David W. Barber Bach, Beethoven i inne chłopaki czyli historia muzyki wyłożona wreszcie jak należy Przełożyła Barbara Świderska Ilustrował Dave Donald Wydawnictwo Adamantan Tytuł oryginału: Bach, Beethoven And The Boys: Music History As It Ought To Be Taught Przekład z języka angielskiego: Barbara Świderska Redakcja: Elżbieta Mamczarz Projekt okładki: Dorota Cyranowska Ilustracje: Dave Donald Skład i łamanie: Otus s.c. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana żadną metodą ani w żadnej formie bez pisemnej zgody wydawcy. Copyright © 1986, David W. Barber Copyright © 1986, Dave Donald (illustrations) Copyright © 2000 for the Polish Edition by Wydawnictwo Adamantan s.c. PL 02^376 Warszawa, ul. Dobosza 7/7 tel./fax (022) 8225267 internet: www.adamantan.com.pl ISBN 8385655743 Warszawa 2000 Druk: Opolskie Zakłady Graficzne S.A. ul. Niedziałkowskiego 812 45085 Opole SPIS TREŚCI PODZIĘKOWANIA 7 O AUTORZE. 8 O AUTORZE ILUSTRACJI. 8 PIŁKA W GRZE Muzyka dawna 11 TERAZ NARESZCIE DOKĄDŚ DOCHODZIMY Josquin 19 Palestrina. 22 Gesualdo. 27 PARU ANGLIKÓW Byrd. 33 Clarke. 36 Purcell 37 BAROK Monteverdi 45 Vivaldi 49 Bach. 54 Handel 64 KILKA KLASYCZNYCH PRZYKŁADÓW Haydn 75 Mozart 81 ROMANTYCY Beethoven. 89 Wagner 94 Brahms 101 NA SKRZYDŁACH PIEŚNI Schubert. 107 Schumann 111 NADCHODZĄ ROSJANIE! Potężna Gromadka 117 Czajkowski 122 ŚMIESZNIE KRÓTKA HISTORIA OPERY Opera 129 BAŁAGAN/ W KTÓRYM TKWIMY TERAZ Strawiński 137 Schónberg 140 Angielscy wiejscy ogrodnicy 143 Ives. 147 DOKĄD DALEJ? Cage. 153 CODA 157 PODZIĘKOWANIA KIEDY STUDIOWAŁEM MUZYKĘ na Uniwersytecie Królewkim (możecie wierzyć albo nie, zdobyłem tytuł magistra ze specjalizacją w dziedzinie wokalistyki i historii muzyki), pewnego dnia jeden z moich profesorów historii muzyki dyskretnie wziął mnie na bok i powiedział mi, że choć moja praca jest dobra, to „zbyt łatwo daję się odwieść od tematu rzeczom nieistotnym". Ta książka, jak sądzę, tylko potwierdzi ów sąd. Chciałbym podkreślić, że wszystkie informacje historyczne tu zawarte są prawdziwe (no może prawie wszystkie). Kiedy Bach wyjeżdżał z Kóthen do Lipska naprawdę miał jedenaście lnianych koszul „w praniu". Jeśli mi nie wierzycie, możecie sobie sprawdzić sami. Paru moich pełnych dobrych intencji byłych przyjaciół, czytając rękopis w fazie przygotowań, uznało, że przypisy niepotrzebnie rozpraszają uwagę. Jeśli wy też macię ten problem, opuśćcie, bardzo proszę, wszystkie przypisy. Ostrzegam was jednak, że stracicie wiele1. Dziękuję przyjaciołom i krewnym za moralne wsparcie i cierpliwe znoszenie moich historiokomicznych wędrówek i nielogiczności, a także Geoffowi i Jacky Savage z „Sound And Vision" oraz Dave'owi Donaldowi za jego ilustracje i ekspertyzę. Bardzo cieszy mnie to rocznicowe wydanie po dziesięciu latach, dające możliwość poprawienia wielu drobnych błędów - mam nadzieję, że bez wprowadzania nowych. DWB Kingston 1986, Toronto 1996 Alternatywnie: możecie czytać tylko przypisy, opuszczając główny tekst. Róbcie jak uważacie. O AUTORZE DAVID BARBER jest dziennikarzem, muzykiem i autorem pięciu innych satyrycznych książek o muzyce. Poprzednio kierował działem widowisk WhigStandard w Kingston, obecnie dzieli swój czas pomiędzy pracę redaktora ukazującego się w Toronto Globe and Mail a kierowanie, wraz z żoną, Judy Scott, księgarniąkawiarnią Wbite Knight Books and The Dormouse Cafe w Weatport w Ontario. Jego dorobek kompozytorski obejmuje między innymi dwie symfonie, mszę jazzową opartą na muzyce Dave"a Brubecka, Requiem, utwory chóralne i liczne wokalne aranżacje jazzowe. Wolny czas poświęca kajakarstwu i namiętnemu czytaniu kryminałów. Występuje także ze swoim zespołem jazzowym Barber and the Sevilles. O AUTORZE ILUSTRACJI DAVE DONALD nie pamięta już, kiedy zaczął bazgrać na wszystkim, na czym się tylko da. Nie było więc dla nikogo niespodzianką, że uczynił z tego sposób zarabiania na życie. Obecnie wykonuje wolny zawód i robi w życiu to wszystko, co zawsze pragnął robić, gdyby nie pracował na pełnym etacie. Jest zapalonym melomanem, który lubi poszukiwać we wszystkim okazji do śmiechu. Muzyka poważna daje mu do tego wiele okazji. Książka ta jest drugą wydaną we współpracy z Davidem Barberem. PIŁKA W GRZE MUZYKA DAWMA CHOĆ JUŻ STAROŻYTNI GRECY mieli to i owo do powiedzenia na temat muzyki/ a przedtem człowiek prehistoryczny, wyruszając co rano ze swojej jaskini, prawdopodobnie nucił jakiś rodzaj pieśni o polowaniu na mamuty, historia muzyki - taka, jaką znamy - rozpoczyna się zazwyczaj od chorału gregoriańskiego, zgodnie z teorią, że gdzieś musi się zacząć. . jakiś rodzaj pieśni o polowaniu na mamuty. Zdarzyło się tak: pewnego ranka, w szóstym wieku czy coś koło tego, garstka chłopaków z miejscowego klasztoru zebrała się na codziennym porannym nabożeństwie. Jeden z mnichów położył się poprzedniego wieczora bardzo późno, tłumacząc fragment listu świętego Pawła do Efezjan czy coś w tym rodzaju i zasnął w samym środku nabożeństwa. Aby ukryć przed opatem jego chrapanie, kilku innych mnichów zaczęło śpiewać wersety psalmu przeznaczonego na ten dzień. Narodziło się śpiewanie psalmów. Platon uważał ją - chociaż nie bez zastrzeżeń - za całkiem dobry pomysł. 11 W rzeczywistości nie ma jakichkolwiek dowodów podtrzymujących tę teorię. Ma ona jednak co najmniej taki sam sens, jak to, co rozpowiadał papież Grzegorz. Mówił, że z Niebios sfrunęła gołębica, usiadła na jego ramieniu i podyktowała mu wszystkie chorały prosto do ucha. Wierzcie, w co wam się podoba. W każdym razie, do około dziewiątego wieku zasady śpiewu gregoriańskiego przyjęły się jako rodzaj klasztornego ceremoniału, dyktującego mnichom co śpiewać, kiedy i jak długo. Guido z Arezzo pomyślał sobie, że skrybom przepisującym muzykę byłoby dużo łatwiej, gdyby mieli linie, które by ich prowadziły.2 Gdyby pomyślał jeszcze trochę, mógłby dojść do sławy i majątku, wynajdując książeczki do kolorowania. Guido był zdolnym facetem, ale miał złą opinię o śpiewakach. Twierdził, że są „najgłupszymi ludźmi naszych czasów".3 O mnichach też miał do powiedzenia parę niemiłych rzeczy. Uważał, że spędzają za dużo czasu, usiłując śpiewać, a za mało - studiując Pismo. Ciągle miał o coś pretensje. Najbardziej znany jest jako wynalazca „Ręki Gwidona", czyli zabawnego rysuneczku ręki, całej pokrytej różnymi zawijasami. Twierdził, że studiując owe zawijasy, można zapamiętać nuty każdego modus, w jakim utrzymany jest śpiew gregoriański.4 W dzisiejszych czasach najbardziej gorliwi muzycy wieszają sobie na ścianie plakaty z „Ręką Gwidona", żeby sprawić bardziej uczone wrażenie. Mnisi dzielili dzień na następujące po sobie Godziny, które nazywano także Oficjum. Każda z godzin miała swoją własną muzykę, która była codziennie śpiewana. Było to ściśle skodyfikowane. Jeśli chodziło o śpiewanie, niczego nie pozostawiano przypadkowi. Chorał gregoriański śpiewany był w trzech różnych stylach, zależnie od tego, ile nut przypadało na każdą sylabę tekstu. Jeśli tylko jedna, nazywano go sylabicznym; jeśli dwie lub trzy - neumatycznym.5 Jeśli było tyle nut, że zapominało się, jakie słowo jest śpiewane, był to styl melizmatyczny. Przedtem różnie bywało. Po łacinie brzmi to jakby grzeczniej: Temporibus nostris super omnes hominesfatui sunt cantores. Ale nie jest. Bez paniki: modi to tak naprawdę coś w rodzaju skal. Albo pneumatycznym, bo pochłaniał więcej powietrza. 12 W końcu niektóre odcinki melizmatyczne stały się tak skomplikowane, że ktoś wpadł na pomysł, aby z powrotem opatrzyć je słowami. Czasem słów nie było już od tak dawna, że nikt nie pamiętał, o czym właściwie śpiewa, i nowe słowa niewiele miały wspólnego z oryginalnym tekstem. Te nowe teksty znane były jako tropy - i były całkiem fajne - do czasu, gdy jakiś nudziarz nie zakazał ich na Soborze Trydenckim w XVI wieku. Od ludzi, którzy nawykli do późniejszych stylów muzycznych, śpiew gregoriański wymaga pewnego osłuchania. Dźwięk śpiewających jedną linię melodyczną męskich głosów brzmi nieco podobnie do brzęczenia roju pszczół. Ale jest to naprawdę bardzo piękna muzyka, jeśli dacie jej szansę.6 Kobiety miały z chorałem gregoriańskim niewiele do czynienia. Zajmowali się nim głównie mężczyźni. Jeśli koniecznie chcecie znaleźć kogoś, na kogo można zwalić winę za ten stan rzeczy, to jest to święty Paweł. W swoim pierwszym liście do Koryntian pisze: Mulieres in ecciesiis taceant albo „Niech wasze kobiety siedzą cicho w kościele". Wszyscy zrozumieli go zbyt dosłownie. Chorał gregoriański przekształcił się w coś, co nazywa się organum, które było ostatnim krzykiem mody od dziewiątego do dwunastego wieku. W swojej najprostszej postaci polegało ono na śpiewaniu tej samej melodii gregoriańskiej co mnich siedzący koło ciebie, ale w interwale doskonałym kwarty lub kwinty.7 Jest to trudniejsze do wykonania niż się wydaje i wymaga odpowiedniego rodzaju koncentracji, w czym mnisi są szczególnie dobrzy. Kunsztowne organum zostało rozwinięte w wyrafinowaną formę sztuki przez dwóch kompozytorów z paryskiej katedry Notre Damę w XII i XIII wieku: Leonina i jego następcę, Perotina. Zebrali oni swoje utwory w wielkiej księdze, zwanej Magnus Liber.6 Większość tego, co wiemy o muzyce Leonina i Perotina, pochodzi z traktatu napisanego przez anonimowego Anglika, około roku 1280. Różni się on od wszystkich innych anonimów tym, że ma imię. No, może coś w rodzaju imienia. I jeszcze w dodatku pożyteczna. Czas, jaki zajmuje zaśpiewanie Miserere (Psalm 51) to dokładnie tyle, ile trzeba zaparzyć filiżankę herbaty. Nie warto wyjaśniać, dlaczego kwarty i kwinty są doskonałe. Po prostu wierzcie mi na słowo. o Co znaczy po łacinie „wielka księga". 13 żeby odróżnić go od wszystkich innych anonimowych pisarzy, nazywa się go Anonimem IV.9 Ze wszystkich Anonimów żyjących w ciągu kilku stuleci Anonim IV jest jedynym, którego imię wszyscy pamiętają. Jego mamusia, kimkolwiek jest, musi być bardzo dumna. Jedną z najważniejszych cech motetu10 szkoły Notre Damę jest użycie schematów rytmicznych czyli modi Całe kariery akademickie opierały się na próbach odpowiedzi na pytanie, czy melodie Perotina idą: dumtidum czy ńdumtidum. Była to dla niektórych kwestia życia lub śmierci. Dwaj francuscy muzykolodzy, Becki Aubry, posunęli się aż do tego, że dla rozwiązania tej kwestii stoczyli w roku 1910 pojedynek na szpady. Odtąd muzykologia nie widziała niczego równie ekscytującego.12 Anonim IV A tymczasem, kiedy cała ta religijna muzyka dalej się rozwijała, trubadurzy i truwerzy zajmowali się śpiewaniem pikantniej szych pieśni o prawdziwej miłości i dobrym winie. I o tym, o ile jedna rzecz jest lepsza w towarzystwie drugiej. Odróżnienie trubadura od truwera jest prawie niemożliwe. I nie pozwólcie nikomu wmówić sobie, że jest inaczej. Trubadurzy mieli skłonność do wałęsania się po południowej Francji i podróżowania na północ. Truwerzy wałęsali się na północy i wędrowali na południe. Poza tym prawie niczym się nie różnią. Najważniejszą rzeczą, o jakiej trzeba było pamiętać, jeśli się było trubadurem,13 było śpiewanie płynącej z głębi serca pieśni o tym, jak Anonimowie z numerami od I do III nigdy się specjalnie nie Uczyli. 10 Motet - forma wielogłosowego utworu religijnego, powstała w XIII w./ często z różnymi tekstami dla poszczególnych głosów (przyp. red.). Uważajcie: to nie to samo/ co dawne modi gregoriańskie. Aubry przegrał. Umarł ze wstydu albo od ran kłutych/ albo od obu tych rzeczy naraz. 13 Albo truwerem. 14 bardzo kochasz kobietę twoich marzeń: jak cudowne są jej włosy, jak piękne jej oczy i cera, jak bardzo pragniesz ją pocałować - coś w tym guście. Ty i obiekt twojej miłości jesteście dla siebie przeznaczeni. Nigdy dotąd nie widziano tak prawdziwej miłości. Jeśli tylko mógłbyś pozbyć się męża, wszystko byłoby idealne.14 Do XIV wieku ta tradycja śpiewania o nieodwzajemnionej miłości rozrosła się w prawdziwy przemysł, niemal dorównujący dzisiejszej muzyce pop. Wszyscy komponowali płaczliwe pieśni o utraconej miłości i okrutnych pięknościach. Pomiędzy atakami płaczu zdołali zapisać nieco muzyki w fantazyjnych rękopisach w kształcie serca.15 Dwudziestowieczni potomkowie tych kompozytorów tworzą dla firm produkujących pocztówki świąteczne. Trubadur Truwer 14 15 Zawsze jest jakiś hak. Uważali/ że to fajnie wygląda. TERAZ NARESZCIE DOKĄDŚ DOCHODZIMY JOSQUIM TOSQUIN DESPREZ - jak pisze jeden z historyków - „wyłania się z mgły" w latach sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych XV wieku w Mediolanie. Musiał wyłonić się z mgły, żeby zobaczyć, co pisze. Josquin urodził się około roku 1440 w Pikardii i prawdopodobnie studiował muzykę u Okeghema. Okeghem był w swoich czasach grubą rybą, ale dzisiaj bardziej cenimy Josquina.1 Poza tym wiemy o życiu Josquina niewiele. Dużo podróżował pracując jako śpiewak i kompozytor dla papieży, królów i innych ważniaków w Mediolanie i Rzymie, a także dla króla francuskiego Ludwika XII. Josquin miał opinię upartego - był jednym z owych błyskotliwych, ale kapryśnych typów. Kiedy książę Ferrary rozważał kandydaturę Josquina na stanowisko dworskiego kompozytora, książęcy sekretarz radził by zamiast niego zaangażować Isaaca. Isaac, twierdził sekretarz, o wiele lepiej odnosi się do ludzi, a komponuje dużo szybciej. Nie lepiej, lecz prędzej. Poza tym Josquin chciał dwieście dukatów, a Isaac gotów był pracować za sto dwadzieścia. W każdym razie, pracę dostał Josquin. Właśnie dlatego fajnie jest być księciem: można poprosić o radę, a potem ją zignorować. Josquin miał także poczucie humoru i skłonność do figli. Kiedy znudziło mu się czekanie na obiecaną przez króla Francji podwyżkę, skomponował motet do tekstu: „Pamiętaj o słowie danym słudze Twemu". Ludwik zrozumiał aluzję i Josquin dostał swoje pieniądze, po czym skomponował inny motet: „Panie, postąpiłeś łaskawie w stosunku do sługi Twego".2 Komponowanie motetów stanowiło dla Josquina rodzaj notatek służbowych. Tak to bywa. Subtelne, nieprawdaż? 19 Renesansowy odpowiednik notatek służbowych Wydaje się, że Josquin miał jakąś obsesję na punkcie pieniędzy.3 Jedną z jego najlepszych chansons jest Faulte d'argent opowiadająca o tym, jak okropnie jest być bez grosza. „Jeśli tak powiadam - mówi tekst Josquina - to dlatego, że wiem". Popularną w tamtych czasach techniką kompozytorską było budowanie mszy czy motetu wokół melodii cantusfirmus, czyli śpiewu stałego. Bywało, że cantusfirmus (dla przyjaciół - C.F.) brano z chorału gregoriańskiego albo jakiejś innej dobrze znanej melodii tamtych czasów. Spróbujcie sobie wyobrazić całą mszę opartą o Pije Kuba do Jakuba, a będziecie mieli o tym wyobrażenie. Jedną z najpopularniejszych melodii C.F. była L'Homme arme, rzecz o człowieku z mieczem w dłoni.4 W tamtych czasach było się nikim, jeśli się nie skomponowało przynajmniej jednej mszy L'Homme arme. Josquin skomponował dwie, na wszelki wypadek. Kompozytor poczuł się wreszcie zmęczony wędrówkami i w ostatnich latach życia powrócił do swojej Pikardii. Zmarł w roku 1521, zostawiwszy otwartą drogę kompozytorom, znanym jako „genera j Bierze się to z pracy. Obsesja, nie pieniądze. Jeśli posłuchacie uważnie, usłyszycie, że brzmi ona bardzo podobnie do Orkiestry Klubu Samotnych serc sierżanta Peppera Beatlesów. Poważnie. 20 cja postjosquinowska//. Należą do nich Nicolas Gombert, Adrian Willaert i Clemens non Papa. Powód, dla którego ten ostatni ma tak niezwykły przydomek, nie jest całkiem zrozumiały. Prawdopodobnie jednak nie ma to nic wspólnego z jego zdolnościami rozrodczy mi.5 „Non papa" oznacza „nie papież"; istnieje teoria, że kompozytora nazywano tak, żeby się nie mylił z aktualnie panującą głową Kościoła - papieżem Klemensem (przyp. tłum.). 21 PALESTRIMA BYĆ MOŻE WPRAWI WAS W ZAKŁOPOTANIE wiadomość, że Palestrina to nie osoba, ale miejsce. Kompozytor nazywał się właściwie Giovanni Pieriuigi da Palestrina. W różnych okresach znany był też jako Joannes PetrusAloysius Praenestinus, Joannes Praenestinus, Giovanni da Penestrina, Geo Pietro Luigi da Pallestrina, Gianetti Palestrina, Gianetto del Palestino, Gio Petralosis Pranestrino i Gianetto Palestrina. W tych okolicznościach czy Palestrina to miejsce czy osoba wydaje się najmniejszym problemem. Urodził się około roku 1525 w małym domku przy Via Cecconi w wiosce Palestrina koło Rzymu jako syn Santo Pierluigiego i jego żony. Palmę. Jego babka ze strony ojca umierając zostawiła mu materac i trochę sprzętów kuchennych. Jednak nie przydały mu się one zbytnio, ponieważ miał dopiero dwa lata. Gianetto (jak go wtedy nazywano) - szczęśliwy, wesoły dzieciak - został ministrantem i śpiewał w miejscowym chórze. Kiedy miał dwanaście lat, powędrował do Rzymu, do szkoły chóralnej, gdzie uczył się podstaw kompozycji i plucia. Mając lat dwadzieścia, dostał swoją pierwszą pracę - organisty w rodzinnym mieście. Ożenił się z dziewczyną nazwiskiem Lucrezia Gori, której ojciec akurat umarł, zostawiwszy jej trochę pieniędzy.6 W końcu przydał mu się materac po babci. Niedługo potem Giovanni Maria del Monte, biskup Palestriny, został papieżem Juliuszem III i przeniósł się do Rzymu. Juliusz okazał uznanie dla lokalnego talentu, mianując Palestrinę szefem chóru u świętego Piotra.7 Płacono mu za to sześć scudi miesięcznie. Znaczyłoby to dla nas znacznie więcej, gdybyśmy wiedzieli, ile jeden Szczęśliwi małżonkowie odziedziczyli także dom, winnicę, trochę łąk i osła maści kasztanowatej. To pokazuje, że zawsze trzeba być miłym dla ludzi, na wszelki wypadek. 22 scudo był wart, ale nie wiemy.8 Palestrinę zrobiono później śpiewakiem chóru pontyfikalnego, chociaż nie miał zbyt dobrego głosu.9 Jego pensja została podwyższona do dziesięciu scudi na miesiąc.10 Juliusz III umarł w 1555 roku i został zastąpiony przez papieża Marcelego II, który panował zaledwie trzy tygodnie. Zmarł nagle, kiedy nie posłużyło mu coś, co zjadł." Marceli II nie byłby wart wzmianki, gdyby Palestrina nie zadedykował mu swojej Missa Papae Marcelli, w pojedynkę ratując przez to przyszłość muzyki. No cóż, tak przynajmniej twierdzi biograf Giuseppe Baini; a kimże jesteśmy, żeby się z nim spierać? Zdaje się, że muzyka religijna tamtych czasów stała się nieco przekombinowana. Nowy papież. Paweł IV, wezwał więc do jej odnowy. Kompozytorzy wykorzystywali sprośne piosenki jako podstawę dla swoich utworów religijnych. Najgorsze ze wszystkiego było zaś to, że nie dawało się zrozumieć słów. Podobno niektórzy co bardziej konserwatywni kardynałowie chcieli zupełnie zlikwidować polifonię i powrócić do źródeł, czyli do chorału gregoriańskiego. Palestrina pokazał im Missa Papae Marcelli i zdołał ich przekonać, że niektóre utwory mogą być całkiem przyzwoite. Najwyraźniej, kardynałowie ulegli perswazji. Palestrina nie był bynajmniej typowym bujającym w obłokach muzykiem. Przeciwnie, był obdarzonym sporym sprytem człowiekiem interesu, dorabiającym sprzedawaniem Kościołowi beczek mszalnego wina. Natomiast oszczędzanie nie było jego mocną stroną. Kiedy zmarł nagle jego syn, Angelo, kompozytor musiał się zapożyczyć, żeby oddać posag panny młodej, który zdążył już przepuścić. Żona Palestriny zabrała w roku 1580 katastrofalna w skutkach epidemia grypy. Pogrążyło to kompozytora w wielkim smutku. Przez jakiś czas rozważał myśl o porzuceniu muzyki i zostaniu księdzem. Ogolił już sobie nawet głowę, ale potem zmienił zamiary. Ożenił się z bogatą wdową, Virginią Dormuli, i przejął interes futrzarski i skórzany po jej zmarłym mężu, dzierżącym monopol na zaopatrywa Była to równowartość około jednej średniowiecznej korony, jeśli koniecznie chcecie wiedzieć. 9 Był kiepski, nawet jak na tenora. Nie zawsze płacono mu w scudi. Pewnego razu za prowadzenie chóru w innym kościele dostał dwa kozły. I nie nazywajcie tego trucizną. To bardzo brzydko! 23 nie dworu papieskiego w skóry gronostajowe. Na szczęście nie miał powołania do celibatu. Palestrina wszedł w spółkę z młodym terminatorem sklepowym i we dwóch opanowali cały rynek. Żona Palestriny też była nie w ciemię bita. Zainwestowała we wspomniany interes 500 scudi, które potem wycofała i - pożyczyła Palestrinie na osiem procent. Była właścicielką czterech domów, które wynajmowała spokojnym lokatorom. Palestrina był bardzo zajęty. Rano prowadził skład futrzarski i przepychał toalety swoich lokatorów; po południu komponował motety i msze. Jakimś cudem znalazł czas na skomponowanie aż dziewięćdziesięciu trzech mszy i pięciuset motetów, nie wspominając o czterech księgach madrygałów i o utworach religijnych różnego rodzaju.12 Ale jego wydajność to jeszcze nic w porównaniu z ogromną liczbą dzieł - prawie 2000 - skomponowanych przez jego współczesnego, Orlanda di Lasso.13 Urodził się w Belgii w roku 1530, czy coś koło tego i miał tak piękny głos, że był trzykrotnie porywany przez rywalizujące ze sobą chóry. Lasso radził sobie świetnie. Zawsze zdołał urządzić się tak, że angażowali go bogaci panowie, z którymi mógł w wielkim stylu podróżować po całej Europie. Pewnego razu, gdy władze kościelne organizowały uroczystą procesję po ulicach Monachium, cała ciżba prawie się rozpierzchła, kiedy zaczęło zanosić się na deszcz. Gdy tylko chór zaczął śpiewać utwór Lassa, chmury się rozstąpiły i zaświeciło słońce. Od tego czasu utwór ten śpiewano na wszelki wypadek w czasie każdej procesji na świeżym powietrzu. Lasso cieszył się olbrzymią popularnością jako kompozytor, a jego muzyka rozbrzmiewała w najlepszych miejscach.14 Choć w młodości człowiek był dość zepsuty, w późniejszych latach się ustatkował i przestał pisać sprośne piosenki. Pod koniec życia po 12 Madrygały okazały się później dla niego wielce kłopotliwe, ponieważ wszyscy oczekiwali, że będzie stanowił wzór mistrza muzyki religijnej. Przyznając, że to on je napisał, powiedział potem: „rumienię się i żałuję". No cóż/był wtedy młody. Albo inaczej Rolanda de Lassus, albo... - och nie, nie przechodźmy przez to jeszcze raz. Charles Burney był chyba po prostu zazdrosny mówiąc, że w porównaniu z Palestriną „Lasso był karłem na szczudłach" 14 24 Co rano Palestrina przepychał toalety swoich lokatorów. mieszało mu się w głowie. Nie rozpoznawał własnej żony i bełkotał niewyraźnie. Jeśli chodzi o pobożność, to trudno przebić Tomasa Luisa da Victoria, hiszpańskiego kompozytora z tego samego okresu. Był on jednocześnie księdzem. Nie przestawał powtarzać, że ma zamiar porzucić komponowanie i poświęcić się kontemplowaniu rzeczy wyższych. Jednak jakoś nigdy mu się to nie udało.15 Zanim powrócił do Hiszpanii, studiował w Rzymie, i darzył Palestrinę takim podziwem, że nawet zaczął naśladować jego sposób ubierania się i przycinania brody. Victoria nie był jedynym, który podziwiał Palestrinę, w swoich czasach bardziej nawet poważanego niż większość muzyków dzisiaj. Zaledwie dwa lata przed jego śmiercią grupa kompozytorów zebrała się i wydrukowała kilka utworów dedykowanych Pale Być może nie ma wyższych rzeczy. 25 strinie, którego nazwali „oceanem wiedzy muzycznej7'. Przyznali, że w porównaniu z nim są zaledwie „rzekami, których życie związane jest z morzem". Palestrina był mile połechtany, ale musiał ich poprosić, by przestali, nim zanadto przemoczy nogi. Zmarł w roku 1594 i został pochowany na cmentarzu św. Piotra. Przez te wszystkie lata renowacji, i w ogóle, zapomniano, w którym dokładnie grobie leży, ale on ciągle gdzieś tam jest i podlega dekompozycji. 26 GESUALDO W POWSZECHNEJ HISTORII MUZYKI Don Carlo Gesualdo nie jest jakąś szczególnie ważną postacią. Z drugiej strony, jest godny uwagi dla dwóch powodów: jest jedynym sławnym muzykiem będącym arystokratą z krwi i kości, i jednocześnie jedynym (o którym wiemy), który zamordował swoją żonę. Kilku muzyków zostało zamordowanych,16 ale Gesualdo to jedyny, który sam jest mordercą. Poza tym jego muzyka jest osobliwa. Nawet dobre nuty brzmią dziwnie. Złe są straszne. Gesualdo urodził się w roku 1560 we włoskiej rodzinie arystokratycznej. Był księciem Venosy, hrabią Consy, panem Gesualdo, markizem Laino; miał oprócz tego całą masę innych górnolotnie brzmiących tytułów.17 Drzewo genealogiczne jego rodu sięga czasów sprzed Karola Wielkiego. Jego przodkowie mieli w zwyczaju albo walczyć w rozmaitych wojnach, albo zostawać biskupami. Nie wierzyli w półśrodki. Gesualdo dorastał w wielkim dostatku. Jako młody człowiek nade wszystko lubił wymykać się z rodzinnego zamku koło Neapolu i z grupą przyjaciół śpiewać całą noc madrygały. Przeszkadzało to sąsiadom, ale ponieważ był księciem, nikt nie śmiał się skarżyć. Zabawa skończyła się w roku 1585. Starszy brat Gesualda, Luigi, umarł zostawiając mu dziedziczenie rodowego nazwiska. Oznaczało to konieczność ożenku - coś, do czego nie był entuzjastycznie nastawiony.18 Gesualdo poślubił kuzynkę. Donnę Marię d'Avaios, która mając lat 25, zdążyła już wyjść za mąż dwukrotnie. Powinno mu to było dać nieco do myślenia. 16 17 18 Ktoś mógłby powiedzieć, że nie tylu ilu powinno było. Chociaż jego żona nazywała go zupełnie inaczej. Stan kawalerski wydawał się o wiele zabawniejszy. 27 Uroczystości weselne były huczne i ciągnęły się przez wiele dni. Wszyscy wypili za dużo, a Gesualdo i jego kumple śpiewali fałszywie do białego rana. Przez kilka lat małżeństwo układało się dobrze. W każdym razie na tyle dobrze, że doczekało się syna. Jednak dość szybko Donna Maria zaczęła czuć się dotknięta faktem, że mąż bardziej interesuje się komponowaniem madrygałów, niż nią. Zaczęła spędzać czas w towarzystwie niejakiego Fabrizio Carafy, księcia i hrabiego obdarzonego ognistym temperamentem. Stale znajdowali pretekst, żeby jak najczęściej przebywać razem i bardzo szybko znaleźli się na językach.19 Wieść o romansie dotarła w końcu do Gesualda, który wymienił wszystkie zamki w drzwiach do pałacu. Nie na długo to poskutkowało. Donna Maria kazała dorobić nowe klucze i dała je Carafie. Wreszcie, pewnego październikowego dnia, Gesualdo oświadczył żonie, że udaje się na polowanie i urządził wielkie przedstawienie, pozorując odjazd. Oznajmił, żeby nie oczekiwała go w domu na noc. Donna Maria umiała wykorzystać nadarzającą się okazję, zaprosiła więc Carafę, żeby wpadł. Powiedziała, że potrzebuje dużego, silnego mężczyzny do otwierania słoików z dżemem, czy coś w tym rodzaju. Tej nocy Gesualdo potajemnie powrócił do pałacu i przyłapał swoją żonę z kochankiem w łóżku.20 Zastrzelił ich oboje, a potem - dla pewności - kilkakrotnie przebił nożem. Historyk Cecii Gray zgadza się z angielskim eseistą Quinceyem, że morderstwo powinno być postrzegane jako dzieło sztuki. Gray przyznaje Gesualdowi punkty za pistolety i szpadę, ale mówi, że powinien był kilka razy uderzyć ją kijem. „Kilka mocnych uderzeń pałką - powiada - wprowadza urozmaicenie, wyrazistość i dodaje uroku".21 Po morderstwie Gesualdo zaniepokoił się, że ludzie - na przykład rodzina jego żony - mogą mieć do niego pretensje, uciekł więc do swego rodzinnego zamku i ściął wszystkie okoliczne drzewa, żeby nikt nie mógł się do niego podkraść. Martwił się nie bez powo Carafa też był samotny. Jego żona była fanatyczką religijną i miała skłonność do nocnych krzyków. Nie dawało mu to spać. Carafa był wówczas ubrany w nocną koszulę Donny Marii. Białą, z czarnym koronkowym kołnierzem i mankietami. Ja tego nie zmyślam, naprawdę. 28 du: zamordowany książę miał bratanka, który pewnego razu zabił mnicha uderzeniem w głowę tylko za to, że ów trochę za głośno recytował wiersz. Gesualdo zabił nie tylko swoją żonę i jej kochanka, ale także ich małego synka, drugie dziecko swej żony. Zauważył bowiem, że chłopiec wygląda znajomo, ale nie jest podobny do niego. W paroksyzmie gniewu wsadził dziecko do kołyski zawieszonej na sznurach uczepionych u sufitu i zakołysał je na śmierć.2 Nie trzeba mówić, że morderstwa stały się przyczyną wielu plotek. Wszyscy poeci pisali o tym wydarzeniu, ale raczej trzymali stronę żony, nie Gesualda. Twierdzili, że przesadził. W kilka lat później znowu się ożenił. Jego drugą żoną była Donna Eleonora d'Este, która go przeżyła. Ale ich małżeństwo nie było usłane różami. Gesualdo mógł tego nie wiedzieć, ale Donna Eleonora miała prawdopodobnie romans z kardynałem Allesandro d'Este, który nie tylko był człowiekiem Kościoła, ale jeszcze na dodatek jej przyrodnim bratem. (Pewnie sobie myślał, że i tak nie mogą powiesić go dwa razy.) Potem z tego powodu dręczyło go poczucie winy, więc kazał zbudować klasztor w tej okolicy. Wtedy poczuł się lepiej. 29 Po swoim powtórnym ożenku Gesualdo spędzał większość czasu na dworze księcia Ferrary, którego - jak jego przodków - cieszył widok wałęsających się dookoła muzyków i kompozytorów. Na dworze w Ferrarze bawili tak sławni kompozytorzy jak Josquin des Preż, Orlando di Lasso, Cipriano de Rore, Obrecht, Marenzio i inni. Przebywał tu kilka lat Palestrina i nawet John Dowland wpadł kiedyś z wizytą. Gesualdo opublikował swoją pierwszą księgę madrygałów pod pseudonimem Gioseppe Pilonij, ale teraz zaczął drukować pod własnym nazwiskiem. Być może fakt, że był słynnym mordercą, wpływał na zwiększenie sprzedaży.23 Łącznie opublikował sześć ksiąg madrygałów, prawie wszystkie charakteryzują śmiałe i niezwykłe następstwa harmoniczne.24 Być może osobliwe harmonie Gesualda mają coś wspólnego z jego nieustannymi dolegliwościami jelitowymi. Jak pisze w roku 1632 niejaki Don Ferrante della Mara, Gesualdo nie był w stanie się wypróżnić, jeśli „przynajmniej dziesięciu lub dwunastu ludzi, których trzymał specjalnie w tym celu, nie biło go gwałtownie trzy razy na dzień, podczas której to operacji miał zwyczaj radośnie się uśmiechać". To jak się wydaje wszystko wyjaśnia. PARU AMGLIKÓW 23 Gray zauważa, że duża część jego kompozycji powstała już po morderstwie. Stwierdza, że muzyka była bardziej odpowiednim środkiem wyrazu. Kompozytor Igor Strawiński nazwał go „dziwakiem chromatyzmów". 30 PARU ANGLIKóW źźW BYRD WILLIAM BYRD (1543-1623) był kompozytorem żyjącym w czasach elżbietańskich i jako taki miał trudności z ortograrią: przejawiał skłonność do umieszczania Wielkich Liter w Najdziwniejszych Miejscach1. Stolicą Anglii był jednak, podobnie jak dzisiaj, Londyn, w którym Byrd spędził szmat czasu. Nie wiadomo nic o rodzicach Byrda, ale rozsądnie byłoby przypuszczać, że miał ich wymaganą liczbę, po jednym każdej płci. Dzieciństwo spędził w Lincolnshire, gdzie jego ojciec był, być może, autentycznym Kłusownikiem z Lincolnshire. Ponieważ w wieku lat dwudziestu Byrd był już tytularnym organistą katedry w Lincoln, mamy prawo przypuszczać, że przedtem pobierał gdzieś lekcje muzyki. W innym wypadku nie utrzymałby się na tej posadzie tak długo, to znaczy jakieś 10 lat.2 Później Byrd udał się do Londynu i został Gentelman ofthe Chapel Royal.3 Na dodatek on i inny kompozytor - jego nauczyciel, Thomas Tallis (przepraszam, ale naprawdę nie ma dość czasu, żeby powiedzieć o nim więcej) - mieli zagwarantowany przez królową Elżbietę monopol na drukowanie muzyki. Dawało im to wyłączne prawo publikowania wszelkiej muzyki „czy to granej, czy śpiewanej" w jakimkolwiek języku. Tallis i Byrd byli nie tylko jedynymi posiadaczami przywileju na drukowanie muzyki, lecz także jedynymi, którym wolno było drukować papier nutowy, na którym muzykę pisano. Innymi słowy, opanowali cały rynek. Współcześni kompozytorzy, mający trudności z publikacją swoich utworów, dobrze by zrobili, mając tę taktykę na uwadze. Wszelkie błędy ortograficzne, na jakie natraficie, nie są pomyłkami niżej podpisanego autora, ale wynikiem pracowitego przepisywania. Chyba że/ cała parana była niemuzykalna. Notowano takie przypadki. Czyli muzykiem kapeli królewskiej. 33 Elżbieta kochała muzykę; jeden z ówczesnych biografów powiedział: „Śpiewa zupełnie wyjątkowo, zarówno głosem, jak i rękoma". Musiał to być język migowy. Musiał to być język migowy 34 Część utworów Byrda przeznaczona była do wykonywania w domu przez ludzi, którzy rozglądali się za czymś, co można by robić po obiedzie.4 W przypadku madrygałów, każdy głos drukowany był osobno albo wszystkie partie drukowano na jednej karcie, ale w różnych kierunkach zgodnie z ruchem wskazówek zegara, tak, że wszyscy mogli śpiewać siedząc wokół stołu.5 Ponieważ jedynie w przypadku najbardziej zręcznych gospodarzy można było liczyć na zgromadzenie na proszonej kolacji odpowiedniej liczby głosów wokalnych, utwory te często były przeznaczone do wykonywania przez „głosy albo wiole".6 W ten sposób każda z partii wokalnych mogła być grana na instrumencie smyczkowym, choć wtedy trudno było czasem zrozumieć słowa. Jeśli wszyscy grali i nikt nie śpiewał, stawało się to niemożliwe. Popularność śpiewania madrygałów wzrosła w Anglii po opublikowaniu w roku 1588 obszernego zbioru utworów tego rodzaju, przeważnie włoskiego pochodzenia, pod tytułem Musica Transalpina. Wspominam o tym interesującym fakcie, ponieważ żadna historia angielskiej muzyki renesansowej nie byłaby bez tego faktu kompletna, a poza tym lubią o to pytać na egzaminach.7 Większość kompozycji Byrda napisana została z myślą o wykonaniu w czasie nabożeństw (obu wyznań; Byrd nie był grymaśny), przeważają więc w nich utwory wokalne. Ktoś błędnie wykombinował, że im dłużej śpiewa chór, tym krótsze jest kazanie. Uważano, że to korzyść dla wszystkich, z wyjątkiem może księdza. Chociaż Byrd znany jest głównie ze swojej muzyki religijnej, powinno się pamiętać, że napisał także mały zabawny madrygał Suzanna Fayre Sometime Assaulted Was By Two Old Men Desiring Of Her Cause {Zuzanna napastowana przez dwu starców), który jest właśnie o tym, co macie na myśli. Kiedy się zaśpiewa tytuł, jest się już prawie w połowie utworu. Choć jedną z głównych cech madrygału jest zdolność malowania muzyką obrazu, o którym opowiadają słowa, ten akurat nie jest - całe szczęście - dobrym tego przykładem. 4 Szarad jeszcze nie wynaleziono. I nawet gdyby istniała telewizja, nie byłoby w niej nic godnego oglądania, z wyjątkiem może inscenizacji Wojny Dwóch Róż, ówczesnej wersji Pucharu Róży. Kiedy im się znudziło, mogli zagrać w brydża. Czasem voices or w/ols - glosy lub wiole - często vile voices - ohydne głosy. Nie ostrzegałem was, że będzie egzamin? 35 CLARKE JEREMIAH CLARKE (1670?1707), którego daty życia podawane są przeważnie w nawiasach, żeby nie uciekły, był prawie współczesnym Henryego Purcella.8 Był organistą w katedrze św. Pawła w Londynie i pamiętany jest jako ten, który skomponował Trumpet Voluntary Purcella.9 To znaczy, właśnie on w rzeczywistości je skomponował, ale wielu - myśląc, że jest jak na niego za dobre - przypisywało je Purcellowi. Wydaje się to nie fair, nawet w czasach, gdy nie było jeszcze praw autorskich i honorariów.10 Utwór znany jest też jako Marsz Księcia Danii, chociaż jest niemożliwe, by to książę Danii go skomponował. Clarke zakochał się nieszczęśliwie w jednej z pań ze swojej parafii. Był tak zrozpaczony, że popełnił samobójstwo. Niezdolny do wyboru pomiędzy utopieniem się a powieszeniem, rzucił monetę. Moneta utknęła sztorcem w błocie, więc wrócił do domu i się zastrzelił. ...więc wrócił do domu i się zastrzelił Znak zapytania przy jego dacie urodzenia oznacza, że nie jest całkiem pewne, w którym roku się urodził. Jego mama musiała pamiętać, ale nikt nie pomyślał żeby ją o to zapytać. Voluntary oznacza, że nie trzeba tego grać/ jeśli się nie ma ochoty. 10 Ale nie honorów. Te były na swoim miejscu. 36 PURCELL HENRY PURCELL URODZIŁ SIĘ PRAWDOPODOBNIE w roku 1659.11 Jak to bywa z wieloma innymi kompozytorami, szczególnie dawnymi, dane dotyczące życia Purcella są niepewne. Jednak przynajmniej to jedno wydaje się nie budzić wątpliwości: na imię miała Frances i wyszła za niego. Purcell jest powszechnie uważany za największego kompozytora angielskiego od czasów Williama Byrda (chociaż nikt nie pytał Byrda, co o tym wszystkim sądzi). Na szczęście dla Henry7 ego, kiedy się urodził, Byrd nie żył już od paru lat, toteż nie doszło między nimi do bezpośredniej konfrontacji. (Byrd - jako umarły - był także mniej skłonny do obrażania się.) Szkoda, że nie wiemy, kiedy obchodził urodziny, ale nie można zwalać winy na urzędnika stanu cywilnego. Skąd miał wiedzieć, że ten mały chłopiec wyrośnie na największego angielskiego kompozytora? Wyglądał całkiem jak inne małe berbecie, darł się i ślinił w swoim beciku. W dzisiejszych czasach, na wszelki wypadek, sporządza się dokładniejsze zapisy.12 Henry był synem Thomasa Purcella i miał wujka Henryego - obaj byli muzykami. Muzykiem był również jego brat. Daniel.13 Nie był to pierwszy przypadek w historii, kiedy kilku członków jednej rodziny było muzykami. Za czasów J. S. Bacha wymknęło się to zupełnie spod kontroli. Urodził się na pewno; prawdopodobnie zdarzyło się to w roku 1659. Chociaż nie zarejestrowano daty urodzin Purcella, po wielokroć rejestrowano jego muzykę. Zerknijcie tylko do katalogu Schwanna. Chyba, że Thomas był jego wujem, a w tym przypadku jego ojcem był Henry. Nikomu jednak nie przyszło do głowy nazywać go Henrym Purcellem II. On sam starał się uwiecznić, nadając swe imię obu synom, ale umarli w dzieciństwie. Czasem ma się pecha. 37 Purcell rozpoczął swoją muzyczną karierę jako chłopiec, śpiewając w Chapel Royal14 Chórzystami z Chapel Royal kierował kapitan Cooke, którego nie należy mylić z tym kapitanem Cookiem, który był kimś zupełnie innym.15 Cooke (ten od muzyki) nie miał łatwego życia, ponieważ restauracja dopiero się zaczęła i dokoła panował straszny bałagan. Za czasów Cromwella nie wolno było uprawiać muzyki i wszyscy trochę wyszli z wprawy. Jeden z pisarzy posuwa się aż do stwierdzenia, że „nie było ani jednego chłopca [...] zdolnego z łatwością zaśpiewać swoją partię".16 Żeby zapewnić odpowiedni poziom Chapel Royal, Cooke wysłał poszukiwaczy talentów, by przeczesali cały kraj podebrali obiecujących małych chłopców innym chórom. Inne chóry nie były zachwycone, ale król uważał, że to świetnie. Po kilku latach śpiewania Purcell otrzymał pracę jako terminator, będący „opiekunem, budowniczym, naprawiaczem, konserwatorem i stroicielem regałów, organów, wirginałów, fletów i fletów prostych oraz wszystkich w ogóle instrumentów dętych'7.17 Ten tytuł robił wrażenie, choć był raczej rozwlekły. Purcell, można przypuszczać, skrócił go na coś bardziej poręcznego, w rodzaju „Królewski Budowniczy Instrumentów" czy „Henio Złota Rączka". Później został mianowany kompozytorem dla królewskich skrzypiec,18 a jeszcze później zrobiono go organistą w Opactwie Westminsterskim. W roku 1682 Purcell został mianowany Gentelman of the Chapel Royal. Śpiewał i altem i basem. Było to bardzo kłopotliwe dla tych, co stali obok niego. Kiedy właśnie ledwo przyzwyczaili się do jego altu, on śpiewał nagle niską, basową nutę. Szeroko zakrojone badania muzykologiczne dowiodły, że prawdopodobnie nie próbował Był członkiem chóru. Jako taki był upoważniony do noszenia liberii, w której skład wchodził „płaszcz z surowego szkarłatnego materiału, podszyty aksamitem. 15 Dostojnicy udający się do Kaplicy Królewskiej w nadziei usłyszenia pieprznych marynarskich kawałków byliby tak samo rozczarowani, jak ci, co wyruszyliby na pokładzie Endeavour, statku Cooka, oczekując, że słuchać będą pobożnych psalmów. To z pewnością niesprawiedliwe. Musiał być przynajmniej jeden - gdziekolwiek. Dali mu tę pracę, kiedy stracił głos, przechodząc mutację. Być może uważano, że do tego właśnie najlepiej się nadaje. Same nie umiały komponować. 38 śpiewać obydwoma głosami jednocześnie. Jako dodatek do zasadniczej pensji. Dżentelmeni dostawali roczną premię. Pierwotnie były to trzy jelenie, ale potem zamieniono je na określoną kwotę pieniędzy, łatwiejszą do podzielenia między trzydziestu dwóch ludzi.19 Purcell był na ogół dobrze opłacany za różne usługi świadczone królowi. Do jego obowiązków należało również komponowanie muzyki uświetniającej koronacje, śluby, urodziny,20 oraz przyjazdy i odjazdy Ważnych Osobistości.21 Komponował także ody do świętej Cecylii, patronki muzyki. Spodziewał się, że przyniesie mu to szczęście, i miał rację. Nawet Coraz trudniej było o jelenia. Musiała już chyba w tym rozdziale być mowa o urodzinach? Ciągle zawracano mu głowę pisaniem Ód na Przyjazd albo Odjazd. Czasem miał ochotę, żeby sobie po prostu pojechali i dali mu święty spokój. 39 jeśli często płacono mu z funduszu Tajnych Służb, nie znaczy to wcale, że był szpiegiem.22 Jeden z historyków stwierdził, że w ostatnich latach życia „muzyka teatralna nie przestawała płynąć spod pióra Purcella". Możemy go sobie wyobrazić siedzącego wygodnie przy swoim biurku z piórem, z którego skapuje atrament, i kartkami niezapisanego papieru, porozrzucanymi dookoła, by wchłaniały to wszystko, i mającego nadzieję, że chociaż część będzie na tyle czytelna, by dała się wykorzystać w Dioklecjanie czy Fairy Queen. Na dodatek tak długo, jak długo królowa Maria miewała urodziny, Purcell musiał komponować dla niej Ody Urodzinowe. Wreszcie powiedziała, że ma dość, i umarła. Żeby okazać jej swoją wdzięczność, Purcell napisał Muzykę żałobną dla Królowej Marii23 Muzyka obejmowała kilka anthemów, czyli kościelnych utworów chóralnych z akompaniamentem żałobnych trąbek. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego trąbki były żałobne. Być może opłakiwały fakt, że wcale nie były trąbkami, a puzonami (nikt nie chce, aby jego nazwisko było źle wydrukowane w programie) W każdym razie, chcąc pokazać, że nigdy nie można być pewnym, czy jakiś utwór nie przyda się po raz drugi, Purcell umarł już w rok później. Ten sam utwór wykonano na jego własnym pogrzebie, choć nikt nawet nie pomyślał, by zatytułować go Muzyka Żałobna dla Henry Purcella". Umarł 21 listopada 1695 roku, w wigilię dnia świętej Cecylii. Niektórzy uważają, że był zakłopotany, ponieważ nie skończył ody na ten rok, i śmierć była jedyną wymówką, jaka mu przyszła do głowy. Inna legenda o jego śmierci mówi, że pewnego dnia wrócił późno do domu, po paru drinkach z chłopakami. Żona nie pozwoliła mu wejść, na skutek czego dostał zapalenia płuc i umarł. Świetna historia, ale to nie był Purcell. To był Maurice Greene. Greene był niezłym Trudno go sobie wyobrazić z pistoletem w mankiecie, albo przemycającego zaszyfrowaną wiadomość w jednym z anthemów. Choć nie była w stanie (leżąc nieżywa) w pełni jej docenić. Nie znajdował się doprawdy w dużo lepszym niż królowa położeniu, aby podziwiać muzykę. Ale on już ją słyszał. 40 kompozytorem, ale zabrakło mu odrobinę, by został zapamiętany, więc wydaje się nie w porządku odbieranie mu tego jedynego momentu chwały. Wiemy, że nie chodzi o Purcella, ponieważ intensywne badania wykazały, że listopad był tego roku szczególnie łagodny. To jest właśnie kłopot z muzykologią: jakiś mądrala zawsze odkopie raporty o pogodzie i popsuje zabawę. BAROK MONTEVERDI KONIEC EPOKI RENESANSU i początek baroku miał miejsce 25 marca 1600 roku o czwartej po południu. Żadna inna historia muzyki nie miała dotychczas odwagi oświadczyć tego w tak sta- nowczy sposób. Chciałbym w tym miejscu odnotować ten fakt i wyjaśnić wszelkie zastarzałe nieporozumienia. Renesans pętał się jeszcze przez kilka dekad po Anglii, ale na kontynencie europejskim nie pozostał już po nim żaden ślad.1 Publiczność zmęczyło słuchanie ciągle tej samej, starej polifonii, tak zwanej ars perfecta, czyli "sztuki doskonałej", którą można znaleźć w muzyce Josquina, Palestriny i całej reszty. Chcieli czegoś nowego. A kompozytorzy byli pełni dobrej woli, by im to dać, ponieważ i tak skończyły im się rzeczy, które mogli powiedzieć starym językiem. Claudio Monteverdi był jedną z głównych postaci owego przejścia od starego stylu do nowego. Stary styl określał jako "pierwszą praktykę". Swój nowy styl muzyczny nazwał "drugą praktyką". i Mówił wszystkim, że lada dzień napisze książkę, w której wyjaśni wszystko o swoich poglądach na te sprawy.2 Monteverdi urodził się w 1567 roku w Cremonie, małym mieście w północnych Włoszech. Cremona była przyjemnym miejscem do życia: duże i pełne uroku domy, szerokie i proste ulice. Jednak jeśli chodzi o muzykę, było tam trochę nudno, nawet w przybliżeniu nie tak ciekawie, jak w Mantui, Ferrarze albo Wenecji. Ojciec Montever-diego, tak jak potem Handla,był cyrulikiem-chirurgiem, później zaś został lekarzem. Prawdopodobnie Monteverdi stawiał swoje pierwsze muzyczne kroki, śpiewając w kremońskiej katedrze. Muzycy kościelni nie cie- Anglicy zawsze byli nieco opóźnieni. Nowe prądy potrzebowały czasem i pięćdziesięciu lat/ żeby pokonać kanał. Tak naprawdę, to nigdy nie zdołał tego zrobić. 45 szyli się takim prestiżem, jak ci z dworów królewskich, ale stali wy- żej na drabinie społecznej niż miejscy muzykanci albo piffari, któ- rych praca polegała na chodzeniu za burmistrzem i dęciu w trąby, kiedy ten miał powiedzieć coś ważnego, przeciąć wstęgę, czy coś w tym rodzaju. Monteverdi musiał uczyć się dobrze, ponieważ wydał swoją pierwszą księgę motetów, kiedy miał zaledwie piętnaście lat. Były to motety trzygłosowe, czyli nie tak trudne do napisania jak cztero- głosowe, ale i tak było się czym pochwalić. W ciągu pięciu lat, zanim ukończył dwudziesty rok życia, opublikował pięć ksiąg motetów i madrygałów. Napisane były one w starym stylu. Ale Monteverdi dopiero się rozgrzewał. Stawało się oczywiste, że Cremona jest za mała dla jego talentu. I tak w roku 1591 spakował torbę i wyruszył do Mantui, gdzie został kompozytorem na dworze księcia Vincenzo Gonzagi. Ojciec Vinzenza, Guglielmo był szczodrym protektorem sztuki, a jego dwór przyciągał najlepszych muzyków i artystów z całej Europy. Vincenzo nawet w połowie nie był takim człowiekiem, jak jego ojciec, przynajmniej jeśli chodzi o docenianie dobrej muzyki. Właś- ciwie był to kawał łajdaka, kobieciarz i hazardzista. Kiedy znudził się swoją pierwszą żoną, rozwiódł się z nią pod pretekstem, że jest "zdeformowana". Nie sprecyzował, jak. Jej rodzina odparowała, że sam jest starym impotentem. Wtedy Vincenzo zaproponował, żeby sprawdzono jego męskość na dowolnej dziewicy z Wenecji.3 Z jakiegoś powodu całej sprawy zaniechano. ;; 3 Pomimo swoich wad Vincenzo lubił muzykę, nawet jeśli traktował ją tylko jako sposób na zaimponowanie swoim kochankom. Pewnego razu zaplanował wielki spektakl muzyczny, z kostiumami, fantazyjnymi tkaninami i mnóstwem dobrego jedzenia, tylko po to, żeby przypodobać się swojej hiszpańskiej kochance, Agnese d'argotti. Całe przedsięwzięcie jednak odwołano, kiedy dama oświadczyła, że ten pomysł ją nudzi. Monteverdi bez wytchnienia pilnie komponował dla Vincenza. W każdy piątek w Wielkiej Sali Lustrzanej odbywał się koncert. W 1592 roku Vincenzo poprowa- dził swoją armię przez Alpy, by pomóc Austrii odeprzeć atak Tur- Najwyraźniej dziewice z Mantui nie były dość dobre dla niego. Albo nie było już ani jednej. 46 ków. Monteverdi dołączył do wyprawy, choć bez zbytniego entu- zjazmu. Jednak walka zrobiła na nim tak duże wrażenie, że wiele lat później napisał księgę madrygałów wojennych. Irytacja Monteverdiego brała się między innymi stąd, że musiał z własnej kieszeni opłacić część kosztów podróży. W dzisiejszych czasach wydatki tego rodzaju zostałyby uznane za uzasadnione i odpisane od podatku. Monteverdi dołączył do wyprawy W 1600 roku teoretyk muzyki Giovanni Artusi opublikował atak na nową muzykę, którą uznał za kompletnie niezrozumiałą. Artusi ubolewał, że nowocześni kompozytorzy łamią wszelkie niepodwa- żalne dotąd zasady, uświęcone trwającą od wieków tradycją.4 Choć nie wymienił wyraźnie nazwiska Monteverdiego, dla wszystkich było oczywiste o kogo chodzi. Monteverdi zdawał się tym nie przejmować; dalej komponował tak samo. Kilka lat później Artusi przypuścił drugi atak, tym razem publikując nazwiska. Monteverdi nie miał zamiaru się poddawać. Przeciwnie. Posunął się do stworzenia całkiem nowego stylu muzycznego, który dał początek operze. Jego dramma per musica z roku 1607 Orfeo może być uznana za pierwszą prawdziwą operę, choć sam pomysł pochodzi Czyż to nie brzmi znajomo? 47 z wcześniejszych pism Vincenzo Galilei (ojca astronoma Galile- usza), który był mistrzem tego, co sam nazywał stile rappresentativo, stylem przedstawiającym. Galilei był przekonany, że ów styl kompozytorski stanowi powrót do muzyki starożytnych Greków. Nie miał na tę teorię dowodów, ponieważ nie ma wskazówek co do brzmienia muzyki greckiej. Ale pomysł robił wrażenie. Rok 1607 był pomyślny z innych względów: Włosi zaczęli właśnie pojmować zasady właściwego posługiwania się widelcami. Szło ku dobremu. 1610 rok był dla Monteverdiego przełomowy. Trafiła mu się gratka: posada maestro di capella w bazylice św. Marka, największym i najbogatszym kościele Wenecji. Dostawał 300 dukatów rocznie, czyli więcej niż dotąd widział przez całe życie i o 100 dukatów więcej niż poprzedni maestro. Miał dużo pracy. Kierował chórem, złożonym z około 50 śpiewaków i instrumentalistów, a także musiał skomponować i przygotować muzykę na około 40 głównych świąt kościelnych rocznie. Wenecjanie potrafili świętować.5 Wszyscy przyjeżdżali do Wenecji, żeby się bawić — była takim ówczesnym Las Vegas. Monteverdi lubił swoją nową pracę, która dawała mu możliwość tworzenia i stały dochód. Kiedy książę Mantui zaoferował mu z po- wrotem jego dawną posadę, Monteverdi natychmiast odmówił.6 Bardzo słusznie zrobił, nie wróciwszy do Mantui. Niedługo po- tem członkowie rodziny Gonzagów i armia cesarska pokłócili się o to, kto ma sprawować kontrolę nad księstwem. Całe miasto zostało splądrowane, a żołnierze przywlekli do niego zarazę. Przestało to być fajne miejsce. Monteverdi uniknął zarazy, ale w końcu umarł ze starości w wieku lat siedemdziesięciu pięciu. Miejski urzędnik pomylił się, wpisując jego wiek do aktu zgonu, ale było to tak dawno temu, że nie robi to żadnej różnicy. W święto Wniebowstąpienia grupa dostojników wypływała na morze w bucin-toro, czyli barce doży/ i rzucała do wody wielki weselny pierścień symbolizujący zaślubiny Wenecji z morzem. Z grubsza tłumacząc z włoskiego, jego odpowiedź brzmiała: "Chyba się zgrywasz!" 48 VIVALDI ANTONIO VIVALDI (1678-1742) uważany jest za jednego z naj- większych kompozytorów włoskich epoki baroku. Cieszył się sławą, poważaniem i żył dostatnio przez większość swego życia, ale umarł jako biedak. Bywa i tak. Vivaldi mógłby poczuć się urażony określaniem go jako Włocha, ponieważ urodził się i mieszkał w Wenecji. W tych czasach była ona niezależnym miastem-państwem, a więc formalnie rzecz biorąc, Vivaldi był Wenecjaninem, nie Włochem. Podkreślanie różnicy po- między Wenecjanami a Włochami to sport, w którym można być naprawdę dobrym tylko wtedy, jeśli się jest Wenecjaninem. Dziś sztuka ta znajduje się w stanie upadku. Kiedy urodził się mały Antonio, akuszerka, która przyjmowała poród, od razu go ochrzciła. Nie była wcale pewna czy dziecko wyżyje, a chciała mu dać jakąś szansę u świętego Piotra. Przeżył, ale pozostał chorowity do końca życia. Jego ojciec, Gianbattista,był cyrulikiem i do tego utalentowanym skrzypkiem, natomiast matka, Camilla, córką zwyczajnego krawca. Vivaldi miał trzy siostry i dwóch braci, którzy nieustannie popadali w jakieś tarapaty.7 Vivaldi uczył się na księdza i w końcu nim został, choć przebrnięcie przez wszystkie stopnie święceń kapłańskich zabrało mu prawie dziesięć lat. Nawet gdy otrzymał pełne święcenia, rzadko odprawiał mszę. Twierdził, że uniemożliwia mu to słabe zdrowie — cierpiał na astmę. Niektórzy biografowie wolą wierzyć, że nigdy nie był w stanie odprawić całej mszy za jednym zamachem, ponieważ zawsze pędził do zakrystii, by zanotować jakiś temat muzyczny, który właśnie przyszedł mu do głowy. Kilku biografów wyznaje także 7 Jego brat, Francesco, został skazany na banicję za przedrzeźnianie jakiejś grubej ryby. 49 teorię głoszącą, że był wysoko postawiony w weneckim podziemiu kryminalnym. Nie ma potrzeby traktować jej poważnie. Z powodu koloru włosów Vivaldi nosił przydomek IL prete rosso (rudy ksiądz). Dzisiaj pewnie nazywano by go Marchewką. Większość życia spędził jako nauczyciel skrzypiec w Ospedale della Pieta, szkole dla osieroconych dziewcząt. Pieta została zbudowana w roku 1348, jako jedna z czterech w mieście instytucji charytatywnych dla podrzutków, sierot i innych dzieci bez środków do życia. Musiało być dużo tych nieboraków, ponieważ przez kilka stuleci, zanim Vivaldi zaczął tu uczyć, budynek był kilkakrotnie rozbudowywany. Pieta przeznaczona była wyłącznie dla dziewcząt i młodych kobiet, z których wiele było nieślubnymi córkami kochanek i konkubin ludzi bogatych i wpływowych. Sierociniec otaczał wysoki kamienny mur z żelazną bramą. Obok niej znajdowała się niewielka nisza w ścianie, akurat taka, żeby zmieściło się w niej niemowlę. Każdego ranka odźwierny sprawdzał, co nowego przybyło. Brama opatrzona była także dużym szyldem, ostrzegającym każdego, że wolno mu zosta- wić tylko takie dziecko, którym naprawdę nie może zająć się sam. ?r Dzisiaj pewnie nazywano by go Marchewką Większość swoich utworów Vivaldi skomponował dla wychowanek z sierocińca, w którym powstała orkiestra słynna na całą Europę. W każdą niedzielę orkiestra Piety dawała koncert w wypełnionej po brzegi kaplicy. Ponieważ koncert odbywał się w kościele, oklaski były zabronione. Publiczność okazywała więc swoje uznanie, kaszląc i głośno wydmuchując nosy.9 Niektóre z sierot osiągnęły dzięki swoim muzycznym zdolnościom niemałą sławę. Ani też innej, dowodzącej że był eunuchem. Ta teza nie wytrzymuje krytyki. Tak jest i dzisiaj. 50 Sam Vivaldi miał opinię dobrego skrzypka i kompozytora. Ucząc w Ospedale della Pieta grał także na skrzypcach w orkiestrze operowej i czasem zastępował, jako dyrygent, kierownika muzycznego sierocińca, Francesco Gaspariniego, który miał w zwyczaju znikać od czasu do czasu.10 Wenecja w czasach Vivaldiego była miejscem niezwykle ekscy- tującym. Muzyka rozbrzmiewała wszędzie: na rynku melodie wy- gwizdywał nawet najbiedniejszy szewc czy sprzedawca owoców. Gondolierzy zaczynali śpiewać na najmniejszą zachętę." Wenecjanie byli osobliwymi ludźmi: nade wszystko uwielbiali wydawać duże sumy na drogie i wymyślnie uszyte ubrania. Omijali surowe prawa, ograniczające liczbę dni w roku, w które wolno się było przebierać. W roku 1732 uchwalono prawo zakazujące zbyt luksusowych wachlarzy. W 1750 wydano przepis mówiący, że odwiedzające się panie nie mają prawa podawać poczęstunku za więcej niż jednego dukata. 10 Pewnego dnia, w 1713 roku wziął urlop i już nigdy nie wrócił. Vivaldi mógł uważać, że to rozprasza. Nie wychodził często. 51 Niemniej jednak co roku tłumy zjeżdżały się do miasta, by wziąć udział w słynnym karnawale. Królowie i królowe, książęta, księżne i inni przedstawiciele europejskiej arystokracji przybywali z wizytą, chodzili na przyjęcia, koncerty i przedstawienia operowe. Kiedy Fryderyk IV, król Danii i Norwegii, odwiedził Wenecję w karnawale roku 1708, dla uniknięcia wszystkich tych ukłonów i podlizywania się, jakie zazwyczaj znosić muszą królowie, przedstawiał się wszystkim jako hrabia Olenburg. Był tak oczarowany urodą Wenecjanek, że woził z sobą dwanaście miniaturowych portretów swoich faworyt. Następca tronu Rosji i jego żona swoją wizytą wywołali w mieście niemałe poruszenie odmówiwszy zapłacenia połowy rachunku hotelowego.12 W roku 1713 Vivaldi zwrócił się ku pisaniu oper, z których czterdzieści dziewięć zachowało się do naszych czasów. Jego pierwszą operą był Ottone in villa z librettem Domenico Lallego. (Naprawdę Lalli nazywał się Sebastiano Biancardi, ale zmienił nazwisko opuściwszy Neapol, kiedy oskarżono go o defraudację.) Wszystkie one powstały w latach 1713-1739, co daje średnią mniej więcej dwu oper rocznie.13 Rekord stanowiła opera Manilo: została skomponowana zaledwie w pięć dni. Vivaldi informuje o tym na stronie tytułowej. Maestro chwalił się kiedyś, że komponuje szybciej, niż kopista jest w stanie przepisywać. Oszczędzał czas stosując skróty. W rękopisie jednego z jego koncertów skrzypcowych przestał w pewnym momencie wypisywać figuracyjną partię basu; opatrzył napisany wcześniej fragment komentarzem: dla tępaków. Chodzenie na XVIII-wieczną operę wenecką było zdecydowanie bardziej zabawne, jeśli było się bogatym. Bogaci siedzieli w prywatnych lożach, gdzie mogli uprawiać hazard i ucztować. Świetnie się bawili, rzucając pestki pomarańczy i plując na ludzi pod nimi, często po to, by pogasić im świece. Śpiewacy operowi stanowili dla kompozytora oddzielny pro- blem. Na przykład słynny kastrat Luigi Marchesi upierał się, by zawsze — bez względu na to, kogo gra i w jakiej operze — pojawiać się na scenie po raz pierwszy, stojąc na szczycie wzgórza. Nie było dla niego ważne, czy w fabule opery w ogóle potrzebne jest wzgó- Napiwku też nie zostawili. Sam Vivaldi twierdził, że napisał dziewięćdziesiąt cztery opery, tak więc ten wynik może ulec zmianie. 52 rżę. Albo dostawał pagórek, albo nie śpiewał. Przystrojony w hełm z pióropuszem, zbrojny w szpadę, tarczę i lancę wchodził, śpie- wając arię Mia speranza io pur vorrei, którą kompozytor Giuseppe Sarti napisał specjalnie dla niego. Choć opery Vivaldiego były w jego czasach bardzo popularne i choć skomponował także sporo muzyki religijnej, dziś pamięta się o nim przede wszystkim dla jego koncertów, z których większość przeznaczona jest na skrzypce i orkiestrę. Najbardziej znane spo- śród nich są Cztery pory roku. Nawet ci, którzy nie lubią muzyki poważnej, lubią Cztery pory roku Vivaldiego, więc coś w tym musi być. Ogółem Vivaldi skomponował około czterystu pięćdziesięciu koncertów tego czy innego rodzaju. Ludzie, którzy uważają, że w jego muzyce jest za dużo powtórzeń twierdzą, że napisał ten sam koncert czterysta pięćdziesiąt razy. Nie jest to całkiem sprawie- dliwe: napisał dwa koncerty, każdy dwieście dwadzieścia pięć razy. BACH PRAWIE WSZYSCY w rodzinie Bachów byli dobrymi muzykami, - ale nikt nie dorównywał Johannowi Sebastianowi. Jeśli się chce, można prześledzić genealogię rodziny Bachów aż pięć generacji wstecz.141 tak jednak nie znajdzie się nikogo, kto przebił J. S. Różni członkowie klanu Bachów byli organistami, miejskimi muzykantami i instrumentalistami w Turyngii, małym państewku we wschodniej części tego, co teraz jest Niemcami.15 Turyngia była kompletnie zalana Bachami-muzykami. 54 Prapradziadek Johanna Sebastiana, stary Veit Bach, był mły- narzem. Lubił grać na lutni, gdy młyńskie kamienie zasypywały podłogę mąką. J. S. powiedział później, że być może pomagało mu to w zachowywaniu rytmu.16 Ojciec Johanna Sebastiana, Johann Ambrosius, ożenił się z Elżbietą Lammerhirt pochodzącą z rodziny dobrze prosperujących futrzarzy i mistyków na pół etatu. Johann Ambrosius miał brata bliźniaka o imieniu Johann Christoph. Byli do siebie tak podobni, że nawet własne żony nie mogły ich odróżnić. Johann Ambrosius (albo ktoś, kto wyglądał identycznie jak on) i Elżbieta mieli trzech synów: Johanna Christopha, Johanna Jakoba i Johanna Sebastiana. Johann Sebastian urodził się 21 marca 1685 roku i został ochrz- czony w dwa dni później w małym kościele świętego Jerzego w Eisenach. Według ostatnich doniesień, kościół wciąż jeszcze stoi, a obecny pastor nadal wspomina to historyczne wydarzenie, chrzcząc kolejne niemowlęta w tej samej chrzcielnicy. Być może wyobraża sobie, że wywrze to wpływ na ich życie. W wieku lat ośmiu Johann Sebastian został wysłany do szkoły, gdzie szło mu znacznie lepiej niż jego bratu Johannowi Jacobowi. Dobrze śpiewał i był jednym z tych uczniów, co zawsze na wszystko mają odpowiedź. Prawdopodobnie nikt go za bardzo nie lubił. Jego matka umarła, gdy miał lat dziewięć, ojciec — rok później, toteż Sebastiana wysłano do małego miasteczka Ohrdurf, by za- mieszkał ze starszym bratem, Johannem Christophem, organistą, uczniem Johanna Pachelbela — tego samego, który napisał sławny Kanon Ponieważ brakowało pieniędzy, wkrótce zadecydowano o wysłaniu małego Sebastiana do szkoły chóralnej u Sw. Michała w Liineburgu. Jej reguła stanowiła, że śpiewacy mają być "potomka- mi biednych ludzi, bez środków do życia, ale posiadającymi dobre głosy". Wyglądało na to, że chłopak kwalifikuje się pod każdym względem. Nie pozostało mu więc nic innego, jak wyruszyć. Szkoła płaciła za jego czesne, pokój i wyżywienie, dawała mu także świece i drewno na opał. Przechodząc mutację, Sebastian, jak 16 Veit uciekł do Turyngii z Węgier, gdzie nie lubią takich rzeczy. Nie zapominając o nich. Pojawią się jeszcze później. W rodzinie Bachów było się nikim, jeśli się nie miało na imię Johann. Znacie ten typ. O tym nic więcej nie będzie. 55 powiadają, przez tydzień mówił i śpiewał oktawami. Musiał to być interesujący efekt, ale się nie utrzymał. W każdym razie później nadal go zatrudniano — grał na skrzypcach, altówce i organach. Jednym ze sposobów, w jaki Bach uczył się muzyki było kopio- wanie utworów poprzedników. W czasach szkolnych robił tego bar- dzo dużo. Dziś nazwalibyśmy takie postępowanie plagiatem, ale wtedy musiało to być OK. Ponieważ nie wynaleziono jeszcze ksero- kopiarek, zmuszony był wszystko przepisywać ręcznie. Historyk Cecil Gray mówi: "Wchłonął wszystkie style, zamiast zostać wchło- niętym przez nie". Karl Geiringer wyraża podobną: "Młody Seba- stian chłonął wszelką naukę z taką łatwością, jak gąbka chłonie wodę". Przez jakiś czas Bach studiował w Luneburgu organy u Georga Bóhma, który był uczniem J. A. Reinkena. Bach przeszedł piechotą trzydzieści mil do Hamburga, żeby posłuchać gry Reinkena.21 Przy- bywszy do Hamburga Bach był głodny i zmęczony długim mar- szem, nie miał jednak pieniędzy na posiłek. Jak sam opowiada, siedział właśnie przed gospodą, dumając o swoich sprawach i o je- dzeniu, rozcierając zmęczone stopy, gdy z otwartego okna wyrzu- cono dwie śledziowe głowy. I jakby tego nie było dość, każda z nich nadziana duńskim dukatem. No i co wy na to? Jak się wkrótce przekonacie, była to tylko rozgrzewka przed wielkim maratonem do Lubeki. 56 Po wyczerpujących studiach i wchłonięciu wszystkiego, co było do wchłonięcia nadszedł czas, by podjąć jakąś stałą pracę. Jego pierwszą posadą było stanowisko organisty i dyrygenta chóru ma- łego kościoła św. Bonifacego w Arnstadt. Chórzyści, sami chłopcy, byli marnymi śpiewakami, za to nieźle chuliganili. Młody Bach z trudem utrzymywał porządek. Nie pomagał mu w tym jego krewki temperament. Zdarzyło się nawet, że wdał się w uliczną awanturę z jednym ze swoich chórzystów, niejakim Geyersbachem, który nazwał go "parszywym psem".22 Nieco później Bach poprosił o pozwolenie na podróż do Lubeki, by posłuchać gry Dietricha Buxtehudego, wielkiego duńskiego organisty. Nie odniesiono się do tego pomysłu entuzjastycznie, ale dano mu cztery tygodnie urlopu. Wyruszył, znowu na piechotę.23 Tym razem było to ponad dwieście mil, ale jakoś zdołał je poko-- nać. Bach spędzał w Lubece cudowne chwile i był do głębi poruszony grą Buxtehudego. Ponieważ ów myślał o emeryturze, zaproponował swoją posadę Bachowi, który miał wtedy dwadzieścia lat. Był w tym jednak pewien hak — Bach musiałby poślubić córkę Buxtehudego, Annę Margretę, która dobiegała trzydziestki.25 Buxtehude-mu wydawało się to całkiem rozsądne, ponieważ zrobił dokładnie to samo, aby przejąć tę posadę od swojego poprzednika, Franza Tundera. Jednak Bach nie był równie entuzjastycznie nastawiony do tej oferty. Powiedział, że dziękuje, ale nie. Dwaj inni wielcy muzycy tych czasów — Johann Mattheson i Jerzy Fryderyk Handel — także odrzucili tę propozycję pracy i małżeństwa. Nie o ten rodzaj dodatków do pensji im chodziło. Tak czy owak, kompozytor spędził w Lubece cztery miesiące. Kiedy powrócił do Arnstadt, władze kościelne były łagodnie mówiąc, zagniewane. Co więcej, Bach wrócił z mnóstwem ekstra- waganckich pomysłów, i zaczął grać kościelne chorały z wieloma Bach sam był sobie winien. Wcześniej nazwał Geyersbacha Zippelfagottist, beczącym fagocistą. Może miał nadzieję na powtórzenie się numeru z monetą w rybiej głowie. Granie na pedale organowym musi być dobrym treningiem mięśni nóg. ^ Była to transakcja wiązana. 25 Wiem, wiem, umieracie z ciekawości: praca (i córka) dostała się w końcu człowiekowi nazwiskiem Johann Christian Schieferdecker. Nie było z niego wielkiej pociechy. 57 dodatkowymi nutami i ozdobnikami. Irytowało to parafian, ponie- waż nie byli w stanie usłyszeć melodii.27 Kazano mu dać sobie z tym spokój i grać prosto. Tak też zrobił. Grał na złość zbyt prosto.28 Bacha nie skusiła córka Buxtehudego, ponieważ miał na oku kogoś, kto mieszkał bliżej. Całkiem blisko, jeśli chodzi o ścisłość. Nazy- wała się Maria Barbara Bach i była jego kuzynką drugiego stopnia ze strony ojca. Była sierotą, mieszkała ze swoją ciotką i wujem w domu zwanym "Pod Złotą Koroną". Bach jakiś czas też tam mieszkał i w ten sposób się poznali. W każdym razie było to wygodne. Śliczna jak pączek róży Maria Barbara śpiewała pięknym sopranem. Władze kościelne od razu zauważyły, że tych dwoje spędza razem nieco za dużo czasu na chórze organowym. Wprawdzie ćwiczyli tylko swoje utwory,29 ale rzeczy tego rodzaju denerwują ludzi kościoła. Biorąc to wszystko pod uwagę, Bach zdecydował, że byłoby dobrze przeprowadzić się gdzie indziej. Pobrali się i przenieśli do Miihlhausen, gdzie Bach dostał nową posadę. Jego pensja wynosiła teraz 85 guldenów na rok plus "trzy miary zboża, dwie wiązki drewna — jedną buku, jedną dębu albo osiki — i sześć wiązek chrustu, dostarczane pod drzwi". Po ślubie młode małżeństwo zostało wsparte finansowo spadkiem po Tobiaszu Lammerhircie, wuju Bacha ze strony matki. Czter- naście lat później, w roku 1721, kiedy umarła Maria Barbara i Bach miał się ożenić ponownie, otrzymał spadek po wdowie po Tobiaszu Lammerhircie. Sprawy w Muhlhausen nie układały się jednak najlepiej. Władze kościelne, jak się okazało, było to grono zgorzkniałych staruchów, którzy nie znali się na żartach. Nie minął rok, a Bach przyjął posadę nadwornego organisty Wilhelma Ernsta, "Jego Książęcej i Jaśnie Oświeconej Wysokości Saksonii-Weimaru. Książę zaoferował Ba- chowi podwojenie jego poprzedniej pensji i kompozytor zapytał: "Od kiedy mam zacząć?"32 Zawierający dymisję list Bacha do władz Nikt nie lubi chwalipiętów. Miała być to nauczka za wtrącanie się do tego, co robi geniusz. A przynajmniej mówili, że to robią. Nie wiem, czy zboże i drewno dostarczano mu jednorazowo czy po trochu, raz na dwa tygodnie, czy coś takiego. Ktoś powinien się temu przyjrzeć. Dobrze, że nie ożenił się po raz trzeci. Skończyli się Lammerhirtowie. Pensja była dwukrotnie większa, jeśli chodzi o pieniądze. Co do drewna nie jestem pewien. 58 kościelnych w Miihihausen zaczyna się tak: "Wasza Magnificencjo, Szanowni i Uczeni Panowie, Najłaskawsi Protektorzy i Szlachetnie Urodzeni Panowie".33 Potem jest gorzej. Książę był dobrym człowiekiem, choć nieco surowym. Wszyscy musieli gasić światła o ósmej wieczorem (latem o dziewiątej), miał także zwyczaj pytać wybranych na chybił trafił służących o temat kazania kapelana. Chciał się upewnić, czy przypadkiem nie spali. Książę kochał muzykę i organy w Weimarze były całkiem dobre, ale pierwszą rzeczą, którą Bach zrobił było zainstalowanie nowego rejestru dzwonków. Odtąd były jeszcze lepsze. Lata ćwiczeń, nie wspominając już o pieszych wędrówkach, uczyniły z Bacha fantastycznego organistę. Gdy pewnego razu grał koncert na dworze w Kassel, wykonał kunsztowne solo pedałowe tak znakomicie, że następca tronu zdjął z palca pierścień i dał mu go w prezencie. Jeden z obserwatorów tak to skomentował: "Jeśli tylko dzięki umiejętnościom swoich nóg zasłużył na taki dar, to cóż ofiarowałby mu książę, gdyby użył również swoich rąk?"35 Mimo to Bach do końca pozostał tak samo skromnym człowie- kiem, jakim był zawsze. Pewnego razu, kiedy ktoś prawił mu kom- plementy na temat jego gry, powiedział: "To naprawdę nic takiego. Trzeba tylko uderzać odpowiednie nuty w odpowiednim czasie, a instrument gra sam. Jemu łatwo to było mówić.36 Mniej więcej w tym czasie zaprzyjaźnił się z Johannem Gottfrie- dem Waltherem, organistą i leksykografem.37 Wygrał także publiczny muzyczny pojedynek z wielkim francuskim wirtuozem, Louisem Marchandem, który w ogóle się nie pokazał. Przypomniał sobie nagle, że ma jakąś ważną sprawę poza miastem. Wiecie, jak to jest. Bach spędził w Weimarze prawie dziesięć lat, lecz potem uznał, że czas się stamtąd ruszyć. Stary książę pokłócił się ze swoim bra- tankiem, a kompozytor tkwił pomiędzy nimi. Przyjął więc pracę na Nie chciał nikogo pominąć. Bach uważał, że nie ma nic lepszego nad dobre dzwonki. 35 Być może na księciu łatwo było zrobić wrażenie. Pewnie dawał pierścień każdemu, kto akurat przechodził. 36 Historyk, dr Charles Bumey mówi, że Bach posługiwał się czasem trzymanym w ustach kijkiem, żeby uderzyć klawisz, którego nie mógł nacisnąć żadną z rąk. Byli kuzynami. Matka Walthera pochodziła z Lammerhirtów. 59 dworze księcia Leopolda Anhalt-Kóthen. Bach rozstał się ze swoim pracodawcą w nie najlepszych stosunkach. Spędził prawie miesiąc w areszcie za "zbyt uporczywe domaganie się dymisji/' Przeby- wając za kratkami, skomponował czterdzieści sześć preludiów cho- rałowych, tak więc nie był to zupełnie stracony czas.38 W Kóthen miał Bach siedemnastoosobową orkiestrę, która do- starczała mu zajęcia jako kompozytorowi. Dworscy introligatorzy musieli wreszcie poprosić go, żeby zwolnił, ponieważ nie mogli za nim nadążyć. Skomponował też niewielki zbiorek utworów z myślą o kształceniu swego syna. Wilhelma Friedemanna. (Chłopiec, jak powiadają, był bardzo zdolny, zupełnie jak tata. Historycy wiedzą o tym, ponieważ miał zwyczaj bazgrać na swoich szkolnych książ- kach. Może po prostu mu się nudziło.) Można by traktować dzieci Bacha jako jego kuzynów drugiego stopnia, młodszych o jedno pokolenie. Ale może nie jest to najlepszy pomysł. Bach ubiegał się o stanowisko organisty w Jakobkirche w Ham- burgu. I chociaż olśnił sędziów swoją grą, nie chcieli dać mu posady, jeśli nie złoży sporej "darowizny7 na rzecz kościoła. Odmówił i praca dostała się trzeciorzędnemu organiście, Johannowi Joachimowi Heitmannowi, który akurat miał na zbyciu 4000 marek.39 Później Bach skomponował cykl sześciu koncertów, który przesłał jako dar Christianowi Ludwigowi, margrabiemu Brandenburgii.40 Bardzo porządnie przepisał partyturę, przewiązał ją ładną wstążką i wysłał. Margrabia podziękował mu uprzejmie, ale prawdopodobnie nigdy nie otworzył pakunku. Nie miał orkiestry, toteż nie bardzo zależało mu na posiadaniu prywatnej muzyki. I w końcu o takie myślenie nam chodzi. Po śmierci Marii Barbary Bach ożenił się powtórnie, tym razem z Anną Magdaleną Wulcken, która mając lat dwadzieścia była o szesnaście młodsza od niego. Była bardzo dobrą śpiewaczką, a ponadto świetnie przepisywała nuty. Przepisywała rękopisy męża i po jakimś czasie jej pismo zaczęło wyglądać tak, jak jego. Może sama napisała część utworów... kto wie? Rada Miejska Weimaru także później utarła mu nosa. Publikując listę dotychczasowych dworskich organistów, pominięto Bacha zupełnie. Tego samego oczekiwano od starających się o posadę miejskiego cukiernika. O wielu margrabiach dziś już się nie pamięta. Zastanawiam się/ dlaczego? 60 Szef Bacha, książę Leopold, także ożenił się w tym czasie, ale nie miał takiego szczęścia. Jego nową żoną została kuzynka, księżniczka Anhalt-Bernberg, która uważała muzykę za marnowanie czasu. Lubiła za to robótki ręczne, ale to jednak nie to samo. I tak w roku 1723 Bach i jego nowa żona zapakowali swój dobytek i dzieciaki (w tym czasie było ich siedmioro: czterech chłopców i trzy dziewczynki) i przenieśli się do Lipska, gdzie Bach został mianowany kantorem i dyrektorem muzycznym Thomasschule. Jego dobytek stanowiło sześć klawesynów, lutnia i parę innych instrumentów, kilka lichtarzy, dwa srebrne dzbanki do kawy — jeden duży, drugi mały — srebrny dzbanek do herbaty i meble różnego rodzaju. Miał też trzy różne płaszcze (jedwabny był, jak mówił, nieco zniszczony) i jedenaście lnianych koszul "w praniu". Prawdopodobnie odebrał je, zanim opuścił miasto. %%%^ 11 lnianych koszul w praniu Do obowiązków Bacha w szkole św. Tomasza należało uczenie chłopców muzyki, łaciny i gramatyki oraz prowadzenie statecznego i spokojnego życia. Do prowadzenia lekcji łaciny wynajął zastępcę nazwiskiem Petzoldt.41 Bach był w Lipsku bardzo zajęty. Kiedy nie musztrował małych chłopców, poświęcał czas pisaniu: skomponował trzysta kantat, Mszę h-moll i wielką Pasję według św. Mateusza, (jeśli chcecie, możemy też wspomnieć o Pasji według świętego Jana). W wolnych chwilach komponował też inne rzeczy. Nie opuścił go dawny temperament: kiedy władze uniwersyteckie odrzuciły jego podanie, w którym wyraził gotowość napisania okolicznościowego utworu, i dały to zlecenie człowiekowi nazwiskiem Górner, Bach rzucił w niego swoją peruką i powiedział, że ów lepiej by zrobił, gdyby został szewcem. Pensja Bacha w szkole wynosiła 700 talarów rocznie, plus dodatkowe wynagrodzenie za prowadzenie chóru podczas pogrzebów.42 Stary rektor szkoły zmarł i został zastąpiony przez Johanna Augusta Ernestiego. Był to jeden z owych postępowych facetów, co to nie troszczą się specjalnie o muzykę. Miał zwyczaj nazywać chłopców ze szkolnej orkiestry "knajpianymi grajkami", co nie wpływało dobrze na ich morale. Bach spędzał coraz więcej czasu na podróżowaniu po całym kraju, jako wymówkę podając opiniowanie nowych organów. W ostatnich latach życia był prawie niewidomy i bardzo podupadł na zdrowiu. Był w stanie zanotować jeszcze tylko pierwszych 239 taktów ostatniej fugi ze Sztuki fugi, najbardziej zadziwiającej i skomplikowanej kompozycji fugowanej, jaką kiedykolwiek napi- sano. Angielski okulista, John Taylor, podjął próbę zoperowania jego oczu, ale nie dało to dobrych rezultatów: operacja uczyniła go kompletnie niewidomym. Niespodziewanie, 18 lipca 1750 roku, wzrok Bacha cudem powrócił, kompozytor dostał jednak ataku apopleksji.43 Zmarł w 10 dni później. Anna Magdalena nie wyszła powtórnie za mąż i próbowała wyżyć za nędzną rentę. Umarła jako handlarka na lipskiej ulicy. Wilhelm Friedemann nieźle się spisywał jako kompozytor i soli- Nie mogę powiedzieć, żebym miał mu to za złe. 42 W liście do swego przyjaciela, Erdmanna, Bach utyskiwał, że ludzie w Lipsku nie umierają na tyle licznie, by zapewnić mu przyzwoite utrzymanie. Prawdopodobnie zobaczył rachunki od lekarza. 62 sta-wirtuoz. Jedno ze źródeł mówi, że "miał pięknie ukształtowaną dłoń o długich palcach" ,44 Cari Philipp Emanuel pracował dla Fryderyka Wielkiego, króla Prus. Fryderyk lubił grać na flecie, ale dość swobodnie traktował tempo. C. P. E. grał swoje i siedział cicho. Bądź co bądź, Fryderyk był królem. Johann Christian przeniósł się do Londynu i komponował opery. Byli i inni Bachowie, ale żaden z nich nie osiągnął zbyt wiele. Wnuk Bacha, Johann Sebastian II, był malarzem, ale to by było na tyle. W maju roku 1871, jak pisze historyk Stanford Terry, "krew Bacha przestała płynąć w żyłach śmiertelników" .45 45 Ale nie podaje którą, lewą czy prawą. A jak już raz krew przestanie płynąć, to koniec. HANDEL GDYBY KTOKOLWIEK PRZYPUSZCZAŁ, że z Handla wyrośnie tak wielki kompozytor, być może wiedzielibyśmy więcej o pierwszych latach jego życia. Niestety, nikt wtedy nie zwracał na niego większej uwagi.46 Jerzy Fryderyk Handel urodził się w 1685 roku w niewielkim mieście Halle, w Saksonii. Jeśli pojedziecie dziś do Halle, znajdziecie tam dom z tabliczką "Miejsce urodzenia Handla". Handel urodził się w domu obok. Jego dziadek, Valentin Handel przeprowadził się do Halle około roku 1600 i został oficjalnym miejskim kontrolerem wagi chleba. Jego ojciec, Georg (czyli też Jerzy), który w chwili narodzin chłopca miał sześćdziesiąt dwa lata, był znanym cyrulikiem i chirurgiem. To nad wyraz użyteczna kombinacja zawodów, chociaż klienci musieli być ostrożni, prosząc Georga, żeby uciął trochę na górze i po bokach. Ale przynajmniej jeśli zaciął kogoś przy goleniu, wiedział, jak go zszyć z powrotem. Pewnego razu usunął część ostrza noża chłopcu, który połknął ją półtora roku wcześniej. Georg po prostu zawiązał na odłamku pętlę ze sznurka i pociągnął. Chłopiec zdobył sławę jako Rudolf Połykacz Szpad. Ojciec Handla nie interesował się muzyką, więc uważał, że jego syn też nie powinien.47 Chciał, żeby chłopak został prawnikiem i do czegoś w życiu doszedł.48 Jego matka, Dorothea, była bardziej tolerancyjna, i jak głosi wieść, przeszmuglowała do domu mały, cichy instrument klawiszowy, zwany klawikordem, aby chłopiec mógł w nocy ćwiczyć na strychu, kiedy ojciec już spał. Ta historyjka Następnym razem będziemy mądrzejsi. Niektórzy ludzie już tacy są. W muzyce roi się od ludzi, którzy mogli zostać prawnikami. Zdaje się, że to typowy przypadek. 64 jest zbyt piękna, aby była prawdziwa. Jeśli pytacie mnie o zdanie, sądzę, że wymyślił ją sam Handel.49 Pewnego dnia, kiedy miał około dziesięciu lat, pomaszerował z ojcem do pałacu księcia, który życzył sobie więcej loków i małego podstrzyżenia z tyłu. Kiedy ojciec zajęty był cięciem, chłopiec zawę- drował do kaplicy, gdzie stały organy. Zapominając o dobrych ma- nierach, zaczął grać jeden z utworów wyćwiczonych na strychu. Na szczęście książę się nie pogniewał, przeciwnie — obiecał ojcu lekcje muzyki dla chłopca. I tak Jerzy Fryderyk zaczął się uczyć gry na organach u człowieka nazwiskiem Zachau. Handel zapisał się na uniwersytet w Halle w wieku siedemnastu lat, by studiować prawo. Jego ojciec zmarł w tym samym roku, ale Jerzy Fryderyk i tak kontynuował studia, choć nie miał do tego serca. Żeby nie wiem co, i tak wolał koncerty od kodycyli.50 Był to jednak miły gest w stosunku do staruszka. Mimo to dość szybko 49 50 Według niektórych wersji, to ciotka Anna podarowała mu instrument. Ale po co komplikować sprawy? Ale powinniście zobaczyć jego testament. Jest w nim więcej kodycyli/ niż możecie sobie wyobrazić. 65 i skwapliwie skorzystał Handel z szansy objęcia posady organisty katedry w Halle i porzucił szkołę. Grywał tam zresztą już wcześniej, i to wielokrotnie, kiedy tamtejszy organista pojawiał się zbyt pijany, żeby grać. Przed rokiem 1703 Handel opuścił Halle dla wielkiego miasta, jakim był Hamburg. Utrzymywał się z grania drugich skrzypiec w orkiestrze operowej i prywatnych lekcji.51 Zaprzyjaźnił się z Johannem Matthesonem i obaj pojechali do Lubeki, by poznać Dietricha Buxtehudego, wielkiego duńskiego organistę. Obu im zaproponował swoją posadę w zamian za poślubienie córki. Odpo- wiedzieli, że pomyślą o tym, i w pośpiechu opuścili miasto.52 Handel i Mattheson pokłócili się strasznie pewnego razu i posta- nowili rozstrzygnąć spór za pomocą pojedynku na rapiery. Cios Matthesona mógł mieć poważne konsekwencje, ale jego szpada zatrzymała się na guziku płaszcza Handla. Potem spór został zała- godzony i znowu byli przyjaciółmi, ale Handel zaczął odtąd nosić płaszcze z bardzo dużymi guzikami. Jego pierwsze dwie opery zostały wystawione w Hamburgu: od- niosły umiarkowany sukces. Kompozytor wiedział jednak, że jeśli chce tworzyć wielką operę, musi udać się do Włoch. Uczynił to w roku 1706, choć nie jest jasne, skąd wziął pieniądze, żeby sobie na to pozwolić.53 Większą część roku 1707 spędził w Rzymie, chociaż nie wystawiano tam żadnych oper. Papież ich zakazał, jako nieprzyzwoitych i bluźnierczych.54 Mimo braku oper Handel i tak dobrze się bawił, biorąc udział w licznych wydarzeniach muzycznych i bywając na przyjęciach poznał wszystkich wybitnych kompozytorów włoskich owych czasów, takich jak Archangelo Corelli i obaj Scarlatti — Alessandro i jego syn, Domenico. Handel i młody Scarlatti rywalizowali o miano lepszego wirtuoza. Scarlatti wygrał na klawesynie, ale Handel nie dał mu szansy na organach, tak więc skończyło się na remisie. Handla nie satysfakcjonowało granie drugich skrzypiec gdziekolwiek. Ale to dawało utrzymanie. 52 53 Pamiętacie? To samo przytrafiło się Bachowi. Może lepiej nie pytać. Często popadał w zły humor i jedyne co można było wtedy zrobić, to mu dogadzać. 66 Przez jakiś czas Jerzy Fryderyk bawił się w turystę. Wybrał się do Wenecji. W 1709 roku wystawiono tam jego operę Agrippina. Pu- bliczność była nią tak zachwycona, że zaczęła wołać: Viva il caro Sas-sone, co znaczy Niech żyje kochany Saksończyk. Handel był na fali i wiedział o tym. Łącznie spędził we Włoszech około trzech lat. Oprócz oper skomponował niemal sto kantat i trochę muzyki ko- ścielnej. No i dobrze się bawił. W 1710 roku przyjął posadę kapelmistrza u elektora Hanoweru. Dostał tę pracę, ponieważ znał kogoś, kto znał kogoś.55 Po kilku miesiącach poprosił o urlop, żeby pojechać do Londynu. Po drodze, przejeżdżając przez Halle, wpadł do swojej mamy, która kazała mu zabrać czyste skarpetki i napisać do domu, kiedy tylko będzie miał okazję. W Anglii stał się jeszcze większą gwiazdą, niż był we Włoszech. Londyńczycy przyjęli go z wielkim entuzjazmem. Od czasu śmierci Purcella w 1695 roku nie mieli żadnego naprawdę porywającego kompozytora, więc przybył w samą porę. Z okazji swojej pierwszej wizyty w Londynie skomponował operę Rinaldo, uwielbianą przez tłumy. Całe obszerne fragmenty rinalda zaczerpnięte zostały z Agrippiny, wcześniejszej opery Handla, i z kilku oratoriów, ale słuchacze tego nie wiedzieli. A Handel nie miał zamiaru ich o tym informować.56 Jedną z atrakcji Rinalda było ...grający nieco się zamoczyli 55 Tak samo jest i dzisiaj. 56 Handel często zapożyczał swoją własną muzykę. Później stał się nieco bardziej zachłanny i zaczął podkradać także od innych kompozytorów. 67 zastosowanie fletów prostych, które naśladowały śpiew ptaków. A na wypadek, gdyby nie zostało to właściwie zrozumiane, w czasie każdego przedstawienia wypuszczano na scenę kilka żywych wró- bli. Chwyty tego rodzaju są w porządku, dopóki nie wymkną się spod kontroli. W końcu Handel uświadomił sobie, że lepiej będzie dotrzymać słowa i powrócić do pracy w Hanowerze, chociaż wcale nie miał na to ochoty. W porównaniu z Londynem życie na dworze hanowerskim było nudne. W ciągu niespełna roku przekonał elektora, by znowu puścił go do Londynu, obiecując wrócić w "rozsądnym" czasie. Jego pierwsza wizyta w Londynie trwała siedem miesięcy. Ta druga prawie pięćdziesiąt lat. Skomponował parę oper na sezon 1712, a także odę na urodziny królowej Anny, będącą jego pierwszym utworem do tekstu angiel- skiego. Wprawdzie nie znał jeszcze zbyt dobrze języka, ale praco- wał z wielkim zapałem. W roku 1713 Owen MacSwiney, dyrektor teatru Haymarket, opuścił miasto ze wszystkimi pieniędzmi uzyskanymi za operę Handla, Teseo. Położyło się to cieniem na ich stosunkach. W roku 1714 zmarła królowa Anna i szef Handla, elektor Hano- weru (co za niespodzianka!) został królem Anglii, Jerzym I. Nie potrafił powiedzieć ani słowa po angielsku, ale zdawało się to nie przeszkadzać nikomu, a już najmniej jemu. Nigdy nie wiedział, o czym jest właśnie mowa, ale to nie był warunek otrzymania posady. Wielu sądzi, że Jerzy był zły na Handla, za to że od niego zwiał. Krąży więc historyjka, o tym, jak to Handel skomponował suitę orkiestrową, znaną jako Water Music (Muzyka na wodzie), żeby po- wrócić do łask króla. Jerzy wcale nie był zły. Przeciwnie. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobił, kiedy tylko przybył do Anglii, było przyznanie Handlowi podwyżki. Zaszczycił także swą obecnością przedstawienie jego opery Rinaldo. Był niby w przebraniu, ale przyprowadził jedną ze swoich ulubionych kochanek i oboje szczebiotali przez cały czas po niemiecku, więc wszyscy wiedzieli, kim jest. W jednej z jego późniejszych oper występowały żywe niedźwiedzie. Wiecie, jak to jest: traci się poczucie czasu. 68 Nie ma wątpliwości, że Jerzemu podobała się Muzyka na wodzie, którą Handel skomponował na osobliwą królewską wycieczkę po Tamizie. Król i jego przyjaciele płynęli w dół rzeki, jedząc i pijąc, podczas gdy kompozytor z pięćdziesięcioma muzykami płynął obok nich na innej barce, grając muzykę taneczną. Królowi Muzyka tak bardzo przypadła do gustu, że musiano mu ją zagrać trzy razy. Był to olbrzymi sukces, chociaż grający nieco się zamoczyli. Handel przeniósł się na jakiś czas do Middlesex, gdzie przebywał jako gość Jamesa Brydgesa, księcia Chandos. Chandos był skarb- nikiem armii królowej Anny podczas wojny o sukcesję hiszpańską i jakimś trafem po jej zakończeniu był sporo bogatszy niż na początku.60 Wydał fortunę na budowę wielkiego domu, zwanego Cannons, w którym było mnóstwo gościnnych pokoi. W czasie swojego tam pobytu. Handel skomponował jedenaście kościelnych anthemów, znanych teraz jako Chandos Anthems. Anegdota głosi, że pewnego razu podczas burzy Handel schronił się w wiejskiej kuźni, a potem skomponował cykl wariacji na temat melodii gwiz- danej przez "Muzykalnego Kowala". Możecie w to wierzyć, jeśli chcecie. W roku 1719 grupa arystokratów założyła Królewską Akademię Muzyki i poprosiła Handla, by został jej dyrektorem muzycznym. Chcieli wykonywać wielkie opery. Jerzy Fryderyk pojechał więc do Europy zaangażować śpiewaków. Zajrzał też do Halle zobaczyć się z matką. Słysząc, że Handel jest w mieście, Bach przewędrował dwadzieścia mil z Lipska, by się z nim zobaczyć, ale kiedy przybył, Handel właśnie był wyjechał. Opera w XVIII wieku była całkiem inna niż dzisiejsza. Publiczność nawet nie udawała, że słucha muzyki. Przychodzono tam w celach towarzyskich, by pograć w karty, jeść i flirtować z kim się miało ochotę. Śpiewacy też nie byli lepsi. Mieli zwyczaj włączania do akcji swoich ulubionych arii, nawet jeśli pochodziły z innej opery. Główna rola kobieca (nazywana prima donna) śpiewana była zazwyczaj przez sopranistkę. Główną partię męską grał przeważnie kastrat pochodzący z Włoch, gdzie specjalizowali się w operacjach tego rodzaju i mieli ostrzejsze noże. Nazywany był on primo uomo.61 59 60 Nie wiem, jak Handel móg? oczekiwać od kogokolwiek, że będzie tańczył na barce. Dzięki oszczędnemu gospodarowaniu, oczywiście. A trochę inaczej za plecami. 69 Tenorów wykorzystywano rzadko, i nigdy w ważnych rolach.62 Muzyka składała się głównie z arii, około trzydziestu, w formie da capo z wbudowaną powtórką. To tak, jakby się miało zagwarantowany bis. Akademia Królewska została otwarta w 1720 roku i Handel ener- gicznie zabrał się do pracy, komponując jedną operę po drugiej. Publiczność stworzyła rywalizację między nim a innym kompozy- torem, Bononcinim. To było jednak nic w porównaniu z walką o palmę pierwszeństwa dwu głównych sopranów, Cuzzoni i Faustiny. Handel przywiózł Cuzzoni z Włoch." Była nieco kapryśna, ale miała cudowny głos. Horace Walpole opisuje ją jako małą i przysa- dzistą. Kiedy pewnego razu nie zgodziła się ze sposobem, w jaki Handel kazał jej śpiewać arię, ten trzymał ją za oknem, póki nie podzieliła jego punktu widzenia. Przez cały czas miał kłopoty ze śpiewakami. Kiedy tenor nazwi- skiem Gordon zagroził, że wskoczy na jego klawesyn, kompozytor odpowiedział: "Uprzedź mnie kiedy, to dam ogłoszenie. Więcej lu- dzi przyjdzie zobaczyć jak skaczesz, niż posłuchać, jak śpiewasz". To mu zamknęło gębę. Aby przyciągnąć większe tłumy. Akademia sprowadziła inny sopran, śpiewaczkę nazwiskiem Faustina. Jej rywalizacja z Cuzzoni doszła do absurdu. W jednej z oper Handel musiał skomponować dwie arie, po jednej dla każdej z pań, z jednakową liczbą nut, tak, by nie uchybić żadnej z nich. Współzawodnictwo osiągnęło apogeum w roku 1727, w czasie przedstawienia opery Bononciniego Astianatto. Poszczególne frak- cje publiczności wygwizdywały przeciwniczkę, aplauzem reagując na swoją faworytkę. Widownia rozgrzała się do tego stopnia, że wybuchła walka, której towarzyszyła bójka na scenie — dwa sopra- ny walczyły na zęby i paznokcie. Niektórzy traktują rozrywkę bar- dzo poważnie. W tym samym roku Jerzy I zmarł, zjadłszy za dużo melonów; jego sukcesorem został Jerzy II.64 Na jego koronację Handel skom- ponował anthem Zadok The Priest (Kapłan Zadok), który od tej pory wykonuje się na każdej koronacji. Ale Jerzy dostał go jako pierwszy. M To były stare dobre czasy... Wysłał Sandoniego, jednego z muzyków orkiestrowych/ by ją eskortował. Kiedy przyjechali do Londynu, byli już po ślubie. Jerzy II nie był lepszy. Zmarł siedząc w toalecie. 70 W roku 1729 Handel odbył drugą podróż do Włoch w poszuki- waniu dobrych śpiewaków i powrócił z sopranistką nazwiskiem Anna Maria Strada del Po. Pozostała ona w stosunku do niego lojalna, nawet wtedy, kiedy interesy szły źle i kiedy inni jego śpiewacy zdezerterowali do konkurencyjnego teatru operowego — The Opera of the Nobility. Spekulowano, że Handel i Strada mogli mieć romans, ale nie znajduję dowodów podtrzymujących tę teorię.65 W rzeczywistości niewiele wiadomo o jego życiu uczuciowym. Nie ożenił się nigdy, chociaż zdawał gustować w towarzystwie kobiet. (Była taka, z którą podróżował po Europie jako młody człowiek, ale zapomniałem nazwiska). Historyk Stanley Sadie tak to ujmuje: "Kompozytor, który potrafił portretować kobiety w swojej muzyce w sposób tak żywy, jak robił to Handel, nie mógł być w tej kwestii całkowitym ignorantem w realnym życiu". Taktownie powiedziane. W jakimś miejscu każdej dyskusji o Handlu musi pojawić się jego oratorium Mesjasz. Oratorium było dla Handla użyteczną ucieczką od problemów związanych z operą. Pod wieloma względami muzy- ka jest taka sama, ale odpadają wszystkie kłopoty związane z deko- racjami, kostiumami i ruchem scenicznym. Na ogół oratorium jest o wiele tańsze w produkcji niż opera, co musiało przemawiać do jego zmysłu do interesów.66 Mesjasz powstał w ciągu zaledwie trzech tygodni. To szybko, ale do rekordu daleko, nawet jak na niego.67 Libretto skompilował Charles Jennens — dobry librecista, ale też rozrzutny fircyk. Miał specjalnego służącego, którego zadaniem było zbieranie skorupek po ostrygach, które Jennens rozrzucał wszędzie, gdziekolwiek przechodził. W drodze na dublińską premierę Mesjasza Handel zatrzymał się na krótko w Chester i zebrał grupę śpiewaków, żeby przećwiczyć kilka nowych chórów. Jeden z basów, drukarz nazwiskiem Janson narobił tyle błędów, że Handel wściekł się na niego: "Zdawało mi Przezywano ją "The Fig" (Świnia). Do opery zniechęcały go także okropne libretta. Punktem kulminacyjnym Serse, na przykład, jest pieśń miłosna głównego bohatera skierowana do drzewa. Operę Faramondo skomponował w dziewięć dni. To dopiero świadczy o jego możliwościach. 71 się, że mówił pan, iż umie czytać nuty a Vista" "Tak, proszę Pana, umiem"7 — odpowiedział Johnson — "ale nie prima Vista". Mesjasz został po raz pierwszy wykonany w 1742 roku dla siedmiuset osób upchniętych w teatrze zdolnym pomieścić sześćset. W anonsach proszono panie o ubranie się w spódnice bez krynolin, a panów — o pozostawienie szpad w domu, by zajmowali mniej miejsca. Był to olbrzymi sukces, powtórzony później w Londynie, gdzie Handel odtąd co rok używał Mesjasza do hucznego zamykania sezonu. Jerzy Fryderyk był oczywiście ekspertem od wielkiej, efektownej muzyki. Pewnego razu powiedział do kompozytora Glucka: "Anglicy lubią to, do czego mogą wybijać takt, od czego pękają im bębenki w uszach".68 Jak każdy może wam opowiedzieć, król był tak poruszony pierwszym londyńskim wykonaniem oratorium Alleluja, że aż wstał, dając tym samym początek idiotycznej tradycji, która trwa do dzisiaj. Osobiście sądzę, że przysnął i nagłe tutti poderwało go na nogi. Jeśli już mówimy o "mocnym uderzeniu", to wspomnieć tu trzeba o royal Fireworks Music (Muzyce Królewskich Ogni Sztucznych) Handla. Król wydał wielkie przyjęcie z ogniami sztucznymi i skom- ponowaną do nich muzyką. Jednak specjalny podest podtrzymujący fajerwerki stanął w ogniu i wszystko wybuchło za wcześnie. Potem spadł deszcz. Kiedy dym się rozwiał, okazało się, że jest dwóch zabitych i setki rannych. Ale muzyka była ładna. W tych czasach Handel zestarzał się, bardzo utył i zaczął ślepnąć. Jego wzrok pogorszył się jeszcze po operacji przeprowadzonej przez Johna Taylora, który zasługuje na miejsce w historii, zrujnowawszy wzrok dwu największych kompozytorów tej epoki, Bacha i Handla, a także historyka Edwarda Gibbona. Handel umarł w Wielki Piątek 1759 roku i został pogrzebany w Opactwie Westminsterskim, pośród poetów. Pomyślicie pewnie, że biorąc pod uwagę ilość utworów, jakie skomponował, ktoś powinien był pomyśleć o wykonaniu jednego z nich podczas pogrzebu. Tymczasem muzykę żałobną skomponował William Croft. Handel zemścił się później. Crofta nikt już dzisiaj nie słucha. Musimy jednak pamiętać, że Handel powiedział kiedyś o Glucku: "wie o kontrapunkcie nie więcej niż mój kucharz". Dużo można osiągnąć, kiedy się człowiek naprawdę postara! 72 KILKA KLASYCZNYCH PRZYKŁADÓW HAYDN HAYDN NIE MIAŁ ani błyskotliwej indywidualności Mozarta, ani posępnej, romantycznej pasji. Beethovena. Był raczej typem ze średniej kadry kierowniczej. Jako młody człowiek mieszkał kilka lat w Wiedniu, usiłując związać koniec z końcem/ Ale większość swojego życia — prawie pięćdziesiąt lat — spędził na tej samej posadzie, dającej mu możliwość tworzenia i finansowe zabezpieczenie. Był o dwadzieścia cztery lata starszy od Mozarta, a jednak przeżył go o osiemnaście lat. I do ostatnich lat życia, w przeciwieństwie do Beethovena, cieszył się dobrym zdrowiem. Mieszkał na poddaszu, i w ogóle. 75 Ostatni okres życia spędził na zasłużonej, spokojnej emeryturze, otoczony wygodą i z prywatnym zapasem swego ulubionego wina, tokaju. Umarł w roku 1809, w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat, ze sporą sumką odłożoną w banku i garderobą pełną ładnych ubrań. Byłby jeszcze szczęśliwszy, gdyby jego życie uczuciowe ułożyło się lepiej.2 Haydn urodził się w roku 1732 w rodzinie prostych wieśniaków w małej austriackiej miejscowości Rohrau, niedaleko granicy węgierskiej. Jego ojciec był kołodziejem w drugim pokoleniu, jego matka zaś — kucharką. Ochrzcili swojego syna Franz Joseph, ale w domu nazywali go Sepperl. Jako chłopiec był dobrze ułożony i czysty. Lubił udawać, że gra na skrzypcach wziąwszy dwa kawałki drewna na opał. Był to jednak dopiero początek. Kiedy miał sześć lat przeniósł się do kuzyna, nauczyciela z pobli- skiego miasta Hainburg. Kuzyn ów. Franek, był człowiekiem suro- wym, przeświadczonym, że uczniowie mogą nauczyć się wszyst- kiego, jeśli tylko bija się ich dostatecznie często.3 Haydn nauczył się od niego przynajmniej tyle, by przyjęto go jako chórzystę do katedry św. Stefana w Wiedniu. Przesłuchał go kierownik chóru, Georg Reutter, który przekupywał go czereśniami i nauczył jak się śpiewa tryl. Dużo później Haydn powiedział, że nigdy już nie mógł słuchając tryli pozbyć się myśli o smaku czereśni.4 Mały Haydn był dobrym śpiewakiem, ale nieco psotnym. W końcu doigrał się — jeden z kawałów kosztował go utratę miejsca. Obciął warkoczyk chłopcu stojącemu przed nim i Reutter wywalił go z chóru. Stało się to w samą porę: rozpoczynał mutację i zaczynano coś przebąkiwać o kastracji. Został więc sam na sam ze swymi siedemnastoma latami, trzema zniszczonymi koszulami, obszarpanym płaszczem i bez grosza przy duszy. Przez następnych parę lat prowadził cygańskie życie jednego z wielu ulicznych wiedeńskich grajków. Poza tym zarabiał trochę lekcjami muzyki, akurat tyle, by opłacić komorne za maciupeńkie poddasze przy Michaelerplatz. Późną nocą studiował utwory forte- pianowe Carla Philippa Emanuela Bacha i komponował własne. Zawsze jest jakiś hak. Kantował też w kości. Pawłów byłby z niego dumny. 76 Pierwszy wielki przełom nastąpił, kiedy wraz z kilkoma kole- gami wykonał serenadę pod domem Johanna Josepha Kurza, aktora i mima, od jego najsłynniejszej roli zwanego powszechnie Kurz--Bernardon. Bernardon to rodzaj postaci komediowej, prostaczek znany także jako Hanswurst.5 Kurz zamówił u Haydna muzykę do opery komicznej Der krumme Teufel (Garbaty Diabeł). Haydn dostał za nią dwadzieścia pięć dukatów, co pozwoliło mu poczuć się bardzo bogatym.6 Potem jego sprawy zaczęły wyglądać coraz lepiej. Dworski po- eta, Metastasio, mieszkał w tym samym domu w nieco ładniejszym mieszkaniu. To poprzez niego poznali się Haydn i Niccola Porpora, słynny nauczyciel śpiewu i kompozytor. Haydn został jego akom-paniatorem i lokajem. Porpora nauczył go nie tylko podstaw kompozycji, ale także czyszczenia butów i aksamitnego płaszcza. Mniej więcej w tym czasie Haydn zakochał się do szaleństwa w jednej ze swoich uczennic, ślicznej młodej pannie, Therese Keller, córce perukarza. Chciał się z nią żenić, ale ona postanowiła zostać mniszką. Kiedy w roku 1756 wstępowała do klasztoru, skompono- wał na tę ceremonię niewielki koncert organowy na dowód iż nie żywi urazy. Nie mylić z Bratwurst, albo Leberwurst, ani z żadnym innym rodzajem Wurst. Zanuciłbym wam kilka taktów tego utworu, ale zaginął, niestety. Jako rodzaj nagrody pocieszenia, ojciec Teresy zaproponował mu poślubienie jej starszej siostry, Anny Marii. Ona miała lat trzy- dzieści jeden, on dwadzieścia osiem. Zbyt przybity, by jasno myśleć, wyraził zgodę. Pożałował tego: Anna Maria była brzydka, kłótliwa i okazała się fatalną gospodynią. Niedługo po ślubie przeżyła odrodzenie religijne i spędzała całe godziny na rozmowach z duchownymi, którzy odwiedzali ich dom. Najgorsze ze wszystkiego było to, że zupełnie nie miała uznania dla niego jako muzyka. Nie obchodziło jej, czy jest szewcem, czy kompozytorem. Używała jego rękopisów do wykładania blach do ciasta, albo cięła papier na papiloty.7 Haydn miał na swoje cierpienia proste antidotum: wałęsał się tu i ówdzie. Powiedział później, że nie robi sobie z tego powodu wielkich wyrzutów, ponieważ jego żona nie mogła mieć dzieci.8 Najpierw zakochał się w śpiewaczce. Nazywała się Luiga Pol-zelli. Oboje nie przestawali żywić nadziei, że jej mąż i jego żona umrą. Jej mąż, owszem, umarł, ale żona Haydna żyła, jak na złość, aż do roku 1800, kiedy on miał już sześćdziesiąt osiem lat. Polzelli wyszła tymczasem za kogoś innego. Drugą miłością Haydna — poznał ją podczas wizyty w Londynie — była również śpiewaczka, Rebecca Schroeter. Były też prawdopodobnie inne. Dzięki swojej znajomości z Porporą, Haydn dostał niebawem pracę kompozytora na dworze czeskiego arystokraty, hrabiego Morzina. Następnie zaproponowano mu posadę, na której pozostał do końca życia — nadwornego kompozytora i kapelmistrza węgierskiego arystokraty, księcia Paula Antona Esterhazyego. Paul Anton nie pożył długo. Wkrótce zastąpił go brat, Nicolaus Wspaniały. Nicolaus był miłym człowiekiem i niezłym muzykiem, nawet jeśli miał skłonność do przesadnie strojnego przyodziewku.9 Uniform Haydna był mniej wyszukany: niebieski ze złotymi ozdo- bami. Później zmienił go na czerwony ze złotymi ozdobami. Nicolaus lubił grać na instrumencie zwanym barytonem, będącym skrzyżowaniem wiolonczeli z gitarą. Nikt już go dzisiaj nie buduje. Ale jeśli mielibyście chęć nauczyć się grać na barytonie, Jak na ironię, Teresa wkrótce opuściła klasztor. Ale wtedy było już za późno. Nie jestem pewien, czy nadążam za jego rozumowaniem, ale nie mogę powiedzieć, żebym go potępiał. Na Goethem szczególne wrażenie zrobił jego wyszukany, ozdobiony diamentami mundur huzarski. 78 wiedząc, że to Haydn napisał na niego około stu sześćdziesięciu utworów kameralnych, co powinno zapewnić wam zajęcie na jakiś czas. Niezadowolony z rodzinnego pałacu w Eisenstadt, Nicolaus po- stanowił zbudować sobie nowy, letni zamek, który nazwał Ester- haza. Kazał postawić go na bagnach, na kompletnym odludziu, albowiem bardzo lubił polować na kaczki." Esterhaza była wspaniałym miejscem, ale Haydn i jego muzycy niechętnie tkwili na tym dzikim bagnisku, z dala od Wiednia, nie wspominając już o żonach i mężach. Kwatery były przeważnie jednoosobowe. Haydn miał do dyspozycji jeden z kilku aparta- mentów, z pokojem dla żony, choć nie spędzał z nią więcej czasu, niż musiał. Niechęć do tkwienia na odludziu skłoniła Haydna do napisania jednej z jego najbardziej znanych symfonii — nr 45, fis-moll, znanej jako Pożegnalna. Cały dowcip polegał na tym, że pod koniec części finałowej, kiedy partie poszczególnych instrumentów kolejno milkną, każdy z muzyków gasił swoją świecę i opuszczał scenę. Wreszcie zostało tylko dwóch skrzypków, Haydn i Luigi Tomasini. Nicolaus pojął aluzję i następnego dnia wszyscy zabrali się do pakowania walizek. Kompozycje Haydna mają więcej przydomków niż dzieła jakie- gokolwiek innego kompozytora w historii muzyki. Kiedy się weź- mie pod uwagę fakt, że napisał, na przykład, co najmniej dwadzie- ścia dwie symfonie w tonacji D-dur, przydatność przydomków staje się zrozumiała. Łącznie napisał około stu siedmiu symfonii,12 tuzin mszy, pięćdziesiąt dwie sonaty fortepianowe i osiemdziesiąt cztery kwartety smyczkowe.13 Musiał mieć coś, co w nocy trzymało go poza domem. Nawet jeśli jego małżeństwo okazało się katastrofą, miał pełno rzeczy, z których mógł być zadowolony. Był szanowany przez swych współczesnych, nie wyłączając Mozarta i Beethovena, którzy 10 12 Nicolaus należał do ludzi, których łatwo było ułagodzić. Kiedy wpadał w złość, nowe trio barytonowe zawsze było w stanie poprawić mu humor. A jeśli nie jedno — to zazwyczaj dwa tak. Haydn także lubił łowienie ryb i polowanie. Pewnego razu położył trzy ptaki jednym strzałem. Potem przestał liczyć/ więc ja też. Nie nazywał ich kwartetami smyczkowymi, ale tym właśnie są. 79 u niego studiowali.14 Członkowie jego orkiestry nazywali go Papa. Miał krótkie, grube nogi i wielki nos oraz poczucie humoru ze skłonnością do figli. Gdy zmarł w 1809 roku, wyprawiono mu skromny pogrzeb, po- nieważ Austria była dość zajęta najazdem wojsk Napoleona. Paru studentów medycyny ukradło czaszkę Haydna. Ukryli ją w małej czarnej szkatułce, wyściełanej białym jedwabiem. Chcieli studiować wypukłości na jego głowie. W roku 1829, a więc dwanaście lat po śmierci Haydna książę Nicolaus Esterhazy kazał ekshumować ciało. Ale się wściekł, kiedy zobaczył, że nie ma głowy! W końcu wyśledził złodziei i zażądał jej zwrotu. Podarowali czaszkę Haydna Wiedeńskiemu Towarzystwu Muzycznemu, a księciu dali w zamian inną. Dopiero w 1954 roku głowa Haydna została pochowana z resztą jego ciała. Poza tym był to raczej pozbierany facet. Od Beethovena przyjmował symboliczną opłatę i pozwalał mu płacić za kawę, kiedy razem wychodzili. Uważał za dość zabawne, kiedy w czasie lekcji, w chwili odwracania strony hrabinie Morzin rozpięła się bluzka. 15 80 MOZART M OZART TO PO PROSTU WYMYŚLONY PRZEZ BOGA sposób na to, żebyśmy wszyscy czuli się niewiele warci. Ilekroć skomponujesz utwór, o którym myślisz, że jest szczególnie dobry, podcina ci skrzydła myśl, że Mozart prawdopodobnie skompono- wał lepszy mając dziewięć lat. 27 stycznia 1756 roku był dniem jakich wiele, aż do godziny ósmej wieczorem, kiedy Leopoldowi i Annie Marii Mozart, w małym mieszkaniu na trzecim piętrze, wynajmowanym od sklepikarza,16 narodziło się największe muzyczne cudo wszechczasów. Imię dziecka brzmiało Johannes Chrysostomus Wolfgangus Theophilus, ale on wolał Wolfgang Amadeus.17 Mały Wolfgang nie od początku był aż tak wybitny. W rzeczywi- stości przez pierwsze trzy lata życia był dość zwyczajny: siusiał w majtki, bawił się nóżką i ślinił się jak każde inne małe dziecko. Mniej więcej do czwartego roku życia był kompletnym próżniakiem — nie skomponował ani jednej nuty i prawie wcale nie grał na klawesynie. W wieku lat pięciu zakasał rękawy i zabrał się do poważnej roboty. Został cudownym dzieckiem w grze na instrumentach klawiszowych i zaczął komponować proste utwory. Dźwięk trąbki solo sprawiał, że z wrzaskiem wybiegał z pokoju. Nie należał też raczej do miłośników fletu. W wieku dziewięciu lat napisał pierwszy utwór chóralny, znaj- dujący się obecnie w British Museum. Jest to kompozycja do tekstu wersu z Psalmu 46 — Bóg jest naszą ucieczką i mocą.16 Z napisaniem Sklepikarz miał na nazwisko Johann Lorenz Hagenaur, ale nie jest to istotne dla dalszego ciągu tej opowieści. Albo, jak można przypuszczać, w skrócie Wolne. Zmienił Theophilus na Ama-deus, oba z nich oznaczają "Bogumił". Kto by się spierał? Można wybaczyć Mozartowi, że nazwał ten utwór madrygałem. Był mały i musiał się jeszcze wiele nauczyć. 18 81 pierwszej opery. La Finta Semplice wstrzymał się do dwunastego roku życia. Od tego momentu już nie można go było powstrzymać. W swoim krótkim, trzydziestosześcioletnim życiu Mozart skompo- nował pół tuzina oper będących arcydziełami i parę innych, dwa- dzieścia jeden koncertów fortepianowych, dwadzieścia cztery kwartety smyczkowe, siedemnaście mszy, wiele różnego rodzaju utworów kameralnych i koncertów na inne instrumenty oraz czter- dzieści jeden symfonii. Dlaczego Mozart był takim rekordzistą? Bardziej niż ktokolwiek inny odpowiedzialny jest za taki stan rzeczy jego ojciec: Leopold bez przerwy gderał i rugał swego syna, przykazywał ciężko praco- wać, zarabiać pieniądze i nade wszystko nie wałęsać się z innymi muzykami. Ale Mozarta nie interesowała ciężka praca: chciał się dobrze bawić.20 Nie ma wątpliwości, że już małego Mozarta prześladowały na- tręctwa. Kiedy uczył się matematyki cały pokój — ściany, podłogi, meble — zasmarowany był cyframi pisanymi kawałkiem kredy.21 Przyczyną jego nerwowości były nieustanne trasy koncertowe, jakie odbywał ze swoją starszą siostrą, Anną Marią, znaną jako Nannerl. Leopold obwoził swoje dzieci, jako grające cuda, po wszystkich dworach arystokratycznych i wielkich miastach Europy. W czasie wizyty na francuskim dworze królewskim Mocart oświadczył się Marii Antoninie. Odrzuciła go. CHCESZ KAWAŁEK CIASTA? / (MT ^ ^SwN. ^Ł Maria Antonina odrzuciła go Może tych symfonii było o kilka więcej lub mniej. Nie będę się czepiał. Leo uważał/ że muzycy nie mają klasy. Może i miał rację. Jego rodzice powinni się cieszyć/ że żyli przed wynalezieniem flamastrów. Oboje mieli po siedem lat. 82 W czasie wizyty w Rzymie — miał wówczas czternaście lat — zapisał partyturę Miserere Allegriego, usłyszawszy je tylko raz, śpiewane przez chór w Kaplicy Sykstyńskiej. Papież zabronił kopiowania partytury, ale nie powstrzymało to Mozarta. Mendelssohn powtórzył ten sam wyczyn siedemdziesiąt lat później, w wieku dwudziestu jeden lat. W 1782 roku, całkowicie wbrew woli ojca, Mozart ożenił się z Konstancją Weber, córką właścicielki pensjonatu, w którym mie- szkał, a której starsza siostra, Alojza, wcześniej go porzuciła. Ojciec uważał, że żadna z panien Weber nie jest dość dobra dla jego syna. Mozart, romantyczny jak zawsze, pisał o Konstancji w liście do niego: "Nie jest brzydka, ale nie jest też pięknością. Nie jest błyskotliwa, ale ma dość zdrowego rozsądku, by podołać obowiązkom żony i matki". Konstancja była zupełnie tak samo nieodpowiedzialna jak jej niedojrzały małżonek i ich gospodarstwo było jednym wielkim bałaganem. W ciągu dziewięciu lat pobytu w Wiedniu przeprowa- dzali się jedenaście razy.23 Plotkowano, że oboje flirtowali na boku, mimo to byli zakochani i szczęśliwi. I tylko to się liczy. Jakiś czas Mozart pracował na dworze arcybiskupa Salzburga, aż do dnia, kiedy potraktował arogancko jego zarządcę, który wy- kopał Mozarta ze stanowiska — i to dosłownie, w całym tego słowa znaczeniu, prosto w siedzenie. Pozycję w domu arcybiskupa zajmował taką, jak każdy inny służący: kompozytorzy nie byli uważani za kogoś lepszego od lokajów czy pokojówek. W liście do ojca Mozart objaśnia etykietę, obowiązującą podczas obiadu: "Nota bene, dwaj lokaje siedzą u szczytu stołu, ale przynajmniej dostałem miejsce wyższe niż kucharze". Część problemów Mozarta brała się stąd, że był nieokrzesany i pozbawiony taktu, szczególnie w wydawaniu opinii o kolegach kompozytorach, ale nie tylko — zarówno w listach, jak i osobiście. Kiedy zmarł francuski filozof Wolter, Mozart napisał: "Ten bezbo- żnik i arcyłajdak Wolter wykitował jak pies, jak bydlę. Oto jego nagroda". Ludzie zazwyczaj czują się dotknięci komentarzami tego rodzaju.24 Kiedy tego jej było za mało/ przestawiała meble. Bywał także sprośny. Lektura jego listów do kuzynki/ Marii Anny Tekli, przyprawiłaby was o rumieńce. 83 Mozart stale borykał się z kłopotami finansowymi, częściowo dlatego, że za wiele zamówień i koncertów nie płacono mu go- tówką, lecz podarkami. "Ani grosza, tylko piękny złoty zegarek" pisze w jednym z listów. "W podróży potrzeba pieniędzy; a ja, powiem ci, mam teraz pięć złotych zegarków". Często pożyczał pieniądze od przyjaciela, Michaela Puchburga, któremu zdaje się nie przeszkadzało, że nigdy ich nie oddawał. Posada na dworze cesarza Franciszka Józefa przynosiła Mozartowi osiemset guldenów rocznie. To więcej niż zarabiał jego ojciec, ale znacznie mniej niż dwa tysiące, które dostawał Gluck. Ale Gluck więcej pracował. Obowiązki kompozytorskie Mozarta wobec cesa- rza nie należały do nadmiernych. Mawiał o swojej pensji: "zbyt wysoka za to, co zrobiłem, ale zbyt niska za to, co mógłbym zrobić". Wiele z jego utworów powstało na specjalne okazje albo w darze dla przyjaciół. Napisał na przykład serenadę na ślub córki Sigmunda Haffnera, zamożnego salzburskiego burmistrza.25 Znaczna część tych utworów nie przyniosła mu wiele pieniędzy, jeśli w ogóle jakieś. 25 Haffner rokrocznie wypłacał arcybiskupowi okrągłą sumkę, by uniknąć sprawdzania swoich ksiąg rachunkowych. 84 Ale doprawdy, sam był sobie winien: pił za dużo i znaczne kwoty przegrywał w karty i w bilard. Z obu powodów tkwił w nędzy. Wszyscy lubią myśleć, że Mozart umarł bez grosza i został pochowany z bezimiennymi biedakami. To nie do końca prawda. Zostawił bowiem długi, a jego żona załatwiła zwykły pogrzeb, żeby zmniejszyć koszta. Po jego śmierci żona stała się bardzo obrotna w interesach. Sprawowała troskliwą opiekę nad jego rękopisami i dbała o ich publikację. Wyszła potem za dyplomatę i muzyka amatora, Georga Nikolausa Nissena, który jest autorem biografii wielkiego kompozytora. Konstancja robiła także co mogła, by bronić reputacji Mozarta. Kiedy poczuła się dotknięta kilkoma komentarzami na jego temat, uczynionymi przez Schlichtegrolla, wykupiła cały nakład książki i usunęła obraźliwe fragmenty. Było też wiele gadania o tym, że Mozart został otruty przez Salie-riego, rywalizującego z nim kompozytora. Jeśli chcecie, możecie w to wierzyć. Znajdziecie się w doborowym towarzystwie: Puszkina i Rimskiego-Korsakowa, którzy poświęcili operę całej tej histo- rii. Ja też chciałbym w to wierzyć. Naprawdę bym chciał. To świetna historia. Mozart był objawieniem i geniuszem. Stanowił wzór dla tych wszystkich, którzy przyszli po nim. Zaczął młodo, narobił dużo hałasu i umarł wystarczająco wcześnie, aby wszyscy mogli lamentować nad jego niezrealizowanymi możliwościami. Każdy z was, kto chce być uznany za objawienie i geniusza powinien pójść za jego przykładem.27 Mozart był niski — trochę ponad metr sześćdziesiąt — mało atrakcyjny, arogancki, wybuchowy i nieodpowiedzialny. Ale był geniuszem, który komponował chwytającą za serce muzykę. Muzykę, która do dziś jest wielbiona, choć wieki upłynęły od jego śmierci. Dowodzi to, że grzeczność to nie wszystko. Na nagrobku Nissena napisane jest: "Tu leży mąż wdowy po Mozarcie". Oto tytuł do sławy. Angielskiemu kompozytorowi Williamowi Crotchowi niewiele brakowało do ideału, jakim był Mozart. Urodził się w 1775 roku, był cudownym dzieckiem koncertującym w wieku trzech lat a pełnoprawnym profesorem został mając dwadzieścia dwa lata. Pierwsze oratorium napisał jako czternastolatek. Umarł w roku 1847 w podeszłym wieku lat siedemdziesięciu dwóch, z upływem czasu stając się kimś o wiele mniej godnym uwagi. 85 ROMANTYCY BEETHOVEN SPOŚRÓD WSZYSTKICH wielkich kompozytorów Beethoven był tym, któremu prawdopodobnie narodziło się najwięcej epo- kowych myśli/ Był kapryśny, zrzędliwy, arogancki i często zacho- wywał się obraźliwie. Ale umiał też być ciepły, czuły i dobrotliwy. Trzeba było tylko wpaść na niego w odpowiedniej chwili.2 Ludwig van Beethoven urodził się 16 grudnia 1770 roku w Bonn, w małym domku przy Bonngasse. Jego rodzina przeprowadziła się niebawem do większego domu przy pobliskiej Rheingasse.3 Dzia- dek Beethovena był kapelmistrzem elektora w Bonn i dobrze pro- sperującym handlarzem win. Jego ojciec był zaledwie przeciętnym muzykiem i, przykro mi to powiedzieć, pijakiem.4 Ogromnie pra- gnął, żeby chłopiec okazał się cudownym dzieckiem, jak Mozart. Mały Ludwig zaczął pobierać lekcje fortepianu w bardzo młodym wieku, był tak mały, że musiał stać na fortepianowym stołku, żeby dosięgnąć klawiszy. Ojciec mówił wszystkim, że syn ma dwa lata mniej, żeby wydawał się bardziej utalentowany.5 Beethoven był niechlujnym chłopcem, takim, co to zawsze zapo- mina umyć się za uszami. Opuścił szkołę w wieku lat jedenastu i do szesnastego roku życia pracował jako nadworny organista elektora. Zaczął już komponować niewielkie utwory i jak szatan czytał nuty Nawet sam Beethovem długo myślał, że urodził się w 1772 roku. Jego dworską liberię stanowiły: "morskozielony surdut, zielone spodnie do kolan, ze sprzączkami, pończochy z białego lub czarnego jedwabiu, buty z czarnymi kokardami". 89 W 1792 roku przeniósł się do Wiednia, gdzie przez krótki czas pobierał lekcje u Haydna, Albrechtsbergera i Salieriego. Był zbyt uparty, by się wiele nauczyć od któregokolwiek z nich. Johann Schenk poprawiał ćwiczenia Beethovena, zanim ten pokazał je Haydnowi, co oszczędziło mu nieco zakłopotania. Jako koncertujący pianista Beethoven był bardzo modny w wie- deńskim towarzystwie, nawet jeśli nie miał należytych manier. Arystokracja oczekiwała od niego uniżoności i spodziewała się, że będzie znał swoje miejsce. Beethoven, owszem, znał je, tylko że nie było to miejsce, o którym oni myśleli. Pewnego razu zbeształ swego chlebodawcę, księcia Lichnowskiego, rzucając uwagę: "Są i będą tysiące książąt. Jest tylko jeden Beethoven".7 Kiedy chciał — czyli prawie zawsze — potrafił być bardzo uparty. Jeśli nie miał odpowiedniego nastroju, nie chciał grać, nawet jeśli się go błagało — jak to uczyniła hrabina Thun — na kolanach.8 Był zbyt zajęty myśleniem o wielkiej muzyce, żeby przejmować się konwenansami. Kiedy pewnego razu skrzypek Ignaz Schup- panzigh uskarżał się na szczególnie trudne miejsce w jednym z kwartetów smyczkowych Beethovena, ten wykrzyknął do niego: "Nie mogę myśleć o twoich nędznych skrzypcach, kiedy rozma- wiam z moim Bogiem". Miał ochrypły śmiech i zwyczaj spluwania, ilekroć przyszła mu na to ochota. Jak można się spodziewać po człowieku o tak gwałtownym tem- peramencie, Beethoven miał duże problemy z utrzymaniem służą- cych. Po prostu nie byli w stanie z nim wytrzymać.9 Równie słabo się dogadywał z właścicielami mieszkań, więc musiał zmieniać je co kilka miesięcy.10 Był strasznie niechlujny. Baron de Tremont przysięga, że w czasie jednej z jego wizyt u Beethovena widział pod fortepianem pełen nocnik. A kiedy Beethoven przychodził z wizytą, dobrze było pochować co lepszą porcelanę. Często upuszczał różne rzeczy." I tu trafił w sedno. Ale, jak zauważa Frau von Bemhardt, "hrabina Thun była bardzo ekscentryczną kobietą". Na przykład 16 maja 1820 roku wyrzucił pomoc kuchenną, którą najął 17 kwiet- nia. Pokojówka, którą najął l lipca, uciekła 28. Jeden z gospodarzy w Baden bardzo był rad, mając Beethovena za lokatora. Po jego wyprowadzce sprzedał na licytacji zasłony zabazgrane nutami. I zazwyczaj zacinał się przy goleniu. 90 Nie lepiej zachowywał się w restauracjach. Wychodził nie zapła- ciwszy rachunku albo — nieobecny duchem — płacił za posiłek, którego nie zamawiał. Gryzmolił nuty na serwetkach, obrusach i kartach dań. Pewnego razu tak rozzłościł się na kelnera, że rzucił w niego swoim daniem z cielęciny w sosie.12 Lubił ryby, ale jego ulubionymi daniami były jajecznica w zupie chlebowej albo pełna miska makaronu z parmezanem. Lubił też mocną kawę, zawsze z sześćdziesięciu ziarenek na filiżankę.13 Nie wolno nam tracić z oczu tego, co czyni Beethovena tak wielkim. Mógł sobie być gburem i niechlujem, ale był genialnym kompozytorem.14 Napisał dziewięć symfonii,15 pięć koncertów for- tepianowych, szesnaście kwartetów smyczkowych; dziesięć sonat skrzypcowych i pięć wiolonczelowych, trzydzieści dwie sonaty na fortepian, dwie msze, muzyki kameralnej więcej niż jestem w stanie wymienić i duet na dwoje okularów obbiigato16 Napisał jedną operę, Fidelio i cztery uwertury, które ją rozpoczynają. Pierwsze trzy były próbne i nazywane są teraz Uwerturami Leonom, żeby się nie pomyliło. Wiemy, że był wielkim kompozytorem, ponieważ miał bardzo duży mózg. I jak to zauważył Wagner, ponieważ był on zamknięty w tak grubej czaszce. Beethoven nie ożenił się nigdy, chociaż lubił flirtować, a jego przyjaciel Węgier twierdził, że stale był w kimś zakochany.18 Być może, w przeciwieństwie do Bacha, Griega czy Strawińskiego, nie miał w rodzinie żadnej kuzynki na wydaniu. Oświadczył się Mag- dalenie Willman, śpiewaczce wiedeńskiej opery dworskiej, ale od- mówiła mu, ponieważ "był taki brzydki i na wpół pomylony". I dobrze się stało: Beethoven cierpiał na syfilis.19 A potem wybuchnął śmiechem. Z Beethovenem nigdy nic nie było wiadomo. Starannie je liczył, żadne tam pięćdziesiąt dziewięć czy sześćdziesiąt jeden. Wielkość to czasem kwestia dyskusyjna. Alfred Einstein w swojej książce Wielkość w muzyce trafia w sedno, pytając: "Czy Fryderyk Wielki był wielki?" No właśnie. Był? Porządnie ponumerowanych — od Pierwszej do Dziewiątej. '" Nie jestem pewien, czy chodziło o okulary altowe w G czy barytonowe w C. Jak to elokwentnie ujęto w autopsji, jego mózg "zawierał mniejszą niż normalnie ilość wody. Zwoje zdawały się dwukrotnie głębsze i liczniejsze niż zazwyczaj". Coś to musiało oznaczać. Pewnego razu chwalił się, że najdłuższe z tych zauroczeń trwało siedem miesięcy. Nie wspominając o chronicznych zapardach — na przemian z biegunką — tyfusie i obrzękach. 91 Nie sposób nazwać go wysokim, śniadym i przystojnym. No dobrze, był przynajmniej śniady. Miał zdrowe zęby, przeszywające oczy i surową twarz z dziobami po ospie. Mierzył trochę ponad metr sześćdziesiąt.20 Kiedy zmarł jego brat Kasper, Beethoven stoczył długą sądową batalię ze swoją bratową, Johanną, o opiekę nad ich synem, a swoim bratankiem, Karlem. Chciał dobrze dla chłopca, bo z pewnością niczego dobrego nie powiedziałby o Johannie, która jego zdaniem nie nadawała się do roli matki.21 Lata sądowej bitwy odcisnęły na nim swoje piętno; jedyne co był w stanie skomponować w owym czasie, to dwa koncerty wiolonczelowe, trzy sonaty fortepianowe (w tym sonata Hammerklavier) i cykl pieśni Ań die ferne Geliebte (Do dalekiej ukochanej). Nic wartego wzmianki. Największą tragedią Beethovena była oczywiście jego postępująca głuchota. Zaczął ją zauważać około trzydziestki, a przed pięćdziesiątką całkowicie utracił słuch. Z upływem lat zrywał coraz więcej strun w swoim fortepianie, tłukąc w klawisze, żeby usłyszeć dźwięki. Sytuuje go to bezpośrednio obok Mozarta — ok. 163 cm, Schuberta ok. 155 cm, Wagnera ok. 165 cm, Schónberga ok. 163 cm i Strawińskiego ok. 160 cm — innych WIELKICH geniuszy. Kiedy był uprzejmy, nazywał ją Królową Nocy. Nie powtórzę, jak jeszcze potrafił ją nazwać. 92 W końcu kompletnie usunął się w cien i umarł w 1827 roku. Anselm Huttenbrenner, czuwający przy jego łożu opowiadał, że w ostatnich chwilach życia Beethoven przebudził się ze śpiączki, by wznieść gniewną pięść ku niebiosom. Nastąpiło dramatyczne uderzenie gromu, zalśniła błyskawica i wielki kompozytor W czasie pogrzebu Beethovena dwudziestotysięczny tłum wyległ na ulice, by oddać mu ostatni hołd. Wśród niosących trumnę byli Schubert i Hummel. Historycy muzyki mają skłonność do romantycznego idealizo- wania postaci Beethovena, ukazując geniusza borykającego się z tragedią głuchoty. Ja wolę myśleć o nim, kiedy odkładał na bok komponowanie wspaniałej muzyki, by zwymyślać arystokratę albo cisnąć talerzem w głowę kelnera. Nie powinniśmy bez zastrzeżeń wierzyć relacji Huttenbrennera. W końcu to właśnie on zgubił dwie ostatnie części Symfonii niedokończonej Schuberta. Luigi Lablache, operowy bas, który śpiewał na pogrzebie, żegnał w ten sposób także Haydna. I Chopina. Górowałby nad Beethovenem. Miał dwa metry wzrostu. 93 WAGNER MUZYKĘ WAGNERA ALBO SIĘ LUBI, albo nie. Dla niektórych opera wagnerowska —jako synteza muzyki i dramatu —jest najwyższą formą sztuki. Dla innych są to tylko trwające całą wiecz- ność wrzaski jakichś grubasów po niemiecku. Ja osobiście przychy- lam się do zdania Rossiniego, który powiedział, że "Wagner ma do- W 1813 roku w Lipsku Johannie i Carlowi Fridrichowi Wagnerom urodziło się dziecko, które nazwano Wilhelm Richard, ale Wilhelma przyszły kompozytor szybko się pozbył.25 Sześć miesięcy po narodzinach dziecka pierwszy mąż Johanny zmarł, a ona wydała się powtórnie za mąż, za aktora — Ludwiga Geyera.26 Przez jakiś czas, jeszcze w dzieciństwie, Richard używał nazwiska Geyer, ale potem zmienił je z powrotem na Wagner Jako chłopiec Wagner bywał czasem kłopotliwy. Co kilka nocy budził się wrzeszcząc, ile sił w płucach, aby wszyscy wiedzieli, że nadal tu jest.27 Szkołą nie przejmował się zbytnio i bez przerwy wa- garował. Pewnego dnia zawiadomiono rodziców, iż nie pokazywał się na lekcjach przez sześć miesięcy, i uprzejmie poproszono, żeby powiedzieli mu, jeśli go zobaczą, by nie spodziewał się promocji. W tych czasach Wagner zamierzał zostać sławnym poetą albo dramatopisarzem. Pierwsza sztuka — zatytułowana Leubald — którą napisał mając czternaście lat czy coś koło tego, sprawiła mu pewne kłopoty. Ponieważ w czwartym akcie uśmierconych zostało czterdziestu dwóch bohaterów, aby jakoś zakończyć fabułę, zmu- " To mniej więcej podsumowuje problem. Z powodów bliżej znanych tylko jego rodzicom w latach chłopięcych wołano na niego Kozak. Ludwig był — jak to nazywają — długoletnim przyjacielem rodziny. Mały Richard był do niego dziwnie podobny. Śpiewacy w jego operach robią to samo. 94 szony był większość z nich ponownie wprowadzić na scenę w cha- rakterze duchów. Wagner nie pokazał swego pierwszego dzieła ni- komu, poza siostrą Cecylią.28 W wieku piętnastu lat Wagner po raz pierwszy usłyszał Dziewiątą Symfonię Beethovena. Zrobiła na nim ogromne wrażenie. Od tej chwili postanowił zostać wielkim kompozytorem, równie wielkim jak Beethoven. Wśród pierwszych kompozycji Wagnera znalazła się uwertura koncertowa. Aby instrumenty mu się nie myliły, napisał partyturę różnymi kolorami atramentu: smyczki — na czerwono, dęte drew- niane — na zielono, blachę i perkusję — na czarno. Pierwsze wyko- nanie było katastrofą, ponieważ cała publiczność chichotała z po- wodu kotła.31 Wagner wstąpił na Uniwersytet Lipski, gdzie przodował w piciu i grach hazardowych, nieco ubocznie traktując wyzywanie wszyst- kich dookoła na pojedynki na szpady. Pewnego razu przegrał całą rentę swojej matki, ale na szczęście odzyskał ją z powrotem, sta- wiając wszystko na jedną kartę. Nie został na uniwersytecie długo: A może Otylią? W każdym razie powiedziała, że jej się podoba. Tak naprawdę to rozchorował się na żołądek, ale uznał to za dobry omen. Wagner był przekonany, że Beethoven był największym muzycznym geniuszem, jaki kiedykolwiek się narodził, właśnie z powodu grubej czaszki. No cóż, o n to uważał za logiczne. Inwencja Wagnera została poważnie ograniczona, kiedy skończył mu się zielony atrament. W których nigdy nie brał udziału. 95 porzucił go, kiedy okazało się, że oczekują od niego także chodzenia na zajęcia. Pomimo katastrofy jego uwertury i choć nie grał dobrze na żadnym instrumencie (był lichym pianistą i kiepsko śpiewał), powierzono mu kierowanie małym teatrem operowym w Magdeburgu, gdzie poznał swą przyszłą żonę, śpiewaczkę Minnę Planer. Pierwsze wykonanie opery Wagnera miało miejsce w Magdeburgu w roku 1836. Das Liebesverbot, oparta na Miarce za miarkę Szekspira, nie odniosła spektakularnego sukcesu: odbyły się zaled- wie dwa przedstawienia. Pierwszego wieczoru śpiewający główną rolę męską tenor zapomniał większość swojej partii i schował się za wielkim boa z piór, mając nadzieję, że to pomoże.33 Drugiego wieczoru przedstawienie zrobiło całkowitą klapę. Zazdrosny mąż pierwszej sopranistki wtargnął za kulisy i walnął drugiego tenora pięścią w nos, myśląc, że ów ma romans z jego żoną. Kiedy śpie- waczka próbowała go powstrzymać, oberwała także, po czym padła zemdlona. Gorzej już być nie mogło, do tego wszystkiego uciekł z domu pies Wagnera, pudel.34 W obliczu niepowodzenia opery i dla uniknięcia spłacenia rosną- cych długów, Wagner i Minna uciekli się do taktyki, którą jeszcze wielokrotnie mieli się posłużyć: w pośpiechu opuścili miasto. Pra- gnąć utrzymać jak największą odległość pomiędzy sobą a rozgnie- wanymi wierzycielami, pożeglowali do Francji i zamieszkali w Pa- ryżu, gdzie Wagner zarabiał harując dla pewnego wydawcy mu- zycznego. Niektórzy muzykolodzy uważają, że podróż statkiem do Francji mogła zainspirować go do skomponowania opery Derflie- gende Hollander (Holender Tułacz). Holender i wcześniejsza opera, Rienzi, zostały przyjęte przychylnie, toteż Wagnerowi zaproponowano pracę drugiego Kapellmeistra Opery Drezdeńskiej. Musiał tylko obiecać, że nie będzie się wtrącał do tego, jak wykonują Mozarta i inne standardy. 3~ To się nigdy nie sprawdza. Wagner trzymał psy przez całe życie. Przez jego dom przewinęły się dwa czarne pudle — Speck i Dreck, kilka nowofunlandów, dwa spaniele/ Peps i Fips; kilka terierów i szpic zwany Putzi. Albo po prostu dostał tylko morskiej choroby. 96 Wagner energicznie zabrał się do pracy nad dwiema innymi ope- rami, Tannhauserem i Lohengrinem. Pierwsze wykonanie Tannhausera, które miało miejsce w 1845 roku, poszło dobrze, ale pozostawiło publiczność raczej oszołomioną.36 Była to jednak dopiero rozgrzewka. Prawdziwe zmieszanie miało nastąpić niebawem. Wagner na krótko dał się porwać ruchowi rewolucyjnemu. Pisał gniewne rozprawy demaskujące kapitalizm.37 Kiedy jednak rewo- lucja została stłumiona, uciekł do Weimaru, gdzie zaopiekował się nim pianista i kompozytor Franz Liszt.38 Okres fascynacji socjali- zmem nie trwał u Wagnera zbyt długo i po kilku latach pisał już o "wulgarnym samolubstwie mas7'. Niezależnie od komponowania, Wagner pisał eseje i diatryby na cały szereg tematów, o większości których nie miał zielonego poję- cia. Był więc ten kawałek o czaszce Beethovena, a także trochę nie- wybaczalnych oszczerstw pod adresem Żydów.39 W późniejszych latach zaczął wychwalać zalety wegetarianizmu. Gdybyśmy wszy- scy przestali jeść mięso i spożywali tylko jarzyny i owoce — twier- dził — świat stałby się lepszym miejscem.40 "Brzegi jezior w północnej Kanadzie — pisał Wagner — roją się od wegetariańskich panter i tygrysów". Jednak eseje Wagnera to nic w porównaniu z jego wkładem w rozwój opery. Doznał olśnienia, że wszelka wielka sztuka musi czerpać inspirację z mitologii przedchrześcijańskiej, zabrał się do tworzenia epickiej sagi, łączącej muzykę i dramat w jedno dzieło sztuki, które nazwał Gesamtkunstwerk. Teorie Wagnera znalazły zastosowanie w jego cyklu operowym Der Ring des Nibelungen (Pierścień Nibelunga), składającym się z czterech oper. Zrobił sobie przerwę w środku, żeby skomponować Tristana i Izoldę, ale nie warto o tym wspominać. Wszystkie cztery Podobnie jest dzisiaj. Może myślał, że byłby to sposób na wymazanie własnych długów. Nie wspominając już o jego córce Cosimie. Ale o tym później. Adolf Hitler uważał, że Wagner jest cudowny. Daje wam to chyba jakieś pojęcie? Uważał, że wszyscy powinniśmy przenieść się do stref podzwrotnikowych, gdzie łatwiej jest stosować wegetarianizm. Jeśli pod koniec XIX wieku żyły w Kanadzie jakieś wegetariańskie pantery i ty- grysy, to już wyginęły. Odnotujmy tylko, że są to Das Rheingold (Złoto Renu), Die Walkure (Walkiria), Sieg- fried (Zygfryd) i Gotterdammerung (Zmierzch bogów). 97 opery cyklu opowiadają historię magicznego pierścienia, o który wszyscy walczą. Jest on strzeżony przez Córy Renu, a kradnie go karzeł Alberich. Właściwie to prawie wszyscy próbują ukraść pierś- cień: Fafner, olbrzym wyglądający jak smok, Wotan, władca bogów, Mime, inny karzeł, i Zygfryd, zuchwały bohater. Rodowód Zygfryda, podobnie jak samego Wagnera, jest dość zawiły, ponieważ jego matka i ojciec, Zyglinda i Zygmund byli parą bliźniąt.43 Cała sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy do akcji włącza się Brunhilda i cała reszta. Ale ja raczej nie będę w to wnikał. Opery należące do cyklu trwają łącznie dwadzieścia dwie godziny.ako część swojej teorii Gesamtkunstwerk, Wagner rozwinął styl kompozytorski zwany "niekończącą się melodią".45 Stworzył leitmotiv (motyw przewodni), czyli krótką melodię symbolizującą każdą ważną postać i wiele scenicznych rekwizytów pojawiających się w dramacie. Jest więc motyw Zygfryda, pierścienia, miecza i tak dalej — łącznie dziewięćdziesiąt.46 Leitmotw pomaga publiczności wyobrazić sobie, co dzieje się na scenie. To dość istotne, jeśli się kupiło tańsze miejsce z tyłu i nie można się zorientować o co chodzi. Claude Debussy uważał, że leitmotywy są głupie, mówiąc: "System leitmotywów przywodzi na myśl świat nieszkodliwych szaleńców, którzy śpiewając wymieniają między sobą bilety wizytowe". Skoro mowa o nieszkodliwych szaleńcach, to Wagner dostał wię- kszość pieniędzy na budowę swej ogromnej opery w Bayreuth od Szalonego Króla, Ludwika Bawarskiego. Ludwik nazywany był szalonym dla wielu powodów, z których tylko jednym było danie Wagnerowi tylu pieniędzy. Stosunek Wagnera do małżeństwa był, powiedzmy to sobie bez ogródek, daleki od ideału. Zawsze musiała się znaleźć jakaś kobieta, którą — przynajmniej przez jakiś czas — uważał za bardziej intere- 43 No i gdzie się podziewa Liga Obrony Moralności, kiedy jest naprawdę potrzebna? Całkowita produkcja Wagnera to sześćdziesiąt jeden godzin muzyki komponowanej w pięćdziesiąt trzy lata/ czyli nieco ponad godzina rocznie. Nie tak źle, jeśli się na nią spojrzy od tej strony. Kiedy się tego słucha, właśnie takie odnosi się wrażenie. Wagner poczułby się jak w domu komponując sygnały dla programów telewizyjnych. Życie prywatne Ludwika stanowiło idealną pożywkę dla plotek. 8 sującą od swojej żony, Minny. Przez te wszystkie lata spędził wie- czór czy dwa z Matyldą Wesendonk (której mąż, Otto, i tak finan- sował wystawianie jego oper), Julią Schwabe, Judith Gaultier.48 I oczywiście Cosimą Liszt.49 O większości tych kobiet (i o innych) opowiada w swojej autobiografii, Mein Leben (Moje życie), którą podyktował Cosimie. Ona sama też stanowiła ciekawy przypadek: Cosima była również nieślubnym dzieckiem, środkowym z trójki, jaką urodziła Lisztowi Marie d'Agoult, która później zaczęła pisać powieści pod pseu- donimem Daniel Stern.51 Cosima, którą nazywano Bocianem, wyszła za Hansa von Buelowa, znakomitego pianistę i dyrygenta. Był on wielkim orędownikiem muzyki Wagnera i pozostał nim na- wet wtedy, kiedy dowiedział się, że kompozytor i jego żona są, no cóż... bardzo dobrymi przyjaciółmi.52 Wagner i Cosima mieli jesz- cze dwoje dzieci, Ewę i Zygfryda. Przy ostatnim nawet się pobrali. Von Buelow natomiast po drugim dziecku miał już dość. Zainteresował się muzyką Brahmsa, który był kawalerem. Wagner odniósł zdecydowany sukces i w latach poprzedza- jących swą śmierć — zmarł w 1883 roku — w pełni ulegał swojemu zamiłowaniu do luksusu. Lwia część Parsifala, jego ostatniej opery, powstała po wielogodzinnym wylegiwaniu się w gorącej, perfumowanej kąpieli. Jego zamówienia na wytworne ubrania z satyny, jedwabiu i futra poddawały próbie talent jego szwaczki.54 Szczególnie lubił "blady i delikatny odcień różu'. "Wrażliwość moich zmysłów jest niezwykle wyostrzona, inten- sywna i żarłoczna" — napisał. "Musi ona znaleźć ujście w ten czy Kiedy miał sześćdziesiąt trzy lata, a ona dwadzieścia cztery, próbował zrobić na niej wrażenie wspinając się na drzewo. Musiało zadziałać. Aha, jeszcze z jej siostrą, Blandine. Idę o zakład, że nawet się nie zarumienił. Kiedy przyszła na świat Cosima, Marie była jeszcze żoną hrabiego Charlesa d'Agoult, ale to tylko szczegół. Zresztą hrabia w większości przypadków nie był pewien ojcostwa. Rozwiązał ten problem, nazywając wszystkie dzieci "dziećmi mojej żony". 52 Córka urodziła się w 1865 roku i otrzymała imię Izolda. Czyż nie oryginalnie? Brahms miał prawdopodobnie romans z wdową po Robercie Schumannie, Klarą. Nie wnikajmy w to jednak. Miała na imię Berta. Gdyby Freud spotkał Wagnera, byłby to dla niego wielki dzień. Ale działo się to jeszcze zanim Freud naprawdę wystartował. 99 inny sposób, skoro moim postanowieniem jest śród pełnej udręki pracy, powołać do życia nieistniejący świat". W porządku. Bo mimo wszystko, co znaczy kilka par różowej bie- lizny w porównaniu z dwudziestoma dwoma godzinami Pierście- nia? Czy naprawdę chcecie, żebym na to odpowiedział? Oddajmy jednak ostatnie słowo Fryderykowi Nietzchemu. "Czy Wagner w ogóle jest istotą ludzką? Czy nie jest on raczej chorobą?" Dobre pytanie. Pewien francuski recenzent nazwał opery Wagnera "muzyką obłąkanego eunucha". 100 BRAHMS WSZYSCY ZNAJĄ BRAHMSA: tę Kołysankę napisał właśnie on. Ale bądźmy sprawiedliwi, było tego więcej. Napisał także Requiem.57 Jeśli chcecie zrobić wrażenie na przyjaciołach, to możecie napomknąć o jego Kołysance jako o Wiegenlied, opus 49 nr 4. Jeśli macie przyjaciół, na których takie rzeczy robią wrażenie, to powinno im się spodobać. Johannes Brahms urodził się w roku 1833 w Hamburgu, gdzie w tym czasie mieszkali jego rodzice.59 Jego ojciec, Jakob, był kontrabasistą, aczkolwiek mało wybitnym. Jego matka, Christine, była szwaczką. Kiedy wyszła za Jakoba, miała czterdzieści jeden lat — o siedemnaście więcej niż mąż. Nie stanowili dobranej pary. Młody Johannes pobierał pierwsze lekcje muzyki u swojego ojca. Chociaż i matka także mogła się przyczynić do talentu, z jakim wplatał skomplikowane linie melodyczne w tkaninę muzyki.60 Kiedy Brahms dorastał, pieniędzy bezustannie brakowało. Już jako młody chłopiec uzupełniał dochody rodziny, grając na forte- pianie w jednym z owych obskurnych barów czy tawem w porto- wej dzielnicy. Nie przepadał za tym zajęciem, ale przynosiło ono dochód. Choć większość z nas wyobraża go sobie takim, jaki był w star- szym wieku — zaniedbanego, z bujną białą brodą, długimi siwymi włosami i w workowatym ubraniu — prawdą jest, że był kiedyś szczupłym, niebieskookim blondynem, uchodzącym za całkiem 57 No dobra, napisał też parę symfonii. Jak mogliście się spodziewać, Brahms skomponował swoje opus 49 niedługo po 59 60 61 tym, jak skończył opus 48 i na krótko przed rozpoczęciem opusu 50. Był bardzo zdyscyplinowany. Tak było łatwiej. Była kulawa, co mogłoby wyjaśniać jego zamiłowanie do synkopowanych rytmów. Później grywał tam, gdzie przychodziła lepsza klientela. 101 przystojnego. Oto świadectwo tego, do czego może dojść, jeśli się pali za dużo tanich cygar. Brahms nigdy się nie ożenił, chociaż raz brakowało niewiele. Wszystkie te lata grania na pianinie w portowych burdelach odcis- nęły głębokie piętno na jego młodym umyśle: obawiam się, mu to właśnie był powód jego lekceważącego stosunku do kobiet. Wiele źródeł utrzymuje, że większość jego kłopotów wzięła się stąd, iż przeszedł mutację dopiero w wieku dwudziestu czterech lat.63 Kobietą, z którą niemal się ożenił, była śpiewaczka o imieniu Agathe. Zaręczyli się nieoficjalnie, ale Brahms zrejterowat w ostatniej chwili, mówiąc jej w panice: "Kocham cię, ale okowy to nie dla mnie". Mimo że Brahms urodził się w Hamburgu i przez jakiś czas pra- cował w Lipsku, to większość życia spędził w Wiedniu.64 Ostatnie dwadzieścia sześć lat życia spędził w tym samym mieszkaniu. Albo je lubił, albo był zbyt leniwy, żeby się przeprowadzać. Jadał zazwy- czaj w swojej ulubionej piwiarni. Czerwonym Jeżu.65 To w Wiedniu młody Brahms poznał Roberta Schumanna i jego żonę, Klarę. W tych czasach Schumanna zaczynały prześladować jakieś dziwne dźwięki. W jednym ze swoich nielicznych lepszych dni napisał entuzjastyczny esej do swego dawnego czasopisma muzycznego, traktujący o tym, jak cudowna jest muzyka Brahmsa. Brahms tymczasem zakochał się w jego żonie.66 Wielu współczesnych mu kompozytorów nie doceniało go, po- nieważ pozostał przy staromodnych klasycznych formach. Nie po- szukiwał też nowych technik kompozytorskich, jak to robił Wagner. Brahms jednak uważał, że to, co było dobre dla Beethovena, jest dobre i dla niego. Zwolennicy Wagnera sądzili jednak, że powinien był poszerzać horyzonty. Jego symfonie potrzebowały ich zdaniem, paru potężnych wagnerowskich tub.67 W moich książkach Brahms występuje jako jeden z największych kompozytorów, jacy kiedy- Jego oczy pozostały niebieskie do końca życia, ale reszta popadła w ruinę. Cztery lata później, mając dwadzieścia osiem wyrzucił wreszcie swoje ulubione ołowiane żołnierzyki. Nie wiem, co się z nimi stało. Gdzieś musi być jakaś praca doktorska na ten temat. Czasem wyjeżdżał na wakacje do Baden-Baden. W starszym wieku zaczął nawet być podobny do jeża. Osobiście uważam, że zrobiono z tego więcej, niż pozwalają na to fakty. Ale wiecie, jacy są ludzie. 102 kolwiek żyli, ponieważ nie pisał oper. Każdy, kto unika oper, nie może być całkiem do niczego. To dyrygent Hans von Buelow zaliczył Brahmsa do "Trzech B", wraz z Bachem i Beethovenem.68 Dzisiaj wydaje się to dość roz- sądne, ale w czasach Brahmsa uwaga ta wywołała spore poruszenie. Nie ma zgody co do tego, kto powinien zostać uznany za czwarte "B", jeśli w ogóle jest ktoś taki. 67 Tuba wagnerowska, co dziwne, została wynaleziona przez Wagnera. Niektórzy ludzie nigdy nie mają ich dość. 68 Von Buelow uznawał Pierwszą Symfonię Brahmsa za "Dziesiątą Beethovena". Był świetny w układaniu zgrabnych powiedzonek. 69 Czy zwróciliście kiedykolwiek uwagę na to, jak wielu sławnych kompozytorów ma nazwiska zaczynające się na B? Binchois, Byrd, Buxtehude, Bach, Benda, Boc-cherini, Beethoven, Bałakiriew, Borodin, Beriioz, Bruckner, Bizet, Bartok, Britten, Berg, Bernstein, Berio, Boulez i oczywiście Samuel Barber. Uważam, że to ogromnie inspirujące. Na skrzydłach pieśni SCHUBERT Z JAKIEGOŚ POWODU wiele osób ma kłopot z odróżnieniem Schuberta i Schumanna. W rzeczywistości jest to dość proste: Schubert to ten mały, pękaty z kręconymi ciemnymi włosami i ma- łymi okularami w drucianych oprawkach. Schumann był wyższy i ożenił się z Klarą. Ale odróżnienie ich muzyki, to już całkiem inna historia, która pochłania całe lata studiów. Obaj kompozytorzy żyli w pierwszej połowie XIX wieku i pisali Lieder, co jest liczbą mnogą od słowa Lied, oznaczającego po niemiecku "pieśń". Pisano je na śpiew z akompaniamentem fortepianu. Większość z nich to pieśni miłosne o różach, młynach, strumieniach i innych ślicznych rzeczach. Ale trafiają się i takie o złośliwych duchach leśnych i złamanych sercach, a także o innych aspektach życia, których raczej bym nie zgłębiał. Franz Peter Schubert urodził się w 1797 roku w Wiedniu w małej dzielnicy, zwanej Himmelpfortgrund, jako dwunaste z czternaściorga dzieci.1 Jego ojciec był nauczycielem i prowadził prywatną szkołę. Będąc małym chłopcem, Schubert śpiewał w Królewskim Seminarium. Wolno mu tam było nosić fajny mundur z trój graniastym kapeluszem. Mały Franz był cudownym dzieckiem i w wieku lat jedenastu rozpoczął lekcje teorii i kompozycji u Antonia Salieriego.3 Kiedy był starszy, uczył przez jakiś czas w szkole swojego ojca, ale po czterech latach nie mógł już dłużej znieść sali pełnej wrzeszczących bachorów. Porzucił nauczanie i zaczął prowadzić życie kompozy- Jego najstarszy brat, Ignaz/ przyszedł na świat zaledwie dwa miesiące po ślubie rodziców. Ten temat rzadko poruszano w rozmowach przy stole. Gdyby Schubert był naprawdę dobry/ mógł pomyśleć o napisaniu baletu o swoim trój graniastym kapeluszu. Ale temat ten musiał poczekać aż do roku 1919, kiedy zajął się nim Manuel de Falla. Pamiętacie może: to ten, co nie otruł Mozarta. 107 tora, związanego się z cyganerią artystyczną. Był w tym naprawdę dobry. Każdego ranka, jeśli tylko nie miał zbyt dużego kaca, komponował pieśni, muzykę kameralną, symfonie i opery do kiepskich librett. Popołudniami wałęsał się po wiedeńskich kawiarniach, jedząc Sachertorte i gawędząc z przyjaciółmi. Większość stanowili muzycy i poeci oraz cała ta podejrzana zbieranina. Wieczorami spędzano czas na piciu i dalszych rozmowach o doniosłości sztuk w ogólnym porządku rzeczy. Następnego zaś ranka wstawał z chę- cią robienia tego wszystkiego od początku. Było to proste życie, które go zupełnie zadowalało. Oczywiście, zawsze brakowało mu gotówki. Przyjaciele nazywali go Schwammerl czyli Grzybkiem. Jak wszyscy artyści w ciągu wieków, Schubert czuł, że to, co robi jest ogromnie, ale to ogromnie ważne. "Państwo powinno mnie utrzymywać" powiedział kiedyś. "Przyszedłem na świat wyłącznie po to, żeby komponować".4 Raz nawet próbował, bez przekonania, podjąć stałą pracę, grając na fortepianie w teatrze operowym, czy coś w tym rodzaju. Stałej posady nigdy jednak nie utrzymał dłużej. Z jednego powodu — punktualność nie była jego mocną stroną. Wielu innych uważało podobnie. Zdaje się, że ten problem jest nieśmiertelny. 108 Schubert nigdy się nie ożenił. Był prawdopodobnie zbyt zajęty. Owszem, zakochiwał się, ale był bardzo nieśmiały. Jego pierwszą miłością była Therese Grób. Wyszła za piekarza. Przez jakiś czas Schubert uczył gry na fortepianie dwie córki węgierskiego szlach- cica. Uważał, że starsza jest ładna, a poza tym lubił flirtować ze służącą owego szlachcica, która nazywała się Pepi Póckelhofer.5 Schubert nie był popularny w swoich czasach, chociaż jego przy- jaciele zbierali się od czasu do czasu na wieczornych koncertach w całości poświęconych jego muzyce. Koncerty te nazywano Schu- bertiadami.6 Dał w życiu tylko jeden publiczny koncert, o którym gazety ledwie wspomniały, będąc pod wrażeniem niedawnego wiedeńskiego występu wirtuoza skrzypiec Nicolo Paganiniego. Paganini był bardziej interesujący, ponieważ zaprzedał duszę diabłu. Schubert nie miał raczej szczęścia do wydawców. Kiedy wysłał kopię swojej pieśni Erikonig (Król elfów) do jednego z nich, ten zwrócił ją jedynemu Franzowi Schubertowi jakiego znał, trzecio- rzędnemu kompozytorowi z Drezna. Ów drugi Schubert przysłał w odpowiedzi nieuprzejmy list z żądaniem, żeby mu nie zawracano głowy takim "nędznym towarem". Niewiele kompozycji Schuberta zostało opublikowanych za jego życia, a te, które spotkało to szczę- ście, nie sprzedawały się dobrze.7 Biorąc pod uwagę, jak krótko żył Schubert — zmarł w roku 1828, mając trzydzieści jeden lat — stwierdzić należy, że wyprodukował zadziwiająco dużo muzyki: dziewięć symfonii,8 dziewiętnaście kwartetów smyczkowych, dziesięć oper, całą masę sonat fortepia- nowych, najrozmaitsze utwory kameralne i ponad sześćset pieśni. Był prawdopodobnie jedynym, który szybkością pisania dorównał Mozartowi.9 Dla jakichś powodów uwertura, którą napisał do swej opery Die Zauberharfe, jest obecnie znana jako uwertura do Roza- Gdzieś po drodze złapał syfilis, ale nie jestem pewien, od kogo. Wypadły mu wszystkie włosy, ale w końcu odrosły. Albo Schubertiaden, jeśli wolicie po niemiecku. Za to już pierwszego dnia sprzedano 1800 egzemplarzy podręcznika gry na fortepianie Johanna Nepomuka Hummla. Ludzie wiedzieli, czego chcą. Dogonił Beethovena, ale go nie wyprzedził. Schumann powiedział, że melodie Schuberta są pełne skoncentrowanego, lirycznego szaleństwa. Może wam się to na coś przyda. 109 mundy, całkiem innego utworu. Nie próbujcie tego zrozumieć, to nie ma sensu. Jak na ironię, jego najsłynniejszym dziełem jest symfonia, której nigdy nie dokończył.10 Nikt nie wie na pewno, dlaczego nie skom- ponował zakończenia, choć jest na ten temat mnóstwo teorii. Niektórzy myślą, że Schubert dokończyłby dzieła, gdyby miał czas. Z drugiej strony, może nie miał więcej pomysłów? W czasie swojej ostatniej choroby przykuty do łóżka Schubert stał się pożeraczem książek i wielbicielem powieści Jamesa Feni- morea Coopera. Jego ulubioną był Ostatni Mohikanin. Schumann odkrył rękopis Dziewiątej Symfonii Schuberta w domu jego brata, w stercie nut na fortepianie. Nigdy nie był zbyt schludny. Osiągnięcie sławy w ten sposób jest trudniejsze, niż wam się zdaje. W przeciwnym razie wielu kompozytorów byłoby bardziej sławnych, niż są. 110 R ROBERT SCHUMANN NIE BYŁ nawet w przybliżeniu postacią tak interesującą jak Schubert, choć i jego życie obfitowało w różne ciekawe momenty. Kiedy nie szperał w papierach Schuberta, poszukując zaginionych symfonii, zajmował się komponowaniem swojej własnej muzyki. Urodził się w roku 1810 w Zwickau. Jego ojciec był księgarzem i na całe życie zaszczepił mu miłość do literatury. Po niegodnym uwagi dzieciństwie, już jako młodzieniec, udał się do Lipska, by studiować prawo. Taki był cel, choć większość czasu spędzał cho- dząc na koncerty, ćwicząc na fortepianie i paląc cygara. Lubił też piwo. W wieku dwudziestu lat zaczął studiować grę na fortepianie u Friedricha Wiecka, którego jedenastoletnia córka, Klara, była już świetną, koncertującą pianistką i najmilszą dziewczynką, jaką mo- żna sobie wyobrazić. Schumann przeprowadził się do domu Wiec- ków, by być bliżej swego nauczyciela.11 Początki Schumanna były obiecujące i Wieck uznał, że ma on wielki talent. Jednak jego karierę, jako koncertującego pianisty, spotkał przykry koniec po tym, jak chcąc wzmocnić palce prawej ręki, wynalazł rodzaj uprzęży, urządzenie, które trwale okaleczyło dwa z jego palców. Z tego powodu zepsuł mu się także charakter pisma.12 Ale przecież chciał dobrze.13 Czy wy nie chcielibyście mieszkać w tym samym domu, co wasz nauczyciel fortepianu? Ja bym nie chciał. Naukowcy nie są zgodni co do tego, które z jego palców dotknięte były paraliżem. Niech się spierają. Dostarcza to pożywki uczonym muzycznym czasopismom. Jednym z lekarstw przepisanych Schumannowi przez najlepszych lekarzy było moczenie chorej ręki we wnętrznościach świeżo ubitego zwierzęcia. Nie sprecyzowali jakiego. 111 Schumann był także krótkowidzem i miał lęk wysokości, co wykluczało go z listy poborowych. Zawsze, kiedy tylko było to możliwe, mieszkał na parterze. W Klarze zakochał się nie od razu. Przede wszystkim była jeszcze za mała. Durzył się raczej w innej uczennicy Wiecka, niejakiej Ernestynie von Fricken.14 Była pulchna i sympatyczna — chociaż, jak powiadają, żaden intelektualny cud. Wydaje się, że jego entu- zjazm dla niej osłabł, kiedy odkrył, że nie jest baronówną, a jedynie nieślubną córką niezamężnej szwagierki barona. Pech. Poszczególne części jego cyklu fortepianowego Karnawał oparte są na temacie wywodzącym się z nazwy miasta, gdzie mieszkała rodzina Ernestyny.15 Schumann zawsze lubił wyprowadzać zręczne tematy muzyczne ze słów.16 Jego pierwszy opublikowany utwór. Wariacje ABEGG 14 15 Z czeskich Frickenów. Opinie o Karnawale były podzielone: Liszt zaliczał go do największych kiedykolwiek napisanych dzieł. Z drugiej strony, Chopin uważał, że to słaba muzyka. Średniowieczna nazwa tego pomysłu brzmi: soggetto cavato, gdybyście chcieli wiedzieć. 112 zostały napisane dla córki pewnej rodziny z Mannheim która nosiła nazwisko Abegg, oczywiście. Kompozycja została opublikowana w 1830 roku przez Friedricha Kistnera, "wydawcę, który — jak zanotował Schumann w swoim dzienniku — jest oszustem, co oświadczam dla potomności i dla dobra wszystkich innych kom- pozytorów". Zdaje się, że łączyła ich typowa relacja kompozytor-- wydawca. W tym czasie Schumann i Klara doszli do wniosku, że są w sobie szalenie zakochani i stworzeni dla siebie. Zaczęli jak opętani pisać listy, w tę i z powrotem. Ojciec Klary sprzeciwiał się zawzięcie. Nazywał Schumanna nicponiem i pijakiem i starał się nie dopuścić do małżeństwa.17 Powinien był wiedzieć, jakie są dzieci: im więcej im się czegoś zakazuje, tym większą mają na to ochotę. W listo- padzie 1835 roku Schumann po raz pierwszy pocałował Klarę. Zapisał to w swoim dzienniku, żeby nie zapomnieć. Ona miała lat szesnaście, on dwadzieścia pięć. Wieck nadal był przeciwny ich związkowi, ale zakochani mało o to dbali. W końcu wnieśli sprawę do sądu i w roku 1849 sędzia zezwolił im na ślub. Byli bardzo szczęśliwi i mieli ośmioro dzieci.18 Choć Schumann odnosił sukcesy jako kompozytor i krytyk, nie był utalentowany jako dyrygent. Zazwyczaj po prostu w oszołomieniu machał ramionami.19 Przy pewnej pamiętnej okazji nie przestał taktować, kiedy utwór już się skończył. Uważa się to za nie- właściwe. Jako kompozytor najlepiej znany jest ze swoich utworów forte- pianowych, takich jak Karnawał, Papillons (Motyle) i Koncert fortepianowy a-moll. Napisał ponad dwieście pięćdziesiąt pieśni. W późniejszych latach skomponował cztery symfonie i nieudaną operę. Przez wiele lat Schumann działał jako krytyk muzyczny. Założył własną muzyczną gazetę, której był wydawcą. Jest to sposób trafny jak żaden inny, by zapewnić sobie możliwość publikacji własnych tekstów. Pisał pod dwoma pseudonimami: Florestan i Euzebiusz. Istnieje cała teoria na temat tego, że Schumann miał syfilis, któremu przypisywano również odpowiedzialność za jego okaleczoną rękę i inne rzeczy. Postanowiłem nie brać jej pod uwagę, ponieważ tylko niepotrzebnie komplikuje sprawę. Oczywiście, że kłócili się od czasu do czasu. Kto tego nie robi? W czym przypominał większość dyrygentów, których oglądaliście. Wydaje się jednak, że jego sposób machania był gorszy. 113 Jako Florestan był wylewny i przesadnie entuzjastyczny; jako Euzebiusz — bardziej wyważony w opiniach. Jego najsłynniejsza uwaga jako krytyka dotyczyła pierwszego wrażenia, jakie wywarła na nim muzyka Fryderyka Chopina. Powiedział: Panowie, czapki z głów, oto geniusz! Brzmiało to świetnie i opinię tego rodzaju w dzisiejszych czasach Chopin umieściłby na okładce swojego pierwszego albumu. Wydaje się, że literacki pomysł pisania pod dwoma pseudonimami naraz zakłócił Schumannowi właściwą ocenę stanu rzeczy. Miał pewne trudności z odróżnieniem fantazji od rzeczywistości: dwie części Karnawału dedykowane są Florestanowi i Euzebiuszowi. Pod koniec życia kłopoty Schumanna z postrzeganiem rzeczywistości przybrały na sile. Słyszał dziwne głosy i różne hałasy; mówił, że duchy Schuberta i Mendelssohna przychodzą do niego, by dyktować mu tematy muzyczne. Czasem twierdził, że jest ścigany przez tygrysy i hieny.20 Po samobójczej próbie, kiedy to rzucił się do Renu, dobrowolnie dal się zamknąć w zakładzie dla obłąkanych, gdzie przeżył ostatnie lata życia. Umarł w 1856 roku. Często dokuczliwie rozbrzmiewał mu w uszach ciągły dźwięk a.21 Mimo wszystko musicie przyznać, że napisał trochę świetnej muzyki. I co z tego, że był czasem zwariowany? Musimy tolerować odrobinę szaleństwa: jest ono siłą napędową twórczego ducha. Może był. Kto wie? Bedrich Smetana napisał, że w ostatnich latach swojej głuchoty słyszał często pierwszy przewrót akordu As-dur, rozbrzmiewający w bardzo wysokim rejestrze. Zdarzało się to co wieczór pomiędzy szóstą a siódmą/ regularnie jak w zegarku. 114 NADCHODZą ROSJANIE POTĘŻNA GROMADKA RUŚ WESZŁA do zachodniej historii muzyki w X wieku, kiedy Włodzimierz, książę kijowski, zadecydował, że wszyscy mają zostać chrześcijanami.1 Przedtem Rusinów interesowały wyłącznie własne pieśni ludowe. Kościół, kiedy już powstał, muzyką ludową się nie zajmował. Władze kościelne uważały, że to pusta rozrywka. Wreszcie, w 1636 roku, sprawy nabrzmiały do tego stopnia, że głowa kościoła, patriarcha Józef, zakazał wszelkiego muzykowania po domach. W Moskwie spalono w wielkim ognisku pięćdziesiąt fur instrumentów. Resztki wrzucono do rzeki. Chłopi myśleli, że to zabawa: stali dookoła i kibicowali.2 Te rzeczy są dość kosztowne, jak wiecie. Wysłuchał relacji o ceremoniach w Bizancjum i był pod wrażeniem kadzideł i dzwonów. 117 Jakiś czas potem. Piotr Wielki oświadczył, że muzyka mimo wszystko nie jest taka zła. I stworzył orkiestrę wojskową, by na nowo puścić sprawy w ruch. Jego córka, cesarzowa Elżbieta, lubiła operę, chociaż jej służący musieli chodzić od domu do domu, żeby nakłonić szlachtę do wizyty w teatrze. W czasach Katarzyny Wielkiej nakłanianie przestało być potrzebne. Katarzyna szczególnie lubiła francuską operę komiczną.3 Pierwszym godnym wzmianki rosyjskim kompozytorem jest Michał Glinka: wszyscy przed nim - to modele próbne. Glinka postanowił stworzyć naprawdę rosyjski styl muzyczny. Zdawał sobie sprawę, że tym, co Rosjanie robią chyba najlepiej, jest śpiewanie pieśni ludowych. Na nich więc oparł większość swoich utworów. Tym razem nikt niczego nie podpalił ani nie wrzucił do rzeki. Najbardziej znanymi utworami Glinki są jego dwie opery: Życie za cara oraz Rusłan i Ludmiła. Żadna z nich nie została zanadto dobrze oceniona podczas pierwszego wykonania. Życie za cara spotkało się z przyjęciem, które w najlepszym razie określić można jako letnie. Być może problem polegał po części na tym, że Glinka najpierw napisał uwerturę, a później dopiero operę. W ten sposób daleko się nie zajedzie.4 Z Rusłanem było jeszcze gorzej. Na pierwszym przedstawieniu gwizdali nawet niektórzy śpiewacy i członkowie orkiestry.5 Glinka był słabowitym dzieckiem i leniwym dorosłym. Jako płaczliwy romantyk zakochiwał się mniej więcej co kilka tygodni. Jest jednak uważany za ojca muzyki rosyjskiej, cóż więc mogę powiedzieć? Kompozytorem, który naprawdę dał niezależność muzyce rosyjskiej, był Milij Bałakiriew, urodzony w 1837 roku w Niżnym Nowogrodzie. Był krępy, miał wielką, kwadratową głowę, gruby kark i zezowate, małe oczka. Większą część życia przepracował na rządowej posadzie.6 Nie przypuszczam, żeby rozumieli co jest grane z tymi instrumentami. Wszystko inne ją nudziło. W najlepszych kręgach tak się nie postępuje. Konstanty Bachturin był pijany/ pisząc zarys fabuły/ co prawdopodobnie nie pomogło sprawie. Wyobrażacie sobie? 118 Bałakiriew zebrał wokół siebie grupę młodych kompozytorów, którzy uważali, że muzyka rosyjska jest czymś najwspanialszym od czasu wynalezienia krojonego chleba. Byli to Cesar Cui, Aleksander Borodin, Mikołaj RimskiKorsakow i Modest Musorgski. Zbierali się całą piątką w domu Bałakiriewa i do rana rozprawiali o muzyce. Znani są jako Potężna Gromadka. We Francji mówi się o nich Les Cincf (Grupa pięciu).7 Po rosyjsku nazywają się Moguczaja Kuczka, czyli właśnie Potężna Gromadka. Potężna Gromadka gorąco popierała muzykę rosyjską i głośno o tym mówiła. Jeśli byś się z nimi nie zgodził, nie mógłbyś być ich przyjacielem. Wygadywali złośliwości o Czajkowskim i Antonie Rubinsteinie, których brzmienie uznawali za zbyt mało rosyjskie, by się mogło podobać.8 Cui był synem napoleońskiego oficera. Jego ojciec został w Rosji, kiedy jego towarzysze sobie poszli. Miał trzech synów, których nazwał Cezar, Aleksander i Napoleon. Kariera wojskowa wydawała się dla nich nieunikniona. Cui dorastał w biedzie i przez całe życie pozostał oszczędny, by nie powiedzieć skąpy. Jego wyobrażenie o wystawnym podjęciu kogoś sprowadzało się do poczęstowania go herbatą z konfiturą. Chociaż był kompozytorem, większą rolę odegrał jako dziennikarz broniący narodowej muzyki rosyjskiej, którą pisali jego przyjaciele. (Opera Cui RatcUff miała w roku 1869 siedem przyzwoitych wykonań, ale ósme było tak fatalne, że następnego dnia autor sam skrytykował je w gazecie.) W końcu Cui został wyniesiony do godności generała armii rosyjskiej. Dożył sędziwego wieku osiemdziesięciu trzech lat i aż do końca nauczał strategii wojskowej i sztuki fortyfikacji. Jeśli pytacie mnie, jak wymawia się jego nazwisko, nie mogę wam pomóc. Radźcie sobie sami. Musorgski pochodził z bogatej szlacheckiej rodziny, której korzenie sięgały trzydziestu dwóch pokoleń i pierwszej ruskiej dynastii. Swoje nazwisko zawsze wymawiał z akcentem na pierwszej sylabie. Nikt inny go nie słuchał i dziś wszyscy mówią zwyczajnie Musorgski, co dla nas brzmi poprawnie. Jakiś czas służył w wojsku Nie mylić z Les Six (Grupa sześciu). Bałakiriew nazwał kiedyś Rubinsteina idiotą. Równie grzecznie wyrażał się pra wie zawsze. 119 jako porucznik, a potem objął ciepłą posadkę w ministerstwie transportu. Był zawsze bardzo przywiązany do matki, przeżył więc ciężko jej śmierć. Zaczął spędzać wiele czasu z jej najlepszą przyjaciółką, kobietą posuniętą w latach. Nie jestem całkiem pewien, czy ich stosunki były tak do końca zdrowe. Z pewnością dostarczały ludziom tematu do rozmów. Przezywano go Modinka. Cui zawsze tak na niego mówił. Najbardziej znanym utworem Musorgskiego są Obrazki z wystawy. Skomponował je na fortepian, nie zdając sobie sprawy, że znacznie częściej słuchane będą w wykonaniu wielkiej orkiestry symfonicznej. Napisał też Borysa Godunowa i jeszcze jedną operę, a umierając pozostawił dwie inne niedokończone. Umarł dość nieoczekiwanie w wieku czterdziestu jeden lat, wypiwszy o wiele za dużo.9 Rimski-Korsakow służył w marynarce wojennej i pewnego razu, jako mały chłopiec, spadł - dla nabrania wprawy - z masztu okrętowego.10 Był dość młody, kiedy Bałakiriew wprowadził go do swojej grupy i na zawsze pozostał jego protegowanym. Podczas kiedy inni zajęci byli gadaniem, Rimski-Korsakow naprawdę zabrał się do komponowania. Jeśli nie dorastaliście na innej planecie, musieliście słyszeć jego suitę Szecherezada, a może także i Kaprys hiszpański. Jego opera Mozart i Salieri w znacznej mierze ponosi odpowiedzialność za utrwalenie legendy, która głosi, że Mozart został zamordowany przez swojego zazdrosnego rywala." Napisał około jedenastu innych oper, ale ich tytuły wyleciały mi z pamięci. Jedna z nich ma niewygodny tytuł Bajka o carze Sałtanie, jego synu sławnym i potężnym Gwidonie Sałtanowiczu i pięknej księżniczce łabędzi. Mógł zgłosić ten tytuł do konkursu na Najdłuższy Tytuł Operowy, ale nie jestem pewien, czy to zrobił.12 Jedyne, co wszyscy znają z tego utworu, to fragment trzeciego aktu, nazywany Lotem trzmiela. Borodin urodził się jako nieślubne dziecko, nie miał jednak zwyczaju o tym wspominać. Jego ojciec, książę Luka Gedeonoszwili, Przykro mi to mówić, ale był to jego stały zwyczaj. Opowiadał, że maszt miał wysokość siedmiu pięter, ale mógł trochę przesadzić. Nie ma w tym prawdopodobnie wiele prawdy, ale jest to świetna historia, więc kto by się przejmował? Jeśliby tak jednak zrobił, to trudno sobie wyobrazić, by mógł nie wygrać. 120 zawsze powtarzał, że ma zamiar poślubić jego matkę, ale jakoś zapomniał. Borodin dorastał uważając się za dziewczynkę i zawsze mówił do swojej mamy „ciociu", ale poza tym miał normalne dzieciństwo. Kilka razy próbował wysadzić dom w powietrze, ponieważ jego matka popełniła błąd, kupując mu „Małego chemika".13 Został w końcu doktorem medycyny i pełnoetatowym profesorem chemii.14 Muzykę traktował jako hobby. Pociesza mnie, i być może wy także usłyszycie to z radością, że Borodin jako młody człowiek był bardzo niezgrabny w stosunku do kobiet. Jednego razu pokazał dziewczynie, z którą się umówił, szafkę na bieliznę, ponieważ nie mógł myśleć o niczym innym.15 Później poprawił się i miał jednocześnie żonę i kochankę. Pisał do żony długie listy, w których opowiadał jej, jak bardzo kocha swoją kochankę. Pewnie nie miała wielkiej ochoty tego słuchać. Najlepiej znanym utworem Borodina jest opera Kniaź Igor, którą po jego śmierci dokończył RimskiKorsakow. Tańce Połowieckie z II aktu są często grane do dziś. Napisał także cykl wariacji na Pałeczki do jedzenia16 Z upływem lat członkowie Potężnej Gromadki stopniowo oddalali się od siebie: pomału czar prysł. RimskiKorsakow, Borodin i Bałakiriew zmarli na atak serca. To trzech z pięciu, czyli sześćdziesiąt procent. Powiedziałbym, że to raczej wysoki odsetek. Zanadto przejmowali się przyszłością muzyki rosyjskiej.17 Biednego starego Bałakiriewa spotkał najsmutniejszy koniec. Stał się bardzo zabobonny i prawie codziennie naradzał się z wróżbitami. Zrezygnował z czerwonego mięsa, a jadał tylko śnięte ryby. Nie pytajcie mnie, dlaczego. To nigdy nie jest mądry prezent dla dziecka. Jego Badania fluorku benzolu były wielkim przebojem roku 1863. Jej reakcja me została odnotowana. Pewnie powiedziała mu, że jest ładna. Pałeczki do jedzenia opublikowano po raz pierwszy w Glasgow, jeśli chcecie wiedzieć. Przynajmniej wy się nie przejmujcie. 121 CZAJkOWSKI CZAJKOWSKI BYŁ JEDNYM z tych mazgajowatych, uczuciowych facetów. Nade wszystko lubił porządnie sobie popłakać. Jeśli nie mógł płakać, pochlipywał. Sprawiało to, że czuł się lepiej. Piotr Iljicz zawsze był wrażliwym chłopcem. Najdrobniejsza wymówka uczyniona przez nianię powodowała, że nadąsany zmykał do kąta.18 Nazywała go porcelanowym dzieckiem.19 Dorósłszy, Czajkowski uczynił z fochów całą sztukę: został mistrzem w obrażaniu się. Jego muzyka też jest dość płaczliwa. Lekcje gry na fortepianie rozpoczął w wieku siedmiu lat, uległszy fascynacji pozytywką, grającą fragmenty Don Giovanniego Mozarta. Był to początek jego trwającej całe życie miłości do muzyki tego kompozytora.20 Czajkowski studiował prawo i był jakiś czas zatrudniony jako prawnik na rządowej posadzie. Doskonalił na niej umiejętność wyglądania na zajętego, podczas gdy robił niewiele. Poważne studia muzyczne podjął dopiero po dwudziestym pierwszym roku życia. Zaczął późno, ale powetował to sobie. Wyznał kiedyś, że nim rozpoczął studia u Antona Rubinsteina w Konserwatorium Petersburskim nie wiedział nawet, ile symfonii skomponował Beethoven.21 Pierwszym utworem, który zamówiono u Czajkowskiego, była mała uwertura na temat hymnu duńskiego. Napisał ją dla rosyjskiego księcia i jego duńskiej narzeczonej. Dostał za to parę wysadzanych drogimi kamieniami spinek do mankietów, które natychmiast sprzedał koledze ze studiów.22 Miała na imię Fanny. Pewnie czasem nazywała go mniej życzliwie. Nie zostało to jednak zanotowane. Mozart grany na pozytywce brzmi lepiej niż jakikolwiek inny kompozytor. " Było ich dziewięć/ pamiętacie? Było to jedno z jego najbłyskotliwszych posunięć finansowych. Zazwyczaj po prostu trwonił pieniądze. 122 Choć zdobył sławę jako kompozytor, nigdy nie został dobrym dyrygentem, nawet swojej własnej muzyki. Zawsze był bardzo nerwowy i przejmował go chorobliwy strach, że w środku utworu odpadnie mu głowa. Podpierał ją więc lewą ręką i dyrygował tylko prawą. W latach 1872-1876 był krytykiem muzycznym Gazety Moskiewskiej, ale nie powinniśmy czynić mu z tego zarzutu. Wypowiadał zdecydowane sądy o innych kompozytorach: uważał, że Wagner jest nudny, Bach - taki sobie, a Handel - trzeciorzędny. Miał także nieco zastrzeżeń w stosunku do Beethovena. Lubił Brahmsa jako człowieka, ale nienawidził jego muzyki.24 Życie uczuciowe Czajkowskiego było, by rzec bez ogródek, pogmatwane. Jako młody człowiek żywił przekonanie, że jest zako Nie było to dobre rozwiązanie. Trudno było przewracać kartki. „Czy Brahms jest głęboki?" - pytał. W porównaniu z czym? 123 chany w śpiewaczce operowej, sopranie Desiree Artot, ale mylił się. Posunął się nawet do tego, że poślubił młodą niewiastę, Antoninę Miliukową.25 Nie powinien był zawracać sobie głowy.26 Małżeństwo od początku do końca okazało się katastrofą i trwało dziewięć tygodni (To ledwie dość czasu, by rozpakować prezenty ślubne.). W ataku depresji próbował popełnić samobójstwo. Zanurzył się w Newie, mając nadzieję, że złapie zapalenie płuc. Tylko się przeziębił, gdybyście chcieli wiedzieć. Antonina, po tym jak ją opuścił, miała na pęczki kochanków i przynajmniej jedno dziecko. Spotkawszy się po latach, ucięli sobie miłą pogawędkę. Zmarła w domu dla obłąkanych. Mimo wszystko ów rok 1877 okazał się pomyślny. Czajkowski otrzymał list od swojej wielbicielki, Nadieżdy von Meck, czterdziestosześcioletniej wdowy z jedenaściorgiem dzieci i taką ilością pieniędzy, że sama nie wiedziała, co z nimi robić. Pomyślała sobie, że byłoby fajnie mieć swojego własnego kompozytora. Postanowiła zatem, że będzie regularnie wysyłać Czajkowskiemu pensję, aby cały swój czas mógł poświęcić komponowaniu. Postawiła jedyny, raczej ekscentryczny warunek: mieli się nigdy nie spotkać. Przez czternaście lat pisywali do siebie, nigdy jednak nie widzieli się osobiście. (Tak naprawdę, to raz przypadkiem wpadli na siebie. Oboje jednak uciekli, zbyt zakłopotani, by cokolwiek powiedzieć. Tak więc to się nie liczy).27 Czajkowski był płodnym kompozytorem. Dziś jest najlepiej znany ze swoich późnych symfonii i muzyki baletowej (Jezioro łabędzie, Śpiąca królewna i Dziadek do orzechów) .28 Pisał muzykę kameralną i inne jeszcze utwory orkiestrowe, w tym słynny Koncert fortepianowy b-moll.29 Za swoje najlepsze dzieło uważał VI Symfonię (Patetyczną). „Powinienem podjąć poważny wysiłek, by kogoś legalnie poślubić" - napisał do brata, Modesta. Nie brzmi to zbyt romantycznie. To było przeciwne jego naturze. Jako młody człowiek Claude Debussy uczył fortepianu córkę pani von Meck. Poprosił ją nawet o rękę, ale mamusia powiedziała, że nie jest dla niej dość dobry. Myśleliście, że zapomnę o uwerturze Rok 1812? To ta z armatami. Który Anton Rubinstein nazwał niewykonalnym ujrzawszy partyturę po raz pierwszy. Zmienił zdanie, kiedy utwór zdobył popularność. Anton Rubinstein nie był kimś, kto przepuściłby dobrą okazję. 124 Tylko dwie z jego ośmiu oper naprawdę weszły do repertuaru - Eugeniusz Oniegin i Dama Pikowa. Kowal Wakuła nie był nigdy wielkim hitem, nawet po tym, jak Czajkowski zmienił tytuł na Buty30 Zmiana tytułu nie wystarczyła. Jego pierwsza opera, Oprycznik, opowiada o tajnej policji z czasów Iwana Groźnego. Nie jest dziś często wykonywana. Tajna policja była w Związku Radzieckim tematem drażliwym i nawet teraz budzi podejrzenia.31 Czajkowski32 zmarł w 1893 roku jako człowiek sławny, którego muzyka cieszy się powodzeniem. Ni mniej ni więcej, taki autorytet, jak encyklopedia Grovea w swojej ostatniej edycji informuje, że zażył truciznę, by uniknąć skandalu, jakim mogło stać się ujawnienie romansu z bratankiem pewnego wpływowego arystokraty. Grove twierdzi, że historyjka o tym, jakoby umarł na cholerę, napiwszy się surowej wody to kompletne pomyje. Nie będę się spierał z ekspertami. Ani wtedy, gdy zrobił to ponownie, tym razem na Kaprysy Oksany. Porzucił pracę nad wcześniejszą operą. Mandragora. Libretto było za głupie. W krajach anglosaskich jego nazwisko pisze się Tchaikowsky, Chaikovsky, albo nawet Chaikovski. Jest to nic więcej, jak dodawanie niepotrzebnej pracy bibliotekarzom. Ja osobiście nie chcę mieć z tym nic wspólnego. 125 ŚMIESZNIE KRÓTKA HISTORIA OPERY OPERA ZAWSZE BĘDĄ ISTNIELI LUDZIE, którzy uważają, że opera reprezentuje najwyższe osiągnięcie artystyczne w muzyce. Uważają tak, ponieważ myślą, że wszyscy inni też tak myślą.1 Opera jest liczbą mnogą od łacińskiego opus, co znaczy „praca" i to właśnie się odczuwa słuchając opery.2 Tak naprawdę, to całą winę ponosi Monteverdi. Gdyby w 1607 roku nie napisał dramatu muzycznego Orfeo, całe to operowe szaleństwo być może nigdy by się nie zaczęło.3 Raz się pojawiwszy, opera stała się ostatnim krzykiem mody. Kościół w Rzymie robił co mógł, by powstrzymać jej rozwój. Uważał, że zamiast pisać opery, kompozytorzy powinni skupić całą energię na tworzeniu oratoriów. Podziałało, ale tylko na jakiś czas.4 W XVII i XVIII wieku istniały dwa typy opery: opera seria i opera buffa, inaczej mówiąc opera poważna i komiczna. Śpiewacy operowi zdobywali ogromną popularność i wielkie wpływy zarówno w dziedzinie muzyki, jak i polityki, a najpopularniejszym głosem tych czasów we Włoszech był castrato. Mali chłopcy z obiecującymi głosami byli poddawani przemianie w castrati czy tego chcieli, czy nie.5 W XVIIIwiecznych Włoszech los ten przypadł w udziale około czterem tysiącom chłopców, z których większość do niczego nie doszła. Psychologia nazywa to mentalnością tłumu. Niektórzy myślą, że liczba mnoga od opus powinna brzmieć opusy. Dla pewnych ludzi nie ma żadnej nadziei. Są i tacy, którzy czynią odpowiedzialnym Vinzenza Galilei i jego szajkę Camerata, ale byli oni jedynie wspólnikami. I to nieobecnymi na miejscu przestępstwa. Oratorium jest operą bez dekoracji, kostiumów i akcji. Jest więc dużo tańsze do wystawienia, ale nawet w połowie nie tak zabawne. Medyczna nazwa tej operacji brzmi: usunięcie gruczołów płciowych. Chcieliście, to wiecie. 129 Chyba największym i najsłynniejszym z castrati był. Carlo Broschi, znany jako Farinelli. Zapędził w kozi róg większość swoich współczesnych, zarówno płci męskiej, jak i żeńskiej.6 Został nadwornym śpiewakiem króla hiszpańskiego Filipa V. Co wieczór śpiewał mu do snu. Król wolał to niż bajkę na dobranoc. Niezwykle popularna opera buffa wyrosła z krótkich, komicznych sztuk z muzyką, nazywanych intermezzi. Wykonywano je pomiędzy aktami dłuższych, poważnych oper.7 Jedną z najpopularniejszych była La serva padrona (Służąca panią) Giovanniego Battisty Pergolesiego. Żadna szanująca się historia opery (a ta książka z pewnością nią jest) nie byłaby kompletna, gdyby pominęła ten utwór.8 Tymczasem we Francji JeanBaptiste Lully, w takich dziełach jakAlceste i Bellerophon, połączył dramat muzyczny i balet, tworząc francuski typ opery. Jego obiecująca kariera została nagle przerwana w 1687 roku, kiedy zmarł, uderzywszy się w palec u nogi. Lully miał zwyczaj wybijać takt, ciężką laską uderzając o podłogę. Wyobraźcie tylko sobie: pewnego dnia, dyrygując Te Deum dla króla, walnął się w palec tak mocno, że wdała się gangrena.9 Anglia na dobrą sprawę nigdy nie stworzyła własnego typu opery, chociaż Henry Purcell w Dydonie i Eneaszu sprawdził się całkiem dobrze. Anglików zadowalał import opery włoskiej. Często robili to za nich naturalizowani cudzoziemcy, tacy jak Handel.10 Jedynym oryginalnie angielskim wkładem w rozwój opery jest maska, dramat poetycki, któremu towarzyszy muzyka. Maska Thomasa Aine'a. Alfred, napisana w 1741 roku, zawiera pieśń, która znana jest obecnie jako Rule, Britannia. Inny angielski wariant opery, zwany operą balladową jest w rzeczywistości zbiorem popularnych melodii ukradzionych z innych oper i opatrzonych nowymi słowami. Opera żebracza {The Beggar's Opera) Johna Gaya jest tego najsłynniejszym przykładem. Prawa autorskie były w XVIII wieku Może dlatego, że poza ćwiczeniem nie miał nic lepszego do roboty. Ówczesna publiczność potrafiła dłużej skupić uwagę. Czyż nie zręcznie wplotłem ją do tekstu? Dziękuję bardzo. Właściwie było to zakażenie krwi. By dowiedzieć się czegoś więcej o operach Handla, przeczytajcie, proszę, rozdział jemu poświęcony, zawarty w tej książce. Nie chce mi się powtarzać tego samego dwa razy. 130 traktowane znacznie swobodniej, więc chociaż wielu mu groziło, Gay nigdy nie stracił ani grosza w żadnym procesie." Wielkie zmiany przyniosło pojawienie się kolejnego niemieckiego kompozytora, Christopha Willibalda Glucka, który doszedł do wniosku, że utrwalona tradycja opery włoskiej jest jawną kpiną z realizmu intrygi dramatycznej. Złościła go aria da capo ze swą wbudowaną powtórką i pozbawionymi umiaru kadencjami, które wprowadzano po to, by pozwolić zabłysnąć śpiewakom.12 Jego pierwszym wielkim sukcesem była nowa wersja starogreckiego mitu, który po raz pierwszy opracował Monteverdi. Prawykonanie Orfeusza i Eurydyki Glucka miało miejsce w 1762 roku, Za to jedna z piosenek z Opery żebraczej, Mack the Knife, Mackie Majcher), stała się standardem jazzowym. Od jej wykonawców Gay nie dostaje ani grosza tantiem. Dobrze mu tak. W petycji przedstawionej kierownictwu Opery Paryskiej przez grupę śpiewaków włoskich żądano, by kadencja trwała „siedem minut i trzydzieści sześć sekund, bez nabierania oddechu". 131 potem - w roku 1767 - wystawiono Alcestę. Kolejny wielki tryumf miał miejsce w roku 1774, w czasie paryskiego wykonania Ifigenii w Aulidzie. Położyło ono kres długotrwałej kłótni dzielącej Paryż na tych, co woleli francuską opera comique i zwolenników włoskiej opera buffa, co nazwano „wojną buffonistów z antybuffonistami". Wojna buffonistów z antybuffonistami była tylko jedną z wielu, które uczyniły studiowanie historii opery zajęciem tak ciekawym. Handel uważał, że Gluck wie o kontrapunkcie nie więcej niż jego kucharz, a poeta Franz Grillparzer powiedział o Wolnym Strzelcu (Der Freischutz) Carla Marii von Webera: „Ta opera może się podobać jedynie głupcom albo idiotom, albo uczonym mędrkom, albo ulicznym rabusiom czy mordercom".13 Ale jedną z najsławniejszych była katastrofa premiery Cyrulika sewilskiego (Il Barbiere di Siviglia) Gioacchino Rossiniego. Rossini skomponował swojego Cyrulika w 1816 roku, w nieco ponad dwa tygodnie. Ponieważ czasu było mało, zapożyczył intrygę z historii, którą wcześniej wykorzystał w swojej operze Giovanni Paisiello.14 Ten, co nie powinno nikogo dziwić, był raczej wściekły. Wysłał więc grupę wiernych przyjaciół, by zakłócili premierowy wieczór. Ci zatem gwizdali, syczeli i rzucali na scenę różne przedmioty. Zabawy tego rodzaju wyprowadzają śpiewaków z równowagi. Jeden z nich potknął się o swoją szatę, inny zerwał strunę w gitarze, jeszcze inny wypadł przez zapadnię. Wtedy ktoś wypuścił na scenę kota. Opera skończyła się. W sumie okazała się jeszcze śmieszniejsza niż było to intencją Rossiniego. Drugiego wieczora było spokojniej: ani śladu kota. Potem Paisiello nie miał już szans.15 Rossini to jeden z najpopularniejszych włoskich kompozytorów operowych swoich czasów. Był tak sławny, że przeszedł na emeryturę w wieku trzydziestu siedmiu lat i resztę swego długiego życia (umarł w 1868 roku, mając lat siedemdziesiąt sześć) poświęcił przy widzicie się w tym gronie? Rossini pożyczył też trochę muzyki. Garściami także czerpał ze swoich własnych, wcześniejszych utworów, i to było w porządku. Miał w czym wybierać: pomiędzy rokiem 1810 a 1824 skomponował trzydzieści dwie opery. W Polsce prawdziwym fanatykiem operowym jest ten, kto wysłychawszy całej uwertury do Cyrulika Sewilskiego, nie pomyśli ani razu o audycji „Sześćdziesiąt minut na godzinę" - przyp. tłum. 132 jemnościom bycia kucharzemsmakoszem i bon vivantem. Bardzo utył, ale się tym nie przejmował. Był płodnym i niezwykle szybko pracującym kompozytorem, który najlepiej tworzył pod presją. Uwerturę do Sroki złodziejki napisał w roku 1817, dzień przed premierą. Impresario zamknął go w pokoju na piętrze, a na straży postawił czterech osiłków, którzy stali nad Rossinim, kiedy komponował. Jak tylko skończył stronę, jeden ze strażników wyrzucał ją przez okno - wprost do rąk kopisty, czekającego na dole. Mieli przykazane wyrzucić Rossiniego, gdyby nie skończył na czas. Jego ostatnią operą był Wilhelm Tell, napisany w 1829 roku. Byli też i inni włoscy kompozytorzy operowi. Donizetti jest całkiem w porządku, jeśli tylko lubicie sceny szaleństwa. Ale kolejnym naprawdę wielkim kompozytorem jest Giuseppe Verdi.16 Poważany historyk muzyki, Donald Jay Grout, dokonał podsumowania wkładu Verdiego w historię muzyki, stwierdzając: „Verdi jest jedynym wybitnym kompozytorem w historii, który był jednocześnie dobrze prosperującym rolnikiem".17 Kiedy nie zajmował się uprawą ogrodu, Verdi znalazł czas na napisanie dwudziestu sześciu oper, w tym takich przebojów, jak Traviata i Aida. Mógłby czegoś nauczyć się od Rossiniego: poproszono go o skomponowanie Aidy na uroczystości związane z otwarciem Kanału Sueskiego, które miało miejsce w 1869 roku. Nie całkiem dotrzymał terminu.18 Jedno łączy go z Rossinim: wieczór premiery Traviaty w 1853 roku okazał się katastrofą. Publiczność była zaszokowana, widząc operę wykonywaną we współczesnych ubraniach. Do tego tenor się przeziębił i prawie nie mógł śpiewać. Trudno się też było powstrzymać od śmiechu na widok korpulentnej sopranistki grającej bohaterkę usychającą na gruźlicę.19 Tak przynajmniej nazywał go jego ojciec. Na świadectwie chrztu zapisano: Joseph Fortuninus Franciscus Verdi. Miał siostrę, którą ich ojciec, w przebłysku oryginalności, nazwał Giuseppą. Nie jestem pewien, co uprawiał, ale cokolwiek to było, był w tym dobry. Potrzebował kogoś, kto by mu zagroził, że wyrzuci go przez okno. Istnieje długa tradycja obarczonych nadwagą śpiewaczek operowych: Marietta Alboni, popularna wykonawczyni oper Rossiniego, przytyła tak bardzo, że nie była w stanie poruszać się po scenie. Zdecydowała się na karierę koncertową. Śpiewała siedząc w wielkim fotelu. 133 Ileż jeszcze zostało do powiedzenia o operze - o wiele więcej, niż mam na to miejsca.20I nie doszedłem nawet do Belliniego, Pucciniego czy żadnego innego iniego, nie wspominając już o Hektorze Berliozie, Richardzie Straussie czy którymś ze współczesnych kompozytorów operowych, takich jak Alban Berg czy Igor Strawiński.21 Moją ulubioną operą współczesną jest Oswobodzenie Tezeusza, dzieło skomponowane przez francuskiego kompozytora Dariusa Milhaud w 1928. Trwa ono około siedmiu minut. Z dziesięciominutową przerwą jestem w stanie wytrzymać. Cofnijcie się choćby do rozdziału o Wagnerze. Wrocławskie przedsiębiorstwo gazownicze wystąpiło o sądowy zakaz wystawiania opery Paula Hindemitha Neues vom Tage, w której bohaterka śpiewa o wyższości ogrzewania elektrycznego nad gazowym. Przedsiębiorstwo uważało, że szkodzi to jego interesom. 134 BAŁAGAN w KTÓRYM TKWIMY TERAZ STRAWIŃSKI STRAWIŃSKI WYSTARTOWAŁ Z WIELKIM HUKIEM, ale z upływem lat, stawał się coraz mniej kontrowersyjny. Może po prostu przyzwyczailiśmy się do niego. Urodził się w 1882 roku i dorastał w Sankt Petersburgu, gdzie jego ojciec był śpiewakiem operowym. Jego najwcześniejszym wspomnieniem z dzieciństwa był, jak opowiadał, osobliwy odgłos rytmicznego mlaskania, jakie dobywało się z ust starego rosyjskiego wieśniaka.1 Zaczął brać lekcje fortepianu, harmonii i kontrapunktu.2 Studiował prawo na Uniwersytecie w Petersburgu, bardziej po to, by przypodobać się rodzicom, niż z jakiegokolwiek innego powodu. Tak naprawdę chciał zostać kompozytorem. Pokazał kilka swoich wczesnych kompozycji RimskiemuKorsakowowi, który został jego nauczycielem.3 Kiedy RimskiKorsakow zmarł w 1908 roku, Strawiński skomponował utwór żałobny ku jego czci. Ktoś zapodział go gdzieś w czasie rewolucji. Strawiński już w młodości odniósł wielki sukces, komponując muzykę dla Les Ballets Russes (Balety Rosyjskie) Siergieja Diagilewa. Pierwszy był Ognisty Ptak, ale prawdziwa niespodzianka nastąpiła przy drugim - Pietruszce, którego publiczność przywitała gwizdaniem i syczeniem.4 Pierwsze wykonanie Święta Wiosny w 1913 roku stało się jednym z największych skandali w historii muzyki. Od gwizdów i syków aż huczało. Zaraz potem wybuchły bójki i wkrótce na widowni zrobił się jeszcze większy chaos niż na scenie. Strawiński miał szczęście, że Były to/ należy przypuszczać, obluzowane sztuczne szczęki. Harmonię uznał za nudną, ale kontrapunkt polubił. Starszy kompozytor taktownie doradził Strawińskiemu kontynuowanie studiów prawniczych. Strawiński nie był w stanie tego zrozumieć: przecież próba kostiumowa wypadła tak dobrze! 137 wyszedł z tego cało. Powiedział później, że poruszenie spowodowane było nie tyle jego muzyką, co „gestami, zbyt śmiałymi i wyuzdanymi, które wykonywał Niżyński, w przekonaniu, że wobec erotycznego tematu wszystko jest dozwolone77. Nie ma potrzeby prze Urzędnicy myśleli, że jego portret wykonany przez Picassa jest rodzajem mapy albo szyfrowanego diagramu nosić całości zasług na tancerza. Strawiński był zbyt skromny. Potem jego muzyka stała się mniej prowokacyjna, jako że zmienił styl na „neoklasyczny; później flirtował z serializmem.5 Od przypadku do przypadku pisywał także pojedyncze utwory, jak jazzowy koncert klarnetowy dla orkiestry Woodyego Hermana czy taniec dla cyrku Ringling Brothers. Pierwsze wykonanie zostało zapowiedziane następująco: „Pięćdziesiąt słoni i pięćdziesiąt pięknych dziewcząt w Niezwykłym Choreograficznym Wyczynie77. Można spokojnie powiedzieć, że Flirtowanie z serializmem - to jak zabawa dynamitem. 138 Strawiński jest jedynym kompozytorem w historii muzyki, który napisał polkę dla stada słoni.6 To nie żart: choreografię przygotował George Balanchine.7 Strawiński nigdy nie widział baletu, ale później spotkał się z Bessie, pierwszą z gruboskórych, i uścisnął jej nogę.8 Przez całe lata krytycy byli dla Strawińskiego raczej nieuprzejmi. Pisząc o jego utworze poświęconym pamięci Debussyego, krytyk Ernest Newmann stwierdził: „Nie miałem pojęcia, że Strawiński aż tak nie znosi Debussy'ego. Gdyby moje wspomnienia o przyjacielu były tak bolesne, jak wydają się wspomnienia Strawińskiego o Debussym, to próbowałbym o nim zapomnieć77. Inny krytyk określił jeden z utworów jako „tryumf muzycznej tępoty nad literacką siłą tekstu [...] Jedynym dźwiękiem, jaki dodawał mi sił, był odgłos nakręcania zegarka przez upartego sąsiada77.9 W końcu Strawiński przeprowadził się do Kalifornii i został obywatelem amerykańskim. Pewnego razu policja bostońska chciała ukarać go studolarową grzywną za jego aranżację Gwiaździstego sztandaru.10 Często pisał muzykę na jakimkolwiek skrawku papieru, który miał pod ręką: serwetkach, kopertach czy restauracyjnym menu.11 Do snu lubił się ubierać w zniszczony, stary zielony beret, a swoją muzykę porównał kiedyś do własnego nosa: „Nikt nie będzie krytykował kogoś lub czegoś, co działa - powiedział. - Nos nie jest zrobiony; nos po prostu jest. Tak jak moja sztuka77. No cóż, jest to jakiś sposób spojrzenia na sprawę. JeanBaptiste Lully skomponował Koncert dla Królewskiej Sypialni, ale to nie to samo. Widok pięćdziesięciu słoni w różowych baletowych spódniczkach musiał być niezły. Słoń jest jedynym zwierzęciem, które można nauczyć stania na głowie. Jest też jedynym z czterema kolanami, a jednak nie umie skakać. Strawiński był atakowany ze wszystkich stron. Kiedy Pablo Picasso namalował jego portret, pojawiły się kłopoty z jego odprawieniem na granicy, ponieważ urzędnicy myśleli, że jest to rodzaj mapy albo szyfrowanego diagramu. Oto co go spotkało, kiedy próbował być patriotą. Zabranie go na obiad mogło być ciężką próbą nerwów. 139 SCHONBERG "Naprawdę nie powinniśmy zwalać wszystkiego na Schónberga. Jego zdaniem, niczego nie był winien: „Jestem niewolnikiem wewnętrznej siły, silniejszej niż moje wykształcenie" - powiedział pewnego razu. A kiedy indziej stwierdził - „Jestem tylko przekaźnikiem pewnej idei. Idea jest niczym prąd elektryczny w powietrzu. Może pochodzić z Jowisza - z kosmosu - to nie jest dowiedzione!" Arnold Schónberg nie zawsze był radioodbiornikiem w ludzkim ciele odbierającym muzyczne transmisje z Jowisza. Według wszelkich dostępnych danych, jego dzieciństwo było dość zwyczajne.12 Jako dorosły był niski, łysiejący i miał duże, wyłupiaste oczy. Może za dużo czytał. Wdowa po Albanie Bergu, jednym z uczniów Schónberga, twierdziła, że Berg regularnie rozmawia z nią zza grobu, przekazując jej instrukcje dotyczące jego opery Lulu. Ludzie bywają różni. 140 Schónberg urodził się w Wiedniu w 1874 roku. Zaczął brać lekcje skrzypiec, mając osiem lat. Kiedy opuścił szkołę, przez krótki czas pracował w banku, ale to nie skończyło się dobrze. Zaczął komponować sam, bez przygotowania. Był właściwie samoukiem,13 jeśli pominąć krótki okres, kiedy studiował kontrapunkt u Aleksandra von Zemlinskiego. Ożenił się z siostrą Zemlinskiego, Matyldą, a więc lekcje, tak czy inaczej, na coś się przydały. Jako młody człowiek, Schónberg lubił wałęsać się po wiedeńskich kawiarniach, pić espresso i dyskutować o muzyce Wagnera z intelektualistami, których tam spotykał. Od czasu do czasu podejmował się orkiestrowania muzyki dla miejscowej operetki. Nie przepadał specjalnie za tą pracą, ale potrzebował pieniędzy. Nazwisko Schónberg bywa pisane Schoenberg. On sam jednak nie przejmował się językowymi problemami dotyczącymi swojego nazwiska. Był zbyt zajęty rozmyślaniem o tym, jak zrewolucjonizować język muzyki. Zaczął w sposób dość prosty, pisząc w wyszukanym, silnie schromatyzowanym stylu, wyrosłym z dzieł Mahlera. Posunął się jednak dalej, rozciągając granice tonalności poza punkt krytyczny. Kiedy rozwiał się dym, struktury tonalne, będące rezultatem całych wieków ewolucji, leżały w gruzach na podłodze, a Schónberg stał pośród ruin. Nie był to przyjemny widok.14 System kompozytorski rozwinięty przez Schónberga, a później kontynuowany przez jego uczniów, Albana Berga i Antona von Weberna został nazwany serializmem albo dodekafonią.15 Dwanaście dźwięków, na jakie składa się oktawa, jest tu poukładanych w serie, nazywane też szeregami dźwiękowymi, z których rozwijany jest cały materiał melodyczny utworu. Dalej wyjaśnienia stają się zbyt ezoteryczne.16 Muzyka Schónberga od samego początku była przez publiczność koncertową traktowana z dezaprobatą i witana drwinami. W czasie pierwszego wykonania jego zbioru pieśni, w roku 1900, na widowni doszło do walki na pięści. W czasie premiery Symfonii Kameralnej Być może to wiele wyjaśnia. Prawie tak samo nieprzyjemny, jak zawiłe przenośnie, snujące się po ostatnim akapicie. Ma też wiele innych nazw, ale jestem zbyt taktowny, żeby je wymieniać. Schónberg ubolewał przez całe życie, że nikt go nie rozumie. Mnie to nie dziwi. 141 wielu słuchaczy opuściło wcześniej salę, robiąc po drodze straszny hałas. Walili pięściami w krzesła, głośno gwizdali i szydzili. Przed następnym koncertem Schónberg kazał wydrukować adresowaną do publiczności uwagę, mówiącą, że wykupienie biletu upoważnia do siedzenia cicho i słuchania, a nie do wyrażania opinii o muzyce. Nie poprawiło to sytuacji. Bójka na jednym z koncertów znalazła swój epilog w sądzie, a lekarz zeznający w obronie oskarżonych stwierdził, że wielu słuchaczy wykazywało wyraźne oznaki nerwicy, będące następstwem słuchania muzyki. 26 grudnia 1934 to pamiętna data: w Suicie Gdur na smyczki Schónberg napisał pierwsze od dwudziestu siedmiu lat oznaczenie tonacji, aby pokazać, że nie zapomniał, po co one są. Przez jakiś czas jego hobby było malarstwo, a za młodu eksperymentował z maszyną do pisania nut. Poza tym niewiele było w stanie oderwać go od powziętej samozwańczo misji - emancypacji dysonansu. Traktował tę misję bardzo poważnie: „Jest moim historycznym obowiązkiem - powiedział - czynić to, co nakazuje mi moje przeznaczenie". No cóż, człowiek robi to, co musi. ANGIELSCY WIEJSCY OGRODNICY RALPH VAUGHAN WILLIAMS siedział sobie pewnego ranka, nie robiąc nic szczególnego, kiedy przyszło mu do głowy, że byłoby fajnie odrodzić muzykę angielską, której ostatnio nie najlepiej się wiodło. W roku 1903, a nawet wcześniej, już od śmierci Purcella w roku 1695, los angielskiego kompozytora prezentował się raczej ponuro/ Och, możecie wymienić parę nazwisk - Wesley, Walmisley i cała reszta - ale spędzali oni większość czasu, wałęsając się w pobliżu katedr.2 Możecie też próbować zrobić na mnie wrażenie Deliusem i Elgarem, ale będzie to tylko bluff. Vaughan Williams uznał, że najlepszą drogą postępowania będzie powrót do angielskich pieśni ludowych. Oznaczało to wielogodzinne wędrówki godzinami po wrzosowiskach i moczarach. On i Gustav Holst mieli zwyczaj robić to całymi dniami, zbierając pieśni ludowe, ballady i wiejskie piosenki, które znajdowali leżące sobie w lesie i porozrzucane po wiejskich łąkach. W końcu Vaughan Williams zebrał około ośmiuset takich melodii. Ponieważ byłby to wielki wstyd pozwolić im się zmarnować, często wykorzystywał je w swoich utworach, by dodać im rustykalnego uroku. Czasem sam wymyślał melodyjki, które brzmiały jak piosenki ludowe. Była to jego ulubiona rozrywka, której ciągle się oddawał, żeby nie wyjść z wprawy. Jak to ujmuje jeden z biografów: „Przesiąkł sam tymi modelami melodycznymi i specyficznymi ryt mami". Vaughan Williams urodził się w 1872 roku w Gloucester, ale dorastał w Surrey. Jego rodzina żyła w dostatku, co bardzo ułatwiło mu utrzymanie się z komponowania. W rodzinie ze strony ojca Szczególnie Purcella. Po tym jak umarł, był już nie ten sam. A wiecie, co to oznacza. Była to mokra robota, ogólnie rzecz biorąc. Sami wiecie/jak często pada w Anglii. było bardzo wielu prawników, ale jego ojciec był anglikańskim wikarym. Matka była córką Josiaha Wedgwooda.5 Ponieważ była także siostrzenicą Karola Darwina, ewolucjonisty, i żoną pastora, można sobie wyobrazić jak wyglądały ich rozmowy przy stole.6 Jeden z największych kłopotów z Vaughanem Williamsem polega na tym, że nie wiadomo, jak go nazywać. Jego prapradziadek nosił zwyczajne nazwisko Williams. Vaughan, zdaje się, dołączyło gdzieś po drodze. Wszyscy teraz nazywają kompozytora: Vaughan Williams, i nie mam zamiaru sprzeciwiać się temu trendowi. No i jeszcze problem z jego imieniem, które wygląda jak Ralph, ale prawdopodobnie powinno być wymawiane: Rejf.7 Jakkolwiek się nazywał, wcześnie rozwinął się u niego talent muzyczny. Swój pierwszy utwór skomponował w wieku sześciu lat - była to czterotaktowa melodyjka na fortepian, The Robin's nest. Po Polecałbym rozważanie wszystkim zainteresowanym kompozycją: być bogatym z domu. To d Wedgwoodowie od talerzy. Nie sądzę/ by wuja Karola często zapraszano na obiad. Nie zapominajcie, że jest to naród, który „Gloucester" wymawia jak „Gloster". tem nic już nie było w stanie go powstrzymać. Komponował muzykę chóralną, pieśni solowe, utwory religijne, suity pieśni ludowych. Dodajmy do tego dziewięć symfonii8 i sześć oper. Kiedy miał dziesięć lat, napisał operę lalkową, pod tytułem Kalosze szczęścia.9 Wielu kompozytorów rozpoczyna karierę bardzo błyskotliwie, a starzejąc się - traci animusz. Vaughan Williams przeciwnie: wiele swoich najlepszych utworów napisał w wieku, w którym większość kompozytorów zajmuje się już tylko polerowaniem sztucznych szczęk. Swoją ostatnią, dziewiątą symfonię skomponował mając osiemdziesiąt sześć lat, na krótko przed śmiercią w 1958 roku. Wędrówki z czasów młodości musiały być dobre dla zdrowia, nie wspominając już o nadzwyczaj szczęśliwych kaloszach. BENJAMIN BRITTEN nie napisał utworu o kaloszach, za to włączył część pod tytułem Slung Mugs10 do swojej muzyki teatralnej, Noye's Fludde.11 Urodził się w 1913 roku. Jako młody człowiek wyruszył by pozbierać pieśni ludowe, które Vaughan Williams pozostawił niedbale porozrzucane dookoła. Podnosił je, szorował szczotką i umieszczał w swoich utworach. Czuł się wtedy lepiej. Napisał też trzynaście oper, w tym Petera Grimesa, która opowiada o rybaku, i Alberta Herringa,12 który nie ma w ogóle nic wspólnego z rybą.13 Britten często nazywany jest drugim Purcellem.14 Szczęśliwym Albert Herring, który nie ma zbiegiem okoliczności, Britten nic wspólnego z rybą 10 Znowu ta magiczna cyfra. No cóż, to było wczesne dzieło. Kubki wystrzeliwane z procy. Każdy stary kubek to potrafi. Po prostu weźcie jakikolwiek z kuchni. Śledzia (przyp. tłum.). Ryby występują też w Billy Bud. Akcja toczy się na morzu i tak też czasem czuje się publiczność po wysłuchaniu tego utworu. Brzmi to dość efektownie. 145 urodził się 22 listopada, w dzień świętej Cecylii, patronki muzyki. Purcell zmarł w wigilię dnia świętej Cecylii, a więc Britten urodził się zaraz następnego dnia, tylko dwieście osiemnaście lat później. Niektórzy przypisują temu wielkie znaczenie. Bo ostatecznie, cóż to jest tych marnych dwieście osiemnaście lat? Britten zmarł w roku 1976, a przedtem został lordem Bńttenem i Wielkim Nestorem Muzyki Angielskiej. Stanowisko to jest aktualnie wolne. Tylko poważne kandydatury będą rozpatrywane. 146 IVES CHARLES IVES (1874-1954) jest w muzyce tym, czym w filozofii był Henry David Thoreau: absolutnym indywidualistą, niezależnym i obdarzonym silną wolą. Nie przejmował się tym, co inni myślą o jego muzyce. Komponował po prostu tak, jak chciał.15 Oczywiście, bardzo pomocny był fakt, że nie próbował zarabiać na życie jako kompozytor. Większość dorosłego życia spędził w Nowym Jorku, gdzie pracował jako agent ubezpieczeniowy. Ożenił się z panną Harmony Twichell16 i wiódł szczęśliwe życie przedstawiciela klasy średniej. Komponował tylko wieczorami i w weekendy. W soboty chodził czasem do miejscowej piwiarni i grał ragtime'y na fortepianie. Swoje niezależne usposobienie odziedziczył po ojcu, Georgu Ivesie. Ives senior był najmłodszym kapelmistrzem armii Unii w czasie wojny secesyjnej. Pewnego razu, w czasie burzy z piorunami, przesiedział prawie całą noc na dworze, słuchając dźwięku dzwonu z pobliskiego kościoła. Resztę nocy spędził na poszukiwaniu tego dźwięku w swoim fortepianie. Nie było go tam. George był autorem wynalazku, który nazwał maszyną ćwierćtonową. Był to aparat opatrzony dwudziestoma czterema skrzypcowymi strunami oraz zestawem ciężarków i krążków. Komponował na owej maszynie ćwierćtonowe melodie i kazał je sobie śpiewać małemu Charlesowi. Ives powiedział, że ojciec później „zaprzestał tej praktyki, chyba, że miała to być kara".17 Inna jego ulubiona zabawa polegała na tym, że kazał Charlesowi śpiewać jakąś popularną piosenkę - powiedzmy Swanee River - w określonej tonacji, pod Nie zgodziwszy się z Twoją opinią. Czytelniczko, nazwałby Cię pewnie „miłą starszą panią", albo jeszcze gorzej. To ona, jako pierwsza wymyśliła ubezpieczenie o podwójnym zabezpieczeniu. Sąsiedzi skarżyli się na hałas. 147 czas gdy sam akompaniował mu w innej. Powiadał, że chce w ten sposób rozwijać uszy chłopca. Charles Ives kontynuował naukę na Yale University, gdzie jego nauczycielem muzyki został Horatio Parker, znany kompozytor. Ives lubił Parkera, chociaż w porównaniu z ojcem był jedynie konserwatywnym starym nudziarzem. Jego szkolne akta pokazują, że był zaledwie przeciętnym studentem w przedmiotach innych niż muzyka.18 ... chciał rozwijać uszy chłopca W Yale Ives spędzał czas bardzo przyjemnie: był najlepszym miotaczem w drużynie baseballowej, która pokonała studentów pierwszego roku. Potem organizował drużynę piłki nożnej. Komponował nie tylko własną „poważną77 muzykę, ale także marsze dla szkolnej orkiestry i muzykę do wodewilowych przedstawień stu Najgorsze stopnie miał z francuskiego. 148 denckich korporacji. Skomponował łącznie pięć symfonii i kilka dużych utworów orkiestrowych, dwie sonaty fortepianowe, około dwustu pieśni i wiele innych utworów, wszystkie dość dziwaczne. Jak na ironię, poślubił kobietę o imieniu Harmony. Jako kompozytor tak dalece wyprzedził swoje czasy, że nawet dzisiaj wielu słuchaczy nie rozumie, o co mu chodzi. Swoją filozofię podsumował dość zgrabnie, pisząc: „Mój Boże, a cóż dźwięk ma wspólnego z muzyką?77 149 DOKĄD DALEJ? CAGE JOHN CAGE BYŁ ENFANT TERRIBLE muzyki awangardowej. To jedyne określenie, które jest w stanie adekwatnie go opisać. Co można powiedzieć o muzyce Cage'a? Zgodnie z jego własnym, filozoficznym podejściem do komponowania, mógłbym równie dobrze nie powiedzieć niczego. „Nie mam nic do powiedzenia - twierdził tajemniczo - ale mówię to, i to jest poezja". Rozumiecie? Cage urodził się w 1912 roku w Los Angeles. Zawsze był gadułą. Mając siedemnaście lat wygrał konkurs krasomówczy, a rok później wygłosił pożegnalne przemówienie na zakończenie szkoły średniej. Rzucił college po dwóch latach i przez następne trzy wędrował po Europie. Powróciwszy do Kalifornii, utrzymywał się pracując w przedziwnych zawodach, w tym ogrodnika i introligatora.1 Wygłaszał także odczyty o sztuce nowoczesnej i muzyce współczesnej dla kalifornijskich gospodyń domowych. Studiował u wielu nauczycieli, w tym u Arnolda Schónberga, który powiedział, że Cage nie ma poczucia harmonii. Z powodu swoich poszukiwań na polu muzyki aleatorycznej, czyli opartej na przypadku, został nazwany „apostołem indeterminizmu w muzyce". Jako kompozytor był bardziej zdeterminowany niż większość jego kompozycji. Dla określenia sposobu wykonania utworu zaczął wykorzystywać rzuty monetą, kostką i chińskim I Ching2 Jego kompozycja z 1951 roku, Imaginary Landscape Nr 4 (Pejzaż wyobraźni), przeznaczona jest na dwanaście odbiorników radiowych nastawionych na różne stacje wybrane za pomocą rzutu monetą.3 Wraz z trzema innymi introligatorami stworzył kwartet perkusyjny. Nie jest to całkowicie nowe. Mozart napisał cykl walców wymagających rzucania kostką. To samo zrobili Haydn i C. P. E. Bach. 153 Około 1940 roku Cage wymyślił coś, co nazwał preparowanym fortepianem. Chodziło o fortepian nafaszerowany różnego rodzaju przedmiotami, które umieszczał na strunach, zmieniając w ten sposób dźwięk instrumentu. Uzyskanie najlepszego efektu zajęło mu jakiś czas. Najpierw próbował z półmiskiem do ciasta, ale ciągle się przesuwał. Wtedy pomyślał o gwoździach, te jednak stale wpadały pod struny. Wreszcie uznał, że najlepsze będą śruby i wkręty, choć używał też innych przedmiotów, takich jak gumowe uszczelki do okien i skrawki papieru.4 Jego pierwszym utworem na fortepian preparowany była suita taneczna Bacchanale. Charakterystyczne dla muzyki Cage'a jest występowanie nietypowych instrumentów lub ich nietypowych zestawień. Jego utwór Living Room Music wymaga czterech wykonawców partii rytmicz Wcześniejszy utwór. Credo In Us, na czterech perkusistów i radio zawiera cenną wskazówkę dla wykonawców/ którym radzi unikać „dzienników radiowych w czasie krajowych lub międzynarodowych katastrof". Dzieci, nie próbujcie tego w domu! 154 nych wykorzystujących „wszelkiego rodzaju sprzęty domowe lub elementy architektoniczne", takie jak książki, czasopisma, meble, ściany - cokolwiek.5 Aby wykonać utwór Music for Carillon Nr 1, podziurkował, w sposób przypadkowy taśmę perforowaną, która steruje urządzeniem wprawiającym w ruch dzwony. Branches przeznaczone są na perkusyjne warzywa (nieperkusyjne się nie nadają), łącznie z grzechotkami ze strąków i amplifikowanymi kolcami kaktusa.6 W Iniets czterech wykonawców dmie w muszle, a tło dźwiękowe tworzą płonące sosnowe szyszki.7 Cage był innowatorem w wielu różnych dziedzinach. Jako jeden z pierwszych urządził mieszkanie na strychu nowojorskiego domu towarowego, co obecnie jest bardzo modne. Jego apartament został opisany w numerze Junior Harper's Bazaar z czerwca z 1946 roku. Wiedział więcej na temat grzybów niż wy i ja razem wzięci, i w 1962 roku założył dla siebie i innych miłośników grzybów Nowojorskie Towarzystwo Mikologiczne.8 Powiedział kiedyś, że gdyby mógł zacząć wszystko od początku, zostałby raczej botanikiem. 29 sierpnia 1952 był historycznym dniem muzyki współczesnej: w Woodstock, stan Nowy Jork, David Tudor, przyjaciel kompozytora, po raz pierwszy wykonał jego utwór 4/33//. W utworze tym, po raz pierwszy wykonanym na fortepianie - choć przeznaczony jest na jakikolwiek instrument lub zespół, wykonawca po prostu siedzi w ciszy przez cztery minuty i trzydzieści trzy sekundy.9 Ukazuje to wiarę Cage7 a, że w dziedzinie formy włączenie ciszy jako podstawowego elementu utworu jest „jedynym nowym pomysłem od czasów Beethovena". Cisza nie jest nigdy całkowita - powiada Przypomina mi to przyjęcie, na którym kiedyś byłem. Szkoda, że was tam nie było. Jeśli nie chcecie używać odgłosu prawdziwych płonących sosnowych szyszek, Cage proponuje, żebyście odtworzyli go z taśmy, dostępnej w każdym lepszym archiwum nagrań. Był też członkiem honorowym towarzystwa mikologicznego w Czechosłowacji. W roku 1958 wygrał we włoskim teleturnieju sześć tysięcy dolarów za prawidłową odpowiedź na pytanie dotyczące grzybów. Stąd (pod)chwytliwy tytuł. Dla porównania: 59 1/2" na instrument smyczkowy, 32 '57.9864" i 34 '46.776" dla pianisty, 26 'l .499" na instrument smyczkowy i 27"10. 554" dla perkusisty. W 1962 roku napisał 4'33" Nr 2, znane także jako ÓW". To bardzo proste. 155 Cage.10 Stale otaczają nas dźwięki: wiatr, ptaki, ruch drogowy, nasz własny oddech czy cokolwiek innego.11 „Muzyką, którą wolę, bardziej nawet niż moją własną czy kogokolwiek innego - powiedział kiedyś -jest to, co słyszymy po prostu siedząc cicho". Zmarł w 1992 roku w Nowym Jorku. Może z powodu hałasu, jaki tam panuje. Dlatego posiedźmy cicho jakieś cztery i pół minuty rozmyślając o wkładzie, jaki wniósł Cage do rozwoju muzyki. Spytajcie kogoś, kto ma małe dzieci. Niektórzy oddychają głośniej od innych. 156 CODA A ZATEM KOŃCZYMY JUŻ nasze rozważania o historii muzyki. Można było powiedzieć o wiele więcej, stale też wiele się dzieje, ale i nam jest potrzebna perspektywa czasowa. Porozmawiajmy o tym za sto lat.