ANDRZEJ GARLICKI KARUZELA Rzecz o Okrągłym Stole CZYTELNIK Warszawa 2003 Recenzenci Włodzimierz Borodziej, Grzegorz Soltysiak Opracowanie graficzne Elżbieta Chojna Fotografia autora na IV s. okładki Wojciech Druszcz Indeks nazwisk Anna Szczepańska Redaktor Bożena Żyszkowska Redaktor techniczny Maria Leśniak Korekta Anna Piątkowska . Copyright by Andrzej Garlicki, 2003 Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik" ul. Wiejska 12a, 00-490 Warszawa http://www.czytelnik.pl Warszawa 2003. Wydanie I Ark. wyd. 17,9; ark. druk. 23,5 Skład: WMC s.c, Warszawa Druk i oprawa: „Opolgraf" SA, Opole Zam. wyd. 699, zam. druk. 862/2003 Printed in Poland ISBN 83-07-02944-9 ROZDZIAŁ PIERWSZY Oczyszczanie przedpola Decyzja była zaskakująca. Nawet kierownictwo Kościoła poinformowane zostało dosłownie w ostatniej chwili. 10 września 1986 r. gen. Wojciech Jaruzel-ski żegnając się z abp. Bronisławem Dąbrowskim, który towarzyszył w czasie wizyty w Belwederze kard. Janowi Królowi z USA, zaproponował mu, aby spotka] się z Kazimierzem Barcikowskim i Stanisławem Cio-skiem „w celu omówienia pewnych propozycji dotyczących amnestii". Ustalono, że spotkanie odbędzie się w Urzędzie dc Spraw Wyznań następnego dnia o godz. 13. Godzin; została wybrana nieprzypadkowo. Chodziło o to, aty Kościół dowiedział się o decyzji wypuszczenia więź niów politycznych (władze używały określenia „więź niowie niekryminalni" nie chcąc przyznać, że istniej; więźniowie polityczni) wcześniej niż opinia publiczna ale na tyle jednak późno, by wiedzy tej nie mógł zdys kontować politycznie. Arcybiskup Dąbrowski zanotował oświadczenii Barcikowskiego. „Wszyscy - stwierdził m.in. wiceprze wodniczący Rady Państwa - którzy z pobudek poli tycznych przekroczyli obowiązujące prawo i zosta! aresztowani, będą zwolnieni do 15 września br. O dnia 15 września Polska będzie wyjątkiem: wszysc aresztowani lub skazani za przestępstwa i wykroczę nia przeciwko państwu i porządkowi publicznemi zostaną zwolnieni z wyjątkiem skazanych za czyny > charakterze terrorystycznym, szpiegowskim, sabotażu lub zdrady tajemnicy państwowej"1. Barcikowski poinformował też, że od rana przeprowadzane są rozmowy z osobami, które, aby skorzystać z amnestii, powinny się ujawnić, ale tego nie czynią mylnie przypuszczając, że władze nie wiedzą o ich nielegalnej działalności. Rozmowy przeprowadzone zostaną z 3500 osób, które następnie zostaną bez żadnych warunków amnestionowane. Ta akcja, której nadano kryptonim „Brzoza", była bardzo zręcznym posunięciem. Ujawniono, bez stosowania represji, wiedzę aparatu bezpieczeństwa o strukturach konspiracyjnych, przekonując rozmówców, że ich działalność była dokładnie obserwowana. Dawano szansę na jej zaprzestanie i, jak się wydaje, w znacznej mierze osiągnięto zamierzone cele. Niechęć do ujawnienia działań konspiracyjnych wynikała z trwale zakodowanej w świadomości społecznej nieufności do wszelkich obietnic komunistów. Fatalne doświadczenia powojenne, gdy ujawniających się na kolejne apele władz członków podziemia niepodległościowego wkrótce po ujawnieniu aresztowano i skazywano, podważyły na długo wiarygodność państwa. Były też doświadczenia najświeższe, gdy mimo zawartej w dekretach stanu wojennego zasadzie abolicji, czyli nieścigania przestępstw politycznych popełnionych przed 13 grudnia 1981 r. pod warunkiem zaprzestania działalności, siedmiu internowanym działaczom „Solidarności" i czterem z dawnego Komitetu Obrony Robotników prokuratura przedstawiła zarzuty i osadziła w więzieniu. Ta jedenastka (z „Solidarności" Andrzej Gwiazda, Seweryn Jaworski, Marian Jur-czyk, Karol Modzelewski, Grzegorz Pałka, Andrzej Rozpłochowski, Jan Rulewski, z KOR Jacek Kuroń, Adam Michnik, Zbigniew Romaszewski i Henryk Wujec) stanowiła zdaniem władz największe zagrożenie i łamiąc zasadę abolicji postanowiono oskarżyć ich o przygotowania do obalenia przemocą ustroju państwa polskiego. Sprawa nie była jednak prosta, na co zwracał uwagę Jerzy Urban w notatce dla gen. Jaruzelskiego, bo, jak stwierdzał, „w prokuraturze i w sądownictwie wojskowym przeważa opinia, że przeprowadzenie procesów będzie b. trudne pod względem prawnodowodo-wym".2 Notatka Urbana jest niedatowana, ale z treści wynika, że powstała w 1984 r. po nieudanej próbie wyekspediowania „jedenastki" na Zachód. Pomysł ten przedstawił abp. Dąbrowskiemu i ks Alojzemu Orszulikowi szef MSW, gen. Czesław Kisz-czak w rozmowie w siedzibie MSW na Rakowieckie 19 października 1983 r. Powiedział swym gościorr m.in.: „Robię wszystko, co możliwe, aby nie doszło dc procesów politycznych. Robię różne zabiegi i ponoszt porażki. Zwracam się do Księdza Arcybiskupa, dc Księdza Dyrektora Orszulika i poprzez nich do kie rownictwa Kościoła, aby nam dopomogli w rozwiążą niu tego problemu, aby nie było tych procesów. Roz ważam różne możliwości. Jedną z nich jest, by ludzii ci wyjechali z kraju. Nie widzę możliwości uwolnię nia ich z art. 5 ustawy o amnestii. Zakrzyczą nas z; granicą, ze wschodu i z południa, że uwalniamy gru pę KOR-u i ekstremę "Solidarności". Zjedzą nas. Po myślmy nad tym rozwiązaniem. Nie chodzi o banicj i nie chodzi o wyjazd na wieczność. Chodzi o to, żeb ci ludzie wyjechali na 5 lat, potem mogą wrócić. Pas2 porty dostaną z ważnością w obie strony na zasadzi umowy dżentelmeńskiej, że nie wrócą przed upływer. pięciu lat i że powstrzymają się od nieodpowiednie działalności za granicą. Ta idea znalazła zrozumieni u niektórych rządów zachodnich. Robiliśmy sondażt 1 Peter Raina, Rozmowy z władzami PRL. Arcybiskup Dąbrowski w służbie Kościoła i narodu, t. II, Warszawa 1995, s. 135. 2Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL (ADH PRL). K( lekcja Jerzego Urbana, materiały nieuporządkowane. « K - ¦ i mmmm I Otrzymaliśmy odpowiedzi, że sprawa może być rozważana, co w języku dyplomatycznym oznacza pozytywny stosunek. Musimy uruchomić mechanizmy, aby ludzie chcieli wyjechać, by nie byli bohaterami. Zgromadzone przeciwko nim materiały pozwalają sądzić, że będą skazani od pięciu lat wzwyż. Grupa "Solidarności" może otrzymać wyroki od pięciu lat więzienia do kary śmierci; to ostatnie nie wchodzi w rachubę. Ale 5 lat to też duży wyrok. Podejmujemy się przeforsowania planu uwolnienia tych ludzi. Jeśli dojdzie do procesu, to skazani skorzystają z prawa przemawiania na sali. Napyskują znów na władzę. Trzeba myśleć nie tylko o tych, wobec których toczy się śledztwo, ale i o tych, co już mają wyrok. Jesteśmy zdania, by ci, co są po wyrokach, również wyjechali, podobnie jak ci, co czekają na procesy, i by nie doszło do procesów. Jesteśmy gotowi rozmawiać z Kościołem. Macie przecież także rozsądnych ludzi, takich jak Siła-No-wicki, Olszewski, Wielowieyski, Chrzanowski, gdyby ci chcieli się zaangażować. Proszę, by sprawa pozostała między nami, bo inaczej spotkamy się z kontrakcjami. Musi być zachowana pełna poufność"3. Oferta została więc złożona. W formie jasnej i konkretnej. Episkopat nie palił się jednak do dwuznacznej roli pośrednika. W następnych tygodniach władze kilkakrotnie, również w czasie rozmowy gen. Jaruzel-skiego z prymasem Glempem, wracały do sprawy. Nawet list Adama Michnika do gen. Kiszczaka z 10 grudnia 1983 r., opublikowany na Zachodzie, a później w prasie podziemnej, nie zniechęcił gen. Kiszczaka do tej idei. Był to tekst bardzo dlań przykry. Mich-nik zdecydowanie odrzucał propozycję wyjazdu z Polski stwierdzając m.in.: „Uważam bowiem, że: 1. Aby tak jawnie przyznawać się do deptania prawa, trzeba być durniem. 2. Aby będąc więziennym nadzorcą, proponować człowiek) - 3Peter Raina, dz. cyt., s. 56. wi więzionemu od dwóch lat Lazurowe Wybrzeże w zamian za moralne samobójstwo, trzeba być świnią. 3. Aby wierzyć, że ja mógłbym taką propozycję przyjąć, trzeba wyobrażać sobie każdego człowieka na podobieństwo policyjnego szpicla. Wiem dobrze, Panie Generalne, do czego wam nasz wyjazd jest potrzebny. Do tego, by nas ze zdwojoną siłą opluskwiać w swoich gazetach jako ludzi, którzy ujawnili wreszcie swe prawdziwe oblicze: którzy przedtem wykonywali cudze dyrektywy, a teraz połasili się na kapitalistyczne luksusy. Do tego, by zademonstrować światu, że wy jesteście szlachetnymi liberałami, a my szmatami bez charakteru. Do tego, by móc Polakom powiedzieć: "Patrzcie, nawet oni skapitulowali, nawet oni stracili wiarę w demokratyczną i wolną Polskę». Do tego przede wszystkim - by poprawić swój własny wizerunek w swoich własnych oczach; by móc z ulgą odetchnąć: «oni wcale nie są lepsi ode mnie». Bo was niepokoi sam fakt istnienia ludzi, którym myśl o Polsce nie kojarzy się z ministerialnym stołkiem, a z więzienną celą; ludzi, którzy przedkładają święta w Areszcie Śledczym nad ferie na Lazurowym Wybrzeżu". I pisał Adam Michnik w dalszej części listu: „Nit znam przyszłości i wcale nie wiem, czy dane mi bę dzie dożyć zwycięstwa prawdy nad kłamstwem, a «So lidarności" nad obecną antyrobotniczą dyktaturą Rzecz w tym wszakże - Panie Generale - że dla mni< wartość naszej walki tkwi nie w szansach jej zwycię stwa, ale w wartości sprawy, w imię której tę walki podjęliśmy. Niechaj ten mój gest odmowy będzie ma lenką cegiełką budującą honor i godność w tym ci dzień unieszczęśliwianym przez was kraju. Niech bę dzie policzkiem dla was, handlarzy cudzą wolnością"' Ten, rzadko dziś przypominany, list był nie tylfc 4 Cyt. za: Witold Bereś, Jerzy Skoczyłaś, General Kiszczak mc wi... prawie wszystko, Warszawa 1991, s. 214-215. : :".¦-¦ I I . ¦MM aktem osobistej odwagi, lecz narzucał również płaszczyznę moralną walce politycznej. Opowiadał prof. Wiesław Władyka, wówczas członek Komitetu Warszawskiego PZPR, że sąsiadujący z nim przy stole obrad Albin Siwak, który plasował się na prawo od partyjnego betonu, za nic nie mógł pojąć, o co temu Michnikowi chodzi. Był to bowiem język, którego wychowani na nowomowie aktywiści partyjni nie byli w stanie zrozumieć. Podobnie jak argumentacji. Nie ulega wszakże wątpliwości, że adresat świetnie zrozumiał i język, i treści nim wyrażane. Mimo to działania na rzecz wyjazdu „jedenastki" na Zachód były nadal prowadzone. Wiesław Chrzanowski wspomina, że przed Wielkanocą 1984 r. odbyło się w Miedzeszynie spotkanie więźniów z grupy KOR-u, zaś w Chylicach z „Solidarności" z przedstawicielami ich środowisk, którzy przedstawili im ofertę wyjazdową. Udziału w spotkaniu odmówił Adam Michnik. Nie udało się go przekonać do zmiany stanowiska wysłanemu doń Jackowi Kuroniowi. Nie podjęto żadnych decyzji. Ponowne spotkanie odbyło się 12 maja 1984 r. „Celem - wspomina Wiesław Chrzanowski - było podjęcie ostatecznej decyzji co do tej propozycji. Dyskusję prowadził Stelmachowski. Było to ponownie w willi w Chylicach. Michnik ponownie odmówił udziału"5. 17 czerwca 1984 r. odbyły się wybory do rad narodowych. Tylko 5 z 84 biskupów wzięło w nich udział. Jeśli chodzi o księży, to głosowało ich 38% wobec ogólnej 75% frekwencji. Na kolejnym spotkaniu abp. Dąbrowskiego i ks. Orszulika z gen. Kiszczakiem (27 czerwca) goście generała usłyszeli, że z winy Kościoła, którego przedstawiciele wypowiadali się przeciwko udziałowi w wybo- 5 Pół wieku polityki czyli rzecz o obronie czynnej. Z Wiesławem Chrzanowskim rozmawiali Piotr Mierecki i Bogusław Kiernicki, Warszawa 1997, s. 390. 10 rach, dalsze rozmowy o uwolnieniu więźniów politycznych zostają przerwane. Wydaje się, że stosunek Kościoła do wyborów wybrany został jako korzystny politycznie pretekst do zakończenia rozmów w sprawie „jedenastki". Wspomniane spotkanie z więźniami 12 maja wykazało, że nie uda się uzyskać ich zgody na wyjazd za granicę. Był to już ostatni moment, bo zapewne wtedy zapadła decyzja o ogłoszeniu amnestii z okazji czterdziestolecia Polski Ludowej. Prowadzono jednak nadal działania zastraszające. 13 lipca 1984 r. przed Sądem Warszawskiego Okręgu Wojskowego rozpoczął się proces czterech działaczy KOR-u (Kuroń, Michnik, Romaszewski, Wujec). Po rozpoczęciu procesu zarządzono przerwę, a następnie umorzono postępowanie na podstawie amnestii. Adam Michnik ponownie jednak sprawił władzom kłopot odmawiając opuszczenia celi. Oświadczył, że nie popełnił żadnych przestępstw, nie widzi więc powodów, aby korzystać z amnestii, i domagał się kontynuowania procesu. Władze nie zamierzały wszakże przyznać, że Michnik był bezpodstawnie przetrzymywany przez ponad dwa lata w areszcie i siłą wyniesiono go z celi na noszach. Amnestia - władze miały już tego świadomość -była jednak rozwiązaniem połowicznym. Rok wcześ' niej w wyniku amnestii zwolniono ponad 1000 osób pozostawiając ok. 100 więźniów politycznych. W le cie 1984 r. było już takich więźniów ponad 600. Zno wu amnestia rozładowała cele i znowu poczęły się on< zapełniać. W dodatku coroczne amnestie powodowa ły zmniejszenie obaw przed aresztowaniem i ewentu alnym skazaniem, czyli z punktu widzenia władz od nosiły efekt odwrotny od zamierzonego. W rozmowach z przedstawicielami Episkopatu, i odbywały się one bardzo często, o czym nie informo wano opinii publicznej, przedstawiciele władz podkreś lali, że mają ograniczone możliwości podejmowani decyzji z powodu nacisków zewnętrznych (Związek Radziecki i tzw. Kraje Demokracji Ludowej) oraz presji dogmatycznego aparatu partyjnego. Poczucie tych zagrożeń, być może celowo wobec rozmówców kościelnych wyolbrzymiane, niewątpliwie określało decyzje polityczne. W listopadzie 1982 r. zmarł Leonid Breżniew. Dwa dni później sekretarzem generalnym KC KPZR został Jurij Andropow. Był ciężko chory. Zmarł po 16 miesiącach. Jego następcą został jeden z najbliższych współpracowników Breżniewa - Konstantin Czer-nienko. Zmarł po 11 miesiącach. Zastąpił go wybrany 11 marca 1985 r. Michaił Gorbaczow. Był nie tylko znacznie młodszy od swych poprzedników, ale bez porównania bardziej od nich otwarty na rzeczywistość. Zdawał sobie sprawę, że Związek Radziecki, jeśli ma przetrwać, wymaga głębokich reform. Dość też szybko uświadomił sobie, że Związku Radzieckiego nie stać na wspieranie rewolucyjnych reżimów w krajach Trzeciego Świata. Zdał sobie również sprawę, że ZSRR nie stać także na dotychczasową politykę wobec państw satelickich. Miała być ona przekształcona w kierunku uznania swobody decyzji wewnętrznych tych państw, utrzymania zaś wspólnej polityki zagranicznej i Układu Warszawskiego. Osobnym problemem była Niemiecka Republika Demokratyczna. Gorbaczow, czując ogromny opór materii, unikał działań gwałtownych. Dążył do uzyskania poparcia społecznego dla programu przebudowy („pierestroj-ka") opierając je na zasadzie jawności („głasnost"). Z perspektywy Warszawy wyglądało to zachęcająco, bo stwarzało możliwość zwiększania samodzielności. Problem polegał jednak na ustaleniu, na ile wypowiedzi Gorbaczowa mają rzeczywisty walor programowy, na ile zaś są jedynie zabiegiem propagandowym. Wymagało to czasu. Pierwszą, pięciogodzinną rozmowę z Gorbaczowem 12 odbył Jaruzelski w kwietniu 1985 r., a więc w miesiąc po objęciu przezeń stanowiska sekretarza generalnego KPZR. Rozmowa ta, jak stwierdzał po latach, stworzyła zaczyn wzajemnego zrozumienia i zaufania. Był to jednak zaledwie zaczyn. jesienią 1985 r. odbyły się wybory do Sejmu, w których wedle danych oficjalnych wzięło udział 78,8% uprawnionych, według zaś „Solidarności" w miastach, bo tylko tam obserwowano lokale wyborcze, frekwencja wyniosła 65%. Po wyborach gen. Jaruzelski zrezygnował z kierowania rządem (premierem został Zbigniew Messner) i objął przewodnictwo Rady Państwa. Z rządu odszedł wicepremier Mieczysław F. Rakowski, który objął drugorzędne stanowisko wicemarszałka Sejmu. W gabinecie Messnera nie znaleźli się też dotychczasowi ministrowie: Władysław Baka (został prezesem NBP), Stanisław Ciosek, Edward Ko-walczyk, Zdzisław Krasiński, Stefan Olszowski. Rakowski uważał, że „dokonane przez Messnera zmiany nie będą sprzyjać reformowaniu gospodarki i struktur politycznych państwa. Jego rząd, deklarując przywiązanie do reformy gospodarczej państwa, był zespołem osób, w którym tendencje zachowawcze były silniejsze od reformatorskich. Pierwsze skrzypce grali w nim ministrowie w głębi duszy przekonani, że ciągłe mówienie o reformie jest nieporozumieniem. Potrzebne jest sprawne kierowanie całą machiną zarządzania i to przyniesie oczekiwane wyniki. Nie, rząd Messnera na pewno nie był lokomotywą w reformowaniu systemu"6. Rzeczywiście w dość obfitej już literaturze dotyczącej tego okresu nie ma chyba ani jednego autora, który broniłby polityki gabinetu Messnera. Jerzy Urban napisał, że „Zbigniew Messner jako premier nie miał żadnej własnej wizji czy poczucia misji. Działał 6 Mieczysław F. Rakowski, Jak to się stało, Warszawa 1991, 89. 13 - 'ł •l ¦ ostrożnie i niewyraźnie, dbając o spychanie odpowiedzialności na Biuro Polityczne"7. Wiosną 1985 r., a więc jeszcze przed wyborami i powołaniem gabinetu Messnera, ale już po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki i procesie jego morderców, Adam Michnik, który w wyniku policyjnej prowokacji ponownie znalazł się w areszcie, napisał bardzo ważny dla opozycji tekst pt. Takie czasy... Rzecz o kompromisie, błyskawicznie wydany w londyńskim „Aneksie", a wkrótce również w podziemnym wydawnictwie krajowym. Ta książka dobrze wpisywała się w nastroje solidarnościowego podziemia. Minęło bowiem już cztery lata od grudniowego szoku i nic nie wskazywało na to, by w latach najbliższych generałowie zamierzali oddać władzę. A jeśli nawet, to cywilom, do których mieliby zaufanie. Działania podziemia sprowadzały się natomiast do bardzo rozbudowanej działalności wydawniczej, agitacyjnych wystąpień w kościołach, co bardzo denerwowało władze, ale również i część hierarchii kościelnej, oraz do demonstracji ulicznych 1 i 3 maja, 15 sierpnia, 11 listopada i 13 grudnia. Zawieszenie, a następnie w lipcu 1983 r. zniesienie stanu wojennego stwarzało warunki do - jak to władze określały - procesu normalizacji. Znikały najbardziej dokuczliwe i upokarzające ograniczenia. Najszybciej godzina milicyjna, ograniczenia w podróżowaniu, brak łączności telefonicznej, a po jej przywróceniu kontrolowanie rozmów, demonstracyjna obecność komisarzy wojskowych, nie wspominając o bojowych transporterach na ulicach. Pielgrzymka Jana Pawła II (16-23 czerwca 1983 r.) dała społeczeństwu poczucie siły, ale nie dała, bo i dać nie mogła, odpowiedzi na pytanie co dalej. Przyznanie Lechowi Wałęsie w październiku 1983 r. Pokojowej Nagrody Nobla bardzo wzmocniło autorytet przy- 7Alfabet Urbana od A do Z, Warszawa 1990, s. 117. 14 wódcy „Solidarności". Równocześnie jednak, jak zauważa Andrzej Friszke, „w miarę upływu lat od wprowadzenia stanu wojennego postępowało jednak zmęczenie i niewiara w możliwość powrotu do solidarnościowej wolności, w ślad za tym niechęć do ryzykowania aresztowania, ale także osłabienie więzi dawnych członków związku. Struktury podziemne odczuwały niedostatek współpracowników, trudności ze znalezieniem mieszkań dla ukrywających się, na składy sprzętu poligraficznego, wydrukowanej bibuły. [...] Było oczywiste, że w stosunkach między władzą a opozycją istnieje pat. Władze nie były w stanie całkowicie zlikwidować opozycji, zwłaszcza że sytuacja gospodarcza kraju i dążenie do poprawy stosunków z Zachodem wykluczało powrót do masowych i drakońskich represji. Opozycja była zbyt słaba, by wymusić zmianę polityki władz i uznanie jej prawa do istnie- nia W listopadzie 1984 r. powołane zostało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ), którego przewodniczącym został Alfred Miodowicz, hutnik z Nowej Huty. Był członkiem partii, sprawnym, inteligentnym działaczem związkowym. Związki skupione w OPZZ rychło osiągnęły ok. 5 milionów członków. Zbudowane były na zasadzie branżowej, czyli tak jak związki wchodzące w skład dawnej Centralnej Rady Związków Zawodowych. To, m.in., różniło je od „Solidarności", która budowana była terytorialnie. PZPR przywiązywała dużą wagę do rozbudowy OPZZ, przekazując mu skonfiskowany majątek „Solidarności", kierując swój aktyw do związków i wymagając od dyrektorów zakładów, aby traktowali te związki partnersko. Liczny do nich napływ był zarówno rezultatem nacisku władz, jak i potrzeby organizacji zajmującej się codziennymi sprawami załóg. 8 Andrzej Friszke, Polska. Losy państwa i narodu 1939-1989, Warszawa 2003, s. 424-425. 15 „U" Umacnianie się koncesjonowanego przez władze ruchu związkowego, który z czasem przyczyniać będzie władzom sporych kłopotów, stanowiło oczywiste zagrożenie dla „Solidarności". Cytowany już Andrzej Friszke przytacza dane MSW, z których wynika, że w końcu 1985 r. podziemie liczyło ok. 400 grup, kierowanych przez 1600--1800 aktywnych działaczy, wspieranych przez ok. 40 000 współpracowników. W porównaniu z dziesię-ciomilionową „Solidarnością" w 1981 r. nie było to wiele. Nawet jeśli przyjąć, że owe 10 milionów było liczbą zawyżoną. Wspomniany tekst Adama Michni-ka o kompromisie powstawał więc w określonym kontekście politycznym. Gdy się uważnie weń wczytać, znaleźć można świadectwa procesów myślowych prowadzących do przemian dotychczasowej koncepcji politycznej opozycji. „Despotyzm - stwierdza autor - może być wynikiem poczynań zwycięskiej rewolucji (Nikaragua, Iran) lub represyjnego rewanżu kontrrewolucji klas panujących (Chile, Polska). Warunkiem niezbędnym tedy pokojowej realizacji przeobrażeń społecznych czy politycznych jest osiągnięcie kompromisu sił postulujących reformy ze skłonnymi do ugody odłamami klasy rządzącej. Kompromis taki powiódł się w Hiszpanii, jego skutkiem była transformacja frankistowskie-go despotyzmu w system parlamentarnej demokracji. Czy analogiczny kompromis możliwy jest do wyobrażenia w Przodującym Ustroju, w Polsce? Od odpowiedzi na to pytanie zależy przyszłość naszego kraju. Bowiem lekcję 13 grudnia - kontynuuje Michnik -można odczytać na dwa sposoby. Jeden z nich sprowadza się do przeświadczenia: nigdy i nigdzie nie należy zasiadać do wspólnego stołu z komunistami; nie należy ufać nawet jednemu ich słowu ani też podpisywać z nimi żadnych porozumień. Ten sposób czytania lekcji grudniowej dyktuje rozum analityków niedawnej przeszłości i emocje ludzi okłamanych. 16 Drugi sposób odczytywania przeszłości zasadza się na przekonaniu, że przyszłe kompromisy - jeśli mają być realne - muszą przyjąć za punkt wyjścia rzeczywiste i precyzyjnie nazwane interesy układających się stron, a nie pomieszczone w konstytucji frazesy o władzy ludu. Za takim odczytywaniem minionych kari naszej najnowszej historii przemawia przypuszczenie, że dopóki nie zmieni się zasadniczo sytuacja międzynarodowa lub też nie dojdzie do niewyobrażalnych dziś zmian w ZSRR (co zresztą na jedno wychodzi) dopóty Polacy, a także rządzący Polską komuniści, bę dą zmuszeni rozstrzygać swe konflikty metodą kom promisów"9. Autor kończy rozważania bardzo znamiennym stwierdzeniami. „Totalitarny aparat - powiada - nif chce zmian w kierunku poszerzenia - choćby stopnio wego - zakresu swobód obywatelskich, podmiotowo ści i pluralizmu. Nasi generałowie wciąż zdają się wie rzyć, że przyszłość świata ludzkiego należy do totali tarnego komunizmu. Dlatego perswazjami demokra ej i osiągnąć niepodobna - trzeba ją wywalczyć. Nie jest to postulat księżycowy. Wierząc w swoji totalitarne miraże, komuniści - kiedy muszą - bywa ją jednak realistami. Dowody tego nieraz dawali so wieccy przywódcy w pertraktacjach z Amerykanami gdy porzucali internacjonalistyczne frazesy na rzec: pragmatycznego kompromisu. Dowody realizmu dał też - przypomnijmy - ekipa Jaruzelskiego, rezygnują - choć nigdy ostatecznie i doktrynalnie - z prób terro ru typu stalinowskiego. Dlatego też nie wyrzekając si działań na rzecz budowy podmiotowego i pluralistycz nego społeczeństwa - nie odrzucamy żadnych rozwią zań i dróg pośrednich. Byle tylko były to autentyczn drogi wiodące do autentycznych porozumień"10. 'Adam Michnik, Takie czasy... Rzecz o kompromisie, Londy 1985, s. 83. '"Tamże, s. 137. 2 - Karuzela 1 n • Tekst ten był pisany wiosną 1985 r., a więc przed październikowymi wyborami sejmowymi. Michnik zwracał uwagę, że ordynacja wyborcza nie została zmieniona i nadal redukuje ona obywatela do bezmyślnego przedmiotu wrzucającego kartkę do skrzynki. Udział w takiej komedii - jego zdaniem - uwłacza godności rozumnego człowieka i oczywiście nie zostanie zaaprobowany przez „Solidarność". Przyznaje, że wolne i demokratyczne wybory parlamentarne są w ówczesnej Polsce niemożliwe. Jeśli zaś „Solidarność" postulat taki wysuwa, to dlatego, „że prawdy banalne - by banalnymi pozostały - muszą być wciąż na nowo artykułowane i powtarzane. Jesteśmy jednak w pełni świadomi, że w ramach totalitarnych reguł gry nie są możliwe takie wybory do Sejmu, które z pewnością dowiodłyby, że rządzący komuniści nie dysponują poparciem społeczeństwa. Żadna totalitarna dyktatura nie oddała władzy dlatego, że przegrała wybory - o tym też pamiętamy. Nie formułujemy tedy postulatu, by komunistów odsunąć od władzy, bowiem byłoby to hasło do totalnej konfrontacji, a nie płaszczyzna kompromisu. [...] Jednak droga do kompromisu nie musi być na zawsze zamknięta. Wyjściem mogłoby być rozwiązanie umożliwiające społeczeństwu autentyczny wybór do Sejmu choćby 30 procent spośród deputowanych. Jednak tych samych 30 procent wpisanych na jedną listę obok Siwaka i Urbana spowodować może tylko tyle, że osoby te utracą swój dotychczasowy autorytet. Inaczej mówiąc, realną drogą do kompromisu jest poszerzanie sfer podmiotowości, a nie kupowanie głosów i nazwisk za cenę kilku czy kilkunastu mandatów"11. Jesienne wybory parlamentarne 1985 r. przeprowadzone zostały według dawnych zasad, ale idea, aby wyodrębnić 30% mandatów i aby ta lista poddana została procedurze wolnych i demokratycznych wybo- 11 Tamże, s. 138. 18 rów, wprowadzona została do obiegu myśli politycznej. Sporo miejsca we wstępnych partiach książki poświęcił Michnik odmiennościom koncepcji i konfliktom w obozie solidarnościowym jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego. Część tych spraw była znana. W świeżej pamięci była żenująca dyskusja na zjeździe „Solidarności" o tym, czy należy podziękować rozwiązującemu się właśnie KOR-owi za jego działalność. Ale mało kto wiedział, że gdy w sierpniu 1980 r. właśnie uwolniony z więzienia Jacek Kuroń myląc tajniaków znalazł się w Gdańsku z zamiarem włączenia się do działań MKZ (Międzyzakładowy Komitet Związkowy), to jego oferta została storpedowana przez przewodniczącego komisji ekspertów, Tadeusza Mazowieckiego. Przekonał on Lecha Wałęsę, że należy Kuronia odsunąć, bo jest on płachtą na byka dla polskich i moskiewskich komunistów. Jacek Kuroń - pisze Michnik, który znał go jak mało kto - „był najgłośniejszym ze wszystkich o-pozycjonistów w Polsce. Był niewątpliwym liderem KOR-u. Świetny orator, długoletni więzień polityczny opromieniony legendą - Mazowiecki nie mógł się z nim równać w popularności. Ale Mazowiecki dysponował atutami, o których Kuroń nie mógł nawet marzyć. Miał przetarte drogi do Prymasa Polski i był do zaakceptowania - choć niechętnie - dla posierpniowe-go kierownictwa PZPR. Był też do zaakceptowania przez Lecha Wałęsę, któremu w niczym nie zagrażał, nie aspirując do roli przywódcy mas, podczas gdy Kuroń do takiej roli niewątpliwie aspirował. Nie twierdzę, że - żądając od Kuronia rezygnacji z prac w gdańskim MKZ - Mazowiecki kierował się chęcią usunięcia silniejszego konkurenta. Tadeusz Mazowiecki nie jest człowiekiem uczuć niskich. Nie mam tedy wątpliwości, że formułując swoje żądania głęboko wierzył, że Kuroń - ze swym radykalizmem i radykalnym wizerunkiem, wywołującym wściekłość 19 sowieckiej prasy - stanowi śmiertelne zagrożenie dla «Solidarności». Wierzył tedy, że o ile obecność Kuronia wśród doradców związkowego kierownictwa przynieść może tylko szkody, to jego obecność w tych gremiach będzie pożyteczna. [...] Miałem wrażenie - kontynuuje autor - że Tadeusz Mazowiecki i inni eksperci traktowali porozumienie gdańskie jako finał procesu zmian. Dla Jacka Kuronia - dla mnie - było oczywiste, że gdańska ugoda zmiany zapoczątkowała. W stanowisku ekspertów uderzał mnie charakterystyczny brak jakiejś docelowej wizji przeobrażeń. Nigdy - powtarzając swe wezwanie do umiaru - nie sformułowali ani swojego programu perspektywicznego; nie określili, do czego «Solidarność» winna dążyć i gdzie samoograniczać swe aspiracje. Kuroń czynił to nieustannie, narażając się na ciągłe krytyki, w tym także ekspertów"12. Michnik poświęca tak wiele uwagi konfliktowi w kręgach przywódczych obozu solidarnościowego, bo uważa, że zrozumienie jego przyczyn pozwoli go przezwyciężyć. Opis jest więc wyważony, pozbawiony e-mocji, mimo że sam autor był tego konfliktu stroną. Wśród przyczyn konfliktu widzi i to, że nowy związek „powstał jako wyraz dążeń strajkujących robotników i całego niemal narodu, ale stanowił - często nie-uświadamianą - realizację korowskiej wizji antyto-talitarnych przeobrażeń. Ekspertom była ta wizja -przed Sierpniem - obca. Mogli jej sprzyjać z pozycji sympatyków lub życzliwych obserwatorów, mogli ją fragmentami współtworzyć, ale nie byli w niej "zadomowieni". Nie mieli tedy żadnej wizji podmiotowego społeczeństwa w totalitarnym państwie i żadnego wyobrażenia o mechanizmach upodmiotowienia. A jednak byli to ludzie «Solidarności» niezbędni właśnie dlatego, że wywodzili się z oficjalnego układu i byli akceptowalni dla władz. Spokojniejsi, nawykli 2Tamże, s. 33. 20 do gabinetowych układów - mogli i umieli prowadzić rozmowy z rządem. Mieszcząc się w konwencjach, mogli być uznani za partnerów. Kuroń i inni korowcy - ucieleśnienie mocy diabelskich dla aparatu - nie mogliby w tej roli wystąpić. I chyba by nie umieli"13. Książka Michnika, której tak wiele poświęciliśmy uwagi, miała wielu adresatów. Obóz rządzący powinien w niej odnaleźć propozycję historycznego kompromisu sprowadzającego się do odrzucenia zasady kierowania przez partię wszystkimi dziedzinami życia w zamian za rezygnację przez „Solidarność" z dążeń do przejęcia władzy. Adresatem były też kręgi przywódcze „Solidarności", które powinny przeanalizować źródła wewnętrznych konfliktów i uczynić wszystko, aby je wygasić i całą energię skierować na budowę silnego związku. Adresatem była też Moskwa, której Michnik składał zapewnienie, że „Solidarność" nie będzie kontestować istniejących układów międzynarodowych. Adresaci nie okazali jednak zainteresowania tekstem Michnika. Z dostępnych dziś archiwów PZPR nie wynika, aby wzbudził on zainteresowanie. Nie zmienił też wizerunku Michnika jako przedstawiciela solidarnościowej ekstremy. To on i Kuroń byli tymi, na których uczestnictwo w Okrągłym Stole władze uporczywie nie chciały się zgodzić. Również w kręgach solidarnościowych echa tego tekstu były niewielkie. Nic nie wskazuje też, że w Moskwie zmieniono opinię o autorze tekstu. Nie będzie więc bezzasadne twierdzenie, że pozostał niezauważony. W dyskusji o przyszłości zabrał też głos Waldemar Kuczyński, przebywający w tym czasie na stałe w Pa- 13 Tamże, s. 33-34. Konflikt w środowisku doradców „Solidarności" jest bardzo widoczny w diariuszu Waldemara Kuczyńskiego [Burza nad Wisłą. Dziennik 1980-1981, Warszawa 2002). Wspólnota losów po wprowadzeniu stanu wojennego spowodowała, że unikano na ogół powracania do dawnych sporów. 21 ¦ r *¦ * i ¦ ¦ ryżu. Zakładał trwałość PRL i uważał, że należy poszukiwać kompromisu z władzami, a właściwie warunków współistnienia antykomunistycznego w swej większości społeczeństwa z komunistycznym systemem14. Jeszcze wyraziściej potrzebę poszukiwania kompromisu z władzami postulował Marcin Król, który był rzecznikiem tworzenia opozycji propaństwowej. Grupa Publicystów Politycznych, w której imieniu występował w tym czasie, „nie widziała sensu polityki prowadzonej w imię wartości czy celów generalnych, takich jak niepodległość i demokracja. Realizm nakazywał akceptację rzeczywistości, w której władza PZPR pozostawała czynnikiem trwałym, a Polska organizmem niesuwerennym. W dającej się przewidzieć perspektywie historycznej można więc myśleć nie o «wła-dzy innej, lecz inaczej sprawowanej". Grupa szukała formuły współdziałania z władzą pod hasłem współpracy na rzecz państwa polskiego, uznanego za wartość podstawową"15. Marcin Król był w swych poglądach konsekwentny. 29 września 1982 r. Wiesław Górnicki zapytał Mieczysława Rakowskiego: „Jaki jest twój stosunek do propozycji Marcina Króla, aby rozpocząć legalną publikację podziemnego do niedawna pisma «Res Publi-ca», organupaństwowotwórczych konserwatystów?"16 Stosunek był negatywny i do legalizacji „Res Publiki" wówczas nie doszło. Ruch Młodej Polski, w którym dominującą rolę odgrywał Aleksander Hali, nie odrzucał kompromisu z władzami, ale wskazywał, że w ówczesnej sytuacji będzie on korzystniejszy dla komunistycznej władzy, 14 Waldemar Kuczyński, O niektórych postawach opozycji, „21" 1986 (Paryż), nr 1. 15 Jan Skórzyński, Ugoda i rewolucja. Władza i opozycja 1985--1989, Warszawa 1995, s. 13. 16ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego Gl/la. 22 która w ten sposób uzyska legitymizację. Zadaniem opozycji jest więc przede wszystkim odbudowa społeczeństwa dokonywana niezależnie od państwa. Inny mi słowy, oddziaływać na państwo należy przez orga nizowanie nacisku społecznego, a nie przez wchodzę nie w struktury państwa. Odmienne stanowisko zajmował Czesław Bielecki pisujący pod pseudonimem Maciej Poleski. Zamieści on w paryskiej „Kulturze" artykuł zatytułowany Mini mum polityczne, w którym stwierdzał, że opozycji powinna przygotowywać się do przejęcia władzy, ostrzegał przed pochopnymi pertraktacjami z władza mi. „Polskiej polityce - ostrzegał - grozi dziś liberun mediato - wolność pośredniczenia, przetargów, któr przyznają sobie osoby i instytucje..." I stwierdzał na stępnie: „Przetarg, w którym nie dzieli się władz) zmierza tylko do pozbawienia słabszej strony autory tetu, pozbawienia go przy stole rokowań, skoro ni udało się to w społecznej konfrontacji"17. W połowie 1985 r. ukazał się w podziemiu Raport Polska 5 lat po Sierpniu, zredagowany przez Bron: sława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego. Tekst pc przedził krótkim wstępem Lech Wałęsa, który stwiei dził m.in., że „z narodowego punktu widzenia nie m innego wyjścia niż dogadywanie się". Cytowany ju Jan Skórzyński podkreśla, że Raport stanowił propc zycję o znacznie większym ciężarze gatunkowym ni indywidualne głosy działaczy czy publicystów. Spotk; go jednak los identyczny - przez władze został całkc wicie zlekceważony18. To chyba zbyt kategoryczne stwierdzenie. Nie po< jęto wprawdzie złożonej przez Wałęsę oferty rozmów ale wszystkie tego typu sygnały skrzętnie rejestrów; no, analizując ich wiarygodność i reprezentatywnoś 17 Maciej Poleski (Czesław Bielecki), Minimum polityczn „Kultura" 1986 (Paryż), nr 1-2. 18 Jan Skórzyński, dz. cyt, s. 17. i* m^m-w- ^^^^^^^^^^^^p^^^^^^^^Ki Dominowały w podziemiu tendencje negocjacyjne, ale byli i ich przeciwnicy. W udzielonym we wrześniu 1985 r. wywiadzie dla „Kontinentu" Witold Kuler-ski, wiatach 1980-1981 wiceprzewodniczący regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność", a później aktywny działacz podziemia, na pytanie, czy uważa za możliwe stosunki partnerskie między demokratyczną opozycją a komunistyczną władzą, odpowiedział: „Nie! Partnerstwo z władzą komunistyczną jest niemożliwe. W stosunkach z komunistami istnieje tylko jedna alternatywa: uległość, nieuchronnie prowadząca ku zniewoleniu aż do uprzedmiotowienia człowieka, albo walka pozwalająca człowieczeństwo ocalić lub choćby przechować"19. Gen. Kiszczak, niewątpliwie za wiedzą i aprobatą Wojciecha Jaruzelskiego, miał w tym czasie inny pomysł rozładowania problemu podziemia. Od dłuższego czasu, jeszcze gdy rozważany był los więzionej „jedenastki", sugerował władzom kościelnym, by pomogły mu nawiązać kontakt z wciąż ukrywającym się Zbig-niewem Bujakiem. Ks. Orszulik zanotował, że w czasie rozmowy abp. Dąbrowskiego z gen. Kiszczakiem 20 lipca 1985 r. „Gen. Kiszczak nawiązał do naszych poprzednich rozmów w sprawie nawiązania kontaktu w cztery oczy z Bujakiem. Gen. Kiszczak stwierdził, że co prawda ma kontakty z nieoficjalnymi przedstawicielami podziemia, którzy pośredniczą w doprowadzeniu do takiego spotkania, ale chciałby użyć także kontaktu kościelnego. Bujak otrzyma gwarancję pisemną, że będzie mógł spokojnie wrócić do podziemia i w ciągu trzech dni «zadekować się». Nawet gdyby go w tym okresie nasze służby spotkały, nie będzie aresztowany - powiedział Kiszczak. Rozmowa nie będzie nagrywana, ponieważ on, jako minister, nie może stanąć w sądzie 19 Witold Kulerski, Bez tytułu. Wybór publicystyki 1981-1991, Warszawa 1991, s. 64. jako świadek potwierdzający wiarygodność taśm. Rozmowa mogłaby przynieść pozytywne korzyści dla kraju. Będziemy mieli dwustronnie czyste sumienie bez względu na wynik tych rozmów. Rozważalibyśmy, co jest możliwe, a co niemożliwe do przyjęcia przez obie strony. To, co gen. Kiszczak ma do zaofiarowania, nie jest upokorzeniem dla podziemia. Rozumie, że jest potrzeba stworzenia możliwości wyjścia z twarzą. Rozwiązanie problemu podziemia jest tym bardziej konieczne, że każdy dzień przynosi nowe aresztowania. Ostatnio takie aresztowania miały miejsce na Uniwersytecie Warszawskim. Chcemy te aresztowania przyhamować. Włączyliśmy w pośrednictwo jednego z wicemarszałków Sejmu (Gertych), aby odbył rozmowę z rektorem Uniwersytetu Warszawskiego, aby ten z kolei wpływał na pracowników i studentów, aby powstrzymali się od działalności politycznej, ponieważ Służba Bezpieczeństwa ma dobre rozeznanie środowiska. Minister dodał: Iluż ludzi można zamykać. Nie zareagowaliśmy na propozycję gen. Kiszczaka"20. Z obiecującego pomysłu gen. Kiszczaka nic więc nie wyszło. Bujak został aresztowany dopiero wiosną 1986 r. Było się czym pochwalić na X Zjeździe PZPR (29 czerwca-3 lipca 1986 r.), ale o ileż większym sukcesem byłoby, gdyby gen. Kiszczak mógł oświadczyć na zjeździe, że podziemie nie istnieje. Zjazdy PZPR, zgodnie ze statutem najwyższa władza w partii, zawsze, nawet w sytuacji w pełni politycznie ustabilizowanej, wywoływały nerwowość w kierowniczych gremiach partyjnych. Można było bowiem kontrolować dyslcusję (wystąpienia musiały być napisane i zaaprobowane), układać listy kandydatów do władz partyjnych, ale nie sposób było uzyskać wpływu na wyniki tajnego głosowania. Poza IX Nadzwyczajnym Zjazdem nie zdarzało się wprawdzie, by ktoś przepadł w wyborach, ale jeśli ktoś z kierownic- 10Peter Raina, dz. cyt., s. 111. 25 ¦ twa partii otrzymał wyraźnie mniej głosów, niż pozostali, mogło to oznaczać koniec jego politycznej kariery. Wśród uczestników X Zjazdu żywa była pamięć poprzedniego zjazdu, który miał charakter spontaniczny, żywiołowy. Okres przedzjazdowy, czyli na ogół rok poprzedzający zjazd, był politycznie martwy. Wypełniała go wprawdzie tzw. dyskusja przedzjazdowa, w której organizacje partyjne od najniższych szczebli wypowiadać się miały na temat tez zjazdowych, jednak nie miało to nic wspólnego z rzeczywistą dyskusją. Członkowie partii świetnie wiedzieli, że bezpieczniej jest nie wychylać się i nie krytykować i że i tak nic z tej dyskusji nie wyniknie. Wnioski z dyskusji miał bowiem realizować aparat partyjny, który z reguły był obojętny na impulsy oddolne ograniczając się do wykonywania, albo i nie, zaleceń napływających z góry. To samo dotyczyło aparatu państwowego. Niemniej jednak sprawozdania z dyskusji przed-zjazdowej, do której chętnie wciągano i bezpartyjnych, płynęły w górę do kolejnych szczebli, na których były analizowane, przetwarzane i wysyłane wyżej. W referacie Biura Politycznego zawsze odnoszono się do dyskusji przedzjazdowej jako świadectwa rosnącej aktywności i współodpowiedzialności Partii (zawsze pisanej dużą literą). Dawniej dyskusji przedzjazdowej towarzyszyła szeroko eksponowana propagandowo akcja podejmowania zobowiązań, która w ostatnich latach istnienia PZPR została kompletnie ośmieszona i zrezygnowano z niej. Zjazd zawsze trwał kilka dni i był starannie wyreżyserowany. Zaszczycali go obecnością przywódcy partii komunistycznych z odpowiednio licznymi delegacjami. Zajmowali miejsca w lożach honorowych lub wręcz na scenie za stołem prezydialnym. Wygłaszali przemówienia powitalne według ściśle przestrzeganego protokołu, przy czym zawsze najważniejszy był przedstawiciel KPZR. Pierwsi sekretarze uczestniczy- 26 li tylko w zjazdach najważniejszych partii. Pozostałe „obsługiwali" członkowie ścisłego kierownictwa. Gośćmi zjazdu byli także przywódcy stronnictw sojuszniczych i wytypowani bezpartyjni, najczęściej wybitni uczeni, twórcy kultury. W kuluarach znajdowały się liczne bufety i stoiska, w których można było kupić towary rzadko w sklepach dostępne. Uczestnicy zjazdu otrzymywali bezpłatnie zakwaterowanie i całodzienne wyżywienie. Jakość tych usług zależała od miejsca zajmowanego w hierarchii partyjnej. Delegaci organizowani byli w ramach województw i tak też przydzielano im miejsca na sali obrad. Ułatwiało to władzom wojewódzkirr. kontrolę. Scenariusz dyskusji był dokładnie zaplanowany, a role wcześniej rozdane. Nikt inny do dyskusj nie był dopuszczany, a nawet i wytypowani nie zawszt stawali na trybunie, bo gdy obrady się przedłużały, ci dla których nie starczyło czasu, oddawali głosy do pro tokołu. Dyskusja musiała być reprezentatywna. Mu siała więc wziąć w niej udział odpowiednia liczba ko biet, rolników, górników, hutników, robotników wiel koprzemysłowych, zatrudnionych w drobnej wytwór czości. Jacyś uczeni, jacyś twórcy, przedstawicieli młodzieży. Reprezentowany musiał być nie tylko prze krój zawodowy społeczeństwa, ale również układ te rytorialny. Wymagało to niezłej gimnastyki, ale by] ludzie, którzy potrafili to przygotować. W X Zjeździe uczestniczyło 1774 delegatów repre zentujących ok. 2,1 miliona członków PZPR. Przyje chało 107 delegacji zagranicznych. Tradycyjnie zaprc szono też weteranów ruchu robotniczego. Łączni było więc ok. 2,5 tysiąca uczestników zjazdu. Zebrani wysłuchali referatu Wojciecha Jaruzelskic go oraz premiera Messnera o założeniach planu spc łeczno-gospodarczego na lata 1986-1990 i perspekt] wach rozwoju do 1995 r. Zjazd proklamował przejści do II etapu reformy gospodarczej. Pierwszy jej eta ogłoszono w 1982 r., ale jego realizacja przebiega] T * powoli i z zahamowaniami. W 1985 r. dochód narodowy wytworzony na jednego mieszkańca był o 18% niższy niż w 1979 r. Zadłużenie zagraniczne osiągnęło 30 mld dolarów i 6 mld rubli. Udział w tej pogarszającej się sytuacji gospodarczej miały sankcje amerykańskie nałożone po wprowadzeniu stanu wojennego, ale również, jeśli nie przede wszystkim, fatalne zarządzanie gospodarką. W pierwszym numerze „Tygodnika Powszechnego" z 1986 r. ekonomista i działacz opozycji Ryszard Bu-gaj opublikował artykuł pod znamiennym tytułem Dlaczego kryzys się przedłuża. Stwierdzał, że w 1985 r. gospodarka polska wkroczyła w okres stagnacji. „Główne czynniki pobudzające wzrost w latach 1983--1984 - podkreślał Bugaj - miały przecież charakter przejściowy (wydłużenie czasu pracy, zmiany struktury importu), bo związane były z aktywizacją resztek ekstensywnych rezerw, obniżeniem (w 1982 r.) spożycia i forsowaniem krótkookresowego wzrostu (zresztą najzupełniej słusznie!), kosztem pogarszania przyszłych perspektyw. Niebagatelne znaczenie odgrywał czynnik losowy - klimat. Dość łagodnie zachowywali się też wierzyciele. Obecnie niektóre z tych czynników uległy wyczerpaniu. Nie można już liczyć na ekspansję opartą o eksploatację czynników ekstensywnych. Wyczerpały się możliwości manipulowania strukturą importu. Wystarczyło to, by sytuacja pogorszyła się dramatycznie. Dzieje się tak dlatego, że źródłem poprawy w latach 1983-1984 nie był znaczący postęp efektywności gospodarowania". Artykuł Bugaj a wywołał dyskusję na łamach „Tygodnika Powszechnego", „Życia Gospodarczego" i „Polityki". Polemiści nie przekonali Bugaja. Nie wydaje się też, aby dyskusja ta miała wpływ na X Zjazd PZPR. Nie dokonał on pogłębionej oceny reformy gospodarczej, którą wicepremier Zbigniew Szałajda w praktyce zastąpił ręcznym sterowaniem gospodarką. Poza ogólnikową zapowiedzią drugiego etapu re- 28 formy uchwalono przeprowadzenie przeglądu kadrowego i atestacji (określenia potrzeby i zakresu działania) stanowisk, którego to terminu przytłaczająca większość Polaków po prostu nie rozumiała. Zjazd wypowiedział się zdecydowanie przeciwko wszelkim przejawom patologii społecznej, co zawsze popiera opinia publiczna, oraz zapowiedział powołanie ciał konsultacyjnych na szczeblu centralnym i w województwach. Na czele delegacji KPZR na X Zjazd stał Michaił Gorbaczow, który - jak wspomina Kazimierz Barci-kowski, należący wówczas do ścisłej elity partyjnej -„w sposób wręcz demonstracyjny podkreślał przyjazny stosunek do Polski oraz do Wojciecha Jaruzelskiego i jego linii politycznej. Dał temu wyraz w oficjalnym wystąpieniu oraz na spotkaniu z Biurem Politycznym. [...] Gorbaczow, zachowując się z dużą swobodą i w duchu pojednawczym, pozostawił ze swego udziału w zjeździe dobre wrażenie. Nie można jednak w jego wystąpieniach znaleźć jednoznacznych zapowiedzi polityki, którą później rozwinie on w Związku Radzieckim i na świecie"21. Wybory władz partyjnych były w pełni kontrolowane przez gen. Jaruzelskiego i nie przyniosły większych zmian. Nie weszli do Biura Politycznego przedstawiciel betonu Albin Siwak i liberał Hieronim Ku-biak. Gen. Józef Baryła, niewyróżniający się rozległością horyzontów, uzyskał olbrzymią władzę obejmując pion organizacyjny partii. Za propagandę odpowiada] Jan Główczyk. Poza generałami Kiszczakiem i Siwic-kim coraz większą rolę w kierownictwie partii odgrywał dyplomata z zawodu, Józef Czyrek. Członkiem Biura Politycznego został przewodniczący OPZZ Alfred Miodowicz. Raczej mu to zaszkodziło, niż dodałc autorytetu. 21 Kazimierz Barcikowski, U szczytów władzy, Warszawa 1998 s. 461-462. Sekretariat KC liczył aż 10 sekretarzy, co wymagało ścisłego określenia kompetencji i rodziło wewnętrzne napięcia. Było też świadectwem przesuwania się centrum decyzyjnego ze struktur państwowych do partyjnych. Tego domagał się aparat partyjny i to było naturalną koleją rzeczy po odejściu z rządu gen. Jaru-zelskiego. Nadal był niekwestionowanym przywódcą, nieposiadającym żadnego konkurenta w swoim otoczeniu. Wszystkie ważne decyzje musiały mieć jego aprobatę, co je często opóźniało, bo zwykł długo się zastanawiać. 9 lipca 1986 r. na pierwszym merytorycznym posiedzeniu Biura Politycznego zapadła decyzja o amnestii, co nazywało się ustawą o szczególnym postępowaniu wobec sprawców niektórych przestępstw. Ustawę Sejm uchwalił 17 lipca. Jej przepisy, jak informowano członków najwyższych władz partyjnych, zastosowano „wobec 115 osób, w tym 74 tymczasowo aresztowanych i 41 skazanych, które opuściły areszty śledcze i zakłady karne. Ponadto umorzono postępowania w stosunku do dalszych 115 osób odpowiadających z wolnej stopy. Z przewidywanej przez ustawę możliwości uwolnienia od prawnokarnych konsekwencji działalności prowadzonej do 17 lipca br. skorzystało 197 osób, które dobrowolnie ujawniły swą przestępczą działalność. Są to przede wszystkim uczestnicy nielegalnej działalności w zakładach pracy. Nadal w aresztach śledczych i zakładach karnych przebywa 168 osób (105 tymczasowo aresztowanych i 63 skazanych)". Autorzy opracowania, które powstało jako wspólne dzieło Wydziału Społeczno-Prawnego KC PZPR i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, proponowali zwolnienie wszystkich więźniów politycznych wyłączając jedynie oskarżonych o szpiegostwo, terroryzm, sabotaż i zdradę tajemnicy państwowej. W uzasadnieniu pisali m.in.: „Dla rozwinięcia koniecznych działań wewnętrznych i międzynarodowych, proponuje się, aby przejściowo - jeśli nie wystąpi nadzwyczajna potrzeba ostrzejszych działań - ograniczyć ściganie przestępstw z tzw. motywów politycznych w oparciu o kodeks karny, a korzystać ze znowelizowanych przepisów o wykroczeniach"22. Ten tekst, napisany językiem ezopowym, by nie spłoszyć członków kierownictwa partyjnego, oznaczał nie tylko ogłoszenie kolejnej amnestii, ale - co o wiele ważniejsze - rezygnację z represji karnej za działalność polityczną. Od jesieni 1986 r. nielegalna działalność polityczna miała być tylko wykroczeniem administracyjnym karanym przez kolegium. Ogłaszając 11 września zwolnienie wszystkich więźniów politycznych zadbano, by przedstawić to jako inicjatywę służącą realizacji postulatów Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego (PRON) w sprawie porozumienia narodowego. Polska Agencja Prasowa poinformowała, że 11 września Jan Do-braczyński spotkał się z gen. Kiszczakiem. Chodziło o przydanie znaczenia organizacji, która od swego u-tworzenia (20 lipca 1982 r.) była niewypałem politycznym. PRON przedstawiany był zawsze jako inicjator amnestii i innych dobrodziejstw. W rzeczywistości nie miał nic do powiedzenia. PAP uzyskała też od gen. Kiszczaka wywiad. Występował on jako przewodniczący Komitetu Rady Ministrów do Spraw Przestrzegania Prawa, Porządku Publicznego i Dyscypliny Społecznej (władze kochały się wówczas w takich długich nazwach, wychodząc widocznie z założenia, że im dłuższa nazwa, tym poważniejsza instytucja). Gen. Kiszczak stwierdzał m.in., że „większość tych, którzy opuszczają areszty i więzienia, w szczególności przywódcy i uporczywi aktywiści nielegalnych struktur, nie są partnerami porozumienia, i myślę, że nie 21Polska 1986-1989: koniec systemu. T. 3. Dokumenty. Redaktorzy Antoni Dudek, Andrzej Friszke, Warszawa 2002, s. 13, 17. 31 t: •:*-?ŹY >i"^ r*. staną się nimi w przyszłości"23 - co - jak się wydaje -miało uspokajać aparat partyjny i rozładowywać frustrację podległych mu funkcjonariuszy, których zresztą bardzo chwalił. Wywiad był długi i z powodzi słów trudno było wyłowić istotne treści. Od 13 grudnia 1981 r. opozycja, Kościół, Zachód domagały się zniesienia stanu wojennego, uwolnienia więźniów politycznych oraz przywrócenia „Solidarności". Dwa pierwsze żądania zostały zrealizowane. Trzecie jesienią 1986 r. nie mieściło się w horyzoncie myślowym władz. Nadal aktywny politycznie, choć w tym czasie przechowywany przez gen. Jaruzelskiego w sejmowej lodówce, Mieczysław F. Rakowski pisał w nieprzeznaczonych do publikacji „Uwagach na temat aktualnej sytuacji politycznej w PRL": „Istotnym elementem obecnej sytuacji politycznej w PRL jest upowszechniający się pogląd w politycznie rozbudzonej części społeczeństwa, że w wyniku decyzji z dnia 11 września władze faktycznie, choć nie formalnie, usankcjonowały istnienie opozycji jako stałego elementu w politycznym krajobrazie naszego kraju"24. Najistotniejsze było bowiem nie to, że wypuszczono wszystkich więźniów politycznych, których zresztą w cytowanym wywiadzie Kiszczak cały czas nazywa więźniami niekryminalnymi, lecz to, że postanowiono podjąć eksperyment zaakceptowania istnienia opozycji politycznej bez jej zalegalizowania. To było coś zupełnie nowego, choć zarówno gen. Kiszczak we wspomnianym wywiadzie, jak i cała oficjalna propaganda pozostawiali liczne furtki, pozwalające wycofać się z tego eksperymentu. 23 „Trybuna Ludu" 12 września 1986. "Archiwum Akt Nowych (AAN), KC PZPR, sygn. XIX 1448. ROZDZIAŁ DRUGI Wyłanianie się z podziemia W listopadzie 1986 r. gotowa była obszerna (licząca 47 stron) analiza MSW zatytułowana „Aktualna sytuacja społeczno-polityczna i operacyjna w kraju (materiał do informacji politycznej)". Omawiano w niej utworzenie przez Wałęsę Tymczasowej Rady NSZZ „Solidarność", nazwanej później w środowiskach opozycyjnych „Teresą". Miała ona powstać po nieudanej próbie Jacka Kuronia i innych korowców utworzenia wspólnej platformy dla wszystkich odłamów opozycji w kraju. Po powstaniu Tymczasowej Rady poczęto tworzyć jej lokalne odpowiedniki: „Do 17 listopada br. -stwierdzano w analizie - ogłoszono o powstaniu 13 tymczasowych rad na szczeblu regionów lub "mikroregionów" (Ziemi Chełmskiej i Gorzowskiej, Pilskiej, Piotrkowskiej, Radomskiej i Szczecińskiej oraz regionu Jeleniogórskiego, Śląsko-Dąbrowskiego, Świętokrzyskiego, Konińskiego, Środkowo-Wschodniego, Śląska Opolskiego i Rada Wielkopolska), a dwie byłe struktury regionalne «Solidarności» (Regionalny Komitet Wykonawczy «S» Mazowsze i Prezydium Zarządu Regionu Ziemi Łódzkiej) ogłosiły o reaktywowaniu swej działalności. We wszystkich przypadkach powoływania tymczasowych rad składano na ręce wojewodów pisma informujące o takim fakcie. [...] Ustalono, że o fakcie powołania rady regionalnej informowań} był Wałęsa oraz Kuroń. Pomocy i konsultacji w sprawie organizowania rad udzielali m.in. Wujec, Gere- Y J 4 I &»¦'-¦"-¦ ! i mek, Stelmachowski, Mazowiecki, Śliwiński i L. Ka-czyński"25. Wobec wszystkich tych wyłaniających się struktur władze przeprowadziły postępowania administracyjne kończące się wydaniem decyzji zakazujących działalności. Ale ich założyciele niewiele sobie z tego robili. Władze jednak niezbyt się tymi działaniami przejmowały oceniając, że zaangażowanych w nie jest nie więcej niż 200 osób. Z nadzieją patrzyły też na coraz bardziej widoczne tarcia, spory, animozje personalne, różnice zdań w kwestiach taktyki i metod działania. „Wałęsa rywalizuje z Bujakiem, Rulewski i Gwiazda wręcz chorobliwie reagują na Wałęsę, Frasyniuk i Modzelewski negatywnie odnoszą się do jawnych struktur «Solidarności», natomiast Kuroń przeciwny jest kontynuowaniu działalności konspiracyjnej i funkcjonowaniu TKK [Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność" utworzona 22 kwietnia 1982 r. - AG]. Na fakt powołania Tymczasowej Rady "Solidarności" niechętnie patrzą z jednej strony konspiratorzy z podziemia, z drugiej zaś doradcy byłej "Solidarności" zbliżeni do Kościoła"26. MSW oceniało, że „rzeczywista taktyka przeciwnika sprowadza się do dwóch kierunków: po pierwsze -wykorzystując dogodny jego zdaniem moment, gdy władzy niezręcznie jest stosować represje karne, zdobyć organizacyjne przyczółki do dalszego działania -czyli «przebić się na jawność» - według określenia Kuronia; po drugie - zdając sobie sprawę, że władza nie może w nieskończoność rozciągać granic tolerancji dla jego inicjatyw, przeciwnik stara się sprowokować represje - traktując to jako gorszą, lecz i tak dogodną dla siebie alternatywę rozwoju sytuacji"27. Odpowiedzią opozycji na uwolnienie więźniów po- 25 Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (AIPN) MSW II. 26 Tamże. 27 Tamże. 34 litycznych był apel wystosowany 10 października do prezydenta Ronalda Reagana o zniesienie sankcji gospodarczych wobec Polski. Podpisali go Lech Wałęsa, Stefan Bratkowski, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Klemens Szaniawski, Jan Józef Szczepański, Jerzy Turowicz i Andrzej Wie-lowieyski. W cytowanej analizie MSW stwierdzano z przekąsem, że apel został opublikowany dziwnym trafem w czasie, gdy w USA zaczęły się podnosić głosy o zniesienie sankcji. Niewątpliwie jednak apel ten był władzom na rękę. Zdawano sobie sprawę, że bez zniesienia sankcji, które, jak oceniano, kosztowały gospodarkę polską 15 mld dolarów, nie jest możliwe zahamowanie postępującego upadku ekonomicznego. Nie jest istotne, czy straty polskie wynosiły rzeczywiście 15 mld - ważna jest świadomość władz, że bez zniesienia sankcji nic się nie da zrobić. We wszystkich analizach rządowych i partyjnych w tym okresie za pierwszoplanowe działania uważa się poprawienie gospodarki. Reformy polityczne - podkreślano - nie spełnią stawianych im celów, jeśli nie nastąpi polepszenie gospodarcze. W tekstach publicystycznych można spotkać przekonanie, że wrześniowa decyzja o uwolnieniu więźniów politycznych miała na celu stworzenie warunków do zniesienia sankcji. Zapewne tak, lecz nie tylko. Wynikała również z przekonania władz, że dotychczasowa polityka kolejnych amnestii dała połowiczne rezultaty. A także z oceny, że podziemie jest tak słabe, że rezygnacja z zapełniania więzień nie doprowadzi do niekontrolowanej erupcji aktywności. Na posiedzeniu Komisji Wspólnej przedstawicieli rządu i Episkopatu 28 listopada 1986 r. Kazimierz Barcikowski mówił z satysfakcją: „Czekano na losy struktur powołanych przez Wałęsę i innych. Jak wiecie, powstały struktury nielegalne, ale nie podjęliśmy - do tej pory - przeciwko nim środków administracyj- 35 '„i nych. Jest to najlepszy barometr polityczny. Odczekaliśmy 3 miesiące, ale - odpukać - «wojska jakoś nie widać». Ale pamiętamy, że 3 miesiące po podpisaniu porozumień w 1980 r. byliśmy w oku cyklonu"28. Kazimierz Barcikowski pomylił się, bo minęły dopiero dwa miesiące, ale poza tym jego obserwacja była trafna. Jedną z przyczyn decyzji wrześniowej była też planowana trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski i przewidywane poprzedzające ją spotkanie gen. Ja-ruzelskiego z papieżem w Watykanie. Za jedno z najważniejszych zadań polskiej polityki zagranicznej po wprowadzeniu stanu wojennego uważano przełamywanie międzynarodowej izolacji Polski. Wizyta włoska gen. Jaruzelskiego, połączona z audiencją u papieża, miała z tego punktu widzenia kluczowe znaczenie. Stąd zniecierpliwienie władz polskich, gdy okazało się, że Włosi odnoszą się wstrzemięźliwie do pomysłu wizyty. W rozmowach z przedstawicielami Episkopatu wprowadzono iunctim pomiędzy planowaną na 1987 r. pielgrzymką papieską a wizytą gen. Jaruzelskiego w Watykanie. W końcu 1986 r. (na pewno po 19 grudnia, co wynika z tekstu) znalazło się na biurku gen. Jaruzelskiego liczące 23 strony opracowanie zatytułowane „Propozycje niektórych posunięć na rok 1987". Tekst kończył się następującą notką: „Na podstawie dyskusji tow. tow. Stanisława Cioska, Władysława Pożogi i Jerzego Urbana - zredagował Jerzy Urban. Dokument traktujemy jako roboczy, do ewentualnych dalszych dyskusji"29. Był to niezwykły, funkcjonujący poza strukturami zespół. 28 Tajne dokumenty Państwo-Kościół 1980-1989, Warszawa 1993, s. 478. 19 ADH PRL. Kolekcja Jerzego Urbana, materiały nieuporządkowane. Stanisław Ciosek (ur. 1939) działał w Zrzeszeniu Studentów Polskich dochodząc do stanowiska przewodniczącego Rady Naczelnej, później był przewodniczącym Rady Głównej Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej, a następnie przez pięć lat I sekretarzem KW PZPR w Jeleniej Górze. Gdy wybuchła „Solidarność", wezwano go do Warszawy i mianowano ministrem-członkiem Rady Ministrów do spraw współpracy ze związkami zawodowymi, później ministrem pracy, płac i spraw socjalnych. Od 1985 r. pełnił różne funkcje w aparacie centralnym PZPR, przez dwa lata był sekretarzem generalnym PRON (1988-1989) pełniąc jednocześnie funkcję sekretarza KC, a wszystko to łącząc z członkostwem w Biurze Politycznym. Jerzy Urban (ur. 1933), niezwykle utalentowany dziennikarz, umysł polityczny najwyższej próby, znakomity organizator, miał wyraziste poglądy społeczne, lecz nigdy nie należał do partii. Natomiast co pewien czas karany był przez władze partyjne zakazem pisania. W sierpniu 1981 r. ku powszechnemu zaskoczeniu został rzecznikiem prasowym rządu i wkrótce stał się najbardziej chyba znienawidzonym przez zwolenników „Solidarności" przedstawicielem władz. Stworzył politykę informacyjną rządu, za co bardzo cenili go korespondenci zagraniczni. Cieszył się pełnym zaufaniem gen. Jaruzelskiego. Trzeci członek tego zespołu, wiceminister spraw wewnętrznych gen. Władysław Pożoga, był postacią zza kulis, prawie nigdy niepojawiającą się na scenie politycznej. Kierował wywiadem MSW i cieszył się zaufaniem gen. Kiszczaka. Do Cioska i Urbana całkowicie nie pasował ani intelektualnie, ani poglądami. Miał opinię dogmatyka nieufnego wobec pomysłów nowatorskich, które postrzegał jako rewizjonistyczne, Miał on - jak się wydaje - legitymizować działalność „trójki" w środowiskach partyjnej konserwy i gwarantować gen. Kiszczakowi, że Ciosek z Urbanem nic 37 X .-¦>. •- przeciwko niemu nie knują. Wreszcie miał zaletę, którą wyrabia praca w wywiadzie - dyskrecję. Ta trójka, w ustronnej willi MSW w podwarszawskiej Magdalence, odbyła burzę mózgów, której rezultatem był wspomniany wyżej tekst. Spisał go Urban, a gen. Pożoga zapewnił przepisanie przez zaufaną maszynistkę, przedstawił do wglądu Kiszczakowi, a następnie tekst znalazł się na biurku gen. Jaruzelskie-go. Autorzy tego i następnych tekstów pracowali więc pod parasolem ochronnym dwóch najpotężniejszych wówczas w Polsce ludzi i nie mieli żadnych ograniczeń w formułowaniu propozycji. Adresowali opracowania do gen. Jaruzelskiego, który przyjmował lub odrzucał ich opinie, ale nigdy z autorami nie dyskutował. Jeśli uważał to za potrzebne, przekazywał swoją opinię Urbanowi, z którym miał stały kontakt. Kiszczak - według złożonej autorowi relacji płk. Wojciecha Garstki, członka, a później szefa zespołu analiz MSW - umożliwiał zespołowi zapoznawanie się z tymi materiałami. Zespół analiz, którego tajna nazwa brzmiała grupa operacyjno-sztabowa szefa Służby Bezpieczeństwa, składał się w połowie z wysokich funkcjonariuszy z poszczególnych departamentów MSW i w połowie z pracowników KC PZPR. Pierwszym jego szefem był Jerzy Łazarz. Zadaniem zespołu było gromadzenie wszelkich informacji dotyczących przeciwników politycznych. Miał też prawo do opracowywania prognoz i proponowania działań. Po Łazarzu kierownictwo zespołu objął Garstka, a gdy ten został rzecznikiem prasowym gen. Kiszczaka, dotychczasowy zastępca Garstki, płk Ludwik Kaczorkie-wicz. Opracowania przygotowane przez zespół docierały na biurko Jaruzelskiego i następnie z jego uwagami lub bez powracały do MSW. Ten zespół, liczący 10 członków, dysponował wszystkimi informacjami znajdującymi się w MSW i KC. We wspomnianych „Propozycjach niektórych posunięć na rok 1987" trójka zaczynała od stwierdze- 38 nia, że zwolnienie więźniów politycznych przyniosło znaczne, korzystne rezultaty. Przyczyniło się do dużego osłabienia przeciwników, zmniejszenia ich wpływu, zwiększenia bezradności, a również ułatwienia polityki porozumienia i przyciągania. „Do zewnętrznych zaś skutków zaliczać by zaś trzeba nie tylko różne pozytywne dla kraju fakty i procesy w stosunkach z Zachodem. W kontekście zwolnienia Sacharowa [19 grudnia 1986 r. Gorbaczow zatelefonował do zesłanego do miasta Górki czołowego radzieckiego dysydenta, światowej sławy uczonego Andrieja Sacharowa, informując go, że może wracać do Moskwy - AG] nasze operacje jawią się dziś jako prekursorskie w skali obozu i nadające ton, a już nie jako specyficznie polskie, nadmiernie ryzykowne eksperymenty"30. Za najważniejszą sprawę uważali postęp gospodarczy („Głęboko może zmienić nastroje tylko postęp w gospodarce"), bardzo krytycznie oceniając działania władz centralnych w tej dziedzinie. „Społeczeństwo - pisali -nie wierzy w nasze koncepcje, programy, plany społeczno -gospodarcze, zapowiedzi". W styczniu 1987 r. odbyć się miało spotkanie gen Jaruzelskiego z Janem Pawłem II w Watykanie, v czerwcu trzecia pielgrzymka papieża do Polski. Powin no to stać się okazją, zdaniem autorów opracowania do zaproponowania Kościołowi historycznego kom promisu polegającego na uznaniu przez Kościół socja listycznego państwa, udzieleniu przezeń poparcia po lityce gospodarczo-społecznej, sprecyzowaniu koncep ej i świeckości państwa, w zamian Kościół uzyskałby potwierdzenie stabilności obecnej polityki. Kompromis mógłby mieć formę konkordatu alb< umowy rządu z Episkopatem, oznaczałby pełne sto sunki dyplomatyczne z Watykanem i uchwalenii przez Sejm ustawy o statusie prawnym Kościoła. Idea historycznego kompromisu, bardzo nośna pro 30 Tamże. pagandowo, nie została w tym czasie podjęta. Niewątpliwie natomiast nastąpiło znaczne polepszenie stosunków państwo-Kościół. Styczniowa wizyta gen. Jaruzełskiego we Włoszech i w Watykanie została zgodnie oceniona bardzo dobrze. 16 stycznia, trzy dni po spotkaniu Jaruzełskiego z Janem Pawłem II, odbyła się w gabinecie gen. Kiszczaka ponaddwugodzinna rozmowa z abp. Dąbrowskim i ks. Orszulikiem. Gospodarz oświadczył gościom: „Gen. Jaruzelski jest bardzo zadowolony ze swojej wizyty we Włoszech, a nade wszystko w Watykanie. Gen. Jaruzelski powiedział, że czuło się, że w przygotowaniu tej wizyty brał udział Episkopat. Jan Paweł II określił ją jako wydarzenie historyczne. Omówione zostały trzy bloki spraw: stosunki międzynarodowe, a nade wszystko sprawy pokoju i sytuacja Polski w Europie, stosunki Kościół-Państwo w Polsce i stosunki dyplomatyczne między Polską a Watykanem. Gdy idzie o te dwa ostatnie tematy, to Papież powiedział, że muszą one stopniowo dojrzewać"31. Co oznaczało, że o żadnym kompromisie na razie nie może być mowy. Tekst zespołu trzech podzielony był na rozdziały. Jeden z nich nosił tytuł „Uderzenia w opozycję" i wymieniał swoisty katalog prześladowań: wysokie grzywny, a gdy skazany nie będzie mógł zapłacić, karne prace, opodatkowywanie piszących do prasy podziemnej, wymierzanie wysokich podatków działaczom opozycji, żyjącym luksusowo a niepracującym, konfiskata mieszkań własnościowych i willi, w których stwierdzono prowadzenie działalności konspiracyjnej. Jeden pomysł należy zacytować w całości: „MSW -pisali autorzy - przypuszczalnie potrafi określić czas i miejsce zebrania TKK. Jeśli uda się zapewnić, że wkroczenie na zebranie MO nie zdekonspiruje wiedzy MSW o terminie i miejscu zebrania, proponujemy, 'Peter Raina, dz. cyt, s. 137. aby na zebranie to wkroczyła milicja mundurowa złożona z nielicznych funkcjonariuszy niskiej rangi (np. sierżant - dzielnicowy MO) oraz ekipa TVP. Milicjant powiedziałby, że zebranie jest nielegalne, proszę o dokumenty, rozszyfrowałby prawdziwe nazwiska, pytał - od jak dawna obywatel nie pracuje, nic nie robi, tylko tak zbiera się i marnuje czas. I dalej - proszę się rozejść do domu, do żony, do dzieci, do roboty. Może pomóc w zdobyciu pracy? Wszystkie te zabiegi dokonywane w tonacji łagodnej, a ośmieszającej - TVP by rejestrowała. Reporter TVP podjąłby dialog z członkami TKK według z góry starannie przygotowanego scenariusza. Na przykład -po co tak panowie marnujecie czas. Cztery lata temu zapowiedzieliście program, który zbawi Polskę i nie ma programu. Cztery razy wzywaliście do strajków, siedem razy do manifestacji i nie było strajków ani manifestacji. Następnie odpowiednio skrojone nagranie zostanie nadane w dzienniku telewizyjnym jako relacja reporterska z zebrania tajnej TKK"32. Ten kabaretowy w istocie pomysł sąsiadował z poważnymi sugestiami politycznymi. Autorzy powracali do koncepcji historycznego kompromisu z Kościołem wskazując, że wskazane by było uzyskanie poparcia kardynała Glempa dla rozszerzenia składu Rady Konsultacyjnej. Idea Społecznej Rady Konsultacyjnej przy przewodniczącym Rady Państwa sformułowana została w lecie 1986 r. na X Zjeździe PZPR. Prace nad jej powołaniem trwały do grudnia. Władze zwróciły się do Episkopatu z prośbą o wydelegowanie do Rady grupy katolików. 10 października 1986 r. abp Dąbrowski zaprosił świeckich katolików, aby przedyskutować stanowisko wobec tej inicjatywy. W spotkaniu wzięli 32 ADH PRL. Kolekcja Jerzego Urbana, materiały nieuporządkowane. 41 udział: Andrzej Święcicki, Andrzej Wielowieyski, Jerzy Turowicz, Krzysztof Kozłowski, Krzysztof Skubi-szewski, Władysław Findeisen, Romuald Kukołowicz, Janusz Zabłocki, Julian Auleytner oraz z ramienia Episkopatu ks. Alojzy Orszulik. W dyskusji zdania były podzielone. Wskazywano na złe doświadczenia z dotychczasowymi tego typu inicjatywami (Rada Społeczno-Gospodarcza przy Sejmie PRL, Konsultacyjna Rada Gospodarcza przy Radzie Ministrów, Narodowa Rada Kultury), które rychło, albo wręcz od początku, okazywały się instytucjami fasadowymi, pozbawionymi realnego wpływu. Dość dobrze oddaje atmosferę dyskusji wypowiedź Krzysztofa Kozłowskiego, który zapytał, po co mamy jeść tę żabę? „Grupa bankrutów polityczno-gospodarczych -mówił - próbuje się ratować podpórką w postaci Rady i Rada może razem z tą grupą utonąć. Taka Rada nic nie doradzi, bo nikt nie słucha żadnych rad, funkcja społeczna wątpliwa, a ryzyko ogromne. To jest realna groźba. To jest argument «przeciw», a jednocześnie argument «za». To, że idziemy do dna, jest oczywiste, ale że w tym, co nas czeka, nieodzowna może być taka grupa ludzi, też jest jasne, gdyż taka grupa niezależna może być w momentach kryzysu nieoceniona. Może być tym, co uratuje nas w momencie kryzysu. Widzieliśmy to na przykładzie Sierpnia 1980, gdy taką grupę dopiero na gwałt trzeba było utworzyć. Utworzenie dobrej Rady - kontynuował Kozłowski - mogłoby być elementem powstrzymującym od rzeczywistej katastrofy. Rada będzie potrzebna w świetle czarnych perspektyw tu zarysowanych. Jeden jest niezbędny warunek, aby ta Rada zaistniała jako swobodny i niezależny czynnik społeczny"33. Przedstawiciele Kościoła sugerowali, by inicjatywy nie odrzucać, bo nie można ciągle mówić nie. Stwier- dzili też, że nie będą nikogo delegować, a jedynie mogą mówić, że do jednych osób mają zaufanie, a do innych me. 33Peter Raina, Droga do „Okrągłego Stołu". Zakulisowe rozmowy przygotowawcze, Warszawa 1999, s. 134. Po ponadpięciogodzinnej dyskusji postanowiono przedstawić władzom pytania, wnioski i postulaty, które zredagować mieli Święcicki i Wielowieyski. Ich też wraz z Turowiczem wydelegowano do rozmów z władzami. Tekst przygotowany przez Święcickiego i Wielowieyskiego zachował się w papierach Stanisława Stommy34. 28 listopada na 37 posiedzeniu Komisji Wspólnej przedstawicieli rządu i Episkopatu poruszono sprawę Rady Konsultacyjnej. Kazimierz Barcikowski wyraził duże uznanie dla Episkopatu za zaangażowanie. „Dawno już - oświadczył - nie mieliśmy takiej zgodności w sprawach trudnych"35. Efekty były jednak dość mizerne. Z uczestników dyskusji u arcybiskupa Dąbrowskiego znaleźli się w Radzie jedynie Andrzej Święcicki i Krzysztof Skubi-szewski. W piątek 5 grudnia 1986 r. odbyło się posiedzenie Rady Krajowej PRON. Wojciech Jaruzelski poinformował, że zostanie powołana Rada Konsultacyjna, która nie będzie konkurencją dla - jak to określił -naszego wielomilionowego ruchu. Następnego dnia, w sobotę 6 grudnia, odbyło się w Belwederze spotkanie 56 zaproszonych gości, którzy wysłuchali przemówienia Wojciecha Jaruzelskiego. Oświadczył on: „Zależy mi na tym, aby wszyscy tu obecni mieli pełną jasność, że nie dążymy do budowania ozdobnej fasady, nie chcemy hodować rośliny tyl- 34 Opublikowany w: Polska 1986-1989: koniec systemu, t. 3, s. 22-25. Tam też „Promemoria" dla abp. Bronisława Dąbrowskiego z rozmowy Andrzeja Święcickiego, Jerzego lurowicza i Andrzeja Wielowieyskiego z Kazimierzem Barcikowskim, Stanisławem Cio-skiem i Kazimierzem Secomskim w Belwederze 18 października 1986 r., s. 25-28. 35 Tajne dokumenty Państwo-Kościół..., s. 476. 43 ko po to, aby dostarczała listków figowych. Rada będzie taka, jaką sama będzie chciała być. Zakres tematyki naszych prac zależy od jej uczestników"36. Po dyskusji zebranie przekształciło się w pierwsze posiedzenie Rady Konsultacyjnej37. Rada, zwoływana co kilka miesięcy, odbywała całodniowe, do późnych godzin, posiedzenia, w których przez cały czas uczestniczył gen. Jaruzelski. Nie ograniczał ani czasu, ani treści wypowiedzi. Stenogramy publikowane były bez żadnych ingerencji cenzury w czasopiśmie „Rada Narodowa", w nakładzie 30 tys. egz., z czego rozchodziło się ok. 21 tys. egz. Jeszcze kilka lat wcześniej byłoby to wielkie wydarzenie polityczne. U schyłku lat osiemdziesiątych działalność Rady Konsultacyjnej nie wzbudzała zainteresowania. Jej twórcy także mieli świadomość, że nie w pełni zrealizowali swe zamiary. W raporcie trzech (tj. Cioska, Pożogi i Urbana) znalazł się pomysł wystąpienia do Episkopatu z propozycją udziału Wałęsy w Radzie. Autorzy widzieli w tym wielorakie korzyści polityczne. W czasie pielgrzymki Jana Pawła II do Polski Wałęsa występowałby jako członek Rady Konsultacyjnej przy przewodniczącym 36„Trybuna Ludu" 8 grudnia 1986. 37 W skład Rady Konsultacyjnej weszli: Norbert Aleksiewicz, Julian Auleytner, Władysław Baka, Jan Baszkiewicz, Witold Bene-dyktowicz, Grzegorz Białkowski, Janusz Bieniak, Czesław Bobrow-ski, Kazimierz Buchała, Zdzisław Cackowski, Jerzy Chełmiński, Zbigniew Czajkowski, Kazimierz Dejmek, Józef Andrzej Gierow-ski, Maciej Giertych, Aleksander Gieysztor, Zbigniew Grabowski, Aleksander Grygorowicz, Lech Kobylyński, Jan Karol Kostrzewski, Tadeusz Koszarowski, Marek Kotański, Janusz Kuczyński, Jan Kulaj, Stanisław Kwiatkowski, Gerard Labuda, Manfred Lachs, Witold Lassota, Aleksander Legatowicz, Jarema Maciszewski, Jan Mey-sztowicz, Lucjan Motyka, Wiesław Myśliwski, Anna Przecławska, Antoni Rajkiewicz, Waldemar Rudnik, Zdzisław Sadowski, Wiesława Staniszewska, Jan Szczepański, Janusz Szosland, Andrzej Święcicki, Eugeniusz Tabaczyński, Jerzy Trela, Andrzej Tymowski, Janusz Tymowski, Stefan Węgrzyn, Zbigniew Wierzbicki, Ryszard Wojna, Janusz Zabłocki, Piotr Zaremba, Stanisław Zawada, Adam Zieliński. 44 Rady Państwa, co jego spotkaniu z papieżem nadałoby zupełnie inny charakter. Poza tą doraźną korzyścią autorzy widzieli inne, o wiele ważniejsze. „Po pierwsze - stwierdzali - pogłębienie podziału w opozycji i jej ostateczna dekompozycja. Po drugie, byłoby to zamknięcie konfliktów politycznych z 1981 r., usankcjonowanie przez przywódcę «Solidarności» stanu wojennego i jego publicznych następstw z likwidacją «Solidarności" włącznie, i to niezależnie od tego, co by Wałęsa mówił dla zrównoważenia wrażenia, jakie wywołałby jego akces do Rady. Po trzecie, stanowiłoby to spektakularne, widoczne dla całego świata, ukoronowanie procesu porozumienia narodowego. Po czwarte, byłoby to wybicie Zachodowi, dla którego Wałęsa jest symbolem, ostatnich argumentów antypolskich. Członkostwo Wałęsy w Radzie Konsultacyjnej oznaczałoby odebranie opozycji jej głównego symbolu"38. Kluczem do zrealizowania tego zamysłu było stanowisko Episkopatu. Ale Episkopat nie zamierzał się angażować w co najmniej wątpliwy, z jego punktu widzenia, pomysł. Można też przypuszczać, że instynkt polityczny Wałęsy spowodowałby odrzucenie takiej propozycji. Autorzy memoriału proponowali szybkie uchwalenie ustawy o konsultacjach i referendach, a następnie przeprowadzenie referendum w jakiejś ważnej sprawie społeczno-gospodarczej, aby uzyskać poparcie społeczne. Ten pomysł, zrealizowany 29 listopada 1987 r., okazał się zabójczy dla władz. Stosunek opozycji do powołania Rady Konsultacyjnej był zróżnicowany. Na ogół w prasie podziemnej odrzucano tę koncepcję wskazując, że ma ona na celu maskowanie autorytaryzmu w sprawowaniu władzy, ale nie potępiano tych, którzy przyjęli zaproszenie. 38 ADH PRL. Kolekcja Jerzego Urbana, materiały nieuporządkowane. 45 -v--r--%V71.%- 27 stycznia 1987 r. na plenum KC KPZR Michaił Gorbaczow wezwał do reform (pierestrojki) i jawności życia publicznego (głasnosti). Te dwa słowa zrobią międzynarodową karierę stając się symbolem przeobrażenia się Związku Radzieckiego w państwo demokratyczne. Nikt wówczas nie przewidywał, że ten moloch jest już tak wewnętrznie przegniły i zmurszały, że próba jego remontu spowoduje globalną katastrofę. 19 lutego 1987 r. Ronald Reagan zniósł sankcje nałożone na Polskę po wprowadzeniu stanu wojennego. Otwierało to nowe szansę dla polskiej gospodarki. Podstawowym jednak pytaniem było, czy przy obecnym stanie zarządzania można te szansę wykorzystać. Ciosek, Pożoga i Urban przedstawiając w marcu gen. Jaruzelskiemu kolejny memoriał nie mieli wątpliwości, że konieczne jest dokonanie polityczno-gospodarczego wstrząsu. Powinno się, ich zdaniem, proklamować Nową Politykę Gospodarczą, czyli skomasować w jednym czasie różne posunięcia gospodarcze i polityczne. Tylko takie działanie może dać społeczeństwu poczucie przełomu, wyzwolić jego aktywność i poparcie. Zwracali uwagę, że tak jak w drugiej połowie lat siedemdziesiątych „wnioski i propozycje opozycji są kierunkowo zbieżne ze sposobem myślenia w naszych szeregach. Projekt programu gospodarczego, który dyskutowała ostatnio Rada Tymczasowa «Solidarności», aczkolwiek ogólnikowy i pełen wewnętrznych sprzeczności, podobny jest do tego, co proponują partyjni ekonomiści spoza administracji. Ogłoszenie tez «Solidarności» ustawi nas siłą rzeczy konfliktowo do rozwiązań, które przeciwnicy proponują. Utrudni wystąpienie z naszym programem zmian. Prowadzi to do wniosku, że zasadnicze, mające charakter wstrząsu zmiany w gospodarce wprowadzić trzeba szybko - najpóźniej jesienią obecnego roku, a ogłosić jeszcze wcześniej. Inaczej program zmian sta- nie się programem naszych przeciwników: "Solidarności", Kościoła i kręgów intelektualnych, głoszonym przez nich coraz szerzej. Musimy ich ubiec"39. Pojawił się też w tym tekście, co było rzeczą nową, argument, że radziecka pierestrojka stwarza w polskim społeczeństwie poczucie pozostawania w tyle, marazmu. Przywoływano przykład pojawienia się w czasie nielegalnej manifestacji we Wrocławiu transparentu z napisem „Chcemy Gorbaczowa". Wśród propozycji ekonomicznych, skonsultowanych przez autorów z grupą ekonomistów, był postulat zniesienia cen urzędowych i regulowanych, czyli uwolnienia cen. Pozwoliłoby to, zdaniem autorów, uniknąć corocznych podwyżek cen, bo ceny regulowałby rynek. Państwo powinno zrekompensować w pełni wzrost cen wynikający z wprowadzenia nowych zasad, ale później ingerować jedynie przez mechanizmy antyinflacyjne. Powinno się zrezygnować z planowanych na kwiecień podwyżek. Ceny równowagi powinny obowiązywać także w rozliczeniach pomiędzy przedsiębiorstwami. Równocześnie należy waloryzować w proporcji do wskaźnika inflacji oszczędności i kredyty bankowe. Autorzy nie wspominają natomiast o indeksacji, czyli wprowadzeniu automatycznego wzrostu płac o wskaźnik inflacji. Wszystkie rozwiązania gospodarcze powinny być podporządkowane zasadzie, że centralna władza państwowa rezygnuje z bezpośredniego kierowania działalnością gospodarczą. Nie była to myśl specjalnie rewolucyjna, bo od kilku lat pisano o tym w prasie oficjalnej, lecz zawsze w tonie postulatywnym. Autorzy tekstu zakładali głęboką reformę Centrum, która by w jakimś sensie uniemożliwiała ręczne sterowanie gospodarką, podkreślając, że musi to być nie tylko reforma struktur, ale również personalna. Nową politykę muszą robić nowi ludzie. 39 Tamże. 46 47 Reforma Centrum powinna polegać na zlikwidowaniu przemysłowych resortów branżowych i utworzeniu jednego ministerstwa polityki przemysłowej i jednego ministerstwa handlu obejmującego handel wewnętrzny i zagraniczny, powołaniu tylko dwóch wicepremierów, z których jeden zajmowałby się polityką gospodarczą. Natomiast premier powinien być „nie-komunistyczny", powinien być amortyzatorem pomiędzy kierownictwem gospodarczym kraju a kierownictwem politycznym. Tekst został przekazany Kiszczakowi, który z kolei przekazał go Jaruzelskiemu. Ale - w niewyjaśniony do dziś sposób - znalazł się również na biurku Messne-ra. Premier dowiedział się oto, że dwóch podległych mu wysokich funkcjonariuszy państwowych wraz z wysokim funkcjonariuszem partyjnym (Ciosek był wówczas sekretarzem KC) postulują usunięcie go z urzędu. Udał się więc z tekstem do gen. Jaruzelskiego, który był przecież jego adresatem, i zażądał wyjaśnień. Całkowicie zaskoczony Jaruzelski zdezawuował autorów oświadczając Messnerowi, „żeby byle gównem się nie przejmował" i że nikt nie zamierza usuwać go z fotela premiera. Ta afera przedłużyła żywot polityczny gabinetu Messnera o kilkanaście miesięcy, do września 1988 r. Wprawdzie w kwietniu 1987 r. powołano na stanowisko wicepremiera prof. Zdzisława Sadowskiego, który został przewodniczącym Komitetu Rady Ministrów do Spraw Realizacji Reformy Gospodarczej, ale bieżące kierowanie gospodarką nadal pozostało w rękach wicepremierów Manfreda Gorywody i Zbigniewa Szałajdy. Jest kilka wersji, w jaki sposób raport trzech znalazł się na biurku Messnera. Urban wspomina, że ten właśnie raport pokazał Rakowskiemu, który pożyczył go do domu i zrobił kopię, a następnie pokazał ją zaprzyjaźnionemu z Messnerem członkowi Biura Poli- itycznego i sekretarzowi KC, Tadeuszowi Porębskiemu, j a ten poinformował Messnera40. Urban przypuszcza też, że być może Ciosek poka- ;zał tekst Andrzejowi Gduli, który od czasu, gdy byli sekretarzami sąsiadujących województw, przyjaźnił się z Messnerem. Gdula mówił mi, że tekst wpłynął do Messnera od wysokiego oficera MSW, co wydaje się najbardziej prawdopodobne w świetle relacji płk. I Garstki, że zespół analiz MSW zapoznawał się z tek- ! stami zespołu trzech. Być może afera z Messnerem zawiesiła na pewien i czas działania zespołu trzech, bo następny znany nam " tekst pochodzi z początku września, ale nie można wykluczyć, że pomiędzy marcem a wrześniem coś jeszcze napisali, a jedynie nie udało się tego odnaleźć. Sugestie zespołu trzech, by zrezygnować z kwietniowej podwyżki cen i przygotować wprowadzenie cen równowagi, nie zostały wzięte pod uwagę. Rząd zapowiedział kolejną podwyżkę cen 17 marca. OPZZ wydało zdumiewające oświadczenie odrzucające planowane podwyżki i zapowiadające akcję protestacyjną do strajku włącznie. Zarzucono rządowi, że sprowadza reformę gospodarczą do podwyżek cen. OPZZ zaatakowało rządowy projekt podwyżki cen, ale nikt nie miał wątpliwości, że tego typu decyzje muszą mieć aprobatę polityczną Biura Politycznego, którego członkiem był zresztą szef OPZZ, Alfred Mio-dowicz. Była to sytuacja schizofreniczna. Możliwe są dwa wytłumaczenia determinacji i0Jajakobyły. Spowiedź z życia Jerzego Urbana. Spowiadali i zapisali Przemysław Ćwikliński, Piotr Gadzinowski, Warszawa [b.r.w.], s. 149. Rakowski (dz. cyt., s. 96-98) wspomina o treści raportu, ale nie potwierdza wersji Urbana, że zapoznał z nim Po-rębskiego. Sam Messner (Kuglarze i księgowi, Warszawa 1993, s. 108) pisze, że memoriał trzech zdobyli „ludzie z URM, z którymi współpracowałem", co sugeruje, że raczej należy szukać źródła przecieku w MSW. 1 Karuzela 49 i-'-; i *f * Ł ¦m OPZZ: Po pierwsze - presja mas członkowskich i obawa, że narastające niezadowolenie społeczne stanowić będzie wiatr w żagle wyłaniającej się z podziemia „Solidarności". Czyli innymi słowy obawa, że członkowie wchodzących w skład OPZZ związków przepłyną do struktur „Solidarności". Po drugie - być może, co nie jest zresztą sprzeczne z powyższym rozumowaniem, impuls do wydania przez OPZZ tak ostrego oświadczenia wyszedł od gen. Jaruzelskiego lub z jego otoczenia i miał to być początek scenariusza obalenia gabinetu Messnera, którego realizacja została zaniechana, gdy premier w opisanych już okolicznościach uzyskał zapewnienie gen. Jaruzelskiego, że nikt nie zamierza go usuwać. Za tą hipotezą, która nie ma jednak żadnego poświadczenia źródłowego, przemawiałoby to, że jesienią 1988 r. właśnie OPZZ odegrało kluczową rolę przy obaleniu gabinetu Messnera. Rząd podjął polemikę ze stanowiskiem OPZZ wyjaśniając w środkach masowego przekazu, że podwyżki są niezbędne i ekonomicznie uzasadnione. Publicyści, którzy zaangażowali się w tę kampanię, rychło jednak zostali wystawieni do wiatru, bo pod koniec marca ukazał się komunikat Rady OPZZ informujący, że rząd uwzględniając postulaty związków zawodowych postanowił ograniczyć skalę podwyżek, co będzie jednak oznaczać pojawienie się na rynku 90 mld złotych bez pokrycia i tym samym wzrost inflacji. Przeciętny obywatel, nawet jeśli wierzył rządowi, co wydaje się założeniem zbyt optymistycznym, nie rozumiał tej argumentacji. Utwierdzał się natomiast w przekonaniu, że jeśli się na niego odpowiednio silnie naciśnie, to rząd ustąpi. Konflikt OPZZ z rządem wykorzystał gen. Jaruzel-ski wygłaszając 1 kwietnia 1987 r. przemówienie na posiedzeniu Komisji do Spraw Reformy Gospodarczej. Twierdził, że reforma jest „niedotleniona" (sformułowanie żywcem wzięte z memoriału zespołu trzech), 50 |krytykował postawy konserwatywne, stawał więc - co |również sugerował zespół trzech - na czele niezadowolenia społecznego. Nie było to jednak przemówie-|nie przełomu, bowiem nie zawierało decyzji, lecz je-|dynie je zapowiadało. | Również Kościół wypowiedział się w sprawie pod-I wyżek. W kwietniu sekretarz Episkopatu abp Dąbrow- Iski wydał oświadczenie, w którym min. pisał: „W odbiorze społecznym jedynym środkiem stosowanym od lat przez władze dla przezwyciężenia kryzysu jest [podnoszenie cen. Stosowanie tego środka nie dało wi-i docznych rezultatów. Nowa, poważna podwyżka cen ^ogłoszona 28 marca 1987 r. budzi zrozumiały niepokój, a w wielu rodzinach nawet lęk o byt materialny. Kościół żyjąc troskami społeczeństwa, otaczając opieką przede wszystkim najbiedniejszych i pokrzywdzo-i, nych, uważa za swój obowiązek zwrócenie na to uwagi władz. Duchowe bowiem i materialne warunki życia narodu podlegają jego moralnej ocenie. Budzenie | gotowości do wyrzeczeń, do wzmożonej pracy może i być usprawiedliwione i mieć szansę powodzenia wte-? dy, gdy jest nadzieja, że podejmowane wysiłki nie pój-idą na marne"41. 30 marca 1987 r. Andrzej Wielowieyski, jeden z j czołowych doradców „Solidarności", wysłał za pośred-1 nictwem Stanisława Cioska list do gen. Jaruzelskiego. 1 Stwierdzał m.in.: „Jest bezwzględnie potrzebne wielkie otwarcie i ekonomiczne, i polityczne, które I zresztą musi polegać na różnych poczynaniach rów-| nocześnie na kilku płaszczyznach". Tutaj, jak zresztą i w propozycjach szczegółowych, list ten jest zadziwiająco zbieżny z tekstami zespołu trzech. Pisany oczywiście w innej stylistyce, odmiennie argumentujący, ale w swej istocie bardzo podobny. 41 Peter Raina, Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945-1989. T. 3: Lata 1975-1989, Poznań--Pelplin 1996, s. 544. 51 I- Wielowieyski przeprowadził bardzo interesującą analizę historyczno-socjologiczną powojennego społeczeństwa polskiego. W punkcie startu było to społeczeństwo chłopskie. Z charakterystycznym dla chłopów priorytetem przetrwania: „Chłop od dziesiątków pokoleń nauczył się przetrwać: nieurodzaj i głód na przednówku, zarazy, najazdy i ucisk. Jak go bito, chował głowę między ramiona i uchylał się, jak go opluwano - to się wytarł, byle przetrwać i zabezpieczyć się oraz, jeśli się da, znów iść do przodu. Ta hipoteza dobrze tłumaczy względną łatwość zrealizowania komunistycznej rewolucji i industrializacji w Polsce i u sąsiadów, mimo tylu cierpień, wyrzeczeń i poniewierki. Nie da się tego wyjaśnić wyłącznie sukcesem masowego wiejskiego awansu". To się zmieniło. Wyrosła nowoczesna klasa przemysłowa, która ma inny system wartości i inne aspiracje. Wymaga to - stwierdza dalej autor - zmiany języka, który musi „uwzględniać fakt tego podstawowego czynnika napięć społecznych w Polsce, jakimi są: sprzeczność między aspiracjami społecznymi a przeszkodami społecznymi". Należy też odrzucić zasadę nomenklatury, czyli uniezależnić przedsiębiorstwa od aparatu partyjnego. Bez tego nie będzie reformy. Konieczna jest również likwidacja ministerstw branżowych, pełna realizacja zasady wielosektorowości gospodarki. Niezbędne są decyzje polityczne, bo nie da się „określić problemu pluralizmu związkowego. Problem jest bardzo trudny i nie rozwiąże się go od razu, ale doceniając pewne wzmocnienie się OPZZ, trzeba go chyba postawić wyraźnie zakładając: 1) możliwość pluralizmu w zakładach, 2) prawnie uregulowaną konieczność współdziałania związków, 3) stopniową realizację". Wielowieyski uważał, że są małe szansę na rozbudowanie Rady Konsultacyjnej. „Natomiast można by chyba przemyśleć jakieś wspólne inicjatywy Rady 52 I Konsultacyjnej (może też Konsultacyjnej Rady Gospo-|darczej) oraz Prymasowskiej Rady Społecznej i Rady |f Lecha Wałęsy. Wałęsa bowiem będzie się musiał -rzecz jasna - z nią konsultować. Te inicjatywy mogły-fby w pewnym momencie być poparte przez Pana i |;przez Prymasa Polski"42. Ten list znakomicie trafiał w sposób myślenia gen. Jaruzelskiego. Ale najważniejszej sprawy, pluralizmu fw zakładach, czyli przywrócenia „Solidarności", nie | można było jeszcze w tym czasie zrealizować. Z wielu ¦ powodów - lęku przed reakcją własnej bazy politycznej, obawy, że powtórzy się scenariusz posierpniowy, czyli , nastąpi żywiołowy rozwój „Solidarności", która całko-I wicie wymknie się spod kontroli. Z obawy przed reakcją krajów socjalistycznych. Nie dotyczyło to właściwie już wówczas Związku Radzieckiego, reformowanego z wielką energią przez Gorbaczowa. Tym bardziej że w tym czasie pojawia się inny aspekt myślenia o Związku Radzieckim. Obawiano się bowiem, by destabilizacja w Polsce nie zagroziła radzieckiej pierestrojce. Upadek Gorbaczowa oznaczałby zwycięstwo dogmatyków, co miałoby fatalne konsekwencje dla świata i Polski. Rządzący Polską komuniści zawsze bali się Moskwy, bo utrata zaufania Kremla oznaczała kres kariery politycznej. Za czasów Stalina mogła mieć i dalej idące konsekwencje. Polityka Gorbaczowa nie tylko zniwelowała ów lęk, ale zrodziła poczucie współodpowiedzialności za proces reform w Związku Radzieckim. Było to całkowicie nowe zjawisko. Również przywódcy zachodni wywierali w tej sprawie nacisk. Mieczysław F. Rakowski wspomina, że gdy w lutym 1987 r. rozmawiał w Bonn z prezydentem Richardem von Weizsaeckerem, usłyszał: „Nie należy niczego zrobić, co mogłoby utrudnić Gorbaczowowi osiąganie zamierzonych celów". 42List Andrzeja Wielowieyskiego do przewodniczącego Rady Państwa. 53 Pierwsze miesiące 1987 r. przyniosły wydarzenia rozszerzające sferę wolności. 24 kwietnia zainaugurował działalność publiczną Klub Myśli Politycznej „Dziekania", organizując dyskusję o sprawach niemieckich. Wystąpili Krzysztof Skubiszewski, Stanisław Stomma i Janusz Reiter. Zapadła też decyzja o wyrażeniu zgody na legalne wydawanie miesięcznika „Res Publica". Pierwszy normalnie kolportowany numer ukazał się w czerwcu. Decyzja zespołu „Res Publiki", aby jawnie wydawać pismo, wywołała spory w podziemiu. Z datą 31 maja opublikowane zostało oświadczenie podpisane przez 62 osoby. Sygnatariusze opowiedzieli się za suwerennością Polski, demokracją, wolnością, poszanowaniem prawa i realizacją „podstawowych ideałów społecznych uznawanych zarówno przez polską tradycję historyczną, jak przez naukę społeczną Kościoła". Były to sformułowania ogólne, ale ważniejsze od treści były podpisy, bo ci właśnie ludzie w stosownym momencie utworzą Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie43. 43 Tekst podpisali: Janusz Beksiak, Jacek Bocheński, Stefan Brat-kowski, Ryszard Bugaj, Zbigniew Bujak, Andrzej Celiński, Wiesław Chrzanowski, Paweł Czartoryski, Roman Duda, Kazimierz Dziewa-nowski, Marek Edelman, Bronisław Geremek, Władysław Kunicki--Goldfinger, Aleksander Hali, Gabriel Janowski, Tadeusz Jedynak, Ryszard Kapuściński, Maja Komorowska, Krzysztof Kozłowski, Wojciech Lamentowicz, Andrzej Łapicki, Jacek Merkel, Adam Michnik, Jan Olszewski, Janusz Onyszkiewicz, Edmund Osmańczyk, Joanna Pensonowa, Jerzy Puciata, Ryszard Reiff, Henryk Samsonowicz, Jacek Sali), Adam Stanowski, Andrzej Stelmachowski, Jerzy Strzelecki, Klemens Szaniawski, Andrzej Szczepkowski, Józef Ślisz, Krzysztof Śliwiński, Jerzy Turowicz, Lech Wałęsa, Andrzej Wielowieyski, Wiktor Woroszylski, Janusz Żiółkowski, Tadeusz Zieliński, Juliusz Żuławski, Władysław Bartoszewski, Marian Brandys, Władysław Frasyniuk, Stanisław Janisz, Jacek Kuroń, Jan Józef Lipski, Tadeusz Mazowiecki, Halina Mikołajska, Maria Radomska, Jan Rosner, Jan Józef Szczepański, Józef Tischner, Karol Taylor, Witold Trzeciakow-ski, Andrzej Wajda, Halina Winiarska, Krystyna Zachwatowicz („Tygodnik Mazowsze" 3 czerwca 1987). ROZDZIAŁ TRZECI Nadzieje 8 czerwca 1987 r. rozpoczęła się trzecia pielgrzym-: ka Jana Pawła II do Polski. Papież odwiedził Warsza-| wę (dwukrotnie), Lublin, Tarnów, Kraków, Szczecin, : Gdynię, Gdańsk (w tym Westerplatte), Częstochowę i ' Łódź. Program ten władze przyjęły bez entuzjazmu. ; Jeszcze 16 stycznia w rozmowie z abp. Dąbrowskim i 1 ks. Orszulikiem gen. Kiszczak zniechęcał do Gdańska („Gdańsk nie będzie łatwym miastem, trzeba usunąć Arabów"), ale czynił to bez większego przekonania, bo miał świadomość, że Kościół w tej sprawie nie ustąpi. Podobnie jak w sprawie spotkania Jana Pawła II z Lechem Wałęsą. Na posiedzeniu Komisji Wspólnej 28 listopada 1986 r, gdy omawiano program pobytu papieża w Gdańsku, który abp Dąbrowski określił jako oszczędny, wywiązał się następujący dialog: „Strona rządowa: Jeszcze jedno. Tam jest nasz słynny rodak (A. Łopatka). Strona kościelna: W programie tego nie ma. Jak przyjdzie do kościoła, to mu nie zabronimy (B. Dąbrowski)"44. Trudno nie nazwać tego dystansowaniem się przedstawicieli Kościoła od przywódcy „Solidarności". Nie należy jednak wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Choćby takich, że istniała w tym czasie jakaś zasadnicza odmienność w poglądach na Wałęsę i „Solidarność" Jana Pawła II i polskiego Episkopatu. Innymi słowy, że papież wciąż wspiera! Wałęsę i „Solidarność", gdy Episkopat uznał, że jest te Ą4Tajne dokumenty Państwo-Kościół..., s. 484. już bezpowrotna przeszłość. Jeśli istniały różnice, to niuansowe, była natomiast pełna jedność w sprawie celów i strategii ich osiągnięcia. W ocenie przebiegu wizyty papieża opracowanej przez zespół międzywydziałowy KC PZPR z udziałem MSW i Urzędu do Spraw Wyznań, przygotowanej na posiedzenie Biura Politycznego 19 czerwca 1987 r., zwracano uwagę na niższą, niż przewidywał Kościół, frekwencję wiernych (ok. 5 min osób wzięło udział w nabożeństwach i uroczystościach, zaś na trasach przejazdu było ok. 1,4 min osób, wobec przewidywanych 9-11 min). Stwierdzono, że w czasie pielgrzymia opozycja polityczna praktycznie nie była widoczna. „Hasła i transparenty nawiązujące do byłej «Solidarności» i innych ugrupowań opozycyjnych, kolportaż nielegalnych wydawnictw i ulotek oraz udział w tych imprezach przedstawicieli podziemia nie miały większego znaczenia. Również incydenty, do jakich doszło po uroczystościach w Krakowie i Gdańsku, miały charakter marginalny i spotkały się z powszechną dezaprobatą, także w środowisku kościelnym. Niemożność realizowania założonych celów doprowadziła do zdenerwowania, a także zaniepokojenia w kręgach opozycyjnych. Podobny pogląd wyrażany był w kontekście oceny spotkania papieża z Wałęsą, które lakoniczny komunikat Biura Prasowego Watykanu określił jako spotkanie z laureatem Nagrody Nobla". W innym miejscu autorzy informowali o rozważaniach środowisk opiniotwórczych „na temat strategicznych celów obecnej wizyty. Mówi się, że pierwsza przyspieszyła sierpień 1980, druga przypieczętowała klęskę «Solidarności». Wskazuje się przy tym, że trzecia może mieć na celu budowę filarów pod potęgę Kościoła u progu XXI wieku". Ten tajny dokument opatrzony napisami: „Zabrania się powielać!!! Do wykorzystania tylko w przekazie ustnym" oceniał pozytywnie pielgrzymkę papieską. „Spokojny - stwierdzano - przebieg ostatniej wi- 56 zyty Jana Pawła II, pozbawiony politycznych emocji odbiór wystąpień, zmniejszenie się przejawów masowego fanatyzmu i egzaltacji religijnej w sposób wyraźny pozytywnie wyróżnia tę wizytę od obu pozostałych. (Te pozytywne przemiany wiązać należy z konsekwentnie realizowaną polityką wyznaniową opartą o znane ttrzy zasady: sporu ideologicznego, współistnienia politycznego i współdziałania społecznego"45. Było w tym sporo samozadowolenia i wyczuwalna ulga, że pielgrzymka już się skończyła. Legitymizowała ona po raz kolejny ekipę gen. Jaruzelskiego, co było ważne w aspekcie międzynarodowym i w aspekcie polityki wewnętrznej, ale do końca towarzyszyły jej obawy, jak papież się zachowa. Reagowano dość nerwowo. Po wizycie papieża w Gdańsku, gdzie w homilii znalazły się akcenty postulujące swobodę stowarzyszeń i wolności obywatelskich, Barcikowski i Ciosek dostali polecenie udania się do Częstochowy i odbycia rozmów w tej sprawie. Rozmawiali z kard. Agosti-no Casarolim, któremu przedstawili zastrzeżenia dotyczące politycznego wydźwięku papieskich wystąpień. Casaroli zasugerował możliwość ponownej, nieprzewidzianej w programie, rozmowy papieża z gen. Jaruzelskim. Doszło do niej w saloniku portu lotniczego bezpośrednio przed odlotem samolotu papie- 45 Tamże, s. 507-508, 512. Diametralnie odmienne informacje o ocenie wizyty papieża przez polskie kierownictwo w piśmie gen. Heinza Kesslera do Ericha Honeckera z 7 sierpnia 1987 r. „W czasie specjalnego posiedzenia - informował gen. Kessler - oceniono ogólnie, że szkody polityczne, które pobyt papieża spowodował w dziedzinie rozwoju społeczno-politycznego, są zdecydowanie większe, niż oczekiwano, i wizyta, poprzez swoje masowe oddziaływanie, będzie miała długofalowe skutki, których trudno nie docenić. Po wizycie papieża istnieje niewiele podstaw dla kontynuacji konstruktywnej współpracy z Kościołem" {Polska 1986-1989: koniec systemu, s. 36). To ostatnie stwierdzenie jest całkowicie bezpodstawne. Współpraca była kontynuowana. Jeszcze w czerwcu, kilkanaście dni po pielgrzymce odbyło się kolejne spotkanie przedstawicieli władz państwowych z przedstawicielami Episkopatu. 57 "0*4" skiego do Rzymu. „Rozmowa - wspomina Barcikow-ski - pomyślana jako krótka, wyraźnie przeciągała się, powodując narastanie spekulacji, o co tam może chodzić. Na dobitkę formaliści z protokołu dyplomatycznego po zakończeniu spotkania obu rozmówców skierowali ich do przygotowanych limuzyn, aby uroczyście podjechali na miejsce pożegnania. Osobliwość sytuacji zaś polegała na tym, że do przygotowanego podium było nie więcej niż sto metrów, a wsiadanie do samochodów obserwowały co najmniej dwie setki zaintrygowanych ludzi. Ktoś z dziennikarzy zinterpretował, że wsiadanie do aut oznacza zerwanie rozmów i rozstanie się bez pożegnania"46. Sprawa się szybko wyjaśniła, ale była świadectwem nastrojów. Rozmowa przebiegła zresztą nadspodziewanie dobrze i gen. Jaruzelski miał wszelkie powody do zadowolenia. Niecały miesiąc po pielgrzymce, 11 lipca, w lokalu Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie odbyło się spotkanie reprezentantów środowisk inteligencji katolickiej z całego kraju z członkiem Biura Politycznego i sekretarzem KC PZPR, Józefem Czyrkiem, zaufanym współpracownikiem gen. Jaruzelskiego. Towarzyszyli mu prof. Sylwester Zawadzki, wówczas członek Rady Państwa, Andrzej Gdula (kierownik Wydziału Społeczno-Prawnego KC PZPR) i Zdzisław Pijew-ski z Urzędu do Spraw Wyznań. Spotkanie, którego inicjatorem był Czyrek, trwało prawie pięć godzin i wedle zgodnej opinii uczestników cechowała je daleko idąca szczerość. Andrzej Stelma-chowski, prezes warszawskiego KIK, omówił trzy problemy, które uznał za najważniejsze: demokratyzacja, dialog społeczny, charakter państwa (świeckie czy ateistyczne). Demokratyzacja to konieczność odpowiedzi na pytanie o pluralizm i o kierowniczą rolę PZPR. Warunkiem 6Kazłmierz Barcikowski, dz. cyt., s. 442. 58 dialogu społecznego winno być: uznanie dobra kraju za wspólną płaszczyznę, uznanie konstytucji i przesłanek ustrojowych państwa, domniemanie dobrej woli każdej ze stron, poszanowanie tożsamości partnerów. Odpowiadając Czyrek oświadczył: „widzimy potrzebę wzbogacenia demokracji: myślimy o zmianie prawa o stowarzyszeniach (choć nie widzimy możliwości takiego jego ukształtowania, by tworzył się system demokracji burżuazyjnej)". W sprawie kierowniczej roli partii oświadczył, że poszukuje się nowej jej roli. Zdecydowanie wypowiedział się za państwem świeckim. Z 50 uczestników w dyskusji zabrało głos 17. Polemizowano z Czyrkiem. Przede wszystkim z jego stosunkiem do opozycji, brakiem definicji opozycji, domagano się rozszerzenia możliwości działania. Końcowe wystąpienie Czyrka było bardziej kompromisowe, ale nadal widać było, że istnieje nie tyle różnica zdań, ile różnica myślenia. Optymistyczny był jednak sam fakt odbycia dyskusji. A również i to, że nawiązano kontakt osobisty, co w swoim czasie będzie miało kluczowe znaczenie. Zbliżała się rocznica uwolnienia więźniów politycznych, a z punktu widzenia władz efekty tej decyzji były - poza zniesieniem amerykańskich sankcji - dość mizerne. Opozycja zajmowała postawę wyczekującą, z nieufnością obserwując poczynania rządzących. W miarę upływu czasu oświadczenia władz, że nie chcą więźniów i procesów politycznych, uwiarygodniały się. Okazywało się, że władze ograniczają się do nękania opozycji metodami administracyjnymi, ale cele dla więźniów politycznych nie zapełniają się. Oznaczało to, że należy rozważyć nową strategię polityczną opozycji. Było to środowisko tak zróżnicowane, że nie można mówić o wspólnej jego polityce, warto jednak przypomnieć dyskusję, która w tym czasie zaczęła się toczyć. W „Tygodniku Mazowsze", który ukazał się z datą 21 października 1987 r., zamieszczono artykuł Jana 59 Sillliliii ¦-««¦ ,! *¦' ¦ * Lityńskiego pod znamiennym tytułem: Skończył się czas negacji. „Tygodnik Mazowsze" był organem Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność", ale uważany był, ze względu na ogólnopolski zasięg, za organ TKK. Wyrażał poglądy środowiska skupionego wokół Lecha Wałęsy. Autor artykułu był ściśle związany ze środowiskiem KOR. „Skończył się czas negacji - rozpoczynał swój artykuł Lityński - okres, kiedy władza starała się rządzić bez społeczeństwa, a społeczeństwo odpowiadało pogardą i nienawiścią. Symbolicznym aktem zakończenia tego okresu nie było formalne zniesienie stanu wojennego, lecz wrześniowa amnestia z roku 1986. Wówczas stała się rzecz z pozoru paradoksalna: społeczeństwo jako całość, szczególnie zaś opozycja nie przyjęła tego do wiadomości. Potrzeba było nowych doświadczeń, aby upewnić się, że o stanie wojennym można mówić w czasie przeszłym. Teraz stało się to powszechną oczywistością, ponieważ powszechnie dostrzegana jest zmiana zachowań władzy". Lityński stwierdzał następnie, że zrozumiała była reakcja działaczy opozycji wyrażająca się w zdaniu „ja im nie wierzę", ale nie jest to odpowiedź polityczna, „bowiem polityka nie polega na trwaniu w oporze i czekaniu na wyśniony moment zwycięstwa, a na działaniu i podejmowaniu za nie ryzyka nie tylko osobistego, lecz i politycznego. Zmiana taktyki przeciwnika wymagała zmiany taktyki opozycyjnej, metody skuteczne w latach 1982-86 stawały się anachroniczne". Problem polegał na tym, czy władza jest w stanie wyłonić ekipę zdolną do społecznej współpracy. To pytanie - powiada autor - „musi pozostać zawieszone. Z drugiej jednak strony istnieje bezwzględna konieczność pozytywnej odpowiedzi na to pytanie. I choć jest to sprzeczne z całą naszą wiedzą i doświadczeniem, musimy na nie odpowiedzieć twierdząco. Odpowiedź negatywna bowiem oznaczałaby albo wybuch i klęskę, których rozmiarów można się jedynie\ 60 domyślać, albo równie ponurą perspektywę pogrążania się w bagnie degradacji psychicznej i fizycznej narodu". Autor uważał, że władze mają dwie możliwości działań i żadnej jeszcze nie wybrały. Pierwsza „to zamiana gospodarki sterowanej odgórnie w dżunglę, w której sprytniejsi żyją dobrze i dostatnio, a słabsi skazani są na nędzę. Jest to swoisty sojusz czerwonych z przedsiębiorczymi". Byłoby to rozwiązanie fatalne. Drugą możliwością, której jednak władze się boją, „jest współpraca ze społeczeństwem, czyli połączenie reformy gospodarczej z polityczną. I na ten właśnie pomysł musi postawić «Solidarność». Oczywiście postawienie na współpracę z władzą nie może oznaczać poparcia dla systemu komunistycznego. Chociaż dziś w Polsce nikomu przy zdrowych zmysłach nie jest obojętne, czy rządzić będą reformatorzy czy konserwatyści. Nie może również oznaczać sojuszu z reformatorami, lecz wymuszanie reform". Tekst kończył się stwierdzeniem, że dziś „droga do zniesienia systemu wiedzie poprzez wysunięcie programu reform i poparcie dla wszystkich - niezależnie od koloru politycznego - którzy te reformy chcą realizować. W tym sensie «S» chce być odpowiedzialna za losy kraju, bowiem klęska programu reform oznaczać będzie przejście «S» w niebyt - zarówno jako organizacji, jak i idei". Artykuł Lityńskiego mieścił się w tej samej linii rozumowania politycznego, co opublikowany lalka tygodni wcześniej również w „Tygodniku Mazowsze" (2 września 1987), a następnie przedrukowany w „Aneksie", artykuł Jacka Kuronia pt. Krajobraz po bitwie. Autor przewidywał znaczne przyspieszenie przemian demokratycznych, wobec których opozycja nie może pozostać obojętna47. 47„W dyskusji w praktyce - pisał - musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób wykorzystać szansę na cząstkowe działanie oficjalne a niezależne [...] Pozostaje pytanie, jak mają się przekształcić poszczególne struktury «Solidarności», aby przysto- 61 bb -¦*;"' Od 8 czerwca do 10 października 1987 r. Mieczysław F. Rakowski przygotowywał obszerny memoriał, który zatytułował „Uwagi dotyczące niektórych aspektów politycznych i gospodarczej sytuacji PRL w drugiej połowie lat osiemdziesiątych". Stwierdzał w nim, że opozycja jest trwałym elementem na mapie politycznej kraju, że nikt nie może zagwarantować, że nie uzyska ona prawnych gwarancji dla istnienia i działania. „Skoro - powiadał dalej - opozycja antypezetpe-erowska, nierzadko również skrajnie antysocjalistycz-na, została milcząco (i nie tylko) przez nas uznana za obiektywnie istniejącą, to nasuwa się kilka istotnych pytań. Pierwsze dotyczy przyszłości - i to niedalekiej - politycznych struktur polskiego socjalizmu. Czego należy oczekiwać w najbliższych latach? Kontynuowania obecnej sytuacji? A może jednak dojścia do pluralizmu związkowego? A może z licznych nurtów opozycyjnych wyłoni się na tyle zorganizowany ruch opozycyjny, że trzeba będzie go zaakceptować i dopuścić do udziału w wyborach? Drugie pytanie dotyczy partii. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, co rzeczywiście w głębi duszy myśli aktyw o naszej polityce wobec opozycji? Czy rozumie jej przesłanki? Pytanie nie jest bezzasadne, bowiem nawet najmniejsza dezorientacja w tych sprawach może tworzyć korzystne pole działania dla wszelkiej maści lewaków, strażników «czystej ideologii" itp. I wreszcie trzecie pytanie. Czy zdajemy sobie sprawę ze skutków działalności opozycji wśród młodego pokolenia Polaków, a szczególnie młodzieży uczęszczającej do elitarnych liceów Warszawy, Krako- sować się do nowych zadań. Odpowiadając na nie trzeba pamiętać, że jeśli utrzymają się zarysowane tendencje, sfera tajna będzie elitarna i takiż będzie zakres jej oddziaływania. Zasadnicze znaczenie ma obecnie sfera oficjalna i półoficjalna, wszelkie spółdzielnie, spółki, samorządy, zwłaszcza lokalne, stowarzyszenia, niezależne, oficjalnie uznane wydawnictwa. Tu ruch ma szansę odzyskać swój masowy charakter" („Aneks" 1987, nr 48, s. 3-13). 62 wa, Gdańska, Wrocławia, Poznania oraz studentów największych uczelni? A jeśli tak, to czy mamy spójną koncepcję przeciwdziałania tej wysoce niekorzystnej dla przyszłości socjalizmu sytuacji?"48 Autor stawiał też pytanie, czy aby „bohaterowie nie są zmęczeni" adresując je do aktualnej ekipy kierowniczej. Gen. Jaruzelski, który już wcześniej zapoznał się z pierwszą wersją memoriału, polecił rozesłanie go członkom kierownictwa partyjnego. Tekst stał się znany nie tylko w środowiskach partyjnych, ale również opozycyjnych i kościelnych. Był wydarzeniem politycznym ukazując ewolucję poglądów w najwyższych elitach partyjnych. Po dwóch miesiącach autor został członkiem Biura Politycznego, co oznaczało powrót z bocznego na główny tor. Gdy Mieczysław F. Rakowski kończył pisanie memoriału, na biurku gen. Jaruzelskiego znalazło się kolejne opracowanie zespołu trzech (Ciosek, Pożoga, Urban) z datą 8 września 1987 r. Autorzy ostrzegali, że według rozpoznania MSW sytuacja zmierza do bardzo niebezpiecznego zaostrzenia, co może oznaczać ponowną destabilizację, a nawet niebezpieczeństwo upadku obecnej ekipy kierowniczej. „Stoimy - stwierdzali - przed największymi zagrożeniami i wyzwaniami w ciągu 5 ostatnich lat, to znaczy: sytuacja jest groźniejsza niż przez cały czas po 13 grudnia 1981 r. z wyjątkiem pierwszej połowy 1982 roku. Zarazem w kraju panuje spokój. Trzeba uprzedzać wydarzenia, nim zaczną się toczyć, nabiorą dynamiki, nie czekać, aż zostaną w naszej dyspozycji tylko schyłkowe, jak uczy doświadczenie kryzysów, nieskuteczne poczynania awaryjne". Autorzy zwracali uwagę, że w ciągu ostatnich pięciu lat postęp zmian politycznych idących w kierunku liberalizacji i ograniczonego pluralizmu jest szyb- 48Memoriał został opublikowany w „Dziś" (1998, nr 4). 63 /¦-' :«. ^ 'c^-^r szy, znaczniejszy niż postęp reformy gospodarczej. Tę dysproporcję pomiędzy postępem politycznym a stagnacją gospodarczą uważali za niebezpieczną. Zdawali sobie również sprawę, że „szybka i zdecydowana realizacja posunięć związanych z II etapem reformy także niesie jednak wielkie ryzyko". Pobudzi bowiem niezadowolenie i opór grup zagrożonych reformą, co może zwiększyć ryzyko destabilizacji i erupcji niezadowolenia. Proponowali, by I sekretarz KC „stanął na czele niezadowolenia" i ostro zganił „złą, ślamazarną, niekonsekwentną dotychczas realizację polityki, którą wytyczyła partia". Powinien, podobnie jak 13 grudnia 1981 r., wygłosić telewizyjne przemówienie do narodu zawierające zapowiedzi radykalnych zmian, w tym reformę Centrum. Zespół trzech bardzo mocno podkreślał, że wszystkie zmiany powinny być podjęte i ogłoszone w jednym czasie, w przeciwnym bowiem razie nie uda się zmienić nastrojów społecznych. Należy przekonać społeczeństwo, że dokonuje się rewolucyjnego przełomu49. Propozycja, aby gen. Jaruzelski stanął na czele niezadowolenia społecznego, była bardzo zręcznym pomysłem socjotechnicznym. Cieszył się on bowiem wciąż ogromnym poparciem społecznym (w lipcu 1987 r. - 82%), które zaczęło się zmniejszać (w listopadzie - 73%), ale wciąż jeszcze stanowiło bardzo poważny kapitał polityczny. Tych rad gen. Jaruzelski nie posłuchał. Może dlatego, że - jak podkreślają wszyscy jego współpracownicy - nie był politykiem szybkich decyzji. Ważył je długo, zasięgał wielu opinii, zastanawiał się nad wszystkimi możliwymi aspektami. Tak jak cyzelował każde słowo w publicznych wystąpieniach, co do rozpaczy doprowadzało Wiesława Górnickiego, który przygoto- 49Memoriał opublikował Andrzej Paczkowski w „Zeszytach Historycznych" (1992, nr 100, s. 68, 82). 64 I wywał kolejne wersje tekstu, tak samo wypracowywał (decyzje. Propozycje zespołu trzech odrzucił, bo zapewne u-I znał je za zbyt emocjonalne. Ale nie zamierzał rezyg-I nować z usług zespołu. Ich teksty, pisane przez Urba-jna, a więc znakomitym, niebanalnym językiem, za-| wsze pobudzały do myślenia. A to gen. Jaruzelski ce-I nił najbardziej. Gen. Jaruzelski wciąż - jak się wydaje - miał na-j dzieję, że jego polityka przyciągania i pozyskiwania da I rezultaty. Uważał też, że mogą demokratyzować system, nie stwarzając równocześnie dla niego zagroże-! nia, instytucje wpisywane w strukturę konstytucyjną i państwa50. Najwcześniej, jeszcze w ostatnim roku dekady gierkowskiej, powołano Naczelny Sąd Administracyjny (ustawa z 31 stycznia 1980 r.) ustawą z 29 I kwietnia 1985 r. - Trybunał Konstytucyjny, a ustawą i z 15 lipca 1987 r. - Rzecznika Praw Obywatelskich, | który rozpoczął działalność w styczniu 1988 r. Pierw-1 szym rzecznikiem, wybranym przez Sejm na czteroletnią kadencję, została, nie bez oporów aparatu, prof. Ewa Łętowska. Te działania podważały wszechmoc administracji, wobec decyzji której obywatel był bezradny. Był to 50 Piotr Marciniak [Spiralny ruch ku demokracji- Presja społeczna a upadek systemu komunistycznego w Polsce 1986-1989 w: Polska 1986-1989: koniec systemu, s. 29-45) nazywa to strategią re-formatorsko-kooptacyjną. Poprzedzała ją strategia normalizacyjna polegająca na próbie przywracania, po okresie terroru państwowego, stanu sprzed sierpnia 1980 r. Usiłowano marginalizować i izolować opozycję, a równocześnie odbudowywać normalne instytucje systemu. Strategia reformatorsko-kooptacyjna pojawiła się na szerszą skalę dopiero wtedy, kiedy elita komunistyczna nabrała przekonania o odzyskaniu politycznej inicjatywy. Początkowo zmiany dotyczyły stopniowego i bardzo ostrożnego poszerzania adresowanej do opozycji oferty kooptacyjnęj. Po raz pierwszy sformułowano ją, bez większego chyba przekonania, wiosną 1985 r. przed wyborami do Sejmu (s. 30-31). 5 - Karuzela 65 I*J . ważny krok na drodze do demokratyzacji systemu, ale droga była jeszcze bardzo długa. Takim krokiem w zamierzeniu gen. Jaruzelskiego miała być, wspomniana już, Rada Konsultacyjna. Nie miały także żadnych szans pojawiające się w opracowaniach zespołu trzech, a także np. w memoriale Rakowskiego, pomysły wciągnięcia do Rady Konsultacyjnej Lecha Wałęsy. Nie miał on żadnych powodów, by angażować się w to przedsięwzięcie. Od stycznia 1987 r., gdy zastępca sekretarza stanu USA John Whitehead spotkał się z nim, utarł się zwyczaj, że goście zagraniczni spotykali się z Lechem Wałęsą lub przedstawicielami „Solidarności". We wrześniu Ministerstwo Spraw Zagranicznych przygotowało notatkę „w sprawie wizyt zachodnich polityków w Polsce", która była rozpatrywana na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR 19 października. Stwierdzono, że szerzy się zwyczaj, jak to nazwano, trój członowego modelu wizyty zagranicznej w Polsce polegającego na tym, że gość poza gospodarzami spotyka się z opozycją, a dodatkowo, co władze najbardziej denerwowało, składa kwiaty na grobie ks. Popie-łuszki. MSZ stwierdzało, że akceptacja trójczłonowe-go modelu wizyty była koniecznym warunkiem rozwoju stosunków Polski z Zachodem. Analizując straty i zyski wynikające z nowej sytuacji, wyrażało opinię, że „jak dotąd przeważają korzyści". Notatka MSZ wywołała ożywioną dyskusję na posiedzeniu Sekretariatu KC. W podsumowaniu gen. Ja-ruzelski stwierdził, że obecnie nie można odejść od trój członowego modelu, choć należy wywierać naciski w czasie przygotowywania wizyt. Należy też uprzedzać gości, że podczas wizyty w ich krajach będziemy odwiedzać np. slumsy. „Należy - stwierdzał Jaru-zelski - sporządzić listę «opozycjonistów» podzielonych na grupy (np. Rozpłochowski, Bujak, Czaputo-wicz, Michnik, Moczulski, Kuroń); (Wałęsa, Onysz-kiewicz, Geremek); (przedstawiciele Episkopatu itp.). 66 Obecność opozycjonistów pierwszej grupy na przyjęciu wydawanym przez gościa z Zachodu powinna powodować opuszczenie go przez wyższe rangą osobistości państwowe. Uprzedzać o tym zainteresowaną ambasadę"51. Od początku 1987 r. Wałęsa powracał więc na oficjalną scenę polityczną i nie można go było dłużej traktować jako osobę prywatną. Kierownictwo partii miało tego świadomość i stąd pomysł, pozostający jednak tylko w sferze pomysłów, wciągnięcia Wałęsy do Rady Konsultacyjnej, a nawet do Rady Państwa. W 1987 r., szczególnie po pielgrzymce papieskiej, stało się jasne, że polityka przyciągania i pozyskiwania wyczerpała swoje możliwości. Tym bardziej że 25 października 1987 r. z połączenia jawnej Tymczasowej Rady NSZZ „Solidarność" z podziemną Tymczasową Komisją Koordynacyjną, utworzona została jawna Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ „Solidarność" pod przewodnictwem Wałęsy. W jej skład weszli: Zbigniew Bujak (Mazowsze), Jerzy Dłużniewski (Ziemia Łódzka), Władysław Frasyniuk (Dolny Śląsk), Stefan Jurczak (Małopolska), Bogdan Lis (Gdańsk), Andrzej Milczanowski (Pomorze Zachodnie), Janusz Pałubicki (Wielkopolska), Stanisław Węglarz (Region Środkowo-Wschodni). Pierwszą podjętą przez nią decyzją było wezwanie do bojkotu zapowiedzianego przez władze referendum. Nie uznawała KKW powstała wiosną 1987 r. Grupa Robocza Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność", skupiająca działaczy krytykujących dyktatorskie zapędy Lecha Wałęsy i uważających, że władza w „Solidar- 51 Model wizyt zachodnich polityków... Opracował Andrzej Pacz-kowski, „Polski Przegląd Dyplomatyczny" nr 3(7), Warszawa 2002, s. 223-239. Do notatki MSZ 16 października 1987 r. zgłosił uwagi w „Notatce służbowej" doradca polityczny przewodniczącego Rady Państwa Wiesław Górnicki. Tekst ma na marginesach adnotacje gen. Jaruzelskiego i stanowił podstawę do jego wystąpienia na posiedzeniu Sekretariatu KC (ADH PRL GI/41). 67 ¦¦L?: •.'¦ J-"» ności" powinna należeć do członków Komisji Krajowej wybranych na Zjeździe „Solidarności". Grupa Robocza odrzucała możliwość negocjacji z ekipą stanu wojennego. Była bardzo radykalna w sformułowaniach, ale przegrała walkę z Wałęsą. Działacze Grupy Roboczej (Marian Jurczyk, Andrzej Słowik, Andrzej Gwiazda, Jan Rulewski) znaleźli się na marginesie ruchu solidarnościowego. Władze nie uznawały KKW, ale nie stosowały represji wobec jej członków. 7 listopada 1987 r. w kościele przy ul. Żytniej w Warszawie odbyło się na zaproszenie Wałęsy spotkanie 62 sygnatariuszy oświadczenia z 31 maja. W liście zapraszającym Wałęsa zwracał się „o zastanowienie nad takimi pytaniami jak: - Czy w ustrojowych warunkach PRL, w obecnej sytuacji w Polsce i bloku wschodnim możliwe jest uformowanie się bardziej demokratycznego modelu sprawowania władzy? Czy obecna sytuacja gospodarcza stwarza konieczność reform politycznych? - Jakie zmiany instytucjonalne stwarzają szansę szerszej realizacji podmiotowych praw człowieka? - Czy program porozumień społecznych z 1980 r. zachowuje aktualność po doświadczeniach stanu wojennego? - Jakie istnieją możliwości aktywizacji i samoor-ganizacji ze strony społeczeństwa - zarówno grup społecznych, zawodowych, sąsiedzkich - jak i jednostek?"52. Naradę, którą prowadził Bronisław Geremek, o-tworzyło wystąpienie Andrzeja Stelmachowskiego. Powtórzył on myśli sformułowane na lipcowym spotkaniu działaczy KIK z Czyrkiem. Stwierdził, że „podstawową sprzecznością wywołującą periodyczne kryzysy polityczne w Polsce jest monizm systemu poli- 52Archiwum „Solidarności", „Komitet Obywatelski". Narada przedstawicieli środowisk niezależnych, Warszawa, 7 listopada 1987 r. 68 cznego w obliczu pluralistycznego społeczeństwa", :o oznaczało zanegowanie kierowniczej roli partii, 'skazał, że „partia rządząca stała się rzecznikiem arstwy funkcjonariuszy i urzędników państwowych, odczas gdy robotnicy wyłonili swe przedstawiciel-two niezależne od partii". Zwracał następnie uwagę f|na stopniowe, ale coraz bardziej wyraziste „odideolo-¦gizowanie" grupy rządzącej i coraz powszechniejsze ^przekonanie, że „aktualny kryzys jest kryzysem okreś-ilonego modelu socjalizmu, mianowicie socjalizmu itypu stalinowskiego". Podkreślał, że w ruchu solidarnościowym i w wyrosłej na jego bazie opozycji demokratycznej ujawniły się zjawiska kryzysowe. „Najogólniej rzecz biorąc - mówił Stelmachowski - zjawiska te !wywołane zostały przekonaniem o niereformowalno-ści systemu i trudnościami budowy «społeczeństwa alternatywnego". Stąd upowszechnienie się postaw emigracyjnych, i to w sensie zarówno emigracji zewnętrznej, jak i wewnętrznej, a także występowanie wyraźnego zmęczenia. Zjawisko osłabienia opozycji politycznej kontrastuje z dużą aktywnością Kościoła katolickiego, w którego kręgu znalazło pole do aktywnego działania wiele grup solidarnościowych. Można zaryzykować twierdzenie, że ze zmagań społecznych lat osiemdziesiątych nie partia i "Solidarność-, lecz właśnie Kościół wyszedł jako zwycięzca. Nie rozwiązuje to jednak problemów politycznych, skoro Kościół programowo nie chce wiązać się z żadnym systemem politycznym". Była to bardzo trafna obserwacja, a dodajmy, że wypowiedział ją człowiek cieszący się zaufaniem prymasa. Następnie przyszły marszałek Senatu przedstawił pięć tez do dyskusji: 1. Istniejący ustrój polityczny jest reformowalny. 2. Upodmiotowienie społeczeństwa wiedzie poprzez tworzenie wszelkiego rodzaju wspólnot. 3. Należy dowartościować umowy społeczne i inne pozaparlamentarne formy tworzenia prawa i wykuwania nowych dróg rozwoju społecznego. 4. Brak 69 ł> fo? I rozwiązania słabszych problemów społeczno-politycznych będzie barierą dla reformy gospodarczej. 5. Konieczne jest przywrócenie praworządności, zwłaszcza poprzez ograniczenie wszechwładzy ogniw policyjnych i odbudowę autorytetu sądownictwa". Uczestników powitał też Lech Wałęsa, który później zabrał jeszcze głos w dyskusji. Wzięło w niej udział 26 osób, a siedem złożyło swe głosy do protokołu. Głos zabrali m.in. Jacek Kuroń, Witold Trzecia-kowski, Aleksander Hali, Andrzej Wielowieyski, Jerzy Turowicz, Ryszard Bugaj, Jan Józef Lipski, Jan Olszew-ski, Adam Michnik, Jerzy Kłoczowski. Dyskusję podsumował Geremek. Stwierdził, że pomimo różnic zdań panuje zgodność w sprawach podstawowych aspiracji narodowych i społecznych oraz co do zasady rezygnacji z przemocy w realizacji celów. Bardzo wyraźnie stwierdził, że w procesie reform powinny się realizować nie tylko aspiracje społeczeństwa, lecz również interesy władzy, bo inaczej nie będzie możliwości układów. Wyliczył niezbędne warunki demokratyzacji (niezależność sądów, ograniczenie samowoli policji i „przede wszystkim określenie w sposób jasny, że kontynuacja systemu nomenklatury nie pozwala na jakiekolwiek zmiany, czy to w gospodarce, czy w życiu społecznym, czy w polityce"). Geremek mocno podkreślił, uważając to za główny problem, wspieranie aspiracji środowisk robotniczych i chłopskich. Jeśli opozycja tego nie uczyni, ułatwi życie władzom, które skłonne są przekupić środowiska inteligenckie rozbijając jedność społeczeństwa. Uważał, że propozycja paktu antykryzysowego sformułowana jeszcze przez I Zjazd „Solidarności" nic nie straciła na aktualności. Zebrani przyjęli oświadczenie przygotowane przez komisję (Bratkowski, Dziewanowski, Wielowieyski), które stwierdzało, że kryzys w Polsce ma przede wszystkim charakter polityczny i moralny, a dopiero w swych konsekwencjach gospodarczy. Był to pogląd 70 całkowicie różny od opinii doradców gen. Jaruzelskie-I go, którzy przekonywali go, że decydująca jest reforma gospodarcza. Stwierdzono w oświadczeniu, że nie zyska się zaufania społecznego i poparcia dla reform bez pluralizmu związkowego, czyli legalnego powrotu „Solidarności". Oświadczenie składało się z 10 punktów i podpisali je wszyscy uczestnicy. Dyskusja o reformowaniu systemu i miejscu w nim demokratycznej opozycji odbywała się trzy tygodnie przed referendum. Pomysł zgłosił zespół trzech, ale nie można wykluczyć, że idea uzyskania legitymizacji polityki gospodarczej drogą głosowania ludowego zrodziła się i w innych zespołach doradczych. Nie jest te zresztą istotne. W każdym razie, i to było najważniejsze, idea spodobała się gen. Jaruzelskiemu. 6 maja 1987 r. Sejm uchwalił ustawę o konsultacjach społecznych i referendum. Był to bubel prawny uzależniający wynik referendum od pozytywnej odpo wiedzi na pytanie lub pytania przez ponad połowf uprawnionych do udziału w referendum. Uprawnio nych, a nie - jak to z reguły bywa - biorących udzia: w głosowaniu. Ten zapis stwarzał sytuację, w które niewzięcie udziału w referendum było równoznaczni z głosowaniem przeciw. Właśnie do referendum postanowiono odwołać si< wprowadzając tzw. drugi etap reformy. Zbigniew Mes sner dowiedział się o tej decyzji, gdy spędzał wakacji w Gruzji. Miał telefonującemu doń wicepremierów Szałajdzie powiedzieć: „Co za ... to wymyślił? Gdyby: wiedział kto, tobyś na pewno tak nie spytał", usłyszą w odpowiedzi53. Po powrocie z urlopu premier Messner zorientowa się, że decyzja o przeprowadzeniu referendum jest nie odwołalna. Usiłował przekonać gen. Jaruzelskiego aby dwa pierwsze pytania dotyczyły wprowadzeni; 53 Zbigniew Messner, dz. cyt., s. 104. stanowiska prezydenta i ustanowienia Senatu, trzecie zaś spraw ekonomicznych. Bezskutecznie. 23 października 1987 r. Sejm uchwalił pytania i termin referendum. 29 listopada uczestnicy referendum mieli odpowiedzieć na dwa pytania: 1) Czy jesteś za pełną realizacją przedstawionego Sejmowi programu radykalnego uzdrowienia gospodarki zmierzającego do wyraźnej poprawy warunków życia społeczeństwa, wiedząc, że wymaga to przejścia przez trudny, dwu-, trzyletni okres szybkich zmian? 2) Czy opowiadasz się za polskim modelem głębokiej demokratyzacji życia politycznego, której celem jest umocnienie samorządności, rozszerzenie praw obywateli i zwiększenie ich uczestnictwa w rządzeniu krajem? Pytania były tak sformułowane, aby negatywna na nie odpowiedź pozbawiona była sensu. Zaprzeczało to samej istocie referendum. Kto przy zdrowych zmysłach mógł być bowiem przeciwko głębokiej demokratyzacji życia politycznego? Nadawało to referendum charakter plebiscytu, w którym odpowiedź pozytywna oznacza poparcie dla rządzących, negatywna - ich odrzucenie. W dodatku pytania były sformułowane w sposób niezrozumiały dla części uczestników. Premier Messner, którego wspomnienia są przesiąknięte goryczą, miał rację uważając, że referendum powinno dotyczyć powołania lub nie nowych instytucji, a pytania powinny być proste i zrozumiałe. Przypomnijmy, że w cytowanym już memoriale zespołu trzech zatytułowanym „Propozycje niektórych posunięć na rok 1987" autorzy postulując rozpisanie referendum stwierdzali: „Powinno ono zawierać na przykład trzy pytania, a w każdym z nich powinna być jakaś wyraźna alternatywa w ważnej sprawie społecz-no-gospodarczej. Tak - czy tak. To, kosztem tego, czy owo, kosztem czegoś. Partia nie powinna ani publicznie, ani potajemnie popierać żadnego z rozwiązań, a wynik referendum winien być praktycznie obowiązujący dla rządu". 72 Otóż ten proponowany zręczny zabieg socjotech-niczny dający społeczeństwu wrażenie, że ma wpływ na politykę, a równocześnie legitymizujący działania władz, zrealizowany został w sposób karykaturalny. Na listopadowym posiedzeniu „sześćdziesiątki" Lech Wałęsa wyjaśniał, dlaczego „Solidarność" postanowiła zbojkotować referendum. Sposób jego ogłoszenia i sformułowania pytań uznał za manipulację. Bojkot się nie powiódł, bo w głosowaniu wzięło udział 67,3% uprawnionych. Na pierwsze pytanie pozytywnej odpowiedzi udzieliło 66% głosujących, na drugie pytanie - 69%. Ale w stosunku do ogółu uprawnionych na pierwsze pytanie pozytywnie odpowiedziało ok. 44%, na drugie - ok. 46%. W czterech województwach (Wrocław, Kraków, Bydgoszcz, Warszawa) na pierwsze i drugie pytanie odpowiedziało pozytywnie ponad 50% uprawnionych do głosowania. W skali kraju referendum zostało jednak przegrane. Następnego dnia, 30 listopada, odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Sekretariatu KC z udziałem zaproszonych gości (Messner, Barcikowski, Kiszczak, Orze-chowski, Siwicki, Rakowski, Sadowski, Barecki, Hoł-dakowski, Urban). Zebrani wysłuchali dość chaotycznej informacji sekretarza KC Kazimierza Cypryniaka, a następnie zabrał głos gen. Jaruzelski. Mówił bez frazeologii, wyraziście, określając wykładnię propagandową: „Teraz tak - tonacja. Żadnego przygnębienia, żadnego biadolenia, tym bardziej paniki, a na odwrót podkreślanie satysfakcji z uzyskania szerokiej opinii społeczeństwa, która po pierwsze potwierdziła zaufanie do instytucji referendum mimo szerokiego nawoływania do bojkotu i z zewnątrz, i z wewnątrz. Potwierdziła zaufanie do intencji władzy, która chciała w ten sposób uzyskać autentyczną odpowiedź. I po trzecie, potwierdzenie chęci i woli realizacji reform. Ja mówię wciąż - podkreślał gen. Jaruzelski - o głosujących oczywiście [...] Referendum nie tylko było aktem, ale było pewnym procesem wielkiej konsultacji, która 73 ¦ Ą-'.C I'1* ,'*'?'. • się rozpoczęła z momentem ogłoszenia referendum i wielkiej dyskusji, która przyniosła wiele wniosków, które teraz będą i są studiowane do odpowiedniego wprowadzania". Jaruzelski zwracał też uwagę, że było to pierwsze w PRL głosowanie rzeczywiście tajne, bo głosujący musiał wejść do kabiny. Zastanawiając się nad wynikami odpowiedzi na pytanie o demokratyzację, wskazywał, że demokracja i porządek sobie nie przeczą, a powinny się uzupełniać. „Tylko, że my - konstatował - niestety tego nie potrafimy, bo albo się rozłazi wszystko, albo próbujemy wszystko trzymać na siłę i też się rozłazi"54. Zalecenia gen. Jaruzelskiego znalazły oddźwięk w środkach masowego przekazu. Usiłowano przekonać społeczeństwo, że wyniki referendum nie były porażką ekipy rządzącej. Efekty były jednak mizerne. Zdawano bowiem sobie sprawę, zarówno rządzący, jak i rządzeni, że 29 listopada ponad 4 miliony, a licząc także głosay nieważne ponad 5 milionów głosujących wysłało negatywny sygnał. Można było udawać, że się tego nie zrozumiało, ale to była polityka bez przyszłości. Rozwiały się nadzieje na uzyskanie szerokiej akceptacji społecznej. 5iPolska 1986-1989: koniec systemu, s. 54-65. Wyniki referendum były omawiane na spotkaniu Barcikowskiego i Cioska z abp. Dąbrowskim, abp. Strobą i ks. Orszulikiem, które odbyło się z inicjatywy Cioska, 5 grudnia 1987 r. Według notatki sporządzonej przez ks. Orszulika strona państwowa powiedziała m.in.: „Zdecydowaliśmy się na ogłoszenie wyników referendum bez retuszów. Już w poniedziałek wiedzieliśmy, że wyniki będą negatywne. Kiedy w południe zebraliśmy się na posiedzeniu Biura Politycznego i zaprosiliśmy jednego z członków Centralnej Komisji, aby dostarczył nam protokół jednego z okręgów, którego nam brakowało, wśród członków Komisji powstała panika, że będziemy chcieli podyktować wyniki referendum. Z ulgą odetchnęli, jak się dowiedzieli, że chodziło nam o protokół, a nie o wydanie dyrektyw, jak należy spreparować wyniki". Peter Raina, Droga..., s. 184. 74 Rozwiewały się też nadzieje kierownictwa „Solidarności", że wyłanianie się na powierzchnię podziemnych struktur związku spowoduje żywiołowy, masowy napływ członków. Niezbyt wierzono w rezultaty badań opinii publicznej, które notowały 20% poparcia dla „Solidarności" i 40% do niej nieufności. Żywiono nadzieje, że gdy „Solidarność" się ujawni, nastroje gwałtownie zmienią się na jej korzyść i nastąpi lawinowy wzrost liczby członków. Nadzieje okazały się bezzasadne. Cytowany już Jan Skórzyński, autor bardzo interesującej rozprawy o władzy i opozycji w latach 1985--1989, rozdział poświęcony 1987 r. zatytułował „Odwilż 1987". Ten tytuł dobrze oddaje istotę rzeczy. Po decyzji o zwolnieniu więźniów politycznych władze prowadziły politykę gestów wobec opozycji odrzucając jednak stanowczo legalizację „Solidarności". Mówiono o tym publicznie. Z trzech postaci pluralizmu władze gotowe były, choć nie bez oporów, zaakceptować pluralizm ekonomiczny, rozważać polityczny, odrzucając wszakże system wielopartyjny i zdecydowanie odrzucały pluralizm związkowy odmawiając dyskusji na temat: więcej niż jeden związek w zakładzie pracy. Opozycja, bardzo już w tym czasie zróżnicowana („Solidarność Walcząca", Wolność i Pokój, Konfederacja Polski Niepodległej), również poszukiwała nowych koncepcji działania. Najbardziej liczyły się środowiska skupione wokół Lecha Wałęsy. Można w nich wyodrębnić - zdaniem Skórzyń-skiego - dwie koncepcje. Geremek, Michnik, Stelma-chowski i Wielowieyski uważali, że ugoda, czyli porozumienie, jest opłacalna dla obu stron pod warunkiem uznania konstytucyjnego status quo przez opozycję i szanowania partnera przez władzę. Rzecznicy tej koncepcji uważali, że „układ zapoczątkowany w 1980 r. miał szansę trwałości i że nie uczyniono wtedy wszystkiego, aby tę szansę urzeczywistnić. To prze- I ;i •»'• . " • • ' ,*_.• świadczenie było źródłem nadziei na zawarcie (i dotrzymanie!) podobnej umowy z udziałem "Solidarności" jako podstawowego podmiotu. Szło jednak o taką rekonstrukcję modelu współistnienia niezależnego związku z komunistycznym państwem, która gwarantowałaby wzajemne bezpieczeństwo. [...] "Solidarność" miała pełnić rolę lojalnej opozycji, która krytykuje rząd, ale nie zmierza do jego obalenia". Druga koncepcja, którą Skórzyński nazywa społeczną (Kuroń, Lityński, Bujak), była w pewnej mierze powrotem „do sformułowanej jeszcze w latach 70. przez Kuronia teorii ruchów społecznych. Głównym hasłem było tu przebudzenie cywilnej aktywności i odważne wykorzystywanie otwartych dzięki liberalizacji możliwości legalnego działania. Nawoływano zatem do tworzenia stowarzyszeń i fundacji, do działania w samorządach pracowniczych, do zakładania spółek i towarzystw gospodarczych, a nawet do uczestnictwa w samorządach lokalnych. Wszystkie te inicjatywy powinny wchodzić w szczeliny «realnego socjalizmu» i zmieniać go via facti. Wspólny nacisk tego typu ruchów winien - siłą rzeczy - doprowadzić do zmiany oblicza systemu. Ewolucja PRL dokonać się miała niejako po drodze, w wyniku działań oddolnych. Tym społecznym procesom mogła (ale nie musiała!) towarzyszyć ugoda polityczna"55. Obie koncepcje nie były ze sobą sprzeczne, a można nawet powiedzieć, że się znakomicie uzupełniały. Ich zwolennicy wybierali sferę i metodę działania w zależności od temperamentu, zainteresowań i oceny perspektyw politycznych. Te wybory nie niosły konfliktów, nie powodowały głębokich rozłamów. Rok 1987 zakończył się silnym akcentem przegranego przez władze referendum i przyniósł podjęcie jawnej, choć nadal nielegalnej, działalności przez „Solidarność". Nadal reprezentantem „Solidarności" po- ' Jan Skórzyński, dz. cyt., s. 47-49. 76 |zostawał Kościół, który zresztą pilne baczył, by nie ^stępować oficjalnie w tej roli. Premier Messner nie zamierzał podać się, po prze-Igranym referendum, do dymisji. Drugi etap reformy Igospodarczej został wyhamowany. Nadzieje rozbu-idzone polityką liberalizacji powoli wygasały. W apara-icie władzy odżyły tendencje do twardej, stanowczej ipolityki. ROZDZIAŁ CZWARTY Zawirowanie Dwa tygodnie po referendum historyk Jerzy Holzer wystosował list otwarty do Wojciecha Jaruzelskiego i Lecha Wałęsy. List, z datą 13 grudnia 1987 r., co miało oczywiście znaczenie symboliczne, przekazany został jednocześnie „Polityce" i „Tygodnikowi Powszechnemu". Tekst był krótki i zwarty. Autor stwierdzał: „Od dziesięciu lat sytuacja Polski ulega pogorszeniu. Dziś, dwa tygodnie po referendum, świadomość tego, że kraj nasz znalazł się w sytuacji groźnej lub wręcz tragicznej, wydaje się docierać do milionów Polaków, niezależnie od ich poglądów politycznych i ideowych, zawodu czy wykształcenia. Na naszych oczach Polskę ogarnął kryzys, a potem depresja, której końca nie możemy dostrzec. Z grona krajów średnio rozwiniętych w przyspieszonym tempie przesuwamy się ku grupie krajów cywilizacyjnie zapóźnionych. Tego procesu nie udało się zahamować ani powstaniem "Solidarności" w 1980 roku, ani wprowadzeniem stanu wojennego w 1981 roku, ani działaniami podjętymi w okresie tzw. pierwszego etapu reformy. Nic nie świadczy za tym, by tzw. drugi etap reformy, który, jak wykazało referendum, nie może liczyć na aktywne poparcie ze strony większości społeczeństwa, zdołał przełamać impas". Jerzy Holzer apelował, „by przedstawiciele tych, którzy mają władzę, i tych, którzy dla kilku lub kilkunastu milionów Polaków symbolizują troskę o intere- 78 sy ludu pracy, spotkali się bez warunków wstępnych, ale z dobrą wolą"56. Apel był, jak się okazało, przedwczesny i na adresatach nie wywarł większego wrażenia. Jerzy Urban, jak można sądzić z jego odręcznych notatek, być może z rozmowy z gen. Jaruzelskim, uważał, że autor listu nie ma autorytetu, nie ma więc potrzeby angażować się w sprawę. Ale zgodzono się na publikację tekstu. Pierwsze tygodnie po przegranym referendum były też dość chaotycznym korygowaniem polityki gospodarczej. Władze, zarówno partyjne, jak i państwowe, były zupełnie nieprzygotowane do porażki i nie posiadały żadnego alternatywnego rozwiązania. Trzeba je było tworzyć w pośpiechu, bo kończył się rok i w ciągu zaledwie kilku tygodni należało podjąć ostateczne decyzje, określające kształt przyszłorocznego budżetu. A w dodatku włączyło się do rozgrywki OPZZ. Rząd zamierzał, i ogłosił to, przeprowadzić w lutym 1988 r. operację dochodowo-cenową, czyli mówiąc wprost podwyżkę cen rekompensowaną jednakowym dla wszystkich zatrudnionych wzrostem płac. Był to realizowany z prawie rocznym opóźnieniem pomysł z memoriału zespołu trzech. OPZZ zakwestionowało rządową propozycję rekompensaty, domagając się ponadtrzykrot-nego zwiększenia jej wysokości. I rząd się zgodził. Nazajutrz po lutowej podwyżce cen - wspomina Mieczysław F. Rakowski - „robotnicy zaczęli wysuwać żądania płacowe. W lutym w 167 fabrykach wystąpi- 56„Polityka" 16 stycznia 1988, nr 3. W sprawie tego listu Wiesław Górnicki napisał 28 grudnia 1987 r. notatkę służbową dla gen. Jaruzelskiego stwierdzając, że uważa „tę sprawę za naprawdę bardzo poważną". Cenzura zatrzymując publikację listu „przekroczyła swoje ustawowe uprawnienia i jeśli zostanie zaskarżona do sądu, sprawę na pewno przegra". Górnicki powiadał dalej, że „nauczony poprzednimi doświadczeniami nie komentuję możliwych rozwiązań. Zawsze uważałem Wałęsę za błazna i głupią kukłę, toteż pragnąłbym, aby kierownictwo partii i państwa zachowało przynajmniej powagę i wiarygodność, kiedy taka propozycja pada" (ADH PRL GI/41, k. 147). 79 ¦*•...•* •.. ły napięcia na tle płacowym. Wszędzie żądano podwyżek płac. Strajki i różne inne formy protestu w wielu przypadkach organizowane były przez utajone struktury "Solidarności". Związki Miodowicza też nie spały. Rozpoczął się lawinowy wypływ pieniądza"57. W przygotowanych 12 stycznia 1988 r. przez zespół analiz MSW „Elementach prognozy rozwoju sytuacji polityczno-operacyjnej w I kwartale 1988 roku" przewidywano „ostry i dość powszechny nacisk na płace i najrozmaitsze rewindykacje ekonomiczne i socjalne", ale raczej nie strajki. We wnioskach stwierdzono, że mimo „nie najlepszych nastrojów nie ma bezpośrednich, niewątpliwych przesłanek do powstania wybuchu niezadowolenia i konfliktu społecznego w I kwartale br. Istnieje jednak takie potencjalne niebezpieczeństwo"58. W przygotowanym z datą 28 stycznia 1988 r. kolejnym memoriale dla gen. Jaruzelskiego zespół trzech alarmował: „Uwiąd zaufania i nadziei jest to tendencja falująca, ale stała. Ośrodki badawcze OBOP i CBOS potwierdzają ją. OBOP przy tym sygnalizuje narastający brak nie tylko zaufania i wzrost pesymizmu, ale zanikanie elementów pozytywnego kontaktu władzy ze społeczeństwem. Większość nie wierzy nam i nie słucha już tego, cokolwiek mówimy. [...] Nastroje spadły poniżej czerwonej kreski, czyli przekroczony został wyliczony przez socjologów, a oparty o doświadczenie, punkt krytyczny wybuchu. Nie występuje on, gdyż skłonności wybuchowe są w społeczeństwie przytłumiane przez różne stabilizatory (doświadczenie historyczne, w tym głównie 13 grudnia 1981 r., rola Kościoła, spadek wpływów opozycji, apatia). [...] Mieszanina zniechęcenia i napięć rychło u-czyni więc sytuację dramatyczną, a napiętą przede 57Mieczysław F. Rakowski, dz. cyt, s. 110. 58IPN MSW 11-873. Jaruzelski przeczytał ten tekst, ale nie opatrzył go żadnymi podkreśleniami, co świadczy, że nie wywarł na nim większego wrażenia. 23 stycznia odesłał go płk. Kaczorkiewi-czowi, szefowi Biura Analiz MSW. wszystkim w zakresie stosunków wzajemnych społeczeństwa i władzy. Odbija się to już na nastrojach kadry, której znaczna część, jak zawsze w okresie schyłkowym, poczyna kwestionować przywództwo, intrygować, projektować przyszłe konfiguracje personalne. Z czasem zacznie spiskować". Autorzy zwracali uwagę, że ekipa rządząca nie posiada programu gospodarczego. „Dysponujemy tylko spóźnionym o dwa lata programem zwanym «II etap reformy, a ten rozłazi się w palcach i nikt weń nie wierzy z rządem na czele i autorami koncepcji II etapu już włącznie". W tej sytuacji - uważali - jedyną szansą jest „stanięcie gen. Jaruzelskiego na czele niezadowolenia społecznego i ogłoszenie stanu nadzwyczajnego w gospodarce, mającego na celu wtłoczenie reformy". Autorzy ostrzegali, że alternatywą jest kolejny kryzys, który wypromuje nową ekipę rządzącą. Najbardziej prawdopodobne jest wyłonienie się ekipy prawicowej - twardej, eksponującej czynniki narodowo-katolickie, pragmatycznej, demonstrującej sprawność, odsuwającej na plan drugi samo pojęcie socjalizmu, choć nie odżegnującej się od niego. „W skład ekipy -prognozowali autorzy - wchodziliby oczywiście radzieccy «mężowie zaufania» wywodzący się z PZPR oraz, cieszący się ograniczonym zaufaniem radzieckim, działacze katolicko-narodowo-prawicowi, przedstawiający siebie jako lepszych niż komuniści polscy gwarantów radzieckiej racji stanu. [...] Skromne i nie-wybujałe potrzeby demolcratyzacyjne społeczeństwa zaspokoiłoby, czy zastąpiło z powodzeniem to, że władza jest inna, reprezentuje siłę, sprawność i nie macha czerwonym sztandarem". Taka ekipa, gwarantująca w Polsce stabilizację, zostałaby, acz niechętnie, zaaprobowana przez Moskwę, dla której aktualnie najważniejsze są korzystne warunki do przeprowadzania reform. A stabilna sytuacja w Polsce jest takim warunkiem. 80 6 - Karuzela 81 ar.-fB.V-5.. , - ja ' U Można sobie też wyobrazić dojście do władzy w Polsce ekipy bardziej „liberalnej" i zdecydowanej na „większe przyspieszenie procesów demokratyzacji. W składzie tej ekipy, podobnie jak w wariancie prawico-wo-narodowym, Związek Radziecki zapewniałby sobie osoby dające gwarancje, że liberalizacja będzie się mieściła w określonych granicach, będących do przyjęcia dla ZSRR". Rysując te scenariusze autorzy stwierdzali, że w „obecnym stanie rzeczy, mimo wszelkich prawdopodobnych strajków, buntów, protestów i lamentów, pewną szansę sukcesu miałaby bardzo twarda i zdecydowana polityka gospodarcza, nawet dolegliwa, nawet raniąca takie bolesne miejsca jak marzenie o stabilności cen, ale legitymująca się sukcesami, pokazująca poprzez fakty, że coś się zmienia". Tylko takie działania mogą uzasadniać zachowanie przez partię monopolu władzy. „Centralna władza wykonawcza musi być silna - powiemy - i jednorodna, aby przeprowadzić swoje plany, oraz oparta o większość parlamentarną". W kilku sprawach autorzy proponowali konkretne posunięcia. Przede wszystkim rozbicie OPZZ przez utworzenie 3-4 central związkowych o różnej sile i liczebności. Ułatwi to manipulowanie związkami, ale może utrudnić kierowanie nimi. W sumie korzyści przeważą, a przy tym w takiej sytuacji będzie można twierdzić, że istnieje związkowy pluralizm. W sprawie opozycji autorzy byli zdania, że istnieć ona będzie bardzo długo. Dlatego też „naszym realistycznym celem powinno być ustawiczne oswajanie bardziej ugodowego skrzydła nastawionego na koegzystencję z «reżimem», asymilowanie i neutralizowanie tego skrzydła, budowanie przepaści między nim a opozycją radykalno-nielegalną". Umiarkowaną opozycję powinno się pozyskiwać dla działalności samorządowej, co ożywi rady narodowe. Ciekawą propozycją był pomysł utworzenia stron- nictwa chrześcijańskiego. „Stosunki takiego ugrupowania z Kościołem - pisali autorzy - winniśmy z góry wynegocjować z Episkopatem. Powinno to być stronnictwo uznawane przez Kościół, nie ignorowane przezeń (inaczej byłaby to zmiana nazwy i statusu PAX-u), ale też Kościół nie utożsamiałby się z nim, byłoby czynnikiem niezależnym. Stosunkową słabość nowej formacji politycznej zapewniałoby też możliwe do przewidzenia skłócenie wewnętrzne różnych nurtów i osób, które skupiałaby nowa partia. Przywództwo znajdujące się w rękach np. Ozdowskiego, czy w gorszym przypadku Zabłockiego, także gwarantowałoby niewybujałe loty ugrupowania. W razie nadmiernego rozwoju stronnictwa z dziecinną łatwością można by w nim prowokować secesje i awantury aż po zastosowanie wariantu, który proponujemy wobec OPZZ". Proponowali następnie: utworzenie urzędu prezydenta według modelu francuskiego, a nawet zbliżonego do modelu amerykańskiego. Powołanie Senatu składającego się w 1/3 z „naszych", 1/3 neutralnych autorytetów naukowych, kulturalnych itp., 1/3 umiarkowanej opozycji. Senat powinien być wyłaniany w wyborach. Odnieśli się też do problemu nomenklatury, czyli decydowania przez instancje partyjne różnych szczebli o obsadzie różnych stanowisk. W nomenklaturze KC było ok. 50 tys. stanowisk, w nomenklaturze władz terenowych - ok. 300 tys. stanowisk. Decydowanie przez instancje partyjne o obsadzie wszystkich w praktyce, nawet najniższych, stanowisk w aparacie państwowym, spółdzielczym, gospodarczym budziło zrozumiały opór ubezwłasnowolnionego społeczeństwa. Autorzy memoriału proponowali „oznajmić jasno i publicznie, że są stanowiska, których obsadzenie jest w gestii partii (oraz - w drodze porozumienia - stronnictw i PRON). Jest to po prostu delegowanie - tak jak 82 83 na całym świecie, we wszystkich ustrojach - reprezentantów partii na stanowiska ministrów itp., itd. Są oni potem powoływani przez Sejm lub premiera itd. Listę tych stanowisk należy publicznie ogłosić. W zasadzie fakt, że ministrowie, wojewodowie itd. potem dokonują innych nominacji (a to już ich sprawa, kogo się radzą), zabezpiecza odpowiednią politykę kadrową na wszystkich stanowiskach o znaczeniu politycznym i w takich organizmach jak wojsko, MSW"59. Autorzy uważali, że należy usunąć z języka oficjalnego samo słowo „nomenklatura" jako budzące ujemne skojarzenia. Ten memoriał wyrażał nadzieję, że jeśli podejmie się rewolucyjne działania, możliwe będzie uratowanie systemu, ale zawierał też myśl dotychczas w raportach zespołu trzech niewystępującą: ostrzeżenie, że Moskwa może poprzeć inną ekipę władzy. W styczniu 1988 r. ukazał się pierwszy numer wydawanego przez Radę Krajową PRON miesięcznika „Konfrontacje". Pismo, którego naczelnym redaktorem został Jarosław M. Goliszewski, pomyślane było jako forum, na którym spotkać by się mogli partyjni 59 ADH PRL. Kolekcja Jerzego Urbana. Kilka tygodni wcześniej Wiesław Górnicki przygotował notatkę służbową na temat dyskusji zorganizowanej przez miesięcznik teoretyczny ZSL „Wieś współczesna" i pismo ZSL „Tygodnik Kulturalny". Pisa! m.in.: „Sam przez wiele lat byłem z różnych stron oskarżany o rewizjo-nizm i żywię lęk przed używaniem tego słowa, zwłaszcza w dzisiejszej sytuacji. Musi jednak istnieć jakaś nieprzekraczalna granica tożsamości ideologicznej, choćby najbardziej rozciągliwa, ale gdzieś w końcu zarysowana ostrą linią. Jeżeli były dyrektor Instytutu Marksizmu-Leninizmu otwarcie proponuje utworzenie partii chadeckiej i łudzi się, że będzie ona czymś w rodzaju PAX-u kierowanego przez Reiffa, jeśli twierdzi, że 40 lat budownictwa socjalizmu nie przyniosło właściwie rezultatów - zaczynam się zastanawiać, co ja właściwie od 34 lat robię w PZPR" (ADH PRL GI/41, notatka z 10 grudnia 1987 r.). Owym dyrektorem Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu, bo tak brzmiała pełna nazwa, był prof. Jerzy Wiatr. reformatorzy i umiarkowani opozycjoniści. W realizacji pomysłu dużą rolę odegrał płk Wojciech Garstka, wówczas rzecznik prasowy gen. Kiszczaka. Do rady redakcyjnej powołano zaledwie 5 osób, które miały pozycję w swoich środowiskach i cieszyły się zaufaniem władz (Anna Przecławska, Julian Auleytner, Mariusz Gulczyński, Andrzej Hagemajer, płk Stanisław Kwiatkowski). Pismo podlegało cenzurze, lecz zgodnie z ustawą zamieszczało informacje o jej ingerencjach, co w koncernie RSW było wyjątkiem. W lutowym numerze „Konfrontacji" ukazał się wywiad Jerzego Szczęsnego z Bronisławem Gerem-kiem, wówczas jednym z najbliższych doradców Wałęsy. Rozmowa odbyła się 15 grudnia 1987 r. i przez kilka tygodni oczekiwała na akceptację polityczną. Ze względu na treść rozmowy i wagę sprawy decyzję musiał podjąć gen. Jaruzelski. Bronisław Geremek oceniał sytuację „jako niezwykle dramatyczną", co zresztą jego zdaniem nie jest w pełni dostrzegane przez zagraniczną i krajową opinię publiczną. Upadek gospodarczy stwarza wręcz cywilizacyjne zagrożenie, w tym również zagrożenie ekologiczne, w której to dziedzinie skutki są często nieodwracalne. „Drugim elementem owego dramatyzmu czasu - stwierdzał Geremek - jest bezradność, czy wręcz frustracja - ogarniająca zarówno społeczeństwo, jak i władzę". Na pytanie, czy nie widać żadnych przesłanek nadziei, Geremek odpowiedział: „Widać. W każdym razie ja dostrzegam takie przesłanki w polityce PRL od połowy 1986 r. Jest to przede wszystkim powstanie przeświadczenia o absolutnej niezbędności głębokiej reformy gospodarczej i powiązanej z nią reformy życia publicznego. To zostało powiedziane wyraźnie: zmiany mają być głębokie a nie kosmetyczne i muszą dotyczyć również rozległej sfery życia politycznego, i to w sytuacji polskiej uważam za znaczącą nowość w stosunku do wszystkich poprzednich kryzysów". Do- 85 L$ i-' •, i-' -" ?¦¦ «*?-¦ .-•¦¦ fe>^ V,-Kv &*¦*¦' dawał wprawdzie, że deklaracji tych nie wprowadzono w życie, ale mimo wszystko władze miały powody do satysfakcji. Dalej stwierdzał, że od władz oczekiwać należy przede wszystkim odstąpienia „od tego, co stanowiło wyjątkowość wprowadzoną 13 grudnia. A więc rezygnacji z całego instrumentarium prawnego, które pomyślane było jako zabezpieczenie decyzji z 13 grudnia, a które w znaczących fragmentach pozostało po dzień dzisiejszy. Dotyczy to działania sądownictwa i resortu spraw wewnętrznych, dotyczy indywidualnych i zbiorowych praw obywatelskich. W owym czasie zawieszono również obowiązującą zasadę pluralizmu związkowego, którą wprowadza wprawdzie ustawa o związkach zawodowych, ale równocześnie zawiesza ją do czasu odpowiedniej decyzji Rady Państwa. Taka decyzja byłaby obecnie niezwykle ważna. Wejście w dialog ze społeczeństwem wymaga uznania jego prawa do samoorganizacji - tego nie zastąpią żadne instytucje fasadowe. Czego natomiast - pytał Geremek - należałoby dziś oczekiwać od społeczeństwa w procesie wychodzenia z psychologii stanu wyjątkowego, w którym ono, w moim przekonaniu, tkwi nadal? Sądzę, że musiałaby tu nastąpić akceptacja wyłącznie tych działań społecznych, których podstawę stanowią porozumienia i uzgodnienia. W 1980 roku porozumienia społeczne były nie tylko odpowiedzią na wielki strajk. Była to przede wszystkim akceptacja pewnego układu. Tego mianowicie, w którym po jednej i po drugiej stronie uznano odrębność i tożsamość partnera. Sądzę, że uznanie tożsamości partnera oznacza przyjęcie przez społeczeństwo za punkt wyjścia istniejącego porządku prawnego wraz z zasadą przewodniej roli PZPR, z której wynika pewien zakres monopolu władzy. Otóż pole porozumień społecznych usytuowane jest poza obszarem niezbędnego monopolu władzy". Na pytanie, co leży w niezbędnym monopolu wła- Izy, doradca „Solidarności" odpowiedział: „Polityka agraniczna i obronna, sprawy bezpieczeństwa kraju araz w pewnym sensie system przedstawicielski, przy czym w tej ostatniej kwestii - im system przedstawicielski byłby bardziej zbliżony, tak w fazie elekcji, jak \i w fazie praktyk parlamentarnych, do zasad demokratycznych, tym lepiej i dla społeczeństwa, i dla władzy". Na pytanie dziennikarza, czy możliwy jest pakt antykryzysowy zawarty pomiędzy władzami i opozycją, Geremek odpowiedział twierdząco, dodając, że ma on większe szansę realizacji niż w 1981 r. „Doświadczeniem społeczeństwa - podkreślał - jest to, że swe aspiracje i dążenia musi utrzymywać w rozsądnych granicach; doświadczeniem władzy - że bez autentycznych sił społecznych nie można dokonać przełomu w sytuacji gospodarczej kraju, przełomu, którego wszyscy pragną"60. Oferta była więc jednoznaczna: opozycja gotowa jest uznać zarówno przewodnią rolę PZPR, jak i jej monopol w polityce obronnej, zagranicznej, bezpieczeństwie i w pewnym stopniu w systemie przedstawicielskim w zamian za legalizację „Solidarności". Składał tę ofertę jeden z najbliższych wówczas współpracowników Lecha Wałęsy, co nadawało jej odpowiedni ciężar gatunkowy. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że oferta została podjęta i wdrożono działania dla jej realizacji. Gen. Jaruzelski w takich sprawach nie działał pospiesznie. Gromadził opinie, rozważał konteksty, zastanawiał się. Pierwszy sygnał wysłany został przez bezpartyjnego wicepremiera zajmującego się reformą gospodarczą, Zdzisława Sadowskiego, który w wywiadzie udzielonym w kwietniu rozgłośni BBC oświadczył, że gotów jest spotkać się z Lechem Wałęsą. Pięć lat później w "„Konfrontacje", luty 1988, nr 2. 87 ,.....¦' f.1.! ; relacji złożonej Janowi Skórzyńskiemu twierdził, że nie uzgadniał z nikim tej wypowiedzi. Nie negując prawdomówności prof. Sadowsłdego nie wydaje się to możliwe. Spotkanie wysokiego funkcjonariusza państwowego z Lechem Wałęsą nie mogłoby się odbyć bez wiedzy i aprobaty gen. Jaruzelskiego. Możliwa jest natomiast sytuacja, w której ktoś z otoczenia wicepremiera zasugerował mu, wykonując polecenie przełożonych, by w wywiadzie radiowym dla BBC wystąpił z taką inicjatywą. Gdyby została przez Wałęsę zlekceważona, można by mówić, że był to własny, nie najszczęśliwszy pomysł Sadowskiego. Gdyby została podjęta, Sadowski otrzymałby - co zresztą się stało - instrukcje postępowania od gen. Jaruzelskiego. W drugiej połowie marca gen. Jaruzelsłri otrzymał kolejne opracowanie zespołu trzech, tym razem zatytułowane „Scenariusz przełomu". Autorzy ponownie wskazywali na pogarszanie się nastrojów społecznych, niewiarę w reformę i pesymizm polityczny. Wskazywali też, że pozycja „I Sekretarza KC powoli, lecz stale obniża się. Aparat władzy oceniany jest jako nieudolny i zachowawczy, w większości przymuszony do reformy i sabotujący ją lub minimalizujący". Podobnie jak w poprzednich opracowaniach autorzy uważali, że konieczny jest wstrząs, aby wyrwać choć „część społeczeństwa ze stanu niezainteresowa-nia połączonego z pesymizmem", a także, aby nadać dynamikę reformie. Wstrząs miał polegać na uchwaleniu przez Sejm pakietu ustaw dotyczących drugiego etapu reformy i w tym samym czasie należałoby uruchomić „serię bankructw przedsiębiorstw nierentownych, w tym przedsiębiorstw dużych: cementownie, czy nawet np. którąś ze stoczni produkcyjnych", dokonać zmian personalnych w gospodarce i ogłosić ograniczenie działania nomenklatury, „zmianę samej nazwy i zasad działania idących w kierunku jawnego rekomendowania przez partię kandydatów na dyrektorów, poddanych następnie przetargowi konkursowe- 88 nu". Należy także ogłosić, że ogólny poziom życia .nusi w bieżącym roku zostać obniżony i jednocześ-|nie wprowadzić zasiłki dla najbiedniejszych w formie ipomocy społecznej: „Ze względów obyczajowych - do-Idawali autorzy - z pomocy społecznej skłonna bę-Idzie korzystać mała część społeczeństwa, natomiast fwprowadzenie zasiłków «przeciwdrożyźnianych» sta-! nowić będzie dodatkową legitymację troski o najsłabszych". Proponowali zawieszenie na dwa lata wolnych sobót, przepisów kodeksu pracy utrudniających zwalnianie pracowników, zawieszenie spłat polskich długów, wprowadzenie, obok istniejącej, twardej złotówki. Był to pomysł nonsensowny, bo tę funkcję spełniały bony PKO, którymi handel był dozwolony i za które można było nabywać trudno dostępne dobra. Powracali też autorzy do kilkakrotnie już przedstawianego pomysłu, aby wokół dużych miast wydzielić działki budowlane i rozdać je lub tanio sprzedać młodym ludziom, którzy otrzymując działkę rezygnowaliby z miejsca w kolejce mieszkaniowej. Te i inne pomysły należy wdrożyć w tym samym czasie po to, by wytworzyć wrażenie przełomu. Rolę promocyjną „wobec zmian spełnić powinien osobiście i jednoosobowo I Sekretarz KC, a tym samym, jak pisaliśmy, «stanąć na czele niezadowolenia społeczne-go». Powinien wyraziście powiedzieć, że: część społeczeństwa poniesie koszty radykalnych posunięć gospodarczych, część szybko na tym zyska, każdy zaś ma szansę dobrze się ulokować w nowych warunkach". W kwestiach ekonomicznych zespół trzech wykazywał dużą dozę ignorancji, natomiast miał spore kompetencje w proponowaniu posunięć politycznych. Autorzy zdawali sobie jednak sprawę, że - jak sami wie-lekroć pisali - żadne działania polityczne nie przyniosą większych efektów. Klucz leżał w polityce gospodarczej . W pakiecie społeczno-politycznym powinno zna- leźć się, w drodze poprawek konstytucyjnych, utworzenie silnego urzędu prezydenckiego, Senatu (bazą -Rada Konsultacyjna). Podtrzymywali postulat utworzenia stronnictwa katolickiego z wchodzących do PRON Stowarzyszenia PAX, Chrześcijańskiego Stronnictwa Społecznego i Polskiego Związku Katolicko- - Społecznego. Autorzy uważali, że „należy jednak znaleźć formę rozładowania problemu Wałęsy i zneutralizowania Lecha Wałęsy jako symbolu i jako męża zaufania Zachodu poprzez jakiegoś rodzaju asymilację tej osoby w systemie polityczno-społecznym kraju. Wymaga to chyba procedury stopniowej, a to dla oswojenia naszej bazy politycznej i otoczenia zewnętrznego ze zmianą statutu publicznego Wałęsy". Proponowali, by zacząć od polemicznego wywiadu z Wałęsą w „Konfrontacjach", następnie doprowadzić do spotkania Miodowicz-Wałęsa (nic nie wskazuje, że postulowane spotkanie miałoby się odbyć przed kamerami telewizji), wreszcie zainicjować obronę „Wałęsy w prasie przed atakami na niego ze strony «fundamentalistów» (zwłaszcza w sytuacji zarysowującego się rozłamu w kierownictwie "Solidarności") i tym samym publiczne usytuowanie Wałęsy poza gronem ekstremalnym". Wieńczyć te działania miało wejście Wałęsy do Senatu. Postulowali przyspieszenie prac nad nowym prawem o stowarzyszeniach, aby otworzyć możliwości zrzeszania się umiarkowanej opozycji stojącej na gruncie konstytucji. Jak dziś twierdzą Ciosek i Urban, chodziło o powolne tworzenie systemu wielopartyjne-go przy dominującej roli PZPR. Sugerowano wprowadzenie nowych przepisów paszportowych (paszport 10-letni, ważny na wszystkie kraje świata, trzymany w domu), dopuszczenie, poza ściśle określonymi wyjątkami, adwokatów do udziału w śledztwie, reformę PRON, łącznie ze zmianami personalnymi, co m.in. oznaczało pozbycie się Dobraczyńskiego. 90 „Niezwykle ważne jest - podkreślali autorzy raz jeszcze - aby postacią centralną tych zmian był I Sekretarz KC, żeby zarysowany przełom tak samo kojarzył się z gen. W. Jaruzelskim, jak wprowadzenie stanu wojennego, aby inne osobistości nie dyskontowały zmian i nie stawały się ich bohaterami". Autorzy uważali za konieczne przeprowadzenie poufnych konsultacji w Waszyngtonie w celu uzyskania aprobaty zawieszenia spłat polskiego długu. Argumentacja powinna być następująca: „reformy trzeba sfinansować, rząd polski musi mieć na to środki. Polska musi uzyskać możliwość stanięcia na nogi, aby stała się wypłacalną. Krach reform w Polsce podcinałby pierestrojkę w ZSRR, wzmacniałby w całym obozie socjalistycznym postawy antyreformatorskie"61. I tym razem zespół trzech nie przekonał gen. Jaru-zelskiego do koncepcji przełomu. Adresat wolał powoli, z rozmysłem wprowadzać do systemu nowe elementy uważając, że tą drogą skutecznie i nieodwracalnie go zreformuje. Wiosną 1988 r. uaktywniły się kontakty na linii państwo-Kościół. 13 kwietnia abp Dąbrowski i ks. Orszulik spotkali się w gmachu MSW z gen. Kiszcza-kiem. Powodem spotkania były obawy, że strona kościelna celowo przeciąga prace nad regulacją stosunków pomiędzy Kościołem i państwem oraz PRL i Watykanem. Abp Dąbrowski i ks. Orszulik kategorycznie zaprzeczyli, co gen. Kiszczak przyjął do wiadomości. Rozmówcy kościelni zapytali gen. Kiszczaka, „co należy sądzić o pogłoskach, że pozycja generała Jaru-zelskiego jest osłabiona, że są inni pretendenci do władzy?" Usłyszeli w odpowiedzi, że Jaruzelski niedomaga (zapalenie płuc) i że gdyby odszedł, odejdzie również zespół z nim związany. „Wspomnieliśmy także -zanotował ks. Orszulik - o nie najlepszej reputacji 61ADH PRL. Kolekcja Jerzego Urbana. Memoriał z 18 marca 1988 r. 91 Rakowskiego. Jest on kontestowany przez środowiska «Solidarności» za swoją arogancję z czasów "Solidarności". Zapytaliśmy, jak to się stało, że taki człowiek wszedł do Biura Politycznego? Jego raport komentowany przez Wolną Europę jest bardzo krytyczny wobec kierownictwa partii. Generał powiedział, że istotnie raport przedostał się na Zachód. W wielu punktach Rakowski ma rację, ale w wielu punktach tej racji nie ma. Absolutnie nie ma racji w sprawie stosunków z Kościołem. Rakowski jest człowiekiem, który ma dobre kontakty z dziennikarzami i umie załatwiać konkretne sprawy. Natomiast nie potrafi uporządkować problemów w jakiejś dziedzinie"62. Nigdy chyba dotychczas się nie zdarzało, by człowiek ścisłego kierownictwa partyjnego prowadził z przedstawicielami Episkopatu tego typu dyskusje o innym członku Biura Politycznego. Następnego dnia, 14 kwietnia, rozmówcy gen. Kisz-czaka spotkali się w pałacu w Natolinie z Barcikow-skim i Cioskiem. Inicjatorem spotkania był Ciosek, a głównym tematem, podobnie jak w czasie spotkania z Kiszczakiem, było pytanie, czy strona kościelna ma wolę polityczną sfinalizowania podjętych rozmów w sprawie prawnych regulacji stosunków Kościół--państwo. Strona rządowa - zapewne Barcikowski - stwierdziła wprost: „Wpływa na was sytuacja gospodarcza i liczycie, że trzeba będzie rozmawiać dalej już z nową ekipą. Otóż chcemy was poinformować, że mamy już 62Peter Raina, Rozmowy..., s. 218. Raport Rakowskiego to omówiony wcześniej tekst pt. „Uwagi dotyczące niektórych aspektów politycznej i gospodarczej sytuacji PRL w drugiej połowie lat osiemdziesiątych". Tekst zawierał kilkustronicowy rozdział zatytułowany „My i Kościół rzymskokatolicki", którym Episkopat mógł być zaniepokojony. Rakowski wzywał bowiem do bardziej ofensywnej wobec Kościoła polityki. W grudniu 1987 r, mniej więcej dwa miesiące po napisaniu memoriału, Rakowski został członkiem Biura Politycznego. 92 wyniki gospodarcze za I kwartał br. Obawialiśmy się reakcji na zasadnicze podwyżki cen, a także na te podwyżki, które weszły w życie z dniem 1 kwietnia. Wszystko przeszło bez perturbacji. Wyniki gospodarcze są pozytywne". Przedstawiciele Episkopatu raz jeszcze wyrazili wolę zawarcia porozumienia, odrzucili zarzuty, że je o-późniają, i stwierdzili, że „ani sytuacja gospodarcza, ani polityczna kraju nie wpływa na prowadzenie przez nas negocjacji"63. Wkrótce, 25 kwietnia, odbyło się kolejne spotkanie, tym razem w willi MSZ (dawna willa Edwarda Gierka) w Klarysewie. Poza dotychczasowym składem rozmówców obecni byli abp Jerzy Stroba i Władysław Loranc, który w maju 1987 r. został ministrem-kie-rownikiem Urzędu do Spraw Wyznań, zastępując na tym stanowisku Adama Łopatkę. Kazimierz Barcikowski poinformował przedstawicieli Episkopatu, że 19 kwietnia Biuro Polityczne, zgodnie z wcześniejszym zapowiedziami, zapoznało się ze stanem negocjacji nad porozumieniem pań-stwo-Kościół. Przedstawiciele strony rządowej otrzymali dwie dyrektywy. „Primo: należy dążyć do regulacji, secundo: efektem tej regulacji musi być równowaga obowiązków Kościoła i państwa". Pod koniec spotkania „Sekretarz Ciosek poinformował o interesującym spotkaniu z prof. "Stelma-chowskim i z p. Wielowieyskim. Spotkanie odbyło się z udziałem Sekretarza KC PZPR J. Czyrka. Wielowiey-skiemu «wyrastają nieco rogi», a prof. Stelmachowski jest bardziej rzeczowy. Wskażcie kilku rozsądnych ludzi z pokrewnej instytucji - powiedział Ciosek - abyśmy mogli rozmawiać"64. Namawiał też bardzo do współdziałania w reformowaniu PRON, ale przedstawiciele Episkopatu nie zamierzali się angażować w tę 63Tamże, s. 223. 64 Tamże, s. 230-231. 93 wątpliwą imprezę. Zostali też poinformowani o zażegnaniu strajków w Bydgoszczy i Inowrocławiu, które zresztą miały charakter wyłącznie ekonomiczny. Następnego dnia, 26 kwietnia, rozpoczął się strajk w Hucie im. Lenina w Krakowie. Trzy dni później staT nął, zresztą na krótko, kombinat w Stalowej Woli. 1 maja w otwierającym pochód przemówieniu gen. Jaruzelskiego zabrzmiały bardzo stanowcze tony. Mówił, że strajki uderzają w proces reform. Oświadczył: „Ani odwrotu od jawności, demokratyzacji, linii porozumienia narodowego, ani powrotu do zamętu i anarchii nie będzie". Następnego dnia rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej. Tego samego dnia, 2 maja, rozpoczęła obrady na Jasnej Górze dwudniowa konferencja plenarna Episkopatu Polski. W komunikacie końcowym biskupi stwierdzali m.in.: „Jedynym środkiem prowadzącym do przezwyciężenia kryzysu kraju jest dialog władz państwowych i reprezentatywnych grup społecznych. Według powszechnej opinii żaden rząd ani żaden obóz polityczny nie zdołają rozwiązać palących problemów naszego kraju bez szerokiego udziału społeczeństwa"65. Każdy, kto umiał czytać takie teksty, nie mógł mieć wątpliwości, że Kościół popiera strajkujących, a przede wszystkim wspiera żądanie powrotu „Solidarności" na legalną scenę polityczną. Władze uznały to za nielojalność, ale ponieważ równolegle toczyła się gra o sprawę dużo ważniejszą - regulację stosunków pań-stwo-Kościół-Watykan, nie mogły, nawet w warstwie słownej, reagować zbyt ostro. Zaledwie kilkanaście dni wcześniej odnoszono wrażenie, że Kościół hamuje negocjacje, że nie ma woli politycznej zawarcia porozumienia. Dlatego też reakcje władz na wypowiedzi Kościoła były wstrzemięźliwe. Zgodzono się na wyjazd mediatorów kościelnych do Krakowa (Halina 65Peter Raina, Kościół w PRL..., s. 577. Bortnowska, Jan Olszewski i Andrzej Stelmachow-iski) i Gdańska (Tadeusz Mazowiecki i Andrzej Wielo-ieyski). Ten pomysł był później w prasie podziemnej ibardzo krytykowany. Mediatorzy krakowscy nic nie pzdziałali, bo 5 maja strajk w Nowej Hucie został zli-'kwidowany przez oddziały ZOMO. Odmiennie traktowano strajk w Stoczni Gdańskiej. Dokonywano rawdzie wokół Stoczni demonstracji siły zacieś-iniając kordony ZOMO, ale po pewnym czasie mili-Icjantów wycofano. Na krótko jednak. Starano się w :en sposób stworzyć atmosferę niepewności, strachu. ladze orientowały się, że strajkuje tylko nieliczna część pracowników Stoczni i że nie są oni zbyt silnie zdeterminowani. Wałęsa uznał strajk za przedwczesny i przez pierwsze dwa dni zdecydowanie odmawiał przeniesienia się do Stoczni. Bogdan Borusewicz, zwany Borsukiem, namawiał Wałęsę argumentując, że jeśli ZOMO wkroczy do Stoczni i w środku nie znajdzie Wałęsy, dojdzie do całkowitej kompromitacji. Być może, okazał się to argument przekonywający, w każdym razie trzeciego dnia strajku Wałęsa dołączył do strajkujących. Było ich w tym czasie, sądząc z przygotowanej imiennej listy, 605 osób z przewagą młodzieży (17-22 lata), czyli tych, którzy w czasach pierwszej „Solidarności" byli jeszcze dziećmi. W piątek, 6 maja, w piątym dniu strajku, gen. Jerzy Andrzejewski, szef Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku, zwrócił się do biskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego z prośbą o podjęcie mediacji ze strajkującymi. Biskup wyraził oczywiście zgodę. W godzinach popołudniowych udała się do kurii delegacja Komitetu Strajkowego wspierana przez doradców: Tadeusza Mazowieckiego i Lecha Kaczyń-skiego. Tego samego dnia, jak stwierdza Tomasz Tabako, autor bardzo wartościowej książki o strajkach 1988 r., odbyła się „w zespole doradców KS dyskusja nad kon- 95 cepcją zakończenia strajku. Rachunek sił - i zakładowy szczebel ewentualnych rokowań - nakazuje wykluczyć, że przedmiotem rozmów stanie się kwestia "Solidarności". Za największą groźbę dla strajku uznaje się możliwość załamania się go wewnątrz, na skutek malejącej frekwencji. Jednym z rozważanych wariantów, zgłoszonym przez Celińskiego, jest grupowe wyjście ze stoczni na mocy autonomicznej decyzji strajkującej załogi - w terminie na tyle bliskim, aby uprzedzić rozpłynięcie się strajku, na tyle odległym, aby pozwolił przetestować, czy fala strajkowa w kraju rzeczywiście wygasła. Projekt ten ze względu na jego istotę otoczono dyskrecją"66. W sobotę 7 maja w rezultacie rozmowy telefonicznej biskupa Gocłowskiego z gen. Andrzej ewskim rozpoczęły się negocjacje dyrekcji Stoczni z Komitetem Strajkowym, któremu towarzyszyli bracia Jarosław i Lech Kaczyńscy, Tadeusz Mazowiecki i Władysław Siła-Nowicki. Spór dotyczył wysokości podwyżek, gwarancji o niepociąganiu do odpowiedzialności za udział w strajku i jego wspieraniu, powołania komisji mieszanej, która miała nadzorować realizację podjętych ustaleń. Komitet Strajkowy i doradcy traktowali komisję jako swoisty przyczółek w procesie legalizacji „Solidarności". Władze początkowo zgodziły się na komisję mie- 66Tomasz Tabako, Strajk '88, Warszawa 1992, s. 94. Już 12 maja w opracowaniu pt. „Działalność przeciwnika politycznego w czasie strajków w dniach 25.04-10.05.1985 r. Materiał roboczy" Służba Bezpieczeństwa stwierdzała: „Brak masowego poparcia dla akcji strajkowych, głównie ze strony klasy robotniczej, jednoznacznie unaocznił, że wpływy i realne możliwości przeciwnika politycznego są nikłe". Przewidywano kolejne fale strajkowe, prognozowano, że „w przyszłości na czele politycznych strajków staną osoby dzisiaj mniej znane", oraz stwierdzano, że „szczególnie duże niebezpieczeństwo stwarza część młodego pokolenia robotników, którzy nie są obciążeni doświadczeniami lat 80-81. Wspomnienie tamtych lat nie jest dla nich żadną okolicznością powstrzymującą od strajku". AIPN 0752/1., t. 12, k. 19-24. 96 szaną, ale później zmieniły zdanie. W końcowym okresie rokowania prowadził osobiście gen. Kiszczak, który przekazywał swoje stanowisko telefonicznie mecenasowi Sile-Nowickiemu. Komitet Strajkowy był w swych opiniach wewnętrznie zróżnicowany. Część była skłonna kończyć strajk możliwie szybko, część uważała, że powinny zostać zrealizowane postulaty polityczne, a przede wszystkim przywrócenie „Solidarności". Nawet Wałęsa miał ¦ trudności z przekonaniem strajkujących, że strajk najeży zakończyć. Jego przemówienie wielokrotnie przelano wywołującymi aplauz słuchaczy okrzykami >,Nie ma wolności bez «Solidarności"". 9 maja Komitet Strajkowy 9 głosami przy 5 głosach I" sprzeciwu podjął uchwałę o zakończeniu strajku, ale wstrzymał jej wykonanie. Następnego dnia o godz. 18 Komitet Strajkowy poinformował strajkujących o zakończeniu strajku bez podpisywania porozumienia. Dwie godziny później strajkujący opuścili Stocznię. Na czele pochodu trzymając się pod ręce szli Wałęsa i Mazowiecki. To zdjęcie opublikowała większość światowych gazet. W istocie zrealizowany został wariant rozważany przez doradców w piątym dniu strajku. Strajk zakończyć, ale nie podpisywać porozumień. Było to najrozsądniejsze wyjście, bo pozwalało w jakiejś mierze ukryć porażkę. Nie wybuchły bowiem strajki solidarnościowe nie tylko w innych miastach, ale nawet w Gdańsku. Liczba strajkujących zmniejszała się, a równocześnie radykalizowały się nastroje pozostałych. Dużą rolę odegrał bp Gocłowski, którego działania mediacyjne niewątpliwie pozwoliły strajkującym zachować twarz. Strajki majowe, pierwsze w tej skali od czasów stanu wojennego, przekonały władze, że ruch strajkowy można opanować stosunkowo niewielkim kosztem. Oceny wynikające z uważnie czytanych wyników badań opinii publicznej, że wprawdzie nastroje społecz- 7 - Karuzela 97 ne są fatalne, ale nie grozi powszechny wybuch niezadowolenia, potwierdziły się. Okazało się również, że Wałęsa utracił znaczną część swej siły. A także, że hasło przywrócenia „Solidarności" nie porywa mas, bo dla wielu ludzi „Solidarność" jest symbolem przegranej. Strajki miały charakter spontaniczny i poza Gdańskiem „Solidarność" była w nich nieobecna. W dniu zakończenia strajku w Stoczni do informacji dziennej MSW dodano załącznik zatytułowany „Przewidywany rozwój sytuacji w kraju w ocenie kierownictwa b. Solidarności". Przywoływano następujące opinie Andrzeja Celińskiego: „ 1. Władza i opozycja znalazły się w sytuacji «patowej», którą mogą rozwiązać jedynie szerokie zmiany polityczne. 2. Konieczna jest zmiana systemu politycznego z zachowaniem roli PZPR oraz jednoczesnym uznaniem elementów opozycyjnych, w tym «Solidarności». 3. Nie jest możliwe uzyskanie liczących się zmian w oparciu o gry frakcyjne w aparacie władzy. 4. Reforma gospodarcza nie udaje się z powodu braku przeciwwagi dla aparatu partyjnego i administracyjnego, zainteresowanych zachowaniem systemu nakazowego. 5. Radykalne zmiany polityczne są nieuchronne, m.in. wskutek presji zewnętrznych. Wspierana będzie przez Zachód koncepcja «S» pod przewodnictwem L. Wałęsy o "demokratycznej twarzy» bez elementów skrajnych i pod warunkiem, że «S» nie będzie występowała przeciwko polityce M. Gorbaczowa"67. Lektura tego typu informacji niewątpliwie działała uspakajająco na gen. Jaruzelskiego i jego najbliższe otoczenie. Podobnie jak artykuł Aleksandra Paszyń-skiego opublikowany w „Tygodniku Mazowsze" z datą 2 czerwca 1988, a więc zaledwie kilka tygodni po zakończeniu strajku w Stoczni Gdańskiej. Paszyński formułował warunki, na jakich miałby być budowany pakt antykryzysowy. II'N MSW II 2i41. Powinien więc powstać rząd fachowców z premie-em posiadającym chociaż minimalne zaufanie PZPR, ipozycji oraz Episkopatu. Resorty siłowe i spraw za- anicznych powinny być zastrzeżone dla PZPR. Taki ząd otrzyma od Sejmu upoważnienie do wydawania ekretów z mocą ustawy i specjalne pełnomocnictwa na 2 lata. Zreorganizowana Rada Konsultacyjna stanie się jedynym organem kontrolnym nad rządem i tylko ona może wnioskować o jego dymisję. Rada Konsultacyjna powinna w ciągu 3 miesięcy przedstawić propozycje prawnego uznania pluralizmu społecznego i politycznego. „Powinien on oznaczać prawo do swobodnego zrzeszania się obywateli, jednak - do czasu uchwalenia nowej konstytucji - bez prawa tworzenia nowych partii i związków zawodowych". Polska, pozostając w Układzie Warszawskim, zawiesi na 5 lat wydatki na zbrojenia i utrzymanie armii, a również wystąpi do wierzycieli o zawieszenie na 5 lat spłat zadłużenia. Była to koncepcja podzielenia się władzą przy zachowaniu jednak silnej pozycji PZPR. Wprawdzie Paszyński nie reprezentował żadnego liczącego się środowiska politycznego, ale „Tygodnik Mazowsze" - niewątpliwie tak. Na razie jednak pełną parą szły, zakłócone strajkami majowymi, przygotowania do czerwcowego plenum KC PZPR i lipcowej wizyty Michaiła Gorbaczowa. W czasie rokowań prowadzonych za pośrednictwem mec. Siły-Nowickiego z gdańskimi stoczniowcami gen. Kiszczak wyznaczał ultymatywne terminy zakończenia strajku sugerując, że ich niedotrzymanie może spowodować zmianę ekipy kierowniczej. Nie wydaje się, by te oświadczenia były elementem techniki negocjacyjnej. Gen. Kiszczak miał powody do obaw, bo przygotowywanie plenum, szczególnie ideologicznego, zawsze przebiegało nerwowo. Utrzymywano aktywne kontakty z przedstawicielami Episkopatu. 23 maja odbyło się z inicjatywy Cio- 99 S;V; >;¦ ska spotkanie, w czasie którego poinformował on abp. Dąbrowskiego i ks. Orszulika, że na najbliższym plenum KC podjęte zostaną decyzje umożliwiające dopuszczenie legalnej działalności opozycyjnej i pluralizmu gospodarczego. 27 maja odbyło się kolejne, trwające prawie 5 godzin, spotkanie. W czasie dyskusji przedstawiciele władz zapytali, czy Kościół weźmie odpowiedzialność za „Solidarność". Przedstawiciele Episkopatu uchylili się od odpowiedzi. Czyrek poinformował o powołaniu Polskiego Klubu Stosunków Międzynarodowych, którego zebranie założycielskie odbyło się 11 maja na Zamku Królewskim w Warszawie. Inicjatorami byli Józef Czyrek i Aleksander Gieysztor. Przedstawiciele Episkopatu proponowany skład personalny klubu nazwali „zwierzyńcem" (wśród zaproszonych na zebranie założycielskie byli m.in. Ryszard Frelek, Maciej Giertych, Andrzej Wielowieyski, Wojciech Żukrow-ski) i oświadczyli, że księża nie mogą wchodzić do tego klubu. Pomysł był od strony personalnej rzeczywiście zadziwiający i wkrótce zmarł śmiercią naturalną. 3 czerwca ks. Alojzy Orszulik spotkał się ze Stani-sławem Cioskiem. Usłyszał od niego, że rozważana jest sprawa powołania Senatu. W Sejmie koalicja rządząca miałaby 60-65% mandatów, w Senacie odwrotnie. Dyskutowano też powołanie grupy ekspertów przygotowujących ustawę o stowarzyszeniach, do której ze strony Kościoła mogliby wejść prof. Stelma-chowski, prof. Chrzanowski, mec. Olszewski, a również Bronisław Geremek. Trzech pierwszych Ciosek zaakceptował, co do Geremka oświadczył, że musi zapytać swoją „generalicję". Ciosek przedstawił też możliwość powołania rządu koalicyjnego z udziałem opozycji, bowiem - jak stwierdził - „obecny skład rządu nie rokuje wyprowadzenia kraju z kryzysu". Sugerował, by wspólnie zastanowić się, jak wykorzystać Wałęsę. 100 Władzom bardzo zależało na wciągnięciu Kościo-Sła do zreformowania PRON. Temat ten pojawiał się iosną i latem 1988 r. na wszystkich spotkaniach iz przedstawicielami Episkopatu. W najbardziej rozwiniętej formie 29 lipca na spotkaniu abp. Bronisława Dąbrowskiego ze Stanisławem Cioskiem. Powodem spotkania była inicjatywa odbycia rozmowy Jaruzel-ski-Glemp. Do tej rozmowy zresztą wówczas nie doszło. W sprawach PRON Ciosek oświadczył, że władze chcą mianować Dobraczyńskiego członkiem Rady Państwa, a na czele zreformowanej organizacji, być może nawet o zmienionej nazwie, postawić kogoś uzgodnionego z Kościołem. Wymienił prof. Jana Szczepańskiego lub prof. Aleksandra Gieysztora68. Wobec przedstawicieli Episkopatu stosowano zręczną psychologicznie taktykę stwarzania wrażenia, że władze państwowe i Kościół mają te same cele. Nie wahano się nawet dezawuować członków kierownictwa państwowego (wicepremier Zbigniew Szałajda) i partyjnego (Kiszczak w rozmowie z abp. Dąbrowskim 27 lipca o M.F. Rakowskim: „Chociaż gen. Kiszczak ceni jego inteligencję i zdolności, nie jest jednak zwolennikiem jego taktyki i polityki, w której jest dużo megalomanii, samochwalstwa i pychy"). Ta gra była łatwa do odczytania dla Episkopatu. Na temat stosunków z Episkopatem interesujące informacje znajdujemy w papierach Wiesława Gór-nickiego. Otóż 5 sierpnia sporządził i przesłał gen. Jaruzelskiemu dwie notatki dotyczące spotkania z bp. Jerzym Dąbrowskim. Informował, że dzień wcześniej zatelefonował do niego zastępca sekretarza Episkopatu i zaproponował spotkanie, które odbyło się 5 sierpnia w gmachu Urzędu Rady Ministrów. Biskup Dąbrowski omawiał problematykę planowanego spotkania Jaruzelski-Glemp. Przedstawił propozycję podjęcia czterech bloków tematycznych: 1. Stosunki pol- 68Peter Raina, Rozmowy..., s. 253-254. 101 sko-radzieckie, co wiązało się z niedawną podróżą prymasa do Związku Radzieckiego i wizytą Gorbaczo-wa w Polsce. 2. Unici, czyli Kościół greckokatolicki. 3. Katyń. „Bp Dąbrowski - raportował Górnicki - w zdumiewająco otwarty, a nawet brutalny sposób odciął się, zerkając do konspektu, od prób politycznego dyskontowania zbrodni katyńskiej". „Pracuje komisja historyków, a komisje mogą pracować pięć albo pięćdziesiąt lat; nie jest rzeczą Kościoła, aby wyręczać historyków". „Z politowaniem odnosiłem się do licznych spekulacji, a dostrzegaliśmy je również u wysoko postawionych osobistości partyjnych, że pan Gor-baczow powie podczas swej wizyty coś rewelacyjnego na temat Katynia. Sprawa jest wybuchowa nie tylko pod względem reperkusji wewnętrznych; przerzucenie tej zbrodni z pleców niemieckich na plecy rosyjskie miałoby trudne do przewidzenia następstwa na forum międzynarodowym, gdyż zbrodnie wojenne nie podlegają przedawnieniu; kto wie, czy nie powstałyby żądania rewizji wyroku norymberskiego; umarłym nic nie pomoże, a żywym może zaszkodzić"). 4. Sytuacja wewnętrzna. Rozmówca Górnickiego powiedział, że prymas chciałby się dowiedzieć, co się dzieje, a właściwie, co się nie dzieje. „Nasz obecny kryzys jest przede wszystkim kryzysem partii, która utraciła (! - dosłowne sformułowanie) swą przewodnią rolę. Zatroszczyła się przedwcześnie o zapis konstytucyjny, ale praktyka sprawowania jej przewodniej roli wyraźnie odbiega od potrzeb narodu (! - dosłowne sformułowanie)". Biskup Dąbrowski miał też powiedzieć w odniesieniu do „Solidarności": „Celem Kościoła nie jest ratowanie osób, które przegrały swój czas (! - dosłowne sformułowanie). Byłem świadkiem, gdy prymas Wy-szyński napominał kierownictwo «Solidarności", aby postępowało stopniowo i zaczynało naprawę Ojczyzny od siebie; wysłuchali tego z nieukrywanym znudzeniem, a potem śmieli się w kułak z "głupiego starca». 102 To nie jest grupa, której Kościół jest gotów udzielić błogosławieństwa. Chodzi o nowe podejście do umiarkowanej opozycji. Tak się dziwnie składa, że pan Ku-roń podróżuje po zagranicznych kurortach, pan Gere-mek jeździ, gdzie mu się podoba, ale ludzie odpowiedzialni raz po raz doznają niezasłużonych przykrości i przeszkód". Na prośbę o przykłady biskup wymienił nazwisko Aleksandra Halla. Zapytany przez Górnickiego o stosunek Kościoła do idei utworzenia partii chadeckiej odpowiedział po chwili wahania: „nie widzimy żadnego bezmiernego szczęścia dla Kościoła w rezultacie istnienia takiej partii. Tylko pan Zabłocki gorąco do tego dąży, ale ja za niego mówić nie mogę"69. Wiesław Górnicki miał ochotę na dalsze kontakty z bp. Dąbrowskim, nie uzyskał jednak zgody gen. Ja-ruzelskiego. 13 czerwca 1988 r., w pierwszym dniu obrad VII Plenum KC PZPR, referat Biura Politycznego zatytułowany „Zadania partii w pogłębianiu reform gospodarczych i politycznych oraz promocji kadr" wygłosił gen. Jaruzelski. Nie różnił się on od referatów wygłaszanych na poprzednich plenach. Zawierał wiele słusznych myśli i trafnych obserwacji, ale najistotniejszy był ogólny ton stanowczych zapowiedzi kontynuowania programu reform. Rzecz w tym, że I sekretarz mówił do sali, w której większość, a w każdym razie znaczącą liczbę, stanowili wątpiący w sukces programu reform. Z bardzo różnych powodów. Z obaw, że nie potrafią działać w nowych warunkach, że reformy polityczne wyrwą się spod kontroli i powtórzy się sytuacja lat 1980-1981, że zostaną wyrzuceni na margines przez wspierany awans młodych. Te i inne przyczyny powodowały opór, często nie uzewnętrzniany, lecz realizowany w praktyce. Ć9ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, materiały nieuporządkowane . 103 Gen. Jaruzelski powiedział m.in.: „Wobec środowisk i grup zainteresowanych stowarzyszeniową formą pluralizmu w PRL występujemy z ofertą podjęcia rzeczowej dyskusji nad kształtem konkretnych rozwiązań. Uważamy za celowe spotkanie przy okrągłym stole "reprezentantów szerokiej gamy istniejących i inicjowanych stowarzyszeń"". W ten sposób gen. Jaruzelski ma niewątpliwe pierwszeństwo we wprowadzeniu terminu „okrągły stół" do ówczesnego języka politycznego. Wprawdzie w połowie czerwca 1988 r. ta idea nie znalazła oddźwięku i - jak się wydaje - traktowano to sformułowanie jako zręczną metaforę, ale gdzieś w głębi świadomości polityków termin „okrągły stół" zaistniał. W ukończonym 10 sierpnia opracowaniu przygotowanym przez dwóch pracowników Wydziału Ideologicznego KC Krzysztofa Janika i Józefa Rudnickiego pt. „O stosunku niektórych środowisk opozycyjnych wobec propozycji utworzenia paktu antykryzysowego" nie pojawia się termin „okrągły stół". Autorzy wskazywali natomiast na opór wobec koncepcji Józefa Czyrka, aby termin „pakt antykryzysowy" zastąpić określeniem „koalicja proreformatorska". Można niemal z pewnością założyć, że był to pomysł gen. Jaru-zelskiego, który przywiązywał wielką wagę do precyzji i piękna języka. Ale opozycja nie chciała wymienić paktu antykryzysowego na koalicję proreformatorska. Referat Biura Politycznego musiał oczywiście odnieść się do strajków majowych. Wspominał o nich dwukrotnie zawsze używając terminu „niedawne incydenty", choć nie unikano też słowa „strajki". Określenie „incydenty" nie było przypadkowe, miało oddawać drugorzędne znaczenie wydarzeń kwiet-niowo-maj owych. Ich ocena w referacie była tak sformułowana, aby nie zamykać drogi do rozmów. Ustalone wcześniej na 8 maja spotkanie Wałęsa-Sadowski z powodu strajku nie odbyło się, ale władze nie zamierzały palić mostów. 104 „Jakby to dziwnie brzmiało - mówił gen. Jaruzelski I- wodzireje niedawnych incydentów przysłużyli się, Iwbrew swym rachubom, sprawie porozumienia. Z I jednej strony bowiem wyizolowali się sami, potwier-fdzając kolejny raz wręcz chorobliwy brak poczucia I odpowiedzialności. Jednocześnie stworzyli w ten spo-|sób sytuację, która pozwoliła zobaczyć i upewnić się, ^ jak szeroki jest dziś front realizmu. Jak wielu ludzi nie-? zgadzających się z nami w różnych często nawet zasadniczych kwestiach, w tym uważających się za tak zwaną opozycję, zajęło obywatelskie, patriotyczne stanowisko. Potwierdza to słuszność zrewidowania stereotypowego pojęcia «opozycyjność». Zarysowała się bowiem wyrazista granica między tymi, którzy chcą socjalistyczne państwo polskie osłabiać i destabilizować, a tymi, którzy nawet bardzo krytycznie ocenia-| jąc, chcą je zmieniać, ulepszać, czynić bardziej efek-jtywnym. Kto dystansuje się od wyniszczającej filozofii im gorzej, tym lepiej, obojętne, z jakiej to czyni pozycji - jest obiektywnie wiarygodnym partnerem dialogu"70. Te sformułowania świadczyły o świadomości potrzeby współdziałania z opozycją. Gen. Jaruzelski i jego otoczenie zdawali sobie sprawę, że bez tego nie juda się przeprowadzić reformy gospodarczej. Wciąż jednak brak było odpowiedzi na dwa podstawowe pytania: co to znaczy opozycja i co to znaczy współdzia-I łanie. Wydaje się, że w tym czasie, czyli w połowie 1988 r., wciąż jeszcze miano nadzieję, że uda się znaleźć opozycję inną niż „Solidarność", a w najgorszym razie, że „Solidarność" będzie jednym ze środowisk opozycyjnych i nie będzie miała monopolu na reprezentowanie opozycji w negocjacjach z władzami. Były to, jak pokazała przyszłość, złudzenia. Współdziałanie wciąż jeszcze rozumiano w tym 70 Tamże. 105 V '*:.'* ¦ :•¦ '"¦• ':¦ Vi "vi.. *S?iX,^C ¦ - 1 -f czasie jako wciąganie w system władzy przywódców opozycji, a nawet opozycyjnych organizacji. Stąd np. wysuwane pod adresem gen. Jaruzelskiego postulaty z różnych kręgów partyjnych, by zgodzić się na legalizację Niezależnego Zrzeszenia Studentów (NZS). W końcu czerwca lub na początku lipca, z datą 15 lipca, przygotowane zostały „Uwagi na marginesie obecnej społeczno-politycznej sytuacji. Prognozy i rekomendacje". Tekst jest anonimowy i - co wynika z treści - przygotowany został w MSW, prawdopodobnie w zespole analiz. Zaczyna się od stwierdzenia, że „nastroje społeczne w dalszym ciągu (od jesieni 1987 r.) znajdują się na bardzo niskim poziomie (wskaźnik optymizmu w ciągu dwóch ostatnich miesięcy nieco wzrósł, ale nadal oscyluje wokół 20%)". Mimo to sytuacja społeczno--polityczna jest ustabilizowana. Konieczne jest rozważenie relacji partia-gospodarka-system polityczny w perspektywie wprowadzenia reformy gospodarczej i reform politycznych. „W dotychczasowej formie funkcjonowania partii - stwierdzano - jej oddziaływanie miało charakter «pionowy» (od góry do dołu). Partia zarówno w gospodarce, jak i w systemie demokracji socjalistycznej była czynnikiem łagodzącym konflikty występujące przede wszystkim «w pionie», tzn. między centrum a niższymi strukturami. [...] Nowy model gospodarczy i nowe elementy w systemie politycznym zmieniają tę sytuację, konflikty ujawniać się będą przede wszystkim «w poziomie», a więc nie na linii «góra-dół» (władza-społeczeństwo), a pomiędzy poszczególnymi podmiotami życia gospodarczego i politycznego. To, że incydenty majowe nie przerodziły się w konflikt ogólnokrajowy, jest m.in. symptomem tej nowej sytuacji". Rzutuje to na pozycję partii, która będzie musiała sprawować władzę przez system instytucji państwowych, sama zaś będzie mediatorem w owych konfliktach poziomych. Zadaniem zaś resortu nie będzie, jak 106 dotychczas, wygaszanie konfliktów, lecz niedopuszczenie, aby przeciwnik nadał konfliktowi charakter polityczny, sytuując go na pionowej osi władza-społeczeństwo. Przewidywano, że jeśli nie poprawi się sytuacja rynkowa i nie zostaną choć częściowo zahamowane procesy inflacyjne, jesienią mogą wystąpić poważne niepokoje społeczne. Zwracano też uwagę na bardzo niski autorytet rządu71. W sierpniu 1988 r. gen. Jaruzelski otrzymał kolejne opracowanie zespołu trzech. Autorzy stwierdzali, że „obecne władze PRL nie są w stanie spełnić swojej powinności wdrożenia własnej polityki już historycznie zdeterminowanej i to w szerszej niż Polska skali". I dalej: „Uważamy, że już nie można uchronić obecnej ekipy od upadku, a być może nie można nawet odwlec przesilenia do końca 1989 roku ani że nie leżałoby to w interesie Polski i socjalizmu. Sądzimy także, że żadne kierownictwo PZPR nie może nadal zachować w ręku całej władzy i musi przystać na jej realny podział, a powinno tego dokonać na tyle wcześnie, aby móc zabezpieczyć pozycję dominującą PZPR w warunkach dokonanego i przekształcającego się potem podziału władzy. Czym wcześniej, tym lepiej, gdyż stale tracimy w realnym układzie sił. Przyzwolenie na podział władzy związane ze współodpowiedzialnością umiarkowanej opozycji i ludzi Kościoła może nas po pewnym czasie wzmocnić na tyle, że zdołamy zachować swój okrojony stan posiadania". Należy się spieszyć, by zdążyć przed falą strajków, którą autorzy przewidywali na październik. Dlatego już we wrześniu należy ogłosić założenia nowego modelu politycznego państwa, zmian w strukturze władz i zasad nowej ordynacji wyborczej. Należy wprowadzić silną prezydenturę, Senat (1/3 partia i stronnictwa sojusznicze, 1/3 umiarkowana opozycja, 1/3 wy- 71IPNMSWH. *; «\^ bitne osobistości bezpartyjne). W Sejmie PZPR, ZSL i SD - 60% mandatów, bezpartyjni - 40%, w tym ok. połowę umiarkowana opozycja. Istotny był problem ordynacji wyborczej, bowiem „wykluczyć trzeba swobodne wybory oparte o rywalizację odmiennych politycznie osób i programów, gdyż nie mamy szans zwycięstwa w takich wyborach. Wracamy więc - pisali autorzy - do koncepcji zarysowanej już wcześniej. Wszystkie partie i organizacje oraz PRON prowadzą w swych własnych strukturach organizacyjnych sformalizowane, demokratyczne wybory kandydatów na posłów. Istnieje w tych prawyborach ordynacja, urny itp. Możliwa jest tu rywalizacja nie tylko osób, ale kierunków i programów. Partia osobno wybiera swoich kandydatów na posłów, osobno stronnictwa, związki zawodowe. PRON organizuje wybory kandydatów bezpartyjnych. W te prawybory wciąga się jak najszersze rzesze członków partii, stronnictw, organizacji i bezpartyjnych. Wszyscy głosują demokratycznie, tajnie wybierając spośród znacznej liczby rywalizujących kandydatów. Partia, stronnictwa, związki zawodowe i znaczna część niezrzeszonego społeczeństwa - wyżywają się w demokratycznych i rywalizujących wyborach spośród kandydatów na kandydatów na posłów. (Rywalizacja oparta jest na różnicach programowych). Kampania przedwyborcza oparta jest o uprzednie, z góry zawarte porozumienie uczestników bloku wyborczego co do podziału mandatów. Z góry więc ustalone jest, że partia, klub inteligencji katolickiej, stronnictwa, bezpartyjni itd. itp. mają do wybrania określoną w porozumieniu liczbę kandydatów. Same wybory powszechne mają już charakter plebiscytowy. Tyle jest kandydatów, ile mandatów. Obywatel głosuje za całą listą, na blok wyborczy - albo przeciw". Należy zrezygnować z listy krajowej. W końcu września rząd powinien zostać zdymisjonowany. Na czele nowego gabinetu powinien stanąć bezpartyjny przedstawiciel umiarkowanej opozycji. Autorzy wymieniają Witolda Trzeciakowskiego. Należy też zalegalizować NZS, dokonać zmian w PRON (prof. Jan Szczepański na przewodniczącego). Autorzy nie unikają pytania, czy ich propozycje nie są przyspieszaniem procesu oddawania na raty władzy przez partię, i odpowiadają: „Jeśli wypadki i tak prowadzą do stopniowej lub gwałtownej utraty władzy, to wbrew pozorom dokonanie obecnie ostrożnego podziału władzy w naszym przekonaniu nie przyspiesza tego procesu, lecz da nam pewne przewagi i nowe możliwości". 108 ¦* - . .•¦-¦' •- ....•'»¦ ROZDZIAŁ PIĄTY Wstrząs W połowie sierpnia zaczęło się. 15 sierpnia nie podjęła pracy załoga drugiej zmiany kopalni „Manifest Lipcowy". Łącznie 499 osób oraz 2143 osoby z czwartej międzyzmiany, której strajkujący uniemożliwili zjazd. Następnego dnia rano nie zjechało ok. 1000 osób. Sformułowano 21 postulatów, z których pierwszy brzmiał: „Przywrócić prawo do pluralizmu związkowego, w tym prawo NSZZ «Solidarność" do legalnego działania. Uważamy, że NSZZ «Solidarność» jest warunkiem skutecznego wprowadzenia reformy gospodarczej". 17 sierpnia strajk solidarnościowy podjęła pierwsza zmiana kopalni „Morcinek" w Zebrzydowicach, który po kilku godzinach przekształcił się w strajk okupacyjny. Tego samego dnia zaczął się strajk w Porcie Szczecin- Świnouj ście. 18 sierpnia rozpoczął się strajk w zajezdniach autobusowych w Szczecinie. W nocy z 18 na 19 sierpnia zastrajkowały kopalnie „Andaluzja" w Piekarach Śląskich oraz „Moszczenica" w Jastrzębiu Zdroju. Wybuchł też strajk w kopalni „Jastrzębie". 19 sierpnia rozpoczął się strajk w kopalni „XXX-le-cia PRL" w Jastrzębiu Zdroju. W Szczecinie przyłączyli się do strajku komunikacji miejskiej tramwajarze. W Gdańsku w Stoczni im. Lenina odbył się wiec z udziałem ok. 100 osób, na którym wystąpił Lech Wałęsa. 20 sierpnia strajkowało 10 kopalni w woj. katowic- kim (ok. 5000 osób). Tego dnia odbyło się posiedzenie Komitetu Obrony Kraju (KOK), na którym m.in. zapadła decyzja o rozpoczęciu przygotowań do wprowadzenia stanu wyjątkowego, a w nocy z 21 na 22 sierpnia obradowało Biuro Polityczne. Władze były zaniepokojone, jeśli nie wręcz przerażone rozwojem sytuacji. 22 sierpnia, w poniedziałek, strajki wybuchły w województwach warszawskim, gdańskim, poznańskim, wrocławskim, tarnobrzeskim i wałbrzyskim. Rano w gabinecie gen. Jaruzelskiego spotkali się generałowie Kiszczak i Siwicki oraz ppłk Górnicki. Górnicki bywał zapraszany na posiedzenia KOK, 20 sierpnia został pominięty, co zniósł bardzo źle. Tym bardziej że zaproszono Jerzego Urbana. Poranne wezwanie do gabinetu gen. Jaruzelskiego odebrał więc jako odzyskanie pełnego zaufania. Ustalono, że wieczorem wystąpi w telewizji Kiszczak jako przewodniczący Komitetu Rady Ministrów do Spraw Przestrzegania Prawa, Porządku Publicznego i Dyscypliny Społecznej. Ogólne wytyczne sformułował Jaruzelski. Następnie generałowie udali się na posiedzenie Rady Ministrów. W południe zatelefonował do Górnickie-go Rakowski informując, że stanęła Stocznia Gdańska, że strajki rozszerzają się błyskawicznie i nie ma nadziei na ich powstrzymanie. Rakowski oceniał trwanie rządu na kilka dni. Powiedział też, że poprzedniego dnia zwrócono się do Wałęsy z propozycją rozmowy z Kiszczakiem. Wałęsa się zgodził, ale gdy usłyszał, że warunkiem jest niedopuszczenie do strajku w Stoczni, odmówił dalszych kontaktów i stanął na czele strajku. Rakowski odrzucił przypuszczenie, że strajki mogą same wygasnąć. Miał powiedzieć: „Tym razem cało z tego nie wyjdziemy". Uważał, że wprowadzenie stanu wojennego będzie nieobliczalnie kosztowne. W sprawie Wałęsy informacje Rakowskiego były mylne. Nie odmówił on dalszych kontaktów, lecz za- 111 angażował się w strajk, ponieważ mijały kolejne terminy, w których Czyrek miał oświadczyć, że gen. Ja-ruzelski akceptuje rozpoczęcie rozmów. Gdy wreszcie w niedzielę, pół godziny przed północą, przekazano do Gdańska, że jest zgoda na rozmowy, było za późno na odwołanie strajku72. Idea rozmów zrodziła się 19 sierpnia na spotkaniu kilku osób w warszawskim KIK-u. Upoważniono Stel-machowskiego do nawiązania kontaktu z Czyrkiem. Do rozmowy doszło następnego dnia wieczorem. Stel-machowski nawiązał do myśli gen. Jaruzelskiego o „okrągłym stole" stwierdzając, że czas w tej sprawie rozpocząć bezpośrednie rozmowy z Lechem Wałęsą. Czyrek miał uzyskać aprobatę gen. Jaruzelskiego, ale - jak już wspomniano - uzyskał ją zbyt późno. Wałęsie bardzo zależało na rozpoczęciu rozmów i nawet oświadczył, że wstrzymuje rozpoczęcie strajku, dopiero ostra interwencja Lecha Kaczyńskiego skłoniła go do zmiany decyzji. W poniedziałek wieczorem Ciosek referował swoją > rozmowę z kard. Franciszkiem Macharskim, do którego poleciał do Krakowa z powodu nieobecności w i, Polsce prymasa Glempa. Przedstawił kard. Machar-1, skiemu dokonaną przez gen. Jaruzelskiego ocenę sy- *¦ tuacji i wysłuchał dłuższego wywodu gospodarza, • „Obecna fala niepokojów - powiedział kardynał - ma charakter nieobliczalny i może doprowadzić do jeszcze gorszej kompromitacji Polski niż poprzednia. Jest to rzecz godna ubolewania. Możemy być jednak przekonani, że inspiratorem tych zajść nie był pan Wałęsa: «on swoje karty już przegrał, nie ma swojego wojska". Dlatego nie należy serio brać jego oferty, że potrafi zażegnać strajki w całym kraju". Kardynał Macharski z własnej inicjatywy podniósł sprawę pluralizmu stwierdzając, że „nic dobrego nie 72 Andrzej Stelmachowski, Kształtowanie się ustroju III Rzeczypospolitej, Warszawa 1998, s. 42. 112 przyniosłoby działanie dwóch związków w jednym zakładzie pracy. Natomiast za konieczny uważał faktyczny pluralizm na szczeblu centralnym, pod warun-tiem, «że go nie wykastrujecie, że w toku różnych ple-lów, rad i ciał konsultacyjnych nie straci on sen-isu, jak wiele, wiele waszych dotychczasowych propo-jzycji». Na pytanie Cioska o sugestie w sprawie rozwiązywania obecnego konfliktu miał odpowiedzieć, że należy ogłosić komunikat o gotowości do rozmów z kierownictwem opozycji pod warunkiem, «że potrafi ona powstrzymać strajki. Ponieważ jest to niemożliwe "wasze będzie na wierzchu", gdyż wykażecie słabość opozycji i będziecie mogli postępować tak, jak pani Thatcher z górnikami brytyjskimi". Miał też oświadczyć Cioskowi: «muszę powiedzieć, że wasze postępowanie czasami mnie zdumiewa. Jeśli OPZZ żąda ustąpienia rządu, a "Trybuna Ludu" drukuje to na czołowej kolumnie, to czego właściwie może w tej chwili zażądać opozycja?""73. W poniedziałek, 22 sierpnia, odbyło się też nieoficjalne spotkanie grupy I sekretarzy komitetów wojewódzkich PZPR. Zebrani uznali, że kryzys ekonomiczny przekształcił się w kryzys polityczny, sięgający podstaw systemu sprawowania władzy. Jak wynika z różnych źródeł państwowych i partyjnych, ów poniedziałek 22 sierpnia był dniem, w którym gen. Jaruzelski znajdował się na granicy załamania błędnie oceniając, że powtarza się scenariusz z sierpnia 1980 r. Rychło się jednak okazało, że zagrożenie lawiną strajków solidarnościowych nie istnieje. Wydarzenia miały zupełnie odmienną dynamikę. We wtorek, 23 sierpnia, ponownie obradowało Biuro Polityczne. Postanowiono zwołać na sobotę 27 sierpnia posiedzenie plenarne KC PZPR. Referaty 73ADH PRL. Kolekcja W. Górnickiego, materiały nieuporządkowane. 8 - Karuzela 113 r «.«.'¦ mieli wygłosić Władysław Baka i Józef Czyrek. Przewidziano też dłuższe wystąpienia Messnera i Miodo-wicza. Słowo końcowe miał wygłosić gen. Jarazelski74. Jego wystąpienia publiczne były zawsze starannie przygotowywane. Zespół, którym kierował Wiesław Górnicki, przedstawiał kolejne wersje, czasami bywało ich kilkanaście, nanosił kolejne poprawki, cyzelował stylistykę, do której gen. Jaruzelski przywiązywał olbrzymią wagę75. Przygotowanie przemówienia po- 74 Plenum KC poprzedzone było dzień wcześniej posiedzeniem Biura Politycznego. W papierach Wiesława Gómickiego zachowała się notatka służbowa, w której obecny na posiedzeniu Górnicki dzieli się swoimi wrażeniami z gen. Jaruzelskim. Jak wynika z tekstu, Biuro Polityczne dyskutowało propozycje Stelmachowskiego dotyczące rozmów z Wałęsą. Górnicki uważał te propozycje „za groźne, prymitywne i bezczelne. Proponuje się nam - pisał - abyśmy własnymi rękami dokonali galwanizacji trupa Wałęsy. Z projektu Stelmachowskiego wynika, że ta kukła pójdzie absolutnie na wszystko, aby tylko raz jeszcze znaleźć się w świetle reflektorów. W zamian za to nie daje się żadnej koncesji, żadnej samokrytyki, żadnego słowa uznania dla państwa". Po dość obszernym wywodzie uzasadniającym, dlaczego najlepszym rozmówcą dla Wałęsy jest minister spraw wewnętrznych, Górnicki kontynuował: „Całkowicie nie zgadzam się z punktem widzenia przedstawionym przez tow. Czyrka. Nie widzę żadnych pożytków, a same tylko straty w przypadku poważnego rozpatrywania oferty Stelmachowskiego". W dalszej części notatki Górnicki porusza sprawę zmiany premiera. „Niezależnie od propozycji personalnych, które przygotowuję - pisze - chcę obecnie podsunąć przynajmniej trop, kierunek myślenia: Aleksander Kwaśniewski. Przypominam, że kiedy Cy-rankiewicz obejmował urząd premiera ("najmłodszy w Europie», co było prawdą), był o rok młodszy od Kwaśniewskiego. Być może pod względem kadrowym pomysł jest szalony, ale sygnalizuje konieczność zupełnie nowego myślenia w tej sprawie". ADH PRL. Kolekcja W. Gómickiego GI/22c. 75 Górnicki opisał przygotowania do wystąpienia telewizyjnego gen. Kiszczaka w dniu, w którym zastrajkowała Stocznia im. Lenina w Gdańsku. Wystąpienie planowane było na godz. 20.15, później przesunięte o godzinę, w rezultacie wygłoszone o 21.50, czyli w czasie, gdy znaczna część telewidzów poszła już spać. Górnicki zanotował, że „Rakowski i Kiszczak dają wyraz swemu zniecierpliwieniu drobiazgowymi poprawkami językowymi i redakcyj- 114 przedzone było na ogół dłuższą rozmową gen. Jaruzel-skiego z Górnickim, w której nie tylko otrzymywał on instrukcje dotyczące przemówienia, ale również informacje o zamierzeniach swego rozmówcy. Górnicki mógł też - z czego zawsze korzystał - prezentować własne opinie. 24 sierpnia odbyła się taka prawie dwugodzinna rozmowa. Tylko pośrednio wiązała się z przygotowywanym tekstem przemówienia. Mówiąc o strajkach Jaruzelski stwierdził, że „nowym elementem, którego w 1980 roku nie było, jest wyraźnie rysujący się «sojusz tronu i ambony» (takie dosłowne sformułowanie, oryginalny zwrot: «tron i krzyż» - przyp. W.G.) zapewne nie bez cichej aprobaty «Totusa» (potoczne od dawna określenie Jana Pawła II, od jego herbowej dewizy papieskiej «Totus tuus»). Wówczas tylko Wyszyński próbował mitygować eksplozywne nastroje, zresztą bez rezultatów. Obecnie nie tylko Glemp, ale również Macharski i Gulbinowicz otwarcie wypowiadają się za normalizacją stosunków z państwem". Jaruzelski opowiedział, że „podczas rozmowy z Gorbaczowem w pierwszym dniu jego pobytu użył porównania: «nie ma gdzie się cofać - za plecami Moskwa» (cytat ze słynnego rozkazu komisarza dywizji kantemirowskiej w 1941 r. - przyp. WG.). Ta nieprzekraczalna dla nas rubież to tylko dwie sprawy: jeden związek zawodowy w jednym zakładzie pracy i nymi. W.J. ostro oddala te uwagi podkreślając wagę wystąpienia. Stanowczo sprzeciwia się sugestii ppłk. Gómickiego, aby w przemówieniu tow. Kiszczaka znalazła się przynajmniej aluzyjna zapowiedź jakichś zmian w systemie władzy. Dyskusja osiąga ok. godz. 20.10 stan impasu. Rozważana jest możliwość odłożenia wystąpienia. [...] Tow. tow. Rakowski i Ciosek uważają jednak, że nie ma sensu "rozszczepianie włosa na czworo», ważniejsze od precyzji sformułowań jest pierwsze od tygodnia wystąpienie przedstawiciela władz. W.J. ustępuje, skreślając wszystkie fragmenty, które budziły wątpliwości lub wymagały jego zdaniem doredagowania". ADH PRL. Kolekcja Wiesława Gómickiego, materiały nieuporządkowane. 115 ?T - / ¦?; ¦iiStf.* r.,- J,;ii-«j.-iA:_-s.!c _.V*-, ."V « . .. :''? niezgoda na utworzenie partii opozycyjnej, siłą rzeczy antykomunistycznej. Wszystko poza tym może być przedmiotem dyskusji i pragmatycznych rozwiązań". Jaruzelski, z prośbą o zachowanie całkowitej dyskrecji, powiedział Górnickiemu, że zastanawia się, czy nie powierzyć funkcji premiera Romanowi Mali-nowskiemu. Górnicki przedstawił argumenty przeciwko temu pomysłowi. Obaj rozmówcy wymienili lalka nazwisk (Władysław Baka, gen. Kiszczak, gen. Janiszewski, wiceprezes NK ZSL, Bogdan Królewski, Zbigniew Michałek). Była też mowa o drugiej izbie parlamentu, której powołanie Jaruzelski uważał za przesądzone. Jego zdaniem „ 1/3 członków należałoby wybierać z listy ustalonej przez PRON, 1/3 stanowić powinni ludzie w istocie niezależni w rodzaju Szcze-pańskiego czy Gieysztora, a następną 1/3 «mecenasi», tzn. ludzie w rodzaju Siły-Nowickiego". Rozmawiano też o możliwości stworzenia urzędu prezydenta i objęcia go przez gen. Jaruzelskiego. „Po raz pierwszy od wielu lat - zanotował Górnicki - rozmowa na temat prezydentury PRL oraz ewentualnych zmian w systemie kierowania partią przebiega z W.J. w sposób rzeczowy i konkretny, bez gniewnych protestów"76. Tego samego dnia, 24 sierpnia, wieczorem ks. Or-szulik został zaproszony do Belwederu. Jego rozmówcami byli Kazimierz Barcikowski i Stanisław Ciosek. Zaczęli od skarg na ks. Henryka Jankowskiego, który udostępnił kościół św. Brygidy na siedzibę sztabu strajkowego. Szczególnie denerwowała władze obecność tam Adama Michnika. W różnych rozmowach starano się zdezawuować Michnika w oczach hierarchów. Nie cofano się nawet przed aluzjami antysemickimi w związku z jego żydowskim pochodzeniem. Odnosiło to pewien skutek, bo Episkopat - jak już wspomniano - był nieufny, jeśli nie wręcz niechętny KOR-owi. Ale sam prymas i desygnowani przezeń do 76Tamże, rozmowa z 24 sierpnia 1988 r. 116 działań politycznych księża rozumieli, że nie można dopuścić do tego, by wewnętrzne skłócenie opozycji osłabiło jej działania. Spotkanie z ks. Orszulikiem poprzedziła o kilka godzin rozmowa Stelmachowskiego z Czyrkiem, w czasie której Stelmachowski przedstawił notatkę zawierającą warunki strony opozycyjnej. Napisał ją razem z Geremkiem. W pierwszym punkcie znajdowała się sprawa pluralizmu związkowego, czyli legalizacji „Solidarności". W tej sprawie Czyrek był nieustępliwy, natomiast w sprawach pluralizmu społeczno--politycznego, jak referował Stelmachowski Komitetowi Strajkowemu w Gdańsku, „ku mojemu zdziwieniu jak po maśle. Kluby polityczne? Tak! Jak najbardziej! Wszelkiej maści! [...] Pakt antykryzysowy? Jak najbardziej!"77. Mimo tak dalece idących deklaracji Czyrka spotkanie zakończyło się bez konkluzji. Dopiero w późnych godzinach wieczornych Czyrek zatelefonował do Stelmachowskiego i zaproponował mu, aby pojechał do Gdańska i przywiózł jakieś oświadczenie Wałęsy, które może stać się podstawą do rozmów. Stełmachowski pojechał. Przy udziale Jarosława Ka-czyńskiego, Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Adama Michnika i Andrzeja Stelmachowskiego powstało podpisane przez Lecha Wałęsę „Oświadczenie w sprawie dialogu". Nosiło datę 25 sierpnia 1988 r. Zacytujemy je w całości, bo stanowiło program polityczny „Solidarności" na najbliższe miesiące: 77Tomasz Tabako, dz. cyt., s. 243. Tę ustępliwość wyjaśnił Ciosek na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR 5 września 1988 r. Powiedział: „Istota naszej taktyki obecnie polega na tym, aby postulat pluralizmu związkowego zamienić na ąuasipluralizm polityczny. Jest to niezmiernie trudna operacja, wymagająca zręczności i delikatnego posługiwania się instrumentami przetargowymi. Jeśli z góry powiemy, że pluralizm związkowy jest wykluczony - będzie to wkładanie kija w szprychy, utrudni wstępną fazę rokowań". ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, materiały nieuporządkowane. ¦¦¦?¦¦ f'-»s< tv':--:^ >..-*ł.v-;->--"^- „Sytuacja, która wytworzyła się dziś w Polsce, stwarza liczne niebezpieczeństwa. Trwające strajki są wynikiem pogłębiającego się i obejmującego coraz szersze kręgi społeczne niepokoju. Potrzeba wyjścia z takiej sytuacji nie podlega dyskusji. Wymaga to śmiałych posunięć. Niezbędne są w tej chwili rozmowy, które prowadziłyby do pilnego rozwiązania podstawowych spraw narodowych. I. Za podstawowe obecnie sprawy narodowe wymagające rozwiązania uważamy: 1) Zaspokojenie postulatów pracowniczych i obywatelskich w zakresie pluralizmu związkowego określonego Umowami z Sierpnia 1980. Oznacza to: - przyjęcie za podstawę wyjściową rozmów obowiązującej ustawy o związkach zawodowych; - zniesienie przepisów uniemożliwiających pluralizm związkowy i zgodę na legalizację «Solidarności»; - rozważenie «kalendarza» przywracania pluralizmu związkowego oraz trybu funkcjonowania ruchu związkowego w warunkach pluralizmu; - ustalenie wzajemnych zobowiązań i mechanizmów regulowania konfliktów tak, aby nie dopuścić do odtworzenia się permanentnego konfliktu społecznego. 2) Zasadnicze rozszerzenie zakresu pluralizmu społeczno-politycznego przez dopuszczenie do zakładania stowarzyszeń i klubów politycznych przez ludzi reprezentujących różne poglądy społeczne, polityczne czy religijne. Wymaga to niezwłocznych decyzji, którym nadać powinna trwałość rzeczywista i głęboka reforma prawa o stowarzyszeniach. Rozszerzenie pluralizmu społeczno-politycznego - o ile nastąpi w znaczącym zakresie - przyczyni się do zmniejszenia ciążenia problematyki politycznej na ruchu związkowym. 3) Współdziałanie na rzecz wyjścia kraju z kryzysu oraz na rzecz reformy gospodarczej. Zakłada to omówienie gruntownej i skutecznej przebudowy gospodar- 118 ki oraz zasad skutecznej osłony rodzin pracowniczych przed zubożeniem. Należy także omówić działania, które mogą być podjęte na arenie międzynarodowej na rzecz pomocy polskiej gospodarce. Przedmiotem rozmów powinny być drogi odbudowywania zaufania społecznego. Wymaga to stworzenia instytucjonalnego nadzoru nad formowaniem i realizowaniem właściwej polityki gospodarczej. W dalszej fazie prowadziłoby to do współdziałania na rzecz demokratyzacji i wzmocnienia roli Sejmu. Przedmiotem negocjacji byłyby zatem sposoby realizacji zasady obywatelskiej współodpowiedzialności za rozwój kraju w oparciu o porozumienia społeczne. II. Tylko łączne rozwiązanie problemu reform z pluralizmem związkowym stworzyć może nową sytuację i nową atmosferę w Polsce. Do rozmów należy przystąpić bezzwłocznie, bez warunków wstępnych ani ograniczeń tematycznych. III. W tej trudnej dla kraju sytuacji można oczekiwać, że Kościół, którego autorytet i rola w życiu publicznym Polski jest powszechnie uznawana, wspomoże poczynania na rzecz dialogu i porozumień. Dotyczy to zarówno obecnej fazy wszczęcia rozmów, w których pożądany byłby udział przedstawicieli Kościoła, jak też późniejszych działań na rzecz przestrzegania podjętych zobowiązań i przyjętych porozumień"78. Niewątpliwym beneficjentem rozwijającej się sytuacji był Kościół, któremu obie strony (władza i opozycja) przypisywały rolę mediatora i kontrolera. Mówił o tym, wedle relacji Górnickiego, Stanisław Ciosek na posiedzeniu Biura Politycznego 26 sierpnia. Użył terminu „oś konstrukcyjna porozumienia państwo-Ko-ściół", co Górnicki komentował: „przyznaję, że brzmi to jeszcze dziś szokująco dla partii, ale do tego naprawdę sprowadza się dziś całe bezpieczeństwo pań- 78 Andrzej Stelmachowski, dz. cyt., s. 44. 119 stwa i stabilność systemu". Dwa ostatnie słowa gen. Jaruzelski podkreślił79. Dwa dni wcześniej, 24 sierpnia, w rozmowie z ks. Orszulikiem Ciosek stwierdził, że przed Okrągłym Stołem „powinien być zawarty pakt między Kościołem a rządem. Odpowiedziałem - zapisał ks. Orszu-lik - że to niemożliwe. - Musicie poszukać porozumienia z opinią niezależną poprzez ludzi, którzy są z dala «namaszczeni» przez Kościół - dodałem. - Proponujemy, aby do «okrągłego stołu» zasiedli po jednej i po drugiej stronie młodzi ludzie, oni właśnie odziedziczą wszystko po nas, którzy odchodzimy. Obydwaj rozmówcy podzielili ten pogląd. Wymieniłem nazwiska strony kościelnej: Stelmachowski, Geremek, Wałęsa, Hali i inni młodzi z Jastrzębia, którzy nie biorą udziału w strajku"80. W piątek, 26 sierpnia, wydarzenia się zagęściły. Odbyło się posiedzenie Biura Politycznego, na którym m.in. dyskutowano oświadczenie Wałęsy. Po południu odbyło się dwugodzinne spotkanie konsultacyjne członków KC, poprzedzające zwołane na następny dzień dwudniowe posiedzenie plenarne. Zwoływanie w przeddzień posiedzenia plenarnego członków KC na nieformalne spotkanie konsultacyjne pozwalało kierownictwu partii poznać nastroje członków KC i zorientować się, jakie zagrożenia mogą się pojawić na plenum. Był to więc jeden z zabiegów socjotechnicz-nych, świadczący o tym, jak poważne obawy miało kierownictwo partyjne wobec Komitetu Centralnego. Piątkowa dyskusja na spotkaniu konsultacyjnym dotyczyła głównie problematyki ekonomicznej, a szczególnie kwestii zamrożenia płac i cen. Większość dyskutantów była tej idei przeciwna, bo wcześniejsze doświadczenia były negatywne. Jak ujął to odpowiedzial- 79 ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego GI/22c, notatka z 26 sierpnia 1988 r. 80Peter Raina, Rozmowy..., s. 257. ny za reformę gospodarczą Władysław Baka: „Łatwo wejść w zamrożenie, trudno z niego wyjść". Przedstawiono też zebranym, co było raczej posunięciem kurtuazyjnym, tekst oświadczenia gen. Kisz-czaka. Był to tekst krótki i dla zebranych dość zaskakujący. Gen. Kiszczak, występujący jako przewodniczący Komitetu Rady Ministrów do Spraw Przestrzegania Prawa, Porządku Publicznego i Dyscypliny Społecznej, stwierdzał, że strajki wygasają i że w tej sytuacji został upoważniony „aby odbyć w możliwie krótkim czasie spotkania z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych. Mogłoby ono przybrać formę okrągłego stołu. Nie stawiam - kontynuował gen. Kiszczak - żadnych wstępnych warunków ani co do tematyki rozmów, ani co do składu uczestników. Wykluczam jednak możliwość uczestnictwa osób odrzucających porządek prawny i konstytucyjny Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej"81. To oświadczenie, w którym wprawdzie nie wymieniono nazwiska Lecha Wałęsy ani nazwy „Solidarność", było dla aktywu partyjnego szokujące, zapowiadało bowiem, jak to wcześniej ujął Górnicki, gal-wanizację Wałęsy. W dyskusji zabrał głos Rakowski, który powiedział, że „jeżeli jesteśmy słabi, to musimy być zręczni. Polityka to gra. [...] Nie ma takiej polityki, w której wszystko z góry wiadomo. Gdybyśmy mieli inną sytuację gospodarczą i nastroje społeczne, 81„Trybuna Ludu" 27-28 sierpnia 1988. W piątek, 26 sierpnia, obradujący na Jasnej Górze biskupi przyjęli „Słowo biskupów polskich do duchowieństwa i wiernych o aktualnej sytuacji w kraju". Biskupi stwierdzali, że „strajki są objawem choroby, która narastała przez lata. Zasadnicza przyczyna obecnej sytuacji społeczno--politycznej tkwi w naruszaniu praw człowieka i godności pracy ludzkiej. Naruszanie tych praw godzi w cały naród i w bezpieczeństwo państwa. [...] Należy przyjąć, że podstawą rozwiązywania wszelkich konfliktów społecznych jest dialog. Trzeba szukać dróg prowadzących do pluralizmu związkowego i do tworzenia stowarzyszeń". Peter Raina, Kościół w PRL..., s. 586. 121 n u to w ogóle nie musielibyśmy rozmawiać z opozy- * ' * "82 3* &fefc. : cją Wkrótce po odczytaniu w głównym wydaniu DTV oświadczenia Kiszczaka w Gdańsku obradował Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Uczestniczył w nim Lech Wałęsa. W dyskusji zabierali głos bracia Kaczyńscy, Bogdan Borusewicz i przewodniczący MKS Jacek Merkel. Wszyscy byli zgodni, że najważniejszym zadaniem będzie odbudowa struktur związkowych i że władzom naprawdę zależy na porozumieniu. „Słuchajcie - mówił Wałęsa - im zależy na zakończeniu strajku, ale nie tylko. Drugie pięćdziesiąt procent, nawet więcej, to jest to, że sytuacja w kraju jest coraz trudniejsza i potrzebują autentyku, który im pomoże w jakiś sposób przejść i wyciągnąć. Więc prawdopodobnie oszustwa nie będzie, bo im się nie opłaca. Bo tym razem jesteśmy im potrzebni"83. Sytuacja ekonomiczna była rzeczywiście fatalna. Na spotkaniu konsultacyjnym członków KC Władysław Baka przewidywał, że w najbliższym czasie będzie trzycyfrowa inflacja. Osławiony drugi etap reformy gospodarczej był skutecznie sabotowany przez aparat partyjny i państwowy, który - nie bez podstaw przecież - widział w jego realizacji zagrożenie własnych interesów. Szły ciężkie czasy. Oświadczenie gen. Kiszczaka otwierało nowy etap. Po raz pierwszy w dziejach powojennych PZPR dopuściła możliwość podzielenia się władzą, zrezygnowania z monopolu przywództwa. Określenie „dopuściła możliwość" dobrze oddaje istotę rzeczy. To nie był jeszcze w tym czasie zamiar polityczny, lecz jedna z ewentualności przyszłościowego scenariusza. Wynikała ona z przekonania, że bez wciągnięcia opozycji w system władzy nie uda się dokonać reformy gospo- 8aADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, materiały nieuporządkowane. 4 83Tomasz Tabako, dz. cyt, s. 258. ; i [darczej, a także - o czym już myślano - przeprowadzić przypadających na 1989 r. wyborów parlamentarnych. Kierownictwo partii, zdominowane już w tym cza-Isie przez reformatorów84, poszukiwało nowego mode-ilu działania partii, który min. miał polegać na rezy-Ignacji z jej omnipotencji. Miała ona kontrolować wę-fzłowe elementy struktury państwa (polityka zagraniczna, MON i MSW, system bankowy, telewizja i radio), w pozostałych dziedzinach koegzystując z przedstawicielami społeczeństwa. Pluralizm polityczny, na który już się godzono, nie był jeszcze głębiej przemyślany. Jaruzelski mówił Gorbaczowowi, że PZPR nigdy nie zgodzi się na powstanie partii antykomunistycznej, ale była to ogólnikowa deklaracja. Uruchomienie pluralizmu politycznego oznaczało tworzenie systemu wielopartyjnego. Większość powstających partii musiałaby mieć charakter antykomunistyczny, choć w momencie rejestracji zapewne to swoje oblicze maskowałaby. Nie na długo jednak. Czy PZPR miałaby dostateczną siłę, aby zdelegalizować takie partie? Należy wątpić. Nie myślano zresztą w tak dalekiej perspektywie. 84Na VII Plenum KC PZPR z Biura Politycznego odeszli Włodzimierz Mokrzyszczak i Marian Woźniak, który utracił też stanowisko sekretarza KC. Członkiem Biura Politycznego został Władysław Baka, który został także sekretarzem KC. Był to niezwykle błyskotliwy awans, bowiem gdy rozpoczynało się VII Plenum, Baka nawet nie był członkiem KC. Zastępcą członka Biura Poli-Itycznego został Stanisław Ciosek. Z Sekretariatu KC poza Woźnia-jkiem odeszli gen. Józef Baryła i Tadeusz Porębski, przedstawiciele I kręgów konserwatywnych. Na ich miejsce, poza wspomnianym już Baką, weszli Mieczysław F. Rakowski i Marian Orzechowski. Rakowski był już członkiem Biura od połowy grudnia 1987 r., Orzechowski od listopada 1983 r., gdy był sekretarzem generalnym Rady Krajowej PRON. Następnie kierował resortem spraw zagranicznych i z tej funkcji został odwołany, by zająć się ideologią partii. Z owym odwołaniem z MSZ były pewne problemy, bo małżonka ministra nie chciała się zgodzić, by zamienił on atrakcyjną turystycznie posadę na ideologiczne nudziarstwo. 123 Zgoda na pluralizm polityczny wynikała przede wszystkim z założeń taktycznych To miała być cena, którą kierownictwo partii gotowe było zapłacie za rezygnację z pluralizmu związkowego, czyli legalizacji Solidarności". Bardzo szybko okazało się, ze ta wyrafinowana strategia jest zwykłą utopią. O ile w strajkach kwietniowo-majowych problematyka polityczna, czyli hasło przywrócenia „Solidarności", była o-becna na drugim planie, na ogół - jeśli w ogolę - po żądaniach ekonomicznych, to w strajkach sierpniowych były to hasła pierwszoplanowe. Spotkanie konsultacyjne członków KC i dwudnio^ we obrady VIII Plenum KC uzmysłowiły kierownictwu partii, że musi liczyć się z bardzo poważnym oporem aparatu partyjnego wobec polityld porozumienia z opozycją. Współpracownicy Jaruzelskiego ostrzegali go wówczas, że należy brać pod uwagę próby zmiany na stanowisku I sekretarza KC PZPR. Trudno powiedzieć, na ile poważnie traktował on te ostrzeżenia, ale był zbyt doświadczonym politykiem, by je lekceważyć. Niewątpliwym atutem w grze z własnym aparatem było silne poparcie Gorbaczowa, wielokrotnie demonstrowane w czasie lipcowej wizyty w Polsce Póki Gor-baczow stał na czele KPZR, Jaruzelski mógł byc raczę, pewny że Moskwa nie będzie wspierać działań przeciwko niemu skierowanych. Zdawał sobie jednak sprawę, że Gorbaczow, który doszedł do władzy zaledwie przed trzema laty i rozpoczął gigantyczne dzieło przebudowy Związku Radzieckiego, dopiero umacnia SWZ tego^unktu widzenia gen. Jaruzelski był w lepszej sytuacji. Miał czas, aby bardzo zręczną, prowadzoną - by użyć określenia Andrzeja Gduli - z chirurgiczną precyzją polityką personalną wprowadzić na kluczowe stanowiska ludzi, których lojalności był absolutnie pewien. W systemie autorytarnym jest to niebagatelny luksus. Miał też generał wyraźne poparcie społeczne, wyka- 124 wane przez wszystkie badania opinii publicznej, fiosną 1986 r. 65,8% ankietowanych oceniało wprowadzenie stanu wojennego pozytywnie (mniej więcej po połowie: zdecydowanie pozytywnie i raczej pozy-lie). Miał wreszcie, a może przede wszystkim, sil-pozycję w wojsku. Zawsze uważał się za żołnierza li bardzo pilnie baczył, aby nie utracić kontaktu z ar-*mią. Nie tylko z powodów politycznych, po prostu w tym środowisku czuł się najlepiej. Obecność w MSW gen. Kiszczaka, najlojalniejsze-go z lojalnych, dawała częściowe przynajmniej gwarancje kontroli tego środowiska. Morderstwo księdza Popiełuszld było jednak świadectwem, że kontrola ta była niepełna. I wreszcie nie miał gen. Jaruzelski żądnego władzy konkurenta, który czekał, by zająć jego miejsce. Dotychczasowe dzieje Polski Ludowej wskazywały wszakże, że w sytuacjach dramatycznych pojawiał się wspierany przez aparat polityczny nowy przywódca. I to gen. Jaruzelski też przecież wiedział. Wydaje się, że dla przewodniczącego Rady Państwa i I sekretarza KC PZPR największe zagrożenie stanowił aparat partyjny. On bowiem miał najwięcej do stracenia. Realizacja reformy gospodarczej mającej przynieść kres systemowi nakazowo-rozdzielczemu musiała nieuchronnie ograniczać rolę partii w gospodarce. Zapowiadane zniesienie nomenklatury ograniczało rolę partii we wszystkich dziedzinach życia. Rozbudowany liczebnie aparat partyjny (ponad 20 tys. pracowników, z czego ok. 1300 zatrudnionych w KC) był wyposażony w liczne, ułatwiające życie przywileje (znaczna łatwość w uzyskaniu mieszkania, samochodu, różnego rodzaju deficytowych towarów, wczasów pracowniczych itp.) oraz możliwości lokowania na posadach często przekraczających ich kwalifikacje członków bliższej i dalszej rodziny. VIII Plenum KC przygotowano więc tak, aby nie było żadnych niespodzianek. Poza wspomnianym już 125 spotkaniem konsultacyjnym po pierwszym dniu obrad zwołano I sekretarzy komitetów wojewódzkich. Ocenili oni bardzo krytycznie pracę rządu. Było to stanowisko zgodne z referatem Władysława Baki, który uznał, że ostatnie lata zostały stracone dla reformy w rezultacie bojkotowania jej przez biurokrację rządową i partyjną. Podobny był też ton dyskusji. Przewodniczący OPZZ, a zarazem członek Biura Politycznego KC PZPR Alfred Miodowicz zażądał wręcz dymisji gabinetu Messnera. W drugim dniu obrad odbyło się posiedzenie Biura Politycznego, na którym zaakceptowano pomysł spotkania Kiszczak-Wałęsa. Istnieją różne opinie, dlaczego gen. Jaruzelski powierzył rokowania przygotowujące Okrągły Stół szefowi MSW. Najrozsądniejsza wydaje się interpretacja, że nie chcąc samemu brać udział w negocjacjach powierzył je współpracownikowi, do którego miał pełne zaufanie. Podjął już decyzję o dymisji Messnera, pole wyboru miał więc ograniczone. Józef Czyrek, który prowadził rozmowy ze Stelma-chowskim i przedstawicielami Episkopatu i którego Jaruzelski żartobliwie nazywał głównym negocjatorem, był do tej roli za słaby. Nie bez znaczenia było też i to, że Kiszczak cieszył się pewnym zaufaniem elit opozycyjnych. «¦ ROZDZIAŁ SZÓSTY Przełom Spotkanie Kiszczak-Wałęsa w obecności bp. Jerzego Dąbrowskiego i Stanisława Cioska odbyło się 31 sierpnia w willi MSW w Warszawie dokładnie w ósmą rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Termin nie został wybrany dla uczczenia rocznicy, o której jednak gen. Kiszczak wspomniał w zagajeniu, stwierdzając, że „nasz stosunek do tamtych historycznych wydarzeń pozostaje niezmienny, czemu dajemy wyraz w praktycznej realizacji podpisanych wówczas porozumień". Do tej kwestii już nie powrócono. W ciągu pięciu dni, które minęły od oświadczenia gen. Kiszczaka, sporo się wydarzyło. Podsumowując obrady VIII Plenum KC, gen. Jaruzelski wprowadził rozróżnienie opozycji na destrukcyjną i konstruktywną, co dawało polityczną podstawę do rozmów z nią. Dotychczasowa formuła, że nie pytamy, skąd kto przychodzi, jeśli chce działać dla dobra Polski, była otwarciem dla tych, którzy decydowali się na zaprzestanie działalności opozycyjnej. Teraz partnerem mogła stać się konstruktywna opozycja. Był to wyraźny postęp. Powiedział też I sekretarz, że „nie ma wolności bez odpowiedzialności", co było nie tylko zręczną trawe-stacją hasła: „Nie ma wolności bez «Solidarności»", ale również powiązaniem procesów demokratyzacyj-nych ze współodpowiedzialnością za państwo. Wymagało to jednak odpowiedzi na pytanie, kto ma określać zakres współodpowiedzialności, czyli innymi słowy - 127 udziału we władzy. Gdyby nadal czynić to miała partia, to taka oferta byłaby dla opozycji mało ponętna. Gen. Jaruzelski w telefonicznej rozmowie z ppłk. Górnickim 5 września stwierdził, że „bardziej wnikliwi obserwatorzy na pewno rozumieją, że synchronizacja VIII Plenum, które wypowiedziało się przeciw legalizacji Solidarności, z oświadczeniem gen. Kiszcza-ka wyraźnie wskazuje na kierunek naszych zamierzeń. Ppłk Górnicki stwierdza, że ten sposób rozumowania jest dostępny tylko dla bardzo doświadczonych obserwatorów sceny politycznej. Dochodzą niepokojące sygnały o nastrojach wśród kadry MSW i wojska"85. Rozmowa Kiszczak-Wałęsa przygotowywana była, jak to określił Wałęsa, przez „kanał Stelmachowskie-go", czyli przez rozmowy Stelmachowskiego z Czyr-kiem, a również przez kontakty gen. Kiszczaka z doradcą „Solidarności", mecenasem Siłą-Nowickim, który odegrał rolę mediatora już w strajkach majowych. Początkowo warunkiem stawianym przez Kiszczaka było wygaszenie strajków, ale rychło od warunku tego odstąpiono. Strajki wygasały same, natomiast władzom zależało na jak najszybszym podjęciu rozmów86. Obawiano się bowiem, że kolejna fala strajków może mieć szerszy zasięg. Pierwotna propozycja zakładała spotkanie Wałęsy z Kiszczakiem w cztery oczy celem omówienia przygotowań do Okrągłego Stołu. Wałęsa zażądał świadka i 85ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, materiały nieuporządkowane. S6Według „Informacji" z dnia 29 sierpnia 1988 r. przygotowanej przez Wydział Polityczno-Organizacyjny KC PZPR dla człon ków Biura Politycznego i sekretarzy KC o godz. 8 rano strajki utrzymywały się w kopalni „Manifest Lipcowy", w Gdańsku w Stoczni im. Lenina, Remontowej i Północnej oraz częściowo w Morskim Porcie Handlowym (ok. 250 osób), w Szczecinie w por cie i zajezdni Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miej skiej oraz w Hucie Stalowa Wola. 128 w porozumieniu z Episkopatem ustalono, że w spotkaniu będzie uczestniczył bp Jerzy Dąbrowski. Dla symetrii Kiszczak dodał Cioska. Kiszczak stwierdził, otwierając spotkanie, że Okrągły Stół powinien przebiegać w atmosferze spokoju, bez strajków i zaapelował do Wałęsy o pomoc w tej sprawie. Następnie „akcentując szczerość intencji władz w poszukiwaniu sposobów i możliwości poszerzenia płaszczyzny porozumienia narodowego", przedstawił zarys problematyki, jaką władze chciałyby dyskutować przy Okrągłym Stole. Byłby to pakiet reform politycznych i społeczno-gospodarczych, a zwłaszcza nowa ordynacja wyborcza oraz wybory do Sejmu. Generał zasygnalizował, że władza rozważa powołanie drugiej izby parlamentu. Przedmiotem zainteresowania Okrągłego Stołu miało być też określenie miejsca „konstruktywnych środowisk opozycyjnych" w systemie politycznym kraju, w tym sprecyzowanie roli i pozycji samego Lecha Wałęsy. Wreszcie pod obrady trafić miał problem przyszłości ruchu związkowego. Zarysowana została propozycja formuły doboru uczestników Okrągłego Stołu: według strony rządowej skład miał być płynny, poszerzany w zależności od potrzeb dialogu, ale zapraszanie do rozmów ludzi o postawach ekstremalnych, osób „naruszających zasady konstytucyjne i obalających podstawy ustrojowe państwa, nie wydaje się wskazane". Odpowiadając Lech Wałęsa oświadczył, że społeczeństwo polskie jest pluralistyczne, trzeba więc stworzyć warunki do grupowania się w ramach pluralizmu, ale także określić bariery, które zahamują destrukcyjną rolę pluralizmu. Obecne strajki to jedna trzecia problemów - powiedział - pozostały dwie trzecie, i to te najważniejsze: „powinniśmy rozmawiać i wspólnie szukać sposobów ich rozwiązania". Strajki przynoszą szkodę, ale do rozmów dochodzi właśnie w wyniku strajków. Jesteśmy podzieleni - mówił Wałę- Karuzela 129 »' . :> 4ća ¦ •A- - ""'{. '¦' ''-'¦;- fJ / '."• '""'i ¦'"•¦"¦X""'Ś-w sa - ale to nie jest taki podział, jak w latach 80-81. Wyciągnęliśmy wnioski z tamtego czasu i tą drogą dalej iść nie chcemy. „Polska jest jedna, wspólna i nie chcemy jej burzyć". Ani rząd, ani „Solidarność" nie mogą być ani zwycięzcami, ani pokonanymi, bo znowu będą niepokoje. „Pluralizm jest niezbędny. Muszę ludziom powiedzieć - kontynuował Wałęsa - że rozmawiamy z władzami na temat pluralizmu, a w nim o miejscu dla «Solidarności». [...] Sprawy «okrągłego stołu» są ważne, ale najważniejsza jest sprawa «Solidarności», a potem pluralizmu"87. Kiszczak i Ciosek przedstawili zasady i cele Okrągłego Stołu: „po pierwsze, nie pytamy, kto skąd przychodzi, ale z czym, z jaką intencją; po drugie, zapraszamy do «okrągłego stołu» ludzi «Solidarności», ale bez «Solidarności»; po trzecie, szukamy szansy wprowadzenia konstruktywnej opozycji w struktury reformującego się systemu politycznego, w tym dopuszczenia jej do bezpośredniego udziału w sprawowaniu władzy; wreszcie po czwarte, co do modelu ruchu związkowego: opowiadamy się za utrzymaniem zasady jeden związek zawodowy w jednym zakładzie pracy; naruszenie tej zasady prowadziłoby do konfliktów i 87 Krzysztof Dubiński, Magdalenka. Transakcja epoki. Notatki z poufnych spotkań Kiszczak-Wałęsa, Warszawa 1990, s. 5-6. Autor odtworzył przebieg spotkania na podstawie wypowiedzi gen. Kisz-czaka w czasie telekonferencji z szefami Wojewódzkich Urzędów Spraw Wewnętrznych, na spotkaniach z członkami KC i pierwszymi sekretarzami Komitetów Wojewódzkich oraz na spotkaniu z Klubem Poselskim PZPR. Szefom WUSW gen. Kiszczak powiedział m.in.: „Kierownictwo partii nie ma zbytnich złudzeń co do ewentualnych dużych korzyści z tych rozmów. Polityka jest sztuką kompromisu, a wszelki kompromis ma swoje granice. Taką granicą jest reaktywowanie «S», do czego nie można dopuścić. Ze względów taktycznych stanowiska tego nie będzie się publicznie ujawniać. Idąc chwilowo na ustępstwa, określone zostały zarazem ściśle ich ramy i cena, jaką będzie musiał zapłacić przeciwnik" (O-krągły Stoi. Opracował Krzysztof Dubiński, Warszawa 1999, s. 53). 130 skłócenia załóg". Wałęsa raz jeszcze podtrzymał swo-jje stanowisko w sprawie legalizacji „Solidarności". Ks. bp Jerzy Dąbrowski „powiedział, że «okrągły stół» będzie miał znaczenie i sens wówczas, jeśli dopuści się do rozmowy o wszystkim, w tym o ruchu ^związkowym. Nie może być spraw tabu, skoro będzie więc rozpatrywana sprawa pluralizmu, to także i "Solidarności", i wszystkich innych zagadnień związanych z ruchem związkowym"88. To trzygodzinne spotkanie trudno nazwać sukcesem politycznym gen. Kiszczaka. Wałęsa uznał za najważniejszą sprawę legalizację „Solidarności" i nic nie wskazywało, że gotów jest odstąpić od tego żądania. Wszystkie inne kwestie mogły być przedmiotem kompromisu - ta jedna nie. W dodatku bp Dąbrowski, który miał być tylko obserwatorem, aktywnie włączył się do dyskusji wspomagając Wałęsę. 88Krzysztof Dubiński, Magdalenka..., s. 7. Zachowały się też niepodpisane notatki z tego spotkania autorstwa zapewne Cioska. Wałęsa miał m.in. powiedzieć „Strajkujący żądają powrotu "Solidarności". Nie możemy ominąć tego tematu. «Solidarność» to swego rodzaju kula magiczna, w której każdy widzi i widział, co chce i co chciał. Było to w istocie dla każdego coś miłego. Tego nie możemy ludziom zabrać. Będą tak widzianej przez siebie, od tej sympatycznej strony, bronić «Solidarności». Spróbujmy z tego tematu wyjść niepodzieleni - w warunkach jednakże nie 1980 roku, a roku 1988. Niedobry był moment rozpoczęcia tych strajków. Nie byliśmy do tego przygotowani. Pamiętajcie, że jestem synem władzy ludowej, która to władza nauczyła mnie właśnie strajkować. Ludzie chcą poprzez te strajki odzyskać «Solidarność». Musimy więc rozmawiać o pluralizmie związkowym, w którym znajdzie się jakaś cząstka dla "Solidarności". Pamiętajcie, że zabranie owej magicznej kuli, która ma dla ludzi na imię «Solidarność», zburzy bieg reform. Mówimy ostatnio o stowarzyszeniach, ale to jest już kwestia polityczna. My zaś chcemy ¦¦Solidarności" czysto związkowej. Pamiętajcie, że im więcej będzie kontrolowanej walki w układzie poziomym, między różnymi organizacjami i reprezentacjami społecznymi, tym mniej będzie walki «w pionie», walki przeciwko władzy. Trzeba dać możliwość, by wyszumiało się to wszystko na dole" (ADH PRL, materiały nieuporządkowane). 131 • --^ -A * «, W- ^¦- ¦ ¦¦ * - - 5""-' .. ,•*. -<^ •' J ••. * •7. Po spotkaniu ukazał się trzyzdaniowy komunikat PAP informujący, że odbyło się spotkanie, kto w nim uczestniczył i że „omawiano przesłania zorganizowania spotkania «okrągłego stołu» i tryb jego odbycia". Równocześnie ukazał się komunikat Biura Prasowego Episkopatu Polski, który powtarzał komunikat oficjalny dodając na zakończenie: „W toku rozmów Lech Wałęsa postawił najważniejsze w chwili obecnej zagadnienie dróg prowadzących do realizacji zasady pluralizmu związkowego, w tym miejsca "Solidarności". Rozmówcy oświadczyli, że wszystkie sprawy związane z ruchem związkowym będą omawiane przy «okrąg-łym stole». Nie ma tematów tabu. Obrady «okrągłego . stołu» obejmą szeroką tematykę współdziałania na rzecz reformy gospodarczej, społecznej i politycznej dla dobra kraju. Na życzenie obu stron w spotkaniu wziął udział przedstawiciel Kościoła"89. Również Wałęsa wydał komunikat, który powtarzał komunikat Episkopatu uzupełniając go informacją, że i w najbliższych dniach zbierze się zespół, który opra- ; cuje niezbędne przesłania do realizacji zasady pluralizmu związkowego. Po ogłoszeniu komunikatu PAP ukazało się jeszcze Oświadczenie Lecha Wałęsy. Nowym elementem było stwierdzenie: „Zgodnie z upoważnieniami uzyskanymi od strajkujących załóg sprawę legalizacji «Solidarności» wysuniętą w postulatach strajkowych przejąłem do dalszych rozmów z władzami centralnymi. Postanowiłem zatem, że przerywam obecne akcje strajkowe. Zwracam się do MKS i komitetów strajkowych o właściwe zakończenie negocjacji w sprawie innych postulatów i o przerwanie strajków". Oświadczenie kończyło hasło „Nie ma wolności bez «Solidarności»" i podpis: Lech Wałęsa, przewodniczący NSZZ „Solidarność"90. Wyrafinowana strategia niewymieniania w komu- 89Peter Raina, Kościół w PRL..., s. 586-587. 90Tomasz Tabako, dz. cyt., s. 295-296. 132 jnikacje oficjalnym słowa „Solidarność" i funkcji Lecha Wałęsy rozsypała się jak domek z kart. Gdy do rozmów włączył się Kościół, władze utraciły monopol oficjalnej informacji, bo nie mogły sobie pozwolić na niedopuszczenie do publikacji komunikatu Biura Prasowego Episkopatu Polski. Nie mogły również zabronić publikacji komunikatu przygotowanego przez Wałęsę dla PAP i jego Oświadczenia. Powstawała więc nowa sytuacja informacyjna, do której władze musiały się przystosować. Można wprawdzie powiedzieć, że monopol informacyjny już dawno został przełamany przez istnienie Radia Wolna Europa i wydawnictw podziemnych, ale ich zasięg był nieporównywalny z zasięgiem legalnych środków masowego przekazu. Oświadczenie Wałęsy wydane zostało w Gdańsku, dokąd udał się po rozmowie z Kiszczakiem. Sprawozdanie z rozmowy złożył na zwołanym w późnych godzinach wieczornych wspólnym posiedzeniu gdańskiego MKS i Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej. Wystąpienie Wałęsy było dość chaotyczne. Odpowiadając na pytanie Jarosława Kaczyńskiego, co to Iza zespół do rozmów ma powstać, oświadczył: „Pro-jblem polega na tym, że nie byłem przygotowany na S taką koncepcję. Byłem przygotowany, że przy świadku oświadczą mi, że będziemy poważnie rozmawiać na temat«Solidarności" i włączenia jej, żeby odzyskać nasz związek. Natomiast nie byłem przygotowany na to, kto wejdzie już do pracy. Nie wiem, gdzie byli doradcy, gdzie byli przyjaciele..." Przypomniał ocenę do-J radców, „że to nie jest jeszcze ta walka, że ta walka będzie troszeczkę później". Powiedział też, że więcej nie udało się załatwić, „że to byłoby nawet nieroztropne - uruchomienie i związku, i pluralizmu. To nie jest tak, że ogłaszamy: jutro związek i koniec. Tak nie da rady zrobić. Natomiast można przyspieszyć, bardzo szybko już robić, tylko my - powtarzam - nie byliśmy na to przygotowani. Mam nadzieję, że eksperci tu zebrani, szczególnie mam apel do naszych sprawdzo- i^»^#vVi:^?>k:-.-i. ".? ¦-';**- >/'"¦&:* '-" " nych kolegów - Kaczyńskich, aby się naprawdę włączyli i byli filarami zespołu, który w najbliższym czasie będzie prowadził te rozmowy". W dyskusji, która miała zresztą raczej formę pytań i komentarzy do wypowiedzi Wałęsy, wyrażano wątpliwości w sprawie przerwania strajków. Roman Gałę-zowski ze Stoczni Gdańskiej powiedział: „Trzeba sobie uświadomić jedną sprawę, że strona rządowa nie jest partnerem, tylko wrogiem. Teraz jest poważne ryzyko: czy na tym etapie możemy sobie pozwolić na tego typu działania. Dlatego, że nie będzie łatwo wyprowadzić kraj z kryzysu, każdy wie, i podejrzewam, jak niejeden z was, że strona rządowa wpuści nas w taki kanał, mianowicie, że będziemy partnerami w klęsce". Przewodniczący MKS Jacek Merkel popierał postępowanie Wałęsy, mówiąc: „rozmawiają ze sobą konkretne siły. W negocjacjach można przesunąć punkt równowagi parę stopni w jedną stronę, parę stopni w drugą, ale jeżeli strajkuje pięć zakładów, a nie pięćset, to nasza siła właśnie jest taka. I dlatego trudno było oczekiwać, że w tych negocjacjach Lech osiągnie rzeczy, które przyprawią nas o zawrót głowy". Merkel opowiedział się za dalszymi negocjacjami i Okrągłym Stołem uważając, że najważniejszą sprawą, po której załatwieniu dopiero można przejść do spraw innych, jest przywrócenie „Solidarności". Najbardziej optymistyczny był głos Lecha Kaczyń-skiego. Uznał za sukces, że władze zgodziły się na rozmowę z Wałęsą, mimo że strajk trwa („To jest nasze duże prestiżowe zwycięstwo. Trzeba o tym pamiętać"). „Jak wygląda - zastanawiał się Lech Kaczyński - nasza sytuacja polityczna po stronie społecznej? Po pierwsze, można mówić o sojuszu z Kościołem. Wydawałoby się, że Kościół zawsze popierał "Solidarność". Prawda na ten temat - ja mogę mówić o tym tylko w tym zamkniętym gronie - była jednak bardziej skomplikowana. To w ciągu ostatnich pięciu lat wyglądało bardzo różnie, nie tak jasno jak teraz". 134 • "-:•*> Bogdan Borusewicz uważał, polemizując z Lechem iKaczyńskim i Wałęsą, że nie można mówić o sukce-jsie, że strajki majowe dały o wiele więcej. Teraz osią-Ignięto „zgodę na rozmowę, bez żadnych deklaracji (strony przeciwnej". Borusewicz był zdania, że można [było osiągnąć więcej. Podobnie Alina Pieńkowska, I która mówiła z goryczą: „Wchodzimy w epokę właści-|wej nędzy. I z jednej strony występuje zmęczenie straj-Ikiem, ale z drugiej strony występuje zmęczenie ży-|ciem w takich warunkach. I trzeba mieć świadomość, żadne osoby przy «okrągłym stole», z jednej i z drugiej strony tej sytuacji nie zmienią. Że wymuszą tylko sytuację, która jest w każdym zakładzie. Wszystko jedno, czy jest to związek «Solidarność», czy może się nazywać inaczej. Ale podmiotem musi stać się społeczeństwo i wynik tych dzisiejszych rozmów Lecha oceniam bardzo negatywnie". Członkowie MKS i Komitetu Strajkowego wyraźnie nie byli gotowi do podjęcia gry z władzą, bo ich dotychczasowe doświadczenia ostrzegały, że zostaną oszukani i zmanipulowani. Równocześnie jednak zdawali sobie sprawę ze swej słabości. Nadzieje, że w odpowiednim momencie uda się wywołać strajk generalny, już dawno okazały się całkowicie bezpodstawne, strajki sierpniowe pokazywały obojętność mas. Mówił o tym obrazowo Jacek Merkel: „Trudność polega na tym, że mamy tutaj 5000 ludzi zdeterminowanych, pewnych swojej siły, gotowych pójść bardzo daleko. Jest to awangarda, ale za tą awangardą jest olbrzymi, strachliwy ogon, również potencjalnych członków «Solidarności». I trudność polega na tym, że ten punkt jest punktem równowagi, gdzie po naszej stronie jest pięć tysięcy awangardy, zaprawionego wojska, które pójdzie bardzo daleko. I olbrzymi balon ludzi, którzy nas tylko popierają, gwiżdżąc kolejką elektryczną czy dzwoniąc tramwajami, czy pokazując paluszki z kolejki. Ci ludzie też są naszymi ludźmi, i te negocjacje były prowadzone również w imieniu tych 135 ludzi i z ich determinacją. Trudność polega na tym, że te pięć tysięcy awangardy będzie w wyniku takiego rozwiązania zgaszone. Znaczy, te gorące serca trzeba ostudzić"91. Obawy, że jeśli się zakończy strajk, to następny będzie bardzo trudno wywołać, znaleźć można było w wielu wypowiedziach. Ostatecznie zapadła jednak decyzja zakończenia strajku 1 września o godz. 14.00. Tego samego dnia odbyło się robocze posiedzenie Sekretariatu KC PZPR, poświęcone aktualnej sytuacji oraz zatwierdzeniu komunikatu o spotkaniu Wojciecha Jaruzelskiego z przewodniczącym OPZZ, Alfredem Miodowiczem. W tej drugiej sprawie postanowiono ogłosić lakoniczny komunikat, natomiast szerzej miał to spotkanie zrelacjonować Miodowicz w wywiadzie telewizyjnym. Spotkanie miało być dowodem, że kierownictwo partii nadal uważa OPZZ za reprezentanta klasy robotniczej. Było to ważne, bo, jak je nazywano, klasowe związ- 91 Tamże, s. 297-327. Jan Skórzyński (dz. cyt, s. 91) stwierdza, że w tych dniach sierpniowych „polityka komunistów zaskakiwała elastycznością i zdolnością przystosowania do szybko zmieniających się warunków. Nie da się tego powiedzieć - kontynuuje wywód - o kierowniczej grupie Solidarności. Spektakularny zwrot strony rządowej w ostatnich dniach sierpnia - zgoda na rozmowy, zapowiedź legalizacji opozycji i spotkanie Kiszczaka z Wałęsą -zastał ją nieprzygotowaną. Mimo wielu lat spędzonych na marzeniach o takiej szansie przywódcy opozycji nie byli - ani merytorycznie, ani psychologicznie - w pełni gotowi do podjęcia tej gry". Otóż przywódcy opozycji marzyli o różnych rzeczach, ale nie o układaniu się z Czerwonym. To nie mieściło się - i trudno się temu dziwić - w horyzoncie politycznym elit opozycyjnych, nie wspominając już o ich bazie politycznej. Żeby rozmawiać, trzeba pewnego minimum zaufania, bo jeśli go brak, rozmowa nie ma sensu. Tego minimum zaufania nie było. Dopiero włączenie się Kościoła dało władzom legitymizację. Uważano - i nie bez racji -że mogą one oszukać i zmanipulować „Solidarność", ale nie Kościół z jego doświadczeniem i wiedzą. Zastanawianie się nad scenariuszami negocjacji z komunistami było swego rodzaju „politi-cal fiction" i dlatego nie zajmowano się tym. ki zawodowe gwałtownie się radykalizowały. Na razie wprawdzie jedynie w warstwie językowej, ale sytuacja mogła wymknąć się spod kontroli. 31 sierpnia, gdy jeszcze nie ujawniono rozmowy Kiszczak-Wałęsa, Rada Warszawskiego Porozumienia Związków Zawodowych podjęła uchwałę dotyczącą aktualnej sytuacji społeczno-politycznej oraz apel do stołecznych związkowców i ludu Warszawy. Oba teksty zawierały bardzo ostre sformułowania. W uchwale stwierdzano, że związkowcy nie zgadzają się: „z lekceważeniem przez władze ocen i stanowisk wyrażanych przez związki zawodowe; z praktykami fikcyjnych konsultacji społecznych, służących władzy jako parawan dla zafałszowania rzeczywistego obrazu sytuacji w kraju przy współodpowiedzialności. Domagamy się jako największa organizacja ludzi pracy współdecydowania". W apelu zaś stwierdzano: „Niekompetentne, nieudolnie przeprowadzane próby reform, rozmiękczane sprzecznymi, biurokratycznymi przepisami, nie przy-liosły oczekiwanych przez naród rezultatów. Żyje się lam coraz trudniej, pogarsza się zaopatrzenie sklepów, ubożeją nasze portfele, nie widać temu końca, ik dalej być nie może"92. Ostrzegano, że skończy się ponownym wybuchem protestu społecznego i zapowiadano, że „związki zawodowe staną na czele tego Drotestu". Na wspomnianym roboczym posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR oceniono tekst WPZZ jako lewacki, ale taka argumentacja nie mogła przekonać adresatów apelu. Obecny na posiedzeniu wiceprzewodniczący OPZZ, Wacław Martyniuk domagał się precyzyjnej, jednoznacznej interpretacji „pluralizmu związkowego - jedna samorządna, legalna organizacja związkowa w 91ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, GI/84a. Informacje Wydziału Polityczno-Organizacyjnego KC PZPR z 2 września 1988 r. 136 137 ."••- i zakładzie. To sprawa kluczowa. Jeśli takiego stanowiska nie będzie, to masy związkowe odbiorą to jako załatwienie sprawy ich kosztem"93. Spotkanie Kiszczaka z Wałęsą - jak wynika z informacji komitetów wojewódzkich PZPR - było wstrząsem dla aktywu partyjnego i zwykłych członków partii. 3 września 1988 r. Wydział Polityczno-Organizacyjny KC przygotował informację o wstępnych opiniach na ten temat członków partii i środowisk pracowniczych na podstawie danych z 39 komitetów wojewódzkich. Obraz był jednoznacznie negatywny. W rejonie cieszyńskim członkowie partii byli „wręcz oburzeni i rozgoryczeni". W rejonie toruńskim wśród członków partii pojawiły się opinie, że „partia i władza utraciły resztę twarzy". Z Koszalina informowano, że „czołowy aktyw partyjny z dużą rezerwą podchodzi do propozycji tow. Kiszczaka. Wśród znacznej części członków partii występuje niezadowolenie, zdziwienie, dezorientacja". Podobne były opinie z pozostałych województw. Częste były zapowiedzi oddawania legitymacji partyjnych. Kierownictwo partii nie mogło tych nastrojów lekceważyć. Zdawało sobie zresztą doskonale sprawę z tego, że zmiana stosunku do Wałęsy była zbyt gwałtowna. Członkowie partii i aktyw odbierali tę zmianę jako zapowiedź legalizacji „Solidarności", co w większości uważali za niedopuszczalne. W tej sytuacji KC postanowił przekazać kanałami partyjnymi właściwe interpretacje tych bulwersujących wydarzeń. 7 września wysłany został do I sekretarzy KW ściśle poufny teleks, w którym stwierdzano, że w rozmowie z Wałęsą nie formułowano żadnych gwarancji rejestracji „Solidarności". Teleks miał dostarczyć argumentacji do 93 Stanisław Perzkowski (Andrzej Paczkowski), Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988--1989, Londyn 1994, s. 41. 138 wystąpień na spotkaniach z aktywem partyjnym. Informował, że według badań CBOS przeprowadzonych w końcu sierpnia 75% ankietowanych wypowiedziało się za doprowadzeniem do porozumienia ze strajkującymi. W pełni popierało strajki 21,6%, a raczej popierało 31,6%. Żądania strajkujących uznało za słuszne 62,4% ankietowanych. W teleksie podkreślano, że nie zmienia się stanowisko w sprawie modelu ruchu związkowego i stosunku do „Solidarności". Natomiast rozmowy „mogą przyspieszyć procesy różnicowania się wewnętrznego opozycji, samookreślenia się jej, ukształtowania się jej konstruktywnej części gotowej do dialogu z władzą i wspólnego ponoszenia odpowiedzialności". „Wałęsa -stwierdzano - uczestniczy w rozmowach jako obywatel, nie zaś jako przewodniczący b. Solidarności" (w cytowanej już informacji o reakcjach członków partii na spotkanie Kiszczak-Wałęsa KW w Częstochowie podawał, że do Komitetu Zakładowego PZPR „w Warcie zgłosiło się 1 bm. 3 członków partii i powiedzieli, że chcieliby jako «nikt» pogadać z gen. Kiszczakiem"). Stwierdzano dalej, że część społeczeństwa, w tym klasy robotniczej, wiąże z Wałęsą nadzieje i obdarza go zaufaniem. Wszystko razem nie było zbyt przekonywające. Podobnie jak następny teleks z 8 września, w którym wyjaśniano, dlaczego niesłuszna byłaby ponowna rejestracja „Solidarności"94. W pierwszych dniach września w elitach władzy i opozycji zapanowało dość znaczne zamieszanie. 5 września odbyła się dwugodzinna rozmowa Stelma-chowskiego z Czyrkiem na temat Okrągłego Stołu. Czyrek przedstawił swoją wizję Okrągłego Stołu. Miała się w jego trakcie dokonać wymiana poglądów o przemianach systemu społeczno-politycznego i systemu gospodarczego. Podstawowym problemem dla 4 Tamże, s. 45-50. 139 m władz była sprawa przywrócenia „Solidarności". Czy-rek powiedział wprost, że decydując się na jej legali- ; zację władze chciałyby wiedzieć „jak «S» widzi swoje \ miejsce w systemie politycznym. Chcieliby widzieć , «S» jako czynnik konstruktywny, a nie rozsadzający ,, system". Czyrek poinformował też o koncepcji powołania Rady Porozumienia Narodowego, która przeprowadziłaby reformę władz centralnych. Po dłuższej dyskusji ustalono też, że negocjacje Okrągłego Stołu mogłyby się toczyć jednocześnie przy różnych stolikach tematycznych pod warunkiem jednak uprzedniego zalegalizowania „Solidarności". 9 września w czasie trwającej ponad dwie godziny rozmowy z Górnickim gen. Jaruzelski powiedział m.in.: „Ogólnie rzecz biorąc, po rozmowie Kiszczak--Wałęsa «fronty się usztywniły». Obie strony napotkały kłopoty, których nie przewidywały. Kilka dni temu tow. Ciosek pokazał Sile-Nowickiemu codzienny biuletyn Wydz. Organizacyjnego KC, zawierający informacje komitetów wojewódzkich PZPR o reakcjach aktywu na rozmowę z Wałęsą. Siła-Nowicki początkowo powiedział, że dokument został specjalnie dla niego sporządzony, kiedy jednak tow. Ciosek wskazał na kolejny numer poufnego dokumentu, rozmówca «zła-pał się za głowę i powiedział, że natychmiast jedzie do Gdańska». Cała sprawa polega obecnie na tym, aby maksymalnie rozszerzyć skład «zalążkowego OS», nie dopuścić do dwustronnej konfrontacji"95. 95ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, materiały nieuporządkowane. W kolejnej, późniejszej o trzy dni, rozmowie z Górnickim Jaruzelski powiedział: „Opozycja ekstremalna zaostrzyła swe stanowisko. Kuroń oświadczył: «jeśli zarejestrują nas, upadną w ciągu roku; jeśli nie zarejestrują - upadną w ciągu miesiąca". Przyjęcie Onyszkiewicza przez Reagana i poinformowanie o zamiarze "wywierania nacisku na władze polskie» nic dobrego nie wróży. Co zrobić, jeśli na «zalążkowym OS» wystąpią z bezdyskusyjnym postulatem rejestracji >..' ¦ "S- co opracowanie Zespołu Międzywydziałowego. Autorzy skupiali się przede wszystkim na problematyce prawnoustrojowej. Analiza tych opracowań, jak i dyskusji na posiedzeniach Sekretariatu KC w dniach 4 i 10 października 1988 r. prowadzi do wniosku, że elity PZPR kierowały się przekonaniem, że nie może być mowy o zasadniczych zmianach modelu politycznego i gospodarczego. Część proponowanych zmian miała lepiej zabezpieczać interesy elit PZPR i była całkowicie obojętna dla społeczeństwa. Cóż bowiem mogło społeczeństwo obchodzić zastąpienie Rady Państwa urzędem Prezydenta PRL? Lub powołanie Senatu pochodzącego w całości z nominacji (propozycja Wydziału Społeczno--Prawnego). Lub też tworzenie socjalistycznego modelu opozycji, która definitywnie wyrzeknie się aspiracji do zdobycia władzy. Dzielenie się władzą i odpowiedzialnością, o czym tak wiele wówczas mówiono i pisano, polegać miało na przekazywaniu społeczeństwu drugorzędnych płaszczyzn aktywności państwowej, przy czym zawsze władza pozostawiała sobie możliwość cofnięcia tej decyzji. Istota, konstrukcja systemu pozostawała niezmienna, zmieniała się natomiast zewnętrzna fasada. ROZDZIAŁ SIÓDMY Impas 13 października Rakowski wygłosił expose i przedstawił skład gabinetu, który Sejm powołał następnego dnia. Wicepremierami zostali: Kazimierz Olesiak (ZSL), który równocześnie kierował resortem rolnictwa, leśnictwa i gospodarki żywnościowej, Ireneusz Sekuła (PZPR), w gabinecie Messnera minister pracy i polityki socjalnej, który jednocześnie został przewodniczącym Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, oraz Janusz Patorski (PZPR). Największe wrażenie wywołało obsadzenie Ministerstwa Przemysłu przez prywatnego przedsiębiorcę Mieczysława Wilczka (PZPR). Resort edukacji narodowej objął dotychczasowy rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. Jacek Fisiak (PZPR), zdrowia i opieki społecznej - bezpartyjna prof. Izabela Płaneta-Małecka, współpracy gospodarczej z zagranicą - Dominik Jastrzębski, dotychczasowy dyrektor generalny spółki „Paged". Z gabinetu Messnera pozostali: Czesław Kiszczak (sprawy wewnętrzne), Florian Siwicki (obrona narodowa), Tadeusz Olechowski (sprawy zagraniczne), Aleksander Krawczuk (kultura i sztuka), Bogumił Ferensztajn (gospodarka przestrzenna i budownictwo), Janusz Ka-miński (transport, żegluga i łączność), Władysław Lo-ranc (Urząd do Spraw Wyznań). Przywrócony został, zniesiony za czasów Messnera, Komitet Społeczno-Polityczny, którego kierownictwo premier powierzył Aleksandrowi Kwaśniewskie- 163 iHa mu. Szefem Urzędu Rady Ministrów pozostał nadal gen. Michał Janiszewski. Rzecznikiem prasowym rządu pozostał Jerzy Urban, co - jak się wydaje - było decyzją gen. Jaruzel-skiego podjętą wbrew intencjom premiera. Rząd, w porównaniu do poprzedniego, był odmłodzony, premier był rzutki i ambitny, wydawać się więc mogło, że reformy polityczne i gospodarcze nabiorą przyspieszenia. Pewne obawy budził powszechnie znany, niechętny stosunek nowego premiera do „Solidarności". W expose znalazł się oczywiście fragment dotyczący Okrągłego Stołu. Premier stwierdzał, że rząd idzie do rozmów z najlepszą wolą, że porozumienie wymaga kompromisu. Uważny czytelnik tego fragmentu mógłby dostrzec pewien chłód sformułowań, ale nie wydawało się to istotne, skoro przygotowania do rozpoczęcia obrad znajdowały się już w końcowej fazie. Niepokój mogła budzić gwałtownie nasilana kampania propagandowa przeciwko działaczom „Solidarności". W „Trybunie Ludu" ukazywać się zaczął cykl artykułów, których bohaterami byli m.in. Kuroń, Michnik, Onyszkiewicz, Frasyniuk. Teksty pisane były według najgorszych wzorów stalinowskiej propagandy. Dołączono do atakowanych przywódcę Konfederacji Polski Niepodległej, Leszka Moczulskiego, co było reakcją na spotkanie 13 października Bujaka, Geremka, Kuronia, Onyszkiewicza i Mazowieckiego z przedstawicielami ugrupowań skupionych w utworzonej 11 października Komisji Przygotowawczej Ugrupowań Niepodległościowych. W skład Komisji weszła m.in. „Solidarność Walcząca", KPN, Liberalno-De-mokratyczna Partia „Niepodległość" i kilka jeszcze marginalnych organizacji. W spotkaniu 13 października wzięli udział Leszek Moczulski, Adam Słomka, Aleksander Hali i Tomasz Wołek. Do porozumienia nie doszło, sam jednak fakt spotkania z przedstawicielami - jak to określano - destrukcyjnej opozycji stał 164 się przedmiotem ataków oficjalnej prasy, radia i telewizji. Telewizja pokazywała ustawiony w pałacu w Ja-błonnie specjalnie przygotowany w fabryce mebli w Henrykowie okrągły stół, ale wciąż stojące przy nim krzesła były puste. Planowana pierwotnie na 17 października inauguracja obrad przesunięta została na 28 października, a i ten termin nie został dotrzymany. Powodem, a może raczej pretekstem, była zgłoszona przez Wałęsę lista uczestników Okrągłego Stołu. Początkowo władze kwestionowały 9 osób, ostatecznie na liście odrzuconych pozostali tylko Kuroń i Michnik106. Nie zdawano sobie sprawy, że Wałęsa, zaangażowawszy się publicznie, nie może w tych sprawach ustąpić, tym bardziej że jego ostatnie kompromisowe posunięcia znacznie osłabiły jego pozycję. Gdy w sierpniu ogłosił zakończenie strajku w Stoczni Gdańskiej, został wygwizdany, co dawniej było nie do pomyślenia. Również Kościół, który rzeczywiście nie darzył sympatią Kuronia i Michnika, nie mógł zaakceptować ingerencji władz w listę uczestników O-krągłego Stołu. Coraz wyraźniej rysował się pat polityczny. Władze wyraźnie zaostrzały język, choć nie szło za tym zaostrzenie działań. Podejmujące jawną działalność struktury „Solidarności" nie były uznawane, ale 106Krzysztof Dubiński [Okrągły Stół) publikuje listę osób, które nie powinny uczestniczyć w obradach, ale nie opatruje jej informacjami ani co do autorstwa, ani co do daty powstania (s. 109-110). Składa się ona z 4 rubryk: 1. Grupa KOR - w tym zwłaszcza J. Kuroń, A. Michnik, J. Onyszkiewicz. 2. Tzw. partie polityczne (PPS, KPN, PPN itp.), a przede wszystkim ich kierownictwa i aktywiści. 3. Ekstremalni działacze innych nielegalnych struktur (40 nazwisk) i rubryka 4. zatytułowana: Osoby, na które można wyrazić zgodę z braku innych możliwości: Kaczyński Lech (Gdańsk), Nowina-Konopka Piotr (Gdańsk), Dys-Kulerski Władysław (Warszawa), Bujak Zbigniew (Warszawa), Milczanowski Andrzej (Szczecin), Mazur Andrzej (Łódź), Kropiwnicki Jerzy (Łódź), Tokarczuk Antoni (Bydgoszcz), Mękarski Włodzimierz (Wrocław). 165 nie były też represjonowane. 22 października odbyła się w Ursusie Krajowa Narada Aktywu Robotniczego. Była to impreza przygotowywana od dłuższego czasu, która nagle nabrała aktualnego znaczenia. Jej uczestnicy mieli wypowiedzieć się przeciwko reaktywowaniu „Solidarności" i udzielić poparcia polityce kierownictwa partyjnego. Co oczywiście uczynili. Gen. Jaru-zelski wygłosił bardzo stanowcze przemówienie opowiadając się zdecydowanie za zasadą jeden związek w zakładzie pracy i odrzucając możliwość reaktywowania „Solidarności". Powiedział, że aby zapisana w ustawie z 1982 r. zasada pluralizmu związkowego mogła zacząć być realizowana, musi być osiągnięta równowaga gospodarcza, na co się nie zanosiło. Odrzucił też możliwość rozmów z tymi, którzy „podważają ład prawno-konstytucyjny naszego państwa". 24 października prof. Stelmachowski poinformował prymasa Glempa „o kryzysie, jaki zarysował się w związku z rozmowami «okrągłego stołu» i perspektywą ich załamania się już w chwili startu". Stelmachowski pisał o kampanii prasowej przeciw „Solidarności", o zakwestionowaniu listy uczestników, o zarzucie, że przedstawiciele „Solidarności" spotkali się ze skrajnymi kręgami opozycji, wreszcie o obciążaniu „Solidarności" odpowiedzialnością za zajścia uliczne, które miały miejsce w Gdańsku 16 października. Uznawał to wszystko za argumenty zastępcze. Rzeczywiste przeszkody były, jego zdaniem, cztery. Po pierwsze, problem celów Okrągłego Stołu. „Pan Sekretarz Czyrek - pisał Stelmachowski - sformułował je (w rozmowie osobistej ze mną) jako dążenie do utworzenia Rady Porozumienia Narodowego, której miałoby się przekazać do rozpatrzenia wszelkie problemy sporne. Zdaniem naszym «okrągły stół» winien powziąć uchwały kierunkowe w zakresie spraw podstawowych, a ewentualna Rada Porozumienia winna zająć się wdrożeniem tych uchwał i załatwieniem spraw technicznych w miarę potrzeby". Po drugie, kwestia 166 pluralizmu związkowego, której perspektywy załatwienia są, zdaniem autora, „więcej niż niejasne", szczególnie po wystąpieniu Jaruzelskiego w Ursusie. Po trzecie, sprawa pluralizmu społecznego, wobec którego strona rządowa wykazuje rezerwę, co rodzi pytanie, czy nie zostanie zablokowana praca nad projektem ustawy o stowarzyszeniach. Po czwarte wreszcie, problem represji postrajkowych, które zaniechane wprawdzie zostały na Wybrzeżu (w Gdańsku i Szczecinie), ale na Śląsku nadal nie przywrócono do pracy 114 górników, a w Stalowej Woli - 2 osób. „W tej sytuacji - pisał w zakończeniu listu Stelmachowski - byłbym nieskończenie wdzięczny Jego Eminencji za wyjaśnienie sprawy perspektyw merytorycznych «okrągłego stołu», a zwłaszcza perspektyw realizacji obydwu «pluralizmów» (związkowego i społecznego). Rzecz daje się sprowadzić do pytania: "Czy reformy (gospodarcza i polityczna) mają być realizowane wespół z upodmiotowionym społeczeństwem, a to znaczy również z «Solidarnością» - czy też bez niego?" Gdyby perspektywy nie miały być zachęcające, nie widziałbym celowości dalszych rozmów przygotowawczych, które dają złudzenie społeczeństwu, a nie prowadzą do celu"107. List był napisany w związku z przygotowywanym spotkaniem Glemp-Jaruzelski. Cztery dni później, 28 października, odbyła się pierwsza konferencja prasowa premiera Rakowskiego dla dziennikarzy krajowych i zagranicznych. To wówczas powiedział, że Polaków mniej interesuje Okrągły Stół, a bardziej suto zastawiony. Był to wyraźny sygnał, że Okrągły Stół nie jest dla nowego rządu priorytetem politycznym. Właśnie w dniu konferencji prasowej premiera mijał kolejny termin rozpoczęcia obrad. Nie został dotrzymany i nie ustalono nowego terminu. Trzy dni 107Polska 1986-1989: koniec systemu, s. 174-176. 167 później, 31 października, ogłoszona została decyzja rządu o postawieniu Stoczni im. Lenina w Gdańsku w stan likwidacji, która miała się zakończyć w 1991 r. Decyzja ta została odebrana jako zemsta Rakow-skiego na kolebce „Solidarności". Nikt nie wierzył argumentacji, że jej przyczyną była nieefektywność ekonomiczna Stoczni. Dużych zakładów znajdujących się w równie fatalnej sytuacji ekonomicznej było w Polsce kilkadziesiąt, ale tylko Stocznia miała charakter symbolu. W rozmowie z ambasadorem NRD 16 listopada 1988 r. Rakowski powiedział: „Naturalnie «S» i Zachód prawidłowo zrozumieli, że ta decyzja przy całym uzasadnieniu ekonomicznym kierowała się przeciwko głównemu bastionowi «S», a nawet zadała jej dotkliwy cios. Cios trafił i «S» zawyła z bólu". Ambasador Jiirgen van Zwoll pisał w dalszej części notatki referując wypowiedzi Rakowskiego: „Wałęsie i ludziom z jego otoczenia chodziło o więcej niż tylko o udział w "okrągłym stole». Zna tę antykomunistyczną bandę. Chodzi jej o władzę, o całą władzę. Ponowna rejestracja «S» nie wchodzi w grę. Oznaczałoby to natychmiastowe przywrócenie stanu z 1981 roku. «S» się nie zmieniła. To ci sami ludzie, te same metody i hasła, ci sami dawcy pieniędzy. (Rakowski) zna ich z (okresu) swej ówczesnej pracy. Celem jego życia jest likwidacja «S». Dlatego strona przeciwna ma całkowitą rację uważając, że jest on przeciwnikiem «okrągłe- go stołu». W najbliższym czasie «okrągły stół» raczej nie dojdzie do skutku. Do tego czasu (Rakowski) chce wszystko uczynić, aby dostać do ręki kilka atutów. Będzie to trudne, jednak jest umiarkowanym optymistą"108. Należy wziąć poprawkę na to, że Rakowski chciał 108Tamże, s. 178-180. 168 przekonać kierownictwo NRD, że na czele rządu polskiego stoi prawdziwy komunista. Sformułowania były więc zapewne celowo wyostrzone. Ale poglądy Rakowskiego przedstawiane ambasadorowi NRD nie różniły się w sposób zasadniczy od głoszonych na posiedzeniach Sekretariatu KC. 9 listopada Ciosek zaprosił ks. Orszulika na rozmowę i „szeroko tłumaczył, że decyzja o zamknięciu Stoczni miała charakter ekonomiczny. Została ona podjęta 30 X br. wieczorem, bez jego udziału. Władze wiedzą, że utrudnia to doprowadzenie do «okrągłego stołu». Nastąpiły reakcje zarówno w kraju, jak i za granicą. Zrodziły się emocje, które należy przeczekać. Zareagował także Departament Stanu USA, wzywając na rozmowę ambasadora PRL, Kinasta, którego potraktowano obcesowo. Premier Rakowski i min. Wilczek wymogli tę decyzję uważając, iż tylko odważnymi posunięciami mogą uzyskać wiarygodność u społeczeństwa. Poparcie dla gabinetu Rakowskiego wzrosło z kilkunastu do 52%. W odpowiedzi - zanotował ks. Orszulik - stwierdziłem, że nikt ani w kraju, ani za granicą nie uwierzył ani nie uwierzy, że przemawiały za tą decyzją tylko względy ekonomiczne. Nie tylko «Solidarność», ale i prasa zagraniczna, w tym komunistyczna, oceniają tę decyzję jako polityczną. Decyzja ta była zaskoczeniem nie tylko dla opinii publicznej, ale i dla załogi Stoczni, także dla dyrekcji i organizacji partyjnej"109. Gen. Kiszczak stwierdził w rozmowie ze mną, że nie brał udziału w podejmowaniu decyzji w sprawie Stoczni i nie był z niej zadowolony, bo podważała ona w opinii jego wiarygodność. Nie ulega natomiast wątpliwości, że z dużym wyprzedzeniem wiedział o niej gen. Jaruzelski. To był swoisty test siły i determinacji opozycji oraz siły jej społecznego poparcia. Test wypadł dla opozy- 09Peter Raina, Rozmowy..., s. 287-190. 169 :.L . L'.. ej i negatywnie. Poza gniewnymi wypowiedziami nie było żadnej reakcji. Stało się jednak oczywiste, że perspektywa Okrągłego Stołu znacznie się oddaliła. I chyba o to władzom chodziło. Z dwóch co najmniej powodów. Przede wszystkim ekipa gen. Jaruzelskiego była -jak się wydaje - zaskoczona stanowczością stanowiska opozycji i Kościoła w sprawie reaktywowania „Solidarności". Z wcześniejszych rozmów z przedstawicielami Episkopatu wyrobiono sobie błędne, jak się okazało, przekonanie, że możliwe będzie zastąpienie pluralizmu związkowego pluralizmem politycznym. To było to wielkie zadanie, które miał zrealizować Stanisław Ciosek. Badania opinii publicznej wskazywały, że tylko 35% społeczeństwa domaga się przywrócenia „Solidarności". Władze nie miały jednak żadnych przekonywających argumentów za odrzuceniem legalizacji „Solidarności". Tym bardziej że jej przywódcy deklarowali poszanowanie porządku konstytucyjnego. W bardzo interesującym „Scenariuszu rozwoju sytuacji kraju", przygotowanym w połowie października 1988 r. w kierowanym przez płk. Kaczorkiewicza Biurze Analiz MSW, pisano: „to co dla opozycji jest warunkiem wstępnym prowadzenia jakichkolwiek rozmów, dla strony "państwowej» (układu sojuszniczego) jest nieprzekraczalną granicą kompromisu - co już stawia pod dużym znakiem zapytania możliwość o-siągnięcia pełnego sukcesu". Rozpatrywano też wariant przedłużania się rozmów bez widocznych rezultatów, uznając go zresztą za mało prawdopodobny. Najwięcej uwagi poświęcano wariantowi: zerwanie rozmów. Stwierdzano, że dla przeciwnika, bo tak określano opozycję, kluczową sprawą jest rejestracja i prawne przyzwolenie na działalność NSZZ „Solidarność", dlatego też „na Lecha Wałęsę czynione są wielorakie naciski, aby w czasie obrad «okrągłego stołu», np. w ciągu pierwszych czterech dni wynegocjował przynaj- 170 mniej formalną zapowiedź zgody na działalność "Solidarności". W takim przypadku rozmowy będą mogły być kontynuowane i będzie można spokojnie oczekiwać na ponowne usankcjonowanie NSZZ "Solidarność". W przeciwnym razie - kontynuowali autorzy - to znaczy wówczas, gdy zgody na działanie "Solidarności" Wałęsa nie uzyska bądź strona rządowa będzie przeciągać rozmowy, nie zajmując konstruktywnego stanowiska w tej sprawie, Wałęsa przestanie się liczyć jako przywódca i autorytet moralny, i nastąpić może niekontrolowany wybuch społeczny, m.in. inspirowany i kierowany przez młodzież robotniczą. Właśnie młode pokolenie należy traktować jako główną siłę sprawczą zachodzących wtedy zmian. Jest ono pozbawione kompleksów i nie uznaje autorytetów - stąd wynikać może jego niepohamowany radykalizm, poparty - w tym momencie - zniecierpliwieniem". Autorzy bardzo zdecydowanie stwierdzali: „Generalnie przyjąć należy, że zerwania rozmów dokonać może tylko opozycja, nie zaś strona rządowa". Przeprowadzali analizę negatywnych skutków zerwania rozmów. Stwierdzali też, że nie można „wykluczyć i takiej możliwości, że rozwój sytuacji społeczno-politycznej wymknie się spod kontroli zarówno władzy, jak i opozycji". Przyczyną może być załamanie się rynku, zwłaszcza żywnościowego. Wówczas konieczny byłby wariant wprowadzenia stanu wyjątkowego. Gen. Jaruzelski opatrzył tekst uwagami, które zakończył: „Stan wyjątkowy tylko w sytuacji tragicznej, do której nie wolno dopuścić - byłoby to zaprzepaszczenie dotychczasowego dorobku w kraju i poza granicami"110. 110 AIPN, MSW II 3586. Na pierwszej stronie maszynopisu odręczne uwagi gen. Jaruzelskiego zaadresowane do płk. Kaczorkiewicza. Ten sam tekst opublikował Krzysztof Dubiński [Okrągły Stół, s. 114-121) opatrując go podpisem: Wydział Społeczno-Praw- 171 Drugim powodem wyraźnego wyhamowania przez władze przygotowań do Okrągłego Stołu przy jednoczesnej kampanii propagandowej przeciwko - jak to określano - ekstremie opozycyjnej było uświadomienie sobie nieprzygotowania własnej bazy politycznej do decyzji o reaktywowaniu „Solidarności". Jest to wyraźnie widoczne w dokumentach partyjnych, w wypowiedziach działaczy OPZZ i oczywiście w dokumentach przygotowanych przez MSW. Pojawiają się nawet prognozy, że może to doprowadzić do rozłamu w PZPR. Dodatkowym elementem impasu w przygotowaniach do Okrągłego Stołu były nadzieje kierownictwa partii, że energiczne działania rządu Rakowskiego doprowadzą do widocznego polepszenia sytuacji gospodarczej. Towarzyszące im posunięcia polityczne i społeczne mogą stworzyć sytuację, w której Okrągły Stół nie będzie konieczny. „W pierwszych tygodniach naszej działalności -wspomina M.F. Rakowski - koncentrowaliśmy się z jednej strony na działaniach doraźnych, z drugiej zaś na strategicznych. Te pierwsze, oprócz likwidowania różnych nieżyciowych przepisów, odblokowania hamulców wzrostu przedsiębiorczości i podaży, objęły m.in. zniesienie reglamentacji benzyny, limitów zakupu węgla przez ludność, likwidację asygnat samochodowych, nową politykę paszportową i wiele innych «drobnych» dokuczliwości, z jakimi obywatel spotykał się niemal każdego dnia"111. Znaczna część tych działań doraźnych była realizacją pomysłów zgłaszanych w kolejnych memoriałach zespołu trzech. W końcu grudnia zostały uchwalone przez Sejm dwie bardzo ważne ustawy gospodarcze: ny KC PZPR. Ma on datę 15 października, podczas gdy maszynopis nosi datę 12 października, a uwagi gen. Jaruzelskiego - 13 października. 111 Mieczysław F. Rakowski, dz. cyt., s. 156. 172 „O podejmowaniu działalności gospodarczej" i „O działalności gospodarczej z udziałem podmiotów zagranicznych". Władysław Baka, wówczas członek Biura Politycznego, stwierdza, że przedstawiony „w grudniu 1988 r. pakiet reform liberalizujących i deregulujących funkcjonowanie gospodarki, w tym zwłaszcza ustawa o działalności gospodarczej, a także legalizacja prywatnego obrotu dewizowego (kantory), umożliwienie osobom prywatnym nabywania i dzierżawy majątku państwowego, wprowadzenie rynkowych cen najpierw na towary przemysłowe i usługi, a następnie uwolnienie cen na artykuły żywnościowe itd. znamionowały, że gospodarka wkracza w nową jakościowo fazę: od reformowania socjalizmu do transformacji ustrojowej. Mimo podejmowanych radykalnych działań systemowych, stawało się coraz bardziej oczywiste, że partia ma coraz mniejsze szansę na przeprowadzenie reform"112. Można spotkać w pracach historycznych poświęconych temu okresowi pogląd, że energiczna działalność reformatorska gabinetu Rakowskiego miała odwrócić uwagę społeczeństwa od sprawy Okrągłego Stołu. Trudno się zgodzić z taką interpretacją, za którą nie stoją zresztą żadne dowody. Rakowski obejmując urząd premiera po prostu rozumiał, że dalsze dryfowanie w polityce gospodarczej musi zakończyć się klęską. Przyjęty przezeń program gospodarczy był zresztą w podstawowych elementach zbieżny z koncepcjami gospodarczymi opozycji. Szef wywiadu MSW, gen. bryg. Zdzisław Sarewicz, informował w początkach listopada, że kierownictwo „Solidarności" dostrzega możliwość podjęcia przez rząd próby rozwiązania najistotniejszych problemów kraju bez udziału opozycji. Przemawia ich zdaniem za 112 Władysław Baka, Reformy gospodarcze w latach 80., s. 392 w: Polska pod rządami PZPR, Warszawa 2000. 173 im 1 tym „bardzo radykalny w założeniach program gospodarczy strony rządowej, który znacznie przewyższa śmiałością rozwiązań program przygotowany przez zespół ekonomiczny opozycji. W związku z tym wyrażane są obawy, że propozycje ekonomiczne strony rządowej mogą zyskać duże poparcie społeczne, co mogłoby niekorzystnie wpłynąć na prestiż "Solidarności"". Informacji gen. Sarewicza towarzyszył obszerny (10 stron) załącznik zatytułowany „Projekt postulatów w dziedzinie polityki gospodarczej na obrady okrągłego stołu". Różnice z realizowanym już programem rządowym były bardzo niewielkie113. Zahamowanie przygotowań do obrad Okrągłego Stołu nie oznaczało osłabienia kontaktów z Kościołem. Funkcjonował nadal „kanał" Stelmachowski--Czyrek. Rozmawiali oni telefonicznie lub osobiście, ale żaden z nich nie miał zwyczaju sporządzania, tak jak ks. Orszulik, dokładnych notatek. Odbywały się też, z wyraźnie wzrastającą w listopadzie częstotliwością, spotkania Cioska z ks. Orszulikiem, w czasie których Ciosek, ze znaczną otwartością, informował swego rozmówcę o sytuacji w kraju. Równocześnie trwała wymiana listów Kiszczaka z Wałęsą. 27 października 1988 r. Wałęsa wydał oświadczenie odrzucające zarzuty, że to z winy „Solidarności" nie dochodzi do obrad Okrągłego Stołu. Wskazywał, że w dwa miesiące po zakończeniu strajków, wbrew obietnicom władz, nie rozwiązany jest problem osób represjonowanych za udział w strajkach, że ingeruje się w skład solidarnościowej reprezentacji do 113 AIPN, MSW II 3385. Informację otrzymało 6 członków Biura Politycznego i 1 zastępca członka (Ciosek) oraz, oprócz Kiszczaka, trzech wysokich funkcjonariuszy MSW. Nie została wysłana do Kazimierza Barcikowskiego, Tadeusza Porębskiego, Alfreda Miodo-wicza i robotników-członków BP. Informacja zawierała też załącznik omawiający postulaty opozycji w poszczególnych zespołach Okrągłego Stołu. 174 Okrągłego Stołu, że brak jest woli politycznej do rozwiązania problemu „Solidarności". Stwierdzał, że gotów jest zasiąść do Okrągłego Stołu, „ale rozmawiać warto, gdy się ma wolę rozstrzygnięć". I kończył oświadczenie opinią, że do Okrągłego Stołu „może i powinno dojść, ale nie za wszelką cenę i nie na wszelki sposób". Gen. Kiszczak odpowiedział 2 listopada listem do Wałęsy ponawiając propozycję przeprowadzenia roboczego spotkania w możliwie szybkim terminie. „Celowe byłoby spotkanie w wąskim gronie w zamiarze uzgodnienia między innymi liczby i listy uczestników obrad plenarnych oraz zespołów roboczych, sprawy przewodnictwa obrad i kolejności wystąpień, obsługi prasowej, czasu trwania okrągłego stołu". Wyraził przekonanie, że wolą wszystkich „jest przezwyciężenie przeszkód i trudności drogą dialogu, z intencją porozumienia". Wałęsa odpowiedział listem z 5 listopada, w którym przypominał, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy w czasie rozmów Czyrka ze Stelmachowskim rozpatrzone zostały sprawy proceduralne i techniczne. „Przeszkody w realizacji okrągłego stołu - pisał - nie są ani proceduralne ani techniczne, lecz merytoryczne". Wśród nich sprawa przyszłości „Solidarności". Warunkiem spotkania powinno być wstrzymanie decyzji 0 likwidacji Stoczni Gdańskiej114. 11 listopada Barcikowski i Ciosek na życzenie gen. Jaruzelskiego spotkali się w Belwederze z abp. Dąbrowskim. Barcikowski powiedział: „Dla Kościoła mamy niezmienne uznanie, ufamy mu i liczymy, że pomoże doprowadzić do «okrągłego stołu». Na tym odcinku sytuacja jest zła i pogarsza się". Uznał, że publiczne „ostrzeliwanie się" utrudniło spotkanie. „Stąd nasza prośba - kontynuował - do Episkopatu o przychylność 1 pomoc w doprowadzeniu do spotkania i podjęcia de- 114 Okrągły Stoi, s. 136-139. 175 ^^^^^^^^^^Si^^^^^^^Sl" cyzji koniecznych dla dobra społeczeństwa i państwa". Chyba po raz pierwszy przedstawiciele władz rozmawiali w taki sposób z przedstawicielem Kościoła. Świadczyło to o głębokim zaniepokojeniu gen. Ja-ruzelskiego rozwojem sytuacji. Po wystąpieniu Barci-kowskiego Ciosek zapoznał rozmówców z listem Kisz-czaka do Wałęsy, który miał być odczytany wieczorem w telewizji. Arcybiskup Dąbrowski uznał, że władze nie powinny rozmawiać z Wałęsą za pośrednictwem telewizji. List powinien być doręczony adresatowi, który na niego odpowie. „Powaga sprawy - pouczał Barcikowskiego i Cioska - wymaga od nas dużego spokoju i pewnej dyskrecji". Następnie odniósł się do decyzji o likwidacji Stoczni Gdańskiej. Określił ją jako decyzję polityczną i powiedział, że „żadne wyjaśnienia tu nie pomogą. Tym fałszywym krokiem zmobilizowaliście przeciwko sobie cały świat. Episkopat nie może tu milczeć". Ogłosi w tej sprawie oświadczenie115. :; Było ono stanowcze w tonie i dla władz nieprzyjem^ ll5Peter Raina, Rozmowy..., s. 290-292. 12 listopada 1988 r. abp Dąbrowski, jako sekretarz Episkopatu, wydał oświadczenie, w którym nawiązując do 70. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości pisał: „Historia jednoznacznie nas poucza, że rządzący obóz polityczny nie potrafi rozwiązać palących problemów kraju bez szerokiego udziału społeczeństwa. [...] Rysująca się szansa rychłego podjęcia rozmów przy «okrągłym stole» między przedstawicielami strony społecznej i władz państwowych w ostatnich tygodniach napotyka na trudności. Kampania propagandowa przeciwko pluralizmowi społecznemu, zwłaszcza pluralizmowi Związków Zawodowych, jakiej byliśmy świadkami, nie stworzyła sprzyjającego klimatu do tych rozmów. Podobnie ocenić należy niewykonanie porozumienia w sprawie zaniechania represji wobec uczestników tegorocznych strajków, zwłaszcza na Śląsku, w sprawie przywrócenia ich do pracy. Podważa to wiarygodność władz państwowych, a także autorytet ludzi Kościoła, wobec których poręczano niestosowanie represji osobistych i pracowniczych". Decyzja w sprawie Stoczni Gdańskiej określona została jako „akt polityczny niesprzyjający idei porozumienia". Oświadczenie wzywało do dialogu (Peter Raina, Kościół w PRL..., s. 592-593]. 176 ne. Przełknęły go rozumiejąc, że jest to wypowiedź dająca Kościołowi alibi dla tajnej dyplomacji, do której właśnie przystąpił. Otóż pod koniec spotkania w Belwederze abp Dąbrowski złożył następujące oświadczenie: „Pan przewodniczący zachęcał, abyśmy sprzyjali i pomagali doprowadzić do «okrągłego stołu». O-statnie «strzały na wiwat» zablokowały praktycznie możliwość konstruktywnego spotkania. Proponuję, aby Episkopat w roli obserwatora podjął się mediacji. Zapraszam panów Kiszczaka i Wałęsę, by spotkali się na gruncie neutralnym i z pomocą Kościoła uzgodnili zasady «okrągłego stołu». Pan Ciosek przyklasnął, ale p. Barcikowski oświadczył: - Propozycja jest godna uwagi, ale musimy się porozumieć z Kiszczakiem i szefem. Musimy przemyśleć problem i przygotować formułę spotkania, żeby złośliwi dziennikarze nie puścili w świat, że abp Dąbrowski wezwał do siebie Kiszczaka i Wałęsę, pogroził im jak tata dzieciom i wezwał ich do zgody"116. Dotychczas Episkopat występował jako pośrednik pomiędzy władzami i opozycją, usiłując wpływać na stanowiska obu stron przez sugerowanie zachowań, ale przede wszystkim przekazując informacje o wzajemnych poglądach. Oferta złożona w Belwederze była jednak czymś więcej. Episkopat podejmował się roli czynnej: inicjatora i mediatora. Była to odważna decyzja. Inicjatywa zgłoszona w Belwederze została zrealizowana już po tygodniu. Wałęsa wyraził zgodę na spotkanie z gen. Kiszczakiem pod warunkiem, że będzie się odbywać na terenie kościelnym i że towarzyszyć mu będzie bp Tadeusz Gocłowski. Początkowo planowano spotkanie w nuncjaturze, ostatecznie odbyło się w budynkach parafii w Wilanowie. Rozpoczęło się 18 listopada o godz. 18. Poza bp. Gocłowskim Wałęsie towarzyszył Tadeusz Mazowiecki, gen. Kiszczakowi - n6Peter Raina, Rozmowy..., s. 291. 12-Karuzela 177 Stanisław Ciosek. Gospodarzem był abp Dąbrowski. Obecny był też ks. Orszulik, który tego dnia rano dokonał wraz z zastępcą dyrektora Biura Ochrony Rządu inspekcji pomieszczeń, gdzie miano obradować. Abp Dąbrowski, witając przybyłych, powiedział, że w ich „osobach spotykają się tutaj przedstawiciele władzy i społeczeństwa". Wyraził nadzieję, że „to dzisiejsze spotkanie z udziałem przedstawicieli Kościoła doprowadzi do wzajemnego zrozumienia i zbliżenia stanowisk oraz pomoże spojrzeć uczciwie na to, co jest prawdziwym dobrem Polski i naszej wspólnoty narodowej". Przemówienie gen. Kiszczaka składało się z dwóch części. W pierwszej obszernie, ale mało przekonywająco, wyjaśniał decyzję o likwidacji Stoczni Gdańskiej oraz problem represjonowanych w strajkach sierpniowych. W drugiej omawiał problemy organizacyjno--proceduralne związane z Okrągłym Stołem. W wystąpieniu nie padło słowo „Solidarność". Wałęsa, w przeciwieństwie do Kiszczaka, nie miał przygotowanego tekstu. Opowiedział się za pluralizmem i stwierdził, że jeśli się przyjmie tę zasadę, to „możemy zaczynać od tego, na co jest zgoda obu stron, tzn. od reform politycznych, ekonomicznych i społecznych. Trzeba się wspólnie zastanowić, jak bez strat przeprowadzić kraj do pluralizmu związkowego". Po wstępnych przemówieniach abp Dąbrowski opuścił salę obrad, życząc zebranym konstruktywnych wyników. Było to życzenie nadmiernie optymistyczne. Dyskusja merytoryczna ograniczyła się do kilku wypowiedzi o rozumieniu pojęcia pluralizmu, ale -jak się okazało - najbardziej dramatyczny był spór o treść komunikatu o spotkaniu w Wilanowie. Chodziło o użycie słowa „Solidarność", czemu Kiszczak i Ciosek stanowczo się przeciwstawiali. W notatce ze spotkania, którą sporządzili 24 listopada ks. Orszulik i Mazowiecki, zapisano: „Ciosek powiedział, że dziś nie ma woli politycznej oświadczenia, iż jest miejsce dla «Solidarności», bo nie ma na to warunków poli- 178 tycznych". Dodał jednak, że władze są za tworzeniem takich warunków. Kiszczak powiedział, że „musimy naszą bazę przyzwyczajać powoli, stopniowo do tego, czego oczekujecie". Ciosek powołał się na badania opinii publicznej, z których miało wynikać, że w zakładach pracy tylko 6% załogi zainteresowane jest „Solidarnością", na co ripostował ks. Orszulik, że skoro „Solidarność" ma tyle samo zwolenników, co stowarzyszenie homoseksualistów, to czemu władze tale obawiają się „Solidarności"? I Kiszczak, i Ciosek kusili rozmówców perspektywą wejścia opozycji do Sejmu w przewidzianych na przyszłą jesień wyborach. Dyskutowano również w czasie kolacji i później. Nie udało się zbliżyć stanowisk. Na wniosek Mazowieckiego postanowiono spotkać się następnego dnia. Dyskusja była jeszcze bardziej dramatyczna. W pewnym momencie Kiszczak wstał i oświadczył, że „rozstajemy się bez komunikatu", co było równoznaczne z zerwaniem rozmów. Biskup Gocłowski zaapelował o rozwagę, a ks. Orszulik oświadczył, że jeśli dziś nastąpi zerwanie kontaktów, „ani abp Dąbrowski, ani żaden inny przedstawiciel Kościoła nie podejmie się pośrednictwa w zorganizowaniu ponownego spotkania". Zaproponował, żeby w komunikacie podać, że odbyło się spotkanie gen. Czesława Kiszczaka z Lechem Wałęsą, wymienić uczestników i stwierdzić, „że rozmowy będą kontynuowane w celu zbliżenia stanowisk". Wałęsa zaakceptował taki komunikat, ustalono też, że następne spotkanie przygotują ks. Orszulik i Ciosek117. 1I7Tamże, s. 295-309. Istnieje też notatka z rozmów w Wilanowie opracowana przez Krzysztofa Dubińskiego {Okrągły Stół, s. 148-149). Różni się w szczegółach. Dubiński nie wspomina w ogóle o wymianie zdań poprzedzającej spór o treść komunikatu. Spór ten przebiegał „w atmosferze dużej nerwowości". Wałęsa kilkakrotnie oświadczał: „Mnie się nie spieszy. My mamy czas. Poczekamy". W rozmowach kuluarowych Wałęsa mówił o projekto- 179 L *« ' ; "' 'i * I Relacjonując rozmowy wilanowskie miesiąc później na posiedzeniu Komitetu Obywatelskiego Tadeusz Mazowiecki powiedział, że o ile w latach 1980--1981 strona partyjno-rządowa we wszystkich rozmowach podkreślała obawy przed interwencją radziecką, o tyle obecnie boi się własnego aparatu partyjnego i własnej bazy politycznej. Również Wałęsa musiał liczyć się z nastrojami swojego zaplecza politycznego. Był w lepszej sytuacji, bo jego przeciwnicy (np. Grupa Robocza) nie mieli żadnych możliwości obalenia go. Chyba że zwołałby posiedzenie wybranej w 1981 r. Komisji Krajowej, ale tego właśnie nie zamierzał zrobić. Tzw. gwiazdozbiór, czyli grupa Joanny i Andrzeja Gwiazdów oraz Anny Walentynowicz, był niewielkim zagrożeniem. Atakami prasy podziemnej za ugodowość i kunktatorstwo, jeśli je w ogóle czytał, nie bardzo się przejmował. Liczył się ze stanowiskiem Kościoła, który zalecał poszukiwanie kompromisu. Wałęsa był symbolem „Solidarności", co dawało mu niepodważalną pozycję. Tylko młodzież, czego miał świadomość, mogła mu zagrozić. Nie mieli tego luksusu Jaruzelski i Kiszczak. Kontrolowali wprawdzie aparat bezpieczeństwa i wojsko, ale nie mogli mieć pewności, że utrzymają tę kontrolę po przywróceniu „Solidarności". Tym bardziej nie mogli być pewni aparatu i aktywu partyjnego. Doradcy Jaruzelskiego wręcz ostrzegali go, że może utracić przywództwo. Spotkanie w Wilanowie nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Perspektywa Okrągłego Stołu wciąż była odległa. Zamiary Kiszczaka, aby doprowadzić do obrad bez wspominania o „Solidarności", okazały się nie do zrealizowania. W Wilanowie Ciosek oświadczył wanej debacie telewizyjnej. Miodowicz, Kiszczak i Ciosek wyrażali wątpliwości, czy debata się odbędzie. Biskup Gocłowski skomentował to: „Panie Lechu, jeśli panowie z rządu mówią, że spotkania nie będzie, to znaczy, że chyba go nie będzie". 180 np., że w czasie obrad strona rządowa nie będzie mogła wypowiedzieć słowa „Solidarność", co zapowiadało sytuację schizofreniczną. Nadzieje Kościoła, że uda się przełamać impas, nie spełniły się. Kontakty jednak nie zostały zerwane, i to było bardzo ważne. 28 listopada Ciosek spotkał się z ks. Orszulikiem w celu zatarcia wrażenia, jakie na „Solidarności" musiały wywrzeć przemówienia Jaruzelskiego, Rakowskiego i Miodowicza na właśnie odbywającym się kongresie OPZZ. Ks. Orszulik oświadczył wręcz, że wystąpienia te, jak również wywiad Rakowskiego dla austriackiej telewizji, są dla „Solidarności" obraźliwe i świadczą o tym, że idea Okrągłego Stołu jest już nieaktualna. Ciosek oczywiście zaprzeczył, choć przyznał, że sformułowania Jaruzelskiego i Rakowskiego mogły zostać przez „Solidarność" uznane za obraźliwe i dodał, że nie ma się co obrażać, „bo i tak musimy zasiąść do Okrągłego Stołu". Mówił też o wielkiej szansie głębokiej przebudowy systemu państwa. Ks. Orszulik się z tym zgodził i powiedział, że trzeba poczynić realne kroki, by strona społeczna mogła się włączyć w proces przebudowy, która będzie nakładała na społeczeństwo znaczne ciężary. „Trzeba więc - kontynuował ks. Orszulik - odpowiednio kształtować opinię społeczną. Do tego potrzebny jest dostęp do środków masowego przekazu. Tymczasem są one zmonopolizowane przez partię. Nakład prasy kościelnej w porównaniu z partyjną jest niemal symboliczny. Jeden program TV i jeden radiowy winno się przekazać do dyspozycji strony społecznej"118. Tego samego dnia Wiesław Górnicki pisał w liście do premiera Rakowskiego, gratulując mu przemówienia na kongresie OPZZ: „Z gorzką satysfakcją przeczytałem doniesienia prasowe o kolejnym wezwaniu do "targania po szczękach» oraz sabacie czarownic u sPeter Raina, Rozmowy..., s. 310. 181 Jankowskiego. Interpretuję to jako rosnący lęk tej bandy przed skutecznością i dynamiką Twych działań. Nie ulega wątpliwości, że ekstrema - tym razem do spółki z reakcyjnym skrzydłem Episkopatu - postanowiła dać Ci nauczkę na samym początku. Widzę tylko jedno wyjście: kontynuuj swą dotychczasową linię i unikaj wszelkich wypowiedzi na temat «okrągłego stołu» pod hasłem «nie daj się zacytować". Rzecz jest albo martwa, albo wytraca impet, a w ogóle to w obecnym stanie rzeczy jest to raczej zadanie dla partii, a nie dla rządu. [...] Sygnalizuję Ci wreszcie, że według mojego wstępnego rozeznania X Plenum może stać się naprawdę historyczne... no, z różnych powodów. Proponuję, abyś nie zabierał głosu..."119 Do żadnej z tych rad premier Rakowski się nie zastosował. 119 ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, materiały nieuporządkowane. Górnicki był od samego początku przeciwnikiem Okrągłego Stołu - i rozmów z Wałęsą. Pisał do Rakowskiego 31 sierpnia 1988 r., w dniu spotkania Kiszczak-Wałęsa, nie mając jeszcze informacji o jego przebiegu: „Władza nie wzięła pod uwagę rzeczywistych proporcji strajkujących, popadła w histerię i ośmieszyła się akurat w tym momencie, kiedy zyskała najwięcej punktów: publiczne ujawnienie różnicy zdań w sprawie koncepcji ekonomicznej, pierwsza w historii PRL jawna krytyka rządu, decyzja o votum zaufania w rękach Sejmu itp. Jeżeli ustępujemy pod presją tak w końcu incydentalnych awantur - to co naprawdę zrobimy, jeśli dr Wałęsa rzuci hasło strajku powszechnego?" (tamże). ROZDZIAŁ ÓSMY Otwarcie 30 listopada przed południem Ciosek zatelefonował do ks. Orszulika i poinformował go, że wieczorem odbędzie się debata telewizyjna Miodowicza z Wałęsą, że nie będzie w niej wojny i że może ona nam pomóc „przejść przez rzekę", czyli rozwiązać problem „Solidarności". W sprawie debaty sześć godzin trwała „dyskusja w Biurze Politycznym. Miodowicz uzasadniał swoje racje tym, że w razie rezygnacji będzie oskarżony o tchórzostwo, może go to ośmieszyć w oczach członków OPZZ. Polecono mu, aby nie przemawiał agresywnie i nie kopał w «okrągły stół». - Z naszej strony jest wiele obaw co do tej debaty - dodał Ciosek. - Wajda nie uzyska zgody na wejście do studia Wszystkie obawy w pełni się potwierdziły. Debata okazała się pełnym sukcesem Wałęsy i całkowitą porażką Miodowicza, który od początku był na straconych pozycjach. Z uporem powtarzał frazę o jednym związku w zakładzie pracy i nie potrafił odpowiedzieć Wałęsie na pytanie, dlaczego dysponując wielldm związkiem, nie chce się zgodzić na istnienie „Solidarności". Wałęsa był spokojny, grzeczny, pojednawczy i od 120Peter Raina, Rozmowy..., s. 311. Idea takiej debaty wysunięta została w jednym z memoriałów zespołu trzech. Jesienią 1988 r. podchwycił ją Miodowicz przekonując kierownictwo partii, że zrobi z Wałęsy marmoladę. 183 ^Kfiili^^^K''iSiBP'«II^^S;' 'MM razu zepchnął Miodowicza do defensywy. Nie negował np. reform i pozytywnych zmian, ale zarzucał władzom powolność i małą skuteczność. To wówczas powiedział, że Zachód jedzie samochodem, a my goni-my go na rowerze. Okazał się całkowitym zaprzeczeniem rysowanego przez lata przez oficjalną propagandę wizerunku prymitywnego, nieodpowiedzialnego demagoga. Miodowicz był w jakiejś mierze sparaliżowany decyzją Biura Politycznego, że ma nie być agresywny, i ostrzeżeniem Wałęsy, że jeśli będzie mu przerywał i nie da mu się wypowiedzieć, to Wałęsa wyciągnie z kieszeni oświadczenie, przeczyta je i wyjdzie ze studia. To wszystko jednak były okoliczności dodatkowe. Decydujące było to, że Wałęsa miał po prostu rację. Sam Wałęsa nie miał początkowo poczucia sukcesu. Kiedy po debacie wrócił do Sekretariatu Episkopatu, gdzie czekali nań polityczni przyjaciele, wysiadając z samochodu powiedział: „nie wyszło, ale to nic, wyjdzie następnym razem". Na co Geremek krzyknął, że wyszło wspaniale, dopiero jednak telefon od żony i ponowne obejrzenie nagrania przekonały Wałęsę121. Następnego dnia, 1 grudnia, odbyło się posiedzenie Biura Politycznego, na którym wystąpił gen. Kiszczak. Powiedział m.in.: „Wałęsa zaprezentował się jako polityk dużej miary, posiadający jasną i przekonującą wizję przyszłości kraju. Okazał się człowiekiem o nastawieniu konstruktywnym, kierującym się wolą rzeczywistego dialogu i porozumienia. W zestawieniu z czarno-białym schematem lansowanym przez propagandę oficjalną bardzo korzystnie wypadły jego osobiste walory - wiara i przekonanie w słuszność głoszonych haseł, sprawność intelektualna, kultura osobista i dyscyplina słowa. Hasła Wałęsy argumentowane były jasno i w sposób trafiający do przekonania społe- 121 Rok 1989. Bronisław Geiemek opowiada, Jacek Żakowski pyta, Warszawa 1990, s. 27. czeństwa. Wałęsa istotnie podważył wiarygodność kierownictwa OPZZ i samego Miodowicza jako rzeczników interesów ludzi pracy. [...] Wałęsa niezwykle sugestywnie i zręcznie rozegrał «kartę radziecką». Odwołanie się do postępów pierestrojki i reform na Węgrzech pozwoliło mu utrzymać koncepcję "Solidarności" w szeroko rozumianej płaszczyźnie realnego socjalizmu". Kiszczak uważał, że Wałęsa definitywnie i w sposób korzystny dla „Solidarności" zamknął dotychczasową fazę przygotowań do Okrągłego Stołu. Co oznacza, że „stanie się konieczne nadanie nowego impulsu z naszej strony, przede wszystkim w postaci deklaracji dotyczącej «Solidarności» z użyciem w tekście tej nazwy"122. Biuro Polityczne nie podzieliło tego poglądu. 6 grudnia Biuro Polityczne zajmowało się m.in. przygotowaniami do Okrągłego Stołu. W podjętych decyzjach nie ma ani śladu nowego spojrzenia. Przeciwnie, jest zalecenie, że należy stać na stanowisku VIII Plenum i przemówienia Jaruzelskiego w Ursusie. Z dobrze udokumentowanych rozmów Cioska z przedstawicielami Kościoła widać, jak skomplikowane były działania mające doprowadzić do Okrągłego Stołu. 2 grudnia odbyło się, z inicjatywy Cioska, jego spotkanie z ks. Orszułikiem. Zaproszony był również Mazowiecki, który jednak odmówił udziału, prosząc ks. Orszulika, aby wysondował, o co chodzi. nl Okrągły Stół, s. 151-152. Gen. Kiszczak nie znal jeszcze danych z badań CBOS, które dwa dni później przedstawił Urban w czasie posiedzenia KC: „za legalizacją «Solidarności» opowiada się 73% badanych, przeciwnych jest 3%. Korzyści w legalizacji «Solidarność» upatruje 60%, a tylko 6% straty. Generalnie 64% uważa, że zwyciężył Wałęsa, a 1% uważa, że Miodowicz" (tamże, s. 153). Wśród tego jednego procenta byli członkowie Sekretariatu Komitetu Wykonawczego OPZZ, którzy 5 grudnia dyskutowali o debacie telewizyjnej, podlizując się Miodowiczowi bez żadnych zahamowań (Archiwum OPZZ. Posiedzenia Sekretariatu KW OPZZ od 2 listopada 1988. Zeszyt, rękopis). 185 Ciosek zaczął od oceny debaty telewizyjnej (Miodo-wicz przegrał, Wałęsa wyszedł z niej z twarzą), następnie przedstawił propozycję spotkania 5 lub 7 grudnia w takim składzie jak w Wilanowie, poszerzonym o Miodowicza i Geremka lub Stelmachowskiego, a następnie spotkania szerszego, takiego jak listopadowe spotkanie w Magdalence. Na tym drugim spotkaniu „przemówienia wygłosiliby Kiszczak i Wałęsa przedstawiając problemy, którymi miałyby się zająć «małe stoliki». Wałęsa niech mówi jeszcze ostrzej o "Solidarności" niż mówił w Ty ale Kiszczak nie będzie mógł jeszcze wypowiedzieć słowa «Solidarność». Powinny powstać «stoliki» poświęcone problemom pluralizmu politycznego i ekonomicznego, natomiast pluralizmu związkowego i społecznego z rąk nie wypuścimy". Ciosek zakomunikował też, że minister Olechow-ski poinformował prezydenta Francois Mitterranda, że Wałęsa otrzyma paszport i 9 grudnia będzie mógł udać się do Paryża na zaproszenie prezydenta. Ciosek powiedział także: „Wałęsa musi być świadom, że będziemy bardzo pilnie śledzić wszystkie jego wypowiedzi zagraniczne". Następnego dnia, w sobotę 3 grudnia, odbyło się kolejne spotkanie Cioska z ks. Orszulikiem, tym razem z udziałem Mazowieckiego. Ciosek powtórzył to, co mówił poprzedniego dnia, dodając wszakże ważne stwierdzenia: „Wy chcecie -mówi - zakotwiczyć «Solidarność» w zakładach pracy, podczas gdy my ewakuujemy stamtąd partię. Dajemy wam stowarzyszenia. Ograniczamy nomenklaturę. Nie chcemy zniszczyć formacji «Solidarności". Obecność partii w zakładach pracy jest anachronizmem". Podtrzymał z naciskiem propozycję obu spotkań, węższego i szerszego, jeszcze przed wyjazdem Wałęsy do Paryża. Mazowiecki uważał jednak, że te spotkania należy odbyć po X Plenum, którego decyzje zapewne stworzą nową sytuację. 186 Jeszcze tego samego dnia Ciosek przekazał telefonicznie projekt sformułowań w sprawie „Solidarności", które znalazłyby się w przemówieniu Kiszczaka na szerszym spotkaniu. Miało ono zostać, podobnie jak wystąpienie tam Wałęsy, podane do publicznej wiadomości. Mazowiecki, po naradzie z Geremkiem i Wielo-wieyskim, porozumiał się z Wałęsą i ustalono, że proponowana formuła jest nie do przyjęcia, o czym zawiadomił Cioska. Następne spotkanie w tym samym składzie odbyło się 6 grudnia. Ciosek przybył na nie prosto z posiedzenia Biura Politycznego. Oświadczył, że porozumienie jest nieuchronne, ale równocześnie powiedział, że szersze spotkanie nie może się odbyć przed plenum. „Przekazanie partii - powiedział - sygnału, że otwarty jest już proces legalizacji «Solidarności», jest niemożliwe. Jestem upoważniony do stwierdzenia - mówił dalej - że absolutnie nie można zrywać rozmów. Debata Miodowicz-Wałęsa jest przykładem tworzenia faktów. Bez zgody KC nie można nic zrobić. Nie mamy mandatu. Miodowicz ma wewnętrzne problemy. Zamurowało OPZZ, stawiane są pytania, kto pozwolił na tę debatę". Ciosek powiedział też, że zdaniem Kiszczaka warto się spotkać dla oczyszczenia przedpola, ale inni członkowie Biura Politycznego są temu przeciwni. Po raz pierwszy Ciosek ujawnił istnienie rozbieżności w Biurze Politycznym. Trzy dni później Barcikowski poinformował abp. Dąbrowskiego i ks. Orszulika o wynikach posiedzenia Biura Politycznego w sprawie „Solidarności" oświadczając, że „istnieje polityczna wola załatwienia tej sprawy", prosząc równocześnie o cierpliwość. Na tym spotkaniu ks. Orszulik poprosił, „ażeby wyłączyć go z kontaktów roboczych w sprawie wypracowania formuły legalizacji «Solidarności». Jego zdaniem sprawy te dotyczą wyłącznie świeckich i sekr. Ciosek powinien pozostawać w kontakcie z T. Mazo- 187 i- « v ./. wieckim. On sam może wziąć udział w rozmowach tylko na wyraźną prośbę negocjatorów, nie może ich jednak zastępować". Postulował też, aby utrzymać jeden kontakt: Ciosek-Mazowiecki, gdyż „kanał" Kisz-czak-Siła-Nowicki nie gwarantuje dyskrecji123. Wydarzeniem, które obok debaty telewizyjnej miało duże znaczenie dla rewizji dotychczasowego stanowiska lderownictwa PZPR, była wizyta Lecha Wałęsy w Paryżu 10 i 11 grudnia. Był przyjmowany z honorami należnymi głowie państwa. Amerykanie nazywają to „red carpet treatment". Było wszystko, łącznie z kompanią Gwardii Honorowej. I wszystko, co stanowiło wydarzenie bez precedensu, pokazała polska telewizja. Wałęsa wystąpił jako mąż stanu spotykający się z elitą francusldej polityki. Był w tej roli znakomity, również i dlatego, że uważnie słuchał rad towarzyszących mu Bronisława Geremka i Andrzeja Wielo-wieyskiego. Wystąpienia Wałęsy były rozważne i kon-cyliacyjne124. Wyjeżdżał do Paryża laureat Pokojowej Nagrody Nobla, bo w tej roli zaprosił go prezydent Mitterrand, powracał uznany polityk, którego nie sposób już było traktować jako osobę prywatną. W połowie grudnia gen. Jaruzelski otrzymał kolejne opracowanie zespołu trzech. Składało się z dwóch części. Pierwsza dotyczyła przygotowywanego właśnie X Plenum KC, które miało dokonać zmian personalnych w kierownictwie partii i wypowiedzieć się w sprawie „Solidarności". Było to plenum ważne, a jak się okazało - przełomowe, i stąd silne obawy, by nie stracić nad nim kontroli. 123Peter Raina, Droga..., s. 266-272. 124 Informację o paryskiej wizycie Wałęsy przedstawił na posiedzeniu Biura Politycznego 13 grudnia 1988 r. gen. Kiszczak. Powiedział m.in.: „Wałęsa i towarzyszący mu dwaj doradcy usiłowali realizować taktykę zaprezentowaną w debacie telewizyjnej. Uwypuklali więc polityczną dojrzałość, unikali bezpośredniego atakowania władz polskich..." (AIPN MSW II 1419). 188 Autorzy proponowali, aby przed posiedzeniem zebrać członków KC i osobno I sekretarzy KW i poprosić ich, aby na anonimowych kartkach napisali, kogo z kierownictwa PZPR należy zwolnić, a kogo do kierownictwa powołać. Wyniki sondażu miały być jedynie znane I sekretarzowi. To by pozwoliło zorientować się w nastrojach. Autorzy uważali, że na plenum trzeba podnieść sprawę „Solidarności", bowiem w przeciwnym razie „całe plenum będzie się kręciło wokół ogólnych formuł, odwrócone plecami od realnej sytuacji politycznej w kraju". Sugerowali, by - jak to określali - któryś z autorytatywnych członków Biura Politycznego wystąpił na początku dyskusji i powiedział, że zmieniła się sytuacja, zmienił się ton wypowiedzi Wałęsy, w niektórych sprawach poglądy się zbliżyły, w czym doniosła rola mediacyjna Kościoła, na problem „Solidarności" należałoby spojrzeć od nowa, rozważnie, spokojnie, ale bez uprzedzeń i zahamowań. W dyskusji powinni wypowiedzieć się działacze związkowi. „Można sądzić -stwierdzali autorzy - że ta deklaracja intencji jest wystarczająca dla podjęcia obrad okrągłego stołu. Tam w odpowiednim zespole, z szerokim udziałem OPZZ można by przedyskutować przesłanki, o których mówił Wojciech Jaruzelski w «Ursusie», formy i tempo wprowadzenia pluralizmu związkowego i wynegocjować konkretne rozwiązania". Druga część memoriału poświęcona była sprawie wyborów. Autorzy wskazywali na wzrost dynamiki dążeń opozycyjnych i powiększenie się zakresu społecznej sympatii dla tych dążeń. Opozycji sprzyja polityka stopniowej liberalizacji i wzrost swobody słowa. „Przy tym - powiadali autorzy - socjalizm w dotychczasowych formach charakteryzujemy jako zły i prezentujemy podobne dążenia gospodarcze i polityczne co opozycja, twierdząc tylko, że trzeba stopniowo, rozważnie, co nie przemawia do młodzieży. Socjalizm to 189 jest coś, czego pewne fundamentalne elementy pragniemy ocalić z porażki, a już nie lepszy, korzystniej sprawdzający się i mający przyszłość sposób urządzania świata". Autorzy wskazywali, że wzrostowi siły opozycji czynnej i biernej towarzyszy równoczesny wzrost poparcia dla rządu Rakowskiego, co oznacza, „że dokonują się w świadomości społecznej dwa równoległe procesy: niekorzystny i korzystny. Wektor obu tych procesów okaże się jednak dla nas - powiadali - niekorzystny z dwóch powodów. Po pierwsze, poparcie dla rządu wejdzie w fazę malejącą, gdy rząd zacznie podejmować ekonomicznie niezbędne decyzje dolegliwe (ceny, podatki itp.). Po drugie, powodzenie rządu wynika m.in. z czynników przejściowych: jest on dobry na tle poprzedniego, złego rządu. Po trzecie, aprobowane są te pragmatyczne działania rządu, które są zbliżone do dążeń i haseł opozycji, a więc poparcie dla rządu nie wyklucza się z poparciem dla opozycji, lecz współistnieje z nim w ludzkiej świadomości. Sporo ludzi jest jednocześnie za tym, co robi Rakowski, za tym, do czego dąży Wałęsa, za tym, co głosi «Tygodnik Powszechny» i najbardziej są za Kościołem, który nie wydał stalinizmu, błędów Gierka itp., itd. Taki melanż myślowy charakteryzuje tę większość, o którą zabiegamy. Można przewidzieć, że w 1989 r. pojawi się rozczarowanie wynikłe z zawiedzionych po części oczekiwań na wyraźną zmianę sytuacji gospodarczej, oswojenie z nowatorstwem rządu - i spadek zainteresowania, zaufania, poparcia i nadziei wiązanych z rządem. Opozycja zaś nie ponosząc nadal odpowiedzialności w niczym nie zbrzydnie". Autorzy argumentowali, że po legalizacji „Solidarności" pojawi się następnie - i zyskiwać będzie aprobatę - żądanie zniesienia cenzury i nomenklatury. Później żądanie uspołecznienia telewizji, ograniczenia partii i państwa w różnych dziedzinach życia. I w re- 190 zultacie nim „dojdziemy jesienią do dnia wyborów, ugruntuje się już społecznie hasło « wolnych wybo-rów», tj. rywalizacyjnych wyborów. Odłożymy wybory: oczekiwania i żądania narosną". Autorzy stwierdzali, że nie ma przesłanek do przewidywania, że czas może grać na korzyść władzy, i podważali strategię wiązaną z Okrągłym Stołem. „Zakładamy - pisali - że zawrzemy porozumienie i stworzymy Radę Porozumienia, która wypracuje dla nas i umiarkowanej opozycji platformę wyborczą. Następnie zmontujemy blok wyborczy oparty o ustalony z góry podział mandatów. Nie jest pewne, czy to się uda. Nie jest pewne, czy porozumienia z początku roku 1989 będą prawomocne jeszcze pod koniec 1989 r. O wszystkim decyduje realny układ sił ciągle zmienny". Autorzy ostrzegali, że takie nierywalizacyjne wybory zawiodą oczekiwania społeczne, co może się wyrazić niską frekwencją. „Wyobrazić sobie też można -kontynuowali - że opozycja zgodzi się podzielić z góry mandaty i wziąć np. tylko 25 proc, ale pod warunkiem, że ich posłowie będą wybierani w wolnych, tj. rywalizacyjnych wyborach, a nasi w tradycyjnych. Skutki polityczne byłyby fatalne. Sejm i Senat dzieliłby się na mandatariuszy prawdziwych i fikcyjnych". To rozumowanie prowadziło autorów do - jak to określają - ryzykanckiej propozycji: przeprowadzenie wolnych, rywalizacyjnych wyborów w końcu lutego 1989 r. Gwarantem rzetelności ich przeprowadzenia powinien być Kościół. Autorzy liczyli, że wewnętrzne skłócenie opozycji uniemożliwi stworzenie przez nią, w tak krótkim czasie, bloku wyborczego. Prezentując walory swej propozycji pisali: „Ogłoszenie na obecnym Plenum wyborów rywalizacyjnych w lutym oznaczałoby wykorzystanie czynnika zaskoczenia. Przejęlibyśmy w pełni inicjatywę polityczną w kraju. Przeskoczylibyśmy i przelicytowali oczekiwania opozycji i Zachodu idąc dalej niż ich obecne żądania i 191 ma E oczekiwania. Skłócilibyśmy opozycję. Walka wyborcza zespoliłaby i zdynamizowała naszą bazę polityczną. Każdy aktywista, członek któregokolwiek aparatu wiedziałby, że walczy o swoją przyszłą pozycję, o swój status. Podpowiedzielibyśmy w odpowiedniej formie, że walczy nawet o bezpieczeństwo swojej emerytury. Wybory takie przywróciłyby naszej bazie witalność i wiarę we własne siły. Wygranie wyborów przecięłoby wszelki spór o legity-mizm naszej władzy. Z opozycją prowadzilibyśmy potem grę o porozumienie itd. z pozycji silniejszego. Wygranie wyborów dałoby nam spokój na 4 lata. Zmieniłoby sytuację socjalizmu w skali międzynarodowej". Memoriał kończył się prawie trzystronicowymi zaleceniami dotyczącymi prowadzenia kampanii wyborczej. Jedno z nich szczególnie zafrapowało gen. Jaru-zelskiego, bo opatrzył je na marginesie dużą literą V, trzema wykrzyknikami i jeszcze dopisał „oj". Brzmiało ono: „W programie TV (odpowiednio radia i niektórych gazet) należy wydzielić czas (miejsce) dla kampanii wyborczej opozycji, odpowiednio zmultipliko-wać liczbę występujących opozycjonistów, żeby nie zapewnić żadnemu nadmiernej popularności. Zapraszać najgłupszych. Robić nasze dyskusje z opozycją tak pomyślane, abyśmy górowali. Mając w ręku propagandę - mamy 3/4 szans zwycięstwa"125. Ten śmiały pomysł oznaczał odsunięcie Okrągłego Stołu na okres po wyborach. Do kampanii wyborczej należałoby dopuścić nazwę „Solidarność", np. dla listy Lecha Wałęsy, bo w przeciwnym razie część społeczeństwa i Zachód nie uznają wyborów za wolne i autentyczne. Była to koncepcja imponująca zwartością, logiką i odwagą. Ale nie było w PZPR sił zdolnych ją zaakceptować i realizować. Jak pokazała najbliższa przyszłość, 125 ADH PRL. Kolekcja Jerzego Urbana. „Propozycje bieżące", Warszawa 15 grudnia 1988. nawet okiełznanie na X Plenum Komitetu Centralnego w celu zaaprobowania przezeń reaktywowania „Solidarności" wymagało dramatycznych działań. W tym samym mniej więcej czasie co „Propozycje bieżące" zespołu trzech powstały „Tezy do oceny i prognozy sytuacji społeczno-politycznej" przygotowane przez Międzywydziałowy Zespół Prognoz KC PZPR. Noszą one wprawdzie datę 21 grudnia, ale pisane były na pewno przed rozpoczęciem obrad X Plenum KC (20 grudnia). Ten obszerny dokument, opatrzony gryfem „tajne", przedstawiał rzeczywistość bez żadnych osłonek. Autorzy na podstawie wyników badań opinii publicznej stwierdzali, że w ciągu ostatnich trzech lat widoczne są dwie przeciwstawne tendencje: wzrost pozytywnych ocen sytuacji międzynarodowej i negatywnych ocen sytuacji krajowej. Wskazywali na gwałtowny wzrost optymizmu spowodowany powołaniem rządu Rakowskiego, co społeczeństwo uznaje za najważniejsze wydarzenie mijającego roku. Przestrzegali, że „optymizm ten jest bardzo kruchym budulcem zmian na lepsze w nastrojach. Co więcej, jest zjawiskiem równie pozytywnym, jak i bardzo niebezpiecznym. Trudno jeszcze teraz rozstrzygnąć, czy pozostały jakiekolwiek rezerwy cierpliwości, by wskutek kolejnego rozczarowania można było u-niknąć reakcji wybuchowej". Autorzy stwierdzali dalej, że emocje społeczne wobec Okrągłego Stołu (OS) zmieniały się. „Początkowo utworzyły wiarę w prawdziwy początek procesu porozumienia, skumulowały nadzieje na przyszłość, niebezpiecznie tworzyły opinię o magicznym jego znaczeniu. Fala ta szybko opadła i w walce o wiarygodność intencji dotyczących «OS» władza miała wyraźną przewagę. Opadła również fala oczekiwań i nadziei związanych z tym wydarzeniem. Tak przebiegał proces przemian aż do debaty Miodowicz-Wałęsa, która zburzyła tę misterną i z trudem tkaną konstrukcję". 13 - Karuzela 193 .-. Odnowione zostały nadzieje i niedojście do skutku Okrągłego Stołu obciąży władzę. PZPR - stwierdzają autorzy - postrzegana jest przez ludzi jako siła wsteczna. Sytuacja wewnętrzna partii jest zła. Jej cechą jest „zagubienie się członków partii przyzwyczajonych i wychowanych w tym, iż busoli do zbiorowego działania należy szukać nie we własnych poglądach, lecz w wytycznych i poglądach kierownictwa". 64% członków partii uważa, że powinna się ona zreformować, 58% sądzi, że obecna struktura partii nie odpowiada potrzebom i zadaniom. Autorzy konstatowali paradoks, że umocnieniu pozycji partyjnego rządu towarzyszyło dalsze osłabienie pozycji partii. Centralną kwestią dla dalszego rozwoju wydarzeń jest legalizacja „Solidarności" jako związku zawodowego. Opinia publiczna - co potwierdzają wyniki badań socjologicznych- jest za. Prognozując wydarzenia w 1989 r. autorzy pisali: „Nie ma takich przesłanek, aby sądzić, że sprawa «Solidarności rozejdzie się po kościach. Dane z MSW mówią o rozszerzaniu się tego zjawiska. Wcześniej czy później zjawisko, które jest, będzie musiało być zauważone. Wybór polega na tym, czy na «Solidarność» się zgodzimy, czy też zostanie nam ona narzucona. Obecna pozycja - czysto życzeniowa - żadnego problemu nie rozwiązuje". Autorzy wskazywali, że uznanie „Solidarności" może doprowadzić do rozbicia opozycji, która teraz jest zjednoczona wokół hasła jej legalizacji. Uważali to za korzystne. Spotka się natomiast z dezaprobatą znaczącej części partii, zwłaszcza jej zakładowego aktywu. Również aparatu partyjnego, do szczebla wojewódzkiego włącznie. Atakowane także będzie kierownictwo partii. Autorzy nie wykluczali możliwości rozłamu w partii. Jeszcze silniejsza będzie dezaprobata działaczy związkowych. Autorzy uważali, że legalizacja „Solidarności" jest ryzykiem, ale - pytali retorycznie - „jeśli jej nie zalegalizujemy, czy ktoś gwarantuje jej zniknięcie?". Nie 194 ma więc - ich zdaniem - możliwości uniknięcia legalizacji „Solidarności". Jeśli się tego nie dokona wiosną 1989 r., może dojść do wybuchu społecznego, który będzie miał podłoże ekonomiczne, ale przerodzi się w konfrontację polityczną. W zakończeniu autorzy stwierdzali: „Okrągły stół zaproponowaliśmy my. I co by nie mówić - autorami warunków i ograniczeń uczestnictwa jesteśmy również my. Powstaje stopniowo opinia, która - zwłaszcza ostatnio, po pojednawczych gestach Wałęsy - może nas obciążyć jego fiaskiem. Zachowujemy się tak, jak byśmy tego «stołu» nie chcieli. I staje się to coraz bardziej czytelne. Jeśli w najbliższym czasie nie dojdzie do porozumienia w tej sprawie, to strona przeciwna nie będzie miała innego wyjścia, jak wydać nam konfrontację. W tej konfrontacji wygrać może Wałęsa. Musi ją podjąć, jeśli nie chce utracić twarzy"126. 18 grudnia 1988 r. w pomieszczeniach kościoła Miłosierdzia Bożego w Warszawie przy ul. Żytniej odbyło się piąte już spotkanie zaproszonych przez Wałęsę intelektualistów i twórców. Wzięło w nim udział, według Służby Bezpieczeństwa, 128 osób. Reprezentowane były „trzy zasadnicze nurty opozycji prosoli-darnościowej, tj. umiarkowana część przywódców byłej «Solidarności», działacze postkorowscy oraz tzw. nurt intelektualny". Spotkanie, podobnie jak poprzednie, prowadził Bronisław Geremek. Zebranych powitał Lech Wałęsa, a następnie Tadeusz Mazowiecki przedstawił sprawozdanie z rozmów z władzami dotyczących legalizacji „Solidarności" i Okrągłego Stołu. Poinformował też o działaniach powołanych zespołów problemowych, które miały przygotować stronę społeczną do prac Okrągłego Stołu. Przypomniał stanowisko przyjęte 31 maja 1987 r. na pierwszym spotkaniu zaproszonych przez Lecha Wałęsę doradców „So- n6Ostatni rok..., s. 213-223. W archiwum IPN znajduje się maszynopis datowany: 17 grudnia 1988 (MSW 3588], 195 S * lidarności" i intelektualistów, że celem nadrzędnym jest realizacja prawa Polaków do niepodległości oraz sprawiedliwego, praworządnego i skutecznego pod względem gospodarczym ładu. Okrągły Stół jest - zdaniem Mazowieckiego - jednym ze środków do osiągnięcia tych celów. Dyskusja była dość chaotyczna i dotyczyła zarówno generaliów, jak i spraw szczegółowych. Adam Michnik mówił o generaliach. O przemianach w Rosji („To jest taki moment, w którym można przyjąć założenie, że w Rosji są rozdawane karty na najbliższe pięćdziesiąt lat. I od tego, jakie dziś zajmie stanowisko opozycja polska, zależeć może zarówno przyszły kształt stosunków polsko-rosyjskich, polsko-radzieckich, polsko-ukraińskich, litewskich, a także i kształt Polski, jako że nie jesteśmy samotną wyspą"), o groźnej perspektywie konfrontacji, której rezultatem będzie wojna domowa. „Musimy pamiętać wciąż o tym, że jeśli nawet nie umiemy sobie wyobrazić takiej drogi od dyktatury do demokracji w Europie Wschodniej, jak to miało miejsce w Hiszpanii czy w Grecji, to nie zwalnia nas to z obowiązku pamiętania, że zasadniczą cechą stalinowskiego komunizmu jest rozkład więzi społecznych, rozkład kultury prawnej i wtedy bunt takiej społeczności jest buntem niewolników, buntem ludzi, którzy najlepiej potrafią budować szubienice. I teraz myśląc o przyszłości, trzeba myśleć w kategoriach kompromisu. I trzeba myśleć w kategoriach Polski dla wszystkich. Polski, w której będzie także miejsce dla znacznej części obecnego aparatu władzy i administracji". Dla tych, których określał jako proreformatorskie jądro. Jacek Kuroń, uznany przez władzę za drugiego (po Michniku) skrajnego ekstremistę, dla którego nie może być miejsca przy Okrągłym Stole, równie zdecydowanie popierał idee rozmów. Uważał, że „szansę obalenia tej władzy wciąż jeszcze, wciąż jeszcze! są też bardzo małe lub żadne - na razie [...] ale natomiast z tą władzą można się porozumieć także na takim oto 196 gruncie, że ona ustępuje wobec nacisku społecznego, wobec różnego rodzaju konieczności i różnych układów ich wewnętrznej gry. I z taką sytuacją najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia". Ostrzegał też, że radykalna, zbuntowana młodzież może odrzucić zwolenników rozmów127. Warto przypomnieć, że to właśnie sprzeciw władz wobec udziału Michnika i Kuronia w obradach Okrągłego Stołu był propagandowym powodem zahamowania przygotowań. Wybrano nazwiska najbardziej znanych opozycjonistów, więźniów politycznych jeszcze z czasów Gomułki i, jak to bywa, uwierzono we własną manipulację. W najtajniejszych materiałach partyjnych i Służby Bezpieczeństwa nie udało się odnaleźć śladów zanegowania oficjalnej wersji propagandowej o ekstremalnych poglądach Michnika i Kuronia. Trzeba przyznać, że w tych materiałach i analizach, często na dobrym poziomie, nie podtrzymywano tej wersji, ale i nie próbowano jej podważać. Gen. Kiszczak przypisuje sobie zdjęcie anatemy z Michnika. Wspomina, że w pewnym momencie zaognionego sporu o skład Okrągłego Stołu Józef Czy-rek użył argumentu, że gen. Kiszczak nie usiądzie przy jednym stole z człowiekiem, który tak go obraził w głośnym liście odrzucającym transakcję: zwolnienie z więzienia za wyjazd na Zachód. Kiszczak zdezawu-ował oświadczenie Czyrka mówiąc przy kolacji negocjatorom w Magdalence, że nie ma pretensji do Michnika i sam w podobnej sytuacji napisałby jeszcze ostrzejszy list128. 127 Archiwum „Solidarności". Posiedzenie Komitetu Obywatelskiego 18 grudnia 1988 r. 128 Witold Bereś, Jerzy Skoczyłaś, dz. cyt., s. 262-263. Wydział Polityczno-Organizacyjny KC PZPR na polecenie Sekretariatu KC przeprowadził wewnątrzpartyjną konsultację przed Okrągłym Stołem, o której wynikach 15 października poinformowani zostali członkowie Biura Politycznego i sekretarze KC. W obszernym (12 stron) tekście mogli przeczytać, że „Większość środowisk partyj- 197 Tak pewnie i było, ale powiedział to gen. Kiszczak dopiero wówczas, gdy władze uznały, że sprzeciw wobec udziału Michnika i Kuronia spełnił już swoje zadanie. Po spotkaniu Kiszczaka z Wałęsą władze zorientowały się bowiem, że opór własnej bazy politycznej jest większy, niż przewidywano. Należało więc okiełznać partię i aparat, a to wymagało czasu. Tym bardziej że konieczne też były zmiany w Biurze Politycznym i Sekretariacie KC. Początkowo, gdy jeszcze przed strajkami sierpniowymi gen. Jaruzelski podjął decyzję o rozmowach z opozycją, wydawało się, że będzie można problem „Solidarności" odsunąć w czasie. Że będzie możliwe zawarcie najpierw porozumienia politycznego w sprawie zbliżających się wyborów parlamentarnych, w tym również powołania Senatu, oraz porozumienia w sprawie reform gospodarczych, a następnie, już po wyborach, rozwiąże się problem „Solidarności". Ten program okazał się nierealny. Spotkanie w Wilanowie nie pozostawiało żadnych wątpliwości, że kluczem do porozumienia jest legalizacja „Solidarności". Triumf Wałęsy w debacie telewizyjnej i jego sukces w Paryżu uzmysłowiły gen. Jaruzelskiemu i jego najbliższym współpracownikom, że nie da się w najbliższym czasie uniknąć legalizacji „Solidarności". nych wypowiada się za wyłączeniem z rozmów przedstawicieli nurtu ekstremalnego, kwestionującego ład konstytucyjny. Wymienia się: Kuronia, Michnika, Onyszkiewicza, Frasyniuka, Bujaka, Rulewskiego, Jaworskiego, Morawieckiego, Lisa, Walentynowicz oraz Szaniawskiego, Bratkowskiego, Wajdę". Informowano też m.in., że „we wszystkich nadesłanych przez KW PZPR materiałach zaprezentowano zgodny pogląd, że w zakładzie pracy powinien działać tylko jeden związek zawodowy. [...] Zdecydowanie opowiedziano się przeciwko relegalizacji «Solidarności», wskazując, że powrót do «Solidamości» oznaczałby w praktyce "funkcjonowanie alternatywnej władzy równoznacznej z ruiną państwa» (KW Gdańsk) oraz prowadziłoby do dalszego osłabienia "autorytetu partii i wielu konfliktów w zakładach pracy» (KW Warszawa)". ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego GI/84a. 198 Uczestnicy spotkania w kościele przy ul. Żytniej podjęli uchwałę o przekształceniu się w Komitet Obywatelski przy przewodniczącym NSZZ „Solidarność"129. Powołano stały sekretariat, którym miał kierować Henryk Wujec. Spotkania Komitetu Obywatelskiego miały się odbywać nie rzadziej niż co trzy miesiące. Powołano też następujące komisje: 1. Komisja Pluralizmu Związkowego (Tadeusz Mazowiecki), 2. Komisja Reform Politycznych (Bronisław Gere-mek), 3. Komisja Prawa i Wymiaru Sprawiedliwości (Adam Strzembosz), 4. Komisja Warunków Bytowych, Pracy i Polityki Socjalnej (Jan Rosner), 5. Komisja Polityki i Reformy Gospodarczej (Witold Trzeciakowski), 6. Komisja Wsi i Rolnictwa (Andrzej Stelmachowski), 7. Komisja Mieszkaniowa (Aleksander Paszyński), 8. Komisja Zdrowia (Zofia Kuratowska), 9. Komisja Nauki, Oświaty i Wychowania (Henryk Samsono-wicz), 10. Komisja Kultury i Komunikacji Społecznej (Andrzej Wajda), 11. Komisja Samorządu Terytorialnego (Jerzy Regulski), 12. Komisja Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych (Stefan Kozłowski), 13. Komisja Stowarzyszeń i Organizacji Społecznych (Klemens Szaniawski), 14. Komisja do Współpracy z Mniejszościami Narodowymi (Marek Edelman), 15. Komisja do Spraw Młodzieży (Paweł Czartoryski). Komitet Obywatelski wydał też oświadczenie. Stwierdzano w nim, że „nie ma innej drogi niż droga głębokich reform państwa i gospodarki" i wyrażano nadzieję, że „polityczna opcja reformatorska weźmie 129 „Wstępna ocena dot. tzw. Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ «Solidarność». Warszawa 23 grudnia 1988 r. (AIPN MSW II 1757). Po przygotowaniu „Wstępnej oceny" opracowany został 3 stycznia 1989 r. „Wykaz członków Komitetu Obywatelskiego" zawierający 135 nazwisk. Przy każdym nazwisku były informacje o wieku, zawodzie, adresie, o tym, czy był przedmiotem zainteresowania Służby Bezpieczeństwa, jakiego wydziału lub departamentu oraz ocena, czy można z daną osobą rozmawiać (AIPN 0726/56). 199 7^ górę także w strukturach władzy PRL. Zgoda na legalizację «Solidarności» będzie dla opinii publicznej wyraźnym sygnałem, że ta nadzieja zaczyna się spełniać. Stwierdzamy z całą mocą: dialog społeczny staje się wówczas możliwy, a negocjacje można rozpocząć nawet natychmiast"130. Powołanie Komitetu Obywatelskiego zyskało aprobatę przytłaczającej większości obecnych na spotkaniu, ale nie wszystkich. Władysław Frasyniuk powiedział: „mnie się ten pomysł nie podoba i mam takie wrażenie, że tutaj powstaje nowa organizacja, na czele tej organizacji ma stanąć nowy a stary przewodniczący Lech Wałęsa i nie bardzo wiem, jak to ma się do "Solidarności" [...] mam takie wrażenie, że oto powstaje nowa organizacja, która nie wiadomo jak ma się odnieść do wszystkich tych, które już funkcjonują, w tym również do "Solidarności". [...] Komisja Krajowa tego problemu nie dyskutowała. Wielu z nas jest tu po prostu - no powiedziałbym - zaskoczonych taką propozycją"131. Komitet Obywatelski powstał na dwa dni przed rozpoczęciem obrad pierwszej części X Plenum KC PZPR. Pierwotnie miało się ono rozpocząć 13 grud- 130 Archiwum „Solidarności". Posiedzenie Komitetu Obywatelskiego 18 grudnia 1988 r. 131W przygotowanej przez Służbę Bezpieczeństwa „Wstępnej ocenie..." nie wspomina się o wystąpieniu Frasyniuka. Stwierdza się natomiast: „Utworzenie Komitetu spotkało się ze zróżnicowanymi opiniami w kręgach opozycji "Solidarnościowej". Członkowie nielegalnych struktur «S» w Lublinie przyjęli na przykład z zadowoleniem fakt jego utworzenia, wysuwając jednocześnie pomysł powołania podobnych komitetów na szczeblu regionów. Niektórzy znani działacze opozycji, jak np. Z. Romaszewski, ustosunkowują się natomiast krytycznie do powstałego Komitetu, uważając, że nie ma on racji bytu bez poparcia szerszych kręgów działaczy «S». Z kolei przedstawiciele tzw. Grupy Roboczej «S» (A. Sło-wik, G. Pałka, A. Gwiazda) ocenili ironicznie powstały Komitet jako «gabinet cieni» dla przyszłego wicepremiera W. Trzeciakow-skiego" (AIPN MSW II 1757). nia, co symbolicznie nie było szczęśliwą datą, ale nie zdążono z przygotowaniami. Już od listopada zespół płk. Górnickiego pracował nad kolejnymi wersjami przemówienia, które gen. Jaruzelski miał wygłosić otwierając obrady. Przygotowanie takich wystąpień zawsze zabierało sporo czasu, bo gen. Jaruzelski był bardzo w tych sprawach wymagający. Dodatkowym problemem było to, że debata telewizyjna Miodowicz--Wałęsa całkowicie zmieniła sytuację. Kolejne wersje tekstu wymagały kolejnych poprawek. Na tydzień przed plenum, w sobotę późnym wieczorem, Górnicki informował gen. Jaruzelskiego, że w niedzielę będzie wraz z zespołem oczekiwać na rozkazy. Skarżył się, że mimo jego wieloletnich starań dwaj merytoryczni pracownicy zespołu nie mają telefonów. Było to bardzo uciążliwe, a „komórek" jeszcze wtedy nie było. Przed X Plenum Górnicki słał do gen. Jaruzelskiego notatki służbowe pełne niepokoju. 15 grudnia pisał, że w kuluarach gmachu KC rozprawia się już pół-jawnie o tzw. sukcesji, co adresat podkreślił. Stwierdzał dalej: „Istnieje powszechne mniemanie, obejmujące również środowiska bardzo Tow. Generałowi bliskie, że od przebiegu X Plenum, a zwłaszcza od tego, co i jak Tow. Generał powie, zależy więcej niż kiedykolwiek od lutego 1981 r. Nie ukrywam swego niepokoju"132. Górnicki nieco histeryzował, ale sytuacja była rzeczywiście poważna. Gen. Jaruzelski uznał konieczność legalizacji „Solidarności" i miał w tej sprawie poparcie generałów Kiszczaka i Siwickiego. Również premiera Rakowskiego, który już pozbył się nadziei na szybki wzrost gospodarczy i uzyskanie społecznego poparcia bez konieczności rozmów z opozycją. Odtąd stał się gorącym zwolennikiem dialogu z opozycją. Zgoda na reaktywowanie „Solidarności" budziła opory w kierownictwie partii i w całym aparacie par- 2ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego GI/22c. 201 •I I tyjnym, który świetnie pamiętał czasy legalnej „Solidarności" i po prostu czuł się zagrożony. Plenum KC to był aparat i ludzie przez ten aparat wskazani. Górnicy, hutnicy, kolejarze, nauczyciele i kto tam jeszcze. Mieli być oni świadectwem demokracji wewnątrzpartyjnej, ale w rzeczywistości byli starannie dobierani przez aparat partyjny. Ich uczestnictwo we władzach partyjnych kolejnych szczebli nie było rezultatem ich rosnącego zaplecza politycznego, lecz zaufania do nich aparatu partyjnego. Gdy je tracili, znikali ze sceny politycznej. Reguły gry były jasne, zrozumiałe i akceptowane. Gdy jednak partia słabła, rosła samodziel- ; ność tych przedstawicieli mas partyjnych. Znajdowa- ; li się oni zresztą pod silnym naciskiem swych zawodowych środowisk. Postępowanie z Komitetem Centralnym wymagało więc dużej zręczności. Tę cechę gen. Jaruzelski niewątpliwie posiadał. Rady Górnickiego, by przemówić całkowicie nowym językiem, odrzucał, bo wcale nie był pewien, że członkowie KC zrozumieją ten język. Zagajenie obrad było więc utrzymane w dotychczasowej partyjnej poetyce, choć uważni słuchacze mogliby dostrzec inne rozłożenie akcentów. Nie dostrzegli. Późnym wieczorem, a właściwie już nocą 20 grudnia, po pierwszym dniu obrad Wiesław Górnicki pisał, ze zdumiewającą szczerością, do gen. Jaruzelskie-go: „Według mojego rozpoznania na godz. 23.00 we wtorek, przebieg Plenum kształtuje się niekorzystnie. Opieram ten pogląd zarówno na rozmowach kuluarowych, jak i na informacjach, jakie dotarły do nas z miasta. Wystąpienie Tow. Generała zostało przyjęte wyjątkowo chłodno, choć fragmentami - zwłaszcza tam, gdzie Tow. Generał zapowiadał «wątek osobisty» - było wysłuchiwane z umiarkowanym zainteresowaniem. Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że po raz pierwszy przestał tow. Generał panować nad salą. Nie wiem, w jakim stopniu odpowiada to prawdzie, jed- 202 nak sam taki sygnał wydaje mi się godny uwagi w świetle jutrzejszego podsumowania. [...] Dostępne mi oceny wskazują - jeśli wolno to tak sformułować - że «to Plenum Jaruzelski jeszcze wygra», ale w domyśle mówi się, że nadchodzi koniec pewnej epoki w par- Pierwszego dnia uczestnicy plenum wysłuchali wygłoszonego przez Mariana Orzechowskiego referatu Biura Politycznego pt. „Reforma partii warunkiem powodzenia strategii odnowy i reform", który był równie słuszny co nudny, oraz przedstawionej przez członka Biura Politycznego, sekretarza KC, Władysława Bakę „Informacji o niektórych aspektach sytuacji gospodarczej i wynikających z nich wnioskach". Baka był rzecznikiem reformy gospodarczej, okazał się jednak za słaby, aby przełamać opór partyjno-gospodar-czych struktur przy jej wprowadzaniu. Poniósł porażkę i wylądował w Biurze Politycznym. Uczestnicy plenum znali, a w każdym razie powinni znać, „Tezy Biura Politycznego KC". Było ich 187 zgrupowanych w trzech częściach zatytułowanych: „Polska droga do socjalizmu - dziś", „Partia w przemianach", „Przemiany w partii". Tezy stanowiły rezultat dziesiątków godzin pracy i dyskusji różnych zespołów w KC. Przyszły historyk PZPR dostrzeże w tych tezach wiele nowych elementów w porównaniu np. z uchwałami X Zjazdu. Ich analiza może być interesująca, ale plenum, mimo że trwało łącznie cztery dni, nie podjęło nad nimi pogłębionej dyskusji. Od początku założono, że plenum odbędzie się w dwóch terminach oddzielonych od siebie prawie miesięczną przerwą. W pierwszej części (20-21 grudnia 1988 r.) dokonać się miały zmiany personalne w kierownictwie partii. W dyskusji w ciągu tych pierwszych dwóch dni wzięło udział 26 uczestników plenum. Jak wspomina Rakowski, „dyskusja miała charakter 133 Tamże. 203 - -*•¦>¦- I przyczynkarski. Można było dostrzec, że spora część członków KC żywi zastrzeżenia wobec propozycji zwołania "Okrągłego Stołu» i podejrzenia, że pod przykrywką pryncypialnych formułek zamierzamy już wkrótce uznać «Solidarność». Dyskusja toczyła się dwutorowo, na sali obrad i w kuluarach"134. Pierwszego dnia obrad, w czasie przerwy, odbyło się posiedzenie Biura Politycznego. Postanowiono zmiany personalne w kierownictwie partii przesunąć na następny dzień, natomiast pierwszego dnia po zakończeniu obrad przeprowadzić spotkanie gen. Jaruzel-skiego z I sekretarzami KW. Spotkanie z I sekretarzami, jak stwierdził następnego dnia na kolejnym posiedzeniu Biura Politycznego gen. Jaruzelski, było bardzo potrzebne, a dyskusja była „ożywiona i długa". Podobnego zdania był też katowicki I sekretarz Manfred Gorywoda. Biuro zaakceptowało proponowane zmiany kadrowe. Obecny na posiedzeniu sekretarz KC Andrzej Wasilewski „wyraził swoje zaskoczenie, że wysłuchał, iż jedną z przyczyn jego odejścia jest zły stan zdrowia. Prosił o zastosowanie innej argumentacji"135. W drugim dniu obrad w dyskusji wzięło udział 19 członków KC. Dalsza część obrad toczyła się przy drzwiach zamkniętych. Wystąpił w tej części premier Rakowski formułując osiem pytań, na które członkowie KC powinni odpowiedzieć sobie przed planowaną na styczeń drugą częścią plenum. Tekst wystąpienia Rakowskiego, który ukazał się w prasie, został drastycznie ocenzurowany i miał niewiele wspólnego z tym, co premier powiedział. Z pytań, które postawił, niewłaściwie nie zostało. Wystąpienie było uzgodnione z Jaruzelskim, który wprowadził do maszynopisu drobne poprawki. Rakowski pytał o to, jak powinno się reagować na 134 Mieczysław F. Rakowski, dz. cyt., s. 169. 135Ostatni tok..., s. 212. 204 powstawanie w zakładach pracy nielegalnych, ale jawnych organizacji i komitetów założycielskich „Solidarności" - ignorować je, zwalczać administracyjnie? Pytanie drugie dotyczyło stanu umysłów w zakładach pracy. Jaka część robotników jest za legalizacją „Solidarności", a jaka przeciw? Pytał następnie o to, jaką orientację polityczną reprezentują powstałe struktury „Solidarności"? „Czy spychać je do głębszej opozycji, czyli na pozycje konfliktowe, czy też przyciągać je do współdziałania? Co dalej czynić w sytuacji, jaka powstała w ostatnich kilku tygodniach? Czy uznać, że stanowisko Wałęsy o-tworzyło drzwi do dialogu? A jeśli tak, to czym ma się ten dialog zakończyć?" Pytania były rozbudowane i zawierały pytania uzupełniające. Kolejne, czwarte, wymagało odpowiedzi, czy PZPR powinna nadal stać na gruncie podziałów z jesieni 1981 czy wiosny 1982 r. Czy należy zakładać, że nasi ówcześni przeciwnicy coś zrozumieli i czegoś się nauczyli? Kto jest naszym przeciwnikiem? - pytał następnie Rakowski. „Wałęsa proponuje rządowi kompromis i chce rozmawiać na temat jego warunków i kształtu. Co mam robić jako premier? Czy udawać głuchego? Czy taka głuchota zapewni rządowi trwałe społeczne poparcie? Czy w wyniku naszego milczenia Wałęsa i jego ludzie staną się bardziej pojednawczy, skłonni do zawarcia rozsądnego kompromisu?" Nawiązując do debaty telewizyjnej Miodowicz-Wa-łęsa, która zdaniem Rakowskiego osłabiła w opinii publicznej poparcie dla monopolu OPZZ, pytał, „co można i należy zrobić dla umocnienia pozycji klasowych związków? Jaki powinien być optymalny model związkowy w zakładzie pracy?" Dwa ostatnie pytania dotyczyły ceny, którą trzeba zapłacić za niezbędny pokój społeczny. „Jak osiągnąć to - pytał Rakowski - aby opozycja przestała być wcieleniem wszystkiego, co obiecujące i piękne, my zaś wcieleniem zgrzebnych trudności? Czy należy założyć 205 1 możliwość podzielenia się z nią odpowiedzialnością? [...] Potrzebujemy spokoju społecznego. Konflikty zahamowałyby reformy ekonomiczne i inicjowane przez partię przemiany społeczne i polityczne. Jaką drogą możemy w dającej się przewidzieć przyszłości osiągnąć spokój społeczny?"136. Było to wystąpienie szokujące. Rakowski, uważany do tej pory - słusznie czy nie; to nie ma znaczenia -za przeciwnika „Solidarności", wystąpił oto z platformą programową zakładając konieczność podzielenia się władzą z opozycją. Był też uważany - i znowu obojętne czy słusznie - za przeciwnika Okrągłego Stołu, podczas gdy z tych pytań wynikała konieczność rozmów z opozycją konstruktywną. I oczywiście potrzeba zawarcia jakiegoś porozumienia. Rakowski był wówczas popularny. Badania opinii publicznej wykazywały, że cieszył się 72% zaufaniem społecznym, co stanowiło prawie dwukrotny wzrost od czasu powołania gabinetu. Nie był pupilkiem partii, szczególnie aparatu partyjnego. Decyzja o likwidacji Stoczni Gdańskiej, wyraźne wyhamowanie, od chwili gdy utworzył gabinet, przygotowań do Okrągłego Stołu w oczach aparatu przemawiały na jego korzyść. Wysłuchano więc jego przemówienia z uwagą. Dyskusja miała się odbyć prawie za miesiąc, w dniach 16 i 17 stycznia 1989 r. Pozostało jeszcze dokonanie zmian personalnych w kierownictwie partii oraz wysłuchanie zamykającego pierwszą część plenum przemówienia gen. Jaruzel-skiego. I sekretarz poinformował, że Józef Baryła, Jan Główczyk, Zbigniew Messner, Zygmunt Murański, Tadeusz Porębski i Zofia Stępień złożyli rezygnację z członkostwa w Biurze Politycznym, a Kazimierz Cy-pryniak, Jan Główczyk, Mieczysław F. Rakowski i Andrzej Wasilewski z funkcji sekretarzy KC. J"."i 136 ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, materiały nieuporządkowane. 206 Rezygnacje zostały przyjęte w jawnym głosowaniu. Tylko rezygnacja Rakowskiego była pozbawiona znaczenia politycznego, bo jako premier nie mógł być jednocześnie jednym z sekretarzy KC. Pozostałe wymagają kilku zdań komentarza. Gen. Józef Baryła był w latach 1980-1985 szefem Głównego Zarządu Politycznego WP, co oznaczało, że cieszył się pełnym zaufaniem gen. Jaruzelskiego. W grudniu 1985 r. odszedł z GZP i został sekretarzem KC, a kilka miesięcy później również członkiem Biura Politycznego. Rychło jednak okazało się, że w sposób znaczny przekroczył próg niekompetencji. Do poszukiwania porozumienia z opozycją całkowicie się nie nadawał. Po pierwszej części X Plenum został wysłany jako ambasador do Syrii i Jordanii, którą to funkcję pełnił niecałe dwa lata. Jan Główczyk przez wiele lat kierował tygodnikiem „Życie Gospodarcze", z którego uczynił pismo czytane nie tylko przez fachowców. W lipcu 1981 r. został zastępcą członka Biura Politycznego, a rok później również sekretarzem KC. Kierował propagandą i na pewno nie można go określić jako reformatora. Bardzo lubił przemawiać, co uczestników zwoływanych przezeń odpraw doprowadzało do rozpaczy. Rezygnacja Zbigniewa Messnera była już tylko dokończeniem jego politycznej eliminacji. Zygmunt Murański był górnikiem, sztygarem i podobnie jak Zofia Stępień (szwaczka) ustępował miejsca innym przedstawicielom mas partyjnych. Zwiększyła się ich liczba w Biurze Politycznym. Wybrani zostali: Iwona Lubowska, dyrektorka liceum w Bielsku-Białej, która dostała zadziwiająco mało głosów (127 na 221), Wiktor Pyrkosz (181 głosów), inżynier włókiennictwa, dyrektor Zakładów „Teofilów" w Łodzi, Gabriela Rem-bisz (206 głosów), technik mechanik, i Zdzisław Świątek (201 głosów), sztygar zmianowy, I sekretarz Komitetu Zakładowego PZPR w Kopalni Węgla Kamiennego „Czerwone Zagłębie" w Sosnowcu. Zastęp- 207 ¦ i cą członka Biura Politycznego został Zbigniew Sobótka (209 głosów), hutnik, I sekretarz Komitetu Zakładowego PZPR w Hucie Warszawa. Ważne politycznie było pozbycie się z władz najwyższych Tadeusza Porębskiego, który najpierw przez wiele lat był I sekretarzem Komitetu Uczelnianego w Politechnice Wrocławskiej, po marcu 1968 r. prorektorem, a następnie przez kilkanaście lat rektorem tejże uczelni. Był zwolennikiem twardej linii i człowiekiem o ograniczonych horyzontach. W czerwcu 1989 r. został ambasadorem w Jugosławii, już jednak w marcu następnego roku został odwołany. Można powiedzieć, że gdy tylko zakończył wizyty powitalne, musiał rozpocząć wizyty pożegnalne. Istotną decyzją było pozbawienie Kazimierza Cy-pryniaka funkcji sekretarza KC. Pozornie awansował, bo został członkiem Biura Politycznego i przewodniczącym Centralnej Komisji Kontrolno-Rewizyjnej PZPR, ale w rzeczywistości odcięty został od aparatu partyjnego, którego był emanacją. Jako sekretarz KC mógł skutecznie sabotować przeobrażenia partii, na nowym stanowisku miał niewiele do powiedzenia. Odsunięcie Andrzeja Wasilewskiego było sygnałem dla twórców kultury. Przez prawie dwadzieścia lat, od 1967 r., jako redaktor naczelny i dyrektor Państwowego Instytutu Wydawniczego, utrzymywał znakomity poziom tej oficyny. Równocześnie w działalności politycznej zajmował stanowisko zachowawcze, nie rozumiał konieczności zmian. Nowymi członkami Biura Politycznego, poza wspomnianymi już przedstawicielami mas partyjnych i Kazimierzem Cypryniakiem, zostali: Stanisław Ciosek (143 głosy), zwolennik reform, bliski współpracownik gen. Jaruzelskiego i Rakowskiego, członek zespołu trzech przygotowującego raporty polityczne dla I sekretarza; prof. psychologii Janusz Reykowski (150 głosów). Cioska aparat partyjny uważał za zdrajcę, który wziął czynny udział w galwanizacji Wałęsy, Rey- kowskiego, zresztą słusznie, za ciało obce, jajogłowego kierującego się w swych działaniach motywacją intelektualną i ideową; Zbigniew Michałek, ulubieniec aparatu (221 głosów), od 1981 r. sekretarz KC zajmujący się problemami rolnictwa, wcześniej skuteczny dyrektor Klucza PGR w Rychnowie, a następnie Kombinatu Rolnego w Głubczycach na Opolsz-czyźnie. Zastępcą członka Biura Politycznego został w lipcu 1986 r. Był sprawnym organizatorem, dobrym mówcą, osobowością telewizyjną. Zastępcami członków Biura Politycznego, poza wspomnianym już Zbigniewem Sobótką, zostali dwaj I sekretarze KW: Zdzisław Balicki (Wrocław) i Marek Hołdakowski (Gdańsk). Nadal zastępcami członków Biura Politycznego pozostali I sekretarze KW: Manfred Gorywoda (Katowice) i Janusz Kubasiewicz (Warszawa). Na sekretarzy KC wybrano Stanisława Cioska (143 głosy), który w ten sposób bardzo wzmacniał swoją pozycję w kierownictwie partii, oraz Zygmunta Cza-rzastego (150 głosów), dotychczasowego I sekretarza KW w Słupsku, którego eksperymentami w pracy partyjnej zachwycił się gen. Jaruzelski, Leszka Millera (195 głosów), I sekretarza w Skierniewicach, reprezentującego nowe pokolenie aparatu partyjnego, i Mariana Stępnia (194 głosy), profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktora naczelnego miesięcznika „Zdanie wyrażającego program reformatorów partyjnych. Zmiany te dokonane na zakończenie pierwszej części X Plenum stworzyły w kierownictwie PZPR całkowicie nową sytuację. Pozostał wprawdzie w Biurze Politycznym zdecydowany przeciwnik legalizacji „Solidarności", przywódca OPZZ, Alfred Miodowicz, ale jego pozycja polityczna znacznie osłabła. Kierownictwo partii nie było politycznym monolitem, jednak gen. Jaruzelski i jego proreformatorsko nastawieni współpracownicy mieli większość. Te kilka tygodni dzielące obie części X Plenum były 14- Karuzela 209 potrzebne, aby nowi członkowie kierownictwa objęli swoje obowiązki. Ale przede wszystkim chodziło o przygotowanie PZPR do reaktywowania „Solidarności" i rozpoczęcia negocjacji Okrągłego Stołu. W wąskim gronie decyzyjnym (Jaruzelski, Kisz-czak, Siwicki, Rakowsld, Czyrek) decyzja o legalizacji „Solidarności" i tym samym odrzuceniu zasady „jeden związek w jednym zakładzie pracy" już zapadła. Musiała jednak uzyskać akceptację Komitetu Centralnego, a to wcale nie było takie łatwe. 30 grudnia 1988 r. z inicjatywy Cioska odbyła się rozmowa z abp. Dąbrowskim, której przedmiotem były przygotowania do spotkania premiera Rakow-skiego z przedstawicielami Kościoła. Ciosek odpowiadając na pytanie, czy jest polityczna wola przyjęcia postulatów społecznych, oświadczył: „Praktycznie już jest, formalnie zostanie potwierdzona w drugiej części plenum KC". Wręczył też rozmówcy, do poufnego zapoznania się, tekst wystąpienia Rakowskiego na zamkniętym posiedzeniu w drugim dniu obrad. Ten gest miał całkiem praktyczne znaczenie. Rakowsld był w opinii Episkopatu przeciwnikiem legalizacji „Solidarności" i rozmów z opozycją. Wystąpienie na plenum przedstawiało go w diametralnie innym świetle. Lektura miała przekonać Episkopat, że będzie miał on do czynienia z zupełnie innym Rakowskim. Spotkanie odbyło się 4 stycznia 1989 r. w podwarszawskim Klarysewie. Trwało ponad 5 godzin. Rakow-skiemu towarzyszyli Czyrek, Ciosek i Loranc. Ze strony Kościoła przybyli kard. Macharski, abp Stroba i ks. Orszulik. Nieobecny był przebywający w szpitalu abp Dąbrowski. Zaczął Rakowsld przedstawiając sytuację gospodarczo-społeczną i plany rządu. „Sytuacja gospodarcza kraju - powiedział - jest bardzo trudna. Ciągle stoimy nad przepaścią. [...] Rok 1989 będzie bardzo trudny. Nastąpi dalszy spadek w gospodarce. [...] Opozycja i Zachód zarzuca mi, że lekceważę reformy polityczne, że chcę obalić «okrągły stół». Nie jestem takim głupcem, by nie wiedzieć, że nie można przeprowadzić reformy gospodarczej bez reform politycznych i społecznych". Następnie premier wysunął koncepcję przedterminowych wyborów do Sejmu w kwietniu lub w listopadzie. Byłyby one rezultatem porozumienia z opozycją w sprawach programowych i podziału mandatów, a więc nie byłyby to wybory konfrontacyjne. Po wyborach „byłby czas i korzystne warunki do powstania «Solidarności» według wynegocjowanej formuły. [...] Konieczna jest mobilizacja sił stojących na gruncie realizmu. «Solidarność» musi się odciąć od KPN i zobowiązać się, że będzie stała na gruncie Konstytucji PRL. [...] Wokół problemu «Solidarności» toczy się walka. Przetacza się ona także przez Plenum. Członek KC Krause z Bielska-Białej powiedział, że jemu nie przeszkadza podwójny związek w zakładzie pracy. Sześciu innych członków wystąpiło przeciw niemu i otrzymali brawa. Tak, nasza baza warczy. Rozlega się to warczenie, choć można je przezwyciężyć". W porównaniu z tym, co przedstawiciele Episkopatu słyszeli już byli od Cioska i Kiszczaka, zagajenie premiera stanowiło krok wstecz. Pominął właściwie całkowicie problematykę Okrągłego Stołu, skupiając się na przedterminowych wyborach sejmowych fo Senacie nie wspomniał) i przywróceniu, ale dopiero po wyborach, „Solidarności". Kardynał odniósł się do sprawy wyborów, nawiązując do złych doświadczeń referendum. „Akt wyborczy - powiedział - to akt bardzo poważny. Kiedy pan pyta o gwarancje, to samo pytanie pada po stronie opozycji. Powstaje pytanie, jak zaangażować wyborców, kiedy nie ma szansy na prawdziwe wybory". Rakowsld odpowiedział, że w obecnej sytuacji wolne wybory nie wchodzą w grę. Abp Stroba replikował: „Wybory mogą pogorszyć sytuację, jeśli będą pozorne. Może to mieć poważne 211 I!-; konsekwencje. [...] Kiedy wybory mogą przynieść korzyści? Gdy społeczeństwo będzie miało do nich zaufanie, gdy poprawi się gospodarka i nastąpią reformy polityczne. «Solidarność» pobudza do aktywności, ale według was nie daje gwarancji". Wszystkie kropki nad i postawił ks. Orszulik, który był najlepiej wprowadzony w polityczną materię spraw. Jego zdaniem wybory, ani przedterminowe, ani w przewidzianym terminie, nie rozwiążą istotnych problemów. Propozycja reaktywowania „Solidarności" po wyborach jest dla „Solidarności" mało interesująca. Nazwał ją obiecywaniem gruszek na wierzbie. Uważał, że lepiej będzie, jeśli partia zorganizuje wybory wedle własnych pomysłów, a „Solidarność" - co do czego można się porozumieć - nie będzie ich bojkotować. Polemizował z żądaniem, by „Solidarność" deklarowała pozytywny stosunek do konstytucji, bo konstytucję dopiero należy opracować. Pytał też, czy idea Okrągłego Stołu jest nadal uznawana. Domagał się dostępu strony społecznej, a także Kościoła, do środków masowego przekazu. Zbulwersowało to stronę rządową. Po kolacji, która trochę uspokoiła nastroje, Czyrek stwierdził, że to, co powiedziano, jest poważną zmianą dotychczasowego stanowiska. „To - mówił Czyrek - co ks. Orszulik przedstawił, oznacza w istocie: róbcie sami wybory, dajcie "Solidarności" prawo do działania, będziemy się wzmacniać tworząc stowarzyszenia i kluby polityczne, a później zepchniemy was do lamusa, przejdziecie do opozycji. Pytam, na czym ma polegać oferta paktu, łącznie z zalegalizowaniem struktur "Solidarności". Przyznam, że jako Polak na to się nie piszę". Ciosek oświadczył, że jest „zdruzgotany stanowiskiem strony kościelnej". Obie strony były jednak zainteresowane, by rozstać się z nadzieją na dalsze rozmowy. Strona rządowa przyjęła więc do wiadomości sprzeciw przedstawicieli Episkopatu wobec pomysłu 212 kwietniowych wyborów ustalając, że w najbliższym czasie odbędzie się spotkanie Cioska z Mazowiecldm w obecności ks. Orszulika. Zanotował on, że Machar-ski i Stroba ocenili spotkanie z premierem jako pożyteczne i interesujące, a strona rządowa w informacji przekazanej I sekretarzom KW jako trudne, ale budzące nadzieje. Rozmowa Cioska z Mazowieckim odbyła się dwa dni później, 6 stycznia 1989 r. Ciosek przedstawił tematykę spotkania z przedstawicielami Episkopatu. Mazowiecki oświadczył, że dopóki nie rozwiąże się podstawowego problemu, jakim jest legalizacja „Solidarności", dopóty strony społecznej nie interesują żadne wybory. Ciosek wyjaśnił, że wiosenne wybory pozwoliłyby odsunąć w czasie Krajową Konferencję Delegatów (KKD), której kierownictwo partii się obawia. Po dyskusji, na wniosek ks. Orszulika, spisano u-stalenia, które miały stać się podstawą do przyszłej dyskusji. Sformułowano je w punktach: „ 1. X Plenum KC PZPR podejmie uchwałę otwierającą możliwość pluralizmu związkowego, w tym możliwość legalnego działania «Solidarności» jako związku zawodowego. 2. W trybie roboczym nastąpi wypracowanie warunków i kalendarza porozumienia. 3. Rozpoczęcie procesu legalizacji «Solidarności" nastąpi jeszcze przed «wspólnymi» wyborami. 4. Wynik «okrągłego stołu» będzie swoistą deklaracją wyborczą określającą to, co wspólne. Okręgi wyborcze będą jednomandatowe, więcej będzie kandydatów niż mandatów. Kolejność kandydatów na listach wyborczych będzie alfabetyczna. Podział okręgów wyborczych będzie wcześniej przekonsultowany. 5. «Odwieszenie" pluralizmu mocą uchwały Rady Państwa nastąpi w lutym, najpóźniej w marcu br. Wybory będzie można przesunąć ewentualnie na maj. 6. Ceny artykułów należy utrzymać na obecnym poziomie, aby przez zaskalcujące decyzje nie pogarszać klimatu społecznego. 7. Najpierw odbyłoby się robocze spotkanie (pkt. 2), potem «okrągły stół», a 213 na zakończenie spotkanie w Belwederze. 8. Konieczne jest oddziaływanie na opinię, umożliwienie stronie społecznej dostępu do radia i telewizji"137. Po raz pierwszy sformułowano na piśmie stanowiska stron i warunki porozumienia. Otwierało to nowy etap negocjacji. Po pięciu dniach odbyło się kolejne spotkanie w tym samym składzie, na którym Ciosek przedstawił decyzje podjęte przez Biuro Polityczne na posiedzeniu 10 stycznia. „Wypowiedziano się - zanotowano w podpisanym przez Wojciecha Jaruzelskiego dokumencie - za propozycją przyspieszenia wyborów do Sejmu PRL - z udziałem opozycji po uzgodnieniu w trakcie rozmów «okrągłego stołu» platformy wyborczej. Postęp w realizacji porozumienia narodowego otworzyłby możliwości do poszerzenia pluralizmu politycznego i związkowego - w tym otwarcia procesu legalizacji «Solidarności», o ile zostanie zagwarantowana nienaruszalność spokoju społecznego"138. Ciosek w zasadzie zaakceptował 8 punktów sformułowanych 6 stycznia, przy czym legalizacja „Solidarności" miałaby nastąpić w ciągu roku do dwóch, co natychmiast zakwestionował Mazowiecki. Po dyskusji Ciosek zgodził się na powołanie Komitetu Organizacyjnego z Lechem Wałęsą na czele, pod warunkiem czasowego zawieszenia strajków i roszczeń ekonomicznych. Był to jakiś krok do przodu. Wywiązała się też dyskusja wokół urzędu prezydenta. Na pytanie Mazowieckiego, kto miałby być prezy- 137Peter Raina, Rozmowy..., s. 324-341. Ks. Orszulik zanotował, że do pkt. 1 „Ciosek wniósł, że będą musieli na plenum «za-warczeć», a także sformułować warunki i uznanie przez "Solidarność" konstytucji, wstrzymanie przez «Solidarność» i OPZZ na jakiś czas strajków i rewindykacji płacowych oraz niebranie pieniędzy z zagranicy. Mazowiecki i ja stwierdziliśmy, że uchwała plenum w sprawie "Solidarności., musi być sformułowana tak, aby mogła być do przyjęcia nie tylko przez aparat, ale i stronę społeczną, bo inaczej nie będzie stanowić otwarcia. Chodzi także o język". 138Ostatni rok..., s. 226. 214 dentem, Ciosek odpowiedział: „Oczywiście Jaruzelski. Mazowiecki stwierdził z uśmiechem, że my też mamy swojego kandydata. Ciosek z zaciekawieniem spytał, kogo. Mazowiecki odparł: oczywiście, Wałęsę"139. 6 stycznia miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie. Oto niedawno wybrany sekretarz KC Leszek Miller zorganizował w gmachu KC otwarte spotkanie dyskusyjne młodzieży, którego tematem była partia. Wzięło w nim udział ok. 400 osób o najróżniejszych poglądach politycznych i ideowych. W dyskusji zabrały głos 24 osoby. Domagano się rejestracji Niezależnego Zrzeszenia Studentów i bardzo ostro krytykowano partię. „W podsumowaniu - stwierdzano w informacji Wydziału Polityczno-Organizacyjnego KC -tow. Miller uznał, że była to pożyteczna konfrontacja poglądów prowadzona w gmachu KC. Byłoby to spotkanie niemożliwe w latach 1980-1981. Wynik dyskusji można określić stwierdzeniem: skłonność do słuchania partnera bez uprzedzeń - to na początek dużo. O efektach spotkania może świadczyć fakt, że sala zakończyła je oklaskami"140. Młody i ambitny sekretarz KC przełamał tabu gmachu KC jako twierdzy odgrodzonej od społeczeństwa. Pełną parą trwały przygotowania do drugiej części X Plenum KC. Przeprowadzano rozmowy indywidualne z członkami partii we wszystkich województwach. Do 6 stycznia objęły one ponad 1,5 miliona członków i kandydatów PZPR. Pozwalały kierownictwu partii zorientować się w nastrojach swej bazy politycznej i dawały członkom partii poczucie, że kierownictwo interesuje się ich poglądami. W poniedziałek 16 stycznia 1989 r. rozpoczęła się druga część obrad X Plenum. Zebrani wysłuchali zagajenia gen. Jaruzelskiego i informacji Mariana Orze-chowskiego o przebiegu dyskusji nad tezami Biura 139Peter Raina, Rozmowy..., s. 345. 140 ADH PRL. Kolekcja Wiesława Górnickiego, GI/85. 215 ¦ E. B KL 5. grała się wokół uchwały plenum, a przede wszystkim „Stanowiska Komitetu Centralnego PZPR w sprawie pluralizmu politycznego i pluralizmu związkowego". Andrzej Wasilewski, który w pierwszej części obrad plenum utracił stanowisko sekretarza KC, wystąpił z propozycją, aby z dokumentów końcowych X Plenum usunąć słowo „Solidarność". Poparł go Miodowicz stwierdzając, że klasowe związki zawodowe są całkowicie nieprzygotowane do planowanego zwrotu politycznego. Przed pięciu tygodniami odbyło się w Łodzi III Zgromadzenie OPZZ, które potwierdziło zasadę: jeden związek w jednym zakładzie. Z „Solidarnością" - zdaniem Miodowicza - nie należy się spieszyć, eksperymentować w kilku wybranych zakładach pracy i rozwiązać problem w ciągu 2 lat. Przedstawił też zadziwiającą interpretację swojej bierności w debacie telewizyjnej z Wałęsą. Otóż chodziło mu o to, aby nawiązać dobre stosunki z Wałęsą z powodu zagrożenia pozycji OPZZ, gdyby partia nagle zmieniła kurs. Wyraził zaskoczenie, co w ustach członka Biura Politycznego brzmiało zadziwiająco, propozycją przyspieszenia wyborów. Wnioskował, aby projekty te poddać konsultacji partyjnej, co oznaczało utrącenie uchwały i stanowiska X Plenum. Miodowicza poparł Sławomir Krupa, główny elektryk w Zakładach Azotowych „Kędzierzyn". Kilku następnych dyskutantów popierało Miodowicza albo Wasilewskiego. Bronili przedłożonych projektów dokumentów Rakowski, Ciosek, Reykowski. Zabrał też głos Jaruzelski mówiąc już bez żadnych osłonek, o co chodzi. Przede wszystkim usunięcie słowa „Solidarność" oznacza, że nie będzie Okrągłego Stołu. Na wiosnę grożą strajki - bez porozumienia z „Solidarnością" i Kościołem mogą doprowadzić do bardzo groźnej sytuacji. Wybory - jeśli nie dojdzie do porozumienia i zbojkotują je „Solidarność" i Kościół, to frekwencja może wynieść 20-30%, co całkowicie podważy mandat rządzących do sprawowania władzy. Do tej argu- 218 mentacji dodał i to, że bez rozwiązania problemu „Solidarności" Polska nie może liczyć na żadne finansowanie z Zachodu143. Ostatecznie, o godz. 3 w nocy przeprowadzono głosowanie. Za przyjęciem tekstów głosowało 143 osoby, przeciw - 32, wstrzymało się - 14. Reformatorzy odnieśli więc sukces, ale głosowanie ujawniło, jak głębokie podziały istnieją w Komitecie Centralnym. Na zakończenie odśpiewano „Międzynarodówkę", choć, jak zażartował Jaruzelski, właściwie powinno się zaśpiewać „Kiedy ranne wstają zorze". Ks. Orszulik był przez cały czas, z polecenia Cioska, informowany na bieżąco o przebiegu obrad. Otrzymywał nawet kasety z nagraniami wystąpień w dyskusji. Ostatni telefon odebrał 18 stycznia o godz. 3.10 w nocy. Został poinformowany, że plenum właśnie zakończyło obrady i że wynik ostateczny jest pozytywny. Zostały stworzone warunki polityczne do obrad Okrągłego Stołu. Co nie oznaczało oczywiście, że zostały usunięte wszystkie przeszkody na drodze do porozumienia. Uczestnicy przyszłego kontraktu mieli bowiem odmienne cele, ale równocześnie mieli wolę polityczną zawarcia go. Po X Plenum Jaruzelski i jego reformatorscy współpracownicy byli skazani na Okrągły Stół. Przekroczyli bowiem punkt, od którego nie było już możliwości odwrotu. Z najwyższym wysiłkiem, stosując szantaż dymisji, ujarzmili Komitet Centralny. Nie oznaczało to jednak, że zyskali trwałe jego poparcie. Gdyby po-winęła się im noga, gdyby nie udało się im zawrzeć porozumienia z opozycją i przeprowadzić niekonfron-tacyjnych wyborów, zostaliby przez ten sam Komitet Centralny zmieceni ze sceny politycznej. Oparcie dla reformatorów stanowili Wielcy Niewiadomi: armia i bezpieczeństwo. Wydawało się, że generałowie Siwicki i Kiszczak kontrolują te środowiska, 3 Archiwum Akt Nowych (AAN). KC PZPR III/190. 219 •;.i ale nie można było mieć całkowitej pewności. Gdyby te środowiska poczuły się zagrożone reformami, potrafiłyby je skutecznie zablokować. Aparat partyjny był w większości nieufny lub wręcz wrogi. Obawiał się reform, bo ich sukces ograniczałby jego wpływy. Likwidacja - o czym już głośno się mówiło - zasady nomenklatury eliminowałaby wpływ aparatu na decyzje personalne, czyli najważniejszą dotychczas domenę jego działań. Zastąpienie systemu nakazowo-rozdzielczego gospodarką rynkową podważało sens istnienia rozbudowanego aparatu gospodarczego partii. Aparat partyjny był raczej konserwatywny i zaniepokojony różnego rodzaju nowinkami. Choćby pomysłem ożywiania gmachów partyjnych przez organizowanie w nich otwartych spotkań, wieczorków, świetlic i innych tego typu działań. To, co bardzo podobało się warszawskiej centrali, było w terenie odbierane jako niezrozumiała uciążliwość. Aparat partyjny dużo lepiej niż wszystkie instytucje badania opinii publicznej rozpoznawał nastroje społeczne. Miał świadomość, że w wolnej grze sił partia nie ma szans. Miał też świadomość, że jeśli nawet uda się osiągnąć zgodę opozycji na umowę wyborczą, czyli wybory niekonfrontacyjne, to będzie to tylko odsunięcie o cztery lata oddania władzy. Jajogłowi w kierownictwie partii mogli się łudzić, że możliwe jest podzielenie się władzą, aparat jednak świetnie wiedział, że niezależnie od tego, co ustali się w Warszawie, gra będzie o całą stawkę. Zwycięzca - bo taka będzie logika walki politycznej - weźmie wszystko. PZPR zaś nie ma szans na zwycięstwo. Jest oczywiście uproszczeniem traktowanie aparatu partyjnego jako środowiska jednolitego, o wspólnych poglądach. Podobnie zresztą jak używanie zbiorczego terminu opozycja dla środowisk głęboko wewnętrznie zróżnicowanych. Oba te terminy są niezbyt precyzyjne i wymagałyby dokładniejszej analizy. Używamy ich z poczuciem niedoskonałości. 220 Na początku 1989 r. największym zagrożeniem dla partyjnych reformatorów była ich własna partia. Zdawali sobie z tego sprawę i stąd duża aktywność w próbach pozyskania partii. Członkowie kierownictwa partii ruszyli na spotkania z aktywem partyjnym, organizowano na różnych szczeblach spotkania konsultacyjne, przekazywano kanałami partyjnymi informacje. Były to działania rutynowe, które nie mogły przynieść większych efektów. Ważną rolę w podejmowanej grze politycznej reformatorzy partyjni wyznaczali Kościołowi. Miał on być nie tylko gwarantem zawartych porozumień, co Ra-kowski w czasie spotkania z przedstawicielami Episkopatu żartobliwie wyraził powiedzeniem, że wzajemne obietnice złożone zostaną w sejfie księdza prymasa, ale również inicjatorem i mediatorem. Innymi słowy, Kościół miał stać się partnerem władz. Dlatego ks. Orszulik był tak dokładnie informowany o przebiegu X Plenum. Tej otwartości i szczerości nie doświadczali katolicy świeccy. §*8 %% $* c/3 95 O N N )** g p k, rL P ^ 5 o> p ia cl tu C/3 O et O p ^ 3 z S* p C/1 1-1 q_, o p o 3 g | e a t*. N | O < i 1 *3 o P. *5 8' to cw o- s a. n a H- ?r » 5- o c n .-* S^ c KB t—'• <^ O M O &. 3 = Cl o p 3n " p CC h"- i „ JQ CO P C/3 95 O 2 c2 N g-^ 3 g- lis I lii! uu w> ^*" o t2. N p s i U3 P^ p^i o 3 s CTQ ^O h^ fD H{ ^ P Crą P g tg 0.5 p"Ł| — p. ty *n Ó : S. 3 Pis c °^ » a F O w &^ O ~ P 3 » 0 ? *a p S< P N o ^ a. O ^ er S- s PN °- L5 S| ? 8- Qi 5*8 5° 5> 141 i 6J c p 2 ° f^a-s-P. a- p *t3 I do Spraw Wyznań, a więc przedstawicielem rządu. Merker był dyrektorem generalnym w tym urzędzie. Pozostali z rządem nie mieli nic wspólnego, ale zajmowali poczesne miejsca w elicie władzy. Episkopat reprezentowali: kard. Franciszek Machar-ski, abp Jerzy Stroba, bp płocki Zygmunt Kamiński i sekretarz pomocniczy konferencji Episkopatu Polski, ks. Alojzy Orszulik. Przy punkcie 2 porządku obecny był biskup pomocniczy warszawski, Kazimierz Roma- niuk. Komisja Wspólna była najwyższym formalnym ciałem omawiającym systematycznie sprawy związane ze stosunkami państwo-Kościół. Większe znaczenie miały tylko spotkania I sekretarza KC PZPR z prymasem Polski, ale odbywały się one sporadycznie i nie były sformalizowane. Do Komisji Wspólnej obie strony przywiązywały dużą wagę. Było to nie tylko forum, na którym przedstawiano wzajemne postulaty, oceny i często pretensje. Starano się również wpływać na działania drugiej strony. Ciosek przedłożył uczestnikom posiedzenia informację o przebiegu X Plenum. Powiedział, że badania opinii publicznej prowadzone przez płk. Stanisława Kwiatkowskiego wykazały, że poglądy członków partii na przywrócenie „Solidarności" układały się: 50% do 50%. Po X Plenum „nastroje w partii są mieszane. «Na dole» w partii jest sporo prymitywnego populizmu. W OPZZ jest dezorientacja. Niektórzy zadowoleni, że coś się rozstrzygnęło, inni krzyczą, że zdrada". Strona rządowa apelowała do Episkopatu, by poparł ideę niekonfrontacyjnych wyborów i oddziaływał łagodząco na „Solidarność". Obietnic nie uzyskano, ale przedstawiciele Episkopatu wykazywali zrozumienie dla intencji władz145. Gdy więc następnego dnia Ciosek spotkał się z Mazowieckim i ks. Orszulikiem, głównym tematem \ 145 Tajne dokumenty Państwo-Kościół..., s. 557-563. 224 było przygotowanie planowanego na 27 stycznia spotkania Kiszczaka z Wałęsą. Ustalono, że jego przedmiotem będą sprawy wyborów sejmowych, legalizacji „Solidarności" i podstawowych kwestii związanych z Okrągłym Stołem. Wałęsie towarzyszyć będą: Mazowiecki, Bujak, Frasyniuk, Gil, Lech Kaczyński, Gere-mek i Stełmachowski. Ze strony Kościoła: bp Gocłow-ski i ks. Orszulik. Spotkanie odbyło się w planowanym terminie w Magdalence. Gen. Kiszczakowi towarzyszyli: Stanisław Ciosek, Andrzej Gduła (wówczas kierownik Wydziału Społeczno-Prawnego KC PZPR), przedstawiciel SD, prof. Jan Janowski, przedstawiciel ZSL, Bogdan Królewski, i Janusz Reykowski. Nieobecni byli, wcześniej zapowiadani, Alfred Miodowicz i Romuald So-snowski z OPZZ. Nie była to nieobecność przypadkowa. OPZZ prowadziło własną grę, widoczną w wystąpieniach Mio-dowicza na X Plenum. Nie wydaje się, by Miodowicz miał nadzieję, że uda mu się podważyć linię polityczną gen. Jaruzelskiego. Chciał natomiast - i to mu się udało - wyraźnie zdystansować się od polityki partyjnych reformatorów, bo tylko w ten sposób mógł zintegrować działaczy OPZZ. Mieli oni poczucie, że zostali zdradzeni przez PZPR. 18 stycznia, a więc w dniu, w którym o świcie zakończyło obrady X Plenum KC PZPR, odbyło się posiedzenie Sekretariatu Komitetu Wykonawczego OPZZ, na którym Miodowicz przedstawił relację z X Plenum. W dość chaotycznej dyskusji przeważały głosy, że OPZZ musi zachować samodzielność. Anatol Wasiliew, działacz federacji pracowników kultury, o którym Miodowicz napisał we wspomnieniach, że „zadziornymi, krytycznymi głosami wrzucał granaty do ustałych wód nudnych dyskusji"146, pytał: „Czy my 146 Alfred Miodowicz, Zadymiarz. Spisał Ryszard Naleszkiewicz, Warszawa 1993, s. 183. 15-Karuzela 225 i". ' liiliiiti ir jesteśmy stroną, czy adwokatem strony? Czy rozmowy mamy prowadzić w ramach okrągłego stołu, czy nie". Miodowicz mówił, że musi być radykalizacja OPZZ, ale wskazywał jednocześnie na konieczność zmiany taktyki, „abyśmy nie okazali się betonem". Poinformował także, że 19 stycznia Komitet Wykonawczy OPZZ będzie gościć Cioska. Dyskusję kontynuowano na następnym posiedzeniu KW OPZZ 23 stycznia. Większość dyskutantów była zgodna, że należy stać się siłą partnerską dla partii i rządu. Postulowano zaktywizowanie propagandy związkowej i budowanie kultu Miodowicza. Należy podkreślać dążności polityczne „Solidarności" i przedstawiać OPZZ jako obrońcę interesów ludzi pracy. Sam Miodowicz mówił: „Musimy iść do przodu, tworzyć. Przybywa nam partner, a nie przeciwnik. Włączajmy ich, proponujmy, zapraszajmy. Nie powinniśmy wspierać się o Partię, my mamy 1,6 min członków partii spośród 2 min. Propaganda - trzeba mocno rąbnąć w rzeczy niezrozumiałe, wzajemnie się popierajmy"147. W czasie wspomnianego już spotkania Cioska z Mazowieckim i ks. Orszulikiem 24 stycznia Mazowiecki zapytał, kto ze strony rządowej będzie przewodniczył w zespole do spraw pluralizmu związkowego, „nie można bowiem - stwierdził - uznać OPZZ jako partnera dla «Solidarności". OPZZ będzie w tym zespole tylko tolerowany". Ks. Orszulik nie zanotował żadnej reakcji Cioska na to stwierdzenie. Rzecz jest o tyle istotna, że jesienią 1988 r., gdy podjęto pierwsze przygotowania do Okrągłego Stołu, gen. Jaruzelski bardzo stanowczo instruował rozmówców, że Okrągły Stół nie powinien być rokowaniami trójstronnymi (władze-„Solidarność"-Kościół), lecz czwórstronnymi, co oznaczało, że OPZZ miało być pełnoprawną stroną. 147 ADH PRL. Protokoły posiedzeń Sekretariatu KW OPZZ To stanowisko się zmieniło i dlatego Ciosek zbył milczeniem wypowiedź Mazowieckiego. Świadectwem tej zmiany była wymiana zdań na temat proporcji składu personalnego Okrągłego Stołu. Przyjęto wstępnie, że siądzie przy nim 51 osób, w tym 17 osób ze strony koalicyjno-rządowej, 17 ze strony społecznej, czyli „Solidarności", i 17 niezależnych. Ta ostatnia grupa dzieliłaby się na 8 osób wytypowanych przez stronę rządową i osiem przez stronę społeczną. Siedemnastą osobą byłby mec. Siła-Nowicki. Kościół reprezentowałyby dwie osoby o statusie obserwatorów. Ciosek ponownie podniósł sprawę udziału Kuronia i Michnika i ponownie usłyszał, że rezygnacja z nich jest niemożliwa. OPZZ było w grupie koalicyjno-rządowej. Zbojkotowanie przez OPZZ rozmów w Magdalence odbyło się za wiedzą i zgodą gen. Jaruzelskiego. Na posiedzeniu Sekretariatu KC na kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania w Magdalence I sekretarz oświadczył, że OPZZ w tym spotkaniu nie będzie uczestniczyło. Rozmawiano też o wyborach, przy czym zapisano, że warunkiem bezwzględnym jest 30% mandatów dla opozycji. Harmonogram prac Okrągłego Stołu powinien być następujący: posiedzenie inauguracyjne (6 lutego), rozpoczęcie prac zespołów problemowych (od 8 lutego), posiedzenie plenarne kończące obrady, na którym przyjęto by dokumenty Okrągłego Stołu. Jego kontynuacją byłaby Komisja Porozumiewawcza148. 148 Spotkania w Magdalence były protokołowane przez stronę rządową (por. Okrągły Stoi), ale nie był to formalny protokół. Dokładne notatki po spotkaniach przygotowywał też ks. Orszulik (por. Peter Raina, Rozmowy...), które udostępnił Rainie do publikacji. Istnieją drobne różnice pomiędzy tymi zapisami, które poza tym bardzo dobrze się uzupełniają. Krzysztof Dubiński [Okrągły Stół) zamieszcza instrukcję do rozmów z przedstawicielami „Solidarności". Stwierdzała ona, że na posiedzeniu Okrągłego Stołu powinny zostać uzgodnione formuła niekonfrontacyjnych wyborów i projekt umowy społecznej. Obie te sprawy powinny następnie być przekazane zespołowi polityczne- 227 i ł 7 - ; Mazowiecki poprosił też, aby w Magdalence przy posiłkach nie podawano alkoholu, „by nie wyglądało to na fratemizację". Tego postulatu nie spełnionio. W spotkaniu w Magdalence 27 stycznia 1989 r. wzięło więc udział 16 osób oraz dwóch sekretarzy. Przybyłych powitał gen. Kiszczak, który też zagaił obrady. Stwierdził, że porozumienie jest nie tylko konieczne, ale i możliwe. Zaproponował, aby tematem mu, który powinien je rozpatrzyć w ciągu dwóch, maksimum trzech tygodni. Najpóźniej w ciągu sześciu tygodni od posiedzenia inauguracyjnego powinno odbyć się drugie posiedzenie plenarne, które przyjmie dokumenty związane z wyborami oraz powoła Radę Porozumienia Narodowego lub Komisję Porozumiewawczą. Na tym misja Okrągłego Stołu wygaśnie, a zespoły problemowe będą kontynuowały prace w ramach powołanej instytucji porozumienia. Instrukcja w sprawie legalizacji „Solidarności" stwierdzała: „1. Kalendarz tworzenia «Solidarności» jest zależny od jasnego opowiedzenia się, czy będzie ona związkiem zawodowym, czy ruchem społecznym, a także od tego, czy będzie szanowała ustrój, porządek konstytucyjny i prawo. 2. Tworzenie «Solidarności» ściśle wiążemy z niekonfrontacyjnymi wyborami do Sejmu PRL oraz zawarciem umowy społecznej, gwarantującej pokój społeczny, który jest Polsce niezbędny, bo kraj znajduje się w trudnej sytuacji, do której walnie przyczyniły się wydarzenia lat 1980/81 i zachodnie restrykcje. 3. Uważamy, że umowa społeczna powinna obejmować następujące uzgodnienia: - zaprzestanie strajków, na przykład na okres 2-letni; - zaniechanie nieuzasadnionych żądań płacowych; - zgodę na poniesienie wyrzeczeń i "Zaciśnięcie pasa» do czasu poprawy koniunktury. 4. Umowę społeczną podpisaliby wszyscy uczestnicy «okrągłego stołu». 5. Po uzgodnieniu formuły umowy społecznej wystąpimy do Rady Państwa o zmianę przepisów blokujących pluralizm związkowy i określimy realny termin rozpoczęcia procesu tworzenia «Solidarności»" (s. 176). 23 stycznia, na cztery dni przed Magdalenką dyskutowano o Okrągłym Stole na posiedzeniu Sekretariatu KC. Referował Czy-rek. Powiedział m.in., że „należy zapewnić wąskie kanały negocjowania w sytuacjach impasowych". Kiszczak wykazał dobrą orientację stwierdzając, że „ocena sytuacji w szeregach sojuszników skłania do wniosku, że w Sejmie może powstać układ dla nas niekorzystny". W podsumowaniu dyskusji Jaruzelski powiedział: „Wspólne wybory to dla nas sprawa kluczowa, jeśli się nie zgodzą, to wszystko inne traci sens" [Ostatni rok..., s. 232-236). 228 dyskusji i uzgodnień stały się następujące kwestie: „- tematyka zainteresowań «okrągłego stołu», w tym zwłaszcza kwestie dotyczące wyborów do Sejmu i zmian w systemie politycznym państwa, oraz drogi stwarzające możliwość do tworzenia pluralizmu związkowego, w tym "Solidarności"; - tryb, harmonogram oraz skład uczestników «okrągłego stołu»". W odpowiedzi Wałęsa podkreślił zmianę sytuacji politycznej po ostatnich decyzjach plenum. „Dziś już nie pytamy - mówił - czy legalizować «Solidarność», tylko, jak to zrobić i kto chce reformować nasz kraj". Na wniosek Mazowieckiego dyskusję zaczęto od sprawy „Solidarności". Mazowiecki oświadczył, że chcą odbudowy „Solidarności" za jednym zamachem jako całości, bo odbudowywanie od dołu, od struktur zakładowych jest konfliktogenne. Przewidywał, że proces odbudowy związku trwać będzie do końca roku. Okazało się jednak, że to, co „Solidarność" uważała za korzystne dla władz, czyli odbudowa związku od góry, bardzo władze zaniepokoiło. Dużo czasu zajęła dyskusja nad kolejnością działań. Czy najpierw, jak chciała „Solidarność", rozpoczęcie procesu jej legalizacji, a następnie zawarcie porozumienia społecznego i przeprowadzenie niekonfrontacyjnych wyborów, czy też (postulat władz) legalizacja „Solidarności" wieńczyłaby cały proces polityczny. Bardzo aktywny był ks. Orszulik, który przypomniał, że władze już zgodziły się we wstępnych rozmowach na uchylenie w lutym lub w marcu, czyli przed wyborami, uchwały Rady Państwa z 1982 r. o rozwiązaniu wszystkich związków zawodowych. Teraz - mówił - wracamy do punktu wyjścia i trzeba się będzie rozejść. W innym wystąpieniu przypomniał propozycję władz w sprawie podziału mandatów w Sejmie (opozycja 40%), z której obecnie władze się wycofują, co uznał za niedopuszczalne. Zasadniczą deklarację złożył w tej sprawie Broni- 229 I ¦i ¦¦Wm I sław Geremek. „Sam w "Trybunie Ludu» wyczytałem - powiedział - że dla opozycji przewiduje się 30-40% miejsc w parlamencie. Uważam, że to bardzo trudny problem. Jesteśmy gotowi akceptować zasadę niekon-frontacyjności wyborów i urząd prezydenta jako gwaranta ustroju. Jesteśmy gotowi na wspólną deklarację na temat tego, co łączy Polaków w ratowaniu kraju, i jesteśmy gotowi zaakceptować komitet porozumiewawczy, który by kończył Okrągły Stół. Ale jeśli ma powstać urząd prezydenta, to niech Sejm będzie Sejmem wolnym, mającym suwerenną rolę. Wydaje się, że może udałoby się nam sformułować zasadę konieczności spokoju społecznego i określić sposób działania «Solidarności» dla dobra kraju. Niezbędne jest jednak uchylenie uchwały Rady Państwa. Wydaje się, że przy przyjęciu takiej deklaracji i przyjęciu ustaleń łatwiej nam będzie obradować. Musi być jednak deklaracja określająca intencje. Takiej deklaracji oczekujemy [...] Dla «Solidarności» zasada wolnych wyborów jest wartością podstawową. Przyjmujemy, że obecnie potrzeba pewnego ograniczenia tej zasady. [...] Są także inne problemy, kwestia niezawisłości sądów i sprawiedliwych praw, wyborów do samorządu terytorialnego. Wybory do rad narodowych [19 czerwca 1988 r. - AG] były nie tylko błędem, ale i porażką. Trzecia sprawa to dostęp do środków masowego przekazu. Nie możemy akceptować monopolu w tej dziedzinie. Te sprawy to część reformy systemu; trzeba je podjąć. Jesteśmy gotowi do dyskusji w kierunkach, które Panowie proponujecie, i to jest nasza cena za legalizację". Zdenerwowany tym katalogiem żądań Ciosek zapytał: „czy jesteście opozycją, czy związkiem zawodowym" i w odpowiedzi usłyszał: „Jesteśmy związkiem zawodowym, który działa dla dobra Polski"149. Krzysztof Dubiński, sekretarz gen. Kiszczaka, pro- 149Peter Raina, Rozmowy..., s. 360-379. Trochę inny zapis w: Okrągły Stół, s. 178-192. 230 wadzący notatki w czasie większości spotkań przed i w czasie Okrągłego Stołu, był zapewne autorem przygotowanej na posiedzenie Biura Politycznego, które odbyło się 31 stycznia, informacji o rozmowach w Magdalence. „Trwały one 11 godzin i przebiegały w niełatwej, momentami wręcz dramatycznej atmosferze. Kilkakrotnie groził im impas. Jego przełamanie było efektem negocjacyjnej elastyczności przedstawicieli strony rządowej, koncyliacyjnych wysiłków biskupa Gocłowskiego oraz realizmu i wyraźnej woli dialogu reprezentowanej przez dwóch głównych negocjatorów ze strony "Solidarności" - Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka". Przedstawiciele „Solidarności" - informował Dubiński - „uznali za podstawę porozumienia idee nie-konfrontacyjnych wyborów". Zgodzili się na sformułowanie wspólnej deklaracji zawierającej katalog spraw, które łączą Polaków, ale sprzeciwili się określaniu jej jako platformy wyborczej. Zaakceptowano koncepcję powołania instytucji kontynuującej Okrągły Stół. „Bronisław Geremek uznał też, że możliwe jest określenie stosunku "Solidarności" do ustroju socjalistycznego. Stosunek ten polega na akceptacji kluczowych wartości socjalizmu, takich jak sprawiedliwość społeczna, uspołecznienie środków produkcji. Uznał, że należy dążyć do uczynienia państwa wartością nadrzędną dla wszystkich Polaków. W tych stwierdzeniach przedstawiciele «Solidarności» widzą możliwość znalezienia wspólnej drogi dla wszystkich stron dialogu". Przedstawiciele „Solidarności" nie chcą strajków i nie chcą przemocy w działaniach władz. Zgodzą się na wyrzeczenia, ale po analizie budżetu państwa. Gotowi są akceptować powołanie urzędu prezydenta i Senatu i gotowi są w tych sprawach do konstruktywnej dyskusji. Doszło do porozumienia w sprawie harmonogramu prac Okrągłego Stołu, jego zespołów, przewodniczenia. Skład będzie następujący: 6 miejsc OPZZ, 231 6 miejsc „Solidarność", 14 miejsc obóz rządzący, 14 miejsc opozycja oraz 14 miejsc autorytety niezależne. Obserwatorzy ze strony Kościoła - 2 miejsca. „Przedmiotem umowy jest podział 14 miejsc w grupie autorytetów niezależnych: 9 miejsc dla nas; 5 - dla opozycji. Łącznie uczestników będzie 56. Jeśli chodzi o kwestię spornych nazwisk - Kuronia i Michnika - to strona solidarnościowa przyjęła nasze warunki. Uznano potrzebę zadeklarowania z ich strony poszanowania prawa i porządku konstytucyjnego. Wałęsa oświadczył, że te «dzieci nomenklatury» złożą taką deklarację". Najtrudniejsza była sprawa kalendarza legalizacji „Solidarności". Początkowo władze chciały, aby legalizacja była ostatnim ogniwem procesu politycznego rozpoczynającego się porozumieniem w sprawie wyborów. To dla strony solidarnościowej było nie do przyjęcia. Ostatecznie przyjęto rozwiązanie polegające na iunctim, czyli powiązaniu między niekonfron-tacyjnymi wyborami i spokojem społecznym a zgodą na uznanie „Solidarności", ustalając kalendarz działań strony rządowej. Było to porozumienie warunkowe, ponieważ gen. Kiszczak oświadczył, że władze nie mogą przyjąć takiego zobowiązania bez porozumienia ze swymi mandatariuszami. Strona solidarnościowa oświadczyła, że zasada tego porozumienia musi znaleźć się w przemówieniu inaugurującym obrady Okrągłego Stołu. I rzeczywiście, w przemówieniu gen. Kiszn czaka zostało to potwierdzone. W sprawach wyborów postanowiono powołać wspólny zespół, po 3 osoby z każdej strony, dla przygotowania ordynacji wyborczej. Strona solidarnościowa wypowiedziała się przeciwko swojemu udziałowi na liście krajowej i stanowczo podkreśliła, że ograniczenia wolności wyborów dotyczyć mogą tylko wybo-. rów najbliższych150. X 150Okrągły Stół, s. 178-195. Por. też: Peter Raina, Rozmowy..., s. 360-379. Z obu zapisów przebiegu obrad w Magdalence nie wy- 232 31 stycznia odbyło się posiedzenie Biura Politycznego z udziałem I sekretarzy KW PZPR. Kiszczak i Ciosek przedstawili informację o przygotowaniach do Okrągłego Stołu i rozmowach z przedstawicielami konstruktywnej opozycji. Biuro Polityczne zaakceptowało podjęte działania. Rozważano problem rejestracji NZS. Powołano zespół, który miał przeanalizować rejestrację NZS w dwóch wariantach: przed rozpoczęciem Okrągłego Stołu lub po jego zakończeniu. Uznano też „za niezbędne utworzenie w Komitecie Centralnym operatywnego ośrodka dyspozycyjnego (na bazie istniejącego już Sztabu) koordynującego działania w trakcie przygotowań do obrad «okrągłego stołu», jak i rozmów roboczych"151. Postanowiono też zorganizować 4 lutego „spotkanie («próba generalna») osób przewidzianych do udziału w obradach «okrągłego stołu» oraz przewodniczących zespołów i podzespołów roboczych (omówienie wystąpień, taktykę postępowania, instrukcje dla zespołów, zabezpieczenie organizacyjne, materiałowe itp.)". Wydawało się, że nic już nie stanie na przeszkodzie rozpoczęciu w poniedziałek 6 lutego obrad Okrągłego Stołu. W Pałacu Namiestnikowskim na Krakowskim Przedmieściu ustawiono w Sali Kolumnowej gigan- nika rola bp. Gocłowskiego, którą podkreśla Dubiński w informacji. Zapisy obrad nie obejmują jednak rozmów w czasie przerw i posiłków. Brak też informacji o 15-minutowej rozmowie gen. Kisz-czaka (z jego inicjatywy) z Geremkiem i Mazowieckim po zakończeniu obrad. 151 Ostatni rok..., s. 257-258. Wspomniany Sztab Koordynacyjny został powołany „celem szybkiego, operatywnego i skutecznego koordynowania działań w walce politycznej z opozycją i przeciwnikiem politycznym" decyzją Biura Politycznego 6 grudnia 1988 r. Sztabowi przewodniczył Józef Czyrek, a wchodzili doń: Stanisław Ciosek, Kazimierz Cypryniak, Gabriela Rembisz, Maciej Lubczyński, Aleksander Kwaśniewski, Jerzy Urban oraz po jednym przedstawicielu MSW i OPZZ (tamże, s. 205). 233 tyczny okrągły stół, przygotowywano pomieszczenia dla dziennikarzy, sekretariatów itp. Okazało się jednak, że sprawy się komplikują. 1 lutego Mazowiecki i ks. Orszulik spotkali się z Cioskiem, Gdulą i Kłodą. Poinformowano ich o reakcjach działaczy partyjnych i związkowych na decyzje X Plenum. Ciosek mówił wręcz o przymierzu OPZZ z partyjnym betonem. Przeprosił za użycie przez Urbana w czasie konferencji prasowej określenia, że zawiązał się między obozem rządowym a opozycją konkubinat, który musi być szybko skonsumowany. U-stalono, że rzecznicy prasowi (Urban i Onyszkiewicz) nie będą siedzieli przy głównym stole. Miejsce Urbana zajmie mec. Siła-Nowicki. W kwestiach proceduralnych doszło do ostrego konfliktu. W Magdalence ustalono, że posiedzenie inauguracyjne Okrągłego Stołu otworzy przemówienie gen. Kiszczaka, który następnie udzieli głosu Lechowi Wałęsie. Po tych dwóch wystąpieniach nastąpi przerwa, a po niej dalsze wystąpienia. 1 lutego Mazowiecki jednak oświadczył, że Wałęsa nie zgadza się, aby jako pierwszy po przerwie przemawiał Miodowicz. Gdyby tak miało być, Wałęsa przemówi jako ostatni. Niczego nie ustalono, bo Mazowiecki miał w tej sprawie bardzo ścisłe instrukcje. Wieczorem Ciosek zatelefonował do ks. Orszulika prosząc, by podjął się mediacji i przekonał Wałęsę do wcześniejszej wersji porządku dziennego. Ks. Orszulik porozumiał się w tej sprawie z bp. Gocłowskim. W późnych godzinach wieczornych 2 lutego bp Gocłowski zawiadomił ks. Orszulika, że Wałęsa wycofuje swoje zastrzeżenia do porządku dziennego. W piątek 3 lutego o godz. 22 doszło do jeszcze jednego spotkania Mazowieckiego i ks. Orszulika z Cioskiem, Gdulą i Kłodą. Przedmiotem był porządek inauguracji, ale w rzeczywistości chodziło o miejsce OPZZ. „Solidarność" domagała się, aby OPZZ występowało w ramach koalicji rządowej, OPZZ zaś do- 234 magało się samodzielnej roli. Miała się ona wyrażać m.in. w tym, że Miodowicz wystąpi jako trzeci, i to zaraz po przemówieniu Wałęsy, bez przerwy. Ostatecznie ustalono, że przemawiać będą kolejno Kiszczak, Wałęsa, Miodowicz, ktoś z „Solidarności", Mikołaj Kozakiewicz (ZSL), ktoś z Solidarności", Jan Janowski (SD), ktoś z „Solidarności", Jerzy Ozdowski (katolik postępowy, wiceprzewodniczący RK PRON). Współprzewodniczącymi obrad będą Aleksander Giey-sztor i Władysław Findeisen. Obrady rozpoczną się o godz. 14 i nie będą na żywo transmitowane w telewizji. Retransmisja zacznie się o godz. 19, po przemówieniach Kiszczaka i Wałęsy nastąpi przerwa na Dziennik Telewizyjny, a potem emitowane będą następne przemówienia. Nie ulega wątpliwości, że obawy Kiszczaka i Cioska, że OPZZ szuka tylko pretekstu, aby storpedować Okrągły Stół, były szczere i uzasadnione. Całkowite pominięcie OPZZ w dotychczasowych rokowaniach utwierdzało jego działaczy w przekonaniu, że zostali spisani na straty. Świadczyło to o tym, że kierownictwo partii traktuje instrumentalnie OPZZ i jest przekonane, że z chwilą przywrócenia „Solidarności" przepłyną do niej masy członkowskie OPZZ. Było to przekonanie błędne. Nie doceniono natomiast tego, że OPZZ, aby się uwiarygodnić, musi radykalizować swoje wypowiedzi i działania. Było to widoczne już na X Plenum. Kierownictwo partii zaczynało więc mieć problem z dzieckiem, które poczęło przeciwko „Solidarności" i które po osiągnięciu dojrzałości postanowiło się wyemancypować. Dla OPZZ była to jedyna rozsądna strategia. Dla kierownictwa partii problem, który należało jak najszybciej rozwiązać. Zaczęto od zaproszenia przywódców OPZZ na posiedzenie Sekretariatu KC w dniu 9 lutego 1989 r. Na razie jednak czyniono ostatnie przygotowania do inauguracji Okrągłego Stołu. Rano 6 lutego Sekretariat KC zatwierdził ostatecznie wystąpienie gen. 235 mm —>"¦L¦'l-?j»' Kiszczaka. Wśród zaproszonych na posiedzenie gości był Alfred Miodowicz, który też miał już gotowe przemówienie, lecz nie zamierzał przedstawiać go do akceptacji. Porozumienie zawarte w Magdalence zamykało pierwszy etap poufnych negocjacji. Właśnie ich poufność budziła krytykę w środowiskach opozycyjnych. A także arbitralność decyzji personalnych Wałęsy, który sam ustalał listę negocjatorów. W tym czasie największym zaufaniem Wałęsy cieszyli się Mazowiecki i Ge-remek, oraz, ale już na innej płaszczyźnie, bp Tadeusz Gocłowski. Jan Skórzyński uważa, że „od września 1988 r. gremia kierownicze opozycji cieszyły się znaczną swobodą ruchów i mogły przeprowadzić wewnętrzną demokratyzację. Poza kręgiem KKW znajdowały się przecież ważne odłamy ruchu - ludzie, których nie da się ominąć w historii opozycji i Solidarności. Marian Jur-czyk, Andrzej Gwiazda i Jan Rulewski mieli również za sobą argumenty statutowe. Szło jednak nie o kwestie proceduralne, lecz polityczne. Spór między Grupą Roboczą Komisji Krajowej a Krajową Komisją Wykonawczą dotyczył tyleż problemu wewnętrznej demokracji, co kwestii ugody z komunistami i perspektywy współrządzenia. Grupa doradców i liderów podziemia zebrana wokół Lecha Wałęsy nie zamierzała narażać swej umiarkowanej linii na wewnętrzne blokady. Dla dobra sprawy, naturalnie. Nie chciała także zrezygnować z zasady autorytetu i trybu nominacji, co dawało jej pełną kontrolę nad najważniejszymi instytucjami Solidarności. Według tej zasady utworzono zarówno podziemne władze związku, jak i Komitet Obywatelski; nikt ich przecież nie wybierał - powołane zostały mocą arbitralnej decyzji Lecha Wałęsy. Wola przewodniczącego była również oparciem i legitymacją grupy negocjatorów"152. 2 Jan Skórzyński, dz. cyt., s. 181. 236 Po 13 grudnia 1981 r.; a przecież i wcześniej, „Solidarność" realizowała się w publicznych formach walki. Strajki, pochody, demonstracje i wiece miały pokazywać społeczeństwu siłę Związku. Władze były wrogiem, którego należało pokonać i z którym nie wolno było wchodzić w żadne układy. W połowie lat osiemdziesiątych - o czym już wspominaliśmy - ten klarowny podział zatraca kontury. I władze, i środowiska skupione wokół Lecha Wałęsy zaczynają poszukiwać płaszczyzny porozumienia. Coraz ważniejsze staje się nie to, co dzieje się na scenie, lecz rozmowy prowadzone w kulisach. „Solidarność" miała być, i dla wielu była, symbolem uczciwości, otwartości i demokracji, czyli tych wszystkich cech, których odmawiano władzy. Poufne rozmowy z władzami burzyły tę szlachetną wizję. Rodziły podejrzenie o zdradę elit, podsycane przez tych, którzy nie brali udziału w procesie negocjacyjnym. Negocjacje, jeśli mają być skuteczne, nie mogą toczyć się publicznie, na scenie. Tu odbywa się spektakl wcześniej wyreżyserowany. Z pozostawieniem znacznej swobody aktorom spektaklu. To, co powiedziane publicznie, staje się faktem, to, co mówi się w poufnych rokowaniach, jest elementem gry negocjacyjnej. Otwarcie obrad Okrągłego Stołu oznaczało zakończenie pewnego etapu poufnych rokowań. Jeśli jednak Okrągły Stół miał przynieść pozytywne rezultaty, musiały się na zapleczu toczyć nadal poufne rokowania. Rychło to zrozumiano. Na razie jednak obie strony były podekscytowane pierwszym tego rodzaju publicznym występem. Delegacja „Solidarności" postanowiła wkroczyć do Pałacu Namiestnikowskiego zwartą grupą. Zebrano się więc w sali użyczonej przez Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, na sąsiadującej z pałacem ulicy Karowej. Pomieszczenie było marnie ogrzewane, dzień mroźny, delegaci „Solidarności" wkroczyli więc do pałacu mocno zziębnięci. Musieli przedrzeć 237 się przez tłum oczekujący ich na ulicy i wznoszący okrzyki na cześć „Solidarności". W westybulu witał przybywających szef Biura O-chrony Rządu, gen. Olgierd Darżynkiewicz, na piętrze przed salą obrad - Czesław Kiszczak. Adam Michnik wspomina, że usiłował opóźnić wejście na piętro, żeby uniknąć witania się z gen. Kiszczakiem, ale mu się to nie udało. Jak wynika z notatki sporządzonej przez obserwatorów kościelnych, księży Bronisława Dembowskiego i Alojzego Orszulika, w czasie posiłku, na który zaprosił uczestników po zakończeniu obrad gen. Kiszczak, przy jednym stoliku zasiedli Wałęsa, Kiszczak, Kuroń, Michnik i Mazowiecki153. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami obrady O-krągłego Stołu otworzył gen. Kiszczak. Nie było to wystąpienie porywające ani treściowo, ani formalnie. Autorzy tekstu przywiązywali tak wielką wagę do jego proporcji, wyważenia każdego zdania, że nie stało już im energii na zadbanie o barwność, metaforykę. Choć były i sformułowania udane. Powiedział gen. Kiszczak na przykład: „Historia jest kapryśną nauczycielką życia, ale nie każdego uczy tego samego", co prowadziło do stwierdzenia, że PZPR dokonała uczciwego rozrachunku z przeszłością na IX Nadzwyczajnym Zjeździe w lipcu 1981 r. Pominął natomiast X Zjazd, co w partyjnej liturgii było gestem znaczącym. Dwukrotnie w przemówieniu pojawiła się nazwa „Solidarność". Za najważniejszą sprawę gen. Kiszczak uznał niekonfrontacyjne wybory do Sejmu. Zgoda na nie oraz zawarcie umowy społecznej, której podstawą byłaby zasada nienaruszalności socjalistycznych podstaw ustrojowych, umożliwi „niezwłoczne zwrócenie się do Rady Państwa o podjęcie uchwały znoszącej blokadę pluralizmu związkowego w zakładzie pracy". Gen. Kiszczak przekazał prowadzenie obrad prof. Findeisenowi, który udzielił głosu Lechowi Wałęsie. 153Peter Raina, Rozmowy..., s. 390. 238 Ale zanim Wałęsa zaczął przemówienie, wstał mec. Siła-Nowicki i wezwał do uczczenia minutą ciszy pamięci ks. Stefana Niedzielaka, proboszcza parafii św. Karola Boromeusza w Warszawie, zamordowanego 21 stycznia, i ks. Stanisława Suchowolca, który 30 stycznia zginął w tajemniczych okolicznościach. Obaj kapłani byli związani z opozycją. Uczestnicy Okrągłego Stołu wstali i uczcili ich pamięć. Wystąpienie Wałęsy było krótsze i lepsze. Zaczął od stwierdzenia, że rozpoczynamy „nasze obrady w świetle jupiterów, a za oknami jest smutek i strach przed biedą". I kontynuował: „Na naszych oczach Europa i świat rozwijają się w szybkim tempie. A my stoimy w miejscu. Nowoczesność oglądamy na obcych filmach i w witrynach dewizowych sklepów". Wałęsa deklarował uczestnictwo w programie reform, ale za warunek uznawał przywrócenie „Solidarności". Uważał, że reformy trzeba zacząć w trzech dziedzinach: „w prawie i sądownictwie, aby sądy stały się naprawdę niezawisłe i sprawiedliwe; po drugie - w środkach masowego przekazu, które teraz są niemal w całości we władaniu jednej partii; po trzecie, na szczeblu lokalnym, rozpoczynając od dołu, trzeba przywrócić rzeczywisty samorząd terytorialny. Czy mówiąc to wszystko, wymagamy za wiele? Wiemy - kraj jest zrujnowany. Ale to nie krasnoludki go zrujnowały, lecz system sprawowania władzy, który wywłaszcza obywateli z praw i marnuje owoce ich pracy". W zakończeniu znalazła się pochwała władz. „Po stronie władzy - mówił Wałęsa - stała się rzecz ważna i decydująca: spotkaliśmy wolę polityczną dokonania zmiany. Wiemy, że nie przyszło to łatwo i że dużo zależy od tego, jak ułożymy nasze współżycie". Autorzy tego przemówienia posługiwali się językiem prostym, zrozumiałym. Zdania były krótkie, wyraziste. Metafory (o krasnoludkach, o złotej rybce, która nam nie pomoże) dobrze zapadały w pamięć. Kolejnym mówcą był Alfred Miodowicz. Już pierw- 239 * " I sze zdania były bulwersujące. „Szliśmy - mówił - do tego stołu długo. Toczył się spór o «Solidarność». A czy tak naprawdę nie wyrażały się w tym obawy rządzących przed wspólnym frontem ludzi pracy?" W ustach członka Biura Politycznego to przeciwstawienie ludzi pracy rządzącym brzmiało raczej śmiesznie, ale szef OPZZ się tym nie przejmował. Wysunął też, czym przebił nawet Wałęsę, postulat „aby zbliżające się wybory do Sejmu odbyły się demokratycznie. Nie mamy powodu grać znaczonymi kartami. Jesteśmy za jawną, otwartą rywalizacją. Opowiadamy się za uczciwą walką o mandaty między przedstawicielami różnych interesów i racji. I aby zapewnić swobodę wyrażania poglądów, opowiadamy się za zniesieniem cenzury. A więc za swobodą słowa i jawnością". Nic dziwnego, że Miodowicz nie przedstawił tekstu przemówienia kierownictwu partii, czym różnił się od występującego w imieniu ZSL Mikołaja Kozakiewi-cza, który wysłał swoje przemówienie Cioskowi na kilka dni przed rozpoczęciem obrad. Po Miodowiczu głos zabrał Jerzy Turowicz, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego". Powiedział, że niełatwo będzie osiągnąć porozumienie narodowe „po przeszło czterdziestu latach nieporozumienia między władzą i społeczeństwem". Mówił dalej, że to, że opozycja stoi „na gruncie poszanowania Konstytucji PRL i porządku prawnego oraz nie zamierza obalić ustroju, to nie znaczy bynajmniej, że owa opozycja niedomaga się bardzo gruntownej zmiany tego ustroju. [...] Owe zmiany ustrojowe to w pierwszym rzędzie sprawa roli i miejsca ciał przedstawicielskich, zwłaszcza Sejmu, ewentualne utworzenie jego drugiej izby oraz ordynacji wyborczej zapewniającej realne poszerzenie reprezentatywności społeczeństwa". Opowiadał się za pluralizmem politycznym i społecznym, uznając równocześnie postulat legalizacji „Solidarności" za więcej niż oczywisty. 240 Oddzielał wyraźnie poczucie współodpowiedzialności za państwo od współodpowiedzialności za rządzenie („Postulat udziału opozycji we władzy wydaje mi się co najmniej przedwczesny"). Za najważniejsze, konieczne zmiany uznał rezygnację z zasady nomenklatury, uznanie ideowej neutralności państwa, przełamanie monopolu państwa w dziedzinie środków masowego przekazu. W sprawie cenzury zajął stanowisko o wiele mniej radykalne niż Miodowicz. „Obawiam się - mówił - że w istniejącej sytuacji, zwłaszcza sytuacji geopolitycznej istnienie cenzury jest złem koniecznym". Ale to zło należy minimalizować, ograniczając działanie cenzury do ochrony autentycznej racji stanu i bezpieczeństwa państwa. Mówił też o praworządności, której przeczy „szereg nieudanych procesów politycznych oraz oburzające nieraz praktyki kolegiów do spraw wykroczeń". Domagał się wreszcie poszanowania i przestrzegania autonomii kultury w stosunku do polityki. „Wiem -mówił kończąc wystąpienie - że z ustroju socjalizmu realnego nie przeskoczymy z dnia na dzień w pełną demokrację, że zmiany muszą dokonywać się stopniowo, że konieczne będzie zawieranie rozsądnych kompromisów. Chodzi o to, aby kierunek zmian został określony w sposób społecznie wiarygodny". Po przerwie obrady prowadził Aleksander Gieysz-tor. Pierwszy przemawiał Mikołaj Kozakiewicz. Był to dziwny tekst. Z jednej strony wypowiadał się za istnieniem „Solidarności" Rolników Indywidualnych, czemu władze były przeciwne, z drugiej lał miód na serca władz mówiąc o konieczności uświadomienia sobie granic zmian i reform. „Granice te wyznaczają: ekonomiczna i polityczna sytuacja kraju, stan świadomości społecznej, finansowej i polityczny kontekst międzynarodowy, w którym Polska obecnie się znajduje, wciąż obowiązujące układy i zobowiązania sojusznicze". Ostrzegał przed tymi, na szczęście nielicznymi, którzy „chcą projektować przyszłość Polski, jej 16 - Karuzela 241 ¦- 3"- • model ustrojowy poza historycznym czasem i poza geograficzną przestrzenią". W sprawach gospodarczych postulował uwolnienie cen żywności, czyli całkowite urynkowienie gospodarki rolnej. Następnym mówcą był Józef Ślisz, współzałożyciel Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność". Domagał się formalnego uznania Związku. W imieniu Stronnictwa Demokratycznego przemawiał prof. Jan Janowski, rektor Akademii Górniczo--Hutniczej w Krakowie. Zgłosił postulat wprowadzenia prowizorium konstytucyjnego, czyli ustaw demokratyzujących system, zanim dokona się zmiany konstytucji. Alojzy Pietrzyk, działacz górniczej „Solidarności", mówił o warunkach pracy w górnictwie: „Produkuje się inwalidów, przeciętny rencista górniczy ma 43 lata. Całotygodniowa harówka doprowadziła do tego, że nie mamy normalnego życia rodzinnego. Mieszkamy nie w miastach, lecz w betonowych rezerwatach, w zniszczonym środowisku naturalnym. Jesteśmy zmuszeni pracować ze świadomością, że gospodarka węglem jest rabunkowa, że przyszłym pokoleniom zostawiamy pustynię". Ostatni - zgodnie z ustaleniami - przemawiał przedstawiciel katolików postępowych, wicemarszałek Sejmu, Jerzy Ozdowski. Mówił długo, ale żadnych istotnych treści w tej powodzi słów nie było. Prowadzący obrady prof. Gieysztor zapytał, raczej kurtuazyjnie, czy ktoś jeszcze chce zabrać głos, i wówczas zgłosił się mec. Siła-Nowicki. Podważył wiarygodność reprezentacji „Solidarności", bo poza Okrągłym Stołem pozostali działacze, którzy w wyborach do Komisji Krajowej w 1981 r. otrzymali największą liczbę głosów, należący do - jak to określił - „Solidarności" niegrzecznej, czyli będącej w opozycji do Wałęsy i jego otoczenia. Apelował, by przy Okrągłym Stole znalazła się cała „Solidarność" i ta grzeczna, i ta niegrzeczna. Podniósł sprawę Katynia, Ostaszkowa i Starobiel- 242 ska traktując jej wyjaśnienie jako obowiązek honoru narodowego i położenie fundamentu pod niezbędną przyjaźń polsko-rosyjską i polsko-radziecką. W sprawach wyborów akceptował zasadę podziału mandatów, w myśl której konstruktywna opozycja miałaby 40%. Uważał jednak, że należy tak ułożyć ordynację wyborczą, aby również te 60% Sejmu stanowili posłowie nie mianowani, lecz wybrani („Można stworzyć taką ordynację wyborczą, według której w autentyczny sposób społeczeństwo wybierze także te 60 procent parlamentu, które musi być zachowane dla utrzymania i stabilizacji ustroju, zgodnie z realizmem politycznym"). Wypowiedział się też zdecydowanie za zniesieniem cenzury. Władysław Siła-Nowicki był dla „Solidarności" kłopotliwą postacią. Miał wspaniały patriotyczny życiorys, sięgający jeszcze Armii Krajowej, i był jednym z nestorów walki o niepodległość. Skazany na karę śmierci, cudem uniknął wykonania wyroku. Był odważnym obrońcą w procesach politycznych i od początku zaangażował się w działalność „Solidarności" jako współautor jej statutu i jeden z doradców. Zgodził się wejść do Rady Konsultacyjnej, co było sprzeczne ze stanowiskiem podziemnej „Solidarności". Na posiedzeniach Rady Konsultacyjnej był bardzo aktywny, dopominając się m.in. przywrócenia „Solidarności". Nawiązał do tego w przemówieniu w czasie inauguracji obrad Okrągłego Stołu: „Kiedy dwadzieścia sześć miesięcy temu po raz pierwszy wypowiedziałem publicznie, podczas spotkania Rady Konsultacyjnej, słowo «Solidarność», którego nie wypowiedziało piętnastu mówców przede mną, ludzie złapali się za głowę, myśleli, że jestem szalony. Tak samo sądzili, kiedy otwarcie i bezpośrednio poruszyłem sprawę Katy- nia "154 154 Wszystkie cytaty z wystąpień podczas inauguracyjnego posiedzenia Okrągłego Stołu za: Okrągły Stół, s. 214-252. 243 1 mmmm Stał się ofiarą misternie prowadzonej przez gen. Kiszczaka gry, której celem było podważenie jego wiarygodności w „Solidarności". Mówił o tym gen. Kisz-czak na posiedzeniu Sekretariatu KC 4 października 19 8 8 r., a więc kilka miesięcy po tym, j ak Siła-Nowicki odegrał ważną rolę w wygaszeniu strajków majowych. „Siła-Nowicki - mówił Kiszczak - został skłócony z Wałęsą. Wałęsa i jego najbliżsi stracili do niego zaufanie. Podejrzewają go o różne brzydkie powiązania i z tych właśnie względów nie został on włączony do «okrągłego stołu». Siła-Nowicki istotnie u mnie zabiega o to, żeby go włączyć. On stawia wręcz sprawę, że jak pan generał mnie wpisze, to będę na liście, jak nie, to nie będę. [...] Wydaje mi się, że Siłę-No-wickiego trzeba do „okrągłego stołu" wciągnąć, trzeba go wpisać. I na tej zasadzie, że jest to dobry sposób, trzeba jeszcze zaproponować prof. Stelmachowskiemu z pięć, dziesięć nazwisk bliskich współpracowników Wałęsy. Ale my ich podajemy, my proponujemy jeszcze Tokarczuka, Jurczyka - ja mówię przykładowo. Trzeba wybrać bardzo spokojne nazwiska, bo z góry wiadomo, że od razu jest nieufność do ludzi, których proponujemy"155. Siła-Nowicki naraził się władzom jako jeden z inicjatorów reaktywowania w lutym 1989 r. Stronnictwa Pracy. Rychło się jednak okazało, że wobec braku poparcia ze strony Kościoła stronnictwo nie ma szans rozwojowych. Ostatecznie Siła-Nowicki znalazł się przy Okrągłym Stole zgłoszony przez stronę rządową, ale nie jako członek delegacji rządowej. „Solidarność" zaledwie go tolerowała. Polemikę z wystąpieniem Siły-Nowickiego podjęła działaczka PRON, Anna Przecławska. Wydaje się, że nie zrozumiała, o co mecenasowi chodziło, i zaapelowała, by nie dzielić, lecz łączyć, odczytała bowiem 155Ostatni rok..., s. 83. P 244 sformułowania o grzecznej i niegrzecznej „Solidarności" jako próbę podziału. Na tym zakończyło się posiedzenie inauguracyjne. Uchwalono jeszcze komunikat, który informował, że uczestnicy obrad postanowili powołać trzy zespoły robocze, które niezwłocznie, od 8 lutego, rozpoczną prace. Zespołem do Spraw Gospodarki i Polityki Społecznej współkierować mieli Władysław Baka i Witold Trzeciakowski, Zespołem do Spraw Pluralizmu Związkowego - Aleksander Kwaśniewski, Tadeusz Mazowiecki i Romuald Sosnowski, a Zespołem do Spraw Reform Politycznych - Bronisław Geremek i Janusz Reykowski. Przyjęło się powszechnie nazywanie tych zespołów stolikami. W ramach tych trzech zespołów pracować miały podzespoły, zwane podstolikami, do spraw rolnictwa, górnictwa, reformy prawa i sądów, stowarzyszeń i samorządu terytorialnego, młodzieży, środków masowego przekazu, nauki, oświaty i postępu technicznego, zdrowia, ekologii oraz polityki mieszkaniowej. W miarę potrzeby mogły być powoływane jeszcze inne pod-stoliki. I były. Następnego dnia po inauguracji Okrągłego Stołu we wtorek 7 lutego na posiedzeniu Biura Politycznego omówiono problemy wynikające z nowej sytuacji. Biuro postanowiło włączyć do powołanego wcześniej Sztabu przewodniczących zespołów i podzespołów, utworzyć Sekretariat Sztabu, ustalić zasady współpracy między zespołami, opracować szczegółowe instrukcje do rozmów, warianty postępowania, oraz „przeprowadzić gry symulacyjne dla naszych uczestników zespołów i podzespołów". Postanowiono też podjąć polemikę z wystąpieniami przedstawicieli opozycji, negującymi pozytywne dokonania Polski Ludowej. Za to, jak i za wiele innych spraw, odpowiadał Ciosek, m.in. za przygotowanie analizy prawnej na temat roszczeń, z jakimi może wystąpić „Solidarność" po jej zalegalizowaniu. Chodziło o skonfiskowany majątek. 245 mmii ¦ ¦ lilSSliSS:* H ?? ^ :- WBm mnn ¦ Hi llHaliilill mmmm HiiiiliS wm Biiiiilill lite. ¦ I ¦ Sądząc z zebranych przez MSW opinii dotyczących posiedzenia inauguracyjnego Okrągłego Stołu został on przyjęty z ograniczoną nadzieją i świadomością, że rozmowy będą trudne i długotrwałe. Nie odnotowano poglądów, że jest to początek końca systemu. Nie dlatego, jak się wydaje, że obawiano się przełożonych, bo w tym czasie dokumenty sporządzane w MSW były bardzo realistyczne, lecz dlatego, że z takimi poglądami wówczas się nie spotkano. Władze były wciąż postrzegane jako silne. Członkowie partii obawiali się, że decyzje X Plenum i podjęcie dialogu z niedawnym przeciwnikiem politycznym mogą oznaczać cios w pryncypia ustrojowe. „Ocenia się przy tym - pisano - że partia przy «okrągłym stole» będzie w zdecydowanej mniejszości, tym bardziej że tylko w niewielu kwestiach może liczyć na poparcie ZSL i SD (co wykazały wystąpienia J. Janowskiego i M. Kozakiewicza)". W środowiskach robotniczych pozytywnie oceniono wystąpienie Miodowicza. Adam Michnik nazwał je interesującym i znaczącym156. Pozytywne opinie środowisk robotniczych o wystąpieniu Miodowicza musiały niepokoić kierownictwo partii. Dano temu wyraz na posiedzeniu Sekretariatu KC 9 lutego 1989 r. Zaproszono na to posiedzenie kierownictwo OPZZ. Gen. Jaruzelski otwierając posiedzenie powiedział, że celem spotkania „jest ustalenie najbardziej skutecznego wspierania ruchu związkowego przez partię i uzyskanie wiedzy, na ile klasowe związki zawodowe gotowe są wspierać linię partii". Pierwsze wystąpienia niczym nie zapowiadały spięć, do których miało dojść za chwilę. Baka poinformował o dyskusji na posiedzeniu stolika gospodarczego, działacze OPZZ deklarowali wspólnotę strategicznych celów partii i związków. Dopiero wystąpienie Franciszka Ciemnego, rzecznika prasowego OPZZ, 156 ADH PRL, materiały nieuporządkowane. i^K rozgrzało atmosferę. Powiedział, że opozycja „zachowuje się butnie, nie stroni od ostrej krytyki, chamstwa, szyderstwa. My siedzimy cicho, nie replikujemy. Dlaczego nasi przedstawiciele są tak słabo przygotowani, tylko my z OPZZ bronimy ustalonego stanowiska. Opozycja dysponuje doskonałym zapleczem technicznym - ludzie, sprzęt. W gmachu URM wisi na drzwiach plakietka z napisem «Solidarność». Pełna buta i samozadowolenie, pewność legalizacji". Sprawa wspomnianej wywieszki z napisem „Solidarność" na drzwiach jednego z pomieszczeń w Pałacu Namiestnikowskim wywołała dłuższy spór. Dwukrotnie premier Rakowski wyjaśniał, że w URM nie ma komórki „Solidarności", ale dla związkowców był to bardzo wygodny argument. Podobnie jak poranna informacja, że dyrektor kopalni w Bełchatowie zawarł kończące strajk porozumienie z „Solidarnością", pomijając klasowe związki zawodowe. Były to argumenty demagogiczne, bo kierownictwo partii nie mogło odpowiadać za decyzję dyrektora z Bełchatowa i wywieszenie w Pałacu Namiestnikowskim na drzwiach pomieszczenia przyznanego na czas obrad opozycji wywieszki pisanej „solidarycą", która była zresztą elementem szerszego programu wizualnego. Otóż propagandyści „Solidarności" szybko zorientowali się w możliwościach, jakie stwarza telewizja relacjonująca obrady poszczególnych stolików. Delegaci „Solidarności" wyposażeni więc zostali w plakietki z napisem „Solidarność", które nosili wpięte w klapy, a wkrótce w papierowe teczki z dużymi napisami „Solidarność", które - udzielając telewizji wywiadów -trzymali tak, aby kamerzyści musieli je pokazać. Bardzo to denerwowało władze, ale nic nie mogły zrobić. Po kilku wystąpieniach działaczy OPZZ zabrał głos premier Rakowski. Zarzucił kierownictwu OPZZ prowadzenie sprzecznej z linią partii polityki, demagogię i atakowanie rządu z lewackich pozycji. Przytaczał różne przykłady publicznych wypowiedzi. Zaatakował 247 «** przemówienie Miodowicza na inauguracji Okrągłego Stołu: „tow. Miodowicz mówi o «obawach rządzących przed wspólnym frontem ludzi pracy», czyli ustawia mnie na pozycji przeciwnika ludzi pracy. Oczekiwałem na tym forum bronienia klasowych racji, a nie dzielenia na rządzących i rządzonych. Nie spodziewałem się, że tak zostanę przez swoje związki oceniony jako ten, który «zdradził», «łamieprawo». Jak mam to rozumieć? A jak to jest odbierane za granicą? Komu ma służyć taki polityczny rozgardiasz? Nie atakuję was, towarzysze, ale ostrzegam, że jeśli dalej tak będzie, nic dobrego kraju nie czeka, ruch związkowy bez partii przegra. Jestem przerażony tym, co dzieje się w naszym obozie. Mamy przeciw sobie zajadłego wroga. Rynek ogołocony, «Solidarność» nie ma alternatywnego programu. Przestrzegam przed złą zabawą, która dla wszystkich może się źle skończyć". Rakowskiemu odpowiadali, równie emocjonalnie, przedstawiciele OPZZ. Atmosfera stała się tak napięta, że niedawno wybrany do Sekretariatu KC prof. Marian Stępień zgłosił formalny wniosek o przerwanie dyskusji. Gen. Jaruzelski wyjaśnił mu jednak, że Biuro Polityczne uznało, że taka oczyszczająca dyskusja powinna się odbyć. Trwała więc nadal. Podsumował ją gen. Jaruzelski. Zdecydowanie odrzucił pogląd, że partia zdradziła OPZZ, podkreślał natomiast nie-lojalność Miodowicza i kierownictwa OPZZ. „My -mówił - nikogo nie zaskoczyliśmy «okrągłym stołem". Podjęliśmy tę decyzję wobec narastającej groźby strajków, wobec możliwości wyprzedzenia nas przez Wałęsę, wobec konieczności wygrania na czasie. To nie było zaskoczenie ani zdrada. To my zostaliśmy zaskoczeni inicjatywą tow. Miodowicza telewizyjnej rozmowy z Wałęsą. Ta publiczna rozmowa wywindowała Wałęsę". Uznawał za nielojalność ukrywanie przez Miodowicza tekstu wystąpienia. Zarzucał OPZZ, że nie atakuje „Solidarności", ale „w rząd wali się bez umiaru, przytakuje się bzdurnemu hasłu o 248 40 zmarnowanych latach. Zamiast obronić, wspierać rząd, z którym wiąże się nadzieje, bije się bez umiaru. To bije także w partię". Zabrzmiało jak ostrzeżenie, i w istocie nim było, przypomnienie, że „od X Zjazdu skład Biura Politycznego bardzo się zmienił, podobnie rządu, pod naciskiem związków szefowie niektórych resortów zmienili się wielokrotnie. Kierownictwo OPZZ od dawna działa w nienaruszonym składzie, m.in. dzięki naszemu parasolowi ochronnemu". W zakończeniu gen. Jaruzelski powiedział: „Nie możemy dopuścić do władzy w Polsce sił reakcyjnych. Podjęliśmy pionierski eksperyment polityczny. Partia chce się podzielić władzą, ale mądrze. Podjęliśmy sprawę wielką dla Polski i nie tylko dla Polski. Ważne, abyśmy wszyscy to zrozumieli i traktowali jako wspólną strategiczną sprawę. Nikt nikogo nie zdradził i nie zdradza. Każdy ma do spełnienia zadanie w przeciwstawianiu się temu, co zagraża Polsce"157. Miodowicz podziękował za szczerą rozmowę i podkreślił, że związki mają tę samą koncepcję strategiczną, ale różnią się w poglądach na rozwiązywanie spraw szczegółowych, co kierownictwo partii powinno uszanować. Skruchy w tym nie było, co oznaczało, że nadal będą kłopoty z OPZZ. 14 lutego 1989 r. odbyło się w Warszawie posiedzenie Krajowej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność", które dokonało przeglądu aktualnej sytuacji w kraju. W wydanym oświadczeniu stwierdzano, że KKW przyjęła do wiadomości sprawozdanie z prac przedstawicieli „Solidarności" przy Okrągłym Stole, wyraziła zaniepokojenie pogarszaniem się sytuacji 1S7Ostatni rok..., s. 266-278. Na posiedzeniu Sekretariatu KC w dniu 16 lutego A. Gdula powiedział: „OPZZ dryfuje w stronę ruchu politycznego, bardziej radykalnego niż opozycja. Spotkanie Sekretariatu KC i kierownictwa OPZZ nie spowodowało zdyscyplinowania" (tamże, s. 283). 249 \'?ÓJ* « I materialnej społeczeństwa, postulując jak najszybsze wprowadzenie w życie zasady okresowego wyrównywania płac proporcjonalnie do wzrostu kosztów utrzymania, czyli indeksacji. W ostatnim punkcie stwierdzano z niepokojem, „że ze strony OPZZ obserwujemy działania nieprzyjazne wobec «Solidarności», próby przywłaszczania nazwy naszego związku, wszczynanie konkursu demagogicznych haseł czy też prowokowanie konfliktów i strajków. Przestrzegamy przed tą grą"158. Te działania OPZZ denerwowały nie tylko „Solidarność", lecz również kierownictwo partii. Utrudniały bowiem negocjacje i otwierały drugorzędne pola konfliktu. Gen. Jaruzelski zachęcał OPZZ do ofensywno-ści, ale rozumiał ją inaczej niż działacze OPZZ. Kierownictwo partii starało się zdobyć informacje o układzie sił i poglądach w otoczeniu Lecha Wałęsy. MSW miało agenta w kierownictwie „Solidarności". Informacje uzyskiwane od niego były najściślej reglamentowane i oprócz resortu otrzymywał je tylko I sekretarz. Nawet premier ich nie dostawał. Ta najściślejsza tajemnica dobrze chroniła agenta, podpisującego meldunki: WIR. W meldunku z września 1988 r. informował: „Środowisko postkorowskie wypracowało w ostatnich dniach taktykę swojego działania na najbliższy - decydujący w jego odczuciu - okres. Głównym architektem tej taktyki jest Kuroń. Sprowadza się ona do trzech zasadniczych elementów: - Utrzymanie wyłączności na doradztwo L. Wałęsy; - Decydowanie o składzie rozmówców «okrągłego stołu» od strony opozycji; - Kontrolowanie, a w sprzyjających warunkach, kierowanie tematyką rozmów. J. Kuroń dąży do zmiany statusu doradców, tzn. chce, aby mieli status reprezentantów "Solidarności", a nie jej doradców. Ma to - według jego oceny - I 158 Oświadczenie KKW z 14 lutego 1989 r. 250 ogromne znaczenie podczas dyskusji, bowiem umożliwia natychmiastowe torpedowanie każdego niewygodnego pomysłu i jednocześnie eksponowanie własnych ludzi. Ponadto daje możliwość kontrolowania L. Wałęsy, który - jak stwierdza się w tym środowisku, stosuje się do ostatniej rady, jaką usłyszał"159. Kilka miesięcy później, 11 lutego 1989 roku, w załączniku do Informacji Dziennej MSW stwierdzano: „Zdecydowanie wzrasta rola B. Geremka jako głównego animatora strategii zespołów «Solidarności» przy ••okrągłym stole». Świadczy o tym fakt przywołania do porządku J. Kuronia, który chciał przekazać uczestnikom strony rządowej, przed rozpoczęciem obrad zespołu politycznego, dokumenty wypracowane przez Komisję ds. Mniejszości Narodowych przy Komitecie Obywatelskim"160. Andrzej Gdula, który odegrał dużą rolę w przygotowaniach do Okrągłego Stołu i w czasie jego trwania, uważa, że w tym czasie największy wpływ na Wałęsę miał Geremek. Dwa dni przed wspomnianym wyżej posiedzeniem KKW w Warszawie, 12 lutego, Grupa Robocza Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność" wysłała do prof. Władysława Findeisena, jako przewodniczącego obrad Okrągłego Stołu, list podpisany przez Andrzeja Słowika. Autorzy listu stwierdzali, że delegacja „Solidarności" przy Okrągłym Stole nie jest w pełni reprezentatywna, bo występuje w imieniu tylko jednej grupy Związku. Pominięto „wielu autentycznych działaczy 159AIPN 0296/65, t. 1. 160 Tamże. Krzysztof Wyszkowski, w swoim czasie współpracownik Wałęsy w rozmowie z Krzysztofem Czabańskim na pytanie, kto w czasie Okrągłego Stołu podejmował decyzje, odpowiedział: „Najważniejszy był Geremek. O wszystkim decydowali Michnik, Kuroń i Geremek, w pewnej fazie Mazowiecki. Ta grupa używała za zasłonę to Frasyniuka, to Bujaka, to Gila (przy ich akceptacji), którzy politycznie nie mieli nic do powiedzenia" („Kultura" 1989, Paryż, nr 7-8, s. 121). 251 ¦- " Związku (sygnatariuszy Umów Sierpniowych 1980 r., założycieli NSZZ «Solidamość», wybranych członków Komisji Krajowej i jej Prezydium, czynnych nadal przywódców struktur regionalnych), którzy nie kwestionują ani potrzeby porozumienia, ani statutowej funkcji Lecha Wałęsy, uważają, że Związek nie jest niczyją własnością prywatną czy grupową, że powstał jako organizacja demokratyczna, pluralistyczna i przestrzegająca własnych praw dobrowolnie przyjętych - i takim powinien pozostać"161. Ten bardzo pojednawczy ton był zrozumiały, bo Grupa Robocza postulowała rozszerzenie o jej przedstawicieli delegacji „Solidarności" przy Okrągłym Stole. Oferta nie została przyjęta. Pierwsze posiedzenie stolika do spraw pluralizmu związkowego, któremu współprzewodniczyli Aleksander Kwaśniewski, Tadeusz Mazowiecki i z ramienia OPZZ Romuald Sosnowski, odbyło się 9 lutego 1989 r. W przygotowanym przez Krzysztofa Dubińskiego wydawnictwie pt. Okrągły Stół publikowane są notatki z obrad stolików i podstolików, opracowywane przez oficerów z Biura Analiz MSW. Dubiński jako jeden z sekretarzy Okrągłego Stołu otrzymywał steno-gramy z posiedzeń zespołów i podzespołów. Kierował je do Biura Analiz MSW i tam wyspecjalizowani oficerowie przygotowywali krótkie streszczenia. Jest to wartościowe źródło, ponieważ oficerowie nie mieli żadnej motywacji, by obrady przedstawiać w fałszywym świetle. Przeciwnie, ryzykowali karierę, gdyby okazało się, że nie potrafią sporządzić notatki oddającej istotę sprawy. Ppłk Jerzy Fortuński, który sporządził notatkę z posiedzenia w dniu 9 lutego, stwierdził, że problem pluralizmu związkowego w zakładzie pracy został przesądzony wstępnym wystąpieniem A. Kwaśniewskiego, który powiedział: „z naszego punktu widzenia nie ma l6lPolska 1986-1989: koniec systemu, s. 190-192. wątpliwości, czy w zakładach pracy jest możliwy pluralizm związkowy. Ta odpowiedź już padła, jest pozytywna". Przedstawiciele OPZZ usiłowali jeszcze bronić zasady „jeden związek w jednym zakładzie", ale rychło się wycofali. Spór, nierozstrzygnięty, dotyczył zakresu koniecznych zmian ustawy o związkach zawodowych z 1982 r. W rzeczywistości był to spór o sposób legalizacji „Solidarności". Zarysowały się wyraźnie rozbieżne stanowiska w tej sprawie. Podobnie jak w kwestii samoograniczenia związków zawodowych w sferze postulatów i uwzględniania realiów ekonomiczno-fi-nansowych, czyli innymi słowy gwarancji zabezpieczających przed destrukcyjną i destabilizacyjną działalnością związków zawodowych. Ppłk Fortuński u-ważał, że osiągnięcie kompromisu w tych sprawach będzie trudne. Istotnym wątkiem obrad było określenie charakteru „Solidarności" - czy ma być związkiem zawodowym, czy ruchem politycznym. Mazowiecki odpowiedział, że zależy to od realiów politycznych - jeśli będzie pluralizm polityczny, to „Solidarność" ograniczy się do funkcji związkowych. Stolik do spraw reform politycznych, którym kierowali Bronisław Geremek i Janusz Reykowski, po raz pierwszy zebrał się w piątek 10 lutego. Obaj współ-przewodniczący świetnie się znali jeszcze z czasów szkolnych, gdy spotykali się jako aktywiści Związku Młodzieży Polskiej w żoliborskim Zarządzie Dzielnicowym ZMP. Później drogi ich się rozeszły, pozostało jednak wzajemne zaufanie. Reykowski był wprawdzie członkiem najwyższych instancji partyjnych, ale nie był człowiekiem aparatu partyjnego. Wprost przeciwnie, był uważany przez aparat partyjny za ciało obce. Obu współprzewodniczącym tego stolika łatwo było znaleźć wspólny język, co nie oznaczało oczywiście wspólnoty poglądów. Kpt. Jerzy Kretkowski, który na podstawie stenogra- 253 mu sporządził notatkę informacyjną, stwierdził, że dyskusja przebiegała w sposób spokojny, a niekiedy wręcz dystyngowany. Kpt. Kretkowski informował, że pierwsze posiedzenie poświęcone było głównie prezentacji stanowisk. Określono zakres tematyczny obrad, cele i formułę pracy zespołu. Największym zaskoczeniem dla strony opozycyjnej „było wyrażenie poglądu przez rzeczników władzy o gotowości rządu do zarejestrowania «Solidarności". Ta deklaracja faktycznie zdjęła z porządku obrad problem, który dla opozycji wydawał się najważniejszy i stanowiący największą trudność w dochodzeniu do wspólnych uzgodnień". Stolik do spraw gospodarki i polityki społecznej kierowany przez Władysława Bakę i Witolda Trzeciakow-skiego obradował 8 i 13 lutego. Z lektury stenogra-mów kpt. Bogdan Mirosławski wysunął następujące wnioski: „1. Istnieje wyraźna zbieżność poglądów wszystkich uczestników co do docelowego kształtu polityki gospodarczej i struktury gospodarki, natomiast znaczne rozbieżności wystąpiły w prezentowanych metodach i drogach dojścia do tego stanu. 2. Z działań doraźnych prawie jednomyślnie przyjęto konieczność pilnego wprowadzenia indeksacji płac i świadczeń społecznych, choć i tu, jak na razie, istnieją rozbieżności co do czasokresu funkcjonowania indeksacji oraz jej skali. Sprawą tą zajął się specjalnie powołany podzespół. 3. W toku dyskusji i precyzowania przez zebranych stanowisk w konkretnych kwestiach coraz wyraźniej strona koalicyjno-związkowa dzieli się na rządową i OPZZ-owską. Inaczej też wiele spraw widzi grupa reprezentująca niezależne środowiska naukowe. Dlatego też w licznych kwestiach strona rządowa atakowana jest zarówno przez "Solidarność", jak i OPZZ wspierany przez niezależnych"162. Autor notatki zwracał też uwagę na rysujący się 162 Teksty cytowanych notatek sporządzonych przez oficerów Biura Analiz MSW w. Okrągły Stół, s. 217-267. 254 jeszcze jeden podział: na zwolenników akademicko--naukowego podejścia do zagadnień i pragmatyków nastawionych na rozstrzyganie konkretnych, aktualnych problemów. W tej drugiej grupie znajdują się przedstawiciele OPZZ, wicepremierzy i ministrowie oraz czynnik społeczny strony opozycyjno-solidarno-ściowej. Posiedzenia stolików były spektaklem odgrywanym na scenie przy podniesionej kurtynie. Środki masowego przekazu miały nieograniczony dostęp do informacji o prowadzonych dyskusjach, rzecznicy prasowi obu stron (Janusz Onyszkiewicz i Jerzy Urban) występowali przed kamerami telewizyjnymi. To swoiste te-atrum było potrzebne, by podtrzymać zainteresowanie opinii publicznej Okrągłym Stołem i przygotować ją do koniecznych wyrzeczeń. Stawało się jednak coraz bardziej oczywiste, że nie można prowadzić skutecznych negocjacji w świetle jupiterów. Podjęto więc poufne rozmowy na kilku płaszczyznach. Już 14 lutego odbyło się spotkanie Cioska, Gduli i Kłody z Mazowieckim i ks. Orszulikiem. Trwało 5 godzin. Zaczęto od zgodnej oceny, że „pierwsza runda rozmów oznaczała się raczej retoryką niż poszukiwaniem rozwiązań merytorycznych. Jest to zrozumiałe: obie strony badały się wzajemnie". Mówiono też o wybuchających strajkach, w tym przygotowywanym na 16 lutego strajku w Petrochemii Płockiej. Andrzej Gdula zaapelował, by strona „solidarnościowa" „powstrzymała się od wypowiedzi atakujących MON i MSW i postulatów obcięcia budżetu na te resorty, a także, by powstrzymała się od ataków na partię. Są to tematy bardzo drażliwe i budzące negatywne reakcje w aparacie tych resortów". Powiedział też, że „trzeba oczyszczać przedpole i budować atmosferę zaufania, bo dla obydwu stron ich baza robi się trudna". Omawiano sprawę NZS (Gdula powiedział, że mo- 255 c 1 że rozpocząć działalność na uczelniach, lecz władze nie zgodzą się na rejestrację centralną) oraz ordynacji wyborczej. Ciosek podniósł sprawę wyboru Jaruzelskiego na urząd prezydenta, przy czym wybór przez stary parlament byłby dla niego dyshonorem. Mazowiecki nie odniósł się do sprawy prezydentury, natomiast powiedział, że „trzeba będzie ustawić bariery, które będą gwarantować koalicji większość w Sejmie". Ks. Orszulik zaproponował, aby kandydatów wyłaniał Komitet Obywatelski, którego oddziały mogłyby powstać w województwach. Nie było sprzeciwów. W sprawie terminu wyborów Ciosek oświadczył, że muszą się odbyć w czerwcu, bo w przeciwnym razie partia będzie musiała zwołać Krajową Konferencję Delegatów, „która może zmienić kierownictwo polityczne". Trochę skłamał, bo statutowo KKD nie miała prawa przeprowadzać wyborów. Zaproponował też spotkanie pod koniec lutego z gen. Kiszczakiem w składzie podobnym jak w Magdalence. Mazowiecki nie odrzucił tej inicjatywy, ale uważał, że powinno być poprzedzone pierwszą rundą spotkań wszystkich pod- stolików. Sporo czasu poświęcono dyskusji nad pluralizmem harcerstwa, czyli powstaniem Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej obok ZHP. Ciosek był bardzo temu przeciwny. Ostatnią podniesioną kwestią było żądanie wycofania z Sejmu projektu ustawy dającej rządowi nadzwyczajne uprawnienia w sprawach konsolidowania planów gospodarczych. Ciosek obiecał to już wcześniej i - jak twierdził - był zaskoczony, że projekt nie został wycofany. Następnego dnia przed południem ks. Orszulik o trzymał dwa telefony. Najpierw zatelefonował Gdula i poinformował, że z powodu nieobecności premiera w kraju (wizyta w Paryżu) nic się już nie da zrobić w sprawie projektu ustawy. Pół godziny później zatek-tonował Ciosek i powiedział, że na skutek interwcn 256 cji gen. Jaruzelskiego projekt ustawy został wycofany z Sejmu. Dla opozycji sprawa ta była miernikiem wiarygodności rządu - obawiano się sytuacji, że przy Okrągłym Stole dyskutuje się o reformach gospodarczych, gdy tymczasem rząd bez konsultacji realizuje swój program. Po powrocie z Paryża Rakowski spowodował u-chwalenie ustawy przez Sejm, co bardzo zirytowało stronę opozycyjną, ale na irytacji się skończyło. 16 lutego, pod nieobecność gen. Jaruzelskiego, Sekretariat KC w rozszerzonym składzie rozpatrywał sprawy wyborów i zmian w systemie politycznym państwa. Zebrani otrzymali dokument zatytułowany „Koncepcja systemu wyborczego do Sejmu wedle formuły wyborów niekonfrontacyjnych, ale konkurencyjnych przeprowadzanych na podstawie uzgodnionych reguł". Autorzy wyjaśniali, że konkurencyjność miałaby oznaczać, że o każdy mandat ubiega się, na równych prawach, więcej kandydatów niż jeden, co określano konkurencyjnością w płaszczyźnie personalnej. Zasada, że w każdym okręgu wyborczym o jeden lub dwa wyznaczone mandaty ubiegać się będą kandydaci różnych orientacji politycznych, realizować miała konkurencyjność w płaszczyźnie programowej. Przez niekonfrontacyjność rozumiano powstrzymanie się w czasie kampanii wyborczej od ataków na zasady ustroju politycznego (przewodnia rola PZPR, trójpartyjna koalicja, sojusz z ZSRR), a również „ataków na genezę Polski Ludowej, dyskusji na temat odpowiedzialności za błędy przeszłości (w rodzaju zarzutów o totalitaryzm czy twierdzeń o zawłaszczeniu państwa przez komunistów itp.), odpowiedzialności za konflikty 1981 roku i stan wojenny oraz głoszenie totalnej negacji dokonań minionego 40-lecia". Były to założenia całkowicie nierealne, bo oznaczały zakneblowanie opozycji. Jeśli jeszcze można było, przy pomocy cenzury, kontrolować wystąpienia opo- 17 - Karuzela 257 zycyjne w środkach masowego przekazu, to poza kontrolą pozostawałyby wydawnictwa drugiego obiegu i publiczne wystąpienia opozycyjnych kandydatów. Było oczywiste, że dynamika kampanii wyborczej musiałaby rozsadzić wszelkie ograniczenia. Stanisław Ciosek we wcześniejszej dyskusji o legalizacji „Solidarności" użył obrazowego porównania, że oto przygotowujemy precyzyjnie system zabezpieczeń, zakładamy najbardziej wyrafinowane zamki, ale drzwi są z dykty i wystarczy jedno kopnięcie, by wyleciały z futryny. Najciekawsze w tym dokumencie, który ma datę 14 lutego 1989 r., są ręczne poprawki, z których wynika, że wolne wybory dotyczyć będą nie 30% składu Sejmu, a jedynie 15%, co oznacza zamiast 138 mandatów tylko 69 mandatów. Było to sprzeczne ze wcześniejszymi ustaleniami. Przeprowadzono symulację zakładającą, że opozycja obsadzi wszystkie możliwe mandaty. Powstanie wówczas „następujący układ sił: a) PZPR mając 40,7% mandatów nie będzie w stanie samodzielnie uchwalić żadnej ustawy. Stworzy to całkowicie nowe podstawy do budowania układów koalicyjnych. Będzie natomiast mogła zablokować uchwalenie każdej ustawy wymagającej dwóch trzecich głosów, np. konstytucji; b) PZPR, ZSL i SD mając 64,2% mandatów nie będą w stanie uchwalić żadnej ustawy wymagającej dwóch trzecich głosów (np. konstytucji). Będą więc w takich przypadkach musiały zabiegać o poparcie co najmniej posłów PAX-u i UChS lub innego ugrupowania; c) PZPR i ZSL mając 58,3% mandatów może uchwalić wszystkie ustawy niewymagające kwalifikowanej większości; d) utworzenie bloku posłów ZSL, SD oraz posłów niezależnych i «opozycji» daje większość wystarczającą do utworzenia rządu koalicyjnego"163. Warto zapamiętać ten ostatni punkt. 163Ostatni rok..., s. 279-292. 258 W dyskusji na posiedzeniu Sekretariatu KC okazało się, że ten projekt, zawierający dokładne proporcje liczby mandatów, nie został skonsultowany z „sojusznikami", czyli z ZSL i SD. Zirytowany gen. Kiszczak nazwał to skandalem. Gen. Kiszczak domagał się też, aby negocjatorzy mieli pisemne instrukcje zatwierdzone przez Biuro Polityczne. Kategoryczność tego żądania świadczy o tym, że musiały się zdarzać odstępstwa od wcześniejszych ustaleń. Mogły wynikać z nadmiernej ustępliwości negocjatorów lub decyzji podejmowanych na bieżąco przez gen. Jaruzelskiego, który bardzo uważnie śledził przebieg rozmów i udzielał negocjatorom ścisłych instrukcji. Andrzej Gdula bardzo podkreśla tę - niewidoczną dla osób postronnych - rolę gen. Jaruzelskiego. Dyskusja na posiedzeniu Sekretariatu KC w dniu 16 lutego była, sądząc z lakonicznego protokołu, dość nerwowa. Władysław Baka mówił, że odnosi wrażenie, „że zaczynamy mieć wątpliwości, czy słusznie zrobiliśmy uruchamiając «os». Zmusiła nas do tego prognoza rozwoju sytuacji gospodarczej, która się potwierdza w gorszym wariancie. W żadnym wypadku nie możemy stwarzać wrażenia, że tracimy zainteresowanie «os». Opozycja to wykorzysta". Pragmatyczny Kazimierz Cypryniak uważał, że Okrągły Stół „dał początek procesom, których nie zahamujemy już. Pozostało kontrolować je i nimi sterować". Ciosek powiedział, że partia zgodziła się na pluralizm, który zaczynamy „pokazywać w massmediach, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni, dlatego nerwowo reagujemy". Pojawiło się w dyskusji zaniepokojenie sygnałami dążeń emancypacyjnych ZSL i SD. Dyskutowano o wyborach parlamentarnych - czy słuszne jest ich przyspieszanie, czy może przeciwnie, odłożyć je na dwa lata. Była to dość luźna dyskusja, ponieważ nieobecny był gen. Jaruzelski, co oznaczało, że nie zapadną żadne ważne decyzje. 259 ..... 1 w 'Y smm ^^m Bardzo aktywny był, na ogół raczej milczący, gen. Kiszczak. Kilkakrotnie zabierał głos, zawsze w sposób stanowczy. Mówił, że w sprawie wyborów należy „zdyscyplinować i nasilić prace przygotowawcze. Naszych «pięknoduchów», którzy nie będą popierali tow. Cypryniaka i Reykowskiego, wycofać z zespołu. Nie bać się tego. Doprowadzić do przesilenia i w naszym obozie. [...] Dla nas najważniejsze jest wygranie wyborów, a nie styl, w jakim je wygramy. Nie możemy stracić władzy przy pomocy kartki wyborczej. Sami sobie zakładamy pętlę i idziemy na rzeź jak barany, wyciągamy różne brudy sprzed kilkudziesięciu lat, uprawiamy masochizm, jak nikt na świecie. A równocześnie dziwimy się, że młodzi nie idą do partii"164. Uczestnicy posiedzenia mieli poczucie, że sytuacja coraz bardziej wymyka się spod kontroli. Wprawdzie przygotowywane na podstawie meldunków KW przez Wydział Polityczno-Organizacyjny KC informacje świadczyły, że Okrągły Stół jest akceptowany przez członków partii, ale równocześnie kierownictwo partii miało świadomość, że wymykają mu się z rąk instrumenty sprawowania władzy165. 164 Tamże. 165 W poufnej „Informacji" z 14 lutego członkowie kierownictwa partii mogli przeczytać, że: „W dyskusji wśród członków partii w zakładach pracy - jak informowały KW 13 bm., przeważają problemy związane z obradami «okrągłego stołu». Podkreśla się, że dzięki tym obradom «po raz pierwszy społeczeństwo polskie zostało zapoznane z wielorakimi poglądami na przyszłość Polski» (m.in. woj. radomskie, łomżyńskie, skierniewickie). Pracownicy ostrołęckiego węzła PKP komentując przebieg obrad stwierdzili, iż «jest to szansa, która bezwzględnie musi być wykorzystana, zarazem w aktualnej sytuacji potrzebna jest stabilizacja". "Wyjście z kryzysu politycznego i gospodarczego musi być udziałem wszystkich Polaków i odbywać się na gruncie porozumienia ze wszystkimi siłami społecznymi i politycznymi"" (wypowiedzi w woj. katowickim, bialskopodlaskim, legnickim). ADH PRL. Kolekcja Wiesława Gór- nickiego GI/85a. Na posiedzeniu Sekretariatu KC w dniu 16 lutego 1989 r. Kazimierz Cypryniak mówił: „Musimy pozyskać część społeczeństwa, 260 Dwa dni po posiedzeniu Sekretariatu KC w sobotę 18 lutego premier Rakowski wraz z Józefem Czyr-kiem, Stanisławem Cioskiem i Kazimierzem Barci-kowskim spotkali się z kard. Franciszkiem Machar-skim, abp. Jerzym Strobą i ks. Alojzym Orszulikiem. Nie wziął udziału w spotkaniu, ciężko wówczas chory, abp Bronisław Dąbrowski. Inicjatorem spotkania były władze państwowe. Trwało ono ponad 6 godzin. Zaczęło się od wystąpienia Rakowskiego. Poinformował o przebiegu swojej wizyty we Francji, określając ją jako owocną, lecz męczącą. W sprawach krajowych oświadczył, że będzie realizował własną koncepcję reformy gospodarczej, nie czekając na rezultaty Okrągłego Stołu. „Ta koncepcja nie zgadza się z koncepcją profesorów, ale rząd nie może zawiesić swej działalności. Byłbym skończonym głupcem - dodał - gdybym nie uwzględnił tego, co wypracowane zostanie przy «okrągłym stole» w zespole ekonomicznym dla dobra reformy". Dodał, że jego koncepcja reformy nie pokrywa się z koncepcją Baki (są między nimi zasadnicze różnice). Stwierdził też, czym raczej nie zachwycił przedstawicieli Episkopatu, że Okrągły Stół „to początek wbu-dowywania pluralizmu w socjalizm. Wszystko rozgrywa się w trudnej sytuacji krajowej i międzynarodowej. Nasza roślinka jeszcze jest mizerna. W opozycji są siły, którym chodzi o zmianę ustroju, tak to przynajmniej wynika z niektórych przemówień. Intelektualiści nie mają jasnej koncepcji. «Solidarność» też jej nie ma. Nie wie zwłaszcza tego, czym ma być - związkiem zawodowym czy ruchem politycznym". Mówił o wybuchających strajkach, które wpływają negatywnie na negocjacje przy Okrągłym Stole. „Elity inaczej przegramy wcześniej czy później. Badania wykazują, że społeczeństwo opowiada się za wyborami konkurencyjnymi. «OS» przyjmie każdą ordynację, jeśli «S» będzie zalegalizowana. Ale czy wybory wygramy? Prezydenta też bezpieczniej wybrać w obecnej kadencji, chociaż też istnieje ryzyko" (Ostatni rok..., s. 284-285). 261 I dyskutują, a naród się buntuje. Federacja transportowców ogłosiła pogotowie strajkowe. Oznacza to, że trzeba będzie zmilitaryzować transport. Praktycznie oznacza to wprowadzenie stanu wojennego". Były to bardzo ostre stwierdzenia, które jednak prowadziły Rakowskiego do miłych dla słuchaczy wniosków. „OPZZ - stwierdzał - przyjęło kurs rewindykacji. Państwo tak ściśle naciskane skazane jest na zagładę. Co zatem należy robić? Jak najszybciej podpisać nową umowę społeczną, przeprowadzić wybory, które zmienią strukturę Sejmu, powołać drugą izbę parlamentu, wprowadzić na scenę życia politycznego "Solidarność", powołać Komisję Porozumiewawczą, która określi to, co dla Polaków jest wspólne, a po zakończeniu «okrągłego stołu» pozostanie pozakonstytucyj-ną instytucją koordynującą prace podzespołów "okrągłego stołu", które powinny być kontynuowane. Trzeba mieć koncepcję strategiczną «okrągłego stołu», tymczasem są tam przejawy nudziarstwa, «zamulania» problemów i powoli kształtuje się negatywna o nim opinia". Barcikowski mówił o dramacie rosnącej inflacji. Za największe niebezpieczeństwo uznał anarchię, „którą powodują lewacy z OPZZ, partii i «Solidarności". To musi martwić. Stąd prośba o pomoc w pracach "Okrągłego stołu», aby uzgodnić sprawy podstawowe. Jeśli przez ten okres przejdziemy bezpiecznie, proces będzie trwał. Trzeba stworzyć atmosferę porozumienia". Czyrek uważał za największe niebezpieczeństwo możliwość, „że opinia publiczna utraci wiarę w powodzenie "okrągłego stołu». Zmarnowany zostanie entuzjazm ludzi. Już są sygnały alarmowe. Powinniśmy stanąć na stanowisku, że za «okrągłym stołem» strony zachowują swoją tożsamość. Koniec mówienia do historii. Strony powinny mówić do siebie". Przedstawiciele Episkopatu raczej słuchali, niż mówili. Kard. Macharski zapytał, „co jest takiego w pracach "okrągłego stołu», czego się panowie nie spodzie- 262 wali?", ale nie dostał odpowiedzi. Abp Stroba wykazał zrozumienie dla rządowych obaw i stwierdził, że „po obu stronach jest wola doprowadzenia czegoś do końca". Najbardziej aktywny, jak zawsze, był ks. Orszulik. Oświadczył, „że nie może powiedzieć, by ludzi nie interesowały prace "okrągłego stołu» i drastyczne nieraz wypowiedzi obydwu stron. Pierwszy etap prac "okrągłego stołu» musi odznaczać się pewnego rodzaju gadulstwem. Strona rządowa nie była należycie przygotowana do rozmów". Zwracał uwagę na konieczność zdyscyplinowania OPZZ. „Opozycja - mówił następnie - podchodzi do rozmów realnie. Jest świadoma, że zawiera układ, że płaci także określoną cenę. Wybory w czerwcu br. są dla opozycji tym, co wchodzi w skład pakietu, a przecież wybory potrzebne są przede wszystkim stronie przeciwnej". W kolejnej wypowiedzi ks. Orszulik domagał się zmian w ustawie z 1961 r. o rozwoju oświaty i wychowania, usuwających z tekstu sformułowania o światopoglądzie naukowym i świeckości szkoły166. Tego samego dnia, 18 lutego, gdy premier Rakow-ski spotykał się z przedstawicielami Episkopatu, odbyło się drugie posiedzenie zespołu reform politycznych, któremu przewodniczyli Geremek i Reykowski. Dotyczyło zasad nowej ordynacji wyborczej i powstania urzędu prezydenta. W obu kwestiach założenia miały zostać dostarczone przez stronę rządową przed posiedzeniem, ale nie zostały, co wywołało różne u-szczypliwości. Zasady ordynacji wyborczej referował Kazimierz Cypryniak. Stanowisko opozycji przedstawiła prof. Janina Zakrzewska. Powołano 8-osobowy zespół, który korzystając z pomocy ekspertów miał przygotować projekt ordynacji. Czasu było niewiele, bo jeśli wybo- 166 Omówienie spotkania z 18 lutego 1989 r. i cytaty wypowiedzi na podstawie: Peter Raina, Rozmowy..., s. 395-403. 263 •'i ¦ •. • » ry miały się odbyć 4 i 18 czerwca, projekt musiał znaleźć się w Sejmie w pierwszej dekadzie marca. Początkowo różnice stanowisk byty dość znaczne, ale obie strony miały wolę polityczną dojścia do porozumienia. Sprawę utworzenia urzędu prezydenta referował przedstawiciel SD, Piotr Winczorek. Według tego projektu prezydent miał być gwarantem ciągłości ustrojowej i stabilności państwa, arbitrem rozwiązującym konflikty, miał pozostawać pod społeczną kontrolą i być odpowiedzialny przed Trybunałem Stanu167. Był to pomysł strony rządowej wysuwany od pewnego czasu w czasie poufnych spotkań, ale zawsze w sposób bardzo ogólnikowy. Wszystkie „kropki nad i" postawił Andrzej Gdula na spotkaniu z Mazowieckim i ks. Orszulikiem 24 lutego. Otóż w związku z wysuniętą przez Mazowieckiego wątpliwością, czy jest sens tworzenia instytucji prezydenta, jeśli ma mieć on te same uprawnienia co przewodniczący Rady Państwa uzupełnione tylko prawem rozwiązywania parlamentu, Gdula powiedział, że „prezydent mogący rozwiązać parlament jest potrzebny ze względu na możliwość rozpadu koalicji. Sojusznicy koalicyjni nie dają pełnej gwarancji, że nie przejdą do obozu opozycji. -Gdyby nie było prezydenta z takimi uprawnieniami -dodał Gdula - trzeba by wprowadzić stan wojenny, bo bez wojska i policji nie może powstać nowa koalicja, a wojska i policji nie damy"168. Na spotkaniu w dniu 24 lutego zapadła decyzja, żeby 2 marca zorganizować - jak to określano - miniaturę Okrągłego Stołu, czyli poufne spotkanie, w którym wezmą udział ze strony rządowej: gen. Kisz-czak, Stanisław Ciosek, Andrzej Gdula, Aleksander 167 Bardzo ogólne przedstawienie tego posiedzenia w „Informacji" nr II 26/89 przygotowanej przez Wydział Polityczno-Organizacyjny KC PZPR 21 lutego 1989 r. ADH PRL. Kolekcja Wiesława Gómickiego GI/85a. Więcej szczegółów w notatce przygotowanej przez kpt. Jerzego Kretkowskiego [Okrągły Stół, s. 277-280). 168Peter Raina, Rozmowy..., s. 408. 264 Kwaśniewski, Janusz Reykowski, Ireneusz Sekuła i przedstawiciele OPZZ: Janusz Jarliński, Romuald So-snowski, Jerzy Uziębło, a ze strony „Solidarności": Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Gere-mek, Witold Trzeciakowski, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Lech Kaczyński, Mieczysław Gil. Kościół reprezentować będą bp Tadeusz Gocłowski i ks. Alojzy Orszulik, a sekretariat prowadzić: Jacek Am-broziak, Krzysztof Dubiński i Kazimierz Kłoda. Początkowo spotkanie miało się odbyć w Warszawie, ale ostatecznie odbyło się w Magdalence. Było ono rezultatem przekonania, że obrady Okrągłego Stołu przeciągają się, a ich publiczny charakter utrudnia wypracowanie kompromisu. W obszernym zagajeniu gen. Kiszczak powiedział, że „wszyscy mają świadomość, że negocjacjom w coraz wyższym stopniu zagraża tendencja do rozproszenia uwagi na tematy drugo- i trzeciorzędne kosztem spraw najważniejszych. Nie pomniejszając znaczenia problemów omawianych w podzespołach i grupach roboczych, uważam za niezbędne zdecydowane przyspieszenie prac zespołów głównych dla szybkiego o-siągnięcia consensusu w kwestiach parytetowych w ramach wspólnie ustalonego harmonogramu. Proponuję zatem, aby «okrągły stół» zakończył swoje obrady do połowy marca"169. Ten termin okazał się jednak nierealny. Natomiast marzec i pierwsze dni kwietnia stały się okresem intensywnych poufnych rokowań, prowadzonych na kilku płaszczyznach, choć w większości w podobnych składach personalnych. W podwarszawskiej Magdalence spotykano się 2, 7, 29 marca oraz 3 kwietnia. W tych spotkaniach uczestniczyli gen. Kiszczak i Lech Wałęsa. Te cztery spotkania trwały łącznie, wliczając posiłki, 37 godzin. Spo- lć9Tamże, s. 431. Por. też Okrągły Stół, gdzie dokładniejsze zapisy rozmów w Magdalence. 265 ¦ ',*¦'& i tykali się też współprzewodniczący stolików Okrągłego Stołu, już bez udziału Kiszczaka i Wałęsy. Były to spotkania robocze w pomieszczeniu na II piętrze Pałacu Namiestnikowskiego (dziś apartamenty prywatne Prezydenta RP). Odbyły się te spotkania 4, 6, 8 i 17 marca oraz 1 kwietnia. Trwały łącznie 18 godzin. Dwukrotnie (3 i 4 kwietnia) spotkała się w Pałacu Namiestnikowskim grupa robocza „Magdalenka" (łącznie 6 godz. 30 min.). Trzykrotnie (13, 16, i 17 marca) przedstawiciele rządu spotykali się z przedstawicielami Episkopatu. Przez cały marzec odbywały się też posiedzenia stolików i podstolików, obszernie relacjonowane w środkach masowego przekazu. Był to dla elit władzy i opozycji wyjątkowo pracowity miesiąc. Do najważniejszych spraw dyskutowanych w czasie poufnych rokowań należały wybory parlamentarne, powołanie Senatu i utworzenie urzędu prezydenta. O wyborach była już mowa, gdy przygotowywano Okrągły Stół. Teraz chodziło o to, jak ostatecznie ma wyglądać podział mandatów i jak mają być wybory przeprowadzone. Jeszcze przed inauguracją Okrągłego Stołu ustalono, że opozycja otrzyma 40% mandatów. To ustępstwo budziło silną dezaprobatę elit władzy. Od początku rządowi negocjatorzy próbowali zmienić te proporcje. Najdalej szła propozycja gen. Kiszczaka: 70% mandatów szeroka koalicja PRON, 20% mandatów -„czysta opozycja" i 10% - bezpartyjni „neutrałowie", z czego połowę otrzyma opozycja. Miałaby ona więc w Sejmie 25% mandatów, czyli 115 posłów. Propozycja Kiszczaka miała charakter przetargowy i było oczywiste, że jest nie do przyjęcia dla opozycji. Ostatecznie stanęło na proporcji 65% do 35%. Porozumiano się też w sprawie listy krajowej. „Solidarność" zgodziła się na utworzenie listy krajowej, oświadczając równocześnie, że nie zgłosi na nią swoich kandydatów. 266 W czasie spotkania w Magdalence w dniu 2 marca dyskutowano również sprawę powołania drugiej izby parlamentu. Projekt rządowy był skrajnie niedemokratyczny (senatorowie mieli pochodzić z nominacji) i nie mógł być przyjęty przez opozycję. Z kwestią Senatu ściśle wiązała się sprawa prezydenta. Strona rządowa chciała, żeby prezydenta wybrał ówczesny Sejm, ewentualnie w składzie rozszerzonym o przedstawicieli wojewódzkich rad narodowych. Taka formuła była nie do przyjęcia dla opozycji. Mogła zaakceptować utworzenie instytucji prezydenta, ale wybranego w sposób demokratyczny. W tym sensie prezydentura wiązała się z Senatem - rozważano wybór prezydenta przez połączone posiedzenie obu izb (Zgromadzenie Narodowe). Impas przełamał Aleksander Kwaśniewski zgłaszając - ku pełnemu zaskoczeniu negocjatorów rządowych - propozycję wolnych demokratycznych wyborów do Senatu. Oto fragment zapisu Krzysztofa Du-bińskiego po zgłoszeniu przez Kwaśniewskiego propozycji: „B. Geremek. Układ byłby taki - druga izba wybrana w całkowicie demokratycznych wyborach, Sejm wybrany w ramach kontraktu. Razem wybierają prezydenta? L. Wałęs a. To sprawa ciekawa, do akceptacji. S. Ciosek. Nie dyskutujemy. Obie strony nie są do tego przygotowane"170. l70Oktągfy Stół, s. 334. Janusz Reykowski w relacji złożonej w kwietniu 1999 r. Michaelowi Kennedy w Ann Arbor w Stanach Zjednoczonych wspomina reakcję strony rządowej tego dnia po zakończeniu obrad. Najpierw nakrzyczeli na Kwaśniewskiego, następnie Kiszczak zatelefonował do Jaruzelskiego, który zarządził zwołanie u siebie narady w tej sprawie. Zaproszonych zostało 8--10 osób. Opinie były dość równo podzielone. Jedni uważali, że wolne wybory do Senatu muszą się, wobec istniejących nastrojów społecznych, zakończyć porażką. Drudzy widzieli w takich wyborach szansę dla partii, która będzie musiała wyjść z biurokratycznych okopów i podjąć walkę wedle demokratycznych zasad. Ta narada odbyła się 3 lub 4 marca i ograniczyła się do wymiany poglądów. Decyzje miały zapaść 7 marca na wtorkowym posiedzeniu 267 Dyskusję przerwano, powołując zespół roboczy (Reykowski, Sekuła, Ciosek, Gdula, Kwaśniewski o-raz Mazowiecki, Geremek, Trzeciakowski, Frasyniuk, Michnik), który miał się spotkać w sobotę 4 marca i przedyskutować sprawę wyborów do Senatu i urzędu prezydenta. Ustalono, że kolejne spotkanie w Magdalence odbędzie się we wtorek 7 marca, rano. W tych poufnych rokowaniach najwyższą rangę miały spotkania w Magdalence, w których uczestniczyli Kiszczak i Wałęsa, bo na nich mogły zapadać wiążące decyzje. Wałęsa podejmował je samodzielnie lub wysłuchawszy opinii Geremka czy Mazowieckiego. Kiszczak miał ściśle określone przez gen. Jaruzel-skiego ramy i każde ich przekroczenie wymagało dodatkowej zgody. W takiej sytuacji Kiszczak zarządzał przerwę i porozumiewał się telefonicznie z Generałem. Bywało, że te telefoniczne uzgodnienia przeciągały się do kilkunastu i więcej minut. Niższym szczeblem poufnych negocjacji były spotkania współprzewodniczących zespołów roboczych Okrągłego Stołu. Wprowadzono je w marcu 1989 r., aby usprawnić rozmowy. Stale brali w nich udział ze strony rządowej Ciosek, Gdula i Kwaśniewski, ze strony opozycyjnej Geremek i Mazowiecki. Tutaj też zapadały decyzje. Na ogół w sprawach mniejszej wagi. Szczeblem najniższym były spotkania grupy roboczej „Magdalenka" w przededniu zakończenia obrad Okrągłego Stołu, poświęcone w zasadzie kwestiom technicznym i organizacyjnym. W czasie poufnych rokowań precyzowano stanowiska i przygotowywano ostateczne porozumienie. Pra- Biura Politycznego, a do tego czasu sprawa miała mieć charakter poufny. Ale nie miała, bo jeszcze przed posiedzeniem Biura Politycznego Jerzy Urban powiedział na konferencji prasowej, że w Polsce będą wolne wybory do Senatu. To przesądziło sprawę. Reykowski uważa, że była to polityczna manipulacja, w której główną rolę odegrał Kwaśniewski, zaś role Urbana i Jaruzelskiego uważa za niejasne. 268 wie zawsze uczestniczył w nich ks. Orszulik. Nadal utrzymywano kanał Ciosek-Orszulik. W tych spotkaniach najczęściej brał udział Mazowiecki. Nie zapadały na nich decyzje. Odgrywały wszakże ważną rolę informacyjną w przedstawianiu stanowisk. Poufne, mniej czy bardziej sformalizowane, rokowania miały jeszcze jeden aspekt. Ich uczestnicy wzajemnie się poznawali, korygowali wcześniejsze o sobie wyobrażenia, zaczynali lepiej się rozumieć. Powoli wrogowie przemieniali się w przeciwników o odmiennych poglądach, a nawet celach, ale o dobrych intencjach. Nawet pomiędzy porywaczami i porwanymi wytwarzają się w miarę upływu czasu pozytywne więzi emocjonalne (tzw. syndrom sztokholmski), cóż dopiero mówić o negocjatorach dobrowolnie podejmujących rokowania. Swoistym katalizatorem tych procesów był udział w rozmowach przedstawicieli Episkopatu. Byli nie tylko obserwatorami, ale i czynnymi ich uczestnikami. Ks. Orszulik domagał się zwiększenia przydziału papieru dla wydawnictw kościelnych i z Kościołem związanych, dostępu Kościoła do radia i telewizji, ale równocześnie przypominał o podjętych już uzgodnieniach, co było szczególnie istotne, bo zdarzało się, że negocjatorzy rządowi przejawiali zaskakujący brak pamięci. Przedstawiciele Kościoła, o czym już wspomniano, posiadali umiejętność negocjowania, której obie strony dopiero się uczyły. Trzeba przyznać, że szybko i z dobrymi rezultatami. Przełamywaniu wzajemnych uprzedzeń służyły też posiłki spożywane w czasie spotkań. Krzysztof Dubiń-ski zanotował menu podawane w czasie spotkania w Magdalence 27 stycznia 1989 r. „Obiad rozpoczynały przystawki zimne: śledź remoulade, ryba po grecku, galantyna z kaczki, potem na gorąco boeuf Straganów. Następnie zupa ogórkowa, szaszłyk z polędwicy z pieczarkami, de volaille ze schabu, frytki, surówka z selera, marchewka z groszkiem. Na deser kompot śliw- 269 kowy, kawa, herbata, napoje zimne; z alkoholi - białe i czerwone wino, wódka czysta, dla chętnych - piwo. Na kolację podano półmisek wędlin i dania ciepłe: bigos po staropolsku, krokiety w sosie węgierskim oraz pieczywo, masło, rozmaite dodatki, kawę, herbatę, napoje zimne i wódkę. Późnym wieczorem, już po zakończeniu obrad, gen. Kiszczak zaprosił wszystkich do niewielkiej winiarni na dolnym piętrze Magdalenki. Wojskowi kelnerzy podali 70-procentową pejsa-chówkę, koniak i kawę"171. Nie było to menu nazbyt wyszukane, co zapewne było przemyślaną decyzją. Nadmierna ostentacja kulinarna w sytuacji powszechnych braków w sklepach mogłaby wywołać u gości zażenowanie. Posiłek typu stołówkowego, z nieśmiertelnym kompotem śliwkowym w roli deseru, mieścił się w granicach przyzwoitości. Ważne były alkohole, które miały przełamywać lody i wytwarzać atmosferę wzajemnej serdeczności. Nic dziwnego, że wcześniejsza prośba Tadeusza Mazowieckiego, by w czasie posiłków nie podawać alkoholu, nie została spełniona. Należy pamiętać, że gen. Kiszczak był przez wiele dziesięcioleci kadrowym pracownikiem wywiadu, a umiejętność pozyskiwania zaufania rozmówców jest w wywiadzie umiejętnością podstawową. Najistotniejszą jednak kwestią w negocjacjach jest istnienie lub brak woli zawarcia kompromisu. Sam fakt zgody na udział w rokowaniach nie musi świadczyć o istnieniu woli pozytywnego ich zakończenia. Umiejętne zerwanie rokowań, przekonywająco obciążające winą za zerwanie partnera, może być posunięciem bardzo korzystnym propagandowo. Do sformułowanej przez gen. Jaruzelskiego w lecie 1988 r. idei Okrągłego Stołu kierownictwo „Solidarności" odniosło się z dużą nieufnością. Obawiało się wciągnięcia w proces, z którego nie będzie dobrego 171 Krzysztof Dubiński, Magdalenka. , s. 11-12. 270 wyjścia. Albo bowiem władze zgodzą się na ustępstwa, z których wycofają się natychmiast, gdy odzyskają siłę, albo nie ustąpią w żadnych istotnych sprawach, zmuszając „Solidarność" do zerwania rokowań z wszystkimi negatywnymi dla niej konsekwencjami w opinii publicznej. „Solidarność" nie mogła odrzucić idei poszukiwania porozumienia, bo byłoby to dla społeczeństwa niezrozumiałe. Postanowiono przystąpić do gry publicznie, określając cel podstawowy - przywrócenie „Solidarności". Władze złożyły deklarację, że po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu „Solidarność" będzie mogła rozpocząć legalną działalność. Do pierwotnego pakietu politycznego (niekonfrontacyjne wybory sejmowe za re-legalizację „Solidarności") władze dodały jeszcze dwa elementy: utworzenie Senatu i urzędu Prezydenta PRL. Szczególnie to drugie było ważne. W cytowanej, złożonej w Ann Arbor relacji Janusz Reykowski, jeden z głównych architektów Okrągłego Stołu, wspominał, że gdy w grudniu 1988 r. wszedł do najwyższych władz partyjnych był przekonany, że nie wystarczą już korekty istniejącego systemu politycznego, lecz trzeba zbudować nowy ład demokratyczny. Podobnie - zdaniem Reykowskiego - myślał gen. Jaruzel-ski, unikający jednak eksponowania swych opinii. Był bowiem politykiem doświadczonym i ostrożnym. W sobotę 4 marca, zgodnie z ustaleniem sprzed dwóch dni, kończącym spotkanie w Magdalence, spotkali się w Pałacu Namiestnikowskim współprzewod-niczący zespołów roboczych Okrągłego Stołu. Stronę rządową reprezentowali Ciosek, Gdula, Kwaśniewski, Reykowski i Sekuła, stronę opozycyjną: Frasyniuk, Geremek, Mazowiecki, Michnik i Trzeciakowski. W sprawie prezydentury Michnik zapytał, czy jest to problem personalny, bo dla „Solidarności" gen. Ja-ruzelski jako prezydent byłby nie do przyjęcia. Ciosek i Reykowski potwierdzili, że prezydentem powinien 271 J ."' ' fc" zostać Jaruzelski. Najmocniej postawił sprawę Gdu-la: „Dla nas jest kwestią pryncypialną i żelazną: generał - prezydentem. Chętnie zobaczymy godnego prezydenta Senatu". Należało to rozumieć jako ofertę stanowiska marszałka Senatu dla Lecha Wałęsy. Michnik proponował utworzenie trzyosobowego Dyrektoriatu (z gen. Jaruzelskim), lecz strona rządowa zajmowała stanowisko bezkompromisowe. Kwa-śniewski wyjaśniał: „W naszej bazie nie ma jedności i zgody co do «okrągłego stołu». Dla nas przeprowadzenie wszystkich reform, które tu wspólnie programujemy, będzie niezwykle trudne. Liczymy się z tym, że może nam się to nie udać. Osoba generała jest tu kluczem powodzenia. Tylko on może bazę przekonać, może to zrobić". I dodał: „Wiedziałem, że zdobywanie władzy jest trudne, ale tego, że oddawanie władzy jest tak samo trudne, nie wiedziałem". Na pytanie Geremka o skutki polityczne wolnych wyborów do Senatu odpowiedział Ciosek: „Minusem jest to, że wybory do Senatu będą stanowić zbyt piękne tło dla wyborów do Sejmu. Plusem natomiast -efekt w świecie, ważny dla obrazu Polski. Nasz realny rachunek układu sił w Senacie - oceniamy, że około 50% senatorów reprezentować będzie PRON. W małych województwach nie zwyciężycie, w dużych - tak. Chcemy, żeby nie było monokultury, żeby skład Senatu był pluralistyczny". Krzysztof Dubiński w notatce, którą sporządził z tego spotkania, stwierdził, że z dyskusji wynika, „iż opozycja zaakceptuje przedłożoną przez stronę koali-cyjno-rządową koncepcję urzędu prezydenta z jego funkcjami władczymi. Wiąże jednak z tym oczekiwanie na abolicję, której zapowiedź wyszłaby od gen. W. Jaruzelskiego, nie zaś jako postulat «Solidarności» przy «okrągłym stole». Innymi sprawami przetargowymi wysuwanymi przy tej okazji są sprawy reformy sądów i sądownictwa oraz wyraźnie określonego dostępu opozycji do środków masowego przekazu". 272 Jeśli chodzi o wybory sejmowe, przyjęto w zasadzie proporcje: 65% do 35%. Odrzucono, zgłaszane przez stronę rządową, pomysły weryfikacji kandydatów do Sejmu i Senatu172. Spotkanie trwało nieco ponad trzy godziny. W poniedziałek 6 marca odbyło się następne w tym samym składzie. Gdula przedstawił założenia, dotyczące Senatu, które nie wywołały dyskusji. Frasyniuk poinformował o stanowisku KKW w sprawie negocjacji173. Sprecyzował to Michnik mówiąc: „Są trzy kwestie, w których naszym mandatem jest ściana. To indeksacja, górnictwo i Stocznia Gdańska. Na nic nie wolno nam się zgodzić, jeśli tego nie załatwimy". Wywiązała się więc dyskusja w sprawie Stoczni Gdańskiej. Sekuła oświadczył: „W sprawie Stoczni my też mamy ścianę. Jeśli tu ustąpimy, to wtedy nie ma rządu". Poparł go Kwaśniewski. Michnik odpowiedział: „Nie rozmawiamy przed kamerami. Mówimy o sprawie politycznej. Cała argumentacja ekonomiczna jest tu nie na temat. Po prostu o Stocznię może przewrócić się kontrakt. Trzeba tu zrobić coś pozytywnego dla obu stron. Chodzi o takie cofnięcie decyzji, które pozwoli rządowi zachować twarz". Na tym wymiana deklaracji się zakończyła. Kolejne spotkanie w Magdalence z udziałem Kisz-czaka i Wałęsy odbyło się następnego dnia, 7 marca. Powróciła sprawa Stoczni Gdańskiej, indeksacji, gór- 171 Okrągły Stół, s. 347-355. 173 „- jeśli «okrągły stół» zakończy się takim dorobkiem, jaki mamy dzisiaj, to szybko może dojść do społecznego wybuchu; -palącym problemem jest wzrost cen w rolnictwie oraz indeksacja płac. Praktycznie w każdej chwili możemy spodziewać się strajków na tym tle; - kontrakt polityczny jest możliwy tylko przy postępie w sprawach ekonomicznych. Przygotowywana przez rząd operacja cenowo-rynkowa może przewrócić naszą umowę; - sprawa zasadnicza: brak postępu w kwestii telewizji. Nasza nieobecność uniemożliwia nam łagodzenie nastrojów; - w kwestii samorządów stwierdzamy wycofywanie się strony rządowej" (tamże, s. 357). 18 -Karuzela 273 I % ¦=«*¦¦ nictwa i w ogóle problematyka gospodarcza. Sprawami politycznymi miano zająć się po przybyciu Andrzeja Gduli, który uczestniczył w równocześnie odbywającym się posiedzeniu Biura Politycznego. Witold Trzeciakowski przedstawił poglądy „Solidarności" w sprawach ekonomicznych. Za podstawową sprawę uznał indeksację i podkreślił brak jasności co do koszyka towarów i usług, który ma być indeksowany, współczynnika indeksacji (wymienił wielkość 0,6) i wyrównania szans w punkcie startu. Z tym wiązała się sprawa inflacji, którą musi wywołać urynkowienie sektora rolnego, co Trzeciakowski uważał za słuszny kierunek, lecz proponowaną drogę realizacji za nie do przyjęcia. Projekt rządowy, później zresztą zrealizowany, zakładał uwolnienie cen na produkty rolne, „Solidarności" - że powinno się to odbywać stopniowo, drogą pełzającego wzrostu cen o 10%. Ta koncepcja wynikała z obaw przed wybuchem społecznym. Trzeciakowski wskazał na głębokie rozbieżności stanowisk w sprawach górnictwa. Powiedział, że strona solidarnościowa oczekuje na propozycje dotyczące urynkowienia cen węgla. „Jesteśmy za tym - stwierdził - ale boimy się, bo to gorsze niż urynkowienie rolnictwa". Podniósł też problem nomenklatury oświadczając, że może ona istnieć tylko w wąskiej grupie przedsiębiorstw o szczególnym znaczeniu dla państwa. Opowiedział się za pełnym pluralizmem form własności i ich równoprawności. W sprawie Stoczni Gdańskiej postulował powołanie komisji do zbadania zasadności ekonomicznej decyzji o jej likwidacji. W imieniu strony rządowej odpowiadał wicepremier Ireneusz Sekuła, uważany za cudowne odkrycie kierownictwa partii. Miał wówczas 46 lat, był z wykształcenia psychologiem, doktorat zrobił z politolo-gii, w czasie gdy był dyrektorem departamentu w Mi- 274 nisterstwie Pracy, Płac i Spraw Socjalnych. Miał 40 lat, gdy został prezesem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pełnił tę funkcję przez 5 lat. W lutym 1988 r. został ministrem pracy i polityki socjalnej, a w październiku tegoż roku wicepremierem w gabinecie Ra-kowskiego. Był uważany za zwolennika szybkich i głębokich reform, które miały zastąpić system nakazo-wo-rozdzielczy gospodarką towarowo-pieniężną. Sekuła odpowiadając Trzeciakowskiemu zaczął od sprawy Stoczni Gdańskiej stwierdzając zdecydowanie, że „nie widzimy możliwości negocjacji na temat cofnięcia decyzji w sprawie Stoczni. Nomenklatura - to sprawa partii, ona jest tu gospodarzem. Stanowisko rządu jest zbieżne z tym, co mówi profesor Trzeciakowski". Była to zadziwiająca deklaracja, sugerująca odmienność stanowisk partii i rządu w jednej z kluczowych kwestii. Sporo uwagi Sekuła poświęcił problematyce górniczej, ale nie wyszedł poza ogólniki. W sprawie indeksacji proponował pełny koszyk indeksowany w 60%. Polemizując z Sekuła Wałęsa oświadczył, że Stocznia Gdańska będzie istnieć, czy to się władzom podoba, czy nie, i zaproponował kompromis: przedłużyć likwidację Stoczni na 5 lat motywując to koniecznością realizacji już zawartych kontraktów, m.in. dotyczących statków dla ZSRR. Michnik dodał, że stoczniowcy wprawdzie nie obronią Stoczni, ale „wysadzą w powietrze nasz kontrakt". Sekuła - co było propozycją kompromisową - oświadczył, że jeśli nowy parlament uzna za potrzebne powołanie komisji do rozpatrzenia decyzji w sprawie Stoczni, rząd przekaże jej całą dokumentację. Ks. Orszulik podsumował tę dyskusję: „Padły dwie propozycje rozwiązania sprawy likwidacji Stoczni Gdańskiej. Pan Lech Wałęsa proponuje, aby proces likwidacyjny rozłożyć na 5 lat, co da szansę uratowania zakładu. Pan Sekuła zgadza się na utworzenie komisji parlamentarnej do rozpatrzenia sprawy. Apelu- 275 ,'; ir t . » * I-.-.'- ł I , . * *""- ¦ v i"-1-- ,¦-•-.¦.''. ¦' ję: w imię powodzenia «okrągłego stołu» trzeba w deklaracji znaleźć i zawrzeć formułę porozumienia. Taką formułę, aby zaakceptowały ją środowiska emocjonalnie związane z owym symbolem robotniczych dążeń. Trzeba, by nie ucierpiał prestiż żadnej ze stron, by «okrągły stół» nie rozbił się o sprawy emocjonalne". Ostatecznie Kiszczak zaproponował, „aby w sprawie Stoczni przyjąć formułę, że nastąpi powołanie nadzwyczajnej parlamentarnej komisji, z udziałem uczestników ^okrągłego stołu», wybitnych ekspertów, w tym strony solidarnościowo-opozycyjnej, do zbadania decyzji w sprawie rozwiązywania zakładów, gdzie wzbudza to protesty i sprzeciwy". Obie strony poszły na kompromis, co było świadectwem ich zdeterminowania w doprowadzeniu do pozytywnego zakończenia Okrągłego Stołu. Osiągnięto też kompromis w sprawie formuły indeksacji, ale ta kwestia wywoływać będzie jeszcze spory, przede wszystkim ze strony OPZZ. Pod koniec spotkania przyjechał do Magdalenki Andrzej Gdula i przedstawił stanowisko Biura Politycznego w sprawie reformy państwa. Proponowano wybory do Sejmu i Senatu w jednej turze (w obawie, że w drugiej turze nie będzie dobrej frekwencji) i z jedną kartką wyborczą. Kwestia jednej kartki wyborczej już się pojawiła w rokowaniach, bo władzom zależało na zatarciu różnic pomiędzy owymi 65% z list koali-cyjno-rządowych i 35% wybieranymi w wolnych wyborach, ale zawsze była odrzucana przez opozycję. Tak też stało się i tym razem. Wybory do Senatu miały być całkowicie wolne, z każdego województwa miały kandydować dwie osoby, z których wyborca wybierałby jedną. Senat liczyłby więc 49 senatorów. I ten pomysł odrzucono. Krzysztof Dubiński, który sporządził notatkę z tego posiedzenia, był dobrej myśli. „Jeśli chodzi o aktualny stan rozmów w zespołach i podzespołach «okrągłe-go stołu», to zbliżają się one - stwierdzał - do fazy 276 końcowej. Już zakończył obrady podzespół do spraw rolnictwa. W zasadzie uzgodnione zostały już zasadnicze elementy kontraktu, jaki będzie wynikiem «okrągłego stołu». Dotyczy to przede wszystkim reform politycznych, niekonfrontacyjnych wyborów do Sejmu, utworzenia Senatu oraz wprowadzenia instytucji Prezydenta. W zakresie pluralizmu związkowego osiągnięty został całkowity consensus co do zakresu i sposobu wprowadzenia pluralizmu związkowego. Przedmiotem toczących się nadal dyskusji są kwestie wypracowania sposobów polubownego rozwiązywania sytuacji konfliktowych oraz nowelizacja przepisów prawa dotyczących strajków. W zespole do spraw reform gospodarczych pełnego consensusu jeszcze nie osiągnięto, ale wydaje się, że poważnie zbliżono się do niego. We wszystkich zespołach podjęte zostały już prace nad redagowaniem protokołów zbieżności i rozbieżności, które staną się podstawą opracowania deklaracji «okrągłego stołu» zawierającej katalog spraw, które łączą Polaków. Wydaje się, że planowany termin zakończenia rozmów «okrągłego stołu» - 20 marca - jest całkowicie realny"174. Okazało się, że nie był to termin realny. Opóźnienie spowodowała strona rządowa. 8 marca spotkali się w Pałacu Namiestnikowskim współprzewodniczący zespołów, aby przedyskutować pakiet polityczny. W ciągu trzech godzin porozumiano się we wszystkich podstawowych sprawach. Obradujący następnego dnia stolik polityczny miał więc ułatwione zadanie. Przez cały czas obrad Okrągłego Stołu powracały dwie sprawy: rejestracji NZS i jedności harcerstwa. W 174Tamże, s. 258-374. 277 m a.1 ¦ * i" " ł pierwszej na samym początku zapadła pozytywna decyzja, ale właśnie wówczas studenci krakowscy zorganizowali demonstracje i wdarli się na teren konsulatu ZSRR, co odbiło się szerokim echem. W sprawie harcerstwa władze nie zgodziły się na legalizację Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. 13 marca, z inicjatywy Cioska, doszło do spotkania z Mazowieckim i ks. Orszulikiem. Cioskowi towarzyszyli Gdula i Kłoda. Mazowiecki miał pretensje, że w projekcie ordynacji wyborczej do Sejmu nie uwzględniono wcześniejszych ustaleń, że w sprawach górnictwa nadal brak decyzji, że nie powołano komisji oceniającej decyzje o zlikwidowanych przedsiębiorstwach. Gdula wyjaśniał, że jeśli wybory mają się odbyć 4 i 18 czerwca, to ordynacja musi zostać uchwalona odpowiednio wcześniej i że jeszcze w Sejmie można do projektu wnieść autopoprawki. Zaproponował też, by pewna liczba senatorów (12-16) pochodziła z nominacji prezydenta (po połowie ze strony rządowej i opozycyjnej). Mazowiecki oświadczył, że przekaże ten pomysł, ale nie widzi możliwości jego realizacji. Dwa dni wcześniej Jerzy Urban odbył dłuższą rozmowę z Adamem Michnikiem. W poufnej notatce informował gen. Jaruzelskiego, że „cały czas w rozmowie osiągaliśmy całkowitą zgodność ocen w stopniu o wiele większym niż przy tego rodzaju rozważaniach we własnym gronie"175. Zarówno spotkanie Cioska z Mazowieckim, jak i Urbana z Michnikiem miały na celu - jak się wydaje - zorientowanie się w rzeczywistych poglądach opozycji przed zaplanowanym na 14 marca posiedzeniem Biura Politycznego. Na to posiedzenie gen. Kiszczak przygotował informację o poufnych spotkaniach roboczych w czasie obrad stolików i podstolików Okrągłego Stołu. Było to ważne posiedzenie, bowiem miało 175 Jerzy Urban, fajakobyły..., s. 261. 278 ono zaaprobować zasady porozumienia wieńczącego Okrągły Stół. Dyskusja trwała 12 godzin i ostatecznie zgodzono się na wynegocjowany kontrakt. W przygotowanej informacji gen. Kiszczak stwierdzał, że „poufny nurt dialogu pozwala łatwiej i szybciej wypracować wspólne stanowisko niż podczas obrad gremialnych. Przynosił także wyraźny rezultat w postaci pojednawczego tonu i większej rzeczowości w negocjacjach, a także poprawiał atmosferę i klimat rozmów w Pałacu Rady Ministrów, przyspieszał ich tempo". Kiszczak informował, że największe kontrowersje wywoływały sprawy dostępu opozycji do środków masowego przekazu, zmian w przepisach prawa karnego i o wykroczeniach oraz problemy górnictwa. „Górnicy - mówił gen. Kiszczak - w sposób niezwykle sugestywny postulują wyeliminowanie pośrednich struktur zarządzania, które określają wręcz jako «pa-sożytnicze». Wciąż podnoszą bolesny dla nich problem stosunkowo niskich płac za pracę w normalne dni w porównaniu do wyśrubowanych zarobków za soboty i niedziele. Ponadto bardzo mocno akcentują niewłaściwe stosunki w górnictwie - arogancję administracji i nadzoru, lekceważenie ludzi pracy i ich spraw. W wielu tych kwestiach stanowisko "Solidarności i OPZZ jest całkowicie zgodne, co świadczy o tym, iż mamy do czynienia z problemem rzeczywistym, wymagającym pilnego podjęcia"176. Czwartą kontrowersyjną sprawą była decyzja o likwidacji Stoczni Gdańskiej. Kiszczak starannie unikając zajęcia w tej sprawie stanowiska przytoczył opinię działaczy „Solidarności", że bez wstrzymania procedury likwidacyjnej może dojść do bardzo ostrego konfliktu społecznego na szerszą skalę. I wreszcie pakiet polityczny. TU postęp jest - zdaniem Kiszczaka - duży. W sprawie Senatu pozostała 6Okrągły Stół, s. 395. 279 I ¦?-¦. tylko jedna sporna kwestia, mianowicie jaką większością Sejm mógłby uchylać weto Senatu. Strona rządowa chciała, by było to 3/5 głosów (60%), strona opozycyjna - 2/3 głosów (67%). Ta pozornie drobna różnica w rzeczywistości była różnicą zasadniczą. Przewidywano, że opozycja uzyska w Senacie większość, co pozwoli jej na skuteczne wetowanie ustaw sejmowych. W Sejmie strona koalicyjno-rządowa miała mieć zagwarantowane 65% mandatów. Co oznaczało, że przy przyjęciu, iż weto senackie może być uchylone większością 2/3 głosów, czyli 67% składu Sejmu, strona koalicyjno-rządowa traciła możliwość uchyla-; nia weta Senatu. Walka o te procenty była bardzo zaciekła i trwała do ostatniej chwili. Zwyciężyła strona opozycyjna. W porozumieniu Okrągłego Stołu zapisano wymóg większości 2/3 głosów w Sejmie do uchylenia weta Senatu. Senat został też wyposażony w inicjatywę ustawodawczą, czemu początkowo sprzeciwiała się strona rządowa. Sporne były też uprawnienia prezydenta, a przede wszystkim prawo do rozwiązania parlamentu. Opozycja dążyła do osłabienia prezydenta i wzmocnienia Senatu, władze miały cele dokładnie odwrotne. Biuro Polityczne wysłuchało informacji gen. Kisz-czaka i po dramatycznej, wielogodzinnej dyskusji zaakceptowało dotychczas realizowaną linię polityczną. Uczestnikom posiedzenia znana była już od tygodnia poufna notatka Wydziału Propagandy KC PZPR zatytułowana „Wybrane uwagi i oceny dotyczące zmian w świadomości społecznej i opinii publicznej wynikające z ostatnich wydarzeń politycznych i obrad okrągłego stołu". To bardzo rzetelne, rzec można naukowe, opracowanie nie zostawiało miejsca na żadne złudzenia. Autorzy stwierdzali, że wszystkie badania socjologiczne prowadzone w ostatnich miesiącach wskazują, że ponad 90% społeczeństwa ocenia negatywnie sytuację 280 gospodarczą, co rozbudza „poczucie bezsilności, w niektórych środowiskach graniczące z buntem (wiele grup inteligencji, lekarze, nauczyciele szkolni i akademiccy, niemal cała młodzież, część niskokwalifiko-wanej, głównie spoza kręgów wielkoprzemysłowych, klasy robotniczej oraz średnie warstwy urzędnicze). Te i inne podobne oceny poszerzały także skłonność wśród wielu grup do apatii społecznej". Z porażającą szczerością pisano, że „jednym z najpoważniejszych czynników określających świadomość społeczną był i jest obraz partii. Obraz ten jest w rzeczywistości znacznie gorszy od tego, który potocznie sobie we własnym gronie malujemy. [...] Obraz partii jest tak dalece zły, iż przynajmniej obecnie (61% deklaruje brak zaufania do PZPR przy 26% ocen pozytywnych) bardziej uzasadnione wydaje się mówienie o postawach anty-PZPR-owskich jak antysocjalistycz-nych i antyustrojowych". Badano też społeczny odbiór Okrągłego Stołu. Otóż okazało się, że „ponad połowa badanych wypowiedziom grupy solidarnościowo-opozycyjnej przyznaje najwięcej konkretności, wiarygodności, uznaje je za najciekawsze i najbardziej wyrażające interesy społeczeństwa. Wszyscy pozostali takie pozytywne oceny otrzymali na poziomie poniżej 5%". Bardzo interesujące były wyniki badań dotyczących prognoz porozumienia. „Najwięcej szans na porozumienie - stwierdzali autorzy - daje się takim kwestiom, jak legalizacja «S» (84%) i «S» RI (82%), zmiany w ordynacji wyborczej (75%), reformowanie gospodarki (70%). Wzrosło przy tym przekonanie społeczne, że obie strony w jednakowym stopniu dążą do porozumienia (grudzieńv88 - 34%, a lutyv 89 - 56%). Wzrosły również optymistyczne przewidywania dotyczące rezultatów «OS». Obecnie 62% badanych wyraża przekonanie, że dojdzie do porozumienia, a 17%, że do niego nie dojdzie. Pozyskanie przez opozycję tak wielu aktywów w opinii społecznej nie świadczy o 281 t J* I "• * * tym, że społeczeństwo całkowicie uwolniło się od obaw związanych z legalną działalnością «S». Mimo że ogromna większość jest za legalizacją (78%), to niemal połowa badanych uważa, że powinna ona nastąpić przy uwzględnieniu warunków stawianych przez rząd. W tym kontekście bardziej zrozumiały jest fakt, że nie wzrasta, a nawet minimalnie maleje, liczba tych, którzy deklarują wstąpienie do «S» po jej legalizacji (spadek z 32% do 29%)"177. Na mniejszą skalę badania dotyczące problematyki Okrągłego Stołu przeprowadziła w 8 warszawskich zakładach pracy „Solidarność". Z ich wynikami zapoznano członków KKW na posiedzeniu 28 marca. Za niezbędny warunek zawarcia porozumienia relegaliza-cję „Solidarności" uznało 56,3% ankietowanych, a legalizację 28,1%, czyli w sumie za powrotem „Solidarności" na scenę opowiedziało się 84,4% (badania prowadzone na zamówienie KC mówiły o 78%, co jest różnicą pomijalną). Przyjęcie do pracy zwolnionych i represjonowanych uznało za niezbędny warunek porozumienia 84% badanych, a za sprawę ważną, od której jednak nie można uzależniać podpisania porozumienia - 14,9%. Pluralizm, czyli gwarancje prawne dla działalności partii i stowarzyszeń oraz sprawę wyborów do Sejmu i Senatu, 72,4% uznało za niezbędny warunek porozumienia, a 20,6% za ważne, ale niekonieczne. Zapytano też o ocenę Okrągłego Stołu. Za zdecydowanie pozytywną wypowiedziało się 14,6%, a za negatywnym wpływem na sytuację w kraju - 11,1%. Sporo ankietowanych uważało, że Okrągły Stół nie ma większego znaczenia (16,4%), najwięcej (63,1%) wybrało odpowiedź: ocena pozytywna, choć nie tak, jak chciałeś178. "7Polska 1986-1989: koniec systemu..., s. 256-261. 178 AIPN 0296/208 t. II. Informacja z 30 marca 1989 r. opracowana przez dyrektora departamentu II gen. bryg. Krzysztofa Maj- 282 Wspomniane już wielogodzinne posiedzenie Biura Politycznego w dniu 14 marca dało negocjatorom strony koalicyjno-rządowej mandat do zawarcia porozumienia wieńczącego obrady Okrągłego Stołu. Czas był po temu najwyższy, jeśli wybory parlamentarne miały się odbyć w terminach czerwcowych, na czym władzom bardzo zależało. Przekonywały one opozycję, że na jesieni znacznie pogorszy się sytuacja gospodarcza i rozwieją się nadzieje wywołane Okrągłym Stołem. Była to argumentacja w jakimś sensie prawdziwa, ale podstawową przyczyną pośpiechu było przekonanie, że w tak krótkim czasie opozycja nie zdoła zbudować struktur organizacyjnych pozwalających wygrać wybory. W połowie marca wybuchł groźny dla dalszych ro- chrowskiego. Kiszczak opatrzył ją adnotacją: „Dziękuję. Kiedy u-znacie za możliwe, to przekazać również tow. Cioskowi". Tekst zawierał też informacje z posiedzenia KKW. Jacek Kuroń przedstawił plan działania w sprawie wyborów: „ 1. Trzeba już teraz redagować nasz program wyborczy oparty na protokołach rozbieżności stołu. 2. Wałęsa winien zwrócić się do Komitetu Obywatelskiego, żeby Komitet przystąpił do wyborów nie jako agenda «S», lecz ciało formalnie niezależne. Chodzi tu o niewchodzenie Związku oficjalnie, lecz faktycznie. 3. Trzeba powołać Komisję ds. listy kandydatów w składzie: Hali, Bujak, Ślisz, Stawikowski, uzgadniającą z regionami zamierzenia centrum, w tym przydatności X, Y, Z w parlamencie i czy jego wybór ma szansę powodzenia. 4. Regiony «S» winny zaangażować Sejmiki regionalne środowisk niezależnych, wyłaniające kandydatów. Potem należy szybko przystąpić do zbierania podpisów, np. pod kościołami po mszy. 5. Wałęsa w TV winien zaproponować ludziom głosowanie na wspólną listę jako nieoficjalną reprezentację «S». Kalendarz wydarzeń winien przewidywać do 8-10 kwietnia sformułowanie wstępnych list. 10 kwietnia, z odchyleniem kilku dni - Sejmiki. 21 kwietnia-3 maja zbieranie podpisów..." Geremek zgłosił do tej koncepcji zastrzeżenia, oświadczył, że nie zamierza kandydować, i uważał, że wybory należy przesunąć na jesień. Wsparł go przedstawiciel regionu Małopolska, Stefan Jurczak. Informacja kończyła się stwierdzeniem, że „z KKW wybył Sienkiewicz - jego miejsce w KKW zajął Krzaklewski, prawdopodobnie imię Marian - adiunkt w Politechnice Śląskiej". 283 • •¦ I wam kowań kryzys spowodowany przez władze. Rada Państwa i rząd złożyły do Sejmu projekty ustaw dotyczących reform politycznych bez aprobaty negocjatorów opozycyjnych. Niektóre ze spraw jeszcze w ogóle nie były dyskutowane, w innych przyjęto już ustalenia, które nie znalazły się w projektach ustaw. „Solidarność" nie mogła nie zareagować na to posunięcie, które uznane zostało za prowokacyjne. Władze zdawały sobie z tego sprawę i oczywiście zwróciły się o pomoc do Kościoła. 16 marca Barcikowski i Ciosek odbyli z ich inicjatywy ponaddwugodzinną rozmowę z abp. Dąbrowskim. Jej celem, jak oświadczył Ciosek, było przedstawienie zamiarów władz, „aby nie było sugestii, że my coś kombinujemy, uzgadniamy między sobą, poza Episkopatem". Wtórował mu Barcikowski mówiąc, że celem spotkania jest „chęć poinformowania mnie, bym trochę się zorientował, nabrał zaufania do «okrą-głego stołu». O Wałęsie same superlatywy i podziękowania Kościołowi. - Człowiek ten zmienił się na plus - mówili. - Mieliście rację, żeście go forsowali i dobrze przygotowali. To jest człowiek na poziomie". Arcybiskup wysłuchał tych wszystkich zachwytów i zapewnień, wysunął kilka spraw interwencyjnych i odesłał rozmówców do ks. Orszulika. Był oczywiście uprzejmy, lecz raczej chłodny. Nazajutrz z ks. Orszulikiem spotkał się już sam Ciosek. Wręczył mu projekty ustaw skierowane przez Radę Państwa i rząd do Sejmu. „Oświadczył, że chociaż teksty te nie zostały uzgodnione z opozycją, z wyjątkiem prawa o stowarzyszeniach, to w trakcie prac ustawodawczych będzie możliwość naniesienia poprawek (przez posła-referenta albo przez komisje sejmowe) tak, by były one zgodne z ustaleniami powziętymi przy okrągłym stole". Wyjaśniając konieczność odbycia wyborów w czerwcu oraz ustanowienia Senatu i prezydentury sięgnął do zdumiewającej argumentacji: „powiedział - zano- 284 tował ks. Orszulik - że zauważa przedziwne zbliżenie między min. Urbanem a Michnikiem, który nalega, by przesunąć wybory na wrzesień. Zauważa się tworzenie swoistego lobby żydowskiego, które żywo interesuje się pracami «okrągłego stołu». Urban podejmuje pewne inicjatywy, z którymi dociera do samego Ja-ruzelskiego"179. Ks. Orszulik pozostawił te zadziwiające wynurzenia bez komentarza, wyraził natomiast obawę, że strona opozycyjna zareaguje negatywnie na przesłanie do Sejmu nieuzgodnionych projektów. Powołał się w tej sprawie na telefoniczną rozmowę z Mazowieckim i zasugerował niezwłoczne spotkanie przedstawicieli rządu i opozycji. Doszło do niego jeszcze tego samego dnia wieczorem. Trwało pięć i pół godziny. Ze strony rządowej wzięli w nim udział: Baka, Jerzy Breitkopf z Kancelarii Rady Państwa, Ciosek, Gdula i Kwaśniewski. Ze strony opozycyjnej: Frasyniuk, Geremek, Gil, Mazowiecki, Michnik i Trzeciakowski. Obecny był ks. Orszulik i sekretarze: Ambroziak, Dubiński i Kłoda. Zaczął Gdula od stwierdzenia: „Wiemy, że macie żal do naszej strony". Na co odpowiedział Geremek dłuższym wystąpieniem, w którym wykazywał, że strona rządowa chce wyłączyć pakiet spraw politycznych z posiedzenia Okrągłego Stołu. „Co do instytucji centralnych państwa - mówił - to przed «okrągłym stołem» mowa była tylko o Sejmie z proporcją sił 60:40. Potem proporcje zaczęły się zmieniać. Następnie pojawiła się koncepcja Senatu i prezydenta. Teraz sprawa ta stanęła w Sejmie poza «okrą-głym stołem». Dostaliśmy dokumenty sejmowe z projektami ustaw dopiero po ostrej interwencji. Zostały złamane reguły gry. Nadwerężone zostało zaufanie. Ordynacja wyborcza do Sejmu. Nie zrealizowano ustalenia co do wpisania w jej treść kontraktu poli- 179Peter Raina, Rozmowy..., s. 438-442. 285 i"/'' tycznego obejmującego podział mandatów. Wprowadzono rozróżnienie między kandydatami uznającymi porządek prawny i nieuznającymi tego porządku. O-znacza to złamanie ustaleń z Magdalenki i z posiedzenia grupy roboczej". Geremek powiedział też, że nastąpiło zablokowanie dialogu w kwestiach sądów i prawa. Gdula wyjaśniał, że nie ma w tym nierzetelności, chodzi tylko o terminy, co jednak nie było przekonywające, bo sprawy już uzgodnione można było wstawić do projektów ustaw. Przyczyną bałaganu, jak się wydaje, była nie zła wola, lecz brak komunikacji wewnętrznej w obozie władzy, do czego nie chciano się przyznać. Podstawową sprawą był pogłębiający się brak zaufania do intencji władz. W tej dziedzinie opozycja miała fatalne doświadczenia i trudno się dziwić, że gdy fakty rozmijały się ze słowami, przestawała wierzyć słowom. Geremek stwierdzał wprost: „Nie rozumiemy waszej taktyki. Pytamy się więc, czy macie wolę polityczną? Gdzie podziała się wola polityczna i zdecydowanie, które było na początku rozmów? Pytamy o waszą wiarygodność. [...] Może wy nie jesteście w stanie zrealizować kontraktu? Może nie macie dość siły? Może wola nowatorskich rozwiązań osłabła?" „Wola po naszej stronie - odpowiedział Ciosek -słabnie. Mówię to otwarcie. Jest tak nie dlatego, że nie chcemy porozumienia, ale dlatego, że z biegiem czasu coraz bardziej słabniemy. Wy też. Filozofia «okrągłego stołu» zamiera. Mizernieją nadzieje społeczne związane ze «stołem». Dlatego kontrakt trzeba zrealizować, póki jeszcze jest czas. [...] To, co dzieje się wokół naszego dialogu, to nie jest bałagan. To jest walka polityczna. Ta walka odbywa się wewnątrz rządzącej partii. Jesteśmy gotowi iść do tego ślubu i małżeństwa, chociaż już nie jest takie świeże. Ale wola z naszej strony jest! [...] Powiem jeszcze jedno. I u was, i u nas jest 286 coraz więcej obaw, coraz więcej strachu przed tym, co będzie po zawarciu kontraktu. Możemy próbować przeczekać, ale szansa na porozumienie maleje". Ze zrozumieniem do słów Cioska odniósł się Mich-nik. „Mamy - mówił - dwa sposoby dochodzenia do porozumienia. Robimy to mądrze, rozważnie, ostrożnie i z wyczuciem albo szybko, pospiesznie i z dużym ryzykiem. A jeśli ryzyko jest duże, to musimy wzajemnie kierować się żelazną lojalnością". Michnika poparł ks. Orszulik mówiąc, że jest „niezbędny kalendarz przemian i żelazna lojalność. Prowadzimy sprawę dalej. Taka jest intencja Kościoła i w tym duchu zaangażowali się też biskupi. Hamowanie biegu spraw może prowadzić do zatarć i wielu starć. [...] Co do kontraktu, to chciałbym tutaj przywołać ewangeliczne słowa: «Kto przykłada rękę do pługa, niech się nie ogląda wstecz». Wierzę, że po obydwu stronach jest dobra wola znalezienia porozumie- nia Była. Obie strony, jak trafnie to ujął Tadeusz Mazowiecki, przekroczyły już Rubikon i nie miały odwrotu. Poufne rokowania i prowadzone na oczach opinii publicznej prace Okrągłego Stołu przebiegały przy akompaniamencie wybuchających w różnych częściach kraju strajków. Miały one charakter ekonomiczny, często wywoływane były arogancją władz lokalnych. „Solidarność" i Kościół starały się gasić te strajki, a władze nauczyły się już traktować je bez nadmiernej nerwowości. To był jeden z elementów nowego krajobrazu politycznego. We wtorek 21 marca odbyło się rutynowe posiedzenie Biura Politycznego. Zebrani wysłuchali informacji Kiszczaka, Cioska i Cypryniaka dotyczących sytuacji społeczno-politycznej, nastrojów społecznych i przebiegu rozmów w zespole reform politycznych. Udzielono gen. Kiszczakowi pełnomocnictw „w zakre- 180Okrągły Stół, s. 399-408. 287 Mmm !?**¦ WBmBi ¦HHI H sie prowadzenia rozmów z przedstawicielami opozycji w sprawie ustaleń dotyczących finalnych dokumentów «okrągłego stołu» i przygotowań do jego plenarnego posiedzenia. Zalecono, aby najbliższe rozmowy (w Magdalence) koncentrować wokół następujących problemów: - treść i forma zakończenia «okrągłego sto-łu» (np. umowa społeczna); - treść i forma deklaracji «Co łączy Polaków»; - koncepcja Komisji Porozumiewawczej; - skład Państwowej Komisji Porozumiewawczej; - postępowanie z protokołami rozbieżności". Następne posiedzenie Biura Politycznego odbyło się 28 marca, w przededniu spotkania w Magdalence. Biuro Polityczne wyraziło przekonanie, że „rozwiązania przyjęte przez zespół do spraw reform politycznych muszą gwarantować stabilność państwa (dotyczy to m.in. kwestii uprawnień prezydenta i trybu głosowania w Sejmie nad «weto» Senatu)"181. Najwięcej jednak uwagi poświęcono przygotowaniom do wyborów parlamentarnych. 29 marca odbyło się spotkanie w Magdalence z udziałem Wałęsy i Kiszczaka. Ze strony Episkopatu uczestniczyli bp Gocłowski i ks. Bronisław Dembowski. Spotkanie trwało prawie 12 godzin. Obrady otworzył gen. Kiszczak. Zaproponował rozpoczęcie rozmów od przeglądu spraw nierozstrzygniętych przy stolikach, a następnie przedyskutowanie dokumentów, które przyjmie Okrągły Stół, omówienie koncepcji Komisji Porozumiewawczej, sprawy komisji wyborczych oraz porządku finalnego posiedzenia Okrągłego Stołu. Zasugerował, żeby ze względu na nawał spraw kontynuować spotkanie w sobotę 1 kwietnia. Kontynuowano je jednak w poniedziałek 3 kwietnia, w sobotę zaś spotkali się współprzewodniczący stolików. Kiszczak oświadczył, że 31 marca odbędzie się XI Plenum KC, które zostanie poinformowane o decyzjach Okrągłego Stołu. 181 Ostatni rok..., s. 309-312. 288 Dość szybko załatwiono sprawę przywrócenia do pracy osób jej pozbawionych z powodów politycznych i zmian w ustawie o stowarzyszeniach. Dłuższą dyskusję wywołała sprawa centralnych organów państwa: uprawnień prezydenta do rozwiązania Sejmu, większości, przy której Sejm może uchylić weto Senatu. Podniesiono sprawę indeksacji, ale odłożono ją na następne spotkanie w oczekiwaniu na stanowisko w tej sprawie Prezydium OPZZ. Dość chaotycznie, jak wynika z zapisu, dyskutowano o uprawnieniach Komisji Porozumiewawczej, którą miał powołać Okrągły Stół, o sprawach górniczych (czas pracy, likwidacja górniczych sklepów specjalnych, płace, likwidacja struktur pośrednich, złe stosunki w pracy, bilans wydobycia węgla), nomenklaturze, Stoczni Gdańskiej. Kilkakrotnie dochodziło do impasu w rozmowach, bo okazywało się, że rozbieżności stanowisk uniemożliwiają kompromis. Wówczas postanawiano albo powrócić jeszcze do sprawy przed finalnym posiedzeniem Okrągłego Stołu, albo przekazać ją Komisji Porozumiewawczej . Na zakończenie Wałęsa i Kiszczak powołali zespół, który miał zająć się redakcją dokumentów końcowych. Weszli w jego skład: Mazowiecki, Geremek, Trzeciakowski, Frasyniuk, Michnik oraz Kwaśniew-ski, Gdula, Uziębło, Reykowski i Baka. Zespół miał spotkać się w piątek 31 marca. Tego samego dnia obradowało XI Plenum KC. Wysłuchało informacji gen. Kiszczaka o przebiegu prac Okrągłego Stołu. Wywołała ona wystąpienia wyrażające nieufność wobec Okrągłego Stołu i przygotowywanych reform. Partyjni konserwatyści posługiwali się hasłami populistycznymi, ale okazali się zbyt słabi, by podważyć linię kierownictwa partii. Omawiano strategię partii w najbliższych wyborach. Uchwalono zwołanie w dniach 4-5 maja Krajowej Konferencji Delegatów PZPR, która omówi realizację uchwał X Plenum, udział partii w wyborach do Sejmu i Senatu 19-Karuzela 289 I - * oraz przygotowanie obchodów 50 rocznicy wybuchu II wojny światowej. Krajowa Konferencja Delegatów zgodnie ze statutem PZPR powinna zostać zwołana w połowie kadencji Komitetu Centralnego, czyli w połowie okresu pomiędzy zjazdami partii. Zadaniem jej była ocena realizacji uchwał zjazdowych oraz określenie strategii -' działania do następnego zjazdu. Jej uczestnikami byli delegaci na ostatni zjazd partii. Co najmniej od połowy 1988 r. perspektywa zwołania KKD spędzała sen z powiek kierownictwa partii. To bowiem, co w normalnych warunkach byłoby rutynowym przedsięwzięciem bez większego znaczenia, w warunkach głębokiego manewru politycznego, na który zdecydowało się kierownictwo partii, zrodzić mogło istotne zagrożenia. Jaruzelski nie mógł być pewny nawet poparcia wszystkich członków Biura Politycznego. W Komitecie Centralnym, jak pokazało X Plenum, istniała całkiem liczna opozycja wobec linii reformatorskiej. Wśród delegatów na zjazd zarzuty o odejściu od u-chwał zjazdowych, w jakimś sensie przecież prawdziwe, mogły znaleźć poklask. KKD nie mogła wprawdzie podejmować decyzji personalnych, ale mogła wyrazić dezaprobatę dla linii politycznej realizowanej przez kierownictwo partii. Sądząc z okruchów informacji, którymi dysponujemy, niektórzy członkowie kierownictwa partii mieli nadzieję, że jeśli wybory odbędą się w czerwcu, będzie to dobry pretekst do odsunięcia KKD na jesień. Wówczas zbierałaby się ona w diametralnie innej sytuacji. Kierownictwo partii mogłoby się pochwalić realnymi sukcesami. Gen. Jaruzelski uznał jednak, że pomyślne doprowadzenie do końca Okrągłego Stołu będzie wystarczającym atutem wobec krytyków aktualnej linii partii i dlatego należy odbyć konferencję w możliwie najwcześniejszym terminie. Stąd taka właśnie uchwała XI Ple- 290 num. Zanotujmy, by już nie wracać do tej sprawy, że konferencja odbyła się w wyznaczonym terminie i przyjęła m.in. rezolucję w sprawie realizacji uchwały X Zjazdu (3 głosy przeciw, 5 wstrzymujących się), deklarację wyborczą (3 przeciw, 20 wstrzymujących się), stanowisko w sprawie usuwania konsekwencji i pozostałości stalinizmu w Polsce (4 przeciw, 69 wstrzymujących się). Spektakl odbył się więc bez zakłóceń. Powróćmy jednak do końca marca. XI Plenum zaakceptowało działania Biura Politycznego otwierając tym samym możliwość zawarcia porozumienia przy Okrągłym Stole. Gdy dwa dni wcześniej odbywało się spotkanie w Magdalence, strona rządowa wyraźnie uchylała się od podejmowania decyzji, obawiając się zapewne, że mogą one wywołać niekorzystne reperkusje na plenum KC. Po zakończeniu plenum miała dużo większe pole manewru. Co nie oznaczało jednak, że usunięte zostały wszystkie zagrożenia porozumień Okrągłego Stołu. Wprost przeciwnie, dni poprzedzające finał okazały się najbardziej dramatyczne, a groźba fiaska negocjacji bardzo realna. 1 kwietnia, zgodnie z przyjętymi w Magdalence ustaleniami, odbyć się miało spotkanie współprze-wodniczących stolików. Planowano rozpocząć je od wspólnej kolacji, ale o godz. 18.00 ze strony opozycyjnej był tylko Adam Michnik i prowadzący protokół Jacek Ambroziak. Strona rządowa była w pełnym składzie. Po godzinie oczekiwania Janusz Reykowski oświadczył, że nie zamierza dłużej czekać. Pojawił się jednak Tadeusz Mazowiecki informując, że nastąpił impas w obradach stolika ekonomicznego związany ze sprawą indeksacji. Zebrani oczekują na stanowisko Baki. „Adam Michnik - zanotował Krzysztof Dubiń-ski - dłuższy czas bawi zebranych anegdotami i dowcipami". Po pewnym czasie przychodzi Władysław Frasyniuk, przeprasza za zwłokę i zabiera Michnika i Ambroziaka na naradę strony solidarnościowo-opozycyjnej. Ciosek i Gdula zostają wydelegowani, by do- 291 I ! wiedzieć się, co się dzieje. Wracają po 15 minutach stwierdzając, że jest impas, planowane na 3 kwietnia spotkanie w Magdalence zagrożone, zakończenie Okrągłego Stołu 5 kwietnia - wątpliwe. Ks. Orszulik oświadczył wówczas, że termin 5 kwietnia musi być dotrzymany, bo inaczej „skompromitujemy się w oczach opinii międzynarodowej". O godz. 19.45, czyli prawie dwie godziny po czasie, zjawia się delegacja solidarnościowa oświadczając, że jednak postanowiła kontynuować poufne rozmowy. Przystąpiono do dyskusji. W większości spraw, w tym nawet Stoczni Gdańskiej, zarysowała się szansa na kompromisowe ich załatwienie w Magdalence. W dwóch kwestiach stanowiska nadal były całkowicie rozbieżne - w sprawie większości sejmowej zdolnej do uchylenia weta Senatu i w sprawie indeksacji. Romuald Sosnowski przedstawił stanowisko OPZZ w sprawie indeksacji. Domagano się indeksacji kwotowej i odrzucano indeksację procentową, czyli obejmującą tylko część wydatków na utrzymanie. Do przedstawicieli opozycji powoli docierał fakt, że OPZZ prowadzi własną rozgrywkę i że kierownictwo partii traci kontrolę nad stworzonymi przez siebie związkami. Trafnie ujął to Ciosek mówiąc: „Nie wierzyliście, kiedy mówiłem, że OPZZ to żywy organizm, który nas gryzie, aż krew leci"182. Pod koniec spotkania pojawiła się szansa, że władze zgodzą się na stanowisko „Solidarności" w sprawie uchylania weta Senatu, i pozostała już tylko sprawa indeksacji. Pojawił się jednak nowy problem, mianowicie sprawa porządku wystąpień w czasie końcowego posiedzenia Okrągłego Stołu. Przedstawiciele OPZZ domagali się, żeby były najpierw trzy przemówienia (Kiszczaka, Wałęsy i Miodowicza), a następnie wszystkie inne. Ten porządek przemówień miał pod- ¦™ Okrągły Stół, s- 435' 292 kreśląc, że OPZZ jest samodzielną, trzecią siłą przy Okrągłym Stole. Była to jednak tylko luźna wymiana opinii na ten temat. W pierwszy weekend kwietniowy pracowano nad różnymi wersjami dokumentów końcowych, wciąż jednak nie było decyzji w kilku ważnych kwestiach. W poniedziałek, 3 kwietnia, wczesnym popołudniem odbyło się w Pałacu Namiestnikowskim dwugodzinne spotkanie zespołu określanego jako grupa robocza „Magdalenka" (Gdula, Jarliński, Królewski, Kwaś-niewski, Reykowski oraz Frasyniuk, Geremek, Ku-roń, Michnik, Mazowiecki). Na początku Mazowiecki i Frasyniuk wyrazili zaniepokojenie użyciem siły wobec pokojowej demonstracji ekologicznej w Poznaniu, co Reykowski przyjął do wiadomości, oświadczając, że w tej chwili nie ma na ten temat nic do powiedzenia. Dokonano przeglądu spraw do załatwienia w Magdalence. O godz. 17.00 rozpoczęło się ostatnie spotkanie w Magdalence. Otwierając obrady gen. Kiszczak stwierdził, że w wielu konfliktowych sprawach, w tym sprawie uchylenia weta Senatu, osiągnięto porozumienie, teraz należy porozumieć się w pozostałych. Problemy gospodarcze przedstawił Witold Trzeciakowski. W sprawie indeksacji i opozycja, i rząd oczekują na stanowisko OPZZ. W sprawach górniczych obie strony zgadzają się, że warunkiem jest dogadanie się górników. W sprawie Stoczni Gdańskiej, po stwierdzeniu Trzeciakowskiego, że sprawa jest nadal niezałatwiona, a rząd prowadzi politykę faktów dokonanych, np. blokując konta, wywiązała się charakterystyczna wymiana zdań: „I. Sekuła. Odnosi się do sprawy Stoczni im. Lenina. Wyjaśnia, że nie ma blokady kont Stoczni. Rząd nie może wnosić o zakwestionowanie własnej decyzji. Proces likwidacyjny Stoczni przebiega poza rządem. O oficjalnym zatrzymaniu tego procesu nie może być mowy. Cz. Kiszczak. Chyba, że Sejm 293 I ¦" ' ' . * postanowi inaczej. I. Sekuła. Sejm może zmienić rząd. L. Wałęsa. Nasza dyskusja jest nieporozumieniem. Zrobimy wszystko, łącznie ze zmianą rządu i postawieniem całego kraju, aby uratować Stocznię. Ze sprawy Stoczni nie ustąpimy. Nie mamy o czym rozmawiać". Po ostrej dyskusji sprawę na razie odłożono powracając do spraw górniczych, w których udało się Bace i Pietrzykowi wypracować kompromis. Zgodzono się na powołanie grup eksperckich, które do 30 września opracują projekty rozwiązań. W sprawie Stoczni Gdańskiej Baka zaproponował następujący zapis w zasadzie zaakceptowany przez Wałęsę: „Na wniosek NSZZ «Solidarność» oraz OPZZ, gen. Czesław Kiszczak - jako współgospodarz «okrągłego stołu» - oświadczył, że zwróci się do Prezydium Sejmu o zlecenie Komisji Nadzwyczajnej ds. Wdrażania Reformy Gospodarczej zbadania - przy udziale ekspertów ze strony solidarnościowej i OPZZ - decyzji dotyczących likwidacji przedsiębiorstw na podstawie ustawy o nadzwyczajnych upoważnieniach, w odniesieniu do tych przypadków, gdzie decyzje te budzą protesty i zastrzeżenia. Dotyczy to w szczególności decyzji o likwidacji Stoczni Gdańskiej. Do czasu zakończenia prac przez Komisję zapewniona będzie ciągłość niezbędnego finansowania zadań Stoczni, wynikających z wcześniej przyjętych zobowiązań". Tekst nie był wprawdzie przeżyciem literackim, ale pozwalał obu stronom wyjść z twarzą, co dotychczas wydawało się raczej niemożliwe. I dowartościowywał OPZZ. Dłuższą dyskusję wywołały kwestie polityczne -zmiany w przepisach prawnych, uprawnienia prezydenta, zapisy konstytucyjne. Powoli osiągano kompromis, ale odbezpieczonym granatem było wciąż nieznane stanowisko OPZZ w sprawie indeksacji. Trwało posiedzenie Komitetu Wykonawczego OPZZ, na którym sprawę dyskutowano. 294 O godz. 22.20 Romuald Sosnowski zapisał podyktowaną mu przez telefon uchwałę KW OPZZ. Stwierdzała ona m.in.: „Komitet Wykonawczy OPZZ nie akceptuje metody indeksacji wynagrodzeń rekompensującej tylko 80% wzrostu cen, zwłaszcza że zostało to obwarowane możliwościami płacowymi zakładów pracy. Uzgodniona między stronami "Solidarności" i władzy procentowa metoda indeksacji prowadzi także do narastania nieuzasadnionych dysproporcji wynagrodzeń i rozszerzania sfery ubóstwa. OPZZ ostrzega przed społecznymi skutkami wprowadzenia mechanizmów indeksacji uzgodnionych pomiędzy «Solidarnością» i władzą, które w ocenie Komitetu Wykonawczego OPZZ nie przyczynią się do wygaszenia niepokojów, a mogą wręcz prowadzić do ich narastania". Granat wybuchł. Uchwała KW OPZZ przekreślała porozumienia gospodarcze Okrągłego Stołu. Mazowiecki i Wałęsa zażądali w tej sytuacji sprecyzowania stanowiska strony rządowej. „Stanowisko PZPR -oświadczył Kiszczak- jest krytyczne. Wczoraj i dzisiaj rozmawialiśmy z tym gremium z OPZZ. Przed godziną dramatycznie apelował do nich gen. Jaruzelski. Bez skutku. Przestrzegaliśmy ich przed politycznymi konsekwencjami. Rano osobiście powiedziałem im to samo, co mówi pan przewodniczący". Czyli Lech Wałęsa. Baka powiedział, że rozumie reakcję Wałęsy i Mazowieckiego, i stwierdził: „Podtrzymuję dotychczasową rządowo-solidarnościową wersję indeksacji. Demagogia i tani populizm nie może wygrać. Ludzie nas poprą". Zgodził się z tym Sekuła i oświadczył, że do czasu rejestracji „Solidarności" rząd nie będzie w tych sprawach podejmował żadnych negocjacji. „To, co się stało - powiedział Reykowski - uważam za ogromne niebezpieczeństwo dla Polski. Jest to próba rozbicia linii X Plenum i zmiany sytuacji politycz- 295 nej. Grozi znaczna eskalacja konfliktów w zakładach. To ścieżka wojenna i ogromne zagrożenie dla gospodarki. To może ją zniszczyć w najbliższych miesiącach. Jakie możemy stworzyć minimalne choćby zabezpieczenia? Rozumiemy, w jakiej trudnej sytuacji postawił «Solidarność» ten ruch OPZZ". Strona rządowa musiała przekonać opozycyjnych negocjatorów, że nie była inspiratorem stanowiska OPZZ i że w żadnej mierze go nie popiera. Można przypuszczać, że gdyby do takiego kryzysu doszło na początku Okrągłego Stołu, zakończyłby się on zerwaniem rozmów. Dwa miesiące rokowań, w tym przede wszystkim rokowania poufne, zrobiły jednak swoje. Strony nabrały do siebie zaufania, może nie przesadnego, ale jednak. Obie strony uznały też korzyści procesu porozumienia i były zdeterminowane doprowadzić do jego pozytywnego zakończenia. Perspektywa zarejestrowania „Solidarności" była już kwestią nie miesięcy, lecz tygodni. Kontrakt wyborczy - tak ważny dla strony rządowej - był wynegocjowany, podobnie jak równie ważna sprawa prezydentury. Kryzys wywołany przez OPZZ doprowadził więc do radykalnego zbliżenia stanowisk strony rządowej i opozycyjnej, do ich sojuszu w działaniach na rzecz uratowania idei Okrągłego Stołu. Nie wydaje się, by Alfred Miodowicz przewidywał takie konsekwencje swoich decyzji. Jeszcze w czasie spotkania w Magdalence „Solidarność" przygotowała odpowiedź na stanowisko OPZZ, która została opublikowana następnego dnia, 4 kwietnia. Stwierdzano, że „OPZZ podjął próbę złamania procesu «okrągłego stołu» i zniweczenia rysującej się szansy ocalenia kraju. Kierownictwo OPZZ przez minione siedem lat nie broniło polskich ludzi pracy, a teraz demagogią próbuje chronić swój monopol. Grają Polską. Wyrażamy nadzieję, że pracownicy zrzeszeni w OPZZ nie udzielą temu poparcia". Stwierdzano dalej, że „doprowadzenie do końca «okrągłego stołu» 296 jest możliwe. Leży to w interesie Polski. Rozwiązanie powstałej sytuacji zależy od konsekwencji i wyobraźni władz politycznych PRL"183. Sformułowania określające OPZZ były bardzo ostre, a całe oświadczenie, napisane nerwowo i na kolanie, dobrze oddawało zaniepokojenie kierownictwa Związku. „Solidarność" akceptująca 80% indeksację, czyli innymi słowy obniżenie stopy życiowej o co najmniej 20%, mogła bowiem stać się mniej atrakcyjna niż OPZZ domagające się pełnej rekompensaty kosztów utrzymania. Tym bardziej że wyłanianie się „Solidarności" z podziemia rozwiało nadzieję na odbudowę Związku w rozmiarach z lat 1980-1981. Przekonanie części działaczy, że gdy tylko „Solidarność" powróci na legalną scenę, nastąpi masowy do niej przepływ członków - jak je określano - reżymowych związków, okazało się bezpodstawne. Sojusz władzy i opozycji przeciw OPZZ miał oczywiście charakter incydentalny, bo PZPR nie mogła się wyrzec swoich związków. Biuro Polityczne, które obradowało 4 kwietnia, a więc kilka godzin po zakończeniu spotkania w Magdalence, udzieliło gen. Kisz-czakowi pełnomocnictw w sprawie kolejności i liczby przemówień na posiedzeniu końcowym Okrągłego Stołu podkreślając jednak, że w każdym wariancie musi być przemówienie przewodniczącego OPZZ184. Sprawa porządku obrad, czyli kolejności przemówień w czasie finalnego posiedzenia Okrągłego Stołu, 183 Tamże, s. 451. 184Ostatni rok..., s. 318. Stwierdzono też: „Biuro Polityczne KC oceniło sytuację, jaka powstała w wyniku oświadczenia OPZZ w sprawie indeksacji płac różniącego się od stanowiska, jakie zajęła przy «okrągłym stole» strona rządowo-koalicyjna i opozycyjna. Uznano, że ta odmienność stanowisk nie może mieć negatywnego wpływu na ostateczny efekt obrad «okrągłego stołu». Podkreślono jednocześnie zdecydowane poparcie dla klasowych związków zawodowych reprezentowanych przez OPZZ i tego poparcia nie może osłabić różnica w podejściu do niektórych problemów ekonomicznych". I ¦ Ha H H IH ^^^^^^^^^ lii ^ tif; MM Bil stała się ze względów prestiżowych niezwykle ważna. Zanim doszło do konfliktu z OPZZ w sprawie indeksacji, przyjęto kolejność taką jak na posiedzeniu inauguracyjnym: Kiszczak, Wałęsa, Miodowicz, a potem inni. Gdy na spotkaniu w Magdalence 3 kwietnia ujawnił się konflikt z OPZZ, Mazowiecki postawił trzy warunki, które muszą być spełnione, by doszło do zakończenia Okrągłego Stołu - utrzymanie i wprowadzenie indeksacji bez względu na OPZZ, powrót do negocjacji w sprawie najmniej zarabiających w sferze budżetowej, na posiedzeniu zamykającym Okrągły Stół przemówią wyłącznie Kiszczak i Wałęsa. Ten ostatni warunek wywołał od razu sprzeciw Baki, Rey-kowskiego i Kwaśniewskiego. Stelmachowski zaproponował więc rozwiązanie kompromisowe: jeśli w zespołach roboczych uda się dojść do porozumienia - to wówczas szeroki finał Okrągłego Stołu, jeśli nie - przemawiają tylko Kiszczak i Wałęsa. To rozwiązanie poparli Kiszczak i Kwaś-niewski. Żadne decyzje jednak nie zapadły. 4 kwietnia Komitet Wykonawczy OPZZ wydał kolejne oświadczenie, które wprawdzie atakowało „Solidarność" i władze, ale otwierało szansę porozumienia stwierdzając, że chociaż OPZZ opowiada się za bardziej sprawiedliwą indeksacją kwotową, uważa, że sprawa powinna być poddana powszechnej konsultacji w zakładach pracy. Stwierdzono też, że OPZZ podziela przekonanie strony rządowo-koalicyjnej, że trójstronne porozumienie jest możliwe i powinno być zawarte. Tego samego dnia w późnych godzinach wieczornych odbyło się w Pałacu Namiestnikowskim drugie spotkanie grupy roboczej „Magdalenka". Trwało ponad trzy i pół godziny. Baka oświadczył, że rząd wprowadzi indeksację procentową nawet bez zgody OPZZ. Dalsza dyskusja dotyczyła przede wszystkim miejsca OPZZ na końcowym posiedzeniu Okrągłego Stołu. 298 Decyzje nie zapadły poza najważniejszą, że 5 kwietnia o godz. 17.00 rozpocznie się finalne posiedzenie Okrągłego Stołu. Uczestnicy spotkania nie znali wypowiedzi telewizyjnej Adama Michnika, który z właściwą mu werwą polemizował z wystąpieniem przedstawiciela OPZZ, Rajmunda Morica. Zostało ono natomiast odtworzone na odbywającym się 5 kwietnia posiedzeniu KW OPZZ. „Ja myślę - mówił Michnik - że tutaj nie chodzi o indeksację, że to jest temat zastępczy, że tutaj chodzi o spowodowanie takiego konfliktu, który wysadzi w powietrze «okrągły stół» w taki sposób, żeby te przygotowania okazały się zupełnie niepotrzebne. W istocie rzeczy chodzi tu o znalezienie takiego punktu, który uniemożliwi uruchomiony proces demokratyzacji i legalizacji «Solidarności". Czym jest Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, to pytanie trzeba zadać. To nie jest jakiś inny związek zawodowy, to jest fragment infrastruktury stanu wojennego. To po prostu jest struktura powstała pod osłoną pałek ZOMO, wtedy, kiedy nasi koledzy siedzieli w więzieniu, która przez te całe siedem lat nie powiedziała ani jednego uczciwego słowa w obronie świata pracy, a dzisiaj chce uruchomić mechanizm licytacji i demagogii po to, żeby utrzymać swój własny monopol i swoje własne przywileje. To jest otwarty polityczny kryzys w obrębie obozu władzy". Ta wypowiedź niezwykle wzburzyła działaczy OPZZ, którzy kilka godzin przed rozpoczęciem końcowego posiedzenia Okrągłego Stołu dyskutowali, jak się zachować. Zdezawuowany przez Michnika Rajmund Moric stwierdził, że „jest błędem, że OPZZ zasiada przy «okrągłym stole», gdzie zasiadają sprze-dawczycy interesów ludzi pracy, ale stało się, jak się stało". Odciął się od tych stwierdzeń Jan Zaciura mówiąc: „Brałem udział przez cały czas w obradach i przygotowaniach i proszę członków Komitetu Wykonawczego, żeby nie używali określeń takich, że sie- 299 OJ o o lllłilil g B 8 B ^ frS § S S te >*• ^ cc _ N OJ o \" ..V V*5-: ł *¦¦ wiczem. Ta rozmowa nic nie dała. Wałęsa oświadczył, że w tej sytuacji opuści wraz z delegacją salę. Przekonano go, by tego nie robił. Opowiadał mi Krzysztof Dubiński, że w saloniku kierownictwa delegacji rządowej rodziły się kolejne pomysły przełamania impasu, konsultowane telefonicznie z gen. Jaruzelskim, który wciąż argumentował, że nie można lekceważyć faktu, że OPZZ ma 7 milionów członków, którąś z rzędu rozmowę prowadził Ciosek, który zakończył ją słowami: „Tak jest, towarzyszu generale, będzie wykonane". Na pytające spojrzenia kolegów wyjaśnił: - Generał powiedział: A róbcie, co chcecie. Kwaśniewski zaproponował, żeby zaraz po przerwie wystąpił transmitowany na żywo przedstawiciel „Solidarności" i wyjaśnił przyczyny sporu. Po konsultacjach z członkami delegacji Wałęsa przyjął to rozwiązanie i wyznaczył do wystąpienia Geremka. Transmitowana na żywo przerwa trwała prawie 3 godziny. Telewizja starała się ten czas zapełnić, ale napięcie rosło. Po pewnym czasie powróciła do planowanego programu przerywając emisję komunikatami, że przerwa się przedłuża. Było oczywiste, że coś w tym politycznym mechanizmie się zacięło. Wystąpienie Geremka podające jako powód tak długiej przerwy prestiżowy spór o kolejność przemówień wywołało różnorakie domysły, bo niewielu wierzyło, że przyczyna była tak prozaiczna. W wywiadzie--rzece, którego Geremek udzielił rok później Jackowi Żakowskiemu, wyrażał przekonanie, że celem OPZZ było zerwanie Okrągłego Stołu. Kiszczak miał powiedzieć Wałęsie, że do demonstracji OPZZ przyłączą się - opuszczając salę obrad - Sobótka i Cypryniak. Nic udało się odnaleźć źródeł potwierdzających tę informację i należy raczej przypuszczać, że była ona tylko formą nacisku na Wałęsę. Skutecznego zresztą. jak to bywa, z dużej chmury był mały deszcz. Przemówienie Miodowicza było ogólnikowe i jego treść 302 i nie usprawiedliwiała wywołanego zamieszania. Po Miodowiczu przemawiali Mikołaj Kozakiewicz (ZSL), Jan Janowski (SD), Grażyna Staniszewska („Solidarność"), Józef Ślisz („Solidarność Rolników Indywidualnych"), Norbert Aleksiewicz (Kółka i Organizacje Rolnicze), Władysław Siła-Nowicki, Jan Józef Szcze-pański oraz Zbigniew Sobótka polemizujący z Grażyną Staniszewska. O godz. 22.10 prof. Gieysztor zamknął obrady. Wcześniej gen. Kiszczak i Lech Wałęsa podpisali komunikat mówiący, że uczestnicy plenarnego posiedzenia Okrągłego Stołu „akceptują ustalenia przyjęte w toku obrad zespołów i podzespołów roboczych oraz wyrażają wolę solidarnego działania na rzecz wprowadzenia ich w życie". Informowano też, że postanowiono powołać Komisję Porozumiewawczą, do której zadań „należeć będzie ocena realizacji ustaleń «okrągłego stołu», wspólne poszukiwanie rozwiązań w innych sprawach, które strony uznają za istotne, oraz pełnienie funkcji mediacyjnej w sytuacjach konfliktowych. Uczestnicy obrad uznali misję «okrągłego stołu» za zakończoną"187. Fakt pominięcia wśród podpisujących Miodowicza musiał być dla OPZZ bolesnym rozczarowaniem. Porozumienia Okrągłego Stołu otwierał krótki wstęp, po którym następowały stanowiska wypracowane przy stolikach. Charakteryzując działania Okrągłego Stołu pisano we wstępie: „Zdajemy sobie sprawę, że powolny rozwój tych prac i przeciągające się dyskusje w obliczu tylu palących potrzeb mogły nieraz wywołać niecierpliwość i rozgoryczenie. Niech nas tłumaczy, że jeśli mamy wszyscy razem pozbywać się balastu lat minionych, wchodzić na drogę daleko idących przeobrażeń, trzeba to robić rozważnie. Nie wolno przez rozwiązania fałszywe lub pozorne zatrzasnąć drzwi przed historyczną szansą, jaka stanęła dziś przed nami dzięki przemyśleniom, poświęceniom i 7 Tamże, s. 503. 303 i ¦ • 1 woli milionów Polaków i dzięki korzystnemu dla Polski rozwojowi sytuacji międzynarodowej"188. Ten fragment dobrze oddaje filozofię porozumień. Twórcy Okrągłego Stołu odczuwali silny nacisk społeczny i mieli świadomość, że będzie on wzrastał. Rozumieli, że trzeba szybko podejmować decyzje i natychmiast wprowadzać je w życie. Zdawali sobie jednocześnie sprawę, iż balansują na cienkiej linie tolerancji oraz że dotychczasowe struktury władzy, jeśli poczują się zagrożone, mogą jeszcze storpedować proces reform. Porozumienia przy stoliku reform politycznych i stoliku pluralizmu związkowego zawierały najmniej rozbieżności. Przy stoliku politycznym dotyczyły kolejności podejmowanych działań, a tym samym ich wagi. jeszcze większa zgodność była przy tzw. stoliku związkowym, który zajmował się nie tylko pluralizmem, lecz również naprawą krzywd wyrządzonych działaczom związkowym oraz zwrotem mienia „Solidarności" . Największe różnice wystąpiły przy stoliku gospodarczym. Podpisane przez Bakę i Trzeciakowskiego porozumienie roi się od sformułowań alternatywnych, przedstawiających odmienne stanowiska stron, a w dodatku OPZZ oświadczyło, że nie akceptuje porozumień w sprawie indeksacji. Tekst komentujący w „Polityce" porozumienia gospodarcze Jerzy Kleer zatytułował Kwadratura koła, co dobrze oddawało istotę rzeczy189. 188 Tamże, s. 553. 189 Jerzy Kleer zadawał pytanie, czy porozumienie w sprawach gospodarczo-społecznych „tworzy jakąś zwartą wizję polityki gospodarczej i modelu docelowego" i odpowiadał, że „celem jest urynkowienie gospodarki, natomiast koszty tego procesu praktycznie w całości ma przejąć państwo, jeśli głębiej się wczytać w ten dokument, to jawi się model gospodarczo-społeczny, w którym mają występować wyłącznie pozytywne strony rynku, przy równoczesnym zachowaniu ochronnych funkcji państwa socjalistyczne- 304 Nie wydaje się, aby opuszczający Pałac Namiestnikowski, po poczęstunku wydanym przez gen. Kiszcza-ka, uczestnicy końcowego posiedzenia Ołcrągłego Stołu w pełni zdawali sobie sprawę z konsekwencji zawartego właśnie kontraktu. Strona opozycyjno-solidarnościowa powracała na legalną scenę polityczną z nadzieją, że za cztery lata w wyborach w pełni już wolnych stanie do walki o władzę. Na razie zaś będzie działać w warunkach demokratycznych swobód, o których jedynie marzyć mogą obywatele innych państw obozu socjalistycznego. Strona partyjno-rządowa uzyskiwała gwarancję większości w Sejmie, wyłonionym w najbliższych wyborach, powołanie gen. Jaruzelskiego na urząd prezydenta o znacznych uprawnieniach, które miały gwarantować ciągłość władzy. Musiała zaakceptować istnienie legalnej opozycji, a może nawet częściowo podzielić się władzą, zachowując wszakże podstawowe jej instrumenty w swoich rękach. Kościół zdobył pozycję polityczną, jakiej nie miał nigdy w okresie powojennym, a również i w II Rzeczypospolitej. go. Czy takie rozwiązania są możliwe? Jest to już kwestia, o której obecnie niewiele można powiedzieć. W każdym razie jest to próba eksperymentu nieznanego w historii" („Polityka" 15 kwietnia 1989, nr 15). Autor nie ukrywał sceptycyzmu, ale nie dane mu było sprawdzić, czy ma rację, bo po kilku miesiącach reformy Bal-cerowicza przekreśliły z takim trudem wynegocjowane porozumie- 20 - Karuzela ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Agonia systemu Dwa dni po zakończeniu Okrągłego Stołu Sejm uchwalił ustawę o zmianie Konstytucji PRL, która zawierała m.in. zapisy o wprowadzeniu Senatu i urzędu Prezydenta PRL. Uchwalono też ordynacje wyborcze do Sejmu i Senatu, a 13 kwietnia Rada Państwa ustaliła terminy wyborów na 4 i 18 czerwca. 17 kwietnia Sąd Wojewódzki w Warszawie zarejestrował NSZZ „Solidarność". Trzy dni później, 20 kwietnia, zarejestrowany został NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność". Istniał jeszcze wprawdzie pewien impas w sprawie legalizacji Niezależnego Zrzeszenia Studentów, ale była to tylko kwestia czasu. 7 kwietnia odbyło się posiedzenie KKW poświęcone przygotowaniom do wyborów. Zebrani wiedzieli już, że Lech Wałęsa uczynił Jacka Kuronia odpowiedzialnym za akcję wyborczą, co nie przez wszystkich było akceptowane. Dyskutowano, skąd wziąć pieniądze na wybory, jak organizować akcję propagandową, nad stanowiskiem w sprawie wyborów, nawet nad kandydaturami. Wypłynęła sprawa Grupy Roboczej w kontekście układania list wyborczych. Nieobecni na zebraniu Mazowiecki i Stelmachowski uważali, że należy na listy wpisać także działaczy Grupy Roboczej, ale KKW w głosowaniu odrzuciła tę koncepcję. Jacek Merkel mówił, że rozmawiał na ten temat z Wałęsą, który w zasadzie się zgodził z opinią Mazowieckiego i Stelmachowskiego, odrzucił zdecydowanie tylko kandydaturę Mariana Jurczyka ze Szczecina. 306 KKW uchwaliła, że akcję wyborczą powinien prowadzić Komitet Obywatelski. Może warto jeszcze dodać, że Jacek Kuroń mówiąc o wyborach do Senatu uznał, że celem jest uzyskanie większości w Senacie. O szansach wyborczych szerzej nie dyskutowano, choć obawiano się o wyniki w rejonach, gdzie „Solidarność" praktycznie nie istniała. Pojawił się pomysł, by w tych okręgach kandydowali luminarze kultury, którzy swoimi nazwiskami przyciągną wyborców190. Tego samego dnia, gdy obradowała KKW, w podwarszawskim Klarysewie odbyło się spotkanie Mieczysława F. Rakowskiego, Kazimierza Barcikowskiego, Józefa Czyrka i Stanisława Cioska z kard. Franciszkiem Macharskim, abp. Jerzym Strobą i ks. Alojzym Orszu-likiem. Trwało cztery i pół godziny, z czego godzinę zajął Rakowski, przedstawiając sytuację gospodarczą i społeczną. Z wyraźnym przekąsem wyrażał się o Okrągłym Stole mówiąc, że wypowiedziano tam koncert życzeń, a dopiero teraz rząd wyliczy, ile to będzie kosztować. Powiedział też, że przez kraj przechodzi fala strajków wywoływanych w dużej mierze przez OPZZ i kółka rolnicze. Natomiast Czyrek uwydatniał pozytywy Okrągłego Stołu, podkreślając korzystny wkład Kościoła. Przestrzegł przed dezintegracją społeczeństwa i struktur państwowych, „żeby nie musiał powtórzyć się rok 1926"191. Straszenie hierarchów kościelnych przewrotem majowym (kto miał go przeprowadzić, bo chyba nie gen. Jaruzelski) było przejawem skrajnej aberracji. Czyrek powiedział też, że należy odstąpić od dotychczasowej formuły „strona solidarnościowo-opo-zycyjna" rozdzielając te dwa człony. „Solidarność" powinna być tylko związkiem, opozycja powinna prowadzić działalność polityczną w parlamencie. Był to 190Archiwum „Solidarności". Posiedzenie KKW z 7 kwietnia 1989 r. 191Peter Raina, Rozmowy..., s. 446-449. 307 ¦ przykład myślenia życzeniowego, bo rozdział opozycji od „Solidarności" drastycznie osłabiałby obie. Czyrek prosił też, by ks. Orszulik nie używał określenia „strona społeczna", bo to drażni aparat partyjny, oraz wskazywał „na niebezpieczeństwo uwikłania Kościoła w walkę wyborczą. Postulował, aby teren kościelny nie był używany do kampanii wyborczej. A jeśli już by miał być, to żeby posłowie PZPR i koalicyjni sojusznicy mieli również prawo do zbierania podpisów". Sugerował, by przedstawiciele Kościoła weszli do parlamentu i do Komisji Porozumiewawczej. Rakowski zabierał głos kilkakrotnie apelując o pomoc Kościoła w przeprowadzaniu reform („To tytaniczne zadanie. Bez pomocy Kościoła tego nie zrobimy"). Oświadczył też, że poleci anulować wszystkie tajne okólniki restrykcyjne wobec Kościoła, które jeszcze obowiązują na najniższych szczeblach administracji. Przedstawiciele Episkopatu wykluczyli „obecność księży w Sejmie i Senacie. Księża nie powinni angażować się w sprawy polityczne ani wspierać jednej czy drugiej strony w dochodzeniu do władzy lub pozostawaniu przy niej. Udział w życiu politycznym jest zadaniem świeckich". W sprawie obecności przedstawicieli Kościoła w Komisji Porozumiewawczej wypowiedzą się władze kościelne. Dodajmy, że wypowiedziały się pozytywnie, traktując komisję jako przedłużenie Okrągłego Stołu. Kończąc spotkanie premier „wyraził nadzieję, że Kościół zachowa pozytywną neutralność w kampanii wyborczej"192. Był zbyt wytrawnym politykiem, by choć przez chwilę wierzyć w wyborczą neutralność Kościoła, ale nic innego nie mógł powiedzieć. Napływające do KC PZPR meldunki komitetów wojewódzkich świadczyły o dobrym przyjęciu przez masy partyjne zakończenia obrad Okrągłego Stołu. Uważano, że Okrągły Stół stanowił „istotny krok na drodze urzeczywistniania idei porozumienia narodowego", „najważniejsze wydarzenie w PRL". Incydent z OPZZ był oceniany niejednolicie. „W pierwszych, formułowanych na gorąco opiniach i wypowiedziach sygnalizowanych 6 bm. przeważały głosy krytyczne, w których winą za przerwę w obradach obarczano OPZZ. Wśród aktywu i załóg robotniczych notowano wypowiedzi, iż był to gest "niepoważny i naruszający autorytet konferencji", «chwyt pod publiczkę», "incydent lekceważący miliony Polaków» (m.in. głosy z Krakowa, Katowic i Torunia). «Upór» tow. A. Miodo-wicza, aby zachować kolejność wystąpień z pierwszego posiedzenia plenarnego «okrągłego stołu», odbierany był «jako akt rozpaczy^, "rozpaczliwa walka o autorytet swego związku», a nawet «brak kultury politycznej" (m.in. wypowiedzi aktywu partyjnego z woj. łomżyńskiego, ostrołęckiego i koszalińskiego)"193. Następnego dnia, gdy do zakładów pracy dotarły teleksy OPZZ wyjaśniające zajęte stanowisko, nastąpiło złagodzenie wypowiedzi. 13 kwietnia obradowało Biuro Polityczne. Dokonano oceny sytuacji po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu. W przyjętym stanowisku stwierdzono m.in., że postanowienia Okrągłego Stołu „są rozsądnym i dalekowzrocznym kompromisem zaakceptowanym przez Sejm i siły społeczne, którym zależy na pomyślności Polski i Polaków. Są wyrazem nowej kultury politycznej w rozwiązywaniu trudnych problemów i nowego myślenia o sprawach narodowych, którym [sic!] obca jest jałowa negacja i awanturnictwo. [...] Rozpoczął się trudny okres tworzenia socjalistycznej demokracji parlamentarnej, której główny zarys przedyskutowano i zaakceptowano w czasie obrad "okrągłego stołu». Biuro Polityczne opowiedziało się zdecydowanie za i'2 Tamże. 193 ADH PRL. Kolekcja Wiesława Gómickiego. Informacja nr 1/ /40 z 8 kwietnia 1989 r. 309 308 mMsmssme i przestrzeganiem zawartych porozumień w przekonaniu, że wszystkie siły społeczne, które złożyły pod nimi swe podpisy, będą postępować lojalnie i konsekwentnie. Wszelkie odstępstwa od tych ustaleń mogłyby zahamować proces reform i wywołać destabilizację sytuacji w kraju"194. Biuro Polityczne zajęło się też przygotowaniami do wyborów. Zaakceptowano kandydaturę prof. Alfonsa Klafkowskiego, przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego, na przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej (wiceprzewodniczącym miał zostać sekretarz KC, Zygmunt Czarzasty). Postanowiono powołać Sztab do Spraw Wyborów z Józefem Czyrkiem na czele. Zalecono, aby w wyborach sejmowych wysuwać 2--3 kandydatów na mandat partyjny i dążyć do tego, aby był kandydat koalicyjny na każdy mandat bezpartyjny, do Senatu - 2 kandydatów koalicyjnych. Tego samego dnia, po posiedzeniu Biura Politycznego, odbyło się spotkanie gen. Jaruzelskiego z prymasem Glempem. W komunikacie, który ukazał się po spotkaniu, można było m.in. przeczytać: „Podczas spotkania dokonano wymiany poglądów na temat zakończonych obrad okrągłego stołu, wyrażając zadowolenie z osiągniętego porozumienia. Podkreślono, iż stwarza ono fundamenty pojednania i zgody narodowej. [...] Wyrażono nadzieję, iż w zbliżających się wyborach do Sejmu i Senatu znajdzie wyraz pragnienie społeczeństwa posiadania swych przedstawicieli kierujących się w życiu publicznym służbą dla wspólnego dobra, dla pomyślności ojczyzny"195. Prymas Polski oficjalnie opowiedział się więc za porozumieniami Okrągłego Stołu i programem reform. To publiczne poparcie było dla gen. Jaruzelskiego bardzo cenne, szczególnie wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych. w Ostatni rok..., s. 320. 195Peter Raina, Kościół w PRL..., s. 612. 310 W sobotę 15 kwietnia odbyło się XII Plenum KC PZPR, które zaaprobowało działania przedstawicieli partii przy Okrągłym Stole. Po zakończeniu obrad zwołano posiedzenie Biura Politycznego, które zaczęło się od dyskusji nad przedstawionym przez Cioska wnioskiem „o wyznaczenie Jerzego Urbana na przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji w randze ministra". Krótką dyskusję podsumował gen. Jaruzel-ski podkreślając, że „Urban wniesie wiele w okresie przedwyborczym i zaletą jest także, że jest bezpartyjny"196. 28 kwietnia Sejm powołał Jerzego Urbana na stanowisko ministra-członka Rady Ministrów. Za po- 196Ostatni rok..., s. 329. Dwa lata później, w 1991 r, Urban pisał: „pchano mnie na ten Radiokomitet wierząc, że coś potrafię tam zrobić. Chciano też zmienić rzecznika rządu. Byłem symbolem walki z opozycją, to skończyło się, i potrzebna była nowa twarz" [fajakobyły..., s. 165-166). Na pytanie, jak ocenia znaczenie Okrągłego Stołu, odpowiedział: „Moim zdaniem popełniliśmy błąd, który wynikał z braku wyobraźni politycznej i który w znacznym stopniu leżał u źródeł tak wielkiej przegranej wyborczej. Należało to zrobić inaczej. Po pierwsze - wcześniej, w 1988 roku, bo czas grał na naszą niekorzyść. Po drugie - nie robić okrągłego stołu, który zajmuje się wszystkimi dziedzinami życia w Polsce. Okrągły stół w gruncie rzeczy przekształcił się w wielką kampanię propagandową opozycji negliżującej wszystkie niemal dziedziny funkcjonowania poprzedniego ustroju. Należało zaś publicznie przeprowadzić szybkie negocjacje najlepiej dwu- trzydniowe, dotyczące zasadniczego kontraktu, tzn. wyborów, legalizacji "Solidarności" i ewentualnie pewnych korekt w polityce gospodarczej. Można to było zrobić wcześniej i wcześniej rozpisać wybory, kiedy jeszcze rząd Rakowskiego miał znaczne poparcie społeczne. Rozwleczenie rozmów na miesiące, podział na stoliki i podstoliki - to wszystko postawiło rządzący obóz w pozycji oskarżonego. Telewizja wciąż nadawała to pasmo oskarżeń, długotrwałych i jednoznacznych. Pozwoliło to opozycji zaprezentować się jako rozległej sile programotwórczej, która pragnie Polskę urządzić inaczej, nie znajdując po drugiej stronie żadnych istotnych kontrargumentów. [...] Myśmy politykowali głupio, zakładając, że przy tych stolikach i podstolikach negocjacje utopią się w szczegółach, podczas gdy dyskusja zamieniła się w długotrwałą i głęboką wiwisekcję realnego socjalizmu dokonywaną przez stronę opozycyjną" (tamże). 311 * ¦ <: •>¦ '-j. i ¦ _ " • ;,.' ^^^^s^^^^^^^^^B^^^^^^^^Bi' ¦ ¦ wołaniem głosowało 153 posłów, 97 było przeciw, 44 - wstrzymało się. „Solidarność" przygotowywała się do wydawania dziennika, który nazwano „Gazeta Wyborcza" (po wyborach zamierzano zrezygnować z przymiotnika „Wy- , borcza", do czego zresztą nie doszło) i wznowienia „Tygodnika Solidarność", którego redakcję objął Tadeusz Mazowiecki. „Gazeta Wyborcza" tworzona była min. przez zespół „Tygodnika Mazowsze", który w tej sytuacji po ukazaniu się 290 numerów zakończył działalność. Redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej" został Adam Michnik. Pierwszy numer, w nakładzie 150 tys. egz., ukazał się w poniedziałek 8 maja 1989 r. Miał W winiecie hasło „Nie ma wolności bez Solidarności", przy czym słowo „Solidarność" napisane było tzw. so- lidarycą. Zwracając się do czytelników zespół redakcyjny pisał: „Oto, po z górą czterdziestu latach pierwszy w Polsce, a chyba i w całym bloku normalny, wielkonakładowy dziennik niezależny. Przez «normalny» rozumiemy taki, który stara się przede wszystkim informować - wszechstronnie, szybko i obiektywnie, wyraźnie oddzielając komentarz od informacji. [...] Czujemy się związani z «Solidarnością», lecz zamierzamy przedstawiać poglądy i opinie całego niezależnego społeczeństwa, różnych opozycyjnych kierunków". Na pierwszej stronie było tylko jedno zdjęcie - Lecha Wałęsy z krótkim podpisanym przez niego tekstem. Powróćmy jednak do wydarzeń drugiej połowy kwietnia. Pierwsze posiedzenie powołanej przy Okrągłym Stole Komisji Porozumiewawczej odbyło się w gmachu Sejmu 18 kwietnia. Otworzył je gen. Kisz-czak. Nawiązał do tego, że poprzedniego dnia miał miejsce ważny akt polityczny i prawny, finalizujący jedno z kluczowych ustaleń Okrągłego Stołu, mając oczywiście na myśli rejestrację NSZZ „Solidarność". 312 Zaproponował, żeby komisja zbierała się co 3 tygodnie, liczyła nie więcej niż 30 osób, z możliwością zaproszenia ekspertów w konkretnych sprawach, i powołała dwa stałe zespoły (do spraw gospodarki i polityki społecznej oraz interwencyjny). W konkretnych sprawach mogłyby być powoływane doraźne zespoły robocze. Zaproponował też powołanie 3-oso-bowego sekretariatu komisji, zgłaszając jednocześnie kandydatury Krzysztofa Dubińskiego i Kazimierza Kłody, którzy spełniali te funkcje w dotychczasowych poufnych rokowaniach. Wałęsa powiedział parę zdań ogólnych i oddał głos Geremkowi, który zaczął od sformułowania niepokojów w związku z nieprzestrzeganiem ustaleń Okrągłego Stołu. Najważniejszą kwestią był podział mandatów na województwa i okręgi. Przy odpowiednich manipulacjach można było zwiększyć szansę kandydatów bezpartyjnych związanych ze stroną rządowo--koalicyjną, ubiegających się o mandaty z puli 35%. Jednym z pomysłów kierownictwa partii było bowiem wysunięcie własnych kandydatów na miejsca przyznane opozycji. Musieli oni spełniać tylko jeden warunek - być bezpartyjnymi. Np. w Warszawie, w śródmieściu, bezpartyjny Urban kandydował przeciw wysuniętemu przez „Solidarność" aktorowi Andrzejowi Łapickiemu. Zwiększanie liczby tzw. mandatów bezpartyjnych w województwach, w których opozycja miała znikome lub żadne wpływy, zwiększało szansę na przejęcie przynajmniej części mandatów z owej puli 35%. Gra była więc warta świeczki, ale nie wzięto pod uwagę dwóch rzeczy. Tego, że „Solidarności" uda się nadać wyborom charakter plebiscytarny, co oznaczało, że głosowano za PRL lub za „Solidarnością". W takiej sytuacji każdy kandydat posiadający wspólne zdjęcie z Lechem Wałęsą (co było propagandowo pomysłem znakomitym) stawał się niejako substytutem niezwykle popularnego ludowego przywódcy. 313 \ m Nie wzięto pod uwagę również i tego, że na terenach o znikomych wpływach opozycji, a więc przede wszystkim na zacofanych terenach wiejskich, silne wpływy miał Kościół, który czynnie włączył się w ak-cję wyborczą, co skutecznie kompensowało słabość opozycji. Sprawa podziału mandatów była dla opozycji istot' na. Otrzymała ona zapewnienie, że zostaną dokonane korekty. I Reykowski odpowiadał Geremkowi w tonacji bardzo koncyliacyjnej. Zwrócił uwagę na konieczność zapewnienia w sytuacjach kryzysowych możliwości szybkiego komunikowania się. Wskazał też, że w umowach Okrągłego Stołu znajduje się łącznie 537 zapisów, co musi powodować opóźnienia realizacyjne. Zaproponował powołanie odpowiedników Komisji Porozumiewawczej w województwach. Powróciła sprawa Stoczni Gdańskiej. Przypomniał ją prof. Trzeciakowski w kontekście wypowiedzi Urbana, z której wynikało, że nic w podjętych decyzjach się nie zmienia. Baka oświadczył, że to dezinformacja Urbana, bo wszystkie pisma w sprawie Stoczni zostały wysłane, i dodał, że rzecznik rządu został zwolniony, co było interpretacją, mówiąc łagodnie, naciągniętą. Wałęsa zaproponował powołanie do komisji interwencyjnej Stelmachowskiego, Kaczyńskiego (zapewne Lecha, lecz z protokołu to nie wynika) i Kuronia mówiąc, żeby podali swoje adresy, na co Kuroń odpowiedział, że „ludzie pana generała zawsze mnie znajdowali". Do sekretariatu komisji zamierzał powołać albo Jarosława Kaczyńskiego, albo Jacka Ambroziaka, ale z żadnym jeszcze nie rozmawiał. Uważał, że należy utworzyć komisję, która zajmowałaby się konfliktami wynikającymi z akcji wyborczej, i desygnował do niej Andrzeja Wielowieyskiego. Gen. Kiszczak oświadczył, że do komisji interwencyjnej wejdą Kwaśniewski, Gdula i Józef Oleksy, wówczas minister do spraw współpracy ze związka- 314 mi zawodowymi, zaś do komisji do spraw wyborczych Edward Szymański i Jerzy Breitkopf. W imieniu OPZZ Zbigniew Cierpka zgłosił do komisji interwencyjnej siebie, zaś do komisji spraw gospodarczych i polityki społecznej Janusza Jarłińskiego i Macieja Ma-nickiego197. Komisja Porozumiewawcza była przedłużeniem spotkań w Magdalence, z tą różnicą, że była instytucją oficjalną, powołaną w porozumieniach Okrągłego Stołu. 18 kwietnia odbyło się również spotkanie gen. Ja-ruzelskiego z Lechem Wałęsą. Merytorycznie nie wniosło nic nowego, symbolizowało natomiast czas dialogu i porozumień. Następnego dnia Wałęsa rozpoczął czterodniową wizytę we Włoszech, w czasie której został przyjęty na audiencji przez papieża Jana Pawła II. 23 kwietnia KKW ustaliła listy kandydatów „Solidarności" do Sejmu i Senatu. Odrzucono wnioski o umieszczenie na listach wyborczych przedstawicieli środowisk znajdujących się w konflikcie z KKW. Uznając przyjęty tryb wysuwania kandydatów za niedemokratyczny odmówili kandydowania Tadeusz Mazowiecki, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk i A-leksander Hali. Ponieważ nie chciano ujawniać konfliktu, podawano inne przyczyny odmowy. Postanowił też, ale z innych powodów, nie ubiegać się o mandat Lech Wałęsa. Pewne napięcia wywoływało umieszczenie działaczy centralnych na listach w rejonach, z którymi nic ich nie łączyło. W większości jednak wypadków przyjmowano te decyzje ze zrozumieniem, a nawet traktując to jako swoiste wyróżnienie. Na liście poselskiej „Solidarności" znalazło się 161 197 ADH PRL. Stenogram z posiedzenia Komisji Porozumiewawczej w dniu 18 kwietnia 1989 r. 315 " di I* *•'.•¦ ' 1 « I kandydatów, na liście senatorskiej - 100. Z żelazną konsekwencją realizowano zasadę: jeden kandydat „Solidarności" na jeden mandat, co skutecznie chroniło przed rozbiciem głosów. Czego nie da się powiedzieć o drugiej stronie. Kierownictwo PZPR zdawało sobie sprawę z tego, że mnożenie kandydatów na jeden mandat przekreśla szansę na rozstrzygnięcie w pierwszej turze, było wszakże zbyt słabe, aby skutecznie zapobiec mnożeniu kandydatur. 12 maja dobiegł termin zgłaszania kandydatów. Na listach do Senatu znalazło się 558 kandydatów, na listach do Sejmu - 1760 kandydatów. Program wyborczy „Solidarności" zapisany w 27 punktach przyjęty został na posiedzeniu KKW 23 kwietnia. Nie wzbudził większych emocji, mimo że był w pewnym sensie wewnętrznie sprzeczny. Po deklaracji wstępnej, że jednym z celów jest „wytworzenie nowego ładu gospodarczego, którego podstawą będą rynek i działające w warunkach rynkowych przedsiębiorstwa", co brzmiało bardzo liberalnie, następowały punkty dotyczące spraw szczegółowych, w których ów liberalizm zanikał. Jacek Raciborski w bardzo cennej rozprawie poświęconej wyborom w latach 1989-1995 stwierdza, że program gospodarczy „Solidarności" był „odległy od idei liberalnych (tylko raz wspomniano o potrzebie stworzenia prawnych podstaw prywatyzacji), a w ich miejsce pojawiały się hasła rzeczywistego uspołecznienia, rozwoju samorządu pracowniczego, rozwoju spółdzielczości, komunalizacji mienia". Padły także obietnice popierania rodzinnych gospodarstw rolnych i w ogóle gospodarki rolnej. Obiecywano działania na rzecz poprawy warunków życia społeczeństwa przez popieranie polityki pełnego zatrudnienia, podjęcie starań, by „dochód z 42-godzinnej pracy tygodniowo był wystarczający dla "Utrzymania rodziny», reformę mieszkalnictwa, służby zdrowia, działania na rzecz ochrony środowiska. W programie pominięto wszystkie sprawy już wówczas budzące kontrowersje: nie pojawiła się kwestia aborcji, relacji między państwem a Kościołem. Był to bardzo laicki dokument. Prawdopodobnie z innych powodów nie zawarto żadnych odniesień do polityki zagranicznej Polski"198. Programy były jednak w tych wyborach sprawą drugorzędną. Wybory od początku nabrały charakteru plebiscytarnego i zgłębianie programów było stratą czasu. Wspólna z Lechem Wałęsą fotografia była najlepszym programem. Kandydaci tworzyli, co silnie podkreślała propaganda, drużynę Wałęsy. Była to najlepsza legitymacja do Sejmu i Senatu. Z drugiej połowy kwietnia 1989 r. pochodzą o-pracowane przez Janusza Kolczyńskiego, Kazimierza Konstańskiego i Wojciecha Garstkę „Tezy w sprawie prognozy rozwoju sytuacji społeczno-politycznej do wyborów w 1989 r." Ten obszerny, liczący 34 strony maszynopisu, tekst został bardzo uważnie przeczytany przez gen. Jaruzelskiego, który swoim zwyczajem stawiał na marginesach różne znaki graficzne. Autorzy zaczynali wywód od stwierdzenia, że porozumienie osiągnięte przy Okrągłym Stole daje początek „nowej jakościowo sytuacji politycznej w naszym kraju". I podkreślali, że w żadnym przypadku nie likwiduje ono „przyczyn głębokiego i szerokiego niezadowolenia społecznego, wynikającego z trudnej sytuacji materialnej ludzi pracy". Porozumienie Okrągłego Stołu stworzyło nową sytuację na tyle, że „żadna ze znaczących sił politycznych nie jest obiektywnie zainteresowana w wykorzystaniu istniejącego - i nawet pogłębiającego się - niezadowolenia społecznego dla wywołania eksplozyw-nych konfliktów - w każdym razie w najbliższym wymiarze czasowym". 198 Jacek Raciborski, Polskie wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego w latach 1989-1995, Warszawa 1997, s. 30. 317 JS Autorzy stwierdzali, że ponieważ osiągnięcie sukcesu w wyborach ma dla opozycji znaczenie strategiczne, nada ona ostry charakter kampanii wyborczej. „Należy liczyć się z tym - co do tego nie można mieć żadnych złudzeń - że kampanię wyborczą będzie cechowała wnoszona przez opozycję bezwzględność i brutalność, większa niż w wielu kampaniach wyborczych na Zachodzie. Najgorszą w tej sytuacji - stwierdzali autorzy - byłaby z naszej strony utrata zimnej krwi". Prognozowali, że w czasie kampanii wyborczej pojawią się żądania ekonomiczne załóg, wspierane strajkami ekonomicznymi. Wiązać się to będzie z zaostrzaniem w maju i czerwcu trudności rynkowych oraz rozczarowaniem porozumieniem w sprawie indeksacji. „Dlatego trzeba zawczasu w sposób jednoznaczny i konkretny doprowadzić do świadomości społeczeństwa - i to w szczegółach - zasady indeksacji. Nie może to być ogólna akcja propagandowa. Już dziś muszą to zrobić kierownictwa poszczególnych zakładów pracy, tłumacząc, dlaczego będą funkcjonować odchylenia - i w górę, i w dół w tym zakresie". Gen. Jaruzelski uznał ten postulat za szczególnie ważny, bo nie tylko postawił przy tekście dwa ptaszki na marginesie, ale niektóre słowa wziął w kółko, a inne podkreślił. W prognozach wyborczych autorzy zadziwiająco się pomylili. Przewidywali, że liczba skreśleń na liście krajowej będzie bardzo nieznaczna, ponieważ cały ogień zostanie skierowany na listę jako taką; w tej sytuacji ten, kto podejmie decyzję głosowania, raczej już nie będzie chyba dokonywał skreśleń; „ponadto realne dla nas znaczenie ma urwanie z 35% puli pozako-alicyjnej pewnej stawki (5-8-procentowej), która nic będzie podporządkowywać się dyscyplinie opozycji. W wyborach do senatu walka będzie bardzo ciężka optymalnym wariantem byłoby uzyskanie przez koali cję ponad 50 proc. mandatów - dziś jednak trzeba ten 318 wynik ocenić jako bardzo trudny do uzyskania". Nic z tych prognoz się nie sprawdziło. Autorzy uważali, różniąc się w tym wypadku od swoich mocodawców, że pośpiech, z jakim przygotowuje się wybory, jest, ze względu na aktualny stan nastrojów społecznych, korzystny dla opozycji. Okrągły Stół - ich zdaniem - doraźnie polepszył wizerunek społeczny solidarnościowej opozycji. Powołują się na kwietniowe, czyli jeszcze gorące, badania opinii publicznej, z których wynika, że 74,4% oceniało pozytywnie „Solidarność". Zaufanie do Wałęsy wzrosło z 26% w styczniu do 82% w kwietniu. 64% badanych uważało, że Okrągły Stół był większym sukcesem opozycji niż władz. Autorzy byli zdania, że przewidywana przez nich brutalna, agresywna kampania wyborcza opozycji może obrócić się przeciwko niej, ponieważ utraci wówczas część elektoratu dystansującą się od działań i zachowań gwałtownych. Silna ekspozycja haseł antykomunistycznych może również odepchnąć część wyborców. Badania opinii publicznej wskazują na spadek aprobaty dla przeciwników ustroju (z 20% do 16%). Zastanawiając się nad szansami wyborczymi dochodzili do wniosku, że władze mogą liczyć na dwa środowiska: wiejskie i emeryckie. „Oba te środowiska - stwierdzają - mogą być w każdym wymiarze, fre-kwencyjnym (Sejm) i mandatowym (Senat) języczkiem u wagi. Prowadzi to do wniosku o potrzebie szczególnej koncentracji naszych działań w tych dwu środowiskach". Autorzy mieli świadomość, że nie ma możliwości pozyskania tych środowisk przez poprawę ich bytu, należy natomiast stworzyć dla nich konkretną i przekonywającą wizję polepszenia ich sytuacji materialnej i pozycji społecznej. Za problem główny w zbliżających się wyborach uważali dobór kandydatów. Ich zdaniem „odpowiedni dobór kandydata może w tych wyborach powięk- 319 ¦ «K(ją OJ IIII CD oT % «, 05 Hji Hji I s B " M 05 O 05 ¦ .-.' ' "¦%• -polityczne) po wyborach". Podpisał go ppor. Jan Odnoczko. Nie powinien mylić niski stopień wojskowy autora opracowania. )an Odnoczko był świetnym analitykiem, pracownikiem aparatu partyjnego, którego zmilitaryzowano, by ułatwić mu działanie w strukturach MSW. Tekst opatrzony jest napisem: „Załącznik nr 1", nie udało się jednak ustalić, do jakiego dokumentu był załącznikiem. W prawym górnym rogu pierwszej strony dopisano ręcznie: „Tajne. egz. N.", ale numeru nie podano. Ppor. Odnoczko stwierdzał, że w przeciwieństwie do poprzednich opracowań nie zajmuje się problematyką gospodarczą i pomija kontekst międzynarodowy. Interesują go tylko wyniki wyborów i ich wpływ na sytuację polityczną. Rozpatruje dwa warianty wyników wyborów: „I. Opozycja odnosi zdecydowany sukces, wyrażający się uzyskaniem przytłaczającej większości w Senacie (80 miejsc i więcej), zdobywa niemal wszystkie miejsca z mandatów bezpartyjnych (140--150), a jednocześnie następuje skreślenie znacznej liczby kandydatów z listy krajowej". Na marginesie czytelnik tekstu, sądząc z charakteru pisma gen. Jaruzelski, postawił znak zapytania i napisał: „to nie jest chyba realne". Wariant drugi przedstawiał się następująco: „Wyniki wyborów wskazują na uzyskanie swoistego remisu, co wyraża się w przybliżonej równowadze w Senacie (opozycja uzyskuje większość, ale poniżej 2/3), koalicji i niezależnym udaje się «wyrwać» ponad 30 mandatów niezależnych w Sejmie, przy jednoczesnych porównywalnych wynikach uzyskanych przez kandydatów koalicji na miejscach mandatowych". Autor stwierdzał następnie, że nie rozważa wariantu III, zakładającego uzyskanie przez koalicję rządową większości w Senacie, bo jest on najmniej prawdopodobny, a są opinie, że niemożliwy. Szczegółową analizę sytuacji powyborczej rozpoczął autor od omówienia wariantu pierwszego, czyli zdecy- 322 dowanego sukcesu opozycji. Spowoduje on przełamanie zachowawczych postaw szerokich grup społecznych wobec „Solidarności". Dotyczyć to będzie średniego i starszego pokolenia, bo młodzież już obecnie popiera „Solidarność". Nastąpi bardzo silne umocnienie pozycji Wałęsy. Autor zwracał też uwagę, że sukces wyborczy „Solidarności" spowoduje wyhamowanie ekscesów antyradzieckich i awanturniczych strajków, bo opozycja nie będzie zainteresowana w przenoszeniu polityki na ulicę. Sukces może skłonić opozycję „do podjęcia prób zmiany kształtu politycznego Sejmu i Senatu. Wydaje się to realne poprzez «przejęcie» części posłów bądź senatorów spośród członków koalicji, a zwłaszcza ZSL i SD. Analizując rozwój sytuacji w stronnictwach w ostatnim okresie, nie można wykluczyć powodzenia takich działań". W parlamencie opozycja będzie dążyć przede wszystkim do wywołania kryzysu parlamentarnego i rozpisania nowych, w pełni już wolnych wyborów. „Wydaje się - uważał autor - że najdogodniejszym momentem dla wywołania kryzysu parlamentarnego może stać się debata nad budżetem na rok 1990". Przegrana wyborcza mogłaby albo pogłębić apatię członków i aktywu PZPR, co mogłoby doprowadzić nawet do unicestwienia partii, albo - co zdaniem autora bardziej prawdopodobna - wyzwolić tendencje do zmian funkcjonowania partii, poczynając od głębokich zmian kadrowych. Podobne procesy zachodziłyby u partnerów koalicji, czyli w ZSL i SD. Autor nie przewidywał jednak tego, co nastąpiło, mianowicie odwrócenia sojuszy. Pisał natomiast, że „bardzo prawdopodobny jest rozpad formalny PRON-u, który już obecnie jest sztucznie u-trzymywany przy życiu, przede wszystkim przez Partię". Wariantowi drugiemu, który oznaczałby porażkę opozycji, ppor. Odnoczko poświęcił znacznie mniej 323 **. ...V- miejsca, co może świadczyć, że uważał go za mniej prawdopodobny. Przewidywał, że „Solidarność" nastawi się wówczas na „długi marsz", raczej nie będzie podejmować prób rozbicia koalicji, przeciwnie - sądził, że może nastąpić rozbicie opozycji powodowane ambicjami personalnymi lub też dążnością do skuteczniejszego dotarcia do różnych środowisk społecznych. I Porażka wyborcza opozycji może natomiast o- | znacząc wzmocnienie tendencji konserwatywnych w j PZPR, co wpłynie negatywnie na wyniki następnych wyborów. Kościół zachowywać się będzie tak, jak dotychczas, czyli będzie porozumiewał się z władzą „przy jednoczesnym daleko idącym poparciu dla opozycji"200, już pierwsze tygodnie kampanii wyborczej uwidoczniły bezpodstawność nadziei, że opozycja nie zdoła się zorganizować i wytworzyć struktur do prowadzenia akcji wyborczej. Tam gdzie opozycja posiadała znikome wpływy lub wręcz ich w ogóle nie posiadała, wkroczył Kościół inicjując powstawanie komitetów wyborczych. W rezultacie wszędzie dotrzymane zostały określone przez ordynację terminy, kandydaci na posłów zebrali potrzebną do zgłoszenia kandydatury liczbę podpisów i zostali wpisani na listy. "W dobrym tonie było zebrać więcej podpisów niż wymagane 3 tysiące. Według informacji KC „w Warszawie }. Kuroń zebrał 7 tys. podpisów, W. Siła-Nowicki 18 tys., R. Bugaj 22 tys., A. Miłkowski 18 tys., zaś kandydaci koalicji - np. G. Tuderek 14 400, }. Nowakowski 6200, tow. Janusz Kubasiewicz - 14 tys., ponadto Zdzisława Guca - 5600"201. Prysły też nadzieje, że kampania wyborcza będzie konkurencyjna, lecz nie konfrontacyjna. To była ład na gra słów, ale nic ponadto. Ze strony kierownictwa partii za przeprowadzenie wyborów odpowiadali Czy-rek (stronapolityczna), Ciosek (propaganda) i Czarza- AI MSW 201 Informacja z 3494. 3494. dnia 13 maja 1989 i. sty (strona organizacyjna). Wobec aktywności opozycji okazali się raczej bezradni. Rakowski wspomina ówczesne hasła demonstracji ulicznych: „Komuniści pijcie mleko, bo wasz koniec niedaleko", „Bolszewicy do kostnicy", „Komunizm to syfilis narodów". Przytacza we wspomnieniach fragmenty z prowadzonego dziennika: „16 maja, wtorek. Narada z udziałem wojewodów. Główny temat wybory. Jest źle. W wielu miejscowościach Kościół stanął jednoznacznie po stronie opozycji, ta zaś nie przebiera w środkach. Atakuje całe 40-lecie oraz wszystko, co obecnie robimy. Dość powszechnie opozycja nawołuje do skreślenia listy krajowej. Inna rzecz, że są na niej nazwiska, które w partii nie budzą zachwytu - Barci-kowski, Czyrek, Ciosek. Ciekaw jestem, jak wyjdziemy z tej opresji. Jeśli 10 min ludzi posłucha wezwań opozycji, to wszyscy przepadniemy. 26 maja, piątek. Gorączka przedwyborcza osiąga coraz wyższą temperaturę. «Solidarność» jest niezwykle aktywna. Jej szefowie przeprowadzili kampanię na rzecz skreślenia całej listy krajowej. Już teraz widać, że lista krajowa, tak ułożona, była błędem. W ogóle to sposób prowadzenia kampanii wyborczej dowodzi naszych wielkich słabości. Partia nie jest zdolna do walki i trzeba ją czym prędzej rozwiązać i stworzyć nową. Aparat partyjny nie wyjdzie ze swojej skóry, podobnie jak i instancje. Jeśli przejdziemy przez te wybory cało, to będzie to graniczyć z cudem. WJ też o tym wie"202. W maju na wszystkich posiedzeniach Biura Politycznego i Sekretariatu KC głównym punktem była kampania wyborcza. 9 maja Biuro Polityczne postanowiło „ogłosić alert dla partii w związku z wyborami do Sejmu i Senatu. Zobowiązano instancje i organizacje partyjne do skoncentrowania sił na działaniach 202Mieczysław F. Rakowski, dz. cyt., s. 223-224. WJ to Wojciech Jaruzelski. Jeszcze jedno hasło wyborcze (Informacja KC z 13 maja 1989): dasz poparcie opozycji - skrócisz żywot koalicji. 325 324 75' n. p» q -2 Ł> (j S 3 o p 5f O1* Ox *-*• La |—J P 3. prg^ o 2 ^f H ^ R P ffi ' *i ccv ej* -s B^ą "'¦8 o ¦a- cn Q p co D3 O irr* co HHHs ¦escsse 3 »* 1.11 S^S 3 2 . O B N te o i ŁW S o^S 8- 3. 8 g S N ^-^ S 3 e."cL> n pi ,0) O (li * < Sv N- J^ m »?r ^1 g5 rł N S O O) P w p. oo b g-e frńf a.^-n ^S r-^ ft o ***&a Ł&- N (T) d. o n 3 p n pj a ^ &i O co P O - ^ OB o er n> n -d|r N *" Pł O 2. cr I S-1 N 5. B W o Pł ¦Sl-B I *-** O i po ti, C/5 2 f-^ ^g-f I" 1 5. g S- U\ '.li ps 3 ^3 li g ¦is- W B N • S*^?-; ^