Jadwiga Courths-machler Pierwsza miłość Eryki Tytuł oryginału: Erika und Einbrecher © Copyright by Gustaw H. Liibbe Yerlag GmbH, Bergisch Gladbach © Copyright for the Polish edition by Edytor, Katowice © Translation by Maria Łobzowska r- ISBN 83-86812-41-9 Projekt okładki i strony tytułowej Marek Mosiński Redakcja Elżbieta Korekta Henryka Dobrzańska Wydanie pierwsze. Wydawca: Edytor s.c. Katowice 1996 Skład i łamanie- “Studio-Skład" Katowice Druk i oprawa: Opolskie Zakłady Graficzne ?>/ czy seńorita jest odpowiednią ko- nje . ^irtu czy nawet romansu. Wiesz, odnoszę wraże- mteresuje się tobą, jednak mam przeczucie, że nie 24 25 zadowoli się romansem, a ty, ojcze, chyba nie masz poważnych zamiarów? Werner spokojnie odparł: — Proszę cię, Gerd! Przecież ona jest młodsza ode mnie o dwadzieścia lat, a na stare lata nie popełnię głupstwa, żeby młoda żona przyprawiała mi rogi! Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby teraz tobie dać macochę! Wiesz, lubię towarzystwo pięknych kobiet, cieszy mnie, że chcą kokietować starego pana wiedząc, że nie jestem niebezpieczny! — Uspokoiłeś mnie ojcze. Przyznaję, że zacząłem się obawiać! Wydawało mi się, że poważnie traktujesz tę znajo- mość. Senorita jest piękna, ale — trochę demoniczna. Szczerze mówiąc, to nie jest kobieta w moim guście. Nie będę ukrywał, że ani ona, ani jej brat nie budzą we mnie sympatii — i zaufa- nia. — Hm! Wiesz, sefior Espado też mi się nie podoba, chociaż sam nie wiem dlaczego. Ale seńorita jest cudowna. W jej towarzystwie zapominam o wszystkim — z wyjątkiem jej piękności. Pozwól mi na tę przyjemność! Pamiętaj, że nie wyniknie z tego ani dramat, ani ślub! Mam nadzieję, że w niedługim czasie ty się ożenisz, a wtedy ustatkuję się i będę adorował piękną synową. Pamiętaj, musi być śliczna! Gerd uśmiechnął się ale zaraz spoważniał i zaczai mówić o sprawach handlowych. Nadszedł dzień, w którym miało się odbyć przyjęcie w willi Ridingerów. Od wczesnych godzin rannych panował duż} ruch w salonach i dużej sali jadalnej. Tego dnia ojciec i syn sami jedli śniadanie; pani Willig przyszła na chwilę i rzekła: — Proszę, żeby panowie dzisiaj jedli obiad w małym stołowym pokoju. W dużej sali jadalnej już nakrywają do stołu. Moja asystentka właśnie wydaje zastawę stołową: srebra i kryształy. Proszę spojrzeć, jak ładnie to zrobiła. Mówiąc to, pokazała jedną z kartek, które miały być położone przy nakryciach, żeby goście wiedzieli, gdzie są ich miejsca. Ojciec i syn ujrzeli małe arcydzieło: na białym satynowym papierze był narysowany wianuszek z polnych Kwiatów, a w środku artystycznie namalowane nazwisko. Gerd nagie wstał i rzekł: — Pójdę do sali jadalnej i sam przedstawię się pani asystentce. Wieczorem będzie zajęta nadzorowaniem służby i nie chcę, żeby sądziła, że jestem jednym z gości. Wyszedł z pokoju. Na korytarzu spotkał służącego, Or> niósł stos talerzy. Idąc w kierunku sali, zwrócił się do niego: °.SZ^ zostawić talerze w sali i powiedzieć pani'Valsen, z nią porozmawiać. Potem niech nikt nie przeszkadza. 27 Muszę z nią omówić kilka spraw dotyczących miejsc przy stole Kiedy skończę, wezwę służbę. Nie zajmie to dużo czasu. — Tak jest, proszę pana! — odparł służący. Gerd odczekał chwilę, a potem wszedł do sali jadalnej Eryka słysząc od służącego, że młody pan chce rozmawiać w sprawie miejsc przy stole, zmartwiła się, ponieważ każda zmiana wymagała dużo pracy, a wszystko było już gotowe. Miała na sobie czarną suknię i biały fartuch. Zajęta ustawia- niem kryształowych kieliszków, była tak zamyślona, że nie usłyszała, kiedy Gerd wszedł. Dopiero gdy stanął za jej plecami, odwróciła się i usłyszała: — Pozwoli pani, że się przedstawię. Jestem synem pana Ridingera i mieszkam tutaj razem z ojcem. Gerd starał się mówić spokojnie; był przygotowany na to spotkanie. Eryka spąsowiała i bezradnie patrzyła na “nieznajomego". Poznała go i poczuła mocne bicie serca. Gerd, widząc jej zakłopotanie, szybko dodał: — O, panno Yalsen! Widzę, że spotykamy się nie po raz pierwszy. Chyba się nie mylę? Czy nie była pani przedwczoraj w kwiaciarni? Kiedy wracałem do domu, nie miałem pojęcia, że przede mną idzie asystentka pani doktor. Gdybym to wiedział, przedstawiłbym się natychmiast. Eryka opanowała się, lecz nadal była blada. Nie chciała kłamać i udawać, że go nie zauważyła. — Tak, proszę pana, dostrzegłam pana i zastanawiałam się, kogo mi pan przypomina; dlatego patrzyłam na pana. Teraz już wiem, jest pan bardzo podobny do swojego ojca. Odetchnęła, jakby zrzuciła z ramion ciężkie brzemię- Ale nie była taka spokojna na jaką chciała wyglądać. Bez kapelusza wyglądała jeszcze ładniej, a jej zakłopotanie zdradzało, że on nie jest jej obojętny, chociaż starała się to ukryć. _- Tak, wszyscy mówią, że jesteśmy do siebie bardzo podobni! Eryka wróciła do ustawiania kryształowych kieliszków. _ Proszę pana, służący powiedział, że chce pan ze mną rozmawiać o miejscach dla gości. _ Tak, chciałem prosić, żeby mój ojciec siedział obok senority Espado. _ Pani Willig już mi to poleciła zrobić, więc niczego nie trzeba zmieniać. Teraz Gerd mógł już właściwie opuścić salę, jednak nie chciał tego zrobić. Czuł, że musi powiedzieć dziewczynie kilka miłych słów o tym, jak gospodyni chwali jej pracę i jest z niej zadowolona. Kiedy to zrobił, popatrzyła na niego pięknymi oczyma i skromnie odpowiedziała: — Proszę pana, spełniam tylko swoje obowiązki. Cieszę się, że pani doktor jest zadowolona. Nie chciałabym stracić posady. Mówiąc to patrzyła na Gerda błagalnym wzrokiem, jakby chciała prosić, żeby jej nie utrudniał życia. Nie wierzyła bowiem, że szedł za nią przypadkowo! Była jednak zadowolo- na z jego wykrętu, ponieważ świadczył, że on nie chciał, żeby była speszona. Podświadomie bała się, że Gerd może szuka przelotnej przygody miłosnej i nadal nie zrezygnował z tego zamiaru. Domyślił się, co czuje młoda dziewczyna, i spokojnie zapewnił ją: Jestem przekonany, że pani nie opuści tego domu; pani oktor nie pozwoli pani odejść. Jest szczęśliwa, że ma taką z olną asystentkę. Zrobimy wszystko, co leży w naszej mocy, Y panią zatrzymać u nas. A teraz nie będę pani dłużej Przeszkadzał, panno Yalsen. Ma pani przed sobą trudny dzień. Odetchnęła. Jego słowa brzmiały jak obietnica, że nie °eazie jej niepokoił. 29 28 — Nie jest tak źle. Wszystko już gotowe! — odparb spokojnie. — Widzę, że pani lubi pracować. Do zobaczenia, panno Yalsen. Gerd szybko opuścił salę. Eryka wzburzona opadła na krzesło. Poczuła silne zmęczenie. Szeroko otwartymi oczam patrzyła na drzwi, za którymi zniknął “przystojny nieznajo- my". Westchnęła i szepnęła do siebie: — Mój Boże, co z tego wyniknie? Czy będę mogła spokojnie pracować, tak jak dotychczas? Czy on nie ma wobec mnie złych zamiarów Czy zdołam zachowywać spokój, rozmawiając z nim? Dla- czego właśnie ten mężczyzna musi być synem mojego praco dawcy? Zadając sobie te pytania, myślała o jego płomiennym spojrzeniu i obiecujących, miłych słowach: — Do zobaczenia Po chwili ocknęła się i postanowiła, że da mu do zrozumienia że nie może liczyć na flirt czy romans. Stale przypominała sobie jego słowa, iż on i jego ojciec zrobią wszystko, żeby została w ich domu. Po kilku minutach wstała i zaczęła dalej ustawiać krysz^ tałowe kieliszki. Spieszyła się, żeby wszystko było gotowe na czas. Nie miała pojęcia, z jakimi uczuciami Gerd wyszed z sali i o czym myślał, jadąc z ojcem do biura. Obaj panowie milczeli. Starszy pan marzył o pięknej senoricie, a jego syn o czarującej asystentce. Należy przy tym podkreślić, że myśli syna były o wiele poważniejsze niż myśli i zamiary jego ojca. Gerd miał przed oczyma piękne, szare oczy asystentki i j< bujne kasztanowe włosy. Była typem kobiety, jaki go inte- resował. Jednak po pewnym czasie przywołał siebie do porząd- ku. Co to ma znaczyć? Czy on, syn Wernera Ridingera, rno# flirtować z osobą zatrudnioną w willi swojego ojca? Poza tyi" vjca Yalsen nie należy do kobiet, które godzą się na prze- tnę romanse. Co ojciec powiedział o niej? Stwierdził, że • st tabu! Jeżeli ona jest tabu dla ojca, tym bardziej powinna hvć dla niego, ponieważ on sprawy uczuciowe traktuje bardzo poważnie. próbował zająć się pracą i starał się nie myśleć o dziew- czynie- Przeglądał zamówienie pana Espado. Było to bardzo duże zamówienie, a Hiszpan codziennie przesyłał nowe polece- nia na dalsze dostawy. Wiedząc, że towar zostanie zapłacony ootówką, ani ojciec, ani syn nie zasięgali informacji o firmie “Espado". Jednak Gerd podświadomie wyczuwał, że z tą hiszpańską parą rodzeństwa nie wszystko jest tak, jak powinno być. Czy nie byłoby wskazane zasięgnąć informacji? Ojciec nie chciał o tym słyszeć. Skoro kupiec chce płacić gotówką, to znaczy, że to solidne przedsiębiorstwo. Gerd zastanawiał się czy sam, prywatnie nie powinien zasięgnąć informacji o tej firmie? Może przyda się to na przyszłość? Po krótkim namyśle napisał do pewnego między- narodowego biura wywiadowczego, prosząc o opinię o firmie “Espado" w Barcelonie. Nie znał jej dokładnego adresu. Postanowił, że zapyta o to senora Espado przy pierwszej okazji. Na razie nie wysyłał listu. Pytanie o adres mógł zadać senorowi Espado już po upływie godziny. Razem z piękną siostrą przyszli do prywat- nego gabinetu pana Wernera Ridingera celem omówienia 1 wybrania nowych wzorów dalszej partii zamówionych tkanin. Hiszpanka jak zwykle kokietowała obu panów Ridin- ow. Nie omieszkała wspomnieć, że jest dumna, iż na jej esc będzie wydane przyjęcie. W trakcie ożywionej rozmowy ^erd zapytał; _ , Senor Espado, na jakiej ulicy w Barcelonie mieści się Pańskie biuro? 31 30 Hiszpan był tak zaskoczony, że bezradnie spojrzał na siostrę. Seiiorita usłyszała to pytanie i zauważyła, że brat nie wie, co odpowiedzieć. Szybko odparła: — Na ulicy Provenza 27, panie Jlidinger. Uśmiechnęła się czarująco, a widząc, ze Gerard zanotował zapytała: — Dlaczego chce pan znać dokładny adres? — Senorita, przecież musimy wiedzieć, dokąd wysyłać zamówione tkaniny. Znowu roześmiała się i rzekła: — Och, proszę pana, firma “Espado" jest znana w całej Barcelonie — co ja mówię — w całej Hiszpanii. Wystarczy po co począć! vjca zeszła i przez uchylone drzwi dostrzegła, jak Hisz- przymila się do Gerda. W tej chwili uświadomiła sobie, Pan uczucie żywi do młodego pana, i serce ją zabolało. Czego Ja ta kobieta od Gerda Ridingera? Eryka wyczuła, że ze C ny “sefiority" grozi mu niebezpieczeństwo! Teraz była już S wna,' że Frida nie jest Hiszpanką, a Sęp nie jest senorem Espando! Jednak obowiązki ją wzywały. Poszła do pomieszczenia przy kuchni, gdzie ustawiono porcelanę i zastawę stołową. Nagle usłyszała za sobą głos Gerda: — Zobaczyłem panią i chcę pani pogratulować. Jestem pełen uznania; żadne przyjęcie nie było tak udane jak dzisiej- sze, a to jest wyłącznie pani zasługą. Ojciec nie ma słów, żeby wyrazić uznanie i podziękowanie. Również pani Willig jest bardzo zadowolona. Drżąc ze zdenerwowania odpowiedziała: — Proszę pana, wykonuję tylko swoje obowiązki. — Tak, ale sposób, w jaki pani je wykonuje, jest godny podziwu. Pani musi być bardzo zmęczona. — Jestem młoda i silna, nie czuję zmęczenia. — Czy pani nie jest przykro, że troszczy się pani o dobrą zabawę innych osób? — Nie, cieszę się, że jestem potrzebna. — Młodzi ludzie wymagają od życia więcej niż tylko pracy 1 służenia innym. Mnie to wystarcza! — odpowiedziała mając na myśli, że służyć jemu — Gerdowi. ~T -^tro porozmawiamy jeszcze o tym. Teraz będzie pani 2 *lennie towarzyszyć nam przy stole. Bardzo się cieszę, ok ędziemy się spotykali. Dotychczas nie było ku temu — Z]' teraz muszę wracać do gości. Do zobaczenia przy 38 39 ° Miała zamiar opowiedzieć mu incydent na korytarzu schodami, ale Gerd już opuścił pokój. Po północy przyjęcie zakończyło się i obaj panowie udali do swoich pokoi. Pani Willig postanowiła osobiście dopilnować schowan srebrnej zastawy stołowej, którą przechowywano w specja nym małym pomieszczeniu. Były do niego dwa klucze: jede miał pan domu a drugi ona. Pomieszczenie było bez okien i miało żelazne drzwi. Wchodziło się do niego z gabinetu paJ domu. Służba nie miała dostępu do “skarbca", w któryn trzymano cenne srebra. Żelazne drzwi zasłaniał duży portrei naturalnej wielkości, a zamek był ukryty w rzeźbionej ramie Była jeszcze jedna skrytka: w ścianę skarbca był wmurowa ny sejf zawierający papiery wartościowe i cenny zbiór szlachet- nych kamieni oraz rodową biżuterię. Ten sejf ukryty był pod dużą mapą świata. Werner Ridinger nigdy nikomu nie pokazywał swoich skarbów, jednak senorita oczarowała go do tego stopnia, że uległ jej prośbom i obiecał pokazać szlachetne kamienie. Tal więc pewnego dnia goszcząc rodzeństwo w willi, starszy pan otworzył sejf w obecności senority i jej brata i pochwalił sif swoim zbiorem. Gerda zaskoczyło zachowanie ojca. Był bardzo niezadowo- lony, ale skoro szkoda już się stała, nie wyraził swojego zdziwienia. Również pani Willig słysząc o tym, nie mogła postępowania swojego pracodawcy. Nigdy nie mówiła o tym skarbcu i sejfie, ale teraz, ^—^ weszła tam z Eryką, która wyraziła zachwyt nad staryfl1 srebrami, powiedziała do swojej asystentki: — Te srebra, które pani widzi, nie są najcenniejszy0 skarbem. Tutaj, w ścianie skarbca jest wmurowany sejf, g"21. pan Ridinger przechowuje prawdziwe cuda. Móv\ię Pa 40 - żeby pani zrozumiała, dlaczego klucze posiada tylko ' ^dómu i ja- Nie wspomniałabym o tym, gdyby pan Ridinger Pan ^.prowadził tutaj senority i jej brata i nie pokazał im ;i sejfu. Proszę jednak nie wspominać o tym służbie. ka zastanawiała się, czy powiedzieć pani Willig o wyda- eniupod schodami, którego była przypadkowym świadkiem. jednak ograniczyła się do stwierdzenia: — Odnoszę wrażenie, że panowie Ridingerowie znają hiszpańskie rodzeństwo bardzo dobrze! — Właściwie nie, ale starszy pan ma słabość do pięknych dam i nie może odmówić żadnej prośbie ładnej kobiety. Ponieważ senorita chciała poznać zawartość sejfu, namówiła pana Ridingera i dopięła swego! Dotychczas nikomu nie zdradził tajemnicy, z wyjątkiem młodego pana i mnie. Młody pan był bardzo niezadowolony, zaraz to zauważyłam. No, ale Hiszpanie niedługo opuszczą Niemcy, więc to nie ma więk- szego znaczenia. Kiedy schowano w skarbcu srebrną zastawę stołową, pani Willig poszła do swojego pokoju. Eryka pracowała ze służbą do czwartej; uznała, że rano nie powinno być śladu po przyjęciu! Leżąc potem w łóżku, długo nie mogła zasnąć. Różne myśli ważyły jej po głowie. Przypomniała sobie słowa Gerda, że Cleszy się na spotkanie przy śniadaniu, a potem znowu zastanawiała się nad hiszpańskim “rodzeństwem". Była już Przekonana, że nie są rodowitymi Hiszpanami i że coś knują! więc jutro ma się coś zdarzyć w czasie, kiedy pan domu Sefiority na herbacie, a Hiszpan zapowie wizytę , Zet)5f.e Gerda' Oczywiście to miała być sfingowana wizyta, Hiszpan pod nieobecność obu panów mógł swobodnie wić sprawę^ w willi Ridingerów. 26 a^m'kami, niestety, z ortografią jest u mnie gorzej. Nie ^ożliwości ukończenia studiów: musiałam je przerwać choroby matki. 43 — Pani doskonale wywiązuje się z obowiązków asystemt jednak zasługuje pani na lepszą posadę. Eryka zawahała się; po chwili powiedziała: — jest szczęśliwa, że znalazłam tę pracę i codziennie modlę się, żeby! mogła tutaj zostać. Pan Werner Ridinger uśmiechając się dobrotliwie rzeki — Dobry Bóg wysłucha pani modlitwy, jestem tego $. wien. W każdym razie my również pragniemy, żeby została z nami i odciążyła naszą panią Willig. W trakcie rozmowy na różne tematy Eryka dowiedziała się że pan Werner Ridinger został zaproszony do hotelu na herbatę u rodzeństwa Espado, a o wpół do szóstej Gerd mia! czekać w swoim biurze na wizytę Hiszpana. Eryka walczyła ze sobą; nie wiedziała, co robić: powiedzieć co słyszała i widziała pod schodami, czy milczeć? Nie zdobyła się na odwagę. Nie mogła wymówić ani słowa na ten temat Kiedy panowie pożegnali się, pani Willig poszła z Eryką do skarbca, gdzie trzeba było posortować i poukładać srebrną zastawę. Pani doktor zostawiła Erykę przy pracy, a sama wróciła do swojego gabinetu. Musiała przejrzeć księgi gos- podarskie. Pilnie pracując, Eryka gorączkowo myślała, co zrobić, żeb) przeszkodzić Fridzie Bernd i jej rzekomemu bratu. Trudność polegała na tym, że pan domu był nią oczarowany. Po pewnym czasie wpadła na pomysł. Tak, to powinna zrobić! Zaczeka, żeby sprawdzić, czy “Hiszpan" o wpół o" szóstej przyjdzie do willi. Musi się tak schować, żeby jej n" widział a ona mogła go obserwować. Prawdopodobnie oij jakoś dostanie się do skarbca, a potem będzie próbow* otworzyć sejf. Ponieważ do skarbca wchodziło się Prz6 • yJrtl/I gabinet pana domu, Eryka rozglądnęła się za odpowie0" kryjówką. Doszła do wniosku, że bez trudu zmieści się grubymi kotarami zawieszonymi na oknach. Lekko rozsuw totary będzie mogła obserwować intruza. Co zrobi potem, fl° . ? pędzie od tego, jak rozwinie się sytuacja. Była świado- 23 że to ryzykowny pomysł, był to jednak jedyny sposób, żeby ^ ńu domu dostarczyć dowód o kradzieży planowanej przez Skórnych Hiszpanów. Najtrudniej było załatwić sprawę z panią doktor, tak żeby miedzy piątą a szóstą nie zatrudniała Eryki. Gdyby się to nie udało, w ostateczności szczerze opowie o swoich podejrzeniach i wtajemniczy starszą damę w to co zamierza zrobić. Kiedy skończyła pracę w skarbcu, poszła do pani Willig prosząc, żeby zamknęła żelazne drzwi. 44 Podczas obiadu prowadzono ożywioną rozmowę. Eryka wyzbyła się skrępowania i dowcipnie opowiadała o swoin życiu w domu rodzinnym. Stwierdziła, że starszy pan Ridinger z przyjemnością jej słucha i śmieje się z żartów pani doktor i syna. Gerd Ridinger był szczęśliwy. Obecność Eryki wywołała w nim przypływ ciepła i radości, której nie mógł się oprzeć. Nie robił planów; było mu tak dobrze jak jeszcze nigdy dotąd. Co z tego wyniknie? Był świadom, że to, co czuje, jest poważnym i głębokim uczuciem. Obawiał się jednak konsekwencji, jakie mogłyby z tego wyniknąć. Jeszcze nie przyznawał się przed sobą, że jest zakochany — nie mógł się jednak oprzeć oczarowaniu, jakiego doznał, widząc Erykę po raz pierwsz) w kwiaciarni. Rozmawiając o herbatce u senority Espado, również obiedzie )Verner Ridinger zwrócił się do syna: — Nie masz ochoty pojechać ze mną do hotelu i wyp1 herbatę u senority Mercedes? Potem możesz udać si? swojego biura razem z senorem Espado i tam omówicie handlowe. jej j--— ————j^.v, ui^. j.-nic, UJCZ.C. jLYltJUZY illi"-' szczebiot w trzech językach! Po niemiecku mówi z dziwny^ Gerd odparł śmiejąc się: — Nie, ojcze. Męczy mnie ,-,“U.'~* -- + —— - -i- •«-•—- tem, a P° francusku też nie najlepiej. Ponieważ często na mówić również po hiszpańsku, którego nie znam, nie &Cap go ocenić; wszystko to mnie denerwuje! ^ Starszy pan, zadowolony, że będzie sam z piękną Hiszpan- ką odpowiedział: __ Wiesz, to szczebiotanie jest urocze, a to, czego nie mogę zrozumieć, wyrażają jej oczy! — Tobie sprawia to przyjemność, a mnie działa na nerwy! Rezygnuję z herbaty w hotelu. Pojadę prosto do biura, zwłaszcza że przed wizytą Hiszpana chcę załatwić kilka pilnych spraw. — Co planujesz na dzisiejszy wieczór? — zapytał ojciec. — Zostanę w domu; chcę się wyspać. A ty nie zamierzasz odpocząć po wczorajszym przyjęciu? Starszy pan nieco zakłopotany odpowiedział: — Nie wiem, co będę robił. Może będę odpoczywał, ale nie wykluczam, że zjem kolację z senoritą i jej bratem. W każdym razie nie czekaj na mnie. Gerd patrząc na ojca stwierdził, że starszy pan jest speszony i nieco podniecony. Nie wiedział, że wczoraj żegnając się, senorita szepnęła do zakochanego Wernera Ridingera: — Liczę na miłe sam na sam, jutro u mnie. Lubię z pa- nem rozmawiać! — mówiąc to spojrzała mu głęboko w oczy, ak że starszy pan wiele się spodziewał po tym spotkaniu w hotelu. Kiedy wstano od stołu, Eryka podała kawę w salonie P°tem poszła do swojego pokoju. Cr ^din§er rzekł do syna: — Wspaniała dziewczyna: a' dowciPna i dama w każdym calu! Miło mi, że nasza ma taką asystentkę. Co o tym myślisz? w,vir °jcze, masz rację. Jest poza tym skromna i bardzo kształcona. ubawem panowie pojechali do biura. 46 47 uczynku YJIR.U. Uspokoiła się i postanowiła bronić sejfu — uważała to za swój obowiązek. Ukryła si? za kotarami w gabinecie pana Ridingera i czeka- t Czuła mocne bicie serca, a ręce drżały jej ze zdenerwowania. "•^a miłość Eryk, W miarę jak czas płynął Eryka stawała się coraz bard niespokojna. Z ulgą przyjęła do wiadomości, że pani dok wybiera się do znajomej. Rzekła: ° — Wrócę około siódmej. Panno Eryko, proszę wykor? tac ten czas i odpocząć; przecież pani dzisiaj spała zaledw kilka godzin. Dziewczyna podziękowała, uspokojona, że będzie mógł bez przeszkód postąpić tak, jak zaplanowała. Kiedy panj Willig wyjechała, Eryka zawołała służącego i rzekła: — Gdyby nieoczekiwanie przyszedł ktoś obcy, proszj mnie zawołać. Będę w swoim pokoju. Jeżeli zjawi się ktoś znajomy, nie zamierzam schodzić. — Proszę pani, nie sądzę, żeby dzisiaj ktoś składał tu wizyty — odpowiedział służący. Eryka zawahała się, a po chwili odpowiedziała: — Słyszałam, że pan Ridinger umawiał się z senorem Espado. Nie wiem, o której godzinie panowie mają się tutaj spotkać. Jeżeli więc przyjdzie ten Hiszpan, proszę go za- prowadzić do gabinetu i poprosić, żeby zaczekał na pana Ridingera. Ponieważ bywa w willi, nie muszę go witać. Chc? odpocząć po wczorajszym dniu. — Dobrze, proszę pani. Zrobię, jak pani poleciła. Eryka skinęła głową i poszła na piętro do swojego pokoju Przed piątą wyjęła z szafy browning — pamiątkę po ojcu- Broń nie była naładowana. Postanowiła jej użyć, żeby °"' straszyć złodzieja. W willi panowała cisza. Służba dzisiaj dłużej odpoczy^3 po obiedzie. Eryka po cichu weszła do gabinetu pana doffl Drżała ze strachu. Zaczęła wątpić, czy słusznie postępuje. A czy miała pozwolić, żeby obrabowano jej pracodawcę? -\ powiadomić pana Wernera Ridingera. że kobieta, kto^ kocha, jest złodziejką i że ma kochanka? Przecież nie dowodów, że “senorita" nie jest Hiszpanką i że przyjechał 48 to, żeby ukraść tu szlachetne kamienie. Dowody ?1 7Hnhvć wyłącznie przyłapując złodzieja na gorącym te zuuu^ Senorita Espado siedziała w swoim apartamencie naprze- ciwko “brata". Rozmawiali szeptem. Oboje byli trochę niespo- kojni. Przed kominkiem stał mały, okrągły stolik, nakryty do herbaty. Na zegarze dochodziła piąta. — Frido, postaraj się dzisiaj załatwić sprawę. Bagaże wysłałem na dworzec i uregulowałem w recepcji cholernie wysokie rachunki. Zostało mi tylko tyle gotówki, żeby prze- kroczyć granicę. Musisz dzisiaj zdobyć klucze! Przecież jesteś doskonałym kieszonkowcem i nie powinnaś mieć z tyffl problemu. Kiedy wypijemy herbatę, wyjdę z salonu, a ty udawaj zakochaną; pozwól, żeby cię pocałował, i wtedy wyciągnij mu klucze. Kiedy usłyszę, że kaszlesz, wróć?. Znajdziesz odpowiednią chwilę, żeby mi je wsunąć do ręki. P° paru minutach pożegnam was, oznajmiając, że idę na spotka- nie do biura tego młodzika. Postaraj się zatrzymać starego do siódmej. Po jego wyjściu zamów taksówkę i jedź na dworzec Będę tam na ciebie czekał — z łupem! Frido, uważaj, żebyś m zrobiła jakiegoś głupstwa! — Och,' mój drogi Sęp! Jeżeli wszystko się uda, b? naprawdę szczęśliwa! Jestem zmęczona tym stałym udawanie i wieczną obawą, że nas nakryją i zdemaskują. Pamiętam siedziałam w więzieniu; za nic nie chcę tam wrócić! To Tistna katorga! “- prido, nie myśl o tym, co było. Wyobraź sobie raczej, że kilka tygodni kupimy sobie hotel! Do tego interesu oboje H skonale się nadajemy! Oczywiście opuścimy Niemcy, po- , ująC się nowymi papierami. Rodzeństwo Espado od jutra ^rzestanie istnieć. Ale, sza! Zdaje się, że stary idzie! Oboje wstrzymali oddech. Po chwili kelner zameldował pana Wernera Ridingera. Senorita wstała i z promiennym uśmiechem powitała gościa. Podano herbatę. Po kilkunastu minutach Hiszpan wstał mówiąc: — Przepraszam pana na chwilę. Zaraz wrócę, a potem pojadę na spotkanie z pańskim synem. Musimy ustalić terminy dostaw dalszych partii tkanin. — Wiem, Gerd wspomniał o tym spotkaniu. — Pójdę po mój notatnik i przyjdę się pożegnać — rzekł Espado i opuścił salon. Senorita westchnęła; — Tak bardzo się cieszę, że będziemy sami. Nieskrępowani! Werner Ridinger tracił panowanie nad sobą. Podniecony zapytał; — Cóż może znaczyć dla pani starszy pan, droga senorito? Mlelbiam i kocham panią, ale czyja mogę zastąpić młodego m?zczyznę? ~~ Proszę pana, pan nie jest stary, pan jest w sile wieku, arn pana od pierwszego wejrzenia, tak, kocham całym OQ °wiąc to szeptem, przytuliła się do Ridingera i obejmując aczek namiętnie całować. ^ Pan stracił §łow?- Jest kochany przez młodą, ładną • Wykorzystując chwilę, sprytna złodziejka wyciągnęła 50 ,f> ?Ss z kieszeni oszołomionego mężczyzny dwa klucze zawieś? na kółku. Szeptała przy tym czułe słówka, obiecując dozgo^ miłość. } Po chwili nagle uwolniła się z objęć Ridingera, udając sil kaszel. Usłyszawszy to z sąsiedniego pokoju, Espado wróci} H salonu. Zwróciła się do niego: — Proszę, dotrzymaj panu Ridingerowi towarzystwa wrócę za chwilę. Panowie zaczęli rozmowę o nowych zamówieniach, a kied\ senorita ponownie zjawiła się, niepostrzeżenie podała Hisz- panowi klucze, po czym ten pożegnał się i wyszedł. Gdy zamknął za sobą drzwi, złodziejka wzięła Ridingera za rękę i przytulając ją do serca zapytała: — Czuje pan, jak bije? Dla pana! Ridinger chciał wziąć w ramiona ukochaną kobietę jednak ona cofnęła się: — Proszę pana! Dałam się ponieść przemożnemu uczuciu1 Muszę się jednak opanować. Porozmawiajmy lepiej; muszę być rozsądna. Werner Ridinger usiadł naprzeciwko niej i trzymając jej ręce w swoich dłoniach powiedział: x — Czy pani wie, jak bardzo mnie pani uszczęśliwiła? — Mój Boże, wstydzę się! Co pan sobie pomyśli o zachowaniu? Zresztą nie mam prawa mówić o miłości! 4 — Dlaczego nie, moja droga Mercedes? — Muszę panu coś wyznać. Mój brat kazał mi zaręczyć sif z człowiekiem, którego nie kocham. Są jednak pewne powody- które mnie zmuszają do tego małżeństwa. Wiem, że b?d* nieszczęśliwa z tym mężczyzną. Mój brat zabrał mnie Niemiec, żebym się jeszcze trochę nacieszyła wolnością- ^° zrządził, że poznałam prawdziwą miłość — pana. Kocha pana, ale nie mogę zostać pańską żoną. Zakryła twarz dłońmi i zaczęła udawać, że płacze. Ridinger słysząc, że piękna kobieta nie nalega, aby oślubił, odetchnął z ulgą. Poczuł dumę, że tak młoda $ oruiaca istota pokochała go! I nie musi się z nią żenić! Taki ' łv romans bez żadnych zobowiązań — to było to, czego starszy pan potrzebował. Minęła godzina na czułych wyznaniach. Przebiegła zło- dziejka omamiła Wernera Ridingera do tego stopnia, że nie panował nad sobą i nie bardzo zdawał sobie sprawę, co się dzieje wokół niego. Na jego usilne prośby obiecała, że przed wyjazdem z Niemiec spędzą razem noc — potem nie zobaczy jej nigdy więcej! Zakochany mężczyzna nie dostrzegł, że uwielbiana przez mego kobieta raz po raz zerkała na zegar. Z niecierpliwością czekała, żeby wybiła siódma! Ta ostatnia godzina, która dla Wernera Ridingera była niewymowną radością, dla niej była prawdziwą męką! 52 Sęp Herder, alias senor Espado, przed opuszczeniem hotelu zatelefonował do Gerda Ridingera, aby się upewnić, że ten jest w biurze i czeka na jego wizytę. Poza tym musiał coś wymyśleć. żeby go jeszcze dłużej zatrzymać poza domem. Słysząc głos Gerda rzekł: — Drogi panie Ridinger, prósz? wybaczyć, że nie przyjdę punktualnie o umówionej godzinie. Muszę załatwić kilka pilnych spraw i prawdopodobnie przybędę o szóstej, a może nieco później. Czy zastanę pana w biurze? — Oczywiście, senor Espado! Mam sporo terminowej korespondencji i będę dzisiaj dłużej pracował. Sądzę, że w międzyczasie mój ojciec już przyszedł do hotelu? — Tak, właśnie rozmawia z moją siostrą. A więc do zobaczenia! — Do zobaczenia senor Espado! Sęp odłożył słuchawkę, wezwał taksówkę i kazał się zawieść do willi Ridingerów. Nie miał pojęcia, co go tam spotka. Eryka ponownie sprawdziła, czyjej kryjówka w gabinet pana domu jest odpowiednim miejscem, z którego będzi mogła obserwować włamywacza. Podeszła do dużego pot retu, za którym były żelazne drzwi do skarbca. Odszukała o rzeźbionej ramie portretu kunsztownie ukryty zamek. 54 się — tak, zza kotar przez wąską szparę wszystko będzie j'ać jak na dłoni! Postanowiła stać przy oknie aż do Wl yjazdu “Hiszpana". Nie musiała długo czekać. Niebawem P pchała taksówka. Espado wysiadł i ruszył w kierunku willi. Kiedy służący otworzył drzwi, przybysz zapytał: — Czy pan Gerd Ridinger już wrócił do domu? — Nie, proszę pana, jest w biurze. — Wiem, uprzedził mnie, że może się trochę spóźnić i prosił, żebym na niego zaczekał w gabinecie. Proszę mnie tam zaprowadzić. Przejrzę w międzyczasie gazety. — Tak jest, proszę pana, popołudniowe gazety leżą na biurku. Służący spokojnie, bo był uprzedzony przez Erykę, za- prowadził “Hiszpana" do gabinetu pana domu. Kiedy ot- worzył drzwi, żeby wpuścić gościa, ten dał mu suty napiwek i skinął głową, co miało oznaczać,, że służący może odejść. Rzekł: — Będę tutaj czekał na pana Gerda Ridingera, a może zjawi się i pan domu. Eryka, ukryta za kotarami, słyszała każde słowo. Z uwa- gą śledziła ruchy włamywacza. Przez chwilę siedział w fotelu 1 trzymał w rękach gazetę. Może służący przez dziurkę °d klucza sprawdzi, co gość robi? Po kilku minutach Wstał, otworzył drzwi prowadzące na korytarz i rozejrzał ^?' czy służący jest w pobliżu. Panowała cisza — korytarz byi pusty. Zamknął drzwi gabinetu, wyjął z kieszeni dwa klucze powieszone na srebrnym kółku i podszedł do dużego portretu. ^arruętał, że Werner Ridinger zdjął mniejszy klucz z kółka, p nim wsadził większy do zamka ukrytego w ramie portretu. i ^P1* tak, ponieważ klucz wchodził do zamka bardzo OKO, a kółko przeszkadzało. Przekręcił klucz i żelazne ZWl stan?ty otworem. Wszedł do skarbca. W pośpiechu 55 zostawił klucz w zamku żelaznych drzwi i szybko podszedł H mapy zawieszonej na ścianie. Wiedział, że pod nią jest wrnu ° wany sejf. Eryka zadrżała. Włamywacz był w skarbcu, a klu w zamku na zewnątrz! Od wewnętrznej strony nie można by} otworzyć drzwi. Błyskawicznie podjęła decyzję: uwięzi włarny wacza w skarbcu! Ostrożnie wyszła zza kotary modląc się, żeby podłoga nie skrzypnęła, i zobaczyła, jak “Hiszpan" zaczai otwierać sejf. Z całej siły pchnęła ciężkie, żelazne drzwi i przekręciła klucz. Włamywacz był uwięziony! Słysząc trzaśniecie drzwi i zgrzyt przekręconego klucza w zamku, “Hiszpan" przestraszył się. Zapomniał na chwilę o szlachetnych kamieniach; podszedł do drzwi, próbując je otworzyć. Ku swojemu przerażeniu stwierdził, że nie ma klamki! — Do jasnej cholery, wpadłem w pułapkę! — syknął przez zęby. Sądził, że to służący przekręcił klucz. Ale jak dostał się do gabinetu? Przecież na korytarzu nie było nikogo, zanim otworzył skarbiec. Kto zatrzasnął drzwi i przekręcił klucz w zamku? Zrozpaczony patrzył na otwarty sejf. Leżały tam cudowne brylanty, szmaragdy, szafiry i rubiny oraz stara, bezcenna biżuteria. Widok tego zbioru szlachetnych kamieni wartych kilka milionów marek nagle przestał go cieszyć. Teraz mysia' wyłącznie o tym, jak wydostać się ze skarbca. Ucieczka była niemożliwa — nie było ani okna, ani drugich drzwi. Moze wymyśli jakąś bajkę — przecież tylko służący mógł to zrobić- Jednak chciwość wzięła górę nad rozsądkiem. Zaczął upychaj szlachetne kamienie po kieszeniach a potem zamknął ^ • zakrył go dużą mapą i schował klucz. Podszedł do żelaznych drzwi i waląc pięściami krzyczą — Otwierać! Co to za żarty? Poskarżę się panu gerowi! Krzyczał coraz głośniej przypuszczając, że drzwi s^ grube 'wiekoszczelne. Co za głupia sytuacja! Ma przed sobsą skarb 1 rt mili°ny marek, a siedzi jak więzień w areszcie! Gdyby ^ 'ał Przy s°bie ^rekwizyty", z całą pewnością wydostsałby się z tej pułapki- Nagle ujrzał na ścianie kontakt elektrycznego dz^^wonka. Werner Ridinger kazał go zainstalować na wypadek, “ gdyby przypadkiem drzwi skarbca zatrzasnęły się i musiałby^ wołać o pomoc. Sęp nacisnął dzwonek raz, dwa, trzy — potem trzymał palec na kontakcie, tak że w całej willi słychsać było alarm. Jednak o tym dzwonku i jego przeznaczeniu wiiiedziały tylko pani Willig i Eryka. Służba biegała podenerwowana, nie wiedząc, co się dzieje — przecież panów i pani doktor mię było w domu! I tak nikt nie przyszedł z pomocą włamywacze^ wi. Był uwięziony i na nic nie zdały się jego krzyki, walenie pi ięściami w żelazne drzwi ani naciskanie na elektryczny dzwon* ek. 56 Eryka zdołała się nieco opanować. Podeszła do telefonu Słysząc męski głos, poprosiła o połączenie z panem Gerdem Ridingerem. Odpowiedziano jej, że jest zajęty. Powtórzyła prośbę bardzo energicznie. — Muszę z nim rozmawiać, sprawa jest bardzo pilna Proszę mu powiedzieć, że telefonuję z jego willi i mam do przekazania ważną wiadomość. — Nie wiem, czy będzie chciał z panią rozmawiać! — od- parł urzędnik. — Aleja wiem, że będzie ze mną rozmawiał. Jeżeli pan nie wykona mojego polecenia, poniesie pan wszelkie konsekwen- cje! — krzyknęła do słuchawki. Stanowczość Eryki poskutkowała. Po chwili usłyszała głos Gerda: — Hallo! Kto mówi? — Proszę pana, to ja, Eryka Valsen! — O, pani asystentka! — usłyszała radosny głos Gerda- — Tak, przepraszam, że przeszkadzam. — Pani wszystko wybaczę! Co się stało? — Proszę natychmiast przyjechać do domu. Natychm13 jak najprędzej! Gerd wyczuł zdenerwowanie w jej głosie. _, Czy c°ś §i? stało? — zapytał i zaraz pomyślał 0 __ Tak, proszę pana. W skarbcu jest włamywacz. Za- knelam drzwi na klucz i siedzi tam jak w areszcie. Pani nie ma w domu, pojechała do przyjaciółki, a ja nie wiem, co robić dalej. Gerd zaniepokojony zapytał: — Czy nie zaszło nieporozu- mienie? — Nie, nie, z całą pewnością nie! Na własne oczy widzia- łam jak wszedł do skarbca a potem otwierał sejf! Wtedy zatrzasnęłam drzwi i przekręciłam klucz w zamku. Służba jeszcze o niczym nie wie. Proszę szybko przyjechać! Proszę wezwać policję, żeby się panu coś nie stało. Włamywacz wali pięściami w drzwi i dzwoni na alarm! — Dobrze, zaraz tam będę. Proszę na siebie uważać! Eryka odłożyła słuchawkę i wyczerpana opadła na krzesło. Po chwili wyszła z gabinetu pana domu, zamknęła drzwi na klucz i zaczęła niecierpliwie czekać na Gerda. W międzyczasie powiedziała domownikom, że trzeba wezwać elektryka. Dzwo- nienie na alarm spowodowane jest jakimś spięciem. Nie chciała mówić o skarbcu wiedząc, że pan domu ukrył to pomieszczenie PRed służbą. Wreszcie przyjechał Gerd i zamierzał natychmiast pójść do gabinetu ojca i do skarbca. Eryka poprosiła go: Proszę tego nie robić! Nie wiadomo, może włamywacz P°siada broń! Zaczekajmy na policję, to ich obowiązek zająć S1? złodziejami. Gerd zapytał: — Czy pani bardzo się bała, będąc w tak rudnej sytuacji? ~~ Tak, trochę się bałam! łp“ ™ani sama uwięziła włamywacza w skarbcu? Jak do Ie8° doszło? Wszystko panu opowiem, ale proszę wezwać policję. 59 — Już to zrobiłem przed wyjazdem z biura A Browning? Zostawił go chyba ten włamywacz? ° Co1 Eryka speszona wyjaśniła cicho: — Broń należy do To pamiątka po ojcu. Browning nie jest naładowany ^ Po dokładnym obejrzeniu broni Gerd odłożył ia i « i-, j j*t i powie, dział: — Proszę mi opowiedzieć, co się tutaj wydarzyło. Mam trochę czasu, zanim przyjedzie policja. Wtem usłyszeli hałas. “Hiszpan" walił pięściami w drzwi Gerd rzekł: — Aha! Wygląda na to, że włamywacz się niecierpliwi. Czy pani naprawdę widziała, jak otwierał sejf? — Tak, proszę pana. Wyraźnie widziałam, jak zdjął jeden klucz z kółka i otworzył drzwi ukryte za dużym portretem Potem wszedł do skarbca, zdjął ze ściany mapę i drugim kluczem otworzył sejf. Gerd zerwał się na równe nogi. Badawczo patrzył na Erykę, ponieważ nagle obudziło się w nim podejrzenie, które od dłuższego czasu nie dawało mu spokoju. Zapytał: — Czy pani widziała jego twarz? Przytaknęła skinieniem głowy. — Tak, to jest senor Espado. — A więc przeczucie mnie nie myliło! — zawołał wzburzo- nym głosem Gerd. — Proszę pana! Muszę panu powiedzieć, zanim zjawi si. policja, że ten włamywacz nie działa sam. Jest jeszcze jedna osoba, która powinna być aresztowana. Ta osoba pomaga & • ona zdobyła a raczej wykradła klucze starszemu panu Ri gerowi. Gerd zbladł. — Senorita? — zapytał głucho. . ••, — Tak, a raczej Frida Bernd, ponieważ tak brzmi prawdziwe nazwisko. " Ale skąd pani o tym wszystkim wie? stawn • atrzył na Erykę szeroko otwartymi oczami. Wyją- «^ieikie nieba! Więc moje podejrzenie nie było bezpod- w-e pan o wszystkim! — uspokoiła go i zaczęła biadać, że “senorita" przypomniała jej pewną kobietę, fpó°rą widziała kiedyś w sali sądowej. Później opisała scenę pod bodami. Ponieważ pani Willig wspomniała, że pan domu "okazał skarbiec i sejf rodzeństwu Espado, czego nigdy nie robił, Eryka powoli zaczęła kojarzyć fakty, zwłaszcza że przypomniała sobie, gdzie ujrzała “seńoritę" po raz pierwszy. Słuchał jej zdziwiony i wzburzony zapytał: — Dlaczego pani nam tego zaraz nie powiedziała? Uśmiechnęła się i wyjaśniła, że musiała zdobyć dowody. Potem opisała, jak wykorzystała nieuwagę włamywacza, który zostawił klucz w zamku, i jak go uwięziła. Wyraziła przypusz- czenie, że właśnie dzisiaj, podczas wizyty starszego pana Ridmgera u “seńority", skradziono mu klucze, co umożliwiło włamywaczowi wejście do skarbca i dostanie się do sejfu. Gerd był zaniepokojony; martwił się o ojca. Co należało zrobić? Jak go zawiadomić? Przecież trzeba ojca przygotować na to, co musiało nastąpić. Odruchowo wziął Erykę za obie ręce. narod — Pani, nasza dzielna asystentka, wszystko to zrobiła cama> bez niczyjej pomocy! Pani nie zdaje sobie sprawy, przed ym nas pani uratowała! W sejfie są szlachetne kamienie warte Ofty marek i zostałyby skradzione, gdyby nie pani odwaga! «yka krzyknęła: — Mój Boże! Taki majątek! Q^ Wldzi pani, że włamywaczowi opłacało się ryzykować. nie ne§° czasu podejrzewałem, że z tym rodzeństwem coś porządku- Bez wiedzy ojca poleciłem między- ' u instytutowi wywiadowczemu w Barcelonie zdo- "uonnacji o firmie “Espado". Mogę sobie wyobrazić, co 61 60 opowiedzą! Martwię się o ojca. Jak mam mu to « Vi\ej chwili jest jeszcze w hotelu u tej fałszywej sen pe,ee| pcten, ze zaplanowała ucieczkę z kochankiem Jes"^' vwi' wipzorem. Chyba jest trochę zdenerwowana T? ^IS'aJ w^j wzjlędu na ojca sprawa z nią musi być załatwiona H uk * PrrilPiign^ mu zaoszczędzić przykrości. Wiem że h etn'e. do cd dotlenie to rozczarowanie. ' Dardzo go — Czy pozwoli pan, że powiem, jak sobie w pa&i. A zaitwzeme tej niemiłej sprawy? i , ' — Dotychczas pani doskonale wszystko % . LZ płnym zaufaniem postąpię zgodnie z pani sugestia r Proszę pana, poczekamy na przybycie policji która pOCNłHwma aresztować włamywacza. Potem pan i jeden z nanl f j z phcji udacie się do hotelu. Podczas gdy pan oględni pc^> ^“formuje pańskiego ojca o tym, co się wydarzyło, poficL ^a_«jii)Zajią się “senoritą". J — Zgadzam się z pani sugestią i przyjmuję ją; słyszę że już iłiali. Po kilku minutach wszedł komisarz a za nim kilku Komisarz rzekł: Zgłoszono włamanie. Rzekomo ujęto sprawcę. Panie komisarzu, ta młoda dama uwięziła włamywacza . posłuchać, jak wali pięściami w drzwi. fierd zwięźle zrelacjonował to, czego się dowiedział, a Ery- a impełniła jego wypowiedź kilkoma szczegółami. Potem iSerJ dodał: |ol r. - \Vłamywacz nie działa sam; pomaga mu kobieta, która prosiła mojego ojca do hotelu na herbatę; właśnie jest teraz C ^apartamencie. Myślę, że mój ojciec jeszcze nie zauważ)! ^_ irab kluczy od skarbca i sejfu. Wspólniczka włamywacza jest .bdobce znana policji. Panna Yalsen widziała ją przed trzema y*ftyi sali sądowej na rozprawie prowadzonej przez sędziego j j|-ją zmarłego ojca. Wtedy sądzono złodziejkę — recyd}*1" l^e. Jeżeli po,trzebne są dalsze szczegóły, panna Yalsen może ' podać. Są^Zf> że panowie zechcą aresztować również tę r,bietę,więc proponuję, żeby jeden z policjantów pojechał ze ,ią do hotel^ proszę zrozumieć, że zależy mi na zaoszczędze- V dużej przyj^j-ości mojemu ojcu, dlatego proszę o umożliwie- 'g mi przygotowania go do tego w oględny sposób. Komisarz skinął głową: — Oczywiście, proszę pana. Jeste- $y zobowiązani pannie Yalsen i panu za pomoc w wypeł- ,aniu naszych obowiązków. Czy możemy teraz aresztować ,tamywacza? — Naturalnie! Proszę jednak uważać; nie wiadomo, może ,ia przy sobie broń. — Proszę się nie martwić. Jesteśmy przyzwyczajeni do podobnych sytuacji i wiemy, jak należy postępować z takimi lipami. Gerd zwrócił się do Eryki: — Proszę opuścić pokój. Nie noże si? pani narażać na niebezpieczeństwo! — Bardzo pana proszę, żeby i pan wyszedł! Policja poradzi sobie sama. Gerd uśmiechnął się, wzruszony jej troską o niego. — Muszę zostać; muszę skontrolować, co skradziono * sejfu. Przecież policjanci nie mogą tego stwierdzić. Eryka odparli stanowczym głosem: — W takim razie ja też zostaję! — Proszę się cofnąć w głąb gabinetu. Musimy zachować Drożność. Potem, podszedł do żelaznych drzwi i ostrożnie je otworzył. ^łamywacz z całej siły rzucił się do wyjścia, jednak dwaj ^Ucjanci przytrzymali drzwi, a komisarz spokojnie rekł: — Powoli, nitody człowieku, zdąży pan wyjść! Włamywacz zaczął krzyczeć: — Co to za bezczelność? Ktoś ^ie zamknął w tej dziurze. Siedząc w gabinecie pana Ridin- 6fa, zobaczyłem otwarte drzwi do tej komórki. Przez cieka- 62 63 r MsĘ^ĘffitĘlF* wość zajrzałem do niej i wtedy zatrzaśnięto drzwi i przekręcono klucz w zamku. Ktoś pozwolił sobie na głupi żart! Oczywiście nikt nie uwierzył w tę bajkę. Aresztowano go i odprowadzono do aresztu po uprzednim opróżnieniu jego kieszeni. Gerd pojechał do hotelu w towarzystwie dwu policjantów w cywilnych ubraniach. Kiedy weszli do> apartamentu rzeko- mej “seńority Espado", piękna kobieta zbladła, ale szybko opanowała przerażenie i zawołała, udając zdziwienie: — Nie spotkał pan mojego brata? Pojechał do pańskiego biura przed szóstą. Mój Boże, czy stało się coś złego? Gerd spokojnie odpowiedział: — Panowie chcą z panią porozmawiać. Ojcze, pozwól, zaczekamy obok w salonie. Nie będziemy przeszkadzać. Wyszli. Przez chwilę Gerd nie wiedział, co powiedzieć. Widział, że ojciec jest w doskonałym humorze i że nie ukrywa zadowolenia z rozmowy sam na sam z piękną kobietą. Ponieważ czas upływał, odezwał się: — Ojcze, mam przykrą wiadomość. Swojego czasu chciałem zasięgnąć infor- macji o firmie “Espado", ale nie wyraziłeś na to zgody. Ponieważ męczyło mnie pewne podejrzenie, sam poprosiłem międzynarodowe biuro wywiadowcze o opinię o stanie mająt- kowym naszego partnera handlowego. Wiem, że odpowiedź będzie negatywna, ponieważ w międzyczasie sprawa wyjaśniła się w sposób zaskakujący i zgoła nieoczekiwany! — Po chwili Gerd kontynuował: — Jak wiesz, czekałem w biurze na pana Espado. Zawia- domił, mnie, że przybędzie trochę później, na co wyraziłem zgodę. Wtedy zatelefonowała panna Yalsen usilnie prosząc, żebym natychmiast przyjechał do domu. Pojechałem! Gerd oględnie opowiedział o podejrzeniu, że to “senorita' wykradła klucze, co umożliwiło “Hiszpanowi" dostęp do sejfu- Opisał, co widziała Eryka Yalsen ukryta w gabinecie i c° 64 i wiedziała o niechlubnej przeszłości “seńority" alias Fridy Bernd. Werner Ridinger, blady z przerażenia, siedział ze spuszczoną głową i milczał. Wstydził się i poczuł się bardzo zmęczony i stary. Zapukano do drzwi salonu. Wszedł komisarz i poprosił panów Ridingerów, żeby pomogli mu skonfrontować wypo- wiedzi Fridy Bernd. Twierdziła, że zna ich bardzo słabo i że nie łączą ją z nimi żadne bliższe stosunki. Przyznała się do kradzieży kluczy i do współpracy z kochankiem. Uśmiechając się ironicznie, powiedziała do komisarza: — Mam to we krwi. Chyba nigdy nie pozbędę się skłonno- ści do awanturniczych przygód. Życie jest okrutne, a mnie nigdy nikt nie podał pomocnej dłoni! Panie komisarzu, jestem gotowa. Możliwie dyskretnie, w towarzystwie dwu panów, Frida Bernd opuściła hotel. Ojciec i syn stali przy oknie apartamentu i patrzyli na ulicę. Zobaczyli, jak Frida Bernd, zanim wsiadła do samochodu, odwróciła się i spojrzała w okno. Ujrzała dwie smutne, zmartwione męskie twarze. Lekko uśmiechnęła się, przyłożyła palce do ust a potem pomachała im ręką. Ten gest był wyrazem wdzięczności, że potraktowano ją tak delikatnie. A uśmiech? Awanturniczy charakter wziął górę nad chwilową rozpaczą spowodowaną nieudanym “skokiem" i perspektywą następnej rozprawy sądowej. 5 Pień Obaj panowie Ridingerowie powoli zeszli z piętra i poje- chali do domu. i miłość Eryki Pani Willig właśnie kończyła długą rozmowę z Eryką, gdy usłyszała, że panowie przyjechali. Jak zwykle, po chwili siedli do kolacji i jak zawsze stół był gustownie nakryty. Pan domu zwrócił się do Eryki: — Jak mam pani po- dziękować za to, co pani dla nas zrobiła? Jestem wstrząśnięty tym, co usłyszałem od syna. Eryka odpowiedziała skromnie i naturalnie: — Proszę pana, to nie wymaga podziękowania! Cieszę się i jestem szczęśliwa, że mogłam ochronić panów przed utratą takiego skarbu. Żal mi, że nie mogłam zaoszczędzić panu przykrości, jakiej pan doznał słysząc, że ludzie, których pan darzył przyjaźnią, tak bardzo pana rozczarowali. Twarz Wernera Ridingera drgnęła, ale serdeczne słowa Eryki spowodowały, że spokojnie odpowiedział: — Ma pani rację. Naprawdę jestem przygnębiony, lecz to szybko minie. Teraz mam inne zmartwienie: jak wyrazić moj4 wdzięczność. Uchroniła mnie pani przed ogromną stratą — chciałbym panią odpowiednio wynagrodzić. Eryka spąsowiała. Wyprostowała się i poważnie odpowie- działa: — Na miłość boską, mam nadzieję, że pan nie zamierz3 wyrazić swojej wdzięczności proponując mi pieniądze! niłam tylko swój obowiązek i kategorycznie odmawiam przyję- cia nagrody! Oczy młodej dziewczyny pociemniały ze wzruszenia, a jej twarz miała tak dumny wyraz, że starszy pan speszył się. Zrozumiał niestosowność swojego zachowania. Gerd natomiast patrzył na nią z takim zachwytem, że odwróciła głowę. Werner Ridinger, chcąc naprawić swoją niezręczność, zażartował: — Droga panno Yalsen, czy mam być pani dłużnikiem do końca życia? Eryka rozpogodziła się. — To ja jestem pańską dłużniczką; przecież w pana domu znalazłam azyl. Sądzę, że długi zostały wyrównane. Proszę, nie wracajmy do tego tematu! Werner Ridinger, był wzruszony. Patrzył na czarującą dziewczynę i myślał, jak pięknie byłoby, gdyby miał taką córkę! Nie popełniałby różnych głupstw na stare lata, gdyby w domu darzyła go miłością taka młoda istota. Podczas kolacji Eryka musiała jeszcze raz wszystko do- kładnie opowiedzieć. Kiedy wspomniała o nie nabitej broni, zapytał, co zrobiłaby, gdyby włamywacz to zauważył. Przez chwilę zastanawiała się a potem odparła, że wycelo- wałaby broń w jego pierś i krzyknęła — ręce do góry. Śmiała się razem z wszystkimi i dodała: — Przeważnie w takich sytuacjach nie trzeba strzelać. Sam widok broni paraliżuje przeciwnika, nawet odważnych męż- czyzn. Zresztą nabity browning na nic by się nie zdał. ~ Dlaczego? Śmiejąc się dalej Eryka wyjaśniła: — Nabitej broni nigdy bym me tknęła ze strachu, że mogłaby przypadkowo wy- strzelić. Mój ojciec trzymał nabitą broń w nocnej szafce. Po J^go śmierci ani matka, ani ja nie odważyliśmy się dotknąć wowninga. Poprosiłam przyjaciela ojca, żeby rozładował broń. Zapytał, na co mi taki browning? Przekonałam go, że 66 67 naładowany nic mi nie da. Broń jest straszną rzeczą, bo człowiek ma złudzenie, że może decydować o życiu i śmierci! — Tak, tak, panno Yalsen, ma pani rację; w większości przypadków to tylko iluzja! Gerd widząc, że ojciec myśli o gorzkim rozczarowaniu, jakiego doznał, szybko zmienił temat rozmowy. Po kolacji wszyscy czworo poszli do skarbca. Starszy pan chciał sprawdzić, czy jednak czegoś nie skradziono. Kolejno otwierał etui i pokazywał Eryce szlachetne kamienie. Przy każdym opowiedział ciekawą historię o tym w jaki sposób, gdzie i kiedy go nabył. Stwierdzono, że zbiory nie zostały naruszone. Uspokojony pan domu zamknął sejf i skarbiec. Potem wszyscy poszli do swoich pokoi; byli wyczerpani przeżyciami i pragnęli od- poczynku. Życie w willi Ridingerów znowu toczyło się spokojnie, starym trybem. Eryka pomagała pani Willig i w domu był wzorowy porządek. Jedyną zmianą, jaką można było dostrzec, było zachowanie Wernera Ridingera: spoważniał i wyglądał na zrezygnowanego. Po upływie kilku tygodni Gerd zauważył, że Eryka wywiera coraz głębszy wpływ na ojca. Bardzo go to zaniepokoiło. Nie wierzył, że ojciec zrezygnował z radości życia. Co się stanie, jeżeli oczarowany Eryką zacznie ją darzyć głębszym uczuciem? Co się stanie, jeżeli panna asystentka przestanie być dla ojca “tabu"? Gerd zaczai bacznie obserwować ojca i Erykę. Uspo- koił się, gdy stwierdził, że panna asystentka zachowuje si? bardzo powściągliwie i okazuje starszemu panu wyłącznie troskę, jaką zwykle córki otaczają ojców. Ale co czuł jego ojciec? Gerd był zdenerwowany, ponieważ jego miłość do Eryki pogłębiła się i już nie zadawał sobie pytania, co z tego może wyniknąć. Postanowił, że poprosi Erykę o rękę. Wiedział, że żadna inna kobieta nie zdoła go uszczęśliwić. To ona była uosobieniem wszelkich zalet, jakich oczekiwał od swojej przyszłej żony. Żeby tylko ojciec nie zakochał się w pięknej dziewczynie! Młody mężczyzna często zastanawiał się, co powie ojciec, kiedy usłyszy, że jego syn kocha Erykę i chce ją poślubić? Czy pochwali jego wybór? Dawniej nieraz rozmawiali o tym, że czas, żeby Gerd założył rodzinę. Starszy pan pół serio, pół żartem przyznał się, że dokładnie zlustrował wszystkie znajome młode damy, ale żadna nie odpowiadała jego oczekiwaniom. Każda miała przynajmniej jedną poważną wadę. Pewnego razu powiedział bardzo stanowczo: — Synu! Nie chcę, żebyś mi przyprowadził synową, która nie będzie sympatyczna! Nie zniosę tego! Powinna pochodzić z dobrej rodziny, musi być delikatna, inteligentna 1 naturalna. Jeżeli będzie majętna, tym lepiej, ale to nie jest ważne! Oczywiście żartowali, ale Gerd wiedział, że ojciec będzie niezadowolony, jeżeli przyszła synowa nie będzie odpowiadała jego wymaganiom. O Erykę nie musiał się obawiać; wiedział, że ojciec ją ceni i lubi. Żeby tylko za bardzo nie polubił tej wspaniałej dziewczyny! Mogłoby to doprowadzić do poważ- nego konfliktu! Pewnego dnia Gerd postanowił szczerze porozmawiać 2 ojcem. Jeżeli się dowie, że jego syn zakochał się w tej młodej damie będzie rozsądny i zachowa dla niej wyłącznie ojcowskie Czekał na odpowiednią okazję. Chciał usłyszeć opinię ojca, wyzna miłość ukochanej dziewczynie. 68 69 Od dawna zauważył, że Eryka rumieni się, rozmawiając z nim, że jej ręce drżą, kiedy mu coś podaje, jednak zachowywał się nienagannie, nie chcąc jej peszyć i niepokoić. W międzyczasie zakończono proces w sprawie Fridy Bernd i jej kochanka Sępa Herdera. W całym mieście plotkowano na ten temat. Wszyscy pamiętali wspaniałe przyjęcie w willi Ridingerów na cześć “senority Mercedes", która niejednemu mężczyźnie zawróciła w głowie. Aż tu nagle okazało się, że rzekoma Hiszpanka jest niemiecką złodziejką a “senor Espa- do" — włamywaczem! Przez kilka tygodni znajomi wypytywa- li ojca i syna o szczegóły nieudanego włamania. Obaj ode- tchnęli kiedy sąd ostatecznie skazał Sępa Herdera na dwa lata więzienia, a Fridę Bernd na miesiąc pozbawienia wolności. W trakcie procesu Frida ani jednym słowem nie wspo- mniała, że pan Werner Ridinger zabiegał o jej względy. Starszemu panu zostało zaoszczędzone ośmieszenie przed przyjaciółmi i znajomymi. Doceniając jej zachowanie, zdepo- nował w banku na jej nazwisko dziesięć tysięcy marek. Pieniądze miała otrzymać po wyjściu z więzienia. W ten sposób definitywnie zakończył — bądź co bądź — czarujący epizod w swoim życiu. Nigdy nie rozmawiał z synem na ten temat, ale postanowił, że romans z “senoritą" będzie ostatnim wybrykiem starego mężczyzny! Gerd nie miał więc rywala i nie musiał się martwić, że ojciec zacznie nowy flirt z Eryką. Starszy pan darzył młodą damę ojcowskim uczuciem i cenił ją coraz bardziej. Teraz wieczory opędzał w domu, ciesząc się na rozmowy z Eryką. Również jego syn po kolacji rzadko wychodził do miasta na spotkania z przyjaciółmi. Siadywali we czwórkę w salonie, przyjemnie spędzając czas. Swobodnie czuli się właściwie tylko starszy pan i pani Willig. W sercach młodych panował niepokój. Oboje zastanawiali się nad przyszłością- Podczas gdy Gerd walczył z zazdrością, Eryka zdawała sobie sprawę z beznadziejności swojej miłości. Od czasu do czasu udawało jej się odzyskać wewnętrzną równowagę, ale jedno płomienne spojrzenie Gerda lub jedno czułe słowo potwier- dzało jej nieśmiałą nadzieję, że i on ją kocha. Nigdy nie dopuszczała myśli, że zechce ją poślubić. On, jedynak, syn bogatego przemysłowca i ona — biedna dziewczyna, zatrud- niona w domu jego ojca? Znała życie i wiedziała, że taki związek nie jest możliwy! Jeżeli ją kocha, może będzie zabiegał o jej względy, ale z całą pewnością nigdy jej nie poślubi. Kochała Gerda całym sercem, jednak wiedziała, że ona nigdy nie zgodzi się na przelotny romans. Zaczęła się za- stanawiać, czy nie byłoby lepiej podziękować za posadę? Jednak na myśl, że nie będzie go mogła widywać, drżała i poddawała się marzeniom — tego nikt nie mógł jej wziąć za złe! Minęły trzy miesiące od afery z Fridą Bernd i Sępem Herderem. Nastało lato, zaczęły się wielkie upały. Co roku o tej porze ojciec i syn spędzali kilka tygodni nad Morzem Północ- nym lub w górach. Tego roku obaj milczeli i nie planowali wyjazdu. Kiedy Gerd zapytał ojca, czy nie czuje się zmęczony, usłyszał, że nie wybiera się do uzdrowiska, ponieważ zawsze są tam kłopoty z zdobyciem dobrego pokoju, hałas i tłok denerwują go, a nigdzie nie jest tak dobrze jak w domu. Oczywiście Gerd sądził, że ojciec chce być w pobliżu Eryki. W pewnym sensie miał rację — to był główny powód, że ojciec nie chciał wyjeżdżać. Była to jednak inna przyczyna niż ta, 0 której myślał syn. Eryka wywierała kojący wpływ na starszego pana; cały dzień cieszył się na wieczorne pogawędki. Nie kusiła go już żadna nowa przygoda. Raz na zawsze skończył z poszukiwaniem uciech poza domem. Był szczęśliwy, że w jego domu mieszkała młoda, ładna i inteligentna kobieta, która otaczała go troską i stwarzała tak miłą atmosferę, że nie Pragnął żadnej zmiany. 71 70 Kiedy jednak ojciec zapytał syna, kiedy wybiera się na urlop ten odparł: — Wiesz, ojcze, masz rację, mnie też denerwuje ten ruch i te tłumy ludzi. W tym roku nigdzie nie pojadę. — Ja czuję się najlepiej w domu, ale ja jestem stary, a ty jesteś za młody, żeby rezygnować z towarzystwa i rozrywek. Słysząc to, Gerd doszedł do wniosku, że nie może dłużej zwlekać i powinien porozmawiać z ojcem o Eryce. Byli w biurze, nikt im nie przeszkadzał, więc rzekł: — Nie zamierzam rezygnować z życia towarzyskiego. Muszę wreszcie szczerze wyznać, dlaczego tak chętnie przeby- wam w domu. Od dawna noszę się z zamiarem, żeby ci to powiedzieć. Jestem zakochany! Ojcze, ty wiesz, że traktuję miłość bardzo poważnie, dlatego czekałem, żeby się przeko- nać, czy to jest głębsze uczucie a nie przelotne zauroczenie. Nie wiem, czy pochwalisz mój wybór i czy wyrazisz zgodę na małżeństwo z kobietą, którą pragnę poślubić. Kocham Erykę Yalsen, kocham z całego serca i nie wyobrażam sobie życia bez niej. To nie jest chwilowa namiętność lecz szczere przemożne uczucie polegające na głębokim szacunku dla zalet jej charak- teru. Ojciec przez chwilę milczał. Poważnie patrzył synowi w oczy a potem uśmiechnął się i odpowiedział: — Dzisiejsza młodzież jest bardziej roztropna, niż by- liśmy my, starzy, przed laty. Długo kazałeś mi czekać na to wyznanie! Gerd zerwał się na równe nogi. — Ojcze! Jak mam to rozumieć? — Tak jak to powiedziałem, mój synu. Podziwiam cię, że tak długo spokojnie żyjesz obok tej wspaniałej dziewczyny nie mówiąc jej, co do niej czujesz. Od dawna zauważyłem, że J3 kochasz, i nie mogłem pojąć, dlaczego zwlekasz z oświad- czynami i na co czekasz? — Mój staruszku, gdybyś ty wiedział, ile mnie to czekanie kosztuje! Męczę się, ale nie z powodu niezdecydowania lecz z pewnej obawy. — Co ty mówisz! Jak możesz czuć obawę, mając przed sobą tak wspaniałą dziewczynę? Gerd roześmiał się: — Muszę ci wyznać: cierpiałem z powo- du zazdrości i ze strachu, że mógłbym cię moim wyznaniem zranić! Werner Ridinger zrozumiał i spokojnie odparł: — A więc o to chodzi! Nie, nie, mój chłopcze, twoje obawy są bezpod- stawne! Raz na zawsze skończyłem z takimi sprawami. Do- stałem gorzką nauczkę! Poza tym, asystentka pani Willig jest dla mnie tabu! No, dzięki Bogu, że wiem, co jest powodem twojego dziwnego zachowania. Zacząłem się obawiać, że jesteś człowiekiem oziębłym, bez serca i że ożenisz się z czystego wyrachowania. Byłem czasem zły, widząc twoją obojętność wobec Eryki. Wiesz, marzę, żeby mieć taką synową! Dobrze, że wszystko zostało wyjaśnione. — Ojcze, zrozum, byłem w trudnej sytuacji. Oprócz za- zdrości męczyła mnie niepewność, czy zaakceptujesz mój wybór. Eryka Yalsen jest biedną dziewczyną, pracuje w twoim domu! — Biedną dziewczyną? Zapominasz, że uratowała nam miliony! Tej dzielnej dziewczynie zawdzięczamy, że nie stracili- śmy skarbu! A ona sama jest warta więcej niż największy posag! A więc odrzuć obawy i postaraj się, żeby została moją synową! Bardzo przywiązałem się do niej, a czuję, że i ona mnie Polubiła. Gerd odetchnął: — Przekonałem się o tym nie raz, nie dwa. B°gu dzięki, Eryka polubiła i mnie, chociaż nieco inaczej niż ciebie. — Tak powinno być, mój chłopcze. We dwóch będziemy ją r°zpieszczać! 73 72 szkadzać: ani pani Willig, ani służba. Nie zniósłbym ponieważ nigdy nie będę miał okazji wyznać, że panią k0cu g°' Tak, bardzo panią kocham, Eryko! Proszę mi powiedzieć ^ i pani mnie kocha! ' e Eryka zbladła. Mylnie wytłumaczyła sobie jego namiet słowa widząc, że jest podniecony i że traci panowanie nad sobą — Proszę natychmiast otworzyć drzwi! Nie wolno panu tak mówić do mnie! Co powie pani doktor i służba, kiedy zobaczą, że jestem z panem w zamkniętym na klucz gabinecie9 Gerd roześmiał się: — Przepraszam., proszę się nie gniewać! Właśnie wracam od ojca. Wyraził zgodę, żebym panią pojął za żonę! Eryko, kocham panią! Proszę się nie obawiać, nie mam złych zamiarów, chcę tylko usłyszeć, że pani mnie kocha i chce wyjść za mnie! Zdumiona popatrzyła na niego i wyjąkała: — Proszę pana, przecież to niemożliwe! Jej oczy powiedziały mu, że ona darzy go głębokim uczuciem. Uradowany zawołał: — To zupełnie możliwe, kochana Eryko! Wiem, że ko- chasz mnie tak szczerze, jak ja kocham ciebie. Wiem, że martwisz się, tak jak ja się zadręczałem, ale teraz to minęło. Będziemy szczęśliwi! Nie czekając na odpowiedź, wziął ją w ramiona i zaczął całować jej oczy, włosy, usta. Dziewczyna stała w jego objęciach jak sparaliżowana. Po kilku minutach Gerd za- pytał: — Czy wreszcie usłyszę, że chcesz zostać moją żoną? Przytuliła się do niego, oparła czoło o jego pierś i ze łzami w oczach szepnęła: — Przecież nie dałeś mi dojść do słowa. — Proszę więc, mów! Kochasz mnie? — Od pierwszego wejrzenia, wtedy w kwiaciarni. Gerd roześmiał się uszczęśliwiony: __- Dokładnie tak samo jest ze mną! Co ja musiałem cierpieć przez te wszystkie miesiące! ^ _____ Dlaczego? Przecież mogłeś mi powiedzieć! Gerd posadził Erykę na kanapie i zaczął opowiadać swoich obawach i zwątpieniach. Kiedy chciała mu zadać pytanie, wziął ją w ramiona. v _ Możemy rozmawiać jeszcze długo, ale całować mogę cię tylko tutaj, dopóki nikt nam nie przeszkadza, kochana. _ Gerd, musisz już otworzyć drzwi! — Wykluczone! Jeszcze nie! Tutaj nikt nas nie będzie szukał! — Właśnie dlatego możesz otworzyć! Pocałował ją i rzekł: — Dziewczyno, czy to jest ważne? O wiele ważniejsze są teraz twoje całusy! — No dobrze! Będę cię całowała tak długo, jak zechcesz, ale przy otwartych drzwiach! Proszę cię, Gerd! — Ojciec może sobie pogratulować; zrobisz z nas takich pantoflarzy, że będziemy ulegali każdemu twojemu szalonemu pomysłowi — rzekł, spełniając jej życzenie. Eryka roześmiała się: — Nigdy nie będę miała niemądrych pomysłów! — Tak? A co znaczy to naleganie, żeby otworzyć drzwi? Siedzieliśmy sobie spokojnie, a teraz w każdej chwili może ktoś wejść. Eryka wzięła go za rękę. — Proszę cię Gerd, zrozum mnie! ~~ Masz rację, mam jednak nadzieję, że tutaj nikt nie b?dzie nas szukał. Eryka wstała. — Muszę pójść do jadalni; niedługo podadzą obiad. "- Wykluczone! Teraz, kiedy we dwoje świętujemy 2ar?czyny? Siadaj i nie ruszaj się z miejsca! — rozkazał Gerd. 77 76 Uśmiechając się pokręciła głową: — Jesteś prawdziwy tyranem. Dotychczas tego nie zauważyłam! — Tak, ale teraz już za późno; nigdy nie uwolnisz się Od tego tyrana. Przyciskając ręce do serca, Eryka westchnęła: — Żeby to tylko nie był piękny sen! Wzruszoriy spojrzał na nią: — Jesteś szczęśliwa, że zo- staniesz moją żoną? — Jestem szczęśliwa, że mnie kochasz i że teraz mogę cię kochać bez obaw i wątpliwości. — Czy to znaczy, że dotychczas kochałaś mnie pełna obaw i wątpliwości? Przytaknęła skinieniem głowy: — Och, tak, stale wątpiłam i bardzo się bałam. — Dlaczego? — zapytał. — Myślałam, że nie mam prawa kochać syna mojego pracodawcy, nie odważyłam się marzyć, że zechcesz mnie poślubić. Zauważyłam, że interesujesz się mną, i zadawałam sobie pytanie: do czego to doprowadzi? — Jak widzisz, doprowadziło do szczęśliwych za- ręczyn! — Czy mogłam wiedzieć, że zechcesz poślubić biedną dziewczynę! Nie wiedziałam, że twój ojciec wyrazi zgodę. Roześmiał się, obejmując ją: — Dziewczyno, kochanie, przecież uratowałaś nasz skarb. Ojciec twierdzi, że to ja zrobi? bardzo dobrą partię! — Kochany ojciec! — szepnęła wzruszona. Gerd skinął głową: — Tak, jego też musisz bardzo kochać. Wiesz, nigdy nie chciał, żebym rniał macochę, i dlatego nie ożenił się po raz drugi. Flirtował z pięknymi kobietami, jednak nigdy nie zdecydował się na spokojne życie u boku kochanej żony. Z tego powodu i ja nie opuściłem ojca, a tera on sam chce, żebyś została jego synową. Ty przyczyniłaś si? 78 Ao te§°' ^Q będzie miał spokojną starość, otoczony będzie •j0ścią i czułością, której tak bardzo potrzebuje. _ Od dawna przywiązałam się do twojego ojca, ale tak aprawdę pokochałam go od chwili, kiedy przeżył rozcza- r0wanie w związku z Fridą Bernd. Od tygodni jest tak zrezygnowany. — Jak ty go dobrze rozumiesz! Wiem, że pomożesz mu polubić swoją starość. — Oboje będziemy się starali, kochany! Nagle na korytarzu usłyszeli głos pani Willig, która wołała Erykę. Młoda dziewczyna zerwała się na równe nogi i chciała wybiec z gabinetu, lecz Gerd mocno przytrzymał ją za ramię: — Nie ruszaj się z miejsca. Dzisiaj pani doktor obejdzie się bez twojej pomocy! — Ona mnie potrzebuje! — Ja potrzebuję cię jeszcze bardziej! Człowiek nie zaręcza się codziennie! Zaczęli się całować. Nie zauważyli, że w drzwiach stanęła pani doktor. Widząc swoją asystentkę w objęciach młodego pana, krzyknęła przerażona: — Eryko! Panno Eryko! Dziewczyna speszona uwolniła się z objęcia Gerda, który udając gniew rzekł: — Nie mówiłem, że drzwi powinne były zostać zamknięte aa klucz! Po chwili, widząc srogą minę pani Willig, roześmiał się 1 rzekł: — Pani doktor, proszę wejść, właśnie zaręczyliśmy się! żisiaj musi pani poradzić sobie sama. Ojciec prawdopodob- me spóźni się na obiad. Pani Willig ochłonąwszy ze zdumienia, westchnęła: — Pro- sz? pana, bardzo się przestraszyłam! 79 Gerd rozbawiony zapytał: — Czy my aż tak straszn' wyglądamy? Eryko, nie wiedzieliśmy o tym, prawda? Pani Willig uspokoiła się wiedząc, że to poważne zaręczy ny, a nie tylko flirt młodego pana z jej asystentką. Gratulują im, podkreśliła, że Eryka zasłużyła na prawdziwe szczęście a młody pan nie mógł dokonać lepszego wyboru. — Pani doktor, wiem o tym od dawna! Proszę dzisiaj zrezygnować z pomocy mojej narzeczonej. Mamy do omówie- nia mnóstwo spraw. Kiedy ojciec wróci do domu, proszę mu powiedzieć, że czekamy na niego tutaj. — Czy pan Ridinger wie... — Tak powiedziałem mu, a on szybko kazał mi jechać do domu, żebym się zaraz zaręczył! Pani doktor uśmiechnęła się i wielce zadowolona opuściła gabinet. Cieszyło ją szczęście asystentki. Pokochała Erykę jak własną córkę. Była też zadowolona, że Gerd Ridinger znalazł taką żonę, ponieważ był wyjątkowo wartościowym człowie- kiem. Narzeczem zostali sami, a gospodyni, powiadomiona o ra- dosnym wydarzeniu, zrezygnowała z pomocy Eryki. Młodzi mogli się swobodnie cieszyć swoim szczęściem. Zgodnie z prośbą syna, Werner Ridinger spóźnił się na obiad, mimo że bardzo pragnął objąć i ucałować narzeczoną swojego jedynaka. Kiedy stanął na progu gabinetu, zobaczył narzeczonych siedzących na kanapie: trzymali się za ręce. Ujrzawszy pana domu, Eryka wstała i z obawą w oczach spojrzała na niego- Widząc, że wyciąga ramiona, żeby ją objąć, podbiegła, przytu- liła się i drżącym ze wzruszenia głosem szepnęła: — Ojcze, kochany ojcze! Czy wolno mi pana tak nazywać- Chcę wyrazić wdzięczność, że zechciał pan przyjąć mnie <- swoja synową. \Verner Ridinger pocało wał Erykę w oba policzki i uśmie- chając się czule popatrzył na nią. _ Możesz mnie nazyvv'ać ojcem pod warunkiem, że wy- kreślisz słowo “pan". Nie mam najmniejszej ochoty na takie oficjalne stosunki z moją synową. Eryka odpowiedziała 2:e łzami w oczach: — To cudownie, że pozwalasz, bym była ta 'k szczęśliwa i mogła zwracać się do ciebie jak do rodzonego ojca. — Stawiam jednak warunek: musisz uszczęśliwić nie tylko mojego chłopca, ale i mnie, starego tatusia! Musisz spróbować trochę pokochać również: mnie, droga Eryko! — Nie muszę próbować! Od dawna kocham cię z całego serca, ponieważ jesteś bardzo miłym, szarmanckim starszym panem. Moje jedyne bogactwo to miłość, potężna i głęboka! Gerd sam jej nie wyczerp ie. Przecież jestem biedną dziewczyną, kochany ojcze! Pocałował ją w czoło i rzekł: — To, że jesteś biedna, nie jest najgorszą rzeczą. Jesteś w dodatku bardzo niezręczna i niedo- świadczona w sprawach handlowych. I ty chcesz zostać żoną przemysłowca? Przerażona spojrzaja na przyszłego teścia. — Ojcze! Co chcesz przez to powiedzieć? — Słuchaj! Miała ś wspaniałą okazję zdobyć sporą sumę Pieniędzy, a ty lekk omyślnie przegapiłaś sprawę. Dumnie Podniosłaś głowę i m e chciałaś o tym słyszeć. Zdziwiona spójrz: ała na narzeczonego. — Czy ty wiesz, co ojciec ma na myśli? — Oczywiście, wiem, ale niech ojciec sam to wyjaśni! Starszy pan roześmiał się: — Dziewczyno! Podobna °kazja zdarza się t-ylko raz w życiu! Dzięki swojemu rozu- i odwadze uratowałaś mój majątek, kilka milionów , i za to ma sz prawo do1 wysokiej nagrody. Sprytna bieta zażądałaby < pokaźnej sumy pieniędzy! Tak postępują 81 80 miłość Eryki ludzie, którzy chcą być dobrymi kupcami lub przedsieh- cami! vOi Westchnęła: _ Ach, to miałeś na myśli! W takim oczywiście nigdy nie będę miała gło wy do interesów. Ale trz było o tym wcześniej pomyśleć, :?anim wyraziłeś zgodę małżeństwo Ger-da ze mną. Teraz jjest już za późno! Gładząc Erykę po włosach wzr uszony rzekł: — Kto wie może me sprzeciwiłem się właśn ie dlatego, że nie jesteś zachłanna i nie masz głowy do inte-resów. Nie znoszę kobiet zajmujących się interesami. Gdybyś zażądała wysokiej nagro- dy, nie zostałabyś moją synową. Gen d i ja mamy podobny gust do kobiet. Eryka zawołała: — Słyszysz, Gercl, ojciec chciał mnie tylko nastraszyć! Gerd pocałował narzeczoną i prze! kornie rzekł: — Sądzę, że od czasu do czasu musimy znaleźć jakąś skazę na twoim charakterze, inaczej stracimy autorytet. Wszyscy troje roześmiali się i rozmawiając dalej, zapom- nieli o obiedzie. Snuli plany na przyszłość. Eryka oczarowała nie tylko Gerdą, ale i jego ojca. Był bardzo zadowolony z przyszłej synowej i Ze spokojem i humorem zgodził si? zaliczać odtąd d«o starszych panów. Zniecierpliwiona pani Willig wreszcie poprosiła ich do stołu. Kiedy oficjalnie złożyła młodym gratulacje, ustalono datę ślubu. Werr\er Ridinger oświadczył, że nie należy zwlekać z zaślubinami. Ponieważ Gerd miał wyrus ;zyć w dłuższą podróż służbową do Anglii, Eryka nie musiała op uszczać willi- Zresztą nie miała rodziny- i nie wiedziała, gdzie mój ?łaby spędzić czas do dnia ślubu. UstaJono. że po powrocie Ge rda urządzą wesele- Eryka nie sprzeciwiała się, zresztą nikt j ej nie pytał o zdanie. Była szczęśliwa. Starszy pan cieszył się, i:e pod nieobecność syna będzie mógj spędzać wieczory z czan ującą młodą damą- Gerd postanowił skrócić pobyt za granic ą i poprosił 82 , llig o szybkie dokonanie koniecznych zmian w willi. Po radzie postanowiono, że młoda para zamieszka na drugim tl^ i * etrze, pan domu zostanie na pierwszym, a parterowe pomie- czenia reprezentacyjne — mały i duży salon oraz sala jadalna da do dyspozycji wszystkich domowników. Czas szybko mijał. Po kilku tygodniach Eryka została żoną Gerda Ridingera. Ojciec zadecydował, że uroczystość ślubna ! weselne przyjęcie muszą być wystawne, odpowiadające jego pozycji towarzyskiej. Młoda para udała się w krótką podróż poślubną, a Werner Ridinger z utęsknieniem czekał na powrót “dzieci". W domu dokuczała mu cisza — brakowało śmiechu Eryki i jej miłego głosu. Przekonał się, że właśnie synowa obdarzyła go ciepłem, czułością i miłością potrzebną starszemu człowiekowi. Ode- tchnął z ulgą, kiedy młodzi wrócili do domu. Teść Eryki wybrał ze swojego zbioru szlachetnych kamieni największy brylant, kilka rubinów i szmaragdów. Polecił jubilerowi skomponować naszyjnik, bransoletę i pierścionek. To był jego ślubny prezent dla synowej. Eryka otrzymawszy go, była zaskoczona i nieco speszona. Teść całując ją rzekł: — Teraz, kiedy w naszym domu jest żona mojego jedyna- ka, szlachetne kamienie nie muszą leżeć w sejfie. Sprawisz mi szczególną radość, kiedy będziesz je nosiła. Córuchno, dosko- nale do ciebie pasują i jestem z tego bardzo dumny! Eryka, na wyraźne życzenie teścia i męża, musiała zamówić w domu mody eleganckie suknie. Ubierała się z wytwornym System i godnie reprezentowała dom Ridingerów. Dwa lata później Eryka, jej mąż i teść pojechali na Riwierę, °rej młoda mężatka jeszcze nie znała. Synowa stale nalegała a wspólne podróże wiedząc, że ojciec Gerda nie czuje się 83 dobrze sam w dużej willi. Tym razem zatrzymali się w Mo Carlo. Pewnego dnia, zwiedzając kasyno gry, ujrzeli nr ruletce czarnowłosą, elegancką kobietę rozmawiającą z me' czyzną, który jej towarzyszył. Eryka pierwsza zorientowała się że to jest Frida Bernd. Złodziejska para przebywała tutaj podając się za małżeństwo Bress. Mężczyzna stojący obok Fridy był Sępem Herderem! Eryka starała się wyprowadzić teścia z sali. Chciała starszemu panu zaoszczędzić przykrości Jednak Werner Ridinger już poznał Fridę i w tym momencie ich oczy spotkały się. Kobieta zarumieniła się, lecz szybko odwróciła głowę udając, że go nie zna. Werner Ridinger spokojnie zniósł to przypadkowe spotka- nie. Potraktował je jako pożegnanie z “młodością". Tam siedziała kobieta, z którą romansował po raz ostatni w życiu. Przygoda była czarująca, mimo że była tylko iluzją tego, czego się spodziewał i na co czekał. Następnego dnia Eryka i Gerd, idąc do sali jadalnej na śniadanie, zobaczyli, że Frida i Sęp wyjeżdżają. Przypadkowo zatrzymali się w tym samym hotelu. Wyglądało na to, że wyprowadzają się, bo nie chcą spotykać pana Ridingera. Kiedy taksówka z nimi odjechała, Gerd zasięgnął infor- macji w recepcji. Usłyszał, że państwo Bress przebywali w hotelu od miesiąca i że ta piękna dama miała niebywałe szczęście w grze. Później okazało się że posłaniec przyniósł dla pana Wernera Ridingera list, który na dworcu wręczyła mu pewna dama. Frida napisała: » Wielce Szanowny Panie! Dziesięć tysięcy marek, które Pan dla mnie zdeponowa w banku, przyniosło mi szczęście. Zaczęlam grać w ruletki i stale wygrywam. Kiedy mój przyjaciel Herder wysz?" z więzienia, wzięliśmy ślub. Przyjechaliśmy do MÓW Carlo, żeby i tutaj spróbować szczęścia. Wygralam u'ie 84 setek tysięcy franków. Wprawdzie pieniądze zdobyte na hazardzie nie są uważane za całkowicie uczciwie zarobione, jednak to nie są pieniądze, do których doszłam drogą nieuczciwą. Wyjeżdżamy do Ameryki, do jakiegoś miasta, gdzie nikt nas nie zna. Pragniemy rozpocząć nowe życie. Cieszę się, że los zrządził, iż mogę się stać lepszym człowiekiem, tak samo jak mój mąż. Z tego powodu pragnę — chociaż uciekam przed Panem — serdecznie podzięko- wać! Proszę mi wybaczyć, jeżeli sprawiłam Panu przy- krość! Wdzięczna Frida Bernd-Herder \ Werner Ridinger westchnął i podał list Gerdowi. Gdy ten czytał go na głos, Eryka wzięła teścia za rękę i uśmiechając się rzekła: — Kochany ojcze, jak się cieszę! Wiem, że i ty jesteś zadowolony, że zrobiłeś dobry uczynek, prawda? Gerd zaniepokojony spojrzał na ojca, ale starszy pan spokojnie odpowiedział: — Cieszę się, że moje ostatnie szaleństwo na coś się Przydało! Eryka wzruszona odparła: — To nie było ostatnie szaleń- stwo, lecz ostatnia miłość, która czasem wywiera głębsze wrażenie niż pierwsza. — Eryko! Skąd u ciebie taka mądrość? Przecież poznałaś zaledwie pierwszą miłość! — Ojcze, ty udowodniłeś, że również ostatnia miłość może być piękna. A moją pierwszą miłością jest Gerd! — Wypijmy więc za pierwszą i ostatnią miłość Eryki! Trzy szczęśliwe osoby popatrzyły na siebie promiennym Wzrokiem i uniosły ^ ' DROGIE CZYTELNICZKI Polecamy Warn lekturę pięknej, wzruszającej powieści znanego amerykańskiego pisarza James A. Michener SAYONARA “Sayonara" w języku japońskim znaczy “żegnaj". Niesie w sobie smutek rozstania z ukochaną osobą, przyjacielem, rodzinnym miejscem. J. Michener stworzył niekonwencjonalną opowieść o wojnie, okupacji i dramatycznej miłości między am erykańskim oficerem a przedstawiciel- k ą okupowanego narodu — śliczn ą Hana-ogi. Akcja powieści rozpoczy- na się w 1952 r. w Korei. Bohater książki, 28-letni Lloyd Gruver, major lotnictwa USA, po zestrzeleniu kolejnego samolotu rosyjskiego zostaje przeniesiony do okupowanej przez: Amerykanów Japonii. Tam czeka na niego narzeczona, córka generała armii Stanów Zjednoczonych. Przed młodym oficerem rysuje się wspaniała przyszłość, nieodłącznie związa- na z karierą wojskową. Los chciał jednak inaczej. Gruver poznaje w Japonii uroczą aktorkę słynnego teatru Takarazuka, o imi eniu Hana-ogi. Rodzi się między nimi szalona, namiętna miłość, którą będą musieli skrzętnie ukrywać przed światem, ponieważ zarówno żołnii :rzom amerykańskim, jak i kobietom japońskim stanowczo zabronione są wzajemne związki. Czy Gruver i Hana-ogi b