Marianna Bocian Z czasu jedni: jest JESTEŚ jestem Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 "Wolność bowiem jest ściśle złączona z dyscyplina wewnętrzną myśli i woli, która przychodzi do głosu tam, gdzie przymus wewnętrzny ustaje" Stanisław Vincenz 5 * * * jeden palił Paryż – drugi Moskwę w międzyczasie spalono im miasto Warszawę jeden budował na obczyźnie kościół wszechstworzeniu drugi budował w ojczyźnie burdel barwiony polszczyzną w międzyczasie wybudowano im solidne baraki i więzienia z portretami marksa stalina i lenina jeden tworzył prawd osłony – drugi perły hańbiącej blagi w międzyczasie korona głów myślących została uwięziona wielu skrytobójczo zginęło niektórzy popełnili samobójstwo teraz jest niby stary kraj niby Polska jeden jeździ po wiarę do Grobu Chrystusa drugi jeździ do Ulianowska do kołyski Lenina – ziemię polską wiezie na podarek za pokonywanie człowieka na rzecz ciemnej masy jeden się trudzi by fundamenty narodu wzmocnić ducha mnożeniem drugi go skazuje za niewiarę w potęgę leninowskiej partii w międzyczasie przejście z sublokatorki do rodzinnego domu cudem komunistycznym się staje buduje się mosty dla pełznących armii buduje się nowe obozowe baraki budują bezdomni w swym kraju Polacy jeden krwawi się szyjąc buty w pracy drugi zarobkuje na łapaniu ideologicznych wrogów zapominając o najeźdźcy myśląc że przybył w gościnę w międzyczasie głód zagląda ludziom w oczy jeden wołał że naród został wyzwolony z obszarniczej władzy drugi jak Hiob rozpaczał że sprzedany w dziką okupację teraz biedniejemy wszystkim w obrębie istnienia zmęczeni trzydziestodwuletnią wojną w kraju pośrodku Europy rozpłatanej jej własnymi szponami w międzyczasie rodzą nam się dzieci którym kapłani mówią: niech Pokój Pański zawsze będzie z wami b ę d z i e jeśli każdy własnym życiem ów pokój w y w a l c z y 1971 6 PRÓBA ROZSTRZYGNIĘCIA Camus niczego dobrego nie znalazł w żadnym systemie politycznym wznoszonych w XX wieku na trupach i krwi Sartre sławiący na papierze wolność zesłał Camus na wyspy Galapagos tragiczna śmierć Camus m i l c z e n i e m odpowiedziała filozofowi milczkiem przytakującym socjalistycznym kazamatom udowadniając że wszelkie obozy zagłady rodziły się w listach pełnych pozornie dowcipnych rad Katyń przed Katyniem był łagodnym miejscem świata... jak wyspy Galapagos Brzezinka przed Brzezinką była przyjaznym miejscem świata spowitym życiorodnym słońcem oprawcy z Katynia ani pół bukwą nie wytrą swego dzieła oprawcy z Brzezinki ani pół kropką nie skłamią – nie zwyciężyli niczego ani nie zdobyli prócz miana zbrodniarzy których orgiastyczne mordy nie cofnęły im śmierci 7 * * * tylko czaszki wyłupione na drogach sławnych bitew wszelkich bogów rewolucji którzy obrotnością Lucyfera okazywali się... rozkazywali wcielając się w ciała przysadzistych osiłków rządzących nahajką tęgich kanibali narodów którzy tyle podrabianych cudów z łupiestwa Rodzaju obiecali milionom że nie dziwią drogi czaszkami brukowane co wiek co rok co dzień realizuje się głośny postulat Bucharina który ciągle domaga się "Zniesienia chrześcijańskiej miłości bliźniego, najniebezpieczniejszej przeciwniczki komunizmu i środka dla zdobycia świata" co on czuł w ostatnią noc życia wiedząc że jego postulat spełnia się na nim w pełni znaczenia co myślał w ostatniej godzinie wyzbytej już chrześcijańskiej miłości bliźniego nocy szatana którego wspierał ucząc jak opętać umysły wiarą w komunistyczną misję zbawienia poprzez podbój świata tylko czaszki wyłupione zostały dowodem zwycięstwa rewolucji i podboju świata wynikłych z obłędu ojczulków którzy dobrze wiedzieli o mocy miłości bliźniego czy miliony wymordowanych to dowód zwycięstwa jakie dobro jaka szczęśliwość może z tego wzrosnąć?! 1976 8 WIELKIE MANKO EUROPY nie wypada abyśmy się w wierszu kłócili jak dzieci powiedzmy – co nie będzie fałszem – życiem zabijaliśmy się o kilka żywych prawd które nie przebudziły sumień obywateli Ziemi wirujących wokół słońca z grobami ludzi wymordowanych na globie rozpaczy z grobami powstańców wszystkich polskich powstań ciągle... "Za wolność waszą i naszą" niebo – owszem! – było nad Europa demokratyczną jak zawsze słyszałam błękitne choć pokryte chmurami wojennych dymów pod którym człowiek ponoć nosił prawo moralne by z zabitych ciał umiejętnie produkować mydło, skóry na okładki filozoficznych traktatów i guziki by życie wzmacniało życie by życie służyło życiu by nic się z życia w życiu nie zmarnowało w Europie ciała zabitych ekonomicznie wykorzystano jako nawóz by się w procentach handlu stare ludożerstwo opłacało by życie mordami się ubogacało i z okupacji żyło i zapominało i zapominało by teraz była w obozach niewoli zgoda cisza i pogoda i pokojowy dialog no, nie Europo? no, tak! Europa jak groza zagłady bogata nie wypada abyśmy się wierszu kłócili o prawdę czasu rozstrzału Lecha Piwowara jego jasnej poezji nie ma na straganach handlu dla was żaden duch ludzki nie jest wieczny kogo zabito ten nawet poetą nie zmartwychwstanie? w Europie wiedziano jak zabijać poprzez pomijanie arcy-ludzkich dzieł w polskim wierszu Jury Soyfer rozpruty na wiekuistość salwą zbrodni jest żywym Głosem wiecznego Człowieka który jeszcze nie skonał w prochy marne jak On to wszystko przejrzał jak On to ludobójstwo przeczuł nazywacie się drwiąc z poniżonych narodów światem ludzi wolnych?! z tym jeszcze poczekajmy po obu stronach drutów kolczastych 9 fałszem jest że Zamordowany w Katyniu przestaje istnieć w historii życia w Wiedniu czy Londynie Paryżu Wilnie Pradze Budapeszcie Oslo fałszem jest że Zamordowany poeta w Wiedniu przestał istnieć dla człowieka we Wrocławiu w polskim wierszu poety nie można zamordować nawet gdy odbiera mu się gdziekolwiek życie w jego przelanej krwi wolna Europa nie jest zwidem a braterstwo ludów o którym mówili poeci nie stało się jeszcze majakiem Europa Petrarki Miltona Erazma z Rotterdamu Blake Kochanowskiego Goethego Słowackiego Europo rolników rzemieślników tkaczy cieśli robotników Świętego Franciszka z Asyżu Świętego Tomasza Dantego Husa Mistrza Eckharda Galileusza Michała Anioła Norwida Bo In Ra Europa wszystkich pokornie świętych Bezimiennych Europo Hitlerów Folwarków zwierzęcych i Stalinów geniuszy zbrodni i pożogi sprzedałaś na targu niewolników jasno i dyplomatycznie połowę siebie jaka wolność do teraz zyskałaś rozpłatana twoje eleganckie majątki są mankiem przyszłości jak cicho i zajadle pochłania cię czerwony rak ale ty nie chcesz prawdy rozumieć ani widzieć siebie bo bez serca rozum jest zawsze i wszędzie obłędem który naród był twoim Europo sercem odwracasz gębę pośród barwnych urojeń której szyję aż w Hiszpanii podcinał już zdradziecko sierp niewolnico kolorowego bełkotu o demokracjach nie znająca jeszcze ciężaru urzeczywistniania praw życia nie znająca jeszcze wolności ręka Boga danej 10 DZIEDZICTWO bierz wypaloną muzykę wzgórza i biegnij rozsypanymi schodami historii do komory serca Paderewskiego uważaj aby Jego miłość nie wypaliła znaku na czole Europy której wszystkie miasta zdradziły żywych w innych narodach nie mogąc do teraz położyć czystych rąk na fortepianach sumienia w historii ale On patrząc teraz już wiekuistością aż do dziś nie pogodzony z tym że taka była prawda sprzedajnych władców odrąbałby sobie prawicę aby strugami krwi wszystkich zabitych za obronę życia wygrać przed Bogiem jedynie błaganie ,,Przybądź nam ku pomocy i wyrwij nas z potężnych nieprzyjaciół mocy” w muzyce wzgórza nie ma popiołów zagłady w sprzedanych narodach nie ma zgonu narodów Zaranna Gwiazda spływa – słucha i wchłania łzy Starca w którego sercu brzmiała ostatnia symfonia braterstwa Europy która nie przyjęła wolności z Boga ustanowionej bierz tę wypaloną muzykę wzgórza i biegnij rozsypanymi schodami wolności do sprawiedliwego serca Paderewskiego gdy w miastach które knuły przeciwko narodom niewolę rozlegnie się nagły marsz żałobny a dziki z miedzi Jeździec zanurzy pysk w morzu Śródziemnym bez lęku stań własnym sumieniem w sercu Artysty i zapalaj święty znicz narodzenia nowej epoki jesteś dziedzicem samobójczej w handlu narodami Europy bierz w swoje samotne ręce w Bogu ustanowiony Pokój odrzuć myśl że ręce twoje są dawno sprzedane na targowisku narodami nie tylko w Jałcie jesteś wolny z Boga i Rodzaju tu w ojczyźnie Paderewskiego choćby i w więzieniu zapalaj znicz wolnej Europy odrzuć fałszywą myśl 11 że losy narodów zostały przesądzone w paktach politycznych rzeźników jesteś dziedzicem prawa Stwórcy Nieba i Ziemi mocny siłą miłości bliźniego 12 * * * zbawiają siebie wzajem systemy polityczne szykując świat do popiołów co polityczne od wieków na mordach rosło i grobach i mordem się stanie niczym innym na globie kto będzie opłakiwał życie narodów w powietrzu okaleczonym przez zbrodniczy ogień wylęgły w myśli bękarta myślącego na cudzym tronie tylko o jednym – jak uniwersalnie zabijać! który Prawo Stwórcy sprawiedliwość i miłość bliźniego ma za religijny zabobon a człowieka i naród za punkt rozstrzału 13 WSPÓLNOTA człowiekiem zaledwie będąc ponad wszystko co ziemskie w sobie i drugim odczujesz zwykłe życie Świątynia Pana chodząca po ziemi wyzwolony z urojeń słownych pozdrowisz milczącym wzrokiem miłości przechodnia jakby ci synem był i bratem na jednakowej drodze do grobu przed którym nie chroni żadne bogactwo ani wdzięk ciał człowiekiem zaledwie będąc ponad wszystko co ziemskie wiesz że nie ma ludzi obcych na ziemi Stworzyciela człowiekiem zaledwie będąc w kolejce po chleb i margarynę objęło cię światło wiecznego Tchnienia ze źrenic twarzy nieludzko zmęczonej jakby anioł w udręczonym ciele uczynił cię bratem i synem w jednym drgnieniu źrenic jakby ci zwiastował czas innego Przymierza na ziemi ludzi udręczonych zbrodniczą przemocą w sercach których poczyna się Początek narodzin duchowej natury życia powoli dostrzegasz głębokie rysy pęknięć na wszystkich twierdzach władzy rządzenia mordami powoli w głębi natury ludzkiej Duch prostuje słowa w ustach unosi jasny wzrok na twarzach umęczonych źrenicami mówi że nie zwycięży w pozornie mizernym ciele człowieka miłości złoczyńca wtedy gdy zabija mordami nie cofnie swego grobu 14 BRATU JANOWI, A WIĘC CHŁOPOM POLSKIM powołał mnie On do pługa i wiersza wyorałam przeraźliwa prawdę w historii – piszczele ludzkie połamane mieczem otuliłam je nieporadną mową pierwszego wiersza ośmioletni brat siał ręką żyto płakał bo było to ponad jego cielesne siły zasiane zboże wzrastało jak wieczność kto w zasadzie był wtedy z nas poeta w czasie upostaciowiania się ducha na trudnej acz świętej w doczesności Ziemi?! jakim to wierszem pragnę Cię teraz odsłonić w obrazie jak tyś bezimiennie uwiecznił się chlebem przez ile rąk w ilu rodzinach na globie łamanym czy ktoś słyszał spożywając kromki bezradny twój płacz twoje ręce Bóg powołał do zasiewów i kośby we mnie zasiały się twoje łzy z wysiłku na jaki ołtarz mam je teraz złożyć bo wszak były wypełnieniem Przymierza karmieniem życia więc jego obroną teraz twoja poorana zmęczeniem twarz unosi się pełna zdziwienia pytasz – czy prawdą jest że tworzenie poezji wymaga aż całego życia, dlaczego tylko nielicznym to dane... śmiejąc się mówisz: zasiać zboże to żadna sztuka to nawet dziecko potrafi! czy już zapomniałeś męki uczenia się siania które po latach stało się arcy-sztuką twego życia? przyszłam ci powiedzieć że wiersz wzrasta z tamtych naszych łez i orki a spożywany chleb zasklepił rany trudów krzywdami zadane ale nie cofnął krzywdzenia w samej ocenie znaczenia życia i pracy przyszłam do ciebie jak przychodzi chleb do domu abyś schodząc zmęczony kośbą z pola wkroczył w polski wiersz jako współartysta i aby fałszerz historii życia Ziemi i Nieba 15 nie mówił żeś nie budował ducha w ojczyźnie że twoje powołanie do zasiewu zboża nic w dziejach historii świata nie znaczy wiedz że każde arcydzieło na tym świecie msza pacierz modlitwa i uczta weselna wzrastają z korzeni zasianych zbóż siewca przykłada rękę do świetlistej korony Życia - to on z najdalszej dali wita nowonarodzonego płodną w Bożą moc pieśnią – kromką chleba powszedniego to nic że w naszym kraju ręce siewcy spotwarzono sponiewierano pracę na rzecz chleba wydrwiono apostolski trud pozostaje nienaruszoną prawdą że w zasiewie zbóż ukrywa się fundament przyszłych dni niech chociaż wiersz będzie dla ciebie uśmiechem pośród doznanych poniewierek wszak nie w jednym słowie nam tu urągano i nie w jednym na tej ziemi roku łupiono dobytek ziemię którą orzesz stwarzał żywy Bóg powołał Cię Pan do pomnażania pokarmu w sadach Wieczności na Jego Stole którym jest Ziemia wśród wszechświata by światło chleba otwierało każdy czas Życia i Słowa mój serdeczny mój strudzony zbydlęconą w tym kraju pracą okradany wśród cynicznych drwin ty żywisz i chlebem bronisz pokoju Pańskiego na ziemi z twego potu wzrasta świetlista Pieśń narodu ty krwią oracza zmęczeniem siewcy fundament dla przyszłości Stworzeniu tworzysz by młody poeta Janusz Wójcik mógł wznosić kromkę chleba jako modlitwę do Nieba 16 KAPŁAN I POETA (z czasu sąsiadowania z ks.Adamem Dyczkowskim) przechadzaliśmy się własnymi ścieżkami powołania nad nami kwitł gotyk – owoc strzelistej wiary którą bezimienni ludzie-artyści wyjęli z własnych ciał unosząc duchem materię w arcyformie ku niebu umarli w świecie doczesności dziełem nie przeminęli łukami rozpiętymi mocą wiary i siłą ciała ciągle unoszą nasz wzrok ku przestrzeniom aby czuć że ziemia pod stopami oczekuje matkującego ojcowania mówiłam Ci że każda piędź ziemi jest ołtarzem Przeistoczenia przechadzaliśmy się pokonując sekundę za sekundą mroki za szybko pragnąc ujrzeć blask Tajemnicy gdy słowa nienawidzących życie nicowały miłość w mowie przemieniając prawdy ludzkie w demonidła powszechnej dzikości Bóg został zabity w umyśle choć Go nie pogrzebała żadna partia człowiek cofał się w intelekcie w gada i łowczego z jaskiń języczne zwierzę wdziewało cudze szaty i grało fałszywymi słowami dni politycznego bałwochwalstwa obnoszono ikony wielkich oprawców czcząc jako bóstwa maszerowały pochody przemieniając się w hordy usta władców przemawiały z wysokości atomowego grzyba profanując Pokój Pański pustosząc ludzki umysł mowa przestała łączyć życie wzrastające obok życia w ludzką wspólnotę – nieludzkie narzucano przemocą czy można jednak przeciąć żyły Tego który i co JEST przez wszystkie Jest jeszcze nie poczęte a istniejące? czy można bez Boga pojąć że zbrodnia jest bezpodstawna że jesteśmy ocaleni bo dano nam moc odstąpienia ode złego?! przechadzaliśmy się pełnią udręczenia bo na wszystko co było kładł się cień fałszu i zwyrodnień jedynie trwale w harmonii zachował się Tumski most przechodząc można było zrozumieć ze siebie że do prawdy dociera się własnym sposobem życia czym nasze modlitwy nie zakończone realnym zasianiem pszenic orędowałeś pielgrzymkami pielgrzymowałam w oraniu własną ręką pól do Matki Boskiej Zielnej błogosławiącej pot żniwiarzy i poety dla mnie rzym tybet i częstochowa były w garści ziemi którą zaczęło się w cudzych barwach zdradzać w naszym kraju 17 wypełniałeś co z powołania ciężarem spoczęło na barkach wypadały od wysiłku włosy matowiał wzrok męski wyzbyty w ubytkach klęski przemijania kapłaństwo w tobie odzyskiwało urodę życia – most jaśniał od blasku sutanny! z dala we mnie rosła pewność – boskie życie w człowieku jest, ciągle do odzyskania Twój czas obsiedli młodzi niczym wróble drzewo wiśniowe roznosząc żeś Go nie miał często nawet na lekarstwo snu w sąsiedztwie brakowało nas dla samych ,,dzień dobry” kto przychodzi do kapłana i poety przychodzi w potrzebie umożliwiającej łaskawość rozdawania sił wspomagających życie bez skargi na zmęczenia pośród tragedii pod jednym dachem a jakby w odległych miastach Tyś kapłaństwem dorodniał ofiarnie w trudzeniu siwiejąc a we mnie poeta s a m o t n i a ł tworzył ale jakby na dziwnym wygnaniu przechadzało się nami tajemnicze życie poza zasięgiem wzroku trzeba było iść w coraz trudniejsze mroki istnienia tam gdzie na pomoc nie przybiegną żadni żywi jest taka droga wśród bezbrzeży świata na której nie wiemy czy głos Boga czy szatana nas nami woła w głębi pośród sfer otwartej tajemnicy wskazując bądź łudząc słowami świętych znaczeń trzeba własnym życiem przejść otchłań zwątpień jako i pewności nie wzywając ku pomocy boga wielkich Rezonerów me znając człowieka cóż chcieli poznać z Ojca Tobie kapłanie mogłam powiedzieć milczącym wzrokiem pamiętasz – Bóg w Gethsemanii kusił samego siebie Syn Przedwiecznego był kuszony więc i we mnie ono się odbędzie chciałam się raz zapytać o pewien stan w nas który nie wytrawił siebie jeszcze do pytania nie prosząc bo prośba jest w części wyłudzeniem lenistwem pustoszącym spokój istnienia drugiego wzywam Ciebie północą gdy czas doby przełamuje się na pół gdy przeszłe od świtu żywych zostaje odcięte módl się za spełnienie powołania poety którego nie wyznacza żaden ziemski urzędnik módl się gdy wykonuje (ani przeklęty ni błogosławiony) przestępczy w przekraczaniu granicy krok TAM – gdzie wszystko w nim samym jest zakryte 18 i Światło tylko może dokonać odsłony bądź... – opasz go głosem modlitwy nie pytając ,,po co” i ,,dlaczego” chociaż raz jeden w mym kraju na tysiąc lat życia w mowie rozkwitłej perła Bogurodzicy pomódl się za powołanie poety w czas polskiej północy gdy doba Wieczności przełamuje się na pół i jedna część obraca się ku ludzkiej przyszłości bo takie w tej ojczyźnie było wszystkich poetów opuszczenie i Słowackiego samotnienie jako i bezgrobność Norwida że wstyd że zabrakło wstydu gdy powołaniem poety pomiatano w przeszłości były głosy nawiedzonych i rozumnych poetów – dziś braknie znów głosów natchnionych miłością i pięknem bo usta poetów nim się otworzyły porankiem Słowa były sądzone prawami szyderców i fałszerzy oczy poetów patrzyły na obrazy kaźni widzieliśmy u zarania dziecięcych źrenic że więcej wymordowano ludzi obok niż umarło na wezwanie Boga wielu zwątpiło w istnienie Opatrzności kto w uporze wiary odzyskiwał prawdę z Ducha Przedwiecznego bez którego żaden byt do teraz się nie począł był odtrącony huczącym śmiechem cyników że poeta w zaświaty i przedświaty wierzy znienawidzeni za wierną miłość życia podcinali nocą swe żyły opuszczeni wyśmiani wyszczuci nie czuli wokół już Ciała żywego Boga pod tym dachem nikt mnie nie powitał poetą choć już myśli me znał poeta jest wysłańcem rzuconym w rdzeń przepaści gdzie umysł kapłana z powołania już nie sięga módl się o czyste myśli i zdrowie duchowe poety nie pytaj jeśliś jest kapłanem w człowieku nie pytaj w powitaniu co się stało że twarz moja jest szara jak popiół nie stać mnie na kłamstwo uśmiechu i nie mów mi więcej że wierzący są radośni wśród nieszczęść sąsiedzie! kapłanie! przyjacielu! nie pukam do żadnych drzwi nawet i kapłańskich bo twoje ręce nie mogą być mocą ocalającą gdy umysł zanurza się w otchłanie którymi musi samotnie przejść poeta przezwyciężając mroki własnego grzechu i istnienia 19 by się w Światłości rzeczywiście narodzić nie staniesz za mnie na pustyni by zwątpić we wszelki rupieć słowny fałszywych proroków by d o z n a ć i całym jestestwem uwierzyć bądź jak bywa człowiek zwyczajnością istnienia niech chociaż mam cień ludzkiej pewności że jeden na ziemi przytomnie czuwa modlitwą nie tylko nade mną i nie po to tylko by wiersz poety dorodniał światłością Stworzenia bo Ty kapłaństwem czując już wiesz: człowiecze braterstwo zostało ustanowione przed wszelkim narodzeniem wtedy gdy rozległo się niepojęte do teraz – Stań się Życie! niech jeszcze raz jeden wypełni się realnie na ojczystej ziemi modlitewnym złączeniem niech człowiek w kapłaństwie poeta w człowieku wspólnie i otwarcie odsłonią co siostrzane i braterskie łączy w narodzie i narody w Pokoju Pańskim jak łączą się powitalnie źrenice na Tumskim moście 1972 20 * * * znów okupacja... w kraju wszystko wokół jest jakby nie było źrenic jakby nie było rozumu jakby nie było prawa i prawdy jakby nie było wyjścia z obłąkanego kotła obławy na naród wydostaje się tylko wolność z Boga wydostaje się ludzka łza wydostaje się człowiecza dobroć oczywista jak podany chleb otwarcie drzwi w czasie łapanek wszystko wokół jest tak że odpowiedzią znów staje się człowiek rozstrzelany wszystko zaczyna być tak że przez zęby może przejechać czołg z fałszywym godłem mogą ci w każdej sekundzie podać gaz – socjalistyczną eucharystię wprost do ust pełnych czerwonej krwi 21 WIĘZIENNA KONTEMPLACJA a gdyby czasy nasze były pomyślniejsze czy byłbym lepszym od tego kim jestem? a gdyby zbrodniczej szarańczy wokół nie było czy byłbym gotów biec w braterstwie do człowieka upadającego pod ciężarem lat i cierpień? napisano nie kłamiąc tak wiele o gwałtach przemocy ukazując co zniewala co spotwarza całe narody jak brat zabija brata aż samo ukazywanie jawnego zła stało się okrutnie namiętne osaczające ze wszystkich stron wzrok słuch i serce tak co wiek nie chcąc nawet prorok odkształcał widzenie toru Stworzyciela pierworodnego źródła mocy życia nie czując że grzech jest źródłem każdego więzienia zbrodniami żaden mocarz nie cofa swej śmierci gdyby czasy nasze były niepodległe ludzie uprawialiby ogrody w maju to poeta nie pisałby wiersza na pryczy więziennej o hordach łowieckich polujących na ulicy na obywatela w ojczyźnie a gdyby czasy były łaskawsze ludziom a rządy sprawiedliwe może dopiero wtedy ujawniłaby się pełnią utracona prawda że wolny duch przenika przez inne stworzenia miłością nie mogąc ścierpieć najmniejszego kaleczenia życia w obrębie Bożego wszak orszaku stworzeń ten zagazowany i bezpański kot którego przechodzień odkopywał nogą na skraj chodnika to już mniejsza zbrodnia niż ból naszych dzieci? a skażone powietrze woda i święta ziemia nie obejmuje w ludobójstwie każdego innego stworzenia? a gdybyśmy czuli czym niewola własnego grzechu czy ten łagodny nad ziemią wiatr nie otwierałby nam wzroku i umysłu na wieczne z Boga prawo miłości i moc dobra by widzieć jak zanika zbrodnia i zło gdy nie chcesz tego ty sam czynić a gdyby tak wyzwolić się ze zwidów przez umysły tworzone a gdyby wyzwolić się od pychy oczekiwania na zagładę świata wyjść na drogę Stworzyciela Nieba i Ziemi 22 i siać myśli pokoju które łącząc budują czas życia odbudować międzyludzką unię by nie korzystać z urzędów szatana odczytać w jabłku na jabłoni wolę Boga silniejsza w najmniejszym źdźble trawy od mocarstw przecież od własnej zbrodni na tej ziemi zgina którzy zabijają nie w czasie historii ani w dalekiej dali ale teraz trwa z Tamtego zstępowanie Ducha tylko człowieczy grzech jest jego odtrąceniem jest bramą więzienia co nas tu spotwarza jakie niewole zniewalają na jakich salonach macherzy od wojen knują jakie pokoje że pogromom i wojnom nie masz tutaj końca a gdzież się w nas podział Pokój Pański radość i majestat czasu życia na co został zmarnotrawiony i po co czas życia jest jeden z Jedynego Boga i nie należy tylko do mnie ani żadnej władzy chyba że następuje samozdrada sumienia wtedy sięgasz nie bezkarnie po zło myśląc że ci wolno boś się wyzwolił z czego? – drwiąc żeś jeszcze nie widział ręki Boga karzącego – to Ona sprawia że twoje zło robiąc zakole w sferach życia sięgnie w pełni ciebie w arcychytrych mowach wodzirejów podmienia się tylko barwy zła zmienia jedynie urojenia okupację nazywa przyjaźnią bratobójczą wojnę maleńkim złem mniejszym od ziarenka maku? pośrodku czterech ścian celi więziennej moje kruche ciało podobne jest do białego królika którego w ciszy bez wysiłku mięśni można wyzbyć ziemskiego życia – nie, nie czuję się tu pokonanym człowiekiem i nie to na torze Boga memu życiu zagraża i myślę że to tu dane mi odkrycie z krwi ciała i ducha z jakiego źródła jest wolność ludzkiego istnienia z jakiego źródła każda na tej ziemi zbrodnia co dzieli na ziemi co spaja ludzi bez uwięzi 23 było mi jaśniej w lochu ciemności w czasie Zmartwychwstańca niż gdziekolwiek w świetle płomiennych sloganów ujrzałam w grozie jaką łaską jest otrzymane na wieczność Życie co czynię TU na wieczny tor TAM w istocie swej przeniosę i z tego czym bytuję tu tam się stanę Ty, któryś powiedział przez usta człowiecze ,,Jam JEST przez wszystkie Jest” Twoje światło jest obecne w tych kamiennych murach w których nie ma wrogości do życia zło może czynić tylko człowiek dotykałam zimnej ściany czując żywy żwir który był w świetle przez miliardy lat wytrawiany deskę pryczy z drzewa w którym tkwiła taka sama wieczność światła i słońca jak we mnie ze Słowa – Stań się! otwierało się widzenie że nic co z Boga nie będzie zgładzone lecz Przeistaczane bez końca cóż może mi uczynić zwyrodniały człowiek może mnie cieleśnie zabić nie odbierając Wiecznego Życia ale to jest tylko jego sprawą nie moim grzechem kto jest ten we mnie który myślą rozświetla to miejsce bytowania jako i jednako rozstania tu jestem gdzie światło słońca w życie nie przenika tu dopiero ujrzałam jak w za dalekich dalach szukałam opoki, jak moja myśl rozpraszała się w materii gwiazd może to Ty sprawiłeś czas tego spotkania tu gdzie pośród ścian człowiek oczekuje tylko złego gdy złowieszczo zgrzyta w stalowych drzwiach klucz odczułam w ścianie w desce Twój wieczysty Oddech z Pierwszego Dnia Stworzenia bądź wola Twoja duch mój powoli spokojniał i krzepł kojąc ciało dobrym snem nie traktuj tych stów jako pozy do fotografii bohatera byłam tak i po to aby doznać złego już wiedząc jak życie dusi się brakiem tlenu jak człowiek mdleje z braku wody 24 i żeby ze siebie mieć prawo do prawdy że żadne więzienie nie jest szkołą życia jest zbrodnia rozkładana na raty pośród których człowiek może pozostać niepokonanym do ostatniego oddechu gdy zawierzył Bogu może i po to zawleczono tam najsprawiedliwszych z prawych by odsłonili grozę prawdy przed własnym narodem nie opuścił ich Duch dwakroć ich jasność umysłów wzmocnił rozjaśniały ciemności czasu okupacji odsłaniały wolę czynienia zła tkwiąca w człowieku osłaniana w fałszu rozkazami generałów 25 NA MOŚCIE TUMSKIM WE WROCŁAWIU przeminęło ileż to złego i dobrego wywiał ostry Wicher dziadek odszedł w dwa dni wnuk mu się urodził czas to potęga – zwykł mawiać – i zarazem złodziej życia ileż było miłości durnych chmurnych i pogodnych był pokój w chałupie na siedem osób i było więzienie była radość pieśni w rodzinie która skończyła się łzami było się panem na wiecznych pożyczkach było się tak pewnie jak na pół gwizdka z domieszką goryczy i szczyptą śmieszności teraz odpływa ten świat jak Arka Noego nie mówię że był zwodniczym mirażem że kto umarł to umarł i z grobu nie wstanie kto wie co w nas skrywa się jeszcze przed nami z Wiecznego Istnienia patrzę jak zabita rzeka odpływają dwa łabędzie jakby unosiły moją wiarę i ludzkie milczenie znów nie wierzę że się nauczyłam tylko rozstawania dyktowanego ludziom przez ich naturalną śmierć pozwól mi trochę nad tym brzegiem pobyć nie czuję się wygnańcem ani tułaczem ani panem czasu ani niewolnikiem zdążę gdy zawołasz jak ongiś matka przed nocą by zasnąć w szczęśliwym śnie lubię noc jej niewinną w majestacie ciemność w niej wszystko jest jasne w istocie stworzenia ginie dal i bliskość bycie i przemijanie wszystko znów jest jak ma być na ziemi Prawo oddechu niezmienne jak u zarania gdy nie było wczoraj ni jutra było Jestem i Jesteś jest czyste teraz Nieznany Lad jest we mnie i z Ciebie to nie to niebo co nad nami powrotem życie nie przychodzi wyłącznie z tej ziemi przeżywane uśmiechem i męczeńskim potem ... na moście Tumskim we Wrocławiu święta ciszę nocy rozdziera krzyk Abla 26 * * * życie wyłaniane w rytmie światła miliardami lat nie mogło nie zstąpić z wieczności nieba nie mogła nie począć się święta ziemia w kolebce światła w bezmiarze wszechświata w której rodziłeś się człowieku przez miliardy lat będąc w części sam Tajemnicą narodzin wszechświata teraz już ty stoisz u wrót Tajemnicy z myślą stróżująca światłem ducha Ziemi? – źle myślisz żeś tu sam oszalały w rozpaczy żeś jest tylko ślepą grą materii i śmierci zobacz kto i jakimi palcami gra na fortepianie Nieskończoności pieśń Wiecznego rytmu narodzin tu nikt się nie rodzi i nie umiera będąc w niepojętym ciągu Przeistoczeń jesteśmy na krótką chwilę w tym miejscu wszechświata w drodze której nikt jeszcze nie ujął w pełni widzeniem bo jest wpisana w ludzkie rdzenie duchem trwa świetlista pieśń czasu Stworzyciela jesteś człowieku bo nie mogłeś widocznie nie być jesteś w początku Nic będąc teraz już Wszystkim czego nie możesz ciągle objąć rozumem ale możesz i masz w sobie moc by umiłować to wszystko sobą by siebie stwarzać nie jesteś jeszcze w Istocie pełnią rozwiniętym 27 13 GRUDNIA znów zbrodnicza szarość wypala nam oczy rozpaczą znów przemeblowanie w piekle czyni władza zbrojnych kanibali kto ich urodził hordami łowczych na jakie owoce stworzenia cisza wypływa z ukamienowanych w piekle nic się nie zmienia idzie ze Słów Witkacego szare! idzie szare! rodem z cara! Ribenttropa Mołotowa stara aż od carów darowana nam tu dola – pusty garnek i niewola 28 * * * jakoś czujesz jeszcze znękane ciało jakoś myślisz własnym życiem jakoś jeszcze tu istniejesz – kołataj się życie kołataj po tej jedynej ziemi boś jest bardziej niepojęte w boskości od wszelkich definicji Boga kreślonych przez świętych pewne że dożyjesz z odczutą nieśmiertelnością pełnią doczesności do grobowej deski serdeczny Ablu jeszcze dziś zaproś brata Kaina niech z supernaganem i nahajką w ręce zasiądzie do stołu teraz napijmy się razem choćby raz na ziemi dobrego wytrawnego wina przełammy się chlebem o który się modlił każdy z nas choćby raz tylko jeden jakaś takość jest ciągle w nas wspólna i mowa ojczysta choć rzeczywistego przymierza zwanego braterstwem między nami nie ma od dziesiątków lat jakoś zejdźmy się jeszcze raz w czasie Boga by popatrzeć życiem w swe twarze nie musimy się z lisia tu jednać ni głupio udawać że sama płaszczyzna stołu łączy nas w człowiecza wspólnotę narodu która wyłonił ze siebie królewskim Chrztem Duch i kreślił światłem dzieje historii nie oszukujmy siebie że polski język pojedna nas tylko dlatego że polski jakoś spotkajmy się i popatrzmy w milczeniu w jedno w każdym jedyne z Wieczności życie napijmy się wina z obecnej tu Winnicy Pańskiej bo w drodze do Zmartwychwstania Ablu będziemy iść – choć nie chcąc – z Kainem którego nie wykreślimy po tej i po tamtej stronie ze wspólnoty Wszechstworzenia choć każdy Kain sam bratobójstwem wykreśla się z każdego narodu jakoś przyjdźmy do siebie w czasie ziemskim bo Pokój Pański nie jest tylko marzeniem ni znakiem mocy Boga lecz przemiana każdego człowieka na globie siła wzywająca w nas do odstąpienia ode złego 29 której nie da się niczym wymazać z życia jakoś to się jeszcze z natury słyszy w oddechu i pojmuje zwyczajnością życia Kainie jaka nagrodę obiecał ci szatan najmując do zabijania przecież ty też czyniąc to umierasz Kainie odłóż miecz! – wołała de ustami Chrystusa matka życia Ewa bo i ty zostałeś Odkupiony wróć do rodzinnego domu boś utracił przyjmowanie daru miłości czy naprawdę wysoko ci szatan płaci za utratę łaski bycia miłującym człowiekiem? jak ciążą groby w komorach serca groza krzywd jakiej siły sumienia potrzeba i rozwagi aby ujrzeć naród dobrą i czystą kołyską narodzin i jaka obca dłoń wydziera z niej synów wychowując nie na obrońców lecz na siepaczy rzucających gazy łzawiące w wózki z niemowlętami teraz popatrzmy na siebie bez jakichkolwiek już złudzeń 1983 30 * * * niech do poranku dożyje umęczone Stworzenie w Pokoju Bożym o czystość i zdrowie starej ziemi o zwycięstwo karmiącej zieleni pomódlmy się milczeniem źrenic stojąc na betonowym cmentarzu jakim miasta guzy rakotwórcze ziemia stworzona kolebką, stworzenia kaleczona siekliwymi promieniami plugawiona mordami armii pomódlmy się milczeniem źrenic o świętą rodność starej ziemi o zwycięstwo karmiącej światłem zieleni czas wzrastania orszaków wszelkich stworzeń niech do pory wieczornej dożyje Stworzenie popatrzmy teraz w zamordowane rzeki martwe jeziora umierające sady i lasy – pomódlmy się po raz pierwszy Życiem zobaczmy czym jest utracone Przymierze ziemi i nieba z nami tylko już nie kłammy że wypełniamy Prawo Stworzyciela nasze zyski wynikłe z łupiestwa źródeł są mankiem Życia rabunkiem przyszłości Rodzaju ludzkiego nauczmy się starej modlitwy pokornie wzrastającej zieleni popatrzmy w konające korony drzew odczytajmy w nich przyszłość naszych dzieci nauczmy się modlitwy ziemi może choć jeden z nas przypomni że planeta Ziemia jest Ołtarzem Pańskim 31 * * * ludziom na tej ciągle zabijanej Ziemi życzyć chleba powszedniego dobrej woli i stanu zwyczajnej miłości bez końca i źródlanej wszelkiemu Stworzeniu wody nam ludziom życzyć zwycięskiego odstąpienia ode złego by się w chwale Ojca ż y c i e m własnym odrodzić i radości Ducha która Przymierze odnawia poetom boskiego natchnienia matkom i ojcom zdrowych w męstwie dobrych dzieci . kapłanom rozumnego orędowania reszcie miłującej gospodarskiej ręki hordom Kainów opamiętania zdrajcom narodu nawrócenia zmęczonym łagodnego odpoczynku zdrowia Stworzeniu i pokarmów świętej Ziemi latem jak i zimą na to Boże jak i ludzkie Narodzenie Wszystkim Zmarłym tego świata pokłonienie na drodze Wieczności Tobie Ojcze w Niebie jako i na Ziemi wdzięczności od ludzi za cud narodzenia nam upadłym ludziom na tej ziemi życzyć dobrej woli spełnionej na codzień sianiem zbóż zbieraniem jabłek jak i praniem pieluch nam Polakom życzyć krwią i duchem abyśmy się wzajemnie szanowali wbrew piekłom skłócenia aż do zwycięstwa w walce z hordami szatana Solidarności w drodze do Zmartwychwstania jak i ziemskiej niepodległości Ojcze Życia nie posiadam słowa wdzięczności za ciągłe wzywanie nas do źródeł Światłości by w milczeniu ciałem wzrastało Słowo 1982 32 SPIS TREŚCI * * * (jeden palił Paryż...) próba rozstrzygnięcia * * .* (tylko czaszki wyłupione na drogach...) wielkie manko Europy dziedzictwo * * * (zbawiają siebie wzajem systemy polityczne...) wspólnota Bratu Janowi, a wiec chłopom polskim kapłan i poeta * * * (znów okupacja...) więzienna kontemplacja na moście Tumskim we 'Wrocławiu * * * (życie wyłaniane w rytmie...) 13 grudnia * * * (jakoś czujesz jeszcze znękane ciało...) * * * (niech do poranku dożyje...) * * * (ludziom na tej ciągle zabijanej Ziemi...)