O. JERZY MRÓWCZYNSKI CR KS. WALERIAN KALINKA ŻYCIE I DZIAŁALNOŚĆ SPIS TREŚCI Od Wydawnictwa Wprowadzenie . 1. Polska na przełomie XVIII i XIX wieku. 2. Stan Galicji w początkach XIX wieku. 3. Wolne Miasto Kraków 9 11 CZĘŚĆ I: W RODZINNYM KRAKOWIE I. Rodzina Kalinków.................21 4. Kallnkowie na przestrzeni stuleci. 5. Rodzinne „gniazdo" Kalinków. 6. Sędzia Najwyższego Trybunału. 7. Maria z Brzeskich Kalinkowa. 8. Rodzeństwo Waleriana Kalinki II. Dzieciństwo i pierwsze lata nauki............34 9, Bolechowice. 10. Urodzenie, chrzest, pierwsze lata dzieciństwa. 11. Liceum Sw. Anny w Krakowie. 12. W szkole średniej III. Studia na Uniwersytecie Jagiellońskim...........45 13. Uniwersytet Jagielloński w pierwszej połowie XIX wieku. 14. Walerian Kalinka studentem UJ. 15. Śmierć ojca. 16. Pod urokiem wykładowców. 17. Pierwsze próby publicystyczne. 18. Po ukończeniu studiów IV. Udział w rewolucji 1846 roku.............58 19. U podstaw krakowskiej rewolucji. 20. W przeddzień wybuchu. 21. Krakowska rewolucja lutowa. 22. Udział Kalinki w wypadkach lutowych. 23. Rozbieżne opinie o wypadkach krakowskich 1846 roku. 24. Refleksje Kalinki na temat ruchu krakowskiego V. Pierwsza emigracja................73 25. Krąg polskiej polityki emigracyjnej w Belgii. 26. Kontakty Kalinki z polską emigracją w Belgii. 27. Studia belgijskie. 28. Poszukiwania archiwalne w Holandii. 29. „Wiosna ludów" i koniec pierwszej emigracji Kalinki. 30. Wpływ pierwszej emigracji i „Wiosny ludów" na poglądy Kalinki VI. Między publicystyką, a studiami i pracą naukową.......90 31. Towarzystwo Wzajemnej Naukowej Pomocy w Krakowie. 32. Kalinka w Towarzystwie Wzajemnej Naukowej Pomocy. 33. Publicystyka roku 1848. 34. Zabiegi o katedrę prawa polskiego. 35. Program wykładów prawa polskiego. 36. Druga próba doktoryzowania się. 37. Praktyka sądowa. 38. Wykładowca geografii w krakowskiej Szkole Technicznej. 39. Praca w Bibliotece Jagiellońskiej SPIS TREŚCI VII. W redakcji krakowskiego „Czasu"...........107 40. Zbuntowany autor „Listów o Krakowie". 41. Krakowski krąg przyjaciół Kalinki. 42. Tłumacz sceniczny. 43. Współredaktor „Czasu". 44. Współczujący miastu autor „Historii pożaru". 45. „Reformator" Uniwersytetu Jagiellońskiego. 46. Reporter londyński. 47. Na łamach innych pism. 48. Wyjazd na drugą emigrację CZĘŚĆ II: ŻYCIE TUŁACZA VIII. Pierwsze lata wśród paryskiej emigracji . 123 49. Ciężkie początki. 50. Niezłomne oparcie. 51. Ponowne kwerendy w Holandii. 52. Praca nad „Galicją i Krakowem". 53. Emigracyjne Towarzystwa Naukowe. 54. W Towarzystwie Historyczno-Literackim w Paryżu. 55. Biblioteka Polska w Paryżu. 56. Starania o dom dla Biblioteki Polskiej. 57. Praca nad „Historią Polski" i „Dziejami Emigracji" IX. W Turcji w czasie wojny krymskiej...........144 58. Przebieg wojny krymskiej. 59. Misja polityczna gen. Zamoyskiego w Turcji. 60. Stanowisko Kalinki wobec polityki Zamoyskłego w Turcji. 61. Zabiegi o polską formację wojskową w Turcji. 62. Sekretarz i doradca. 63. Tworzenie n Pułku Kozaków. 64. Adiutant Generała. 65. Sprawozdawca i korespondent turecki. 66. Trudności z Sadykiem Paszą X. W Dywizji Polskiej Kozaków Sułtańskich..........179 67. Zabiegi o utworzenie Dywizji Polskiej w Turcji. 68. Agencja główna i inne ośrodki werbujące. 69. Sekretarz Agencji Głównej w Paryżu. 70. Dywizja Polska w obliczu pokoju. 71. Akcja demobilizacyjna. 72. Agent ubiorczy Dywizji Polskiej XI. W redakcji „Wiadomości Polskich"...........199 73. Pierwsze „Wiadomości Polskie". 74. Opinie i propozycje Kalinki wobec pierwszych ^Wiadomości". 75. Początki wznowionych „Wiadomości Polskich". 76. Profil ideowy nowych „Wiadomości Polskich". 77. Przyjaciele l przeciwnicy. 78. Wartość „Wiadomości". 79. Udział Kalinki w pracach redakcyjnych XII. Współpracownik Księcia Adama............216 80. W emigracyjnej „spółce" wydawniczej. 81. Niezrealizowane zamierzenia wydawnicze. 82. Kustosz Biblioteki Polskiej w Paryżu. 83. Polityczna współpraca z księciem Adamem. 84. Sprawa politycznego testamentu księcia Adama XIII. W Biurze Interesów Polskich............226 85. Założenia i zadania Biura Interesów Polskich. 86. W komisji finansowej. 87. W komisji korespondencyjnej. 88. W komisji redakcyjnej. 89. W komisji wschodniej i komitetach bułgarskich. 90. W komisji spraw rzymskich. 91. W pracach innych komisji Biura. 92. W całokształcie prac Biura. 93. Zerwanie z Biurem XIV. W czasie powstania styczniowego...........253 94. Kalinka w Rzymie. 95. Agencja Główna Dyplomatyczna w Paryżu. 96. W Szwecji. 97. Broń dla powstania ł wyprawa litewska. 98. W Agencji Głównej w Paryżu. 99. W Wydziale Drukowym. 100. W Wydziale Agencyj Zagranicznych XV. Popowstaniowe studia historyczne............282 101. Różne próby prac historycznych. 102. Naukowa współpraca z o. Lescouerem. 103. Praca nad biografią i kanonizacją bł. Jozafata. 104. Historyczne zainteresowania unijne. 105. Nad biografią ks. Adama Czartoryskiego. 106. Praca nad „Ostatnimi latami Stanisława Augusta" SPIS TREŚCI XVI. W Radzie Szkoły Wyższej Polskiej w Paryżu........ 107. Założenie l charakter Szkoły Wyższej Polskie]. 108. Współautor nowego statutu szkolnego. 109. Propozycja profesury w Wyższe] Szkole Polskie]. 110. Pomoc materialna dla Szkoły Wyższe] l jej uczniów. 111. Odejście z Rady Szkolne] 296 303 XVII. Ostatnie lata świeckiej kariery........... 112. W odnowionym Biurze Politycznym. 113. Pomoc dla Unii bułgarskie]. 114. W obronie Unii w Polsce. 115. W akc]l charytatywne] we Francji. 116. Twórca l prezes Konferencji Sw. Kazimierza XVIII. Doniosła decyzja................318 117. Starania o powrót do Ojczyzny. 118. Śmierć przyjaciela. 119. Motywy doniosłej decyzji. 120. Religijność Waleriana Kalinki. 121. Decydujący krok CZĘŚĆ III: W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW XIX. Na drodze do kapłaństwa.......... 333 122. W nowicjacie zakonnym. 123. Na studiach teologicznych w Rzymie. 124. Praca nad drugim tomem „Ostatnich lat". 125. Kontakty z dawnymi przyjaciółmi. 126. Umiłowanie zgromadzenia. 127. Alumn prokuratorem domu rzymskiego. 128. Upragniona chwila święceń XX. Pierwsze prace w zakonie 353 129. Prokurator generalny zgromadzenia. 130. Kontakty z Polonią. 131. Starania o osiedlenie ślą zmartwychwstańców w Polsce. 132. Wśród trosk o całe zgromadzenie. 133. W sprawach ogólnokościelnych. 134. Wzmożona dbałość o misję bułgarską. 135. Praca nad broszurą „Przegrana Francji i przyszłość Europy" XXI. Podróże i badania historyczne............373 136. Pierwsza podróż naukowa. 137. Ostatni pobyt w Solesmes. 138. Wydawca cudzych prac. 139. Poczynania duszpasterskie o. Kalinki. 140. Na kapitule generalne] zgromadzenia w 1873 r. 141. Druga podróż naukowa XXII. Wizytacja misji bułgarskiej.............393 142. Bractwo Sw. Jozafata. 143. Przed wizytacyjny stan misji bułgarskiej zmartwychwstańców. 144. Okoliczności towarzyszące wyjazdowi o. wizytatora. 145. Spostrzeżenia l uwagi o pracy misyjnej na Wschodzie. 146. Czynności wizytacyjne. 147. Reforma szkól l Internatu w Adrlanopolu. 148. O. Kalinka Jako wizytator bułgarski. 149. Echa powizytacyjne XXIII. Kapelania w Jarosławiu..............414 150. Trzecia podróż naukowa do Krakowa. 151. Pierwsze miesiące w Jarosławiu. 152. Tryb życia o. kapelana. 153. Praca duszpasterska w Jarosławiu. 154. Stosunek do sióstr niepokalanek. 155. Dalsze kontakty z misją bułgarską. 156. Więź z własnym zgromadzeniem. 157. Stan zdrowia l kuracje XXIV. Jarosławska praca nad dziejami ojczystymi........443 158. Starania o wstąp do pruskich archiwów państwowych. 159. Kwerenda berlińska. 160. Artykuł l polemika o spiskach w Królestwie Kongresowym. 161. Praca nad pierwszym tomem „Sejmu Czteroletniego". 162. Współpraca z instytucjami naukowymi. 163. Odczyt o św. Stanisławie Biskupie l Męczenniku. 164. Współpraca naukowa z Bro-nisławem Zaleskim. 165. Nad różnymi pracami historycznymi SPIS TREŚCI XXV. W obronie Kościoła polskiego............474 166. Kontakty z nuncjaturą wiedeńską. 167. „Służba wiedeńska". 168. O nowych biskupów galicyjskich. 169. Dla dobra Unii w Polsce. 170. W różnych sprawach Kościoła polskiego XXVI. O katolicyzm w społeczeństwie polskim.........495 171. O życie katolickie w Polsce. 172. Stowarzyszenie święcenia niedziel i świąt uroczystych. 173. O prasę i piśmiennictwo katolickie w Polsce. 174. W akcji miłosierdzia chrześcijańskiego. 175. Zasady duszpasterskie o. Kalinki. 176. Stosunki z rodziną Kalinków XXVII. Założyciel domu zakonnego we Lwowie.........516 177. Bezowocne próby osiedlenia się zmartwychwstańców w Galicji. 178. Pierwsze placówki galicyjskie zmartwychwstańców. 179. „Groźba" ponownej wizytacji misji bułgarskiej. 180. Koncepcje o. Kalinki odnośnie do osiedlenia się zgromadzenia na ziemi polskiej. 181. Zabiegi o byt prawny nowej fundacji. 182. Opuszczenie kapelani! w Jarosławiu. 183. Zakładanie nowej fundacji we Lwowie. 184. Urządzanie domu lwowskiego XXVIII. Internat ruski zmartwychwstańców..........548 185. Myśl otwarcia zakładu wychowawczego dla Rusinów. 186. Pierwszy rok szkolny internatu ruskiego. 187. Stowarzyszenie Opieki nad internatem ruskim. 188. Stopniowa rozbudowa internatu. 189. Zabiegi o subsydia specjalne. 190. Bursy w internacie ruskim. 191. Współpracownicy o. Kalinki w internacie. 192. Życie i wewnętrzny rozwój internatu. 193. Opinie, dyskusje i osiągnięcia internatu ruskiego XXIX. Lwowskie prace ojca prowincjała...........583 194. Wobec prób rozbicia własnego zgromadzenia. 195. W życiu domu zakonnego we Lwowie. 196. W ośrodku duszpasterskim przy ul. Piekarskiej. 197. Trzynaście pracowitych dni w Wiecznym Mieście. 198. Udział w sprawach własnego zgromadzenia. 199. W trosce o Kościół katolicki w Polsce. 200. Wobec ruchów filoschizmatyckich w Galicji. 201. Bractwo Czci Świętych Patronów Polskich. 202. W akcji dobroci i miłosierdzia XXX. Ostatnie prace historyczne.............619 203. Na zjeździe Długoszowym. 204. Wytężona praca nad dokończeniem „Sejmu Czteroletniego". 205. Praca o generalne Chłapowskim. 206. „Pomniejsze" prace historyczno-literackie. 207. Współpraca z Akademią Umiejętności. 208. Niedoszła profesura na Uniwersytecie Jagiellońskim. 209. W gronie historyków lwowskich XXXI. Choroba i śmierć...............640 210. Zdrowie podupada. 211. Kuracje ostatniego roku. 212. Śmierć o. Piotra Semenenki. 213. Ostatnie tygodnie życia i śmierć. 214. „Ostatnia posługa". 215. Próba oceny człowieka Domówienie .... Wykaz skrótów Bibliografia .... I. Źródła rękopiśmienne II. Źródła drukowane III. Prace Waleriana Kalinki IV. Opracowania . Indeks osobowy . ' 663 664r 665 665 669 670 682 685 OD WYDAWNICTWA Przystępując do wydania monografii o ks. Walerianie Kalince, Wydawnictwo zdaje sobie sprawę z kontrowersyjności tej postaci. Na tę kontrowersyjność złożyło się wiele faktów, a mianowicie: pochodzenie z rodziny ziemiańskiej, koneksje z tą klasą społeczną, studia z zakresu historii, zaangażowanie w pracę publicystyczną, zdecydowanie się na wstąpienie do stanu duchownego, działalność w Krakowskiej Szkole Historycznej, której był współtwórcą. To wszystko sprawia, że sąd o nim nie jest jednoznaczny. Jeżeli nad pracą publicystyczną W. Kalinki można przejść do porządku dziennego, to w żadnym wypadku nie można tego uczynić w odniesieniu do jego działalności jako przedstawiciela wymienionej Szkoły Historycznej. Szkoła ta w swoich poglądach historycznych i politycznych przeciwstawiała się społecznym, tendencjom Szkoły Historycznej Joachima Lelewela, krytykowała obóz reformatorski schyłku XVIII w., a przyczyn upadku Polski nie dopatrywała się w wadliwych i przeżytych formach ustroju społeczno-politycznego, lecz w moralnym upadku Polakom). Ta jednostronna i pesymistyczna ocena przyczyn upadku Kraju prowadziła Krakowską Szkołę Historyczną (J. Szujski, W. Kalinka, M. Bobrzyn-ski) nie tylko do zaniechania działań w kierunku odzyskania niepodległości, ale podporządkowania się Polaków aktualnie istniejącej sytuacji politycznej. Niezależnie od tej biednej koncepcji politycznej twórcy tej Szkoły przyjęli również błędną koncepcję społeczną, ponieważ przeciwstawiali się uwłaszczeniu chłopów, uważając warstwę ziemiańską za przewodnika Narodu. Założenia tej Szkoly znajdowały podatny grunt w specyficznej sytuacji, w jakiej znajdowały się ziemie pod zaborem austriackim, gdzie wprowadzenie częściowej autonomii kulturalnej dawało asumpt, że jedynie drogą lojalności można doprowadzić do zachowania bytu Narodu. Na szczęście tendencje Krakowskiej Szkoly Historycznej już wtedy natrafiały na sprzeciw, czego dowodem było powstanie odrębnych szkół 10 OD WYDAWNICTWA historycznych w Warszawie i we Lwowie, przy czym ta ostatnia reprezentowała bardziej liberalne poglądy w tych samych sprawach. Z perspektywy czasu okazało się, że koncepcje Krakowskiej Szkoły Historycznej były antydemokratyczne i błądne i demobilizowały Naród w rozwoju społecznym i narodowym. Niezależnie jednak od tych błędnych poglądów działalność polityczna W. Kalinki stanowi dla badacza ciekawe źródło poznania tamtejszych czasów, a jego działalność na odcinku religijnym 'jest tak znaczna, że zasługuje na omówienie i przekazanie potomnym. WPROWADZENIE 2. Polska na przelomie XVIII i XIX wieku. Bezpośrednim następstwem upadku powstania kościusizkowskiego i dokonanego w roku 1795 trzeciego rozbioru Polski były represje ze strony mocarstw rozbiorowych przeciwko przywódcom powstania i jego uczestnikom. Upadek państwa polskiego zaciążył ogromnie nad dalszym życiem gospodarczym i społecznym narodu. Rządy zaborcze przede wszystkim pozbawiły społeczność szlachecką władzy politycznej. Dla mocno rozbudzonej i uświadomionej politycznie opinii polskiej nagła utrata państwa, armii i sejmu była ciężkim ciosem. Państwa dokonujące rozbiorów, chcąc pozbawić szlachtę jakichkolwiek podstaw do politycznych aspiracji, zapoczątkowały zakrojoną na szeroką Skalę akcję wydziedziczania z posiadłości ziemskich. Wszystkie trzy rządy przejęły na własność starostwa i poważną ozęść dóbr kościelnych. „Poszkodowanym" starostom zapewniono dożywotnią pensję, tzw. kompetencję. Rząd austriacki starostwa wyprzedawał, Katarzyna II rozdawała swoim faworytom, rząd pruski natomiast zatrzymał w swych rękach poważne kompleksy ziemi i oddawał je całymli kluczami w dzierżawę. Układ trzech rządów z roku 1797 zobowiązywał polskich „poddanych mieszanych" (tj. posiadających dobra w dwóch lub trzech dzielnicach zabranych) do obrania jednego poddaństwa i wyprzedaży dóbr zakordono-wych w ciągu pięciu lat. Tą drogą wiele polskich majątków miało się dostać w obce ręce. Specyficzną rekompensatą dla szlachty mliało być pozostawienie we wszystkich 'trzech zaborach prawa pańszczyźnianego. Politycznie silne rządy zaborcze wzięły też na siebie ochronę j zabezpieczenie tego prawa. Ta swoista troska i starania były jednym ize Skuteczniejszych środków pogłębiania rozbicia polskiego społeczeństwa. We wszystkich trzech zaborach ustanowiono nowe, hierarchiczne i silne, centralistyczne władze administracyjne oraz nowy, nie liczący się zupełnie z tradycjami, podział terytorialny iziem zabranych. Zarówno zarząd polityczny, 'jak i wymiar sprawiedliwości na szczeblu prowincji 12 WPROWADZENIE i powiatów przeszły z rąk miejscowego ziemiaństwa pod kompetencje Obcych urzędników. Wszędzie też, a szczególnie w obu zaborach niemieckich, rozszerzono znacznie kompetencje władz państwowych, obejmując nimi praktycznie całokształt życia obywateli. To powiększenie obszaru domen przyczyniło się do przesadnej ro'zfbudowy samego aparatu biurokratycznego. Aby mieć pełny obraz (polskiej rzeczywistości na przełomie XVIII i XIX wieku, trzeba uświadomić sobie jeszcze sprawę ogromnego wyzysku gospodarczego ityoh ziem. Z jednej strony każdy z zaborców nie czuł się zbyt pewnie na nowych terenach i liczył się mimo wszystko z możliwością ich utraty, z drugiej znowu zdawał sobie doskonale sprawę, że utrzymanie na ziemiach zabranych ubóstwa i nędzy materialnej znacznie ułatwi ich polityczne uzależnienie oraz włączenie i podporządkowanie decyzjom nowej władzy. 2. Stan Galicji w początkach XIX wieku. Stan ziem polskich włączonych do Austrii był szczególnie trudny. Oddzielone kondomem od Warszawy i spławu Wisłą zostały zdane na -handel wewnętrzny bądź też na nieznaczny i zdecydowanie niekorzystny kontakt handlowy z resztą habsburskiej monarchii. Długotrwałe i nieszczęśliwe dla Austrii wojny z Francją rujnowały nie tylko :skanb państwa, ale odbijały sfię wręcz druzgocąco na stanie gospodarczym ziem polskich. Stopniowo a nieuchronnie Galicja stawała się coraz bardziej zacofaną gospodarczo częścią Polski. Gospodarstwo rolne miało tu charakter dość prymitywny, Itećhnika była przestarzała. Reformy józefińBkie praktycznie nie miały wpływu na życie. Zresztą zwycięstwo reakcji po kongresie wiedeńskim i późniejiszy metter-nichowski system rządów zapewniły klasie panującej stabilizację starego ustroju. Podjęte przez Józefa II próby ożywienia produkcji przemysłowej w Galicji rychło zostały poniechane nie Itylko dla bralku funduszów, ale i ze względów politycznych. Obserwując rewolucyjne nastroje ludności rękodzielniczej na Zachodzie rząd słusznie obawiał się niepożądanych dla siebie ruchów społecznych. Dlatego też od roku 1802 można było dostrzec na terenie całej Austrii krępowanie 'wolności przemysłowej, na czym szczególnie cierpiała, rzecz jasna i bez tego mocno 'zacofana, prowincja galicyjska. Faktycznie więc przez długie dziesiątki lat przemysł tutejszy nie wyszedł poza ramy niewielkich manufaktur pańszczyźnianych. Na ziemiach zabranych rząd austriacki prowadził gospodarkę wręcz rabunkową. Objawiało się 'to izwłaszcza w nadmiernych podatkach i w szerokim poborze rekruta. Do raz po raz podnoszonych podatków docho- WPROWADZENIE 13 diziły przymusowe dostawy w naturze ściągane dla wojska. Wprowadzono nowe zupełnie podatkli, jak np. Masowy od dochodu ludności wyrobniczej czy tzw. „świeczkowy" od Żydów. Przestrzegano też pilnie ich egzekwowania, a czasem 'dla wygody rządu wynajmowano ich pobieranie albo też składano odpowiedzialność iza ich płacenie na inne warstwy ludności, mp. na dziedziców. To wszystko przyczyniało slię do ciągłego narastania wzajemnych niechęci, konfliktów i zadrażnień. Panująca i wzmagająca się drożyzna oraiz równie sttała inflacja papierowych „bankocetli" przyczyniały się do stopniowego pogarszania sytuacji finansowej polskiej ludności. Drożyznę pomnażał brak rodzimego przemysłu i trudności handlowe. Przyczyną zaś inflacji były długoletnie wojny z całym szeregiem rozlicznych swych następstw. Co isię tyczy rekruta, to począwsizy od trzeciego rozbioru >so najmniej 40 pułków piechoty austriackiej uzupełniało swe kadry właśnie w Galicji. Liczba żołnierzy ściągniętych z -Galicji przez Austrię w toku wojen •z Francją przekroczyła 100 tysięcy ludzi. Pobór do wojska kładł się całym ciężarem na chłopów. W roku 1804 wydano zarządzenie, że do manufaktur i rzemiosła może iść tylko młodzież niezdaJtna do wojska. Co gorsza, czas trwania służby wojskowej był w praktyce nieograniczony, a pociągano do niej w miarę potrzeby chłopów i mieszczan od 17 do 40 roku życia. Można więc stwierdzić bez przesady, że austriacka służba wojskowa była zwłaszcza dla chłopa polskiego prawdziwą plagą. Teoretycznie rząd cesarski rozciągał i na Galicję patenty józefińskie w obranie chłopów pańszczyźnianych. Obowiązywał więc zakaz rugów, przepis o maksymalnej pańszezyźnie trzech dni w tygodniu oraz prawo o składaniu skarg i zażaleń na ucisk ze strony panów. Znaczenie jednak praktyczne patentów zmalało prawie zupełnie wraiz ze śmiercią Józefa II. Ogłaszano ponownie różne itego rodzaju zarządzenia, ale wszystko to po-zostaiwało zawsze przysłowiową -martwą literą. Zresztą sam riząd anulował je praktycznie, zakazując w rdku 1798 reform czynszowych, w roku 1803 przyznając dziedzicom prawo chłosty w stosunku do poddanych, a w rdku 1805 zakazując chłopom brać adwokatów w procesach z dziedzicami. Wreszcie tzw. „weryfikacja" inwentarzy powinności chłopskich z rdku 1808 usankcjonowała urzędowo liczne wypadki obejścia tych patentów. Tak jak ucisk pańszczyźniany gnębił tyłko włościan, tak znowu ucisk policyjny dokuczał całemu społeczeństwu. Wprowadzono cenzurę, przywrócono karę śmierci, ogłoszono zakaz zebrań i tajnych stowarzyszeń. Ograniczono samorząd stanowy, a w roku 1805 zlikwidowano samorząd miejski, znosząc zasadę obieralności władz w miastach, które odtąd miały pochodzić z nominacji. W zakresie prawodawstwa potraktowano ziemie polskie jako teren 14 WPROWADZENIE doświadczalny. Zrewidowane kodeksy: cywilny, karny i postępowania administracyjnego zaprowadzono najpierw w Galicji, aby dopiero po wprowadzeniu pewnych zmian rozciągnąć je na pozostałe dzielnice mo-marchdi. Kurs polityki reakcyjnej sprawił, że prawa te tylko powierzchownie odmieniały starą budowę 'społeczną. Najgorsze było to, że żadnej zmianie nie uległ kodeks postępowania -karnego i utrzymała się w nim zasada tajnego śledztwa i tajnego procesu sądowego. Oczywiste, że taka właśnie procedura najlepiej odpowiadała interesom państwa absolutnego. Od roku 1802 datuje się silne ograniczanie autonomii uniwersytetów i zmniejszanie ich wpływu na szkolnictwo średnie. Nie tyle dla względów finansowych, co raczej politycznych skrócono kurs prawa do lat 3, a filozofii do 2. W roku 1805 zamknięto Uniwersytet Lwowski, a równocześnie w Krakowie wprowadzono do wykładów język niemiecki. Podwyższono też opłaty w szkołach 'wyższych i średnich, aby uniemożliwić napływ do nich młodzieży „niższego" stamu. Galicja była krajem administrowanym bezwzględnie, wyzyskiwanym i trzymanym w karbach ostrego systemu policyjnego. Całą zbiurokratyzowaną machinę administracyjną cechował swoisty makiawelizm i zakłamanie. Świadomie paraliżowano wszelkie objawy polskości, dążono usilnie do rozbicia społeczeństwa w myśl dewizy divide et impera, a obok tego stwarzano pozory wspaniałomyślnej troski, szczerego izajęcia się losem poddanych i wielkiej łaskawości dla „swego" narodu *. Były to tylko jednak pozory i nic więcej. Naoczny świadek 'miejscowych stosunków napisze słusznie po półwiecznym przeszło „miłościwym" panowaniu austriackim w Galicji: „Kraj ten ani wzmógł się w zamożności, ani zakwitł przemysłem i gospodarstwem rolnym, ani postąpił w oświacie. Miasta (...) napełnione ludnością żydowską nie wzniosły się, wsie z lichymi chatami drewnianymi i zwykle bez murowanych kominów (...) przedstawiały obraz nieporządku i nędzy rozlicznej. Nigdzie fabryk, nigdzie zakładów przemysłowych, gospodarstwo rolne przy żyzności ziemi w nędznym stanie, odbyt na płody trudny, brak instytutów kredytowych, szkoły (...) nieodpowiednie potrzebie krajowej. Oświata wiejska zaniedbana, religia (...) w upadku. Duchowieństwo ani nauką, ani moralnością nie odznaczające się (...). Formy administracyjne zawikłane i uciążliwe, fiskalność rządu, przewaga biurokracji." 2 Stan taki nie -mógł trwać długo. Dostrzegali to nie tylko polscy patrioci, ale widzieli również sprawiedliwie oceniający sprawy cudzoziemcy. Hr. Goess, gubernator galicyjski, wystąpił w roku 1815 w okresie kongresu wiedeńskiego z propozycjami daleko idących reform. Proponował on nadanie konstytucji i przychylnych dla ludności praw na wzór cara Aleksandra. Rząd austriacki tego jednak nie przyjmował. Dał tylko namiastkę wolności, pragnąc jedynie jak zawsze sprawić pozory troski WPROWADZENIE 15 o kraj. W roku 1817 patentem z 13 kwietnia cesarz powołał, a raczej wznowił, galicyjski sejm postulatowy. Jednak ograniczył tak dalece jego kompetencje i możliwości działania, że właściwie sejm ten nie odgrywał praktycznie żadnej roli w życiu Galicji. Był wręcz ignorowany zarówno iprzez biurokrację austriacką jak i społeczeństwo polskie. Na tle tych ciemnych kart historii galicyjskiej nieco jaśniejszą plamką są losy, powstałego po kongresie wiedeńskim, Wolnego Miasta Krakowa. 3. Wolne Miasto Kraków. Do stworzenia tego państewka, jakim było Wolne Miasto Kraków, przyczynił się cesarz Aleksander przez swe wystąpienie na kongresie wiedeńskim. Wniósł on propozycję, aby Toruń i Kraków uczynić wolnymi miastami pod opieką trzech mocarstw podziałowych. Toruń później oddano Prusom, a Kraków ostał się według tej pierwotnej koncepcji i to nawet 'wbrew zdecydowanej opozycji Metternicha. W dniu 3 maja 1815 r. trzy mocarstwa przez swych pełnomocników: Metternicha, Hardenberga i Razumowskiego podpisały traktat dodatkowy, który (zagwarantował na -wieczne czasy miasto Kraków iż okręgiem jako państwo wolne, niepodległe i ściśle neutralne. Zastrzegły sobie prawo organizacji małego kraiku i przyznały mu ze swej strony różne koncesje i przywileje, zobowiązując się je wypełnić i wieczyście szanować. Późniejszą klauzulą traktat ten uznano przez wszystkie państwa biorące udział w kongresie jako część integralną jego postanowień ii, co najważniejsze, główne postanowienia traktatu dodatkowego wpisano w artykuły VI, VII, VIII, IX i X głównego aktu kongresu iż 'dnia 9 czerwca 1815 r. s Wolnemu miastu przyznano obszar na lewym brzegu Wisły liczący 207/g mili kwadratowej, :z miastami: Chrzanowem, Trzebinią i Nową Górą oraz 244 wsiami, iż których tylko 36 należało do właścicieli prywatnych, a reszta była w posiadaniu państwa lub instytucji. Ludność tego obszaru wynosiła w roku 1815 — 95 tysięcy, z czego 23V2 tysiąca przypadało na samo miasto Kraków. 4 Państewku nadano również konstytucję. Była ona osobistym dziełem księcia Adama Czartoryskiego, zredagowanym niestety pospiesznie, niedbale i bez znajomości miejscowych stosunków. Utworzona zaraz po kongresie Komisja Organizacyjna miała -za zadanie konstytucję odpowiednio rozwinąć i wprowadzać w życie oraz nadać odpowiedni bieg sprawom i życiu Wolnego Miasta. Składała się ona z komisarzy trzech rządów opiekuńczych i zamianowanych senatorów krakowskich. 20 listopada 1815 r. Stanisław Wod'zicki, były prefekt departamentu krakowskiego, został zamianowany prezydentem Rzeczypospolitej, z tytułem prezesa Wolnego Miasta Krakowa. Wodzidki był rzecznikiem stronnictwa 16 WPROWADZENIE szlacheckiego, które wierzyło silnie, iż Wolne Miasto jest etapem przejściowym do ścisłego zjednoczenia się z Królestwem Polskim. W tym też duchu kierował on polityką 'krakowską. .Stronnictwo to postarało się o stopniowe obsadzenie swoimi ludźmi senatu rządzącego jak i większości urzędów. To udawało się dlatego, że większość krakowian uważała byt Wolnego Miasta za coś chwilowego. Kiedy jednak z biegiem lat stan rzeczy się coraz bardziej (ustalał, żywioły miejskie zaczynały stawać w coraz wyraźniejszej opozycji do senatu i prezesa Wodzickiego. Ośrodkiem tej opozycji był, otwarty 31 stycznia 1816 r., sejm Wolnego Miasta. Opozycja dała Się kierować całkiem nieświadomie, powodowana radami pruskiego komisarza Reibnitza, który udając wielkiego przyjaciela Polaków usiłował przeciwstawić ich polityce austriacko-rosyjskiej. Był najsprytniejszym z ówczesnych komisarzy rządowych i starał się rozbudzić w społeczeństwie krakowskim dążność do jak największego uniezależnienia się od dworów opiekuńczych. Tego kierunku polityki nie mógł, rzecz jasna, podzielać and Wodzidbi, ani senait rządzący popierany przez Austrię i Rosję. Do ostrego starcia stronnictw doszło jednak dopiero w czasie wyborów w roku 1827. Senat rządzący dokonał wiele dla dobra maleńkiej republiki. Podniósł znacznie stan szkolnictwa niższego i średniego (na Uniwersytet niestety nie miał wpływu, bo nadany tej uczelni Statut czynił ją prawie całkiem ód senatu niezależną), poprawił znacznie stan miejscowego handlu i przemysłu, rozwinął na szeroką skalę handel iż Królestwem, obniżył 'znacznie podatki a sumy z nich otrzymywane skrzętnie i umiejętnie wykorzystywał na cele społeczne. Przyczynił się nadto do zorganizowania Towarzystwa Dobroczynności (wznowione 22.XII.1816 r.) i do utworzenia Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, przekształconego później w Akademię Nauk, którego pierwsze posiedzenie zostało otwarte 25 grudnia 1816 r. Dla całości obrazu nie można pominąć tego, co w Wolnym Mieście Krakowie uczyniono dla włościan. Od początku istnienia Rzeczpospolitej powołano tzw. Komisję Włościańską. Zadaniem jej było uregulować prawa włościan w majątkach państwowych i kościelnych. Komisja ta pod przewodnictwem Michała Badeniego, a później biskupa Karola Skórkow-skiego przyznała włościanom z dóbr państwowych i instytutowych dziedziczną własność ich gruntów, zamieniła pańszczyznę i daniny na czynsze, rozparcelowała miedzy nich nawet grunty folwarczne. 5 Obok tych niewątpliwie dodatnich przedsięwzięć poczynił jednak prezes Wodzicki kilka niefortunnych kroków, które zdyskredytowały go w oczach radykalnej opinii publicznej. Takim błędem było parokrotne odwoływanie się w isprawach spornych iż sejmem i w innych sprawach wewnętrznych Wolnego Miasta do interwencji mocarstw opiekuńczych. WPROWADZENIE 17 Stwarzało 'to niebezpieczny precedens i dawało atut rezydentom rządowym do bezkarnego mieszania się do rządów krakowskich. Dlatego też mimo uroczystego wręczenia rtządowti Rzeczpospolitej Krakowskiej Aktu Konstytucji w dniu 11 września 1818 r. i rozwiązania Komlisji Organizacyjnej, rezydenci pozostali i nadal korzystali iż uzurpowanego sobie prawa decydowania o wszelkich przejalwatóh życia w Wolnym Mieście. Pozycja Wodzickiego stawała się coraz słabsza. W wyborach w dniu 9 grudnia 1818 r. został wybrany prezesem senatu jednogłośnie przez cały sejm, w roku 1824 przeszedł nieznaczną większością głosów, a w roku 1827 wybrany już został prezesem Józef Nikorowicz, kandydat partii mieszczańskiej. Mniejszość szlachecka zaprotestowała przeciwko wyborowi, powołując się na pewną nieformalność proceduralną, którą dotychczas zawsze tolerowano (chodziło o cenzus naukowy wyborców). Skorzystali z tego rezydenci, unieważnili czynności sejmu, a Wodziokiemu polecili pozostać nadal na stanowisku prezesa. W następstwie tego, z inicjatywy Rosji, powtstał w roktu 1828 tzw. Komitet EpuraCyjny, działający w ścisłym porozumieniu z rezydentami, mający na celu zrewidowanie statutów Wolnego Miasta. Wszedł do niego również Wodzicki. W trakcie swej działalności komitet nie ograniczył się do paragrafów, ale usunął 'senatorów, urzędników miasta, a nawet profesorów' uniwersytetu. W Krakowie wizbderała niechęć i wrzenie. Rezydenci ze swej strony przygotowywali zasadnicze zmiany w Konstytucji Rzeczypospolitej. Wprowadzenie ich w życie udaremnił wybuch powstania listopadowego w Warszawie. Wiadomość o nim dotarła do Krakowa w chwili, gidy rezydenci zamyślali poważnie o wprowadzeniu swych wojsk do wzburzonego miasta. Rzeczpospolita Krakowska, mimo żądań 'znacznej części ludności, nie zgłosiła formalnego przystąpienia do powstania. Zachowała neutralność, ale faktycznie była całkowicie po jego stronie S czynnie je popierała. Kraków stał slię punktem rozdzielczym dla przemytu broni i amunicji z Austrii, dostarczał Królestwu lekarstw, odzieży, żywności i pieniędzy. Finansowano opiekę nad rannymi, wysyłano lekarzy. Do wojska poszło wielu ochotników z Krakowa, zarówno akademików z uniwersytetu, jak 1 chłopów podkrakowskich. Przez cały czas powstania granica międizy Wolnym Miastem a Królestwem Polskim była faktycznie otwarta. W samym mieście nastąpiły zmiany polityczne. Lud uzbroił się. Organizowano manifestacje, żądano odejścia Wodzickiego. Burzliwa demonstracja z 16 stycznia 1831 r. kierowana przez studentów iż Jackiem Gu-dra jeżykiem na ezele doprowadziła w końcu do usunięcia prezesa senatu. Wodzicki opuścił Kraków i wyjechał do Królestwa. Po upadku powstania Kraików był coraz silniej podporządkowywany władzy rezydentów. Doszło do tego, że w rdfcu 1833 osiadła formalnie 2 — Ksiądz Walerian Kalinka 18 WPROWADZENIE na stałe tzw. Konferencja Rezydentów, 'która mieszała się do czynności i uprawnień wszystkich władiz krakowskich, wydallała urzędników, rozpędzała władze miejskie, zmieniała dowolnie statuty organiczne, ilekroć bez ich zmiany nie można było usunąć bardziej niezależnych urzędników. Nowy prezes senatu, Kacper Wielogłowski, niewiele już mógł dokonać w takim stanie rzeczy. 22 listopada 1835 r. rezydenci wyreżyserowali ipu-bliczne przeproszenie Wodzickiego przez senatorów za złożenie go z urzędu w styczniu 1831 roku, Do roku 1836 wychodźcy z Królestwa znajdowali schronienie na Śląsku i w Gailicji. W tymże roku otrzymali oni paszporty do Krakowa. Rządy zaczęły rozgłaszać, że Kraków jest ogniskiem konspiracji. Rząd Wolnego Miasta otrzymał polecenie wydalenia ze swych granic wszystkich emigrantów. Prezes Wielagłowski, widząc wyraźną przemoc, podał się 16 lutego 1836 r. do dymisji, a nazajutrz wojska mocarstw opiekuńczych wkroczyły do Krakowa pod pretekstem: „Aby oczyścić państewko z żywiołów anarchistycznych". Zaczął się okres proskrybowania uzależnionego od różnych przekupnych urzędników obcych. W takim rozpaczliwym Stanie mieszkańcy miasta wystosowali pismo do rządów Francji i Anglii jako do gwarantów postanowień kongresu z roku 1815, ale pozostało ono bez echa. Przez pięć lat wojsko austriackie zajmowało Kraków, dopiero 20 lutego 1841 r. opuściło odwach miejski, który objęła krakowska żandarmeria konna i piesza milicja. Życie Krakowa stopniowo powracało do normalnego stanu, wróciły znowu pozory wolności, pozostawione i podkreślane przez rezydentów. Ostatni prezes senatu, ksiądz dr Jan Schindler, poczynił wszelkie starania, by 'Zapewnić 'miastu spokojny byt i niateriailny rozwój. Jego też staraniom przypisać należy otwarcie kolei żelaznej, która połączyła Kraków z szerokim światem. Kamień węgielny pod tę instytucję położono 12 października 1844 r. W następstwie jednak .powstania w lutym 1846 ir. Rzeczpospolita Krakowska przestała ostatecznie istaieć. Została w listopadzie 1846 r. wcielona do Austrii pod nazwą Wielkiego Księstwa Krakowskiego. PRZYPISY 1 W. Tokarz: Dzieje Polski w okresie 1815—1831, s. 141 i nast. ł W. Kalinka: Galicja i Kraków, s. 6 i nast. * Tamże, s. 344 i nast. 4 Tamże, s. 145 i nast. 5 Tamże, s. 146 i nast. CZĘŚĆ PIERWSZA W RODZINNYM KRAKOWIE I RODZINA KALINKÓW 4. Kalirikawie na przestrzeni stuleci. Ksiądz Ignacy Łobos, kanonik lwowski, późniejszy biskup tarnowski, powiadomił w roku 1878 Waleriana Kalinkę o istnieniu jakiegoś dokumentu informującego o pewnym protoplascie rodu Kaliinków z XVII w. Odpowiadając na powyższą wiadomość nasz historyk pisał: „radbym mieć ów dokument Kalinki z XVII w. Lękam się, że to będzie minister protestaincM, od którego, proh dólor, nasza rodzina zdaje się pochodzić. Przeniósł się z Czech na początku XVII w. do Polski, a raczej na Litwę, gdzie się nawrócił on czy jego potomstwo." l Jaki to ma związek z omawianą tu rodziną, trudno jest dziś dociec, ale istnieje rzeczywiście w Słowacji, w pobliżu granicy węgierskiej, w górach -okręgu Javorie nad małym lewym dopływem rzeki Hron, miejscowość Kalinka z ruinami dawnego zamku. 2 Historiografia czeska podaje, że „w Wdlgaskiej Hucie, w gminie Kalinka pnzed 350 laty (a więc około 1600 roku) żył jakiś Kalinka, który uszedł z Polski jako reformator, gdyż był prześladowany przez Kościół. Wyżej wymieniony żył w kolibie w osamotnienliu, nie mając stałego domu." s Nie jest wykluczone, że był to Joachim Kalinka, którego podpis figuruje na dokumencie przejęcia jakiegoś kościoła czeskiego na zbór husycki w roku 1596.4 Wrócił on prawdopodobnie rychło do Polski i osiadł, jak twierdził powyżej Walerian Kalinka, na sprotestantyzowanej mocno Litwie. W sto lat później spotykamy w roku 1703 w Warszawie, w czasie wojny pomiędzy Augustem II a Karolem XII, jakiegoś „F. Kalinkę". Znajduje się on w szeregach wojsk wiernych królowi polskiemu. Ze znajomości jego z chorążym cierni drohickiej można winosiić, że i wispomnia-ny Kalinka w czasie pokoju izamiieszkiwał może ówczesną lubelszczy-znę.5 Powyższy wniosek zdaje się potwierdzać fakt, iż pod koniec XVIII w. spotykamy już kilka rodzin Kaliinków osiadłych we wsi Mo-krzyszów pod Tarnobrzegiem w dzisiejszym powiecie sandomierskim. • Na początku XIX w. wioska 'ta stała wahała się w granicach od 759 do 1227. Wprawdzie w roku 1823 spadła ona, przez zakaz uczęszczania uczniów z Królestwa, ale kiedy zakaz ów na interwencję kuratora Załuskiego uchylono częściowo w roku 1829, liczba uczniów zaczęła wskazywać stopniowe tendencje zwyżkujące. 3a Jak wspomnieliśmy powyżej, od roku 1827 uczniowie liceum nosili specjalne mundury uczniowskie. Nosił go również Kalinka. Na mundur składał się frak koloru granatowego oraz surdut również granatowy lub ciemnoszary. Podszewka była tego samego koloru co ubranie. Surdut miał kołnierz stojący, z karmazynowym obszyciem. Ubranie zapinane na jeden rząd guzików, na których wybite były litery ,,LIO". Kołnierz surduta zdobiła wycięta z sukna lub białego kaszmiru, pojedyncza gałązka oliwna. Do fraka noszono gładką, granatową kamizelkę zapinaną na jeden rząd guzików. Nakryciem głowy były albo okrągłe czarne kapelusze, albo granatowe czapki w kształcie furażerki ze wspomnianym wyżej motywem pojedynczej gałązki oliwnej. Ten sam emblemat widniał na płaszczu czy futrze. Strój powyższy był obowiązujący pod rygorem surowej kary.3S Do czcigodnej uczelni Sw. Anny, śladem innych szkół i uniwersytetów, dotarły również młodzieżowe hasła postępu i wolności oraz organizacje na wzór Stowarzyszenia Burszów Polskich. Nie wiadomo dokładnie, jaki był ich rozwój w krakowskiej szkole. Mimo że były znane, to jednak nie zdołały zakorzenić się tu zbyt silnie. Wszelkie bowiem tego rodzaju przejawy były mocno śledzone i tępione przez ostry nadzór policyjny, jaki datuje się w Krakowie zwłaszcza po roku 1821, po sławnej sprawie studenckiej, kiedy drobne wydarzenie organa policyjne rozdmuchały do poziomu brzemiennego w skutkach wykroczenia politycznego.3i 12. W szkole średniej. W takie środowisko szkolne i pod taki kierunek, za wzorem ojca i dwóch starszych braci, 35 weszli w roku 1835 Kazimierz i Walerian Kalinkowie. Zapisani zostali do Liceum Św. Anny 30 lipca w księdze wpisu uczniów na rok szkolny 1835/36 pod nr 186 i 187. Według panującego wówczas zwyczaju szkolnego będą później zapisywani ponownie na każde nowe półrocze.36 Przez pierwszy rok nauki uczęszczali jeszcze razem ze swym bratem Julianem, który przygotowywał się właśnie do matury. Złożył on ją z końcem tegoż roku szkolnego, w lipcu. Obaj bracia Kalinkowie, Kazimierz i Walerian, od samego początku uczyli się bardzo dobrze. Porównując jednak ich wyniki pracy widzi się zdecydowaną przewagę młodszego Waleriana. Ma on lepsze od brata sto- DZIECIŃSTWO I PIERWSZE LATA NAUKI 41 pnie i kończy każdą klasę z nagrodą za pilność. Wprawdzie i Kazimierz kończy każdy rok szkolny z jakimś honorowym wyróżnieniem, ale jest to przeważnie tylko publiczna pochwała. Ta różnica utrzymuje się przez wszystkie lata szkoły. Jest tylko jedna rzecz charakterystyczna. Ci pracowici i pilni chłopcy napotkali snadź na jakieś trudności z dwoma przedmiotami, a może z profesorami (?). Ten ostatni wniosek powstaje wobec faktu, że „kuleją" obaj Kalinkowie i to równocześnie. Tymi „pechowymi" przedmiotami były język niemiecki i rysunki. Stawiano wówczas stopnie z każdego przedmiotu podwójnie: jeden za postęp w nauce, a drugi za pilność w przykładaniu się do zdobywania wiedzy. Z pilności w obu wspomnianych przedmiotach mają przeważnie dobry, a z postępów w nauce zaledwie dostateczny („mierny" według ówczesnej nomenklatury). Z rysunków wybrnął Walerian dopiero pod koniec szkoły, natomiast z języka niemieckiego spotykamy się u niego z miłą niespodzianką. Oto ze stopnia „miernego" w klasie III „przeskakuje" na ocenę celującą w klasie czwartej (co odpowiada dzisiejszemu: bardzo dobry). Wiemy, że właśnie w klasie IV zmieniali się profesorowie języków obcych i widocznie nowy wykładowca inaczej oceniał postępy Waleriana. Poziom całej nauki Waleriana w gimnazjum może dokładnie scharakteryzować fakt, że na 90 ocen, jakie otrzymał w czasie nauki w Liceum S w. Anny (a które zachowały się w dostępnych dziś jeszcze księgach szkolnych), 50 to celujące, a reszta dobre. Wyjątkiem są tylko cztery oceny dostateczne z języka niemieckiego i rysunków. Walerian kończył szkołę średnią, jak każdy rok szkolny, z nagrodą za pilność, a na świadectwie końcowym miał 7 ocen celujących i 5 dobrych (dla porównania można zaznaczyć, że Kazimierz miał tylko trzy celujące, a resztę dobre).37 Szczegółowo jego stopnie przedmaturyczne były następujące: religia — celujący, obyczaje — dobry, język polski — celujący, język łaciński — celujący, język grecki — celujący, matematyka — celujący, historia — celujący, język niemiecki — dobry, język rosyjski — dobry, rysunki - - dobry, język francuski — dobry i wreszcie fizyka — celujący. Jeszcze jeden szczegół godny jest podkreślenia. Wśród owych pięciu ocen dobrych figuruje ocena z „obyczajów" (obecnie „sprawowania"). Widać z tego, że grono profesorskie miało w tym względzie jakieś poważniejsze zastrzeżenie do Waleriana Kalinki, bo przecież zazwyczaj na świadectwach ukończenia szkoły anuluje się przeważnie drobniejsze wykroczenia. Co tu mogło być? Trudno dziś to stwierdzić z całą pewnością. Zdaje :się jednak, że wyjaśnia sprawę uwaga, jaką o tym okresie życia Kalinki znajdujemy u S. Tarnowskiego. „Ich (Kalinków) mieszkanie — pisze profesor - - często było świadkiem młodzieńczych, patriotycznych W RODZINNYM KRAKOWIE marzeń, pewnym schronieniem głębokich, a tajemnych narad, jak by oswobodzić Ojczyznę". 38 Te narady i zebrania, może nawet zbyt śmiałe, patriotyzmem nabrzmiałe odezwania się Kalinków, zwłaszcza bardziej zapalnego młodszego, nie podobały się na pewno profesorom uczelni, a może nawet doszły do wiadomości policji. Wiemy przecież, że Andrzej Kalinka, ojciec Waleriana, odznaczał się też daleko idącą niezależnością graniczącą z uporem, gdy szło o patriotyczne poglądy i sprawiedliwość, a właśnie na te czasy przypada coraz większy nacisk polityczny rezydenta austriackiego i znanego szpicla Gutta działających na terenie Krakowa. Tutaj więc może należy szukać rozwiązania zagadki związanej z ową zmniejszoną oceną z „obyczajów". Z profesorów, którzy mieli niewątpliwy wpływ na przyszłego historyka, należy wymienić drą Walentego Kulawskiego, profesora języka polskiego i łacińskiego, autora licznych rozpraw polonistycznych i historycznych (między innymi: O stanie języka greckiego w Polsce, Henryk Pobożny, Ostatni Piastowie w Cieszynie), drą Karola Mecherzyńskiego, również profesora języka polskiego i łacińskiego, autora takich dzieł jak: Historia języka łacińskiego w Polsce, Porównanie języków francuskiego, niemieckiego i polskiego. Tym jednak, który decydująco wpłynął na umysłowość, zamiłowania i dalszy kierunek życia Waleriana, był prof. Michał Wisz-niewski. Wpływ ten utrwalał się i pogłębiał przez studia na Wydziale Filozoficznym pod kierunkiem tegoż profesora (patrz niżej). Lat 14 i dziesięć miesięcy liczył sobie Walerian Kalinka, gdy we wrześniu 1840 r. zasiadał do egzaminu dojrzałości. Przystępował do złożenia matury wraz z bratem swym Kazimierzem, nieodłącznym towarzyszem nauki w Liceum Sw. Anny, i z 36 kolegami z tejże samej klasy. Wymagania musiały być dość wysokie, skoro na 38 zdających odpadło 20 uczniów. Wśród 18 zaś kończących uczelnię czterech otrzymało pochwałę, a czterech innych pochwałę i nagrodę. W rzędzie tych ostatnich znaleźli się obaj Kalinkowie. 28 września złożyli oni wreszcie swoje ostatnie egzaminy i zostali uznani za umysłowo „dojrzałych". 39 Obaj młodzieńcy kończąc chlubnie szkołę zamykali swój pierwszy okres przygotowania do życia. Wraz z otrzymanym świadectwem dojrzałości otwierały się przed nimi rozległe perspektywy samodzielnej pracy lub studiów wyższych. Idąc za życzeniem rodziny i własnym popędem zdobycia wiedzy skierowali się ku Alma Mater Cracoviae, Uniwersytetowi Jagiellońskiemu. Tak jak razem szli przez dotychczasowe lata nauki szkolnej, tak również razem postanowili podjąć, wzorem ojca i najstarszego brata Aleksandra, studia prawnicze. Walerian został prawnikiem, a wiedzę uzyskaną w trakcie tych studiów wykorzystał w późniejszych swoich pracach historycznych, zadziwiając czytelników nie tylko dużą erudycją, ale i logiką rozumowania i precyzją sformułowań. DZIECIŃSTWO I PIERWSZE LATA NAUKI 43 Kończyli wspaniale szkołę średnią, ale nie wynosili z niej chyba entuzjastycznych wspomnień. Zwłaszcza Walerian patrzył krytycznie na opuszczone środowisko, uważając je, przy całej wdzięczności dla niektórych wykładowców, za niezdolne stworzyć atmosfery sprzyjającej rozwojowi szerszych horyzontów umysłowych. Pewne echo tych wrażeń można dojrzeć w napisanej dziesięć lat później opinii: „gdybym pod kamień probierczy chciał wziąć Liceum, Instytut Techniczny, Szkoły Wydziałowe, cóż tam próżniactwa, nieudolności, niedbalstwa, opieszałości, pedantyzmu! A mógłbym tomy o tych panach pisać!" 40 PRZYPISY 1 Długosz: Liber Beneficiorum. T. I, s. 165. 2 A. Kopf: Nieśmiertelne świeczniki narodu polskiego, s. 115. 8 Słownik Geogr. Polski. T. I, s. 297. 4 Długosz, dz. c. T. I, s. 164. 5 Tamże. T. II, s. 29. 8 Tamże. T. I, s. 254 i 601. 7 Tamże. T. I, s. 7. 8 Tamże. T. II, s. 30. • Tamże. T. I, s. 97. 10 Slownik Geogr. Polski. T. I, s. 298. 11 Długosz, dz. c. T. II, s. 29. 12 Slownik Geogr. Polski. T. I, s. 298. 13 Tamże. T. I, s. 298. 14 Gazeta Krakowska nr 23: 18.111.1812, s. 279. 15 Gazeta Krakowska nr 37: 7.Y.1815, s. 444, oraz Hipoteka W. Miasta Krakowa, łase. 80, s. 46 — WAP Kraków. 16 Ks. Józef Rayski do autora pracy 4.IY.1956. 17 Akt ślubu Andrzeja Kalinki. 18 Hipoteka W. Miasta Krakowa, fasc. 80, s. 47—63 — WAP Kraków. 19 Tamże, fasc. 98, s. 93—189 passim — WAP Kraków. 20 Słownik Geogr. Polski. T. I, s. 298. 21 Księga Urodzonych Parafii Bolechowice rok 1826, s. 34 nr 102. 22 Księga Urodzonych Parafii WW. Świętych w Krakowie. T. IV, r. 1827, s. 154,. 23 Akt urodzenia. — Szkoda, że prof. S. Kieniewicz nie zadał sobie trudu sprawdzenia imion Kalinki, opracowując jego sylwetkę, ale ograniczył się wyłącznie do powszechnie znanego drugiego — PSB. T. XI, zeszyt 50, s. 449. 84 Kalinka do Br. Zaleskiego 3.XII.1868 — AC rkps ew. 1620. 25 Zob. wspomniany wyżej akt urodzenia. 26 Zob. wspomniany wyżej akt Chrztu św. 27 Księga Wpisu Uczniów Liceum Sw. Anny roku 1834/1835 zaczęta... — WAP Kraków. 44 W RODZINNYM KRAKOWIE 28 J. Leniek: Książka pamiątkowa 300 rocznicy założenia Liceum Św. Anny, s. CLXV, oraz Księga Cenzur Uczniów, s. l — WAP Kraków. 29 S. Wachholz: Liceum Nowodworskiego, s. 322. 30 A. Briickner: Dzieje kultury polskiej. T. IV, s. 34. 31 Kalendarz polityczny za rok 1834, s. 57, za rok 1835, s. 219, za rok 1844, s. 81—82, oraz Księga Cenzur Uczniów od 1833/1834, s. 1—2 — WAP Kraków. 32 Wachholz, dz. c., s. 323. 33 Leniek, dz. c., s. CLXVI. 34 Akta Posiedzeń Senatu UJ z roku 1820 — Arch. UJ; oraz Misalowa i Sre-niawski: Rzplta Krakowska, s. 374—376, [w:] Historia Polski. T. II, cz. II. 35 Byli nimi Aleksander i Julian Kalinkowie. 63 Księga Wpisu Uczniów Liceum Sw. Anny... — WAP Kraków. 37 Księga Cenzur Uczniów Liceum Św. Anny od 1833/1834 oraz Księga Cenzur Uczniów Gimnazjum i Liceum Nowodworskiego — WAP Kraków. 38 S. Tarnowski: Kalinka, s. 8. 39 Gimnazjum i Liceum Nowodworskiego — rkps nr 104, s. 121 i 125 — WAP Kraków. 40 Pęcławski: Listy o Krakowie, s. 83. .. ... III STUDIA NA UNIWERSYTECIE JAGIELLOŃSKIM 13. Uniwersytet Jagielloński w pierwszej połowie XIX wieku. Po złożeniu matury obaj Kalinkowie weszli na Wszechnicę Krakowską. Do roku 1809 była ona uczelnią austriacką, następnie zależna była od władz Księstwa Warszawskiego. Sytuacja jej ustaliła się dopiero w roku 1815, a ostatecznie w 1818, gdy otrzymała statut zapewniający swobodę i przywileje. Statut ten dawał miedzy innymi dużą władzę rektorowi nad profesorami i kształcącą się młodzieżą. W wyniku jednak zwiększającej się represji zaborców, uzyskane poprzednio uprawnienia UJ były coraz bardziej ograniczane. Już od roku 1820 wzmógł się nacisk ze strony trzech mocarstw, w wyniku którego zmniejszył się dopływ młodzieży do uczelni krakowskiej z innych zaborów. W roku 1823 narzucono uniwersytetowi Urząd Kuratorii, który miał czuwać nad praworządnością profesorów i studentów. Największym jednak ciosem był statut reorganizacyjny z 24 sierpnia 1833 r. Wówczas to senat rządzący pod naciskiem rezydenta rosyjskiego nakazał skreślenie z listy tych wszystkich studentów, których uznano za przebywających bezprawnie w Krakowie. Podobną ustawę wydał też rząd austriacki i pruski. Następstwem tych zarządzeń było ubożenie i pustoszenie krakowskiej uczelni.1 W łańcuchu czynności, które doprowadziły do stworzenia i wprowadzenia w życie nowego statutu, odegrał doniosłą a smutną zarazem rolę „Rzut oka na cztery wydziały Uniwersytetu Jagiellońskiego", znany jako „Memoriał Wyleżyńskiego". Zasadniczym celem tej ustawy było ideowe i administracyjne odpolszczenie uniwersytetu oraz upodobnienie go do wyższych uczelni austriackich. Wyleżyński w swym memoriale dokonał przeglądu zespołu profesorskiego pod kątem dwóch podstawowych kryteriów. Najwyżej cenionymi zaletami lojalnego profesora miała być od tego czasu swoiście pojęta religijność i prawomyślność, rozumiana jako bezwzględne posłuszeństwo wobec zaborów. Na drugim miejscu dopiero wymieniano przydatność naukową. Aby wytłumaczyć tak rygorystyczne zmiany, powołano się na konieczność kompresji etatów. Zmniejszono płace profesorskie W RODZINNYM KRAKOWIE i wydalano tych, którzy nie chcieli podporządkować się nowym wymaganiom. W ocenie profesorów, rzecz jasna, pomijano patriotyzm, postawę ideową — cechy niewygodne dla dworów opiekuńczych. Usunięto też z programu nauczania przedmioty wyrabiające zdolność teoretycznego i abstrakcyjnego myślenia, inteligencję i indywidualność. Według programu Wyle-żyńskiego uniwersytet, jako ośrodek naukowy, miał spełniać dwa zadania: formować lojalnych obywateli i dawać wykształcenie profesjonalne. Domagał się on powiększenia w dwójnasób liczby godzin zajęć profesorskich, zniesienia wszelkich dodatków za pilność czy z tytułu wysługi lat oraz pozbawienia swobody zakupywania potrzebnych pomocy naukowych i poddania wszystkiego drobiazgowej i surowej kontroli. 2 Statut kuratorski przewidywał też, że do obowiązków urzędników administracyjnych uczelni należy ścisłe czuwanie, „żeby się pomiędzy młodzieżą uczęszczającą na uniwersytet lub do mnych szkół nie tworzyły związki szczególnie tajne".3 Czujność ta przybierała nieraz formy wręcz humorystyczne. Na przykład zakazano noszenia lasek, uznając je za niebezpieczną broń, zabroniono pokazywania się nawet z nimi w salach audytoryjnych. Zmiany zaprowadzone po roku 1833 miały więc na celu zaostrzenie rygorów politycznych i narodowościowych wobec młodzieży, „uzdrowienie" ciała profesorskiego oraz zniesienie „zbytecznych katedr". 4 Około roku 1836 reorganizacja uniwersytetu została zakończona. Na skutek tych zmian zniesiono osiem katedr i usunięto lub przeniesiono na emeryturę trzynastu profesorów. Uczelnia posiadała więc cztery wydziały: teologiczny, prawniczy, medyczny i filozoficzny. Ten ostatni dzielił się na dwa odrębne oddziały z osobnymi dziekanami. Aby rozpocząć studia na jednym z tych wydziałów, trzeba było ukończyć pełny dwuletni kurs na Wydziale Filozoficznym. Studia na filozofii trwały dwa do trzech lat, na pozostałych zaś wydziałach pełne trzy lata. Wykłady odbywały się w językach polskim albo łacińskim, zależnie od upodobania wykładowcy. Nauczanie, jak zawsze na wyższej uczelni, mogło polegać na odczytywaniu albo na dyktowaniu przedmiotu słuchaczom z zastrzeżeniem wszakże, by profesor jasno wyłożył i wytłumaczył treść wykładu. Opłata za naukę wynoisiła 50 zł rocznie, studentom ubogim z reguły zmniejszano opłatę do 8 zł. Liczba słuchaczy na całej uczelni wahała się w granicach 289 do 390. 5 Studentów na Wydziale Filozoficznym w latach 1839—1845 było 50—64, zaś na prawie było ich 20—36. Były to niewątpliwie najmniej liczne wydziały ówczesne. 6 Stopnie naukowe nadawane przez uniwersytet to magister i doktor. Profesorem mógł w zasadzie zostać tylko doktor. Dla znanego jednak uczonego można było uczynić wyjątek. Powołując kogoś na stanowisko wykładowcy nadawano mu równocześnie stopień doktorski. 7 Należy jeszcze zaznaczyć, że wymagania naukowe ówczesnego uniwersytetu nie STUDIA NA UNIWERSYTECIE JAGIELLOŃSKIM 47 były zbyt wysokie. Grono zaś profesorskie w czasach pobytu Kalinki na uczelni składało się zaledwie z dwudziestu kilku wykładowców. 8 Z dwóch oddziałów Wydziału Filozoficznego jeden, jak wiemy, był obowiązujący dla wszystkich studentów jako przygotowanie do dalszego pogłębienia wiedzy specjalistycznej. Wykładano na nim: religię, psychologię, pedagogikę, literaturę łacińską i polską, etykę, matematykę i fizykę. Nadto jako przedmioty nadobowiązkowe traktowano literaturę powszechną, bibliografię i lektoraty języków obcych. W czasie studiów Waleriana Kalinki wykładali tutaj: Jan Kanty Steczkowski matematykę, Maksymilian Weisse również matematykę oraz fizykę, Kajetan Trojański literaturę polską i łacińską, Józef Muczkowski bibliografię (wraz z naukami pomocniczymi historii), Stefan Kuczyński fizykę, Józef Jankowski psychologię, ksiądz Feliks Sosnowski doktryny religijne, Michał Wiszniewski historię starożytną, zaś języki obce Franciszek Aubertin, Hieronim Mecherzyński i August Otręba. Na Wydziale Prawnym wykładano prawo cywilne, handlowe, karne wraz z postępowaniem sądowym, prawo kanoniczne, rzymskie, natury, skarbowe, lenne, policyjne i konstytucyjne, międzynarodowe wraz ze statystyką, encyklopedię prawa, ekonomię, nauki polityczne oraz historię prawa polskiego. 9 Wykładowców ten wydział miał szczególnie niewielu. Funkcje profesorów pełnili: Feliks Słotwiński — prawo kościelne, Ferdynand Kojsiewicz — prawo międzynarodowe, Adam Krzyżanowski — prawo cywilne, Antoni Matakiewicz i Wawrzyniec Soświński — prawo karne oraz przejściowo inni wykładowcy. Wymienieni wyżej byli, jak na owe czasy, niewątpliwymi powagami w swoim zawodzie.10 14. Walerian Kalinka studentem UJ. Uczelnia krakowska nie była bynajmniej obca rodzinie Kalinków. Tutaj przecież studiował dwadzieścia kilka lat temu na Wydziale Prawnym sam Andrzej Alojzy, późniejszy sędzia Trybunału III Instancji. Tu również od roku 1833 zgłębiał tajniki prawa najstarszy brat Waleriana — Aleksander, a w roku 1840 studiował jeszcze na Wydziale Lekarskim drugi jego brat, Julian. Idąc więc za powyższymi przykładami, obaj absolwenci Liceum Sw. Anny, Walerian i Kazimierz, po wakacyjnej przerwie weszli również w czcigodne mury prastarej uczelni. Wchodzili z zamiarem oddania się studiom prawniczym. Na mocy odwiecznego przywileju samo uczęszczanie do Liceum Sw. Anny, traktowanego jako wstęp na uniwersytet, zwalniało każdego „od popisu przy wstępie". Nasi bracia mieli jeszcze jeden atut do tego zwolnienia, a mianowicie chlubne zakończenie nauk licealnych. u Obaj wchodzili na pierwszy rok obowiązującej filozofii jako studenci płacący pełne czesne i kształcący się na koszt swego ojca.12 Wchodzili do grupy niewiel- 48 W RODZINNYM KRAKOWIE kiej. Ów pierwszy rok liczył bowiem wówczas (1840/1841) zaledwie 22 studentów. 13 Pracę na uniwersytecie podjął Walerian z ogromnym zapałem. Rozpoczął studia z tym samym rozpędem,, jaki znamionował jego naukę w liceum. Na pierwsze więc półrocze złożył wszystkie egzaminy z wynikiem celującym. Jedynie tylko z religii oraz języków greckiego i francuskiego musiał poprzestać na ocenie dobrej. Łatwo złożone na półrocze egzaminy sprawiły, że drugi semestr przyniósł zmniejszenie wysiłków. Kończy ten rok akademicki czterema jedynie ocenami celującymi (z literatury powszechnej, religii, pedagogiki i języka rosyjskiego), pozostałe przedmioty uwieńczył tylko wynik dobry. Warto zaznaczyć, że 15 lipca 1841 r. przy zdawaniu egzaminu z matematyki elementarnej „został na nim spalony" i musiał powtarzać po wakacjach. Na drugim roku podobnie uczy się jedynie wystarczająco. Cały swój zapał i zainteresowanie zwrócił już teraz zdecydowanie ku historii. Zajmują go dzieje Krakowa i jego zabytków, co nie zawsze, rzecz jasna, sprzyjało pogłębianiu innych gałęzi wiedzy. Skutek też tych zainteresowań odbił się wyraźnie w ocenach za pierwszy semestr. Ukończył go stopniem celującym jedynie z historii powszechnej, a wszystko inne ukoronował wynikiem dobrym. W drugim semestrze dopomogła jednak wrodzona ambicja. Dołożył nieco wysiłków, aby całość filozofii zakończyć chlubniej — udało mu się to prawdopodobnie bez większego trudu. Otrzymał wynik ogólny „celujący i pierwszy". Tutaj znowu, jak to często bywało, „pobił" stopniami Kazimierza, który uzyskał tylko postęp „pierwszy".14 Studia filozoficzne tak chlubnie zakończone dały Walerianowi pogłębienie i poszerzenie wiadomości ogólnych, szczególnie z humanistyki. Po ukończeniu w roku 1842 kursu przygotowania filozoficznego wstąpił wraz z bratem na Wydział Prawny. Teraz zaczął już podejmować samodzielne studia historyczne, a równocześnie oddawał się z zapałem pogłębianiu wiedzy prawniczej.15 Uczył się znakomicie i rok 1842/1843 ukończył złożeniem wszystkich egzaminów z wynikiem celującym. Drugi rok prawa przeszedł podobnie celująco. Jedynie tylko na egzaminie z prawa kanonicznego uzyskał ocenę dobrą. Nic w tym zresztą dziwnego. „Okazywał wielkie zdolności, zamiłowanie do historii i skłonność do sarkazmu" — zapisze w pół wieku później jego „profesor i przyjaciel" ksiądz Adam Słotwiński.16 Być może, że ta ostatnia „skłonność" przyczyniła się do obniżenia oceny rocznej. Całość wreszcie studiów prawniczych w lecie 1845 r. ukończył z wynikiem „pierwszym", a więc, według dzisiejszej nomenklatury, z bardzo dobrym.17 Wzorowe zachowanie obu Kalinków przyczyniało się bardzo do osiąga- UBJJ3IEM. -atu 'jz 029 ?pB|ds jBjopz paarais Biup op aż ounra 'jz 00LT &uins eu 8881 BDAvaazo 2,1 S?s L&zn|pEZ sizpas .fyaBuiz ogajo^ n 'BuiBguids esn^ japAzaaiM. Btuaiurea z Aofefcjeizp ^azBiuapj JB^OMPY '•*§ §Z fz 6Sfr OZ ais B{BZB.ŁLAV nSnjp ogauciMB^sozod Buins ura^sz 'J§ 6 T iz 861 22 oq 'aqzoTj a; BjBzsz^Mazjd aiu^oj^opiAy ((i3ujaiq essetu" '„Cauu^zD ^SSBUI" Azscug 91; jz 88LI iBA\ouiCaqo ogaC CausazoA^o SnjpaAV 'aizpMBJdyw 'up&zsziiąteu qoioMS muazojod uiAMi^odopj M ^iMB^sozod 'jBjaiutn BJIUIJB}! Cazapuy sg 'MpłOiJłBd ipL/ftBad aT^DBU^snB azpsjAi. zazjd BIUBUIBJ aizpep[.Lz.id O3[B[ BM^DTUAyopfes z oB npatunsn o azsidsu Caiuzod ^ Daisatzp AV ^CpS 'eoCo :jouo i nja^BJBiio B^p epnzon aMS za^ izpBJpz BU aaoBds BU tuaoCo z ais jBMBpn oaidojqo O3{BC Apai^ -t^sazazs i{O^^ op B^S^UI atzpaą OBOBJM aizpS 'nptreiojj M n^Xqod sezopod ZBJ -JLM nuia^ Bp 'nja^BJBąo psoMBjd i pesBz oSaf B^p uiai5[unoBzs uiAzouaizp -opu uiAaazozs T BTDSOJIUI feuzDapjas a^B 'tuiBzaiM iuiXu{Ban^.Bu omfy aiu uiaoCo z ^UBZBTMZ -sop T^PT-^ °ł l^Ą BUBua^B^ ogaiułap^sBusazs Bja •n^uauiB^sa; oSauooui -OA\Bjd ^3MBU JIZpBZJOdS 3TU ^DB^BjaTUin 3Z -O51SBZ Daaiuis B 'o^qXzs B|BAVoda;sod BqojoqQ Tg -apXz -ZBd g i onjd ama^BdBz ais OJBZBTM/!^ -&TS jiq5Tzazjd fazjpuy femaisaf og 'BAVopojBU Bpsojzsazad psołsiqoso qo au^is MaaidfBu uia^od ' qoazj; ZBJO Mp pod SBZOMOM ais aż ara nfBZpoj o§a^ tuna^uaa aiu^oJ^oupaCaiu T^IMOUE^S i ais i^zsatD A^gajoJi qoioA\.s poasM '„uiaiuazpoan" is -p5[ZDV 'lf32lB nfBZpOJ O§a^ ^DIJJpZSM >[apOJSO -zspxiBJj n atuBipsaitU' B 'ipAAYOpsoujOM. ąoBra^u^zood vpLuzox JA, jBizpn Au -u^zo ifeją aż 'o; azozsaC ospop Bqazaj ąoBipn^s qat o nzBjqo pso|BD BJQ 8T (<-ais BCBoa^Bz qoB5inBu AV uiaiuBModałsod T fepsou -[Bzo^qo 'fepsou{Td" ^zJ9;3i 'luiB^uapnłs BS aż 'Siuido B.COMS uiazBJBz jBpop a^B 'lupzon nraaiuji AY apoSz JTZBJ^M oyftfy atu pfezan ua; ^ofeiujad zoiM.ais -P°2 'JOJ[d '.cM^uCniuiBj qDBsaaa;ui M" BA\;sai9J3 op ais aiunpn BU ndo[jn oSaAYOiupopaisaizp rai araapizpn o feqsoad z njBizp^M BUBjjaizp op fBqo ais ^oa BUSOIAV BoCo paairas od Apai>{ O;Q 'JtasoraM XzszAA\od 'joSazozs AAVB>jap uapaC za^ 5is IBMO^DBZ •( 30 s. 429. si 32 83 W. Kalinka: Historia pożaru, s. 100. Tamże s. 80—81. M. Tyrowicz: Ks. Kalinka. — Badacz przeszlości i wychowawca narodu, {w:] Kurier Literacko-Naukowy, dodatek do nr 347 llustr. Kuriera Codziennego z 14.XII.1936, nr 50, s. 794. 84 Tamże. Kalinka do Skarżyńskiego 27.IX.1867 — PAN 1317. A. Słotwiński: Wspomnienia. T. I, s. 160. Przyjaciel Ludu. R. 11: 1844 nr 11—13. W tej pracy nie zamieszczono szczegółowej oceny dorobku pisarskiego Ka- 35 36 37 98 linki. M 40 41 43 W. Kalinka: Historia pożaru..., s. 80. Orędownik Naukowy. R. 5: 1844, nr 41—43. Orędownik Naukowy. R. 5: 1844, nr 50—51. A. Z. Helcel: Reklamacja, [w:] Orędownik Naukowy. R. 6: 1845 nr 16, s. 112. Orędownik Naukowy. R. 6: 1845, nr 11—12. Przyjaciel Ludu. R. 12: 1845, nr 30: 25 stycznia. Gazeta W. Księstwa Poznańskiego. R. 1845 nr 22: 27 stycznia. Orędownik Naukowy. R. 6: 1845 nr 17 i 18. A. Słotwiński: Wspomnienia... T. I, s. 160. S. Tarnowski: Kalinka, s. 9. Pęcławski, dz. c., s. 50. Przyjaciel Ludu. R. 16: 1849 nr 22: 16.XI, s. 172. A. Słotwiński, dz. c., s. 160, M. Estreicherówna: Z dziejów konspiracji krakowskiej, s. 187, oraz Ł. Łukaszewicz: Rys... przejrzal i uzupełnił W.K. 52 Zob. M. Tyrowicz: Tow. Demokr. Polskie. 53 W. Tokarz: Kalinka, [w:] Wielka Encyklopedia Powsz. llustr. T. XXXIII, s. 429 oraz S. Tarnowski: Kalinka, s. 8 i nast. 44 45 46 47 48 49 50 51 IV UDZIAŁ W REWOLUCJI 1846 ROKU 19. U podstaw krakowskiej rewolucji. W dniu 4 grudnia 1836 r. Towarzystwo Demokratyczne Polskie ogłosiło w Poitiers manifest, w którym przedłożyło do publicznej wiadomości swój program działania, mający na celu oswobodzenie ojczyzny. Wynikało z niego, że celem, ku któremu dążyło Towarzystwo, była demokratyczna Polska, sprzymierzona z innymi wolnymi ludami Europy. Za jedyny skuteczny środek uznano w manifeście zbrojne powstanie powszechne całego narodu. Do tego miały być użyte masy ludowe odpowiednio przedtem uświadomione i pozyskane przez uwłaszczenie i zniesienie przywilejów stanowych. Według tego programu do chwili ostatecznego zwycięstwa i zwołania sejmu ludowego całym ruchem kierować miała władza dyktatorska.1 Przygotowaniem i realizacją tak pojętego ruchu zajmował się organ kierowniczy TDP zwany Centralizacją, która od roku 1840 przeniosła swą siedzibę z Poitiers do Wersalu. W tym gronie na czoło wysuwali się Jan Nepomucen Janowski, konsekwentny obrońca doktryny demokratycznej, Wiktor Heltman, redaktor manifestu i biegły organizator, rygorysta Wojciech Darasz oraz niesłychanie pracowity, ostrożny i powściągliwy Tomasz Malinowski.2 Pierwsze praktyczne zadanie Centralizacji polegało na wysyłaniu do kraju emisariuszy konspiracyjnych. Ci ostatni przede wszystkim dążyli do organizowania na ziemi ojczystej odpowiednich komitetów spiskowych, które by stały się ośrodkami dalszej pracy. Tak więc Walery Breański wspólnie z Karolem Libeltem, filozofem i publicystą, zdołali ustanowić taki komitet w Poznaniu w roku 1839, a w rok później Wincenty Mazurkie-wicz zorganizował podobny w Warszawie. 3 Pod wpływem poety Seweryna Goszczyńskiego, pod koniec czwartej dekady XIX w., Centralizacja przyjęła nieco odmienny sposób działania. Doświadczenia wysłanych do kraju emisariuszy sprawiły, że przekonano się, iż działanie wprost na nieuświadomione masy ludowe jest rzeczą najzupełniej niepraktyczną i wręcz niemożliwą. Wobec tego cały wysiłek propagandowy zaczęto kierować teraz ku zjednywaniu bogatego ziemiaństwa UDZIAŁ W REWOLUCJI 1846 R. 59 dla myśli uwłaszczenia i stopniowego równouprawnienia włościan. 4 Hasła te napotykały na różne przyjęcie, zależnie od miejscowych warunków. W Kongresówce nie chciano przeważnie w ogóle o nich słyszeć, gdyż uwłaszczenie równało się praktycznie zupełnej ruinie majątkowej wielu rodzin arystokratycznych. Równie nieprzychylnie do tej kwestii odnosiły się rosyjskie czynniki rządzące, których przedstawiciele posiadali przecież wielkie majątki ziemskie w Polsce. Do programu wysuwanego przez Centralizację daleko przychylniej odnosili się posiadacze ziemscy w Poznańskiem, gdzie od roku 1807 nie było już poddaństwa, a w roku 1823 rząd pruski przeprowadził przecież reformę rolną w sposób dość korzystny dla szlachty. s W takim stanie rzeczy nie dziwi nas, że spisek w Kongresówce, nie tylko dla bezpieczeństwa, zrywał stopniowo z emigracyjną Centralizacją. Jedno jest tylko ciekawe, że właśnie tutaj dążono zdecydowanie do przyspieszenia wybuchu powstania, do czego właśnie ani komitet poznański, ani sama Centralizacja wersalska nie zmierzała. Głosicielami idei przyspieszonego wybuchu powstania byli głównie Henryk Kamieński, autor książki 0 prawdach żywotnych narodu polskiego, wydanej w roku 1844 w Brukseli, i Edward Dembowski. Kamieński sugerował czytelnikom swego dzieła ślepą wiarę w bliskość i niechybność zwycięstwa. Twierdził też, że z chwilą wybuchu powstania poderwie się do dzieła oswobodzenia ojczyzny cały naród jak jeden mąż i pokona nieliczne (!) wojska nieprzyjacielskie.6 Dembowski natomiast do tych samych założeń prowadził inną drogą. Sam bardziej praktyk niż teoretyk zapalał do porwania za broń osobistym wpływem wewnętrznego przekonania o pewnym zwycięstwie. Zagrożony aresztowaniem w roku 1843 opuścił Dembowski Kongresówkę i osiadł w Poznaniu, gdzie prowadził działalność konspiracyjną. Nawiązał więc łączność nie tylko z działaczami w kraju, ale również z partią Lelewela na emigracji 1 wszystkich starał się zjednać dla myśli rychłego powstania. 7 Za przyspieszeniem wybuchu był sam autor manifestu, Wiktor Heltman. On jednak wysuwał w tym względzie inny powód aniżeli emisariusze w kraju. Potrzebę rychłej akcji zbrojnej uzasadniał tym, by pokolenie, które pamięta jeszcze z dzieciństwa Polskę wolną i niepodległą, nie zestarzało się. Zimą roku 1843/1844 toczyły się więc zacięte spory pomiędzy zwolennikami powolniejszej, lecz lepiej przygotowanej akcji zbrojnej, a zagorzałymi stronnikami przyspieszonego działania, obliczonego na spontaniczny odzew całego narodu. Wtedy to niektórzy spokojniejsi działacze odsunęli się nawet całkowicie od pracy, uważając ją za szkodliwą dla kraju. Pozostała część Centralizacji wysłała natomiast do ojczyzny nowych emisariuszy. Przybyli więc wówczas: do Galicji Teofil Wiśniewski, a w Poznańskie Jan Alcyato i wkrótce po nim sam Wiktor Heltman. Jesienią roku 1844 przybył do Galicji, usunięty z Poznania przez policję pruską, 60 W RODZINNYM KRAKOWlS Edward Dembowski, który wszczął ożywioną agitację za przyspieszeniem akcji zbrojnej. Przyniósł on też nieprawdopodobne wiadomości o zupełnej gotowości do powstania innych ziem polskich. 8 W samym Krakowie ruch spiskowy szerzył się skutecznie, jeszcze przed przybyciem Dembowskiego, głównie wśród niezamożnej inteligencji i rzemieślników. Kierował nim usunięty niedawno ze stanowiska adiunkta Uniwersytetu Jagiellońskiego Ludwik Gorzkowski. Jednym z miejsc, w których zbierali się spiskowcy na swoje narady, było właśnie mieszkanie Kalinków. • Na prowincji w Galicji było zupełnie inaczej. Warunki społeczne były tak ułożone, w przeważnej części przez władze austriackie, że chłop stał po stronie rządu, a przeciwstawiał się zdecydowanie wszelkim poczynaniom panów, uważając je za zgubne dla siebie. Agitacja rewolucyjna więc udawała się tutaj najlepiej wśród niższych urzędników, oficjalistów dworskich i bardziej demokratycznie usposobionej szlachty. Od nich jednak słowa o wolności nie łatwo przenikały do warstw chłopskich, których nie omieszkali pouczać komisarze z cyrkułów, że panowie chcą w powstaniu wymordować lud. Z tego też powodu Dembowski i jemu podobni usiłowali wprost podziałać na lud, ale praca ta szła niezmiernie opornie wobec wielkiej nieufności do szlachty.10 20. W przeddzień wybuchu. Równocześnie gdy Dembowski w Krakowie rozgłaszał wieści o zupełnym przygotowaniu powstania w innych dzielnicach, Ludwik Mierosławski, członek Centralizacji wersalskiej, będąc w Poznaniu w marcu 1845 r. ustalił z członkami tamtejszego komitetu, że w ciągu najbliższego roku Galicja i Poznańskie będą całkowicie, a zabór rosyjski częściowo przygotowane do walki. Wobec tak optymalnych, choć niezgodnych z rzeczywistością opinii, postanowiono wybuch powstania na początek roku 1846. Plan wojskowy całej kampanii opracował sam Mierosławski w Paryżu w oparciu o strategię Napoleona I, wzbogaconą doświadczeniami roku 1831, ale całkowicie oderwany od istotnych możliwości kraju. " Wiernym realizatorem zamierzeń Mierosławskiego był Dembowski, który balansując między Krakowem a Poznaniem zapewniał wzajemnie jednych o gotowości zbrojnej drugich jeszcze w jesieni roku 1845. Owe nieroztropne w skutkach intrygi niemalże nie spowodowały rozbicia jedności obu skrzydeł spisku. Skutkiem ogólnych jednak nalegań o zjednoczenie poczynań pod wspólną władzą utworzono takową w listopadzie 1845 r. Weszli w jej skład: Aleksander Guttry, Władysław Kosiński, Józef Essman, Franciszek Wiesiołowski i Władysław Dzwonkowski. Pod ich kierunkiem prace przygotowawcze ruszyły wartko naprzód, a rozesłanym do Krako- UDZIAŁ W REWOLUCJI 1846 R. 01 wa, Warszawy i Wilna agentom zalecono przygotowanie wybuchu na najbliższe miesiące.12 Decydujące rozmowy odbyły się jednak dopiero w styczniu 1846 r. w Krakowie. Doprowadziły one do wyłonienia Rządu Narodowego w osobach: Karol Libelt, Ludwik Gorzkowski, Jan Tyssowski, Jan Alcyato i Wiktor Heltman. Doszło też wówczas do zatwierdzenia planu działania i ustalenia daty wybuchu powstania na noc z 21 na 22 lutego. 13 Cała akcja wydawała się organizatorom przygotowana, tym bardziej że w ciągu zimy 1845/1846 przystąpili do niej liczni ziemianie z Galicji. Nie zastanawiano się niestety nad tym, że wielu z nich przyłączyło się tylko pod presją groźby śmierci dla opornych. Owocem więc tego były mnożące się donosy do władz zarówno pruskich jak i austriackich, wskazujące nie tylko na istnienie spisku, ale nawet odsłaniające nazwiska uczestników i plany działania. Zdrajcy usprawiedliwiali się niejednokrotnie tym, że chcieli udaremnić szalone przedsięwzięcie i oszczędzić krajowi nieszczęsnego a zbędnego zupełnie przelewu krwi. u Aresztowania przeprowadzone w Poznańskiem, gdzie w ręce policji wpadł sam Mierosławski z imienną listą przyszłych dygnitarzy powstańczych, sparaliżowały całkowicie powstanie w Wielkopolsce. Inne zamiary niż pruski miał rząd austriacki. Uzgodnił on mianowicie z powracającym z Italii zimą 1845 r. carem Mikołajem I, że lepiej będzie dopuścić do wybuchu w Krakowie, aby potem skorzystać z niego do zlikwidowania Wolnej Rzeczpospolitej. Dokonane równocześnie przez Austriaków częściowe tylko aresztowania w Galicji udaremniły na prowincji właściwe rozwinięcie się działań powstańczych, a zdecydowana zaś wrogość podburzonych włościan doprowadziła, jak wiemy, w Tarnowskiem do krwawej rzezi.15 W samym zresztą Krakowie niepożądaną dla rządu austriackiego niespodziankę, a dla powstańców nieoczekiwane zaskoczenie, spowodował samowolnie austriacki rezydent Liehmann von Palmerode, który lękając się niechybnego wybuchu, sprowadził do miasta o świcie 18 lutego 1846 r. gen. Collina z półtoratysięcznym oddziałem. Dla spiskujących było to tak wielkim zaskoczeniem, że przebywający w mieście trzej członkowie Rządu Narodowego: Tyssowski, Gorzkowski i Alcyato zupełnie potracili głowy. Dowodzą tego ich sprzeczne rozkazy (raz odwołali powstanie, potem ponownie je zarządzili, a wreszcie zaskoczonym tymi poleceniami podkomendnym nakazali je przyspieszyć). Sam Alcyato opuścił Kraków udając się w kierunku Francji. Posiał też panikę wśród jadących do miasta oficerów, tak że ci wraz z jadącym do Polski Heltmanem zawrócili -na Zachód.16 W takich warunkach podjęte powstanie było, rzecz jasna, z góry skazane na całkowitą klęskę. 62 W RODZINNYM KRAKOWIE 21. Krakowska rewolucja lutowa. W nocy z 21 na 22 lutego 1846 r. spiskowcy porwali do walki paruset chłopów spod krakowskiego Chrzanowa i Jaworzna. Rozbrojono austriackie podjazdy i przypuszczono szturm do samego Krakowa. W całej tej akcji śródmieście Krakowa nie mogło wziąć udziału, gdyż wojsko austriackie, dokładnie poinformowane o przygotowaniach do powstania, obsadziło ulice i uniemożliwiło wszelki ruch w mieście.17 Gen. Collin, głównodowodzący austriackiego garnizonu w Krakowie, nie czuł się jednak pewnie w buntującym się mieście. Obawiał się jakiejś zasadzki. Lękał się odsieczy i dlatego, choć całkowicie opanował sytuację w mieście, w południe 22 lutego zarządził wycofanie swojego wojska. Być może, że był to wyraz perfidnej dyplomacji austriackiej. Chodziło może głównie o to, aby sam wybuch zaistniał w mieście, dając przez to podstawę do ewentualnych przyszłych represji. Ten krok dowódcy garnizonu faktycznie przyczynił się do rozpalenia tlejącego nieśmiało ognia. Gen. Collin tym więcej ośmielił powstańców, że uciekając przed wyimaginowanym polskim niebezpieczeństwem nie tylko opuścił Kraków, lecz również austriackie Podgórze i wycofał się aż do Wadowic. W opustoszałym Krakowie po odejściu wojska, milicji miejskiej, wszelkich władz, a nawet straży pożarnej, grupa zamożnych mieszczan i szlachty zawiązała Komitet Bezpieczeństwa pod przewodnictwem sędziwego hr. Józefa Wodzickiego, który objął rządy w mieście. Kiedy jednak wystąpił Jan Tyssowski i Ludwik Gorzkowski z przybranym sobie Aleksandrem Grzegorzewskim jako Rząd Narodowy i gdy otoczył ich tłum młodych, uzbrojonych ludzi, komitet z Wodzickim poddał się bez oporu temuż rządowi.18 W nocy z 22 na 23 lutego Tyssowski zarządził wydrukowanie Manifestu Rządu Narodowego. Wiązał w nim sprawę niepodległości ojczyzny z zagadnieniem społecznej rewolucji. Manifest jednak nie dotarł daleko poza granice Krakowa i dlatego nie wywołał właściwie żadnego poważniejszego oddźwięku.19 W mieście tymczasem ruch powstańczy nie spotkał się z żadnym sprzeciwem państw zaborczych, a całe miejscowe społeczeństwo z pozoru poddało mu się karnie i posłusznie. Przedstawiciele warstw posiadających przyjmowali nominacje Rządu Narodowego, duchowieństwo współdziałało z ruchem, jednak z największym zapałem popierała Rząd Narodowy młodzież rzemieślnicza i chłopi w okręgu krakowskim idący chętnie w powstańcze szeregi. Nawet w sąsiednich okolicach, tam gdzie powstanie nie odnosiło sukcesów, nikt przeciw niemu nie występował. W mieście więc zbrojono się z pełnym przekonaniem, że to cała Polska zerwała się do boju.20 Jak poddanie się rządowi, tak i jednomyślność społeczeństwa była UDZIAŁ W REWOLUCJI 1846 R. 63 tylko pozorna. Szlachta i mieszczaństwo myśleli ciągle o ruchu umiarkowanym, ewentualnie o kapitulacji, i zamierzali ująć kierunek wypadków w swoje ręce. Rewolucjoniści domagali się ostrzejszego działania i zgadzali się na oddanie władzy w ręce nowych ludzi. Tyssowski stał na pół drogi między tymi dwiema tendencjami; z jednej strony nie chciał nikogo zrażać, brzydził się terrorem, a równocześnie musiał ulegać dokonywanym zamachom. 21 Kiedy władzę najwyższą usiłował uchwycić Lissowsfci, aby temu przeciwdziałać, 24 lutego Tyssowskł ogłosił się sam dyktatorem. Tegoż dnia przybył do Krakowa ze Lwowa Edward Dembowski i został zamianowany sekretarzem dyktatora. Mając przed sobą jaśniej określony kierunek całego działania, ujął właściwie w swe ręce cały ruch powstańczy i przez kilka dni rządził wszystkim w mieście. On też zorganizował Klub Rewolucyjny Polski, który miał być ośrodkiem radykalnej opinii w mieście. Zaniepokojeni tym konserwatyści próbowali zamachu stanu. Prof. uniwersytetu Michał Wiszniewski naszedł z grupą studentów kwaterę Tys-sowskiego w nocy z 25 na 26 lutego i odebrał mu pół przymusem, pół perswazją szarfę dyktatorską. Sam Wiszniewski zamierzał nawiązanie rokowań z dowództwem rosyjskim. Nadbiegł jednak Dembowski z grupą uzbrojonych powstańców i przywrócił Tyssowskiego do władzy. 22 Na tarciach wewnętrznych i na paradach wojskowych upływały powstańcom dni. Nikt nie myślał o poważnej walce z nieprzyjacielem, brakowało bowiem w Krakowie fachowych dowódców. Raz tylko i to bez powodzenia próbowano napadu na Kozaków w granicznych Michałowi-cach. 25 lutego z Wieliczki wyszedł w kierunku Bochni mały oddziałek powstańczy. Następnego dnia pod Gdowem zastąpił powstańcom drogę płk Benedek niedawno przybyły ze Lwowa. On jeden wśród Austriaków nie stracił głowy i nie uląkł się wyolbrzymionej wieści o powstaniu. Do prowadzonego przez siebie wojska (niespełna 500 żołnierzy) zwerbował po drodze kilka tysięcy chłopów (głównie z dóbr skarbowych w Niepołomicach) obiecując im hojną nagrodę za walkę z powstańcami. Bitwa pod Gdowem była krótka i mordercza, gdyż oddział polski na widok chłopów rozbiegł się w popłochu. Jazda co prawda zdążyła zbiec, ale większość piechoty chłopi zabili. Klęska pod Gdowem zdecydowała o upadku całego ruchu. Pokazała bowiem, że nie tylko był on słaby wewnętrznie, politycznie niejednolity, ale i zewnętrznie, wojskowo, nie przygotowany. 2S Następnego dnia po bitwie pod Gdowem, tj. 27 lutego, wyruszył na czele procesji z krzyżem i śpiewem Edward Dembowski, aby na Podgórzu zastąpić drogę Austriakom i zjednać dla powstania ciągnących na Kraków chłopów. Procesja jednak zamiast na chłopów natknęła się na awangardę powracającego z Wadowic Collina. Austriacy powitali ją strzałami, od których zginął Dembowski. ** 64 W RODZINNYM KRAKOWIE Śmierć tego ostatniego, ciągnące na Kraków chłopstwo, stojący już na Podgórzu Austriacy, nadto wieści o zbliżającym się wojsku rosyjskim sprawiły, że w Krakowie wśród powstańców zawrzało. Konserwatyści żądali zaprzestania walki i domagali się, aby dyktator opuścił miasto. Radykałowie upierali się przy tym, by raczej zginął w jego gruzach, walcząc do końca o wolność ojczyzny. Hr. Wodzicki w imieniu Straży Bezpieczeństwa już l marca podjął rokowania z gen. Collinem. Tyssowski w obliczu beznadziejnej sytuacji zarządził opuszczenie miasta przez powstańców. Wychodzące grupkami wojsko powstańcze gromadziło się w Bronowicach. Siły wojskowe wynosiły wówczas 210 jezdnych, 200 strzelców i 900 kosynierów z jedną armatą. W szyku wojskowym pomaszerowali wszyscy do Krzeszowic. 25 W obliczu poddania się Krakowa, Kalinka, Lissowski, Jordan i Chla-dek usiłowali w Krzeszowicach raz jeszcze nakłonić Tyssowskiego do nowego uderzenia na wroga. Zachęty te nie odniosły jednak skutku. 26 Na zwołanej radzie wojennej przemogło zdanie Tyssowskiego i Skarżyńskiego, aby zaniechać dalszych kroków, przejść do Prus i złożyć broń. Na wiadomość o tej uchwale powstańcy zaczęli rzucać broń, zgorzkniali i zawiedzeni poczęli opuszczać szeregi. Tylko ci, co mieli odciętą drogę powrotu do domu albo obawiali się surowej kary, albo też wybrali tułaczkę emigracyjną — ruszyli ku Mysłowicom w kierunku Chełmka, by ostatecznie złożyć broń przed Prusakami. O godzinie 4 po południu 4 marca pozwolono resztkom powstańczym przejść granicę i wejść do Prus, po uprzednim złożeniu broni na moście w Chełmku na Przemszy.27 W tym samym czasie do Krakowa wpadła szpica kozacka serdecznie witana przez mieszczaństwo, które widziało w Rosjanach osłonę przed nadchodzącymi masami chłopskimi. Tegoż dnia wieczorem wkroczył do Krakowa spóźniony gen. Collin. Powstanie lutowe zostało faktycznie zakończone. 22. Udzial Kalinki w wypadkach lutowych. Walerian Kalinka wraz ze swym bratem Kazimierzem był jednym z najruchliwszych uczestników wydarzeń roku 1846 w Krakowie. 28 Jeszcze przed właściwym „wybuchem" w mieszkaniu ich, jak wiemy, odbywały się częste zebrania sprzysiężo-nych, którzy z utęsknieniem oczekiwali na „upragnioną chwilę" walki o wolność. Obaj Kalinkowie posiadali poważny wpływ na innych spiskowców, który zawdzięczali swym nieprzeciętnym zdolnościom i ożywiającemu ich młodzieńczemu zapałowi. Brak dziś konkretnych danych ilustrujących szczegółowo ich udział w konspiracji. Późniejsza jednak, nagle ujawniona zażyłość z dyktatorem Janem Tyssowskim i szybki awans w hierarchii powstańczej świadczą dobitnie, że ich wzajemne kontakty były UDZIAŁ W REWOLUCJI 1846 R. dużo wcześniejsze oraz że wyróżniali się dodatnio w oczach późniejszego dyktatora. Grupa, do której należeli, otrzymała najpierw polecenie, aby uzbrojona oczekiwała w dniu 22 lutego na znak. Hasłem miało być uderzenie we wszystkie dzwony krakowskich kościołów. Po odezwaniu się dzwonów mieli wybiec wszyscy razem z mieszkania Kalinków z okrzykiem: „Do broni!" i pospieszyć do Ogrodu Strzeleckiego (rejon obecnej ul. Lubicz), aby połączyć się z innymi grupami w jakiś większy oddział. Tak jak im polecono, zebrali się w domu franciszkanów pod nr 216 i oczekiwali na hasło. Oczekiwali jednak na darmo. Austriacy dokładnie zaznajomieni z planami spiskowców nie tylko zakazali surowo wszelkiego dzwonienia, ale nawet polecili wstrzymać zegary wieżowe. Mimo braku hasła, w kilka minut po godzinie 16 wybiegli grupką na ulicę i skierowali się ku umówionemu ogrodowi. Do biegnących gromadką młodzieńców warta stojąca przed pałacem biskupim dała ognia, ale na szczęście nikogo nie trafiono i szczęśliwie dotarli wszyscy na punkt zborny. Tymczasem w ogrodzie zamiast grupującego się jakiegoś oddziału zastali nieznajomego sobie „naczelnika", który ich pochwalił za spełnienie obywatelskiego obowiązku i dał rozkaz udania się na Kazimierz, by spalić most łyżwowy na Wiśle dla odcięcia odwrotu Austriakom. Leon Chrzanowski, jeden z członków grupy Kalinków, zaproponował, aby „naczelnik" osobiście poprowadził akcję. Ten ostatni jednak propozycji nie przyjął, a mocno zawiedzeni młodzieńcy rozeszli się do domów. 29 Tak więc bardzo prozaicznie zakończył się udział obu Kalinków i ich najbliższych towarzyszy „na polu walki". Na tym jednak nie zamyka się bynajmniej cała karta ich udziału w rewolucji lutowej w Krakowie. Obaj oni, wraz z Karolem Rogawskim, pierwsi stanęli przy boku dyktatora Tyssowskiego. 30 Dyktator ze swej strony oceniając zapał i zdolności Waleriana mianował go od zaraz, 24 lutego, dyrektorem Kancelarii Rządowej. Nominację powyższą poza plakatami obwieścił pierwszy numer Dziennika Rządowego Rzeczypospolitej Polskiej z 26 lutego na stronie czwartej, zaraz po nominacji Rogawskiego i Dembowskiego na sekretarzy dyktatora. sl Biuro dyrektora Kancelarii miało swą siedzibę w „szarej kamienicy" przy Rynku Głównym. W skład jego wchodzili: Kazimierz Rogawski jako dziennikarz, Antoni Jędrzej ewski, Stanisław i Erazm Hałatkiewicze, Tomasz Hendel, Michał Rosenzweig i Jan Zawadzki jako kanceliści oraz Antoni Tessarczyk jako redaktor Dziennika Rządowego (ściślej pierwszych dwóch jego numerów), a wreszcie Hipolit Zajączkowski w charakterze korektora i pieczętarza. sz Główną domeną działalności dyrektora Kancelarii było wydawanie i współredagowanie Dziennika Rządowego, który w dniach rewolucji wy- 5 — Ksiądz Walerian Kalinka 66 W RODZINNYM KRAKOWIE chodził w miejsce dotychczasowej Gazety Krakowskiej. Wydano zaledwie sześć numerów Dziennika, ale to, co wyszło, jasno przedstawia redaktorów i całe funkcjonowanie rządu. Był on zasadniczo redagowany w duchu ustnych wskazówek dyktatora. Powtarzał więc wszystkie odezwy i rozporządzenia, jakie podawane były przez osobne ogłoszenia do wiadomości publicznej. Obok tego zamieszczano w nim artykuły o bardzo nierównej treści, począwszy od kazań i modlitw, poprzez różne przedruki i wiadomości zagraniczne, aż do wiadomości wprost fantastycznych z Indii czy Meksyku. Te ostatnie jasno wskazują na brak materiału, na jaki cierpieli redaktorzy Dziennika, oraz na chęć popisania się i zaimponowania czytelnikom. Obok anonimowych artykułów znajdujemy w nim elaboraty podpisane przez Kalinkę i jego brata. Artykuły Waleriana są przeważnie utrzymane w tonie egzaltacji i gorączki rewolucyjnej, a całym swym ostrzem skierowane są przeciwko rozbiorcom. „Bracia — pisał Walerian — te cztery dni więcej warte niż całe nasze życie, niż lata i wieki przejęczone w niewoli. Carowie moskiewscy targają wielką chorągiew Wolności Ludów. Bracia! Myśmy rozwinęli tę chorągiew, myśmy stanęli w obronie (...) w myśl udoskonalenia ludzkości, my walczymy przeciwko szatanowi i jego posłan-nikom, trzem naszym wrogom, zabójcom Matki Polski." I kończył podniośle: „Dzień 21 lutego, w którym wezwano 20 milionów Polaków do walki na zabój przeciwko swym ciemięzcom, rozwinął sztandar wolności i otworzył Epokę, od której zaczynać się będzie nowa Era, Era braterstwa Ludów, a śmierci Carów".33 Pełen entuzjazmu pisał: „Bracia, godzina wolności wybiła. Już Orzeł Biały rozpostarłszy skrzydła zbawienia wzniósł się wysoko i urąga dwugłowym potworom, które drżą przed nim na północy i na południu. Jako w ciasnym miejscu szczelnie więziony z szaloną radością wita dech świeżego powietrza, które mu życie powraca — tak my okuci w kajdany sromotnej niewoli, z uniesieniem witamy ten błogi dzień, który nas napawa tchem rajskim, ideałem szczęścia, o jakim się tylko poetom kiedykolwiek marzyło, urzeczywistnionym mamidłom najlot-niejszej fantazji filantropa (...) Jest prawo powszechne, któremu ulega zarówno świat fizyczny jak i moralny, a tym jest, że każde działanie musi wzbudzić oddziałanie (...) postęp wyłania się z całego przebiegu dziejów ludzkości. Walka Polaków jest walką całego świata, walką wolności przeciw niewoli, cywilizacji przeciwko obskurantyzmowi, tolerancji przeciw fanatyzmowi." S4 Taki ton artykułów nie przypadał, rzecz jasna, do gustu dyktatorowi usposobionemu raczej ugodowo. Dlatego też poprzez plakaty obwieścił on zarządzenie dla drukarń krakowskich, aby odtąd wszelkie pisma rządowe i prywatne drukowano tylko, gdy będą potwierdzone jego własno- UDZIAŁ W REWOLUCJI 1846 R. ręcznym podpisem. Powyższe zarządzenie nosi datę l marca. Tę zmianę usposobienia Tyssowskiego wyjaśnia fakt, że zginał już Dembowski, który był niewątpliwie duszą radykalnego kierunku całej rewolucji.35 Forma gwałtowna i nastrój podniosły artykułów obu Kalinków nie budzą wcale zdziwienia, gdy się weźmie pod uwagę fakt, że obaj oni stali wiernie przy boku Dembowskiego przez cały czas jego pobytu w zrewolucjonizowanym mieście. To zbliżenie się do tego pełnego zapału i egzaltacji młodzieńca przyczyniło się niewątpliwie do jeszcze silniejszego związania ich ze sprawami rewolucji, która już i poprzednio była im przecież bardzo bliska.36 Skoro więc tylko Dembowski utworzył w Krakowie Klub Rewolucyjny Polski dla ideowego rozwinięcia rewolucji, jednymi z pierwszych dziewięciu jego członków zostali obaj bracia. Posiedzenia klubu odbywały się codziennie w sali balowej gmachu teatru po godzinie 21, a miały na celu omawianie kwestii rewolucyjnych, zapoznawanie się z nimi, urabianie poglądów i kształtowanie opinii publicznej. Kontynuacją tych zadań było opublikowanie odpowiednich artykułów w pismach publicznych.S1 Z ramienia klubu Kazimierz Kalinka, który był wówczas krytykiem teatralnym, miał pisać pewne artykuły z tej dziedziny, zadaniem zaś Waleriana było układanie, przytoczonych powyżej, płomiennych odezw.38 Działalności klubu sprzeciwiał się Tyssowski, obawiając się zbytniej jego lewicowości i ingerencji w sprawy polityczne (miał osobiście nawet zakazać utworzenia klubu). Mimo tego organizacja ta działała do 27 lutego, to jest do śmierci Dembowskiego na Podgórzu. 39 Mimo pewnej rozbieżności zdań między zapalonymi rewolucjonistami, jakimi byli Kalinkowie, a raczej chłodno usposobionym Tyssowskim, pozostawali oni nadal przy jego boku. Dyktator zaś ze swej strony darzył ich wielkim zaufaniem. Tak więc, gdy 4 marca wydał rozkaz opuszczenia Krakowa przez powstańców, obu Kalinków widzimy przy jego boku. Jadąc z dyktatorem ku granicy pruskiej, wieźli archiwum powstańcze. Część jego polecił Tyssowski spalić w Krzeszowicach, resztę zaś zatrzymali. 40 Pozostałe akta powędrowały z nimi na emigrację, a potrafili je tak dobrze ukryć i przewieźć, że nawet osobisty kancelista dyktatora, Józef Uszewski, nie umiał udzielić o nich żadnej dokładnej informacji komisji śledczej w Krakowie. 41 W drodze ku granicy, jeszcze w Krzeszowicach, usiłowali nakłonić Tyssowskiego do jakiejś akcji przeciwko wrogom. Kiedy jednak zapadła nieodwołalna decyzja złożenia broni, przeszli wraz z innymi w Chełmku granicę. 42 Za bardzo bowiem obaj byli wmieszani w wypadki lutowe, by mogli spokojnie pozostać w Rzeczypospolitej Krakowskiej. Jak wielu innym, tak i im udało się szczęśliwie zbiec z tymczasowego obozu utworzonego tuż przy granicy przez Prusaków. Walerian udał się do Nowego Bie- s* 68 W RODZINNYM KRAKOWIE runią, tu jednak, rozpoznany jako powstaniec, został zaaresztowany. Wkrótce, z nieznanych bliżej powodów, zwolniony z więzienia, dostał się do Wrocławia, a stamtąd do Brukseli.43 23. Rozbieżne opinie o wypadkach krakowskich 1846 roku. Zarówno sam Kalinka, jak i inni emigranci polscy, którzy zatrzymali się w gościnnej Brukseli, zaczęli analizować przebieg i skutki nieudanego wybuchu. Działo się podobnie jak lat temu piętnaście w Paryżu, kiedy to daleko liczniejsza Wielka Emigracja przez długie lata żywo dyskutowała nad listopadowym wybuchem. Nowi mieszkańcy stolicy belgijskiej nie tylko analizowali powody niepowodzenia, ale równocześnie bacznym okiem śledzili rozgrywające się teraz następstwa powstania. Pierwszym jego owocem najoczywistszym było wcielenie Wolnego Miasta Krakowa do Austrii w listopadzie 1846 r. Wprawdzie Prusy formalnie opierały się tej inkorporacji, a Francja i Anglia wystosowały swe dyplomatyczne protesty, ale to bynajmniej rzeczy samej nie zmieniło. Włączenie Krakowa było wielkim ciosem nie tylko dla samego miasta, ale i dla całego narodu i to zarówno ze względu na pozbawienie swobody koncentrującej się tutaj polskości, jak i dla samego życia gospodarczego tej dzielnicy. Upadek powstania zaciążył czarną chmurą nad Galicją. Zarówno zie-miaństwo zastraszone możliwością ruchu społecznego, jak i zawiedzione przez rząd austriacki masy chłopskie czuły się wielce osamotnione, bezsilne i zdruzgotane. Było to o tyle straszniejsze, że pozbawiło społeczeństwo polskie zdrowego rozmachu i inicjatywy i to właśnie w przededniu wiosny ludów. To poczucie i przeżywanie wspólnego nieszczęścia przyczyniło się jednak do pewnego scementowania wewnętrznego polskich grup społecznych, a w samej Galicji spowodowało niewątpliwie przyspieszenie zniesienia pańszczyzny. „Rok 1846 był wstrząsem — pisze prof. Kieniewicz — który przyspieszył ewolucję społeczeństwa polskiego, ale w samym narodzie zostawił tylko osad bezmiernej goryczy."4ł "(...) ziemianie przeklinali emisariuszy jako sprawców wszystkiego zła, demokraci wpadli w rozpacz, że lud polski zawiódł ich nadzieje".45 Ten właśnie aspekt społeczny wybuchu lutowego miał na myśli Joachim Lelewel, gdy w jego rocznicę przemawiając 22 lutego 1848 r. w Brukseli powiedział m. in.: „Powstanie krakowskie zaczyna przeciwnie (od listopadowego) od aktu w najwyższym stopniu rewolucyjnego, od aktu socjalnego: powołuje lud do powstania, do uzyskania swych praw przez rewolucję radykalną, do odmienienia z gruntu socjalnego porządku (...) Jest to pierwsza rewolucja socjalna — dodawał — która otwarcie objawia się na horyzoncie polskim." Dlatego też oświadczał z głębokim przekonaniem: UDZIAŁ W REWOLUCJI 1846 K. 69 „chwała wybuchowi krakowskiemu, zdziałanemu przez nieustraszoną młodzież! Mając wydać na przyszłość swe skutki, obudzą tymczasem żywotne siły narodu".46 Na tymże obchodzie przemawiał również Karol Marks i podobnie jak Lelewel głosił pochwałę rewolucji krakowskiej za to, że wiązała kwestię społeczną ze sprawą polityczną. „Rewolucja krakowska — zaznaczał Marks — dała całej Europie chwalebny przykład, utożsamiając sprawę narodową ze sprawą demokracji oraz wyzwolenia klasy uciskanej".47 Inni jednak brali pod uwagę sam przebieg i skutki wypadków roku 1846 i dlatego też zajmowali stanowisko krytyczne wobec całej sprawy. Spełniło się tutaj zdanie Jana Sniadeckiego, który pisał: „rewolucja krajowa jest jak owa bajeczka u poetów. Circe swoich dowódców przeobraża albo w burzycieli porządku, gdy się rzecz nie uda, albo w bohaterów i zbawców, gdy swego dopnie (...) Złorzeczenia i wyrzuty w nieszczęściu przemieniają się na błogosławieństwa i uwielbienia w powodzeniu". Ta druga grupa ocen dostrzegała przyczynę upadku w oczywistych pomyłkach inicjatorów i w poważnej niedojrzałaści całego ruchu. Istotnie, myśl przewodnia twórców powstania, że Polskę mógł przywrócić do życia tylko potężny zryw mas ludowych, była jedynie trafna i zbawienna. Jednak w ówczesnych warunkach życia pańszczyźnianego zbliżenie się do chłopa, oświecenie i zorganizowanie go było zadaniem ponad siły. Spiskowcy poszli po linii najmniejszego oporu, chcieli zdobyć sobie lud, równocześnie nie zrażając do siebie szlachty. Tymczasem takie postawienie kwestii było dosłownie kwadraturą koła. Drugim poważnym błędem spiskującej młodzieży było zlekceważenie czy może nieumiejętne rozeznanie sytuacji międzynarodowej. Nadto nie dopisali wykonawcy powstania. Jedni zgrzeszyli lekkomyślnością, inni prywatą, tchórzostwem czy słabością ducha. 48 Nic przeto dziwnego, że naoczny świadek wypadków, Ambroży Grabowski, napisał na wstępie swych notatek o ruchu krakowskim: „Zbiór ten pism i notat o wypadkach 1846 r. niewłaściwie nazwałem Rewolucja, gdy rzeczywiście należało napisać Ru-chawka r. 1846. Czytelnik (...) niechaj nie mniema, że w naganie tegorocznego powstania mieści się moja myśl... Bynajmniej! gdyż przekonaniem moim jest, że tylko nie należy marnie sił i środków na przedsięwzięcia źle obliczone."49 A Aleksander Bocheński napisał później na ten temat: „Wszystkie te ruchawki były ciężkimi kamieniami grobowymi na trumnie Polski." 50 24. Refleksje Kalinki na temat ruchu krakowskiego. Wobec tak rozbieżnych poglądów na powstanie krakowskie, interesuje nas z kolei opinia samego Kalinki, który jako uczestnik wypadków i historyk miał niewątpliwie zdecydowane o tych sprawach zdanie. Sam pisał: „Do 1846 można jeszcze było marzyć niekiedy o powstaniu narodowym, pomnąc na jednomyślne 70 W RODZINNYM KRAKOWIE i gorące uczucie, z jakim do dawniejszych powstań stawała ludność cała. Od owej rzezi galicyjskiej, której gotowe zarzewia objawiły się jednocześnie za Wisłą i za Dnieprem, przy podwójnej skądinąd czynności rządów, wszelka myśl o powstaniu Polski staje się szaleństwem, prawie zbrodnią". 51 „Nieszczęścia publiczne — zaznaczał gdzie indziej — zbudziły w niejednym myśl głębszą, dążenia poważniejsze, wiele młodzieży szlachetnej, którą porwał wir konspiracji, wśród niedoli dojrzało, wykształciło swój umysł i charakter". 52 Patrzący więc na historię narodów jako na nauczycielkę życia, z każdego jej faktu wyciągał Kalinka jakąś rozsądną naukę, nie lękał się zdecydowanie i obiektywnie, nawet wbrew opinii ogółu, oceniać wypadków. Powstanie więc potępił w sposób niewątpliwy i to nie tylko ze względu na jego bezowocność, nieprzygotowanie i niedojrzałość, ale dla samej zasady, jakiej stał się później zwolennikiem. Udział swój w ruchu krakowskim przechował w duszy nie tylko jako doświadczenie i naukę — wyrobił w nim przeświadczenie o konieczności pracy organicznej, która by stopniowo, a przezornie zdołała przygotować naród do zdobycia wolności. Samo powstanie, jak i związaną z nim rzeź galicyjską, określił krótko mianem klęski. Oto jego słowa: „klęski roku 1846 były karą straszliwą, ale i silnym upomnieniem politycznym i moralnym." 5S Z powyższych słów widać, że stał się wrogiem rewolucji jako takiej. Nie oznacza to jednak bynajmniej, jakoby nie widział albo nie doceniał tego, co nazywamy kwestią społeczną. Wręcz przeciwnie, rozumiał ją i chciał jej rozwiązania. Dostrzegał walkę klasową, jaką podtrzymywał i rozpalał rząd austriacki w Galicji. W niej też widział jeden z powodów upadku samego powstania. „Rząd austriacki starał się polepszyć los włościanina w Galicji — pisał w Paryżu w 1853 r. — jedynie krzywdą dziedziców. A że nie można nikogo krzywdzić bez zwichnięcia zasad prawa i moralności, przez lat 70 więc podkopywał rząd w umyśle włościan uczucie prawa. Schlebiał i dogadzał ich namiętnościom kosztem dziedziców i cóż dziwnego, że kiedy garstka nierozważnych w miesiącu lutym 1846 zerwała się do broni, dość było, aby władze rządowe szepnęły chłopom, że szlachta chce przywrócić rządy polskie, a zatem skończyć z panowaniem bezprawia i zaborów faworyzowanych przez biurokrację, aby włościanina do morderstwa nakłonić". 54 Na swój własny udział w powstaniu patrzył z perspektywy lat z dobrotliwym uśmiechem jako na nierozważny wyczyn młodości. Widział w tym nie tyle rzecz godną napiętnowania i kary, ile swawolny krok niedojrzałego młodzieńca.5S UDZIAŁ W REWOLUCJI 1846 H. 71 PRZYPISY 1 W. Łukaszewicz: Wielka Emigracja, [w:] Historio Polski. T. II, cz. III, s. 85. oraz S. Kieniewicz: Rewolucja polska 1846, s. III. 2 Tamże. 3 M. Handelsman: Francja — Polska 1795—1845, Warszawa 1928, s. 201, oraz Kieniewicz, dz. c., s. VI. 4 B. Limanowski: Historia ruchu rewolucyjnego w Polsce 1846. Kraków 1913, s. 189 i nast., E. Dembowski: Pisma, passim, oraz Kieniewicz, dz. c., s. VI. 5 Zob. Historia Polski. T. II, cz. III, s. 50 i nast. 6 Łukaszewicz, dz. c., s. 126 i nast., oraz Kieniewicz, dz. c., s. XIII. 7 Tamże, s. 141, E. Dembowski: Pisma, s. 180 i nast., M. Stecka: Edward Dembowski, s. 92, 8 F. Wiesiołowski: Pamiętnik z roku 1845—1846, s. 46 i nast, H. Łuczakówna: Wiktor Heltman, s. 101 i nast, Kieniewicz, dz. c., s. XVI—XVII. 9 S. Tarnowski: Kalinka, s. 7. 10 Wiesiołowski, dz. c., s. 131 i nast., E. Dembowski: Pisma, s. 89 i nast., Stecka, dz. c., s. 113 i nast., Kieniewicz, dz. c., s. XXII. 11 S. Kieniewicz, Rewolucyjne lata 1846—1849, [w:] Historia Polski. T. II, cz. III, s. 189 i nast. 12 Kieniewicz, dz. c., s. 190, oraz Rewolucja polska, s. XXVI. 13 Łuczakowa, dz. c., s. 76, Stecka, dz. c., s. 104. 14 Wiesiołowski, dz. c., s. 143 i nast., S. Kieniewicz: Rewolucja polska, s. XXVIII i nast. i Rewolucyjne lata, s. 192 i nast. 18 S. Kieniewicz: Rewolucja polska, s. XXIX. 16 A. Grabowski: Wspomnienia, s. 48 i nast., K. Rogawski: Relacja..., [w:] Przegląd Historyczny. R. 1946, s. 130 i nast., M. Tyrowicz: Jan Tyssowski, s. 37 i nast. oraz S. Kieniewicz: Rewolucja polska, s. XXXI. 17 Tyrowicz, dz. c., s. 48 i nast. S. Kieniewicz: Rewolucja polska, s. XXXIII. 18 Sekretarzem Rządu został Karol Rogawski zaś piąte miejsce zarezerwowano dla przedstawiciela TDP, którym miał być Jan Alcyato. 19 Zob. Manifest Rządu Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej do Narodu Polskiego. 20 Grabowski, dz. c., s. 57 i nast. 21 Tyrowicz, dz. c., s. 65 i nast. 22 Tamże, s. 72, oraz Stecka, dz. c., s. 141. 23 S. Kieniewicz: Rewolucyjne lata, s. 205. 24 Tamże, s. 205. 25 J. Wawel-Louis: Kroniko retoolucji krakowskiej, s. 193. 26 M. Żychowski: Rok 1846..., s. 307. 27 Wawel-Louis, dz. c., s. 193—194. 28 M. Tyrowicz: Ks. W. Kalinka badacz przeszlości..., [w:] IKC 14.XII.1936, s. IV/794; prof. Tarnowski niesłusznie zaznacza, że udział Kalinków był drobny i nieznaczny, cf. dz. c., s. 7 i nast. 29 Tarnowski, dz. c., s. 11 i nast. 30 M. Tyrowicz: Jon Tyssowski, s. 125. 81 Dziennik Rządowy, nr l, s. 4. 32 Tamże nr l, oraz Wawel-Louis, dz. c., s. 99, 103—104. 83 Dziennik Rządowy, nr 4, s. l—2. 84 Tamże, s. 1. 72 W RODZINNYM KRAKOWIE 86 J. Wawel-Louis: Kronika rewolucji krakowskiej, s. 183. *• Żychowski, dz. c., s. 288. 37 Wawel-Louis, dz. c., s. 162. 88 Tamże, s. 183, oraz M. Tyrowicz: Ks. W. Kalinka... [w:] IKC 14.XII.1936. 89 Wiosna Ludów. T. V, s. 482. 40 M. Tyrowicz: Jan Tyssowski, s. 158. 41 Tamże, s. 164—165, 328. 42 M. Żychowski: Rok 1846..., s. 307. 48 S. Tarnowski: Kalinka, s. 14. 44 S. Kieniewicz: Rewolucja polska 1846 r., s. LIII. 45 Wiosna Ludów. T. I, s. 276. 46 J. Lelewel: Polska, dzieje i rzeczy jej. Lipsk 1846, s. 550—551. " K. Marks: Przemówienie..., [w:] Nowe Widnokręgi. Moskwa, luty 1941, s. 98—101. 48 S. Kieniewicz: Rewolucja polska, s. LIII. 48 A. Grabowski: Ruchawka krakowska 1846, rkps teka 29, WAP Kraków. 60 A. Bocheński: Dzieje głupoty w Polsce, s. 189. 81 W. Kalinka: Notatka, [w:] Jenerał Zamojski. T. IV, s. 439. 61 W. Kalinka: Notatka, [w] Jenerał Zamoyski. T. IV, s. 439. 68 Tamże, s. 44. 64 W. Kalinka: Galicja i Kraków, s. 133—134. 55 S. Tarnowski: Kalinka, s. 20. V PIERWSZA EMIGRACJA 25. Krąg polskiej polityki emigracyjnej w Belgii. Od czasów powstania listopadowego istniała dość silna emigracja polska na ziemi belgijskiej. Wielu polskich oficerów służyło w armii królewskiej, a gen. Jan Skrzy-necki był nawet jednym z jej organizatorów i przez lat 11 (1833—1844) zajmował wybitne stanowisko w sztabie w stopniu generała dywizji. Polacy zadomowili się tutaj tak silnie, że wszyscy nasi emigranci, których c» pewien czas rząd francuski wydalał bądź to z Paryża, bądź nawet poza granice kraju, znajdowali tutaj gościnny przytułek. Krakowski wybuch lutowy roku 1846 powitali jedni emigranci z uznaniem i zadowoleniem, inni z zastrzeżeniem, ale wszyscy z ogromnym zainteresowaniem. Nic więc dziwnego, że po opuszczeniu Krakowa właśnie ku granicy belgijskiej skierowała się grupka najbardziej skompromitowanych politycznie przywódców. W liczbie tych ostatnich znalazł się również Walerian Kalinka. Emigranci polscy w Brukseli, podobnie jak to miało miejsce we Francji, łączyli się w zgrupowanie, któremu nadali nazwę „Ogółu brukselskiego". Pierwsze tego rodzaju zgrupowanie powstało w Paryżu w roku 1832 i miało swą siedzibę przy ul. Taranne, stąd też nazywano je albo ogółem paryskim, albo tarańskim. Pozostawało ono pod wpływem Joachima Lelewela, * który z całym szeregiem innych emigrantów zmuszony był opuścić Paryż, a w sierpniu 1833 nawet granice Francji. W końcu przeniósł się do Brukseli. W grudniu tegoż roku „urządził się Ogół brukselski i obrał sobie radę". Weszli do niej: Feliks Jastrzębski, dr Feliks Górzewski, Jan Koszutski, Juliusz Mrozowski i Jan Stryjkowski. Sekretarzem został Leopold Rosę. „Ogół ma się zbierać — pisał o nim Lelewel — przynajmniej dwa razy w tygodniu, na sali des amis de la verite a l'Estaminet de Rome". Aczkolwiek była to realizacja myśli Lelewela, jednak, co warto podkreślić, zgromadzenie zawiązało się bez jego udziału.2 Dopiero 6 lutego „dołączył się Lelewel czynnie do prac Ogółu brukselskiego". 3 Warto zaznaczyć, że analogiczny Ogół powstał w roku 1835 w Londynie. 4 74 W RODZINNYM KRAKOWIE Kiedy nieco później powstał Komitet Zjednoczenia, wówczas od roku 1837 Lelewel stał na jego czele. Zjednoczenie grupowało w swych szeregach prawie wszystkich uczestników będących w Belgii. Wypadki lutowe w Galicji w roku 1846 zaczęto bezpodstawnie przypisywać działalności Lelewela, który Komitetem kierował. Doszło do tego, że jeden z na j czynnie j szych działaczy Zjednoczenia, Wincenty Tyszkie-wicz, doprowadził do usunięcia profesora z organizacji. Lelewel ze swej strony 10 lipca podpisał dekret o rozwiązaniu Zjednoczenia i zgłosił przystąpienie do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, pozostawał jednak w stałej opozycji do polityki reprezentowanej przez Centralizację. Po odejściu Lelewela nowe władze Komitetu nadały mu kurs prawicowy, szukając zbliżenia z kołami monarchicznymi. 5 Od roku 1847 wzrastają w sposób wyraźny u Lelewela zainteresowania lewicowym odłamem emigracji niemieckiej z Karolem Marksem na czele. Kiedy we wrześniu tegoż roku zostało założone Międzynarodowe Towarzystwo Demokratyczne, weszli do niego Marks i Lelewel jako dwaj jego wiceprezesi. 6 Idąc konsekwentnie ku lewicy politycznej, zgłosił akces do rezolucji I Międzynarodowego Kongresu Robotników, zorganizowanego przez Związek Komunistów w Londynie. Wreszcie w roku 1848 złożył swój podpis pod manifestem komunistycznym. 7 Przeciwnikiem Lelewela i jego poczynań politycznych był nie tylko gen. Skrzynecki, którego profesor obciążał współodpowiedzialnością za upadek powstania listopadowego. Bliscy mu Polacy, jak Stanisław Worcell, Walenty Zwierkowski czy Józef Wysocki, czynili również wyrzuty za łączenie się z komunistami. 8 Pisał wówczas Lelewel z bólem do swego brata: „Wszyscy pozrywali przyjaźń i ścisłe kilkunastoletnie stosunki". 9 Obok lewicowego Lelewela znajdujemy w Brukseli gen. Skrzyneckiego i hr. Wincentego Tyszkiewicza — prawicowych przywódców emigracji. Współdziałali oni początkowo z Ogółem i Zjednoczeniem, któremu potem nadawali ton, a wreszcie kiedy w listopadzie 1847 r. Ludwik Lubliner utworzył Sonderbund brukselski, wyraźnie z nim sympatyzowali. 26. Kontakty Kalinki z polską emigracją w Belgii. Joachim Lelewel był nie tylko ceniony wśród Polaków jako jeden z przywódców politycznych emigracji, ale również jako europejskiej sławy uczony. Z tym ciekawym i wybitnym człowiekiem musiał się, rzecz jasna, spotkać każdy Polak przebywający chociaż czas jakiś w Brukseli. Zetknął się też z nim i Kalinka. Nawiązał nawet nieco bliższy kontakt z profesorem choćby z tego tytułu, że żądny wiedzy i ciągle coś studiujący potrzebował nieustannie jakichś dzieł naukowych.10 Znamienne jest jednak, że od pierwszego spotkania aż do ostatniej chwili pobytu Kalinki w Belgii obaj nie darzyli się PIERWSZA EMIGRACJA 75 sympatią. Od pierwszego zetknięcia wywarli na siebie wręcz niekorzystne wrażenie. u Lelewel przypisywał to swemu zewnętrznemu wyglądowi i usposobieniu.12 Nie posiadamy niestety w tym względzie żadnej informacji ze strony Kalinki. Wprawdzie pisał o Lelewelu w tym czasie Bakunin, że „bardziej niż kiedykolwiek nabrał przekonania, że jest to człowiek rozbity i w sprawach politycznych kompletne zero", gdyż, dodawał: „potrafi być równocześnie niezadowolony i zadowolony ze wszystkiego, kochać i gardzić wszystkim".13 Czy powyższe opinie podzielał Walerian, tego nie można ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Niewątpliwie przyczyną istniejącego między nimi podziału były zasadnicze różnice w poglądach politycznych. Lelewel wyrażający się z zachwytem i uznaniem o całym ruchu lutowym w Galicji nie mógł się zgodzić ze sceptycznymi opiniami młodego uczestnika tych wydarzeń. Profesor twierdził, że była to „pierwsza rewolucja socjalna, która się objawia na horyzoncie polskim".14 Kalinka ze swej strony nazywał powstanie krakowskie „dziesięciodniową ruchawką", oceniał krytycznie jej następstwa, wyrażał zastrzeżenia do faktu nieprzemyślenia i nieprzygotowania całej sprawy. 15 Nadto Lelewel, skrajny lewicowiec, o charakterze internacjonała, nie mógł sprawiać przyjemnego wrażenia na rewolucjoniście zwracającym się coraz bardziej do katolicyzmu i narodowego konserwatyzmu.le Lelewel wyrażał się w listach z przekąsem o Kalince. Kalinka rewanżował się, wygłaszając krytyczne oceny o politycznej linii profesora, a również nie krył się z tym, że nie podzielał niektórych jego poglądów naukowych.17 Od pewnego już czasu mieszkał w Brukseli Lucjan Siemieńskł, ożeniony z Ludwiką Potocką. Dwaj krakowianie nie tylko że szybko się odnaleźli, ale związali się silnym węzłem przyjaźni. Doszło do tego, że Kalinka „spędzał u nich prawie wszystkie wieczory, jej się zwierzał z różnych swoich sekretów, nawet sercowych, ona go często łajała, on rady przyjmował potulnie i w zaufaniu do niej zaszedł tak daleko, że żartem zrazu, później ze zwyczaju nazywał ją Mamą". „Tylko nie zawsze tej mamy słuchał" — opowiadała z pogodą p. Siemieńska.18 Sam Kalinka w ciepłych słowach scharakteryzował później tę swoją przyjaźń, kiedy napisał: „rozmawialiśmy, goniąc za wspomnieniami wyniesionymi z kraju, budowaliśmy plany na przyszłość i w małym kółku rodzinnym przepędzaliśmy dni".19 Nie wiadomo dziś, czy przez Siemieńskich zbliżył się do generała Skrzyneckie-go i jego rodziny, czy też odwrotnie, w domu generałostwa poznał Siemień-skdego. Dość, że drugim dlań domem, w którym bywał częstym gościem, była rodzina generała. 20 Dlatego cenna była dla niego znajomość z zacną rodziną wodza polskiego, że jak sam wyznawał: „Belgów nigdy admiratorem nie był". 21 Zresztą sam fakt posiadania pewnego punktu oparcia dla samotnego, dwudziestoletniego człowieka był rzeczą ogromnej wagi, pomoc zaś materialna ze stro- 76 W RODZINNYM KRAKOWIE ny Skrzyneckiego też była rzeczą nie do pogardzenia. Za radą generała i innych przyjaciół postanowił trzymać się teraz na uboczu od wszelkiej polityki, a poświęcić się całkowicie pracy naukowej. 22 Zaznaczyć należy, że szczególną przyjaźnią związał się też Kalinka z generałem hr. Wincentym Tyszkiewiczem, przebywającym od czasu powstania listopadowego w Belgii. Pełniący w czasie powstania obowiązki posła skwirskiego, wraz z sejmem udał się na emigrację, osiadając w Suar-ley.2S Znajomość ta, podobnie jak poprzednie, dawała Kalince zarówno poparcie u władz w zamierzonych przedsięwzięciach naukowych, jak i pomoc materialną. Mimo bowiem częściowego przynajmniej entuzjazmu dla „bohaterów sprawy" zaczęły się teraz dla nowych emigrantów szare dni trudu i mozołu. Skłonieni koniecznością niektórzy z nich musieli się jąć nawet pracy fizycznej. Kalinka, mający uprzednio co nieco wspólnego z drukarstwem i biblioteką, oczywiście nie tylko z umiłowania książki, musiał podjąć przez czas pewien funkcję zecera w jednej z brukselskich drukarń. 24 Idąc za radą przyjaciół i korzystając z ich poparcia, odsuwał się Kalinka coraz dalej od polityki. Oddalił się najpierw od Lelewela i lewicy, a później zrezygnował całkowicie z mieszania się w te sprawy. Nie oznaczało to bynajmniej całkowitego wyłączenia się z życia emigracyjnego. Kiedy w listopadzie 1847 r. przygotowywano się w Brukseli do obchodu rocznicy powstania listopadowego, a w programie miały być przemówienia i referaty, Kalinka biorący udział w zebraniu organizacyjnym obchodu wystąpił z ciekawym projektem. Wysunął mianowicie wniosek, aby przygotowane przemówienia przed wygłoszeniem sprawdziła specjalna komisja. Lubliner nazwał ten pomysł cenzurą, a sam Lelewel wyraził się o nim jako o zabawnym incydencie.25 Nie jest wykluczone, że właśnie ten incydent był dla ambitnego młodzieńca jeszcze jednym powodem do definitywnego zerwania z polityką. 27. Studia belgijskie. Odsuwanie się Kalinki od polityki zaczęło się dużo wcześniej. Przecież już z rozpoczęciem nowego roku akademickiego 1846/47 na Wydziale Prawa i Umiejętności Politycznych Uniwersytetu Brukselskiego podjął znowu studia. 26 Pragnął prawdopodobnie uzupełnić konieczne do belgijskiej nostryfikacji studia prawnicze, aby móc następnie doktoryzować się. 27 Wychodząc z założenia, że „praca jest osełką ducha, a samotność fontanną myśli", 28 odsunął się nie tylko od polityki, ale i zbędnych kontaktów towarzyskich, a zabrał się z zapałem do przerwanej nauki. Rozumiał teraz daleko jaśniej niż w rodzinnym Krakowie, że „potęga umysłowa tylko pracą umysłową się powiększa; wypoczynek zupełny zaś jak dobry jest dla ciała, tak szkodliwy dla umysłu".29 PIERWSZA EMIGRACJA 77 Obok studiów prawniczych zgłębiał „najdawniejsze pomniki języka polskiego". Szczególne zainteresowanie wzbudziła w nim książeczka do modlitwy, „która do Jadwigi królowej należeć miała". Podczas szczegółowej analizy tego dziełka doszedł do wniosku, że wiele o niej krąży fałszywych wiadomości. Podjął więc myśl, by wydać ją ponownie drukiem z krytycznym wstępem i poprawionym tekstem. Zabrał się więc do pracy i w maju 1847 r. pisał: „gotuję więc to nowe wydanie, ale gotuję na los, bo nie wiem, azali znajdzie się księgarz, co by tak niepopłatną książeczkę chciał drukować". Nie polegając na własnych wiadomościach w tej dziedzinie, zasięgał fachowych informacji od Kajetana Wincentego Kielisiń-skiego, bibliotekarza i archiwariusza zbiorów hr. Tytusa Działyńskiego w Kórniku. so Z Kielisińskim zapoznał Kalinkę Lucjan Siemieński, który w maju 1847 roku pisał o swym młodym znajomym do Kórnika: Kalinka „jest to młody człowiek — informował Siemieński — oddający się gorliwie pożytecznym pracom. W bibliotece tutejszej wynalazł on wiele rzeczy do historii polskiej, gdyby mu znaleźć jaki fundusz, mógłby porobić większe odkrycia, a on by za to dostarczył materiałów, mianowicie w hiszpańskim języku. Dom austriacki panując we Flandrii — uzasadniał swe rozumowanie — starał się mieć wszystkie najdokładniejsze wiadomości o Polsce". 3I Kalinka rzeczywiście oddawał się gorliwie pracom naukowym, nawet potrzebne dla swoich studiów dzieła sprowadzał z Krakowa. 32 Młodszym zaś tamtejszym przyjaciołom udzielał czasem rad i wskazówek odnośnie ich badań naukowych. 33 Ukończywszy rok „doktorski" pozytywnie podjął następnie Kalinka z tym większą jeszcze energią studia archiwalne, aby zebrać konieczne materiały do pracy. Zajęcia w archiwach i bibliotekach tak dalece go pochłonęły, że ani się nawet nie spostrzegł, jak zamiast badania zagadnień prawno-historycznych, oddał się całkowicie wydobywaniu cennych archiwalnych poloników.34 Sam zresztą wyznawał: „zdawało mi się i zdaje dotąd, że to, co dotąd na polu historycznych poszukiwań w belgijskich archiwach zdobyłem, mogło mnie tylko rozłakomić, mogło tylko oko wprawić do pilniejszego badania".35 Znalazł tu, między innymi, list króla polskiego Zygmunta III z roku 1625 do Izabeli infantki hiszpańskiej w sprawie zwrotu domu hanzeatyc-kiego w Antwerpii. Wynotował wszystko szczegółowo, opatrzył odpowiednim komentarzem i z dokładnym opisem całej sprawy umieścił w swym Dzienniku podróży naukowej. 36 List zaś gończy tegoż króla z roku 1628 w sprawie Krzysztofa Arciszewskiego i Piotra Kochlewskiego, traktowanych jako zdrajców stanu, wydrukował we wrześniu 1847 r. w Przyjacielu Ludu. Szkoda tylko, że opatrzył go niestety kilkuzdaniowym zaledwie ko- 78 W RODZINNYM KRAKOWIE mentarzem. Obydwa dokumenty znalazł w Brukselskim Archiwum Królewskim. 37 Całość swoich znalezisk brukselskich opatrzył ogólnym tytułem Pomniki do dziejów Polski XVI i XVII wieku. Dzięki życzliwej pomocy drą Cor-remansa, dyrektora Archiwum Niemieckiego, nie tylko wydobył szereg dokumentów, ale w ogóle natrafił na wiele poloników. Korzystał nadto szczególnie z zespołu Documents relatifs d la reformę religieuse znajdującego się w Dziale Hiemickim Archiwum Brukselskiego i z Biblioteki Burgundz-kiej Rękopisów w Brukseli. 38 Pracując w Brukseli utwierdził się w konieczności solidnego i dokładnego robienia odpisów oraz poważnego wykorzystania napotykanych archi-wialiów. Zrozumieniu temu pozostanie wiernym przez całe życie, o czym świadczą dobitnie pozostałe po nim liczne odpisy dokumentów, opatrzone notami i uwagami, oddającymi ściśle charakter i treść różnych pism. S9 28. Poszukiwania archiwalne w Holandii. Znalezione dotychczas materiały, życzliwe zachęty przyjaciół i ich pomoc finansowa, skłoniły Kalinkę do podjęcia śmiałej decyzji udania się do Holandii, celem kontynuowania kwerend. Poczyniwszy więc konieczne do takiej wyprawy przygotowania, zaopatrzony szeregiem listów polecających i serdecznie żegnany przez rodaków, 15 grudnia 1847 r. wyjechał ostatecznie z Brukseli, udając się do Niderlandów. 40 Trudno mu było „wygnańcowi stęsknionemu za poczciwym sercem — jak sani pisał — rozstać się z ludźmi, których kochał miłością prawdziwie rodzinną". Lękał się długich miesięcy samotności, „oderwania od wszystkiego, co sercu drogie, życia abstrakcyjnego, życia twardej, ścisłej pracy i rozmyślania". Po raz pierwszy wybierał się w podróż długą, „bez nadziei usłyszenia słowa polskiego, znalezienia przyjaznej dłoni, przychylnej twarzy i prawdziwie szczerego uśmiechu". „Nieraz chciałem — dodaje w swym wyznaniu — porzucić wszystkie plany, wszystkie moje marzenia, bo nie czułem się dość silnym do podołania im. Byłem w stanie zwątpienia". Dopiero szczera i gorąca modlitwa dodawała mu otuchy i sił do wytrwania, a jedynym argumentem, by pozostać na obranej drodze, było to, że „widział przed sobą obowiązek". 41 Pierwszym etapem kwerend na drodze do Holandii była dla niego Antwerpia. Wyjeżdżał z Brukseli z błędną informacją, że znajdzie tutaj jakieś archiwa portowe, a w nich obfite materiały dotyczące Polski. Niestety, na miejscu przekonał się, że sprawa wygląda zgoła inaczej. Archiwów takowych w ogóle nie było i zmuszony był ograniczyć się do pracy w bibliotece mieszczącej się w ratuszu miejskim. Skromne tu co prawda znalazł wzmianki o Polsce, ale to, co odkrył, skrzętnie zapisał i scharakteryzował w swym dzienniku z podróży naukowej. Wśród 10 tysięcy dzieł PIERWSZA EMIGRACJA znajdujących się w bibliotece, zatrzymał się nad księgą Jana Argendiego, wizytatora jezuickiego z roku 1616, opisującego stan swego zakonu i stosunki w ówczesnej Polsce oraz nad Kroniką Marcina Polaka. 42 Do Niderlandów udał się Kalinka w konkretnym celu. Chciał opracować naukowo stosunki polsko-szwedzkie i polsko-holenderskie za panowania Zygmunta III Wazy. Obok tego dość ogólnego zadania stawiał sobie zarazem jako jeden z konkretnych problemów poznanie pasjonującej historii życia Krzysztofa Arcłszewskiego.43 Znał zapewne artykuł Karola Milew-skiego o tym bohaterze mórz południowych, umieszczony w roku 1842 na łamach Biblioteki Warszawskiej.44 Przychylne zaś przyjęcie przez czytelników Przyjaciela Ludu publikacji listu gończego Zygmunta III było niewątpliwie silnym bodźcem do dalszych poszukiwań. Sam zresztą przyznawał, że uderzyła go ta postać historyczna i że po starannym przebadaniu pism holenderskich dotyczących Arciszewskiego postanowił „w późniejszym czasie dokładniej jego życie opisać".45 Owocem skrupulatnych badań Kalinki nad tą epoką była koncentracja zainteresowań na politycznym wpływie Holandii na zawieranie przez Polskę siedemnastowieczną różnych rozejmów i pokojów ze Szwecją. Pod wpływem bowiem dokładnych studiów epoki doszedł do niezmiernie ciekawych wniosków. „Każdy naród, każdy wiek — pisał z przekonaniem — miał (...) swoją dążność, a zetknięcie się na wspólnej drodze dwóch lub więcej narodów wyradza przyjazne lub nienawistne stosunki, rozstrzygane dyplomacją lub orężem. Ta myśl była mi powodem, żem pomyślał o przejrzeniu holenderskich archiwów i bibliotek (...) Czterdziestoletnie panowanie Zygmunta III stało się echem gabinetu madryckiego, bo Zygmunt wobec Szwecji był w takim samym położeniu, jak trzej Filipowie hiszpańscy wobec Holandii. Jednakowość stanowiska na jednakową drogę sprowadzić musiała. Poszło więc za tym, że tak potomkowie Karola V, jak starsza linia Wazów wspólnych mieli przyjaciół i nieprzyjaciół, a Holandia szkodziła Hiszpanii tak dobrze otwartą walką, jak potajemną pomocą dawaną Szwecji przeciw Polsce. Atoli szkodząc przewadze Zygmunta na północy, rychło poznała, że wojna nad brzegami Morza Bałtyckiego toczona żywo, jej egzystencji nie dotyka, bo liczne okręty floty holenderskiej budowano z drzewa polskiego, a Holendrzy żyli polskim chlebem. Gdy więc komunikacje handlowe przecięte zostały, Holandia ze sprzymierzeńca jednej strony musiała się zmienić w pośrednika i głosiciela pokoju między Szwecją a Polską (...) Tak więc dwa narody i położeniem, i kierunkiem drogi swojej zupełnie różne, schodzą się nieraz na karcie historii w ciągu wieku XVII. Te punkta dziejów zbadać, a następnie wyświecić, było celem mej podróży". 46 Przez Antwerpię, Dordrecht i Rotterdam przybył Kalinka 21 grudnia 1847 r. do Hagi. Miał tutaj polecenia do Berlevoodego, redaktora Asmode- 80 W RODZINNYM KRAKOWIE usza i Kuriera Batawskiego. Przy całej życzliwości dla petenta dopiero 30 grudnia udało mu się skontaktować Kalinkę z podarchiwistą Królewskiego Archiwum w Hadze, de Zwaanem.47 Pracował nadto w Bibliotece Królewskiej, pozostającej pod kierownictwem Holtropa. O zbiorach tej ostatniej wyrażał się z największym uznaniem zaznaczając, że posiada około 100 tysięcy dzieł naukowych „znakomitych doborem" oraz około 2 tysięcy rękopisów z XVII—XIX w. W tej liczbie zawierała się też pokaźna ilość poloników. 48 Cały styczeń roku 1848 i pierwsze dni lutego spędził Kalinka na intensywnej pracy w stolicy Holandii. 10 lutego, jadąc z Hagi do Amsterdamu, miał możność podziwiać ogromne „morze" koło Haarlemu. Samo wielkie jezioro nie byłoby niczym nadzwyczajnym. Szczere zaś uznanie wzbudziło w nim podjęte przez Holendrów śmiałe przedsięwzięcie, mające na celu zupełne osuszenie 18 przeszło tysięcy hektarów jeziora. Warto zaznaczyć, że owo uznanie Kalinki było jak najbardziej słuszne, gdyż obecnie są to tereny zamieszkałe, w których nic nie wskazuje na istniejące niegdyś jezioro. 49 W Amsterdamie rozpoczął pracę od Archiwum Miejskiego. Miał tu rekomendacje do Scheltemana pełniącego obowiązki archiwariusza. 50 Zajął się szczególnie sprawozdaniami posłów holenderskich delegowanych przez Stany Niderlandzkie do pośredniczenia w zawarciu pokoju polsko-szwedz-kiego w 1627 i 1635 r. 51 Napotkał tu również wiele interesującego materiału, dotyczącego arian polskich i to zarówno przebywających w ojczyźnie, jak i na wygnaniu w Holandii.52 Był więc szczerze zadowolony z owoców swych poszukiwań. „Widok ogromnego stosu notatek i kopii — pisał — pewną dumą mnie napawa. Nie wątpię — dodawał jednak krytycznie — iż nawet w Hadze i Amsterdamie wiele jeszcze do roboty pozostaje, żem niejedną rzecz przeoczył, o niejednej wcale nie posłyszał; wszakże zażądawszy odpisów niektórych dokumentów z Hagi, otrzymawszy przyrzeczone mi materiały z archiwów kolonialnych w Amsterdamie, sądzę, iż potrafię jakoś skompletować nazbierane wiadomości". 53 W drugiej połowie lutego 1848 r. udał się Kalinka z Amsterdamu do Utrechtu. Tutaj przyjął go nad wyraz serdecznie prof. Yreede, do którego miał listy polecające. Uprzejmy profesor ułatwił naszemu badaczowi pracę zarówno w Archiwum, jak i w Bibliotece Miejskiej. Nie znalazł tu niestety zbyt wiele dla braku katalogów i odpowiednich indeksów. Całe szczęście Kalinki, że prof. Yreede, sam wiele pracując naukowo, miał u siebie zgromadzony pokaźny materiał historyczny. Pozwolił też uprzejmie korzystać ze swych zbiorów. 54 21 lutego wyjechał do Arnheim na krótką wycieczkę. Był świadkiem wspaniałych i równie z talentem przez siebie opisanych zawodów łyżwiarskich. 5S Wróciwszy następnie z powrotem do Utrechtu, „opatrzony lista- PIERWSZA EMIGRACJA 81 mi" rekomendacyjnymi prof. Yreedego, udał się na krótki czas do Amsterdamu, a następnie pojechał do Lejdy. W Lejdzie zabrał się z zapałem do pracy, bo jak sam zaznaczał: „biblioteka lejdejska, zapewne najbogatsza w Holandii, posiada ogromny zbiór manuskryptów orientalnych, teologicznych i filologicznych".56 Jak z jednej strony obfitość materiału mobilizowała go zawsze do usilnej pracy, tak znowu z drugiej gwarantowała nowe zdobycze i osiągnięcia. Rzecz jasna, że cała ta praca nie była ścieżyną usłaną różami. Mimo licznych zaleceń i protekcji napotykał wszędzie różne trudności czy to z wejściem do archiwum czy biblioteki, czy też w korzystaniu ze zbiorów. Zimna pora roku i nieopalane pomieszczenia, brak katalogów, nieufność wobec młodego szperacza sprawiały, że mimo wszystko uprzedzał się do Holendrów i ich stylu bycia. Szczególnie raziło go ich wyrachowanie i „drobnostkowa kramarszczyzna goniąca za groszem, łakoma najpodlejsze-go zysku, szukająca zarobku na oszukaństwie funta lub łokcia". 57 Doznał tego zapewne na sobie. Aczkolwiek dość regularnie przysyłano mu pieniądze z Brukseli, to jednak bywały dni, kiedy przysłowiowe płótno przeświecało mu z kieszeni. 58 W niejednej trudności finansowej, co warto chyba podkreślić jako swoiste curiosum, dopomogły mu szachy. Kalinka grał w nie od szeregu lat. Samą grę bardzo pochwalał jako dobry sport, a obiektywnie rzecz oceniając wyznawał, że przez nie zbyt wiele czasu niepotrzebnie stracił. W Holandii jednak bardzo mu się przydała dobra znajomość tej gry. Oto w rozpaczliwych dniach „bezgotówkowych" zapraszany na „partyjkę", korzystał z gościnności Holendrów, zdumionych jego wspaniałymi posunięciami. Wiemy np., że 16 lutego stoczył zwycięską partię szachową z jednym z pierwszych mistrzów Amsterdamu. 59 Z powyższej wzmianki nie należy jednak sądzić, że zaniedbywał się Kalinka w pracy i źle wykorzystywał czas przeznaczony na poszukiwania naukowe. Z reguły pracował w archiwach od godziny 8 do 14, a potem w domu porządkując materiały od 19 do północy. W Hadze „zatopiwszy się całkiem w badaniach nad XVII wiekiem — pisał, że były to — tygodnie, które liczą długie godziny pracy i samej tylko pracy. A ten okres mego życia — dodawał z przekonaniem — ważniejszy nad inne, bo przez ten czas nagromadziłem wiele Kamieni i innego materiału do przyszłej budowy". 60 Potwierdzenie poważnego traktowania pracy naukowej przez Kalinkę znajdujemy w ilości i jakości znalezionych materiałów. Wystarczy przypomnieć, że z samego tylko dzieła Aitzemy poczynił przeszło 40 arkuszy wypisów.61 Zgłębiając dzieje XVII stulecia nabierał teraz Kalinka coraz bardziej zdecydowanego przeświadczenia, że należy „zatapiać się w czasach nowszych dla zdobycia klucza do zrozumienia wieków zamierzchłych". 62 Jeszcze dwa lata temu będąc w Krakowie, zajmował się z zainteresowaniem 6»- Ksiądz Walerian Kalinka 82 W RODZINNYM KRAKOWIE i ze znawstwem analizą napisów na średniowiecznych pamiątkach swego miasta.63 Później wręcz krytykował tę postawę: „badacze nasi, uczeni historycy — pisał w Holandii — zagrzebawszy się gdzieś tam w piastowskich czasach, ślęczą nad wyczytywaniem wyblakłych głosek pomnika, bystry wzrok w odległe wieki puszczając na zwiady, gonią uchem za pieśnią, która już od czterech wieków przebrzmiała i w martwych resztkach, co późnych wnuków doszły, tenże sam ton, tę samą barwę znajdują. Przynajmniej tak im się wydaje — ale ja sądzę przeciwnie. Wątpliwości nasuwają się co chwila, a gra fantazji indywidualnym rozjaśnia światłem ciemności odległych wieków". Argumentując dalej twierdził, że historiografia polska poszła „wsteczną drogą", bo zamiast szukać źródła nieznanej rzeki od jej miejsca dokładnie znanego, podejmuje się poszukiwania w okolicach samych źródeł. Trzeba, według niego, opierając się na znajomości czasów bliższych nam, nowożytnych, sięgać coraz dalej w głąb historii do początków państwa polskiego. Słowem, był przeciwny stawianiu na plan pierwszy studiów mediewistycznych, „jako zbyt mało realiów uchwytnych dla badacza posiadających". 64 Wczytując się całymi godzinami w dzieje XVII stulecia, Kalinka nie chciał bynajmniej wyobcować się z życia, zwłaszcza zrywać z przeżyciami estetycznymi i kulturalnymi. Przeciwnie, uczulony na piękno, lubiący „namiętnie" — według własnej oceny — „scenę teatru", interesował się występami artystów holenderskich. Miał o nich jednak dość krytyczne zdanie. Wspominał, że tylko dwukrotnie był w Hadze w teatrze i „żadna mnie więcej — zaznaczał z naciskiem — nie ciągnie ochota". 6S Za to sztuki plastyczne, szczególnie obrazy van Dycka i innych mistrzów, budziły w nim stałe i szczere uznanie i zachwyt. Wiele też florenów ze swej ubogiej kiesy wydał na co ciekawsze zbiory antykwarskie i drobne dziełka sztuki. 66 Warto chyba wspomnieć, że w Hadze odwiedził po raz pierwszy rybacką wieś Scheveningen, miejsce kąpielowe położone na pół mili od stolicy. Jest to szczegół o tyle interesujący, że właśnie tutaj w roku swej śmierci (1886) brał kąpiele polecone przez lekarzy, które definitywnie zaszkodziły mu na zdrowiu i stały się przyczyną zgonu. 67 29. „Wiosna ludów" i koniec pierwszej emigracji Kalinki. Podczas gdy Kalinka odbywał swą wędrówkę naukową po archiwach i bibliotekach holenderskich, w Paryżu dojrzewała rewolucja. Stopniowo we Francji narastało powszechne niezadowolenie z polityki rządu. Domagano się reform. Agitacja jednak prowadzona była poza parlamentem, ponieważ składał się on w przygniatającej większości z konserwatystów. Rząd nie dopuszczał do urządzania zgromadzeń pod gołym niebem, demonstrowano PIERWSZA EMIGRACJA 83 więc przez urządzanie bankietów. Kiedy wreszcie zakazał również bankietu zapowiedzianego na 22 lutego w Paryżu, posłowie opozycyjni zaprotestowali. Być może skończyłoby się na proteście, gdyby do sprawy nie wmieszał się lud. Rozognione agitacją mieszczaństwo doprowadziło w tym dniu do burzliwych demonstracji. Na drugi dzień dzielnice robotnicze zaczęły pokrywać się barykadami, a wszędzie rozbrzmiewały okrzyki przeciw znienawidzonemu rządowi Guizota. Kiedy 24 lutego wielki pochód demonstrantów udał się pod gmach ministerstwa spraw zagranicznych, gdzie mieszkał Guizot, nieoczekiwanie z kordonu żołnierzy padły strzały. Widok trupów i rannych podziałał piorunująco. W następstwie biegnących teraz szybko po sobie wypadków Ludwik Filip wraz z rodziną opuścił Tuileries i udał się do Anglii, uprzednio abdy-kując na rzecz swego nieletniego wnuka, hr. Paryża, i ustanawiając regent-ką księżniczkę Orleańską. Lud jednak wziął rządy w swe ręce. Wśród ogromnego entuzjazmu ogłoszono Francję republiką, rozpoczynając w ten sposób krótki okres tak zwanej Drugiej Republiki. 68 Wiadomość o rewolucji lotem strzały przekroczyła granice Francji, budząc wszędzie entuzjazm dla sprawy ludu i, rzecz jasna, zarażając przykładem zwycięskiej walki o prawa i pełną wolność. Fala tych niecodziennych informacji dotarła do Kalinki zagubionego w morzu papierów i dokumentów w Lejdzie. Jakie wrażenie wywarły na nim te wieści z Paryża, przekazał nam sam przy końcu swego Dziennika naukowego o pracy w Holandii. „Kiedy tak spokojnie moją naukową pracą się zajmuję — pisze o sobie - - nagle dobiega do mych uszu odgłos gromu, który strzaskał koronę Orleanów. Wieść o tym wypadku jakby iskra elektryczna wstrząsnęła całym mym organizmem. Stare, na pół zbutwiałe rękopisma wypadły mi z ręki. Przyszłość wionęła ożywczym swym powiewem w przeszłość, w której siedziałem zagrzebany. Poznałem, że nie czas dziś w historycznych zagłębiać się dociekaniach, że mnie inne, świętsze powołują obowiązki". 69 Ze słów powyższych wynika, iż Kalinka, zapewne jak większość współczesnych, doznał przeświadczenia, że wydarzenia paryskie to nie jakiś oderwany epizod historyczny, ale początek wielkich wydarzeń w całej Europie. Oczywiście, że jednym z przewidywanych i gorąco wyczekiwanych następstw tego zapoczątkowanego ruchu wolnościowego było wskrzeszenie niepodległej Polski. Uznał więc za konieczne podążyć do kraju, aby znowu stanąć czynnie w jego obronie. „W parę godzin po nadejściu pogłoski o rewolucji z lutego - - wyznaje dalej — wyjechałem z Lejdy, rzucając bez westchnienia bogate jej zbiory, radosny, zatopiony w rozkosznych marzeniach". 70 Opuścił więc Kalinka pospiesznie Lejdę i podążył do Brukseli. Tutaj znalazł już grupkę rodaków, którzy podobnie jak on wszczęli gorączkowe 6* 84 W RODZINNYM KRAKOWIE starania u rządu austriackiego o pozwolenie na powrót do Galicji. Odpowiednio zredagowane pisma powędrowały do Wiednia. Powszechnie się zdawało, że właśnie teraz nadeszła chwila odpowiednia, gdy wszyscy będą mogli wracać w progi monarchii austriackiej już nie jako wygnańcy, ale jako triumfatorzy. Pełni młodzieńczego optymizmu wyglądali też niecierpliwie na rychły a oczywista pomyślny rezultat swych zabiegów. Nie szło jednak to tak łatwo i szybko. Na fakt licznych trudności, związanych z uzyskaniem pozwolenia na powrót, wskazują słowa Kalinki: „po długich i (...) jakże ciężkich staraniach przyjechałem" do Krakowa. 71 Tymczasem wybuchła rewolucja w Berlinie i w innych miastach niemieckich i mimo że nawet Wiedeń podzielił los stolic zachodnich, to jednak upragnione pozwolenie nie nadchodziło. Tymczasem w ogólnej gorączce tego przedziwnego roku każdy dzień czy tydzień tęsknego oczekiwania zdawał się być wiekiem. Wreszcie po dwóch miesiącach oczekiwania na pomyślne wieści, na samą Wielkanoc, 23 kwietnia 1848 r. otrzymał Kalinka wraz z Lucjanem Siemieńskim z poselstwa austriackiego w Brukseli wiadomość, że mogą nareszcie wracać do kraju. Bawili wówczas u generałostwa Skrzyneckich na święconym. Bezzwłocznie pożegnali gościnnych przyjaciół i udali się w drogę powrotną do Krakowa.72 Przez Berlin dotarli z końcem kwietnia do Wrocławia73 i po przeszło dwuletnim tułactwie przybyli wreszcie do rodzinnego miasta. Przyjechali wkrótce po niefortunnym bombardowaniu miasta przez artylerię austriacką, a więc od pierwszych chwil pobytu w Podwawelskim Grodzie byli świadkami ucisku i militarnej przewagi zaborcy. 30. Wplyw pierwszej emigracji i wiosny ludów na poglądy Kalinki. W. Tokarz napisał o Kalince, że jak rok 1846 pozbawił go wiary w „walkę społeczną", tak rok 1848 wiary w „braterstwo ludów". 74 Istotnie, wrócił do Krakowa jako zupełnie inny człowiek. Opuszczał miasto rodzinne jako rewolucjonista, trochę demagog, a w każdym razie zagorzały zwolennik zbrojnej walki z wrogami ojczyzny. Wracał wzbogacony smutnymi doświadczeniami i licznymi spostrzeżeniami, dużo rozsądnie j szy, bardziej chłodny jako polityk, zdecydowanie przeciwny rewolucji i walce zbrojnej, oczywiście walce nie przygotowanej i nie przemyślanej. Rozczarował go sam bieg wypadków. Ruch rewolucyjny w marcu 1848 szedł z zachodu najpierw do Niemiec Południowych, które zawsze były silnie związane ze wszystkim, co przychodziło z Francji. Tam też od razu ster wypadków przeszedł w ręce liberalnego mieszczaństwa, które głośno żądało wolności prasy, stowarzyszeń i zgromadzeń, ustanowienia sądów przysięgłych, powszechnego prawa wyborczego oraz uzbrojenia ludu. Książęta PIERWSZA EMIGRACJA 85 natychmiast ustąpili przed wzmożonym naciskiem, a cały kraj opanowało niczym nie okiełznane pragnienie jawnego wypowiadania uczuć, które tak długo pozostawały tłumione. Niekończące się manifestacje, zgromadzenia, porywające przemówienia i deklamacje — to obraz toczącej się poprzez kraje niemieckie rewolucji roku 1848. 75 Rządy wyraźnie ustępowały i ka-pitulowały. Uwieńczeniem ustępstw było wydawanie konstytucji mniej lub bardziej liberalnych. 25 kwietnia opublikowano w Wiedniu konstytucję dla całej monarchii Habsburgów. Ten kurs polityczny wydawał się dla wielu, a opinię tę podzielał również Kalinka, stałym stanem zapoczątkowanym szczęśliwie przez rewolucję lutową w Paryżu. Kiedy jednak prawie równocześnie z liberalnymi deklaracjami zarządzono najpierw bombardowanie Krakowa, potem Lwowa, a 26 kwietnia zamknięto ponownie granicę pruską silnym kordonem wojskowym, wówczas stało się dla każdego rzeczą oczywistą, że wszelkie powyższe ustępstwa są manewrem i wolnością iluzoryczną. Rzeczywiście stopniowo zaczął przybierać na sile zdecydowany ruch antyrewolucyjny. Kiedy wreszcie gen. Windischratz, po krwawym stłumieniu powstania czeskiego, przystąpił, jako głównodowodzący armii austriackiej, do identycznej akcji na Węgrzech, wszelkie złudzenia rozwiały się jak sen. „Śnie rozkoszny — pisał ze smutkiem Kalinka — po cóż tak prędko przeminąłeś (...) dziś siedzę z głową pochyloną smutkiem, z sercem boleścią przepełnionym". 76 Żył jeszcze jednak Kalinka złudzeniami, dokąd spodziewał się, że Polska mimo wszystko zdoła się teraz odrodzić i podźwignąć, gdyż Polacy stanowią silnie zespoloną jedność. Wrocławski zjazd przedstawicieli z różnych stron kraju, który miał tę jedność polską praktycznie zademonstrować, okazał niestety wręcz coś przeciwnego. Zaaranżowane 5 maja 1848 r. zebranie we Wrocławiu miało na celu „stworzenie organu nadrzędnego w stosunku do istniejących władz narodowych i koordynującego interesy dzielnicowe pod kątem widzenia przyszłej Polski zjednoczonej i niepodległej". " Antoni Z. Helcel, jeden z twórców zjazdu, stawiał przed nim cel potrójny, a mianowicie: zjednoczenie wszystkich wysiłków i sił narodowych w kierunku niepodległości przy zachowaniu postępowania legalnego, wyzyskanie w związku z tym gwarancji konstytucyjnych w Austrii i Prusach jak również „powszechnej sympatii, wyjawionej w całych Niemczech i krajach słowiańskich" i wreszcie „ujednostajnienie" wszelkich kroków i dążeń publicznych „wszelkich komitetów". 78 Zjazd, o którym mowa, zbierał się w warunkach niezmiernie trudnych. „Opozycja za drzwiami i brak spoistości na sali obrad" — oto trafna charakterystyka atmosfery towarzyszącej jego narodzinom. Brak jedności wewnętrznej wynikał z faktu, że reprezentował on „koncepcje i programy, interesy i ambicje dziesięciu ugrupowań reprezentujących obozy czy zabory".79 Interesy tymczasem poszczególnych dzielnic polskich okazały się elementami nie do pogodzę- 86 W RODZINNYM KRAKOWIE nią. Stanowisko odrębnych ugrupowań politycznych było również skrajnie przeciwne w wielu punktach. Faktem jest bezspornym, że rozjeżdżano się z Wrocławia z pogłębionymi pretensjami, wzajemnymi niechęciami i pomnożonymi zastrzeżeniami. Zjazd wrocławski nie dopuścił do obrad obecnych w mieście około czterystu polskich emigrantów. Obawiano się bowiem, aby nie przekształcił się „z narady obywatelskiej, jaką ima być (...), w emigracyjną".80 Nie jest dziś rzeczą łatwą stwierdzenie, czy w liczbie niedopuszczonych do obrad zjazdu znajdował się również Kalinka, który właśnie w tym czasie wracał przez Berlin i Wrocław do Krakowa. Być może, iż pędzony tęsknotą pospieszył do rodziny. W każdym razie jest rzeczą niepodlegającą dyskusji, że z bliska czy z daleka przypatrywał się bystro i krytycznie chaosowi obrad i nieprzezwyciężonym trudnościom na drodze do zjednoczenia, na jakie natrafili organizatorzy zjazdu. Zawiedzione rachuby zarówno na arenie międzynarodowej, jak i ogólnokrajowej z natury -rzeczy przyczyniły się do rewizji dotychczasowych poglądów politycznych Kalinki. Widok zaś zniszczonego materialnie i podupadłego politycznie wolnego niegdyś Krakowa, klęska powstania poznańskiego i represje rządu austriackiego wobec emigrantów polskich w Podwawelskim Grodzie, które w pewnym stopniu dotykały go osobiście, rodziły narastający stopniowo pesymizm. Widok wojsk i władz austriackich w rodzinnym mieście wstrząsnął nim do głębi.81 Rok więc 1848, rok zawiedzionych nadziei, uczynił zeń „zgorzkniałego pesymistę, chłoszczącego za niecnotę i nierozum polityczny umarłych i żywych". 82 Szczytowym wyrazem tego usposobienia będą nakreślone żółcią i goryczą Listy o Krakowie wydane pod pseudonimem Pęcławskiego. Swoiste zaś credo polityczne, a zarazem osobisty punkt widzenia odnośnie do całej „wiosny ludów", wypowie w cztery lata później w swej książce Galicja i Kraków. Napisze tam wówczas: „Rok 1848 przyniósł światu wielką naukę, że żaden system rządowy lub układ społeczny narzucone z góry nie zapewnią narodowi szczęścia i że owszem wszelkie konstytucje przez teoretyków wymyślone są papierowymi więzami, w których tak długo ludzie chodzą, jak długo im się chodzić spodoba (...) Wszelka władza powinna być skupieniem sił ludzkich. Jeśli więc nie tam sława, gdzie się naturalne siły ludzkie skupiają, ale gdzie ją dowolnie prawodawca osadził, nastaje dezorganizacja, fałszywe krążenie soków i rozprzężenie moralne. Duch narodu jest większy od ducha choćby też największego człowieka, wszelka więc forma, którą człowiek dla narodu wymyśli, musi być ciasną i niewygodną, bo każdy duch wybiera sobie właściwą formę i według przyrodzonych warunków rozrasta".83 PIERWSZA EMIGRACJA 87 PRZYPISY 1 M. Tyrowicz: Tow. Dem. Poi, s. 852. 2 J. Lelewel do A. Roślakowskiego 3.1.1834, [w:] Listy Emigracyjne. T. I, s. 231. * J. Lelewel do A. Roślakowskiego 7.II.1834, [w:] Listy Emigracyjne. T. I, s. 251. 4 Tyrowicz, dz. c., s. 852. 8 J. Leśniewski: Bakunin, a sprawy polskie, s. 29, oraz Tyrowicz, dz. c., s. 364. 6 Leśniewski, dz. c., s. 29. 7 Tyrowicz, dz. c., s. 364. 8 Leśniewski, dz. c., s. 29 i 30. 9 Joachim Lelewel do Jana Lelewela 24.VIII.1846, [w:] Listy do rodzeństwa pisane. T. II, s, 236. 10 J. Lelewel do W. Zwierkowskiego 17.Y.1847, [w:] Listy Emigracyjne. T. III, s. 401. 11 W. Tokarz: W. Kalinka, [w:] Wielka Encyklopedia Powsz. Ilustr. T. XXXIII, s. 429. « J. Lelewel do W. Zwierkowskiego 23.XII.1846, [w:] Listy Emigracyjne. T. III, s. 384. 13 M. Bakunin: Spowiedź, ci. Leśniewski, dz. c., s. 31. 14 J. Lelewel: Mowa na obchodzie w Brukseli 22.11.1848, [w:] Polska, dzieje i rzeczy jej. Z. XX, s. 551. 15 W. Kalinka: Galicja i Kraków, s. 419. 18 J. Lelewel do W. Zwierkowskiego 18.XI i 24.XII.1847, [w:] Listy Emigracyjne. T. III, s. 415 i 419. 17 S. Kieniewicz: Kalinka Walerian, [w:] PSB. T. XI, s. 449, oraz J. Lelewel: Listy Emigracyjne. T. III, s. 384 przypis. 18 S. Tarnowski: O „Czasie" i jego redaktorach, s. 14. 19 W. Kalinka: Dziennik podróży naukowej, [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 21, s. 163. 20 S. Tarnowski: Kalinka, s. 14. 21 W. Kalinka: Dziennik podróży naukowej, [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 21, s. 164. 22 W. Tokarz: W. Kalinka, [w:] Wielka Encyklopedia Powsz. Ilustr. T. XXXIII, s. 429. 23 T. Krosnowski: Almanach, s. 451. 24 A. Słotwiński: Wspomnienia. T. I, s. 161. Słotwiński myli się niewątpliwie pisząc o paroletniej pracy Kalinki w charakterze zecera, bo przecież cały jego pobyt w Belgii nie przekroczył dwóch lat i w dodatku wypełniony był innymi zajęciami. Pracował na pewno, ale nie dłużej niż rok. 25 J. Lelewel do W. Zwierkowskiego 24.XII.1847, [w:] Listy Emigracyjne. T. III, s. 419. 28 Kalinka do Wydziału Prawa UJ, list z 12.XII.1848 — zbiory Wydziału Prawa Arch. UJ. 27 Wniosek prof. Kieniewicza o zachęcie ze strony Lelewela do studiów historycznych jest wprawdzie możliwy, ale nie ma na to pewnych dowodów — cf. S. Kieniewicz: Kalinka W. [w:] PSB. T. XI, s. 449. 28 W. Kalinka: Dziennik podróży naukowej, [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 21, s. 160. 29 Tamże, nr 26, s. 205. 30 Kalinka do K. W. Kielisińskiego 22.Y.1847 — PAN Kórnik, B. K. 1584. W RODZINNYM KRAKOWIE » L. Siemieński do W. Kielisińskiego, maj 1847 — PAN Kórnik, B. K. 1584. 32 Władysław X. do W. Kalinki 11.VI.1847 — rkps CR Roma. S3 Władysław X. do W. Kalinki 25.K.1847. — rkps CR Roma. 34 W. Smoleński: Pisma. T. III, s. 339. 35 W. Kalinka: Dziennik..., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 21, s. 163. 86 Tamże, nr 21, s. 164. 87 Tamże, nr 39, s. 310. 38 Wstęp do „Pomników" — BJ rkps Akc. 95/52. 89 Arch. Księży Zmartwychwstańców w Rzymie i w Krakowie. 40 W. Kalinka: Dziennik..., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 21, s. 163. 41 Tamże. 42 Tamże, s. 164. 43 Według prof. Kieniewicza temat ten miał mu podsunąć Lelewel. Twierdzenie możliwe, trudne do udowodnienia — cf. PSB. T. XI, s. 449. 44 Biblioteka Warszawska. R. 1842, s. 132 ł nast. 45 W. Kalinka: Dziennik..., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 24, s. 190. 46 Tamże, nr 23, s. 183. 47 W. Kalinka: Dziennik..., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 23, s. 182. 48 Tamże, nr 24, s. 191. 49 Tamże, nr 25, s. 198 — por. Atlas Geograficzny. 50 Tamże, nr 26, s. 206. 51 Tamże, nr 24, s. 190—191. 62 Tamże, nr 26, s. 107. 53 Tamże. 64 Tamże, nr 26, s. 210. 55 Tamże, s. 209. 56 Tamże, s. 211. 57 Tamże, nr 25, s. 199. 58 Tamże, nr 22, s. 175. 59 Tamże, nr 25, s. 199. 60 Tamże, nr 23, s. 183. «* Tamże, nr 25, s. 198. 62 W. Smoleński: Pismo. T. III, s. 346. 63 Tamże, s. 336. 64 W. Kalinka: Dziennik..., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 26, s. 207—208 oraz W. Tokarz: Kalinka W., [w:] Wielka Encyklopedia Powsz. Ilustr. T. XXXIII, s. 429. 65 Kalinka, dz. c., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 22, s. 174. 86 Tamże. 67 Tamże, nr 23, s. 183. 68 H. Wereszycki: Walka narodów o wolność i zjednoczenie, [w:] Historia powszech.no. T. VI, s. 3—5. 69 W. Kalinka: Dziennik.., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 26, s. 212. 70 Tamże. 71 Pęcławski: Listy o Krakowie, s. 6. 72 S. Tarnowski: Kalinka, s. 14. — „W parę miesięcy i p. Siemieńska z dziećmi przybyła do Krakowa" (S. Tarnowski: O „Czasie" i jego redaktorach, s. 14). 73 S. Tarnowski: Kalinka, s. 14. — Wspólna jazda Kalinki z Bakuninem trwać mogła jedynie na odcinku z Berlina do Wrocławia, a nie do Krakowa, jak podaje mylnie Tarnowski. Bakunin bowiem z Wrocławia udał się do Pragi. Zgadza się natomiast czas odbywania przez obu podróży do Wrocławia — cf. A. Leśniewski: Bakunin..., s. 38—39. • PIERWSZA EMIGRACJA W. Tokarz: Kalinka, [w:] Wielka Encyklopedia Powsz. Ilustr. T. XXXIII, s. 429. 75 76 77 H. Wereszyckł: Walka narodów..., [w:] Wielka Historia Powszechna. T. VI, s. 9. Kalinka: Dziennik..., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849, nr 26, s. 212. M. Tyrowicz: Polski Kongres we Wrocławiu, s. 19. Tamże, s. 22. Tamże, s. 67. Tamże, s. 70. S. Tarnowski: Kalinka,, s. 14. W. Smoleński: Pismo. T. III, s. 346. Kalinka: Galicja i Kraków, s. 373—374. VI MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 31. Towarzystwo Wzajemnej Naukowej Pomocy w Krakowie. W czasie wakacji roku 1848 kilku studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego postanowiło zorganizować w Krakowie własne stowarzyszenie. Nie zwracając uwagi na letnie upały i brak w mieście wielu jeszcze kolegów, ukonstytuowali się w Towarzystwo Wzajemnej Naukowej Pomocy. Trudno dziś dociec, jaki wpływ na tę koncepcję skonsolidowania młodych naukowców miały analogiczne polskie poczynania we Francji i w Anglii. Już bowiem w roku 1833 założyli emigranci polscy z Chateauroux i Besangon Towarzystwo Wzajemnego Oświecenia, a w rok później Stanisław Worcell założył identyczne towarzystwo wśród emigrantów polskich w Londynie.l Towarzystwo Wzajemnej Naukowej Pomocy obejmowało odrębnie pracujące grona według wydziałów uniwersyteckich. Początkowo cel Towarzystwa nie był jasno sprecyzowany. Grono Matematyczne np. na swym pierwszym, protokołowanym posiedzeniu, pod przewodnictwem Ignacego Janickiego, 14 sierpnia 1848 r., postanowiło założyć szkółkę dla rzemieślników. Poszczególni członkowie (a było ich wówczas 10) „rozebrali" między siebie przedmioty, które miały być wykładane w owej szkole. 2 Aby nadać sprawie realnych kształtów, na zebraniu 17 sierpnia postanowiono prosić rektora uniwersytetu o pozwolenie na owe lekcje rzemieślników w salach uczelni. Zalecono też, aby każdy, kto ma podjąć nauczanie, przedłożył na piśmie, ułożony przez siebie, program lekcji. 8 Obok wspomnianego Grona Matematycznego istniały również: Grono Literackie (określone przez statut jako Literacko-Historyczne), Prawne, Lekarskie i Teologiczne. 19 sierpnia 1848 r. w I Lektorium Uniwersytetu Jagiellońskiego o godz. 18 odbyło się walne zebranie Towarzystwa, liczącego już 44 członków, pod przewodnictwem Włodzimierza Młockiego. 4 Przeredagowany parokrotnie Statut został ostatecznie uchwalony i podpisany przez delegatów ze wszystkich wydziałów 25 sierpnia 1848 r. Według niego Towarzystwo stanowiło ugrupowanie, przeznaczone głównie dla młodzieży akademickiej oraz tej, która świeżo ukończyła studia. Szcze- MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 91 gólnym jego zadaniem było udzielanie pomocy „wszystkim chcącym się kształcić" oraz popieranie szlachetnych ambicji pisarskich młodych autorów. Istniejący na Uniwersytecie Komitet Naukowy pismem z 8 października 1848 roku wezwał urzędowo Towarzystwo WNP do udziału w pracach organizacyjnych Uniwersytetu. Praca Towarzystwa istotnie nabierała rozmachu. Wiemy, że np. Rada Narodowa z Nowego Sącza zwróciła się do niego z prośbą o pomoc dla studentów, którzy jesienią tr. udawali się do Krakowa na studia. 5 Owe szumne nieco zadania, jakie stawiało sobie Towarzystwo, nie pozostały bynajmniej czczą tylko przechwałką. Członkowie wydali „sto przeszło rozpraw, napisanych w ciągu pięciomiesięcznego jego istnienia". 6 Był to więc wspaniały bilans, a zarazem rzeczowy dowód, jak bardzo „na czasie" była ta, podjęta przez młodych zapaleńców, inicjatywa. Wzajemne konsultacje i wymiana myśli, a także przychylny stosunek profesorów Uniwersytetu do Towarzystwa pomagały w pogłębianiu znajomości i skutecznie zachęcały do pracy. Pożytek z niego w Krakowie był dla wszystkich oczywisty. Młodzież zamiast uprawiania niepewnej polityki czy jałowych dyskusji, albo marnowania czasu na przysłowiowe „szlifowanie bruków", jęła się pióra i oddała się pogłębianiu wiedzy fachowej. Obok zebrań ściśle zamkniętych dla członków w listopadzie 1848 r. Towarzystwo urządzało też zebrania otwarte dla publiczności w sali tzw. Amfiteatru Nowodworskiego. Przewodniczącym był wówczas Józef Rytmi-ler. 7 Obok Towarzystwa WNP istniało w Krakowie inne zrzeszenie naukowe pod nazwą Towarzystwa Wzajemnej Nauki. Jesienią roku 1848 podejmowano cały szereg prób ich połączenia, ale do listopada tegoż roku próby te napotykały na nadmierne opory; żadna bowiem ze stron pertraktujących nie chciała zrezygnować ze swych sformułowań statutowych. 8 Tę dobrze zapowiadającą się pracę, przerwały, niestety, warunki polityczne. W lutym 1849 r. ogłoszono w Krakowie stan oblężenia. Obostrzenia polityczne skłoniły władze uniwersyteckie do zawieszenia, na czas nieograniczony, działalności Towarzystwa w obawie przed możliwością represji ze strony Austriaków. 9 32. Kalinka w Towarzystwie Wzajemnej Naukowej Pomocy. Po swym powrocie do Krakowa Kalinka trzymał się zdecydowanie z daleka od wszelkich poczynań politycznych. Myśląc zaś poważnie o kontynuacji pracy naukowej i publicystycznej widział, że poczynania w tych dziedzinach są nadmiernie rozproszone i nie skoordynowane. Dostrzegał konieczność doprowadzenia do jakiegoś skutecznego zespolenia sił i zharmonizowania wysiłków naukowych, zwłaszcza wśród młodych pracowników. W szere- 92 W RODZINNYM KRAKOWIE gach akademickich, jak widzieliśmy powyżej, myśli te znalazły żywy oddźwięk. Trudno dziś twierdzić, czy pod wpływem jego sugestii, czy też niezależnie, a równocześnie z jego planami, powstawało --jak wiemy — w sierpniu Towarzystwo Wzajemnej Naukowej Pomocy. Na bliskość Kalinki w stosunku do tego ruchu akademickiego wskazuje fakt, że na pierwszym walnym posiedzeniu tego Towarzystwa 19 sierpnia 1848 r. „przedstawieni zostali na członków Stowarzyszenia Kalinka Walerian, Kalinka Kazimierz, Łepkowski Józef i Walicki Bolesław".10 Warto zaznaczyć, że należeli już do Towarzystwa m. in. Muczkowski, Karol Estreicher, Ignacy Janicki i Franciszek Matejko. n Walerian Kalinka nigdzie i nigdy nie potrafił być biernym członkiem. Toteż już w tydzień później na odbytym w Lectorium Anatomicum Uniwersytetu Jagiellońskiego walnym zebraniu „stosownie do odezwy Rady TWNP ad nr l Kolega Kalinka Walerian odczytał wypracowaną przez siebie odezwę do Młodzieży Polskiej — po czym zapytał, czy kto nie ma jakiego zarzutu przeciw jej duchowi, a gdy żadnego nie było, zapytał, czy przeciw jej redakcji i w tym celu czytał pojedyncze periody, nad którymi dość długie prowadzono dyskusje, tę odezwę w imieniu Młodzieży Uniwersytetu w TWNP połączonej poruczono podpisać i ogłosić nowemu Prezesowi i Sekretarzowi Towarzystwa".12 Wspomniany powyżej Statut Towarzystwa ostatecznie przedyskutowało i podpisało dziesięciu „członków delegowanych ze wszystkich wydziałów". W owych decydujących obradach brali udział Walerian i Kazimierz Ka-linkowie. Na pierwszym miejscu widnieje podpis Waleriana Kalinki. Podpisali go m. in. Józef Łepkowski, Kazimierz Kalinka, Karol Estreicher i Włodzimierz Młocki.13 Trzeba zaznaczyć, że Kazimierz Kalinka był prezesem grona na Wydziale Prawnym. Walerian Kalinka udzielał się głównie Gronu Literadco-Historycznemu, ale wolno przypuszczać, że czynny z natury włączał się chętnie do wszelkich prac Towarzystwa. W ramach działalności Towarzystwa Wzajemnej Naukowej Pomocy Kalinka nie ograniczał się tylko do jakichś prac organizacyjnych. Szedł po linii wytycznych statutowych, wydawał również różne artykuły i roz-prawki. Trudno dziś dokładnie ustalić autorstwo wszystkich jego pism. Elaboraty swoje drukował w rozmaitych czasopismach i to przeważnie albo bezimiennie, albo też podpisując je kryptonimami czy pseudonimami. Po zawieszeniu w roku 1849 Towarzystwo Wzajemnej Naukowej Pomocy zostało przez władze uczelniane reaktywowane. Z różnym skutkiem realizowało ono swe zadania przez długie jeszcze lata. Kalinka zaś raz jeszcze spotka się z nim blisko, gdy w roku 1879 jako przedstawiciel zmartwychwstańców z ojcami jezuitami stanie jako współsukcesor do spadku po Ludwiku Klobassie wraz z delegatami Towarzystwa, któremu zmarły zapisał również część swego majątku.14 MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 93 33. Publicystyka roku 1848. Kalinka podjął wówczas tłumaczenie broszurki Michała Bakunina, wydanej w Paryżu pt. La Pologne et la Roussie jugee par un Rousse. Wydał ją w Krakowie pod nieco zmienionym tytułem Sąd Rosjanina o Polsce i Rosji. Jest to rozprawa, w której autor stara się udowodnić konieczność związku między tymi narodami w imię idei panslawistycznej. Widoczne jest, że Kalinka solidaryzował się z niektórymi przynajmniej twierdzeniami autora, skoro podjął tę pracę. Do pisania broszur jednak nie ograniczał się on w roku wiosny ludów. Żądny stałego wyrażania swoich poglądów na sprawy wszedł do świeżo powstałej Jutrzenki krakowskiej w charakterze współpracownika.15 „Wśród całej rzeszy bibulastych jednodniówek krakowskich — napisze później Wł. Zawadzki — wyróżniała się znakomicie jedna tylko Jutrzenka, dziennik założony także — zaraz jakoś z początkiem okresu konstytucyjnego (wychodziła od 27 marca 1848 r.) — przez kilku młodych, utalentowanych, postępowych pisarzy. Z wszystkich dzienników krakowskich jedna Jutrzenka dobiła się znaczenia w dziennikarstwie: zajęła samodzielne, ściśle pod względem zasad określone stanowisko, którego wymownie i gorąco broniła — ona też jedna z wszystkich gazet krakowskich rozchodziła się poza widnokrąg miasta i bliższych okolic Krakowa. Czytano ją we Lwowie i liczono się z jej głosem, rozchodziła się też i po wschodniej Galicji, gdzie ją za przedstawicielkę życia i dziennikarstwa krakowskiego uważano (...) Posiadała ona zalety, których po większej części brakło dziennikom współczesnym, a którymi każda odpowiadająca zadaniu swemu gazeta znamionować się powinna. Była ona redagowana z jasną świadomością zadania i z taką biegłością dziennikarską, jakby przez starych rutyni-stów gazeciarskich. Ale posiadała zarazem życie i ciepło, świadczące tak dobrze o sile przekonań, jak i o pełnym młodzieńczej energii talencie pisarskim swych redaktorów i współpracowników; pisana pięknym językiem, posiadała wyborną swadę dziennikarską i szlachetność stylu, wyższą nad tuzinkowy gazeciarski, po którym można było od razu poznać, że nie tuzinkowe zebrały się na nią pióra." 16 Redagował Jutrzenkę najpierw sam Aleksander Szukiewicz a potem (od l października) wspólnie z Leonem Ulrychem. Kiedy w pierwszych dniach maja 1848 r. Kalinka powrócił do Krakowa, Jutrzenka aktualnie nie wychodziła. Szukiewicz wstrzymał jej wydawanie na skutek wypadków z 26 kwietnia, od dnia 27 tm. do 6 maja, czekając na wyklarowanie się niepewnej sytuacji. W dwa tygodnie później 20 maja Kalinka umieścił w niej swój pierwszy artykuł (o ile wierzyć kryptonimowi K.W.), w którym krytykował Alojzego Rajnoszka, radcę komory austriackiej, za jego samowolę i nietakty w stosunku do podległych mu urzędników.17 Dłuższym i daleko poważniejszym artykułem (nie licząc niezidentyfi- 94 W RODZINNYM KRAKOWIE kowanych anonimowych) jest praca Kalinki, w której omawiał problem politycznej siły słowiańszczyzny, a podkreślając odwieczną przyjaźń pol-sko-węgierską, kończył swe rozważanie zachętą do jedności wzajemnej obu narodów, tym konieczniejszej, że aktualnie są one całkiem niepotrzebnie poróżnione.1S W lipcu 1848 r. ukazały się w Jutrzence jeszcze dwa obszerne artykuły Kalinki na temat stosunków francusko-polskich, szczególnie ostro krytykujące nieszlachetną i pełną zakłamania postawę Łamartine'a wobec narodu. Nasz publicysta wręcz zarzucał francuskiemu mężowi stanu, że pięknie deklamuje (Lamartine był istotnie dość utalentowanym poetą), ale nic nie chce pomóc Polsce. Potępiał go za to, iż nie tylko sam jest zdecydowanie za przyjaźnią Francji z Niemcami, ale że wmówił ludowi francuskiemu obojętność na los narodu polskiego, dopuszczając do rozgłaszania wieści, że Niemcy Polskę odbudują (!). Kończąc dba obszerne i poważne artykuły polityczne, Kalinka oburzał się na przymierze Francji z Rosją i dążenie za wszelką cenę do przyjaźni z Niemcami, co przecież wszystko godzi w żywotne interesy Polski, która jest „odwiecznym sprzymierzeńcem, najpewniejszą pomocą i na j dzielnie jszym orężem Francji".19 Zbyt prężny był jednak umysł Kalinki, aby mu wystarczyło tych kilka zaledwie artykułów. W maju i czerwcu 1848 r. opracowywał swą drugą broszurę, którą drukował w połowie lipca. Wydał ją pod pseudonimem „Włościanin znad Wisły". 20 Była to samodzielna broszura historyczno-po-lityczna pt. Jaką byla dawniej Polska. Jest to mała historia Polski dla ludu, obliczona, jak z samego widać tytułu Ku nauce i przestrodze, a więc „ku pokrzepieniu serc". Cały akcent pracy widać w staraniu o świadome wykorzystanie podkreślonego silnie kontrasKu, jaki zachodzi między Polską wolną i niepodległą, a Polską roku 1848. Autorowi chodziło o to, aby w prosty sposób uświadomić każdego z czytelników, że stan obecny ojczyzny jest jakiś przypadkowy, nienormalny i w zestawieniu z przeszłością rzeczywiście okropny. 21 Podjął też teraz w lipcu 1848 r. publikację utrzymanych w ostrym tonie korespondencji z Krakowa, umieszczanych w wydawanej we Lwowie przez Hilarego Meciszewskiego Polsce. Został on specjalnie zaproszony do Lwowa przez Stowarzyszenie Ziemiańskie. Był to niewątpliwie jeden z najzdolniejszych publicystów ówczesnych. „Posiadał pióro wytrawne i obfite, cięte na wszystkie boki, styl wprawdzie rozwlekły, ale bogaty w argumentację, porywający zarazem siłą logiki i kwiecistością wyrazu, tłoczącą przeciwnika jakby prądem gwałtownego wodospadu." 22 Napotkawszy we Lwowie zwrócone przeciw sobie z różnych stron ostrza niechęci i nieufności, toczył Meciszewski zażartą walkę z wszystkimi. Nadawało to jego pismu charakter przeważnie polemiczny, a odciągało go od spraw politycznych i ekonomicznych.23 MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 95 Zbliżenie się Kalinki do skłóconego dosłownie ze wszystkimi Meci-szewskiego i umieszczenie czegoś na łamach Polski równało się praktycznie zerwaniu z Szukiewiczem i Jutrzenką. Już w czwartym numerze nowego lwowskiego dziennika z datą 7 lipca ukazała się pierwsza korespondencja Kalinki, w której zaznaczał on, że pisze ją na zobowiązującą prośbę redaktora. 24 Twarde słowa pod adresem Krakowa i panujących w nim stosunków znalazły oddźwięk w polemicznej korespondencji, jaką zamieścił lojalnie sam Meciszewski na łamach swego pisma. 25 Nowe korespondencje Kalinki dla Polski znalazły już tylko reperkusje w spokojnych polemikach Szukiewicza w Jutrzence. Kalinka zaatakował niedostateczną wolność druku panującą w Krakowie, działalność polskiego deputowanego z Krakowa p. Langiego w Wiedniu i inne sprawy. 2S Szukiewicz odpowiedział mu na to rzeczowo. 27 Kalinka podjął z kolei ostre ataki przeciwko przesadnej lojalności krakowian, 28 Szukiewicz znowu w odpowiedzi na to wytknął mu głoszenie socjalizmu, komunizmu i innych teorii. Wyrzucając przy tym ostre słowa korespondencji z Krakowa, zwalczał je humorem i satyrą oraz wyraźnie usiłował ośmieszyć autora korespondencji. 29 Wczuwając się w klimat tej walki „na pióra" można słusznie sądzić, że Kalinka nie wytrzymał, pokonał go najbardziej ogromny spoko j'polemiki zamieszczanej w Jutrzence. Toteż w listopadowych numerach Polski zwrócił ostrze swej krytyki przeciwko samemu pismu krakowskiemu i jego ideologii. Są to niewątpliwie szczytowe punkty owej walki o poglądy. Dotychczas wyrażał różne, mniej lub więcej niepochlebne opinie o krakowianach i stosunkach panujących w podwawelskim grodzie. W tej zaś ostatniej korespondencji dotykał redakcji i samego kierunku ideowego krakowskiej Jutrzenki. Piętnował ją jako zamaskowany organ wersalskiej centralizacji. Szczególnie mocno polemizował z metodami, jakimi Jutrzenka posługuje się. Zarzucał, iż dziennik nie odkrywa swego prawdziwego oblicza, ale tajemnie przemyca fałszywe poglądy i ideologię, urabiając przez to błędne opinie u czytelników i wprowadzając dezorientację w społeczeństwie. „Prawić ciągle o braterstwie - - tak charakteryzuje metody piętnowanego przez siebie organu — siać nienawiść i rozdwojenie; gadać co dzień o spokój ności, a w każdym wierszu apostołować poniewierkę stojącego prawa i władzy; napominać, żeby się nie posuwano do czynu (zbrojnego), a czynowi temu gdzie indziej stawiać apoteozę, to obu zadanie." (Kalinka stawiał tutaj w jednym szeregu Jutrzenkę i lwowską Gazetę Narodową). 30 Snadź poczytną okazała się ta korespondencja, skoro ukazała się nawet w osobnej nadbitce jako broszura. Na te mocne słowa nie doczekał się już jednak żadnej odpowiedzi. Widać inne ważne problemy i wydarzenia zapełniły łamy Jutrzenki i umysły jej redaktorów. 96 W RODZINNYM KRAKOWIE 34. Zabiegi o katedrą prawa polskiego. Jednym z rzeczywistych owoców wiosny ludów na gruncie krakowskim było podźwignięcie się Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z nowym rokiem akademickim 1848/1849 przed rektorem Józefem Ma j erem stanęło podwójne zadanie: spolszczenia oraz naukowego rozbudowania uczelni. Obawiając się słusznie, iż okres swobody może rychło się skończyć, rektor gorączkowo zabrał się do pracy i już w dniach od 17 do 21 października 1848 przeprowadził co najkoniecznie]-sze zmiany. Niewątpliwie najbardziej potrzebującym reformy był Wydział Prawa, któremu brakowało profesorów. Rektor Majer zaangażował nowe siły, tak że w zmienionym składzie wydział posiadał trzech profesorów 31 i czterech zastępców profesorów.S2 Największym jednak chyba osiągnięciem w tej mierze było otwarcie katedry historii prawa polskiego i cywilnego prawa polskiego oraz powierzenie jej Antoniemu Zygmuntowi Helclowi w dniu 3 listopada 1848 r. Helcel, dawny student UJ (z lat 1823—1827) i kilku uniwersytetów zagranicznych otrzymał już tę katedrę 31 października 1832 r., ale na skutek reorganizacji Uniwersytetu Krakowskiego w roku 1833 został usunięty, a katedrę zlikwidowano. Po szesnastu latach znowu rozpoczynał wykłady jako zastępca profesora. M Niestety, jednak i teraz nie dane mu było zaraz podjąć przerwanych przed laty wykładów. W kilka dni po swojej nominacji został wybrany posłem na sejm monarchii austriackiej przez II okręg krakowski. Wobec tego, nie rezygnując bynajmniej z katedry, złożył prośbę do senatu akademickiego o zastępstwo na czas trwania jego poselskich czynności.34 Dnia 25 listopada 1848 r. senat Uniwersytetu zwrócił się do J. K. Krzy-żanowskiego, sędziego Trybunału, z prośbą o podjęcie ww. zastępstwa. Gdy jednak sędzia Krzyżanowski wymówił się podeszłym wiekiem, rektor przekazał sprawę do załatwienia dziekanowi Wydziału Prawa. Rada wydziału na posiedzeniu w dniu 4 grudnia zadecydowała ogłoszenie konkursu na to zastępstwo. Dla ubiegających się postawiono warunek: należyte przygotowanie fachowe do wykładu, przedłożenie w ciągu ośmiu dni na ręce dziekana wydziału własnego programu wykładów oraz złożenie odpowiedniego colloąium. Na wezwanie to zgłosiło się zaledwie dwóch kandydatów: Piotr Bu-rzyński (ur. 1819 r.), który doktoryzował się na Wydziale Prawa w Krakowie w roku 1844, i Walerian Kalinka. Burzyński złożył podanie z załączonym programem 6 grudnia, a Kalinka doręczył je 12 tm. Przez kilka dni poszczególni profesorowie prawa zapoznawali się z podaniami Kalinki i Burzyńskiego oraz przesłanymi programami wykładów. Wreszcie 20 grudnia 1848 r. stały się one przedmiotem dyskusji na radzie wydziału. W posiedzeniu brało udział pięciu wykładowców prawa: So-świński, Słotwiński, Szpor, Rzesiński i Cukrowicz. Zdania obecnych były MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 97 podzielone. Za programem Kalinki opowiedzieli się zdecydowanie Rzesiń-ski i Szpor, trzej pozostali, choć z zastrzeżeniami, za planem Burzyńskie-go. W wyniku obrad kandydaturę Kalinki odrzucono dla braku u niego stopnia doktorskiego, a o programie zanotowano następującą opinię rady wydziału: (program) „przy całym zasobie erudycji i dążeniu do wszechstronności mało łączy się z przedmiotem i raczej zajmuje się historią narodową, aniżeli jego (narodu) prawodawstwem". 35 Przyjęto więc kandydaturę Burzyńskiego. Ostatecznie jednak na posiedzeniu 13 stycznia 1849 r. decyzję tę uchylił senat akademicki wyrażając obawę, aby wykładu, do którego wielką przywiązywano wagę, nie oddawać „osobie dostatecznie z nim nieobezna-nej". Równocześnie tegoż dnia postanowiono oddać zastępstwo w wykładach prof. Hammerowi w wymiarze dwóch godzin tygodniowo.36 35. Program wykładów prawa polskiego. Nie został wprawdzie Kalinka wykładowcą prawa polskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale niemniej ciekawym i godnym uwagi jest plan wykładów, jaki przedstawił w dniu 12 grudnia 1848 r. radzie Wydziału Prawa. Zawarł go na 8 kartach in folio. Całość podzielił na trzy części. Część pierwszą poświęcił metodzie wykładów tego przedmiotu, w drugiej przedstawił swój pogląd na rozwój wewnętrznych dziejów narodu polskiego, a wreszcie w trzeciej części omówił treść całego kursu wykładów. S7 Mówiąc w części pierwszej o metodzie wykładów, za jedynie trafną uznał Kalinka metodę historyczną. Za słuszne uważał przedstawienie rozwoju prawa ojczystego na szerokim tle historycznym; odmalowanie dokładne stanu kraju w każdej epoce wraz z przedstawieniem odpowiednim jego urządzeń i instytucji oceniał jako rzecz bezwzględnie konieczną. Wobec obfitości materiału rzeczowego i potrzeby związania wykładów ze współczesnością zapowiadał w swym planie szersze rozwinięcie epok chronologicznie bliższych. Drugą część zatytułował: „Historia (stanowisko wykładu)" i starał się w niej przedstawić swój pogląd na rozwój wewnętrznych dziejów Polski. Odrzuciwszy dawne teorie Naruszewicza, Czackiego, Bandtkiego o związkach naszego prawodawstwa z germańskim, opowiadał się zdecydowanie za rodzimością praw słowiańskich i polskich. W szczególności zaś podnosił wysoko wartość dzieła Lelewela Historyczny rozbiór prawodawstwa polskiego, które uznał za epokowe, „nie dlatego — jak pisał — iżby miało być kompletne, albo od wszelkich wad i fałszywego widzenia wolne, ale iż po raz pierwszy rzuca śmielsze pomysły i prawodawstwo polskie na nowym stawia fundamencie". Przejąwszy poglądy Lelewela o pierwotnym gminowładztwie, odrzuca Kalinka teorię W. A. Maciejowskiego o pochodzeniu ustawodawstwa polskiego z zakonów ruskich, która „okuwa wol- 7 —Ksiądz Walerian Kalinka W RODZINNYM KRAKOWIE na słowiańszczyznę w formy despotycznej monarchii". Następnie kreśli obraz każenia się rodzimych praw przez częściowe przyjęcie prawa kościelnego i rzymskiego. Nieco szerzej zastanawia się nad znaczeniem Statutów wiślickich Kazimierza Wielkiego dla krystalizowania się form publi-czno-prawnych. W ustroju Polski średniowiecznej widzi trojakie cechy: królewskość, instytucje arystokratyczne oraz instytucje liberalne, to jest „zgromadzenie ludzi wolnych wspólnie się naradzających". Przełomowe znaczenie przypisuje Kalinka wiekowi XV, który przynosi całkowitą ewolucję w kierunku republikanizmu. Ewolucja ta przynosi charakterystyczne „dążenie do wyzwolenia indywidualności, równości obywateli w obliczu praw i to równości zupełnej i obowiązek wspólnej obrony Ojczyzny". Dalszą cechą jest przejście władzy do narodu, w związku z czym król staje się „pierwszym urzędnikiem dożywotnim, odwołalnym i odpowiedzialnym". Wysokie wartości widzi również Kalinka w szlachectwie. „Szlachectwo — pisał — było prawem obywatelstwa. Kto bronił Ojczyzny, kto za nią życie swe narażał, ten był tylko lub mógł zostać obywatelem, to jest szlachcicem". „W ocenie tej ewolucji wewnętrznej i wpływie jej na upadek Polski przyszły surowy krytyk form ustrojowych, rzecz charakterystyczna — podkreśla prof. H. Barycz — okazuje się zdecydowanym zwolennikiem demokracji szlacheckiej". Nie instytucje wolne zgubiły Polskę — stwierdza w swym programie Kalinka — ale złe ich użycie, a raczej nadużycie. Roz-przeżona i rozdrobniona najwyższa władza, nie mająca zupełnie reprezentanta, stała się w końcu bez siły i energii. „O zmianach więc i reformach myśleć poczęto, ale co było skutkiem, wzięto za przyczynę, anarchię i samo-wolność kładziono na równi z wolnością i o powiększeniu władzy królewskiej i ściśnieniu wszechwładztwa narodowego myśleć poczęto." W dalszym ciągu swych wywodów zaznacza Kalinka, że dążeniom do naprawy polskich nadużyć ustrojowych stanęły na przeszkodzie obce mocarstwa, które „obawiając się Polski potężnej i silnej, gwarantowały liberum veto i władzę królewską jeszcze ściślej Radą Nieustającą ograniczyły". W końcu podkreśla, że rzeczywiste reformy przyniosła dopiero Konstytucja 3 maja, która „najwyższą władzę oddała narodowi reprezentowanemu w sejmie, królowi poruczyła władzę wykonawczą, obostrzoną konstytucyjną odpowiedzialnością ministrów", a wreszcie „powołała do życia obywatelskiego wszystkich mieszkańców". Na podstawie ustrojowej ustalił też Kalinka podział historii prawodawstwa polskiego na cztery epoki: I do roku 1400, II do roku 1569, III do roku 1764 i IV do roku 1793. Każdą z nich omawia szczegółowo w trzeciej części swego programu. Zastanawia się w tej części w każdej epoce z osobna nad zagadnieniami zewnętrznego i wewnętrznego rozwoju państwa, nad stosunkami społecznymi, składem rządu, skarbowością, oświatą, MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 99 sądownictwem oraz obowiązującym w danej epoce prawem cywilnym i kryminalnym. Z powyższego pobieżnego przeglądu wynika, że była to w istocie dość dokładna rozprawka na temat zagadnień ustrojowych Polski, a zdanie rady Wydziału Prawa, „o zasobie erudycji i dążeniu do wszechstronności" nie było bynajmniej zdawkową przesadą. 38 Wprawdzie piszący w czterdzieści przeszło lat później ksiądz Adam Słotwiński wyrazi się o programie Kalinki w sposób mocno niepochlebny: „zdradzał on (Kalinka), że o przedmiocie tym żadnego nie miał wyobrażenia, nigdy mu się nie oddawał i nawet źródeł nie zna. Powypisywał tylko treść rozdziałów z dzieła Skrzetuskiego, zmieniając wyrazy i wyrażenia na więcej pompatyczne." Nie można jednak poważniej traktować tej późniejszej krytycznej oceny, skoro urzędowo grono kompetentnych profesorów wydało współcześnie wręcz pochlebną opinię. 39 36. Druga próba doktoryzowania się. „Choć dwa razy zaczynałem doktoryzować się, zawsze mi przeszkadzały wypadki polityczne" — tak napisze w dwadzieścia lat później Kalinka o swych staraniach o pełne zakończenie studiów. 40 Z myślą o doktoracie podjął on w roku 1845 pracę w krakowskim sądownictwie. Wiemy, że udział w wypadkach lutowych następnego roku i przymusowa emigracja plany te udaremniła. Myśl tę podjął na ziemi belgijskiej. Mimo pewnego przestawienia się i zboczenia od studiów ściśle prawniczych w kierunku historii zdawało się, że w Brukseli uwieńczy swe starania pomyślnym skutkiem. Rewolucja jednak lutowa w Paryżu i powrót do Krakowa zamiary te chwilowo udaremniła. Zbyt jednak poważna to była sprawa, aby nie ponowić wysiłków w tym kierunku na Jagiellońskiej Wszechnicy. Drugie półrocze roku 1848 wypełniło mu więc nie tylko pisanie drobnych artykułów, ale również przygotowywanie się do egzaminów doktorskich z prawa. Zawiedziony w rachubach politycznych, z tym większym zacięciem i gorliwością zabrał się teraz do studiów. Wspomniany powyżej konkurs na wykładowcę prawa polskiego, do którego stanął jako jeden z kandydatów, i odrzucenie go dla braku stopnia doktorskiego było czynnikiem niewątpliwie skutecznie mobilizującym go do pracy. Świetnym dopingiem dla młodego doktoranta był również fakt, że jego młodszy brat, Kazimierz, 18 listopada złożył pomyślnie swój pierwszy egzamin na doktora obojga praw i rozpoczął przygotowania do obrony swej pracy naukowej. 41 Dnia 21 stycznia 1849 r. złożył ostatecznie Walerian wymagane dokumenty i podanie do rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego z prośbą o dopuszczenie go do egzaminów doktorskich. W dwa dni później, zgodnie 7* 100 W RODZINNYM KRAKOWIE z przyjętą procedurą, rektor „odstąpił swego prawa załatwienia tego przedmiotu" na rzecz Wydziału Prawnego. Dziekan wydziału, prof. Feliks Sło-twiński, wyznaczył jako termin egzaminu sobotę dnia 12 lutego 1849 r. 42 Wynik egzaminu nie jest dziś, niestety, bliżej znany. Należy jednak przypuszczać, sądząc po zdolnościach Waleriana, że jeśli tylko odbył się, to złożył go pomyślnie. Ponieważ warunkiem uzyskania dyplomu było ukończenie praktyki sądowej, musiał więc przerwać sfinalizowanie doktoryzowania się do czasu pełnego jej odbycia. Była jeszcze inna przyczyna tego dojść nieoczekiwanego wejścia Kalinki do służby sądowej. ..Chciano — pisze ksiądz Adam Słotwiński — wziąć Waleriana w rekruty, a gdy żadnej przyczyny uwalniającej wyszukać nie było można, udał się do jednego z profesorów, który w ciągu 24 godzin wyjednał mu nominację aplikanta Trybunału. Spiesznie złożył przysięgę i tym sposobem od służby wojskowej się uwolnił".43 Wiadomość powyższa jest o tyle prawdopodobna, że istotnie dnia 3 lutego 1849 r. prezes Krzyżanowski ogłosił dla miasta i jego okręgu, iż 10 lutego odbędzie się „losowanie i mierzenie" wezwanych do służby wojskowej mężczyzn, urodzonych w latach od 1822 do 1829. 44 Nie jest wykluczone, że owym profesorem, który tę przysługę mu oddał, był właśnie wspominający o tym szczególe ksiądz Słotwiński. 37. Praktyka sądowa. Idąc więc za przykładem swego ojca i brata Aleksandra, który już lata całe pracował w sądownictwie, Kazimierz i Walerian Kalinkowie włączyli się również w szeregi krakowskiej palestry. Ojciec wprawdzie już nie żył, ale pozostawił po sobie jak najlepsze wspomnienia w sferach prawniczych Krakowa. Aleksander zaś od roku 1836 trudnił się aktami sądowymi ku zadowoleniu swych przełożonych. Nawiasem warto zaznaczyć, że Kazimierz zdecydował się na zawód prawniczy zaraz po ukończeniu studiów i jeszcze w roku 1845 (11 listopada) otrzymał nominację na aplikanta sądu I instancji. Jednak przygotowywane powstanie i jego wybuch w lutym 1846 r., a wreszcie konieczna po nim emigracja, udaremniły zamiar spokojnej pracy w rodzinnym Krakowie. Kiedy znalazł się znowu w podwawelskim grodzie i mógł się jąć spokojnej pracy, 8 lutego 1849 r. podjął bezwłocznie przerwaną przed trzema laty praktykę. Najdłużej wahał się Walerian, ale i on, jak wspomnieliśmy powyżej, zdecydował się pójść śladem nieboszczyka ojca i braci. Powodem tego zwlekania było niewątpliwie poważne oddanie się pracy publicystycznej. Cięte, łatwe pióro młodego pisarza zwracało go raczej do zajęcia się sprawami publicznymi, aniżeli ku ślęczeniu nad aktami różnych spraw cywilnych. Raczej więc z konieczności niż z zamiłowania wchodził w szeregi urzędników sądowych. W lutym 1849 r. złożył podanie o przyjęcie, a w dniu MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 101 15 tegoż miesiąca R. Bartynowski, prezes Sądu Wyższego miasta Krakowa i jego okręgu, podpisał dlań nominację na aplikanta sądu I instancji. Zaraz na drugi dzień po złożeniu zaprzysiężenia rozpoczął wraz z pracującym już od tygodnia Kazimierzem zajęcia w sekretariacie Trybunału. Zdolni i pilni Kalinkowie w półtora miesiąca później, to jest z dniem 31 marca, przeszli do pracy w Inkwizytoriacie Kryminalnym (prokuraturze). Walerian pracował przy sędziach Boguckim i Czechu. 8 czerwca 1849 r. złożył Walerian Kalinka podanie o udzielenie mu dwumiesięcznego urlopu, motywując jego potrzebę sprawami rodzinnymi. Prezes I instancji sędzia Maj er wyraził zgodę na urlop i przedłożył prośbę wraz z swą opinią prezesowi Bartynowskiemu. Tymczasem stosunkowo niedawno, bo w dniu 24 kwietnia 1849 r., Komisja Gubernialna wydała zarządzenie wzbraniające urlopów okolicznościowych. Wobec tego Bartynowski zażądał od Kalinki dokładniej sprecyzowanych powodów usprawiedliwiających prośbę o taki urlop. Walerian złożył więc 20 czerwca drugie podanie, w którym oświadczył, że potrzebuje dwa miesiące na pracę w Bibliotece Jagiellońskiej, a na dowód załączył świadectwo bibliotekarza, prof. Muczkowskiego. Należy zaznaczyć, że Walerian od kilku już miesięcy pracował w Bibliotece, pełniąc tam obowiązki zastępcy adiunkta. Pracę tę podjął za zgodą prezesa Bartynowskiego, który nawet zwolnił go z obowiązku codziennej pracy w biurach Trybunału. Po otrzymaniu tak umotywowanej prośby prezes uzyskał dla siebie odpowiednie upoważnienie z Komisji Gubernialnej i pismem swoim z dnia 2 lipca udzielił petentowi dwumiesięcznego urlopu, do 4 września. Warto zaznaczyć, że wspomniane tutaj podjęcie pracy w Bibliotece potwierdza wniosek, iż zajęcia aplikanckie traktował Walerian jako zło konieczne, gdyż nie zadowalały one jego szerszych zamiłowań i aspiracji. Pod koniec roku 1849 został Walerian Kalinka wezwany przez Radę Miejską na członka „Komitetu do wyszukiwania funduszów miasta Krakowa". To nowe zajęcie pochłaniało mu wiele czasu i utrudniało regularne uczęszczanie do biur Trybunału. Wobec tego w grudniu tr. otrzymał urzędowe pismo z zapytaniem, czy chce nadal pełnić obowiązki aplikanta sądowego, czy też może z funkcji tej rezygnuje. W odpowiedzi na powyższe 2 stycznia 1850 r. w szczegółowo uzasadnionym wyjaśnieniu Kalinka prosił o uwzględnienie jego trudności i wyraził swą szczerą chęć pełnienia nadal praktyki sądowej. W dwa dni później sędzia Majer doniósł mu, że wyjaśnienia przyjmuje za wystarczające i pozostawia go nadal na liście aplikantów, ale równocześnie polecił mu, aby w przyszłości bardziej dbał o swe wobec Trybunału obowiązki. 18 kwietnia 1850 r. został Walerian zamianowany aktuariuszem inkwi-renta kryminalnego Aleksandra Bugajskiego. Zaledwie jednak w dwa tygodnie po tej nominacji Kalinka oświadczył swemu szefowi, że będąc obar- 102 W RODZINNYM KRAKOWIE czony innymi obowiązkami „do Kryminału uczęszczać nie może". Bugaj-ski doniósł o tym Majerowi. Ten ze swej strony wystosował 6 maja do krnąbrnego aktuariusza monit zaznaczając, że po 9 dniach będzie zmuszony przedstawić odpowiedni raport prezesowi Trybunału. Kalince jednak tym razem wyraźnie już nie zależało na pracy w sądownictwie. Monit przysłany zlekceważył i w biurze się nie pokazał. Wobec tego 18 maja prezes Bartynowski został powiadomiony, że Kalinka mimo upomnienia do biura nie uczęszcza, a zatem proponuje się, aby został skreślony z listy aplikantów sądowych. Pismem też z dnia 4 czerwca 1850 r. prezes Trybunału dokonał tego skreślenia, a dla Waleriana została zamknięta możliwość dalszej pracy w sądownictwie krakowskim.łs 38. Wykładowca geografii w krakowskiej Szkole Technicznej. Powodem tego lekceważenia obowiązków w Trybunale były nowe plany życiowe Kalinki. W krakowskiej Szkole Technicznej zawakowało stanowisko profesora geografii. Uznając swe kwalifikacje w tej mierze za wystarczające, postanowił zrezygnować z sądownictwa, a objąć oferowane stanowisko wykładowcy. 48 Przez cały rok szkolny wykładał geografię Afryki po pięć godzin tygodniowo. Aby swe lekcje uczynić bardziej interesującymi, czytywał uczniom wyjątki z podróży po tym kontynencie. Posługiwał się do tego trzy-tomowym dziełem Canabicha pt. Hilfsbuch zum interricht der Geogra-phie. 47 Myśląc o dalszej pracy w szkole, a zarazem oceniając istniejące wówczas podręczniki geografii za niewystarczające, zdecydował się na samodzielne opracowanie książki poświęconej geografii powszechnej. 24 października 1849 r. podpisał z Lesławem Łukaszewiczem umowę o wydanie tej pracy. Pierwotnym zamiarem Łukaszewicza było, aby Kalinka napisał w terminie do 15 listopada 1849 r. podręcznik do nauki geografii dla użytku szkół niższych, obejmujący 6 do 8 arkuszy druku. 48 Myśl ta jednak nie odpowiadała autorowi i ze swej strony wysunął sugestię opracowania obszerniejszej, bo dwudziestoarkuszowej geografii, na dzień l kwietnia 1850 r. Propozycja ta została przyjęta i Kalinka zabrał się do pracy „według klasycznych dzieł ze stanowiska nauki dzisiejszego i według ostatnich not statystycznych". 49 W umowie zaś zastrzegał sobie samodzielność własnego planu, metody i sposobu przeprowadzenia wykładu. 50 Snadź praca nad podręcznikiem geografii posuwała się naprzód, bo Łukaszewicz w swoim anonsie księgarsko-wydawniczym 20 grudnia 1849 r. ogłosił, że w pierwszym „ćwierćroku (kwartale) roku przyszłego książkę tę wyda wraz z czterema innymi". 51 Aczkolwiek książka ta nie ukazała się, to jednak powyższe umowy • MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 103 wskazują na kierunek zainteresowań i na plany pracy Kalinki w tym czasie. Zresztą widać, że nad geografią pracował rzeczywiście dość intensywnie, gdyż pozostawił w rękopisie ciekawy elaborat z tego czasu. Jest to dość obszerny skrypt-podręcznik pt. Jeografia Niemców. Obok suchych cyfr ł faktów podręcznik zawiera wiele wtrętów o naturze encyklopedycznego pouczenia oraz historycznych czy innych ciekawostek. Napisany żywym, obrazowym językiem sprawia ten podręcznik wrażenie jakiegoś przewodnika po krajach niemieckich. Jedynie tylko cyfry i ścisłe dane przypominają charakter naukowy. Przy opisach dotyczących poszczególnych państw nie ograniczał się tylko do zagadnień geograficznych, ale z pasją historyka omawiał choćby krótko zagadnienia polityki, rządu i siły wojskowej. Charakteryzował nawet typy mieszkańców poszczególnych regionów i opisywał sposób ich życia. 52 Nie pomógł mu jednak skreślony podręcznik geografii. Opiniodawcy oceniający kandydatów uznali go widać za mało przygotowanego do wykładów i posada profesora w następnym roku szkolnym dostała się komuś innemu.53 . • 39. Praca w Bibliotece Jagiellońskiej. Ponowne przejście do pracy w bibliotece (po raz pierwszy pomagał w niej Kalinka jeszcze jako student) tak przedstawiał jej ówczesny dyrektor: „Kiedy w roku 1848 adiunkt biblioteczny i adwokat przy sądach krakowskich p. (Jan) Rzesiński — pisał prof. Józef Muczkowski — powołany został na zastępcę profesora wydziału prawnego z postanowieniem, iż i adiunkta obowiązki miał nadal pełnić, ze względu na pożytek biblioteki i jej potrzebę, ułożyliśmy się w ten sposób, że p. Rzesiński dwie trzecie swej pensji adiunktowskiej obowiązał się co miesiąc mi wręczać na opłatę zastępującego go wy ręczy cielą. Na tej zasadzie, idąc za radą niektórych osób, wybrałem i przybrałem do pomocy w bibliotece Ekielskiego Napoleona i Kalinkę Waleriana".54 Jednym z obowiązków prof. Muczkowskiego jako bibliotekarza było układanie każdego roku elenchusa profesorów Uniwersytetu. To jednak nie wyczerpywało bynajmniej zajęć pracowitego wykładowcy. Podjął on teraz przygotowanie Statutów Collegium Minoris UJ. Do pracy tej użył Kalinkę, rwącego się do tego rodzaju zajęć. 55 Stałym zajęciem zatrudnionych zastępców adiunkta było porządkowanie kartotek bibliotecznych i katalogowanie księgozbioru. To pochłaniało im niemal cały czas, z czego wcale nie cieszył się ruchliwy i palący się do twórczych zajęć Kalinka. Krytykował on też swego kierownika, prof. Muczkowskiego, że każe im poprzestawać na tym nudnym zajęciu nawet wówczas, gdy wielu studentów czeka w kolejce na wypożyczenie książek. Ponieważ zaś tę czynność profesor zastrzegł sobie, stąd rodziły 104 W RODZINNYM KRAKOWIE się kwasy i niezadowolenia. Kalinka nie pochwalał tego uważając, żeby być adiunktem, nie wystarczy czytelnie pisać. 56 Krytyka sposobu postępowania, aczkolwiek może zbyt ostra i krzywdząca w formie, była jednak słuszna, gdy szło o jej treść. W maju bowiem 1850 r. sam rektor Uniwersytetu oświadczył na zebraniu senatu akademickiego, że „zniewolony wielokrotnymi zażaleniami wnoszonymi do niego (...) z powodu uciążliwości, jakie w porównaniu z dawniejszym porządkiem wynikają z nowych przepisów wypożyczania książek bibliotecznych (...) przedstawił do Ministerium prośbę o zmodyfikowanie ww. zarządzeń". 57 Kalinka znudzony takim charakterem swych obowiązków, pracował zresztą równocześnie w sądzie, myślał o doktoryzowaniu się, o pracy profesora, a zarazem pochłonięty publicystyką zaczął się coraz bardziej zaniedbywać w swej pracy. Wyjeżdżał do Wiednia,58 do Berlina 59 tracąc czas, który powinien poświęcić swej pracy w bibliotece. Zaczął uczęszczać na prelekcje prof. Antoniego Kozubowskiego z zakresu medycyny, co też zabierało liczne godziny. 60 Doszło w końcu do tego, że w godzinach pracy robił coś innego, otrzymywane polecenia wykonywał pospiesznie i niedokładnie, przychodził późno do pracy, opuszczał czasem zajęcia bez usprawiedliwienia. 61 Prof. Muczkowski znosił to czas pewien, ale gdy — jak sam pisał — „zarozumiałość i przewrotność (Kalinki) zatruwały mu coraz bardziej godziny pracy w bibliotece," 62 listem z 29 stycznia 1850 r. wypowiedział mu ostatecznie pracę. M Tak więc po niecałych dwóch latach zajęć w Bibliotece Jagiellońskiej musiał ją opuścić niezadowolony sam, podobnie jak i jego przełożony z dotychczasowej pracy.M Mimo tych niewątpliwych negatywów pracy bibliotecznej Kalinka był wewnętrznie związany może najbardziej z tą właśnie instytucją. Dał temu wyraz ofiarowując wraz z bratem swym Julianem maleńki własny zbiorek numizmatyczny na rzecz biblioteki. 65 PRZYPISY 1 M. Tyrowicz: Towarzystwo Demokratyczne Polskie, s. 862. 2 Tow. Wzaj. Nauk. Pomocy — BJ rkps 7917. 8 Tamże. 4 Protokół Posiedzeń Walnych — BJ rkps 7917. 5 Tamże. • K. Estreicher: Listy Krakowianina..., s. 38. 7 Jutrzenka. R. 1848, nr 201: 28.XI, s. 4. 8 Protokół Posiedzeń Walnych — BJ rkps 7917. MIĘDZY PUBLICYSTYKĄ A STUDIAMI I PRACĄ NAUKOWĄ 105 9 K. Estreicher: Listy Krakowianina..., s. 38. 10 Protokół Posiedzeń Walnych — BJ rkps 7917. 11 Tamże. 12 Tamże. 13 Katalog Autografów — BJ rkps. 14 K. do P. Smolikowskiego 13.VII.1879 i do J. Felińskłego 27.VII.1879 — CR Roma. 16 L. Dębicki: Z pięćdziesięcioletnich roczników „Czasu", s. 103, [w:] Jubileusz „Czasu". 16 W. Zawadzki: Pamiętniki życia literackiego w Galicji, s. 249. " Jutrzenka. R. 1848, nr 44: 20.V, s. 2. 18 Jutrzenka. R. 1848, nr 76: LVII, s. 1—2. 19 Jutrzenka. R. 1848, nr 78: 4.VII, s. 1—2. 20 Jutrzenka. R. 1848, nr 100: 29.VII, s. 2. 21 Jaką była dawniej Polska... Podobne do Wlościanina znad Wisły były takie wydawnictwa, jak: Wieśniak, Prawda, Krakus i Szkoła Ludu redagowana przez Napoleona Ekielskiego. Uświadomienie ludu i przekonanie go, że zniesienie pańszczyzny leżało w interesie społeczeństwa polskiego — to ich cel. (Janina Bieniarzówna: Z dziejów; liberalnego i konspiracyjnego Krakowa, s. 161). 22 Zawadzki, dz. c., s. 228. 28 Tamże, s. 256. 24 Polska. R. 1848, nr 4: U.VIII, s. 34—36. 25 Polska. R. 1848, nr 8: 25.VIII, s. 70—72. 28 Polska. R. 1848, nr 10: l.IX, s. 86—88. 27 Jutrzenka. R. 1848, nr 133: 7.IX, s. 1. 28 Polska. R. 1848, nr 14: 15.IX, s. 119—120. 29 Jutrzenka. R. 1848, nr 147: 24.IX, s. 1—2. M W. K.: Korespondencja z Krakowa, s. 11, [w:] Polska. R. 1848, nr 28—31: 14.XI, s. 239—245. 81 Byli to: Wawrzyniec Soświński, Feliks Słotwiński i Ignacy Hammer. 84 Byli nimi: Wincenty Szpor, Jan Hieronim Wrzesiński, Aleksander Cukrowicz i Sygment Helcel. 38 H. Barycz: Helcel i początki katedry prawa polskiego, s. l i nast. 84 Akta Wydziału Prawa UJ — rkps b. nr Arch UJ. 35 Księga Posiedzeń Rady Wydziału Prawa — rkps Arch. UJ. " Księga Posiedzeń Senatu UJ — rkps Arch. UJ. 87 Akta Wydziału Prawa — rkps Arch. UJ. 88 Akta Wydziału Prawa UJ — rkps Arch. UJ oraz Barycz, dz. c., s. 7 i nast. 39 A. Słotwiński: Wspomnienia... T. I, s. 162, por. Akta Wydziału Prawa— rkps Arch. UJ. «• K. do Profesora X. 24.VIII.1867 — Katalog Autografów Biblioteki Jagiellońskiej. 41 Akta Wydziału Prawa — rkps Arch. UJ. 42 Tamże. « Słotwiński, dz. c. T. I, s. 163. 44 Por. odpowiednie afisze i obwieszczenia w krakowskim Czasie. 45 Akta Cywilne Trybunału I Instancji, fasc. 52 — WAP Kraków. 4e A. Słotwiński: Wspomnienia... T. I, s. 161. 47 K. do P. Smolikowskiego 6.IX.1878 — CR Roma. 48 Por. tekst Umowy spisany przez Łukaszewicza — CR Roma. 49 Por. tekst Umowy spisany przez Kalinkę — CR Roma. 106 W RODZINNYM KRAKOWIE Tamże. Por. drukowany anons wydawniczy Łukaszewicza — CR Roma. Por. Kalinka: Jeografia Niemców — B J rkps 3446. Słotwińskł, Aż. c. T. I, s. 161. J. Muczkowski do X. — BJ rkps 4175. 86 K. d oW. Zamoyskiego 6.YI.1853 — AC rkps 5594. 66 Pęcławski: Listy..., s. 78. Akta Posiedzeń Senatu UJ — UJ rkps 409. Pęcławski, dz. c., s. 66. Tamże, s. 65. Tamże, s. 66. n J. Muczkowski do Kalinki 29.1.1850 — BJ rkps 4175. «2 J. Muczkowski do X. — BJ rkps 4175. M J. Muczkowski do Kalinki 29.1.1850 — BJ rkps 4175. «4 K. do Profesora X. 24.VII.1867. — BJ Katalog Autografów. ** W. Kończyńska: Zarys historii Biblioteki Jagiellońskiej, s. 159. . VII W REDAKCJI KRAKOWSKIEGO CZASU • 40. Zbuntowany autor „Listów o Krakowie". Z relacji prof. Tarnowskiego wynika, że Listy o Krakowie pisał Kalinka w roku 1849.J Jeśliby przyjąć tę datę, to trzeba koniecznie przesunąć owo pisanie na pierwsze miesiące tegoż roku. Wówczas bowiem Kalinka zniechęcony do swej współpracy z Jutrzenką, rozczarowany do środowiska krakowskiego, nie widząc sposobu ratowania sytuacji, chwycił wreszcie z pasją za pióro, aby schło-stać wszystko bez wyjątku. Zresztą sam zaznacza, że w czasie swego półrocznego w Krakowie pobytu „na miejscu starannie zbierał wiadomości". 2 Na pewno więc zimą 1848/1849 podjął swoje „relacje o tym Krakowie, o którym od dni dziecinnych tyle sobie namarzył, tyle rozkosznych stamtąd wysnuł myśli, tyle uciech zawczasu w nim sobie obiecywał". 3 Bez żadnego trudu można sobie wyobrazić, że pod wpływem spokojnego, unormowanego życia Krakowa zawrzała jego niespokojna i łatwo zapalna krew. Oburzyło go do żywego owo „najciaśniejsze, najpowszedniej-sze, małomiasteczkowe, próżniacze życie z dnia na dzień, między śniadaniem w handlu korzennym, a partią wista, i zawsze to samo, dziś jak jutro, jutro jak wczoraj". Zapytywał się też z lękiem: „i cóż będzie dalej, jeżeli dalej tak zostanie?" 4 Poczuł się więc „jako ostatni Wajdelota, który widział wywrócone od wiatru dęby, wysieczone gaje i święte ognie po-gasłe". 5 Pod wpływem tego wszystkiego zaczął swoją filipikę ujętą w dwadzieścia listów. Polemizujący z Listami zastanawiali się, jakie mogły być jeszcze inne powody ich napisania. Przypuszczano czasem, że „autorowi widać szło o to, aby o jego piśmie wiele mówiono i pokup miało". Zaznaczano zarazem, że istotnie „jedno i drugie osiągnął". Podejrzewano, że „są one widocznie wypływem ubocznych przyczyn", że „są i być muszą skutkiem wzburzonej namiętności, pisane gniewem, zawziętością i zemstą. Być może, że autor ich doznał wiele słusznego lub niesłusznego złego, dlatego krzywdzeniem za krzywdę odpłaca się". 6 Podobnie w doznanej krzywdzie widział ich źródło piszący po latach swoje wspomnienia ksiądz Słotwiński dowodząc, że „Kalinka skreślił obraz Krakowa w rodzaju listów, w którym cały 108 W RODZINNYM KRAKOWIE żar nienawiści i zemsty wyzionął z siebie na Krakowian za to, że nie znalazł posady odpowiedniej swoim zdolnościom". 7 Ponieważ zaś Listy wyrażały wiele cierpkich opinii również i o kobietach, stąd snuto domysł, że ich przyczyną był zawód miłosny albo też wręcz przypisywano je niewieście, bo „wieje w nich duch kobiecej złości, pomsta za pogardę i zawiść cnót tych, a przymiotów, których ona nie posiada". 8 Wydaje się, że te wszystkie dalsze powody raczej w nikłym stopniu albo wcale nie wchodzą w rachubę. Kalinka pisząc swe Listy patrzył na całość zagadnień Krakowa. Ta zaś panorama spraw jego miasta napełniała go coraz większym rozgoryczeniem i dlatego, mimo że na pewno zbyt ostro, nie wahał się potraktować wszystkiego i wszystkich jako godnych potępienia i wymagających stanowczej reformy. W rejestrze zaś omawianych grzechów Krakowa doszedł tak daleko, iż stwierdził, że w całym mieście nie ma nic dobrego, rozsądnego, patriotycznego, nic polskiego. 9 Ta pobieżna ocena przyczyn pisania Listów wskazuje w sposób wyraźny, że w tym czasie dokonywał się w duszy Kalinki jakiś przemożny ferment, że rozliczne silne przeżycia walczyły o lepsze między anarchistycznym buntem przeciwko wszystkim, a dojściem do równowagi i wewnętrznej stabilizacji. Istotnie ostatnie lata nie oszczędzały go. Przeżył najpierw zawód nie przygotowanej dobrze rewolucji ze wszystkimi jej następstwami. Odczuł następnie wszystkie skutki wygnańczego losu wraz z gryzącym bólem tęsknoty za krajem. O jego wrażliwą duszę odbiły się wszystkie wzloty i zawody nie spełnionych nadziei i marzeń, jakie niosła z sobą wiosna ludów. Teraz wreszcie, na jego oczach, dokonywał się przykry renesans policyjnego ucisku i nawrót nieznośnej cenzury. Równocześnie zaś widział, że wszystkie te sprawy, tak silnie przez niego odczuwane, mijały bez echa, jakby poza kręgiem życia i zainteresowań bardzo wielu beztroskich krakowian. Praca w Bibliotece Jagiellońskiej zawiodła jego nadzieje i znudziła w sposób dotkliwy. Zajęcia w biurach Trybunału napełniały goryczą swoistego bezsensu. Nieudane próby podjęcia profesury zaciążyły nad staraniami o doktorat. Słowem zbyt wiele było niepowodzeń a za mało miał cierpliwej wytrwałości, aby spokojnie pokonywać przeciwności. Przygotowywane właśnie w tym czasie do druku materiały z dziennika podróży naukowej do Holandii obudziły w nim niezagasły głód pracy naukowej. Wszystko to razem w szukającym pracy społecznie pożytecznej Kalince rodziło nowe problemy i gryzące poczucie bezradności. W tym nastroju pisane Listy uspokajały go nieco wewnętrznie złudnym przeświadczeniem, że spełnia najlepiej swój obecny obowiązek. Doszedł bowiem do wniosku, że trzeba uczyć środowisko i oczy błądzącym choćby siłą otwierać na światło prawdy. W REDAKCJI KRAKOWSKIEGO „CZASU" 109 41. Krakowski krąg przyjaciół Kalinki. Otoczenie krakowskie, w którym się wówczas obracał, przyczyniało się w pewnym stopniu do owego napięcia i podrażnienia wewnętrznego Kalinki. Dom Siemieńskich, zwłaszcza gdy przyjechała do Krakowa „Mama" z dziećmi, był podobnie jak w Brukseli stałym jego „azylem". Mimo całej przyjaźni było mu tu jednak stanowczo „zbyt ciasno". Siemieński ciągle przemyśliwał nad podjęciem jakiejś spokojnej pracy, przydatnej dla społeczności krakowskiej, przemyśliwał nad stabilizacją. Kalinka przeciwnie, nie widząc jeszcze jasno, co będzie lepsze, dosłownie „kipiał" pomysłami, z których, niestety, niewiele spotykało się z uznaniem i aprobatą przyjaciela. Dla swoich iście rewolucyjnych pomysłów i radykalnych poglądów odnośnie sprawy „budzenia Krakowa" znalazł jednak sobie inne środowisko. Od roku 1848 zamieszkali w Krakowie w Rynku na pierwszym piętrze nad sklepem Schulza „Pod Trzema Gwiazdami" państwo Węgierscy. On spokojny, starszy pan od samego początku Czasu pisujący doń artykuły polityczne. Ona „niepospolicie inteligentna, nie licząca się z opinią, otoczona nimbem skandalu, gorszyła kobiety, przyciągała mężczyzn, i to tych o najwyższej kulturze intelektualnej (...). Uważana była — jak pisze Estreicherówna — nie tylko za lwicę, ale za sawantkę. Nawet powierzchownością urągała opinii, mając krótkie włosy, które w dodatku przyczesy-wała na oczach wszystkich np. w teatrze, nosząc okulary zielone lub niebieskie i paląc publicznie cygara. Ubierała się zawsze na czarno (...). Była nieładna, chuda, nos zaś miała długi, spiczasty, twarz ospowatą, żółtą cerę, usta sine, zaciśnięte". 10 O niewątpliwej inteligencji Zofii z Kamiń-skich Węgierskiej świadczyć może fakt, że gdy mąż jej był chory śmiertelnie, ona pisała za niego artykuły polityczne do Czasu. Rzecz się wydała wówczas dopiero, gdy nazajutrz po pogrzebie doręczono do redakcji dalszy ciąg artykułu zmarłego Węgierskiego. Zagadkową sprawę wyjaśnił wówczas zorientowany w tym „Kalinka, przyjaciel rodziny". n Jedynym salonem literackim w prawdziwym tego słowa znaczeniu był właśnie salon Zolii Węgierskiej.12 Stałym bywalcem „salonu" i przyjacielem rodziny stał się wkrótce Kalinka, pokrewny duchem z „panią domu". Był on wówczas „światowy, zgrabny, elegancki, kręcący charakterystycznym ruchem małą bródkę, uszczypliwie dowcipny". Swoją przyjaźnią z Węgierskimi, zwłaszcza z panią Zofią, „naraził się opinii".13 Nie zwracał na to jednak uwagi, podobnie jak i ona.14 Jest rzeczą więcej niż prawdopodobną, że właśnie tutaj zrodziła się myśl, a może nawet powstało niejedno sformułowanie Listów o Krakowie. Domyślający się zaś w nich niewieściego pióra Estreicher nie był na pewno daleki od prawdy. Krąg przyjaciół Kalinki poszerzy się znacznie i ustabilizuje wówczas, 110 W RODZINNYM KRAKOWIE gdy zdecyduje się ostatecznie na wejście do redakcji Czasu. Wtedy to nie-rozdzielną przyjaźnią połączy się z Pawłem Popieleni, Maurycym Mannem, Aleksandrem Szukiewiczem, dawnym współpracownikiem i znajomym z Jutrzenki, Albinem Dunaj ewskim, administratorem dziennika z ramienia Adama Potockiego i całym szeregiem innych przedstawicieli kulturalnego świata Krakowa. Warto zadać sobie trud i wniknąć w treść wartości intelektualnych i społecznych, jakie zaczerpnął od swoich przyjaciół. Można stwierdzić z pewnością, że sumienny erudyta Popiel gruntował zapewne nie tyle słowem, co swoim przykładem dojrzałość duchową Kalinki. Niezwykle opanowany, delikatny ł rycerski w polemikach, wpływał uspokajająco na krewki charakter naszego młodzieńca. Głęboki znawca literatury polskiej i francuskiej, jakim był Siemieński, szkicujący wspaniałe portrety literackie pisarzy polskich, dał przyszłemu autorowi Sejmu czteroletniego zachętę i wzór, jak kreślić szkice biograficzne postaci historycznych. Mann, dojrzały polityk, umiejscawiający wszelkie wydarzenia na tle wypadków ogólnych, oceniający trafnie fakty, a objaśniający je w sposób popularny, był dla Kalinki doskonałym nauczycielem zdrowej, ukierunkowanej odpowiednio polityki. Zdolny, wykształcony, o nieprzeciętnej inteligencji, a pracowity aż do przesady Szukiewicz był dla naszego historyka poglądowym pedagogiem szlachetnej pracy społecznej. W takim też gronie nie dziw, że szybko dojrzewał chłonny na wszelkie prawdziwe wartości młodzieniec. 42. Tlumacz sceniczny. Kiedy ukazujące się Listy o Krakowie rozpętały istną burzę, której pioruny w poważnej części zaczęły się sypać na autora, Kalinka doszedł do wniosku, że rzecz cała nie była zbyt szczęśliwie pomyślana. Zrozumiał, że trzeba się chwycić innego środka. Z myślą o pozytywnym oddziaływaniu na społeczeństwo krakowskie i rozumiejąc zarazem doskonale, jaka jest rola teatru, zabrał się teraz do tłumaczenia odpowiednio dobranych dramatów francuskich. Nie tylko że sam znał, lubił i doceniał teatr, ale gruntowne rozeznanie tych spraw było dziedziczne w jego rodzinie. Przypomnijmy sobie, że już w roku 1846 brat jego Kazimierz był jednym z recenzentów teatru krakowskiego, a on sam przecież w Belgii i Holandii wypowiadał ze znawstwem krytyczne opinie o oglądanych spektaklach.15 Nie jesteśmy dziś w stanie stwierdzić ściśle, ile sztuk zagranicznych przyswoił Kalinka scenie ojczystej. Wiadomo nam o dwóch zachowanych, które jako tłumaczenia wyszły spod jego pióra. Jedną jest Gabriela Emila Augiera, drugą zaś Kupiec Honoriusza Balzaka. Emil Augier napisał swą Gabrielą w roku 1849. Był to więc utwór świeży czasowo, a zarazem bliski tematyką obecnym tendencjom Kalinki. Wysuwał się w niej na czoło problem rodziny, wpleciony we współczesną W REDAKCJI KRAKOWSKIEGO „CZASU" 111 scenerię. Sławiąc życie rodzinne i akcentując jego walory, Augier występował zarazem zdecydowanie przeciwko grożącemu jej rozkładowi. W problematyce poruszanej w Gabrieli widział więc Kalinka pożądane pouczenie dla płytkich, według niego, krakowianek i zachętę do poważnego traktowania przez nie życia i uczuć ludzkich. Idąc za autorem dramatu, pragnął w lekkiej, prawie komediowej formie wytknąć błędy towarzyszące jego zdaniem, codziennemu życiu większości ówczesnych niewiast krakowskich. Rozsiane dość gęsto po dramacie akcenty moralizatorskie i wypowiadane sentencje dążyły w sposób niedwuznaczny do obudzenia poważnych refleksji i zachęcenia do zmiany postawy życiowej. Podobne akcenty społeczne uwzględnił H. Balzak w napisanym przez siebie w roku 1845 Mercadet. Jest to jeden z elementów bogatej w szczegóły Komedii ludzkiej wybitnego prozaika francuskiego. Kupiec znowu, oddany przez Kalinkę w nie zmienionym tytule przez Mercadet, wnosi zupełnie inne zagadnienia. Na postaci przewrotnego kupca-dłużnika stara się Kalinka, w oparciu o założenia autora, wykazać brzydotę zawężonego serca i ścieśnionego horyzontu myślowego. Bohater dramatu poza pieniądzem, myślą o wzbogaceniu się i szczęściu własnego domowego ogniska nie pielęgnuje w duszy żadnego wzniosie j szego zainteresowania ani żadnych głębszych uczuć. Ukazanie krakowianom tej właśnie postaci jest wyraźną aluzją do ich stanu i w założeniu tłumacza winno pobudzić niejednego do poważniejszej refleksji. Rozsądna ocena tłumaczeń i napotkane z wystawieniem sztuki trudności upewniły Kalinkę, że i tą drogą również nie zdoła wiele dokonać dla „obudzenia Krakowa". Uznał to za drogę powolną i uciążliwą, a skutek, niestety, raczej wątpliwy. Dlatego też coraz bardziej upewniał się w przekonaniu, że jeśli może coś doprowadzić do pozytywnych rezultatów w tym względzie, to jedynie podjęcie regularnej publicystyki. Widać więc, że właśnie niepowodzenia w dotychczasowych przedsięwzięciach były między innymi motywami, przyczyną stopniowego zbliżania się Kalinki do Czasu ł jego redakcji. Na dojście do powyższych wniosków przyczyniło się też na pewno krakowskie grono znajomych i przyjaciół, wśród których się teraz obracał i z którymi te kwestie dyskutował i omawiał. 43. Współredaktor „Czasu". W swej korespondencji z Krakowa, pisanej dla lwowskiej Polski, Kalinka tak zapowiadał i charakteryzował mający się ukazać dziennik: „Z dniem l listopada ma tu wychodzić dziennik pod tytułem Czas, organ umiarkowańszy i wytrawniej szych opinii aniżeli te,. które reprezentują Jutrzenka i Gazeta Krakowska. Ma to być zakład formalny, nakładcami mają być akcjonariusze, redakcja stała, płatna etc., etc., etc." 16 Uważając to przedsięwzięcie za wartościową inicjatywę wyrażał 112 W RODZINNYM KRAKOWIE zarazem obawy, aby z powodu jakichś trudności myśli tej nie zarzucono. „Byłoby to bardzo dobrze — dodawał — gdyby ten zamiar chciał przyjść do skutku, bo brak dziennika takiego bardzo się czuć daje; lękam się tylko, żeby nie spełznął na niczym, bo w dzisiejszych czasach przed słowem »akcja« każdy zamyka uszy i kieszenie".17 Kiedy zaś Czas się ukazał i stopniowo, a nieprzerwanie zaczął sobie zjednywać sympatię i powagę, napisze po latach z zadowoleniem: „W roku 1848 kilku zacnych i gorliwych obywateli, korzystając z chwilowej swobody myśli i pióra, założyło pismo polskie w celu walczenia z wyobrażeniami panującymi wówczas w kraju, a zagrażającymi zarówno wierze, narodowości, jak i porządkowi społecznemu. Wystąpić wśród ówczesnych okoliczności do walki było czynem cnoty i odwagi obywatelskiej. Dziennika Czas są pod tym względem istotne i wielkie zasługi. Zaczął oswajać umysły ze zdrowszymi wyobrażeniami politycznymi, religijnymi, towarzyskimi (...) odzwyczajał (...) od języka austriacko-polskiego Gazety Lwowskiej, a zaczął im poprawnie] mowę ojczystą przypominać (...) był niejako pobieżnym wykładem historii i nawet innych wiadomości ludzkich (...) trwać on dalej będzie — dodawał z przekonaniem — stał się bowiem jedną z potrzeb Galicji, a nawet i (...) za granicami Galicji".18 Do redakcji nowego dziennika wszedł Kalinka wiosną roku 1849, po ostatecznym rozbiciu Jutrzenki. Wchodził nieomal równocześnie z Maurycym Mannem.19 Jego wejście do Czasu i to w charakterze jednego z redaktorów było dla wielu powodem szczerego zdumienia. Zaskoczeniem była jego przemiana wewnętrzna, dzięki której „mógł tak rychło wytrawić swoje pojęcia, a wycywilizować swój sposób pisania, że zechciał wejść do redakcji Czasu i że mógł w niej pracować w harmonii z innymi". 20 „Pobudziły ten zwrot niewątpliwie — pisał o Kalince Tarnowski — wypadki zaszłe z końcem owego (1848) roku, a przyczynić się mógł do niego Popiel, który miał ten przymiot i dar wielki, że ludzi zdolnych umiał odgadywać, że umiał mówić spokojnie i wyrozumiale z ludźmi innych przekonań, a nauką swoją, gruntownym wyrobieniem, szerokim widnokręgiem (...) miał czym zaimponować i na niego wpływać". 21 Kalinka rzutki i wielce pracowity, zwrócił się do jedynego dziennika, jaki pozostał, nie tając wcale, że jego dążności nie we wszystkim podziela. Żywość i bystrość umysłu, pociąg do nauki, praca i łatwość pióra wzbudziły u kierowników Czasu silne zainteresowanie się młodym Kalinką. Zapał jego trzymano nieco na wodzy, „a czekano, aż wiek uśmierzy tę bujną naturę". 22 „Kalinka niezależność swego zdania w redakcji starannie przestrzegał, ze swymi kolegami nieraz dyskutował zapalczywie, a pisał dopiero wtedy, kiedy odmienne zdania dały się doprowadzić do zgody". 23 „W tym obcowaniu powziął szacunek i zachował wdzięczność dla grona redakcji, jakkolwiek przez cały czas współpracow- W REDAKCJI KRAKOWSKIEGO CZASU 113 nictwa nie pomijał żadnej sposobności, aby swoje odrębne zaznaczyć stanowisko i zapatrywanie". 24 Przez przeszło trzy lata był Kalinka „członkiem redaktorem" 25 i równocześnie korespondentem Czasu. 26 Choć trudno dziś oznaczyć wszystkie jego artykuły, „to jedno można twierdzić na pewno — za prof. Tarnowskim — że w tym żywym i czynnym zajęciu wszystkimi kwestiami krajowymi jakiejkolwiek natury (podatki, służebności, indemnizacja, urządzenia gminne, sądownictwo, szkoły wszelkiego stopnia itd.) rozbieranymi w Czasie z niezmierną pilnością, znajomością rzeczy, rozumem i taktem, musiała być także i Kalinki zasługa".27 Wniósł on do redakcji, poza ogromną pracowitością, swój cenny dar dostrzegania i wskazywania zawsze tego, co było najpotrzebniejsze do zrobienia czy napisania. Wkład więc jego, choć trudny dziś do dokładnego uchwycenia, był niewątpliwie duży dla ustawienia ideowego oblicza i wypracowania poczytności krakowskiego dziennika. Sam wyzna nieco później: ,,w Redakcji Czasu do mnie należały wszystkie sprawy dotyczące wychowania publicznego w Galicji i Krakowie i artykuły w tym przedmiocie w Czasie ogłoszone, przeze mnie są pisane".28 44. Współczujący miastu autor „Historii pożaru". Jednym z niewątpliwych argumentów, że Listy o Krakowie nie zrodziły się z jakiejś nienawiści do rodzinnego gniazda ani nawet z uprzedzeń do konkretnych ludzi, jest napisana bezpośrednio po katastrofie krakowskiej książeczka o pożarze tego miasta. 18 lipca 1850 r. wybuchł w centrum Krakowa ogromny pożar, który następnie obrócił w perzynę pokaźną część miasta i wiele bezcennych pamiątek narodowych. Szerzył on zniszczenia przez 10 dni. 29 Rozpoczął się w Dolnych Młynach, a następnie przeniósł się na ulice: Gołębią, Franciszkańską, Rynek Główny, Bracką, Grodzką i Mały Rynek. W ciągu czterech dni spłonęło 165 domów, 4 kościoły, 3 katedry.30 Bibliotekę Jagiellońską, Uniwersytet i Instytut Techniczny uratowała od pożaru młodzież uniwersytecka i licealna. Spłonęło dużo bibliotek prywatnych, jak: prof. Trojańskiego, Mecherzyńskiego, Głębockiego, hr. Morsztyna, Saniczewskiego i wielu innych.S1 W celu niesienia pomocy ludności, którą dotknął pożar, został zorganizowany Komitet Pogorzeli Miasta Krakowa pod kierownictwem hrabiny Zofii Potockiej.32 Miasto długo nie mogło się podnieść z ruin. Na bocznych ulicach i przedmieściach jeszcze w roku 1861 zalegały gruzy. Wśród ratujących ofiarnie, z narażeniem własnego życia, znaleźli się obaj Kalinkowie. Kazimierz otrzymał publiczne podziękowanie za obywatelską postawę. M Skoro zaś zgliszcza zaległy ulice miasta, Walerian zabrał się do skreślenia przebiegu samego pożaru i do opisania, choć w pobież- « — Ksiądz Walerian Kalinka l U W RODZINNYM KRAKOWIE nym skrócie, narażonych na klęskę żywiołową pamiątek miasta. Po przedstawieniu zarysu historii Krakowa opowiedział w swym dziełku przebieg pożaru oraz akcji ratowniczej zarówno w stosunku do miasta, jak i samej akcji pomocy dla pogorzelców. W ostatniej części z prawdziwym pietyzmem i znawstwem podał opisy ważniejszych spalonych pamiątek. Jak bardzo leżała mu na sercu sprawa klęski miasta, świadczy dobitnie zapał, z jakim zabrał się do opisania tej historii. W niecały miesiąc od katastrofy broszura była napisana, wydrukowana i ukazała się w sprzedaży. 34 Był to więc niewątpliwie czyn solidarności i prawdziwie obywatelskiego podejścia. 45. „Reformator" Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wśród różnych artykułów, jakie pisał Kalinka, na szczególną uwagę zasługuje omawianie przez niego problematyki związanej ze szkolnictwem i wychowaniem. Widać jasno, że te zagadnienia stanowiły swoiste centrum jego zainteresowań i zamiłowań. Wśród tego typu spraw poruszanych w Czasie na szczególną uwagę zasługuje wydrukowany wiosną roku 1851 cykl artykułów o Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze odcinki swej pracy ujął w formę filozoficznych rozważań nad samą instytucją uniwersytetów oraz analizy stosunku prawnego, jaki zachodzić powinien między tego typu wyższą uczelnią a polityczną władzą państwową. Stopniowo przechodząc do spraw coraz bardziej praktycznych, opierając się na danych statystycznych, doprowadził w sposób przekonywający do wniosków, że konieczne jest w Krakowie pomnożenie grona profesorskiego, rozbudowanie jakościowe i ilościowe katedr oraz wzbogacenie uposażenia zakładów i pracowni. Trudno dociec z całą pewnością, jakie motywy kierowały Kalinką, gdy zabierał się do pisania tej ciekawej rozprawy. Aczkolwiek nawiązuje w niej do świeżo wydanej ustawy ministerium wiedeńskiego, to jednak jest prawie pewne, że nie tylko owa ustawa była przyczyną jego pracy. Chciał na pewno tą rozsądną i poważną pracą wynagrodzić krakowskiej Alma Mater za swe niefortunne Listy o Krakowie. Poczucie wyrządzonej krzywdy i konieczność jej naprawienia nosił przecież w duszy przez długie jeszcze lata. 35 Zarówno z treści poszczególnych odcinków rozprawy, jak i z ich odległości czasowej wolno przypuszczać, że tok dalszych rozważań rodziło zapotrzebowanie społeczne, zaś forma urabiała się w trakcie ostrych niekiedy dyskusji w gronie redakcyjnym. Czytając obecnie całość trudno się opędzić przeświadczeniu o istnieniu „szwów" i zauważyć się daje brak jednolitości kompozycji. Nic w tym dziwnego. Rozprawa o uniwersytecie wykuwała się przez długie cztery miesiące. W REDAKCJI KRAKOWSKIEGO CZASU 115 Nie jest wykluczone, że doczekalibyśmy się może jeszcze dalszych jej członów, gdyby nie fakt wyjazdu Kalinki na wystawę do Anglii. 46. Reporter londyński. „Pierwsza wystawa powszechna w Londynie — pisał S. Tarnowski — jak była ze wszystkich dotąd podobno najmniejsza, ale najpiękniejsza, tak naturalnie jako pierwsza od stworzenia świata budziła najwięcej ciekawości, zajęcia i nadziei". Czas sądził, że dla obowiązku i dla honoru winien mieć na wystawie swego sprawozdawcę, i Kalinka pojechał do Londynu. 36 Wyjechał z Krakowa 19 kwietnia 1851 r., a dopiero 27 tegoż miesiąca przybył do stolicy Anglii.37 Zabawił tutaj do czerwca, posyłając sążniste korespondencje, które w formie listów drukował w krakowskim Czasie i w Bibliotece Warszawskiej. W Czasie zamieścił 26 obszernych listów, w Bibliotece natomiast wydrukowano jedynie pokaźną część jego materiałów, z czego ostatnie odcinki w numerze wrześniowym miesięcznika.38 Mimo że sama wystawa była zamknięta dopiero w pierwszych dniach października, 39 to jednak Kalinka opuścił Londyn w czerwcu, pozostawiając pisanie dalszej korespondencji Cassjuszowi, pełniącemu obowiązki polskiego komisarza handlowego nad Tamizą.40 Warto zaznaczyć, że wraz z wyjazdem Kalinki urwały się fascynujące wiadomości z wystawy. Listy z Londynu są o tyle ciekawą lekturą, że poumieszczał w nich Kalinka nie tylko suche dane i opisy z samej tylko wystawy, ale że przedstawiał w nich wszystko to, co uznawał za interesujące dla swych czytelników. Zawierają więc one wiele refleksji natury ogólnej o charakterze przemysłu i sztuki poszczególnych narodów. Porównując produkcję poszczególnych państw Kalinka pisał: „Belgia rywalizująca z Francją nie dochodzi jej w wytworze, doskonałości wyrobu, ale w praktycznym użyciu przewyższa (...) Stany Zjednoczone (...) gustu, piękności w produktach ich wiele nie znajdziesz, za to praktyczność, taniość wyrobu, myśl utylitarną przewodniczącą we wszystkim. O Szwajcarii byłoby nieskończenie wiele do mówienia. W dowcipie mechanizmu, w usilności pracy drobiazgowej przewyższa wszystkich". 41 Podejmował się nadto Kalinka roli propagatora reklamującego pożyteczne lub przydatne w Polsce sprzęty i przedmioty. Zawsze jednak starał się o obiektywizm i realizm w ocenie. Opisując np. amerykańską żniwiarkę pisał: „przyrząd cały zdawał mi się tego rodzaju, że choćby pod względem żęcia nie pozostawiał nic do życzenia, o czym wątpię, nie znalazłby mimo to amatorów dla swej potwornej niezgrabności". 42 Nie będąc gospodarzem rozpisywał się ze znawstwem o nowych pługach, żniwiarkach i innych maszynach rolniczych. Zdawał sobie jednak sprawę, że jego zachęty i reklama na niewiele się mogą przydać. Zachęcając więc do kupna przyrządu do ga- 8* 116 W RODZINNYM KRAKOWIE szenia pożaru rozsądnie pisał: „Pragnę z duszy (aby przyrząd zakupiono do Krakowa), ale nie spodziewam się. Rada miejska (...) zastanowi się nad przedmiotem, o którym mowa, dopiero kiedy przyjdzie rozkaz jej od wyższych władz. Dzisiejszy mój list wywoła trochę pogadanek, więcej niedowierzania, a potem wszyscy zapomną". W tej konkretnej sprawie pomylił się jednak, bo redakcja Czasu poleciła mu nabycie jednego egzemplarza „gasiciela".43 Opisy wystawy przeplatał różnymi refleksjami na temat zwyczajów i obyczajów angielskich, akcentami zdumienia i radości z powodu pokojowego spotkania się na wystawie całego cywilizowanego świata. Zachwyt w tym względzie wyrażał akcentami podniosłych refleksji. „Widzieć sztandar Mahometa — pisał — obok krzyża w tej świątyni przemysłu (chodzi o wyroby tureckie i arabskie na wystawie chrześcijańskiej) w Londynie (...) jest to fakt dziwnie uderzający dla tych, co, tak jak ja, ludzkość całą za jedną uważają rodzinę". Słysząc zaś o powitaniu statków obcych honorowymi salwami, dodawał: „Bodajby nigdy tych wystrzałów nie było, bodajby raz przecież od oręża silniejszą była myśl, a od armii potężniejsze prawo". 44 Podziwiając dalej angielski porządek snuł różne myśli o praworządności. Widząc zaś brak polskich eksponatów bolał nad tym szczerze, a wreszcie zapraszał wszystkich do obejrzenia zgromadzonych w Londynie wspaniałości. Jedno wszakże, co szczególnie uderza we wszystkich jego listach, to głęboka dojrzałość i pełna znajomość całego szeregu spraw. 47. Na lamach innych pism. Jest rzeczą charakterystyczną, że zdolnemu i ruchliwemu Kalince wszędzie było „za ciasno" i za mało znajdował miejsca dla swej inicjatywy i aktywności. Tak było też z jego udziałem w pracach redakcyjnych Czasu. Równocześnie z tym współredaktorstwem pisywał korespondencje z Wołoszczyzny do Neue Zeitung.45 Kreślił też korespondencje do jednego z dzienników poznańskich. To ostatnie stanie się później jedną z głównych przyczyn jego wyjazdu z Krakowa. 46 Drukowanie swych korespondencji londyńskich w samym tylko Czasie uważał za jakieś „zawężenie" własnej myśli, umieszczał je więc również, jak wiemy, w Bibliotece Warszawskiej. Tak bywało też z innymi artykułami. Między innymi zajęciami przestudiował obszerne dzieło francuskie 0 budownictwie kościelnym. Stwierdziwszy zaś, że jest to praca jak najbardziej pożądana dla polskiego duchowieństwa, opracował jej streszczenie 1 wydrukował w Przeglądzie Poznańskim.47 Była to zresztą praca idąca jak najbardziej po linii jego zainteresowań. Z zamiłowania historyk sztuki, dość dobry znawca architektury kościelnej, nie dziw, że sięgał po odpowiednią W BEDAKCJI KRAKOWSKIEGO CZASU m literaturę z tego zakresu. Czytając dziś jego różnorodne prace, trudno z całą ścisłością wysondować, co stanowiło wówczas jego specjalność czy też życiowe hobby. • 48. Wyjazd na drugą emigrację. Wśród tych różnorodnych zajęć wydarzyły się fakty, które w sposób iście rewolucyjny przestawiły jego życie. Jednym z nich była kilkakrotnie zapowiadana i odwoływana podróż cesarska do Krakowa i Galicji. Był to fakt, który stał się bezpośrednią przyczyną „przesilenia" w łonie redakcji Czasu i zarazem jednym z dalszych powodów wyjazdu Kalinki z Krakowa. Był on, jak wiemy, zdecydowanym zwolennikiem szeroko pojętej wolności i swobód obywatelskich. Odpowiadała mu też, z czym wcale się nie krył, „angielska wolność powiedzenia każdemu prawdy (...) bo Anglik — pisał — lubi przede wszystkim prawdę, chociażby cierpko wypowiedzianą i to właśnie — stwierdzał — stanowi zdrowie moralne narodu (...) Dziennikarstwo jest przedstawicielem wszechwładnej opinii, nie zna tak wysokich figur, które by były wyższymi nad krytykę i wtedy najostrzejsza uchodzi, byleby miała w sobie prawdę". 48 Powyższe opinie dobrze pasują jako swoiste liberalne credo autora Listów o Krakowie. Otóż w wigilię przybycia cesarza szef redakcji (Paweł Popiel) prosił młodego Waleriana Kalinkę, aby pisał artykuł, który mu podyktuje. Miał Popiel wysokie poczucie poszanowania dla władzcy jako czynnika ładu społecznego. Zwracał się też ku idei austriackiej, w której upatrywał podstawę do kompromisu z ideą polską. Chciał dać wyraz tych podwójnych uczuć w artykule powitalnym. Gdy zaczął dyktować, po pierwszych słowach Kalinka złożył pióro i powiedział: „Przepraszam, dalej pisać nie mogę". Zaczęła się dyskusja. Popiel odwołał się do Manna: „Może ty dokończysz". I znów dyskusja. Mann odłożył pióro: „Nie jestem bardziej monarchistą niż ty, ale w tej chwili, gdy nie zatarły się świeże krzywdy, a nowe powstają (...) ja tego nie napiszę, choć twoją myśl rozumiem, a zdanie oceniam".49 Artykułu nie wydrukowano ostatecznie żadnego, bo wysłany z namiestnictwa przez hr. Agenora Gołuchowskiego urzędnik powiadomił redakcję, że żadnego w ogóle artykułu powitalnego cenzura nie przepuści. Niemniej jednak ta zasadnicza dyskusja przeobraziła oblicze redakcji. Popiel zrezygnował z odpowiedzialnego kierownictwa dziennikiem. Z poręki Kalinki wszedł do niej w sposób dość nieoczekiwany Aleksander Szukie-wicz, dawny współpracownik Jutrzenki. Spod pióra tegoż ostatniego ukazał się artykuł, opisujący pobyt cesarza w Krakowie.50 Tymczasem atmosfera polityczna w mieście stawała się coraz niezno-śniejsza. Kalinka sam często powtarzał, że albo musi wyjeżdżać, albo za- 118 W RODZINNYM KRAKOWIE cżnie na nowo konspirować.51 Opuszczający redakcję Paweł Popiel powiedział mu proroczo: „Ty się tu nie ostoisz w tak twardych czasach, nie pohamujesz się, palniesz głupstwo, szkoda ciebie". Dał mu zarazem wówczas ciekawą radę: „Jedź za granicę, oddaj się historii. W Salamance są archiwa królów hiszpańskich, dotąd nikt z polskich historyków ich nie badał. Trzeba poznać korespondencję Karola V z Zygmuntem Starym, a Filipa II z Zygmuntem Augustem i Batorym".52 Przysłowiową kroplą przepełniającą czarę była dokonana przez policję austriacką rewizja u Kalinki. Był on korespondentem, jak wspomnieliśmy powyżej, jednego z dzienników poznańskich. W tym czasie wszelkie dzienniki polskie, a zwłaszcza poznańskie, były w Krakowie surowo zakazane. Policja dowiedziała się, że jest on korespondentem. W czasie rewizji leżała właśnie na stole rozpoczęta korespondencja. Obecny przypadkiem u Kalinki Szukiewicz ukrył ją zręcznie i wyniósł. M To uratowało posądzonego od bezpośredniego aresztowania. Niemniej jednak bezpieczeństwo stało się niepewne, a aresztowanie było jedynie kwestią czasu. Aresztowany przecież w październiku 1851 r. właściciel Czasu, Adam Potocki, siedział w więzieniu bez sądu i bez wyroku, a nikt nie mógł dociec jego winy. W styczniu więc roku 1852, nagle i bez paszportu opuścił Kalinka Kraków i udał się do Paryża na dłuższą tym razem, drugą emigrację. 54 Aby zmylić czujność władz austriackich, Czas w rubryce „Przyjechali — wyjechali" ogłosił, że „w dniach od 3 do 4 lutego (...) wyjechał do Simancas w Hiszpanii Walerian Kalinka, redaktor Czasu". 55 PRZYPISY 1 S. Tarnowski: Kalinka, s. 16. 2 Pęcławski: Listy..., s. 53. 3 Tamże, s. 6. 4 Tarnowski, dz. c., s. 17. 5 Pęcławski, dz. c., s. 3. 6 K. Estreicher: Listy Krakowianina..., s. 24—25. 7 A. Słotwiński: Wspomnienia. T. I, s. 162. 8 Estreicher, dz. c., s. 23—24, 33. 9 Tarnowski, dz. c., s. 17. 10 J. Estreicherówna: Życie towarzyskie i obyczajowe Krakowa. T. I, s. 112—113. 11 L. Dębicki: Z pięćdziesięcioletnich roczników „Czasu", s. 192, [w:] Jubileusz „Czasu". 12 Estreicherówna, dz. c., s. 112. W BEDAKCJI KRAKOWSKIEGO CZASU 119 17 18 " Tamże, s. 17. 14 Kalinka dopomagał jej materialnie, gdy owdowiała. — Tamże, s. 113. " W. Kalinka: Dziennik podróży naukowej..., [w:] Przyjaciel Ludu. R. 1849. »• W. Kalinka: Korespondencja z Krakowa, [w:] Polska. R. 1848, nr 28—31, s. 26. Tamże. W. Kalinka: Dzieła. T. III, s. 12. 18 Dębicki, dz. c., s. 104. 40 S. Tarnowski: O „Czasie" i jego redaktorach, s. 16. 21 Tamże. 22 Dębicki, dz. c., s. 147. 23 Tarnowski, dz. c., s. 16. 14 Dębicki, dz. c., s. 147. Por. Teki Kalinki — Ossolineum, rkps 5151/III, karta 146. Por. Czas 3.XI.1898. Tarnowski, dz. c., s. 19. w Kalinka do W. Zamoyskiego 6.YI.1853 — AC rkps 5594 29 Estreicherówna, dz. c., s. 48. Kalinka: Historia pożaru..., s. 20. Tamże, s. 57—59. Tamże, s. 43. Por. Czas 19.VII.1850. Por. Czas 19.VII. i 30.VIII.1850. 35 Tarnowski, dz. c., s. 18. 3« Tamże, s. 20. Por. Czas 23.IV i 5.V.1851. K. do redakcji Biblioteki Warszawskiej 27.VII oraz 6.K.1851 — PAN Kraków, rkps 716. Por. Czas 13.X.1851. Por. Czas 20.VI.1851. Por. Czas 13.V.1851. Por. Czas 31.V.1851. Por. Czas 14.V.1851. Por. Czas 15.V.1851. K. do W. Czartoryskiego 5.VI.1854 — AC rkps 5603, s. 325. " Tarnowski, dz. c., s. 207. 47 W. Kalinka: O architekturze kościelnej, [w:] Przegląd Poznański. R. 1851. T. VII, s. 1—11. 48 Por. Czas 18.VI.1851. 48 Dębicki, dz. c., s. 158—159. 50 Dębicki, dz. c., s. 160 oraz Czas 13.X.1851. 51 Tarnowski, dz. c., s. 22. 62 L. Dębicki: Z pięćdziesięcioletnich roczników „Czasu", s. 162, [w:] Jubileusz „Czasu". 63 Tarnowski, dz. c., s. 207. 64 Tamże, s. 22; W. Tokarz: KaZinfco, [w:] Wielka Encyklopedia Powsz. Ilustr. T. XXXIII, s. 430 oraz Eustachy Januszkiewicz do W. Zamoyskiego 26.1.1852, [w:] Jeneral Zamoyski. T. V, s. 401. 65 Por. Czas 7.II.1852. 25 26 27 30 31 32 33 34 87 36 39 40 41 42 43 44 45CZĘŚĆ DRUGA ŻYCIE TUŁACZA VIII PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 49. Ciężkie początki. Jest rzeczą powszechnie znaną i uznawaną, że, poza wyjątkami, początki każdej emigracji są zawsze trudne i przykre. Podobnie pierwsze tygodnie spędzone przez Kalinkę na paryskim bruku nie należały do przyjemnych i radosnych. Oderwany od ojczyzny, rodziny, przyjaciół i znajomych czuł się dosłownie jak ryba wyrzucona z wody, pozbawiona swego naturalnego środowiska. Okres ten jest, niestety, osłonięty mgłą zapomnienia. Nawet późniejsi jego przyjaciele dość obojętnie spoglądali wówczas na nowego przybysza nadsekwańskiej stolicy. Owa obojętność jest tym bardziej uzasadniona, że jechał tu Kalinka poprzedzony nienajlepszą sławą. Demokraci z Centralizacją wersalską na czele widzieli w nim zdrajcę idei rewolucyjnej i wroga walki zbrojnej 0 wolność ludów. Dla arystokracji był tuzinkową postacią bez antenatów i przeszłości rodowej. Dla większości zresztą bawiących w Paryżu Polaków był niegodny zaufania jako współpracownik Czasu, uchodzącego wówczas za dziennik „haniebnie reakcyjny". W dodatku raził Kalinka swoim szczerym podziwem dla Anglii, dla jej bogactwa, handlu, przemysłu i fabryk, na co oni znowu, usposobieni arcyromantycznie, patrzyli z pogardą, ceniąc jedynie ducha, który „sam sobie da radę bez lichej i podłej materii". Aczkolwiek więc nie mogli go całkiem lekceważyć, bo niedawno drukowane listy z Londynu kazały w nim widzieć rozumnego 1 zdolnego człowieka, to jednak dalecy byli rodacy od darzenia go uczuciem sympatii czy żywszego tylko zainteresowania.1 Zresztą sam Kalinka na zewnątrz wydawał się takim jak wszyscy ludzie, a nawet może raczej odpychał, niż pociągał. „Mały, w ruchach niezbyt zgrabny (...) z wąsami i bródką, wyglądał na niezupełnego księdza (...) gdyby nie spiczasta bródka, można by go wziąć za zakrystianina. Sposób mówienia powolny i aż nadto dobitny z mimowolnymi, ale zbytecznymi przyciskami na niektórych sylabach lub słowach; dla nie przyzwyczajonych był nieprzyjemny, a młodych i pustych kusił do łatwego udawania (...) Dość, że zrazu wydawał się ze wszystkich najmniej uderzającym i najmniej sympatycznym". 2 124 ŻYCIE TUŁACZA Swymi poglądami politycznymi ciążył Kalinka wyraźnie ku Czarto-ryskim. Nie było to bynajmniej owocem jakiegoś osobistego wyrachowania, jak przypuszczali niektórzy, 3 ale następstwem przemyślenia problemów. Już w Listach o Krakowie wyraźnie wskazywał rewolucyjną demokrację jako główny powód ostatnich nieszczęść kraju, a okazywał i bez tego głęboki do niej wstręt od 1846 roku. Jako redaktor Czasu utwierdził się jeszcze w tych poglądach i przekonaniach. Politykę Hotelu Lambert uważał za trzeźwiejszą. Widoki wojny o niepodległość były tutaj rozumniej-sze, bo oparte o widoki wojny wielkich mocarstw z Rosją. Przyszła Polska, gdyby do niej przyjść miało, była tutaj rozumiana jako państwo i jako społeczeństwo z należycie pojętymi warunkami obojga, potrzebnymi do bytu. Do tego celu zmierzało się tutaj nie przez konspiracje i tajne rządy, ale przez otwarte międzynarodowe działanie regularnych rządów, reprezentujących cywilizowane i chrześcijańskie społeczeństwo. * Nic więc dziwnego, że sympatyzujący z demokratami Lelewel wyrażał też o nim różne niepochlebne opinie. Przypisywał więc Kalince plotkarstwo 5 i nazywał go „milutką żmiją do wszystkiego zdatną", choć sam przyznawał, że „o to, co pisze o mnie, nie ma przyczyny się żalić". 6 Warto uczynić tu zasadniczą uwagę. Oparcie się Kalinki na Czarto-ryskich nie pochodziło z braków finansowych. Jest rzeczą znamienną, że przybył on do Paryża z pokaźnym funduszem. Na zasobność jego kiesy ówczesnej wskazuje fakt, że podjął pracę przy Hotelu Lambert w sposób całkiem niezależny finansowo. Brał wynagrodzenie za spełnione funkcje, ale nie potrzebował żadnej stałej pensji. Po latach zaś kilkunastu stwierdzi w liście do ks. Władysława Czartoryskiego, naocznego świadka tych czasów, że ma teraz mniej pieniędzy niż na początku swej emigracji we Francji. 7 Wszystkie jednak te i tym podobne nieprzychylne opinie pokonywał zdumiewający spokój, uporna wprost pracowitość i niezaprzeczalne zdolności Kalinki. Sam Zygmunt Krasiński pisał o nim, że jest „niezmiernie zdolnym młodzieńcem". 8 Te właśnie przymioty charakteru stały się przyczyną narastającego stopniowo uzasadnionego zaufania przyjaciół i protektorów zdobytych przezeń w Paryżu. 50. Niezłomne oparcie. Nieco wcześniej, przed przybyciem Kalinki do Paryża, wrócił tu ze swej podróży po Galicji hr. Władysław Zamoyski. Bawił on w Krakowie przez listopad i wyjechał 2 grudnia 1851. 9 Spotkał się on po raz pierwszy z Kalinką w Paryżu w nieznanych bliżej okolicznościach. Inteligencja i zdolności młodego dziennikarza uderzyły go mocno i okazał mu „pewną życzliwość". Był to fakt, o którym bez przesady mo- PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 125 zna powiedzieć, że decydująco zaważył na życiu jednego, a w sposób niewątpliwy wpłynął na dalszą działalność obu. Nawiązując do owego spotkania Eustachy Januszkiewicz zwrócił się do Zamoyskiego z prośbą o poparcie dla „młodego człowieka (...) którego niezwykłe zdolności oceniłeś (Pan), a który, co więcej, posiada tę dziś rzadką zasługę, że umie szanować i oddać sprawiedliwość ludziom wyższym, nawet kiedy mają antenatów, tytuły i mienie. Jego zasady polityczne — uzupełniał swe świadectwo — są zacne i roztropne, a jego zdolność i łatwość w pracy godne uwagi. Otóż ten młodzieniec — dodawał — znajduje się w bardzo przykrym położeniu, z którego nie wiedzieć, jak go wyprowadzić. Umyśliłem sobie, że Pan umiałby mu pomóc radą najpierw, a następnie polecając go. Piszę bez jego wiedzy — dodawał Januszkiewicz — bo on kryje się ze swymi troskami, które odgaduję. Boleśnie widzieć, jak się niszczą dusze i umysły w walce z życiem".10 Tak jak w Paryżu poręczycielem Kalinki był nieproszony nawet Januszkiewicz, tak w kraju okazał się gwarantem jego cnoty Paweł Popiel, którego list do Zamoyskiego przełamał resztę lodów i wątpliwości. Popiel pisał o nim między innymi: „Zasady jeszcze nie ustalone, ale prawość i honor pewne jak skała". u To wystarczyło. Hrabia „wiedząc o trudnych warunkach materialnych Kalinki przyszedł mu w pomoc pożyczką, udzieloną tak szlachetnie i nieznacznie, jak to robić umiał".12 Jeśli prawdą są te słowa Tarnowskiego, to chyba dlatego, że w Paryżu zaczął się oddawać Kalinka karciarstwu. Zamoyski dał mu chętnie jakąś doraźnie potrzebną pomoc, pod warunkiem zerwania z hazardem.1S Daleko cenniejsze było jednak skierowanie go ku rzetelnej pracy naukowej. Takiej bowiem zdrowej stabilizacji najbardziej potrzeba było Kalince. Udostępnił mu więc swoją bibliotekę i całe zbiory Czartoryskich, co było jednym z cichych marzeń młodego wygnańca. Biblioteka Polska, z której mógł pożyczać książki i rękopisy, i to na czas dłuższy, stała się początkowym etapem jego kwerend paryskich.14 Zarazem zarówno sam Zamoyski, jak i pracujący u niego Leonard Niedźwiecki nie szczędzili mu cennych uwag i informacji.15 Im bardziej się poznawali wzajemnie Kalinka z Zamoyskim, tym większego dla siebie nabierali szacunku, uznania i zaufania. Pułkownik imponował mu swą niezależnością polityczną i szlachetnością osobistą. Był on bowiem „dla emigracyjnej demokracji przedmiotem nienawiści, jakiego równego nie było — dla ludzi nawet bardzo rozumnych i szlachetnych z drugiego obozu, przedmiotem niedowierzań i posądzań, jako wieczny niby, a w środkach nie zawsze przebierający konspirator. Był celem najliczniejszych i najnikczemniejszych potwarzy od jednych, trwożliwych podejrzeń i zastrzeżeń od drugich. Był on tym, na którego właśni i najbliżsi stronnicy walili wszystkie pomyłki stronnictwa i odpowiedzialność 126 ŻYCIE TUŁACZA za jego niepowodzenia. Źle o nim mówił nawet Mickiewicz, cichaczem źle 0 nim myślało wielu".16 Zamoyski znosił to wszystko z godnością i pokonywał niczym niezmąconym spokojem. Nic więc dziwnego, że pokochał go Kalinka szczerze i podziwiał jak nikogo z ludzi. Wyrażał się też o nim z prawdziwym entuzjazmem, że jest on ,,1'homme providentiel - - jest naszym restauratorem, fundatorem nowej Polski".17 Cały ten zachwyt jednak nie pozbawiał go zdrowego sądu o swym nowym zwierzchniku.18 Zamoyski ze swej strony nabierał również coraz większego przekonania o wartości Kalinki. Uczynił go więc swym osobistym sekretarzem i darzył coraz większym zaufaniem. Doszło do tego, że żadne względy i uboczne opinie nie były w stanie zachwiać pozycją Kalinki w jego oczach. Warto zaznaczyć ciekawy szczegół, że żona, Jadwiga Zamoyska, szczerze nie lubiła Kalinki. Z niechęcią tą wcale się nie kryła, ale swoje opinie bardzo często wyrażała mężowi. Sama wyzna po latach, że obcowanie z Kalinką 1 podobnymi mu współpracownikami generała było dla niej próbą cierpliwości. Szczególnie zaś z Kalinką „nigdy w żadnym przedmiocie — napisze później — nie mogliśmy się porozumieć, zawsze mieliśmy wręcz przeciwne sobie zdania, a zaufanie, jakie mąż zdawał się dla niego mieć, wielce mnie niepokoiło".19 Zamoyski napisał o nim, że to pierwszorzędny pracownik, że ma gorącą chęć służenia krajowi, że ma tęgą głowę i że przy zamiłowaniu dla prawd wiary po trochu otrząśnie się z tego, co się prawdzie sprzeciwia. 20 Ów kredyt zaufania zyskał sobie Walerian stosunkowo bardzo szybko, tak że już w lecie 1852 roku cieszył się pewnym poważaniem zarówno u Zamoyskiego, jak i u samego księcia Adama. ?x Hrabia zyskiwał w osobie nowego sekretarza rzetelnego, sumiennego i pilnego nad wyraz, a zarazem oddanego sobie pracownika i przyjaciela. Kalinka zaś przez kontakt z nim zyskał najpierw ważną dla swej przyszłej roli historyka znajomość i zrozumienie dla tzw. wielkiej polityki i dyplomacji. „Wychodząc z Krakowa i polskie tylko stosunki znając, może ogólnie i teoretycznie wiedział, że są jakieś na świecie zagraniczne stosunki i interesa, ale jaka ich natura, jaki sposób ich prowadzenia, jakie ich wrodzone prawa, których naruszyć nie może, kto nie chce działać bez skutku — tego oczywiście znać nie mógł. Miał pod tym względem wyobrażenia bardzo niejasne i niedostateczne. Zamoyski z zawodu, wychowania i upodobania wojskowy, ale z natury głównie dyplomata, sam wyuczył się prędko i w drugich rozumienie tych spraw rozwijał. Kalinka przy nim kształcił ten zmysł dyplomatyczny, który praktyka i doświadczenie rozwinęły tak, że stał się prawie przymiotem naj świetnie j szym jego politycznego rozumu..." 22 Niepospolite zdolności i nauka pozwoliły mu nawiązać rozległe stosunki, te zaś przy usilnej pracy zaznajomiły go z tokiem spraw PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 127 polityki europejskiej.23 To, co więc zdobył „w szkole" Zamoyskiego pod tym względem, pozostawił i przekazał społeczeństwu w swych dziełach, z których — jak pisał Tarnowski — „zaczęliśmy miarkować, że polityka zagraniczna jest sztuką i umiejętnością, i że my tej umiejętności nigdyśmy dosyć nie mieli". Dlatego też uważał jego prace historyczne za „najlepszą, jaką mamy w literaturze polskiej naukę polityki zagranicznej".24 Obok tego zyskiwał Kalinka w Zamoyskim utrwalenie swej pobożności i religijności. Ówcześni znajomi świadczą, że w samych początkach swej emigracji był już bardzo pobożny. Ludzi zdecydowanie niereligijnych było zresztą bardzo niewielu między Polakami w Paryżu. Sam Mierosławski przecież pisywał czasem pobożne frazesy na cześć Matki Boskiej. Kalinka wszakże, już stalszy w swych przekonaniach od innych, w rozmowach często schodzący na kwestie kościelne, wydał się niektórym zanadto pobożnym, a gdy jeszcze widziano go chodzącego do kościoła z książką, zgorszono się i uznano go „Jezuitą". „Do kościoła chodzić to nie szkodziło, a może nawet było dobrem, ale chodzić z książką! To była oczywista hipokryzja (...) W tym kierunku (...) działał i posuwał go wpływ Zamoyskiego (...) Nie tylko więc Kalinkę polityka, ale i Kalinkę katolika i księdza on (Zamoyski) w większej części wychował i przygotował".25 Nic więc dziwnego, że szedł za generałem wszędzie jak cień i ciągle miał do niego wiele różnych spraw.28 Nie może też być żadnym zaskoczeniem, że na akcie chrztu św. Władysława Zamoyskiego, syna generała, z dnia 4 grudnia 1853 r. wśród innych świadków tego aktu figuruje również podpis Waleriana Kalinki. 27 Przez Zamoyskiego zbliżył się Kalinka do jego wuja, księcia Adama. Zaczęło się od sporządzania dla Czartoryskiego różnych notat, odpisów i wypisów. 28 Następnie dopomagał w redagowaniu pism urzędowych, a nawet stopniowo ośmielał się doradzać inną ich redakcję. Co jednak najdziwniejsze, że wysunięte przez niego poprawki i uzupełnienia zaczęto uwzględniać. 29 Doglądał druku różnych pism Czartoryskiego. 30 Zaś kredyt zaufania wzrósł do tego stopnia, że wolno mu było szukać własnych listów na biurku starego księcia! 31 Jedno, co tu godne podkreślenia, to fakt, iż mimo że „wydobyty z nędzy materialnej — jak pisał przesadnie prof. Handelsman — i upadku emigracyjnego życia w Paryżu przez Zamoyskiego, przystał do niego, związał się na zawsze z Hotelem Lambert i zabierał do obrony polityki emigracji, do obrony osoby ks. Czartoryskiego" 32 — to jednak zdołał zachować o nim i jego pociągnięciach sąd niezależny, a nawet czasem wręcz krytyczny.33 Jeśli nawet, ze zrozumiałych względów, krytyka owa była dość nieśmiała, to jednak daleko mu było do jakiegoś zaprzedania się w duchową niewolę i służalczość. Zresztą z natury był do tego chyba niezdolny jako czło- 128 ŻYCIE TUŁACZA wiek dość apodyktyczny i typ jednostki o wyraźnej samodzielności i niezależności ducha. Stopniowo, poprzez Zamoyskiego, wchodził Kalinka w krąg towarzystwa polskiego w Paryżu. Zawierał coraz to nowe znajomości i coraz bardziej czuł się tu jak u siebie w domu. Jeszcze w 1852 roku zapraszano go, a i on sam prosił rodaków do siebie na różne pogawędki i towarzyskie spotkania. 3* 51. Ponowne kwerendy w Holandii. Wspomniana powyżej pożyczka Zamoyskiego udzielona Kalince była najprawdopodobniej upozorowana chęcią dojścia do skutku planowanego przez tego ostatniego wyjazdu do Holandii. Mając świeżo w pamięci swą podróż z 1847 i 1848 roku Kalinka słusznie spodziewał się, że ponowne kwerendy staną się dlań niewątpliwie źródłem bogatych znalezisk. Zresztą nawiązane przed czterema laty kontakty w sposób niewątpliwy mogły mu znacznie ułatwić obecną pracę. Miał słuszną świadomość, że pozostawił zarówno w Belgii, jak i w Niderlandach najlepsze po sobie wrażenie i wspomnienie.35 Ze swymi planami zdradził się Kalinka niewątpliwie przed gronem znajomych, a Za-moyski znając, choćby tylko z informacji Januszkiewicza, jego niewystarczające na ten cel fundusze, „zapragnął chętnie" przyczynić się pożyczką do realizacji szlachetnego przedsięwzięcia. 36 Wiosną więc 1852 roku wyjechał Kalinka z Paryża do Holandii. 37 Nie pozostawił tym razem, niestety, żadnego dziennika ze swojej nowej wyprawie naukowej. Nie znamy też więc szczegółów z jego obecnego pobytu w bibliotekach i archiwach holenderskich. Wiemy tylko, że szczególnie pilnie czynił poszukiwania w królewskim archiwum w Hadze, kontynuując przerwane w lutym 1848 roku prace. Robił tutaj znowu wypisy odnoszące się zwłaszcza do stosunków polsko-szwedzkich w XVII stuleciu. Na osiągnięciach tej podróży oprze nieomal całkowicie swą późniejszą pracę o tym okresie dziejów polskich, wydaną pt. Negocjacje ze Szwecją o pokój 1651—1653.38 Swój „przyczynek do historii wojen szwedzkich" opracuje jednak dopiero w 1856 roku, gdy mu czas i warunki pozwolą. Obszerną tę rozprawę wydrukował w redagowanym przez Lucjana Sie-mieńskiego w Krakowie dodatku miesięcznym do Czasu w styczniu, lutym i marcu 1857 roku. Wydał tę rozprawkę jednak pod pseudonimem B. Kamieński, obawiając się słusznie, że nie tylko, iż artykułu podpisanego jego nazwiskiem nie przepuści cenzura austriacka, ale nadto, że może sprowadzić dodatkowe przykrości na Siemieńskiego i innych krakowskich przyjaciół. Pozostawał wprawdzie w ciągłym kontakcie z redakcją Czasu jako jego paryski korespondent, ale to przecież wcale nie upoważniało do niepotrzebnego narażania kolegów. 39 Bezpośrednio jednak kiedy powrócił z Holandii, zupełnie inne tematy PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 129 „wypłynęły na warsztat". Trzeba było najpierw sfinalizować te prace, które były bardziej zaawansowane. Przede wszystkim więc zabrał się do wydania Galicji i Krakowa. 52. Praca nad „Galicją i Krakowem". Kalinka z wielką i żywą troską patrzył na ekonomiczny, społeczny i polityczny byt ojczyzny. Najlepiej, rzecz jasna, znał i najżywiej interesował go los Galicji i rodzinnego Krakowa. Bolał nieraz nad stanem Uniwersytetu Jagiellońskiego i innych zakładów naukowych, a także serdecznie współczuł galicyjskim seminariom duchownym, ulegającym narastającemu duchowi józefińskiemu.40 Nauczony jednak smutnym doświadczeniem, nabytym po napisaniu Listów o Krakowie, że nie przez zjadliwą krytykę dochodzi się do reformy, postanowił teraz suchym zestawieniem faktów, cyfr i spraw ukazać rzeczywisty obraz zaboru austriackiego. Sądził słusznie, że takie przedstawienie nie tylko odpowiednio wszystkich pouczy, ale nawet daleko mocniej potrafi wstrząsnąć swym straszliwym realizmem. Chciał więc teraz ukazać Galicję i Kraków w świetle prostego, historycznego przedstawienia wydanych rozporządzeń i sposobu gospodarowania tutaj rządu austriackiego. Zaczętą książkę, być może, przywiózł ze sobą do Paryża, gdzie ją tylko dokończył. 41 Jeśliby nawet tak nie było, bo wielu widziało go piszącego to dzieło właśnie nad Sekwaną, to na pewno przywiózł tutaj ze sobą obszerne wypisy i liczne dane statystyczne oraz porobione przez siebie odpowiednie tabele i zestawienia.42 Źródłem bowiem tak zamierzonej pracy i całą podstawą tego typu dzieła muszą być takie właśnie materiały. Korzystał też teraz pełnymi dłońmi z różnych zestawień, jakie zamieszczane były w Czasie w ciągu 1850 roku, czerpał swe wiadomości z broszur współczesnych i naukowych dzieł statystycznych. 43 Spożytkował też, rzecz jasna, wiele materiału źródłowego, opracowań i statystyk znajdujących się w Paryżu. Jednym z głównych dostawców tego typu materiału był Zamoyski przez udostępnienie zbiorów Biblioteki Polskiej, bądź też przez swe rozliczne znajomości, dzięki którym otwierały się przed nim zbiory prywatne. 44 Dla zobrazowania stosunków gospodarczych posługiwał się materiałami nadesłanymi do Hotelu Lambert przez galicyjskich ziemian, głównie przez Maurycego Kraińskiego. Dlatego też niewątpliwie pewne elementy jego książki nakreślają punkt widzenia galicyjskiego ziemiaństwa. 45 Finansową stronę całego przedsięwzięcia wziął na siebie, jak zawsze w podobnych sytuacjach, Władysław Zamoyski. Na początek wypłacił on Kalince połowę umówionego honorarium w kwocie 500 franków.46 27 czerwca 1852 r. dał mu jeszcze l 500 fr. Jedna trzecia tej kwoty stanowiła resztę należnego honorarium, zaś pozostałe 1000 fr. udzielił Kalince jako zaliczkę na wydrukowanie dzieła. Jedynym warunkiem postawionym przez 9 —Ksiądz Walerian Kalinka 130 ŻYCIE TUŁACZA „zrzekającego się odbioru tych sum" Zamoyskiego było, „aby dzieło było wydrukowane i aby po wydrukowaniu otrzymał bezpłatnie egzemplarzy onegoż dwieście".47 Warunki takiej „subskrypcji" były więc dla Kalinki iście idealne. Zabrał się też do dzieła z całą, na jaką tylko stać go było, energią, aby się dokładnie wywiązać z przyjętych zobowiązań. 2 czerwca 1852 r. podpisał idącą do druku przedmowę książki. Pracował jednocześnie energicznie nad korektą swej pracy. Był nią pochłonięty bez reszty, rezygnował z przyjacielskich zaproszeń, był — jak sam się wyrażał — „zawalony pracą".48 Lato, jesień i zima upłynęły mu na troskach i kłopotach związanych z tym wydawnictwem i na ostatecznym „szlifowaniu" i uzupełnianiu książki. 49 W kwietniu 1853 roku dzieło było gotowe i opuściło drukarnię Martineta. 50 I znowu Zamoyski jak od początku czynnie dopomagał i zachęcał do realizacji podjętej inicjatywy, tak teraz przyjął na siebie zadanie i główny trud „kolportażu". 51 Rozprowadzali Galicję i Kraków również i inni, a wśród nich Cezary Plater. 52 Praca ta wywołała zrozumiałe powszechne uznanie i liczne, jak zawsze w takich wypadkach bywa, niedowierzania. Dla wszystkich było wielkim zdumieniem, że stanowiło to pracę jednego człowieka. Ponieważ zaś wydana była bezimiennie, zrodziła jeszcze większą liczbę dyskusji i domysłów. 53 Głównym jednak skutkiem wydania tej książki było jednozgodne twierdzenie, że konieczne jest opracowanie w sposób podobny pozostałych zaborów. Oczywiście, sugerowano realizację tego zamierzenia Kalince. Wprawdzie miał on już na uwadze inną pracę, niemniej zabrał się do realizacji i tej myśli. Oceniając krytycznie swą niekompetencję i stosunkowo małą znajomość innych terenów, zaczął wyszukiwać współpracowników i ewentualnych nawet wykonawców tego zamierzenia.54 Warto zaznaczyć, że jednym ze swoistych „produktów ubocznych" pracy Kalinki nad Galicją i Krakowem było dokonanie przez niego obszernych „tablic statystycznych", które jako dokumenty weszły potem do zbiorów Biblioteki Polskiej w Paryżu.55 Było to niewątpliwie wielkie osiągnięcie, jednak pełen wyraz działalności Kalinki i szersze dla niego pole znajdujemy dopiero na tle emigracyjnych towarzystw naukowych. W nich okażą się w pełni jego zdolności organizacyjne, wypowie się zasób energii życiowej skierowany ku szlachetnym zadaniom. Tutaj dopiero ujawni się też pełna i nieprzeciętna rola Kalinki-działacza, dyplomaty i polityka co prawda na małej na razie arenie życia emigracyjnego. 53. Emigracyjne towarzystwa naukowe.56 Już z końcem 1831 roku przebywający na emigracji Polacy podjęli myśl zbierania i ogłaszania materiałów do dziejów Polski oraz wydawania ich, jak również drukowania PIEBWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 131 nowo powstających polskich utworów literackich. 57 Dzięki staraniom ks. Adama Czartoryskiego powstało w tym celu w Londynie w dniu 25 lutego 1832 roku Towarzystwo Literackie Przyjaciół Polski. Patronem tego towarzystwa został znany ze swych sympatii dla Polski poeta angielski Tomasz Campbell. Z biegiem lat dla braku większej liczby Polaków w stolicy Wielkiej Brytanii Towarzystwo coraz bardziej zatracało swój samodzielny charakter i łączyło się z daleko lepiej rozwijającym się Towarzystwem Literackim Paryskim. Dochodzi wreszcie do tego, że w roku 1839 utworzyło się pod zarządem prof. Krystyna Lach-Szyrmy tak zwane „Grono" z konkretnym praktycznym celem sporządzania wypisów historycznych, odnoszących się do Polski z archiwaliów znajdujących się w Muzeum Brytyjskim i w Archiwum Rządowym.58 Obowiązki wiceprezesa „Grona" pełnił przez długie lata były sekretarz Towarzystwa Literackiego w Londynie major Karol Szulczewski.59 „Grono" oddało cenne usługi paryskiemu Wydziałowi Historii Towarzystwa Literackiego, dostarczając mu wiele cennych wypisów przez lat przeszło dwadzieścia. 60 Na wzór towarzystwa londyńskiego zawiązało się w dwa miesiące później, 29 kwietnia 1832 r., Towarzystwo Literackie Polskie wśród Polaków w Paryżu. Ułożony tegoż dnia statut pt. Reglement de la Societ& Litteraire Polonaise określał jego działalność i wytyczał pewne plany na przyszłość. Wśród organizatorów widzimy Teodora Morawskiego, gen. Józefa Bema, braci Ludwika i Franciszka Wołowskich, Ludwika Platera, Franciszka Grzymałę i kilku innych. 61 Pierwsze posiedzenie Towarzystwa, na które zaproszono z Londynu ks. Adama Czartoryskiego i gen. Juliana Ursyna Niemcewicza, odbyło się w dniu 3 maja tego roku. 62 Książę Adam został wybrany dożywotnim prezesem, 63 a sekretarzem Aleksander Jełowicki. Po tym ostatnim w połowie 1836 roku sekretarzem został Andrzej Plichta.64 Następne zebrania odbywały się w prywatnych mieszkaniach poszczególnych członków Towarzystwa, czasem u sekretarza Jełowickiego, czasem u innych. 65 Treścią posiedzeń bywały odczytywane rozprawy członków, ich omawianie i różne problemy życia kulturalnego narodu. 66 Wraz ze zwiększaniem się liczby członków Towarzystwa przeobrażało się ono wewnętrznie. Z inicjatywy Niemcewicza i Karola Sienkiewicza zorganizowano 9 lutego 1838 r. Wydział Historyczny Towarzystwa, który od początku swego istnienia bardzo dobrze się rozwijał, a nieco później dnia 10 marca 1838 r. powstał Wydział Statystyczny.67 Z biegiem czasu doszło nawet do rozdziału na dwa osobne towarzystwa: Literackie i Historyczne. Podział ten okazał się dość niepraktyczny i po kilkunastu latach odrębnego istnienia powrócono wiosną 1854 roku do połączenia na 132 2YCIE TUŁACZA podstawie nowego statutu i pod wspólną nazwą Towarzystwa Historyczno-Literackiego. Jest chyba najbardziej godne podkreślenia, że akt połączenia obu towarzystw spisany jest ręką Kalinki. Podobnie spod jego ręki wyszedł przygotowujący to zjednoczenie adres członków Towarzystwa Historycznego do członków Towarzystwa Literackiego Polskiego. Wolno przypuszczać, że udział jego w owych aktach nie był na pewno tylko formalny, ale daleko głębszy. 68 Pierwsze zebranie odnowionej instytucji odbyło się 5 kwietnia tego roku w lokalu Biblioteki Polskiej w Paryżu. 69 Towarzystwo nie posiadało stałych funduszów. Byt swój materialny opierało na dobrowolnych ofiarach, składanych przez członków. Na jedno z pierwszych miejsc pod względem ofiarności wysuwa się uczynny dla wszelkich szlachetnych poczynań polskich gen. Władysław Zamoyski.70 Sekundowali mu w tym wiernie inni członkowie rodziny Czartoryskich. Dalszym źródłem dochodów Towarzystwa było wydawanie dzieł naukowych, zwłaszcza historycznych, jakie stopniowo opuszczały prasę drukarską, dzięki usilnym staraniom Kalinki, Juliana Kłaczki i Eustachego Ja-nuszkiewicza. 71 Szukano również dobrodziejów wśród Polaków w ojczyźnie. Gen. Zamoyski i inni czynniejsi członkowie trafiali swymi prośbami do różnych osób zainteresowanych żywiej rozwojem kultury narodowej, a równocześnie mogących wspomagać materialnie naukowe poczynania Towarzystwa. 72 Wzrastały również stopniowo fundusze i zbiory Towarzystwa przez zapisy testamentowe rodaków. Zarząd Towarzystwa przez długie lata czynił usilne starania u rządu francuskiego o zatwierdzenie instytucji. Sprawa ta ciągle napotykała na nieprzezwyciężone opory. Dopiero 31 sierpnia 1865 r. francuskie Ministerstwo Oświaty zatwierdziło samo Towarzystwo jako instytucję naukową i zatwierdziło jego ustawy. Zaś w roku następnym dekretem z dnia 10 czerwca Napoleon III nadał mu wszelkie prawa i przywileje przynależne instytucji użyteczności publicznej.7S Działalności swej nie ograniczało Towarzystwo do ściśle naukowej, badawczej czy wydawniczej, ale urządzało obok stałych posiedzeń w każdy piąty dzień miesiąca różne patriotyczne i narodowe obchody. Do stałych obchodów organizowanych corocznie dla całej Polonii należała uroczystość 3 maja, połączona z odpowiednimi nabożeństwami specjalnymi i akademiami, oraz dzień 21 maja (rocznica śmierci gen. J. Niemcewicza, który zmarł w 1841 r.), poświecony żałobnemu obchodowi za zmarłych członków Towarzystwa i wszystkich zmarłych rodaków. Ten ostatni odbywano każdorazowo na cmentarzu w Montmorency. Był to jakby emigracyjny dzień zaduszny.74 Stronę religijną obchodów organizowali zawsze zmartwychwstańcy, pełniący funkcję oficjalnych duszpasterzy Poloni francuskiej w tych czasach.7B W ścisłym związku z działalnością Towarzystwa Historyczno-Literac- PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 133 kiego pozostaje rozwój innych zakładów polonijnych, jak szkół, wydawnictw czy księgarni polskich a nawet stowarzyszeń charytatywnych. Były one bowiem albo wprost organizowane przez Towarzystwo, albo wydatnie popierane przez poszczególnych jego członków; trzeba bowiem stwierdzić, że w Towarzystwie grupowali się wszyscy najczynniejsi i najlepsi synowie emigracji. Mówiąc o naukowych instytucjach emigracyjnych wspomnieć jeszcze trzeba o założonym również w Paryżu 29 grudnia 1832 r. Towarzystwie Naukowej Pomocy. Zadaniem jego było przez cały czas istnienia dopomagać różnym borykającym się z trudnościami literatom i naukowcom polskim w ich twórczej pracy. Pierwszym sekretarzem tego Towarzystwa był Aleksander Jełowicki, a po nim Feliks Wrotnowski.76 Istniało ono i działało na emigracji przez długie lata jako bratnia organizacja w stosunku do paryskiego Towarzystwa Historyczno-Literackiego, ale, rzecz jasna, nie odegrało nigdy takiej roli jak to ostatnie. 77 54. W Towarzystwie Historyczno-Literackim w Paryżu. Mając silny pociąg do badań naukowych i nieprzeparty pęd do wszelkiej wiedzy, nie mógł Kalinka, rzecz jasna, patrzeć obojętnym okiem na rozwijające się na Zachodzie emigracyjne towarzystwa naukowe. Wprost przeciwnie, od początku swej drugiej emigracji zdecydowanie aktywnie włączał się w nurt ich działalności. Choć jednak interesował się żywo rozwojem i osiągnięciami londyńskiego Towarzystwa Literackiego, choć był w kontakcie z paryskim Towarzystwem Naukowej Pomocy, to jednak najwięcej czasu i energii poświęcił na współpracę z Towarzystwem Historyczno-Literackim. Członkostwo jego datuje się od 5 stycznia 1853 roku, kiedy to na miesięcznym posiedzeniu został wraz z Józefem Bohdanem Zaleskim włączony na listę czynnych współpracowników.78 Owo określenie: członek „czynny" w odniesieniu do Kalinki nie było bynajmniej zwrotem precyzującym formalną przynależność, ale wyrażało zarazem dokładnie stopień jego udziału w pracach tej instytucji. Z zachowanych sprawozdań wynika, że Kalinka bywał obecny prawie na wszystkich zebraniach miesięcznych. 79 Był przez czas pewien sekretarzem Towarzystwa, a dość często w razie potrzeby zastępował nieobecnych sekretarzy. 80 Przez długie lata pełnił obowiązki wiceprezesa, a pamiętamy, że prezesem dożywotnim był sam książę Adam, a po jego śmierci ks. Władysław Czartoryski. 81 Wraz z Władysławem Zamoyskim zabiegał Kalinka o nowych dobrodziejów dla Towarzystwa, również w kraju. Wiemy, że docierał swymi staraniami nawet do polskich członków Koła Sejmowego w Berlinie.8Z 134 ŻYCIE TUŁACZA W sprawach Towarzystwa słał też noty do samego cesarza francuskiego. Kołatał nie tylko o prawne uznanie Towarzystwa, ale i w innych sprawach pisma jego docierały do Napoleona III. Zresztą aby tym pewniej docierały, potrafił sobie umiejętnie torować drogę w różnych urzędach i ministerstwach francuskich. M Starał się też, a co najważniejsze że z dobrym rezultatem, o subwencję dla sekretarza Towarzystwa u rządu francuskiego. Wychodził w tym wypadku z trafnego założenia, że gdyby sekretarzowi temu zagwarantowano stałą pensję, wówczas mógłby on cały wolny czas poświęcić na pracę dla Towarzystwa, a równocześnie pełniłby bez trudności obowiązki dyrektora Biblioteki Polskiej i mógłby wreszcie pracować jako redaktor Roczników Towarzystwa Historyczno-Literac-kiego. 8* Dalsze lata pobytu Kalinki w Paryżu przyniosą jeszcze inne jego projekty i plany, a także starania i wysiłki podejmowane dla dobra Towarzystwa. Na razie trzeba stwierdzić, że jako „początkujący" członek wykazał wiele nie tylko zapału, ale i zdrowej inicjatywy. Osobną kartą w dziejach Towarzystwa a zarazem odrębnym odcinkiem pracy Kalinki są starania o Bibliotekę Polską. Korzystał on z jej zbiorów zaraz po swym przybyciu do stolicy Francji, więc nic dziwnego, że starać się będzie i włoży wiele wysiłku, aby zapewnić jej owocne funkcjonowanie. 55. Biblioteka Polska w Paryżu. Paryskie Stowarzyszenie Cywilizacji na wiadomość, że emigranci polscy we Francji noszą się z zamiarem zorganizowania Biblioteki Polskiej, zwróciło się do Adama Mickiewicza z prośbą, aby napisał „wezwanie do narodów cywilizowanych", zachęcające do niesienia pomocy mającej powstać Bibliotece. Wezwanie zostało napisane. Ogłoszono je drukiem 25 listopada 1833 r., zaopatrując podpisami przewodniczącego Stowarzyszenia i wszystkich członków zarządu. Wezwanie głosiło potrzebę niesienia pomocy Polakom w wykonaniu tego pięknego przedsięwzięcia, argumentowało zaś ten apel tym, że roz-biorcy państwa polskiego w sposób okrutny i iście barbarzyński niszczą wszelkie zabytki narodowej przeszłości. Domagało się „wezwanie" pomocy dlatego, że ratując przeszłość przed zniszczeniem i zapomnieniem, uratuje się przyszłość narodu. 85 Niezbyt silne jednak musiało być echo tego płomiennego wezwania, skoro pięć lat upłynęło, zanim projekt ufundowania Biblioteki wszedł w fazę stopniowego realizowania. Rzecz jasna, że musieli zacząć, a jak się okazało l przeprowadzić całą sprawą sami Polacy i to Fo/acy na emigracji. Po długim zwlekaniu i wahaniach zdecydowano się wreszcie, aby wywiezione z kraju prywatne księgozbiory oddać na wspólny użytek i połączyć w jedną Bibliotekę Publiczną Polską. Akt fundacji spisano PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 135 i podpisano ostatecznie dnia 24 listopada 1838 r. Mocą tego aktu cztery stowarzyszenia polskie w Paryżu, a mianowicie Towarzystwo Literackie, Historyczne, Pomocy Naukowej i Statystyczne, zgodziły się na scalenie własnych odrębnych dotąd zbiorów. Zarząd Biblioteki powierzono stworzonej w tym celu Radzie Bibliotecznej i poddano pod kierownictwo dożywotniego prezesa, którym wybrano ks. Adama Czartoryskiego. Cztery były wówczas fundujące Bibliotekę „grona" i z każdego z nich weszło po dwóch delegatów do Rady Bibliotecznej. Liczyła więc ona wraz z prezesem 9 członków. Upłynęło jeszcze kilka miesięcy na pracach przygotowawczych, zanim w wynajętym specjalnie na ten cel lokalu odbyło się 24 marca 1839 r. uroczyste otwarcie Biblioteki Polskiej.86 Tak powstała Biblioteka nie miała, rzecz jasna, żadnych praw publicznych wobec administracji francuskiej. Wobec tego została ogłoszona jako „własność" księcia Adama. Tytuł właściciela, nadany mu uchwałą fundacyjną z roku 1838, potwierdzono formalnym aktem w dniu 15 maja 1845 r.87 Do księgozbiorów fundacyjnych należały dzieła stanowiące dotąd własność Towarzystwa Literackiego oraz książki Towarzystwa Historycznego w Paryżu. Gdy w roku 1854 oba te towarzystwa połączyły się, Biblioteka Polska została im przydzielona jako własność i oddana pod zarząd. Gwarantowało to stałą opiekę Bibliotece, a gdy Towarzystwo Historyczno-Lite-rackie uzyskało dekretem cesarskim z 10 czerwca 1866 r. uznanie władz państwowych, zapewniało to dla niej podstawę prawną. Skromny początkowo księgozbiór rozrastał się stopniowo i zyskiwał coraz cenniejsze pozycje. Wraz z rosnącą liczbą książek pomnażał się zbiór rycin i rękopisów. Tak też w roku 1870 Biblioteka osiągnęła 50 tysięcy tomów. Jednak Biblioteka Polska w Paryżu to nie tylko cenny wielotysięczny księgozbiór, ale w całym tego słowa znaczeniu instytucja naukowa. Dziełem jej było urządzanie konkursów literackich i dziejopisarskich, rozdzielanie nagród autorom celnie j szych prac, a także finansowanie niektórych wydawnictw emigracyjnych.88 Lista zasłużonych dla Biblioteki jednostek jest dość pokaźna. Nie można na niej pominąć, acz w innym zakresie podjętych, niewątpliwych zasług niektórych Francuzów. Na pierwsze miejsce wysuwają się: wybitny katolicki mąż stanu Karol hr. de Montalembert i o. Felicyt Lamennais, filozof i społecznik katolicki. Szereg Polaków zasłużonych dla Biblioteki rozpoczynają nazwiska ludzi z tak zwanej starej emigracji, jak ks. Adam Czarto-ryski, gen. Julian Ursyn Niemcewicz, Ludwik Plater, Teodor Morawski i wielu innych. W tym rzędzie najwybitniejszych działaczy stoi również jej długoletni pracownik Walerian Kalinka. 89 136 ŻYCIE TUŁACZA 56. Starania o dom dla Biblioteki Polskiej. W ciągu pierwszego ćwierćwiecza swego istnienia Biblioteka Polska w Paryżu mieściła się w różnych wynajętych lokalach. No początku 1851 roku Karol Sienkiewicz, dyrektor Biblioteki, ułożył projekt odezwy Towarzystwa Historycznego celem zebrania 100 tysięcy franków, potrzebnych na zakupienie własnego gmachu dla Biblioteki, która przez posiadanie własnego domu stałaby się w pełni ośrodkiem życia emigracyjnego. Projekt powyższy poparł zdecydowanie Adam Mickiewicz na Radzie Biblioteki w dniu 12 marca tegoż roku.9ft Mimo tego poparcia do realizacji trudnego przedsięwzięcia nie doszło. Sprawa jednak była nadal piekąca i mimo zwłoki wymagała załatwienia. W dwa lata później członkowie Towarzystwa Historycznego i Biblioteki zaczęli realnie i zdecydowanie przemyśliwać nad nabyciem jakiegoś własnego domu. Właśnie w tym czasie wszedł do Towarzystwa Historycznego Walerian Kalinka. Już w pierwszych miesiącach swego członkostwa zwrócił na siebie uwagę swym realizmem w ocenie spraw, nieprzeciętnymi zdolnościami i zdecydowaniem graniczącym z uporem. Te cechy ambitnego młodzieńca nie uszły uwagi księcia Adama, skoro 20 czerwca 1853 r. polecił wiceprezesowi Towarzystwa Teodorowi Morawskiemu, aby zaangażował Kalinkę w charakterze sekretarza lub jego zastępcy do komisji, mającej zbierać fundusze i załatwić do końca sprawę nabycia domu dla Biblioteki. Książę w swym liście zaznaczał, iż uważa, że „użycie p. Kalinki do prac piśmiennych byłoby użyteczne" (chodziło o redagowanie różnych pism) i dodawał: „nie widzę przyczyny, dla której by nie należało w tym razie z jego praktycznych usposobień skorzystać. Sądzę więc, że wypada go wezwać na sekretarza lub zastępcę sekretarza, którego obowiązki niemało dadzą roboty".91 Radę księcia uznano za rozkaz i Kalinka został wezwany do komisji. Rzeczywiście okazał się wielce przydatnym. Stał się bowiem owym przysłowiowym spiritus movens całego działania komisji, które zostało uwieńczone pomyślnym skutkiem. Wspomnianą nominację na członka komisji Kalinka sam sprowokował, acz na pewno nieświadomie. Oto bowiem już w kwietniu 1853 roku uważał za konieczne nabycie przez Bibliotekę własnego domu, a nawet za obiekt najodpowiedniejszy na ten cel oceniał dom przy Quai d'Orleans 6 i w gronie najbliższych przyjaciół rozważał możliwość nabycia go.92 W czerwcu tegoż roku, jeszcze przed wspomnianym powyżej listem księcia do Morawskiego, sam wystosował do prezesa pismo, w którym zachęcał ks. Czartoryskiego do pośpiechu w dokonaniu kupna wspomnianego domu, bo — zaznacza! — krążą głosy wśród niektórych członków Towarzystwa Historycznego, aby przenieść całkowicie Bibliotekę na Batignolles, co jednak on sam uważał za wielce szkodliwe dla tej instytucji. 93 PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 137 Na tym piśmie bynajmniej Kalinka nie poprzestał, ale spowodował wśród członków Towarzystwa formalne uchwalenie prośby do księcia prezesa i do Rady Towarzystwa, w której jedenastu podpisanych zaleca, aby podjęto poważnie pod rozwagę projekt kupienia domu przy Quai d'Orleans dla Biblioteki. Redaktorem powyższej petycji był oczywiście sam Kalinka. 94 Aby całej sprawie nadać realne kształty, nie zapomniał również Kalinka i o zbieraniu funduszów na ten cel. Sam sporządził listy, które zatytułował: „Na koszta dla popierania projektu kupna domu pod nr 6 na Quai d'Orleans". Z listami tymi obchodzili gorliwsi członkowie Towarzystwa Historycznego i inni sympatycy tej sprawy rzesze rodaków, kwestując u nich na ten cel. 95 Te listy kwestarskie miały nie tylko materialne, ale i formalne znaczenie. Kto bowiem złożył ofiarę, ten przez to samo wyrażał swoje solidaryzowanie się z projektem oraz to, że samą myśl kupna popiera. W tej całej, tak szczegółowo obmyślanej kampanii nie zapomniał również Kalinka i o rodakach rozsianych po prowincji, a nawet zamieszkałych w Anglii. Owszem, wspomnianą prośbę do prezesa i Rady Towarzystwa zalecił posłać i do Londynu, aby i „tamci — jak pisał — do niej przystąpili". 96 Dla całości obrazu zabiegów Kalinki około tej sprawy warto dodać, że gromadził często na zebraniach podobnych sobie agitatorów projektu kupna wspomnianej nieruchomości, na których wykuwały się pomysły, jak skuteczniej działać na opinię publiczną, a także jakie podjąć kroki, aby zamierzony cel osiągnąć. 97 Owocem tych zabiegów było zebranie sumy wystarczającej na kupno, pokonanie oporów przeciwników tej transakcji w gronie samego Towarzystwa i wreszcie we wrześniu 1853 roku doprowadzenie do zawarcia kontraktu kupna.98 Wspomniane tutaj opory w łonie samego Towarzystwa były bardzo silne. Karol Sienkiewicz, dyrektor Biblioteki, miał bowiem zupełnie odmienną myśl o tej sprawie. Według niego należało stopniowo, nawet przez długie lata, gromadzić fundusze konieczne na wystawienie dla Biblioteki pomnikowego gmachu w pięknej dzielnicy miasta. Umieszczanie zbiorów w jakimś domu prywatnym uważał za ujmę dla godności instytucji. Przeciwny też był zdecydowanie nabywaniu domu przy Quai d'Orleans. Zwolennikiem zaś tej transakcji był gen. Wł. Zamoyski, co najzupełniej wystarczało Kalince, aby całą duszą popierać tę inicjatywę. 99 Dom ten stanowił własność gen. Zamoyskiego, który chciał go sprzedać Towarzystwu, co budziło liczne zastrzeżenia i podejrzenia ze strony Sienkiewicza. Wzburzony, nie panując nad sobą, pisał do ks. Adama: „Pan Zamoyski kupiwszy sobie dom, chce doń zabrać Bibliotekę Narodową — każe sobie za to 138 ŻYCIE TUŁACZA płacić roczny czynsz — każe sobie oddać 30 000 składki. Rozpędza Towarzystwo i nazywa to zapewnieniem domu dla Biblioteki, którego właści-cielstwa dzieci nasze i nie obaczą i na uprawnienie tych gwałtów przymusza wuja swego, aby synowcowi swemu dawał przywileje". 10° Wyrażenie „kampania" o nabycie domu dla Biblioteki nie jest wcale zwrotem przesadzonym. W czerwcu 1853 roku podjęto samą myśl definitywnego załatwienia sprawy domu. Dnia 25 sierpnia ks. Adam jako prezes Towarzystwa i Biblioteki zadecydował kupno posiadłości przy Quai d'Orleans; zebranie Rady Biblioteki i Rady Towarzystwa Historycznego dnia 25 września identycznie rzecz zadecydowało. Dnia 9 września Sienkiewicz napisał list do księcia, w którym wyrażał ostry sprzeciw, a po uchwale połączonych Rad skreślił mocno obraźliwy list otwarty z datą dnia 30 września. Nadto do ks. Izabelli Czartoryskiej posłał pismo zatytułowane Dekret, w którym donosił, że za nowy dom zapłaci ona wraz z ojcem (ks. Adamem) oraz T. Morawski i W. Zamoyski, bo emigracja nie da na ten cel ani grosza. Kiedy mu Rada odpisała spokojnie, że poglądów jego w tej sprawie nie podziela, napisał wówczas nowy list do ks. Adama, w którym Zamoyskiego wręcz nazywa grabarzem Biblioteki. Odpisał mu na to spokojnie Czartoryski dnia 6 października, przemawiając do rozsądku i wytykając nietakty. Pisał jeszcze Sienkiewicz, pisała jego żona. Kalikst Morozewicz, Hipolit Błotnicki i Karol Królikowski opracowali elaborat wykazujący nierentowność transakcji. Słowem poruszenie dokoła tej sprawy było ogromne.101 Ostatecznie jednak 27 października 1853 r. podpisano akt kupna-sprze-daży, a 19 grudnia na sesji nadzwyczajnej Rady Bibliotecznej i Rady Towarzystwa Historycznego uchwalono: zamknięcie Biblioteki, wypowiedzenie lokalu, sprawdzenie stanu księgozbioru i urządzenie samego przeniesienia. Wówczas też zadecydowano połączenie obu towarzystw: Historycznego i Literackiego. Reszta dni starego roku upłynęła na przenoszeniu zbiorów bibliotecznych. Ostateczne urządzenie Biblioteki w jej własnym domu zostało przeprowadzone w roku następnym.102 W domu tym, pamiętającym jeszcze wiek XVII, mieści się Biblioteka Polska do czasów obecnych. Jedynie w okresie drugiej wojny światowej, w czasie załamywania się frontu francuskiego, zbiory jej częściowo ewakuowano na południe Francji, a poważną część Niemcy wywieźli w głąb Rzeszy, z czego pewien tylko procent powrócił na swoje miejsce do Paryża.103 Raz jeszcze spotkamy się z nazwiskiem Kalinki przy sprawach domu Biblioteki, gdy w roku 1867, już jako jej kustosz działając na mocy przysługującego Bibliotece prawa i zawartych przed laty umów z poprzednimi właścicielami, zmuszony był przeprowadzać eksmisję lokatora, zajmującego część pomieszczeń bibliotecznych.104 PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 139 57. Praca nad „Historią Polski" i „Dziejami Emigracji". Zaraz po wydrukowaniu Galicji i Krakowa wysunięto wobec Kalinki z różnych stron propozycje podobnego opracowania innych dzielnic Polski. Czy zdołałby on mimo licznych trudności wywiązać się należycie z nowego „zamówienia społecznego", nie wiadomo. Jedno jest wszakże pewne, że myśl jego wybiegała teraz do zupełnie innych zagadnień. Wczesną wiosną 1853 roku opracował ciekawy artykuł informacyjny o zawartości cesarskiej biblioteki manuskryptów w Paryżu. Szukał tutaj z pomocą pracującego w charakterze urzędnika Biblioteki Juliana Kłaczki różnych poloników.105 Wyniki swych wstępnych badań opublikował w Bibliotece Warszawskiej.loe Opracował również interesujący życiorys Tadeusza Tyszkiewicza, niedawno zmarłego w Paryżu, od którego doznał zapewne niejednej przysługi. Ujętą na dość rozległym tle pracę ogłosił drukiem w Poznaniu skiego pt. Żywot Tadeusza Tyszkiewicza. W oparciu o zawarte w Bibliotece cesarskiej materiały przygotował też teraz do druku ciekawy przyczynek do historii Polski XVII wieku 0 zabiegach posła francuskiego księdza de Polignac, aby po śmierci Jana III Sobieskiego na tron polski wynieść księcia Contiego. Tę pracę wydrukował "w 1854 roku w Przeglądzie Poznańskim.107 To wszystko jednak nie obejmuje całokształtu prac naukowych Kalinki w roku 1853. Podsunięto mu projekt opracowania obszernych dziejów narodu polskiego od czasu powstania 1831 roku do 1850. Zdawał sobie jasno sprawę, że takie dzieło „rozciąga się na wiele lat i wiele tomów". Słusznie też nie zakładał a priori rozpiętości swego przedsięwzięcia. Na razie ograniczył się do trudu gromadzenia wiadomości, faktów 1 koniecznych szczegółów. Mniemał, że mimo trudności „nie braknie mu wytrwałości do jej ukończenia". Podjął ten temat ze zdwojoną energią, skoro tylko ukończył drukowanie swej książki o Galicji i Krakowie, a zwłaszcza gdy Zamoyski przystał na to nowe przedsięwzięcie.108 Pisząc historię polityczną narodu mniemał, że za podstawę swemu dziełu należy dać historię emigracji, u niej szukać objaśnienia, z nią wiązać wypadki krajowe, inaczej bowiem w tej różnorodności obrazu nie trafiłby nigdy do ładu. „Jednakowoż niektóre oddziały historii krajowej przejść chcę odrębnie — pisał — a takim są dzieje Kościoła katolickiego obu obrządków w prowincjach polskich pod panowaniem rosyjskim".109 Stąd właśnie pochodzą znajdujące się w niektórych źródłach informacje, że Kalinka w 1853 roku zabrał się do pisania historii emigracji.llfl Prace przygotowawcze do realizacji tego przedsięwzięcia podjął Kalinka w sposób bardzo poważny. Zjednał więc sobie najpierw obecnego we Włoszech w tym czasie Teofila Lenartowicza, aby robił dla niego różne notatki i wypisy z dokumentów. Zwrócił się też do ks. Hieronima Kaj-siewicza o poparcie starań Lenartowicza zwłaszcza w archiwum waty- 140 ŻYCIE TUŁACZA kańskim. m Sam zaś podjął starania i poszukiwania na terenie Francji. „Wiele faktów — pisał — znajduję w pismach emigracyjnych (jest w nich wyraźna przesada), wiele w dziełach, nieco zebrałem ustnych opowiadań". »2 Zachowały się z tych czasów dość obszerne notatki Kalinki określające rolę wielkiej emigracji polskiej we Francji, z których widać wnikliwe jego spojrzenie i rozsądną analizę tego zagadnienia. Owa trafność jest o tyle bardziej zdumiewająca, że sam będąc obecnie emigrantem, czym zrobiła go wydana książka o Galicji i Krakowie, w wielu sprawach był przecież pozbawiony koniecznej perspektywy i bezstronności sądzenia. 11S Oceniając trafnie przyczyny aktualnego negatywnego osądzania przez kraj stanowiska emigracji, Kalinka pisał, że „przyczyny takiego zjawiska są łatwe do ujęcia. Narody, jak ludzie, z jednej ostateczności wpadają w drugą. Po roku 1831, kiedy najprzedniejsza krew Polski wyszła za kraj, naród w naczelnikach i uczestnikach powstania widział swoich przywódców, na nich zdał wyłącznie ster ogólnej sprawy, ich kierunkowi poddał się z zupełną woli swej abnegacją. Dzisiaj, kiedy dwudziestoletni upływ czasu i nowe dawniej nie istniejące prowincji polskich interesy uczyniły przodownictwo tułaczy w sprawach tych niemożliwe, kiedy nadto rozerwanie i nacisk interesów prowincjonalnych rozcząstkowały ster narodowej sprawy i każda niemal prowincja na drugą nie oglądając się w domowych troskach utonęła, dzisiaj — powtarzał — prowincje polskie odrzucają interwencję emigracji bodaj czy nie tak nierozważnie, jak nierozważnie bez granic ją przyjmowały poprzednio. „Lecz choćby stosunki krajowe — kontynuował swą myśl — istniały te same, co w epoce 1831—1846, to naród w dziełach, które całej emigracji przypisuje, znajduje dostateczny powód wspomnianego wstrętu ku emigracji. Czym ona dała się u nas poznać do 1846 i w 1848? Lekceważeniem interesów ogólnych i indywidualnych, podkopaniem tradycji narodowych, odarciem z imienia ludzi zasłużonych, osłabieniem siły moralnej mieszkańców, a w końcu eksploatacją rzeczy publicznej na korzyść własnej ambicji lub podlejszych jeszcze celów. Emisariusze centralizacji czynni i przedsiębiorczy, rozgłaszając jej potęgę, znajdowali łatwowiernych i był czas, że mało kto w kraju przypuszczał, aby poza Towarzystwem Demokratycznym coś żywotnego w emigracji istniało". m Kontynuując swoje wywody Kalinka stwierdzał, że emigracja jest narodowi potrzebna, a główną jej funkcją jest „reprezentowanie idei całej Polski". Sądził, że właśnie dlatego szczególnie teraz potrzeba dokładnego opisania działalności ks. Adama Czartoryskiego. Uważał, że należałoby teraz podać do publicznej wiadomości nawet to wszystko, „co zamierzono, a nie tylko zrobiono". Wychodził z założenia, że naukowe jego rozważanie, w swej części dotyczącej emigracji, winno przedstawić szczegółowo PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 141 zadania dokonane „na polu naukowym, historycznym, edukacyjnym, humanitarnym, stosunków z rządami zachodnimi, prace polityczne w Turcji i Słowiańszczyźnie".115 Wszystkie mniej czy więcej realne projekty przerwała dość nieoczekiwanie „burza na Wschodzie" i związany z nią wyjazd Zamoyskiego i Kalinki do Turcji oraz prace i starania o zupełnie innym charakterze i treści. PRZYPISY 1 S. Tarnowski: Kalinka, s. 27—28. 2 Tamże, s. 93. * Tego rodzaju pobudki sugerowali Słotwiński i Handelsman — cf. A. Słotwiń-ski: Wspomnienia. T. I, s. 183 oraz M. Handelsman: Czartoryski. T. III, s. 172 i nast. 4 Tarnowski, dz. c., s. 27. 6 J. Lelewel do W. Zwierkowskiego 20.1.1853, [w:] Listy emigracyjne, T. IV, nr 1043, s. 141. « J. Lelewel do L. Chodźki 19.XI.1853, [w:] Listy emigracyjne. T. IV, nr 1057, s. 163. 7 K. do W. Czartoryskiego 12.111.1867 — AC Ew. 1167. 8 Z. Krasiński do Sołtana, [w:] Przegląd Polski. E. 1877, s. 16. » Zob. Czas 4.XII.1851. 10 E. Januszkiewicz do W. Zamoyskiego 26.1.1852, [w:] Jenerał Zamoyski. T. V, s. 401. 11 Tarnowski, dz. c., s. 32. 12 Tamże. 18 Zob. Jenerał Zamoyski. T. V, s. 401. 14 K. do L. Niedźwieckiego 1.XII.1852 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 15 Tamże. 16 Tarnowski, dz. c., s. 33. >' K. do L. Niedźwieckiego 10.1.1854 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 18 K. do L. Niedźwieckiego 21.11.1857 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 18 J. Zamoyska: Wspomnienia, s. 157. 20 Tamże, s. 349. 21 K. do ks. Adama 29.VIII.1832 — AC Ew. 5471, s. 143. 22 Tarnowski, dz. c., s. 37—38. 28 Por. Kłosy. R. 1887, s. 6. 24 Tarnowski, dz. c., s. 37. 25 Tamże, s. 38—39 oraz Słotwiński, dz. c. T. I, s. 163. 26 K. do L. Niedźwieckiego 28.IX, 8.X.1852 i inne — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 27 Zamoyska, dz. c., s. 404. 28 K. do L. Niedźwieckiego 8.X.1852 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 28 K. do W. Zamoyskiego 6.VI.1853 — AC rkps 5594. 80 K. do L. Niedźwłeckiego 22.VIII, 9.IX i 11.IX.1852 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 31 K. do L. Niedźwieckiego 21.11.1857 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 3* M. Handelsman: Czartoryski. T. III, s. 172. 33 K. do ks. Adama 10.VII.1854 — AC rkps 5603, s. 865—870. 142 ŻYCIE TUŁACZA 34 K. do L. Niedzwieckiego 19.XII.1852 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 33 J. Lelewel do W. Zwierkowskiego 8.III.1853, [w:] Listy emigracyjne. T. IV, nr 1054, s. 145. 36 E. Januszkiewicz do W. Zamoyskiego 26.1.1852, [w:] Jeneral Zamoyski. T. V, s. 301. 37 J. Lelewel do W. Zwierkowskiego 8.III.1853, [w:] Listy emigracyjne. T. IV, nr 1045, s. 145. 38 S. Tarnowski: Kalinka, s. 28. 39 K. do H. Błotnickiego 6.VIII.1852 — AC rkps Ew. 1786. 40 K. do W. Zamoyskiego 6.VI.1853 — AC rkps Ew. 5594. 41 Tarnowski, dz. c., s. 32. 42 K. do L. Niedzwieckiego 1.YII.1853 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 43 K. do W. Zamoyskiego 31.111.1852 — PAN Kórnik, Zam. 3. 44 Tamże. 45 S. Kieniewicz: Galicja w dobie autonomicznej, s. 11. 46 K. do K. Hoffmana 22.IV.1853 — PAN Kraków rkps 124, k. 165—166 oraz kwit Kalinki z 27 czerwca 1852 — PAN Kórnik, Zam. 3. 47 Kalinka — kwit dla W. Zamoyskiego z 27.VI.1852 — PAN Kórnik, Zam. 3. 48 K. do L. Niedzwieckiego 19.XII.1852 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5 oraz K. do Błotnickiego b. d. sobota 1853 — AC rkps Ew. 1786 i inne. 49 K. do L. Niedzwieckiego 28.IX.1852 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 60 K. do K. Hoffmana 22.IV.1853 — PAN Kraków rkps 124, k. 165 oraz K. do ks. H. Kajsiewicza 24.IV.1853 — CR Roma. 61 K. do L. Niedzwieckiego 11.IV.1853 — PAN Kórnik, Nłedź. l, 5. 62 K. do L. Niedzwieckiego 24.X.1853 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 53 J. Lelewel do W. Zwierkowskiego 14.VII.1853, [w:] Listy emigracyjne. T. IV, nr 1054, s. 160 oraz S. Tarnowski: Kalinka, s. 28—29. — Warto dodać, że prof. Stefan Kieniewicz sugeruje Kalince dowolność i nieścisłość w operowaniu danymi liczbowymi oraz tendencyjność w przedstawianiu faktów. Jest to jednak opinia krzywdząca i niezgodna z prawdą. Winę za nieścisłość złożyć trzeba nie tyle na opracowującego rzecz Kalinkę, ile raczej na źródła, z których korzystał i na których się opierał. Por. S. Kieniewicz: Kalinka, [w:] PSB. T. XI, s. 450. 64 K. do K. Hoffmana 22.IV.1853 — PAN Kraków rkps 124, k. 165—166 oraz Tarnowski, dz. c., s. 33 i 39. «5 K. do L. Nłedźwieckiego 1.VII.1853 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 58 Por. AC rkps Ew. 1260 i Ew. 3224. 67 J. I. Kraszewski: Rachunki z roku 1867. Część II, s. 28. 68 L. Gadon: Z życia Polaków..., s. 26. 68 Tamże, s. 9. «° Tamże, s. 26. 61 Kraszewski, dz. c., s. 28. 62 Gadon, dz. c., s. 9—10. 63 A. Bruckner: Dzieje kultury polskiej. T. IV, s. 417. M Sprawozdania Tow. Hłst.-Literackiego — AC rkps Ew. 1260 oraz Gadon, dz. c., s. 41. 65 Gadon, dz. c., s. 14. " Bruckner, dz. c., s. 418. 67 Gadon, dz. c., s. 19. «8 Por. rkps Ew. 1260 AC. 60 Sprawozdanie Wydziału Historycznego — Oss. rkps 12158 oraz Gadon, dz. c., s. 77. PIERWSZE LATA WŚRÓD PARYSKIEJ EMIGRACJI 143. 70 K. do Br. Zaleskiego 27.VIII.1866 — AC rkps Ew. 1620. 71 Por. wykaz tych dzieł u Gadona, dz. c., s. 81. 72 W. Zamoyski do Kalinki list b. d. — AC rkps Ew. 1620. 73 Kraszewski, dz. c., s. 28 oraz AC rkps Ew. 1260. 74 Kraszewski, dz. c., s. 28. 76 Sprawozdanie Tow. Historycznego — AC rkps Ew. 1260. 76 Gadon, dz. c., s. 34. 77 Por. Katalog rękopisów Biblioteki Rapperswilskiej — rkps 466. 78 Sprawozdanie Tow. Hist.-Literackiego, s. 16 — AC rkps Ew. 1260 oraz Gadon, dz. c., s. 119. 79 Sprawozdania Tow. Historycznego — Oss. rkps 12158. 80 Tamże, k. 73, 117 i nast. 81 A. Czartoryski do Kalinki 3.Y.1859 — Oss. rkps 6845. 82 W. Zamoyski do Kalinki b. d. — AC rkps Ew. 1620. 83 K. do Br. Zaleskiego 9.IV oraz 15.IV.1867 — AC rkps Ew. 1620. 84 K. do Br. Zaleskiego 21.IX.1866 — AC rkps Ew. 1620. 85 B. Nawroczyński: Biblioteka Polska w Paryżu, [w:] Enc. Wspólcz. T. II: 1958, s. 340—342. 86 Gadon, dz. c., s. 28—29. 87 Sprawozdanie Tow. Literackiego — AC rkps Ew. 1260. 88 Kraszewski, dz. c., s. 29. 89 Nawroczyński, dz. c., s. 341. 90 A. Mickiewicz: Pismo. T. XVII, przypisek do s. 389. 91 A. Czartoryski do T. Morawskiego 20.VI.1853 — AC rkps Ew. 1260. '* K. do L. Niedźwieckiego 11.IV.1853 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 93 K. do ks. Adama, czerwiec 1853 — AC rkps Ew. 1260. 94 Zob. tekst prośby — AC rkps Ew. 1260. 95 K. do L. Niedźwieckiego, b. d. — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. " K. do L. Niedźwieckiego 9.VI.1853 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 97 K. do L. Niedźwieckiego 30.V i 1.VI.1853 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 98 K. do L. Niedźwieckiego 9.IX.1853 — PAN Kórnik. 99 Jeneral Zamoyski. T. V, s. 424. 100 K. Sienkiewicz do ks. Adama 9.1X1853 — AC rkps Ew. 1260. 101 Por. odpowiednie akta — AC rkps Ew. 1260. lot Por. tablica pamiątkowa w podwórcu Biblioteki Polskiej w Paryżu, los Nawroczyński, dz. c., s. 341. 104 K. do L. Niedźwieckiego 2.VII.1867 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 105 S. Tarnowski: Kalinka, s. 28. io« por_ Biblioteka Warszawska. R. 1853, z. 148: kwiecień, s. 62—86 i z. 153: wrzesień, s. 434—437. 107 Por. Przegląd Poznański. R. 1854. T. XVIII, s. 293—316, 431—444 i t. XIX, s. 392—434. 108 Jeneral Zamoyski. T. V, s. 424. 109 K. do ks. H. Kajsiewicza 24.IV.1853 — CR Roma. 110 Tarnowski, dz. c., s. 33 i 39. 111 K. do H. Kajsiewicza 24.IV.1853 — CR Roma. »• Tamże. 118 Jeneral Zamoyski. T. III, s. 130—137. 114 Kalinka do W. Zamoyskiego 24.XI.1852, [w:] Jeneral Zamoyski, T. V, s. 421. 115 Tamże. • IX W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 58. Przebieg wojny krymskiej. W maju 1853 roku car Mikołaj I wysłał swego specjalnego wysłannika księcia Mienszykowa do Konstantynopola z żądaniem, aby rząd turecki przyznał mu prawo opieki nad wszystkimi poddanymi sułtana, wyznawcami Kościoła Wschodniego. To ambitne żądanie zostało jednak odrzucone. Przyczynił się do tego lord Stratford Canning, ambasador angielski w Stambule, oraz pozory poparcia stanowiska Porty przez Napoleona III. Wobec nieoczekiwanego oporu rządu otomańskiego Rosja wystosowała dnia 31 maja ultimatum pod adresem Turcji. Równocześnie w Anglii została rozpętana na wielką skalę kampania prasowa przeciwko Rosji. Opinia publiczna na Wyspie coraz bardziej burzyła się wobec faktu, że Mikołaj I podejmuje znowu nieuzasadnione groźby. Car ze swej strony, aczkolwiek wcale nie pragnął wojny, to jednak zmuszony prestiżowo dnia 2 lipca 1853 r. polecił swej armii besarabskiej przejście granicznego Prutu i zajęcie księstw naddunajskich. Miało to być jedynie jakimś zastawem wobec Turcji na wykonanie żądań rosyjskich. Zebrana w tym czasie w Wiedniu konferencja czterech mocarstw wysunęła wobec rządu tureckiego propozycję, aby dla zażegnania sporu sułtan ogłosił deklarację o swej życzliwości wobec chrześcijańskich poddanych. Tak drobne ustępstwo tureckie załagodziłoby niewątpliwie cały konflikt i wystarczyłoby wycofującej się wyraźnie Rosji. Tymczasem jednak wiadomości o oburzeniu opinii publicznej w Wielkiej Brytanii i pozaoficjalne sugestie lorda Stratforda doprowadziły do nieoczekiwanego uporu dyplomacji tureckiej. Teraz z kolei Rosji postawiono ultimatum z żądaniem opuszczenia zajętych księstw naddunajskich. Po upływie przewidzianego w ultimatum czasu 4 października Turcja wypowiedziała Rosji wojnę, a jej wojsko przekroczyło Dunaj i zaatakowało armię carską. Wojsko rosyjskie zaczęło się teraz stopniowo wycofywać w kierunku Prutu. W tym czasie zebrani na konferencji w Wiedniu dyplomaci usiłowali za wszelką cenę utrzymać pokój. Wysiłki ich doprowadziły do podpisania 5 grudnia kompromisowego protokołu. Kiedy zda- W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 145 wało się, że wszystko idzie ku pokojowi, nieoczekiwany wypadek zburzył wielotygodniowy trud dyplomacji. Oto 30 listopada rosyjskie okręty wojenne zniszczyły doszczętnie (z wyjątkiem jednego okrętu) całą flotę turecką stojącą pod Synopą. Fakt ten Francja i Anglia uznały za pogwałcenie nie tylko praw międzynarodowych, ale za osobistą obrazę z tego powodu, że zostało to dokonane w czasie, gdy ich flotylle stały przy granicach Turcji w celu chronienia całości państwa otomańskiego. Wobec tego mocarstwa zachodnie zażądały cofnięcia się floty rosyjskiej do portów własnych. To ostatnie zostało przyjęte jako casus belli. Dla poparcia swych żądań Francja i Anglia wysłały 27 lutego 1854 r. do Petersburga ultimatum. Dnia 12 marca zawarły między sobą układ, mocą którego zobowiązały się dać Turcji zbrojną pomoc. Wreszcie 27 marca 1854 r. wypowiedziały Rosji wojnę. Jakby w odpowiedzi na przymierze angielsko-francuskie 20 kwietnia Prusy podpisały umowę przyjaźni z Austrią. Ta ostatnia, wzmocniona nowym układem ze swym północnym sąsiadem, wystosowała ostre żądanie do Rosji o wycofanie całkowite wojsk z księstw naddunajskich. Aczkolwiek niechętnie i z wielkim oburzeniem, zmuszony do tego ponadto przewagą armii tureckiej, car zarządził dalsze wycofywanie swych wojsk. Austria teraz, wykorzystując tajne porozumienie z rządem tureckim, zajęła Mołdawię pod swój protektorat pod pozorem potrzeby rozdzielenia walczących stron. W lecie więc 1854 r. na tym odcinku wojna została faktycznie zakończona. Sprzymierzeni jednak nie mogąc na tym poprzestać podjęli teraz wyprawę wojenną na Krym celem zniszczenia floty rosyjskiej i zdobycia Sewastopola, stanowiącego jej bazę i zaplecze. Stoczona z Rosjanami 20 września bitwa nad Almą przyniosła pierwsze poważniejsze zwycięstwo wojskom alianckim. Przystąpili też z kolei do oblegania Sewastopola. Pierwsze zaraz szturmy okazały jednak, że sprawa zdobycia twierdzy nie jest tak łatwa, jak sądzono. Świetnie umocniona przez gen. Franciszka Todtlebena broniła się doskonale. Siły obrońców powiększyły jeszcze oddziały armii besarabskiej przybyłej znad Prutu. Głównodowodzący armią rosyjską ks. Mienszykow podjął nawet ofensywę, zakończoną dnia 5 listopada krwawą bitwą pod Inkermanem. Rosjanie ponieśli wprawdzie klęskę, ale sprzymierzeni też tak mocno się wykrwawili, że aczkolwiek od oblężenia nie odstąpili, to jednak zdobycie miasta było na razie zupełnym niepodobieństwem. Grasujące choroby i różne braki sprawiały, że przetrwanie zimy przez sprzymierzonych pod Sewastopolem wymagało naprawdę wielkiego heroizmu. Informowana o tym ludność Anglii zaczęła coraz bardziej „stygnąć" do dalszego prowadzenia wojny i coraz bardziej domagać się od polityków rychłego jej zakończenia. Z początkiem 1855 roku zjawił się na Krymie Omer Pasza, turecki 10 —Ksiądz Walerian Kalinka 146 ŻYCIE TUŁACZA wódz naczelny wraz z armią działającą dotychczas w księstwach naddunaj-skich. Zadał on też Rosjanom poważną kieskę pod Eupatorią, co przyczyniło się w sposób niewątpliwy do nagłej śmierci cara Mikołaja I 2 marca 1855 r. Równocześnie przybyły świeżo z Francji gen. Adolf Niel, zdolny artylerzysta, przygotował świetny plan systematycznego oblężenia Sewastopola. Wszystko to wskazywało, że sprzymierzeni zakończą wojnę poważnym zwycięstwem. Na razie jednak przeciągała się ona, pochłaniając wielkie nakłady pieniężne i liczne ofiary w ludziach. Dopiero gdy idąca na odsiecz oblężonym armia ks. Michała Gorczakowa poniosła 16 sierpnia poważną klęskę nad Czernają, los twierdzy został ostatecznie przesądzony. 8 września wojska francuskie zdobyły po trzydniowym bombardowaniu artyleryjskim fort Małachowa. Resztę więc twierdzy wysadzili teraz Rosjanie w powietrze, flotę swą zatopili i jedynie z częścią wojska zdołali się wycofać. Po upadku Sewastopola rządy zachodnie podjęły poważne przygotowania do szeroko zakrojonej akcji militarnej w roku 1856. Jednak wzrastająca powszechnie w społeczeństwach niechęć do prowadzenia dalszej wojny skłoniła rządy do podjęcia kroków pokojowych. Preliminarz pokojowy został podpisany w Wiedniu dnia l lutego 1856 r. Od dnia zaś 25 lutego rozpoczął swe obrady kongres pokojowy w Paryżu, mający definitywnie uregulować wszelkie kwestie sporne. Wojnę ostatecznie zakończono podpisaniem traktatu pokojowego w dniu 30 marca 1856 r. 59. Misja polityczna gen. Zamoyskiego w Turcji. Jednym z punktów polityki obozu Czartoryskich było nieustanne wplątywanie we wszelkie rozgrywki dyplomatyczne spraw polskich. Uważali słusznie, że jest to jedyny może, ale niewątpliwie przydatny dla kraju, sposób sprawienia, aby „nie umarła" Polska i aby o niej Europa nie mogła zapomnieć. Zarazem oceniali jako konieczność dla dobra sprawy narodowej budzenie południowych Słowian i czynienie z nich żywej bariery na południu Europy przeciwko wpływom rosyjskim. Właśnie dlatego agentów Hotelu Lambert spotykamy ciągle na Bliskim Wschodzie i na Południu Europy, jak uwijają się niezmordowanie podejmując różne misje dyplomatyczne. Turcję z jej ówczesną tolerancją dla narodowości i wyznań religijnych mniejszości oceniali oni jako czynnik wielce przydatny do stopniowego dojrzewania politycznego Słowiańszczyzny południowej. Uważali za pewnik, że „im większa będzie dojrzałość polityczna chrześcijan tureckich, tym mniej ulegać będą wpływom moskiewskim".1 W otoczeniu ks. Adama sądzono, że Turcja dla własnej korzyści powinna ze swych słowiańskich poddanych stworzyć bataliony chrześcijańskie. Zarazem dowodzono: „Ponieważ między nimi nie ma wojskowych, W TUBCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 147 oficerami muszą być cudzoziemcy. Na to stanowisko należy wybrać — konkludowano — ludzi jednej mowy, jednego ducha i jednego wyszkolenia, dających rękojmię Turcji w wierności i nienawiści dla jej wrogów. Wobec tego nie ulega wątpliwości, że Polacy powinni otrzymać pierwszeństwo". 2 Skoro takie były założenia linii dyplomatycznej Czartoryskich, to nic dziwnego, że wobec wybuchu wojny rosyjsko-tureckiej poseł turecki w Paryżu, Vely Pasza, zwrócił się do ks. Adama z konkretną propozycją, aby oficerowie polscy weszli do służby tureckiej. Wkrótce też, za pośrednictwem Sadyka-Czajkowskiego, doszło do W. Zamoyskiego z Konstantynopola formalne zaproszenie ze strony seraskiera (ministra wojny) do udziału w rozpoczynającej się wojnie i nominacja na liwę, to jest generała brygady. Wraz z Zamoyskim zostali podobnie zaproszeni do służby tureckiej generałowie Chrzanowski, Bystrzonowski i Różycki.3 Zaraz też w październiku 1853 roku rząd turecki przekazał na ręce ks. Czartoryskiego 24 tysiące franków na koszty podróży polskich wojskowych powołanych do służby. 4 Zamoyski pierwszy przyjął propozycje tureckie i podjął przygotowania do swej nowej misji na Wschodzie. Przed wyjazdem do Konstantynopola udał się jeszcze w krótkiej misji dyplomatycznej do Londynu. Pragnął bowiem osobiście spotkać się z ministrami angielskimi i przekonać się, jakie jest ich usposobienie wobec spraw polskich. Spędził tu kilka tygodni listopada 1853 roku, a po powrocie do Paryża grudzień tego roku poświęcił na przygotowanie do wyjazdu na Wschód. Swój wyjazd i całokształt misji w Turcji scharakteryzował w ten sposób: „Jadę więc i (...) nie będę się zrzekał charakteru wyłącznie Polaka, agenta polskiego, reprezentanta niejako księcia przy rządzie tureckim. W ten sposób czuwać mam nad tym, aby wszelkie formacje polskie w Turcji zachowały charakter jakoby wojska sprzymierzonego z Turcją, przeto i pewnej zależności od władzy polskiej, z rządem tureckim porozumiewającej się. Jeżeli ten stosunek — dodawał ze słusznym przekonaniem — uda się utworzyć i utrzymać, to z tego oczekiwać będę ważnych korzyści". 5 11 stycznia 1854 r. przybył gen. Zamoyski do Marsylii. Czekał tu na niego od dwóch już dni Walerian Kalinka wraz z grupą ochotników, którzy udać mieli się do Turcji. Po dwutygodniowej podróży 26 stycznia przybyli do Stambułu. 6 W stolicy tureckiej zastali już przybyłą poprzednio grupę Polaków, a wśród nich gen. Józefa Wysockiego. Ten ostatni krzątał się tutaj od pewnego czasu z zamiarem stworzenia wojska polskiego. Istniał wprawdzie wówczas pod komendą Michała Czajkowskiego, Sadyka Paszy, pułk Kozaków sułtańskich, ale nie posiadał on charakteru narodowego, gdyż należeli do niego różni cudzoziemcy. Książę Adam i jego otoczenie liczyło / 10* 148 ŻYCIE TUŁACZA wprawdzie mocno na to, aby przekształcić ów oddział w zalążek przyszłej armii polskiej. W obecnym swym jednak składzie roli tej jeszcze nie mógł spełnić. Generał Wysocki pełnił tutaj ściśle określoną misję. Był on przedstawicielem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, z polecenia którego miał tworzyć armię polską o wyraźnym charakterze demokratycznym. Na zebraniu 30 października 1853 r. Towarzystwo postanowiło powołać polskie wojsko w Turcji, generałowi Wysockiemu udzielić pełnomocnictwa do traktowania o tej sprawie z Wysoką Porta i wybrało go na dowódcę „wszelkiej siły zbrojnej polskiej na Wschodzie".7 Względy polityczne sprawiły, że zebrani w Turcji Polacy dzielili się teraz na kilka wyraźnych grup. W łonie bowiem samych demokratów nie było pełnej jedności. Wyraźne różnice zachodziły między Wysockim a gen. Mierosławskim. Wśród monarchistów znowu, zwolenników ks. Czartory-skiego, wytworzyły się również dwie grupy. Jedni stali przy Czajkowskim, drudzy popierali poczynania Zamoyskiego. 8 Stanowisko Wysockiego w Turcji było dość kłopotliwe, gdyż mimo poparcia lorda Redcliffe'a i ks. Napoleona, który był jego osobistym przyjacielem, sprawa tworzenia sił zbrojnych polskich na ziemi tureckiej napotykała poważne trudności. Zachodzące zaś wśród dowódców polskich różnice poglądów też nie przyczyniały się do ułatwienia tych poczynań. Zresztą Towarzystwo Demokratyczne nie przedstawiało dla rządu otomańskiego żadnej poważnej siły, aby z jego przedstawicielem się liczyć. Wprawdzie przyjazd na Wschód w maju 1854 r. ks. Napoleona zdawał się przeważyć szalę na stronę Wysockiego. Niestety, jednak idące z Londynu instrukcje dyplomatyczne, polecające w tych sprawach pertraktować z Zamoyskim jego przyjazny stosunek do ówczesnego wodza naczelnego wojsk francuskich marszałka Saint-Arnaud i wreszcie dyplomatyczny wzgląd na Austrię zadecydowały o ostatecznej przewadze przedstawiciela Hotelu Lambert. 9 Sam Zamoyski był również w kłopotliwym położeniu. Z jednej strony będąc człowiekiem głęboko wierzącym pragnął, aby elementem spajającym formację polską była religia katolicka. Zarazem chciał armii podległej Hotelowi Lambert. Z drugiej — sam uczciwie rezygnując z osobistych aspiracji, nie chciał się wysuwać na czoło spraw, a zarazem otrzymywał dość bezwzględne instrukcje od ks. Adama. „Z Wysockim nie wypada wchodzić w traktaty — pisał książę — teraz trzeba go koniecznie odsunąć, niech potem sam poda się do szeregów".10 Sam Zamoyski inaczej patrzył na swój stosunek do Wysockiego. „Wysocki przeze mnie ocalony został na Węgrzech — pisał do swego brata Jana — i z postawy, jaką mu zrobiłem, występuje dziś przeciwko mnie. To prawda! Ale jak na Węgrzech, tak i dziś nawet Wysocki stał i stoi na czele znacznej liczby W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 149 Polaków. Podnieść go, wskazać mu drogę, to uważam za służenie same j że Polsce, byle się jemu i jemu podobnym nie dać opanować". u Wychodząc z tego założenia dążył zdecydowanie do porozumienia. Uważał je za tym bardziej konieczne, że dla Turków było to powodem jeszcze większego wahania, gdy widzieli jakieś rozbicie i brak jedności wśród Polaków. Jedność wśród Polaków była tym potrzebniejsza, że istniejące rozbicie zrodziło u Reszyda Paszy, tureckiego ministra wojny, myśl stworzenia dwóch odrębnych legii polskich. Jedna miała być demokratyczna pod dowództwem Wysockiego i tworzyć się w Azji, a druga arystokratyczna pod wodzą Zamoyskiego i organizować się w Europie. Z punktu widzenia polskiej racji stanu takie postawienie sprawy byłoby pogrzebaniem zupełnym samej myśli o jakiejś jednolitej sile polskiej, która miałaby stać się zawiązką polskiej armii.12 Myśl Zamoyskiego o jedności miała swe źródło w jego poglądach na podziały społeczne w ogóle. „Mniemam — pisał do brata — że konieczne są te podziały w społeczeństwach i narodach na stronnictwa. Gdzie by ich nie było, tam by i życia nie było, ani potrzebnej każdemu działaniu kontroli (...) Stan społeczeństwa (...) tym staje się normalnie j szy, im naczelnicy tych stronnictw umieją wznieść się wyżej moralnie i wzajemnie z szacunkiem i rzetelnym do jedności dążeniem traktować. Gdzie takie uczucie nie ożywia naczelników, gdzie oni się nie umieją zgodzić na nic, robi się albo przerwa życia, albo anarchia".13 Dlatego też stawał nawet w pewnej opozycji do poglądów i opinii samego ks. Adama. Swój stosunek do przeciwników politycznych określał w ten sposób: „Nigdy nie przypuszczałem i nie przypuszczam, byśmy któremukolwiek Polakowi nie splamionemu odmówili wszelkiego udziału w rzeczach polskich. To jest system naszych przeciwników. Oni nas wykluczyć z Polski i sprawy Polski usiłują. Ja tego ani chcę, ani mogę". Zwłaszcza w wojsku należy pomijać polityczne różnice. Należy ogłosić, że się w wojsku na zdanie polityczne nie zważa, że w nim każdemu otwarte jest pole do ofiar i zasługi pod jednym warunkiem, żeby władzy słuchał. „Szczera była moja ufność, że otrzymamy tu nad demokratami przewagę, ale niemniej szczerym było i jest moje postanowienie, choćbyśmy przewagi nie otrzymali, zapisać się jako prosty wojskowy do korpusu polskiego pod kimkolwiek by był formowany". u Z takich więc źródeł płynęło zaaranżowane przez niego 11 kwietnia 1854 r. spotkanie z gen. Wysockim. Udał się na nie wraz z Zygmuntem Jordanem i Walerianem Kalinką, aby spowodować wspólne oświadczenie odrzucające niepotrzebne rozbijanie polskich sił.15 Krok swój tłumaczył Zamoyski wobec ks. Czartoryskiego w sposób następujący: „Spodziewam się, że moja bytność u Wysockiego nie będzie tłumaczona jako traktowanie z nim (...) Nie traktujemy bynajmniej, ale wobec zamachu obcego na na- 150 ŻYCIE TUŁACZA szą narodową jedność i dobrą sławę osądziłem, że potrzebne było okazanie, że ta jedność w rzeczach żywotnych objawić się umie".ł6 O samym spotkaniu miał tylko do dodania stwierdzenie, że „Wysocki wszystkiemu potakiwał".17 Bardzo ciekawą notatkę o tej rozmowie obu generałów zamieścił Kalinka w swym liście do ks. Władysława, przesłanym mu wraz z dokładną relacją o spotkaniu. Kalinka pisze, że „nie potrzeba do niej komentarzy (...) Mówiąc z Jordanem W. (Wysocki) powiedział: »Ja chcę wetowania (na wodza naczelnego), bo spodziewam się, że mnie wybiorą«. I to jego oświadczenie jest objaśnieniem — kończy Kalinka — wszystkich demokratycznych deklamacji od lat dwudziestu głoszonych".18 Na odmienność poglądów obu generałów nie wpływał wyłącznie jakiś wzgląd osobisty. Porozumienie ich było faktycznie niemożliwe, bo obaj wodzowie mieli zupełnie odmienne poglądy na samą istotę dowództwa i żaden z nich nie miał zamiaru ze swych racji zrezygnować. Wysocki uważał, że — wzorem węgierskim — legioniści sami wybiorą sobie wodza, którego po wejściu do Polski zatwierdzi cały kraj. Wychodził bowiem z założenia, że o losach państwa polskiego i jego władzy ma decydować ludność w kraju. Emigranci mogą to robić jedynie chwilowo, jakby w zastępstwie, dokąd ojczyzna jest pod okupacją rozbiorców. Odwrotnie Zamoyski twierdził, że o losach legionu i osobie jego wodza ma prawo wyłącznie decydować książę Adam jako głowa przyszłego państwa polskiego. 19 Zamoyski myśli pojednania jednak nie porzucił i nie zaprzestał kroków w tym kierunku po jednym spotkaniu. W Wielkanoc dnia 16 i 17 kwietnia złożyli sobie z Wysockim ponowne wizyty kurtuazyjne manifestując, szczególnie Zamoyski, jedność i zrozumienie wzajemne. Sprawę jednak załatwił definitywnie, acz nieoczekiwanie, poseł francuski w Stambule gen. d'Hilliers, który po otrzymaniu depeszy od swego rządu zawierającej wyraźny rozkaz cesarza Napoleona, aby tylko ks. Czar-toryskiego uważać za naczelnika emigracji polskiej, zaś gen. Zamoyskiego za jego agenta — wezwał do siebie gen. Wysockiego i tę depeszę mu odczytał. 20 Ostatecznie więc skończyło się na tym, że Wysocki zrezygnował z dalszego prowadzenia swych zabiegów i w styczniu 1855 r. powrócił do Paryża. 21 Wspomniane powyżej próby zbliżenia się do demokratów i ich przedstawiciela w Konstantynopolu brano w Hotelu Lambert za złe gen. Za-moyskiemu. Oceniano to jako fałszywy krok i odstępstwo od słusznych zasad. Zaczęły nawet kursować plotki po Paryżu, że chce on utworzyć własną partię przeciwną księciu i dlatego szuka podpory dla swych planów w generale Wysockim.22 W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 151 60. Stanowisko Kalinki wobec polityki Zamoyskiego w Turcji. Ponieważ w niektórych dziełach historycznych pokutuje opinia, że Kalinka „był złym duchem Zamoyskiego", 2S dlatego warto popatrzeć, jaki był jego udział i poglądy na całość przedstawionych powyżej spraw. Ściśle biorąc, można stosunkowo łatwo je odczytać z poglądów i całego postępowania generała. Przecież jedną z cech charakterystycznych naszego sekretarza było, że chciał tylko tego, co uważał za słuszne Zamoyski, że popierał, pochwalał i wykonywał to, co uznawał za trafne ten ostatni. Był on też jednym z nielicznych, którzy podzielali i energicznie bronili stanowiska Zamoyskiego, dążącego za wszelką cenę do zgody i jedności wśród Polaków. Tłumaczył też z wrodzoną sobie energią konieczność takiego właśnie ugodowego stanowiska w obecnych warunkach. „Krok zbliżenia się pana Zamoyskiego do Wysockiego — ośmielił się pisać do ks. Władysława — uczyniony był nie wbrew zasadom naszej partii, ale właśnie w duchu każdej zacnej partii politycznej, której więcej idzie o naród, o honor kraju, niż o swój triumf lub swego Naczelnika. Propozycja dwoistej legii była krzywdą naszemu honorowi. Aby ją odeprzeć, nie dość było powiedzieć: nie zgadzam się, nie pozwalam na nią; trzeba było okazać się gotowym do poświęcenia wszystkiego dla -ocalenia czci narodowej. Trzeba było — konkludował — żeby pan Zamoyski przybił ich (demokratów) zacnością swoją do muru i nie dozwolił im się cofnąć. I tego dokazał — pisał z patosem — szlachetnym swym wystąpieniem, że dziś nie ma ani jednego Polaka, który by śmiał głośno popierać tę propozycję (dwóch odrębnych legii)". 24 W obozie Czartoryskich krok Zamoyskiego uważano za zbyt wielką ofiarę. Nawiązując do tych poglądów Kalinka pisał: „Ja wiem najlepiej (był przecież cały czas z generałem), co go ta ofiara kosztowała, ale ona posunęła naród cały o jeden szczebel dojrzałości politycznej". Broniąc dalej stanowiska zajętego przez Zamoyskiego Kalinka dorzucał uwagę: „W każdym kraju nie tylko partie między sobą, ale często rząd robi z partiami transakcje i nikt tego za złe brać nie może, komu leży na sercu przede wszystkim dobro narodu". Po stwierdzeniu, że partia arystokratyczna nie posiada przecież żadnej siły, dodaje: „Gdzież więc jest nasza potęga, która by nam nie dozwalała transakcji z naczelnikiem bodaj czy nie liczniejszej od nas partii. A choćby ta potęga istniała — uzupełnia swą filipikę — to godziło się, to należało się ją zaryzykować, nawet poświęcić dla ocalenia imienia naszego przed światem i przed sobą samym". 25 Wszystko wskazuje w sposób dobitny, że Kalinka był duszą owej idei pojednania się z demokratami. Dlatego też tak energicznie bronił kroków w celu jej realizacji podjętych i był przekonany o ich wielkiej wartości dla sprawy narodowej. „W istocie — snuje swoje myśli dalej na ten temat — nic tak pana Zamoyskiego, nic nas wszystkich przed emigracją i przed 152 ŻYCIE TUŁACZA narodem nie podniosło, jak właśnie ta szczęśliwa sposobność, która pozwoliła pójść i w tak godny sposób odezwać się do pana Wysockiego. Nikt już dzisiaj wątpić nie może — dodaje z przekonaniem — że panu Zamoyskie-mu więcej idzie o naród niż o siebie i triumf naszej partii, bo poświęcał pozycję polityczną dla czci narodowej (...) Krok pana Zamoyskiego uważam — wyznaje — za wielką zasługę dla narodu, dla księcia, dla nas wszystkich". Zarazem dodaje: „Nikt już dzisiaj podobnież wątpić nie może, że Wysockiemu idzie tylko o siebie, że jego partia nie ma nawet wiary w swoje własne principia".26 Właśnie dlatego prosił Kalinka gorąco: „Tylko przez Boga — niechaj z Hotelu Lambert nie rozchodzą się nagany na pana Zamoyskiego. To by nas rozbiło i zabiło". Rozumiejąc zaś wyraźną sprzeczność swych słów z poglądami arystokratycznych polityków znad Sekwany, dodawał do ks. Władysława Czartoryskiego: „To wszystko piszę do Księcia poufnie, ośmielę się powiedzieć — przyjacielsko, zdanie moje — kończył swój długi wywód — wypowiadam szczerze". 27 61. Zabiegi o polską formację wojskową w Turcji. Aczkolwiek 27 marca 1854 r. sprzymierzeni wypowiedzieli wojnę Rosji, to jednak przez długie tygodnie gromadzone w Warnie i innych obozach armie pozostawały zupełnie bezczynne. Wojsko tureckie posuwając się za ustępującymi Rosjanami sprawiało jedynie wrażenie, że prowadzi wojnę. Tymczasem jeszcze w lipcu pisał gen. Zamoyski do ks. Adama, że jest w Warnie 70 tysięcy żołnierza, „ale — dodawał — zdaje się, że nikt nie wie, do czego tej siły użyć..." 28 Zresztą podobne wrażenie odnosił Leval pisząc do Kalinki: „Spodziewałem się oddychać prochem i słuchać grzmotów dział, tymczasem czuję tylko zapach szynków i słyszę tylko śpiewy pijaków. Wszyscy strasznie się spieszą, ale jakoś nie widać, aby naprzód się posuwali. Trochę to wygląda jakby grali komedię, jakby ich pałasze były drewniane, a armaty kartonowe". 29 Przyczyną owego hamowania ruchów armii były nie kończące się debaty dyplomatów, usiłujących zażegnać ten cały, tak niefortunnie zaczęty spór międzynarodowy. Wszystko sprawiało wrażenie wojny, a zarazem nikt do niej nie miał żadnej ochoty. Nic więc dziwnego, że nawet wśród wojska panowało dość powszechne mniemanie, że przed zimą już nic się nie stanie. Bardziej złośliwi utrzymywali, że w najbliższym kole marszałka Saint-Arnaud istnieje potrzeba zrobienia „czegoś", tylko że nikt nie wie, co trzeba zrobić.30 O samym zaś marszałku mówiono, że „czuje potrzebę zrobienia czegoś przed bliską jesienią. Nie wie jednak, co ani jak. Lądem nie śmie, bo nie wie, co ma przed sobą, i nie wie zapewne, czy mu wolno przejść Dunaj, albo i wie właśnie, że mu nie wolno". S1 Z końcem kwietnia 1854 r. ciążąca wszystkim bezczynność doprowa- W TURCJI W CZASIE WOJNY KBYMSKIEJ 153 dziła do poważnego konfliktu pomiędzy ambasadorem francuskim, poryw-czym gen. Baraguey d'Hilliers, a rządem tureckim. Przyczyną sporu było przemożne stanowisko ambasadora angielskiego lorda Stratforda w Wielkiej Porcie. Warto zaznaczyć, że na rozjemcę sporu poprosili obaj ambasadorzy właśnie gen. Zamoyskiego. Po dwudniowych konferencjach i rozmowach udało mu się spór zlikwidować i 28 kwietnia znowu wszystko było harmonijnie i po staremu. 32 W tym samym czasie oddziały kozackie pod wodzą Czajkowskiego, nie krępując się hamulcami dyplomatów, szły w awangardzie tureckiej, zdobywając sobie coraz większe uznanie u wodzów tureckich. Ich odwaga i brawura imponowała również oficerom zachodnim, służącym w armii sułtana. Zaczęto mówić głośno, że są doskonałą lekką jazdą. ** Chwała żołnierzy spływała również na ich wodza. Toteż głównodowodzący armią turecką Omer Pasza, gdy 6 sierpnia 1854 r. zajął Bukareszt po ustępujących przed nim Rosjanach, dowódcą wojskowym miasta zamianował właśnie Sadyka. Zarazem oddał mu też pod komendę dwa pułki jazdy tureckiej, nieco piechoty i dział przeznaczonych do pilnowania miasta. S4 Wyrazy uznania i podkreślanie wyższości formacji kozackiej nad regularną jazdą turecką nie było jednak w stanie zmienić faktu, że cierpieli oni dotkliwie, dokuczały im braki materialne. Byli dosłownie ogołoceni z najpotrzebniejszych rzeczy. Kiedy więc we wrześniu 1854 r. znalazł się Zamoyski w Bukareszcie, jego wrażliwe na wszelką biedę serce nie wytrzymało i sprawił Kozakom 100 płaszczy i tyleż par butów. Ponieważ zaś było to jeszcze stanowczo zbyt mało na całość ich potrzeb, więc pisał do ks. Witolda Czartoryskiego: „Mówcie majętnym, niech ratują! Mnie ta wyprawa już dużo kosztuje".35 Pisał też wówczas: „Dziękuję Bogu co dzień, że mi nie dali nic formować. Trzeba by bowiem wariować od niedostatku wszystkiego". 3« Wzmianka Zamoyskiego o kosztach dotychczas poniesionych nie była bynajmniej żadną przesadą ani czczą przechwałką. Od początku pobytu na Wschodzie osobiście i przez Kalinkę wspierał niestrudzenie rodaków. Sprawa formacji nowych oddziałów kozackich przeciągała się przecież, a tymczasem ściągający nad Bosfor Polacy przeświadczeni, że już są potrzebni, musieli z czegoś żyć. Wprawdzie Kalinka pisywał ciągle alarmujące listy, aby powstrzymać na razie przysyłanie werbowanych ochotników, tłumaczył agentom we Francji i Anglii, że w Turcji jest potem z nimi wielki kłopot, a oni sami demoralizują się z powodu koniecznej bezczynności, ale to nie zawsze skutkowało. Wszyscy przecież na Zachodzie liczyli, że tworzenie nowych oddziałów kozackich zostanie podjęte dosłownie lada dzień.37 Ponieważ akcja pomocy Polakom w Turcji stawała się sprawą piekącą, zapobiegliwy Kalinka nie tylko zwracał się o pomoc do ks. Adama, ale 154 ŻYCIE TUŁACZA apelował do serc licznych swych przyjaciół i znajomych we Francji. 38 Zachęcał zarazem, aby nie ograniczali się do jednorazowej pomocy, ale do zorganizowania specjalnej akcji na ten cel. 39 Oczywiście najbliżej potrzebujących znajdował się sam Zamoyski, dlatego też gdy brakło gotówki, to do niego zwracał się niezmordowany w proszeniu Kalinka. Było to dla wszystkich publiczną tajemnicą, że właśnie od generała pochodziło gros zapomóg. 40 Zamoyski w tymże roku uważał, że tylko Kozacy sułtańscy są potrzebni i odpowiedni dla sprawy polskiej. Przynajmniej tak długo, dokąd trwają wahania polityczne wśród Polaków. 41 Wychodząc z tego założenia czynił też starania wśród znajomych sobie dyplomatów angielskich o wpłynięcie na seraskiera (tureckiego ministra wojny), aby zgodził się na rozwinięcie i pomnożenie organizacji kozackich w armii tureckiej.42 Jakby w odpowiedzi na to Reszyd Pasza oświadczył się za tworzeniem legii polskiej na ziemi tureckiej i zaproponował Zamoyskiemu, aby podjął się dowodzenia nią. Oczywista był to projekt jedynie, i do chwili jego realizacji było jeszcze bardzo daleko, ale wskazywał na intencje ministerium tureckiego. 4S Podobne sugestie nadeszły z Paryża. Do Stambułu zaś w pierwszych dniach kwietnia 1854 doszła wiadomość, że cesarz Napoleon III na radzie ministrów oświadczył się za użyciem Polaków na Wschodzie. Zarazem doniesiono, iż życzy sobie, aby tylko tych Polaków angażować do armii, którzy będą podani przez Zamoyskiego. Francuski minister spraw zagranicznych Drouyn de Lhuys wyjaśniał intencję swego władcy pisząc, że chodzi o to, aby nie posądzono Francji, iż używa w wojnie jakichś rewolucjonistów i burzycieli porządku. 44 Wspomniane tutaj sugestie pod adresem Zamoyskiego miały swe źródło w fakcie jego osobistej popularności w sferach dyplomatycznych Zachodu oraz w tym, że traktowano go słusznie jako pomocnika wojskowego ks. Czartoryskiego na Wschodzie. Dowodzą tego jego osobiste kontakty i spotkania z wodzami sprzymierzonych, u których potrafił osiągać pewne ułatwienia i ulgi dla Polaków. Przecież właśnie jego staraniom zawdzięczały oddziały polskie bezpłatny przejazd na okrętach francuskich z Konstantynopola do Warny. 45 Pozycja, jaką posiadał na Wschodzie, gdy szło o kontakty w sprawach polskich formacji z tureckim wodzem naczelnym Omerem Paszą, okazała się też wielce przydatna.46 Tymczasem nagle w połowie maja 1854 r. starania polskie otrzymały cios decydujący. Austria, którą dyplomaci sprzymierzonych usiłowali wciągnąć do wspólnej akcji antyrosyjskiej, postawiła jako jeden z zasadniczych warunków zakaz tworzenia oddziałów polskich w Turcji. Działający nad Bosforem internuncjusz austriacki baron von Bruck postawił sprawę w tak kategorycznej formie, że los legionów polskich został natychmiast przesądzony. W TURCJI W CZASIE WOJNY KKYMSKIEJ 155 Było to zarazem ciosem dla profrancuskiej orientacji wśród emigrantów, wierzących dotąd niezłomnie, że tylko Napoleon III może zorganizować armię polską. Odtąd też zarówno Czartoryski, jak i demokraci zaczną swą uwagę kierować raczej w stronę Anglii. Z chwilą takiego wystąpienia Austrii Polakom nad Bosforem nie pozostawało już nic innego jak tylko albo bezczynność, albo wejście w szeregi Kozaków Sadyka. Książę Adam zorientował się natychmiast, że skoro nie wolno tworzyć osobnego legionu polskiego, to trzeba się starać usilnie o rozbudowę Kozaków i pod pozorem tej formacji tworzyć zastępy armii narodowej. 47 62. Sekretarz i doradca. Wiernym towarzyszem generała we wszystkich jego czynnościach był Walerian Kalinka. Pełnił on przy Zamoyskim obowiązki nie tylko sekretarza, i to zarówno osobistego, jak i urzędowego, ale był zaufanym powiernikiem i doradcą w różnych sprawach. Daleko idąca jednomyślność obu sprawiała, że współpracowali z sobą w pełnym zrozumieniu i zaufaniu wzajemnym. Dni też, a nawet noce płynęły im obu na wspólnej pracy, co dla wielu bywało powodem niechęci i zazdrości. Owa niezwykła trochę pozycja młodego człowieka z natury rzeczy budziła wobec niego różne zastrzeżenia i podejrzenia. Bystry obserwator, przenikliwy i bardzo pracowity człowiek, jakim był Kalinka, a przy tym w swej pracy niezmiernie sumienny, nie był pozbawiony pychy i ambicji, uważając się za polityka wielkiej klasy. To wszystko sprawiało, że nie tylko tracił u ludzi sympatię, ale że zaczęły o nim krążyć najróżniejsze, krzywdzące i niesprawiedliwe plotki, a nawet oszczerstwa. Doszło do tego, że niektórzy zaczęli uważać go za przyczynę wszelkich intryg i rozjątrzenia między Polakami w Stambule. 48 Książę Adam Czartoryski, podobnie zresztą jak i Zamoyski, cenił go wielce za jego pracę i zdolności. Ulegając jednak dochodzącym ze Wschodu wieściom i pod presją paryskiego otoczenia przestrzegał generała, aby był ostrożny w swoim zaufaniu do niego. Książę widział i uznawał „duże zdolności i wielką łatwość pracy", jaką posiadał Kalinka, ale obawiał się, że właśnie te zdolności mogą sprawić nawet bezwiednie, że obudzi się w nim „chęć rozpościerania się poza obręb właściwy". Znając zaś usposobienia Zamoyskiego i jego serdeczny związek z Kalinką, książę zaznaczał delikatnie, aby miał baczne oko na swego sekretarza i aby „starał się zawsze być pewnym, że on twoje — podkreślał z naciskiem — a nie swoje myśli wykona". 49 Na niesłuszność wyrażonych tu obaw wskazują słowa ks. Władysława Czartoryskiego skreślone w trzy miesiące później: „Co do Kalinki to wszyscy z prawdziwym szczęściem uznajemy, że Kalinka i gorliwy, i zdatny, i że działa jak najlepiej". 50 Trzeba tu dodać jeszcze jedno. Wiosna 1854 roku szczególnie była obfi- BB55 156 2YCIE TUŁACZA ta w różnego rodzaju kwasy i nieporozumienia wśród Polaków nad Bosforem. Większość przecież z nich oczekiwała bezczynnie na wstąpienie do wojska polskiego, którego jeszcze nie było. Bezczynność jest zawsze złym doradcą. Nic przeto dziwnego, że szczególnie trudno było nudzącym się rodakom, zdanym faktycznie na łaskę i niełaskę lepiej sytuowanych, dochować zawsze szlachetności i powściągliwości w swych sądach i opiniach. Zarzucano więc czasem Kalince, że narzuca Zamoyskiemu swe własne opinie, że samowolnie zmienia decyzje swego zwierzchnika, że niezbyt dokładnie i nieściśle, a czasem znowu, że zbyt pedantycznie i szczegółowo informuje Hotel Lambert, a nawet podawano niekiedy wiadomości, że rozsiewa nieprawdziwe i krzywdzące plotki o ludziach i sprawach. Bliższa analiza tych spraw wykazuje w sposób niezbity, że aczkolwiek Kalinka nie był zawsze bez winy, to jednak wiele głoszonych o nim złych wieści było bardzo dalekich od prawdy.51 Tymczasem Kalinka nie oglądając się wiele na nieprzychylne głosy, ale jedynie na opinię swego szefa, pracował ofiarnie i energicznie. Obok więc częstych i regularnych sprawozdań dla ks. Adama sporządzał w imieniu Zamoyskiego różne pisma urzędowe do ambasadorów zachodnich w Stambule, do ministrów tureckich, 52 do różnych władz wojskowych, a także instrukcje i polecenia dla podległych sobie agentów Czartoryskiego na Wschodzie. W stosunku bowiem do innych agentów ks. Czartoryskiego Kalinka był w Turcji władzą nadrzędną. Jedną z jego funkcji płynących z tego tytułu było przekazywanie im instrukcji i okólników idących z Paryża.53 Za jego też pośrednictwem szły raporty Mikułowskiego, agenta z Szumli, i innych do Paryża. Kalinka je kontrolował, uzupełniał i przekazywał księciu.54 W tym też charakterze z polecenia Zamoyskiego odwiedził pod koniec lutego 1854 roku kolonię polską Adampol.55 Zarówno w kolonii, jak i w samym Konstantynopolu Polacy cierpieli poważny brak najpotrzebniejszych nawet rzeczy. Jedną więc z jego dodatkowych funkcji było, jak wspomnieliśmy wyżej, zabieganie o pomoc dla potrzebujących. Kołatał w tej sprawie przede wszystkim do Zamoyskiego, ale prosił również o pomoc Czartoryskich w Paryżu i szturmował do Towarzystwa Dam zgrupowanych przy Hotelu Lambert. 56 Pełniąc zarazem funkcję prywatnego sekretarza, pisywał za generała listy różnorodne, na których ten ostatni kładł przeważnie tylko swój podpis, a czasem dopisywał jedynie kilka zdań zależnie od potrzeby. Zamoyski darzył go dosłownie bezgranicznym zaufaniem, tak dalece, że w wielu sprawach działał Kalinka dosłownie jako alter ego generała. W połowie lipca 1854 r. wyjechał Zamoyski poprzez Warnę do obozu kozackiego nad Dunaj. Kalinka pozostał w Konstantynopolu w charakterze pełnomocnika generała do załatwiania wszelkich spraw bieżących. Spadła teraz na niego odpowiedzialność za całość korespondencji z ks. Ada- W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 157 mem ze Wschodu, informacja generałów polskich w służbie tureckiej o całokształcie spraw politycznych, rozliczne konferencje z dostojnikami tureckimi, nie wyłączając wielkiego wezyra. Z Mehmedem Paszą, wielkim wezyrem, prowadził nawet urzędową korespondencję w imieniu nieobecnego Zamoyskiego.57 Utrzymywał poza tym ścisły kontakt z ambasadą francuską i angielską. Wykorzystując swe wpływy i odpowiednią koniunkturę polityczną, przez ambasady te wpływał niejednokrotnie na decyzje rządu tureckiego. Mając prawo wglądu do oficjalnych raportów tureckich z pola bitwy, na życzenie ambasadorów i aby tym ściślejszą zachować z nimi więź, sporządzał dla nich specjalne wyciągi i streszczenia w języku francuskim.58 Mając ogromne wyczucie aktualnych potrzeb i ducha opinii publicznej, pełnił formalnie funkcję biura informacji politycznych dla rodaków. W tym celu pisywał odpowiednie listy do Paryża, a oficerom polskim na Wschodzie przekazywał stałe przeglądy prasy zachodniej i charakterystykę wydarzeń politycznych. 59 Ze swojej kwatery w domu zajmowanym przez Zamoyskiego uczynił prawdziwe biuro informacyjne. Uważał, że dobrą jest rzeczą ze względu na gen. Zamoyskiego, ażeby on, jego sekretarz, mógł ludzi widywać, z nimi rozmawiać, dowiadywać się, co myślą i mówią oraz donosić o tym generałowi. Zarazem oceniał jako swoje zadanie niejednemu tłumaczyć myśl i postępowanie Zamoyskiego, a zwłaszcza powody, dla których tak bardzo odwleka się i ociąga formacja polska, skoro Turcy jej tak szczerze pragną. Wychodząc z tego założenia ciągle prosił panią Za-moyską, aby różnych ludzi zapraszała na herbatę. Generałowa wymawiała się od tych przyjęć, bo u Kalinki prawie zawsze było kilku przyjaciół, którym trzeba było służyć obiadem czy noclegiem. Ta odmienność poglądów pomnażała niechęć generałowej do Kalinki.60 Obok osobistych stosunków z obecnymi rodakami załatwiał też Kalinka różne ich przesyłki, korespondencje i sprawy, starając się we wszystkim pełnić rolę ośrodka polskiego nad Bosforem. 63. Tworzenie II Pulku Kozaków. Tymczasem Zamoyski na specjalne pozwolenie marszałka Saint-Arnaud udał się do Warny na wojennym okręcie francuskim.61 Zatrzymał się tutaj do 19 lipca, konferując z dowódcami angielskimi i francuskimi. W Warnie bowiem sztaby wojsk sprzymierzonych miały swą siedzibę, a okręty obu państw stały na kotwicy w pobliskiej zatoce Bałczyku. 62 Z Warny udał się do Szumli i Ruszczuku. Dobrze widziany w obozie Omera Paszy, naczelnego wodza tureckiej armii, spędzał tu Zamoyski jako przedstawiciel ks. Czartoryskiego czas na różnych rozmowach dyplomatycznych. Zarazem kontaktował się z Sadykiem Paszą i pomagał materialnie zaniedbanym pod względem ekwipunku Kozakom. Tak dość szybko i właściwie bezowocnie mijały miesiące. Tymczasem 158 2YCIE TUŁACZA 15 listopada doniósł mu Benedetti, poseł francuski w Konstantynopolu, że 25 października 1854 r. wyszło irade sułtańskie, czyli został ogłoszony publicznie rozkaz suł/tana do wielkiego wezyra, pozwalający na formowanie II Pułku Kozaków i zarazem polecający misję tworzenia go Zamoyskie-mu. 63 Jednak dopiero 25 listopada wezwał go do siebie Omer Pasza, aby powiadomić oficjalnie o nowych obowiązkach. 64 Było to wszystko niemałym zaskoczeniem dla generała, który ze zwłoki głównodowodzącego armią turecką sądził, że są to tylko plotki dyplomatyczne. „Do ostatniego momentu nie wierzyłem" — zwierzał się. Uważał, że bez jego wiedzy i działania nie zostanie wmieszany w tę całą sprawę. Nawet nie mógł się zgodzić z tą myślą. Kiedy jednak rzecz stała się faktem, uważał, że wymawiać się nie wypada. 65 Wplątany w formację szumlańską, której „dla siebie nie pragnął i nie chciał", a dodajmy i o niej nie wiedział, nie mógł się na czas od niej wytłumaczyć. Tymczasem firman sułtański, czyli rozkaz na piśmie samego sułtana, wyszedł, a ambasada francuska spowodowała, że był wydany na nazwisko Zamoyskiego. 66 Z rozkazu sułtańskiego wynikało, że Sadyk Pasza pozostaje nadal zwierzchnikiem wszystkich Kozaków, a więc iż Zamoyski wchodzi pod jego komendę. To ostatnie nie było po myśli generała, ale dla dobra sprawy polskiej zgadzał się z tym stanem. Sam przyznawał, że czuł się dziwnie w nowej konstelacji, ale zaznaczał, prawdziwie jak żołnierz, że „wszystkie honory komendy naczelnej nad Kozakami zachowuje dla Sadyka".67 Fakt nominacji Zamoyskiego i poddania go pod komendę Czajkowskie-go nie był zaskoczeniem dla Kalinki, włączonego w Stambule w wir wielkiej dyplomacji. Była to wprawdzie zupełnie inna koncepcja, niż ta, którą żywił przed kilkoma jeszcze miesiącami odnośnie do dowództwa nad wojskiem polskim. Wyznawał, że początkowo liczył się poważnie z przyjazdem ks. Władysława Czartoryskiego i objęciem stanowiska głównego dowódcy. Gdy jednak ten zdecydowanie odrzucił proponowane mu stanowisko, od maja 1854 czekał, jak zresztą wielu rodaków w Turcji, na przyjazd ks. Witolda. Książę wprawdzie do Turcji przybył, ale o podejmowaniu komendy również słuchać nie chciał. Było to wbrew planom Kalinki, który sądził, że gdyby ks. Witold objął komendę, wówczas Sadyk Pasza dla dobra sprawy polskiej zrzekłby się dowództwa. Były to myśli, które aczkolwiek praktycznie nierealne, to jednak dowodzą, jak nawet Kalinka ufał szczerości postawy Czajkowskiego wobec Hotelu Lambert.68 Podjęta obecnie przez sułtana decyzja stworzenia II Pułku Kozaków była właściwie lansowana przez długich kilka miesięcy. Różne względy polityczne ścierały się tutaj i to nawet dość ostro, co odwlekało załatwienie tej sprawy. Anglicy od początku chcieli wykorzystać pomoc wojskową ze strony Polaków, ale z tym jednak zastrzeżeniem, aby nie użyć ich jako „siły politycznej". 69 Napoleon III przez czas dłuższy myśląc poważnie o po- W TURCJI W CZASIE WOJNY KBYMSKIEJ 159 ruszeniu na forum międzynarodowym sprawy polskiej, chciał utworzenia na ziemi tureckiej formacji polskiej. Porta związana przymierzem z Austrią, nie chcąc drażnić swej sojuszniczki, nie mogła na tę ostatnią koncepcję zgodzić się. Dla wszystkich przecież było oczywiste, że armia polska nie może być rzeczą pożądaną dla Habsburgów.70 Czartoryscy ze swej strony żywili nadzieję, że gdy wraz z wojskami aliantów wejdzie przez wojnę z Rosją armia polska do kraju, to będzie ona ośrodkiem powstania w Polsce i bezpośrednią przyczyną odbudowania wolnej ojczyzny. 71 Liczono początkowo, że takim zalążkiem armii polskiej będą oddziały kozackie, pozostające od grudnia 1853 r. pod naczelną komendą Sadyka Paszy. Wystarał się on wprawdzie o odpowiedni rozkaz sułtana na własną rękę, postawił przez to swych mocodawców z Hotelu Lambert wobec faktu dokonanego, niemniej jednak liczono, że chyba nie zdradzi on sprawy narodowej dla własnych ambicji. 72 Właśnie dlatego gen. Zamoyski i Kalinka jeszcze w kwietniu energicznie bronili się przed koncepcją utworzenia drugiej legii polskiej w Turcji. Owszem, zdecydowanie popierali formację kozacką jako przyszłe wojsko polskie.73 Jednak przysłani z Paryża oficerowie polscy z poręki Sadyka wysłani zostali na front kaukaski, gdzie nawet mowy nie było o organizowaniu oddziałów polskich. Gdy następnie w Stambule, Tulczy, Adrianopolu i Szurali przystąpił Czajkowski energicznie do werbunku Kozaków, i to z myślą wyłącznie o sobie, Zamoyski zraził się wówczas do niego i jego poczynań.71 Zdecydował się też na podjęcie starań o nową formację pod polską chorągwią. Myśl o tworzeniu odrębnej armii polskiej, storpedowaną przez postawę polityki austriackiej, zmienił później Zamoyski na stworzenie choćby odrębnego pułku kozackiego, złożonego z samych Polaków. Dnia 10 czerwca 1854 roku zażądał też w seraskieracie wzmocnienia Kozaków sułtańskich polskimi oficerami w celu utworzenia z nich w przyszłości wojska polskiego.75 Powyższą propozycję, aczkolwiek po swojemu, poparł marszałek Guyon. Rzecz samą uważał za słuszną, ale z obawy komplikacji dyplomatycznych wzbraniał werbowania ochotników spośród jeńców rosyjskich pochodzenia polskiego. 76 Utrudniał on też początkowo przewożenie ochotników na statkach francuskich dążących ze Stambułu do Warny. 77 Kiedy w szeregu bitew z wojskami rosyjskimi Kozacy pod dowództwem Sadyka wykazali postawę prawdziwie wojskową, Omer Pasza (Serdar Ekrem), głównodowodzący turecki, zaczął teraz zdecydowanie popierać sprawę tworzenia nowych pułków kozackich.78 Jedynie spory między poszczególnymi wodzami tureckimi, braki w skarbie tureckim oraz nie uzgodniony punkt widzenia na tę sprawę między dyplomacją Anglii i Francji sprawiły, że na decyzję sułtana trzeba było czekać jeszcze kilka miesięcy. 79 Z rozkazu sułtańskiego jasno wynikało, że siłą decydującą było tutaj •••••••••i 160 ŻYCIE TUŁACZA poparcie Napoleona III. Spowodował on nie tylko samo tworzenie nowego pułku Kozaków, ale również oddanie go pod komendę Zamoyskiego.80 Jedno tylko było na pewno nie przewidziane i nie planowane przez rząd francuski, a mianowicie, że „ten drugi pułk z hr. Zamoyskim — jak opiewało zarządzenie sułtańskie — jak i pierwszy mają być pod naczelnym dowództwem i pod rozkazami Mehmed Sadyk Paszy". 81 Dowódcą bezpośrednim tworzonego pułku został zamianowany później płk Przewłocki. 82 Zarządzenie Abdul Medżida podkreślające, że Zamoyski jest dowódcą na życzenie głowy obcego państwa, stawiało go równocześnie ponad innymi pułkownikami, a oddając go pod komendę Sadyka Paszy stwarzało od razu zaród waśni i podważało dyscyplinę w formacji kozackiej. Zresztą aczkolwiek Zamoyski gotów był stanąć na czele pułku Kozaków, to jednak myślał o takim ich zorganizowaniu, aby cel legionu polskiego i przyszłej armii polskiej osiągnąć choćby drogą pośrednią. Musiał do tego jednak mieć stanowisko niezależne od Sadyka. Zależność bowiem od Mirimirama kozackiego sprawiała, że II Pułk musiał być, zgodnie z zasadami dyscypliny wojskowej, wierną kopią pierwszego. Dodając do tego względy osobiste, mieć będziemy pełny obraz trudności, jakie musiały się wyłonić w bliższej czy dalszej przyszłości. Zamoyski w 1831 roku był przecież pułkownikiem i szefem sztabu korpusu, gdy Czaj-kowski jako porucznik dowodził plutonem Wołyńców. Pierwszy przeszedł długą i twardą szkołę wojskową pod wielkim księciem Konstantym i to od szeregowca, Sadyk zaś dostał szlify w szybkim tempie w czasie powstania, a rok temu został nagle awansowany na generała i hetmana Kozaków. Nadto Zamoyski był najbliższym współpracownikiem i siostrzeńcem starego księcia Czartoryskiego, Sadyk tylko agentem, choć jednym z najlepszych. Wreszcie Zamoyski był gorliwym katolikiem i zawsze to podkreślał, Sadyk zaś wyznawcą islamu, W tych warunkach chcąc coś samodzielnie zrobić, trzeba było jakoś wymanewrować Czajkowskiego i albo samemu zająć jego miejsce, albo zapewnić sobie niezależne od niego stanowisko.8S Zamoyski zabrał się z całą energią do dzieła. Pierwsze zadanie, jakie sobie postawił, stanowiło odpowiednie przeprowadzenie werbunku ludzi do pułku. Było to na razie najważniejsze. Trudność leżała najpierw w tym, że wielu spośród zgłaszających się ochotników i to nawet przysyłanych przez agentów księcia z Francji czy Anglii było zupełnie nieodpowiednim materiałem do wojska. Zajmujący się tą sprawą Kalinka narzekał niejednokrotnie i radził ostrożniejszą selekcję. Bywało nawet tak, że trzeba było odsyłać z powrotem nie kwalifikujących się do pułku, co przecież było poważnym kłopotem i łączyło się z niepotrzebnymi wydatkami. 84 Planowany werbunek wśród jeńców rosyjskich polskiego pochodzenia również napotykał początkowo nieprzezwyciężone trudności ze strony W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 161 Anglii. Lord Stratford wcale nie ukrywał swego poparcia dla polskiej formacji, ale z tym zastrzeżeniem, aby nie wywoływać dezercji w armii rosyjskiej. 85 Szło to z początku tak opornie, że wzbraniano nawet jakichkolwiek kontaktów Zamoyskiemu czy Kalince z jeńcami znajdującymi się w Konstantynopolu.86 Podjęte w tym celu specjalne wizyty u wielkiego wezyra dały osiągnąć, choć przejściowo, tyle, iż dozwolono kontaktować się z nimi. Przekonawszy się, że część jeńców jest traktowana formalnie jak więźniowie, Kalinka starał się w ministerstwie tureckim o ich uwolnienie. 87 Korzystając następnie z pozwolenia odwiedzał ich, zaopatrując w bieliznę i najkonieczniejsze przedmioty. 88 Eto samej tylko pomocy materialnej, rzecz jasna, nie ograniczał się, ale uświadamiał jeńców odnośnie do przyszłej armii polskiej i wprost zachęcał do wstępowania do oddziałów kozackich. 89 Jak skuteczny był ten jego werbunek, widać z faktu, że np. 25 sierpnia 1854 r. na 85 odwiedzonych jeńców rosyjskich chęć służenia w wojsku polskim, a nawet choćby i w tureckim, byleby tylko bić się przeciwko Moskalom, wyraziło 44 rodaków. M Największy jednak sprzeciw wobec tej rekrutacji wyrażały miejscowe władze angielskie, obawiając się komplikacji politycznych, a chcące za wszelką cenę zachować pozory dyplomatycznej poprawności wobec Rosji. Anglicy obawiali się zarazem, że przez to zostanie podniesiona sprawa polska na arenie międzynarodowej, co byłoby wyraźnym narażeniem się władzom carskim. Stanowisko swego rządu w tej sprawie charakteryzował lord Napier pisząc do Zamoyskiego, że władze tutejsze angielskie (nad Bosforem) ubolewają nad dopuszczaniem polskich agentów do jeńców. Dodawał, że budzi to zazdrość, niepokój i wznieca złudne nadzieje. Co więcej, jeńcy wojska rosyjskiego mogą być wymieniani na żołnierzy brytyjskich. Dla tych powodów „nie jesteśmy skłonni — pisał — do stosunków z Polakami, a nawet nie mamy do tego władzy ni prawa". Dalej sugerował generałowi postaranie się o odpowiednie rozkazy z Londynu w tej sprawie. M Sprawa dezercji z armii rosyjskiej była od początku postawiona fatalnie. Przecież skoro zdecydowano się na tworzenie oddziałów polskich, to trzeba było konsekwentnie dążyć do ich powiększenia i nie oglądać się na wolę i stanowisko sprzymierzonych, ale w miarę możności nawet stawiać ich wobec faktów dokonanych. Do tego jednak trzeba było być radykałem i rewolucjonistą, a takim nie był ani stary książę, ani Zamoyski, ani nawet Sadyk. Toteż do końca wojny Polacy nie zorganizowali masowej dezercji na stronę sprzymierzonych i nie wzmocnili w ten sposób oddziałów kozackich najbardziej wartościowym elementem z carskiej armii. 92 W oparciu o otrzymane przezorne, acz niepraktyczne na wojnie instrukcje, por. Kossi-łowski na zapytania zrozpaczonych rodaków z armii rosyjskiej, czy mają przechodzić masowo na drugą stronę, sam im doradzał pozostanie na razie po stronie moskiewskiej." 11 — Ksiądz Walerian Kalinka 162 ŻYCIE TUŁACZA 64. Adiutant generała. Wyjeżdżając z Francji Zamoyski wcale się nie krył z tym, iż udaje się na Wschód w podwójnej misji. Jednym jego zadaniem było reprezentować polityczne interesy Hotelu Lambert, zaś drugim — czuwać nad polskimi formacjami wojskowymi w Turcji. Owo czuwanie przedzierzgnęło się po kilku miesiącach w organizowanie armii polskiej. 94 Podobnie podwójny charakter miała praca Kalinki w tym czasie. Jechał jako osobisty sekretarz generała i doradca polityczny, a wraz z postępem misji wojskowej swego mocodawcy przekształcał się stopniowo w adiutanta i oficera sztabowego do szczególnych zleceń. 95 Kiedy więc wojska tureckie szły w lecie 1854 roku naprzód i gdy wraz z wodzem naczelnym Zamoyski znalazł się w Bukareszcie, wówczas osądził słusznie, że Kalinka daleko bardziej jest mu tu potrzebny niż nad Bosforem. Wobec tego pod koniec sierpnia 1854 roku polecił Kalince przyjeżdżać co rychlej do siebie. Mimo ponawianych rozkazów generała Kalinka uważał za konieczne pozostać jeszcze czas pewien w Konstantynopolu, aby załatwić sprawę przejazdu zapowiedzianej z Francji grupy ochotników polskich.9e Dnia 6 września miał ostatecznie opuścić stolicę Turcji, a Agencję miał objąć z polecenia Zamoyskiego Stanisław Drozdowski, dyrektor polskiej kolonii Adampol. 97 Skoro jednak nadeszła wiadomość, że z Francji zmierza nowa grupa 54 ochotników, wstrzymał jeszcze swój wyjazd na przeciąg tygodnia. Podjął zaraz starania w seraskieracie o przewiezienie ich na statkach francuskich oraz o przyjęcie do koszar tureckich w Warnie z obowiązkiem utrzymania. Skoro udało mu się sprawę załatwić pozytywnie, wyjechał ostatecznie ze Stambułu dnia 12 września, wioząc z ministerstwa odpowiedni rozkaz dla Paszy warneńskiego. 98 Przed wyjazdem jeszcze zarekomendował Piotra Michałowskiego, agenta Czartoryskłch, wobec rządu tureckiego prosząc, aby w jego miejsce i nieobecnego Zamoyskiego chciano respektować udzielane przezeń polecenia dla polskich ochotników do pułku kozackiego. Załatwił też ważną sprawę, aby na zlecenie Michałowskiego otrzymywali oni wolny przejazd statkiem z Marsylii do Warny." Przybywszy do Warny miał zamiar udać się bezzwłocznie z niej do Zamoyskiego. Tymczasem Michałowski zniecierpliwiony zbyt długim twtaj oczekiwaniem na Kalinkę i ochotników powrócił do Stambułu. Wobec tego pozostał Kalinka sam do 18 września, tj. do dnia przybycia transportu ochotników do Warny, aby ich rozlokować. W czasie oczekiwania na transport załatwił tę sprawę z Paszą. 10° Nie tylko zapewnił żołnierzom polskim miejsce w koszarach, ale wyjednał pozwolenie na codzienną musztrę, do której udało mu się nawet wypożyczyć karabiny od Turków. Wszystkiego tego, mimo poleceń z ministerstwa tureckiego, wcale tak łatwo i prosto nie dało się załatwić. Władze francuskie uważając, że ochotnicy polscy przybyli do szeregów ich legii zagranicznej, chcieli ich wciągać W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 163 do swych szeregów. Potrzeba było całego sprytu i dyplomacji Kalinki, aby nie tylko tych, ale i grupy następnych Polaków obronić przed wcielaniem do francuskich formacji, a zarazem aby zapewnić im pełne zaspokojenie potrzeb na czas pobytu w Warnie. Dopiero po solidnym uregulowaniu wszystkiego, pozostawiwszy na miejscu Bukatego jako agenta pełnomocnego, mógł udać się w dalszą drogę.101 Po długich więc perypetiach z raportem od Osman Beja z Warny do Omera Paszy przybył wreszcie do Bukaresztu, do wyczekującego nań niecierpliwie Zamoyskiego.102 Zaraz po swoim przybyciu z polecenia Zamoyskiego zwrócił się do Sa-dyka Paszy, jako głównodowodzącego oddziałów kozackich, z prośbą o wpisanie na listę I Pułku Kozaków. Sadyk wyraził na to zgodę polecając zarazem, aby pozostał przy swoim bezpośrednim dowódcy. Nominacja wystawiona mu przez podpułkownika Kirkora dnia 6/18 grudnia 1854 r. opiewała, że „podporucznik Walery Kalinka z I Pułku Kozaków Sułtańskich decyzją Jaśnie Wielmożnego Generała Dywizji Mehmed Sadyk Dowódcy naczelnego Kozaków Rumelii i Anatolii — przykomenderowany jest do Jaśnie Wielmożnego Zamoyskiego".103 Odtąd Kalinka będzie nosić mundur kozacki I Pułku. Zamianowany zaś przez Zamoyskiego porucznikiem będzie pełnić przy nim funkcję adiutanta, a zarazem agenta kozackiego.104 Był odtąd dość często łącznikiem -między Sadykiem a generałem.105 Ta kombinacja Zamoyskiego sprawiała pozory, że adiutantem II Pułku jest odkomenderowany oficer I Pułku. Dla niezorientowanych mogło to być znakiem jedności obu jednostek wojskowych. Sadykowi zaś i jego zwolennikom była to nominacja pewnie nieprzyjemna, bo Kalinka był przez nich ogólnie nielubiany jako totumfacki hrabiego.106 W początkach grudnia 1854 roku miał Kalinka wraz z pułkownikiem Przewłockim udać się do Konstantynopola w celu pertraktowania z rządem tureckim odnośnie do ekwipażu II Pułku Kozaków. Wyjazd ten jednak odwlókł się do stycznia z powodu zmiany miejsca obozu kozackiego i wiadomości o przeznaczeniu przez rząd na Kozaków dość poważnej subwencji, 107 która miała być doręczona Zamoyskiemu. Tymczasem już w pierwszych dniach grudnia 1854 roku Omer Pasza otrzymał rozkaz udania się ze swą armią na Krym. Ponieważ udanie się z nim razem oddziałów kozackich było najzupełniej sprzeczne z intencjami Czartoryskich, po wielu zabiegach udało się obronić Kozaków przed tą niepożyteczną z punktu widzenia polskiej racji stanu translokacją. Kozacy więc wprawdzie pozostali w Szumli, ale przeznaczone dla nich fundusze obrócił Omer Pasza na wypłacenie reszcie swej armii zaległego żołdu.108 Tymczasem 16 grudnia 1854 r. w Ruszczuku gen. Zamoyski dokonał formalnego zorganizowania II Pułku Kozaków i rozdzielił funkcje poszczególnym oficerom.109 Wkrótce po tym akcie ukonstytuowania skreślono ży- 11* 164 ŻYCIE TUŁACZA czenia imieninowe do ks. Adama Czartoryskiego od oficerów II Pułku, które wraz z innymi podpisał „porucznik Kalinka".110 Jedną z pierwszych czynności naszego oficera w nowym roku 1855 było polecenie dokonania szczegółowej kontroli „wszystkich przygotowań uczynionych dla przyjęcia w Szumli II Pułku". Oddziały szły z Ruszczuku do swych leży od 3 stycznia 1855 r.1U Wprost z tej inspekcji został posłany Kalinka do Stambułu w celu załatwienia sprawy funduszu wyekwipowania i werbowania nowych kadr. Donosił on Zamoyskiemu o wielu trudnościach połączonych z werbowaniem ochotników spośród jeńców. Przybywali oni jedynie bez większych przeszkód z Francji i Anglii. Skutkiem tego w lutym tr. przyszły II Pułk liczył zaledwie 180 ludzi.11Z Należało koniecznie załatwić sprawę zaciągu wśród dezerterów rosyjskich i spośród jeńców. W marcu więc wraz z Sa-dykiem pojechał Zamoyski do Stambułu. Tutaj otrzymał II Pułk 130 ludzi. To jednak, co było daleko ważniejsze, to otrzymanie datowanego 26 marca rozkazu ministra wojny lorda Panmure'a, zezwalającego na pobór wśród jeńców.113 W połowie maja 1855 r. powrócił Zamoyski do Szumli.114 Kalinkę zaś pozostawił na miejscu w Stambule. Miał teraz co prawda pewne gwarancje odnośnie do werbowania ochotników, ale bardzo liche ich zaopatrzenie materialne. Pierwszy transport wyprawił Kalinka ze Stambułu na statku francuskim do Warny jeszcze 14 kwietnia. Po nim już raźniej poszły następne. Tak iż w pierwszych dniach lipca 1855 roku II Pułk w obozie w Szumli liczył 1500 ludzi.115 Pozostałe kłopoty związane z wyekwipowaniem żołnierzy załatwiać musiał gen. Zamoyski dosłownie na własną rękę. Raczej dzięki osobistym wpływom i znajomościom, aniżeli drogą urzędową dokonywał zaopatrywania swych oddziałów.118 Książę Adam żywo zainteresowany losem tworzącego się Pułku zdołał na szczęście od samego Napoleona III uzyskać dla żołnierzy znaczną ilość broni, butów i mundurów. m Obok wspomnianych trudności spotykał się Zamoyski z różnymi „wymaganiami, obraźliwościami i nie wiedzieć czym jeszcze".118 Wszystko to jednak nie załamywało go, gdyż uważał, że II Pułk „będzie szkołą oficerów dla przyszłej armii polskiej (...) Uczyć się więc tylko możemy, póki nam nie dadzą pieniędzy i wszystkiego".119 Istotnie Pułk ten składał się z wybitnych oficerów i wysoko stojących ideowo żołnierzy. 12° Aby ostatecznie uregulować byt swego wojska przez ewentualne oddanie go pod opiekę państw zachodnich, pod koniec czerwca 1855 roku opuścił Zamoyski Szumię i udał się statkiem do Konstantynopola. Tutaj zatrzymał się kilka dni i wraz z Kalinką w początkach lipca opuścił stolicę Turcji. Dnia 14 tm. przybyli do Marsylii i nie tracąc czasu udali się do Paryża „w celu załatwienia co najpilniejszych spraw". Już 23 lipca opuszczali Paryż, a dnia następnego żegnali Francję, wsiadając w Calais na okręt, ma- W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 165 jacy ich zawieść do Londynu. m Jechali tam dla „bliższego porozumienia się" z rządem sprzymierzonym w sprawie powierzonej Zamoyskiemu formacji II Pułku. m 65. Sprawozdawca i korespondent turecki. Na tle całokształtu wypadków wojennych i wysiłków ze strony Hotelu Lambert w celu stworzenia wojska polskiego w Turcji bardzo ciekawa jest rola Waleriana Kalinki. Już z samych jego przygotowań do wyjazdu na Wschód widzimy, że poważnie zabierał się do swych nowych funkcja przy boku gen. Zamoyskiego. Widać zarazem z nich przeświadczenie, że chyba nie prędko będzie mu dane wrócić nad Sekwanę. Przed opuszczeniem więc Paryża starał się pozałatwiać wszelkie sprawy osobiste i pokończyć te prace, które rozpoczął, aby nic nie zalegało. 123 Władysław Czartoryski parokrotnie prosił odjeżdżającego Kalinkę, aby pisywał mu, niczego nie tając, wszelkie nowiny ze Wschodu, zaś ks. Adam polecił mu przysyłanie szczegółowych raportów o sprawach bieżących 124. Od samego też przybycia nad Bosfor pisywał Kalinka regularnie dokładne sprawozdania i obszerne listy do ks. Adama i innych osób z jego otoczenia m. Pisma swoje układał w ten sposób, „aby je większa liczba osób czytać mogła". Sprawy zaś bardziej poufne przekazywał do Paryża w listach adresowanych do konkretnych osób.1M Z owych raportów i listów w razie potrzeby książę robił niezbędne dla siebie wyciągi, które wędrowały czasem nawet do ministerstw francuskich.127 Korzystając zarazem z wyraźnych życzeń czołowych przedstawicieli Hotelu Lambert, aby pisał szczerze i śmiało, Kalinka „pozwalał sobie" nieraz na dość mocne wyrazy prawdy i na odważne wypowiadanie nawet niepochlebnych opinii o różnych sprawach. Odbiorcą tego rodzaju pism bywał zazwyczaj ks. Władysław Czartorysfci.128 W czerwcu 1854 roku Józef Tański, który przyjechał na Wschód jako korespondent Morning Herold, wraz z Gradowiczem i Bojanowskim urządził w Szumli, przy sztabie marszałka Guyona biuro wywiadowcze. Kalinka ze swej strony w granicach możliwości współpracował z nirn.tz9 Mimo że wiadomości ł różne informacje szły z teatru wojny rozmaitymi drogami, to jednak Kalinka miał nieraz dosłownie pełne ręce roboty. Zdarzały się nawet takie okresy czasu, kiedy całe noce wraz z Zamoyskim spędzali na pisaniu depesz, raportów i listów. 18° Początkowo pisywał Kalinka specjalne biuletyny, zawierające wiadomości ze Wschodu, dla umieszczenia ich w różnych dziennikach. Pod koniec jednak maja 1854 roku zrzekł się tej czasochłonnej pracy uważając słusznie, że wymagałoby to od niego właściwie wyłącznego zajęcia się nimi. m Zresztą uważał za wystarczające wykorzystywanie jego notatek 166 2YCIE TUŁACZA o sprawach słowiańskich, jakie umieszczał w raportach do księcia. Sądził bowiem, że są one w dziennikach nie znane, a zarazem że nie tracą tak rychło jak biuletyny swej aktualności.132 W swych korespondencjach z całą świadomością dążył Kalinka do przedstawienia w sposób możliwie jak najbardziej wyczerpujący stanu sprawy polskiej na Wschodzie. 133 Właśnie dlatego podawane przezeń wiadomości były z utęsknieniem oczekiwane między innymi przez czytelników Przeglądu Poznańskiego, do którego też pisywał na życzenie samego redaktora. 134 Niezmordowany w swych zabiegach zdołał umieścić również kilka artykułów o sprawach polskich w wychodzącym w Konstantynopolu bułgarskim Wiestniku.135 Oddany całą duszą sprawie polskiej nie tylko że sam, co mógł, podawał do prasy, ale również zalecał i radził przyjaciołom to wszystko, o czym można by pisywać. Odnosił się w zasadzie z najwyższym uznaniem do działalności ks. Adama. Dlatego też radził między innymi, aby jego kontakty z Napoleonem III w jakiś sposób przekazywać do prasy. Gdyby to z pewnych względów było rzeczą niemożliwą we Francji, to zalecał wykorzystanie w tym względzie prasy angielskiej.1S6 Od samego przybycia do Turcji był korespondentem Daily News. Nie znając jednak dokładnie języka angielskiego, którego się tu jeszcze uczył,137 korzystał też z pomocy Leonarda Niedźwieckiego, tłumaczącego jego korespondencje. 188 Pisywał też do szeregu innych dzienników i czasopism.139 Był w kontakcie z Neyrelem, agentem korespondencji dziennikarskiej w Marsylii, któremu posyłał swoje wiadomości. Z tej ostatniej pracy nie był jednak zadowolony, bo albo listy jego z Konstantynopola dochodziły zbyt późno do rąk adresata, albo też zawierały niezbyt dokładne szczegóły, co sobie wyrzucał. 14° Od pewnego czasu w otoczeniu księcia ważyła się myśl założenia jakiegoś periodyku, który by stanowił organ Hotelu Lambert, a zarazem służył jako źródło obustronnych doniesień i informacji. Podawałby wiadomości z Turcji rodakom na Zachodzie, a o poczynaniach księcia i sprawach dziejących się w emigracji informowałby rodaków w Turcji. Był jeszcze jeden cel, który przyświecał projektodawcom. „Głównym celem dziennika ma być — pisał Kalinka do ks. Władysława — zapobieżenie fałszywym wieściom o stanie sprawy i o działalności Księcia".141 Kalinka ze swej strony, aczkolwiek uważał pismo tego typu za rzecz pożyteczną, to jednak był zdecydowanie przeciwny przedwczesnemu podjęciu wydawania go w Paryżu. Owszem sądził, że jest sprawą daleko pilniejszą podjąć takie wydawnictwo w Turcji. Zresztą z tą myślą nosił się od początku. Dlatego też zabierał ze sobą z Francji czcionki polskie i dzieła instruujące o zagadnieniach drukarskich i redaktorskich. Z tego też powodu parokrotnie przypominał Niedźwieckiemu, aby uzupełnił brakujące W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 107 mu jeszcze w Turcji zapasy czcionek.142 Kiedy więc pierwszy numer Wiadomości Polskich ukazał się w czerwcu 1854 roku, nie omieszkał skrytykować ten fakt jako przedwczesny i zbyt pospieszny.143 Wyrażał nadto opinię, że czasopismo winno być tak redagowane, aby cała emigracja uznała go chętnie za swoje. „Organ Księcia — pisał — powinien być zarazem organem Emigracji i przedstawiać ciągle obraz ruchu publicznego polskiego w Paryżu i Londynie. Tu więc — dodawał — pomieścić się winny sprawozdania instytutów polskich, doniesienia o ich czynnościach, relacje sesji publicznych, a nawet niektórych zwyczajnych". Obok szczegółowego planu treści dziennika sugerował Kalinka cały zespół redakcyjny. Widać, iż w Paryżu podobnie oceniano proponowanych przez niego ludzi, bo właśnie oni weszli do redakcji. Jedną tylko ciągle w początkach wyrażał serdeczną obawę. „Lękam się — pisał — jak klęski, jak nieszczęścia narodowego, dziennika partii". Widząc rozbicie wśród Polaków, żywił słuszny lęk, aby nie pogłębiło się ono przez źle ustawiony profil polityczny nowego periodyku. Z tego też względu odradzał zdecydowanie, przynajmniej na razie, pisywanie doń artykułów „rozumowanych", określających jakieś zasady i broniących słuszności jednych poglądów politycznych przed innymi. „Dzisiaj rozumowanie nikogo nie przekona — twierdził — wielu rozjątrzy, a wszystkich w końcu znudzi (...) Zresztą — wyjaśniał słuszną swoją myśl — rozumowania prowadzą do polemiki, a tej raz na zawsze potrzeba zakazać w dzienniku (...) Redakcja nie będzie sobie mogła nigdy pozwolić jakich bądź ucinków, przygryzków, dowcipów kosztem Polaków, choćby nam nieprzyjaznych. Zjadliwość, opryskliwość, uszczypliwość szkodzi najwięcej piszącemu".144 Widać w tych słowach jakby wyraźny akcent nabytego doświadczenia po napisaniu Listów o Krakowie. Sobie rezerwował Kalinka jedynie periodyczną korespondencję ze Wschodu. Mimo też początkowych obaw, zastrzeżeń i wahań podjął jej pisywanie.145 Nie szczędził jednak nigdy swych uwag krytycznych i szczegółowych ocen dla poszczególnych artykułów, a nawet sformułowań i wyrażeń. Widać, że do końca pozostał wierny swemu credo dziennikarskiemu, które tak jasno wyraził w chwili rodzenia się Wiadomości Polskich.146 Sama korespondencja prasowa nie wyczerpywała jednak repertuaru piśmienniczego Kalinki w tym okresie. Mimo dzielącej go przestrzeni i rozlicznych zajęć nie zapominał, że jest członkiem Towarzystwa Historyczno--Literackiego w Paryżu. Myślał też ze szczerą troską, że nie ma ono czym wypełnić swych zebrań miesięcznych. Kiedy więc w Stambule zetknął się z Chabertem, ostatnim drogmanem polskim przy Porcie za czasów poselstwa Piotra Potockiego, korzystając z otrzymanych informacji opracował „wspominkę historyczną" pt. Souvenir du dernier Employe de l'Ambassade polonaise a Constantinople.147 Zmiana klimatu, a zwłaszcza rok przeszło wytężonej pracy zrobił swoje, 168 ŻYCIE TUŁACZA pokonując niezbyt silny organizm Kalinki. Pod koniec marca 1855 roku zachorował ciężko. Był tak słaby, że obawiano się tyfusu.148 Doglądający go dr Drozdowski i Francuz dr Delavalie uratowali jednak chorego i w połowie kwietnia czuł się już dużo lepiej, choć nie wychodził jeszcze z pokoju. 149 Dopiero z końcem tegoż miesiąca zaczął „przychodzić do siebie". 15° Mocno osłabiony ciężką chorobą stanął wprawdzie w maju do swych normalnych obowiązków, ale nosił się z poważnym zamiarem udania się na Maltę dla zupełnego powrócenia do sił.15J Dodajmy, że nie wyjechał na Maltę, ale po miesiącu powrócił z Zamoyskim do Francji. 66. Trudności z Sadykiem Paszą. Wszyscy badający losy formacji polskiej w Turcji w okresie wojny krymskiej napotykają na problem nieporozumień, jakie miały miejsce między Michałem Czajkowskim a Władysławem Zamoyskim. Ponieważ w sprawę tę poważnie wmieszany jest Walerian Kalinka, a z drugiej strony nie bardzo czasem wiadomo, jak wyglądała prawda, warto chyba temu fragmentowi spraw polskich na Bałkanach poświęcić nieco uwagi. Zresztą kwituje się te trudności przeważnie jakimś krótkim stwierdzeniem faktu i opowiedzeniem się za jedną ze zwaśnionych stron.152 Upraszczając sprawę zwykło się uważać, że jedną z głównych, a nawet może wyłączną przyczyną wzajemnych nieporozumień była postawa samego Zamoyskiego i Kalinki wobec Sadyka. Innymi słowy, usiłuje się czasem sprowadzić wszystko do rzędu osobistych niechęci i animozji. Sprawa miała jednak podstawy o wiele głębsze. Nawiązując jednak do konkretnego, wspomnianego tutaj postawienia kwestii, warto przytoczyć zasadę, jaką kierował się Zamoyski, a więc i „cień" jego Kalinka, w stosunku do Czajkowskiego. „We wszystkim, co Sadyka Paszy dotyczy — pisał generał do ks. Adama — stałym prawidłem postępowania mego jest szukać jedności działania z nim razem, ile tylko mi sumienia pozwoli".15S Powyższą zasadę postępowania wyrażał jeszcze jaśniej w liście do Sadyka: „Kochany Jenerale (...) wyprawiam ppor. Kalinkę, adiutanta mego, do Ciebie, aby mnie jako tako zastąpił w wysłuchaniu rozkazów twoich co do organizacji II Pułku (...) Proszę dla Kalinki o listy rekomendacyjne do Stambułu; nie trzeba, aby mój adiutant tam cośkolwiek czynił bez wyraźnego znaku Twej woli. Dlatego też nie chcę, aby brał mundur II Pułku. Proszę, owszem, aby był do mnie przydzielony na adiutanta, ale jako odkomenderowany z I Pułku. Śmiesznym byłby, gdyby nie szkodliwym, domysł, że ja kwapię się o znaczenie odrębne przez II Pułk Twoich Kozaków. Ludziom zawsze się roi o przyczynach osobistych, nie o rzeczy. My tym wątpliwościom dajmy odpowiedź przez ciągłe oznaki naszej niewątpliwej zgody. Zgoda w wojsku to rozkaz i posłuszeństwo. Rozkazuj więc II Puł- W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 169 kowi, a rozkazuj z pewnością, że ja ten rozkaz wprowadzać będę w wykonanie z całą siłą i wpływem, jakie mieć mogę".154 Ze strony Sadyka nie znajdujemy nigdzie zarzutu, że słowom powyższym kiedykolwiek zaprzeczały czyny Zamoyskiego czy też jego adiutanta.155 Przekazy archiwalne wskazują, że nieliczne co prawda spotkania bezpośrednie obu stron upływały zawsze w atmosferze staropolskiej gościnności i uprzejmości. Była to, zdaje się, jedyna forma dyplomatycznej obustronnej kurtuazji, bo wszy-stiko zdaje się wskazywać, że brak im było mimo wszystko wzajemnego zaufania. „Sadyk Pasza w oczy bardzo serdeczny — pisał Zamoyski — ale nieszczęsne podejrzenie [o nieszczerość] tkwi w nim i zdradza się widocznie".156 „Od niego wymagam — pisał Czajkowski do ks. Adama — niepodkopywania mojej posady, niepodkopywania kozaczyzny (...) Przyrzeka, że te warunki będzie szanował — jeśli dotrzyma, to pewnie z mojej strony nie będzie miał powodu do skargi — od jego dobrej woli i dobrej wiary zależy zgoda i postęp".157 Zamoyski rzeczywiście starał się niezmordowanie o utrzymanie jedności. „Prawda — pisał do żony — że Sadyk odpłaca się za tę względność zawziętymi projektami i usiłowaniami (...) nawet do ks. Napoleona się udał i boję się bardzo, że cały mój upór w zachowaniu z nim zgody nie pomoże. Jednak jestem zdecydowany jeszcze próbować, chociaż ostrożniej; boję się jednak, że nadaremnie".158 Istotnie, dalsze postępowanie Czajkowskiego okazało, że to ostatnie przypuszczenie było zupełnie słuszne. Prof. Handelsman stawiał zdecydowanie Kalinkę w rzędzie podżegaczy w toczących się niesnaskach. Antagonizm między Zamoyskim a Sadykiem, pisał on, był podsycany przez Sadykową i Antoniego Alleona, bankiera i przyjaciela Czajkowskiego, z jednej strony, a przez Kalinkę z drugiej.1M Zarzut niechęci Kalinki do Sadyka jest rzeczą starą, aczkolwiek nie całkiem słuszną. Już w lipcu 1854 roku doszły do wiadomości Kalinki pogłoski, jakoby rozszerzał o Sadyku i o kozactwie nieprzychylne opinie i nieprawdziwe wiadomości. W odpowiedzi swej do Paryża zaprzeczał temu energicznie i zaznaczał, zresztą po wielekroć razy, że choć od samego swego przybycia do Turcji zastał usposobienia niektórych sobie przeciwne, to jednak nie zwracał na to większej uwagi. Co zaś do formacji kozackiej, to nie tylko że nie był jej przeciwny, ale uważał ją za integralną część przyszłego korpusu polskiego. Nie widział też powodu, dla którego miałby przeciwko niej występować.1BO Kalinka przypuszczał, że posądzenie go o niechęć do Kozaków mogło się zrodzić w Paryżu z powodu jego prośby, aby ochotników z Francji kierować od razu do Warny, a nie Stambułu. Tymczasem tej jego koncepcji przyświecała myśl zmniejszenia kosztów transportu, a zarazem chęć uniknięcia trudności związanych ze staraniami, jakie trzeba było podjąć na miejscu, aby każdą grupę ochotników przewieźć z Konstantynopola do Warny.161 Całokształt korespondencji z tych czasów świadczy rzeczy- 170 ŻYCIE TUŁACZA wiście o pozytywnym stosunku Kalinki do sprawy kozackiej. Zresztą powyższym zarzutom zaprzeczał również energicznie sam Zamoyski.162 Jeśli zaś, jak przypuszczał sam obwiniony, przyczyną powyższych zarzutów była pedantyczna dokładność, z jaką posyłał do księcia swoje informacje i raporty, to przecież formułował je tak dlatego, że było to przecież jego obowiązkiem, że po to został posłany na Wschód.163 Powyżej przytoczonych słów nie należy brać jako próby apologii czy chęci wybielenia Kalinki. Jest rzeczą niewątpliwą, że był istotnie jakąś okazją do nieporozumień. Trzeba jednak z naciskiem stwierdzić, że nie był świadomą ich przyczyną.164 Wskazuje na to ciekawa korespondencja Zamoyskiego z żoną, prowadzona w rok później, kiedy to z perspektywy czasu widzieli na pewno oboje daleko jaśniej pewne sprawy. „Czy pamiętasz — zapytywała męża Jadwiga Zamoyska — jakie ku tobie w Stambule nienawiści wzbudzał Kalinka? (...) Ty naprzód nadto dajesz wolności tym, co ci służą, później nadto wpływu im zostawiasz, dajesz im wymóc na tobie rzeczy, których własnym popędem nigdy byś nie zrobił; tego, co byś sam nie powiedział, to im dajesz mówić i robić w twoim imieniu".165 „Co do Kalinki — pisał w odpowiedzi Zamoyski — jego forma razi bardziej suchą grzecznością jak ostrością. Ale on i ja szczególnie razimy tym, że żyjemy, ruszamy się, a to razi śpiących i niedołężnych. Powodzenie zaś jakie takie razi zawistnych. Co do grzeczności to znowu trudna dlatego, że jest widoczne usiłowanie, żeby pobudzić do niecierpliwości, a potem za słowo niecierpliwe podchwycić (...) O Kalince muszę ci dodać, że on jeden więcej pracuje i robi jak wszyscy, a w czasie sądu na Jaźwińskie-go 166 okazał dużo serca i taktu".167 „Niestety - - powracał do tej samej myśli w innym liście — nie słowa ani formy moje, ani otaczających mnie, odstręczają".168 Jeszcze w Turcji będąc w 1855 roku o swym adiutancie pisał: „Trudno mi dojść, co jest prawdy w zarzutach na karb jego czynionych i pisanych. To prawda, że nie lubiany i że przykrym bywa. Ale że o wiele zdolniejszy od wielu, to także pewne, a mniemam, że i rzetelniejszy". 169 Władysław Czartoryski, który jedyny w otoczeniu ks. Adama nie zwątpił co do postawy Kalinki, pisał do Zamoyskiego: „Kalinka jest ci może mniej potrzebny teraz, a Czajkowski go nienawidzi i upatruje w nim pretekst do skarżenia się na ciebie. Opuszczenie więc Stambułu przez niego może być nawet użyteczne. Tutaj zaś — dodawał — jako dyrektor dziennika naszego (Wiadomości Polskich) może wielką przysługę dla sprawy oddać. Sam to osądź". 17° Słowa powyższe zdają się chyba dostatecznie wyjaśniać sprawę. Zresztą niedaleki wyjazd Kalinki z Turcji wskazuje, że przekonały one Zamoyskiego i że je podzielał. Przy całym więc głoszeniu przez Sadyka, że opiera się na faktach w swym antagonizmie, należy jednak przyjąć, że W TURCJI W CZASIE WOJNY KKYMSKIEJ 171 mimo wszystko jego osobiste niechęci i podejrzliwość odgrywały tutaj jeśli już nie wyłączną, to na pewno przemożną rolę. Warto tu jeszcze do całości obrazu sprawy przytoczyć spotykany już w Pamiętnikach Czajkowskiego zarzut, iż przyczyną zadrażnień były sprawy religijne. Jest faktem bezspornym, że Zamoyski formował swój Pułk uwzględniając wymagania religii katolickiej. Dla Sadyka sprawy religijne były co najmniej obojętne.17t Owszem, wyśmiewał on praktyki religijne swych podkomendnych z II Pułku i oskarżał o brak tolerancji w tym względzie Zamoyskiego i jego otoczenie. Zarzuty były tak sugestywne, że powodowały czasem z Paryża upomnienia, aby nie drażnić Kozaków staro-wierców, Małorosjan i Ukraińców i nie wzbudzać podejrzeń, że Polacy chcą ich koniecznie nawracać i narzucać swój obrządek.172 Sadyk w Pa-miętnikach w wielu miejscach rozpisuje się niepoważnie o parogodzinnych codziennych nabożeństwach II Pułku, o degradacjach oficerów za brak pobożności, o konieczności noszenia książek do nabożeństwa przez oficerów zamiast szabel itp.173 Pisał wprawdzie, że „hr. W. Zamoyski (jest) jedynym z magnatów polskich zawsze gotów przelewać krew swoją i wydawać swój pieniądz na służbę sprawy polskiej, zawsze gotów siąść na koń i uderzyć na wroga".174 Jednak zaraz dalej pisał o nim w sposób świadczący dobitnie, że nie mógł mu darować jego religijności.175 Jest inna rzecz, że Czajkowski ze swej strony w lecie 1855 roku okazywał się „coraz pobożniejszym po muzułmańsku — jak pisał o nim Zamoyski — a bardziej zaciętym i śmiałym w ganieniu pobożności naszej, którą nazywa hipokryzją, albo ostrzega, że nią obrażamy element ruski".176 To co chyba uważać należy za najcięższy zarzut uniemożliwiający wzajemne zbliżenie i porozumienie się, to oskarżania Zamoyskiego o współdziałanie z rządem austriackim na szkodę sprawy polskiej, a w celu tym łatwiejszego pozbawienia Sadyka naczelnej komendy nad Kozakami.177 Tymczasem list Czajkowskiego pisany do gen. Larcheya, pod którego naczelną komendę przydzielono obie formacje kozackie, dobitnie w sposób jasny świadczy o podkopywaniu autorytetu właśnie Zamoyskiemu.178 Na tle całokształtu sporu ciekawą ilustrację stanowią opinie współczesnych o Sadyku. Pisano więc o nim, że „jest szalenie podejrzliwy", że skłonny do chwilowej rozpaczy, gdy coś nie dzieje się według jego chęci lub pragnienia. Potrafił wybuchać gniewem dosłownie „przeciw wszystkim po kolei". Był tak nieopanowany w gniewie i tak porywczy w chwili rozdrażnienia, że nawet o Turkach, i to zarówno dostojnikach, jak i życzliwych sobie, potrafił wygadywać najróżniejsze nieprzychylne rzeczy. Twierdzono, że gdyby ktoś zadał sobie trud spisania wypowiedzianych przez niego słów, to jego własne sądy o ludziach przeraziłyby go mocno. Zarazem tak bywał zmienny w swych opiniach, że „łotrem jest ostatnim ten, kogo chwalił ponad wszystkich". Obok jednak tego uznawano jego bystrość w ocenie 172 ŻYCIE TUŁACZA ludzi, gdy tylko osądzał ich spokojnie. Podkreślano również jego wielką praktyezność w podejmowaniu rozmaitych decyzji. „Te gadania — pisano — są jedynym zarzutem", jaki można uczynić jego postępowaniu.179 Srogością wobec swych podkomendnych i dzielnością osobistą zastępował właściwie wszystko, czego mu brakowało w doborze ludzi i w ich wyekwipowaniu. 18° Było w nim jakieś gorączkowe „nawyknienie do nowinek, z których umiał składać obrazy", tworzyć całość z powiązania własnej fantazji z pewnymi elementami rzeczywistości. Widać w nim było cechy prawdziwego poety. Jego fantazja stawała się chorobliwą, kiedy skłaniała go do zbytecznych knowań przeciwko ludziom.ł81 Był bardzo uprzejmy, ale przejawiało się w nim zwątpienie o dobroci ludzkiej. W mówieniu o sobie przejawiał wielką zarozumiałość: „Kto nie wszedł pod jego rozkazy, ten głupi; kto dobrowolnie spod nich wyszedł, ten łotrem ostatnim". Tylko jego ludzie są żwawi, tylko jego konie to prawdziwe araby, tylko jego charty dobrze chwytają zwierzynę, a tylko jego pisarz potrafi coś napisać.182 „Duma spaliła w nim wiele szlachetnych uczuć — pisano — została w nim wielka zdolność do intryg i przybyła na nieszczęście zdolność poświęcenia wszystkiego dla własnego wyniesienia".18S Ks. Adam przyznawał, że „Sadyk przy wielu znamienitych przymiotach jest prędki, poryw-czy, działający w pierwszym rozdrażnieniu".18ł Nic przeto dziwnego, że całe przedstawione powyżej szamotanie się i zabieganie o jedność zakończyło się ostatecznie całkowitym odstępstwem Czajkowskiego od Czartoryskich.185 Aczkolwiek zapewniał po wiele razy, że nie plotki ani osobiste niechęci nim powodują,1M to jednak w istocie dzieliła ich walka o władzę i różnice ideowe. Niechęć między Czajkow-skim a Zamoyskim zwiększała się coraz bardziej. Walkę zaczynał Czajkow-ski, który zazdrościł II Pułkowi lepszej broni, lepszego ekwipunku, tęższe-go materiału ludzkiego i większej zwartości pod względem ideowym i narodowym. Nic więc dziwnego, że korzystając z nieobecności Zamoyskiego na Wschodzie, chciał zagarnąć całą władzę dla siebie.187 Słusznie też przezorny ks. Adam rok wcześniej pisał ze smutkiem: „Nie mam ja już pretensji was zupełnie pogodzić, to chyba — dodawał bez przekonania — czas kiedyś sprawi".188 W TURCJI W CZASIE WOJNY KBYMSKIEJ 173 PRZYPISY 1 Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 6. 2 Tamże. 3 Tamże, s. 11. 4 Ks. K. O.: Kozaczyzna w Turcji, s. 105. 5 W. Zamoyski do Z. Krasińskiego 7.KII.1853, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, S. 16. « Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 23 i nast. 7 A. Lewak: Dzieje emigracji w Turcji, s. 99 oraz K. do ks. Adama 25.11. 1854 — AC rkps 5614. 8 Lewak, dz. c., s. 108. • Tamże, s. 114—116. 10 A. Czartoryski do W. Zamoyskiego 2.IV.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 38. 11 W. Zamoyski do J. Zamoyskłego 30.IV.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 49. 18 W. Zamoyski do A. Czartoryskiego 9!V.1854, [w:] Jeneral Zamoyski, T. VI, s. 39. 18 W. Zamoyski do J. Zamoyskiego 30.IV.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 49. 14 W. Zamoyski do ks. Adama 15.V.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 54—55. 16 M. Handelsman: Czartoryski. T. III, s. 281. " W. Zamoyski do ks. Adama 14.IV.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 42. 17 Tamże, s. 41. 18 K. do W. Czartoryskiego 15.IV.1854 — AC rkps Ew. 5602, s. 455—458, 403 i nast., 551 oraz 573 — 575. 11 S. Szuro: Sprawa polskich formacji wojskowych, s. 29. 20 W. Zamoyski do J. Zamoyskiego 30.IV.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 49. 21 Lewak: Dzieje emigracji polskiej, s. 116. 22 J. Zamoyska do ks. Adama 30.V.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 60. 28 Handelsman, dz. c. T. III, s. 266. K. do W. Czartoryskiego 25.V.1854 — AC rkps 5603, s. 221—228. 25 Tamże. 28 Tamże. 27 Tamże, oraz nieco inna wersja — AC rkps 5614, k. 264 i nast. 28 W. Zamoyski do ks. Adama 12.VII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 73. 29 A. Leval do K. 16.VII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 76. 80 W. Zamoyski do żony 17.VII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 77. 81 W. Zamoyski do ks. Adama 19.VII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 78. 32 J. Zamoyska do sióstr 26.IV.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 46 — 47, oraz K. do ks. Adama 30.IV.1854 — AC rkps 5614, k. 191—198. 88 W. Zamoyski do żony 7.VIII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 87. 34 W. Zamoyski do lorda Dudleya Stuarta 12.VIII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 87. 8S W. Zamoyski do żony 30.VII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 84. 88 W. Zamoyski do Witolda Czartoryskiego 13.IX.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 96. 87 K. do ks. Adama 25.VII.1854. — AC rkps 5603, s. 933—944. 174 2YCIE TUŁACZA 88 K. do ks. Adama 24.11.1854 — AC rkps 5614, k. 91—92, oraz 25.11.1854 — AC rkps 5614, k. 111. 39 K. do L. Zwierkowskiego 23.XI.1854 — AC rkps 6506, s. 537 i nast. 40 K. Szulczewski do Kalinki 12.IV.1854 oraz 17.IV.1854 — PAN Kórnik, Kóz. 55. 41 W. Zamoyski do ks. Adama 30.V.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 53. 42 W. Zamoyski do ks. Adama 15.111.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 35. 43 W. Zamoyski do ks. Adama 26.111.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 36. 44 Adam Czartoryski do W. Zamoyskiego 2!V.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 37. 45 W. Zamoyski do ks. Adama 30.V.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 62 oraz K. do ks. Adama 25.V.1854 — AC rkps 5614, k. 168—169. 41 W. Zamoyski do żony 30.VII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. IV, s. 84 oraz: W. Zamoyski do żony 25.VIII.1854 — tamże, s. 90 oraz W. Zamoyski do ks. Adama 26.IX.1854 — tamże, s. 99. 47 S. Szuro: Sprawa polskich formacji wojskowych, s. 48. 48 K. do ks. Adama 15.111.1854 — AC rkps 5602, s. 107—339. 49 M. Handelsman: Czartoryski. T. III, s. 266—267 — cytuje tutaj list ks. Adama z 13.VI.1854. 50 W. Czartoryski do W. Zamoyskiego 29.IX.1854 — AC rkps 5605, s. 89—93. 51 K. do W. Czartoryskiego 24.11.1854 — AC rkps 5601, s. 399 i nast. oraz K. do A. Czartoryskiego 25.11.1854 — AC rkps 5601, s. 389. 52 Drozdowski do ks. Adama 8.II.1855 — AC rkps 56—57. 53 K. do agentów polskich 19.V.1854 — AC rkps 5614, k. 254. 54 Por. AC rkps 5614, k. 236 i nast. 65 K. do W. Czartoryskiego 24.11.1854 — AC rkps 5601, s. 399 i nast. 66 K. do ks. Adama 25.11.1854 — AC rkps 5614, k. 111 oraz K. do W. Czartoryskiego 24.11.1854 — AC rkps 5601, s. 399. 57 K. do w. wezyra 26.VIII.1854 — AC rkps 5615. 58 K. do Bystrzonowskiego 12.IX.1854 — AC rkps 1253. 59 K. do Bystrzonowskiego 5.VIII.1854 — AC rkps 1253 oraz cała właściwie korespondencja z roku 1854. 80 J. Zamoyska: Wspomnienia, s. 207. 61 K. do ks. Adama 17.V.1854 — AC rkps 5614 oraz Handelsman, dz. c. T. III, s. 284. •* W. Zamoyski do ks. Adama 19.VII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 73, 77. «* Czajkowski: Kozaczyzna w Turcji, s. 233 — znajduje się tutaj tekst irade. 84 W. Zamoyski do Sadyka 25.XI.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 111 i nast. 85 W. Zamoyski do ks. Adama 29.XII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 121. " J. Zamoyska do sióstr 1.1.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 122. 87 W. Zamoyski do ks. Adama 20.XII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski T. VI, s. 120. 88 K. do W. Czartoryskiego 25.V.1854 — AC rkps 5614, k. 269. 89 K. do ks. Adama 10.VI.1854 — AC rkps 5615, s. 17. 70 „Austria tak dalece wzięła tutaj przewagę, że samo imię polskie stało się dla rządu tureckiego przedmiotem postrachu". K. do ks. Adama 25.VII.1854 — AC rkps 5603, s. 933—944. 71 S. Tarnowski: Kalinka, s. 71. 72 A. Lewak: Dzieje emigracji polskiej, s. 121 i nast. 78 K. do ks. Adama 15.111 i 10.IV.1854 — AC rkps 5602 oraz 5614, k. 143—146. W TURCJI W CZASIE WOJNY KRYMSKIEJ 175 74 K. do ks. Adama 15.111.1854 — AC rkps 5602 oraz A. Lewak: Dzieje emigracji polskiej, s. 123—127. 75 K. do ks. Adama 10.VI.1854 — AC rkps 5615, k. 17—18. K. do ks. Adama 5.VI.1854 — AC rkps 5615, k. 8. K. do ks. Adama 5.VII i 15.VIII.1854 — AC rkps 5615, k. 70—72 oraz 141—143. K. do ks. Adama 16.VIII.1854 — AC rkps 5615, k. 145. Tamże oraz K. do ks. Adama 25.IV.1854 — AC rfcps 5614, k. 182. K. do S. Drozdowskiego 27.XI.1854 — AC rkps 5606, s. 531 oraz Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 111, oraz Lewak, dz. c., s. 127. K. do S. Drozdowskiego jw. Tamże. Szuro, dz. c., s. 51. K. do ks. Adama 10.XII.1854 — AC rkps 5606, s. 545. K. do ks. Adama 5.V.1854 — AC rkps 5602 i 5614. K. do ks. Adama 25.VI.1854 — AC rkps 5615, k. 44—46. K. do ks. Adama 25.VI.1854 — AC rkps 5603, s. 635—642 oraz list z 20.VII.185t i inne — AC rkps 6503, s. 929 i nast. oraz list z 25.VIII.1854 — AC rkps 6504, s. 587—600. 88 K. do ks. Adama 10.VII i 5.VIII.1854 — AC rkps 5615, k. 80 i 125 oraz. K. do W. Zamoyskiego 6.VIII.1854 — AC tamże, k. 128—129. 89 K. do ks. Adama 10.VII.1854 — AC rkps 5603, s. 871—874. 80 K. do ks. Adama 5.VIII.1854 — AC rkps 5604, s. 407—412. Lord Napier do W. Zamoyskiego 21.11.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI,. 70 77 79 80 81 82 83 84 85 86 87 K 83 96 97 H s. 135. Szuro, dz. c., s. 63. I. Kossiłowski: Polacy nad Bosforem w czasie wojny krymskiej, [w:] Przegl.. Naród. R. 1921. 84 W. Zamoyski do Z. Krasińskiego 7.XII.1853, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 16. 95 S. Tarnowski: Kalinka, s. 45. K. do ks. Adama 30.VIII.1854 — AC rkps 6504, s. 675—677. K. do ks. Adama 5.IX.1854 — AC rkps 5604, s. 783 i nast. oraz S. Drozdowski do L. Zwierkowskiego 20.IX.1854 — AC rkps 5605. 88 K. do ks. Adama 10.1X.1854 — AC rkps 5604, s. 957—967. 99 K. do ks. Adama 30.111.1854 — AC rkps 5614, k. 133 oraz K. do Mehmeda Paszy 26.VIII.1854 — AC rkps 5615, k. 169. 100 K. do ks. Adama 14.IX.1854 — AC rkps 5604, s. 1040 oraz raport Romualda. Bukatego z Warny — AC rkps 5605, s. 113 i nast. 101 K. do ks. Adama 21.IX.1854 — AC rkps 5605, s. 137—150. 102 K. do W. Czartoryskiego 3.X.1854 — AC rkps 5605, s. 399. Por. rozkaz ppłka Kirkora z 6.XII.1854 — rkps CR Roma. K. do ks. Adama 8.X.1854 — AC rkps 5605, s. 431—444. 105 K. do ks. Adama 10 i 13.XII.1854 — AC rkps 5606, s. 545—548, rkps 5605,. s. 435 oraz Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 117. 106 S. Szuro: Sprawa polskich formacji wojskowych, s. 54. K. do S. Drozdowskiego 27.XI.1854 — AC rkps 5606, s. 531—533. K. do ks. Adama 10.XII.1854 — AC rkps 5606, s. 545 i nast. 109 Zob. AC rkps 5607, s. 135 i nast. 110 Tamże, s. 449. 111 Tamże, s. 367. 103 104 107 108 176 ŻYCIE TUŁACZA 114 115 111 J. Zamoyska do sióstr 19.11.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 129. 118 W. Zamoyski do żony 9.IV.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 139. S. Drozdowski do L. Lutrzykowskiego 10.V.1855 — AC rkps 5608, s. 665—668. W. Zamoyski do ojca 8.VII.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 150. 116 Lord Raglan do W. Zamoyskdego 10.VI.1855 i nast., [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 148 i nast. 117 A. Lewak: Dzieje emigracji polskiej, s. 127 i nast. 118 J. Zamoyska do sióstr 1.1.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 122. 119 W. Zamoyski do ks. Adama i do gen. Bystrzonowskiego listy z 20.XII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski, s. 119—120. 120 Lewak, dz. c., s. 128 i nast. 121 S. Drozdowski do L. Zwierkowskiego 10.V.1855 — AC rkps 5608, s. 665—668. 122 J. Zamoyska do sióstr 22.VI.1855 oraz W. Zamoyski do ojca 8.VII.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 149—150 oraz Czajkowski; Kozaczyzna w Turcji, s. 121. 123 K. do L. Niedzwieckiego 4.1.1854 — PAN Kórnik, rkps Niedź. l, 5. K. do W. Czartoryskiego 25.V.1854 — AC rkps 6603, s. 221—228. K. do ks. Adama 27.1.1854 — AC rkps 5614, k. 27 i 91. 12« K. do ks. Adama 5.V.1854 — AC rkps 5614, k. 204—205. 127 K. do ks. Adama 31.X.1854 — AC rkps 5605, s. 921. K. do W. Czartoryskiego 30.V.1854 — AC rkps 5614, k. 283. K. do ks. Adama 10.VI. i 30.VIII.1854 — AC rkps 5615, k. 17—18 i 173. K. do W. Czartoryskłego 3.X.1854 — AC rkps 5605, s. 399. K. do W. Czartoryskiego 6.VI.1854 — AC rkps 5615, k. 8. Tamże. K. do L. Zwierkowskiego 7.III.1854 — AC rkps 5602, s. 105. 134 K. do ks. Adama 25.IV.1854 — AC rkps 5602, s. 569—572. 135 K. do ks. Adama maj 1854 — AC rkps 5604, s. 649. K. do L. Zwierkowskiego 7.III.1854 — AC rkps 5602, s. 105. Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 68. K. do L. Niedzwieckiego 15.11.1854 — PAN Kórnik, rkps Niedź. l, 5. K. do L. Niedzwieckiego b. d. — PAN Kórnik, rkps Niedź. l, 5. K. do W. Czartoryskiego 5.VI.1854 — AC rkps 5603, s. 325. K. do W. Czartoryskiego 21.V.1854 — AC rkps 5603, s. 191 i nast. 142 K. do W. Czartoryskiego 10.1, 20.V i 21.V.1854 — AC rkps 5601, s. 33 oraz 5603, s. 185 i nast., oraz K. do L. Niedzwieckiego b.d. — PAN Kórnik, rkps Niedź. l, 5. 143 K. do W. Czartoryskiego 25.VI.1854 — AC rkps 5603, s. 643 i nast. Tamże. K. do ks. Adama 2.VII.1854 — AC rkps 5619, s. 101. K. do W. Czartoryskiego 25.VI.1854 — AC rkps 5615, k. 43—44. 147 Wspomnienia swoje, spisane w niewielkim zeszycie, ofiarował później p. Cha-bert J. Zamoyskiej — cf. Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 92 oraz K. do ks. W. Czartoryskiego 24.11.1854 — AC rkps 5601, s. 399—402. 148 S. Drozdowski do L. Zwierkowskiego 5.IV.1855 — AC rkps 5608, s. 311. 149 S. Drozdowski do L. Zwierkowskiego 17.IV.1855 — AC rkps 5608, s. 441. 160 Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 142. 151 Zob. rozkaz wyjazdu W. Kalinki z odpowiednimi adnotacjami wojskowymi — rkps CR Roma. 152 por ]yj Handelsman: Czartoryski, M. Pawlicowa: O formacjach kozackich, P. Michałowski: Trzyletni pobyt na Wschodzie i inne. 163 W. Zamoyski do ks. Adama 26.VIII.1854, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 91. 124 125 128 129 130 131 13! 133 130 137 140 141 144 145 146 W TURCJI W CZASIE WOJNY KBYMSKIEJ 177 154 Zamoyski do Sadyka 12.XII.1854, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 117. — Aczkolwiek słowa ostatnie z tego listu mógłby ktoś uważać za kpiny pod adresem Sadyka (cf. Szuro, dz. c., s. 55), to jednak przy szczerym staraniu Zamoyskiego, aby mimo sprzecznych interesów obu dowódców utrzymać zgodę i jedność, równie dobrze można przypuszczać, że były one zachętą wobec Czajkowskiego, aby liczył na jego posłuch i subordynację, mimo wszelkich pozorów. 155 Zob. M. Czajkowski: Pamiętnik — PAN Kraków, rkps 1901. 158 Zamoyski do żony 30.VII.1854, [w:] Jenerał Zamoyski. T. IV, s. 84. — M. Czapska, którą trudno posądzić o stronniczość, pisała o Sadyku: „Pozbawiony moralnego pionu, rozpolitykowany do maniactwa marzyciel o miałkim mózgu i dziecinnej pysze... bezsilny wobec własnych impulsów, uległy wpływom i niesamowicie podejrzliwy..." — M. Czapska: Ludwika Sniadecka, s. 310—311. 157 Sadyk do ks. Adama 24.VI.1855 — AC rkps 5630, s. 252. i5s w. Zamoyski do żony 1.III.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 197. 159 M. Handelsman: Czartoryski. T. III, s. 324. — Podobnie ostro pisała L. Snia-decka, na której relacji oparł się, być może, prof. Handelsman, że Kalinka jest lichego charakteru, podobnie jak płk Przewłockł bez powagi, bez znaczenia, pochlebcy i jezuici — zob. M. Czapska: Ludwika Sniadecka, s. 199. 180 K. do ks. Adama 10.VII.1854 -- AC rkps 5603, s. 865—879 oraz rkps 5615, k. 80. — W oparciu o nieokreślone źródło Czapska twierdzi, że Kalinka szerzył różne złe wieści o Sadyku, a nawet zapowiadał wysłanie go na Krym. Są to chyba sugestie Aleona i Sniadeckiej. Autorka wszakże nie cytuje — cf. M. Czapska: Ludwika Sniadecka, s. 196. 161 K. do ks. Adama 15.VIII.1854 — AC rkps 5604, s. 661—668, rkps 5615, k. 141—143 oraz K. do L. Zwierkowskiego b.d. — AC rkps 5604, s. 657—659. 182 K. do ks. Adama 10.VII.1854 — AC rkps 5603, s. 865—870 i nast. 183 K. do ks. Adama 10.VII.1854 — AC rkps 5615, k. 80. 164 K. do P. Michałowskiego 15.VIII.1854 — AC rkps 5605. 185 J. Zamoyska do męża 16.11.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 194. 1M Jaźwiński, były strażnik celny z Podola, zaciągnął się do Kozaków Zamoyskiego, od których zdezerterował bez dymisji. Parokrotne próby późniejszego uzyskania legalnego uwolnienia z wojska napotykały na opór ze strony Zamoyskiego wobec braku wysiłku ze strony zainteresowanego, aby sprawę dobrze załatwić. 21 stycznia 1856 r., w dniu przewiezienia zwłok Mickiewicza z podziemi kościoła Sw. Magdaleny na cmentarz w Montmorency, uderzył on Zamoyskiego laską w plecy, gdy ten w czasie pogrzebu stał na schodach kościoła. Sąd francuski wymierzył mu za to 4 miesiące więzienia. Cała sprawa spowodowała ostre dyskusje wśród emigrantów, a jeden z przyjaciół zasądzonego podobnie znieważył czynnie Kalinkę. 187 W. Zamoyski do żony 21.11.1856, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 195. 188 W. Zamoyski do żony 1.III.1856, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 197. 189 W. Zamoyski do żony 20.VI.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 142. 170 W. Czartoryski do W. Zamoyskiego 19.VI.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 148. 171 A. Lewak: Dzieje emigracji polskiej, s. 115—117. 172 A. Czartoryski do Sadyka 19.VI.1855 — AC rkps 5630, k. 229. 17S M. Czajkowski: Pamiętniki — PAN Kraków, rkps 1901, k. 437—532 passim. 174 Tamże, k. 22 i 8a. 175 Tamże, k. 22. 178 W. Zamoyski do ks. Adama 7.VI.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 147. 177 M. Czajkowski: Pamiętniki — PAN Kraków rkps 1901, k. 502. 178 Sadyk do gen. Larcheya 5.X.1855 — AC rkps 5630, s. 415. 12 — Ksiądz Walerian Kalinka 178 ŻYCIE TUŁACZA 171 W. Zamoyski do Wit. Czartoryskiego 6.IX.1854, [w:] Jenerał Zamoyski. T. IV, s. 94. 180 W. Zamoyski do ks. Adama 20.XII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. IV, s. 120. W. Zamoyski do ks. Adama 29.XII.1854, [w:] Jeneral Zamoyski. T. IV, s. 121. J. Zamoyska do sióstr 20.111.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. IV, s. 136. K. do ks. Adama 15.111.1854 — AC rkps 5602, s. 107a. Ks. Adam do A. Mickiewicza 27.X.1855 — AC rkps 5630, s. 439. W. Czartoryski do ojca 25.X, 5.XI i 8.XI.1855 — AC rkps 5630 s. 443 i nast. oraz Ange Leval do Kalinki 10.IX.1855 — PAN Kórnik, Kóz. 55. 188 Sadyk do ks. Adama 1.VII.1855 — AC rkps 5630, s. 287. 187 Lewak, dz. c., s. 115—138 passim. A. Czartoryski do Sadyka 19.VI.1855 — AC rkps 5630, s. 228a. 181 182 189 184 185 188 X W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTANSKICH 67. Zabiegi o utworzenie Dywizji Polskiej w Turcji. Zabiegi Czartoryskich 0 utworzenie wojska polskiego w Turcji mają wyraźne trzy etapy. Najpierw od początku roku 1854 myślano o utworzeniu legionu polskiego. Myśl tę jednak storpedowało panujące wśród Polaków rozdwojenie na arystokratów lub monarchistów i obóz demokratyczny. Walkę ostatecznie wygrali przedstawiciele Hotelu Lambert, ale sam fakt rozbicia emigracji 1 wizja dwóch odrębnych legii przyczyniły się do zarzucenia tego projektu. Druga połowa roku 1854 i początek 1855 upłynęły na usilnych próbach ze strony Czartoryskich, aby wzmocnić istniejące już oddziały Kozaków Czaj-kowskiego. Popierano je jednak dotąd, dokąd łudzono się, że uda się z Kozaków Sadyka stworzyć regularne wojsko polskie. Kiedy jednak przekonano się, że plany Czajkowskiego, zresztą niezbyt sprecyzowane, odbiegają znacznie od wytyczonego kierunku przyszłej armii polskiej, latem roku 1855 Zamoyski podjął zdecydowane starania o stworzenie zupełnie odrębnych sił zbrojnych. Dla względów jedynie dyplomatycznych, aby nie zaszkodzić samej sprawie, zdecydował się na zachowanie nadal samej nazwy Kozaków sułtańskich. Długotrwałe starania Zamoyskiego o wzmocnienie II Pułku na gruncie tureckim napotykały niepokonalne wprost przeszkody. W lipcu więc 1855 r., jak pamiętamy, pojechał wraz z Kalinką na Zachód. Jechał z wyraźnym celem. Chciał otrzymać ostateczne decyzje co do sposobu i zasad, na jakich miało się kształtować dalsze urządzanie II Pułku Kozaków.1 Dotychczas bowiem z odległego Wschodu trudno było wyjednać pozytywne załatwienie całego szeregu spraw. Wprawdzie wszystko szło „wolno, ale obiecująco", lecz skutki tej powolności załatwiania problemów nie tylko że wyczerpywały nerwowo Zamoyskiego i jego otoczenie, ale w sposób dotkliwy obciążały budżet generała. 2 To czego nie udało się uzyskać od rządu Ijuireckiego, a było konieczne dla wojska, zdobywał za własne fundusze. Udawał się na Zachód z zamiarem „wszystkie te rozmowy i umowy skończyć w niewielu dniach i wracać do zebranych" pod Szumią oddzia- 12* 180 ŻYCIE TUŁACZA łów. 3 Rzeczywiście spieszył się. Już pod koniec lipca znalazł się, jak pamiętamy, wraz z nieodstępnym swoim adiutantem nad Tamizą. 4 Po wstępnych rozmowach z mężami stanu Jej Królewskiej Mości, 11 sierpnia napisał oficjalny memoriał dla lorda Clarendona, ministra spraw zagranicznych, •o stanie oddziałów polskich w Turcji i o możliwości ich użycia przez rząd angielski. Myśl polityczną całego manewru z wojskiem polskim na służbie angielskiej widział Zamoyski następująco: Pierwszy pułk, umożliwiając udział w tej wojnie Słowianom tureckim, poróżni ich z Moskwą, drugi zaś pułk za pomocą polskiego żywiołu wywoła dezercję w szeregach nieprzyjacielskich. A gdyby kiedyś rządy sprzymierzone uznały potrzebę poważnej wojny z Moskwą, wówczas tak część czysto polska, jak i właściwi Kozacy, staliby się jądrem wojska polskiego, z jego tradycyjną przednią strażą lekkiej jazdy kozackiej. 5 We wspomnianym tutaj memoriale mówi się jeszcze o wojsku kozackim pod naczelnym dowództwem Sadyka Paszy.6 Sprawa jednak uległa zmia-.nie, gdy 28 sierpnia analogiczny memoriał o korpusie posiłkowym rumuńskim na służbie angielskiej podał ks. Mikołaj Sutzo, bojar wołoski, w imieniu swoich rodaków. W piśmie tym bowiem wyraźnie proponował Zamoy-.skiego na dowódcę owego „korpusu ochotników naddunajskich". 7 Ta ostatnia propozycja zwróciła uwagę rządu angielskiego na możliwość zamianowania polskiego generała naczelnym wodzem nowej formacji. W sierpniu, w czasie pobytu w Londynie, otrzymał Zamoyski, był przecież generałem tureckim, od seraskiera poprzez Sadyka (!) rozkaz bezzwłocznego powrotu do pułku. Sprawę załatwił jednak telegram lorda Clarendona, w którym minister prosił swego tureckiego kolegę o przedłużenie pobytu generała „w Londynie i Paryżu, gdzie obecność jego jest wielce pożądana". 8 Omawiane przez Zamoyskiego sprawy uważane były w istocie za doniosłe, skoro w trakcie konferencji z angielskimi mężami ;stanu otrzymał nawet wezwanie do Paryża, aby 16 sierpnia stawił się na .audiencji u cesarza, celem szczegółowego przedstawienia swych zamiarów.9 Zabiegi generała popierał nie tylko ks. Czartoryski swym autorytetem, ale również Adam Mickiewicz, który jeszcze 20 czerwca sam zredagował odpowiedni memoriał przeznaczony dla rządu francuskiego. W piśmie :swym wieszcz przedstawiał stosunki w kraju i charakteryzował polityczną rolę utworzenia obecnie armii polskiej.10 Nie wszyscy jednak w ten sposób podchodzili do zagadnienia. Społeczeństwo zarówno francuskie jak i angielskie było zdecydowanie przeciwne wojnie, a więc konsekwentnie nie widziało potrzeby podkreślania sprawy polskiej. Powodowało to konieczność „milczenia z kwestią polską". Zresztą wręcz nie dowierzano „w życie naszej narodowości. Większa część ludzi stanu na Zachodzie — pisał z Londynu Kalinka — przekonana jest, że Polska pogodziła się z Moskwą, że jeszcze tylko emigranci przeciw tej zgodzie protestują". u Skutkiem tego W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTANSKICH 181 powstające wojsko polskie, „pod przybranym nazwiskiem", miało być dla Zachodu swoistym eksperymentem — „czy jest jeszcze w Polakach ochota do poświęcenia się za własną sprawę. Tak w kraju, jak i na emigracji (Polacy byli bardzo dalecy od przypuszczenia, iżby już do tego stopnia 0 nas zapomniano i nam nie dowierzano (...) Kiedy Zachód powątpiewa, czy ony nawet z Moskwą bić się będziem chcieli, my sądzim się godnymi do krzeseł senatorskich w Europie. Ciężka będzie sprawa — kończył swe refleksje Kalinka — wybić z naszych głów tę iluzję i to wielkie siebie uwielbienie".12 Po długich naradach 14 września 1855 r. przedłożył wreszcie Zamoyski lordowi Panmure, ministrowi wojny, konkretne warunki utworzenia dywizji polskiej na 'ziemi tureckiej.13 Ostateczną zgodę królowej Wiktorii na jej utworzenie wyraziło ministerstwo wojny pismem z 24 września. Odpowiedni dokument stwierdzał między innymi, że „rząd Jej Królewskiej Mości nie widzi przeszkody do upoważnienia go (tj. Zamoyskiego) do wystawienia dywizji Kozaków sułtańskich (...) że oddział ten będzie uzbrojony, wyekwipowany i umundurowany kosztem rządu brytyjskiego, że rząd brytyjski będzie wypłacał żołd (...) że Pan (Zamoyski) będzie miał stopień generała dywizji (...) że rząd brytyjski przedsięweźmie kroki odpowiednie, by wyprawić do dywizji (...) wszystkich polskich dezerterów 1 jeńców z wojska rosyjskiego, którzy chcieliby służyć w Kozakach sułtańskich". Do powyższych punktów decyzji rządowej dodana była uwaga skierowana do Zamoyskiego, że „nic nie stoi na przeszkodzie, by się zabrał bezzwłocznie do organizowania dywizji".14 Pozostało teraz jeszcze uciążliwe, choć nieodzowne omówienie szczegółów odnośnie do wykonania powyższej decyzji rządu angielskiego i trzeba się było zabrać do realizacji powierzonych zadań.15 Nad 'Ustalaniem owych szczegółów wykonawczych debatowano i naradzano się dwa tygodnie w Londynie. Następnie Kalinka powrócił do Paryża, aby podjąć normalną akcję werbunkową, zaś Zamoyski pozostał w Anglii, by dopilnować sfinalizowania sprawy.16 Ostateczna decyzja w sprawie Kozaków zależała, przynajmniej formalnie, od Wysokiej Porty. Kozacy stanowili przecież formację należącą do rządu tureckiego. Należało więc poczekać, aż Turcja zrzecze się prawa do II Pułku, aby następnie przenieść go na służbę angielską i zacząć z niego formować dywizję polską. Na gruncie tureckim nie przewidywano poważniejszych trudności. Wielu bowiem generałów tureckich nie tylko że wiedziało o staraniach Zamoyskiego w Londynie, ale nawet dawało temu swoje zdecydowane poparcie.17 Sprawę tę rząd angielski załatwił pomyślnie w październiku 1855 r. i 16 listopada londyńskie ministerstwo wojny wydało ostatecznie dokument utworzenia dywizji Kozaków sułtańskich. To decydujące dla sprawy polskiej pismo zawierało, niestety, jedną klauzulę. Zastrzegało mianowicie, że tworzy się dywizję „na okres wojny". Wpraw- 182 2YCIE TUŁACZA dzie rząd angielski zobowiązywał się „użyć wszelkich starań, żeby nakłonić rząd otomański do utrzymania tego oddziału i po wojnie", ale mimo wszystko pozostawało to zawsze obietnicą.18 Aczkolwiek stanowiło to podstawę do pewnego rozczarowania, to jednak uznać chyba trzeba, że osiągnięcie było niewątpliwie wielkie. Z jednej strony pocieszający był fakt, że to miał być już nie pułk polski, ale dywizja. Stanowiło to w pewnym sensie zobowiązanie się rządu angielskiego, że podejmie starania, aby zebrać ochotników w liczbie odpowiadającej dywizji. Wprawdzie obowiązek starania o liczebny stan oddziałów spadał na Zamoyskiego, ale w sposób prestiżowy był w tym zaangażowany honor samej Anglii.19 Z drugiej znowu strony pozwolenie na formację dywizji zawierało pośrednio zapewnienie „przytułku" rodakom z armii moskiewskiej. Zamoyski widział tu jeszcze jeden atut polityczny wobec historii. Fakt, że wojsko polskie powstaje, dowodzi, że „się Polska nie dała wprząc w jarzmo" zaborców, że nie dał się stłumić duch narodowy. 20 Dywizja miała istotnie ogromne znaczenie polityczne. Przecież stworzenie drugiego pułku Kozaków na mocy rozkazu sułtańskiego, w którym ani słowa nie mówiło się o Polsce, nie miało właściwie większej wartości dla sprawy narodowej. Teraz zaś po zawarciu układu z Anglią sytuacja się zmieniła. Mieliśmy dwustronną umowę, której tajny punkt przewidywał, że w odpowiednim momencie dywizja stanie się zawiązkiem armii polskiej. Dlatego też pod względem organizacyjnym tak ją ustawiano, aby mieć z niej przyszłe kadry wojsk narodowych. Słabą jej stroną było zbyt mocne wiązanie się z osobą Czartoryskiego i jego stronnictwem politycznym. Stawała się ona bowiem wojskiem polskim, ale stojącym na usługach jednej wyłącznie partii i stąd zrozumiały jej bojkot przez Polaków o innych poglądach politycznych. 21 Problem tworzenia nowej dywizji nie wypełniał całokształtu działalności Zamoyskiego w tym czasie. Mimo że przebywał na Zachodzie, ze szczerą troską myślał i pomagał swym pozostawionym pod Szumią żołnierzom. Jego pomoc była tym koniecznie j sza, że cierpieli w tym czasie wielką biedę. Rząd turecki zalegał z żołdem, a znikąd nie można było oczekiwać żadnej pomocy. 22 Generał parokrotnie posyłał im po kilka tysięcy franków na najpilniejsze potrzeby, zachęcając do przetrwania krytycznych chwil. Wystarał się we francuskim ministerstwie wojny o pozwolenie, by wszystkich chorych żołnierzy przyjmowano w wojskowych szpitalach cesarstwa. Skoro tylko udało mu się zdobyć ekwipunek, posłał piizez kpt. Paszkowskiego do obozu kompletne umundurowanie dla pułku. Podobnie, kiedy władze tureckie ponownie poleciły polskim oddziałom udanie się na Krym, co przecież było zupełnie sprzeczne z polską racją stanu, Zamoyski drogą dyplomatyczną zdobył cofnięcie tego rozkazu.23 Sadyk Pasza był od początku mocno niezadowolony z tej całej misji W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SULTANSKICH 183 londyńskiej Zamoyskiego. Wiadomość zaś o decyzji utworzenia niezależnej od niego dywizji przyjął wręcz z oburzeniem. Dla samej więc przekory popierał początkowo plan wysłania Kozaków do Azji. Zresztą miał w tym swoje plany. Marsz na Kaukaz był dla niego niewątpliwie korzystny. Tam decydowali o wszystkim Turcy, a on jako muzułmanin posiadał u nich największe znaczenie. Natomiast na Krymie rządzili Francuzi i Anglicy, a u tych znowu coś znaczył Zamoyski. Toteż zdecydował się, zanim ten ostatni powróci, przeprowadzić marsz wszystkich Kozaków do Azji, i to z całą energią. Wówczas jednak niespodziewanie w obu pułkach napotkał na zdecydowany opór. Kategoryczne jego rozkazy spotkały się z odmówieniem posłuszeństwa. Doszło do tego, że był zmuszony udzielić natychmiastowej dymisji 22 oficerom pierwszego pułku, a nawet ukarać trzechletnim więzieniem swoich trzech wachmistrzów. 24 Wobec tego sam Czajkowski musiał uznać, że wyprawy tej nie da się przeprowadzić i teraz przez pośrednictwo ks. Adama i Zamoyskiego oraz głównej komendy wojsk sprzymierzonych starał się o jej odwołanie. Kiedy więc na skutek tych interwencji władze tureckie zaniechały tego, z całym zadowoleniem skorzystał z prawa pozostania w księstwach naddunajskich,25 co nie przeszkodziło mu po wojnie oskarżyć Zamoyskiego i Czartoryskiego o uniemożliwienie wyprawy na Kaukaz. 26 Mimo że działalności Zamoyskiego w Londynie trudno odmówić słuszności, to jednak, jak zawsze w takich razach, moc żalów, niechęci i plotek krążyło wokół niego. Rodacy, zwłaszcza niechętni Czartoryskim, rozsiewali o całej sprawie wprost fantastyczne wieści. Zmyślone pogłoski i plotki docierały też do rodaków w Turcji i nic dziwnego, że rodziły się różne niepokoje i zwątpienia.27 Kalinka ze swej strony dementował, gdzie mógł, fałszywe wieści, zaprzeczał oszczerstwom i, jak tylko potrafił, uspokajał opinię.28 Jego zadaniem było rozsyłanie rozkazów i poleceń generała. Przez ręce Kalinki szły awansy dla oficerów przyszłych pułków i pieniądze dla znajdujących się już w szeregach. 29 Szczególnie skomplikowany był problem awansów. Pismo lorda Panmure'a polecało ostrożność w tym względzie, aby „mianować oficerów jedynie w stosunku odpowiednim do liczby żołnierzy, którymi mają dowodzić".30 Założenie było najzupełniej słuszne. Co jednak miał czynić dowódca jednostek, które miały stanowić zalążek przyszłej armii polskiej, a których liczebności nikt przecież nie był w stanie przewidzieć? Stąd też wiele trzeba było taktu i cierpliwości, by nie zrazić do siebie wielu wartościowych oficerów, którzy zmuszeni byli na razie zadowalać się niższymi szarżami. ,,Z pułkowników porobił kapitanów — pisała o mężu Jadwiga Zamoyska — z kapitanów podoficerów, z oficerów prostych żołnierzy".31 Zamoyski miał pod tym względem wyro- 184 ŻYCIE TUŁACZA biony styl postępowania. Generał uważał, że jak wojna Polski z Moskwą trwa ciągle, tak też i wojsko polskie formujące się w różnych czasach jest zawsze tym samym. Armia, którą tworzył, była kontynuacją wojska z roku 1831. Właśnie dlatego stopnie z powstania listopadowego były dla niego podstawą w oznaczaniu stopni wstępującym do służby oficerom. Wyjątek stanowili ci, którzy w armiach regularnych już po roku 1831 dosłużyli się wyższych stopni. 32 68. Agencja glówna i inne ośrodki werbujące. Gdy istnienie dywizji polskiej stało się faktem, pozostało teraz podjąć trud jej formowania. Gen. Zamoyski przystąpił najpierw do zorganizowania tak zwanej agencji werbującej ochotników oraz specjalnych „zakładów", na których miał spocząć trud wysyłania ich na Wschód. Plan tej pracy był już gotowy pod koniec listopada 1855 r. W pierwszych zaś dniach grudnia ppłk Linowski i inni przyszli pracownicy otrzymali od generała odpowiednie nominacje oraz instrukcje odnośnie do swych nowych obowiązków. 83 Rzecz została ułożona w ten sposób, że w Paryżu na wyspie św. Ludwika przy ulicy de Bre-tonvilliers 3 zorganizowano agencję główną pod kierunkiem Linowskiego, z Kalinką jako sekretarzem oraz Napoleonem Poźniakiem, płatnikiem, i kilku innymi oficerami jako pracownikami.34 Agentem w Londynie został kpt. Karol Szulczewski, w Strasburgu por. E. Głębocki, a w Marsylii kpt. Ignacy Daniejko. S5 Jeszcze w październiku 1855 r. w czasie pertraktacji Zamoyskiego z rządem angielskim, na zapytanie tegoż cesarz Napoleon wyraził zgodę na otwarcie zakładu dla polskiej dywizji pod Marsylią.36 Zakład miał organizować wysyłkę ochotników polskich do Turcji. Cesarz dodał wprawdzie warunek, aby znajdował się on pod zwierzchnią władzą i kontrolą Francji, ale ponieważ była to rzecz sama przez się zrozumiała, więc nikt przeciwko temu nie oponował. 37 Pieczę nad zakładem z ramienia armii francuskiej powierzono gen. Rostolanowi.38 Zakład marsylski umieszczono w Fort Saint-Nicolas. Polskim komendantem tego zakładu został Nikodem Dąb-ski.39 Analogiczny zakład pozwolił urządzić rząd angielski w Tillbury Fort pod Londynem. 40 Zanim jeszcze została zorganizowana formalnie cała akcja werbunkowa dywizji, już przedtem przyjmował Zamoyski oficerów i żołnierzy, chcących się zaciągnąć do II Pułku Kozaków sułtańskieh. W wielu wypadkach zmuszony był wypłacać im żołd „z własnej szkatuły". Teraz ten ciężar spadł z niego na rzecz skarbu angielskiego. Jedną z pierwszych była przyjęta do dywizji na początku listopada 1855 r. grupa oficerów oraz 30 szeregowców Polaków, przybyłych z Ameryki z zamiarem początkowym wejścia do francuskiej Legii Cudzoziemskiej. 41 Odtąd zaczęło się już syste- W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTANSKICH 185 matyczne przyjmowanie napływających ochotników. Większość ich powiadamiał o wcieleniu do dywizji sam Kalinka. On też udzielał różnych wstępnych informacji.42 Uważając jednak, że cała akcja werbunkowa, mimo wszystko, idzie zbyt powolnie, zachęcał ze swej strony agentów w terenie do żywszej działalności. Zalecał zarazem daleko idącą roztropność. 4$ Nie obyło się przy tym, rzecz jasna, bez pomyłek co do wartości wojskowej przybywających osób. Było to dodatkowym argumentem za większą ostrożnością i oględnością w doborze ludzi. 44 29 grudnia 1855 r. Kalinka wystosował więc urzędowe pismo, zakazujące agentowi w Marsylii angażowania na własną rękę oficerów do dywizji. 45 Właśnie dlatego też l stycznia 1856 r. utworzył Zamoyski specjalną komisję rozpoznawczą dla odpowiedniego werbowania oficerów. W jej skład weszli ppłk Paprocki, kpt. Antoni Waligórski, kpt. Zarembecki, kpt. Napoleon Poźniak oraz por. nr. Małachowski. Po uprzednim rozpatrzeniu załączonych do podań dokumentów oficerskich komisja ta l lutego miała dokonać „wyboru do dywizji". Jako termin ad quem przyjmowania zgłoszeń podano dzień 28 stycznia. 4ft-25 stycznia ogłosił Zamoyski rozkaz organizacyjny dywizji, mocą którego dowódcą brygady piechoty mianował gen. Feliksa Breańskiego, dowództwo kawalerii powierzył pułkownikowi Mikołajowi Korwin Kamieńskiemu, szefostwo sztabu pułkownikowi Karolowi Conyersowi, a podsze-fem sztabu został ks. Władysław Czartoryski w stopniu kapitana. Ks. Karol Kaczanowski zmartwychwstaniec został generalnym kapelanem dywizji. " 69. Sekretarz Agencji Glównej w Paryżu. 26 grudnia 1855 roku podpisał Zamoyski jako dowódca Dywizji Polskiej Kozaków iSułtańskich rozkaz organizujący formalnie Agencję Główną w Paryżu. „Wyciąg z Organizacji Głównej Agencji nr 23 bis określał obowiązki Sekretarza Głównej Agencji". Była to więc nominacja dla Kalinki wraz z instrukcją co do sposobu wykonywania tych nowych obowiązków. 48 Zapewne było to tylko formalne zamianowanie, bo już 10 grudnia Kalinka jako Secretaire de l'Agence de France na sporządzonym przez siebie wykazie wydatków uwidocznił swą pensję jako 160 Ł rocznie. Licząc według ówczesnej stopy przeliczeniowej l Ł jako 25 f r była to pensja wynosząca 4000 fr rocznie. 49 Jedną z pierwszych funkcji nowego sekretarza Agencji było wydrukowanie odezwy do oficerów polskich chcących wejść do Dywizji Kozaków Sułtańskich. Chodziło przecież o powiadomienie rozsianych wszędzie rodaków o formującej się armii polskiej. 50 Obok prowadzenia akcji werbunkowej, Kalinka jako sekretarz Agencji Głównej miał za zadanie pełnić rolę czynnika jednoczącego poszczególne zakłady i ośrodki rekrutacyjne, być koordynatorem całości prac oraz utrzymywać stały kontakt ze zgrupowanymi w Turcji oddziałami. Było pracy 186 ŻYCIE TUŁACZA dość dużo jak na barki jednego człowieka. W tym czasie gen. Zamoyski przygotowywał się do powrotu na Wschód. 11 lutego odbył się uroczysty obiad pożegnalny na jego cześć. Organizatorami tej imprezy byli: ks. Władysław Czartoryski, Teodor Morawski i gen. Feliks Breański.51 Około 90 osób brało udział w obiedzie. 52 Kiedy więc z końcem lutego 1856 r. Zamoyski odjechał do Skutari, spadło na Kalinkę wiele dodatkowych zajęć. 53 Pisał też o sobie: „już od tygodnia kładę się spać codziennie o 4, a wstaję o 8. Jeśli tak dłużej potrwa, to rychło mogę przejść do Inwalidów". 54 Nie tylko musiał jak dotychczas informować szczegółowo o przejazdach poszczególnych grup ochotników do dywizja, ale spadło nań osobiste załatwianie i dopilnowywanie sprawy umundurowań i ekwipunku żołnierzy polskich przez rząd francuski. Przezorny aż do przesady, nie tylko składał konieczne pisma do Ministerstwa Wojny, ale uprzednio starał się zawsze przekonać i upewnić, czy pisma jego będą przychylnie przyjęte przez odnośnych urzędników.55 To wszystko pochłaniało wiele czasu. Przybyło mu też nowe zadanie pisywania szczegółowych raportów do dowódcy, gdyż Zamoyski był zbyt troskliwym wodzem, aby mógł zadowolić się ogólnikowymi informacjami. Zresztą przesyłał mu Kalinka obok wiadomości o całej akcji werbunkowej różne opisy spraw czysto politycznych. Warto bowiem przypomnieć, że właśnie wiosną 1856 r. zaczęły się debaty i konferencje dyplomatów w Paryżu, których oxvocem miał być traktat pokojowy. 56 Z drugiej znowu strony przez jego ręce szła też pewna liczba korespondencji z Turcji przeznaczona dla Hotelu Lambert. 57 Obok tego przerabiał i przeredagowywał różne notatki i wiadomości ze Wschodu, jakie otrzymywał o sprawach dywizji, i umieszczał je w Wiadomościach Polskich. 5S Aczkolwiek formalnie w tym czasie nie był jeszcze ich redaktorem, to jednak z tytułu współpracy można go już wówczas uważać przynajmniej za współredaktora. Stałym jego korespondentem tureckim był teraz Leonard Niedźwiecki, osobisty przyjaciel Kalinki. Przy-.syłane wiadomości nie tylko skrzętnie wykorzystywał Walerian w Paryżu, ale nie szczędził też przyjacielowi rad, zachęt i uwag krytycznych. 59 Z biegiem czasu doszło do tego, że w biurze Agencji Głównej w Paryżu gromadzili się ciągle emigranci ciekawi świeżych wiadomości z Turcji. Były one o tyle potrzebniejsze, że z każdym tygodniem sprawa polska na forum międzynarodowym traciła na atrakcyjności i jedynym atutem, na który można było teraz liczyć, była Dywizja Polska Kozaków Sułtań-skich. W związku z tym dochodziło czasem do zabawnych epizodów. Polacy zachowywali się niekiedy tak hałaśliwie w biurze Agencji, że aż policjant obchodowy wstępował zapytać Kalinkę, czy czasem nie potrzebuje pomocy w usunięciu kogoś z lokalu.60 Zajęć miał Kalinka wiele jeszcze i z tego powodu, że zmieniali się •W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTAŃSKICH 187 w Agencji Głównej zarówno jej kierownicy, jak i inni pracownicy. Ppłk Linowski był słabowity i gros roboty spadało na sekretarza. Zresztą nosił się on z myślą o zaciągnięciu w szeregi armii belgijskiej. Toteż jeszcze przed swym wyjazdem z Paryża Zamoyski czuł się zmuszony na miejsce Linowskiego zamianować gen. Tomasza Konarskiego. 61 W miesiąc później Agencję Paryską opuścił Poźniak, udając się do obozu pod Skutari. 62 Kiedy dotychczasowy płatnik Agencji zdecydował się wyjechać na Wschód, Kalinka w imieniu agenta głównego dokonał 24 marca 1856 r. dokładnego bilansu kasowego. Nowym płatnikiem został odtąd Ignacy Szczepanowski. «* Ponieważ pracy wciąż przybywało, Kalinka zaangażował do pomocy Kazimierza Gawrońskiego, który jako „protokólista dziennikarz" przeprowadzał pisma przez dziennik podawczy i wykonywał inne czynności biurowe. Drugim pomocnikiem osobistym sekretarza głównego był J. Emil Dobrowolski. 64 Zresztą samemu też Kalince serdecznie radzono wyjazd do Turcji. Byli tacy, co wprost pisali do niego ze Wschodu, że jest konieczny w wojsku polskim, zebranym w obozie. 6S Pozostał jednak w Paryżu na wyraźne życzenie Zamoyskiego, który sądził słusznie, że nad Sekwaną jest Kalinka daleko potrzebniejszy i o wiele więcej może zrobić dla spraw dywizji. Zresztą całkiem słusznie chciał mieć kogoś pewnego i zaufanego w Paryżu. Był tutaj zresztą Kalinka nie tylko sekretarzem Agencji, ale „plenipotentem Generała", co jego obecność we Francji czyniło szczególnie nieodzowną.66 Zajęty pracą w Agencji i balansujący w sprawach służbowych między Paryżem a Londynem, Kalinka „przegapił" termin ważności swego paszportu. Miał wprawdzie odpowiednie dokumenty wojskowe, ale w Londynie w maju 1856 r. spostrzegł, że wygasa ważność jego paszportu. Zwrócił się więc do przyjaciół we Francji i ci bez większych trudności otrzymali dlań zupełnie nowy dokument. Wystawiony zaocznie paszport posiadał wprawdzie rysopis określony „na oko", ale niemniej pozwolił mu „bez wyjeżdżania" z Francji powrócić dnia 18 maja 1856 r. przez Calais do swej przybranej ojczyzny. 67 70. Dywizja Polska w obliczu pokoju. Już w grudniu 1855 r. dywizja polska posiadała kompletnie zorganizowany sztab i zestaw korpusu oficerskiego. Szefem sztabu zamianowano płka Karola Conyersa, a jego zastępcą ks. Władysława Czartoryskiego w stopniu kapitana, sekretarzem wojskowym został por. Kidd, zaś adiutantem — Ildefons Kossiłowski. Na płatników dywizji wyznaczono kpt. Ignacego Jackowskiego i kpt. Chichestera Knoxa. 68 W styczniu 1856 r. zgłaszał się w charakterze kapelana ks. Franciszek 188 ŻYCIE TUŁACZA Rogoziński. Nie został jednak przyjęty, gdyż miejsce to objął już ktoś inny.69 Kapelanem dywizji był już bowiem ks. Karol Kaczanowski, który w lutym 1856 r. wyjechał do wojska na Wschód. Oficjalnie został on przyjęty rozkazem z 25 stycznia tego roku. 70 Kapelan był konieczny nie tylko ze względów czysto religijnych, ale również i dlatego, by uspokajał zdezorientowanych, a nieustannie z różnych stron buntowanych, oficerów i żołnierzy zebranych w Skutari. Jeszcze jesienią 1855 r. pisał drogman II pułku do Kalinki, że jakaś reforma poważna jest tam nieodzownie konieczna. Za pierwszy zaś jej warunek uważał rychły powrót Zamoyskiego do obozu. 71 Nic więc dziwnego, że generał rzeczywiście starał się możliwie szybko pokończyć sprawy w Londynie i Paryżu, i wracać do swych żołnierzy. Niestety, wielość podjętych poczynań wstrzymywała go w stolicach zachodnich. Dopiero po urządzonym mu przez rodaków pożegnalnym obiedzie wyjechał ostatecznie 29 lutego z Paryża. Na dwa dni zatrzymał się w Marsylii celem osobistego wglądu w pracę tamtejszej agencji i 3 marca na statku „Le Gange" odpłynął wraz z Leonardem Niedźwieckiin i kilku innymi oficerami na Wschód. Długo wyczekiwany znalazł się wreszcie 11 marca w obozie polskim pod Skutari.72 Pierwsze dni wypełniło mu zapoznawanie się ze wszystkimi i wszystkim, co zastał, i realizowanie planów według swych myśli.73 Tymczasem tuż za nim zaczęły napływać niepowstrzymaną falą z Paryża wieści o odbywającym się kongresie pokojowym pomiędzy zwaśnionymi dotąd mocarstwami. Oczywiście, początkowo pocieszały go wyolbrzymione wiadomości o rzekomych ustępstwach Rosji i słabej pozycji dyplomatycznej jej przedstawiciela hr. Orłowa.74 Stopniowo jednak coraz bardziej realniejsze i bardziej prozaiczne informacje biegły na Wschód. Wprawdzie angielscy wojskowi i osobiści przyjaciele Zamoyskiego radzili mu działać „po prostu jakby wcale nie było mowy o pokoju". 75 On sam również w ten sposób starał się postępować, niemniej jednak tego rodzaju informacje odbierały chęć do pracy i rodziły słuszne niepokoje co do przyszłości dywizji. „Nie pytam — pisał — co będzie, czynię póki mogę, co mi do czynienia dano". Niełatwa jednak była jego praca i stanowisko twórcy armii „na okres wojny" wobec zbliżającego się nieuchronnie pokoju. 76 Sekundował mu co prawda wiernie jak echo, trwający na swym paryskim posterunku Kalinka wychodząc z założenia, że choć wielu „spuszcza nos na kwintę", to jednak „za okno zawsze czas jeszcze wyskoczyć".77 Zachęcali i inni, ale jednak daleko więcej było takich, co radzili poprzestać wszelkich wysiłków i odstąpić od podjętego zadania. Wśród nadchodzących do Zamoyskiego różnorodnych, a częstokroć nawet sprzecznych wiadomości, nadeszła wreszcie 18 marca ta, której się obawiał. Była to depesza z Londynu z rozkazem wstrzymania wszelkiego •W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTANSKICH 189 werbowania nowych ochotników do dywizji.78 „Serce mi się kraje — pisał tegoż dnia — myśląc o rozpaczy tylu i tak zacnych! Żal niewymowny widzieć na nowo rozproszony zawiązek tak pracowicie do tak pięknej nadziei doprowadzony". Idąc za serdeczną radą gen. Storksa przez dwa tygodnie nikomu nie wyjawiał tej przygniatającej wiadomości. Generał angielski wychodził z założenia, że przez dalsze zgłaszania się Polaków do dywizji „pozostanie przynajmniej dowód, że emigracja polska szlachetnie odpowiedziała na wezwanie". 79 Zamoyski zaś, idąc po linii angielskich instrukcji, „że ma urządzać to, co jest", „więc urządzam — pisał — wyciągam z Anglików pieniądze należne dla wszystkich, ubieram w miarę, jak jeszcze z Anglii ciągle przybywają posiłki".80 Po tej też linii szedł Kalinka. Znając całą prawdę i trudność sytuacji, w jakiej znalazła się formacja polska, patrząc zarazem na zamieszanie i załamanie wielu dokoła siebie, pisał spokojnie, choć z bólem: „Pytam, po co kłaść się do trumny przed śmiercią. Bieda z ludźmi — dodawał z goryczą — którym rozum słabe strony sprawy jasno pokazuje, a energia nie daje żadnej pomocy do walczenia ze złem".81 Nie mogąc dłużej zwlekać, wreszcie 2 kwietnia 1856 r. ogłosił Zamoyski w swym rozkazie dziennym o zawartym w Paryżu pokoju oraz o otrzymanym poleceniu wstrzymania dalszego werbunku do dywizji. 82 W pierwszym odruchu na tę wiadomość wielu oficerów, widząc beznadziejność sytuacji, zażądało dymisji. Tymczasem Zamoyski zajął zdecydowanie negatywne stanowisko wobec tych próśb, oświadczając petentom, że dymisji honorowej nie będzie udzielać, „bo choć państwa między sobą zawierają pokój, my mamy zawsze wojnę o rzecz naszą i powinniśmy trwać pod bronią, póki to w naszej mocy. Nawet przypuszczając, że nas rozwiążą — dodawał z naciskiem — trzeba do tej chwili okazać naszą wytrwałość i naszego żołnierskiego ducha".8S Na domiar złego do obozu dotarła z Paryża wieść, że car wspaniałomyślnie udzielił amnestii wszystkim chcącym powrócić do ojczyzny Polakom. Był to niewątpliwie sprytny manewr dyplomacji rosyjskiej, obliczony trafnie na odpowiedniość ciężkiej dla dywizji chwili. Nie ufając pozorom i działając z polecenia ks. Adama Kalinka napisał bezzwłocznie i wydrukował w Wiadomościach Polskich odpowiedni artykuł o amnestii. Wykazywał w nim, że korzystanie z łaski carskiej jest pewnego rodzaju zdradą sprawy narodowej i podeptaniem własnej przeszłości politycznej emigracji. „Był zwyczaj w Japonii — pisał — że żaden Europejczyk nie mógł wylądować, dopóki nie podeptał krzyża. My byśmy nie mogli wrócić do Kraju — dodawał — nie depcząc naszej przeszłości". 8* Aczkolwiek Zamoyski, Kalinka i niewielka grupka im podobnych wierzyli niezachwianie, że dywizja polska nie zostanie rozwiązana, to jednak uważali słusznie, że trzeba obmyśleć jaki ratunek i na tę ewen- 190 ŻYCIE TUŁACZA tualność. 85 Taki plan pokojowego wykorzystania oddziałów polskich już; dużo wcześniej sugerował Kalinka. Radził on mianowicie ułożenie dla rządu angielskiego konkretnego planu zużytkowania tych formacji jako kadr dla przyszłych wojskowych organizacji słowiańskich w Turcji. 86 Sam Zamoyski znowu wśród różnych pomysłów pielęgnował w duszy myśl przekształcenia całej formacji na polską szkołę wojenną. 87 Kiedy czas niepewności się przedłużał, a zarazem oczekiwanie nie wróżyło żadnego pomyślnego rozwiązania, należało pomyśleć o zawartej w liście ministerialnym z 16 listopada 1855 r. klauzuli przekazania dywizji, w wypadku zawarcia pokoju, na służbę turecką. W tym też celu w maju 1856 r. ks. Adam wysłał do Londynu swego syna Władysława wraz z Kalinką i ks. Sutzo. Korzystając z pobytu w Anglii wielkiego wezyra Aalego Paszy delegacja księcia usiłowała, z pomocą lorda Clarendona, załatwić tę sprawę. Było to o tyle konieczniejsze, że lord Panmure, minister wojny, nalegał coraz natarczywiej o natychmiastowe rozwiązanie dywizji. Mimo przychylnego przyjęcia u wielkiego wezyra nie zdołano faktycznie niczego uzyskać poza zezwoleniem na dalsze trwanie nie rozwiązanej dotąd dywizji i obietnicą zajęcia się tą sprawą. Definitywnie miano rzecz uregulować po powrocie Aalego Paszy do Stambułu.88 Sprawa istotnie zdawała się być bliska pozytywnego załatwienia, skoro nawet Kalinka na wyraźny rozkaz wielkiego wezyra został przedstawiony ambasadorowi tureckiemu w Paryżu jako przyszły turecki agent Dywizji Kozaków Sułtańskich.89 Równocześnie w obozie polskim w Turcji niepewność losów dywizji i przeciągające się beznadziejne oczekiwanie prowadziło, rzecz jasna, do coraz większej udręki duchowej poszczególnych jednostek i stopniowego rozprzęgania się całej formacji. W pierwszych dniach lipca zaproponowano dywizji nieoficjalnie przyjąć obywatelstwo tureckie i pozostać w tym charakterze w armii sułtana. To przejście wydawało się jednak dla wielu krzywdą i zawodem. Niesłuszność polityczna tego kroku bladła w świadomości niektórych wobec faktu niepewności utrzymania polskiego charakteru dywizji.90 Zamoyski czuł się teraz zmuszony ów projekt odrzucić, próbując jeszcze utrzymać formację jako wojsko polskie. Dlatego też ostateczna odpowiedź rządu tureckiego, że nie może on przyjąć na swą służbę formacji polskich, aczkolwiek z jednej strony była niezmiernie bolesna, to jednak z drugiej była czynnikiem pewnego odprężenia dla skołatanych żołnierskich nerwów. 91 Warto zaznaczyć, że na taką decyzję rządu otomańsfciego wpłynęły niewątpliwie aktualne względy polityczne. Rozmowy przecież londyńskie sprzed dwóch niespełna miesięcy zdawały się wróżyć coś wręcz przeciwnego. 92 Chronologicznie ostatnim aktem nie rozwiązanej jeszcze dywizji było wybudowanie i uroczyste poświęcenie pomnika w Warnie ku czci króla Władysława Jagiellończyka i poległego rycerstwa polskiego. Świadkami owej W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTANSKICH 191 uroczystości byli delegaci z każdej jednostki dywizyjnej pod dowództwem ppłka Słubickiego. Aktu poświęcenia dokonał kapelan dywizji, ks. Karol Kaczanowski. 93 W następstwie decyzji rządu sułtańskiego Zamoyski rozkazem z 31 lipca 1856 r. ostatecznie rozwiązał dywizję. Twórca był zmuszony własnymi rękoma grzebać organizowane przez siebie z takim trudem i wysiłkiem wojsko polskie.94 Przez najbliższe kilka dni składał wraz z grupą oficerów wizyty pożegnalne różnym dostojnikom tureckim i zachodnim na ziemi sułtana. 95 Pozostało mu jeszcze uciążliwe zadanie przeprowadzenia demobilizacji zgromadzonych przez siebie oddziałów. 71. Akcja demobilizacyjna. Mimo że dla zorientowanych w sprawach dywizji było rzeczą oczy wista, że dogorywa ona nieustannie, to jednak jeszcze w lecie 1856 r. fala ochotników zgłaszających się pod komendę Zamoyskiego płynęła wartkim strumieniem. Jeszcze w czerwcu wielu rodaków nie wiedziało, że rząd angielski zakazał dalszej akcji werbunkowej, i kierowało na ręce Kalinki swe podania o przyjęcie.96 Tymczasem wraz z wydaniem rozkazu rozwiązującego dywizję zaczęła się „na długie miesiące — jak pisał Kalinka — nudna, nieznośna praca i długie, a bez korzyści dla sprawy starania o los jednostek". 97 Ciężkie zadanie demobilizacji spadało przede wszystkim na Zamoyskiego, lecz dotykało również swoim brzemieniem poszczególne agencje, a zwłaszcza paryską Agencję Główną. Już w rozkazie z 31 lipca podał Zamoyski do wiadomości swych podkomendnych, że wszelkie ich sprawy związane z rozwiązaniem dywizji załatwiać będzie w Turcji jako agent polski w Stambule ppłk Wieruski. Do niego też polecał przede wszystkim zwracać się z wszelkimi trudnościami i potrzebami. 98 Pozornie los polskich oficerów i żołnierzy nie zapowiadał się zbyt smutno. Chcąc osłodzić zawiedzione nadzieje Polaków sam sułtan zdobył się na godny podkreślenia gest życzliwości. Władca otomański polecił przez swych ministrów powiadomić żołnierzy polskich, że z całą swobodą mogą jego państwo obrać sobie za drugą ojczyznę. Ofiarowano więc tym, którzy wyrażą na to zgodę, obywatelstwo tureckie oraz oświadczono chęć udzielenia zapomogi na osiedlenie się, a nawet zapewniano gotowość zaangażowania ich w cywilnym korpusie dróg i mostów. Gościnne władze tureckie zobowiązały się utrzymywać Polaków w koszarach dotychczas przez nich zajmowanych i wypłacać zasiłek pieniężny do czasu definitywnego zadecydowania o ich losie. 99 Wprawdzie realizacja tych obietnic napotykała różne trudności i nieprzewidziane opory, niemniej jednak fakt ich wyrażenia był godny podkreślenia. Tak więc osiedlanie się szło dość po- 192 ŻYCIE TUŁACZA wolnie, a do prac inżynieryjnych w służbie drogowej zaangażowano kilku zaledwie bieglejszych oficerów. 10° Zamoyski pragnął porozmieszczać jak największą liczbę żołnierzy gromadnie i o ile możności wraz z oficerami bądź to w legii zagranicznej, bądź to w wyborowych batalionach tureckich pod komendą cudzoziemców, bądź też wreszcie na roli. Chciał za wszelką cenę uratować ich dla wiary i narodowości. W tym też celu pozostał w Turcji aż do maja 1857 r.101 Rząd angielski ze swej strony również dotrzymywał przyjętych zobowiązań finansowych. Każdemu opuszczającemu szeregi wypłacono odpowiednią stopniowi gratyfikację oraz fundusz wystarczający na opłacenie kosztów przejazdu na Zachód. Wszystkim też pozostawiono ich ubranie i ekwipunek, a nawet pozwolono na dodatkowe zaopatrzenie w niektóre sprzęty gospodarcze, stanowiące dotychczasową własność obozu polskiego. 102 Około 500 ludzi wyjechało na Zachód Europy zaraz po rozwiązaniu dywizji. Pewna część rozpierzchła się po ziemi tureckiej na własną rękę w charakterze osadników albo wyrobników. Około 70 zaciągnęło się do francuskiej Legii Cudzoziemskiej i udało się do Algieru. Trafili też do obozu polskiego czerkiescy agenci Szamila walczącego z Rosją o niepodległość Kaukazu. Pokaźna grupa Polaków zgodziła się bez większych oporów na nową walkę z Moskalami. Koszta wyprawy wziął na siebie Ismail Pasza, Czerkies z pochodzenia, zaś dowództwo objął płk Teofil Ła-piński, Tefik-bej. Umowa została ostatecznie zawarta we wrześniu 1856 r., a 16 lutego następnego roku grupa ponad 100 Polaków odpłynęła ze Stambułu z bronią i amunicją na angielskim statku Kangoroo w kierunku Kaukazu. 103 Wyprawa Łapińskiego spowodowała protest posła rosyjskiego Butie-niewa u rządu tureckiego. Zaś insynuacje Sadyka Paszy wywołały 26 marca 1857 r. formalne dochodzenie w seraskieracie przeciw Zamoyskiemu, posądzonemu o udział w tej sprawie. Wprawdzie komisja śledcza niczego nie udowodniła, bo winowajców nie było już na ziemi tureckiej, ale fakt powyższy zdemaskował ostatecznie postawę Czajkowskiego.104 Powiadomiony o wszystkim Kalinka zapewnił milczenie o całej sprawie na łamach Wiadomości Polskich i zaznaczył równocześnie, że odtąd uważa za wskazane nie umieszczać już nigdy żadnej wzmianki o Sadyku i jego działalności na Wschodzie w redagowanym przez siebie piśmie.105 Warto zaznaczyć, że słowa dotrzymał. W akcję osiedleńczą Polaków zaangażował się sam Reszyd Pasza, następca Aalego Paszy na stanowisku wielkiego wezyra. Zaofiarował on na osiedlenie swoją posiadłość w Tessalii, w Zatoce Salonickiej nad Salemo-rią w pobliżu Larisy. Dał on nie tylko ziemię, ale również pewien kapitał W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTANSKICH 193 zakładowy na zagospodarowanie się. W październiku 1856 r. ppłk Wie-ruski z dwoma żołnierzami udał się na miejsce pod osadę i po powrocie zdał sprawę oczekującym nań rodakom. Na powyższą ofertę zgłosiło się około 300 ludzi. Ponieważ jednak definitywne załatwienie sprawy odwlekało się, wielu z niej zrezygnowało i tylko połowa doczekała się odjazdu na nowe miejsce. Odjeżdżali z Konstantynopola 2 kwietnia 1857 r. na rządowym statku tureckim. Komisarzem rządowym do spraw osady, nazwanej na cześć ofiarodawcy Reszydie, został ppłk Władysław Jordan. Osadników oddano pod opiekę zdrowotną polskiego lekarza wojskowego, drą Matuszewskiego. Wraz z osiedleńcami jechał jako ich proboszcz ksiądz Karol Kaczanowski, dotychczasowy kapelan dywizji.106 Kilku oficerów i kilkunastu żołnierzy dywizji osiedliło się również w osadzie polskiej Adampol107 powiększając liczbę podopiecznych drą Stanisława Drozdowskiego.108 Na wyraźne pozwolenie i zachętę nowego seraskiera Riza Paszy pewna liczba żołnierzy zaciągnęła się pod komendę Czajkowskiego. Stworzył on z nich później osobny pułk dragonów.109 Ostatecznie więc w początkach maja 1857 r. w obozie pod Szumią pozostało zaledwie 400 ludzi oczekujących na ostatnie wypłaty należności, aby udać się w obranym przez siebie kierunku.110 72. Agent ubiorczy Dywizji Polskiej. 6 maja 1856 r. Kalinka wraz z ks. Władysławem udali się do Londynu. Podróż ich miała szereg punktów do zrealizowania. Najpierw chodziło, jak wspomnieliśmy wyżej, by korzystając z obecności tam wielkiego wezyra, uzyskać za poparciem angielskich ministrów przyjęcie Dywizji Polskiej na żołd turecki. m Liczono się od razu, że sprawy tej może nie uda się załatwić pozytywnie, chodziło jeszcze o uregulowanie zaległego ekwipunku dla dywizji oraz w obliczu prawie nieuchronnej demobilizacji ustalenie wysokości i sposobu załatwienia gratyfikacji dla odchodzących oficerów. Chodziło też o przedłożenie dokładnych sprawozdań kasowych Agencji Głównej w Paryżu do kontroli i otrzymania absolutorium, gdyż jej likwidacja była tylko kwestią czasu. Urzędowanie bowiem było już od pewnego czasu zawieszone. O sprawie rachunkowości Agencji pisał z satysfakcją gen. Konarski, że była doskonale prowadzona, co stanowiło zasługę „najwięcej p. Kalinki".112 Owa wizyta londyńska była tym konieczniejsza, że władze brytyjskie wstrzymały już dostawy dla zebranych na Wschodzie żołnierzy polskich.ł18 Książę Czartoryski powrócił nieco wcześniej do Paryża, a Kalinka pozostał jeszcze kilka dni, aby dopilnować dokładnego wykonania wszelkich angielskich postanowień.114 Misja londyńska poza punktem pierwszym 13 — Ksiądz Walerian Kalinka 194 ŻYCIE TUŁACZA (przyjęcie dywizji na żołd turecki) zrealizowała wszelkie postulaty, z którymi udawała się nad Tamizę.115 Wobec zawieszenia prac Agencji Głównej postanowiono, że „utrzymana będzie tymczasowo Agencja ubiorcza, która wejdzie w czynności pierwszej. Utrzymanie jej - - zadecydowano - - ograniczone będzie do trzech lub czterech miesięcy. Agencja ubiorcza zostawała pod rozkazami płka Clare-monta za pośrednictwem p. Kalinki". Gen. Konarski czekał z rozwiązaniem Agencji Głównej tylko do czasu otrzymania zapowiedzianych rozkazem lorda Panmure'a pieniędzy. Z tego też powodu 20 maja 1856 r. prosił Zamoyskiego, aby wszelkie przesyłki i pakiety kierowane do Paryża adresowano na nazwisko Kalinki.116 Kiedy zaś wspomniane fundusze nadeszły, wypłacono pensje i gratyfikacje pracownikom paryskiej Agencji Głównej i 31 maja dokonano jej formalnego rozwiązania. Gen. Konarski napisał wówczas swój ostatni raport do Zamoyskiego, przekazał kasę pułkownikowi Claremontowi, archiwum zaś Agencji oraz biuro i wszelkie sprawy do załatwienia Kalince,117 które odtąd weszły w zakres jego obowiązków. Miał teraz dosłownie pełne ręce roboty. Załatwiał już bowiem nie tylko sprawy całej dywizji, ale różne drobne sprawy poszczególnych oficerów i żołnierzy. Regulował dosłownie wszystko w imieniu Zamoyskiego. Nawet starania o posłuchania u ministrów czy samego cesarza do niego kierowano.118 Jedną z najczęstszych spraw personalnych była kwestia regulowania stopni wojskowych. Generał Zamoyski, jak wiemy, obniżył większości swych oficerów wstępujących do dywizji szarże przez nich posiadane. Czynił tak z przekonaniem, że wraz z rozwojem armii polskiej mieć będzie przez to swobodę w awansowaniu ich. Teraz więc, po rozwiązaniu dywizji, drogą formalnych rozkazów, ogłaszanych w Wiadomościach Polskich, przywracał im poprzednie stopnie. W natłoku spraw zdarzało się, że zapomniał lub przeoczył niektórych i wówczas Kalinka służył za pośrednika w tych drażliwych kwestiach.119 Załatwiał też Walerian wszelkie wypłaty tytułem zaległego żołdu, gratyfikacje związane z odprawą z armii i inne. 12° Regulował różne długi honorowe wśród oficerów polskich i inne zaległości finansowe.121 Wypłaty gratyfikacji realizował osobiście i to jeszcze w listopadzie 1856 r.,122 mimo że Agencja ubiorcza zakończyła formalnie swoje urzędowanie 16 lipca tego roku.123 Zdarzało się, że zwracali się do Zamoyskiego również Polacy z Francji z różnymi sprawami. Wówczas generał pisał krótką adnotację na prośbie „z. p. Kalinka" (załatwi pan Kalinka) i Kalinka załatwiał. m Interweniował też czasem w sprawach zatrudnienia w tureckiej inżynierii dróg i mostów.125 Przede wszystkim jednak miał wiele zajęcia z re- W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTAŃSKICH 195 gulowaniem różnych rachunków poszczególnych żołnierzy i oficerów i to zarówno z rządem angielskim, jak i z gen. Zamoyskim.126 Z powodu przeciągającej się nieobecności Zamoyskiego zmuszony był sam przeprowadzić stopniową likwidację paryskiej agencji. m W ramach akcji likwidacyjnej wymówił mieszkanie przy rue des Bretonvillers 3, z datą opuszczenia go przed Nowym Rokiem.128 Kiedy zaś z powodu upałów ks. Adam Czartoryski opuścił stolicę Francji, na Kalinkę spadło załatwianie dodatkowo wszystkiego, co było domeną Hotelu Lambert.129 Za tę usilną pracę otrzymał Kalinka poza normalną pensją gratyfikację w kwocie 1250 franków. 13° Chciał jednak mieć jeszcze konkretną pamiątkę swego udziału wojskowego w wojnie wschodniej i dlatego prosił Zamoyskiego, aby wyjednał mu u rządu angielskiego pistolet marki revolver. Ów „podarek" miał mu przywieźć wracający z Turcji Niedźwie-cki. m Całokształt tej wyczerpującej i żmudnej pracy podkopał mocno zdrowie Kalinki, tak że drugą połowę lipca spędził w łóżku złożony ciężką chorobą. Należy przypuszczać, że nie sama praca, ale głównie „obrót spraw polskich" przyczynił się do ostatecznego wyczerpania organizmu.1S8 Kiedy więc we wrześniu 1856 r. zapanowała w Paryżu pewna martwota i bezruch, zabrał się znowu do ulubionych kwerend archiwalnych i przerwanych prac historycznych.13S PRZYPISY 1 W. Zamoyski do ojca 8.YIL1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 50. ł Tamże. 3 Tamże. 4 W. Zamoyski do żony 30.VII.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 162. 5 Memoriał gen. Zamoyskiego do lorda Clarendona z 11.VIII.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 155. 6 Tamże. 7 Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 160. 8 W. Zamoyski do Sadyka 15.VII.1855, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 157. 9 Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 158. 10 M. Czajkowski: Kozaczyzna w Turcji, s. 243. Znajduje się tutaj pełny tekst noty. M. Handelsman: Mickiewicz w latach 1853—1855, s. 69. 11 K. do F. Wrotnowskiego 24.IX.1855 — Bibl. Polska Paryż rkps 1041. 12 Tamże. " K. do ks. Adama 15.XI.1855 — AC rkps 5630, s. 487. 14 Lord Panmure do W. Zamoyskiego 24.IX.1855, [w:] Jeneral Zamoyski T. VI, s. 155. 13* 198 ŻYCIE TUŁACZA 15 K. do N. Poźniaka 26.IX.1855 — AC rkps 5626, s. 435. 18 K. do L. Niedźwieckiego 26.IX.1855 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5 i inne. K. do N. Poźniaka 8.XI.1855 — AC rkps 5627, s. 203—206. Lord Panmure do W. Zamoyskiego 16.XII.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 17 18 175. 19 20 21 W. Zamoyski do żony 1.X.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 168. W. Zamoyski do żony 16.XI.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 177. S. Szuro: Sprawa polskich 'formacji wojskowych, s. 86. 2* K. do N. Poźniaka 26.IX.1855 — AC rkps 5626, s. 435. 28 W. Zamoyski do żony 1.X.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 168 oraz K. do L. Niedźwieckiego 11.X.1855 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 24 A. Lewak: Dzieje emigracji polskiej w Turcji, s. 133 oraz M. Czajkowski: Kozaczyzna w Turcji, s. 122. 25 K. do W. Zamoyskiego 26.X.1855 i W. Zamoyski do Sadyka 15.VII.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 172—173. P. Michałowski: Trzyletni pobyt na Wschodzie, s. 60. 2« 27 K. do L. Niedźwieckiego 11.X.1855 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 28 Tamże oraz K. do N. Poźniaka 20.X.1855 — AC rkps 5627, s. 167. 29 30 s. 167. 31 32 83 34 35 K. do N. Poźniaka listopad 1855 — AC rkps 5627, s. 193. Lord Panmure do W. Zamoyskiego 24.IX.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, J. Zamoyska do sióstr. Nowy Rok 1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 122. K. do N. Poźniaka 1.XII.1855 — AC rkps 5627, s. 347—352. K. do L. Niedźwieckiego 8.XII.1855 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do N. Poźnłaka 1.XII.1855 — AC rkps 5627, s. 347—352. Rkps 5629, s. 144 i nast. — AC oraz PAN Kórnik, Kóz. 16. W. Zamoyski do Sadyka 25.X.1855, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 174. K. do N. Poźniaka 30.X.1855 — AC rkps 5627, s. 167. W. Zamoyski do żony l .111.1856, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 197. Rkps 2629, s. 14 — AC oraz PAN Kórnik, Kóz. 16. Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 182. K. do N. Poźniaka 8.XI.1855 — AC rkps 5627, s. 203—206. K. do L. Niedźwieckiego 21.XI.1855, do kpt. Młodeckiego 4.1.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5 oraz K. do kpt. I. Daniejki 21.11.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15 ł inne. 43 K. do Głębockiego 26.111.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15. A. Leval do K. 19.IX.1855 — PAN Kórnik, Kóz. 55. Rkps Kóz. 15 — PAN Kórnik. Wiadomości Polskie. R. 1856, nr 10, oraz ulotka osobna. Tamże. Rkps Kóz. 15 — PAN Kórnik. Tamże oraz rkps Kóz. 16. Rkps 5610, s. 499 — AC. K. do K. Szulczewskiego 14.11.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15. K. do I. Daniejki 12.11.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15. K. do I. Daniejki 21.11.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15. K. do L. Niedźwieckiego 15.111.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. Kalinka miał tu na myśli znany Hotel des Invalides, czyli miejsce, gdzie spoczywają zwłoki zasłużpnych, a między nimi Napoleon I. 55 K. do Ministra Wojny 26.IIL, 9 i 28.IV.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 56 K. do W. Zamoyskiego 8.III.1856 — PAN Kórnik, Zam. 3. 40 41 42 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 W DYWIZJI POLSKIEJ KOZAKÓW SUŁTANSKICH 197 " K. do W. Czartoryskiego 11.111.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 58 K. do L. Niedźwieckiego 15 ł 29.111.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5 oraz K. do W. Zamoyskiego 29.111.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 59 K. do L. Niedźwieckiego 15 i 29.111, 28.VI.1856 i inne — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 60 K. do L. Niedźwieckiego 29.111.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 61 W. Zamoyski do żony 25.11.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 196. 62 K. do W. Zamoyskiego 29.111.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 63 Rkps Kóz. 16 — PAN Kórnik. 64 Rkps 5629, s. 14 — AC oraz rkps Kóz. 16 — PAN Kórnik. 65 A. Leval do K. 19.IX.1855 — PAN Kórnik, Kóz. 55. 66 Raport Dobrowolskiego — PAN Kórnik, Kóz. 16. 67 Rkps obu paszportów Kalinki — CR Roma. 68 Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 182 i 183. 69 K. do ks. Rogozińskiego 8.1.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15. 70 K. do I. Daniejki 1.II.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15 oraz Wiadomości Polskie. R. 1856, nr 10. 71 A. Leval do K. 19.IX.1855 — PAN Kórnik, Kóz. 55. 72 W. Zamoyski do żony 1.III.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 197 oraz Wiadomości Polskie z 15.III.1856, s. 50. 73 W. Zamoyski do żony 17.111.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 207 oraz Wiadomości Polskie z 25.111.1856, s. 61. 74 K. do W. Zamoyskiego 8.III.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 201 i inne. 76 W. Zamoyski do żony 19.1.1856 oraz lord Harrowby do W. Zamoyskiego 25.1.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 190 i 191. 70 W. Zamoyski do żony 19.1.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 190. 77 K. do L. Niedźwieckiego 29.111.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 78 W. Zamoyski do żony 18.III.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 209. 79 Tamże. 80 W. Zamoyski do żony 23.111.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 212. 81 K. do W. Zamoyskiego 29.111.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 214. 82 Wiadomości Polskie, kwiecień 1856. 83 W. Zamoyski do żony 20.IV.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 219. 84 K. do W. Zamoyskiego 29.111.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 214. 85 K. do majora J. Godkowskiego 13.VI.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15. 8« K. do W. Zamoyskiego 22.111.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 211. 87 W. Zamoyski do żony 5.III.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 200. 88 Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 221—223. 89 K. do W. Zamoyskiego 21.VI.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 80 K. do W. Zamoyskiego 28.VI.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16 oraz K. do L. Niedźwieckiego 28.VI.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 91 W. Zamoyski do ks. Adama 2.VI.1856 oraz do lorda Redcliffe'a 6.VII.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 225 i 228. 92 K. do W. Zamoyskiego 15.VII.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 229. 93 S. Kossiłowski do K. 24.VII.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 229. 94 Tekst rozkazu — PAN Kórnik, Kóz. 21, rozkaz nr 419, toż: Wiadomości Polskie. R. 1856, nr 32, s. 124 oraz Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 230. 95 Wiadomości Polskie jw. M K. do J. Godkowskiego 13.VI.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15. 97 K. do W. Zamoyskiego 28.VI.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 98 Rozkaz z 31 lipca 1856. 198 ŻYCIE TUŁACZA M Sprawozdanie W. Zamoyskiego dla ks. Adama, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 247 i nast. oraz Wiadomości Polskie. R. 1857, a także M. Czajkowski: Koza-czyzna w Turcji, s. 126. 100 Tamże. 101 Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 234. 102 Sprawozdanie W. Zamoyskiego jw. 103 A. Szelągowski: Dzieje Polski, s. 295 oraz Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 243. 1M Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 243 i nast. 105 K. do W. Zamoyskiego 4.IV.1857, [w:] Jenerał Zamoyski. T."VI, s. 246. "« Sprawozdanie Zamoyskiego jw. 107 Adampol jest to osada polska w pobliżu Stambułu, założona w 1835 roku przez ks. Adama Czartoryskiego dla polskich emigrantów chcących osiedlić się w Turcji. Nazwę swoją też zawdzięczała imieniowi założyciela. 108 Sprawozdanie Zamoyskiego jw. 109 Szelągowski, dz. c., s. 295. 110 Sprawozdanie W. Zamoyskiego dla ks. Adama, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 247 i nast. oraz Wiadomości Polskie. R. 1857, a także M. Czajkowski: Kozaczyzna w Turcji, s. 126. 111 Gen. Konarski do W. Zamoyskiego 10.V.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. '« Gen. Konarski do W. Zamoyskiego 6.V.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 118 Gawroński K. do L. Niedźwieckiego 10.V.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 114 K. do ks. Adama 16.V.1856 ~ AC rkps 5632, s. 87—94 oraz K. Gawroński do L. Niedźwieckiego 13.V.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 115 Gen. Konarski do W. Zamoyskiego 17.V.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. "• Raport gen. Konarskiego dla W. Zamoyskiego z 20.V.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 117 Raport gen. Konarskiego dla W. Zamoyskiego z 31.V.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 118 I. Kossiłowski do W. Zamoyskiego 19.VII.1856 i inne — PAN Kórnik, Kóz. 16. »» E. Dobrowolski do L. Niedźwieckiego 23.VIII.1856 i 18.XI.1856 — Bibl. Ra- czyńskłch rkps 1673. 120 Rkps ew. 1284 — AC. 121 K. do W. Zamoyskiego 8.III.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 112 Listy opłat — AC rkps ew. 1284. 128 E. Dobrowolskł do W. Zamoyskiego 26.VII.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 124 Prośba por. Żelichowskiego z adnotacją W. Zamoyskiego i podobne — PAN Kórnik, Kóz. 7. 126 E. Dobrowolski do L. Niedźwieckiego 23.VIII.1856 — Bibl. Raczyńskich rkps 1673. )SO K. do W. Zamoyskiego 5.VII.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16 oraz J. Daniejko do L. Niedźwieckiego 14.VIII.1856 — Bibl. Raczyńskich rkps 1674. 127 K. do L. Niedźwieckiego 28.VI.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 128 Tamże oraz E. Dobrowolski do L. Niedźwieckiego 1.VII.1856 — Bibl. Raczyńskich rkps 1674. 129 K. do W. Zamoyskiego 14.VI.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 180 Lista płac — PAN Kórnik, Kóz. 16. lsl E. Dobrowolski do W. Zamoyskiego 9.IX.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 16. 1S* E. Dobrowolski do W. Zamoyskiego 20.VII.1856 — PAN Kórnik, Kóz. 15, s. 110. 133 K. do L. Niedźwieckiego 9 i 20.IX.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. XI W REDAKCJI WIADOMOŚCI POLSKICH 73. Pierwsze „Wiadomości Polskie". Wielka Emigracja Polska, wnosząc na ziemię francuską swe liberalne tendencje parlamentarne, kwitła nie tylko różnymi ugrupowaniami, komitetami, zjednoczeniami i organizacjami politycznymi, ale również ukazującymi się co pewien czas nowymi periodykami i ulotnymi drukami. Każde ugrupowanie wzięło sobie za punkt honoru dysponować własnym organem, który choćby w kilku numerach jednak reprezentował treść ideologii danej grupy. Nie tu miejsce na charakterystykę i opis tej rozlicznej prasy emigracyjnej. Jedno tylko trzeba stwierdzić, że aczkolwiek z biegiem lat brakło stopniowo zapału i funduszów na takie imprezy, to jednak urobiła się swego rodzaju tradycja potrzeby własnego organu. Z owej potrzeby zrodziła się też w roku 1854 w łonie Hotelu Lambert myśl wydawania Kuriera Polskiego. Istniało wprawdzie Biuro Korespondencyjne, które „dla zapobieżenia plotkom i oszczerstwom rozrzucanym miedzy Polakami po departamentach zostało ustanowione" i [rozsyłało okólniki. 1 Zwyczajna ta jednak korespondencja nie wystarczała.2 Zwołano więc na dzień 20 kwietnia tegoż roku pierwszą naradę organizacyjną. Udział w niej wzięli: ks. Władysław Czartoryski, Wincenty Budzyński, Napoleon Poźniak i Stanisław Leonard Gajewski. Postanowili oni podjąć wydawanie „pisma monarchicznego, tolerancyjnego, z zachowaniem jedności i porządku". W opracowanej dla redaktora instrukcji pisali, że ma on pamiętać, iż dziennik wychodzi z Hotelu Lambert, a więc „z największą ostrożnością mówić będzie o wszystkim, co dotyczy osoby księcia". Nie tylko podkreślano szacunek dla osoby Czartoryskiego, ale zaznaczano z naciskiem, że „dziennik uważać powinien władzę księcia jako już uznaną". Określając oblicze polityczne pisma, zaznaczano, że nie wolno będzie „rozbierać krytycznie" działalności gabinetów przychylnych sprawie polskiej ani ich rozporządzeń. Dla informacji, jakie ma być oblicze polityczne Kuriera, podano, że wzorem i przewodnikiem będzie dla niego rządowy Monitor francuski. * Na drugim z kolei posiedzeniu 24 kwietnia 1854 r. zadecydowano wy- 200 2YCIE TUŁACZA dawać pismo co dekadę, a więc 10, 20 i 30 każdego miesiąca w formacie jednego półarkusza in 4°. Dobrano też innych współpracowników. Sekretarzem wydziału korespondencyjnego został Poźniak, a na wydawcę odpowiedzialnego wybrano Macieja Kleniewskiego. 4 maja zadecydowano wynająć lokal dla redakcji w domu przy ul. St Louis en Ule 6. Po tych wstępnych przygotowawczych krokach zwrócono się do ministerstwa francuskiego o zatwierdzenie. Tu jednak wyłoniła się całkiem nieprzewidziana przeszkoda. Odmówiono zatwierdzenia Dziennika w oparciu o świeżo wydane zarządzenie. Ta decyzja rządu francuskiego spowodowała, że na zebraniu 23 maja zdecydowano przyjąć nazwę Wiadomości Polskie. Te ostatnie otrzymały też pozwolenie władz. Na wspomnianym wyżej zebraniu w dniu 23 maja uznano za konieczne zapoznawanie z aktualnym programem politycznym księcia wszystkich Polaków. Uważano bowiem, że zgadza się z jego poglądami około tysiąc rodaków, innych zaś należy pouczyć, przekonać czy wręcz zjednać. Na misję powyższą wydelegowano Kleniewskiego. Książę wyasygnował na ten cel 700 fr., zdobył dla niego odpowiedni paszport na okres dwóch miesięcy i listę polskich emigrantów z ministerstwa. 4 Stopniowo ustanowiono 10 stałych korespondentów i zjednano prenumeratorów. Lista tych ostatnich przedstawiała się następująco: w Belgii 10, Szwajcarii 7—10, Piemoncie 5—6, Anglii 57, Prusach i Poznańskiem 40, Paryżu 100, we Francji poza Paryżem 84—95. Obok tego posiadały Wiadomości 66 korespondentów na terenie Francji. Redaktorem miał być początkowo Gajewski, a ostatecznie pełnił te obowiązki Józef Ło-paciński. 5 Po długich staraniach i usilnych zabiegach pierwszy numer ukazał się dopiero 10 października 1855 r. Redaktorem był Feliks Wrotnowski. Ukazywały się Wiadomości Polskie jako „mały dzienniczek w dwunastce", miały służyć interesom polskiej formacji wojskowej. Utrzymywać go miał gen. Zamoyski. Łamy jego zapełniały sprawy wojskowe, a uzupełniały różne wyciągi z dzienników krajowych. Brakowało jeszcze wówczas subwencji angielskiej.' 74. Opinie i propozycje Kalinki wobec pierwszych „Wiadomości". Jeszcze przed ukazaniem się pierwszego numeru Wiadomości Polskich redaktorzy ich zwrócili się do Kalinki, Burzyńskiego i innych z prośbą o wyrażenie swoich opinii oraz o wysunięcie twórczych sugestii. Krytyczny i bogaty w pomysły Kalinka wystosował 25 czerwca 1854 r. obszerny list do ks. Władysława, w którym w dosadnych i nawet aż zbyt mocnych słowach wypowiadał swoją negatywną opinię o planowanym przedsięwzięciu. Przede wszystkim krytykował przedwczesne, według niego, podejmowanie W REDAKCJI WIADOMOŚCI POLSKICH 201 tego wydawnictwa, niedojrzałość poglądów oraz wadliwość niektórych jego założeń.7 „Cierpiący na rękę" książę polecił Poźniakowi wyjaśnić dokładnie zasady, kierunek i ducha przyszłego pisma. Ten ostatni więc, dziękując za przesłane myśli, opinie i poglądy, zaznaczał, że zgadza się ze zdaniem autora „z wielu stron sprawiedliwym". Stwierdzał nawet, że co do organizacji pisma i co do jego naczelnego redaktora posiadają w Paryżu to samo przekonanie, co Kalinka, i że usilnie szukają człowieka, który by „doskonale pojmując to stanowisko, mógł należycie prowadzić redakcję tego pisma".8 Książę był jednak odmiennego zdania, gdy szło o „ducha" pisma. Zaznaczał więc, że planowane pismo nie powstaje „przez zbytnią gorliwość" osób otaczających księcia, ale zrodziło się z istotnych potrzeb, aktualnych stosunków. Zaznaczał nawet, że bodźcem do podjęcia tej sprawy było „wyraźne domaganie się ustne i na piśmie licznych ziomków". 9 Zdecydowanie oponował ks. Władysław przeciw postawionemu przez Kalinkę zarzutowi zbędnej polemiki. Książę twierdził, że o polemice przedwczesnej nie myślał, a jeśli dziennik ją wywoła, to jej się nie boi. „Nie myślimy — pisał — występki dawniejsze wyklinać lub dawniejsze życzenia popierać". Zaznaczał natomiast, że redaktorzy mają zamiar jedynie rzeczowo rejestrować rzeczywistość i pouczać o aktualnej sytuacji politycznej. Wreszcie jakby dla usprawiedliwienia książę dodawał, że pierwszy numer dziennika nie jest w Paryżu tak surowo oceniany.10 Chciał widać przez to delikatnie zwrócić uwagę Kalince na zbyt ostry ton jego zarzutów. Pogodziwszy się z faktem istnienia Wiadomości, pisując nawet do nich swe korespondencje, Kalinka nie mógł się pozbyć zastrzeżeń co do samego sposobu ich wydawania. Po powrocie ze Wschodu 20 lipca 1855 r. zostały omówione z Morawskim „punkta względem objęcia redakcji Dziennika Polskiego przez Kalinkę". Według tej umowy dotychczasowe Wiadomości miały otrzymać „zupełną niepodległość polityczną" i odtąd „wychodzić co tydzień w formacie arkuszowym pod tytułem Goniec Polski". Goniec miał być oczywiście finansowany przez Hotel Lambert. Nowy redaktor stawiał warunek, by wolno mu było „korzystać z wiadomości, listów i raportów przysyłanych J. Ks. Mości ze Wschodu". n Wyjazd do Londynu z Zamoyskim i długotrwały tam pobyt przekreślił na razie plany ambitnego redaktora. Nie mogąc pracować nad redagowanym przez siebie pismem, nie przestał jednak o nim myśleć i starać się o stałe fundusze na jego prowadzenie. 13 września 1855 r. sporządził w Londynie „Program Dziennika Polskiego w Paryżu". W tym pro memoria dla rządu angielskiego zaznaczał, że „układ zawarty między Rządem angielskim, a Gen. Zamoyskim o rozszerzenie formacji kozackiej może napotkać wielu nieprzyjaciół". Wobec tego 202 2YCIE TUŁACZA przewidujący sekretarz generała stawiał konkretny wniosek, jak należy bronić się przed atakami owych nieprzyjaciół. Wymieniał szereg sposobów, a między nimi zaznaczał, że jednym z najlepszych może być „dziennik wydawany w Paryżu dla Polaków w języku polskim". Dziennik taki wywierając wpływ na kraj i na emigrację oddawałby wielkie usługi rządowi angielskiemu, a „koszta — dodawał jakby na marginesie — jego redakcji i wydawnictwa wyniosą rocznie 700 Ł".12 Widać, że powyższa argumentacja Kalinki przekonała wrażliwych na opinię publiczną Anglików, bo rzeczywiście rząd Jej Królewskiej Mości przyznał odrębną subwencję i na ten cel. Już w drugiej połowie września 1855 r. donosił z radością, że zapewnił „swemu dziennikowi dostateczny fundusz", że „myśli nad tym i nie stracił nadziei wydawania dziennika polskiego w Paryżu".13 Przewidując jednak nowe dla siebie obowiązki w Agencji paryskiej, zrezygnował z samodzielnego redaktorstwa i z nowego wydawnictwa. Natomiast zdecydował się na współpracę w redagowaniu Wiadomości Polskich wspólnie z Feliksem Wrotnowskim. W tym celu została spisana formalna umowa, że obaj „będą w zgodnym porozumieniu redagowali pomieniony dziennik". Ustalali też, że „w pierwszych kolumnach tego dziennika mają być zamieszczane wszelkie komunikacje urzędowe, nadsyłane od Władzy Wojskowej Polskiej (tj. od gen. Zamoyskiego z Turcji). Kalinka — podkreślała umowa — bierze na siebie dostarczanie komunikacji urzędowych. Wszystko cokolwiek w dzienniku ma być zamieszczonym — dodawano — wymaga obustronnego zezwolenia".14 Współpraca jednak Kalinki napotykała nieprzezwyciężoną przeszkodę w chronicznym braku czasu. Zajęty w Agencji, mimo przysłowiowej najszczerszej chęci nie był w stanie wydatniej pomagać Wrotnowskiemu. Zresztą i sama atmosfera przygotowywanego pokoju paryskiego nie mogła być czynnikiem mobilizującym dla wydawców „wojskowego" czasopisma polskiego. Wprawdzie zamieszczał Kalinka swoje artykuły w Wiadomościach, ale nie mógł na razie dokonać w nich jakichś zdecydowanych przemian. Skutkiem tego wzrastało powszechne niezadowolenie z istniejącego pisma i coraz częściej odzywały się głosy nawet w Hotelu Lambert, że lepiej by było jego wydawanie „zostawić Kalince", bo przynajmniej nie kosztowałoby tyle i nie było takie, jakie jest, tj. „nijakie", ale „byłby to zdecydowany organ formacji pod Zamoyskim". Te głosy krytyki doprowadziły też ostatecznie do zawieszenia działalności wydawnictwa.15 Zresztą wraz z pokojem paryskim i rozwiązaniem formacji polskiej w Turcji ustały również subwencje angielskie na Wiadomości Polskie. Ponadto niezadowolenie czytelników „z jakości" pisma odbierało redakto- W REDAKCJI WIADOMOŚĆ/ POLSKICH 203 rom zapał w jego opracowywaniu. Odzywały się nawet głosy, że wydawanie dalsze jest rzeczą zupełnie zbyteczną. Dlatego też wraz z numerem 39 z 17 grudnia 1856 r. Wrotnowski zawiesił dalsze ich wydawanie. 75. Początki wznowionych „Wiadomości Polskich". Wolno przypuszczać, opierając się na faktach, że gdyby nie zdecydowana postawa Kalinki, nie tylko że nie doszłoby do przeobrażenia Wiadomości, ale nawet samo ich wznowienie byłoby wręcz niemożliwe. Pamiętamy, że we wrześniu 1856 r. w ogólnej atmosferze przygnębienia, jaka zapanowała wśród emigracji, zabrał się on do przerwanych przez wojnę wschodnią prac historycznych.ł6 Podjął wówczas myśl zarzuconą poprzednio opracowania dziejów emigracji polskiej we Francji. Jako wstęp czy też wprowadzenie do nich zamierzał wydać dokumenty polskie zawarte w paryskiej Bibliotece Polskiej.17 Widząc jednak przygniatającą atmosferę depresji panującą dokoła zdecydował przeciwstawić się temu. Dał wyraz swego oburzenia, kiedy donosił Zamoyskiemu w grudniu 1856 r., że spotkał młodych rodaków z kraju, mówiących między sobą po rosyjsku. Z niemniejszym zgorszeniem donosił, że wielu Polaków, a wśród nich cała służba polityczna księcia, a więc nawet Poźniak i Łopaciński, doczekało amnestii. „Na podwórzu Księcia często słyszę, przechodząc, wyrzekania — dodawał ze zgrozą — że o amnestię tak trudno".18 „W całej emigracji nie ma nawet trzech ludzi złączonych i łącznie chcących działać" — narzekał z goryczą. Żalił się też Kalinka, że nikt w jego otoczeniu nie dawał wiary, iż coś jeszcze można było dla Polski zdziałać. Najwięcej zaś bolało go to, że nie widziano możliwości pracy zespołowej. „Powiem śmiało — pisał — oprócz Księcia i mnie nikt nie myśli o wspólnym zbiorowym działaniu".19 Z jednej strony widział powszechny marazm, z drugiej znowu spotykając się z rozsądnymi ludźmi z emigracji, a także z rodakami z kraju i literaturą krajową widział jasno niebezpieczeństwo tego stanu i różne narastające potrzeby. 20 „Któż ma jak nie my — zapytywał — odbywać straż rozsądku i moralności patriotycznej?" Wyznawał zasadę, że choć wojna z Moskwą już się nie toczy ani na polu bitwy, ani na polu dyplomacji, a nawet o zasady polityczne, to jednak toczy się i toczyć musi w dalszym ciągu w dziedzinie ducha. „Gdzie naród żyje — w literaturze". Właśnie z tego powodu narastało w nim przekonanie, że obowiązkiem ludzi rozsądnych jest spieszyć, by ratować ducha narodu. W tej dziedzinie bowiem widział aktualne, największe niebezpieczeństwo.21 Tak więc stopniowo rozważając potrzeby narodu, narastało w nim przekonanie o konieczności rezygnacji, przynajmniej chwilowej, z pracy historycznej. Przechylał się coraz wyraźniej na stronę rozsądnej publicystyki. Stawiał sobie też wyraźny cel. Celem tym miało być skupienie choćby 204 2YCIE TUŁACZA garstki ludzi zdolnych, żyjących na emigracji. Widział zarazem wielką trudność w owym skupianiu sił polskich, ale niemniej uważał, że jest to rzecz możliwa. Wychodził bowiem z założenia, że „trzech lub czterech ludzi złączonych, jeśli silnie i zgodnie wciąż przemawiać będzie, potrafi nadać ton emigracji, a przez nią wpłynie na kraj". Zresztą zjawiało się u niego nie tylko w tym okresie wiele akcentów o potrzebie pracy zbiorowej na niwie emigracyjnej. Postawa Kalinki pod tym względem przypomina postać Bogdana Jań-skiego, który 20 lat przedtem apostołował wśród emigrantów. Z jego działania apostolskiego, ustawionego jako potrzeba działania zbiorowego, powstał nie tylko żywy nurt odrodzenia religijnego na emigracji, ale zrodziło się ponadto zgromadzenie zmartwychwstańców. Poglądy Kalinki na pracę zbiorową i uważanie jej za „nieskończenie trudniejszą" dla Polaków, aniżeli wszelkie wysiłki indywidualne, sprawiają wrażenie jakby powtarzania echem opinii Jańskiego. 22 W ocenie trudności pracy zbiorowej szedł Kalinka tak dalece, że twierdził, iż Polacy, nawet gdy zgodzą się na przyjęcie jednego celu, potrafią być niezgodni co do środków i sposobu działania. 23 Dla realizacji swych myśli o pracy dla emigracji wyszukiwał Kalinka, idąc za radą ks. Adama, „poła neutralnego". Miejscem takim była Biblioteka Polska, w której spotykali się różni ludzie niezależnie od swych przekonań politycznych. Właśnie tutaj, pracując nad rękopisami, spotykał codziennie znanego sobie jeszcze z kwerend w Bibliotece Cesarskiej w Paryżu Juliana Klaczkę. Jego to upatrzył sobie Kalinka na kandydata do współpracy. Współdziałał on co prawda z Hotelem Lambert, ale wcale się nie krył ze swą wyraźną niechęcią do księcia Adama i Wł. Zamoyskiego. Był on wówczas, jak napisze o nim później Wł. Zamoyski, „znamienitego talentu pisarz, katolik przekonany i szczery, ale jeszcze nad sobą nie panujący, Polak sprawie krajowej oddany, ale skłonny do rozpaczania o niej z powodu narodowych przywar i niedostatków, słowem, młody i niedojrzały, przeto niestateczny i dostatecznej o sobie rękojmi jeszcze nie dający, choć woli dobrej i szlachetnego bardzo usposobienia".24 Klaczko pracował wówczas nad historią poezji polskiej. 25 Spotykając się teraz częściej z Kalinką poruszali tematy polityczne i publicystyczne. Pewnego dnia Kalinka wręcz zapytał go z wyraźnym smutkiem, co stanie się z Wrotnowskim i Wiadomościami. Wysunął też konkretną sugestię, aby dokonać metamorfozy wydawanego periodyku, by zdobyć od księcia Adama odpowiedni fundusz i podeprzeć Wiadomości artykułami na zupełnie innym poziomie. Od teoretycznych rozważań przeszli obaj do konkretnych czynów. Nakłonili Wrotnowskiego, na wycieczce do St. Germain, do nowej zupełnie współpracy. „Wytłumaczyli mu pożytek takiego pisma, zachęcili, aby objął redakcję, przyrzekli ciągłą pomoc. Wrotnowski się zdecydował". W REDAKCJI WIADOMOŚCI POLSKICH 205 Książę Czartoryski zgodził się pokrywać część kosztów, których nie pokryje prenumerata. Częścią materialną i samym drukiem miał się zająć chętnie i gorliwie, jak zawsze w takich razach, Eustachy Januszkiewicz. Tak zaczęła się ta jedyna w swoim rodzaju „spółka". 26 Każdy z uczestników wnosił na początek do kasy po 2000 franków, ale z góry zrzekał się za swe prace wynagrodzenia (poza Wrotnowskim). Wszystkie zaś postanowienia musiały być wspólnie podejmowane. 27 Wyrazem zapobiegliwej działalności spółki jest fakt, że pierwszy numer nowych Wiadomości Polskich, wyszedł już 2 stycznia 1857 r. Kalinka wyszukiwał również innych współpracowników, choć napotykał nieprzezwyciężone trudności. Zwrócił się w tej sprawie do Teofila Le-nartowieża, przebywającego we Włoszech. Poeta odmówił jednak uważając, że Wiadomości to swoista „fata morgana dla narodu polskiego".28 76. Profil ideowy nowych „Wiadomości Polskich". Już z przytoczonych powyżej myśli Kalinki nietrudno odgadnąć, jakie założenia, cele i zadania stawiali sobie wydawcy. St. Tarnowski tak je po latach określi: „Znać Polskę i dać jej poznać siebie samą, ażeby mogła dokładnie obliczyć swoje duchowe i materialne siły, aby się przekonała wiele i czego jej nie dostaje do warunków odrodzenia, to był środek — upominać się o poprawę i postęp, to był cel pisma". 29 Redaktorzy odnowionych Wiadomości uważali, że trzeba roztrząsać wszelkie pytania odnośnie do obecnego stanu wewnętrznego Polski, aby po jego zbadaniu i pokazaniu zrobić obrachunek żywotnych jeszcze sił ojczyzny.30 „Przez cztery lata — dodawał Tarnowski —były Wiadomości jakby strażnicą polskich interesów i wewnętrznego życia Polski, z myślą wiernie w przyszłość zwróconą, wlepiły wzrok w teraźniejszość i przypatrując się jej pilnie, bacznie i niezmordowanie (...) nasze uczynki sądziły podług tego, czy one dla przyszłości narodu były złe lub dobre, czy ją podkopywały lub budowały".31 Wiadomości Polskie ścigały wszelkie objawy służalstwa czy ugody wobec zaborców, zwłaszcza w stosunku do Rosji, wszelkie fakty rezygnacji, domagały się niezależności ducha, godności i hardości. Świetnie i dokładnie, a szybko informowane o wszystkim, co się działo w kraju, wzywały do nie-poddawania się moralnym nakazom władzy obcej, propagowały hasło najważniejszego, bo czysto wewnętrznego odporu na truciznę obcego wpływu, obcej władzy i przewagi, żądały niepodległości ducha polskiego. I szerzyły wiarę w możliwość, skuteczność, nieodzowność ostatecznego zwycięstwa Polski i polskości. Propagowały to, co potem nazwano pracą organiczną. „A że pisano mocno z talentem z ogniem i namiętnością, ostro, bezwzględnie i z zapałem, wstrząsały do głębi. Sarkazmem i ironią, nienawiścią 206 ŻYCIE TUŁACZA i miłością, sercem i żółcią przy pozorach umiaru i spokoju musiały z czytelnika wydobyć uczucia, jakie przenikały redaktorów".32 „Wydawane w samym centrum współczesnej polityki i historii, nie trudniły się przecież wcale bieżącą polityką; o wypadkach nawet ważnych nie wspominają ani słowem, jeżeli te wypadki nie mają wpływu na sprawę polską, o wypadkach potocznych, codziennych nie mówią wcale; stają one w wielkim prądzie europejskiego życia i znać to na każdej ich karcie; ale na to, co się wokoło nich działo, patrzyły o tyle tylko, o ile spodziewały się stąd, lub obawiały, dobrego lub złego wpływu na Polskę i jej losy". Ale w Polsce za to nie trafiło się ani jedno choćby obojętne na pozór zdarzenie, żeby Wiadomości o nim nie wiedziały, żeby go nie oceniły w odniesieniu do sprawy naszej, żeby nie osądziły jego pożytków lub nie przewidziały złych następstw; nie zdarzyła się ani jedna krzywda, ani jedno prześladowanie, o które by się one nie upomniały, ani jeden obowiązek, którego by nie wskazały, ani jedna dobra sposobność, o której by nie przestrzegły. Jeżeli się stało jakieś małe zboczenie z drogi obowiązku, jakaś płochość, jakaś lekkomyślność, Wiadomości zaraz przywoływały do porządku. Jeżeli w dziennikarstwie, w literaturze, w życiu społecznym lub obyczajowym objawił się jaki kierunek fałszywy i niebezpieczny, Wiadomości upominały zaraz i groziły skutkami, które bystro przewidzieć umiały. „Kiedy im przyszło spotkać się z jakim publicznym zgorszeniem, z grzechem obrażającym polskie sumienie, z działaniem zgubnym dla tego odrodzenia narodu, dla którego pracowały same i innych chciały znaglić, wtedy karciły i chłostały tak, że napiętnowany przez nie kierunek lub człowiek obronić się nie mógł, a podnieść tylko chyba odmianą i poprawą". 33 Taki wysoki poziom nadali Wiadomościom niewątpliwie Kalinka i Kla-czko. Uczynili oni ze swego wydawnictwa pismo, odznaczające się daleko posuniętą dojrzałością i wytrwałością sądu politycznego, a obok tego wysoką wytwornością literacką.34 Wnieśli oni bowiem ożywcze prądy myślowe i niewątpliwie wielkie zdolności literackie. 35 Przyjęli jako jedyne kryterium dla swej działalności użyteczność dla sprawy narodowej. To swoje kryterium stosowali do wszelkich spraw i ludzi bez żadnego innego względu. Ta niezależność dawała im równą linię i niezmienny kierunek działania.36 Obaj redaktorzy napotykali, rzecz jasna, różne trudności, zarzuty i sprzeciwy. Sama atmosfera zresztą panująca wówczas na emigracji nie była sprzyjająca dla tego rodzaju pracy. Wszystko to jednak znosili cierpliwie i spokojnie, pracując z jakimś jakby mistycznym podniesieniem ducha. Swą pracę traktowali jako służbę Bogu, a własne cierpienia jako konieczną ekspiację osobistą za grzechy całej ojczyzny. To idealne pojęcie służby publicystycznej dawało im niewzruszoną siłę we wszelkich okolicznościach. Wychodzili z założenia, że „kto dla swego dzieła chciał Bożej pomocy, ten musiał na nią zasłużyć, kto chciał pismem W REDAKCJI WIADOMOŚCI POLSKICH 207 robić dobrze a nie szkodzić, ten musiał prosić o światło, o łaskę, o natchnienie". Kiedy w ważnej jakiej kwestii artykuł miał być napisany, redaktorowie nie zaczynali go pisać inaczej, jak po Spowiedzi i Komunii św.37 Na dowód tak poważnego traktowania swej pracy warto przytoczyć jeszcze znamienne okoliczności czasowego zawieszenia wydawnictwa w roku 1860. Z polecenia Napoleona III została napisana broszura Le Papę et le Congres wymierzona przeciwko świeckiej władzy papieża. Ponieważ sprawa była niezmiernie delikatna, znaczna część emigracji była nią mocno poruszona i zaniepokojona. Należało więc zająć jakąś postawę wobec tego zagadnienia. Redaktorzy Wiadomości sami nie bardzo wiedzieli, jakie zająć stanowisko. Toteż na miesiąc przeszło (od 14 stycznia do 18 lutego 1860 r.) zawiesili wydawnictwo. W pierwszym numerze „po przerwie" szczerze czytelnikom wszystko wyjaśnili, przyznając się do swego niezdecydowania. „Wbrew wszelkim dziennikarskim zwyczajom i zasadom — tłumaczyli prostodusznie — wstrzymywaliśmy przez kilka tygodni ogłaszanie naszego pisma, bośmy w sprawie, która w obecnej chwili wszystkie umysły zajmuje, w sprawie państwa kościelnego, nie mogli przyjść do takiego rzeczy zrozumienia i przedstawienia, iżby sumienie każdego z nas zarówno było zaspokojone".38 77. Przyjaciele i przeciwnicy. Prof. Tarnowski dawał ciekawą charakterystykę stosunku Polaków do Wiadomości. Pisał on, że „miały garstkę wiernych i przywiązanych przyjaciół, co rozumieli je i słuchali, ogół zaś dzielił się na takich, co nie znali, co nie dbali i takich, co oburzali naiwnie lub szkalowali przewrotnie". 39 Wypróbowanymi przyjaciółmi i opiekunami pisma byli, poza ks. Adamem, gen. Zanioyski i ks. Marcelina Czartoryska, której dom stanowił główną kwaterę redakcji. 40 Ks. Adam wspierał całe przedsięwzięcie finansowo. Zamoyski dawał również hojne ofiary; wraz z ks. Marceliną byli moralną ostoją dla skłopotanych nieraz redaktorów. Jadwiga Zamoyska przechowała na ten temat krótką, ale ciekawą notatkę. „Mąż mój — pisała ona — zajmował się wydawnictwem Wiadomości Polskich. Co wtorek schodzili się u niego panowie: Klaczko, Kalinka, Wro-tnowski, Horacy Delaroche, młody Plichta i odczytywano wspólnie zamierzone przez któregoś z nich artykuły. Gorące bywały o tym dyskusje," dodaje pod silnym wrażeniem, znanych z autopsji spotkań.41 Kalinka i Klaczko będąc faktycznymi redaktorami pisma, pisali swe artykuły w zasadzie za darmo. Stroną techniczną wydawnictwa zajmował się Januszkiewicz. Rolę cenzorów spełniało w zasadzie całe grono. Zwłaszcza Koźmian był nieubłaganym cerberem, pilnującym prawowierności pisma, szczególnie w na j drażliwszych wówczas sprawach, takich jak kwe- 208 ŻYCIE TUŁACZA stia świeckiej władzy papieża czy problem włościański. Cenzura bywała nieraz tak ostra, iż dochodziło do kryzysu, który o mało nie przesądził o losie samych Wiadomości. 42 Na dowód tego wystarczy przytoczyć fakt, że niektóre artykuły przerabiał Kalinka tylko... pięciokrotnie. 43 Pierwszymi wydawcami pisma byli M. Kleniewski i J. Szczepanowski. Potem przyszedł M. Budzyński, przez krótki czas St. Gajewski, później Łopaciński, a wreszcie najdłużej trwający na tym stanowisku Feliks Wro-tnowski. We wrześniu 1859 r. nastąpiła zmiana w redakcji, gdyż Wrotnow-ski „wyszedł" z wydawnictwa. Fakt ten charakteryzował Kalinka w ten sposób: „wyjście to jest dla nas uszczerbkiem (...) ale — dodawał — redakcja zyska w ten sposób na spójności i wyrazistości. P. Szczepanowski podpisywać się będzie jako redaktor, p. Ordyniec objął administrację". 44 Z powyższych słów widać, że aczkolwiek naszemu redaktorowi przybywało niewątpliwie nowych obowiązków, to jednak z tej zmiany personalnej raczej był zadowolony. Spraw konfliktowych bowiem przybywało, a współpraca z Wrotnowskim, skłaniającym się ku starym poglądom, zaczynała coraz bardziej męczyć. Mówiąc o przyjaciołach Wiadomości, nie można pominąć sprawy finansowej. Wydatki związane z wydawnictwem wyraźnie wzrastały. Kiedy więc np. w roku 1855 wynosiły one 2575 fr., to w dwa lata później grubo przekroczyły dziewięć i pół tysiąca, a w roku następnym wyniosły aż 10 332 fr. Oczywista, że wzrastały również wpływy. Początkowo prenumerata była bardzo nikła. W roku zaś 1858 przyniosła 4226 fr., a już w roku następnym podniosła się do 5332 fr. Kiedy jednak porówna się wpływy z prenumeraty z rozchodami, to staje się dla każdego oczywiste, że nawet nie pokrywały kosztów samego tylko druku wraz z dystrybucją pisma. Na przykład w roku 1858 druk kosztował 3006 f r., poczta i całość kosztów przesyłki 1505 fr. Na pensje, honoraria za artykuły i inne opłaty czerpano więc z jedynego źródła, jakim był fundusz przeznaczony na ten cel przez ks. Adama i gen. Zamoyskiego. Sumy wydawane przez nich były rzeczywiście pokaźne, wahające się w granicach 3000 do 4014 fr. (ks. Adam) i 1500 do 2000 fr. (gen. Zamoyski). Mówiąc o sprawach finansowych wydawnictwa warto wspomnieć, że honoraria za artykuły, które w zasadzie, jak powiedzieliśmy wyżej, nie były pobierane, jednak również wynosiły około dwóch i pół tysiąca franków. Wiemy np., że w roku 1857, a więc w pierwszym swej pracy redaktorskiej, Kalinka pobrał 907 fr., a Klaczko 1041 fr.45 Pierwszy rok wydawnictwa był najzupełniej szczęśliwy. Wiadomości zyskały sobie nawet popularność wśród emigrantów. Stało się to dzięki olśniewającemu stylowi artykułów Kłaczki. W drugim roku przeważały liczebnie artykuły Kalinki. Były to raczej elaboraty poważne, trudniejsze i głębsze. Kamieniem jednak obrazy, który przyczynił się do obniżenia poczytności pisrn^, a zarazem do akcentów oburzenia na redaktorów, był W REDAKCJI WIADOMOŚCI POLSKICH 209 jego artykuł pt. Przewodnik polski w Paryżu. Radził w nim Kalinka rodakom, aby znajdując się w stolicy Francji nie ograniczali się do oglądania jej wspaniałości, ale by zapoznawali się z różnymi zakładami miłosierdzia. Sam Kalinka był wówczas rzeczywiście pod urokiem francuskiej akcji charytatywnej i podobne uczucia usiłował przekazać swym czytelnikom. Stało się to jednak przyczyną obwołania Wiadomości za dziennik „obskurantyzmu i jezuityzmu, dla ducha narodowego wielce niebezpieczny". Przysłowiowej oliwy do ognia dolał Klaczko swym artykułem Katechizm nierycerski. Wiadomości zostały więc ostatecznie pogrzebane w opinii „postępowych i gorących".46 Następny akt ich definitywnego zmierzchu stanowił wydany 18 stycznia 1861 r. przez króla pruskiego zakaz kolportażu w obrębie swego państwa, a więc i w Wielkopolsce. Zaniechano wydawania (ostatni numer ukazał się 2 lutego 1861 r.) 47, a w jego miejsce zdecydowano wydawać comiesięczną Kronikę. Redagować ją miał Seweryn Elżanowski.48 Rząd francuski wydał na tę ostatnią zezwolenie, ale następujące teraz szybko po sobie wypadki polityczne uniemożliwiły działalność. 49 Do myśli wznowienia polskiego dziennika powracać będzie jeszcze po wielekroć razy zespół pracowników Biura. Zwłaszcza we wrześniu 1862 r. myśl tę popierał zdecydowanie gen. Zamoyski, dla braku jednak funduszu i zgody ks. W. Czartoryskiego projekt ten upadł. Zresztą był on z góry przesądzony, bo Klaczko wyjechał do Włoch, a Kalinka miał wiele innej pracy w Biurze Politycznym Hotelu Lambert. 50 78. Wartość „Wiadomości". „Monarchiczne w swym założeniu, oficjalnie konserwatywne albo raczej bojowo antydemokratyczne były Wiadomości Polskie szlacheckie, ale zdecydowanie prowłościańskie (...) arcykatolickie i propapieskie, we wszystkich konfliktach sprawy włoskiej, której okazywały dużo sympatii (...) były przede wszystkim niepodległościowe".51 Nic dziwnego, że wydawnictwo to było uważane słusznie za najpoważniejsze polskie pismo polityczne.52 Dlatego też zarówno przyjaciele, jak i wrogowie atakujący i nie zgadzający się z jego tezami nie mogli odmówić mu niewątpliwej wielkości. Umiejętnością ocen i powściągliwością sądów przysposabiały one całą późniejszą ideologię, jaką krakowska polityka konserwatywna stosowała do rządów galicyjskich. Zwalczał je co prawda Kraszewski w swoich Rachunkach, ale i on musiał się z nimi liczyć.53 „Wiadomości były pismem pod względem politycznym i literackim tak doskonałym, jak przed nimi czy po nich nie widzimy, które z pism polskich byłoby im równe. Ale były one i wielką w naszym życiu dziewiętnastowiecznym nowością, wielkim nabytkiem i zwrotem. Znajomość i czujną H — Ksiądz Walerian Kalinka 210 ŻYCIE TUŁACZA kontrolę siebie samych one pierwsze tak wyraźnie, tak silnie afirmowały jako postulat teraźniejszości i warunek przyszłości; z Mickiewicza i Krasińskiego wzięły wzniosły, chrześcijański ideał Polski i Europy, a odrzuciły idealizowanie siebie samych; w polityce jak i w literaturze dążenie do ideału łączyły ze znajomością i z sądem o rzeczywistości; w jednej jak w drugiej mówiły prawdę. Że się podobać nie mogły, nic dziwnego; że na najmędrsze rady ich rozumu i najgorętsze zaklęcia ich miłości Ojczyzny zatykano uszy, to pokazało się w bliskiej po nich przyszłości".54 Redaktorowie Wiadomości obok wielkiego poczucia obowiązku odznaczali się równie ogromną znajomością Polski i wszelkich jej spraw. Nic przeto dziwnego, że podawali rady, upomnienia i nagany najzupełniej słuszne, a zarazem trzymali się w polityce wytycznych jak najbardziej trafnych i dla narodu pożytecznych. 5S Jak dobra i dokładna była ich znajomość spraw, może posłużyć fakt, że z różnych artykułów i korespondencji umieszczonych w Wiadomościach nietrudno by właściwie ułożyć było sobie obraz wszelkich czteroletnich czynności Koła Polskiego w Berlinie. 56 Wyjaśnić politykę rządu rosyjskiego, a zarazem ostrzec Polskę, aby nie łudziła się nadzieją istotnej zmiany, było wówczas prawdziwą potrzebą chwili. Wiadomości odpowiedziały tej potrzebie z najdokładniejszą znajomością przedmiotu i z całą siłą przekonania, opartego na prawdzie. Nawet uwłaszczenie włościan kazały rozumieć jako rzecz, z której trzeba skorzystać, ale za którą nie wolno widzieć czystości zamiarów i sprawiedliwości rosyjskiego rządu. 57 Wiadomości miały też jasno określony sąd o przygotowującym się ruchu zbrojnym w Królestwie. Uważały one, że wojna z Rosją ma być dopiero koroną dzieła, nagrodą trudu i wytrwałości w pracy nad podźwignięciem wewnętrznym, a obowiązek Polski widziały w spokojnym rachunku z sobą, w trzeźwym ocenianiu własnych sił i w wyrabianiu cierpliwości. Widząc zaś, że ruch zbrojny przybiera na sile, Wiadomości przeciwstawiały mu się bronią, na jaką tylko pisarz zdobyć się może. „Rozumowanie i uczucie, zapał i argumentacja, prośba i dowcip, przykłady obcych i własne doświadczenie, ironia i zaklęcie, miłość i zgroza, wszystko tam mówiło: »czekać«". 58 „Wierzyły one, że odrodzenie Polski przyjść może tylko przez wpływ i pomoc cywilizowanej Europy, na jej równie, jak na naszą korzyść; ale widziały i uczyły zarazem, że stać się ono musi nie przez zewnętrzne tylko działania, ale przez naszą własną pracę. Własnymi siłami żaden naród podbity nie stoczy nigdy pomyślnej wojny z nieprzyjacielem, mającym na rozkazy wszystkie środki uorganizowanego państwa; ale żaden też nie dźwignie się bez użycia sił własnych, a użyć ich może wtedy dopiero, jeżeli naprzód je pomnoży i dobrze wyćwiczy". Z tego stanowiska wychodząc, w interesie zmartwychwstania Polski, nie przypuszczały Wiadomości powstań; bo wiedziały, że gdzie nie ma armii ani skarbu, tam wojny zwycię- W REDAKCJI WIADOMOŚCI POLSKICH 211 skiej być nie może; wiedziały, że organizacje i konspiracje dostarczają wielu wprawdzie generałów, ale nie dostarczają ani jednego żołnierza. Walczyły więc z teorią własnych sił naprzód, a następnie z konspiracją.59 Pisały też Wiadomości szeroko a umiejętnie o wychowaniu polskim, o Towarzystwie Rolniczym. Wiele miejsca poświęcały umiejętnej krytyce literackiej. „Była to zawsze krytyka poważna, wysoka i uczona; ale że tak jak poezja i literatura w ogóle nie same tylko estetyczne ma zadania, tak krytyka nie same tylko artystyczne wymagania stawiać może i powinna, więc ten jeszcze wzgląd ważny podnieść wypada, że krytyka Wiadomości umiała spełniać zarówno estetyczne, jak i patriotyczne swoje obowiązki, że ani jednych, ani drugich z oka nie spuszczała, że jednym jak drugim odpowiadała w zupełności, i że cokolwiek sądziła, sądziła zawsze z artystycznego lub naukowego, z obywatelskiego i polskiego stanowiska". Trzeba stwierdzić, że przy całej dozie dowcipu w swej krytyce Wiadomości wiele -tłumaczyły i ganiły, ale nigdy nie wyśmiewały.60 Napisze też o nich S. Tarnowski: „wyrzutów, skarg, nagan wiele, ale nienawiści i złej woli nie ma".61 Rozumiejąc wartość prasy, baczną uwagę zwracali redaktorzy Wiadomości na całą publicystykę krajową. Wszelkie błędy spokojnie wytykali, a w swych sprawozdaniach z czasopism krajowych nawet krytykując uwzględniali z łagodną wyrozumiałością trudną sytuację czasopism borykających się z surową czasem, a zawsze nieprzyjazną cenzurą. Główny zarzut polityczny wobec dzienników krajowych streszczał się właściwie do piętnowania pewnej nieoględności i łatwowierności względem Rosji. Daleko szerzej piętnowali publicystykę w Królestwie pod względem literackim, artystycznym i obyczajowym. 62 79. Udzial Kalinki w pracach redakcyjnych. Pamiętamy zapewne, że na wydawanie czasopisma polskiego w Paryżu w roku 1854 miał Kalinka swoiste poglądy, z którymi się nie krył, ale wyrażał je śmiało w swych listach do W. Czartoryskiego. Gdy pierwszy numer Wiadomości ukazał się, wystąpił ze zdecydowaną opinią, że jest to stanowczo praca zbyt pospiesznie podjęta, za mało dojrzała i zbyt słaba ideologicznie. W związku z tymi opiniami pozostaje z jego strony domaganie się wprowadzenia urzędu cenzora, który by bacznym okiem pilnował ideowego profilu pisma.63 W swoich opiniach uważał, że trzeba o wszystkich pisać z równą życzliwością i poważaniem, a zarazem zdecydowanie stać na stanowisku katolickim. 64 Jesienią roku 1855 doszło do intrygi odnośnie do redagowania Wiadomości. Prof. Handelsman uważa, że była to gra, w której chodziło o swoistą koalicję współpracowników ks. Adama przeciw gen. Zamoyskiemu. 212 ŻYCIE TUŁACZA Generał, chcąc dokuczyć przeciwnikom i odjąć im wpływy, miał zamiar narzucić na stanowisko redaktora właśnie Kalinkę. W otoczeniu ks. Adama nastąpiło jakieś wzmożenie opozycji, ale faktycznie do objęcia redakcji przez sekretarza generała wówczas nie doszło. 65 Z ówczesnej korespondencji wyraźnie wynika, że tego rodzaju zabiegi miały istotnie miejsce. Kalinka szedł tu wyraźnie po linii życzeń swego protektora. Miał zresztą poparcie ze strony Teodora Morawskiego, Napoleona Poźniaka i Karola Królikow-skiego. 66 Nie doszło do tego głównie z powodu, że obaj Czartoryscy (ks. Adam i ks. Władysław) po prostu nie życzyli sobie Kalinki na czele własnego organu, gdyż znali jego twardość w wyrażaniu opinii i niezależność w poglądach. Kalinka więc zrezygnował, mając zresztą wystarczająco wiele pracy w Agencji Głównej, najpierw tworzącej się, a potem rozwiązywanej dywizji polskiej. W rok później, kiedy prace Agencji ustały, zabrał się do pracy naukowej, faktycznie nie myśląc o redaktorstwie. 67 Ostateczne podjęcie w pół roku później pracy w Wiadomościach miało swoje zupełnie odmienne podłoże i spowodowane było nowymi motywami. Zagłębianie się w dzieje emigracji doprowadziło Kalinkę do oczywistego dla niego wniosku, że uzyskanie niepodległości będzie tylko owocem cierpliwej i gorliwej pracy, przygotowującej siły polskie do ostatecznej rozgrywki z zaborcami, a nie przez przedwczesne powstanie. Doszedł do przekonania, że niepodległość nie przyjdzie ani łatwo, ani rychło, że musi być przygotowana usilną pracą, która jedna tylko potrafi stworzyć odpowiednie warunki do przyszłej pomyślności. Uważał, że na próżno byłoby składać winę na obcych, że skoro nie ma mowy o zbieraniu wawrzynów wojennych, to i nie-gorsze są wawrzyny pokojowe. Trzeba więc pracy zbiorowej, urabiania opinii i wychowywania społeczeństwa przez uczenie prawdy, poprzez piętnowanie starych błędów. 68 Zarówno inicjatywa odnowionych Wiadomości Polskich, jak i samo prowadzenie pisma spoczywało w wielkiej części na jego barkach. „On układał numery, on wskazywał kwestie, które powinny być obrobione, on upatrywał właściwych do każdej kwestii ludzi, on każdego autora pilnował, aby był gotów na czas. Wszechstronności i żywotności pisma periodycznego nikt lepiej od niego nie umiał przestrzegać, nikt nie rozumiał lepiej, na czym ono zawisło". 69 Kalinka „miał dar szczęśliwy — napisze o nim prof. Tarnowski — że zawsze odgadł, kto do czego może być właściwie i pożytecznie użytym. Do tego umiał jak nikt inny do roboty zaprzęgać (...) Bez kazań i morałów działał na poczucie obowiązku, na patriotyzm i na wstyd, działał na każdego inaczej, stosownie do jego usposobienia. Nikt nie umiał jak on wziąć człowieka za łeb i wydobyć z niego wszystko, co ten człowiek (...) zrobić był zdolny". 70 Współpraca Kalinki z Kłaczka, którego wciągnął faktycznie do redakcji, to całkiem odrębna strona zagadnienia. Zupełnie różni charakterem, uspo- W REDAKCJI WIADOMOŚCI POLSKICH 218 sobieniem, odmienni wykształceniem i poglądami potrafili stać się dla siebie koniecznymi i doskonale z sobą zgodnymi współpracownikami. Uzupełniali się w wielu wypadkach. Klaczko zajmował się Wiadomościami raczej ogólnie. Kalinka dosłownie wszystkim. Wyjątkową świetność artykułów zawdzięczało pismo Klaczce. Swą nieprzeciętną dziennikarską i patriotyczną doskonałość, głębię i wszechstronność zawdzięczało Kalince.71 Wiemy, że Klaczko miał charakter impulsywny, trochę ekstrawagancki a bardzo często wręcz nieznośny. Dla wielu ludzi było intrygującą zagadką, jak ci dwaj ludzie mogli ze sobą harmonijnie współżyć i współpracować. Rąbek tajemnicy odsłonił sam Kalinka, kiedy po latach napisał, że tylko dlatego mógł wytrzymać z Kłaczka, że wiele się za niego modlił i prawdziwie go kochał.7Z Żmudna i odpowiedzialna praca redaktora wyczerpywała „herkuleso-we" siły Kalinki. Sani napisze później, że „nigdy roku całego bez szwanku" nie mógł przy niej spędzić. Owszem, wyznawał, że koniecznie musiał „zawsze wakacje przepędzać przy morzu, aby się ratować". Owo umęczenie służbą dziennikarską było tak wielkie, że „nawet swoje choroby sercowe pracy tej zawdzięczał".7S Trzeba zaznaczyć, że praca redaktora, czy to jeszcze w Krakowie, czy później w Paryżu, nie była dla Kalinki nigdy jedynym i wyłącznym zajęciem. Fakt ten wyjaśnia jeszcze bardziej, dlaczego mogła ona stanowić takie duże udręczenie. PRZYPISY 1 M. Handelsman: Czarteryski. T. III, s. 217. 2 K. do Bystrzonowskiego 27.V.1854 — AC rkps ew. 1253. 3 Instrukcja z lutego 1855 — AC rkps ew. 1287. 4 Księga posiedzeń Wydziału Korespondencyjnego — AC rkps ew. 1287. 6 Księgi kasowe i wykazy prenumeratorów — AC rkps ew. 1238. • S. Tarnowski: Kalinka, s. 55. 7 K. do W. Czartoryskiego 25.VI.1854 — AC rkps 5603, s. 643 i nast. oraz praca powyższa, s. 174. 8 N. Poźniak do K. 13.VII.1854 — rkps CR Roma. 9 Tamże. 10 Tamże. 11 Punkta umówione — rkps CR Roma. 12 Nota Kalinki dla rządu angielskiego — rkps CR Roma. 13 K. do F. Wrotnowskiego 24.IX.1855 — Bibl. Polska Paryż rkps 1041. 14 Umowa między F. Wrotnowskim a W. Kalinką — rkps CR Roma. 214 2YCIE TUŁACZA 15 N. Poźniak do W. Czartoryskiego 29.X.1855 — AC rkps ew. 1153. 18 K. do L. Niedźwieckiego 9.IK.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 17 Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 240. 18 K. do W. Zamoyskiego 12.XII.1856, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 238. 19 Tamże, s. 239. 20 Tamże, s. 240. 21 Tamże, s. 241. 22 Tamże, s. 239. 23 K. do W. Zamoyskiego 10.1.1857, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 240. 24 W. Zamoyski do brata Andrzeja 13.111.1860, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 317. 25 F. Hoesick: Klaczko, s. 98. 2« Tarnowski, dz. c., s. 55 i 56. 27 L. Gadon: Z życia Polaków, s. 80. T. Lenartowicz do W. Kalinki 20.111.1867 — AC rkps ew. 1444. S. Tarnowski: Roczniki Polskie, [w:] Przegląd Polski. R. II: 1867, s. 349. S. Tarnowski: Kalinka, s. 54. S. Tarnowski: Roczniki Polskie, tamże, s. 347. 28 29 30 31 32 M. Handelsman: dz. c. T. III, s. 643. 33 S. Tarnowski: Roczniki Polskie, tamże, s. 346- -347. 34 Gadon, dz. c., s. 78. 35 Polska, jej dzieje i kultura, s. 290. 3« S. Tarnowski: Roczniki Polskie, tamże, s. 352. 37 S. Tarnowski: Kalinka, s. 80—82. 38 J. Tretiak: B. Zaleski. Cz. II, s. 371. 39 S. Tarnowski: Kalinka, s. 79. 40 W. Tokarz: Kalinka, W. [w:] Wielka Encyklopedia Ilustr. T. XXXIII, s. 430—431. 41 J. Zamoyska: Wspomnienia, s. 324. 42 Handelsman, dz. c. T. III, s. 642 i nast. 43 Jeneral Zamoyski, T. VI, s. 313. 44 K. do ks. Adama 29JX.1859 — AC rkps 5471, s. 153 i nast. 45 Rkps 5359 oraz rkps ew. 1238 AC. 4* S. Tarnowski: Kalinka, s. 69—70. 47 S. Tarnowski: Roczniki Polskie. T. IV, zakończenie. 48 Gadon, dz. c., s. 78. 49 W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 31. 50 Tamże, s. 108. 51 Handelsman, dz. c. T. III, s. 642. 52 Polska, jej dzieje i kultura, s. 290. 53 S. Briickner: Kalinka, s. 78—79. 54 S. Tarnowski: Kalinka, s. 78—79. 55 S. Tarnowski: Roczniki Polskie, [w:] Przegląd Polski. R. II: 1867, s. 353. 59 Tamże, s. 357. 57 Tamże, s. 358. 68 Tamże, s. 363, 364 i 366. 59 S. Tarnowski: Kalinka, s. 65. 60 S. Tarnowski: Roczniki Polskie, s. 371. 81 Tamże, s. 356. 62 Tamże, s. 368—369. 63 N. Poźniak do W. Czartoryskiego 10.VIII.1854 — AC rkps 5619, s. 293. W REDAKCJI WIADOMOŚCI POLSKICH 215 ' L. Zwierkowski do W. Czartoryskiego 6.X.1855 — AC rkps 5610, s. 242—243. e5 M. Handelsman: Czartoryski. T. III, s. 496. 66 L. Zwierkowski do W. Czartoryskiego 6.X.1855 — AC rkps 5610, s. 241—243. 67 K. do L. Niedźwieckiego 9.IX.1856 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 68 A. Briickner: Dzieje kultury polskiej. T. IV, s. 430. 69 S. Tarnowski: Kalinka, s. 69. 70 Tamże, s. 94—95. 71 Tamże, s. 77—78. 72 K. do Br. Zaleskiego 2.V.1872 — AC rkps ew. 1620. 73 K. do Br. Zaleskiego 20.X.1869 — AC rkps ew. 1620. XII WSPÓŁPRACOWNIK KSIĘCIA ADAMA 80. W emigracyjnej „spółce" wydawniczej. Przy omawianiu Wiadomości Polskich użyliśmy parokrotnie słowa „spółka". Wspomniane zjednoczenie literackich i wydawniczych wysiłków Kalinki, Kłaczki i Januszkiewicza nie miało jednak na względzie samego tylko redagowania i wydawania Wiadomości. Omawiana tutaj „spółka" postawiła sobie bowiem ambitne zadanie „ogłaszania drukiem źródeł do historii polskiej" i to zwłaszcza do „wieku XVI i XVII odnoszących się". Źródła dziejowe miały wychodzić w zbiorowym wydawnictwie pod ogólnym tytułem Monumenta Historiae Polonica.ł Wszystko to miało dokonywać się w ramach akcji wydawniczej Towarzystwa Historyczno-Literackiego Polskiego w Paryżu. Przedsięwzięcie to powiodło się, oczywista, według miary skromnych emigranckich możliwości. Świadczy o tym obszerna lista wydanych dzieł. Należą tu Relacje nuncjuszów, Pamiętniki Krzysztofa Radziwilla, Żywot Niemcewicza i szereg innych. 2 Z owego spisu widać, że Monumenta wyszły daleko poza ramy planowanego wieku XVII.3 Biorąc pod uwagę łącznie wydawnictwa Januszkiewicza i ks. Aleksandra Jełowickiego trzeba obiektywnie stwierdzić, że ich „czynność wydawnicza wobec martwoty w kraju sięgała szczytów zarówno ze względu na jakość, jak i na liczbę". 4 Do takiego stanu wydawnictwa przyczyniła się walnie „czynność i praktyczne doświadczenie Januszkiewicza, złączone ze znakomitymi siłami literackimi Kalinki i Kłaczki". 5 Jaki był osobisty wkład Kalinki w osiągnięcia tej „spółki" wydawniczej, trudno jest dziś dokładnie ustalić. Poszczególne Monumenta wychodziły przeważnie jako produkt wydawnictwa Towarzystwa Historyczno-Literackiego bez podania autora danego opracowania. „Praca nasza około Monumentów — pisał Kalinka — jakkolwiek wolno, ale zawsze postępuje. Orzel-skiego już piąty arkusz odbity, zaczęliśmy także drukować inny tom".6 Warto dodać, że gdy pisał te słowa, „spółka" wydawnicza prosperowała zaledwie od listopada 1856 r., a więc od niespełna czterech miesięcy. Przygotowywano też wówczas druk Relacji nuncjuszów, a dysponowano niebagatelną kwotą 10 tysięcy franków. Interesowano się zarazem dokumen- WSPÓŁPRACOWNIK KSIĘCIA ADAMA 217 tami odnoszącymi się do spraw polskich, które znajdowały się na terenie dosłownie całej Europy. 7 Głównym dostawcą dokumentów dla naszego wydawnictwa był oczywiście ks. Czartoryski i jego prywatne zbiory. Do niego też przeważnie kierował swoje petycje niezmordowany w proszeniu Kalinka. 8 W zdobywaniu dokumentów były mu też pomocą rozległe osobiste kontakty i znajomości, jakie posiadał dzięki wrodzonej ruchliwości i stanowisku osobistego, acz nieoficjalnego sekretarza ks. Adama. Kosztowało go to, rzecz jasna, wiele starań i zachodu, a przede wszystkim osobistej wytężonej pracy. „Jestem teraz — pisał o sobie — na rekolekcjach umysłowych. Nie widuję nikogo, nikogo nie odwiedzam".9 Słowa podobne można dość często znaleźć w jego korespondencji. Toteż pisząc o Towarzystwie Historyczno-Literackim i o swym udziale w całokształcie wydawnictwa, będzie mógł później skreślić charakterystyczne słowa: „żyło ono (towarzystwo) najgoręcej w pierwszych dziesięciu latach, kiedy miało cele polityczne; później, kiedy się zmieniło w naukowe, stało się koterią przyjemną, ożywioną, ale której większa część robót kończyła się na projektach. Od roku 1858 do 1864 wydaliśmy więcej dzieł niż Towarzystwo przez dwadzieścia lat życia, choć nie wydawnictwo było głównym naszym zajęciem".10 Kilkanaście lat czynnej pracy w szeregach Towarzystwa związało silnie Kalinkę z tą instytucją emigracyjną. Toteż nic dziwnego, że kiedy w roku 1868 formalnie opuści tę pracę, wstępując do zgromadzenia zmartwychwstańców, nie przestanie się nadal żywo interesować sprawami Towarzystwa. Zajmować go będą jego losy materialne, u tematyka nowych konkursów naukowych, treść i układ dalszych roczników przez Towarzystwo Historyczno-Literackie wydawanych. Zapytywany o uwagi i informacje, służyć też będzie nadal zawsze chętnie radą czy wskazówką, a w miarę sił nawet i pomocą.12 81. Nie zrealizowane zamierzenia wydawnicze. Każdy prawdziwy twórca przeżywa ból niespełnionych zamierzeń. Miał go również i Kalinka. Pamiętamy zapewne, że zamiar skreślenia obszernej Historii Polski, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Kościoła w Polsce, unicestwiła mu wojna krymska i konieczność czynnego wmieszania się w sprawy wschodnie. Nosił się również poważnie z myślą opracowania dziejów Wielkiej Emigracji. Zbierał w tym celu różne materiały już w roku 1853, a owocem zabiegów Kalinki w tym względzie zostały tylko, zachowane w cząstce, jego luźne notatki o Wielkiej Emigracji. Ciekawy to elaborat, złożony głównie z refleksji i wspomnień generała Zamoyskiego, ale daleki od ukończenia, 218 ŻYCIE TUŁACZA choćby tylko w części.13 Nie pomogło nawet posiadanie ogólnego planu dzieła ani przewidywanie szczegółowych jego części i znajomość treści godnych poruszenia zagadnień. Stawiał sobie też, jeszcze w roku 1852, ciekawe cele tego przedsięwzięcia. „Wskazać drogę prawdziwej służby narodowej — pisał — podnieść emigrację w oczach narodu i uratować jej pozycję dla narodu, przekazać narodowi dwadzieścia lat doświadczenia emigracyjnego w sferze politycznej, wyświecić zasługi księcia i tych, co z nim pracowali — te są cele, które pracy zakładam".14 Według zakreślonego szerokiego planu szły równie rozległe poszukiwania źródłowe. Sięgał więc nie tylko do papierów emigracyjnych, ale również studiował podróż generała Dembińskiego do Egiptu, Chrzanowskiego do Konstantynopola, zagłębiał się w korespondencje generała Bema, długie tygodnie poświęcił sprawie Legionu Portugalskiego i udziałowi Polaków w wojnie domowej w Portugalii. Studiował różne dzieła, w których mógłby znaleźć cokolwiek do pogłębienia swych wiadomości o emigracji.15 Nie udał się też projekt analogicznego do Galicji i Krakowa opracowania innych dzielnic Polski. Jemu samemu zabrakło do tego sił i czasu, a chętnych i odpowiedzialnych wykonawców tego zamierzenia niestety nie znalazł. Wiosną 1858 r. Władysław Zamoyski piastował w duszy plan opracowania, wespół z Kalinką, dziejów „trzech lat na Wschodzie". Pod koniec kwietnia był już prawie pewien, że uda się im wreszcie przedsięwzięcie to rozpocząć. Niestety, do tego też nie doszło, „bo co dzień bieżące potrzeby przemagały".16 Spraw politycznych przybywało i życie bieżące zwyciężało w tej walce ze spokojną pracą nad chlubną przeszłością. Można dorzucić uwagę, że było to swoiste fatum całej działalności naukowo-pisarskiej Kalinki, nie tylko ówczesnej, ale i późniejszej. Mimo iż po ustaniu działań, związanych z akcją demobilizacyjną dywizji polskiej, Kalinka zabrał się zdecydowanie do prac historycznych, to jednak liczne przeszkody aktualne realizację czegoś poważniejszego ciągle odwlekały. " Był on zanadtc człowiekiem czynu, aby życie codzienne ze swymi potrzebami nie miało go absorbować bez reszty. Owszem, wiemy o całym szeregu broszur i artykułów, jakie pisał, o niekończącej się liczbie spraw, w których brał czynny udział, ale też dlatego nie mógł sprostać swym naukowo-pisarskim postanowieniom i planom. Zresztą niemniej czasochłonne niż ślęczenie przy stoliku nad rękopisami były rozliczne kontakty Kalinki z rodakami, zwłaszcza z członkami Towarzystwa i z różnymi naukowcami i pisarzami francuskimi. Mając wrodzoną zdolność oceniania ludzi pod kątem ich przydatności do pracy, wyszukiwał niejednokrotnie Walerian osobiście nowych współpracowników, potrzebnych do podejmowania różnych prac naukowych i politycznych 18. WSPÓŁPRACOWNIK KSIĘCIA ADAMA 219 82. Kustosz Biblioteki Polskiej w Paryżu. Do prac pomagających w studiach historycznych, przez dostarczanie materiału naukowego, ale równocześnie przeszkadzających w ścisłym zajęciu się rękopisami, należało ofiarne zajmowanie się Kalinki paryską Biblioteką Polską. Od chwili bowiem, gdy stanął przy boku generała Zamoyskiego, a jeszcze śmielej od roku 1853, gdy został członkiem współpracownikiem Towarzystwa Historycznego Polskiego w Paryżu, Kalinka często korzystał ze zbiorów Biblioteki Polskiej.19 Takie były jego pierwsze kontakty z tą instytucją. Znamy już jego starania i wysiłki podjęte dla zdobycia dla Biblioteki własnego domu. Ale i to trudno jest nazwać jakimś formalnym udziałem w pracach samej Rady Bibliotecznej. Po raz pierwszy na obradach tejże Rady spotykamy go 4 listopada 1856 r., kiedy to zapoznawał jej członków z planami założonego świeżo wydawnictwa polskich źródeł historycznych. 20 Od tej chwili został wciągnięty do czynnej współpracy w zarządzie Biblioteki. Dowód tego znajdujemy w fakcie, że na zebraniach Towarzystwa Historyczno-Literackiego składał odtąd sprawozdania i raporty z czynności samej Biblioteki. 21 W listopadzie 1861 r., po śmierci księcia Adama dokonano nowego wyboru zarządu Biblioteki. Prezesem Rady obrano ks. Władysława Czarto-ryskiego, a na konserwatorów, czyli jej członków, powołano Eustachego Januszkiewicza i Waleriana Kalinkę. M Obaj konserwatorzy od dawna już zgodnie współpracowali. Dawało więc to gwarancję dalszej owocnej ich pracy dla Biblioteki. Jak pokazał czas, wybierających nie tylko że nie spotkał zawód, ale przeciwnie, obaj konserwatorzy z całym zapałem i oddaniem podjęli zlecone im obowiązki. Wielka aktywność i bogate doświadczenie Januszkiewicza połączone z praktycznością i niewątpliwym talentem literackim Kalinki wydały niezaprzeczone owoce. Najpierw pod kierunkiem obu konserwatorów przystąpiono do ułożenia całej zawartości Biblioteki według pewnych działów, a następnie podjęto dokończenie katalogów kartkowych, które dotychczas były zaledwie rozpoczęte.23 Jest godne zaznaczenia, że tę żmudną pracę dokonano, dla braku sił urzędniczych, własnymi możliwościami i dzięki chętnej, acz częstokroć niefachowej pomocy rodaków. Nic więc dziwnego, że dokończono też katalogowania zbiorów dopiero po sześciu latach. 24 Sam Kalinka nabywał odtąd dla Biblioteki różne dokumenty, dotyczące Historii Polski, rejestrował i przygotowywał je dla korzystania z nich. 25 Starał się też o zabezpieczenie i dopomagał własnoręcznie do uporządkowania posiadanych przez Bibliotekę zbiorów. 26 Oto co pisze na temat zasług Kalinki obecny kustosz Biblioteki Polskiej w Paryżu dr Czesław Chowaniec: „Zasługi Waleriana Kalinki, w ostatnim zwłaszcza dziesięcioleciu jego pobytu w Paryżu, są bardzo wielkie. On umocnił dzieło Karola 220 ŻYCIE TUŁACZA Sienkiewicza stworzone w postaci Biblioteki Polskiej i zreorganizowanego w 1854 r. Towarzystwa Historyczno-Literackiego w nowo zakupionym gmachu przy Quai d'Orleans, on przeprowadził u władz francuskich obdarzenie tegoż Towarzystwa przywilejami użyteczności publicznej, on to wreszcie pogłębił podłoże ideowe tej ważnej instytucji emigracyjnej i zdefiniował jej zadania i program na przyszłość". 27 Kalinka oceniał zawsze Bibliotekę jako placówkę naukową, stanowiącą dobro wspólne rodaków. Kiedy więc zwrócił się do władz bibliotecznych Józef Ignacy Kraszewski z prośbą o udostępnienie mu zbiorów, mimo oporów ze strony politycznych przeciwników tego pisarza w otoczeniu księcia Czartoryskiego, Kalinka był zdecydowanym rzecznikiem pozytywnego załatwienia prośby pisarza. 28 Zresztą miał głębokie przekonanie, że dobrze by było Kraszewskiego w ogóle wciągnąć do bliższej współpracy z Biblioteką. 29 Wielką pomoc konserwatorom w pracach dla Biblioteki oddał Bronisław Zaleski, pełniący przez długie lata obowiązki sekretarza.30 Dla niego zabiegał Kalinka przez czas dłuższy o pensję u rządu francuskiego. W tej sprawie słusznie rozumował Walerian, że gdy Zaleski mieć będzie zapewniony byt materialny, wówczas tym wydatniej będzie mógł pracować dla Biblioteki. Zamierzał bowiem zlecić mu redagowanie Roczników Biblioteki i przekazać w przyszłości obowiązki dyrektora.31 Wprawdzie zabiegi o pensję i wydawanie Roczników zostały uwieńczone pomyślnym rezultatem, ale dyrektorstwa Zaleski przyjąć nie chciał.32 Podjął natomiast chętnie czynności redaktorskie przy wydawaniu Roczników. Stanęły też one od pierwszego numeru na wysokim poziomie zarówno pod względem literackim, jak i bogactwa treści.a3 Kiedy w roku 1867 odszedł z Biblioteki Januszkiewicz, a w rok później, wstępując do zmartwychwstańców, usunął się Kalinka, główny jej. zarząd dostał się w udziale Bronisławowi Zaleskiemu.34 Był on na to stanowisko najodpowiedniejszy jako solidnie przygotowany pracownik, a jednak odejście dwóch poprzednich nie wahał się nazwać L. Gadon „wielką stratą dla Towarzystwa" (Historyczno-Literackiego). ** Sam Kalinka bardzo cenił Bibliotekę Polską i pracę w niej uważał za doniosłą dla narodu służbę. Kiedy więc pod koniec swej świeckiej kariery nosił się z zamiarem powrotu do ojczyzny, wówczas głównym motywem, wstrzymującym go od tego kroku, była właśnie troska o dalsze losy Biblioteki. Sam zaznaczał, iż „wielokrotnie czynił próby jej opuszczenia". 38 Przyznawał się też w roku 1867, że od pewnego czasu myślał o opuszczeniu tej pracy, ale „przez wiele lat na próżno szukał następcy do kierowania Biblioteką". 37 Przypomnieć wypada, że Zaleski nie godził się długo na samodzielne objęcie zarządu tej placówki naukowej. Ta troska i obawa o dalsze losy Biblioteki nie pochodziły z jakiejś mega- WSPÓŁPRACOWNIK KSIĘCIA ADAMA 221 lomanii osobistej Kalinki, ale z daleko idącego cenienia i rozumienia jej wartości dla narodu. Oto co pisał o Bibliotece w dziesięć przeszło lat po jej opuszczeniu: „zbiór to piękny i w swoim rodzaju u nas jedyny (...) Pamiątka to z historii emigracji. A przy tym — dodawał — i ja moich dziesięć lat przeszło tam włożyłem, dużo trudu, nieraz i kłopotów, trochę książek własnych, a także wydanych społem". 3S Nie przestał go bynajmniej obchodzić los Biblioteki nawet i wówczas, gdy formalnie zerwał z nią więź współpracy. Wyrażał to szczerymi obawami, jakie znajdujemy w jego korespondencji, spowodowanymi wiadomością, że Bronisław Zaleski nosi się z zamiarem opuszczenia Paryża i udania się na kustosza do Ossolineum we Lwowie. Ucieszył się też i nie krył wcale swej radości, gdy sprawa skończyła się tylko na projekcie i ostatecznie przyjaciel Paryża i Biblioteki nie opuścił.?9 83. Polityczna współpraca z księciem Adamem. Wszelkie prace Kalinki w Paryżu były w jakimś stopniu współdziałaniem z Czartoryskimi. Wprawdzie owa współpraca zaczęła się od pomagania generałowi Zamoyskiemu, ale dość szybko i niepostrzeżenie przedzierzgnęła się w działanie dla całego obozu Czartoryskich. Było to, jak twierdzi S. Tarnowski, jedynie logiczne podejście do spraw politycznych, gdyż tylko obóz Czartoryskich reprezentował jakąś rozsądną i celową linię programową. Kalinka więc nie z jakichś ubocznych rachub do niego przystał, ale z poczucia rozsądku i skutkiem wewnętrznego głosu przekonania. Doszedł do tego, rzecz jasna, wzgląd na nieprzeciętną osobowość Zamoyskiego i równie imponującą postać starego księcia Adama. Zamoyski był we współdziałaniu z ludźmi zwolennikiem obdarzania człowieka albo pełnym, albo żadnym zaufaniem. „Zaufanie w połowie dane — twierdził — jest ze wszystkich stosunków międzyludzkich najgorszym. Ufać trzeba zupełnie, albo wcale nie". 40 Nic więc dziwnego, że spotkawszy się z takim podejściem generała, Kalinka nie tylko że starał się okazać na co dzień godnym zaufania, ale odpowiedział równie całkowitym i zdecydowanym oddaniem się wobec swego nowego szefa. 41 Przez Zamoyskiego oddał się też służbie w Hotelu Lambert. 42 Książę Adam po zapoznaniu się bliższym z Kalinką nabrał dla niego prawdziwego uznania i zaufania. Czuł w nim niewątpliwy talent i rozum polityczny. „Spuszcza się papa — pisała Iza Czartoryska do Władysława — na pana Kalinkę i nie wątpi, że to dobrze zrobi. Prosi jednak, żebyś zawsze do niego napisał tak o tym, jak i o innych rzeczach".43 Tego rodzaju wzmianki nie są bynajmniej odosobnione. Do Kalinki rzeczywiście można było mieć zaufanie. Roztropny i powściągliwy w podawaniu wiadomości politycznych umiał nie publikować najbardziej nawet rewelacyjnych in- - 222 ŻYCIE TUŁACZA formacji, gdy tylko wymagało tego dobro wyższe.44 Był przy tym pracowity i pilny, a zawsze gotowy do każdej pracy publicznej. „Człowiek — twierdził — o tyle każdą rzecz kocha, o ile w nią włoży coś swej usil-ności". 45 „Interesa publiczne — wyznawał — nigdy mnie nie nudzą, zawsze i wszędzie jestem do nich gotów". 46 Wychodząc z założenia, że nigdy nie ma „tak nieszczęśliwego położenia, w którym by dla Kraju pracować nie było można", 47 był niewyczerpany w projektach, koncepcjach i gotowości do świadczenia różnych politycznych usług. 48 Nic więc dziwnego, że z biegiem lat wzajemnej współpracy stary książę coraz chętniej finansował różne przedsięwzięcia Kalinki 49 i z coraz większym zaufaniem odnosił się do przedkładanych sobie not, memoriałów, artykułów, projektów przemówień i innych elaboratów. Pracując w zasadzie przy boku Zamoyskiego, Kalinka bardzo często pełnił przy księciu Adamie rolę osobistego sekretarza. 50 W czasie wakacyjnych miesięcy, gdy Wyspa Sw. Ludwika pustoszała, Kalinka przez długie tygodnie pełnił rolę totumfackiego do spraw politycznych. W takich razach z całym poświęceniem i pilnością strzegł zwierzonych sobie spraw dosłownie dniem i nocą. Rezygnował wówczas z wszelkich najprzyjemniejszych nawet wizyt i spotkań. 51 W zasadzie solidaryzował się Kalinka z głównymi tezami polityki Czar-toryskiego. Nie znaczy to jednak, że pozbył się usłużnie dla niego własnego zdania i sądu. Wręcz przeciwnie, umiał być krytycznym, szczerze wypowiadać swoje odmienne poglądy i przekonywać zdecydowanie o własnej słuszności. 52 Głośno wypowiadał zasadę, że „nie masz tam zgodności zdań, gdzie jest tylko zdanie jednego, a gdzie reszta członków pozwala sobie nie mieć opinii". 5S Pozwalał więc sobie na krytykę opinii Czartoryskich na sprawy, piętnował też, aczkolwiek z uszanowaniem, dłuższy brak informacji dla siebie czy innych współpracowników Hotelu pisząc, że „służba publiczna musi cierpieć, kiedy współpracujący nic o sobie nie wiedzą". 54 Kiedy więc np. w roku 1859 zrodziła się pod wpływem sugestii Jordana tzw. kwestia kaukaska i lansowano poglądy, aby walczącym o niepodległość Czerkiesom posłać sukna na mundury albo nawet broń, Kalinka zdecydowanie oparł się temu uważając, że proponowanymi sumami można daleko lepiej im się przysłużyć w inny sposób na Zachodzie, bez angażowania swej pozycji w awanturniczą politykę. 55 Wszystko to razem sprawiało, że aczkolwiek nie przez wszystkich współczesnych w pełni doceniany, a nawet i przez późniejszych badaczy spostrzegany, był Kalinka faktycznie najbardziej chyba wpływową osobistością w polityce Czartoryskich już w latach poprzedzających bezpośrednio śmierć księcia Adama. Stary książę polecał mu coraz częściej redagowanie własnych przemówień i opracowywanie formy publicznych wystąpień.5e Coraz też częściej pracował Kalinka przy księciu w jego pałacu. Książę WSPÓŁPRACOWNIK KSIĘCIA ADAMA 223 męcząc się coraz bardziej pisaniem, chętnie wyręczał się Kalinką. Ostatnie przemówienie księcia Adama, wygłoszone 3 maja 1861 r. na posiedzeniu Towarzystwa Historyczno-Literackiego, było w poważnej części zredagowane przez Kalinkę. Ostatni list księcia był też skierowany właśnie do niego.57 Ostatnie zaś chwile życia, poza rozmową z rodziną, wypełniła Czartoryskiemu właśnie lektura Kalinki i długa rozmowa z tym wiernym współpracownikiem.58 Bez przesady można zaryzykować twierdzenie, że on niejednokrotnie nadawał ton całej polityce Czartoryskich i modyfikował jej kierunek. „Kalinka ma wysokie zdolności polityczne w znaczeniu angielskiego męża stanu — pisał Teofil Lenartowicz — u niego to tylko dobre co pewne". 59 To szczególnie wpływowe stanowisko u księcia Adama bywało nieraz powodem nieukrywanych zazdrości i niechęci ze strony otoczenia. Owe zaś narastające, może nawet nieuświadomione w pełni zawiści, staną się powodem definitywnego przez Kalinkę opuszczenia za lat kilka Paryża i pożegnania się z polityką. Tak jak skutkiem doznanych przykrości ze strony Sadyka Paszy w okresie wojny krymskiej odsunął się od służby wschodniej i tylko „bułgarska Unia znowu go do niej zawiodła", 60 tak podobnie w rok po śmierci ks. Adama opuści Polityczne Biuro Hotelu Lambert i dopiero wybuchłe powstanie styczniowe znowu go przywróci polityce. Praca ta jednak raz zerwana, choć podjęta ponownie, w kilka lat później ostatecznie zostanie przez niego zarzucona. 84. Sprawa politycznego testamentu ks. Adama. Stary książę coraz bardziej upadał na siłach i było dla każdego oczywiste, że całe ogólne kierownictwo polityczne niedługo przejdzie w inne ręce. Przewidujący, jak zawsze, Kalinka obmyślał, co zrobić, aby nie zboczono na nieodpowiednie tory. Zdawał sobie sprawę, że prawem starszeństwa przejdzie ono w ręce ks. Witolda. O tym ostatnim i on, i wszyscy wiedzieli, że nie nadaje się w ogóle do umiejętnego kierowania polityką Hotelu. Należało więc dla dobra sprawy obmyśleć wyjście z sytuacji. Kalinka doszedł do wniosku, że stary książę powinien pozostawić po sobie testament polityczny, w którym wskazał by swoje życzenia i myśli na przyszłość i poruczył dalszą troskę o „sprawę" pozostałym po sobie współpracownikom, a cały kierunek działania poddał pod roztropność ks. Władysława. Ten ostatni bez porównania bardziej nadawał się na to kierownicze stanowisko. W tej myśli Kalinka napisał brulion takiego testamentu, na którym według jego koncepcji książę miał poczynić zależne od swego sądu poprawki, po których przeredagowane pismo miał ostatecznie podpisać. „Książę częścią dyktował ten testament, częścią mówił, co w nim stać miało, a napisane ustępy kazał sobie czytać". 61 Kiedy w mniemaniu 224 ŻYCIE TUŁACZA Kalinki testament był gotów, książę był już poważnie chory i trudno było doń z pismem dotrzeć. Chodziło bardzo o to, aby testament jednak został podpisany. O użycie więc swego wpływu na księcia, by ten testament podpisał, prosił najpierw bezskutecznie generałową Zamoyską. Wobec jednak zdecydowanej jej odmowy, Kalinka pojechał osobiście do księcia do Mont-fermeil i bez większej trudności przekonał księżną i Izę Działyńską o słuszności swego projektu. Te nie kryjąc wcale zadowolenia podały chętnie pismo księciu do podpisu. Podawały zaś w przeświadczeniu, że wyraża ono pragnienie samego Witolda i że jest on dobrze zorientowany we wszystkim. Książę Adam podpisał dokument, nie wnosząc do niego żadnych poprawek. Obie sprawczynie tego podpisu, gdy dowiedziały się o nieznajomości pisma przez starszego brata, miały nieco niepokoju, jak on na to zareaguje. Gdy jednak ten „ze zwykłą sobie delikatnością żadnego nikomu nie zrobił wyrzutu ani żalu nie zdradzał do nikogo", uspokoiły się i nawet były zadowolone, że tak spokojnie tę kłopotliwą sprawę dało się przeprowadzić. 62 Cała ta sprawa wskazuje u Kalinki z jednej strony na głębokie wyczucie potrzeb i realne zrozumienie sytuacji, a z drugiej na śmiałe przekreślanie jakichkolwiek względów ludzkich i na nieliczenie się z opiniami otoczenia. Nic więc dziwnego, że takie stosowanie zasady „prawda i dobro przede wszystkim" nie mogło mu jednać sezonowych przyjaciół i powierzchownych sympatii. Dlatego też w tych czasach obok kręgu prawdziwych przyjaciół posiadał wielu niechętnych sobie i zazdrosnych oponentów. PRZYPISY 1 Sprawozdania Rady Bibliotecznej k. 227 — Ossolineum Wrocław rkps 12158. 2 S. Tarnowski: Kalinka, s. 56. 3 L. Gadon: Z życia Polaków we Francji, s. 81. 4 A. Bruckner: Dzieje kultury. T. IV, s. 419. 5 Gadon, dz. c., s. 80. • K. do W. Czartoryskiego 4.II.1857 — AC rkps ew. 1154. 7 Tamże. 8 K. do W. Czartoryskiego 6.VIII.1864 — AC rkps ew. 1160. 8 K. do L. Niedźwieckiego 20.X.1853 -- Bibl. Raczyńskich Poznań rkps 1674. 10 K. do Br. Zaleskiego 3.X. (br.) — AC rkps ew. 1620. 11 K. do Br. Zaleskiego 25.1 oraz 16.111.1869 — AC rkps ew. 1620. x- K. do Br. Zaleskiego 16.VI.1869 — AC rkps ew. 1620. 13 Jenerał Zamoyski. T. III, s. 129—138. 14 K. do W. Zamoyskiego 24.XI.1852, [w:] Jenerał Zamoyski. T. V, s. 421. 15 K. do W. Czartoryskiego 12.1, 25.1, 12.11, 23.11 i inne z roku 1853 — AC rkps ew. 1173. WSPÓŁPRACOWNIK KSIĘCIA ADAMA 225 16 17 18 to 20 21 22 23 24 25 26 27 W. Zamoyski do żony 28.IV.1858 — PAN Kórnik, Zam. l, 2. K. do D. Skarżyńskiego 9.V.1859 — PAN Kraków rkps 1317. K. do Br. Zaleskiego 3.X.1866 — AC rkps ew. 1620. K. do L. Niedźwieckiego 24.X.1853, 4.1.1854 i inne — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. Protokół Rady Bibliotecznej k. 227 — Ossolineum Wrocław rkps 12158. K. do L. Niedźwieckiego sobota (b.d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. L. Gadon: Z życia Polaków, s. 85. Przewodnik Bibliograficzny z 1.YI.1883. Gadon, dz. c., s. 86. K. do W. Zamoyskiego 1.XII.1865 — PAN Kórnik, Zam. 3. K. do W. Czartoryskiego 2.X.1866 — AC rkps ew. 1165. Cz. Chowaniec do autora pracy 14.X.1957 — rkps zb. pryw. autora. K. do Br. Zaleskiego sobota (1867) — AC rkps ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 3.X.1866 — AC rkps ew. 1620. J. I. Kraszewski: Rachunki z 1867 r., s. 29. K. do Br. Zaleskiego 21.IX.1866 — AC rkps ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 27.1.1868 — AC rkps ew. 1620. Kraszewski, dz. c., s. 29. Gadon, dz. c., s. 87. Tamże, s. 87. K. do Br. Zaleskiego 20.X.1869 — AC rkps ew. 1620. K. do D. Skarżyńskiego 27.IX.(1868) — PAN Kraków rkps 1317. K. do D. Skarżyńskiego 6.II.1880 — PAN Kraków rkps 1317. K. do Br. Zaleskiego różne listy — AC rkps ew. 1620. W. Zamoyski do W. Czartoryskiego 20.IX.1853 — AC ew. 970. K. do L. Niedźwieckiego 10.1.1854 — CR Roma. K. do J. E. Mikułowskiego 17.Y.1854 — AC rkps ew. 1230. Korespondencja 1859 — AC rkps ew. 953. K. do ks. H. Kajsiewicza 23.VII.1860 — CR Roma. K. do W. Zamoyskiego 10.VII.1853 — CR Roma. K. do W. Czartoryskiego 14.VIII.1861 — AC rkps ew. 1157. K. do J. E. Mikułowskiego 29.V.1854 — AC rkps ew. 1230. K. do A. Czartoryskiego 29.IX.1859 — AC rkps ew. 1155. Rachunki kasowe Hotelu Lambert z 1858. — AC rkps ew. 1588. K. do L. Niedźwieckiego 21.11.1857 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do H. Błotnickiego 7.DC.1859 — AC rkps ew. 1786. K. do W. Czartoryskiego 30.Y.1854 — AC rkps 5603. K. do W. Zamoyskiego 10.VII.1853 — CR Roma. K. do A. Czartoryskiego 29.IX.1859 — AC rkps ew. 1155. K. do A. Czartoryskiego 18.IX i 29.IX.1859 — AC rkps ew. 1155. W. Tokarz: Kalinka W., [w:] Wielka Encyklopedia Ilustr. T. XXXIII, s. 431. S. Tarnowski: Kalinka, s. 101. K. do Z. Jordana 16.VII.1861, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 356. 59 T. Lenartowicz do Bogdana Zaleskiego 27.111.1870 -- AC rkps ew. 3312. — Trudno się nie dziwić opinii Wacława Tokarza, określającego Kalinkę jako „na polu polityki dyletanta". Skąd doszedł autor do takiego wniosku? (Wielka Encyklopedia Ilustr. T. XXXIII, s. 431). 60 K. do W. Czartoryskiego 14.VIII.1861 — AC rkps ew. 1157. 61 S. Tarnowski: Kalinka, s. 101. 82 J. Zamoyska: Wspomnienia, s. 343—349. 29 30 31 32 33 34 35 3« 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 61 52 53 54 55 50 57 58 15 — Ksiądz Walerian Kalinka XIII W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 85. Założenie i zadania Biura Interesów Polskich. Przy ks. Adamie, zwierzchniku politycznym Stronnictwa Arystokratycznego, istniało przez długie lata Biuro Polityczne. Rozpadło się ono skutkiem katastrofy, jaką pokój paryski zadał sprawie polskiej. Już jednak w roku 1857 myślano poważnie o odnowieniu rozwiązanego Biura. Miało ono początkowo otrzymać nową nazwę Pracowni Sprawy Polskiej Zagranicą. Ostatecznie zostało uruchomione pod nazwą Rady lub Grona, określane czasem było również mianem Koła.1 Pierwsze posiedzenie wznowionego Grona, z prawidłowymi protokołami poszczególnych spotkań, odbyło się 11 marca 1858 r.2 W lipcu 1860 r. pod przewodnictwem samego księcia naczelnika, ks. Adama, Grono przekształciło się w Biuro, które ostatecznie od 26 września tegoż roku przyjęło oficjalną nazwę Biura Interesów Polskich (Bureau des af fair es polonaises). 3 Początkowo Grono miało być „dla publiczności niewiadomą instytucją, 0 której domyślań i zgadywań nie uniknie się, ale wyraźnych twierdzeń 1 przyznania się do niej członkowie stale chronić się powinni (...) Członkowie — dodawano w postanowieniu pierwszego posiedzenia — pod słowem honoru zaręczają sobie sekret narad." 4 Zadaniem Biura miało być scentralizowanie i umiejętne pokierowanie wysiłkami, zwłaszcza dyplomatycznych przyjaciół Polski za granicą. Za główny punkt swego programu Biuro uważało zwalczanie opinii, że Polska nie istnieje. Drogą do tego miało być oddziaływanie na opinię francuską i angielską, aby pod jej wpływem rządy tych państw czuły się zmuszone stawać po stronie Polski. 5 Miało ono odpierać wszelkie błędy i potwarze prasowe, a równocześnie utrzymać ścisłe stosunki z krajem i oddziaływać wydatnie na prasę Francji, Anglii i Niemiec. 6 Biuro miało posiadać agentów w różnych krajach. Wyrzekało się jednak wszelkiej konspiracji, a od swych korespondentów żądało działania wyłącznie na gruncie legalnym, przynajmniej w zasadzie. Dewizą polityczną Biura była formuła niepisana, „że prawo narodów nie będzie prawdą, dopóki się nie oprze na narodowym prawie własności".7 W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 227 W stosunku do kraju Biuro kierowało się zasadą, że emigracja nie powinna rządzić i kierować, ale dawać rady i robić uwagi do tego, co naród uważa za słuszne i rozsądne. Dlatego też nie popierało Wielopolskiego, bo nie popierał go kraj, a później nie oświadczyło się przeciw wybuchłemu powstaniu widząc, że kraj je poparł. Związki Biura z Polską opierały się na członkach-korespondentach oraz na korespondencjach politycznych, zwłaszcza z Platerami, Chłapowskimi i Działyńskimi. W tym też celu w łonie Biura stworzono odrębne komisje: korespondencyjną, redakcyjną, finansową i dla krajów, do których Biuro wysyłało swoich agentów. 8 Posiedzenia Biura odbywały się co tydzień. Najpierw w Bibliotece Polskiej, a po zgonie ks. Adama — w Hotelu Lambert u ks. Władysława Czarto-ryskiego i pod jego przewodnictwem.9 Do Biura należeli podzieleni na dwie grupy członkowie stali i wchodzący „w skład Biura". Stałymi byli książęta Czartoryscy, Jan Działyński, zięć ks. Adama, Władysław Zamoyski, Stanisław Barzykowski i Teodor Morawski. Zaliczano też tutaj przyjezdnych z kraju, gdy czasem aktualnie bawili w Paryżu. Według pierwszej uchwały „każdy z członków, zajmujący się osobnym przedmiotem, może mieć dodanego sobie pomocnika lub go sobie wybrać jako sekretarza, za wiedzą i pozwoleniem Naczelnika".10 Nie trzeba dodawać, że Władysław Zamoyski od samego początku zgłosił Kalinkę jako swego sekretarza. u Dość ciekawy był podział funkcji między poszczególnych członków. Barzykowskiemu przypadło w udziale utrzymywać stosunki z emigracją, troszcząc się o jej instytucje i szkoły; Morawski miał czuwać nad kontaktem z krajem; Zamoyskiemu (a w następstwie i Kalince) polecono utrzymywanie stosunków z rządami i zagranicą oraz dziennikarstwo; ks. Władysław miał podtrzymywać stały kontakt z władzami francuskimi, zwłaszcza co do potrzeb materialnych emigracji, opiekować się zasobami finansowymi Biura i kierować jego sekretariatem.12 W skład Biura jako pracownicy wchodzili: Kalinka, Klaczko, Andrzej Koźmian, Ludwik Wołowski, Zygmunt Jordan.ł3 Przejściowo współpracował również Stanisław Tarnowski,14 a później Leon Zbyszewski, Bronisław Zaleski, Henryk Wyziński i inni. Stałym sekretarzem Biura był Ignacy Plichta. W ścisłej współpracy z Biurem pozostawał cały szereg wybitnych Francuzów. Należeli tu przede wszystkim Horacy Delaroche, Armand Raxrelet, Henryk Lasserre i cały szereg dziennikarzy i redaktorów francuskich.15 Stosunkowo słaba aktywność początkowa, ograniczająca się w zasadzie do układania artykułów do dzienników, nabierała coraz większego rozmachu, zwłaszcza kiedy po śmierci ks. Adama Władysław Czartoryski wziął całą pracę w swe ręce. Przedmiotem sesji Biura bywały wówczas wiadomości i korespondencje, które nadeszły w ciągu minionego tygodnia; kroki, jakie należało przedsięwziąć; informacje o Polsce, jakie trzeba było 15* 228 ŻYCIE TUŁACZA podać do wiadomości rządów; treść interpelacji w angielskim czy francuskim senacie albo parlamencie; ułożenie koniecznego adresu, prośby czy podjęcie nieodzownej w najbliższych dniach korespondencji; dyskusja nad pytaniem któregoś z ministrów czy nawet samego cesarza; równie często dyskusja nad treścią planowanej korespondencji itp.16 Wzrastała liczba agencji i stałych korespondentów, co stworzyło istną siatkę wywiadowczą w kraju. Skutkiem tego żadna sprawa krajowa nie uszła uwagi czujnych wysłanników czy przedstawicieli paryskiej placówki. 17 W roku 1861 Biuro posiadało swych delegatów w Rzymie, Szwecji, Londynie i Konstantynopolu, nie licząc korespondentów krajowych. W roku 1862 wraz z rozwojem całej pracy konieczne było utworzenie szeregu komisji, w których obok jednego lub kilku członków Biura pracowali ludzie nie związani z centralą charakterem członkostwa. Była więc komisja angielska, szwedzka, rzymska, włoska, wschodnia, rosyjska, francuska, redakcyjna, finansowa i korespondencji z krajem.18 Wychodząc z założenia, że jedynym źródłem kontroli nad Rosją, pożywką dla osłabionej samowiedzy narodu oraz czynnikiem ratującym urządzenia Królestwa musi się stać propaganda międzynarodowa i oddziaływanie na gabinety, parlamenty i prasę Europy, Biuro podjęło rozległą akcję zdobycia wpływu na prasę zachodnioeuropejską.19 Nabierając doświadczenia i sprężystości Biuro coraz pewniej nawiązywało kontakty z poszczególnymi redakcjami dzienników francuskich. Niektóre z nich dostawały subwencje pod formą abonamentów stałych lub nabywania 100 czy więcej egzemplarzy każdego numeru, w którym coś o Polsce było umieszczone. Skutkiem tego większość paryskich dzienników przyjmowała od Biura artykuły o Polsce, korespondencje, telegramy. Ks. Czartoryski i jego współpracownicy wykorzystywali jednak przeważnie osobiste znajomości i związki przyjaźni. Ta droga była najpewniejsza.20 Doszło do tego, że niektórzy redaktorzy przyjmowali informacje od Biura nawet wówczas, gdy były one przesłane listownie.21 Do rzędu tej działalności propagandowej należy zaliczyć drukowanie różnych artykułów i broszur, a także udział w wydawnictwach naukowych, takich jak np. kwartalnik paryski Archives diplomatiąues. 22 Owładnięcie prasą francuską i wszelkimi właściwie wydawnictwami odnoszącymi się do Polski było zasługą Biura, „a w nim przede wszystkim Kalinki". 2S Skupiał on bowiem cały sztab ludzi, zarówno Francuzów, jak i Polaków, częściowo płatnych, częściowo ochotników, pracujących przeważnie na drugim piętrze w Bibliotece Polskiej pod jego dozorem. 21 Zakrojona na szeroką skalę praca zarówno samego Biura, jak i poszczególnych, związanych z nim agencji, pochłaniała pokaźne sumy. Wystarczy dla przykładu przypomnieć, że w lipcu 1862 r. agencja angielska koszto- W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 229 wała 2000 f r., wschodnia 2500 fr., szwedzka 1300 fr., rzymska 1000 fr, włoska 500 fr.; pisarze i redaktorzy 3000 fr., dzienniki 1700 fr., różne druki 500 fr., urzędnicy związani z Biurem 2000 fr. a samo Biuro 900 fr. Mimo skrupulatnej ekonomii (każdy wydatek przechodził przez dwie komisje i przez głosowanie na sesji Biura) ledwie wystarczało funduszów.25 Środki finansowe szły z różnych źródeł, ale przeważnie łożyli na wydatki Biura polscy przedstawiciele ziemiaństwa. O wielu rodzinach nadsyłających fundusze nie wie się w ogóle, gdyż w protokołach posiedzeń spotyka się jedynie wzmianki: envoyes de Varsovie czy podobne.28 Nieujawnianie nazwisk wypływało, rzecz jasna, ze względów bezpieczeństwa ofiarodawców. Imiennie znani są tacy, jak: Platerowie, Działyńscy, Chłapowscy, Łą-czyńscy, Zawiszowie z Mińszczyzny i inni. 27 86. W komisji finansowej. W protokole posiedzenia Biura z 2 grudnia 1861 r. czytamy, że „na wniosek prezesa mianowaną jest komisja złożona z pp. Wołowskiego, Kalinki i Delaroche, która się będzie zajmować przeglądaniem rachunków i przedstawianiem Biuru wydatków".28 Po dwóch posiedzeniach komisja ta przedstawiła Biuru do załatwienia siedmiopunkto-we zasady, którymi miała się w przyszłości kierować. Powyższe wnioski i zasady Biuro potwierdziło, a komisja zaś zobowiązała się na najbliższą sesję przygotować budżet na rok 1862 oraz składać co sześć miesięcy raporty „ze sposobu użycia funduszów z Kraju przysyłanych". 29 Jako członek komisji finansowej Kalinka ustalał więc budżet nie tylko placówki paryskiej, ale również budżety poszczególnych agencji zagranicznych. 30 Podpisywał też, a czasem i sporządzał różne wykazy wydatków Biura,31 a przede wszystkim starał się „z urzędu" o konieczne fundusz*. Pisywał więc listy o potrzebne pieniądze i upoważnienia dla rodaków w kraju do zbierania ofiar na rzecz Biura. Spod jego też pióra wyszła w sierpniu 1862 r. specjalna instrukcja dla zbierających składki. S2 Ten cel — zapewnienia stałych funduszów na prace polityczne w Paryżu — miał zjazd, który odbył się z końcem maja 1862 r. w Brukseli. Przybyli nań: Konstanty Górski, Franciszek Węgliński i Kuster z Królestwa, Adolf Łączyński i August Cieszkowski z Wielkopolski, Franciszek Sobański z Rusi i Adam Potocki z Krakowa.33 Delegaci zawezwali do Brukseli Kalinkę ze świadomym pominięciem ks. Władysława Czarto-ryskiego. 34 Byli to wszystko delegaci „białych", którzy początkowo pragnęli narzucić swój kierunek polityczny Hotelowi Lambert, a przede wszystkim jednak chcieli zapoznać się dokładnie z jego działalnością. Drugim celem zjazdu było nawiązanie kontaktów z demokratami polskimi we Francji (stąd pominięcie zaproszenia ks. Władysława). 35 Bez względu na polityczne podłoże zjazdu należy podkreślić, że dzięki osobistym kontaktom z delegatami z kraju Kalinka uzyskał „prawie pewność ubezpie- 230 ŻYCIE TUŁACZA czenia naszej służby na rok cały. Można (rozumnie) spodziewać się — pisał — że najmniej 150 000 fr. (w razie potrzeby 200 000 fr.) będą złożone u bankiera paryskiego, od którego miesięcznie odpowiednią pobieralibyśmy sumę".S8 Tak jak w połowie maja 1862 r. jeszcze prosił Kalinka członków Biura 0 odpowiednie instrukcje, jakie iStanowisko ma zająć w różnych kwestiach w Brukseli, tak znowu po powrocie ze zjazdu złożył im dokładne z niego sprawozdanie. Relacjonował więc, że przede wszystkim zapoznał zebranych w Brukseli delegatów z podjętymi przez Biuro pracami w Szwecji 1 przedstawił im projekt wysłania polskiego przedstawiciela do Sztokholmu. Następnie omówił problem unii i misji w Bułgarii. Podał im nawet projekt wystawienia w Konstantynopolu monumentalnego kościoła dla unitów jako daru narodu polskiego dla Bułgarii. Widać skuteczne było jego argumentowanie, skoro obecni zdecydowali się złożyć na ten cel 20 tysięcy rubli. Omawiano następnie problem polskiej szkoły wojskowej w Cu-neo i kształcenia w niej młodych Polaków. Wysunął nadto Kalinka sugestię podjęcia wydawania dziennika polskiego we Francji, na który to cel zdecydowali się zebrani składać do 150 tysięcy franków rocznie. Wykorzystując swoją obecność w Belgii odnowił Kalinka stosunki z dziennikiem brukselskim, którego redaktorzy przyrzekli drukować „gorące" za Polską artykuły. 37 Faktycznie, powyższe obietnice nie były przysłowiowymi obiecankami, bo już w sierpniu 1862 r. nadeszły do Paryża pierwsze poważniejsze przesyłki pieniężne. 88 Jako zaufany księcia Kalinka bardzo często uczestniczył w oficjalnych rozmowach zarówno z francuskimi mężami stanu, 39 jak i z różnymi osobistościami z kraju. 40 Oczywista, że treścią tych rozmów były nie tyle fundusze, ile przeważnie sprawy polityczne. 41 Miał też swego czasu ciekawe spotkania z margrabią Wielopolskim. 42 Zapobiegliwy do przesady o wszystko, co polecone było jego pieczy, podjął też Kalinka starania o nawiązanie kontaktu z żydowskimi bankierami warszawskimi. Celem tych kontaktów było ułatwienie przesyłek pieniężnych i przekazywanie wiadomości z kraju do Francji. Projekt przewidywał, że Żydzi polscy upatrzą sobie w Paryżu osobę godną zaufania i za jej pośrednictwem, zapoznani dokładniej z działalnością Biura, przekazywać będą pieniądze i potrzebne informacje polityczne. Powyższy wniosek przedłożony na sesji 6 stycznia 1862 r. został przez zebranych zaakceptowany, podobnie jak i poczynione już przez projektodawcę pierwsze kroki. Szkoda tylko, że brak obecnie bliższych danych, jak rzecz wyglądała w swej realizacji. 43 Jeszcze w lutym 1862 r., na życzenie rodaków w kraju, miał być utworzony Centralny Komitet Funduszowy, mający być „pośrednikiem między W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 231 krajem a czynnościami emigracyjnymi". Na jego też „ręce" miały odtąd przychodzić wszelkie ofiary i przezeń miały być rozdzielane. Ustawa powołująca do bytu ów Komitet ustalała budżet wydatków na poszczególne działania Biura i powoływała skład osobowy tak Komitetu, jak i Delegacji Rachunkowej, mającej pełnić rolę komisji rewizyjnej. Obok gen. Wysoc-kiego, T. Morawskiego i Seweryna Elżanowskiego, pod prezesurą ks. Władysława Czartoryskiego, należeć miał do Komitetu Kalinka, J. Ordęga, T. Januszkiewicz i Klaczko. 44 Aczkolwiek nieco „dziwaczny" projekt białych Biuro przyjęło, to nigdy nie stał się on rzeczywistością. Rodacy w ojczyźnie usiłowali bowiem jednoczyć emigracyjne odrębne ugrupowania polityczne, co faktycznie było czymś niemożliwym do pogodzenia. Tak więc pomyślany Komitet nigdy faktycznie nie istniał. 45 Wprawdzie w czerwcu 1862 r. sam Kalinka wystąpił jeszcze z projektem stworzenia wyższej komisji finansowej w łonie samego Biura, która by odbierała bezpośrednio wszelkie ofiary z kraju, ale i tego też nie uchwalono. Pozostało więc tak do samego wybuchu powstania, że pieniądze szły na adresy poszczególnych członków Biura na podstawie wzajemnego zaufania. 46 Kiedy wreszcie przybyło Kalince wiele innych zajęć i obowiązków w Biurze, w październiku 1862 r. usunął się formalnie od udziału w komisji finansowej, a na jego miejsce wszedł płk Z. Jordan. 47 87. W komisji korespondencyjnej. Jednym z „konkretnych" zajęć Kalinki w Biurze było redagowanie różnych pism i korespondencji, zarówno w imieniu ks. Adama, jak i później ks. Władysława. Bywało, że ci ostatni poprawiali i uzupełniali jego redakcję, zdarzało się jednak również, że podpisywali się bez żadnego retuszu. 48 W trudniejszych nieraz zagadnieniach, gdy bardzo ważny był sam sposób wyrażenia opinii czy udzielenia jakiejś odpowiedzi, Kalinka wprost na otrzymanej korespondencji robił swoje uwagi i pisał sugestie, w jakim kierunku powinna iść odpowiedź. Zachowało się do dziś bardzo wiele tego rodzaju konceptów całych nawet listów ks. Władysława, zredagowanych w ten sposób przez Kalinkę. 49 Jako faktyczny kierownik Biura, oczywiście bez oficjalnego stanowiska i tytułu, Kalinka załatwiał cały szereg korespondencji zupełnie samodzielnie. Zwracali się więc do niego delegaci księcia,50 różni korespondenci,51 układał on dla nich instrukcje i podawał zasady opracowywania sprawozdań, które niejednokrotnie na sesjach bywały tematem dyskusji. 52 Korespondencja z krajem szła bardzo różnymi okrężnymi drogami, co utrudniało ją oczywiście, ale zapewniało większe bezpieczeństwo rodakom w kra- 232 ŻYCIE TUŁACZA ju. 53 Wynajdywanie takich dróg jak i samych korespondentów spoczywało bardzo często na jego głowie. M Wszelkie urzędowe listy Kalinki nosiły na sobie cechę jakiejś daleko posuniętej całości. Starał się w nich zawsze dokładnie, treściwie i całkowicie wyjaśnić wszelkie pytania i sprawy zainteresowanego. 55 Zarazem głosił zasadę, aby każde pismo czy list były redagowane zgodnie ze swym charakterem, a więc w zależności od tego czy były przeznaczone dla szerszego kręgu czytelników, czy też tylko dla samego zainteresowanego. Piętnował też pisanie takich listów, których nie można było czasem pokazać wszystkim, dla których były przeznaczone.56 Zadaniem Kalinki było sporządzanie również różnych instrukcji i cyr-kularzy zarówno ogólnych, jak i odnoszących się do spraw szczegółowych dla zagranicznych przedstawicieli księcia.57 Niejednokrotnie też musiał sam dokonywać poprawek listów i pism, usuwając akcenty i sformułowania drażliwe i mniej przyjemne dla adresatów.58 W jego gestii leżało też przyjmowanie sprawozdań z pracy w terenie. Czuwał nad tą sprawą usilnie i niejednokrotnie posyłał monity. Uważał bowiem słusznie, że „centrala" winna mieć zawsze dokładny obraz całości spraw.59 Bywało, że gdy przez czas dłuższy nie posiadało Biuro wiadomości „z terenu", wówczas jego członkowie zmuszeni byli swoimi listami prowokować odpowiedzi z potrzebnymi informacjiami. 80 Do komisji korespondencyjnej wszedł Kalinka formalnie dopiero 3 marca 1863 r. na miejsce S. Tarnowskiego, który na dłuższy czas opuścił Paryż. 61 Faktycznie jednak pracował nad korespondencją przez cały czas swego udziału w pracach Hotelu Lambert. Z kraju szły czasem cenne wiadomości drogą osobistych kontaktów z przybyłymi rodakami. Dość często spotykamy się z formalnym wyznaczaniem Kalinki do tego rodzaju rozmów i konferencji z nimi. Miało to miejsce zwłaszcza wówczas, gdy przywozili oni z kraju jakieś dezyderaty czy pytania o treści zasadniczej.62 W ciekawym regulaminie komisji korespondencyjnej czytamy, że ma ona nie tylko łączyć Biuro z krajem, ale sporządzać specjalne okólniki--informatory o całości pracy, a nadto że — o ile to tylko możliwe — otrzymywane listy ma się wykorzystywać do drukowania artykułów o Polsce.6S 88. W komisji redakcyjnej. Zadaniem tej komisji było opracowywanie artykułów, broszur, not, memoriałów i wszelkiego rodzaju druków i pism politycznych oraz współpraca z redakcjami dzienników i innych wydawnictw. Jeszcze w grudniu 1861 r. Andrzej Koźmian wysunął wniosek, aby na każdej sesji Biura wskazywano komisji główne przedmioty, wymagające aktualnego opracowania, „na które trzeba zwrócić uwagę publiczności".S4 W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 233 Tego rodzaju „zamówienia społeczne" realizowano w ten sposób, że wszystko, co tylko było godnego uwagi, przesyłano w krótkim streszczeniu francuskim redakcjom zaprzyjaźnionych dzienników. fl5 Redagowanie takich „biuletynów" nie było trudne dla Kalinki. Dawny korespondent Czasu 66 i Przeglądu Poznańskiego 67 nie miał teraz kłopotów z przygotowywaniem różnych artykułów do francuskich dzienników. Zresztą nie było to dla niego czymś nowym. Jeszcze jako redaktor Wiadomości Polskich skarżył się, że „zajęty pracą około dzienników francuskich nie zawsze tyle, ile chciałby, może dołożyć około Wiadomości starania". 68 Sam będąc praktykującym katolikiem nie wahał się dla dobra ojczyzny współpracować nawet z dziennikami liberalnymi w sprawach politycznych. 69 Oczywista, że artykułów po dziennikach nie opracowywał sam. Pomagali mu inni członkowie Biura, a nawet pracownicy spoza niego. 70 Współdziałali też z nim Francuzi, zwłaszcza gdy chodziło o bardziej wytrawne opracowanie przedmiotu. 71 Wiele miejsca, czasu i zainteresowań zajmowały też całej komisji różne pertraktacje z redakcjami. Bywały to nieraz próby nabycia pewnej ilości akcji czy stałej prenumeraty, a wszystko po to, by zapewnić sobie łatwiejszy dostęp do danego dziennika. 72 Było przecież oczywiste dla każdego, że „jeżeli sprawa polska ze swoimi zażaleniami i żądaniami ma znaleźć posłuch i narzucić się opinii Zachodu, to musi wszystkim większym dziennikom dostarczać częstych, ciągłych o sobie wiadomości i pieniędzy (...) ile może, dawać ich musi, jeżeli chce stanąć i utrzymać się na porządku dziennym". 7S Do tego rodzaju pracy konieczne było posiadanie odpowiednich materiałów źródłowych. Zabiegał też o nie Kalinka i gromadził zarówno sam, jak też i drugich prosił o to szlachetne zbieranie. 74 Obok rozlicznej korespondencji i pisania różnych artykułów, ważnym zajęciem Kalinki było teraz redagowanie czy choćby tylko współpraca w przygotowywaniu urzędowych not i memoriałów. Były to różne pisma dla ministrów francuskich, 75 dla parlamentarzystów i polityków francuskich lub angielskich,76 a także rozmaite pro memoria dla samego księcia, zwłaszcza gdy podejmował jakąś podróż dyplomatyczną czy choćby tylko przygotowywał się do jakichś wystąpień lub rozmów oficjalnych. 77 Wiele z tych pism przygotowywał sam,78 cały jednak szereg dawał przynajmniej do przepisania bądź to Niedźwieckiemu, 79 bądź też Kossiłowskiemu. 80 Opracowywał też różne memoriały o stanie spraw i stosunków politycznych w Polsce czy w innych krajach Europy. 81 Bywały też czasem takie sytuacje, że posyłać musiał oryginalne dokumenty potrzebne w terenie, zwłaszcza w Londynie czy Rzymie. W tym ostatnim wypadku szły one przeważnie na ręce o. Hieronima Kajsiewicza, generała zmartwychwstańców. 82 Szczegółem godnym podkreślenia jest sławny swego czasu protest Ka- 234 ŻYCIE TUŁACZA linki i Kłaczki przeciwko ruchowi rewolucyjnemu w Warszawie i Królestwie Polskim. Gdy odezwały się w kraju głosy, że emigracja powinna potępić akcję podjętych zamachów, w Biurze zaczęto dyskutować sprawę. Zdecydowano więc po długiej debacie ogłosić protest. Jego autorami mieli być Klaczko i Kalinka. „Myśmy chcieli — pisał Kalinka — ostrzec naród i o ile podobna, zatrzymać przypomnieniem starej polskiej tradycji i starszych jeszcze bożych przykazań".B3 Praktyczna realizacja protestacji „smutnie utonęła". Jedni nie widzieli jej sensowności, inni bali się złożyć swój podpis, a nawet złożywszy wycofali go, jeszcze inni pragnęli, aby wszyscy uznali celowość całej akcji. 84 Sam Zamoyski uważał, że protesta-cja ta nie powinna wychodzić od Biura, ale „od ogółu", a w każdym razie nie podpisywana przez ks. Władysława wraz z innymi, bo to „jest rodzajem abdykacji".85 Jeszcze inni oburzali się na formę słowną albo wręcz odradzali protestacji jako wyrazu braku patriotyzmu dającego się posądzić 0 przekupstwo. 86 Z całej więc akcji ostatecznie nic nie wyszło poza różnymi wzajemnymi niechęciami i kwasami. „Ile zarzutów wycierpieć musiałem — pisał Kalinka w związku z całą tą sprawą — ile usłyszałem gróźb w ciągu tych kilku dni, przez które zbierałem podpisy, tego wypowiedzieć nie potrafię".87 Warto dodać, że owa protestacja zajęła mu wiele czasu nie tylko w Paryżu, ale nawet podczas urlopu w Ostendzie. Wypoczywając tam, w dalszym ciągu obmyślał, jakich argumentów użyć, aby planowane pismo pewniej osiągnęło swój skutek. 88 Inną sprawą, która niemniej pochłonęła energii, ale przynajmniej lepszym zakończyła się skutkiem, były zabiegi o uwzględnienie kwestii Polski w wielkopostnych listach biskupów francuskich. Chodziło o to, by do opinii dzienników o trudnościach narodu polskiego i prześladowaniach Kościoła katolickiego w Królestwie doszedł głos episkopatu. Sprawa ta zajmowała Biuro od grudnia roku 1861. W tym celu niektórzy członkowie Biura, a także i o. Kajsiewicz, pozyskany dla tej myśli, złożyli wizyty wielu biskupom francuskim, prosząc o słowa wzmianki w listach pasterskich 1 przynosząc materiały o stanie Kościoła w Polsce. W identyczny sposób uproszono też proboszczów Paryża, aby w spisie intencji modlitw na Wielki Post umieścili i Kościół polski. 89 Akcja przebiegła rzeczywiście pomyślnie, gdyż już na sesji 17 marca 1862 r. przedłożył Kalinka 18 listów biskupich do wiernych, w których były ustępy o Polsce cierpiącej i zachęcające do modlitw. 90 Z zebranych później wszystkich wyjątków z listów biskupich ułożono artykuł dla La Patrie, Le Monde, La Gazette de France i l'Union.91 Obok różnych artykułów pisał Kalinka również rozmaite broszury i druki ulotne. Nie posiadamy dziś danych, pozwalających na pewne ustalenie treści jego pracy w tym względzie. Wiemy, że np. 4 sierpnia 1862 r. otrzymał w Biurze urlop dwutygodniowy od normalnych zajęć, by w tym czasie opracować broszurę przedstawiającą stosunek polskich poli- W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 235 tyków Hotelu Lambert do rosyjskiej partii postępowej. 92 Znana jest tylko z tego czasu jego francuska broszura La Pologne et son avenir. 9S Wiemy nadto, że w jego gestii znajdowała się kontrola i ocena cudzych prac.94 Zarówno kontrola merytoryczna, jak i sama korekta tego rodzaju pism pochłaniała Kalince wiele czasu. Toteż 9 czerwca 1862 r. prosił na sesji Biura, aby zatrudniono jakiegoś płatnego korektora, co też zostało zdecydowane. 95 Ostatnią sprawą, o której warto przypomnieć, jest projekt własnego dziennika polskiego w Paryżu. Już w czerwcu roku 1862 wspomniał Kalinka na sesji o smutnym fakcie, że mimo całego wysiłku i zabiegów coraz nowe szpalty dzienników francuskich zamykają się dla artykułów o Polsce. 96 Coraz bardziej oczywistsza stawała się potrzeba własnego dziennika. Sprawa ta w różnej formie, a zawsze podkreślana jako bardzo ważna, będzie powracać na obrady Biura przez całe drugie półrocze roku 1862. Jedną z głównych trudności stanowił brak odpowiednich sił redaktorskich. Rwący się do tego Kalinka nie krył wcale konieczności równoczesnego usunięcia jego z prac Biura w wypadku objęcia redakcji. Była to jednak strata zbyt wielka, aby w Hotelu na nią łatwo miano się zgodzić. Zresztą poważny problem stanowiła kwestia koniecznych funduszów na tak poważne przedsięwzięcie. 97 Sprawą sporną i mocno dyskutowaną był stosunek redakcji przyszłego dziennika do Biura, a także sam jego charakter polityczny. Kiedy się studiuje tę sprawę to nietrudno dojść do wniosku, że każdy z otoczenia ks. Czartoryskiego miał szczere pragnienie założenia dziennika, lecz uważał za słuszne odwlekanie jego otwarcia. 98 Lansowano też ewentualność własnego dziennika francuskiego, ale były tu znowu poważne trudności z otrzymaniem pozwolenia od władz na tego rodzaju wydawnictwo. " • 89. W komisji wschodniej i komitetach bułgarskich. Tak zwane sprawy wschodnie, a konkretnie polityka Hotelu Lambert wobec Słowian bałkańskich, zajmowały Kalinkę od szeregu lat. Zagadnienia bułgarskie studiował z pasją jeszcze w latach pięćdziesiątych. 10° W czasie pobytu w Turcji podczas wojny krymskiej zrodziła się w nim myśl nawrócenia Bułgarów i powiązania ich przez to z Zachodem, a oddalenia od Rosji i jej wpływów.101 Początkowo udział jego w sprawach wschodnich był jednak stosunkowo niewielki. Korespondował więc w imieniu ks. Adama z S. Drozdowskim w kwestiach Adampola,102 zajmował się sprawą drukowania afiszów o warunkach kolonizacji polskiej w Turcji,10S redagował w 1858 r. nowe Vstawy dla Osady Adampol, w porozumieniu z księciem, 104 zajmował się pisaniem noty w sprawie uposażenia o. Karola Kaczanowskiego duszpasterza Polaków w osadzie Reszydie,105 a wreszcie sugerował księciu pewne przesunięcia personalne w Adampolu, które uważał za konieczne dla 236 ŻYCIE TUŁACZA rozwoju osady.106 Widać z powyższego, że były to raczej różne drobne sprawy. Rozmachu jego zainteresowaniu się Wschodem dodała dopiero zawarta 31 grudnia 1860 r. religijna Unia Bułgarii z Rzymem. Sprawę zapoczątkowały niewątpliwie polityczne zabiegi przedstawicieli dyplomatycznych ks. Adama, a zwłaszcza płka Władysława Jordana. Zabiegi Jordana były nie tylko doskonale znane Kalince, ale z polecenia księcia brał czynny w nich udział, podobnie jak w korespondencji urzędowej między Hotelem Lambert a Mehmedem Kibrieli Paszą, wielkim wezyrem.107 Zasługą też agenta stambulskiego Czartoryskich było uzyskanie od Porty firmanu uznającego w państwie sułtana nowy Kościół unicki. Bez tego dokumentu w ogóle nie można było nawet myśleć o rozwoju czy jakimkolwiek popieraniu ruchu unijnego.108 Kiedy wkrótce po zawiązaniu Unii wyłoniły się różne trudności, Kalinka wysunął następujące propozycje, aby ją ratować: „1. wysłać co można funduszy z Rzymu i Paryża, aby Kościół, szkoły i duchownych opatrzyć; 2. aby Ojciec św., przekonawszy się o zdradzie Sokolskiego (biskupa, przywódcy unitów, wywiezionego przez Rosjan), ogłosił go odstępcą; 3. na koniec trzeba myśleć jak najprędzej o nowym biskupie". Dodawał zarazem, że jako najodpowiedniejszego widzi na to stanowisko o. Karola Kaczanow-skiego, zmartwychwstańca.109 Idąc po linii wysuniętych propozycji, podejmował odtąd Kalinka usilne starania o niesienie moralnej i materialnej pomocy dla Unii w Bułgarii. Stał się przede wszystkim stałym korespondentem, pisującym o tych sprawach, gdzie tylko się dało i do kogo tylko można było na Zachodzie.110 Pisywał też do Rzymu i na Wschód „szturmując i niepokojąc" wszystkich, u których spodziewał się znaleźć jakąś pomoc dla Unii.ł11 Starał się o fundusze prywatne, a także o uzyskanie subwencji od francuskiego ministra spraw zagranicznych.112 Mimo iż uważał, że dla dobra ojczyzny najlepiej będzie oprzeć 'misję bułgarską głównie na funduszach polskich,113 radził jednak, między innymi, zwrócić się w tej sprawie nawet do ambasadora hiszpańskiego w Rzymie. Próby bowiem z przedstawicielem Hiszpanii w Paryżu nie dały rezultatu. Uważał bowiem za rzecz nie do wiary, aby Unia bułgarska nie budziła żadnego zainteresowania w gabinecie hiszpańskim. Wyrażał też gotowość opracowania odpowiedniej noty dla rządu hiszpańskiego bądź to w sprawie polskiej, bądź to w sprawie bułgarskiej. 1W Zwrócenie uwagi na Hiszpanię nie było żadnym przypadkiem. Królowa Krystyna była przecież matką pierwszej żony ks. Władysława Czartoryskiego, Marii Amparo, i sama, jeszcze we wrześniu 1861 r., przysłała zięciowi list w sprawie bułgarskiej, przeznaczony dla kardynała Barnabó, prefekta Kongregacji Rozkrzewdania Wiary.115 Kalinka zabiegał też o pracowników misyjnych zarówno we Francji, W BIURZE INTERESÓW POLSKICH jak i w Bułgarii. Wyznaczał nawet czasem i proponował różne osoby.116 Zajmował się dosłownie wszelkimi sprawami i potrzebami Unii. W swych zabiegach trafił, oczywiście drogą pośrednią, do biskupa wileńskiego,117 do arcybiskupa warszawskiego Felińskiego,118 do arcybiskupa gnieźnień-sko-poznańskiego Przyłuskiego 119 i innych. O fundusze starał się głównie w L'Oeuvre de la Propagation de la Foi i w Conseil des Ecoles d'Orient. Obie instytucje wspierały hojnie pracę w Bułgarii, ale wydatki ciągle były daleko większe niż nadsyłane ofiary. Kalinka bywał niejednokrotnie w wielkim kłopocie, gdyż czuł się związany z tą pracą dosłownie całą duszą. „Mnie ta sprawa bułgarska — wyznawał z bólem — przywodzi nieledwie do rozpaczy; idzie wszystko jak z kamienia, a najtrudniej o ludzi gorliwych i o fundusze". 12° Urządzał na ten cel, wespół z podobnie oddanym sprawie o. Lescoeurem, oratorianinem, nabożeństwa ze składką na rzecz Unii bułgarskiej. Czynili nawet próby rozszerzenia tej akcji nabożeństw promisyjnych we Francji, ale to wszytko ciągle było za mało.121 Kazanie o. Lescoeura o Kościele bułgarskim zostało nawet wydrukowane w Le Monde i w Bulletin des Ecoles d'Orient.122 Wobec potrzeby zorganizowanej pomocy powstała myśl stworzenia specjalnego Komitetu bułgarskiego. „Kalinka, zwykle praktyczny, zaproponował od razu dwa komitety, jeden polski, drugi francuski". Stworzenie dwóch napotkało wiele trudności i ostatecznie w 1861 r. powstał jeden, do którego należeli wybitni Francuzi i Polacy.123 Komitetowi przewodniczył ksiądz Petelot, przełożony generalny oratorianów francuskich. Wśród członków widniały nazwiska takie, jak: Karol Montalembert, o. Jan Lacordaire, ks. August Józef Gratry, kard. Karol Lavigerie, Melchior de Yogiie, iminister Drouyn de Lhyus, ks. Albert de Broglie, Eugeniusz Pouja-de, Franciszek Lenormand, autor dzieł o chrześcijanach na Wschodzie i inni. W skład Komitetu wchodzili również Polacy: gen. W. Zamoyski, płk Zygmunt Jordan i Walerian Kalinka, który był duszą całej pracy. Zbierano środki na budowę cerkwi i szkół, na utrzymanie księży, założenie dziennika, kształcenie młodych Bułgarów w Rzymie i Paryżu.124 Aby zachęcić nowych członków do przyłączenia się do Komitetu, już w maju 1861 r. Kalinka opublikował listę jego członków.125 W lecie 1862 r. o. Lesooeur uzyskał u Stolicy św. aprobatę dla komitetów bułgarskich. Wyrazem zewnętrznym owej aprobaty były odpusty, jakie odtąd -mogli zyskiwać ich członkowie.126 Komitet miał zbierać się w zasadzie cztery razy do roku w swym pełnym składzie. W czasie zaś między poszczególnymi sesjami działał przez wyznaczonych do tego delegatów, którzy pracowali jako specjalna komisja pod kierunkiem o. Lescoeura. Komisja ta zbierała się co tydzień lub nawet częściej, zależnie od potrzeb. 127 „Od dawna już pragnę doprowadzić do tego — pisał Kalinka — aby 238 ŻYCIE TUŁACZA Paryż stał się ośrodkiem informacyjnym w rzeczach bułgarskich i zda mi się, że słuszne jest to dążenie, bo nigdzie nie widzę ludzi, którzy by zarazem tak gorąco czuli tę sprawę i skutecznie mogli dla niej pracować".128 Gdy więc wyłoniła się potrzeba bielizny i szat liturgicznych dla Bułgarii, utworzono w czerwcu 1861 roku pod prezydeneją księżnej Adamowej Czartoryskiej Stowarzyszenie Dam Polskich jako część l'Oeuvre du Saint Tabernacle, które zobowiązało się dostarczać odzieży i bielizny kościelnej kościołom bułgarskim.129 Praca tego nowego Komitetu szła widocznie dość raźno, skoro wiosną 1862 roku dysponowano już 30 ornatami, nie licząc innych szat liturgicznych. „Dla zachęcenia głównie Francuzów" zrobiono w galerii Hotelu Lambert wystawę sporządzonych sprzętów i szat. 13° Następnie wszystkie te przedmioty zostały przesłane do Rzymu i wręczone Ojcu św. jako dar „dam polskich dla Unii bułgarskiej". Zostały one następnie doręczone o. Kajsiewiczowi do rozdania komu należy.1S1 Sprawa szat kościelnych również zrodziła Kalince nowe trudności. O przysłanie „wzorów bielizny kościelnej" i szat „piszę — donosił o. Kajsiewiczowi — po raz dziesiąty do Stambułu." 132 Widać, że wszystko w jakiś sposób na nim spoczywało. Dnia 3 lutego 1862 r. na posiedzeniu Biura wystąpił Kalinka z wnioskiem zorganizowania nowego Komitetu pań, szczególnie Francuzek, który by zajmował się zbieraniem funduszów na rzecz misji bułgarskiej.13S Wobec trudności jego zorganizowania, budziły się też różne głosy krytyki.134 Komitet jednak powstał. Kierować nim miały hr. de Saint-Aulaire i ks. de Larochfoucauld.135 Ostatecznie jednak podjęła się kierownictwa ks. Marcelina Czartoryska.13G Komitet nie rozwinął szerszej działalności, ale zdołał między innymi uzyskać z francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych 20 kielichów dla Bułgarii.137 Ostatecznie wszystkie te komitety paryskie rozwiązały się, gdy zmartwychwstańcy objęli misję pod swoją opiekę. Od tej chwili pomoc dla Bułgarii koncentrowała się we wspieraniu ich wysiłków misyjnych.138 Każdorazowy swój urlop w tym czasie spędzał Kalinka w Ostendzie, lecząc się i korzystając z kąpieli morskich. We wrześniu 1861 roku udał się też do Ostendy, gdzie przebywało wyjątkowo wielu rodaków. Sam zaznaczał, że pojechał tam „raczej dla odpoczynku i spotkania się z naszymi" (Polakami). Omawiał tutaj szeroko i szczegółowo sprawę niesienia pomocy Unii bułgarskiej oraz snuł projekty skutecznego przygotowania misjonarzy w kraju. Wśród rodaków lansowano bardzo ciekawe pomysły. Myślano więc np. o nałożeniu stałego podatku na dekanaty diecezji chełmskiej na rzecz Bułgarii, rozważano możliwości wyboru spośród alumnów tejże diecezji przyszłych misjonarzy bułgarskich, a nawet sądzono, że gdyby się udało, to na pewno niektórzy alumni diecezji poznań- W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 239 skiej zdecydują się na zmianę obrządku i na pracę w obcym sobie kraju. 139 Napisał też w tej myśli list do ks. arcybpa Przyłuskiego 14° i kilka do o. Kajsiewicza, aby zasięgnąć ich opinii w tej sprawie.141 W październiku, po powrocie do Paryża, napisał Kalinka notę szczegółową w sprawie bułgarskiej, która za pośrednictwem księżnej Czartoryskiej miała dotrzeć do królowej Krystyny, aby następnie znaleźć się w Rzymie u kardynała Barnabó.142 Idąc za tokiem rozmów i dyskusji w Ostendzie, skreślił Kalinka ciekawą rozprawę pt. Powody, dla których diecezje polskie powinny slużyć misji bułgarskiej. W tej pracy usiłował wykazać między innymi, że odrodzenie polityczne Polski, jako niewątpliwa sprawa Boża, zależy w poważnym stopniu właśnie od pomocy, jakiej udzieli się nowej misji Kościoła.14S Omawiane powyżej wrześniowe spotkania z rodakami nie były bynajmniej pustą gadaniną. Kalinka umiał we wszystko tchnąć ducha i siłę. Tak było też i z planowaną z kraju pomocą dla misji. Na zebraniu Biura dnia 10 lutego 1862 r. Kalinka wysunął projekt zorganizowania w Poznaniu stowarzyszenia pod wezwaniem św. Jozafata, które by na wzór Komitetu paryskiego pracowało na rzecz Bułgarii. Wybiegając myślą ku przyszłości projektodawca przewidywał, że później będzie można podobne stowarzyszenie założyć na terenie Galicji.144 Wprawdzie ani z chełmsz-czyzny, ani z Poznania misjonarzy nie uzyskano, ale dnia 20 marca 1862 r. powstało w stolicy Wielkopolski z udziałem Kazimierza Chłapowskiego, Cecylii Działyńskiej i innych wybitnych Polaków Bractwo Sw. Jozafata. Pod protektoratem samego arcybiskupa i w jego pałacu zaraz nazajutrz odbyło Bractwo swoje pierwsze zebranie.145 Powołane ono było, podobnie jak komitety paryskie, do tego, aby nieść pomoc modlitewną i materialną misjom katolickim w Bułgarii.146 Dzięki gorliwemu poparciu ze strony duchowieństwa poznańskiego z ks. Aleksym Prusinowskim, kaznodzieją kolegiaty miejscowej na czele, Bractwo Sw. Jozafata rozszerzało się z entuzjazmem powszechnym.147 Organizowane w diecezji specjalne nabożeństwa zdobywały nowych członków i fundusze na rzecz Bułgarii.148 W sierpniu 1862 r. Kalinka narzekał, że Bractwo ostygło w zapale. Według jego opinii przyczyną tego był brak obiecywanych odpustów, o których uzyskaniu zapomniał bawiący w Rzymie ks. arcybiskup.149 Sprawa się jednak ułożyła. Bractwo odpusty uzyskało i praca rozwinęła się dobrze. Dalsze też lata wykażą, że była to myśl nie tylko dobra, ale naprawdę wspaniała, gdyż przysyłana pomoc z Poznania i Poznańskiego niejednokrotnie ratowała misję przed ruiną. Duchem ożywiającym cała akcję i niezmordowanie zachęcającym do działania pozostał zawsze Kalinka. 15° Umiał on zapalać do ofiarności nie tylko przez własne zachęty, ale i przez to, że niejednokrotnie świadomie, właśnie przez Poznań, posyłał różne „papiery bułgarskie".151 240 ŻYCIE TUŁACZA Widząc konkretne korzyści z istniejących komitetów i poznańskiego Bractwa, nosił Kalinka zamiar utworzenia czegoś podobnego w Brukseli. Będąc na zjeździe brukselskim w maju 1862 r. specjalnie przedłużył tam swój pobyt, aby „zrobić coś dla Bułgarów".152 W sierpniu tr. miał plan pojechać z Ostendy do Gandawy i Hagi, „aby podobneż komitety wywołać".153 Choć planów tych nie udało mu się zrealizować, to jednak sama myśl o nich godna jest podkreślenia. Jeszcze w lutym 1862 r. rozważano w Biurze możliwość otworzenia we Lwowie lub Krakowie jakiejś szkoły dla Bułgarów.154 W miesiąc później debatowano nad ewentualnością otwarcia szkoły podstawowej i średniej w Adrianopolu.155 Warto jeszcze wspomnieć o poglądach Kalinki na problem reklamy i zapoznawania opinii publicznej sprawą Unii bułgarskiej. W sierpniu więc 1862 r. napisał pnopagandówkę o misji z myślą, „aby kilka zrobić kopii, (przyjaciele) nastawali, iaby to drukować". Zgodził się na to przekonany, że spowoduje to większe poparcie. Zalecił też o. Kajsiewiczowi, aby coś o misji napisał.156 O. Kajsiewicz skreślił więc krótką odezwę o misji, którą Kalinka wraz z kolegami nieco przeredagował w Paryżu, „aby nie obrazić duchowieństwa francuskiego lub włoskiego w Stambule". Uważał też, że powyższa odezwa „trafia do przekonania Polaków".157 Kiedy jednak chciał Kalinka użyć w odezwie zwrotu o misji zmartwychwstańców, o. Kajsiewicz zwrócił uwagę, że tak ujmować rzeczy nie można, bo misja na razie wcale się jeszcze nie rozwija, a „dla dostania pieniędzy kłamać się nie godzi".158 Podobnie hamował przyjaciela o. Kaczanowski. Kalinka jednak twierdził, że „choć słuszne są uwagi o szkodliwości zbytecznego głoszenia i zapowiadania czynności" to jednak „jakżeż się obejść bez drukowania, rozpowszechniania wiadomości, bez zainteresowania czytelników, kiedy od tego właśnie zależy poparcie pieniężne, którego misja potrzebuje koniecznie (...) Jeśli się zamilknie, grosz jeden nie wpłynie (...) Przyzwoitą jest rzeczą, że Ojcowie nic o sobie nie głosicie, ale do pewnego stopnia konieczne, abyśmy o Was głosili. Potrzebna tylko jest właściwa miara, sąd oględny, co można, czego nie można powiedzieć".159 W takim też stylu nadal różne „druczki" puszczał Kalinka w świat. 16° 90. W komisji do spraw rzymskich. Jeszcze w roku 1857 różne raporty z rzymskiej misji Czartoryskich szły przez ręce Kalinki.161 Pisma zaś oficjalne ks. Adama do ojca św. czy prymasa Przyłuskiego były również współredagowane, a nawet czasem własnoręcznie przepisywane przez niego. 182 Kiedy zaś gen. Zamoyski pisał do Stolicy św. memoriał o stanie prześladowanego Kościoła w Polsce, konsultował się w tej sprawie z Kalinką i korzystał z jego pomocy odnośnie do pewnych szczegółów. m Wól- W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 241 no przypuszczać, że na pewno tylko niektóre z pism wychodzących z Hotelu Lambert do Rzymu omijały Kalinkę i redagowane były bez jego udziału.164 Ceniono bowiem pióro Kalinki i jego nieprzeciętną znajomość spraw rzymskich.165 Kiedy zaś monsignor Włodzimierz Czacki miał przybyć do Paryża, W. Zamoyski radził Czartoryskiemu, aby przede wszystkim zapoznał go z Kalinką.166 Skoro więc zaproponował ks. Władysławowi utworzenie odrębnego wydziału rzymskiego w łonie Biura, złożonego z samego księcia, gen. Za-moyskiego i siebie,167 książę nie tylko wniosek powyższy podał na sesji, ale i skład taki owej komisji. Zadaniem komisji miało być „pisywanie do Rzymu częstych i obszernych listów, aby sprawę naszą (polską) w prawdziwym świetle wystawić".168 W lutym 1862 r. nosił się Kalinka z zamiarem udania się do Rzymu, ale inne sprawy dość pilne powstrzymały go przed tą podróżą.169 Kiedy w pół roku później udawał się tam gen. Zamoyski, Kalinka nie omieszkał zaopatrzyć go w obszerne pro memoria, uwzględniające w sposób szczegółowy stan Kościoła w Królestwie Polskim, na Litwie i Rusi. 17° Spotykając w Wiecznym Mieście powszechne hołdy składane głowie Kościoła, zapragnął generał, aby i emigracja polska przysłała taki akt hołdowniczy. Myśl swą poddał Kalince do oceny. Ten ostatni, aczkolwiek całą duszą oddany papiestwu, uważał za rzecz nie na czasie taki adres polski. Po długim argumentowaniu swoich myśli konkludował, że „w Rzymie bylibyśmy mnogością głosów nieprzyjaznych zakrzyczani (...) i moglibyśmy być uważani za bardzo wątpliwych obrońców (ojca św.)". Uważał bowiem, że taki akt ze strony emigracji wywołałby „niechybnie ogromną ilość pro-testacji".171 Równie podobnie trzeźwą i zdecydowaną odpowiedź otrzymał generał od Kalinki na swoją propozycję napisania przez Hotel Lambert odezwy w obronie świeckiej władzy papieża.172 „Sumiennie nie mogę stanąć po żadnej stronie — odpowiadał Kalinka — ani po stronie dzisiejszej administracji rzymskiej, ani po stronie jej przeciwników. Broniąc zasady władzy świeckiej, do czego zawsze jestem gotów, musiałbym powiedzieć wyraźnie, że wymagania nowoczesnej cywilizacji nie są w Rzymie zaspokojone". Dlatego wolał milczeć, bo wyznawał: „czego potrzeba, nie wiem".17S Z takim umiarem i trzeźwą roztropnością mógł się wypowiadać jedynie ten, kto podobnie jak Kalinka dokładnie znał sprawy i szczerze oddany był Kościołowi. 91. W pracach innych komisji Biura. Kalinka brał czynny udział w pracach całego Biura. W niektórych jednak komisjach zasiadał w sposób szczególny zamianowany przez księcia. W taki sposób brał udział w ko- 16 — Ksiądz Walerian Kalinka 242 ŻYCIE TUŁACZA misji szwedzkiej. Początkowo współpracował z nią jedynie siłą samego zaangażowania, a od dnia 2 marca 1862 r., po wyjeździe S. Tarnowskiego, objął w niej pracę. m Znany jest tutaj jego udział tylko z kilku faktów. Mianowicie na początku tr. popierał projekt wyjazdu gen. Zamoyskiego do Szwecji.175 Później, gdy wyjechał tam płk Zygmunt Jordan, posyłał mu monity o dokładniejsze sprawozdania z działalności oraz zalecenia i projekty nowych prac.176 Kiedy zaś Jordan powrócił do Francji, a Biuro uległo wewnętrznej reorganizacji, Kalinka opuścił ten wydział w październiku 1862 roku. m Dnia 20 stycznia 1862 roku wystąpił Kalinka z wnioskiem o utworzenie komisji rosyjskiej. Jej zadaniem miało być przygotowywanie i redagowanie artykułów, które by były umieszczane w Kolokole Hercena. Chodziło bowiem wówczas o nawiązanie ściślejszych związków z postępową partią rosyjską i jej przedstawicielami w Anglii. Oczywista, że w skład trójosobowej komisji wszedł znowu sam projektodawca.178 Planowana współpraca nie udała się jednak, gdyż w zamian za przyjęcie artykułów Biura, Hercen proponował swoje, a ściślej artykuły Mikołaja Ogariowa, do Revue des Deux Mondes. Propozycja była nie do przyjęcia ze względów zasadniczych. Obawiano się bowiem w Biurze błędu popierania lewicowych, materialistycznych i demokratycznych poglądów Aleksandra Hercena i jego towarzyszy.179 Wszedł później Kalinka w kontakt z „literatem rosyjskim, bardzo wybitnym", który podjął się opracowania artykułu o prawie Polaków i o prześladowaniach w Królestwie. Doręczono mu też odpowiednie materiały. O skutkach jednak tej współpracy brak dziś dokładniejszych danych. 18° Podobnie jak poprzednią, tak i tę komisję opuścił Kalinka w październiku 1862 roku, korzystając z dokonywanej reorganizacji Biura.181 Z postanowienia Biura na sesji dnia 13 stycznia 1862 r. wynika, że Kalinka wraz z Kłaczka, S. Tarnowskim oraz dwoma korespondentami weszli do komisji wiedeńskiej.182 Przed komisją stały trzy główne zadania. Najpierw miała ona wejść w stosunki z posłami polskimi z Galicji. Następnie, analizując szkolnictwo w Wielkopolsce, przestudiować organizację towarzystw naukowych i przemyśleć możliwość ich przeszczepienia na grunt galicyjski, szczególnie dla dzieci księży unickich. Wreszcie komisja miała wyszukiwać materiały odnośnie do wpływu rosyjskiego na duchowieństwo i na ludność unicką.ł83 Zadania były postawione, pracę należało rozpocząć, ale zdaje się nadmiar innych, ważniejszych przedsięwzięć udaremnił całkowicie jakiekolwiek działanie w zamierzonych punktach. Jeszcze o jednej przynależności Kalinki, raczej formalnej tylko, wiemy. Istniała w Biurze komisja angielska. Do niej też należał on, ale faktycz- W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 243 nie czegoś specjalnie ważnego tu nie dokonał. Nic więc dziwnego, że w ramach październikowej reorganizacji ustąpił z niej, dając miejsce Za^ moyskiemu i Jordanowi.184 92. W caloksztalcie prac Biura. Kalinka podejmował wiele prac, nie związanych ściśle z żadną komisją czy wydziałem, a godnych podkreślenia jako obchodzących całe Biuro i dotyczących politycznych przedsięwzięć Hotelu Lambert. O nich więc też trzeba koniecznie powiedzieć. Zaznaczyliśmy powyżej, że stanowisko Kalinki było jakieś nieoficjalne, bez oparcia właściwego o jakiś urząd czy nominację, a zarazem wyraźnie szczególne i uprzywilejowane. Jego pracowitość i niewątpliwy rozum polityczny sprawiły, że traktowany był przez wszystkich jako faktyczny kierownik wielu prac i przedsięwzięć. „Ręczę — pisał o nim gen. Zamoyski — że on cicho się zasługiwać będzie — bo nigdy nie widziałem, by szukał rozgłosu i popisu".185 Właśnie ta dziwna dla wielu bezpretensjonalność Kalinki zdobywała mu uznanie i zaufanie ogólne. Zdania takie jak: „niech Kalinka przejrzy mój projekt listu" czy „sądzę z Kalinką, że lepiej..." wskazują wyraźnie na wspomniane zaufanie jego zwierzchników.186 Do niego zwracano się nie tylko o opinię czy wstawiennictwo, ale wręcz o decyzję w niektórych sprawach.187 Kalinka posiadając niewątpliwą zdolność rozpoznawania ludzi, bardza często wyszukiwał nowych współpracowników dla Biura zarówno wśród Polaków, jak i we francuskich sferach intelektualnych. Nie tylko więc widział potrzeby angażowania, rodzące się nowe prace czy obowiązki i przewidywał zawakowanie już obsadzonych stanowisk,188 ale również potrzebnych wynajdywał ludzi. Dla przykładu warto przytoczyć, że przebywając w Paryżu, potrafił „wynaleźć" zamieszkałego w Poitiers profesora Pi-geonneau, świetnego literata, historyka i całą duszą oddanego sprawie polskiej człowieka. Prof. Pigeonneau tłumaczył i wygładzał stylistycznie cały szereg pism i broszur, wydawanych przez Biuro.18e W imieniu Biura zawierał również Kalinka umowy z pracownikami. Tak np. 20 grudnia 1861 r. zawarł układ z Roux Ferrand, w którym ten ostatni zobowiązał się napisać w terminie do 31 marca 1862 r. krótką historię Polski, według umówionego planu, zastrzegając sobie jedynie wypadek ciężkiej choroby. 19° Znający stosunki w Biurze Klaczko, kiedy w 1861 roku wypadki warszawskie zdawały się zapowiadać wzmożenie prac w Biurze, zwrócił się zaraz do Kalinki z gotowością przybycia do Paryża na każde jego wezwanie.191 On też finalizował umowę ze Stanisławem Okólskim, którego z Moskwy sprowadził do Paryża i zatrudnił w Biurze.192 Kalinka miał doskonałe 16* 244 ŻYCIE TUŁACZA wyczucie swej funkcji, którą określał żartobliwie jako „powołanie emplo-yen d'hommes".193 Z polecenia Biura ułożył też Kalinka w lutym 1862 roku specjalną „formułę" czy raczej regulamin angażowania korespondentów.194 Czasem postępował jednak zbyt autokratycznie z owym wprowadzaniem nowych pracowników, jak np. w wypadku Józefa Kasznicy, co wywoływało słuszne zastrzeżenia u współpracowników. Kalinka nie tylko wyszukiwał i angażował pracowników, ale, co było daleko trudniejsze, starał się o fundusze potrzebne, aby pokryć ich honoraria. 19S Bywało nieraz, że kiedy na sesji nie zaakceptowano wszystkiego, co on uważał za słuszne, zmuszony był pokrywać należności z innych źródeł.196 Nie było to zresztą dla niego nowością, gdyż niejednokrotnie w imieniu Biura pisywał o fundusze do kraju. m Kalinka posiadał „pracowitość niesłychaną i dar dostrzeżenia i wskazania zawsze tego, co było potrzebne do zrobienia lub napisania".198 Zarazem potrafił każdego ze swych współpracowników użyć w sposób najwłaściwszy do tego, co było najpilniejsze i najodpowiedniejsze w danej chwili. Zarazem zatrudniał każdego w ten sposób, że wszyscy mieli dosłownie pełne ręce roboty.199 Jednym z ważnych momentów życia emigracyjnego były uroczyste obchody rocznic narodowych. Kalinka nie tylko że brał czynny udział w samych świętach, ale był zawsze jednym z organizatorów przygotowujących daną imprezę. Głównym jego udziałem było „przygotowanie myśli" do okolicznościowych przemówień księcia lub kogoś z przywódców emigracyjnych. 20° Kiedy w Hotelu Lambert doszło się do przekonania, że trzeba przerobić zasady kierujące pracami Biura, wówczas do komisji mającej skorygować statuty został wybrany Kalinka.201 Gdy zaistniała potrzeba poprawy dyscypliny w Szkole Wyższej Polskiej, wybrano go znowu na członka komisji reformy z ramienia Biura. 202 „Kto pobył dłużej i bliżej się rzeczom przypatrzył — napisze po latach S. Tarnowski - - ten nabrać musiał przekonania, że właściwie wszystkie te roboty były na głowie Kalinki, w jego ręku się skupiały i na nim się opierały jak na filarze trzymającym całe sklepienie".203 Nawet gdy trzeba było uzyskać posłuchanie u księcia, zwracano się do Kalinki i gdy wyłoniła się jakaś sprawa niejasna dla policji francuskiej, wzywano go przed sędziego śledczego.204 Kalinka brał formalnie czynny udział w następujących komisjach i wydziałach Biura: finansowej, korespondencji, redakcyjnej, angielskiej, szwedzkiej, wiedeńskiej i rosyjskiej. 205 W każdej, jak widzieliśmy, starał się udzielać i gdzie tylko była praca, chciał czynić jak najwięcej. W tym nawale zajęć znajdował on jednak możliwość, aby zajmować się zwracającymi się doń rodakami. Popierał więc poczynania literackie czy naukowe W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 245 jednych, a nawet plastyczne aspiracje drugich.206 Służył też rodakom różnymi radami,207 a tylko w sprawach politycznych, tam gdzie nie miał wyraźnych instrukcji, był milczący i zagadkowy. 208 Nie zmienił też w tym czasie nic ze swych szerokich zainteresowań. Obchodziło go więc nadal Towarzystwo Historyczno-Literackie i Grono Londyńskie, Szkoła Montparnaska i zakłady charytatywne Paryża, a równocześnie rodząca się Unia bułgarska i sprawy wielkiej polityki światowej. 209 Nic więc dziwnego, że bywały dni, kiedy nawet pilną korespondencję zmuszony był odkładać „na później", nie mieszcząc się w czasie. 21° Bardzo też często z miłych nawet sobie wizyt u przyjaciół bawiących w Paryżu zmuszony był rezygnować dla pilnych i ważnych obowiązków. 211 Cenił go też wielce ks. Czartoryski, zarówno ojciec, jak i syn. Liczyli się z jego opinią i chętnie korzystali z jego uwag. Bywało, iż ważniejsze korespondencje świadomie wespół z nim odczytywali, aby usłyszeć jego opinię. 212 Książę darzył Kalinkę szczególnym zaufaniem, z nim tylko dzielił się pewnymi sprawami i słuchał jego zdania. Sam Kalinka tłumaczył księciu, że takie stanowisko „jest niepożyteczne dla sprawy i dla księcia". Uważał bowiem, że to może wywołać „niejedność kierunku" i „ogólną nieufność". Dlatego wręcz prosił księcia, aby nie używał go do spraw, które ma zamiar ukrywać przed innymi pracownikami Biura. Wymawiając się przed tak wyłącznym zaufaniem, radził Kalinka księciu, aby sprawy sekretne mimo wszystko powierzał grupie kilku członków Biura, a nie tylko jemu samemu.213 Były to sugestie bardzo słuszne, gdyż i bez tego szczególne stanowisko Kalinki w Biurze budziło różne niechęci i uprzedzenia. 93. Zerwanie z Biurem. Znamy opinię Kalinki o pracy w Biurze Politycznym. Cenił on ją wysoce nie dlatego, jakoby przedstawiała ona drogę do świetnej kariery ani tym mniej, aby miała stanowić cel jego życia. Wartość tej pracy widział w „możliwości dokładnego poznania stosunków zagranicznych, a nieraz i wewnętrznych Polski". Oceniał on ją jako „sposobność wciągnięcia się do pracy regularnej, stałej i dla sprawy politycznej". 214 Nie znaczy to jednak wcale, jakoby wszyscy pracownicy Biura byli aniołami, a wszystko w nim idealne. „Nie trzeba sobie wyobrażać sielanki bynajmniej — pisał o Biurze Stanisław Tarnowski. — Natury bardzo rozmaite, a wszystkie wybitne i silne, niektóre nerwowe i wrażliwe z urodzenia, drugie podrażnione wszystkimi kolejami życia, łączyły się w miłości swojej sprawy, w zrozumieniu jej potrzeb i w szacunku wzajemnym, ale się nieraz wzajemnie niecierpliwiły, nawet odpychały".215 Stosunki codzienne były z tego powodu dla każdego z nich nieraz trudne, każdy musiał zadawać sobie przymus, trzymać się na wodzy. 46 ŻYCIE TUŁACZA Od dłuższego już czasu, jak pamiętamy, zastanawiano się nad ewentualnością otwarcia nowego dziennika. Kalinka był wyraźnie nastawiony entuzjastycznie do tej myśli. Miał nawet gotowy plan pisma o charakterze ogólnopolskim. „Chciałem wydawać Dziennik Polski — pisał o sobie — organ różnych prowincji polskich, oparty na współpracownictwie krajowym, ina gronach redakcyjnych w różnych miastach polskich utworzonych, a związanych redakcją paryską. Chciałem w nim za cel naszych usiłowań nie powstanie, ale państwo polskie postawić i ze stanowiska jego potrzeb, warunków państwa, wszystkie sprawy miejscowe, ogólne i zamiejscowe rozbierać. Byłby może — snuł dalej swą myśl Kalinka — przez to dany impuls potrzebny wszystkim polskim ziemiom, zjednoczonym w tym piśmie, w którym by każda swój wyraz i swój głos znalazła".216 Inni członkowie Biura, jak pamiętamy, odkładali tę myśl na później, widząc różne obiektywne trudności. Kalinka zaś ze swej strony w owym zwlekaniu realizacji swych myśli widział jakieś wotum nieufności. „Napotkałem — skarżył się — w tutejszym Kole na takie trudności i taką nieufność, iż widzę, że mi się cofnąć wypada. Może nawet całkiem — kończył swą myśl wyraźnym odcieniem smutku — przyjdzie z życia politycznego ustąpić, przynajmniej do czasu".217 Wewnętrzne napięcia w Biurze wzrastały. W pierwszych dniach listopada 1862 roku doszło do niespodziewanego, a zarazem oczywistego w tej sytuacji konfliktu. Obok sprawy dziennika, Kalinka coraz bardziej czuł się zrażony nie dość przychylnym, jak mu się zdawało, stanowiskiem Biura i jego prezesa wobec świeckiej władzy papieża. 218 Przysłowiową jednak kroplą oliwy dolaną do ognia była sprawa ponownego wyjazdu współpracownika Hotelu, Henryka Lasserre'a. Dość zdolny ten pisarz cieszył się pełnym uznaniem i poparciem Kalinki. Inni zaś członkowie Biura, a zwłaszcza Klaczko, byli jego wyraźnymi przeciwnikami, żywili pewne zastrzeżenia, a nawet wręcz nie ufali mu.21fl Kilka miesięcy przedtem był Lasserre czas jakiś w Rzymie, gdzie z polecenia ks. Władysława Czarto-ryskiego i korzystając z jego funduszów pełnił funkcję sekretarza agencji w Rzymie przy boku Włodzimierza Czackiego, późniejszego kardynała. Czacki w październiku ponowił swoją prośbę, aby Lasserre'a przysłano mu znowu do Rzymu. Ponieważ „dla wielu był on persona ingrata", wobec tego gen. Zamoyski „prywatnie" przyszedł mu z pomocą, dając fundusze na podróż. Miał więc Lasserre pracować niezależnie od Biura jako „współpracownik Czackiego", a zarazem pomocnik polityczny o. Kajsiewicza, który z Czackim ściśle współdziałał. Równocześnie w łonie Biura ważono myśl posłania do Rzymu, jako oficjalnego przedstawiciela z Paryża, Ludwika Orpiszewskiego. 22° Przed wyjazdem z Paryża Lasserre zwrócił się do ks. Władysława z zapytaniem o ewentualne sprawy w Rzymie, powiadamiając go równocześnie W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 247 o swoim wyjeździe. Nie znający całej sprawy książę, zaskoczony nową misją swego dawnego pracownika, zażądał od Kalinki wyjaśnienia (gen. Zamoyskiego wówczas nie było w Paryżu). Swoje żądanie szczegółowego wyjaśnienia sprawy ponowił w imieniu Biura na sesji dnia 3 listopada 1862 r. Wywiązała się ostra dyskusja. Kalinka oświadczył, że skoro Zamoyski dał fundusze, to on przypuszczał, że dzieje się to wszystko w imieniu Biura. Zarazem podkreślał z naciskiem, że skoro Lasserre tym razem jedzie jako osoba prywatna, to on, popierając sprawę tego wyjazdu, nie widzi ze swej strony jakiegokolwiek złamania obowiązującego w Biurze regulaminu. Mocno i ostro, a nawet zbyt ostro, powstali na postępowanie Kalinki Ludwik Wołowski, płk Z. Jordan, a także Klaczko. Wobec krańcowego postawienia sprawy przez płka Jordana, że chyba niemożliwa jest dalsza współpraca, Kalinka oświadczył, że nie widzi żadnej trudności, aby się wycofać z pracy w Biurze i zgłosił formalne wystąpienie. 221 Złożył więc pisemną rezygnację ze współpracy z Biurem. Pospiesznie zlikwidował swoje sprawy paryskie i w kilka dni później opuścił stolicę Francji i udał się do Rzymu, zrywając całkowicie z Czartoryskimi i jakąkolwiek dalszą pracą polityczną. Jego nagły wyjazd i nieoczekiwane ogłoszenie „neutralności politycznej" było dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Co o tym można dziś sądzić? Słuszne tu jest chyba zdanie prof. Tarnowskiego, że członkowie Biura mogli mieć do niego uzasadniony żal, że w tych pertraktacjach z Lasserre'em poszedł za daleko i nieostrożnie posunął się w nich zbyt samodzielnie. „Wina w tym wypadku, wina nieostrożności była po jego stronie, czego na razie jednak nie widział i nie czuł". 222 Owszem, przeciwnie, był szczerze rozżalony na swych kolegów, że nie zaufali jego politycznemu rozsądkowi i że zbyt mocno zażądali wycofania się z układów, które on uważał prawie za ukończone. PRZYPISY 1 M. Handelsman: Czartoryski. T. III, s. 640. 2 Protokoły Grona — AC rkps ew. 1262. 3 Handelsman, dz. c. T. III, s. 400. 4 Protokoły Grona — AC rkps ew. 1262. * S. Tarnowski: Kalinka, s. 100. * Handelsman, dz. c., tamże. 7 Tarnowski, dz. c., s. 103. 248 ŻYCIE TUŁACZA 8 A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. XVIII. 9 W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 25. 10 Protokoły Grona — AC rkps ew. 1262. 11 Tamże. 12 Tamże. 13 Czartoryski, dz. c., s. 26, 205 i inne, Handelsman, dz. c. T. III, s. 640 oraz. S. Tarnowski: Kalinka, s. 85. 14 W. Feldman: Piśmiennictwo polskie. Lwów 1905. T. IV, s. 41, 50 i 51. 15 Czartoryski, dz. c., s. 26 i 28. 16 Tarnowski, dz. c., s. 86. 17 Czartoryski, dz. c., s. 43, 44 i 51. 18 Tamże, s. 93. 19 Handelsman, dz. c. T. I, s. 118. 20 Czartoryski, dz. c., s. 31. 21 Tamże, s. 35. 22 Tamże, s. 103. 23 W. Tokarz: Kalinka W., [w:] Wielka Encyklopedia Powszechna Ilustrowana. T. XXXIII, s. 431. 24 Tarnowski, dz. c., s. 86. 25 Czartoryski, dz. c., s. 106. 28 W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 223. 27 Tamże, s. 217 i inne oraz A. Lewak: Polska dzialalność dyplomatyczna. T. I, s. XVIII. 28 Czartoryski, dz. c., s. 211. 29 Czartoryski, dz. c., s. 214. 30 W. Jordan do W. Czartoryskiego 6.1.1862 — AC rkps ew. 1145. 31 Rkps 5682 k. 815—817 — AC. 32 K. do W. Czartoryskiego 14.VIII.1861 — AC rkps ew. 1157. 83 K. do W. Czartoryskiego 29.V.1862 — AC rkps ew. 1145. 34 Czartoryski, dz. c., s. 95. 35 Tamże, s. 96. 36 K. do W. Czartoryskiego 29.V.1862 — AC rkps ew. 1145. 37 Czartoryski, dz. c., s. 262 i 266. 38 Tamże, s. 284. 39 H. Wyziński do W. Czartoryskiego 1.III.1864 — AC rkps ew. 1161. 40 A. Koźmian do W. Czartoryskiego 6.V.1862 — AC rkps ew. 1145. 41 Czartoryski, dz. c., s. 92, 217 i inne. 42 T. Lenartowicz do Bohdana Zaleskiego 27.111.1870 — AC rkps ew. 3312 oraz L. Gadon do S. Tarnowskiego 23.XI.1879 — AC rkps ew. 1511. 43 Czartoryski, dz. c., s. 221. 44 Tamże, s. 236—240. " Tamże, s. 89—90 oraz J. B. Zaleski do Br. Zaleskiego 10.111 i 9.IV.1862, [w:l Korespondencja J. B. Zaleskiego. T. III, s. 91 i 99. 46 Czartoryski, dz. c., s. 298. 47 Tamże, s. 298. 48 K. do P. Jerzmanowskiego 11.IV.1862 — AC rkps ew. 1145. 48 J. N. Janowski do W. Czartoryskiego 22.VIII.1863 — AC rkps ew. 1149. 60 W. Jordan do W. Czartoryskiego 30.VII.1862 — AC rkps ew. 1145. 51 Ewidencja rękopisu 1709 z Biblioteki Rapperswłlskiej. 52 W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 212 i 214. 53 Kazimierz Chłapowski do W. Czartoryskiego 26.XI.1861 — AC rkps ew. 1157. W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 54 55 56 57 do W. 58 58 CO 61 6-' 63 04 65 C6 67 68 C!) 70 71 72 73 Ol 92 93 94 05 98 97 98 B9 100 101 102 103 K. do L. Niedźwieckiego sobota (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. W. Czartoryski do Konstantego Czartoryskiego 8.XI.1863 — AC rkps ew. 954. Czartoryski, dz. c., s. 243. K. do Konstantego Czartoryskiego 23.X.1861 — AC rkps 5699 oraz I. Plichta Czartoryskiego 19.VIII.1861 — AC rkps ew. 1158. K. do L. Niedźwieckiego (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. W. Czartoryski do siostry 3.YI.1861 — AC rkps ew. 1007. Czartoryski, dz. c., s. 227. Tamże, s. 243. Tamże, s. 216, 244, 255 i inne. Tamże, s. 214—215. Tamże, s. 217. S. Tarnowski: Kalinka, s. 86. K. do H. Błotnickiego 6.YIII.1852 — AC rkps ew. 1756. K. do H. Błotnickiego 9.YII.1852 — AC rkps ew. 1786. K. do H. Kajsiewicza 23.VII.1860 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 5.X.1861 — CR Roma. K. do L. Niedźwieckiego czwartek (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. I. Plichta do W. Czartoryskiego 14.VIII.1861 — AC rkps ew. 1158. W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 216 i inne. S. Tarnowski: Kalinka, s. 84. K. do H. Kajsiewicza 2.YII.1861 — CR Roma. K. do L. Niedźwieckiego 28.XII.1865 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do A. Czartoryskiego 30.X.1859 — AC rkps 5471. Tamże. K. do L. Niedźwieckiego wtorek (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do L. Niedźwieckiego 4.X.1858 i inne — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do L. Lutrzykowskiego niedziela (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do A. Czartoryskiego 29.IX.1859 — AC rkps ew. 1155. K. do H. Kajsiewicza 1.VI.1861, 12.YI i 5.X.1861 — CR Roma. K. do W. Zamoyskiego 28.VIII.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 402. W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 107—108. W. Zamoyski do K. 30.VIII.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 404. Rkps 5682 k. 767 i nast. — AC. K. do W. Zamoyskiego 28.VIII.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 402. K. do H. Kajsiewicza 5.X.1861 — CR Roma. Czartoryski, dz. c., s. 219—222. Tamże, s. 247. Tamże, s. 251. Tamże, s. 285. K. do L. Niedźwieckiego środa (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. Czartoryski, dz. c., s. 242. Tamże, s. 270. Tamże, s. 268. Tamże, s. 288. W. Zamoyski do K. 30.VIII.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 404. Czartoryski, dz. c., s. 107. K. do L. Niedźwieckiego poniedziałek (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. Tarnowski, dz. c., s. 51. S. Drozdowski do A. Czartoryskiego 11.X.1854 — PAN Kórnik, Niedź. 87, 8_ K. do L. Niedźwieckiego 18.IV.1857 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. .250 ŻYCIE TUŁACZA oraz 104 A. Ciborowski do W. Czartoryskiego 18.111.1861 — AC rkps ew. 1157. 105 K. do L. Niedźwieckiego piątek (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5 P. Semenenko: Dziennik, s. 51. 108 K. do A. Czartoryskiego 29.IX.1859 — AC rkps 5471. 107 K. do Mehmed Kibrieli Paszy 23.V.1861 — AC rkps ew. 1258. 108 Czartoryski, dz. c., s. 30. 109 K. do ks. H. Kajsiewicza 2.YII.1861 — CR Roma. O całości spraw Unii bułgarskiej zob. doskonale opracowaną książkę L. Widerszala: Bułgarski ruch narodowy. Warszawa 1936. 110 P. Smolikowski: Historia Zgrom. Zmartw. Pańskiego, rkps z. 17, s. 19. J. Klaczko do W. Czartoryskiego (b. d.) — AC rkps ew. 1149. K. do W. Czartoryskiego 13.XII.1862 — AC rkps ew. 1145. K. do W. Czartoryskiego 28.XII.1862 — AC rkps ew. 1145. K. do ks. H. Kajsiewicza 1.YI.1861 — rkps CR Roma. W. Czartoryskł: Pamiętnik, s. 52. W. Jordan do W. Czartoryskiego 2.1 V i 28.VI.1862 — AC rkps ew. 1145. K. do ks. H. Kajsiewicza 19.VII.1862 — rkps CR Roma. Czartoryski, dz. c., s. 30. K. do bpa L. Przyłuskiego (brulion) — AC rkps ew. 1158. K. do ks. H. Kajsiewicza 5.X.1861 — rkps CR Roma. Czartoryski, dz. c., s. 229. Tamże, s. 232. Tamże, s. 30. Tomasz Zamoyski do W. Zamoyskiego 3.XI.1860, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 322. 125 K. do L. Niedźwieckiego 28.V.1861 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 126 K. do ks. H. Kajsiewicza 11.VII.1862 — rkps CR Roma oraz Czartoryski, •dz. c., s. 277. 127 Czartoryski, dz. c., s. 254. K. do ks. H. Kajsiewicza 19.VII.1862 — rkps CR Roma. K. do ks. H. Kajsłewicza 1.VI.1861 — rkps CR Roma. Czartoryski, dz. c., s. 56 i 95. Tamże, s. 102 oraz K. do ks. H. Kajsiewicza 21.VI.1862 — rkps CR Roma. K. do ks. H. Kajsiewicza 8.VIII.1862 — rkps CR Roma. Czartoryski, dz. c., s. 232. Tamże, s. 56, 95 i 102. Tamże, s. 257 i 259. 136 Tamże, s. 56. 137 Tamże, s. 268. Tamże, s. 100. K. do ks. H. Kajsiewicza 3!X.1861 — rkps CR Roma. K. do bpa L. Przyłuskiego (brulion) — AC rkps ew. 1158. ni 112 118 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 128 129 130 131 132 133 134 135 138 139 140 1 K. do ks. H. Kajsiewicza 3.1X1861 — rkps CR Roma. 142 K. do L. Niedźwieckiego środa 9.X.1861 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 143 Por. rkps CR Roma. 144 Czartoryski, dz. c., s. 234. 145 Cecylia Działyńska do W. Czartoryskiego 16.11.1862 — AC rkps ew. 956. 141 P. Smolikowski: Założenie misji Zmartwychwstańców w Adrianopolu, s. 6. 147 Czartoryski, dz. c., s. 245. 148 Tamże, s. 265. «» K. do ks. K. Kaczanowskiego 2.VIII i 10.X.1862 — rkps CR Roma. "W BIURZE INTERESÓW POLSKICH 251 150 K. do Br. Zaleskiego 28.VIII.1866 — AC rkps ew. 1620. 151 K. do L. Niedźwieckiego 16.1.1862 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5, 152 K. do W. Czartoryskiego 29.V.1862 — AC rkps ew. 1145. 1K) K. do H. Kajsiewicza 14.VIII.1862 — rkps CR Roma. 154 W. Czartoryskł: Pamiętnik, s. 241. 155 Tamże, s. 243. 159 K. do H. Kajsiewicza 8.VIII.1862 — rkps CR Roma. 157 K. do H. Kajsiewicza 14.VIII.1862 — rkps CR Roma. 158 P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia Zmartw. Pańskiego, rkps z. 17, s. 19. 159 K. do ks. K. Kaczanowskiego 10.X.1862 — rkps CR Roma. 160 K. do H. Kajsiewicza 2.XI.1862 — rkps CR Roma. 161 K. do L. Niedźwieckiego niedziela (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 182 K. do L. Niedźwieckiego (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 163 K. do W. Zamoyskiego 20.1 (b. r.) — PAN Kórnik, zam. 3. 1M K. do L. Niedźwieckiego 28.V.1861 i sobota (b. d.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 16S Konstanty Czartoryski do W. Czartoryskiego 7.XI i 4.XII.1861 — AC rkps ew. 954. "• W. Zamoyski do W. Czartoryskiego 17.VI.1862 — AC rkps ew. 988. 167 K. do W. Czartoryskiego niedziela (b. d.) — AC rkps ew. 1157. 168 Czartoryski, dz. c., s. 206. 169 W. Zamoyski do L. Orpiszewskiego 12.11.1862 — AC rkps ew. 1444. 170 por pro memoria Kalinki dla W. Zamoyskiego z 2.VI.1862 — AC rkps ew. 988. 171 K. do W. Zamoyskiego 28.VI.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 397—399. 172 W. Zamoyski do W. Czartoryskiego 5.VII.1862 — AC rkps ew. 988. 173 K. do W. Zamoyskiego 12.VII.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 400—401. 174 Czartoryski, dz. c., s. 243. «* Tamże, s. 206. 178 Tamże, s. 222 i 265. 177 Tamże, s. 298. 178 Tamże, s. 227. 179 Tamże, s. 233. 180 Tamże, s. 262. 181 Tamże, s. 298. 182 Tamże, s. 225. 183 Tamże, s. 226. 184 Tamże, s. 298. 186 W. Zamoyski do L. Orpiszewskiego 12.11.1862 — AC rkps ew. 1444. 186 W. Zamoyski do W. Czartoryskiego 12.IX.1858 i 30.X.1861 — AC rkps ew. 988. 187 Protokoły Grona — AC rkps ew. 1262 oraz W. Zamoyski do K. 21.VII.1864 — PAN Kórnik, Zam. 6, nr 8. 188 Czartoryski, dz. c., s. 206. 189 K. do A. Czartoryskiego l i 29.IX.1859 — AC rkps 547. 190 Por. umowa z 20.XII.1861 — AC rkps 5682 oraz W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 217. 191 J. Klaczko do W. Czartoryskiego 14.VIII.1861 — AC rkps ew. 1157. 182 Tamże, s. 212 i 225. 193 K. do L. Zbyszewskiego 26.V.1863 — rkps CR Roma. 194 Czartoryski, dz. c., s. 236. 195 K. do A. Czartoryskiego 29.IX.1859 — AC rkps 5471. 196 Czartoryski, dz. c., s. 211 i 224. 252 ŻYCIE TUŁACZA 189 200 201 202 203 204 Tamże, s. 220. S. Tarnowski: Kalinka, s. 19. I. Plichta do W. Czartoryskiego 12.VIII.1861 — AC rkps ew. 1158. Czartoryski, dz. c., s. 205 i 251. Tamże, s. 244. Tamże, s. 302. c., s. 94. Czartoryskiego 21.VI.1861 — AC rkps ew. 1158 oraz PAN Kórnik, Niedź. 3 oraz M. Han- Tarnowski, dz. I. Plichta do W. rkps ew. 1145 nr 108. Czartoryski, dz. c., s. 306. L. Niedźwiecki do Kalinki 30.VIII.1863 delsman: Czartoryski. T. I, s. 241. W. Górski do W. Czartoryskiego sobota (b. d.) — AC rkps ew. 1157. A. Ciborowski do W. Czartoryskiego 11.III.1861 — AC rkps ew. 1157 oraz por. Ustawy dla osady Adampol spisane ręką Kalinki — PAN Kórnik, Niedź. 87. 209 K. do W. Czartoryskiego 7.X.1853, 8.VIII.1862 oraz 18.X.1863 — AC rkps ew. 970, ew 1145 oraz ew. 1149. I. Plichta do W. Czartoryskiego 13.VIII.1861 — AC rkps ew. 1158. Kamil Siemioński do W. Czartoryskiego 22.IX.1861 — AC rkps ew. 1158. K. do L. Niedźwieckiego 27.IX.1863 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do W. Czartoryskłego 14.VIII.1861 — AC rkps ew. 1157. K. do L. Gadona 2.IX.1864— AC rkps ew. 3074. Tarnowski, dz. c., s. 88. K. do ks. H. Kajsiewicza 2.XI.1862 — rkps CR Roma. Tamże. Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 405. Czartoryski, dz. c., s. 243. K. do ks. H. Kajsłewicza 2.XI.1862 — rkps CR Roma oraz Czartoryski, dz. c.,. s. 111. Sprawa płatności Lasserre'a przez Biuro 'nie jest rzeczą pewną. Mówi o niej sam Czartoryski, a milczą protokoły Biura. 221 Czartoryski, dz. c., s. 303—304. 222 Tarnowski, dz. c., s. 108. 205 200 207 208 210 211 212 213 214 219 220 XIV W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 94. Kalinka w Rzymie. Jak wiemy, w pierwszych dniach listopada 1862 r., z pomocą pieniężną Zamoyskiego, Kalinka udał się do Rzymu. Pojechał tam, aby na własną rękę słowem i piórem bronić Unii, zwłaszcza w Bułgarii, a zarazem podejmować kwerendy po archiwach i bibliotekach Wiecznego Miasta, celem zbierania materiałów odnoszących się do panowania Stanisława Augusta.1 Tymczasem w Rzymie usiłowano wciągnąć Kalinkę do grona polskiego, gromadzącego się dokoła księżnej Odescalchi i Włodzimierza Czackiego, późniejszego kardynała. Grono to nie tylko że uprawiało politykę niezależną od Czartoryskich, ale ponadto członkowie domagali się od Kalinki, by całkowicie zerwał wszelkie kontakty z Biurem Hotelu Lambert, jako nie dość katolickim.2 Kalinka jednak, podobnie jak gen. Zamoyski, uważał się za człowieka wolnego, pragnącego zachować zupełną odrębność i niezależność i daleko łatwiej może zdecydowałby się na współpracę z politycznym gronem polskim w Rzymie, gdyby mu owego warunku zerwania nie sugerowano. Słusznie uważał zgodę na tę sugestię za pewnego rodzaju zdradę.3 Odmówił również z podobnych względów politycznej współpracy z księżmi zmartwychwstańcami. Kiedy ze swej strony Władysław Czarto-ryski zażądał od Kalinki współpracy ze swym wysłannikiem Ludwikiem Orpiszewskim, Kalinka i na to nie przystał, nie chcąc zrywać z wyżej wymienionymi ośrodkami. Owszem, oświadczył Orpiszewskiemu, że zamknie się w zupełnej neutralności i ograniczy do pracy w archiwach. Decyzja ta niemało go kosztowała. „Ciężko mi bowiem — pisał — patrzeć na pożyteczną robotę, być wciąż do niej zapraszanym, czuć, że się może być przydatnym i pomimo to nic nie robić". 4 Usiłując, mimo trudności, utrzymać się na gruncie neutralnym, Kalinka coraz bardziej oddalał się od pracy politycznej, „zakopując się" w archiwach. Był tak dalece ostrożny i powściągliwy, że nawet aby ułatwić sobie wstęp do rzymskich zbiorów, wręcz dziękował ks. Czartoryskiemu za udzielenie jakiegokolwiek poparcia czy protekcji. 5 Wszystko to sprawiło, że jeden tylko Kalinka spośród wszystkich pracowników Hotelu Lambert był na terenie rzymskim uważany za człowieka niepodej rżanego.6 Gen. Zamoyski spośród całego Biura był jedynym człowiekiem, który 254 ŻYCIE TUŁACZA nie zwątpił w możność nawiązania z Kalinką kontaktu. Nawet wówczas, gdy inni odradzali mu podtrzymywanie korespondencji, on jeden pragnął nawiązania łączności i wręcz marzył „o związaniu Kalinki na powrót ze służbą". 7 Wychodząc z założenia, że jest miejsca dosyć do pracy dla wszystkich i zazdrościć jej nie należy nikomu ani bronić, uważał, że pracę Kalinki w Rzymie należy cenić, tym bardziej że, jak sam wyznawał, posiada on „w kraju znaczenie niemałe i zasłużone". 8 Przyznawał też swemu dawnemu sekretarzowi zupełną słuszność, że podejmował pracę, pomijając jakiekolwiek osobiste względy. 9 Dlatego też postanawiał sobie wobec Kalinki i Lasserre'a: „1) odłożyć wszelką względem nich drażliwość, 2) dać im. robić i zasługiwać się sprawie, jak mogą i chcą, skoro sami przecie, w swoim tylko, nie w naszym imieniu działać będą, 3) unikać absolutnie wszystkiego, co by ich od nas odstrychnąć mogło".10 Powyższe opinie nie tylko-generał wypisywał, ale zdecydowanie się nimi kierował.n Uważał bowiem, że przyczyną zerwania Kalinki było „przymieszanie się ludzkiego-ubóstwa (...) i wiele drażliwości".12 Nic więc dziwnego, że gdy zaistniała potrzeba, generał posyłał różne pisma do Rzymu na ręce Kalinki.13 Styczeń 1863 roku upłynął Orpiszewskiemu w Rzymie pod znakiem zabiegów o pozyskanie Kalinki dla prac politycznych Biura. Wysłannikowi Hotelu wydawało się to tym bardziej konieczne, że sam nosił się z zamiarem opuszczenia Wiecznego Miasta. Radził więc „ukołysać" różnice poglądów, gdyż uważał, że łatwo się to teraz może udać, albowiem Kalinka, według jego poglądów, „pomiarkował", że sam niewiele znaczy w Rzymie.14 Orpiszewski relacjonował zarazem, że „Kalinka zdaje się ma już dosyć ich, tj. ośrodków rzymskich, egzageracji (...) Semenenki nie lubi, a z Lasserre'em sprzecza się (...) nie raz od jego towarzystwa trochę ucieka".15 Radził też Czartoryskiemu, aby „działał z Kalinką". Uważał — jak sam pisał — że „jest to dobry i szlachetny człowiek (...) chce teraz pracować w Rzymie i ma bardzo znaczne, piękne i szerokie plany do dzieła lub dzieł, które ma chęć pisać". Zalecał więc: „dajcie mu czasu na zrobienie w Rzymie studiów, dostarczcie mu książek albo funduszów na książki, a przy tym zasilajcie go dokumentami do spraw kościelnych w kraju (...) takim sposobem. (...) będziecie mieli agenta w Rzymie".16 Nowe zaognienie w uspokajających się stosunkach między Kalinką a Biurem spowodowała wiadomość, że w listach swych do Warszawy zażądał on z kraju funduszów na utrzymanie Lasserre'a w Rzymie. Drugim nadto powodem konfliktu był warunek, jaki postawił Kalinka, że w wypadku wyjazdu Orpiszewskiego z Wiecznego Miasta może prowadzić korespondencję z Rzymu, ale tylko z gen. Zamoyskim, która będzie przekazywana jedynie ks. Czartoryskiemu. Biuro nie przyjęło tego warunku.17 Powstałą kontrowersję przerwały nieoczekiwanie wypadki polityczne. „Wiadomości o rozszerzającym się w kraju powstaniu — pisał Kalinka — W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 255 dały mi do myślenia, że może nie przystoi mi w tej chwili prowadzić na osobności studiów, że owszem, wypada łączyć się, aby powstającej czy jeszcze bardziej zagrożonej sprawie ile można dopomóc". Pisał więc do gen. Zamoyskiego: „Chociaż wpraszać się do jego (księcia Władysława) Rady nie pragnę, dodać winienem, że nawet zaproszonym być do niej sobie nie życzę, to jednak gotowym służyć, gdzie wypadnie (...) Wprawdzie żal mi — dodawał z bólem — nie taję, porzucać Rzym, żal przerywać ledwo dotkniętych prac, ale snadź, że nasza to już taka dola koczownicza, taka fatal-ność, że nigdy ani coś zrobić, ani czegoś wyuczyć się porządnie nie możemy". 18 Na powyższe żale otrzymał Kalinka od Zamoyskiego krótką, żołnierską odpowiedź, brzmiącą dla niego jak rozkaz: „Zapraszam do Paryża, do pomocy w mnożących się pracach, mianowicie do Dziennika, niezależnie od nas pisanego, a na poparcie naszej pracy. Do książki dziś nie ma czasu".19 Wprawdzie Dziennik nie powstał, ale otworzyło się dla Kalinki wręcz nieoczekiwane pole pracy dla ojczyzny. Dnia więc 4 marca 1863 r. przybył Kalinka ponownie do Paryża i znalazł się od razu „w wirze i chaosie różnorodnych zajęć (...) w ścisku nowin prawdziwych, prawdopodobnych, przesadzonych albo po prostu skłamanych". 20 Zjawił się w Hotelu Lambert. Wszelkie dzielące żale zniknęły. Został przyjęty przez wszytkich ze szczerym upragnieniem. Tak więc na gruncie patriotyzmu nastąpiło znowu zbliżenie. 21 95. Agencja Glówna Dyplomatyczna w Paryżu. Biuro Hotelu Lambert pełniło swą służbę polityczną i dyplomatyczną polską od szeregu już lat. Nawiązane przez nie liczne nici kontaktów były bezsprzecznie jedynymi związkami z zagranicą, na których rozwój i skuteczne działanie można było pewnie liczyć. Organizujący powstanie 1863 roku Komitet Centralny, podobnie jak i kierujący jego sprawami Rząd Narodowy, nie miał ani możliwości, ani tak dokładnej znajomości spraw zagranicznych, by stworzyć choćby tylko zbliżoną do Biura służbę dyplomatyczną. Zresztą jego wysłannicy przekazywali do Warszawy bardziej jeszcze optymalne opinie o działalności ks. Władysława Czartoryskiego i jego otoczenia, niż nawet była w istocie. Nic więc dziwnego, że liczono się poważnie z tymi pracami. 22 Przedstawiciele Komitetu Centralnego nie znali dokładnie ani stosunków politycznych, ani też zachodnich mężów stanu. Imponowały im opinie rewolucjonistów takich, jak Mazzini, Hercen czy Bakunin, a nawet wobec polityków Hotelu Lambert „zachowywali się jak żaki". „Klaczko i Kalinka świetnie znali ten teren polityczny, na którym emisariusze Komitetu poruszali się po omacku". 23 Hotel Lambert, niestety, początkowo zdecydowanie stał przeciwko powstaniu, oceniając je jako twór niedojrzały i niepoważny. Nawiązanie więc 25(5 ŻYCIE TUŁACZA z nim kontaktu nie było rzeczą łatwą. Uważano jednak w Biurze słusznie, że „można powstanie odradzać, dopóki go jeszcze nie ma, ale od chwili, jak się stało, patriotyzm i honor nie pozwalają głośno powiedzieć, że ono złe, choć się to w skrytości serca wie i czuje". 24 Zbliżenie do władz powstańczych ułatwił sam Czartoryski, zwracając się najpierw do Dyrekcji Białych, a później do Centralnego Komitetu Narodowego z propozycją nawiązania stałej korespondencji. Ostatecznie jego pisma, stosunki z gronem krakowskim, wspólna niechęć do Ludwika Mierosławskiego i uznanie Rządu Narodowego przez agentów księcia, przemogły wahania i po długiej dyskusji powierzono ostatecznie Czartoryskiemu reprezentację spraw narodowych w Paryżu, w Londynie, we Włoszech, w Turcji i w Szwecji. 25 Właściwie już od marca 1863 roku objął ks. Władysław reprezentację Rządu Narodowego za granicą i skłonił Białych do udziału w ruchu, 2S do ustąpienia z Rady Stanu i z Rad Gubernialnych oraz wpłynął na rozszerzenie powstania na ziemie zabrane, głosząc, że terytorialny zasięg ruchu zakreśli granice przyszłej Polski. Oddał też swoją osobę i Biuro Interesów Polskich do dyspozycji Rządu Narodowego. 27 Ostatecznie dnia 15 maja 1863 r. otrzymał on wraz z nominacją na Głównego Agenta Dyplomatycznego szczegółową instrukcję. 28 Całokształt stosunków Rządu Narodowego do prac dyplomatycznych Czartoryskiego zależał przede wszystkim od wypadków ówczesnych w Europie, od stanu sił powstańczych i rozwoju akcji zbrojnej w kraju, a także od zmian, przez jakie przechodziły naczelne władze powstańcze. 2S Od 28 sierpnia 1863 r. Biuro przyjęło formalną nazwę Głównej Agencji Dyplomatycznej Rządu Narodowego w Paryżu. Jako taka istniała ona do 24 kwietnia roku następnego. Czartoryski przyjął nominację i uznał instrukcję, ale stanowisko jego było niesłychanie trudne. Przede wszystkim stosunek Rządu Narodowego do niego zmieniał się wraz ze zmianami w nim ludzi. Polecono mu zachować tajność urzędu, a zarazem zmuszony był występować autorytatywnie przeciwko różnym samozwańczym agentom Czerwonych za granicą. Rozważny i wyrozumiały, potrafił mieć własne zdanie i stać przy nim twardo. Uznawszy raz Rząd Narodowy, pozostał mu zawsze wierny. Wychodził z założenia, że „osobno stać i osobno ciągnąć działanie (dyplomatyczne) jest niemożebnym, a nawet więcej, nie wolno (...) Rządowi Narodowemu trzeba służyć w oficjalnym stanowisku poty, póki sumienia na to zezwala, a jeśli wypadnie cofnąć się, służyć tedy krajowi prywatnie i cicho, biorąc z resztą za broń". 30 Mimo tych rozlicznych trudności, agencja paryska rozpoczęła teraz wzmożoną działalność. Podzielono ją na pięć wydziałów: wydział stosunków z innymi agencjami, wydział propagandy, czyli tzw. wydział drukowy, wydział kasy i kontroli, sekretariat i stojący nad nimi wydział krajowy i zagraniczny. Wydział ten zbierał się raz na tydzień pod przewodnictwem W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 257 księcia lub Kalinki. Odczytywano na tych zebraniach depesze, układano projekty not i memoriałów oraz omawiano stan sprawy i ustalano plan pracy na czas najbliższy. Sekretarzem Agencji był Kalinka, potem czas jakiś Ignacy Plichta, a następnie Bronisław Zaleski. Agencja zajmowała lokal Biblioteki Polskiej, która skutkiem tego była zamknięta dla czytelników aż do połowy 1864 roku. 31 Pierwsze miesiące współpracy Hotelu z powstaniem upłynęły Agencji na wysiłkach, aby sprowokować zbrojną pomoc dla Polski ze strony mocarstw zachodnich. Wobec „buńczucznej" postawy Napoleona III myśl ta wydawała się całkiem realna. Niestety, od obietnic do czynów, jak wiemy, nie doszło. Od kwietnia do grudnia 1863 roku cały wysiłek dyplomatyczny Czartoryskiego zmierzał do odmówienia Rosji sankcji do posiadania ziem polskich. Wydawało się bowiem rzeczą słuszną, że przez wyjednanie u rządów zachodnich oświadczenia, iż Rosja swymi nadużyciami wobec Polaków przekroczyła postanowienia kongresu wiedeńskiego, straci ona, przyznane jej wówczas, prawo rządzenia Polską. 32 Długie miesiące rozmów i starań pochłonęły również naszym dyplomatom zabiegi o uznanie przez rządy zachodnie Polaków za belligerentów, to znaczy naród prowadzący formalną wojnę z najeźdźcą. W rozumieniu ówczesnym tego rodzaju uznanie dyplomatyczne miałoby to znaczenie, że powstańcy musieliby być traktowani przez władze rosyjskie jako regularna armia, a kraj cały nie jako własność carska, ale obce ziemie będące w stanie wojny. 33 Agencja Główna rozwinęła też bardzo owocną działalność w zakresie propagandy. Nie było artykułu, broszury czy jakiegokolwiek pisma skierowanego przeciwko Polsce, aby nie doczekało się ono mocnej repliki. Na prasę zachodnią wpływano też przy pomocy sfer urzędowych, a także przez liczne subwencje finansowe. Umieszczano tam różne telegramy, artykuły i korespondencje, a nawet oficjalne enuncjacje i dokumenty. Cały szereg broszur i artykułów wybitnych polityków i mężów stanu ukazał się drukiem właśnie dzięki staraniu Agencji.34 Posługiwano się również czasem dziełami lub broszurami polskimi jako materiałem dowodowym dla zachodnich mężów stanu. S5 Czartoryski, Andrzej Koźmian i Kalinka w Paryżu, a Zamoyski w Londynie byli w ciągłym kontakcie z ministrami. Przedkładali im noty, memoriały i wiadomości poufne, wpływali na plany, kroki i postanowienia Drouyna de Lhuys i Walewskiego. 36 W całej tej akcji nie brakło i błędów. Jednakże nie było ani jednego ważniejszego kroku mocarstw, o którym by Agencja główna nie wiedziała i na który nie starałaby się wpłynąć. 37 Dla scentralizowania składek zagranicznych na rzecz powstania i celem położenia kresu walkom stronnictw emigracyjnych Rząd Narodowy powołał do życia, z inicjatywy Czartoryskiego, Komitet Polski. Zrodziło to co prawda nowe trudności, bo członkowie Komitetu chcieli więcej robić, niż 17 — Ksiądz Walerian Kalinka 258 ŻYCIE TUŁACZA było to w pierwotnym zamiarze powołującego go Rządu, ale i tutaj umiejętność i takt Czartoryskiego przezwyciężyły wyłonione trudności i złagodziły zbyteczne spory o kompetencje. Dla położenia kresu „ciągłym trudnościom, niedowierzaniom i przeszkodom" spowodował książę przysłanie do Paryża w lipcu 1863 roku nadzwyczajnego komisarza Rządu Narodowego. Przybyły tutaj Karol Ruprecht miał być odtąd stróżem zasad rządu warszawskiego. Odtąd we wszystkich ważniejszych sprawach decydowano wspólnie: W. Czartoryski, J. Ordęga i K. Ruprecht. Współpraca ta, choć nie usunęła wszystkich nieporozumień, to jednak mocno stępiła ostrze istniejących zatargów. 38 To co jednak stanowiło trzon działalności Agencji, to nieustanne i niezmordowane zabiegi dyplomatyczne, skierowane w celu spowodowania interwencji mocarstw zachodnich. Nie zawsze owe starania wieńczył pomyślny skutek, nie wszyscy nawet wiedzieli o licznych próbach i podejmowanych staraniach, to jednak nie zmienia faktu, że była to dziedzina zasadnicza w całej pracy wszystkich skupionych przy księciu współpracowników. Dopiero kiedy sam Czartoryski z ust Napoleona III usłyszał dnia 18 kwietnia 1864 r., że powinien „rodakom zakomunikować prawdę. Teraz nie ma dla was żadnych szans powodzenia", zdecydował się na zawieszenie całego działania Agencji. W oficjalnym piśmie w redakcji Kalinki, skierowanym do Rządu Narodowego, przedstawił stan całej działalności swej dyplomacji, wyłuszczył szczegółowo treść ostatnich rozmów z cesarzem Francji i innymi mężami stanu i zawiadomił o konieczności złożenia swego urzędu, prosząc swych mocodawców warszawskich o formalne zwolnienie. 39 96. W Szwecji. „Trzeba, żeby Sztokholm był naszą Genuą północy — pisał W. Mickiewicz — arsenałem wypraw naszych".40 Opinia powyższa nie była bynajmniej jego odosobnionym zdaniem. Jeszcze w okresie wojny krymskiej, w celu poparcia spraw polskich w Skandynawii, udał się do Szwecji lord Dudley Stuart w 1854 roku, a P. Włodfcowicz w roku następnym. 41 W papierach zaś ks. Adama, w jego pro memoria z grudnia 1855 r. czytamy, że konieczne jest posłanie i utworzenie stałej misji w Szwecji. 42 W roku zaś 1861, po zawarciu aliansu Francji ze Szwecją, ks. Władysław Czartoryski podjął na posiedzeniu Biura myśl wysłania specjalnego agenta do Sztokholmu. Zamiar ten spełzł wprawdzie chwilowo na niczym dla braku odpowiednich ludzi, którym by można było zlecić tę misję,4S ale już w listopadzie tegoż roku plany owe odżyły pod wpływem rozmów księcia z hr. Lallerstedtem, posłem do parlamentu szwedzkiego i późniejszym ministrem, który w tym czasie bawił w Paryżu. Hrabia nie tylko przyklasnął tym zamiarom, ale nawet sam przyrzekł „ułatwić stosunki i iwstęp do W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 259 świata oficjalnego w Sztokholmie".44 Istotnie, po powrocie do Szwecji odbył w tej sprawie specjalną rozmowę z królem Karolem XV i w jej wyniku powiadomił bezzwłocznie Czartoryskiego, aby przysłał odpowiedniego agenta. Zaraz też w styczniu 1862 roku został wysłany płk Zygmunt Jordan, a w łonie Biura paryskiego, jak pamiętamy, urządzono specjalną komisję szwedzką.45 W lecie 1862 roku dla braku konkretnego zajęcia powrócił wprawdzie płk Jordan do Paryża, a rzecznikiem spraw polskich w Szwecji pozostał sam Lallerstedt, niemniej jednak węzły dyplomatyczne ze Skandynawią zostały formalnie nawiązane. 46 Wybuch powstania styczniowego ożywił w sposób wyraźny stosunki polsko-szwedzkie, a propolskie sympatie stawały się w tym kraju coraz gorętsze, co znalazło swój wyraz w zorganizowanym w Sztokholmie 3 marca 1863 r. wielkim mityngu, w którym uczestniczyło około 2000 osób.47 Owocem tego zebrania przyjaźni było nie tylko szczere wyrażenie sympatii ku Polsce, ale nadto przyniosło ono utworzenie specjalnego komitetu szwedzko-polskiego i wniesienie na forum izb parlamentarnych sprawy Polski.48 W zmienionej teraz istotnie sytuacji wysłanie nowego agenta okazało się koniecznością. W Paryżu rozważano między innymi możliwość konfliktu szwedzko-rosyjskiego, który by siłą rzeczy dopomógł wydatnie powstaniu polskiemu. W tym właśnie momencie przybył do Paryża Kalinka z Rzymu, zgłaszając swą gotowość włączenia się do prac politycznych. Ks. Władysław zaproponował mu wyjazd do Szwecji w charakterze sekretarza agencji przy boku ks. Konstantego Czartoryskiego. „Z niemałą trudnością" udało się Czartoryskiemu „zniewolić" Kalinkę do wyjazdu, ale ostatecznie przyjął on proponowaną sobie funkcję.49 Zabawił więc tylko tydzień nad Sekwaną. Owych kilku dni użył, z polecenia księcia, „na urządzenie politycznej i dziennikarskiej służby" przy Hotelu Lambert50 i dnia 11 marca 1863 roku wyjechał z Paryża.51 Ks. Konstanty miał do niego dojechać z Wiednia, gdzie wówczas przebywał. 52 Dnia 16 marca przybył istotnie książę do Ystad w Szwecji, a dnia 18 tm. przyjechał wraz z Kalinką do Sztokholmu. Już 22 marca miał książę pierwszą audiencję u króla. Rozmowa była serdeczna, podobnie zresztą jak wszystkie inne z różnymi mężami stanu, ale było oczywiste, że Szwecja ogląda się na postępowanie Francji i Anglii w sprawach polskich, a sama będzie się wstrzymywać od podejmowania zbyt śmiałej inicjatywy. Zaraz nazajutrz odbyła się ponowna audiencja, tym razem z udziałem Kalinki. Głównym jej tematem był problem zaopatrywania powstańców polskich w broń ze Szwecji. Król wypowiedział się z cichą aprobatą dla tej akcji. Wobec tego Kalinka zaraz 24 marca udał się do Góteborga w celu rozmówienia się z bawiącym tam od pewnego czasu, pod pseudonimem Henryka Soule, Michałem Bakuninem, deklarującym swą przyjaźń dla Polski. Nadto chciał się z bliska zapoznać z jadącą z Angli na Żmudź zbrojną wyprawą 17* 260 2YCIE TUŁACZA płka Łapińskiego. 53 Z rozmowy z Bakuninem dowiedział się Kalinka, że wybuch rewolucji w Rosji jest na razie zupełnie niemożliwy i na niego w ogóle liczyć nie warto. Zaś bliższe przyjrzenie się wyprawie Łapińskiego napełniło go słusznym pesymizmem. Powrócił więc do stolicy i dnia 29 marca był znowu na audiencji u króla, aby mu złożyć dokładną relację o stanie polskich przedsięwzięć odnośnie do zdobycia broni dla powstania. 54 Plan działania, jaki stawiała sobie misja szwedzka, obejmował trzy istotne sprawy. Najpierw myślano poważnie o możliwości wywołania powstania w Finlandii przeciw Rosji, następnie zamierzano spowodować w Szwecji, Norwegii i Danii „tak silne manifestacje za Polską, iżby one na politykę ministerium wpłynęły", a wreszcie „korzystając ze znanej życzliwości i chęci wojennej w najwyższych sferach, znaglić rządy zachodnie do spiesznego za nami działania". Kwestia broni dla powstania zrodziła się właściwie już na miejscu. Do wykonania powyższych zamierzeń, oprócz już nawiązanych i ustalonych stosunków politycznych, wziął Kalinka z kasy paryskiego Biura dwanaście tysięcy franków jako fundusz zasadniczy całej akcji.55 Pierwsze zaraz dni pobytu w Sztokholmie przekonały Kalinkę, że nadzieje na powstanie w Finlandii były mocno przesadzone. Posiadała ona bowiem „własną administrację, osobne finanse i armię na gruntach publicznych kolonizowaną". Miała „swoje szkoły, municypalność, wolność stowarzyszania i prawie zupełną wolność druku. Pozostało więc naszej misji jedynie pomaganie emigracji finlandzkiej bądź to radą, bądź to artykułami czy choćby tylko stosunkami z dziennikami angielskimi i francuskimi". 56 Pozostały jednak dwa dalsze zadania. Kalinka, czynny jak zawsze, miał znowu pełne ręce roboty. Sporządzał więc sam i pilnował opracowywania różnych wyciągów i streszczeń z dzienników szwedzkich; prowadził dokładny dziennik zajęć Agencji; pisywał artykuły lub przygotowywał do nich materiały o Polsce; opracowywał różne elaboraty o Szwecji i o jej stosunku do spraw polskich.57 Dość dużo czasu pochłaniało mu również sporządzanie dokładnych sprawozdań o działalności misji lub choćby tylko zawierających konkretne informacje do depesz dla Biura w Paryżu.58 Warto zaznaczyć, że pobyt księcia i Kalinki, podobnie jak sam ich przyjazd do Szwecji, był upozorowany początkowo celami naukowymi.59 Tak intensywnie zajęty Kalinka nie miał ani czasu, ani nawet chęci na mieszanie się do rozpętanej przeciwko nim przez „demokratów" kampanii prasowej. Po przybyciu bowiem do Szwecji wyprawy płka Łapińskiego zaczął on dojeżdżać do Sztokholmu. Józef Demontowicz, przedstawiciel Komitetu Centralnego, osiadł nawet na stałe w stolicy. Przyjechał tu również Władysław Mickiewicz, zamianowany dnia 8 marca przez Józefa Ćwiercia-kiewicza agentem pełnomocnym Rządu Narodowego za granicą, reprezen- W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 261 tantem tegoż Rządu w Szwecji i Danii. Mickiewicz przybył do Szwecji z nieodstępnym Armandem Levy.60 Wszyscy oni, nie wiedząc o nawiązanej współpracy między Rządem Narodowym a Hotelem Lambert, rozpoczęli zdecydowaną akcję w prasie i na prywatnych spotkaniach przeciwko ks. Konstantemu i Kalince. 61 Zaprzeczano więc im jakiegokolwiek prawa do publicznego występowania w imieniu polskich interesów.62 Najbardziej agresywny Mickiewicz wypowiadał się głośno, że „łudzić kraj swym znaczeniem za granicą, zagranicy zaś imponować mniemanym wpływem w kraju - - oto ich (Czartoryskich) taktyka".63 Głosił też, nieubłagany w swej niechęci, że „zasadą Kalinki była stagnacja tak w religii, jak i w polityce".64 Stawiał też zarzuty Kalince, że „zajmuje się intryganckimi knowaniami" 65 i dodawał z przekąsem, że sekretarz Agencji „rozpowiada wielkie czyny i zasługi swego pana i władcy (ks. Konstantego) i uczy uniżonych Szwedów widzieć w osobie jego wysokości prawego przedstawiciela narodu polskiego". 68 Powiadomiony o wszystkim szczegółowo ks. Władysław pisał więc do Warszawy, że w Szwecji wiele się traci czasu i mozołu na to, że Demon-towicz, powołując się na zniesienie wszelkich agencji przez Rząd Narodowy „zaprzecza raz po raz ks. Konstantemu i panu Kalince prawa do występowania w imię sprawy". 67 Ostatecznie sam Demontowicz polecił Mickiewiczowi opuszczenie Szwecji, a nawet Rząd Narodowy wystosował do niego upomnienie.68 Demontowicz jednak też nie był w tym wszystkim bez winy. Dlatego pisał Władysław Czartoryski w innej depeszy do Rządu Narodowego: „Dopóki pan Demontowicz zostanie w Kopenhadze (gdzie przeniósł się później), żaden człowiek poważny i godność imienia polskiego szanujący nie może podejmować misji politycznej do Sztokholmu czy Kopenhagi. Pierwszym warunkiem poważnej w Szwecji i Danii roboty winno być usunięcie pana Demon towicza". 6fl Aby mimo wszystko jakoś do zgody doprowadzić, Kalinka nie tylko że postanowił sobie nigdy w sposób niechętny o jakim bądź Polaku przed Szwedami nie wyrażać się, ale nawet cudzoziemcom żalącym się na swary polskie odpowiadał: „nie ma swarów, gdzie choć jedna strona zachowuje milczenie". 70 Kiedy też Agencja otrzymała zasiłek od Komitetu polskiego, polecił złożyć go na ręce Demontowicza. Wszystko to jednak niewiele pomagało. „Sytuacja stawała się niemiła, narażano nawet imię Polski".71 Za owe starania o zgodę spotkało później Kalinkę uznanie z Warszawy. „Nie można, jak tylko oddać sprawiedliwość — pisano w depeszy Rządu Narodowego — trafnemu postawieniu się agencji szwedzkiej w zajściach i waśniach tak niewłaściwie i niewcześnie wywołanych".72 Zaraz po przybyciu swoim do Szwecji ks. Konstanty i Kalinka jako przedstawiciele Polski doznali wiele wręcz entuzjastycznych wyrazów sym- 262 ŻYCIE TUŁACZA patii od miejscowego społeczeństwa. Podtrzymując owe sympatie, doprowadzili do przeprowadzenia w izbach parlamentarnych „uchwały zalecającej naszą sprawę rządowi z dodatkiem zachowania spokoju, o ile na to godność i interes Szwecji pozwala".73 Widząc potrzebę większego jeszcze ożywienia opinii publicznej w głębi kraju, ks. Konstanty podjął podróż po Szwecji, organizując wszędzie zebrania w sprawie Polski. Wśród niebywałego i nie gasnącego entuzjazmu udał się przez Uppsalę, Norkóping, Góteborg do Chrystianii. Cała ta podróż dała okazję do niebywałych manifestacji na rzecz powstania. Wygłaszano wszędzie płomienne mowy. Pod-dróż więc była znakomitym czynnikiem propagandowym. Cały kraj okazał w sposób niedwuznaczny nie tylko wiele sympatii dla Polski, ale niemal gotowość do wojny z Rosją. Rząd wszakże oczekiwał słusznie na jakąś inicjatywę ze strony Anglii czy Francji. Niestety, owej inicjatywy właśnie zabrakło i skończyło się na pięknych słowach.74 Wobec nieustannych zarzutów i trudności stwarzanych Agencji przez demokratów ks. Czartoryski postanowił wyjechać do Paryża. Odbył więc u króla wizytę pożegnalną i pozostawiając samego Kalinkę 12 maja 1863 r. opuścił Sztokholm. 75 Kalinka tymczasem pozostając w Sztokholmie nie tracił czasu, ale wpływał dalej na prasę szwedzką. Dawała też i ona w sposób bardzo mocny i zdecydowany wyraz swych sympatii z walczącą Polską. Jest godne podkreślenia, że zdobył dla sprawy ojczystej dzienniki różnych odcieni politycznych. 76 Nie tylko że dzienniki stanęły wyraźnie po stronie polskiej, ale nawet udało się otrzymać szereg odznaczeń szwedzkich dla pisarzy i dziennikarzy francuskich, przychylnych sprawie powstania.77 W tym czasie wraz z nominacją z Warszawy z 15 maja 1863 r. dla ks. Władysława Czartoryskiego na głównego agenta dyplomatycznego Rządu Narodowego przyszła też do Paryża nominacja dla Kalinki na agenta w Szwecji.78 Ponieważ pełnił on już tę funkcję wespół z ks. Konstantym przez przeszło dwa miesiące, Władysław Czartoryski doniósł do Warszawy, że „dla pana Kalinki osobnej nominacji nie potrzeba, dość, że Rząd Narodowy oświadczy, że jest agentem w Szwecji (...) że jest on tylko ten, co działa z upoważnienia Głównej Agencji Paryskiej".79 Wobec doniesień jednak księcia o licznych trudnościach ze strony rodaków, jakie w Sztokholmie napotyka agent, zadecydowano w Warszawie, na posiedzeniu Rządu Narodowego dnia 29 czerwca, wysłać Kalince potwierdzenie nominacji. Według brzmienia odnośnych pism oprócz niego „nikt nie miał dotąd i nie ma obecnie w tym kraju ogólnej misji dyplomatycznej". Zarazem dokument stwierdzał, że „misje specjalne w niczym stanowisku powołanego agenta przeszkadzać nie będą". 80 Kiedy jednak ks. Konstanty powrócił do Paryża „dla zdania sprawy ze swych czynności", po zapoznaniu się szczegółowym z poczynaniami W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 263 w Szwecji i napotykanymi tam trudnościami od rodaków, Władysław Czartoryski zaczął rozważać ewentualność odwołania również i Kalinki. W miesiąc później utwierdził się w tym zamiarze na podstawie relacji samego Kalinki. W depeszy więc swojej z 23 czerwca pisał do Warszawy, że należałoby odwołać agenta ze Szwecji, w której „na teraz mniej jest do roboty" oraz że w Paryżu obecnie „bytność tak gorliwego i zdolnego pracownika jak pan Kalinka jest wielce potrzebną".81 Mimo świeżo posłanej nominacji Rząd Narodowy uwzględniając powyżej przytoczone racje „na posiedzeniu swym w dniu 10 lipca odbytym udzielił uwolnienia Ob. Walerianowi Kalince od obowiązków agenta dyplomatycznego w Sztokholmie". Zwracając się zaś do Księcia w depeszy stwierdzano: „Obywatela zaś Kalinkę zawezwiesz do pełnienia nowych jego obowiązków".82 Książę, nie wiedząc jeszcze o powyższej decyzji Rządu Narodowego, /pisał do Warszawy dnia 14 lipca, przedstawiając szczegółowo sprawy szwedzkie i swoje plany odnośnie do osoby Kalinki. Donosił więc, że pozostawiony, po wyjeździe ks. Konstantego, Kalinka niewiele może zrobić dobrego z powodu obecności Demontowicza. Widząc swoją bezradność postanowił nawet Szwecję opuścić, gdyż nie chce podejmować zbytecznej polemiki z tym przedstawicielem Rządu Narodowego. Książę dodawał, że odebrał nawet od Kalinki list, w którym ten ostatni donosi mu, iż wraca do Paryża. Nie może mu więc posłać nominacji Rządu Narodowego na agenta w Szwecji, wystawionej w Warszawie 29 czerwca. Ponieważ jednak sprawa zakupu broni „największego jest dzisiaj znaczenia", więc książę informował, że zaraz po przybyciu Kalinki do Francji rozmówi się z nim w tej sprawie. Zarazem zaznaczał, że nie wątpi przez chwilę, iż jego współpracownik w wypadku konieczności na pewno wróci bez wahania do Szwecji. Na tę ewentualność książę patrzył z pewnym bólem, gdyż powtarzał nieomal dosłownie swą opinię sprzed kilku tygodni, że „obecność tutaj tak uzdolnionego jak p. Kalinka człowieka niezbędnie jest potrzebną i w Paryżu daleko korzystniejszą". Doradzał więc książę, aby ewentualnie agenturę szwedzką powierzyć ks. Konstantemu, zaś Kalince, po załatwieniu sprawy zakupu broni, pozwolić powrócić do Paryża, do czekających go prac w Agencji. 83 Ponieważ jednak Rząd Narodowy już poprzednio zwolnił Kalinkę z obowiązków agenta szwedzkiego, o czym jeszcze piszący ks. Władysław nie wiedział, gdy wrócił Walerian do Paryża około 20 lipca, a zakup broni okazał się zbyt utrudniony, przynajmniej na razie, pozostał on w Paryżu i do Sztokholmu nie wrócił. 84 Warto zaznaczyć, że na miejsce Kalinki Rząd Narodowy na tymże posiedzeniu swoim z 10 lipca zamianował ks. Konstantego, a całą akcję Demontowicza potępił. Polecił też temu ostatniemu „zatrzeć ślady swych gorszących wystąpień i Szwecję opuścić". 85 Czartoryski jednak do Sztok- 264 ŻYCIE TUŁACZA holmu więcej nie pojechał, gdyż spotkał w Wiedniu ks. Oskara, następcę tronu, który mu wręcz odradził ponowną podróż. Sekretarzem Agencji szwedzkiej zamianowano w połowie sierpnia 1863 roku Antoniego Okol-skiego, którego miał Kalinka zapoznać ze stosunkami panującymi w tym kraju.86 „Z Agencji szwedzkiej, zdaje mi się — pisał Władysław Czartoryski do Rządu Narodowego 8 czerwca 1863 r. — że Rząd i Naród mogą tylko być jak najzupełniej zadowoleni. Rozpoczęta z niezwykłą umiejętnością i zdolnością przez p. Zygmunta Jordana, prowadzona dalej w tym roku z prawdziwym sukcesem przez ks. Konstantego Czartoryskiego i p. Kalinkę, oddała ona, śmiem powiedzieć, niemałe usługi sprawie".87 O wkładzie zaś Kalinki w całą tę pracę pisał do Warszawy 8 sierpnia 1863 r.: „Znając od dawna pana Kalinkę, to sumienne świadectwo dać mu mogę, że się w żadne koterie nie bawił, sprawie gruntownie chciał służyć, a wszelkich ze swojej strony starań dokładał, żeby niechęciom rozwinąć się nie dać. Wyzywany do gazeciarskiej polemiki, nigdy do niej nie wystąpił i przed Szwedami zawsze z największym spokojem i godnością o wszystkich rodakach się odzywał". 88 Wobec późniejszych nagabywań, aby ponownie podjąć misję w Szwecji, ks. Władysław dodawał: „Budzić sympatie rzecz zbyteczna, rozbudzone są i niewątpliwe. Popychać do wojny, rzecz próżna. Szwecja razem z Francją pójdzie natychmiast na Moskwę, sama jej nie zaczepi i żądać tego od niej nie można". 89 O całości zaś pracy misji pisał Kalinka do Rządu Narodowego: „Rezultat naszej misji był zupełny: opinia rozgrzana, naród okazał gotowość do wojny i dziś każdemu w Europie wiadomo, że którekolwiek wielkie mocarstwo wyda Moskwie wojnę, Szwecja z nim pójdzie niechybnie. Sama zerwać się nie może, jest uboga, mało ma wojska i flotę na nieszczęście zaniedbaną". 97. Broń dla powstania i wyprawa litewska. 90 Sprawa zaopatrzenia powstańców w broń ze Szwecji czy przez Szwecję zrodziła się dopiero po ocenieniu sytuacji na miejscu, a zwłaszcza po przekonaniu się o przychylności króla dla tej kwestii. Czas jednak pokazał, że wszelkie możliwości w tym względzie storpedowali sami Polacy, a dokładniej nieudana wyprawa płka Łapińskiego. Luty i połowa marca 1863 roku upłynęła w Anglii na energicznych przygotowaniach sprzętu i werbowaniu chętnych. Celem wyprawy było dokonanie desantu polskiego na brzegach litewskich i wzniecenie powstania na Żmudzi. Dnia 21 marca 1863 r. ochotnicy polscy, w liczbie 185 dobrze uzbrojo- W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 265 nych ludzi, udali się z Londynu do Southampton, dokąd przybyli o północy. Wyprawę prowadził z polecenia Demontowicza, komisarza Rządu Narodowego, płk Władysław Łapiński, były agent Czartoryskich na Kaukazie. 0 godzinie 3 nad ranem parowiec „Ward Jackson", na który załadowali się powstańcy polscy, należący do londyńskiej kompanii West Hartlepool Steam Navigation, pod dowództwem kapitana Roberta Wartherleya, podniósł kotwicę i rozpoczął podróż na Wschód. Oddział polski pod dowództwem 28 oficerów podzielono na trzy kompanie. Obok piechoty posiadał on grupę kawalerii i jedną armatę. Dnia 25 marca okręt zawinął do szwedzkiego portu Helsingborg w Sun-dzie i czekał niepotrzebnie na Michała Bakunina, mającego dołączyć do wyprawy. Po czterech dniach zbędnego postoju i wbrew planowi kapitan skierował statek do Kopenhagi. Tutaj kapitan statku, wraz z maszynistą i dwoma marynarzami, wyszedł na ląd, rezygnując z dalszego dowodzenia stwierdziwszy, że obawia się niebezpieczeństw związanych z celem podróży. Wynajęto więc nową załogę i z trudem cała wyprawa przybyła do Malmo. Tutaj zamiast możliwie szybkiego opuszczenia Szwecji wyprawa zatrzymała się na przeszło dwa miesiące. Kalinka od pierwszego zetknięcia się z wyprawą nabrał o niej pejoratywnego mniemania. Ani u żołnierzy, ani u dowódców nie widziało się zapału i chęci do całej akcji. Co gorsze, oficerowie nie bardzo zdawali sobie sprawę ze stojących przed nimi zadań.91 Smutne przewidywania, niestety, sprawdziły się. „Burza wstrzymała wyjście statku z Sundu i machinę popsuła". Cała zaś sprawa nabrała rozgłosu i o wyjeździe nie mogło być mowy. Nastało bezczynne oczekiwanie. Cenny czas upływał, a nic się nie działo, gdyż wodzowie wyprawy przenieśli się do Sztokholmu i zabrali się do polityki i wspomnianej powyżej polemiki z misją Hotelu Lambert. Żołnierze otrzymywali żołd częściowo od rządu, a w części od Komitetu polsko-szwedzkiego. Kalinka obawiając się większego zła, radził swym szwedzkim przyjaciołom, aby rząd szwedzki mię tracąc czasu powziął decyzję odesłania ludzi do Anglii.92 Oczekiwanie zdemoralizowało żołnierzy 1 wielu istotnie musiano odesłać z powodu niesubordynacji i złego prowadzenia się. Z całego oddziału pozostało wreszcie tylko 114 ludzi. Józef Demontowicz przyjął od nich uroczystą przysięgę i zdecydował dalszą akcję. Ostatecznie 4 czerwca członkowie wyprawy wsiedli w Malmo na pokład holownika „Fulton". Przybyli do Kopenhagi, przesiedli się na żaglowiec „Emilie" i skierowali się ku brzegom litewskim. Dnia 11 czerwca dokonano zwiadów na brzegu i w nocy zdecydowano lądowanie. Kiedy w czasie przeprawy łodzią pierwsza z nich przeciążona wywróciła się na zbyt silnej fali, a 24 ludzi utonęło, reszta ochotników nie miała już ani chęci, ani odwagi ryzykować życia. Wobec tego zawrócono i wylądowano w Got- 266 ŻYCIE TUŁACZA tau, skąd uczestników wyprawy rząd pruski odesłał do Londynu na korwecie szwedzkiej „Oradó". Tutaj nastąpiło definitywne rozwiązanie samej wyprawy. Statek „Emilie" i broń zaś powróciły do Malmo. Wyprawa litewska była źle pomyślana od samego początku. Pierwszym zasadniczym błędem było nieutrzymanie wszystkiego w należytej tajemnicy. Przygotowań w Londynie dokonywano nieomal publicznie. Sam wyjazd ochotników z dworca londyńskiego, aczkolwiek nie w szyku wojskowym, jednak był głośno oklaskiwany przez odprowadzających. Kapitan Wartherley był przekupiony przez rząd carski. Szczytem zaś nieostrożności było przyjęcie na statek przez płka Łapińskiego Tugenholda (Polesa), szpiega rosyjskiego, w charakterze adiutanta. Zbyteczne też było ogłaszanie wyprawy w dziennikach i kierowanie się sugestiami i radami Bakunina i innych rewolucjonistów rosyjskich. Właśnie ich wpływowi należy przypisać bezsensowne zwlekanie z wyjazdem z Malmo. Nieprzemyślana wreszcie organizacja samego lądowania przy brzegu litewskim była nie tylko ostatnim aktem dramatu, ale zarazem ostatnim wyrazem nieudolności organizatorów całej wyprawy. Tak jak bezowocna stała się polityczna praca misji szwedzkiej, odkąd Łapiński i jemu podobni podjęli akcję zniesławiania jej, tak podobnie dokąd wyprawa polska tkwiła w Malmo, dotąd nie mogło być mowy o spowodowaniu jakich bądź transportów broni dla powstania. Widać rozumiał to dobrze Rząd Narodowy, bo dopiero pod koniec czerwca 1863 roku podjął decyzję zajęcia się sprawą zdobycia broni w Szwecji.93 Broń była potrzebna, najlepsze miesiące w tym względzie zostały zmarnowane, ale jeszcze możliwości pewne pozostały. „Żywiąc myśl utworzenia składu broni w Szwecji — donosił Kalinka — czyniłem po kraju wycieczki i zawiązywałem znajomości z właścicielami nadbrzeżnymi. Widziałem, że nic łatwiejszego jak broń niepostrzeżenie sprowadzić, zebrać w pakach, nad morzem również niepostrzeżenie na statki ładować; dość na to - - dodawał — utworzyć skład broni przy jakiejś fabryce nad morzem, która wciąż statki wysyła i przyjmuje". Informując o tym Rząd Narodowy prosił tylko o przysłanie pieniędzy i kogoś ze Żmudzi, który by się z nimi w tej sprawie porozumiał. 94 Widział możliwości nabycia broni na miejscu albo nawet w Anglii, a stąd ją należało tylko przesyłać do kraju. 9S Nieznane bliżej trudności udaremniły jednak realizację tych propozycji. 98. W Agencji Głównej w Paryżu. „Nie dziwię się - - pisał w czerwcu 1863 roku do W. Czartoryskiego gen. Zamoyski - - że Kalinka opuszcza Szwecję, jeżeli będzie użyty w Paryżu, bo mniemam, że tam jego miejsce. W Paryżu się najbardziej przydać może jego wytrawny spokój, metoda w pracy i pojęcia zdrowe. Rad bym być pewnym — dodawał z naciskiem W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 267 — że nie uznasz go potrzebnym gdzie indziej".96 „Trzeba go stamtąd jak najprędzej odwołać — donosił z Paryża o Kalince Klaczko — bo barowo by się tu przydał. Gdyby on wziął na siebie korespondencję z krajem, mógłbym pilniej doglądać dziennikarstwa, które bardzo usycha". 97 Słuszność tych opinii w całej pełni potwierdziły najbliższe tygodnie. Skromny i cichy, skupiony i bystry umysł Kalinki zmobilizował na Quai d'Orleans w Paryżu wszystko i wszystkich do kampanii o zyskanie Europy dla Polski.98 Kiedy bowiem w marcu 1863 r. ks. W. Czartoryski nawiązał kontakt z Rządem Narodowym i gdy w następstwie tego objął faktycznie całokształt pracy dyplomatycznej polskiej za granicą, wówczas Walerian Kalinka, jeden z jego najbliższych współpracowników, stał się automatycznie pracownikiem Rządu Narodowego. Zanim też przyszła dlań oficjalna nominacja na sekretarza Głównej Agencji Dyplomatycznej Polskiej w Paryżu, po powrocie ze Szwecji objął on tę pracę w całej rozciągłości. Jest inna kwestia, że właściwie w trybie zajęć pracowników Hotelu Lambert nic się praktycznie nie zmieniło. Byli przecież już przedtem obrońcami polskich interesów za granicami kraju, a od chwili związania się z rządem warszawskim przybywał im jedynie charakter oficjalny i obowiązek kierowania się przysyłanymi nad Sekwanę wytycznymi. Jako sekretarz i faktyczny zastępca księcia miał Kalinka poruczoną sobie pieczę właściwie nad całością spraw. Do niego należało przede wszystkim załatwianie, a przynajmniej osobiste kierowanie załatwianiem licznej bieżącej korespondencji urzędowej. Wiele spraw załatwiał, rzecz jasna, w porozumieniu i w zależności od księcia. " Bywały jednak takie, które prowadził prawie zupełnie samodzielnie, kierując się jedynie ogólnymi zasadami i wskazaniami. 10° Wiele ważniejszych depesz księcia do Rządu Narodowego i prawie wszystkie pisma poufne redagował osobiście i pisał własnoręcznie. 101 Do jego gestii należało też sporządzanie pism do ministrów i dyplomatów zachodnich, a nawet samego Napoleona III.102 Również bruliony i minuty zachowywanych w Hotelu Lambert odpisów pism są w przeważnej części sporządzane jego ręką.10S Był więc Kalinka nie tylko najczynniejszym pracownikiem Głównej Agencji, ale zarazem autorem najlepszych polskich not dyplomatycznych i kierownikiem Agencji w czasie nieobecności Władysława Czartoryskiego. „Zdobył też sobie już wówczas sławę wybitnego pisarza i cieszył się w Hotelu Lambert dużą powagą". 104 Wraz z ks. Władysławem, a nawet osobiście z jego polecenia, był Kalinka w stałym kontakcie z ministrami francuskimi. Przedkładał im noty, memoriały i wiadomości poufne. Wpływał też na plany i przedsięwzięcia Drouyna de Lhuysa i Walewskiego. 105 Sam zresztą, siłą rzeczy, ulegał niekiedy ich argumentom i poglądom.106 Szczególnie częste wówczas były 268 ŻYCIE TUŁACZA konferencje Kalinki z Banneville'em pracownikiem francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.107 Wszystkie te kontakty i podtrzymywane związki poszerzyły krąg przyjaciół i znajomych Kalinki.108 Przyczyniało się to jednak zarazem do różnych niechęci, uprzedzeń i posądzeń pod jego adresem.109 Byli wprawdzie tacy, co znając go bliżej, brali świadomie w obronę jego działalność i poglądy, ale nie zawsze mogli oni zmienić złe usposobienie i wewnętrzne opory innych.110 Wszelkie raporty agentów z poszczególnych placówek dyplomatycznych szły normalnie na ręce Kalinki, a nawet z nich wiele bywało wprost do niego adresowanych. nl Zresztą wszystkie inne pisma urzędowe kierowane do Agencji Głównej docierały również najpierw do niego. On też posyłał podległym sobie agentom instrukcje i polecenia, a także udzielał potrzebnych im do skutecznego działania informacji o kierunku i całokształcie działalności polskiej dyplomacji, o zasadach polskiej racji stanu i o ważniejszych wydarzeniach światowych i krajowych.112 Mając dostęp do dokumentów i pierwszorzędnie zorientowany w kulisach różnych spraw, opracowywał niejednokrotnie gotowe pisma urzędowe dla innych agencji. J13 Należało do niego nie tylko utrzymywanie stałego formalnego kontaktu z poszczególnymi współpracownikami Agencji Głównej. Za jedno ze swych zadań uważał podtrzymywanie ich na duchu w różnych sytuacjach konfliktowych. O słowa serdeczne i podnoszące niektórzy wręcz prosili go czasem.llł Sprawa nowych pracowników poszczególnych agencji, podobnie zresztą jak ł zwalnianie uprzednio zatrudnionych, też w pewnej mierze zależała od niego.115 Kalinka zabiegał o odpowiednie drogi i wyszukiwał nowe osoby, dzięki którym można było przekazywać korespondencję między krajem, zwłaszcza Rządem Narodowym, a poszczególnymi placówkami dyplomatycznymi za granicą.116 Aby nie narazić tych wszystkich, z którymi korespondował, używał Kalinka w okresie powstania kilku pseudonimów. Podpisywał się czasem „Maury", m innym razem znowu „Elize" 118 albo wprost swoim imieniem „Valerien" czy „Laurent".119 Jest rzeczą interesującą, że Kalinka podejmował kontakty z różnymi agentami policyjnymi. Sprawy te, ściśle tajne, nie są dziś bliżej znane. Wiemy jednak, że „na etacie" Agencji byli członkowie policji wiedeńskiej, a nawet wywiadu rosyjskiego w Paryżu. 12° Obok ścisłych zajęć sekretarza Agencji pełnił Kalinka czasem obowiązki jej skarbnika i rachmistrza. Nie tylko bowiem brał udział w ustalaniu budżetu, ale podejmował niekiedy pieniądze z banku i sam je wypłacał 121 albo polecał wypłacać. 122 Ze sprawą tą łączy się charakterystyczne stanowisko wobec zagadnienia uposażenia pracowników Agencji. Kiedy W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO l'69 wiosną 1864 roku stało się prawie oczywiste, „że nie brak sił materialnych i gotowości do walki i cierpienia, ale brak pieniędzy położy koniec powstaniu", Kalinka wystąpił z żądaniem, aby Rząd Narodowy zapobiegł energicznie „dalszemu marnotrawstwu pieniędzy. Ile jest urzędników płatnych, ile kas osobnych, tego, myślę — pisał do Czartoryskiego — nikt z pewnością nie wie." W Galicji, w Krakowie, w Poznańskiem, w Prusach, Saksonii, Belgii, Francji, we Włoszech, a nawet na Wschodzie wszędzie pełno było agencji, agentur specjalnych, komisariatów i uwijających się uraędników do szczególnych poruczeń. Wszystko to było opłacane, wszystko to kosztowało ogromne sumy. „Nieskończone było mnóstwo podróżujących delegatów, komisarzy, pełnomocników, organizatorów itp." W swym piśmie do Rządu Narodowego Kalinka wyrażał opinię, że skasowawszy nawet trzy czwarte tych urzędników, sprawa polska nic nie straci „a z pół miliona co miesiąc się zaoszczędzi". Kalinka wychodził ze słusznego założenia, że na pewno wielu ludzi zamożnych nie odmówiłoby ofiarnego grosza widząc, że ich fundusze nie marnują się „na przejażdżki i na hotele". Radził więc Rządowi Narodowemu przeprowadzenie powszechnej, ale dość szczegółowej weryfikacji urzędników oraz ich czynności i ich kas.123 Lękając się zarzutu leczenia innych z własnej choroby pisał do swych podwładnych urzędników, pracujących w agencjach paryskiej i londyńskiej, aby dobrowolnie zrzekli się części swych pensji, ofiarując je Rządowi na dalsze potrzeby wojny. Znając opinię rządu warszawskiego, informował swych współpracowników, iż przyznaje on, że jedynie „nasze prace są umiejętnie prowadzone" i dlatego zachęcał, aby okazano swą postawą obywatelską, „że są także bezinteresowni". Pisał z przekonaniem, że skoro już niejedna myśl dobra, którą rząd się kieruje i którą w powstaniu się zauważa, „wyszła z Paryża z naszego Koła", to wobec tego dobrą będzie rzeczą, kiedy ludzie radzący dobro dadzą raz jeszcze „hasło do najważniejszej i najpotrzebniejszej, chociaż dotkliwej reformy". Liczył się zarazem poważnie z wielkim znaczeniem tej ofiary urzędników agencji, bo widział w niej budujący przykład dla drugich, który nie tylko może zaimponować, ale „wszystkich urzędników do dobrego pobudzić".124 Zainteresowany bliżej sprawą finansów radził też Kalinka Czarto-ryskiemu, aby zakołatał do kieszeni Anglików o pomoc materialną na rzecz powstania. Bo choć dotychczas Agencja nie starała się przeważnie o pieniądze, choć „dotychczas... usiłowania rzeczywistego w tym względzie nie było", to jednak żywił przekonanie, że pomyślny „rezultat będzie niewątpliwy". 125 Jako sekretarz Agencji odznaczał się Kalinka wielkim spokojem i trzeźwością w ocenie spraw i sytuacji. Współpracujący z nim odnosili niekiedy wrażenie, że nie jest zdolny czymkolwiek się wzruszyć i zaangażować 270 ŻYCIE TUŁACZA uczuciowo.126 Spokojnie też zazwyczaj obliczał i trafnie przewidywał różne niepowodzenia czy trudności dla powstania na arenie dyplomacji międzynarodowej. 127 Cechowała go również wprost zaskakująca odwaga cywilna. Nie krył się też nigdy ze swymi poglądami i opiniami. Nie wahał się więc nazwać po imieniu, że Napoleon III „wykręca się od energiczniejszej akcji, że w izbach francuskich skończy się na jakimś westchnieniu za Polską". Przekonywał też, że należałoby w takim właśnie duchu, duchu ostrej szczerości, przemawiać w dziennikach nawet wtedy, gdyby trzeba wykazać jasno „dwuznaczność francuskiej polityki. Mniejsza o to — dodawał z niechęcią — co powie na to Drouyn de Lhuys". Uważał bowiem, że zbyt mało doświadcza naród polski od sojuszniczego Zachodu, aby dyplomacja nasza miała oglądać się na jego niezadowolenie. Swoje wywody na ten temat kończył ciekawym i trafnym wnioskiem, obciążającym sumienie polityków Zachodu. „Dwojakiego rodzaju zbrodnie — stwierdzał — dyplomacja europejska ma na sumieniu: i te, które Rosja na nas popełnia, i te, które naród nasz, do rozpaczy przywiedziony, popełniać będzie niechybnie".128 Kiedy w swej nocie z lipca 1863 r. Rząd Narodowy domagał się interwencji mocarstw zachodnich, grożąc odwołaniem się do pomocy rewolucjonistów, Kalinka dopisał, zapewne z niezadowoleniem, na jej marginesie: „spóźniona, żadnego użytku z niej zrobić nie można".129 Jak cenił opinie polityczne swego sekretarza książę Czartoryski, można wnosić z faktu, że w niektórych swych depeszach do Rządu Narodowego wprost przedstawiał szczegółowo, jaki pogląd na daną sprawę posiada Kalinka. Cytował też książę między innymi wyraźne zwątpienie Kalinki co do czystości intencji dyplomacji angielskiej wobec Polski. Daremność polskich usiłowań otrzymania interwencji ze strony Anglii „powinny by nam wystarczyć — przytaczał jego opinię — za doświadczenie w tej mierze. Powinniśmy nareszcie przyjść do tego przekonania, że skoro każde państwo ma rozmaite powody dla wstrzymania się od ostatecznego zerwania z Moskwą, a żadne dość nie hołduje prawu, aby dbać o jego nienaruszalność, toteż nie można mieć nadziei, aby którekolwiek uczyniło deklarację" przeciwko panowaniu rosyjskiemu w Polsce. 18° Kiedy wiosną 1864 r. Aleksander Kłobukowski podjął na własną rękę pertraktacje z Bismarckiem w sprawie polskiej i prosił Hotel Lambert o sankcjonowanie tej akcji, Kalinka zdecydowanie mu polecił usunąć się od wszelkich rozmów politycznych, a następnie wprost oświadczył, że jest rzeczą nie do pomyślenia, aby „Polak jakiś mógł na serio negocjować podział jednej choćby tylko części Polski".1S1 Oceniając różne sprawy, miał też Kalinka swój pogląd na samo powstanie. Uważał jego wybuch za winę rządu rosyjskiego, winę „szalonej pychy Wielopolskiego, winę zaciętego nierozumu młodzieży (...) a także W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 271 inercji dobrych". Był też zdania że ono „sprawę naszą może na lat kilkanaście zagrzebać". 132 Niemniej jednak uznawał jego fakt, z którym trzeba się było zgodzić i rozsądnie współdziałając zrobić wszystko, co tylko się da, aby nie zaprzepaścić żadnej okazji do zapewnienia zwycięstwa. „Mało mam nadziei — wyznawał — aby to powstanie samo przez się przyniosło coś dobrego (...) ale — dodawał — o to idzie, aby każdy dał z siebie wszystko, co tylko dać może dla kraju".133 Dlatego też gdy nominacja Mierosławskiego na dyktatora wydawała się niektórym czymś złym, bronił jej uważając, że do niesienia pomocy ojczyźnie potrzeba wielkiego zespolenia wszystkich sił, a „Rząd Narodowy nie może żadnemu z synów Polski zabronić służenia sprawie wspólnej".134 Właśnie Ludwik Miero-sławski i Władysław Mickiewicz wraz z radykałami ze szczególną niechęcią występowali przeciw polityce Hotelu Lambert.135 W styczniu 1864 r. Kalinka za pośrednictwem ks. Czartoryskiego zwrócił się do Rządu Narodowego o zwolnienie go z obowiązków sekretarza Agencji. Książę zaznaczał w swym liście, że „Kalinka prosił o uwolnienie go od obowiązków sekretarza Agencji" — i dodawał: „na moje żądanie obejmuje inny Wydział".136 Objął on rzeczywiście kierownictwo Wydziału Agencji Zagranicznych.137 Mimo formalnego zerwania z sekretarstwem pozostał jednak w ścisłej łączności ze swą poprzednią pracą. Nadal wiele dokumentów pisać będzie własnoręcznie i redagować osobiście, mimo iż nominalnie obowiązki sekretarza objął przejściowo Ignacy Plichta, a po swym powrocie z Rzymu Bronisław Zaleski.138 99. W Wydziale Drukowym. W czasie powstania styczniowego istniejąca w Biurze komisja redakcyjna została przemianowana na Wydział Drukowy Agencji Głównej. Warto zaznaczyć, że do sierpnia 1863 r. wydział ten działał zupełnie odrębnie od istniejącego w Paryżu Wydziału Prasowego Rządu Narodowego. Dopiero na posiedzeniu 22 sierpnia tr. zdecydowano zbliżenie do komórki rządowej. Zadaniem Wydziału Drukowego było utrzymywanie ścisłej współpracy z czasopiśmiennictwem politycznym francuskim i angielskim i skrupulatne pilnowanie spraw polskich na terenie publicystyki. Należeli do niego nie tylko stali współpracownicy Biura, ale również osoby sympatyzujące jedynie z kierunkiem polityki Czartoryskich. Spotykamy więc na sesjach Wydziału: Wołowskiego, Klaczkę, Kalinkę, Wrotnowskiego, Skarżyńskiego, Kaplińskiego, Wyzińskiego, Zbyszewskiego, Br. Zaleskiego a nawet czasem samego ks. Władysława.139 Wydział Drukowy kontynuował pomnożone przez sytuację czynności komisji redakcyjnej. Pisywał więc różne „adresy" do dostojników rządowych. Nie tylko że układał, ale zabiegał o drukowanie ich w czaso- 272 2YCIE TUŁACZA pismach. Przygotowywał też rozmaite memoriały dotyczące spraw polskich. Członkowie Wydziału pisywali broszury polityczne. Czasem też kupowano gotowe elaboraty i w wypadku cenniejszych broszur zajmowano się ich kolportażem. Drukowanie niektórych artykułów napotykało nieraz tak wielkie trudności, że potrzeba było czasem interwencji u znajomych z ministerstwa, aby umieścić je w dziennikach. Prenumerowano też pewną ilość gazet w tym celu jedynie, aby w zamian otrzymać jakieś miejsce dla własnych artykułów, a nawet, aby zapewnić sobie „stałą w dzienniku rubrykę". Zarówno podtrzymanie, zwiększenie ilościowe czy nawet całkowite wstrzymanie prenumeraty zależało od stanowiska danego dziennika w sprawie polskiej. 14° Zadaniem Wydziału była też fachowa ocena politycznej przydatności artykułów, broszur czy innych pism mających jakiś związek z Polską. W drugiej połowie 1863 r. Wydział przedkładał Rządowi Narodowemu sprawozdania ze swej działalności i uzgadniał treść i sposoby swej pracy. Teraz też zaczęto urządzać sporadyczne sesje z deputowanymi do parlamentu francuskiego celem „wpływania na Izby". Udzielano im potrzebnych wiadomości i wyjaśnień, a nawet rozdawano cenniejsze publikacje o Polsce, aby dopomóc do rzeczowych wystąpień publicznych w naszej sprawie. Z tego też powodu Wydział bardzo uważnie śledził wszelkie dyskusje w senacie i parlamencie, zwłaszcza gdy dotykały spraw polskich. Niejednokrotnie też wykorzystując osobiste znajomości, wpływano na posłów czy senatorów, aby skłonić ich „do odezwania się za Polską". Podejmowano nawet w tym celu specjalne podróże po prowincjach Francji. Aczkolwiek z niemałymi trudnościami osiągał jednak Wydział czasem poważne sukcesy. Do takich należy zaliczyć m. in. przeciwstawienie się za pośrednictwem deputowanych aliansowi Francji z Rosją. Zresztą jego zasługą jest też storpedowanie planowanej pożyczki rosyjskiej we Francji, przez napisanie odpowiedniego artykułu o stanie finansów Rosji. Gdy wymagała tego konieczność sprowadzano nawet różne, kompromitujące Rosję w oczach Zachodu, dokumenty, które albo publikowano, albo tylko udostępniano zainteresowanym mężom stanu.141 Członkowie Wydziału nie tylko pisywali sami, ale także polecali pisywać innym, zwracając uwagę korespondentów zagranicznych na tematy Polskę obchodzące. Podawano też artykuły, dokumenty, sporządzano tłumaczenia do pism angielskich i dzienników belgijskich. Nie tylko studiowano z uwagą treść czasopism, ale nawet ośmielano się stawiać jasno propozycje debaty w parlamencie odnośnie do sprawy polskiej. W celu lepszej informacji Klaczko na jednym z posiedzeń Wydziału Drukowego podał nawet projekt urządzenia „stałych komunikacji telegraficznych".142 Drukowano też i rozsyłano depesze i polecenia Rządu Narodowego, co stanowiło oficjalne informacje o Polsce dla Zachodu. Utrzymywano W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 273 równocześnie stałą łączność z komitetem francusko-polskim. Wielką wreszcie zasługą Wydziału było dementowanie fałszywych wiadomości o Polsce, podawanych przez prasę rosyjską. W niektórych wypadkach nawet wręcz ostrzegano redaktorów zachodnich przed tego rodzaju informacjami. Tak np. ukaz uwłaszczeniowy opublikowano w prasie zachodniej we właściwym świetle politycznym, a nie jako wyraz wspaniałego liberalizmu rosyjskiego. Odpowiedni artykuł na ten temat do Journal des Debats przygotował Kalinka. Nie ograniczając się do potraktowania tej sprawy w aspekcie politycznym, postarał się jeszcze, aby osoba zorientowana w zagadnieniu napisała inny artykuł wykazujący, że chłop w wolnej Polsce był w daleko lepszym położeniu, niż znalazł się teraz w okresie upadającego powstania. W łonie Wydziału rozważano też projekt wydrukowania wszystkich rozporządzeń Murawiewa, z odpowiednim wstępem, objaśniającym ich sens i znaczenie polityczno-społeczne. W swych staraniach o odpowiednie „pióra" traktujące na Zachodzie o sprawie polskiej, Wydział Drukowy usiłował dotrzeć m. in. do George Sand z prośbą, aby napisała ona coś o stanowisku niewiast rosyjskich wobec wypadków w Polsce. Noszono się też z myślą przygotowania do druku Code rouge lub Livre jaune, która by odsłaniała wobec całej Europy przewrotność dyplomatów zachodnich wobec Polski. Powołano w tym celu dnia 14 listopada 1863 r. specjalną „komisję do odczytania dokumentów dyplomatycznych z 1861 r." 14if Projekt wyszedł tym razem również od Kalinki, który sądził, że „należałoby teraz wydać nasze depesze, przynajmniej główniejsze z 1861 r. jako też rozmowy z Sebastia-nim, z Palmerstonem, Greyem itd. Publikacja taka niezmiernie by wszystkich interesowała, zwłaszcza że niektóre osobistości, jak Palmerston, jeszcze żyją".ł44 Liczne prace aktualne udaremniły jednak, niestety, zamierzone wydawnictwo. Lansowano też w Biurze już w lecie 1864 r. napisanie „historii agencyj i prac emigracyjnych przez ostatnie lata", której celem miało być „zapobieżenie fałszywym i nierozumnym sądom o ostatnim powstaniu". Pracy tej miał dokonać Nesmond, 145 ale z niej ostatecznie zrezygnowano.146 Wydział dla celów informacyjnych utrzymywał odrębną korespondencję z krajem. Ze względu na bezpieczeństwo każdy z korespondentów krajowych otrzymywał klucz i sporządzano je szyfrem. Bywały one czasem takie, że wymagały dokładnego przeredagowania, zanim oddano je do prasy, oczywiście dodatkowe to zajęcie spadało na barki członków Wydziału. "7 Te liczne akcje wymagały, rzecz jasna, wydatkowania pokaźnych sum. Pokrywała je z zasady komisja finansowa Biura. 148 Czasem jednak na pewne zadania łożył sam ks. Czartoryski ze swych osobistych funduszów. 149 18 — Ksiądz Walerian Kalinka 27t ŻYCIE TUŁACZA Na tle tego ogólnego przeglądu prac Wydziału Drukowego bezpośredni udział Kalinki trzeba określić jako bardzo wielki. Bywał z reguły na każdym posiedzeniu ł na każdym zabierał ważki głos. Z zasady prawie zawsze był wybierany przez współkolegów do różnych zadań specjalnych. M. in. polecono mu przeprowadzenie odpowiednich konsultacji, w jaki sposób byłoby najodpowiedniej podać do wiadomości francuskiej opinii publicznej o zamachach moskiewskich na Kościół katolicki w Polsce. Utrzymywał regularne stosunki z redaktorami przychylnych nam dzienników paryskich. Był częstym gościem w redakcji La Patrie i w Le Monde. On też załatwiał z Maurycym Mannem sprawę stałej korespondencji z Austrii dla Le Monde. Prowadził też prawie regularną korespondencję z Wiedniem, informując się szczegółowo o stanowisku gabinetu austriackiego. Ze swej strony dostarczał pewnych tematów dziennikom wiedeńskim, np. o flocie rosyjskiej na Morzu Czarnym. 15° W ruchliwym umyśle Kalinki dosłownie „kotłowało się" od różnych projektów i pomysłów. Wspomniane powyżej objeżdżanie prowincji Francji, aby wobec wybitniejszych deputowanych urabiać odpowiednie przychylne Polsce opinie, to była jego myśl. Również przydzielenie każdemu z życzliwych naszej sprawie francuskich mężów stanu polskiego „pomocnika", który by się z nim kontaktował i służył ciągłymi informacjami oraz koniecznymi dokumentami, to również wniosek postawiony przez Kalinkę, a przyjęty przez członków Wydziału.151 Do niego też zwracano się czasem o wydanie opinii o jakiejś broszurze czy rozprawie politycznej.152 Od niego często zależała decyzja, czy daną rozprawę warto drukować, czy też lepiej będzie zrezygnować. On załatwiał niejednokrotnie samą techniczną stronę wydania pewnych elaboratów.153 Najwięcej jednak czasu i energii pochłaniało mu opracowywanie własnych broszur i artykułów. Redagował bowiem często różne korespondencje z kraju, opracowywał gruntowne dementi fałszywych lub niedokładnych informacji dzienników rosyjskich, polemizował z nimi nawet na łamach pism angielskich. Tematyka jego prac w tym okresie była niezmiernie różnorodna. Pisał więc o Litwie „do Debatów"; o patriotycznej postawie polskiego duchowieństwa w powstaniu; o gwałtach moskiewskich w domu Zamoyskich, umieszczone w La Patrie; o Szlezwigu jako bynajmniej nie niemieckiej prowincji; o sprawie klasztorów w księstwach nad-dunajskich; o Rusi i propagandzie moskiewskiej w tym kraju; o stanowisku niechętnym Austrii wobec powstania dla Journal des Debats i cały szereg innych, dziś trudnych już do ustalenia. Wiemy np. że artykuły o sławnej w 1863 r. kwestii retraite de sanction w La Patrie i Journal des Debats wyszły też spod jego pióra.154 Redagował również Kalinka różne memoriały o Polsce dla deputowanych francuskich. Kiedy więc pod koniec 1863 r. dotarła do Paryża wieść W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 275 0 zamiarach rządu rosyjskiego, aby przyłączyć augustowskie do cesarstwa, Kalinka zredagował udokumentowany memoriał, który doręczono następnie wraz z kopiami listów Murawiewa do Ministerium w Petersburgu ministrowi Drouyn de Lhuys. Wiele też energii zabrał mu opracowany już w marcu 1864 r. memoriał o stanie oblężenia w Austrii, którego żądało francuskie Ministerium. Obok tego dostarczał też materiały potrzebne do artykułów opracowywanych przez innych autorów.155 Zabiegał również o odpowiedni dobór pracowników wtedy, gdy należało wspólnie dobrze przygotować jakieś trudniejsze zagadnienie.156 Wiele czasu pochłaniało mu udostępnianie materiałów i dokumentów opracowującym coś Francuzom, bo wymagało to przeważnie przetłumaczenia wszystkiego, a nawet udzielenia wyczerpujących komentarzy i wyjaśnień.187 Cała ta wytężona praca ustała formalnie po ostatnim zaprotokołowanym posiedzeniu Wydziału Drukowego, jakie odbyło się 8 kwietnia 1864 r. 1 po jego rozwiązaniu się.ł58 100. W Wydziale Agencyj Zagranicznych. Jeszcze przed formalnym zwolnieniem ze stanowiska sekretarza generalnego 159 Kalinka pracował w Wydziale Agencyj Zagranicznych. Spotykamy go tutaj już we wrześniu 1863 r. lfl° Zadaniem Wydziału było nadrzędne kierowanie całą działalnością poszczególnych agentów i przedstawicieli Rządu Narodowego za granicą. Była to jak najbardziej odpowiednia domena działania dla Kalinki, o którym pisał Kłobukowski: „Ja bym sądził, że p. Walery najlepiej znać grunt (polityczny) powinien".161 Wydział kilkuosobowy zastąpił teraz, wobec mnożących się trudności politycznych, dotychczasowe kierownictwo jednoosobowe Czartoryskiego. Ostatnie zaprotokołowane zebranie tego Wydziału odbyło się 2 marca 1864 r.162 Oczywista, wraz z formalnym rozwiązaniem się Wydziału Agencji Zagranicznych nie ustała praca. Przez pewien jeszcze czas posiedzenia dawnych jego członków odbywały się w mieszkaniu Kalinki.163 Definitywnie współpraca Kalinki z Rządem Narodowym ustała wówczas, gdy ks. Władysław w pismach z 14, 17 i 22 kwietnia 1864 r. zgłosił swoją dymisję i ustanie wszelkich prac dyplomatycznych polskich, uważając je teraz już za z gruntu chybione.ł64 30 kwietnia 1864 r. pracownicy Agencji pobrali tzw. gratyfikacje pożegnalne. Kalinka otrzymał wówczas z tego tytułu 400 fr. Sporządził następnie, również tego dnia, dokładny opis stanu całej kasy Agencji i wówczas formalnie wszelkie prace zostały zawieszone.185 Kiedy zaś w czerwcu tr. doszło do spotkania z ks. Adamem Sapiehą, który miał po Czartoryskim objąć czuwanie nad sprawami polskimi na arenie międzynarodowej, wówczas spotykamy raz jeszcze Ka- 18* 276 ŻYCIE TUŁACZA linkę przy boku swego szefa.166 Ostatnim jego aktem było zredagowanie listu otwartego, jaki Czartoryski wystosował do Sapiehy w lipcu 1864 r., na zakończenie swej politycznej misji kierownika polskiej działalności dyplomatycznej na Zachodzie.167 Pracownicy polityczni skupieni koło ks. Adama, a potem ks. Władysława Czartoryskiego, posiadali, jak wiemy, doskonałą znajomość tych spraw. Zarówno Kalinka jak i inni przez szereg lat obracali się przecież w kręgu tzw. wielkiej polityki europejskiej. Nabierając wprawy w opracowywaniu szczegółów politycznych, zdobywali zarazem coraz lepszą orientację w całokształcie zagadnień. Nic więc dziwnego, że aż do listopada 1863 r. polskie prace dyplomatyczne opierały się całkowicie na ideach Hotelu Lambert. Głoszono i konsekwentnie dążono do realizacji hasła utrzymania powstania i rozszerzenia go na wszystkie ziemie zaboru rosyjskiego oraz do sprowadzenia obcej interwencji w chwili, kiedy siły własne narodu nie będą jeszcze całkowicie wyczerpane. Zabiegano o zachowanie wyłącznie narodowego charakteru samego powstania, a zarazem dążono do unikania zagadnień społecznych i czynników rewolucyjnych, które by mogły utrudniać czy nawet wręcz udaremnić interwencję austriacką. Od chwili wybuchu powstania Hotel Lambert postanowił nakłonić Napoleona do zmiany frontu, tj. sojuszu z Austrią. Czynił to dwoma sposobami. Po pierwsze, usiłował wytworzyć nacisk angielski; po drugie, informować rząd francuski w takim duchu o zachowaniu się Austrii, aby wzbudzić nadzieję, że porozumienie Francji z Austrią w sprawie polskiej jest możliwe. Oba te cele zostały zrealizowane 168. Po mowie jednak Napoleona III i upadku nadziei na interwencję austriacką, Traugutt ograniczył wpływ W. Czartoryskiego na politykę polską i oddał ją w ręce liberałów, jak Przybylski, Ruprecht czy Ordęga, z myślą uzyskania pomocy ze strony Włoch i Węgier, choćby nawet przy równoczesnej wojnie przeciwko Austrii. Nie zmniejszyło to jednak wpływu Agencji Głównej w Paryżu. Czartoryscy przecież posiadali od dawna sprawnie działającą organizację polityczną, rozporządzali niewątpliwie większymi środkami i — co chyba najważniejsze — mieli za sobą długoletnie doświadczenie w pracach dyplomatycznych 16B. We wszystkie te zagadnienia był czynnie włączony Kalinka. W wielu wypadkach do niego należało kierowanie całością pracy, w jego gestii leżało niejednokrotnie decydowanie o wielu sprawach zasadniczej natury. Nic więc dziwnego, że otrzymał od Rządu Narodowego, acz skromne w ilości słów, to jednak ważne przez swe znaczenie wyrazy uznania. W depeszy z 8 lutego 1864 r. pisał własnoręcznie Romuald Traugutt do Władysława Czartoryskiego: „Panu Kalince, za jego gorliwe pełnienie obowiązków sekretarza agencji, zechce Książę oświadczyć podziękowanie i zupełne uznanie pożytku jego pracy ze strony Rządu Narodowego" 17°. Ostatecznie, jak wiemy, powstanie upadło. Współpraca z nim Kalinki W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 277 i Czartoryskiego ustała. Cały jednak ogrom wykonywanych zadań, uwieńczonych, niestety, niepowodzeniem, był dla Kalinki wielkim wstrząsem. Organizm jego mię przetrzymał tego wstrząsu i dostał ostrego zapalenia opon mózgowych. „Płacił" tym ze swej strony za upadek powstania. „Był w wielkim niebezpieczeństwie, do zdrowia wracał pomału. Opiekunem jego w tej chorobie, jak i w tylu innych wypadkach, był generał Zamoyski i jego rodzina" m. PRZYPISY 1 Jenerat Zamoyski. T. VI, s. 405. 2 Tamże, s. 408. 8 Władysław Zamoyski do Włodzimierza Czackiego 20.XII.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 410. 4 K. do W. Czartoryskiego 13.XII.1862 — AC rkps ew. 1145. 8 Tamże. • W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 112. 7 W. Zamoyski do żony 8.KI.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 409. 8 Tamże. • W. Zamoyski do W. Czackiego 20.XII.1962, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, S. 410. 19 W. Zamoyski do żony 8.XI.1862, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 409. 11 W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 322. 12 W. Zamoyski do W. Czackiego 20.XII.1862, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 410. 13 Czartoryski, dz. c., s. 316. 14 L. Orpiszewski do W. Czartoryskiego 3.1.1863 — AC rkps ew. 1150. 15 L. Orpiszewski do W. Czartoryskiego 10.1.1863 — AC rkps ew. 1150. 16 L. Orpiszewski do W. Czartoryskiego 23.1.1863 — AC rkps ew. 1150. 17 Czartoryski, dz. c., s. 113 i 322 oraz L. Orpiszewski do W. Czartoryskiego 16.1.1863 — AC rkps ew. 1150. 18 K. do W. Zamoyskiego 21.11.1863, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 418. 18 W. Zamoyski do K. 27.11.1863, [w:] Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 420. 20 K. do H. Kajsiewicza 7.III.1863 — rkps CR Roma. 11 Czartoryski, dz. c., s. 73. si A. Lewak: Idee przewodnie polskiej polityki zagranicznej, [w:] Przegląd Hist. R. 1938. T. XXXIV, s. 461. 23 W. Mickiewicz: Pamiętniki. T. II, s. 246. 24 S. Tarnowski: Kalinka, s. 107. 81 A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. XXI. 26 Czartoryski, dz. c., s. 120 i 121. 27 A. Lewak: Idee przewodnie polskiej polityki zagranicznej, [w:] Przegląd Hist. R. 1938. T. XXXIV, s. 459. 28 A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. 10 i 112. 278 ŻYCIE TUŁACZA '• A. Lewak: Idee przewodnie polskiej polityki zagranicznej, [w:] Przegląd Hist. R. 1938. T. XXXIV, s. 461. 30 W. Czartoryski do W. Zamoyskiego — cf. A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. XX. 31 A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. XXIV—XXV. 32 K. do L. Skorupki l i 12.X.1863 — cf. A Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. II, s. 96 i 112. 33 Jeneral Zamoyski. T. VI, passim. 84 A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. XXV. 35 L. Niedźwiecki do K. 20.IX i 26.X.1863 — PAN Kórnik, Nłedź. 3. 3* A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. XXVI. 37 A. Lewak: Idee przewodnie polskiej polityki zagranicznej, [w:] Przegląd Hist. R. 1938. T. XXXIV, s. 461. 38 W. Czartoryski do W. Zamoyskiego — cf. A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. XXIII. 89 W. Czartoryski do Rządu Narodowego 24.IV.1864, [w:] A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. 464 i nast. oraz W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 200. 40 W. Mickiewicz do B. Cairoliego i A. Mordiniego 6.III.1863, [w:] Mickiewicz: Pamiętnik. T. III, s. 393. 41 K. do Rządu Narodowego 4.VIII.1863 — AC rkps 5737. 42 Por. AC rkps 5630, s. 527. 43 W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 44. 44 Tamże, s. 52. 45 Tamże, s. 66—67. 46 Tamże, s. 72. 47 Tamże, s. 72. 48 K. do L. Zbyszewskiego 26.V.1863 — Arch. autora. 49 Czartoryski, dz. c., s. 73. 50 A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. 442. 51 K. do W. Zamoyskiego 11.111.1863, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 424 oraz A. Jełowicki do L. Orpiszewskiego 16.IV.1863 — AC rkps ew. 1444. 52 Czartoryski, dz. c., s. 37. 63 Tamże, s. 74—75 oraz W. Mickiewicz: Pamiętnik. T. II, s. 276. 64 Czartoryski, dz. c., s. 75—76. 65 K. do Rządu Narodowego 4.VIII.1863 — AC rkps 5737. 56 K. do W. Czartoryskiego 27.V.1863 — AC rkps 1149. 57 M. Tyrowicz: Ks. W. Kalinka, [w:] Dodatek do nr 347 Ilustrowanego Kuriera Codziennego nr 50: 14.XII.1936, s. 794. 58 J. Klaczko do W. Czartoryskiego 15.V.1863 —AC rkps ew. 1149. 69 T. T. Jeż: Od kolebki przez życie. T. III, s. 213. 80 W. Mickiewicz: Pamiętnik. T. II, s. 395. 81 Czartoryski, dz. c., s. 78. '2 W. Czartoryski do Rządu Narodowego 4.V.1863 — AC rkps 5710 — druk. A. Lewak: Polsfca działalność dyplomatyczna. T. I, s. 256. 63 W. Mickiewicz: Pamiętnik. T. II, s. 401. 64 Tamże, t. I, s. 283. «5 Tamże, t. II, s. 404. 66 Tamże, t. II, s. 400. 67 A. Lewak: Polska działalność dyplomatyczna. T. I, s. 256. 68 W. Mickiewicz: Pamiętnik. T. II, s. 406. 68 Lewak, dz. c. T. I, s. 442. -W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 279 70 K. do W. Czartoryskiego 27.V.1863 — AC rkps ew. 1149. -, — - 71 Czartoryskł, dz. c., s. 79—80. 72 Rząd Narodowy do W. Czartoryskiego 17.VIII.1863 — AC rkps 5708 — druk. Lewak, dz. c. T. I, s. 170—171. 73 K. do W. Czartoryskiego 27.Y.1863 — AC rkps ew. 1149. 74 K. Lepszy: Czartoryski Konstanty, [w:] PSB. T. IV, s. 285—286. 75 Tamże. 7« Czartoryski, dz. c., s. 78. 77 Tamże, s. 79—80. 78 Lewak, dz. c. T. I, s. 113. 711 Tamże, t. I, s. 276. Tamże, t. I, s. 136. Tamże, t. I, s. 277. 80 81 82 Tamże, t. I, s. 141. 83 3A — •:' ;• .'• Tamże, t. I, s. 177 i 293. 84 Stanisław Tarnowski pomylił się twierdząc, że Kalinka przebywał w Sztokholmie do końca powstania styczniowego, jak również fałszywy był jego wniosek, że uprosił on sobie miejsce agenta w Szwecji — cf. Tarnowski: Kalinka, s. 109. 85 K. Lepszy: Czartoryski Konstanty, [w:] PSB. T. IV, s. 286 oraz Lewak, dz. c. T. I, s. 141. ,..,-.. 86 Lewak, dz. c. T. I, s. 173. ._.,. w^ - ;;:Vi.V;W . f o« '7f • 87 Tamże, t. I, s. 276. 88 A. Lewak: Polska dzialalność dyplomatyczna. T. I, s. 276. 89 Tamże. . 80 W. Czartoryskł: Pamiętnik, s. 75—76. 91 Tamże- ,-JatówL fi2 W. Mickiewicz: Pamiętnik. T. II, s. 395. 83 Lewak, dz. c. T. I, s. 137. M K. do Rządu Narodowego 4.VIII.1863 — AC rkps 5737. 65 Lewak, dz. c. T. I, s. 301 — cf. Czartoryski: Pamiętnik, Mickiewicz: Pamiętnik, Lewak: Cwierciakiewicz ł tegoż Demontowicz, [w:] PSB. T. IV i V. 8li W. Zamoyski do W. Czartoryskiego 27.VI.1863 — AC rkps ew. 988. 97 J. Klaczko, do W. Czartoryskiego 9.VI.1863 — AC rkps ew. 1149. ff M. Tyrowicz: Ks. W. Kalinka, [w:] Dodatek do nr 347 Ilustr. Kuriera Codziennego nr 50: 14.XII.1936, s. 794. Lewak, dz. c. T. I, s. 411. Tamże, t. II, s. 49 oraz AC rkps ew. 1149. . . , 1C1 Tamże, t. I, s. 313 oraz t. II, s. 115 i inne. : 102 Por. AC rkps ew. 1150, list nr 45. : 103 Por. AC rkps 1149, 1150, 1151, 1152, 1161 oraz Lewak, dz. c. T. I, s. 319 i inne. 104 Lewak, dz. c. T. II, s. 150. 105 K. do W. Czartoryskiego niedziela (1863) — AC rkps ew. 1149. 106 Lewak, dz. c. T. I, s. XXVI. 107 H. Wyziński do W. Czartoryskiego 1.III.1864 — AC rkps ew. 1160. -. :_ 108 Por. AC rkps 5745. .''-,- 109 W. Mickiewicz: Pamiętnik. T. II, s. 402 i nast. „ ,, ^,, 110 Lewak, dz. c. T. II, s. 67. ', '^1._ 111 Tamże, t. II, s. 200 i nast. _, sh ;^„oł sftso «,- 112 Tamże, t. II, s. 96, 112 i nast. T , v 113 K. do M. Waligórskiego 10.VIII.1863 — AC rkps 5696. ' r, C '» Lewak, dz. c. T. I, s. 354. ^L g ^^^ «. L9 100 280 ŻYCIE TUŁACZA 115 116 117 118 119 120 121 K. Czartoryski do K. 28.X.1863, [w:] Lewak, dz. c. T. II, s. 211. Lewak, dz. c. T. I, s. 354. Tamże, t. II, s. 96. Tamże, t. II, s. 109. Tamże, t. II, s. 407. K. do L. Skorupki 1.III.1864, [w:] Lewak, dz. c. T. II, s. 130 i inne. Por. zaświadczenie o pożyczkach — AC rkps 5736 oraz wypełnione czeki różnych wypłat z podpisem Kalinki — AC rkps ew. 1511. H. Wyziński do W. Czartoryskiego 1.II.1864 — AC rkps ew. 1160. K. do Rządu Narodowego 4.YIII.1863 — AC rkps 5737. Tamże. Tamże. K. do W. Czartoryskiego 27.Y.1863 — AC rkps ew. 1149. K. do W. Czartoryskiego 27.X.1863 — AC rkps ew. 1149. K. do W. Czartoryskiego niedziela (b.d.) — AC rkps ew. 1149. Lewak, dz. c. T. I, s. 28—29. Lewak, dz. c. T. II, s. 388. K. do A. Kłobukowskiego 11 i 13.11.1864, [w:] Lewak, dz. c. T. II, s. 428—429. K. do W. Czartoryskiego 26.VIII.1862 — AC rkps 5682. K. do W. Zamoyskiego 21.11.1863, [w:] Jeneral Zamoyski. T. VI, s. 418—420. K. do L. Skorupki 1.X.1863, [w:] Lewak, dz. c. T. II, s. 96. Lewak, dz. c. T. I, s. 145. Tamże, t. I, s. 430 — depesza z 15.1.1864. W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 342 i nast. Lewak, dz. c. T. I, s. 430 oraz t. II, s. 130, 257, 279 i nast. Dziennik posiedzeń Wydziału Drukowego — AC rkps ew. 2569. Tamże. Tamże. Tamże. Tamże. H. Wyziński do W. Czartoryskiego 16.X.1863 — AC rkps ew. 1151. Prawdopodobnie chodzi tu o Lubomira Gadona — W. Czartoryski: Pa-miętnifc, s. 344. 14< Tamże, s. 346. Dziennik posiedzeń Wydziału Drukowego — AC rkps ew. 2569. Tamże. Księga wydatków — AC rkps ew. 1592. Dziennik posiedzeń Wydziału Drukowego — AC rkps ew. 2569. Tamże. L. Niedźwiecki do K. 20.IX, 21 i 26.X.1863 — PAN Kórnik, Niedź. 3. Dziennik posiedzeń Wydziału Drukowego — AC rkps ew. 2569. Tamże. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 27.11.1864 — AC rkps ew. 1620. Tamże. Dziennik posiedzeń Wydziału Drukowego — AC rkps ew. 2569. K. do Br. Zaleskiego 27.11.1864 — AC rkps ew. 1620. Czartoryski, dz. c., 332. Lewak, dz. c. T. II, s. 427. Czartoryski, dz. c., s. 343. Tamże, s. 344. 122 123 124 125 126 127 128 12> 130 131 182 133 134 135 140 141 142 143 144 145 147 148 149 150 1(1 152 153 154 155 156 157 158 159 160 iei 162 163 W CZASIE POWSTANIA STYCZNIOWEGO 281 164 Tamże, s. 200. 165 Por. AC rkps 5736. 168 Czartoryski, dz. c., s. 201. 167 Tamże, s. 349. 198 H. Wereszycki: Polska akcja dyplomatyczna w Wiedniu, [w:] Lewak, dz. c. T. II, s. 11—15. 188 Lewak, dz. c. T. I, s. XXXVI i XXXVII. 170 Tamże, t. I, s. 235. 171 S. Tarnowski: Kalinka, s. 111. — Tarnowski umieszcza tę chorobę zaraz po powrocie Kalinki ze Szwecji. Jest to przypuszczenie konsekwentne wobec twierdzenia, że Kalinka bawił w Skandynawii do końca powstania. Jest to jednak informacja nie do przyjęcia wobec posiadanych dokładnych wiadomości o wytężonej, pracy Kalinki, która trwała jeszcze przez cały rok od powrotu ze Sztokholmu. XV POPOWSTANIOWE STUDIA HISTORYCZNE . 101. Różne próby prac historycznych. List otwarty W. Czartoryskiego do A. Sapiehy z lipca 1864 r. zdaniem Kalinki był odezwą, która mówiła „głównie, czego nie robić". Wypadało zatem, według niego, „za jakie dwa miesiące, przed zimą, ogłosić drugą, która już powie, co robić potrzeba". Sam jednak latem 1864 r. przyznawał, że nie widział dość jasno, co w sprawach politycznych byłoby najważniejsze i do czego by należało zabrać się przede wszystkim.1 Zrezygnowany więc do prac publicznych, podobnie jak po wojnie krymskiej tak i teraz, zabrał się znowu do przerwanych przez powstanie studiów historycznych. Pierwotnym jego zamiarem było oddać się im bez reszty. Wkrótce jednak okazało się, że będzie zmuszony swą pasję naukowca nieco ukrócić i co najwyżej pracować w tej dziedzinie na „półobrotach". Nie było to zresztą dla niego żadną nowością. Jest faktem godnym podkreślenia, że mimo tych ciągłych przeszkód ze strony życia aktualnego zdołał jednak zrobić dużo w dziedzinie historiografii. Aby nie zasłużyć na zarzut gołosłowności, wystarczy chyba przytoczyć treść dyplomu wystawionego mu przez Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. „Towarzystwo oceniając zamiłowanie w naukach — czytamy w dokumencie — prace i życzliwe chęci WJMC Pana Waleriana Kalinki postanowiło jednogłośnie na walnym zgromadzeniu z dnia 16 grudnia 1861 r. mianować Go członkiem swoim honorowym". 2 W omawianym tutaj okresie myślał najpierw o drukowaniu różnych dokumentów współczesnych. Uważał to bowiem za wielce pożyteczny czynnik refleksji i skuteczną lekcję na przyszłość, opartą na błędach niedawnej przeszłości. Stopniowo jednak, zagłębiając się w bardziej odległe czasy, rezygnował z myśli opracowywania dokumentów z niedalekiej przeszłości. Swój związek z XIX wiekiem ograniczył do opracowywania różnych artykułów, jak np. o wywiezieniu i śmierci biskupa Kalińskiego. 3 Kiedy zagłębił się w dziejach XVIII stulecia, a zwłaszcza w czasach króla Stanisława Augusta, miał nowe zupełnie dokumenty i zamierzał POPOWSTANIOWE STUDIA HISTORYCZNE 283 wydać drukiem historię długów tego monarchy. Uważał bowiem, że to zagadnienie może wiele nauczyć współczesnych. 4 Równocześnie jednak pielęgnował w duszy zamiar podjęcia wydawnictwa „dyplomatycznej Revue w Londynie". Myśl bowiem oddania się publicystyce była mu zawsze bliska. Do tego projektu zapalił się bardzo Mieczysław Waligórski, agent polski w Londynie z czasów powstania. Sam projektodawca rozważał spokojnie swą myśl i radził się ks. Władysława i innych, aby rozpatrzeć wszystkie strony tego zagadnienia, zanim się podejmie jego realizację. 5 Jeszcze w lutym 1864 r., gdy pracował w Wydziale Agencji Zagranicznych, został przez wydział formalnie wezwany „do spisania swych wspomnień z czasu wojny wschodniej". 6 Wiele z koniecznych do takiej pracy dokumentów mógł dostarczyć ks. Czartoryski, ale nawał prac i spraw bieżących wykonanie tego odsunął do sposobniejszej pory. Później zaś sam Kalinka zrezygnował z tej pracy, uważając ją za zbyt osobistą. Z nowym natomiast zapałem podjął dzieło o stanie Kościoła katolickiego w Polsce. Materiały do tego tematu zaczął zbierać jeszcze w 1863 r. Wielką pomoc okazali mu w tym zmartwychwstańcy, wyszukując konieczne dokumenty na terenie rzymskim. 7 Miała to być kontynuacja dzieła o. Lescoeura o Kościele katolickim w Polsce pod rządem rosyjskim, wydanego w 1860 r. Sam Kalinka gromadził materiały do tej pracy, ale na autorów upatrywał albo hr. Karola Montalemberta, albo o. Adolfa Perrauda. Konsultował się też z o. H. Kajsiewiczem, na jakie momenty należałoby położyć szczególniejszy nacisk w tym dziele. Prosił też swych przyjaciół rzymskich o informacje, czy Stolica Apostolska nie życzyłaby sobie dla dobra Kościoła ogłosić szczególnie pewne fakty. Z tych jego zabiegów widać, że starał się, aby ta praca była jak najbardziej wszechstronna oraz aby zadość czyniła możliwie wszelkim potrzebom aktualnym. 8 W oparciu o fakt zupełnego wyczerpania całego nakładu dzieła o. Lescoeura słusznie przypuszczał, że tego rodzaju książka jest jak najbardziej na czasie. Celem dzieła miało być zapoznanie świata katolickiego z religijną sytuacją w Polsce, a zarazem zachęcenie Europy do modlitw w intencji naszego narodu. 9 Kalinka uważał, że „książka, jeśli będzie dobrze napisana, zrobi wrażenie nawet na Moskalach i niejednego może w zaciętości poskromić. Ale trzeba — dodawał — aby była przede wszystkim sprawiedliwa, więc i o naszych niedostatkach i uchybieniach powiedzieć coś musi".10 Zdając sobie sprawę z ważności tego dzieła, a zarazem nie czując się na siłach, „aby inspirować i prowadzić" autora, prosił Kalinka o. Kajsiewicza, żeby „całość dzieła rozważył i obmyślił plan, według którego należałoby je ułożyć" oraz by dostarczył koniecznych dokumentów. Znając niektóre z nich z czasu swego pobytu w Rzymie, wprost wymieniał je, prosząc o wypożyczenie. u 284 ŻYCIE TUŁACZA Do podjęcia tej pracy bardzo go zachęcali przyjaciele, tacy jak ks. Jan Koźmian, ale, niestety, gdy szło o samo wykonanie rzeczy, składali też wszystko na niego. Toteż żalił się Kalinka pisząc: „bieda to z nami, że prawie każdy sam na swoją rękę robić musi, a w czym nie wydoła, tam się od drugiego nie doczeka poparcia (...) to jest nasza uniwersalna choroba — dodawał — i źródło naszej słabości". 21 Zapowiedziane wreszcie jesienią 1866 r. przez Stolicę Apostolską wydanie Espositione documentata, czyli zestawu licznych dokumentów odnoszących się do Kościoła w Polsce, zelektryzowało Kalinkę i dodało nowego bodźca do podjęcia dalszych starań 0 zrealizowanie zamierzonego wydawnictwa.13 Dokona go ostatecznie wspólnie z o. Łescoeurem dopiero w 1868 r.14 Jeszcze w grudniu 1864 r. interesował się Kalinka projektem napisania historii Polski po francusku. Myśl tę mieli zrealizować wspólnie o. Guepin 1 L. Zbyszewski. Zamyślano na urzeczywistnienie tego przedsięwzięcia wykorzystać fundusz pozostawiony przez lorda Dudley Stuarta „na rzecz jakąś korzystną Polsce".15 Myśl tę jednak zarzucono nie tyle dla braku funduszu, ile raczej dla zupełnej niemożności oderwania się o. Guepina od swej pracy o św. Jozafacie. Nie zniechęcony napotykanymi trudnościami i licznymi zawodami, latem 1865 r. zabrał się Kalinka do przygotowania do druku przemówień ks. Adama. Myślał też o wydaniu korespondencji księcia. Martwił się tylko, że „mowy, mimo wstępów i objaśnień, nie stworzą więcej ponad jeden tom". Gdyby nie niezdecydowana postawa W. Czartoryskiego, ukazałyby się one jeszcze w październiku 1865 r.16 102. Naukowa wspólpraca z o. Lescoeurem. Z o. Ludwikiem Lescoeurem, oratorianinem, profesorem w Kolegium Św. Stanisława i na Sorbonie, wiązały Kalinkę dawne węzły przyjaźni. Współpracowali z sobą w komitetach bułgarskich i w politycznych przedsięwzięciach biura Hotelu Lambert. Wiemy np., że na propozycję Kalinki o. Lescoeur miał wziąć udział na zebraniu Głównego Zjednoczenia Katolików Belgijskich i 18 sierpnia 1863 r. przemawiać tam za Kościołem polskim.17 U niego też spędzał czasem Kalinka kilka dni odpoczywając.18 Lescoeur znowu pracował niekiedy u swego polskiego przyjaciela w Wersalu.19 Lata popowstaniowe wnoszą nowy charakter do tego współdziałania. Zaczęła się teraz współpraca w dziedzinie naukowej. Zresztą warto zaznaczyć, że Kalinka współdziałał czynnie przy opracowywaniu pierwszego tomu dzieła UEglise Catholique en Pologne. 20 Teraz więc zaczęło się żmudne zbieranie dokumentów do przygotowania tomu drugiego. Kalinka ponaglał o. Lescoeura, aby na 15 maja 1867 r. ukończył jego manuskrypt, a 15 czerwca tr. chciał koniecznie odesłać gotową książkę do Rzymu. 21 Zdawał sobie jednak sprawę, że POPOWSTANIOWE STUDIA HISTOKYCZNE '285 „przyciśnięty katedrą i zarządem domu" zakonnego, którego był przełożonym, o. Lescoeur będzie zmuszony odwlekać wykończenie dzieła. 22 Wydrukowane w tym czasie Espositione documentata postanowili „wydać w całości po francusku ze wstępem Lescoeura". 23 Drukiem pracy miał zająć się księgarz paryski Palmę. 24 Samo tłumaczenie dokumentów zabrało pierwsze trzy miesiące 1867 r., a pod koniec kwietnia oddano je do druku. Natomiast wstęp, jak słusznie obawiał się Kalinka, o. Lescoeur miał ukończyć dopiero w lipcu. Nie udało się więc wręczyć pracy Ojcu św. na dzień św. Piotra, jak to początkowo zamierzano. 25 Do tego trudnego przedsięwzięcia wciągnął Kalinka Lubomira Gado-na, 26 zaś o. Lescoeur młodego oratorianina o. Trocheu. 27 Sprawa się odwlekała. Przełożony oratorianów zlecił opracowanie wstępu młodemu pomocnikowi. Ten ukończył swą pracę dopiero w listopadzie. Kalinka uznał ją za zupełnie niedostateczną.28 Wobec tego trzeba było ponownie opracować całość.29 Dokonał tego wreszcie sam Lescoeur przy pomocy Kalinki i Gadona. Dzieło zaś opuściło drukarnię dopiero w 1868 r. Obaj przyjaciele zaangażowani byli w dzieje Kościoła w Polsce nie tylko od strony historii. Związani byli z tymi problemami w sposób daleko głębszy. Kiedy więc do Francji dotarły wiadomości o prześladowaniu unitów chełmskich, Kalinka zaproponował, aby w oratorium odprawiono uroczyste nabożeństwo za prześladowanych, w czasie którego o. Lescoeur, jako najlepiej obeznany z faktami, wygłosiłby okolicznościowe kazanie. 30 103. Praca nad biografią i kanonizacją bl. Jozafata. Od roku 1857 o. Alfons Guepin, benedyktyn z opactwa w Solesmes, „zakopał się w pracy" nad monografią historyczną bł. Jozafata Kuncewicza, biskupa i męczennika z Połocka z XVII wieku. 31 Źródeł i dokumentów do niej dostarczyła mu Biblioteka Polska i sam ks. W. Czartoryski,32 a także ks. Jan Koźmian z Poznania i Biblioteka Ossolińskich we Lwowie. Zmartwychwstańcy udostępnili mu własne zasoby i umożliwili korzystanie z archiwum Kongregacji Rozkrzewiania Wiary. 3S Przyjaciele galicyjscy pomagali również w sposób sobie dostępny. S. Tarnowski np. posłał fotografie św. Jozafata, sporządzone z portretu, które miały być ilustracjami do książki. M Głównym „dostawcą" potrzebnych materiałów był jednak sam Kalinka. Zabiegał on też ciągle a niezmordowanie o ich wynalezienie. Chciał bowiem, jak sam pisał, „aby książka o Jozafacie była, o ile możności, jak najdoskonalszą". 35 Za pośrednictwem przyjaciół docierał też Kalinka do archiwów dawnej nuncjatury polskiej znajdującej się w Rzymie i badał „wolumina od 1595 do 1630".36 Stopniowo „dostawca" materiałów i potrzebnych dokumentów, jakim był Kalinka, przedzierzgnął się we współpracownika i współautora. Żresz- 285 ŻYCIE TUŁACZA tą swoją pracę nad św. Jozafatem zaczął w sposób dość dziwny. W Journal de St. Petersburg ukazał się cały szereg ataków przeciwko męczeństwu i świętości poczynań biskupa połockiego. Kalinka „nie wytrzymał", ale w uargumentowanym liście zwrócił się do dziennika z odpowiedzią i obroną. Ten moment zaważył w sposób niewątpliwy nad gorliwością jego starań o chwałę bł. Jozaf ata. 37 Zaczął teraz dojeżdżać do Chateau de Quintin, aby czynnie współpracować w pisaniu życiorysu. Już w czerwcu 1863 r. ścisła współpraca łączyła obu „zapaleńców" idei unijnych na ziemiach polskich. Początkowo Kalinka zbierał jedynie materiały i korespondował z autorem. 38 Od sierpnia zaś tego roku udawał się co kilka miesięcy na krótszy lub dłuższy czas, aby „w celi solemskiej spokojnie zajęty czytaniem i myślami" 39 czynnie pomagać nad tworzeniem dzieła. Bywało czasem, że wyjeżdżał na kilka dni, a pozostawał w opactwie na długie tygodnie. 40 Wracał zawsze urzeczony ogromną miłością, „którą tam wszyscy dla Polski przejęci".41 Z reguły spędzał tam corocznie wakacje letnie. 42 Praca nad życiorysem przeciągała się z roku na rok, mimo iż pracowano z całym poświęceniem i starannością. Dopiero w lecie 1865 r. o. Gue-pin zdołał przysłać Kalince do wglądu „zredagowany ostatecznie wstęp, przedstawiający obraz Polski pod względem religijnym w XVI wieku".4S Kalinka zaś bolał, że „więcej jak dziewięć godzin dziennie" nie może pracować, „a roboty bez końca".44 Bywało, że radował się pracą, gdy posuwała się raźno naprzód.4S Kiedy indziej znowu wyłaniały się różne trudności. „Twardo mi idzie robota" — skarżył się czasem.46 Nic w tym zresztą nie było dziwnego. Dobrało się dwóch pedantycznie dokładnych pracowników. Warto przypomnieć, że nie bez podstaw nazywano Kalinkę żartobliwie „Jego Ścisłość". 47 Każdy nowy wyjazd do Solesmes anonsował jako podróż w celu zakończenia dzieła. 48 W październiku 1866 r. donosił z opactwa: „robota w 3/4 już dokonana, ale w częściach historycznych potrzebuje lepszego jeszcze obrobienia". 49 Dopiero w sierpniu 1867 r. donosił z ulgą, że „za jakie sześć tygodni dopiero biografia św. Jozafata zacznie się drukować". 50 Doszło do tego, jak szczerze przyznawał autor, „dzięki (...) czynnej współpracy pana Kalinki". 51 Całość pracy, od rozpoczęcia zbierania źródeł do wydania dzieła, wypełniła długich dziesięć lat życia pracowitego benedyktyna i co najmniej pięć naszego współpracownika. 52 Znał też Kalinka „na wylot" całe zagadnienie i objaśniał przyjaciołom różne wątpliwości, dotyczące tego tematu. 5S Początkowo myślał Kalinka o dwujęzycznej edycji dzieła, po francusku i po polsku. 54 Kiedy jednak książka została skończona, a przyjaciele zachęcali go do opracowania wersji polskiej, uznał, że „byłyby to dwa grzyby w barszczu". Być może, że męczył go już ten temat, a może inne względy podyktowały mu taką odpowiedź. 55 Dopiero, gdy był we Lwowie i widział POPOWSTANIOWE STUDIA HISTORYCZNE 287 brak wyczerpanej już biografii Świętego, zgodził się, za pozwoleniem autora przerobić przetłumaczone dzieło i poprzedzić je „przedmową wielce pouczającą i mistrzowskim nakreśloną piórem". 56 Wraz z podjęciem pracy nad biografią bł. Jozafata rozpoczął Kalinka zbieranie ofiar, koniecznych do przeprowadzenia kościelnego procesu o jego kanonizację. 57 Czynnie też, jak zawsze, krzątał się około zbierania podpisów na petycji skierowanej do papieża o tę kanonizację. 58 Kiedy zaś o. Kajsiewłcz miał głosić swoje kazanie o św. Jozafacie podczas nabożeństwa dziękczynnego po kanonizacji i zbierając odpowiednie materiały zwrócił się do Kalinki z prośbą o konieczne informacje, ten nie tylko posłał mu wykaz najcenniejszej bibliografii, ale nawet własnoręcznie opracowane noty i uwagi do tego zagadnienia.59 Kiedy wreszcie rzucono myśl listu dziękczynnego do Rady Towarzystwa św. Jozafata do Ojca św. za dokonanie kanonizacji, wówczas W. Czar-toryski zlecił Kalince jego zredagowanie. 60 104. Historyczne zainteresowania unijne. Obeznany dość dobrze z dziejami unii w Polsce Kalinka ogłosił wspólnie z Br. Zaleskim rozprawę dotyczącą martyrologii unitów w XIX w. Pracę tę umieścił w redagowanym przez Zaleskiego Roczniku Towarzystwa Historyczno-Literackiego w 1867 r. Artykuł ten „nadspodziewanie zajął publiczność". Wobec tego Kalinka podjął energiczne starania o znalezienie nowych materiałów, potrzebnych do opracowania analogicznej rozprawy.61 Była to rozprawa wydana pod nazwiskiem Zaleskiego. Kalinka jednak podał wiele wskazówek co do samego ujęcia tematu i różnych udzielił rad co do opracowania szczegółów. On nawet był autorem pewnych odcinków zarówno wstępu, jak i samego elaboratu. Radził też przyjacielowi wydanie rozprawy jako odrębnej pracy we Lwowie lub Krakowie, a także w Paryżu w tłumaczeniu francuskim. 6- Powstał nawet wówczas zamiar „wydawania Biblioteki unickiej, do której by weszły ważniejsze z XVII w. publikacje", wówczas nieomal całkowicie wyczerpane. Miała w tym celu powstać nowa „spółka wydawnicza", do której mieli wejść ks. Jan Koźmian, o. Martinow, jezuita rosyjski, i Kalinka. Zamiar niestety nie doszedł do skutku wobec przeciążenia pracą ks. Koźmiana.63 W tym też roku 1867 Kalinka zobowiązał się napisać monografię metropolity Hipacego Pocieja. Swego bohatera oceniał, że był to: „katolik gorący, charakter potężny, głowa niepospolita, a przy tym Rusin zacięty, jednym słowem człowiek, jakich by dzisiaj było potrzeba". Z tych też powodów z niewyczerpaną pasją podjął gromadzenie koniecznych materiałów. Było to o tyle słuszne, że praca o św. Jozafacie była właśnie na ukończeniu. Zaczął, rzecz jasna, swoje kwerendy od archiwów rzymskich.64 Pracy tej 288 ŻYCIE TUŁACZA jednak nie dokonał, bo nie tylko, że miał wiele innych zajęć, ale przede wszystkim z tego powodu, że całe życie jego weszło dość nieoczekiwanie na zupełnie nowe tory. Na razie jednak nie rezygnował ze zbierania różnych materiałów odnoszących się do Rusi i spraw unickich. Zajmowały go one od szeregu już lat zarówno w swym aktualnym stanie dziewiętnastowiecznym, jak i na przestrzeni dziejów. 65 105. Nad biografią ks. Adama Czartoryskiego. W kręgu polityków Hotelu Lambert istniało od dawna przekonanie o konieczności naukowego opracowania działalności politycznej ks. Adama Czartoryskiego. „Gdyby Bóg uwieńczył szczęśliwym rezultatem księcia Czartoryskiego — pisał już w 1852 roku Kalinka — to by same rezultaty o działaniu świadczyły. Ale że jedne usiłowania wniwecz poszły, drugich skutek mniej widoczny albo na długo zakryty, tym większa potrzeba dokładnego pisania, co zamierzono i co zrobiono". Rozumiejąc doniosłość przedsięwzięcia Kalinka przypominał, że „obok działalności ina wskroś politycznej należałoby uwzględnić koniecznie prace na polu naukowym, historycznym, edukacyjnym, humanitarnym, stosunki z rządami zachodnimi i prace polityczne w Turcji i Sło-wiańszczyźnie". 66 Jako autorów tej biografii wymieniano wówczas Władysława Zamoyskiego, Adama Mickiewicza i Antoniego Bukatego. 67 Lata jednak upływały, a nikt tego dzieła nie podejmował. Wreszcie w 1861 r. stary książę skończył życie i zdawała się jeszcze bardziej potrzebna tego rodzaju praca. Wybuch jednak powstania i związane z nim nowe problemy odsunęły na plan dalszy realizację tego zamierzenia. Dopiero po różnych debatach l stycznia 1866 r. stanęła umowa „między księciem Władysławem Czartoryskim z jednej, a p. Walerianem Kalinką z drugiej strony". Umowa opiewała, że „Kalinka zobowiązuje się napisać biografię księcia Adama Jerzego Czartoryskiego w dwóch tomach, do których dodane będą potrzebne dokumenta, tworzące jeden lub dwa osobne tomy". Autor zobowiązywał się, że „praca ta ma być skończoną i do druku zupełnie przygotowaną z końcem roku 1868". Przyrzekał, „że w połowie roku 1868 druk tego dzieła będzie mógł być rozpoczęty. W wynagrodzeniu tej pracy — opiewał dalej dokument — ks. Władysław Czartoryski zobowiązuje się wypłacić p. Walerianowi Kalince franków piętnaście tysięcy". Książę zobowiązał się nadto dopłacić trzy tysiące franków, gdyby objętość dzieła miała wraz z dokumentami przekroczyć trzy tomy, a także opłacić przepisywaczy dokumentów przeznaczonych do druku oraz kupić niektóre książki konieczne, „o ile na takowe kupno obie strony się zgodzą". Całość spisanej ręką Kalinki umowy kończy stwierdzenie, że ją „obie strony wypełnią z tą dobrą wiarą i sumiennością, o których kilku- POPOWSTANIOWE STUDIA HISTORYCZNE 289 nastoletnia znajomość nawzajem je przekonała". Zaraz też 15 stycznia 1866 r. otrzymał Kalinka pierwszą ratę kwartalną w kwocie 1250 f r.68 Zaczęła się teraz żmudna praca gromadzenia, odpisywania i wertowania dokumentów. Niejednokrotnie, gdy zasoby paryskie nie wystarczały, szły one z Sieniawy, Krakowa czy innych źródeł głównie galicyjskich. 69 Biografia ks. Adama w pojęciu Kalinki miała być podręcznikiem uczącym na błędach przeszłości zdrowej polityki na przyszłość. Kiedy zaczął temat swój rozważać, dostrzegł zaraz „instynktem historyka", że jeśli dzieje ks. Adama mają „coś znaczyć i czegoś nauczyć, to muszą się rozwijać na tle historii polskiej". Jeśli zaś ta biografia „ma być zrozumiałą, to musi być opartą o wypadki dawniejsze, wynikać z całego tego politycznego stanu Polski, wśród którego książę Adam chował się i dojrzewał". Zabrał się więc Kalinka do poważnych studiów nad epoką Stanisława Augusta. W tymże czasie znalazły się w Paryżu, przywiezione z Petersburga, dokumenty króla. „Kalinka je zobaczył, ks. Wł. Czartoryski nabył je i postanowił ogłosić. Wydaniem miał się zająć Kalinka".70 Miał to być tom wstępny, kreślący tło dla właściwej biografii. 2 sierpnia 1866 r. u Teodora Morawskiego w obecności ks. Konstantego Czartoryskiego, Januszkiewicza, Zbyszewskiego i Kłaczki cz3rtał Kalinka pierwszy rozdział swej pracy o drugim rozbiorze Polski. „Po dwugodzinnym przeszło słuchaniu oświadczyli — pisał uradowany autor — że drukować można i trzeba. Wyznaję — dodawał — żem wiele przywiązywał wagi do zdania księcia Konstantego, (gdyż) w rozdziale, o którym mowa, obraz był wcale niekorzystny Księcia Generała Ziem Podolskich i jego rodziny." 71 Po tym swoistym debiucie praca raźno posuwała się naprzód. Niestety, w listopadzie 1866 r. wyłoniły się nieoczekiwane trudności. Aby nikogo nie zaskoczyć swoimi wnioskami i sformułowaniami, a zarazem aby być lojalnym wobec swych chlebodawców, odczytał Kalinka przygotowane w tym czasie partie tekstu ks. Izie Działyńskiej. Ta słuchając niepochlebnych opinii o swym ojcu ostro zaczęła dyskutować z autorem i zażądała albo gruntownego przerobienia, albo całkowitego przerwania dalszej pracy. „Powiedziała mi — pisał Kalinka — że gotowa by robić wszelkie wysilenia, aby zatrzymać tę publikację, że pojmowałaby, gdyby ją robili nieprzyjaciele, ale nie pojmuje, w jakim celu my mamy jej dokonywać; a najbardziej uczuła się dotknięta sądem, jaki padł na Księcia Generała". Odniosła się też ze swymi opiniami do brata. re Kalinka przedstawił szczegółowo cały ten przykry incydent ks. Władysławowi ze swego punktu widzenia. Tłumaczył, że dla prawdy nie może zmieniać faktów, a co najwyżej nieco złagodzić pewne sformułowania słowne. Dodawał nadto, że zawiesić też całej sprawy nie może bez krzywdy 19 — Ksiądz Walerian Kalinka 290 ŻYCIE TUŁACZA własnej i ogółu czekających na nią czytelników.73 W swym wyjaśnieniu do księcia przedstawił Kalinka dokładnie swój punkt widzenia na upadek polityczny Polski, a zarazem na obowiązek historyka do obiektywnego i ścisłego przedstawiania prawdy. „Gdybym musiał — pisał do księcia — tę publikację zaniechać, to bym się uczuł w niemożności przedstawienia najważniejszej zasługi ks. Adama, który naród wyciągnął z błota, w jakim się w XVIII w. znajdował, że obraz końca XVIII w. wolę zrobić w osobnym dziele, niż w samej biografii, a zaś, żeby obraz ten był prawdziwy — dodawał — musi być zupełny: pisać pół prawdy - - kończył z głębokim przekonaniem — jest to pisać nieprawdę! Gdybym stracił przekonanie, że służę prawdzie, nie byłbym w stanie nic zrobić." 74 Przechodząc zaś do funkcji swej pracy względem polskiego społeczeństwa, tak dalej uzasadniał swoją myśl: „naród, który sam siebie surowo sądzi, wzbudza cześć w postronnych; wtedy tylko z niego szydzą, gdy się bawi w złudzenia. Od stu lat wciąż oskarżamy nieprzyjaciół o upadek Polski. Cóżeśmy na tym zyskali? — zapytywał z bólem. — Tylko tyle, żeśmy oszukali samych siebie. Upadku Polski my sami jesteśmy przyczyną, tak jak sami tylko możemy ją dźwignąć, jeśli ze skruchą w sercu przyznamy się do naszych błędów". Nawiązując jeszcze do swej przykrej rozmowy z ks. Izą, pisał: „dodałem wreszcie, że gotówem do wszelkich koncesji, ogładzeń, złagodzeń etc., boć nie mogę zapomnieć, że jem chleb Księcia, ale prosiłem, aby mi nie wytrącano pióra z ręki wydzierając przekonanie, że służę prawdzie". 75 Usprawiedliwiając swą rozmówczynię za wyrządzoną mu przykrość, Kalinka pisał: „nie mogę się dziwić, że kobieta więcej czuje to, co się do rodziny odnosi, niż co wpływa na sprawę publiczną. Jednak — dodawał z wiarą — mam do tyle ufności w jej jasnym rozumie, że mimo swej drażliwości i ciągłego jakby wylęknienia oceni potrzebę książki, która się gotuje." 76 Nieobecny w tym czasie w Paryżu książę, zaniepokojony informacjami siostry, w grudniu 1866 r. formalnie polecił wstrzymać planowane drukowanie dzieła.77 Kalinka dokonał pewnych złagodzeń tekstowych, nie rezygnując jednak z treści i faktów. W obronie jego pracy stanęli teraz Januszkiewicz, Zaleski i inni. Nie kryli się oni z prawdziwym uznaniem dla nowej redakcji pracy, którą uważali, że „bez żadnego porównania jest wyższą od poprzedniej". Oświadczali też swoje przekonanie, „że ta praca (...) odda nam prawdziwą usługę." 78 Januszkiewicz zaś biorąc pod uwagę problem druku u Żupańskiego w Poznaniu podkreślał z naciskiem, że odłożenie wydania jest równoznaczne z zerwaniem umowy z wydawcą. „Nie od nas zależały trudności — dodawał — dalej druku zwlekać nie możemy." 79 Nie zrażony nieprzyjemną sytuacją Kalinka dalej opracowywał po- POPOWSTANIOWE STUDIA HISTORYCZNE 291 siadane dokumenty. W marcu 1867 r. było dla każdego oczywiste, że nie odstąpi on od swego przedsięwzięcia i niełatwo zrezygnuje z opublikowania owoców swej półtorarocznej pracy. Iza Działyńska, obawiając się nadal publikacji Kalinki, zaczęła szturmować brata listami, aby położył temu kres, gdyż widziała niebezpieczeństwo, że uparty autor przystąpi teraz do wydania opracowanych dokumentów na własną rękę i to jako swoje.80 Ks. Władysław, który w lutym dał przyzwolenie na druk, obecnie skutkiem tych insynuacji znowu cofnął swoją zgodę. W odpowiedzi na to Kalinka pisał: „Hr. Działyńska oświadczyła mi stanowczo, że jeśli zdania nie zmienię, będę zmuszony przerwać pracę moją nad życiem ks. Adama". Wyłożywszy znowu jasno swój punkt widzenia na potrzebę wydania przed biografią książki dającej obraz Polski pod koniec XVIII wieku, Kalinka dodawał: „dziś tym mniej mogę od niego odstąpić, że od półtora roku w tym kierunku pracowałem i że wydanie dokumentów (wraz z wstępem, który obecnie wykańczam, wedle rad i życzeń Księcia objawionych) uważam za największą przysługę, jaką oddać mogę w tej chwili krajowi". Dalej zdecydowanie polemizował z obawami samego W. Czartoryskiego, że taka publikacja może wywołać złe wrażenie na czytelnikach. „Według mnie — dodawał — naród nasz ma już nerwy dość silne, aby zniósł prawdę; co większa, jej on potrzebuje, za nią będzie wdzięczny." Wychodząc z założenia, że zerwanie przez księcia umowy rodzi wiele spornych kwestii, w których oni sami jako strony zainteresowane nie mogą wyrokować, proponował sąd arbitrażowy. 81 Książę przez Henryka Wyzińskiego powiadomił Kalinkę, że nie chce zrywać całkowicie umowy, ale chce ją ustawić na innych podstawach. Ten ostatni z nieukrywaną radością podjął inicjatywę harmonijnego załatwienia sporu. Przede wszystkim zgadzał się na propozycję, aby przygotowany tom wstępny Kalinka wydał jako swoją własną pracę, niezależną od biografii. Wydanie zaś życiorysu księcia Adama miało być uzależnione od tego, jak będzie przyjęty ów tom wstępny. Nadto jednak rodziła się kwestia odpłatności. Kalinka związany planami pracy pisarskiej podjął cały szereg kontraktów długoterminowych. Obecnie widząc, że dalsza współpraca z Czartoryskimi się nie udaje, podejmował decyzję wyjazdu z Francji. Ten wyjazd pociągał za sobą różne straty finansowe. 82 Kwestie materialne udało się ostatecznie załatwić polubownie. Kontrakt jednak na biografię księcia Adama został ostatecznie zerwany. „Ks. Władysław i pani Działyńska — wyjaśniał pod sekretem Kalinka — tak się przelękli mojej publikacji o ostatnich latach panowania Stanisława Augusta, że gdym od niej odstąpić nie chciał, zerwali ze mną umowę". 83 Wszystkie te smutne epizody były dlań źródłem wielkiej goryczy i przyczyniły do całkowitego usunięcia z Paryża.84 19* 292 ŻYCIE TUŁACZA 206. Praca nad „Ostatnimi latami Stanisława Augusta". Przedstawiona powyżej sprawa biografii ks. Adama wyjaśnia nam dokładnie genezę i przyczyny powstania pierwszego dzieła historycznego Kalinki, któremu dał on tytuł Ostatnie lata panowania Stanislawa Augusta. Od połowy 1867 r. pracował już całkowicie samodzielnie nad tą książką. Umowa z Czartoryskimi była zerwana. Sprawy finansowe, aczkolwiek ze szkodą dla autora, były jednak honorowo załatwione. Od swego postanowienia dokończenia zaawansowanej już poważnie pracy nie odstąpił.85 Z tą też chwilą przestawał być faktycznie „nadwornym pisarzem w Hotelu Lambert", jak go z przekąsem nazywał J. N. Janowski.86 Swój stan wewnętrzny podczas pracy nad tym dziełem przedstawił Kalinka w liście do W. Zamoyskiego. „Prawdą jest — donosił — żem pisał z bólem, może nawet z żółcią, która mi się nagromadziła przy tych całorocznych, męczących studiach. Wszystkie zarzuty, które dzisiaj słyszę przeciw wydaniu tych papierów, sam sobie często robiłem i pod wrażeniem ich nieraz chciałem tę pracę porzucić. Wracałem do niej pod naciskiem przekonania, od którego podobno już nie odstąpię, że póki Polacy nie poznają przyczyn swego upadku, dopóty nie zrozumieją, dlaczego dziś cierpią i cierpieć muszą (...) Ale trwając przy zamiarze wydania, choćbym był nawet przez wszystkich opuszczony, tym skłonniejszym się czuję do złagodzenia sądów. Sąd historyczny zyskać tylko może na umiarkowaniu, ale nie od razu — dodawał ze smutkiem — i nie każdemu jest dano być umiarkowanym." 87 Właśnie dla zyskania tego umiaru w ocenie udzielał znajomym i przyjaciołom „zapisane ćwiartki papieru", prosząc o uwagi i propozycje, zapewniając, że wszystkiego z wdzięcznością wysłucha.88 Żałując w końcu, że rad innych usłuchać nie mógł, szeroko na 19 stronach wstępu wyjaśniał swój punkt widzenia na potrzebę i wartość swej pracy. Wyznawał, że wydaje te wszystkie dokumenty „po walkach wewnętrznych i długich namysłach (...) skoro niewątpliwe i skoro służą do wyświecenia prawdy historycznej". Powoływał się też na opinię Naru-szewicza, iż „historia ma ten przywilej, że umarli mogą mówić prawdę, żyjący słuchać jej bez urazy". Nie krył się też, że pisał ku przestrodze „dla współczesnych i dla następców". Wychodził z założenia, że do dźwignięcia śmiertelnie chorej ojczyzny trzeba najpierw dokładnego poznania przyczyn choroby, a „tylko prawda od złudzeń nas uchroni i od rozczarowania". Dodawał nadto z głębokim przekonaniem, że prawda nawet surowa i przykra nie kala i nie może człowieka brudzić. Zaręczał też w ostatnim zdaniu wstępu: „żeśmy wszędzie i dla wszystkich szukali prawdy".89 Ku szczeremu zdumieniu autora książka została dobrze przyjęta przez czytelników. Dla wszystkich było oczywiste, że dzieło można krytykować, ale trzeba się z nim liczyć i podziwiać. Było to „streszczenie (dziejów), na jakie zdobyć się mógł tylko doskonały historyk i znakomity polityk". M M Witc dzi ««»» btf*. miala Sas 1 K. * r Prosił też Księcia o odpowiednie wskazówki co do szczegółów.30 Ponieważ książę jeszcze nieco zwlekał, Rada Towarzystwa zadecydowała, aby Kalinka „redakcję na tydzień przed trzecim majem ukończył i jej przeczytał", a wtedy książę ostatecznie przejrzy i poprawi.31 Według opinii Kalinki „mowa 3 maja z dwóch części składać się winna: z osobistych wrażeń i uczuć księcia i ze spostrzeżeń dotyczących sprawy". To ostatnie było mu znane, prosił tylko księcia, aby mu udzielił odpowiednich wskazówek co do wrażeń osobistych. 32 Zaraz po świętach Wielkanocy, która przypadała na 16 i 17 kwietnia, zabrał się Kalinka do redagowania mowy. M Książę przez Zbyszewskiego nadesłał mu żądane noty i mowa została przygotowana, przedyskutowana, poprawiona i wygłoszona. Ile kosztował pracy Kalinkę ten mały dokument, świadczy jego wyznanie, że miał „nieledwie całą książeczkę zapisaną notatek i argumentów dowodzących" oraz że „umiał je prawie na pamięć". Zaznaczał, że przecież nie wszystko można było mówić, co było przygotowane, ale jednak „myśl w ogólnych tylko zarysach rzuconą trzeba w listach i rozmowach propagować i rozwijać (...) Cóżkolwiek bądź — dodawał — jakkolwiek obcięta i w wielu miejscach niejasna, mowa ta cechuje stanowczo pozycję księcia i służyć będzie za podwalinę dalszych prac naszych na Zachodzie".34 Mimo swoistej zmowy milczenia o Polsce i jej sprawach, jakie rząd francuski zalecił publicystyce swego kraju,35 Biuro zdecydowało nie ustawać w „niepokojeniu opinii publicznej" kwestią polską. Nie mogąc drukować we Francji, zresztą zerwano faktycznie wszelkie bliższe kontakty z dziennikami paryskimi już pod koniec 1864 r., umieszczano' różne „komu- OSTATNIE LATA ŚWIECKIEJ KARIERY 307 nikacje" w angielskim Morning Post.36 Napotykało to również na pewne trudności, gdyż dziennik musiał liczyć się z angielską racją stanu i życzeniem Palmerstona. 37 W odrestaurowanym po powstaniu Biurze Politycznym Hotelu, Kalinka kierował całością prac. Kiedy podczas nieobecności księcia w Paryżu wyczerpały się fundusze, Klaczko doradził mu pożyczyć w imieniu księcia „z jakie półtora tysiąca franków". 38 Załatwiał też, podobnie jak dawniej, aczkolwiek w nieporównanie mniejszym stopniu, korespondencję bieżącą. 39 Decydował o ważności różnych spraw,40 załatwiał właściwie wszystko podczas podróży księcia i umożliwiał rodakom spotkania się z W. Czar-toryskim.41 Cieszył się też szczerze z każdej udanej akcji, z każdego powodzenia, znajdując w nim dla siebie potwierdzenie podjętych uprzednio wysiłków i słuszność własnych rachub politycznych. 42 Zajmował się w tym czasie dosłownie wszystkim, powoływany do każdej pracy. Gdy trzeba było uregulować czyjąś pensję — załatwiał ito (Kalinka;43 gdy chodziło o stworzenie komisji spadkowej i decydowanie o cudzych funduszach — zwracano się z tym też do niego;44 gdy ktoś szukał protekcji — szedł po nią do Kalinki.45 On też załatwiał różne sprawy finansowe Biura 46 i gdy zaistniała konieczność, przypominał księciu różne zaległe zapłaty.47 „Uważany za jednego z głównych współpracowników Księcia i do mnóstwa wmieszany robót" nie mógł się Kalinka czasem utrzymać w granicach swego budżetu.4S Pisząc o tych sprawach zapewniał, że w 1852 r. przywiózł z sobą do Francji fundusz ponad tysiąc franków, do roku zaś 1864 nie brał od księcia żadnego wynagrodzenia, utrzymując się z pracy pisarskiej czy w czasie wojny wschodniej z żołdu 'oficerskiego. 49 Przy końcu swej pracy w Paryżu mógł też napisać: „lat już 16 jak jestem politycznie związany z rodziną Książąt Czartoryskich. To więcej niż połowa życia czynnego, a każdy rok był zapełniony pracą, usługą nieraz i ofiarą".50 113. Pomoc dla Unii bulgarskiej. Jeszcze w 1862 r. Kalinka przyobiecał zmartwychwstańcom zbierać na misję bułgarską, którą od początku uważał za teren ich pracy apostolskiej. „Celem moim było i jest — pisał wówczas — zebrać kilkanaście tysięcy franków, które by dozwoliły opędzić choć część wydatków Misji, dopóki Towarzystwo św. Jozafata w siły nie wzrośnie i stałego Misji Waszej nie da opatrzenia". 51 Z powyższych słów widać, że myślał on początkowo o czasowym tylko zajęciu się Unią w Bułgarii i tylko o początkowym jej pomaganiu. Okazało się jednak, że owo pomaganie przetrwało długie lata, a właściwie do śmierci. Unia bowiem zaczęta jako ruch czysto polityczny wymagała rzeczywiście „wielkiej miłości Pana Boga i bliźniego" od misjonarzy, „aby przyjąć ich liturgię barbarzyńską i skazać się na posty o chlebie i cebuli, aby móc do nich (Bułgarów) traso* 308 2YCIE TUŁACZA fić". 5Z Mimo tego wielkiego ubóstwa i zaparcia się ze strony misjonarzy okazało się jednak, że misja potrzebuje również nieustannej pomocy materialnej z Zachodu. Pozbawiona bowiem dochodów własnych nie ma żadnych szans nie tylko rozwoju, ale nawet dłuższego przetrwania. Zorganizowane komitety bułgarskie musiały nie tylko nie ustawać w pomaganiu, ale ową pomoc ciągle pomnażać. Podobnie było z pomocą ze strony Towarzystwa Szkół Wschodnich. Wraz z rozwojem misji, powiększaniem się zasięgu prac wzrastały potrzeby i ciągłe braki. 53 W grudniu 1863 r. dotychczasowy Komitet Bułgarski zamyślano przemianować na Unię Grecką, gdyż uważano, że tytuł „bułgarski" za mało pociąga Francuzów. Wobec tej nowej nomenklatury Kalinka stał w opozycji i raczej proponował Komitet Unii Katolickiej na Wschodzie. Faktycznie rzecz pozostała bez zmiany, bo daleko ważniejsza była sama praca aniżeli taka czy inna nazwa instytucji. 54 Owocną działalność komitetu poważnie pohamował upadek powstania styczniowego, a wraz z nim napływające do Francji grupy nowych polskich emigrantów, którymi trzeba się było zająć. Doszło do tego, że w styczniu 1865 r., aczkolwiek nie rozwiązany formalnie, komitet faktycznie przestał istnieć, bo wszyscy jego członkowie zajęci Polakami z natury rzeczy nie myśleli o Bułgarach.55 Ostatecznie po naradzie Kalinki z o. Petelotem, prezesem komitetu, stanęło na tym, że rozwiązał się on „jako Komitet, a stał się Komisją Bułgarską w Towarzystwie Szkół Wschodnich".56 Istniał jeszcze Komitet Dam, mający na celu szycie bielizny i szat liturgicznych, ale nie pozwijał już jakiejś żywszej działalności.57 Brak funduszów dla misji był zjawiskiem chronicznym. Stawał się on jednak szczególnie dotkliwy, gdy zbliżał się nowy okres udzielania pomocy. Istniała bowiem ciągła obawa, że dawne zapomogi zostaną cofnięte albo zmniejszone, gdy tymczasem prawie zawsze okazywało się, że potrzeby i wydatki wzrosły. Kalinka pisywał więc różne noty i memoriały do rządu francuskiego czy też do instytucji opiekuńczych,58 albo zachęcał księcia Władysława do podobnych wystąpień.59 Kreślił też artykuły o Bułgarii do Biuletynu Szkól Wschodnich i do innych katolickich pism, aby przez to zainteresować misją i zagrzać do ofiarności.60 Nalegał też osobiście na członków francuskich instytucji dobroczynnych o poparcie finansowe. Prosił nieraz o wstawiennictwo gen. Zamoyskiego, 61 ks. Marcelinę Czarto-ryską,62 hr. Izę Działyńską6S i innych. Wykorzystywał do tego różne drogi. Nieraz jednych przyjaciół zachęcał przez drugich uważając, że pomoc tylko wówczas jest możliwa, gdy się będzie ciągle do troski i ofiarności zagrzewać.64 Widząc w tym korzyść dla misji, nie zawahał się też przez swych przyjaciół w Rzymie popierać sprawy prałatury ks. Soubi-ranne, prezesa Towarzystwa Szkół Wschodnich.85 Posyłał też co pewien czas różne sumy pieniędzy uzyskane we Francji OSTATNIE LATA ŚWIECKIEJ KARIERY 309 lub w Polsce. 6a Słał również co jakiś czas liturgiczne księgi i podręczniki do szkoły w Adrianopolu, różne sprzęty ł szaty kościelne. Szły na Wschód całe paki rozmaitych przedmiotów.67 Z korespondencji Kalinki z tych czasów widać, że nie ograniczał się on tylko do materialnej pomocy. Co pewien czas sugerował pewne projekty ulepszeń i postępu na misji. Dość dużo miejsca poświęcił sprawie założenia drukarni bułgarskiej w domu misyjnym. „Ja się zobowiązuję — podkreślał — wyrobić potrzebny fundusz na założenie drukarni i koszta wprowadzenia jej w ruch". Proponował nawet, aby w mającym się budować domu misyjnym w Adrianopolu od razu obmyśleć miejsce na drukarnię. Żądał nawet „spisu wydatków na ten cel potrzebnych i — zapewniał — skoro go otrzymam, zaraz o fundusze starać się zacznę".68 Warto zaznaczyć, że choć nie tak rychło jak pragnął tego Kalinka, ale rzeczywiście otwarto później na misji zmartwychwstańców drukarnię bułgarską, która oddała Unii niepoślednie usługi.69 Zapalił się też do projektu otwarcia w Bułgarii szkoły żeńskiej. Prowadził w tej sprawie wiele narad nad sposobem praktycznego załatwienia tego zagadnienia. Owocem tych debat był wniosek, że najlepiej byłoby sprowadzić z Królestwa „pełne ducha Bożego i patriotyzmu" siostry felicjanki. Żyjąc już tym projektem dodawał w uniesieniu: „kiedy misja będzie miała dom własny, szkołę męską, żeńską i drukarnię, to się stanie istną fortecą, której schizma nie prędko dobędzie, chyba że z bronią w ręku pójdzie na Adrianopol". 70 Dodajmy, że dopiero po latach blisko dwudziestu udały się do Bułgarii na misję siostry zmartwychwstanki. 71 114. W obronie Unii w Polsce. Czynna pomoc dla poczynań unickich w Bułgarii oraz praca nad życiorysem św. Jozafata z natury rzeczy zwracały myśl Kalinki do żywszego zainteresowania się problemami unijnymi zwłaszcza na ziemiach polskich. Jeszcze pod koniec 1862 roku opracował specjalny memoriał „o środkach dźwigania Unii na Litwie", który przesłał do Rzymu przez ks. Marcelinę Czartoryską. Wyznawał też wówczas, że sprawa ta bardzo go obchodziła. Głosił zasadę, że tylko silna postawa duchowieństwa rzymskiego i śmiałe dopomaganie unitom może zapewnić Unii utrzymanie się na tych ziemiach. Uważał, że taka postawa uratuje polskość chłopów na tych terenach. Gdy bowiem zobaczą, że w ich obronie staje polski kapłan i szlachcic, to łatwiej opowiadać się będą sami za polskością. „Choćby nawet spadł jeszcze ucisk na Litwę — konkludował — to jej nie zgniecie, ale owszem podźwignie, z tej walki Kościół najprzód, później Naród wyjdzie zwycięsko". 72 W tym też celu podjął zabiegi o jakiś „akt od Ojca św." w obronie Unii i zamierzał ogłosić dzieło o Martyrologii Unii za Mikołaja I i Aleksandra II.7S W tym też celu pojechał wówczas 310 ŻYCIE TUŁACZA Henryk Lasserre do Wiecznego Miasta, a i sam Kalinka opuszczał Paryż i udawał się do Włoch, m.in. aby tej właśnie sprawy dopilnować. Wybuch powstania ze swymi problemami przerwał, jak wiemy, te starania. Po upadku powstania sprawy unickie znowu powróciły w krąg zainteresowań Kalinki. Z biegiem lat przybywało mu materiałów i dokumentów odnoszących się do Unii. Jak pamiętamy, przez czas pewien piastował w duszy myśl drukowania różnych dzieł dotyczących tego tematu w Ossolineum we Lwowie, a nawet uważał za rzecz realną podjęcie wydawania odrębnej biblioteki unickiej.74 Jako sprawę zasadniczą dla niesienia pomocy Unii na ziemiach polskich uważał systematyczne budzenie zainteresowań i zamiłowania do niej. Bolał też nieraz, że wiele osób, które by mogły w tym względzie coś dokonać, nie posiada wewnętrznego uczulenia na te sprawy.75 W tym też celu przyczyniał się do organizowania specjalnych nabożeństw za polskich unitów albo w pairyskim kościele Wniebowzięcia przez zmartwychwstańców, 7fi albo w oratorium przez oratorianów.77 Popierał też całą duszą projekt założenia w Rzymie specjalnego seminarium bazyliańskiego, które by kształciło misjonarzy dla Unii.78 Radował się szczerze, gdy wiosną 1866 r. dyrektor Szkół Wschodnich miał przesłać do Galicji odezwę w sprawie misji w Bułgarii. Uważał bowiem, że „pieniędzy niewiele stamtąd przyjdzie (...) ale odezwa (...) wywoła może jakieś zajęcie, które w ostatecznym rezultacie i w Unii galicyjskiej da się uczuć".79 Z tych zainteresowań unijnych Kalinki zrodziła się koncepcja współpracy misyjnej Słowian na Bałkanach. W czerwcu 1867 r. bawił w Paryżu biskup Strossmayer z Dalmacji i ks. Wacław Sztulc z Czech. 80 W czasie spotkań paryskich mówiło się o przysłaniu do Biura Hotelu Lambert „jakiego Kroata, który by pracując przy Bibliotece Polskiej, pracował zarazem (...) nad dziennikami francuskimi". Zastanawiano się nad przesyłaniem do polskich sióstr wizytek w Wersalu dziewcząt czeskich, morawskich i kroackich, które by wychowywały się razem z Polkami. Dyskutowano sprawę posłania Kroatów na nauczycieli do misji bułgarskiej, podobnie jak dziewcząt kroackich „bądź jako nauczycielki, bądź jako siostry". Poruszano też sprawę funduszów na misję w Adrianopolu, sugerując myśl, że można ją przecież uważać za pracę ogólnosłowiańską.81 Na pożegnanie, w celu utrwalenia zawiązanych kontaktów, kupiono biskupowi Strossmayerowi pierścień pamiątkowy. 82 115. W akcji charytatywnej we Francji. Emigrację polską we Francji stanowili w większości ludzie, którzy nie wiedzieli, „z czego za lat kilka żyć będą".8S To powszechne ubóstwo wyrabiało wzajemną solidarność i chęć pomagania, zrodzoną ze zrozumienia cudzych braków. Wśród tych OSTATNIE LATA ŚWIECKIEJ KARIERY 311 wspierających chętnie w różnych okolicznościach i to wszystkich bez wyjątku prym wiódł niewątpliwie Kalinka. Był to zresztą jego stary „nawyk" wspomagania, wyniesiony z Krakowa, odziedziczony pewnie jeszcze z domu rodzinnego po ojcu. Będąc w Krakowie zajmował się ubogim młodzieńcem Gawrońskim, o którym pisał: „to mój najlepszy przyjaciel. Dusza prosta, zacna, w ofiarach nie powściągniona. Skryty i hartowny; regularny, porządny i, kiedy potrzeba, milczący jak grób". Gdy znalazł się w Paryżu na studiach, Kalinka znowu wziął na siebie troskę o niego. „Serce mu się też ściskało, kiedy go opuszczał samego", udając się w 1854 r. do Turcji. Polecał też swego pupila w serdecznych słowach Leonardowi Niedźwieckiemu. 84 Prosił więc przyjaciela, aby każdorazowe honorarium za korespondencję ze Wschodu do Daily News przekazywał w 2/s Gawrońskiemu, a dla siebie brał 1/3 za tłumaczenie na język angielski. Jak z tego podziału widać, dla Kalinki z tej pracy nic nie zostawało. 8S Mało tego, pilnował, aby pieniądze regularnie dochodziły do jego podopiecznego. 86 Kiedy zaś Gawroński ukończył swe studia inżynierskie, podjął starania o stałą dla niego posadę.87 Przez cały czas swego pobytu we Francji zajmował się różnymi potrzebami rodaków, starając się każdemu jak najlepiej dopomóc. 88 Z tą szczerą troską o rodaków spotykamy się u niego ciągle. Jego miłosierdzie kroczy jak cień za wszelką akcją, jaką podejmuje podczas długich lat pobytu we Francji. Nie tylko zresztą zabiegał o dobrodziejów „obdzierając przyjaciół" ,89 ale sam świadczył nieraz ciche miłosierdzie z własnych, niewielkich zasobów. 90 Bodźcem niewątpliwym w tej trosce o drugich był przykład gen. Za-moyskiego, który był jednym z na j czynniej szych w stowarzyszeniu paryskim „Czci i Chleba".91 Kosztowała go jednak ta postawa otwarta na potrzeby bliźnich. Gdy bowiem Kalince wyczerpywały się możliwości niesienia pomocy rodalkom, wówczas protegował ich i to przeważnie z dobrym skutkiem u generała.92 Protegowanie potrzebujących pomocy to swoista specjalność Kalinki.93 Znając jego zorientowanie w potrzebach Polaków, polecano mu też zajmowanie się rozdzielaniem zapomogi, przyznawanej czasem przez rząd francuski dla naszych emigrantów. 94 Szanując delikatną wstydldwość niektórych potrzebujących, dawał im kopiowanie różnych dokumentów, aby w ten sposób przychodzić z dyskretną pomocą. 95 Znana była ta jego humanitarna postawa nawet poza granicami Francji, tak że zwracano się do niego o interwencję z różnych stron. 98 Akcji miłosierdzia poświęcał nieraz swoje pióro. Pisał o niej w Wiadomościach Polskich, o niej też traktował w specjalnej broszurce pt. Kilka rad dla kobiet zamożnych. 97 Zabiegał więc Kalinka o bardzo różne sprawy. Szukał mieszkania dla 312 ŻYCIE TUŁACZA bezdomnych rodzin emigranckich. 98 Starał się dla nich o pracę i utrzymanie. " Rekomendował różne osoby, pozbawione zupełnie znajomości i poparcia. 10° Polecał i wspomagał objawiające się czasem powołania kapłańskie lub zakonne.101 Zajmował się pogrzebami rodaków i pomocą dla pozostawionych po nich rodzin.102 Pomagał młodym, chcącym studiować lub pracować,10S pamiętał o starych, tęskniących za spokojnym kątem. Zabiegał dla niezamożnych o bezpłatne, a przynajmniej zniżkowe przejazdy kolejami.104 Starał się o potrzebne Polakom tłumaczenia pism i prac na obce języki.10S Obchodziły go nawet takie sprawy, jak trzymanie do Chrztu św. dziecka ubogiej rodziny, co łączyło się z pewną dla niej pomocą materialną. O takie sprawy nie wahał się nawet zwracać do ks. Witolda Czartoryskiego.loe Wyjednywał, w razie potrzeby, zmniejszanie długu tym, co byli w większej biedzie.107 Potrzebującym kupował lekarstwa, książki, a nawet konieczne meble.108 Wrażliwy na niedostatek, szturmował o poparcie dla każdego, kto „biedę cierpi".109 Dbał i troszczył się o wszystkich, których tylko spotkał. Nie ograniczał swej troski tylko do rodaków, pomagał i obcym.110 Wszystko to jednak w jego mniemaniu było stanowczo za mało. Zawsze uważał, że akcja w pojedynkę niewiele owocu przynosi. Podkreślał przy każdej okazji konieczność pracy zbiorowej.111 Pisał też w 1865 r.: „Mnie by się zdawało, że dzisiaj godłem Polaka-katolika powinno by być jak najmniej robić samemu, zwłaszcza też figurować (tj. podkreślać własne znaczenie i nazwisko), a wciąż drugim pomagać, pomagać, pomagać". m Wciągał też skutecznie do tej akcji i swoich, i obcych.11S W omawianym tutaj okresie, w latach 1864—1866, Kalinka był członkiem Comite de patronage et de placement pour les refuges polonais.114 Przyczynił się też czynnie do powstania w 1864 r. w Paryżu Towarzystwa Wzajemnej Pomocy, założonego głównie w celu dopomagania pragnącym się kształcić młodym rodakom. Przypomnijmy, że miał już udział w powstaniu analogicznego towarzystwa w 1848 r. w Krakowie.115 Organizując nowe związki Polaków, nie przeoczą! bynajmniej trosk o dawne, już istniejące zakłady i instytucje.116 Zresztą, jak pamiętamy, ich utrzymanie uważał zawsze za rzecz wielkiej wagi. m 116. Twórca i prezes Konferencji Sw. Kazimierza. Horacy Delaroche, współpracownik Hotelu Lambert, zapoznał Kalinkę z francuskimi dziełami miłosierdzia. 118 Tenże Delaroche wraz z Armandem Raveletem, Henrykiem Lasserre'em i kilkoma innymi założyli pobożne bractwo pod nazwą Oeuvre de St. Stanislas, które miafo na celu „chwalić Fana Boga, dobrze czyniąc Polsce".119 Związany z nimi, wszedł Kalinka do francuskiej Konferecji Sw. Wincentego a Paulo, pod nazwą Sw. Ludwika. 12° Widząc zaś, że już OSTATNIE LATA SWIECKIEJ KARIERY 313 od ćwierć wieku blisko istnieje i działa szlachetnie odrębna polska Konferencja żeńska w Paryżu, zaczął przemyśliwać nad założeniem analogicznej męskiej gałęzi.121 Wspólnie z Konstantym Górskim, który później będzie twórcą Konferencji w Warszawie,122 i kilkoma innymi rodakami zorganizował w 1859 r. męską Konferencję Polską Sw. Kazimierza w Paryżu. 12S „Przeznaczeniem głównym, jeśli nie wyłącznym naszej Konferencji — pisał — jest odwiedzanie polskich rodzin. Wprawdzie zachowaliśmy niektóre rodziny francuskie na wyspie (Sw. Ludwika) — dodawał, ale — my za jej (tj. macierzystej Konferencji) tylko wiedzą i zezwoleniem odwiedzamy ubogich wyspy (...) Zasady tej — podkreślał z naciskiem - - przestrzegać bardzo ściśle musimy, aby uniknąć zamieszania i szkodliwej rywalizacji". 124 Wśród najpilniejszej pracy znajdował czas i chęć do zajęcia się biednymi, do urządzenia śniadania, np. w dniu patronalnym św. Kazimierza. 125 Brał też czynny udział w koniecznych kwestach na ubogich i w organizowaniu przez Konferencję nabożeństw i zebrań.126 Nie wszyscy jednak członkowie od razu tak szlachetnie pojmowali swoje obowiązki, jak Kalinka. Zorganizowanie więc i utrzymanie polskiej Konferencji nie było rzeczą łatwą. Zmusić młodych Polaków do odwiedzania chorych i pocieszania nieszczęśliwych, przerwać tym widokiem nieustanną admirację przepychów Paryża, zbliżyć ich do różnych rodzajów materialnego i moralnego upadku i skłonić ich do dźwigania upadłych — to było niewątpliwie wielkim osiągnięciem. m Na użytek członków polskich przetłumaczył Przewodnik Stowarzyszenia Sw. Wincentego a Paulo, którego cząstką była założona przezeń Konferencja.128 Dzięki temu stowarzyszeniu pomoc okazywana rodakom i obcym była daleko bardziej skuteczna i pełniejsza. 129 Nie ograniczała się też wyłącznie do świadczeń materialnych, ale była prawdziwym apostolstwem. 13° Wakacje roku 1866 spędzał Kalinka w Solesmes, pracując z ks. Guepi-nem nad życiorysem bł. Jozafata. Robota ta przeciągnęła się do drugiej połowy października, a pierwsza konferencja nowego roku akademickiego była zapowiedziana na 5 października. W tym czasie nie było również w Paryżu Eustachego Skrochowskiego, wiceprezesa Konferencji, gdyż po tygodniu pobytu z Kalinką w Solesmes udał się on do Brest, gdzie nieco dłużej zabawił. Wobec tego nasz prezes polecił sekretarzowi Konferencji, Franciszkowi Lutrzykowskiemu, aby przypomniał wszystkim członkom o zebraniu i zastępczo je poprowadził. Dokładny, jak zawsze, Kalinka nie tylko pamiętał donieść, kto ma klucz od szafy z aktami i skąd ma się wziąć konieczne na początek pieniądze, ale nawet wytyczył dość dokładny program tego zebrania. Nie zapomniał wspomnieć i o Mszy św. do Ducha Sw., którą było w zwyczaju Konferencji 314 2YCIE TUŁACZA rozpoczynać nowy rok pracy. Przypomniał też sekretarzowi konieczność starań o werbowanie nowych członków.1S1 Troskliwy o rozwój pracy Konferencji, bywał niepocieszony, gdy który z zasłużonych jej pracowników zmuszony był opuszczać jej szeregi.132 Niełatwo jednak zwykł był się zniechęcać. „Gdy minęło pierwsze wrażenie", w takich razach mówił do siebie: „dopóki choć trzech będzie w Konferencji, nie opuszczę jej".133 Bardzo ciekawe credo wypowiadał Kalinka na temat ilości członków. „Szczupła ilość członków ma także swoje korzyści — pisał. — Członkowie więcej dbają o siebie, bardziej się kochają, pilniejsi są w uczęszczaniu na sesje, bo ich nieobecność bardziej jest widoczna. Drobność kółka przyzwyczaja do pokory, zaprawdę nie ma powodu się pysznić z instytucji, do której 5 lub 6 należy. Ze wszystkich zaś cnót nam Polakom najbardziej potrzebna pokora, bośmy najwięcej grzeszyli i grzeszymy pychą".134 W czasie gdy te słowa pisał, męska Konferencja paryska Polaków liczyła rzeczywiście zaledwie 9 członków.135 Był Kalinka dosłownie siłą ożywiającą Konferencję tak dalece, że nawet wyjeżdżającym z Paryża członkom nie dawał spokoju, ale zachęcał do wejścia do miejscowych Konferencji i do składania stałej ofiary na potrzeby ubogich.136 W tej pracy charytatywnej Konferencja Sw. Kazimierza współpracowała ściśle z Towarzystwem Dobroczynności Dam Polskich, które działało na tym samym odcinku, ale rozporządzało daleko większymi zasobami. Oba bratnie stowarzyszenia dawały bale, koncerty, urządzały loterie, składki i kwesty na biednych, a także specjalne nabożeństwa kościelne. Mógł też pisać Kalinka: „Po tylu staraniach udało nam się może niejedną łzę otrzeć, od rozpaczy i nieszczęścia niejednego uchronić, niejedną matkę pocieszyć, chorego w lekarstwa i pomoc ubezpieczyć, nowo narodzone dziecię polskie w pierwsze potrzeby zaopatrzyć, niejednemu też podać sposobność zarobienia na życie i zatrudnienia się z pożytkiem dla siebie i innych".187 ' PRZYPISY 1 Jenerał Zamoyski. T. VI, s. 470. 2 K. do W. Czartoryskiego 24.VIII.1864 — AC ew. 1160. ' Por. K. do L. Zbyszewskiego 26.V.1865 — zb. pryw. autora. 4 K. do W. Czartoryskiego 25.11.1865 — AC ew. 1163. 5 K. do L. Zbyszewskiego 26.V.1865 — zb. pryw. autora. 6 W. Czartoryski: Pamiętnik, s. 352 i nast. 7 K. do D. Skarżyńskiego 27.111.1865 — PAN Kraków, rkps 1317. OSTATNIE LATA ŚWIECKIEJ KARIERY 315 8 H. Wyziński do L. Gadona 8.V.1867 — AC ew. 3074. * K. do L. Gadona 9.X.1867 — AC ew. 3074. 10 K. do H. Kajsiewicza 7.III.1863 — CR Roma. 11 K. do H. Kajsiewicza 6.IX.1863 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 24.XII.1864 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 15.1.1865 — CR Roma. H. Wyziński do W. Czartoryskiego 17.V.1864 — AC ew. 1161. K. do H. Kajsiewicza 15.1.1865 — CR Roma. Tamże. K. do W. Czartoryskiego 24.111.1865 — AC ew. 1163. Tamże. Tamże. K. do L. Zbyszewskiego 18.III.1865 — zb. pryw. autora. K. do W. Czartoryskiego 31.111.1865 — AC ew. 1163. Tamże. K. do W. Czartoryskiego 25.11.1865 — AC ew. 1163. K. do W. Czartoryskiego 24.111.1865 — AC ew. 1163. Tamże. K. do W. Czartoryskiego 31.111.1865 — AC ew. 1163. .51 gjj jj it - A. Plichta do W. Czartoryskiego 29.111.1865 — AC ew. 1164. • --^ •--. K. do W. Czartoryskiego 25.11.1865 — AC ew. 1163. K. do W. Czartoryskiego 11.111.1865 — AC ew. 1163. K. do W. Czartoryskiego 24.111.1865 — AC ew. 1163. K. do W. Czartoryskiego 8.IV.1865 — AC ew. 1163. Tamże. K. do W. Czartoryskiego 15.IV.1865 — AC ew. 1163. K. do L. Zbyszewskiego 26.V.1865 — zb. pryw. autora. K. do W. Czartoryskiego 11.111.1865 — AC ew. 1163. 8» H. Wyziński do W. Czartoryskiego 14.XI.1864 — AC ew. 1161. 87 K. do W. Czartoryskiego 24.111.1865 — AC ew. 1163. 88 K. do W. Czartoryskiego 15.IV.1865 — AC ew. 1163. 89 J. Klaczko do W. Czartoryskiego 20.IX.1864 — AC ew. 1160 oraz H. Wyziński do W. Czartoryskiego 25.X.1864 — AC ew. 1151. 4(1 J. Sawicki do W. Czartoryskiego 26.VI.1866 — AC ew. 1166. Z. Skłodowski do W. Czartoryskiego 11.VIII.1865 — AC ew. 1164. K. do W. Czartoryskiego 18.XII.1866 — AC ew. 1165. K. do W. Czartoryskiego 25.11.1865 — AC ew. 1163. Tamże. K. do W. Czartoryskiego 3.VII.1865 — AC ew. 1163, K. do H. Kajsiewicza 12.XII.1863, 26.XI.1864 oraz do K. Kaczanowskiego czwartek (b. d.) — CR Roma. 4« K. do W. Czartoryskiego 11.111.1865 — AC ew. 1163. 47 K. do W. Czartoryskiego 3.VII.1865 — AC ew. 1163. 48 K. do H. Wyzińskiego 23.IV.1867 — AC ew. 1167. Wiadomości o rzekomym wyratowaniu Kalinki z nędzy materialnej na początku jego pobytu w Paryżu, przez gen. Zamoyskiego, są całkowicie bezpodstawne — cf. A. Słotwiński: Wspomnienia. T. I, s. 163. 48 Tamże. 50 Tamże. 61 K. do K. Kaczanowskiego 26.IX.1862 — CR Roma. 11 K. do K. Kaczanowskiego 2.VIII.1862 — CR Roma. 12 13 14 15 10 17 18 ie 20 21 22 23 24 25 211 27 28 L0 30 31 32 33 34 35 41 42 43 44 46 316 2YCIE TUŁACZA 64 55 56 57 56 61 62 63 53 Por. papiery Komitetu Bułgarskiego i Dzieła Szkół Wschodnich — AC rkps ew. 1773. K. do H. Kajsiewicza 6,XII.1863 — CR Roma. K. do H. Kajsłewicza 15.1, 10.11 i 25.11.1865 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 25.11.1865 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 9.1.1867 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 6.IX.1863 — CR Roma oraz K. do W. Czartoryskiego 21.X.1863 — AC ew. 1151. 68 K. do P. Semenenki 11.VII.1865 — CR Roma. 60 K. do H. Kajsiewicza 2.IV.1867 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 13.XI.1866 — CR Roma. K. do K. Kaczanowskiego 23.XI.1866 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 14.IV.1867 — CR Roma. 64 Tamże. 85 K. do P. Semenenki 13.VI.1865 oraz do A. Jełowickiego 8.VIII.1865 — CR Roma. 66 K. do H. Kajsiewicza 6.XII.1863 i 3.VIII.1866 i inne oraz K. do K. Kaczanowskiego 20.VIII.1864 — CR Roma. 67 K. do K. Kaczanowskiego 23.XII.1866 i do H. Kajsiewicza 2!V.1867 — CR Roma. 68 K. do H. Kajsiewicza 20.IV.1866 — CR Roma. es J. Mrówczyński: Zarys Dziejów Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, s. 70 (mpis). 70 K. do H. Kajsiewicza 20.IV.1866 — CR Roma. 71 K. do H. Kajsiewicza 2.XI.1862 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do H. Kajsiewicza 2!V i 3.VI.1867 — CR Roma. Tamże. K. do H. Kajsiewicza 3.VI.1867 — CR Roma. K. do L. Gadona 9.X.1867 — AC ew. 3074. K. do W. Czartoryskiego 23.XII.1864 — AC ew. 1160. K. do H. Kajsiewicza 20.1 V. 1866 — CR Roma. 80 T. T. Jeż: Od kolebki przez życie. T. III, s. 347. 81 K. do H. Kajsłewicza 3.VI.1867 — CR Roma. 82 K. do L. Gadona 24.VI.1867 — AC ew. 3074. 83 K. do H. Kajsiewicza 3!V.1867 — CR Roma. 84 K. do L. Niedźwieckiego 10.1.1854 — CR Roma. 85 K. do L. Niedźwieckiego 10.1.1854 (drugi list) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do L. Niedźwieckiego 25.11.1854 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do F. Lutrzykowskiego 24.IX.1855 — Bibl. Polska Paryż rkps 1041. K. do L. Niedźwieckiego 10.1.1854 — CR Roma. K. do H. Błotnickiego 29.IX.1859 — AC rkps ew. 1786 oraz J. Sawicki do W. Czartoryskiego 18.VIII.1866 — AC rkps ew. 1166. J. Sawicki do W. Czartoryskiego 11.VIII.1866— AC rkps ew. 1166. J. I. Kraszewski: Rachunki z roku 1866, s. 32. »2 K. do L. Niedźwiedzkiego 25.IX (b.r.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 63 K. do Br. Zaleskiego 19.111.1867 — AC rkps ew. 1620. M Por. własnoręczny wykaz Kalinki rozchodów z Pomocy Rządowej dla Emigrantów z dnia 10.IV.1867 — AC rkps ew. 1620. 65 K. do Br. Zaleskiego 3.XII.1867 — AC rkps ew. 1620. 72 78 74 75 70 77 76 79 86 87 88 89 BO n OSTATNIE LATA ŚWIECKIEJ KARIERY 317 *• J. Lelewel do E. Januszkiewicza styczeń 1856, [w:] Listy. T. IV, s. 274, nr 1124. 97 Por. rękopisy — CR Roma. 98 K. do H. BJotnickiego 1.KII.1864 — AC rkps ew. 1160 oraz J. Sawicki do W. Czartoryskiego 11.VIII.1866 — AC rkps ew. 1166. 68 K. do L. Zbyszewskiego 18.III.1865 — zb. pryw. autora. 100 K. do H. Kajsiewicza 26.XI.1864 — CR Roma oraz do W. Czartoryskiego 3.Y1I.1865 — AC rkps ew. 1163. 101 K. do H. Kajsiewicza 2.IY.1867 i do A. Jełowickiego 14.IV.1867 — CR Roma. im J. Sawicki do W. Czartoryskiego (b. d.) — AC rkps ew. 1166. 103 K. do L. Niedźwieckiego poniedziałek (b. d. m.) oraz 5.III.1861 i inne — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 104 K. do L. Niedźwieckiego sobota (b. d. m.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 105 K. do L. Niedźwieckiego poniedziałek (b. d. m.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 106 K. do L. Niedźwieckiego 3.1.1866 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 107 K. do L. Niedźwłeckiego 10.1.1854 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 108 K. do K. Kaczanowskiego czwartek 1865 — CR Roma. 109 K. do L. Niedźwieckłego środa (b. d. m.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 110 K. do H. Kajsiewicza 12.XII.1863 — CR Roma. 111 K. do Wł. Zamoyskiego 10.VII.1853 — CR Roma. 112 K. do L. Zbyszewskiego 25.11.1865 — zb. pryw. autora. 113 K. do L. Niedźwieckiego (b. d. m.) — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 114 Por. Zbiory Rapperswilskie rkps 2600. 115 M Tyrowicz: Tow. Dem. Polskie, s. 862 oraz zob. obecna praca nr 31. 116 J. Sawicki do W. Czartoryskiego 7.III.1866 — AC rkps ew. 1166. 117 K. do W. Czartoryskiego 24.VIII.1864 — AC rkps ew. 1160. 118 S. Tarnowski: Kalinka, s. 39. 119 Tamże, s. 91. 120 L. Dębicki: Portrety i sylwetki. Ser. II, t. I, s. 279 oraz K. do L. Niedźwieckiego 26.11.1860 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 121 M.: PoZsfca w Paryżu, [w:] Przegl. Powsz. R. 1889, t. XII, s. 458. 122 Dębicki, dz. c., s. 280. 123 Tarnowski, dz. c., s. 97. 124 K. do L. Niedźwieckiego 26.11.1860 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. 125 K. do Br. Zaleskiego wtorek, marzec 1867 — AC rkps ew. 1620. 126 K. do Br. Zaleskiego 19.111.1867 — AC rkps ew. 1620. 127 Tarnowski, dz. c., s. 97. 128 K. do P. Semenenki 19.VIII.1863 — CR Roma. 129 K. do H. Kajsiewicza 21V.1867 ł do A. Jełowickiego 14.IV.1867 — CR Roma. 130 P. Semenenko: Listy do M. Darowskiej. T. V, s. 1272. 181 K. do F. Lutrzykowskiego 30.IX.1866 — CR Roma. 132 K. do F. Lutrzykowskiego 16.X.1866 — CR Roma. 133 Tamże. 134 Tamże. 135 Tamże. 136 Tamże. 137 K. do W. Czartoryskiego 24.VIII.1864 — AC rkps ew. 1160. XVIII DONIOSŁA DECYZJA 117. Starania o powrót do ojczyzny. Mimo czynnego ogromnie życia we Francji obracał Kalinka coraz częściej swe tęskne spojrzenie na kraj. Coraz jaśniej stawał przed oczyma fakt, że nadchodzi czas, gdy trzeba będzie przejść od ciągłej emigracyjnej niepewności do jakiegoś ustalenia dalszego swego życia. Polskie Towarzystwo w Paryżu, ze swymi odczytami, koncertami, dyskusjami politycznymi i nabożeństwami rocznicowymi, coraz bardziej męczyło go. On, człowiek konkretu, zawsze praktyczny i przewidujący nie widział w tym wszystkim przyszłości. * Doszedł bowiem do przeświadczenia, że „emigracja już znaczenia politycznego nie ma. Miała je, gdy poza nią czegoś się dla Polski domyślano; dziś poza nią nie ma nic. Punkt ciężkości — dodawał — przeniósł się do Galicji". 2 W sposób interesujący określał później swój ówczesny pogląd na emigrację. „Życie emigracyjne — pisał — to mozolne pływanie balonem, a także bojowanie — z balonu. Pierwsze lata przechodzą zazwyczaj na rozpamiętywaniu niektórych, ale cudzych błędów, stąd wzajemne reskryminacje, spory i nienawiści tym zaciętsze, im szczuplejszy zakres tego światka. Z żalu po utraconej ojczyźnie budzi się gwałtowna żądza odwetu, odbudowania państwa, roją się pomysły tym zuchwalsze, im większy jest odstęp od ziemi, imaginacja dostarcza w lot wojska, broni, skarbów, przez chmury nie dojrzy się groźnego nieprzyjaciela, wszystko się więc najpomyślniej układa, a kończy się na tym, że ci nieszczęśliwi żeglarze spadają na ziemię i swym upadkiem druzgocą siebie i drugich". s Aby do tego druzgotania nie doszło, rozglądał się za jakąś możliwością powrotu. „Gdybym mógł jechać do której z -naszych prowincji — wyznawał w 1865 roku — Lwów bym wybrał od razu. Tylko we Lwowie pracując i walcząc do znużenia, na śmierć, można jeszcze Ruś przy Polsce zatrzymać. A walka to okropna, bo ze wszystkimi od razu: z Rusiinami, z demokracją, z propagandą moskiewską, z władzami austriackimi i z naszą lekkomyślnością i patriotyczną hipokryzją." 4 Widział też wielką przyszłość polityczną w dojrzałości polskiej Galicji. Uważał, że „Polacy mogą mieć ogromną przyszłość w Austrii, stać się zarówno dla dynastii, jak dla ludów DONIOSŁA DECYZJA niezbędni, ale pod warunkiem, że się wyrzekną raz przecie tej studenckiej, deklamatorskiej polityki, polityki, w której opozycja wychodzi na patriotyzm, a podejrzliwość na rozum". 5 Szczególnie podkreślał polityczne znaczenie Lwowa i nie ukrywał swego pociągu wewnętrznego do pracy w tym mieście. „Zawsze mi się zdawało, że najważniejsza dla nas praca w Czerwonej Rusi; zawsze mnie tam ciągnęło" — zwierzał się przyjacielowi.6 Chciał wprawdzie jeszcze w 1861 r. spędzić wakacje w Poznańskiem, ale to tylko po to, aby „poznać prowincję, w której nie był" i aby „odetchnąć polskim powietrzem". Nie myślał wówczas o stałym tutaj pobycie czy pracy.7 Przy wspomnianych poglądach na pracę i pragnieniu powrotu do Galicji nie zatracał Kalinka poczucia realizmu. Przeciwnie, zdawał sobie jasno sprawę, że stały powrót nie jest bynajmniej rzeczą łatwą dla autora Galicji i Krakowa. „Moje lata przepędzone na emigracji nie posłużą mi w Kraju, — pisał —już to wiele, jeżeli mi ich za złe brać nie będą i trzeba będzie na nowo dorabiać się pozycji, jak temu lat piętnaście zaczynałem w Paryżu. Mniejsza o to — dodawał z odwagą — bylebym tylko znalazł jakieś pole". 8 Szukał więc wśród swych przyjaciół i znaj-omych krakowskich orędowników i protektorów, którzy by mu skutecznie mogli utorować drogę do ojczyzny. 9 Do grona tych ludzi należał przede wszystkim późniejszy dyrektor banku krakowskiego Dionizy Skarżyński, profesor UJ Antoni Helcel, a przede wszystkim inny profesor i osobisty przyjaciel lat młodzieńczych hr. Stanisław Tarnowski, którego sam Kalinka oceniał jako głównego rzecznika swego powrotu do Krakowa.10 Orędowali też pośrednio za nim jego paryscy przyjaciele i zarazem współtowarzysze niedoli emigracyjnej. Wśród nich zaś chyba najczynniej Bronisław Zaleski i Eustachy Januszkiewicz. u Przy całym pragnieniu ustabilizowania swego życia i powrotu do ojczyzny nie tracił z oczu praktycznej strony zagadnienia. „Od dawna pragnę — wyznawał — jakiegoś obowiązku na ziemi polskiej, ściśle ograniczonego (tj. określonego), któremu byłbym w stanie podołać".12 Sensu innego powrotu w ogóle nie widział. Gdy więc w roku 1867, po śmierci Adolfa Mułkowskiego, zawakowało stanowisko dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej, Kalinka podjął poważne starania o jego objęcie.13 Wychodził bowiem z założenia, że ta praca dawałaby mu możność zajęcia się historią, a zarazem krzątania koło interesów Krakowa i Galicji. Ze względu na kwalifikacje uważał się za całkowicie upoważnionego do ubiegania się o tę pracę. „Bibliotekarski zawód nie jest mi obcy — pisał — zastępowałem adiunkta przy Muczkowskim przez dwa lata, a wyjechawszy za granicę nigdy naprawdę nie rozstawałem się z Bibliotekami albo Archiwami. Znam kilka Bibliotek paryskich i zbiory polskie tutaj znajdujące się. Przyglądałem się też pilnie Bibliotekom 320 ŻYCIE TUŁACZA i Archiwom w Brukseli, w Holandii, w Londynie, w Rzymie, w Sztokholmie i w Uppsali. Od pięciu lat jestem konserwatorem tutejszej Biblioteki polskiej, która przez rząd francuski uznaną została jako publiczny instytut i która pod względem dzieł treści historycznej do najbogatszych między polskimi liczyć się może. Ogłaszane co rok sprawozdania mogą wskazać, w jaki sposób dopełniam swoich obowiązków." 14 W innym liście zaznaczył: „z bibliotecznym fachem od dawna jestem obeznany, bom choć wiele lat spędził przy polityce i dziennikarstwie, nigdym jednak z bibliotecznymi i archiwalnymi czynnościami naprawdę nie zerwał, a urząd konserwatora paryskiej Biblioteki nie dozwolił mi (...) zapomnieć bibliografii, zwłaszcza historycznej." 15 Sprawa była na dobrej drodze ku pozytywnemu załatwieniu. Tarnowski powiadomił go, iż rektor uniwersytetu Józef Ma j er zdecydował się podać jego kandydaturę senatowi do zatwierdzenia i że oczekuje od niego odpowiedniego podania. I wówczas „po rozwadze" sam Kalinka zrezygnował z tego stanowiska. Uznał mianowicie, że to praca nie dla niego, gdyż za bardzo wiele czasu musiałby poświęcać czynnościom ściśle bibliotecznym, a za mało zostawałoby mu na prace historyczne. Pisał też z niespotykaną u niego pasją do Br. Zaleskiego: „więc nie podałem (podania), bierz licho tę posadę." 16 Do podjęcia tej nieoczekiwanej dla przyjaciół decyzji przyczyniły się również pewne względy polityczne, które u Kalinki miały zawsze poważne znaczenie. Oto co pisał nieco dalej we wspomnianym liście do Zaleskiego: „bardzom w ciągu ostatnich tygodni zwątpił o Austrii, zatem i o Galicji (...) Myślę zaniechać podróży do Galicji — kończył wyznaniem swych planów na przyszłość — a lat kilka poświęcić na naukę i pisanie. Jak, gdzie, obaczymy." 17 Przyjaciele galicyjscy proponowali mu również objęcie innych funkcji w Małopolsce. Wakowała np. posada sekretarza rady powiatowej w Pod-hajcach, radzono mu więc jej objęcie. Była chwila, że nawet poważnie zastanawiał się, czyby nie przyjąć tej pracy, a to „przez (możliwość) zetknięcia się z Rusinami". Zrezygnował jednak i z tego twierdząc, że tak się już zrósł z życiem naukowym, że trudno by mu było „wyżyć bez pewnych naukowych zasobów." 18 Przyjaciele podjęli myśl zdobycia dla niego posady sekretarza Wydziału Krajowego. Zapytywano poufnie marszałka Leona Sapiehę, „czyby Kalinka nie mógł mieć widoków na tę posadę." Marszałek słusznie odpowiedział, że ta nominacja „obraziłaby takich, którzy od początku Wydziałowi służą".19 Sam Kalinka przez czas pewien myślał o sekretarstwie w Dzikowie, bo to otwierałoby możliwości pracy naukowej w archiwum Tarnowskich. Zwracał się też w tej myśli do Stanisława Tarnowskiego. 20 Najmocniej jednak zajmowała go myśl podjęcia wydawania konserwatywno-katolickiego DONIOSŁA DECYZJA 321 dziennika we Lwowie. „Jedną rzecz widzę — zwierzał się o. Kajsiewi-czowi — która mnie mocno zajmuje. Przeniósłbym się do Lwowa, gdybym tam mógł służyć Unii, zwłaszcza też jako redaktor dziennika".21 Wśród tych wszystkich starań i zabiegów jedno było pewne, że w roku 1868 stanowczo myślał Paryż opuścić. 22 „Wstrętna mi jest — wyznawał — polityka w Paryżu (...) wątpię, abym mógł pozostać we Francji, bo dłużej jak do wiosny nie mam utrzymania".23 Przypomnijmy, że było to właśnie po owym niefortunnym dla Kalinki zerwaniu umowy o pisanie biografii ks. Adama. Cały więc rok 1867 upłynął mu na daremnych staraniach i budowaniu bezowocnych planów powrotu. Kiedy jednak wszystko rozbijało się o różne przeszkody, pisał z gorzkim humorem: „Doprawdy, ja muszę cuchnąć czymś, że tak wszyscy ode mnie stronią".24 W ostateczności też pod koniec października 1867 roku zdecydował nie wracać. Szalę przeważyło pragnienie studiów historycznych. 25 Ponadto pragnął jeszcze przed wyjazdem z Francji zabezpieczyć dalszy los Biblioteki Polskiej. Z jego poręki funkcję sekretarza Towarzystwa Hi-storyczno-Literackiego oraz dyrektorstwo Biblioteki Polskiej i wydawanie Roczników Towarzystwa objął w roku 1866 Bronisław Zaleski. 26 Dzięki też jego natarczywym zabiegom, ks. Czartoryski postarał się o zalegalizowanie biblioteki jiako francuskiego zakładu użyteczności publicznej, co nastąpiło dekretem Napoleona III w tymże roku 1866. W roku następnym podjął akcję werbowania „Członków Dobroczyńców Towarzystwa, co by Bibliotece zapewniło fundusz, a krajowcom prawo do czuwania nad nią."27 W ten więc sposób zabiegi te się udały i najkonieczniejsze potrzeby zostały zaspokojone, a sam Kalinka wewnętrznie uwolniony od troski o przyszłość najważniejszych zakładów emigracyjnych. 118. Śmierć przyjaciela. Ciosem, który dość nieoczekiwanie spadł na Kalinkę, a który w sposób niewątpliwy przyczynił się do jego ostatecznej decyzji co do swej drogi życiowej, była śmierć gen. Władysława Zamoyskie-go. Kilkunastoletnia, wypróbowana przyjaźń sprawiła, że odejście tego człowieka nie mogło minąć bez echa w duszy Kalinki. Generał lato i jesień 1867 r. spędził w Galicji i Wielkopolsce. Pod koniec swego pobytu ciężko zachorował. Z trudnością powrócił do Paryża, witany serdecznie przez zaniepokojonych o jego zdrowie rodaków. Grudzień tego roku był dla niego bardzo ciężki. Bywały dni, kiedy „ od czasu do czasu nie jęczał, ale wielkim głosem ryczał z bólu". 2S Przed Bożym Narodzeniem otrzymał specjalne błogosławieństwo papieskie i telegraficzną wiadomość, że Ojciec św. odprawił w jego intencji Mszę św.29 Stan zdrowia poprawił się tak dalece, że nawet zaczął z Kalinką układać „plany, 21 — Ksiądz Walerian Kalinka 322 2YCIE TUŁACZA co ma pisać ze swojej przeszłości".30 W czasie ponownego pogorszenia zdrowia w styczniu 1868 r. został religijnie zaopatrzony na śmierć przez o. Aleksandra Jełowickiego. 9 stycznia tr. poprawił i podpisał opracowany przez Kalinkę list do kpt. Jana Sawickiego, w którym bronił gen. Ra-morina przed zarzutem zdrady. Był to ostatni list Zamoyskiego.31 Stan zdrowia znowu się pogorszył. Jednak 11 stycznia z rana, czując się o wiele lepiej, ubrany „przyjmował wszystkich, co go widzieć chcieli. Około południa przybył Kalinka. Mając z nim do omówienia w publicznej sprawie, pożegnał wszystkich, prócz Jana Działyńskiego i ks. Władysława Czar-toryskiego".32 W trakcie rozmowy „skoro wyszli lekarze i gdy mu Kalinka coś opowiadał, na co on, stosownie odpowiadając, zamilkł", zasłabł „i w kilkanaście minut" zakończył życie.33 Pogrzeb Generała zgromadził ponad tysiąc osób. Pochowano go najpierw w krypcie kościoła Sw. Ludwika, a następnie przewieziono zwłoki na Montmorency.3* Wraz z tym pogrzebem, można stwierdzić bez cienia przesady, pochował Kalinka swoją ostatnią miłość ziemską i zerwane zostały ostatnie więzy łączące go mocno z Polonią francuską. Kwestią tylko czasu pozostało już teraz zupełne odsunięcie się od życia emigracyjnego we Francji. 35 „Ponieważ wczoraj trzy razy żądano ode mnie szczegółów do życia Jenerała — pisał Kalinka — i jeszcze się zapewne to powtórzy", skreślił więc krótką chronologię życia W. Zamoyskiego, „aby grzecznie odczepić się od żądających". Zaznaczał zarazem, że uczynił to niechętnie, bo proszący o materiały chcą coś opracować o zmarłym, a on jest przekonany, że „ludzie nie napiszą tak, jakby chciał". 36 „W godzinę po śmierci Jenerała uczułem — donosił Kalinka przyjacielowi — że dla mnie w tym domu (Zamoyskich) od razu wszystko stało się obce (...) Przed wyjazdem — dodawał — będę u pani Zamoyskiej, aby ją pożegnać. Nie wiem, czy mnie przyjmie, bo i tam jest niechęć, choć doprawdy nie rozumiem za co".37 Z wydanych Pamiętników Zamoyskiej wiadomo, że była to zwykła niechęć niewieścia, nieuzasadniona niczym innym jak tylko pewną zazdrością uczuciową, że Kalinka miał tak wielkie wzięcie i uznanie u jej męża.38 „Wiele przywiązuję wagi do tego — podkreślał ze swej strony Kalinka — abym z panią Zamoyską i wszystkimi, co Jenerała otaczali, w dobrej rozstał się harmonii. Jenerał zajął wielkie miejsce w mojej duszy i w moim życiu. Byłoby mi dziwnie nieprzyjemnie - akcentował — gdyby po 16 latach, przez które przy Jenerale więcej lub mniej pracowałem, zostały się na końcu obrazu jakieś wspomnienia ciemne kwasu lub niechęci". 3fl Cieszył się też szczerze, że Zamoyski nie zlecił mu obowiązku żadnej pracy, zwłaszcza zaś swej biografii, bo miałby z tym wiele niepotrzebnych trudności. 40 Wrażenie pierwszych dni, a raczej godzin po śmierci, nie omyliło go. DONIOSŁA DECYZJA 323 „Jak słyszę — pisał już z Rzymu, w pół roku później — taki na mnie w Hotelu Lambert gniew panuje, że mego imienia wspomnieć nie można. I za co, proszę? Ja do nich żadnego nie mam żalu i owszem, zawsze i wszędzie biorę ich stronę, a bez żadnego przymusu". 41 Jedną z przyczyn owych przejściowych niechęci był niewątpliwie wydany w tym czasie I tom Ostatnich lat Stanisława Augusta. 119. Motywy doniosłej decyzji. Już od trzech lat narastało w duszy Kalinki coraz większe zniechęcenie do prac emigracyjnych.42 Coraz bardziej wzdychał do „jasno wytkniętej drogi i obowiązków ściśle określonych". Nie wahał się nawet pisać do przyjaciół, iż żałuje, że nie jest księdzem, bo wtedy „jakąś małą parafię polską uważałby za najwyższe dla siebie szczęście". M Zastanawiając się nad losami emigrantów, wyznawał, iż mogliby oni założyć stowarzyszenie ludzi „sprowadzonych ze swej drogi, a szukających po omacku innej". Zresztą sam żyjący obecnie jako praktykujący katolik stwierdzał, że na pewno prędzej czy później większa część z podobnie jak on myślących i postępujących emigrantów „zostanie księżmi". 44 Myśl o wstąpieniu do zakonu nie była dla Kalinki czymś nowym. Nie była jednak owocem jakiegoś chwilowego, silniejszego przeżycia. Odzywała się ona od pewnego czasu, a nurtowała go mocno już w roku 1867, z czego zwierzał się szczerze o. Kajsiewiczowi. Wprawdzie wówczas daleki był jeszcze od ostatecznej decyzji, gdyż myśl o usunięciu się od świata i zostaniu zakonnikiem walczyła jeszcze z projektem służenia Unii, przeniesienia się do Lwowa i pracowania tam w charakterze redaktora jakiegoś dziennika. 45 Zastanawiając się nad życiem społecznym, coraz bardziej podkreślał i cenił rolę religii. Brał ją jeszcze zbyt może politycznie, gdyż uważał, że jest ona jedynie skuteczną obroną przeciwko Rosji.49 Uważał w tym czasie, że jakakolwiek specjalność, którą by obrał sobie ktoś, aby owocnie dla Polski pracować, winna się łączyć z żywą religijnością i pełną wiarą. Nade wszystko obowiązkiem naszym, pisał do przyjaciela, jest „coraz pełniej żyć po katolicku". W czasach współczesnych uważał, że nic nie ma pewnego na świecie „prócz jednej Skały Piętrowej". Twierdził, że ludzie wszystkiemu są zdolni zadać kłam, jedynie tylko „zawsze pozostaną niewzruszone słowa Zbawiciela".47 „Tylko idąc razem z Kościołem można dźwignąć Polskę". Takie było jego credo polityczne, gdyż uważał, że wszelka robota polityczna nie związana z Kościołem „nie będzie trwałą, nie przyniesie pożytku, a nawet dobrze będzie, jeśli nie przyniesie szkody". « Chcąc wniknąć dobrze w motywy decyzji Kalinki, wybierającego życie zakonne, trzeba przypomnieć sobie potęgujące się w nim przekonanie ZJ* 324 ŻYCIE TUŁACZA 0 faktycznym ustaniu „robót politycznych" we Francji. Jakiekolwiek zaś pouczanie i oświecanie ludzi bez sumienia uważał za zbędne. Opinię współczesną oceniał jako bezsilną, a o całej pracy wypowiadał się, że aczkolwiek może przynieść chwilowe satysfakcje, to jednak w ostateczności gotuje rozczarowanie. O sobie zaś pisał, że odkrywszy raz próżność obecnej pracy politycznej rodzi się w nim coraz większy do niej „wstręt nieprzezwyciężony". 49 Szukanie dla siebie jakiejś pracy w Galicji też spotkało się u niego ze zniechęceniem. Zniechęciły go jednak nie tylko napotykane trudności, ale przede wszystkim przeświadczenie, że wszelkie, nawet bardzo cenne prace, jakie tam można byłoby wykonywać, są jednak stanowczo niedostateczne. Dostrzegał coraz jaśniej niewystarczalność działania politycznego nawet w kraju.50 Doszedł do wniosku, że dawny bój polityczny, a nawet walka narodowa „staje się coraz bardziej i coraz wyłączniej religijną". Choć więc cenił bardzo wysoko różne prace „organiczne", to jednak z naciskiem przekonywał przyjaciół, że ponad tym wszystkim jest jedna praca najpilniejsza dla kraju i że najważniejsze jest to, „co w duszy narodu zasiane".51 Do zaspokojenia zaś potrzeb duchowych widział jako rzecz konieczną charakter sakramentalnego kapłaństwa. „Człowiek świecki nie zrobi nic na tym polu w Galicji" — pisał z przekonaniem. Widział siebie szczególnie w charakterze apostoła świeckiego jako nieodpowiedniego na tym miejscu. Znał opinie, jakie o nim krążyły i dlatego podkreślał, że gdyby zjawił się w Galicji, to „przyjechałby tu z gotową reputacją arystokraty, jezuity 1 ultramontanina". A w ostateczności, wobec wielu uprzedzeń i niechęci do jego osoby, nie czułby w sobie wystarczającej siły, aby „na niwie tak mało uprawionej skutecznie pracować".52 Wychodził tu ze słusznego założenia, że kto chce dla Kościoła pracować i krzewić nieodzowne zasady, a zwłaszcza głosić wiarę, ten musi koniecznie zostać księdzem, bo inaczej to narazi się na śmieszność albo, co gorsza, na krzywdzące domysły ludzkie i podejrzenia. Miał zapewne, wypowiadając takie opinie, na uwadze doświadczenia, jakie swego czasu spotkały Bogdana Jańskiego i jego pierwszych towarzyszy, o których mówiono wprost, że albo zwariowali, albo też są obłudnikami, skoro jako ludzie świeccy podejmują się apostołowania w szeregach emigranckich.53 Tego rodzaju poglądy powstawały u niego stopniowo i gruntowały się mocno podczas odbywanych corocznie zamkniętych rekolekcji w So-lesmes. Jeździł bowiem do tego opactwa benedyktyńskiego nie tylko dla pomagania w pracy o. Guepina, ale również dla pogłębienia wewnętrznego. Podejmował decyzję wstąpienia nie skutkiem jakiegoś doraźnego zrażenia się do życia czy zwątpienia o Polsce, którego w nim nigdy „nie było i nie ma", ale dla „większego zbliżenia się do Pana Jezusa". Myślał o dal- DONIOSŁA DECYZJA szej pracy dla Polski w innym charakterze, a nawet dodawał, że „gdyby tak być nie miało, gdybym się tego musiał wyrzec, byłaby to wprawdzie najboleśniejsza, najtwardsza dla mnie ofiara, ale i tą bym złożył Panu Bogu na korzyść Polski". s* Źródeł powołania zakonnego Kalinki należy jednak szukać daleko głębiej w duszy aniżeli w samych tylko względach na taką lub inną pracę dla Polski. Przyczyniła się do tego jego niewątpliwa pobożność. Sam wyzna też po latach, że „kto co dzień bywa u Komunii św. i odprawia godzinę medytacji, ten musi skończyć na klasztorze". 55 „W tych latach — napisze o nim później Tarnowski — Kalinka był nie tylko najściślej prawowierny i gorąco pobożny, ale był tak przywiązany do Kościoła, jak świecki człowiek jest rzadko, a świecki Polak jeszcze rzadziej". &G Warto dla całości obrazu tej jego religijności podkreślić, że była to pobożność wyraźnie liturgiczna. Zapewne przyczyniły się do tego kontakty z benedyktynami z Solesmes.57 Brał też, jak wiemy, czynny udział w różnych nabożeństwach i polskich obchodach religijnych we Francji. 58 By zilustrować jaśniej jego pobożność warto dodać, że w roku 1866 jako prezes Konferencji Sw. Kazimierza nosił się z myślą zorganizowania najpierw w Paryżu wśród rodaków, a później w Poznańskiem, nocnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Uważał, że „kiedy środki ratowania sprawy z głębi ducha jedynie wydobywać trzeba, wielką dźwignią być może, pod moralnym i politycznym względem, ta cicha, nocna rozmowa ze Zbawicielem utajonym".59 Ostatecznie projekt upadł wobec braku chętnych do tej akcji. Świadczy to jednak o poglądach Kalinki. Wybrał zaś sobie zmartwychwstańców najpierw dlatego, że „był to zakon jedyny, w którym mógł (...) politycznym sprawom swojej Ojczyzny służyć." 60 Przyczyniła się więc do tego „chęć połączenia się z ludźmi, co dźwigają Kościół polski, nadzieja służby apostolskiej w kraju, a przedtem jeszcze potrzeba znalezienia sił odpowiednich i wyleczenia się ze swych wad".61 Pociągała go też postać samego o. Kajsiewicza. 62 Był on już od dawna „głównym jego powiernikiem i pośrednikiem w tej sprawie sumienia i powołania".63 Pociągała go też do zmartwychwstańców skuteczność podejmowanych przez nich prac 64 i utrzymywane od dawna już stosunki przyjaźni. Posyłał im do Rzymu różne dzieła wydawane we Francji, kierował też do nich powołania, które czasem napotykał w Paryżu. Kiedy w 1862 r. bawił w Rzymie, z nimi był najbliżej, u nich też spędził wieczór wigilijny w tym roku. 65 Gdy zaś w kapliczce Quo vadis Domine? o. Kajsie-wicz odprawiał Mszę św., to obok o. Kaczanowskiego, wybierającego się do Bułgarii, słuchał jej Kalinka i na niej komunikował. 66 Długie miesiące wahań i modlitwy dobiegły kresu. 18 marca 1868 r. Kalinka podpisał przedmowę do Ostatnich lat Stanisława Augusta i udał się na ostatnie rekolekcje do Solesmes. Otrzymał tu jeszcze propozycję 326 ŻYCIE TUŁACZA od ks. Jana Koźmiana, zapraszającego go do Poznania dla omówienia sprawy otwarcia dziennika polityczno-fcatolickiego. Odmówił mu, donosząc zarazem o swym postanowieniu. 28 marca zaś napisał „po długich wątpliwościach i namysłach" do o. Kajsiewicza formalną prośbę o przyjęcie do zgromadzenia. *7 120. Religijność Waleriana Kalinki. Już z rozważania decydującego kroku w kierunku obrania sobie życia zakonnego przez Kalinkę widać jasno jego wysoki stopień życia wewnętrznego. Na szczególną uwagę zasługuje jego religijność i to z podwójnego tytułu. Najpierw jest ona niewątpliwie uderzająca i zastanawiająca u historyka i człowieka wielkiej polityki. Po wtóre zaś nie będzie nas dziwić głębokie pojmowanie spraw Bożych i zagadnień życia wewnętrznego przez Kalinkę-kleryka, a później Kalinkę-księdza. Jego postawa zakonna dziwiła tych tylko, którzy nie znali bliżej jego postawy „człowieka świeckiego" i którzy skutkiem tego dopatrywać się usiłowali w jego nowym stanie jakiejś mistyfikacji czy manewru politycznego. Jego korespondencja, szczególnie pisywana w okresie corocznych rekolekcji u benedyktynów w Solesmes, obfituje w różne akcenty świadczące 0 nieprzeciętnej wiedzy religijnej Kalinki i o jego żywej wierze. Pisywał czasem wiele ciekawych uwag o znaczeniu modlitwy, szczególnie wspólnej 1 publicznej. 6S Swoich przekonań religijnych nie ograniczał Kalinka do wygłaszania pięknych i trafnych haseł o sprawach Bożych. On według zasad religii żył. Mieszkając w Wersalu uczęszczał regularnie na nabożeństwa do księży oratorianów i to, w miarę możności, w gronie przyjaciół. O nabożeństwach wyjątkowych z reguły delikatnie przypominał rodakom, pisząc do nich o tym przy okazji komunikowania innych spraw. 69 Nie tylko brał z innymi chętny udział we Mszy św. i nabożeństwach. Wraz z nimi modlił się za Kościół w Polsce i ojczyznę, a także w ich gronie przystępował często do Komunii św. Po takiej „generalnej" Komunii św. było zwyczajem wspólne spożywanie śniadania u jednego z uczestników. „Brakowałoby nam Ciebie — zachęcał nieraz serdecznie — gdybyś nie był z nami". Nietrudno było zresztą werbować podobnie jak on myślących ro-daków, bo byli to przeważnie członkowie Konferencji Sw. Kazimierza.70 Kiedy znowu znajdował się w Paryżu, uczęszczał do kościoła Wniebowzięcia na nabożeństwa polskie.71 Swój przyjazd do Paryża w niedzielę również wiązał z możliwością zdążenia na Mszę św. do l'Assomption. Widać w tym nie tylko rozsądne podejście do praktyk religijnych, ale zarazem poczucie więzi wewnętrznej z rodakami. 72 Żywił też głębokie przekonanie o potrzebie czci rodzimych świętych DONIOSŁA DECYZJA 327 patronów. „Narody na tamtym świecie — pisał z przekonaniem — mają swoich wodzów i opiekunów, których Kościół nam wskazuje. Ale oni na mało się nam przydadzą, skoro my o nich nie dbamy (...) Nasza młodzież nic o nich (patronach polskich) nie wie, a my starsi, nadpsuci protestanckim wychowaniem, nie możem się zdobyć na pokorną (do nich) modlitwę."7S Aby tę cześć świętych patronów ożywić, kolportował też obrazki z modlitwą do św. Jana Kantego, aby przypomnieć rodakom potrzebę czci tego polskiego świętego.74 Będąc z natury swej apostołem, zachęcał też przyjaciół do udziału we wspólnych rekolekcjach. 75 Nic więc dziwnego, że tak usposobiony kończył 30 lat swej pracy na różnych polach, wkraczając w progi zakonnego nowicjatu ojców zmartwychwstańców w Rzymie. Głęboki teolog i znawca ludzi, jakim był o. Piotr Semenenko, w ten sposób pisał o Kalince, w kilka miesięcy po jego wejściu do zgromadzenia: „Ma on lat 43 albo 45, więc już zupełnie uformowany, więcej nawet, jest z natury swojej przedsiębiorczy i przywykły do inicjatywy wskutek długiej praktyki. Było to dawniej wszystko swoje własne, osobiste i naturalne; jakkolwiek dla Pana Boga, bo już lat 10 temu, jak się nawrócił, uczęszczał do Sakramentów, był Prezesem Towarzystwa św. Wincentego a Paulo polskiego w Paryżu itd. Sam mi przyznał — dodawał — że nie spostrzegając się używał Pana Boga dla Polski aż do tych ostatnich niemal czasów, że Polska była u niego zawsze celem — dopiero teraz spostrzegł się na tym nieporządku." 76 121. Decydujący krok. O. Piotr Semenenko, zastępca generała zmartwychwstańców, bawił w styczniu 1868 r. w Paryżu. Tutaj spotkał się z nim Kalinka i oświadczył w swej pierwszej rozmowie gotowość wstąpienia „za dwa lata do Zgromadzenia". Takie stawianie sprawy wyraźnie nie podobało się o. Semenence, czego też wyraz znajdujemy w jego opinii po owej rozmowie. O. Piotr donosząc o tym pisał, że „jest to rzecz rozumu, wyrachowania osobistego, nie Bożego powołania". 77 To spotkanie jednak nie przesądziło całej sprawy, gdyż umówili się na niedzielę 2 lutego u sióstr wizytek w Wersalu, aby „razem być na obiedzie i mieć dokładną rozmowę" na ten temat. 78 Nie uprzedzając faktów o. Semenenko donosił swemu generałowi: „zobaczymy, jaki będzie skutek rozmowy, czy się go uda zwrócić na drogę powołania, ponieważ samego powołania — dodawał — nie przypuszczam jeszcze". 7B Tę wstępną ocenę opierał o. Semenenko na fakcie zbyt wyliczonego, ludzkiego uzależniania decyzji Kalinki od wielu warunków zewnętrznych. Zaznaczał tylko, że niedawne wstąpienie do zmartwychwstańców Leona Zbyszewskiego, współpracownika z Hotelu Lambert i członka Konferencji Sw. Kazimierza w Paryżu, zrobiło na obliczającym 328 ŻYCIE TUŁACZA różne argumenty i wahającym się jeszcze Kalince niewątpliwe wra- żenie. 80 W czasie odbytej w Wersalu rozmowy o. Semenenko przeanalizował wspólnie z zainteresowanym wszystkie sprawy związane z powołaniem i zachęcił go do odbycia specjalnych rekolekcji w celu ustawienia tego zagadnienia na właściwej płaszczyźnie. Zresztą samo podjęcie ostatecznej decyzji nie było dla Kalinki trudne, bo raczej był pewny, że ma powołanie i za jego głosem iść powinien. Jedynym zaś powodem wstrzymującym go jeszcze była chęć dokończenia prawie gotowego pierwszego tomu Ostatnich lat Stanisława Augusta. Myślał więc jedynie o przesunięciu terminu swego wstąpienia. Wielką pomocą do usunięcia pewnych niejasności było oświadczenie o. Semenenki, że przecież pracę, o której dokończeniu myśli, równie dobrze może „zrobić w Rzymie (...) a ten czas (spędzony już w domu zakonnym zmartwychwstańców) może mu być policzony za postulat i potem od razu rozpocząć nowicjat".81 Wobec takiego postawienia sprawy Kalinka „zgłosił się stanowczo" do zgromadzenia i ustalił początkowo z o. Semenenką, że przyjedzie 20 marca 1868 r., „aby być na Wielkanoc w Rzymie".82 Zabrał się teraz do pracy, aby przed wyjazdem ukończyć jeszcze drukujący się aktualnie dwuczęściowy tom pierwszy swego dzieła. Owo dokończenie, jak to zresztą często bywa, przeciągało się niestety i mimo wszystko planowany termin wyjazdu trzeba było jeszcze nieco przesunąć. Dopiero 18 marca 1868 r. podpisał przedmowę do swej pracy i udał się na zaplanowane rekolekcje do Solesmes. 83 Podczas rekolekcji otrzymał list od ks. Jana Koźmiana. Redaktor Przeglądu Poznańskiego zwracał się do niego z kuszącą propozycją przybycia do Poznania, celem omówienia sprawy rozpoczęcia wydawania dziennika polityczno-katolickiego. Tym razem jednak Kalinka już się nie wahał. Odmówił zdecydowanie, donosząc zarazem o podjętej nieodwołalnie decyzji wstąpienia do zmartwychwstańców. 84 Napisał też 28 marca 1868 r. list do ojca Kajsiewicza, w którym informował, że do 6 kwietnia pozostaje jeszcze w Paryżu, gdzie oczekiwać będzie na formalne polecenie przyjazdu do Rzymu wraz z podaniem określonego terminu. Zarazem wyznawał w tymże liście szczere oświadczenie gotowości do całkowitego i bez reszty oddania się na służbę Bogu w zgromadzeniu. 8S Po powrocie z rekolekcji, w Wersalu i Paryżu dokończył pakowania swych manuskryptów i dokumentów, pooddawał wypożyczone materiały naukowe i książki i ostatecznie pożegnał przyjaciół. Po otrzymaniu zaś listu o. Kajsiewicza, wzywającego go do Rzymu, udał się do Wiecznego Miasta w swą nową drogę życia. 330 2YCIE TUŁACZA 51 52 53 54 55 56 57 58 T. III, 59 00 lii 62 60 N «5 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 78 80 81 82 83 84 65 K. do Br. Zaleskiego 27.VI.1868 — AC rkps ew. 1620. K. do D. Skarżyńskiego 27.111.1865 — PAN Kraków rkps 1317. K. do Br. Zaleskiego 22.IX.1867 — AC rkps ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 31.X.1867 — AC rkps ew. 1620. K. do H. Kajsiewicza 3.YI.1867 — CR Eoma. K. do W. Czartoryskiego 23.1.1865 — AC rkps ew. 1163. K. do D. Skarżyńskiego 27.111.1875 — PAN Kraków rkps 1317. K. do L. Zbyszewskiego 18.111.1865 — zb. pryw. autora. K. do X. 21.V.1868 — Tarnowski, dz. c., s. 132. Tamże. Tamże. Tamże. Tamże. Tamże. Tarnowski, dz. c., s. 95. Tamże. K. do W. Czartoryskiego 6.VIII.1864 — AC rkps ew. 1160. J. B. Zaleski do A. E. Odyńca 19.IV.1859, [w:] J. B. Zaleski: Korespondencja. s. 32. K. do H. Kajsiewicza 20.IV.1866 — CR Roma. Tarnowski, dz. c., s. 129. Tamże, s. 132. Tamże, s. 129. Tamże, s. 95 i 108. Tamże, s. 130. K. do H. Kajsiewicza i A. Jełowickiego listy z lat 1866 i 1867 — CR Ronią. Tarnowski, dz. c., s. 109. K. do H. Kajsiewicza 23.111.1868 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 3.XI.1867 — AC rkps ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 27.1.1869 — AC rkps ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 6.IX.1867 — AC rkps ew. 1620. K. do A. Koźmiana 31.111.1860 — PAN Kraków rkps 2040. K. do Br. Zaleskiego 20.IX.1866 — AC rkps ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 9.IV.1867 — AC rkps ew. 1620. K. do L. Niedźwieckiego 10.1.1862 — PAN Kórnik, Niedź. l, 5. K. do Br. Zaleskiego październik 1866 — AC rkps ew. 1620. P. Semenenko do M. Darowskiej 27.VIII.1868 — Arch. Niepok. Szymanów. P. Semenenko do H. Kajsiewicza 30.1.1888 — CR Roma. Tamże. Tamże. Tamże. P. Semenenko do H. Kajsiewicza 6.III.1868 — CR Roma. Tamże. Zob. korespondencję Kalinki z tego czasu. K. do H. Kajsiewicza 28.HI.1863 — CR Roma. Tamże.CZĘŚĆ TRZECIA W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW XIX NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 122. W nowicjacie zakonnym. Przyjazd Kalinki do nowicjatu, jak zresztą większości kandydatów do zakonu, był całkiem prozaiczny. „Książki i trochę moich rupieci — pisał w marcu 1868 roku — wyprawiłem z Wersalu do Rzymu (...). Tom l Stanisława Augusta z częścią dokumentów wydałem, do dalszych tomów materiały są w pakach".1 Cały nakład Roczników Polskich podarował Bibliotece Polskiej w Paryżu, podobnie jak i resztę nakładu Przewodnika Towarzystwa św. Wincentego d Paulo, wydanego w 1863 roku i Przewodnika do Szkól Wyższych w Paryżu. Pozostawił też na strychu budynku bibliotecznego przez zapomnienie około 150 egzemplarzy Galicji i Krakowa. Dopiero w roku 1886 Lubomir Gadon zainteresował się tymi „niczyimi" pakami i na prośbę Kalinki przesłał mu je do Lwowa. 2 Wiele innych książek i materiałów historycznych zdeponował w Paryżu u o. Aleksandra Jełowickiego, który miał mu je stopniowo przesyłać do Rzymu. 3 Faktycznie tą późniejszą przesyłką bagaży zajmować się będzie głównie o. Władysław Witkowski, paryski współpracownik o. Jełowickiego. 4 Planujący wszystko solidnie, Kalinka z podobną dokładnością obmyślił plan swej podróży do Rzymu. Zamierzał jechać lądem do Wiecznego Miasta. Wielkanoc myślał spędzić w Annecy przy grobie św. Franciszka Salezego, który był zawsze jego wielkim „dobrodziejem". Następnie planował jechać przez Mediolan, Florencję i Loretto, aby przy okazji zwiedzić każde z tych miast. Wprawdzie „spieszyło mu się", aby jak najwcześniej znaleźć się w rzymskim domu zmartwychwstańców, ale nie mógł opędzić się pokusie „turystycznej włóczęgi". Historyk w całym tego słowa znaczeniu, marzył, aby w harmonii z historią Kościoła polskiego rozpocząć swe życie zakonne. Myślał więc, „aby na św. Wojciecha wstąpić do nowicjatu", a „na św. Stanisława przyjąć sutannę". I właśnie dlatego planował wyjazd z Solesmes na dzień 31 marca, a następnie myślał pozostać w Wersalu i Paryżu najdalej do 6 kwietnia. Ostatecznie jednak uzależniał swoje plany od decyzji o. Kajsiewicza.5 Wezwany listem o. Kajsiewicza, udał się Kalinka w drogę i dnia 26 kwietnia przybył do Rzymu. Zaraz też zamieszkał w klasztorze zmar- 334 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW twychwstańców przy via Paolina 30. Bronisławowi Zaleskiemu, swemu serdecznemu przyjacielowi z Paryża, wyznawał, że „bardzo wesoło i z upragnieniem oczekuje tej chwili, w której po raz pierwszy próg zakonny przestąpi".6 Tylko cztery dni spędził poza nowicjatem, a od l maja rozpoczął rekolekcje do obłóczyn. 7 maja, w uroczystość św. Stanisława, biskupa krakowskiego i męczennika, przywdział sutannę zakonną i rozpoczął próbę nowicjacką.7 Mistrzem nowicjatu był wówczas sam generał zakonu o. Hieronim Kajsiewicz. Spowiednik zaś i kierownik duchowy nowicjatu o. Piotr Semenenko bawił w tym czasie w Poznańskiem. 8 Kalinka wchodził do zakonu, pielęgnując nadal w duszy plany różnych prac naukowo-historycznych. Przede wszystkim więc uważał, że „byłoby rzeczą przyzwoitą i potrzebną" napisać kilka artykułów o generale Władysławie Zamoyskim. Zresztą przyobiecał je nawet Stanisławowi Tarnowskiemu do Przeglądu Polskiego i w tym celu, jeszcze przed wyjazdem do Włoch, sporządził sobie nieco notatek z papierów generała. 9 Miał też zamiar w czasie wakacji letnich przetłumaczyć akta unickie i petycję 0 kanonizację bł. Jozafata.10 Ojciec Kajsiewicz, rozumiejąc świeckie pragnienia swego nowicjusza i nie chcąc zbytecznie gasić zapału pisarskiego Kalinki, pozwolił mu .przez pół roku pracować nad biografią Zamoy-skiego. u Kiedy jednak Walerian „dostał się w wir" zajęć nowicjackich 1 dzień za dniem upływał mu na konferencjach ascetycznych, wykładach, odmawianiu brewiarza i innych ćwiczeniach duchownych, sam rychło zrozumiał bezsens swych początkowych planów i rychło też zupełnie z nich zrezygnował. 12 Zresztą o. Semenenko po swym powrocie wprost polecił mu zaniechać pisania podczas nowicjatu.13 Już w Rzymie podjął myśl opracowania do druku i wydania Listów zaatlantyckich w redagowanych przez Br. Zaleskiego Rocznikach Towarzystwa Historyczno-Literackiego o. Kajsiewicza. Projekt powyższy, podobnie jak wszystkie inne zamierzenia, musiał jednak na razie ulec zwłoce dla niemożności pogodzenia go z licznymi zajęciami nowicjusza.14 Z biegiem czasu Kalinka nabierał coraz dojrzalszego poglądu na życie zakonne. „Z pokorą za nic ważył osobistą działalność", a coraz mocniej podkreślał znaczenie wszelkich działań zbiorowych. Dochodził też do wniosku, że „ziemska gorliwość, uczciwa mierność nie wystarcza, trzeba heroizmu cnót", bo „nie ma narodu, który by się nawrócił lub w wierze utrwalił bez świętych".ł5 Do dojścia do takich poglądów przyczyniły się niewątpliwie rozmowy duchowe i konferencje o. Semenenki. Po dwunastu latach napisze o nich: „tym konferencjom (...) w znacznej części zawdzięczam i moje usposobienie zakonne, i wszystiko niemal, co wiem o prowadzeniu dusz".16 Wpływał też na niego silnie całą swą nieco żołnierską osobowością o. Kajsiewicz. Ten wpływ zapoczątkował się jeszcze przed NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 335 wstąpieniem Kalinki do zgromadzenia. Zaznaczył się on zewnętrznie w przyjętym zwyczaju rozpoczynania listów od znaku krzyża, inicjałów: „J.M.J." i życiowego hasła o. Hieronima: „Wola Boża".17 Cenił też szczerze swego generała i uważał za człowieka „najgodniejszego kochania" i „najpotrzebniejszego w Zgromadzeniu".18 Wszystko w nowicjacie szczerze go radowało. Był „szczęśliwy jak nigdy". Zadowolenie to nie było chwilowym entuzjazmem, ale stanowiło trwałe uczucie. Po półroczu nowicjatu wyznawał, że co dzień dziękuje Panu Bogu za łaskę powołania oraz że właśnie u zmartwychwstańców „przez resztę życia" pracować pragnie nad swoim zbawieniem. Mocno przekonany o posiadanym powołaniu zakonnym, czuł się szczęśliwy, że stanął nareszcie „na twardym gruncie Woli Bożej".19 Uważał siebie za dziecko pieszczone przez Pana Boga, który powoli i bez bólu usuwał jego „dawne nawyknienia", a czynił to tak delikatnie, że żadnej przykrości oczyszczany nie odczuwał. 20 Z okresu nowicjatu pochodzi ciekawe wyznanie Kalinki. Myślał, wchodząc do zakonu, że zmartwychwstańcom przynosi z sobą jakąś korzyść, „siłę i pożytek". Wkrótce jednak jego „pycha pod tym względem zmalała". Spotkał bowiem „prześliczne, młodziutkie dusze", od których bardzo wiele mógł się nauczyć. Stwierdzał nawet, że nie zdziwiłby się wcale, gdyby kiedyś niektórzy z jego współnowicjuszy zostali wyniesieni na ołtarze. 21 Wyciągał z tego logiczny wniosek, że jednym z celów, dla którego Pan Bóg wprowadził go do zgromadzenia, było poznanie swej nędzy i nauczenie oceniania się w prawdzie. To widzenie zaś siebie w prawdzie posuwał tak dalece, iż uważał, że tylko „przez miłosierdzie" taki jak on człowiek może być tolerowany w zgromadzeniu. 22 W jesieni 1868 r. magistrem nowicjatu został o. Roch Trimarchi. Kalinka, znający się na ludziach, uważał, że jest on „wielce pobożny, oczytany i nader miły w obejściu", co jednak nie przeszkadzało mu być wymagającym i dość surowym dla swych wychowanków. Nowicjat liczył wówczas 10 kandydatów. Pięciu było Polaków i pięciu Włochów. Aby ujednolicić i związać wewnętrznie nowicjat, o. Semenenko postanowił, aby Polacy obowiązkowo uczyli się języka włoskiego, a Włosi polskiego. To rozsądne polecenie spotkało się z uznaniem ze strony Kalinki, który uważał, że w przeciwnym razie dziwną nowicjat tworzyłby rodzinę, która by się wzajemnie nie rozumiała. 23 Samo zaś „skojarzenie elementu włoskiego z polskim" oceniał jako rzecz bardzo szczęśliwą. Uważał bowiem, że „żywioł polski doda włoskiemu chłodniejszej rozwagi", natomiast Włosi nauczą Polaków „skromniejszego brania się do rzeczy i wytrwałości". 24 Wraz z zamianowaniem o. Trimarchiego mistrzem nowicjatu na Kalinkę spadły nowe obowiązki. Został mianowicie „dziekanem" na Yicolo del Mortaro, czyli zastępcą mistrza nowicjatu w drugim domu zgromadzę- 336 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW nią. Patrzący na Kalinkę uważali, że wnosił on wiele pozytywów do no-wicjackiego życia, gdyż nie tylko „podtrzymywał innych", ale swoje własne obowiązki „spełniał z całą gorliwością" 25. Sam Kalinka, mimo że chłonął wszystko całą duszą i że opinia władzy była o nim pochlebna, uważał siebie za wielką miernotę. Ze smutkiem pisał, że chyba do śmierci w życiu zakonnym pozostanie nowicjuszem, gdyż bardzo powoli idzie naprzód jego poprawa. Skłonny dopatrywać się we wszystkim konkretnych rezultatów, długo będzie jeszcze niezadowolony z owoców swej pracy wewnętrznej 2e. O. Semenenko miał jednak o tym nieco inne mniemanie. Rozumiał, że Kalinka przyszedł do zgromadzenia jako człowiek uformowany i „z duchem niemal całkiem świeckim". Rozumiał więc, że postęp nie może być gwałtowny. Zarazem stwierdzał, że „nauki, konferencje i ćwiczenia duchowne" odbywane w nowicjacie „przemieniły w zasadzie jego przekonania zupełnie". Owszem, nie zaprzeczał kierownik jego sumienia, że została u Kalinki jeszcze „trudność wprowadzenia zasady do życia". Z radością jednak dodawał, że widzi u swego nowicjusza usilną pracę oraz chętne słuchanie wszelkich uwag, rad i poleceń 27. Niektórzy obawiali się początkowo, że Kalinka — zupełnie „nienastro-jony do ducha Zgromadzenia" i zanadto „zajmujący się polityką" — wniesie zupełnie obcy żywioł i poglądy do zmartwychwstańców 28. Obawy te jednak nie tylko że okazały się nieuzasadnione, ale, co dziwniejsze, właśnie sami autorowie tych opinii opuścili później zgromadzenie, w którym on do śmierci wiernie wytrwał. Zresztą jego wstąpienie było dla wielu zaskoczeniem i przedmiotem zdziwienia, a przez czas dłuższy żywo je komentowano zarówno w gronie przyjaciół, jak i obcych 29. Tymczasem w ciszy d skupieniu czas próby nowicjackiej dobiegał swego kresu. Znowu, podobnie jak przed obłóczynami, Kalinka odbył ośmiodniowe rekolekcje, w wigilię uroczystości odprawił spowiedź św. przed o. Semenenką i 7 maja 1869 r. rano podczas Mszy św. złożył swoje przyrzeczenia, czyli pierwsze śluby zakonne30. Traktując poważnie tę sprawę, przed ich złożeniem prosił licznych przyjaciół o modlitwy za siebie, a o. Jełowickiego o odprawienie Mszy św. w tej samej intencji31. Złożenie ślubów uważał za początek „jednej z najważniejszych epok" w swoim życiu 32. 123. Na studiach teologicznych w Rzymie. Po złożeniu ślubów i podjęciu studiów teologicznych Kalinka nie tylko coraz lepiej poznawał życie zakonne i „Szczytnie je pojmował", ale coraz „wyżej je cenił". Ta znajomość ugruntowała w nim piastowane od dawna w duszy przekonanie o znaczeniu zbiorowego wysiłku do realizacji każdego przedsięwzięciaM. Różu- NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 337 miejąc zarazem konieczność gruntownego zajęcia się studiami, z całą świadomością stronił, o ile tylko mógł, od gości nawiedzających dość często rzymski dom zmartwychwstańców. Szczerze też współczuwał o. Kajsiewi-czowi, że musi „być na usługi wszystkim" i że „wszyscy muszą zawadzić o o. Przełożonego" 34. Po wakacjach 1869 r. 3 listopada, wraz z setkami innych studentów, zaczął Kalinka nowy rok akademicki swej pracy nad teologią w Kolegium Rzymskim. „Lat temu 24, jak ukończywszy nauki na Uniwersytecie, myślałem -- wyznawał — że ukończyłem na zawsze i chodzenie do szkoły. Tymczasem inaczej się stało — dodawał z pogodą — i oto znowu teczkę szkolną trzeba będzie wziąć pod pachę i co dzień na lekcje się gotować" 35. Dla traktującego wszystko poważnie dojrzałego studenta czas nauki płynął niezmiernie szybko. Dni i tygodnie mijały jak przyjemny sen. Zresztą w gronie o wiele od siebie młodszych kolegów, starając się do nich jak najbardziej zbliżyć, Kalinka sam duchowo odmłodniał i mimo wielu lat zatracił nieco ze swej zewnętrznej powagi. Na wiosnę zaś 1870 r., stając wobec perspektywy składania rocznych egzaminów, zawiesił wszelkie prace i czytania historyczne oraz literackie i zajął się wyłącznie obowiązującymi studiami. „Żyję tylko samą teologią — pisał do Br. Zaleskiego --i tak ma być, dopóki się nie wyświęcę" M. Chciał być dobrym teologiem, a „tylko jedną do tego mam drogę — informował — niczym prócz teologii nie zajmować się" 37. Częściowo w nowicjacie, a jeszcze bardziej w czasie studiów zafascynował się silnie osobą Bogdana Jańskiego, świątobliwego założyciela zgromadzenia zmartwychwstańców, oraz kontynuującym jego myśli systemem naukowym o. Piotra Semenenki. O Jańskim pisał w tym czasie, że będzie to kiedyś najgłośniejsza z całej emigracji figura. Był to bowiem w istocie człowiek przez Opatrzność wybrany i udarowany wielkimi łaskami, potrzebnymi dla swojej misji as. Podchodząc zaś do wszystkiego jak rozsądny historyk, prosił Kalinka Br. Zaleskiego, aby bywając czasem u Bohdana Zaleskiego, zbierał od niego różne informacje dotyczące Jańskiego. Zalecał też sporządzanie odpisów z listów zarówno Jańskiego, jak i Stefana Witwickiego. W oparciu o te materiały miał zamiar napisać o nim jakąś pracę 39. Wiedząc o tych zamiarach Kalinki, 3 czerwca 1874 r. przyśle mu Bohdan Zaleski, jako pamiątkę „miłego z nim ongi stosunku w Hyeres", kwit Bogdana Jańskiego z podpisem Adama Mickiewicza z roku 1838. Powyższym kwitem Jański poświadczał otrzymanie pokaźnego zasiłku od Zaleskiego na potrzeby swego „Domku" 40. Kalinka, jak wspomniano, cenił też wysoko system filozoficzny i teologiczny o. Semenenki, w którym widział słusznie kontynuację i rozwinięcie poglądów Jańskiego41. Słuchając wykładów swego rektora, wyznał mu 22 — Ksiądz Walerian Kalinka 338 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW kiedyś z pogodą: „Ojca filozofia musi być chyba nieprawdziwa, bo ja żadnej filozofii nigdy nie rozumiałem, a tu mi wszystko zrozumiałe i jasne" 42. Stary polityk, jakim był Kalinka, nie mógł, rzecz jasna, spokojnie i obojętnie patrzeć na dokonujące się dosłownie na jego oczach wydarzenia. Pierwszy Sobór Watykański, wojna francusko-pruska, zajęcie Rzymu przez Piemontczyków - - to przecież szybko idące po sobie a niecodzienne wydarzenia. Obok tego kreślił w tym czasie recenzje o nowych książkach historycznych 4S, a nadto pertraktował „o wydaniu pism historycznych odnoszących się do Polski" 44. Pomagał teraz czynnie swemu generałowi przy wydawaniu Listów zaatlantyckich, za co też otrzymał egzemplarz autorski z własnoręczną dedykacją o. Kajsiewicza, w której oświadcza mu, że jest „wdzięczny za wiele dobrych usług" 45. Polecano mu również czasem pisywanie memoriałów dla Stolicy Apostolskiej o stanie Kościoła w Polsce, od czego się zresztą wcale nie wymawiał46. Szybko więc biegły naszemu alumnowi lata studiów, przeplatane rożnego rodzaju pracą. Same studia pochłaniały jego uwagę, ale i te uboczne zajęcia zbyt były pociągające, aby mógł je traktować po macoszemu. 124. Praca nad drugim tomem „Ostatnich lat". Wychodząc z założenia, że „praca historyczna dopomoże do oderwania umysłu od dzisiejszych wypadków i da większy spokój do ich ocenienia", Kalinka nawet w okresie studiów nie potrafił całkowicie zerwać z historią47. Zresztą trudno się temu dziwić. Działał tu nie tylko „nałóg" zawodowy, był przecież jedynym posiadaczem najcenniejszych chyba dokumentów po królu Stanisławie Auguście, ukazujących fakty z końca XVIII w. w zupełnie odmiennym świetle od powszechnie dotąd znanych opinii. Były to papiery królewskie przywiezione w roku 1866 z Petersburga do Paryża. Kupił je wówczas Kalinka za „znalezione w ciągu kilku dni" 5 tysięcy franków. Właśnie zdobycie tych archiwaliów zapaliło go do gruntownego studiowania czasów Poniatowskiego. Omówiona powyżej propozycja opracowania biografii księcia Adama Czartoryskiego, choć równie pasjonująca sama w sobie, była dla niego jednak czymś wtórnym48. Do wzmożonych badań przyczyniła się też w sposób niewątpliwie zobowiązujący przyznana mu nagroda Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu za opracowanie I tomu Ostatnich lat. Z nagrody tej cieszył się podwójnie. Raz dlatego, że otrzymał pokaźną sumę pieniędzy, czym będzie mógł wesprzeć kasę zgromadzenia, a po wtóre, że odtąd wszyscy będą musieli się liczyć z wyrażonym przezeń naukowym poglądem historycznym na przyczyny politycznego upadku Polski. Owa nagroda więc nie tylko zwróciła powszechną uwagę na jego pracę, ale zarazem stała się poważnym bodźcem do dalszej pracy w tym kierunku dla niego samego 49. NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 339 Za pozwoleniem o. Kajsiewicza, jeszcze pod koniec nowicjatu, udał się do o. Augustyna Theinera, dyrektora archiwum watykańskiego, z prośbą o pozwolenie mu na wertowanie w zbiorach papierów dotyczących końca wieku XVIII. Uważał słusznie, że od otrzymania wstępu do archiwum watykańskiego zależała jego dalsza praca historyczna po ukończeniu nowicjatu 50. Dopomogła mu tutaj niewątpliwie zawarta jeszcze w jesieni 1862 r. znajomość z ojcem dyrektorem. Zwierzchnik archiwum przyjął go bardzo serdecznie. Cześć raportów nuncjuszy z tego okresu, które posiadał już w odpisach, obiecał mu podarować, a nadto przyrzekł postarać się u kardynała Antonellego o potrzebne pozwolenie na sporządzanie dalszych odpisów przez Kalinkę 51. Zachęcał go też do częstszego kontaktowania się z nim. Kiedy zaś dowiedział się o przyznanej nagrodzie Towarzystwa Historyczno-Literackiego, zapewnił Kalinkę, że gdy tylko pozostanie dla pracy historycznej w Rzymie, to nawet dopomoże mu w wydrukowaniu drugiego tomu52. Pod koniec więc maja 1869 r. Kalinka rozpoczął pracę w archiwum „u Theinera" 53. Po wakacjach letnich od 15 listopada, mając już pozwolenie kardynała, uczęszczał tu regularnie, robiąc dla siebie potrzebne wypisy 54. Odtąd codziennie rano słuchał wykładów teologii, a po obiedzie szedł do archiwum, gdzie pracował do 5 po południu55. Równocześnie stopniowo nawiązywał kontakty z osobami mającymi różne dokumenty odnoszące się do XVIII wieku i tą drogą uzyskał cały szereg cennych materiałów 56. Jeszcze podczas nowicjatu prosił Br. Zaleskiego, aby mu sporządził odpisy z prywatnej korespondencji króla Stanisława Augusta, którą posiadał Hotel Lambert57. O identyczną przysługę ze zbiorów Lu-bomirskich i innych rodzin znajdujących się w Krakowie prosił S. Tarnowskiego 58. Pożyczał też przez Zaleskiego różne dzieła potrzebne mu do tej pracy z Biblioteki Polskiej w Paryżu59. Sprawę pierwszego tomu i otrzymanej zań nagrody zamierzał „skwitować" jakimś artykułem, w którym jeszcze raz chciał mocno zaakcentować swój pogląd na przyczyny politycznego upadku ojczyzny. Liczne jednak zajęcia nie pozwoliły mu na to i myśli tej zaniechał60. Obowiązkowe studia teologiczne, rzecz jasna, nie sprzyjały badaniom historycznym. Zamierzony więc druk drugiego tomu odwlekał się i na razie nie było widoków na jego ukończenie 61. Tymczasem na jego wydanie, jeszcze jesienią 1868 r., otrzymał Kalinka pokaźną pomoc materialną od Eustachego Januszkiewicza. Pieniądze te przyjął, „bo należę — wyjaśniał — do Zgromadzenia, które żyje z jałmużny, a zbyt jest ubogie, abym od niego domagał się tego wydatku" 62, Zobowiązany moralnie otrzymaną nagrodą, w przygotowanie drugiego tomu wkładał świadomie wiele staranności, gdyż nie krył się z tym wcale, że chciał go „napisać ile możności najlepiej" es. Było to zresztą zupełnie 22* 340 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW zrozumiałe. Każde uznanie czy nagroda zobowiązuje do wysiłku, aby okazać się jej godnym. Wyrazem zaś tego jest staranie, aby dalsze etapy pracy stawały na coraz wyższym i doskonalszym poziomie. W tej myśli również bardzo skrzętnie zbierał i śledził głosy recenzji i wszelkie uwagi o pierwszym tomie swego dzieła64. Kalinka był z natury człowiekiem praktycznym. Toteż i badania naukowe, jakie podejmował, miały zawsze pewien wzgląd praktyczny na uwadze. Kiedy więc np. wynalazł w dokumentach przywilej, przyznający prymasowi Polski pewne pierwszeństwo honorowe między biskupami innych narodów, powiadomił o tym bezzwłocznie ówczesnego arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego, ks. Mieczysława H. Ledóchowskiego. Cieszył się też szczerze na wiadomość, że dzięki tej informacji arcybiskup miejsce prymacjalne odzyskał 65. 125. Kontakty z dawnymi przyjaciólmi. Wstąpienie Kalinki i Leona Zby-szewskiego do zmartwychwstańców wywołało „zbawienny wpływ" na ich przyjaciół, pozostałych we Francji66. „Ognisko sił naszych duchowych i literackich - - pisano wówczas z Paryża — gore dziś niewątpliwie w Rzymie u Zmartwychwstańców" 67. Zwłaszcza wyjazd Kalinki do Wiecznego Miasta sprawiał pozory zupełnego zerwania wszelkich więzów łączących go z dawnymi przyjaciółmi. Szukając skupienia i samotności, a zarazem oddany całą duszą studiom ł badaniom historycznym, zmuszony był oczywiście ograniczyć swą prywatną korespondencję. Liczne jednak długi wdzięczności, jakie za sobą zostawił, i uważanie niektórych osób za swych szczególnych dobrodziejów zmuszało go do jej podtrzymywania *8. Coraz wyraźniej jednak przez swą obecną korespondencję starał się wpływać umoralniająco na przyjaciół i znajomych. W gorliwości pod tym względem szedł tak daleko, że nie tylko zachęcał ich czasem do kierowania się w życiu dobrą intencją, ale nawet do odbywania codziennej medytacji 69. Innym znowu razem proponował odbycie dobrych rekolekcji czy spowiedzi generalnej albo też przypominał wartość czytania żywotów świętych70. Przeżywał w tym czasie w sposób szczególnie silny miłość Bożą względem siebie. Było to dla niego wielkim szczęściem, którym chciał się dzielić ze wszystkimi. Słowem, „stary gorliwiec" przeżywał teraz jeszcze bardziej wzmożony pęd do apostołowania n. Zainteresowany żywo sprawami swej rodziny zakonnej, dzielił się też szczodrze różnymi nowinami „z własnego podwórka" z gronem dawnych przyjaciół7a. Niemniej jednak zajmowały go sprawy i wydarzenia dziejące się poza furtą klasztorną, zwłaszcza wśród dotychczasowych towarzyszy pracy. Dlatego, choć przebywał daleko i uwagę swą koncentrował obecnie NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 341 na innych zagadnieniach, czuł się nadal związany i zainteresowany wieloma sprawami, którymi jeszcze do niedawna się trudnił. Zajmowało go więc nadal żywo wydawanie Roczników Towarzystwa Historyezno-Lite-rackiego. Aby uczynić je jeszcze bardziej poczytnymi, radził Br. Zaleskie-mu umieszczać w nich zarządzenia rządów zaborczych z ostatniego roku. Był zdecydowanie przeciwny planowanemu objęciu przez przyjaciela re-daktorstwa nowego dziennika katolickiego w Poznańskiem, gdyż uważał, że do tego trzeba mieć silne nerwy i zdrowie. Jako przestrogę przytaczał swój własny przykład, że nigdy całego roku bez szkody dla zdrowia nie mógł wytrzymać przy wydawaniu Wiadomości Polskich 7S. Dawał też różne rady w rozmaitych konkretnych przedsięwzięciach, jakie podejmowali jego liczni przyjaciele74. Zbyt czynny był z natury Kalinka, aby mógł ograniczyć swą przyjaźń do samego udzielania informacyj o sprawach czy też do dawania rad przyjaciołom. Gdy tylko mógł, dopomagał im nawet materialnie. Nie mając zaś sam odpowiednich funduszów, kołatał wytrwale do znajomych sobie różnych dobrodziejów i w ten sposób zdobywał konieczną pomoc 7i. Pomagał rodakom, rekomendując ich w Rzymie, co nieraz było przecież ważniejsze niż same pieniądze76. Za pozwoleniem swej władzy zakonnej dysponował niekiedy własnymi zasobami finansowymi, aby dopomóc komuś pozostającemu w biedzie 77. Znamy np. jego interwencję z tego czasu o ułaskawienie Polaka, skazanego w Rzymie na ciężkie więzienie za dezercję z armii papieskiej78. Kiedy w czasie wojny francusko-pruskiej Br. Zaleski znalazł się w kłopotliwej sytuacji finansowej, postarał się Kalinka u o. Kajsiewicza o sprowadzenie go do Rzymu „do komunizmu w naszej biedzie". Następnie dopomógł mu do nawiązania współpracy z redakcją Osservatore Romano i Correspondance de Rome79. Szczególniejszym zainteresowaniem Kalinki cieszyła się oczywiście paryska Konferencja Sw. Kazimierza. Jako jej założyciel ł dawny prezes rekomendował teraz, gdy tego zachodziła potrzeba, swych kolegów 80. Cieszył się też wiadomością, że jej wiceprezes, Władysław Zaborowski, idąc za jego przykładem zdecydował się zostać księdzem i wstąpił do jezuitów 81. Jak dawniej dyskretnie pracował nad powołaniem Leona Zbyszew-skiego i innych, tak obecnie, choć z daleka, ale niemniej skutecznie dbał o swego „ucznia duchownego z Paryża" 82, Eustachego Skrochowskiego. Obaj oni, najpierw Zbyszewski, jeszcze przed Kalinką, a nieco później Skrochowski, weszli do zmartwychwstańców. Nie krył on też swej szczerej z tego powodu radości83. Powściągliwy zaś w pochwałach o. Piotr Semenenko sam przyznawał, że „powołanie Skrochowskiego to w wysokim stopniu zasługa brata Waleriana" 84. 342 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 126. Umiłowanie zgromadzenia. Z całej korespondencji Kalinki, zarówno z czasu pobytu w nowicjacie, jak i z okresu studiów rzymskich i późniejszej, przebija nuta nieukrywanego szczęścia i zadowolenia z powodu nowego otoczenia, w jakim się znalazł. O współbraciach zakonnych wyrażał się przeważnie ze szczerym uznaniem dla ich cnoty. Podziwiał zwłaszcza ich zdecydowanie i wierność w realizacji zadań swego powołania. Po wie-lekroć razy zjawiał się pod jego piórem akcent niekłamanej radości wewnętrznej i głębokie uznanie dla wartości moralnych współbraci85. Poza zadowoleniem osobistym i odczuciem przyjemności z obcowania z doborowym gronem młodzieży zmartwychwstańskiej podkreślał Kalinka niejednokrotnie wielkie walory zasad ascetycznych zgromadzenia i przepisów jego reguły. „Nie mam pociągu — pisał do Br. Zaleskiego — do uwielbiania swoich rzeczy (...) Mimo to — wyznawał — nie znam reguły doskonalszej nad naszą ani nawet takiej, która by jej dorównywała. Żadna nie zmierza tak głęboko do wykorzenienia naszego ja z człowieka"86. Z tego też powodu z naciskiem podkreślał, że zgromadzenie zmartwychwstańców jest bardzo potrzebne w Kościele 87. Krytyczny wobec siebie, ale zarazem pełen młodzieńczego humoru Kalinka doskonale „pasował" do swego młodego otoczenia88. Był też mile widzianym towarzyszem zarówno w czasie rekreacyjnych pogawędek, jak i podczas uczonych dysput, jakie wiedli niekiedy alumni zgromadzenia. Byli wówczas w alumnacie: br. Stefan Pawlicki, były profesor warszawskiej Szkoły Głównej, i br. Leon Zbyszewski, absolwent uniwersytetu w Odessie i Warszawie. Usposobiony raczej praktycznie, Kalinka wobec różnych problemów zgromadzenia wypowiadał śmiało swój dojrzały sąd. Wypowiadał go zaś tym śmielej, że o. Kajsiewicz chętnie dawał posłuch jego radom i rozsądnym sugestiom. Kiedy więc jeszcze w 1868 r. zdawała się bliska sfinalizowania sprawa objęcia przez zmartwychwstańców zakładu wychowawczego dla ubogich chłopców w Krakowie, Kalinka mocno występował przeciwko temu. Wychodził z założenia, że brak było jeszcze wówczas w zgromadzeniu odpowiednio wykwalifikowanych po temu sił89. Wysuwał też wówczas swój uargumentowany pogląd na bezwzględną konieczność pobytu w Rzymie zarówno o. Semenenki, jak i o. Kajsiewicza dla owocnego zajęcia się nowicjatem i alumnatem w Wiecznym Mieście 90. W jego listach z tego czasu przewijają się bardzo często różne projekty, plany, ciekawe wnioski, praktyczne refleksje i poważne sugestie co do wewnętrznego życia zgromadzenia. Nie czuł się tu ani przez chwilę spokojnym jedynie zjadaczem chleba zakonnego, ale z głębokim przeświadczeniem o konieczności czynnej postawy brał na siebie współodpowiedzialność za rozwój i powodzenie własnej rodziny duchowej. Szczególnie mocno rysuje się teraz jego wkład na znanym mu dobrze NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 343 i bliskim jego sercu terenie spraw misji bułgarskiej. Wraz z wejściem do zgromadzenia sprawy bułgarskie stały się ex professo jego własnymi. Kiedy więc w 1868 r. o. Tomasz Brzeska udał się na kwestę po Europie na rzecz misji, Kalinka, gdzie tylko mógł, towarzyszył mu swą protekcją u różnych dobrodziejów91. W tym też celu opracował po francusku list--odezwę tego misjonarza, 'zachęcającą do ofiar na rzecz Bułgarii i przesłał ją do znanych sobie redakcji czasopism francuskich 92. Nawet fakt swego wejścia do zgromadzenia wykorzystał dla dobra misji. Jeszcze bowiem przed jego wyjazdem z Paryża dyrektor Szkół Wschodnich ks. Soubiranne zobowiązał się, poza stałą pomocą dla misji, dać „nadto na pamiątkę, że tego roku (Kalinka) wstępuje do zakonu, tysiąc franków dodatku" 93. Ścisły we wszystkim, nie omieszkał br. Walerian upomnieć się w stosownym czasie o dotrzymanie obietnicy. Przyrzeczenie zostało wiernie wykonane i misja pieniądze „za powołanie" otrzymała94. Przez paryskich swoich przyjaciół zabiegał również o fundusze na tenże cel u rządu francuskiego. Idąc za radą Henryka Wyzińskiego, miał nawet pisać specjalny memoriał w tej sprawie do rządu węgierskiego 95. Kiedy zaś lansowano w Rzymie projekt nadania zakładom zmartwychwstańskim w Adrianopolu tytułu „szkoły papieskiej", Kalinka usilnie krzątał się i koło tej sprawy 96. Zaangażowany całą duszą we wszystkim, co dotyczyło zmartwychwstańców, na wiadomość, że arcybiskup lwowski pragnie oddać pod zarząd zgromadzenia własne seminarium, zalecał gorąco, aby o. Kajsiewicz udał się w tej sprawie do Galicji. Wychodził z założenia, że tutaj, poprzez swoje kazania i spowiedzi, nawiązałby kontakty, które by ułatwiły w sposób niewątpliwy osiedlenie się zgromadzenia na ziemi polskiej. Kalinka również przyczynił się walnie do wyjazdu w tym czasie o. Waleriana Przewłockiego do Lwowa, uważając to za pierwszy krok ku osiedleniu 97. Całą jednak gorącość swych uczuć względem własnego zakonu i istotę myśli o nim pozostawił nam Kalinka w napisanym w tym czasie, na polecenie generała, artykule pt. Konspiracja korespondentów. Artykuł ten sprowokowały powtarzające się coraz częściej zjadliwe oszczerstwa o zgromadzeniu. Autorem ich był S. Kulczycki98, który pisywał do włoskich dzienników, do marsylskiej Gazette du Midi, do brukselskiej Independance Belge, do większej części polskich czasopism i do londyńskiej Pall-Mall-Gazette ". Kalinka napisał list otwarty do Przeglądu Polskiego 14 czerwca 1869 r., bo oburzyły go do żywego „te bezecne oszczerstwa" 10°. Zabrał zaś głos dlatego, gdyż był przekonany, że „w Galicji (.. .) wszystko, co na nas lub o nas napiszą, z zajęciem jest czytane, zwłaszcza też przez duchowieństwo" 1M. Chwycił za pióro, bo choć dzienników mało czytywał i do pióra przy swych innych zajęciach zabierał się niechętnie, to jednak nie mógł „przecież patrzeć z obojętnością na to, co się dzieje od miesiąca" 102. Od maja 1869 r. bowiem rozpętała się prawdziwa kampania prasowa, 344 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW urabiająca zmartwychwstańcom opinię kolaborantów moskiewskich10S. Walka owa miała ścisły związek z rokującymi poważne nadzieje staraniami zakonu o stałe osiedlenie się w Galicji i pewnymi uzasadnionymi sperandami na wspomniane powyżej objęcie seminarium diecezjalnego we Lwowie. Odpowiadając na te „wierutne brednie i oszczerstwa", jak nazywał z oburzeniem owe wypowiedzi prasowe Bohdan Zaleski 104, Kalinka stwierdzał, że tacy ludzie, jak Kajsiewicz, Semenenko i Jełowicki, znani doskonale zarówno w ojczyźnie, jak na emigracji ze swej postawy kapłańskiej i patriotycznej, nie potrzebują nowych świadectw i dowodów. Trzydzieści lat „zaciętej w dobrym służby, w biedzie d goryczach", stanowi tak jasny dowód wartości ich apostolstwa, że niełatwo jeden lub drugi dziennik zdoła to wszystko zatrzeć czy zamazać błotem. Uważał, że największą zasługą ich było trwanie wierne i niezmienne od lat trzydziestu na stanowisku duchowych kierowników 105. Całość swych długich i treściwych wywodów zamykał Kalinka bardzo osobistym wyznaniem. Informował, że na zmartwychwstańców rzucono wiele klątw i .potępień, a przecież są to ludzie, o których będą z uznaniem mówić następne pokolenia. Podkreślał zarazem, że właśnie dlatego, iż słyszał owe „hańbiące doniesienia" i znał je „mniej więcej wszystkie", właśnie dlatego „po latach dwudziestu publicznego życia wszedł do tego zgromadzenia". Tłumacząc zaś, dlaczego zabiera w tej sprawie głos, pisał, że „każdy człowiek winien jest świadectwo prawdzie" i że dlatego to, „co stwierdził czynem" wstępując do zgromadzenia, „należało i słowem potwierdzić" 106. Umieszczony w Przeglądzie Polskim artykuł zamierzano początkowo, po przetłumaczeniu, umieścić w paryskim Le Monde, jako odpowiedź na nieprzyjazne zaczepki obcych dzienników. Kiedy jednak, po wydrukowaniu polskiej repliki Kalinki, głosy owe ustały, od zamiaru tego odstąpiono 107. 227. Alumn prokuratorem domu rzymskiego. W lutym 1870 r. nowicjuszy swoich z Via Paolina przenieśli zmartwychwstańcy częściowo na Mento-rellę, a częściowo umieścili przy Sw. Klaudiuszu. „Doroślejszych alumnów" natomiast umieszczono na Via Paolina. Znając zaś zmysł praktyczny Kalinki i jego wrodzoną zapobiegliwość w sprawach zewnętrznych, zamianował go o. Kajsiewicz prokuratorem, czyli gospodarzem tegoż domu zakonnego. „Dodawszy mi do pomocy czterech braciszków - - pisał sam zainteresowany — kazano tutaj gospodarzyć. Otóż i niespodziewanie wyszedłem na Przełożonego i hotelistę zarazem" 108. Był on wprawdzie „przełożonym tymczasowym", ale obowiązki te faktycznie spełniał przeszło rok 109. Ponieważ był to zarazem dom generalny zgromadzenia, więc rów- NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 345 nocześnie załatwiał Kalinka pewną część korespondencji o. Kajsiewicza, gdy ten odbywał swą drugą wędrówkę po Ameryce 110. Zresztą w sprawach finansowych zwracali się do niego przełożeni po informacje od dawna. Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że zmartwychwstańcy w Rzymie materialnie stali w tych czasach bardzo źle. Żyli przecież z ofiar i jałmużn rodaków, których gdy brakowało, czasem nieledwie głód zaglądał w progi zakonnych domów. Znający te sprawy z bliska, Kalinka wysunął propozycję generalnego uporządkowania zachwianego budżetu zgromadzenia. Uważał on bowiem, iż dokładne spisanie wszystkich regularnych wpływów i dyskretne „przypominanie" stałym ofiarodawcom terminu ich zobowiązań zapobiegnie wręcz rozpaczliwym nieraz sytuacjom. O. Semenenko ufający bezgranicznie Opatrzności Bożej sam wreszcie zaczął się przychylać do tego sensownego planu U1. Od zamiaru tego jednak odstąpiono, gdy ks. Zofia z Bramekich Odesealchi, wielka dobrodziejka zgromadzenia, podjęła energiczne zabiegi o ufundowanie stałych burs dla alumnów zgromadzenia. Wprawdzie do tego rodzaju fundacji nigdy nie doszło, owszem ufundowano nowe bursy dla Kolegium Polskiego, ale i dobrej rady Kalinki również poniechano, a stan materialny domów rzymskich zgromadzenia zależał nadal wyłącznie od dobroci ludzi przysyłanych przez Opatrzność 112. Do swych nowych zadań zabierał się Kalinka z pewną rezerwą i niepokojem. Lękał się szczególnie o to, że jego sposób bycia wobec gości, licznie odwiedzających centralny dom zmartwychwstańców, nie będzie całkiem właściwy. „Ja pomimo najusilniejszego starania — wyznawał swoje obawy — zawsze będę dla nich zimny, za sztywny i zbyt grzeczny może, a zarazem zbyt pedantyczny" 11S. Obawy te nie były bez uzasadnienia. Latem 1870 r., z racji trwającego soboru, a w roku następnym na jubileusz papieski, ściągnęło wielu Polaków do Rzymu. Bywały dni, pisał Kalinka do o. Kajsiewicza, że „byliśmy zmęczeni, ledwo na brewiarz starczyło czasu. Zdaje się — dodawał — że z tego mnóstwa rozmów niejedno wyjdzie dobro" 1U. Obok tych „sezonowych zajęć" spoczywał na nim stały obowiązek troski o całość materialnych spraw domu i poszczególnych braci. Tym cięższa zaś była funkcja Kalinki, że był on człowiekiem, który lubił pewną stałość, regularność, a nie znosił zdarzających się tutaj, niestety, licznych nieprzyjemnych niespodzianek i ciągłych prawie długówn5. Doszło do tego, że w maju 1871 r. postawił na radzie domowej pytanie, czy nie wypadnie przyjąć reguły trapistów i wstrzymywać się od spożywania mięsa, gdyż istnieje uzasadniona obawa, że rzeźnik odmówi dalszego kredytu. Jak poważne były argumenty Kalinki widać z faktu, że zdecydowano rozpocząć nowennę do św. Józefa. Święty nie dał zbyt długo czekać i „zaraz pierwszego dnia, jakby dla obudzenia ufności, przyszedł mały sukurs" 118. 346 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW Był to rok szczególnie ciężki pod względem materialnym w domach zmartwychwstańców w Rzymie. Jedną z istotnych przyczyn tego stanu był brak rodaków z Polski w Wiecznym Mieście, którzy w inne lata odwiedzając Rzym swymi ofiarami dopomagali w wychowywaniu młodzieży m. Bywało czasem ciężej, czasem całkiem beznadziejnie, czasem znowu nieco radośniej, normalnie jak u ludzi żyjących z jałmużny ns. Mimo długów i „bieżących potrzeb", Kalinka zmuszony był na upalne miesiące obmyśleć alumnom i nowicjuszom jakieś wakacje pod Rzymem. Było to jego obowiązkiem, który spełniając nie zapominał, że „cała nadzieja w św. Józefie" 119. Widać z powyższych słów, że nie tylko krzątał się i zabiegał o uregulowanie materialnych dochodów, ale z wiarą liczył na pomoc z nieba. Praktyczny zawsze Kalinka nie tylko zajmował się sprawami ważniejszymi, ale z równą pieczołowitością troszczył się o drób hodowany w domu przy Via Paólina 12°, jak i o umiejętne przesłanie rzeczy z Rzymu do Guadagnolom, jak wreszcie o jakość chleba, wypiekanego przez braciszków 122. Bolał tylko, że te rozliczne zajęcia ekonomskie pozostawiają mu bardzo mało czasu na studia i przygotowanie się do egzaminów. „Zbyt wiele czasu tracę na ekonomskich zajęciach — pisał — ze szkodą moich nauk" 12S. „Rozmowy i listy wszystek mi czas zabierają — skarżył się kiedy indziej. — Trzy czy cztery razy zaczynałem już na dobre uczyć się teologii moralnej i przerwać musiałem" 124. Urządzenie wakacji letnich w 1870 r. dla alumnów i braci pomocników spadło też na niego. Wywiązał się z tego zadania bardzo dobrze. Urządził je w wynajętym domu w Guadagnolo. Biorąc sam w nich udział, zanotował: „my tu jak w gnieździe orlim, wśród skał zawieszeni, używamy świeżego powietrza. Naszą ciszę i samotność przerywają tylko wichry i chmury, które codziennie koło nas lub pod nogami naszymi przechodzą (...) Pomimo takich dość częstych gości czas nam tu wcale nie schodzi pochmurnie. Owszem, wszyscy w doskonałym humorze" m. Otrzymawszy polecenie opiekowania się jadącymi z nim braćmi „słabeuszami", starał się dla nich być „niańką i gospodarzem" 126. W celu rozsądnego przychodzenia im z pomocą, gdy zachodziła potrzeba, sprowadzał z Rzymu Helda, znajomego lekarza, ł konsultował się z o. Semenenką, znającym się na różnych sposobach leczenia 127. Dopiero w maju 1871 r. część spraw zarządu domu została złożona na o. Karola Grabowskiego, przez co Kalince ubyło obowiązków 128. 128. Upragniona chwila święceń. Wśród studiów teologicznych i opisanych powyżej zajęć historycznych i prokuratorskich szybko płynął czas NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 347 i zbliżała się oczekiwana z utęsknieniem chwila święceń kapłańskich. Poprzedziło ją najpierw przyjęcie sakramentu bierzmowania, którego dotychczas Kalinka jeszcze nie otrzymał. Przyjął go w swoje imieniny dnia 27 listopada 1869 r.129 Szafarzem sakramentu był ówczesny wikariusz generalny Rzymu, arcybiskup tyt. Koryntu msgr Angeli. Udzielił mu go w swej prywatnej kaplicy. Ojcem, czyli świadkiem urzędowym bierzmowania, był mu sam o. Kajsiewicz. 13° Tegoż dnia ojciec generał złożył podanie do Sw. Oficjum o zezwolenie na przysięgę „uzupełniającą" o stanie wolnym Kalinki, aby mógł przyjąć święcenia. Swoją prośbę uzasadniał tym, że znane mu jest „pobożne życie" zainteresowanego, jeszcze przed wstąpieniem do zgromadzenia, oraz „jego niewątpliwe powołanie zakonne i gorliwość w ćwiczeniach pobożnych, okazane zarówno podczas nowicjatu, jak i po jego ukończeniu, kiedy znajdował się pod bezpośrednim kierownictwem piszącego" (tj. o. Kajsiewicza). Nadto „okazywanie cnót chrześcijańskich potwierdza sąd, że o jego prawdomówności nie można powątpiewać". 1S1 Sw. Kongregacja zażądała jakiegoś dokumentu, który Kalinka posiadał. Miał on wówczas świadectwo urodzenia, wystawione 10 stycznia 1846 r. przez ks. W. Cieszyńskiego, proboszcza Bolechowic. Ojciec Kajsiewicz dokonał tłumaczenia tej metryki na język łaciński i 2 grudnia 1869 r. własnym podpisem i pieczęcią potwierdził autentyczność i zgodność z oryginałem. Na podstawie powyższego .podania i załączonego tłumaczenia świadectwa urodzenia Konsylium Świętego Oficjum 9 grudnia 1869 r. udzieliło pozwolenia, aby Walerian Kalinka został dopuszczony do święceń, po uprzednim złożeniu jeszcze przysięgi uzupełniającej o swym stanie wolnym.132 Zaszła tu jednak ciekawa pomyłka, której na pewno nikt z zainteresowanych w tej sprawie osób zupełnie nie był świadomy. Kalinka był widocznie przekonany, że został ochrzczony w Bolechowicach i swoje świadectwo urodzenia traktował jako metrykę chrztu św. Ten też dokument przedłożył o. generałowi do tłumaczenia i uwierzytelnienia. Zasugerowany tym przekonaniem swego kleryka, mimo iż w całym dokumencie nie było ani słowa wzmianki o przyjętym chrzcie św., sporządził on tłumaczenie łacińskie, w którego tytule stwierdził, że jest to metryka urodzenia i chrztu (Testimonium Ortus et Baptismi).1SS Trzeba zaznaczyć, że zgromadzenie Zmartwychwstania Pańskiego nie posiadało jeszcze pełnego potwierdzenia przez Stolicę Sw. (Pierwsze potwierdzenie zostało mu udzielone 14 września 1860, a drugie dopiero 18 marca 1888 r.).134 Dlatego generał otrzymywał każdorazowo pozwolenie na przedstawienie do święceń grupki 6 ordynandów. 11 stycznia 1869 r. otrzymał też takie pozwolenie i Kalinka został nim właśnie objęty. Na tej podstawie 18 grudnia 1869 r. otrzymał pierwszą tonsurę, a 9 stycznia 1870 r. ks. arobp Angeli, wikariusz generalny Rzymu, udzielił mu ostia- 348 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW riatu i lektoratu. Drugie świecenia niższe otrzymał w drugim semestrze roku akademickiego 1869/1870.1SS Do otrzymania święceń wyższych prawo kanoniczne wymaga, aby kandydat zakonnik złożył uprzednio śluby wieczyste. W XIX wieku sprawa okresu ślubów czasowych nie była ściśle określona. Dopuszczanie więc do nich zależało wyłącznie od decyzji władzy zakonnej. Kalinka początkowo składać je miał 8 września 1870 r. Był wtedy z alumnami na wakacjach w Guadagnolo. Cieszył się też, że uroczystość wypadnie właśnie w Święto Narodzenia Matki Bożej, bo pisał: „słodko mi oddać wolność moją w ręce przeczyste Matki Boskiej".13a Troskał się też niemało i pisał z niepokojem do Rzymu w tej sprawie, gdyż o. Semenenko, mający odbierać śluby, nie miał ze sobą świeżo ułożonego i obowiązującego rytuału zakonnego.137 Termin ten jednak okazał się jedynie pium desiderium naszego alumna, a związane z tym jego radości i niepokoje były najzupełniej płonne. W dniu tym złożył swe śluby tylko Włoch br. Antoni Vaghi.138 Ojciec generał bowiem postanowił, że Kalinka złoży swe śluby dopiero w październiku wraz ze Stefanem Pawlickim. 3 października 1870 r. pod kierunkiem o. Semenenki rozpoczął wraz z „polską częścią Zgromadzenia" rekolekcje do ślubów.139 Zaś 22 października rano, po skończonych rekolekcjach, wraz z Pawlickim złożył swe śluby wieczyste. Jako świadkowie tego aktu podpisali się na jego formule Leon Zbyszewski i Stefan Pawlicki. Kalinka zaś złożył swój podpis jako świadek na akcie ślubów Pawlickiego. 14° Według ówczesnego prawa kościelnego warunki do święceń wyższych zostały więc spełnione. Należało jeszcze tylko ukończyć studia teologiczne, ale od tego, dla poważnego wiekiem alumna, można było otrzymać bez trudu dyspensę. Wprawdzie początkowo o. generał Kajsiewicz zadecydował dopuszczenie Kalinki do święceń dopiero pod koniec lub po ukończeniu całkowitym studiów, a więc w 1872 r. Zaskakując jednak otoczenie, a ku radości zainteresowanego, decyzję tę dość nieoczekiwanie zmienił i polecił mu przygotować się do święceń zaraz po wieczystej profesji. U1 Jednym z elementów tego przygotowania było wpisanie dnia 18 października 1870 r. wszelkich, uzyskanych poprzednio, dokumentów i dyspens r"o Księgi święconych wikariatu miasta Rzymu.142 Ostatecznie w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, 8 grudnia 1870 r., Kalinka otrzymał święcenia subdiakonatu. W niedzielę 11 grudnia diakonat, zaś w sobotę suchychdni adwentowych, 17 grudnia, arcybiskup Aleksander Franchi udzielił mu święceń kapłańskich.143 O. Semenenko nie opowiadał się za przyspieszeniem świeceń. Toteż był zaskoczony, kiedy o. Kajsiewicz powrócił dość nagle do swojej pierwszej myśli ich przyspieszenia. Mimo pewnego niezadowolenia, jakie da się wyczytać w relacji o. Piotra, nie omieszkał on jednak zaznaczyć, że nie lęka się, iż udzielono święceń Kalince, bo jego usposobienie „zdaje się być NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 349 dobre i coraz lepsze". Stwierdzał z przekonaniem, że w duszy młodego kapłana „Pan Jezus odbywał radykalną pracę". Pisał też z ufnością, iż ma „niepłonną nadzieję, że ten Ojciec pójdzie zupełnie w duchu Zgromadzenia". 144 Można dodać, że w tym wypadku sąd i zaufanie o. Semenenki okazały się najzupełniej trafne. Owo zaufanie było tak głębokie, że o. Se-menenfco uważał, że od Kalinki i Zbyszewskiego oraz ich postawy zakonnej zależy „przyszłość Zgromadzenia".145 Całe dalsze życie kapłańskie Kalinki potwierdza nadzieje o. Semenenki. Zresztą sam Kalinka wyznawał w tym czasie, że był ożywiony prawdziwie nadprzyrodzonym stosunkiem do swej władzy zakonnej.14a Mimo więc otrzymanych święceń kapłańskich skromnie i pokornie nadal zasiadał na studenckiej ławie i pogłębiał znajomość teologii. Uważając jednak, jak to sądzą niektórzy studenci, że śpiew i liturgia nie są bardzo ważne, tych dwóch dziedzin wiedzy kapłańskiej nie zgłębiał dokładnie. W kilka też lat później napisze o sobie z wyrzutem: „żałuję teraz bardzo, żem się tak mało do ceremonii przykładał, a jeszcze bardziej, żem się śpiewu nie uczył".147 Całe szczęście, że będzie mieć dosyć pokory, by z całą prostotą pytać ojców w Rzymie o pewne wątpliwe dla siebie kwestie. 148 Dopiero też przed Wielkanocą 1872 r. złożył 'Ostateczne egzaminy jurysdykcyjne, uprawniające go do spowiadania, i odbył zaraz rekolekcje pod kierunkiem o. Semenenki.149 PRZYPISY 1 K. do Br. Zaleskiego 30.IV.1868 — AC ew. 1620. s K. do L. Gadona 29.IX.1886 — AC ew. 3074. 3 P. Semenenko do M. Darowskiej 25.VI.1868, [w:] Listy Semenenki. T. IV, s. 1076 — Arch. Niep. Szymanów. 4 K. do Br. Zaleskiego 30.IV.1868 — AC ew. 1620. 5 K. do H. Kajsiewicza 28.111.1868 — CR Roma. ' Tamże. 7 K. do A. Jełowickiego 23.K.1868 — CR Roma. 8 K. do A. Jełowickiego 28.XII.1868 — CR Roma. 9 K. do H. Kajsiewicza 28.111.1868 — CR Roma. 10 K. do Br. Zaleskiego 27.VI.1868 — AC ew. 1620. 11 K. do Br. Zaleskiego 30.IV.1868 — AC ew. 1620. 12 K. do Br. Zaleskiego 19.XI.1868 — AC ew. 1620. 13 Tamże. 14 M. (artykuł o Kalince), [w:] Przegl. Powsz. R. 1888, z. I, s. 87. 16 K. do L. Zbyszewskiego 27.X.1881 — zb. pryw. autora. 16 K. do H. Kajsiewicza 28.111.1868 — CR Roma. 17 K. do P. Semenenki 28.11.1873 — CR Roma. 350 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 18 18 20 21 22 23 24 25 26 K. do Br. Zaleskiego 19.V.1868 — AC ew. 1620. K. do A. Jełowickiego 23.X.1868 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 10.VI.1868 — CR Roma. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 19.V.1868 — AC ew. 1620. K. do A. Jełowickiego 23.X.1868 — CR Roma. P. Semenenko do H. Kajsiewicza 12.X.1868 — CR Roma. Tamże. K. do A. Jełowickiego 28.XII.1868 — CR Roma. 27 P. Semenenko do M. Darowskiej 1.1.1870, [w:] Listy Semenenki. T. V, s. 1253 — Arch. Niep. Szymanów. 28 Tamże. 28 J. B. Zaleski do F. Iwanowskiej 4.V.1868 oraz do I. Domejki 13.V.1889, [w:] Koresp. Zaleskiego. T. IV, s. 88 i 134. '" P. Semenenko do M. Darowskiej 4.V.1871, [w:] Listy Semenenki. T. V, s. 1411 — Arch. Nłep. Szymanów. 81 K. do A. Jełowickiego 30.IV.1869 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 23.IV.1869 — AC ew. 1620. M. (artykuł o Kalince), [w:] Przegl. Powsz. R. 1888, z. I, s. 89. K. do Br. Zaleskiego 14.XI.1869 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 3.XI.1869 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskłego 23.IV.1870 — AC ew. 1620. K. do A. Jełowickiego 21.VI.1870 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 19.XI.1868 — AC ew. 1620. K. do W. Przewłockiego 24.XII.1875 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 4.1.1878 — CR Roma oraz J. B. Zaleski do F. Iwanowskiej 4.V.1868, [w:] Koresp. Zaleskiego. T. V, s. 89. 41 K.: Sp. ks. Piotr Semenenko, [w:] Dzielą. T. XII, s. 20. P. Smolikowski: Ks. Piotr Semenenko jako filozof, s. 1. K. do P. Semenenki 3.VIII.1868 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 108. K. do H. Kajsiewicza 14.IX.1868 — CR Roma oraz cf. dedykacja Kajsiewicza na tomie pism własnych, ofiarowanych Kalince. K. do H. Kajsiewicza 7.VIII.1870 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 7.VIII.1870 — AC ew. 1620. K. do P. Semenenki 13.1.1870 — CR Roma. 49 K. do Br. Zaleskiego 23.IV.1869 — AC ew. 1620. 50 Tamże. K. do Br. Zaleskiego 30.IV.1869 — AC ew. 1620. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 14.V.1869 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 14.XI.1869 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 20.X.1869 — AC ew. 1620. Tamże oraz list z 14.XI.1869 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 27.VI.1868 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 14.V.1869 — AC ew. 1620. 69 K. do Br. Zaleskiego 30.VI.1869 — AC ew. 1620. •° K. do Br. Zaleskłego 27.V.1869 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 3.XI.1869 i inne — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 30.IX.1868 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 4.VI.1868 — AC ew. 1820. 32 33 34 35 30 37 S8 S» 40 42 43 44 45 40 47 48 51 52 W 54 55 50 57 58 dl «2 63 NA DRODZE DO KAPŁAŃSTWA 361 M Tamże. 66 K. do Br. Zaleskiego 21.XI i 21.XH.1869 — AC ew. 1620. M J. B. Zaleski do D. Poniatowskiej 4.1.1869, [w:] Koresp. Zaleskiego. T. IV, s. 61. 67 J. B. Zaleski do ks. A. Krechowieckiego 23.VIII.1869, [w:] Koresp. Zaleskiego* T. IV, s. 157. •» K. do H. Kajsiewicza 14.K.1868 oraz do A. Jełowickiego 21.VI.1870 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 19.XU868 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 26.IV.1871 — AC ew. 1620. K. do A. JeJowickiego 10.VI.1868 — CR Roma. Cf. K. do Br. Zaleskiego 3.XII.1868 i inne — AC ew. 1620. 78 K. do Br. Zaleskiego 20.X.1869 i inne — AC ew. 1620. 74 K. do Br. Załeskiego 8.V.1871 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 6.VII.1870 — AC ew. 1620. K. do P. Semenenki 14.VIII.1868 — CR Roma. K. do P. Semenenki 18.IV.1869 — CR Roma. K. do P. Semenenki 2.V.1869 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 26.IV i 8.V.1871 — AC ew. 1620. K. do P. Semenenki 27.VI.1868 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 27.VII.1870 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 14.IX.1868 — CR Roma. Tamże. P. Semenenko do M. Darowskiej 4.V.1871, [w:] Listy Semenenki. T. V, s. 141Ł Arch. Niep. Szymanów. K. do S. Pawlickiego 23.IX.1871 — BJ rkps 8697, t. III. K. do Br. Zaleskiego 23.V.1877 — AC ew. 1620. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 3.XI.1869 — AC ew. 1620. K. do H. Kajsiewicza 14.IX.1868 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do A. Jełowickiego 23.X.1868 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 22.XII.1868 — CR Roma. K. do P. Semenenki 7.VIII.1870 — CR Roma. K. do P. Semenenki poniedziałek 1870 — CR Roma. L. Zbyszewski do J. Felińskiego 27.1.1875 — Arch. Niep. Szymanów. 98 J. B. Zaleski do T. Lenartowicza 22.111.1870 — Koresp. Zaleskiego. T. IV, s. 177:. 99 K.: Konspiracja korespondentów, [w:] Dzielą. T. XII, s. 303. 100 K. do Br. Zaleskiego 30.V.1869 — AC ew. 1620. 101 K. do Br. Zaleskiego 6.VIII.1869 — AC ew. 1620. K.: Konspiracja korespondentów, [w:] Dzielą. T. XII, s. 306. Tamże, s. 304—305. Tamże, s. 307—308. J. B. Zaleskł do T. Lenartowicza 22.111.1870, [w:] Korespondencja Zaleskiego. T. IV, s. 177. 106 Por. K.: Konspiracja korespondentów, [w:] Dzielą. T. XII, s. 310—311. 107 Cf. P. Semenenko do H. Kajsiewicza 17.VII.1869 — rkps CR Roma. 108 K. do Br. Zaleskiego 17.11.1870 — AC ew. 1620. 109 P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 88. 110 K. do A. Jełowickiego 16.V.1871 — CR Roma. 69 70 71 72 7! 76 77 78 81 82 83 84 85 86 87 88 88 M 91 92 93 94 95 96 •7 102 103 104 105 352 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 111 112 113 114 115 ne 117 118 121 122 123 124 125 126 127 128 P. Semenenko do H. Kajsiewicza 22.XII.1869 — rkps CR Roma. P. Semenenko do H. Kajsiewicza 28.XII.1868 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 17.11.1870 — AC ew. 1620. K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma. K. do A. JeJowickiego 16.Y.1871 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 15.V.1871 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma. 119 K. do A. Jełowickiego 27.VI.1871 — CR Roma. 120 K. do K. Kaczanowskiego 18.VII.1870 — CR Roma. Tamże. Tamże. Tamże oraz do H. Kajsiewicza 27.VII.1870 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 16.VII.1871 — CR Roma. K. do K. Kaczanowskiego 4.VIII.1870 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 6.VII.1870 — AC ew. 1620. K. do P. Semenenki 29.VII.1870 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 24 i 25. 129 Cf. prośbę o dyspensę od doręczenia dokumentów pro statu libero oraz Księga profesów Zgrom. Zmartw. P. nr 26 — CR Roma, a także K. do Br. Zaleskiego 30.IV.1868 — AC ew. 1620. 130 Cf. dokumenty święceń o. Kalinki — CR Roma. 131 Tamże. 132 Tamże. 133 Tamże — ochrzczony był bowiem Kalinka w Krakowie w kościele Św. Piotra i Pawła. 134 Cf. odpowiednie dokumenty — CR Roma. W. Feliński: Dzienniczek osobisty — CR Roma. K. do K. Kaczanowskiego 27.VIII.1870 — CR Roma. K. do K. Kaczanowskiego 28.VIII.1870 — CR Roma. Cf. Księga ślubów członków Zgrom. Zmartw. P. — CR Homa. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 108. Cf. Księga profesów Zgrom. Zmartw. P. nr 26 — CR Roma. O. Semenenko myli się notując śluby Kalinki i Pawlickiego pod dniem 23.X.1870 — cf. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 108 i 109. 141 P. Semenenko do M. Darowskiej 1.1.1871, [w:] Listy Semenenki. T. V, s. 1253 — Arch. Niep. Szymanów. 142 Cf. dokumenty święceń o. Kalinki — CR Roma. 143 Tamże oraz P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 122. 144 P. Semenenko do M. Darowskiej 1.1.1871, [w:] Listy Semenenki. T. V, s. 1283. 145 Tamże. K. do Br. Zaleskiego 8.V.1871 — AC ew. 1620. K. do J. Felińskiego 20.111.1877 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 12.XI.1879 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 2.V.1872 — AC ew. 1620, P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 197. — Ks. Z. Obertyński mylnie wnosi po dacie święceń kapłańskich o. Kalinki, iż odbywał on jedynie dwuletnie studium teologii. Faktycznie bowiem studia jego trwały pełne trzy lata akademickie, gdyż odbywał jeszcze jako kapłan studia w roku 1871/1872 — cf. Z. Obertyński: Zmartw, a Niep. II, s. 171. 135 130 137 138 139 140 146 147 148 140 XX PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 129. Prokurator generalny zgromadzenia. Przekonany, że „Bóg przeznacza Zgromadzenie do spraw wielkich",1 o. Kalinka z ogromnym zapałem i gorliwością spełniał wszelkie polecone mu prace. Zresztą swój „staż" zakonny rozpoczął od razu bardzo wysoko. Pamiętamy, że będąc jeszcze klerykiem, już pełnił urząd ekonoma domu. Widać, że dobrze wywiązywał się ze swych obowiązków, skoro wkrótce po święceniach o. Kajsiewicz zamianował go prokuratorem generalnym zgromadzenia.2 Do jego obowiązków należała troska o stan materialny zwłaszcza domu generalnego oraz opieka duchowa nad braćmi pomocnikami. Ponieważ zaś dom nie posiadał wówczas formalnego przełożonego, a kierujący nim o. generał Kajsiewicz wybierał się ponownie do Ameryki na wizytację tamtejszych placówek zgromadzenia, więc Kalinka był zarazem „przełożonym tymczasowym" domu przy Via Paolina.3 Przełożeństwo jego zbiegło się nie tylko z paromiesięcznym wyjazdem o. Kajsiewicza do Ameryki, ale również z politycznymi zaburzeniami, jakie spowodowała wojna francusko-pruska. Toteż obok problemów finansowych, które nadal spoczywały na jego głowie, obok kierowania braćmi pomocnikami zajmowały go żywo aktualne sprawy polityczne. Z finansami radził sobie bardzo dobrze. „W ciągu roku spłaciłem dość lekko -- napisze po latach --10 000 f r. długu i mogłem zarazem wprowadzić znaczne oszczędności, bom podniósł kredyt zgromadzenia i tańszych znalazłem dostawców". Doszedł zaś do tego, spłacając długi częściami „każdym koniecznym groszem"4. Nawet na niedogodności mieszkania przy Sw. Klaudiuszu znajdował sposoby, przebijając gdzie indziej drzwi i urządzając nowe pokoje, wykorzystując w ten sposób każdy wolny kąt5. Ograniczył też stopniowo zbędną gościnność, zwłaszcza wobec bezpłatnych czy niskopłatnych miejscowych stołowników6. Obliczając oszczędnie każdy grosz, pilnował, nielicznych co prawda, dłużników zgromadzenia i dokładnie przestrzegał, aby na czas wyrównywali ciążące na nich zobowiązania7. Mimo ciągłych niedoborów w kasie domowej umiał Kalinka być wspaniałomyślnym, gdy szło o przyjmowanie ofiar. Kiedy 23 — Ksiądz Walerian Kalinka 354 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW np. o. Jełowicki wyjednał u msgra Segura polecenie przekazania pewnego funduszu l'Oeuvre du Catholicisme na rzecz zgromadzenia, wówczas Kalinka nakłonił sam o. generała Kajsiewicza do zrzeczenia się tej sumy, gdyż uważał to za krzywdę dla emigracji polskiej we Francji8. Podobnie jak w roku poprzednim tak i teraz do niego należało urządzenie wakacji dla całego domu. Udało mu się to tym razem wyjątkowo tanio i oszczędnie zorganizować. 7.VII.1871 r. bowiem o. Semenenko zwrócił się listownie do Teresy Torlonia z Chigich, księżnej di Poli, o miejsce dla młodzieży zakonnej na wakacje. Księżna odpisała 9 lipca wyrażając zgodę. Celem omówienia odpłatności, udał się o. Semenenko do jej plenipotenta Tiberio Via, od którego dowiedział się, że księżna na ten rok oddaje swą willę darmo. Zaś 13 lipca udali się o. Semenenko, o. Kalinka i Józef Popiel do Poli, aby obejrzeć willę Catena9. Następnie na audiencji u Piusa IX dnia 19 lipca uzyskał o. Semenenko przywilej na przechowywanie Najświętszego Sakramentu w kaplicy pałacowej 10. Zapowiadające się dobrze wakacje udały się nadspodziewanie. „Tu w Villi Catena - - pisał Kalinka w sprawozdaniu do generała - - nader miło i swobodnie. Przeszły deszcze, odświeżyły powietrze; febry, dzięki Bogu, nie ma. Nie pamiętam, byśmy kiedy mieli tak ciche i swobodne wakacje: żywej duszy (tu nie ma), prócz okolicznych chłopów, i dobrze nam z tym" u. W tymże czasie w sierpniu 1871 r. zmarł w Senigałii książę Torlonia, mąż księżnej Teresy. Kondukt prowadzili zmartwychwstańcy 26 sierpnia, a 'dnia następnego o. Semenenko miał Mszę św. w kościele w Poli przy zwłokach, po czym odprowadzono ciało zmarłego na miejscowy cmentarz 12. Z braćmi radził sobie Kalinka również dobrze, bo starał się traktować ich z jak największą sprawiedliwością, wyręczać tam, gdzie tylko można było, od nadmiernych zajęć, a zarazem wymagając pracy tam, gdzie widział za małe do niej przykładanie się. Przestrzegał też regularnego zmieniania się braci przy pracy i odbywania przez nich zasłużonych wakacji i wypoczynków 1S. Jak z jednej strony musiał być surowy i wymagający, tak znowu z drugiej potrafił, gdy należało, dostrzec „twarz bladą i wymokła" brata „potrzebującego wypoczynku" 14. Doceniano też powszechnie jego roztropność w tym względzie, bo gdy raz po podróży powrócił do Rzymu, „choć niewyspanego i zmęczonego zaciągnęli go Ojcowie od razu na sesję, dla ostatecznego urządzenia co do Braciszków" 15. Wiosną 1871 r. o. Jełowicki wysunął projekt, aby o. Kalinkę zamianować „seniorem" zgromadzenia, tj. udzielić mu prawa do uczestniczenia w kapitułach generalnych zakonu. Propozycja była aktualna wobec mającej się odbyć w tymże roku kapituły 16. Kiedy jednak z powodu wyjazdu PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 355 ojca generała Kajsiewicza do Ameryki kapitułę odłożono na rok następny, członkowie Rady Głównej odpisali projektodawcy, że „nie ma się czego spieszyć, gdyż to od decyzji Rady Głównej zależy", która to zawsze „zdąży" uchwalić17. Powyższą decyzję podjęto istotnie na posiedzeniu 19 kwietnia 1872 r. 18 Ceniąc praktyczną roztropność Kalinki, wzywano go czasem na posiedzenia Rady Generalnej, aby zasięgnąć jego opinii o niektórych sprawach.19 Ojciec Semenenko i inni starsi ojcowie chętnie prowadzili też z nim różne „nieco filozoficzne" i „pedagogiczne" rozmowy 20. Jest godne podkreślenia, że o. Kalinka szczególnie dbał o dokładne zachowywanie porządku zakonnego i wierne przestrzeganie reguły i przepisów. Z nieukrywaną też satysfakcją będzie donosił: „(medytacje) bez względu na zjazd gości najsumienniej odbywaliśmy" 21. Pełniąc funkcję przełożonego domu, informował często nieobecnego generała o sprawach zgromadzenia i o poszczególnych jego członkach. Nie były to zdawkowe jedynie informacje, ale zawsze owiane braterską miłością i troską doniesienia o różnych szczegółach z ich życia. Pod koniec września 1871 r. Kalinka wyjechał do Wenecji, aby morskimi kąpielami wzmocnić swoje zdrowie. Wypoczywał świetnie i ulegał, jak pisał, „zwyczajnemu przy kąpielach, niewypowiedzianemu lenistwu", a jednak pisząc do Rzymu stawiał cały szereg konkretnych pytań o poszczególnych ojców i braci, pamiętał o solenizantach, a z niepokojem i szczerą troską zapytywał o zdrowie niektórych „słabeuszy" 22. Pamięć o współbraciach trwała mimo zachwytu, jaki budził w nim widok Wenecji, po której, jak pisał, „mało co z ludzkich dzieł zająć by mnie mogło" 28, oraz mimo osłabienia i zmęczenia przez stosowane morskie kąpiele 24. Po skończonej 16 października 1871 r. przepisanej kuracji via Padwa, Bolonia i Loretto 21 października rano przyjechał Kalinka do Rzymu. Zaraz też raźno zabrał się do swych obowiązków25. Dopiero w maju 1872 r., wybierając się na pierwszą swą podróż naukową do Galicji, o. Kalinka przekazał wszystkie swe agendy prokuratorskie o. Leonowi Zbyszewskiemu 26. 130. Kontakty z Polonią. Załatwianie omawianych powyżej spraw było niemożliwe bez częstych i żywych kontaktów z Polakami. Wspomnieliśmy już o licznych w tym czasie spotkaniach z przyjeżdżającymi do Rzymu rodakami. Owe kontakty pomnażały się jednak przez podróże Kalinki oraz dzięki osobistej jego korespondencji. Kiedy przebywał w Rzymie, jedną z najczęstszych usług dla rodaków było wyjednywanie im różnych łask duchowych, indultów i przywilejów.27 Poważna liczba facultates dla kapłanów polskich, ł nie tylko polskich, była 23* 356 W ZAKONIE ZMAKTWYCHWSTANCOW wyrabiana wówczas właśnie przez zmartwychwstańców. Brał w tym oczywiście czynny udział o. Kalinka 28. Składanie i przyjmowanie wizyt wielu pątników polskich, przybyłych do Świętego Miasta, było nie tylko ważne samo w sobie, ale konieczne dla podtrzymania kontaktów z rodakami29. Jak bardzo mu na tym zależało, świadczy fakt, że kiedy w 1873 r. bawił w Rzymie Julian Klaczko i stronił od zmartwychwstańców a nawet z Kalinką się nie widział, ten ostatni bardzo nad tym bolał, tym więcej że nie mógł zrozumieć przyczyny takiego postępowania 30. W Wielkim Poście 1874 r. prowadził Kalinka w Rzymie tygodniowe rekolekcje dla miejscowej Polonii. Takie rekolekcje urządzali zmartwychwstańcy corocznie, jednak dla prowadzącego je było to ogromne przeżycie, wymagające długiego i gruntownego przygotowania S1. Kiedy dowiedział się od ks. Ograbiszewskiego z Pelplina, że skutkiem ucisku podatkowego na Pomorzu wiele rodzin polskich „zaprzedaje się" do Brazylii, przemyśliwał nad tym serdecznie i radził się innych ojców, „czyby ich nie skierować do Detroit albo w okolice Chicago, gdzie byli już księża polscy" 32. Interesował się też poszczególnymi Polakami. Kiedy np. August Cieszkowski potrzebował guwernera dla swoich synów, o. Kalinka z Rzymu zwracał się do przyjaciół w Krakowie o wyszukanie mu odpowiedniego wychowawcy 3S. W sercu jednak dawnego prezesa Konferencji Sw. Wincentego najmocniejszym echem odbijały się zawsze potrzeby najbiedniejszych. Prośby 0 szczegółowe informowanie go o ubogich emigrantach polskich, aby im dopomóc, ale zarazem nie paść ofiarą jakiegoś oszustwa, to temat wielu jego listów. Informacje tego rodzaju zbierał nie tylko dla siebie, ale i dla innych, chcących wesprzeć prawdziwie potrzebującego 34. Kiedy wiosną 1873 r. przybył Kalinka do Paryża, ks. Władysław Czar-toryski zaprosił go na naradę odnośnie do likwidacji prac emigracyjnych w Paryżu. Sprawa była ważna, a długoletnie doświadczenie o. Kalinki słusznie tu doceniano. Była to sprawa, nad którą debatowano już od dawna i naradzano się zresztą niejednokrotnie 35. Książę Władysław postawił kwestię szczerze, że prowadzi tu „bardziej męczące i kosztowniejsze życie niż dawniej, z tą jedynie różnicą, że dzisiaj nic nie robi". Doradzono więc księciu przyjąć obywatelstwo austriackie i zamieszkać w Krakowie. „Stanęło na tym -- donosił Kalinka — że grono jego (księcia) się rozdzieli: książę z żoną osiądzie w Krakowie, mając za sekretarza Gadona, a pan Henryk (Wyziński) prawdopodobnie z Rustejką zamieszkają w Wiedniu". Przemawiały za tym tańsze koszty utrzymania księcia w Krakowie 1 możność znalezienia tam ludzi, „na których zdrową i życzliwą radę zawsze będzie mógł rachować". Zresztą o. Kalinka wcale nie ukrywał swego zdania, że we Francji „Emigracja dogorywa. Starzy przyspieszonym kro- PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 357 kiem wynoszą się na tamten świat, a młodzież z roku 1863 z każdym dniem znika, przerzucając się do Stanów Zjednoczonych, do Brazylii lub chyłkiem powraca do Królestwa" S6. 131. Starania o osiedlenie się zmartwychwstańców w Polsce. Emigracja polska we Francji stopniowo topniała zarówno ilościowo, jak i w znaczeniu politycznym. Praca na obczyźnie, za oceanem, w Ameryce otwierała się co prawda, ale znużeni latami pracy na obcej ziemi zmartwychwstańcy, przeważnie Polacy, obracali ciągle tęskne spojrzenie na ziemię rodzinną. Kiedy więc siostry niepokalanki, bliźniacze wówczas zgromadzenie, przeniosły się do Galicji i osiedliły w Jazłowcu, myśl osiedlenia się na polskiej ziemi z nową siłą powróciła w krąg zainteresowań „Ojców polskich". Zarówno zabór pruski, jak i rosyjski były zupełnie niedostępne dla tego rodzaju akcji. Pozostawała tylko Galicja i ku niej też zwrócono wszelkie wysiłki i z nią związano nadzieje i plany. Pierwszym a przynajmniej jednym z pierwszych, konkretnych kroków w tym kierunku miała być kapelania w Jazłowcu u sióstr niepoka-lanek. Latem 1870 r. został tam skierowany o. Walerian Przewłocki, dotychczasowy ekonom generalny zgromadzenia, po którym właśnie Kalinka objął agendy rzymskie. Jechał tam o. Przewłocki w podwójnym charakterze. Miał być kapelanem sióstr a zarazem łącznikiem „oficjalnym" wewnętrznej jedności obu zgromadzeń *7. M. Darowska ze swej strony podejmowała też szczere starania, aby owo osiedlenie się zmartwychwstańców doprowadzić do skutku. U arcybiskupa F. Wierzchlejskiego wyjednała wówczas nawet obietnicę oddania administracji parafii w Niżniowie o. Przewłockiemu, zaś dotychczasowy „proboszcz niżniowski miał przyjść z dobrą pensją na kapelana do Jaz-łowca"38. Sprawa jednak nie wyglądała tak różowo, jak się wydawało początkowo. Dawny proboszcz ani myślał o kapelanii, ale zażądał w zamian za ustępstwo „innej parafii i to w takich warunkach, jakich znaleźć niepodobna" 39. Nadto m. Darowska życzyła sobie, aby na parafię przyjechał o. Bakanowski, którego właśnie w tym czasie o. Kajsiewicz zatwierdził do pracy w Chicago40. Skończyło się więc na obietnicy i dobrych chęciach41. Zresztą warto dodać, że o. Kalinka był od początku „zupełnie takiej kombinacji przeciwny" 42. Kiedy o. Kalinka odbywać będzie swą pierwszą podróż naukową po Galicji w roku 1872, wówczas sprawa osiedlenia zdawać się będzie bliska realizacji. Wkrótce po swoim przybyciu do Krakowa otrzymał pokaźną sumę: „tysiąc złotych reńskich, ofiarowane na osiedlenie się nasze (zmartwychwstańców) w Krakowie". Zdeponował ją przed wyjazdem do Francji na nazwisko o. Przewłockiego, przewidzianego przez o. Kajsiewicza na 358 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW przełożonego nowej fundacji, w banku kierowanym przez Dionizego Skar-żyńskiego 43. Dla Przewłockiego też zabiegał Kalinka o wyjednanie obywatelstwa austriackiego 44. Swoim wpływem osobistym we Lwowie sprawił, że sprawa „z nader życzliwą opinią od Namiestnictwa" została odesłana do Wiednia i ostatecznie pozytywnie załatwiona43. Wspomniana powyżej ofiara wyznaczała Kraków na miejsce pierwszego osiedlenia się zmartwychwstańców. Przyjaciele „mocno nalegali", by zgromadzenie jak najprędzej tutaj się osiedliło. Kalinka informował ojców w Rzymie, że w Krakowie wiele dobrego można zrobić, wpływając dodatnio zarówno na duchowieństwo, jak i na wiernych. Szedł nawet tak dalece w swych opiniach, że nie spodziewał się żadnych przeszkód w Krakowie, a przeciwnie, oczekiwał jedynie „stanowczych i serdecznych przyjaciół i obrońców"46. Zastał bowiem rzeczywiście w Krakowie od samego przyjazdu wszystkich przyjaciół i sympatyków zgromadzenia „mocno zajętych myślą kupienia Tyńca" dla zmartwychwstańców47. 0 Tyńcu zresztą i o jego odbudowie ojcowie „w Rzymie wielokrotnie myśleli" 48. Podjęto też we wrześniu 1872 r. całkiem formalne oględziny istniejących zabudowań tynieckich, informacje o cenie, a nawet D. Skar-żyński w Wiedniu dowiadywał się o warunki i cenę kupna tego opactwa benedyktyńskiego. Orędował również w tej sprawie ks. A. Dunajewski. Kalinka zaś „w przypuszczeniu, że przez zimę Tyniec stanie się własnością zmartwychwstańców", snuł plany, aby od wakacji 1873 r. otworzyć tam kolegium dla chłopców. Zaś o. Julian Feliński mniemał, że „i nowicjat należałoby w Tyńcu założyć, bo niewątpliwie wielu by zaraz znalazło się nowicjuszów, których tylko podróż do Rzymu wstrzymuje". Myślał też Kalinka o ewentualności urządzania w Tyńcu w okresie letnim diecezjalnych rekolekcyj 49. Szczególnie gorąco wzięła sobie do serca tę sprawę Adamowa Potocka, a nawet sprzyjał jej szczerze sam namiestnik Alfred Potocki50. Kiedy jednak podróżujący wówczas po Galicji o. Kaj-siewicz omawiał' osobiście sprawę z marszałkiem sejmu, doszedł do wniosku, że trzeba na razie się wstrzymać z tą kwestią tyniecką. Kalinka był z tego powodu niepocieszony 51. Głównym motywem o. Kajsiewicza w podjęciu tej decyzji było to, że zmartwychwstańcy po przyjęciu nowej reguły (na Kapitule 1872 r.) są „jeszcze niedojrzali, że reguła nowa nie przyjęła się jeszcze (...) że więc na gruncie krajowym stawać i z nieprzełamanymi osobistościami zabierać się do roboty — rzecz próżna" 52. Zresztą i o samym czynnym 1 praktycznym Kalince, który z takim zapałem wyrażał się o tych planach, o. Kajsiewicz zwykł był mawiać, że „zawsze naprzód wszystko obmyślił, obrachował, zdecydował, a potem dopiero prosił Pana Boga, aby pomagał" 53. O. Kalinka pisał w jakiś czas później, że „nadzieje co do Tyńca nie PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 359 są zupełnie stracone. Pani Potocka pojechała do Rzymu i z Ojcem (Kaj-siewiczem) rzecz ułoży" 54. Ostatecznie sprawę przejęła w swe ręce ks. Zofia Odescalchi i miała ukończyć staranie o ewentualne kupno klasztoru tynieckiego wiosną 1873 r. 55 Śmierć jednak o. Kajsiewicza 26 lutego tr. i związane z nią nowe problemy przekreśliły ostatecznie realizację tej myśli. O. Kajsiewicz, będąc jeszcze w Krakowie, prosił prof. S. Tarnowskiego „o dowiedzenie się w Komendzie wojskowej we Lwowie o gmachy po-klasztorne, na zbyciu będące". Kiedy zaś odpowiedziano mu, że takich gmachów nie ma, ale że, przeciwnie, komenda zmuszona jest wciąż nowe stawiać albo kupować magazyny, wówczas Kalinka stwierdził: „skoro tak, zatem nie pozostaje, jak wrócić do Tyńca" 56. Sprawa osiedlenia się zmartwychwstańców w Krakowie miała jeszcze inne aspekty. Wiosną 1871 r. p. Hallerowa ofiarowała zgromadzeniu swój mały domek przy ul. Długiej 57. Był on jednak o tyle niedogodny, że zamieszkiwał w nim lokator, płacący komorne w wysokości 600 zł rocznie. Ciągłe jednak naprawy i remonty starego budynku, łącznie z podatkami, wynosiły czasem więcej niż kwota dochodu 58. W sąsiedztwie domu znajdował się kawałek gruntu, do kupienia którego „naglił ks. Albin" Kalinkę, mając na uwadze przyszłe powiększenie budynku dla otwarcia domu zakonnego 59. Sprawę osiedlenia należało załatwić koniecznie z władzą kościelną. Kalinka będąc w lutym 1873 r. u biskupa Gałecłtiego, wykorzystując jego pytanie, na jak długo jedzie do Rzymu, odpowiedział: „Chętnie bym tu zaraz wrócił, gdybyśmy tu mieli klasztor; niechże Wasza Ekscelencja — dodał — opatrzy nam jakie przytulisko, choćby dla kilku, na początek" 60. Jak sam przyznawał się, do tego tematu wracał kilkakrotnie, aż biskup zaprosił go do siebie znowu „na cygaro", obiecując się nad tym zastanowić. Na pożegnalnej wreszcie wizycie dnia 25 lutego biskup zagadnięty przez Kalinkę, czy coś obmyślił, odpowiedział, że nic innego nie widzi prócz klasztoru popijarskiego, który by chętnie dał zmartwychwstańcom. Zarazem też polecił Kalince udać się do ks. Górnickiego, który był administratorem domu przy tym kościele, aby sprawy w szczegółach omówić 61. Ksiądz administrator nie tylko że wyraził zgodę, ale otrzymał od ks. biskupa polecenie, aby dotychczasowym mieszkańcom domu wypowiedzieć lokal, tak iż „rzecz (...) poszła dalej — wyznawał Kalinka - niż zamierzałem, a daleko łatwiej niż spodziewać się mogłem. Zdaje mi się w istocie — podkreślał — że byłby to najtańszy i najłatwiejszy sposób osiedlenia się w Polsce"62. Sprawa rzeczywiście wydawała się bliska realizacji, tak iż nawet o. Jełowicki głośno opowiadał, że osiedlenie się zgromadzenia w Krakowie zostało zdecydowane63. Sprawy jednak związane z nową kapitułą po śmierci o. Kajsiewicza i wyborem generała 360 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW oraz negatywna w tej mierze opinia o. Semenenki odsunęły realizację tych planów.64 Wahający się wówczas o. Piotr sam wyznawał: „doprawdy, planów nie mam, nawet nie widzę, co by w tej chwili zrobić można" 65. Uważał bowiem, że o. Przewłockiego nie można zabierać z Jaz-łowca, a o. Kalinka nie nadaje się na razie na samodzielne stanowisko, bo mógłby o zgromadzeniu dać „zupełnie inne rozumienie niż trzeba" 66. Istniały też i inne koncepcje pracy dla zmartwychwstańców w Galicji. Arcybiskup Wierzchlejski zamierzał początkowo oddać zgromadzeniu zarząd swego niższego seminarium we Lwowie. Od tego jednak projektu później odstąpił, bojąc się kampanii dziennikarskiej, jaka by z tego powodu mogła wybuchnąć67. Ostatecznie więc, niestety, wszystkie te usiłowania spełzły na niczym. 132. Wśród trosk o cale zgromadzenie. Będąc przełożonym centralnego domu zgromadzenia, nie mógł, rzecz jasna, ograniczać się Kalinka do spraw własnego (podwórka. Zresztą nie tylko z urzędu, ale z natury nie należał on do tych, co umieją zasklepiać się w ciasnym kręgu zagadnień bezpośrednich i najbliższych. Zawsze maksymalista i polityk, spoglądał z zainteresowaniem na całość wszelkich otaczających go spraw. Jednym z pierwszych zagadnień, którym poświęcał wiele uwagi, była sprawa nowych powołań zakonnych. Nie tylko interesował się nimi, ale modlił się gorąco i innych zachęcał do modlitwy, szczególnie wówczas, gdy 'dany kandydat zwlekał z decyzją, a był mu dobrze znany i o jego powołaniu nie wątpił68. Dziękował też gorąco Bogu za każde, według jego przekonania, pewne powołanie 69. Pełniąc zaś obowiązki przełożonego domu rzymskiego, załatwiał te sprawy niejednokrotnie listownie. Z pism zaś owych biła jakaś szczególna serdeczność i nieukrywana radość z nadziei, „że będziemy mieli — jak często kończył list do kandydata — w Szanownym Panu drogiego nam brata"70. Sprawy takie załatwiał zawsze bezzwłocznie i udzielał zazwyczaj wyczerpujących informacji. Kiedy później będzie odbywać swe podróże naukowe, również nigdy nie pominie okazji, aby żywo zainteresować się każdym zgłaszającym się do zgromadzenia i umiejętnie nim pokierować71. Gdy zaś, jak to czasem bywa, spotykał się z nieprzezwyciężonym oporem rodziców kandydata, nie wahał się używać dosadnych nawet określeń, aby dokładnie przedstawić kłopotliwą sytuację. „Niewygodny papa — wyrwało mu się w jednym wypadku spod pióra — a mama to już cały Herod" 72. Kiedy zaś ów kandydat, przekonany o swym powołaniu, prawie uciekł z domu, aby pokonać opór rodziców, Kalinka napisał o nim krótko: „miał rację" 73. W takich jednak konfliktowych sytuacjach o. Kalinka przeważnie odpowiadał, aby się w sądach nie spieszono, bo już „za pół roku się po- PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 361 każe: czy było powołanie prawdziwe, czy też tylko niepoważna, chwilowa chętka" 74. Obchodził go też zawsze żywo los nowicjatu zakonnego. Gdy po zajęciu papieskiego Rzymu przez wojska zjednoczonych Włoch nowicjat zgromadzenia musiano przenieść na Maltę, Kalinka był jedynym, który energicznie przypominał swym przełożonym o konieczności częstego odwiedzania i pozostawania przez czas dłuższy wśród młodzieży zakonnej, przebywającej tam z młodym swoim mistrzem o. Rochem Trimarchim. Swoją myśl uzasadniał trafnie, że nie należy „zostawiać w takim opuszczeniu tych, których przyjęliśmy jako naszych braci i którzy stanowić mają prowincję włoską naszego Zgromadzenia"7S. Miał o takich sprawach odrębną nieraz opinię aniżeli inni i co najważniejsze — miał odwagę ją wypowiadać (np. gdy szło o kosztowne podróże niektórych, nawet wybitnych członków zgromadzenia)76. W swej dbałości o zgromadzenie szedł czasem tak dalece, że nawet przypominał konieczność odwiedzin dobrodziejów zgromadzenia niektórym ojcom, gdy wędrowali „w pobliskim terenie" 77. Biorąc mocno do serca wszelkie osiągnięcia, a także i momenty przyjemne w zgromadzeniu, radował się szczerze z odbytego uroczyście pierwszego nabożeństwa czterdziestogodzinnego w kościele Sw. Klaudiusza w dniach od 19 do 21 czerwca 1871 r. Było to o tyle godniejsze podkreślenia, że zbiegło się z audiencją deputacji polskiej u papieża. Dzięki temu dość liczna wówczas Polonia brała w nim udział. „Piękny to był widok — pisał Kalinka — kiedy tylu książąt i starej szlachty polskiej kornie przy Mszy klęczało lub dźwigało baldachim" 7S. Równie gorąco przeżywał niepokój wewnętrzny, gdy będąc w Paryżu dowiedział się, iż wypożyczony przez rząd francuski zmartwychwstańcom kościół Sw. Klaudiusza tenże rząd zamierzał odebrać. Ze zwykłą też sobie energią wśród dawnych znajomych paryskich podjął zaraz starania, aby zapobiec temu, grożącemu zgromadzeniu, ciosowi 79. Podjął nawet ze swej strony odpowiednie kroki i przez osoby zaufane trafił aż do ministerstwa francuskiego. Niestety, jednak nie na wiele zdały się te zabiegi, bo rząd francuski po wojnie z Prusami nie był w stanie bronić swych posiadłości we Włoszech, a z obawy przed dyplomacją rosyjską, tym bardziej nie uważał za stosowne udzielać u siebie azylu polskim zakonnikom 80. Kalinka był w całym tego słowa znaczeniu żywą cząstką zgromadzenia. Gdy zauważył u któregoś ze współbraci jakieś kłopoty, to nie tylko starał się, aby odbył on rekolekcje, ale nawet dyskretnie informował prowadzącego je, na co należałoby zwrócić szczególną uwagę81. Z nie mniejszą troskliwością dbał też i o zdrowie fizyczne swych najbliższych i gdy tylko widział tego potrzebę, nie wahał się nawet listownie dopominać o większą 362 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW troskę nad ich zdrowiem. Czynił tak zwłaszcza, gdy chodziło o tych, co raczej pracę nad zdrowie przekładali. W takich razach z radą łączyć potrafił dowcip, powołując się na swoje doświadczenie infirmerskie 82. Kochając zgromadzenie, mocno też przeżywał śmierć o. Kajsiewicza: „Pan Bóg (...) najgodniejszego, najpotrzebniejszego między nami wyrwał. Każdemu zabrał z nim (...) co miał najdroższego, bo go każdy kochał jak Ojca, jako Przełożonego i człowieka najgodniejszego kochania (...) Ciężka jest dłoń Pańska i umie dotknąć głęboko (...) Mnie przynajmniej nic tak nie dotknęło od wielu a wielu lat i niełatwo oswoję się z tą myślą, że za powrotem do Rzymu już go nie zastanę" 83. Każdą okazję wykorzystywał Kalinka, aby załatwić jakąś sprawę zgromadzenia czy choćby poszczególnych jego członków. Starał się o wszystkim pamiętać, wszystkim się żywo interesował, nic nie było obce jego gorącemu sercu. Kiedy będąc w Solesmes spotkał o. Jana Gagarina i o. Martinowa — jezuitów rosyjiskich, nie tylko że wszedł z nimi w osobisty, bliższy kontakt, ale otrzymał przez nich dla przygotowującego się do pracy misyjnej w Bułgarii o. Pawła Smolikowskiego wschodnie szaty i sprzęt liturgiczny 84. Zabiegał też wszędzie o pomoc materialną dla zgromadzenia, którego fundusze opierały się głównie na jałmużnie. Załatwiał różne sprawy pieniężne i „książkowe". Wyręczał każdego i informował dosłownie o wszystkim, czego tylko od niego żądano, a bardzo często nawet nie proszony służył radą i pomocą 85. Załatwiał iteż nieraz sprawy funduszów zawia-dywanego przez zmartwychwstańców Kolegium Polskiego86. Kiedy w roku 1871 o. Bakanowski, pracujący wówczas w Chicago, wystąpił z prośbą o włoskiego brata kucharza, praktyczny Kalinka, po naradzie z innymi ojcami w Rzymie, wyliczył mu cały szereg kontrargumentów i zalecił jednego z braci Polaków. Ścisły we wszystkim nie omieszkał również szczegółowo przedstawić pod rozwagę swojego poglądu na tę sprawę 87. Aby zaś całości nadać pomyślny rozwój, zalecił zaraz odpowiednie szkolenie wytypowanego brata i, co najważniejsze, bardziej intensywne pracowanie nad jego duszą88. 133. W sprawach ogólnokościelnych. Nie wystarczały uniwersalistycznie usposobionemu Kalince sprawy domu rzymskiego, zajmowało go wszystko, co dotyczyło całego zgromadzenia — a nawet jego sprawy były zbyt małym kręgiem zagadnień, aby się do nich tylko ograniczać. Sprawy całego Kościoła, papiestwa broniącego swej władzy doczesnej i losy Kościoła w Polsce --to dopiero była domena zainteresowań, w której znajdował swe pełne zaangażowanie nastawiony politycznie umysł Kalinki. Zresztą ten cel miał on na uwadze wstępując do zmartwychwstańców. Te zainte- PIERWSZE PRACE W ZAKONIE resowania i zamiłowania pogłębiły w nim jeszcze różne dyskusje i długie nieraz rozmowy, czasem „nieco filozoficzne", z o. Semenenką89. Sprawy te pochłaniały Kalince niekiedy cały wolny czas90. Sytuacja Kościoła w zabranym Rzymie wydawała się bardzo groźna. Przewidywał, że „bez wyraźnej interwencji Bożej" dojdzie w Wiecznym Mieście, tak jak w Paryżu, do ogłoszenia komuny. Snując takie horoskopy, zwracał się nawet do o. Kajsiewicza o pozwolenie, aby zaopatrzyć "wszystkich domowników w świeckie ubiory 91. Nie ograniczał się bynajmniej do samego tylko pisania na ten temat 92, ale czynnie angażował się w nowe warunki życia. Nie tylko więc sam żył tymi sprawami, ale o każdym ważniejszym wydarzeniu na terenie Rzymu informował polskich i francuskich przyjaciół 93. Zarówno on sam, jak i całe zgromadzenie było wówczas w bliskim kontakcie z obrońcami katolicyzmu tej miary, co L. Yeuillot, naczelny redaktor l'Univers. Kiedy więc w lutym 1870 r. redaktor przybył do Rzymu, Kolegium Polskie wydało specjalny obiad na jego cześć. Na przyjęciu tym oczywiście nie zabrakło Kalinki ani Pawlickiego czy Zbyszewskiego, choć byli jeszcze klerykami94. Podczas trwania Soboru Watykańskiego o. Semenenko napisał specjalną rozprawę teologiczną, poświęconą kwestii nieomylności papieża. Również i Kalinka interesował się żywo przebiegiem jego obrad. Miał nawet na ten temat swoje zdanie. Według niego obrady soborowe toczyły się stanowczo zbyt powolnie m. Wśród ogólnych spraw całego Kościoła na czoło jego zainteresowań wysuwały się zagadnienia Kościoła w Polsce. Szczególnie ożyły one podczas pobytu delegacji polskiej w Rzymie na jubileuszu Leona XIII w czerwcu 1871 r. Omawiano wówczas różne sprawy, a Kalinka sam przyznawał, że był nieraz „niezmiernie zmęczony długimi rozmowami"9a. W upalne dni czerwcowe nie wystarczał już własny dom, ale z niektórymi gośćmi odbywano wielogodzinne przechadzki „po willi Borghese", radząc o różnych „sprawach publicznych" 97. Kolegium zaś dla delegacji polskiej wydało dnia 18 czerwca „szumny obiad", na którym „owacji — pisał Kalinka — było dla nas bez końca" 98. Nie wszystkie sprawy, którymi zajmowali się zmartwychwstańcy, a szczególnie Kalinka, są dziś dokładnie znane. Wiadomo jednak, że zabiegał o wzmocnienie krakowskiego Czasu, zachwianego z powodu zamierzonego odejścia Maurycego Manna z redakcji. W sprawie tej Kalinka długo korespondował, a następnie wspólnie z o. Semenenką naradzał się, jak „wzmocnić Czas w duchu religijnym, wzmacniając w nim powagę Manna" 99. Radzili też, Kalinka i inni ojcowie, z Adamem Potockim w marcu 1871 r. o systemie wychowania i o szkołach w Galicji 10°. m 364 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW Silnym echem w korespondencji Kalinki odbiły się starania biskupa Kuziemskiego o otrzymanie unickiej koadiutorii lwowskiej przy metropolicie Sembratowiczu 101. W tej sprawie konferował z Ławroskim, politycznym przywódcą Rusyiów i wicemarszałkiem sejmu galicyjskiego, i nawet uzyskał obietnicę otrzymania odpowiedniego memoriału dla Stolicy Apostolskiej z petycją o niedopuszczenie do tej nominacji102. Różnymi informacjami o Kuziemskim służył Kalince prof. S. Tarnowski103. Sprawa rytuału katolickiego w języku rosyjskim, który miał być wprowadzany w diecezjach zamieszkałych przez Polaków, znalazła też w Kalince energicznego oponenta104. Aby zaś uprzedzić spodziewane przysłanie przez Rosję fałszywych statystyk dotychczasowego używania w kościołach języka rosyjskiego, prosił przyjaciół paryskich, by nadesłali mu otrzymane od biskupów katolickich autentyczne wykazy. Prosił o nie po to, aby bezzwłocznie przedłożyć je w Sekretariacie Stanu 105. Zajmowały go również żywo losy Kościoła na Litwie 106 jak i w Niemczech 107. Interesowały go nie tylko sprawy dokonane, ale nawet projekty i zamiary, jak np. koadiutoria łacińska ks. bpa Gałeckiego we Lwowie czy obsada po nim administracji krakowskiej 108. W tego rodzaju jednak niepewnych sprawach zachowywał zawsze rozsądną ostrożność i daleko idącą dyskrecję, którą zalecał również i drugim 109. Natarczywie też, gdy tego wymagała sprawa, domagał się załatwienia pewnych próśb lub wydobycia pism z biur Stolicy Sw.llfl Kiedy np. potrzeba było S. Tarnowskiemu fachowych informacyj do artykułu o Kościele w Prusach w dobie Kulturkampfu, nie wahał się Kalinka zwracać o nie do o. Semenenki, do ks. Włodzimierza Czackiego i innych osób ze świata rzymskiego, aby tylko „wypowiedzenie prawd tak zasadniczych" m było jak najlepiej dokonane. Toteż opracowany gruntownie artykuł wielkie wszędzie zrobił wrażenie. „X. Arcybiskup (Ledóchowski) przysłał mi — pisze Kalinka — z Ostrowa fotografię swoją wielką dla Tarnowskiego z napisem »Niech Ci Bóg nagrodzi*. Wczoraj od jednego z prałatów poznańskich — dodaje — odebrałem żądanie, aby artykuł odbić osobno i posłać im z 500 egzemplarzy, na co złożyli pieniądze" 112. Bolał tylko niezmiernie, że sprawa polska na forum międzynarodowym nikogo nie interesuje, bo paryska „emigracja dogorywa", gdyż jedni umierają, a inni wyjeżdżają 113. Dostarczał też, gdy tylko była po temu potrzeba, memoriały i dokumenty dotyczące Kościoła do Watykanu 114. Kiedy bawił w Krakowie w 1873 r., wysunął wśród tamtejszych sfer katolickich projekt utworzenia specjalnego Komitetu Spraw Katolickich, którego jedynym zadaniem byłoby informowanie Stolicy Sw. o stanie Kościoła polskiego 115. Początkowo bowiem krzątano się koło założenia takiego komitetu, który by sprawował pewną kontrolę religijną nad instytucjami powstałymi z wyborów. Kalinka brał nawet udział w dwóch naradach „orga- PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 365 nizacyjnych" komitetu i proponował na prezesa Józefa Badeniego116. Rzecz ta ostatecznie nie doszła do skutku, ale sama inicjatywa była godna uwagi. W Rzymie natomiast procedura doręczania tego rodzaju pism była z góry ustalona. „Urządziliśmy się tak — informował Kalinka — że każdego dokumentu, który przyjdzie, udzielam Msgr. Cz. (GzacMemu), on rozważywszy je zwraca, dodaje swą instrukcję i wtedy o. Julian (Feliński) odnosi je Kardynałowi" m. Rozumiejąc znaczenie prasy w urabianiu opinii publicznej, czuwał też z wielką uwagą nad 'tym, co piszą zwłaszcza poważniejsze periodyki. Kiedy więc np. w roku 1873 l'Univers wypowiedział się o rządzie rosyjskim ze zbytnią a niczym nie uzasadnioną sympatią, zaraz polecił Br. Zaleskiemu upomnieć za to redakcję i zachęcić do większej roztropnościlł8. 134. Wzmożona dbalość o misję bulgarską. Ponieważ w Bułgarii mnożyły się ciągle trudności z miejscowymi biskupami, którym przysyłała Kongregacja Propagandy Wiary różnych misjonarzy, a ci znowu ze swej strony podtrzymywali jak najdalej idącą niezależność od władzy biskupa, w roku 1871 postanowiono w Rzymie sprawę tę jakoś rozwiązać. Załatwienie jednak tego napotykało na niemałe opory i zwłokę. „Na skutek expose — pisał Kalinka — które podałem (...) i dzięki poparciu Czackiego zebrana Kongregacja Kardynałów posłała rozkaz w połowę maja Msgrowi Pluym, aby podał projekt do oznaczenia stanowiska legalnego w Bułgarii tak naszej (zmartwychwstańców) misji, jako i innych" ł19. Urodzony dyplomata, jakim był Kalinka, do tego działania „oficjalnego" nie ograniczył się jednak, ale mając obietnicę przywileju mantoletu dla ks. Testy, jednego z otoczenia msgra Pluyma, tym mocniej mógł na niego nalegać, „aby u Pluyma interesów naszych dopilnował" 12°. Obrotny pośrednik, jakim był Kalinka, stał się wkrótce w Rzymie głównym nieomal orędownikiem misji bułgarskiej. Przez jego ręce szły więc z misji adresy do Ojca św., listy z drobnymi i poważniejszymi „komisami adrianopolskimi", wykazy rachunkowe i rozliczne prośby. On też w sprawie misji korespondował z Kamerloherem, ambasadorem austriackim w Adrianopolu m, gdy ten zaproponował ustanowienie Rady Administracyjnej dla misji, która by kontrolowała jej finanse. Ambasador wysunął tę propozycję wówczas, gdy dzięki usilnym staraniom Kalinki rząd austriacki udzielił dla Misji zapomogi 4000 florenów122. O pomoc tę Kalinka kołatał nie tylko do ministra Andrassego za pośrednictwem Henryka Wyzińskiego, ale nawet, gdy w 1872 r. był w Wiedniu, dotarł osobiście do ministra. Przewidujący i ostrożny, przygotował sobie na to spotkanie nie tylko memoriał o misji, ale zarazem zestaw informacyj o egzarchacie bułgarskim. Wiedział bowiem, że „Andrassy obawia się, by nie przeszedł 366 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW pod opiekę petersburskiego synodu" 123. Nie omieszkał też przy tej okazji zawrzeć bliższej znajomości z sekretarzem ministra Okoliezanym 124. Będąc w Rzymie w 1873 r. wspólnie z o. Semenenką starali się o listy polecające Kongregacji Propagandy Wiary o pomoc finansową dla misji ze strony paryskiej Propagacji Szkół Wschodnich. Tym razem fundusz ów był potrzebny na otwarcie seminarium w Adrianopolu. Kardynał prefekt Kongregacji w obu swych listach stwierdził, „że cała nadzieja Unii bułgarskiej na Zmartwychwstańcach polegała" 125. Aby sprawę tę jeszcze bardziej poprzeć, zobowiązał się Kalinka napisać artykuł o Bułgarii do biuletynu Towarzystwa Szkół Wschodnich 126. Tego rodzaju sprawy załatwiał Kalinka zawsze podwójnym sposobem: oficjalnie i ubocznie. Aby pozyskać przychylność przewodniczących obu tych organizacji wspierających misję bułgarską, starał się dla obu o pra-łatury. Oczywiste, to był gest wdzięczności nie tylko ze strony Kalinki, ale wszystkich zmartwychwstańców 127. W tego rodzaju poczynaniach był jednak Kalinka niezmiernie delikatny. „Miałem ja zamiar — pisał — starać się o prałaturę dla X. Dauphin (dyrektora des Ecoles d'Orient), ale nie zaraz; raczej wtedy, gdy będę miał okazję żądać dla niego nagrody za pomoc w postawieniu seminarium. Dziś gdybym żądał — dodawał — wyglądałoby to na handel" 128. Jego delikatność w tych sprawach szła jeszcze w innym kierunku. „Przyrzekłem 'księdzu Czackiemu — wyznawał --że się nigdy do niego udawać nie będę w interesie osób, a on za to przyobiecał mi pomoc w interesach ogólniejszych".129 Załatwiał też Kalinka indulty i przywileje dla misjonarzy bułgarskich. 0 jego zaś gotowości do niesienia usług świadczą słowa: „jeśli w istocie potrzebne (moje pośrednictwo), służę całym sercem, choćby i 12 razy pójść było trzeba" 13°. Gros jednak spraw obracało się koło zagadnienia zdobycia dobrodziejów wspierających misję i otrzymania funduszów dla ciągle pustej kasy misyjnej1S1. O. Kalinka zwalczał w tym czasie wysuniętą przez o. Przewłockiego, pełniącego obowiązki prokuratora generalnego, tezę, aby fundusze dla misji posyłać „via Rzym". Widział w tym tylko stratę czasu 1 pieniędzy. Na dowód słuszności swej opinii cytował zdanie teologii moralnej, że zakonnik „nie ma prawa oddawać pod rozporządzenie władzy tych funduszów, które mu dano z celem wskazanym. Nie może tego robić — dodawał — bez sprzeniewierzenia się. A skoro wyższa władza (czemu wierzę najzupełniej) nie zmieni przeznaczenia, więc po cóż ta mitręga i podwójna robota?" 132 Podchodząc rzetelnie do każdej sprawy, wobec projektu podróży do Francji w celu kołatania o nowe fundusze dla misji, jesienią 1874 roku zażądał z Rzymu odpowiednich listów rekomendacyjnych, wiadomości o Unii bułgarskiej i o samej misji oraz artykułu do Annales de la Pro-pagation de la Foi w Lyonie, do której głównie wtedy miał się zwracać13S. PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 367 Niezmordowany w pomaganiu misji bułgarskiej, czasem jednak życzeń ojców świadomie nie spełniał. „Od ośmiu lat wyprawiając im wciąż transporty — pisał w 1872 roku — już się ich żądaniami trochę zmęczyłem, tym bardziej kiedy zbyt często domagają się rzeczy niekoniecznie albo wcale im niepotrzebnych, ot tak sobie, dla fantazji doprawdy niezakon-nej" 134. 235. Praca nad broszurą „Przegrana Francji i przyszlość Europy". Pierwszą rozpoczętą i ukończoną w kapłaństwie pracą była broszura polityczna pt. Przegrana Francji i przyszlość Europy. Przedmowę do niej, choć całość była napisana „zaraz po zawartym pokoju między Francją a Prusami", podpisał Kalinka do druku 27 marca 1871 r.135 Myśl tej pracy nurtowała w nim od wakacji 1870 r. Nosił się początkowo z zamiarem napisania artykułu o objawach katolickiego życia we Francji w ciągu tej (francusko-pruskiej) wojny 136. Pracy swej zamierzał dać tytuł Le lendemain de la guerre 137. Pragnął w niej uwzględnić polityczne napaści Giraulta oraz ofiary różnych zakonów i ludzi świeckich, oddających swe domy na lazarety dla rannych 138. W tymże czasie wyszła na początku 1871 r. we Fryburgu Szwajcarskim anonimowa broszura austriackiego męża stanu pt. Wo ist Europa's Zu-kunft? Została ona wkrótce przetłumaczona w Genewie na język francuski. Broszura ta zelektryzowała Kalinkę. Elaborat swój przerobił i dostosował do jej treści. Zamiast ograniczyć się do analizy przyczyn klęski francuskiej i stanu katolicyzmu poszedł dalej, aby w oparciu o wywody autora broszury niemieckiej odpowiedzieć na pytanie: „Co nas czeka, gdzież więc przyszłość?" 139 Podejmując zagadnienia, Kalinka zastrzega się we wstępie, że „przedmiotu wyczerpać nie myśli, (bo) nie potrafi", ale że mu „dość będzie, jeśli dotknie punktów jaskrawych" 14°. Dotknął też ich bardzo wiele. Poruszył mianowicie sprawę liberalizmu politycznego i jego następstw. Omówił teorię ras, zatrzymał się nad zagadnieniem socjalizmu i chrześcijaństwa, a wreszcie w ostatniej części przeanalizował społeczne, polityczne i religijne zadania współczesnych Polaków. Zakończył swą pracę stwierdzeniem, co zresztą przewija się przez całość tych rozważań, że w ścisłym oparciu o Kościół i chrześcijaństwo leży promienna przyszłość i szczęście Polski i Europy. Wkrótce po wydaniu tej pracy doczekał się Kalinka recenzji, skreślonej mistrzowskim piórem Stanisława Tarnowskiego. Uznając w autorze broszury „jedną z najpoważniejszych i najwytrawniejszych w Polsce zdolności pisarskich i publicystycznych", recenzent zaznacza zarazem, że z niektórymi opiniami się nie zgadza. Recenzję swoją zakończył Tarnowski 368 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW z wdziękiem i taktem, na jaki on chyba jeden potrafił się zdobyć bez trudu a szczerze. „Śmiemy sobie tuszyć — kończył swe refleksje — że uwag i zarzutów naszych nie zechce wziąć nam za złe szanowny autor broszury, którego współpracownictwo liczymy do wielkich zaszczytów naszego pisma (Przeglądu Polskiego), a przyjaźń do wielkich zaszczytów naszego życia" 141. Na powyższą recenzję miał Kalinka ochotę odpowiedzieć wyjaśnieniem i polemiką. Doradzono mu jednak, aby tego zaniechał, bo „krytyka Tarnowskiego nie wymaga koniecznie odpowiedzi". Ucieszył się więc tą radą i zajęty studiami odłożył pióro „przynajmniej na cztery miesiące" 142. Inną zupełnie recenzję skreślił Kalince, w swym liście do niego, o. A. Jełowickł. Wyraża ona zarzut, iż zbyt wiele zagadnień o. Walerian pominął. Odpowiedział mu też autor broszury: „Przedmioty, których Ojciec dotknąłeś w swej notatce, tak są rozległe, że w jednym artykule wyczerpać się nie dadzą" 143. Jednak autor Listów duchownych, aby się Kalinka nie obraził o jego uwagi, jeszcze dwukrotnie do tego tematu w listach powracał. O. Walerian uspokajał go ze swej strony, że uwagi powyższe „nie obraziły bynajmniej ani też nie przekonały". Nie przekonały zaś tym bardziej, że Jełowicki radził „w miejsce artykułów naukowych lub politycznych pisać kazania, które by zostały pomnikiem". Oponując energicznie przeciwko tej radzie, Kalinka zapytywał: „a jeżeli Paw-licki lub ja kazań mówić nie umiemy, czyż przez to nic nie mamy robić? Czy mam udawać? Wolę pozostać sobą samym — kończył dyskusję — pozostać przy swoim stylu i sposobie pisania" 144. Omawiana tutaj broszura spotkała się z ogromną przychylnością czytelników. Zresztą nie pierwsza to była pozycja literacka, o którą z kilku stron „dopominano się natarczywie" 145. „Broszurka nadspodziewanie znalazła powodzenie. Odebrałem powinszowania — pisał — od Manna, od ks. Koźmiana i co więcej mnie jeszcze ucieszyło, to podziękowanie od ojców Jezuitów z Krakowa. A i to także wskazówka nie lada, że w ciągu sześciu tygodni cała edycja rozeszła się. 500 egzemplarzy na Galicję i Poznańskie to wiele" 146. PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 369 PRZYPISY . ". -' 1 K. do A. Jełowickiego 10.VI.1868 — CR Roma. 2 Cf. dokument z 20.V.1872 potwierdzający ten jego urząd — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 119. K. do A. Kalinki 5.1.1886 — zb. S. Kalinki. K. do H. Kajsiewicza 21.XI.1871 — CR Roma. ,: ;.-; K. do K. Kaczanowskiego 30.VIII.1871 — CR Roma. ------ K. do K. Kaczanowskiego 12.IX.1871 — CR Roma. K. do J. Zamoyskiej 3.XII.1880 — PAN Kórnik, Zam. 122. K. do H. Kajsiewicza 16.VII.1871 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 154. K. do H. Kajsiewicza 20.VIII.1871 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik T. III, s. 161. K. do K. Kaczanowskiego 6.IX.1871 i inne — CR Roma. K. do K. Kaczanowskiego 12.IX.1871 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 21.X.1871 — CR Roma. u oh Łirso ?K Cf. Akta Rady Głównej z dnia 17 i 20.V.1871 — CR Roma. ~/7 -,b .y. "• • A. Jełowicki do H. Kajsiewicza 22.111.1871 — CR Roma. OD Ji *: Cf. Akta Rady Głównej z dnia 19.IV.1872 — CR Roma. ~: .>" ' Tamże. ->; " P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 151 i nast. K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma. K. do K. Grabowskiego 4.X.1871 — CR Roma. Tamże. 24 K. do S. Pawlickiego 23.IX.1871 — BJ Koresp. ks. Pawlickiego rkps 8697. T. III oraz K. do Br. Zaleskiego 3.X.1871 — AC ew. 1620. . ;:"~"".~: ..." K. do J. Felińskiego 21.X.1871 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 24.XII.1875 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 23.V.1872 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 27.1.1872 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 138. K. do Br. Zaleskiego 22.XI.1873 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 22.IV.1874 — AC ew. 1620. K. do H. Kajsiewicza 10.VII.1872 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 10.IV.1871 — PAN Kraków rkps 1317, k. 11—13. K. do Br. Zaleskiego 16.VI.1872 — AC ew. 1620. K. do A. Jełowickiego 27.VI.1871 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 16.111.1873 — PAN Kraków rkps 1317 oraz K. do Br. Zaleskiego 17.111.1873 — AC ew. 1620. 37 H. Kajsiewicz do M. Darowskiej 24.VI.1870 — Arch. Niep. Szymanów. K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 20.VIII.1871 — CR Roma. Tamże. 41 Ks. Obertyński pisze, że sprawa rozbiła się o kategoryczny sprzeciw arcybpa Wierzchlejskiego — cf. Zmartw, a Niep. T. I, s. 78 — tenże sam nieco dalej cytuje list M. Darowskiej z 14.IV.1874, z którego wynika, że projekt Niżniowa storpedował o. W. Przewłocki — cf. dz. c. T. I, s. 99 — gdzie prawda? 42 P. Semenenko do M. Darowskiej 16.VIII.1871, [w:] Listy Semenenki. T. VI, s. 1445 — Arch. Niep. Szymanów. * s 4 5 8 7 8 9 10 11 12 13 14 15 10 17 18 19 20 21 22 23 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 30 38 39 40 M — Ksiądz Walerian Kalinka 370 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 43 44 45 Roma. Cf. K. do D. Skarżyńskiego 22.VII.1873 — PAN Kraków rkps 1317, k. 15. K. do W. Przewłockiego 15.XI.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 20.XI.1872 i do W. Przewłockiego 21.XI.1872 — CR K. do K. Kaczanowskiego 9.IX.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 10.IX.1872 — CR Roma. Tamże. 49 K. do H. Kajsiewicza 16.IX.1872 — CR Roma. 50 K. do H. Kajsiewicza 28.IX.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 31.X.1872 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 1.KI.1872 — CR Roma. P. Smolikowski: System ascetyczny ks. Semenenki, s. 54. K. do W. Przewłockiego 15.XI.1872 — CR Roma. K. do M. Darowskiej 20.1.1873 — Arch. Niep. Szymanów oraz do H. Kajsiewicza 21.1.1873 — CR Roma. M K. do H. Kajsiewicza 20.XI.1872, do W. Przewłockiego 21.IX.1872 — CR Roma oraz do D. Skarżyńskiego 21.XI.1872 — PAN Kraków rkps 1317, k. 13. w K. do W. Przewłockiego 8.1.1873 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 30.XII.1872 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 16.11.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 21.11.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 26.11.1873 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 2.III.1873 — CR Roma. K. do P. Semenenkł 18.V.1873 — CR Roma. K. do K. Kaczanowskiego 25.VI.1873 — CR Roma. P. Semenenko do M. Darowskiej 24.V.1873 — Arch. Niep. Szymanów. Tamże. K. do H. Kajsiewicza 26.11.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 27.VII.1870 — CR Roma. Tamże. K. do Wróblewskłego 16.V.1871 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 10.IX.1872 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 15.XI.1872 — CR Roma. Tamże oraz 21.IX.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 29.XI.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 3.XI.1871 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 27.VII.1870 i do K. Kaczanowskiego 12.IX.1871 — CR Roma. 77 K. do H. Kajsiewicza 3.XI.1871 — CR Roma. 78 K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 3.IV.1873 — CR Roma. K. do P. Semenenki i do J. Felińskiego 18.V.1873 — CR Roma. Cf. K. do H. Kajsiewicza 10.VII.1872 — CR Roma. 82 K. do H. Kajsiewicza 31.X.1872 i do W. Przewłockiego 1.XI.1872 — CR Roma. M K. do P. Semenenki 28.11.1873 i do W. Przewłockiego 2.III.1873 — CR Roma. K. do P. Semenenki 15.111.1873 — CR Roma. Cf. K. do W. Przewłockiego 3.X.1874 i do P. Semenenki 6.X.1874 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 2.X.1874 i do P. Semenenki 25.X.1874 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 20.VIII.1871 — CR Roma. K. do K. Kaczanowskiego 12.IX.1871 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 151. 47 48 51 52 53 54 55 58 59 60 61 62 83 64 65 60 •7 13 68 70 71 72 7S 74 75 7« n 80 81 84 85 89 87 PIERWSZE PRACE W ZAKONIE 371 90 91 92 83 95 n 97 99 100 101 102 103 104 105 107 108 109 K. do A. Jełowickiego 27.VI.1871 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 16.VII.1871 — CR Roma. W. Kalinka: Dzielą. T. IV, s. 110—112. K. do Br. Zaleskiego 23.XII.1871 — AC ew. 1620. P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 111. K. do Br. Zaleskiego 17.11.1870 — AC ew. 1620. K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 126. 98 K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma oraz P. Semenenko: Dziennik (rkps). T. III, s. 146. P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 119. P. Semenenko: Dziennik (rkps). T. III. s. 132. Cf. K. do H. Kajsiewicza 20.XI.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 29.XI.1872 — CR Roma. S. Tarnowski do W. Kalinki. Listy z 1872 r. — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 22.XII.1872 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 11.XI.1873 — AC ew. 1620. 108 K. do H. Kajsiewicza 22.XII.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 4.1.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 6.II.1873 i inne — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 16.11.1873 i do H. Kajsiewicza 21 i 22.11.1873 — CR Roma. 110 K. do P. Semenenki 17.V.1874 — CR Roma. 111 K. do J. Felińskiego 19.VI.1874 — CR Roma. 112 K. do W. Przewłockiego 24.VIII.1874 — CR Roma. 113 K. do D. Skarżyńskiego 16.111.1873 — PAN Kraków rkps 1317, k. 19—20. 114 K. do H. Wyzińskiego 27.1.1870 i do Br. Zaleskiego 21.VIII.1873 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 21.VIII.1873 — AC ew. 1620. K. do H. Kajsiewicza 21.11.1873 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 10.VI.1873 — AC ew. 1620. Tamże. K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma. Tamże. K. do K. Kaczanowskiego 6.VIII.1871 — CR Roma. 122 K. do H. Kajsiewicza 20.VIII.1871 i 10.VII.1872 — CR Roma. 123 K. do H. Kajsiewicza 10.VII.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 19.X.1872 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego LXII.1873 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 22.X.1873 — CR Roma. 127 Cf. K. do K. Kaczanowskiego 12.IX.1871, do H. Kajsiewicza 3.XI.1871 i do A. Jełowickiego 12.XII.1873 — CR Roma. 128 K. do A. Jełowłckiego 12.XII.1873 — CR Roma. 129 Tamże. 130 K. do S. Kobrzyńskiego 23.VI.1871 — CR Roma. 131 Cf. K. do H. Kajsiewicza 21.1.1873 i do W. Przewłockiego 24.VIII.1873 — CR Roma. 132 K. do J. Felińskiego 2.X.1874 — CR Roma. 133 Tamże. 134 K. do W. Przewłockiego 30.XII.1872 — CR Roma. 135 Cf. tekst samej broszury. 115 118 117 118 119 120 121 124 125 129 24* 372 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 186 137 138 139 140 141 142 143 144 115 148 K. do K. Kaczanowskiego 27.VIII.1870 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 28.VIII.1870 — AC ew. 1620. K. do K. Kaczanowskiego 27.VIII.1870 — CR Roma. Cf. W. Kalinka: Przegrana Francji, s. 3. Tamże, s. 4. Cf. S. Tarnowski: Recenzja, [w:] Przegl. Polski. R. V: 1871, s. 308. K. do A. Jełowickiego 16.V.1871 — CR Roma. Tamże. K. do A. Jełowickiego 27.VI.1871 — CR Roma. K. do P. Semenenki kwiecień 1869 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 27.VI.1871 — CR Roma. XXI PODRÓŻE I BADANIA HISTORYCZNE 236. Pierwsza podróż naukowa. Mając do wyboru „albo być urzędnikiem, albo literatem" 1, tj. albo pozostać nadal prokuratorem domu rzymskiego, albo oddać się studiom historycznym, Kalinka wybrał to drugie i pod koniec maja 1872 r. opuścił Rzym, udając się, jako kapłan zakonnik, w swą pierwszą podróż naukową. Podróż tego rodzaju była dla niego tym ko-nieczniejsza, że głosił zasadę, iż poza granicą Polski nie można pisać jej historii, zwłaszcza kościelnej, gdyż gros źródeł znajduje się w archiwach na ziemi ojczystej 2. Uważał, że powinien się poważnie zabrać do historii, aby „wykończyć Ostatnie lata Stanisława Augusta", co zresztą, jak sądził, uda mu się rychło. Do tego dokończenia skłaniała go i ta okoliczność, że jeszcze w grudniu 1871 r. otrzymał z Krakowa zaproszenie na katedrę historii powszechnej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Sam pragnął wprawdzie objąć tę posadę, ale po rozwadze z propozycji zrezygnował. Uważał bowiem, że lepiej będzie najprzód ukończyć pracę nad Stanisławem Augustem. Tak mu też radzili starsi ojcowie, podczas gdy młodsi strofowali go za pominięcie tak cennej okazji3. W dwa lata później wypowiedział wprawdzie sam Kalinka żal, że odmówił przyjęcia katedry, ale tylko dlatego, że widział w tym „potężny środek działania" dla własnego zgromadzenia 4. Na wiadomość o projektowanej podróży naukowej naszego historyka państwo Pusłowscy przysłali mu 1000 franków5. Przełożony główny o. Kajsiewicz udzielił pozwolenia i w ten sposób podróż została zapoczątkowana. Pierwszym etapem podróży był Wiedeń ze swym archiwum państwowym. Przyjęty „z dziwną uprzejmością", otrzymał pozwolenie na korzystanie „z wszystkiego, co do mojej — pisał — epoki się znajduje" e. „Materiałów — donosił z radością — ogromne bogactwo. Czegom nie znalazł w Paryżu, a na próżno szukał w Rzymie, to tutaj mam właśnie: szereg nieprzerwany raportów z Warszawy, co dwa lub trzy dni z bardzo dokładnymi informacjami i kopiami korespondencji i not dyplomatycznych" 7. „Pracuję aż do umęczenia — zaznaczał — że aż mi oczy poczynają nie służyć (...) Męczące to wakacje, ale pod względem naukowym 374 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW bardzo korzystne"8. „Spostrzegam — donosił po pewnym czasie — że jużem zmęczony robotą, że umysł jakoś odrętwiał" 9. Z radością też stwierdził w czasie tej pracy w Wiedniu: „Mogę powiedzieć, że do historii Sejmu Czteroletniego nikt nie ma takich materiałów, jak ja: bo mam dokumenta petersburskie, królewskie, wielu ważniejszych rodzin polskich, rzymskie, wiedeńskie i saskie" 10. Innym powodem dobrego samopoczucia było korzystanie z gościnności „dobrych ojców" dominikanów. „Przywykły do spokoju klasztornego, nie potrafiłbym długo — wyznawał — wytrzymać w hotelu" u. Praca w naddunajskiej stolicy przeciągnęła się do pierwszych dni sierpnia 1872 r. Kiedy ją skończył wreszcie, 7 sierpnia donosił o. Kacza-nowskiemu: „Już mi się przejadły manuskrypta i korespondencje dyplomatyczne i mam ochotę z tydzień nic nie robić" 12. Z tym postanowieniem wyjeżdżał dnia 10 sierpnia do Krakowa13. Zatrzymał się tu w gościnie u ks. Albina Dunajewskiego, kapelana sióstr wizytek, a wielkiego przyjaciela zmartwychwstańców. Pracę zaś archiwalną rozpoczął od zasobnego zbioru archiwaliów króla Stanisława Augusta, stanowiącego własność Pawła Popielą. Spędził tu pełne dwa miesiące. Papiery były rzeczywiście fascynujące, a Popiel obiecywał mu jeszcze nowe fascykuły. Zaproszony przez m. Marcelinę Darowską do Jazłowca, celem zwiedzenia zakładu wychowawczego sióstr niepokalanek, a mając zarazem zamiar przewertowania zbiorów lwowskiego Ossolineum, w połowie października 1872 r. opuścił Kraków. Ze swego przybycia do niepokalanek był „wielce szczęśliwy". Miał też zamiar spędzić tu „choć kilka dni (...) w porządku zakonnym i skupieniu" 14. Kilkudniowy pobyt jednak przeciągnął się, bo postanowił odbyć rekolekcje i dlatego pozostał dłużej15. Dopiero więc 28 października przybył do Lwowa, gdzie zatrzymał się u księży misjonarzy. O swej tutaj pracy takie wydał świadectwo: „roboty i czytania dużo, połowu mało, jednak dobrze, żem zajrzał do tutejszych źródeł, bo takich gdzie indziej nie znajdzie" 16. Miał też początkowo zamiar „uporać się z tym do 15 listopada, bo nierównie ważniejsze rzeczy czekają mnie — pisał — w Krakowie" 17. Faktycznie jednak i tutaj przedłużył swój pobyt aż do końca listopada, chcąc wykorzystać i przejrzeć wszystko, aby już do tych „papierów" więcej nie wracać. Gorliwy w pracy > „wydeptał sobie jedną drożynę: od misjonarzy do Zakładu Ossolińskich i tej się trzymał" 18. Cieszył się też łaskawością „kółka kapitulnego i przyjaciół", ale by nie tracić czasu, „krył się przed nimi poza księży misjonarzy. Na szczęście — dodawał — brama u św. Kazimierza zamyka się o 8.00".19 Tak jak planował, na 15 listopada zakończył swoje „roboty w Bibliotece Ossolińskich", ale pozostała mu jeszcze Biblioteka Dzieduszyckich PODRÓŻE I BADANIA HISTORYCZNE 376 i pomniejsze zbiory lwowskie i te go jeszcze nieco zatrzymały 20. Zresztą przeszkadzała mu w pracy scjatyka (ischias) i nie dozwoliła wykończyć robót21. Zaraz w pierwszych dniach pobytu Kalinki we Lwowie, 31 października 1872 r., zwróciła się do niego p. Hallerowa „z bardzo usilną prośbą" 0 kilka odczytów publicznych na jej przytulisko dla dzieci, które podupadało. Petentka zaproponowała omówić coś historycznego, aby •wiedziano, że zmartwychwstańcy, których „tak się tu boją, nie od razu chcą nawracać" 2. Ponieważ była to „benefaktorka" zmartwychwstańców, Kalinka zgodził się na propozycję23. Poradził się jednak jeszcze Dziedu-szyckiego i innych, a gdy ci radzili rzecz podjąć, odwołał się do decyzji o. Kajsiewicza. Zwracając się o wyraźny rozkaz wyznawał, że „z jednej strony przemawia wzgląd, by p. Hallerowej nie odmawiać, z drugiej trochę obawy, by się nie poszkapić", a w ogóle zaznaczał, że mu szkoda czasu, bo liczył, że przygotowanie odczytu z tydzień mu zabierze 24. O. generał pozwolił. Kalinka odczyt miał wygłosić, bolejąc tylko, że nie ma wielkiego wyboru przedmiotów, bo nie zabrał swoich notat wiedeńskich 1 krakowskich; pozostawił je bowiem w Krakowie 25. Ostatecznie jednak „do odczytu nie przyszło" 26. 28 listopada 1872 r. powrócił Kalinka znowu do pracy w Krakowie. Zastał tu już przygotowaną dla siebie „okrutną kupę papierów z archiwum St. Augusta". Wziął się więc bez zwłoki do roboty 27. Zaraz zresztą, podobnie jak we Lwowie, młodzież uniwersytecka zwróciła się do niego o odczyt na rzecz ubogich uczniów, że zaś cel był „poczciwy", więc trudno mu było się wymawiać28. Odczyt odbył się 11 grudnia 1872 r. Trwał przeszło półtorej godziny, a słuchaczów było tak wielu, aż duszno było na sali. Organizatorzy połowę chętnych musieli dla braku miejsca „ode drzwi odprawić". Studenci oświadczyli mu, że żadna dotąd prelekcja tyle im pieniędzy nie przyniosła. Zresztą i publiczność była zadowolona, kiedy usłyszała rzeczy dla siebie zupełnie nowe. Ten niewątpliwy sukces kosztował Kalinkę bardzo wiele; oczywiście głównie z powodu kłopotów z opracowaniem i literackim wygładzeniem tematu. „Pan Bóg, jak zawsze — informował swego generała — był w tej okazji szczególnie dla mnie łaskaw, bo kiedym się do pisania zabierał, wpadłem w taki roztrój, niepokój i zwątpienie, żem jednego periodu rozsądnie nie mógł sklecić. Lepiej jeszcze niż kiedykolwiek uczułem, że sam z siebie jestem zupełnie do niczego. Po dwóch dniach zamętu przyszła mi niezwyczajna łatwość, że jej się aż sam dziwiłem. Aprobacja ojca przyszła też w samą porę, bom już miał wtedy przeświadczenie, że to robię z Wolą Bożą". „Z trzech stron — kończył swoją relację Kalinka — zażądano ode mnie manuskryptu do druku (...) Rezultat mojej prelekcji może być ten, że jak mi się zdaje, usunąłem w studentach trochę uprzedzenia do Zmar- 376 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW twychwstańców" 29. W dwa tygodnie później pisał do o. Kajsiewicza: „nie bez śmiechu spostrzegam, że mi tu moja drobna prelekcja jakąś pozycję w Krakowie sprawiła" 30. Na prośbę Kalinki o. Smolikowski wyszukał mu w jego zbiorach rzymskich konieczne dokumenty i odczyt następnie został wydrukowany w Przeglądzie Polskim 31 pt. Polityka dworu austriackiego w sprawie Konstytucji 3 Maja32. W Krakowie spotykało Kalinkę wiele serdeczności i pomocy. Paweł Popiel dostarczał mu „coraz nowe papiery", a inni przyjaciele przyobiecywali nawet pewne cenne materiały sprowadzić z prowincji33. Podobnie też 2 tytułu przyjaźni musiał zmieniać mieszkanie. Najpierw zatrzymał się u ks. Dunajewskiego, potem „Tarnowski nalegał", aby u niego zamieszkał. „Dopraszał się też o to Dionizy Skarżyński". Zmieniał więc stopniowo mieszkanie, aby każdego z przyjaciół nieco zadowolić 34. W czasie swego pobytu w Krakowie Kalinka był również u Jana Matejki i oglądał jego płótna, o których wydał dość fachowe a pochlebne uwagi35. Wśród pracy naukowej i różnych innych posług 36 doszła go tu wiadomość o niespodziewanej śmierci o. Kajsiewicza. Było to po ukończeniu wertowania papierów, gdy miał już przez Paryż i Solesmes powracać do Rzymu. Jeszcze nie wiedząc o śmierci ukochanego generała, 27 lutego 1873 r. pisał do niego serdeczny list37. Miał wyjechać z Krakowa w niedzielę 2 marca, ze względu jednak na uroczyste nabożeństwo żałobne za zmarłego, urządzone przez ks. Dunajewskiego w poniedziałek, pozostał jeszcze Kalinka jedną dobę, biorąc w nim udział38. Z Krakowa udawał się do Solesmes, aby odbyć w ciszy benedyktyńskiego opactwa swe rekolekcje zakonne 39. 137. Ostatni pobyt w Solesmes. Przybył tu 13 marca 1873 r. O. A. Gue-pin wzywał go już od dłuższego czasu do ostatecznego przedyskutowania i konsultacji w kilku kwestiach, które dla niego, jako dla Francuza, nie były całkiem zrozumiałe i oczywiste. Właśnie dlatego prosił on Kalinkę „z mocnym naleganiem (...) by książkę o św. Jozafacie ostatecznie przed drukiem przejrzeć" 40. Słusznie bowiem uważał, że „ten, który tyle czasu i energii poświęcił na zbieranie materiałów i tyle pomocy okazał w samym pisaniu dzieła, powinien raz jeszcze mu się przypatrzeć przed ukończeniem" 41. Pracując zaś z prawdziwie benedyktyńską dokładnością, nie chciał pozostawić w swym dziele najmniejszej nawet luki czy niedokładności 42. Wychodząc zaś z założenia, że połączyć „gruntowność z elegancją to konieczny warunek, aby książka była czytana", tym chętniej pomagał Kalinka swemu staremu przyjacielowi 43. O pracy o. Guepina pisał Kalinka, że będzie to dzieło „ogromne, obej- PODRÓŻE I BADANIA HISTORYCZNE 377 mujące nie tylko biografię Świętego, ale dokładną historię Kościoła ruskiego w pierwszej połowie XVII w." Dodawał też z radością, że „nic podobnego literatura nasza dotąd nie posiadała" i dlatego „książka jego doprawdy pomnikowa, zaznaczy nową epokę w naszej historiografii i zmusi do studiów na polu dotąd nam nieznanym". „Dla nas — podkreślał — dla Zmartwychwstańców, tych szczególniej, co wschodni ryt przyjmują, będzie to książka nieocenionej wartości, prawdziwy na przyszłość drogowskaz, wyprowadzony z przeszłości" 44. Swój pobyt w Solesmes wykorzystał Kalinka na zebranie materiału i „zorientowanie się w dzisiejszym stanie rzeczy we Francji pod względem religijnym". Uważał zaś, że byłoby rzeczą nader korzystną, gdyby coś o tym napisał, tym bardziej że podobnego artykułu domagała się od niego redakcja krakowskiego Przeglądu Polskiego45. Zakończył swój pobyt w opactwie, od początku zresztą planowanymi, kilkudniowymi rekolekcjami 46. Cieszył się też serdecznie ze swego pobytu w Solesmes. Radował się zwłaszcza z ciszy i spokoju, „jakiego od wyjazdu z Rzymu nie zaznał" 47. Skorzystał też ze spotkania z ojcem Don Couturierem, opatem miejscowych benedyktynów, swoim długoletnim spowiednikiem 48. Ostatniego marca 1873 r. opuszczał gościnne progi Solesmes, do których już więcej nie zdołał nigdy dotrzeć. Śmierć o. Kajsiewicza zrodziła potrzebę skreślenia jego biografii czy też okolicznościowych artykułów. Kiedy więc w tej sprawie zwrócono się do Kalinki, wymawiał się twierdząc, że o. Hieronim „był bardzo w sobie zamknięty" i że zbyt mało wiedząc o jego życiu wewnętrznym nie może się podjąć tej pracy. Uważał natomiast, że daleko więcej orientacji posiada w tej dziedzinie E. Skrochowski, wówczas jeszcze kleryk, i proponował, aby jemu zlecić tę pracę 49. Przebywając zaś w Krakowie, skłonił S. Tarnowskiego, aby podjął się napisać życiorys o. Hieronima. Tarnowski, szczerze oddany zmartwychwstańcom i znający osobiście ich zmarłego generała na propozycję przystał, prosząc jedynie o konieczne materiały. Kiedy zabrał się do tej pracy, wyznał, że „idzie mu trudniej, niż myślał", bo zanadto był rozrywany różnymi innymi tematami50. Pracując jednak usilnie, już w pierwszych dniach maja 1873 r. miał przeczytane prawie wszystkie kazania zmarłego i porobione notatki 51. W lipcu tr. pierwsza część artykułu o ks. Kajsiewiczu była już posłana do druku. Autor bolał tylko, że przed wydrukowaniem nie miał możności dać go do przeczytania Kalince, na czym zyskałaby ta praca52. Będąc w Paryżu uzyskał nadto o. Walerian obietnicę redaktora l'Univers, L. Yeuillota, napisania również artykułu o Kajsiewiczu53. O. Kalinkę pochłaniała w tym czasie bez reszty myśl dokończenia co rychlej Ostatnich lat Stanisława Augusta. Dlatego jak z jednej strony na razie od wszelkich innych prac się wymawiał, tak z drugiej snuł liczne 378 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW plany na przyszłość. Myślał więc poważnie o napisaniu czegoś o królu Stanisławie Leszczyńskim i jego córce Marii i nawet prosił Br. Zaleskiego o zakupienie dla siebie odpowiednich dzieł pomocniczych do opracowania tego zagadnienia5*. Myślał też o opracowaniu monografii metropolity Hi-pacego Pocieja i jego czasów. W pracy tej zamierzał „i łacińskiej, i unickiej Polski w pierwszych latach Zygmunta III skreślić obraz" 55. Zresztą od dawna pracując z o. Guepinem i znając dość dobrze sprawy Unii w Polsce, zamierzał nawet po ukończeniu Ostatnich lat zabrać się do napisania kompletnej historii Unii56. 138. Wydawca cudzych prac. Powyższym jednak planom stała na przeszkodzie konieczność zajmowania się wydawaniem cudzych prac. Kiedy jeszcze był w Rzymie, polecił mu o. Kajsiewicz zająć się wydawaniem swych kazań i pism. Jeszcze jako kleryk, jak pamiętamy, obarczony był obowiązkiem opracowania i wydrukowania Listów zaatlantyckich swego generała. Lato 1871 r. wypełniła mu troska o wydanie III tomu pism o. Kajsie-wicza. Zaraz na samym początku stanął na przeszkodzie brak funduszów. Jeden bowiem z dłużników, który miał zwrócić pieniądze, „wyparł się tego, co w roku zeszłym powiedział" 57. Skarżył się też o. generałowi: „Kochany Ojciec (...) zarazem postawił mnie w zawisłości od tylu ludzi, że nic zrobić nie mogę".58 Sprawa jednak idąca tak opornie na początku, ruszyła ostatecznie z miejsca i w maju 1872 r. Kalinka donosił z ulgą, ,,że druk III tomu się kończy" 59. Ze swej strony polecił też zaraz opiekującemu się bezpośrednio drukowaniem ks. J. Sobierajskiemu, aby nie czekając, oddał książkę księgarzom, by nie stracić „pory kąpielowej". Prosił również M. Manna i S. Tarnowskiego, „by zaraz recenzje ogłosili"60. Uporawszy się ostatecznie z samym wydaniem dzieła jeszcze nie uważał się za zwolnionego od troski o nie, ale kierował dalej jego rozprowadzeniem.61 Resztę swego pracowitego żywota poświęcił o. Kajsiewicz na ostateczne przejrzenie manuskryptu IV tomu i przygotowanie go do druku. Przewidywał, że praca ta przeciągnie się do 10 marca 1873 r. Tymczasem śmierć nie pozwoliła mu tego dokończyć62. Początkowo sprawą wydania dzieł o. Hieronima miał zająć się ks. Ludwik Machdzićki, późniejszy pomocnik duszpasterski zmartwychwstańców w Ameryce °3. Kiedy jednak Kalinka powrócił do Rzymu ze swej pierwszej podróży do Galicji, o. Semenenko polecił mu zająć się dalszą pracą „nad swoim rozpoczętym dziełem", ale najpierw nad „dokończeniem wydania wszystkich dzieł o. Hieronima". Obliczono, że obejmie ono jeszcze 2 do 3 tomów 64. Zresztą nie było to dla niego nowością, bo szczegóły wydania IV tomu uzgadniał PODROŻĘ I BADANIA HISTORYCZNE 379 skrupulatnie jeszcze w pierwszych dniach lutego z samym autorem. Podkreślał wówczas Kalinka, że „należałoby wydać tom przed wakacjami i do miejsc kąpielowych rozesłać do sprzedaży, podobnie jak poprzednie" 65. Licząc się, że sam wkrótce opuści Kraków, znalazł nawet ks. Joza-fata Sobierajskiego, który podjął się pilnowania druku tego tomu, podobnie jak poprzednich66. Według obliczeń Kalinki druk IV tomu miał się zacząć „niebawem" (wczesną wiosną) i na l lipca 1873 r. byłby ukończony 67. Uzgodnił też wszystko z Krakowską Drukarnią Bankową, wybrał papier i czcionki, zamówił korektora. Wyjeżdżając więc z Krakowa zostawił wszystko na takim etapie, że „skoro ks. Sobierajśki manuskrypt odbierze, druk się zaraz rozpocznie" 68. Tak skrupulatnie podjęte przygotowania okazały się, niestety, daremne. Kalinka zajęty innymi sprawami wydanie to odłożył na później i tom czwarty nie ujrzał dotąd światła dziennego. Spadło natomiast na niego inne wydawnictwo i to dość nieoczekiwanie. „O. Julian Feliński pod koniec lipca z p. Iwanowską przyjedzie do Krakowa donosił Kalinka a z nimi furgon manuskryptów na 4 000 000 liter (...) Żądają, bym im wskazał kogoś, co by się zajął drukiem" 69. W tym też czasie z Wiednia przyjechał Kalinka do Krakowa. Nie mieszał się do tego wcale, bo czekał, że o. Feliński lub o. Kajsiewicz, bawiący wtedy w Galicji, tą sprawą pokierują. „Aż mi powiedziano •— donosił z Krakowa — że p. Iwanowską wielce się martwi widząc, że nikt się nie zabiera do druku jej dzieła (...) że to zmartwienie wpędza ją w gorączkę. Zająłem się przeto — kończył swą relację — z ks. Sobierajskim ułożyłem, jego przedstawiłem, drukarnię obejrzałem"70. Tak więc przez dobre serce wmieszał się w nową robotę. Była to praca czasem bardzo niewdzięczna. Napotykała na „nieustające zwłoki z powodu czcionek". Autorka, osoba już starsza, miała różne wymagania, dobierała czcionki, a to hamowało druk71. W trakcie swej podróży po Francji przybył o. Kalinka do Hyeres, gdzie dłuższy czas zabawił przy umierającej autorce, służąc jej opieką duchowną. „Czyniąc ostatnie swoje rozporządzenie — donosił Kalinka do Rzymu — staruszka oddała mi akt na piśmie, którym zleciła mi wszelkie starania około druku i sprzedaży dzieła" 72. Tak więc stopniowo wszystkie kłopoty, związane z wydawnictwem pięciotomowych Slów Żywota, spadły na niego. Wielkie też zamieszanie powstało później z pieniędzmi, które wnuczka p. Iwanowskiej, Stadnicka, złożyła w Banku Krakowskim, a po pięciu miesiącach trudno je było odnaleźć73. Wprawdzie rzecz się wyjaśniła, bo jak pisał Kalinka: „jestem przekonany, że mamy do czynienia z ludźmi najuczciwszymi, ale przez pośpiech i zapomnienie wpadają w nieporządek i sobie, i drugim zgryzoty przynoszą" 7*. W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW Mimo wszystko z początkiem października 1874 r. „druk pani Iwa-nowskiej (był) zupełnie skończony". „Potrzeba mi będzie — pisał Kalinka — z dziesięć dni, aby rachunki zamknąć, egzemplarze wyprawić i z księgarzem rzecz w porządku ułożyć. Była to jedna z tych robót — zaznaczał z satysfakcją — którą z największą kończyłem przyjemnością" 75. Przyczyn tej przyjemności należy szukać nie tyle w kłopotach, z jakimi było połączone samo drukowanie dzieła, ile raczej w opinii, jaką miał o jej wartości. „Przedziwna atmosfera wieje z tej książki" 76 — tłumaczył Kalinka. Uważał też, że jest to jedna z nielicznych „książek polskich dobrze napisanych" 77. Na wydrukowaniu i rozprowadzeniu dzieła nie skończyły się bynajmniej kłopoty Kalinki. Wpadł mianowicie na myśl, aby uzyskać pozwolenie cenzury warszawskiej na kolportaż po zaborze rosyjskim. Oczywista, należało się liczyć w związku z tym z koniecznością pewnych opuszczeń i zmian. I tu napotkał na „autorską miłość własną", gdyż p. Iwanowska nie godziła się na żadne zmiany. Kalinka był niepocieszony i pisał, że „byłoby grzechem odmawiać dzieła krajowi dla przywiązania, które się ma do kilku przez siebie napisanych kartek. Gdyby to było moje dzieło — dodawał — ja bym i cały tom poświęcił, byleby inne cztery przeszły granicę rosyjską"78. Ten upór autorski był o tyle bardziej szkodliwy dla sprawy, że książka bardzo powoli się rozchodziła, gdyż trudno było o nabywców na 5 sążnistych tomów. Skończyło się jednak na obawach, bo cenzura warszawska, podobnie jak i petersburska, do których się odniósł Kalinka, wzbroniła rozpowszechniania tego dzieła79. Ostatecznie, niestety, sam zainteresowany w tej sprawie i mający o książce optymalne pojęcie o. Walerian stwierdzi, że z dziełem p. Iwanowskiej „jest fiasco zupełne (...) nikt nie chce kupować".80 W omawianym okresie stał się Kalinka „właścicielem całego nakładu Monumentów Poloniae et Russiae (Lithuaniae), wydanych przez Theine-ra" 81. Zajmował się ich rozpowszechnianiem po Galicji, a nawet przemy-śliwał nad kontynuowaniem 82. Posyłał też S. Tarnowskiemu do Przeglądu Polskiego listy A. Mickiewicza z archiwum rzymskiego zmartwychwstańców, które tenże wydał i zaopatrzył odpowiednimi komentarzami83. Pomagał również w druku tłumaczenia Ruybrocka dokonanego przez o. Prze-włockiego84. Zajmował się także wówczas sprawą tłumaczenia powieści francuskich dla ludu pomorskiego85. Obmyślał też sprawę opracowania i wydania żywotów świętych dla młodzieży, nie w „kalendarzowym, lecz historycznym porządku. Zdaje mi się — pisał — że takiej książki nie ma w żadnym języku, a bardzo by odpowiadała potrzebie epoki" 86. Kiedy już osiadł w Jarosławiu, a Br. Zaleski opracowywał biografię o. Kajsiewicza, wówczas zajmował się projektem wydania korespondencji PODROŻĘ I BADANIA HISTORYCZNE 381 o. Hieronima. Jej wydaniem miał zająć się ks. Koźmian, dla którego Kalinka robił odpisy listów znajdujących się w Rzymie. Aby pomóc w opracowaniu komentarzy, nie mógł powstrzymać się, by pomiędzy listy nie wpleść swych własnych, ciekawych uwag o ich autorze87. 139. Poczynania duszpasterskie o. Kalinki. Mimo rozlicznych prac naukowych o. Kalinka nie mógł zapomnieć o tym, że jest kapłanem. Skarżył się też Br. Zaleskiemu, iż mimo tego, że stara się prowadzić żywot pustelnika, to jednak źle mu idzie praca historyczna, gdyż pochłaniają mu czas różne zajęcia kapłańskie88. Było to dla niego tym większym kłopotem, że „prac naukowych z życiem czynnym połączyć" nigdy nie potrafił89. Donosił też do Rzymu, że przez pierwsze tygodnie pobytu w Krakowie nie mógł „się opędzić od wizyt i rozmów", które „czasu nic a nic do roboty nie zostawiały (...). Zmęczyło mnie to — wyznawał — i rozstroiło bardzo, ale (...) było niemało spowiedzi (...) Przedłużyło to mój pobyt nieco w Krakowie, ale myślę, że w tym nie ma złego" 90. Proszony o kazania też stawał wobec problemu, który sam tak określał: „dla takiego niezdary jak ja to zadanie bardzo trudne (...) boję się kazania, bo albo się nie uda, w takim razie po co mówić, albo się uda, a wtedy zwali na mnie taki natłok penitentek, że mi zjedzą wszystek czas". Swoje rozumowanie kończył skromnie: „Jeślim w każdej rzeczy nowicjusz, to tym bardziej w kaznodziejstwie i nigdy tu już podobno na alumna nie wyrosnę" 91. Po wygłoszeniu zaś kazania pisał do o. Kajsie-wicza: „kosztowało mnie ono bardzo wiele: Pan Bóg mi pokazał, że wiele łatwiej o ludzkich niż o Bożych sprawach i pisać, i mówić (...). Panu Bogu dziękuję, że próba zrobiona nie przyniosła wstydu ani zgorszenia" M. Prowadzić też musiał rekolekcje z jedną penitentką, od których uwolnić się nie mógł, oraz wykłady religijne dla kilku studentów \irawersy\ec-kich, którzy mieli zamiar utworzyć akademicką Konferencję Sw. Wincentego. „Teraz mnie czeka — pisał do o. generała — praca zawiązania i wdrożenia ich w tezy chrześcijańskiego miłosierdzia" 9S. Prezesem Konferencji został hr. Roman Wodzicki94. Istniejąca dotychczas Konferencja też przez to otrzymała „silniejszy impuls", ale na barki Kalinki spadło jeszcze urządzenie jej „rady zwierzchniczej"95. Pierwsze swoje posiedzenie odbyła nowa Konferencja dnia 5 lutego 1873 r., przybierając nazwę Konferencji Sw. Jana Kantego. Wziął w nim oczywiście udział o. Kalinka uważając, że jeżeli jeszcze będzie na dwóch posiedzeniach, to „nadal będą mogli pójść o swoich siłach" 96. Mimo całego zadowolenia z powstania grona, „odważnie swe uczucia katolickie afirmującego" 97, bolał Kalinka, że brakowało wówczas kogoś, kto chciałby się oddać „na służbę Kościołowi i Ojczyźnie" na stanowisku prezesa Konferencji. Zauważał 382 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW wiele elementów dobrych, ale uskarżał się, że brak było człowieka prawdziwie wielkiego, który by koło siebie skupił młodzież, że brakowało tejże młodzieży „wszelkiego kierunku"98. Rozumiejąc potrzebę wzmocnienia konferencji akademickiej, kiedy przyjechał ponownie do Krakowa w lecie 1874 r., poświęcił na to nawet dość dużo czasu ". Tę potrzebę wzmocnienia, a zarazem ogromną konieczność dłuższego pobytu Kalinki z nimi, rozumieli sami akademicy. W tym też celu pisali do o. generała do Rzymu 10°. Jego pobyt podobnie pozytywnie oceniali i inni. Biskup Gałećki zamianował go nawet honorowym radcą konsysto-rza. Kalinka oceniał to rozsądnie: „Tytuł próżny, choć zaszczytny i tyle tylko w tym dobrego, że dowodzi łaski Gałeckiego dla Zgromadzenia i że przez to wchodzę do kleru krakowskiego jakby do dygnitarzy" 101. Stanisław Tarnowski „bez wiedzy i porady ks. Kalinki (...) nie pod wpływem przyjaźni, nie przez samolubną chęć zatrzymania ks. Kalinki w miejscu, gdzie sam mieszka, ale z rzetelnego i głębokiego przekonania", napisał do o. Kajsiewicza list, w którym prosił, „czy nie dałoby się pogodzić z dobrem zakonu i jego przepisami, żeby ks. Kalinka stale w Krakowie osiadł, a przynajmniej choć część roku tam przesiadywał? Wiem,. bo widzę — pisał — jak wiele dobrego mógłby u nas zrobić ks. Kalinka, miarkuję to po sobie samym, słyszę od wielu poważniejszych od siebie, widzę po wpływie, jaki wywiera na ludzi młodych, z którymi się raz lub dwa przypadkowo spotkał. Wpływ ten ustalony, ciągły i rozchodzący się coraz szerzej, doprawdy mógłby nas bardzo podnieść. Tak mi to wszystko ciążyło — dodawał — w umyśle i sercu, że nie miałem spokoju i w końcu powiedziałem sobie, że powinienem o tym do Ojca Generała napisać" 102. Kalinka opuszczał Kraków z wewnętrznym poczuciem potrzeby troszczenia się zwłaszcza o założoną przez siebie Konferencję. Jej prezes pisywał do niego, informując o rozwoju i pytając w różnych wątpliwościach. Zaś ojciec założyciel dopytywał się szczególnie o jej poziom moralny i wyszukiwał koniecznych protektorów10?. Wracając z Krakowa, tym razem przyjechał do Paryża w trakcie przygotowań do uroczystego nabożeństwa za duszę śp. o. Kajsiewicza. Skorzystano z przyjazdu Kalinki i poproszono o odprawienie go. „Celebrował o. Kalinka — relacjonowano — w asystencji kapłanów polskich, a przemówił ślicznie i rzewnie z ambony o. Karol Grabowski (...). Nabożeństwo (...) odbyło się wspaniale w Assomption. Kościółek był pełen, wszyscy goście z kraju i wybór z emigrantów" 104. Po ukończeniu wspomnianej powyżej korekty pracy o. Guepina w So-lesmes i po odbyciu tamże rekolekcji o. Kalinka udał się do przyjaciół w Wersalu, a następnie zatrzymał się nieco w Paryżu. Miał w planie spędzić tu okres świąt wielkanocnych, aby się „lepiej przypatrzeć lud- PODROŻĘ I BADANIA HISTORYCZNE 383 ności paryskiej i zobaczyć, o ile podobna, wszystko, co się tu robi dla ludu" 105. O. Jełowicki nie pozwolił mu jednak być biernym obserwatorem, ale poprosił go o wygłoszenie w czasie świąt kazania. Tym razem nie wymawiał się już i nie tłumaczył, jak to było w Krakowie, ale chętnie je przyjął i wygłosił106. Zaś zaraz po świętach, 16 kwietnia 1873 r., odprawił na cmentarzu w Montmorency Mszę św. „za swoich dobrodziejów i przyjaciół tam spoczywających" 107. W czasie pobytu w Paryżu odżyły jeszcze silniej więzy, łączące Kalinkę z Towarzystwem Historyczno-Literackim i odświeżyła się przyjaźń z mieszkającymi tu rodakami108. Z Paryża udał się do Poitiers „dla poznania biskupa, który coraz bardziej staje na czele episkopatu francuskiego" (msgr Ludwika Pie) i do Lourdes, „bo to miejsce cudowne (...) staje się coraz bardziej jakby duchową stolicą Francji" 109. Tutaj mocno się przeziębił, tak że przez tydzień nie mógł przyjść do siebie uo. Zboczył więc z drogi, do Bohdana Zaleskiego do Hyeres, gdzie „wlazł jak w matnię" m. Zastał tutaj chorą Felicję Iwanowską, która z sympatii do zmartwychwstańców oświadczyła, że się nie zgadza na jego odjazd do Rzymu, że, owszem, może sobie wracać, ale dopiero po jej śmierci. Tymczasem ani śmierć nie nadchodziła, ani zupełne wyzdrowienie. Siedział tu „przykuty do łóżka" osoby, którą nie bardzo wiedział, jak określić. Choroba bowiem wyraźnie jakby się zatrzymała. Tymczasem z panujących w domu przeciągów, bo chora prosiła o jak najwięcej powietrza, Kalinka, nie całkiem jeszcze zdrowy, nabawił się ponownego przeziębienia112. Mimo tego starał się wypełnić sumiennie swoje kapłańskie obowiązki wobec chorej. Udzielił więc jej sakramentów św., przekazał od ojca św. błogosławieństwo dla niej i podtrzymywał w „świętym usposobieniu" 113. Pokrzyżowało to jednak jego plany, gdyż chciał jak najprędzej wrócić do Rzymu. Właśnie dlatego widział w tym wolę Bożą, że czekał wbrew swojej woli, nie mogąc się oddalić114. Pobyt tu jednak dłużył się mu i dlatego też pisał do przyjaciela, że straszną to jest rzeczą, gdy człowiekowi trudno jest powrócić do domu 115. Pocieszał się tylko tym, że przebywał tu na wyraźny rozkaz generała o. Semenenki, który polecił mu poczekać z wyjazdem albo do polepszenia stanu zdrowia, albo do zgonu chorej. Wyrywał się jednak do powrotu, bo „po całorocznej włóczędze spragniony był życia zakonnego". Sam zaś pobyt w Hyeres był dla niego coraz bardziej męczący, gdyż wzywany do drobiazgów, tracił czas na rozmowach z paniami, „z których chyba tyle zysku — pisał — że uczą go cierpliwości". Pobyt ten był przykry dla niego przede wszystkim dlatego, że pilno mu było bardzo wziąć się nareszcie do prac historycznych118. Przed wyjazdem jeszcze dotarła do niego wiadomość o śmierci o. Ka- 384 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW rola Kaczanowskiego, organizatora misji zmartwychwstańskiej w Adria-nopolu. 20 maja odprawił więc dla miejscowej kolonii polskiej Mszę św. za jego duszę m. O. Feliński napisał wreszcie list do F. Iwanowskiej, który „trafił do jej przekonania". „Już też mi zapowiedziała — z nieukrywaną radością pisał Kalinka — że mnie dłużej zatrzymywać nie chce" 118. Z powodu zmiany kolejowego rozkładu jazdy musiał jednak jeszcze jeden dzień wstrzymać się z wyjazdem. Toteż prosił już Boga, aby nareszcie „mógł bez zatrzymywania dojechać do Rzymu" 119. Ostatecznie więc pozostawił chorą i 28 maja 1873 r. opuścił Hyeres 12°. 140. Na kapitule generalnej zgromadzenia w 1873 r. Kalinka jechał do Rzymu z przekonaniem, że nareszcie będzie się mógł zabrać do swoich papierów, do których wzdychał od przeszło dwóch miesięcy. Przybył do Wiecznego Miasta l czerwca 1873 r., na czas przygotowań do kapituły generalnej zgromadzenia. W domu rzymskim, podobnie jak w innych, poprzedziło ją głosowanie na delegatów. Kiedy dnia 15 czerwca odbyło się u Sw. Klaudiusza otworzenie i obrachowanie głosów, okazało się, że „głosy się rozdzieliły" i najwięcej (cztery) otrzymał Kalinka121. „Mnie, na moje nieszczęście — pisał ze swej strony nowy delegat — wybrano delegatem z Domu rzymskiego. Mówię na nieszczęście, bo (...) zmusi mnie to do bywania na wszystkich sesjach, co po tak długiej włóczędze i robotach tak bardzo zaległych nie bardzo mi się uśmiecha" 122. Okazało się jednak, że teraz miał mniej szczęścia. Kiedy bowiem pół roku temu w listopadzie 1872 r. o. Kajsiewicz zaproponował mu stanowisko wicerektora Papieskiego Kolegium Polskiego, zdołał przekonać generała o swej nieodpowiedniości. Głównym argumentem, jakim się w tej perswazji posłużył, było stwierdzenie kategoryczne, że nie jest w stanie połączyć „wicerektorstwa z pisaniem" prac historycznych. Dowodził generałowi swoje „niedołęstwo", przekonując, że gdy cokolwiek poważniejszego pisze, to staje się równocześnie zupełnie niezdolny do innych zatrudnień. Szachował więc alternatywą, aby władza wybrała dla niego „albo pisanie, albo życie czynne, ale nie oba razem". Uważał, że obu tych czynności nie zdoła pogodzić. Swą argumentację kończył wyznaniem, że albo obowiązki wicerektora „pełnić będzie sumiennie, a wtedy staną mu się przeszkodą znaczną do wszelkiego pisania, albo zbywać je będzie lekko, a wtedy nie zdoła się uwolnić od niepokojów sumienia i ciągłej irytacji" 12S. Opinia władzy zakonnej była jednak inna. Kiedy bowiem o. Zby-szewski proponował w tymże czasie Kalinkę na prokuratora zgromadzenia, o. Semenenko odpowiadał wówczas, że to nie jest funkcja dla PODROŻĘ I BADANIA HISTORYCZNE 385 niego, ale „całe usposobienie i wszystko wskazuje", że go kiedyś Kalinka zastąpi na stanowisku rektora Kolegium Polskiego. Sam zresztą o. Zby-szewski w dwa lata później przyznawał, że „o. Kalinka ma sławę pisarza historyka, będzie miał wziętość i powagę u młodzieży" i dlatego z powodzeniem może być rektorem Kolegium 124. Choć jednak obowiązki wicerektora na razie ominęły o. Kalinkę, to jednak wybrany na członka kapituły generalnej zgromadzenia nie był w stanie od tego się wymówić i, choć z pewną niechęcią, musiał w niej brać udział. l lipca 1873 r. rozpoczęły się rekolekcje wstępne dla członków kapituły, a po nich od 7 lipca codzienne sesje. Zaraz pierwszego dnia obrad został o. Kalinka z o. Bakanowskim wybrany do liczenia głosów w wyborach dokonanych podczas prac kapituły. Dnia następnego odczytał swoje sprawozdanie z domu rzymskiego, które później złożył do akt. Stwierdził w nim najpierw z zadowoleniem widoczne podniesienie poziomu duchowego skupienia i obserwy zakonnej. Wypowiedział się pozytywnie o konferencjach o. Semenenki, w których „trzy razy na tydzień najregularniej wykłada" regułę wszystkim domownikom. Wyraził zarazem życzenie, aby bardziej zadbano o większą schludność w domu. Dodał wreszcie kilka próśb osobistych niektórych ojców i braci. Ze spraw ogólnych przedstawił trafne uwagi o misji bułgarskiej i zaproponował przeniesienie nowicjatu zakonnego do domu przy Via Paolinał25. Następnie 9 lipca 1873 r. kapituła dokonała wyboru nowego generała, którym został o. Piotr Semenenko. Zaraz po dokonaniu wyboru wszyscy członkowie kapituły udali się na Watykan, gdzie uzyskali audiencję u ojca św. i otrzymali jego błogosławieństwo.126 Po krótkiej modlitwie przy grobie św. Piotra powrócili dopiero do domu, do dalszych prac. Głównym zadaniem kapituły, poza innymi sprawami bieżącymi, było rozpatrywanie konstytucji, przyjętych w 1872 r. na skutek sugestii m. Da-rowskiej, przełożonej sióstr niepokalanek. O. Semenenko, który był wówczas za ich przyjęciem, uważał, że „obecność Kalinki uczyni kapitułę trudną i mozolną w dyskusjach. Tak mi się zdaje przynajmniej — pisał — ale być może, że będzie dla niego samego pożyteczną i może go samego przerobi, lub wpłynie przynajmniej na tego przerobienia początek" 127. Spotkał go jednak w tym względzie zawód. O. Kalinka niechętny nowej regule, uwolnił się od posiedzeń, bo nie chciał uczestniczyć, jak się wyrażał, w przyjęciu konstytucji, które nazwał „centralizacją bizantyjską" 128. Brał więc udział w obradach do dnia 14 lipca. Z następnych zaś czterech sesyj, poświęconych czytaniu i dyskusjom nad poszczególnymi rozdziałami reguły, zwolnił się i zabrał się do studiów historycznych. Przyszedł dopiero na ostatnie posiedzenie w dniu 20 lipca, aby 25 — Ksiądz Walerian Kalinka 386 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW wziąć udział w dyskusji nad sprawami zgromadzenia i podpisać wraz z innymi akta zebrania ogólnego 129. Po zamknięciu kapituły, kiedy ojcowie kapitułami rozjechali się, a członkowie domów rzymskich opuścili również Wieczne Miasto, udając się na Mentorellę, Kalinka pozostał na miejscu „dla większej łatwości pracowania" 13°. Dopiero pod koniec sierpnia 1873 r., kiedy o. Stefan Pawlicki złożył doktorat z teologii, udał się z nim razem na kilka dni nad morze do Porto d'Anzio 131. 141. Druga podróż naukowa. Zimę roku 1873/1874 poświęcił o. Kalinka na dokładne studium stosunków we Francji i w Europie przed wielką rewolucją, aby zgłębić ich wpływ na ówczesną Polskę 132. Klimat rzymski jednak wyraźnie mu nie służył. Scjatyka ciągle mu dokuczała. Prosił więc o. Semenkę, aby z wiosną przeniesiono go gdzieś na północ. Zwierzał się zaś Bronisławowi Zaleskiemu, iż spodziewa się pozwolenia wyjazdu do Krakowa, z czego też z góry się cieszy, bo „od czasu swej ostatniej podróży dziesięć razy więcej Kraków pokochał" 13S. W tymże czasie przybył do Rzymu ks. Bojarski, unita chełmski. W związku z jego pobytem do o. Kalinki, jako do historyka, zwracali się różni ludzie po wyjaśnienia skomplikowanych problemów unickich. Sam się przyznawał, że przez ten pobyt ks. Bojarskiego „spadło nań i jeszcze spada wiele roboty" m. Tymczasem jednak spodziewane pozwolenie istotnie otrzymał i dnia 26 kwietnia 1874 r. wraz z Ignacym Skrochowskim, bratem o. Eustachego, wyjechał z Rzymu 135. Po drodze wstąpił na dni kilka do Hyeres, a następnie przez Mediolan i Wiedeń udał się do Krakowa, gdzie „stanął u Skarżyńskiego" 136. Fundusz na tę podróż, podobnie jak poprzednio, zebrali mu przyjaciele i dobrodzieje. Między innymi F. Iwanowska, wdzięczna za zeszłoroczną opiekę duchową, posłała mu 200 franków137. Wysyłano go z Rzymu w tej myśli, aby po paromiesięcznej pracy w Krakowie objął po o. Przewłockim kapelanie u sióstr niepokalanek w Jazłowcu 138. Było to zresztą zamiarem przełożonych jeszcze przed poprzednią podróżą do Galicji. Ale i tym razem do tego nie doszło, bo o. Przewłocki cofnął swoją rezygnację. Sam zaś Kalinka miał wówczas zamiar z pięć miesięcy „poświęcić na przestudiowanie literatury stanisławowskiej", a potem zabrać się już do pisania.139 10 maja przyjechał do Krakowa. Trafił na słotną i zimną pogodę, tak że nikt go nie odwiedzał ani on nikomu nie składał wizyt 14°. Głównym terenem jego pracy była teraz Biblioteka Jagiellońska U1. W swych studiach historycznych zwracał wówczas szczególniejszą uwagę na stan Ko- PODROŻĘ I BADANIA HISTORYCZNE 387 ścioła polskiego pod koniec XVIII w., bo od tego tematu miał zamiar rozpocząć swoją książkę 142. Kiedy o. Semenenko „łajał" go za długotrwałe milczenie, odpisał mu: „Spowiadam dużo, czasem miewam do sióstr (wizytek) nauki, trochę siedzę w szpargałach i oto wszystko, jeśli pominę nudne rozmowy, którymi mnie męczą nawiedzający" 14S. Szukając większego spokoju, przeniósł się nawet do ks. Dunajewskiego na kapelanie u sióstr wizytek 144, a wreszcie na największe upały do Woli Justowskiej ks. Marceliny Czartoryskiej, „gdzie bardzo pracował" 145. Obok własnych kwerend miał, jak zawsze, wiele cudzych spraw na głowie. Jak sam pisał, zostawało mu trochę więcej czasu do pracy badawczej i choć nie próżnował, to jednak „rzadko robił to, po co przyjechał" 14S. Debatował tu np. z D. Skarżyńskim, J. Szujskim i innymi nad możliwością przeniesienia wszystikich zbiorów Czartoryskich do Krakowa. Obmyślali miejsce na ten cel i widać, że dobrze to -wszystko planowano, bo kiedy w latach 1876—1880 ks. Władysław skoncentrował swe rozproszone dotąd zbiory, to umieścił je właśnie według ich projektów w pobliżu kościoła ojców pijarów 147. W tym też czasie pilnował i przeprowadzał korektę pracy o. Stefana Pawlickiego o Lassalle'u. Korzystając z upoważnienia autora, niektóre neczy pousuwał i „poobcinał", a wiele innych dodał. Podkreślał zaś, że jeśli nie ma stracić głębia i siła wywodów, to Pawlicki nie powinien pracować równocześnie na różnych polach zainteresowań 148. Pochłaniały mu też drogi czas, jak wspomnieliśmy powyżej, konieczne kontakty z przyjaciółmi i znajomymi. Załatwiał im różne sprawy 14B. Gościł niekiedy u siebie przyjaciół, a zwłaszcza konfratrów zakonnych 13°. Bywało, że przeprowadzał rozmowy wstępne z kandydatami do Kolegium Polskiego151. Pochłaniały mu również czas „starania o zorganizowanie w duchu katolickim redakcji Przeglądu Polskiego"152. Pomagał nadto w opracowywaniu trudniejszych artykułów153. Z jego właśnie poparcia wszedł do redakcji Ignacy Skrochowski, o którym myślał Kalinka, że ,,z wolna stanie się duszą Przeglądu i że razem z Tarnowskim mogą być ogniskiem, wokół którego skupią się jawni i zdecydowani katolicy".154 Tymczasem misja bułgarska wzywała rozpaczliwie jego pomocy. Chodziło o ruinę finansową, w jakiej się znalazła. Znając zaś „obrotność" Kalinki wiedziano, że on jeden potrafi na to coś zaradzić. Z tego więc powodu o. Semenenko nosił się z poważnym zamiarem posłania go do Francji, gdzie miałby orędować osobiście u organizacyj dobroczynnych na rzecz misji. Sprawa zdawała się być bliska realizacji. Kalinka szykował się nawet do wyjazdu i układał konkretne plany działania. Prosił tylko o rozkazy, listy rekomendacyjne oraz o wiadomości o tym, co się dzieje w Bułgarii i radził napisać porządny artykuł o stanie samej misji135. l i 25* 388 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW Właśnie jednak w tym czasie o. Semenenko zmienił decyzję i, zamiast do Francji, polecił mu przygotować się na wizytację do Bułgarii 156. W tym prawdziwie „gorącym" dla siebie czasie Eugenia Januszkiewiezowa przysłała mu do Krakowa wyciągi z korespondencji swego męża Eustachego, z prośbą o napisanie artykułu o zmarłym przyjacielu. Zakłopotany Kalinka pisał do Dr. Zaleskiego w tej sprawie: „rad nierad wziąć się do tego muszę, ale kiedy" 157. Gdy jednak wyjaśnił adresatce, że jest na wyjezdnym do Bułgarii, ta „zwolniła" go z tego obowiązku 158. Mógł więc teraz spokojnie wyjechać z Krakowa. Opuszczał zaś miasto, do którego kilka jeszcze miesięcy przedtem wzdychał, aby móc w nim popracować „choć parę lat przed śmiercią" 159. Odjeżdżał spracowany porządnie i, przynajmniej na razie, nie pragnący więcej takiej „orki" w Podwawelskim Grodzie. „Po drodze" do Bułgarii udał się do Jazłowca, gdzie w ciszy klasztoru sióstr niepokalanek odbył trzydniowe rekolekcje przed swą podróżą na Wschód 16°. Jeśli wolno wierzyć opinii m. Darowskiej, to były to dobrze odbyte rekolekcje 161. PRZYPISY 1 K. do H. Kajsiewicza 16.VII.1871 — CR Roma. 2 K. do H. Kajsiewicza 21.1.1873 — CR Roma. 3 K. do Br. Zaleskiego 23.XII.1871 — AC ew. 1620 oraz K. do S. Tarnowskiego 1.II.1872 — CR Roma. 4 K. do Br. Zaleskiego 12.VII.1873. — AC ew. 1620. 5 K. do A. Jełowickiego 27.VI.1872 — CR Roma oraz do H. Kajsiewicza 12.XII.1872, 4.1.1873, 21.11.1873, do P. Semenenki 15.111.1873 — CR Roma, do M. Darowskiej 20.1.1873 — Arch. Niep. Szymanów. o K. do H. Kajsiewicza 10.VI.1872 — CR Roma. 7 K. do Br. Zaleskiego 16.VI i 10.VII.1872 — AC ew. 1620. 8 Tamże. 9 K. do H. Kajsiewicza 18.VII.1872 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 27.VI.1872 — CR Roma. Tamże. K. do K. Kaczanowskiego 7.VIII.1872 — CR Roma. Tamże. K. do H. Kajsiewicza 12.X.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 19.X.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 31.X.1872 — CR Roma. Tamże. K. do W. Przewłockiego 1.KI.1872 — CR Roma. Tamże. K. do W. Przewłockiego 15.XI.1872 — CR Roma. K.do W. Przewłockiego 21.XI.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 31.K.1872 — CR Roma. Tamże. 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 PODRÓŻE I BADANIA HISTORYCZNE 389> 24 25 26 2} 28 30 31 33 34 35 36 ST 38 30 40 41 42 43 44 Tamże. Tamże. K. do H. Kajsiewicza 29.XI.1872 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do H. Kajsiewicza 12.XII.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 22.XII.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 12.XII.1872 — CR Roma i do Br. Zaleskiego 28.XII.1872 AC ew. 1620. 32 Cf. Przegląd Polski. R. 1873, s. 42. K. do Br. Zaleskiego 24.VIII.1872 — AC ew. 1620. Cf. K. do H. Kajsiewicza 29.XI.1872 i 12.XII.1872 — CR Roma. K. do J. i M. Kalinków 12.1.1873 — zb. S. Kalinki. Cf. K. do W. Przewłockiego 21.XI.1872 — CR Roma. Cf. K. do H. Kajsiewicza 27.11.1873 — CR Roma. K. do P. Semenenki 28.11.1873 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 16.111.1873 — PAN Kraków rkps 1317, k. 192. K. do A. Jełowłckiego 23.V.1872— CR Roma. Cf. S. Tarnowski do Br. Zaleskiego 12.VI.1869 — AC ew. 1757. K. do Br. Zaleskiego 28.V.1872 — AC ew. 1620. K. do W. Przewłockiego 1.KI.1872 — CR Roma. K. do P. Semenenki 15.111.1873 — CR Roma oraz do Br. Zaleskiego 17.111.1873 — AC ew. 1620. 46 K. do H. Kajsiewicza 21.11.1873 i do P. Semenenki 15.111.1873 — CR Roma. 49 K. do Br. Zaleskiego 17.111.1873 — AC ew. 1620. 47 K. do D. Skarżyńskiego 16.111.1873 — PAN Kraków rkps 1317. 48 Cf. K. do J. Felińskiego 24.X.1876 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 21.VIII.1873 — AC ew. 1620. S. Tarnowski do W. Kalinki (b. d. m.) — CR Roma. S. Tarnowski do W. Kalinki 3 i 16.V.1873 — CR Roma. S. Tarnowski do W. Kalinki 12.VII.1873 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 10.VI.1873 — AC ew. 1620. Cf. K. do Br. Zaleskiego 11.XI.1873 — AC ew. 1620. K. do H. Kajsiewicza 21.1.1873 — CR Roma. Cf. K. do Br. Zaleskiego 22.IV.1874 — AC ew. 1620. K. do A. Jełowickiego 27.VI.1871 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 16.VII.1871 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 23.V.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 10.VII.1872 — CR Roma. Cf. K. do A. Jełowickiego 23.V.1872 i do H. Kajsiewicza 22.XII.1872 — CR Roma. 62 K. do W. Przewłockiego 2.III.1873 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 396. P. Semenenko do M. Darowskiej l—15.VI.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 1.II.1873 — CR Roma. Tamże. K. do W. Przewłockiego 3.II.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 21.11.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 10.VII.1872 i do A. Jełowickiego 18.VII.1873 — CR Roma. 70 K. do J. Felińskiego 30.VIII.1873 — CR Roma. 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 •O 61 «S «4 «5 60 e? 88 66 390 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW K. do A. Jełowickiego 21.1.1873 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 18.V.1873 — CR Roma. Cf. K. do W. Przewłockiego 2.VIII.1873 — CR Roma. Tamże. K. do J. Felińskiego 2.X.1874 — CR Roma. K. do Marii M. 1.III.1876 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 18.1.1876 — CR Roma. Tamże. K. do A. Jełowickiego 20.1.1876 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 8.IY.1879 — CR Roma. Cf. Akta Kapituły Zgromadzenia z 1872 roku. K. do A. Bielawskiego 26.VI.1871 — Ossol. rkps 2432. K. do Br. Zaleskiego 21.11.1872 — AC ew. 1620 oraz Przegl. Polski. R. 1872. K. do W. Przewłockiego 15.XI.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 18.VII.1872 — CR Roma. K. do Marii M. 9.XII.1874 — CR Roma. Cf. Listy H. Kajsiewicza przepisane przez W. Kalinkę — BJ rkps Akc. 173/57 oraz J. Koźmian do J. B. Zaleskiego 6.XI.1876 — AC ew. 3312 i J. B. Zaleski do J. Koźmiana 23.XII.1876, [w:] Koresp. Zaleskiego. T. V, s. 206. Cf. K. do Br. Zaleskiego 8.1.1873 — AC ew. 1620. K. do H. Kajsiewicza 20.XI.1872 — CR Roma. K. do K. Kaczanowskiego 9.IX.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 12.XII.1872 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 1.II.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 21.1.1873 — CR Roma. K. do R. Wodzickiego 15.Y.1873 — Ossol. rkps 11786. K. do H. Kajsiewicza 1.II.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 6.II.1873 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 3.II.1873 — CR Roma. K. do E. Skrochowskiego 4.YI.1874 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 19.VI.1874 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 3.II.1873 — CR Roma. K. do H. Kajsiewicza 1.II.1873 i do W. Przewłockiego 3.II.1873 — CR Roma. S. Tarnowski do H. Kajsiewicza 22.XII.1872 — CR Roma. K. do R. Wodzickiego 15.V.1873 — Ossol. rkps 11786. Cf. Korespondencja Zaleskiego. T. V, s. 55. K. do P. Semenenki 15.111.1873 — CR Roma. K. do P. Semenenki 3.IV.1873 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 14.IV.1873 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 21.11.1872 i 26.IV.1873 — AC ew. 1620. K. do P. Semenenki 15.111.1873 — CR Roma. 110 K. do M. Darowskiej 16.111.1877 — Arch. Niepok. Szymanów. 111 K. do Br. Zaleskiego 16.Y.1873 — AC ew. 1620. 112 K. do K. Kaczanowskiego 8.Y.1873 — CR Roma. 113 K. do J. Felińskiego 8.V.1873 — CR Roma oraz J. B. Zaleski do D. Zaleskiego 8.V.1873 — AC ew. 3312. 114 K. do A. Jełowickiego 8.Y.1873 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 16.V.1873 — AC ew. 1620. K. do P. Semenenki 18.V.1873 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 18.V.1873 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 27.Y.1873 — CR Roma. 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 88 84 85 86 87 88 89 L0 ?1 92 93 94 95 H 99 ICO 101 102 103 104 105 10« 107 108 109 115 116 117 118 PODROŻĘ I BADANIA HISTOBYCZNE 391 119 Tamże. 120 J. B. Zaleski do D. Zaleskiego 26.Y.1873 — AC ew. 3312. 121 P. Semenenko do M. Darowskiej, [w:] Listy Semenenki. T. VII, s. 1735. 122 K. do K. Grabowskiego 25.VI.1873 — CR Roma. 123 K. do H. Kajsiewicza 20.XI.1872 — CR Roma. 124 L. Zbyszewski do J. Felińskiego 20.111.1875 — Arch. Niep. Szymanów — cyt. Obertyński: Zmartwychwstańcy a Niepokalanki. T. I, s. 203. 125 Cf. Akta Kapituły Zgromadzenia 1873 roku — rkps sprawozdania W. Kalinki — CR Roma. 128 K. do Br. Zaleskiego 12.VII.1873 — AC ew. 1620. 127 P. Semenenko do M. Darowskiej l—15.VI.1873 — Arch. Niep. Szymanów, [w:] Listy Semenenki. T. VII s. 1735. i2s w. Przewłocki do M. Darowskiej 15.VII.1873 — cyt. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 18, s. 36—37. 129 Cf. Akta Kapituły Zgromadzenia z 1873 roku — CR Roma. 180 P. Semenenko do M. Darowskiej 31.VII.1873 — Arch. Niep. Szymanów, [w:] Listy Semenenki. T. VII, s. 1764. 181 Cf. K. do Br. Zaleskiego 21.VIII.1873 — AC ew. 1620. 182 Cf. Korespondencja z tego okresu — AC ew. 1620. 138 K. do Br. Zaleskiego 1.X.1873 — AC ew. 1620. 134 K. do Br. Zaleskiego 22.IV.1874 — AC ew. 1620. 135 P. Semenenko: Dziennik. T. III, s. 371. 18« K. do Br. Zaleskiego 22.IV.1874 — AC ew. 1620 i do A. Jełowickiego 22.IV. 1874 — CR Roma. 187 Cf. K. do A. Jełowickiego 22.IV.1874 — CR Roma. las cf p Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 19, s. 55 i nast. "» K. do Br. Zaleskiego 22.IV.1874 — AC ew. 1620. 140 K. do P. Semenenki 17.V.1874 — CR Roma. 141 Tamże oraz rkps kwitu z 1.VIII.1874 — Ossol. rkps 12036, k. 8. 142 K. do J. Felińskiego 19.VI.1874 — CR Roma. 148 K. do P. Semenenki 25.IX.1874 — CR Roma. 144 K. do P. Semenenki 9.VII.1874 — CR Roma. 145 Br. Zaleski do J. B. Zaleskiego 29.VIII.1874 — AC ew. 3312 oraz K. do P. Semenenki 13.IX.1882 — CR Roma. 148 K. do Br. Zaleskiego 21.VII.1874 — AC ew. 1620. 147 Br. Zaleski do L. Gadona 15.VI.1874 — AC ew. 3074 i cf. E. Chwalewik: Zbiory Polskie. T. I, s. 196—197. 148 K. do S. Pawlickiego 18.V.1874 — CR Roma, BJ Koresp. ks. Pawlickiego rkps 8697, t. III i L. Zbyszewski do J. Felińskiego 9.1.1875 — Arch. Niep. Szymanów — cyt. Obertyński: Zmartwychwstańcy a Niepokalanki. T. I, s. 189. 148 K. do E. Skrochowskiego 4.VI.1874 — CR Roma. 150 J. Feliński do M. Darowskiej 27.X.1874 — Arch. Niep. Szymanów — cyt. Obertyński: Zmartwychwstańcy a Niepokalanki. T. I, s. 155. 15ł K. do S. Pawlickiego 18.VI i 21.VII.1874 — BJ Koresp. ks. Pawlickiego rkps 8697, t. III. 152 K. do J. Felińskiego 19.VI.1874 — CR Roma. 158 Tamże. 154 K. do E. Skrochowskiego 4.VI.1874 i do W. Przewłockiego 3.X.1874 — CR Roma. 155 K. do J. Felińskiego 2.X.1874 — CR Roma i do M. Darowskiej 11.X.1874 — Arch. Niep. Szymanów. 392 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW "• Cf. P. Semenenko do W. Kalinki 5.X.1874 — CR Roma. 157 K. do Br. Zaleskiego 18.X.1874 — AC ew. 1620. 158 K. do Br. Zaleskłego 27.X.1874 — AC ew. 1620. 159 K. do D. Skarżynskiego 22.VII.1873 — PAN Kraków rkps 1317. 160 L. Zbyszewski do J. Felińskiego 15.XI.1874 — Arch. Niep. Szymanów Obertyński: Zmartwychwstańcy a Niepokalanki. T. I, s. 168. 1S1 M. Darowska do J. Felińskiego 6.XI.1874 — Arch. Niep. Szymanów Obertyński: Zmartwychwstańcy a Niepokalanki. T. I, s. 163. cyt. cyt. XXII WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 142. Bractwo Sw. Jozafata. Ostatnie miesiące przed wyjazdem do Bułgarii, obok innych prac, wypełniły o. Kalince starania o zorganizowanie w Krakowie Bractwa Sw. Jozafata. Celem bractwa miało być wspieranie modlitwami i pomocą materialną misji bułgarskiej zmartwychwstańców. Początki Bractwa sięgały roku 1871. Wówczas to o. Tomasz Brzeska, przełożony misji w Bułgarii, odbywał długą podróż po Europie, zbierając fundusze na ten cel. Między innymi przybył też na Pomorze i w Poznańskie. W Pelplinie biskup Jan Nepomucen Marwicz pozwolił chętnie na założenie Stowarzyszenia Sw. Jozafata Kuncewicza. 6 października 1871 r. zatwierdził przedstawione sobie ustawy stowarzyszenia. Zaś 9 grudnia tr. papież Pius IX udzielił odpustów członkom stowarzyszenia na święta patronalne. Tak więc w diecezji chełmińskiej stowarzyszenie uzyskało pełne podstawy swego istnienia 1. Ówczesny arcybiskup gnieźnieńsko-poznański, ks. Mieczysław Ledó-chowski, okazał się niemniej przychylny myśli założenia podobnego bractwa, ale niestety, do zorganizowania go na razie ani w Poznaniu, ani w Gnieźnie nie doszło. Bawiąc na Śląsku o. Brzeska pozyskał dla tej myśli ks. Szafranka z Bytomia, który „od wszystkich innych czynniejszy" chciał tutaj „niezależną Radę Bractwa dla Śląska utworzyć" 2. Tymczasem bractwo pelplińskie rozwijało się wspaniale pod kierunkiem gorliwego i pełnego ofiarności ks. kań. Antoniego Pomieczyńskiego, a przy współpracy ks. drą Pobłockiego, wiceprezesa, ks. prof. Ograbiszew-skiego, sekretarza, ks. prof. Neubauera, zastępcy sekretarza, ks. Rąbcy, głównego kasjera, i ks. Zielińskiego, ówczesnego wikariusza katedralnego i zastępcy głównego kasjera stowarzyszenia3. Ks. Pomieczyński tak był oddany sprawie Bractwa, że „żegnając się na łożu śmierci z członkami kapituły polecił ich opiece Stowarzyszenia Sw. Ignacego i Sw. Jozafata, dwoje — jak mówił — najmilszych swych dzieci" 4. Po jego śmierci zarząd Stowarzyszenia Sw. Jozafaita przeszedł w ręce ks. Ograbiszewskiego, który odznaczał się podobną do swego poprzednika troskliwością i gorliwością o sprawy unickie5. Rzeczywiście na wspaniały rozwój Bractwa 394 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW wskazuje fakt, że np. w lipcu 1873 r. liczyło ono w diecezji chełmińskiej 172 grona składkujące, czyli tzw. „korony Plusowe", nazwane tak ze względu na obchodzony w czasie ich organizowania jubileusz papieża Piusa IX 6. Właśnie przed tego typu stowarzyszeniami i bractwami widział o. Kalinka szansę rozwoju na przyszłość, bo słusznie uważał, że Unii potrzeba przede wszystkim modlitwy gorącej, a dopiero obok niej, jako rzeczy dalszej, składek i pomocy 'materialnej. Dlatego też choć przed 12 laty organizował we Francji komitety pomocy, obecnie miał o tym inne zdanie. „Czasy komitetów — pisał — już przeszły, wiele z nich turkotu, a mało miewa. Nie komitet jest potrzebny — dodawał z naciskiem — ale Bractwo Sw. Jozafata" 7. Radził też, „aby członków rozbudzić do większej działalności i tym samym większą im zostawić inicjatywę" 8. Celem bractwa było służyć Unii przez wspomaganie misji bułgarskiej. Członkowie 'bractwa, mężczyźni i kobiety razem albo w osobne związani grona (po 10 albo 25 osób) zobowiązywali się: 1) odmawiać co dzień modlitwy za Unię z inwokacją św. Jozafata, 2) kilka razy do roku, a zwłaszcza w dzień św. Jozafata, wysłuchać razem Mszy św., 3) płacić co miesiąc pewną kwotę stałą, dobrowolnie przez siebie oznaczoną, 4) „pismem, słowem, stosunkami, a i pracą ręczną służyć Unii", starając się znaleźć dla niej jak najwięcej zwolenników i obrońców, zwłaszcza między Polakami, 5) na ziemi polskiej powoływać, o ile możności, podobne bractwa lub wstępować do nich, gdzie są. Kalinka cieszył się szczerze, że tuż przed swoim wyjazdem do Adria-nopola zdołał zorganizować Bractwo Sw. Jozafata w Krakowie. Ks. Golian podjął się być prezesem, kasjerem ks. Tomicki, a ks. Siemieński (sekretarz bpa Gałeckiego) sekretarzem9. Bractwo to uważał założyciel za tym potrzebniejsze jako źródło pomocy dla misji, że coraz trudniej dochodziła pomoc materialna z Zachodu Europy. Biskup Gałecki, ordynariusz krakowski, bardzo chętnie zatwierdził statuty bractwa 10. Jadąc do Adrianopola, wstąpił do Przemyśla do ks. Łobosa i uzyskał tam również obietnicę, „że pójdą za przykładem Krakowa" ". Ze Wschodu już pisał do Krakowa do różnych osób, zachęcając, aby wstępowali w szeregi bractwa. Zarazem jednak obawiał się słusznie, by księża stanowiący zarząd „wśród licznych zajęć o tym nie zapomnieli". Jedną z czyn-niejszych członkiń bractwa była Laura Wysocka 12. Słusznie też pisał na ten temat ojciec założyciel, że „w Krakowie, jeśli się co robi, to tylko przez kobiety" 13. Jednak przed bractwem w Krakowie zaczęły się piętrzyć trudności istotnie nieprzewidziane. Prezesura ks. Goliana nie pozwalała niektórym duchownym, ze względów osobistych, przyłożyć ręki do dzieła. O. Kalinka myślał więc o zmianie prezesa, ale „próżno szukał w pamięci jakiegoś kapłana w Krakowie, który by mógł i zechciał stanąć na czele". WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 395 Nie widząc wyjścia z trudnej sytuacji, pisał do swoich świeckich współpracowników: „nie zważajmy na to; módlmy się i pracujmy dla dobra misji i Unii, a św. Jozafat znajdzie sobie człowieka. Bylebyście, Panie, nie ustawały w gorliwości, w modlitwie, w szczerym zajmowaniu się Unią, poznaniu jej przeszłości, błędów strasznych i zaniedbań, jakeśmy względem niej w przeszłości popełnili" 14. 143. Przedwizytacyjny stan misji bułgarskiej zmartwychwstańców. Dotychczas głównym sposobem dopomagania misji bułgarskiej przez Kalinkę było wyszukiwanie dla niej funduszów. Wykorzystywał w tym względzie swoje dość rozległe 'znajomości, głównie we Francji. Swoimi prośbami o pomoc sięgał nawet do francuskiego ministra spraw zagranicznych i jego przedstawicielstwa w Konstantynopolu. Gorliwymi jego orędownikami we Francji byli Bronisław Zaleski, książę Władysław Czartoryski i Horacy Delaroche, którzy osobiście i za pośrednictwem znajomych i przyjaciół, zdobywali zapomogi dla misji 15. Kalinka zwracał się o pomoc do rządu francuskiego ze szczególną ufnością i w tym głębokim przekonaniu, że, jak sam pisał, „misja winna swe życie Francuzom" 1G. Tymczasem po dwunastu latach istnienia dalszy byt misji był poważnie zagrożony i to tak dalece, że „lada dzień mogła runąć" 17. Równocześnie trudno było nawet pomyśleć o zlikwidowaniu misji. Ojciec św. Pius IX bowiem przywiązywał do misji wielką wagę i cenił rozwijaną w Bułgarii przez zmartwychwstańców działalność. Kuria rzymska miała o niej pochlebne zdanie i popierała jej poczynania. Papież był tak łaskaw dla zmartwychwstańców, że nawet polecił przyszłe seminarium bułgarskie w Adrianopolu pod względem pomocy finansowej dziełu de la Pro-pagation i zatwierdził ten zakład jako filię Kongregacji Propagandy Wiary. Przez tę ostatnią decyzję misja zyskiwała pewną niezależność od miejscowych biskupów. Mimo tego trudności przed nią nieustannie się piętrzyły. Fundusze obiecywane nie zawsze dochodziły, a biskupi i duchowieństwo miejscowe niechętnym okiem patrzyli na stopniowy rozwój misji. Raziły ich egzempcje, jakimi cieszyli się zmartwychwstańcy, a nawet otrzymywana z Zachodu pomoc bywała powodem niezadowolenia i zazdrości. Ponadto usposobiony narodowo kler bułgarski może najbardziej nienawidził zmartwychwstańców za ich wpływ na ludność i zdecydowanie apolityczną działalność 18. Po kilku tygodniach pobytu w Adrianopolu Kalinka charakteryzował istnienie misji jako dotykalny nieomal cud Boży. Bez grosza zapewnionego dochodu utrzymywać przeszło 70 osób, i to nieledwie samym kredytem, wśród ciągłych przeszkód i mnóstwa zaciętych nieprzyjaciół, to chyba nie ludzkie potrafiły sprawić siły. Najgorsze zaś było, że właśnie najzacięt- 396 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW szymi wrogami bywali ci, dla których misja pracowała, tj. duchowieństwo, które „z prawdziwie bizantyńską chytrością kopało wciąż dołki" pod misją. Buntowało ono lud, buntowało uczniów, oczerniało w gazetach, a nawet oskarżało przed Rzymem. Wielu z nich pracowało nad tym zdecydowanie, aby misjonarzy usunąć z Adrianopola i w ogóle z Bułgarii. Informując 0 tym swą władzę zakonną, Kalinka pisał z humorem zabarwionym goryczą: „prawdziwie nie pojmuję, dlaczego nas tu nie podpalą, tym by skończyli najprędzej". (Domy były przecież drewniane). W takich warunkach, w tak nieprzyjemnym otoczeniu żyli tu zmartwychwstańcy od lat jedenastu. Walka ta stała się dla nich chlebem powszednim. Tyle tylko, że — według jego relacji ze Wschodu — zmieniali się walczący. Analizując stan rzeczy i badając jego przyczyny, o. Kalinka doszedł do przekonania, że powód do gniewu wobec misji leży w tym, że „Europa zasypuje ją złotem, a gdyby tu nie było misjonarzy, to pieniądze płynęłyby do kieszeni ich przeciwników". Zresztą wielu do tego przyznawało się otwarcie. Drugą przyczyną niechęci była sama obecność misjonarzy na Wschodzie, która nie pozwalała wielu „rządzić Kościołem po swojemu" 1 •właśnie dlatego chcieliby się oni chętnie pozbyć niemiłych kontrolerów. Dla innych było i to przyczyną złości, że lud wierny lgnął do zmartwychwstańców i że „ze łzami prosił", aby się zająć wychowaniem jego dzieci, a równocześnie wymawiał swoim duchownym „ich liche życie, wobec którego — stwierdzał Kalinka — nawet 'my, tak mizerni, jeszcze błyszczymy" 19. Nawet bliźniacze zgromadzenie misyjne asumpcjonistów odnosiło się do misji w Adrianopolu niechętnie i z uprzedzeniem. Główną, acz nie jedyną, przyczyną niechęci było otwarcie przez o. T. Brzeskę szkoły z językiem wykładowym francuskim dla niebułgarskiej młodzieży z Adrianopola. Szkoła ta, wraz z przynależnym do niej internatem, była umiłowanym dziełem ojca Brzeski, ale przez jej otwarcie zmartwychwstańcy stali się w pewnym sensie konkurentami w stosunku do francuskiego zgromadzenia. Przy tym wszystkim nieumiejętna gospodarka finansami, nadmierne wydatki, przy równoczesnym mało stanowczym egzekwowaniu opłat od uczniów stawiały szkołę i internat w ciągłych kłopotach materialnych. Doszło do tego, że w roku 1874 cały zakład w Adrianopolu stanął w obliczu sumy tvsxarvsowey Trzaha. faylo szukać. pospiesznie wyjścia, z tru.drv.e-i sytuacji i jakąś doraźną pomocą ratować zachwianą w swym bycie placówkę. Nie ulegało wątpliwości, że należało dokładnie zbadać sytuację na miejscu i podjąć skuteczne kroki zaradcze. O. Semenenko, generał zgromadzenia, zdecydował więc dlatego posłać tam o. Kalinkę jako swego wizytatora 20. WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 397 144. Okoliczności towarzyszące wyjazdowi o. Wizytatora. Ojciec Walerian był odpowiednim a może nawet najodpowiedniejszym na to stanowisko z wielu względów. Najpierw posiadał on duże doświadczenie życiowe i wrodzone zdolności dyplomatyczne. Dawało to rękojmię, że zdoła przeprowadzić umiejętnie i ku ogólnemu zadowoleniu swą delikatną misję. Poza tym dokładna znajomość spraw bułgarskich i unickich oraz uczuciowe w nich zaangażowanie powiększało tę jego przydatność. Jeszcze w czasie swego pobytu w Wiecznym Mieście brał przecież o. Kalinka udział w różnych konferencjach dotyczących misji, stanu szkolnictwa i stosunków religijnych w Bułgarii. Te zebrania zapoznawały go ze szczegółami wielu spraw, których znajomość mogła teraz właśnie okazać się zbawienną w skutkach 21. Zresztą znajomość spraw szkolnych i wychowawczych wyniósł jeszcze z Paryża, kiedy to przez długie lata miał możność obserwowania z bliska i brania udziału w rozwoju szkół polonijnych we Francji. Wyjazd do Bułgarii był dla Kalinki jeszcze i z tego powodu czymś uzasadnionym, że — jak pisał swego czasu o. Brzeska — „trzeba, by co prędzej zobaczył tę naszą misję, która zajmuje przecież główną część jego apostolskiej gorliwości" 22. Zresztą sam o. Kalinka miał zamiar w okresie Świąt Bożego Narodzenia 1874 r. nawiedzić Ziemię Świętą. Posiadał już na to pozwolenie od o. Semenenki i potrzebne fundusze, przysłane mu przez paryskich przyjaciół 23. Nic więc dziwnego, że kiedy w lipcu 1874 r. przyjechał do Rzymu o. Łukasz Wronowski z Adrianopola i w imieniu przełożonego misji, o. Tomasza Brzeski, prosił o pośpieszne zaradzenie brakom i trudnościom tamtejszego domu, wszystkim wydawał się najodpowiedniejszy do tego 'właśnie o. Kalinka. O. Semenenko długo ważył tę myśl, zanim podjął ostateczną decyzję. Zadecydował tu jednak niewątpliwie głos asystenta generalnego, o. Juliana Felińskiego. „Twoja rada czy myśl — odpowiadał mu o. Semenenko — żeby o. Kalinka zajechał do Adrianopola, bardzo mi się podobała i nie tylko podobała, ale widzę konieczność zrobienia tego" 24. l października 1874 r. zwrócił się do o. Kalinki z poważną propozycją wyjazdu do Bułgarii. W swym liście zaś prosił go „o jego zdanie i o gotowość". Ciekawy był też, co mu odpisze25. Sam bowiem był już wówczas zdecydowany i o. Kalinkę uważał rzeczywiście za najlepszego do podjęcia tego zadania 26. Propozycja generała była dla o. Kalinki, jak zresztą sam pisał, „w wysokim stopniu (...) nieprzyjemna". Korzystając więc z danego sobie przez generała pozwolenia na wyrażenie swej opinii, napisał do o. Semenenki długi list, w którym wyraził wszystkie swoje zastrzeżenia i obawy. Pisał więc, że lęka się podjąć podróż w czasie jesiennej pogody, na którą szczególnie jest wrażliwy, że podróż ta oderwie go znowu na jakiś czas od 398 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW pracy naukowej, którą uważał za swe życiowe przeznaczenie. Męczy go, zaznaczał, ta myśl, że nie będzie czynił tego, co według sumienia powinien czynić. A w końcu dodawał, że uważa się za zupełnie niezdolnego do tego zadania. Jako zakonnik jest bowiem najmłodszy i bez żadnej wobec współbraci powagi i pozycji. Jednak kończył te swoje argumenty w sposób prawdziwie zakonny: „Oto, co myślę, Drogi Ojcze — pisał do o. Semenenki — jako człowiek. Jako zakonnik mam jedno tylko do powiedzenia: pojadę, gdzie Ojciec każe i kiedy Ojciec każe". Te ostatnie słowa, dla zaznaczenia szczególnej ich wartości, podkreślił wyraźnie w swym liście 27. Pisząc w tym czasie do o. Przewłockiego do Rzymu, prosił go, aby raz jeszcze upewnił o. generała, że chociaż jako człowiek posiada swoją wolę, to jednak jako zakonnik nie ma żadnej i że za łaską Bożą jest gotów do spełnienia każdego rozkazu, „choćby natura nie wiedzieć jak piszczała".28 Równocześnie iteż stawiał sprawę realnie i praktycznie. Jeśli ma jechać, pisał, to prosi o postawienie go w takim położeniu, aby nie tylko zmuszony był używać samej perswazji, ale aby w razie ostatecznym miał możność posłużyć się władzą. Wchodząc w detale swej ewentualnej podróży radził, aby otrzymać od kard. Franchiego, ówczesnego prefekta Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, list z zawiadomieniem dla prodelegata msgra Milaniego, że Kalinka jedzie do Bułgarii dla przyjrzenia się sprawom tamtejszej Unii. W ostateczności precyzował swoje prośby: „proszę o rozkaz stanowczy, o instrukcje jasne, dokładne oznaczenie mej władzy i o środki pomocnicze" 29. W innym liście do o. Felińskiego prosił, aby o. Semenenko określił mu dokładnie w swym poleceniu, jaki ma być cel jego podróży, jaką posiadać będzie władzę oraz czy równocześnie ma wglądnąć w stan całej Unii w Bułgarii, a jeśli tak, to z jakiego tytułu 30. Na powyższy list o. Semenenko odpisał krótko 20 października: „Skarżysz się, że nie masz do tej misji dostatecznej powagi, my ci stąd dajemy powagę" i przesłał mu nominację na wizytatora z pełnią władzy zakonnej 31. Kalinka tak jak poprzednio pisał, tak też posłusznie postąpił. Zaraz po otrzymaniu polecenia przygotował się do podróży i listem z 25 października powiadomił generała, że za trzy dni wyjeżdża :z Krakowa32. Aby jak najlepiej i najbardziej po Bożemu do tej trudnej misji się przygotować, wstąpił po drodze na pięć dni do Jazłowca, do sióstr niepo-kalanek, by odprawić choć krótkie rekolekcje 33. Resztę wolnego od reko-lekcyj czasu poświęcił rozmowom z m. Darowską oraz siostrami Emilią i Filomeną, „nauczycielkami bardziej znanych" mu przedmiotów34. Tutaj też przypatrzył się z bliska praktycznemu zastosowaniu przez siostry zasad wychowawczych o. Semenenki, a od m. Marceliny Darowskiej otrzymał ułożone przez nią „punkta medytacyjne nad Regułą" 35. Wstąpił również do Przemyśla do ks. Łobosa, aby u tego doświadczo- WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 399 nego kapłana zasięgnąć rady w niejednej ważnej kwestii36. Jechał ,,-ze ściśnionym sercem", ale „z ochotą, choćby tam miał zostać na zawsze". „Nigdy bardziej jak teraz — pisał do generała — nie czułem nieudolności do spełnienia danych poleceń" 37. W czasie całej podróży do Adrianopola korzystał świadomie z każdej nadarzającej się okazji, aby czegoś się nauczyć i poznać życie, działalność i rozwój różnych, napotykanych po drodze katolickich misyj. Równocześnie, zgłaszając się do austriackich placówek konsularnych, nie ograniczał się do załatwienia koniecznych formalności paszportowych, ale wszędzie starał się jednać dla misji bułgarskiej orędowników, budzić ku niej sympatię i zainteresować jej losem 38. Wreszcie po trzytygodniowej podróży, 19 listopada 1874 r. przybył o. Kalinka na swe nowe pole pracy do Adrianopola. 145. Spostrzeżenia i uwagi o pracy misyjnej na Wschodzie. W drodze zatrzymał się na dwa dni w Bukareszcie. Skorzystał z tej przerwy w podróży, aby przyjrzeć się prowadzonym tam misjom katolickim 39. Patrzył i słuchał, „i uczył się wielu rzeczy" -- tak, idąc za jego opinią, można by określić czas, jaki dzielił go od przybycia do Adrianopola. Wkrótce też doszedł do prostego i słusznego wniosku, że „aby Wschód znać i sprawami wschodnimi się zajmować, trzeba być na Wschodzie" 40. Swą żyłkę do kreślenia portretów ludzkich wykazał w wyrażonej przez siebie charakterystyce misjonarzy różnych narodowości. „Włosi — pisał — nudzą się i wpadają w apatię mówiąc, że tu nic zrobić nie można, dopóki nie będzie katolickich rządów. Francuzi agitują po wierzchu, szukając przede wszystkim przewagi swego narodu, a że ona teraz upadla, więc są skłonni widzieć wszystko w najczarniejszych kolorach. Niemcy robią rzeczy spokojnie, ale pracują głównie nad swoimi, a o inne narodowości nie troszczą się" 41. Nawiązując do tego samego tematu, powtarzał z przekonaniem, że Włosi są apatyczni, Niemcy dość machinalni, a Francuzi choć ambitni i przedsiębiorczy, ale powierzchowni. Według jego mniemania jedni tylko polscy misjonarze kwalifikują się do pracy na Wschodzie, „bo mają w duszy swojej święty ogień, którego innym narodowościom, w tym stopniu przynajmniej, brakuje". Uważał, że Polacy mogą tu pracować z korzyścią nie tylko dla podobieństwa języka, dla obrządku, który przyjmują, ale przede wszystkim „dla miłości, jaką czują dla biednych, uciśnionych plemion" 42. Zresztą było to jego stałe przekonanie, że jedynie miłość ku miejscowej ludności i zrodzone z niej prawdziwe, osobiste poświęcenie przyczynia się najlepiej do owocnego apostołowania43. Zachował też nam Kalinka bardzo ciekawą i osobistą notatkę na temat, jakby widział siebie w roli misjonarza na Wschodzie. „Bułgar — pisał — 400 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW zawsze mi jakoś ruskiego czy litewskiego przypomina chłopa i zawsze mi się do niego serce otwiera. Z chęcią bym — dodawał — osiadł wśród tej ludności i zdaje mi się, że byłbym niedaleko Polski. Służąc zaś bułgarskiej parafii, choćby przez resztą życia, zdawałoby mi się, że jestem proboszczem w polskiej wiosce i że dla Kościoła polskiego pracuję" 41. Obserwując uważnie Wschód, podawał ciekawe uwagi o Bułgarach. Pisał o nich, że są „do jarzma przyuczeni". Zaznaczał, że potrafią milczeć i cierpieć, co wcale nie znaczy, że nie odczuwają poniżenia, jakie ich spotyka45. Obserwował dosłownie wszystko. A wyrazem jego spostrzegawczości mogą być oryginalne refleksje np. o znaczeniu łóżka. Uważał, że łóżko odróżnia człowieka europejskiego od „wschodniego próżniaka", bo za posiadaniem łóżka idzie potrzeba krzesła lub stołka, za którym podąża systematyczna praca. Ludzie Wschodu, nie posiadając krzeseł ani łóżek, potrafią natomiast po całych dniach i nocach „rozwalać się na swoich dywanach z założonymi pod siebie nogami". Zastanawiając się nad tym, zapytywał z wyrazem zdziwienia: „jak przy takim zwyczaju i w takiej pozycji pomyśleć o pracy, o poważnym czytaniu, pisaniu" 46. Na tle różnorodnych refleksji, jakie zachowały nam jego sprawozdania i listy z czasu pobytu w Bułgarii, ciekawie rysuje się pogląd o. Kalinki na znaczenie i rolę zmartwychwstańskiej misji w Adrianopolu. Z wielkim przekonaniem wypowiadał się, że powołana jest ona „do oddania wielkich usług na Wschodzie" 47. Przekonanie to było u niego tak głębokie, że widząc panującą biedę w Adrianopolu stwierdzał, że gdyby mógł swoją własną krew „zmienić na dukaty", to z chęcią by ją oddał dla dobra tej pracy. Bardzo często walczyły w nim ze sobą dwie myśli. Z jednej strony przekonanie o celowości pracy zmartwychwstańców na Wschodzie, a z drugiej wątpliwość, czy zgromadzenie nie porwało się na rzecz zbyt wielką i trudną, skoro musi tak wielu przeciwnościom „stawiać na raz czoło". Pamiętając jednak o rozkazie papieskim, który zgromadzenie do Bułgaria skierował, dochodził ostatecznie do wniosku, że „trzeba trwać i cierpieć, bo to cierpienie jest ekspiacją, która kiedyś przecież wymodli łaskę dla tego biednego ludu" 48. Do takich wniosków prowadziła go postawa misjonarzy w Adrianopolu. „Ojcowie nasi — pisał — nie tracą wiary w zmiłowanie Boże. Owszem — dodawał — wydaje mi się, że są zanadto śmiali w swych nadziejach" 49. W misjach katolickich na Wschodzie widział o. Kalinka nie tylko ich wielką rolę religijną, ale również ich znaczenie cywilizacyjne i polityczne. Określał je jako „centralne punkty cywilizacji i życia europejskiego" 50. Pod koniec swego pobytu na Wschodzie otrzymał o. Kalinka wiadomość, że Kongregacja Rozkrzewiania Wiary ma zamiar wydać szereg stanowczych postanowień, dotyczących Unii bułgarskiej. Aby w tym jej dopomóc, przeprowadził kilka narad z członkami misji i wystosował do WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 401 Rzymu obszerny list, w którym przedstawił różne konkretne sposoby ratowania misji. Odnośnie do obsady stolicy biskupiej w samym Adriano-polu pisał, że kandydatem powinien być „człowiek oddany sercem i duszą Rzymowi", a z którym by łatwe było porozumienie. Tylko bowiem jedność i zgoda panująca w Unii dopomoże do odzyskania utraconych dusz ludzkich, a samo zjednoczenie Kościoła szybko zacznie postępować 51. 146. Czynności wizytacyjne. Pierwsze dni po swym przybyciu do misji spędził o. wizytator na szczegółowym zapoznaniu się z całokształtem spraw. Ponieważ jednak najbardziej paląca była kwestia bytu materialnego misji, która dosłownie „goniła ostatkami", od tego rozpoczął swą pracę. Długie godziny ślęczał nad rachunkami misji, a równocześnie „od rana do nocy" na wszystkie strony pisywał listy do dobrodziejów, usiłując przyspieszyć ich pomoc52. W sprawozdaniu napisanym do o. Seme-nenki z tych pierwszych dni wizytacji określił trafnie swą aktualną rolę jako „kwestarza misji". W tym czasie widząc konieczną potrzebę, włożył do kasy domowej swe własne pieniądze, zarówno przeznaczone na drogę powrotną do Rzymu, jak i te, które posiadał ofiarowane na podróż do Ziemi Sw. Nazwał to jednak „kroplą wody na ugaszenie wielkiego pożaru" 53. „W dzisiejszym, tak bolesnym położeniu Misji — dodawał -upłynie 10 do 15 dni, zanim będę mógł rozpocząć właściwe czynności wizyty zakonnej i przede wszystkim muszę o tym myśleć, aby Misję z toni finansowej ratować"54. „Trudno było myśleć o jakichkolwiek ulepszeniach — pisał w innym liście — kiedy Ojcowie nie mają ciepłego odzienia, chłopcy obuwia i koszul, a prokurator nie ma już kredytu" 55. Ta praca kwestarza skłoniła go do podjęcia decyzji zatrzymania się w Adrianopolu do Wielkiej Nocy. W styczniu bowiem 1875 r. stwierdził, że pisania „listów żebraczych" ma „jeszcze na miesiąc i dłużej", a nadto że jego pozostanie tutaj zdjęłoby wiele ciężaru z miejscowych misjonarzy. Zamiast bowiem pisania memoriałów i sprawozdań robiliby spokojnie swoje codzienne czynności 5e. „Z ręką na sercu powiedzieć mogę — dodawał gdzie indziej — że zrobiłem, co mogłem. Nie mam już do kogo szturmować" 57. Wraz z domownikami odprawił triduum „do Patronów Misji prosząc ich o ratunek" i wysunął projekt wysłania o. Wronowskiego do Galicji na kwestę w styczniu 1875 roku 58. Doszukując się przyczyn tak opłakanego stanu finansowego misji stwierdził zaraz na początku, poza drobnymi nieoszczędnościami, które zauważył i wytknął, mocno nieumiejętną gospodarkę w zdobywaniu funduszów. Nikt właściwie nie pilnował regularnego opłacania przez uczniów należności za szkołę czy internat. Uczniowie zaś ze swej strony, jedni jako niezamożni nic lub niewiele płacili, inni znowu przez opieszałość nie regu- 26 — Ksiądz Walerian Kalinka 402 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW lowaJi należności. Nic więc dziwnego, że w takim stanie rzeczy misja bardzo się zadłużyła. Nadto stwierdzał, że „fundusze Misji w znacznej części zależą od pism i sprawozdań, jakie się stąd wyprawia, a do tej pracy nie ma tu nikogo (...) Trzeba będzie o tym — dodawał z naciskiem — na serio pomyśleć" 59. Nie tylko uznawał potrzebę pisania o misji, ale sam się zaraz zabrał do pracy. Nawiązał więc najpierw ściślejsze jeszcze kontakty z dawnymi dobrodziejami. Jednym ze skutków tego było podjęcie się przez „dwóch Czartoryskich, Władysława i Romana" 'Zbierania składki na rzecz misji. Mieli się tym zająć „jeden w Poznańskiem, drugi w Galicji" 60. Napisał też „po długiej modlitwie i rozwadze" odezwę w tej sprawie i posłał generałowi do aprobaty, z prośbą o jej przekazanie paryskim przyjaciołom do druku 61. Skreślił nadto cały szereg not o stanie misji do wielu towarzystw i ośrodków charytatywnych. Pisał również do Rzymu o sytuacji samej Unii bułgarskiej 62. Dał także do Przeglądu Lwowskiego artykuł „dłuższy o tym przedmiocie" 63. Jeszcze przedtem ogłosił artykuł w krakowskim Czasie i w pelplińskim Pielgrzymie 64. O ten ostatni nawet gniewali się na niego oo. pasjoniści, że źle ich pracę przedstawił. Kalinka napisał zaraz do nich pytając, co winien sprostować, a o. Semenence doniósł, że „ani połowy tego nie ogłosił, co wiedział", a więc że nie widzi powodu do żalu 6S. Pisywał też w tej materii specjalne listy francuskie do osób prywatnych i do redaktorów, aby je ogłaszali, a wszystko w tym celu, by sprawę misji uczynić głośną oraz zjednać jej pomoc jak największą66. Zastanawiał się również nad możliwością urządzenia na ten sam cel specjalnych konkursów w Krakowie pod patronatem ks. Marceliny Czarto-ryskiej 67. Proponował nawet ojcom w Paryżu, aby szczególnie w tej myśli wygłosili kazanie o Unii, wspominając delikatnie i o misji68. Stopniowo, poprzez otrzymane nowe ofiary i roztropne zarządzenia, udało się Kalince doprowadzić do poważnego zmniejszenia długów i wprowadzić finanse tej placówki zmartwychwstańców na dobrą drogę. Energicznym zaś kołataniem u różnych dobrodziejów, z których wielu ostygło nieco w swej gorliwości dla misji, uzyskał ponownie nie tylko zapewnienia i obietnice, ale konkretną pomoc. Między innymi wystarał się od lyońskiego Stowarzyszenia Propagandy Wiary, które pomoc swą już dawno przyrzekało, że odtąd tej pomocy zaczęło rzeczywiście regularnie udzielać «9. Obserwując uważnie dalej stosunki na misji, Kalinka stwierdzał u wszystkich członków domu wiele dobrej woli i wkrótce doniósł generałowi, że istniejące dotąd drobne nieporządki i niedociągnięcia przeważnie ustały. W swych dokładnych i częstych sprawozdaniach przesyłanych o. Semenence podkreślał nadto, że o. Brzeska, jako przełożony misji, ma stanowczo zbyt miękką rękę i niestety nie potrafi dostrzec wszystkiego, WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 403 co winien widzieć zarówno w domu jak i w szkole. Ogólnie biorąc trzeba stwierdzić, że o. Kalinka był bardzo delikatny w swych sprawozdaniach, zwłaszcza o członkach misji. Znając „swoją żyłkę rysowania portretów", zniszczył nawet jeden z pierwszych, obszernych listów na ten temat, ograniczając się do kilku ogólnych uwag70. Zaznaczył też: „Dobrze się stało, żem wizyty mojej nie rozpoczął, a przez dłuższy czas jak spectatotr się przyglądał" 71. W trosce o podniesienie wewnętrznej karności w domu o. Kalinka powziął zamiar ułożenia w duchu reguły zasad postępowania z uczniami. Ułożył je w punkty do medytacji, które też służyły czas jakiś do rannego rozmyślania. Pragnął, aby bracia tutejsi zastanowili się przed Bogiem nad swymi obowiązkami względem dzieci. Podobało się to niektórym ojcom polskim, żądali, aby je zostawił; o. Tomasz chciał, aby je na włoski przetłumaczono dla użytku innych ojców 72. Była to druga próba, którą podjął o. wizytator. Kiedy bowiem przed Świętami Bożego Narodzenia 1874 r. zaprowadził zamiast rozważanego dotąd Roku Chrystusowego o. Avan-ciny medytacje o regule zakonnej, według notatek m. Marceliny, przywiezionych z Jazłowca, wówczas o. Brzeska, zdecydowanie niechętny wobec współzałożycielki niepokalanek, sprzeciwił się ich wprowadzeniu. Aby uniknąć zbędnych zadrażnień z przełożonym misji, o. Kalinka wtedy te medytacje zawiesił7S. Warto podkreślić, że owe punkty o wychowaniu, skreślone przez niego, ukazują nieprzeciętny talent pedagogiczny autora. Są rozsądne, psychologicznie uzasadnione i praktyczne74. Kiedy o. Kalince udało się w poważnej części załatwić sprawy we-wnątrzdamowe, uznał za konieczne rozejrzeć się w stosunkach misji na zewnątrz. W styczniu 1875 roku złożył wizyty biskupowi Rafałowi Popo-wowi, biskupowi Nilowi, o. Stefanowi Galabertowi, przełożonemu asump-cjonistów, oraz innym dostojnikom duchownym i świeckim Adrianopola. Parokrotne rozmowy doprowadziły do porozumienia i uzgodnienia wielu spraw. Przede wszystkim, co było niezmiernie ważne, wyjaśniły one różne przyczyny wzajemnych niechęci i zastrzeżeń, dla ojców zaś były „koniecznym ostrzeżeniem", jak mają nadal postępować75. Kalinka nie omieszkał wykorzystać okazji i wystąpił z poważną propozycją większego ujednolicenia przez 'biskupa nadmiernie różnorodnej liturgii unickiej w Adria-nopolu 76. Ze zgromadzeniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny tym łatwiej doszło do porozumienia, że zmartwychwstańcy mieli szczery zamiar z nowym rokiem szkolnym nie otwierać już ani szkoły, ani internatu francuskiego. A właśnie te dwa zakłady były jedną z głównych przyczyn wzajemnych zadrażnień 77. Wizytacja o. Kalinki nie obfitowała w same tylko kłopoty i trudności. Miewał on, nieliczne może, ale jednak i przyjemne chwile. Niewiele o nich 26* 404 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW wprawdzie wiemy, ale o jednej takiej on sam wspomina w liście do Bronisława Zaleskiego. Donosi mianowicie przyjacielowi, że o. Smolikowski zdradził mu się z zamiarem przetłumaczenia na język bułgarski książki Guepina o św. Jozafacie78. Znając żywe zainteresowanie o. Waleriana sprawami unickimi oraz jego wysoką ocenę, jaką wyrażał o powyższym dziele, możemy łatwo zrozumieć, jak go ucieszyła ta propozycja. Na czas jego pobytu w Adrianopolu przypada przybycie delegacji unitów bułgarskich z Malko Tirnowo z prośbą, aby zmartwychwstańcy otworzyli u nich swą szkołę i objęli pracę duszpasterską. Aczkolwiek realizacja tej petycji napotka jeszcze na wiele różnorodnych trudności, to jednak była dla o. wizytatora miłym dowodem zaufania ludności oo naszych misjonarzy79. Radość też napełniła jego kapłańskie serce, gdy 4 marca 1875 r. miał możność przyjmować uroczystą abjurę od młodego schima-tyka Digrama Arlina i wprowadzić go na łono Kościoła katolickiego.80 Radował się również wraz z innymi ojcami misji, gdy pierwsze trzydniowe rekolekcje, urządzone dla internatu bułgarskiego, udały się znakomicie. Tylko 2 bowiem najmłodszych uczestników nie przystąpiło do spowiedzi św. 81 Zajęty w Adrianopolu różnymi sprawami od rana do wieczora, starający się przy tym wykorzystać jak najlepiej każdą chwilę czasu, nie zapomniał o. Kalinka bynajmniej o swych przyjaciołach z paryskiego Towarzystwa Historyczno-Literaddego. Kiedy więc zwrócił się doń Bronisław Zaleski z prośbą o radę w sprawie konkursu literackiego i innych spraw Towarzystwa, odpisał mu, szeroko przedstawiając swe myśli i projekty względem prac paryskich82. 247. Reforma szkól i internatu w Adrianopolu. Dużo czasu poświęcił o. Kalinka na szczegółową analizę, obserwację i hospitacje lekcji, na rozmowy z profesorami i wychowankami, przyglądał się i przysłuchiwał egzaminowi półrocznemu, przestudiował oceny poszczególnych uczniów i wykonał szereg innych jeszcze prac, zanim wyraził swój sąd o szkołach i internacie zmartwychwstańskim. Misja kierowała wówczas podwójną szkołą o charakterze rozwojowym i podobnie podwójnym internatem. W jednej szkole, tzw. bułgarskiej, były wyłącznie dzieci Bułgarów i językiem wykładowym był język bułgarski. W drugiej, do której uczęszczały dzieci „lewantczyków", czyli łacinników zamieszkujących na Wschodzie, a także synowie Ormian i Żydów (!), wykładano w języku francuskim. Jeden zasadniczo internat podzielony był na bułgarski i francuski. Do szkoły francuskiej chodzili chłopcy nie tylko z internatu, ale również mieszkający przy rodzicach w mieście 8S. Pierwszym wnioskiem, jaki nasunął się o. Kalince po przyjrzeniu się WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 405 obu zakładom naukowo-wyehowawczym, było stwierdzenie, że pomiędzy szkołami zachodzi zasadnicza różnica. Szkoła bułgarska najwyraźniej spełniała swoje zadanie. Młodzież w niej uczyła się bardzo pilnie, duch pracy i starania o dobre wyniki napotykało się na każdym kroku, wyniki nauczania były widoczne. Można też było z całym spokojem wróżyć jej pomyślny rozwój na przyszłość. Tymczasem zupełnie inaczej było w szkole francuskiej. Uczniowie z niej niewiele wynosili. Nawet znajomość języka francuskiego była u nich bardzo mierna i ograniczona. Najbardziej jednak uderzającym i zaskakującym był fakt, że w przeciwieństwie do szkoły bułgarskiej nie widziało się w niej wcale starania i pracy; chłopcy, poza kilkoma, wyraźnie nie dbali o naukę. Zresztą sam skład nauczycieli był raczej bardzo słaby, niektórzy z nich w ogóle nie nadawali się na pedagogów 84. Przyczynę złego stanu szkoły o. Kalinka upatrywał, między innymi, w nieprzygotowaniu nauczycieli i to nie tylko świeckich, ale i spośród zmartwychwstańców. Oto jego słowa: „Nikt, wybierając się tutaj, nie miał pojęcia, co robić będzie, żadnego przygotowania, żadnego doświadczenia (...) Różne tedy robiły się dziwaczne eksperymenty". Toteż kończy ten obraz stwierdzeniem, że w ogóle istnienie jeszcze i rozwój misji trzeba uważać za dowód wielkiego miłosierdzia Bożego 85. Chcąc zapobiec na przyszłość podobnej improwizacji, zwłaszcza ze strony samych zakonników, zwrócił się do o. Stefana Pawlickiego do Rzymu, by koniecznie napisał i przeprowadził z alumnami i nowie j uszami zmartwychwstańskimi specjalne konferencje pedagogiczne, bo — dodaje w swym liście z goryczą — „czas wziąć się u nas naprawdę do wychowywania ludzi, którzy innych wychowaniem mają się zajmować" 86. W tej też myśli napisał dla ojców i braci już pracujących wspomniane powyżej medytacje pedagogiczne. Wobec takiego stanu szkoły francuskiej nie dziwi nas bynajmniej, że o. Kalinka stał zdecydowanie na stanowisku zlikwidowania zarówno szkoły francuskiej, jak i internatu dla łacinników, w którym wykrył również poważne niedopatrzenia. Przede wszystkim szkoła nie przynosiła korzyści uczniom, a wraz z internatem była zakładem deficytowym dla misji. Poza tym uważał słusznie, że zmartwychwstańcy winni się zajmować przede wszystkim, jeśli nawet nie wyłącznie, Bułgarami, do których przyjechali posłani przez papieża. Tak zresztą było od początku za przełożeństwa o. Karola Kaczanowskiego. Dopiero o. Tomasz Brzeska, dla podniesienia znaczenia misji na Wschodzie, założył szkołę francuską 87. Po dokładnym więc przestudiowaniu całej sprawy i po naradzie z kard. Franchim, prefektem Kongregacji Propagandy Wiary, o. Seme-nenko ze swą radą generalną uznał za słuszne to stanowisko o. Kalinki i 22 stycznia 1875 r. postanowiono, aby z nowym rokiem szkolnym nie 406 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW otwierać ani szkoły francuskiej, ani internatu dla łacinników w Adriano-polu 88. Tymczasem o. wizytator, badając stan szkoły bułgarskiej, doszedł do dalszego wniosku, że pożądanym by było zmienić jej program nauczania. Program ten rozważał, będąc jeszcze w Rzymie w marcu 1874 r. razem z innymi ojcami 89. Teraz na miejscu oglądając wszystko poznał jeszcze lepiej potrzeby szkoły i młodzieży bułgarskiej i zabrał się do opracowania nowego rozkładu nauk. Aby go jak najlepiej ująć, zwrócił się znowu do o. Stefana Pawlickiego, przebywającego w Rzymie, z prośbą o radę i pomoc w tej sprawie. Pawlcki, dawny profesor Szkoły Głównej w Warszawie, a przedtem jeszcze wychowawca hr. Edwarda Raczyńskiego w Ro-galinie, był przecież świetnie obeznany ze sprawami szkolnictwa90. Napisał tedy >o. Stefan projekt programu, w który włożył wszystko, co uważał za właściwe zmartwychwstańskiemu systemowi wychowania. Ojciec Kalinka odjeżdżając z Adrianopola mógł więc pozostawić już wykończony i dokładnie opracowany plan nauki 91. Nie ograniczył się jednak o. wizytator do samego schematu nauczania, ale zwrócił równie baczną uwagę na zasady wychowawcze. Pod tym względem również zauważył pewne braki, które według jego zdania powinny ulec stanowczo zmianie. Jako zasadę postawił oparcie całego systemu wychowawczego na wyrabianiu w chłopcach poczucia obowiązku i na okazywaniu im rozsądnego zaufania. Nie ograniczył się jednak i w tym wyłącznie do postawienia pryncypialnych zasad, ale rozwinął je dość szeroko w całym szeregu praktycznych zastosowań. Swoje notatki o wychowaniu, jakby instrukcję pedagogiczną, pozostawił najlepszemu, jego zdaniem, wychowawcy, jakiego miała wówczas misja, o. Pawłowi Smolikowskiemu. Temu ostatniemu zaś bardzo się one przydały, kiedy wkrótce po wyjeździe o. Kalinki z Adrianopola został mianowany rektorem internatu. „Wychowawca •—• czytamy w nich — ma mieć i okazywać szacunek dla wychowanka (...) Nie należy karać i upominać w rozdrażnieniu (...) nie trzeba ucznia zawstydzać, upokarzać wobec innych (...) Nie okazywać dzieciom obojętności, nie lekceważyć ich trudności, chęci (...) W nauce odzwyczajać od bezmyślnego uczenia się na pamięć (...) Przyzwyczajać dzieci do samorządu (...) Karać rzadko, ale porządku ściśle pilnować. Przebaczać często, ale ciągle zwracać uwagę na uchybienia (...) Żadnych praktyk pobożnych nie nakładać dzieciom, których one albo nie rozumieją, albo nie czują potrzeby (...) Przyuczyć 'dzieci do pewnego hartu (...) uważać, by uczniowie nie zostawali nigdy bez zajęcia"92. Zasady te, wprowadzane konsekwentnie w życie przez o. Smolikow-skiego i innych ojców, nie dały długo czekać na dobre owoce. Wkrótce internat okazał się pod każdym względem wzorowym. Zaś porządek zapanował taki wśród uczniów, „jakiego — pisze o. Smolikowski — WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 407 tylko życzyć sobie było można, a jakiego nawet nikt nie śmiał się spodziewać" ". Dzięki więc wizytacji o. Kalinki nie tylko dom zakonny, ale również i zakłady prowadzone przez misję stanęły naprawdę na poziomie. 148. O. Kalinka jako wizytator bulgarski. Widzieliśmy wyżej, z jakim rozsądnym przemyśleniem zabierał się o. Kalinka do swej nowej roli. Każdy punkt, każde zagadnienie starał się z góry choć w części przewidzieć i do niego się dobrze przygotować. Zresztą było to w jego naturze, że nie cierpiał sytuacji niepewnych, nieokreślonych i zaskakujących. Do każdej też sprawy podchodził możliwie wszechstronnie. Pamiętamy zapewne jego refleksje o potrzebie łóżek do wychowania w pracowitości. Do tych myśli się nie ograniczył, ale widząc braki na misji pod tym względem, napisał do przyjaciół we Francji i z Marsylii sprowadził nowe, praktyczne i tanie sprzęty do sypialń internatu w Adrianopolu 94. Zajmując się misją i jej potrzebami, nie tracił z oczu spraw Unii i całego Kościoła. Nie tylko w teorii głosił zasadę, że „dla misjonarza katolickiego interes Kościoła powinien być wszystkim i że mu nie wolno poświęcać go dla oszczędzania swego stanowiska" 95. Cenił też sobie otrzymany z Rzymu „patent misjonarza apostolskiego" (z dnia 8 listopada 1874 roku) lepiej aniżeli jakiekolwiek władze, które by mógł posiadać, bo to przynajmniej „nie kwasiło miejscowych dygnitarzy (...) a dawało poważny tytuł działania" 96. Podczas pobytu na misji o. Kalinka pracował dosłownie od rana do wieczora. Nie tylko dlatego, że widział początkowo konieczność zdobycia rychłej pomocy materialnej dla Adrianopola, ale z poczucia obowiązku. Wiedział, że jeśli ma wymagać dokładności od drugich, to przede wszystkim sam musi im przyświecać dobrym przykładem. Wykorzystywał więc rzetelnie każdą chwilę czasu. „Jestem jak Żyd lichwiarz - - pisał o sobie z misji — który nie puszcza kapitału bez grubego procentu. Moim jedynym kapitałem jest mój czas, a ten, póki tu jestem, cały do Misji należy. Dla własnej przyjemności (nawet) korespondować mi nie wolno" 97. Oddany jednak całkowicie sprawom misji i zajęty jej potrzebami przeżywał czasem chwile dokuczliwego osamotnienia. Pisał też do o. Senie-neriki i prosił „o częstsze listy (...) boć i ze mnie wielka lichota; podparcia, upomnienia, sprostowania potrzebuję. A gdy mijają tygodnie bez echa na tyle odezw i listów, człowiek czuje się jak na pustyni, opuszczony od wszystkich, prócz Boga"98. „List poczciwy, choćby bez żadnej .pomocy, jest już sam przez się pomocą" 99. Realista w ocenie spraw, jak z jednej strony w walce ze schizmą widział główne zadanie zgromadzenia 10°, tak z drugiej był zawsze przeciwny 408 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW nawet myśli o biskupstwie o. Brzeski. Brał w tym wypadku pod uwagę, że korzyść dla Unii z tej nominacji byłaby o wiele mniejsza niż szkoda. Wszyscy bowiem nieprzyjaciele pracy zmartwychwstańców w Adriano-polu zyskaliby w tym nieodparty argument, że zgromadzenie pracowało z wyrachowania. Tego rodzaju nominację uważał „za tak fatalną dla Unii i dla misji klęskę, że nic by po tym nie zostawało, jak zwinąć manatki i pożegnać się z Bułgarią" 101. Opinię tę zresztą przechował w duszy na stałe 102. Chcąc się upodobnić do środowiska i dostosować do swego tytułu misjonarza apostolskiego, o. Kalinka zapuścił brodę. Nie był jednak snadź z tego zadowolony. „Pałkę noszę krótko strzyżoną — tak charakteryzował siebie — a brodę mam jak u małego koźlęcia" 103. Jednak z tą brodą nie było widać tak najgorzej, skoro wracając do Rzymu zazdrościł o. Smoli-kowskiemu, że ma tak małą bródkę, gdyż jego robiła mu różne „siur-prysy". Na statku zapytywano go, czy jest katolikiem; w Neapolu mówiono w oczy: che faccia, a w Rzymie br. Leonard nie poznał go i nie chciał nawet wpuścić do domu104. Udając się na Wschód myślał początkowo, że wizytacja najwyżej miesiąc mu zabierze. Spotkawszy się na miejscu z materialną biedą, przesunął termin pobytu do dwóch miesięcy 105. W grudniu zaś 1874 r. zdecydował sam przedłużyć pobyt do Wielkanocy. Tymczasem minął luty 1875 r., zbliżał się koniec marca, a jeszcze nie mógł misji opuścić. Złożyło się na to kilka przyczyn. Do licznych, nie kończących się wprost spraw, jakie trzeba było jeszcze załatwić, dołączył się brak pieniędzy na drogę powrotną. Wszystkie swoje fundusze, jak wiemy, pożyczył był misji na uregulowanie co pilniejszych długów, a teraz nie miała mu ona z czego oddać. Do tego przyłączyła się nękająca go ciągle scjatyka, która na czas dłuższy uwięziła go w domu 106. Toteż dopiero w połowie kwietnia 1875 r. opuścił Bułgarię, na skutek wezwania o. Semenenki, który polecał mu spiesznie przybyć do Rzymu. 149. Echa powizytacyjne. Jeszcze jedna była przyczyna opóźniająca wyjazd o. Kalinki z Adrianopola. Mianowicie do Rzymu doszły wiadomości, że jego wizytacja dokonała wiele dobrego. Doszły one i do Kongregacji Rozkrzewiania Wiary i kardynał Aleksander Franchi, jej prefekt, nosił się z poważnym zamiarem posłania zdolnego wizytatora do Macedonii w celu zapoznania się z sytuacją religijną w tym kraju i udzieleniu w Rzymie dokładnych 'informacji o stanie tamtejszego Kościoła. Do tego jednak ostatecznie nie doszło i o. Kalinka mógł swobodnie wracać do Wiecznego Miasta107. Na chwilę zaś wyjazdu z misji czekał on już z utęsknieniem. „Czynności moje — pisał do Rzymu — skończyłem, dłuższy mój pobyt WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 409 na nic się tutaj nie przyda, a nabawia mnie — dodawał — wyrzutów sumienia, że czas marnuję, że nie wracam do robót, które od tak dawna przerwałem" 108. JesEcze w styczniu planował sobie kwiecień spędzić w Ziemi Sw., maj w Rzymie, a w czerwcu „z nianatkami do Galicji wyruszyć", gdzie m. Marcelina, jak mówiła, czeka go ina stałe w czerwcu w Jarosławiu 109. Kiedy jednak doszło do wyjazdu z Adrianopola, „do Ziemi Sw., jak zamierzał, już nie śmiał" się wybierać, widząc tyle jeszcze braków na misji no. Po przybyciu do Rzymu najpierw prywatnie przedłożył o. Semenence wiadomości o misji, a 20 kwietnia 1875 r. na sesji rady głównej złożył dokładne sprawozdanie ze swych czynności w Adrianopolu m. Ojcowie radni tak byli zadowoleni z całokształtu jego poczynań na Wschodzie, że dnia następnego na sesji rady o. Jełowicki postawił formalny wniosek, aby posłać o. Kalinkę do Ameryki na wizytatora tamtejszych placówek zgromadzenia m. To zadowolenie ojców w Wiecznym Mieście nie było bynajmniej bezpodstawne, a zdanie o. Semenenki napisane jeszcze przed końcem wizytacji, że pobyt Kalinki na Wschodzie uważa za konieczny i że „tym sposobem Pan Jezus ratuje to, co już zdaje się było ginęło", nie było żadną przesadą113. Okazała to niedaleka przyszłość. O. Smolikowski w swej Historii Zgromadzenia po wielu latach tak o tym napisze: „Rezultat misji ks. Kalinki był nadzwyczajny. Odtąd szkoła będzie postępować naprzód i dojdzie do tego, że zasłynie w całej Bułgarii. Uczniowie jej przyjmowani byli na Uniwersytet we Lwowie i znakomicie składali egzaminy. Wkrótce i internat pod każdym względem stanął wzorowo" 114. A przyszły nawet takie czasy, że z adrianopolskiego gimnazjum zmartwychwstańców uczniowie dostawali się na wyższe uczelnie .południowej Europy w ogóle bez egzaminów wstępnych. Pozytywne skutki wizytacji doceniali sami uczniowie Bułgarzy, (którzy z własnej potrzeby modlili się za o. Kalinkę jeszcze czas jakiś po jego wyjeździe z Adrianopola 115. Wobec tego zrozumiała i uzasadniona była myśl wysłania go do Ameryki. On jednak wymawiał się od tej nowej podróży i bynajmniej nie ukrywał, że nie ma do niej żadnej chęci. Pilno mu było do prac historycznych, które czekały na dokończenie 116. Nie doszło więc ostatecznie do wyjazdu na drugą półkulę głównie dlatego, że w osobistej rozmowie z o. Se-menenką przekonał on swego generała o konieczności rychłego dokończenia tych prac m. W dziesięć dni później (2 maja) o. Feliński proponował wejście o. Kalinki do rady generalnej, ale i od tego wymówił się sam zainteresowany, myśląc jedynie o powrocie do swoich „szpargałów" 118. Rada generalna zgromadzenia rozważała jeszcze możliwość uczynienia go mistrzem nowi- 410 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW cjatu, a później rektorem domu rzymskiego. Wszystkie te projekty rozbiły się o niezmienną prośbę o. Kalinki, aby mu dano jeszcze ze trzy lata spokoju dla zakończenia, wydanych dopiero częściowo, dzieł historycznych 119. Na sesji rady głównej 6 czerwca 1875 r. stanęło ostatecznie na tym, że dokończy swych kwerend archiwalnych i najpierw upora się z pisaniem zaczętych dzieł historycznych 12°. W tym też celu w drugiej połowie czerwca 1875 r. opuścił Rzym, udając się do Paryża, aby poprzez Francję dotrzeć do Krakowa. Tutaj miał znowu zabawić czas jakiś, pracując nad historią Polski, aby wreszcie osiąść na lat kilka na kapelami w Jarosławiu, przy nowo otwartym domu sióstr niepokalanek, i kończyć swe prace historyczne. PRZYPISY 1 Ustawy Stowarzyszenia Sw. Jozafata i sprawozdanie z jego czynności, [w:] Pielgrzym. R. 1873, dodatek do nru 3: 16.1., s. 1—4. 2 K. do H. Kajsiewicza 24.VI.1871 — CR Roma. 3 Ustawy Stowarzyszenia Sw. Jozafata i sprawozdanie z jego czynności, [w:] Pielgrzym. R. 1873, dodatek do nru 3: 16.1., s. 1—4. 4 K. do P. Smolikowskiego 20.VIII.1876 — CR Roma. 5 K. do W. Moszyńskiego 29.VII.1883 — CR Roma. 6 Ustawy Stowarzyszenia Sw. Jozajata i sprawozdanie z jego czynności, [w:] Pielgrzym. R. 1873, dodatek do nru 3: 16.1., s. 1—4. K. do K. Grabowskiego 13.11.1875 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 10.XI.1874 — CR Roma. K. do L. Wysockiej 2.1.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 10.XI.1874 — CR Roma K. d% Marii M. 9.KII.1874 — CR Roma. Tamże. K. do L. Wysockiej 4.III.1875 — CR Roma. H. Delaroche do Br. Zaleskiego 2.III.1874 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 18.XII.1873 — AC ew. 1620. P. Semenenko do J. Felińskiego 3.X.1874 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 9.1.1875 — AC ew. 1620. K. do Marii M. 9.XII.1874 — CR Roma. Cf. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 19, s. 88. Cf. P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 140. 22 T. Brzeska do H. Kajsiewicza 26.IX.1872 — CR Roma. 23 K. do Br. Zaleskiego 18 i 27.IX.1874 — AC ew. 1620 oraz K. do S. Pawlickiego 26.XII.1874 — BJ Koresp. ks. Pawlickiego rkps 8697, t. III, a także K. do P. Semenenki 25.X.1874 i do J. Felińskiego 13.X.1874 — CR Roma. 7 8 e 10 11 12 13 14 17 18 19 20 21 •WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 411 24 P. Semenenko do J. Felińskiego 3.X.1874 — CR Roma. -,, 25 Tamże. 26 Tamże. 27 K. do P. Semenenki 6.X.1874 — CR Roma oraz do Br. Zaleskłego 18.X.1874 — AC ew. 1620. 28 K. do W. Przewłockiego 7.X.1874 — CR Roma. 29 K. do P. Semenenki 6.X.1874 — CR Roma. 30 K. do J. Felińskiego 13.X.1874 — CR Roma. 31 P. Semenenko do W. Kalinki 20.X.1874 — CR Roma oraz P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 142, 32 K. do P. Semenenki 20.X.1874 — CR Roma. 33 Tamże. 34 K. do P. Semenenki 10.XI.1874 — CR Roma. 35 K. do P. Semenenki 25.X.1874 — CR Roma oraz K. do Br. Zaleskiego 18.X. 1874 — AC ew. 1620. *• K. do M. Darowskiej 26.X.1874 — Arch. Niep. Szymanów. K. do P. Semenenki 25.X.1874 — CR Roma. K. do P. Semenenki 14 i 21.XI.1874 — CR Roma. K. do P. Semenenki 10.XI.1874 — CR Roma. Tamże Tamże. K. do M. Darowskiej 14.XI.1874 — CR Roma. Tamże i inne. Tamże. K. do P. Semenenki 6.XII.1874 — CR Roma. K. do P. Semenenki 11.11.1875 — CR Roma. K. do M. Darowskiej 14.XI.1874 — CR Roma. K. do W. Czartoryskiego styczeń 1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 9.1.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 4.II.1875 — CR Roma. Tamże. Cf. S. Tarnowski: Ks. Walerian Kalinka, s. 138. K. do P. Semenenki 21.XI.1874 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 6.XII.1874 — CR Roma. ofc .X * K. do P. Semenenki 2.1.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 9.1.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 21—26.XII.1874 — CR Roma. K. do P. Semenenki 6.XII.1874 — CR Roma. K. do P. Semenenki 11.11.1875 — CR Roma. fll Tamże oraz K. do K. Grabowskiego 14.11.1875 — CR Roma. 62 K. do P. Semenenki 23.1.1875 — CR Roma. K. do W. Czartoryskiego styczeń 1875 — CR Roma. K. do Marii M. 9.XII.1874 — CR Roma. K. do P. Semenenki 30.1.1875 — CR Roma. Cf. K. do K. Grabowskiego 13.11.1875 — CR Roma. 67 K. do W. Czartoryskiego styczeń 1875 — CR Roma. 68 K. do K. Grabowskiego 13.11.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 6.XII.1874 — CR Roma oraz 37 38 39 40 41 42 43 44 45 10 47 48 49 50 51 52 53 L4 35 56 57 58 59 «0 63 65 66 69 S. Tarnowski: Ks. Wo- lerian Kalinka, s. 138. 70 K. do P. Semenenki 21—26.XII.1874 — CR Roma. 412 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 71 K. do P. Semenenki 6.XII.1874 — CR Roma. 72 K. do P. Semenenki 20.111.1875 — CR Roma. 73 K. do P. Semenenki 6.XII.1874 — CR Roma oraz do M. Darowskiej 7.III. 1875 — Arch. Niep. Szymanów. 74 Cf. oryginał notatek — CR Roma i S. Tarnowski: Ks. Walerian Kalinka, s. 137. 75 7« 77 78 79 80 K. do P. Semenenki 23.1.1875 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 30.1.1875 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 16.1.1875 — AC ew. 1620. K. do P. Semenenki 20— 26.XII.1874, 2.1, 30.1 i 20.111.1875 — CR Roma. P. Smolikowski do W. Kalinki 18.1.1876 oraz K. do P. Semenenki 20.111.1875 — CR Roma. 81 K. do P. Semenenki 9.1.1875 — CR Roma. 82 K. do S. Pawlickiego 26.XII.1874 — BJ Koresp. ks. Pawlickiego rkps 8697, t. III oraz K. do Br. Zaleskiego 13.11.1875 — AC ew. 1620. 83 K. do P. Semenenki 2.1.1875 — CR Roma 84 Tamże oraz P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z, 19, s. 87 i nast, 85 K. do M. Darowskiej 18.11.1875 — Arch. Niep. Szymanów. 86 K. do S. Pawlickiego 26.XII.1874 — BJ Koresp. ks. Pawlickiego rkps 8697, t. III i K. do P. Semenenki 6.1.1875 — CR Roma. 87 K. do P. Semenenki 6.1.1875 — CR Roma i do Br. Zaleskiego 9.1.1875 — AC ew. 1620. 88 P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 144. 89 Tamże, s. 140. 80 K. Szwarcenberg-Czerny: Ks. dr S. Pawlicki, [w:] Caritas. R. 13: 1957, nr 11, s. 10 — 11 oraz F. German: Stefan Pawlicki, [w:] Życie i Myśl. R. 1966. 91 L. Zbyszewski do J. Felińskiego 20.111.1875 — Arch. Niep. Szymanów. 92 Cf. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 24, s. l i nast. 93 Tamże, z. 20, s. 20. »4 K. do P. Semenenki 11.11 i 21.VII.1875 oraz do K. Grabowskiego 13.11 i 7.VL 1875 — CR Roma. 95 K. do P. Semenenki 30.1.1875 — CR Roma. "« K. do P. Semenenki 21.XI i 6.XII.1874, a także do W. Przewłockiego 6.IIL CR Roma. K. do Marii M. 6.II.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 9.1.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 30.1.1875 — CR Roma. K. do K. Grabowskiego 13.11.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 25.11.1875 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 30.VI.1876 — CR Roma. K. do Marii M. 9.XII.1874 — CR Roma. K. do P. Smolikowskiego 24.IV.1875 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 13.X.1874 i do P. Semenenki 21.XI.1874 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 9.1.1875 — AC ew. 1620. K. do M. Darowskiej 2.IV.1875 — Arch. Niep. Szymanów. K. do P. Semenenki 20.111.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 2.1.1875 — CR Roma. K. do P. Semenenki 20.111.1875 — CR Roma. Cf. Akta Posiedzeń Rady Generalnej Zgrom. — CR Roma. 1876 07 98 89 100 101 102 103 104 105 108 107 108 109 110 111 •WIZYTACJA MISJI BUŁGARSKIEJ 413 112 Tamże oraz J. Feliński do L. Zbyszewskiego 15.IV.1875 — Arch. Niep. Szymanów. 113 P. Semenenko do W. Kalinki 8.II.1875 — CR Roma. 114 P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 20, s. 20. 115 P. Smolikowski do P. Semenenki 1.V.1876 — CR Roma. 118 K. do Br. Zaleskiego 6.VI.1875 — AC ew. 1620. 117 J. Feliński do L. Zbyszewskiego 15.IV.1875 — Arch. Niep. Szymanów. 118 Cf. Akta Rady Generalnej, sesja z 2.V.1875 — CR Roma. "• K. do Br. Zaleskiego 6.VI.1875 — AC ew. 1620. 1M Cf. Akta Rady, sesja z 6.VI.1875 — CR Roma. XXIII KAPELANIA W JAROSŁAWIU 150. Trzecia podróż naukowa do Krakowa. W czasie swego pobytu w Ja-złoweu w październiku 1874 r. otrzymał o. Kalinka propozycję od. m. Da-rowskiej objęcia kapelani! na nowej fundacji sióstr niepokalanek w Jarosławiu. Propozycję tę „skwapliwie przyjął" 1. Pojechał następnie, jak wiemy, do Bułgarii. Kiedy jednak w kwietniu 1875 r. powrócił do Rzymu, zwrócił się z prośbą do o. Semenenki, aby go posłał na tę placówkę. Liczył się też poważnie z tym, że prośba jego będzie uwzględniona, a zarazem miał zamiar lato tegoż roku spędzić w Krakowie, studiując resztę nie dokończonych źródeł swej pracy 2. „Jak kania dżdżu — pisał — tak ja wyglądam dnia mego wyjazdu do Galicji, tak mnie tu dusi i męczy skwar rzymski i siroceo". Chciał na kilka lat zakopać się w książkach w Jarosławiu, odpocząć w pracy naukowej. „O. Generał — wyznawał — koniecznie chciał mnie tu zatrzymać i obarczyć różnymi godnościami to w Radzie Głównej, to w Domu. Ale mnie Pan Bóg chroni od tego pokazując, że pobyt w Rzymie jest dla mnie niepodobnym; odkąd przyjechałem, rzadki dzień, abym nie cierpiał" 3. Sprawa wyjazdu jednak wyraźnie komplikowała się. O. generał nie był co do tego zdecydowany, stosunki między obu bliźniaczymi zgromadzeniami wyraźnie się rwały z powodu nowej reguły, jaką przyjęli zmartwychwstańcy. Chciał zresztą sprawę dokładniej omówić z o. Kalinką, a na to ciągle brak mu było czasu. * Ostatecznie decyzja pozytywna dla petenta zapadła dopiero dnia 6 czerwca.5 W ciągu -tygodnia spakował i uporządkował swoje „książki i szpargały" i w trzech pakach posłał do Jarosławia. 6 17 czerwca 1875 r. opuszczał Rzym, udając się najpierw do Hyeres, skąd po pięciu dniach (26 czerwca) w „interesach bułgarskich" udał się do Grandę Chartreuse. 7 Ponieważ na załatwienie spraw wypadło mu nieco zaczekać, korzystając z czasu odprawił rekolekcje. Był z nich bardzo rad, bo wątpił, aby gdziekolwiek na świecie mógł znaleźć taki spokój. Wszystko tu budziło w nim skupienie, jedno tylko przenikliwe zimno sprawiało mu roztargnienia 8. „Gdyby nie sznurek zakonny — donosił ge- KAPELANIA W JAROSŁAWIU 416- nerałowi — kto wie, czy bym tam nie pozostał, tak mi było dobrze w samotności i milczeniu".9 Z kolei spędził kilka dni rw pierwszej połowie lipca w Paryżu.10 Spotkał się tu z Bohdanem Zaleskim i wieloma rodakami, z którymi omawiał, wśród innych (zagadnień, zwłaszcza sprawy misji bułgarskiej i zebrał tu na nią 4 tysiące franków. n W drodze z Paryża do Krakowa zatrzymał się jeszcze w Monachium, również w sprawie misji, u msgra Bianchi, który przyjął go bardzo serdecznie (na pewno dzięki posiadanej rekomendacji od msgra Wł. Czackie-go). Ta sama sprawa zatrzymała go w Wiedniu u nuncjusza Jaoobindego. Dopiero 17 lipca 1875 r. stanął w Krakowie, gdzie zabrał się zaraz do przerwanych poprzednią jesienią studiów nad „szpargałami" 12. Aczkolwiek pilno mu było do Jarosławia, aby „zakończyć swą włóczęgę i raz już zasiąść do regularnej pracy", to jednak wypadało mu pozostać parę tygodni w Krakowie, by poza pracą w archiwach pomóc ks. A. Dunajewskdemu w załatwianiu korespondencji „z obu stron", tj. między nuncjuszem Ja-cobkiim a biskupami z Królestwa I3. Kiedy zaś siostry niepokalanki powiadomiły go, że z powodu niewy-kończenia domu w okresie wakacji jeszcze nie może przybyć do Jarosławia, chętnie zastąpił ks. A. Dunajewskiego przez lipiec i sierpień na kapelami u sióstr wizytek. u Tu jednak też nie zaznał pełni spokoju, bo „łaskawi przyjezdni — jak się wyraził — swymi odwiedzinami bez miłosierdzia zabijają mi czas".15 Wzdychał też jeszcze bardziej do wyjazdu z Krakowa i bolał, że „maructwo architektów i murarzy" opóźnia chwilę ukończenia domu w Jarosławiu.16 Zapytany przez siostry, jakiego życzy sobie urządzenia kapelami, odpisał im, aby wszystko było skromnie i prosto, „bez wyściełanych mebli", ale prosił „o stół ile można jak największy do pisania i na jego szpargały", „a nadto wzdłuż całej ściany półki na książki". To swoje żądanie uzupełniał dowcipem: „Niech Matka się nie dziwi, że moim książkom i papierom tak staram się wygodzie, przecież to najprzedniejsza część mego jestestwa" 17. Swoją kapelanie uważał za „największe dobrodziejstwo" dla siebie, kontynuację prac historycznych18. Uważał ją nawet za coś cenniejszego niż katedrę profesorską, gdyż właśnie kapelania ułatwi mu zarazem intensywną pracę wewnętrzną nad swoją duszą. 19 151. Pierwsze miesiące w Jaroslawiu. 14 sierpnia udał się o. Kalinka na „wycieczkę do Jarosławia", aby zobaczyć, w jakim stadium są roboty przy zakładzie sióstr niepokalanek. Planowane przez nie otwarcie zakładu na 15 września „mnie się trudnym wydaje — pisał — z powodu mnogości nieskończonych jeszcze prac. Zakład okazale, wykwintnie, prawie 416 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW powiedziałbym z przepychem urządzony, do czego wiele się przyczynia położenie przewybornie wybrane na wzgórzu, pod którym San się rozwija i widok ina mil kilkanaście wokoło".20 Nadmieniając zaś o przygotowaniach dla siebie, dodawał: „Siostry rade z mojego przybycia urządziły w pokoju tymczasową kapliczkę, aby pierwszą Mszę w domu miał domowy kapelan" 21. Rzeczywiście dopiero późną jesienią udało się siostrom wykończyć dom mieszkalny. Słoty tej pory roku uniemożliwiły bowiem wykończenie kapelami i kaplicy. Nabożeństwa więc miały się odprawiać w kaplicy tymczasowej.22 Ojciec Kalinka przybył tu na stałe dopiero 22 września. Został zainstalowany „jako ksiądz diecezji przemyskiej i jako kapelan sióstr" 23. Na razie zamieszkał w pokoju zastępczym. Własny swój pokój kapelański miał otrzymać dopiero po ostatecznym wykończeniu na wiosnę 24. Wprawdzie m. Darowska spodziewała się oddania przez rzemieślników wykończonego klasztoru l września, a poświęcenie kaplicy planowała na 8 września, ale, niestety, prace tak się bardzo przedłużyły, że dopiero 17 października w tymczasowej kaplicy sióstr o. Kalinka mógł umieścić Najświętszy Sakrament. 25 Siostry, pisał Kalinka w pierwszych tygodniach pobytu w Jarosławiu, „oszczędzają mnie we wszystkim, tak że większą część dnia nic zgoła o nich nie wiem, prócz tego, że mnie karmią i opatrują. Dotąd czas mi schodzi na domowych moich urządzeniach się i korespondencji, zbyt obfitej". 28 Jeszcze będąc w Adrianopolu zabrał się do korygowania skryptu historii Polski na klasy gimnazjalne, napisanego przez s. Emilię od Aniołów (Cyfrowiczównę). 27 Nad pracą tą ślęczał każdą wolną chwilę w czasie podróży do Krakowa i podczas swego pobytu w Krakowie w lecie 1875 roku. 28 Ponieważ zaś według niego „najgorzej w jej manuskrypcie wypadła epoka porozbiorowa", przeto podjął się jej napisania.29 Praca ta wypełniła mu jeszcze pierwsze tygodnie pobytu w Jarosławiu. Ostatecznie jednak zarówno współautor, jak i m. Darowska uznali, że skrypt nie nadaje się do druku,30 ale cała praca, jak się później okaże, nie była zbyteczna. Obok tego musiał dokończyć dokładne sprawozdanie na piśmie o stanie misji bułgarskiej, a wreszcie zabrał się do napisania artykułu o misji dla biuletynu l'Ecoles d'Orient. Dopiero kiedy uporał się z tymi robotami, mógł zasiąść spokojnie do pracy nad Sejmem Czteroletnim.31 „Lat 25 jakem zimy w Kraju nie przepędził — donosił — więc to dla mnie nowość (mróz i zimno), tym bardziej że zawsze byłem mieszczuchem".32 „Śniegu tu pod moimi oknami nie po kolana, ale po szyję i na nic się nie przyda wykopywać przejścia, bo w nocy wiatr wszystko na nowo zasypie. Twarda tu zima, o jakiej nie miałem pojęcia. To nic, że mróz (...) ale to najgorsze, KAPELANIA W JAROSŁAWIU 417 że wicher tak gwałtowny i tak subtelny, że go czuć przez mury mojej kapelami. Prawda, że dość cienkie". 33 Niemniej jednak o swoim pobycie w Jarosławiu wyrażał się z wielkim zadowoleniem, a o samym Jarosławiu niemal z zachwytem, o urządzeniach zaś dla kapelana z zupełnym uznaniem i wdzięcznością. 34 Nawet samotność, w jakiej się teraz znalazł, wcale mu nie ciążyła, ale przeciwnie, ciągle zajęty, skarżył się jeszcze na brak czasu. 35 Polska jesień ze swymi szarugami, a jeszcze bardziej śnieżna i mroźna zima wpłynęły ujemnie na zdrowie kapelana. Pod koniec listopada 1875 r. uczuł się więc zmuszonym poprosić kurię przemyską o dyspensę od obowiązku wstrzymywania się w dni postne od nabiału, przynajmniej przy śniadaniu i kolacji. Scjatyka mu dokuczała, jak pisał, a nie mógł pić samej kawy czy herbaty.36 Dyspensę taką oczywiście otrzymał.S7 Dopiero w rok później, 17 września 1876 r., w imieniu biskupa Hirsch-lera, kanclerz kurii przemyskiej ks. Ignacy Łobos dokonał poświęcenia nowej kaplicy.ss O. Kalinka, bawiący podczas wakacji tego roku w Berlinie, specjalnie powrócił na kilka dni przed tą uroczystością do Jarosławia, aby zająć się koniecznymi przygotowaniami. 39 W dniu zaś poświęcenia kaplicy odbyło się na kapelanii skromne przyjęcie dla kilku gości, wśród których obok ks. Łobosa znalazł się również o. Michał reformat, jubilat, spowiednik o. Kalinki.40 Uważając to za swój obowiązek kape-lański, starał się później o. Walerian o różne łaski duchowne dla modlących się w tej kaplicy. 41 Pedantyczny aż do przesady, po przeniesieniu się do właściwej kapelanii uznał Kalinka, że drzwi jego pokoju są źle usytuowane oraz niektóre szczegóły wewnętrznego urządzenia są niewłaściwie rozwiązane. W porozumieniu z siostrami na własny koszt przeprowadził konieczne według niego przeróbki. Zarazem zobowiązał się, że gdyby siostry tego sobie nie życzyły, to wszystko przywróci do pierwotnego wyglądu, gdy będzie kapelanie opuszczać.42 W trosce o estetykę „swych włości", na klomby i grządki sprowadzał kwiaty aż z Krakowa.43 152. Tryb życia ojca kapelana. O. Kalinka wypowiadał początkowo szczere zachwyty o życiu kapelańskim. Oceniał je oczywiście subiektywnie jako umożliwienie dla siebie prowadzenia studiów historycznych. Po kilku jednak latach osobistego doświadczenia i przemyślenia sprawy zachwyt jego poważnie zmalał. Uważał bowiem, że żaden kapelan, będący zakonnikiem, nie jest w stanie utrzymać się samotnie w duchu zakonnym. Zgromadzenie zaś posyłające swych księży na kapelanie wkrótce dojdzie do takiego stanu, że „zakonników mieć nie będzie".44 Właśnie dlatego po trzech latach mimo wszystko pisał, że chciałby, aby jego samotność jak 27 — Ksiądz Walerian Kalinka 418 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW najprędzej ustała, bo „zły to stan dla zakonnika mieszkać osobno, człowiek ani się spostrzega, jak z niego duch zakonny ulatuje".45 Była to opinia całkiem słuszna, bo przecież jedną z istotnych cech życia zakonnego jest wspólność życia. To właśnie miał na myśli, akcentując utratę ducha zakonnego, co też wyraźnie określił pisząc, że „rozbicie na jednostki pozbawi nas możności wspólnego pożycia i jednolitego działania". Choć doceniał wartość obecnych warunków życia dla swej pracy naukowej jako „bardzo dogodne", to jednak myślał z pewną obawą o tym, czym będzie, gdy znowu znajdzie się w domu zakonnym. „W samotności człowiek przywyka do swoich godzin — snuł swoje trafne rozważania — do swoich zajęć, swoich wygód, swoich pojęć, jednym słowem do «siebie»".46 Dalsze lata pokażą jednak, że zbyt silna u o. Kalinki była więź społeczna, aby, znalazłszy się w zespole domu zakonnego, kierować się osobistymi opiniami czy upodobaniami. Niemniej jednak sądy powyższe posiadają dużą dozę słuszności. Tego rodzaju refleksje będą dopiero owocem przyszłości. Na razie o. Kalinka miał w klasztorze codziennie dwie godziny lekcji, spowiedź tygodniową 38 zakonnic i miesięczną 50 dzieci. Pracę tę sobie chwalił.4T Swój tryb życia w tym czasie tak przedstawiał: „z kaplicy i konfesjonału wracam do szpargałów, nad którymi siedzę do obiadu, potem dziennik i drzemka półgodzinna, potem brewiarz, znowu konfesjonał i wieczorne nabożeństwa, po wieczerzy idę w pole na samotną przechadzkę; potem znowu parę godzin czytania lub pisania... i tak się dzień kończy".48 Używał też tu ciszy i samotności, jakiej prawie nigdy dotąd nie zaznał. Ponieważ zaś klasztor położony był 3 km od miasta, więc samo to uwalniało go od gości i składania wizyt.49 Najtrudniejszą jednak dla niego pracę stanowiły kazania niedzielne, które przynajmniej czasem musiał głosić. 50 Mając do wyboru oddanie się pracy albo kaznodziejstwu, pisał: „gdybym był młodszy, to bym niezaprzeczenie trzymał się kazalnicy, lecz czuję, że się starzeję (...) więc chciałoby się przez ten czas nie uczyć rzeczy, do których się nie ma jeszcze wprawy, ale korzystać z tego, co się nagromadziło, aby wykończyć (...) Pośrednia droga niezupełnie mi odpowiada".51 Otaczająca go w zasadzie samotność radowała go, gdyż umożliwiała również intensywną pracę wewnętrzną nad sobą. Pozostawił na ten temat jedną ciekawą wzmiankę: „w tej chwili zadanie dla mnie najważniejsze: nauczyć się nie jak P. Boga przyzywać do swojej pracy (to od dawna umiałem) — ale jak pracować dla Boga i być Jego powolnym narzędziem". 52 Już z powyżej przytoczonych opinii o. Kalinki widać, że ta początkowo chwalebna samotność, która ułatwiła mu związek z Panem Bogiem i pracę nad dziejami ojczystymi,53 była mu nieraz mocno dokuczliwa. Dziękował też Bogu w takich momentach za „ochotę do samotności i pracy". „Dzięki Bogu — pisał — że ta chęć jest, bo inaczej nie wiem, jak KAPELANIA W JAROSŁAWIU 419 bym wytrzymał w tutejszym osamotnieniu; tygodniami całymi nie ma do kogo słowa przemówić. Nie — podkreślał — nie dla .zakonników są kapelanie, a najmniej tutejsza, która jest prawdziwym eremem". 54 Pracę nad historią przerywał mu ogromny nawał korespondencji. „Maiii — pisał --15 do 20 listów co tydzień do napisania, a są niektóre, co parę godzin czasu zabierają".55 Robił też sobie wyrzuty sumienia, „że za wiele daje czasu na listy" i uważał, że „właściwie takie tylko listy wolno imu pisywać, których wymaga interes dusz, zatem interes Boży". 58 Mimo pewnej niechęci do listów jednak daleko bardziej nie lubił telegramów, bo drogo kosztują, a niczego jasno nie podają. 57 Potrzebując książek teologicznych sprowadzał je częściowo z Paryża, gdzie miał „sposobność nabywania ich z 25% rabatem", a część odebrał od o. M. Brzezińskiego z Jazłowca. Konieczne zaś do pracy nad Sejmem Czteroletnim dzieła sprowadzał 'dosłownie, skąd tylko mógł. 58 Nawet z biblioteka rzymskiej zmartwychwstańców wypożyczał niektóre źródła. 59 Obok innych zajęć regularnych kapelana, musiał o. Kalinka brać udział w egzaminach zarówno rocznych, jak i półrocznych dziewcząt z zakładu sióstr.60 Co pewien czas dla załatwienia różnych spraw musiał udawać się do Krakowa.61 Wtedy zastępowali go zawsze uczynni ojcowie reformaci, a przeważnie o. Jacek Deszczułka, wikariusz gwardiana jarosław-skiego.62 Zajmowały mu też czas wielorakie protekcje i wstawiennictwa. Raz będzie to prolongowanie cudzego paszportu, który załatwiał L. Gadon i Czartoryscy, 63 kiedy indziej popieranie sprawy jakiegoś księdza, ubiegającego się o parafię. 64 Zwracali się zresztą o to do niego nawet księża ruscy, ale tu był bardzo ostrożny.65 Załatwiał też oczywiście gościnę u znajomych i księży przyjaciół dla współbraci zakonnych, wędrujących czasem po Galicji. 66 Przyjmował również i u siebie przejeżdżających przez Jarosław krakowskich przyjaciół.67 Zapraszał nawet specjalnie do siebie D. Skarżyń-skiego i M. Bobrzyńskiego na dyskusje, gawędy czy dla odprawienia w spokoju rekolekcji. Jedno bowiem jest godne podkreślenia, że nie tylko nie oszczędzał przyjaciołom swych fachowych rad i uwag o ich poczynaniach naukowych, ale prawie zawsze przypominał im konieczność duchowego pogłębienia i intensywniejszego życia katolickiego.68 Modlił się też za przyjaciół i polecał ich modlitwom innych, a nawet w korespondencji z nimi zawsze ich dusze miał na uwadze. 69 Dla przyjmowania nadarzających się gości specjalnie kupił nawet drugie łóżko i do niego pościel i bieliznę. Krępowało go bowiem każdorazowe pożyczanie tych rzeczy od sióstr, co uważał za zbędne ich „udręczenie". 70 Jego wrodzoną „ruchliwość wiek i samotność znacznie przytępiły". Zdobyć się na to, „by ruszyć się z domu", było mu nieraz bardzo ciężko. 71 Utrzymywał więc bliski kontakt prawie wyłącznie z miejscowym ducho- 4-20 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW wieństwem,72 a szczególnie z ks. proboszczem Turkułłem i ks. kanonikiem Olesińskim oraz ze wspomnianymi powyżej ojcami reformatami.73 Czasem jednak, acz niechętnie, udawał się do Przemyśla, gdzie był mile widziany przez ks. Łobosa a także biskupów miejscowych i to zarówno łacińskiego jak i wschodniego obrządku. 74 W roku 1876 posiadał o. kapelan do osobistych posług służącego Mi-chałka, o którym się wyrażał, że jest krakowianinem „czystej krwi". 75 Określał go jako 'Człowieka dobrego, ale zarzucał mu gadulstwo. Pisząc powyższą o nim opinię, dodawał zaraz delikatnie: „Proszę mu tego nie mówić, bo nie chciałbym tego dobrego chłopca martwić".76 Dobroduszny i uczynny o. Kalinka „dla zamiłowanego ogrodnika", jakim był Michałek, „który chciał się na gwałt uczyć swej sztuki", sprowadził z Krakowa „na swój rachunek" odpowiednie książki ogrodnicze. 77 153. Praca duszpasterska w Jarosławiu. Od początku swego pobytu w Jarosławiu o. Kalinka poświęcał się z zapałem pracy duszpasterskiej. Dwa razy w tygodniu urządzał Mszę św. uroczystą. 78 Natomiast Wielki Post każdego roku pochłaniał mu już szczególnie wiele czasu. „W tych czasach — jak sam pisał — z kaplicy i zakrystii prawie nie wychodzę, taki jest nawał kapłańskiej roboty. Spowiedzi huk, pierwszych komunii, nauk wielkopostnych, ceremonii wielkotygodniowych".79 Szczególnie wiele kosztowało go dobre przygotowanie kazań. Myślał nawet prosić o zwolnienie z tego obowiązku, ale uważając się na kapelanii „za darmozjada jakby z łaski utrzymywanego" nie miał „odwagi wymawiać się jeszcze i od tego obowiązku". 80 Skutek jednak był taki owych prac kapelańskich, że na okres ponad 6 tygodni każdego roku musiał całkowicie zawieszać i odkładać swoją pracę historyczną. 81 Kiedy będąc w Berlinie dowiedział się, iż w kaplicy w Jarosławiu wybudowano kazalnicę, mocno się tym niepo-Jkoił, że przy swej „nieudolności w mówieniu każda nauka wymagać będzie dłuższego jeszcze przygotowania". 82 Gdy dziś czyta się te jego kazania to widać, że treściowo były głębokie, oparte na Ewangelii św., psychologicznie ujęte i zawsze z praktycznym zastosowaniem. Nie mamy obecnie możności stwierdzenia, jaki był sposób ich wygłaszania i dlatego wolno przypuszczać, że gros zastrzeżeń o. Kalinki do własnych kazań odnosiło się do formy ich głoszenia. Byli jednak tacy, którzy chętnie ich słuchali i dobrowolnie podejmowali trud ich przepisywania. Zgadzał się też o. kapelan na to nie dlatego, „jakoby myślał chować je dla potomności", ale że może jeszcze przed śmiercią wypadnie mu je gdzieś głosić.83 Przestrzegał jednak, aby jego „gryzmoły" nikomu do czytania nie były dawane, „bo nie warto", i aby po ich przepisaniu brudnopisy były zawsze spalone.84 KAPELANIA W JAROSŁAWIU 421 Do duszpasterstwa o. Kalinki w tym okresie należy staranie o nawrócenie protestanta drą Plecha. Pracę tę rozpoczął od nowenny w tej intencji. Wychodził bowiem ze słusznego założenia, że „wprzód trzeba wygrać sprawę u Pana Boga", a dopiero potem u ludzi można być pewnym pomyślnych rezultatów.85 Dbając o czystość wiary u okolicznego ludu, usuwał napotykane czasem na wsi biblie w wydaniu protestanckim.86 Mimo że, jak sam stwierdził, na liturgii się nie znał, to jednak bardzo ją cenił. Proszony o udzielenie komuś ślubu, z zasady dawał go zawsze łącznie ze Mszą św.87 Mając zaś jakieś dubia, tak odnośnie liturgii, jak i z dziedziny prawa kościelnego, obowiązującego w diecezji przemyskiej, pytał zawsze o radę ks. kanclerza I. Łobosa. 88 Jak z jednej strony owe pytania mogłyby dowodzić faktycznie pewnych nieznajomości, tak 'z drugiej wskazują na rozsądek pytającego i prawdziwą pokorę, z jaką formułował swe wątpliwości.89 Był dokładny w tych sprawach aż do przesady. Nawet na uroczystość poświęcenia nowego grobowca sióstr niepokalanek w Jarosławiu postarał się o specjalne pozwolenie biskupie. 90 Czując się całkowicie duszpasterzem, kierował też przygotowaniem miejscowych „dzieci wiejskich" do pierwszej Komunii św.91 Prowadził też co pewien czas rekolekcje zamknięte, ale wyłącznie dla mężczyzn. 92 Kobiety z zasady odsyłał do m. Darowskiej uważając, że ona całkiem dobrze je poprowadzi.93 Szczególnie rozległym polem kapłańskiego działania o. Kalinki w tym czasie były spowiedzi i kierownictwo duchowe. Zgodnie z ówczesnym prawem będąc kapelanem był równocześnie spowiednikiem sióstr, do czego został wyznaczony uchwałą rady generalnej zmartwychwstańców, jeszcze na początku 1875 r.94 Mandat ów był ważny na lat trzy, ale został później przedłużony na drugie trzechlecie. Obok dzieci z 'zakładu sióstr, spowiadali się u niego również uczęszczający do kaplicy wierni a nawet księża z bliższych i dalszych miejscowości.95 Bywało więc, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu, że całe tygodnie miał wypełnione spowiedziami. 98 Cieszył się zresztą opinią dobrego spowiednika. „Z o. Kalinki — pisano o nim — dobry spowiednik, zwięzły, jasny, rozumny. Spowiada bardzo dobrze". 97 Uważając, że „lepiej jest w jednej osobie mieć spowiednika i dyrektora", o. Kalinka kierował też różnymi osobami.98 Wprawdzie on. Da-rowska, apodyktyczna w swych sądach, pisała o nim, że „rzeczy subtel-niejszej doskonałości nie rozumie, jak (i) subtelnej niedoskonałości, a także niekiedy stanowczo niby przenikając duszę coś orzeka — i nietrafnie!" 99 Fakt, że jednak wiele osób poddawało się pod jego kierownictwo, a także zasady i rady, jakie im dawał, nie zdają się potwierdzać opinii wydanej przez m. Marcelinę. Pytany o stosowanie nadzwyczajnych środków umartwienia odpowia- 422 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW dał: „Nie prędko pozwolę na noszenie włosiennicy. Nie jest prawdą, aby gwałtowne natury gwałtownymi środkami dały się uśmierzyć". 10° Nie opanowane rozpaczanie, że się nie jest świętym, określał słusznie jako największą pychę.101 Wobec natchnień i budzących się w duszy pragnień powtarzał niezłomnie, że „pierwszym warunkiem gruntownej wiary jest niczemu łatwo nie wierzyć".102 Na pokusy radził reagować spokojną modlitwą, upokorzeniem przed Bogiem i „robieniem, co jest do roboty, jakby nic złego nie przymieszało się". „Gdyby na każdą nieczystą intencję, która przychodzi, przyszło uważać — tłumaczył - - i dla niej wstrzymać się od roboty, to nic by robić nie należało".103 Spotykając się z narzekaniem na cierpienie, odpowiadał zazwyczaj, że „życie do nas nde należy i nie możemy znać miary cierpień, których dusza potrzebuje". Zarazem dodawał, że „Pan Bóg nie przysyła pokus ani cierpień ponad siły. Zżymać się na nic się nie przyda, owszem - - podkreślił — przymnaża boleści, a umniejsza sił, bo pozbawia pokory".104 Spotykając się z powtarzanymi upadkami moralnymi, radził wiele cierpliwości, podkreślając, że „nie od razu Kraków zbudowano".105 „Całe nasze życie — pisał — składa się z tych przypływów i odpływów duchowych, które nas tak bardzo trapią i coraz większą pokazują w nas nędzę. Byleby tylko — akcentował z naciskiem — na złe w sobie nie przystawać, potępiać je, o ile podobna trwać w walce, a rano i wieczór i przez dzień cały wołać zmiłowania Pańskiego".106 Zalecał również, kiedy „cokolwiek myślą czy słowem zbroiliśmy, wyspowiadać się, położyć krzyż na przeszłość i z mocną ufnością w Panu Jezusie rozpocząć nowe życie".107 Podkreślał też znaczenie dobrej intencji.108 Upominał też, gdy widział, że ktoś ma szczególne powołanie, że nie znajdzie gdzie indziej spokoju i szczęścia, jak tylko w dążeniu do doskonałości.109 „Biada temu, kto nie odpowiada powołaniu Bożemu — pisał w innym liście — i nie dąży do miejsca dlań przeznaczonego, spada nierównie niżej od tych, co nisko stoją".110 Z głębokim przekonaniem pisał: „dla każdego Bóg tylko jedno miejsce naznacza i tylko tam mu błogosławi".111 W pracy dla dusz starał się zawsze zachować daleko idącą roztropność, zwłaszcza wobec penitentek. Kiedy np. uważał, że ktoś zwraca się do niego z nadmiernym uznaniem, napisał bezzwłocznie: „utworzyłaś sobie Pani w mojej osobie jakiegoś bałwanka, 'któremu w każdym liście pokłony wybijasz". Argumentując zaś, dlaczego tak właśnie rzecz określa, pouczał, że przecież jeśli ktoś, a tym bardziej kapłan, zrobd co dobrego, to nie własną, ale Bożą mocą to zrobi i dlatego nie jemu, ale Panu Bogu należy się za to chwała.112 Niektóre osoby miały do niego pretensje, że zwlekał z odpisywaniem na listy. O. Kalinka brał to z całym spokojem, a nawet z humorem, KAPEŁANIA W JAROSŁAWIU 423 pisząc, że to nic nie szkodzi, jak ktoś na niego „od czasu do czasu się pogniewa". Uważał zresztą, że jest całkiem w porządku, gdy nawet nie odpowiedział: na któryś list, bo „nigdy nie przyrzekał odpisywać na każdy list". Zresztą nie krzywdził nikogo, bo trzymał się zasady, aby nigdy ważniejszego pytania nie zostawić bez odpowiedzi. Kiedy zachodziła istotna potrzeba, to zawsze „odpisuje natychmiast". Uspokajał ponadto, że Pan Bóg nigdy człowieka nie pozostawia bez kierownictwa, a przeciwnie, że każdemu daje odpowiedni sposób, aby iść pewną do Niego drogą. Aby zaś przekonać o słuszności swej argumentacji, dodawał, że ludzie na ogół lubią się trochę bawić w rozkapryszone dzieci. Dziecko bowiem, kiedy je matka nawet na chwilę zostawi samotne, gotowe jest krzyczeć „w niebogłosy, choć właściwie niczego nie potrzebuje".113 Tak więc jak z jednej strony uderza rozsądek i „męska ręka" w kierowaniu dusz, tak z drugiej widać, że o. Kalinka bardzo mocno podkreślał konieczność wielkiej ufności do Pana Boga i stałego liczenia na Niego. Zaznaczał to przy każdej okazji, że wszelkie zwycięstwo duchowe należy Panu Bogu przypisywać, a nie sobie, że w sobie trzeba widzieć słabość i nędzę moralną i pokornie oceniać swe możliwości jako zupełną nieudolność do dobra.114 Przy całym tym usposobieniu duszpasterskim uważał jednak, że sam na proboszcza się nie kwalifikuje (co mu właśnie w tym czasie proponowano). „Jeśli nic więcej — tłumaczył — to samo zdrowie (...) nie dozwoli mi być proboszczem, bo ile razy w zimie w kościele nie opalanym Mszę odprawiłem, tyle razy przez kilka dni byłem zupełnie do niczego". Zresztą pracę parafialną eliminował z kręgu swych zainteresowań z przekonania, że zgromadzenie -winno się w Galicji zająć przede wszystkim wychowaniem młodzieży.115 154. Stosunek do sióstr niepokalanek. W pierwotnym założeniu kapelan jarosławski, podobnie jak i kapelan w Jazłowcu, mieli być łącznikami między bratnimi zgromadzeniami, a nie tylko szafarzami sakramentów. Od roku jednak 1875 dotychczasowa jedność zmartwychwstańców z nie-pokalankami ulegała coraz bardziej załamaniu. Mimo więc, że o. Semenen-ko „chętnie" przeznaczał o. Kalinkę na kapelana,116 m. Darowska oświadczała, „że choć uczucie się nie zmieniło, zmienił się zupełnie stosunek", dając do zrozumienia, iż traktować będzie nowego kapelana „jako ks. Kalinkę, a nie jako Zmartwychwstańca" - - łącznik między zgromadzeniami. 117 Zmartwychwstańcy, zarówno o. Semenenko, jak i o. Kalinka, pocieszali się, że „ta szczelina, która nas dzisiaj rozdziela, zapełni się" 118 a zarazem liczyli, że przyszłe rozmowy tę sprawę uregulują. Jednak z tego rodzaju rozmów o. Kalinka sam później świadomie zrezygnował i „kwe- 424 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW stii stosunku Zgromadzeń nie uważał za stosowne dotykać".119 M. Darowska ze swej strony znowu unikała teraz zbyt ożywionej korespondencji i „wciągnięcia w stosunek ścisły i systematyczny". 12° Od pierwszego spotkania z m. Darowska w roku 1872 o. Kalinka był dosłownie pod jej urokiem. Uważał ją za „żyjącą doskonałość".m Zachwyt ten jednak z biegiem czasu i skutkiem stałych kontaktów nieco się zmniejszył.122 Wreszcie przekształcił się w dobry stosunek przyjacielski.123 To, co nie dozwalało na bliższą zażyłość między nimi, to niezależność poglądów, jaka cechowała obie strony. Ani o. Kalinkę, ani m. Darowska nie było stać na to, aby łatwo mieli rezygnować ze swego zdania. Zachowując zaś odmienne opinie o różnych kwestiach, nic dziwnego, że nie mogli stać się serdecznymi przyjaciółmi. m Zresztą m. Darowska oceniała go zawsze surowo i krytycznie. Uznawała wprawdzie jego dobroć dla sióstr i jego uczynność,125 ale zarazem widziała w nim tylko sprytnego człowieka. Przyznawała, że jest „czynny, roztropny i przebiegły, gorliwy, zacny i pełen serca", ale uważała, że kwalifikuje się jedynie do obowiązków proboszcza.126 Sądziła natomiast, że brakuje mu głębszej „znajomości życia wewnętrznego, nadprzyrodzonego", a nawet „nauki kapłańskiej". I właśnie dlatego nie kryła się z pewnym niezadowoleniem, gdy szło o kierownictwo sumień sióstr niepokalanek.127 Jak z jednej strony o gorliwości i uczciwości swego kapelana nie wątpiła, tak znowu z drugiej zarzucała mu brak bezinteresowności i szukanie ludzkich korzyści.128 Jej uprzedzenie do o. Kalinki szło czasem tak dalece, że nawet w kazaniach przez niego głoszonych widziała niewłaściwe „akcenty piorunujące", a wnikając niefortunnie w intencje mówcy uważała, że źródłem tego, co mówi i robi, jest pycha.129 Być może, że pewne nieuświadomione niechęci ku o. Kalince zaczerpnęła m. Darowska od o. Semenenfci. Ten ostatni bowiem początkowo z pewnym niedowierzaniem i niepokojem patrzył na 43-letniego nowicjusza. Obawiał się, czy zdoła się on wewnętrznie przerobić, aby być w pełni dobrym zakonnikiem zmartwychwstańcem. Choć obawy te okazały się na szczęście nieuzasadnione, 'to jednak na ich podstawie m. Marcelina urobiła sobie swój pogląd o późniejszym kapelanie. Zresztą pierwsze jej spotkanie z o. Kalinką było też „niefortunne" dla tego ostatniego. Nie podobał on się jej zaraz w pierwszej rozmowie. Dała mu bowiem do przeczytania swój komentarz nad regułą i to stało się źródłem niechęci. Kalinka, literat i pedant, gdy szło o estetykę wyrażania myśli, nie wypowiadając się z zachwytem o treści komentarza, „mocno jej wymawiał" niedbałą formę pisania. Skutek był taki, że sympatią się nie obdarzali wzajemną, a przeciwnie, o. Kalinka za radą m. Darowskiej odbył w Jazłowcu 5-dniowe rekolekcje, co otoczenie oceniało jako pewnego rodzaju „zemstę" ze strony matki i „pokutę" dla niebacznego recenzenta.130 KAPELANIA W JAROSŁAWIU 425 W czasie pobytu o. Kalinki na kapelanii w Jarosławiu, spotykały go czasem pochwały za jego dobroć i uczynność dla sióstr.131 Dopiero w jednym liście m. Darowskiej z 4 czerwca 1879 r. znajdujemy liczne, konkretne zarzuty pod jego adresem, a zwłaszcza że dwukrotnie w konfesjonale zakazał dzieciom mówić o swych wadach m. Marcelinie.132 Zarówno sama m. Darowska jak i przełożona domu w Jarosławiu s. Ludwika Morsti-nówna widziały w tym podkopywanie autorytetu współzałożycielki nie-pokalanek. Nawet na kapitule sióstr w 1881 r., osoba „na właściwym miejscu", jak określił o. Kalinka s. Ludwikę,133 napisała o nim, że był dla domu „najniebezpieczniejszą próbą", że nie mógł znieść tego, że Pan Bóg nie któregoś z nich, ale matkę wybrał na założycielkę zgromadzenia, że nie mógł znieść jej wyższości, jej świętości.134 Dodała nawet, iż w czasie wizyty nuncjusza Jacobiniego też się „wrogo postawił wobec sióstr".135 Z perspektywy czasu wydaje się, iż główną przyczyną wzajemnych trudności był sposób patrzenia na funkcję spowiednika zakonnic oraz na swoistą „nieomylność" m. Darowskiej w sprawach Bożych. Siostry uważały wówczas, idąc za opinią matki, że przed „niedoświadczonymi" spowiednikami, a za takich uważały większość zmartwychwstańców, należy tylko wyznawać grzechy, a nie szukać rady. To oczywiście drażniło i raziło o. Kalinkę, z czym się też głośno wypowiadał, a co w ostateczności musiało spowodować ostrą krytykę ze strony sióstr pod jego adresem.13ft O. Smolikowski dodaje, że m. Darowska pojmowała swój stosunek do zmartwychwstańców w ten sposób, iż „wszystko od niej mają przyjmować ślepo, a potem starać się zrozumieć; bo to, co ona daje, jest nieomylną prawdą!" 137 Wspomniana zaś relacja s. Ludwiki na kapitule opiera się na rzekomym dążeniu Kalinki do oderwania sióstr w Jarosławiu od domu macierzystego w Jazłowcu. Trudno dziś prześledzić jego poczynania w tym względzie i wykazać bezpodstawność lub słuszność zarzutów uczynionych mu wówczas, gdy dokonał się już całkowity rozdział obu zgromadzeń. Daleko lepiej więc będzie popatrzeć na fakty, jak ten rzekomy nieprzyjaciel niepokalanek postępował w stosunku do nich przez -owe pięć lat swego pobytu w Jarosławiu. Jego kontakty z siostrami cechuje najpierw szczere uznanie dla ich działalności wychowawczej i poziomu duchowego. Ta opinia przetrwała u niego niezmiennie. Wyrazem szczerości powyższych ocen o. Kalinki było polecanie przyjaciołom i znajomym zakładów wychowawczych sióstr13a oraz dość częste przysyłanie nowych powołań do zgromadzenia i to zarówno do obu chórów, jak i na tzw. siostry tercjarki.139 Jeszcze nie będąc kapelanem, przysłał im cztery kandydatki do pierwszego chóru, a zarazem informował z Krakowa, że ma jeszcze kilka do chóru drugiego. 14° Bywało i tak, że dana postulantka musiała jeszcze poczekać na przyjęcie, 426 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW wówczas m. Darowska oddawała mu ją pod opiekę. Starał się wtedy dla niej o pracę w Krakowie, „a gdy nie wystarczała, dodawał funduszu".141 Bywało też inaczej, że usuniętej od sióstr osobie starał się o dobrą pracę i odpowiednie warunki życia.142 Sama też m. Marcelina przyznawała, że •o. Kalinka „przysyła nam kandydatki do klasztoru".113 Żydów „nawróconych rad by do duszy przycisnąć i wszelkiej im pomocy udzielić". Z tych więc pobudek czynił starania dla jednej neofitki o miejsce u niepokala-nek.144 Jeszcze w roku 1873 proponował m. Darowskiej „ukonstytuowanie tercjarek" dla osób ze spóźnionym powołaniem.145 Rzecz została zaprowadzona i mógł kierować później różne osoby do owego związku z nie-pokalankami. W doborze jednostek był powściągliwy, uważając, że „ z za-kładań zgromadzeń przez osoby niepowołane tworzą się tylko karykatury szkodliwe dla Kościoła i dla dusz" 146. Duża część korespondencji o. Kalinki z założycielką Jazłowca z 1874 r. ma za temat prawie wyłącznie sprawy powołań do sióstr 147. Kiedy w 1876 r. powstała koncepcja sprowadzenia niepokalanek do Bułgarii, Kalinka był gorącym zwolennikiem tego projektu 14S. Załatwiał też siostrom dyspensy potrzebne dla domu, tak w kurii przemyskiej 149, jak i w Rzymie, a czasem służył radami w tych sprawach 15°. Był też całkowicie za planowanym połączeniem niepokalanek ze służebniczkami, „myśl tę za najszczęśliwszą dla kraju" osądzając. Na życzenie m. Marceliny miał nawet w tej sprawie pertraktować z ks. Koźmianem, kuratorem służebniczek 151. Sprawa ta zapoczątkowała się bardzo dziwnie. W 1876 r. o. Kalinka, na prośbę ks. J. Koźmiana, dał w Wiązownicy koło Jarosławia grupie sióstr służebniczek rekolekcje. W ćwiczeniach pomocniczych o. kon-ferencjonista wyręczał się jedną z sióstr niepokalanek. Z wdzięczności za to m. Szkudłapska napisała list z podziękowaniem do m. Darowskiej. Kiedy zaś zagrożono służebniczkom, że l kwietnia 1877 r. będą musiały opuścić Poznańskie, wówczas zwróciły się one do niepokalanek z zapytaniem, czy będą mogły liczyć na siostrzaną pomoc. Te ostatnie bez wahania okazały chęć udzielenia takowej152. Przyjazd ów wprawdzie nie nastąpił, ale zrodził się projekt połączenia obu zgromadzeń. O. Kalinka jeszcze w lipcu 1877 r. prowadził na ten temat rozmowy z ni. Szkudłapska. Planowano, „aby ich dom główny był w Jazłowcu" a reszta miała osiedlić się „w Jarosławiu d gdzie się da". Miały one pełnić „służbę koło chorych i dzieci wiejskich". „Bardzo bym pragnął, aby ta sprawa się udała — pisał Kalinka — wiele korzyści można by stąd przewidywać i dla Służebniczek, i dla Galicji, gdzie Sióstr tego rodzaju wielka jest potrzeba" 153. Do połączenia ostatecznie nie doszło, bo ks. kard. Ledóchow-ski sprzeciwił się temu. Siostry służebniczki powróciły więc w Poznań- KAPELANIA W JAROSŁAWIU 427 skie 154. Przyjdą jednali później i jako odrębne zgromadzenie rozwiną się wspaniale w Galicji. Zajmował się o. Kalinka i bardziej przyziemnymi sprawami sióstr. Zaopatrywał je więc w książki z literatury polskiej. Nawet nie proszony, czyniąc niespodzianki, dosyłał pozycje wartościowe 155. Pracując we Lwowie ,napotykał tekst pieśni do Matki Boskiej Jazłowieckiej, „a że Siostry lubią stare polskie pieśni, więc ją dla nich przepisał" 156 oferował też swoje usługi, gdy chodziło o stworzenie biblioteki geograficznej w Jarosławiu 1S7. Zbierał informacje z zakresu geografii dla siostry uczącej tego przedmiotu.158 Myślał o nabyciu w Paryżu gabinetu fizycznego dla sióstr w Jarosławiu 159. Natomiast pracując w archiwach w Berlinie, kupił nie proszony „dla Sióstr mały gabinet mineralogiczny, którego zgoła nie miały. Po części — pisał — chciałem w ten sposób wynagrodzić im dość znaczny expens, jaki poniosły w reperacjach mojego domku kapelań-skiego (...) Gabinet — dodawał — z wielką radością został przyjęty, bo w istocie był nader potrzebny, a Siostry (...) nie wiedzą doprawdy, na co pierwej swój grosz szczupły wyłożyć".160 Zabiegał też z wielką gorliwością o zmniejszenie podatków sióstr w Jarosławiu 1C1. Długo czynił różne wysiłki, aby nie przenoszono rogatki miejskiej na Głębokiej na niekorzyść sióstr162. Upominał się też o zwrot należności u wierzycieli sióstr 163. Kiedy zaś w prasie ukazały się oszczercze artykuły przeciwko niepokalankom, o. Kalinka wspólnie z D. Skar-żyńskim obmyślali wystąpienie w ich obronie164. Gdy zakład sióstr napotkał na trudności z tytułu odrębnych planów nauczania, niezgodnych z programem państwowym i z powodu używania innych podręczników, o. Kalinka stoczył prawdziwą batalię, aby bronić niezależności zakładu w tym względzie 165. By zaś lepiej tę sprawę załatwić, sprowadził sobie z Krakowa teksty ustaw o szkolnictwie. Sam zapoznał się z ndmi dokładnie, a potem pouczył siostry, jak mają bronić swych praw 166. Ułożył też plan nauki, mający „służyć za parawan, poza którym wolno będzie prowadzić rzecz, jak sumienie i doświadczenie uczy" 167. Wskazywał, gdzie było potrzeba, właściwą drogę załatwiania spraw urzędowych 168. Gdy zaś wyłonił się związany z programem problem podręczników, informował się aż we Francji przez przyjaciół, jak tam przedstawia się ta sprawa w szkołach prywatnych169. Ostatecznie rzecz została załatwiona pomyślnie we Lwowie, gdzie również trafił o. Kalinka poprzez swoje znajomości 17°. Wprawdzie „starego domatora", jakim się teraz stał, kosztowało to wiele, ale uważał za konieczność „chodzić czasami" do inspektora Dąbrowskiego, który okazywał mu „dowody życzliwości prawdziwej", i musiał być „w przyjacielskich stosunkach" z miejscowym starostą. Ale ostatecznie sprawa została wygrana, tak że 428 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW nawet m. Darowsika uważała za właściwe napisać o nim wówczas: „ja go bardzo lubię i cenię" 171. Ponieważ w czasie tych szkolnych pertraktacyj wypłynęła sprawa kwalifikacji zawodowych uczących sióstr, wobec tego Kalinka uważając, że takie uprawnienia są istotnie konieczne, starał się pomóc siostrom w złożeniu odpowiednich egzaminów w Krakowie 172. Jego stosunek do sióstr wypowiadał się nie tylko w stałej modlitwie za nimi173, w serdecznym zainteresowaniu ich sprawami174, ale także w iście niezmordowanej uczynności. Kiedy wyjeżdżał do Krakowa, zawsze pytał się, czy czasem siostry czegoś nie potrzebują i oferował im swoje usługi175. Aby zaoszczędzić im kłopotu, potrafił nawet bez ich wiedzy sprowadzić opał do Jazłowm 178. Aż z Wiednia sprowadził sikawkę ręczną do podlewania ogrodu 177. Ciekawa też rzecz, że w wigilię konsekracji ks. bpa A. Dunajewskiego nie o co innego prosił go, jak właśnie o udzielenie bierzmowania dzieciom w zakładzie sióstr. Sam też postarał się w kurii przemyskiej o potrzebne nihil obstat ze strony miejscowego ordynariusza. Bierzmowanie odbyło się dnia 22 czerwca 1879 r.178 Wszystkie usługi płynęły z głębokiego przeświadczenia, że jest z niego „sprzęt lichy, którego utrzymanie trzy razy więcej 'kosztuje, niżeli on usług oddać może" 179. Mimo bowiem całego zadowolenia z pobytu w Jarosławiu odczuwał tu przykre przeświadczenie, że jest „szanownym i szanowanym darmozjadem" 18°. 155. Dalsze kontakty z misją bułgarską. Wraz z wyjazdem po wizytacji z Adrianopola nie urwał się bynajmniej ścisły kontakt o. Kalinki z tą misją. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się pogłębił i zacieśnił. Wszelkie problemy misji znane inu były z autopsji, toteż nie szczędził różnych rad i wskazówek na rozliczne kwestie, z jakimi się do niego zwracano. Żywo reagujący na wszelkie sprawy, na wiadomość o zamie-rzanym otwarciu seminarium w Adrianopolu odpisał zaraz z radoścdą, że tę myśl pochwala. Nie omieszkał jednak dodać, że prośbę misjonarzy o przysłanie, w związku z tym nowym zakładem, br. Kazimierza Hempla, kleryka z Rzymu, do pomocy, uważa za „ścinanie drzewa dlatego, by na nim zebrać trochę owoców" 181. Nie pochwalał też zamiaru nabycia nowego domu dla tegoż seminarium i odpisał „stante pede błagając najgoręcej, aby tego nie czynili", bo brał pod uwagę pokaźne jeszcze zadłużenie misji182. Czynnie zainteresowany życiem misji, nie krył swego zadowolenia ze znalezienia dla niej np. odpowiedniego nowego nauczyciela z Krakowa18!r. Choć z pewną rezerwą, ale z nieukrywaną radością czytał listy ze Wschodu, w których donoszono mu o budzących się powołaniach kapłańskich 18*. KAPELANIA W JAROSŁAWIU 429 Takie listy pocieszające o pracy misyjnej dawał do odczytania siostrom niepokalankom i posyłał przyjaciołom 'do Krakowa, a nawet do Paryża185. Jednym z newralgicznych punktów w zainteresowaniu Kalinki sprawami misji bułgarskiej była troska o fundusze i zbieranie dla niej ofiar. Z tego też powodu interesowało go żywo coroczne zamkniecie rachunków misji i stan jej kasy 186. Już w listopadzie każdego roku przypominał przyjaciołom, aby podejmowali starania o fundusze dla Bułgarii na rok następny. Nawet nuncjuszowi Jacobiniemu przypominał jego obietnicę, że będzie opiekunem misji, a informując go o jej potrzebach materialnych prosił niejednokrotnie, aby „ciepło" poparł prośbę o. Brzeski u przełożonego w Propagandzie lyońskiej oraz aby sam poprosił o pomoc rzymską Propagandę. Przesyłał mu też listy i dokładne -sprawozdania o stanie misji i jej rozwoju 187. O pomoc dla misji zabiegali we Francji zwłaszcza Ildefons Kossiłow-ski, Bronisław Zaleski i Ludomir Gadon 188. Aczkolwiek delikatnie i taktownie, ale aż do znudzenia ciągle tę sprawę im przypominał i do niej nawracał189. Zarazem jednak unikał nawet cienia przesady pod tym względem. Skoro więc w pewnym okresie dowiedział się, że misjonarze jakoś wyszli z -długów i dają sobie radę, zastanawiał się poważnie, czy jeszcze wypada brać ofiary od dobrodziejów 19°. Wybuch wojny rosyjsko-tureckiej znowu bardzo skomplikował stan materialny misji, a co za tym idzie, przysporzył o. Kalince nowych kłopotów i zabiegów. Jedną z przeszkód była utrudniona na skutek wojny komunikacja pocztowa. Brak wiadomości o ojcach w Bułgaria i niemożność przyjścia im z pomocą bardzo mu ciążyła191. Skoro jednak otrzymał pierwszą o nich wiadomość, a dowiadywał się nawet przez francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, zaraz przesłał zebrane dla nich fundusze 192. Ich długotrwała wędrówka do rąk adresatów przyczyniła się znowu do wzmożonej troski o. kapelana19S. Z jego inicjatywy posyłano też misji paki z bielizną. Jedne z nich wędrowały swobodnie, inne utknęły po drodze i miesiącami nie było o nich wieści. Wszystko to mocno „obijało się" o niego 18i. Znając dobre serce o. Kalinki i jego niezmożoną przedsiębiorczość, o. T. Brzeska, przełożony misji, do niego głównie pisywał w biedzie rozpaczliwe listy z prośbą o pomoc. Po takich listach z kolei o. Kalinka „obdzierał przyjaciół". W listopadzie 1877 r. zwrócił się do ks. I. Łobosa, ajby kapituła przemyska i sam biskup ordynariusz podjął jakąś akcję dla ratowania misji. Wystąpił też z podobną prośbą do arcybiskupa lwowskiego i tamtejszych ojców jezuitów. Nie pozostało to bez echa. Ks. Ło-bos, który sam nieraz udzielał pomocy195, uzyskał u ks. biskupa to, że ten nie tylko sam udzielił jałmużny, ale w kurendzie diecezjalnej polecił umieścić odpowiednią zachętę do duchowieństwa i wiernych198. Nadto o. Kalinka wydał odezwę o misji bułgarskiej, która rozeszła się szybko 430 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW po Galicji i spowodowała nowy wzrost ofiarności197. W zbieraniu funduszów na ten cel dopomagali mu chętnie nie tylko ks. Łobos, ale i o. S. Załęski SJ i inni ojcowie lwowscy.198 Ci ostatni urządzili nawet specjalne zbiórki w kościołach lwowskich199. Przewidujący o. Kalinka „na wszelki wypadek" informował się nawet w Przemyślu, czy w wypadku wypędzenia zmartwychwstańców z Adrianopola ks. biskup przyjąłby ich w swej diecezji, i otrzymał przychylne zapewnienie 20°. W tej akcji pomocy był, mimo całej troski o sprawę, zdecydowanym, przeciwnikiem jakiegokolwiek natręctwa. Wyznawał zasadę, że należy ludzi powiadomić o misji i jej działalności, zapoznać ich z sytuacją, jaka w Bułgarii panuje, „zostawiając resztę ich dobrej woli, czy chcą, czy nie chcą coś dać". Całe więc swoje starania w tym względzie ograniczał zawsze do „podania ludziom sposobności do dobrego czynu, ułatwienia im takowego", bo uważał, że to „powinno by wystarczyć" 201. Właśnie dlatego tak bardzo podkreślał konieczność informowania społeczeństwa i organizacji wspierających o stanie misji. Sprawozdania, odezwy, a nawet listy z Bułgarii uważał zawsze za nieodzowny warunek powodzenia pomocy dla pracy na Wschodzie. Wprawdzie jemu samemu ciążyło myślenie „o korespondencjach do dzienników i ze Stowarzyszeniami", ale zawsze te rzeczy uważał za konieczne i nieraz narzekał na „ogólnikowy charakter" informacji otrzymywanych z Bułgarii202. „Ja coraz bardziej muszę się z tego uwalniać, bo inaczej rozproszę się w drobnych czynnościach i nigdy nie spełnię tego, czego Bóg ode mnie wymaga" 203. Mimo tego już w grudniu 1876 r. opracował dwa sprawozdania 0 misji bułgarskiej. Pierwsze wydrukował Czas z początkiem 1876 r.204 Drugie jako ulotki było kolportowane z pomocą ks. Łobosa między księżmi diecezji przemyskiej 205. W roku następnym podobnie wydał odezwę 1 zajął się drukowaniem listu misjonarza bułgarskiego. Był to list o. Pawła Smolikowskiego ze Wschodu o dzieciach bułgarskich, napisany do niego. Kalinka wydał go z pewnymi adaptacjami206. Warto przypomnieć, że obok tych drukowanych pozycji daleko więcej czasu zabierały mu częste listy prywatne, pisywane do przyjaciół i dobrodziejów misji, przez które zapoznawał ich z jej losem207. Posyłał też korespondencję bułgarską do Pielgrzyma wydawanego w Pelplinie 208. „Każdy Ust od was — pisał o. Kalinka do Bułgarii — wywołuje we mnie myśli i naprowadza na środki służące wam. Dla siebie samych pracujecie, kiedy mnie dokładnie informujecie"209. Posyłali mu więc sprawozdania finansowe, rozkłady lekcyj i wiadomości o różnych sprawach bieżących 21°. Mimo to pedantyczny Kalinka ciągle narzekał na niedokładność i powierzchowność korespondencji, a nawet nieraz wręcz wypisywał cały szereg pytań, na które żądał odpowiedzi211. Był też często w kłopocie z tego powodu, bo z jednej strony proszono go o ogłoszenie KAPELANIA W JAROSŁAWIU 431 czegoś drukiem, a z drugiej dostarczone materiały uważał za zbyt jałowe i mało interesujące czytelników 212. Niezmordowany w swej gorliwości o. Kalinka wysyłał im nowe transporty łóżek do internatu 213. Postarał się o prasę litograficzną dla misji 214. Wysyłał podręczniki dla uczniów, pomoce naukowe dla nauczycieli, załatwiał im prenumeraty wielu czasopism, a nawet książki ascetyczne i naukowe dla poszczególnych ojców 215. Myślący o wszystkim, -co misji bułgarskiej dotyczyło, podejmował przez przyjaciół francuskich, zresztą uwieńczone pomyślnym skutkiem, starania w Paryżu u Hirseha, właściciela kolei tureckich, o uzyskanie dla misjonarzy zniżkowych biletów kolejowych 216. Czasem proszono go o radę w pewnych sprawach misji, kiedy indziej udzielał rad nawet nieproszony. To ostatnie miało miejsce zwłaszcza wtedy, gdy zamierzano jakieś przedsięwzięcie, innowację czy nowy krok, który był zupełnie niezgodny z jego poglądami na sprawę 217. Swoje różnorodne przysługa pomnażał jeszcze modlitwą i odprawianiem Mszy św. w intencji misji 218. Nic więc dziwnego, że dom adriano-polski zaliczał go do swoich dobrodziejów219 i zwracał się do niego niemal w każdej sprawie. „Widzę — pisał też Kalinka — że choć przeniesiony do Jarosławia, nieprędko się zwolnię z tych kłopotów" 22°. Patrząc zaś na całość jego zabiegów można dodać, że faktycznie nie zwolnił się z tego nigdy. 156. Więź z własnym zgromadzeniem. Pamiętamy zapewne słowa o. Kalinki, jakimi określał kapelanów-zakonnaków. Podkreślał z bólem, że bardzo szybko zrywają oni więź z własnym zakonem. Aby ratować się przed taką ewentualnością, starał się on utrzymywać jak najżywsze kontakty zarówno z macierzystym domem v? Rzymie, jak i z misją bułgarską czy paryską, a także 7. Sam zresztą generał zgromadzenia wyraził się pochlebnie o tej recenzji168. Zwracała się też do niego paryska Biblioteka Polska, aby podjął napisanie konkursowej pracy o Unii. Wymówił się i od tego, proponując na swoje miejsce ks. E. Likowskiego jako dobrze z Unią obeznanego 189. Mógł go zresztą proponować, gdyż znali się od roku 1869,170 a nadto w październiku 1877 r. pracowali w archiwum krakowskim „przy jednym stole" czas jakiś, a więc widział jego sposób pracy i metodę naukową m. 163. Odczyt o św. Stanisławie Biskupie i Męczenniku. Zbliżające się 800-lecie męczeńskiej śmierci św. Stanisława nie dawało Kalince spokoju. Sam o tym wiele myślał i innym przypominał, aby tej religijnej i narodowej rocznicy nie przeoczyli. Jadąc do Trenczyna w maju 1878 r., zatrzymał się w tym celu na kilka dni w Krakowie. Wspólnie z przyjaciółmi i wybitniejszymi osobistościami Krakowa zastanawiał się wówczas nad projektami urządzenia tego jubileuszu. Nieco wcześniej paulini ogłosili, że podjęli starania w Rzymie, aby uzyskać od Stolicy Apostolskiej przywilej kościelnego jubileuszu na tę uroczystość m. Naradzającym się nad tym Krakowianom i o. Kalince wydawało się, że do samego tylko czysto kościelnego obchodu nie można się ograniczyć. Dla lepszego rozważenia sprawy zaczęły się specjalne narady u ks. Marceliny Czarto-ryskiej, z ks. bpem Janiszewskim, z ks. Dunajewsfcim, prof. Stanisławem Tarnowskim i szeregiem innych osób. Uprzednio jeszcze, będąc w Jarosławiu, o. Kalinka porozumiał się z ks. Łobosem, toteż do Krakowa przyjechał z pewnymi konkretnymi propozycjami. Radził więc najpierw utworzenie komitetu, złożonego z ludzi świeckich, który by przyszedł w pomoc paulinom, aby uświetnić cały obchód. Zalecał ogłoszenie konkursu ina książkę, wykazującą zasługi św. Stanisława oddane Kościołowi i cywilizacji w Polsce oraz przypominającą wszystkie dowody wiekowej czci dla świętego patrona. Radził też, aby ponowić uroczyste oddanie całej Galicji pod opiekę św. Stanisława, co zostało skasowane przez cesarza Józefa II. Proponował wreszcie uzyskanie specjalnego odpustu na ten dzień dla całej Galicji 173. Projekt w ogólności przyjęto życzliwie, ale powstały trudności najpierw ze znalezieniem odpowiednich ludzi do przewodzenia komitetowi. Myśl konkursu upadła, a zdecydowano, że książkę napisze bp Janiszewski. Ostatecznie więc na rok przed terminem myśl 460 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW była rzucona i w małym kółku dojrzewała m. Sam Kalinka zaś rozważał myśl napisania w tej sprawie jakiegoś listu otwartego do Czasu 175. Kiedy jednak w czerwcu 1878 r. wyłoniła się kwestia nominacji nowego biskupa krakowskiego, uważał za słuszne, aby poniechać tworzenia komitetu obchodzenia rocznicy św. Stanisława, gdyż będą to niepotrzebnie rywalizujące z sobą dwie inicjatywy 17G. Skoro więc w Krakowie zdecydowano się, aby pamiątkę tego faktu uroczyście obchodzić, nie dziw, że właśnie do Kalinki zwróciła się Akademia Umiejętności z prośbą o wygłoszenie odczytu na ten temat. Mimo pełnego zaabsorbowania Sejmem Czteroletnim, przyjął tę propozycję „przez wzgląd na taki przedmiot", bo zresztą uważał, że nie wolno mu było „uchylić się od tego wezwania" 177. Dla niego jako kapłana był to temat ze wszech miar ponętny i odpowiedni178. Pomocą w opracowaniu odczytu był mu Żywot bl. Prandoty, napisany przez Gładyszewicza, który pożyczył od ks. Łobosa179, a także dzieło bollandystów, Łętowskiego Katalog biskupów krakowskich oraz broszura Dzieduszyckiego o św. Stanisławie, które wypożyczył z biblioteki kapitulnej w Przemyślu 18°. Obok tego zwrócił się do Br. Zaleskiego i innych przyjaciół z prośbą o luźne uwagi, dotyczące opracowania tego odczytu 181. Zebrany materiał i wskazówki zaczął porządkować i opracowywać dopiero po Wielkanocy 1879 r., bo Wielki Post, jak zawsze, miał mocno wypełniony spowiedziami i innymi obowiązkami duszpasterskimi182. Licząc się z gustem słuchaczy, sekretarz Akademii Józef Szujski pisał do Kalinki, „że spodziewa się, iż wykład nie będzie teologiczny". O. kapelan jednak uważał, że choć „teologicznym nie będzie, ale trudno, mówiąc o Męczenniku, nie dotknąć strony nadprzyrodzonej, inaczej gadać nie byłoby warto" 183. 3 maja 1879 r. odbyło się publiczne posiedzenie Akademii Umiejętności, z udziałem namiestnika Galicji i wielu zaproszonych gości184. Punktem centralnym posiedzenia był odczyt Kalinki na temat: Męczeństwo św. Stanisława i jego znaczenie w dziejach Narodu. Obawiając się, by nie wywołać złego wrażenia, odczytał swą pracę najpierw prywatnie prof. Szukiewiczowi, „który był z niego zupełnie rad". Obawy jego były zupełnie uzasadnione. „Panowie przyrodnicy nie znajdowali słów oburzenia, że ubliżył Akademii wykładem", w którym wspominał o cudzie św. Stanisława. Zarzucano mu, że „prawił jak ksiądz, a nie jak historyk i akademik"185. Według relacji Kalinki: „Zyblikiewicz trząsł się z gniewu, żem mówił o Jadwidze, Kunegundzie i o innych świętych Babach". Już w trakcie samej prelekcji prezes Majer, siedzący obok Kalinki na trybunie, okazywał mu znaki niezadowolenia; podczas czytania wołał na niego, aby kończył prędzej. Sam Kalinka przypuszczał, że może było to trochę z jego winy, bo „drażniony wciąż przez Majera" JAROSLAWSKA PRACA NAD DZIEJAMI OJCZYSTYMI 461 czytał swą prelekcję z „pewną gorączką" i pośpiechem. Zresztą na życze-Jiie Szujskiego wiele opuścił w swym referacie, częściowo dla skrócenia całości, częściowo zaś, aby uniknąć zbędnych polemik. Jego więc „odpowiedzi" pozostały bez zarzutów, do których się odnosiły, przez co wydawały się „iza mocne" 186. Odczyt dosłownie poruszył cały Kraków. Jedni podkreślali wartość i trafność sformułowań, inni znowu oceniali bardzo nisko wystąpienie Kalinki. „Przyrodnicy d antykatolicy - - pisał Kalinka — napełnili Kraków wyrzekaniami na mnie tak głośnymi, że i katolicy krakowscy, zwykle miękcy, ucichli". Chyba też powodowany zbędnymi obawami Czas dał dość „suche sprawozdanie" o odczycie naszego kapelana187. Orientujący się w całości sprawy prof. Szujski napisał o tym incydencie, że „w Akademii Kalinka przesadził, ale nie tak, jak rozgłoszono" 188. Skłopotany autor, „izarzucony gradem wymówek", nie wiedząc, co myśleć o swoim wykładzie, udał się do ks. bpa Janiszewskiego i cały, bez opuszczeń, odczytał mu raz jeszcze 189. Ks. biskup nie tylko że był z całym uznaniem dla odczytu i dał nań swoją aprobatę, ale nadto polecił go bezzwłocznie wydrukować, „aby publiczność sama mogła rzecz osądzić". Ponadto wyraził opinię, że bardzo dobrze się stało, „iż się wpuściło trochę fermentu, bo lepsza nienawiść, niż obojętność, a krzyki — podkreślał — będą najlepszą reklamą dla pracy" 19°. Wykład ukazał się więc w osobnej broszurze, nawet wbrew upodobaniu Kalinki, który miał zawsze duże opory „w drukowaniu swoich piśmideł" 191. Rozeszła się ona szybko, a jej rozprowadzaniem wśród księży i społeczeństwa zajmowały się same kurie biskupie 192. Jeszcze przed jej ukazaniem się pisano w Przeglądzie Lwowskim: „Do pięknej pracy zmarłego Maurycego nr. Dzieduszyckiego o świętym Biskupie (Stanisławie) ma dołączyć zapowiedzianą rozprawę czcigodny o. Walerian Kalinka. Że będzie to praca świetna, pełna szerokich poglądów, o tym każdy przekonany jest z góry. Z pod pióra tego znakomitego pisarza wychodzić zawsze zwykły same perły i klejnoty literackie" 193. Następstwa jednak prelekcji Kalinki mogły zaważyć na kandydaturze Szujskiego na sekretarstwo Akademii na drugie sześciolecie. Właśnie w listopadzie 1879 roku miały być nowe wybory. Przeszły jednak szczęśliwie dla niego. „Bezwyznaniowcy przepadli ze swymi wnioskami — donosił Kalinka - - a ich kandydat dość niefortunną otrzymał mniejszość głosów" 194. O całym obchodzie napisał później Kalinka, że jubileusz słabo wypadł i rzecz sama nie udała się dla braku komitetu organizacyjnego i że Czas niefortunnie sprawę obchodu opisał195. 462 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 164. Wspólpraca naukowa z Bronislawem Zaleskim. Jeszcze z czasów pobytu we Francji łączyła Kalinkę serdeczna przyjaźń z Bronisławem Zaleskim. Cenił go bardzo, bo uważał, że trudno znaleźć „duszę podnio-ślejszą, ofiarniejszą, bardziej oczyszczoną i pokorniejszą". Widział w nim człowieka o ogromnych wartościach, uznawał w nim niepospolitą siłę woli, jednostkę „w trudzie niezłomną". Nawet gdy był przywalony pracą, gotów był do usług bliźniemu. Uważał, że choć serdecznie nienawidzi zło, to jednak jest pobłażliwy bez końca dla słabych i błądzących. Widział w nim człowieka nie szukającego nigdy znaczenia, sławy lub majątku ł96. Nic dziwnego, że z takim człowiekiem współpracował Kalinka chętnie nawet wówczas, gdy przebywał w Rzymie czy osiadł w Kraju dla pracy na ziemi ojczystej. W tym okresie treścią ich długoletniej współpracy była najpierw pisana przez Zaleskiego biografia o. Hieronima Kajsiewicza. Pamiętamy, że Kalinka pracy tej się nie podjął; o. Eustachy Skrochowski, gromadzący zaś początkowo materiały, też się wycofał z tego przedsięwzięcia 197. Podjął go dopiero poważnie Br. Zaleski. Kalinka, rozumiejąc trud tej pracy, pomagał przyjacielowi na wszelki możliwy sobie sposób. Napisał mu więc własny schemat planu biografii o. Hieronima, uważając schemat Zaleskiego za niewystarczający. Kiedy zaś otrzymał wspomnienia siostry o. Kajsiewicza, opisujące jego młodość, przesłał je zaraz Za-leskiemu „w mniemaniu, że mu się przydadzą" 198. W imieniu też piszącego biografię zwrócił się do ks. J. Koźmiana, osobistego przyjaciela o. Kajsiewicza, aby udostępnił mu listy tegoż zmartwychwstańca. Będąc w Berlinie, uzgodnił z M. Mariańskim, studentem z Poznania, że ks. Koź-mian będzie czytał listy o. Kajsiewicza do siebie pisane i pewne szczegóły, bądź z listów, bądź też z własnej pamięci czerpane, będzie mu dyktował dla Zaleskiego 199. Kiedy zaś ks. Koźmian przesłał Kalince dużą partię 280 listów o. Kajsiewicza i wypisy z innych jego pism, o. kapelan z radością odesłał to wszystko 3 marca 1876 r. Zaleskiemu do Paryża 20°. Utrzymując z nim ciągły kontakt, przesyłał na jego ręce różne swoje uwagi i spostrzeżenia odnośnie do życia o. Kajsiewicza201. Nic więc dziwnego, że kiedy praca była gotowa, Bronisław przesłał ją Kalince do uzupełnienia. Mimo uważnego jej odczytania, ten ostatni zawyrokował, że to jeszcze „biografią kompletną nie jest", ale że to „nieoceniony materiał" i sam bardzo niewiele szczegółów zdołał do niej dodać202. Tak jak kiedyś wprost natarczywie zachęcał Józefa Bohdana Zaleskiego do pisania pamiętników, tak podobnie Bronisława skłonił do skreślenia pewnych faktów ze swojego życia. Kalince też przypadło w udziale napisanie przedmowy do nich 203. Na życzenie Kalinki napisał mu w zamian Zaleski szkic przedmowy do dzieła D. Poniatowskdej204. Zachęcał go również Kalinka do pracy, mimo różnych przeszkód, nad biografią ks. Adama Czartoryskiego 205. Część pierwszą tej swojej ostatniej pracy przysłał mu JAROSŁAWSKA PRACA NAD DZIEJAMI OJCZYSTYMI 463 Zaleski do oceny, wprowadzenia poprawek i uzupełnień. Manuskrypt w ręku o. Kalinki doczekał się śmierci autora. Po pewnym wahaniu odesłał go wówczas o. Walerian ks. Władysławowi Czartoryskiemu 206. Pewnym udokumentowaniem ich rzeczywiście dozgonnej przyjaźni, był testament Zaleskiego, w Ifctórym swój kapitał, złożony w krakowskim banku, zawiadowanym przez D. Skarżyńskiego, w kwocie 6000 franków zapisał Kalince „na jego prace historyczne", a 400 franków instytucji paryskiej „Czci i Chleba" 207. Zapis ten nabawił o. Kalinkę kłopotu. Znając bowiem niezamożność rodziny Zaleskiego, wahał się, czy może przyjąć ofiarę. Rozwiązał jednak sprawę prawdziwie po zakonnemu, zwracając się do generała zgromadzenia z prośbą o decyzję 208. O. Semenenko polecił mu przyjąć ten zapis na cel przeznaczony przez zmarłego, gdyż uważał, że należy „uszanować jego wolę, jako rzecz świętą". Dla zaakcentowania doniosłości swej decyzji podkreślał, iż sądzi, że gdyby żył Zaleski, na pewno by uznał za słuszne tafcie rozstrzygnięcie 209. Ta decyzja bynajmniej nie przekreśliła wszystkich kłopotów o. Waleriana. Pozostał bowiem niepokój o Bibliotekę Polską w Paryżu. Martwił się, co stanie się z tym „pięknym i jedynym w swoim rodzaju zbiorem". Była to, według jego opinii, nie tylko wspaniała „pamiątka z historii emigracji", ale instytucja, w którą włożył 10 przeszło lat swojego życia, „dużo trudu, kłopotów, trochę i książek własnych, a także wydanych wspólnie". Proponował zastępczo bibliotekarzem zamianować kustosza Wrześniew-skiego, a nawet radził, aby Rusteyce zaproponować „nadzór tymczasowy nad zbiorami". Zajmowało go wszystko, niepokoił się nawet o fundusz konkursowy, którym Biblioteka dysponowała. Był przeciwny oddaniu go Krakowskiej Akademia Umiejętności, gdyż uważał, że konkursy Biblioteki muszą mieć charakter sobie właściwy, bardziej ogólnopolski. Swoje rozważania na temat Biblioteki Polskiej kończył przeważnie zwrotem do zmarłego dyrektora: „dużo kłopotu i niewygasłego żalu sprawił nam kochany Bronisław swym zgonem przedwczesnym" 21°. Podczas gdy inni rozważali projekt utworzenia w Instytucji Czci i Chleba w Paryżu bursy im. Br. Zaleskiego dla jednego weterana oraz ufundowania wieczystej Mszy św. corocznej za jego duszę211, Kalinka chwycił za pióro i 19 stycznia 1880 r. serdecznymi słowami skreślił o nim krótkie wspomnienie, ujmując postać zmarłego nie tyle od strony faktów, ile raczej charakteryzując jego świetlaną sylwetkę duchową212. Serdeczność wspomnienia nie była bynajmniej jedynie pięknymi o nim słowami. Cenił go bowiem i kochał jak prawdziwego przyjaciela. Śmierć zaś jego uważał dla siebie za „cios dotkliwy". Twierdził, że przez nią stracił „drugą połowę samego siebie, i to dużo lepszą". Zaznaczał, że w każdej „robocie publicznej", jaką podejmie w przyszłości, będzie mu go zawsze brakować. Dotychczas bowiem każdą pracę powierzali sobie nawzajem i zawsze jeden 464 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW drugiego uwagi chętnie przyjmował. Rzadko się zdarzało, aby mieli różne zdania o jakiejś sprawie. Gdy zaś taka różnica zachodziła, to zawsze prowadziła ona do lepszego zrozumienia danego zagadnienia. Uważał go „za bardzo uczynnego, najszczerszego i pożytecznego przyjaciela" nie tylko własnego, ale także zgromadzenia. Uważał, że należałoby go postawić w rzędzie pierwszych dobrodziejów, gdyby nie to, że był „bratem" dla członków zgromadzenia. Przypominał też, aby polscy zmartwychwstańcy pamiętali o nim w modlitwie i Mszy św.213 265. Nad różnymi pracami historycznymi. Sejm Czteroletni był niewątpliwie centralnym zagadnieniem, o którym myślał Kalinka, w którym widział swój cel życiowy i któremu poświęcał cały swój czas. Życie jednak ze swymi wymaganiami jest silniejsze niż nasze ludzkie zamiary czy plany. Nic więc dziwnego, że przy całej powściągliwości Kalinki w podejmowaniu innych zagadnień, stanowisko naukowe i okoliczności narzucały mu ich wiele. Uważając przez dłuższy czas, że nie powinien niczego drukować, bo to zawsze wymaga lepszego przygotowania, a więc włożenia •większego wysiłku i pracy, Kalinka ograniczał się do wyrażania swych opinii w listach czy rozmowach z przyjaciółmi. Z tego można wnosić, aczkolwiek ubocznie, co zaprzątało jego umysł. Jedną z pierwszych tego rodzaju spraw było wydane w 1878 r. dzieło Henryka Lisickiego o Aleksandrze Wielopolskim. Sam autor przysłał je Kalince w sierpniu tr.214 Zaraz przy pierwszym przejrzeniu o. kapelan zauważył, „że strona kościelna szeroko jest rozwinięta" 215. Uważał, że aby odpowiedzieć na zaufanie autora, powinien „coś o tej książce napisać". Skłaniało go do tego również przeświadczenie, że obok wielu zalet i ciekawych informacji, jaMe podaje, jest zbyt surowa dla Gzartoryskich i ich działalności politycznej. Właśnie w imię prawdy historycznej uważał, że wymagałoby to uściślenia i sprostowania216. Nie mając jednak sam czasu na pełną recenzję, prosił o. J. Felińskiego, znającego przedpowstaniowe wypadki warszawskie, o uwagi i zamierzał „iunctis viribus na recenzję się złożyć" 217. Podobnie silnie, aczkolwiek z innego tytułu zainteresowała Kalinkę książka ukraińskiego pisarza Kaczały. Zainteresowała go ze względu na poruszany w niej problem stosunku Polaków do Rusinów. Według niego była to „robota studencka, galimatias faktów i zbiór paradoksów, bez zmysłu krytycznego i żadnej metody historycznej". Uważał, że właśnie dlatego „rozprawiać z tym nie warto". Przedstawiającemu krzywdy, jakich Rusini doznali od Polaków w przeszłości, postawił o. Kalinka zarzut, że nie wymienia ich wszystkich, a co najważniejsze, że nie bardzo wie, gdzie ich szukać. O. Walerian wnioskował, że źródłem pracy Kaczały były różne JAROSŁAWSKA PRACA NAD DZIEJAMI OJCZYSTYMI korespondencje historyczne, w oparciu o które stawiał on „jako sędzia całej przeszłości i jako prorok, mający Polakom objawić nieznane im prawdy". Dochodził do wniosku, wczytując się w to dzieło, że krytyki szczegółowej nie można robić, bo należałoby prostować „najdziksze poglądy", a to wymagałoby obszernego wykładu i byłoby „grą nie wartą świeczki" 218. Dbały o piękno języka literackiego Kalinka inie mógł darować swym przyjaciołom jakiegokolwiek niedbalstwa pod tym względem. Za artykuły więc do Przeglądu Lwowskiego „dostało się mocno" Franciszkowi Lutrzy-kowskiemu. Owszem, surowy cenzor podkreślał z uznaniem, że sposób pisania przyjaciela jest „pełen życia i kolorytu", ale zarzucał, „że grzeszy nadmiarem kolorytu, zbytkiem przymiotników", że nie stara się spokojnie opowiedzieć danej sprawy, ale że „swoje przekonania narzuca czytelnikowi" 219. Oczywiście, że przepraszał szczerze przyjaciela za swoją „szorstką prawdomówność", niemniej jednak nie żałował mu słów dosadnych i bynajmniej nie oszczędzał miłości własnej. Z jego jednak opinii i uwag przebija ogromne odczucie potrzeb czytelnika i równie wielka 'troska o prawdę w jej treści i 'Sposobie wyrażenia 22°. Podobną roztropność widać, gdy radził o. Smolikowskiemu napisać list do Czasu o sprawach bułgarskich. „Ostrzegam tylko — pouczał młodego przyjaciela — byś nie wpadł w drobiazgi, nie cytował zbyt wiele maleńkich fakcików, które pedagoga może by zainteresować potrafiły, ale publiczność znudzą" 221. Nadto zgodził się chętnie poprawić pracę o. Pawła, aby była odpowiednia „dla tutejszych czytelników" 222. Skłonny z natury do pracy redaktorskiej i korektorskiej Kalinka proponował też L. Gadonowi, aby przysłał mu świeżo ukończoną swoją pracę 0 emigracji polskiej we Francji do przejrzenia, a równocześnie zapraszał go do Jarosławia, dla wspólnego przedyskutowania niektórych punktów 223. Wiosną 1877 r., kiedy po pracach wielkopostnych zabrał się Kalinka „na nowo" do historii „z mocną chęcią nie odrywania się więcej", przyszli do niego uczniowie miejscowego gimnazjum realnego, by ich przygotował do matury z historii powszechnej i .polskiej. W poparciu prośby przyszło 1 dwóch profesorów. Z uwagi, że dotąd nic jeszcze dla Jarosławia nie zrobił, i że w ciągu przygotowania będzie sposobność podania im zdrowych, katolickich myśli i poglądów, przystał na ich żądanie 224. Liczył, że ta nieoczekiwana praca zabierze mu z miesiąc czasu, ale „zdaje się — podkreślał — że w tym jedynie chwały Bożej szukałem"225. Z tej pracy jednak niewiele wyszło. Profesor historii oskarżył uczniów przed idyrektorem, że szukając u Kalinki lekcji, dają mu dowód braku zaufania. Dyrektor, „człowiek zacny i rozsądny", nie wiedział, jak wyjść z tego kłopotu *26. Kalinka, gdy się o tym dowiedział, sam poszedł do dyrektora oznajmiając, że chęt- 30 — Ksiądz Walerian Kalinka 466 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW nie rezygnuje z tego udzielania uczniom pomocy. Uczniom zaś oświadczył, że gdy zechcą, może im służyć wskazówkami, ale po złożonym egzaminie SS7. To przygotowywanie lekcji zmusiło Kalinkę do zapoznania się z podręcznikiem Piiitza, który ocenił jako unter allen kritik i „bardzo mu się uśmiechała myśl" przygotowania .podręcznika historii powszechnej. „Lecz kiedyż to zrobię!" - wołał z ubolewaniem228. Zresztą na temat metod nauki szkolnej miał swój odrębny pogląd. Uważał bowiem, że zwłaszcza dla dzieci, winna być historia ujęta w formę krótkich biografii, gdyż one w niej nie widzą niczego innego, jak tylko ludzi znakomitych 229. Do takich prac, jak wymieniliśmy powyżej, nie ograniczał się Kalinka bynajmniej. Pamiętamy już, że pracował nad Królestwem Kongresowym i związkami tajnymi i współpracował z Akademią Umiejętności. Zarazem niesitruidzenie pogłębiał własne studia. Jak był dokładny, do przesady, niech służy za ilustrację fakt, że dla pełnego obrazu poglądów w Królestwie w 1831 r. zbierał i wyszukiwał nawet piosenki z tego okresu280. Studiował każde zagadnienie możliwie wszechstronnie, a jako prawdziwy naukowiec nie wahał się przyznawać, że tu lub tam znalazł nieznane sobie sprawy lub rozwiązania pewnych zagadnień 2S1. Podobnie też z radością prawdziwą przyjmował wszelkie rady i trafne wskazówki, które traktował dla siebie jako światło i pomoc do obiektywnego odczytania prawdy historycznej 232. Początkowo o. Semenenko zobowiązał Kalinkę, w myśl zresztą Reguły zakonnej, aby każdą pracę posyłał do oceny przez cenzurę zakonną. Wiernie trzymając się tego, posyłał też swe prace przepisane w zeszytach do Rzymu 233. Z ibiegiem czasu otrzymał pozwolenie na drukowanie bez tej uprzedniej oceny234. Stało się tak zwłaszcza dlatego, że przy pisaniu do Czasu, który był przecież dziennikiem, zbyt długotrwała cenzura praktycznie uniemożliwiałaby druk danego artykułu, przyczyniając się do jego dezaktualizacji. Należy bowiem zaznaczyć, że od 1878 r., nie mogąc się „opędzić" naleganiom, zaczął pisywać czasem do tego poważnego dziennika krakowskiego235. Zaczął umieszczać swe prace w Przeglądzie Polskim i w Przeglądzie Lwowskim. Jedną z poważniejszych .pozycji historycznych tego okresu była wspomniana powyżej recenzja książki M. Bobrzyńskiego. Podjął jej napisanie na prośbę redakcji Czasu. Do napisania zabrał się w połowie marca 1879 r.236 Wraz z pracami w kościele zajęła mu ona cały Wielki Post 837. Zabrał się do niej z chęcią i napisał dość obszerną ocenę, gdyż uważał, że Dobrzyński jest „pisarzem niepospolitym" i „że ma duży wpływ na młodzież" 2S8. Zarazem miał z tym pisaniem niemałą trudność, bo był z nim w przyjaznych stosunkach i miał nadzieję, że się nawróci do poglądów w pełni katolickich239. Kalinka uważał bowiem, że Bobrzyń- • JAROSLAWSKA PRACA NAD DZIEJAMI OJCZYSTYMI 467 ski ma dobre pióro, jest głębokim erudytą, ale zanadto ulega jeszcze wpływom historiozofii protestanckiej i skutkiem tego nie docenia w pełni roli Kościoła i religii w dziejach narodu polskiego 24°. Zaraz po napisaniu tej recenzji o. Kalinka skreślił bardzo serdeczny list do Bobrzyńskiego, w 'którym tłumaczył mu swoje poglądy i z góry przepraszał, jeśli może swym sądem zbyt ostrym wyrządził mu jakąś przykrość241. A oto co pisał sam Dobrzyński na temat tej opinii: „Najbardziej znamienne były obszerne recenzje Szujskiego i Kalinki, bo chociaż książka moja trzymała się ich myśli przewodniej, że Polska upadła wskutek wewnętrznego nieładu, to jednak obaj recenzenci (...) wytykali nieuwzględnienie pierwiastka moralności i nie godzili się na moje przedstawienie roli reformacji (...) Krytyka jego (Szujskiego) i Kalinki dała mi pochop do wielu uzupełnień i poprawek w następujących wydaniach" 242. Będąc w bliskich stosunkach z Ludwikiem Dębickim, posłał mu w marcu 1880 r. do Przeglądu Lwowskiego swój felieton o restauracji kościoła w Jarosławiu, z prośbą o rychłe tegoż wydrukowanie243. Poprzednio korzystał również z usług tego Przeglądu. Od grudnia 1877 r. zaczął umieszczać w Przeglądzie Polskim poszczególne rozdziały swego Sejmu, w formie odrębnych artykułów244. Owo kilka lat trwające, niemal całkowite milczenie publicystyczne Kalinki nie płynęło wcale ani z braku tematów czy zainteresowań, ani też z braku propozycji. Najpierw zwrócił się do niego ks. W. Ozartoryski z projektem przeprowadzenia szczegółowych kwerend archiwalnych „dla historii Czartorysfcich". Kalinka odmówił dla braku czasu245. Następnie w roku 1877 otrzymał propozycję napisania kilkuarkuszowej historii Kościoła w Polsce, do wydawanej wówczas w Warszawie encyklopedii. Nazwał jednak słusznie pracę tę „trudną i niewdzięczną" i nie przyjął, bo „niezmiernie dużo trzeba przeczytać, aby bardzo mało napisać" 246. S. Tarnowski dwukrotnie go prosił o recenzję książki Lisickiego o Wielopol-skim, ale też był zmuszony odmówić247. Po śmierci gen. Dezyderego Chłapowskiego zwrócił się do Kalinki syn jego Kazimierz „żądając jakiejś pracy o ojcu zmarłym do któregoś z Przeglądów". Nie mógł on wprost tego odmówić, bo będąc jeszcze w Berlinie, dał mu obietnicę napisania czegoś o generale. Odpisał więc, że na razie jest bardzo zajęty, ale chętnie może zająć się w przyszłości wydaniem pamiętników generała. K. Chłapowski odpowiedział z pośpiechem, że propozycję rodzina przyjmuje i dodał, że przyjedzie do Jarosławia, celem omówienia konkretów tego przedsięwzięcia248. Rzeczywiście w styczniu 1880 r. przyjechał do Kalinki i uzgodnili, że na razie zbierać będzie dla niego materiały, do których opracowania autor Sejmu Czteroletniego zabierze się za jakieś dwa lata 249. Sam Kalinka nosił się z zamiarem wydania raportów Lucchesiniego 30* 468 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW o Polsce 25°, ale zmuszony był i to odłożyć. Podobnie zresztą poniechał zamierzonej broszury o Kazimierzu Jagiellończyku 251, a także odłożył od calendas graecas opracowanie życiorysów świętych dla młodzieży. PRZYPISY 1 K. do A. Bielawskłego 26.VI.1871 — Ossol. rkps 2432, k. 76—77 oraz cf. PSB — Bielawski. 2 K. do A. Bielawskiego 7.VII.1871 — Ossol. rkps 2432, k. 78—79. K. do A. Jełowickiego 27.VI.1872 i do P. Semenenki 28.VI.1872 — CR Roma. K. do P. Semenenki 28.VI.1872 i do H. Kajsiewicza 10.VIU872 — CR Roma. Tamże oraz do Br. Zaleskiego 10.VII.1872 — AC ew. 1620. K. do A. Jełowickiego 21.1.1873 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 3.III.1876 — PAN Kraków, rkps 1317. 8 K. do W. Przewłockiego 1.III.1876 — CR Roma, do M. Darowskiej 14.111.1876 — Arch. Niep. Szymanów i do Br. Zaleskiego 7.III.1876 — AC ew. 1620. 9 K. do W. Przewłockiego 1.III.1876 — CR Roma. 18 H. Sybel do W. Kalinki 25.11.1876 — CR Roma. 11 K. do Marii M. 1.III.1876 — CR Roma. 12 K. do P. Semenenki 13.V.1876, P. Semenenko do W. Kalinki maj 1876 oraz Akta Rady Głównej — CR Roma. 18 Akta Rady Generalnej Zgromadzenia — CR Roma. 14 K. do J. Felińskiego 6.V.1876 — CR Roma. 15 K. do M. Darowskiej 14.111.1876 — Arch. Niep. Szymanów i do D. Skarżyńskiego 19.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317. " K. do M. Darowskiej 24.V.1876 — Arch. Niep. Szymanów. 17 K. do M. Darowskłej 6.IV.1876 — Arch. Niep. Szymanów i do ks. I. Łobosa 11.VI.1876 — Arch. Diec. Tarn. 18 K. do M. Darowskiej 6.IV.1876 — Arch. Niep. Szymanów. " K. do D. Skarżyńskiego 19.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317. 20 K. do D. Skarżyńskiego 19.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317 i do Br. Zaleskiego 24,111.1876 — AC ew. 1617. 21 K. do J. Felińskiego 21.IV.1876 i do Marii M. 25.IV.1876 — CR Roma. 22 K. do I. Łobosa 18.VI.1876 — Arch. Diec. Tarn. 23 K. do I. Łobosa 11.VI.1876 - • Arch. Diec. Tarn. i do J. Felińskiego 6.V.1876 — CR Roma. M K. do J. Felińskiego 30.VI.1876 — CR Roma. 25 Cf. do J. Felińskiego 6.V.1876 — CR Roma. 26 K. do D. Skarżyńskiego 26.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317. 27 K. do J. Felińskiego 6 i 11.V.1876 — CR Roma. K. do M. Darowskiej 30.VII. 1876 — Arch. Niep. Szymanów. K. do Br. Zaleskiego 14.VII.1876 — AC ew. 1620. K. do I. Łobosa 18.VI.1876 — Arch. Diec. Tarn. K. do Br. Zaleskiego 14.VII ł 31.VIII.1876 — AC ew. 1620. 28 29 30 31 JAROSŁAWSKA PKACA NAD DZIEJAMI OJCZYSTYMI 469 32 33 94 35 36 37 K. do Br. Zaleskiego 14.VII.1876 — AC ew. 1620. Br. Zaleski do J. B. Zaleskiego 31.VII.1878 — AC ew. 3312. K. do P. Semenenki 23.VIII.1876 — CR Roma. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 14.VII.1876 — AC ew. 1620. K. do M. Darowskiej 30.VII.1876 — Arch. Niep. Szymanów i do W. Czar-toryskiego 23.VII.1876 — AC ew. 966 rkps nr 86. 118 K. do M. Darowskiej 14.VIII.1876 — Arch. Niep. Szymanów. »• K. do Marii M. 6.VIII. 1876 — CR Roma. 40 K. do M. Darowskiej 14.VIII.1876 — Arch. Niep. Szymanów oraz K. do Br. Zaleskiego 31.VIII.1876 — AC ew. 1620 i do P. Semenenki 23.VIII.1876 — CR Roma. 41 K. do P. Semenenkł 13.VIII.1876 — CR Roma. 4! K. do P. Semenenki 23.VIII.1876 — CR Roma. « Cf. K. do W. Czartoryskiego 23.VII.1876 — AC ew. 966 rkps nr 86 i Br. Zaleski do L. Gadona 24.IX.1876 — AC ew. 3074. 44 K. do P. Semenenki 23.VIII.1876 — CR Roma. 46 K. do M. Darowskiej 24.VIII.1876 — Arch. Niep. Szymanów, K. do Br. Zaleskiego 31.VIII.1876 — AC ew. 1620 i K. do W. Czartoryskiego 19.VIIU876 — AC ew. 966 rkps nr 88. 46 K. do P. Semenenki 13.VIII.1876 — CR Roma. 47 K. do M. Darowskiej 14.VIII.1876 — Arch. Niep. Szymanów. 48 K. do P. Semenenki 23.VIII.1876 — CR Roma i do W. Czartoryskiego 6.VIII.1876 — AC ew. 966 rkps nr 87. 48 K. do P. Semenenki 23.VIII.1876 — CR Roma. 60 K. do I. Łobosa 31.V.1876 — Arch. Diec. Tarn. 51 K. do M. Darowskiej 14.VIII.1876 — Arch. Niep. Szymanów i do Br. Zaleskiego 31.VIII.1876 — AC ew. 1620. 62 Cf. Z. Obertyński: Zmartwychwstańcy a Niepokalanki. T. I, s. 356. K. do J. Felińskiego 20.XI.1875 — CR Roma. Tamże. Cf. J. Feliński do W. Kalinki 6.XII.1875 — CR Roma. J. Feliński do W. Kalinki 21.1.1876 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 11 i 20.1 oraz 1.II.1876 i J. Feliński do W. Kalinki 28.XII.1875 i 20.1.1876 — CR Roma. 68 K. do J. Felińskiego 11.1.1876 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 15.1.1876 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do J. Felińskiego 20.1.1876 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do J. Felińskiego 1.II.1878 — CR Roma. Tamże. Tamże. Tamże. J. Feliński do W. Kalinki 8.II.1876 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 1.II.1876 — CR Roma. Tamże. K. do J. Felińskiego 1.III.1876 — CR Roma. J. Feliński do W. Kalinki 5.III.1876 — CR Roma. 53 M 65 56 57 58 60 61 62 63 64 65 66 67 68 68 70 71 470 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 75 7« 78 79 81 82 83 84 85 80 87 88 89 74 Cf. J. Feliński do W. Kalinki 16.111, 6.IV i 3.Y.1876 i W. Kalinka do J. Felińskiego 21.IV i 11.V.1876 oraz K. do P. Semenenki 13.V.1876 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 21.IV.1876 — CR Roma. Tamże. Tamże. Tamże. Cf. K. do J. Felińskiego 11.V.1876, do P. Semenenki 13.V.1876 i J. Feliński do W. Kalinki 3 i 20.V.1876 — CR Roma. 80 K. do D. Skarżyńskiego 5.KI.1875 — PAN Kraków rkps 1317. Cf. L. Zbyszewski do L. Gadona piątek b.d.m. — AC ew. 3074. Przegląd Polski. R. 1895, t. IV, s. l, 295 i 577. Cf. K. do Br. Zaleskiego 24.111.1876 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 11.V.1872 — AC ew. 1620. K. do J. Felińskiego 21.IV.1876 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 10.1.1876 — CR Roma. K. do P. Semenenki 17.VIII.1875 — CR Roma. K. do M. Darowskiej 20.111.1880 — Arch. Niep. Szymanów. Cf. J. Feliński do M. Darowskiej 10.1.1878 — Arch. Niep. Szymanów. <"> Cf. K. do K. Potockiej 12.V.1876 — WAP Wawel Kraków, Arch. Domowe Potockich nr 290. 91 K. do D. Skarżyńskiego 26.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317 i do Marii M. 25.IX.1876 — CR Roma. 92 K. do Br. Zaleskiego 31.VIII.1876 — AC ew. 1620. 93 K. do Br. Zaleskiego 24.111.1876 — AC ew. 1620 i do D. Skarżyńskiego 26.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317. K. do J. Felińskiego 4.II.1878 — CR Roma. K. do L. Gadona 20.XI.1877 — AC ew. 3074. K. do D. Skarżyńskiego 4.KI.1878 — PAN Kraków, rkps 1317. K. do L. Gadona 20.XI.1877 — AC ew. 3074. K. do F. Lutrzykowskiego 20.XII.1879 — CR Roma. K. do L. Gadona 20.XI.1877 — AC ew. 3074. Cf. K. do W. Przewłockiego 31.1 i 17.11.1879 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 16.1.1876 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 8.X.1876 — AC ew. 1620. Tamże. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 20.VIII.1878 — AC ew. 1620. K. do A. Jełowickiego 27.VI.1872 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 5.X.1879 — PAN Kórnik, Niedź. 97. K. do Br. Zaleskiego 3.X.1879 — PAN Kórnik, Niedź. 97. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 20.VIII.1878 — AC ew. 1620. D. Skarżyński do L. Gadona 26.VI.1877 — AC ew. 3074. K. do L. Wysockiej 24.IX.1879 — CR Roma. K. do S. Tomkowicza 24.XI.1876 — PAN Kraków rkps 2461, t. VII. K. do J. Felińskiego 4.II.1878 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 21 ł 29.VII.1877 — CR Roma. K. do P. Semenenki 8.V.1879 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 14.IX.1878 — PAN Kraków rkps 1317. K. do J. Felińskiego 29.VII.1877 — CR Roma. K. do M. Bobrzyńskiego 23.1.1877 — BJ rkps 8075, k. 254—255. 94 95 08 87 88 88 100 101 102 103 104 105 106 107 108 100 110 111 112 113 114 115 116 117 118 118 JAKOSŁAWSKA PRACA NAD DZIEJAMI OJCZYSTYMI 471 120 K. do J. Felińskiego 21 i 29.VII.1877 — CR Roma i do Br. Zalaskiego 13.XI.1879 — AC ew. 1620. 121 K. do D. Skarżyńskiego 29.11.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 122 K. do D. Skarżyńskiego 18.XII.1878 — PAN Kraków rkps 1317. 123 K. do Br. Zaleskiego 3.X.1879 — PAN Kórnik, Niedź. 97. 124 K. do I. Łobosa 8.XI.1876 — Arch. Diec. Tarn., do W. Czartoryskiego 27.11.1877 — AC ew. 1020, do D. Skarżyńskiego 7.IV.1880 i inne — PAN Kraków rkps 1317. 125 K. do Br. Zaleskiego 3.II.1878 — AC ew. 1620. 126 K. do J. Felińskiego 11.1.1879 — CR Roma i do D. Skarżyńskiego 11.1.1879 — PAN Kraków rkps 1317. 127 Tamże. 128 K. do Br. Zaleskiego 23.VI.1879 — AC ew. 1620. 128 J. Feliński do M. Darowskiej 6, 20 i 21.V.1876 —Arch. Niep. Szymanów. 130 K. do P. Smolikowskiego 27.VII i 5.VIII.1879 — CR Roma i do Br. Zaleskiego 25.IX.1879 — PAN Kórnik, Niedź. 97. 181 K. do Br. Zaleskiego 25.IX.1879 — PAN Kórnik, Niedź. 97. 132 K. do D. Skarżyńskiego 30.VII.1879 — PAN Kraków rkps 1317. 133 Cf. K. do Br. Zaleskiego 20.VIII.1878 - - AC ew. 1620 i Przegląd Polski z roku 1879. 134 K. do Br. Zaleskiego 16.X.1879 — AC ew. 1620. 135 K. do Br. Zaleskiego 23.VI.1879 — AC ew. 1620. 138 K. do Br. Zaleskiego 5.X.1879 — PAN Kórnik, Niedź. 97. 137 K. do Br. Zaleskiego 16.X.1879 — AC ew. 1620. 138 K. do D. Skarżyńskiego 14.11.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 138 K. do Adama Kalinki 28.1.1880 — zb. S. Kalinki i do D. Skarżyńskiego 14.11.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 140 Tamże. 141 S. Tarnowski: Kalinka, s. 140. 142 Cf. protokóły Wydziału Akademii Umiejętności, s. 1. 143 Tamże, s. 3. 144 Rozprawy i sprawozdania Akad. Umiej. R. 1874, t. I, s. V i VI. 146 Roczniki Zarządu Akad. Umiej. R. 1873, s. 31 i 105. 146 Protokóły Wydz. Akad. Umiej., Posiedź. XLII. 147 Protokóły Wydz. Akad. Umiej., Posiedź. XLVII. 148 Rozprawy i Sprawozdania Akad. Umiej. R. 1878, t. IX, s. IV i V. 149 Roczniki Zarządu Akad. Umiej. R. 1878, s. 5. 160 K. do I. Łobosa 30.XI.1877 — Arch. Diec. Tarn. isi Protokóły Komisji Historycznej, 15.V.1874 oraz cf. Rozprawy i Sprawozdania Akad. Umiej. R. 1874, t. II, s. XV. 152 Cf. Protokóły Wydziału Akademii Umiej., Posiedź. XVI oraz Rozprawy i Sprawozdania Akad. Umiej. R. 1875, t. III, s. XXXIII. 153 Rozprawy i Sprawozdania Akad. Umiej. R. 1875, t. IV, s. I. 154 Tamże, R. 1881, t. XIII, s. III oraz cf. Protokóły Wydz. Akad. Umiej., Posiedzenie LXXIV. 155 Cf. Protokóły Komisji Historycznej, Posiedzenie z 15.V.1874. 166 Protokóły Wydz. Akad. Umiej., strona ostatnia. 157 K. do M. Darowskiej 24.VIII.1876 — Arch. Niep. Szymanów. 158 Cf. Protokół Komisji Akad. Umiej., Posiedzenie XXIII z 9.IX.1876 oraz Rozprawy i Sprawozdania Akad. Umiej. R. 1877, t. VI, s. XIV. 159 Roczniki Zarządu Akad. Umiej. R. 1879, s. 144. 472 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 160 161 162 113 IM 165 166 Tamże, s. 133. K. do Br. Zaleskiego 18.Y.1874 i 18!V.1876 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 18.Y.1874 — AC ew. 1620. J. Szujski do Br. Zaleskiego maj b.d.m. — AC ew. 1757. K. do M. Bobrzyńskiego 16.X.1875 — BJ rkps 8075, k. 181—182. Cl K. do J. Felińskiego 21.VII.1877 — CR Roma. K. do J. Felłńskiego 13.111.1879 — CR Roma. 1(17 K. do P. Semenenki 8.Y.1879 — CR Roma. »« Tamże. "• K. do Br. Zaleskiego 16.Y.1876 — AC ew. 1620. 170 K. do Br. Zaleskiego 21.XII.1869 — AC ew. 1620. Cl K. do I. Łobosa 14.III.1877 — Arch. Diec. Tarn. K. do J. Felińskiego 27.Y.1878 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 9.V.1878 — AC ew. 1620. K. do I. Łobosa 19.VI.1878 — Arch. Diec. Tarn. K. do I. Łobosa 20.III.1879 — Arch. Dłec. Tarn. K. do Br. Zaleskiego 13.111.1879 — AC ew. 1620. K. do I. Łobosa 15.IV.1879 — Arch. Diec. Tarn. K. do I. Łobosa 20.III.1879 — Arch. Diec. Tarn. K. do Br. Zaleskiego 12.IV.1879 — AC ew. 1620. Tamże. K. do J. Felińskiego 13.111.1879 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 8.V.1879 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 8.V.1879 — AC ew. 1620. K. do P. Semenenki 8.V.1879 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego maj 1879 — AC ew. 1757. K. do Adama Kalinki 18.VIII.1879 — zb. S. Kalinki. Tamże. Tamże. K. do I. Łobosa 25.X.1879 — Arch. Diec. Tarn. Cf. Przegląd Lwowski, kronika. R. 1879, s. 565. K. do I. Łobosa 5 i 12.XI.1879 — Arch. Diec. Tarn. i do Br. Zaleskiego 13.XI.1879 — AC ew. 1620. 185 K. do D. Skarżynskiego 20.V.1879 — PAN Kraków rkps 1317. 1M W. Kalinka: Br. Zaleski, [w:] Przegląd Polski. R. 1880, t. III, s. 165. K. do Br. Zaleskiego 18.V.1874 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 25.XI.1876 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 7.XII.1876 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 3.III.1877 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskłego 8.X.1876 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 6.V.1877 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 26.V.1878 — AC ew. 1620 i do J. Felińskiego 2.VI.1879 — CR Roma. 204 K. do Br. Zaleskiego 2.Y.1874 — AC ew. 1620. 205 K. do Br. Zaleskiego 28.XII.1872 — AC ew. 1620. *>' K. do D. Skarżynskiego 3.II.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 207 K. do D. Skarżynskiego 22.1.1880 — PAN Kraków rkps 1317, do J. Felińskiego 27.1.1880 i I. Kossiłowski do W. Kalinki 10.1.1880 — CR Roma. 171 172 173 174 175 17« 177 178 179 180 181 18! 183 184 185 186 187 188 18S 190 191 192 183 194 197 198 199 200 201 202 203 JAROSŁAWSKA PRACA NAD DZIEJAMI OJCZYSTYMI 473 208 K. do D. Skarżyńskiego 22.1 i 6.II.1880 — PAN Kraków rkps 1317, do J. Felińskiego 27.1.1880 — Arch. Niep. Szymanów i do J. Felińskiego 29.11.1880 oraz do P. Semenenkł 13.1.1880 — CR Roma. 208 P. Semenenko do W. Kalinki 4.II.1880 — CR Roma. "« K. do D. Skarżyńskiego 6.II.1880 — PAN Kraków rkps 1317. Cf. Korespondencja Zaleskiego. T. V, s. 252. Cf. Przegląd Polski. R. 1880, s. 163—167. K. do P. Semenenki 13.1.1880 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 10.VIII.1878 — CR Roma. Tamże. K. do J. Felińskiego 2.IX.1878 — CR Roma. Tamże. K. do ks. E. Podoskiego 24.11.1879 — Arch. Metrop. w Krakowie. Zespół: Korespondencja Arcybpa Bilczewskiego. 219 K. do F. Lutrzykowskiego 24.VII.1879 — CR Roma. Tamże. K. do P. Smolikowskiego 27.VII.1879 — CR Roma. Tamże. K. do L. Germana 27.VII.1877 — Ossol. rkps 6412, k. 197. K. do J. Felińskiego 18.IV.1877 — CR Roma. Tamże. K. do J. Felińskiego 12.V.1877 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do P. Smolikowskiego 22.V.1875 — CR Roma. K. do I. Łobosa 10.XII.1876 — Arch. Diec. Tarn. Cf. K. do J. Felińskiego 20.111.1877 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 12.V.1877 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 3.1.1876 — PAN Kraków rkps 1317. K. do P. Semenenki 8.V.1879 — CR Roma. K. do A. Szukłewicza 26.1.1878 — Ossol. rkps 6531, k. 99—101. K. do Br. Zaleskiego 13.111.1879 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 12.IV.1879 — AC ew. 1620. K. do I. Łobosa 15.IV.1879 — Arch. Diec. Tarn. Tamże. Tamże i cf. K. do D. Skarżyńskiego 22.111.1879 — PAN Kraków rkps 1317. K. do M. Bobrzyńskiego 7.IV.1879 — BJ rkps 8075, k. 395. M. Bobrzyński: Szkic do pamiętnika, [w:] Nasza Przeszłość. T. XLIX, r. 1936, s. 64—68. 243 K. do L. Dembińskiego 7.III.1880 — Ossol. rkps 5151, k. 148—149. 244 Cf. Przegląd Polski. R. 1877, 1878 i 1879. K. do D. Skarżyńskiego 26.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317. K. do Br. Zaleskiego 1.XI.1877 — AC ew. 1620. K. do D. Skarżyńskiego 13.XII.1878 — PAN Kraków rkps 1317 i do J. Felińskiego 29.1.1879 — CR Roma. 248 K. do P. Semenenki 8.V.1879 — CR Roma. 249 K. do J. Felińskiego 27.1.1880 — Arch. Niep. Szymanów. 250 K. do D. Skarżyńskiego 26.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317. 251 Cf. J. Feliński do W. Kalinki 6 i 28.XII.1875 — CR Roma. 262 Cf. K. do Br. Zaleskiego 21.XI.1875 i inne — AC ew. 1620. 211 212 213 214 215 216 217 218 220 221 222 223 224 225 22e 227 230 231 282 233 234 241 242 245 246 247 XXV W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 166. Kontakty z nuncjaturą wiedeńską. Kiedy w roku 1874, po dziesięciu latach pracy w Wiedniu ksiądz Mariano Falcmelli-Antonacci, arcybiskup tytularny ateński, został odwołany ze stanowiska nuncjusza, miejsce jego zajął młody i energiczny msgr Ludwik Jacobini. Wyjeżdżającemu z Rzymu szczegółowych informacji udzielił kardynał Franchi, zwłaszcza odnośnie do Kościoła i Unii na ziemiach polskich. Wskazówki te opierały się w pewnej części na informacjach, jakie przekazał o. Kalinka znanemu sobie osobiście kardynałowi. Kardynał Franchi udzielał mu święceń kapłańskich i był przyjacielem zmartwychwstańcówi. Nowy nuncjusz zastał w stolicy Austrii bardzo nieprzyjemne dla siebie stosunki. Zaledwie cztery lata upłynęły od chwili zerwania przez Austrię konkordatu ze Stolicą Sw. Nuncjatura wiedeńska była pozbawiona szerszych stosunków 'towarzyskich, osamotniona i bez informacji. Dostęp do cesarza był znacznie utrudniony. Monarcha ulegał wyraźnie wpływom ministrów niechętnych dla Kościoła, którzy też ze swej strony czynili wszystko, aby cesarza pozbawić kontaktów z osobami, nawet ze sfer arystokratycznych, usposobionych bardziej religijnie. Ogół tejże arystokracji był najzupełniej obojętny na sprawy Kościoła. Na domiar złego episkopat austriacki był dla nuncjusza chłodny i wewnętrznie rozdzielony. Sam nuncjusz uważał siebie za nowicjusza w dyplomacji i zdawał sobie jasno sprawę, że niewiele uda mu się, zwłaszcza w początkach, uczynić dla Kościoła 2. Nic przeto dziwnego, że kiedy w połowie maja 1874 r. o. Kalinka, pracujący w archiwach wiedeńskich, odwiedził znajomego z Rzymu prałata, zastał go „przygnębionym i podupadłym na duchu". W czasie rozmowy nuncjusz skarżył się, że wiele spraw musi tworzyć od nowa i prosił usilnie o informacje, wskazując równocześnie kwestie, co do których szczególnie potrzebował objaśnień. Prośby trafiły na grunt nad wyraz podatny. O. Kalinka mimo swego charakteru kapłańskiego i zakonnego nie przestał być bynajmniej urodzonym politykiem. Dyplomacja i polityka tkwiły w nim niejako z natury. W OBBONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 475 Dał się też z łatwością wciągnąć Jacobiniemu do współpracy, o którą ten ostatni tak szczerze prosił i której tak bardzo potrzebował3. Z Wiednia udał się Kalinka do dalszej pracy archiwalnej w Krakowie. Tutaj, obok pracy ściśle historycznej, zaczął zaraz gromadzić dla nuncjusza wiadomości dotyczące Kościoła polskiego. Zbierał zaś informacje szczegółowe z nazwiskami i konkretnymi faktami, nie pomijając rzecz jasna oryginalnych dokumentów. Słowem stał się wiernym i dokładnym informatorem nuncjusza, tak jak przedtem, będąc w Rzymie, bezpośrednio informował urzędy Stolicy Apostolskiej 4. Korespondencja, jaka wówczas została zapoczątkowana miedzy nimi, nosiła na sobie cechę najbardziej poufnej i częstokroć ściśle tajnej. Ojciec Walerian uważał za swój obowiązek donosić Jacobiniemu o wszystkim, co dotyczyło Kościoła polskiego, zaś nuncjusz ze swej strony szukał nie tylke wiadomości, informacja o sprawach, ale znając jego polityczne doświadczenie, zasięgał niejednokrotnie formalnej rady i wskazań5. Sformułowania takie jak: „...odpisałem, że Nuncjusz powinien by napisać... Nuncjusz jest zakłopotany... wyraża obawę... pyta, co robić... pyta, czy jego interwencja jest w tym potrzebna... pyta mnie o zdanie" 6 itp. wskazują wyraźnie na bliski i pełen zaufania ich wzajemny stosunek. Kalinka niejednokrotnie otrzymywał z Wiednia od nuncjusza poufne polecenia dla biskupów polskich, dla polskich posłów i odwrotnie znowu przekazywał ich życzenia i prośby Jacobiniemu7. Zadaniem dodatkowym Kalinki było ułatwianie kontaktów wzajemnych i zapoznawanie różnych przedstawicieli polskich, zwłaszcza posłów z Koła Polskiego w Wiedniu z nuncjuszem8. Przebieg pierwszej wizyty Jacobiniego w roku 1877 w Galicji był w pewnym stopniu dziełem o. Kalinki. W imieniu ks. Władysława Czar-toryskiego zaprosił nuncjusza do Sieniawy. Występując z tym planem nie omieszkał szczegółowo przedstawić stanu religijnego znajdujących się tam parafii i udzielić koniecznych informacji. W liście do nuncjusza podkreślał wielką wagę wizyty biskupiej w tej części Galicji, zarówno ze względu na duchowe dobro miejscowej ludności, jak i na bliskość granicy Królestwa, a więc na możliwość spotkania się z wiernymi diecezji lubelskiej, a nawet chełmskiej. Dodawał z przekonaniem, że również Kozacy z rosyjskiej straży granicznej gotowi przybyć do Sieniawy, aby otrzymać błogosławieństwo biskupie. Jedno wszakże zalecał z naciskiem, a mianowicie aby nie robić żadnej oficjalnej wzmianki o tej wycieczce nuncjusza, bo to spowodowałoby niepotrzebne wzmożenie czujności władz policyjnych po obu stronach granicy. Również za jego pośrednictwem został uzgodniony w szczegółach plan całego pobytu nuncjusza na polskiej ziemi. On też zabiegał usilnie o jak najlepsze przyjęcie przedstawiciela Ojca św. przez swych rodaków 9. Okazją do przyjazdu nuncjusza była koronacja obrazu Matki Boskiej 476 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW w Starej Wsi u jezuitów. Nuncjusz przybył do Krakowa 31 sierpnia, a po trzytygodniowym pobycie w Galicji 21 września odwiedził Jarosław i wstąpił na parogodzinną rozmowę do o. Kalinki10. Przy okazji zwiedził zakład sióstr niepokalanek. Spotkanie to odbyło się nie na kapelami, od czego Kalinka wymówił się, bo ta wizyta „zbyteczną by -zwróciła na mnie — pisał —- uwagę" u. Konferowali w rozmownicy zakładu sióstr. Nuncjusz wiedeński sam to wyraźnie wówczas oświadczył Kalince, że „po to przyjechał do Jarosławia, aby mu podziękować" za „służbę wiedeńską" Lu-trzykowskiego 12. Wyjeżdżał, wynosząc stąd, według relacji obecnych, jak najmilsze wrażenia. Warto zaznaczyć na marginesie tej wizyty, że minister Stremayer przy spotkaniu w Wiedniu robił później wyrzuty biskupowi Hirschlerowi za to, iż pozwolił nuncjuszowi bierzmować w swej diecezji. Jak zatem widać, władze wiedeńskie niechętnie ustosunkowały się do powyższej wizyty 1S. Również w roku 1879, przed wyjazdem na konsekrację księdza biskupa A. Dunajewskdego, o. Kalinka przez długie tygodnie naprzód udzielał swym przyjaciołom krakowskim informacji i rad, jak mają urządzić pobyt dostojnego gościa w Podwawelskim Grodzie. Z tego też powodu przybył nawet osobiście do Krakowa na dwa dni przed uroczystościami u. Kontakty o. Kalinki z nuncjuszem były głębokie, serdeczne i doniosłe w skutkach. Nic więc dziwnego, że kiedy wiosną 1877 r. dotarła do Jarosławia pierwsza wiadomość, że nuncjusz Jacobini ma zostać kardynałem i na stałe przenieść się do Rzymu, Kalinka bolał nad tym i wyrażał poważny niepokój o sprawy polskie. Sam bowiem przyznawał, że niewielu było nuncjuszów, którzy by tak prędko i tak doskonale zorientowali się w polskich, austriackich i rosyjskich stosunkach 15. Szkoda tylko, uzupełnijmy tę opinię, że nie dodawał autor Sejmu Czteroletniego, iż w wielkiej mierze sam się do tego przyczynił i sobie winien przypisać zasługę tego. O. Smolikowski, bliski współpracownik o. Kalinki z okresu lwowskiego, zaznacza, że „nigdy tak dobrze Nuncjatura nie była informowana, jak za czasów Msgra Jacobiniego" 16. Zapewne też ucieszył się szczerze ksiądz kapelan jarosławski, gdy Jacobini mimo otrzymania kapelusza kardynalskiego pozostał w Wiedniu do początków roku 1881. Spełniły się jego przewidywania, gdy Jacobini przeszedł do Rzymu na stanowisko sekretarza stanu, ścisłe dotychczas kontakty Kalinki z naddunajską nuncjaturą znacznie się rozluźniły. 167. „Slużba wiedeńska". Wśród pracy w archiwach i w trakcie zbierania informacji dla nuncjusza wiedeńskiego w czerwcu 1874 r. odwiedził Kalinkę w Krakowie stary znajomy z Hotelu Lambert, Franciszek Lutrzy-kowski. Lutrzykowski, z którym znał się Kalinka od dwunastu lat, W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 477 oświadczył, że nosi się z zamiarem osiedlenia na stałe w Wiedniu i pragnie „poświęcić wszystek swój czas na usługi nuncjusza"17. Niezwykła i nieoczekiwana propozycja Lutrzykowskiego wielce przypadła do gustu Kalince. Wszak od dawna rozmyślał nad planem, o którym jeszcze przed laity rozmawiał w Rzymie z msgrem Ozackim. Ciągle przecież marzył o umieszczeniu w Rzymie lub w Wiedniu stałego „agenta polskiego", który by troskliwie zabiegał około naszych spraw. Wprawdzie myślał 0 umieszczeniu w Wiedniu jakiegoś księdza polskiego, ale odstąpił od tej myśli na skutek trafnej uwagi „Mira" 18, że kard. Antonelli nigdy na coś podobnego się nie zgodzi, aby przy nuncjaturze był zaangażowany jakiś oficjalny agent19. Propozycja Lutrzykowskiego o tyle więcej miała cech realnego powodzenia, że jako człowiek świecki, pracując dla nuncjatury, mógł lepiej zachować incognito. Nadto był on wypróbowanym obrońcą spraw Kościoła. Ostatnio wydalony z Prus za ścisłą współpracę z księdzem prałatem Janem Koźmianem miał nawet przyobiecaną pomoc ize strony namiestnictwa Galicji i zamierzał objąć posadę profesora, ale dla dobra Kościoła gotów był narazić się na dalszą tułaczkę. Był przy tym o tyle bardziej człowiekiem odpowiednim, że znając dobrze język niemiecki i rosyjski pisał również biegle po francusku i z łatwością mógł rozmówić się po włosku. Od szeregu lat studiując stosunki kościelne w Austrii, Niemczech 1 Polsce mógł wielkie usługi oddać nuncjuszowi. Ponadto był człowiekiem, który według opinii Kalinki „potrafi milczeć, jest skromny, pragnący jedynie możliwości służenia dobrej sprawie, bez jakichkolwiek ambitnych zamiarów i planów" 20. Po wysłuchaniu Lutrzykowskiego Kalinka naradził się w tej sprawie z ks. Dunajewskim i w odpowiedzi oświadczył, że o uzyskanie dla niego jakiegoś oficjalnego stanowiska w nuncjaturze nie może być nawet mowy ani też o płacy z jej funduszów za oddane usługi. Zaproponował natomiast ze swej strony pracę „ .po cichu, 'bez żadnej urzędowej roli i tylko jakby dobrowolnie". Równocześnie Kalinka 'zobowiązywał się zapewnić mu stałe utrzymanie w Wiedniu z innych źródeł. Zaznaczył też Lutrzy-kowskiemu, że należałoby obmyśleć dla niego jakieś widoczne -zajęcie, które by pobyt jego nad Dunajem usprawiedliwiało. Mogłoby to być np. kierowanie wypisami historycznymi dotyczącymi Polski z archiwów wiedeńskich. Odpowiednie polecenie do tej pracy od Akademii Krakowskiej Kalinka podejmował się 'Otrzymać. Zajęcie to nie zabierałoby mu więcej jak dwie godziny czasu dziennie, a zasłaniałoby go przed policją austriacką 21. Kalinka wyrażał nawet nadzieję, że gdy praca Lutrzykowskiego okaże się nuncjuszowi przydatna, to może on sam w przyszłości pomyśli o jej finansowaniu M. Lutrzykowski na te propozycje przystał. Nuncjusz Jacobini wyraził 478 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW swą zgodę i od jesieni 1874 r. nieoficjalny „agent spraw polskich w Wiedniu" rozpoczął pracę. Początkowo przebywał w stolicy Austrii jako badacz archiwów. Później znalazł dla niego o. Kalinka posadę w banku wiedeńskim 23. Kiedy jednak miał pracować głównie dla nuncjusza, Lu-trzykowski nie był w stanie podjąć jakiejś bardziej odpowiedzialnej pracy w tej instytucji. Dlatego też i otrzymywana przez p. Franciszka pensja była zbyt szczupła, aby mogła starczyć na utrzymanie. O. Kalinka więc regularnie dosyłał mu ustalony z góry fundusz (około 1000 franków rocznie, czasem więcej, w zależności od roku) 24. Skutek swych wysiłków mógł osobiście ocenić Kalinka, kiedy w lipcu 1875 r. znalazł się w Wiedniu i odwiedził nuncjusza. Msgr Jacobini był nie tylko życzliwie usposobiony dla zmartwychwstańców, ale również dla spraw polskich. Był doskonale 'zorientowany o tym wszystkim, co się w Rosji, w Królestwie Polskim i w Galicji dzieje. Lutrzykowski bowiem co tydzień przynosił mu po kilka arkuszy wyciągów z gazet rosyjskich, ruskich i polskich, informujących o sprawach Kościoła polskiego. Nuncjusz skwapliwie wczytywał się w te wyciągi i „wszystko dziwnie pamiętał". Sam też lojalnie przyznawał, że chyba nigdy nuncjatura nie była tak szczegółowo i gruntownie informowana 25. Zabieganie o fundusze dla Lutrzykowskiego przysparzało o. Kalince wiele kłopotu i to 'kłopotu nie lada. Przede wszystkim trudność leżała w tym, że sprawa musiała pozostać tajemnicą, więc nie do każdego można było zwrócić się o dyskretną, a równocześnie dość .poważną pomoc26. Głównymi ofiarodawcami na „sprawę wiedeńską", jak ją nazywał Kalinka w swych listach, byli: Julia Pusłowska, o której pisał o. Walerian, że była „zanadto sumienna i dyskretna, aby mogła zachodzić obawa o tajemnicę" 27, hr. Zyberg-Plaiter28, ks. Aleksander Lubecki29, Ildefons Kossiłowski i Bronisław Zaleski30. Gdy zachodziła jakaś nagła konieczność i pieniędzy było bezzwłocznie -potrzeba, to i sam Kalinka Obracał na ten cel to, co otrzymywał na swe książki 31. Jednym ze starających się gorliwie o fundusze na utrzymanie „tej nieocenionej służby" był ks. Włodzimierz Czacki, który osobiście kołatał nieraz do dobrodziejów **. Wielce znamienne jest zrozumienie tej „agencji", jakie posiadali zwłaszcza Kossiłowski i Zaleski. Kiedy w grudniu 1876 r. Kalinka bezskutecznie zwracał się do dobrodziejów, nie wiedząc, co począć, zwrócił się do nich, prosząc o dobrą radę. Przyjaciele zamiast mądrej rady zebrali ze swych tułaczych groszy sumę 600 franków i przesłali ją Kalince3S. Historia z brakiem gotówki powtarzała się, niestety, parokrotnie. Gdy Więc pod koniec roku 1878 zdawało się, że znikąd nie da się nic wydobyć, Kalinka wraz z przyjaciółmi czynił u wspólnych znajomych energiczne starania o zatrudnienie Lutrzykowskiego przy ambasadzie angielskiej w Wiedniu. Plan ten jednak się nie powiódł. Zamierzał więc wystąpić do W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 47» nuncjusza z prośbą o umieszczenie swego protegowanego na budżecie nuncjatury 34. Lutrzykowski ze swej strony wcale nie krył się z tym, że był takiej myśli zdecydowanie przeciwny. „Gdzież to podobna — pisał — aby Stolica Apostolska pozbawiona wszelkich regularnych dochodów i zniewolona szukać ich na wszystkie strony, miała się obarczać nowymi ciężarami, nie nieodzownymi" 85. O. Kalinka chciał już powiadomić Jacobiniego, że dla braku funduszu Lutrzykowski będzie zmuszony opuścić Wiedeń i gdzie indziej szukać środków utrzymania 36. W styczniu 1879 r. napisał 0 tym do nuncjusza i powiadomił też ks. prałata Czackiego 37. Trudności pomnażał fakt, że — jak go sam Kalinka określał — jest z daleka od wielkiego miasta i nie może osobiście dotrzeć do niektórych osób majętnych 1 dyskretnych 38. Znając trudną sytuację, o. J. Feliński zwrócił się wtedy do Józefa Popielą z prośbą, „aby przyszedł w pomoc dla wyszukania funduszu". Popiel wynalazł dobrodziejów w Warszawie S9. Tak więc ostatecznie i tym razem przyjaciele nie zawiedli, pieniądze się znalazły i „agencja" została ocalona. Kiedy w roku 1878 wyraźnie „dojrzewała" sprawa obsady osieroconego biskupstwa 'krakowskiego i niemal oczywiste było, że biskupem zostanie ks. Dunajewski, o. Kalinka liczył, iż po nominacji nowego ordynariusza „sprawa wiedeńska" zostanie zdjęta z jego ramion, a spadnie na barki biskupa. Jednak to przewidywanie zawiodło i do końca istnienia agencji Kalinka osobiście musiał zabiegać o fundusze na jej utrzymanie40. Nic więc dziwnego, że wobec tak trudzącego się dla jego misji Kalinki, Lutrzykowski poczuwał się do obowiązku pełnej zależności: „Bądźcie najmocniej przekonany, mój Ojcze — pisał do Kalinki — że bez waszej wiedzy i rady nie zajdzie żadna zmiana w moim postępowaniu. Mam bowiem silne przekonanie, że tylko z Wami moja praca jest pożyteczna a że bez Was nie warto tutaj siedzieć" 41. Pisał też z wdzięcznością, dziękując swym dobrodziejom za pamięć o sobie, a zarazem zaznaczając, „że największym i najszlachetniejszym spośród nich jest o. Kalinka" 42. Zresztą Lutrzykowski wykazywał czasem prawdziwie bohaterską postawę. Bywały przecież wypadki, że znajdował się dosłownie wobec widma pozostania bez środków do życia. Ta jego postawa, nie uznająca łatwej rezygnacji, była częstokroć prawdziwą duchową pomocą dla „skłopota-nego tą sprawą" o. Kalinki. Wprawdzie sam Lutrzykowski przyznawał, że po 5 latach niepewnego losu „roją mu się po głowie różne nadzieje", ale zarazem stwierdzał, że nie lekko byłoby mu opuścić stanowisko „z takim mozołem zdobyte". Było to zarażeni miejsce, które oceniał słusznie jako bardzo korzystne z kościelnego i politycznego punktu widzenia43. Mimo więc braku funduszu i perspektywy niedługiego zawieszenia pracy pisał do Kalinki z przekonaniem: „Przeto chciejcie, mój Ojcze, uważać stosunek 480 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW mój do nuncjusza za normalny i przysyłajcie mi wszelkie Wasze uwagi o sprawach bieżących, jak zwykli byliście czynić to dawniej" 44. Kłopoty związane z tą służbą były więc dla Kalinki owym przysłowiowym „słodkim ciężarem", gdyż cenił wielce doniosłość agencji i dodatnio osądzał rolę Lutrzykowskiego w Wiedniu. Służba ta przecież została zorganizowana, aby drogą urzędową dochodziły do Rzymu wiadomości prawdziwe. Te same bowiem wiadomości, przekazywane przez zmartwychwstańców na miejscu, miały zawsze mniejsze znaczenie. Codzienna lektura dzienników stanowiła źródło ogromnej informacji, jakiej nie mogliby dostarczyć najbardziej nawet pracowici zakonnicy, zajęci w Rzymie tysiącem innych spraw. To stałe informowanie, i to informowanie rzetelne, nawiązało z nuncjuszem stosunek poufny, na skutek którego stawiał on pytania o takie sprawy, których listownie nie mógłby dotykać 45. Nic więc dziwnego, że o. Kalinka służbę wiedeńską uważał za „jedną z najważniejszych usług, jaką oddać można było Rzymowi" 46. Nie była to tylko opinia Kalinki. Wszyscy, którzy wiedzieli o pracy Lutrzykowskiego, wyrażali się o niej bardzo życzliwie. Zresztą równie poważnie itraktował i cenił prace Lutrzykowskiego sam nuncjusz, który nie wahał się oświadczyć, że otrzymuje od niego I preziosissime notizie di cui copro presso la S. Sede47. Kiedy indziej znowu przyznał z zadowoleniem: II m'a journi souvent de precieuses in/ormations et U est ąueląue-fois mon uniąue resource pour connaitre les intentions du Gouvernement Russe48. Cenił również bardzo jego sumienność w pracy, delikatność, skromność i dyskrecję 49. Zresztą nic w tym dziwnego, skoro w pewnym sensie mistrzem w tej pracy dla nuncjatury był mu sam Kalinka, który nie szczędził rad i wskazówek, zalecając zwłaszcza delikatną zawsze bez-pretensjonalność. „Od tego tylko jesteśmy — pouczał nieraz przyjaciela — aby służyć, w każdym razie nie narzucać się. Więc moim zdaniem powinieneś znów wrócić do Twej roli biernego sprawozdawcy" 50. Lutrzykowski przedkładał Kalince, jako swemu pracodawcy, co pewien czas dokładne sprawozdania ze swej pracy wiedeńskiej. O. Walerian znowu zapoznawał oględnie z ich treścią finansujących agencję dobrodziejów 51. Do jednego z tych sprawozdań Lutrzykowskiego dodał Kalinka notatkę: „Pismo, które ułożył, odpowiadało w zupełności żądaniu, ale na nieszczęście tak je przecukrzył komplementami dla mnie, że staje się nieznośne w czytaniu" S2. Zadaniem p. Franciszka było nie tylko wertowanie dzienników i pism współczesnych, ale również w razie potrzeby dokładne badanie różnych dokumentów i zapoznawanie z ich treścią nuncjusza, a także pośredniczenie w obfitej korespondencji poufnej, jaka szła do nuncjatury czy to od o. Kalinki, czy też wprost od innych osób. Częstokroć bowiem nierównie bezpieczniej było posyłać ciężkie treścią listy na Wien IV, Karolinen- W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 481 gasse 30, gdzie mieszkał Lutrzykowski, aniżeli wprost do nuncjatury53. Jednym z pośredników w regularnej tego rodzaju korespondencji był późniejszy biskup i kardynał krakowski fcs. Albin Dunajewski 54. Z wielu spraw załatwianych w ten sposób wiadomo, że np. niebezpieczną dla Kościoła w Rosji misję ks. Dudika zdemaskowała i udaremniła swoimi informacjami właśnie służba Lutrzykowskiego. Propozycje zaś ks. Dudika były tym niebezpieczniejsze, że sam nuncjusz Jacobini „nie zupełnie je przenikał" 55. Wiele ciekawych spraw można by wyczytać z tej obfitej korespondencji, jak i ze sprawozdań polskiego agenta przy nuncjaturze, gdyby tylko udało się do nich kiedyś dotrzeć. 168. O nowych biskupów galicyjskich. Jedną ze spraw, nad którą długo i usilnie ze swej strony pracował o. Kalinka, było obsadzenie stolicy biskupiej w Krakowie. Jak wiadomo od roku 1838, tj. od chwili gdy biskup Karol Skórkowski osiadł w Opawie na przymusowym wygnaniu, Kraków był pozbawiony własnego arcypasterza. Funkcję ordynariusza pełnili wikariusze generalni i administratorzy, na czym oczywiście cierpiała diecezja5e. Kiedy dobiegało czterdziestolecie „bezkrólewia", wszyscy zdawali sobie sprawę, 'że taki stan rzeczy nie może dłużej trwać. O. Kalinka podzielał tę opinię całkowicie i brał czynny udział w staraniach o położenie kresu osieroceniu diecezji. W roku 1877 kapelan jarosławski rozpoczął energiczną akcję w tej sprawie. Od Dionizego Skarżyńskiego i innych krakowskich przyjaciół postarał się o konkretne wiadomości o stanie prawnym sprawy i w ogóle o stanie diecezji. Stopniowo też przesyłał je do Wiednia, zachęcając nuncjusza Jacobiniego do zdecydowanych „szturmów" na premiera Stre-mayera, od którego decyzji zależało ostateczne załatwienie57. Wiosną tegoż roku okazało się, że niechętny Kościołowi minister wysuwał świadomie coraz nowe trudności i odwlekał uregulowanie tej kwestii. „Ktoś żalił się z tego powodu przed cesarzem -- przedstawiając, jakoby rzecz z winy Rzymu zahaczyła się". Z tego skorzystał nuncjusz, gdyż mógł teraz otwarcie sprawę popierać 58. Będzie jeszcze Stremayer wysuwać zastrzeżenia co do osoby kandydata twierdząc, że ks. Dunajewski nie posiada „doświadczenia w administracji i że nie potrafiłby przyprowadzić porządku tak zdezorganizowanej diecezji" 59. Doszło więc do tak dziwnego paradoksu, że kiedy sam cesarz oświadczył, iż chce ks. Dunajewskiego widzieć biskupem, uparty minister powiedział nuncjuszowi, że „nominować nie można, dopóki nie będzie dotacji, a żądać dotacji także nie można, bo Izba mogłaby jej odmówić" 60. Wśród różnych planów odbudowy diecezji krakowskiej istniała myśl 31 — Hsiądz Walerian Kalinka 482 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW przeniesienia biskupa Gałeckiego na inne biskupstwo. Chodziło wszakże o zasięgniecie opinii o tej sprawie samego zainteresowanego. Nuncjusz polecił tę delikatną misję Kalince. Za pośrednictwem swych krakowskich przyjaciół przeprowadził on ten sondaż i wyjaśnił, że biskup nie reflektuje na opuszczenie Krakowa, wobec perspektywy umniejszenia swych dotychczasowych dochodów 61. Kalinka dzielił się również swymi poglądami na ewentualność zamianowania bpa Gałeckiego ordynariuszem osieroconej diecezji 62. O. Kalinka jednak nie poprzestawał bynajmniej na samym „niepokojeniu" Jacobiniego, ale pisywał również do deputowanych polskich w Wiedniu, do marszałka galicyjskiego i innych polityków, których głos w tej sprawie mógł coś zaważyć. Korespondencja jego w tym względzie jest dość znaczna. Pisywał bezpośrednio i za pośrednictwem znajomych, przesyłał dokumenty, notatki, pro memoria, a nawet gotowe elaboraty w języku niemieckim o sprawach kościelnych w diecezji 'krakowskiej 6S. Rokowania nuncjusza z rządem austriackim posuwały się wyraźnie naprzód. Jednak śmierć papieża Piusa IX (7 lutego 1878), wybór Leona XIII, a przede wszystkim wyjazd nuncjusza na czas pewien do Rzymu rokowania całkiem 'Unieruchomiły i odwlokły załatwienie sprawy na kilka dalszych miesięcy. Nie pozwalając sprawie „utknąć", Kalinka zwracał się również do Rzymu z propozycją, aby kard. Nina, nowy sekretarz stanu, „powiedział ambasadorowi austriackiemu, że Ojcu św. zależy na tym, aby sprawa krakowska spiesznie załatwiona została" 64. Wznowione rokowania napotykały jednak nieoczekiwaną, a poważną przeszkodę, gdyż brakowało w budżecie dotacji dla biskupa krakowskiego. Trzeba było spowodować w sejmie wiedeńskim odpowiednią uchwałę, a jeszcze przedtem doprowadzić do wniesienia tej sprawy na obrady komisji budżetowej. Kalinka na wiadomość o tej nowej trudności nawiązał kontakty z polskimi posłami, członkami tejże komisji i przyczynił się, że sprawa ta stała się tematem dbrad65. Znaleźli się oponenci, dlatego konieczne było poparcie zdania polskich posłów głosami opinii publicznej. Wobec tego Kalinka osobiście napisał w lutym 1879 r. artykuł na temat budżetu na biskupstwo krakowskie i wydrukował go w Czasie. Potrzebne dane liczbowe otrzymał od rektora Juliana Dunajewskiego, jednego z członków komisji budżetowej 66. Uwagi zaś dotyczące treści artykułu poprzez Lutrzykowskiego przekazał mu sam nuncjusz Jacobini67. Wreszcie przesilenie gabinetowe w Wiedniu, choć nie przeszkodziło, to jednak znowu na czas pewien odwlokło załatwienie tej sprawy68. Pomimo tylu starań dopiero w marcu 1879 r. przeszła ona ostatecznie w komisji. Następnie uchwaliło ją plenum sejmowe, a podjęło uchwałę bez przeszkód jedynie dlatego, że — jak donoszono poufnie — minister Taaffe był osobiście niechętny dotychczasowemu rzadcy diecezji, biskupowi Gałeckiemu, W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 483 i wpłynął na premiera Stremayera, aby nie sprzeciwiał się uchwaleniu wniosku 69. Ojciec Kalinka od początku swych zabiegów nie krył się z tym wcale, że za najodpowiedniejszego do mitry krakowskiej uważał ks. Albina Du-najewsikiego. Łączyła go z nim wprawdzie długoletnia osobista przyjaźń i jednolitość poglądów na wiele spraw, ale był zbyt szlachetny, by to miało decydować o jego postawie. Uważał go już od wielu lat za jedynie odpowiedniego do biskupstwa70. Zresztą, jak pamiętamy, znał go lalt przeszło 30. Wiedział o jego chęci wstąpienia do zmartwychwstańców oraz o opinii o. Kajsiewicza, że nie dla zakonu, ale na stolicę biskupią się kwalifikuje 71. Doszedł więc do tego wniosku po wszechstronnym rozważaniu sprawy. Mając zaś obiektywne przesłanki, dążył konsekwentnie do realizacji tego, co uważał za słuszne. Za „swoim kandydatem" prowadził Kalinka nie tylko korespondencję z Jacobinim, nie tylko radził Skarżyń-skiemu udać się w tej sprawie osobiście do Wiednia, ale co najciekawsze, w swej korespondencji z przeciwnikami Dunajewskiego otwarcie dyskutował i starał się storpedować ich kontrakcję 72. W lutym 1879 r., gdy coraz nowe wyłaniały się trudności, wytrwały o. Kalinka wcale nie krył się z tym, że ma już dość tej sprawy. „Cóż bym dał — pisze — aby ta sprawa już się skończyła. Nie wiem, czy moje pisaniny i przypominania na coś się w niej przydadzą (...) ale to wiem, że mi ona niezmiernie wiele czasu zabiera i że można by spory tom złożyć z listów, które w tym przedmiocie od roku napisałem" 73. „Rzecz, jak rozumiem — pisał w miesiąc później — przyjdzie niewątpliwie do skutku, ale trzeba czekać" 74. Wysiłki Kalinki zostały rzeczywiście uwieńczone pomyślnym skutkiem. Biskupstwo krakowskie zostało obsadzone przez ks. DunajewsMego, który został prekonizowany na konsystorzu 15 maja 1879 r. Wierny do końca tej sprawie o. Kalinka w imieniu Dunajewskiego wymusił prawie na nuncjuszu Jacobinim, aby nie odmawiał przyjęcia funkcji głównego kon-sedtratora. Nominat bowiem, ks. Dunajewski, prosił go raz, ale nuncjusz odmówił i dopiero na interwencję Kalinki druga prośba ks. Albina odniosła pomyślny skutek75. Aby zaś zorientować nuncjusza w szczegółach planowanej uroczystości i w sytuacji Krakowa, napisał do niego list-in-strukcję o tych sprawach. Nadto napisał szereg listów do przyjaciół pouczając ich, jak winni przeprowadzić powitanie w mieście i przygotować sam pobyt dostojnego gościa76. Krakowianie ze swej strony prosili go o radę, jak miasto ma uczcić swego nowego arcypasterza. „Proponowałem — pisał Kalinka — aby obywatele wzdęli na siebie wszystkie koszta konsekracji, co tym stosowniejsze, że biskup i z siebie, i z pensji ubogi" 77. Propozycja ta chętnie została przyjęta78. Troskliwy do przesady o wszystko, na dwa dni przed mającą się odbyć 8 czerwca, w dzień Trójcy Prze- 484 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW najświętszej, konsekracją, o. Kalinka przybył do Krakowa, by wziąć udział w ostatnich przygotowaniach do uroczystości. Konsekracji dokonał nuncjusz Jacobini w kościele Mariackim 79. O. Walerian brał udział w uroczystościach wśród gromadki duchowieństwa, jakie przybyło z diecezji przemyskiej. Stał skromnie na uboczu i zapewne niewielu się domyślało, że właśnie on przyczynił się 'znacznie do przygotowania tych podniosłych chwil, jakie przeżywał wówczas Kraków 80. Ciekawy szczegół z tych uroczystości przekazał nam o. Kalinka. Pisze on: „Pierwszy rozkaz, jaki odebrałem od Biskupa, po skończonej na zamku (wawelskim) uroczystości był, aibym poszedł do biura telegraficznego i doniósł Kard. Ledóchowskiemu, że Albin Biskup krakowski, objąwszy swoją katedrę, prosi Prymasa o błogosławieństwo" 8ł. Zorientowany dokładnie w zakulisach całej sprawy obsady biskupstwa krakowskiego Lutrzykowski napisał do Kalinki, że jest to jego zasługa. „Doprawdy — odpowiada mu na to o. Walerian — o rnałom się na Ciebie nie pogniewał za to (...) Ja mam przekonanie, że byłem muchą, siedzącą na koźle, która poganiała konie. Byłoby dzieciństwem z mojej strony — dodawał z przekonaniem — i wielką niezręcznością przypisywać sobie jakiś większy wpływ" 82. Wraz z uroczystością konsekracyjną nie skończyły się jednak serdeczne kłopoty o. Kalinki z diecezją krakowską. „Opłakane uposażenie biskupa krakowskiego" zajmowało go jeszcze przez czas dłuższy. Podzielał słuszne oburzenie powszechne, panujące z tego powodu w Krakowie. Oburzała go również wysoka taksa instalacyjna, obliczona na 33% od pensji biskupiej, a wreszcie nieprzyznanie ks. Dunajewskiemu funduszu na instalację. W tej sprawie konferował z samym nuncjuszem, kttóry przyrzekł mu podjąć starania w Wiedniu 83. Interweniował też u namiestnika Galicji, który „we wszystkich trzech kierunkach obiecał działać energicznie i z nadzieją skutku" 84. Największy miał jednak szkopuł ze strony samego biskupa Dunajewskiego, który początkowo „ani słyszeć nie chciał, aby z odpowiednim żądaniem wystąpić" 85. Sprawa wlokła się przez długie miesiące, napełniając niespokojnego ducha Kalinki o to, co jeszcze nie załatwione, nowymi zgryzotami 86. Jedynym, aczkolwiek też nie osobistym, owocem tej nominacji i konsekracji było wspomniane powyżej zaproszenie ks. Dunajewskiego do Jarosławia, aby udzielił dziewczętom z zakładu sióstr niepokalanek sakramentu bierzmowania. Biskup wyraził na to chętną zgodę i jeszcze w czerwcu 1879 r., przed końcem roku szkolnego, przybył do zakładu z tą posługą duchowną 87. Diecezja krakowska nie była jedyną, której potrzeby znajdowały tak żywy oddźwięk w duszy Kalinki. Kiedy w 1879 r. doniósł mu nuncjusz, że czyni starania o sufraganów dla biskupów łacińskich w diecezji lwów- W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 485 skiej, przemyskiej i tarnowskiej i prosił o. Waleriana, aby spowodował, by w sejmie ktoś z Koła Polskiego z takowym żądaniem wystąpił, Kalinka zaraz zwrócił się do posła Seweryna Smarzewskiego o to poparcie 88. Skontaktował też ftego ostatniego z nuncjuszem uważając, że najlepiej pewne sprawy można omówić na spotkaniach osobistych 89. Owocem tych spotkań była obietnica energicznego działania na arenie parlamentarnej. Smarzewski rzeczywiście słowa dotrzymał i użył całego swego wpływu, aby sprawę pomyślnie załatwić 90. Kalinka postarał się natomiast o ukazanie się w sierpniu 1879 r. w krakowskim Czasie odpowiednich artykułów, omawiających potrzebę obsadzenia tych sufraganii. Artykuły dopomogły znacznie nuncjuszowi w 'pertraktacjach wiedeńskich, tak że zadowolony z pomocy polecił Kalince, aby przesłał redakcji serdeczne wyrazy podziękowania 91. Sprawa była o tyle pilna, że z powodu wieku i słabego zdrowia ordynariuszów były „dekanaty, które przez 50 i 100 lat nie widziały" biskupa. To zaś stało się jednym z powodów ciągłego ubolewania ludności łacińskiej na tych terenach92. Kiedy później Kalinka dowiedział się, że sprawą zajął się gorąco sam nuncjusz, że kilkakrotnie konferował z namiestnikiem i marszałkiem krajowym, wówczas usunął sdę od tego zupełnie uważając, że „.pomóc by zapewne nie mógł, a mógłby ściągnąć niechęć na Zgromadzenie" 9S. Wprawdzie sprawa została pogrzebana w sejmie, ale nawet Kalinka widział jeszcze możliwość zwycięskiego wybrnięcia z sytuacji. Uważał, że należy posłom-księżom, stojącym w opozycji do wniosku, dać „do zrozumienia, że opozycją swoją wiele się nie zasłużyli nuncjuszowi i Stolicy Apostolskiej". Przypuszczał, że wówczas oni sami ponownie wysuną wniosek „jakoby .po bliższym rozpatrzeniu rzeczy". Na razie jednak sam widział jedynie sensowne wstrzymanie akcji w tym kierunku. Wszystkie powyższe szczegóły wskazują na energię i roztropność Kalinki w działaniu w podobnych poczynaniach 94. Zbierał również Kalinka z polecenia nuncjusza wszelkie dostępne sobie informacje o księżach kwalifikujących się do biskupstwa, zarówno łacińskich, jak i grecko-katolicMch. Pośrednikiem w tych informacjach był mu miedzy innymi stary znajomy z „paryskich czasów" ks. Edward Po-doski, redaktor Przeglądu Lwowskiego 95. 169. Dla dobra Unii w Polsce. Zawsze bliskie sercu o. Kalinki sprawy unickie znalazły w tym okresie jego życia swoisty oddźwięk. Obok żywej troski i szczerego zainteresowania sprawami Unii w Bułgarii i pracą samych zmartwychwstańców, myśl jego wybiegała z serdecznym niepokojem ku polskim unitom z zaboru rosyjskiego, wśród których fala prześladowań zataczała znowu coraz szersze kręgi. O. Kalinka wiedząc z do- 486 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW świadczenia, że wszelkie umowy i uzgadnianie punktów widzenia między Stolicą Apostolską a carską Rosją w sprawach Unii nie na wiele się przydaje, wysunął dość oryginalną koncepcję ratowania unitów polskich. Postawił mianowicie twierdzenie, że jedyna nadzieja i sposób skutecznego przyjścia z pomocą .polskiej Unii leży w nadprzyrodzonej opiece św. Jozafata Kuncewicza. Oto najwłaściwsza, według jego własnych słów, droga skutecznego działania: „rozpowszechnianie czci i modlitwy do św. Jozafata między Polakami, za czym pójdzie szczere i gorące zajęcie się przez nich Unią. Myślmy, mówmy, piszmy o niej, a z pewnością się ona odrodzi" 96. Stosując się też konsekwentnie do własnych w tym względzie poglądów, tak jak kiedyś popierał sprawę kanonizacji św. męczennika i włożył wiele starań w opracowanie jego żywota, tak teraz popierał energicznie, jak zawsze, sprawę wprowadzenia go do brewiarza powszechnego. W tej myśli nie tylko 'zwracał się do ojców w Rzymie, do kardynała Ledóchowskiego i innych wybitnych osób w Wiecznym Mieście, ale poprzez licznych znajomych apostołował dla tej idei wśród biskupów galicyjskich 97, a nawet kołatał o poparcie u nuncjusza Jacobiniego *8 w Wiedniu i nuncjusza Bianchiego w Dreźnie". Przez tego ostatniego uzyskał dla „swego" świętego zbiorową petycję biskupów bawarskich do Rzymu o wprowadzenie św. Jozafaita do kalendarza powszechnego 10°. Proponował też poważnie, aby zmartwychwstańcy wyznaczyli o. Leona Zbyszewskiego postulatorem tej sprawy, bo — jak pisał mu swego czasu o. Guepin — sprawa nde pójdzie naprzód, dopóki ktoś troskliwie się nią nie zajmie 101. Nie krył też swego bólu, że stanowczo, według niego, za mało jest zainteresawamia dla tego zagadnienia wśród zgromadzenia. „Żadne Zgromadzenie — pisał z naciskiem — nie ma tyle powodów, aby starać się o rozszerzenie Jego czci" 102. Nawet osiedlenie własnego zgromadzenia w Galicji uzależniał od wstawiennictwa św. Jozafata. „Ja bym więcej liczył -— pisał z 'przekonaniem — na pomoc tego Wlielkiego Świętego niż ludzkich instancji, gdybyśmy więcej byli dbałymi o Jego chwałę" ł03. Cieszył się i chętnie pośredniczył w sprawach między o. Gue-pinem a ks. KuśłowsMm, gdy ten ostatni podjął się tłumaczenia na język ruski francuskiego żywota św. męczennika 104. Te wysiłki o. Waleriana uwieńczone zostały pomyślnym skutkiem i kto wie, czy czasem liczne modlitwy wiernych do św. męczennika nie spowodowały właśnie ocalenia resztek Unii w Chehnszczyźnie, a jego opieka nie dodawała siły i męstwa walczącym o swą wiarę unitom. Zaibiegi o cześć św. Patrona Unii nie tylko że nie wykluczały możności innej pracy o. Kalinki dla niej, ale wręcz przeciwnie, właśnie mobilizowały go tym bardziej do tej służby. Jedną ze spraw ważniejszych, którą się zajmował, była sufragania ruska we Lwowie i biskupstwo unie- W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 487 kie w Stanisławowie. Wiedząc, że metropolita Sembratowicz zbytnio ulega wpływom swej kapituły, a może jeszcze bardziej bractwa św. Jura, uważał, że danie mu odpowiedniego suf ragana jest w pewnym sensie warunkiem przyszłości Unii w tej części Galicji. Sprawa długo się wlokła. Najpierw meftropoldta twierdził, że niepotrzebny mu sufragan. Potem nie chciał się zgodzić, by prezentować swego bratanka, ks. Sylwestra. Ponadto znany nam już ze sprawy biskupstwa krakowskiego premier Stre-mayer też odwlekał i utrudniał załatwienie sufraganii103. Zresztą sprawę posunął naprzód nieoczekiwany proces ks. Malinowskiego, „pupilka" metropolity, proponowanego przez niego i usilnie wysuwanego na sufra-gana. Był to proces „skandaliczny o malwersację pieniędzmi diecezjalnymi" 106. Wreszcie po długich targach i kłopotach w lutym 1879 r. odbył się w Wiedniu proces kanoniczny ks. Sylwestra, który został prekonizo-wany jako sufragan lwowski cum iure successionis 107. Aczkolwiek Kalinka nigdy się z tą opinią by nie zgodził, to jednak trzeba powtórzyć za F. Lutrzykowskim: „Tak tedy (...) śmiało sobie powiedzieć możemy, że 'ten dobry obrót sprawy tak trudnej przypisać należy, po Bogu, jedynie żywej łączności, jaką potrafiliście utrzymać z Nuncjuszem, Waszą niezmierną gorliwością i roztropnością". ("Waszą" znaczy Kalinki, bo Lu-trzykowski pisał do niego zawsze w liczbie mnogiej)108. W czerwcu 1877 r. zrodziła się w Rzymie myśl umieszczenia w Galicji wikariusza apostolskiego dla prześladowanej Chełmszczyzny. O. Kalinka oceniał' itę myśl pozytywnie i nazywał „godną papieża". W swej zaś korespondencji z nuncjuszem Jacobinim snuł konkretne plany, jak myśl tę zrealizować, a nawet podawał racje i argumenty, którymi należałoby rzecz uzasadnić wobec ministrów wiedeńskich. Jako najodpowiedniejsze miejsce na siedzibę wikariusza uważał Stanisławów, daleki od bezpośrednich wpływów lwowskich świętojurców. Największy jednak problem widział Kalinka w znalezieniu odpowiedniiego kandydata na to stanowisko wśród duchowieństwa ruskiego Galicji. Stwierdzał z przekonaniem, że choć są bardzo dobrzy i gorliwi między nimi kapłani, to jednak brak im „koniecznego spokoju ducha i organizacji do rządzenia diecezją" 109. Według opinii niektórych, kandydatem jedynym na to stanowisko był ks. Bojarskino. Według o. Kalinki zacny ten kapłan nie nadawał się na tak odpowiedzialne stanowisko m. W wypadku umieszczenia wikariusza apostolskiego we Lwowie uważał, że święto j urcy nie zawahają się wszcząć prześladowania i rzucać kalumnie na tego, kto obejmie to stanowisko. Przewidywał również z niepokojem, że skutkiem tego może dojść do usunięcia przez władze polityczne nie tylko samego wikariusza, ale i wszystkich księży z Chełmszczyzny. Z tego więc powodu proponował, aby ów wikariusz apostolski był sufraganem metropolity lwowskiego z rezydencją w Stanisławowie, 488 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW a jako legalny i uznany przez rząd biskup ruski pełniłby „cichą opiekę" nad 'księżmi i ludem Chełmszczyzny 112. Ostatecznie plany te nie zostały zrealizowane, gdyż metropolita, uważając to za zbędne i niegodne dla siebie, nie wysunął tej kandydatury i nie zażądał nowego dla siebie pomocnika 11S. Ponadto śmierć Piusa IX przyczyniła się również do poniechania tej myśli. Kiedy ks. bp Stupnicki z Przemyśla podjął inicjatywę wydawania politycznego pisma ruskiego, Kalinka i wobec tego projektu nie pozostał obojętny, ale brał pod uwagę ewentualność poparcia tej myśliu4. Zajmowała go również żywo sprawa poziomu studiów kleryków ruskich115. Brał całym sercem udział w planach biskupa Stupnickiego stworzenia seminarium ruskiego w Przemyślu i przeniesienia do niego kleryków 116. Starał się nawet czasem o fundusze na wysyłanie kleryków unickich do Kolegium Greckiego w Rzymie 117. Nawet książki potrzebne księżom ruskim 'zdobywał dla nich z Rzymu ciesząc się, że przez to „dobre porozumienie między łacińskim a unickim duchowieństwem zaprowadza się i wzmacnia" 118. Pamiętamy również, jak jeszcze w roku 1875 proponowano mu, aby w sposób urzędowy zajął się informowaniem Stolicy Sw. o Unii i jej sprawach. Propozycję tę zmuszony był odrzucić, lecz niemniej nieoficjalne informowanie zawsze mu pozostało jako pewien moralny obowiązek 119. Ze szczerej troski o Unię i jej potrzeby płynęło jego zadowolenie ze zorganizowania w Adrianopolu Stowarzyszenia modlitw za Rosiję 12°. Stąd też pochodziło jego żywe zainteresowanie sprawami Kolegium Duchownego w Petersburgu i ewentualnością jego reorganizacji m. 770. W różnych sprawach Kościoła polskiego. Lata .pobytu o. Kalinki w Jarosławiu, gdzie jako kapelan sióstr miał stosunkowo mało formalnych zajęć o charakterze ogólnym, obfitują w jego czynny udział w przekazywaniu różnych wiadomości dla Stolicy Apostolskiej o Kościele polskim. Przesyłał te informacje braciom zakonnym dla przekazywania ich kurii rzymskiej, korespondował z kardynałem Czackim, kardynałem prymasem Ledóchowskim 122, a głównie z Franciszkiem Lutrzykowskim, przebywającym w Wiedniu, i z samym nuncjuszem Jacobinim. Była to droga zwyczajna, mająca jakby charakter utartego szlaku. Gzasem jednak obierał nieco inny sposób postępowania. Otrzymane co ciekawsze listy i dokumenty, zwłaszcza dotyczące zaboru rosyjskiego czy pruskiego, przesyłał do Krakowa do redakcji Czasu, która je zamieszczała na łamach swego pisma. Wtedy wydrukowane wędrowały nad Tybr i rozchodziły się szeroko po świecie. Niekiedy znowu polecał drukować w Czasie ważniejsze W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 48& listy, zarządzenia i dokumenty z kurii rzymskiej i załączał do nich od siebie dodane uwagi, praktyczne rady, wskazania czy wnioski.m Jedno w tym względzie jest szczególnie godne podkreślenia. Nauczony w badaniach historycznych kierować się dokładnością i krytycyzmem Kalinka otrzymane wiadomości zawsze starał się najpierw szczegółowo sprawdzić i dopiero przekonany o ich prawdziwości komunikował je dalej. 124 Dzięki takiemu „stylowi pracy" zasłużył na opinię człowieka, który „wniknął tak głęboko w życie kościelne Polski (...) iż stał się jednym z najdokładniejszych informatorów w tej dziedzinie". 125 Doceniając doniosłość właściwego informowania Stolicy Sw. o sprawach Kościoła w Polsce, długie lata ważył możliwość umieszczenia w Rzymie polskiego agenta, na wzór agencji wiedeńskiej. Agent taki, działając w ścisłym porozumieniu i zależności od (biskupów polskich, zabiegałby o to wszystko, co mogłoby służyć dobru Kościoła w ojczyźnie 126. Powołując się (też na zdanie kardynała Czackiego, uważał za rzecz konieczną, by jakiś ksiądz polski pracował w dyplomacji papieskiej w Rzymie. Około roku 1878 widział jako najodpowiedniejszego na to stanowisko ks. Jana Puzynę, późniejszego kardynała i biskupa krakowskiego 127. Niestety, biskupi polscy mieli wiele innych spraw na uwadze i nie mogli tych sugestii uwzględnić i w czyn wprowadzić, nad czym też mocno bolał Kalinka. Sam więc ze swej strony starał się niczego nie uronić i nie przeoczyć, co mogłoby być ważne i zadecydować o losach polskiego Kościoła. Przed jego doświadczonym okiem dyplomaty i polityka nie uszła niedostnzeżenie żadna ważniejsza sprawa 128. Żyjąc sam jak pustelnik w odległym od większych ośrodków Jarosławiu, czujnie obserwował życie religijino-kościelne' w kraju. W ciągłej korespondencji z licznym gronem przyjaciół i znajomych zbierał informacje i to, co dostrzegł i o czym zdołał się dowiedzieć,, przekazywał innym 129. Proponował różne ważniejsze posunięcia, podtrzymywał na duchu zniechęconych, ponaglał niejednokrotnie zwlekających w działaniu. Skarżył się często na opieszałość i obojętność dla spraw Kościoła i wiary św.130 Bardziej wpływowych przyjaciół nie tylko informował, ale mobilizował do działania1S1. Nic więc dziwnego, że co pewien czas ożywiała się i tak niemała korespondencja o. kapelana132. Zdarzało się, że gościli u niego ci, którzy mogli czegoś wielkiego dokonać na szerokim świecie. W Jarosławiu, w skromnym pokoju na kapelance, odbywały się nieraz doniosłe narady i konferencje. Wystarczy dla przykładu przytoczyć kilkakrotny pobyt D. Skarżyńskiego, dyrektora banku krakowskiego, S. Smarzewskiego i innych polskich posłów, inspektorów czy choćby samego księcia W. Czarto-ryskiego, który w drodze do Sieniawy, przed załatwieniem poufnych spraw w Wiedniu, zatrzymał się na Głębokiej. Tutaj, wspólnie z Kalinką i zaproszonym umyślnie ks. prałatem, późniejszym 'biskupem, I. Łobosem 490 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW do późnej nocy uzgadniano pewne problemy 13S. O treści tych rozmów trudno dziś nawet wyrobić sobie dokładniejszy obraz, przekazy bowiem archiwalne, co jest zresztą najzupełniej zrozumiałe, są bardzo powściągliwe. W swych zainteresowaniach nie zamykał się bynajmniej o. Kalinka do jednego tylko zaboru, ale zajmowały go sprawy całej Polski. On też, korzystając ze swych dość rozległych znajomości, pośredniczył w przesyłaniu korespondencji między ks. administratorem warszawskim Sotkiewiczem, a nuncjuszem Jacobindm i bezpośrednio nawet z kurdą rzymską m. Podobnie z jego posługi korzystali inni ordynariusze w „krajach zabranych". Gdy w roku 1877 bismarkowski kulturkampf coraz bardziej utrudniał księżom polskim pracę w Prusach, Kalinka przez księdza prałata Łobosa zwrócił się do biskupa przemyskiego o zatrudnienie dla nich na terenie •własnej diecezji, jeśliby taka zaistniała konieczność 1S5. Z tytułu swej działalności i „możliwości" spotykały czasem o. Kalinkę zarzuty, że działa na szkodę, a w każdym razie na niekorzyść pewnych osób, a nawet usiłowano mu przypisać jakieś egoistyczne zyski w tym względzie. Jako odpowiedź na te zarzuty wystarczy przytoczyć następujący fakt. Jeszcze w roku 1875 zwrócił się do niego w Marsylii kard. Pitra, później zaś ks. W. Czartoryski wraz z ks. Guepinem z propozycją, aby zbierał wiadomości „o dobrych i złych unitach i łacinnikach Rusinach", a następnie aby je przekazywał Stolicy Apostolskiej. Wówczas ta ostatnia, dobrze poinformowana, będzie mogła podjąć pewne decyzje w celu poprawy stosunków religijnych w Galicji. Sugestia zdawać by się mogło godziwa i do przyjęcia. A jednak o. Kalinka zdecydowanie ją odrzucił jako nieodpowiednią dla siebie, przez którą zresztą, jak sam zaznaczył słusznie, mógłby bardzo zaszkodzić sprawie osiedlenia się zgromadzenia w Polsce 188. Pracował wiec dla dobra Kościoła, ale unikał czyjejkolwiek szkody, choćby tylko ludaMej przykrości. Swoje rozległe znajomości, a zwłaszcza kontakty w sferach kościelnych, wykorzystywał Kalinka niejednokrotnie nie tylko dla załatwienia spraw ogółnokościelnych, ale równie chętnie podejmował starania na korzyść poszczególnych osób. DzięM jego pośrednictwu, zwłaszcza osobistej znajomości z wiedeńskim nuncjuszem, wielu duchownych i wiele osób świeckich otrzymało, na polecenie swych biskupów, rzymskie odznaczenia, szambelanaty i prałatary 1S7. Zabiegał też niezmordowanie o błogosławieństwa papieskie dla rodaków 138 oraz o różne dyspensy dla nich 139. Z powyższego krótkiego przeglądu jasno widać, jak siedzący pozornie z daleka od tzw. wielkiego świata, zagubiony wśród ksiąg i papierów, nie-pOKorny kapelan jarosławski był duchem ożywiającym dla bardzo wielu .spraw i jak w .niejednym doniosłym zagadnieniu niepoślednią odegrał rolę. W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 491 Było to tym charakterystyczniejsze dla całej jego działalności, że ogół nic nie wiedział o tej jego roli i nawet nie domyślał się tego wielkiego udziału i zainteresowania współczesnością. Ogólnie znany był głównie jako badacz przeszłości, jako zamiłowany historyk, znawca XVIII stulecia. Spełniła się na nim dokładnie prawdziwość sentencji, że ludzi mylą pozory. PRZYPISY 10 11 12 13 Cf. K. do P. Semenenki 17.V.1874 — CR Roma. ,,,^i^i i ** P. Smolikowski: Historio Zgromadzenia, rkps z. 19, s. 80. ---..-T - Tamże, s. 81. K. do I. Łobosa 2.VI.1874 — Arch. Diec. Tarn. 6 K. do I. Łobosa 21.VII.1877, 21.III.1878, 9.X.1879 i inne — Arch. Diec. Tarn. • K. do I. Łobosa 9.X.1879 i inne — Arch. Diec. Tarn. 7 K. do I. Łobosa 21.III.1878 i 9.X.1879 — Arch. Diec. Tarn. 8 K. do D. Skarżyńskiego 1.V.1877 — PAN Kraków rkps 1317. • K. do nuncjusza Jacobiniego 14.VIII.1877 — Arch. Watyk. Nuncjatura Wiedeńska vol. 512, k. 179, K. do W. Czartoryskiego 13.IX.1877 — AC ew. 1020. Cf. Obertyński, dz. c. T. I, s. 445. K. do J. Felińskiego 21.VII.1877 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 10.VIII.1878 — CR Roma. K. do nuncjusza Jacobinłego 13.XI.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 512, k. 447 oraz do I. Łobosa 23 i 26.VII, 5.VIII i 14.IX.1877 — Arch. Diec. Tarn. i do M. Darowskiej 28.IX.1877 — Arch. Niep. Szymanów. 14 K. do D. Skarżyńskiego 1.VI.1879 — PAN Kraków rkps 1317 i do Br. Zaleskiego 4.VI.1879 — AC ew. 1620. . --.. 15 K. do I. Łobosa 14.III.1877 — Arch. Diec. Tarn. " Cf. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps z. 19, s. 84. l .Ł ofe ->•; 17 K. do P. Semenenki 22.VI i 25.IX.1874 — CR Roma. 18 Jest to zdrobniałe imię Włodzimierza Czackiego, pod którym znany był powszechnie wśród rodaków. -,-.- --. - .- :. . _ . 18 K. do P. Semenenki 22.VI.1874 — CR Roma. ~ '->"' 10 K. do P. Semenenki 22.VI.1874 — CR Roma. K. do P. Semenenki 17.V.1874 — CR Roma. C '-'( K. do P. Semenenki 22.VI.1874 — CR Roma. ~-«A K. do Br. Zaleskiego 27.XII.1876 — AC ew. 1620. Cf. Smolikowski, dz. c., rkps z. 19, s. 84. K. do P. Semenenki 21.VII.1875 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 13.XII.1876 — AC ew. 1620 ł do J. Felińskiego 10.VIII.1878 — CR Roma. 27 K. do Br. Zaleskiego 18.IV.1876 — AC ew. 1620. 28 K. do Br. Zaleskiego 25.XI i 27.XII.1876 — AC ew. 1620. ; " 29 K. do D. Skarżyńskiego 26.XI.1878 — PAN Kraków rkps 1317. -;U .-H~-*; L1 22 23 24 25 29 492 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 30 31 32 M 34 K. do Br. Zaleskiego 24.XII.1876 — AC ew. 1620. K. do D. Skarżyńskiego 22.111.1879 i 23.111.1880 — PAN Kraków rkps 1317. Cf. K. do J. Felińskiego 10, 11 i 20.1.1876 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 24.XII.1876 — AC ew. 1620. K. do D. Skarżyńskiego 29.XI.1878 — PAN Kraków rkps 1317, do Br. Zaleskiego 27.XII.1878 — AC ew. 1620 i do K. Witosławskiej 21.11.1882 — zb. S. Kalinki. F. Lutrzykowski do W. Kalinki 29.1.1879 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 11.1.1879 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 29.1.1879 — CR Roma. Tamże. Cf. J. Feliński do W. Kalinki 23.11.1879, K. do J. Felińskiego 13.111 i 18.YI. 1879 — CR Roma. 40 K. do D. Skarżyńskiego 27.X.1878, 22.111.1879 i 23.111.1880 — PAN Kraków rkps 1317. F. Lutrzykowski do W. Kalinki 11.11.1879 — CR Roma. F. Lutrzykowski do W. Kalinki 15.11.1879 — CR Roma. F. Lutrzykowski do W. Kalinki 29.1.1879 — CR Roma. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 17 i 25.XI.1876 — AC ew. 1620. K. do D. Skarżyńskiego 24.Y.1878 — PAN Kraków rkps 1317. K. do Br. Zaleskiego 17.XII.1876 — AC ew. 1620. K. do F. Lutrzykowskiego 24.VI.1879 — CR Roma. Tamże. K. do F. Lutrzykowskiego 30.VII.1879 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 6.II.1877 — AC ew. 1620. Tamże. K. do S. Tomkowicza 9.II.1880 — PAN Kraków rkps 2461, t. VII. Cf. K. do P. Semenenki 21.VII.1875 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 5.II.1879 — CR Roma. Diecezją krakowską rządzili w tym czasie: ks. bp Franciszek Zglenicki, sufragan krakowski (do 1839), ks. bp Ludwik Łętowski (1841—1851), ks. prałat Mateusz Gładyszewicz (1851—1862), a wreszcie ks. bp Antoni Gałecki (1862—1879). « K. do D. Skarżyńskiego 20.XI.1877 — PAN Kraków rkps 1317. K. do J. Felińskiego 18.IV.1877 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 11.1.1879 — CR Roma. •" K. do J. Felińskiego 29.1.1879 — CR Roma. 61 K. do nuncjusza Jacobiniego 28.VI.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 515, k. 385. n K. do F. Lutrzykowskiego 7.VII.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 515, k. 387. M K. do D. Skarżyńskiego 4.1.1878, do listu dołączona jest notatka Kalinki w j. niemieckim — PAN Kraków rkps 1317 oraz do nuncjusza Jacobiniego 13.XI.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 512, k. 447. M K. do W. Przewłockiego 11.XII.1878 — CR Roma oraz do nuncjusza Jacobiniego 6.XI.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 512, k. 448. '6 F. Lutrzykowski do W. Kalinki 11.11.1879 — CR Roma i K. do D. Skarżyńskiego 24.11.1879 — PAN Kraków rkps 1317. •• K. do D. Skarżyńskiego 22 i 24.11.1879 — PAN Kraków rkps 1317. «' F. Lutrzykowski do W. Kalinki 15.11.1879 — CR Roma. •8 F. Lutrzykowski do W. Kalinki 11.11.1879 — CR Roma. 69 K. do D. Skarżyńskiego 22.111.1879 — PAN Kraków rkps 1317. 35 se 37 se 36 41 42 43 44 45 46 47 46 48 50 51 52 5S 54 56 M 68 59 W OBRONIE KOŚCIOŁA POLSKIEGO 493 78 Cf. Obertyński, dz. c. T. I, s. 372. 71 K. do H. Kajsiewicza 21 i 23.1.1873, l i 21.11.1873, do W. Przewłockiego 3.II.1873, do J. Felińskiego 9.VII ł 2.IX.1878 oraz do P. Semenenki 24.IX.1878 — CR Roma. 72 K. do D. Skarżyńskiego 4.VI.1878, 13.11 i 3.III.1879 — PAN Kraków rkps 1317 oraz do Pauli Krasieńskiej Boroduchin 7.VI.1879 — Arch. Niep. Szymanów. 73 K. do J. Felińskiego 17.11.1879 — CR Roma. "•"• 74 K. do J. Felińskiego 13.111.1879 — CR Roma. 78 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 21.V.1879 — CR Roma. •8 K. do D. Skarżyńskiego 1.VI.1879 — PAN Kraków rkps 1317. 77 K. do F. Lutrzykowskiego 22.V. 1879 — CR Roma. 78 K. do J. Felłńskiego 2.VI.1879 — CR Roma. 79 K. do Pauli Krasieńskiej Boroduchin 7.VI.1879 — Arch. Niep. Szymanów. 80 Cf. Czas. R. 1879, nr 160: 9.VI, s. l i Przegląd Lwowski. R. 1879, s. 662. 81 K. do M. Darowskiej 9.VI.1879 — Arch. Niep. Szymanów. 62 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 21.V.1879 — CR Roma. 83 K. do F. Lutrzykowskiego 24.VI.1879 — CR Roma. 84 K. do F. Lutrzykowskiego 16.VII.1879 — CR Roma. 88 Tamże. 88 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 23.XI.1879 — CR Roma. 87 K. do J. Felińskiego 8.VI.1878 — Arch. Niep. Szymanów i 18.VI.1879 do tegoż oraz do F. Lutrzykowskiego 24.VI.1879 — CR Roma. 88 K. do E. Podoskiego 11.IX.1879 — Arch. Metrop. Krak.: Zespół Arcybpa Bilczewskiego i do F. Lutrzykowskiego 11.IX.1879 oraz do S. Smarzewskiego 20.X.1879 — CR Roma. 88 K. do F. Lutrzykowskiego 11.IX.1879 — CR Roma. 80 K. do F. Lutrzykowskiego 30.X.1879 — CR Roma. 91 K. do D. Skarżyńskiego 22.111.1879 — PAN Kraków rkps 1317 i do I. Lobosa 9.X.1879 — Arch. Diec. Tarn. 92 K. do F. Lutrzykowskiego 30.X.1879 — CR Roma. 93 K. do J. Felińskiego 5.XI.1879 i do F. Lutrzykowskiego 5.XI.1879 — CR Roma. 84 K. do I. Lobosa 9 i 28.X oraz 5 i 8.XI.1879 — Arch. Diec. Tarn. 88 Cf. K. do E. Podoskiego 28.VI.1877 i inne — Arch. Metrop. Krak.: Zespół Arcybpa Bilczewskiego. 88 K. do Br. Zaleskiego 13.11.1875 — AC ew. 1620. 97 K. do P. Smolikowskiego 29.V.1875 — CR Roma. 98 K. do Br. Zaleskiego 3.XI.1875 — AC ew. 1620, do A. Jełowickiego 20.X.1875 — CR Roma. 98 K. do J. Felińskiego 11.V.1876 — CR Roma. 100 K. do I. Lobosa b. d. (1875) — Arch. Diec. Tarn. i do A. Jełowickiego 20.X.1875 — CR Roma. 191 K. do P. Semenenki 17.VIII.1875 — CR Roma. 102 K. do J. Felińskiego 18.IV.1877 — CR Roma. "" 10S K. do J. Felińskiego 20.111.1877 — CR Roma. 104 K. do Br. Zaleskiego 6.V.1877 — AC ew. 1620 i do Pauli Krasieńskiej Boroduchin 27.V.1877 — Arch. Niep. Szymanów. 108 Cf. K. do J. Felińskiego 18.IV.1877 — CR Roma i do E. Podoskiego 13.11.1877 — Arch. Metrop. Krak.: Zespól Arcybpa Bilczewskiego. 108 F. Lutrzykowskł do K. 29.1.1879 — CR Roma i K. do nuncjusza Jacobiniego 23.VII.1879 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 515, k. 287. 494 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 112 113 114 115 111 117 107 Cf. K. do D. Skarżyńskiego 13.11 i 22.111.1879 — PAN Kraków rkps 1317 oraz do F. Lutrzykowskiego 21.V.1879 i inne — CR Roma. 108 Cf. F. Lutrzykowskł do W. Kalinki 29.1.1879 — CR Roma. 109 K. do nuncjusza Jacobiniego 28.VI.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 515, k. 385. 110 K. do F. Lutrzykowskiego 7.VII.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 515, k. 387. 111 K. do J. Felińskłego 12.V.1877 — CR Roma. Tamże i do D. Skarżyńskiego 8.III.1878 — PAN Kraków rkps 1317. Cf. K. do D. Skarżyńskiego 8.III.1878 — PAN Kraków rkps 1317. K. do J. Felińskiego 12.V.1877 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 2.IK.1878 — CR Roma. Tamże. K. do J. Felińskiego 12.Y.1877 — CR Roma. 118 K. do J. Felińskiego 28.X.1875 — CR Roma. 119 Cf. K. do P. Semenenki 17 i 26.VIH oraz 3.IK.1875 — CR Roma. 1M Cf. K. do P. Smolikowskiego 18.VI.1876 — CR Roma. 121 K. do P. Semenenki 17.VIII.1875 — CR Roma. 122 K. do kard. Ledóchowskiego 1.YIII.1880 — cyt. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps z. 25, s. 39a. ł2' K. do A. Szukiewicza 20.IIU877 — Ossol. rkps 6531, k. 81. 124 K. do M. Darowskiej 16.111.1877 — Arch. Niep. Szymanów. "5 M. Tyrowicz: Ks. W. Kalinka badacz przeszloici l wychowawca narodu, {w:J IKC, nr 347, dodatek nr 50, s. IV (794). 12« K. do I. Łobosa 3.II.1879 — Arch. Diec. Tarn. 127 K. do I. Łobosa ll.XIU878 i 13.1.1879 — Arch. Diec. Tarn. 128 K. do nuncjusza Jacobiniego 23.VII.1879 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 515, k. 287 i do D. Skarżyńskiego 8.III.1878 — PAN Kraków rkps 1317. 129 K. do D. Skarżyńskiego 8.III.1878 — PAN Kraków rkps 1317. 130 K. do I. Łobosa 6.1.1878 — Arch. Diec. Tarn. oraz do D. Skarżyńskiego 8.III.1878 i 17.XI.1879 — PAN Kraków rkps 1317. 181 K. do D. Skarżyńskiego 9.II.1876 i 26.XII.1878 — PAN Kraków rkps 1317. 132 Cf. K. do D. Skarżyńskiego 1.V.1877 — PAN Kraków rkps 1317. 188 K. do I. Łobosa 23.IX.1877 — Arch. Diec. Tarn. 184 K. do nuncjusza Jacobiniego 28.VI.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 515, k. 385, 6.XI.1877 — vol. 512, k. 448, 20JX.1877 — vol. 515, k. 359, 11.XI.1878 — vol. 491, k. 501, 23.VII.1879 — vol. 515, k. 287 i inne, K. do D. Skarżyńskiego 14.11.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 185 K. do I. Łobosa 30.XU877 — Arch. Diec. Tarn. 188 K. do P. Semenenki 17 i 26.VIII.1875 — CR Roma oraz do Br. Zaleskiego 3.IX.1875 — AC ew. 1620. 137 M. Hirschler do nuncjusza Jacobiniego 14.VIII.1877 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska vol. 515, k. 394, K. do I. Łobosa 23.1.1877, 21.1 i 9.X.1878 — Arch. Diec. Tarn., do D. Skarżyńskiego 13.1, 14 i 17.XI.1878 — PAN Kraków rkps 1317, do P. Semenenki 29.IX.1875 oraz cf. do J. Felińskiego 29.VII.1877, 9.VII.1878, 31.1 i 24.11.1879 — CR Roma. 188 K. do J. Felińskiego 31.1.1879 — CR Roma i do D. Skarżyńskiego 22.111.1879 — PAN Kraków rkps 1317. K. do W. Przewłockiego 25.VI.1876 i 12.XI.1879 — CR Roma. 139 XXVI O KATOLICYZM W SPOŁECZEŃSTWIE POLSKIM 171. O życie katolickie w Polsce. Nie tylko sprawy Kościoła leżały o. Kalince mocno na sercu, ale również stan katolicyzmu polskiego i moralność społeczna rodaków miała w nim serdecznego stróża i obrońcę. Cieszył się więc szczerze z każdego zdrowego odruchu w społeczeństwie, gratulował każdego osiągnięcia i dostrzegał każde jawiące się dobro *. Martwiło go wszystko, co świadczyło o obniżeniu poziomu życia religijnego. Szczególnie zaś był wrażliwy na jakiekolwiek polityczne odruchy wśród akademików i młodzieży. Był nie tylko ciekawy jej reakcji na pewne sprawy, ale radził zagrożenie pozbawienia stypendiów tych wszystkich, „którzy od nauk dla agitacji politycznych się odrywają". Uważał bowiem, że stypendia są fundowane wyłącznie „dla młodzieży uczącej się" 2. Oceniając krytycznie społeczeństwo twierdził, że „gdzie starsze pokolenie jest płoche, tam młodzież 'musi być szalona, choćby też była najszlachetniejsza" 3. Powiadomiony w roku 1880 o agitacji propowstaniowej wśród młodzieży rzemieślniczej Galdcji, postanowił przeciwdziałać bezzwłocznie. Wiedząc, że spiskowcy podszywają się pod znane nazwiska oraz że domagają się przysięgi posłuszeństwa dla nieznanej władzy, proponował napisanie broszury, w której w formie gawędy można by wyłożyć umiejęitnie całą sprawę 4. Wrażliwy na życie religijne w Polsce, nie tylko, jak pamiętamy, zajmował się żywo sprawami biskupstw i informował nuncjusza w Wiedniu o zaniedbaniach funkcji biskupich dla braku zdrowych do tego i młodszych ludzi, ale interesowała go również wszelka antykościelna agitacja 5. W 'gromadzeniu informacji nie ograniczał się do Galicji. Przeciwnie, zbierał wiadomości o życiu na Litwie i na Wołyniu ', a również z niemniejszą pilnością dopytywał się o stan Polonii francuskiej 7. Jak bliski był jego kontakt z rodakami we Francji, świadczyć może fakt, że francuscy mówcy na obchodach polskich przysyłali mu czasem projekty swoich przemówień, z prośbą o rady i uwagi. Bywało też niekiedy, że w odpowiedzi przesyłał im swój całkiem odmienny projekt8. 496 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW Proponował różne prace i przedsięwzięcia wśród Polonii czy drukowanie sprawozdań z obchodów polskich we Francji 9. Wiedział, jak bardzo ważne jest dla katolików polskich rozsądne zrozumienie warunków, w jakich żyje i działa papież d kuria rzymska, i o tych sprawach pisywał przyjaciołom. Szczególnie gdy bardziej impulsywni domagali się jakiejś natychmiastowej decyzji w sprawach przeciwnych wierze 10. Znając dobrze stosunki rzymskie nie szczędził też rad i wskazówek nawet czasem w zupełnie drobnych sprawach". Celem zaś objaśnienia społeczeństwa katolickiego w Polsce o sytuacji związanej ze zmianą papieża po śmierci Piusa IX ogłosił na początku roku 1878 specjalny artykuł w Czasie o nowych dokumentach, wydanych świeżo przez Stolicę Apostolską 12. Urodzony polityk, nie tylko że interesował 60 61 62 63 64 65 66 50 Rkps Statutu Stowarzyszenia Święcenia Niedzieli — Arch. Metrop. Krak.: fasc. kard. Dunajewskiego. u Tamze. - OT8I.IŁK c .3 Gb ., 52 K. do L. Wysockiej 5.II.1877 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 6.III.1877 — CR Roma. ''VML oBWjfcrilwaP F, Cf. rkps Statutu Stów. Święć. Nłedz. — Arch. Metrop. Krak.: fasc. kard. Dunajewskiego. Cf. K. do L. Wysockiej 25.111.1877 — CR Roma. K. do L. Wysockiej 30.111.1877 — CR Roma. Obertyński, dz. c. T. II, s. 180. K. do L. Wysockiej 30.111.1877 — CR Roma. K. do L. Wysockiej 6.V. 1877 — CR Roma. Tamże. . - • K. do Marii M. 5.XII.1876 — CR Roma. K. do Marii M. 30.1 i 14.11.1877 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 6.III.1877 — CR Roma. Przegląd Lwowski. R. 1877, t. XIII, s. 503. Przegląd Lwowski. R. 1877, t. XII, s. 777. K. do I. Łobosa 6.II.1877 — Arch. Diec. Tarn. i do L. Wysockiej 5.II.1877 — CR Roma. 67 K. do I. Łobosa 1.IV.1877 — Arch. Diec. Tarn. 68 Cf. Korespondencja kard. Dunajewskiego — Arch. Metrop. Krak. 69 K. do Pauli Krasieńskiej Boroduchin 29.11.1880 — Arch. Niep. Szymanów i do Marii M. 5.IX.1877, 7.IV.1878 i inne — CR Roma. 70 K. do Księgarni Krzyżanowskiego 3.VII.1876 — PAN Kraków rkps 3248 i do I. Łobosa 19.XII.1876 — Arch. Diec. Tarn. 71 K. do Br. Zaleskiego 29.VII. 1868 — AC ew. 1620. 72 K. do księgarza Czajkowskiego 19.11.1873 — Ossol. rkps 12036, k. VII. 73 K. do Br. Zaleskiego 3.III.1874 — AC ew. 1620. 74 Cf. M. Wielhorska do K. 3.III.1874 — CR Roma. 75 K. do Marii M. 13.IX.1877 — CR Roma. 76 Cf. Czas. R. 1878 i sama broszura. 77 W. Kalinka: Nad trumną Piusa IX, [w:] Przegląd Lwowski. R. 1878, t. XV, s. 231. 78 Tamże, s. 234 i 235. K. do W. Przewłockiego 10.IV.1878 — CR Roma. Tamże. 81 J. K. Piotrowski Corwin: Kronika, [w:] Przegląd Lwowski. R. 1878, t. XV, s. 30. 82 K. do I. Łobosa 19.VI.1878 — Arch. Diec. Tarn. 88 K. do W. Przewłockiego 27.V.1878 — CR Roma. 84 K. do W. Przewłockiego 8.VI.1878 — CR Roma. 85 Tamże. M K. do nuncjusza Jacobiniego 3.VII.1878 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska, VDl. 514, k. 38. 87 Cf. brulion odpowiedzi Kalince — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska, vol. 504, k. 303. 88 Nuncjusz Jacobini do kard. A. Franchiego 13.VII.1878 — Arch. Wat. Nuncjatura Wiedeńska, vol. 491, k. 295. 78 60 33 — Ksiądz Walerian Kalinka 6\4 W Z.A.KONIE 90 91 88 Cf. K. do P. Semenenki 13.V.1876 — CR Roma i do E. Podoskiego 28.VI.1877 — Arch. Metrop. Krak.: Zespól Arcybpa Bilczewskiego. K. do A. Szukiewicza 16.XI.1877 — Ossol. rkps 6531, k. 85—86. K. do E. Podoskiego 24.11.1879 — Arch. Metrop. Krak.: Zespól Arcybpa Bilczewskiego. 92 K. do S. Pawlickiego 21.VII.1874 i 30.IX.1875 — BJ, Korespondencja S. Pawli-ckiego rkps 8697, t. III. 93 Tamże oraz K. do Br. Zaleskiego 21.VII.1874 — AC ew. 1620. "4 K. do Br. Zaleskiego 6.II i 5.III.1877 — AC ew. 1620. 93 K. do Br. Zaleskiego 12.XII.1878 — AC ew. 1620. K. do W. Przewłockiego 17.XI.1879 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 17.XI.1878 — PAN Kraków rkps 1317 oraz cf. Czas. R. 1879, artykuły Kalinki i K. do F. Lutrzykowskiego 23.XI, 2.XII i 16.XII.1879 oraz F. Lutrzykowski do K. 13.XII.1879 i inne — CR Roma. 98 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 16.XII.1879 — CR Roma. 99 K. do Br. Zaleskiego 17.XI.1876 — AC ew. 1620. K. do D. Skarżyńskiego 26.111.1876 — PAN Kraków rkps 1317. K. do J. Felińskłego 21.VII.1877 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 8.III.1878 — PAN Kraków rkps 1317 i do J. Felińskiego 9.VII.1878 — CR Roma. 105 Cf. K. do Pauli Krasieńskiej Boroduchin 30.V.1878 — Arch. Niep. Szymanów. K. do Br. Zaleskiego 16.V.1876 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 23.11.1878 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 14.11.1876 — AC ew. 1620. K. do Br. Zaleskiego 7.III.1876 — AC ew. 1620. K. do D. Skarżyńskiego 26.XI i 13.XII.1878 — PAN Kraków rkps 1317. K. do I. Łobosa 13.IV.1878 — Arch. Diec. Tarn. K. do I. Łobosa 3.XII.1878 — Arch. Diec. Tarn. K. do S. Tomkowicza 4.XII.1878 — PAN Kraków rkps 2461, t. VII. Tamże. K. do Br. Zaleskiego 16.1.1876 — AC ew. 1620. K. do F. Lutrzykowskiego 23.XI.1879 — CR Roma. Tamże. Tamże. Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 23.XI, 16.XII.1879 i 4.II.1880 — CR Rorna. K. do L. Wysockiej 18.XII.1879 — CR Roma. K. do M. Tomaszewskiej 9.VII.1876 — Arch. Domowe SS. Wizytek Kraków. Cf. rkps dyplomu — CR Roma. A. Bakanowski: Moje wspomnienia, s. 204. K. do M. Tomaszewskiej 9.VII.1876 — Arch. Domowe SS. Wizytek Kraków. Tamże. K. do A. Jełowickiego 6.VIII.1876 — CR Roma. K. do F. Lutrzykowskiego 4.X.1877 — CR Roma. Cf. K. do Marii M. 6.XII.1876 — CR Roma. Cf. K. do Marii M. 30.1.1877 — CR Roma. Cf. K. do L. Wysockiej 4.V.1877 — CR Roma. K. do Marii M. 6.II.1875 — CR Roma. Tamże. K. do Marii M. 10.XI.1875 — CR Roma. K. do Marii M. 1.III.1876 — CR Roma. Tamże. 96 •7 100 101 102 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 O KATOLICYZM W SPOŁECZEŃSTWIE POLSKIM 515 137 138 139 140 134 Tamże. 136 K. do Marii M. 15.XII.1875 — CR Roma. 138 K. do Marii M. 24.VI.1877 — CR Roma. Cf. rkps postanowień — CR Roma. K. do L. Wysockiej 8.1.1877 — CR Roma. Cf. K. do Marii M. 5.XII.1876 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 10.1.1876 oraz J. Feliński do W. Kalinki 20.1.1876 — CR Roma. 141 K. do A. Jełowickiego 18.VII.1872 — CR Roma. 144 K. do W. Przewłockiego 24.VIII.1874 — CR Roma. 143 Aleksander Kalinka do Adama Kalinki 6.II.1878 — zb. S. Kalinki. 144 Cf. dokument — zb. S. Kalinki oraz K. do E. Skrochowskiego 4.VI.1874 — CR Roma. 145 Aleksander Kalinka do W. Kalinki 6.XII.1877 — CR Roma. K. do Aleksandra Kalinki 8.1.1878 — zb. S. Kalinki. K. do Marii M. 7.IV.1878 — CR Roma. Aleksander Kalinka do W. Kalinki 7.VI.1878 — CR Roma. 148 Cf. rkps mowy ślubnej wygłoszonej przez o. W. Kalinkę — CR Roma oraz Gazeta Kielecka z 28.VH.1878. 150 Aleksander Kalinka do W. Kalinki 22.VIII.1877 — CR Roma. Aleksander Kalinka do W. Kalinki 6.XII.1877 — CR Roma. Tamże. Tamże. Aleksander Kalinka do W. Kalinki 10.11.1878 — CR Roma. Aleksander Kalinka do W. Kalinki 7.VI. 1878 — CR Roma. Tamże. K. do Adama Kalinki 14.IX.1878 — zb. S. Kalinki. K. do J. Felińskiego 16.X.1878 — CR Roma. 159 K. do D. Skarżyńskiego 17.XI.1878 — PAN Kraków rkps 1317 oraz do Adama Kalinki 8, 21 i 30.XII.1878 — zb. S. Kalinki. Cf. Księga Zmarłych Parafii Wrocieryż pow. Pińczów. R. 1880. Cf. opinia tradycji rodzinnej według ustnej relacji Marii Kalinkowej dla autora pracy. K. do Adama Kalinki 18.VIII.1879 i inne — zb. S. Kalinki. 140 147 148 151 152 153 154 155 151! 157 158 160 101 162 33* XXVII ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 377. Bezowocne próby osiedlenia się zmartwychwstańców w Galicji. Wiecznie świeża i -ciągle mająca żywotne znaczenie dla zmartwychwstańców sprawa osiedlenia się w Galicji, miewała różne fazy swego załatwiania. Przyjaciele zagrzewali do starań i wysiłków w tym kierunku, przeciwnicy patrzyli niechętnym okiem na te zabiegi, sami zaś zainteresowani chwytali się każdej nadarzającej się okazji i rozważali sensowność wszelkich wysuwanych projektów. W roku 1875 ks. Władysław Czartoryski jako kolator parafii w kluczu Sieniawa proponował im objęcie earówno łacińskich, jak i unickich placówek duszpasterskich, licząc, że niedługo niektóre z nich zawakują 1. Proponował też przygotowywać im się w przyszłości do objęcia kościoła Sw. Marka w Krakowie, którego kolatorów był sukcesorem2. Jednego w tych planach wszakże nie brano pod uwagę, a mianowicie woli biskupów i opinii miejscowego duchowieństwa, które by tak „bezceremonialnie" mieli zastąpić zmartwychwstańcy. O. Kalinka więc wyznawał, że co dzień więcej czuł, iż tych propozycji księcia podjąć nie wypada 3. Po roku jednak -ponownie sprawa „sieniawska" nabrała rumieńców. Książę Czartoryski nie myślał bynajmniej ze swych planów zrezygnować. Przysłał w tej sprawie swego plenipotenta, K. Jaskłowskiego, z formalną propozycją przygotowania się zmartwychwstańców do objęcia parafii w Sieniawie i w przyszłości innych. Książę podejmował się nadto załatwić obywatelstwo austriackie dla mających przyjść tu do pracy księży, a także omówić sprawę z samym biskupem przemyskim. O. Kalinka początkowo projekt popierał i nawet podjął pewne kroki, aby dobrze /usposobić do tego ks. Łobosa. Wobec zaś swoich władz rzymskich wystąpił nawet z konkretnymi propozycjami personalnymi 4. O. Se-tnenenko reflektował również na objęcie Sieniawy i zdecydował się wówczas nawet przybyć do Galicji celem rozmówienia się z księciem. Wobec tego Kalinka doniósł bezzwłocznie do Rzymu, że projekt takiej podróży uważa za z gruntu zbyteczny, bo związany jest z możliwością przedwcze-.snego rozgłoszenia samego planu objęcia parafii6. Skutkiem tych „przed- ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 817 stawień o. Kalinki" i rozsądnej rady o. Przewłockiego, o. Semenenko od tego zamiaru później zupełnie odstąpił6. Zresztą temu osiedleniu wówczas, o czym doskonale wiedział Kalinka, był przeciwny sam kanclerz kurii, ks. Łobos, uważający słusznie, że miałby niepotrzebne kłopoty i zatargi z władzami świeckimi, gdyby musiał bronić przed nimi przyjeżdżających z zagranicy zmartwychwstańców 7. Bywało nieraz i tak, że przyjaciele zmartwychwstańców pragmęli bardziej niż oni sami owego osiedlenia się w Galicji. Taki charakter miał lansowany przez pewien czas projekt objęcia klasztoru bernardynów w Przeworsku. Księżna Cecylia Lufoomirska wystąpiła w roku 1876 z propozycją wydzierżawienia dla zmartwychwstańców tego klasztoru. Zwróciła się więc do bernardynów z formalnym projektem. Ci oczywiście sprzeciwili się. Księżna nie myśląc z planu rezygnować oparła sprawę o czynniki rzymskie. W tym stanie rzeczy zwróciła się do Kalinki o radę. Ten ostatni odpowiedział, że choć sam jest raczej za stworzeniem konwiktu w Krakowie, to jednak wie, że jej projekt podoba się innym ojcom w Rzymie. Zatem widzi jako rzecz konieczną uzyskanie pozwolenia nań ze strony kurii przemyskiej, a nadto aby „całą sprawę sama prowadziła, jawnie nas (zmartwychwstańców) do niej nie mieszając" 8. Wprawdzie klasztor przeworski stał wówczas prawie pusty a chodziło jedynie o to, by go wydzierżawić. Nawet sam Kalinka uważał, że „byłoby to doskonałe miejsce na nowicjat: w cichości — pisał — z daleka od świata, moglibyśmy i powinniśmy lat kilka przepędzić tak, ,aby nikt o nas nie słyszał" 9. Niemniej jednak o całym tym planie wyrażał się sceptycznie, bo nie widział powodu, dla którego bernardyni mieliby swój klasztor opuszczać i wydzierżawiać go zmartwychwstańcom ł°. Również na saimą metodę załatwiania sprawy miał swój odmienny punkt widzenia. Uważał, że jeśli już mówi się o dzierżawie, to niech księżna dokona transakcji „wcale nie wspominając" dla kogo, bo — dodawał — „nasze imię tylko rzecz utrudni" n. Dopiero w odnajętym kościele radził, za pozwoleniem biskupa miejscowego, rozpocząć pracę przy nim. „Pierwej być i osiąść, a potem dopiero starać się io uznanie" — było przecież radą biskupa Gałeckiego a zarazem i opinią samego Kalinki 12. Uważał jeszcze, że będąc na miejscu łatwiej będzie upatrzeć właściwą chwilę do uzyskania pozwolenia od rządu, niż siedząc w Rzymie, starać się z daleka d korespondencyjnie 13. Sprawa się przewlekała. Na życzenie księżnej Cecylii o. Semenenko zwrócił się przez o. Kalinkę z zapytaniem do księdza biskupa przemyskiego, czy przyjąłby zgromadzenie do swej diecezji. Biskup odpowiedział, że chętnie by je u siebie widział. Od tej więc strony nie było przeszkody 14. Księżna oświadczyła, że pokryje koszta fundacji1S, lecz wyłoniły się trudności z pozwoleniem rządowym. By je uzyskać obmyślano coraz 518 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW to nowe sposoby, aby trafić do różnych urzędników i osób sytuowanych. Nuncjusz Jacobini również przyrzekł pomoc, podobnie jak prof. J. Dunaj ewski i inni 16. Proponowano nawet wysunąć sprawę wychowania księży ruskich jako argument pierwszoplanowy17. Niemniej jednak sprawa wejścia zmartwychwstańców jako zgromadzenia do Galicji na razie zupełnie upadła 18. Zamierzano później wystąpić z motywacją otwarcia nowicjatu dla misji bułgarskiej, a tylko na ziemi galicyjskiej. Zdawało się to bardziej szczęśliwe, ale i to się nie powiodło19. Ostatecznie po dwóch latach obmyślań o. Semenenko zadecydował, aby nie podawać na razie noty do namiestnictwa Galicji w tej sprawie 20. O. Kalinka od początku tych zabiegów kierował swoje spojrzenie na Kraków. Tam widział większe możliwości działania a zarazem przewidywał skuteczniejsze poparcie dla zgromadzenia. Właśnie tutaj już w roku 1874 zebrano przecież pewien fundusz „na początek", na osiedlenie się zmartwychwstańców. Obmyślano konkretnie nad „zaopatrzeniem zakrystii w Krakowie". Życzliwi dla zgromadzenia krakowianie widzieli możliwość otrzymania kościoła Sw. Marka. Pamiętamy, że śmierć o. Kaj-siewicza i zmiana decyzji ze strony jego następcy sprawę tę przekreśliła 21. Rzecz przekreślona przez władzę nie została faktycznie przez to bynajmniej wymazana z pamięci o. Waleriana. Wciąż widział on w Krakowie miejsce najodpowiedniejsze na osiedlenie się, a nawet kościół Sw. Marka oceniał nadal jako konkretny punkt oparcia. Realizację jednak tych zamierzeń uzależniał od obsady diecezji i to nawet konkretnie od nominacji ks. Dunajewskiego na biskupa22. Do tej myśli udało mu się zjednać o. Semenenkę, który był gotów nawet zacząć tam pracę via facti, a dopiero ipotem prosić o potwierdzenie rządowe23. Szedł za radą ks. Dunajewskiego i wydawało się początkowo słuszne, nie czekając na kościół Sw. Marka, „nająwszy mieszkanie w pobliżu, pracować przy kościele Sióstr Wizytek" 24. Kalinka podjął w tym względzie rozmowy z siostrami 25, mimo że „nie tracił nadziei na kościół Marków" 26. Sprawa była dojrzała, skoro w czerwcu 1879 r. ks. Dunajewski postawił zgromadzeniu formalną propozycję objęcia po sobie kapelanii u sióstr wizytek i rektorstwa kościoła27. Na razie zaś nowy ordynariusz krakowski wyjednał zmartwychwstańcom regularne locum standi u oo. reformatów w Krakowie 28. 178. Pierwsze placówki galicyjskie zmartwychwstańców. Rok 1879 zdawał się być decydującym dla osiedlenia się zmartwychwstańców na ziemi polskiej. W lecie bowiem roku 1878 Helena Koziebrodzka ofiarowała zgromadzeniu dom i grunt w Wołkowcach pod Kamieńcem Podolskim nad ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 519 Dniestrem, przy ówczesnej granicy austriacko-rosyjskiej. Pani Koziebrodz-ka, mieszkająca przez dłuższy czas u wizytek w Krakowie, znała blisko biskupa Dunajewskiego i właśnie przez niego czyniła tę propozycję. Życzyła ona sobie, aby zmartwychwstańcy duszpasterzowali w Wołkowcach, a stawiała warunek, by jeden z księży pełnił obowiązki kapelana w jej dworze w Dźwiniaczce, odległej około 5 km od Wołkowców. We dworze tym miała zamieszkać ze swymi dwoma siostrami. Obok pań domu było: „10 garderobianek, kilku lokajów, kucharzy" i cały dworski inwentarz *9. O. Kalinka proponował, aby obejrzał wszystko o. Leon Zbyszewski. Nikt jednak na razie nie miał chęci, aby na tak daleką wybierać się wycieczkę30. Zresztą sam o. generał był tej myśli przeciwny31. O. Kalinka zaś, aczkolwiek wypowiadał też swoje zastrzeżenia wobec samego projektu, to jednak był za przekonaniem się o jego realności na miejscu. Sam jednak nie chciał jechać, gdyż uważał siebie za mało orientującego się w sprawach gospodarskich a także dlatego, że „nie miał za co" odbyć tak dalekiej podróży32. Sprawę więc zawieszono. Dopiero przyjazd o. Semenenki do Galicji w roku 1879 i osobista rozmowa z ofiarodawczynią w Krakowie, a wreszcie tygodniowy pobyt o. generała na miejscu w Dźwiniaczce i Wołkow-cach, o sprawie zadecydował. Do tej decyzji przyczynił się biskup Duna-jewski, który w czasie spotkania z o. Semenenką 4 sierpnia w Krzeszowicach u Potockich „ofiarował na nowo (...) grunt i dom w Wołkow-cach" »8. 23 września 1879 r. udawał się o. Semenenko ponownie do Dźwiniaczki wraz z o. E. Skrochowskim, który miał tam pracować razem z o. A. Rra-jeskim. Odtąd obaj ojcowie zaczęli zbożną pracę w Wołkowcach, którą sobie wkrótce zdobyli „miłość i uszanowanie ludności wiejskiej, a życzliwość i wdzięczność bez granic w domu pani Koziebrodzkiej" 34. O. Semenenko zobowiązał się w imieniu zgromadzenia: do wychowania Józia Koziebrodzkiego (syna fundatorki) i jego towarzysza, do założenia i utrzymania domu zakonnego w Wołkowcach, do podobnego utrzymania kape-lanii w Dźwiniaczce oraz prosił proboszcza w Mielnicy, aby zmartwychwstańców traktował jako swoich wikarych. W następstwie tych zobowiązań przybyli tu ojcowie mieli bardzo dużo pracy. W sumie dawało to „pięć godzin lekcji codziennie, oprócz przygotowania i dozoru malców; co niedziela nauka ranna, później kazanie, a po nim wykład katechizmu dla dzieci wiejskich w Dźwiniaczce, częste spowiedzi łacinników i Rusinów, nierzadkie chrzty i posługa przy umierających, ćwiczenia zakonne i nabożeństwo w Wołkowcach" 35. Wykonując to wszystko „z -niesłychaną ofiarnością i taktem" nic dziwnego że „otoczeni byli uszanowaniem i wdzięcznością bez granic" 36. Dzięki ogromnym funduszom i wielkiej pracy wznie- 520 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW siono w Wołkowcach kaplicę, której poświęcenia dokonano 12 kwietnia 1880 r.37 Na kapelana do dworu w Dźwiniaczce został przysłany o. A. Ba-kanowski, który odprawiał regularne nabożeństwa dla ludu w niedziele, a zarazem „porządek dzienny" na miarę zakonnego we dworze 38. Z placówką tą wiązały się różne plany i nadzieje. Już od lat o. Feliński, asystent generalny zgromadzenia, uważał, że pracę na ziemi ojczystej trzeba rozpocząć od otwarcia nowicjatu. Na ten cel pożądane było, według niego, miejsce spokojne i ustronne. „Przy nowicjacie należałoby i alumnat otworzyć (...) a więc należało otworzyć kursa (studium) domowe" 39. Do tej właśnie koncepcji fundacja wołkowska zdawała się być miejscem wymarzonym. Kalinka miał znowu zupełnie inny pogląd na początki osiedlenia się w Galicji. Według niego trzeba było zacząć od otwarcia konwiktu dla młodzieży, z którego „wyrośnie powolutku kolegium i nowicjat". „Nowicjat wyjdzie dopiero z konwiktu" — twierdził Kalinka 40. Toteż Wołkowce były „miejscem stosownym na nowicjat, ale najgorszym na zakład wychowawczy" 41. „Wołkowce nie mogą -- pisał po rozpatrzeniu się na miej-cu — w żaden sposób służyć na zakład wychowawczy bądź polski, bądź ruski" 42. Wyjaśniając zaś tego powody, tłumaczył, że „iprzyczyn jest bez końca: 1° Sąsiedztwo Besarabii i brak wszelkiej opieki władz (...) 2° Odległość miejsca (...) a w zimie komunikacja całkiem niemożliwa, przy przewozie przez Dniestr bardzo niebezpieczna (...) 3" Niegodziwe drogi dokoła Wołkowców. Do Mielnicy mila tylko, ale droga tak zła, że żaden doktor w zimie się nią nie puści" 4S. Ostatecznie Kalinka stwierdzał, że „fundacji tej winniśmy wdzięczność, bo nas sprowadza do kraju, ale tam na większe irozmiary ustalać się byłoby wielką nieroztropnością" 44. Z wiosną 1880 r. zabrano się do budowy klasztoru w Wołkowcach tó. Na początek wzięto część z funduszu otrzymanego z zapisu po L. Klobassie 46. O. Skrochowski „począł czynić konkretne przygotowania" sprowadzając „wielką ilość budulcowego drzewa, cegieł niepalonych"47. Wszystko to kosztowało bardzo drogo i wkrótce ukazało się „dno pustej kasy"48. Kalinka, mimo (poważnych zastrzeżeń co do tych przedsięwzięć, dla dobra jednak sprawy postarał się o nieco funduszy w Krakowie i posłał do Woł-kowiec 49. Biorąc gorąco do serca wszelkie sprawy zgromadzenia, niemniej szczerze interesował się oczywiście i tą fundacją. Radził też o. generałowi dobrą jej obsadę i zorganizowanie50. Nieoczekiwanie w sierpniu 1880 r. otrzymał polecenie objęcia przełożeństwa na nowej placówce. Był to dla niego prawdziwy cios. List o. Semenenki „czytał i ważył długo", a wreszcie przyszedł do przekonania, że musi wobec tego odłożyć pisanie swego Sejmu, ale „pomimo to nie jest w możności podjąć się przełożeństwa w Wołkowcach" 51. Wśród kontrargumentów, jakie podawał, głównym był ten, że przed tą placówką nie widział „żadnej przyszłości". „Kiedy czynię ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 521 taką ofiarę, zawieszając moje prace naukowe — pisał z żywością —• to pewnie nie dla miejsca, które niebawem wypadnie porzucić" 52. Przeciwnie, radził generałowi, „aby dał zaraz rozkaz o. Eustachemu, iżby wstrzymał dalsze roboty i wydatki i starał się rozwiązać kontrakty" 53. Kdedy skłopotany trudnościami o. Semenenko sam nie wiedział, co z tym wszystkim począć, Kalinka, łagodniej nieco do sprawy podchodząc, spokojnie już perswadował: „Według mnie Wołkowce trzeba porzucić lub co najmniej zrzec się (...) wszelkiej myśli o otworzeniu tamże zakładu wychowawczego" 54. Jednak odnośnie do przełożeństwa pisał, że „jest mu nad wyraz przykre i dałby już nie wiedzieć co, aby się od niego uwolnić. Przyjąłem je w duszy •— dodawał — ale nie pierwej, aż mi Pan Bóg dał zrozumieć, że tylko przez całkowite i ochotne posłuszeństwo mogę się utrzymać na drodze zakonnej" 55. Tymczasem rzeczowe, choć w gorącym afekcie pisane argumenty o. Kalinki przekonały o. generała, że placówki wołkowickiej dalej trzymać nie warto. Zdecydował więc opuszczenie Wołkowców i 22 sierpnia 1880 r. decyzję tę posłał o. Walerianowi z poleceniem powiadomienia pracujących tam ojców56. Decyzję tę podjął z myślą o ^przeniesieniu siedziby Zgromadzenia w Galicji na inne miejsce" 57. Takie postawienie sprawy przez o. Semenenkę oburzyło ogromnie ojców pracujących w Wołkowcach, to też zapowiedzieli oni gotowość opuszczenia zgromadzenia, jeśli decyzja nie zostanie cofnięta 58. Początkowo więc, aby zażegnać burzę, a także ulegając sugestiom biskupa Dunajewskiego, o. Semenenko zgodził się na czasowe jeszcze zatrzymanie Wołkowców. Postanowił jednak, że będą zawisłe od nowo powstającego domu we Lwowie, który stał się w tym czasie siedzibą prowincjała z o. Kalinką pełniącym ten urząd 59. Ponieważ była to fundacja w pewien sposób zależna od biskupa Dunajewskiego, przybył on specjalnie 20 czerwca 1881 r. do Dźwiniaczfci. Tutaj przekonał się, że p. Kozie-brodzka cofnęła swoje obietnice i że utrzymanie misji jest dla zmartwychwstańców, w nowych warunkach, rzeczywistym niepodobieństwem. Doradził więc sam opuścić fundację przez zgromadzenie, przynajmniej na pewien czas60. Wypłatę planowanej pensji dla kapelana p. Koziebrodzka cofnęła, gdyż obu chłopców wysłała do Krakowa wraz z o. Krajewskim, co ją daleko więcej kosztowało. Zgromadzenie zaś z tego nie miało nic. „Jednym słowem układ jest taki — pisał o. Kalinka — że obustronnie rodzi głębokie niezadowolenie i cud będzie Miłosierdzia Bożego nad nami, gdy nas uwolni od tego stosunku" 61. Stopniowo więc doszło do całkowitej likwidacji tej placówki. Najpierw opuścił ją o. Krajewski sekularyzując się, potem o. Cichocki wyjeżdżając do Ameryki, a wreszcie o. Skrochowski, który po wystąpieniu ze zgromadzenia „zamknął dom wołkowski", prze- 522 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW nosząc się do Dźwiniaczki, którą po jakimś czasie również opuściłSŁ>. Tak więc formalna pierwsza placówka zmartwychwstańców na polskiej niwie nie powiodła się, ale dała możność otwarcia działalności we Lwowie. 179. „Groźba" ponownej wizytacji misji bułgarskiej. Wiemy już dobrze, że jedynym pragnieniem o. Kalinki w tym czasie było pozostać na miejscu w Jarosławiu „choćby na rok jeden jeszcze" i kończyć swą pracę 0 Sejmie Czteroletnim. Tymczasem na początku roku 1880 obmyślano w Rzymie dla niego inną pracę. Na sesjach rady generalnej zgromadzenia 15 marca i l kwietnia rozważano dokładnie stan misji bułgarskiej 63. O. Se-menenko zdecydował posłać tam ponownie o. Kalinkę na wizytatora. W tej też myśli 8 kwietnia 1880 r. posłał mu list, który na czas dłuższy „zburzył całkiem spokój wewnętrzny" o. kapelana. W liście tym całkiem formalnie proponował mu o. Piotr przygotowanie się do podróży w charakterze wizytatora misji do Adrianopola 64. Brał gorąco do serca każde polecenie władzy, toteż wiadomością tą poruszony był do głębi. O planie generała wiedział wcześniej z listów o. Felińskiego, któremu też przedkładał spokojnie bezowocność nowej wizytacji wobec pozostania po pierwszej przełożonego misji na dawnym miejscu i niewprowadzenia w czyn wielu jego wizytatorskich zarządzeń. Nie widział sensu i nie przewidywał żadnej korzyści ze swej nowej wizytacji w Bułgarii. Widział nadto jeszcze trudniejszą swą ewentualną funkcję wizytatora wobec pewnych niechęci, na jakie naraził się przez poprzednie swoje działanie w Adrianopolu. Nazywając zaś sprawy po imieniu, pisał: „Rzecz więc daremna i byłaby tylko grzesznym marnowaniem czasu 1 sił" 85. W trakcie zaś dyskusji wyraził się, że jeśli tam rna nastać zupełny porządek, to on w Bułgarii pozostać by musiał do śmierci i wtedy swe ulubione prace historyczne odłożyć na potem66. Nieprzyjemną też dla niego była perspektywa uczenia się języka bułgarskiego, z czym się zresztą wcale nie krył 67. Na to odpisał mu asystent generalny. Z listu zaś o. Felińskiego wynikała dość wyraźna sugestia ewentualnego objęcia przełożeństwa w Adrianopolu. I na tę koncepcję o. Kalinka patrzył równie sceptycznie, choć z innych, oczywiście, powodów. Istotną przyczyną zajęcia negatywnego stanowiska przez niego było uniemożliwienie mu pisania Sejmu Czteroletniego, do którego „od lat czternastu zbierał materiały", a którego tom pierwszy spotkał się z ogólnie przychylną recenzją i przyjęciem, a przede wszystkim dlatego, że w jego napisaniu widzi swój życiowy cel i misję zgromadzenia wobec społeczeństwa polskiego68. Ostatecznie więc pisał: „Na kilka miesięcy jechać rzecz próżna i tego nikt we mnie nie wmówi, ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 523 aby to było przydatnym i naprawdę misję uratowało. Jechać teraz na zawsze ze stanowczym rozkazem jestem gotów, ale pojadę z sercem rozdartym". Po skończonym Sejmie „choćby (...) — dodawał — do Chin, z raźnym i ochotnym sercem pojadę pracować, ile mi sił zostanie i gotować się na śmierć" 69. Kiedy więc otrzymał wspomniany powyżej list o. generała, odpisał zaraz, że gdy potrzeba, to gotów jest pojechać w lecie do Bułgarii, poświęcając planowaną kurację i odpoczynek. Natomiast gdy idzie „o przekonanie o pożytku podróży", to sprawa „inaczej się ma". Analizując szczegółowo to zagadnienie dochodził do wniosku, że na misji tak wiele zakorzeniło się nieporządków, których jej obecny przełożony wcale nie dostrzega, że krótki pobyt niczego nie zdoła naprawić. Sikoro zaś na zmianę przełożonego o. Semenenko nie decyduje się, więc tego rodzaju wizytacja nie rokuje żadnej nadziei. O. Kalinka proponował zatem, aby sam o. generał pojechał tam na wizytację, wówczas by lepiej rzeczy zobaczył i mógłby niewątpliwie zaprowadzić ład i porządek70. Chcąc jednak być dobrze zrozumianym, kończył swój długi list: „Oto wszystko, co miałem do powiedzenia. A teraz, skoro Ojciec rozkaże, gotów jestem pojechać, chociaż wbrew przekonaniu"71. Korespondencja na ten temat jednak na tym się nie zakończyła. Przeciwnie, dyskusja toczyła się jeszcze przez dłuższy czas. Kalinka brał wszystko do serca, toteż wyznawał czasem: „List Ojca tak mnie zgryzł, że mnie nabawił scjatyki", ale dodawał: „im więcej myślę i modlę się, tym bardziej widzę, że racja jest po mojej stronie"72. Kwestia była otwarta, a o. Semenenko nie wiedział sam, co począć, choć jeszcze w czerwcu roku 1880 pisał do Adrianopola o przyjeździe o. Kalinki73. Jednym z pozytywów owej dyskusji jest umożliwienie nam poznania poglądów o. Kalinki na temat misji oraz jego aktualnego do niej stosunku. Pamiętamy, że niezmiernie troskliwie i czynnie zabiegał on zawsze o jej potrzeby. „Zmęczony jego (przełożonego misji) niechęcią (...) przestałem się do niej mieszać - - wyznawał — i od roku blisko na tym się tylko ograniczam, że kiedy czego zażądają, to staram się 'im przesłać" 74. Nie przeszkadzało mu to jednak stale o niej pamiętać i żywo interesować się wszelkimi troskami i potrzebami7S. Nawet gdy zachodziła potrzeba, polemizował w obronie misji z artykułami w biuletynie Szkól Wschodnich, pisząc od siebie udokumentowane opracowanie o ojcach w Adriano-polu 76. Ponieważ w roku 1880 przypadała w lecie kapituła generalna zgromadzenia, w której o. Brzeska, przełożony misji, miał brać również udział, stanęło więc ostatecznie na tym, że o. Kalinka pojedzie do Bułgarii dopiero w jesieni, po powrocie przełożonego 77. 524 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 180. Koncepcje o. Kalinki odnośnie do osiedlenia się zgromadzenia na. ziemi polskiej. Ponieważ o. Kalinka był Krakowianinem, miał obywatelstwo austriackie7&, a nadto przebywał stale w Galicji, więc orientował się najlepiej w możliwościach osiedlenia się zmartwychwstańców na ziemi polskiej. Z tego powodu o. Semenenko zwrócił się do niego w roku 1877 z żądaniem udzielenia dokładnych informacji odnośnie do starania się u rządu austriackiego o pozwolenie na osiedlenie się zgromadzenia. Zobowiązany przez swego generała o. Kalinka, zanim dał odpowiedź, zwrócił się do osób, według niego jeszcze lepiej zorientowanych w tej sprawie,, o wskazówki79. Dopiero po takiej konsultacji udzielił żądanych informacji. Natomiast od początku czynił ze swej strony różne wysiłki, aby dla tej sprawy zyskać jak najwięcej sympatyków i przyjaciół i to zwłaszcza wśród osób wpływowych 80. Na samą jednak sprawę osiedlenia, jak wspomniano powyżej, miał własny, zupełnie odmienny pogląd. Według niego konieczne było zajęcie się wychowaniem młodzieży. Była to jego zdaniem „najpilniejsza rzecz". Serce niu się krajało, wyznawał, gdy często słyszał rodziców, i to ze wszystkich stron Polski, pytających, gdzie mają oddawać swych synów na wychowanie. Bolał też, że inie wiedział, co na to odpowiedzieć 81. Odnośnie jednak do pracy zgromadzenia uważał, że „zrywać się od razu na Kolegium" byłoby nierozważnie i zuchwale, ale jednak mogliby zmartwychwstańcy otworzyć konwikt dla chłopców. Skoro ten zostałby urządzony i utrwalony, można by było „powolutku" rozpoczynając od najniższych klas otwierać stopniowo kolegium. Zaczynanie zaś od kolegium byłoby fałszywym krokiem, gdyż można by tym „przestraszyć władze polityczne" a zarazem nie mając wystarczających sił do prowadzenia tego rodzaju zakładu „zrobić fiasco". Radził więc, by na miejsce takiego konwiktu obrać Kraków albo Lwów, gdyż brak sił naukowych z łatwością można by uzupełnić kadrą miejscową 82. „Byłbym prawdziwie szczęśliwy — odsłaniał własne uczucia -- gdybym przy wychowaniu młodzieży polskiej moje życie mógł zakończyć" 83, Atakującym zaś ten jego projekt przedkładał, że wychowanie młodzieży męskiej bez egzaminów państwowych na nic się nie przyda, że do prowadzenia własnego kolegium brak na razie sił, a nadto że „rodzice ze wszystkich stron domagają się konwiktu i zakładając takowy największą byśmj oddali usługę"84. Pragnących założenia najpierw nowicjatu zakonnegc uspokajał, że o jego potrzebie nie zapomina, ale zaznaczał, że „nowicjal wyjdzie dopiero z konwiktu" 85. O. Kalinka już w roku 1876 widział realne możliwości osiedlenia się zmartwychwstańców w Galicji86. Gdy się te jego plany dziś ocenia z perspektywy czasu, wydaje się, TA miał on niewątpliwą słuszność i nie była to bynajmniej mrzonka czy chi mera. Jest tylko inna kwestia, że do sprawy samego osiedlenia zabierani ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 525 się jakoś bojaźliwie, powściągliwie czy teoretycznie jedynie, a nie miała ona krwi i kośćca, według którego mogłaby być kionsekwetnie wprowadzana w czyn. Ten sposób działania o. Kalinka określił dosadnie: „Wszystkie nasze dotychczasowe zachody o osiedlenie w Galicji nie były naprawdę staraniem, tylko jakimś nieśmiałym macaniem, albo bawieniem się w projekty" 87. Wolno twierdzić, że wypowiadając te słowa miał zupełną słuszność. Dopiero zupełnie inne pokierowanie sprawami doprowadzi do trwałej fundacji we Lwowie. Był o. Kalinka realistą. Widząc zatem, że s/prawa zgody w Wiedniu na osiedlenie się zmartwychwstańców napotyka poważne opory, skłaniał się nawet przez czas pewien do poglądu o. Felińskiego, aby wystąpić do rządu z prośbą o pozwolenie otwarcia w Galicji nowicjatu dla misji bułgarskiej. Kiedy jednak dowiedział się, że z tego powodu wybiera się do Galicji o. Semenenko, sprzeciwił się, jak pamiętamy, zdecydowanie temu zamiarowi. Radził działać po cichu, za pośrednictwem nuncjusza Jacobiniego, a twierdził słusznie, że przyjazd o. Semenenki nie minie bez echa i może wzbudzić podejrzenia i szkodliwe ataki prasy, co do reszty zrazi do zgromadzenia „płochliwe" ministerstwo wiedeńskie 88. Koncepcję swoją Kalinka przedstawił w roku 1877 „najłaskawiej i naj-szczegółowiej"89 M. DarowsMej. „Wszystko mądrze obmyślane, przewidziane, obliczone — pisała ona — i jakoby zabezpieczone, po mistrzowsku prowadzone. Jeśli tenaz nie staniecie w Kraju, to będzie zna/k, że Bóg tego nie chce" 90. Projektu o otwarciu konwiktu nie tylko nie doceniano, ale wprost nie rozumiano jako sensownego działania. Na początek do tej pracy proponował o. Kalinka o. E. Sikrochowskiego jako najodpowiedniejszego do pracy nad młodzieżą. Cóż, kiedy właśnie ów „najodpowiedniejszy" na propozycję przyjazdu do Krakowa zapytał wprost projektodawcę, co on tam miałby robić (!). Naezrażony takim stawianiem kwestii, o. Kalinka spokojnie mu wyjaśniał, że to samo, co we Lwowie lub w innym mieście Galicji. Snując zaś dalej swą myśl tłumaczył: „Osiadłszy przy kościele mu danym, będzie Msze odprawiał, spowiadał, czasem miewał nauki, a nadto przyciągnie do siebie młodzież uniwersytecką, wpośród której wiele jest pięknej i praktykującej. Dość pójść na posiedzenie Towarzystwa Sw. Wincentego, aby się z nią zetknąć, a zarazem aby się przekonać, że ona w Krakowie nie ma żadnego religijnego przewodnika" 91. Usiłując pokonać uprzedzenia we własnej rodzinie zakonnej, o. Kalinka dodawał: „Jestem pewny, że po kilku miesiącach swego pobytu w Krakowie o. Eustachy stałby się jej (młodzieży) duszą i ogniskiem. To, co mówię — zaznaczał — opieram na własnym doświadczeniu" 92. Takie rozwiązanie via facti widział za jedynie rozsądne i możliwe wobec trudności ze strony biurokracji austriackiej oraz nieprzyjaznych 526 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW dzienników galicyjskich 9S. Uważał, że „im ciszej, tym bezpieczniej" można się będzie usadowić. Dopiero po kilku miesiącach udało mu się pokonać opory i zastrzeżenia współbraci zakonnych 94. Zabierano się jednak do tego w sposób ogromnie marudny. Wiadomość o ewentualnej nominacji ks. Dunajewskiego na biskupa krakowskiego wzięli niektórzy za asumpt, aby znowu czekać tej chwili i dopiero u nowego biskupa podjąć poważne starania 95. Rzeczywiście, zaraz po swej nominacji biskup Dunajewski proponował zmartwychwstańcom tymczasowe objęcie kapelanii i duszpasterstwa przy kościele Sióstr Wizytek. Kalinka myśl tę popierał z całego serca, ale innym ojcom wydawała się ona niepraktyczna. Projekt ów więc upadł96. Myśleli o kościele Sw. Marka, ale sytuacja w roku 1873 była daleko korzystniejsza niż w roku 1879. Obecnie o jego objęciu nie mogło być nawet mowy 97. Jednym z ostatnich projektów Kalinki przed podjęciem fundacji lwowskiej było osiedlenie w diecezji przemyskiej, w celu otwarcia nowicjatu (aby zadowolić upór o. asystenta przy jego zdaniu) oraz równoczesne usadowienie się w Krakowie dla werbowania powołań przez pracę z młodzieżą akademicką. Proponowaną zaś Dźwiniaczkę radził trzymać, skoro dają, w rezerwie aż do przekonania się, do czego da się ona użyć. Ten szeroki plan o. Semenenko odrzucił, uważając, że na tak zakrojoną pracę w Galicji (zgromadzeniu na razie brakuje sił 98. Sprawę osiedlenia w Galicji miał ułatwić fakt, że zmartwychwstańcy są zgromadzeniem dwuobrządkowym. Ówczesny delegat rządowy, Filip Zaleski, zażądał od Kalinki w sierpniu 1878 r. noty o misji bułgarskiej. Zarazem sam oświadczył, że „gdyby do Galicji przybyli jako unici, byliby przez rząd przyjęci z otwartymi rękoma". Kalinka pojechał specjalnie do Krakowa, aby osobiście z nim tę sprawę omówić. Obawiał się bowiem, aby rząd nie chciał w zgromadzeniu widzieć tylko unitów, bo powstałby sztuczny podział, szkodliwy dla przyszłej pracy 99. Niezależnie od samego spotkania o. Kalinka skreślił notę do Zaleskiego, w której kładł nacisk na fakt, „że różność rytów nie tylko w niczym nie przeszkadza działaniu misji, ale, owszem, ułatwia ją wielce". Pisał, że zgromadzenie „ofiaruje swoje usługi w Galicji w tym celu, aby działając w myśli Bożej, w duchu katolickiego Kościoła, dążyć do pogodzenia obu obrządków". Sięgając zaś myślą w przyszłość, Kalinka podkreślał, że wychowankowie zmaftwych-wstańców będą zdolni „skutecznie oddziaływać przeciw zgubnej propagandzie nienawiści" 10°. Sam wprawdzie przyznawał, że jego sformułowania były może zbyt „konkludujące", ale pisał w ten sposób świadomie, by uwidocznić, „jaki jest ostateczny zamiar" zgromadzenia101. W tym ciągłym nawracaniu do sprawy osiedlenia utrzymywało go nie tylko własne gorące pragnienie, ale również głosy przyjaciół, którzy byli nieraz szczerze zmartwieni, że zmartwychwstańcy „leniwo się zabierają ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 527 do osiedlenia" i że nie starali się dać bliżej poznać duchowieństwu galicyjskiemu 102. Życzliwi zresztą urzędnicy namiestnictwa, z samym namiestnikiem Potockim na czele, udzielali też bardzo chętnie rad, wyjaśnień i zachęt, jak sprawę osiedlenia załatwić 103. Inni wskazywali argumenty i motywy do tych zabiegów i akcentowali „potrzebę przewodników duchowych w Galicji" 104. Stopniowo, z biegiem lat nawet niechęci czy uprzedzenia niektórych ustępowały i z trzymających się z rezerwą przekształcali się w zwolenników osiedlenia zgromadzenia w Galicji105. Wprawdzie dzienniki co pewien czas odzywały się w tej sprawie jeszcze niechętnie a nawet złośliwie, ale już coraz rzadziej106. Owe jednak „krzyki dziennikarskie" sprawiały, że dotychczas w Galicji raczej się zmartwychwstańców „obawiano niż widzieć pragniono" 107. Jedną z przyczyn trudności osiedlania widział o. Kalinka w przynależności ministerstwa i niektórych jego urzędników do masonerii, „dla której zmartwychwstańcy i jezuici najbardziej są solą w oku" 108. Nie wiedział może, że nawet najbliżsi utrudniali czasem tę sprawę i to ze względów osobistych. M. Darowska, której głos w tym czasie bardzo się liczył w zgromadzeniu, uważała, że Kalinka nie nadaje się na przełożonego, bo nie bierze wszystkiego po Bożemu 109. Przeciwny był planom o. Waleriana także o. Leon Zbyszewski 110. Nie doceniał ich o. J. Feliński i nie rozumieli inni. 181. Zabiegi o byt prawny nowej fundacji. Ostatecznie jednak pogląd o. Kalinki zwyciężył. Myśl o osiedleniu się w dużym mieście okazała się jedynie słuszna. Pobyt w Dźwiniaczce i Wołkowcach przedstawiał się jako sprawa bez przyszłości. Otwarcie domu w Krakowie lub Lwowie wymagało uprzedniego pozwolenia władz wiedeńskich na osiedlenie się zgromadzenia. Od roku więc 1878 cały wysiłek zmartwychwstańców zwrócony był w tym właśnie kierunku. Sprawa zaś była o tyle utrudniona, że zarówno biskup krakowski Gałecki, jak i arcybiskup lwowski otrzymali swego czasu od gubernatora Baumgardtena pisemne zarządzenie, aby zmartwychwstańców nie przyjmować do diecezji U1. Wiedział o tym o. generał Semenenko i wracając z Galicji w listopadzie 1879 r., wstąpił do Wiednia i poprosił o audiencję u cesarza. Otrzymał ją 17 listopada. Przedstawił wówczas cały plan pracy zgromadzenia dla Rusinów w Galicji. Cesarz wyraźnie był zainteresowany i zadowolony z przedłożonego sobie projektu i odbierając przygotowane dla niego pismo oświadczył: Lassen Się mir das, ich werde dafiir sorgen. Był to gest niezwykły i 'pozwalający mieć pełną nadzieję powodzenia112. Istotnie, zaraz po tej audiencji cesarz „wręczył papiery ministrowi wyznań prosząc go, aby ta sprawa znalazła szybkie i przyjazne rozwiązanie" ns. 528 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW Obecne więc usposobienie zarówno władz galicyjskich, jak i ministerstw wiedeńskich diametralnie zmieniło się pod tym względem. Niemniej jednak znający dokładnie sytuację nuncjusz Jacobini radził zmartwychwstańcom, aby o. Semenenko wyjednał w Rzymie interwencję papieża u cesarza, a wtedy on podejmie się skutecznie tę sprawę popierać i dopilnuje na miejscu114. Przekazana bowiem prośba do ministerstwa w Wiedniu odbywała swą drogę „urzędową". Ministerstwo zwróciło się do namiestnictwa we Lwowie o opinię. To ostatnie skierowało podobne pytanie do metropolitów obu obrządków we Lwowie. Arcybiskup Wierzch-lejski odpisał bezzwłocznie wyrażając swą zgodę i zadowolenie. Metropolita ruski, nie chcąc brać na siebie decyzji, zwrócił się do swej kapituły o radę. Konsystorz św. Jura długo zwlekał z odpowiedzią a wreszcie dał dwuznaczną, uważając „osiedlenie się zmartwychwstańców za zbyteczne" 11S. Trzeba zaznaczyć, że odpowiedź ta została formalnie wymuszona. Na prośbę bowiem o. Semenenki kardynał Nina, sekretarz stanu, posłał do Wiednia do kardynała Jaeobiniego depeszę 16 lutego 1880 r. wraz z krótkim memoriałem o. generała, prosząc o poparcie sprawy 116. Wówczas nuncjusz, znowu na prośbę Kalinki, posłał urzędowe zapytanie do namiestnictwa we Lwowie, jak sprawa stoi117. Ten ostatni przyznał, że napotkał trudności ze strony Rusinów, którzy mu jeszcze nie dali żadnej odpowiedzi na jego pismo. Wtedy oddany szczerze zmartwychwstańcom nuncjusz sam wystosował 5 kwietnia 1880 r. obszerny raport do Rzymu, w którym uskarżał się na Rusinów o niechęć do zmartwychwstańców i obwiniał o trudności im stawiane. Już 9 kwietnia otrzymał depeszę od kardynała Niny w odpowiedzi na ten referat. Kardynał przemawiał od początku do końca w imieniu ojca św., upraszając Jaeobiniego, aby nie szczędził wysiłków i zachodów w przeprowadzeniu tej sprawy. W końcu zobowiązywał, aby przedstawić cesarzowi i wszystkim osobom będącym u władzy, że przychylne załatwienie tej rzeczy jest najżywszym i najbardziej osobistym pragnieniem Jego Świątobliwości118. Nuncjusz tylko na to czekał, by móc działać. Ze swej jednak strony prosił, aby na początek nie występować z planami pracy dla Rusinów, bo to mogłoby wywołać kampanię prasową, której rząd austriacki ogromnie się obawia 119. Kalinka ze swej strony przekonywał Jaeobiniego, „że Zmartwychwstańcy właśnie dlatego tak są pożądani między Rusinami, że mają swego Generała w Rzymie, a przeto i ducha rzymskiego, o którego zaszczepienie na Rusi idzie szczególniej" 12°. Zresztą i on był za tym, by unikać rozpowiadania „rozległych planów", by nie utrudniać załatwienia sprawy. Sam Kalinka wyznawał, że „Zmartwychwstańcy mieli w Galicji reputację ludzi bardzo wysoko o sobie trzymających i chcących wszystko po swojemu reformować. Zdaje mi się — pisał o sobie — że moje ciche siedzenie ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE w kącie i nie mieszanie się przez pięć lat do niczego (prócz naukowych prac) — trochę tę reputację naprawiło (...) Nie należałoby rozgłośnym postępowaniem i występowaniem — dodawał •— psuć na nowo naszego tutaj stanowiska" 121. Właśnie dlatego wiadomość o planowanym znowu przyjeździe o. Seme-nenki, podobnie jak w roku ubiegłym, tak i teraz znalazła w nim zdecydowanego przeciwnika. Pisał najpierw powściągliwie: „trochę się jej obawiam (...) rozległe plany i szerokie nadzieje, jakie o. Generał tu rozpowiada, w jednych wzbudzają powątpiewanie (...) w drugich nieufność i obawy" 122. Przyjazd o. Semenenki uważał za „szkodliwy, bo obecność jego zawsze wywołuje pewien rozgłos" 123. Właśnie z tego też powodu uważał, że na początek do Galicji należy sprowadzić zakonników, którzy umieliby spokojnie siedzieć w domu i pracować po cichu m. Kiedy ostatecznie w początkach kwietnia 1880 r. wszystkie akta sprawy powędrowały ze Lwowa do Wiednia, życzliwi obrońcy z kardynałem Jacobinini na czele podjęli dalsze kroki, aby załatwić ją szczęśliwie 125. Mimo dobrego usposobienia samego ministra w maju wypłynęła nowa trudność, a mianowicie zapewnienie środków utrzymania dla nowych pracowników galicyjskich. Ponieważ Kalinka dowiedział się, że minister ma zamiar o to zapytać namiestnika, a to znowu przysporzyłoby zbytniej, a długiej korespondencji — chcąc uprzedzić to pytanie, poprosił znowu nuncjusza o interwencję. Poinformował go mianowicie o stronie majątkowej fundacji w Dźwiniaczce i prosił, alby o tym zakomunikował ministrowi 126. Te ostatnie jednak uwagi okazały się, niestety, spóźnione, bo już wcześniej sprawa wróciła do namiestnictwa, celem złożenia przez petentów reguły i wykazu funduszów127. Namiestnik Potocki zwrócił się więc do Rzymu do o. Semenenki o udokumentowanie wyjaśnienia128. Trudności wewnętrzne zgromadzenia, jakie zrodziła przerabiana właśnie wówczas reguła, nie pozwalały o. generałowi zadośćuczynić szybko żądanej prośbie. O. Kalinka nie wiedząc, co dzieje się w Rzymie, ponaglał ze swej strony i narzekał, że sami zmartwychwstańcy mogą sprawę pogrzebać swoim marudztwem m. Przyczyną pośpiechu z jego strony była nie tylko wrodzona, naturalna prędkość. Powód widział w prowizorium, jakie .istniało. O. Kalinka był człowiekiem, który starał się każdą sprawę oprzeć na solidnych podstawach. Szczególnie obawiał się zapowiadanego wyjazdu z Wiednia nuncjusza Jacobiniego 1S0. Przypominał, że kiedy za mmisterium Hoerwarta Adam Potocki naglił o. Hieronima, aby żądał uznania zgromadzenia w Austria, wtedy Potocki powiedział, że jeśli tę okazję zmartwychwstańcy stracą, to będą musieli czekać przynajmniej dziesięć lat na drugą tak dogodną. Przepowiednia jego ziściła się, bo w istocie dopiero po upływie 10 lat nadeszły znowu okoliczności dla zgromadzenia pomyślne. Były zaś pomyślniejsze .pod tym względem niż Jdedy- 34 — Ksiądz Walerian Kalinka 530 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW kolwiek, bo sam cesarz przyjął łaskawie o. Semenenkę i o jego żądaniu pamiętał. Namiestnik był też jak najlepiej usposobiony. Papież dwukrotnie kazał pisać depeszę z mocnym zaleceniem prośby o. Semenenki. W Wiedniu był nuncjusz, który sprawę zgromadzenia traktował niemal jak własną i nie szczędził niczego, by ją przywieść do szczęśliwego końca. Z takiego zbiegu pożądanych wpływów i pomocy należało oczywiście skorzystać. Kalinka uważał nadto, że zaniedbanie tak pomyślnych okoliczności zniechęci do zgromadzenia życzliwych mu ludzi1S1. Ostatecznie dopiero po kapitule, w połowie lipca 1880 r. doręczył o. Kalinka osobiście namiestnikowi egzemplarz niemiecki reguły, aprobatę Stolicy Apostolskiej z 1860 r. i list o. generała wyjaśniający „środki sustentacyjne Zgromadzenia". W czasie długiej audiencji nie tylko doznał „największej życzliwości", ale omówił wiele spraw dotyczących zgromadzenia i ogólnokościelnych w Galicji132. Zdawało się teraz, że już nic nie stanie na przeszkodzie. Tymczasem planowana podróż cesarza do Galicji zaprzątnęła uwagę wszystkich. Namiestnik zaś, obawiając się jakiegoś „figla biurokratycznego", zamknął akta we własnym biurku, a sam zajął się „przygotowaniami podróży cesarskiej" 133. Aczkolwiek o. Kalinka rozumiał, że najlepiej byłoby przeczekać, aż podróż cesarska się skończy, to jednak drżał na myśl, że kardynał Jacobini opuści niedługo "Wie&eii "***-. l^a KŁCZ^ŚCI^ ^e&nsJs. -^jy^Kisk tego ostatniego się odwlekał. Mimo więc, że dopiero w październiku namiestnik Potocki wręczył osobiście akta sprawy ministrowi Konradowi, to jednak kardynał Jacobini zdołał jeszcze sprawę „posunąć" 1S5. Ostatecznie więc, po tylu zachodach, postanowienie cesarskie z 6 listopada 1880 r. polecało „przyjąć zmartwychwstańców do kraju Cislitavii, a najprzód do Galicji" 136. Sprawa została wygrana, a zabiegi i starania o. Kalinki i innych nie poszły na marne. Ministerstwo zadecydowało, aby nieruchomości swoje zgromadzenie nabywało i hipotekowało „jako Zgromadzenie". O. Kalinka próbował tę klauzulę ominąć, obawiając się możliwego w austriackim systemie parlamentarnym skonfiskowania gmachu pod jakimkolwiek pozorem. Zaproponował więc w namiestnictwie inta-bulację na nazwisko o. Hempla z prośbą o zgodę na to ministerstwa 137. Dla bezpieczeństwa postarał się nawet od Floriana Morawskiego o deklarację notarialną, mocą której oddawał on swoją posiadłość we Lwowie zmartwychwstańcom z prawem zahipotekowania jej w dowolnym czasie 138. Po spłaceniu całej sumy kupna siostrom franciszkankom uzyskał od nich 12 stycznia 1882 r. urzędowe poświadczenie 139. Kiedy jednak ministerstwo nie wyraziło zgody na „ominięcie aktu intabulacji", o. Semenenko udzielił mu dnia 22 lutego pełnomocnictwa na jej przeprowadzenie. 21 marca zaś sprawa izostała przeprowadzona w biurze notarialnym we Lwowie uo. ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 531 182. Opuszczenie kapelami w Jarosławiu. W czasie krzątań koło sprawy osiedlenia zgromadzenia w Galicja zaszedł równocześnie cały szereg innych, doniosłych wydarzeń. Jednym z nich było opuszczenie przez o. Kalinkę kapelanii w Jarosławiu. W lecie 1880 r. odbyła się kapituła generalna zmartwychwstańców. Do udziału w niej został wezwany o. Kalinka. Przybył już po kilku dniach obrad. Dowiedział się, że wybrano go asystentem generalnym zgromadzenia i że w związku z tym musi opuścić Jarosław, a przenieść się do Wiecznego Miasta. Wracał więc tylko, aby się spakować. Niektórzy z jego przyjaciół na samą wiadomość o tym oburzali się i napisali petycję do o. generała, widząc w itym karygodne pogrzebanie dalszej pracy historycznej Kalinki W1. Tymczasem, ku swojemu zdziwieniu, po przybyciu do Jarosławia pierwsze słowo, które usłyszał od m. Marceliny było, że odtąd sióstr spowiadać nie będzie. Zapytał więc o powody i dowiedział się, że siostry są oburzone na zmartwychwstańców i spowiadać się przed nimi nie chcą 142. Uważał, że wdawać się w dyskusję byłoby bez pożytku i na tym poprzestał. Aby zaś siostrom ułatwić prawne załatwienie sprawy, napisał zaraz do biskupa donosząc o otrzymaniu rozkazu przeniesienia się do Rzymu, prosząc jednocześnie o uwolnienie go z obowiązków spowiednika zakonnic. Z matką Darowską zaś uzgodnił początkowo, że mniej więcej do końca sierpnia w kapelanii pozostanie 143. Później załatwił z przełożoną miejscową, że może /pozostać do 15 września i tego terminu się trzymał144. Pakowanie książek i rękopisów oraz oddawanie dzieł wypożyczonych z bibliotek i archiwów zabrało mu blisko miesiąc czasu 145. Na jego prośbę o. Semenenko zmienił decyzję i zamiast do Rzymu polecił mu udać się do Wołkowców w charakterze przełożonego tamtejszej placówki. Gdy i przed tą funkcją energicznie się bronił twierdząc, że samą placówkę trzeba absolutnie „zwinąć", o. generał zamianował go przełożonym nowej fundacji, jaka zostanie otwarta we Lwowie. (Formalnie nominację przełożonego otrzymał później — 19 października 1880 r.)146. Sprawa była nieco skomplikowana, bo nowy przełożony od 15 września miał być dosłownie bez dachu nad głową. Początkowo planował prosić biskupa Dunajewskiego o jakiś pokój w jego pałacu w Krakowie 147. Uzyskał na to nawet pozwolenie o. generała 148, a sam biskup Dunaj ewski serdecznie go prosił albo do siebie, albo ina kapelanie sióstr wizytek w Krakowie149. Gdy jednak okazało się to rozwiązaniem niewłaściwym, zdecydował zamieszkać tymczasowo u D. Skarżyńskiego w Krakowie 15°, a paki z papierami złożyć na razie u oo. reformatów w Jarosławiu 1M. Była to jedna z poważnych prób życiowych dla o. Kalinki. On, człowiek dokładny we wszystkim aż do pedanterii, nie wiedział, gdzie się 34* 532 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW ma podziać. Wprawdzie miał otwierać dom we Lwowie, ale nie wiedział, kto będzie mu dany do pomocy, jakimi funduszami ma rozporządzać i z kim ma pertraktować 152. Ostatecznie opuścił Jarosław 17 września i Udał się do Krakowa, czekając na dalsze decyzje15S. Kiedy zaś miał się udać do Lwowa na poszukiwanie jakiejś odpowiedniej na nową fundację posesji, otrzymał wiadomość, że o. Semenenko przyjeżdża do Galicji, aby osobiście wszystkim na miejscu pokierować154. Warto jeszcze dodać, że ostatnią sprawą „jarosławską" było załatwienie ministerialnego pozwolenia na egzamin nauczycielski (dla trzech absolwentek z zakładu sióstr. Przez Lutrzykowskiego prosił kardynała Jacobiniego o tę „osobistą" dla siebie przysługę i poparcie w namiestnictwie, co też udało się załatwić 155. 30 września 1880 r. przesłał o. Kalinka już z Krakowa list, w którym dziękował za wszystko, czego doznał przez pięć lat swego pobytu na ka-pelanii oraz załączył książkę „o umeblowaniu kościołów" dla zakrystii jarosławskiej156. Jeszcze w rok później będzie pisać do ni. Darowskiej: „Każdego wieczoru modlimy się za Siostry Niepokalanego Poczęcia i dnia 8 grudnia każdy z nas Mszę św. za Siostry odprawia" 157. 183. Zakładanie nowej fundacji we Lwowie. W trakcie ostatecznego pakowania się w Jarosławiu, pod koniec sierpnia 1880 r., o. Kalinka otrzymał formalną decyzję od o. Semenenki, aby podjął fundację domu zgromadzenia we Lwowie 158. Decyzję tę podjął o. generał mimo braku formalnego pisma z ministerstwa, opierając się niemal na powszechnym zapewnieniu, że pozwolenie na osiedlenie zmartwychwstańcy otrzymają na pewno w najbliższym czasie. Decyzja powyższa zaskoczyła Kalinkę, gdyż wynikało z niej, że ma być przełożonym we Lwowie, gdzie ma nająć 'dom, zaopatrzyć we wszyst-Me sprzęty i żywić tam kilku ludzi. Na to o. Semenenko zapowiedział mu na początek kwotę 400 fl. O. Walerian uważał, że w żadnym razie to nie wystarczy. Zaczął więc od razu na własną rękę „rozglądać się za iuinduszami" 159. W tym właśnie czasie siostry franciszikanki we Lwowie przenosiły się do nowego domu i pragnęły sprzedać swój stary budynek przy ul. Piekarskiej 45. Matka Morawska, ówczesna ich przełożona, „sama z siebie powzięła myśl — jak pisał Kalinka — usadowienia nas we Lwowie" 16°. Zgłaszającym się nabywcom wręcz odmawiała sprzedaży oświadczając, że dom ten przeznacza dla zmartwychwstańców. Nawet w pierwszą niedzielę września 1880 r. wszystkie siostry franciszkanki w tej intencji przyjmowały Komunię św.161 Z polecenia Kalinki, przebywającego na ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 533 razie w Krakowie, obejrzał cały dom o. Bafcanowski l przekazał nowemu przełożonemu zadawalające informacje. Z kolei więc o. Walerian miał zamiar udać się do Lwowa, tym bardziej że M. Morawska zapraszała go na 14 września162. Warunki zaś transakcji były „dość łatwe" i „należało z tego skorzystać" 163. Wobec jednak wiadomości o przybyciu, a potem samego przyjazdu o. Semenenki do Krakowa, o. Kalinka wstrzymał swój wyjazd do Lwowa, czekając na decyzję o. generała. Długie ich rozmowy doprowadziły do Obustronnego porozumienia164. Dopiero w sobotę 2 października o. Kalinka przybył do Lwowa celem dokonania transakcji16S. Jechał „z brewiarzem i habitem, i z poleceniem od Generała, żeby najął, a w możności kupił dom" 166. „Ze wszystkiego, -cośmy widzieli w domu Franciszkanek i cośmy o nim słyszeli — relacjonował Kalinka — przychodzę do przekonania, że on dla nas będzie najodpowiedniejszy. Kaplica wprawdzie wilgotna i trzeba będzie na wiosnę ją zburzyć, a inną postawić. Ale dom dość suchy, ogród znaczny i jeszcze powiększyć go można, miejsce wszelkiego kościoła pozbawione, publiczność nawykła do nawiedzania kapliczki" 167. Mimo iż o. Kalinka prosił o listy polecające, zwlekający nieco o. Se-menenko, a zresztą zamierzający sam tu przybyć, nie dał mu ich, dopiero ponownie proszony przesłał mu takowe pocztą do Lwowa168. Po obejrzeniu domu okazało się, że wymaga on koniecznych adaptacji i przeróbek, a nadto że M. Morawska nie chce go wynająć, ale całkowicie sprzedać169. Z dokonaniem jednak ewentualnego kupna należało się wstrzymać do rozmowy z namiestnikiem, który miał do Lwowa za kilka dni przyjechać. 9 października o. Kalinka był u metropolity. Ksiądz arcybiskup Wierzehlejski zgodził się na nabycie domu od razu, a nawet wyraził swoje zadowolenie, bo w tej części miasta „mało jest — rzekł — posługi duchownej". Jeszcze bardziej uczuł się zadowolony, kiedy o. Kalinka oświadczył mu, że osiadając we Lwowie nie chcą zmartwychwstańcy zaraz parafii obejmować ani w inny sposób „wchodzić w czyjeś prawa" 17°. ^ Dopiero 11 października 1880 r. o. Kalinka miał audiencję u namiestnika. Przekonany o niewątpliwie pomyślnym skutku prośby zgromadzę' nią o (pozwolenie na osiedlenie, o które nawet sam cesarz zapytywał w Krakowie i polecał szybkie jej załatwienie, hr. Potocki bez wahania wyraził zgodę na dokonanie kupna nieruchomości i osiedlenie się we Lwowie 171. Po dwóch wiec pomyślnych konferencjach z namiestnikiem o. Kalinka przystąpił do zakończenia sprawy kupna domu. Transakcja wyglądała bardzo prosto. Dom kosztował 20 tysięcy florenów z tym, że M. Morawska wyraziła zgodę na wpłacenie tej sumy 534 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW w czterech ratach do końca 1881 r.172 „Dla uniknięcia kosztów intabu-lacji, jak również dla zapobieżenia wszelkiego rodzaju konfiskatom dom nabyty miał pozostać w hipotece pod imieniem Floriana Morawskiego" 17S. O. Kalinka „nie miał pieniędzy", spisał więc jedynie kontrakt, a na pierwsze wydatki pożyczył od o. Skrochowskiego 500 florenów. Umówił się z robotnikami o potrzebne naprawy i o sprzęty z rzemieślnikami m. Sam zaś powrócił do Krakowa, aby oczekującemu nań o. Semenence zdać dokładnie sprawę ze wszystkiego i podjąć starania o pieniądze. W połowie września o. Kalinka posiadał śmiesznie małą sumę do tego rodzaju przedsięwzięcia, bo tylko 160 florenów175. Zaczął więc zaraz kołatać do o. generała i prokuratora zgromadzenia o przyznanie na ten cel zapisu Helclowej, wynoszącego około 5000 florenów 176. Prośbę Kalinki uwzględniono i był tto pierwszy jego fundusz „zakładowy" 177. Biorąc się teraz „raźno do szukania pieniędzy", otrzymał od Adamowej Potockiej, która wraz z księżną Odescalchi od lat już zbierała fundusze na osiedlenie się zmartwychwstańców, pokaźną sumę 9000 florenów. S. Tarnowski ofiarował na ten cel własne 1500 rubli. Nadto ze sprzedaży pierwszego tomu Sejmu Czteroletniego i od innych osób otrzymał przeszło 1500 florenów, tak że w -ciągu tygodnia zebrał przeszło 12 000 florenów178. Nadto (podjął pisanie „listów żebraczych" do swych przyjaciół i różnych dobrodziejów zgromadzenia, z prośbą o pomoc 179. Te ostatnie, których rozesłał ze dwa tuziny, niestety nie przyniosły nic, prócz paru odmownych odpowiedzi 18°. Nie wolno jednak pominąć I. Kossiłowskiego, który na prośbę Kalinki przysłał mu zdobytą przez siebie zapomogę 181, oraz księżnej Marceliny Czartoryskiej, która poza zbieraniem funduszów w ramach „Opieki" dała na cel fundacji dwa koncerty. Jeden iw Wiedniu, jeszcze w maju 1880 r. z udziałem F. Liszta, a drugi później we Lwowie 182. Zarówno kupno -domu, jak i starania o fundusze na ten cel to jedna strona zagadnienia. Daleko więcej zdrowia i energii zniszczyła o. Kalince sprawa obsady personalnej nowej fundacji. Planował on o. Alfonsa Kra-jewskiego zatrudnić „do pracy z makami, o. Eustachego Skrochowskiego dać mu do pomocy, a przy tym kazać mu przygotować pewne odczyty ze sztuki i architektury chrześcijańskiej, o. Adolfa Bakanowskiego sprowadzić zaraz po Wielkanocy, aby w którymś z głównych kościołów Lwowa głosił kazania przez maj" 18S. Uważał początkowo, że „o konwikcie nie ma co myśleć na teraz (...) ale kaznodziejstwem, spowiedzią, rekolekcjami (...) poczciwie służyć" 184. Snując swoje plany w tydzień później stawiał inną hipotezę: „Na początek wystarczyłby o. Adolf, br. Wincenty (Moszyński) i ja. O. Adolf zająłby się kaznodziejstwem, br. Wincenty gospodarstwem i uzupełniałby swoje studia, ja pracą naukową i konfesjonałem" 185. ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 535 Powyższe plany opierały się na początkowej decyzji o. Semenenki 0 likwidacji Wołkowców i pracy we Lwowie o. Kalinki wraz z o. Baika-nowskim i o. Skrochowskim186. Tymczasem, jak pamiętamy, aby nie obrazić biskupa Dunaj ewskiego, o. generał cofnął swe decyzję likwidacji Wołkowców, a w następstwie tego nie mógł przydzielić do Lwowa przeznaczonych tam początkowo ojców. Powiadomienie o tym otrzymał o. Kalinka we Lwowie już po podpisaniu kontraktu kupna domu i po załatwieniu osiedlenia u władz lwowskich. Wiadomość ta zdawała się mu być ciosem dla samej fundacji i to w jej początkach. Nie tylko pozbawiała go ta decyzja paramentów kościelnych i różnych sprzętów, które miały być przewiezione do Lwowa z Wołkowców, ale odbierała mu „dwóch ludzi niezbędnych" 187. O. Kalinka był więc teraz mocno zachwiany w swym przekonaniu, że fundacja jest wolą Bożą. „Poczuł się w pułapce i nie widział wyjścia, ani w tył, ani naprzód" 188. Zdawało mu się, „że Pan Bóg nie chce tej fundacji, skoro odmawia najpierwszych, według niego, warunków do jej rozpoczęcia". Sensowne było jedynie „cofnąć się i dać pokój wszystkiemu", ale cofnąć się nie było 'można, bo to byłoby „ciężkim i fatalnym skompromitowaniem Zgromadzenia". „Była to jedna z najcięższych prób — jak sam pisał — jakiej doznał w swym życiu" 18fl. Kiedy przyjechał do Krakowa i na miejscu omówił wszystko z o. Se-menenką, spostrzegł, że sprawa stoi całkiem dobrze i że to, co przeżył, „to są ostatnie przeszkody do fundacji lwowskiej, przez którą zgromadzenie ma się naprawdę osiedlić w Galicji" 19°. Jeszcze inną „zachętą 1 pokrzepieniem" były dla niego słowa brewiarza, przeznaczone na 2 października: Ecce ego mittam Angelum meum et praecedet te et introducet te in domum paratam. Słowa te przypomniały mu się żywo, gdy z M. Morawską oglądał istotnie „gotowy" dom franciszkanek we Lwowie1M. Po tylu tarapatach i przeżyciach zamknął się u ojców jezuitów w Krakowie na Wesołej na rekolekcjach. „Więcej wszakże -- wyznawał — naszym domem we Lwowie niż rekolekcjami myśl moja zajęta. Tak ciężkiego zadania jeszcze dotąd na mojej głowie nie miałem, a dobrze pamiętam — dodawał — że przyszłość Zgromadzenia w przeważnej mierze od tego zależy, jak to zadanie prowadzonym i rozwiązanym będzie" 192. Ciekawe są drogi Boże. W roku 1872 Kalinka uważał, że w Krakowie nie można spodziewać się przeszkód, a przeciwnie, należy być pewnym „przyjaciół i obrońców stanowczych i serdecznych. Co innego we Lwowie — pisał wówczas - - to gniazdo osie, tam gdybyśmy kiedyś mieli osiadać, to chyba dobrze usadowiwszy się w Krakowie" 193. Tymczasem teraz był pewny, że fundacja lwowska cieszyć się będzie Bożym błogosławieństwem, bo z wyraźnej woli papieża brała początek m. Swój udział w tej sprawie tak wówczas określał: „Jedno mnie dziwi nade wszystko, 536 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW że Pan Bóg wybrał to, co najsłabsze w Zgromadzeniu, aby je stawić na ziemi polskiej. Prawda — ^dodawał z wiarą — że i z błota Pan Bóg coś zrobić może. A jednak wątpić mi niepodobna, że z Woli Bożej tam staję. Z lichszymi, słabszymi siłami zacząć już nie można" 195. 184. Urządzanie domu lwowskiego. W takim usposobieniu odbywał o. Kalinka swoje rekolekcje zakonne w roku 1880. Kiedy je skończył, pocieszył go Pan Bóg niezmiernie, bo dowiedział się, iż czeka już na niego nowy towarzysz, którego sobie uprosił u o. generała. Był nim o. Jan Hempel. Stosunkowo młody kapłan zgromadzenia (święcony 20 kwietnia 1878 r.), wprawdzie chorowity, ale wzorowy zakonnik. Wraz z nim jechał teraz o. Kalinka, aby 3 listopada stanąć w murach lwowskiej fundacji 196. Stało teraz przed nimi pierwsze zadanie, urządzenie domu i przygotowanie go do przyszłej misji apostolskiej. „Wszystko, od najmniejszego garnuszka w kuchni aż do ołtarza i monstrancji w kaplicy, trzeba było obmyślać i kupować. O. Kalinka, jak sam do tego pokornie się przyznawał, nie znał się na tym wszysitkim" 197. Dzięki długiej sprzyjającej jesiennej pogodzie owego roku można było cały listopad i grudzień poświęcić na konieczne przeróbki. „Wszystko się robiło w pośpiechu, nieraz źle i kosztownie" — słowa Kalinki o sobie, bo on na tym się nie iznał, a w swych towarzyszach nie miał pomocy. Zrazu urządzenie kaplicy oddał o. Hemplowi, a gospodarstwo domowe fcs. Bobrowiczowi (unicie chełmskiemu, który się dobrowolnie do nich przyłączył), ale po kilku dniach i jedno, i drugie musiał na powrót wziąć w swoje ręce 198. Znając zresztą pedantyczność o. Waleriana, nie dziwimy się, że trudno było mu dogodzić. Pierwszą rzeczą, do której dążył, było otwarcie kaplicy dla wiernych. Na początek nieco sprzętów kościelnych przysłało lwowskie Bractwo Adoracji Najświętszego Sakramentu. Pierwszy kielich mszalny ofiarowała p. Skibniewska, nieco ornatów i bielizny dostarczono z Krakowa, reszty, czego brakowało, dopożyczyły siostry franciszkanki. W ten sposób w dzień św. Waleriana, 27 listopada 1880 r. kaplica izostała otwarta199. Odtąd „nabożeństwo regularnie się będzie odprawiać, tymczasem dom porządkuje się powoli" 20°. Początkowa myśl o. Kalinki o głoszeniu kazań w głośniejszych kościołach Lwowa ustąpiła nowej, słuszniejszej koncepcji. Na różne żądania w tym względzie zaczął odpowiadać jednostajnie: „Nie znając potrzeb duchowych ludności i jeszcze niewypróbowani przez rok pierwszy, ograniczymy się do nauk w naszej kaplicy" 201. Kazania niedzielne na temat Skladu Apostolskiego zlecił o. Hemplowi, który się z tego obowiązku wywiązał bardzo dobrze, czyniąc „w mó- ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 037 wieniu zdumiewające postępy"202. Kazania te zaczęły przyciągać ooraz więcej słuchaczy 203. O. Jan zaczął podupadać na zdrowiu. Już w Rzymie stan jego nie był zadawalający. Początkowo we Lwowie czuł się bardzo dobrze. Tymczasem w pierwszych dniach grudnia 1880 r. choroba wystąpiła ponownie. Konsylium 'lekarskie oświadczyło, że jest to rak wątroby 204. Dla o. Kalinki stanowiło to nowy cios. W ciągu kilku tygodni wspólnego pobytu poznał bliżej wysoką wartość duchową i umysłową swego towarzysza. Cenił go bardzo i opierał się coraz częściej na jego roztropnej radzie. Groziła więc fundacji nieuchronna strata takiego pracownika. Tymczasem stan chorego pogarszał się i nie liczono się z jego poprawą20S. O. Kalinka w natarczywych i wprost rozpaczliwych listach do Rzymu prosił o ratunek dla placówki. Zresztą jeszcze w listopadzie 1880 r., jakby przewidując bliskie nieszczęście, choć bezskutecznie, ale usilnie prosił o trzeciego ojca do Lwowa206. Nie mając nikogo „w rezerwie", o. generał przysłał mu o. Henryka Cichockiego, człowieka małych zdolności i niewielkiego urobienia duchowego, a przy tym bardzo niezrównoważonego 207. Przyjechał on przed świętami Bożego Narodzenia. Ponieważ o. Kalinka miał z nim różne kłopoty, prosił później o nowo wyświęconego o. W. Moszyńskiego, którego znał jeszcze z czasu przed wstąpieniem -do zgromadzenia208. 28 stycznia 1881 r. o. Moszynski przybył rzeczywiście do Lwowa 209. Teraz mógł już spokojnie realizować swoje dalsze zamierzenia. 3 lutego odesłał o. Cichockiego do Dźwiniaczki, skąd przyjechał o. Adolf Baka-nowski. Zaś 4 lutego musiał pożegnać o. Hempla, któremu pozwolił na wyjazd do siostry do Zapałowa, gdzie liczył na troskliwą opiekę w chorobie. Zajęci bowiem ojcowie, mimo najlepszych chęci, nie byli w stanie tak troszczyć się o niego, jak tego wymagał stan chorego, a kilka nocy czuwania przy jego łóżku było już dla nich niemałym wysiłkiem. Te posunięcia były tym konieczniejsze, że od l lutego został otwarty „maleńki internacik" dla chłopców ruskich 21°. Zaraz w dniu przyjazdu oddał o. Kalinka o. Moszyńsikiemu w opiekę dom oraz braci pomocników 2U. Przyjazd zaś o. Bakanowskiego zdjął zeń 'troskę o kaplicę, nabożeństwa i kazania. Jemu też zlecił całe duszpasterstwo 212. Nazajutrz po przyjeździe nowego współpracownika rozchorował się ciężko i tydzień „przeleżał w łóżku" 213. Tej samej nocy, w której o. Adolf przyjechał, porwały o. Kalinkę boleści nerwowe i prawie cały tydzień „tak srodze męczyły, że ledwo raz jeden Mszę św. odprawił". Po trzy razy na dzień wstrzykiwano mu morfinę, aby boleści uśmierzyć, ale na próżno. Kiedy one „przycichły", „inne licho, jedno po drugim wyłaziło, to jakieś zapalenie nosa, to zapalenie gardła". Był bardzo wdzięczmy Panu Bogu za to, że „wstrzymał chorobę" aż do przyjazdu o. Adolfa. W łóżku albo w celi, jęcząc albo na półsenny, 538 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW dowiadywał się o wszystkim i „wszystko szło w porządku" 214. Był tak zaskoczony tą chorobą, że „na wszelki wypadek", aby nie narazić domu lwowskiego na zbędne kłopoty i aby sprawy finansowe dobrze uregulować, posłał D. Skarżyńskiemu „różne papiery dla porządku" i upoważnienia, aby w razie potrzeby bank wypłacił wszystko o. Moszyńskiemu, pełniącemu wówczas obowiązki prokuratora domu 215. Wprawdzie choroba szczęśliwie się zakończyła, ale przez dłuższy czas był ogromnie osłabiony i niezdolny do pracy. Po tygodniu leżenia w łóżku „ bardziej się wlokłem — napisze o sobie — niż chodziłem". Cztery miesiące wytężonej pracy dawało się teraz we smaki. Trzeba było za nie odpokutować przymusowym odpoczynkiem 216. Wszystkimi siłami oddał się bowiem fundacji. Wiele miał kwestii do obmyślenia, przestudiowania i przygotowania. Nie dysponował nawet półgodzinnym wolnym czasem. A były przecież różne sprawy do izałatwie-nia w namiestnictwie, u arcybiskupa, było utrzymywanie kontaktów towarzyskich 217. Codziennie przecież kilka osób przychodziło do niego, których odprawić nie mógł. Dodajmy do tego rozmowy z robotnikami, starania o zaopatrzenie kaplicy i pisanie listów. Skąd miał na to wszystko brać czas? Kładł się spać około dwunastej a wstawał o piątej, by zawsze być na medytacji zakonnej218. Od samego przyjazdu do Lwowa o. Kalinka rozumiał, że musi złożyć wizytę metropolicie ruskiemu. Zwalniała go od tego początkowo okoliczność, że arcybiskup Sembratowicz przebywał w Rzymie. Wystarczało więc, z czego się cieszył ogromnie, że odwiedził parokrotnie przychylnego fundacji biskupa Sylwestra Sembratowicza. Pragnął gorąco, aby jego obecność u metropolity uprzedziło pismo z rzymskiej Kongregacji Propagandy Wiary, powiadamiające o osiedleniu się zmartwychwstańców we Lwowie na życzenie ojca św. W tym też celu wielokrotnie przypominał o. Semenence o konieczności postarania się o ten dokument219. Niestety, piismo owo nie nadchodziło, a metropolita wrócił z Rzymu. Arcybiskup Wierzehlejski (powiadomił go nawet o osiedleniu isię zmartwychwstańców i zapowiedział ich wizytę. O. Kalinka był w kłopocie, jak tę wizytę „ustawić", ale ostatecznie wybrał formę „ceremonialną" i poszedł wraz z o. Hemplem i ks. Bobrowiczem 4 grudnia 1880 r., aby „złożyć mu hołd", zaś z załatwieniem jakichkolwiek spraw wstrzymał się na razie220. Wspomniany list z Kongregacji Propagandy Wiary przyszedł do metropolity obrządku wschodniego dopiero pod koniec stycznia 1881 r. Powiadomiony o tym o. Kalinka odbył więc 5 lutego swą drugą wizytę u arcypasterza, w czasie której mógł już omówić pewne sprawy internatu ruskiego 221. Skromne nad wyraz zaopatrzenie kaplicy, zobowiązywało o. Kalinkę do zajęcia się również i tą sprawą. Zwrócił się przede wszystkim do Julii ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 539 Pusłowslkiej, znanej dobrodziejki zgromadzenia, z prośbą o monstrancję I inne sprzęty 'liturgiczne222. W ostatni dzień roku 1880 nadeszła „nader gustowna, niewielkich rozmiarów i skromna" monstrancja wraz z „kunsztowną i elegancką" puszką22S. Jadwiga Zamoyska ofiarowała ornat srebrny, który został po raz pierwszy użyty na Wielkanoc roku 1881224. Nie dał też spokoju własnej rodzinie. Do Stefanii Kalinkowej, której błogosławił związek małżeński ze swym bratankiem Adamem, zwrócił się również ,z prośbą o pomoc. Uszyła ona ornat czerwony, z którego o. Kalinka był bardzo zadowolony225. O. Semenenkę prosił o duży krzyż z rzymskiej kaplicy domowej, stanowiący dar Onufrego Korzeniowskie-go226. O. Brzewłoofci, prokurator zgromadzenia, przysłał obraz św. Józefa 227. Franciszek Lutrzykowski zabiegał o stacje Drogi Krzyżowej 228. Ks. Azbiewicz „obdarzył" fundację „przepysznym, bardzo kosztownym białym ornatem" 229. Widząc powszechną ofiarność, a zarazem równie liczne wydatki, o. Kalinka wpadł na myśl, aby za pośrednictwem nuncjusza Jacobiniego prosić Towarzystwo Szkół Wschodnich oraz lyońską Propagandę Wiary o pomoc na nową fundację 23°. Z powodu jednak wyjazdu nuncjusza na stanowisko sekretarza stanu do Rzymu sprawa utknęła i nie została, niestety, na razie załatwiona 231. W grudniu 1880 r. Czas krakowski wydrukował artykuł o osiedleniu się zmartwychwstańców w Galicji. Artykuł ten stał się powodem różnych propozycji objęcia nowych placówek. Ks. Roman Czartoryski chciał im oddać „stary monastyr bazyliański z cerkwią w Senienewie". Hr. Jan Szeptycki rad by był utworzyć w Sądowej Wiszni seminarium dla nauczycieli wiejskich rytu greckiego i chciał je oddać im w zarząd232. Nieco wcześniej Feliiks Skrochowski gotów był ofiarować w Ropie kilkanaście mórg gruntu i lasu na nowy zakład wychowawczy 233. Ks. Skrzyński proponował fundację w Jasielskiem w Ustrebni, ofiarowując zmartwychwstańcom wybudowany przez siebie kościół234. Wszystko 'to były jednak propozycje placówek, których nie można było obejmować równocześnie ze Lwowem, tym bardziej że jeszcze „wegetowały" Wołkowce i Dźwi-niaczka, trzymane raczej ze względów prestiżowych niż z tytułu faktycznej korzyści. 540 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW PRZYPISY K. do P. Semenenki 26.VIII.1875 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 3.IX.1875 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 13.VI.1876 — CR Roma. K. do A. Jełowickiego 6.VIII.1876 i do J. Felińskiego 13.VIII.1876 — CR Roma. Niep. Szydo J. Felińskiego g 10 11 12 13 14 15 18 19 20 21 22 • Cf. J. Feliński do M. Darowskiej 30.VI i 26.VIII.1876 — Arch. manów. 7 K. do M. Darowskiej 6.VI.1876 — Arch. Niep. Szymanów i 25.IX.1876 — CR Roma. 8 K. do J. Felińskłego 24.X.1876 — CR Roma. K. do I. Łobosa 25.1.1877 — Arch. Diec. Tarn. K. do M. Darowskiej 24.XII.1876 — Arch. Niep. Szymanów. K. do J. Felińskiego 24.XI.1876 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do M. Darowskiej 24.1.1877 — Arch. Niep. Szymanów. K. do M. Darowskiej 2.1.1877 — Arch. Niep. Szymanów. 18 Cf. F. Lutrzykowski do W. Kalinki 10.11 i 3.III.1877 oraz K. do P. Semenenki 6.III.1877 — CR Roma. 17 F. Lutrzykowski do W. Kalinki 10.11 i 3.III.1877 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 20.111.1877 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 18.IV.1877 — CR Roma. P. Semenenko do W. Kalinki 18.IX.1878 oraz cf. P. Semenenko: Dziennik. T. IV, s. 121. Cf. K. do W. Przewłockiego 24.VIII.1874 — CR Roma. K. do P. Semenenki 2.IX.1878 — CR Roma oraz K. do Br. Zaleskiego 20.1. 1879 — AC ew. 1620. 23 K. do I. Łobosa 11.XII.1878 — Arch. Diec. Tarn. 24 K. do P. Semenenki 2.1X1878 — CR Roma. 25 K. do P. Semenenki 8.V.1879 — CR Roma oraz M. Darowska do J. Felińskiego 8.V.1879 — Arch. Niep. Szymanów. 26 Tamże. L. Zbyszewski do J. Felińskiego 1.YII.1879 — Arch. Niep. Szymanów. K. do J. Felińskiego 11.IX.1879 — CR Roma. A. Bakanowski: Moje wspomnienia, s. 108. K. do P. Semenenki 27.1X1878 — CR Roma. J. Feliński do M. Darowskłej 13.IX.1878 — Arch. Niep. Szymanów. J. Feliński do M. Darowskiej 20.VII.1878 — Arch. Niep. Szymanów oraz K. do P. Semenenki 27.1X1878 — CR Roma. 33 Cf. Okólnik P. Semenenki z l stycznia 1880 roku — cytuje A. Bakanowski: Moje wspomnienia, s, 204 i nast. 34 K. do J. Felińskiego 13.VII.1880 — CR Roma. K. do L. Zbyszewskiego 11.VII.1880 — CR Roma. Tamże. Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 21.IV i 7.V.1880 — CR Roma. Bakanowski, dz. c., s. 108. Cf. J. Feliński do M. Darowskiej ll.X1876 — Arch. Niep. Szymanów. Tamże. 27 28 29 30 31 92 15 3« 37 38 30 to ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 641 41 K. do D. Skarżyńskiego 18.VII.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 42 K. do P. Semenenki 13.VII.1880 — CR Roma. K. do L. Zbyszewskiego 11.VII.1880 — CR Roma. K. do P. Semenenki 31.VII.1880 — CR Roma. K. do J. Pelińskiego 4.1.1880 — Arch. Niep. Szymanów oraz do D. Skarżyńskiego 4.V.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 46 K. do D. Skarżyńskiego 27.IX.1879 i inne — PAN Kraków rkps 1317. W. Kalinka: Historia Domus, nr 68 — 70 — rkps CR Roma. K. do P. Semenenki 1.V.1880 — CR Roma. 49 Tamże i do W. Przewłockiego 7.VI.1880 — CR Roma. 60 K. do P. Semenenki 13.1.1880 — CR Roma. 61 K. do P. Semenenki 11.VIII.1880 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do P. Semenenki 15.VIII.1880 — CR Roma. K. do E. Skrochowskiego 27.VIII.1880 — CR Roma. Cf. tamże i do P. Semenenki 27.VIII.1880 — CR Roma. W. Kalinka, dz. c., nr 20, rkps — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 8.IX.1880 i do E. Skrochowskiego 11.IX.1880 — CR Roma. 68 Cf. Kalinka, dz. c., rkps — CR Roma. Cf. tamże, nr 70. K. do P. Semenenki 12.1.1881 — CR Roma. 43 44 45 47 48 52 53 54 K 56 57 58 60 61 82 Kalinka, dz. c., nr 66 i 67, rkps — CR Roma. " Cf. Akta Rady Głównej Zgromadzenia — CR Roma. 64 65 66 67 68 69 70 71 P. Semenenko: Dziennik. T. IV, s. 221, rkps — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 29.111.1880 — PAN Kraków rkps 1317. Tamże. K. do M. Darowskiej 19.IV.1880 — Arch. Niep. Szymanów. K. do J. Felińskiego 21.111.1880 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 14 i 24.IV.1880 — CR Roma. Tamże. 72 Cf. K. do J. Felińskiego 25.111.1880 — CR Roma. 78 P. Semenenko: Dziennik, rkps t. IV, s. 232. 74 K. do J. Felińskiego 21.111.1880 — CR Roma. 75 Cf. K. do W. Czartoryskiego 18.VIII.1876 i 27.11.1877 — AC rkps ew. 966 nr 88 i ew. 1020. 7' Cf. K. do Dyrektora Szkół Wschodnich 15.IV.1878 — CR Roma. 77 J. Feliński do P. Smolikowskiego, cf. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 24, s. 91. 78 Cf. K. do P. Semenenki 28.VI.1872 i do H. Kajsiewicza 10.VII.1872 i inne — CR Roma. 79 K. do M. Darowskiej poniedziałek (1877) — Arch. Niep. Szymanów i do I. Łobosa 6 i 14.11.1877 — Arch. Diec. Tarn. 80 K. do M. Darowskiej poniedziałek (1874) — Arch. Nłep. Szymanów. K. do J. Felińskiego 25.XI.1876 — CR Roma. Tamże. Tamże. Tamże. Tamże. 81 82 83 84 85 542 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW K. do M. Darowskiej 18.VI.1876 — Arch. Niep. Szymanów. K. do W. Przewłockiego 24.XI.1876 — CR Roma. K., do 3. 'Felińskiego 18.W.181T — CR Roma. Cf. K. do M. Darowskiej 3.XI.1877 — Arch. Niep. Szymanów. M. Darowska do J. Felińskiego 26.11.1877 — Arch. Niep. Szymanów. K. do J. Felińskiego 16.X.1878 — CR Roma. Tamże. Tamże. K. do W. Przewłockłego 11.XII.1878 — CR Roma. J. Feliński do M. Darowskiej 13.IX.1878 — Arch. Niep. Szymanów. K. do Br. Zaleskiego 23.VI.1879 — AC ew. 1620. Cf. K. do J. Felińskiego 13.111.1879, do W. Przewłockiego 2.VI.1879, do L. Zby-szewskiego 22.V i 5.VII.1879 — CR Roma. 98 Cf. J. Feliński do M. Darowskiej 13.IX.1878 — Arch. Niep. Szymanów oraz K. do J. Felińskiego 9.YII.1878 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 10.VIII.1878 — CR Roma. Cf. K., rkps Projektu Noty — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 27.IX.1878 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 26.VIII.1875 — CR Roma. Ci. K., do P. Semenenki 2.TX.\m — CR Koma. K. do W. Przewłockiego 11.XII.1878 — CR Roma. Cf. tamże oraz do W. Przewłockiego 31.1.1879 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 11.IX.1879 — CR Roma. K. do I. Łobosa 31.1.1879 — Arch. Diec. Tarn. K. do I. Łobosa 25.1.1877 — Arch. Diec. Tarn. 109 Cf. M. Darowska do J. Felińskiego 10.1.1875, 26.X.1876 i 2.V.1877 — Arch. Niep. Szymanów. 110 Cf. L. Zbyszewski do J. Felińskiego 27.1.1875 — Arch. Niep. Szymanów. 111 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 8.X.1880 — CR Roma. 112 Cf. Okólnik o. Semenenki z 1.1.1880 cytuje A. Bakanowski: Moje wspomnienia, s. 204 i nast. 113 F. Lutrzykowski do W. Kalinki 28.1.1880 — CR Roma. 114 K. do J. Felińskłego 27.1.1880 — Arch. Niep. Szymanów. 115 K. do W. Przewłockiego 5.III.1880 i do F. Lutrzykowskiego 4.II, 5.III i l.IV. 1880 — CR Roma. 116 K. do F. Lutrzykowskiego 5.III.1880 — CR Roma. Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 5 i 18.111.1880 — CR Roma, F. Lutrzykowski do W. Kalinki 14.IV.1880 — CR Roma. Tamże. K. do W. Przewłockiego 20.111.1880 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 25.111.1880 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 17.IV.1880 — CR Roma. Tamże. Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 1.IV.1880 i do W. Przewłockiego 8!V.1880 — CR Roma. 126 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 7.V.1880 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 13.Y.1880 — CR Roma. Tamże. K. do W. Przewłockiego 7.YI.1880 — CR Roma. Cf. K. do W. Przewłockiego 8.IV.1880 — CR Roma. 92 93 94 95 96 97 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 117 118 119 120 121 122 123 124 125 127 128 129 190 ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 543 131 K. do P. Semenenki 16.VI.1880 — CR Roma. 132 Cl. K. do F. Lutrzykowskiego 17.VII.1880 i do P. Semenenki 24.VII.1880 — CR Roma. 133 K. do P. Semenenki 27.VIII.1880 i do F. Lutrzykowskiego 18.VIII.1880 — CR Roma. 134 Tamże. 135 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 17.X.1880 — CR Roma. 136 K. do W. Przewłockiego 23.XI.1880 — CR Roma oraz cf. sam dokument — CR Kraków. 137 Cf. K. do W. Przewłockiego 23.XI.1880 — CR Roma i K. do D. Skarżyńskiego l i 18.XII.1880 — PAN Kraków rkps ew. 1317. 138 Cf. Dokument zahipotekowania z 21.XII.1880 — CR Kraków. 139 Cf. Dokument kupna domu lwowskiego — CR Kraków. 140 Cf. Odpowiednie dokumenty — CR Kraków. 141 K. do D. Skarżyńskiego 18.VII.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 142 K. do P. Semenenki 24.VII.1880 — CR Roma. 143 Tamże. 144 K. do P. Semenenki 18.VIII.1880 — CR Roma. 143 Cf. K. do P. Semenenki 15 i 18.VIII.1880 — CR Roma. 148 Cf. Dokument obediencji z dnia 19.X.1880 — CR Roma rkps 2040. 147 K. do P. Semenenki 24.VII i 11.VIII.1880 oraz do W. Przewłockiego 1.IX.1880 — CR Roma. 148 P. Semenenko: Dziennik, rkps t. IV, s. 245 — CR Roma. "« K. do D. Skarżyńskiego 16.VIII.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 150 K. do D. Skarżyńskiego 8 i 13.IX.1880 — PAN Kraków rkps 1317. 151 K. do W. Przewłockiego 6.IX.1880 — CR Roma. 152 Cf. tamże oraz do F. Lutrzykowskiego 9.IX.1880 — CR Roma. 153 M. Darowska do E. Skrochowskiego 26.IV.1881 — Arch. Niep. Szymanów. 154 K. do W. Przewłockiego 24.IX.1880 — CR Roma. 155 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 3 i 7.VIII oraz 30.IX.1880 — CR Roma. 159 K. do M. Darowskiej 30.IX.1880 — Arch. Niep. Szymanów. 157 K. do M. Darowskiej 5.IX.1881 — Arch. Niep. Szymanów. 158 Cf. K. do P. Semenenki 27.VIII.1880 — CR Roma. 159 K. do W. Przewłockiego 1.IX.1880 — CR Roma. 160 K. do W. Przewłockiego 6.IX.1880 — CR Roma. 161 Tamże. 162 Tamże oraz do P. Semenenki 11.IX.1880 — CR Roma. 163 K. do P. Semenenki 8.IX.1880 — CR Roma. 164 P. Semenenko: Dziennik, rkps t. IV, s. 268 — CR Roma. IBS w. Kalinka: Historia Domus, nr l, rkps — CR Roma. "' S. Tarnowski: Kalinka, s. 173. 167 K. do P. Semenenki 4.X.1880 — CR Roma. 168 Cf. K. do P. Semenenki 8.IX i 5.X.1880 — CR Roma. "• Cf. Kalinka, dz. c., nr 2, 6 i 7, rkps — CR Roma. 170 Tamże, nr 3. 171 Cf. K. do P. Semenenki 11.X.1880 i do W. Przewłockiego 15.X.1880 oraz Historia Domus, nr 5 — rkps CR Roma. 172 K. do P. Semenenki 11.X.1880 oraz Historia Domus, nr 6 — rkps CR Roma 173 W. Kalinka: Historia Domus, nr 6 — rkps CR Roma. 174 Tamże, nr 7. 175 Cf. K. do W. Przewłockiego 15.IX.1880 — CR Roma. 544 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 178 Cf. K. do P. Semenenki 15.IV.1880 — CR Roma i do D. Skarżyńskiego 5.Y.1880 — PAN Kraków rkps 1317. Cf. K. do W. Przewłockiego 15.IX.1880 — CR Roma. Cf. Kalinka, dz. c., nr 15, rkps — CR Roma oraz Tarnowski, dz. c., s. 173. K. do W. Przewłockiego 24,X.1880 i Historio Domus, nr 18, rkps — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 4.XI.1880 — CR Roma. K. do I. Kossiłowskiego 15.XI.1880 — BJ, Arch. Bohdana Zaleskiego. K. do P. Semenenki 6.XII.1880 i 19.IV.1881, P. Semenenko: Dziennik, rkps, s. 252 oraz Kalinka: Historia Domus, nr 101 — rkps CR Roma. K. do P. Semenenki 8.IX.1880 — CR Roma. K. do A. Bakanowskiego 11.1X.1880 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 15.IX.1880 — CR Roma. W. Kalinka: Historia Domus, nr l — rkps CR Roma. Tamże, nr 8. K. do P. Semenenki 11.X.1880 — CR Roma. Kalinka, dz. c., nr 10 — rkps CR Roma. K. do W. Przewłockiego 15.X.1880 — CR Roma. Kalinka, dz. c., nr 21 — rkps CR Roma. K. do W. Przewłockiego 24.X.1880 CR Roma i do J. Felińskiego 27.X.1880 — Arch. Niep. Szymanów. 193 K. do K. Kaczanowskiego 9.IX.1872 — CR Roma. K. do F. Lutrzykowskiego 18.111.1880 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 27.X.1880 — Arch. Niep. Szymanów. Kalinka, dz. c., nr 19 — rkps CR Roma. Tamże, nr 9. Tamże, nr 25. Tamże, nr 25 i do P. Semenenki 28.X1.1880 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 1.XII.1880 — PAN Kraków rkps 1317. K. do P. Semenenki 21.XI.1880 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 9.1.1881 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 3.1.1881 — PAN Kraków rkps 1317 oraz Kalinka, dz. c., nr 26 — rkps CR Roma. 204 K. do D. Skarżyńskiego 18.X1I.1880 — PAN Kraków rkps 1317, do W. Przewłockiego 15.X1I.1880 i do P. Semenenki 19.XII.1880, oraz Historia Domus, nr 27 — rkps CR Roma. 205 K. do D. Skarżyńskiego 10.1.1881 — PAN Kraków rkps 1317, do P. Semenenki 17.1.1881 oraz cf. Historia Domus, nr 28 i 29 — rkps CR Roma. 206 Cf. K. do P. Semenenki 5 i 21.XI.1880 — CR Roma. 207 Cf. W. Kalinka: Historia Domus, nr 30 i nast. — rkps CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 9, 11 i 12.1.1881 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 31.1.1881 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 5.II.1881 oraz Historia Domus, nr 33 — 41 — rkps 177 178 178 180 181 182 IV, 183 184 185 186 187 188 189 190 191 182 194 195 196 197 198 199 zw> 201 202 203 14 i 208 209 210 CR Roma. 211 K. do D. Skarżyńskiego 7.II.1881 — PAN Kraków rkps 1317 i Historia Domus, nr 41 — rkps CR Roma. 212 K. do D. Skarżyńskiego 20.11.1881 — PAN Kraków rkps 1317. Kalinka, dz. c., nr 45 — rkps CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 20.11.1881 — PAN Kraków rkps 1317. Tamże. K. do P. Semenenki 28.11.1881 — CR Roma. K. do P. Semenenki 24.1.1881 — CR Roma. 213 214 215 216 817 ZAŁOŻYCIEL DOMU ZAKONNEGO WE LWOWIE 545 218 K. 219 Cf. CR Roma. 220 Cf- CR Roma, 221 K 222 JL 223 K 224 K 225 K. 220 K 227 K 228 Cf_ 229 K 230 Cf 1880 oraz 231 K 232 JL 233 K. 234 do P. Semenenki 11.XII.1880 — CR Roma. K. do P. Semenenki 27 i 31.X.1880 oraz do W. Przewłockiego 9.1.1881 — K. do W. Przewłockiego 4.XII.1880 i do P. Semenenki 6.XII.1880 — do W. Przewłockiego 5.II.1881 — CR Roma. do I. Kossiłowskiego 15.XI.1880 — BJ, Arch. Bohdana Zaleskiego. do W. Przewłockiego 31.XII.1880 — CR Roma. do J. Zamoyskiej 18.IV.1881 — PAN Kórnik, Zam. 122. do Adama Kalinki 28.XII.1880 i 23.111.1881 — zb. S. Kalinki. do P. Semenenki 5.XI.1880 — CR Roma. do W. Przewłockiego 11.XII.1880 — CR Roma. K. do F. Lutrzykowskiego 21.XI i 2.XII.1880 — CR Roma. do W. Przewłockiego 4.XII.1880 — CR Roma. K. do P. Semenenki 27.X i 5.XI.1880, do F. Lutrzykowskłego 24.X i 2.XII, do W. Przewłockłego 11.XII.1880 — CR Roma. do F. Lutrzykowskiego 7.1.1881 — CR Roma. do W. Przewłockiego 11 i 30.XII.1880 — CR Roma. do J. Felińskiego 4.1.1880 — Arch. Niep. Szymanów. do P. Semenenki 13, 24 i 31.VII.1880 — CR Roma. 35 — Ksiądz Walerian KalinkaXXVIII INTERNAT RUSKI ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 185. Myśl otwarcia zakladu wychowawczego dla Rusinów. Stan Kościoła ruskiego w ósmej dekadzie XIX w. w Galicji był wyraźnie niezadawa-lający. Stary metropolita Sembrattowicz ulegał zdecydowanie wpływom swej kapituły, a zwłaszcza jej prepozyta, wszechwładnego ks. Malinow-skiego. Wiele starań, dyplomacji i zaangażowania samego papieża i cesarza było potrzeba, aby nie doszło do formalnego przedstawienia go na isufragana. A nominacja ks. Sylwestra Sembratowicza zdawała się początkowo czymś niemożliwym wobec zdecydowanego oporu metropolity i jego doradców. Doradcy zaś owi byli powszechnie znani ze swych sympatii filarosyjskich i praschizmatyokieh. Metropolita zdawał się tego nie widzieć i to tak dalece, że tolerował we własnej drukarni wydawanie broszur i pism o zdecydowanie schizmatyekim charakterze i. W seminarium zaś swoim tolerował wychowanie pod każdym względem nieodpowiednie. Była wprawdzie grupka wychowanków Kolegium Greckiego w Rzymie, ludzi gorliwych o czystość wiary i szczerze oddanych trosce o zbawienie dusz. Było ich jednak bardzo niewielu, a rozrzucani świadomie przez konsystorz ruski po różnych wikariatach wiejskich nie mogli odegrać większej roli. Wprawdzie metropolita usiłował bronić prawdy gdzie mógł, lecz wobec przewagi swego konsysitorza był faktycznie bezradny2. Ten niepokojący stan Koiścioła ruskiego, szczególnie w archidiecezji lwowskiej, widziały zarówno władze kościelne Wiednia i Rzymu, jak i władze cywilne Galicji. Niestety, zaradzenie temu nie było rzeczą łatwą. Obmyślano nawet usunięcie metropolity, ale i to wiązało się z całym szeregiem niepokojących następstw3. Kalinka zorientowany świetnie w sytuacji informował dokładnie o wszystkim nuncjusza w Wiedniu, a nawet ostrzegał wprost kurię rzymską przed możliwością błędnych rozstrzygnięć zagmatwanych spraw ruskich 4. Zresztą zwracano się do niego czasem z formalnym żądaniem rady lub wyrażenia opinii w niektórych zagadnieniach 5. Właśnie wtedy powstała myśl podjęcia wychowania młodzieży ruskiej i przyszłych kandydatów do kapłaństwa w zupełnie innych warunkach, INTERNAT RUSKI ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 647 w przywiązaniu do wiary św. i Kościoła, a zarazem na prawdziwych Rusinów. Myśl ta, którą od dawna piastował w duszy o. Kalinka, zaczyna się obecnie coraz jaśniej przedstawiać jako główny środek ratowania katolicyzmu ruskiego. Zarazem w dobrze prowadzonym internacie upatrywano jakby małe seminarium, dla budzących się powołań kapłańskich. Na jednej ze swych audiencji u Leona XIII o. Semenenko wyraźnie oświadczył, że „żadne inne miejsce na świecie, nawet na Wschodzie, nie może wydać z siebie misjonarzy dla Wschodu, ani takich, ani w takiej liczbie, jak ludność ruska w Galicji, a szczególnie synowie księży. Kto wie — dodawał generał zmartwychwstańców — czy nawrócenie Rosji nie jest z tym połączone. W każdym razie zdaje się to być najpotężniejszym i najwłaściwszym środkiem ku temu" 6. Słysząc od cenionego w kołach watykańskich konsultora o „nieobrachowanej przyszłości" internatu, nie dziwimy się, że papież całą swoją powagą popierał tę inicjatywę. Zresztą było to zarazem „pierwszorzędne dzieło" dla zgromadzenia. W poleceniu zaś im tej pracy przez Leona XIII widzieli wszyscy „niezawodną" wolę Bożą7. O. Semenenko miał niezłomną nadzieję, że niedługo przyjdzie do pełnego porozumienia 'zmartwychwstańców z Rusinami i do zupełnie harmonijnej pracy 8. Taki pogląd najwyższych czynników kościelnych był dla o. Kalinki dopingiem, idącym po linii jego starych zamierzeń. Do myśli założenia internatu w Galicji nawracał przecież od lat9. W kwietniu zaś 1880 r. pisał: „Internat nie myśmy wymyślili, ale sam się narzuca" 10. Miał to być początkowo zakład dla synów unickich księży z Chełmszczyzny, którzy „kłopoczą się, gdzie wychować swych synów". „We Lwowie nastręczono tę myśl o. Generałowi — pisał Kalinka — a ledwo o niej wspomniał w Krakowie, zaraz się do niej zapaliły tamtejsze panie i kilka osób ofiarowało się z chęcią zbierania składek na internat ruski" u. Od początku więc nowej fundacji we Lwowie o. Kalinka całkiem poważnie myślał o konieczności otwarcia internatu. To go też skłaniało do zabiegania o odpowiednią obsadę personalną domu oraz o fundusze na konieczną rozbudowę całego obiektu 12. Mimo „braku miejsca i funduszów" od początku myślał o przyjęciu kilku chłopców po Nowym Roku 1881 13. Skromny początek dyktowała mu roztropność, a mianowicie wzgląd na „brak doświadczenia" i konieczność — jak mówił — „aby oswoili się z nami, jako zakładem małego znaczenia i przestali się nas bać" ". „Bez naszej wiedzy i wbrew woli naszej zrobiło się — pisał Kalinka w grudniu 1880 roku — o internacie tyle hałasu, że nie zdaje mi się możliwym zbyt długo jej (otwarcia szkoły) odwlekać"15. „Namiestnik o nią pyta, Rusini o nią skwapliwie wypytują"16. Słowem każdy po swojemu, ale każdy się tą sprawą żywo interesował. Już więc w pierw- 35* 548 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW szych dniach stycznia 1881 r. miał przyjętych 4 chłopców do klasy I i był zdecydowany od l lutego otworzyć internat17. Przed internatem o. Kalinka stawiał bardzo konkretny cel. Jego zadaniem jest, pisał: „Przygotować Unii wiernych i gorliwych kapłanów" 18. Wierny zaś jego współpracownik w tym dziele o. P. Smolikowski ujmował ten cel w trzy punkty: 1. utrwalić zgodę między Polską a Rusią, 2. umocnić wiarę katolicką wśród Rusinów w Galicji i 3. -poprzez Rusi-nów nawrócić Wschód (tj. Rosję)19. Drogą do tego miała być miłość szczera obu narodowości. „Kwestię ruską chciał Kalinka — napiszą o nim - miłością załatwić, a nie nienawiścią" 20. Rusini „w imię patriotyzmu" czuli się zobowiązani do walki iż Polakami. On zaś, przyjmując ich patriotyzm „w imię Chrystusa Pana", chciał przywieść ich do zgody z Polakami 21. Wychodził nadto z założenia, że wychowanie kapłańskie powinno w Rusinach obudzić szlachetność i miłość własnego kraju, aby umieli rezygnować z własnej wygody i korzyści dla służenia duszom 22. Właśnie dlatego głosił zasadę, by nie przeszkadzać narodowym dążeniom i Wzrostowi Rusi, a nawet pomagać im, bo w ten sposób uśmierzy się z czasem nienawiść do Polaków. Zarazem jednak obstawał przy tym zawsze, aby szanować Unię i „strzec jej jak oka w głowie", bo tylko przez to wzmocni się w Rusinach wiarę prawdziwą, a ze stałości tej właśnie wiary 'zrodzi się ich jedność z Kościołem23. Swoje życiowe pragnienia wyrażał Kalinka, jak zawsze, rzeczowo, ale z dużą dozą humoru. Twierdził bowiem, że nie jest obojętny na zaszczyty i nawet pragnął naraz „trzech: dokończyć internat, dokończyć pisanie Sejmu i dobrze dokończyć życia". Dodawał też, że innych zaszczytów nie pragnie oraz że ufa 'bardzo mocno, iż chyba go Pan Bóg „żadnym innym nie dotknie" **. 186. Pierwszy rok szkolny internatu ruskiego. Mimo licznych zajęć związanych z wewnętrzną organizacją domu zakonnego, a także pomimo ciężkiej choroby o. Hempla, o. Kalinka nie uważał za stosowne odkładać otwarcia szkoły i internatu. Zdawał sobie sprawę z tego, że opóźnienie, choćby tylko o Mika tygodni, narażało praktycznie na stratę całego roku szkolnego. Najważniejszą tego przyczynę tłumaczył swoim najbliższym w ten sposób, że skoro dom lwowski żyje z ofiar dawanych na Rusinów, to oczywista trzeba jak najprędzej coś dla nich robić. Zresztą należy jak najprędzej zacząć to 'dzieło, dla którego ojciec św. 'zmartwychwstańców do Lwowa przysłał. Widząc zarazem trudności, tłumaczył, że trzeba Panu Bogu zaufać, iż dziełu temu zechce pobłogosławić 25. Postanowił zacząć naukę dla klasy I gimnazjalnej w języku ruskim. Myślał otworzyć szkołę z początkiem lutego 1881 r. w nadziei, że z małą INTERNAT RUSKI ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 549 liczbą uczniów kurs szkolny uda się przerobić w ciągu jednego półrocza 26. W tym celu trzy małe celki .przerobiono na sypialnie dla chłopców, kupiono potrzebne sprzęty i wszystko odpowiednio przygotowano 27. Już w początkach stycznia, jak pamiętamy, zgłosiło się czterech pierwszych kandydatów. Potem doszło jeszcze dwóch innych i 4 lutego 1881 r. rozpoczęto normalną naukę. Ten „internacik rusM o sześciu łóżkach" określał o. Kalinka jako „maleńkie pisklę, (które) może za łaską Bożą wyrośnie" 28. Aby zaś owo „pisklę" mogło wyróść, polecał je przede wszystkim modlitwom różnych zakonów i osób prywatnych 29. Poszczególne przedmioty podzielił w ten sposób: Mielnickł, Rusin, zo--stał zaangażowany do łaciny i przesłuchiwania lekcji, Ogonowski, również Rusin, „do arytmetyki i historii naturalnej", Polak Kopystyński uczył niemieckiego, diak ruski prowadził śpiew, jeden profesor gimnastykę, ks. Bo-browicz wykładał katechizm, język ruski, geografię oraz kaligrafię i rysunki 30. O. Kalince przypadł w udziale język polski 31. O. Semenenko wspólnie z o. Pawliekim miał obmyśleć i przygotować plan nauki w całej szkole, która powinna się rozwijać stopniowo32. 31 marca, „choć kasa niezadługo zaświeci pustkami", przyjął o. Kalinka dwóch nowych uczniów, jednego z czwartej, a drugiego z pierwszej klasy. Ci ostatni jednak uczęszczali już przedtem do gimnazjum ruskiego we Lwowie i mieli być tylko internistami 33. Z chłopców i ich zachowania o. Kalinka był zadowolony 3*. Niezadowolony natomiast był tylko z opieki, jaką otaczano ich w domu. Sam obciążony rozlicznymi obowiązkami, rozrywany przez tysiączne sprawy nie był w stanie nimi się zajmować. „Obowiązki przełożonego, nieustanne rozmowy i listy, nierzadkie jakieś zatrudnienia literackie — pisał — tak mój czas pochłaniają, że szkołę muszę zaniedbywać" 35. Cały dzień schodził mu na mnóstwie drobnych szczegółów i interesów. — Quem Dii odere, paedagogum et superiorem facere 36 dodawał. „Dręczy mnie z tego powodu sumienie, 'boć to główne nasze zadanie — wyznawał — a nie umiem poradzić. Nie mam nikogo do kierunku szkoły, do dozoru nauczycieli, ciągłego wglądania w prace uczniów" 37. Z początkiem lipca 1881 r. kończył się pierwszy rok szkolny internatu. Uczniowie, pobierający naukę w domu, składali egzamin do klasy II w gimnazjum ruskim. Wszyscy go wprawdzie złożyli, ale zdali słabo. Dyrektor B. Ilnicki, aby nie zrażać chłopców zdających po raz pierwszy egzamin, a nadto aby okazać życzliwość 'dla internatu zmartwychwstańców, prosił profesorów o względność w wymaganiach. O. Kalinka o tym wiedział i mocno bolał, że „rezultat na oko dobry". Cały ten półroczny eksperyment określał jako „próbę, która wypadła dość szczęśliwie i przyniosła pewien zapas doświadczeń na rok następny"38. Prawdziwym dobrem, wynikłym z tej próby, była wiadomość, że „uczniowie Zmartwychwstań- 650 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW ców mają chodzić do gimnazjum ruskiego i to było w części przyczyną, że w ciągu wakacji zgłosiło się przeszło 30 kandydatów do internatu". Fakt to był ważny, bo służył za odparcie zarzutu, jaki z wielu stron stawiano zakładowi, że „uczniów mieć nie będzie" 39. Internat napełniał o. Kalinkę troską i niepokojem nie tylko z powodu pewnych niedociągnięć w kierowaniu chłopcami. Daleko bardziej gryzł się on i męczył wewnętrznie brakiem stałych środków utrzymania całego zakładu. Ciągle różne „nadzieje zawodziły, a ludzie nie dopisywali" 40. Wciąż widział się w tej pracy ogromnie osamotniony i opuszczony, o czym nie wahał się nawet wspomnieć i o. Semenence. Ten znowu uspokajał go nieustannie i nawoływał do ufności w Bogu. Kalinka wyznawał co prawda, że fundacja lwowska ogromnie go ćwiczy w tym zdaniu się na opatrzność Bożą, ale nieraz buntował się przeciwko brakom i niedostatkom, j'akie w tym dziele napotykał. Trudności było wiele. Nieraz się zniechęcał. Po raz pierwszy w swym życiu musiał na serio „rachować na Pana Jezusa", a nie na swoją zapobiegliwość, spryt życiowy i przewidywanie. Mocno czuł, że „Pan Jezus chce od niego tej ufności i do niej zachęca" 41. Podziwiał jednak miłosierdzie Boże, którego co dzień doznawał. Tego bowiem, co konieczne było, nigdy nie brakowało42. Nie troszczyłby się o brak funduszów tak bardzo, gdyby tylko zakonnicy mieszkali w 'domu lwowskim, których trzeba byłoby utrzymywać. Uważał, że w razie potrzeby „musieliby poprzestać na suchym chlebie". Uczniów jednak w ten sposób karmić było niemożliwe. Zresztą i nauczyciele bez .stałej pensji nie chcieliby przecież pracować. Stąd rodziły się te jego „przewidywania kłopotliwe i kłopoczące" 43. Tymczasem po otwarciu internatu stan domu wynosił czterech ojców, trzech nowicjuszy i dwóch postulantów oraz 6 chłopców i wszyscy oni żyli z opatrzności 44. Na wiadomość więc od o. Kalinki, że wszystko zdaje się sprzyjać i zaczyna dopomagać fundacji, o. Semenenko odpisał bez wahania, iż dzieje się tak dlatego, ponieważ z łaski Bożej wzięjli się do ftego dzieła, wbrew rachubom ludzkim, a z wiarą w pomoc Bożą 45. Przyznał to później sam założyciel fundacji, że jeśli ten dom lwowski się utrzyma i w przyszłości się rozwinie, to z zupełną prawdą można będzie powiedzieć, że nikt inny, tylko Pan Bóg był jego założycielem. Żaden człowiek do tego tytułu nie ma prawa, a najmniej na niego zasłużył, dodawał o sobie, ks. Kalinka. Rzecz sdę stała wbrew woli jednych, ponad wolę drugich, samą tylko wolą i łaską Bożą 46. Rok ten, tak ciężki, miał jednak i jasne dni. Samo otwarcie internatu wbrew wszystkiemu było niewątpliwie krokiem ogromnie mobilizującym i radującym serce o. Kalinki. Wkrótce potem w marcu przyjechał i zatrzymał się w gościnie u zmartwychwstańców przez 'dwa dni biskup Du-najewski. O tym fakcie o. Walerian donosił: „Byliśmy mu bardzo radzi INTERNAT RUSKI ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 551 i on także zdawał się być 'bardzo rad z tego, co widział" 47. 11 tegoż miesiąca otrzymali nareszcie oczekiwany od 'dawna dokument z namiestnictwa o udzieleniu zgromadzeniu prawa osiedlenia się w Galicji48. Zakrzątnął się teraz o. Kalinka koło sporządzenia pieczęci dla domu lwowskiego. Miał nawet w planie uwidocznić na niej patrona prowincji, którym obrał św. Jozafata. Tego jednak odradzono mu w Rzymie 49. Ostatnią w czerwcu 1881 r. radością i uroczystością domową była ponowna wizyta biskupa Dunajewskiego i udzielenie święceń 21 klerykom z diecezji przemyskiej w kaplicy zmartwychwstańców. Biskup wstąpił tu najpierw 19 czerwca, skąd po przenocowaniu udał się do Wołkowców, aby ich kłopotliwą sprawę uregulować. Po swym zaś powrocie udzielił w sobotę 25 czerwca święceń diakonatu, a dnia następnego — kapłaństwa wspomnianej grupie kleryków z Przemyśla, a zaraz potem wziął udział w konsekracji sufragana lwowskiego księdza biskupa Seweryna Morawskiego. Zarówno biskup Dunajewski, jak i klerycy ze swym rektorem ks. Skwierczyńskim byli w tych dniach gośćmi zmartwychwstańców. Z kłopotu, gdzie umieścić tylu naraz ludzi, wybawili o. Kalinkę uczynni sąsiedzi, którzy wzięli kleryków do siebie „na kwatery" 50. 187. Stowarzyszenie Opieki nad internatem ruskim. Jak pamiętamy, już pod koniec roku 1879 na wzmiankę o. Semenenki w Krakowie „niektóre panie zaczęły zbiórkę na Internat lwowski Zmartwychwstańców". Zaniepokojony przedwczesną akcją o. Kalinka prosił je, aby z tym nie występowały publicznie, bo może to zaszkodzić sprawie udzielenia pozwolenia przez ministerstwo na osiedlenie się zgromadzania w Austrii. Skutkiem tego akcja ta przez pewien czas ucichła, ale wkrótce obrano księżną Marcelinę prezesową całego przedsięwzięcia i podjęto .zbiórkę z nową energią. Prezesowa ze swej strony powiadomiła o. Kalinkę, że ma zamiar, posuwając się stopniowo coraz dalej na wschód Galicji, mianować nowe ze-latorki. Gdy „rzecz już w ruch puszczona", prosił, by przynajmniej nie pisały o tym gazety i by sprawa nie dotarła na razie na wschód 51. Osobą, która dała pierwszy impuls tej całej akcji była matka Ksawera, przeorysza sióstr karmelitanek na Łóbzowie pod Krakowem 52. O. Semenenko będąc u niej w roku 1879 o tej inicjatywie tylko wspomniał, co matka Ksawera wzięła sobie gorąco do serca i z kolei przekazała swój zapał księżnej Czar-toryskiej 5?. Odnośnie do samej ipracy w internacie o. Kalinka uważał, że brać się będzie chłopców bez żadnej opłaty za ich utrzymanie i wychowanie. „A skąd fundusze — pyta i zaraz daje odpowiedź — to sekret nasz, a raczej Pana Boga, bo naprawdę nie wiem, skąd przyjdą pieniądze, ufam tylko mocno, że ich nie zabraknie". Wymieniając następnie sumy ciążą- 552 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW cych już zobowiązań finansowych, dodawał: „Wyznaję, że mi te cyfry żadnego nie sprawiają niepokoju, mam niezachwiane przekonanie, że je znajdę; bardziej myślę o funduszu potrzebnym na urządzenie się i na nasze życie" 54. Kiedy więc internat stał się rzeczywistością, o. Kalinka zabrał się „głównie do formowania kółek, czyli dziesiątek składkujących". Z początku rzecz szła powoli. Pnzemyśliwał zarazem nad tym, „w jaki sposób należałoby przypominać dziesiętniczkom ich Obowiązki". Planował obranie wspólnego patrona, w jego święto odprawianie Mszy św. i uzyskanie odpustu dla członków, którzy by w tym dniu przystąpili do Komunii św. Myślał o św. Jozafacie, ale listopadowe jego święto uważał dla wielu za dzień niedogodny. Za poradą ks. Marceliny Czaritoryskiej obrał dzień św. Kazimierza i jego marcowe święto 55. Od opieki spodziewał się całego utrzymania internatu przynajmniej w początkowej fazie jego istnienia. „Jeśli grona silnie się nie uorgani-zują — pisał — cała tutejsza robota nasza osiądzie na piasku" 56. W marcu 1881 r. ramy organizacyjne Opieki zastały ostatecznie skrystalizowane. Na razie powstały dwa główne centra, jedno w Krakowie, drugie we Lwowie. Ks. Marcelina otrzymała jako sekretarkę Annę Jerz-manowską, zaś we Lwowie objęła prezesurę ks. Jadwiga Sapieżyna, a sekretarką została Klementyna z Bohdanów Witosławska57. Ta ostaitnia była „duszą gron lwowskich (...) niestrudzona w wyszukiwaniu opiekunek dla zakładu, jak i w zaopatrywaniu kaplicy klasztoru we wszystkie 'kościelne przybory" 58. O. Kalinka opracował statut Stowarzyszenia i uzyskał nań 27 'kwietnia 1881 r. zezwolenie namiestnictwa59. Następnie zaś 5 maja potwierdzenie biskupa krakowskiego, a 17 maja potwierdzenie arcybiskupa lwowskiego 60. Chodziło mu całkiem słusznie o pełną legalność Stowarzyszenia, a zarazem o możność większego dlań rozwoju. „Skoro statut zostanie potwierdzony i odpusty od Ojca św. zyskane — pisał — mam nadzieję, że grona szybko rosnąć będą, gdyż coraz bardziej się przekonywam, że podejmując myśl ratowania Unii i służenia Rusinom, trafiliśmy w myśl najwyższych sercem i umysłem warstw polskiego społeczeństwa" 61. Dzięki interwencji o. Przewłockiego jeszcze w roku 1881 w Rzymie uzyskała Opieka żądane odpusty dla członków, przystępujących do sakramentów w uroczystości patronalne62. Niestety, jak często bywa, mały błąd w indulcie nabawił o. Kalinkę nowych zabiegów i starań. Oto wypisujący dokument pomylił się i sformułował pismo tak, że odpusty można było zyskiwać tylko w same święta, tymczasem chodziło o święta lub ich oktawę. Każdorazowe bowiem zebranie plenarne Opieki odbywało się z udziałem o. Kalinki, a nie mógł on być naraz w Krakowie i we Lwowie. Po długich staraniach błąd naprawiono, udzielając dopiero 10 marca INTERNAT RUSKI ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 5ó3 1882 r. odpustów ściśle według życzenia, na lat 10 63. Wobec tego opóźnienia zebrania Opieki odbyły się wyjątkowo dopiero w pierwszych dniach kwietnia 1882 r. Statut Opieki przewidywał, że każdy z członków zobowiązuje się na lat sześć „do rocznego datku na korzyść (...) zakładu (internatu) i do odmówienia codziennie jednego Zdrowaś Maryjo oraz jednego wezwania do św. Jozafata i św. Kazimierza" 64. Przewidziane też było, że Stowarzyszenie „zawiązuje się na lat sześć, po upływie których członkowie mogą na dalsze lata przyjąć nowe zobowiązania, jeśli to uznają za stosowne" 85. Obowiązek modlitwy nie był bynajmniej dla o. Kalinki czymś miało ważnym. Zachęcał i prosił o nią różne osoby i to nie tylko w pierwszych tygodniach istnienia internatu. Zachęcał do stałej modlitwy twierdząc, że choć pieniądze są potrzebne, ale „jeszcze .potrzebniejsze osoby modlące się. Nasze przedsięwzięcie — dodawał — po ludzku mówiąc, jest zupełnie niepodobne i musiałoby upaść pod moralnymi i materialnymi trudnościami, gdyby go łaska Boża nie prowadziła i nie wspierała. Tę łaskę Bożą trzeba wciąż wypraszać". Sam też nie uwalniał się od tego obowiązku modlitwy. W pierwszy i trzeci poniedziałek każdego miesiąca odprawiał regularnie Mszę św. w intencji Opieki i internatu i cieszył się, że „wiele osób w tych dniach łącząc się ,z nami w duchu Komunię św. przyjmuje" 66. Celebrował też Msze św. we wspomniane powyżej święta patronalne67. Warto dorzucić, że itego 'dzieła dokonać zdołał o. Kalinka, który właśnie ciągle narzekał i utyskiwał, że nie umie koło tych spraw chodzić, że za swoje listy „żebracze", jakie rozpisywał, nikłego doczekał się owocu. „Jam w tym wszystkim — informował o sobie — niezdarny i leniwy (...) powtarzam, jam nie do tego" 68. „Wszelkie proszenie idzie mi niezgrabnie i skutku albo wcale nie przynosi, albo bardzo mało" 69. Stopniowo rzecz się jednak rozwijała, akcja zataczała coraz szersze kręgi. Kolektorami zaczęli bywać i panowie i (to w odległych nieraz od Lwowa miejscowościach70. O. Kalinka i jego współpracownicy działali zarówno gorliwie, jak i skutecznie 71. Niektórzy „opiekunowie", czyli 'kierownicy gron niepokoili się, że jeśli ktoś z ich grupy nie uiści składki, ito będą musieli pokrywać ją z własnych funduszów. Kalinka dowiedziawszy się o tym, dementował energicznie owo błędne mniemanie. „Tak nie jest — pisał — to tylko (...) oddadzą, co zbiorą (...) Owe minimum 10 florenów nie jest tak absolutne, żeby nie można kogoś przyjąć na członka dlatego, że 10 florenów dać nie chce (...) Ta suma jest (tylko) naj powszechnie j jako minimum przyjęta i bardzo dogodna w rachunku" 72. W ogóle trzeba stwierdzić, że w staraniach o fundusze o. Kalinka był bardzo powściągliwy i delikatny i wolał mniej otrzymać i tym się zadowolić, niż wymaganiem większego datku zrazić ofiarodawcę 7S. w „»- z»^If!=^ na bożeństwo, a . ro twychWstańcóW ^ ^ pra . dopusca pwoy, dla ^ry .^ wzgl^em "**"*-* miał° to „ie^^ - ' 3 w warszawstom Sio e i bardM zya " "" . - -rs INTERNAT RUSKI ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 555 188. Stopniowa rozbudowa internatu. Wychodząc z założenia, że „protestancka to metoda budować naprzód przestronne gmachy, a potem dopiero szukać, czym je zaludnić; katolicka, przeciwnie, zaczyna w ciasnocie, aby potem dopiero rosnąć wszerz i w górę"83. O. Kalinka pod każdym względem pragnął zaczynać internat od małych początków. „Rzecz zaczęta na drobne rozmiary — tłumaczył swój pogląd — bez żadnych pretensji i po cichu, dźwigałaby się z czasem przy ładzie, ścisłości zakonnej i błogosławieństwie Bożym"84. Wszelkie więc u niego nowe przedsięwzięcia wyrastały z potrzeb czasu, a nie z planowania przy „zielonym stoliku". Zaraz w pierwszym roku szkolnym zauważył .konieczność -postawienia nowego ołtarza, „ibo z jednym zbyt wiele niedogodności na 5 lub 6 Mszy, kttóre miewamy". Doszedł nadto do wniosku, że trzeba „wybudować od ulicy mur, w miejsce walącego się parkanu, kupić nową pompę do studni" itd.85 Uważał również za rzecz nieodzowną postawienie dwóch dzwonnic z dzwonami oraz odpowiednie urządzenie ogrodu na wiosnę 86. Początkowo do nowego ołtarza planował obraz św. Jozafata i nawet prosił, by o. Prze-włocki nabył go w Rzymie. Kiedy jednak biskup Dunajewski obiecał ufundowanie obrazu Zmartwychwstania Pańskiego do głównego ołtarza, a S. Tarnowski obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, wówczas zadecydował: ze „św. Jozafatem trzeba będzie poczekać, aż będziemy mieli osobną kaplicę wschodnią" 87. O ozdobę domu lwowskiego starali się dosłownie wszyscy przyjaciele. Malarz Krudowski wykonał w Rzymie wspomniany obraz Zmartwychwstałego88. Matka Celina Borzęcka przysłała olejny portret papieża Leona XIII dla internatu 89. Inne .portrety papieża i „widoki Rzymu" zamówił o. Kalinka specjalnie w Rzymie, „aby dom nasz ruski — tłumaczył — na pierwsze wejrzenie dawał świadectwo o swym rzymskim pochodzeniu i charakterze. Rzecz to konieczna — podkreślał — i dlatego pewnego wydatku żałować nie trzeba" 90. Jak był zwolennikiem skromnych mebli w domu, tak znowu gdy szło o obrazy w 'kaplicach nie żałował na nie pieniędzy i starań. Dbał nawet o jakość nam do nich 91. Widząc ogromny brak miejsca w starym domu po siostrach franciszkankach na większą 'liczbę internistów, planował najpierw kupienie sąsiedniego domu. Nawet w kwieitaiu 1881 r. poczynił pewne kroki w tym kierunku 92. Nie mogąc jednak zgodzić się na proponowaną cenę kupna, zrezygnował z tego, a tylko 7 czerwca podpisał umowę z Janem Sewerynem Gartnerem, mocą której wynajął na jeden rok pierwsze piętro jego domu za sumę 360 florenów rocznie z prawem dokonania koniecznych przeróbek93. W wynajętych w ten sposób czterech pokojach zamierzał przygotować sypialnie dla 20 chłopców, ich dozorcy i jednego 'braciszka. Pokoje te miały służyć zastępczo na czas budowy nowego gmachu 94. Ostatecznie jednak okazało się, że nie można tam pomieścić więcej niż 14 chłop- 55(3 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW ców. Piętro to połączono krytym korytarzem z domem, aby przy złej nawet pogodzie przechodzenie nie sprawiało specjalnego kłopotu95. Ponieważ ogród klasztorny, w którym miano podjąć budowę, został zajęty przez robotników i skutkiem tego ani dla chłopców, ani dla zakonników nie pozostawało wcale miejsca na odpoczynek, o. Kalinka wynajął więc na ten cel ogród od sąsiadki Stępogórskiej na okres 10 lat96. Po (tym wszystkim było rzeczą oczywistą, że zakład nie może istnieć i rozwijać się .pomyślnie 'bez nowego, odpowiadającego jego potrzebom, gmachu. Trzeba było go wystawić, ale jaki? Zarówno same plany, jak i ich wykonanie uzależniał o. Kalinka od ofiar, jakie wpłyną. Jeszcze w październiku 1880 r. o. Kalinka uważał, że pierwszą budowę, którą będzie (należało podjąć we Lwowie, jest dom dla internatu. Dopiero o następnej będzie można myśleć jako o powiększeniu kaplicy łacińskiej. Sam zaś dom internatu zamierzał od razu połączyć z kaplicą ruską, unicką, która wraz z domem byłaby wystawiona 97. Od wczesnej wiosny 1881 r. zajęty był już nie tylko wyszukiwaniem funduszy, ale uzgadnianiem planów nowego budynku. Nie tylko radził się w tej mierze architektów lwowskich, ale również zasięgał opinii u o. Skrochowskiego, który był z wykształcenia architektem.98. Ostatecznie po długich przygotowaniach budowę domu wraz z kaplicą ruską rozpoczęto 23 czerwca 1881 r. W dniu tym o. Kalinka poświęcił plac budowy. Architekt zaś, majstrowie i robotnicy wysłuchali przedtem Mszy św. łacińskiej i ruskiej, na których wszyscy przystąpili do Komunii św. W dniu poprzednim wyspowiadali się w kaplicy zmartwychwstańców. Wieczorem tego dnia przyjechał biskup Dunajewski, który nazajutrz dopełnił aktu poświęcenia kamienia węgielnego. Uroczystości tej towarzyszył biskup Morawski, ksiądz prałat Skwierczyńska, rektor seminarium przemyskiego wraz z klerykami, którzy przyjechali wówczas do Lwowa, jak pamiętamy, celem otrzymania święceń w kaplicy zmartwychwstańców ". O. Kalinka na życzenie biskupa Dunaj ewskiego oddał swój różaniec zakonny do wmurowania w tenże kamień węgielny 10°. Nie zaprosił wówczas żadnego z biskupów ruskich, gdyż „chodziło o oszczędność" i uwolnienie się od koniecznego „przy takiej ceremonii przyjęcia gości". Było to oczywiście źle widziane przez kler ruski101. Kierownikiem budowy był inż. Zagórski, a majstrem Eustachiewicz 102. W tym czasie ks. Marcelina powiadomiła o. Kalinkę, że robiła starania o zorganizowanie kół Opieki nad internatem w Poznaniu, ale tam nic o nim nie wiedzą i potrzeby jego nie rozumieją. Wobec tego zaproponowała napisanie jakiejś broszury czy artykułu, który by tę sprawę wytłumaczył. Żądanie to było jak najbardziej uzasadnione tym więcej, że dotąd dzienniki ruskie dość dużo i nieprzychylnie o internacie pisały, zakład zaś nic jeszcze o sobie nie powiedział. „Dzienniki ruskie niezmiernie nas oskar- INTERNAT RUSKI ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 657 żały, relacjonował Kalinka, że naszym zamiarem jest polonizować i latyni-zować Rusinów i ten właśnie domniemany cel podobał się Polakom. Odpychając głośno to przypuszczenie, zakład narażał się na to, że u Rusinów nie zyska pomimo to wiary, a u wielu Polaków straci życzliwość". Przy tym nader drażliwą i trudną do wykonania rzeczą było opowiadać przyczyny, dla których ten zakład został otwarty, aby tym tłumaczeniem nie obrazić biskupów i księży ruskich. Zanim więc do druku podał o. Kalinka swą broszurę, radził się wielu osób. Zamiarem jego było rozesłać druk tylko opiekunkom i członkom Stowarzyszenia, a wstrzymać się na razie z ogłoszeniem go w dziennikach. Ale gdy kurenda przemyska ogłosiła go w całości i jeden z dzienników poznańskich powtórzył, nie było już racji kryć go przed dziennikami. Wydrukowały go wszystkie polskie pisma w Galicji i w Prusach, tak że w tym samym mniej więcej czasie pokazał się on w 10 lub 12 tysiącach egzemplarzy 103. Broszura ta wydana 7 lipca 1881 r. pt. Internat Ruski XX Zmartwychwstańców we Lwowie 'została przyjęta na ogół dobrze przez Polaków, ale rozdrażniła Rusinów, w oczach których powstający zakład był jawnym dowodem nieufności ze strony papieża i rządu. Poparcie jednak powszechnie cenionego krakowskiego Czasu uspokoiło w zasadzie niechętnych, a zjednało przychylność wielu i pobudziło do ofiarności104. Tysiąc zaś egzemplarzy osobnej broszury rozeszło się tak szybko, że już w sierpniu trzeba było drukować drugi jej tysiąc 105. Tymczasem budowa „rosła". W połowie sierpnia 1881 r. ukończono pracę. Dom był „okazały i przestronny, zbudowany .mocno i według wszelkich inżynierskich i naukowych warunków" ł06. Zarazem ofiarność społe-czeńsitwa była niezwykła. „Co tydzień — pisał Kalinka — mam do płacenia 1500 f L, a jak dotąd pieniędzy nie brakło" 10T. Ponadto zgłoszeń do internatu było „dwa razy więcej, niż można było przyjąć" 10S. Z okresu budowy domu zachował nam o. Kalinka jeden ciekawy szczegół. W sam dzień, kiedy miały się rozpocząć rekolekcje dla niewiast, robotnicy blacharze, którzy na dachu blachę lutowali, odeszli na obiad, zostawiwszy na dachu kociołek z żarzącym się węglem. Wiatr wyrzucił kilka węgielków i wszczął się pożar. Na szczęście spostrzeżono go od razu i ugaszono w pół godziny. Przełożony zawezwał z tego powodu wszystkich robotników pracujących koło domu, by wysłuchali Mszy św. na podziękowanie Bogu za to tak szczęśliwe ocalenie. A że to się działo w czasie wielkanocnym, więc urządzono dla nich całkowite rekolekcje, zakończone generalną Komunią św.109 Praktyczny nad wyraz o. Kalinka starał się wszystko wygodnie i logicznie rozwiązaćno. Narzekał jednak na nieuniknione w takich razach opóźnienia stolarzy i pewnych koniecznych dostaw 1U. Zamierzał począt- 558 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW kowo poświęcenia 'gmachu dokonać wiosną 1882 r., ale termin ten musiał później ulec przesunięciu 112. Dopiero równo w rok od rozpoczęcia budowy, 24 czerwca 1882 r. zatknięto krzyż nad kaplicą ruską, a dom internatu był również prawie ukończony. W gałce pod krzyżem umieszczono w języku polskim i ruskim napis, który między innymi głosił, że „dom ten zbudowany i krzyż Chrystusowy na nim .podniesiony został przez Braci Zmartwychwstania Pańskiego ku chwale Bożej i ku utrwaleniu zgody między Polską a Rusią, aby święta Wiara Katolicka w tym kraju wzmocniona i w dalsze strony na Wschód rozszerzoną była" m. O. Kalinka dodawał, relacjonując o tym fakcie, że ojcowie i bracia „z niemałą to spostrzegli pociechą i ;za dobrą dla swej pracy przyjęli wróżbę, że ten Krzyż i ten napis zatknięty został w uroczystość św. Jana Chrzciciela" m. 23 września 1882 r. magistrat lwowski wydał pismo orzekające, że budowę domu uważa za skończoną, a 26 września udzielił swego izezwole-nia na jego zamieszkanie 115. Już w lutym 1882 r., myśląc o konieczności zahipotekowania fundacji, zamierzał o. Kalinka zaraz po sporządzeniu tego aktu własności zaciągnąć pożyczkę na dokończenie domu 116. Kiedy jednak z pożyczką wyłoniły się pewne trudności, zrezygnował1 z tego przedsięwzięcia. Podobnie kiedy w sierpniu 1882 r. podejmował z banku resztę złożonych tam funduszów, wyrażał obawę, że z nowym rokiem szkolnym internat może znaleźć się w trudnej sytuacji finansowej m. Jednak w pół roku później wyznawał: „Wprawdzie w trzeciej części gmach nieskończony (chodziło o pełne wyposażenie), ale jednak służy już od września za wygodne mieszkanie dla 25 chłopców i kilku naszych. Co 'dzień trzeba żywić około 50 osób a jednak jakoś to idzie i dotąd nie zabrakło nam ani razu na codzienne potrzeby" 118. Zresztą cały czas budowy to jedna walka wiary z nieufnością w jego duszy. Tę interesującą walkę zachowała nam jego korespondencja z o. Se-menenką, który go nieustannie zachęcał do „filozofii zaufania" wobec opatrzności Bożej. O. Kalince zaufanie przychodziło z ogromną nieraz trudnością, do czego sam się przyznawał. Niespokojny i zbyt przewidujący umysł Kalinki wybiegał zawsze nad chwilę daną i dręczył się myślą, że zabraknie ludzi i funduszów. Szukał, przemyśliwał, czynił bez końca zachody, a prawie zawsze nadaremnie 119. Równocześnie, tylko daleko mniejszym kosztem i bez porównania prędzej, została w okresie wakacji powiększona kaplica łacińska. W czasie Wielkiego Postu zmartwychwstańcy zasłynęli jako dobrzy kaznodzieje. Codzienne ich kazania ściągały do kaplicy licznych słuchaczy. Mimo odstąpienia im ^chórku i zakrystii pisano, że „niemal się duszą". „Na godzinę i więcej przed otwarciem drzwi widać już gromadkę ludzi, prag- INTERNAT RUSKI ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 559 nących zapewnić sobie miejsce w szczuplutkim domku Bożym, a szeregi pojazdów stoją na ulicy podczas kazania. W niedziele i święta tymi mniej docisnąć się można, drugie tyle publiczności odchodzi z żalem, że nie może skorzystać z nauk" 12°. To zrodziło myśl wśród wiernych poszerzenia kaplicy. „Publiczność — pisał Kalinka — zaczyna się skrobać po głowie, że jej zbyt duszno i Wiadomości Kościelne wraz z Przeglądem Lwowskim powzięły myśl składki na rozszerzenie kaplicy" m. Do tej akcji pomocy włączyli się również 'księża, którzy odprawili przeszło 400 intencji mszalnych, przekazując stypendia za nie na ten cel. W ciągu kilku pierwszych tygodni zebrano około 600 florenów 122. Widząc chętnie składane ofiary, pod koniec czerwca 1881 r. rozpoczął o. Kalinka przebudowę kaplicy łacińskiej 123. Część funduszów na kaplicę stanowiły pieniądze otrzymane ze sprzedaży drzewa, przygotowanego przez o. Sfcrochowskiego na budowę w Wołkowcach 124. Równocześnie powoli urządzał kaplicę ruską. W lipcu 1883 r. planował, że dokona jej uroczystego poświęcenia w początkach września tr.125 Potem jednak zabrakło na nią funduszów, tak iż nawet zamierzał skierować prośbę do sejmu o jakie 5 do 6 tysięcy florenów na wykończenie domu i kaplicy 126. Z prośby tej jednak na razie zrezygnował, a mimo z drugiej pociągająca go zawsze praca z młodzieżą, w bliskim jego sercu stowarzyszeniu. Konferencja bowiem istotnie znalazła się w trudnym położeniu, gdy po śmierci swego założyciela i prezesa, Kalik-sta Orłowskiego, prawie równocześnie ks. S. Morawski zostawszy biskupem izłożył urząd prezesa Zwierzchniej Rady. Konferencji groziło rozbicie. O. Kalinka wiedział, że przez samo zetknięcie się z młodzieżą i pokierowanie nią w duchu chrześcijańskim zrobić można bardzo wiele dobrego, wywołać niejedno powołanie kapłańskie i zakonne, stworzyć grono o silnych katolickich zasadach, ale to wszystko pod warunkiem usilnej, .systematycznej pracy. Przy największej oszczędności czasu, trzeba by na to poświecić dwa dni w tygodniu. „Czyż ja to mogę — pytał z żalem — obok tylu innych zajęć. Jakże więc w takim stanie podejmować się nowej i tak ciężkiej roboty, a jak z drugiej strony porzucać młodzież, która sama się wprasza!" 262. Z bólem więc serca odmówił na razie. Kiedy jednak młodzi ludzie widząc, że odmawia z żalem, „przypuścili do niego szturm", prosząc o objęcie stanowiska zarazem i prezesa jednej konferencji i prezesa Rady Zwierzchniej, o. Kalinka „po długich targach" objął tylko to ostatnie jako mniej czasochłonne. Sam jednak nie krył się LWOWSKIE PRACE PROWINCJAŁA • 11 z obawą, że i drugą prezydencję niedługo przyjdzie mu wziąć na siebie. Zresztą „tylko w Konferencji jest styczność z młodzieżą", a o to mu głównie chodziło 26?. Związany był z nią odtąd do śmierci. Starał się o fundusze dla niej 264, a i sam składał ofiary na biednych 265. Brał żywy udział w jej troskach i problemach, cieszył się z osiągnięć, nie szczędził rad i pouczeń opartych na swym długoletnim doświadczeniu. Pocieszał nieraz strapionego prezesa konferencji, że kiedy podczas wakacji przychodzi na zebranie konferencji po 8 lub 9 członków, to jeszcze nie można narzekać, bo w tym czasie „więcej wymagać nie można" i zachęcał, by przetrwać do października, a praca się znowu rozwinie. Dla dodania otuchy swym młodym współpracownikom odprawiał często Mszę św. „za naszą Konferencję, za jej Prezesa i o nowych członków". W czasie zaś audiencji u księży biskupów prosił ich o błogosławieństwo dla swych młodych przyjaciół. Z serdeczną też troską przypominał, aby koniecznie w okresie wakacji brali urlopy i odpoczywali, a nawet uspokajał sumienie wypoczywającego prezesa informując, że sam będzie we Lwowie, to go na zebraniu zastąpi 266. W roku 1886 Konferencja Lwowska Akademików uległa przeobrażeniu. Biskup Morawski wprowadził do niej stolarza Leję, „człowieka zacnego, roztropnego i szczerze bogobojnego". Burzyło to myśl utworzenia grona naukowego młodzieży akademickiej. Członkowie konferencji byli tym zakłopotani. Ojciec zaś Kalinka uspokajał ich tłumacząc, że „skoro w ciągu kilku lat nie udało się -pomnożyć szeregów Akademickich Konferencyj, to dobrze będzie jeśli w jej szeregi wejdą inni ludzie". Zresztą tłumaczył, w oparciu o fakty, że przecież nie jest to nic złego, bo w minionym roku szkolnym spotkania naukowe wyraźnie się nie udawały. Przewidując, że prezes lwowski Ernest Girtler de Kleeborn będzie miał trudności z tą przemianą wewnętrzną, uspokajał go, że i on sam kiedyś w Paryżu miał taką mieszaną konferencję i że to wyszło na jej dobro. Zresztą informował, że biskup ma zamiar u siebie gromadzić co pewien czas na spotkania „żywioły naukowe i katolickie z księży i świeckich złożone". Wobec zaś propozycji połączenia Konferencji Sw. Wincentego z Opieką nad młodzieżą szkolną o. Walerian wyjaśniał, że może to być korzystne pod warunkiem, że głównym celem pozostanie zawsze odwiedzanie ubogich, a wszyscy członkowie będą prawdziwymi działaczami miłosierdzia. Wyjaśniał jeszcze sprawę finansów Konferencji twierdząc, że znajdą się one zawsze, byle duch miłosierdzia panował267. Jednym ze szczególnych „działów" miłosierdzia o. Kalinki było protegowanie różnych ludzi, którzy do niego zwracali się o wstawiennictwo. Polecał więc artystów, studentów, pielgrzymów do Rzymu d wszystkich, którym mógł coś, pośrednio choćby dopomóc 288. Znając to jego zaangażowanie społeczne, w 1886 r. zaproponowano mu aa* •612 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW wybór do Rady Szkolnej. Właśnie wówczas był chory. Zanotował więc później o tej „chęci pchnięcia go do życia publicznego" jedno ciekawe, krótkie zdanie: „Za późno". Z (tych słów widać, że i od ftej pracy nie odsunąłby się, widząc możność zrobienia czegoś dobrego, gdyby tylko spotkał się wcześniej z tą propozycją 269. PRZYPISY 6 l J 8 B 10 11 12 1 W. Przewłocki do M. Darowskiej 15.VII.1873 — Arch. Niep. Szymanów. 2 Cf. M. Darowska do J. Felińskiego 27.1.1875 oraz J. Feliński do M. Darowskiej 26.1.1875 — Arch. Niep. Szymanów. s Cf. J. Feliński do M. Darowskiej 26.1.1875 — Arch. Niep. Szymanów oraz W. Przewłocki: Pamiętnik — CR Roma. 4 J. Feliński do M. Darowskiej 1.Y.1876 — Arch. Niep. Szymanów. P. Semenenko: Dziennik, rkps, t. IV, s. 228 — CR Roma. K, do W. Przewłockiego 23.Y.1880 — CR Roma. K. do P. Semenenki 16.VI.1880 — CR Roma. Tamże. K. do W. Przewłockiego 19.VI.1880 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik, rkps, t. IV, s. 233 — CR Roma. Tamże, s. 235. Tamże, s. 236 oraz P. Semenenko do P. Smolikowskiego 16.VII.1880 — CR Roma. 13 P. Semenenko: Dziennik, rkps, t. IV, s. 236 oraz Akta Kapituły Generalnej z 1880, posiedzenie 15 — CR Roma. 14 P. Semenenko: Dziennik, rkps, t. IV, s. 237 oraz Akta Kapituły Zgromadzenia z 1880, posiedzenie 16 — CR Roma. 15 P. Semenenko: Dziennik, rkps, t. IV, s. 238. 11 K. do D. Skarżyńskiego 16.IV.1880 — PAN Kraków rkps 1317 oraz do Adama Kalinki 28.VIII.1880 — zb. S. Kalinki. 17 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 3.VII.1880 — CR Roma. 18 K. do J. Felińskiego 13.VII.1880 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik, rkps, t. IV, s. 327 — CR Roma. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 24, s. 95. Z. Obertyński: Zmartwychwstańcy a Niepokalanki. T. I, s. 126. K. do J. Felińskiego 13.VII.1880 — CR Roma. K. do P. Semenenki 11.IX.1880 — CR Roma. K. do J. Felińskiego 31.VII.1880 — Arch. Niep. Szymanów. K. do P. Smolikowskiego 6.IX.1880 — CR Roma. "' J. Feliński do M. Darowskiej 11.X.1876 — Arch. Niep. Szymanów oraz K. do P. Smolikowskiego 25.1.1881 — CR Roma. 27 K. do P. Semenenki 6.XI i 8.XII.1880 — CR Roma. 28 Cf. K. do P. Semenenki 8.XII.1880 — CR Roma. " Tamże. >» 20 21 22 23 24 29 LWOWSKIE PRACE PROWINCJAŁA 615 ' • • 30 K. do P. Semenenki 27.XII.188Q i do W. Przewłockiego 26.XII.1880 — CR Roma. .,•..,-.• 31 Cf. K. do E. Skrochowskiego 11.IX.1880 — CR Roma. 32 Cf. K. do P. Semenenki 27;XII.1880 — CR Roma. 33 K. do P. Smolikowskiego 25.1.1881 — CR Roma. 34 Cf. Obertyński, dz. c. T. II, s. 30 i 32 oraz J. Feliński do M. Darowskiej 11JC.1876 — Arch. Niep. Szymanów, ........ 35 Cf. K. do P. Semenenki 24.111.1881 — CR Roma. 3« K. do J. Felińskiego 12.IV.1881 — CR Roma. 37 Cf. P. Smolikowski do P. Semenenki 11.VI.1881 — CR Roma. 38 K. do J. Felińskiego 22.VII.1881 — Arch. Niep. Szymanów. 3» K. do P. Semenenki 25.IV, ll.VI, 27.X.1881 i inne — CR Roma,. 40 W. Kalinka: Historia Domus, nr 64 — rkps CR Roma. .y, ..;•;> 41 Cf. K. do P. Semenenki 17.IV.1880 i inne — CR Roma. 42 K. do S. Tomkowicza 29.VI i 10.VII.1885 — PAN Kraków rkps 2461, t. VII. 43 Cf. K. do P. Semenenki 7.1.1885 — CR Roma. 44 Cf. K. do D. Skarżyńskiego 20.IV.1882 — PAN Kraków rkps 1317, K. do X. 10.VI.1884 — Bibl. Raczyńskich Poznań rkps 1807, K. do Adama Kalinki 8.VII.1884 — zb. S. Kalinki i inne. 45 K. do W. Moszyńskiego 8.VIII.1881 — CR Roma. 44 Cf. W. Kalinka: Historia Domus, nr 29 — rkps CR Roma. 47 Cf. K. do S. Tarnowskiego 20.IX.1879 BJ rkps akc. 38/53. 48 K. do P. Smolikowskiego 30.VI.1884 i 28.VI.1885 — CR Roma. 49 Cf. K. do P. Smolikowskiego 28.VI.1885 — CR Roma. 60 K. do P. Smolikowskiego 24.VI.1885 — CR Roma. 61 K. do S. Kobrzyńskiego 30.X.1881 — CR Roma. 62 Tamże. 63 Tamże. 64 K. do W. Moszyńskiego 24.VII.1882, 27.VII i 9.VIII.1883 — CR Roma. 55 K. do W. Moszyńskiego 2.XI.1881 — CR Roma. " K. do K. Grabowskiego 18.XI.1882 — CR Roma. 67 K. do S. Kobrzyńskiego 21.VII.1884 i do W. Przewłockiego 3.XII.1881 — CR Roma. 68 K. do S. Kobrzyńskiego 30.X.1881 — CR Roma. 69 K. do K. Witosławskiej 5.XII.1885 — zb. S. Kalinki. •° K. do W. Przewłockiego ll.VII i 1.VIII.1881 — CR Roma. 61 K. do W. Przewłockiego 10.IX.1882 — CR Roma. "'- K. do M. Brzezińskiego 3.XII.1880 — CR Roma. 63 K. do P. Semenenki 8.XII.1885 — CR Roma oraz A. Bakanowski: Moje wspomnienia, s. 109. 64 K. do W. Przewłockiego 4.XII.1885 — CR Roma. «5 Cf. K. do P. Semenenki 7.1 i 6.XII.1885 i inne — CR Roma oraz K. do X. 10.VI.1884 — Bibl. Raczyńskich Poznań rkps 1807. «6 Cf. K. do W. Moszyńskiego 8.VIII.1881 — CR Roma. •7 K. do Adama Kalinki 2.VI.1881 — zb. S. Kalinki. " Cf. W. Kalinka: Historia Domus, nr 45 — rkps CR Roma. •9 K. do P. Semenenki 5 i 21.XI.1880 i do W. Przewłockiego 11.XII.1880 — CR Roma. 70 K. do P. Semenenki 19.XII.1880 — CR Roma. 71 K. do J. Hempla 21.11.1881 — CR Roma. 72 P. Semenenko: Dziennik, rkps, t. IV, s. 284 — CR Roma. 914 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW eo 81 K 85 et 87 " K. do Adama Kalinki 8.VII.1884 — zb. S. Kalinki. 74 Ct K. do P. Semenenki 26.11.1884 oraz do W. Przewłockłego 31.1.1881 — CR Roma. n CI. K. do D. Skarżyńskiego 15.VIH.1881 — PAN Kraków rkps 1317. 74 Cf. K. do P. Semenenki 2».VI i I4.IX.1881 — CR Roma. 77 Cf. K. do P. Semenenki 29.VII.1882 — CR Roma. 78 K. do P. Semenenki 15 i 18.VIII.1881 oraz do W. Przewłockiego 4 i 17.VIII.1881 — CR Roma. 7» K. do P. Semenenkł 7.1II.1881 i do W. Przewłockiego 15.111.1881 — CR Roma. K. do W. Moszyńskiego 9.VIII.1881 — CR Roma. Cf. W. Kalinka: Historia Domus, nr 41 — rkps CR Roma. Cf. K, do P. Smolłkowskiego 25.1.1881 — CR Roma. 88 Cf. K. do J. Felińskiego 27.1.1880, do W. Przewłockłego 31.1.1881 — CR Roma. 44 K. do P. Smolikowskiego 25.1.1881 — CR Roma. K. do W. Moszyńskiego 13.VI.1881 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 28.11.1881 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 18.VIII.1881, do W. Przewłockiego 26.VIII.1881 i inne — CR Roma oraz do S. Tomkowicza 10.VII.1885 — PAN Kraków rkps 2461, t. VII. 88 Cf. K. do P. Semenenki 29.VII.1882 i inne — CR Roma. 89 P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps z. 27, s. 55. 90 K. do P. Smolikowskiego 24.VI.1885 — CR Roma. " K. do Marii M. 8.V.1877 — CR Roma. 92 M. Tyrowicz: Ks. Kalinka, badacz przeszłości i wychowawca narodu, [w:] Kurier Liter acko-Naukowy, dodatek do nr 347 Ilustr. Kuriera Codziennego 14.XII. 1936, nr 50, s. 794. 93 Cf. K. do J. Jełowickiego 27.VI.1871 — CR Roma. 94 K. do A. Jełowickiego 12.XII.1873 — CR Roma. M Cf. K. do P. Semenenki 28.11.1881 i Historia Domus, nr 45 i nast. — CR Roma oraz A. Bakanowski: Moje wspomnienia, s. 109. 98 W. Kalinka: Historia Domus, nr 49 — rkps CR Roma. 97 Cf. K. do P. Semenenki 7.III.1881 — CR Roma. 98 K. do W. Przewłockiego 11.IV.1881 i Historia Domus, nr 49—50 Roma. M K. do P. Semenenki 19.IV.1881 — CR Roma. K. do P. Semenenkł 19.1V.1881 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 23.111.1881 — PAN Kraków rkps 1317. Cf. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps z. 27, s. 52—53. MS K. do P. Semenenki 31.111.1881 — CR Roma. 194 K. do D. Skarżyńskiego 23.111.1881 — PAN Kraków rkps 1317. 105 cf. w. Kalinka: Historia Domus, nr 48 — rkps CR Roma. "• K. do P. Semenenki 31.111.1881 — CR Roma. 107 W. Kalinka: Historia Domus, nr 65 — rkps CR Roma. 108 K. do P. Semenenkł 11.VII.1881 — CR Roma. 109 W. Kalinka: Historia Domus, nr 65 — rkps CR Roma. J« Cf. K. do P. Semenenkł 7.1.1885 — CR Roma. 111 K. do X. 10.VI.1884 — Bibl. Raczyńskich Poznań rkps 1907, do P. Semenenkł 25.V.1884 — CR Roma. 112 K. do L. Zbyszewskiego 24.11.1885 — CR Roma. Cf. K. do K. Grabowskiego 20.IV.1886 — CR Roma. rkps CR 100 101 102 113 114 Cf. Program rekolekcji oraz teksty kazań rękopiśmiennych o. Kalinki, a także LWOWSKIE PRACE PROWINCJAŁA 815 jego Historio Domus, nr 124 — rkps CR Roma, a także do D. Skarżyńskiego 20JC.1882 — PAN Kraków rkps 1317. "• W. Kalinka: Historio Domus, nr 125 — rkps CR Roma. .smoli >O Ui Cf. K. do L. Gadona 28.Y.1882 — AC rkps ew. 3074. 117 K. do M. Darowskiej 3.X.1881 — Arch. Niep. Szymanów. 118 Cf. W. Kalinka: Historio Domus i A. Bąkanowski: Moje wspomnienia, s. 109 i 211. "• K. do P. Semenenki 28.X.1885 — CR Roma. 1M K. do P. Semenenki 2.IX.1882 — CR Roma. 121 K. do P. Semenenki 26.11.1884 — CR Roma oraz C. Borzęcka: Notatki z. l, S. 40 — Arch. CR Kęty. 1Q K. do P. Semenenki 17.111.1884 — CR Roma. 113 K. do K. Grabowskiego 21.Y.1883 — CR Roma. P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 219. •'- • S. Tarnowski: Kalinka, s. 184. 3 M .1-1 .p »*•' K. do F. Lutrzykowskiego 3.Y.1881 — CR Roma. ~: — Tamże i Historio Domus, nr 62 — rkps CR Roma. Cf. P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 178 oraz K. do D. Skarżyńskiego 12.Y.1881 — PAN Kraków rkps 1317. P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 179. Tamże. ^ K. do W. Moszyńskiego 12.Y.1881 — CR Roma. ^ n*" 132 P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 180—181. 133 K. do Ojców we Lwowie 18.Y.1881 — CR Roma. * •'•• P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 181. •<* Tamże, rkps t. IV, s. 300 — CR Roma. ~ ^ Tamże, t. IV, s. 303. V- ^ Cf. K. do D. Skarżyńskiego 12.Y.1881 — PAN Kraków rkps 1317. 138 M. Darowska do J. Felińskiego 21.V.1881 — Arch. Niep. Szymanów. 139 Cf. Dokument nominacji — rkps CR Roma. 140 K. do Kustosza przemyskiego 7.XI.1886 — CR Kraków oraz różne dokumenty — fasc. Zmartwychwstańcy, Arch. Metrop. Krak. 141 Cf. K. do W. Przewłockiego 24.X.1880 i do P. Semenenki 5.XI.1880 — CR Roma. w Cf. K. do W. Przewłockiego 27.X.1881 — CR Roma. 143 K. do P. Semenenki 14!X.1881 ł do L. Zbyszewskiego 27.X.1881 — CR Roma. K. do P. Semenenki 8.XI.1885 — CR Roma. Cf. K. do Adama Kalinki 28.VIII.1884 — zb. S. Kalinki. Me Cf. K. do M. Darowskiej 24.Y.1875 — Arch. Niep. Szymanów oraz do P. Semenenki 3.IX.1882 i 8.XI.1885 — CR Roma. K. do P. Semenenki 29.Y.1881 i do W. Przewłockiego 31.Y.1881 — CR Roma. Cf. K. do L. Zbyszewskiego 7.VI.1881 i do P. Semenenki 11.VI.1881 — CR Roma. I4» K. do W. Przewłockiego 28.VI i 17.VIII.1881 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 11.VII.1881 — CR Roma. Cf. K. do W. Przewłockiego 16.VIII.1881 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 26.VIII.1881 i do P. Semenenki 6.IX.1881 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 27.X.1881 — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 26.Y.1882 — PAN Kraków rkps 1317, do P. Semenenki 5.Y.1882, do W. Moszyńskiego 29.Y.1882 i do W. Przewłockiego 23.IX.1882 — CR Roma. 124 125 121 1J7 126 129 130 131 134 135 136 137 144 141 147 J 48 ISO 151 152 153 154 W ZAKONIE .ZMARTWYCHWSTAŃCÓW :"* Cf. Dokument umowy — rkps CR Roma. »«• K. do P. Semenenki 5.Y.1882, 23.Y.1883, 7.1.1885 i do L. Zbyszewskiego 24.11.1885 — CR Roma. 157 K. do ks. A. Dunajewskiego 3.1.1884 — WAP Kraków (Archiwum Akt Dawnych) rkps nr 1137. i 15S Cf. W. Orpiszewski: Krótka kronika założenia Domu Zmartwychwstańców w Krakowie — rkps CR Kraków. 158 K. do P. Semenenki 26.11.1884 — CR Roma oraz pozwolenie Kurii Krakowskiej z 7.1.1885 — fasc. Zmartwychwstańcy, Arch. Metropol. Krak. ; 1M K. do P, Semenenki 7.1.1885 — CR Roma. 111 K. do P. Smolikowskiego 25.VI.1884 i do W. Moszyńskiego 25.VII.1884 — CR Roma. 182 K. do P. Semenenki 8.1.1883 — CR Roma. 163 Cf. K. do P. Semenenki 8.XI.1885 — CR Roma. »4 Cf. K. do W. Przewłockiego 12.VI i 4.VIII.1882 oraz do P. Semenenki 25.VI.1882 — CR Roma. "5 K. do S. Kobrzyńskiego 30.IX.1885 — CR Roma. 166 S. Tarnowski do W. Kalinki 5.V ł 15.XII.1877 — CR Roma. 167 K. do ks. A. Dunajewskiego 13.IV.1882 — WAP Kraków (Arch. Akt Dawnych) rkps nr 1137, do S. Pawlickiego 31.V.1882 — BJ, korespondencja Pawlickiego rkps 8697, t. III i do W. Przewłockiego 31.V.1882 — CR Roma. M CL K. do P. Semenenki 13.IX.1882, 26.11.1884 i 8.XI.1885 — CR Roma. Cf. K. do D. Skarżyńskiego 16.VIII.1880 — PAN Kraków rkps 1317. K. do P. Semenenki 25.IV.1881 — CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 20.111 i 23.V.1880 — CR Roma. Cf. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 26, s. 52 i z. 28, s. 12. Cf. K. do J. Felińskiego 15.111.1880 — CR Roma i do D. Skarżyńskiego 24.V.1885 — PAN Kraków rkps 1317. 174 Cf. K. do D. Skarżyńskiego 15.111.1886 — PAN Kraków rkps 1317. 176 K. do P. Semenenki 3.IX.1882 — CR Roma. 176 Cf. K. do W. Przewłockiego 9.XII.1881 i do P. Semenenki 23.11.1882 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 23.1.1882 — CR Roma. K. do S. Tomkowicza 10.VII.1885 i 3.III.1886 — PAN Kraków rkps 2361, t. VII. 179 K, do P. Semenenki 27.IX.1881 —- CR Roma. Cf. P. Semenenko: Dziennik (druk), s. 172 i inne. K. do W. Przewłockiego 7.1.1882 — CR Roma. Tamże. P. Smolikowski: Dyrektorium SS. Zmartw. Pańsk., s. 51. K. do W. Przewłockiego 7.1.1882 — CR Roma. K. do Br. Zaleskiego 3.XI.1875 — AC ew. 1620, do J. Felińskiego 12.11.1880 — CR Roma oraz cf. Obertyński, dz. c. T. I, s. 397 i 433. 186 Cf. K. do P. Semenenki 13.1.1880 i do J. Felińskiego 12.11.1880 — CR Roma. 187 Cf. K. do K. Witosławskiej 6.VII.1885 — zb. S. Kalinki. K. do F. Lutrzykowskiego 13.11.1882 — CR Roma. Cl K. do F. Lutrzykowskiego 3 i 17.VII oraz 17.X.1880 — CR Roma. K. do F. Lutrzykowskiego 17.X.1880 — CR Roma. Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 30.X.1880 — CR Roma. Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 7.XI.1880 i 27.1.1881 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 27.X.1881 — CR Roma. 163 170 171 172 17S 180 181 182 183 184 185 188 189 180 181 182 193 LWOWSKIE PRACE PROWINCJAŁA 617 109 200 201 202 soi 20» 207 2(i8 20» 210 211 212 213 214 : IM K. do F. Lutrzykowskiego 4.XII.1881 — CR Roma. "5 K. do P. Semenenki 24.IV.1880 i do F. Lutrzykowskiego 1.Y.1880 — CR Roma. 1M K. do F. Lutrzykowskiego 28.1.1880 — CR Roma. 197 K. do F. Lutrzykowskiego 23 i 25.IV.1880 — CR Roma. M K. do F. Lutrzykowskiego 1,V.1880 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 13.V.1880 — CR Roma. K. do F. Lutrzykowskiego 14.V.1880 — CR Roma. Cf. K. do D. Skarżyńskiego 29.IV.1880 — PAN Kraków rkps 1317. K. do F. Lutrzykowskiego 9.IX.1880 — CR Roma. »» Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 23.111.1881 — CR Roma. 204 Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 9.IX.1880 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 11 i 21.VI.1881 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 11.VI.1881 — CR Roma. K. do P. Semenenki 15.111, 25.111 i 8.IV.1880 — CR Roma. Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 22.1 i 4.II.1880 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 19.IV.1881 — CR Roma. Cf. tamże i do K. Grabowskiego 31.V.1881 — CR Roma. K. do P. Semenenki 22 i 27.1.1884 — CR Roma. K. do W. Moszyńskiego 9.XI.1881 — CR Roma. Cf. W. Kalinka: Historia Domus, nr 137 — rkps CR Roma. Cf. K. do J. Felińskiego 4.1.1880 — Arch. Niep. Szymanów, do F. Lutrzykowskiego 11 i 18.VI oraz 17.VII.1880, a także do P. Semenenki 18.V1.1880 — CR Roma. 215 K. do F. Lutrzykowskiego 11.VI.1880 — CR Roma. 218 K. do F. Lutrzykowskiego 18.VI i 17.VIU880 — CR Roma. 217 Cf. K.: Relacja o Hniliczkach, rkps oraz do P. Semenenki 9.1.1882 i do W. Przewłockiego 23.1 i 4.II.1882 — CR Roma. Cf. K.: Relacja o Hniliczkach, rkps — CR Roma. K. do P. Semenenki 9.1.1882 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 7 i 20.111.1882 — CR Roma. Cf. P. Smolikowski: Historia Zgromadzenia, rkps, z. 27, s. 38. K. do W. Przewłockiego 23.1.1882 — CR Roma. K. do W. Przewłockiego 4.II.1882 — CR Roma. Cf. Smolikowski, dz. c., rkps, z. 27, s. 38 i inne. Cf. K. do W. Przewłockiego 4.II i 20.111.1882 i inne — CR Roma. K. do D. Skarżyńskiego 29.VIII.1882 — PAN Kraków rkps 1317. K. do W. Przewłockiego 7.III.1882 — CR Roma. K. do F. Lutrzykowskiego 6.II.1883 — CR Roma. K. do P. Semenenki 23.11.1882 — CR Roma. K. do P. Semenenki 7 i 20.111.1882 — CR Roma. Cf. K. do P. Semenenki 20.111.1882 oraz kopia listu do Ojca św. — CR Roma. Cf. K. do W. Przewłockiego 12.VI.1882 — CR Roma. Tamże oraz W. Kalinka: Historia Domus, nr 133 i 134 — rkps CR Roma. Cf. K. do W. Przewłockiego 11.IX.1882 — CR Roma. K. do P. Semenenki 17.V.1882 — CR Roma. K. do P. Semenenkł 23.11.1882 — CR Roma. Tamże. K. do P. Semenenki 7.III.1882 i do W. Przewłockiego 10.IX.1882 — CR Roma. K. do P. Semenenki 23.11.1882 — CR Roma. Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 6.II.1883 — CR Roma Tamże. K. do P. Semenenki 20.1.1885 — CR Roma. 218 218 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 2S1 232 233 234 235 239 237 238 238 240 241 242 018 W ZAKONIE ZMAKTWYCHWSTASCOW 241 244 141 24« 247 241 250 skłego Cf. K. do P. Semenenki 8.V.1882 — CR Roma. Cf. K. do W. Przewłockiego 14.V.1882 — CR Roma. K. do P. Semenenki 8.1.1883 — CR Roma. S. Tarnowski: Kalinka, s. 181. K. do P. Smolikowskiego 24.VI.1885 — CR Roma oraz cf. Franco Iwan listy do o. Kalinki — cyt. Sprawozdanie z Internatu. 248 Projekt Statutu Bractwa, rkps — CR Roma. Cf. Różne zdania o Bractwie Czci Sw. Patronów Polskich — rkps CR Roma. Cf. Oryginał tych pozycji. P. Smolikowski do T. Olejniczaka 16.111.1922 — CR Roma. K. do L. Germana 25.IX.1881 — Ossol. rkps 6412, k. 203, do P. Smolikow- 30.VI.1884 i inne, a także cf. do P. Semenenki 13.IV.1879 — CR Roma oraz do D. Skarżyńskłego 22.VII.1873 i inne — PAN Kraków rkps 1317. 253 K. do W. Moszyńskiego 9.VII.1885 — CR Roma. 254 K. do P. Smolikowskiego 30.VI.1884 — CR Roma. 286 K. do P. Smolikowskiego 6.IX.1880 — CR Roma. 25« Tamże. Tamże. K. do S. Tomkowicza 8.VII.1883 — PAN Kraków rkps 2461, t. VII. K. do S. Tomkowłcza 10.VII.1885 — PAN Kraków rkps 2461, t. VII, do P. Semenenki 15.11.1886 — CR Roma. M0 K. do Ojców we Lwowie 6.VI.1886 — CR Roma. 2« K. do P. Semenenki 8.XI.1885 — CR Roma. *"* K. do P. Semenenki 29.VI.1881 — do P. Smolikowskiego 15.VII.1881 — CR Roma. !W K. do P. Semenenki 11.VII.1881 — CR Roma. K. do F. Lutrzykowskiego 16.XII.1885 i 7.II.1886 — CR Roma. K. do W. Moszyńskiego 14.VII.1886 — CR Roma. K. do E. Girtlera 16.VII.1886 — CR Kraków. K. do R. Girtlera 30.VIII.1886 — CR Kraków. JW Cf. K. do F. Lutrzykowskiego 4.IX.1883, 14.IX.1885, 5.V.1886, do P. Semenenki i do K. Grabowskiego 14.IV.1886, do E. Girtlera 24.VI.1884 — CR Kraków, do L. Gadona 8.II.1886 — AC ew. 3074. 298 K. do Ojców we Lwowie 6.VI.1886 — CR Roma. 257 258 258 2«4 2«5 26« 2(7 XXX OSTATNIE PRACE HISTORYCZNE 203. Na zjeździe Dlugoszowym. Jeszcze w listopadzie 1875 r., wkrótce po osiedleniu się o. Kalinki na kapelanii w Jarosławiu, przyjechali do niego Konstanty i Gustaw Przeździeccy z propozycją, aby napisał biografię Jana Długosza. Miała to być jedynie praca przedstawiająca „działalność polityczną i kościelną" wychowawcy Jagiellonów. Ocenę 'bowiem jego pracy naukowej podjął się zrobić prof. Antoni Małecki „z kilkoma innymi". Powyższa biografia miała być wydrukowana we wstępie do kompletnej edycji dzieł Długosza. Równocześnie projektodawcy dawali mu na to dwa lata. Dla o. Kalinki praca ta Ibyła „ponętna i w tych granicach dość przystępna". Przewidywał bowiem, że nie zabrałaby mu więcej czasu niż rok. Nie dając więc ostatecznego słowa, zwrócił się do swej władzy zakonnej po decyzję1. O tyle łatwiej mógł się zabrać do tego opracowania, że miał już przygotowaną rozprawę o Kazimierzu Jagiellońozyku, którą nawet zamierzał przedtem ogłosić drukiem. Ze wstrzymania 'zaś tego zamierzenia ucieszył się, bo teraz liczył, że to „wejdzie w Długosza". Kiedy o. Semenenko wyraził zgodę na tę pracę, o. Kalinka odpisał do Warszawy, że pracę podejmuje, ale zdoła ją wykończyć dopiero w roku 1878. Kierujący wydawnictwem Łepkowski w imieniu wydawców skwapliwie wyraził i na to zgodę i umowa stanęła 2. Kiedy jednak o. Kalinka zagłębił się w swój Sejm Czteroletni spostrzegł, że trudno mu będzie się oderwać i czas znaleźć na pisanie „Długosza". Planował bowiem początkowo, że w ciągu roku opracuje tom I Sejmu i będzie mógł spokojnie przygotować tę biografię. Przekonał się jednak, że, niestety, wbrew rachubom, po roku piracy daleko jeszcze było do ukończenia zamierzonego tomu. W tym zakłopotaniu zwrócił się więc do M. Dobrzyńskiego z propozycją podjęcia tej pracy za niego. Kiedy profesor wyraził zgodę, napisał do Przeździeckich z zapytaniem, czy na tę zmianę „przystaną". Spadł mu kamień z serca, gdy sprawa Długoszowa została pomyślnie załatwiona. Przeździeccy bowiem donieśli mu wkrótce, że .przystają na zaangażowanie Bobrzyńskiego 3. 620 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW Aczkolwiek obowiązek pisania odpadł, to jednak związek o. Kalinki z tą sprawą całkiem się nie skończył. Na maj bowiem 1880 r. zaplanowano uroczysty zjazd ku czci Jana Długosza. Oczywiste wśród zaproszonych uczestników nie pominięto i naszego członka Akademii Umiejętności. Jubileusz Długoszowy został połączony z Kongresem Historycznym. Wybrał się nań o. Kalinka „po drodze" na kurację w Trenczynie *. Program trzydniowego (19—21 maja 1880 r.) spotkania blisko 200 uczonych był bardzo bogaty. Przewidziane w nim było najpierw rano 19 maja złożenie kości Jana Długosza w specjalnie na ten cel urządzonej przez krakowskiego konserwatora zabytków, prof. Józefa Łepkowskiego, krypty pod kościołem Ojców Paulinów na Skałce. Wraz z tym dokonane zostało otwarcie grobów zasłużonych. Dnia poprzedniego odbyło się w wielkiej sali Sukiennic publiczne posiedzenie Akademii Umiejętności, na którym między innymi dokonano wyboru czterech nowych członków tej instytucji. Staraniem 'księdza kanonika B. Polkowskiego została urządzona w kapitularzu Kapituły Krakowskiej na Wawelu wystawa Długoszowa, obejmująca autografy dzieł, dokumenty, wizerunki i prace o autorze Historii Polski. Nadto Akademia pod osobistym kierunkiem prof. J. Szuj*-skiego urządziła wystawę z materiału naukowego z dziedziny historii archeologii i sztuki, nagromadzonego od roku 1830 5. W środę zaś 19 maja wieczorem młodzież akademicka odegrała dramat J. Szujskiego pt. Dlu-gosz i Kallimach 6. Po południu tegoż dnia rozpoczął się Kongres Historyczny. Zagaił go prezydent miasta dr Zyblikiewicz, po czym prof. J. Szujski przedstawił Kongresowi kandydatów: na prezesa zjazdu — prof. Antoniego Małec-kiego, na prezesa sekcji historycznej ks. Waleriana Kalinkę, a sekcji archeologicznej — Józefa Ignacego Kraszewskiego. Kongres aklamacją potwierdził ten wybór7. Zaczęły się pracowite dni, wypełnione referatami, odczytami i dyskusją. Przyjechawszy do Krakowa na godzinę przed otwarciem Kongresu, Kalinka dowiedział się, że wybrano go prezesem Wydziału Historycznego. Musiał więc i na sesjach przewodniczyć i między sesjami wiele rzeczy załatwiać. Biskup Dunajewski rad był, że ktoś w sutannie i „z różańcem u pasa prezydował tylu uczonym zagranicznym i krajowym". Ten zaszczyt spadł na niego dlatego, że krakowscy historycy usunęli się przez grzeczność, a jednak bardzo dbali o to, żeby przewodnictwo nie dostało się w ręce nieodpowiednie. Obrady toczyły się bardzo poważnie. Było ze 200 członków Kongresu i wiele publiczności, która z wielką ciekawością srię przysłuchiwała. Boepell był między obcymi najbardziej imponującą osobistością. Bardzo sympatyczny i rześki starzec a dla Kalinki „nadzwyczaj łaskawy". Niemcom zaimponował ten zjazd. Roeppel mówił, że to, co zastał w Krakowie, OSTATNIE PRACE HISTORYCZNE 621 przeszło jego oczekiwania, że historiografia dzisiejsza polska weszła na drogę rozumną i polityczną. Dodawał jednak „z cicha", że nie jest rzeczą pewną, czy Kalinki „za kacerza nie ogłoszą", skoro w takim zebraniu publicznie udział bierze. O. Walerian tłumaczył, że jeśli po wydaniu Sejmu Czteroletniego wybrano go prezesem, to znak, że sprawy, o których pisze już w Polsce zbytnio nie rażą8. Całe to sympozjum uczonych o. Kalinka scharakteryzował krótko, że „zjazd Długoszowy odbył się poważnie i pięknie, bez żadnej tramtadracji" 9. Relacja Kalinki o poziomie i świetności zjazdu nie była zdaje się żadną przesadą. Podobnie przedstawiała go ówczesna prasa 10. Przede wszystkim podkreślano powszechnie z naciskiem nie tylko znaczenie zbliżenia się do siebie naukowców z różnych środowisk i wzajemną wymianę bogatych doświadczeń, ale ukazanie „życia polskiego w 'chwili obecnej". Nadto pisano, że Akademia Umiejętności dała się poznać szerszemu gronu uczonych i 'Zbliżyła się przez (to do narodu u. Szczególnie ożywione były posiedzenia Sekcji Historycznej. W pewnym stopniu przyczynił się do tego jej prezes, zabierający również głos w dyskusji i stawiający frapujące na ogół wnioski. Poparty przez drą Ja-rochowskiego, ks. Likowskiego i ks. Chotikowskiego, domagał się o. Kalinka „zbiorowej publikacji dokumentów, rozpraw i dzieł odnoszących się do unii cerkwi ruskiej, tyle ważnej pod względem politycznym, a tak mało krytycznie badanej". Było to poparcie głosu drą Szaraniewicza, profesora historii na Uniwersytecie Lwowskim, który postawił wniosek, aby do wydawania średniowiecznych dokumentów polskich dodano „dokumenty średniowieczne ruskie". O. Kalinka wniósł nadto „sprawę ogłoszenia laudów sejmikowych, w których nierównie więcej doczytać się można o politycznym życiu Rzeczypospolitej, jak w urzędowych, a często niedokładnych diariuszach sejmowych". Nadto wraz z ks. Chatikowskim i drem Jarochowskim wniósł „postulat ogłoszenia pism i dzieł odnoszących się do Unii, które dzisiaj są białymi krukami" 12. Licząc się ze skromnymi możliwościama finansowymi Akademii wobec dużego kosztu tych i szeregu innych wysuniętych sugestii, o. Kalinka publicznie oświadczył podsumowując, że „myśli dziś rzucone są jak wiatr jesienny, wiatr, który je zaniesie do serc ludzi dobrej woli i przyjmą się tam i wydadzą kłos" 13. O wyborze o. Kalinki na prezesa Sekcji Historycznej napisano, że jego jednomyślność i szczerość była należnym hołdem, oddanym w celu uczczenia zasług jego naukowych 14. Zaś o samym kierowaniu Sekcją wyrażono się, że było „prezydowaniem doskonałym" 15. 622 W ZAKONIE ZMARTWYCHWSTAŃCÓW 204. Wytężona praca nad dokończeniem „Sejmu Czteroletniego". Rok szkolny 1879/1880 spędził o. Kalinka w Jarosławiu, pracując intensywnie nad I tomem Sejmu. Zamierzał do wakacji opracować dwa tomy, czyli połowę całej pracy i przystąpić do drukowania 16. Faktycznie jednak zdołał dokończyć tylko tom pierwszy i oddać go do druku. Kiedy więc po tarapatach lata 1880 roku osiadał wreszcie we Lwowie, stało przed nim jeszcze pokaźne „pensum" do odrobienia n. Nie umiejąc niczego robić połowicznie, a więc dwiema rzeczami naraz się zajmować, nie mógł o. Kalinka kontynuować pisania Sejmu przez pierwsze miesiące pobytu we Lwowie. Odłożył więc swoje prace historyczne, a „wszystkimi siłami oddał się fundacji" domu i internatu18. Ponieważ jednak miał napisaną część pierwszą drugiego tomu, zaczął w wolnych chwilach wykańczać ją i przygotowywać do druku 19. Skłaniało go do tego zresztą dobro samej fundacji, bo oczekiwał słusznie nowych funduszów z tego wydawnictwa. Tom I był już całkowicie wyczerpany. Wydawca proponował nowe wydanie. Nadto część tomu drugiego była przygotowana. Zwrócił się więc do przyjaciół o radę, jak ma ten problem rozwiązać. D. Skarżyński zalecał drukować wszystko. Posłuchał go d w lutym 1881 r. oddał Sayfarthowi „pierwszą część drugiego tomu na pierwszą edycję oraz drugą edycję pierwszego tomu, z prawem zamieszczenia w niej dodanej części". Obawiał się tylko 'szczerze, aby na tym wydawca nie stracił20. Ta nowa edycja przyniosła rzeczywiście domowi lwowskiemu 1500 florenów, a wznowiony tom I dał około 3000 florenów21. Spodziewany przyjazd do Lwowa wiosną 1881 r. o. L. Zbyszewskiego pozwalał o. Kalince żywić nadzieje rychłego dokończenia całej pracy, czego „domagano się od niego z wielu stron", a nadto on sam pragnął tego gorąco w przekonaniu, że niewiele mu już -pozostało życia 22. W pierwszych dniach sierpnia 1881