IVAN KAMENEC TRAGEDIA POLITYKA, KSIĘDZA I CZŁOWIEKA (JÓZEF TISO 1887-1947) Przełożył Piotr Godlewski Wydawnictwo Neriton Warszawa 2001 Tytuł oryginału słowackiego: Tragedia politika, knaza a ćloveka (Dr. Józef Tiso 1887-1947) Redaktor Ewa Dulna-Rak Korekta Ewa Dulna-Rak Opracowanie graficzne i projekt okładki Dariusz Górski 35S575 © Ivan Kamenec, 1998 © Copyright for the Polish translation by Piotr Godlewski, Warszawa 2000 ' Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo NEWTON, Warszawa 2001 ISBN 83-86842-95-4 Tytuł dotowany przez Fundacje im. Stefana Batorego Wydawnictwo NERITON Warszawa 2001, Wydanie I Objętość: 10 ark. wyd. Nakład: 500 egz. SPIS TREŚCI Wstęp, ROZDZIAŁ I Przed podjęciem działalności politycznej (1887-1918)........................14 ROZDZIAŁ II W pierwszej Republice Czechosłowackiej (1918-1938)......................28 ROZDZIAŁ III U szczytu władzy i odpowiedzialności (1938-1945)............................56 ROZDZIAŁ IV Tragiczny epilog (1945-1947).............................................................116 Zakończenie..........................................................................................132 Posłowie................................................................................................135 Indeks osób... ..149 A jednak człowiek bywa nieraz panem Swojego losu; naszej podrzędności, Drogi Brutusie, winne są nie gwiazdy, Ale my sami. William Shakespeare: Juliusz Cezar Przełożył Stanisław Barariczak WSTĘP Obserwując losy ludzi, którzy wyróżnili się udziałem w życiu publicznym, przede wszystkim zaś politycznym, niemal zawsze można zauważyć, że niezależnie od ich narodowości, ideologii, religii, terenu działania, przynależności społecznej itd. skupiają oni na sobie uwagę nie tylko w okresie swej aktywności, ale także - a nawet szczególnie! - po jej zaprzestaniu, jak też po śmierci. Mają wiec jakby dwa życiorysy. Rzeczywisty, nigdy jednak niepoznany do końca we wszystkich szczegółach. I wymyślony, a wiec taki, którego twórcami są współcześni danej postaci, kontynuatorzy i przeciwnicy jej dzieła, ewentualnie władze polityczne, propaganda, publicystyka, a na nieostatnim miejscu również historiografia. Oczywiście, zawsze można zadać pytanie, w jakim stopniu wspomniane „dwa życiorysy" są do siebie podobne bądź też czym i jak się wzajemnie różnią. Ich bohaterowie bowiem nawet wiele lat po śmierci są przedmiotem ostrych sporów i licznych domysłów, dotyczących ich spuścizny politycznej i ideowej, dokonań, planów, rzeczywistych celów i zamiarów, jak i osobowości. Poszczególne kierunki ideowe, ruchy i partie polityczne raz w większym, kiedy indziej znów w mniejszym stopniu przywłaszczają ich sobie, postfactum ogłaszając ich swymi poprzednikami, zwolennikami lub nawet symbolicznymi członkami. Naturalnie, mamy tu najwyraźniej do czynienia z przemyślaną interpretacją, mającą służyć dzisiejszym celom 1 Potrzebom politycznym. Trzeba zarazem stwierdzić, że obok dokonywa-neJ ex post idealizacji i zawłaszczania tych czy innych osobistości zdarza- ^ S1ę też przypadki demonstracyjnego dystansowania się od nich. Wtedy ^tuje się je jako personifikację pokonanych już z reguły przeciwników deowych i politycznych, symbol, którego klęskę należy postfactum udo- wodnic i uwypuklić, posługując się między innymi argumentami historycznymi (bądź pseudohistorycznymi) i w odpowiedni sposób interpretując konkretne fakty. W dziejach Słowacji XIX i XX wieku znajdujemy wiele charakterystycznych przykładów tego zjawiska. Zależnie od potrzeb i okoliczności niejedną postać historyczną to stawiano na piedestale, gloryfikowano i bezkrytycznie mitologizowano, to znów - przeciwnie - całkowicie i apriorycznie potępiano, nieraz przypisując jej nawet czyny zbrodnicze. Nie trzeba chyba dodawać, że obie te postawy zarówno merytorycznie, jak i metodologicznie, dalekie są od trzeźwego podejścia naukowego. Co więcej, są szkodliwe, bowiem rodzą w społeczeństwie fałszywe wyobrażenia i opaczne poczucie „dumy narodowej", manię prześladowczą i ksenofobię. Uniemożliwiają albo, w najlepszym razie, komplikują krytyczną autorefleksję, ocenę dziejów własnego narodu i państwa. Byłoby jednak naiwnością uważać, że zjawisko to występuje jedynie w dziejach Słowacji, w słowackiej historiografii, publicystyce i polityce, jedynie w świadomości historycznej społeczeństwa słowackiego. Bez trudu można je zauważyć również w dziejopisarstwie oraz życiu publicznym innych narodów i krajów, przy czym postać najbardziej reprezentatywną przybiera ono w narodach niewielkich, w państwach, które powstały stosunkowo niedawno, w społeczeństwach, które często przeżywają rozmaite przemiany polityczne lub ustrojowe. Szkolnym wprost przykładem podporządkowanego celom politycznym, prezentystycznego traktowania dziejów oraz postaci historycznych jest osoba Józefa Tisy, który w słowackim życiu politycznym uczestniczył ledwie nieco ponad ćwierćwiecze. Już ponad pół wieku jednak trwają namiętne spory o interpretację jego działalności politycznej i społecznej, zamiarów, jak i osobowości. Oceny są diametralnie rozbieżne, nie tylko w publicystyce i sądach opinii publicznej, ale również w samej historiografii. Należy przy tym zauważyć, że literatura naukowa nie odgrywa w tych sporach czołowej roli, a wyniki badań historyków są czasem traktowane nadzwyczaj selektywnie i nadużywane. Tak więc' Józef Tiso z jednej strony uznawany jest za zbrodniarza wojennego, całą jego działalność publiczną a priori ocenia się negatywnie. Z drugiej zaś przedstawiany jest jako najwybitniejszy polityk w dziejach najnowszych Słowacji, bohater swoich czasów, męczennik i człowiek święty. Od kilku już dziesięcioleci podejmowane są nawet próby doprowadze- 8 ia do jego beatyfikacji, lakie dwubiegunowe podejście do osoby Józefa Tjsy bardziej jednak obraz tej postaci zaciemnia niż oświetla. Nie mamy m bowiem do czynienia z ukazywaniem realnych faktów i trzeźwą, krytyczną ich oceną, tylko raczej z wynikami apriorycznych postaw ideologicznych, politycznych i religijnych oraz z emocjami poszczególnych autorów. Posługują się oni często wyidealizowanymi wyobrażeniami, wygłaszają namiętne przemówienia obrończe, ale wysuwają też prokuratorskie oskarżenia i demonizują osobę, o której mówią. Często odnosi się wrażenie, że cała problematyka z płaszczyzny historycznej przesuwa się w sferę prawa karnego. Najgorętsze spory wiążą się, naturalnie, z oceną szczytowego okresu działalności politycznej Tisy - lat 1938-1939, a zwłaszcza drugiej wojny światowej. Okres ten stanowi nie tylko kryterium oceny, ale także swoisty symbol osobowości Tisy, i to zarówno ocenianej ujemnie, jak i pozytywnie. Dlatego w mojej pracy poświęcam mu najwięcej uwagi oraz miejsca. Znamienne jest, że ani jedna z wybitnych postaci słowackiego życia politycznego i społecznego (z wyjątkiem chyba Milana Rastislava Śtefani-ka) nie skupiła na sobie tak wielkiej uwagi historyków, szczególnie zaś publicystów i opinii społecznej, co Józef Tiso. Od początku lat czterdziestych powstała stosunkowo ogromna liczba, poświęconych jego osobie, historycznych oraz publicystycznych biografii, prac zbiorowych, rozpraw i wielu artykułów, rozmaitej wartości i reprezentujących różne punkty widzenia1. Ich twórcami są przede wszystkim przebywający na emigracji sło- 1 Krytyczna analiza monografii, rozpraw, prac zbiorowych i artykułów, poświęconych osobie Józefa Tisy, znacznie przerastałaby objętość i zakres tematyczny mojej książki. Podaję więc przynajmniej przegląd bibliograficzny najważniejszych, moim zdaniem, pozycji, licząc się z tym, że wykazowi temu daleko do kompletności. A. Sirnonćić, J. Polćin, Dr. Józef Tiso, prvy prezident Slovenskej republiky, Bratislava <.. Culen, Po Svatoplukovi druha nasa hlava. Żivot Dr. Józefa Tisu, Middletown, =nnsylvania 1957; F. Vnuk, Dr. Józef Tiso. President ofthe Slovak Republik, Sydney 1967; Durica, Józef Tiso - slovensky Maź a stdtnik, I, 1887-1939, Martin 1992; Pokus o po- vej vojny, Bratislava 1991, s. 37^6; Slovensky rodol'ub Dr. Józef Tiso, Trenćin 1992; s dr. Józefom Tisom. Spomienky obźalobcu A. Raslu a obhajcu E. Żabkayho, Brati- '90; Pred sudom narodu. Proces s dr. J. Tisom, dr. F. Durcanskym, A. Machom Mave v dnonch 2. dec. 1946-15. apr. 1947,1-V, Bratislava 1947; A. X. Sutherland, '»*•/ Tiso and Modern Slovakia, Cleveland 1978; M.V. Schneider, Katholischer waccy historycy, publicyści i ekspolityc> u orientacji ludackiej, ale także „neutralni" autorzy zagraniczni. Od początku lat dziewięćdziesiątych, po przeszło czterdziestoletnim traktowaniu tego tematu jako tabu, problematyka „lisowska" w większym stopniu pojawia się również w krajowych pracach historycznych oraz w publicystyce, gdzie jednak z wielkim zapałem zajmują się nią przede wszystkim laicy, a nieraz zwyczajni szarlatani, którzy, nie przyczyniając się do poszerzenia wiedzy o omawianej problematyce, z tym większym zapałem atakują zawodowych historyków, podważają ich kompetencję i wiarygodność. Usiłują oni narzucić społeczeństwu słowackiemu to naiwny, to znów fałszywy czarno-biały obraz nie tylko postaci Józefa Tisy, ale też w ogóle dziejów narodu i państwa. Ze szkodą dla racjonalnego ich poznawania preferują podejście emocjonalne. Obserwowane od dłuższego czasu wielkie zainteresowanie osobą Tisy \ wynika nie tyle z wyjątkowości tej osoby jako polityka oraz człowieka, ile raczej - moim zdaniem - z pewnych istotnych okoliczności, związanych zwłaszcza z ostatnim, dramatycznym dziesięcioleciem jego życia. Tiso był księdzem rzymskokatolickim, przez niemal siedem lat sprawował w Słowacji najwyższe funkcje państwowe i polityczne, został jej „Wodzem", a po drugiej wojnie światowej skazano go na karę śmierci i stracono. Właśnie tragiczny kres życia Tisy wytworzył i po dziś dzień wytwarza wprost idealne warunki powstawania najrozmaitszych legend i antylegend, dotyczących jego osoby. Zazwyczaj posługują się one naiwnymi, niekiedy nawet prymitywnymi argumentami, apelującymi do uczuć, przeżyć osobistych, poglądów politycznych oraz przekonań religijnych obywateli. Można powiedzieć, że racjonalne podejście do tej kontrowersyjnej postaci historycznej wciąż znajduje się w defensywie. Bezsprzecznie znacznie większy obszar zajmuje i odnosi znacznie większe sukcesy wypełnianie konkretną treścią gotowych schematów, z góry przyjmowanych zarówno przez oskarżycieli Tisy, jak i jego obrońców. Po roku 1989 początkowo zdawało się, i przemawiały za tym uzasadnione przesłanki, że tradycyjne czarno-białe klisze, którymi się posługi- Prister und Staatsprasident der Slowakei, in: „Slovak Studies" (Historica, 7), 1970, s. 7-146; L. G. Nardini, Una terza proposta, Padova 1978; J. Elias, Prezident Józef Tiso, St. Catharines, Canada 1971; J. Paućo, Tak sme są poznali. Predstavitelia Slovenskej republi-ky v spomienkach, Middletown, Pennsylvania 1967; K. Kapłan, Dva retribućni procesy. Komentovane dokumenty, Praha 1992; K. Murin, Spomienky a svedectvo, Hamilton, Ontario, Canada 1987. o opisując postać Józefa Tisy i cały okres istnienia wojennej Republi-. opackiej, zostaną odrzucone. Nadzieje te spełniły się jednakże tylko »ściowo. Z jednej strony, co prawda, przestano Tisę demonizować i przed-' wiać j^ zdeklarowanego łotra (zachowując krytyczny stosunek do wielu jego poczynań), ale z drugiej gwałtownie nasiliło się gloryfikowanie jego osoby, nierzadko przybierające postać hagiografii. To z kolei spo-•a się z ostrą reakcją innej części publicystów, którzy po części wracają do tradycyjnie jednostronnego, negatywnego i nieuwzględniającego żadnych niuansów spojrzenia na Tisę i jego czasy. Cały ten zaklęty krąg często rodzi bezowocne i utrzymane na niskim poziomie polemiki, z poznawczego punktu widzenia niemal nic niewnoszące. Od roku 1990 w Słowacji ukazuje się bardzo dużo prac o Tisie, którym często brakuje choć odrobiny sceptycyzmu i krytycznego podejścia, nie mówiąc już o znajomości podstawowych faktów historycznych, właściwym ich opracowaniu i krytycznej interpretacji. Moim zdaniem, lawinę tych publikacji zainicjowała i uruchomiła część emigracyjnych historyków, jak też byłych funkcjonariuszy wojennego państwa słowackiego, którzy uważają Republikę Słowacką z lat 1939-1945 za najwspanialszy etap nie tylko własnego życia, ale całych dziejów Słowacji, a w Józefie Tisie widzą męczennika i symbol tego okresu.1 W Słowacji powstało i rozwija działalność Stowarzyszenie Józefa Tisy (Spoloćnosf Józefa Tisu), którego głównym celem jest sądowa i polityczna rehabilitacja ich bohatera.1 Odbywaj ą się akademie i zgromadzenia ku jego czci, odsłonięte wiele tablic pamiątkowych, jego imieniem ponazywano ulice. Tak więc cała problematyka w sposób coraz bardziej zauważalny przenosi się z płaszczyzny ściśle historycznej na polityczną, co, chcąc nie chcąc, -wiązane jest też z przemianami prawnoustrojowymi, których kulminacją było powstanie l stycznia 1993 roku odrębnej Republiki Słowackiej. Jloryfikatorzy i bezkrytyczni czciciele Tisy uważają bowiem wojenne pań-3 słowackie za bezpośredniego prawnoustrojowego, a czasem nawet 'ologicznego, poprzednika dzisiejszego państwa. Politycy i będący na ich ugach publicyści zawsze potrafią przedstawiać historię, jak im się po-ba, zgodnie z aktualnymi potrzebami. Należy jednak powiedzieć, że naj-si dostojnicy obecnej Republiki Słowackiej już wielokrotnie ostęnta-lystansowali się od państwa z lat 1939-1945, przyznając się do spu-ideowej zmagań z faszyzmem, dzięki którym możliwa była likwidacja ko ustroju totalitarnego, ale również ówczesnej formy słowackiej 10 11 państwowości. Pozostaje wszakże pytaniem, czy takie stanowisko wynika ze znajomości faktów historycznych, czy też mamy tu do czynienia ze służącymi konkretnym celom politycznym deklaracjami, które mogą łatwo zmienić swą treść, jeżeli nowa sytuacja będzie tego wymagać. Z drugiej strony, widać też, że i w dzisiejszym oficjalnym kierownictwie słowackim, w najwyższych organach władzy wykonawczej i ustawodawczej, jak też w jednostkach samorządu terytorialnego (nie mówiąc już o peryferiach i su-terynie słowackiego spektrum politycznego) istnieją nurty, grupy oraz poszczególne osoby, które manifestują swój podziw nie tylko dla wojennej Republiki Słowackiej, ale i dla jej ustroju, a przede wszystkim jej najwyższego przedstawiciela. Te oraz inne koła polityczne często pasożytują na wypaczeniach i błędach słowackiej historiografii, przechodząc do porządku nad jej osiągnięciami. Czasem zaś sięgają po wątpliwej wartości frazes 0 „białych plamach", mający świadczyć, że dzieje najnowsze Słowacji nie zostały dostatecznie poznane i opracowane. W ten sposób własną ignorancję, nieznajomość faktów i literatury przedmiotu z wielką pewnością siebie przedstawiają jako dowód powszechnej nieznajomości historii narodu 1 państwa słowackiego. Dla uczestników wspomnianych sporów historyczno-politycznych osoba Józefa Tisy ma kluczowe znaczenie, stanowi symbol oraz kryterium „sło-wackości" albo przeciwnie - braku świadomości narodowej, stosunku do faszyzmu i antyfaszyzmu, do demokracji i totalitaryzmu, rozumienia albo nierozumienia najnowszych dziejów Słowacji. Historyk w tej gmatwaninie sprzeczności politycznych i różnorakich emocji porusza się nie bez trudu, nieraz czuje się, jakby stąpał po cienkim lodzie lub po równi pochyłej. Nie powinien się łudzić, że jego argumenty i oceny, choćby były poparte znaczną liczbą archiwaliów i innych dokumentów, przekonają tych czytelników czy też słuchaczy, którzy mają już z góry ustalone pozytywne lub negatywne zdanie o Tisie i nie chcą, żeby ktoś podważał ich przekonanie, ich wiarę, nie chcą nawet myśleć na ten temat. Mimo to historiografia nie może rezygnować ze swoich zadań, musi posługiwać się właściwymi sobie racjonalnymi metodami i niepokoić ludzkie umysły. Rzecz jasna, w walce z politycznym, rozmyślnym, nieraz cynicznym pragmatyzmem oraz z przewrażliwieniem na punkcie dziejów własnego narodu i państwa nigdy nie można zwyciężyć całkowicie. A jednak - albo właśnie dlatego - walkę tę trzeba uparcie toczyć nadal. 12 Swój wkład w nią pragnie wnieść również niniejsza praca o życiu, zwłaszcza politycznej oraz społecznej działalności Józefa Tisy. Nie jest - przy obecnym stanie wiedzy nie może być - wyczerpująca biografia — - 1 • _ ___l__Ji_______L__;__^^„l^Znr.f rt.rtl-.łr łtl ' to 'storyczna. Starałem się raczej odtworzyć najważniejsze cechy publicz-o-politycznej działalności Tisy, aby czytelnik mógł poznać i zrozumieć . 0 kontrowersyjne,(niejednokrotnie nielogiczne i trudne do zaakceptowania deklaracje oraz postępki. Właśnie one, moim zdaniem, legły u podstaw tragedii tego polityka, księdza i człowieka, którego portret należy iednak malować przede wszystkim bez demonizacji i elementów legendowych, choć w naszej sytuacji społecznej jest to trud niemal syzyfowy. Autor dobrze zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń oraz przeszkód natury społecznej, utrudniających podjęcie takiej pracy, i bynajmniej nie uważa, że jego interpretacje bądź hipotezy mają walor powszechny, nie wymagają żadnych korektur i mogą być przyjęte przez każdego. Spodziewa się wypowiedzi polemicznych, chciałby jednak, aby miały one charakter rzeczowy, by nie przeważał w nich ładunek ideologiczny czy też emocjonalny, by były wsparte w miarę możności dostępnymi i sprawdzalnymi dokumentami i faktami historycznymi. Przyznaję, że gromadzenie i weryfikowanie ich jest niezwykle trudne, ponieważ Tiso w czasie swej działalności publicznej napisał bardzo wiele tekstów najróżniejszego rodzaju: dziennikarskich, publicystycznych, fachowych, odnoszących się do zagadnień teologicznych i duszpasterskich, oficjalnych, związanych z polityką państwa i partii - przy czym treść ich nierzadko bywa wzajemnie sprzeczna. Legendy i domysły otaczają nie tylko jego osobę, ale także losy prowadzonego przezeń rzekomo osobistego archiwum. Materiały z tego archiwum, jeśli w ogóle jeszcze istnieją, niewątpliwie miałyby ogromną wartość poznawczą. W Słowacji jednak dzisiaj, o ile mi wiadomo, żaden historyk nie zna ich ani z nich nie korzysta. Jedno przecież można powiedzieć całkowitą pewnością: Józef Tiso i czasy, gdy był czynny na niwie poli-"Qj są i długo jeszcze będą niewyczerpanym wprost źródłem do pracy idawczej historyków i wciąż będą interesować słowackie społeczeństwo. s studium z całą pewnością nie jest ostatnią biografią historyczną tej kontrowersyjnej postaci. 13 ROZDZIAŁ I PRZED PODJĘCIEM DZIAŁALNOŚCI POLITYCZNEJ (1887-1918) W wielu pracach, poświeconych Józefowi Tisie, pierwsze trzy dziesiątki lat jego życia przedstawiono w postaci częściowo wyidealizowanej1, już w tym okresie dopatrując się zalążków lub nawet świadomych zapowiedzi przyszłej działalności politycznej opisywanej postaci. W biografiach historycznych taka praktyka jest zjawiskiem dosyć powszechnym. W danym przypadku mamy też dodatkowo do czynienia z reakcją na propagandową literaturę „antytisowską", jak i na pewne materiały z procesu sądowego z lat 1946-19472, sugerujące, że już we wczesnej młodości pod-sądnego dają się zauważyć korzenie późniejszej jego aktywności społecznej i politycznej. W imię doraźnych celów propagandowych szczególnie podawano w wątpliwość lub co najmniej relatywizowano świadomość narodową Tisy, przedstawiając go jako rzekomego odszczepieńca, madziaro-na, a w najlepszym razie człowieka obojętnego wobec podstawowych problemów słowackiego ruchu emancypacyjnego. Jeśli historyk pragnie unikać ocen apriorycznych, już tutaj musi brać pod uwagę nie tyle domysły, co raczej suche fakty, których znajomość skłoni go do stawiania rozmaitych pytań i formułowania hipotez - nie bez ryzyka popełnienia błędu. 'Józef Tiso urodził się 13 października 1887 roku w miasteczku Yelka Bytća (obecnie Bytća) w północno-zachodniej Słowacji. Był drugim z sied-miorga dzieci tamtejszego rzeźnika, łączącego swoje rzemiosło z pracą 1 Patrz wymienione prace K. Ćulena i M. S. Duricy. 2 Pred sudom naroda. Proces s dr. J. Tisom, dr. F. Durćanskym, A. Machom..., I, Bra-tislava 1947; I. Daxner, Luddctvo pred Ndrodnym sudom 1945-1947, Bratislava 1961; I. Derer, Slovensky vyvoj a ludacka zrada, Praha 1946; Proti preżitkom luddctva, Bratisla-va 1954. H Józef wzrastał w rodzinie, która kładła wielki nacisk na wycho- rplipiine W jego domu mówiono po słowackuj Obydwa te czynni-\vanie reug»j">- j o .. . . . , v ywierały na niego wpływ także w czasie nauki w miejscowej szkole dowei W szkole tej zupełnie przyzwoicie opanował też początkową zna-jmość węgierskiego i niemieckiego.JJył niewątpliwie zdolny, pracowity iiiał ambicję, żeby uczyć się dalej. Po skończeniu szkoły ludowej został uczniem niższego gimnazjum w Żylinie. Tutaj nie tylko lekcje odbywały się po węgiersku: węgierski był również jednoznacznie charakter całej szkoły i panujący w niej duch. Widocznie z tego powodu doszło wtedy do zmiany transkrypcji nazwiska Tisy. W ówczesnych oraz późniejszych dokumentach szkolnych i w innych materiałach urzędowych występuje on jako Tiszó (bądź Tiszo) József. Tak podpisywał też swoje pierwsze ukazujące się drukiem artykuły o tematyce religijnej lub oświatowej. Po roku 1918, a zwłaszcza 1945, z takiej pisowni tego nazwiska zaczęto w celach propagandowych wyciągać daleko idące wnioski co do jego orientacji narodowej przed powstaniem Republiki Czechosłowackiej. W imię doraźnych korzyści politycznych zamykano oczy na ówczesną realną sytuację oraz na położenie Słowaków, uczęszczających do gimnazjów lub studiujących w szkołach wyższych w Królestwie Węgierskim. W roku 1902 Tiso podjął naukę w prowadzonym przez pijarów gimnazjum wyższym w Nitrze. Kontakt z zakonnikami po części wpłynął na jego wyobrażenia o dalszym życiu, zrodził chęć zostania duchownymTNa początku XX wieku Nitra była miastem silnie zmadziaryzowanym. Nie mogło to nie wywrzeć wpływu na tamtejszych gimnazjalistów, pozostających pod ścisłym nadzorem węgierskich profesorów. Co się tyczy przejawiania wówczas przez Tisę słowackiej świadomości narodowej, nie istnieją w tej sprawie żadne wiarygodne dokumenty. Świadectwa jego kolegów szkolnych oraz innych bliskich mu osób o tym okresie pochodzą • czasów późniejszych, gdy znajdował się na szczytach aktywności politycznej, ewentualnie miały służyć jego obronie w trakcie procesu w la-W6-19473. Kolejne narodziły się dopiero w środowisku ludackiej ugracji politycznej, kiedy już z całą świadomością wykuwano legendę lsy. Naturalnie, nie można całkowicie odrzucić wszystkich tych wspo- Pat Ną*WlfceJ świadectw na ten temat pochodzi od szkolnego kolegi Tisy, J. Randika. >Slovak", 27 X 1939 i Slovensky narodny archfy (SNA), fond (f.), Narodny siad (NS), J°zef Tiso, Tnlud. 6/46. 14 15 mnień i relacji, ale trzeba podchodzić do nich co najmniej z rezerwą i konfrontować je z realnymi, obiektywnie udokumentowanymi faktami lub przynajmniej z mającymi cechy prawdopodobieństwa poszlakami. Te zaś prowadzą nas do wniosku, że Tiso w owym czasie za główny swój cel uważał pomyślne ukończenie gimnazjum i przygotowanie się do dalszych studiów, których zwieńczeniem byłoby uzyskanie święceń kapłańskich. Nie zamierzał komplikować sobie życia demonstrowaniem na zewnątrz swej słowackości, co niosłoby ze sobą niewątpliwe ryzyko. Wiadomo, że wielu słowackich gimnazjalistów swoje „grzechy narodowe" przypłaciło relegowaniem z węgierskich szkół. Tiso oczywiście dobrze o tym wiedział i chyba osobiście zetknął się też z takimi przypadkami. Młodzi klerycy także byli przecież wystawieni na naciski, mające doprowadzić do ich asymilacji w społeczeństwie węgierskim. „Z seminariów mieli wychodzić jedynie lojalni i oddani ojczyźnie głosiciele słowa Bożego"4. Wspomniana wyżej pragmatyczna postawa cechowała Tisę także w latach 1906-1910, kiedy studiował teologię w wiedeńskim Pazmaneum. Wysłanie Tisy do tej bezsprzecznie ekskluzywnej uczelni teologicznej świadczyło o jego zdolnościach i ambicjach. Przed absolwentami Pazmaneum otwierała się perspektywa obiecującej kariery w szeregach rzymskokatolickiej hierarchii kościelnej. W ubiegłych wiekach studiowało tam sporo kleryków ze Słowacji i wielu z nich prowadziło później działalność, dzięki której trwale zapisali się w historii swojego kraju, w jego życiu nie tylko kościelnym, ale też kulturalnym i politycznym. Spośród nich należy wymienić chociażby takich ludzi, jak: Józef lgnąc Bajza, Anton Bernolak, Martin Hattala, Michał Chrastek, Andrej Radlinsky, Jan Mally-Dusarov. Już ten, niekompletny przecież, wykaz pozwala się domyślać, jak wysoki był poziom tej szkoły, nie tylko w zakresie teologii, ale też jako ogniska kultury. W Wiedniu Tiso, tak jak poprzednio, z całą powagą wszystkie siły kierował przede wszystkim na to, żeby dobrze wywiązać się z obowiązków studenta. Świadczą o tym uzyskiwane przezeń wyniki - na jego okresowych świadectwach najczęściej spotykamy takie określenia, jak: wyróżniający się, przykładny, niestrudzony, będący wzorem pobożności, poważny, bardzo pilny itp.5 W Pazmaneum Tiso miał możliwość zaznajo- się z rozmaitymi kierunkami hlozoficznymi, zarówno chrześcijań-IIliC1""iak i innymij a poza tym z najnowszymi encyklikami papieskimi, s \ '•_ zwłaszcza Rerum novarum - Kościół reagował na aktualne pro-h1°my życia społecznego/Miał też do czynienia z wybitnymi profesora-. -^ na przykład Franzem Schindlerem i Ignazem Seipelem; oni bodaj 'bardziej rozbudzili w nim zainteresowanie sprawami publicznymi, łaszczą co się tyczy stosunku nauki Kościoła katolickiego do sposo- \j bów rozwiązywania współczesnych problemów socjalnych6. Wypada przypomnieć, że później, w latach dwudziestych, chrześcijański demokrata Se-ipel dwukrotnie piastował stanowisko kanclerza Austrii. Nie ulega wątpliwości, że Tiso, który wtedy już poważnie zaangażował się w słowacką politykę, śledził poczynania swego byłego profesora i zapewne z tych obserwacji wyciągał także wnioski dla siebie. Ponadto wtedy, gdy Tiso f studiował w Pazmaneum, ratusz wiedeński opanowali działacze partii chrześcijańsko-społecznej; przywódca ich, burmistrz Wiednia Karl Lueger, zasłynął też jako głosiciel ideologii antysemickiej. Józef Tiso z uwagą obserwował wydarzenia polityczne oraz życie publiczne w Wiedniu i w całej monarchii habsburskiej. Trudno jednak jednoznacznie orzec, jaki miało to wpływ na jego działania natury świeckiej. Udokumentowany jest natomiast pewien epizod, stawiający pod znakiem zapytania dalsze studia Tisy w Pazmaneum. Wybuchła afera, gdy przechwycono pocztówkę, zaadresowaną do dawnych kolegów z nitrzań-skiego seminarium, na której wyraził się krytycznie o tamtejszych stosunkach. Właściwie trudno nawet mówić poważnie o krytyce. W krótkim, pisanym po węgiersku tekście umieścił tylko zdanie: „Po FeMdeku [tak w Królestwie Węgierskim nazywano teren Słowacji - /. K.] krążą złe słuchy o bałaganie w Waszym seminarium". Rektor seminarium poczuł się urażony, potraktował sprawę poważnie i napisał do rektora Pazmaneum ist, w którym domagał się, ażeby „wymieniony Tiszó József został po-Claj?nięty do odpowiedzialności, a gdyby okazało się, że jest całkowicie dany ideałom słowackim, proszę, żeby wyjaśniono mu płynące z nich ^bezpieczeństwo i jak najsurowiej zakazano pisania listów i kart pocz-°*ych tego rodzaju". Rektor wiedeński, Anton Drexler, wstawił się jed- nak za swoim studentem i zawiadomił nitrzańskiego kolegę, że Tiso żału- 4 R. Holec. Tragediu i (.'rmm-ej a slovenska spoloćnost, Martin 1997, s. 47. 5 W. Lukan. .V/i„/rm\/U: r„k\ l»:/>fii Tisu vo Yiedni (1906-1910), in: Pokus o politicky a osobny profil . ^ ()7 -75. Jego słowa ze wspomnianej kartki zostały źle zrozumiane. Na wszelki 16 17 wypadek dopisał jc^/c/c: ..\V ruchu narodowym ani on, ani jego rodzice i krewni udziału nie brali, uważał on go i uważa za niebezpieczny"7. Trudno powiedzieć, czy słowa te odpowiadały rzeczywistości, czy tylko miały ułagodzić obrażonego rektora z Nitry i uratować utalentowanego studenta. Zwłaszcza że jTiso dzięki swej wiedzy i pracowitości otrzymał w Pa-zmaneum stanowisko asystenta, z czym wiązało się też sprawowanie pedagogicznego i wychowawczego nadzoru nad kolegami-klerykami. _Tiso niewątpliwie świadom był swego słowackiego pochodzenia i także podczas urzędowego spisu ludności jako język ojczysty (który w Królestwie Węgierskim stanowił kryterium przynależności narodowej) podawał słowacki. W seminarium duchownym pisywał kazania nie tylko po węgiersku, ale i po słowacku, ponieważ liczył się z tym, że działalność duszpasterską będzie prowadzić na słowackiej prowincji, gdzie dwujęzycz-ność była co najmniej potrzebna, jeżeli nie konieczna. Umiejętność posługiwania się językiem słowackim i poczucie przynależności do narodu słowackiego odświeżał sobie co roku podczas wakacji, które spędzał u rodziców w Vel'kiej Bytćy. ^Studia w Pazmaneum ukończył w roku 1910 z wyróżnieniem, a rok później w tejże uczelni obronił rozprawę doktorską, co młodym księżom słowackim nie zdarzało się zbyt często. W 1910 roku otrzymał w Wiedniu święcenia kapłańskie, po czym biskup nitrzań-ski skierował go jako wikarego do wsi Osćadnica. W 1911 roku przeniesiony został do Rajca koło Żyliny. W obu tych parafiach młody wikary nie tylko prowadził działalność duszpasterską, ale interesował się też sprawami publicznymi. Nie uprawiał jednakże agitacji na rzecz przebudzenia się słowackiego ducha narodowego, tylko w duchu encyklik papieskich skierował uwagę na problematykę socjalną: W swoim bezpośrednim otoczeniu i w codziennej pracy stykał się bowiem z biedą materialną, alkoholizmem, niskim poziomem wykształcenia oraz innymi problemami, jakże typowymi dla Słowacji owych lat. Zarazem z pewnością zauważał również szerzenie się idei socjaldemokratycznych i działalność organizacji partyjnych. Wtedy także przypuszczalnie pierwszy raz zetknął się z tzw. kwestią żydowską, konkretnie - z przejawami antysemityzmu, szczególnie na płaszczyźnie spo-łeczno-ekonomicznej i religijnej. Sam też chyba podzielał uproszczony, , b'ałv pogląd na stosunki słowacko-żydowskie. Wśród ówczesnej "encji słowackiej, polityków i innych działaczy publicznych, w tym sieży nie mówiąc już o szerokich masach społeczeństwa, nie było Z'czym wyjątkowym. Nasuwa się tu jednak pytanie, czy istniał jakiś ośredni związek między sposobem, w jaki Tiso widział problem ży- iwski w rządzonym przez Luegera Wiedniu bądź na słowackiej prowin- a antysemityzmem jako oficjalną doktryną i polityką państwa, na któ- o czele stanął w roku 1939. Że pewien wpływ tamten okres na niego /ywarł, wyraźnie świadczą niektóre jego wypowiedzi publiczne z lat 1940-1942. Na drugiej ze swoich placówek duszpasterskich, w Rajcu, Tiso zetknął się z uświadomioną narodowo, patriotyczną rodziną Durćanskich, którzy w późniejszych latach odgrywali istotną rolę zarówno w Słowackiej Partii Ludowej Hlinki (Hlinkova slovenska l'udova strana, HSLS)^ jak i w istniejącym podczas wojny państwie słowackim. O wzajemnym wpływie na siebie uczniów i katechety w owym czasie jednak nie może być nawet mowy; dopiero 'później Tiso, już jako działacz polityczny, darzył pewną przyjaźnią Ferdinanda jako ambitnego młodego polityka. W czasach, o których mowa, Tiso - podobnie jak wielu księży katolickich w Słowacji -był jednak jeszcze członkiem węgierskiej katolickiej Partii Ludowej (Nep Part). W słowackich kręgach patriotycznych stronnictwo to już wtedy uważano za madziarońskie, anty słowackie. Na łamach wydawanego przez tę partię w języku słowackim dziennika „Kresfan" Tiso zadebiutował jako publicysta. Pisywał artykuły, w których poruszał zagadnienia etyki katolickiej oraz problemy społeczne i kulturalno-oświatowe8. W 1913 roku został wikarym w Banovcach nad Bebrayą. Z tą parafią viąże się większa część jego dalszej pracy duszpasterskiej. W Banovcach aczął też uczestniczyć w działalności tamtejszych stowarzyszeń oświa- wo-religijnych: Koła Katolickiego (Katolicky kruh) i Związku Kawale- w (Mladenecky spolok), a także jiczył religii w niepełnej szkole śred- leJ, zwanej szkołą mieszczańską9. Pracę duszpasterską, pedagogiczną wązkową prowadził, posługując się językiem słowackim oraz węgier- m, co odpowiadało stosunkom narodowościowym w mieście. Działal- 7 W. Lukan, op.cit. O tym zdarzeniu pisze także M. S. Durica, op.cit., ale interpretuje je inaczej niż historyk austriacki. • Potemra, Publicistickd a verejnd ćinnost Józefa Tisu pred rokom 1918, in: Pokus » ** a S. D Pr°flL" s- 33^3. urica, op.cit., s. 65. 18 19 ność społeczna i publicystyczna Tisy przed pierwszą wojną światową nie wykraczała poza granice jego parafii bądź też regionu administracyjnego, na którego terenie pracował] Późniejsze opowieści o jego aktywności patriotycznej w duchu słowackim lub przeciwnie, o jego madziaroństwie, nie znajdują dotychczas oparcia w żadnych wiarygodnych dokumentach z epoki. Wspomnień, które spisywano zwłaszcza wtedy, gdy Tiso był prezydentem państwa, ani różnych zeznań świadków obrony lub oskarżenia, składanych na powojennym procesie przed Trybunałem Narodowym, nie można uważać za źródła godne uwagi i zaufania. Moim zdaniem, Tiso był konsekwentnym pragmatykiem. Najwyraźniej kierował się biblijną zasadą: „Cezarowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie" [ewg. wg Matuesza]. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli chce być rozumiany przez wielką część parafian, musi swą działalność kapłańską i społeczną prowadzić nie tylko w języku słowackim, ale także w słowackim duchu, który mu, koniec końców, był bliski. Z drugiej strony bardzo uważał, aby nie popaść w konflikt „na tle narodowym" ze zwierzchnością kościelną ani świecką, co przydarzyło się wtedy znacznej liczbie słowackich księży. Do końca pierwszej wojny światowej nie uczestniczył w żadnych słowackich inicjatywach, narodowych, nie miał nic wspólnego z utworzeniem - i nie był członkiem - założonej w 1913 roku przez Andreja Hlinkę Słowackiej Partii Ludowej (Slovenska l'udova strana, SI1S), której rdzeń stanowili księża katoliccy. Nie wiadomo, co o tym wszystkim wiedział i myślał, czy utrzymywał jakieś kontakty osobiste z działaczami ruchu narodowego. Zarówno jednak opisane powyżej fakty, jak i nasuwające się w związku z nimi pytania, nie upoważniają jeszcze do tego, by uznawać Tisę za człowieka obojętnego wobec swego narodu czy zgoła za madziarona. i Latem 1914 roku, kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa, Józef Tiso miał niecałe 27 lat. On również zatem podlegał mobilizacji. Został przydzielony jako kapelan do 71. pułku piechoty, złożonego w znacznej mierze ze Słowaków. Wyruszył na front do Galicji. Tam podczas rosyjskiej ofensywy zetknął się bezpośrednio z zatajanymi przed społeczeństwem okropnościami wojny, poznał jej bezwzględne oblicze. Jako ksiądz nie dokonywał bohaterskich czynów na polu walki ani nie uczestniczył w wesołych przygodach, będących udziałem oficerów w chwilach wolnych od obowiązków służbowych, ale za to pełniąc powinności kapłańskie, z bliska oglądał strach, apatię, poniżenie, fizyczne i duchowe cierpienia żołnierzy - szczególnie wtedy, gdy pocieszał rannych i okaleczonych lub l lał ostatniego namaszczenia umierającym. Jednocześnie był świad-niezmiernych udręk, przeżywanych przez ludność cywilną w strefie frontowej. Później opublikował całą serię artykułów, w których opi-swe przeżycia na froncie. Obok opisów wojennego życia znajdowały w njcri również pobudzające do działania apele, utrzymane w duchu S/wczesnego patriotyzmu węgierskiego10, co jednak było wtedy charakterystyczne dla całej prasy wydawanej w Królestwie Węgierskim, w tym dla pism w języku słowackim, o ile jeszcze się ukazywały. Po kilku miesiącach służby na krwawym froncie wschodnim Tiso wraz ze „swoim" 71 pułkiem piechoty został odkomenderowany do Słowenii. Tam pod koniec 1914 roku ciężko zaniemógł. Po krótkim pobycie w szpitalu w Ko-marnie i kuracji w sanatorium w Trenćianskich Teplicach został zwolniony z armii11. Tak zakończyła się jego krótka „kariera wojskowa". Paradoksalnie, powrócił do niej ćwierć wieku później, tym razem jako wódz naczelny armii słowackiej, który to tytuł związany był automatycznie z godnością prezydenta Republiki Słowackiej. Kolejnym paradoksem jest, że ówczesne wystąpienia publiczne, jako męża stanu i księdza, jeżeli dotyczyły armii i jej aktualnych zadań, siłą rzeczy były utrzymane w tonie „bohaterskim" i jednoznacznie optymistycznym. Jest naturalne, że przepastna różnica między kapelanem na froncie a naczelnym wodzem w pałacu prezydenckim musiała znaleźć wyraz również w warstwie werbalnej. Po demobilizacji Tiso nie wrócił już do parafii w Banovcach, gdyż ezpośredni jego przełożony, biskup nitrzański Yilmos Batthyany, prze- ł wybitnego absolwenta wiedeńskiego Pazmaneum i niedawnego /eterana i bohatera wojennego" do Nitry. Tu Józef Tiso został wykładow- •eligii w gimnazjum ojców pijarów, które swego czasu sam ukończył/ dnocześnie mianowany był ojcem duchownym nitrzańskiego semina- 'ologicznego, a na początku 1918 roku został kierownikiem biblio- ecezjalnej12. Można powiedzieć, że dwudziestoośmioletni ksiądz stał :onkiem kościelnej i świeckiej elity miasta Nitry. Niewątpliwie cie- ? pełnym zaufaniem biskupa i władz miejskich nie tylko jako ztałcony duchowny i zręczny publicysta, ale także jako lojalny obywa- 10,. u M-Potemra, op.cit. M- S. Durica. iip.dr. 'bidem, s. 68-69. 65-66. 20 21 tel i patriota Królestwa Węgierskiego. Na zewnątrz dość wyraźnie dawał temu wyraz, drukując wiele artykułów na łamach regionalnego tygodnika „Nyitramegyei Szemle", pod względem politycznym najbliższego katolickiej Partii Ludowej. Poza Dziennikiem z północnego pola walki także w utrzymanych w patriotycznym duchu Artykułach podkreślał potrzebę zachowania wysokiego morale wojska, do czego winni przyczyniać się swym wpływem również księża, wskazywał też na konieczność przestrzegania dyscypliny wojskowej i przewidywał, że będzie ona przydatna także w wielu dziedzinach powojennego życia publicznego. Pisywał jednak również do nitrzańskiego tygodnika artykuły religijne i oświatowe; między innymi1 zwracał w nich uwagę na potrzebę wydawania katolickiej literatury religijnej w języku słowackim13. Przytoczone przykłady działalności Tisy podczas pierwszej wojny światowej nie dają wszakże podstaw, by jednoznacznie orzec, jaka naprawdę była jego ówczesna orientacja polityczna i narodowa. Pisałem już, że nie wiązał się z oficjalnym nurtem słowackiej polityki narodowej. Jego charakter i ambicje nie pozwoliły mu też w pierwszych latach wojny zająć stanowiska biernego, wyczekującego, charakterystycznego dla ówczesnych czołowych polityków słowackich, tego, które w zwięzły sposób wyraził Milan Hodża, mówiąc: „Będziemy demonstrowali swoim milczeniem!". Tiso absolutnie nie chciał milczeć -i nie milczał. Publikował patriotyczne artykuły jeszcze wtedy, gdy na emigracji działał już z całą energią czesko-słowacki wojskowy i polityczny ruch wyzwoleńczy, zmierzający do utworzenia wspólnego niepodległego państwa. Pozostaje otwartym pytanie, co Tiso wiedział o tym ruchu i jego działalności, jaki był jego osobisty stosunek do niego, czy sympatyzował z nim, czy przeciwnie, czy wierzył w możliwość utrzymania wielonarodowego Królestwa Węgierskiego i w ogóle monarchii habsburskiej w dotychczasowym kształcie itp. Na pytania tego rodzaju do dziś nie potrafimy udzielić odpowiedzi. Pewne jest jednak, że w dramatycznym, przełomowym roku 1918 nazwiska Tisy nie znajdziemy w żadnym jawnym ani tajnym dokumencie ówczesnej słowackiej reprezentacji politycznej. Można jednak wysunąć hipotezę, że właśnie w tym okresie zaczęły si? kształtować i przejawiać niektóre z charakterystycznych cech późniejszej politycznej i w ogóle publicznej działalności Józefa Tisy: umiejętność la- 13 M. Potemra, op.cit., s. 37. Patrz także „Nyitramegyei Szemle" z lat 1916-1 22 • między różnymi naciskami i nurtami politycznymi, dyploma-reczność w poszukiwaniu kompromisów, przedkładanie - przy-w słowach - zasad religii nad zasady praktyki bieżącej polityki, szukanie wyjścia z „sytuacji bez wyjścia" w tak zwanej polityce o zła, pozwalającej wytłumaczyć, a w razie potrzeby również liwić kontrowersyjne decyzje, oświadczenia i czyny. Z tego punk-ńdzenia można chyba pogodzić zjawiska tak sprzeczne, jak na przy-naturalny (zwłaszcza u duchownego) wstręt do zabijania i pisanie Artykułów, zachęcających do wysiłku wojennego ludność cywilną oraz •ołnierzy frontowych, czy też sprzeczność między świadomością przynależności do narodu słowackiego a działalnością w Nep Part lub w Związ-11 Chrześcijańsko-Społecznym (Kresfansko-socialny spolok),1 mającym charakter zdecydowanie madziaroński. Tego rodzaju „rozdwojenie jaźni" nie było jednak charakterystyczne wyłącznie dla Tisy - w ostatnich latach czy dziesięcioleciach istnienia Królestwa Węgierskiego cierpiało na nie wielu działaczy słowackiego życia publicznego. Powodem były przede wszystkim problemy egzystencjalne i związane z nimi obawy, zaś w ostatnich miesiącach 1918 roku również niewyjaśniona przyszłość prawnopań-stwowa i polityczna Słowacji, której inkorporacja do tworzącego się państwa czesko-słowackiego bynajmniej nie była sprawą prostą. Przecież, jak pisze historyk Lubomir Liptak, „Praga była daleko, a wojska Karolyiego [tj. węgierskie - /. K.] tuż, tuż"14. Atmosfera strachu, niepewności i wyczekiwania cechowała też pierwsze numery słowacko-węgierskiego tygodnika „Nitra - Nyitra", który zaczął ukazywać się w tym mieście po powstaniu ĆSR, 17 listopada 1918 roku*15. Nowe czasopismo/wydawał miejscowy Związek Chrześcijańsko-Społecz- Y, na którego czele stał ksiądz katolicki Eugen Filkorn, późniejszy poli- k autonomistyczny, a od 1939 roku poseł na sejm słowacki.'Tiso jako etarz związku redagował tygodnik i regularnie zamieszczał w nim ' artykuły, pisane nie tylko dobrym stylem, ale też z zadziwiająco v tych niepewnych i niespokojnych czasach orientacją w sprawach ecznych i politycznych. Pragmatycznie akceptował nową sytuację czną i prawnopaństwową z punktu widzenia nie tylko słowackiego, 14 L • 15 ' T^pt5k' Strategicke elity na Slovensku, „OS", czerwiec 1998, nr 7, s. 9. "drt n ,raJe°v'ćova, Publicistika Józefa Tisu v rokoch 1918-1938, in: Pokus o poli-°sobny profii..., s.90. BUŁ 23 ale i europejskiego, /di.i/ciii dobrze zdawał sobie sprawę, kim w silnie zmadziaryzowanej Nitrze są potencjalni czytelnicy jego artykułów. W artykule wstępnym, pod wymownym tytułem Przeprowadźmy rachunek!, pisał, że po zakończonej właśnie wojnie stare organizmy państwowe, a wiec ., monarchia habsburska i dotychczasowe Królestwo Węgierskie, nie mogą dłużej istnieć i że odszedł już w przeszłość także ich ustrój społeczny. Nie trzeba za nimi rozpaczać, chociaż będziemy mieć łzy w oczach, ból w sercu i uczucia będą w nas wrzały16. Tiso realistycznie żegnał się z tysiącletnim wielonarodowym Królestwem Węgierskim. W rewolucyjnych, pełnych zamętu czasach wzywał obywateli do zachowania porządku i dyscypliny, a jako ksiądz apelował o przestrzeganie zasad chrześcijańskich. Opowiadał się za demokracją, którą jednak także rozumiał wyłącznie w duchu moralności chrześcijańskiej. Dlatego energicznie występował przeciw rosnącym wpływom socjaldemokracji, w której widział zarówno ofensywę idei komunistycznych oraz importowanych z Rosji praktyk bolszewickich, jak i niebezpieczeństwo supremacji żywiołu żydowskiego w życiu społecznym i politycznym. Tamę przeciw wspomnianym „niebezpieczeństwom" wznosił na fundamencie ideologii nie narodowej jeszcze, lecz na razie jedynie chrześcijańskiej. Znanemu hasłu socjalistycznemu „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!" przeciwstawiał więc własne: Chrześcijanie naszego miasta, łączcie się!11'. Józef Tiso stopniowo włączał się w wir życia politycznego nie tylko słowem, pisząc artykuły i redagując nitrzański tygodnik, ale i czynem, udziałem w działalności publicznej, choć tymczasem tylko w skali miasta, w którym mieszkał i pracował. Widział, że jak w innych miejscowościach słowackich, tak i w Nitrze panuje chaos, niepewność, że grozi wybuch trudnych do opanowania grabieży i powszechna anarchia. Jako ksiądz i jako obywatel usiłował do tego nie dopuścić. Dnia 8 grudnia 1918 roku wziął udział w posiedzeniu lokalnej Węgierskiej Rady Narodowej, skądinąd opanowanej przez socjaldemokratów, na którym postanowiono wysłać delegację do pobliskich Riśnoviec. W owym czasie znajdowało si? już Jam regularne wojsko czechosłowackie, które stopniowo zajmowało terytorium Słowacji, w razie potrzeby wypierając węgierskie oddziały wojskowe i żandarmów. W skład delegacji wszedł również Tiso. Zrobił to 16 „Nitra", 20 XII 1918. 17 M. Potemra, op.cit., s. 42. 24 albo przynajmniej wiedzą swego bezpośredniego przełożonego eeo i biskupa Batthyanyego, który zresztą w tym czasie złożył już ze stanowiska pasterza diecezji nitrzańskiej. W istniejącej próżni lokalna Węgierska Rada Narodowa i oficjalne władze miasta powały oddziałów czechosłowackich przede wszystkim po to, by utrzy-ty one porządek i zapobiegły anarchii oraz rabunkom. Ciągle jednak nadzieję, że sprawa przynależności państwowej Nitry, a właściwie "Li Słowacji, daleka jest jeszcze od rozstrzygnięcia. Dlatego 10 grudnia 8 roku uchwaliły formalny protest przeciwko „okupacji miasta"18. Ale i jako pragmatyk przeczuwał albo wiedział, że sytuacja zasadniczo nienia się i zaczął z wolna rozluźniać silne dotychczas towarzyskie i urzędowe kontakty z władzami miasta. Zrzekł się funkcji w Związku Chrze-ścijańsko-Społecznym i w ogóle wystąpił z tej organizacji, zrezygnował też z redagowania tygodnika „Nitra - Nyitra". Dowódca stacjonującego w Nitrze oddziału czechosłowackiego naturalnie nie zwrócił najmniejszej uwagi na protest rady miejskiej i kontynuował działania, zmierzające do przejęcia władzy przez organy nowego państwa. Mianował więc nową piętnastoosobową lokalną radę narodową, teraz już słowacką. W nitrzańskiej Słowackiej Radzie Narodowej protokolantem został ksiądz Józef Tiso. Warunkiem członkostwa w radzie była, między innymi, takie znajomość języka słowackiego w mowie i piśmie. W ówczesnej, zmadziaryzowanej Nitrze niewątpliwie wśród miejscowej inteligencji nie było wielu ludzi, którzy by ten warunek spełniali. Tiso jednak do nich należał i zapewne z tego powodu powierzono mu wspomnianą funkcję. Był dobrze przygotowany do jej pełnienia, gdyż nie tylko wietnie władał słowackim, ale też posiadał niezbędną wiedzę i odpowied-:hy osobiste. Wnet po przybyciu nowego, już słowackiego, żupana skiego, LudoYita Okanika, miejscowa rada narodowa w dniu 5 stycz-9 roku przekształciła się w przedstawicielstwo miejskie (mestske >tvo). jtilka dni później żupan Okanik mianował dziewięciooso-litet administracyjny żupy. Jednym z jego członków został Józef Partii L X ^ WtCdy członkiem odtworzonej przez Hlinkę Słowackiej Yej. Był to wyraźny sygnał zmiany jego orientacji politycznej aty dla nowego państwa, ale też dowód, że organy państwowe j ad- ' Ibidem, s. 4 \ : ministracyjne nowo powstałej Republiki Czechosłowackiej miały do n' go zaufanie i skłonne były korzystać z jego usług. Na przełomie roku 1918i 1919w życiu osobistym Tisy, w jego pote cjalnej karierze politycznej, a chyba także duchownej, następuje wyraźn zwrot. Jak pisał po latach późniejszy bliski jego współpracownik, czoło, i wy ludacki polityk i dziennikarz, Karol Sidor, Tiso „po przewrocie nale życie i szybko określił się duchowo i politycznie"19. Nowe państwo, no\vv ustrój i nowe stosunki wewnątrzpolityczne otwierają przed zdolnym i ambitnym księdzem nieoczekiwane uprzednio możliwości samorealizacji I Tiso umie z nich znakomicie korzystać. Pozostaje bez odpowiedzi pytanie, czy Tiso, w gruncie rzeczy introwertyk, został wciągnięty w wir rozwijającego się w szybkim tempie życia politycznego i społecznego w Słowacji jak gdyby mimowolnie, wskutek zbiegu okoliczności, czy też angażował się w nim świadomie, mając konkretne poglądy, cele i ideały. Chociaż nie można udowodnić tego, opierając się na wiarygodnych źródłach, wszystko wskazuje, że był to wynik jego subiektywnej decyzji, wynikającej z przekonania, że na grzęzawisku słowackiego życia publicznego możliwe T niezbędne jest prowadzenie aktywnej polityki chrześcijańskiej (ściślej: katolickiej). Oczywiście nie była to myśl oryginalna. W Słowacji już od XIX wieku miała swoją tradycje, bogate doświadczenia, miała swoich twórców i realizatorów. Tiso chciał stać się ich konsekwentnym kontynuatorem i chyba liczył na to, że zdoła doprowadzić do zwycięstwa owej idei w całkowicie zmienionej sytuacji społecznej. Nie zdołał tego dokonać, choć nigdy nie wątpił, że udało mu się osiągnąć sukces - przekonywał o tym siebie samego, swe otoczenie polityczne i opinię publiczną. Niemożność zwycięstwa wynikała bodajże z pewnego anachronizmu całej idei, co w końcu z niepokojem stwierdzali również jego partyjni koledzy: „Wskutek tego, że został księdzem, Tiso... otrzymuje rzeczywistą władzę nad ludźmi... powierzoną mu przez Kościół... To, czego tak wielu ludzi pragnie, a tak niewielu osiąga: mieć określoną władzę nad ludźmi, wyznaczać kierunek ich myślenia i działania - to księdzu przychodzi samo przez się, wynika z faktu, że jest księdzem... potwierdza to także nasze życie przed przewrotem. Po przewrocie nie obowiązuje to już w pełni, ponieważ demokracja przy swoich dobrych stronach... obala autorytety, których sama nie stworzyła... obala autorytet Boga i sług bożych... Nie trzeba ich słuchać - ecznicy źle pojmowanej demokracji"20. Ostatecznie nawet tak g'° ^ pierwszej wojnie światowej nie budziło entuzjazmu nad- „gażowanie się księży katolickich w działalność polityczną21. rzyczyną niepowodzenia były jednak ekstremalne warunki poli- ilizuiąc w praktyce swoje wyobrażenia, Tiso w końcu sam padł i To także było później źródłem jego osobistej tragedii, ich oiiar^- „Slovak", 13 X 1937. agm, Kńaz v politike, in: Pokus o politicky a osobny profil..., s. 29-30. 26 27 ROZDZIAŁ II W PIERWSZEJ REPUBLICE CZECHOSŁOWACKIEJ (1918-1938) W grudniu 1918 roku skończyły się ostatecznie czasy, gdy Józef Tiso unikał angażowania się w działalność społeczno-polityczną na skalę szerszą niż lokalna. Niezależnie od poczynań wspomnianych w poprzednim rozdziale, otrzymał wówczas, podobnie jak dziesiątki innych słowackich katolików - zarówno księży, jak osób świeckich - podpisane przez Andreja Hlinkę oficjalne zaproszenie na założycielski (czy ściślej: restytucyjny) zjazd Słowackiej Partii Ludowej. Zjazd zwołano na 19 grudnia do Żyliny, a więc miasta będącego wtedy przejściową siedzibą „rządu słowackiego", tzn. czechosłowackiego Ministerstwa Pełnomocnego ds. Administrowania Słowacją, na którego czele stał Vavro Śrobar. Zaproszenie Tisy można uznać za dowód, że organizatorzy zjazdu musieli już coś wiedzieć o jego działalności - prawdopodobnie od późniejszego biskupa nitrzańskiego, zwierzchnika Tisy w hierarchii kościelnej, Karola Kmefld, którego podpis też widniał na liście z zaproszeniem. Wznowienie działalności Słowackiej Partii Ludowej było przejawem naturalnej polaryzacji ideologicznej kształtujących się nowych struktur słowackiego życia publicznego, ale stanowiło też wyraz ambicji Hlinki oraz dążeń kół, związanych z Kościołem katolickim, do obrony swoich ideowych, a także ekonomicznych interesów w nowym państwie. Tisie tendencje te były bardzo bliskie, nie musiał przyswajać ich sobie od nowa, toteż natychmiast stał się ich zdecydowanym i zapalonym zwolennikiem. Nowo powstała (a ściślej - odrodzona) partia nastawiała się na skupienie w swoich szeregach tej części Słowaków wyznania rzymskokatolickiego, która za swój ideał uważała powiązanie praktycznej polityki z zasadami moralności chrześcijańskiej. Jak wszystkie partie, rozpoczynające • łalność w nowym państwie, opowiedziała się za regułami demokracji ,anlentarnej. Stojąc na gruncie walki o realizację zasad i interesów •h eścijańskich (katolickich), była zarazem rzeczniczką sprawy w ówcze-• ei polityce słowackiej, a właściwie w polityce całego państwa, nadzwy- : Delikatnej: uznania samoistności narodu słowackiego i, co się z,tym iaże, prawnego uregulowania stosunków czesko-słowackich w ĆSR. Początkowo obydwa te problemy widziano jako perspektywiczne, wiążąc ich rozwiązanie ze stabilizacją wewnętrzną państwa i jego pozycją międzynarodową. Partia uznawała zasady programowe uchwalonej w Martinie 30 października 1918 roku Deklaracji narodu słowackiego i jej deputowani głosowali za konstytucją ĆSR, w której mowa była o „narodzie czechosłowackim", chociaż sami pojęcie to uważali za fikcję. Z czasem ich postawa stała się znacznie bardziej bezkompromisowa. Silne akcentowanie pryncypiów religijnych i narodowych oraz łączenie ich z aktualnymi postulatami socjalnymi sprawiły, że już po kilku latach Słowacka Partia Ludowa stała się najsilniejszym podmiotem życia politycznego na terenie Słowacji. Józef Tiso wstąpił do tego stronnictwa jako osoba na ogół mało znana. Obiektywnie ^na jego niekorzyść przemawiał fakt, że w odróżnieniu od wielu czołowych działaczy partii, laików i duchownych katolickich nie angażował się w politykę słowacką przed rokiem 1918. Także będąc już w partii, nie od razu znalazł się w gronie najbliższych współpracowników Andreja Hlinki, uznawanego za autorytet nie tylko we własnym stronnictwie, ale w całym w ogóle życiu publicznym w Słowacji. W podobnej jak Tiso sytuacji znajdowało się wielu nowych członków partii - on jednak prędko poprawił swą pozycję. Odznaczał się bowiem cechami i zdolnościami, których brakowało nie tylko wielu nowym członkom partii, ale i zasłużonym, przedwojennym ludakom; należy wymienić tu pracowitość, systematyczność, talent organizatorski, wysoką inteligencję, dużą wiedzę •' °gólną, operatywność, a wreszcie umiejętność formułowania myśli i przebywania własnych i partyjnych koncepcji w pisanych przez siebie arty- lch i dokumentach programowych.^Poza tym potrafił należycie wyko-rzystywać swój talent kaznodziejski, zarówno w działalności publicystycz- ' Jak i w odczytach, prelekcjach i przemówieniach. Znał swoich encjalnych słuchaczy i czytelników, potrafił zwracać się do nich, po-UJ3C się ..jeżykiem Indu" i takimż stylem. Dykcję artykułów prasowych ?-ŁMiim\ ien /rcc/nic dostosowywał do oczekiwań środowisk, do których 28 29 były one adresowane, obficie posługiwał się argumentami populistycznymi, nie stronił od demagogii. Bardzo szybko zasłynął jako popularny autor tekstów, ogłaszanych na łamach ludackiej prasy, cieszył się też uznaniem jako pełen temperamentu mówca, często zabierający głos na wiecach i zebraniach partyjnych. Hlinka należycie ocenił wspomniane zalety Tisy - zaczął go protegować i powierzać mu coraz odpowiedzialniej sze zadania. Pomagało to Tisie wspinać się na coraz wyższe szczeble kariery w ruchu ludackim - podobnie jak wszystkie partie w Słowacji po roku 1918 -cierpiącym na niedobór ludzi z odpowiednio wysokim wykształceniem. Z tego właśnie względu Hlinka widział w Tisie „wybitnego uczonego, filozofa i polityka"1.. Z podobnych względów w tym samym mniej więcej czasie popierał innego nowego członka partii, Yojtecha Tukę, który od początku po cichu rywalizował z Józefem Tisą (walka między tymi politykami, przybierająca postać ostrego, lecz ukrywanego przed społeczeństwem sporu, w fazę kulminacyjną weszła w latach istnienia Republiki Słowackiej, gdy obaj konkurenci znaleźli się na szczycie kariery politycznej). Tuka także zwrócił na siebie uwagę Hlinki dzięki swojej inteligencji, znajomości języków obcych i prawa międzynarodowego, ciętemu stylowi oraz -na nieostatnim miejscu - kontaktom zagranicznym. On jednak wiązał z partią całkiem inne ambicje osobiste i polityczne niż jego przyszły rywal. O ile 'Tiso już pod koniec 1918 roku doszedł do przekonania, że integralność dotychczasowego Królestwa Węgierskiego jest nie do utrzymania, dla wielu jego kolegów w Słowackiej Partii Ludowej nie było to takie oczywiste. Świadczy o tym nie tylko działalność wywiadowcza Tuki na rzecz hor-thystowskich Węgier (ujawniona częściowo podczas jego procesu w 1929 roku, a solidnie udokumentowana zwłaszcza w późniejszych publikacjach historycznych2), ale również działalność antyczechosłowacka, podejmowana na emigracji między innymi przez byłego czołowego działacza ludac-kiego i deputowanego, Frantiska Jehlićkę, i pierwszego redaktora naczelnego organu prasowego partii, dziennika „Slovak", Stefana Mnohel'ai Ujawnianie tego rodzaju rewelacji i wynikające z nich afery niewątpliwie szkodziły partii ludowej. Umożliwiały zarzucanie jej „madziaroństwa" -oskarżali o to często ludaków ich oponenci, mając na względzie efekt propagandowy, w trakcie sporów i polemik na temat możliwości konstytucyj- 1 „Slovśk", 13 X 1937. 2 J. Kramer, Iredenta a separatizmus v slovenskejpolitike 1919-1938, Bratislava 1957. przyznania Słowacji autonomii, a niekiedy też, gdy mowa była o uzna-•u sarnoistności narodu słowackiego. Lecz wiązanie obwinień z kwestia-• dla Słowaków tak istotnymi nie mogło przynieść zamierzonych wyników - chyba właśnie dlatego oskarżanie partii ludowej o nielojalność wobec ństwa nje zdołało zmniejszyć jej popularności i siły w Słowacji. Józef Tiso szczęśliwie uniknął takich i podobnych pułapek, w działalności partyjnej zawsze postępując zgodnie ze wskazaniami Hlinki. Wiosną 1919 roku zał°żył w Nitrze lokalny zarząd partii, pomagał także zakładać organizacje partyjne w innych miejscowościach na terenie żupy ni-trzańskiej. Założył tam również Słowacki Krąg Katolicki (Slovensky katolicky kruh) oraz słowacką młodzieżową organizację gimnastyczną „Orzeł" (Orol), mającą stanowić przeciwwagę ideologiczną czeskiego „Sokoła". Na imprezach urządzanych przez te organizacje często wygłaszał też płomienne przemówienia3. Jego aktywność znalazła wyraz także w pracy publicystycznej i redakcyjnej. Redagował tygodnik „Nitra", a ponadto pisywał do takich pism, jak organ prasowy partii „Slovak", „Iludova politika", „Duchovny pastier" (to pismo również redagował) i do wielu gazet regionalnych, bliskich Słowackiej Partii Ludowej.,O ile przed rokiem 1918 w swojej publicystyce na ogół nie wykraczał poza problemy wychowania religijnego, oświaty i kultury, o tyle jego artykuły pisywane po wojnie coraz wyraźniej miały charakter polityczny. Naturalnie, dawał w nich wyraz swojej przynależności do partii ludowej. Głównym tematem tych artykułów, obok aspektów religijnych (katolickich) w życiu publicznym, stała się kwestia autonomii Słowacji, jak i uznania sarnoistności narodu słowackiego. Podobnie jak w przemówieniach, temperament isy dochodził do głosu także w publicystyce, nieraz utrzymanej w nad-wyczaj ostrym tonie. W artykułach na aktualne tematy rozdawał swym •orientom razy mające niewiele wspólnego z dobrym wychowaniem, 'rześcijańską miłością bliźniego i tolerancyjnością4.;Z drugiej strony, ił zadziwić przeciwników ideowych niespodziewaną pojednawczo-kulturalnym stylem i przekonującą argumentacją; zdarzało się tak wyczaj podczas oficjalnych rozmów politycznych, a także w później-" Jego wystąpieniach na forum Zgromadzenia Narodowego. Trudno 3 . <]918~1Q !OVŹ> Jozef Tis° ~ funkcionar HSLS a poslanec Ndrodneho zhromaidenia 4 38>> in: Pokus a politicky a osobny profil.... s. 76-78. Krajcovićova, op.cit. 30 31 oprzeć się wrażeniu, że w działalności publicznej i politycznej Józef Tiso ukazywał jakby dwie twarze - raz był człowiekiem umiarkowanym, kiedy indziej zaś radykałem. Było tak również wtedy, gdy stał u szczytu władzy. \j | Z największą zajadłością atakował ruch socjalistyczny, bez różnicy, czy tradycyjny, socjaldemokratyczny, czy nowy, komunistyczny. Skłaniały go do tego nie tylko względy ideologiczne („bezbożność" czeskich socjalistów, w latach 1919-1920 zajmujących kierownicze stanowiska w rządach ĆSR), ale również świeże wspomnienie najazdu węgierskiej Armii Czerwonej na tereny słowackie wiosną 1919 roku, wiadomości nadchodzące z bolszewickiej Rosji, przejawy politycznego, a zwłaszcza socjalnego lewicowego radykalizmu zarówno w Słowacji, jak i w całej Republice Czechosłowackiej. Jednocześnie sam często zajmował się w swych artykułach nabrzmiałymi problemami socjalnymi, trapiącymi społeczeństwo słowackie; rzecz jasna, zachęcał do rozwiązania ich w duchu aktualnych encyklik papieskich. Już w ówczesnych jednak polemikach prasowych zaczynają ujawniać się u Tisy również poglądy autorytarne i postulaty, które zdawały się antycypować jego późniejszą działalność polityczną: Socjaldemokracja po wsiach słowackich nie ma czego szukać i gdzie by się już wkradla, stamtąd zdrowo myślący lud słowacki wnet ją przepędzi, ponieważ kto nie szczędzi naszej religii, kto nie zważa na nasz język słowacki i kto się łączy z Żydami, niech się na wsiach słowackich nie pokazuje5. W podobny, równie demagogiczny sposób napadał także na słowackich agrariuszy, jak i na członków Słowackiej Partii Narodowej (Slovenska narodna strana) i Czechosłowackiej Partii Ludowej (Ćeskoslovenska stra-na lidova) - a więc przede wszystkim te stronnictwa prawicowe i centrowe, które były potencjalnymi konkurentami Słowackiej Partii Ludowej. Fragmentem konfliktu między ludakami a socjalistami były też pierwsze wybory do czechosłowackiego parlamentu. Zwyciężyli w nich socjaldemokraci, w Słowacji partia ludowa znalazła się na trzeciej pozycji. Wynik wyborów przyniósł też osobistą porażkę Tisie, który nie został deputowanym. Kandydował w powiecie trnawskim, ale dopiero na trzecim miejscu (świadczy to, że w 1920 roku nie zaliczał się jeszcze w partii do czołowych osobistości, które chciano koniecznie wprowadzić do parlamentu). Zarówno jednak dla partii, jak i dla Tisy, niepowodzenie było tylko przejściowe. Już pół roku po wyborach, w listopadzie 1920 roku, na roboczym 5 Ibidem. •* <«) ieździe stronnictwa w Rużomberku księża rzymskokatoliccy, stanowiący rjelką część kadr działaczy partyjnych, utworzyli Klub Polityczny Katolickiego Duchowieństwa Słowackiej Partii Ludowej (Politicky klub ka-tolfckeho duchovenstva SUS)6. Na czele klubu stał wprawdzie późniejszy biskup Bubnic, ale jego duszą był wiceprzewodniczący - Józef Tiso. W hierarchii partyjnej klubowi nie wyznaczono wprawdzie jakiegoś godnego uwagi miejsca i nie przyznano wielkich kompetencji, miał jednak być swego rodzaju równoległym do oficjalnego, duchownym kierownictwem stronnictwa. Bez wątpienia przez klub wiodła droga na partyjne szczyty. Jako prowadzący ożywioną działalność wiceprzewodniczący klubu, Józef Tiso zaczął uczestniczyć w rozmaitych ważnych rozmowach i w ten sposób znalazł się jeśli nie w samym centrum, to w bezpośredniej bliskości kierownictwa partii. Był to pierwszy i prawdopodobnie bardzo istotny szczebel jego kariery w partii, która w 1925 roku w oficjalnej nazwie zawarła również nazwisko swojego twórcy i od tego czasu funkcjonowała , jako Słowacka Partia Ludowa Hlinki. W nowych stosunkach społecznych i politycznych, które zaistniały w nowym państwie, Republice Czechosłowackiej, Tiso odnosił też sukcesy jako duchowny. Sprawował w Nitrze wszystkie funkcje kościelne, które otrzymał jeszcze podczas pierwszej wojny światowej. Po dobrowolnym ustąpieniu Węgra biskupa Batthyanyego nastąpił krótki okres „bezkrólewia", po czym w lutym 1921 roku biskupem nitrzańskim mianowany został Karol Kmetko. Nowy zwierzchnik diecezji był jednym z założycieli Słowackiej Partii Ludowej, w latach 1918-1920 nawet deputowanym z jej ramienia do Zgromadzenia Narodowego, później jednak jego sympatie polityczne zwróciły się ku Czechosłowackiej Partii Ludowej. Kmeflco mianował Tisę profesorem etyki w nitrzańskim seminarium, a ponadto uczynił go swoim sekretarzem. Także ten biskup docenił więc erudycję 'ologiczną i talent organizatorski Tisy. Podczas urzędowej wizyty w Wahanie zwrócił się też do papieża Benedykta XV z prośbą, aby ten ze-ciał nadać jego sekretarzowi tytuł prałata (monsiniora)7. Papież prośbę skupa spełnił, lecz Tiso uzyskanego tytułu używał bardzo krótko, ponie-Benedykt XV zmarł i godność tę winien był potwierdzić, ewentual-odnowić nowy papież. Przełożony Tisy jednak nigdy już w tej sprawie ? A. Bartlovś, op.cit., s. 78. M. S. Óurica, op.cit., s. 82-83. 32 BUŁ Watykanu nie prosił, a i sam Tiso widocznie o to nie zabiegał, choć przy różnych okazjach również później tytułowano go często prałatem. Tytuł ten trafił wreszcie także do literatury fachowej i artykułów o charakterze publicystycznym, nieraz przypominano go, tendencyjnie oceniając osobę Tisy i jego stosunki z Watykanem. Jako sekretarzowi nitrzańskiego biskupa Tisie przybyły nowe funkcje kościelne: został mianowany członkiem diecezjalnego sądu kościelnego, stał się działaczem Związku Świętego Wojciecha (Spolok svateho Yojte-cha), miał coraz więcej obowiązków pedagogicznych w seminarium. W tymże czasie angażował się także coraz bardziej w działalność w partii ludowej. Był nie tylko cenionym mówcą na zebraniach partyjnych i częstym autorem artykułów w partyjnej prasie, ale stopniowo stawał się też twórcą programu i ideologii HSES. Wszedł w skład centralnego kierownictwa partii, zarówno w pracy, jak i prywatnie, coraz bardziej zbliżał się do Andreja Hlinki, który szanował go i ufał mu bardziej niż niektórym zasłużonym ludakom, swoim współbojownikom sprzed pierwszej wojny światowej. Nie wszystkim im się to podobało, ale przynajmniej na razie wobec młodszego kolegi zachowywali się poprawnie. Ksiądz, rzymskokatolicki mógł brać bezpośredni udział w życiu politycznym jedynie za zezwoleniem swego przełożonego ordynariusza, którym w wypadku Tisy był biskup Kmetko. On z kolei o zezwolenie dla swojego podwładnego musiał prosić aż w Watykanie, gdzie jednak, jak już pisałem, z coraz większą niechęcią odnoszono się do nadmiernego angażowania się duchownych katolickich w działalność polityczną. Tiso bez wątpienia zdawał sobie sprawę z zawiłości problemu. Świadczy o tym również niepodpisany, ale prawdopodobnie jego autorstwa artykuł Ksiądz a polityka, zamieszczony w redagowanym przezeń piśmie „Duchovny pastier"8. Autor artykułu występuje w obronie - szczególnie w warunkach V słowackich - aktywnego udziału księży w polityce: powinni oni nie tylko bronić interesów Kościoła i narodu, ale też korygować politykę z punktu widzenia zasad moralnych. Religia jest przecież normą działalności ludzkiej - a polityka jest taką działalnością, nie może więc nie wchodzić w zakres kompetencji religii9. Daje się tu już zauważyć cecha charakterystyczna dla Tisy: jego niezachwiane przekonanie, że ksiądz nie może postępo- 8 N. Krajćovićova, op.cit., s. 91-92. 9 Ideologia slovenskej ludovej strony, Praha 1930. s. 8. 34 ać w życiu politycznym i w ogóle publicznym niewłaściwie, a nawet dyby zdarzyło mu się popełnić jakieś błędy, i tak zawsze jest to lepsze, iż gdyby całkowicie stronił od polityki.,W innych swoich artykułach, publikowanych przeważnie w piśmie „Duchovny pastier", Tiso zajmował się W problemami filozoficznymi i teoretycznymi, dotyczącymi kwestii narodu, państwa, rodziny, jednostki ludzkiej i wzajemnych stosunków między nimi. Niektóre artykuły mają charakter aż nazbyt moralizatorski, co wynika zapewne z faktu, że były parafrazami kazań, które jako duchowny przygotowywał co niedziela (praktyka ta pojawia się w jego obfitej publicystyce także w latach 1939-1945). Liczne obowiązki oraz funkcje kościelne, a przy tym wielokierunkowa praca partyjna, stawiały Tisę, jak i jego biskupa, przed problemem, jak zharmonizować całą tę tak różnorodną działalność, prowadzoną zresztą z werwą i konsekwentnie. Ostatecznie wyjście z dylematu znalazł sam Tiso, stopniowo ograniczając zakres swoich zadań w seminarium, a wreszcie rezygnując również ze stanowiska sekretarza biskupa. Jak widać, polityka przyciągała go nieodparcie, stawała się jego „przeznaczeniem", co potwierdzało się również później, zwłaszcza w wielu napiętych sytuacjach w latach 1939-1945, kiedy musiał aż nazbyt często znajdować wyjście ze sprzeczności etycznej między posłannictwem duchownego a pragmatyczną działalnością polityka. W tej sprzeczności, moim zdaniem, należy szukać także głównych przyczyn jego osobistej tragedii. Odejście Tisy z urzędu biskupiego prawdopodobnie przyśpieszyła wytoczona mu sprawa sądowa: w 1923 roku został skazany na karę grzywny i dwa miesiące aresztu za „podburzanie ludu", którego miał się dopuścić szcze w 1921 roku podczas jednego z pełnych temperamentu wystąpień na manifestacji ludaków i członków „Orła" w Banovcach nad Bebravą. całej kary odsiedział tylko dwa tygodnie, co jednak ludacka prasa nale-: wykorzystała. Ostatecznie proces bardziej Tisie pomógł politycz-niźli zaszkodził. Utrwalił jego obraz jako bezkompromisowego trybuna vego i stał się zarodkiem otaczającej go legendy martyrologicznej. zjawiskiem męczeństwa spotykamy się w dziejach najnowszych Sło-- i nie tylko w nich! - bardzo często. Aby osiągnąć określo-. trzeba powiedzieć, że skutecznie posługiwały się nim i naduży-'0 rozmaite ruchy polityczne. Wydaje się. że po dziś dzień znajduje lny oddźwięk w świadomości historyc/ncj spolec/enstwa słowac- ego). 35 Zwierzchnicy kościelni Tisy najwyraźniej nie byli zachwyceni taką jego „popularnością" (ksiądz w wiezieniu za polityczne podburzanie ludzi). W rezultacie obustronnego porozumienia Tisę przeniesiono na stanowisko proboszcza do miejscowości, w której działał już uprzednio - Banoviec nad Bebravą, gdzie został również dziekanem okręgowym/Trzeba powiedzieć, że z obowiązków duszpasterskich nadal wywiązywał się sumiennie i konsekwentnie, i to również w czasach, gdy sprawował najwyższe funkcje polityczne. W tej kwestii nigdy nie szedł na żadne kompromisy na rzecz swych coraz poważniejszych obowiązków partyjnych i państwowych. W nowym, choć zarazem dawnym miejscu działania, którego problemy były mu dobrze znane, Tiso z właściwą sobie energią zajął się polityką komunalną. W owych czasach w Słowacji często się zdarzało, że duchowni, zarówno katoliccy, jak i ewangeliccy, czynnie uczestniczyli w działalności w sferze kultury w miejscu swej pracy duszpasterskiej. Sam Tiso był w Banovcach nad Bebravą jednym z inicjatorów założenia katolickiego męskiego instytutu nauczycielskiego, w którym nie tylko uczył religii, ale przez kilka lat pełni też obowiązki dyrektora. Zatroszczył się o zbudowanie nowego gmachu szkoły mieszczańskiej i o wzniesienie pomnika Ludovita Stora, który urodził się w niedalekim Uhrovcu. Pracował jako organizator i prelegent w Katolickim Kole Mężczyzn (Katolicky kruh muźov), w Stowarzyszeniu Kobiet Katolickich (Żeńska katolicka jednota) oraz w „Orle". W 1937 roku został członkiem komitetu Macierzy Słowackiej (Matica slovenska)10. Cała ta owocna i wielokierunkowa działalność na gruncie polityki komunalnej, stowarzyszeń społecznych i placówek kulturalnych była dla Tisy, w świetle jego rzeczywistych zainteresowań i dążeń, raczej sprawą drugoplanową. Jego uwaga w coraz większym stopniu koncentrowała się na polityce ogólnosłowackiej, a nawet ogólnopaństwowej. W 1925 roku wziął czynny udział w kampanii wyborczej nie tylko jako autor artykułów i mówca na wiecach, ale także jako kandydat na deputowanego z ramienia partii ludowej. Tym razem -jak i całej HSES - szczęście mu dopisało. 15 listopada 1925 roku został deputowanym do Zgromadzenia Narodowego, gdzie wybrano go do komisji polityki społecznej, zarazem stał się także zastępcą członka stałej komisji parlamentu. Józef Tiso bardzo prędko zaznajomił się z nowym środowiskiem i dzięki swoim stosunkowo częstym 10 M. S. Durica, op.cil. tapieniom szybko stał się osobą znaną, a bodajże i szanowaną.'Przewod- • acv klubu deputowanych partii ludowej, Andrej Hlinka, często zv/racał • do Tisy, aby ten zastępował go na posiedzeniach doradczego organu ezydiurn parlamentu - konferencji przewodniczących klubów par- l mentarnych. Tak oto nowy poseł wkrótce znalazł się w epicentrum polity-znei pracy Zgromadzenia Narodowego. Nawiązał stosunki robocze, oso-h'ste i polityczne z kolegami z klubów parlamentarnych niemal wszystkich nartii. Zabierając głos z trybuny parlamentu, Tiso im dalej, w tym większej mierze stawał się wyrazicielem oficjalnych stanowisk i oświadczeń programowych partii ludowej wobec podstawowych problemów polityki wewnętrznej państwa. Po wyborach, a przed rozpoczęciem pracy jako deputowany, brał udział w opracowywaniu tzw. manifestu trnawskiego - Pozdrowienia dla narodu słowackiego - który 27 listopada 1925 roku uchwalili nowo wybrani deputowani i senatorowie HSES. Dokument zawierał w istocie postulaty, z którymi najsilniejsze ze słowackich stronnictw politycznych wchodziło do parlamentu11. Chodziło w nim zarówno o uwzględnienie w modelu prawnopaństwowym Republiki Czechosłowackiej zasad sformułowanych w Umowie pittsburskiej (zawartej 30 maja 1918 roku między przedstawicielami słowackich i czeskich organizacji w USA, z udziałem Tomaśa Masaryka), jak i o zaspokojenie potrzeb Słowacji w zakresie gospodarki, spraw socjalnych i zatrudnienia. Znamienne jest, że stawiający dopiero pierwsze kroki na terenie parlamentu Józef Tiso był pierwszym posłem, który - oczywiście spełniając życzenie Hlinki - zabrał głos w imieniu klubu HSES, ażeby skrytykować program nowo utworzonego rządu Antonina Svehli i wypowiedzieć się za odrzuceniem go. Tiso w ostrych słowach określił nowy rząd jako antysłowacki, ponieważ nie znaleźli się w nim przedstawiciele HSES, partii autonomistów, która w wyborach zdobyła najwięcej słowackich głosów. Program rządu - powiedział - zmierza jedynie do uspokojenia narodu słowackiego, żeby uwierzył w słodkie słów-> czcze obietnice, by zostawił na pastwę swojego chciwego brata cały swój °n i cale swoje mienie12. Przemówienie utrzymane było bezsprzecznie tonie konfrontacyjnym i zawierało motyw, który w postaci ukrytej albo WneJ przewijać się będzie przez całą dalszą działalność polityczną Tisy. "v e-j *• Sidor. Andrrj Hlinki, (1864-1926), Bratislava 1934, s. 539-540. IQdi ^idor. Xl<>\rii.\kii /Hiliiika na pode prazskeho snemu (1918-1938), I, Bratislava H-1' s. 270 36 37 Nie wiadomo, czy na użytek propagandom y, czy z pobudek emocjonalnych albo innych, a może naprawdę z przekonania, Tisojwierdził i chybauwie-rzyłjjieHS11S (wraz z ewentualnymi swymi sprzymierzeńcami) ma wyłączne prawo przemawiać i występować w imieniu całego narodu sFowaćkie-go, ponieważ w wyborach parlamentarnych otrzymała największą liczbę głosów^ W rzeczywistości jej wskaźnik ilościowy nigdy nie przekroczył jednej trzecfejjłbsów, oddanych przez wyborców w Słowacji. Tak podchodząc do obowiązujących w demokracji parlamentarnej realiów politycznych, partia ludowa i jej przywódcy mimo woli ujawniali ambicje autorytarne, które w praktyce zaczęli realizować w latach 1938-1939. (Nie było to ostatnie zjawisko tego rodzaju w dwudziestowiecznych dziejach Słowacji). Stałym motywem wszystkich następnych wystąpień parlamentarnych Tisy, raz mniej, raz bardziej bojowych, były sprawa przyznania Słowacji autp_nornii_w ramach Republiki Czechosłowackiej, jak też coraz bardziej drażliwy problem uznania samoistności narodu słowackiego. Daremnie przekonywał swoich kolegów, deputowanych czeskich, a właściwie całe czeskie~sgołeczeństwo, że zaprojektowana i postulowana przez ludaków autonomia nie jest dążeniem do oderwania Słowacji od ĆSR. Jest to kwestia, czy państwo ma być rządzone centralistycznie, czy ma być przeprowadzona decentralizacja... Na konkretnych przykładach widzimy, że przy najszerszej autonomii jedność nie jest zagrożona, i nikt nie przekona nas, że domaganie się autonomii jest czymś... antypaństwowym13. Trzeba powiedzieć, że mimo wygłaszania ostrych uwag krytycznych i zadziwiającej niekiedy retorykiJTiso^także tutaj wzorując się na Hlince, aż do początku 1939 roku był niezachwianym zwolennikiem Republiki Czechosłowackiej, do której naród słowacki przyszedł kierowany przez Opatrzność Bożą... zabezpieczenie i utrzymanie tego państwa jest żywotnym warunkiem przyszłości narodu słowackiego14. W tej kwestii niczego nie zmienia nawet kuriozalny fakt, że dokładnie tych samych argumentów Józef Tiso używał także kilka lat później, uzasadniając konieczność dalszego istnienia niepodległego państwa słowackiego. W latach gdy był deputowanym po raz pierwszy, Tiso zabierał głos na forum parlamentu między innymi w sprawie stosunków między ĆSR a Wa- 13 Ibidem, s. 299. 14 J. Tiso pri odhalovani pamatnika L. Śtura v Banovciach nad Bebravou, in: Nastu- pujeme, bez miejsca wydania, 1936. 38 tanem (unormowanych wreszcie w 1928 roku przez tzw. Modus viven-uregulowania stosunków między Kościołami a państwem (ustawa o do-•hódach duchownych i związków wyznaniowych z 1926 roku), zwłasz-zaś zreformowania systemu administracyjnego w Słowacji. Krytyko-t wiec istniejący podział na żupy, który sprawiał, że Słowacja jako "^3nostka administracyjna „roztapiała się", i podkreślał potrzebę wprowadzenia w ĆSR nowych wielkich jednostek administracyjnych - ziem, czyli krajów - w czym partia ludowa widziała pierwszy, nawet jeśli bardzo niewielki, krok na drodze do realizacji programu autonomistycznego. Jeśli dziś mamy kraj słowacki, to mamy już dla kogo wywalczyć autonomię15. Wszystko to jednak miało miejsce dopiero wtedy, gdy HSLS weszła w skład rządu koalicyjnego. Również do tej doniosłej, choć krótkotrwałej zmiany położenia partii ludowej w znacznej mierze przyczynił się deputowany Józef Tiso. W tzw. wielkiej polityce zaczai brać udział, kiedy HSILS święciła tryumf, który uważał także za swój osobisty sukces. Tak to już jednak bywa w życiu politycznym, że kiedy jakaś partia zwiększa swe wpływy i może być uważana za zwycięską, wtedy w jej szeregach dochodzi do wzrostu napięcia i sprzeczności, spowodowanych nie tyle różnicami zdań w zasadniczych kwestiach ideowych, ile raczej niezaspokojeniem osobistych ambicji części działaczy. Nie uniknęła tego losu również partia ludowa - pojawiły się w niej grupki malkontentów, także poszczególne osoby nie kryły niezadowolenia. Tiso nigdy się do nich nie przyłączył, zawsze pozostawał wierny przewodniczącemu, Andrejowi Hlince. Nie związał się też z bojową Rodobraną, faszyzującą organizacją, którą od 1923 roku, a następnie zwłaszcza po 1926 roku tworzy ł „Yojtech Tuka.JTisp uważał się za polityka konserwatywnego i zarówno radykalizm Rodobrany, jak i pieiwIa^tkTanarchistyczne, były mu obce. Znacznie lepiej i pewniej czuł S1ę na trybunie parlamentarnej i podczas różnych kuluarowych rozmów 'litycznych. Nie znaczy to jednak, że w swoich wciąż jeszcze częstych wystąpieniach publicznych zupełnie zrezygnował z głoszenia haseł popu-•tycznych; doskonale zdawał sobie przecież sprawę z ich mobilizujące-wpływu na ówczesne społeczeństwo słowackie. Oczywiście, demago-1 '-populizm nie były specyficzną cechą jedynie partii ludowej; miały je 'ch arsenałach i do dziś posługują się nimi w istocie wszystkie pod-y Polityczne w Słowacji. ;- -s'Jor, .SYmrmtó politika.... I, s. 314. 39 Od połowy lat dwudziestych me ulegało wątpliwości, że Tiso prędzej czy później wejdzie w skład najściślejszej czołówki działaczy partyjnych. Wyjeżdżając w maju 1926 roku do USA, ażeby wziąć udział w Kongresie Eucharystycznym oraz odwiedzić działające w Ameryce organizacje słowackich emigrantów, Andrej Hlinka właśnie Tisę wyznaczył, aby ten zastępował go i do jego powrotu pełnił funkcję przewodniczącego HSILS. Dla niektórych czołowych działaczy partii, starszych od Tisy wiekiem oraz stażem partyjnym, było to przykrym zaskoczeniem. Zasłużeni ludacy, czynni jeszcze przed rokiem 1918, jak Ferdinand Tomanek i Ferdiś Juriga, byli rozczarowani. Niechętnym okiem, nie kryjąc zazdrości, obserwowali protegowanie osoby Tisy, czuli się niesłusznie pokrzywdzeni. Sam Tiso z uwagą śledził rozwój sytuacji i w wysyłanych do USA listach informował o nim Hlinkę, przy okazji niby to mimochodem podkreślając wagę własnej roli: Z góry wiedziałem, co będzie po wyjeździe Waszej Wielebności. Zaczęło się to tak, jakby Wasza Wielebnaść już umarł. Aż ogarniało nas obrzydzenie. Nie, nie straciliśmy głowy... Sytuację widzę tak, że chce się tu doprowadzić do debaty, podczas której niektórzy panowie chcieliby usprawiedliwić secesję... Sytuacja zmieniła się i panujemy nad nią my16. Do poważnego naruszenia jedności partii jednak nie doszło, choć^)baj wspomniani wyżej malkontenci opuścili jej szeregi. Podjęta przez nich próba założenia własnego stronnictwa zakończyła się podczas wyborów w 1929 roku fiaskiem. Pod nieobecność Hlinki rósł autorytet Tisy w partii i poza nią, także z tego powodu, że prowadził skomplikowane rozmowy z przedstawicielami czeskich partii centralistycznych w sprawie wejścia HSI1S w skład rządu koalicyjnego. W ich toku wykazał się wytrwałością oraz dyplomatyczną zręcznością. Rozmowy zbliżały się do pomyślnego zakończenia. Ale i tak przyjął z ulgą (choć zapewne i z satysfakcją)_po-wrót Hlinki do kraju. 21 października 1926 roku czekał na niego już na dworcu w Mariańskich Łaźniach w zachodnich Czechach, ażeby jako pierwszy z działaczy HSES zapoznać go z nowościami w partii oraz poza nią. Andrej Hlinka dał wyraz życzliwości i zaufaniu względem Tisy również w ten sposób, że zanim pojechał do siebie, do Rużomberka, wpierw zatrzymał się na plebanii w Banovcach nad Bebravą, aby tam, po manifestacyjnym powitaniu przez miejscową ludność, odbyć poufne rozmowy o aktualnych problemach politycznych - szczególnie o wstąpieniu HSI1S 16 K. Sidor, Andrej Hlinka..., s. 550-551. 40 rządu- Sądzę, że właśnie w owym czasie Tiso stał się jednym z najpo-.jjjejszych kandydatów na następcę Andreja Hlinki na stanowisku przewodniczącego partii. Na przełomie roku 1926 i 1927 zdarzyło się coś, co widzowi z zewnątrz mogło wydać się niepojęte: najsilniejsza partia polityczna w Słowacji, występująca na rzecz autonomii i konsekwentnie opozycyjna HSES, zdecydowała się mimo wszystko wejść do rządu. W organach kierowniczych HStS wywołało to spory, wśród szeregowych członków oraz licznych wyborców i sympatyków co najmniej konsternację. Przecież partia zawsze twierdziła, że warunkiem jej ewentualnego udziału w rządzie jest zaakceptowanie postulatu autonomii administracyjnej Słowacji, a tymczasem postulat ten wcale nie został spełniony1! Być może, ów niespodziewany krok HSILS zrobiła pod wpływem dyplomacji watykańskiej, zainteresowanej polepszeniem stosunków z ĆSR, w czym partia katolicka mogła odegrać ważną rolę. Józef Tiso był gorącym zwolennikiem wejścia ludaków do rządu, gdyż upatrywał w tej decyzji sposób uzyskania dla Słowacji autonomii drogą „odgórną", z inicjatywy koalicyjnego rządu, skoro dotychczasowa polityka opozycyjna okazała się nieskuteczna. Po pewnych wahaniach pogląd ten podzielił również przywódca partii, Hlinka. 15 stycznia 1927 roku prezydent ĆSR Tomas Garrigue Masaryk mianował dwóch polityków ludackich ministrami rządu czechosłowackiego. Jednym z nich był Józef Tiso, który otrzymał tekę ministra zdrowia i wychowania fizycznego. Już z wyboru resortu dla Tisy widać było, że potrzebny był raczej polityk niż fachowiec, co zresztą w ówczesnej praktyce koalicyjnej nie było czym wyjątkowym. Przecież poprzednikiem Tisy na czele tego minister-&vbył również duchowny katolicki, czeski (ściślej - morawski) polityk 1 Sramek. HSI1S otrzymała też Ministerstwo Unifikacji Ustawodawstwa: -rował nim Marko Gazik, a potem Ludevit Labaj. wejściu do rządu partia ludowa musiała częściowo zmienić, złago- - sposób, w jaki domagała się autonomii, a także retorykę prezentowa- ystąpieniach publicznych^ W parlamencie jakoś się to udawało, ale cach i zebraniach sprawa była trudniejsza. Tiso znów dał się po- 0 tęgi mówca. Wyjaśniał swoim słuchaczom, że wejście ludaków było niezbędne, aby umocnić jedność stronnictw nielewicowych nów & 'Stawi(^ si? naporowi socjaldemokratów, którym marzyły się sta- w rządzie. X. drugiej strony tłumaczył, że chociaż HSI1S po wstą- 0 rządu nie domaga się już natychmiastowego spełnienia główne- 41 go swojego postulatu, ciiitoiioiniu Słowacji pozostaje najważniejszym ce-lem jej polityki, a HSES i weszła do rządu właśnie po to, by łatwiej g0 osiągnąć17. Za pierwsze zwycięstwo na tej drodze uważał likwidację Ministerstwa Pełnomocnego ds. Administrowania Słowacją i uchwalenie usta-wy, w wyniku której Republika Czechosłowacka została podzielona na cztery wielkie jednostki administracyjne: ziemię czeską, ziemię moraw-sko-śląską, kraj słowacki i Ruś Podkarpacką. Ustawa ta weszła w życie z dniem l stycznia 1928 roku - rozpoczęły wtedy działalność urząd krajowy (krajinsky urad) z prezydentem na czele i przedstawicielstwo krajowe (krajinske zastupitel'stvo). W wyjaśnieniach, usprawiedliwiających czę-ściową, pragmatyczną rezygnację HSES z kategorycznego domagania się autonomii, zdawał się już pobrzmiewać ton „polityki mniejszego zła", charakterystyczny dla działalności Tisy podczas drugiej wojny światowej, choć wtedy polityka ta będzie mieć całkiem inne, o wiele tragiczniej sze rozmiary i następstwa. W czasie gdy Tiso był ministrem zdrowia, urząd, którym kierował, dokonał kilku istotnych inwestycji budowlanych na rzecz rozbudowy placówek służby zdrowia w Słowacji: przystąpiono do budowy pawilonów leczniczych w uzdrowisku Sliać oraz w podtatrzańskich Smokovcach, podjęto próbę ożywienia kilku mniejszych, zapomnianych słowackich ośrodków uzdrowiskowych. Tiso jako minister podpisany jest także na akcie erekcyjnym szpitala żydowskiego w Bratysławie, który 14 lat później, za jego prezydentury, będzie odebrany prawowitym właścicielom, a większość jego pacjentów zostanie wywieziona do obozów zagłady. Inna rzecz, że wspomniane placówki prędzej czy później zbudowano by także wtedy, gdyby ministerstwem kierował ktokolwiek inny, były już bowiem zaplanowane dawno. Tiso jednak objął resort w pomyślnym okresie ożywienia gospodarczego i koniunktury budowlanej w całym państwie - i potrafił z tej sytuacji należycie skorzystać. Teka ministerialna przyniosła mu także nowe, ważne doświadczenia osobiste i polityczne. Udział w posiedzeniach rządu, osobiste kontakty i rozmowy z prezydentem Tomaśem Masarykiem i ówczesnym ministrem spraw zagranicznych Edvardem Beneśem, jak i innymi politykami - Czechami oraz przedstawicielami niemieckiej mniejszości narodowej - pozwoliły mu lepiej zorientować się w „wielkiej polityce", poznać jej nie zawsze nienaganne 17 N. Krajćovićova, op.cit. 42 maliiery i drugie, nieznane szerzej oblicze. Później sam wiele razy wspominał, że metod uprawiania polityki w najszerszym zakresie nauczył sj? w praskiej „kuchni politycznej". Czasem tym argumentem wyjaśniał lub pośrednio usprawiedliwiał niektóre swoje nagłe, podyktowane przez pragmatyzm kroki oraz decyzje polityczne. Bardzo uważał jednak, żeby nje stracić kontaktu ze Słowacją, zwłaszcza z kierownictwem partii. Nie chciał grać tradycyjnej roli „polityka słowackiego w Pradze". Poza tym skrupulatnie dbał o to, żeby nic nie zakłócało jego prywatności jako osoby duchownej - zapewne z tego powodu nie przyjął przysługującego mu służbowego mieszkania i korzystał z gościny jednego z praskich klasztorów. Udział w rządzie stwarzał jednak ludakom najróżniejsze problemy. Od niemal dziesięciu lat program i metody działania HStS były ściśle związane z jej działalnością opozycyjnąJW systemie demokracji parlamentarnej partie rządzące zawsze wystawione są na ryzyko częściowej lub nawet znacznej utraty popularności.'Przekonali się o tym również ludacy: udział w koalicji rządowej przypłacili sporym ubytkiem głosów w wyborach samorządowych w 1928 roku oraz parlamentarnych w 1929/W partii znów dawały się słyszeć głosy ludzi niezadowolonych; pośrednio lub bezpośrednio obiektem ich krytyki był także minister Józef Tiso. W okresie gdy ISILS wchodziła w skład koalicji rządowej, jej skrzydło radykalne, skupione wokół Rodobrany, nasiliło ataki na Czechów, rząd, a tym samym vłaściwie jakby na własną partię. Co więcej, w styczniu 1928 roku wybu-v. afera Tuki, która rzuciła na partię oraz niektórych czołowych jej ałaczy podejrzenie o madziaroństwo i o współpracę z węgierską irre-ntą - a na to społeczeństwo słowackie było szczególnie uczulone. Tak-nerzy z koalicji, nie mówiąc już o socjalistach z opozycji, zadawali i nieprzyjemne pytania, dokąd w istocie HSES zmierza i jak wy-: sobie takie czy inne sformułowania w jej programie. Yojtech trał, deputowany z ramienia partii ludowej i redaktor naczelny jej cen-organu, dziennika „Slovak", głosiciel tezy, że umowa czesko-sło-1 zawarta na okres dziesięcioletni i że nadszedł już czas, by ĆSR swoje istnienie, został pozbawiony immunitetu poselskiego 5 p^ d sądem, oskarżony o działalność na korzyść Węgier.' \visko w d°Wa znalazła si? w kłopotliwej sytuacji. Musiała zająć stano-c oskarżonego Tuki, którego nawet niektóre czołowe osobi-i ludackiego - zwłaszcza działacze aktywni jeszcze przed po- 43 wstaniem ĆSR - uważały jeśli nawet nie wprost za zdrajcę i szpiega, to w każdym razie za człowieka niepewnego, L ciemną przeszłością i podejrzaną teraźniejszością..Tiso w tej sprawie publicznie nie wypowiedział się. Dyskredytację Tuki mógł uważać także za szczęśliwy traf:joto pozbył się jednego z naj ambitniej szych rywali w szeregach HSES. Zastanawiał się wraz z Hlinką, jakie będą następstwa afery Tuki i czy w tej sytuacji możliwe jest dalsze pozostawanie w rządzie. Początkowo obaj uważali, że tak, ale pod koniec procesu zmienili zdanie. 5 października 1929 roku Yojtech Tuka skazany został na karę jak na ówczesne warunki czechosłowackie nadzwyczaj ciężką: otrzymał 15 lat więzienia. Skazanie go stało się dla ludaków bodźcem, choć przede wszystkim pretekstem, do opuszczenia koalicji. Ich ministrowie podali się do dymisji już 8 października. Najistotniejszą przyczyną ich dymisji były jednak raczej zbliżające się wybory parlamentarne (zostały rozpisane na 27 października) i obawa, że jako partia rządowa nie otrzymają tylu głosów, na ile liczyli. Kariera ministerialna Tisy trwała więc zaledwie dwa lata i dziewięć miesięcy. Józef Tiso, który w latach 1929 i 1935 znów wybierany był do parlamentu, ponownie zaczął intensywnie udzielać się w pracach wewnątrzpartyjnych. W 1930 roku został oficjalnym wiceprzewodniczącym HSI1S, a tym samym stał się „człowiekiem numer dwa" w ruchu ludackim i prawdopodobnym następcą Andrej a Hlinki, choć na otrzymanie stanowiska przewodniczącego po Hlince mieli nadzieję, a bodajże i prawo, także inni działacze, na przykład rówieśnik Tisy Józef Buday czy znacznie od niego młodszy Karol Sidor. Tiso wywierał coraz większy wpływ na ostateczne brzmienie dokumentów programowych partii i - wolny od ograniczeń, z którymi musiał się liczyć jako członek rządu - znowu często zabierał głos w parlamencie, na zebraniach publicznych oraz w prasie. Dzięki swoim kontaktom, doświadczeniu, a także umiejętności prowadzenia rozmów zarówno z partnerami, jak i z przeciwnikami, stał się głównym mediatorem z ramienia partii ludowej podczas jawnych i kuluarowych rozmów, prowadzonych przez nią z rozmaitymi podmiotami politycznymi. Na początku lat trzydziestych Tiso był jednym z głównych inicjatorów oraz uczestników rozmów, których celem było utworzenie bloków HSES z innymi stronnictwami. Wkrótce po opuszczeniu rządu ludacy starali si? doprowadzić do ścisłej współpracy między stronnictwami katolickimi, które pod płaszczykiem walki u obronie kultury miałyby stać się siłą wywierającą wielki \\ph\\ na UI.AMICII/iu| i /.lijraniczną politykę państwa. Tiso nie 44 ł iepole działania bluku kutulu kie^a jest polityczne, a nie jedynie jakieś ' lczne lub religijnie kwietystyczne™. Do utworzenia katolickiego ugru-\vania politycznego jednak nie doszło na skutek zasadniczych rozbież-ści między Słowacką Partią Ludową Hlinki a Czechosłowacką Partią l udową w sprawach prawnoustrojowych oraz w kwestii uznania samoist-ności narodu słowackiego. Nie powiodła się także podjęta jesienią 1931 roku próba utworzenia bloku „pradawnych mieszkańców Słowacji" - roz-mowy ludaków z działającymi w Słowacji partiami mniejszości niemieckiej i węgierskiej. Chodziło o utworzenie ugrupowania, które osłabiłoby praski centralizm i wymogło na rządzie ustępstwa na rzecz zarówno auto-nomistów, jak i miejscowych skupisk mniejszości narodowych. Był to jednak krok bardzo ryzykowny, chociaż wydaje się, że ludacy i Tiso osobiście nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia, które mógł spowodować. Tiso uważał, że w tym państwie nie ma mniejszości antypaństwowej i zamysły Budapesztu godzące w traktat z Trianon nie znajdują oddźwięku pośród tutejszych Węgrów19. Trzeba powiedzieć, że znajomość wydarzeń oraz czynników z zakresu polityki zagranicznej i ich ocena zawsze, na każdym etapie, były najsłabszym ogniwem całej działalności społecznej i politycznej Józefa Tisy. Sam zdawał sobie z tego sprawę - sporo razy mówił, że w polityce międzynarodowej za bardzo się nie orientował i właściwie nawet niewiele go ona interesowała^ To także było jednym z powodów jego późniejszej tragedii politycznej. Bardziej realne wyniki przyniosły rozmowy, prowadzone przez HSES - tym razem również za pośrednictwem Tisy - z drugim miejscowym partnerem, opowiadającym się za autonomią, mianowicie ze Słowacką Partią Narodową. W październiku 1932 roku przewodniczący obu stron- ctw, Andrej Hlinką i Martin Razus, uroczyście podpisali akt nazwany anifestem zwoleńskim (od miasta Zvolen, w którym powstał), mający nbolizować nie tylko ścisłą współpracę między obydwiema partiami, też solidarność i pojednanie słowackich ewangelików i katolików w imię Jkania autonomii20. W grudniu tegoż roku Tiso wygłaszał główny referat °czym spotkaniu delegatów obu partii w Trenczynie. Zatwierdzono - V Manifest zwoleński oraz przystąpiono do tworzenia bloku autono- ,9 — -vjr, Slorenska politika.... II, s. 21-22. x ' ' '' 20 **«.». 25. ' struny na Slovensku, 1860-1989, B»tisłava 199& Ł 116. 45 mistycznego z myślą o wyborach, mających odbyć się w 1935 roku. Par-tia narodowa jednak w tym budzącym wielkie nadzieje sojuszu była partnerem nie tylko słabszym, ale też nierównouprawnionym z HSES. Ujawniło się to bezpośrednio [po wyborach, gdy blok rozpadł się, ponieważ lu-dacy zabrali narodowcom jeden mandat.! Niezależnie od rozmów z politycznymi partnerami oraz przeciwnikami Tiso w, latach trzydziestych dał się poznać również jako teoretyk swej partii. Wygłaszał referaty programowe na jej zjazdach i konferencjach, zabierał głos w parlamencie, wypowiadał się w prasie, Choć jego wystąpienia pełne były krytycznych uwag i nieraz gwałtownych ataków, tanią retorykę populistyczną zostawił już innym, zwłaszcza młodszym reprezentantom HSLS, a także cieszącemu się coraz większą charyzmą przywódcy - Hlince. Zrozumiałe jest, że głównym tematem jego referatów, przemówień i artykułów był problem autonomii Słowacji, szczególnie w aspekcie stosunku narodu słowackiego do czesko-słowackiego państwa. Dowodził, że postulat autonomii nie wynika z jakichś spekulacji politycznych, lecz z naturalnego prawa narodu, i dlatego takie rozwiązanie byłoby podstawą rzeczywistego kulturalnego oraz gospodarczego rozwoju Słowacji. W swych rozważaniach odwoływał się do wydarzeń z historii kraju (jak'właściwie wszyscy politycy); robił to także później, już jako najwyższy przedstawiciel państwa słowackiego. Twierdził, że historyczny rozwój narodu słowackiego jest imperatywem kategorycznym dla polityki słowackiej, aby kierowała się ona... drogą i duchem autonomii Słowacji21. W związku z tym godzi się zauważyć, że sięgając po przykłady z historii, w latach istnienia pierwszej ĆSR Tiso powstrzymywał się od takiego interpretowania ich w doprowadzonym do skrajności duchu narodowo-ro-mantycznym, jakie zdarzało mu się w wojennych latach 1944 i 1945 (obecnie sporo historyków, a zwłaszcza publicystów, powtarza te jego wypowiedzi, „ulepszając" je nawet i wzbogacając o własne bombastyczne lub zgoła naiwne konfabulacje). W 1930 roku HSI1S przedstawiła kolejny, tym razem całkiem umiarkowany, program autonomistyczny. Tiso zajął się propagowaniem go wśród społeczeństwa czeskiego. Między innymi wygłosił odczyt dla studentów praskich wyższych uczelni, wydany następnie w postaci broszury pod tytułem Ideologia słowackiej partii ludowej (dziwne jest, że w tytule nie »a wymieniona oficjalna nazwa stronnictwa). Józef Tiso przede stkim wskazywał, że autonomia będzie miała pozytywne znaczenie ałego państwa: Głosimy autonomię terytorialną, a nie narodową, aby Określić suwerenność narodu słowackiego na niepodzielnym terenie P • słowackiego... z pogardą odrzucamy podejrzenia, że wysuwając stula* autonomii intrygujemy przeciw jedności państwa czechosł., po- waż przy ustroju autonomicznym państwo przekazuje pewne swoje funk- . oroanowi autonomicznemu, nie naruszając swojej suwerenności, co się tvczy pozostałych funkcji... Autonomia jest uznaniem suwerenności pań- stwowej i autonomiści stoją na gruncie uznania jednolitości państwa... Kto opowiada się szczerze za zachowaniem państwa czesko-słowackiego, musi robić to konsekwentnie i szczerze, żeby wzmacniać dwa najważniejsze fi- lary tego państwa - naród czeski oraz słowacki22. Politycy, będący u wład/y, nie chcieli jednak ani wtedy, ani w latach następnych przepro- wadzić jakichkolwiek bardziej zasadniczych zmian ustrojowych. Można wytłumaczyć to wzrostem komplikacji w polityce międzynarodowej i we- wnętrznej, związanym przede wszystkim z dojściem do władzy w Niem- czech nazistów oraz z aktywizacją polityczną trzyipółmilionowej niemiec- kiej mniejszości narodowej w ĆSR. Mniej zrozumiała natomiast jest nie- przezwyciężona niechęć do uznania istnienia samoistnego narodu słowackiego - co rzeczywiście szkodziło stabilizacji państwa i sprzyjało narastaniu nastrojów radykalnych wśród słowackich polityków autono- mistycznych. Znalazło to wyraz także w jednym z przemówień, wygło- szonych przez Tisę w parlamencie w 1933 roku: „...skłaniamy się ku najbliższemu Słowianinowi, bratu Czechowi, abyśmy jako mały naród, two- rząc z nim jedno państwo, mogli dzięki temu zrealizować swą suweren- °ść. Jesteśmy świadomi, że musimy stać na straży życia tego państwa 3 jego ołtarzu składać wszelkie ofiary. Ale musimy wiedzieć, że nasza 'ffenność jest w tym państwie realizowana, w przeciwnym bowiem razie Dęlibyśmy zastosować w praktyce tezę: naród znaczy więcej niż pań- stwo"2^ 21 Ideologia slovenskej ludovej strany, s. 7. 46 ć Tiso nie zaliczał się w partii ludowej do „jastrzębi", cytowa-wa świadczą o radykalizacji jego poglądów^ Radykalizowała się zresztą cała HSES. W powiązaniu z wydarzeniami w Niemczech Widem « l ^ 23 » ^* K- Sidor, Slovenskd politika..., II, s. 65. 47 zaczynało to być niebezpieczne, choć działacze ludaccy nie musieli jeszcze uświadamiać sobie niebezpieczeństw płynących z ich postawy. Partia stale największe niebezpieczeństwo widziała w przenikaniu wpływów radzieckich oraz ideologii komunistycznej. Z tego także powodu była przeciwna podpisaniu w 1935 roku układu czechosłowacko-radzieckiego. Myśleć - mówił z trybuny parlamentu Tiso - że Związek Radziecki chce bronić pokoju i nie napadać, jest lekkomyślnością... My mamy sprzymierzeńca, o którym nie można powiedzieć, że myśli jedynie o obronie -a jest nim Związek Radziecki... Naród słowacki nie ufa internacjonalistycznej Moskwie24. Nie zabrakło też Tisy przy organizowaniu uroczystości ku czci księcia Pribiny w sierpniu 1933 roku w Nitrze (obchody ku jego czci były związane z tysiącsetną rocznicą zbudowania pierwszej świątyni chrześcijańskiej na terenie Słowacji), które de facto stały się demonstracją siły politycznej HSES i jej wpływów w Słowacji, co zaskoczyło władze państwowe, będące oficjalnym gestorem całego przedsięwzięcia. Wydarzenia w Nitrze, w kraju i za granicą uznane za skandal polityczny, w widoczny sposób wpłynęły na wzrost napięcia między autonomistami a rządem. !W dodatku właśnie wtedy rząd rozpoczął nieszczęsną kampanię propagandową, mającą przekonać społeczeństwo, że do Słowacji państwo stale dopłaca. Wywołało to ostrą polemikę. W parlamencie zabierali głos na ten temat zarówno ci deputowani słowaccy, którzy domagali się autonomii (wśród nich, rzecz jasna, Tiso), jak i ci, którzy o nią nie walczyli, ale również poczuli się urażeni. Mimo wszystko jednak przez koła rządowe i w ogóle przez polityków czeskich Tiso uważany był za najbardziej pojednawczego spośród autonomistów, za kogoś, z kim można prowadzić konstruktywne rozmowy, zawierać kompromisy. Potwierdziło się to także podczas wyborów prezydenckich w grudniu 1935 roku. HSES chciała odgrywać w nich rolę Języczka u wagi" i w końcu po rozmowach kuluarowych, z jej ramienia prowadzonych przez Tisę, poparła kandydatur? Edvarda Beneśa. Ten stanowczy zwolennik centralizmu, absolutnie nieustępliwy wobec kwestii słowackiej, miał rzekomo obiecać ludakom, że pójdzie na pewne ustępstwa. Oczywiście podczas wspomnianych rozmów Tiso był tylko pośrednikiem, gdyż decydujący głos w sprawie postępowania HSES przy głosowaniu miał Hlinka, który niewątpliwie brał pod 24 Ibidem, s. 223. 48 wag? opinię Watykanu oraz fakt, że kontrkandydat Beneśa, Bohumir isfemec, w polityce był tylko figurantem, a w dodatku nie krył się ze swym teizmern. Stosunek państwa, rządu i organów ustawodawczych do religii a szczególnie do Kościoła rzymskokatolickiego, dla partii ludowej wsze był swego rodzaju papierkiem lakmusowym - zależnie od niego nasilała lub łagodziła swoją opozycyjność. Stąd też Tiso w licznych wystąpieniach parlamentarnych i innych stanowczo polemizował z próbami liberalizacji przepisów o kontroli urodzin, nauczaniu religii itd. Z oburzeniem wskazywał także na przykłady nietaktownych antyreligijnych poczynań, zdarzających się w praktyce politycznej na terenie Słowacji, szczególnie w pierwszych latach istnienia ĆSR. W połowie lat trzydziestych w działalności politycznej Tisy daje się zauważyć nową, sygnalizowaną już wprawdzie, ale teraz wyraźnie widoczną cechę: fetyszyzowanie albo przynajmniej przecenianie roli partii, w danym wypadku, rzecz jasna, HŚES. Już miesiąc po wyborach, które odbyły si? w maju 1935 roku, z wielką pewnością siebie oświadczył w parlamencie: Mamy prawo mówić w imieniu narodu słowackiego, ponieważ mamy za sobą jego liczebną większość, ale także dlatego, że o narodzie słowackim w Slowacj i jedynie my mówimy25. Pomijając fakt, że druga część zacytowanego zdania była ewidentnie niezgodna z prawdą, oświadczenie to stanowiło wyraźny dowód występowania w HSES tendencji autorytarnych lub zgoła totalitarnych, jak i tego, że Tiso otwarcie je aprobował, co z uwagi na jego szeroką wiedzę o systemie demokracji parlamentarnej i osobistą działalność w jej organach wydaje się dosyć zaskakujące/Fakt, HSES była najsilniejszą partią w Słowacji, stanowił dla wielu czołowych jej działaczy nieodpartą pokusę, ażeby przejąć całą władzę polityczną eJ części ĆSR. I oto Tiso również opowiedział się za tą antydemokra-:ZH a zatem niebezpieczną, tendencją w głównym referacie programo- n na VII zjeździe HSES w Pieszczanach we wrześniu 1936 roku, mó-\Swiadomi naszej odpowiedzialności, kierując się tradycją naszej °8H, będziemy w duchu tej tradycji kształtowali nową taktykę. I dla- ' b?dziemy troszczyć się o to: Ażeby partia, ponieważ jest jedyną re- entantką narodu słowackiego, ogarnęła cały naród i wszystkie jego 25 rv J'°ve« *nopiseckć zprdvy poslanecke snemomy Narodniho shromaidenl republiky Ćesko-' Praha 1935. Protokół z piątego posiedzenia 25 VI 1935. (cyt. wg M. S. Duricy, 49 składniki. Jeden naród, jedna partia, jeden wódz dla jednolitego działania wszystkich sił w służbie jednego narodu26. Nie mamy do czynienia z jakimś przypadkowym przejęzyczeniem - słowa te wyrażały wewnętrzne przekonanie ich autora. Wyrażone tu myśli Tiso wcielał w czyn i niezliczoną ilość razy uzasadniał od jesieni 1938 roku, gdy w Słowacji powstawał i zaistniał nowy ustrój polityczny. Zdumiewające jest jednak, że opowiadał się za nimi także w sytuacji, kiedy mogły przynieść więcej szkody niż pożytku. Po wojnie, gdzieś pod koniec grudnia 1945 roku, sporządzając notatki w związku z czekającym go procesem, Tiso pisał: Uważam za naturalny wynik rozwoju demokracji, że w końcu dochodzi do tego, że istnieje tylko jedna partia. Nie był to nasz nowy program, ale głosiliśmy to od roku 1918. Wielu działaczy partii się to nie podobało... Sam początkowo nie nazywałem tego totalitaryzmem, ale kiedy później pod wpływem zagranicy zadomowiło się w naszym języku słowo totalitaryzm, posługiwałem się również tym pojęciem, oczywiście w rozumieniu naszym, staro-ludackim i narodowym. Ja sam nie musiałem w tym względzie ulegać wpływom idei niemieckiego narodowego socjalizmu, ponieważ ja głosiłem to już podczas pierwszych oraz drugich wyborów parlamentarnych, gdy o Hitlerze w ogóle nie było mowy27. Mimo zadziwiającej szczerości tych uwag nie można w pełni wierzyć ich treści, przynajmniej co się tyczy totalitarnych planów, snutych przez HSES już od 1918 roku. Moim zdaniem ujawniły się one dopiero w latach trzydziestych. Autorytarne tendencje i oświadczenia czołowych działaczy HSI1S budziły w innych partiach niepokój, oburzenie i pytania, jak właściwie najsilniejsza słowacka partia wyobraża sobie przyszły ustrój i stosunki polityczne w obdarzonej autonomią Słowacji. Partie lewicowe, socjalistyczne, krytykowały autonomistów nie za ich postulaty zmian ustrojowych, ale z przyczyn ideologicznych. Ludacy jednak nie potrafili znaleźć drogi nawet do tych stronnictw i nurtów, z którymi na wielu odcinkach mogliby współdziałać w dążeniu do sprawiedliwszego usytuowania Słowacji w Republice Czechosłowackiej: na przykład do Słowackiej Partii Narodowej, tzw. regionalistów oraz słowackich agrariuszy. Jeden z tych ostatnich, deputowany Jan Ursiny, polemizując w parlamencie z Tisą, pewnego razu 26 Pomatnica VII. zjazdu Hlinkovej slovenskej ludo\-ej stnmy. zostavil dr. A. Koćiś. 1936. s. 16. 27 SNA, f. NS, dr. Józef Tiso, Tniud., 6/46. 50 nowiedział: „Słuchając pana Tisy można by dojść do wniosku, że Słowak, ^óry uznaje istnienie etnicznego narodu słowackiego, ale nie wiąże tego Cięcia z autonomią, nie jest prawdziwym Słowakiem... Słowackie poczucie tożsamości narodowej nie jest jednak tożsame z autonomizmem"28. Polaryzacja polityczna w Słowacji pogłębiła się jeszcze bardziej latem 1936 roku po rozmowach (znowu z udziałem Tisy) w sprawie ponownego wejścia HSES do rządu, na którego czele po raz pierwszy stanął polityk słowacki, agrariusz Milan Hodża. Rozmowy nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Ich krach pośrednio odbił się na wspomnianym już wrześniowym VII zjeździe partii ludowej: jego przebieg oraz niektóre dokumenty programowe miały wyraźny charakter prawicowo-radykalny. Na zjeździe pierwszy raz dało się poznać grono ambitnych młodszych polityków, którzy w późniejszych latach wiele razy zaważyli na losach partii. Młodzi radykałowie wywarli bodaj największy wpływ na brzmienie rezolucji zjazdu, oznajmiającej, że HSILS staje we „froncie przeciw żydobolszewi-zmowi"2\ Termin ten, w rażący sposób kojarzący się ze słownictwem nazistów, będzie pojawiać się coraz częściej w czasopiśmie młodoluda-ków „Nastup". Przejawem radykalizmu tej grupy było również przypominanie przypadku Tuki, z tym że w propagandzie młodoludaków Yojtech Tuka przedstawiany był jako męczennik, niesprawiedliwie więziony i cierpiący za sprawę narodu słowackiego, za głoszenie idei autonomii/ Józef Tiso także tym razem odnosił się do radykałów z rezerwą, nie uznając ich ani za poważnych partnerów, ani za godnych uwagi oponen-Uważał jednak, że mogą być skutecznym narzędziem wywierania ków na rząd. Chociaż położenie międzynarodowe ĆSR stale się podało, ciągle spodziewał się, że możliwe będzie uzyskanie autonomii narażania państwa na poważne wstrząsy wewnętrzne. W napiętej acji, po dokonanym przez nazistów w marcu 1938 roku anszlusie ii, przedstawił w parlamencie oficjalne stanowisko swojej partii wobec ałych wydarzeń: HSL'S jako reprezentantka polityczna narodu -kiego oświadcza, że stoi na stanowisku odrębnego narodu słowackie-'gralności państwa czechosłowackiego i uważa Republikę Czecho-*? za państwo, w którym indywidualność narodu słowackiego może mi realizować... Powaga chwili wymaga, abyśmy przygotowali się 28 29 — -- • S'dor, Slovenskd politika..., II, s. 191. to VII. zjazdu... 51 należycie pod względem psychologicznym do obrony republiki, abyśmy w pierwszej kolejności w porę skończyli z nieporozumieniami między Czechami a Słowakami, ponieważ zgoda i jednomyślna współpraca narodu czeskiego i słowackiego jest najpewniejszą gwarancją bezpieczeństwa naszego państwa30. W oświadczeniu tym znalazła się także wzmianka, że luda-cy są skłonni współpracować z reprezentacjami politycznymi, żyjących w ĆSR mniejszości narodowych - co w kołach rządowych wywołało uzasadnione zaniepokojenie^ Przecież właśnie polityczni reprezentanci najliczniejszych mniejszości - niemieckiej i węgierskiej - wtedy już całkiem jawnie dążyli do naruszenia integralności terytorialnej i suwerenności państwowej Czechosłowacji. Tiso twierdził, że za ewentualną współpracą z przedstawicielami mniejszości przemawiają zasady chrześcijańskie, interes słowacki i ogolnopanstwowy. Staramy się pozyskać mniejszości do współpracy pozytywnej i konstruktywnej..., nie godzimy się, żeby to nasze usiłowanie określano jako działalność antypaństwową. Znów zatem widzimy przykład zupełnie niewłaściwej oceny realnej sytuacji i zamykania oczu na jej kontekst międzynarodowy. Z drugiej jednakże strony Tiso zdawał sobie sprawę z faktu, że narodowych i ustrojowych postulatów Słowaków nie można stawiać na jednej płaszczyźnie z żądaniami mniejszości narodowych, ponieważ obiektywnie osłabiałoby to dezyderaty słowackie i pomniejszało ich znaczenie. Założeniem idei autonomii było przecież równoprawne partnerstwo Czechów i Słowaków jako dwóch narodów państwowotwórczych. Wydarzenia roku 1938 toczyły się w ĆSR w szybkim tempie i krajowe siły polityczne już nie zawsze były w stanie nad nimi panować. HSES rozpoczęła ten rok z nowym bojowym hasłem: W tym roku do ataku!, które jak gdyby symbolicznie zapowiadało dalsze jej działania. W niepełnych wyborach samorządowych, przeprowadzonych w maju i czerwcu, ludacy nie uzyskali wprawdzie spodziewanej liczby głosów (liczyli na przekroczenie 50%), ale utrzymali swoje pozycje jako najsilniejszy podmiot polityczny w Słowacji. W rozmowach z prezydentem oraz premierem zawsze w imieniu HSES występował Jozef Tiso^ Na próżno starał się przekonać swoich rozmówców, że w Czechosłowacji niezbędne jest dokonanie zmian ustrojowych. Zresztą, gdy wciąż wzrastała agresywność kierowanej przez rada Henleina Partii Niemców Sudeckich (Sudetendeutsche Partei), rowadzenie proponowanych przez ludaków zmian prawnopaństwo- 50 Tesnopisecke zpravy poslanecke snemovny..., Praha 1938. Protokół ze 143 posiedzenia, 29 III 1938. 52 ch byłoby raczej niemożliwe. Należało jednak znaleźć jakiś sposób , knowania samoistności narodu słowackiego. Ale na to Beneś nigdy nje zdobył, wskutek czego stawiał w nader nieprzyjemnej sytuacji tych olityków słowackich, którzy stali na gruncie samoistności, a zarazem drzucali autonomię. W miarę jak narastał kryzys polityczny w Czecho-jowacji i Europie, rosła też stanowczość, z jaką Tiso stawiał żądania prezydentowi i premierowi. Raz nawet zagroził Hodży, że ludaccy senatorowie oraz deputowani opuszczą parlament, a działacze samorządowi - przedstawicielstwo krajowe, jak też przedstawicielstwa powiatowe i gminne. Jozef Tiso był również jednym z organizatorów obchodów jubileuszowych w związku z dwudziestą rocznicą podpisania Umowy pittsburskiej . Oryginał tego dokumentu, będącego jednym z głównych argumentów prawnych autonomistów, zobaczył prawdopodobnie w roku 1937, kiedy odbył podróż do USA. Chyba on właśnie rzucił myśl, by zaprosić do kraju delegację emigracyjnej Ligi Słowackiej z artystycznie wykonaną kopią umowy. Rocznica stała się okazją do wspomnień, polemik prasowych, a przede wszystkim ludackich akademii i manifestacji, na których Tiso często występował w roli głównego mówcy. W tym niespokojnym czasie i w tak napiętej sytuacji 16 sierpnia 1938 - , roku zmarł założyciel i przewodniczący partii ludowej, Andrej Hlinka. Tiso jako wiceprzewodniczący automatycznie stanął na czele HSES, chociaż znamienne jest, że nie znalazł się w gronie zaufanych przyjaciół, którzy do końca byli obecni przy łożu konającego przywódcy. Był jednak oficjalnym mówcą, przemawiającym na pogrzebie. W swym przemówieniu wezwał naród do jedności i do wierności wobec Republiki Czechosłowac-aeJ- Uroczystości żałobne wnet jednak przesłonił nawał bieżących wyda-ń politycznych. Latem HSES opracowała trzeci już projekt ustawy 'utonornii. We wrześniu, kiedy kryzys osiągnął szczyt, Tiso złożył wi-l? premierowi Hodży oraz napisał do prezydenta Beneśa list, w którym leniał istotę trzeciego ludackiego projektu ustawy o autonomii, a zara-' imieniu HSES wyrażał wolę rozwiązania sporu czechosłowacko-ckiego na drodze pokojowej i wypowiadał się przeciw ewentualno-:onfliktu zbrojnego31. ' K c ~ »Wor, Slovenskd politika..., II, s. 249-252. 53 Jednakże wydarzenia toczyły się już niezależnie od woli HSI1S oraz rządu Czechosłowacji. W decydującej mierze wpływały na sytuacje podejmowane kilkakrotnie rozmowy polityków niemieckich i brytyjskich, a wreszcie układ, zawarty pod koniec września w Monachium przez przedstawicieli Niemiec, Włoch, Wielkiej Brytanii i Francji J Partia ludowa nie miała swego przedstawiciela także w nowym rządzie, na którego czele stanął generał Jan Syrovy. Jej interesy reprezentował jednak członek Słowackiej Partii Narodowej, Matus Ćernak, który ultymatywnie domagał się, aby rząd jak najprędzej zajął się sprawą pozycji Słowacji w ĆSR zgodnie z projektami, zgłoszonymi przez partie ludową. Ludacy wszakże tym razem nie czekali na decyzję rządu. Na 5 i 6 października zwołane zostało posiedzenie szerszego prezydium HSLS. Obradowało ono w Żylinie i uchwaliło dokument, noszący nazwę Porozumienie żylińskie. Jako „ubodzy krewni" przyłączyli się do niego również przedstawiciele innych partii nielewicowych, działających w Słowacji. W porozumieniu między innymi pisano: „Władzę rządową i wykonawczą w Słowacji należy niezwłocznie oddać w ręce rządu słowackiego, domagamy się więc niezwłocznego zlecenia wiceprzewodniczącemu HSILS, deputowanemu dr. Józefowi Ti-sie, aby jako desygnowany przewodniczący w porozumieniu z podpisanymi partiami politycznymi skompletował pierwszy rząd słowacki"32! Żądanie to zostało spełnione już 7 października: Tiso został premierem pierwszego rządu autonomicznego. W następnych rządach autonomicznej Słowacji piastował także kilka tek ministerialnych. Na stanowisku premiera pozostawał nieprzerwanie do 9 marca 1939 roku. 22 listopada 1938 roku Zgromadzenie Narodowe uchwaliło ustaw? konstytucyjną, zatwierdzającą normy prawne, które regulowały ustrój państwa, od tej chwili nazywającego się Republiką Czesko-Słowacką albo potocznie - drugą Republiką. Doprowadzając do proklamowania i zalegalizowania autonomii Słowacji, HSILS i Józef Tiso zrealizowali swój program polityczny, uwieńczyli zwycięstwem dwudziestoletnie zmagania. Paradoksem jest jednak, że właśnie wtedy dla partii i jej pierwszego wiceprzewodniczącego rozpoczyna się najbardziej kontrowersyjny, najbrzemienniejszy w fatalne skutki okres działalności publicznej. Tiso za jednym zamachem stał się przywódcą partii i państwa. Stanął wobec problemów, których się nie spodziewał i do któ- rych rozwiązywania prawdopodobnie nigdy nie był należycie przygotowany^ Wskutek tego często podejmował niespodziewane decyzje i wydawał zadziwiające oświadczenia, a jeszcze częściej zmuszony był kluczyć i szukać wyjścia w „polityce mniejszego zła". Ta jednak z reguły prowadzi do sytuacji bezwyjściowych albo do „polityki większego zła", która odciska się tragicznie także na swoich twórcach i realizatorach, bez względu na ich dobre zamiary. 32 P. Ćarnogursky, 6. október 1938, Bratislava 1993, s. 135. 54 55 ROZDZIAŁ III U SZCZYTU WŁADZY I ODPO (1938-1945) CI Józefowi Tisie nie dane było beztrosko radować się tryumfem idei au-tonomiit Już kilka dni po objęciu przez niego stanowiska premiera Węgry wystąpiły z roszczeniami terytorialnymi do znacznej części obszaru Słowacji. Pertraktacje w tej sprawie toczyły się w Komarnie. Tu Tiso miał do czynienia z doświadczonymi dyplomatami, którzy nawiązując do postanowień układu monachijskiego, domagali się daleko idącej korekty granicy węgiersko-czechosłowackiej. Nieustępliwość Tisy, jego umiejętność manewrowania i argumentowania niemile ich zaskoczyły: nie spodziewali się tego u polityka, niemającego doświadczenia w sprawach międzynarodowych, w dodatku księdza. Do horthystowskich Węgier Tiso odnosił się nieufnie. Już na długo przed układem monachijskim miewał do czynienia z koncepcjami lub nawet zakamuflowanymi, przekazywanymi drogą pośrednią, ofertami ewentualnego uzyskania autonomii przy poparciu ze strony Węgier albo nawet w ramach państwa węgierskiego, lecz na takie pomysły reagował stanowczą odmową1. Po rozmowach w Komamie, które zostały przerwane bez konkretnej decyzji, Tiso - niewątpliwie również pod wpływem ludackich radykałów - zaczaj szukać wsparcia u przywódców mocarstwa wtedy już w Europie Środkowej zajmującego pozycję hegemona, mianowicie w nazistowskich Niemczech.JW połowie października 1938 roku wraz z Ferdinandem Durćanskim (należącym do tych polityków słowackich, którym autonomia 1 Więcej informacji na ten temat - patrz L. Deak, Zahranicnopolitickd koncepcia Józefa Tisu voci Madarsku roku 1938, in: Pokus o politicky a osobny profil..., s. 105-112- 56 • • nie wystarczała i którzy dążyli do całkowitego oderwania Słowacji od r ech) udał się do niemieckiego ministra spraw zagranicznych, by zabie- ' ć u niego o poparcie w sporze z Węgrami. Ribbentrop obiecał wesprzeć tron? słowacką; dyplomacja niemiecka zaczynała już chyba brać pod fwaiś^óżliwość cynicznego, lecz skutecznego posłużenia się „kartą sło- acką"> żeby definitywnie rozbić Republikę Czesko-Słowacką. Tiso paj-v^raźnięjjej_grxiiazistówj[ue_zauważył albo jej nie docenił, cp,w stosun-i^dopolityki niemieckiej po roku 1938 zdarzało mu się wielokrotnie.' Również dlatego poczuł się tak bardzo ząwjfidjŁłOSy wynikami pierwszego arbitrażu_wiedeńskiegp_z2 listopada 1938 roku. Niezmiernie surowego wobec Słowacji orzeczenia osobiscie"muśiaT: wysłuchać w wiedeńskim Belwederze, a następnie z goryczą powiadomił o nim społeczeństwo słowackie w przemówieniu radiowym, między innymi konstatując: narodowi słowackiemu wyrządzono wielką krzywdę... nic nie można poradzić, trzeba tylko pracować2. Na osłodę wnet znalazł też winowajców. Widział ich nie w arbitrach, nie w Niemczech i we Włoszech, tylko w tych politykach, którzy przez ostatnie dwadzieścia lat bez naszego udziału i naszej woli decydowali o naszym losie. Ponadto razem z ówczesną propagandą odpowiedzialnością za utratę wielkiej części terytorium Słowacji obarczał ludność żydowską, która rzekomo marzyła o powrocie do „Wielkich Węgier". Myśl, że Ribbentrop w Wiedniu w istocie spełnił życzenie słowackich Żydów, sama w sobie jest absurdalna. Gorzej jednak, że Tiso zdecydował się na krok zdumiewająco antyhumanitarny: 4 listopada, kilka godzin przed wkroczeniem na odstąpione tereny węgierskich władz administracyjnych i oddziałów wojskowych, premier polecił wszystkim urzędom powiatowym, a5yjttzemocą wywiozły tam wszystkich Żydów, mieszkających w Słowacji, ale_niezameldowanych w niej na pobyt stały i niemających obywatel- sjwa czechosłowackiego. Choć akcja ta nie"powiodła się i sam Tiso odwo-,ał Ja. przed upływem 12 godzin, to swoją brutalnością i niezgodnością Prawen^zasygnalizowała - nie tylko podlegającym jej Żydom - że w Sło-acJi wchodzą w życie nowe metody sprawowania rządów3. 3 »Slovak", 3 XI 1938. E. N'Vv ^' Krajinsky urad, bez numeru, karton 232; bliższe informacje - patrz „Stu^nansky. V. Slnekova, Deportdcie Żidov za autonomie Slovenska 4.-S. 11.1938, in: 13"'storica Nitriensia", 5, 1996, s. 66-163. ,.„ , ... . .... 57 Orzeczenie wiedeńskie ogromnie rozgoryczyło Tisę. Jakiś czas później mówiono nawet, że zastanawiał się, czy nie ustąpić ze stanowiska premie, ra. Po wojnie pojawiło się wiele domysłów, jakoby Tiso w latach 1938-1945 wiele razy chciał podać się do dymisji, także jako prezydent. Ani razu jednak nawet nie próbował tego uczynić. Podobno zawsze ktoś mu to miał wyperswadować albo nie pozwalało mu na to poczucie odpowiedzialności wobec narodu i państwa. Historyk nie dysponuje tu wiarygodnymi dowodami. Może jednak postawić hipotezę: w latach 1938-1945 Tisie zapewne sporo razy przychodziło na myśl, że może powinien się wycofać, nigdyjednak nie brał tej możliwości poważnie pod uwagę. Przeciwnie, z biegiem czasu skupiał w swych rękach coraz więcej funkcji i coraz większą władzę. Polityka stała się jego posłannictwem życiowym, jego pasją. Żaden ze znanych dotychczas poważnych dokumentów historycznych nie potwierdza jego zamiaru usunięcia się w cień; napomykają o tym tylko dość liczne, ale zbyt subiektywne, wspomnienia. Jako premier i zarazem szef kilku ministerstw w rządzie autonomicznym Józef Tiso ponosi pełną odpowiedzialność za ówczesny bieg wydarzeń w Słowacji. Kraj wyraźnie zmierzał wówczas do ustroju autorytarnego, a nawet .totalitarnego. Już wkrótce po 6 października 1938 roku legi w gruzach dotychczasowy system polityczny. Pod presją ludaków większość stronnictw połączyła się z HSES, która w związku z tym do tradycyjnej swojej nazwy dodała uzupełnienie: Partia Słowackiej Jedności Narodowej (Strana slovenskej narodnej jednoty) - lecz nie minęło wiele czasu, a jej przywódcy uznali, że dalsze posługiwanie się tym dodatkowym określeniem jest zbędne. Partie lewicowe oraz żydowskie zostały rozwiązane i zakazane. Ironią losu jest, że spotkało to również autonomistyczną Słowacką Partię Narodową, której działacze nie widzieli najmniejszego powodu, żeby połączyć się z byłym sprzymierzeńcem (czyli w istocie spowodować samolikwidację stronnictwa). Oprócz HSES działały w Słowacji tylko dwie partie miejscowych mniejszości narodowych - niemieckiej i węgierskiej. Przyczyną tego „pluralizmu" w pierwszym wypadku była konieczność podporządkowania się żądaniom Niemców, w drugim zaś -respektowanie zasady wzajemności, gdyż Węgrzy też zezwolili na działalność partii słowackiej na terenach inkorporowanych po arbitrażu wiedeńskim. HSES stała się samowładną partią państwową. Stojąc na jej czele, Tiso wyznaczał jej zadania, zatwierdzał je i wyjaśniał ich sens społeczeństwu, powołując się na rzekomą \volg_ludu czy też narodu. Już trzy odnie po uroczystym podpisaniu Porozumienia żylińskiego publicznie „wiadczył p0d adresem „koalicyjnych" partnerów: Sprawia mi satysfak- 7f to nie ja żądam, by partie polityczne poszły do wszystkich diabłów, C]Y* • szczf śliwy jestem, że mogę wyrażać wolę i glos ludu: my chcemy jednej artii i jednej legitymacji - tj. przynależności do narodu słowackiego4. Innym razem o dawnych partiach wyraził się w sposób jeszcze mniej dyplomatyczny: Przez dwadzieścia lat były u żłobu. Muszą pogodzić się z tym, że teraz naród mówi im: wy teraz będziecie grzecznie siedzieć cicho, a cicho - to znaczy usunąć się, grzecznie trzymać język za zębami... Autorytetu w rządzie słowackim będziemy zawsze słuchać, będziemy,ge wspomagać, ażeby jego głos dotarł również do kawiarni, ażeby jego ręka nie bała się sięgać nawet do Ilavy5 (więzienie w Ilavie już jesienią 1938 roku zostało przekształcone w obóz koncentracyjny, do którego kierowano w trybie administracyjnym - bez wyroku sądowego i na czas nieokreślony - oponentów nowego ustroju). Już w okresie istnienia autonomii Tiso w związku z pełnionymi przez siebie funkcjami państwowymi miał sporo do czynienia z przygotowaniami do tzw. rozwiązania kwestii żydowskiej. Już wtedy rfiożna było dostrzec, że jego stosunek do tego problemu był wewnętrznie sprzeczny. Wówczas, a zwłaszcza później, prowadziło to do jawnych rozbieżności między sta-nernjaktycznym a składanymi publicznie oświadczeniami. Tak więc na przykład 25_października 1938 roku zapewniał obywateli, że ustroju chrze-ścijańskiegojukt nie musi się bać, nie będzie on sięgać po retorsje, będzie miłosierny., i nie będzie małpować obcych teorii oraz wzorów6. Dziesięć dni później nakazał jednak wspomnianą już, sprzeczną z prawem, depor-§LJ$-Zydów, którą następnie odsmłaLzezwalając wystraszonym wygnań-ro na powjót. W tym samym czasie rozmawiał z miejscowymi działa-ami żydowskimi ,i z przedstawicielami międzynarodowych organizacji ^skich ojegalnej emigracji Żydów,Jttórą obiecywał także w expose wym, przedstawionym w sejmie słowackim w lutym 1939 roku7. °cześnie wzywał słowackich biskupów, a więc swoich zwierzchników erarchii kościelnej, aby ostrożnie podchodzili do mnożących się próśb , f. NS, dr. Józef Tiso, Tnlud. 6/46. Sprśyy Slovenskej tlacovej kancelarie. 'bidem. 7 "Sl°vak", 25 X 1938. tesnopisecke zpravy Snemu Slovenskej krajiny, 2. schodzą, 21.-23. februara 1939. 58 59 osób wyznania mojżeszowego o udzielenie im chrztu8. Także wtedy, gdy chodziło o tzw. rozwiązanie kwestii żydowskiej, Tiso,od początku spra. wowania przez siebie najwyższych funkcji państwowych i partyjnych ba-lansował miedzy różnymi naciskami politycznymi, i ideologicznymi a na-uczaniem Kościoła, które uważał za zobowiązujące nie tylko jako ksiądzi ale też jako obywatel oraz polityk. Moim zdaniem, w zaistniałych sytu-acjach Tiso nie potrafił znaleźć wyjścia z dręczącego go dylematu, nawet jeśli się o to"starał. Krytyczna analiza wiarygodnych źródeł historycznych z tamtych czasów prowadzi do wniosku, że w następnych latach, niezależnie od tego, czy życzył sobie tego i postępował świadomie, czy prze-ciwnie, skłaniał się coraz bardziej i coraz widoczniej do politycznego pragmatyzmu. I bynajmniej nie wtedy tylko, gdy w grę wchodziło tzw. rozwiązanie kwestii żydowskiej. Znalazło to wyraz również w jego działalności bezpośrednio poprzedzającej całkowity rozpad Republiki Czesko-Słowackiej. W HSUS coraz silniejsze stawało się skrzydło radykalne, mniej lub bardziej otwarcie domagające się utworzenia samodzielnego państwa słowackiego. Tworzyli je przede wszystkim młodsi ludaccy radykałowie, jak Alexander Mach, Ferdinand Durćansky, Yiliam Kovar, Józef Kirschbaum, Karol Murgaś i inni, ale na jego czoło wysunął się Yojtech Juka, który w aureoli męczennika jesienią 1938 roku powrócił do Słowacji. Sądzę, że między nim a Tisą od samego początku istniał ukryty konflikt. Świadczy o tym już choćby fakt, że ambitny Tuka nie znalazł się na jedynej, wysuniętej przez luda-ków niewątpliwie przy decydującym głosie Tisy, liście kandydatów do słowackiego sejmu (wybory do niego odbywały się 18 grudnia 1938 roku). Najwyraźniej premier nie życzył sobie, żeby Tuka uczestniczył w „wielkiej" słowackiej polityce i starał się ograniczyć jego aktywność do terenu bratysławskiego uniwersytetu. To jednak żądnemu władzy i zemsty profesorowi prawa absolutnie nie wystarczyło. Poza tym nie mógł zapomnieć Tisie nie tylko pominięcia swego nazwiska podczas kampanii wyborczej, alei tego, że w roku 1929, kiedy został skazany, partia po cichu się go wyrzekła, a jednocześnie właśnie wtedy znaczenie Tisy w HSILS szybko rosło. Na razie był wobec Tisy lojalny, ale po cichu przygotowywał sobie podstawę wyjściową do ataku, którego celem miało być zdobycie czołowych pozycji w hierarchii kształtującego się ustroju. Od początku z p0' 8 SNA, f. Urad predsedmctva vlady, 671/1938. 60 że zwiększał swój upływ na młodych, ambitnych radykałów partii ludowej, kilkakrotnie jeździł też do Niemiec (w lutym był nawet yjęty przez Hitlera), gdzie dawał do zrozumienia, że skłonny jest przy-zynić się dorozbjciaJRępjibliki Czesko-Słowackiej. Aby zwiększyć swo-e znaczenie, chociaż wciąż jeszcze nie pełnił żadnej funkcji oficjalnej, założył Towarzystwo Słowacko-Niemieckie i został jego prezesem. Tiso uważnie obserwował Tukę i jego poczynania - czytał nawet meldunki organów bezpieczeństwa. Sam jwciąż jeszcze był przekonanym zwolennikiem autonomicznej Słowacji w państwie wspólnym z Czechami. Na zewnątrz dał temu wyraz, popierając wybór na nowego prezydenta Emila Hachy (towarzyszył mu też podczas oficjalnej podróży po Słowacji w ostatnich dniach 1938 roku) oraz przyjmując najwyższych przedstawicieli rządu praskiego na pierwszym, uroczystym posiedzeniu słowackiego sejmu w styczniu 1939 roku. Z drugiej strony, pod wpływem rozwoju sytuacji, jak i różnych nacisków krajowych i zagranicznych, on również zaczął od pierwszych tygodni 1939 roku zastanawiać się nad przyszłym całkowitym usamodzielnieniem się Słowacji, do czego jego zdaniem powinno dojść w sposób pokojowy, na drodze ewolucyjnej. Napomknął o tym także w wygłoszonym w słowackim sejmie expose, mówiąc o „budowaniu państwa słowackiego", a przy tym ani razu nie wspominając o prawno-ustrojowych ramach Ć-SR9. Był to w najlepszym razie sygnał, który pozwalał na rozmaite interpretacje, a tym samym budził nadzieje, obawy oraz sprzeciwy. W praskim rządzie i w czeskiej prasie uderzono na alarm. Wspomniane oświadczenie Tisy, jak i wszelkie poczynania separaty-:zne, podejmowane w Słowacji, były bacznie śledzone przez Berlin. ziści zdecydowali się już w najbliższym czasie zlikwidować Czecho-wację, szukali tylko najdogodniejszego pretekstu. Teraz uznali, że pańci może być rozbite od wewnątrz. Toteż podjeii cyniczną grę kartą jką. Dyskretnie podszepnęli rządowi praskiemu, że aby położyć kres jom separatystycznym, powinien użyć w stosunku do Słowacji siły. eśnie za pośrednictwem swojego wywiadu, a także materialnie i po-z dużą energią wspierali radykalne, odśrodkowe siły w łonie tym niemieccy agenci oraz członkowie działającej w Słowa- - rom ^ Deutsche Partei dokonywali stosunkowo drobnych aktów ter-Organizowali demonstracje, budząc w społeczeństwie strach i nie- Tesn l°Pisecke zpravy Snemu Slovenskej krajiny, 2. schodzą, 21.-23. februara 1939. 61 pewność. W nocy z 9 na 10 marca 1939 roku rząd centralny w Pradze wprowadził na terenie Słowacji stan wyjątkowy, a prezydent Hacha odwołał Tisę i jego rząd autonomiczny. Nowym premierem mianował Karola Sidora, który reprezentował Słowację, a tym samym także HSLS, \v rządzie centralnym, ale o przygotowywanej akcji w ogóle nie był powia-domiony. Poważna interwencja polityczna, niezupełnie zgodna z konsty. tucją, spotkała się w Słowacji z reakcją zdecydowanie negatywną, gdyż została uznana za wiarołomne działanie przeciw uzyskanej już autonomii. Tak rozumiał ją również Tiso, który - podobnie jak po arbitrażu wiedeń- i skim - czuł się oszukany i upokorzony. W panującej powszechnie atmosferze strachu, chaosu i niepewności jutra u Sidora zjawili się emisariusze Trzeciej Rzeszy: domagali się, żeby jako desygnowany premier proklamował oderwanie się Słowacji od Czech. Ich namowy i brutalne groźby nie przyniosły jednakże spodziewanego rezultatu. Naziści zmienili więc taktykę. Oznajmili, że postępowanie centralnego rządu czesko-słowackiego było sprzeczne z prawem, i skupili uwagą na odwołanym słowackim premierze. Po nagłym odwołaniu ze stanowiska Józef Tiso najpierw usunął się do klasztoru oo. Jezuitów w Bratysławie, a następnie wyjechał do Banoviec nad Bebravą, do swojej parafii. Obserwatorowi z zewnątrz znowu przez kilka godzin mogło się zdawać, że zniechęcony całkowicie wycofa się z życia politycznego. Już 12 marca jednak, przebywając w Banovcach, otrzymał sygnały, że powinien podjąć inicjatywę, ponieważ władze niemieckie nie uważają odwołania za legalne i zapraszają go na rozmowy. Te na razie nieoficjalne propozycje przekazali mu osobiście ludaccy radykałowie, odwiedzający go trzykrotnie w asyście przedstawicieli Deutsche Partei. Początkowo Tiso był niezdecydowany, niezbyt ufał niemieckim zaproszeniom, w końcu jednak 13 marca wrócił do Bratysławy, żeby omówić sprawę z członkami prezydium HSLS. Tam dostał oficjalne zaproszenie do Hitlera, przekazane drogą dyplomatyczną za pośrednictwem konsula niemieckiego w Bratysławie10. Zgodnie z zaleceniem prezydium partii udał się do Wiednia i stamtąd odleciał do Berlina (pierwszy raz w życiu wsiadł wtedy do samolotu). Tiso nie mógł naturalnie wiedzieć, co będzie przedmiotem rozmów, ale chyba się tego domyślał. Tym bardziej że w Wiedniu dołąc/ył do niego 10 Rekonstrukcji historycznej tych wydarzeń poświęcono wicie publikacji fachowy1"' i wspomnieniowych. Spośród nich wymienię przynajmniej studium V. Bystrickiego. Jo~e-Tiso a 14. marec 1939, in: Pokus o politicky a osobny profil..., s. 124-135. 62 fWĆansky, który w audycjach tzw. rozgłośni słowackiej radia wiedeńskiego A kilku dni energicznie domagał się proklamowania słowackiego państwa, y czym wszystkich polityków, którzy byli tej idei przeciwni lub jej re-lizacj? odkładali na czas późniejszy - nie wyłączając działaczy ludackich, wiec także premiera rządu autonomicznego - wyzywał od zdrajców. \V Berlinie został przyjęty zgodnie z protokołem dyplomatycznym, przysługuj ący m głowom państw. W godzinach przedwieczornych odbyły się rozmowy - wpierw z Ribbentropem, a następnie z Hitlerem. Obaj powiedzieli mu, że postanowili w najbliższych godzinach zlikwidować Republikę Czesko-Słowacką i okupować terytorium Czech oraz Moraw; Słowacja ich nie interesuje, zostawiają ją własnemu losowi. Jaki może być ten „los", dał do zrozumienia Ribbentrop, który rozmawiając z Tisą, wyjawił, że otrzymał wiadomość o koncentrowaniu się oddziałów armii węgierskiej przy słowackiej granicy. Fiihrer jednak wskazał Tisie wyjście z trudnej sytuacji: niech Słowacja usamodzielni się jeszcze przed wkroczeniem wojsk niemieckich na ziemie czeskie! „Wspaniałomyślnie" zaproponował mu, by w najbliższych minutach ogłosił dokonanie tego doniosłego aktu za pośrednictwem radia berlińskiego, a co więcej - przedstawił mu listę członków przyszłego słowackiego rządu. Tiso, powołując się na obowiązującą konstytucję, odmówił skorzystania z tej możliwości, zatelefonował natomiast do prezydenta Hachy oraz do działaczy słowackich w Bratysławie i uzgodnił z nimi, że nazajutrz, 14 marca przed południem, odbędzie się posiedzenie słowackiego sejmu. Hitler zgodził się na tę zwłokę, ale tonem, w którym pobrzmiewała łatwo zauważalna groźba, dodał, że nowe państwo ma być proklamowane „blitzschnell", do południa następnego dnia. Jednocześnie złożył ustną obietnice, ze Rzesza zagwarantuje prawną i terytorialną integralność niepodległej Słowacji. 4 marca 1939 roku na zamkniętym posiedzeniu słowackiego sejmu Tiso wygłosił rzeczowe, pozbawione patosu, przemówienie. Wiernie dstawił w nim przebieg swoich rozmów berlińskich, po czym wezwał **i by zadecydowali o dalszych losach Słowacji, z całym naciskiem 'Porninając im, że na życzenie Hitlera muszą uczynić to „blitzschnell". )sfera była napięta, nikt nie wiedział, co może się wydarzyć. Gdy Ti- onczył, nie rozległy się nawet formalne oklaski. Ani w dokumentach ntych czasów, ani w relacjach bezpośrednich uczestników nie ma sło- :ntuzjazmie lub podniosłym nastroju. Raczej przeciwnie: „...z chwi- fcia posiedzenia sejmu ławy poselskie ogarnął ciężki, wprost dusz- 63 ny nastrój... Każdy z nas wiedział, że ogłaszając niezależność państwową Słowacji staniemy się tylko narzędziem Hitlera, nie wyrazicielami wolj narodu"11. Nie odbyło się nawet tradycyjne głosowanie. Posłowie wstali tylko i odśpiewali hymn narodowy Hej, Słowacy. W taki kuriozalny spo. | sób dobiegł końca akt powołania do życia państwa, które w lipcu 1939 roku, po uchwaleniu konstytucji, przyjęło nazwę Republika Słowacka. Następ, nie prezydium sejmu mianowało rząd, na którego czele stanął Józef Tiso, Dzień 14 marca 1939 roku był kolejną, bodajże najbardziej brzemienną w skutki cezurą w karierze politycznej Tisy, a także w jego życiu osobistym. Nastąpiło wtedy jedno z tych wydarzeń, z powodu których już przez ponad półwiecze przypisuje się mu cechy demoniczne lub - odwrotnie -gloryfikuje się go. Sam Tiso nieustannie - aż do tragicznego końca swojego życia - przy rozmaitych okazjach powracał do oceny zarówno 14 mar- j ca, jak i wydarzeń poprzedzających ten dzień oraz będących jego konsekwencją. Wypowiedzi Tisy na ten temat pozwalają nam lepiej zgłębić istotę jego pragmatyzmu politycznego i skomplikowanej osobowości - oczywiście pod warunkiem, że nie będziemy patrzeć na niego przez prezentystycz-ne okulary, jak większość jego obrońców oraz oskarżycieli. Już w marcu 1939 roku ujawniła się w klasycznej wprost postaci jedna z najważniejszych cech działalności Tisy w latach drugiej wojny światowej: zasada polityki mniejszego zła. Naiwnością byłoby widzieć w nim twórcę tej polityki. Był jednak jej konsekwentnym realizatorem i namiętnym obrońcą. Konieczność jej uzasadniał na własny użytek, przekonywał do niej ludność Słowacji, usprawiedliwiał ją przed krytykami krajowymi i zagranicznymi. Co prawda z punktu widzenia logiki i moralności działalność Tisy nie była pozbawiona wewnętrznych przeciwieństw, ale jego interpretacja najbardziej nawet kontrowersyjnych wydarzeń w owych czasach na ogół spotykała się z przychylnym przyjęciem - i do dzisiaj wywiera wpływ na świadomość historyczną części społeczeństwa słowackiego. Józef Tiso był politykiem wystarczająco doświadczonym i zorientowanym w sytuacji, by zdawać sobie sprawę, w jakich okolicznościach narodziło się państwo słowackie. Dobrze wiedział, że to nie on doprowadził do rozbicia Republiki Czesko-Słowackiej. Musiał wiedzieć też, że ani 11 P. Ćarnogursky, 14. marec 1939, Bratislava 1992, s. 247-251. O atmosferze w sio- i wackim sejmie przed południem 14 III 1939 r. patrz także: Narodohospodar Peter Zaik° j spomma, zostavil Stefan Teren, Liptovsky Mikulśś 1994. 64 On, ani jego partia nie byli r/.ec/y wistymi twórcami nowego państwa. 13 j j4 marca 1939 roku znalazł się w niezwykle trudnym położeniu jako polityk i jak° człowiek. Choć był już wtedy - jak na stosunki słowackie -osobistością cieszącą się autorytetem i szanowaną, musiała mu niezmiernie ciążyć konieczność szybkiego podjęcia decyzji pod brutalną presją nazistów i w obliczu realnej groźby okupowania Słowacji przez trzech nieżyczliwych sąsiadów - Węgry, Polskę i Niemcy. Rozumiał, jak poważne będą następstwa jego decyzji, kroków praktycznych i zaleceń dla dalszych losów kraju. Można postawić hipotezę, że zapewne właśnie w marcowych dniach 1939 roku w pełni uzmysłowił sobie swą dominującą -można powiedzieć: przywódczą - rolę w ówczesnej słowackiej polityce wewnętrznej. Wzmocniło to jeszcze bardziej jego wiarę we własne siły i autorytet w społeczeństwie. Lecz jednocześnie na skutek tego wiele razy znajdował się w sytuacji, gdy o doniosłych sprawach musiał decydować zupełnie sam, gdy jego otoczenie polityczne pozwalało, żeby na nim spoczęła cała odpowiedzialność za takie czy inne posunięcia. A przy tym w grę wchodziło nie tylko podejmowanie decyzji, ale także wyjaśnianie ich i uzasadnianie. Tu rzeczywiście był mistrzem. Wspomniane zdolności ujawnił już kilka godzin po proklamowaniu nowego państwa. Jeszcze 14 marca wygłosił przemówienie przed mikrofonami bratysławskiego radia. Wtedy to zaczął tworzyć nową legendę historyczną, oświadczając między innymi: Nasze niepodległe Państwo Słowackie narodziło się więc dzięki konsekwentnie urzeczywistnianej politycznej woli narodu słowackiego, by panować nad samym sobą na całej linii, uzależnię od kogokolwiek12. Tiso naturalnie nie mógł w owej chwili pu-cznie mówić o prawdziwych okolicznościach powstania państwa. Jako ższy jego dygnitarz musiał twierdzić, że powstało „z woli narodu", żonej przez jego przedstawicieli, zasiadających w parlamencie - a więc względem formalnym całkowicie legalnie. Wtedy było to w pełni zro-late i w istocie również potrzebne. Inną sprawą jest, że Tiso sam uwie-w głoszoną przez siebie fałszywą, a co najmniej nieścisłą, tezę, po-lł ją niezliczoną ilość razy, ulepszał ją, dodając kolejne argumenty 'zasadnienia, zarówno historyczne, jak i aktualne, każdego zaś, kto nią nie chciał zgodzić, uznawał za wroga narodu słowackiego. Przy am przecież bardzo dobrze znał okoliczności powstania państwa i od >.Slovak" 16 III 1939. 65 pierwszych dni jego istnienia musiał dostrzegać satehcką zależność Słowacji od Trzeciej Rzeszy. Stosunek ten jednak w swoich przemówieniach przedstawiał jako wyraz życzliwości nazistowskich Niemiec i Adolfa Hitlera osobiście do narodu słowackiego i jego aspiracji państwowotwórczych. Jest znamienne, że we wspomnianym przemówieniu radiowym z 14 marca ten moment jeszcze nie występował. Z rosnącą jednak intensywnością pojawiał się potem aż do ostatnich dni istnienia wojennej Republiki Słowackiej. Już niedługo po 14 marca Tiso wspomniał wprawdzie o wydarzeniach i ingerencjach zewnętrznych, lecz jego zdaniem, co się tyczy powstania państwa, przyspieszyły one tylko bieg wypadków, ale w żaden sposób nie wpłynęły na ich kierunek13. Mamy tu do czynienia ze świadomym, pragmatycznym fałszowaniem dziejów. Tego rodzaju interpretacje wiodły też do narodzin innej silnie zakorzenionej, do dziś uparcie rozpowszechnianej legendy: że bez własnego państwa naród słowacki przestałby w ogóle istnieć. Trudno dzisiaj historykowi mówić, co stałoby się, gdyby nie doszło do utworzenia państwa. W ówczesnej sytuacji międzynarodowej Słowacja, podległa państwom ościennym, znalazłaby się w bardzo ciężkim położeniu i już przed rokiem 1944 poniosłaby prawdopodobnie o wiele większe straty materialne i ludzkie. Z pewnością nie doprowadziłoby to jednak do fizycznej zagłady narodu. Nie doszło do tego przecież w Polsce, w Czechach i w innych krajach okupowanych przez nazistów, gdzie straty i groźba ludobójstwa były nieporównanie większe niż u nas. Legendę o uratowaniu narodu należy widzieć nie tylko w aspekcie historycznym. Przede wszystkim wyznaczono jej bardzo konkretne zadanie aktualne: miała sprzyjać zjednoczeniu narodu, „zglajchszaltowaniu" życia publicznego, a także osłabiać, rozbrajać moralnie siły polityczne oraz społeczne, które nie aprobowały tego państwa i jego ustroju. Jak już wspomniałem, w licznych przemówieniach i artykułach Tiso potrafił czasem powiedzieć lub napisać coś, czym zdumiewał słuchaczy i czytelników - podobnie jak nieraz zaskakuje też historyków logiczną argumentacją i spostrzeżeniami, ukrytymi w na ogół mniej znanych dokumentach. Tak więc na przykład przemawiając do słuchaczy powiatowej szkoły partyjnej w Trenczynie w listopadzie 1942 roku, a więc wtedy, gdy mógł się poszczycić całkowitym zwycięstwem nad radykalnymi oponentami w obozie rządzącym, między innymi powiedział: Nie zaprzeczamy, 13 „Slovak", 19 III 1939. . ^ byłej Republice Czechosłowackiej Słowacy nigdy nie mówili o samodzielności państwowej ani o nią nie walczyli... w przeszłości uczciwym cł0\vakiem był ten, kto nie działał na rzecz samodzielnego państwa słowackiego, gdyż każdy był przekonany, że ściągnęłoby to na naród nieszczęście- Nie fałszujmy historii, trzymajmy się prawdy! O samodzielne państwo słowackie walczyli w przeszłości tylko janczarzy i zdrajcy, i tych wszyscy potępialiśmy14. Te surowe słowa odnosiły się chyba również do ówczesnych przeciwników Tisy, z Tuką i Machem na czele, którzy głosili że o państwo słowackie walczyli jeszcze za czasów ĆSR. Nie zawadzi, jeśli dziś zaznajomią się z nimi także współcześni świeżo upieczeni „narodowi" historycy, publicyści i politycy. Jeszcze przed końcem roku 1939 Tiso objął najwyższe stanowiska państwowe i partyjne, z czym wiązały się odpowiedni zakres władzy, ale także ogromna odpowiedzialność prawna, polityczna oraz moralna. Przez pierwsze siedem miesięcy istnienia państwa stał na czele rządu ./26 października 1939 roku wybrano go na prezydenta republiki, z czego automatycznie wynikało, że stał się także naczelnym wodzem armii słowackiej, w owym czasie uczestniczącej już w drugiej wojnie światowej po stronie niemieckiej. Jako prezydent reprezentował państwo na zewnątrz; zasługuje jednak na uwagę, że poza oficjalnymi wizytami w Niemczech w całym okresie swojej prezydentury ani razu nie wyjeżdżał służbowo, ani prywatnie za granicę - nawet do Watykanu. Oprócz Hitlera nie spotkał się z żadnym z najwyższych przedstawicieli innych państw. Z piastowania przez Tisę funkcji prezydenckiej wynikało prawo mianowania członków rządu i Rady Państwa, a od 1943 roku także posłów na sejm słowacki, ponieważ wybory do tego organu nie odbywały się. Kompetencje te bezpośrednio albo pośrednio wynikały z pozycji Tisy HSILS, która jesienią 1939 roku stała się samowładną monopartią, co ostało odnotowane zarówno w konstytucji („Naród słowacki uczestniczy ' sprawowaniu władzy państwowej za pośrednictwem Słowackiej Partii udowej Hlinki"), jak i w trzech innych ustawach15.^Po śmierci Hlinki owisko przewodniczącego partii pozostawało nieobsadzone przez po- •3 miesięcy,!1 mimo że właśnie wtedy Słowacja i sama HSES były sce- J5 "Trenćan", 21 XI 1942. ustawa konstytucyjna 1 85/1939 Sl.z.; ustawa 245/1939 Sl / . HO/1943 Sl.z., in: Slovensky zakonnfk 1939, 1942. 1943. i : l .VI 942 Sił.; 66 67 na przełomowych wydarzeń. Można wprawdzie uznać to za wyraz pietyzmu wobec Hlinki, ale rodzi się też pytanie, czy prawdziwą przyczyną nie była cicha walka o sukcesję po zmarłym przywódcy. Głównym kandydatem był bezsprzecznie Józef Tiso. Najpoważniejszy z jego ewentualnych konkurentów, Karol Sidor, po wydarzeniach sprzed 14 marca 1939 roku został pod naciskiem niemieckim wyeliminowany ze słowackiej polityki wewnętrznej (wysłano go na placówkę dyplomatyczną do Watykanu). Prawdopodobnie między tymi działaczami występowało pewne napięcie, zawsze jednak pozostawali wobec siebie lojalni. Inny potencjalny kandydat na przewodniczącego, Józef Buday, był już wtedy poważnie chory i w listopadzie 1939 roku zmarł. Yojtech Tuka parł już wprawdzie do przodu, wszedł nawet do ścisłego prezydium partii, ale ubiegać się o funkcję przewodniczącego jeszcze nie mógł. Na VIII (ostatnim) zjeździe HSHS, który odbył się l października 1939 roku w Trenczynie, na przewodniczącego partii został jednogłośnie wybrany Józef Tiso. Dokumenty zjazdowe określały HSES jako partię totalitarną, jedyną przedstawicielkę narodu słowackiego, która „w hierarchii wartości wyrasta ponad państwo... jako nosicielka władzy politycznej"16. Główne przemówienie wygłosił na zjeździe (będącym statutowo najwyższym organem partii) nowo wybrany przewodniczący. Dokonał w nim oceny działalności HSES od grudnia 1918 roku. Za kamień milowy na drodze jej rozwoju uznał dzień 6 października 1938 roku, kiedy dobiegł końca bój o uznanie słowackiej tożsamości narodowej oraz o autonomię polityczną. Jednocześnie postawił przed partią zadanie budowania, zwłaszcza zaś utrzymania samodzielnego państwa. Według Tisy państwo i jego organy będą urzeczywistniać ustawy, Partia będzie obserwować ich skutki, ewentualnie korygować je11. W toku obrad kładziono wielki nacisk na konsekwentne przestrzeganie zasad centralizmu i hierarchiczności oraz na dyscyplinę wewnątrzpartyjną. Dziennik „Slovak" z 3 października 1939 roku obszerne sprawozdanie ze zjazdu opatrzył tytułem: Posłuszeństwo wobec dr. Tisy! - było to sygnałem, że w obozie rządowym zaczyna dochodzić do niesnasek, a także przejawem kształtowania się kultu wodza. Jako przewodniczący partii Tiso został również najwyższym komendantem paramilitarnej formacji partyjnej, Gwardii Hlinki (Hlinkova garda, HG), organi- 16 „Slovak", 3 X 1939. 17 Ibidem. cji radykalnej o wyraźnych skłonnościach faszystowskich. Paradoksal-. w latach 1940-1941 kierownictwo HG znalazło się w rękach radyka-ł'vv politycznych skupionych wokół Tuki i Macha, i organizacja ta stała • dla nich instrumentem nacisku na własnego najwyższego komendanta. T;SO jednak, jak zawsze przedtem, także tym razem krytyczną sytuację w partii skutecznie opanował. W 1942 roku przyjął oficjalnie tytuł Wodza (choć sam nie lubił się nim posługiwać), integrujący wszystkie wspomniane jego funkcje. W tym kontekście interesujące jest, iż już w październiku 1937 roku, w artykule gratulacyjnym na pięćdziesiąte urodziny Tisy, Karol Sidor napisał, że „można bez trudu dostrzec, że Tiso odznacza się właściwościami wodzowskimi"18. Sam Tiso swoje określone przez konstytucję funkcje państwowe i sposób sprawowania ich widział jako ściśle powiązane z najwyższym stanowiskiem w partii. Czasami dość trudno odróżnić, co robił jako prezydent, a co jako przewodniczący HSI1S. Na podstawie jego własnych wypowiedzi można przyjąć, że za najważniejsze pole swych działań uważał stanowisko przewodniczącego partii. Zdawał sobie chyba sprawę z tego, że pełniąc tę funkcję, jest najbardziej autentyczny, najbardziej niezależny od politycznych nacisków ze strony nazistowskich Niemiec oraz krajowych sił radykalnych. W aparacie partyjnym znajdował też najsilniejsze oparcie w starciach z radykałami narodowosocjalistycznymi. Chyba także z tego powodu rolę partii fetyszyzował jeszcze bardziej niż kiedykolwiek przedtem; jego poglądy w tym względzie zarówno swoją treścią, jak i w warstwie werbalnej zadziwiająco wprost przypominają sposób pojmowania kierowniczej roli partii w ustroju komunistycznym. Pisał na przykład: Partia musi stać na czele, musi być organizatorem całego życia publiczno-spolecznego; funkcję tę musi pełnić teraz i zawsze... Partia w imieniu narodu daje państwu sejm, rząd. Obywatel za pośrednictwem Partii wlą-~zasięwten zamknięty krąg słowackiego samowładztwa19. W swoich •wagach, w latach 1940-1944 publikowanych w każdym numerze miecznika „Organizaćne zvesti Hlinkovej slovenskej l'udovej strany", Tiso zedł do wniosku, że Partia to naród, a naród to Partia. Naród przez unię mówi, Partia zamiast narodu myśli... Co narodowi szkodzi, tego la zakazuje i to piętnuje... Partia nigdy się nie pomyli, jeżeli zawsze 19 >,Slovdk", 13 X 1937. "Organizacne zvesti Hlinkovej slovenskej rudovej strany", 1941, nr 3; 1943, nr 8. 69 będzie mieć przed oczami jedynie intnit-s minxlii... Dla c-łowieka-patrioty wyróżnieniem jest mieć możliwość uczestniczenia w pracy organizacyjnej Partii20. Znamienne jest, że słowo „partia" Tiso z reguły pisał wielką literą. Cytowane wypowiedzi, w nieskończoność parafrazowane w innych wypowiedziach politycznych, szczególnie w ludackiej propagandzie, treścią i terminologią uderzająco podobne są do oficjalnych wypowiedzi działaczy innej partii totalitarnej, panującej w Słowacji i w całej Czechosłowacji od lutego 1948 roku. Mimo przepastnej różnicy ideologicznej między obu podmiotami politycznymi, podobieństwo to nie było czysto przypadkowe. Jako przewodniczący HSI1S Tiso postępował zawsze bardzo stanowczo i autorytatywnie. Dzięki tej funkcji potrafił najefektywniej wpływać na przebieg walk o władzę w łonie obozu rządzącego. Jeśli przy obsadzaniu stanowisk państwowych nieraz musiał ulegać żądaniom Niemców lub naciskom krajowych radykałów, to formując aparat partyjny najwyższego szczebla, był nieustępliwy. Było tak, gdy tworzono ścisłe kierownictwo partii: początkowo znalazł się w nim również główny rywal Tisy, premier Yojtech Tuka, jednak już w styczniu 1943 roku przestał być wiceprzewodniczącym HSLS, a tym samym - członkiem jej prezydium. Tiso otaczał się ludźmi całkowicie sobie oddanymi, którzy nie mieli zamiaru ani możliwości zagrozić jego pozycji wodza partii i państwa. Także tutaj poczynał sobie nader pragmatycznie. Tak na przykład wiosną 1939 roku, ku zdumieniu i niezadowoleniu wielu starszych członków kierownictwa, sekretarzem generalnym partii mianował dwudziestosześcioletniego Józefa Kir-schbauma. Jego poprzednik na tym stanowisku, Martin Sokół, dowiedział się o tej nominacji z radia i początkowo uważał ją za wyraz braku zaufania do swej osoby21. Tiso jednak postępował tu bardzo przemyślanie. Ambitnego Kirschbauma, skłonnego dołączyć do skrzydła radykalnego, odciągnął od Tuki; dając mu wysokie stanowisko, zobowiązał go do wdzięczności i w ten sposób uczynił posłusznym wykonawcą swoich koncepcji politycznych. Podobnymi motywami kierował się, mianując kolejnych sekretarzy generalnych partii: Frantiśka Galana, Gejzę Medrickiego. Aladara Koćiśa i Pavla Oplustila. Kiedy radykałowie atakowali ich i „domagali się ich głów", Tiso zawsze stawał w ich obronie, angażując cały 20 Ibidem, 1943, nr 3. 21 SNA, f. NS, dr. Martin Sokół, Tnlud. 11/47. 70 autorytet. A nie był on mały ani w partii, ani w społeczeństwie. \Vynikał zarówno z jego zręczności politycznej i elokwencji, jak i z faktu, że był osobą duchowną. Ta ostatnia okoliczność do dziś odgrywa wielką roi?, ilekroć próbuje się dokonywać oceny Tisy. Wielką część energii i aktywności politycznej Tisy w latach drugiej wojny światowej pochłaniały wspominane już kilka razy walki, toczące się w łonie obozu rządzącego. Rozgrywały się one na kilku przecinających się płaszczyznach: politycznej, ideologicznej i personalnej. Były wynikiem konfrontacji rozmaitych poglądów na to, jaki ma być ustrój wewnętrzny państwa słowackiego. Radykałowie pod wodzą Tuki i Macha opowiadali się za mechanicznym przeniesieniem w warunki Słowacji nazistowskiego wzorca niemieckiego - ze wszystkimi płynącymi stąd następstwami. Skrzydło konserwatywne, na którego czele stał Tiso, co prawda / też nie wątpiło w konieczność budowania systemu totalitarnego, ale chciało robić to stopniowo, z zachowaniem pewnej ciągłości prawnej i personalnej. Co się tyczy strony ideologicznej, radykałowie preferowali nie tylko metody, ale także teorię niemieckiego narodowego socjalizmu, podczas gdy konserwatyści trwali przy pryncypiach solidaryzmu chrześcijańskiego. Najłatwiej dostrzegalna była walka toczona w sferze personalnej. Chodziło tu nie tylko o obsadzenie stanowisk w kierownictwie państwa i partii, jak również na niższych szczeblach, ale i o zaspokojenie zgłaszanych w agresywnym tonie dezyderatów osób, roszczących sobie prawo do nagrody za działalność patriotyczną i niepodległościową, prowadzoną rzekomo przed pierwszą wojną światową i w ĆSR22. W trakcie tych walk, zwłaszcza w latach 1940-1941, stanowiących poważne zagrożenie dla pozycji politycznej Tisy, prezydent raz jeszcze wykazał się umiejętnością manewrowania, pragmatycznego znajdowania wyjścia ze skomplikowanych sytuacji, przejawił niemało energii, ale też lawnił swój oportunizm. W walce o władzę w kraju znów sięgnął po Spróbowaną metodę: politykę mniejszego zła. Z punktu widzenia doraź- n potrzeb przyniosła mu ona niewątpliwy sukces, perspektywicznie * wiodła go coraz głębiej na grzęzawisko kompromisów i kolaboracji. Musiał częściowo lub nawet całkowicie rezygnować z pierwotnych pla- 22] B"ższe informacje - patrz t. Liptak, Pripmva a priebeh salzburskych rokovaniroku ledzi' predstavitelmi Nemecka a slovenskeho stdtu, „Historicky ćasopis", XIII, 1965, nr3's- 325-365. 71 nów i korygować zbyt wyidealizowane koncepcje budowy państwa. Coraz częściej przekraczał wyobrażalne granice humanitaryzmu oraz morał-ności chrześcijańskiej, na którą się przy każdej okazji powoływał. Pozostaje pytaniem, w jakim stopniu sobie to uświadamiał, bowiem publicznie nigdy, nawet w najbardziej skomplikowanych sytuacjach życiowych, nie chciał uznać, że prowadząc działalność polityczną, mógłby w jakimś szczególe mylić się albo popełnić poważniejszy błąd. W walce z radykałami wspierany był nie tylko przez działaczy aparatu partyjnego, ale również przez koła kościelne, które w jednakim stopniu obawiały się obu ekstre-mizmów ateistycznych: bolszewizmu oraz nazizmu. Nie chodziło to bynajmniej o problem akademicki. Obie te ideologie były bowiem ucieleśnione w konkretnych systemach politycznych, których wpływ bezpośrednio albo pośrednio docierał także do Słowacji. Postawa Tisy wobec Związku Radzieckiego była - wyjąwszy dwuletni epizod utrzymywania stosunków dyplomatycznych, mianowicie lata 1939-1941, kiedy wymieniał ze Stalinem telegramy gratulacyjne - zdecydowanie wroga, natomiast jego stosunek do nazistowskiej ideologii Trzeciej Rzeszy był znacznie bardziej złożony. Jako wykształcony duchowny, obznajmiony z encyklikami papieskim, Tiso musiał wiedzieć, o co chodzi w ideologii nazistowskiej. Nie wiadomo, czy czytał również jakieś prace „ideologiczne" nazistowskich autorów, na przykład Adolfa Hitlera albo Alfreda Rosenberga. Jeśli tak, to trzeba powiedzieć, że prowadził strusią politykę. Czasami nawet za pomocą różnych manewrów i ekwilibrystyki słownej starał się pogodzić to, co było nie do pogodzenia. Tak więc na przykład podczas uroczystości kościelnej w Povazskiej Bystricy 7 września 1941 roku między innymi powiedział: dla wielu będzie znów zaskoczeniem, gdy stwierdzę, że zasady społeczne wyrażone w encyklikach papieskich i zasady narodowego socjalizmu są tożsame. Wielu będzie się znowu dziwić, ponieważ narodowy socjalizm ukazuje się nam jako czynnik polityczny, niepostępujący akurat zgodnie z papieskimi encyklikami... powiadam: zasady encyklik papieskich, główne zasady, na których opierać się będzie ustrój społeczny [tworzony w Słowacji - /. K.] i zasady narodowego socjalizmu są te same. I tylko ten, kto nie czytał jednych lub drugich, albo ich nie porównał, może mówić o wólce między nimi23. Mówca świetnie wiedział, że wśród jego słuchaczy, czy-telników i w ogóle obywateli Słowacji raczej mało kto zna autentyczne 23 „Tatransky Slovak", 13 XI 1941. encyklik oraz zasady narodowego socjalizmu, a jeszcze mniej ludzi trafi je ze sobą porównywać. W takich i podobnych przypadkach aż azbyt liczył na oddziaływanie swego autorytetu jako katolickiego księdza. \Vspomniane wystąpienie spowodowało jednak, co zrozumiałe, niezadowolenie i niemiłe zdziwienie w kołach watykańskich, gdzie konstatowano, że „...monsinior Tiso powiedział w swoim niedawnym przemówieniu że katolicka doktryna społeczna jest taka jak nazistowska". Nawet poseł słowacki w Watykanie, Karol Sidor, wyraził pogląd, „że są to błędy i nie rozumie, jak może profesor teologii mówić rzeczy, na podstawie których lud uwierzy w to, czego nie ma"24. Do sprawy włączył się również przedstawiciel dyplomatyczny Watykanu w Bratysławie, charge d'af-faires monsinior Giuseppe Burzio, który poprosił o audiencję i odbył rozmowę z prezydentem. Tiso starał się przekonać Burzia, że jego słowa zostały źle zrozumiane, a w dodatku prasa je przekręciła. Oryginałem tekstu nie dysponował, bo przemówienia nie przygotował sobie na piśmie. Burzia, rzecz jasna, wyjaśnienia te nie zadowoliły. „W dzień po audiencji miałem możność przeczytać całe przemówienie prezydenta Tisy i znalazłem w nim kolejne nie mniej zdumiewające twierdzenie: «Encykliki papieża i jego nauki dogmatyczne albo moralne są najwyższymi pryncypiami i papież pozostawia przywódcom poszczególnych narodów swobodę takiego kierowania się nimi, jak wymagają tego warunki życiowe każdego z nich»"25. Cała ta afera, zatajona zresztą przed społeczeństwem, ukazuje co najmniej dwa istotne momenty skomplikowanej sytuacji Tisy jako polityka i duchownego: 1) sygnalizuje początek pogarszania się stosunku Watykanu do osoby Tisy, który to stosunek w następnych miesiącach i latach stał '? jeszcze bardziej krytyczny w związku z tzw. rozwiązaniem kwestii ży-skiej; 2) pokazuje, gdzie już wtedy przebiegała „nieprzekraczalna" gra-a manewrowania i oportunizmu Tisy w walce ze słowackimi radykała-ftzeba powiedzieć, że prezydent walczył z nimi zajadle, korzystając wszystkich uprawnień, przysługujących mu z racji pełnionych funkcji, ażując cały swój autorytet. Wiosną 1940 roku wydawało się, że już >ł zwycięstwo nad radykałami. Za pomocą zmian organizacyjnych V p v ^w a Slovenskd republika (1939-1945). Dokumenty, zostavili I. Kamenec, *n> S. Śkorvanek, Bratislava 1992, dok. nr 37, s. 66-67. 72 73 oraz kadrowych spacyfikował najbardziej bojowe z ich ugrupowań - Gwardię Hlinki, którą w większym niż przedtem stopniu podporządkował kje. rownictwu HSES. Zmusił też do milczenia zwolenników kontynuowania „słowackiej rewolucji" (w owym czasie uważał ją już za anarchię). Kraj stał na progu nowego etapu rozwoju, mówiąc słowami ówczesnego sloganu, nadchodził czas „uśmiechniętej Słowacji". Wydawało się, że już zapominano, w jakich okolicznościach i z czyjej woli państwo słowackie zaistniało na mapie Europy. Z tego idyllicznego snu brutalnie zbudziły prezydenta rozmowy słowac-ko-niemieckie, prowadzone w Salzburgu pod koniec lipca 1940 roku: na-ziści w całkiem niedyplomatyczny sposób narzucili mu poważne zmiany personalne w rządzie, na korzyść jego rywali. Yojtech Tuka, nie przestając być premierem, otrzymał tekę ministra spraw zagranicznych, a odwołany komendant główny Gwardii Hlinki, Aleksander Mach, nie tylko odzyskał utracone stanowisko, ale został też mianowany ministrem spraw wewnętrznych. W istocie radykałowie objęli ster najważniejszych organów władzy wykonawczej, co - biorąc pod uwagę ograniczone, ustalone przez konstytucję uprawnienia prezydenta - nie zapowiadało Tisie i jego zwolennikom nic dobrego. Także dlatego było zrozumiałe, że Tiso coraz większy nacisk kładł na fakt, że był przewodniczącym partii, przywódcą HSŁS. Bez tej funkcji - powiedział później - byłbym tylko bezsilną reprezentacyjną figurą26. W Salzburgu poniżono go jako polityka i, oczywiście, jako człowieka. Znów pojawiły się pogłoski, że nosił się z zamiarem podania się do dymisji, na co nie ma jednak wiarygodnych dowodów. Przeciwnie, Tiso nie skapitulował i w niekorzystnych dla siebie warunkach stanął do następnej rundy walki o zakres sprawowanej władzy. Prezydent i przewodniczący partii częściowo zmienił taktykę. W słowach opowiedział się za ideologią narodowego socjalizmu, będącą głównym orężem prących do władzy radykałów. Z właściwą sobie zdolnością manewrowania twierdził jednak, że narodowy socjalizm w Słowacji trzeba krzewić w „duchu ludowym i chrześcijańskim, metodami Hlinki" itp-Choć mogło się wydawać, że ofensywy sił radykalnie faszystowskich, wspieranych w dodatku przez Niemców, nie uda się zatrzymać, już jesienią 1940 roku Tiso i jego zwolennicy zaczęli przejmować inicjatywę. Skonsolidowawszy swoje ugrupowanie, prezydent wygrał kilka bitew z rady- ii: odparł próbę dokonania „reformy", polegającej na dalszym ogra-i tak niewielkich kompetencji sejmu, podporządkował sobie nowo owstałą Radę Państwa, której zadaniem zgodnie z konstytucją było wła-fcjwie nadzorowanie działalności prezydenta, energicznie odrzucił przedstawiony przez Tukę projekt zmian personalnych w rządzie (premier chciał pozbyć się czterech ministrów staroludaków i zastąpić ich radykalnymi narodowymi socjalistami). Na początku 1941 roku grupa Tisy po cichu uniemożliwiła przygotowywany po dyletancku „marsz oddziałów Gwardii Hlinki na Bratysławę". Ze wszystkich rebelianckich zamierzeń na koniec ostał się tylko ogłoszony przez Tukę czternastopunktowy program słowackiego narodowego socjalizmu27. Dokonując historycznej rekonstrukcji walk w łonie obozu rządzącego oraz oceny roli odgrywanej w nich przez Józefa Tisę, należy jednak wy- strzegać się tanich uproszczeń: przedstawiania Tisy jako głównego poli- tycznego i ideowego rzecznika narodowego socjalizmu w Słowacji lub - przeciwnie - widzenia w nim nieulękłego bojownika, występującego nie tylko przeciw krajowym radykałom, ale i nazistom niemieckim. W rzeczy- wistości Tiso oscylował między obydwu tymi skrajnościami. Pamiętajmy, że źródłem sprzeczności w ludackim obozie rządzącym była przede wszystkim walka o władzę w państwie, a dopiero potem mogły wchodzić w grę jakieś metody, koncepcje ideologiczne, czerpanie wzorów z zagra- nicznych modeli rządzenia lub trwanie przy zasadach słowackich i chrze- ścijańskich, do których obie rywalizujące ze sobą grupy odwoływały się na każdym niemal kroku. Toteż przed mniej zorientowanymi masami spo- czeństwa walki te na ogół skutecznie ukrywano albo też zaprzeczano istnieniu. Sam prezydent był autorem hasła: Tiso - Tuka ramię w ra- -•' (Tiso - Tuka, jedna ruka!). Oczywiście, dochodziło do sporów, lecz czyły one odmiennego podejścia do intensywności stosowanych me- 1. niejednakowej chęci przejmowania nazistowskich bądź faszystowskich ;li ustrojowych i urzeczywistniania ich w polityce wewnętrznej pań- ^dmiennego pojmowania potrzeby kolaboracji z nazistowskimi icami itd. Oba rywalizujące ze sobą obozy i ich przywódcy jednak świadomością budowali ustrój totalitarny z łatwo dostrzegalnymi 27 26 SNA, f. NS, dr. Józef Tiso, Tnlud. 6/46. 74 Br • Vfnsk 'h 'Z»SZe 'n^orrnacJe na ten temat - patrz I- Kamenec, Politicky reżim a system slo-slava m° St^tu v r°koch 1939-1945, in: Slovensko v rokoch druhej svetovej vojny, Brati- '"'. s. 13-23. 75 pierwiastkami faszystowskimi i nawet jeśli ten czy ów z polityków móg} mieć do niego większe lub mniejsze zastrzeżenia, nikt nie wątpił w jeg0 bieżącą przydatność i potrzebę na przyszłość. Zastrzeżenia te zresztą zazwyczaj wynikały z jawnej sprzeczności między praktyką sprawowania rządów a zasadami chrześcijańskimi, do których oficjalni przedstawiciele reżymu - przede wszystkim sam Tiso - wciąż się odwoływali i którymi starali się uzasadniać i usprawiedliwiać wszystkie swoje decyzje i poczynania. Wiele z nich jednak w rzeczywistości było nie do obrony - z punktu widzenia nie tylko moralności chrześcijańskiej, ale i najogólniej pojmowanego humanitaryzmu. Nie ulega wątpliwości, że walcząc z radykałami, Tiso wznosił tamę, utrudniającą przenikanie do Słowacji ideologii narodowego socjalizmu. Ostatecznie latem 1942 roku walka ta zakończyła się porażką narodowych socjalistów, ujmując rzecz w kategoriach personalnych - tryumfem Tisy nad Tuką. Na zewnątrz znalazło to wyraz na swego rodzaju nadzwyczajnym zjeździe partii - ogólnopaństwowej szkole politycznej HSES w Sliaću we wrześniu 1942 roku. W głównym referacie Tiso - chyba ku niemałemu zdumieniu słuchaczy - oświadczył, że rządzącej monopartii zagrażały „próby likwidacji" i mając na myśli radykałów, powiedział, że kliki w Partii nie będą tolerowane... Nienaruszalna jedność Partii i narodu również w przyszłości będzie najwyższym nakazem politycznym28. Po doznanej porażce część radykałów wycofała się z życia publicznego, część utraciła znaczenie w HSES i aparacie państwowym, część zaś, jak na przykład Mach, przyłączyła się do zwycięzcy. Radykalnie faszystowskie skrzydło nie znikło jednak całkowicie. Dokonało częściowego przegrupowania, ale już na znacznie niższych szczeblach aparatu partii, Gwardii Hlinki i państwa, czemu odpowiadał też jego potencjał intelektualny. Większy wpływ uzyskało dopiero jesienią 1944 roku, w czasie, gdy Słowacja była okupowana przez Niemców. W mniejszym lub większym stopniu połączyło się wtedy z ambitną i wojowniczą grupą tzw. młodolu-daków. Także osoba Tisy zajmowała w ich planach i poczynaniach inne miejsce niż przedtem. O ile w latach 1940 i 1941 narodowi socjaliści bezpośrednio oraz pośrednio atakowali prezydenta (w nielegalnych ulotkach, rozpowszechnianych wśród gwardzistów, używali nawet ordynarnych określeń), to od 1943 roku traktowali go z szacunkiem, widząc w nim autory tatywnego wodza. Daremne jednak okazały się ich starania, by swym autorytetem wsparł ich postulaty i czyny. Oceniając tryumf Tisy nad radykałami w retrospektywie historycznej, można uznać go za typowe zwycięstwo pyrrusowe; dla zwycięzcy miał on traeiczne konsekwencje polityczne i osobiste - trzeba było płacić za niego nazbyt wysoką cenę. Swoich rywali Tiso w istocie pokonywał ich własną bronią: wprowadzając zasadę wodzostwa, pogłębiając totalitamo-fa-szystowski charakter ustroju, wiernie kolaborując z Trzecią Rzeszą, a wreszcie - na nieostatnim miejscu - przyjmując skrajną postawę wobec tzw. rozwiązania kwestii żydowskiej (zgoda na kryterium rasowe). W tej dziedzinie Tiso i jego stronnicy całkowicie ustąpili pola radykałom. Bezsprzecznie zręczne polityczne i słowne manewrowanie Tisy także tutaj wyrastało z jego przekonania o potrzebie prowadzenia tzw. polityki mniejszego zła. Polityki tej nie należy oceniać prezentystycznie i potępiać z punktu widzenia dzisiejszych okoliczności. Wypada jednak przynajmniej skonstatować, że taka polityka, z reguły idąca w parze z haniebną kolaboracją, zawsze wiedzie w ślepą uliczkę. Jej realizatorzy, jak i ogół obywateli, prędzej czy później padają ofiarą kryzysu moralnego, stanowiącego zagrożenie nie tylko dla danego ustroju, ale także dla państwa. Polityka mniejszego zła, uprawiana przez Tisę podczas drugiej wojny światowej, nie była, niestety, ostatnim przypadkiem tego rodzaju w dziejach Słowacji w XX wieku. Gdy mowa o sporach o władzę w obozie ludackim, trzeba wspomnieć o jeszcze jednym, na pozór zaskakującym, zjawisku. Było w pełni logiczne, że w trakcie wspomnianej walki naziści swą sympatią jednoznacznie darzyli siły radykalnie faszystowskie, które też całkiem zasadnie liczyły na poparcie niemieckie. Tymczasem, z wyjątkiem wspomnianego już dyktatu salzburskiego, na ogół ograniczało się ono do sfery werbalnej 'b przybierało formy jedynie symboliczne. Najdobitniejszym jego wyra-em były krytyczne uwagi o Tisie w niezbyt konkretnych meldunkach słabo lentowanych pracowników Sicherheitsdienstu i członków Deutsche Do tej kategorii działań na rzecz radykałów należały też raporty 'Plomatyczne Manfreda von Killingera, który od sierpnia 1940 roku do cznia 1941 roku był - drugim już z kolei - posłem niemieckim w Bra-wie. Oceniał on Tisę jako zamaskowanego wroga Niemiec, przeciw-narodowego socjalizmu, obrońcę Żydów. Przypisywał mu także inne :e grzechy przeciwko Trzeciej Rzeszy i domagał się, ażeby go usu- 77 nać, ewentualnie zastąpić Tuką29. Moim zdaniem, większość tych nierniec, kich meldunków i raportów była bardzo daleka od opisu rzeczywistej pg, stawy politycznej Tisy, co więcej, ich autorzy czasem wypisywali jawne nonsensy (na przykład, że prezydent chce ustanowić w Słowacji dyktaturę wojskową, że całe życie publiczne w kraju zdominowane jest przez Kościół katolicki itd.). Na gruncie takich fantazji narodziła się - oczywiście dopiero po wojnie - jedna z kolejnych „lisowskich legend": jakoby w Ij. stopadzie 1941 roku w Kijowie niemiecki wywiad miał dokonać nieudanego zamachu na Tisę, odwiedzającego żołnierzy słowackich na froncie wschodnim. Jeden z dzisiejszych odnowicieli tej legendy tajemniczo daje do zrozumienia, że dokumenty w sprawie zamachu znajdują się w archiwach rosyjskich. Niestety, sam żadnego dokumentu nie przedstawił, nie opublikował, bo słyszał o nich tylko od kogoś. To jednak nie powstrzymało go przed jednoznacznym wnioskiem: „Zamach jest wyraźnym dowodem, że prezydent Tiso nie kolaborował z Hitlerem i z Niemcami"30. Historyk oczywiście nigdy nie może wykluczać pojawienia się nowych faktów i ważnych materiałów źródłowych. Jest tak również w wypadku legendy o zamachu. Bez względu na jej prawdziwość lub fałszywość nasuwa się tu pytanie o całokształt stosunków między Tisą a elitami politycznymi nazistowskich Niemiec. Stosunki te nie układały się bezproblemowo i harmonijnie. Nazistom, szczególnie radykałom z SS, ale także w innych ogniwach niemieckiej hierarchii państwowej, niejedno się u Tisy nie podobało. Znacznie chętniej widzieliby na czele państwa słowackiego jawnych kolaborantów w rodzaju Tuki, Macha czy innych radykałów o niezaspokojonych ambicjach politycznych, którzy bez zahamowań kopiowaliby nazistowskie wzory i przenosili je do polityki słowackiej. Mimo to pozwolili przecież, aby Tiso i jego zwolennicy pokonali słowackich narodowych socjalistów i w znacznym stopniu zredukowali ich wpływ na politykę władz Republiki Słowackiej. Dyplomacja niemiecka postępowała nader racjonalnie, nawet jeśli Republika Słowacka nie stanowiła dla polityki zagranicznej Trzeciej Rzeszy poważniejszego problemu. Naziści już w 1939 roku wyznaczyli słowackiemu satelicie rolę „państwa wzorcowego" (Musterstaat), uważając ten twór za jeden z modeli swojej hegemonistycznej bądź okupacyjnej polityki w opanowanych przez 29 Bliższe informacje - patrz M. S. Dunca. Józef Tiso r hotlnotcni Hitlerwych (lip'0" matov a tajnych agentov. in: Pokus o politicky a osobny profil..., s. 177-194. 30 „Slovenska republika", 4 V 1995. siebie krajach. Tiso ze swymi poglądami politycznymi i cechami osobowości bardzo nadawał się na przywódcę takiego „państwa wzorcowego". Poza tym hitlerowskim Niemcom zależało na tym, żeby wewnętrzna sytuacja polityczna, społeczna i gospodarcza była w Słowacji ustabilizowana. To zaś 0 wiele lepiej mógł im zagwarantować cieszący się u ludności niewątpliwym autorytetem Tiso niż na przykład niezbyt popularny Tuka i siły radykalne, które wprawdzie hałaśliwie opowiadały się za niemieckim wzorcem narodowego socjalizmu i deklarowały niezachwianą wierność wobec Trzeciej Rzeszy, ale nie miały wystarczającej wiedzy ani zdolności, by należycie kierować państwem i zapewnić w miarę bezkonfliktowy rozwój jego życia gospodarczego i społecznego. Politycy niemieccy nigdy co prawda nie przestali udzielać poparcia radykałom, ale tylko w tym celu, by za ich pośrednictwem móc wywierać presję na grupę konserwatywną. Więcej możliwości działania dali im dopiero po wkroczeniu do Słowacji jesienią 1944 roku - lecz nawet wtedy nie stanowiło to zagrożenia dla Tisy jako przywódcy partii i państwa. Ta na chłodno wykalkulowana taktyka przyniosła nazistom spodziewane wyniki. Wybitnym rzecznikiem i realizatorem takiej polityki Berlina był trzeci z kolei poseł niemiecki w Bratysławie, Hans Elard Ludin. Rolę Tisy widział następująco: „Bez wątpienia Tiso zajmuje pierwsze miejsce nie tylko z prawnoustrojowego punktu widzenia, jest też najsilniejszą osobistością kraju...najsilniejszym i najbardziej zrównoważonym politykiem Słowacji. Nie wątpię w jego rzeczywisty szacunek dla Fiihrera 1 w jego szczerą wolę, aby żyć w braterstwie z Niemcami. Na pewno ma także inne myśli... na pewno nieobca mu jest też myśl, co będzie z jego krajem, jeśli Niemcy przegrają wojnę. Nie byłby politykiem, gdyby potajemnie nie zadawał sobie tego pytania. Jeżeli Niemcy wojnę przegrają, dla isy istnieją tylko dwie możliwości: czeskie więzienie lub rosyjski bolsze- izm. Sądzę, że dla Tisy obie byłyby jednako nieprzyjemne. Rozważania te Prowadzą do jednego tylko rozsądnego wniosku: Tiso jako polityk trzeź- D myślący nie może prowadzić innej polityki zagranicznej, jak niemiec- Tego człowieka należy w przyszłości oceniać na podstawie czynów, słuszne byłoby odtrącać go a priori tylko dlatego, że jest proboszczem; } uważam go za nazbyt cennego"31. Istotna rola, przypisywana Tisie :z nazistów w ich planach opanowania Słowacji - to właściwie kolejny, ven , '• W8 S. Śkorvanek, Józef Tiso - „vhodna osoba" v nemeckej politike voći Slo-* (W39-1945), in: Pokus o politicky a osobny profil..., s. 199-200. 78 79 chociaż kontrowersyjny, ale mimo wszystko tragiczny, rys jego działał^ ści politycznej podczas drugiej wojny światowej. Kolaboracja z wszelkm, totalitaryzmem, nawet jeżeli wymuszona lub w danej chwili wydająca sie jedynym realnym rozwiązaniem, zawsze ma swoją żelazną logikę. Wszyst. kie, nawet podejmowane w najlepszej wierze plany, przedsięwzięcia i ma. newry taktyczne prędzej czy później uduszą się w jej sieciach. Z punktu widzenia psychologii sprawą bardzo interesującą - choć i tutaj historyk może jedynie postawić hipotezę - są stosunki między katolickim duchownym Tisą a dyktatorem Niemiec, Hitlerem. W latach 1939-1945 spotkali się ze sobą siedem razy - zawsze na terenie Rzeszy. Poza tym regularnie wymieniali uprzejmościowe depesze: Tiso wysyłał je do Fuhrera nie tylko z okazji świąt państwowych i Nowego Roku, ale też - póki miało to jeszcze sens - poważniejszych sukcesów wojsk niemieckich. Nie ulega wątpliwości, że ci mężowie stanu byli sobie bardzo dalecy pod względem ideologicznym i politycznym, a także jako ludzie. Mimo to na swój sposób szanowali się wzajemnie, a niekiedy chyba również podziwiali. Choć Tiso musiał wiedzieć o wiarołomstwach i zbrodniach politycznych Hitlera oraz o jego poglądach i postępkach antyreligijnych, szczególnie anty-chrześcijańskich, widział przecież w niemieckim dyktatorze nie tylko twórcę państwa słowackiego, ale także godnego zaufania - i w końcu jedynego - gwaranta jego istnienia. Prawdopodobnie z tego właśnie powodu nie zamierzał rewidować swej orientacji proniemieckiej. Brał to pod uwag? jedynie teoretycznie, na wypadek, gdyby jakaś inna siła polityczna mogła lepiej zabezpieczyć istnienie słowackiego państwa niż jego twórca i protektor. Na to jednak nie było najmniejszych szans, nawet czysto teoretycznych. Przecież wszystkie mocarstwa, tworzące koalicję antyhitlerowską, które potencjalnie mogłyby zapewnić państwu słowackiemu istnienie także po wojnie, pośród swoich celów wojennych miały między innymi odrodzenie Republiki Czechosłowackiej. Co więcej, Republika Słowacka wypowiedziała tym mocarstwom wojnę i z jednym - Związkiem Radzieckim - rzeczywiście walczyła. Tiso chyba zdawał sobie sprawę z tego, że kalkulacja, „kto da nam więcej", nie ma sensu. Niewątpliwie Hitler na swój sposób również szanował Tisę. Jako duchowny słowacki prezydent był w barwnym korowodzie głów państw okupowanych lub przynajmniej uzależnionych od Trzeciej Rzeszy postaci? interesującą, niesztampową. Rozmawiając z Hitlerem, nigdy nie okazywał strachu przed groźnym niemieckim dyktatorem, ten zaś nigdy na niego nie ł, jak miał w zwyczaju, gdy spotykał się z politykami z innych oaństw satelickich, i nigdy (wyjąwszy dzień 13 marca 1939 roku) mu się nie odgrażał. Zawsze był wobec niego w szczególny sposób uprzejmy, wywołując w swoim gościu wrażenie, że sprawa słowackiego państwa i narodu słowackiego jest mu niezmiernie bliska. Nie wiadomo, czy Tiso wierzył w słowne obietnice Fuhrera, ale przy najrozmaitszych okazjach starał się przekonać społeczeństwo słowackie, że zasługują one na zaufanieJAdolf Hitler ze swej strony doceniał lojalność Tisy, toteż zupełnie nie przejmował się wspomnianymi już meldunkami funkcjonariuszy wywiadu, które przedstawiały prezydenta Republiki Słowackiej w złym świetle. W prywatnych rozmowach w wąskim kręgu najbliższych współpracowników nawet go jeszcze chwalił. Dotyczyło to jednak sprawy dla Tisy bardzo żenującej i wstydliwej. Latem 1942 roku, gdy deportacje słowackich Żydów do nazistowskich obozów zagłady osiągnęły szczyt, Hitler z zadowoleniem konstatował: „To interesujące, jak nam ten proboszczunio - Tiso -posłał Żydów. Na tym etapie jest to coś wspaniałego"32. Choć cytowane słowa Hitlera bardzo upraszczają sprawę udziału Tisy w deportacjach słowackich Żydów, to jednak osobista rola prezydenta i przewodniczącego partii ludowej w przebiegu tzw. rozwiązania kwestii żydowskiej w Słowacji w latach 1939-1945 i jego odpowiedzialność za tę akcję nie podlega dyskusji. Ta sfera działalności politycznej Tisy zawsze była i po dziś dzień pozostaje przedmiotem bodajże najostrzejszych polemik nie tylko historyków i publicystów, ale także wielu świadków wydarzeń, polityków i dostojników Kościoła. Polemiści nie zajmują się kwestią odpowiedzialności, tylko spierają się o winę albo niewinność Tisy, częściej odwołując się do uczuć, niż do poznanych i zweryfikowanych dokumentów. Osobiste doświadczenie, negatywne lub pozytywne, uznawa-!e jest za jedyne kryterium obiektywnej oceny złożonego problemu. Stawi to idealną wprost glebę, na której wyrastają kolejne, nawet najbar-Iziej fantastyczne i najdziwaczniejsze legendy i antylegendy o Józefie Tisie. osiowanie ich przerasta siły historiografii, gdyż funkcjonując w świa-ttności społeczeństwa, opierają się nie na racjonalnej znajomości faktów, 0 na niezachwianej wierze, jak też na apriorycznym braku zaufania, a nawet nienawiści. '• Jochmann, Monologe im Fiihrerhauptąuartier 1941-1944, Hamburg 1980, 80 81 Pełniący wiele funkcji Tiso stał na czele państwa, które od chwili swego powstania prowadziło wewnętrzną wojnę z 89 tyś. własnych obywateli - Żydów, zbiorowo uznanych za nieprzyjaciół narodu słowackiego i jeg0 ojczyzny. „Nieprzyjaciół" tych identyfikowano początkowo na podstawie kryterium wyznaniowego, później zaś rasowego. Stopniowo pozbawiano ich praw politycznych, gospodarczych, socjalnych, obywatelskich, a wreszcie zakwestionowano ich podstawowe prawa jako ludzi. Obejmująca wszystkie dziedziny życia, systematyczna degradacja społeczna niemal czterech procent obywateli musiała nieuchronnie doprowadzić do tragedii, która osiągnęła szczyt w 1942 roku. Wtedy to Republika Słowacka okazała się jedynym do tego czasu nieokupowanym jeszcze przez Niemcy państwem, które własnymi siłami i własnym kosztem przemocą deportowało dwie trzecie swoich obywateli, uznanych za Żydów (niemal 58 tyś. ludzi), do nazistowskich obozów zagłady. Masowe ludobójstwo zdołało przeżyć zaledwie kilkaset osób. Józefa Tisy jako polityka, ale również jako duchownego i po prostu człowieka, niepodobna nie łączyć w żaden sposób z przebiegiem holocaustu w Słowacji. Jego prawna, polityczna, zwłaszcza zaś moralna odpowiedzialność jest tutaj oczywista. Jako premier aż do końca października 1939 roku zatwierdzał i podpisywał wszystkie antyżydowskie rozporządzenia rządu, które nie tylko eliminowały Żydów z życia gospodarczego i publicznego, ale dyskryminowały ich też społecznie, miały już charakter jednoznacznie totalitarny, faszyzujący i antyhumanitarny. Zapomina się często, że tragedia Żydów w Słowacji (jak i w innych krajach europejskich) podczas drugiej wojny światowej nie zaczynała się ani w chwili ładowania do bydlęcych wagonów, ani przed bramami obozów koncentracyjnych czy przed drzwiami komór gazowych. Tam „tylko" osiągała punkt kulminacyjny, najdrastyczniejszą postać. Początki jej trzeba widzieć w organizowanej przez państwo nienawistnej propagandzie antysemickiej oraz w pierwszych, na pozór całkiem niewinnie wyglądających, ograniczeniach praw obywateli wyznania mojżeszowego. Po wybraniu na prezydenta Tiso oceniał, opatrywał swoimi uwagami i zatwierdzał uchwalane przez sejm ustawy antyżydowskie, w tym dwie ustawy konstytucyjne33. Jedna z nich, uchwalona we wrześniu 1940 roku, na okres jednego roku upoważniała 33 Ustawa konstytucyjna 210/1940 Sl.z. i ustawa konstytucyjna 68/1942 Sl.z., in: Slo-vensky zakonnik 1940 i 1942. rząd do wydawania rozporządzeń regulujących „kwestię żydowską". Druga ustawa konstytucyjna, z maja 1942 roku, nie tylko sankcjonowała de-nortacje Żydów, ale też pozbawiała wywiezione osoby obywatelstwa słowackiego. Poza tym codziennemu wcielaniu w życie antysemickich norm prawnych, ustanowionych przez rząd lub sejm, towarzyszyły nie tylko niezwykle ordynarne wyskoki propagandy antysemickiej w oficjalnej ludac-kiej prasie, ale także pogromy, organizowane z inicjatywy i przy bezpośrednim udziale poszczególnych ugrupowań HSŁS, szczególnie Gwardii Hlinki. Tiso stał na czele partii i Gwardii, toteż spada na niego przynajmniej ^zęść odpowiedzialności politycznej oraz moralnej za ich działalność - bez względu na to, czy aprobował ich poczynania, czy też nie. Także u początków pasma dyskryminacji i prześladowań można dopatrzyć się „dobrych zamiarów". Jako przywódca państwa i partii Tiso nigdy nie wątpił w potrzebę tzw. rozwiązania kwestii żydowskiej, ale zapowiadał, że państwo będzie w tej dziedzinie postępować nie z nienawiścią, brutalnie i bezwzględnie, ale po chrześcijańsku34. Obietnice te były niemożliwe do spełnienia, dawanie ich zatrącało o kwadraturę koła. Cytowane słowa nie znajdowały pokrycia już wtedy, gdy zostały wypowiedziane, a tym bardziej w okresie niekontrolowanej praktycznie eskalacji antysemickiej polityki reżymu ludackiego. Zdumiewające jest, że Tiso także wtedy bronił „rozwiązania kwestii żydowskiej", wyjaśniając jej potrzebę i słuszność odwoływaniem się do zasad chrześcijańskich: .[.nie pozwolę, by naród zginął przez społeczność żydowską. Dla mnie naród to więcej niż Żydzi... Ja powiem sobie po chrześcijańsku, najpierw sobie, a potem tobie... Są wyrażane obawy, że to, co się robi z Żydami, jest niechrześcijańskie. Ja mówię: będzie najbardziej po chrześcijańsku, gdy będzie z nimi całkowicie tak, jak ma być35. Po objęciu funkcji prezydenckich sam Tiso w kwestię żydowską angażował się wprawdzie w stopniu minimalnym, trzeba jednak powiedzieć, że zarazem werbalnie,'swoim autorytetem polityka i księdza, wydatnie wspierał antysemicką politykę państwa. Niektóre itwo dostrzegalne akty okrucieństwa nazywał uchybieniami „elementów ^odpowiedzialnych", za które organy państwa nie mogą ponosić odpo-Ldzialności. Antysemityzm Tisy (dawniej zapewne tkwiący głęboko Jego podświadomości) nie miał charakteru rasistowskiego - wypływał . ..Slovak", 16 III 1939. ' Ibidem, 22 IX 1940 i 11 VIII 1940. 82 83 z tradycyjnych wyobrażeń, przesądów i doświadczeń religijnych, społecznych oraz narodowych.Także w tym wypadku poczynał sobie pragmatycznie i swą postawę wobec ludności żydowskiej starał się wykorzystać w walce o władze z radykałami. Po rozmowach salzburskich pozostawił im inicjatywę w tej dziedzinie, niewątpliwie przypuszczając - jak okazało się wkrótce, mylnie - że w ten sposób przerzuci na nich całą odpowiedzialność wraz z ewentualnymi konsekwencjami. Przy tym nigdy nie krył przed swoim otoczeniem ani przed społeczeństwem, że on także stara się wyeliminować Żydów z życia publicznego, co uzasadniał szeroko pojętymi przyczynami politycznymi oraz religijnymi: ...nie daj Boże, by Niemiec przegrał wojnę. Wszyscy Żydzi przyszliby z powrotem... cała ta wojna jest wojną socjalną przeciwko żydowskiemu kapitałowi... Ciąży nad nimi [Żydami - 7. K.] przekleństwo za to, że domagali się od Piłata śmierci Chrystusa36. Takie i inne podobne wypowiedzi, rozpowszechniane i wielokrotnie powtarzane przez oficjalną propagandę, pomagały rozkręcać spiralę radykalnego antysemityzmu w życiu codziennym oraz w systemie prawnym Słowacji. Najpełniejszym prawnym wyrazem antysemityzmu był tzw. kodeks żydowski, jeden z najokrutniejszych antyżydowskich aktów prawnych w historii najnowszej Europy37. To rozporządzenie rządu (a więc dokument niewymagający podpisu prezydenta) nie tylko stanowiło zaprzeczenie powszechnie respektowanych zasad humanitaryzmu, obowiązujących w cywilizowanym świecie, ale było też sprzeczne z konstytucją Republiki Słowackiej. Co więcej, opierając „rozwiązanie kwestii żydowskiej" na kryterium rasowym, ustawodawstwo słowackie, a tym samym państwo słowackie weszło w otwarty konflikt z nauczaniem Kościoła katolickiego oraz z encyklikami papieskimi, na które Tiso nieustannie się powoływał. Wydanie kodeksu wywołało pierwszą większą falę energicznych protestów krajowych i zagranicznych kół kościelnych i zapoczątkowało proces pogarszania się stosunków między Watykanem a Republiką Słowacką, który pogłębił się jeszcze bardziej w roku 1942, podczas przymusowego wysiedlania słowackich Żydów. Z punktu widzenia Watykanu Tiso był nie tylko najwyższym reprezentantem państwa, ale też - nawet o wiele bardziej -reprezentantem Kościoła. 36 Ibidem, l X 1940. 37 Rozporządzenie rządu 198/1941 Sl.z., in: Slovensky zśkonnik 1941. 84 VV szczytowym okresie graniczącej z histerią propagandy antysemic-i,jej oraz okrutnych prześladowań Żydów prezydent Tiso przybrał „pozę martwego żuka". Zachowywał całkowitą bierność zarówno wobec antyżydowskich działań radykałów, jak i wobec mnożących się protestów, próśb i listów, których autorzy to sugestywnie, to znów rozpaczliwie, sygnalizowali, że tzw. rozwiązanie kwestii żydowskiej w państwie słowackim sta-n0wi rażące naruszenie prawa krajowego i międzynarodowego, by nie wspomnieć już o zasadach doktryny i etyki chrześcijańskiej. Tiso był chyba wystarczająco zorientowany, by znać prawdę także bez tych informacji i przestróg. A jednak nie starał się złagodzić najbrutalniej szych nawet przejawów polityki skierowanej przeciwko Żydom. Pasywny pozostawał także w okresie deportacji, uważanych przez niego za akcję Tuki bądź Macha. Prawdą jest, że nawet on nie mógł wiedzieć o mechanizmie przemysłowego wprost mordowania Żydów, także słowackich, tam, dokąd wywożono ich „do pracy i w miejsca nowego pobytu". Lecz już co najmniej od drugiej połowy 1941 roku przyjeżdżający z frontu słowaccy oficerowie informowali go o masowym zabijaniu Żydów na zajmowanych terenach ówczesnego ZSRR. Podobne wiadomości przekazywali Kancelarii Prezydenta również dyplomaci watykańscy, znajdowały się one także w błagalnych listach, nadsyłanych przez przedstawicieli religijnych i świeckich środowisk żydowskich38. Nic nie wiadomo o tym, by Tiso w jakikolwiek sposób odpowiadał na tego rodzaju listy, chociaż twierdzono, że nadchodzącą do niego korespondencję „Wódz otwiera sam i własnoręcznie"39. Albo nie wierzył, albo nie chciał wierzyć ostrzeżeniom, których prawdziwość od wiosny 1942 roku potwierdzały przeraźliwe relacje, docierające z obozów zagłady, albo po prostu nie przyjmował ich do wiadomości. Nie wdając się w zagmatwane spekulacje psychologiczne, można przynajmniej zadać pytanie, czy prezydent, gdyby był świadom współodpowiedzialności za wywiezienie, a następnie zamordowanie 58 tyś. obywateli jego państwa, byłby jeszcze w stanie co dzień sprawować swoje obowiązki kapłańskie, modlić się, wygła-szac kazania i pisać artykuły o miłości bliźniego, o odpuszczaniu naszym .J^^ycom itd. Może właśnie z tego powodu Tiso zawsze niezachwianie 38 R . °araziej szczegółowo o problemie holocaustu w Słowacji - patrz L. Lipscher, Zidia •V"'l'CH.Vfo);|| slava 1991 1939-1945, Bratislava 1992; I. Kamenec, Po stopach tragedie, Brati- 39 J- Aren, Dva dni -„ :ivota Vodcu, in: Kalendar HSLS na rok 1944, s. 67. 85 całą odpowiedzialność za holocaust przerzucał na Tukę, Macha, ewentualnie na presje niemiecką - co jednak w świetle dokumentów historycznych oraz realiów nie wytrzymuje krytyki. Należy stale pamiętać, że jako najwyższy przedstawiciel państwa i przywódca samowładnej partii musiał - albo powinien - wiedzieć nie tylko o deportacjach, ale także o ich brutalnym przebiegu: organizowane i dokonywane były przecież przez urzędy państwowe, organizacje partyjne, żandarmów, członków Gwardii Hlinki i pracowników różnych ogniw administracji Republiki Słowackiej. Prowadząc niezwykle rozległą działalność oratorską i publicystyczną, niejednokrotnie wyrażając przy tym zastrzeżenia w stosunku do rozmaitych negatywnych zjawisk w życiu Słowacji, prezydent ani razu nie poruszył zagadnienia deportacji w aspekcie nie politycznym, lecz ludzkim. Przeciwnie, może po to, by zagłuszyć wyrzuty sumienia, stłumić je potokiem przesadnych słów, na uroczystościach kościelno-narodowych w Holfću 16 sierpnia 1942 roku wygłosił przemówienie, w którym w typowy dla siebie sposób starał się uzasadnić i usprawiedliwić tę akcję, już wtedy uważaną za zbrodnię przeciw ludzkości. Na ogół przemówienie to, często później cytowane, nie przynosi nowych ocen. Właściwie utrzymane było w tonie znanym już z innych, wcześniejszych wystąpień Tisy. Również argumentacja nie była nowa: Mówi się, czy jest chrześcijańskie to, co robi się z Żydami. Czy jest to ludzkie? Czy to nie grabież? Ja pytam, czy jest chrześcijańskie to, że naród chce pozbyć się swojego odwiecznego wroga?...że żywioł żydowski stanowił zagrożenie dla życia Słowaka, o tym nikogo nie trzeba przekonywać. Wyglądałoby to jeszcze gorzej, gdybyśmy się od nich w porę nie oczyścili. A uczyniliśmy tak zgodnie z nakazem Bożym: Słowaku, zrzuć, pozbądź się tego, kto ci szkodzi40. Tiso dodał jeszcze, że z Żydami właściwie nic złego się nie dzieje, ponieważ wyjeżdżają do nowej ojczyzny, którą wspaniałomyślnie podarował im Hitler. Przemówienie to Tiso wygłaszał, kiedy już od pięciu miesięcy realizowano akcję „Dawid". W ramach tej akcji zdążono już deportować 55 tyś. osób. Z ich „nowych miejsc osiedlenia" zaczęły już przenikać do Słowacji niesprawdzone co prawda wiadomości, w które trudno było uwierzyć, ale które przecież odpowiadały prawdzie: o rzeczywistym losie deportowanych. 40 SNA, f. NS, dr. Józef Tiso, Tnlbd. 6/46. SpnSvy SIovenskej tlaćovej kancelarie; „Slovak", 17 VIII 1942. 86 Oczywiście budziły one wśród miejscowej ludności przerażenie, sprzeciw, wątpliwości co do charakteru państwa i ustroju, w którym Słowacy żyli, a także współczucie i przejawy solidarności dla prześladowanych współobywateli. I w tej sytuacji z ust prezydenta, uznawanego wodza, w dodatku księdza, padają słowa pełne nienawiści, a zarazem uspokajające obywateli j zapewniające ich, że co się tyczy deportacji Żydów, wszystko jest w najlepszym porządku z punktu widzenia zarówno żywotnych interesów państwa i narodu, jak i nauki chrześcijańskiej. Czytelnikowi tekstu tego wystąpienia siłą rzeczy nasuwają się pytania: Czy prezydent wierzył we własne argumenty, czy też świadomie kłamał? Czyjego przemówienie było czczą polityczną demagogią, szukaniem wytłumaczenia i usprawiedliwienia dla ewidentnej zbrodni, czy też mamy tu do czynienia z naiwnością, uderzającym dyletantyzmem politycznym i polityczną schizofrenią głowy państwa? Nie ośmielę się udzielić tu jednoznacznej odpowiedzi. Nie potrafimy również przekonująco udokumentować reakcji społeczeństwa, w którym Tiso niewątpliwie cieszył się wielkim autorytetem i popularnością. Jego przemówienia przyjmowano raczej, jakby były kazaniami księdza, nie dokonywano krytycznej analizy ich treści. Wystąpienie w Holfću, jak i bierność prezydenta wobec akcji deportacyjnej, wywołały natomiast krytyczny oddźwięk u dyplomatów zagranicznych. Najsurowiej zareagował Watykan, co dla Tisy musiało być podwójnie nieprzyjemne -jako dla polityka oraz jako dla księdza. Po bezskutecznych interwencjach Watykanu, który zabiegał o to, żeby państwo słowackie nie wysiedlało swoich obywateli, będących Żydami, watykański sekretarz stanu, monsinior Domenico Tardini, 27 marca 1942 roku zanotował: „Nie wiem, czy interwencje zdołają powstrzymać... wariatów. A wariaci są dwaj: Tuka, który działa, i Tiso, ksiądz, który działać pozwala!". Cztery miesiące później ten sam duchowny, pełen obaw, pisał: "To nieszczęście, że prezydentem Słowacji jest ksiądz. Każdy rozumie, że olica Święta nie może powstrzymać Hitlera. Lecz kto zrozumie, że nie rtrafi utrzymać na wodzy księdza?"41.'Przedstawiciel Watykanu w Bracie, monsinior Giuseppe Burzio, na początku wywózek meldował depeszy do Rzymu: „Teraz jest już widoczne, że postawa dr. Tisy na le państwa, jak również postawa biskupa spiskiego [Jana Yojtasśaka --------- vatikón a Slovenska republika..., dok. nr 57 i 76, s. 91 i 117. 87 -I. K.} i wielu innych członków kleru w rządzie i w parlamencie, zaczyna oznaczać poważny uszczerbek dla Kościoła"42. Godne uwagi jest, że wspominane antyżydowskie wystąpienie Tisy rejestrowało także poselstwo włoskie. Ze zdziwieniem i zaniepokojeniem obserwowało ono „rozwiązy-wanie kwestii żydowskiej" w Słowacji i w meldunku z 27 września 1942 roku miedzy innymi donosiło: „Koła kościelne nie przyklaskiwały oświadczeniom prezydenta. Dla nich niezrozumiałe jest, jak monsinior Tiso może twierdzić, że miłość do siebie samego jest przykazaniem Bożym. Z ust księży katolickich przywykliśmy słyszeć raczej podkreślanie miłości bliźniego. Poza tym wypomina się prezydentowi, że uroczystości religijne, na których lud gromadzi się nader licznie, wykorzystuje do przemówień i oświadczeń politycznych, wywołując zamęt w duszach wiernych, którzy nie wiedzą już, czy mają wierzyć temu, co twierdzi ich proboszcz, czy temu, co twierdzi prezydent ksiądz"43. Józef Tiso nie odpowiadał na interwencje z zagranicy. Napływały one nawet z USA, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Irlandii i z Węgier - przeważnie za pośrednictwem Watykanu, przekazywane przez nuncjuszy, ewentualnie przez przedstawicieli wspólnot żydowskich. Prezydent niewątpliwie był zdania, że są oparte na nieścisłych danych, uważał je za niedopuszczalne mieszanie się w wewnętrzne sprawy państwa i za rezultat niedostatecznej wiedzy dyplomatów oraz opinii publicznej za granicą o rzeczywistej sytuacji w Republice Słowackiej, sugerowania się kampanią propagandową emigracyjnego rządu czechosłowackiego i innych ośrodków, nieżyczliwych wobec jego kraju. Zareagował na sygnały i ostrzeżenia dopiero jesienią 1944 roku, kiedy w związku ze wznowieniem wywózek interwencje zaczęły mnożyć się, a ich ton stawał się coraz ostrzejszy. Ciekawe jest, że nawet mając do czynienia z Watykanem, Tiso nie potrafił zapanować nad pewną, przejawiającą się coraz wyraźniej, cechą swojego charakteru: przekonaniem o własnej nieomylności politycznej. Oparł si? też naciskom watykańskim, gdy - jego zdaniem - „wymagały tego słowackie interesy... absolutnie nie był posłuszną marionetką, spełniającą wszystkie życzenia Kurii, i starał się zapewnić sobie jak największą swobodę manewrowania na wszystkie strony"44. 42 Ibidem, dok 60. s. 95. 4-' Ibidem, dok. 77. s 119. 44 J. S. Conway, The Churches. the Slovac State and the Jews 1939-1945, „The 88 Gdy mowa o postawie Tisy wobec „rozwiązania kwestii żydowskiej", 7eba ustosunkować się do dwóch jeszcze spraw. Bardzo często można je spotkać z twierdzeniem, że prezydent oraz rząd wstrzymali deporta-• gdy jesienią 1942 roku dowiedzieli się o rzeczywistym losie wywiezionych słowackich Żydów. Moim zdaniem jednak wstrzymanie przymusowych wysiedleń miało kilka przyczyn, wynikających z sytuacji w kraju i na arenie międzynarodowej (w związku z wydarzeniami na frontach). Poza tym silny spadek tempa deportacji nastąpił już latem 1942 roku, zbiegiem okoliczności wtedy, gdy Tiso wygłaszał wspomniane przemówienie w Holiću. Rodzi się także kolejne pytanie: jak to możliwe, że prezydent potrafił swoim rozkazem (na którego istnienie nie ma jednak żadnego pisemnego ani innego bezpośredniego dowodu) powstrzymać deportacje, ale nie umiał i nawet nie próbował (tu także brak dowodów) zapobiec im od samego początku lub przynajmniej w ich wczesnej fazie? Mógł i chciał nie dopuścić do deportacji lub je przerwać czy też nie mógł lub nie chciał? Następnie, skoro Tiso już jesienią 1942 roku dowiedział się o zabijaniu słowackich Żydów w ich „nowych miejscach osiedlenia" (wiadomości na ten temat nadchodziły także w latach następnych; najbardziej bodaj wiarygodnie znalazły się w dokumencie, który wiosną 1944 roku opracowali dwaj Żydzi słowaccy, uciekinierzy z Oświęcimia, Alfred Wetzler i Rudolf Vrba45), to dlaczego w liście do papieża z 8 listopada 1944 roku pisał: Tym, że rząd [słowacki - /. K.] ... Żydów zwolnił, by pracowali w Niemczech, gdzie wysłał do pracy także wielką liczbę Słowaków [zapomniał jednak dodać, że tych ostatnich nie pozbawiono słowackiego obywatelstwa - /. K.], nie można obciążać konta rządu46. Kolejny nader kontrowersyjny, ale też niezmiernie delikatny, problem stanowią udzielane przez Tisę tzw. licencje prezydenckie (prezidentske vynimky). Dwa paragrafy wspomnianego już kodeksu żydowskiego zezwalały, żeby prezydent Republiki Słowackiej udzielał poszczególnym oso-°m> które kodeks określał jako należące do rasy żydowskiej, całkowitych lub częściowych licencji, pozwalających uniknąć rygorów dyskryminacyj- ^|avonic and East European Review", III (126), January, 1974, s. 94. Cyt. wg A. Grebert, 'ekolko pozndmok na okraj politickej aktivity Józefa Tisu v rokoch 1938-1945, in: Pokus 0 Politicky a osobny profil..., s. 216. j Bliższe informacje - patrz M. Karny, Historie osvetimske zprdvy Wetzlera a Vrby, in: edia slovenskych zidov, Banska Bystrica 1992, s. 167-186. Vatikdn a Slovenska republika..., dok. nr 138, s. 207. 89 nych. Trzeba powiedzieć, że te dwa „paragrafy licencyjne" zostały wpro wadzone do rozporządzenia rządu w wyniku interwencji Kancelarii pre zydenta, która w sierpniu 1941 roku „na polecenie i w celu poinformowania pana prezydenta republiki jeszcze przed rozpatrzeniem przez organ legislacyjny" recenzowała projekt kodeksu i wyraziła trochę ostrożnych uwag krytycznych47. Tak wiec Kancelaria Prezydenta i sarn Tiso byli zaznajomieni z kodeksem i nie można przyjąć za dobrą monetę twierdzenia, że treść kodeksu prezydenta zdziwiła albo zaskoczyła. Chociaż chyba nie odpowiadało mu ustanowienie kryteriów rasowych, nigdy i nigdzie nie protestował publicznie przeciwko kodeksowi i nigdy nie podawał w wątplj. wość jego jawnie nieludzkiej treści, a zwłaszcza konsekwencji wprowadzenia go w życie. Przeforsował jednak w nim swoje prawo udzielania licencji. Najgorętsze spory dotyczą liczby licencji, udzielonych przez prezydenta. Autorzy, świadomie otaczający osobę Tisy nimbem świętości i czyniący z niego bohatera legend, twierdzą, że prezydent w istocie był największym obrońcą Żydów, gdyż udzielił im od 30 do 40 tyś. licencji. Twierdzenia te są jednak absurdalne; absurdalne są też owe liczby, niere-spektujące nawet podstawowych reguł arytmetyki. Przecież po pierwszej fali deportacji w 1942 roku pozostało w Słowacji niewiele ponad 20 tyś. Żydów i osób uważanych za Żydów - i tylko część z nich miała lub z czasem dostawała prezydenckie licencje. Większość licencji miała charakter „roboczy"; znaczy to, że udzielały ich poszczególne ministerstwa i że na ich podstawie dane osoby mogły nadal pracować w instytucjach i zakładach państwowych, publicznych lub prywatnych. Istotne było to, że licencje chroniły przed poszczególnymi paragrafami kodeksu żydowskiego nie tylko ludzi, których dotyczyły, ale także ich krewnych. Poza tym po deportacjach pozostali w Słowacji również Żydzi, nieposiadający licencji, którzy w liczbie około 4 tyś. przebywali w lokalnych obozach pracy i tzw. ośrodkach, że nie wspomnę już o ukrywających się na fałszywych papierach. Dostępne materiały pozwalają oszacować liczbę prezydenckich licencji: było ich nieco ponad tysiąc, w sumie więc zapewniały ochronę około 5-6 tyś. osób48. Największe znaczenie miały licencje (wszystkich rodzajów) przyznane przed październikiem 1942 roku, ponieważ ratowały swoich posiadaczy i ich rodziny przed de- 47 SNA, f. Urad predsedm'ctva vlady, 5566/1941. 48 SNA, f. NS, dr. Anton Yaśek, TnRid. 17/46. rtacią- Całkowite licencje prezydenckie chroniły przed bezlitosnymi szy- nami. wynikającymi z przepisów kodeksu: posiadacze licencji nie mu- li nosić na ubraniu wyróżniających Żydów oznaczeń, mogli się swo- dnie poruszać, robić zakupy, posyłać dzieci do szkół, mieć rozmaite rzedrnioty osobistego użytku itd. Po wkroczeniu do Słowacji niemiec- ich oddziałów wojskowych i zainstalowaniu się w niej niemieckich pla- ńwek policyjnych, co nastąpiło jesienią 1944 roku, organy nazistowskie nie respektowały żadnych licencji. Rozpatrywanie podań o udzielenie licencji stało się jednym z głównych zajęć Kancelarii Prezydenta Republiki. Do końca 1943 roku wpłynęło około 20 tyś. podań. Z nich załatwiono pozytywnie około tysiąca, niektóre^zaś licencje poddawano rewizji, ponieważ - jak informował szef Kancelarii Prezydenta, Anton Neumann, „jeśli tylko posiadacz licencji okaże się nie- godny tej najwyższej łaski, licencję należy mu niezwłocznie odebrać. Pan prezydent osobiście zarządził, aby bezzwłocznie powiadamiać go o przy- padkach tego rodzaju"49. Najwięcej licencji odebrano po wybuchu słowac- kiego powstania narodowego: sporo Żydów wzięło w nim udział, posia- dacze licencji uciekali też na tereny zajęte przez powstańców, ażeby ura- tować się przed okupantem niemieckim. Gdy mowa o prezydenckich licencjach, należy jeszcze zauważyć, że za udzielenie ich oprócz opłaty skarbowej i opłat urzędowych trzeba było zapłacić również sumę, której wysokość zależała od możliwości finansowych petenta. Poza tym absolut- ną większość posiadaczy licencji stanowili neofici, a także osoby, które miały już różne licencje robocze. Kiedy mowa o liczbie licencji prezydenc- kich i odnoszonych z nich korzyściach, wyłania się bardzo ważne pytanie: przed kim prezydent musiał chronić obywateli własnego państwa, jaki to ustrój, jaki kraj odebrał swym mieszkańcom podstawowe ludzkie prawa, jaka siła polityczna rządziła tym państwem i kto stał na jej czele, jaka ożnica zachodziła między osobami, posiadającymi licencje, a tymi (była ;h Przytłaczająca większość), którym ich odmówiono? I tak dalej, i tak Jej... Możemy tylko zgadywać, czy podobne bolesne pytania zadawał le również Józef Tiso i czy szukał jakiejś odpowiedzi. Rzecz jasna, udział w tzw. rozwiązaniu kwestii żydowskiej to najtragicz- szy wprawdzie, lecz nie jedyny, wymiar działalności politycznej Tisy Ł° przywódcy wojennej Republiki S lewackiej. Prezydent był bezsprzecz- «/'•<».- s. dh. 90 91 nie najpopularniejszą osobistością z całej ekipy rządzącej państwem. Obywatele, rząd Rzeszy, a początkowo również część sił opozycyjnych wysoko cenili jego mediacyjną i konsolidacyjną rolę w rozwiązywaniu problemów polityki wewnętrznej. iFaktem jest, że w Republice Słowackiej do jesieni 1944 roku nie wykonano ani jednego wyroku śmierci, ani za przestępstwa kryminalne, ani za polityczne, co w owych czasach w państwach aktywnie uczestniczących w wojnie było czymś absolutnie wyjątkowym. Trzeba jednak też dodać, że słowackie organy wymiaru sprawiedliwości, w znacznym stopniu infiltrowane przez siły antyfaszystowskiego ruchu oporu, nie orzekały kary śmierci, jeśli nie liczyć kilku spraw, rozpatrywanych przez sądy wojskowe - a i wtedy po apelacji sądy wyższej instancji wyroki anulowały. Lecz można także postawić hipotezę, że sądy tej kary nie orzekały, aby nie stawiać prezydenta -jako księdza - w kłopotliwej sytuacji, gdyby przyszło mu rozpatrywać prośby o ułaskawienie. Prezydent wszakże i tak znajdował się w trudnej sytuacji,,nawet jeśli nie musiał jako głowa państwa decydować o życiu skazańców. Republika Słowacka, jak również jej przewodnia siła polityczna, Słowacka Partia Ludowa Hlinki, mniej więcej od przełomu roku 1942 i 1943 przeżywała bowiem coraz bardziej pogłębiający się kryzys i znajdowała się w izolacji międzynarodowej. Nie wiadomo, czy Tiso zdawał sobie z tego sprawę. Dokumenty o charakterze poufnym nic na ten temat nie mówią, a przemówienia prezydenta, przeznaczone dla szerszej publiczności, zdają się świadczyć raczej o czymś przeciwnym. Jako prezydent oraz przewodniczący rządzącej partii Józef Tiso za główne swoje zadanie uważał chronienie narodu podczas zawieruchy wojennej i zachowanie istniejącego słowackiego państwa. Błędem było jednak w ówczesnej sytuacji, że fizyczne istnienie narodu potrafił wyobrazić sobie jedynie w istniejącym państwie, że oba te byty wiązał ze sobą nierozerwalnie. Dogmatowi temu podporządkował wszystkie swoje działania oraz koncepcje polityczne, nim tłumaczył nawet takie postępki, które nie były popularne w społeczeństwie, ściągały na ludzi ból i cierpienia, stały w sprzeczności z zasadami moralności chrześcijańskiej, jak i ogólnoludzkiej. Oprócz przedstawionego już problemu żydowskiego należy tu wymienić udział państwa słowackiego w napaści na Polskę we wrześniu 1939 roku, w toczącej się od czerwca 1941 roku wojnie z ZSRR oraz wypowiedzenie w grudniu tegoż roku wojny Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym. Tiso swoim zwyczajem w stosunku do tych wydarzeń zachowywał się biernie. Tym aktywniej jednak wyjaśniał je i bronił ich; tu - j3* 92 7wykle - wypowiadał się wojowniczo i nierozważnie, w dodatku nie licząc się z realiami: Walka z Polską i kampania przeciwko bolszewikom byty najbardziej pozytywnymi krokami, podjętymi przez nas dla zapewnienia narodowi bezpieczeństwa... Za swój naród szliśmy w bój przeciw Polakom, ażeby nie dopuścić do tego, by pożoga wojenna doszła do nas. Musieliśmy powiedzieć sobie: niech wojna idzie przez terytorium tych, którzy ją na siebie ściągnęli, ale niechaj ominie nasze terytorium... Nieżyczliwi przedstawiali Słowaków jako bolszewików. Odpowiedź daliśmy im czynem, pierwsi ruszając u boku Niemiec przeciw Sowietom50. Jako wódz naczelny Tiso uczestniczył w różnych defiladach wojskowych z okazji świąt państwowych, uroczystych promocji oficerskich, powrotu jednostek słowackich z frontu. Jeden raz osobiście odwiedził żołnierzy na froncie: na początku listopada 1941 roku wizytował pododdziały słowackiej Dywizji Szybkiej, działające wtedy w rejonie Kijowa (nie wiadomo, celowo czy przypadkiem odwiedziny te odbyły się akurat w Zaduszki). Przy wszystkich tych okazjach wygłaszał optymistyczne przemówienia, w których wysławiał bohaterstwo armii oraz jej wierność państwu. Tym większy i tragiczniej-szy dla niego osobiście zawód przeżył, kiedy pod koniec sierpnia 1944 roku armia ta się rozpadła, a jej trzon przekształcił się w główną siłę zbrojną antyfaszystowskiego słowackiego powstania narodowego. Pisałem już, że zagadnienia polityki zagranicznej nie były silną stroną działalności Tisy jako męża stanu. Coraz większy nacisk kładł na problemy krajowe - tutaj czuł się najpewniej i uzyskiwał najlepsze rezultaty. W przeciwieństwie do innych satelitów Niemiec i właściwie także do samej Rzeszy, nie mówiąc już o krajach okupowanych, mimo wojny sytuacja gospodarcza i socjalna w Republice Słowackiej była przecież stosunkowo stabilna, aż do jesieni 1944 roku kraj nie był terenem działań wojennych, wszechstronnie rozwijało się życie kulturalne.' Wszystko to stwarzało wrażenie powszechnego zadowolenia, pokoju społecznego, jed- ości narodowej. Tiso też chyba wierzył w te pozory i pomagał je tworzyć. Z jednej strony przyznawał, że'jesteśmy wychowani przez erę libe- wnie kapitalistyczną, psychicznie jesteśmy właściwie kapitalistami po same - Musimy przyznać, że naszym ideałem jest dobre stanowisko, bo być i i silny znaczy mieć dużo pieniędzy51. Z drugiej strony, zachęcał do 50 "TrenćarT, 21 XI 1942. 1 Ibidem. 93 egalitarystycznej skromności: Zadowolenie obywateli nie zależy od obfi tości i nadmiaru, ale od sprawiedliwego podzialu. Gdy ludzie widzą, * wszyscy mamy jednakowo mato, prędzej uzyskamy zadowolenie, niż gd\ byśmy musieli widzieć, że jeden ma mnóstwo, a drugi mało lub nic52. ?„ najważniejsze przesłanki pokoju społecznego i dalszego rozwoju państwa uważał „codzienną uczciwą pracę", respektowanie kierowniczej roli HSlls a zwłaszcza dyscyplinę: Jedno jest potrzebne: słuchać... Porządek jest tyl. ko jeden, mianowicie ten, który nakazany jest z góry i istnieje jedynie wte. dy, kiedy zachowują go wszyscy... kiedy wszyscy obywatele są posłuszni można osiągnąć nieoczekiwaną poprawę sytuacji53. Z takiego au tory taty w-nego pojmowania dyscypliny Tiso wyciągał niekiedy absurdalne wnioski; „Uczciwy Słowak doniesie na każdego, kto nie przestrzega wydanych przepisów"54. Poza tym domaganie się absolutnego posłuszeństwa musiało prędzej czy później doprowadzić do uśmiercenia aktywności obywateli nie tylko w skali państwa, ale także w szeregach rządzącej partii. Taki los spotyka w końcu każdą samowładną monopartię i związany z nią ustrój totalitarny. Tiso nie był zwolennikiem idei budowania partii rządzącej z masową bazą członkowską. Chciał partii elitarnej, wyselekcjonowanej: Partia musi stawiać wyższe wymagania, co się tyczy ideałów politycznych - na selekcję, a nie na masy... członków trzeba starannie wybierać i niegodnych wykluczać. Legitymacja jest dziś dokumentem arcycennym55. Jvlimo tych dezyderatów baza członkowska HSES jednak systematycznie i szybko rosła, co wynikało z jej uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie. Jeśli po październiku 1938 roku partia ludowa liczyła około 120 tyś. członków, to pod koniec 1943 roku sekretarz generalny HSILS miał ich już w swoich rejestrach ponad 300 tyś.!56 Jej członkowie świetnie widzieli, że legitymacja partyjna to „arcycenny dokument", ponieważ - choć bynajmniej nie zawsze świadczyła o przekonaniach politycznych i ideologicznych tego, kto ją posiadał - upoważniała do uzyskania rozmaitych korzyści gospo- 52 „Organizacne zvesti Hlinkovej slovenskej ludovej strany", 1942, nr 5. 53 Ibidem, nr 6-7. 54 Ibidem nr 8. 55 „Slovak", 30 IX 1942; „Organizacne zvesti Hlinkovcj slovenskej ludovej strany"' 1941, nr 4. 56 A. Moravćfk, Organizaćny n>zvojHlinkovejslwenskej ludo\cj .iimny, in: Kuli'"dar HSLS na rok 1944. 94 darczych i społecznych, ułatwiała zagarnięcie mienia pożydowskiego w ramach tzw. aryzacji, otrzymanie dobrej pracy itp. Przewodniczący partii dostrzegał tę dwulicowość, toteż z niepokojem i oburzeniem mówił, że wielu robi sobie z Partii dojną krowę, wnosi do niej kumoterstwo, protekcje, co dość brutalnie wypacza nasz kierunek... Niektórzy działacze wywiązują się ze swoich obowiązków tylko połowicznie albo całkiem je zaniedbują... są egoistami, nie myślą o narodzie, ale tylko o sobie, rodzinie, bliskim otoczeniu51. Znacznie bardziej skomplikowana jest odpowiedź na pytanie, jak Tiso reagował na pogłębiający się powszechny kryzys ustroju i państwa, mający wymiar krajowy i międzynarodowy. Pewne jest, że nigdy nie zwątpił w słuszność i efektywność swojej polityki wewnętrznej oraz orientacji zagranicznej. Paradoksalnie, w tym przekonaniu utwierdzały go także poniektóre wypowiedzi rządu czechosłowackiego na emigracji, rozpowszechniane w czechosłowackich audycjach radia londyńskiego: twierdzenia o kolektywnej winie Słowaków i o karze, jaka spotka ich po wojnie, uparte negowanie samoistności narodu słowackiego itd. Z drugiej strony, Tiso nie miał i nawet nie mógł mieć pojęcia, jak naziści zamierzali urządzić „nową Europę" po swym zwycięstwie. Nie było w niej miejsca ani dla słowackiego państwa, ani też dla słowackiego narodu: jego „część wartościowa rasowo" miała być zasymilowana, wchłonięta przez naród niemiecki, a zarazem przewidywano, że trzeba będzie „usunąć elementy niepożądane rasowo oraz niesubordynowane i po cichu je wysiedlić"58. Chmury, zbierające się nad słowackim państwem, Tiso usiłował rozpędzić za pomocą optymistycznych przepowiedni i wizji. Przyznawał, że każdy wiele zastanawia się nad tym, co będzie, gdy skończy się ta wojna, co z nami, Słowakami, będzie po wojnie... Ja zamiast zajmować się proroczymi odkryciami i psuć sobie nerwy irytacją i pesymistycznymi odczuciami, zamiast tego osobiście i gdzie tylko mogę także innych wzywam do Pozytywnej, pożytecznej pracy, do spokoju i porządku. Jeżeli koniec wojny Zastanie naród słowacki zorganizowany, skonsolidowany i spokojny, nic nie noże mu szkodzić i nic nie może znieść go ze świata. Jeśli jednak ta chwi-a zastanie nas niezjednoczonych i rozdwojonych, zmiecie nas z powierzchni "Organizacne zvesti Hlinkovej slovenskej lbdovej strany", 1943, nr 7. Slovenske ndrodne povstanie. Dokumenty, zostavil V. Prećan. Bratislava 1965, dok. nr 3, s. 48. 95 ziemi59. Cytowane słowa mogły wprawdzie oddziaływać na społeczeństwo uspokajająco, ale były bardzo odległe od realnej sytuacji. Wzywanie do „uczciwej pracy" nie wystarczało już, ponieważ zbliżający się koniec wojny i wynikające z niego zmiany prawnopaństwowe oraz polityczne stawiały przed społeczeństwem słowackim i jego reprezentacją także inne zadania Przypuszczam, że prezydent, jak i przytłaczająca większość ludackich pro-minentów, albo nie potrafił ich zrozumieć, albo w ogóle nie chciał przyjąć ich do wiadomości. Przyczyną chyba także tym razem było fetyszyzowa-nie państwa. Podejmowanie decyzji nie było jednak nawet łatwe dla Tisy. Wszystkie kraje faszystowskiej Osi, nawet jeżeli uczestniczyły w konflikcie zbrojnym, miały bowiem większą lub mniejszą pewność, że bez względu na to, jak druga wojna światowa się zakończy, będą istniały nadal jako niepodległe państwa. Jedynymi wyjątkami były Słowacja i bodaj jeszcze Chorwacja - a wiec państwa, które powstały jako produkt uboczny nazistowskiej agresji. Ten koszmar nie tylko wciąż prześladował Tise, ale też coraz silniej wiązał go z Trzecią Rzeszą, niezależnie od tego, jakie były jego osobiste poglądy i pragnienia. W kwestii państwa Tiso bez reszty tkwił w niewoli własnych wyobrażeń. Naprawdę nie pojmował, że w Słowacji oprócz kierunków lewicowych, komunistów i socjalistów, może istnieć jakaś poważna opozycja wobec istniejącego państwa, zmierzająca do zasadniczej zmiany jego ustroju, nie mówiąc już o antyfaszystowskim ruchu oporu. Reagując na pojawiające się w szeregach partyjnych i aparacie państwowym obawy, nastroje defetystyczne i asekuranctwo, prezydent tak podnosił na duchu, wahających się: Wiele razy słyszymy: Czekajcie, ludacy, już my się wam za wszystko odpłacimy, gdy przyjdzie nasza kolej. Kiedyś'przecież sytuacja się zmieni, a wtedy wszystko wam zwrócimy, nawet z nawiązką... Nie obawiajcie się, nie dajcie zwieść się żadnymi urojeniami. HSES nigdy nie dozna takiej porażki, jaką był dzień 6 października [1938 roku - 7. K.] dla dawnych stronnictw centralistycznych... Sytuacja może się zmienić, ale naród nadal będzie istniał, a więc będzie istnieć także HSES60. Stale zatem interesy narodu i w ogóle słowackiej państwowości utożsamiał z partią ludową-Absolutnie nie dopuszczał do siebie myśli, że siły opozycyjne mogłyby mieć również jakieś projekty sprawiedliwego ułożenia stosunków czesko- 59 „Trenćan". 21 XI l<)42 60 Ibiilrm. 96 s}0wackich we wspólnym państwie. Najdelikatniejsze nawet podawanie w wątpliwość dalszego istnienia samodzielnego państwa słowackiego uważał za zdradę narodu, za przejaw niesłowackości] za „bakcyl rozkładu, który należy izolować w obozach"61. Co prawda na powojennym procesie Tisy niektórzy świadkowie obrony twierdzili, że w rozmowach prywatnych prezydent rozważał także możliwość ponownego połączenia Słowacji z ziemiami czeskimi, co rzekomo „uważał za dobrą konstrukcję polityczną"62. Tego rodzaju osobiste relacje, składane ex post, trudno jednakże uznać za w pełni wiarygodne. Nie całkiem jednoznaczny był dość długo stosunek ruchu oporu do prezydenta. Józef Tiso oczywiście wszystkie siły opozycyjne potępiał, uważał je za importowane, niesłowackie i zapewne z tego powodu lekceważył je. Nazbyt był zapatrzony w siebie i wierzył, że państwo rządzone jest w sposób wykluczający jakiekolwiek konflikty. Żył w przekonaniu, że nie istnieje żadna poważniejsza siła społeczna, która mogłaby przeciwstawić się jego polityce.'Był współtwórcą, ogniwem, a zarazem produktem systemu autokratycznego, który całkowicie utracił zdolność krytycznej samokontroli. Niewątpliwie też Tiso uległ samouspokojeniu i swoją popularność oraz autorytet, jaki miał w społeczeństwie, wciąż widzącym w nim bardziej księdza niż polityka, uważał za decydujące kryterium stosunku narodu do państwa i do ustroju. Zapewne dlatego jeszcze w lipcu 1944 roku dumnie oświadczył: Dzięki harmonijnej współpracy mas narodu z przywódcami państwa... stoimy niczym mury warowne63. Trzeba powiedzieć, że z wyjątkiem nielicznych ekstremistów ugrupowania opozycyjne aż do końca lata 1944 roku częściowo akceptowały reprezentowaną przez Tisę „politykę mniejszego zła", biorąc pod uwagę ideologię, postulaty i metody działania słowackich narodowych socjalistów, a także grożące Słowacji niebezpieczeństwo okupacji niemieckiej. W tym kontekście można postawić pewną hipotezę, której jednak niepodobna podeprzeć bezpośrednimi dowodami: po niespodziewanym upadku reżymu Mussoliniego we Włoszech, które to wydarzenie odbiło się w Słowa-cji gromkim, choć do dziś nie w pełni docenionym, echem, miejscowe siły ruchu oporu mogły żywić nadzieję, że gdy nadejdzie stosowna chwila, Tiso ..Organizacne zvesti Hlinkovej slovenskej l\idovej strany", 1943, nr 6. "red \ij,Inni miiKil •Organt/aOuc /U- II Cn doM-cili .\veilkovia a dokumenty, s. 46. iNki>M-| slmunskej ludovej strany", 1944, nr 6-7. 97 jako głowa państwa odegra podobną role. j.ik \\ obaleniu faszyzmu włoskiego odegrał król Wiktor Emanuel. Prawdopodobnie część uczestników mchu oporu brała w rachubę taką możliwość jeszcze w pierwszych chwilach słowackiego powstania narodowego; raczej nieprzypadkowo rozeszła się wtedy po Słowacji pogłoska, że prezydent został internowany przez Niemców, a może nawet stracony. O pewnych nadziejach (ściślej - złudzeniach) sił opozycyjnych świadczy pochodząca z marca 1946 roku relacja pisemna jednego z czołowych działaczy podziemnej Słowackiej Rady Narodowej, Ladislava Novomeskiego. Twierdził on, że ruch oporu „zbliżał się do rządu Tisy" i spodziewał się, że „rząd Tisy złapie się za głowę i będzie chciał rozmawiać z kimś, o kim przypuszcza, że jest człowiekiem podziemia... W sytuacji, w jakiej byliśmy przed powstaniem, a potem również na początku powstania, powitalibyśmy w Bańskiej Bystrzycy nawet Tisę, bez względu na to, czy odgrywałby tam jakąś rolę, czy nie"64. Nie wiadomo, do jakiego stopnia ta opowieść Novomeskiego jest wiarygodna, ale ucieczka do Bańskiej Bystrzycy ministra obrony narodowej, generała Ferdinanda Ćatlośa, który chciał być „słowackim Badogliem", zakończyła się fiaskiem: władze powstańcze aresztowały ministra. Tiso nie miał zamiaru podejmować takiego ryzyka -niewątpliwie nie ze strachu, lecz dlatego że był niezachwianie przekonany o efektywności swojej polityki i nie zamierzał w niczym jej zmieniać. Być może, wskutek tego sprawił zawód nie tylko części uczestników ruchu oporu, ale zawiódł także nadzieje tych swoich zwolenników, którzy oczekiwali, że zrobi jakiś decydujący krok lub przynajmniej pokaże, że chce oderwać Słowację od coraz bardziej niewygodnego sojusznika i protektora - hitlerowskich Niemiec. Z obranego kursu nie zszedł aż do gorzkiego końca. Jest to dosyć zaskakujące, ponieważ w całej dotychczasowej działalności politycznej wykazywał sporo pragmatyzmu i zdolności do kompromisów. Tak, lecz nie wtedy, kiedy miał do czynienia z siłami ruchu oporu. Może właśnie w tym miejscu godzi się przytoczyć słowa jednego z jego bliskich współpracowników, ministra komunikacji i robot publicznych w rządzie słowackim, Juliusa Stano, który w swoich wspomnieniach nakreślił taką, moim zdaniem bardzo trafną, charakterystyk? prezydenta: „Dr Tiso był człowiekiem kierującym się chłodnym rozumem, liczącym się z realiami. Nie odznaczał się instynktem, nie kierował sil uczuciami. Ocenił okoliczności, w których si^ /nujdowaliśmy, rozważył ewentualne możliwości, analizował aktualną siłę"65. [Wybuch pod koniec sierpnia 1944 roku zbrojnego powstania musiał wywołać u Tisy ogromny szok. Znów czuł się oszukany i upokorzony. \V widoczny sposób legły w gruzach jego wyobrażenia o idylli słowackiego państwa, o zadowoleniu i posłuszeństwie jego mieszkańców, o wierności wojska, organów porządkowych i administracji. Jako prezydent, zwierzchnik sił zbrojnych i poważany wódz musiał być w jakiś sposób informowany o przedpowstaniowej sytuacji w kraju, choć nie mógł dysponować dokładnymi danymi o rzeczywistych rozmiarach ruchu oporu ani o głębi rozkładu aparatu państwowego. Jak zwykle, tak i w tym wypadku pozostawał bierny, fatalistycznie wierząc, że Republika Słowacka, mimo więzi łączących ją z Trzecią Rzeszą, bez wstrząsów w jakiś sposób prześlizgnie się w okres powojenny - wystarczy, by naród był pobożny, zjednoczony, posłuszny i uczciwie pracował. Nazajutrz po wybuchu powstania w przemówieniu radiowym prezydent mówił: Chociaż... ze zgrozą obserwowałem diabelskie poczynania hordy bolszewickiej w naszym kraju, to jednak nie mogłem odejść od dotychczasowej linii rządzenia Słowacją w duchu cierpliwej wyrozumiałości i miłości do każdego Słowaka66. Były to wprawdzie piękne wyobrażenia i zamysły, lecz wydarzenia toczyły się już w całkiem innym kierunku.prezydent chciał uniknąć niepokojów wewnętrznych, ale obawiał się również bezpośredniej niemieckiej interwencji wojskowej. Wciąż wierzył, że zdoła zapanować nad sytuacją i przywrócić spokój tradycyjnym sposobem - prowadząc pełną kompromisów politykę mniejszego zła. Niemcy, oczywiście, nie potrzebowali „zaproszenia", żeby ich wojsko wkroczyło do Słowacji i zaczęło zajmować terytorium państwa satelickiego. Postąpiliby tak również, gdyby powstanie nie wybuchło, ponieważ obszar ten stawał się już ważnym strategicznym i gospodarczym zapleczem dla ich będących w odwrocie armii. W związku z wybuchem powstania i rozpoczynającym się zajmowa- lem Słowacji przez „sojuszniczą" armię, Tiso znowu wystąpił w swej tradycyjnej roli: pragnął wyjaśnić społeczeństwu wypadki, które nie paso- 'afy do przeświadczenia o niepodległości, spokojnym życiu i rozwoju owackiego państwa. Prezydent albo nie wiedział, albo nie chciał wiedzieć, 65 64 SNA, f. Poverem'ctvo śkolswa a kultury, S 1946. 244I/U-47 '• Stano, Memodre. Osudove rozhodnutie, „Historicka revue", 1992, nr 2, s. 32. Slovenske ndrodne povstanie..., dok. nr 194, s. 371-372. 98 99 jakie konkretnie siły ruchu oporu przystąpiły do powstania. Pocieszał siebie i opinię publiczną, że to jedynie obcy spadochroniarze i ludzie o poglądach czechosłowakistycznych zaprzęgli w służbę swojej wyrafinowanej taktyki męty społeczne i grupy niedojrzałych, postrzelonych chłopców, żeby przy pomocy tych żywiołów obalić słowacki porządek, zetrzeć nam z czoła znamię narodu uczciwego i przyzwoitego, i naznaczyć nas piętnem rozpa-sanej hołoty, dojrzałej do bolszewickiego piekła... taktyce tej uległo wielu uczciwych Słowaków nie tylko w armii, ale również wśród ludności cywil-nej61. Cytowane słowa prezydent wygłosił przed mikrofonem radia braty-sławskiego wieczorem 30 sierpnia 1944 roku. Była to jego pierwsza publiczna reakcja na rozpoczynające się powstanie. Przyznał się także wtedy postfactum do odpowiedzialności za wkroczenie oddziałów niemieckich, które -jak powiedział - nie przybyły po to, żeby kraj okupować, tylko by zlikwidować partyzancką hałastrę w Słowacji. Wojsko niemieckie nie przychodzi, by Słowację obsadzić, ale by przywrócić Słowacji charakter państwa spokojnego... a miłującemu pokój Słowakowi przywrócić pewność Życia i mienia. Nasze wojsko i każdy uczciwy Słowak będzie wspierać oddziały niemieckie w tym zamiarze. Znowu wyłania się pytanie, czy prezydent te słowa mówił szczerze, czy też była to tylko służąca określonym celom propaganda, mająca zniechęcić obywateli do wspierania powstańców i okazywania im sympatii. Trzeba jednak zauważyć, że w oficjalnym przemówieniu z 30 sierpnia Tiso występował nie tylko jako bezkompromisowy i surowy polityk, ale ukazywał także drugą twarz, twarz duszpasterza, budzącą w społeczeństwie ciepłe uczucia. Surowe słowa pod adresem powstańców łagodził, przybierając postawę odpuszczającego winy ojca, który wielkodusznie z powrotem przyjmuje swego marnotrawnego syna... bierze w ramiona tych swoich zbłąkanych, którzy w chwili słabości oderwali się od słowackiej wspólnoty. Wzywał żołnierzy i oficerów, żeby przyjmowali rozkazy jedynie z Bratysławy, i zapewniał ludność, że prezydent Republiki Słowackiej żyje, rząd solidnie wypełnia swoje obowiązki... i za kilka dni w Słowacji znów będzie spokój i porządek. Nawet z przytoczonych słów widać, że Tiso nie znał rzeczywistego stanu rzeczy, nie tylko co się tyczy zasięgu i zaplecza powstania, ale również sytuacji w obozie rządowym, który rozpadał si? w zastraszającym tempie. Wkrótce po tym, jak bratysławskie radio nadało 67 Ibidem, s. 372. cytowane przemówienie, na teren, ogarnięty powstaniem, uszedł minister obrony narodowej, generał Catlos, którego prezydent darzył bezgranicznym zaufaniem,1 Dwaj twórcy „słowackiego cudu gospodarczego", Imrich Karvaś i Peter Zatko, od dawna uczestniczyli w ruchu oporu (Karvaś, na początku września 1944 roku aresztowany przez Niemców, do końca wojny przebywał w obozie koncentracyjnym; Za&o był członkiem powstańczej Słowackiej Rady Narodowej i Rady Obrony Słowacji). Połowa członków rządu podała się do dymisji, wobec czego 4 września prezydent mianował nowy gabinet, na którego czele stanął Stefan Tiso (zbieżność nazwisk jest przypadkowa). Nie bacząc na to, że rząd i wszystkie urzędy państwowe, działające na terenach nieobjętych powstaniem, w owym czasie znajdowały się już pod kontrolą okupanta, prezydent starał się utrzymać złudzenie, że państwo, którego zachowanie uważał w gruncie rzeczy za jedyny cel dalszej swojej działalności politycznej, nadal funkcjonuje normalnie. Trawestując własną tezę z końca lat trzydziestych („naród znaczy więcej niż państwo"), teraz głosił, że państwo to coś więcej niż naród. Odnosi się wrażenie, że w końcowej fazie swojej kariery politycznej Józef Tiso całkowicie utracił dotychczasowy pragmatyzm i umiejętność realnej oceny sytuacji^Z drugiej strony, wykazywał coraz większą pewność siebie i przekonanie, że tylko jego polityka może wyprowadzić naród i państwo z głębokiego kryzysu. Pod tym względem cała ludacka ekipa rządząca darzyła go pełnym zaufaniem, podzielała jego poglądy i zdawała się na jego decyzje. Wskutek tego jednakże prezydent, choć nie chciał tego, żył w pewnej izolacji. Mając ogromny autorytet i skupiając w swych rękach wielką władzę, był w istocie samotny. Jako głowa państwa i wódz musiał podejmować decyzje, działać i wygłaszać przemówienia, biorąc na siebie większą część odpowiedzialności za bieg spraw w Słowacji - co prawdopodobnie bardzo odpowiadało politykom z jego najbliższego otoczenia. Jest rzeczą interesującą, a zarazem znamienną, że również w tym okresie Tiso cieszył się zaufaniem władz Trzeciej Rzeszy (a także nazistów okupujących Słowację). Podobnie jak w latach 1940-1941, a może nawet jesz-; bardziej potrafiły one docenić jego wierność, umiejętność łagodzenia napięć i zespalania ludzi w zaognionej sytuacji kraju, jego chęć współpra-°raz nieukrywane wyrazy lojalności, jak na przykład wręczenie słowac-lc" odznaczeń żołnierzom niemieckim na głównym placu Bańskiej By-rzycy po zdławieniu powstania. Ceremonię tę Tiso poprzedził przemó- 100 101 wieniem, przygotowanym zgodnie z wytycznymi nazistowskich propagan-dystów, a^zakończonym okrzykiem na cześć naszego obrońcy Adolfa Hitlera i jego armii68. Natychmiast po zajęciu przez Niemców Bańskiej Bystrzycy słowacki prezydent wysłał do Hitlera telegram dziękczynny. Moim zdaniem, jego treść nie wykracza poza obligatoryjną formułę tego rodzaju depesz. Pełen gorącej radości i głębokiej wdzięczności" Tiso donosił Fiihre-rowi, że oddziały niemieckie „zajęły Bańską Bystrzycę, siedzibę buntowniczej czechosłowackiej rady narodowej. Zjednoczony ze mną w radości i wdzięczności naród słowacki przekazuje Waszej Ekscelencji życzenie, aby podobne błogosławione sukcesy towarzyszyły bohaterskim walkom Wielkiej Rzeszy Niemieckiej o życie i honor własnego narodu, w obronie kultury europejskiej69. Wydarzenia te do dziś są okazją do wygłaszania diametralnie różnych opinii o ich głównym bohaterze. Z jednej strony, przywoływane są jako dowód, jak nisko Tiso upadł, kolaborując z nazistami. Z drugiej - mówi się o nich jako o przykładzie osobistego poświęcenia się prezydenta, który „za cenę kilku blaszek i formalnych słów" uratował co najmniej dwa słowackie miasta przed zemstą niemiecką - zrównaniem z ziemią - i sprawił, że okupant zrezygnował z przygotowywanych już masowych represji i egzekucji. Historyk może tylko skonstatować, że w owym czasie wspomniane czyny przyjmowano jako wyraz oficjalnego stanowiska głowy państwa, niezależnie od tego, co się za nimi kryło, jakie motywy im przyświecały. Nie wiadomo, czy przemówienie i wręczenie odznaczeń miały jakiś wpływ na rozmiary zemsty Niemców na powstańcach - dotychczas nie są znane żadne wiarygodne źródła. Poza tym do masowych represji w popowstaniowej Słowacji przecież i tak dochodziło. Nasuwa się też pytanie, w jakim celu Niemcy mieliby niszczyć miasta, które już zdobyli i których potencjał gospodarczy był im przydatny. Także w tym okresie Tiso wciąż jeszcze usiłował, przynajmniej w słowach, w miarę możności manewrować na obszarze, wyznaczonym zarówno przez pełnione przezeń najwyższe funkcje polityczne, jak i przez jego godność kapłańską. O ile z jednej strony uznawał powstanie za dopust Boży, który można tylko znosić z pokorą10, to z drugiej wzywał ludaków 68 „Slovak", l XI 1944. 39 Bundesarchiv Berlin, R 70 Slowakei/91, karta l, Polizeidienststelle in der Slowa-kei. Za udostępnienie dokumentu dziękuję dr. K. Hradskiej. 70 „Organizaćne zvesti Hlinkovej slovenskej ludovej strany", 1944, nr 9-10. i innych obywateli, docłumujuc> cli \\ icrnosci państwu, do walki zbrojnej nrzeciw powstańcom, których obrzucał najgorszymi wyzwiskami i przedstawiał w najgorszym świetle. Podobnie jak w wypadku kwestii żydowskiej, również tutaj pojawia się problem politycznej oraz moralnej odpowiedzialności za represje, w tym masowe mordowanie powstańców i osób cywilnych, których sprawcami były okupujące Słowację „sojusznicze i przyjazne oddziały niemieckie". Do tych aktów przemocy i okrucieństw niejednokrotnie dochodziło przy wydatnej pomocy, a nawet z inicjatywy oddziałów operacyjnych tej Gwardii Hlinki, której najwyższym zwierzchnikiem wciąż był prezydent i przywódca monopartii. Gwardia w istocie była wtedy jedynym, choć trochę zasługującym na zaufanie, narzędziem sprawowania władzy w zanikającym już stopniowo państwie. Tiso i propaganda rządowa z oburzeniem potępiali zbrodnie, jakich podczas powstania dopuszczały się wobec ludności cywilnej, szczególnie narodowości niemieckiej, także niektóre oddziały partyzanckie, o czym prezydent był informowany. Dotychczas nie ma jednak ani jednego dowodu, ażeby chociaż aluzyjnie potępił publicznie zbrodnie, popełniane przez okupanta i jego słowackich współpracowników, których ofiarą padali powstańcy, pośród nich także cudzoziemcy i cywile. Oczywiście, nie byłoby to łatwe i nie wiadomo, jakie miałoby dla niego konsekwencje polityczne, jak wtedy postąpiliby Niemcy. Tu nie można moralizować, można jedynie przytaczać znane fakty oraz zadawać niepokojące pytania i szukać na nie odpowiedzi. Jest jednak wykluczone, żeby najwyższy przedstawiciel państwa nie otrzymywał żadnych wiadomości o nieludzkich warunkach, panujących w ośrodku koncentracyjnym w Seredi, o masowych mordach w Krem-nićce, w Nemeckej i w innych miejscowościach na terenie Słowacji, o wznowieniu wywózek Żydów do obozów zagłady, o transportach do niemieckich obozów jenieckich i koncentracyjnych. Prezydent w takich wypadkach stosował rzeczywiście podwójną miarę lub, jak od dawna już miał w zwyczaju, zamykał oczy na sprawy niemiłe i niewygodne, mogące naruszyć spokój jego sumienia jako człowieka i duchownego. Nie było to jednak dla niego łatwe, ponieważ właśnie jesienią 1944 roku znów stał się obiektem ostrej krytyki i to szczególnie nieprzyjemnej, bo przychodzącej z Watykanu. ^ównież teraz dotyczyła ona kwestii żydowskiej, ściślej mówiąc, ponow-aego wywożenia Żydów poza terytorium Słowacji. Prawdą jest, że drugi •taP deportacji, któremu towarzyszyło mordowanie Żydów na miejscu, Słowacji, realizowały już okupacyjne siły niemieckie (choć często ko- 102 103 rzystając z pomocy miejscowych kolaborantów i elementów lumpenprole-tariackich). Prawdą jest, że rząd słowacki i prezydent Tiso w owym czasie nie byli już^zainteresowani deportowaniem Żydów, chcieli tylko internować ich w obozach pracy na terenie kraju. Faktem jest jednak, że swym autorytetem i oficjalną propagandą działalność nazistów osłaniali i publicznie wspierali; W organie prasowym HSLS, dzienniku „Slovak", który przewodniczący partii regularnie czytywał, wulgarna propaganda antyżydowska, poczynając od września 1944 roku, przybrała cechy histerii. Pozostałą jeszcze w Słowacji resztkę ludności żydowskiej oskarżano nie tylko o przygotowanie i wywołanie powstania, ale też o planowe grabienie i mordowanie Słowaków - zwłaszcza dobrych ludaków, katolików, księży, kobiet i dzieci; dlatego - pisano - niezbędne jest, „aby ta cuchnąca zgnilizna i zgraja była zapędzona tam, skąd nie ma powrotu"71. Chociaż w ówczesnych wystąpieniach samego Tisy nie spotykamy się z tego rodzaju albo im podobnymi wulgarnymi argumentami, to jednak jako przewodniczący monopartii ponosi on przynajmniej moralną odpowiedzialność za to, co publikowała partyjna prasa. Lecz były również sprawy, za które był bezpośrednio odpowiedzialny jako polityk. Dostrzegano to również za granicą. Pisałem już, że powstanie było dla prezydenta szokiem, że odczuwał zawód i upokorzenie. Musiał więc dla siebie i dla społeczeństwa znaleźć jakieś wytłumaczenie tego zjawiska - i jego winowajców. Winowajców widział przede wszystkim w słowackich Żydach, których przedstawiał jako zatwardziałych nieprzyjaciół słowackiego państwa i narodu. Jak pisał jeszcze 4 stycznia 1945 roku w prywatnym liście do interweniującego arcybiskupa Uppsali, Ehrlinga Eidema, Żydzi: opuścili dotychczasowe obozy, porzucili swoje miejsca pracy, poszli w lasy i z bronią w ręku oraz jeszcze bardziej ogromnymi środkami finansowymi wspierali bunt przeciw państwu12. Twierdził, że Szwedzi byli źle poinformowani o stosunkach w państwie słowackim, a szczególnie o położeniu słowackich Żydów. Była to jednak tylko naiwna próba okłamania adresata i usprawiedliwienia się. Jest wprost niezrozumiałe, że podobną taktykę Tiso stosował również, mając do czynienia z takim autorytetem moralnym, jak Watykan. Od września 1944 roku Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej i jego przedstawiciel w Bratysławie, monsinior Burzio, znowu z wielkimi oba- 71 „Slovak", 8 IX 1944. '2 Vatikan a Slovenskd republika..., dok. nr 149, s. 221. 104 warni śledzili nowy etap „rozwiązania kwestii żydowskiej". Watykan wiedział- że akcję wyreżyserował i kierował nią hitlerowski okupant, niemniej jednak sekretarz stanu, Domenico Tardini, nalegał na Tisę, „aby swoje uczucia i zamysły zharmonizował ze swoją godnością duchowną i sumieniem. Krzywdy i akty przemocy, popełniane podczas jego prezydentury, obciążają jego duszę księdza, hańbią jego ojczyznę, dyskredytują kler j szkodzą Kościołowi także za granicą"73. Interwencja ta miała miejsce po dwóch bezowocnych wizytach watykańskiego charge d'affaires w Bratysławie u prezydenta. Burzio prosił Tisę, żeby ten podjął próbę położenia kresu aresztowaniom słowackich Żydów, wśród nich chrześcijan żydowskiego pochodzenia, z których wielu ukrywało się w klasztorach. Kiedy Tiso oświadczył, że o aresztowaniach nic nie wie, charge d'affaires zarzucił mu mijanie się z prawdą. Rozmowa, której przebieg był bardzo dramatyczny, zakończyła się tym, że prezydent poczuł się obrażony posądzeniem o kłamstwo i całkiem niedyplomatycz-nie wskazał monsiniorowi drzwi74. Mimo to Giuseppe Burzio ponownie -po raz ostatni - wybrał się do Tisy, by wstawić się za prześladowanymi Żydami. O wyniku audiencji z 6 października 1944 roku pisał do Rzymu: „Znów odwiedziłem prezydenta republiki i próbowałem skłonić go, żeby interweniował przynajmniej w sprawie ochrzczonych... Nie spotkałem się u niego z najmniejszym zrozumieniem, nie usłyszałem ani jednego słowa współczucia dla prześladowanych: w Żydach widzi przyczynę wszelkiego zła i broni godzących w nich posunięć Niemców jako podyktowanych najwyższymi interesami wojennymi"75. W skrajnie drażliwej sytuacji Tiso osobiście wysłał list do papieża Piusa XII, ażeby po raz pierwszy od czasu, gdy objął najwyższe stanowiska w państwie, wyjaśnić mu bliżej swoją politykę i jej motywy76. Wartość dokumentalna tego listu, noszącego datę 8 listopada 1944 roku, jest moim zdaniem wyjątkowo wysoka. Nie mamy tu bowiem do czynienia ze zwyczajną korespondencją dyplomatyczną ani z okazjonalnymi oświadczeniami o charakterze propagandowym, jakie prezydent składał bardzo często. Tym razem jest to list polityka, a przede wszystkim księdza, adresowany do głowy Ibidem, dok. nr 136, s. 203. K. Murin, op.cit., s. 76. - >t/V,.'-..v • Vatikdn a SlovensM republika..., dok nr 130, s. 196-197. Ibidem, dok. nr 138, s. 207-208. -mteirwM .'t 105 Kościoła rzymskokatolickiego. Być może, charakteryzuje on osobę swego autora znacznie lepiej niż wiele innych dokumentów, wśród nich także cytowane w tej książce. Ton listu jest pełen szacunku, Tiso usprawiedliwia się i tłumaczy. Zaczyna od twierdzenia, że zagranica, w tym także Watykan, w niewłaściwym świetle widzi Republikę Słowacką, ponieważ wroga nam propaganda rozdmuchuje pogłoski o okrutnych, sprzecznych z zasadami humanitaryzmu i sprawiedliwości poczynaniach rządu słowackiego wzglę. dem osób z powodu ich narodowości i rasy. Zarzutom tym przeciwstawia argument, że w ciągu pięciu lat trwania naszej niepodległości nie został wydany ani jeden wyrok śmierci. Zmiany polityczne zarówno z 6 października 1938, jak i z 14 marca 1939 roku, ale także ostatnie inkryminowane poczynania rządu, zostały urzeczywistnione bez przelania choćby jednej kropli krwi. Kolejne krytykowane działania przeciw Czechom i Żydom prezydent tłumaczy obowiązkiem obrony swojego narodu przed nieprzyjaciółmi, którzy przez wieki zgubnie oddziaływali w jego łonie. Następnie Tiso ucieka się do zadziwiająco naiwnego kłamstwa, twierdząc, że Czesi i Żydzi, którzy przez pięć lat istnienia Republiki Słowackiej mieli się dobrze, pod koniec sierpnia roku bieżącego otwarcie połączyli się z nieprzyjacielskimi spadochroniarzami różnych narodowości, zrzuconymi na Słowację z powietrza, i wszczęli jawny bunt przeciw Republice Słowackiej. Po czym wyjaśnia, że niesprawiedliwie napadnięta Słowacja poprosiła o pomoc swojego opiekuna, rząd Rzeszy Niemieckiej. Od tego czasu wydarzenia w Słowacji mają charakter wojskowy, wojenny i rozgrywają się poza sferą władzy rządu słowackiego, a tym samym nie ponosi on za nie odpowiedzialności - co ilustruje prawdziwym argumentem, że niemiecki rząd i władze okupacyjne odrzuciły notę werbalną rządu słowackiego, który chciał, żeby słowaccy Żydzi byli internowani w Słowacji, a nie deportowani77. Następnie prezydent robi z siebie męczennika i wyjaśnia okoliczności współpracy słowacko-niemieckiej: Nasza wina sprowadza się do naszej wdzięczności i wierności wobec Niemców, którzy nie tylko uznali i zaaprobowali istnienie naszego narodu i jego naturalne prawo do niezależności i wolności narodowej, ale pomagali mu także przeciw Czechom i Żydom, nieprzyjaciołom naszego narodu. Jesteśmy jednak całkowicie pewni, że ta «wina» jest w oczach katolików największym powodem do dumy-Najwyraźniej również pisząc ten tak ważny list, Tiso nie potrafił odejść 77 SNA, f. Ministerstw zahranićnych veci, 285/1944, żidia. 106 od swych zakorzenionych wyobrażeń, których bronił tutaj w niemal taki MII demagogiczny sposób, jaki zwykł był z powodzeniem stosować, przemawiając do rzesz słuchaczy na licznych zebraniach politycznych, wiecach i uroczystościach kościelnych w Słowacji. Jakby zapomniał, że pisze jo papieża i że dyplomacja watykańska zalicza się do najbardziej doświad-czonych i najlepiej poinformowanych. Zdumiewające jest, że Tiso jeszcze jesienią 1944 roku wierzył w skuteczność niemieckiej opieki i ciągle miał nadzieję, że w niedalekiej przyszłości nastąpi zwrot w przebiegu wojny, który pozwoli Niemcom uniknąć bezwarunkowej kapitulacji, dzięki czemu słowackie państwo nie utraci swojego twórcy i protektora. Wydaje się, że uparcie trwał w tym błędzie aż do ostatnich dni swojej prezydentury. Chociaż jego oceny sytuacji międzynarodowej oraz wojennej były naiwne i nierealne, wciąż wierzył we własną nieomylność i do słuszności konkluzji, do których dochodził, usiłował przekonać zarówno najbliższe otoczenie, jak i szerokie masy ludności Słowacji. Gdzieś pod koniec grudnia 1944 roku w pałacu prezydenckim odbyło się spotkanie „młodoludackich memorandystów" (o których będzie jeszcze mowa) z wodzem. Przy tej okazji Tiso wypowiedział się też na temat aktualnej sytuacji wojennej: ...więc nie wiem, nie wiem, przecież wy także śledzicie wiadomości, słuchacie także Londynu, widzicie, jaka jest sytuacja... Czytam, że Niemcy używają broni V już także na froncie. Rozmawiam z nimi o tym, z tymi, którzy mnie tutaj odwiedzają, też nie wiem, na czym się opierają, ale muszę myśleć, że to musi mieć jakąś podstawę, bo przecież umiem odróżnić, co jest udawaniem, a co przekonaniem. Ten optymizm musi być uzasadniony czymś, o czym się jeszcze nie wie18. Jest rzeczą interesującą, ale także znamienną, że podczas ostatniej wizyty u Hitlera, w maju 1944 roku, Tiso pytał Fiihrera, czy Niemcy nie zamierzają zawrzeć separatystycznego pokoju z aliantami zachodnimi. Hitler kategorycznie zaprzeczyli dodał, że nad takim rozwiązaniem byłby skłonny zastanawiać się dopiero po spodziewanym otworzeniu drugiego frontu - po wazji aliantów i ich sromotnej klęsce, gdy Trzecia Rzesza będzie mogła dyktować warunki pokoju79. Nie wiadomo, czy słowacki prezydent uwierzył tym wywodom, lecz bezpośrednio po jego powrocie do Bratysławy ziennik partyjny „Slovak" pisał o „manifeście wiary Słowaków... o przeko- 78 79 SNS, f. S-428^. Notatki J. Kosorina ze stycznia 1946 r. Public Record Office, London, Foreign Office, 371/38941. 107 nującym zdecydowaniu Fiihrera, by zwycięsko zakończyć wojnę", Co zagwarantuje „szczęśliwy rozwój słowackiej samodzielności państwowej toteż państwo słowackie u boku armii niemieckiej kontynuuje walkę o swe istnienie"80. Plany i wyobrażenia Tisy, odnoszące się do polityki zagranicznej, były niebywale odległe od rzeczywistej sytuacji. Nie zagrażało to jednak wcale jego pozycji w kraju -jako prezydenta, przewodniczącego partii, uznawanego wodza. Po wybuchu powstania dokonał wielu zmian personalnych nie tylko w rządzie, ale także w organach administracji państwowej i w ści-słym kierownictwie HSES. Podejmował te decyzje autorytatywnie, nie ulegając ani presji Niemców, ani kategorycznym żądaniom radykalnej „młodej generacji ludackiej", na której czele stali ludzie uprzednio bliscy Tisie i zaprzyjaźnieni z nim: Stefan Polaković i Ferdinand Durćansky. Niezadowoleni i niewątpliwie marzący o wyższych stanowiskach i większym udziale w sprawowaniu władzy politycznej „młodoludacy" we wrześniu 1944 roku wystosowali do wodza memorandum. Autorzy memorandum domagali się surowego traktowania jawnych „nieprzyjaciół państwa i narodu", którzy wywołali powstanie, „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej i czeskiej", konsekwentnego utrzymania sojuszniczych więzi z Niemcami. Jednocześnie „młodoludacy" chcieli, żeby wobec tych działaczy państwowych i partyjnych, którzy ich zdaniem nie sprawdzili się w życiu politycznym i swoją bezczynnością, brakiem stanowczości oraz strachem doprowadzili do załamania się ustroju, organów władzy i administracji, zostały wyciągnięte jak najsurowsze konsekwencje polityczne i sądowe81. Mniej więcej podobne żądania były przedmiotem obrad zjazdu młodej generacji ludackiej w Pieszczanach w styczniu 1945 roku i znalazły się w uchwalonym przez ten zjazd manifeście82. „Młodoludacy" domagali się nie tylko gruntownej czystki na wszystkich szczeblach aparatu władzy i administracji państwowej oraz w strukturach organizacyjnych HSES, ale także rewizji mandatów poselskich, jak też głów wielu wysokich funkcjonariuszy partyjnych i państwowych. Konkretnie atakowali dwóch byłych sekretarzy generalnych HSI1S: Aladara Koćiśa i Gejzę Medrickiego, który ponadto był ministrem gospodarki- 80 „Slovak", 16 V 1944. 81 Slovenske ndrodne povstanie..., dok. nr 320, s. 541-542. 82 Dejiny Slovenskeho ndrodneho povstania 1944, 3. Dokumenty, zostavila M. Vartfkova, Bratislava 1984, dok. nr 481, 482, 483, s. 534-538. 108 iyledrickiemu i ministrowi komunikacji, Juliusowi Stano, zarzucali, że w kierowanych przez nich urzędach „działano wbrew interesom Partii i pod ich opieką organizowały się elementy antypaństwowe". Te wystąpienia i żądania „młodoludaków" stawiały Tisę w szczególnej, wewnętrznie sprzecznej sytuacji. Z jednej strony, autorzy dezyderatów wyrażali mu absolutne zaufanie („do Pana jednego, Wodzu nasz, zwracamy się w tych niespokojnych czasach"), ale z drugiej, ostra krytyka poszczególnych członków rządu i wysokich funkcjonariuszy partyjnych pośrednio godziła także w niego, gdyż w pełni odpowiadał za ich działalność. Przecież to właśnie on mianował na wysokie stanowiska krytykowane teraz osoby, które w dodatku wspierały go wiernie w czasach, gdy walczył z Tuką i narodowymi socjalistami. Sądzę, że Tiso zdawał sobie sprawę z tej „jedności przeciwieństw" lepiej niż „młodoludacy" - wskazuje na to jego sposób postępowania. Miał już wystarczająco wielki autorytet, by w polityce krajowej umieć się przeciwstawić tego rodzaju naciskom. Sekretarza generalnego HSES Koćiśa odwołał wprawdzie ze stanowiska w partii, ale wnet mianował go ministrem szkolnictwa i edukacji narodowej w zrekonstruowanym gabinecie. Na sekretarza generalnego partii ponownie powołał „staroludaka" Pavla Opluśtila - co wywołało niezadowolenie słowackich radykałów oraz poselstwa niemieckiego83. Medrickiego zostawił na dotychczasowym stanowisku, z rządu odszedł jedynie Stano. Wymuszonym ustępstwem było awansowanie fanatycznego narodowego socjalisty Otomara Kubali, który ponownie został szefem sztabu Gwardii Hlinki (był już nim przedtem do maja 1942 roku), tworzył jej oddziały operacyjne i jesienią 1944 roku stanął na czele zreorganizowanych służb bezpieczeństwa. W danym wypadku jednak Tiso uległ nie tyle „młodoludakom", co żądaniom nazistów, którzy zawsze uważali Kubalę za swojego człowieka i darzyli go zaufaniem. Trzeba powiedzieć, że także czystka AV aparacie państwowym, której domagali się „młodoludacy", miała charakter raczej formalny, co wiązało się z tym, że w owym czasie szerzyły się już nastroje ase-Kuranckie i obawy przed nieznaną przyszłością. Sam Tiso nie był zwolennikiem rewolucyjnych zmian personalnych i nigdy nie domagał się ich. Rzeczywiste niebezpieczeństwo groziło w tej dziedzinie jedynie ze strony 3kupanta niemieckiego oraz słowackich fanatyków - donosicieli i gorliwych wykonawców poleceń nazistów. 83 SNA, f. NS, dr. Pavol Opluśtil, Tnlud. 7/46. 109 „Bunt młodoludaków" Tiso spacyfikował w tradycyjny sposób: nie zwracał na nich większej uwagi, ignorował ich, a gdy pierwsza fala „rebelii" opadła, przeszedł do kontrataku. Pod koniec listopada 1944 roku zorganizował w pałacu prezydenckim naradę, na którą zaprosił czołowych przedstawicieli niezadowolonych radykałów, domagających się jeśli nie innych kar, to przynajmniej „partyjnego sądu honorowego" dla osób uznanych przez „młodoludaków" za niepewne i winne niewywiązania się ze swych obowiązków84. Główny głos na naradzie należał do prezydenta. Tiso nie krył rozgoryczenia z powodu postępowania „młodoludaków", którzy zapewniali go, że nie chodzi im o robienie kariery, chcą tylko „wziąć na siebie odpowiedzialność za bieg wydarzeń, aby nie doszło do katastrofy w polityce zagranicznej oraz wewnętrznej". Prezydent powiadomił uczestników obrad, że gdyby uznał ich argumenty, które zresztą są niewystarczające, to zdezawuowałby nie tylko swoich pięcioletnich współpracowników, ale także siebie i swoją politykę... więc co robiliśmy przez pięć lat wszyscy, tacy byliśmy z tego dumni, a tu nagle - że wszyscy robiliśmy źle?. Sarkastycznie przypomniał jeszcze radykałom, że przedtem zamiast uprawiać konstruktywną krytykę i szukać dróg naprawy, intrygowali wraz z Tu-ką i Machem także przeciw jego osobie. A teraz, kiedy wojska rosyjskie są w Karpatach, szukają winowajców. W tej naradzie u prezydenta uczestniczyli również wysocy dygnitarze państwowi i działacze partyjni - „staroludacy": nowy premier Stefan Tiso, nowy sekretarz generalny HSILS Pavel Opluśtil, wiceprzewodniczący sejmu Karol Mederly i znany publicysta Konśtantin Ćulen. Wszyscy oni poparli stanowisko Tisy, ale obiecali, że sprawa zostanie później rozstrzygnięta przez partyjny sąd honorowy, gdyż „nie zaszkodzi, jeśli starsi będą wiedzieli, że są obserwowani i że ktoś ośmieli się pociągnąć ich do odpowiedzialności. A znów tym młodszym nie zaszkodzi, jeśli przykróci si? im cugli, żeby za bardzo nie hasali". Żaden sąd honorowy nigdy się jednak nie odbył, nie tylko z braku czasu, ale - być może - także dlatego że Tiso był wobec niego sceptyczny, obawiając się, „aby to nie przyniosło więcej szkody niż pożytku". Narada miała burzliwy przebieg. Gdy dobiegała już końca, prezydent spytał, co właściwie ma się stać z memorandum, za którym hałaśliwie opowiadała się, mająca wygórowane ambicje 84 Pr/chicj! narad) opisuje s/czegótowo w swoich notatkach J. Kosorin, in: SNA. f. S-128-4. 110 polityczne, grupa „młodoludaków". Jeden z jej przywódców, Ferdinand purćansky - jedyny z obecnych, który odważył się z Tisą polemizować -zaproponował cynicznie: „Wrzucić do pieca". Epizod ten zdaje się świadczyć o pewnej modyfikacji pozycji Tisy w ostatnich miesiącach wojny oraz w krótkim okresie po jej zakończeniu. Prezydent wciąż uważany był za niezachwiany autorytet, za wodza,' Stopniowo jednak zaczął przekształcać się w symbol słowackiego państwa i jego polityki. Stawał się swego rodzaju szyldem moralnym, także dla tych sił politycznych, które go wprawdzie w pełni respekt9wały, ale nie zawsze aprobowały jego taktykę, metody i politykę kadrową: Toteż „młodoludacy" zastanawiali się całkiem poważnie, czy nie założyć nowej, „odrodzonej" partii ludowej, która powinna by „wrócić do ideałów 14 marca"85. Byłoby to w istocie zaprzeczeniem pieczołowicie przestrzeganej zasady, obowiązującej już od jesieni 1938 roku, że naród słowacki może reprezentować tylko jedna jedyna partia. W niespokojnych czasach, kiedy zbliżał się front i należało spodziewać się daleko idących zmian politycznych oraz praw-noustrojowych, Tiso bywał wpychany również na takie pozycje, które nie zawsze mu odpowiadały. „Młodoludacy" korzystali z jego bierności, nadużywali jego „polityki mniejszego zła", aby realizować swoje plany, forsować własne koncepcje, zaspokajać osobiste ambicje. Co się jednakże tyczy politycznej odpowiedzialności, także za ich własne działania, tą w pełni obarczali prezydenta. Świadomie lub nieświadomie zaczęli robić z niego przyszłego męczennika. Pozostaje pytaniem, czy Tiso, z natury introwertyk, zdawał sobie sprawę z tego, że stawiany na piedestale jako nienaruszalny autorytet, tym samym staje się odpowiedzialny za wszystko, cokolwiek dzieje się w państwie, a przy tym jest coraz bardziej samotny jako polityk i człowiek. Faktem jest, że pod koniec swojej prezydentury nie miał już w obozie rządzącym ani poważnego rywala, ani równowartościowego partnera. Był w istocie jedyną osobą, integrującą zanikające państwo. Został sam z gigantycznym brzemieniem politycznej oraz moralnej odpowiedzialności, którego jego otoczenie raczej nie pomagało mu dźwigać. W ostatnich miesiącach istnienia wojennej Republiki Słowackiej gwałtownie kurczył się terytorialnie oraz merytorycznie obszar, na którym prezydent mógł przejawiać aktywność. Tiso, można powiedzieć, co dzień zbierał gorzkie owoce „polityki mniejszego zła". Z jednej strony, musiał 85 Ibidem. 111 wykazywać się lojalnością wobec Niemiec i ich sił okupacyjnych w Słowacji, z drugiej zaś, starał się interweniować u okupanta, chcąc uratować większe grupy Słowaków (przede wszystkim żołnierzy, jeńców z powstania) i poszczególne osoby przed wywiezieniem do Rzeszy.!Była to jednak przeważnie praca syzyfowa. Jednocześnie prowadził ożywioną działalność publicystyczną - ale właściwie w swych artykułach rozwijał już tylko i powtarzał w niezliczonych wariantach dawne tezy o konieczności utrzymania państwa jako warunku istnienia narodu, o potrzebie jedności narodowej i uczciwej pracy, dzięki której można będzie obronić państwo przed nieprzyjaznymi mu siłami itp. Bardziej niż kiedykolwiek przedtem powoływał się na „rację historyczną". W niej szukał idei państwowości słowackiej, poczynając od panującego w Nitrze księcia Pribiny, przez Państwo Wielkomorawskie księcia Svatopluka itd. Argumentacja prezydenta nie była jednak wolna od luk. Tiso podkreślał, że Republice Słowackiej zagraża agresja bolszewików i ich krajowych pomagierów, ale pomijał milczeniem fakt, że jednym z celów wojennych aliantów zachodnich było odrodzenie Republiki Czechosłowackiej. Gdy mowa o planach na okres powojenny, godzi się przypomnieć, że w literaturze popularnej oraz w niektórych pracach pamiętnikarskich pojawia się informacja, jakoby władze ZSRR za pośrednictwem swoich agentów proponowały Tisie, ażeby proklamował Słowacką Republikę Radziecką, przy czym rzekomo obiecywano mu, że pozostanie jej prezydentem. Precedensem miało być uznawanie króla Michała jako władcy Rumunii również po przewrocie z 23 sierpnia 1944 roku. Prezydent jednak miał te propozycje, przekazane przez Durćanskiego, stanowczo odrzucić, kierując się względami ideologicznymi86. Historyk musi wobec tego rodzaju rewelacji być co najmniej sceptyczny, choć nie można wykluczyć, że w im-perialistycznej polityce radzieckiej rozważano i takie plany (ostatecznie przecież ZSRR zaanektował należącą przed wojną do ĆSR Ruś Podkarpacką, choć przedtem Stalin zapewniał prezydenta Benesa, że nie nosi się z podobnym zamiarem). Może kiedyś w archiwach rosyjskich znajdą się wiarygodne źródła, które pozwolą wyjaśnić tę kwestię. Lecz jest przecież bardzo mało prawdopodobne, by ZSRR chciał realizować taki plan właśnie przy pomocy Tisy, a nie słowackich komunistów, którzy długo nosili się z myślą o utworzeniu po wojnie Radzieckiej Słowacji. Poza tym trudno 86 K. Murin, o/i.cit., s. 78. 112 porównywać Tisę z królem Michałem, gdyż prezydent słowacki nie przejawił ani cienia ochoty uwolnienia kraju od niemiłego sojuszu z hitlerowskimi Niemcami. Pod tym względem pośród głów państw zwasalizowa-nych przez Trzecią Rzeszę stanowił chyba absolutny wyjątek. Lecz trzeba przyznać, że był w sytuacji bardzo trudnej i niekorzystnej. Ostatnia szansa zrobienia przezeń jakiegoś stanowczego kroku w kierunku sprzymierzonych znikła na początku jesieni 1944 roku. Nie wiadomo, czy Tiso to sobie uświadamiał, w każdym razie jego wystąpienia publiczne aż do ostatnich dni sprawowania funkcji prezydenckiej świadczą o wierności, przynajmniej werbalnej, wobec nazistowskich Niemiec: Wierzę, że mamy rację, i jestem przekonany, że z naszą racją w sojuszu z Wielką Rzeszą Niemiecką doprowadzimy nasz bój do pełnego zwycięstwa naszej rac//87. Te same w istocie słowa powtarzał jako naczelny wódz słowackich sił zbrojnych w rozkazie do armii z 14 marca 1945 roku88, dwa tygodnie przed opuszczeniem terytorium Słowacji. Jaka jednak mogła być ta „słowacka racja" w sojuszu z walącymi się w gruzy hitlerowskimi Niemcami? Najtrzeźwiej chyba potrafili ocenić sytuację dyplomaci słowaccy w krajach neutralnych, z niepokojem rejestrujący coraz większą izolację polityczną Republiki Słowackiej na forum międzynarodowym, prowadzącą do zrywania stosunków z tym państwem. Daremnie czekali na konkretne i stanowcze dyrektywy od bratysławskiego rządu i prezydenta. Jak pisał poseł w Watykanie, Karol Sidor, w pierwszych tygodniach stycznia 1945 roku rząd bratysławski otrzymał kilka propozycji, żeby za pośrednictwem swoich przedstawicieli dyplomatycznych spróbował skontaktować się z politycznymi i wojskowymi władzami Sprzymierzonych, zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Po długim wyczekiwaniu nadszedł tylko surowy nakaz: „Czekać, na propozycje odpowiemy później". Żadne instrukcje jednak już nigdy nie nadeszły89. Ostatnie tygodnie pobytu Tisy w pałacu prezydenckim upływały pod znakiem przygotowań do wyjazdu na emigrację, choć przyszli uciekinierzy nie mieli przed sobą żadnych realnych perspektyw politycznych. W ostatnich dniach marca 1945 roku prezydent ze swoją świtą przez miasteczko Holić udał się na teren Trzeciej Rzeszy: do Austrii, a następnie do 87 „Slovak", 10 XII 1944 [przekład dosłowny - P. G.]. Ibidem. \5 III 1945. K. Sidor, Sest rokov pri Vatikonę, Scranton, USA, 1947, s. 254. 113 Bawarii. Był wyposażony w niemieckie dokumenty dyplomatyczne i wojskowe oraz pisma, które miały jemu i jego towarzyszom zapewnić pomoc niemieckich dowództw i urzędów cywilnych. Można uznać za paradoks, że właśnie na podstawie tych rekomendacji amerykańskie władze okupacyjne w Niemczech zidentyfikowały Tise i sporo osób z jego otoczenia. Józef Tiso wyjeżdżał na emigrację polityczną całkowicie do niej nieprzygotowany, z bardzo mglistymi wyobrażeniami co robić dalej. Także pod względem „technicznym" i finansowym jego pobyt na uchodźstwie nie był należycie zabezpieczony. Sam Tiso o konspiracji nie miał wielkiego pojęcia i wyraźnie się nią nie interesował, choć wziął ze sobą sporo dokumentów słowackich oraz niemieckich, w tym paszporty wystawione na jego własne nazwisko i na fałszywe („dr Józef Taborsky")90. Pierwszym przystankiem na trasie jego krótkiej podróży był klasztor w Kremsmiinster w Austrii. Prócz normalnych obowiązków kapfańskich nie podejmował tam żadnej działalności publicznej. 27 kwietnia przerwał milczenie i przed mikrofonem, znajdującej się jeszcze w rękach nazistów rozgłośni Donau, odczytał ostatnie przemówienie do narodu słowackiego91, Jest mało prawdopodobne, żeby było ono słyszalne na terenie Słowacji, a jeśli nawet, to nie wywarło wielkiego wpływu na potencjalnych słuchaczy. W przemówieniu tym Tiso po raz pierwszy wystąpił w roli, do której od dłuższego już czasu był spychany - i którą w końcu sam zaakceptował, by trwać w niej do tragicznego końca swojego życia: jako męczennik. Przyrównał się do papieży, którzy musieli uchodzić z Rzymu, ścigani przez nieprzyjaciół, oraz do świętego Józefa, dla ratowania Maryi i Dzieciątka uciekającego przed Herodem: Uciekliśmy z państwowością słowacką, aby ją uratować przed paszczą czeskiego imperializmu... Miłowaliśmy naród i państwo, uszliśmy więc, aby móc reprezentować je na obczyźnie i bronić ich". Apelował do mieszkańców Słowacji, aby dochowali wierności słowackiemu państwu, które „istnieje, ponieważ żyje i działa jego prezydent, rząd i pozostałe organy administracji państwowej... Na razie przypatrujcie się, porównujcie i stosownie do tego postępujcie. W przemówieniu doszła też do głosu inna cecha osobowości Tisy. Mówca ani na chwilę nie zwątpił w słuszność swoich poczynań politycznych, wykluczał jakąkolwiek możliwość, by się w czymś mylił: Nie waham się oświadczyć, że gdybyśmy dziś 90 K. Murin, op.cit., s. 161. 91 SNA, f. S^24-3; S-428-4. 114 mieli znowu rozpocząć działalność polityczną, znów postępowalibyśmy tylko tak, jak w ciągu minionych sześciu lat. Znamienne jest, że tym razem Tiso już ani razu nie wspomniał o twórcy i opiekunie państwa słowackiego, o nazistowskich Niemczech, które rozsypywały się dosłownie na jego oczach. Tu znów stajemy przed pytaniem, czy rzeczywiście na początku maja 1945 roku wysłał do nowego kanclerza Rzeszy, admirała Karla Dónit-za, depeszę gratulacyjną, w której miałby potwierdzić sojuszniczą wierność Republiki Słowackiej wobec Wielkich Niemiec. Także w tym wypadku historyk musi zachować ostrożność, nie dysponuje bowiem wiarygodnym źródłem, potwierdzającym wysłanie lub przyjęcie takiej depeszy. f Nie wiadomo, czy Tiso sam przygotował sobie cały tekst przemówienia wygłoszonego w Kremsmiinster, czy też wziął pod uwagę wskazania innych ludackich emigrantów - zwłaszcza z kręgu Durćanskiego lub Po-lakovića. Tak czy inaczej, jego treść nie odpowiadała realnej sytuacji. Na emigracji nie istniały żadne organy wykonawcze słowackiego państwa, w owym czasie zresztą i w ówczesnych warunkach nawet istnieć nie mogły. Ewentualna przyszła działalność polityczna emigracji ludackiej nie była jeszcze skoordynowana, emigranci dzielili się na grupy, różniące się poglądami na sposób dalszego postępowania. Główny cel emigracji - zachowanie państwa słowackiego - nie znajdował u zwycięskich aliantów najmniejszego poparcia. W dniu bezwarunkowej kapitulacji Niemiec kilku czołowych reprezentantów słowackiego państwa - Stefan Tiso, Gejza Medricky, Mikulas Prużinsky, Aladar Koćiś, Tido J. Gaspar - uchwaliło w Kremsmiinster memorandum, w którym oświadczyli, że oddają się pod opiekę armii amerykańskiej. Prosili też o opiekę nad wszystkimi Słowakami, w memorandum nie było jednak najmniejszej nawet wzmianki o słowackim państwie92. Józef Tiso nie był już obecny przy uchwalaniu memorandum, gdyż w ostatnich dniach kwietnia, wnet po wygłoszeniu cytowanego przemówienia, opuścił Kremsmiinster i osiadł w klasztorze kapucynów w Altótting niedaleko Monachium. Przebywał tam już niejako emigracyjny prezydent i polityk, tylko jako osoba prywatna, która musiała ukrywać się przed poszukującymi zbrodniarzy wojennych czechosłowackimi i alianckimi oficerami wywiadu i bezpieczeństwa. TSNA l S l H Dokument został też opublikowany w pracy K. Sidora, Śesi rokov l"1 \'tiiktin,. x. IM. 115 ROZDZIAŁ IV TRAGICZNY EPILOG (1945-1947) l W zaciszu celi klasztornej w Altótting upłynęło Józefowi Tisie ostatnich sześć tygodni życia na wolności. Ze światem zewnętrznym łączył go właściwie tylko wierny sekretarz osobisty, Karol Murin, który przynosił mu wiadomości, starał się nawiązać jakieś pomocne kontakty, a przede wszystkim robił, co mógł, by utaić tożsamość i miejsce pobytu swojego przełożonego. I znów rodzi się pytanie, dlaczego Tiso nie próbował przedostać się z okupowanej Bawarii do Szwajcarii, Włoch albo Watykanu, jak wielu politycznych oraz niepolitycznych emigrantów ze Słowacji i innych krajów europejskich, także z Niemiec. Kolejnym pytaniem bez odpowiedzi jest, dlaczego Tisie nie udzielił skuteczniejszej pomocy i ochrony kardynał monachijski, Michael Faulhaber, z którym Murin rozmawiał1. Nie można odpowiedzieć na powyższe pytania w pełni jednoznacznie, ale wydaje się, że kraje neutralne, Watykan i wysocy dostojnicy Kościoła tuż po wojnie uważali byłego słowackiego prezydenta za osobę zbyt skompromitowaną, w najlepszym razie zaperzona non grata. Po części dawała to już do zrozumienia depesza watykańskiego Sekretariatu Stanu do charge d'affaires w Słowacji, Burzia, będąca odpowiedzią na jego zapytanie, czy powinien wraz z dygnitarzami słowackimi opuścić Bratysławę przed nadejściem frontu. W depeszy tej czytamy: „Gdyby to było konieczne, Wasza Wielebność może oznajmić - w sposób, jaki będzie uważać za najstosowniejszy - że nie widzi powodu, dla którego miałby podążać za rządem, który nie chciał uznać przedstawiciela papieża i w wielu wypadkach nie słuchał rad Stolicy Świętej"2. 1 K. Murin, op.cit., s. 154-158. 2 Yatikan a Slovenskd republika..., dok. nr 147, s. 219. 116 Miejsce tymczasowego pobytu (ściślej mówiąc, kryjówka) Tisy znajdowało się w amerykańskiej strefie okupacyjnej, gdzie emigranci polityczni ze Słowacji wyraźnie czuli się najbezpieczniej. Paradoksem jest, że USA nigdy nie uznały istnienia Republiki Słowackiej i zignorowały nawet fakt formalnego wypowiedzenia im przez nią wojny w grudniu 1941 roku. Nie oznacza to jednak, że rząd amerykański w latach wojny w ogóle nie interesował się Słowacją i że osoba Tisy była mu zupełnie nieznana. Małe kraje zazwyczaj ściągają na siebie uwagę mocarstw i innych państw wtedy, gdy dzieje się w nich coś niedobrego. Było tak również w wypadku Republiki Słowackiej i jej prezydenta. Jesienią 1944 roku nuncjusz w Waszyngtonie, Amleto Cicognani, wysłał do Watykanu depeszę, w której między innymi pisał: „Rząd tutejszy zwrócił się do mnie niedawno z prośbą, abym ostrzegł prezydenta Tisę, że widzi, jaki udział on i jego współpracownicy mają w deportacjach oraz prześladowaniu osób należących do rasy żydowskiej"13. Partnerem władz amerykańskich podczas wojny nieprzerwanie był rząd czechosłowacki na emigracji, a po wojnie rząd ĆSR w Pradze. Ze względów prestiżowych strona czechosłowacka bardzo energicznie zabiegała o wydanie jej uchodźców politycznych, którzy skompromitowali się kolaboracją z nazistarni. Amerykanie, zwłaszcza w pierwszych miesiącach po wojnie, szli w tej dziedzinie Pradze na rękę4. W połowie czerwca 1945 roku organy amerykańskiego wywiadu mniej lub bardziej przypadkowo wykryły, że Józef Tiso przebywa w klasztorze w Altótting. Były prezydent słowacki został zatrzymany i trzy następne miesiące spędził w amerykańskich obozach dla internowanych. Władze czechosłowackie stanowczo domagały się przekazania go im. W związku z tym Tiso był wielokrotnie przesłuchiwany przez amerykańskich oficerów, którzy nie zwracali uwagi na to, że mają do czynienia z księdzem, nie znali problematyki państwa słowackiego i w zatrzymanym widzieli po prostu jednego z licznej rzeszy kolaborantów z wielu krajów Europy. W obozach dla internowanych 58-letni Tiso nie tylko musiał znosić niewygody, ale też niemal wcale lub wcale nie mógł wykonywać swych codziennych obowiązków kapłańskich, których nie zaniedbywał, nawet piastując najwyższe stanowiska w państwie i partii. 3 Ibidem, dok. nr 129, s. 195. Bliżs/.c informacje - patrz P. Petruf, Yydanie Józefa Tisu a niektórych dalsich pro-minentov slovenskelw ś kitu ćesko-slovenskym organom, in: Pokus o politickya osobny pro- , s. 321-329. 117 Po przeciągających się rozmowach miedzy amerykańskimi i brytyjskimi władzami okupacyjnymi a pełnomocnikami czechosłowackimi Józef Tiso, członkowie jego świty, towarzyszący mu na emigracji, oraz ci ministrowie słowaccy, których zdołano schwytać, zostali 29 października przetransportowani drogą lotniczą do Bratysławy, gdzie niezwłocznie wystawiono nakazy aresztowania. Po siedmiu miesiącach pobytu na emigracji były prezydent wrócił do kraju w kajdankach, poniżony jako człowiek i jako były polityk, które to wrażenie pogłębiała jeszcze oficjalna propaganda. Wobec potrzeby uspokojenia nastrojów i emocji w społeczeństwie słowackim oraz jak najlepszego ułożenia stosunków miedzy Słowakami a Czechami w odrodzonej Republice Czechosłowackiej, były to posunięcia niezbyt fortunne. Przedstawiciele państwa na terenie Słowacji, przeważnie mający za sobą udział w ruchu oporu, a jeszcze bardziej działacze czescy zlekceważyli fakt, że mimo kontrowersyjnej przeszłości politycznej, obciążonej kolaboracją z hitlerowskimi Niemcami, w społeczeństwie słowackim Józef Tiso ciągle cieszył się stosunkowo znacznym autorytetem, także teraz wynikającym raczej z jego godności kapłańskiej niż z niedawnej aktywności politycznej. Sądzę, że był tak widziany nie tylko przez swoich zwolenników politycznych, ale również przez spore grupy ludności i poszczególne osoby, które skądinąd mogły mieć poważne zastrzeżenia co do wojennego państwa słowackiego, a zwłaszcza jego reżymu. Już same okoliczności sprowadzenia Tisy do kraju zdawały się symbolizować, że jego osoba stanie się obiektem bezlitosnej, bezwzględnej, często cynicznej walki sił politycznych w Słowacji, a właściwie w całej ĆSR. Wszystkie te okoliczności doprowadziły w końcu do kulminacji osobistej tragedii byłego słowackiego prezydenta. W związku z wydaniem, aresztowaniem i postawieniem przed sądem Józefa Tisy często toczą się spory, czy znajdował się on na liście zbrodniarzy wojennych, a zatem - czy można uważać go za jednego z nich. Z punktu widzenia historii (choć nie prawa!) kwestia ta, jak sądzę, nie ma większego znaczenia. Niezależnie od tego, że termin „zbrodniarz wojenny" jest bardzo nieprecyzyjny, że trudno dokładnie ustalić, do kogo się odnosi, w okresie powojennym, jak też w latach późniejszych, pojęcie to stało się raczej argumentem politycznym i propagandowym, tanią obelgą. Faktem jest jednak, że sojusznicze porozumienia w sprawie karania „zbrodniarzy wojennych" (w największej mierze dotyczyło to wysokiego szczebla działaczy Trzeciej Rzeszy i Japonii) przewidywały również pociągnięcie 118 do odpowiedzialności sądowej (kolaborantów („ąuislingów") z krajów okupowanych przez nazistów i satelickich. Do tej kategorii Józef Tiso zdecydowanie należał i dlatego władze amerykańskie wydały go Czechosłowacji] podobnie postępowano także z czołowymi kolaborantami z innych krajów. Uznawanie wydania i aresztowania Tisy za rezultat „krwiożerczości i żądzy zemsty" prezydenta Beneśa, czechosłowakistów, Żydów, komunistów i „rozmaitych słowackich zaprzedańców" jest w najlepszym razie jednym z twierdzeń późniejszej propagandy politycznej, które jednak niezwykle silnie utrzymuje się w świadomości części słowackiego społeczeństwa. W okresie, kiedy Tiso niedobrowolnie powrócił do ojczyzny, w Słowacji toczyły się już procesy zbrodniarzy wojennych, zarówno przed Trybunałem Narodowym, jak i przed regionalnymi sądami ludowymi.[Organy wymiaru sprawiedliwości, a także władze polityczne, bardzo starannie przygotowywały proces Tisy nie tylko pod względem prawnym i organizacyjnym, ale też politycznym i propagandowym. ^Niewątpliwie miał on odegrać rolę głównego słowackiego odpowiednika procesu norymberskiego. Eksprezydent sądzony był razem z Machem oraz Durćanskim. Temu ostatniemu udało się za granicą uniknąć aresztowania i podczas własnego procesu, sądzony zaocznie, rozwijał już nader ożywioną działalność polityczną - która zresztą jego współoskarżonym, szczególnie Tisie, przynosiła więcej szkody niż pożytku. Cały proces był więc silnie upolityczniony, zarówno przez przeciwników Tisy, jak i jego zwolenników. Koszty tego faktu ponosił główny oskarżony. Proces spełniał wszystkie wymogi procedury sądowej, lecz na jego przebieg, a zwłaszcza wynik, w coraz większym stopniu wpływały ówczesne walki polityczne, czego w końcu nie ukrywali nawet jego organizatorzy. Józef Tiso bardzo prędko zorientował się w sytuacji i dostosował do niej własną obronę. Kolejny raz, teraz już ostatni, w niedogodnej pozycji oskarżonego i w coraz gęstszym cieniu własnego tragicznego końca uczestniczył - pośrednio - w słowackiej polityce..W sali sądowej przyjął postawę bojownika o prawa narodu słowackiego i męczennika: koniecznością walki o prawa narodu tłumaczył także swoje poczynania w okresie istnienia wojennego państwa słowackiego, zawsze przedstawiając je jako słuszne i jedyne możliwe. Jego linia obrony miała charakter polityczny, Przyświecały jej cele propagandowe, nie w pełni jednak pasowała do ówczesnej sytuacji. Niepokoiła nawet jego adwokatów. Jeden z nich, Ernest Zabkay, pisał później: „Tiso nie zawsze skłonny był słuchać rad, których 119 mu udzielaliśmy, jego scholastyczny upór, trwanie przy swoich poglądach nie pozwalały mu skorzystać odpowiednio z okazji, gdy mógł postępować skuteczniej: Na przykład nie chciał potępić niemieckich okrucieństw, popełnianych w Słowacji... Radziliśmy mu, by wygłosił podbarwiony patriotycznie komentarz, kiedy zostały dowiedzione pewne wstrząsające wydarzenia. Odmówił i przekonywał nas, że gdyby potępił cokolwiek, czego dopuścili się Niemcy, albo żałował ofiar, tłumaczono by to sobie tak, że złamał się i przyznaje się do winy"5. Także w tym wypadku postępował bardziej jako polityk niż jako ksiądz. Proces Tisy przed Trybunałem Narodowym w Bratysławie toczył się z dłuższymi lub krótszymi przerwami od 2 grudnia 1946 roku do 15 kwietnia 1947. Sądzę, że w decydującym stopniu wpłynęły na niego nie argumenty prawne obrońców i oskarżycieli, lecz liczne wydarzenia w sferze polityki wewnętrznej i zagranicznej. W Słowacji proces ten stanowił specyficzny, bardzo istotny element walki politycznej, która zaostrzyła się szczególnie po wyborach parlamentarnych w maju 1946 roku, które przyniosły kolosalne zwycięstwo Partii Demokratycznej, między innymi także dzięki tzw. porozumieniu kwietniowemu między słowackimi ewangelikami i katolikami6. Komuniści, którzy w Słowacji ponieśli niespodziewanie dotkliwą klęskę, uważali proces Tisy, a szczególnie skazanie głównego oskarżonego na najwyższą karę, za odpowiednią okazję, którą będzie można wykorzystać w walce z Partią Demokratyczną i jej skrzydłem katolickim. Przebieg i wynik procesu miał doprowadzić do wewnętrznego osłabienia albo nawet rozbicia głównego politycznego rywala komunistów. W zabiegach tych komunistów słowackich wspierali nie tylko komuniści czescy, ale także działacze trzech pozostałych czeskich partii, dążący do odtworzenia centralistycznego modelu ustrojowego ĆSR, Jednocześnie stopniowo ograniczano kompetencje narodowych organów słowackich, a więc jedno z najdonioślejszych następstw Słowackiego Powstania Narodowego. Było czymś paradoksalnym, że właśnie proces Tisy toczył się w takich okolicznościach politycznych i prawnoustrojowych, wywołujących żywy oddźwięk w społeczności słowackiej. 5 Proces s dr. J. Tisom. Spomienky obźalobcu Antona Raślu a obhajcu Ernesta Zab-kayho, Bratislava 1990, s. 110. 6 Bliższe informacje - patrz M. Barnovsky, Na ceste k monopolu moci. Mocenskopo-liticke zapasy na Slovensku v rakach 1945-1948, Bratislava 1993. 120 Poza tym właśnie wtedy, gdy toczył się ten proces, !w Europie zaczęła z wolna opadać żelazna kurtyna, rosło napięcie między niedawnymi sprzymierzeńcami, członkami koalicji antyhitlerowskiej, zanosiło się na zimną wojnę. W tej sytuacji ludacka emigracja polityczna wyraźnie uaktywniła się i nie tylko podjęła działania na rzecz uwięzionego, a następnie już sądzonego Tisy, ale wszczęła także niewybredną kampanię antycze-chosłowacką. Bezkrytycznie gloryfikowano wojenną Republikę Słowacką i usprawiedliwiano ustrój totalitarny, odpowiedzialnością za związane z nim zjawiska negatywne i przestępstwa automatycznie obciążając Niemcy, których presji słowackie państwo musiało ulegać. Tak więc osoba stojącego przed sądem Tisy stawała się narzędziem, tarczą i symbolem, którym, walcząc ze sobą, posługiwały się krajowe i emigracyjne siły polityczne"./ (Nie trzeba nawet dodawać, że eksprezydentowi jako oskarżonemu walki "te obiektywnie bardzo szkodziły. Nigdy już nie dowiemy się, jak Tiso przyjmował inicjatywy uchodźców ludackich, czy uważał je za wsparcie moralne, pomocne mu przed sądem, czy też zdawał sobie sprawę, że ich następstwa są dla niego szkodliwe. Sytuację Tisy przed sądem utrudniały zatem nie tylko krajowe naciski polityczne, ale również te siły, które przedstawiały go jako bohatera narodowego i już z góry uznawały za męczennika. Oba te przeciwstawne nurty potrzebowały się wzajemnie, że tak powiem, każdemu z nich istnienie drugiego ułatwiało osiąganie doraźnych celów. Słowaccy i czescy komuniści z całą bezwzględnością dążyli do zdobycia władzy absolutnej. Emigranci ludaccy poczynali sobie w sposób znacznie bardziej wyrafinowany. Musieli przecież wiedzieć, że ich żądania, by natychmiast wypuścić Tisę z więzienia lub uniewinnić go, są całkowicie nierealne. Reprezentanci tego kierunku, zwłaszcza Durćansky i wojownicza grupa skupiona wokół niego, działali w sposób cyniczny, nie licząc się z konsekwencjami. Zmierzając do osiągnięcia własnych celów politycznych, ludzie ci nadużywali osobistego autorytetu byłego prezydenta. Stało się to zapewne jedną z przyczyn ostrego konfliktu poglądów w środowisku ludackiej emigracji - szczególnie między grupami Durćanskiego i Sidora7. Obydwie protestowały przeciw postawieniu Tisy przed sądem, ale miały całkowicie inne poglądy na temat metod i sposobów uwolnienia go czy też uratowania przed 1 Bliższe informacje - patrz Ś. Polaković, F. Vnuk, Zahranićne akcie na zdchranu obnovu slm-enskfj .•mniostatnosti (1943-1948), Lakewood-Hamilton 1988. 121 spodziewaną karą śmierci. Czasem odnosi się wrażenie, że czołowi działacze ludaccy na emigracji przejawiali znacznie więcej energii na rzecz uratowania Tisy wtedy, kiedy był już wieziony i sądzony niż w pierwszych tygodniach po zakończeniu wojny w Europie, gdy ukrywał się jeszcze na terenie Austrii i Niemiec. Nie ma na to żadnych bezpośrednich dowodów ale można chyba postawić hipotezę, że dla wielu ludackich prominentów na emigracji Tiso stanowił nieporównanie większy kapitał polityczny, przebywając w bratysławskim wiezieniu i stając przed czechosłowackim sądem, niż gdyby żył, nie angażując się w politykę, za granicą lub za murami jakiegoś klasztoru w Słowacji (trudno sobie bowiem wyobrazić, że po wojnie Watykan nie zabroniłby kategorycznie Tisie kontynuować działalności publicznej, czy to w kraju, czy za granicą). Sytuację Tisy przed sądem pogarszały obiektywnie także działania podejmowane przez nielegalną opozycję ludacką w krajur/wydawanie ulotek, odprawianie publicznych nabożeństw w jego intencji, zwoływanie wieców, wyrażających poparcie dla niego. Tu również chodziło przede wszystkim nie tyle o osobę eksprezydenta, ile przede wszystkim o gloryfikację państwa, na którego czele przez sześć lat stał, oraz jego ustroju. Akcje te jednak nigdy nie zyskały w Słowacji szerszej aprobaty. Zbyt żywe były wspomnienia i ideały z czasów ruchu oporu przeciwko faszyzmowi i z powstania narodowego, nawet jeśli codzienna praktyka polityczna nieco je zdewaluowała. Poza tym wystąpienia w obronie Tisy i inne przedsięwzięcia, gloryfikujące ludactwo, natychmiast spotykały się z przeciwdziałaniem: radykalne siły polityczne, w tym wypadku przede wszystkim komuniści, wspierani przez organizacje kombatantów, byłych więźniów politycznych i osób prześladowanych ze względów rasowych, wyolbrzymiały niebezpieczeństwo, grożące ze strony ludackiego podziemia, wywoływały poczucie strachu i zagrożenia. Wszystko to było komunistom potrzebne zarówno w propagandzie, jak i do dyskryminowania Partii Demokratycznej i uzasadniania niezgodnych z prawem działań, opanowanych przez partię komunistyczną, organów bezpieczeństwa. Z kolei w społeczeństwie czeskim ludackie wystąpienia w obronie Tisy budziły nieuzasadnioną w rzeczywistości nieufność do lojalności Słowacji wobec integralności CSR - co obiektywnie pomagało okrawać wywalczone w powstaniu uprawnienia słowackich organów narodowych: Słowackiej Rady Narodowej oraz Zespołu Pełnomocników. Można powiedzieć, że proces Tisy toczył się raczej w sekretariatach poszczególnych partii politycznych oraz zarządach 122 organizacji masowych i wyznaniowych niż bezpośrednio w sali sądowej hratysławskiego Pałacu Sprawiedliwości8. Proces Tisy, tak samo jak i inne procesy zbrodniarzy wojennych w Słowacji, nie był zjawiskiem specyficznym dla tego kraju. Podobne procesy toczyły się nie tylko w Norymberdze (czy też w Niemczech i Japonii \v ogóle), ale również we wszystkich krajach okupowanych lub zwasali-zowanych podczas wojny przez nazistów. W państwach tych sądzono osoby odpowiedzialne nie tylko za zbrodnie przeciw ludzkości, ale także za dobrowolną lub wymuszoną kolaborację z okupantami. Sędziowie byli surowi, a wyroki z reguły wysokie. Nie zważano na dawne zasługi ani popularność oskarżonych, na ich dobre intencje i zamiary, na to, że wybrali „politykę mniejszego zła". Pokazowym przykładem takiego przypadku jest los francuskiego bohatera pierwszej wojny światowej, marszałka Philip-pe'a Petaina, który jako 86-letni starzec został skazany na karę śmierci. Ostatecznie ułaskawiono go i zmarł śmiercią naturalną w więzieniu, dzięki czemu Francja oszczędziła sobie przyszłych dylematów moralnych i politycznych. Tiso wypowiadał się przed sądem z wielką pewnością siebie, nie ulegając emocjom. Przeważnie umiał zręcznie bronić się i ciętymi odpowiedziami oraz argumentami nieraz wyprowadzał z równowagi popędliwego przewodniczącego kompletu sądzącego, Igora Daxnera. Odpierał wszystkie zarzuty, nie przyznając się do winy. Umiejętnie wykorzystywał słabe punkty aktu oskarżenia -jak na przykład zarzut, że w latach 1938-1939 świadomie dążył do rozbicia Czechosłowacji. Kiedy zarzuty były trudniejsze do odparcia - w wypadku odpowiedzialności za wprowadzenie ustroju totalitarnego, udział w najeździe na Polskę, wypowiedzenie wojny mocarstwom koalicji antyhitlerowskiej, kolaborację z Trzecią Rzeszą, tzw. rozwiązanie kwestii żydowskiej, wrogi stosunek do Słowackiego Powstania Narodowego - bronił się, wskazując na niezbędność „polityki mniejszego zła", niemożność oparcia się naciskom, wywieranym przez nazistów albo krajowych radykałów, związanych z Tuką, konieczność zagrań taktycznych, jeśli nie w czynach, to przynajmniej w słowach, wreszcie potrzebę ratowania narodu przed katastrofą. Niejeden raz, przyciśnięty do muru przez oskarżyciela i materiał dowodowy, uciekał się do typowego dla oskarżo- Bliższe informacje - patrz K. Kapłan, Dva retńbucni procesy. Komentovane doku-, Praha 1992. 123 nych twierdzenia, że danych u>darzeń, artykułów, przemówień, czynów już nie pamięta.' Także podczas procesu ujawniała się wspominana już cecha eksprezy-denta: nie tylko jw najmniejszym stopniu nie poczuwał się do odpowie-dzialności za negatywne, często nader drastyczne fakty oraz zjawiska występujące w Słowacji od października 1938 roku do marca 1945 roku gdy był najwyższym reprezentantem kraju oraz jego ustroju, ale nigdy też ani trochę nie zwątpił w słuszność swej polityki i swojego działania. Podobnie jak w cytowanym już przemówieniu z Kremsmunster, tak i teraz, po zapoznaniu się z przedstawionymi przez sąd dokumentami, dumnie potwierdzał, że gdyby historia miała się powtórzyć, jako głowa państwa postępowałby tak samo jak w latach 1938-1945. Jego upór i niewytłumaczalna (szczególnie w wypadku księdza) postawa bardzo utrudniały pracę doświadczonym obrońcom. Świetnie wiedzieli przecież, że ich klient jest współodpowiedzialny także za czyny z moralnego i politycznego punktu widzenia nie do obrony i że tej jego współodpowiedzialności nie uda się zaprzeczyć. W odróżnieniu od współoskarżonego Aleksandra Macha Józef Tiso podczas całego procesu nie miał nawet cienia wątpliwości i nie wyraził żalu z powodu okrucieństw, popełnianych już od lat 1938-1939 przez urzędy, organy władzy oraz wielu obywateli państwa, na którego czele stał. Przypominało to jego negatywny stosunek do napomnień i zastrzeżeń, nadchodzących w latach wojny z Watykanu. Nie trzeba chyba nawet dodawać, że taka postawa obiektywnie pogarszała jego sytuację przed sądem, a w aspekcie psychologicznym niekorzystnie oddziaływała na krajowych, zwłaszcza zaś zagranicznych obserwatorów procesu. Z drugiej strony, niektórzy apologeci Tisy widzą w niej kolejny dowód jego nieska-zitelności - bo przecież „czy ksiądz mógłby kłamać?".Jedynym wyjątkiem czy, ściślej mówiąc, odstępstwem od konsekwentnie bronionych poglądów politycznych były jego słowa w przemówieniu końcowym, że samoistny naród słowacki ma prawo żyć jako równy z równym w jakiejkolwiek konstelacji, a więc również w odrodzonej Republice Czechosłowackiej9. W tym samym duchu wypowiedział się także, rozmawiając ze swoimi obrońcami kilka godzin przed egzekucją; wtedy „powiedział, że nie trwa przy zasadzie całkowitej samodzielności państwowej. Jeżeli na- ' Pred siidom narada, IV. Co vyvracala obhajoba, co povedali obzalovani, Bratisla-va 1947, s. 245. 124 r6d sam swobodnie zdecyduje się na współżycie w formie federacyjnej z Czechami, również w ten sposób doprowadzi do zwycięstwa idei pełnej suwerenności narodowej"10. l Stylizowanie się Tisy na nieulękłego bojownika bez zmazy i skazy, gorącego słowackiego patriotę, kapłana składającego w ofierze samego siebie, można tłumaczyć tym tylko, że z własnej woli przyjął niezwykle trudną dla człowieka rolę męczennika, którą od dłuższego już czasu narzucało mu jego otoczenie polityczne, a po skończeniu wojny wpychały go w nią cała ludacka emigracja i ludackie podziemie w kraju j I w tej dramatycznej roli wytrwał do końca. Mieści się w niej również jego testament polityczny, spisany przez mecenasa Zabkaya, a podpisany przez eks-prezydenta na krótko przed egzekucją: „Jednomyślność narodu niechaj będzie ochrzczona mą ofiarą. Czuję się męczennikiem narodu słowackiego i stanowiska anty bolszewickiego"11. Znamienne jest, że gorliwi autorzy na uchodźstwie, systematycznie tworzący legendę Tisy jako męczennika, odpowiednio do swoich potrzeb uzupełniali i rozszerzali treść tego dokumentu, który w postaci oryginalnej nie był społeczeństwu znany. Trzeba powiedzieć, że w słowackich kołach politycznych, w poszczególnych partiach, organizacjach, strukturach kościelnych, w życiu publicznym w ogóle, z małymi wyjątkami nikt nie wątpił, że Tiso stanie przed sądem, rozpatrującym zbrodnie wojenne, i zostanie skazany. Bardzo różne były natomiast przewidywania, jak rozprawa będzie przebiegać, jaki wyrok zapadnie, z tym że niemal wszyscy spodziewali się, iż w razie gdyby został skazany na śmierć, będzie ułaskawiony - zarówno dlatego że był księdzem, jak i z uwagi na jego popularność, wciąż jeszcze utrzymującą się wśród części mieszkańców Słowacji. W miarę jednak, jak zaostrzała się sytuacja polityczna, szczególnie po wyborach z maja 1946 roku, nadzieje te stopniowo malały. Pewną rolę niewątpliwie odegrała tu także propaganda, przypominająca najważniejsze akcje, podejmowane przez Tisę przeciw powstaniu i powstańcom, jak też jego przemówienia i artykuły z czasów wojny, które w kontekście powojennego życia politycznego nabierały wymowy znacznie bardziej jednoznacznej i kompromitującej niż wtedy, gdy były wygłaszane albo publikowane. Nawet biskupi katoliccy pogodzili się z tym, że Tiso stanie przed sądem^prosili tylko, ażeby jego Proces s dr. J. Tisom. Spomienky..., s. 106. 11 Ibidem. 125 sprawa była rozpatrywana „w sposób delikatny, a nie z brutalną bezwzglęn nością"1?] Zrozumiałe było, że biskupi chcieli chronić katolickiego księdza, kierując się motywami nie politycznymi, lecz religijnymi i ludzkimi Sprawdzały się) bowiem obawy, podczas wojny kilka razy wyrażane przez dyplomacje watykańską, że działalność polityczna Tisy zaszkodzi nie tylko jemu samemu, nie tylko Słowacji, ale także Kościołowi rzymskokatolickiemu. Radykalne siły lewicowe potrafiły znakomicie to wykorzystać a po roku 1948 nadużywać, prześladując Kościół i jego hierarchię na terenie Słowacji. Na rozprawie wystąpił również w charakterze świadka bezpośredni przełożony kościelny Tisy, arcybiskup nitrzański Karol Kmetko. Potwierdził, że krajowe koła kościelne oraz Watykan nie domagały się, żeby były słowacki prezydent nie był sądzony, ale żeby nie został skazany na śmierć13. Jeszcze dwa tygodnie przed wydaniem wyroku biskupi słowaccy zwrócili się do premiera, Klementa Gottwalda, z prośbą o ułaskawienie Tisy, gdyby otrzymał najwyższy wymiar kary. W swoim liście pisali: „Chodzi nam wszystkim o to, aby stosunki w naszej Republice, odrodzonej dzięki tylu ofiarom, jak najprędzej skonsolidowały się całkowicie; aby w atmosferze tolerancji religijnej współpraca naszych dwóch narodów w dziele budowania naszego państwa była jak najściślejsza i jak najowoc-niejsza. W Słowacji ewentualne stracenie dr. Józefa Tisy wstrząsnęłoby w posadach tymi naszymi staraniami i nie wiemy, kiedy powstała wskutek tego rozpadlina mogłaby się zasklepić. Natomiast ułaskawienie rzeczywiście umocniłoby katolików słowackich w wierności państwu"14. Stojący na czele Komunistycznej Partii Czechosłowacji premier i jego partia, zmierzająca do uzyskania monopolu władzy w państwie, wiązali proces Tisy i wyrok na niego z całkiem innymi planami politycznymi. Proces zakończył się 15 kwietnia 1947 roku wydaniem wyroku dla znacznej części społeczeństwa zaskakującego. Eksprezydent oraz sądzony zaocznie Ferdinand Durćansky otrzymali najwyższy wymiar kary, podczas gdy Aleksander Mach, którego udział w poczynaniach określanych jako zbrodnie przeciw ludzkości (na przykład w deportacjach Żydów) był niezaprzeczalnie większy, został skazany na długoletnie więzienieT/Społeczeń-stwo, bez względu na dzielące je różnice w orientacji politycznej i wyzna- 12 Cyt. wg M. Barnovsky, K niektórym otdzkam sudneho procesu s Józefom Tisom, in: Pokus o politicky a osobny profil... s. 310. 13 Pred sudom narada, II. Co dokdzali svedkovia a dokumenty. Brali^lava 1947. 14 K. Kapłan, op.cit., s. 204. 126 \vanej religii, w swoich reakcjach zawsze kierowało się bardziej emocjami niż przesłankami racjonalnymi. Tak więc w Tisie znów, i to bardziej niż kiedykolwiek przedtem, widziano przede wszystkim księdza. Zarówno w kręgach kościelnych, jak i laickich, powszechnie spodziewane ułaskawienie uważano za przejaw wielkoduszności i humanitaryzmu, akt ułatwiający pojednanie słowackich katolików z ewangelikami, pozytywny krok, sprzyjający poprawie stosunków między Czechami a Słowakami w odrodzonym wspólnym państwiei Skazany za pośrednictwem swoich obrońców złożył prośbę o łaskę, którą jednak sąd zaopiniował negatywnie, choć na przykład jeden z prokuratorów, Ludovft Rigan, był za ułaskawieniem. Ostateczną decyzję miało podjąć prezydium Słowackiej Rady Narodowej, ewentualnie rząd czechosłowacki, a jako najwyższa instancja - prezydent ĆSR. '< W tym stadium jednak na doniosłą decyzję wpływały nie tyle aspekty prawne czy humanitarne, ile przede wszystkim najwyższe czynniki polityczne, które wyraźnie ingerowały już w przebieg procesu/Po raz pierwszy wystąpiło w Słowacji niebezpieczne zjawisko, które po roku 1948 będzie towarzyszyć fmgowanym procesom działaczy politycznych: zaczęto organizować bezpośrednie naciski na organy sądowe i pozasądowe, uchwalać rezolucje, w których domagano się najwyższych wyroków i bezlitosnego ich wykonania. Tego rodzaju działania, w wypadku Tisy oficjalnie podejmowane przede wszystkim przez organizacje kombatanckie i lokalne koła lub zarządy stronnictw politycznych, były zakulisowe inspirowane i sterowane przez centralne kierownictwa partyjne. Za ułaskawieniem Tisy wypowiadali się przedstawiciele Kościoła, zorganizowano też pewną liczbę wystąpień publicznych, te jednak dla przeciwników ułaskawienia, były jedynie dowodem niebezpiecznego wzrostu ludackiego podziemia15. ^Cała sprawa niepokojąco przesuwała się na płaszczyznę prestiżową, zaczynała być traktowana jako sprawdzian skuteczności działania lub, odwrotnie, porażki poszczególnych partii politycznych, nie tylko w Słowacji, ale również na ziemiach czeskich. Oprócz krajowych kół kościelnych o ułaskawienie zabiegał także Watykan: nuncjatura w Pradze interweniowała u samego prezydenta Benesa, nie wysuwając argumentów natury politycznej, lecz tylko odwołując się do chrześcijańskiego miłosierdzia16. 15 Bliższe informacje - patrz K. Kapłan, op.cit. 16 J. Machula, Yatikdn a Ćeskoslovensko (1938-1948). Pameti, Praha 1998; patrz także K. Kapłan, op.cit., s. 221. 127 Prezydium Słowackiej Rady Narodowej wypowiedziało się przeciw ułaskawieniu. Następnie prośbę miał rozpatrywać rząd. Jego decyzję zobowiązał się respektować prezydent Edvard Beneś, który podpisać miał ostateczny werdykt. Przy istniejącym układzie sił w rządzie było jednakże niemal pewne, jaki będzie wynik głosowania. Choć nie ma na to bezpośrednich dowodów, ^prezydent raczej uważał, że wyrok winien być wykonany, lecz sam nie chciał brać na siebie całej odpowiedzialności za tę nader delikatną decyzję, mogącą mieć niewyobrażalne następstwa politycz-ne./Tuż przed posiedzeniem rządu Beneś skierował do premiera Gottwalda list, w którym zwracał uwagę, że cała kwestia jest „przede wszystkim sprawą ludzką, chodzi tu przecież o życie człowieka"17. Z drugiej strony, prezydent swoją przyszłą postawę z góry tłumaczył tym, że udzielenie bądź odmowa łaski ma odczuwalny wymiar polityczny i on dlatego jako osoba stojąca ponad partiami musi podporządkować się postanowieniu rządu. Nadzwyczajne posiedzenie rządu, rozpatrujące problem udzielenia łaski Józefowi Tisie, odbyło się 16 kwietnia 1947 roku. Było niezwykle długie i burzliwe. Ścierały się na nim argumenty uczuciowe, racjonalne, polityczne, prawne, historyczne i aktualne18. Żaden z członków rządu nie podawał w wątpliwość winy skazanego i odpowiedzialności Tisy za wydarzenia, które rozgrywały się w Słowacji w latach j^go prezydentury. Głównym przedmiotem dyskusji była ocena stopnia tej odpowiedzialności, a zwłaszcza reakcja społeczności słowackiej oraz czeskiej w wypadku, jeśli wyrok zostanie wykonany. Przeciwnicy ułaskawienia twierdzili, że odstąpienie od egzekucji ośmieli lub ponownie ożywi w Słowacji siły separatystyczne oraz neoludackie i wzmoże szerzone przez nie nastroje antycze-chosłowackie. Zwolennicy ułaskawienia apelowali do wspaniałomyślności państwa i zasad humanitaryzmu, poza tym zaś wskazywali, że stracenie Tisy może prowadzić do nasilenia się postaw negatywnych i wzrostu napięcia w katolickim w większości społeczeństwie słowackim, a tym samym pogorszyć stosunki czesko-słowackie; (Historia potrafi płatać okrutne figle: w imieniu słowackich komunistów oficjalny sprzeciw wobec ułaskawienia zgłosił ówczesny sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Yladimir Clementis, który sam pięć lat później - co prawda w innej sytuacji politycznej i prawnej - znalazł się w identycznym położeniu jak Tiso i także nie został ułaskawiony). 17 K. Kapłan, op.cit., s. 204. 18 Protokół nadzwyczajnego posiedzenia r/qdu. iir K K;ipl;in n/> i-it s 225-254 128 Po burzliwej dyskusji nastąpiło głosowanie. Siedemnastu ministrów wypowiedziało się przeciw ułaskawieniu, a sześciu - za. Bezpartyjny minister spraw zagranicznych, Jan Masaryk, świadomie nie wziął udziału w głosowaniu. Za ułaskawieniem oprócz ministrów ze słowackiej Partii Demokratycznej głosowali też ministrowie, reprezentujący w rządzie działającą na terenie Czech katolicką Czechosłowacką Partię Ludową. O wyniku głosowania zadecydował kuriozalny blok, w którym w imię doraźnych korzyści obok czeskich oraz słowackich komunistów znaleźli się ich najzagorzalsi przeciwnicy polityczni - członkowie Czechosłowackiej Partii Narodowo-Socjalistycznej (Ćeskoslovenska narodne_socialisticka strana). W rezultacie Edvard Beneś prośbę o łaskę odrzucił. Rozpaczliwe zabiegi obrońców Tisy, a także pełnomocnika Słowackiej Rady Narodowej, odpowiedzialnego za resort sprawiedliwości, Ivana Śtefanika, by przynajmniej odroczyć egzekucję (pod pretekstem, że Tiso powinien zeznawać jako świadek w procesach innych zbrodniarzy wojennych), nie przyniosły spodziewanych wyników. 18 kwietnia 1947 roku w godzinach rannych Józef Tiso został stracony. Chociaż egzekucja nie pociągnęła za sobą spodziewanych masowych protestów społeczeństwa słowackiego, to jednak potwierdziła częściowo - szczególnie co się tyczy dalszych, burzliwych dziejów państwa czechosłowackiego i reakcji uczuciowych części Słowaków - głosy przestrogi ze strony tych przedstawicieli życia publicznego, politycznego i kościelnego, którzy opowiadali się za ułaskawieniem byłego słowackiego prezydenta, mimo że mieli bardzo poważne zastrzeżenia wobec jego polityki i czynów podczas drugiej wojny światowej. Sprzeciw demonstrowano, na przykład, nosząc czarne chusty, krawaty i ozdoby, wznosząc modły „za świętego Józefa", rozpowszechniając fotografie Tisy/itp. Z pewnością były to podyktowane emocjami, ale raczej apolityczne wyrazy szczerego smutku i rozgoryczenia z powodu stracenia polityka i księdza, uchodzącego za postać nieposzlakowaną. Utrzymywał się pogląd, że chociaż niektóre jego postępki były moralnie naganne i trudne do usprawiedliwienia, wszystko, co robił, gdy sprawował najwyższe funkcje polityczne, robił w dobrej wierze, jedynie dlatego że miał na względzie dobro narodu słowackiego i uchronienie go przed wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Kult Tisy, który zaczął szerzyć się bez wątpienia już w latach istnienia wojennej Republiki Słowackiej, w wyniku stracenia eksprezydenta otrzymał nowy impuls. Głównymi jego propagatorami ju/ od pol\viec/a są lu- 129 daccy emigranci polityczni, ale głoszone przez nich idee, zwłaszcza po roku 1989, gdy nie ma już żelaznej kurtyny, przenikają też do świadomości części społeczeństwa w kraju. Zjawiskiem towarzyszącym temu procesowi była i jest nietolerancja wobec jakichkolwiek innych, choćby trochę tylko krytycznych, opinii o Józefie Tisie, jak i pełna nienawiści ksenofobia. Zdaniem apologetów Tisy za jego tragedię odpowiedzialni się Czesi, czećhosłowakiści, Żydzi, komuniści oraz godni pogardy krajowi, słowaccy zaprzedańcy. 'Znamienne jest, że ludaccy emigranci polityczni nie dopuszczają do siebie myśli, iż w grę mogłaby wchodzić również współodpowiedzialność samego Tisy oraz reżymu, na którego czele stał. jTrzeba stwierdzić, że dla głosicieli takich tendencji Tiso powieszony był i po dziś pozostaje o wiele cenniejszym argumentem^niż byłby nim, gdyby został skazany nawet na dożywotnią utratę wolności. Na taką ewentualność zwracali uwagę także liczni przedstawiciele życia politycznego i publicznego w Słowacji w 1947 roku, zabiegając o ułaskawienie skazanego. O tym, że właśnie dla sił, które występują w roli największych obrońców życia i pamięci pierwszego słowackiego prezydenta, jego tragiczna śmierć była i po dziś dzień pozostaje kapitałem politycznym, pozwalającym bez większego trudu grać na ludzkich uczuciach, świadczy zdumiewająco cyniczna wypowiedź, której autorem jest prezes Ligi Słowackiej w Ameryce, Łudovit Pavlo: „Choć brzmi to paradoksalnie, cieszyłem się, że Tiso zmarł śmiercią męczeńską, ponieważ otrzymaliśmy świętego i bohatera... Bałem się, że skażą Tisę na dożywocie, zapewnią mu łagodny reżym, odpowiednie wyżywienie, i będą informować opinię publiczną, jak dobrze ma się w więzieniu... Z czasem popadłby w zapomnienie. A tego się bałem"19. Jednocześnie należy jednak przyznać, że do kształtowania się pośmiertnej legendy, związanej z osobą Tisy - tym razem w wersji negatywnej - w wielkiej mierze przyczynili się jego radykalni przeciwnicy o poglądach lewicowych. Na całą działalność polityczną byłego prezydenta patrzyli okiem prokuratora, nie stać ich było na wnikliwszą, trzeźwą, krytyczną analizę. Kto próbował ją przeprowadzić, był co najmniej podejrzany o odchylenie ideologiczne albo wprost o wrogie zamiary. W tej sytuacji Tiso przedstawiany był jednostronnie jako postać wyłącznie negatywna, krótko mówiąc - demoniczna. 19 E. Pavlo, Na vlndch ćasu, Bratislava 1995. Cyt. wg Zamlćana pnmla o Slovensku. Bratislava 1996, s. 338. 130 JW polaryzującej się powojennej Europie stracenie Józefa Tisy nie wzbudziło większych emocji. Upinia publiczna i czynniki oficjalne w krajach demokratycznych nie wątpiły w odpowiedzialność moralną i polityczną skazanego, i Wiadomość o egzekucji przyjęto jednak z zakłopotaniem. ' Według księdza Machuli, dyplomaty czechosłowackiego w Watykanie, ostro krytykującego wiele aspektów polityki Józefa Tisy, „samo skazanie uważano za rzecz oczywistą, ale odrzucenie prośby o laskę wywołało konsternację... sądzi się, że co się tyczy odmowy łaski, chodzi nie tyle o zło, co o czyn nierozważny... na zewnątrz sprawa ta została skwitowana krótkim artykułem w «L'Osservatore Romano»"20. Jeżeli Czechosłowacja w owym czasie skupiała na sobie uwagę europejskiej polityki i opinii publicznej, to już z powodu zupełnie innych wydarzeń i problemów, których kulminacją było zwycięstwo w lutym 1948 roku totalitarnej władzy komunistycznej. Komuniści „problematykę lisowską" uważali za tabu na płaszczyźnie nie tylko politycznej, ale i historycznej. Taka postawa jednak nigdy nie przynosi pożądanych owoców i prędzej czy później wywołuje reakcję obronną. W rezultacie wytwarzają się wprost idealne warunki do narodzin legend i antylegend, do fabrykowania najbardziej fantastycznych i kuriozalnych „prawd ostatecznych", coraz gęstszą mgłą okrywających obiekt naszego zainteresowania. Jeśli tak dalej pójdzie, wkrótce nie będzie go już można dostrzec, bo albo wstąpi na piedestał boskiej nietykalności, albo pogrąży się w otchłani potępienia i zapomnienia. 20 J. Machula, op.cit., s. 158. 131ZAKOŃCZENIE | Pod koniec listopada 1944 roku, a wiec u schyłku swojej prezydentury, podczas ożywionej debaty w kręgu najbliższych współpracowników oraz przedstawicieli „młodoludaków" Józef Tiso wbrew swym zwyczajom ujawnił uczestnikom narady najskrytsze myśli i obawy przed przyszłością. Nie zdarzało mu się to często, gdyż nie pozwalały mu na to zarówno jego in-trowersja, jak i rola, której się podjął i którą grał już sześć lat; Tym razem chyba bardziej na własny użytek niż dla słuchaczy zauważył: ...żyjemy w ciężkich czasach, wielkie problemy jeszcze nas oczekują. Pragnę tylko jednego, żeby Bóg dał mi możność napisania pamiętnika, aby naród i świat zobaczył, w jak trudnych warunkach musieliśmy żyć i im sprostać1. Los zarządził, że to pragnienie już się nie ziściło. Pozostały tylko strzępy notatek, które robił przed procesem. Nienapisany ostatecznie pamiętnik z pewnością zwiększyłby plastyczność biografii politycznej Tisy, szczególnie co się tyczy okresu drugiej wojny światowej, który jest i długo jeszcze będzie przedmiotem najgorętszych sporów historyków, publicystów, a w końcu także zwykłych przeciętnych obywateli. [Tiso zajmuje trwałe miejsce w dziejach Słowacji nie tylko z tego względu, że dłużej niż przez ćwierć wieku uczestniczył w życiu politycznym, ale również dlatego^że z jego imieniem wiąże się ważny etap emancypacji słowackiego narodu. Zarazem jednak z jego osobą związane są wydarzenia, czyny i zbrodnie, które w świadomości społeczeństwa słowackiego spotykają się z traumatyczną reakcją, co utrudnia krytyczną, a w miarę możliwości także obiektywną ocenę tego etapu. Badając przebieg działal- SNA, f. S-428-4. 132 ności politycznej Tisy, wciąż mamy do czynienia ze swego rodzaju „podwójną buchalterią"2. Z jednej strony, przypisuje mu się wszystkie pozytywy, kojarzące się z istnieniem wojennego państwa słowackiego, z drugiej - zwalnia się go z odpowiedzialności za wszystkie ówczesne zjawiska negatywne, wśród nich likwidację ustroju demokratycznego, kolaborację z nazistami, naruszanie praw człowieka przez reżym, który choć właśnie dzięki Tisie głosił, że wyznaje zasady chrześcijańskie, to w praktyce je deptał. Podobne wyjaśnienia i „dwójmyślenie" mogą, rzecz jasna, znaleźć zastosowanie w służącej określonym celom propagandzie, [historykowi jednak absolutnie nie wolno ich akceptować.! Nie zajmuje się on bowiem badaniem winy i niewinności, tylko mówi o odpowiedzialności każdej postaci, uczestniczącej w życiu społecznym i politycznym.1 Tiso działał w nim ponad ćwierć wieku, w tym niemal siedem lat piastując najwyższe stanowiska. Toteż historyk, jeśli nie chce stroić się w togę sędziego, obrońcy albo prokuratora, nie może decydować, czy był on winien, czy, przeciwnie, niewinny, wkraczać w dziedzinę prawa i praktyki prawniczej, lecz musi skonstatować pełną jego odpowiedzialność na płaszczyźnie politycznej oraz moralnej. Oceniać nie tylko zamiary, ale przede wszystkim konkretne czyny. W danym wypadku jednak chodzi nie tylko o samą osobę Józefa Tisy, ale także o szerszy problem dziejów najnowszych Słowacji, w którym mieszczą się takie zjawiska, jak kolaboracja, strach, oportunizm, „polityka mniejszego zła", tłumaczenie niedających się usprawiedliwić decyzji politycznych dobrymi intencjami, ideologią, walką o szczęście narodu itd. Nie jest chyba przypadkowym paradoksem polityki Tisy, że później na rozmaite sposoby naśladowali ją i unowocześniali, czasem nawet w postaci jeszcze bardziej drastycznej, najwięksi jej wrogowie -Jcomuniści^tym razem mający na względzie dobro nie narodu, lecz „ludu pracującego". rRównież oni mogli poszczycić się sporą liczbą osiągnięć gospodarczych oraz socjalnych, lecz jednocześnie oni także zlikwidowali ustrój demokratyczny i dopuszczali się zbrodni przeciw ludzkości. Także pod presją obcego mocarstwa, ale i z własnej inicjatywy, z niemałą gorliwością. JDwa totalitaryzmy nie mogą współistnieć obok siebie ani przerastać jeden w drugi, ale - choć tego nie chcą - są do siebie podobne./To chyba też tłuma- " I'.. Liptak. Józef Tiso -problem slovenskej politiky a slovenskej historiografie, in: Pokus o i>olnuk\ n HHihuY profil..., S. 15. 133 czy, dlaczego ustrój polityczny Republiki Słowackiej z lat 1939-1945 badano tak mało i tak powierzchownie, dlaczego nie analizowano go, a wiedze o nim wykorzystywano niemal wyłącznie w celach propagandowych. Jest również całkiem logiczne, że apologeci obu systemów, wychwalający je, gdy odeszły już w przeszłość, posługują się bardzo podobną argumentacją historyczną. |W najnowszych dziejach Słowacji Józef Tiso miał nieświadomych, nie z własnej woli naśladujących go epigonów - wyznających całkiem inną ideologie, ale w praktyce, w konkretnej sytuacji postawionych przed dylematami politycznymi, przypominającymi te, z którymi miał do czynienia prezydent wojennego państwa słowackiego. Ich postawy, sposób rozwiązywania problemów oraz losy były po części podobne, po części zaś odmienne, także kres ich działalności nie był tak tragiczny, jak kres Józefa Tisy. Może właśnie dlatego nie skupiają na sobie tyle uwagi, nie budzą takich emocji i - przynajmniej dotychczas - nie są otaczane legendą ani demonizowane. Zainteresowanie osobą Józefa Tisy prawdopodobnie będzie się utrzymywać także w najbliższych latach. Moim zdaniem, przyczyną jest nie tylko bezsporne znaczenie, kontrowersyjność i tragiczny los pierwszego słowackiego prezydenta, ale w jeszcze większym bodajże stopniu prezen-tystyczne aktualizowanie „lisowskiej" problematyki. Dyktowane względami politycznymi spekulacje, dotyczące oceny Tisy, w rzeczywistości bardzo utrudniają poznanie prawdy i są przyczyną nowych zadrażnień. Jeśli przyjmiemy tezę (a trudno jej nie przyjąć!), że Józef Tiso był wybitną postacią w dziejach Słowacji, to powinniśmy też, powstrzymując się od apriorycznego stawiania plusów i minusów, respektować fakt, że interpretowanie jego działalności politycznej powinno być domeną przede wszystkim profesjonalnej historiografii, nie zaś polityków i propagandystówJ Podejmując próbę interpretacji historycznej, zdawałem sobie sprawę z ryzyka popełnienia takich czy innych błędów, wynikających także z subiektywnego podejścia do tematu. Moim zamiarem było raczej stawianie pytań i wskazywanie problemów niż udzielanie gotowych odpowiedzi. W jakim stopniu udało mi się osiągnąć założony cel - osądzą czytelnicy. 134 J POSŁOWIE O księdzu Józefie Tiso, pierwszym w dziejach Słowacji prezydencie, wiemy dzisiaj w Polsce zastanawiające mało. Nota o nim w Encyklopedii Popularnej PWN z 1991 r. sprowokowała krytykę prasową1. W Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN czytamy: Tiso Józef (1887-1947), słowacki polityk, ksiądz; działacz Słowackiej Partii Ludowej, współpracownik A. Hlinki, po jego śmierci (1938 r.) na czele partii; po układzie monachijskim (1938 r.) premier autonomicznej Słowacji. 1939-1945 prezydent zależnej od Niemiec Republiki Słowackiej, wprowadził rządy autorytarne; współodpowiedzialny za deportację Żydów ze Słowacji do obozów koncentracyjnych; po wojnie skazany na śmierć za zdradę i udział w zbrodniach wojennych, stracony2. Rzecz znamienna, że francuski Larousse nawet w wydaniu popularnym podaje informacje, której tutaj zabrakło: wypowiedział wojnę Polsce (wrzesień). Skomplikowana rola, jaką odegrał w dziejach Słowacji Józef Tiso sprawia, iż nawet w polskich polemikach prasowych lat ostatnich spotykamy diametralnie rozbieżne oceny tej postaci. Świadczą o tym już same tytuły artykułów: Tragiczny bohater Słowacji*, Wątpliwy bohater Słowacji4, Prałat ludobójca5, o udziale Słowacji w agresji na Polskę - Janosikowie idą6. 1 Z. Zarzycki, Sztuka ogłupiania, „Przegląd Tygodniowy" 1993, nr 14. 2 Nowa Encyklopedia Powszechna PWN, t. 6, Warszawa 1966, s. 391. 3 K. Kryczka, „Nasz Dziennik", 5.03.1998. 4 T. M. Trajdos, „Nasz Dziennik", 23.03.1998. 5 J. E. Wilczur, „Akty i Myśli", 8.12.2000. 6 A. R. Potocki, Janosikowie idą, „Życie", 11-12.09.1999. 135 Dla przykładu podajmy dwie przeciwstawne opinie dziennikarzy, polemizujących ze sobą na łamach „Naszego Dziennika". Klaudiusz Krycz-ka pisał: konstytucja [słowacka - J. W. B.] w pelni respektowała katolickie wartości. Mimo łagodnej polityki wewnętrznej przeciw władzom niepodległej republiki podnosiły się głosy krytyki. Luteranie oraz członkowie działającej w podziemiu partii komunistycznej zarzucili premierowi sprzyjanie faszyzmowi. W rzeczywistości była to wypracowana z olbrzymim trudem, poparta realizmem polityka przetrwania i sprzeciwiania się hitleryzmowi dopóty, dopóki nie groziło to eksterminacją narodu słowackiego. Popierana przez Związek Radziecki komunistyczna partyzantka rosła jednak w siłę, aż w końcu doszło do wybuchu czerwonej rebelii. Ksiądz Tiso, zdając sobie sprawę z niemożliwości opanowania rebelii przy pomocy wojsk słowackich, i po rozważeniu niebezpieczeństw, jakie niosą ze sobą z jednej strony komunizm, a z drugiej niemiecki interwencjonizm, zdecydował się na stłumienie wybuchu z pomocą wojsk III Rzeszy''. Jego oceny parował zawodowy historyk Tadeusz M. Trajdos: Słowacja stała się (...) obok Niemiec i Sowietów trzecim napastnikiem wdzierającym się do Polski we wrześniu 1939 r. A zarazem trzecim okupantem. Hitler podarował jej bowiem należące do Polski części Spiszą i Orawy. Wytoczono tu brutalną walkę wszelkim objawom polskości. Palono polskie książki do nabożeństwa, feretrony i chorągwie z wizerunkami patronów Polski, usuwano wszelkie polskie napisy, zakazano używania języka polskiego w szkole, kościele i urzędach. Wyszydzano i poniżano polskie symbole narodowe. Urządzano „pogrzeby Polski" na cmentarzach parafialnych. Deportowano lub internowano proboszczów polskich, nauczycieli i w ogóle osoby znane z aktywnego uczestnictwa w działalności oświatowej i kulturalnej na rzecz Polski. Miejscowa administracja słowacka, żandarmeria, straż finansowa i Gwardia Hlinki ściśle współpracowały z niemieckim sąsiadem w tropieniu kurierów Polskiego Państwa Podziemnego. Złapani byli z reguły wydawani Gestapo. Odpowiedzialność za to wszystko ponosi także prezydent Tiso, przez cały czas zdecydowany orędownik protekcji niemieckiej, udziału Słowacji w bloku „ Osi" (pakcie berlińskim od 23 XI1940 r.) i pakcie antykominternow-skim (od 25 XI1941 r). Pociągnęło to oczywiście za sobą wyjazd wojsk słowackich na front wschodni, a potem na front włoski. Z własnej woli, ' Ibidem. 136 bez presji niemieckiej, władze Słowacji „oczyściły" kraj z Żydów już w roku 1942. Początkowo uwięzionych w miejscowych obozach pracy wywożono do niemieckich obozów koncentracyjnych. Urzędnicy państwowi wyrażali zadowolenie, że akcja deportacyjna wykazała Niemcom „ sprężystość administracji słowackiej". Zaiste!^. Aleksander Kaczorowski, jeden z uczestników tej dyskusji, ograniczył się do ironicznego komentarza: czyż ks. Tiso nie sprzeciwiał się hitleryzmowi, gdy jego rząd poprosił i pomógł Niemcom w eksterminacji słowackich Żydów? Albo we wrześniu 1939 r., kiedy wojska słowackie wkroczyły wraz Z Wehrmachtem do Polski? Lub w sierpniu 1944 r., gdy z pomocą wojsk III Rzeszy stłumił „ czerwoną rebelię" (czyli słowackie powstanie narodowe)?9. Wiedza o Tiso i Słowacji lat 1938-1945 jest dzisiaj w Polsce nawet wśród historyków szczątkowa i ułamkowa. Być może, w nowych konstelacjach politycznych, wzrośnie nasze zainteresowanie południowymi czeskimi i słowackimi sąsiadami. Zaczniemy o nich więcej informować i publikować. Zgoła inaczej było w społeczeństwie polskim współczesnym działalności słowackiego premiera i prezydenta. „Robotnik" z lat 1938-1939 prowadził wręcz komentowaną kronikę wydarzeń słowackich. Bronisław Dudziński w artykule Niedobry początek pisał od razu w pierwszych tygodniach po objęciu władzy przez Józefa Tisę: Nikt dzisiaj nie może wątpić, że na całym życiu tego kraju legł ponury cień swastyki, że Słowacja reprezentowana przez Rząd ks. Tiso, czyni gorączkowe wysiłki, by pod każdym względem i to jak najrychlej upodobnić się do swej rzekomej protektorki, tak świetnie wykwalifikowanej w sprawach „fatalizmu" i rasizmu10. Polscy historycy i politycy śledzili na bieżąco rozwój sytuacji w Słowacji podczas wojny. Jednym z dowodów może tu być choćby wydana w 1943 roku w konspiracji w Warszawie broszura Wacława Lipińskiego Dzisiejsza Słowacja, którą kończył z niepokojem słowami, iż wysyłanie żołnierzy przeciwko ZSRR prowadzi do skutków wręcz odwrotnych od zamierzonych i sprzyja szerzeniu idei komunistycznych przez powracających z frontu. Lipiński pojmował dwoistość roli, jaką spełniał Tiso. Trudno to uchwycić dzisiaj większości polskich elit, pozbawionych wiedzy 8 Ibidem. 9 Tragiczny bohater Słowacji, „Gazeta Wyborcza", 9.03.1998. 10 „Robotnik" 1938, nr 346 z 6.12, s. 3. 137 0 słowackiej przeszłości. Jednym z najistotniejszych kluczy do nich jest zaznajomienie się z biografią Tisy i jej różnymi interpretacjami. W historiografii słowackiej eseistyczna praca Ivana Kamenca, znanego w Słowacji, w Czechach, na Węgrzech i w Niemczech autora książek 1 rozlicznych artykułów o państwie słowackim w latach 1939-1945, wydaje się najbardziej zasługiwać na przyswojenie polskiemu czytelnikowi. Kamenec nie dostarcza nam setek szczegółów faktograficznych, nie przyjmuje ani postawy oskarżyciela ani obrońcy. Przedstawia motywy i racje Tisy, waży za i przeciw, wiele konkluzji pozostawia czytelnikom, podkreślając, iż moją ambicją bylo raczej stawianie pytań i wskazywanie problemów, niż udzielanie gotowych odpowiedzi. Polski czytelnik, wgłębiając się w tę lekturę, musi pamiętać, iż pierwszy prezydent słowacki we własnym kraju jest jeszcze dla wielu postacią kultową. To ciśnienie opinii publicznej nie może nie wpływać nawet na zawodowych historyków słowackich. Przedstawia się Tisę jako tego, który oszczędził Słowacji losu okupowanych Czech, nie dopuścił też do zajęcia Słowacji przez sposobiące się ku temu Węgry, stał się założycielem „prawie niezależnego" państwa słowackiego. Nie brak takich, którzy akcentują antykomunizm pierwszego słowackiego prezydenta. W 1990 roku rozpoczęły się starania niektórych kół prawicy słowackiej o rehabilitację Tisy. W tych okolicznościach ukazały się wspomnienia żyjących uczestników procesu: oskarżyciela publicznego Antona Rasla i obrońcy Ernesta Żabkaya. Ten ostatni oświadczył wydawcy wspomnień: Czterdzieści lat bili mnie za to, że broniłem Józefa Tiso. Teraz chcą bić dr A. Rasla za to, że go oskarżał. Podnoszę mój głos w jego obronie. (...) Obaj wykonywaliśmy wtedy nasze zawodowe obowiązki. Czy dobrze, czas to osądzi11. Wydawca książki Jan Smolec wyrażał nadzieję, że czytelnicy sami znajdą osąd pośredni między dwiema skrajnościami, występującymi w dyskusjach słowackich: zbrodniarz bądź święty. Wysokość pierwszego nakładu tej książki - 50 tyś. egzemplarzy - świadczyła o tym, jak centralną sprawą dla Słowaków jest ocena Tisy i jego państwa. O Tisie po jego śmierci ukazały się na wychodźstwie słowackim dziesiątki prac, mniej lub bardziej apologetycznych, w różnych językach, wiele 11 Proces s dr. J. Tisom. Spomienky, Bratislava 1990, s. 6. 138 angielsku, niemiecku i po włosku12. Najczęściej była to wręcz płaska lagiografia. W dorobku badaczy anglosaskich czy niemieckich znajdujemy sporo cennych publikacji o państwie słowackim w latach 1939-1945, ale żadnej naukowej (a nie hagiograficznej) biografii Tisy. Krytyczna książka Kamenca spełnia więc rolę pionierską. Jeżeli niektórym wydała się zbyt obiektywizującą i wolną od osądów moralnych, nie zapominajmy, że cudzoziemcy, jak się wydaje, postrzegają Tisę bardziej krytycznie niż wielu Słowaków. Kamenec finezyjnie analizuje poczynania swojego bohatera. Brązow-nicy Tisy wielokrotnie twierdzili, że w latach wojny czy to z powodu bezwzględnego niemieckiego dyktatu czy też ekstremizmu Tuki, Macha i towarzyszy, zarówno w roli premiera, jak i prezydenta, chciał się podać do dymisji. Kamenec podejmuje ten wątek: podobno zawsze ktoś mu to miał wyperswadować albo nie pozwalało mu na to poczucie odpowiedzialności wobec narodu i państwa. Historyk nie dysponuje wiarygodnymi dowodami. (...) Przeciwnie z biegiem czasu skupiał w swych rękach coraz więcej funkcji i coraz większą władzę. Polityka stała się jego posłannictwem życiowym, jego pasją. Żadne ze znanych dotychczas poważnych dokumentów historycznych nie potwierdzają jego zamiaru usunięcia się w cień. (...) Jako premier a zarazem szef kilku ministerstw w rządzie autonomicznym Józef Tiso ponosi pełną odpowiedzialność za ówczesny bieg wydarzeń w Słowacji. Kraj wyraźnie zmierzał wówczas do ustroju autorytarnego a nawet totalitarnego. Kamenec akcentuje to, że Tiso był świadom, iż państwo słowackie powstało z woli Hitlera, a nie w wyniku działań narodu słowackiego, że gdyby nie Trzecia Rzesza, politycy w Bratysławie nie zdecydo- 12 Z tych najliczniejsze są prace Milana S. Duricy; ponadto, poza nazwiskami, które znajdują się w bibliografii Kamenca, wymieńmy: Josepha A. Mikusa, La Slovaquie dans le drame de l'Europę, Paris 1955; Pavla G. Dobiśa, Staatsprdsident Dr. Józef Tiso in Oberosterreich, bm, 1982. Pełny przegląd mniej lub bardziej apologetycznej literatury czytelnik znajdzie w książce idącej śladami Duricy Lisy Guarda Nardini, Tiso: una terza proposta, Padova 1977. Guarda Nardini starała się wykazać głębokie związki Tiso z doktryną Kościoła katolickiego. Z dawniejszych prac naukowych należałoby przypomnieć m.in. pominięte w bibliografii Kamenca tytuły takie, jak: Yeshayahu Jelinek, Hlinka's Slovak People's Party 1939-1945, Ann Arbor 1966; Jorg K. Hoensch, Die Slowakei und Hitlers Ostpolitik, Kóln-Graz 1965; Johann Kaiser, Die Politik des Dritten Reiches gegenuber der Slowakei, Bochum 1969; Karin Schmid, Die Slowakische Republik 1939-1945. Eine Staats- und vólkerrech-tliche Betrachtung, t. 1-2, Berlin 1982. 139 waliby się na wyłamanie z Czecho-Słowacji. Ale Tiso, zdaniem jego biografa, był mistrzem wyjaśniania i uzasadniania, iż państwo powstało z woli narodu, wyrażonej przez parlament. Tyle razy powielał te opowieść, aż sam uwierzył w głoszoną przez siebie fałszywą, a co najmniej nieścisłą tezę. Kamenec nie ukrywa, iż cześć niewątpliwej popularności słowackiego prezydenta brała się bardziej niż z jego politycznych czynów z jego godności księdza, która dla wielu była a priori gwarancją jego politycznej, moralnej i ludzkiej przyzwoitości13. W książkach Kamenca o Tisie i jego państwie wielokrotnie czytamy, iż słowacki prezydent usprawiedliwiał się, że przeprowadza politykę mniejszego zła. Tiso używał języka jakże typowego dla wielu polityków w systemach totalitarnych i autorytarnych, którzy, mając świadomość popełnianych nadużyć i przestępstw, stwarzają sobie alibi. Konstytucja Słowacji z 21 lipca 1939 roku tworzyła państwo monopar-tyjne. Jej artykuł 58 głosił: Naród słowacki uczestniczy w sprawowaniu władzy państwowej za pośrednictwem Słowackiej Ludowej Partii Hlinki (słowackiej partii jedności narodowej). Artykuł 61 mówił: Każdy obywatel musi być zorganizowany, w jednym ze stanów, ale funkcje może pełnić tylko członek partii politycznej. Konstytucja wprowadzała ustrój stanowy, łączący pracodawców i pracowników w rolnictwie, przemyśle, handlu, wolnych zawodach, pracowników publicznych i oświatowych oraz emerytów. Było to jawne naśladownictwo austriackiego systemu stanowego i korpo-racjonizmu faszystów włoskich. Konstytucja rozpoczynała się preambułą: Naród słowacki pod opieką Boga Wszechmogącego utrzymał się na wyznaczonej mu naturalnej przestrzeni, gdzie z Jego pomocą, od której pochodzi wszelka władza i prawo, zorganizował sobie swoje wolne słowackie państwo. Włosi na prośbę słowackich pobratymców pomogli w opracowaniu konstytucji. Miesiąc po utworzeniu państwa słowackiego - w kwietniu 1939 roku - wicepremier zależnego od Niemiec rządu, Yojtech Tuka, oświadczał bez osłonek przedstawicielowi włoskiemu, iż: z dwóch typów państwa autorytarnego -faszystowskiego i narodowosocjalistycznego - włoski bardziej pasuje do Słowacji, albowiem godzi w sobie koncepcję totalitarną z katolickimi tradycjami Narodu14. 13 I. Kamenec, Slovensky Stdt (1939-1945), Praha 1992, s. 87. 14 J. W. Borejsza, Rzym a wspólnota faszystowska, Warszawa 1981, s. 284. 140 Faszyści włoscy byli świadomi, dlaczego Słowacy chętniej przejmowali ich wzorzec niż niemiecki. Wysłannik faszystowskiej Międzynarodówki, kierowanej z Rzymu (CAUR), Manlio Sergenti donosił z Bratysławy: Kroczymy w teorii i praktyce konstytucyjnej zasadniczo różnymi drogami: Włochy skupiają się całkowicie na tym, aby doprowadzić do stworzenia systematycznego, harmonijnego i całkowitego układu nowych reprezentatywnych instytucji, przeznaczonych do obalenia, ale także do zastąpienia dawnej struktury państwa parlamentarnego, podczas gdy niemiecki socjalizm narodowy okazał się bardziej pochłonięty tym, aby wyeliminować dawne instytucje niż Żeby je zastąpić nowymi. Opiera on strukturę nowego państwa na zasadzie skrajnie uproszczonej, wspierając się niemal wyłącznie na sztywnej hierarchii stopni, kończącej się najwyższą władzą osobistą Fiihrera (...)15. Ale już w roku 1940 rządzący Słowacją triumwirat Tiso-Tuka-Mach przeorientował konstytucję na wzór hitlerowski. Wojska niemieckie od 1939 roku stacjonowały na terytorium słowackim. Dalekie Włochy w 1940 roku ujawniły już we Francji i w Grecji swą słabość militarną. Jeden Bóg -jeden naród -jeden wódz -jedna partia. Takie były podstawy państwa lisowskiego. Tiso, który zapewnił niemal pełne zatrudnienie i względny dobrobyt swoim poddanym w trudnych czasach zawieruchy wojennej, cieszył się niewątpliwie szerokim poparciem. Za nim stały struktury monopartii i część katolickiego duchowieństwa. Owa mobilizacja mas po stronie władzy odróżniała system totalitarny od autorytarnego, wspartego przede wszystkim na armii i policji. Przeprowadzając porównania między systemami w państwach satelickich Trzeciej Rzeszy, można chyba stwierdzić, iż Słowacja była o wiele bliższa wzorcom faszystowskim niż Bułgaria Bory są III czy oparta od roku 1942 głównie na terrorze i dyktaturze wojskowej Rumunia. Wiele dyskusji wywoływała zawsze sprawa odpowiedzialności Tisy za eksterminację Żydów. Jego wina nie ulega kwestii. Kontrowersje budził podział tej winy między nim a jego najbliższymi współpracownikami i rywalami w walce o władzę. Wydana ostatnio agenda Himmlera nie pozostawia tu jednak złudzeń16. 21 października 1941 roku Himmler w bezpośredniej rozmowie w Berlinie z Tisą, premierem Tuką i ministrem spraw 15 Ibidem. 16 Der Dienstkalender Heinrich Himmlers 1941/42, oprać. P. Witte i in., Hamburg 1999. 141 wewnętrznych Machem uzgodnił sprawy dotyczące „rozwiązania kwestii żydowskiej w Słowacji". Była to pierwsza udana próba włączenia sojuszniczego rządu do niemieckiego planu deportacji i zagłady europejskich Żydów. Tiso był wśród patronów ustawodawstwa rasistowskiego wprowadzanego w Słowacji. Jego antysemickie wypowiedzi dotyczyły również radykalnego „rozwiązania kwestii żydowskiej" na Węgrzech i w innych krajach. Tiso, podobnie jak Hitler z czasów młodości, żywił kult dla antysemickiego burmistrza Wiednia Karla Luegera. Obaj politycy, rówieśnicy, przebywali w tym samym czasie w stolicy Austrii. Wystarczy zajrzeć do zapisów rozmów Tisy z Hitlerem, aby się przekonać, że słowacki prezydent podejmował wątek żydowski jako pomost zbliżenia z Hitlerem17. Kamenec zwraca na to uwagę, odwołując się do innego źródła - monologów Hitlera w gronie jego zaufanych. Spod pióra Kamenca wyszedł wiele lat temu wstrząsający opis deportacji Żydów, tłumaczony na język polski. Pisze on: Po zawarciu porozumienia z odpowiednimi władzami niemieckimi ustalono ściśle drogę transportów, które ze Słowacji zawsze odchodziły nocą. Przekraczały one granicę słowacką w miejscowości Ćadca, a po polskiej stronie w Zwardoniu przejmował je niemiecki personel kolejowy lub wojskowy. (...) Pierwszy transport Żydów odjechał ze Słowacji w nocy z 25 na 26 marca 1942 r., kiedy to załadowano w Popradzie do wagonów towarowych tysiąc młodych kobiet i dziewcząt, które już w kilka godzin później zostały poddane na rampie oświęcimskiej słynnej selekcji. (...) Wisliceny [Dieter, osławiony współpracownik Eichmanna -J. W. B.] zawiadomi} 14 wydział MSW [tzw. żydowski — J. W. B.] że rząd niemiecki jest skłonny spełnić życzenia słowackich urzędów i chętnie przejmie wszystkich Żydów, rząd słowacki powinien jednak wypłacić rządowi niemieckiemu za każdego deportowanego 500 marek tytułem opłaty wysiedleńczej, jak też pozbawić wywożonych obywatelstwa słowackiego1*. Po zawarciu w kwietniu 1942 roku umowy Heydrich-Tuka państwo słowackie miało być pierwszym w Europie państwem, w którym by doszło do całkowitego rozwiązania problemu żydowskiego zgodnie z kryteriami 17 Por. Staatsmanner und Diplomaten bei Hitler, wyd. A. Hillgruber, cz. 1-2, Frank-furt/Main, 1967-1970. 18 I. Kamenec, Przymusowe wysiedlanie ludności z terytorium Slowacji w czasie drugiej wojny światowej, Zamość 1972, s. 10-12. 142 nazistów19. Bogacenie się na „aryzacji" mienia żydowskiego, stało się procederem znanym wśród Słowaków. Elita władzy w lisowskiej Słowacji była choćby za pomocą dziesiątków relacji i protestów informowana o rzeczywistym losie Żydów słowackich, mówiło o nich radio czechosłowackie zza granicy. Jak pisze Kamenec: Relacjom o mordowaniu Żydów w faszystowskich obozach koncentracyjnych wiosną 1943 r. nie wierzył już chyba tylko ten, kto wierzyć nie chciał ze względu na swój udział w popełnionej zbrodni2®. W książce, którą oddajemy do rąk polskiego czytelnika, Kamenec nie powtarza swoich szczegółowych opisów z innych publikacji. Ale jego konkluzje są jednoznaczne: Pełniący wiele funkcji Tiso stał na czele państwa, które od chwili swego powstania prowadziło wewnętrzną wojnę Z 89 tyś. własnych obywateli - Żydów. (...) Józefa Tisy jako polityka, ale również jako duchownego i po prostu człowieka, niepodobna nie łączyć w żaden sposób z przebiegiem holocaustu w Słowacji. Jego prawna, polityczna, zwłaszcza zaś moralna odpowiedzialność jest tutaj oczywista (...) Zapomina się często, że tragedia Żydów w Słowacji (jak i w innych krajach europejskich) podczas drugiej wojny światowej nie zaczynała się, ani w chwili ładowania do bydlęcych wagonów, ani przed bramami obozów koncentracyjnych czy przed drzwiami komór gazowych. Tam „ tylko " osiągała punkt kulminacyjny, najdrastyczniejszą postać. Początki jej trzeba widzieć w organizowanej przez państwo nienawistnej propagandzie antysemickiej oraz w pierwszych, na pozór całkiem niewinnie wyglądających ograniczeniach praw obywateli wyznania mojżeszowego. Znany badacz historii lisowskiej Słowacji, Yeshayahu Jelinek, podkreśla jawną i zastarzałą nienawiść Tisy do Żydów, zaznaczając jednak, iż miała ona podłoże religijne, a nie rasowe21. Szczegółowe informacje o deportacji Żydów, z danymi liczbowymi, docierały różnymi kanałami do Stolicy Apostolskiej. Katolicki dziennikarz 19 Ibidem. 20 Tyle Kamenec w swojej biografii Tiso. Ale nie zapominajmy, iż w światowej literaturze jest wiele prób wybielających Tisę, np. Milana S. Duricy (Por. Dr. Joseph Tiso and the Jewish Problem in Slovakia, Padova 1964). Prace tego typu stanowią swoisty zamknięty krąg. Opierają się na dobranych cytatach z prasy ludackiej, wspomnień ministrów Tisy i publikacji emigrantów politycznych po 1945 roku. 21 Y. Jelinek, Dr Joseph Tiso and His Biographers, East Central Europę 6/1, 1979, s. 76-84. 143 niemiecki Hansjakob Stehle w swojej Tajnej dyplomacji Watykanu pisze: pod hasłami antykomunizmu [Tiso - /. W. B.] wspierał usilnie politykę eksterminacyjną Hitlera w stosunku do Żydów. W tej kwestii nie pozwalał ingerować nawet Watykanowi, który nuncjuszowi w Bratysławie nakazał składać protesty, lecz bez użycia kościelnych środków dyscyplinujących w stosunku do Tiso22. Kamenec przytacza potępiające wypowiedzi przedstawicieli Stolicy Apostolskiej oraz dyplomatów włoskich akredytowanych w Bratysławie. Dodajmy, że było ich wiele. Niektóre dokumenty ujawniono już po ukazaniu się publikacji Yatikdn a Slovenskd republika... (1992). Dokumenty te (na przykład cytowane przez Kameneca uwagi Domenico Tardiniego) były niedwuznacznie adresowane do Piusa XII. O ile dostojnicy Stolicy Apostolskiej starali się niemal do końca istnienia Republiki Słowackiej powstrzymywać akcje antyżydowskie państwa Tisjs o tyle sam papież był bardziej powściągliwy. Nie skąpił Tisie od roku 1939 gratulacyjnych telegramów okolicznościowych. Nie cofnął mu do końca świeceń kapłańskich. Antykomunizm Tiso usprawiedliwiał zapewne' jego politykę w oczach Piusa XII, który krucjatę przeciwko bolszewizmowi uważał za cel nadrzędny. Poufne raporty dla rządu Vichy pokazują, jak dalece Pius XII żył obawą przed wzrostem wpływów komunistycznych podczas drugiej wojny światowej. To dyktowało mu przemilczanie niemieckiej agresji na Polskę, prowadziło do złamania przez Stolicę Apostolska konkordatu z Polską oraz tolerowanie antypolskich wypowiedzi Tisy czy biskupa Yojtaśska. Jednocześnie Pius XII radziecką agresję na Finlandię z 30 listopada 1939 roku określił jako zimną, wykalkulowaną zbrodnię, która nie ma sobie równej23. Kamenec skąpo, ale jednoznacznie przypomina o stosunkach słowac-ko-polskich. Tiso publicznie podawał jako swoje największe sukcesy walkę z bolszewikami i z Polakami. Nie był polakożercą ani polonofilem. Polska, która korzystała na Słowacji z wielu sympatii przed 1938 roku, podcięła wszelkie możliwości zbliżenia haniebnym uczestnictwem w podziale Czechosłowacji u boku Trzeciej Rzeszy, wkroczeniem na Zaolzie i zagarnięciem około 220 km2 z części słowackiej terytorium południowego sąsiada. Terytorium to, jak wiadomo, Słowacja odzyskała z dużą na- 22 H. Stehle, Tajna dyplomacja Watykanu, Warszawa 1993, s. 223. 23 Por. M. Kitchen, Nazistowskie Niemcy w czasie wojny, Warszawa 1997, s. 260. 144 wiązką, stając się trzecim, obok Niemiec i ZSRR, agresorem we wrześniu 1939 roku. Ze względów trudno zrozumiałych polskie podręczniki pomijają na ogół układ berliński z 21 listopada 1939 roku, podpisany przez Joachima von Ribbentropa z Matusem Ćernakiem, który przyznawał Słowacji ziemie Spiszu i Orawy, zajęte przez nią we wrześniu 1939 roku24. Ten zabór podkreślały nieraz publikacje rządu generała Władysława Sikorskiego. 20 maja 1945 roku podpisany został w Trstnej na Słowacji protokół o ponownym ustaleniu granicy na stan przed rozstrzygnięciem w Monachium25. Słowacja, kierowana przez księdza-prezydenta Tisę, postrzegana jest niekiedy w dzisiejszej Polsce z większym zażenowaniem niż podczas drugiej wojny światowej. Polskie encyklopedie dawniej i dzisiaj niechętnie wprowadzają pojęcie klerykofaszyzm. Do wyjątków należy Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego, który informuje: Klerykofaszyzm w okresie międzywojennym - pejoratywne określenie katolickich nacjonalistycznych organizacji albo partii politycznych z oddziałami paramilitarnymi, takich jak austriacki Vaterlaendische Front, słowacka partia autonomistów księdza Andreja Hlinki, chorwackie stronnictwo nacjonalistyczne Ustasze; dwie ostatnie organizacje doszły do władzy pod patronatem Hitlera w czasie drugiej wojny światowej. Otóż samo pojęcie klerykofaszyzmu przypomina wprawdzie w pierwszej kolejności państwo Tisy, ale także już zupełnie innego rzędu dyskusje wokół chorwackiego kardynała Alojzije Stepinaca (1898-1960), toczące się pod hasłem męczennik czy kolaborant - zwolennik taktyki „mniejszego zła". Pisząc o państwie i systemie hlinkowców czy ustaszów, błędnie przypisuje się komunistom autorstwo pojęcia „klerykofaszyści". Zbitka ta jako „clericofascisti" powstała jeszcze w 1922 roku we Włoszech i wyszła z kręgów ówczesnej opozycji antyfaszystowskiej, do której komuniści włączyli się w pełni dopiero później. Pojęcie „clericofascisti" odnosiło się do tych katolików, którzy opowiadali się za syntezą katolicyzmu z faszyzmem. Później rozciągnięto je na hlinkowców i Tisę. Odwoływanie się przez hlinkowców do doktryny chrześcijańskiej było surowo krytykowane przez hitlerowskich nadzorców Słowacji. Poseł Manfred von Killinger w raporcie zatytułowanym Sytuacja w Słowacji w listo- 24 Akten żur Deutschen Auswartigen Politik 1918-1945, Frankfurt/Main 1961, dokument nr 381, s. 342-343. 25 Por. E. Niżńansky, Slovenska ucast vo vojneproti Pol'sku 1939..., „Studia Historica Nitriensia" 1998, VI, s. 120-166. 145 padzie 1940 pisał: Prezydent Tiso, któremu naród słowacki składa niewątpliwie dowody wielkiego szacunku i uwielbienia, nie dostosował się jeszcze do nowej linii narodowosocjalistycznej. Zauważa się wyraźny wpływ na Tisę kół watykańskich (zakonu jezuitów) i kliki Durćanskiego26. Jego następca, zaciekły narodowy socjalista Hans Ludin w swoim sprawozdaniu z 29 stycznia 1941 roku, niezbyt jeszcze dokładnie poinformowany, pisał: (...) według moich dotychczasowych spostrzeżeń partia ta jest zbiorowiskiem również tych wszystkich elementów, które z Niemiec i z na-rodowosocjalistycznego punktu widzenia należy uznać za niebezpieczne. Ta partia została założona i rozrosła się w rzekomo najbardziej demokratycznym państwie Europy. Jej ideologia, jej metody walki, jej bojownicy byli demokratyczni i liberalni. Podobnej partii nie sposób za jednym zamachem przemodelować według metod NSDAP. Tym bardziej że również obecni przywódcy partii Hlinki jakby teraz nie uderzali w narodowosocja-listyczne tony, nie są niczym innym niż starymi demokratami i księżmi. Nawet jeśli pragnęłoby się u znacznej części tych ludzi dostrzec rzetelną wolę dołączenia do narodowosocjalistycznego światopoglądu, ciężko byłoby nie zauważyć, ilu czechofilów, madziarofilów, poddanych Rzymu, fi-losemitów, oportunistów, ludzi skorumpowanych i innych podejrzanych elementów kryje się za ich plecami. Mimo stwierdzenia tego stanu rzeczy uznaję w chwili obecnej umocnienie Tiso za dopuszczalne z następujących względów: a) Tiso cieszy się w swoim narodzie bez wątpienia mocnym poparciem, b) Jest najsilniejszą polityczną osobowością w Słowacji, c) Jest osadzony przez Rzeszę i dzięki temu posiada przynajmniej oficjalnie zaufanie Fiihrera. d) Niebezpieczeństwo dla Rzeszy jest tylko hipotetyczne. Pojawiłoby się ono w rzeczywistości jedynie wtedy, gdyby położenie wojenne stało się dla Rzeszy krytyczne, e) Usunięcie Tiso przyjęto by tutaj jako poważną ingerencję we własne życie słowackiego państwa i narodu, f) Nie widzę dla Tiso żadnego równowartościowego zastępstwa21. Ludin, wymieniając przewagi Tisy nad Tuką, zwracał uwagę, iż księża w całym kraju zapewniają pierwszemu z nich masowe poparcie. Uważał, iż Tuka bez jawnego poparcia Rzeszy nie utrzyma się na czele Słowacji jako kruchy, słaby fizycznie intelektualista. Podkreślał przewagę fizyczną 26 Por. Politisches Archiv, AA, Luther (Handakten), 32, Slowakei, Juli 1940 - Dezem-ber 1942. 21 Ibidem. 146 wywodzącego się ze wsi silnego jak byk Tisy (ein bauerlicher Kraftbulle). W oczach Ludina Tuka budził dużo więcej sympatii. Tiso - pisał - jest bez wątpienia silniejszy, ale Tuka jest po ludzku szlachetniejszy i pewniej-szy2&. Oto generalne wnioski, jakie przedstawił nadzorca Trzeciej Rzeszy z Bratysławy u progu roku 1941: 1) W chwili obecnej sprawa słowacka nie jest dla Rzeszy żadną próbą potęgi, ale kwestią propagandową i gospodarczą. 2) Celem propagandy jest pokazanie Europie a zwłaszcza państwom wschodnioeuropejskim, że małe państwo i słaby naród podczas wojny pod silną i lojalną ochroną wielkoniemieckiej Rzeszy mogą poświęcać się pokojowej budowie własnego życia29. Ludin zwracał uwagę na przydatność dobrze funkcjonującej gospodarki słowackiej dla niemieckich celów wojennych. Zalecał sterowanie Słowakami za pośrednictwem doradców. I stwierdzał bez osłonek: We wszystkich sprawach poseł ma ostatnie słowo. On jeden może osądzić, jakie kroki odpowiadają politycznemu „nakazowi chwili"30. Od pierwszych miesięcy wojny przeciwko ZSRR dla Ludina było jasne, że Tiso związał się nierozerwalnie z Niemcami. Poseł pisał wtedy: Jeśli Niemcy przegrałyby wojnę, Tiso ma tylko dwie możliwości: czeskie więzienie albo rosyjski bolszewizm. Sądzę, że obie byłyby dla dr Tiso równie nieprzyjemne31. Akta niemieckie i włoskie o lisowskiej Słowacji nie w pełnej mierze jeszcze wyzyskane i opublikowane pokazują, jak dalece był to twór uzależniony od Trzeciej Rzeszy. Wynika z nich, iż Tiso nie widział żadnej alternatywy, żadnej innej drogi niż sojusz z Hitlerem. Zależność ta raniła jego poczucie dumy narodowej, poniżała go, popychała go do nagłaśniania deklaracji antysemickich, antybolszewickich, a nawet antysłowiańskich (ściślej: przeciwko panslawizmowi). Natychmiast przystąpił do wojny przeciwko ZSRR, nie licząc się z sentymentami prorosyjskimi wśród Słowaków. Udział Słowacji w wielkiej krucjacie antybolszewickiej od 22 czerwca 1941 roku został entuzjastycznie powitany w Bratysławie przez tamtejszą elitę władzy. Znany szwajcarski historyk dziejów wojennych Peter Gosztonyi pisze, iż Niemcy nie wywierali nacisku na udział militarny małej 28 Ibidem. 29 Ibidem. 30 Ibidem. 31 Ibidem. Por. też ibidem, Handakten Ritter 1944, 39. 147 Słowacji. Była to jego zdaniem inicjatywa miejscowa32. W pierwszym rzucie podjęto mobilizację 50 tyś. żołnierzy. Tiso na procesie twierdził, iż do udziału w wojnie przeciwko ZSRR i aliantom został zmuszony. Józef Tiso okazał się bardziej wiernym sojusznikiem Hitlera niż Bo-rys III w Bułgarii, Miklós Horthy na Węgrzech, nie mówiąc już o rumuńskim królu Michale i jego otoczeniu. Był wśród tych, którzy swój los nierozerwalnie związali z Trzecią Rzeszą, jej polityką i jej systemem. Na liście zbrodniarzy wojennych umieścił go Edvard Benes, a nie przedstawiciele komunistycznego totalitaryzmu. Po czterech latach narodowy socjalista poseł Hans Ludin tak dalece utożsamiał się z państwem Tisy i Tuki, że przyjął chrzest i jako katolik zgłosił się na proces przywódców Słowacji, płacąc za to własną głową. W jakim stopniu Józef Tiso działał w imię własnej ideologii i przekonań politycznych? Na ile pod przymusem zewnętrznym? Jak dalece i dlaczego legendy o postaciach publicznych mogą odbiegać od prawdy historycznej? Na te pytania, rozpatrując wszelkie za i przeciw w sposób nader wyważony, odpowiada w swojej książce znany historyk Ivan Kamenec. Jerzy W. Borejsza 32 P. Gosztonyi, Hitlers Fremde Heere, Dusseldorf-Wien 1976, s. 127 i n. 148