Anna Słoniowa POCZĄTKI NOWOCZESNEJ INFRASTRUKTURY WARSZAWY Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie IDDDlbllSM Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1978 Projekt okładki Zygmunt Ziemka Redaktor Anna Szarota Redaktor techniczny Irena Wistawska Korektor Hanna Janczewska Dotacja Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy (g) Copyright by Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1978 Printed in Foland WSTĘP Przekonanie o tym, że XIX w., a ściśle jego schyłek, uformował podstawy nowoczesnej metropolii kapitalistycznej, jaką stała się Warszawa w przededniu pierwszej wojny światowej, odegrało dla autorki rolę inspirującą przy wyborze tematu pracy. S. Ry-chliński stwierdził, że: „Rozwój warunków materialnych, który dokonał się w ciągu stulecia niewoli, przygotował Warszawę do spełnienia roli metropolii zmartwychwstałego państwa" *. Na tej kanwie zrodziło się pytanie badawcze, w jaki sposób dokonał się ów rozwój? Pełna odpowiedź obejmująca całokształt czynników formujących wielką metropolię przerasta możliwości badawcze jednej osoby. Jednym z nich, ale istotnym, jest przebudowa infrastruktury miejskiej. Przeobrażenia w tym zakresie, spowodowane dostosowywaniem technicznego wyposażenia miasta do jego zmienionych kształtów, są elementem najłatwiej dostrzegalnym, a jednocześnie decydującym o warunkach życia mieszkańców. Szczególnie dobrym punktem obserwacji wielkomiejskich przemian wydaje się być gospodarka komunalna. Należy tu jednak zwrócić uwagę na niejednoznaczność pojęć gospodarki komunalnej i miejskiej oraz wynikające z tego konsekwencje badawcze. Gospodarka miejska jest pojęciem szerszym niż komunalna. Ekonomiści zaliczają do niej, oprócz kilkunastu urządzeń komu- 1 Stwierdza za Stanisławem Rychlińskim I. Pietrzak-Pawłowska w pracy zbiorowej Wielkomiejski rozwój Warszawy do 1918 r., pod red. I. Pie-trzak-Pawłowskiej, Warszawa 1973, s. 7. nalnych, policję, szkolnictwo elementarne, opiekę zdrowotną i społeczną, centralne instytucje aprowizacyjne (hale targowe i targowiska, rzeźnie), budynki użyteczności publicznej finansowane z budżetu miejskiego. Niemal każdy z działów gospodarki miejskiej Warszawy popowstaniowej ma tak bogaty kontekst społeczny, polityczny, gospodarczy, a także obyczajowy, że mógłby stać się celem odrębnego studium. Urządzenia komunalne (budynki mieszkalne, wodociągi i studnie, kanalizacja i szamba, oczyszczanie miasta, komunikacja drogowa, mosty, wiadukty, nawierzchnie i regulacja ulic oraz placów), komunikacja miejska, elektryfikacja, gazyfikacja, ogrzew-nictwo, łaźnie, pralnie, zieleń i melioracje osiedlowe, hotele, cmentarze i pożarnictwo pochłaniają ok. 83% kosztów budowy miasta (wyłączywszy przemysł i koleje) 2, decydują o wyglądzie i funkcjonalności organizmu miejskiego, słowem stanowią zasadniczą substancję materialną i są jego wizytówką. Przyjęcie jako zakresu tematycznego zespołu urządzeń infrastruktury miejskiej wyodrębnionych na podstawie dzisiejszych kryteriów ekonomicznych in extenso miałoby znamię ahistoryczności. Należało poszukać mianownika dla spraw uznawanych dziś za komunalne, aktualnego także dla dziewiętnastowiecznych mieszkańców Warszawy. Otóż ówczesnym odpowiednikiem pojęcia gospodarki komunalnej był tzw. „zewnętrzny porządek miasta" zależny od magistratu. Można to bliżej określić jako publiczne urządzenia (teoretycznie służące wszystkim mieszkańcom — stąd późniejszy termin komunalne), stanowiące o porządku, zdrowotności i wielkomiejskim wyglądzie miasta. Na podstawie ówczesnych kryteriów ramy tematyczne pracy objęły: zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków i nieczystości, oczyszczanie miasta, komunikację drogową, środki komunikacji miejskiej, zaopatrzenie w energię (z ogrzewaniem) i oświetlenie miasta, łaźnie (incydentalnie z pralniami), hotele, zieleń publiczną i cmentarze 3. Bez ich rozwoju i modernizacji nie może 2 M. Gajewski, Rozwój warszawskich urządzeń komunalnych 1918 - 1939 [w:] Warszawa II Rzeczypospolitej, z. 2, Studia Warszawskie, t. IV, Warszawa 1970, s. 67. 3 Pominięte zostały zagadnienia budownictwa mieszkaniowego i straży pożarnej, zresztą już opracowane (J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe w Warszawie 1864 - 1964, Warszawa 1968). powstać wielka metropolia i vice versa: jej początków można szukać w dobie poważnych osiągnięć w wymienionych dziedzinach. Właśnie fakt podjęcia wielkich inwestycji i reform modernizujących te urządzenia w niebywale dynamicznie rozwijającej się Warszawie ostatniego ćwierćwiecza XIX w. jest potwierdzeniem słuszności przyjętych kryteriów wyboru i stał się zasadniczą przesłanką przyjęcia takiego zakresu tematycznego. Nieprzypadkowo w pozostałych dziedzinach gospodarki miejskiej Warszawy tego okresu (może wyjąwszy instytucje zaopatrzeniowe, gdzie budowa hal targowych stanowiła pewien postęp), nastąpił wyraźny regres. Po części tylko był rezultatem represyjnego charakteru postanowień Komitetu Urządzającego o statusie prawnym miasta. Co najmniej w równym stopniu wynikał z przekonania zarządu miejskiego, a i poniekąd mieszkańców, że inne działy gospodarki miejskiej (poza szkolnictwem oczywiście) nie decydowały o wielkomiejskim awansie. Co więcej, modernizacja urządzeń komunalnych w największym wymiarze dotyczyła dziedzin stanowiących o wyglądzie miasta. Zwrócenie szczególnej uwagi na aspekty społeczne wspomnianych przemian uzasadnia przekonanie, że właśnie w warstwie społecznej dziejów rozwoju urządzeń komunalnych wypada szukać ich genezy4. Odrębną, nie mniej ważną kwestią są przemiany w świadomości mieszkańców związane z realizacją inwestycji komunalnych, postęp w dziedzinie kultury materialnej i życia codziennego, jaki dokonał się w konsekwencji podwyższenia standardów mieszkaniowych i poprawy warunków higienicznych w całym mieście. Zatem celem mych badań stało się wydobycie społecznych wątków modernizacji warszawskiej gospodarki komunalnej okresu wielkomiejskiego rozwoju miasta u schyłku XIX w., by uzyskać odpowiedzi na zasadnicze pytanie badawcze: jakie było podłoże społeczne przemian, a w szczególności, jakie grupy mieszkańców miasta były zainteresowane modernizacją wyposażenia komunalnego, stwarzając bodźce podjęcia inwestycji, na jakich kręgach społecznych spoczywał ciężar kosztów, a jakie warstwy dyskontowały efekty unowocześnienia urządzeń komu- 4 W literaturze przedmiotu znajdujemy głównie opracowania dotyczące aspektów technicznych, nie wyłączając kompleksowej monografii H. Jan-czewskiego, Warszawa. Geneza i rozwój inżynierii miejskiej, Warszawa 1971. nalnych. Jeśli bowiem przedmiotem badania jest organizm miejski, więc nie tylko miasto, ale również ludzie w nim żyjący, na-rodpny nowoczesnej Warszawy — to zarówno fakt powstawania dwudziestowiecznej substancji materialnej, jak nowych zjawisk w zakresie kultury, mentalności, świadomości i obyczaju. Cezury chronologiczne zamykają pierwszy etap wielkiej modernizacji komunalnego wyposażenia Warszawy dziewiętnastowiecznej. Wypada to na ostatnie ćwierćwiecze XIX w. Należy w tym miejscu zaznaczyć trudności periodyzacji w tej dziedzinie. Cezury powszechnie przyjęte w historiografii przy opracowywaniu innych tematów nie spełniają zadania w przypadku badania gospodarki miejskiej czy komunalnej. Datą konkretną można określić cezurę otwierającą, i to dla każdej dziedziny inna, natomiast zamykające są trudno uchwytne i zawsze kontrowersyjne. W zasadzie z niewielką tylko przesadą można by twierdzić, że nie kwestionowaną datą końcową, wspólną dla wszystkich urządzeń komunalnych Warszawy, byłby r. 1944, rok całkowitego niemal zniszczenia budowanych i przebudowywanych od końca XIX w. instalacji. Pierwsza wojna światowa przerwała wprawdzie działalność inwestycyjną miasta, lecz w niewielkim stopniu zakłóciła funkcjonowanie owych urządzeń (wyjąwszy mosty i wodociągi praskie). W okresie powojennym unowocześniano je i rozbudowywano, opierając się na bazie dziewiętnastowiecznej. Tę zaś realizowano w dwóch etapach: pierwszym, począwszy od objęcia prezydentury miejskiej przez g;en. Sokrata Starynkiewicza, kiedy podjęto większość inicjatyw modernizujących wyposażenie komunalne Warszawy, i drugim, po śmierci Starynkiewicza, który otwiera uruchomienie wielkiej 33-milionowej pożyczki miejskiej na cele inwestycyjne. Pierwszy etap, który jest tematem rozważań niniejszej monografii, charakteryzuje dominująca w całej gospodarce komunalnej tego okresu wielka inwestycja wodocią-gowo-kanalizacyjna. Wywoływała ona silne reperkusje nie tylko w innych działach komunalnych, ale i w całokształcie życia miasta. Osobowość jej inicjatora — prezydenta Starynkiewicza — w całym tym okresie, nie tylko w czasie pełnienia funkcji, ale i po ustąpieniu z urzędu (1892 r.), aż do śmierci biorącego żywy udział w sprawach miejskich, oddziaływała w widoczny sposób na wszelkie poczynania władz miejskich ostatniego ćwierćwiecza 8 XIX w. Jednocześnie, koniec pierwszego etapu charakteryzują wydarzenia ściśle z zakresu komunalnego: ukończenie budowy kanalizacji w lewobrzeżnej Warszawie, decyzja o elektryfikacji tramwajów (zrealizowana w 1906 r.), wybudowanie Elektrowni Warszawskiej. Niemniej jednak istotne znaczenie miały poważne czynniki ogólnogospodarcze: koniec kryzysu ekonomicznego lat dziewięćdziesiątych i ukształtowanie w ogólnych zarysach warszawskiego węzła kolejowego w 1903 r. oraz zmiany w sytuacji prawnej zarządu miejskiego (nowe przepisy finansowe) w tymże roku. Zatem, przyjmując orientacyjnie 1903 r. jako cezurę zamykającą wspomniany pierwszy etap modernizacji urządzeń komunalnych miasta, za otwierającą wypada przyjąć 1876 r., datę zamówienia projektu wodociągu i kanalizacji u Williama Lindleya. Jest to wszakże termin umowny, zważywszy, że dla każdego działu gospodarki komunalnej inna data wyznacza jego początek. Praktycznie więc, cezurą otwierającą, potraktowaną dość szeroko, będzie początek lat siedemdziesiątych XIX w. Źródła i literatura przedmiotu Stan badań nad Warszawą popowstaniową jest bardzo zróżnicowany. O ile bowiem były badane różne aspekty dziejów gospodarczych i społecznych, a także kulturalnych i politycznych, o tyle brak w zasadzie kompleksowych opracowań zagadnień gospodarki miejskiej, nie mówiąc już o próbie spojrzenia od strony ówczesnych mieszkańców miasta na jego problemy. Jedyną obszerną, o szerokim zakresie czasowym monografią traktującą całościowo problematykę urządzeń komunalnych jest praca Henryka Janczewskiego, Warszawa. Geneza i rozwój inżynierii miejskiej. Jest to jednak opracowanie o charakterze technicznym, znakomite w warstwie faktograficznej, ubogie jednak interpretacyjnie, pomijające zagadnienie szerszych uwarunkowań gospodarczo-spo-łecznych. Podobnie techniczny punkt widzenia, aczkolwiek zawierający znacznie szerszy kontekst, cechuje opracowania M. Ga-jewskiego 5. Poza tym zbiorcze opracowanie tematyki można zna- 5 M. Gajewski, Zakład Filtrów na Koszykach [w:] Dzieje Ochoty, War- 9 leźć w ogólnych monografiach Warszawy: Jana S. Bystronia, Warszawa (Warszawa 1949), Stefana Dziewulskiego i Henryka Radziszewskiego, Warszawa (t. I - II, Warszawa 1913-1914), Adama Moraczewskiego, Warszawa (Warszawa 1937). Są to jednakże ujęcia raczej faktograficzne, w niewielkim stopniu podejmujące wątki społeczne, będące głównym celem niniejszej pracy, dość generalnie traktujące zagadnienia komunalne (wyjąwszy monografię Dziewulskiego i Radziszewskiego). Podobnie zaprezentowano tę problematykę w Historii Warszawy Andrzeja Zahorskie-go i Mariana M. Drozdowskiego, co zresztą jest oczywiste, zważywszy jej popularny charakter. Nieco miejsca poświęcono tematyce komunalnej w pracy dotyczącej głównie rozwoju przestrzennego i urbanistycznego miasta Franciszka Kleina i Czesława Rudnickiego, Regulacja i zabudowa Warszawy. Szkic historyczny (Warszawa 1928) oraz monografii Jerzego Cegielskiego, Stosunki mieszkaniowe w Warszawie 1864 - 1964 (Warszawa 1968). W wymienionych opracowaniach poważne zastrzeżenia budzą . jednoznaczne oceny działalności władz miejskich w dziedzinie wyposażenia komunalnego, efektów ich gospodarki w okresie popowstaniowym, a także całokształtu osiągnięć inżynierii miejskiej. Wyolbrzymione zostały niedostatki i potknięcia gospodarki komunalnej, a poczynania władz państwowych utożsamione z działalnością Zarządu Miejskiego. Oczywiście takie naświetlenie kwestii w wydawnictwach okresu międzywojennego miało swe źródło w nastrojach społeczeństwa, które odzyskało własną państwowość po latach niewoli, a także w ówczesnych realiach politycznych. Szczególną pozycję w niniejszej pracy zajmuje publicystyka Adolfa Suligowskiego, autora obszernych i wnikliwych studiów z zakresu gospodarki miejskiej. Ma ona swój walor źródłowy jako relacja uczestnika wydarzeń i w związku z tym została w warstwie publicystycznej i interpretacyjnej potraktowana jako źródło. Natomiast strona informacyjna dzieł Suligowskiego jako w dużej szawa 1972; tenże, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego i praskie Alfonsa Grotowskiego [w:] Warszawa XIX w., z. 2, Studia Warszawskie, t. IX, Warszawa 1971. - 10 części wtórna, oparta także na innych niż autopsja źródłach, została wykorzystana w charakterze opracowania. Trudno zatem jednoznacznie rozstrzygnąć, do jakiej grupy materiałów x ją zaliczyć. Umownie znalazła się w grupie opracowań. Poza wymienionymi znaczniejszymi pozycjami historiografia tematu liczy kilkanaście pomniejszych, poświęconych poszczególnym urządzeniom komunalnym, z których znaczna część ma charakter wydawnictw okolicznościowych (100 lat gazowni warszawskiej 1856-1956, Warszawa 1956; Wacław Niemyski, Warszawski rzymsko-katolicki cmentarz św. Wincentego na Bródnie 1884 -1934, Warszawa 1934; Zarys historyczny i opis techniczny tramwajów i autobusów miasta st. Warszawy, Warszawa 1933; Alfons Grotowski, Kanalizacja, wodociągi i pomiary miasta Warszawy, Warszawa 1911; 50-lecie rozpoczęcia robót kanalizacyjnych w Warszawie, pod red. L. Gembarzewskiego, Warszawa 1932; Jan Ko-złowski, Wodociągi i kanalizacja Warszawy wczoraj, dziś i jutro, Warszawa 1938). Pewna liczba publikacji związanych z tematyką komunalną w postaci artykułów znajduje się w czasopismach specjalistycznych ówczesnych, rzadziej nowszych. Są to jednak materiały różnej wagi i wartości; zależnie od swego charakteru zostały potraktowane i jako opracowania, i jako źródła, podobnie jak spuścizna Suligowskiego. Najlepiej znane i opracowane są dzieje budowy wodociągów i kanalizacji lindleyowskiej, ale dotyczy to zasadniczo strony technicznej — tu najznakomitszą pozycją jest poważna monografia Wodociągi i kanalizacja m.st. Warszawy 1856 - 1936 pod red. Władysława Rabczewskiego i Stanisława Rut-kowskiego, Warszawa 1937. Jednak i w tym wypadku istnienie dość obszernej starszej i nowej literatury przedmiotu pozwala na jednostronne (tylko w aspekcie technicznym) odtworzenie dziejów tej inwestycji. W sumie więc dotychczasowa historiografia tematu jest uboga, w większości dawna, ferująca oceny co najmniej kontrowersyjne, prezentująca stronę techniczną z pominięciem uwarunkowań społecznych. Baza źródłowa niniejszej pracy jest z konieczności jednostronna. Podstawowe dla tego tematu zasoby archiwalne — akta magistratu warszawskiego zostały zniszczone podczas ostatniej wojny. Inne pierwszorzędne materiały archiwalne — cała korespon- 11 dencja urzędowa miasta ściśle uzależnionego od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Petersburgu — przechowywane w archiwach leningradzkich, z przyczyn od autorki niezależnych nie zostały objęte kwerendą. Zarówno wcześniejsze znaleziska pracowników Instytutu Historii PAN, jak zawartość zespołu Rewin-dykatów Akt Generała-Gubernatora Warszawskiego (AGAD) wskazują na możliwość odnalezienia w tamtejszych archiwach źródeł istotnych dla tego tematu, uzupełniających dokumentację. Tak więc monografia niniejsza nie może z tego względu pretendować do miana wyczerpującej całkowicie tematykę gospodarki komunalnej Warszawy tego okresu. Obiecujące z pozoru akta Kancelarii Oberpolicmajstra Warszawskiego (Archiwum m.st. Warszawy) okazały się całkowicie nieprzydatne dla tego tematu. Rewindykowane z ZSRR fragmenty zespołu dotyczą raczej marginalnych spraw, głównie różnego rodzaju towarzystw i organizacji społecznych, i to krótkiego okresu; w zasadzie ostatniego dziesięciolecia rządów rosyjskich w Warszawie. W minimalnym stopniu udało się wykorzystać zasoby zespołu Kancelarii Gubernatora Warszawskiego (AGAD) z uwagi na bardzo nieliczne i to o znaczeniu drugorzędnym akta dotyczące problematyki komunalnej. Po wstępnej kwerendzie w zespołach warszawskiego Notariatu musiałam zrezygnować z dalszych poszukiwań. Ogromny nakład pracy przewertowania zawartości 96 zespołów (tyleż kancelarii działało w okresie 1875-1903), zważywszy wielkie luki w repertoriach i praktyczną bezużyteczność skorowidzów 6, pozostawał w wielkiej dysproporcji w stosunku do spodziewanych efektów. Nadzieja trafienia na materiały niezastąpione, pierwszorzędnej wagi, jest dość iluzoryczna, skoro ważniejsze umowy były przedrukowywane w prasie, a celem pracy jest przede wszystkim wydobycie wątków społecznych, dla których tego typu źródła mają raczej wartość drugorzędną. Wykorzystanym po raz pierwszy, obszerniejszym źródłem ar- 6 Wiadomo, że umowy na wykonanie określonych robót na rzecz miasta przez prywatnych przedsiębiorców były zawierane notarialnie, w kancelarii wybranej przez przedsiębiorcę, między przedstawicielami magistratu i przedsiębiorcy. Jednak nie znając nazwisk kontrahentów (a z reguły nie są znane) nie sposób odszukać odpowiednich akt. 12 chiwalnym przechowywanym w Dziale Rękopisów Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy okazały się Dzienniki Posiedzeń Komitetu Budowy Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie. Materiał jest jednakże zdekompletowany w dotkliwy sposób, bowiem pierwsze poszyty datowane są dopiero na r. 1899, nie ma żadnego kompletnego rocznika (posiedzenia odbywały się co miesiąc). Niemniej jednak nawet w takim stanie są niezwykle cennym materiałem źródłowym trudnym do zastąpienia. Z innych źródeł archiwalnych wykorzystano Tekę Korotyń-skich i zbiory W. Przybór o wskiego, traktując je jako materiały uzupełniające, egzemplifikacyjne. Prócz tego niezmiernie istotne źródła drukowane: wydawnictwa oficjalne, jak zbiory praw i rozporządzeń, Obzory goroda Warszawy za lata 1874 - 1904 (z lukami), budżety miejskie, spisy mieszkań i ludności (1882 r. i sanitarny z 1892 r.), sprawozdania finansowe (drukowane w Wiestnik finansów promyszlennosti i torgowli 1884 - 1898), Raporty warszawskich oberpolicmajstrów 1892 - 1913 (wyd. H. Kiepurska, Z. Pu-stuła, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1971), wreszcie kalendarze: Adries-kalendar goroda Warszawy, 1891 -1903, Kalendarze J. Ungra i K. Jaworskiego oraz raport Nejharta z rewizji gospodarki miejskiej w 1906 r. Owe źródła oficjalne są niezwykle cenne jako na ogół ścisłe, choć nie wolne od pewnych deformacji z przyczyny proweniencji: obzory, raporty oberpolicmajstrów odznaczają się tendencją przedstawiania faktów w lepszym świetle i prezentują zwykle pełny, całościowy obraz omawianego zagadnienia. Trzeba wszakże wskazać częstą wadę niepo-równywalności danych, zwłaszcza jeśli idzie o statystykę, zmienne kryteria doboru, luki. Pierwszoplanowym, acz o zmiennej funkcji źródłem jest prasa warszawska tego okresu. Z jednej strony potraktowana została jako źródło zastępcze w wypadkach braku innej dokumentacji faktograficznej lub w okolicznościach niezgodnych informacji jako źródło weryfikujące, z drugiej — jest wykorzystana jako źródło podstawowe, oddające opinie i nastroje mieszkańców miasta. Zbadanie stosunku społeczeństwa do podejmowanych inwestycji komunalnych wymagało kwerendy możliwie szerokiej, bowiem różne dzienniki i czasopisma reprezentowały różne kręgi społeczne i w związku z tym odmienne stanowiska. Należało uwzględnić 13 powiązania poszczególnych periodyków, uwikłania w zmaganiach „starej" i „młodej" prasy oraz specyfikę czasopism specjalistycznych, aczkolwiek wydaje się, że na stosunku do problemów komunalnych czynniki te niezbyt zaciążyły. Kwerendą objęto 28 tytułów, z czego szczegółowo i systematycznie „Warszawską Gazetę Policyjną" jako dziennik oficjalny, „Zdrowie" — organ warszawskich higienistów, szczególnie zainteresowany sprawami komunalnymi, oraz „Ogrodnika Polskiego", organ Towarzystwa Ogrodniczego, a potem Komitetu Plantacyjnego, najbardziej kompetentny jeśli idzie o zieleń miejską. Na szczególną uwagę zasługuje „Kurier Warszawski", dziennik chyba najpopularniejszy, specyficznie warszawski, czytany przez szerokie kręgi warszawiaków, o szerokim zasięgu oddziaływania. Z „Kuriera" także został zaczerpnięty przebogaty, nie wykorzystany dotychczas materiał źródłowy — ogłoszenia o wynajmie mieszkań. Zanalizowanie niemal 2300 ogłoszeń zakodowanych w kartotece selekcyjnej pozwoliło zbadać zmiany wyposażenia mieszkań drobnomieszczańskich i warstw wyższych (takie były . ogłaszane) na początku 1879 r. i w końcu 1902 r., popytu na określone standardy mieszkaniowe, zależności ceny od wyposażenia technicznego i układu przestrzennego (ulica, dzielnica, piętro) wynajmowanego mieszkania. Drugim źródłem informującym o poglądach mieszkańców Warszawy były pamiętniki i wspomnienia. Pozornie jest to materiał ogromny, jednak przy bliższym poznaniu okazuje się, że zagadnienia komunalne zajmują tam bardzo mało miejsca. Wiele uwagi poświęcali autorzy życiu kulturalnemu, politycznemu, rzadziej ciekawostkom i specyfice różnych fragmentów miasta. Tymczasem podwórka z królującymi na nich śmietnikami i ściekami, miejsca „ustronne", studnie czy krany wodociągowe znalazły tylko nielicznych, którzy uznali, że warto o tym wspomnieć. Większym powodzeniem wśród pamiętnikarzy cieszyły się barwniejsze warszawskie tramwaje, dorożki, latarnie uliczne, a na pewno „letni salon Warszawy" — Ogród Saski. W sumie zatem wiele tego typu publikacji okazało się nieprzydatnych, nieliczne udało się wykorzystać i to w ograniczonym zakresie. Należy w tym miejscu podkreślić, że stan taki świadczy w jakimś stopniu o miejscu tych problemów w życiu ówczesnych warszawiaków. 14 Nieocenione są Kroniki Bolesława Prusa. W "niniejszej pracy uwzględnione zostały jako podstawowe źródło, dotychczas w niewielkim stopniu cytowane w monografiach historycznych. Kroniki okazały się przebogatą kopalnią wiedzy o problemach komunalnych i ich miejscu w życiu mieszkańców Warszawy. Prus, jedyny chyba obok Suligowskiego, uporczywie podejmował w swej publicystyce te mało popularne, a przecież tak bliskie warszawiakom tematy. Świadectwa Prusa są tym cenniejsze, że nie poprzestaje on na zaprezentowaniu swego stanowiska w określonych sprawach, ale z kronikarską sumiennością odnotowuje postawy swoich adherentów czy po prostu większości, choćby były całkiem sprzeczne z jego własnymi sądami. Ponadto nie ogranicza się do opisywania głośnych sporów, jak wojna o system kanalizacji czy bruki lub tramwaje, ale też znajduje miejsce dla problemów komunalnych, które nie zaprzątały uwagi szerszych kręgów społecznych, rejestruje te ważne dla niniejszej pracy „głuche rejony" na mapie zainteresowań użytkowników wyposażenia technicznego warszawskich domów i ulic. Jednakże kronikarska spuścizna autora Lalki musi być brana z zastrzeżeniem co do stopnia obiektywizmu. Prus — literat, dziennikarz, społecznik, higienista, czasem nawet demagog, brał zwykle górę nad Prusem — rejestratorem, kronikarzem. Cóż, Kroniki były przecież w gruncie rzeczy felietonem, rodzajem publicystyki, nie kroniką sensu stricto. Z odrębnej grupy źródeł kartograficznych wymienić trzeba przede wszystkim mapy i plany Warszawy informujące o sieci wodociągowej, kanalizacyjnej, tramwajowej. Natomiast zespół Lindleyowskich planów Warszawy z okresu 1876 - 1896 (Archiwum m.st. Warszawy), jakkolwiek niezwykle cenny z uwagi na ogromną dokładność i szczegółowość, daje jedynie statyczny obraz stanu miasta z początków omawianego w tej pracy okresu, nieporównywalny z końcowym (brak analogicznej dokumentacji dla przełomu wieku), zatem mało przydatny dla ilustracji dynamiki prezentowanych procesów. Specyficznego rodzaju źródeł — ikonografii — nie udało się wyeksponować jako samoistnego źródła historycznego (co było początkowo zamierzeniem badawczym), głównie ze względu na jednostronny w zasadzie charakter i przypadkowość zbiorów. Podobnie jak w literaturze wspomnieniowej brak tu „niepięknych" • ' 15 fragmentów miasta. Jednak ten kontakt z fotografią dziewiętnastowieczną pozwolił na zapoznanie się z ogólnym wyglądem ówczesnego miasta, jego klimatem i tym ulotnym charakterem, który stanowi o niepowtarzalności owych czasów. Jakkolwiek więc w zakresie źródeł archiwalnych baza źródłowa nie jest bogata, niedostatek ten może w dużym stopniu zrekompensować fakt szerokiego wykorzystania innych źródeł, szczególnie przydatnych dla naświetlenia aspektów społecznych omawianych zagadnień, co było celem pracy, zwłaszcza, jeśli podstawowy zasób wiedzy faktograficznej został już przedstawiony w opracowaniach o charakterze technicznym. Na koniec pragnę podziękować wszystkim, którzy zechcieli zapoznać się z maszynopisem i przekazać swoje uwagi, a przede wszystkim prof. dr. R. Kołodziejeżykowi za wieloletnią opiekę naukową, prof. dr. M. M. Drozdowskiemu, prof. dr. I. Ihnatowi-czowi i dr. Z. Pustule. Szczególnie serdecznie dziękuję całemu zespołowi pracowników i współpracowników Pracowni Dziejów Warszawy IH PAN za wielokrotne dyskusje nad tekstem i życzliwe, merytoryczne uwagi. I. MIASTO I JEGO WŁADZE Zaludnienie, zabudowa, życie gospodarcze Z punktu widzenia potrzeb tematyki komunalnej z problemów demograficznych warto choć ogólnie naświetlić kwestie źródeł imigracji do miasta w okresie dynamicznego wzrostu ludności, samą dynamikę rozwoju ludnościowego, wreszcie zasadnicze cechy struktury społeczno-zawodowej i wskaźniki śmiertelności, jako jeden z mierników efektywności gospodarki komunalnej. Warszawa na tle procesów urbanistycznych Królestwa rysuje się jako najpotężniejszy ośrodek miejski. W początkach XX w. ludność miejska kraju liczyła 42,5%, Warszawa skupiała niemal połowę (20,5fl/o)1. Rozwój ludnościowy Warszawy był szybszy aniżeli ogólny wzrost ludności miejskiej Królestwa (tabela 1). W latach siedemdziesiątych przyrost ludności był szybki, aczkolwiek pierwszy okres wysokiej dynamiki przyrostu ludności miasta przypada na lata 1878 -1880, po czym po przejściowym zwolnieniu tempa duży skok następuje w 1886 r. i ponowny okres szybszego rozwoju ludności wypada na początek lat dziewięćdziesiątych i koniec tej dekady, by wreszcie od 1904 r. spadać z powodu kryzysu ekonomicznego, przezwyciężonego w demograficznych skutkach dopiero w 1910 r. Owa zmienność była uwa- 1 M. Nietyksza, Ludność Warszawy na przełomie XIX i XX wieku, Warszawa 1971, s. 22. 2 — Początki infrastruktury... 17 Tabela l Ludność Warszawy w latach 1875 - 1903 Rok Ludność ogółem w tyś. Wskaźnik wzrostu 1875 298,5 100 1877 315,2 105,6 1879 336,7 112,1 1881 379,8 127,2 1883 391,5 131,5 1885 - 406,0 136,0 1887 439,2 147,1 1889 445,8 149,3 1891 465,3 155,9 1893 501,0 167,8 1895 536,0 179,6 1897 601,4 201,5 1899 645,8 216,3 1901 717,0 238,5 1903 756,4 253,4 Źródlo: M. Nietyksza, Ludność War- N • . szawy na przelanie XIX i XX wieku, Warszawa 1971, s. 27; J. Cegielski, Stosunki :••'«• mleszkaniowe w Warszawie 1864 -1964, War- ... <,j szawa 1968, s. 56. runkowana przede wszystkim czynnikami ekonomicznymi: wahania koniunktury powodowały kolejne fazy rozwoju ludnościowego. Niemniej jednak, nie były to jedyne czynniki wzrostu, skoro przyrost ludności był do końca wieku stały, mimo kryzysu lat osiemdziesiątych. Porównanie wskaźników wzrostu ludności stałej (wpisanej do ksiąg miasta) i niestałej dla ostatniego ćwierćwiecza XIX w. wykazuje wyższy wskaźnik niestałej (w 1903 r. w stosunku do 1889 r. ludność stała wzrosła o 126,4%, a niestała o 121,9^/0, zaś odsetek urodzonych poza Warszawą w 1897 r. sięgał 56%). Oznacza to, że tak dynamiczny przyrost odbywał się w dużej mierze dzięki imigracji, ale i przyrost naturalny odgrywał wielką rolę 2. Warto zapytać o źródła imigracji. Otóż w 1882 r. ponad ll°/o ludności Warszawy pochodziło z najbliższego zaplecza Warszawy, z guberni warszawskiej, a po 6 - 7% z sąsiednich gu- 2 Ibidem, s. 33, tab. 8. 18 berni _ siedleckiej, płockiej i radomskiej, czyli głównie z terenów słabo uprzemysłowionych i zurbanizowanych 3. Przybywająca do Warszawy ludność osiedlała się głównie na przedmieściach, gdzie stanowiła w latach dziewięćdziesiątych znaczny odsetek (ponad 36%) ogółu mieszkańców. Byli to przede wszystkim ludzie młodzi, bez rodzin, przybyli do miasta w poszukiwaniu pracy — na co wskazują duże odsetki zawodowo czynnych. Pracę tę znajdowali zwykle w działach zatrudnienia nie wymagających szczególnych kwalifikacji: służba domowa, gdzie napływowi stanowili ponad 86% zawodowo czynnych (66% — to kobiety), w transporcie i komunikacji (70%, niemal wyłącznie mężczyźni), wreszcie wyrobnicy (68,5fl/o), czyli „czarnoraboczi-je" — robotnicy niewykwalifikowani 4. Wskaźniki te określają rodzaj owej imigracji — miała ona wyraźnie proletariacki charakter. Także w kategorii urzędników i wolnych zawodów 68% stanowili napływowi, co wiązać należy z sytuacją polityczną .kraju, bowiem dla Rosjan zastrzeżono większość stanowisk w administracji państwowej, szkolnictwie, sądownictwie, kolejach (wyjąwszy Warszawsko-Wiedeńską). W 1897 r. proporcje stałych i napływowych mieszkańców Warszawy nie uległy zmianie, ale wzrósł odsetek przybyszów z guberni warszawskiej, kosztem obu zaborów i innych terenów Królestwa. Współczynnik śmiertelności dla miasta kształtował się zgodnie z powszechną w Europie tendencją spadku umieralności. W Królestwie w latach 1895 - 1911 nastąpił spadek umieralności z 24,9°/00 na 21%0, czyli ok. 4°/00, w Galicji z 32°/00 do 24,6°/o0, w zaborze pruskim zaś z 24%o spadł aż do 18,3°/0o. Jeśli jednak porównać Warszawę z innymi miastami, np. Lwowem, Poznaniem, Berlinem, Wiedniem, Moskwą, Budapesztem, okaże się, że we wszystkich tych miastach w okresie 1880-1909 stopa zgonów systematycznie się zmniejszała (tabela 2). Warszawa znalazła się na czwartym miejscu, za Budapesztem, Pragą i Berlinem, a przed Wiedniem, Poznaniem, Lwowem i Moskwą. Była to pozycja bardzo dobra w tym układzie z uwagi na fakt, jakie miasta zostały wy- 3 Ibidem, s. 47. 1 Ibidem, s. 43; A. Szczypiorski, Imigracja do Warszawy w XIX w., „Studia Demograficzne" 1963, z. 2, s. 80-81. 19 przedzone. Największy spadek umieralności w Budapeszcie wyniósł 12,7%o, a warszawski Il,l°/o0, przy czym Warszawa miała gorszy punkt wyjścia, bowiem w pierwszym pięcioleciu współczynnik wynosił 31,2%o, a w miastach wyprzedzających Warszawę 27,6 - 29,6B/00 5- Warto zwrócić uwagę na drugie pod względem wielkości miasto Królestwa — Łódź. W 1904 r. współczynnik zgonów był taki, jak w Warszawie na początku lat osiemdziesiątych — 31,4%0 (warszawski w tymże roku 20,9%0) 6- Tabela 2 Wskaźnik śmiertelności (przeciętna liczba zgonów na 1000 mieszkańców) mieszkańców Warszawy i innych miast w latach 1887, 1889a, 1890 -1893, 1895 - 1896 Wielkość | Miasto | 1887 j 1889 | 1890-1893 | 1895 -1896 Miasta zbliżone Warszawa 24,8 26,7 25,5 21,3 wielkością do Budapeszt 37,7 30,5 28,2 — • Warszawy Lyon 23 23,8 - 20,1 Londyn 19,8 19,4 20,8 18,8 Miasta Paryż 24,6 24,5 23 20,1 większe Berlin 25,4 22,2 20,8 28,1 Petersburg 30,6 30,4 - 23,6 Miasta Amsterdam 23,6 24,8 21,7 17,8 mniejsze Kopenhaga 23,2 — 21,7 17,1 a Dla 1889 r. dane dotyczą pierwszego kwartału. Źródło: „Zdrowie" 1887, nr 28, s. 26, 1889, nr 44, s. 63, 1895, nr 115, s. 141, 1S98, nr 150, s. 170. Wśród miast zbliżonych wielkością (tabela 2), liczących ok. 500 tyś. mieszkańców, Warszawa ustępowała nieznacznie Lyonowi, a wyprzedzała Budapeszt. Jeśli porównać śmiertelność Warszawy z wielkimi stolicami europejskimi, widać, że duży dystans dzielił ją od największej — Londynu, bardzo niewielki od Paryża, ale wyprzedzając początkowo Berlin, w krótkim czasie została za nim daleko w tyle. Natomiast przez cały okres znajdowała się przed stolicą cesarstwa — Petersburgiem. 5 M. Nietyksza, op. cit., s. 115 - 116. 6 A. Ginsbert, Łódź. Studium monograficzne, Łódź 1962, s. 27. 20 Nieznaczna początkowo rozpiętość wskaźników w szybkim tempie rośnie na niekorzyść Warszawy, zwłaszcza, jeżeli uwzględnić fakt, że najniższy wówczas zanotowany wskaźnik śmiertelności wynosił 16,3°/o0 (Baltimore w 1889 r.) 7. Prócz ogólnego wskaźnika umieralności, dla określenia stopnia rozwoju demograficznego społeczeństwa ważny jest także wskaźnik śmiertelności niemowląt. Problem ten na tle innych miast europejskich przedstawiono w tabeli 3. "N Tabela 3 Śmiertelność ^dzieci w pierwszym roku życia (na 1000 żywo urodzonych) w miastach europejskich w latach 1882 - 1893 Miasto 1882 - 1884 1885 - 1887 1888 - 1890 1891 - 1893 Warszawa 29,6 25,6 19,4 17,8 Budapeszt 24.2 23,9 22,9 20,8 Lyon - - — 13,5 S' Londyn 15,1 15,5 15,8 1K1 f 15,1 Paryż 14,9 14,0 14,1 13,5 Berlin 28,5 26,7 25,7 24,7 Petersburg — - - 28,9 Amsterdam 20,9 19,0 18,9 17,6 Kopenhaga 22,2 20,1 19,9 19,2 Gdańsk 27,8 29,7 28,5 27,4 Wrocław 31,0 30,2 28,5 29,9 Źródło: „Zdrowie" J895, nr 115, s. Ml. O ile z początku różnice nie były duże (z wyjątkiem Paryża i Londynu), to pod koniec dziesięciolecia rozpiętość wielkości wskaźnika staje się nieporównanie większa. W latach dziewięćdziesiątych Warszawa plasuje się przed Petersburgiem, Budapesztem, miastami pruskimi wraz z Berlinem, a nawet Kopenhagą. Jest rzeczą jasną, że powyższe wskaźniki nie mogą być potraktowane jako informacja o stanie rzeczywistym, są mało prawdopodobne. Jednak z braku innych, wiarygodniejszych danych, warto je przytoczyć także dla ilustracji trudności badawczych w tej dziedzinie. Abstrahując od liczb, wypada jednakże zwrócić uwagę na tendencję zmian, niezależnie bowiem od powodów za- 7 „Zdrowie" 1889, nr 44, s. 63. 21 fałszowania owych wskaźników, szybki spadek jest bezsporny. Być może, jedną z przyczyn deformacji wyników na korzyść Warszawy był duży przyrost ludności żydowskiej, która niechętnie poddawała się prawidłowemu zapisowi statystycznemu 8. Skład narodowościowo-wyznaniowy społeczeństwa warszawskiego w najogólniejszych zarysach przedstawiał się następująco: Tabela4 Podział narodowy ludności Warszawy w latach 1882 i 1897 (w »/o) Narodowość wg wyznania 1882 1897 Polska (katolicy) 58,9 67,8 Rosyjska (prawosławni) 2,5 3,9 Niemiecka (protestanci) 4,6 2)8 Żydowska (mojżeszowe) 33,9 35,4 Inne 1,1 0,1 Źródlo: M. Nietyksza, Ludność Wraszawy..., s 125. ' Poza wzrostem ludności żydowskiej napływającej z Rosji, charakterystyczny jest blisko dwukrotny wzrost odsetka ludności rosyjskiej. Wpłynęło na to zrusyfikówanie aparatu administracji, sądownictwa i oświaty oraz skoncentrowanie w mieście znacznej liczby wojska i osiedlenie się rodzin oficerskich. Ponadto rozwój kontaktów handlowych ze Wschodem spowodował napływ ku-piectwa rosyjskiego. Ludność rosyjska skupiała się głównie w centrum miasta i terenach wokół obiektów wojskowych. Zajmowała dość wysokie miejsce w hierarchii społecznej jako przedstawicielstwo władz państwowych różnych szczebli. Charakterystycznym rysem składu narodowościowego była odmienność struktury zawodowej. Ludność rosyjska, jak wspomniano, zatrudniana była głównie w administracji (43,7% ogółu pracujących), w sądownictwie, adwokaturze (63%); niemiecka (według wyznania) w przemyśle i rzemiośle (43'%); Żydzi utrzymywali się głównie z handlu (39,7%), przemysłu i rzemiosła (27,8%), z czego większość 8 M. Nietyksza, op. cit., s. 104 -106, 122. 22 przypadała na rzemiosło. Natomiast najliczniejsi, rdzenni mieszkańcy (katolicy) pracowali we wszystkich działach gospodarki, ale stosunkowo najmniej ich było w handlu, administracji, wolnych zawodach, sądownictwie9. Zmiany struktury społeczno-zawodowej ludności Warszawy w latach siedemdziesiątych można określić najogólniej: w latach 1869 -1882 najszybciej (sześciokrotnie) wzrastało zatrudnienie w komunikacji i transporcie, w przemyśle trzykrotnie, w handlu i ubezpieczeniach — dwukrotnie, znacznie wolniej w dziale administracji i wolnych zawodów, a w dziale służby domowej tylko ok. 50%. Spada odsetek pracowników samodzielnych w przemyśle dość znacznie — z 24,2% do 9,8%, a jeszcze wyraźniej w komu- T abela 5 Ludność Warszawy według działów zatrudnienia w 1882 i 1897 r. (w %) Dział zajęć Czynni i bierni zawodowo 1882 1897 Rolnictwo 0,3 0,4 Przemysł i rzemiosło 32,1 36,0 f* Handel, banki, ubezpieczenia 17,0 19,3 * Komunikacja i transport 4,5 6,5 ; *• Administracja, sądownictwo, wolne za- K wody 12,0 9,9 .? Służba domowa i usługi osobiste 14,2 12,8 w tym służba domowa 13,3 11,8 Nie wykonujący zawodu (rentierzy i ka- pitaliści, emeryci, nie pracujący zarob- kowo) 8,8 7,8 Zajęcia bliżej nie określone i niewia- dome 9,3 6,6 w tym wyrobnicy — 5,9 Żródio; M. Nietyksza, Ludność Warszawy..., s. 152-153, tab. 41. nikacji i transporcie — z 51,7% do 13,4% (tabela 5). Zwłaszcza ten ostatni wskaźnik jest szczególnie istotny dla problematyki komunalnej, jeżeli nie dotyczy w zasadzie komunikacji zewnętrznej (kolei). Oznacza to, że nastąpiła poważna koncentracja kapi- 9 Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 85 - 87. 23 tału w dziedzinie środków komunikacji miejskiej, i to nie tylko fakt budowy tramwajów zaważył w sposób decydujący, skoro w lutym 1882 r., kiedy był przeprowadzony spis, tramwaje istniały dopiero niecałe 5 miesięcy, czynna była jedna linia, w związku z tym zatrudnienie w tym przedsiębiorstwie nie było jeszcze tak wielkie jak w 1897 r. Można mniemać, że proces koncentracji przebiegał w postaci formowania się przedsiębiorstw omnibusów i dorożek. Ogółem, w tym pierwszym okresie do 1882 r. wśród zawodowo czynnych klasa robotnicza stanowiła 63,8%, warstwy średnie ok. 30%, ziemiańsko-kapitalistyczne 6,2% 10. W społeczeństwie globalnym miasta wskaźniki powyższe musiały się jednak kształtować nieco inaczej z uwagi na to, że znaczna część proletariatu była imigrantami w wieku produkcyjnym, przeważnie bez rodzin, zwłaszcza jeśli idzie o kategorie wyrobników i służby domowej, czego nie można powiedzieć o klasach średnich, w większości rdzennych mieszkańcach Warszawy. Dla większej jasności obrazu nie podano w tabeli 5 rozróżnienia na zawodowo czynnych i ogółu ludności miasta. Warto wszakże podkreślić zmiany aktywności zawodowej zaobserwowane na podstawie relacji liczby zawodowo czynnych do liczby ogółu ludności miasta. W okresie 1882 - 1897 nastąpił spadek aktywności zawotlfewej na najliczniejszym dziale przemysłu i rzemiosła oraz komunikacji, wzrost zaś wśród urzędników i uprawiających wolne zawody. Ogólnie można stwierdzić wzrost odsetka utrzymujących się z rolnictwa (nieznaczny, a w ogóle był to dział nie odgrywający roli gospodarczej), przemysłu i rzemiosła o 4%, handlu o 2,3%, komunikacji o 2%, a ubytek w pozostałych działach także ok. 2% u. Świadczy to o rosnącej roli przemysłu w życiu gospodarczym miasta, a w konsekwencji i handlu, instytucji kredytowych, wreszcie transportu. Dla działu komunikacji i transportu miał istotne znaczenie rozwój komunikacji miejskiej (tramwaje, dorożki) w związku z rosnącymi potrzebami szybko powiększającej 10 A. Szczypiorski, Struktura zawodowa i społeczna Warszawy w pierw- , szym okresie epoki kapitalistycznej (1864-1882), „Kwartalnik Historii, Kultury Materialnej" 1960, nr 1. 11 M. Nietyksza, op. cit., tab. 41. , ,,...,.., ...•-..-. • 24 Tabela 6 Podział społeczno-zawodowy zawodowo czynnych w 1882 r. (w %>) Najemni Razem Dział zajęć Samodzielni umysłowi fizyczni Rolnictwo 46,7 3,9 49,4 100 Przemysł i rzemiosło 18,7 1,7 79,6 100 .s w tym: przemysł 1,9 5,5 92,6 ^ 100 rzemiosło 26,4 ••:••_ 73,6 100 Handel, banki, ubez- !• pieczenia 65,5 22,4 12,1 100 _> handel towarowy 67,5 26,5 6,0 100 i hotele i gastronomia 44,5 4,9 50,7" 100 f Komunikacja i transport 13,4 23,3 63,3 100 nie licząc poczty i kolei 41,5 4,0 54,5 100 Administracja, sądo- ..{ wnictwo, wolne zawo- dy (wraz ze szkolnic- •J twem i służbą zdrowia) 9,9 82,9 7,2 100 f Służba domowa i usługi osobiste 0,8 - 99,1 100 Nie wykonujący zawodu Vif rentierzy i kapitaliści 100 — — — emeryci — 100 — — ł Zajęcia bliżej nie okreś- H lone — — — — wyrobn:cy 100 Ogółem 20,1 14,2 65,7 100 Źródło: M. Nietyksza, Ludność Warszawy..., s. 195, tab. 51i się liczby mieszkańców i rozbudowy miasta coraz dalej od centrum. Jeśli idzie o handel, to trzeba zauważyć oddziaływanie ukształtowanego w okresie poprzednim węzła kolejowego, który uczynił z Warszawy centralny punkt przeładunkowy w tranzycie zachód - wschód. Podział społeczno-zawodowy zawodowo czynnych (tabela 6) uzyskany z danych spisowych 1882 r. informuje o zasadniczych proporcjach społecznych: blisko 66% pracującego społeczeństwa Warszawy stanowił proletariat, mniej niż czwartą część (20% samodzielnych) klasy posiadające, czyli drobnomieszczaństwo i bur- 25 żuazja, natomiast stosunkowo wysoki odsetek inteligencji (14»/o najemnych umysłowych) badacze problemów demograficznycn omawianego okresu uznają za zjawisko charakterystyczne dla Warszawy Robotnicy (najemni fizyczm) stanowzh niemal 93% ogółu zatrudnionych w przemyśle, w rzemiośle - 73,6%. Następnym działem o względnie wysokim procencie najemnych fizycznych jest komunikacja i transport, o czym decydowała struktura zatrudnienia komunikacji wewnętrznej — miejskiej (wyłączywszy pracowników poczty). Handel towarowy skupiał głównie samodzielnych, gastronomia i hotelarstwo najemnych fizycznych. Świadczy to o dużym rozdrobnieniu warszawskiego handlu. Wyraźnie większy procent robotników zatrudnionych w gastronomii był spowodowany w znacznej mierze charakterem pracy, aczkolwiek w gastronomii proces koncentracji kapitału wydaje się bardziej zaawansowany. Na koniec należy jeszcze raz zastrzec, że taka struktura tylko w ogólnych zarysach da się odnieść do ogółu ludności, bo ze skorelowania tabeli 4 i 5 wynika, że w środowisku robotniczym aktywność zawodowa, a więc i procent zawodowo czynnych, była wyższa niż w innych klasach. Oznacza to, że wśród całej ludności miasta procentowy udział warstw robotniczych był mniejszy — należy go chyba szacować na ok. 50%. Większy być musiał odsetek warstw średnich, które teoretycznie zalicza się (do głównych użytkowników urządzeń komunalnych 12. Przez cały okres ostatniego ćwierćwiecza XIX w. terytorium miasta nie ulega zasadniczym zmianom przestrzennym. Inkorporacja w 1889 r. powiększyła obszar miasta o ok. 10% i to głównie na terenach prawobrzeżnych, ówcześnie traktowanych jako podmiejskie. Powierzchnia ulic i placów wzrosła w owym czasie z l 674 336 m2 w 1876 r. do 2 066 992 m2 w 1904 r. Fakt, że proces zwiększania się powierzchni ulicznej okazał się dwukrotnie szybszy (przyrost ok. 20%) niż powiększenia ogólnej powierzchni miasta, był skutkiem działalności regulacyjnej magistratu (a także czynników prywatnych) oraz wytyczania nowych ulic. Świadczy to o intensywnych procesach zabudowy i rozwoju urbanistycznego w granicach administracyjnych. 12 A. Ginsbert, op. cit., s. 73. 26 Wyznaczał je pas fortyfikacji wzniesionych w 1878 r. wzdłuż dawnych okopów Lubomirskiego. W obrębie pasa fortecznego (szer. 5 km na zewnątrz i 2,5 wewnątrz granic miasta) nie wolno było wznosić budowli murowanych. Zakaz ten uchylono dopiero w 1911 r-13 Miasto kończyło się przed gruntami wsi Sielce, Mokotów (część w granicach miasta), Rakowiec, Wola (część od 1889 r. w mieście — „pod cyrkułem"), Czyste, Powązki, Marymont. Granica przebiegała ulicami: począwszy od brzegu Jeziorka Czerniakowskiego i Rogatek Czerniakowskich, wzdłuż Koszar Huzarskich, Zaokopową, Parkową, pl. Unii Lubelskiej, Polną, Przed-okopową, do Rogatek Jerozolimskich, Towarową, Okopową, wzdłuż pasa fortów dookoła Cytadeli do Wisły. W 1882 r. w granicach miasta znalazła się część Powązek (cmentarz katolicki i żydowski) oraz część Woli — teren ograniczony ulicami: Grzybow-ską począwszy od Towarowej, Karolkową, Wolską, Młynarska, Żytnią. W 1889 r. na Woli przyłączono do miasta kilka posesji pomiędzy ulicami Wolską a Górczewską 14. Duże zmiany przestrzenne zaszły na Pradze w wyniku inkorporacji 1889 r., ale bardziej w skali tej dzielnicy niż miasta w ogóle. Włączone do miasta przedmieścia Praskie: Kamionek, Nowa Praga i Szmulowizna były terenami zurbanizowanymi, aczkolwiek odciętymi od siebie liniami kolejowymi. Pominąwszy chwilowo fakt jakości tej urbanizacji trzeba podkreślić znaczenie powiększenia blisko dwukrotnego powierzchni dzielnicy, której możliwości rozwoju wiązały się z rozwojem sieci kolejowej, zabudową i zaludnieniem potencjalną siłą roboczą. Tam bowiem lokowali się początkowo przybysze ze wsi. Nie można jednak negować wagi tej inkorporacji15. Przyznając, że była to akcja spóźniona, jeśli idzie o możliwości prawidłowego rozwoju urbanistycznego tej dzielnicy, nie można zgodzić się z tezą, że miała znaczenie 13 Raporty warszawskich oberpolicmajstrów 1892 -1913, wyd. H. Kie-purska i Z. Pustuła, Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk 1971, s. 13, 16; Obzor goroda Warszawy. Prilożenije k wsiepoddaniejszemu otczotu. 1876, 1904, s. 2, Warszawa. 14 J. Cegielski, op. cit., s. 51; plan Warszawy zam. [w:] B. Prus, Kroniki, oprać. Z. Szweykowski, t. I, cz. l, Warszawa 1956; plan Warszawy zam. [w:] 'Wielkomiejski rozwój Warszawy..., podział administracyjny w 1857, 1882. 15 J. Cegielski, op. cit., s. 51. • . . > , . ' tylko formalne z tej jedynie przyczyny, że były to tereny już zabudowane. Włączenie do miasta oznaczało nie tylko możliwości ingerencji w procesy kształtowania oblicza urbanistycznego, ale przede wszystkim prawo opłacających podatki miejskie do korzystania z urządzeń komunalnych, w jakie było wyposażone całe miasto. Oczywiście prawo do korzystania nie przesądza jeszcze o stanie faktycznym, zwłaszcza jeśli chodzi o tak kosztowne i pracochłonne inwestycje. Wprawdzie jeszcze w latach dziewięćdziesiątych stan inkorporowanych przedmieść był nieporównywalnie gorszy niż innych terenów Warszawy, ale uprawnione żądania mieszkańców co do wyposażenia komunalnego były sukcesywnie realizowane. W 1899 r. Kamionek miał już główne ulice wybrukowane, oświetlone, zasadniczo zmeliorowane. Na Szmulowiźnie było w tym czasie znacznie gorzej, podobnie jak na Nowej Pradze i Targówku, ale w wyniku monitów mieszkańców w budżecie miejskim na 1900 r. przewidziano 150 tyś. rb. na wybrukowanie ulic Kawęczyńskiej, Siedleckiej, Łukowskiej i Białostockiej 16. Leżące poza granicami przedmieście Koło nie miało wówczas ani możliwości, ani aspiracji awansu miejskiego. Znamienny był też casus Woli podzielonej rogatką, którą miasto przejmowało „pod cyrkuł" po kawałku. W 1896 r. pisano w prasie z ubolewaniem o krętej, nieuzasadnionej granicy dobrodziejstw miejskich. Na Woli płacącej podatki miejskie przeprowadzano melioracje i regulacje przygotowujące prace kanalizacyjno-wodociągowe. A na Woli „pod gminą", tuż obok granicy, dominowała chaotyczna zabudowa bez perspektyw regulacji. Dopominano się o sensowną inkorporację przedmieść wolskich dostatecznie zurbanizowanych i związanych z miastem 17. W 1897 r. ogólna powierzchnia miasta liczyła 3048 ha, z czego ponad 1/3 przypadała na Pragę 18. Oznaczało to istotną zmianę pozycji Pragi. Z niewielkiego przedmieścia, słabo związanego komunikacyjnie z miastem lewobrzeżnym i całym centrum, dzielnica ta stała się w wyniku inkorporacji największą w Warszawie. 16 Zbiory Przyborowskiego, t. XIII, s. 3. :, 17 Ibidem, t. XII, s. 291. 13 Ibidem, t. VII, s. 129; M. Nietyksza, op. cii, s. 29, ł 28 Na kształtowanie się oblicza urbanistycznego miasta i stosunków mieszkaniowych, prócz zasobu terenów budowlanych wpływ miał stan własności gruntów w mieście, od którego zależały możliwości objęcia planową polityką urbanizacyjną procesów zabudowy. Gwarantujący dobrą gospodarkę terenami miejskimi zasób municypalnych gruntów budowlanych winien stanowić minimum 1/3 obszaru budowlanego miasta, a w Warszawie tego okresu wynosił najwyżej 2% 19. W epoce dominującej własności prywatnej terenów budowlanych elementem o zasadniczej roli była renta gruntowa. W rezultacie prywatna własność placów budowlanych, przy stałym wzroście zaludnienia gwarantującym pewność i rentowność lokat kapitału w posesjach, stwarzała dogodne warunki spekulacyjnych operacji. Przetrzymywano nie zabudowane place w Śródmieściu i okolicach w celu maksymalizacji zysków z wzrostu renty gruntowej, parcelowano place na zbyt wąskie i nieodpowiednie działki budowlane, niekontrolowane żywiołowe tempo zabudowy w okresach hossy budowlanej stworzyły w końcu wieku ciasno i wysoko zabudowane ulice, podwórza-„studnie" pogorszyły warunki sanitarne20. W sferze ekonomicznej dało się we znaki tandetne budownictwo, a przy tym drożyzna czynszów. Wzrost renty gruntowej w ciągu-XIX w. osiągnął rekordową wysokość: plac, nabyty pod ogród w 1827 r. przy zbiegu ul. Marszałkowskiej i Mokotowskiej (późniejszy pl. Zbawiciela) za 750 rbs., po 70 latach w 1896 r. sprzedano za 400 000 rbs., czyli 530 razy drożej 21. Warszawski magistrat pozbawiony zasadniczych atrybutów władzy nie miał możliwości sterowania procesami prywatnej działalności inwestycyjnej w dziedzinie budownictwa. Negatywna rola czynników zewnętrznych w przypadku Warszawy — jak ufortyfikowanie, sztywne granice miasta, brak samorządu czy choćby dostatecznie szerokiego zakresu kompetencji dla zarządu miejskiego, oraz stosunek władz wyższych do potrzeb miasta — była bardzo poważna. Jednakże nie można przypisywać jedynie tym 19 J. Cegielski, op. cit., s. 52. 20 Ibidem, s. 54, 75; Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 25, mapka; E. Szwankowski, Warszawa. Rozwój architektoniczny i urbanistyczny, Warszawa 1953, s. 221, 222 i n. 21 Zbiory Przyborowskieg *, t. VII,, s. 114. 29 okolicznościom winy za nieprawidłowości rozwoju urbanistycznego dziewiętnastowiecznej Warszawy22. Zasadniczą przyczyną był układ kapitalistycznych stosunków, respektujących przede wszystkim prawo własności, gdzie kryterium zysku było podstawowe, a większość gruntów i nieruchomości w miastach znajdowała się w rękach prywatnych. Nie było to cechą wyłącznie Warszawy. Paryż drugiej połowy XIX w. — uwzględniwszy naturalnie różnicę skali — był miastem bardzo szybko powiększającym liczbę ludności (z 1825 tyś. w 1866 r. do 2763 tyś. w 1906 r.), uprzemysławianym intensywnie w tym okresie, gdzie od czasów Haussmanna nie nastąpiły w centrum istotne zmiany, poza budową metra w 1900 r. Także granice miasta od 1859 r. nie uległy zmianie, a poza nimi rozwijały się intensywnie przedmieścia. Stawiano tam obok fabryk ponure koszarowe domy robotnicze. Wspaniałe, bez wątpienia, dzieło Haussmanna zgrzeszyło jednak charakterystycznym dla swego wieku kultem blichtru zewnętrznego i pozoru: w centrum Paryża po reformach pozostało wiele starej zabudowy w fatalnym stanie technicznym i podobnie jak w Warszawie: „za wspaniałymi fasadami nowych budynków, alei i bulwarów kryła się dawna substancja mieszkaniowa". Warto jednocześnie dodać, że już w połowie wieku w całym mieście przeciętna gęstość zaludnienia wynosiła 342 osoby na l ha, w najbardziej zaludnionych dzielnicach dochodziła do tysiąca osób. Tymczasem w Warszawie w 1897 r. przeciętna dla miasta wynosiła ok. 183 osoby na l ha, natomiast w najgęściej zaludnionym Cyrkule Jerozolimskim (najwyższa i najgęściejsza zabudowa) ok. 510 osób na l ha. Mimo wyraźnej tendencji odśrodkowej — spadku zaludnienia w centrum Paryża, a wzrostu w strefie podmiejskiej — zapoczątkowanej w ostatnim dwudziestoleciu XIX w., jeszcze obecnie wskaźniki zaludnienia na l ha niewiele spadły: dla całego miasta 300, a w wielu dzielnicach ok. 900 23. 22 Jak to uczyniono w wielu pracach (J. Cegielski, op. cit, s. 54; A. Mię-dzyrzecki, Warszawa Prusa i Gierymskiego. Szkice z dawnej Warszawy, Warszawa 1957, s. 11; E. Szwankowski, op. cit, s. 221, 222). 23 L. Straszewicz, Wielkie stolice Europy. Londyn, Paryż, Moskwa, Rzym, Warszawa 1972, s. 101, 102, 104, 105, 118. Dane spisowe 1897 r. [w:] Pierwaja wsieobszczaja pieriepis' nasilienija rosyjsko j imperii 1897 g., Pie-tierburg 1904, t II, IV. ' Innym przykładem kapitalistycznego rozwoju wielkomiejskiego w XIX w. może posłużyć drugie co do wielkości miasto Kró-lestwa — Łódź. Miasto, które w ciągu drugiej połowy wieku zwiększyło liczbę ludności ponad 20 razy, absolutnie rekordowo w Europie. Nawet podobnie rozwijający się dziewiętnastowieczny Manchester, także awansujący dzięki przemysłowi włókienniczemu, osiągnął przyrost 4 razy mniejszy. Łódź, licząca w 1908 r. 341 tyś. mieszkańców, miała przeciętną gęstość zaludnienia 133 osoby na l ha, a granice miasta nie ulegały żadnym zmianom od 1840 r., kiedy to liczba mieszkańców miasta wynosiła ok. 13 tyś. W śródmieściu Łodzi wskaźnik gęstości zaludnienia dochodził do 2 tyś. osób na l ha. „Rozwój terytorialny [Łodzi] nie nadążając za jej ludnościowym wzrostem — jak pisze Adam Gins-bert — staje się czynnikiem hamującym prawidłową zabudowę i zagospodarowanie miasta". Rozwój łódzkiego przemysłu fabrycznego, anarchia budowlana, brak ingerencji władz miasta w warunkach wysokiej koniunktury, szerząca się w rezultacie działania renty gruntowej spekulacja gruntami i spekulacyjne budownictwo powodują niewiarygodne wprost rozmiary zagęszczenia zabudowy w śródmieściu. „Wykorzystanie działek budowlanych pod zabudowę dochodzi do 70%> ogólnej ich powierzchni" 24. Wszelkie przepisy mające strzec interesów ogólnych — budowlane, sanitarne, przeciwpożarowe — zostają podporządkowane interesom fabrykantów i kamieniczników, tak jak w Warszawie. Tu przepis o optymalnej wysokości domów zostaje zniesiony na żądanie warszawskich przedsiębiorców budowlanych i właścicieli domów. Zadecydował argument w ówczesnych warunkach nie tylko niezawodny, ale i niewiele mający wspólnego z postawą patriotyczną. Argumentowano, że przepis ten, dobry dla stolicy cesarstwa, nie może stosować się do Warszawy. Można wprawdzie przypuszczać, że władze zaborcze w stosunku do Warszawy miały szczególne powody, by celowo ograniczać prawidłowy rozwój miasta, ale nie można tego powiedzieć o Łodzi, zaopatrującej głównie rynki rosyjskie. A przecież w Łodzi procesy żywiołowej zabudowy podporządkowanej interesom kapitalistycznym, przy A. Ginsbert, op. cit., s. 23, 26, 27, 31, 38. 30 31 sztywnych granicach miasta, przybrały jeszcze większe rozmiary niż w Warszawie. Co więcej, zaniedbania komunalne Łodzi powstałe z winy magistratu' były wielokrotnie dotkliwsze, aniżeli w dyskryminowanej Warszawie. Wypada zatem przyznać słuszność Adamowi Ginsbertowi w stwierdzeniu, że wpływ szczególnego rodzaju czynników, jak silne tempo wzrostu ludności, koncentracja przemysłu czy biurokratyczne rządy magistratu, nie stanowi o istocie problemu; decydujące były ogólne prawidłowości rozwojowe miast kapitalistycznych. Zakreślone granicami administracyjnymi terytorium Warszawy było wewnętrznie bardzo 'zróżnicowane. Z początkiem omawianego okresu funkcjonował podział administracyjny z r. 1857 aż do 1882 r., kiedy to przeprowadzono nowy, niewiele różniący się od poprzedniego (pewnym zmianom uległa granica północno--zachodnia miasta oraz połączono cyrkuły I z XI i II z III). Ten przetrwał do 1892 r. Wówczas podzielono miasto na 12 cyrku-. łów — wprowadzając trzy nowe: Mostowski, Mokotowski i Towarowy. Następny podział nastąpił w 1913 r. Dynamiczny wzrost liczby ludności miasta miał swe reperkusje w dziedzinie budowlanej i stosunków mieszkaniowych. Dużą rolę w tej sytuacji odgrywał tani kredyt budowlany administrowany przez władze miasta. Polityka budowlana w okresie Królestwa Kongresowego, którą w surriie można określić mianem interwencjonizmu państwowo-municypalnego, zaowocowała ożywieniem ruchu budowlanego, właściwym kształtem zabudowy miasta, spadkiem komornego. W okresie popowstaniowym zlikwidowano specjalny fundusz na kredyty budowlane, zwany „żelaznym", co oznaczało odejście od zasady interwencjonizmu państwowo-municypalnego na rzecz finansowania budownictwa mieszkaniowego według zasad wolnokapitalistycznych (kredyt prywatny). Rozwiązano także Radę Budowlaną i Komitet Regulacyjny. Rezultatem był spekulacyjny charakter budownictwa mieszkaniowego, drożyzna komornego, nie stało się to jednakże przeszkodą w intensyfikacji ruchu budowlanego, jak twierdzi J. Cegielski 25. Drogi kredyt prywatny założonego w 1870 r. Towarzystwa Kredytowego m. Warszawy inwestorzy budowlani odbijali sobie na 25 J. Cegielski, op. cit., s. 73. 32 wyższych czynszach, obniżce kosztów budowy, co w końcu dało efekty również estetyczne — „styl gipsowy". Decydująca okazała się chyba pewność lokat w kamienicach dochodowych w okolicznościach szybkiego wzrostu ludności i rysującej się koniunktury gospodarczej, a nie taniość kredytu. W latach 1817-1823 wzniesiono przy pomocy państwowego taniego kredytu 200 budynków mieszkalnych, a w samym tylko 1875 r. bez tej pomocy aż 901 (szczyt ruchu budowlanego)26. Ruch budowlany w okresie ostatniego ćwierćwiecza XIX w. rozwijał się cyklicznie, zgodnie z typowymi dla tego okresu kapitalizmu wahaniami koniunktury gospodarczej. Pierwszy szczyt ruchu budowlanego wspomniany wyżej wypada na r. 1875, drugi na lata 1897 - 1899, kryzys budowlany trwa niemal 10 lat (1883 -- 1893), chociaż w latach 1887 - 1889 następuje pewne ożywienie. Niebywałe wprost tempo budownictwa 1875 r. zaspokoiło na dłuższy czas potrzeby mieszkaniowe Warszawy, skoro jeszcze w 1882 r. miasto nie odczuwało braku mieszkań (5,6% ogółu mieszkań było nie zajętych) 27. Ówczesne budownictwo cechował wysoki standard przestrzenny, budowano mieszkania duże (przeciętnie 3,3 izby na mieszkanie), co oznaczało orientację na lokatorów z warstw zamożnych, burżuazyjno-ziemiańskich, ora? górnych drobnomieszczańskich wraz z inteligencją. Tendencja ta uległa zmianie w okresie następnym. W 1891 r. spis wykazał już odmienną strukturę mieszkań. Wskaźnik liczby izb na mieszkanie zmniejszył się z 2,6 w 1882 r. do 2,3 w 1891 r. W latach dziewięćdziesiątych, w okresie wzmożonego wzrostu liczby mieszkańców, począwszy od 1894 r. przybiera na sile ożywienie budowlane po dłuższym zastoju poprzedniego dziesięciolecia. Dzieje się to w specyficznej atmosferze ogólnej koniunktury gospodarczej, kiedy spekulacja gruntowo-budowlana osiąga nie znane dotąd rozmiary. Kredyt oficjalny nie zaspokaja potrzeb rynku, który opanowują pokątni lichwiarze, weksle budowlane 28 Ibidem, s. 32; E. Szwankowski, op. cit., s. 241; Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 28. 27 J. Cegielski, op. cit, s. 31; tenże, Polityka budowlano-mieszkaniowa w Warszawie 1815 -1864 [w:] Warszawa XIX w., z. 2, Studia Warszawskie, t. IX, Warszawa 1971, s. 45. 3 — Początki infrastruktury... 33 od podejrzanych dyskonterów. W efekcie króluje charakterystyczny dla tego czasu typ kamienicy: tandentnej a drogiej, brzydkiej, ale przeładowanej najtańszymi imitacjami ozdób28. Trafna wydaje się ocena naocznego świadka ówczesnej architektury, kompi-lacyjnej i hołdującej wszechobecnemu obyczajowi pozoru: „Warszawa nie może się chlubić wielką ilością pięknych utworów budownictwa, ale za to w pretensjonalne, a bardzo niegustowne okazy sztuka ta dziwnie jest u nas płodna" 29. Wielka hossa budowlana lat dziewięćdziesiątych dotyczyła w mniejszej mierze terenów śródmiejskich niż krańców miasta, co było oczywiste wobec znacznego stopnia zabudowy centrum i wielu wolnych terenów budowlanych na peryferiach. Wzrasta jednocześnie tendencja zabudowy przedmieść poza granicami miasta. Na terenach inkorporowanych w 1916 r. w latach 1861 --1890 wybudowano 17% wszystkich istniejących tam w 1919 r. nieruchomości, w dziesięcioleciu 1901 -1910 22,2%, a w ciągu następnych czterech lat 28,7%30. Trzeba jednak podkreślić fakt, że naprawdę intensywna zabudowa przedmieść ma miejsce dopiero w ostatnich latach przed wojną, na co miało niewątpliwy wpływ częściowe zniesienie ograniczeń budowlanych w pasie fortecznym w 1911 r., ale nie tylko. Jeżeli bowiem jeszcze w 1896 r. zwarta zabudowa miasta, kończyła się zasadniczo na wschodniej stronie ulic: Okopowej, Zaokopowej, Towarowej, Polnej, a tereny na zachód od tej linii nie objęte pasem fortecznym były poza nielicznymi skupieniami zabudowy miejskiej (wzdłuż Wolskiej, nieco przy Córczewskiej, małe fragmenty Karolkowej i Młynarskiej) polami uprawnymi, ogrodami czy nieużytkami, oznacza to, że przed drugą dekadą XX w. nie było konieczności zabudowywania dalszych przedmieść 31. Odmiennie jednak kształtowała się sytuacja na północy miasta niż na terenach zachodnich i południowych. Promień Cytadeli nie pozostawiał niemal żadnych rezerw terenowych dla cyrkułów s. 30, 63, 65, 66, 69, 70; 28 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., E. Sżwankowski, bp. cit., s. 250-253. ; 29 Zbiory Przyborowskiego, t. VII, s. 231. 3ff«J'. Cegielski,1Stosunki mieszkaniowe..., s. 74, tab. 7. '."'•ftPW, Plan Warszawy z 18135 r. (dopełniony w 1896 r.) wyk. pod kierunkiem W. H. Lindleya (inż. H. Lichtweissa). .•• • ,-ii'ti ł»w*.ifei*-* ,X'i i 34 ni północnych i tam ograniczenia fortyfikacyjne rzeczywiście wpłynęły na zacieśnienie zabudowy i jej deformację. Wydaje się., że należy zmodyfikować tezę o generalnej roli fortyfikacji ograniczających rozwój miasta przynajmniej w odniesieniu do okresu przed 1896 r. i peryferii zachodnich i południowych. Począwszy od lat osiemdziesiątych przybiera na sile tendencja intensyfikacji zabudowy Śródmieścia, wzrostu liczby domów wielkich, wypierających niską, luźną zabudowę epoki wcześniejszej. Największy przyrost wysokiej zabudowy w Śródmieściu u schyłku XIX w. był spowodowany wysokim udziałem renty gruntowej w kosztach budowy oraz silnym w Warszawie pędem ludności do skupiania się w centrum, co odróżnia to miasto od innych metropolii, bowiem'w Paryżu już w latach osiemdziesiątych zaczyna się odpływ z centrum, w Londynie jeszcze wcześ- i 32 niej W 1882 r. najliczniejsza była grupa domów liczących 11-20 mieszkań (32%), ale następna — to domy duże, 21-30 mieszkań (19%), grupa budynków małych (6-10 mieszkań) była niewiele mniejsza (17,5%). Gęstość zaludnienia posesji kształtowała się następująco: 11,5% nieruchomości miało 1-20 mieszkańców przypadających na dom, 22% — 21 - 50 osób na dom, 31% — 51 - 100 osób na dom, 18% — 101 - 150 osób na dom, 9% — 150 - 200 osób na dom, domy większe, od 200 do 500 i więcej stanowiły w sumie 7,7% nieruchomości. Parter i I piętro skupiały 63,3% mieszkań, na II piętrze było 12,8% mieszkań i niewiele mniej na poddaszach — 11,1%. Odpowiada to strukturze zabudowy miejskiej pod względem wysokości: budynki parterowe stanowiły 55%, jednopiętrowe 19%, dwupiętrowe 15%, trzypiętrowe 10%, wyższe 1,8%. Przeciętna średnia zaludnienia wynosiła 93 osoby na posesję. Budynki pięciopiętrowe i wyższe w minimalnym procencie (poniżej 1) znajdowały się w cyrkułach: Zamkowym (13 domów), Wolskim (l dom) i Łazienkowskim (2 domy)33. Zresztą w ogóle wszystkie te wskaźniki kształtowały się bardzo odmiennie w różnych cyrkułach, z których każdy miał swą własną specyfikę za- 32 Por. L. Straszewicz, op. cit., s. 65, 104. 33 Rezultaty spisu jednodniowego ludności m. Warszawy 1882 r. cz. 2: Statystyka zabudowań, taryfa domów m. Warszawy i przedmieścia Pragi, statystyka mieszkań, Warszawa 1884. • 35 Pr°f" : 70« loka «j.tvch dl i społeczny. Wa- Prywatne, )ak„' wypadło średnio 3, P<»esji warszaw- miało « ' WyPadał° P° 4'5 okna na ale na poddaszach rtal skich) tylko l 5 okna ™ spis nie wyszczegtn ał-7 mieszkanie, czyi? trZv najwyżej połoTonyeT P 7 ac dygnacji wy Sowat ^proporcje zależnie od kon- Pi^trach wy^lT^IkC^ ^ ^T™ ^ N* *»#* PO 2,3, a w suterenach l i n ^ raieszkame, na pierwszych Połowa mieszkań rSat 1'uchnl^M l ^ ^ CZym ^lk° najwięcej było naT IT f Mzeszkań z kuchnią oczywiście szach. AnalogLnie r"/1' 2e'.najmniej W sute-nach i podda-miasta to 19 przedpoko? ^nT * *, przedP°k°Ja™. średnia dla J* ta -rednJHS^^ T^i^"1^ M " ^ Mieszkań z usteoami h,/ 4 ' la suteren l na 100. nych na II pięSeT0% n H Warsf ^ 40€/0' ale --ód położo- szach 0,08%P Powyil wPsk?Z3t § y "^ ^^ na P°dda-lają, choć w ogó^yeh J!^^^ ^P°«*ema mieszkań pozwa-łecznych w zakreśl , T ' Uchwycić skalS kontrastów spo-kiej L rnleszkani 7^°^™ element^nej potrzeby ludz- miała Pogłębia się nędza w w ze™ z czym h", ?*, ? lokali' Mimo to J ^ r°b°tniC2e-''' ^zególnie jej ce), 36 (kuchnie i pie- a w rezultacie w domach robotniczych zwiększał się odsetek mieszkań jednoizbowych kosztem dwuizbowych35. Ponadto wskutek osłabienia tempa budownictwa wzrost ludności wyprzedzał przyrost liczby mieszkań, co dało w końcu takie symptomy pogorszenia się sytuacji mieszkaniowej w mieście, jak spotęgowanie zjawiska sublokatorstwa, wzrost gęstości zaludnienia, przesuwanie się ludności uboższej na peryferie. Zaostrzyły się kontrasty sytuacji mieszkaniowej w układzie poziomym — najbardziej zagęszczone i najmniejsze mieszkania koncentrowały się na krańcach miasta — w okolicach Towarowej, Powązkowskiej, Wolskiej, Okopowej, Czerniakowskiej. Jeśli bowiem w Śródmieściu mieszkania duże, ponad trzyizbowe, stanowiły 31 - 21°/o, to na peryferiach 4 - 6e/o. Z lokalami najmniejszymi rzecz miała się zgoła odwrotnie: w centrum było ich 29 - 36%, na krańcach 57 - 73%. W latach osiemdziesiątych zmniejszyła się liczba izb na mieszkanie (przeciętnie w 1882 i 1891 r. — 2,6 i 2,3) wzrosła zaś liczba osób na izbę (odpowiednio 2,0 i 2,2). Druga cecha istotnie kształtująca sytuację mieszkaniową tych lat — to wzrost komornego, szczególnie dotkliwy w przypadkach lokali najgorszych, skoro relatywnie cena wynajmu mieszkania na piętrach I, II, III stanowiła średnio 18 rbs. za sążeń2 (sążeń2=4,55 m2), a w suterenach 22 rbs., na poddaszach 32 rbs. Korelacja możliwości płatniczych niższych warstw zamieszkujących owe lokale o najniższym standardzie wskazuje na tym większą stosunkowo drożyznę komornego mieszkań proletariackich36. Niemniej jednak nie należy przeceniać roli zwyżki czynszów lokalowych w kształtowaniu się sytuacji mieszkaniowej Warszawy. Komorne wzrosło w ciągu XIX w. ok. 200%, podczas gdy ceny towarów średnio o ok. 132%. W tym czasie zwyżka płac robotników i rzemieślników kształtowała się na poziomie ok. 280% w latach 1816 - 1914. W drugiej połowie wieku tendencja ta nie ulega zmianie. Ceny towarów podskoczyły średnio o 52%, płace o 62%. W pierwszych latach XX w. wzrost płac jeszcze bardziej wyprzedzał wzrost cen. Komorne wzrastało nieco bardziej niż inne ceny oraz płace, ale poniekąd uzasadniał to »5 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 116, 119, 120, 121, 123, 124 -- 126, 132. « Ibidem, s. 123. , 37 wzrost standardów mieszkaniowych w związku z modernizacją wyposażenia mieszkań37. Wobec trudności mieszkaniowych najniżej uposażonych mieszkańców Warszawy niemałą rolę odegrała słynna instytucja tanich mieszkań dla robotników fundacji Wawelbergów, zainicjowana na zasadach filantropijnych w 1900 r., która w pierwszych latach XX w. wybudowała 330 mieszkań na Woli (przy Górczewskiejj o dość wysokim standardzie. Poza tym istniały wcześniej próby podejmowania takiego taniego budownictwa przeznaczonego na potrzeby robotników. Spółka budowy domów dla robotników i rzemieślników założona przez ks. Lubomirskiego wybudowała kilka domów o łącznej liczbie 260 mieszkań. Były to jednak przysłowiowe krople w morzu potrzeb 38. Toteż ta właśnie sprawa stała się jedną z najmocniej atakowanych w całym konglomeracie problemów zwanych ówcześnie „kwestią mieszkaniową". Największy orędownik tej sprawy w publicystyce ówczesnej, A. Suligowski, nawoływał do tworzenia spółek i towarzystw budowlanych mających na celu budowę odpowiedniej jakości tanich domów robotniczych, początkowo subwencjonowanych z pomocy społecznej, ale dochodowych w eksploatacji. Jego zdaniem byłaby to fundamentalna inicjatywa dla rozwiązania problemu. Trzeba przyznać, że Suligowski jako jeden z niewielu podjął kwestię kompleksowo, analizował zjawisko na tle innych miast, szukał przyczyn pogarszania się sytuacji mieszkaniowej Warszawy w prawidłowościach ogólnogospodarczych, a także cywilizacyjnym poziomie ówczesnego społeczeństwa, nie spłycając problemu do obarczania winą za te zaniedbania jedynie władz miejskich i krajowych. Poprawę widział na drodze działalności gospodarczej z jednej strony i odpowiedniej pracy propa-gandowo-wychowawczej z drugiej39. Drugim głosem w tej sprawie (nie licząc drobnych wystąpień prasowych i specyficznej roli „Zdrowia") — z innej nieco pozycji i w odmiennym tonie — były felietony B. Prusa. Podejmował w nich hasło organizacji instytucji tanich mieszkań robotniczych 137. 37 S. Siegel, Ceny w Warszawie w latach 1816 - 1914, Poznań 1949, s. 135, 38 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 43-44. ''f l 39 A. Suligowski, Pisma, t. II, Warszawa 1915, s. 49-53, 85-89. f' 38 na łamach najpoczytniejszego „Kuriera Warszawskiego". Ale też orzez cały okres ostatniego dwudziestolecia XIX w. temat budownictwa mieszkaniowego poruszano stale w Kronikach tygodniowych. Tematem pierwszoplanowym byli kamienicznicy warszawscy zawsze pokazywani w krzywym zwierciadle, a zaraz potem walka z naczelnym hasłem budownictwa spekulacyjnego „byle tanio i byle prędko!" Czynił to z właściwą sobie ironią, ale nigdy nie traktując tych spraw lekko. Adresując postulaty do władz miasta w przedmiocie skuteczniejszych przepisów ochronnych i lepszego dozoru policyjnego nad działalnością budowlaną, nie zapomniał o roli przeciwdziałania społecznego, inicjatywy mieszkańców i ich opinii, o której był zresztą nie najlepszego zdania 40. W sumie jednak wypada zgodzić się z Prusem i Suligowskim w ich ocenie postawy opinii społecznej w kwestii mieszkaniowej, zainteresowania nią szerszych kręgów mieszkańców miasta. W istocie prasa ówczesna niewiele na ten temat się wypowiadała. Albo więc poziom świadomości w tej dziedzinie nie był jeszcze na tyle wysoki, by dostrzegano wagę należytego standardu mieszkaniowego nie tylko dla zamożnych, albo problem nie był jeszcze na ówczesne pojęcia na tyle ostry, by mobilizował do wysiłków w celu rozwiązania. Chyba należy przyjąć tezę, że istnienie obiektywnych potrzeb mieszkaniowych w Warszawie, szczególnie w latach dziewięćdziesiątych, nie znajdowało pokrycia w ich uświadomieniu. Tyczy się to nie tylko upośledzonych w tej mierze mas proletariackich, ale bardziej jeszcze środowisk wykształceniem predysponowanych do budzenia świadomości. Główna przyczyna leżała chyba w niskiej kulturze mieszkania wyniesionej ze wsi, skąd pochodziła przecież poważna część mieszkańców miasta. Nie oznacza to jednak, że inne czynniki były mniej ważne. W końcu decydujące były bariery ekonomiczne — nędza mieszkaniowa klasy robotniczej stanowiła wynik nędzy ogólnej. W świetle dotychczasowych badań nad dziejami gospodarczymi Warszawy popowstaniowej rysuje się ona jako prężny, dynamiczny, wielofunkcyjny ośrodek miejski o cechach stołecznych, 40 „Kurier Warszawski" 1898, nr 19, s. 2; B. Prus, op. cii, t. III, s. 142 --143, 248 - 249, t. IV, s. 21, 94 - 95, 176 - 179, t. XV, s. 559. .... .- ' 39 dziedziczonych z czasów przedrozbiorowych, kontynuowanych w okresie Księstwa Warszawskiego i Królestwa. Centrum dyspozycji administracji państwowej zostało w epoce popowstaniowej przekształcone w ośrodek dyspozycji ekonomicznej: tu ulokowały się centralne organa administracji gospodarczej — zarządy główne przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych — banki i giełdy, słowem wszystko, co decydowało o życiu gospodarczym Kongresówki. Dominującym elementem przemian wielkokapitalistycznych największego miasta kraju był rozwój przemysłu, jednak różnorodność skupionych tu instytucji (obok przemysłowych: handlowe, kredytowe, usługowe) zadecydowała o nowoczesności jego profilu gospodarczego 41. Na takim kierunku rozwoju Warszawy zaważyło kilka ważkich czynników, których znaczenie niełatwo zhierarchizować, niemniej jednak jest rzeczą pewną, że zdynamizowanie procesów demograficznych wyprzedziło industrializacją. Tę z kolei pobudziła budowa podstaw warszawskiego węzła kolejowego, ukończona w głównym zarysie ok. 1879 r. Usytuowanie w Warszawie koncentrycznego zbiegu magistralnych linii kolejowych na granicy obszarów kolei normalne- i szerokotorowych czyniło ją głównym punktem przeładunkowym. Utrzymała ona stanowisko monopolistycznego uprzywilejowania w tej dziedzinie kluczowej wagi dla wymiany towarowej w środkowowschodniej Europie, aż do 1903 r. Zaczęto wówczas budować sieć połączeń międzymagistralnych, eliminujących Warszawę jako jedyne centrum przeładunkowe 42. Rozwój warszawskiego węzła kolejowego był też podstawą zaopatrzenia ogromnego rynku wewnętrznego, a także zbytu warszawskiej produkcji przemysłowej kierowanej w dużej mierze na rynki wschodnie. Do tego wspomnieć trzeba kwestię zaopatrzenia fabryk w węgiel dowożony koleją z Zagłębia Dąbrowskiego i Śląska. Wobec ogromnej roli dróg żelaznych, rola Wisły była bardzo ograniczona. Drogą tą transportowano zaledwie 3,2% całego obrotu towarowego Warszawy 43. Równocześnie z przewrotem transportowym, jakim był rozwój 41 Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 302. 42 J. Braun, „Rozwój warszawskiego węzła kolejowego 1864 -1914", s. 289, 291, maszynopis pracy doktorskiej. 43 Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 122, 137-138. ; - ;: ' kolejnictwa, zadziałały inna bodźce ożywienia ekonomicznego: skutki reformy uwłaszczeniowej 1864 r. (widoczne w Warszawie od lat siedemdziesiątych), wprowadzenie przez Rosję w 1877 r. protekcyjnej polityki celnej (cło w złocie), zabezpieczającej m.in. interesy produkcyjne Warszawy, a także założenie warszawskiego Banku Handlowego. Ów korzystny splot okoliczności sprzyjających intensywnej industrializacji Warszawy, podobnie zresztą jak innych miast Królestwa, oddziaływał pobudzająco na pozostałe sfery życia gospodarczego: handel, rzemiosło, usługi, budownictwo, transport. Ilustruje to wzrost zatrudnienia: w warszawskim przemyśle w latach siedemdziesiątych (w handlu i bankowości w tym czasie niewiele mniejszy) — ponad dwukrotny, zaś w komunikacji i transporcie blisko sześciokrotny44. Poza Bankiem Handlowym, dawnym Bankiem Polskim (w 1885 r. przekształconym w Bank Rosyjski), oraz Dyskontowym (1871 r.) działało wiele innych domów bankowych starych rodów warszawskiej finansje-ry: Kronenbergów, Frenkla, Rosena, Blocha, Epsteina, Natanso-nów, Wertheimów, Wawelbergów. Powstała w 1882 r. Giełda Warszawska, towarzystwa kredytowe4S. W rezultacie ożywienia na tym polu, począwszy od lat osiemdziesiątych wskaźnik zatrudnienia w dziale handlu zaczyna wzrastać szybciej niż w przemyśle — w latach 1882 - 1897 wyniósł 17 - 22%, dla handlu i odpowiednio 33,2 - 36% dla przemysłu. Wielki handel międzynarodowy, dla którego zasadnicze znaczenie miała sytuacja komunikacyjna Warszawy, nie był marginesem jej życia gospodarczego. W owym czasie Królestwo liczące ok. 7 min ludności miało 1,3% udział w obrotach światowych (w 1938 r. 35-milionowa Polska — 1%), a przecież gros tych obrotów handlowych dokonywało się w Warszawie 46. Jakkolwiek nie ostała się teza o wielkoprzemysłowym charakterze Warszawy tych lat 47, to trzeba przyznać, że właśnie prze- 44 M.M. Drozdowski, A. Zahorski, Historia Warszawy, Warszawa 1972, s. 221. 45 R. Kołodziejczyk, „Warszawa kapitalistyczna", s. 30, 31, maszynopis pracy zbiorowej „Warszawa". 46 Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 301 - 302. 47 Por. S. Misztal, Warszawski okręg przemysłowy. Studium rozwoju i lokalizacji przemysłu, Warszawa 1962. - / 40 41 mysł był pierwszorzędnym czynnikiem dynamizującym procesy kształtowania się metropolii kapitalistycznej. Przemysłowy awans miasta wyraża się we wzroście liczby zakładów z 237 w 1876 r. do 469 w 1896 r., wartości produkcji z 17 937 715 rb. do 49 822 280 rb. przy znacznym stopniu zmechanizowania procesów produkcyjnych w wyniku zakończenia trwającego od lat czterdziestych przewrotu technicznego48. Strukturę gałęziową warszawskiego przemysłu lat siedemdziesiątych charakteryzował wysoki udział branży spożywczej (39,1% zatrudnionych) i niemal tyleż w stalowej (38,6%), zaś daleko za dwiema pierwszymi uplasował się przemysł skórzany (9,2% zatrudnionych). W 1903 r. obraz zmienia się zasadniczo. Na pierwszym miejscu znajduje się przemysł metalowy skupiający 42,9% zatrudnionych w przemyśle w ogóle, za nim o wiele skromniejszy ilościowo włókienniczy, który poprzednio (1,4% zatrudnionych) nie liczył się niemal wcale, spożywczy (10,2'%), drzewny (7,9%) i wreszcie skórzany (6%). Przeobrażenia te były skutkiem korzystnego usytuowania miasta na szlaku kolejowym. Połączenie z zagłębiem węglowym pozwoliło na transport wielkich potoków surowcowych, a postępy budownictwa kolejowego stworzyły popyt na szyny i inne stalowe elementy budowlane. Uruchomiona w 1879 r. Stalownia Warszawska na Pradze w 1882 r. dostarczyła 87% wszystkich szyn dla dróg żelaznych w Królestwie, a 22% dla tychże w cesarstwie 49. Niebagatelną też rolę odegrały procesy imigra-cyjne do Warszawy oraz inne, wspomniane na wstępie, czynniki ekonomiczne. Jednocześnie ulegają zmianie trendy rozwojowe w zakresie wielkości zakładanych przedsiębiorstw. O ile w latach siedemdziesiątych do 1886 r. powstaje najwięcej drobnych i małych (6-15 i 16-50 robotników), to w następnym okresie do końca wieku zakłada się więcej fabryk dużych, chociaż utrzymuje się jednocześnie ożywienie akcji założycielskiej zakładów średnich i ma- , łych 30. 48 J. Łukasiewicz, Przewrót techniczny w Królestwie Polskim, Warszawa 1963. « R. Kołodziejczyk, op. cit., s. 14, 16, 18, 22. . ; • 50 Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 158-159. .; ^ i'(,x>.~.~ . »i i 42 Geografia rozmieszczenia przemysłu warszawskiego ulegała zmianom. Z natury rzeczy jednak zmiany przestrzenne zachodziły po wolniej i w mniejszym zakresie niż zmiany w zatrudnieniu czy produkcji. Badania W. Prussa 51 wykazały, że w latach siedemdziesiątych nasycenie miasta zakładami przemysłowymi było duże (poza Wolą i Pragą), choć nierównomierne. Największe skupisko fabryk znajdowało się w Dzielnicy Zachodniej (31,6% zakładów miasta), w Muranowskiej (24,7%) i w Śródmieściu (12,7%). Najstarsza dzielnica przemysłowa Warszawy, Powiśle, posiadała 8,9% zakładów miasta. Pod względem zatrudnienia ta ostatnia wysuwała się jednakże na trzecie miejsce, zaraz za Muranowern (21,9% robotników warszawskich) a przed Śródmieściem (zaledwie 7,3%) przy bezspornym prymacie Zachodniej (28,5% robotników). Podobna kolejność wynikała z uszeregowania według wartości produkcji i stopnia mechanizacji. Wskaźniki te w sumie charakteryzują typ uprzemysłowienia dzielnic: w Śródmieściu znajdowało się wprawdzie wiele zakładów, w większości jednak drobnych, ^najsłabiej zmechanizowanych (tylko 0,6% KM, najmniej w mieście). Na Powiślu mieściło się mniej fabryk, ale były one większe, wielokrotnie bardziej zmechanizowane, skupiające znaczny odsetek proletariatu przemysłowego. Pod każdym względem w uprzemysłowieniu przodowała Dzielnica Zachodnia, najwyraźniej wszakże jeśli idzie o stopień zmechanizowania (55,2% KM miasta). W pierwszych latach nowego stulecia Dzielnica Zachodnia utrzymuje się nadal na pierwszej pozycji, ulegają jednak poważnym zmianom generalne proporcje, następują istotne przesunięcia przestrzenne. Ogólnie, w latach 1879 - 1904 zmniejszyły się dystanse w uprzemysłowieniu poszczególnych dzielnic, głównie awansem Pragi i Woli, kosztem Muranowa i Powiśla, a częściowo Dzielnicy Staromiejskiej, przy ustalonej pozycji Łazienkowskiej i Mokotowskiej. Cechą gospodarczą Warszawy owych lat, niemniej znamienną jak industrializacja, był wysoki udział rzemiosła w produkcji globalnej i zatrudnieniu. Współistnienie obu systemów wytwórczości było skutkiem wielkiej prężności rzemiosła, zdolnego dostosować się do kapitalistycznych warunków, a nawet skutecznej konku- 51 Ibidem, s. 178 i n. 43 rencji na rynkach zagranicznych (szewstwo warszawskie)52. Zatrudnienie w rzemiośle wzrosło w latach 1866 - 1894 ponad sześciokrotnie, wartość produkcji ponad dziewięciokrotnie. W strukturze branżowej rzemiosła największy procent zatrudnienia zanotowano w dziale odzieżowo-konfekcyjnym, gdzie z kolei 70 - 80% przypadało na szewstwo i krawiectwo. Ten dział produkcji rzemieślniczej wykazywał stale rosnącą dynamikę zatrudnienia, by w 1894 r. osiągnąć 61,7% wszystkich zatrudnionych w tej dziedzinie (w latach sześćdziesiątych wskaźnik ten wynosił 35,8%). Pod względem wartości produkcji na pierwszym miejscu jednak znalazło się rzemiosło branży spożywczej, druga wielka dziedzina wytwórczości rękodzielniczej. W sumie rzemiosło rozwijało się pod względem zatrudnienia szybciej nawet niż przemysł. Wielka rola rzemiosła w tak ważnym centrum przemysłowym, jakim stała się Warszawa w wyniku przemian industrialnych końca XIX w., była cechą specyficzną, wyróżniającą ją spośród innych ośrodków przemysłowych S3. Dzielnicowe kontrasty Nakreślona uprzednio charakterystyka miasta jako całości pozwala wprawdzie na pokazanie jego wzrostu, tendencji rozwojowych, niemniej jednak nie wydaje się wystarczająca dla pełnego obrazu, jako tła procesów modernizacji jego infrastruktury. Warszawa schyłku XIX w. to zatłoczony ekwipażami i dostatnio odzianymi przechodniami Nowy Świat — ulica najdroższych sklepów, najwspanialszych apartamentów w ozdobnych kamienicach, Al. Ujazdowskie zabudowane pałacykami, promenada elitarnego „towarzystwa". Drewniane, parterowe budy, rozjeżdżone błotniste ulice, obdarte chałaty żydowskiej biedoty na bydlęcym targu Pragi — to też ta sama Warszawa. Dostatnie, eleganckie Krakowskie Przedmieście i śmietniki Powiśla były szokujące nawet dla przywykłych do kontrastów społecznych ich mieszkańców. A jakże inna klientela odwiedzała dwa warszawskie ogrody 52 R. Kołodziejczyk, op. cit., s. 14; Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 189, 195. ^ . 53 Ibidem, s. 198. v 44 -Ulica Bugaj, rys. S. Pankiewicz publiczne, tak blisko siebie położone — Saski i Krasińskich. Nie tylko zresztą w kontrastach społecznych trzeba upatrywać odmienność i specyfikę różnych dzielnic warszawskich, decydującą o atmosferze ówczesnego miasta. Zbliżone do siebie statusem społecznym mieszkańców, sąsiadujące ze sobą Starówka i okolice Nalewek — to przecież dwa różne światy. Pejzaż ogrodniczej Woli i wyrastające obok kominy fabryczne Dzielnicy Zachodniej — to w istocie całkowicie odmienne warunki życia mieszkańców „zachodnich przedmieść". Wydaje się więc, że dla pokazania warunków życia celowe będzie przyjrzenie się temu miastu w przekroju dzielnicowym. Oczywiście trzy zasadnicze elementy — ludność, zabudowa i profil gospodarczy to jeszcze nie pełny obraz, ale jednak podstawa dla jego stworzenia. Tendencje rozwojowe dzielnic warszawskich pod względem 45 demograficznym są trudne do precyzyjnego ustalenia z powodu zmiany podziału administracyjnego w okresie międzyspisowym (1882 -1897) oraz okoliczności włączenia wojska skoszarowanego do liczby ludności w 1897 r. Nawet po uwzględnieniu wspomnianych deformacji, można wyodrębnić najszybciej zaludniające się cyrkuły. Największy przyrost ludności notowano na Pradze. W okresie międzyspisowym dokonał się on głównie dzięki inkorporacji w 1889 r. Natomiast po 1897 r. (obszar nie zmienił się do 1916 r.) notowano przyrost nadal dość intensywny (582,4 na 100 mieszkańców w 1897 r.) dzięki rozbudowie przemysłu na tym terenie 54. W lewobrzeżnej części miasta największą dynamikę wzrostu wykazywał Cyrkuł Jerozolimski, przy czym była ona wyższa w okresie międzyspisowym. Wiodąca rola przemysłu także w tej dzielnicy (Zachodnia) wydaje się bezsporna, a wśród przyczyn pierwotnych niewątpliwie najważniejszą było oddziaływanie (z reguły opóźnione o lat kilkanaście) usytuowanych tam linii i dworców kolejowych S5. Jeżeli pominąć Cyrkuł Powązkowski z powodu dużej liczby wojska tam skoszarowanego, to jako trzeci z uwagi na przyrost ludności wymienić trzeba Cyrkuł Bie-lański, zamieszkały głównie przez ludność żydowską. Znaczną rolę odgrywał tu czynnik ograniczenia rozbudowy przestrzennej pasem fortecznym z jednej strony, a z drugiej istotny wpływ miało zjawisko napływu Żydów wysiedlonych z cesarstwa. Zdecydowanie najsłabszy był rozwój ludnościowy cyrkułów Zamkowego i Nowo-świeckiego, mimo iż każdy z nich miał odrębny charakter społeczny. Stare i Nowe Miasto zamieszkałe było przez warstwy proletariackie i dolne drobnomieszczańskie. Nowoświecki ukształtował się odmiennie, jako dzielnica luksusowa, siedziba burżuazji, bogatego mieszczaństwa i ziemiaństwa. W ciągu całego okresu te dzielnice wykazują podobnie niską dynamikę wzrostu ludności. Złożyło się na ten stan kilka czynników: regres przemysłowy Dzielnicy Staromiejskiej, a także wchodzącej w skład Cyrkułu Nowoświeckiego części Powiśla, oraz wspomniany zamożny status mieszkańców Nowego Światu i okolic nie sprzyjający zagęszczeniu ludności56. Nie tłumaczą one wystarczająco tego zjawiska, skoro w okresie 54 M. Nietyksza, op. cit., s. 50 - 51. 55 J. Braun, op. cit., s. 310. 58 M. Nietyksza, op. cit., s. 52, tab. 16, 17, s. 56, 58 - 59. 46 międzyspisowym właśnie ubogie Stare Miasto, nie bogaty Nowoświecki, wykazywało mniejszą dynamikę zaludnienia, a proces wycofywania przemysłu Dzielnicy Staromiejskiej trwał także później. Jednocześnie nie należy chyba wiązać upadku znaczenia gospodarczego Powiśla z małym przyrostem ludności w Cyrkule Nowoświeckim, skoro przemysłowa część Powiśla znajdowała się poza jego granicami, na południe od AL Jerozolimskich. W Warszawie lewobrzeżnej największą dynamikę wzrostu liczby mieszkańców można było zaobserwować na terenie zachodnich cyrkułów, przy czym w pierwszym okresie do 1897 r. większy był przyrost na północy (Cyrkuł Bielański), natomiast później ten punkt ciężkości przesunął się bardziej na południe Dzielnicy Zachodniej. Warto też wspomnieć, jak na podstawie spisu 1882 r. ówczesna prasa57 scharakteryzowała cyrkuły pod względem demograficznym. Najbardziej (w 50% i powyżej) zasiedlone przez ludność żydowską były cyrkuły Bielański i Powązkowski, co pokrywa się w zasadzie z funkcjonalnie i historycznie ukształtowaną Dzielnicą Muranowską, oraz Praski. Najmniej zaś zamieszkałe przez tę ludność (poniżej 15%) to Zamkowy (Stare Miasto), Nowoświecki i Łazienkowski (Śródmieście i Powiśle, Dzielnica Łazienkowska). Cyrkuły najbardziej dzielne, zarazem o największym procencie analfabetów (62 - 66%) i jednocześnie najuboższe — to także Bielański, Powązkowski, Wolski i Praski. Najzamożniejsze — to Soborowy, Zamkowy i Nowoświecki, średnio zamożne — Jerozolimski i Łazienkowski. Powązkowski został określony jako najbardziej rzemieślniczy. Do najuboższych należały dzielnice Muranowską i Praska, zamieszkałe w większości lub w połowie przez biedotę żydowską. Niejasna jest pozycja Powiśla, które w podziale administracyjnym znalazło się w obrębie trzech cyrkułów: Zamkowego, Nowoświeckiego i Łazienkowskiego. Była to wszak dzielnica wielkoprzemysłowa, plasująca się na trzecim miejscu w mieście pod względem zatrudnienia, wartości produkcji i mechanizacji. Ale ów wielkoprzemysłowy charakter miała zasadniczo ta część, która należała do Cyrkułu Łazienkowskiego. Można przyjąć zatem, że była to dzielnica biedna, skoro na jej pozycję średnio zamożnego 57 „Zdrowie" 1887, nr 16, tab. III. 47 Ulica Rybaki cyrkułu złożyły się eleganckie okolice Al. Ujazdowskich i robotnicze Ludnej, Czerniakowskiej, Przemysłowej. Niewielkie fabryki Śródmieścia były zlokalizowane głównie przy ulicach Nowy Świat (7 zakładów), Królewskiej (5), Krakowskim ^Przedmieściu (4), Miodowej, Długiej, Ordynackiej, Daniłowiczowskiej (po 3), czyli przy „najlepszych" 5S. Wydaje się, że centra produkcji rzemieślniczej — Cyrkuł Powązkowski, po części Bielański, a z pewnością i Stare Miasto — były bardzo biedne. Potwierdza to spis sanitarny z 1892 r. Większość ulic Starego Miasta zaliczono do tych o największym odsetku mieszkań jednoizbowych (ponad 70%). Podobnie było z Powiślem, następnie Cyrkułem Bielań-skim, częściowo Dzielnicą Zachodnią. Jak mieszkali warszawiacy z Pragi i Śródmieścia, Starówki 58 W. Pruss, Rozwój przemyslu warszawskiego w latach 1864 -1914, Warszawa 1977. 48 i Woli? Spis z 1882 r., którego celem było rozpoznanie sytuacji mieszkaniowej w mieście ze względu na podejmowane w tym czasie inwestycje komunalne, dostarcza konkretnych informacji w tej dziedzinie. Rodzaj, standardy i wyposażenie zabudowy cyrkułów przedstawione w tabeli 7 dość dobrze charakteryzują poszczególne dzielnice miasta. Analiza tabeli daje nam obraz zabudowy Śródmieścia — cyrkułów: Zamkowego, Soborowego i Nowoświeckiego — w większości murowanej, o najmniejszej liczbie budynków parterowych (większość jedno- i dwupiętrowych), a największym odsetku domów wyższych, średnio zaludnionych posesjach. Tereny te miały wprawdzie najmniejszy odsetek posesji wyposażonych w studnie, ale za to część dysponowała wodą bieżącą z wodociągu. Znaczna większość nieruchomości śródmiejskich posiadała podwórza brukowane. Gęstość zabudowy eliminowała liczne ogrody. Cyrkuły Zamkowy, Soborowy miały niewielki odsetek posesji z ogrodami, Nowoświecki niemal dwa razy tyle, najuboższy pod tym względem był Cyrkuł Bielański. Zaskakujący jest niewiele wyższy pro- Ulica Karowa 4 — Początki infrastruktury... 49 Ta bel a 7 Budynki mieszkalne i ich wyposażenie w 1882 r. według cyrkułów (w %>)a Ń 1 V , v OJ OJ OJ CJ OJ i CJ nj i 'o? E 6 S C — 3 - ź (U ••-. (^ cff (y $ „S OJ - S 5 M S % ° X o X O ^j O oj C C OJ "O 0) fc* ^ Cyrkuł C | c c G ^ C L o L C L C B '5 'S N ft "t? -N 3 •» s T3 ^ 1 5 "O "L •O* •« •D — • •O -^ •a c 13 O •« .fl 0) OJ y w n « to a, w OJ & 11*6 3 ^ p [_, 3 ą - B fc « 'c l>> 0 ° O O -« >i H E n -o 0] G n - m ń n 21 m E «0 L1 C O PH Ot ^ B< N Zamkowy 68,2 31,5 38,6 18,3 21,8 16,8 25,6 80,6 30% 167 4,8 17,4 Soborowy 68,3 31,5 37,0 21,8 27,3 10,8 50,4 95,9 41% 138 5,4 8,2 Bielański 43,4 56,6 46,7 35,2 10,5 7,6 28,7 180,4 90,6% 163 3,2 15,6 Powązkowski 36,9 63,0 65,7 18,7 10,6 4,7 56,4 92,4 92% 672 20,0 58,1 Wolski 50,7 48,9 60,9 19,5 13,1 5,3 57,4 89,7 89% 391 13,8 39,2 Jerozolimski 49,4 50,5 59,3 14,6 13,4 12,2 44,6 98,4 86% 644 18,1 28,4 Łazienkowski 57,8 42,0 50,3 22,7 12,6 13,9 41,0 83,0 81% 413 18,0 32,5 Nowoświecki 68,8 30,9 45,4 18,4 20,7 14,4 51,0 85,7 65% 296 11,2 20,1 Praski 20,8 79,1 79,5 14,0 5,7 0,8 32,0 76,8 90% 192 5,8 68,0 a Za 100"le przyjęto ogólną liczbę posesji w cyrkule. Zródlo: Rezultaty spisu jednodniowego..., cz. 2: Statystyka zabudowań... cent nieruchomości z ogrodami na Pradze, gdzie kwestia braku wolnej przestrzeni nie odgrywała roli. Najniższy odsetek budynków murowanych miała Praga i Cyrkuł Powązkowski. O ile jednak Powązkowski był najbogatszy w ogrody, o tyle Praga nawet pod tym względem była upośledzona. W latach osiemdziesiątych było to istotnie przedmieście, i to bardzo liche. Najuboższy poza tym rejon miasta (Powązkowski) był wszak największym rezerwatem zieleni w mieście (zadrzewione cmentarze). Rzecz charakterystyczna, że poza najgęściej zabudowanymi terenami Starego Miasta i okolic ogromna większość nieruchomości posiadała własne studnie. Wskazywałoby to z jednej strony na niewielki zasięg i jeszcze mniejszą wydajność ówczesnego wodociągu, z drugiej zaś — na zaspokajanie potrzeb w tej dziedzinie wodą studzienną. Wyjąwszy najsłabiej zaludnioną Pragę i krańcowo odmienny Cyrkuł Bielański, w całym mieście występuje dość równomierny, wysoki wskaźnik zaludnienia posesji. Ponad dwukrotnie wyższy wskaźnik zaludnienia występuje natomiast w Cyrkule Bielańskim. Cyrkuł ten znajdował się na trzecim miejscu pod względem udziału budynków drewnianych w ogólnej zabudowie, miał najwyższy procent budynków jednopiętrowych, co było równoznaczne z naj- 50 większym zagęszczeniem mieszkań przy minimalnym stopniu zazielenienia dzielnicy. Odrębność poszczególnych fragmentów miasta związana była w dużym stopniu z ich profilem gospodarczym. Warszawa schyłku Xix w. _ to miasto silnie uprzemysłowione, a zarazem potężne centrum handlowe. Obie te funkcje gospodarcze wywołują całkiem inne skutki w sferze materialnej i społecznej, widoczne na każdej ulicy. Co więcej, na odmienność krajobrazu gospodarczego składa się także lokalizacja poszczególnych gałęzi przemysłu. Na początku omawianego okresu specyfika branżowa przemysłu poszczególnych dzielnic jest wyraźna. W Dzielnicy Zachodniej dominował w równej mierze metalowy i spożywczy (razem blisko 86% wszystkich fabryk miasta), na dalszych pozycjach znajdował się papierniczy i mineralny. W 1904 r. poza przemysłem garbarskim (który wyraźnie wycofywał się z tego terenu), w dzielnicy tej reprezentowane były wszystkie branże przemysłu, przy czym na czoło wysunął się papierniczy. W Dzielnicy Muranowskiej początkowo zdecydowanie przeważał przemysł garbarski (85,2% ogółu zakładów), po nim zaś włókienniczy (50,2%) i konfekcyjny (34,4fl/o). Pod koniec omawianego okresu obserwuje się ogromny regres włókienniczego (spadek do 8,4% liczby wszystkich fabryk), a w konfekcyjnym znaczną koncentrację, bo przy spadku liczby zakładów wzrasta zatrudnienie, wartość produkcji, mechanizacja. W dalszym ciągu prymat należy do garbarskiego, choć w wyniku koncentracji zmalał odsetek zakładów. W Śródmieściu początkowo reprezentowane są w zasadzie 4 gałęzie: konfekcyjna, drzewna, metalowa, chemiczna (kolejno wg odsetka zakładów), przy czym gros zatrudnienia, a także wartości produkcji przypada na konfekcyjną. Inne gałęzie przemysłu reprezentowane były przez zakłady drobne. Dzielnica Łazienkowska nie miała wyraźniejszej specyfiki branżowej, choć w 1879 r. przeważał przemysł papierniczy nad konfekcyjnym, włókienniczym i spożywczym. Na Powiślu przodowaiy branże: drzewna, włókiennicza i metalowa. W 1904 r. reprezentowane są już niemal wszystkie, ale wydatnie zmniejsza się udział metalowej. Na Starym Mieście także wzrasta liczba zakładów różnych branż, ale znika z dzielni- 51 cy przodujący dawniej przemysł chemiczny i mineralny, ogromnie kurczy się udział metalowego. W latach siedemdziesiątych specyfikę Mokotowa stanowiła wyłączność produkcji mineralnej —' innych zakładów tam nie było. W końcu okresu przeciwnie: zabrakło mineralnego, pojawiły się papierniczy i chemiczny. Największe zmiany w uprzemysłowieniu zaszły w latach 1879 -- 1904 na Woli i Pradze. Dotyczy to głównie ilości zakładów, ale zmienił się także profil branżowy tych dzielnic. Na Woli początkowo były tylko 3 typy zakładów: papiernicze, mineralne i metalowe. W 1904 r. były już reprezentowane wszystkie gałęzie z wyjątkiem poligrafii, ale na czele usytuowały się fabryki nowe na tym terenie: garbarnie, włókiennicze i chemiczne. Przemożna okazała się dążność do modelu wielobranżowego, tak jak w całym mieście. Na Pradze w latach siedemdziesiątych rozwinęły się 4 gałęzie przemysłu: chemiczna, drzewna, spożywcza i metalowa. W 1904 r. reprezentowane tam były niemal wszystkie branże, wyjąwszy papierniczą i poligraficzną. Praga awansując znacznie w zakresie uprzemysłowienia uzyskała wyraźnie wielogałęziową strukturę 59. Reasumując trzeba stwierdzić, że w ciągu ostatniego ćwierćwiecza XIX w. warszawski pejzaż przemysłowy uległ znacznym przeobrażeniom tak pod względem geografii rozmieszczenia, profilu branżowego, jak rozmiarów. Zmieniło się w związku z tym oblicze dzielnic miasta. Najmniej przeobraził się przemysł dzielnic Łazienkowskiej i Mokotowskiej, a także Zachodnia Dzielnica Przemysłowa utrzymała swój charakter. Przemysłowy koloryt Mura-nowa przetrwał do końca wieku i dalej, tak jak przewaga garbarni na tym terenie, ale znikła z tej części miasta większość fabryk włókienniczych. W przemyśle śródmiejskim najbardziej znamienne były zmiany ilościowe i większa różnorodność branżowa. Na Powiślu, prócz analogicznych procesów, znamienny był fakt spadku aktywności przemysłowej dzielnicy oraz upadek dawnych gałęzi pierwszoplanowych. Ze Starego Miasta zniknął także przemysł metalowy, oddając pierwszeństwo nowym fabrykom włókienniczym i konfekcyjnym. Odmieniło się oblicze produkcyjne Woli i Pragi, urosłych w ciągu omawianego ćwierćwiecza do roli dzielnic przemysłowych. 59 Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 181 - 187, tab. 36 - 42. 52 Poza przemysłem, obok wymiany towarowej obsługującej rynki krajowe, ogromną rolę w kształtowaniu krajobrazu gospodarczego miasta odgrywał handel wewnętrzny. Typowo handlowymi dzielnicami były: Muranowska, Praga (zwłaszcza od«lat osiemdziesiątych), w znacznym stopniu Dzielnica Zachodnia oraz city w rejonie ul. Marszałkowskiej 60. Na Pradze koncentrował się handel hurtowy, głównie targi bydlęce, Dzielnica Zachodnia, zasadniczo ośrodek przemysłowy, była jednocześnie poważnym centrum handlu hurtowego. Pobliże dworca kolejowego wpłynęło na usytuowanie magazynów, składów zaopatrujących zakłady produkcyjne okolicy, domów handlowych, agentur, komisów. Na ulicach: Grzybowskiej, Elektoralnej, Twardej, a zwłaszcza na Granicznej skupiło się ok. 20% warszawskich domów handlowych, 45% kantorów agencyjnych lat siedemdziesiątych. Tendencje lokalizowania na tym terenie hurtowych placówek handlowych w następnych dziesięcioleciach potęgowały się wraz z rozwojem przemysłu tej dzielnicy. W latach dziewięćdziesiątych funkcjonowało tam 60% ogólnej liczby domów handlowych miasta, 90% wszystkich magazynów materiałów budowlanych, 65% składów węgla 61. Zbliżony profil handlowy cechował niedaleką ul. Marszałkowską. Jej najbliższe okolice — to u schyłku stulecia ścisłe Śródmieście, centrum miasta pełniące funkcje usługowo-handlowo-biu-rowe. Dzielnica Muranowska — to ogromne skupisko tradycyjnego drobnego handlu żydowskiego. Osiedlający się w Warszawie w latach osiemdziesiątych „Litwacy" — ludność żydowska napływająca z cesarstwa — lokując się głównie w tej dzielnicy, a także od północy w Zachodniej i na Pradze, zasilała szeregi średnich i drobniejszych kupców, mniej zaś drobne rzemiosło, drugie z kolei źródło utrzymania tamtejszych mieszkańców62. Odmiennie 60 Por. S. Herbst, Ulica Marszalkowska, Warszawa 1949; S. Wojtowicz, Dzieje Pragi, Warszawa 1934; B. Singer, Moje Nalewki, Warszawa 1959; J.S. Bystroń, Warszawo, Warszawa 1949; J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe... 61 W. Pruss, Zachodnia Dzielnica Przemysłowa [w:] Wielkomiejski roz-wój Warszawy..., s. 225 - 226. •2 Do Warszawy docierały przeważnie grupy zamożniejszych, najbiedniejsi osiadali tuż za granicą cesarstwa. 53 jednak niż w sąsiedniej Dzielnicy Zachodniej rysowała się struktura branżowa handlu: na Nalewkach, Gęsiej i najbliższych przecznicach koncentrował się obrót towarami tekstylnymi i konfekcyjnymi.- Wyraża się to we wskaźnikach procentowych: 56,4% i 50% wszystkich placówek handlowych tej branży w mieście w przededniu I wojny. Połowę z nich stanowiły magazyny i składy, resztę sklepy detaliczne 63. Czy tak nakreślony obraz warszawskich dzielnic w jakimś stopniu zgadza się z tym, jaki pozostał w oczach ówczesnych? Warto w tym celu sięgnąć do literatury wspomnieniowej, aczkolwiek sprawy te nie często zaprzątały uwagę autorów. Być może tak przywykli do tych kontrastów, iż uważali je za sprawę normalną, nie bardzo godną utrwalenia w pamięci następnych pokoleń. We wspomnieniach tego okresu jako najbiedniejsze dzielnice Warszawy jawią się Starówka i okolice, następnie rejon Grzybow-skiej od Granicznej do Towarowej. Szczególnie Stare Miasto wspominano jako dzielnicę szalenie specyficzną, zamieszkaną przez doły społeczne Warszawy XIX w. J. Galewski — dziecko rzemieślniczej rodziny, początkowo mieszkającej na Królewskiej, z biegiem lat przeprowadzającej się coraz dalej od Śródmieścia na zachód, by na koniec osiąść przy ul. Grzybowskiej — pisał o Starówce, że było to całkiem inne miasto, inni ludzie, ulice ciemne, smrodliwe, o złej sławie. Podobnie przemysłowa część Powiśla uchodziła w opinii ówczesnych warszawiaków — jak przekazuje tenże autor — za siedlisko „grandy warszawskiej", choć jego zdaniem niesłusznie. Nadwiślacy, Powiślacy — utożsamiani byli przez mieszkańców górnego miasta z łotrami, łobuzami, a tereny poniżej skarpy zwano miejscem rozbojów84. Odmienny charakter miały zachodnie i południowe krańce miasta. Tereny Woli przed industrializacją lat dziewięćdziesiątych były domeną 63 B. Raczkowski, Północno - zachodnia dzielnica Muranów [w:] Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 252. * 64 K. Wroczyński, Z moją 'młodością przez Warszawę, Warszawa 1957, s. 74; J. Galewski, L. Grzeniewski, Warszawa zapamiętana. Ostatnie lata XIX stulecia, Warszawa 1961, s. 37, 39, 43, 80, 125; H. Fukier, Wspomnienia staromiejskie, Warszawa 1959, s. 13. ogrodnictwa65. Zresztą we wszystkich niemal pamiętnikach i wspomnieniach Warszawa lat siedemdziesiątych to miasto zieleni i ogrodów. Dopiero od połowy następnego dziesięciolecia przybiera na sile charakterystyczny dla szybko rosnących miast kapitalistycznych proces wypierania zieleni przez zabudowę. Z ogrodniczą Wolą sąsiadowała gmina Czyste. Po zniszczeniu lasku w latach osiemdziesiątych stała się na przekór nazwie jedną z najbrzydszych okolic miasta: bagna zasypane śmieciami i nawozem, grząskie ulice składały się na obraz Czystego jako „bajora cuchnącego błota" 68. Podobne wrażenie sprawiała Ochota przy Rogatkach Jerozolimskich, gdzie glinianki także zasypywano śmieciami, a ponadto była tam zlokalizowana fabryczka pudre-tów — nawozów z nieczystości kloacznych. W okresie budowy wodociągu lindleyowskiego glinianki zaczęto zasypywać ziemią wydobytą z terenu filtrów na Koszykach 67. Rzecz ciekawa, jak niewiele miejsca w pamięci warszawiaków zajęła Praga. Jeśli pisano, to najczęściej o Bródnie, w związku z nowym cmentarzem. Nawet J. Galewski, tak szczegółowo malujący wizerunki wielu ulic warszawskich, o Pradze pisze raczej zdawkowo. Przyczyna leżała chyba w tym, że piszący sporadycznie tylko wywodzili się z prawobrzeżnej części miasta, a nie mieszkając tam, z rzadka bywali na „przedmieściu Pradze", jeśli nie liczyć okazji wyjazdowych z praskich dworców. Niezachęca-jący wygląd tej części miasta, szczególnie po inkorporacji nędznych przedmieść, ulega jednak pewnym zmianom na lepsze w początkach XX w. Warto na koniec podkreślić, że cechą istotną Warszawy ostatniego ćwierćwiecza XIX w. było zróżnicowanie poszczególnych jej dzielnic, ich specyfika związana z narodowością mieszkańców, a potem z profilem gospodarczym, a także kontrasty społeczne sąsiadujących terenów. 65 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 70; E. Jankowski, Wspomnienia ogrodnika, oprać. A. Szwejcerowa, A. Brachfogel, Warszawa 1972, s. 22 i n. 66 „Tygodnik Polski" 1903, nr 19, s. 290. 67 Zbiory Przyborowskiego, t. IX, s. 241, t. XVII, s. 236. 54 55 !| Władze miejskie Począwszy od 1842 r., po zlikwidowaniu elementów samorządu, Zarząd Miejski otrzymał nazwę magistratu, która była obowiązująca przez cały okres rządów rosyjskich w mieście. Przywrócenie samorządu miejskiego w 1861 r. okazało się efemeryczne, a represyjny charakter postanowień Komitetu Urządzającego do Spraw Królestwa Polskiego w przedmiocie Zarządu Miejskiego oznaczał praktycznie sprowadzenie funkcji magistratu do roli administratora pod ścisłą kontrolą Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Ustawa z 22 VII 1870 r.68 ustalała kompetencje magistratu w zakresie poboru podatków (kasy miejskie prowadziły rachunkowość i asygnowały wypłaty), sporządzania projektu budżetu i zmian w zakresie gospodarki miejskiej (poza prawem nadawania im mocy obowiązującej bez zatwierdzenia władz wyższych) oraz nadzoru nad własnością miasta, targowiskami, targami, miarami, wodociągami, handlem i przemysłem, cmentarzami, porządkiem bruków, dróg miejskich, mostów, ogrodów i parków publicznych. Magistrat podlegał na miejscu naczelnikowi kraju, poza tym bezpośrednio Ministerstwu Spraw Wewnętrznych w Petersburgu. Spod kompetencji magistratu wyłączono sprawy opieki społecznej, lecznictwa, oświaty, nadzoru budowlanego, kontroli ruchu ludności, ogłaszanie praw i rozporządzeń rządowych, odbieranie przysiąg poddańczych, poświadczanie dowodów oraz kwestie związane z ofiarnością społeczną. Cały ten zakres spraw miejskich przekazano oberpolicmajstrowi. Magistrat stał się więc Zarządem Miejskim składającym się z mianowanego przez Ministerstwo prezydenta oraz urzędników, stanowiąc ostatnie ogniwo w łańcuchu administracji państwowej69. Finansowanie gospodarki miasta z budżetu miejskiego tylko w ograniczonym zakresie zależało od magistratu. Ustalenie budżetu należało do specjalnego Komitetu, który składał się z gubernatora, oberpolicmajstra, prezydenta, członka okręgu żandarmerii, 68 Wysoczajsze utwierżdiennije 22 ijula 1870 g., „Żurnał Komitieta" 1871; Warszawa, pod red. T. Żebrowskiego, Warszawa 1919, s. 49; A. Suligowski, op. cit., t. I, s. 14-21; S. Dziewulski, H. Radziszewski, Warszawa, t. II, Warszawa 1913, s. 12. 69 A. Suligowski, op. cit., t. I, s. 18; Warszawa..., s. 49. 56 czterech urzędników skarbowych i czterech obywateli miasta. Poza zatwierdzonym przez Ministerstwo budżetem magistrat miał prawo dysponować sumą zaledwie 150 rb. (wyjątkowo 300) według własnego uznania, wszelkie wydatki ponad tę sumę nie przewidziane budżetem (ale jedynie do 1000 rb.) musiały zyskać aprobatę gubernatora warszawskiego. A więc wszystkie inwestycje miejskie, z reguły przekraczające owe limity, musiały być rozpatrzone przez Ministerstwo i zatwierdzone „najwyżej", czyli uzyskać zezwolenie podpisane przez cara. Od 1870 r. w Zarządzie Miejskim wprowadzono język rosyjski jako urzędowy, co w praktyce oznaczało dla mieszkańców znaczne utrudnienie kontaktów z władzami miejskimi 70. Głównym celem tych zmian o wyraźnie represyjnym charakterze było pozbawienie buntowniczego miasta wszelkich cech stołeczności, zrównania z innymi miastami gubernialnymi, co zresztą expressis verbis zostało sformułowane. Ustawa zastrzegała tymczasowy charakter postanowień, jak informowało końcowe wskazanie dla opracowania reformy zarządu miasta Warszawy71. De facto jednak owa reforma nigdy nie doczekała się nawet projektu, nie mówiąc o realizacji. Nie od razu jednak Warszawa miała przekonanie o złudności zapowiedzianych reform. Nawet tak dobrze zdawałoby się poinformowany autorytet w tych sprawach, jak prezydent, jeszcze w 1879 r. publicznie, na łamach prasy wspomniał o projektowanej zmianie dotychczasowych władz miejskich — wyraźnie mówiło się wówczas o wprowadzeniu samorządu, o radzie miejskiej. Nadzieje takie były tym bardziej umacniane, że wcześniej jeszcze w całym imperium wprowadzono samorząd miejski i gminny. Trafnie więc określił tę sytuację J. Cegielski w swej monografii72, powiadając, że Kongresówka pozostawała w cesarstwie swoistym „rezerwatem" zacofania systemu zarządzania, gdzie ludność miast została pozbawiona prawa udziału we władzach lokalnych. 70 Wysoczajsze utwierżdiennije..., A. Suligowski, op. cit., t. I, s. 23; Warszawa..., s. 49; S. Górski, Gospodarka finansowa m. Warszawy, Warszawa 1906, s. 19; S. Kutrzeba, Historia ustroju Polski w zarysie, Warszawa 1947, s. 140; Warszawa..., s. 50. * 71 Wj/soczajsze utwierżdiennije...; A. Suligowski, op. cit, t. I, s. 16. 72 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 20. 57 Całkowite podporządkowanie władz miejskich odległym władzom państwowym, nie mówiąc już o ograniczeniu kompetencji, było przyczyną niesłychanych trudności w podejmowaniu prób modernizacji wyposażenia komunalnego miasta, czy w ogóle przystosowania gospodarki miejskiej do zmieniających się warunków funkcjonowania organizmu miejskiego przekształcającego się w wielkomiejski ośrodek przemysłowy, aczkolwiek próby takie czyniono, i to z powodzeniem. Adolf Suligowski73 powiadał, że nawet sprawy pozostawione w gestii magistratu nie mogły być samodzielnie przez niego rozstrzygane bez ingerencji czy to oberpolicmajstra, czy gubernatora, ewentualnie urzędu gubernialnego. I tak np. zarząd targami należał wprawdzie do magistratu, ale wyznaczanie dni targowych — do urzędu gubernialnego. Jeśli nowe zasady finansowe dla Zarządu Miejskiego z 27 11903 r. zezwalały magistratowi na prowadzenie robót miejskich we własnym zakresie (jeżeli koszt nie przekraczał 5 tyś. rb.) to i tak nie miało to wielkiego znaczenia w praktyce, skoro zwykłe naprawy urządzeń komunalnych przewyższały tę sumę, nie wspominając o inwestycjach. W ten sposób każda inicjatywa gospodarcza władz miejskich bywała w drodze od magistratu do podpisu cara przeciągana latami albo i całkiem niweczona, jeśli nie zdobyła uznania w Petersburgu. Tak było z warszawskimi bulwarami, trzecim mostem, centralną rzeźnią, regulacją ul. Oboźnej i innymi drobniejszymi zamierzeniami. Inni współcześni publicyści przyznawali dużą wagę osiągnięciom gospodarki komunalnej w czasach prezydentury Starynkie-wicza, ale poddawali ostrej krytyce system finansowy, głównie strukturę wydatków budżetowych. Fatalne dla stanu miasta okazało się przeciążenie budżetu warszawskiego wydatkami na policję, żandarmerię, straż ogniową, sądownictwo, kosztem wydatków na oświatę, opiekę społeczną i lecznictwo. Widziano jednostronny charakter inwestycji komunalnych, które modernizowały tzw. „zewnętrzny porządek miasta", nie obejmując zasięgiem tak niezbędnych urządzeń, jak tanie łaźnie miejskie, nie licząc już braku „kulturalnych instytucji miejskich w rodzaju wystaw, muzeów, czytelni" czy miejskich domów robotniczych. Niekorzystne rezul- 73 A. Suligowski, op. cit., t. I, s. 24 - 29. taty gospodarki finansowej wynikały z ingerencji władz wyższych, które egzekwowały na rzecz skarbu proporcjonalnie 3 razy więcej niż z Moskwy, 1,5 rażą więcej niż z Petersburga, oraz ich decyzji w zakresie struktury wydatków preferujących cele polityczne kosztem potrzeb bytowych i kulturalnych mieszkańców Warszawy. Ponadto niewłaściwy był system poboru podatków miejskich, w którym „cały ciężar utrzymania machiny miejskiej spoczywał na właścicielach realności z pominięciem osób nie posiadających domów, a korzystających z dogodności miasta" 74. Nie dotyczy to bynajmniej wielkiego przemysłu warszawskiego, niewspółmiernie mało świadczącego na rzecz budżetu miejskiego. W 1897 r. podatki bezpośrednie od nieruchomości stanowiły 31'% dochodów budżetowych, a takowe od przemysłowców zaledwie 9,5%. W sumie ówczesny świadek oceniał gospodarkę finansową miasta jako „rozkładową", lecz winił za ten stan rzeczy nie Zarząd Miejski, który nieraz czynił więcej niż należało, ale system, w którym wypadło mu działać 1S. Stanowisko to było w zasadzie zgodne z tym, co głosił A. Suligowski78. Dopiero późniejsze lata powojenne przyniosły odmienne interpretacje. Z czasem zróżnicowaną ocenę polityki gospodarczej władz miejskich i państwowych we współczesnej publicystyce zastąpiła zbitka pojęciowa władz zaborczych, przy pomocy której potępiano ryczałtem wszystkie poczynania Zarządu Miejskiego, władz krajowych i Petersburga. Przykładem służy np. monografia dziejów Woli 77, gdzie czytamy: „Moskale postanowili Wolę zohydzić i zrobić postrachem Warszawy". W książce Warszawa Prusa i Gierymskiego Artur Międzyrzecki 78 pisze, że wesoła Warszawa pretendująca do miana „Paryża Północy" była miastem, któremu rokowano wspaniałą przyszłość, dalej zaś: „to samo miasto biło wszystkie, bodaj najsmutniejsze rekordy zaniedbania i opieszałości w budowie miejskich urządzeń", co już dość daleko odbiega od faktycznego stanu. 74 S. Górski, op. cit., s. 2, 21, 23-25, 32, 34. 73 Ibidem, s. 40. 76 A. Suligowski, op. cit., t. I, s. 25. 77 Wola ongi i dziś, Warszawa 1938, s. 28. 78 A. Międzyrzecki, op. cit., s. 13. 58 59* Odmienną opinię wyraża Stanisław Siegel79: „Warszawa jako stolica Królestwa i siedziba namiestnika carskiego była w tym szczególnym położeniu, że doznawała zawsze (choć nieraz z konieczności), poparcia ze strony rządu carskiego. Jakkolwiek dobrodziejstwo to było połączone przeważnie z dużym wysiłkiem jej protektorów i każdorazowych gospodarzy na ratuszu zmuszonych używać różnych wybiegów «dyplomatycznych» dla obejścia i przełamania biurokratyzmu wynikłego z zupełnego — w drobiazgach nawet — podporządkowania cesarstwu, mimo to zawsze wychodziło ono na korzyść miastu, przyspieszając jego rozwój, europeizację i wyposażenie w takie urządzenia i zdobycze techniki, jakich nie posiadała w tym czasie stolica Rosji. Pęd do gospodarczego rozwoju Warszawy, jaki cechuje w. XIX, był wynikiem tendencyjnej polityki rządu carskiego, pragnącego w ten sposób odwrócić uwagę społeczeństwa od aktualnych spraw politycznych, zwłaszcza po 1863 r." To ostatnie zresztą, zdaniem autora, w dużym stopniu się powiodło, bo faktem był wzrost lojalności większej części społeczeństwa zajętego indywidualnym dorabianiem się „dla dobra kraju", ograniczenie postulatów narodowych do większej swobody życia politycznego i kulturalnego, autonomii Królestwa na wzór galicyjski. Trudno dziś zgodzić się z tezą, że Warszawa, jako stolica zwłaszcza, doznawała poparcia ze strony rządu. Ale w twierdzeniu tyczącym się stosunku władz miejskich do miasta tkwi doza prawdy, trafnego odczytania zawiłej historii kształtowania się wielkiej metropolii kapitalistycznej na przełomie wieku. Wydaje się bowiem, że rozwój Warszawy tego czasu był wypadkową unifikacyjnych, nieprzychylnych działań władz państwowych 80, zmierzających do całkowitego podporządkowania interesów miasta interesom państwa lub jego agend, a konstruktywną, zaangażowaną działalnością władz miejskich, zmuszonych dbać o dobro miasta przynajmniej na polu „zewnętrznego porządku" z powodu żywiołowego wzrostu ludności, zabudowy, przemysłu wraz z ich konsekwencjami. Ale nie tylko samorzutne procesy rozrastania się organizmu miejskiego, stawiające problemy „gos- 79 S. Siegel, op. cit., s. 1-4. 80 Poza Komitetem Urządzającym należy wymienić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Wojny, Finansów i Komunikacji. 60 podarzom na ratuszu" były powodem owej antynomii celów najwyższego i najniższego szczebla administracji zaborczej. Niebagatelną rolę odgrywała kwestia osobistych interesów prezydenta, oberpolicmajstra, naczelnego inżyniera miasta czy innych, pragnących się wykazać na stanowisku, które im powierzono, zasłużyć energiczną, skuteczną działalnością na dalszy awans w biurokratycznej hierarchii władzy carskiego państwa. Nieprzypadkowo najbardziej aktywny, zasłużony dla „zewnętrznego porządku miasta" oberpolicmajster M. Klejgels wprost z Warszawy zawędrował na analogiczne stanowisko w Petersburgu. Jednocześnie, jak wskazuje casus paryskich reform Haussmanna, niemałą wagę miała okoliczność związku politycznego i społecznego porządku, na którym zaborcy najbardziej należało, z porządkiem ulic, stanem sanitarnym nie grożącym epidemiami, czy nawet „dwornikami" strzegącymi mienia lokatorów, a zarazem śledzącymi podejrzanych politycznie. Instrukcja dla dorożkarzy wydana przez policję służyła szczegółowymi przepisami ku wygodzie pasażerów, ale nakazywała też dokładne przyjrzenie się osobom wożonym, w celu rozpoznania na żądanie policji. Tak było z wielu innymi kwestiami komunalnymi pozostającymi pod nadzorem policyjnym. Wszystkie niemal poważniejsze inwestycje miejskie zostały przeprowadzone wysiłkiem władz miejskich, pokonujących nie tylko trudności prawno-finansowego statusu magistratu, ale także opory władz wyższych, jak np. sprawa kanalizacji, którą uznano za zbytek w Petersburgu jej pozbawionym. Podobnie było z pierwszą komunikacją szynową w mieście, kiedy Ministerstwo Komunikacji zadecydowało bez udziału miasta o budowie konnego połączenia kolejowego między Dworcem Warszawsko-Wiedeńskim a dworcami praskimi, naturalnie nie gwarantując kasie miejskiej żadnych profitów z tytułu koncesji. Przykładem może być także budowa warszawskiego węzła kolejowego, którego obwodnica przecinała wszystkie ulice wylotowe, łączące przedmieścia z miastem, a Pragę linie kolejowe rozczłonkowały na trzy nieskomum-kowane części81. Już tylko biurokratyczne przeszkody, aczkolwiek nie bez aprobaty Petersburga, z reguły przeciwnego syste- 81 P. Klein, C. Rudnicki, Regulacja i zabudowa Warszawy. Szkic historyczny, Warszawa 1928, s. 16. 61 mom administracji magistrackiej przedsiębiorstw miejskich, spowodowały przekazanie wykupionych tramwajów w administrację poręczającą prywatnemu kapitałowi, choć prasa podkreślała mocno „najlepsze chęci i dążenia" Zarządu Miejskiego do najkorzystniejszego dla miasta rozwiązania82. Nieodpowiedni na dalszą metę kontrakt z Towarzystwem Dessauskim na zaopatrzenie miasta w gaz, w momencie, gdy można było zrobić dobry interes wykupując Gazownię, został zawarty pod naciskiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i obywateli posesjonatów warszawskich obawiających się nowej kosztownej inwestycji. Samemu gubernatorowi Hurce zawdzięczała Warszawa podwyższenie ceny za gaz w latach 1888 - 1896, w czym konsultacja z bezpośrednio zainteresowanym magistratem, opłacającym koszty oświetlenia miasta, ograniczyła się do powiadomienia go o decyzji83. Obulwarowanie Wisły — to też latami przeciągana sprawa, wymagająca akceptacji Ministerstwa Komunikacji, bo związane z tym uregulowanie rzeki wymagało znacznych subsydiów skarbowych 84. W drobnych, codziennych przejawach życia spięcia na linii władze miejskie - wyższe nie należały bynajmniej do wyjątków. Charakterystyczna była postawa przedstawicieli Ministerstwa Skarbu i Komunikacji w sporze z oberpolicmajstrem w kwestii polewania ulic. Obowiązek ów lekceważyły, uznając za nieobo-wiązujący, zarządy budynków skarbowych, a zarząd komunikacji odmówił polewania mostu i ul. Aleksandrowskiej. Oberpolicmaj-ster zmuszony był zwrócić się o rozstrzygnięcie do Petersburga 85. Znacznie większej wagi decyzja, której skutki Warszawa odczuwała przez następne kilkadziesiąt lat do chwili obecnej, zapadła w przedmiocie budowy oczyszczalni ścieków dla kolektora Bielańskiego. W 1905 r. magistrat bezskutecznie wystąpił do warszawskiego sztabu rejonu umocnień o sprzedanie gruntów na terenie Marymontu zwanych Kaskadą, które główny inżynier Budowy Wodociągów i Kanalizacji W. Lindley uznał za najodpowied- 82 „Prawda" 1898, nr 45, s. 531. 83 A. Suligowski, op. cit, t. II, s. 302. 84 A. Suligowski, Warszawa i jej przedsiębiorstwa miejskie, Warszawa 1903, s. 75-79. 85 „Kurier Warszawski" 1885, nr 184, s. 3. 62 niejsze pod budowę basenów osadowych tejże oczyszczalni. Przyczyny odmowy nie musiały być szczególnie ważne, jeśli w trzy lata później, wobec groźby epidemii cholery w obozie bielańskim, władze wojskowe poniewczasie wydały zezwolenie 86, a w 1898 r. analogicznie potraktowały wystąpienie magistratu o pierwszeństwo kupna placów u zbiegu Długiej i Nalewek. Miały być przeznaczone na wytyczenie nowych ulic i wybudowanie miejskiego muzeum sztuk pięknych. Inżynieria wojskowa sprzedająca te grunty nie wyraziła zgody na wstrzymanie licytacji do czasu uzyskania przez władze miasta zezwolenia na wydatkowanie na ten cel 350 tyś. rb. W rezultacie nabył je obcy kapitał w osobie Alberta Simonsa z Berlina za niewiele wyższą sumę 380 tyś. rb., z przeznaczeniem usytuowania tam wielkiego bazaru87. W latach następnych stanął w tym miejscu znany później Pasaż Simonsa. Taki wynik w rozgrywkach Zarządu Miejskiego z innymi władzami był regułą zamierzoną przez Komitet Urządzający, od której odstępstwa były dziełem osób dzierżących te namiastki władzy w mieście. W tej sytuacji Warszawa miała szczęście, że po wprowadzeniu w życie ustawy 22 VII 1870 r., pierwszy prezydent, Sokrat Starynkiewicz, okazał się indywidualnością mocno wyrastającą ponad przewidywania twórców systemu, a także oczekiwania mieszkańców. Sylwetka tego prezydenta, który „w Warszawie, w tej epoce, był najdziwniejszym, jakiego wyobrazić sobie można" 88, nie znalazła dotąd należnego jej miejsca w literaturze historycznej 89. Generał Starynkiewicz przybył do Warszawy l XII 1875 r. jako nowy prezydent, następca Kaliksta Witkowskiego, także Rosjanina, carskiego generała. Prasa warszawska skwitowała to wydarzenie lakoniczna wzmianką w Wiadomościach, miejscowych 90, co 86 Wsiepoddannyj otczot proizwiediennoj w 1910 g. po wysoczajszemu powielenju Gofmejstrom Dwora Jego Impieratorskomu Wieliczewstwu, Sie-natorom Nejhartom, Warszawa 1913. 87 Zbiory Przyborowskiego, t. IX, s. 43-50. 88 A. Swiętochowski, Wspomnienia, Wrocław - Warszawa - Kraków 1966, s. 187. 89 Dopiero ostatnio ukazało się opracowanie pióra M. Gajewskiego Zakład Filtrów na Koszykach [w:] Dzieje Ochoty, Warszawa 1972. 90 „Kurier Warszawski" 1875, nr 267, s. 1. 63 okazało się w 27 lat później znamiennym kontrastem z wielką falą obszernych nekrologów w sierpniu 1902 r. po śmierci emerytowanego od lat dziesięciu prezydenta. W chwili objęcia urzędu w Warszawie z wieku 55 lat, miał za sobą niemal 40 lat służby wojskowej i 3 lata pracy na stanowisku gubernatora chersońskiego. Po czterech latach spoczynku na emeryturze wezwany przez gub. Kotzebue powrócił do służby czynnej na stanowisko warszawskiego prezydenta. Pozostał na nim przez 16 lat, do 1892 r., kiedy podał się do dymisji. Ale i po odejściu z oficjalnego stanowiska „nie opuścił ukochanej przez siebie Warszawy i do końca długiego życia interesował się dobrobytem i wzrostem naszego miasta" 91. Już w pierwszym roku sprawowania władzy w Warszawie podjął niezmiernie ważną decyzję budowy nowoczesnego wodociągu i kanalizacji spławnej, powierzając sporządzenie projektu najlepszemu wówczas specjaliście, inż. Williamowi Lindleyowi. Nie byłoby to może nadzwyczajną zasługą najwyższego przedstawiciela władz miejskich, zwanego bądź co bądź „ojcem miasta", gdyby nie opisane wyżej warunki, w jakich przyszło działać prezydentowi Warszawy po 1870 r. Starynkiewicz już od początku musiał sobie zdawać sprawę z trudności, jakie będzie musiał pokonać, podejmując wielomilionową inwestycję w mieście, którego budżet w 1878 r. preliminował wydatki na sumę l 905 654 rbs., a kasa miejska miała do dyspozycji poza budżetem co najwyżej sumę 1000 rb. i to po akceptacji gubernatora. Nie przewidywał jednak z pewnością, że oprócz przeszkód ze strony władz w Petersburgu, będzie miał do czynienia z opozycją wewnętrzną. Jeśli odwołać się do świadectwa współczesnych, przeczytamy: „Już w ogóle człowiek, który posiadając władzę odwołuje się ciągle do słuszności i nie chce użyć pierwszej, dopóki nie pozyska drugiej — jest rzadkim. Starynkiewicz mógł, nie zważając na Blo-chów i innych przeciwników, zaprowadzić taka kanalizację, jaka mu się podobała. On tymczasem rozesłał jej projekt do wszystkich organów prasy, odpowiadał w niej na wszystkie zarzuty, nawet potwarze, pisał, tłumaczył ustnie, usprawiedliwiał się przed każdym. Zdawało się, że gdyby usłyszał, że strażak na ra- Oberpolicmajster Warszawy, rys. F. Kostrzewski 91 Kalendarz Warszawski Popularno-Naukowy J. Ungra, 1903, s. XVI. 64 tuszu ma przeciwne zdanie, poszedłby na czatownię, ażeby go przekonać" 92. A dodać do tego należy, że pisał to A. Swiętochow-ski, przedstawiciel „młodej prasy" zaangażowanej w walce z „bez-ideówą starą", jeden z czołowych przywódców pozytywizmu93, niechętny zaborcom, znany z agresywności wobec przeciwników, którego „liberum veto" nieraz ostro uderzało w Lindleya i jego dzieło, a więc pośrednio w prezydenta. <>2 A. Swiętochowski, op. cit., s. 187. M Por. W. Giełżyński, Prasa warszawska 1861 - 1914, Warszawa 1962; J. Rudzkii Aleksander Swiątochowski i pozytywizm warszawski, Warszawa 1968. 5 _ początki infrastruktury.. 65 Niemniej jednak trzeba podkreślić, iż wszystkie zasługi prezydenta nie mogą stanowić alibi dla systemu zarządzania miastem. Gospodarka miejska nie może się opierać na wyjątkowych zarządzeniach i dobrej woli choćby najlepszego prezydenta. Dlatego też, trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie prezydent był motorem przemian wielkomiejskich gospodarki komunalnej, a jedynie ich znakomitym realizatorem. Drugą osobą w hierarchii władz miejskich był oberpolicmaj-ster. Urzędowanie Mikołaja Buturlina (od 1878 r.) tak ciepło opisanego przez ostre i zjadliwe dla Rosjan warszawskich pióro Baronowej XYZ, nie trwało długo. Odwołano go ze stanowiska w maju 1884 r. Lubiany (pamiętać należy, że Zaleski przekazuje jedynie poglądy „towarzystwa", a nie społeczeństwa warszawskiego), Polakom życzliwy, uczciwy i liczący się z opinią mieszkańców, nie dokonał jednak wiele w zakresie podległych oberpolicmaj-strowi spraw komunalnych — porządku, stanu sanitarnego, oczyszczania miasta. Mianowany po nim generał-major Tołstoj w ciągu krótkiego sprawowania władzy podobnie jak poprzednik nie angażował się w inwestycje komunalne. Być może, iż rację miał A. Zaleski94, przedstawiając tego oberpolicmajstra jako mierną osobowość, podporządkowaną znienawidzonemu generałowi-^u-bernatorowi Hurce i jego jeszcze bardziej nienawistnej Polakom żonie. Nie da się tego powiedzieć o następnym z kolei oberpolicmaj-strze. — Mikołaju Klejgelsie. Była to z pewnością silna indywidualność, choć całkiem nie w słowiańskim duchu. Niemiec z pochodzenia i charakteru był przeciwieństwem Buturlina, co, rzecz jasna, nie zjednywało mu sympatii warszawskiego „towarzystwa"; a niewiele ryzykując, można wyrazić przypuszczenie, że i wśród „ludu" nie był popularny. Zwłaszcza kamienicznicy i stróże warszawscy mieli powody bardzo pana Klejgelsa nie lubić. W ciągu ośmiu lat urzędowania w Warszawie (1887-1894) zdołał dokonać wiele dla sprawy poprawienia stanu sanitarnego miasta, głównie przez zwiększenie dozoru policyjnego w zakresie czystości i porządku. 94 A. Zaleski, Towarzystwo Warszawskie. Listy do przyjaciółki baronowej XYZ, wyd. R. Kołodziejczyk, Warszawa 1971, s. 165-166, 518. : 66 To ostatnie było swoistym „oczkiem w głowie" pedantycznego Niemca. Niemal każdy numer „Warszawskiej Gazety Policyjnej" zawierał rozporządzenia oberpolicmajstra zaczynające się od słów: „Obchodząc rano ulice...", „Podczas objazdów miasta przekonałem się, że ...", „Z polecenia mego dokonano rewizji [sanitarnych — A. S.]". Koloryt owych enuncjacji będzie żywszy, jeśli dodać, że obchody pana oberpolicmajstra odbywały się zwykle rankiem około godz. 6, zaś przedmiotem szczególnej uwagi bystrego oka lustratora były bynajmniej nie fasady czy miejsca reprezentacyjne, ale np. „niektóre miejscowości Cyrkułu Jerozolimskiego", gdzie „ulice i podwórza zamiatane są niedbale, wskutek czego wszędzie w kątach zostawiane są śmieci i błoto", lub „przekonałem się, że wiele parkanów znajduje się w stanie zaniedbanym" 95. W efekcie zarządzał natychmiastowe usunięcie nieporządków, ściślejszy nadzór policyjny. Nie koniec jednak na porządkach ulic i podwórzy, parkanów czy klatek schodowych kamienic. Uwadze oberpolicmajstra Klejgelsa nie umykały nawet odkryte wozy z materiałami budowla-* nymi, które nakazywał przykrywać czystymi płachtami płóciennymi, czy czystość mundurów dorożkarskich. Uczestnicząc osobiście w niejednej rewizji sanitarnej zaglądał pan oberpolicmaj-ster i do pralni, łaźni hotelowych, i do ustępów podwórzowych przy „handelkach", bawariach, nie wyłączając lepszych restauracji, gdzie słusznie podejrzewał niechlujstwo za pluszowymi kotarami. To Klejgels był inicjatorem ankiety sanitarnej z 1891 r., dokładnych rewizji wszystkich domów, łaźni, zakładów gastronomicznych i sklepów w mieście w 1892 - 1893 r., założenia przytułków noclegowych dla bezdomnych, to on wydał walkę epidemii cholery w 1893 r., z którą owe akcje sanitarne były związane 96. Była to zresztą najbardziej skuteczna kampania przeciw-epidemiczna -w całym państwie. Sukces opierał się na jednoczesnym działaniu profilaktycznym — kontroli stanu sanitarnego, zapomogach finansowych dla najbiedniejszych, przytułkach noclegowych, tanich kuchniach, bezpłatnych stołówkach, herbaciarniach — i energicznym likwidowaniu samej epidemii (izolatki •? „Warszawska Gazeta Policyjna" 1893, nr 54, s. l, nr 58, s. 1. 96 Raporty warszawskich oberpolicmajstrów..., s. 10. 67 dla odbywających kwarantannę, oddziały dezynfekcyjne, zorganizowany higieniczny transport chorych, w Urzędzie Lekarskim — centrum informacji o ogniskach choroby w mieście). Ten najbardziej nowoczesny sposób walki z zagrożeniem epidemicznym w 1892 r. kosztował miasto 19 tyś. rb., ale, jak powiada na zakończenie oberpolicmajster, poprawa warunków sanitarnych łącznie z bytowymi najbiedniejszej ludności pozwoliła zdusić niebezpieczeństwo w zarodku 97. Walka z cholerą przyczyniła się według B. Prusa do zwiększenia popularności Klejgelsa wśród mieszkańców miasta 9S. Aktywność sanitarna oberpolicmajstra szła w parze z energicznym podnoszeniem sprawności policji i na innych polach jej działalności. Zarządził Klejgels nowe zasady organizacji służby „dworników", wprowadzając m.in. specjalne karty służbowe, by nie dopuścić do pełnienia tej funkcji przez ludzi „oporoczien-nych" — skompromitowanych i „niebłagonadiożnych", oraz nagrody od 5 do 15 rb. za wzorowe wypełnianie obowiązków służbowych — to zresztą dotyczyło wszystkich niższych stopni policyjnych, łącznie ze stróżami. Zaostrzył kontrolę ruchu ludności, szczególnie w stosunku do zamiejscowej służby domowej, opracował zbiór rozporządzeń policyjnych oraz specjalna instrukcję służbową dla wszystkich stopni policji warszawskiej ". W raporcie do Petersburga Klejgels poświęcił dwukrotnie więcej miejsca usprawnieniom funkcjonowania policji niż walce z cholerą, w którą włożył więcej chyba wysiłku, a rezultaty jej miały nie tylko doraźne znaczenie. W sumie mimo szczególnego charakteru zasług w uzdrowotnie-niu Warszawy, nie wnikając w pobudki osobiste, ów pedantyczny oberpolicmajster nie pytając o zdanie „publiczności warszawskiej" dokonał wiele w dziele europeizacji miasta. Po Klejgelsie przez dwa łata urzędował w Warszawie płk K. Grejsser. Sądząc z raportów, byłby może na dłuższą metę do- 97 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1893, nr 54, s. 9. 98 B. Prus, op. cit, t. XIII, s. 300; M. Demel, Pedagogiczne aspekty warszawskiego ruchu higienicznego (1864-1914), Wrocław - Warszawa - Kraków 1964, s. 203. 99 Raporty warszawskich oberpolicmajstrów..., nr l, s. 5, 6, nr 3, s. 2, 11, nr 4, s. 12. 68 brym kontynuatorem linii poprzednika, zresztą w pierwszym raporcie dał wyraz uznaniu, jakie żywił dla jego dzieła. Zwracał bowiem wiele uwagi na sprawy miejskich potrzeb w związku z szybkim wzrostem ludności i znaczenia gospodarczego ówczesnej Warszawy, podkreślał naglącą konieczność budowy trzeciego mostu, znaczenie kanalizacji i upowszechnienia wodociągu, pewnych form przymusu kanalizacyjnego, rozwoju zieleni i zadrzewienia ulic, wreszcie zaostrzenia nadzoru sanitarnego lco. Najciekawsze jednak, że z równym zapałem dowodził, iż „ogólne warunki życia mieszkańców Warszawy nie tylko są takie same, jak warunki w stolicy, ale jeszcze w niektórych wypadkach w związku z położeniem geograficznym i cechami szczególnymi tego miasta, jeszcze bardziej są skomplikowane", wobec czego „Warszawa winna mieć stołeczny stan policji" 1C1. Trudno dociec, jakie wrażenie zrobiła taka wypowiedź na władzach w Petersburgu, którym zależało najbardziej na tym, by pozbawić Warszawę wszelkich znamion stołeczności, ale jest faktem, że był to koniec warszawskiej kariery płka Grejssera. Następny raport pisał już płk, a od 1902 r. ge-nerał-major A. Lichaczew. Sprawował on funkcję oberpolicmajstra warszawskiego w latach 1898 - 1903 102. Zarówno ten awans, jak obszerne raporty świadczą o gorliwości w pełnieniu obowiązków, Uwaga oberpolicmajstra Lichaczewa skupiała się głównie na zagadnieniach porządku publicznego i społecznego. Jego zdaniem „centralna i większa część miasta, tak ze względu na kanalizację i wodociągi, jak zadrzewienia i oświetlenie oraz unowocześnienie jezdni, w pełni odpowiada wymaganiom sanitarnym, poprawy wymaga tylko stan przedmieścia Pragi i krańców miasta, co już zostało wzięte pod uwagę władz miejskich" 103. Fakt, że stan sanitarny został odmalowany tak krótko i różowo, a niezupełnie zgodnie z rzeczywistością, świadczy, że tradycje czasów Klejgelsa były jedynie formalnie kultywowane. Następne raporty potwierdzają tę tezę w zupełności. Ich autor przedstawił 100 Ibidem, s. 14 - 15. 101 Tłumaczenie własne — A. S. (Raporty warszawskich oberpolicmaj-strów..., nr 4, s. 15, nr 3, s. 2, 12, 15). 102 Ibidem, nr 5, s. 17, nr 10, s. 46. 103 Tłumaczenie własne — A. S. (Raporty warszawskich oberpolicmajstrów..., nr 6, s. 22). 69 przede wszystkim stan gospodarczy miasta, zajmuje się kryzysem walutowym i węglowym, najwięcej uwagi poświęca sprawom ruchu robotniczego i wystąpieniom rewolucyjnym (co, nawiasem mówiąc, w raportach innych oberpolicmajstrów pojawia się z rzadka), wreszcie poczesne miejsce zajmują problemy kryminalne. Dopiero w 1903 r. jedno zdanie, i to zdawkowe, w tonie optymistycznym, kwituje zagadnienia komunalne 10*. Śledząc treść rozporządzeń Lichaczewa w „Warszawskiej Gazecie Policyjnej" widać wyraźnie, że sprawy sanitarno-porządko-we pana oberpolicmajstra raczej nie interesowały, czasem bezpieczeństwo ruchu kołowego, a i to pod kątem przekroczenia instrukcji policyjnej ™. Zatem Lichaczew był chyba najbardziej odpowiednim — wedle petersburskich wzorów — oberpolicma j-strem warszawskim, pilnie strzegącym „błagonadiożnosti", a nie rozpieszczającym warszawiaków zbytkiem troski o warunki bytowe i higieniczne. Poza prezydentem miasta i oberpolicmajstrem wpływ na gospodarkę komunalną miał główny inżynier miasta, główny lekarz wreszcie główny ogrodnik miasta. Były to stanowiska w owym czasie zajmowane przez Polaków. Głównym inżynierem był aż do 1889 r. niezmiernie zasłużony dla miasta inż. Alfons Grotow-ski "6, autor i wykonawca prowizorycznych praskich wodociągów obsługujących jednak tę część miasta aż do 1896 r., kiedy zaczęła tam funkcjonować sieć lindleyowska, wodotrysków i urządzeń wodnych. Największe zasługi położył jednak w sprawie budowy nowych wodociągów i kanalizacji, której był inicjatorem, największym orędownikiem, współbudowniczym. Od 1889 r kiedy zrezygnował ze stanowiska głównego inżyniera, by objąć zastępstwo W. landleya — naczelnego inżyniera budowy wodociągów i kanalizacji przebywającego na stałe we Frankfurcie, stał się faktycznym kierownikiem budowy. Niewiele zachowało się informacji o jego pracy — wiadomo jednak, że niezmordowanej, niezwykle gorliwej — był to bowiem człowiek nadzwyczaj skromny, zawsze 104 Ibidem, nr 7-9, s. 25 - 46, nr 10, s. 47. ,n„ ^ "Warszawska Gazeta Policyjna" 1900,' nr 4, 24, 25, 30, 31, 51, 61, 202, 209, 212, 226. "<> Bliższe dane biograficzne [w:] M. Gajewski, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 124 - 127, 129 - 130. 70 pomijający swą osobę, jeśli mowa była o osiągnięciach w dziedzinie, w której pracował. Po Grotowskim obowiązki naczelnego inżyniera miejskiego przejął inż. Kajetan Mościcki, absolwent Instytutu Dróg i Komunikacji 107. O ile Grotowski jako specjalista specjalną pieczą otaczał sprawy zaopatrzenia w wodę, o tyle jego następca, drogowiec, zajmował się głównie sprawami komunikacji. Nieprzypadkowo właśnie od 1889 r. zaczyna się okres wprowadzania na szerszą skalę bruków ulepszonych. Nie udało się odszukać bliższych informacji dotyczących działalności K. Mościckiego, ale wnioskując pośrednio, można zaryzykować twierdzenie, że dość poważny rozwój komunikacji drogowej — intensyfikacja tempa zabruko-wywania ulic, podjęcie na szerszą skalę regulacji, jakkolwiek związane z faktem opracowania planu generalnego Warszawy dla potrzeb kanalizacji, w niemałym stopniu były spowodowane inicjatywą naczelnego inżyniera. W dziedzinie podnoszenia stanu sanitarnego miasta wielkie zasługi położył w latach 1890-1900 dr Józef Polak, miejski lekarz sanitarny, czołowa postać warszawskiego i ogólnokrajowego ruchu higienicznego. Podobną rolę odegrał drugi przywódca tegoż ruchu, dr Stanisław Markiewicz, najczynniejszy członek Podko-mitetu Sanitarnego Obywatelskiego, sprowadzony przez Staryn-kiewicza do Warszawy jako wybitny znawca kwestii sanitarnych 108. Pod względem stanu zieleni w mieście wiele zmieniło się na lepsze dzięki inicjatywie, wiedzy i energii głównego ogrodnika, Franciszka Szaniora. Na stanowisko to powołał go prezydent Sta-rynkiewicz w 1877 r. Pozostał na nim aż do 1906 r., kiedy to został oskarżony o nadużycia i usunięty ze stanowiska. Jego współpracownik, przewodniczący Komitetu Plantacyjnego, C. Jankow-ski, tak opisuje tę sprawę i postać Szaniora: „Dla innych przyjaciel, ale wróg własny, pożyczał wszystkim i za wszystkich ręczył, z pieniędzmi i interesami nie mogąc dać rady. Opiekun ubogich i słabych, we wszystkich sprawach szukający wyjścia polubownego, uczciwy, brzydzący się nieuczciwością innych padł ofia- 107 „Kurier Warszawski" 1889, nr 49, s. 3. 108 M. Demel, op. cit, s. 209, 211. 71 rą nikczemnej intrygi" 109. Między wierszami tego wspomnienia można jednak wyczytać, że w niesławnym finale kariery Szaniora tkwi sporo winy samego głównego ogrodnika, który grzeszył brakiem właściwego dozoru w kwestiach finansowych i zbytnią liberalnością wobec podwładnych. Nie ujmuje to w niczym jego faktycznych zasług dla miasta. Jego dziełem była przebudowa i odbudowanie zapuszczonego od dawna ogrodu Krasińskich, budowa parku Ujazdowskiego i Skaryszewskiego, nie licząc tych przeróżnych mniejszych prac ogrodniczych wykonywanych w ramach obowiązków służbowych, które w sumie złożyły się na podniesienie poziomu warszawskich terenów zielonych 110. W sumie trzeba stwierdzić, że mimo iż stworzone przez władze zaborcze ograniczenia zarządu gospodarką miejską spowodowały pewne deformacje i opóźnienia rozwoju, poważny postęp na polu gospodarki komunalnej dokonał się w dużej mierze dzięki ludziom zajmującym naczelne stanowiska w Zarządzie Miejskim. Konsekwencje represji popowstaniowych w stosunku do Warszawy zostały zrekompensowane w niemałym stopniu przez działalność władz miasta, a szczególnie S. Starynkiewieża, M. Klejgelsa, A. Grotowskiego, K. Mościckiego, J. Polaka, F. Szaniora. s. 44. 109 E. Jankowski, op. cit., s. 116; Wsiepoddannyj otczot [...] Nejhartom, 1. 110 H. Janczewski, op. cit., s. 479, 493. II POTRZEBY KOMUNALNE PRZED MODERNIZACJĄ I ICH ODCZUCIE SPOŁECZNE Zaopatrzenie w wodą i odprowadzanie ścieków do czasu wybudowania urządzeń lindleyowskich Warszawa lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku była miastem słabo zaopatrzonym w urządzenia zaopatrujące w wodę konsumpcyjną i odprowadzające wody zużyte i opadowe. System usuwania nieczystości można określić jako prymitywny technicznie. Wprawdzie Warszawa korzystała z miejskiego wodociągu już od 1855 r., ale nie był to zakład na miarę trzystutysięcznego ośrodka handlu i przemysłu. Zbudowany przez Henryka Marconiego w latach 1852 - 1855 i wg jego projektu zlokalizowany przy ul. Dobrej składał się z ujęcia wodnego wprost z nurtu rzeki, osadników wody brudnej — tzw. „sadzawek", filtrów, wodozbioru w Ogrodzie Saskim (o pojemności 900,5 m3) oraz sieci o przewidywanej długości 8107,4 m. Terytorialnie wodociąg obejmował swym zasięgiem teren Starego i Nowego Miasta, pl. Zamkowy, Teatralny, okolice Krakowskiego Przedmieścia, sięgał Szpitala Dzieciątka Jezus, pl. Grzybowskiego w pierwszych latach działania, natomiast w okresie poprzedzającym zamknięcie w 1889 r. rozbudowana sieć wodociągowa dotarła na południu do Szpitala Ujazdowskiego, Belwederu i Bagateli, na zachodzie wzdłuż Al. Jerozolimskich do ul. Marszałkowskiej (tylko do ul. Wilczej), Żelaznej, Gnojnej, Karmelickiej, Franciszkańskiej i częściowo Gęsiej i Dzikiej. Liczyła w sumie w 1889 r. 43210 m. Zakład na Dobrej do- 73 starczał w 1869 r. 41 065 375, w 1879 r. 56 257 000 stóp3 (stopa3 = = 28,32 1) wody filtrowanej rocznie1. Trzeba wszakże zapytać, czy wystarczająco zaspokajano potrzeby ludności. Warszawa liczyła w 1879 r. 336 700 mieszkańców, miała 4286 domów2, a zakład wodociągowy Marconiego zaprojektowano dla miasta 197-tysięcznego 3, co zresztą za kilka lat okazało się zbyt krótkowzrocznym planowaniem inwestycji, bowiem już w latach sześćdziesiątych wystąpiły trudności w zaopatrzeniu w wodę konsumpcyjną 4. Woda dostarczana z wodociągu miejskiego pokrywała zaledwie część globalnego zapotrzebowania. Większą rolę odgrywały studnie, których w 1882 r. było 3076, czyli w 74% posesji5, w 1880 r. zaś zanotowano studni miejskich 23 6. Brak wody w Warszawie był centralną kwestią spraw miejskich poruszaną w prasie lat siedemdziesiątych. B. Prus o tyrn najżywotniejszym problemie miasta pisał niejednokrotnie zarówno na łamach masowego „Kuriera Warszawskiego", jak i elitarnego „Ateneum". Postulował zaopatrzenie w wodę ze studni artezyjskich, następnie przyspieszenie budowy nowego wodociągu, ponieważ ustawiczne niedobory wody w okresie letnim zagrażały bezpieczeństwu miasta (pożary), a jej jakość urągała podstawowym wymogom higieny i stanowiła przyczynę nadmiernej śmiertelności 7. W tym samym tonie utrzymywane były artykuły innych publicystów, szczególnie na łamach najbardziej zainteresowanego sprawami Warszawy „Kuriera Warszawskiego". Kwestia niedostatku wody wywoływała postulaty wręcz drastycznych ograniczeń zużycia wody: „ponieważ woda nie dochodzi nawet do pierwszego piętra, a przy ulicznych kranach już od świtu stoją długie kolejki, należy wstrzymać nowe połączenia z siecią, zamknąć fontanny, zabronić polewania ulic i ogrodów" 8. Trudna sytuacja lat siedem- 1 M. Gajewski, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 107 - - 109. 2 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 56, 66; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 13. 3 M. Gajewski, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 109. 4 H. Janczewski, op. cit, s. 100. 5 Rezultaty spisu jednodniowego... 6 Obzor goroda Warszawy, 1880, s. 31. -'•- 7 B. Prus, op. cit., t. III, s. 175, 202, 345, 348, 411-417, t. IV, s. 102. 8 „Nowiny" 1878, nr 88. Przy wodociągu dziesiątych stała się krytyczna w 1883 r., kiedy to ludność miasta zbliżała się do 400 tyś., nowy zakład lindleyowski zaczynał się dopiero budować, stary nie był w stanie zwiększyć wydajności i w rezultacie zamiast ówczesnej normy 8 stóp3 (226 1) wody dziennie na osobę dostarczano jedynie 8 garncy (26,24 1), tj. osiem razy mniej niż należało 9. Prus z właściwym sobie humorem pisał, że z postępu robót wodociągowych najbardziej „cieszyć się będą kucharki, które dziś nie sypiają po nocach, polując na wodę w mieszkaniach zaopatrzonych w krany zawsze suche" 10. Również jakość warszawskiej wody tego okresu przedstawiała wiele do życzenia. Pierwszą przyczyną była wadliwa lokalizacja ujęcia wodnego — poniżej ujścia kanałów miejskich, w pobliżu rzeźni odprowadzającej swe ścieki wprost do Wisły. Zimą 1878 r. użytkownicy wodociągu otrzymali wodę z „silnym odorem kwasu karbolowego [...] zdradzającym przemieszanie obficie zdezynfeko- 9 „Kurier Warszawski" 1883, nr 148a, 175. 10 B. Prus, op. cit., t. VI, s. 128. 75 Po WOdę r wanych odchodów szlachtuzowych" u. Prócz tego nie bez znaczenia był fakt, że nie zabezpieczono koryta rzeki w miejscu ujęcia, co w wyniku powstawania mielizn i zmian nurtu, powodowało zanieczyszczenia urządzeń pobierających i w efekcie w okresie przyborów Wisły woda wodociągowa nie była lepsza od pobieranej wprost z rzeki12. Jeżeli dodamy do tego niedoskonałość przesiąkliwych otwartych filtrów, zbudowanych na niskim brzegu, dawnym wysypisku śmieci, nie da się zaprzeczyć, że odbiorcy wody wodociągowej mieli powody do narzekania. Z wodą studzienną, w którą zaopatrywała się znaczna część ludności miasta, rzecz się miała chyba jeszcze gorzej. Dokonana w 1877 r. analiza chemiczna wody 84 studni dziesięciu ulic Śródmieścia (Granicznej, Niecałej, Trębackiej, Wierzbowej, Czystej, Nowosenatorskiej, Senatorskiej, Krakowskiego Przedmieścia, Kró- 11 M. Gajewski, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 110. 12 H. Janczewski, op. cit, s. 100. 76 lewskiej, Oboźnej i Ogrodu Saskiego) wykazała, że była to woda bardzo zła, niejednokrotnie zanieczyszczona w stopniu szkodliwym dla zdrowia 13. Warto jeszcze dodać, że znaczna część owych zanieczyszczeń pochodziła z nieszczelnych lub wadliwie zbudowanych dołów kloacznych. Praga była w jeszcze gorszej sytuacji niż miasto lewobrzeżne. Budowę wodociągu zawdzięczała ta dzielnica wielkiemu pożarowi, który unicestwił większość zabudowy we wschodniej części Pragi w 1868 r. W roku następnym inż. Alfons Grotowski z polecenia magistratu zbudował przy ul. Szerokiej zakład wodociągowy podający wprost do sieci wodę pobraną z rzeki. Sieć ta licząca z początku l km nie przekroczyła nigdy 10 km, a obejmowała swym zasięgiem 7 ulic (Brukową, Petersburską i Wołową, Targową, Szeroką, Namiestnikowską i Sprzeczną). Dzienna wydajność tego urządzenia była skromna — 3800 m3 wody u. W 1870 r. 34 rządowe i 127 prywatnych budynków miało wodociąg 15, a w 1876 r. — 58 rządowych, 15 instytutowych i 289 prywatnych, czyli w sumie 362 domy16. Reszta korzystała z ulicznych „zdrojów", których było w 1870 r. 39, zaś w 1879 r. 48, oraz ze studni17. Pewnym wskaźnikiem wyposażenia mieszkań może być fakt, że jedna z nielicznych w Warszawie firm sprzedaży urządzeń hy-drauliczno-sanitarnych H. Krafta w ciągu 12 lat sprzedała 364 zlewy, 493 klozety, 59 sztuk urządzeń kąpielowych 18. Nie lepiej było z urządzeniami do odprowadzania wód zużytych i opadowych. Najprymitywniejsze rowy i rynsztoki istniały od bardzo dawnych czasów. W miarę postępu techniki i wzrostu potrzeb poprawiano istniejące i budowano nowe, kryte drewniane, drewniano-murowane i murowane kanały odprowadzające ścieki wprost do Wisły. Nigdy wszakże owa plątanina kanałów przeróżnego typu nie była siecią kanalizacyjną we właściwym tego słowa 123. 13 B. Prus, op. cit, t. III, s. 411 - 412. 14 M. Gajewski, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 122 - 15 Ibidem, s. 108. 18 „Kurier Warszawski" 1877, nr 199. 17 M. Gajewski, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 106. 18 „Kurier Warszawski" 1879, nr 91 (ogłoszenia). 77 znaczeniu. Stan ów nie niepokoił władz miejskich Warszawy przedpowstaniowej, a w budżetach miasta nie przeznaczano na ten cel żadnych środków. Wszelkie inwestycje sanitarne finansowano jedynie z nadwyżek budżetowych 19. Do 1863 r. długość 11 głównych kanałów ściekowych wynosiła 10 624 m. Należy dodać, że wyposażenie poszczególnych dzielnic w kryte kanały wielce się różniło. Śródmieście miało oczywiście najlepszy stan urządzeń odprowadzających, inne dzielnice zaopatrzone były w otwarte rowy ściekowe odprowadzające nie tylko ścieki z domów mieszkalnych, lecz także cuchnące i szkodliwe ścieki fabryczne. Dzielnica Zachodnia od ul. Żelaznej miała tylko otwarte kanały, których zawartość spływała do wielkiego rowu, pozostałości dawnej fosy wzdłuż ul. Przyokopowej, owej „kloaca maxima" Warszawy lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX w., zatruwającej okoliczne wody, grunty, powietrze. Powiśle corocznie trapiła klęska zalewania ulic wodami występującymi z kanałów podczas wysokich stanów Wisły20. Praga jeszcze w latach dziewięćdziesiątych (a i wcześniej nie mogło być lepiej), prócz gęstej sieci otwartych ścieków ulicznych miała swój „rozsadnik zarazy" w postaci dużego stawu przy zbiegu ulic Nadwiślańskiej i Petersburskiej, do którego uchodziły ścieki rynsztokowe Szmulowizny 21. Peryferie znajdowały się w znacznie gorszej sytuacji z powodu braku inwestycji Zarządu Miejskiego. Dowodnym przykładem może być sytuacja Targówka, Szmulowizny i Nowej Pragi, inkor-porowanych w 1891 r. Dwa bagna ze stojącą wodą zatruwały okolicę, z braku rynsztoków nieczystości wylewano wprost na ulicę, nie mówiąc już o wodzie studziennej niezdatnej do picia, niebrukowanych, nieprzejezdnych ulicach i złym oświetleniu22. Przedmieścia wolskie wyglądały nie lepiej, a były ponadto wysypiskiem śmieci i miejscem wywózki nieczystości kloacznych 23. 19 A. Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność w latach 1832 -1862, Warszawa 1965, s. 103. 20 „Gazeta Lekarska" 1894, nr 9. 21 AGAD, Kancelaria Gubernatora Warszawskiego (dalej cyt. KGW), referat (dalej cyt. ref.) 4, nr 2, 1894. 22 Zbiory Przyborowskiego, t. X, s. 135. 23 AGAD, KGW, ref. 4, nr 2. 78 Cały system odprowadzania wód zużytych polegał na tym, że ścieki domowe wylewane na środku podwórzy płynęły głębokim rynsztokiem na ulicę i tam, zależnie od rangi ulicy i dzielnicy, otwartym lub krytym brukowanym rynsztokiem do któregoś z kanałów24. Na wielu ulicach rynsztoki były tak głębokie (sięgając np. na Marszałkowskiej 1,5 m), że dla przejść pieszych, a nawet przejazdów ustawiano specjalne mostki. W 1888 r. było takich miejskich mostków rynsztokowych 465, których remont coroczny kosztował kasę miejską 5358 rb. 25 Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ul. Wróbla i nowo zabudowywana ul. Szopena położone w pobliżu centrum miały głębokie, brukowane kamieniem polnym rynsztoki 26. Nie trzeba chyba uzasadniać szkodliwości zdrowotnej takiego systemu w gęsto zabudowanym czterystutysięcznym mieście, a także niedogodności komunikacyjnych. Fragmentaryczne dane dotyczące ogólnej długości starej sieci kanałowej z zachowanych Obzorów goroda Warszawy informują, że dla lat 1873, 1874, 1876, 1880 ogólna długość kanałów miejskich wynosiła kolejno ok. 17 560 m, 25 460 m, 21 242 m. Tą samą drogą co ścieki spływały wody opadowe, co wobec zaniedbanych nawierzchni ulic było znacznie utrudnione. Zimą /e względu na sannę w niewielkim stopniu usuwano śnieg z jezdni. Gorzej było z chodnikami. Stróże domowi zgarniali śnieg w wielkie pryzmy, które z nadejściem wiosny topniejąc spływały rynsztokami. Najwięcej kłopotu sprawiało zamarzanie rynsztoków i usuwanie z nich lodu. Koszt tej operacji szacowano na ok. 4 tyś. rb. dziennie w skali miasta 27. Wywózką zajmowała się straż ogniowa. W okresie wiosennych roztopów zalewanie ulic wezbranymi wodami rynsztokowymi nie należało do rzadkości. Problem usuwania nieczystości kloacznych rozwiązano za pomocą różnego rodzaju transportu. Początkowo posługiwano się prymitywnymi beczkowozami, a począwszy od lat sześćdziesiątych zaczęto budować murowane doły kloaczne opróżniane co kilka tygodni za pomocą hermetycznych beczek Bergera28. Był to 24 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 12. 25 Obzor goroda Warszawy, 1880, s. 31; S. Herbst, op. cit., s. 103. 26 Zbiory Przyborowskiego, t. VII, s. 150, 159, fot. 27 „Ekonomista" 1879, nr 24. 28 H. Janczewski, op. cit., s. 155. 79 system wysoce niehigieniczny i uciążliwy dla otoczenia. Już w dobie kanalizacji w 1890 r. tabor 69 aparatów Bergera był wielokrotnie za mały w stosunku do potrzeb miasta — z konieczności oczyszczał bowiem o 1,5 tyś. dołów więcej niż powinien, gdyby robił to prawidłowo29. Taki system usuwania nieczystości był niejednokrotnie powodem narzekań prasy i znalazł się we wstępie do projektu wodociągów i kanalizacji Lindleya, napisanym przez prezydenta Starynkiewicza, jako argument za koniecznością nowoczesnej kanalizacji30. W latach osiemdziesiątych systemem Bergera oczyszczano ok. 5G% „miejsc ustępowych" (wg danych J. Blocha31), systemem Moule (osuszanie i dezynfekcja suchą ziemią i proszkiem torfowym) ok. 32%, wpuszczaniem do starych kanałów"ok. 8%, skanalizowanych było ok. 9% posesji miasta, bez ustępów — 1,3%. Bloch w walce z kanalizacją domów usilnie polecał jako najhigieniczniejszy, tani i wygodny, system Moule. Przytoczone wyżej dane, jakkolwiek muszą być traktowane z rezerwą, bowiem autor nie podaje źródła informacji, wskazują na minimalny postęp w tej dziedzinie w ciągu blisko 20 lat. Z początkiem lat sześćdziesiątych 14,5% warszawskich nieruchomości miało ustępy na beczkach, 43,8% na dołach, 30,5% na gnoju i śmietnikach, 6,8'% na kanałach, a 4,4% posesji nie miało ustępów. Większość tych urządzeń znajdowała się na podwórzach, nieliczne tylko domy posiadały prowizoryczne „wygódki" w sieniach, pod schodami „dla porządnej klasy mieszkańców"32. W 1882 r. w ustępy mieszkaniowe było wyposażonych jedynie 4°/o lokali33. Znacznie poważniejszym problemem niż wywózka zawartości dołów kloacznych była nieodpowiednia konstrukcja zbiorników nieczystości, nie zabezpieczająca przed przesiąkaniem zawartości na zewnątrz. W ten sposób ulegały zanieczyszczeniu powietrze, wody gruntowe, a zatem i studzienne34. W 1880 r. Podkomitet Sanitarny stwierdził, że większość dołów kloacznych 29 „Zdrowie" 1890, nr 63, s. 361 - 362. 30 Projekt kanalizacji i wodociągów w mieście Warszawie sporządzony przez inż. W. Lindleya, z przedmową gen. S. Starynkiewicza, Warszawa 1879. 31 Ibidem, s. 48. 32 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 80. 33 Rezultaty spisu jednodniowego... • 34 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 201 - 202. w mieście jest źle wykonana (przepuszczalne), na podwórzach gniją wielkie śmietniki ze zbiornikami pomyj, przesiąkliwe rynsztoki należy zlikwidować lub, przebudować, a dotychczasowy proceder rozrzucania nieczystości wokół miasta wymaga gruntownej reformy 35. Jeszcze w 1884 r. w dobie budowy kanalizacji stan warszawskich ustępów był przedmiotem alarmów prasowych. Zdaniem mieszkańców były one skandalicznie zaniedbane. Podwórzowe ustępy umieszczane w najbrudniejszym kącie podwórza były niedostępne nocą (dopiero później w myśl przepisu policyjnego oświetlone całą noc), często bez zamknięcia, nie myte, sprzątane przez stróża raz w miesiącu 36. Oberpolicmajster odpowiedział na łamach „Kuriera Warszawskiego", że mimo stałej troski o stan sanitarny tych urządzeń nie może wiele zdziałać. Policja ze swej strony egzekwuje przepisy, zwłaszcza z 1869 r. o usuwaniu nieczystości z 69 głównych ulic systemem Bergera, ale nawet pociągnięcie w ciągu ostatnich 4 lat 940 posesjonatów do odpowiedzialności sądowej i opieczętowanie 100 ustępów nie poprawi sytuacji, skoro głównym powodem opisanego stanu jest opieszałość i niechlujstwo właścicieli domów i lokatorów. Wszelkie poczynania policji będą skuteczne tylko wówczas, gdy poprą je kamie-nicznicy i mieszkańcy miasta 37. Pisano w tym czasie o szkodliwości gazów wydzielających się z latryn (9 m3 na -dobę)38. Z powodu braku ustępów ulicznych (na czterystutysięczne miasto było ich w 1884 r. dosłownie — dwa!) naturalne' potrzeby załatwiano „na ulicach bez żenady" 39. Potrzeba poprawy stanu sanitarnego miasta wobec powiększania się w coraz szybszym tempie liczby ludności była bezsporna. Druga połowa lat siedemdziesiątych to okres najintensywniejszego wzrostu mieszkańców miasta przed późniejszym rekordowym szczytem ostatniego dziesięciolecia i towarzyszącego mu wzrostu zabudowy 40. 35 „Gazeta Lekarska" 1880, nr 6, 7, 8, 10, 11, 13, 18. 36 „Kurier Warszawski" 1884, nr 39a, s. l 37 Ibidem, nr 50a, s. 2. 38 „Zdrowie" 1885/1886, nr 2, s. 13. 39 „Kurier Warszawski" 1884, nr 39a, s. 1. 40 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 56, 57. 80 6 — Po?zątki infrastruktury... Jednocześnie począwsz^ od lat siedemdziesiątych jest to okres intensywnego rozwoju pr.emysłu. Industrializacja przynosiła nowe problemy. Duże zakldy potrzebowały wody do produkcji, a także musiały pozbyć si1 uciążliwych ścieków. Początkowo jednak pierwszoplanowa oka:ała się kwestia wody, bowiem w sytuacji, gdy całe miasto boykało się z niedogodnościami rynsztoków, ścieki przemysłowe ja ulicach były najdotkliwszym problemem. W 1869 r. przemyi prywatny i rządowy zużywał 1,55% wody dostarczanej przez vodociąg Marconiego, to jest mniej niż wodotryski publiczne i prywatne 41. Strukturę spożycia wody wodociągowej w 1874 i 1876 ]. przedstawiono w tabeli 8. Tabela 8 Zużycie wody wodociągowej v stopach sześciennych i procentach w latach 1873 i 1876 Rok Ogółem Gospodarstwa domowe i po- Szpitale lewanie ulic Fabryki Łaźnie Inne liczba /o liczba % liczba liczba % liczba % liczba % 1873 47 722 500 100 39 961 770 83,7 2 486 900 5,2 2 440 570 5,1 448 700 0,9 2 384 560 5,1 1876 55 250 000 100 47 019 067 85,1 2 722 400 4,9 2 876 300 5,2 381500 0,7 2 250 733 4,1 Żródlo: Kalendarz Polski Jana JaworsMego, 1874, s. 30, 1879, s. 30. Okazuje się, że w porównaniu z 1869 r. zużycie przemysłowe wody w 1872 r. wzrosło ponad trzykrotnie, ale w latach 1873 - 1876 tylko o 0,1%. Znakomitą większość produkowanej wody pochłaniały potrzeby gospodarstw domowych i polewania ulic. Drugim -jednak użytkownikiem był po 1875 r. przemysł. Można przypuszczać, że wraz z jego rozwojem, zwłaszcza w latach osiemdziesiątych, zapotrzebowanie na wodę dla tych celów także wzrastało. Filtrowana woda wodociągowa była wówczas droga, ale zasadniczą przyczynę niewielkiego zużycia przez zakłady przemysłowe stanowiła chyba mała wydajność wodociągu i nieregularność dostaw. Fabryki pracowały W dzień, a wówczas nawet w mieszkaniach wody brakowało. Z tego powodu wiele zakładów zaopatrywało się w wodę z własnych studni artezyjskich, szczególnie na Pradze i Woli, jak większe browary, np. na Żelaznej, stalownia 41 M. Gajewski, WarszawsK-ie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 109. 82 na Nowej Pradze, Gazownia na Ozystem, zakłady monopolowe Szlenkiera i Rapackiego na Woli, fabryka na Kamionku, zakłady monopolowe na Pradze, fabryka Strumera na Mokotowie, Warsztaty Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej42. Studnie te były jednakże kosztowną koniecznością spowodowaną właśnie niedostatkiem wody43. „Ponieważ filia fabryki [Borman i Szwede] leży za miastem i nie posiada wodociągu [...] czerpie wodę ze studni wierconej" 44. Można więc uznać, że podstawową przyczyną podjęcia budowy nowego, wielkiego wodociągu było zapotrzebowanie mieszkańców na wodę do użytku domowego i przemysło- 45 wego Nieco inaczej wyglądała sprawa z odprowadzaniem ścieków. W połowie XIX w. i okresie popowstaniowym z powodu braku środków municypalnych na budowę kanałów miasto wymagało od właścicieli większych nieruchomości budowy kanałów na swój koszt. Zatem również posiadacze obiektów przemysłowych, wypuszczających szczególnie uciążliwe ścieki (np. fabryka tabaczna Kronenberga na Hożej) musieli własnym sumptem przeprowadzić najprostsze inwestycje w tym zakresie 46. Jednakże większość fabryk i fabryczek wpuszczała swoje ścieki do miejskich rynsztoków i kanałów, przeważnie otwartych, zwłaszcza w Dzielnicy Zachodniej. Z czasem tendencja korzystania z miejskich kanałów przybierała na sile wobec postępującej ich rozbudowy. W 1873 r. długość miejskich kanałów liczyła 9,137 wiorst (wiorsta = 1066 m), a w 1876 r. już 14,974 wiorsty, wreszcie w 1880 r. — 22,353 wiorsty47. Długość sieci wzrastała, bowiem w latach siedemdziesiątych wydatki na kanały stanowiły stałą pozycję w budżecie. Remont kanałów w 1873 i 1874 r. kosztował miasto 11 tyś. rb. W 1878 r. wydatki na kanały wyniosły 27789 rb.48 42 Zbiory Przyborowskiego, t. XI, s. 202,, 216, t. XIII, s. 250 - 252; „Zdrowie" 1887, nr 26, s. 12. 43 „Zdrowie" 1887, nr 26, s. 12. 44 Ibidem, 1897, .nr 13, s. 277. | 45 Ibidem, 1887, nr 22, s. 22. 46 A. Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność..., s. 104. 47 Obzor goroda Warszawy, 1873, 1876, 1880. 48 Ibidem, 1873, 1874; Finansy goroda Warszawy za dwienadcatiletnij pieriod (1893 - 1904), Warszawa 1905, tab. X. 83 W związku ze wzrastającą liczbą fabryk problem usunięcia z ulic ścieków przemysłowych musiał zostać podjęty przez władze miejskie. Już z początkiem lat osiemdziesiątych zaistniała konieczność uregulowania przepisami odprowadzania zużytych wód przemysłowych. Dotyczyło to przede wszystkim uciążliwych dla otoczenia garbarni i zakładów przemysłu spożywczego. W gęsto zaludnionej Dzielnicy Muranowskiej ścieki garbarni z ul. Gęsiej, Niskiej, Wolność, Nowolipie, Smoczej (jak wykazała lustracja zarządzona przez Starynkiewicza) nocą przepompowywano do ulicznych rynsztoków lub też wiadrami wylewano na ulicę. W nielicznych były*rury lub rynny odprowadzające ścieki do rowu okopowego, a jeszcze rzadziej wywożono je za miasto. Zarządzeniem policyjnym nakazano w 1881 r. budowanie nieprzepuszczalnych rynien, usuwanie ścieków systemem Bergera lub skanalizowanie zakładów49. - Nie było to jednak łatwe do wyegzekwowania, skoro jeszcze w 1892 r. garbarnia na Nowolipiu wpuszczała cuchnące ścieki do rynsztoka. Nadzór policyjny miał dopilnować wywożenia ścieków za miasto w hermetycznych beczkach lub wylewania do spustu kanałowego, do czasu skanalizowania50. W 1891 r. 117 zakładów przemysłowych Warszawy wpuszczało ścieki bezpośrednio do Wisły w granicach miasta, zaledwie 22 były skanalizowane, zaś 89 usuwało prymitywnymi rurami lub starymi kanałami o małym spadku a dużej przepuszczalności51. Stało się to bodźcem do generalnego rozwiązania kwestii skanalizowania całego miasta. Tak więc przemysł, choć mało zainteresowany systemem usuwania ścieków, stał się jedną z głównych przyczyn podjęcia inwestycji kanalizacyjnej. Warszawa okresu poprzedzającego kanalizację lindleyowską nie miała również urządzeń melioracyjnych odprowadzających wo-dy zaskórne zalewające piwnice, powodujące wilgoć w mieszkaniach domów na terenach podmokłych. Ogólny obraz stanu sanitarnego Warszawy lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX w., tj. do chwili rozpoczęcia eksploa- 49 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1881, nr 2,1, s. l, nr 28, s. l, nr 29, s. l, nr 65, s. 1. 50 Ibidem, 1892, nr 72, s. l, nr 81, s. 1. 51 „Zcrowie" 1891, nr 72, s. 359. 8 tacji nowoczesnych wodociągów i kanalizacji Lindleyów, to obraz malowany w bardzo ciemnych barwach. Wymowne są dane śmiertelności w mieście. Według danych magistratu warszawskiego przeciętna z trzech lat, 1873-1875, wynosiła 37,65°/0052. W latach następnych wskaźnik ten był znacznie wyższy (w 1876 r. — 40,5, w 1877 r. — 40,1, w 1878 r. — 47,4)53. Dane te pochodzą z akt stanu cywilnego. A. Suligowski stwierdza, że dane publikowane przez Sekcję Statystyczną magistratu warszawskiego nie są dokładne, raczej zaniżone, opinię tę podzielał także B. Prus. W 1880 r. wskaźnik śmiertelności wynosił 34,6°/0054. W 1882 r., roku pierwszego spisu, 32,1°/00 wg danych spisowych55 i 32,3°/00 wg Suligowskiego 56. W latach następnych kolejno 28,7°/00, 28,2°/oo, 28,2°/oo, a w 1886 r. (pierwszym roku działania nowego wodociągu) 25,9/°o0 5T. Takie wskaźniki śmiertelności okazują się bardzo wysokie w porównaniu z ówczesną normą angielską maksimum 24°/0o i faktyczną śmiertelnością w Londynie nie przekraczającą 22°/00-Podobnie rzecz się miała we Francji58. Dla ilustracji stanu sanitarnego wskaźnikiem śmiertelności ważne jest określenie, jaki procent zgonów spowodowany został chorobami, a szczególnie chorobami zakaźnymi. Z wykazu tabeli 9 widać, że ponad połowa zgonów mieszkańców Warszawy została spowodowana chorobami, i to głównie zakaźnymi, co świadczy o warunkach życia w mieście. Najwyższą, a także powyżej średniej dla całego miasta, śmiertelność obserwuje się na Pradze. Bardzo wysoką śmiertelność no- 52 Prawdopodobnie z wyłączeniem danych śmiertelności podrzutków, ponieważ w oficjalnej statystyce miejskiej do 1879 r. pomijano tę kwestię, jako deformującą obraz. Uzasadnieniem była sięgająca 90% śmiertelność niemowląt-podrzutków w szpitalach i ochronkach. Warto dodać, że dzieci nieprawnie urodzone — kategoria, spośród której rekrutowała się znakomita większość podrzutków — stanowiły w 1877 T. 3,4°/o urodzonych (10 776), w 1878 r. 4,6<)/o urodzonych (11 364), w 1879 r. 8,6%> (14 995). (Obzor goroda Warszawy, 1879, s. 10). 53 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 29. 54 Obzor goroda Warszawy, 1880, s. 18. 55 M. Nietyksza, op. cit., s. 105. •*<>•<• 56 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 233. '' '' ''u -"' 57 M. Nietyksza, op. cit., s. 105. "' , 58 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 30. : •-' 85 T abela 9 Śmiertelność spowodowana chorobami w latach 1877 -1880 (w %o> Przyczyna śmierci 1877 r. 1878 r. 1879 r. 1880 r. Gruźlica 15 12,5 16,7 15,5 Katar kiszek 19 17,0 13,2 15,5 Bronchit i zapalenie płuc 12 12,1 13,5 14,0 Dyfteryt i krup 2 3,0 6,6 4,5 Tyfus 3 2,5 2,6 3,7 51 47,0 52,6 53,2 Źródlo: Cfbzor goroda Warszawy..., 1877, s. 18, 1878, s. 19, 1879, s. 19, 1880, s. 19. towano też w Cyrkule Powązkowskim, w latach 1880 i 1883 najniższą śmiertelność — w Cyrkule Nowoświeckim, a w okresie późniejszym — w Bielańskim. Zdaniem ówczesnego lekarza, H. Krasińskiego, tak wysoka śmiertelność była wynikiem fatalnego stanu sanitarnego Warszawy, w której „szkaradne [...] długie na 56 wiorst [...] rynsztoki są jedną z najstraszniejszych plag" 59. Drugą przyczyną były rozsadniki zarazy: rów okopowy i „zgniłe Tabela 10 Śmiertelność według cyrkułów w okresie 1880 - 1886 (w %o) Cyrkuł policyjny 1880a r. 1883 r. V884 r. 1885 r. 1886 r. Średnia za 5 lat Zamkowy 25,3 30,5 28,5 27,4 25,2 27,4 Soborowy 25,3 26,3 23,7 24,0 22,4 24,3 - Bielański 28,6 29,7 21,4 24,8 22,1 25,3 Powązkowski 27,7 32,2 34,8 34,3 30,4 31,8 - Wolski 20,5 25,5 22,5 23,9 22,1 22,9 Jerozolimski 23,7 29,8 30,4 31,6 26,4 28,4 Łazienkowski 23,1 34,9 28,8 29,3 25,9 28,4 Nowoświecki x 19,8 25,3 26,9 26,1 23,0 24,2 Praski 34,9 40,4 43,9 38,7 35,9 38,7 Średnia dla miasta 25,4 29,2 28,3 29,0 | 26,2 27,6 a Dane dla 1880 r. z Obzoru są zaniżone. Stąd trudno porównywalne. Odzwier ciedlają jednak dysproporcje między cyrkulami. Źródlo: Obzor goroda Warszawy..., 1880, s. 18; J. G. Bloch, Glos..., s. 32. 59 „Kurier Warszawski" 1879, nr 219, s. 2. 86 bagna na Pradze" 60. Zjadliwe wyziewy owego rowu były niejednokrotnie powodem protestów okolicznych mieszkańców31. Charakterystyczny jest przyspieszony spadek wskaźnika śmiertelności po zaopatrzeniu Warszawy w nowoczesne wodociągi i kanalizację. Fakt, że najwyższy poziom tego wskaźnika utrzymywał się w czasie trzech letnich miesięcy, osiągając w lipcu niemal dwukrotnie wyższą wartość niż w grudniu, dowodzi zależności śmiertelności od stanu zaopatrzenia w wodę i systemu usuwania nieczystości, czynników szczególnie ważnych latem 62. W każdym razie opinia ówczesnych lekarzy przypisywała wysoką liczbę zgonów zanieczyszczonej wodzie, zarówno studziennej, jak i wodociągowej, fatalnemu stanowi warszawskich ustępów, a wreszcie brudnym i „ozdobionym" ściekami ulicom. Jako środek poprawy postulowano kanalizację i sprowadzenie wody źródlanej do konsumpcji 63. Niezdrową, zanieczyszczoną wodę piła cała Warszawa, bez różnicy stanu i pozycji, wszystkie bowiem badania wody, czy to wodociągowej, czy też studziennej wykazywały wysoki stopień zawartości substancji uznanych przez lekarzy za szkodliwe dla zdrowia. Niedostatek wody, zwłaszcza latem, uderzał wprawdzie mocniej w uboższą ludność (w okresach dotkliwych niedoborów rozważono wodę beczkami i sprzedawano na konewki) 64, ale dawał się także we znaki wszystkim warszawiakom. Wodę ceniono jednak przede wszystkim jako materiał do gaszenia pożarów, względy higieniczne grały tu rolę drugorzędną. Warto zatem pokusić się o odpowiedź na pytanie, jakie warstwy społeczeństwa Warszawy były zainteresowane poprawą zaopatrzenia w wodę i budową kanalizacji. Jeśli idzie o kanalizację, podstawowym kryterium były wówczas wymogi komunikacyjne. Stan ulic i nawierzchni — obszerne rynsztoki po obu stronach ulicy, zalegające błoto, wody, wyboje i doły wymyte deszczami, szybkie psucie się bruków z tegoż po- 60 Ibidem. 61 Ibidem, 1883, nr 226, s. 3. 62 Obzor goroda Warszawy, 1880, s. 18. Należy tu wziąć pod uwagę wzmożoną latem umieralność niemowląt. 63 S. Markiewicz, Listy z powodu tyiusu w Warszawie i w kraju, „Gazeta Warszawska" 1877, nr 18-20. 64 „Kurier Warszawski" 1884, nr 207. 87 wodu — najmocniej dawał się we znaki transportowi towarowemu konno-kołowemu, z jakiego korzystał handel miejski, produkcja rzemieślnicza i przemysł. Do grupy potencjalnie zainteresowanej skanalizowaniem miasta można hipotetycznie zaliczyć garstkę burżuazji raczej z uwagi na potrzeby zakładów, nie zaś na fakt podniesienia standardu mieszkaniowego. Bloch np., który stał na czele opozycji w kwestii instalacji domowych, nigdy nie kwestionował konieczności kanalizowania ulic. Potrzeby komunikacyjne uznał za racjonalny powód podjęcia budowy sieci ulicznej kanałów. Dla ogromnej rzeszy proletariatu wodociąg mógł być pożądany, ale kanalizacja pozostawała raczej kwestią obojętną. Dzielnice robotnicze — przedmieścia, Powiśle, Praga — miano skanalizować na samym końcu, a wizja zwyżki wyśrubowanego komornego nie zachęcała do popierania tej sprawy. Ponadto było od początku jasne, że skanalizowany dom, WC w mieszkaniu, nie mówiąc już o łazience, nie mógł być w żadnym razie udziałem klasy robotniczej. W samym założeniu był to luksus dla bogatych. Jedynie dostęp do wodociągu i korzyści komunikacyjne mogły dotyczyć tej części społeczeństwa Warszawy. Pozostałe górne i średnie warstwy drobnomieszczaństwa poziomem kulturalnym były zbliżone do kamieniczników, o postawie których wiadomo bliżej z polemik prasowych toczących się wokół sprawy kanalizacji Warszawy. Choć i w tym środowisku trudno byłoby znaleźć grupę entuzjastów skanalizowanych mieszkań, to można się spodziewać, że interesy zawodowe — potrzeby transportu materiałów i towarów — pozwolą zakwalifikować majstrów warszawskich do kategorii mieszkańców miasta, dla których kanalizacja ulic mogła być autentycznie odczuwaną potrzebą. W większym znacznie stopniu w poprawie warunków komunikacyjnych warszawskich ulic zainteresowani byli pracownicy handlu towarowego, komunikacji i transportu (z wyłączeniem kolejarzy, pocztowców mniej związanych z komunikacją uliczną). Dla inteligencji inwestycja okazywała się pożądana tak z powodu wygód komunikacyjnych, mieszkaniowych, podniesienia wyglądu i stanu higienicznego miasta, jak z przyczyn czysto materialnych — zatrudnienia przy budowie środowiska technicznego. Zainteresowanymi mogli być zatrudnieni w hotelarstwie i gastronomii. Ci z pewnością uważali zarówno urządzenia wodociągowe, jak i kanalizacyjne za potrzebne dla rozwoju i modernizacji branży. Służba domowa była oczywiście najżywotniej zainteresowana w instalacji obu urządzeń z powodów oczywistych — ułatwień w warsztacie pracy — o czym pisał Prus. Sądzić można, że ren-tierzy i kapitaliści jako ludzie zamożni także popierali te inwestycje. Wydaje się zatem, że blisko połowa mieszkańców Warszawy odczuwała potrzebę nowych inwestycji w tej dziedzinie. System oczyszczania miasta do 1883 r. W mieście dziewiętnastowiecznym zasadniczą sprawą w zakresie oczyszczania jest sposób usuwania z ulic błota, śniegu i lodu, a także innych nieczystości z uwagi na potrzeby komunikacyjne. Druga kwestia, to wymogi sanitarne, które określają system wywózki śmieci, nieczystości oraz utrzymywania w porządku chodników i podwórzy domów, polewania ulic latem. Zorganizowany przez władze miasta system oczyszczania datuje się od 1759 r., kiedy powstał miejski park wozów (kar) przy ul. Karowej, a na Daniłowiczowskłej park koni. Jednakże nie był to system wystarczający na potrzeby ówczesnej Warszawy, skoro skargi na brudy w mieście były nagminne. Z tegoż prawdopodobnie powodu oddawano wywózkę śmieci w okresową dzierżawę. Natomiast usuwanie śmieci z prywatnych posesji było obowiązkiem właścicieli. Wynajmowali oni na własną rękę furmanów, ogrodników, okolicznych włościan, którzy w różnych porach i różnymi sposobami wywozili odpadki miejskie poza miasto, zużytko-wując je częściowo jako nawóz. Od 1836 r. miejski tabor kar i koni przekształcono w Oddział Karowy Straży Ogniowej dysponujący setką koni i tyluż pracownikami. Wkrótce i to okazało się niewystarczające, Dowiem uciekano się do pomocy prywatnych przedsiębiorców przy wywożeniu śniegu i lodu z ulic65. Taka organizacja oczyszczania miasta przetrwała do 1881 r.66 W latach siedemdziesiątych system oczyszczania ulic funkcjonował w oparciu o dwa zasadnicze ogniwa: wspomniany tabor 65 A. Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność..., s. 110. 66 „Nowiny" 1878, nr 33, s. 2; „Przegląd Tygodniowy" 1881, nr 4, s. 43. 88 miejski i stróżów posesji. Latem do obowiązków stróża należało zamiatanie chodnika przed domem oraz połowy jezdni, polewanie jej kilka razy dziennie, oczyszczanie rynsztoków. Zimą uprzątanie z chodnika śniegu usypywanego w pryzmy, wyrąbywanie lodu z rynsztoków, posypywanie chodników piaskiem lub popiołem. Nadto przez cały rok sprzątanie końskiego nawozu z przypisanego odcinka ulicy, a także pomoc wozakom z Oddziału Karowego w ładowaniu na wozy śmieci, śniegu i lodu przeznaczonych do wywózki za miasto 67. Prócz wywózki do Oddziału Karowego należało uprzątanie i polewanie szerokich ulic i publicznych placów68. W okresach intensywnego nasilenia wywozu (dużych opadów, roztopów) — Oddział Karowy wspomagany był szarwarkiem egzekwowanym od właścicieli dorożek i omnibusów 69. Śnieg na jezdniach utrzymywano dla sanny, bowiem wszystkie dorożki i inne pojazdy prywatne zimą zamieniano na sanie, nawiasem mówiąc popularne wśród „publiczności" warszawskiej 70. Powierzchnia ulic i placów, z. których tobor miejski usuwał błoto, śmieci, śnieg i lód, wynosiła 375 tyś. sążni2 (l sążeń2 = = 4,55 m2), co oznaczało ok. 3 min stóp3 (84900 m3) masy do wywiezienia rocznie. W praktyce zaś ogromna większość nieczystości gromadziła się w ciągu 5 miesięcy od listopada do marca, w którym to czasie należało wszystko usunąć. W ten sposób dla prawidłowego oczyszczania miasta zimą trzeba było blisko 200 wozów dziennie. Tymczasem Oddział Karowy dysponował ciągle tą samą setką wozów i koni, a także niewiele większą liczbą ludzi wg etatu z 1837 r. Szarwark dostarczał ok. 2500 fur rocznie, prócz tego Zarząd Miasta przeznaczał w budżecie 10 tyś. rb. na wynajęcie prywatnych wozów dla pomocy Oddziałowi Karowemu. W sumie więc etat Oddziału wysokości 49 tyś. rb., koszt utrzymania 33 67 W. Rogowicz, Warszawa wydarta niepamięci, Kraków 1956, s. 72 - 73; J. Bystroń, op. cit., s. 252; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1881, nr 77, s. 1; „Kurier Warszawski" 1883, nr 169, s. 3. 68 J. Bystroń, op. cit., s. 253; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1881, nr 77, s. 1. 69 „Przegląd Tygodniowy" 1880, nr 46, s. 546; „Kurier Warszawski" 1883, nr 169a, s. 3. 70 A. Międzyrzecki, op. cit., s. 112. 90 stróżów miejskich oczyszczających ulice i place publiczne w sumie 3749 rb., koszt wynajęcia dodatkowych prywatnych wozów w wysokości 10 tyś. rb. i wartość szarwarku ok. 60 tyś. rb. składa się na sumę ok. 122,5 tyś. rb., jaką miasto przeznaczało na utrzymanie porządku i czystości. W tymże czasie w Budapeszcie (zbliżonym do Warszawy liczbą ludności) wydawano na ten cel 160 tyś. rb., we Wrocławiu (o połowę mniej mieszkańców) 100 tyś., nie mówiąc już o trudno porównywalnym Wiedniu (810 tyś. rb.) czy Berlinie (750 tyś. rb.) n. Na tej podstawie można sądzić, iż Warszawa, ustępując (aczkolwiek nie pozostając daleko w tyle) innym miastom europejskim w zakresie oczyszczania ulic, czyniła wiele w kierunku zaspokojenia potrzeb szybko rosnącego miasta, zważywszy ograniczenia dyspozycji finansowej i możliwości zarządzania zbiurokratyzowanego aparatu władzy miejskiej. Terenem przeznaczonym do wywożenia miejskich śmieci i nieczystości były pola wsi podwarszawskich za rogatkami miejskimi. W 1878 r. magistrat wyznaczył pola wsi Targówek za Rogatką Żabkowską, Moskiewską i Petersburską (Pelcowizna i Żerań), prócz tego przedsiębiorca wywózki nieczystości uzyskał zezwolenie na wywóz (oprócz wyżej omówionych) na teren Golędzinowa, przedsiębiorca Koń również oficjalnie wywoził takowe na swe własne grunty za Rogatką Jerozolimską, gdzie miał fabryczkę nawozów. Zgodnie z zarządzeniem prezydenta miasta, wywiezionych nieczystości nie wolno było rozlewać po polach, a należało zakopywać i dezynfekować w odległości 0,5 wiorsty (533 m) od dróg 72. Śmiecie sypkie do 1886 r. wywożono na Powiśle na brzeg Wisły między ul. Tamką a Leszczyńską dla regulacji koryta rzeki73. Z inicjatywy oberpolicmajstra magistrat warszawski już w 1880 r. podjął próbę reorganizacji i modernizacji systemu oczyszczania. Pierwotny zamiar zlikwidowania Oddziału Karowego, by całość środków finansowych przeznaczonych na oczyszczanie przekazać kontraktowemu prywatnemu przedsiębiorcy, nie został w pełni zrealizowany wskutek sprzeciwu naczelnika Straży Ogniowej, który nie chciał rezygnować z etatów Oddziału Karo- 71 „Przegląd Tygodniowy" 1880, nr 46, s. 546; „Nowiny" 1878, nr 33, s. 3. 7- „Kurier Warszawski" 1878, nr 124, s. 1. 73 Ibidem, 1886, nr 53, s. 3; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1886, nr 80, s. 1; K. Wroczyński, op. cit., s. 57. 91 wego i koni stanowiących rezerwę pożarową 74. Wprawdzie wywózkę śmieci, błota, śniegu i lodu oddano w dzierżawę prywatnemu przedsiębiorcy, ale pod nadzorem naczelnika Straży Ogniowej i tylko w części miasta, reszta natomiast pozostała po dawnemu w gestii Oddziału Karowego. W okresach od 14 I 1881 r. - l IV 1881 r. i od l XII 1881 r. -l I 1882 r. utrzymywanie porządku na 41 ulicach Śródmieścia, Starego i Nowego Miasta oddano przez licytację Henrykowi Apfel-baum z ul. Dzielnej. Miał on obowiązek codziennie wywozić zgar-/ nięty przez stróżów w kupy śnieg i lód (stróże zawia-damiali przedsiębiorcę za pokwitowaniem o przygotowaniu do wywózki) na brzeg Wisły w rejonie ul. Tamki i Leszczyńskiej. Wrzucanie śmieci do kanałów było zabronione pod karą. Tabor wozów miał być odpowiednio przygotowany — wozy skrzynkowe, zabezpieczone przed „uronianiem" na ulice zawartości, zaś wszelkie rozrzucone przy wywózce śmiecie natychmiast uprzątnięte. W wypadku niewypełnienia obowiązków określonych kontraktem magistrat miał prawo egzekwować kary pieniężne, potrącając je z kaucji przedsiębiorcy, prry czym trzykrotne zaniedbanie groziło zerwaniem kontraktu i przepadkiem kaucji. Jednakże już w pierwszym miesiącu swej działalności Apfelbaum zapłacił pierwszą karę za nieuprzątnięcie w terminie ulic w Cyrkule Jerozolimskim i Zamkowym 75, co zresztą i później nie należało do rzadkości. Zasadniczą zmianę w zakresie oczyszczania przyniósł dopiero r. 1883, kiedy zlikwidowano Oddział Karowy, a jego funkcje w zakresie całego miasta przekazano kontraktowemu przedsiębiorcy. Modernizacja ta dotyczyła jedynie organizacji oczyszczania ulic, natomiast nie dotykała istoty systemu — nadal wywożono wszelkie odpadki w podmiejskie rejony, zanieczyszczając tereny późniejszej zabudowy. Oczyszczanie prywatnych posesji pozostawiono w praktyce do uznania ich właścicieli. Nikt bowiem nie egzekwował wydanej 13 VII 1876 r. Ustawy Sanitarnej, nakazującej codzienne wywożenie śmieci z domów i błota z podwórzy własnyrri środkami lub s. l. 92 74 „Przegląd Tygodniowy" 1880, nr 46, s. 546, 1881, nr 4, s. 43. 75 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1881, nr 19, s. l, nr 20, s. l, nr 23, przez miejskiego przedsiębiorcę kontraktowego76. Ścieki kuchenne i przemysłowe odprowadzano rynsztokami, przeważnie odkrytymi, czasem krytymi deskami, z podwórza wprost na ulicę. Natomiast śmiecie składano w dużych drewnianych skrzyniach, gdzie gniły na ciasnych podwórkach, oczekując czasem kilka tygodni na wywiezienie za miasto. Takie prymitywne śmietniki podwórzowe były siedliskiem szczurów, rozsadnikami chorób, źródłem odoru 77. „Przegląd Tygodniowy" w jednym z artykułów daje przykład Wiednia, gdzie w niedużych skrzynkach składano tylko śmiecie suche, wywożone codziennie rano przez przedsiębiorcę do centralnego zakładu utylizacji śmieci. Warszawa wprawdzie w 1876 r. miała podobnego przedsiębiorcę, Adama Maciejowskiego, urzędującego na Chłodnej 38, który jednak mimo nowoczesnego sprzętu (hermetyczne wozy), nie doczekał się dużego wzięcia wśród klientów 78. W ten sposób usuwanie odpadków odbywało się zależnie od uznania i możliwości właściciela domu, najczęściej prymitywnie i niehigienicznie, ale tanio. Również dochodowe sortowanie śmieci stosowane na większą skalę na zachodzie, w warunkach warszawskich było dzikim procederem uprawianym przez najgłębsze doły społeczne — różnego autoramentu „kościarki" czy „śmieciarzy" — w sposób urągający wszelkim elementarnym wymogom higieny 79. Pieczę nad czystością podwórzy i domów sprawowali nisko opłacani (do 30 rb. miesięcznie) stróże domowi. Nadzór policyjny nie potrafił eliminować niedbałego czy nieumiejętnego wykonywania przez nich czynności porządkowych 80. Dopiero w 1881 r. wychodzi zarządzenie urzędowe dotyczące stanu sanitarnego prywatnych posesji. Zarządzenie oberpolicmaj-stra o utrzymaniu w czystości podwórzy nakazywało: codzienne ich zamiatanie, co tydzień dezynfekcję rynsztoków, częstsze wywożenie zawartości śmietników, które należało umieszczać w do- 76 Ibidem, 1894, nr 141, s. 1. 77 „Przegląd- Tygodniowy" 1876, nr 38, s. 434; J. Galewski, L. Grze-niewski, op. cit., s. 13. 78 „Przegląd Tygodniowy" 1876, nr 38, s. 434, nr 42, s. 484. 79 „Zdrowie" 1901, nr l, s. 49. 80 „Przegląd Tygodniowy" 1895, nr 42, s. 470; „Zdrowie" 1889, nr 48, s. 705; J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 111 - 112. , 93 łach obitych deskami smołowanymi ze szczelnym przykryciem, a także najmniej 3 razy w ciągu roku oczyszczanie i dezynfekcję dołów kloacznych. Codzienne usuwanie śmieci latem, a śniegu i lodu zimą z podwórzy posesji, obowiązujące od dawna, zaczęto energiczniej egzekwować dopiero od 1884 r., co zresztą nie oznacza, że je powszechnie stosowano 81. Tak zorganizowany system oczyszczania miasta, finansowany przez kasę miejską, obejmujący jedynie ulice i place publiczne, ograniczał się w zasadzie do wywózki. Zważywszy fakt, że nie uregulowana kwestia prymitywnego i antyhigienicznego sposobu gromadzenia i pozbywania się odpadków domowych (i przemysłowych) nie była przedmiotem interwencji władz miasta, nie brano pod uwagę jej sanitarnego znaczenia, natomiast za podstawowy uznano problem wywożenia z ulic nagromadzonych mas lodu, śniegu, błota czy śmieci. Nasuwa się więc wniosek o prymacie względów komunikacyjnych nad sanitarnymi. Rzecz charakterystyczna, że niemal do połowy lat osiemdziesiątych śmietniki warszawskie nie istniały dla władz jako problem sanitarny, natomiast dużą wagę przywiązywano do utrzymania porządku na ulicach oraz dbano o ich przejezdność. Zaniedbania w dziedzinie oczyszczania ulic wynikały głównie z powodu nikłych możliwości manewru organizacyjnego i finansowego magistratu. Wobec braku urządzeń odprowadzających sprawnie opady atmosferyczne i ścieki, fatalnych nawierzchni, utrzymanie ulic w zadowalającym stanie było zadaniem niezmiernie trudnym. Ograniczenia dyspozycyjne i finansowe Zarządu Miejskiego oraz podjęta wielka inwestycja kanalizacji w perspektywie usprawniająca oczyszczanie — hamowały tempo postępu 82. Wszystkie dostawy do miasta, począwszy od codziennych — warzyw i nabiału, a skończywszy na wielkich wielotonowych surowcowych dla przemysłu i budownictwa, a także ekspedycja wyrobów warszawskich fabryk odbywały się wozami konnymi (głównie ulicami wschód - zachód i odwrotnie, w mniejszym stopniu w kierunkach północno-południowych). Ten fakt wyjaśnia prymat potrzeb komunikacyjnych nad sanitarnymi. Zatem przy- 81 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1883, nr 42, s. l, 1884, nr 141, s. 1. 82 „Kurier Warszawski" 1883, nr 172b. 94 jąć można, że oczyszczaniem miasta mającym na celu dobrą przejezdność jego ulic zainteresowane były głównie grupy mieszkańców związane zawodowo z transportem (przemysł, handel, słabiej rzemiosło). Wprawdzie swoboda poruszania się po mieście była rzeczą nieobojętną dla wszystkich warszawiaków, jednak pieszym znacznie bliższy był stan chodników aniżeli jezdni. Z komunikacji miejskiej — dorożek i omnibusów — korzystali zamożniejsi, czyli klasy średnie, drobnomieszczaństwo. Dodać należy, że oczyszczanie obowiązywało tylko na ulicach brukowanych, a inne znajdowały się jedynie na proletariackich przedmieściach. Można zatem zaryzykować hipotezę, że najbardziej zainteresowane oczyszczaniem ulic były głównie grupy drobnomieszczań-stwa i burżuazji, drobna część klasy robotniczej związana z transportem, ok. 10% ludności miasta83. ^1 Łaźnie > Łaźnie i wszelkiego rodzaju kąpiele publiczne zarówno w okresie poprzedzającym, jak w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych — niemal do końca wieku pozostawały wyłącznie w rękach prywatnych jako przedsiębiorstwa dochodowe 84. Brak było jakiejkolwiek ingerencji czynnika municypalnego czy społecznego, wyłączając oczywiście sanitarny dozór policyjny. W 1876 r. Warszawa dysponowała dużymi, dobrze wyposażonymi Łazienkami Towarzystwa Akcyjnego przy Nowym Zjeździe, Kurtza na Powiślu, Majewskiego na Bednarskiej, Kouste-rowej na Długiej, Kozłowskiego oraz Sitkiewicza na Rybakach, łazienkami parowymi Naimskiego przy Nowym Zjeździe, kąpielami Eaumgarta (mineralne) na Grzybowskiej oraz ogólnie dostępnymi w Hotelu Europejskim. Oczywiście w innych, lepszych hotelach, również znajdowały się łazienki przeznaczone tylko dla gości hotelowych. Towarzystwo Akcyjne w prowadzonych przez siebie łazienkach oferowało klientom osobne łaźnie parowe w cenie 2 rb., 1,5 rb. i 50 kop. zależnie od wyposażenia (w abonamencie sześcio- 83 M. Nietyksza, op. cit., s. 195. 84 Badacz dysponuje bardzo skromnym zasobem materiałów dla tego okresu — skąpe źródła i brak opracowań. 95 razowym o 10 kop. taniej), łaźnię parową ogólną — męską od 30 do 5 kop. (abonament od 25 do 4 kop.) oraz kobiecą ogólną za 5 kop., a z wanną za 10, wanny za rubla i tańsze po 50 i 30 kop., a także prysznice: ogólny za 10 kop. i dla trzech osób w oddzielnym numerze za 50 kop. Dodatkowy ręcznik kosztował 2 kop. (do wanny i prysznica dawano 2 ręczniki bezpłatnie), a prześcieradło 5 kop. Prócz tego Łazienki Towarzystwa Akcyjnego posiadały bardzo bogaty wybór kąpieli mineralnych — 21 rodzajów wód ze znanych europejskich źródeł leczniczych (od l rb. 70 kop. za kąpiel Kissengera do 60 kop. za żelazistą dr. Struvego czy „bain de Barege"). W cenach umiarkowanych (70 - 80 kop.) można było zażyć kąpieli morskiej, marienbadzkiej, emskiej lub ciechocińskiej, bez kosztownych podróży „do wód". Do łaźni ogólnej wpuszczano dzieci do lat 10 za pół ceny, do najtańszej łaźni osobnej 3 osoby za 75 kop., a na l bilet do wanny dwie kobiety. Zakład był otwarty latem od godz. 7, zimą od 8 do 22, w piątki i soboty godzinę dłużej, a w niedzielę do godz. 13. Od l VII 1878 r. zakład rozbudowano — przybył nowy oddział wanien miedzianych i kaflowych w cenie 15 kop. od osoby lub 26 kop. od dwóch oraz nowa łaźnia ogólna po 26 kop. od osoby. Wydaje się, że fakt rozbudowy wanien i łaźni ogólnej może świadczyć o większym zapotrzebowaniu na takie właśnie usługi kąpielowe. Niskie ceny biletów dla dam dowodzą, że kąpiele nie były wśród nich zbyt popularne. Mniejsze zakłady nie mogły konkurować z Towarzystwem Akcyjnym w dziedzinie różnorodności oferowanych usług. Najlepsze — Kurtza i Majewskiego dysponowały kąpielami wannowymi I, II i III klasy w cenie 50, 30 i 20 kop., zaś Hotel Europejski zapewniał tylko pojedyncze wanny po 50 kop. Pozostałe łazienki były nieco tańsze. U Kousterowej kąpiele wannowe i prysznice kosztowały 35 kop., u Kozłowskiego wanny i parówki 22 - 20 kop,, zaś Sitkiewicz zróżnicował ceny swych usług za wannę od 45 do 22 kop., a za parową tylko 12 kop., kąpiele parowe Naimskiego kosztowały 20 kop., a żelaziste Baumgarta 30 kop.85 Dziewięć łaźni publicznych o skromnym zakresie usług (poza Łazienkami Towarzystwa Akcyjnego) to było bardzo niewiele jak 85 Kalendarz Warszawski Popularno-Naukowy J. Ungra, 1876, s. 40, 41. s. 40, 41. na 350-tysięczne miasto. Dość wysokie ceny (najtańsza kąpiel kosztowała tyle, co funt najtańszego mięsa) decydowały, że usługi te w minimalnym stopniu były dostępne dla rzesz proletariackich, a głównie nastawione na obsługę bogatej i średnio zamożnej klienteli. W roku następnym (1877 r.) ceny pozostały bez zmian, natomiast przybył jeden eksluzywny zakład w samym centrum Warszawy — Kąpiele Rzymskie Fajansa na Krakowskim Przedmieściu 86. Reklamując swój zakład w dziale ogłoszeń Kalendarza Polskiego Ilustrowanego Jana Jaworskiego właściciel obszernie informuje ewentualnych klientów o jego zbytkownym wyposażeniu: lokal miał być obszerny, komfortowy i wytworny — eleganckie umeblowanie, duże wanny z polerowanego kararyjskiego marmuru, umywalnie, aparaty ogrzewające bieliznę, woda filtrowana z wodociągu, a wygód dopełniały nowoczesne urządzenia kąpielowe, wentylacyjne i oświetlenie. Szczytem komfortu była sala łaźni rzymskiej ogrzewana suchym powietrzem z fontanną pośrodku, zaopatrzoną w kuracyjne dodatki. Sala prysznicowa miała dla najlepszych gości „przyrządy formą półokrągłych altan tryskające setkami strumieni w dośrodkowym kierunku" lub inne zwyczajne, ewentualnie „wodotryski tuszujące" o dowolnej sile wody i temperaturze. A wszystko to po bardzo niewysokich cenach: wanny — 50 kop., łaźnie rzymskie i parowe — 60 kop., a tylko usługi specjalne „użycie łaźni parowej i rzymskiej łącznie przez osobne towarzystwo (do 6 osób) przy wczesnym zamówieniu" kosztowały niebagatelną sumę 5 rb. za l,5 godz. W 1878 r. stan posiadania, jakość usług i ceny nie uległy zmianie. W roku następnym przybył na Kruczej wyższej kategorii zakład kąpielowy (wanny po 50 kop.). Dopiero w 1880 r. można zaobserwować znaczniejszy postęp w wyposażeniu miasta w urządzenia kąpielowe, przynajmniej ilościowy. Oddany do użytku zakład kąpielowy przy Ogrodzie Saskim oferował głównie kąpiele mineralne. Poza tym rozpoczęły działalność trzy inne łaźnie: Braci Wróbel na Rybakach, Kąpiele „Diana" na Chmielnej i „Elektoralne" na ul. Elektoralnej. W 1882 r. przybyły — „Kąpiele pod Rusałką" na ul. Przejazd87. W sumie więc na początku lat osiem- 86 Ibidem, 1877, s. 42. 87 Ibidem, 1878, s. 42, 1879, s. 46, 1880, s. 18, 1881, s. 18, 1882, s. 18; 7 — Początki infrastruktury... 97 dziesiątych warszawska baza kąpielowa liczyła 16 zakładów prywatnych, w większości drobnych88. Były to zakłady raczej drogie, niedostępne dla niższych warstw społecznych, obsługujące głównie klasę średnią. Usytuowane zostały w większości w jednej części miasta — na Powiślu, kilka zaś w centrum. Dzielnice położone na południe od Krakowskiego Przedmieścia, Zachodnia i Północna, a także Praga nie miały ich wcale. Wyposażenie, poza opisanymi wyjątkami, było w większości skromne, w tańszych — wręcz prymitywne89, z wodą prawdopodobnie wprost z Wisły, na co wskazuje zarówno anons Fajansa reklamujący wodę filtrowaną, jak i lokalizacja większości z nich w pobliżu rzeki. Miasta europejskie miały w tym okresie nieporównywalnie większą liczbę łaźni, w tym utrzymywanych także przez Zarząd Miejski, czyli „tanich kąpieli ludowych". W Hamburgu np. ceny analogicznych do warszawskich kąpieli klasy I nie przekraczały 25 kop., klasy II — 15 kop. Miasto większe od Warszawy o 100 tyś. ludności, skanalizowane, w omawianym okresie mogło się pochwalić 66 czynnymi łaźniami 90. W 1890 r. warszawiacy mogli korzystać z usług 21 zakładów kąpielowych: przy ul. Bednarskiej, Mariensztacie, Krakowskim Przedmieściu — Fajansa, Nowym Zjeździe — Akcyjne, na Dobrej, Wierzbowej, Niecałej, dwie na Rybakach, Długiej, Przejazd, Elektoralnej, pl. Grzybowskim, Czerniakowskiej, Kruczej, Książęcej, Chmielnej oraz kąpiele mineralne dr. Weinberga, a także w hotelach — Europejskim, Rzymskim, Wiktoria. Oprócz tego znajdowało się w Warszawie 11 mykw żydowskich, zdaniem urzędowego lekarza, dr. Polaka, „do tej pory prymitywnych i antyhi-gienicznych, ale ostatnio nieco uporządkowanych". Ceny przez to dziesięciolecie wzrosły. Z początkiem lat dziewięćdziesiątych najtańsze kąpiele kosztowały 20 - 25 kop. W 1892 r. było w sumie 35 zakładów kąpielowych (8 z wannami i łaźnią, l łaźnia, 13 tylko z wannami), z czego 13 mykw91. W latach następnych ten stan nie ulega wielkim zmianom. W 1894 r. było 6 łaźni i 19 łazienek 88 Oprócz wspomnianych zakładów było także kilka mykw żydowskich, z pewnością nie więcej niż 10. E9 „Kurier Warszawski" 1875, nr 148, s. 2. 90 „Zdrowie" 1880, nr 2, s. 46. 91 Ibidem 1890, nr 63, s. 364, 1890, nr 61, s. 258, 1892, nr 86, s. 453. •98 ' • - •-•••- • • •-'•• ' " z wannami i mykw, w roku następnym przybyły 2 mykwy. Zmieniła się jednak trochę geografia położenia owych urządzeń. Nowe zakłady zlokalizowano przy ulicach Granicznej, Jasnej, Marszałkowskiej, Nowosenatorskiej, co oznaczało szerszy krąg korzysta^ jących92. Były one bardziej higieniczne niż dawne na Powiślu, ponieważ zaopatrywały się w wodę z nowego wodociągu, i oczywiście droższe. Rewizje sanitarne wykazały, że w wielu zakładach na Powiślu „pokoje z wannami zapuszczone i nadzwyczaj zanieczyszczone" 93. W 1896 r. zakłady kąpielowe przy Elektoralnej i Grzybowskiej oraz mykwy przy Krochmalnej i Gnojnej były nędznie wyposażone i od dawna nie odnawiane. Podobnie wyglądały zakłady przy Czerniakowskiej i Książęcej, gdzie brud i wilgoć wołały o remont lokalu. W opłakanym stanie znajdowała się mykwa na Solcu, ale praskie prezentowały się zadowalająco. W dobrym stanie znaleziono łaźnię przy Kruczej, czyli w Śródmieściu. Przyzwoity standard oferowały droższe zakłady kąpielowe, Abczyńskiego, Hertela na Rybakach, Rozalii Kousterowej przy Długiej oraz w hotelach Paryskim i Niemieckim. Inne, zwłaszcza oddziały „dla żołnierzy i klasy prostej", miały nieodpowiednie, niechlujne ustępy, brudne i obdrapane pomieszczenia, uszkodzone podłogi, nędzne, zniszczone urządzenia 94. Baza kąpielowa przeznaczona dla uboższej ludności była poza tym bardzo mała liczebnie, droga, zaniedbana i prymitywna. Nadal brak było tanich łaźni przeznaczonych dla najbiedniejszej ludności, dofinansowywanych przez miasto lub czynniki społeczne. Dopiero anonimowy datek na ten cel w 1894 r. i ofiara Stanisława Rotwanda w 1895 r. pozwoliły Towarzystwu Dobroczynności ruszyć sprawę z miejsca. Na skromną realizację zamierzenia w postaci niewielkiego zakładu Tanich Kąpieli Ludowych „Janina" przy ul. Dzikiej trzeba było czekać do 1898 r. Ta inwestycja dopiero oznaczała wyraźny, aczkolwiek niezbyt wielki postęp w zakresie wyposażenia miasta w te podstawowe urządzenia komunalne. Rozmiary potrzeb w dziedzinie usług kąpielowych były zatem ogromne. Warszawskie łaźnie w 1894 r. wydały 175 tyś. kąpieli, ze 175 wanien korzystano ok. 120 tyś. razy do roku. Oznaczało to, 92 Adries-kalendar' goroda Warszawy, 1894, s. 598, 1895, s. 654. 93 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1893, nr 53, s. 2. 94 Ibidem, 1896, nr 42, s .2, 1896, nr 33, s. l, nr 42, s. 1. że jeden warszawiak kąpał się raz na 1,5 roku (w tymże czasie w Paryżu wypadały 3 kąpiele na mieszkańca rocznie)9S. Oczywiście, taki wskaźnik niewiele mówi o rzeczywistej częstotliwości korzystania z kąpieli ludzi z różnych szczebli drabiny społecznej. Można bez większego ryzyka przyjąć twierdzenie, że ceny eliminowały najniżej uposażonych, czyli większą część klasy robotniczej. A była to niemała liczba służby domowej i pracowników usług osobistych, najemnych fizycznych w rzemiośle, wyrobników i robotników przemysłowych, których nie stać było na 20-kopiej-kową czystość. W każdym razie owe blisko 300 tyś. kąpieli w 1894 r. to usługi dla średniej warstwy — drobnomieszczaństwa. Potrzeby tej klasy były więc w dużej części zaspokojone. Tym jaskrawiej występuje dysproporcja między potrzebami a możliwościami zaspokojenia uboższej części mieszkańców miasta. Tutaj brak ingerencji czynnika municypalnego i społecznego najdotkliwiej uderzał w proletariat. W działalności prywatnych przedsiębiorców nastawionych tylko na maksymalne zyski nie było miejsca na świadczenia filantropijne. Zaniedbanie gospodarki komunalnej na tym polu miało znacznie ostrzejsze skutki społeczne niż w dziedzinie kanalizacji czy oczyszczania. Nie poprawiła sytuacji wielka asenizacyjna inwestycja komunalna — wodociągi dostarczające odpowiedniej ilości taniej wody i kanalizacja, bowiem na łazienki w mieszkaniach stać było także tylko bogatych. Pralnie, podobnie jak łaźnie, były do końca wieku prywatnymi przedsiębiorstwami usługowymi. Zorganizowane jako dochodowe zakłady specjalistycznej obsługi zamożnej klienteli w najmniejszym stopniu nie spełniały funkcji komunalnych. W latach siedemdziesiątych istniało kilkanaście prywatnych pralni bielizny zlokalizowanych głównie w centrum miasta, przy ulicach Szpitalnej, Miodowej, Zgoda96. Były to zakłady rękodzielnicze, gdzie postęp techniczny przejawiał się w stosowaniu chemicznych środków piorących, które konkurencja reklamowała jako niszczące bieliznę. Pralni mechanicznych, a tym bardziej dużych, tanich, nastawionych na masową obsługę nie było jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, poza wojskową w Cytadeli i pralniami w szpi- 95 Zbiory Przyborowskiego, t. IV, s. 24 - 25. ;; 96 „Kurier Warszawski" 1879, nr 6, 28, 68. 100 talach 97. Tymczasem w Moskwie w 1890 r. oddano do użytku centralną pralnię mechaniczną piorącą 200 pudów (l pud— 16,38 kg) bielizny na dobę. W dwupiętrowym budynku znajdował się zakład dezynfekcji, pralnia, suszarnia, mieszkania dozorcy i praczek98. Paryż w 1886 r. miał 280 pralni, w miastach niemieckich i angielskich przy większości miejskich ludowych łaźni zorganizowano popularne tanie pralnie obsługujące ubogą ludność 99. Zamożnych mieszkańców Warszawy obsługiwały najczęściej praczki domowe. Ludność robotnicza sama zaspokajała swe potrzeby. Zresztą ów zwyczaj prania wielkich ilości bielizny w mieszkaniach, a ściślej kuchniach, został określony przez policyjny nadzór sanitarny jako wysoce niehigieniczny. Fakt, że „istniejące w mieście pralnie przemysłowe nie są przystępne dla ludzi niezamożnych", a pranie w mieszkaniach „nader szkodliwe", był powodem wydania polecenia zorganizowania w każdym domu pomieszczenia pralniczego z odpowiednimi utensyliami 10°. Pralnie przemysłowe lat dziewięćdziesiątych również pozostawiały wiele do życzenia. W większości brak było wentylacji, ścieki wypuszczano wprost do rynsztoków, przyjmowanej bielizny nieraz nie gotowano. Szczególnie fatalne warunki zaobserwowano w dużych pralniach, zatrudniających do 30 praczek, zlokalizowanych przy ulicach Dzielnej i na Tamce. Wobec tego oberpolicmaj-ster wydał przepisy, by pralnie lokowano wyłącznie w domach skanalizowanych i odpowiednio dużych lokalach wyposażonych w zlewy, szczelne podłogi. Ściany miały być malowane olejno, co miesiąc pobielane, a bielizna zawsze gotowana co najmniej 30 minut1CI. Hotele Przez cały badany okres warszawska baza hotelarska była wyłącznie domeną prywatnej działalności. W tym przypadku zresztą nie ceny i dostępność usług są kwestią istotną, a raczej ich po- 97 „Zdrowie" 1891, nr 65, s. 55; „Kurier Warszawski" 1879, nr 28. 88 „Zdrowie" 1891, nr 65, s. 55; B. Prus, op. cit., t. XV, s. 627. 99 „Zdrowie" 1885/1886, nr 3, s. 26, 1886, nr 9, s. 25. 100 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1895, nr 62, s. 1. 101 Ibidem, 1892, nr 183, s. 2 - 3. 101 ziom, organizacja i ilość. Tutaj bowiem ingerencja czynnika społecznego lub municypalnego powinna czuwać nad optymalnym wyposażeniem miasta w odpowiednią dla wielkiego centrum prze-mysłowo-handlowego liczbę miejsc w hotelach oraz właściwym ich standardem. Były to bowiem przedsiębiorstwa nastawione na obsługę zamożnych przyjezdnych, czyli warstw średnich i wyższych. Bazę noclegową dla najbiedniejszych, przeważnie pozbawionych środków do życia przybyszów wiejskich, zasilających szeregi warszawskiego proletariatu — stanowiły zorganizowane z początkiem lat dziewięćdziesiątych przytułki noclegowe. Znajdowały się one przy ulicach Rybaki, Czerniakowskiej i Olszowej, a później przybył najnowocześniejszy i największy przy ul. Petersburskiej na Pradze 102. Do pierwszorzędnych hoteli zaliczono: Europejski przy Krakowskim Przedmieściu, Maringe przy pl. Zielonym, Wiktoria przy Jasnej, Saski przy Koziej, Drezdeński, Polski i Niemiecki przy Długiej, Litewski i Rzymski przy Nowosenatorskiej, Krakowski, Lipski i Paryski przy Bielańskiej. Drugorzędne hotele to: Augustowski, Berliński, Gdański, Grodzieński, Hamburski, Londyński i Wrocławski przy ul. Nalewki, Białostocki przy Nowolipkach, Dziekanka przy Krakowskim Przedmieściu, Furmański i Wileński przy Franciszkańskiej, Kaliski przy Zimnej, Kielecki przy ul. Bagno, Kowieński przy Koziej, Petersburski przy Gęsiej, Sandomierski przy ul. Gnojnej, Słowiański na Podwalu, Warszawsko-Wie-deński przy Marszałkowskiej oraz zajazdy Płaczkowskiego przy Długiej i Jezierskiego na Podwalu. Iloma pokojami w sumie dysponowały te hotele, nie wiadomo. Ceny w drugorzędnych nie były wygórowane: od 30 do 75 kop. za pokój na dobę. Najtańsze były więc w cenie kąpieli w drugorzędnych łazienkach lub 2 funtów mięsa wołowego albo kursu parokonną dorożką. W pierwszorzędnych hotelach ceny były bardziej zróżnicowane, choć najniższe niewiele odbiegały od cen lepszych numerów w hotelach niższej kategorii103. W sumie więc dysponowano ponad 900 numerami w dobrych hotelach oraz bliżej nie znaną liczbą w hotelach drugorzędnych, 102 Raporty warszawskich oberpolicmajstrów..., nr l, s. 10. los Kalendarz Warszawski Popularno-Naukowy J. Ungra, 1876, s. 21 - 22. 102 Tabela 11 pokoje i ceny w hotelach pierwszorzędnych w 1876 r. Nazwa hotelu Liczba pokojów Ceny w rublach pokoju bez usługi łazienki omnibusu obiadu Europejski a Maringe a 162 35 0,45 - 6 b 0,45 - 5 0,50 0,50 0,30 - 0,50 . d 1 Wiktoria a 0,45 - 4 0,50 0,30 - 0,50 1 Saski a 106 0,30 - 1,8 c 0,30 0,30 0,25 - 0,50 prezdeński 50 0,45 - 0,60 — 0,30 0,25 - 0,50 polski 100 0,30 - 2 — 0,30 0,25 - 0,50 Niemiecki 52 0,30 - 1,2 c — — 0,30 Litewski 31 0,50 - 1,2 — — 0,30 Rzymski 35 0,30 - 4 — — 0,60 Krakowski a 100 0,45 - 3 — 0,15 . d Lipski 52 0,30 - 1,5 = — — 0,30 Paryski a 100 0,45 - 6 — 0,30 . d a Hotele wyposażone w stajnie i wozownie. b usługa w cenie pokoju c Cena bez pościeli (za pościel płatne osobno 15 - 30 hop.). d Restauracja „a la carte". Źródło: Kalendarz Warszawski Popularno-Naukowy Józefa Ungra, 1876. nie licząc podrzędnych zajazdów i różnych pokoi umeblowanych, o dużej rozpiętości standardów i cen. Skupiały się one w rejonie ulic Długiej, Bielańskiej i Nalewek oraz w pobliżu (Nowolipki, Franciszkańska, Gęsia, Podwale). Śródmieście miało tylko kilka hoteli (Krakowskie Przedmieście, pl. Zielony, Jasna, Kozia, Marszałkowska). W 1880 r. przybył Hotel Północny przy Nowolipkach, a w 1881 r. elegancki Hotel Briihlowski104. W 1884 r. otwarto Hotel Płocki na Podwalu i Warszawski przytul. Pięknej, a w roku następnym — Ukraiński przy pl. Krasińskich. Z początkiem lat dziewięćdziesiątych liczba hoteli I kategorii wzrosła do 14. Prócz Briihlowskiego przybywa miastu wytworny Hotel Angielski przy ul. Wierzbowej i Grand-Hotel przy Chmielnej. Hoteli drugorzędnych jest 15 i 8 domów zajezdnych (przybyły wprawdzie 4 nowe — Wiedeński, Wenecki, Kupiecki i Poznański, ale zamknięto Białostocki). W 1895 r. zlikwidowany został jeden zajazd przy pl. Grzybowskim oraz Hotel Polski przy ul. Długiej zaliczany do 104 Ibidem, s. 22. 103 I kategorii, otwarto natomiast nowy, klasy II — Wersalski na Nalewkach. Pod koniec XIX w. znajdowało się w Warszawie 28 hoteli obu kategorii i nie znana bliżej liczba zajazdów. Z drugorzędnych zlikwidowano Hotel Wileński i Poznański oraz Grand-Hotel z lepszych, a otwarto dwa inne: Bracławski na Nalewkach (prawdopodobnie II klasy) i Metropol przy Marszałkowskiej w nowo kształtującym się city handlowym 105. Brak danych o cenach i wyposażeniu. W 1894 r. niemal wszystkie hotele I kategorii miały telefony i to przeważnie niskie numery, czyli najwcześniej zakładane. Lokalizacja niewiele się zmieniła, ponieważ z 9 nowych hoteli 6 ulokowało się tradycyjnie w okolicy Nalewek, a tylko 3 na terenach nowego centrum handlowego — Chmielna, Widok, Marszałkowska. Miasto tymczasem podwoiło liczbę ludności, przybyło zakładów przemysłowych, wielkich firm handlowych, Warszawa ściągała do siebie coraz liczniejsze rzesze przybyszów z prowincji oraz innych centrów przemysłowo-handlowych. Wzrosło więc znacznie zapotrzebowanie na usługi hotelarskie, musiały wzrosnąć też wymagania co do ich standardu. Konfrontacja zapotrzebowania i stanu wyposażenia miasta pod tym względem wykazuje, że minimalny wzrost ilościowy i jakościowy nie mógł zaspokoić potrzeb kształtującej się wielkiej metropolii kapitalistycznej. Pierwszym poważnym znakiem postępu w tej dziedzinie była budowa w 1901 r. wielkiego, ekskluzywnego, nowoczesnego na skalę europejską Hotelu Bristol. Stan zieleni miejskiej przed powstaniem Komitetu Plantacyjnego Dwa centralne warszawskie ogrody publiczne, Saski i Krasińskich, pozostawały pod administracją magistratu od 1856 r. Pierwszym parkiem publicznym i zrealizowanym przez władze miejskie, był Park Praski. Zaplanowany w 1834 r. wraz z planem regulacji 105 Ibidem, 1884, s. 19, 1885, s. 20; Adries-kalendar' goroda Warszawy, 1894, s. 595 - 597, 1895, s. 652, 1898, s. 124. 104 Pragi na terenie podmokłych łąk, pomiędzy linią mostu, Wisłą i ul. Szeroką; doczekał się otwarcia w 30 lat później, po zbudowaniu mostu Kierbedzia i Dworca Petersburskiego. Jednakże właściwa administracja publiczną zielenią miejską rozpoczęła się zasadniczo w chwili, gdy Rada Miejska uchwaliła odrębne środki budżetowe na ten cel, w 1862 r. wyłączając ogrody i zadrzewianie z budżetu bruków 106. Park Praski (19 ha) był terenem ogólnie dostępnym dla wszystkich mieszkańców miasta. Usytuowany w dzielnicy peryferyjnej, zamieszkałej głównie przez niższe warstwy społeczne, mógł zaspokajać potrzeby rekreacyjno-zdrowotne całej ludności bez ograniczeń klasowych. Był to jednak ogród zaniedbany, traktowany po macoszemu przez władze miasta. W oficjalnych sprawozdaniach, relacjonując wydatki na ogrody publiczne i skwery, nie wspomina się wcale o Parku Praskim, podczas gdy na mniejszy Ogród Saski (powierzchnia 16 ha) przeznaczono w 1880 r. 6802 rb., na Krasińskich 1224 rb., natomiast reszta zieleni miejskiej — skwery i aleje kosztowały 1900 rb.107. Już samo zestawienie kosztów utrzymania informuje, że ponad dwukrotnie więcej środków łożono na Ogród Saski niż na wszystkie pozostałe tereny zielone. Tymczasem ogród ten nie dla wszystkich był otwarty. Już od 1855 r. bram „letniego salonu Warszawy" strzegły posterunki policyjne, wzbraniające wstępu ludziom nieodpowiednio ubranym108. Jak wiadomo, proletariat nie bywał w salonach. I chyba nie tylko proletariat. Dolne warstwy drobnomieszczaństwa, jak wolno sądzić na podstawie literatury pięknej, w okresie pełnej świetności ogro-du-salonu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych korzystały z niego raczej sporadycznie, od święta 109. Ogród Krasińskich był bardziej „demokratycznym" parkiem warszawskim. Mniejszy, położony nie w „sercu Warszawy" — i to, dodajmy, Warszawy zamożnej i eleganckiej — ale sąsiadujący z dzielnicą żydowską, służył przede wszystkim jej mieszkańcom. Jego niewielkie roz- 106 A. Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność..., s. 120-121; H. Janczewski, op. cit., s. 480, 493; „Ogrodnik Polski" 1882, nr 24, s. 533. 107 Obzor goroda Warszawy, 1880, s. 31. 108 A. Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność..., s. 121. 109 P. Gojawiczyńska, Dziewczęta z Nowolipek, Warszawa 1954, s. 68; H. Górska, Druga Brama, Warszawa 1955, s. 95-98. 105 miary (5 ha), ale także mało reprezentacyjny charakter, były najpewniejszą przyczyną skromnych wydatków na jego konserwację. W 1875 r. z ogólnego budżetu Warszawy na utrzymanie publicznych terenów zielonych przeznaczono 5350 rb., z czego na Ogród Saski 4150 rb., Aleksandrowski (Praski) 1000 rb., Krasińskich 400 rb. (reszta na skwery, zadrzewianie ulic i szkółkę). W 1883 r. analogicznie z 12 189 rb. budżetowych środków: na Ogród Saski przeznaczono 5611, na Aleksandrowski — 2014, Krasińskich — 1279 rb. Skromna (wobec wydatków na ogrody) suma 3265 rb. na utrzymanie skwerów, zieleni ulicznej i nowe zadrzewianie, ilustruje ówczesną dbałość Zarządu Miejskiego o stan rozproszonej zieleni publicznej uo. W istocie, zieleni tej w latach osiemdziesiątych systematycznie ubywało, chociaż na ogrody przeznaczano coraz większe sumy w budżecie. W 1879 r. przypadało w tym mieście 300 sążni2 (0,1365 ha) zieleni na 1000 mieszkańców, w 1884 r. — 260 sążni2 (0,1183 ha), w 1889 r. — 240 sążni2 (0,1092 ha) ni. Ofiarą gorączki budowlanej lat osiemdziesiątych padały nie tylko cenne place nie zabudowane w Śródmieściu, ale i zagospodarowane ogrody prywatne przy domach. Także regulacji ulic dokonywano najłatwiej kosztem ogrodów (Hipoteczna, Kapucyńska, później Karowa)112. W 1882 r. 1385 posesji warszawskich na 4172 miało ogrody, czyli 33%. Jak na intensywnie rozbudowywane miasto nie było to mało, ale w najgęściej zaludnionym centrum było ich najmniej. W. Cyrkule Bielańskim znajdowało się zaledwie 3,2:°/o ogrodów, w Zamkowym 4,8%, w Sobornym 5,4%, a w Praskim 5,8%, natomiast najwięcej w Powązkowskim — 20%, w Łazienkowskim 18,1% i w Jerozolimskim 17,8% 113. Dodajmy, że najuboższy w ogrody Cyrkuł Bielański miał jednocześnie największą gęstość zaludnienia posesji — 180 osób na l dom, to jest dwukrotnie większą od przeciętnej dla całego miasta (93 osoby). Rzecz ciekawa, że o ile peryferie Warszawy lewobrzeżnej były lepiej wyposażone w zieleń, o tyle przedmieście praskie było pod 110 „Kurier Warszawski" 1875, nr 93, s. 2, 1883, nr 174a, s. 2; H. Jan-czewski, op. cii, s. 480. 111 Zbiory Przyborowskiego, t. XIX, s. 83. 112 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit, s. 135 - 136; K. Wroczyński, op. cit., s. 55. 113 Rezultaty spisu jednodniowego... 106 tym względem zbliżone do centrum. Być może zaważył tu handlowy charakter dzielnicy, a może duży odsetek ludności żydowskiej, rzadko zajmującej się pracami typu rolniczego. Należy przy tym pamiętać, że były to ogrody przeważnie należące do właścicieli nieruchomości, co oznaczało oczywiste ograniczenie ich użytkowania. I w tym wypadku najbiedniejsi mieszkańcy miasta byli upośledzeni. Oprócz ogrodów, parków i skwerów publicznych oraz prywatnych ogrodów przy domach, w Warszawie znajdowały się także udostępniane mieszkańcom ogrody czy parki instytucji, osób prywatnych, wreszcie carskie. Do tych ostatnich należały Łazienki czy park Sielecki. Położone wszakże z dala od Śródmieścia i przeznaczone dla „lepszej publiczności" służyły głównie klasom posiadającym, a i tę funkcję faktycznie Łazienki zaczęły pełnić w szerszym zakresie dopiero w latach dziewięćdziesiątych, kiedy to stały się lepszym „letnim salonem Warszawy". Poza tym funkcjonowała Dolina Szwajcarska jako teren rozrywkowy (latem koncerty — zimą ślizgawka) „lepszej publiczności". Ogród Frascati również był przeznaczony dla zamożnych (wstęp za biletami), wreszcie Ogród Pomologiczny o charakterze raczej użytkowym i Botaniczny (naukowy), Bagatela — zwierzyniec, dostępne warszawiakom, a więc w pewnym stopniu zaspokajające potrzeby rekreacyjno-zdrowotne klas średnich i wyższych 114. Owe potrzeby w odniesieniu do klas niższych zaspokajały tereny tradycyjnie popularne wśród robotniczej Warszawy — pl. Ujazdowski jako miejsce wielkanocnych zabaw ludowych, w istocie skromnie zazieleniony, Folwark Świętokrzyski, lasek na Czystem, i Dynasy. Natomiast dzika zieleń skarpy w okolicach Agrykoli, tzw. „Karpaty", była często odwiedzana przez ubogą publiczność, często nawet marginesu społecznego 115. Powiśle było niemal zupełnie pozbawione zieleni. F. Szanior już w 1880 r. postulował założenie nowego, dużego parku w południowo-zachod- 114 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 136-137; F. Hoesick, Warszawa. Luźne kartki z przeszłości Syreniego Grodu, Poznań - Warszawa 1920, s. 349; S. Podhorska-Okołów, Warszawa mego dzieciństwa, Warszawa 1961, s. 160; K. Wroczyński, op. cit., s. 61; J. Waydel-Dmochowska, Dawna Warszawa. Wspomnienia, Warszawa 1958; Zbiory Przyborowskiego, t. V, s. 298. 115 K. Wroczyńskł, op. cit., s. 56; S. Podhorska-Okołów, op. cii, s. 158, 162; F. Hoesick, op. cit., s. 364; J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit, s. 137. 107 niej dzielnicy, gdzie znajdował się odpowiedni teren, a „okolica w niedalekiej przyszłości zapewne bardzo się zaludni i zabuduje" "6. Projekt nie został zrealizowany, mimo iż prezydent Sta-rynkiewicz podzielał poglądy głównego ogrodnika. Wskazany przez Szaniora teren został przeznaczony na rozszerzenie Stacji Filtrów. Planowane przez magistrat założenie parku na Woli, przy Karolkowej, również nie doszło do skutku m. W sumie więc w latach siedemdziesiątych Warszawa była miastem dostatecznie wyposażonym w tereny zielone. Jednak w latach osiemdziesiątych sytuacja gwałtownie się pogorszyła w związku z szybkim wzrostem ludności i intensyfikacją zabudowy. W szybkim tempie topnieją zasoby zieleni prywatnej, a także ulegają likwidacji tereny użytkowane przez proletariat — Ujazdów, Czyste, Folwark Świętokrzyski. Dopiero powstanie Komitetu Plantacyjnego w 1889 r. i jego działalność hamuje tempo regresu w tej dziedzinie. W porównaniu z Budapesztem jednak, gdzie dostatecznie wyposażona w zieleń była jedynie zamożna dzielnica willowa, sytuacja warszawskich terenów zielonych przedstawiała się zadowalająco 118. Nowa organizacja zarządzania i inwestowania, większe środki finansowe zostały uruchomione w kilka lat zaledwie po wystąpieniu dysproporcji między potrzebami a stanem ich zaspokojenia. Niewątpliwie decydujące znaczenie ma tutaj duży udział czynnika municypalnego. Fakt, że ogrody publiczne pod zarządem miejskim nie poniosły uszczerbku w okresie najostrzejszego kryzysu zieleni, a nawet dość szybko nowe inwestycje miejskie poczęły rekompensować ubytki zieleni prywatnej, potwierdza tezę najkorzystniejszej społecznie miejskiej własności urządzeń komunal-- nych. Dawne cmentarze Najstarszym cmentarzem katolickim Warszawy lewobrzeżnej były Powązki założone w 1970 r. Na Woli, poza granicami miasta, istniał także cmentarz parafialny przy kościele Św. Stanisława, 116 „Ogrodnik Polski" 1880, nr 20, s. 465. 117 Ibidem, nr 24, s. 561 - 563. 118 Ibidem, 1884, nr 2i3, s. 545. 108 który w końcu wieku znalazł się w obrębie Warszawy. Praga miała cmentarz na Kamionku, pochodzący jeszcze z XIII w., czynny do 1887 r. Prócz tego istniał założony w XVII w. cmentarz „zakaźny" dla zmarłych od zarazy, na terenie późniejszej Cytadeli, z czasem zamieniony na garnizonowy. Po zbudowaniu Cytadeli w 1832 r. cmentarz garnizonowy przeniesiono na Powązki za rogatkę, gdzie jako cmentarz Powązkowski-Wojskowy funkcjonował do końca wieku i dalej. Poza tym istniał podobny epidemiczny cmentarz na Pradze na późniejszych terenach kolei obwodowej, jeszcze w latach 1872 - 1873 wykorzystywany w czasie grasującej cholery 119. Prócz cmentarzy rzymskokatolickich znajdowały się w Warszawie cmentarze innych wyznań. Prawosławny na Woli za rogatką, gdzie potem wybudowano cerkiew, również na Woli, ale „pod cyrkułem" ewangelicko-augsburski przy ul. Młynarskiej oraz ewangelicko-reformowany między ul. Młynarską a Nowo--Żytnią, żydowski przy Młynarskiej i położony obok mahome-tański12fl. Cmentarze katolickie w zasadzie podlegają prawu kościelnemu i stanowią na ogół własność Kościoła. Jednak w dużych miastach, gdzie wielkie cmentarze wymagają specjalnej pieczy i fachowej administracji, powoływano do zarządu cmentarzami osobne dozory cmentarne zależne od władz kościelnych. W Warszawie, podobnie jak w całym zaborze, władze rosyjskie ustanowiły swoje dozory cmentarne wyłączone spod jurysdykcji kościelnej. Pośrednie zarządzanie cmentarzami przez miasto weszło w życie w Warszawie już w 1835 r. Nie bez znaczenia było dysponowanie funduszami „pokładnego". Ustanowiono wówczas zarząd pięciu dozorów parafialnych kościelnych, ale podległych władzom świeckim. W 1867 r. ingerencję czynnika municypalnego wzmocniono, powierzając jednocześnie budżet cmentarny magistratowi. Dotyczyło to tylko cmentarza Powązkowskiego, w praktyce jednak oznaczało przejęcie zarządu cmentarnego na rzecz miasta. Cmentarze innowiercze w owym okresie wystarczały zupełnie dla potrzeb ludności niekatolickiej. Natomiast dynamicznie wzra- 119 w. Niemyski, Warszawski rzymsko-katolicki cmentarz św. Wincentego na Bródnie 1884-1934, Warszawa 1934, s. 15 - 17. -12» Adries-kalendar' goroda Warszawy, 1894, s. 45 - 46. 109 stająca liczba katolików, głównie dzięki imigracji' do miasta, ale też i rosnącemu przyrostowi naturalnemu, stwarzała coraz większe zapotrzebowanie na miejsca na cmentarzu Powązkowskim. Już ok. 1880 r. groziło tam wyczerpanie terenów. Przeważającą część nowej ludności można było zaliczyć do klas biednych, czyli tych bez rodzinnych grobów i wykupionych zawczasu miejsc na własność, a chowanych w tzw. „linii" — na miejscach wyznaczonych przez zarząd cmentarza na lat 15 za minimalną opłatą. Ponieważ zapotrzebowanie na miejsca w „linii" było ok. 20 razy większe niż na groby własne, droższe, owa linia bardzo szybko pochłaniała tereny cmentarne 121. Rozszerzanie cmentarza Powązkowskiego okazało się niemożliwe z powodu nieodpowiednich gruntów w sąsiedztwie, także niewskazane ze względów sanitarnych, bowiem miasto rosło właśnie w tamtym kierunku. Szybki wzrost ludności miasta i to głównie ludności proletariackiej wiązał się z koniecznością nowej inwestycji. W 1882 r. zostaje założony cmentarz na Bródnie. Zaopatrzenie miasta w energię i oświetlenie do 1886 r. Gazownia warszawska na Powiślu przy ul. Ludnej działała od 1856 r. Zakład ten powstał jednocześnie z poznańskim i krakowskim, a niewiele później niż w innych miastach europejskich (upowszechnienie gazownictwa przypada na lata czterdzieste i pięćdziesiąte XIX w.)122. Gazownia była własnością Niemieckiego Kontynentalnego Towarzystwa Gazowego z Dessau, któremu magistrat warszawski udzielił w 1856 r. 25-letniej koncesji na budowę i eksploatację w warunkach monopolu. Pierwszy kontrakt z Towarzystwem Dessauskim gwarantował miastu utrzymanie zakładu na wysokim poziomie technicznym, prawo wykupu po 25 latach lub bezpłatne przejęcie po latach 40. Po tym okresie miasto miało zapewnioną możliwość wybudowania zakładu miej - 121 W. Niemyski, op. cit., s. 24, 28, 29-30. 122 100 lat gazowni warszawskiej 1856-1956, Warszawa 1956, s. 10. 110 skiego lub przyjęcia innego systemu oświetlenia, a w razie nie-zawarcia nowej umowy po 25 latach Towarzystwo było zobowiązane do usunięcia sieci i urządzeń z ulic. Lecz już w 1866 r. ów ostatni punkt, korzystny dla miasta w razie niepodpisania następnej umowy, dyskretnie znika z podpisanego wówczas kontraktu 123. Ten niefortunny kontrakt, nie liczący się z perspektywicznymi interesami miasta za cenę doraźnych korzyści i to niejednostron-nych (oświetlenie Pragi i obniżenie ceny dla konsumentów prywatnych), zaważył w decydujący sposób na późniejszej walce w 1882 r. o uniezależnienie miasta od monopolu koncesjonariusza. Podpisany wówczas trzeci z kolei kontrakt, jeszcze korzystniejszy dla Towarzystwa Dessauskiego, oznaczał dotkliwe straty dla Warszawy. Początkowo głównym odbiorcą produkcji Gazowni był Zarząd Miejski, lecz już w kilka lat po uruchomieniu zakładu odbiorcami stają się instytucje państwowe, zakłady przemysłowe, szpitale, koszary, teatry, a także konsumenci prywatni 124. W latach siedemdziesiątych Warszawa otrzymuje gaz wysokiej jakości, prywatni odbiorcy są dobrze i starannie obsługiwani przez właściciela Gazowni, przy dość wysokiej cenie gazu. Gaz warszawski (12 kop. za l m3) jest tańszy niż paryski125, ale droższy niż w miastach niemieckich, przy czym była to cena detaliczna dla konsumentów indywidualnych, miasto i zakłady przemysłowe zużywające duże ilości płaciły taniej. Jednak cena ta wskutek wciąż wzrastającego zużycia zostaje obniżona, a Gazownia rozbudowywana. W latach siedemdziesiątych przybywają nowe piece, wprowadza się najnowsze osiągnięcia ówczesnej techniki do produkcji. Mimo inwestycji zakład warszawski przynosi Towarzystwu ogromne zyski — dywidenda sięga 13%, przy czym osiągano je wyłącznie dzięki zbytowi gazu, bowiem uboczne produkty — koks, smoły pogazowe, wody amoniakalne (później sprzedawane z zyskiem jako surowce chemiczne) do lat dziewięćdziesiątych 128 A. Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność..., s. 113; 100 lat gazowni..., s. 12; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 280-284. 124 100 lat gazowni..., s. 12, 19; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 283-284. 125 A. Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność..., s. 113; 100 lat gazowni..., s. 17. 111 usuwano jako bezużyteczne 126, albo sprzedawano po minimalnych cenach (koks gruby po 65 kop. za korzec (120,6 1), drobny po 40 kop., smoła 1,20 rb. za cetnar)127. Stały, równomierny wzrost konsumpcji gazu i przyrost sieci oznaczał głównie wzrost zużycia gazu dla celów oświetlenia miasta, gmachów rządowych i wojskowych, a mniej prywatnych, gdyż w okresie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych — tylko najlepsze mieszkania miały instalacje gazowe i to jedynie oświetleniowe. Nawet warstwy średnie oświetlały mieszkania naftą i świecami, a w kuchni używano do opalania węgla i drewna. W lepszych domach oświetlano gazem klatki schodowe 128. Tabela 12 Rozwój zaopatrzenia w gaz w latach 1874 i 1878 Rok Liczba mieszkańców Zużycie gazu (w m3) Długość sieci (w km) Wydatki miasta na oświetlenie ulic (w rb.) 1874 1878 285 700 317 100 4 671 700 6 859 900 111,2 120,8 32572 47903 wzrost % ok. 11 47 9 35 Zródlo: H. Janczewskl, Warszawa. Geneza i rozwój Inżynierii miejskiej, Warszawa 1971, s. 357; Finansy goroda Warszawy..., tabl. VII. Z zestawienia danych zużycia, długości sieci, kosztów oświetlenia ulic wynika, że wielokrotnie szybciej postępował przyrost produkcji gazu i wydatków budżetowych miasta na oświetlenie Ulic niż przyrost ludności, a także długości sieci gazowej (tabela 12). Skoro zatem pięciokrotnie szybciej rośnie zużycie gazu niż długość sieci (i przyrost ludności) można przyjąć, że wzrasta zakres konsumpcji hurtowej. Zważywszy przy tym dość szybki wzrost zużycia na cele publiczne (oświetlenie ulic) okaże się, że głównym motorem rozwoju warszawskiego gazownictwa było w pierwszym okresie zapotrzebowanie na oświetlenie uliczne oraz gmachów in- 126 H. Janczewski, op. cit, s. 347, 348; 100 lat gazowni..., s. 17, 19. 127 Kalendarz Warszawski Popularno-Naukowy J. Ungra, 1876, s. 41, 1878, s. 42, 1879, s. 46, 1880, s. 34; Obzor goroda Warszawy, 1879, s. 2: 128 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 152; W. Rogowicz, op. cit., s. 76. 112 stytucji publicznych (dworce, obiekty wojskowe itp.), a potem dopiero na cele przemysłowe i prywatnej konsumpcji. Warszawski zakład gazowniczy w latach siedemdziesiątych dawał 23°/o ogólnej produkcji wszystkich (13) zakładów Towarzystwa Dessauskiego. Świadczy to o ogromnych możliwościach zbytu w warszawskich warunkach monopolu i braku innych źródeł energii oraz drogiego transportu węgla. Zważywszy niewielkie jeszcze zapotrzebowanie dla celów domowych, można stwierdzić, że gazownicze „złote runo" dla Towarzystwa Dessauskiego w Warszawie było efektem szybkiego wzrostu miasta i jego industrialnych zasobów. Nic dziwnego zatem, że mając tak pewną rękojmię dalszej długotrwałej koniunktury (coraz intensywniejszy wzrost ludności) koncesjonariusz dążył wszelkimi środkami do umocnienia swej pozycji w mieście, zapewnienia w dalszym ciągu optymalnych warunków eksploatacji ekonomicznej, dotychczas tak znakomicie rozwijanej. Cel został osiągnięty niewygórowanym kosztem, w postaci nowego kontraktu w 1883 r. Termin wygaśnięcia kontraktu z Towarzystwem Dessauskim przypadał na 1883 r., lecz według umowy musiał być na 3 lata przedtem wypowiedziany. Wobec zapewnienia w poprzedniej umowie możliwości dalszego działania Towarzystwa poza kontraktem, pozbawienia miasta monopolu i prawa przejęcia bezpłatnego, a nawet wykupu w określonych, dogodnych dla miasta warunkach, wypowiedzenie koncesji w najgorszym dla Towarzystwa razie oznaczało działalność w warunkach wolnej konkurencji. Już w 1880 r. prasa warszawska wzywała do „zerwania z oświetlającymi nas Germanami", podkreślając wyzysk i zaniedbywanie interesów miasta, nie bardzo jednak wierząc w pozytywny skutek 129. Jednocześnie prezydent Starynkiewicz podjął bezskuteczne próby pertraktacji z Dessauczykami w kwestii wykupu Gazowni na warunkach możliwych dla miasta realizującego wielką inwestycję wodociągowo--kanalizacyjną, przy wspomnianych ograniczeniach organizacyjnych i finansowych 13°. W tymże roku zgłosiła swe propozycje — o wiele korzystniejsze — firma francuska. Magistrat w osobie prezydenta usilnie za- 12» „Przegląd Tygodniowy" 1880, nr 3, s. 486; „Inżenieria i Budownictwo" 1880, nr 30, s. 61. 180 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 289. ; 8 — Początki infrastruktury.. 113 biegał o wykup Gazowni za 4 min franków przez zainteresowaną kompanię francuską, która prócz owego kredytu bezprocentowego proponowała niższe o 13% ceny za gaz dla odbiorców prywatnych i o 50% niższe — dla miasta na warunkach podobnych do pierwszego kontraktu z Towarzystwem Dessauskim. Ale koncesjonariusz nie zamierzał pozbyć się „kury znoszącej złote jajka", jaką była warszawska Gazownia. Postawił cenę nie tylko nie do przyjęcia dla kasy miejskiej, lecz znacznie przekraczającą wartość rzeczywistą przedsiębiorstwa — 15 min franków za przedsiębiorstwo po 25 latach eksploatacji1S1. Prezydent zdecydowany przeforsować zerwanie kontraktu z dotychczasowym koncesjonariuszem sprowadził eksperta z Kolonii dla oszacowania faktycznej wartości Gazowni. Specjalista niemiecki, inż. Hegener, wycenił zakład na 2 min rb., zaprojektował nowy, nieduży, lecz z perspektywą rozbudowy w miarę wzrostu zapotrzebowania, który w konkurencji z Towarzystwem Dessauskim mógł przynosić rocznie 200 tyś.'czystego zysku. Starczyłoby zatem na spłatę procentu od pożyczki zaciągniętej na budowę i amortyzacji w ciągu 25 lat132. Jednak projekt ten nie został dopuszczony do realizacji zarówno dzięki władzom zwierzchnim, jak i stanowisku warszawskich obywateli, którzy zdecydowanie bronili się przed nową pożyczką. We wrześniu następnego roku generał-gubernator polecił opracować nowe warunki koncesji dla Towarzystwa Dessauskiego uwzględniające najważniejsze postulaty miejskie — poprawę jakości i ilości oświetlenia ulicznego, rozszerzenie sieci na tereny poza-śródmiejskie i obniżenie cen — zaś dopiero po odrzuceniu takowych przez obecnego koncesjonariusza, pertraktować z Hegene-rem czy innymi firmami133. Stanowisko władz zwierzchnich zostało niemal jednomyślnie poparte przez społeczny organ obywatelski — zwołaną w tej sprawie przez Starynkiewicza komisję warszawskich posesjonatów. Jeden tylko jej członek — Juliusz Wartheim popierał gorąco „śmiałą myśl" prezydenta, przestrzegał przed ponownym oddaniem w ręce obcego eksploatatora tak ważnego i zyskownego 131 „Przegląd Tygodniowy" 1880, nr 41, s. 486. 132 Ibidem, nr. 43, s. 511;; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 290-291. 133 „Przegląd Tygodniowy" 1881, nr 44, s. 538; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 293; 100 lat gazowni..., s. 13. - • : - - . ; 114 •-"' ':---< :- *'*••••'•' "" przedsiębiorstwa jak Gazownia. Jednak 49 pozostałych obywateli i techników zlekceważyło ostrzeżenia Wertheima i perswazje prę-' zydenta. !W obawie przed nowymi nakładami finansowymi (wciąż straszyło widmo ruiny z powodu milionowych kosztów kanalizacji i wodociągów lindleyowskich) przegłosowano nowy kontrakt z Towarzystwem Dessauskim zgodnie z intencją generała-guberna-tora. Towarzystwo Dessauskie pozostało zwycięsko na placu bon ju 134. Od l I 1883 r. poprzednie umowy anulowano, obowiązywała nowa urnowa z ważnością do l 11906 r. W nowym kontrakcie zastrzeżono wysoką technicznie jakość gazu, określono ciśnienie, siłę światła (płomień zużywający 6 stóp3 (0,17 m3) gazu na godzinę powinien mieć moc 12 świec angielskich), dla kontroli realizacji określonych w umowie wymogów powołano specjalną inspekcję gazową, zachowano dawną klauzulę utrzymania najwyższego poziomu technicznego. Poza tym obniżono cenę gazu, zapewniono rozszerzenie sieci i powiększenie liczby latarń, zwiększenie produkcji przez budowę nowego zakładu i miejski udział w zyskach z konsumpcji prywatnej gazu w wysokości 1,5%. ; W zamian za te ustępstwa (z których rozszerzenie sieci i wzrost, produkcji leżały w interesie koncesjonariusza) Towarzystwo uzyskało prawo prowadzenia w wolnej konkurencji swego zakładu po upływie terminu koncesji, korzystania z gruntu miejskiego na czas nieograniczony (instalacje ziemne) oraz bardzo korzystne dla1 siebie warunki ewentualnego wykupu Gazowni135. Jakkolwiek nie była to dla Zarządu Miejskiego potyczka wygrana w perspektywie następnych lat, to jednak aktywna postawa prezydenta i poparcie — co prawda skromne — ze strony bardziej świadomych i dalekowzrocznych mieszkańców Warszawy pozwoliły na uzyskanie pewnych korzyści kosztem Towarzystwa. Zapewniona została dostawa gazu wysokiej jakości, dobra i staranna obsługa-prywatnych konsumentów przy niewygórowanej cenie 2 rb. za; 28,32 m3 gazu, czyli 7 kop. za l m3. W tym czasie w Berlinie analogicznie koszt wynosił 16 fenigów, czyli 7,5 kop. (dla celów przemysłowych 4,5 kop.), gaz poznański kosztował 17 i 10 fenigów (tańszy był techniczny, podobnie jak w Berlinie, więc 7,7 kop. 134 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 29. 135 H. Janczewski, op. cit., s. 342; 100 lat gazowni..., s. 12 -13; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 293 - 294. -.'••• 115 i 4,2 kop.), w Krakowie zaś po przeliczeniu 9 i 6,2 kop. Magistrat otrzymywał gaz dla oświetlenia ulic jeszcze taniej, ale już po przekroczeniu normy (1500960 m3) zużycia płacił 1,15 rb. za 28,32 m3. W dalszej perspektywie przy szybkim wzroście miasta nieuniknione było lawinowe tempo wzrostu wydatków na oświetlenie. W ciągu 19 lat od 1878 r. koszt oświetlenia wzrasta 4,5 rażą, podczas gdy liczba mieszkańców ok. 2 razy, a liczba posesji nieco mniej niż 2 136. W latach osiemdziesiątych w wyniku nowego kontraktu miasto zyskuje 9-10 tyś. rb. na cele prywatne ze stale rosnącej produkcji Gazowni. W ciągu kilkunastu lat zmieniły się proporcje zużycia gazu (tabela 13). Aczkolwiek podstawową wielkością stała się konsumpcja prywatna, a dopiero na drugim miejscu zużycie na potrzeby oświetlenia miasta, trzeba pamiętać, że mieści się w niej także zużycie hurtowe dla celów przemysłowych i oświetlenia gmachów publicznych. Oświetlenie uliczne zużywało jedną czwartą ogólnej produkcji Gazowni, ale dynamika wzrostu tej konsumpcji była bardzo wysoka, podczas gdy konsumpcja prywatna procentowo zmniejszała się na korzyść miejskiej. Również dochody Towarzystwa rosły szybciej dzięki sprzedaży gazu na cele publiczne. Z tego powodu ów kontrakt nie był korzystny dla Warszawy, pozwalał bowiem na eksploatację miasta przez obcego kapitalistę, najdotkliwszą w sektorze komunalnym, i to z tendencją stałego wzrostu, co oczywiście biło we wszystkich mieszkańców. Zatem i w tym przypadku prywatna własność urządzeń komunalnych hamowała tempo postępu, modernizację, upowszechnienie użytkowania, pogłębiała dysproporcje pomiędzy stanem potrzeb a stanem ich zaspokojenia. Dzieje oświetlenia ulic Warszawy sięgają połowy XVIII w. Od 1777 r. zaczęto oświetlać ulice lampami olejowymi, jednak dopiero w XIX w. można mówić o systematycznym oświetlaniu miasta, kiedy zarządem i finansowaniem (przy pomocy specjalnych świadczeń od właścicieli posesji — pobierania opłaty „pale-niowej") zajął się magistrat. W latach 1827, 1845 Warszawa miała 525 i 800 latarni ulicznych. Do czasu wprowadzenia oświetlenia gazowego miasto było bardzo słabo oświetlone. Warto jeszcze do- Tabela 13 Struktura zużycia gazu i źródła dochodów producenta w latach 1883 -1886 136 A. Sułigowski, Pisma, t. II, s. 251 - 253. 116 Rok Ogólem zużycie gazu w m3 Zużycie prywatne Zużycie gazu w m3 na oświetlenie ulic Wpływy z konsumpcji prywatnej w rb. Wpływy od miasta (magistrat) 1883 % 11 026 600 100 8 230 000 74,6 2 706 600 25,4 590 132 40700 1884 % 12 178 000 100 9 180 000 74,2 2 993 000 25,8 657 400 88642 1885 % 12 980 700 100 9 500 000 73,2 3 480 000 26,8 678 800 114921 1886 o/ /o 12990300 100 9 300 000 71,8 3 690 000 28,2 664 066 109973 Zródlo; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 259; H. Janczewski, Warszawa..., s. 357; Flnansy goroda Warszawy..., tabl. VII. dać, że pierwsza próba wprowadzenia latarni gazowych w postaci projektu petersburskiej firmy Reihenbacha została przez magistrat warszawski odrzucona z obawy przed podwyżką kosztów oświetlenia 137. Dopiero kontrakt z Towarzystwem Dessauskim i otwarcie Gazowni w 1856 r. pozwoliło oświetlić miasto w odpowiedni sposób, za pomocą najnowocześniejszego ówcześnie środka. Pierwsze lampy gazowe pojawiły się w grudniu 1856 r. na trasie od zakładu gazowego na ul. Ludnej, Książęcą, Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem do pl. Zamkowego, czyli w Śródmieściu, najbogatszej dzielnicy Warszawy. W następnej kolejności miano oświetlić gazem 60 ulic i placów na terenie Starego i Nowego Miasta, części Powiśla, ówczesnego Śródmieścia z nielicznymi odgałęzieniami w stronę peryferii — na północnym krańcu ulice Zielona i Szymanowska oraz droga do Cytadeli, na zachodzie Leszno, Chłodna i Twarda do Żelaznej, Al. Jerozolimskie tylko do Dworca Warszawsko-Wiedeńskiego, Marszałkowska do Alej, na południu zaś poza pl. Aleksandra, 137 H. Janczewski, op. cit., s. 423; A Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność..., s. 112. 117 Al. Ujazdowskie i Wiejska do linii Pięknej, ta ostatnia jedynie na odcinku pomiędzy Alejami i Wiejską. Był to program długoletni realizowany etapami. W 1867 r. rozszerzony na Pragę oraz okolice Jasnej, Hożej, Ogrodowej. Lampami olejnymi oświetlono ze względów oszczędnościowych peryferie oraz ogrody publiczne'138. . Taki stan w zakresie oświetlenia miasta zastały lata siedemdziesiąte. W latach 1875 -1880 Warszawa miała kolejno: 1598, 1653, 1715J 1718, 1813, 1882 latarnie. Rocznie przybywa po kilkadziesiąt latarni. Były to dość prymitywne lampy z pojedynczymi otwartymi1 płomieniami, niczym nie wzmocnione. Dopiero w 1883 r. stosuje się zmodernizowane podwójne palniki, również otwarte (o sile światła 12 świec w skali Hefnera), natomiast zasadniczy postęp w tej dziedzinie nastąpił w 1898 r., kiedy to otwarte płomienie zastąpiono palnikami Auera wzmacniającymi siłę światła prawie dziesięciokrotnie, stosowanymi już w miastach zachodnich od kilkunastu lat. Ilustruje to działalność Towarzystwa Dessauskiego zobowiązanego umową do wprowadzania wszystkich ulepszeń technicznych w najkrótszym czasie 139. W latach 1880 - 1886 miasto było oświetlone następującą liczbą latarni: 2025, 2180, 3059, 3821, 4242, 4606, co oznacza średni roczny przyrost 515 sztuk, przy czym najwyższy (875) przypada na rok podpisania kontraktu na nowych warunkach. Zatem lata osiemdziesiąte przynoszą wyraźną poprawę stanu oświetlenia, jakkolwiek dotyczy ona właściwie ilości, w niewielkim stopniu jakości. Lata późniejsze i w tej mierze dają postęp, bo w kontrakcie zastrzeżono znaczne zwiększenie palników podwójnych. Latarnie zapalali o zmierzchu specjalnie w tym celu wyznaczeni latarnicy, część latarń gaszono o godz. l30, resztę o świcie 14°. Postęp w oświetleniu dotyczył w głównej mierze zamożnego Śródmieścia. W 1883 r. uległa podwojeniu liczba latarni na Nowym Świecie i na Krakowskim Przedmieściu. Zapewne starym warszawskim zwyczajem podobnie postąpiono na innych pryncy- 138 100 lat gazowni..., s. 13; H. Janczewski, op. cii, s. 423, 424. 139 H. Janczewski, op. cit., s. 425; 200 łat gazowni..., s. 10. 140 H. Janczewski, op. cit., s. 425; 100 lat gazowni..., s. 15; Zbiory Przyborowskiego, t. XIX, s. 155; „Kurier Warszawski" 1883, nr 123, s. 2, nr 172, s. 3, nr 174, s. 2. „t- palnych ulicach centrum, co zresztą uważano za rzecz naturalną. Tymczasem tereny peryferyjne i przedmiejskie w dalszym ciągu w dużej części miały oświetlenie naftowe U1. Oświetlenie takie stosowano na ulicach, które nie miały bruków i prawidłowych ścieków — ulicach zamieszkanych przez najbiedniejszą ludność. W 1888 r. koszt oświetlenia 133 latarniami naftowymi wynosił ponad 1600 rb., co zresztą jeszcze w latach dziewięćdziesiątych nie uległo zmianie. Oświetlenie gazowe także nie było dostateczne, bowiem lampy z pojedynczymi palnikami nie dawały więcej światła jak 7-8 świec, a takie palniki w latach siedemdziesiątych były używane w Warszawie. Wprowadzone po 1883 r. podwójne palniki, poczęły się upowszechniać w centrum. Z 1665 latarni warszawskich tylko 110 oświetlało Pragę, a 58 most142. Zatem na praskie przedmieście stanowiące blisko 1/3 (31'%) powierzchni całego miasta przypada zaledwie 6,6%> latarni. Zważywszy, że oświetlone musiały być główne ulice prowadzące do dworców kolejowych, pozostała część miasta prawdopodobnie tonęła w ciemnościach. Przedmieścia prawobrzeżne nie były w lepszej sytuacji143. Zresztą potwierdzają ten stan rzeczy inne świadectwa. Najbardziej zaniedbana dzielnica miasta lewobrzeżnego — Powiśle, miejskie wysypisko śmieci, siedlisko najsmutniejszej nędzy, z najpodlejszymi brukami i cuchnącymi rynsztokami, nie miała również wystarczającego oświetlenia. Fama o fatalnym oświetleniu, zwłaszcza przedmieść, była wiernym echem rzeczywistego stanu 144. Prócz zwykłego oświetlenia miasta, z okazji świąt państwowych, szczególnie związanych z domem panującym, obowiązywało w Warszawie tzw. oświetlenie „galowe" — iluminacja. Obowiązek ten spoczywał zarówno na władzach miejskich, jak i na właścicielach posesji. W 1874 r. taka iluminacja kosztowała kasę miejską 141 „Kurier Warszawski" 1883, nr 181b, s. 11; „Wiek" 1886, nr 98, s. 3; Zbiory Przyborowskiego, t. XII, s. 125 - 126. 142 „Wiek" 1888, nr 229, s. 3; „Ziarno" 1891, nr 35, s. 2. 143 Obzor gór oda Warszawy, 1873; Kalendarz Polski Ilustrowany Jana Jaworskiego, Warszawa 1873, s. 30; Zbiory Przyborowskiego, t. VII, s. 129. 144 J. Cegielski. Stosunki mieszkaniowe..., s. 89; J Galewski, L. Grze-niewski, op. cit., s. 10, 31; „Przegląd Tygodniowy" 1876, nr 10, s. 113; referat M. Nietykszy na sesję IH PAN, „Ludność przedmieść warszawskich i jej warunki bytowe" (maszynopis). 118 119 1000 rb. Właściciele posesji byli zobowiązani oświetlić swe domy własnym sumptem, za pomocą ustawianych przed frontem na ulicy własnych lamp. W praktyce sprowadzało się to do rzędu doniczek wypełnianych resztkami tłuszczów kuchennych 145. W tymże czasie w innych miastach europejskich zaczęto stosować oświetlenie elektryczne, ale oświetlenie gazowe skutecznie konkurowało z tą nowością. Stąd też w dalszym ciągu przykładano dużą wagę do właściwego systemu zaopatrzenia w gaz, nawet tam, gdzie działały elektrownie. Gazownia pozostała najbardziej rentownym przedsiębiorstwem miejskim do końca wieku, głównie z powodu opłacalności zbytu ubocznych produktów, a także nie ustępującej elektrycznemu jakości zmodernizowanego światła gazowego (wzmocnione palniki auerowskie dające ponad 100 świec były niejednokrotnie uznane za nie gorsze od prymitywnych jeszcze lampek żarowych). W zelektryfikowanym Berlinie gazownia dawała w latach dziewięćdziesiątych ponad 5 min marek czystego zysku, uwzględniając w tym wydatki na oświetlenie miasta. W Lipsku i Poznaniu także komunalna własność zakładu gazowniczego zapewniła miastu bezpłatne oświetlenie i 408 051 marek (Lipsk) czystego zysku, choć były to miasta o wiele mniejsze od Warszawy. W Paryżu i Brukseli korzystnym kontraktem z firmą gazowniczą zapewniono bezpłatne oświetlenia i mniejszy wprawdzie niż w Berlinie i Lipsku, ale wcale pokaźny dochód dla miasta. Natomiast Kraków i Lwów początkowo, podobnie jak Warszawa, dawały się wyzyskiwać przez obrotne Towarzystwo Des-sauskie, lecz po upływie pierwszego terminu koncesji usunęły koncesjonariusza bez ustępstw 146. Można więc stwierdzić, że zarówno zaopatrzenie w gaz, jak i kwestia oświetlenia miasta w warunkach monopolowego wyzysku przez obcy kapitał nie mogły sprostać narastającym potrzebom szybko rozwijającego się organizmu miejskiego. Prywatna własność owych urządzeń komunalnych decydowała nie tyle o ilościowym zaniedbaniu — takowe nie leżało w interesie przedsiębiorcy — ile jakościowym. Wymóg wysokiej zyskowności produkcji nie sprzyjał rozszerzaniu sieci oświetleniowej na peryferie, 145 Obzor goroda Warszawy, 1874; W Rogowicz, op. cit, s. 74-75. 146 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 26, s. 254-258; 100 lat gazowni..., s. 10. 120 gdzie były małe szansę prywatnego zbytu, ani też intensyfikacji oświetlenia w centrum, skoro cena dla miasta była znacznie niższa od cen dla indywidualnych odbiorców, czy tym bardziej wprowadzania ekonomicznie j szych lamp dających lepsze światło przy niedużym wzroście zużycia. Dowodem — ograniczony przyrost latarni w latach siedemdziesiątych, brak podwójnych palników, w porównaniu z okresem po zawarciu nowej umowy. Podobnie miała się rzecz z zaspokojeniem zapotrzebowania prywatnego. Wysokie początkowo ceny obliczone na maksymalny zysk hamowały upowszechnienie. Główne zapotrzebowanie na gaz stwarzały klasy zamożne, które stać było na używanie gazu do celów przemysłowych oraz oświetlenia domowego. Niemałe potrzeby oświetlenia ulic były wspólne wszystkim mieszkańcom, jakkolwiek dysproporcje pomiędzy terenami śródmiejskimi a peryferyjnymi oznaczały zarazem poważne dysproporcje społeczne. Jednak w ówczesnych warunkach, kiedy nawet municypalna własność Gazowni nie przeszkadzała (poza oświetleniem ulicznym) traktować tego jako źródła łatwych zysków, nie zaś niezbędnego wyposażenia miasta, potrzeby dołów społecznych nie miały żadnych szans realizacji. Projekty elektryfikacji Warszawa otrzymała energię elektryczną dopiero w XX w. Znacznie wcześniej czyniono praktyczne próby zastosowania jej do oświetlenia. W 1876 r. inż. Jabłonko kosztem 2 tyś. rb. ustawił na próbę 15 latarni elektrycznych, w tym 6 w Ogrodzie Saskim147. W 1879 r. Warszawa przeżyła sensację oświetlenia elektrycznością salonu wystawowego J. Ungra na ul. Niecałej. Ciekawa publiczność tłoczyła się na ulicy przed wejściem, komentując wydarzenie i podziwiając nieznane efekty świetlne, ale — jak ironicznie pisał Prus — większość wolała za darmo oglądać poświatę z ulicy niż za pieniądze obejrzeć wystawę z nowym oświetleniem 148. Angielska firma Russea, proponująca swe usługi w zakresie oświetlenia 147 „Przegląd Tygodniowy" 1876, nr 46, s. 531. 148 B. Prus, op. cit., t. IV, s. 197 -198; „Tygodnik Ilustrowany" 1884, nr 69, s. 263; „Przegląd Tygodniowy" 1884, nr 46, s. 554. 121 całego miasta lepiej i taniej od Towarzystwa Dessauskiego, w 1883 r. założyła próbne instalacje na Ratuszu i w Ogrodzie Saskim 149, W roku następnym efemerycznie pojawiło się światło elektryczne na ul. Marszałkowskiej oraz odbyła się ; ekspozycja instalacji rodzimych firm oświetlenia elektrycznego Abakanowi-cza (1884 r.) i inż. Wasilewskiego (1890 r.)130. W cztery lata później spróbowano w ten sposób oświetlić Zamek kosztem 10 tyś. rb., sprowadziwszy odpowiednie maszyny z firm berlińskich 15?.; Owe próby światła elektrycznego były najczęściej, „załącznikiem" praktycznym projektów oświetlenia ulic elektrycznością lub ofertą handlową firm. W 1896 r. magistrat przystąpił do poważnego rozpatrzenia kwestii zaopatrzenia Warszawy w energię elektryczną, a zarazem rozwiązania dylematu łącznej lub oddzielnej elektryfikacji oświetlenia i tramwajów152. Dyskusyjny był także sposób budowy i eksploatacji przedsiębiorstwa. Zapewne interwencja byłego prezydenta Starynkie wieża, gorącego zwolennika inwestowania w gospodarce komunalnej sposobem gospodarczym miasta, spowodowała zamówienie projektu u W. H. Lindleya, autora i wykonawcy takiego projektu dla Elektrowni Miejskiej we Frankfurcie n. Menem. Projekt przewidywał podobny frankfurckiemu nieduży zakład mocy 12 MW dostarczający prąd dla Śródmieścia ł53. W wyniku akcji opinii publicznej przeciwko projektowi W. H. Lindleya i magistrackim propozycjom realizacji systemem gospodarczym — w 1889 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Petersburgu zadecydowało o systemie koncesji. W lutym 1890 r. przeprowadzono przetarg, w wyniku którego koncesję uzyskała norymberska firma Schuckert i Spółka, zobowiązująca się dać miastu największe korzyści — 7% od dochodu netto. Warto dodać, że do konkurencji z renomowanymi firmami zachodnimi, jak Siemens i Halske, Schuckert z Berlina, „Helios" 149 „Przegląd Tygodniowy" 1883, nr 43, s. 542; „Dziennik Anonsowy" 1883, nr 11.6, s. 1. 130 „Przegląd Tygodniowy" 1884, nr 17, s. 204, 1890, nr 44, s. 526. 151 „Wiek" 1894, nr 36, s. 3. 152 „Prawda" 1896, nr 13, s. 149; „Zdrowie" 1896, nr 135, s. 479. 153 H. Janczewski, op. cit., s. 371; W. H. Lindley, Dopołnitielnyj projekt elektriczeskogo soorużenija w gorodie Warszawie, Warszawa 1898. 122 z Frankfurtu n. Menem, francuską „Creusot" stanęły; warszawskie „Siła, i światło" (później potężny koncern) i ,,Elektryczność": szkoda, że bezskutecznie. ' Dopiero 1111902 r. magistrat podpisał umowę z koncesjonariuszem na budowę i eksploatację przez 35 lat Elektrowni w Warszawie 154. Warunki koncesji wymagały zbudowania przez 3 lata stacji centralnej i podstawowych instalacji sieciowych,-dostarczenia oświetlenia i energii dla całego miasta (łącznie z przedmieściami w granicach miejskich) po 4 latach od podpisania kontraktu udziału magistratu w zyskach w wysokości 7% od czystego dochodu, dawały miastu prawo wykupu po 5 latach, a gwarantowały bezpłatne przejęcie po upływie terminu kontraktu. Ceny zostały ustalone tak, aby inwestycja zamortyzowała się w ciągu 35 lat: 30,8 kop. za kW dla konsumentów prywatnych i 11 kop. za k W dla miejskich celów publicznych. Budowę rozpoczęto l IX 1903 r. uruchomiwszy przedtem stację tymczasową (2 lokomobile parowe dostarczające 220 kW energii), z której sprzedano 26 MW, zainstalowano 76 m kabli sieciowych. W 1904 r. Elektrownia dostarczała 1500 kW, do sieci było podłączonych 39 domów.-Pierwsze dostawy prądu dla oświetlenia miasta miały nastąpić znacznie później, 111906 r.-W 1904 r. Elektrownia Warszawska zmieniła właściciela — przekazana została francuskiej firmie Compagnie d'Electricite de Varsovie, po czym rozbudowana stosownie do potrzeb niemal milionowego miasta 15S. Powstało także kilkanaście (wg obliczeń J. Łukasiewicza) elektrowni przy zakładach przemysłowych, jednak dla gospodarki komunalnej nie miały one znaczenia. Modernizacja Warszawy w zakresie wyposażenia w energię elektryczną dokonała się stosunkowo późno (inne miasta europejskie miały już te urządzenia u schyłku XIX w.), w niekorzystny dla miasta sposób, pozwalając je eksploatować obcym kapitałom, 154 H. Janczewski, op. cit., s. 371; „Wiek" 1902, nr 12, s. 1; „Gazeta Handlowa" 1900, nr 35, s. 3; „Zdrowie" 1900, nr 174, s. 76; „Ziarno" 1900, nr 9, s. 185. 155 J. Bystroń, op. cit., s. 250; J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 89; „Zdrowie" 1900, nr 174, s. 76; „Ziarno" 1900, nr 9, s. 185; „Przegląd Techniczny" 1902, nr 7, s. 79, 1903, nr 29, s. 435; H. Janczewski, op. cłt., s. 187, 371; „Kurier Warszawski" 1903, nr 235, s. 1. . • . : 123 choć mogły to robić rodzime, warszawskie, pomnażając majątek krajowy. Jednakże zaniedbania w tej dziedzinie w mniejszym stopniu obciążają konto magistrackie. Nie sprzyjająca atmosfera w kręgach władz centralnych dla gospodarczych poczynań warszawskiego Zarządu Miejskiego, próbującego podejmować inicjatywy na skalę stolicy, sprzymierzyła się z rodzimymi oporami własnego społeczeństwa. Podobnie, jak w kwestii gazowej, niezrozumienie istoty rzeczy pogłębione niechęcią do nowych obciążeń budżetu miejskiego i konserwatywne obawy przed ryzykiem zadecydowały o wstecznej roli opinii publicznej. Ogrzewnictwo Ogrzewanie mieszkań i budynków do końca wieku stanowiło wyłącznie domenę prywatnej działalności. Nie istniała ingerencja czynnika municypalnego, nie podejmowano prób modernizacji na szerszą skalę. Wszelkie zmiany jakościowe miały wyłącznie żywiołowy charakter, kształtowały się pod wpływem ogólnych trendów cywilizacyjnych społeczeństwa doby industrializacji. Pierwsze przejawy modernizacji na przełomie wieków były jedynie nowatorskimi zastosowaniami osiągnięć technicznych bez szerszych następstw. Domy prywatne, podobnie jak budynki publiczne, ogrzewano przy pomocy pieców i kominków, przy czym do połowy XIX w. podstawowym materiałem opałowym było drewno. Węgiel pojawił się w Warszawie po uruchomieniu Kolei Warszawsko-Wiedeń-skiej, transportującej go ze Śląska 156. W latach siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych powszechnie używano obu środków opałowych jednocześnie, dopiero pod koniec ósmej dekady węgiel wyrugował zdecydowanie drewno. Warszawskie składy opałowe przestawiły się niemal zupełnie na handel węglem. Drewno trzymano jedynie w niewielkich ilościach na podpałkę. Powstało w mieście kilkaset składów detalicznej sprzedaży węgla, utrzymało się kilka dawnych hurtowych, zaopatrujących mniejsze fabryki, warsztaty, biura, hotele, restauracje w większe ilości opa- 156 H. Janczewski, op. cit., s. 399. 124 łu, ale wielkie dostawy dla przemysłu i do owych składów były zakupywane na giełdzie bezpośrednio ze stacji towarowej Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Sprzedawano tam za gotówkę całe transporty wprost z kopalń lub kontraktowano drogą rozliczeń bezgotówkowych okresowe dostawy. Zaopatrzenie miasta w podstawowy środek opałowy było źródłem zysków prywatnych spekulantów, dyktujących ceny, sposób dostarczenia, zależnie od aktualnej koniunktury rynkowej157. Wolnokapitalistyczny system zaopatrywania w artykuł pierwszej potrzeby był źródłem ogromnych dysproporcji społecznych. Ujawnił to jaskrawo brak węgla w Warszawie na jesieni i zimą 1879 r., mimo że drewno nie wyszło jeszcze wówczas całkowicie z użycia. „Głód węgla" natychmiast spowodował poważny wzrost cen detalicznych, bijąc najmocniej w najniżej uposażonych. Sytuacja była na tyle poważna, że spowodowała nie tylko alarmy prasowe, ale i interwencję władz. W ślad za odezwą prezydenta poszło zarządzenie generała-gubernatora o wydawaniu z zapasów Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej po 1200 pudów (l pud= 16,38 kg) węgla dziennie dla detalicznej sprzedaży „najbiedniejszej klasie ludności" po niskich cenach — 12 kop. za pud, w ilości nie większej niż 5 pudów na raz na jedną rodzinę (restrykcje w celu zapobieżenia dalszej spekulacji). Legitymacją uprawniającą do zakupu taniego węgla było policyjne świadectwo o biedzie. Później zwiększono dzienną ilość węgla do 3 tyś. pudów, uprawnienia rozszerzono na biednych urzędników, wyznaczono maksymalne ceny l rb. 10 kop. za korzec, na mniejsze ilości 25 kop. za pud, za podwyżki cen zagrożono odpowiedzialnością sądową. Prócz tego dwie kopalnie dąbrowskie sprzedały 11 ton węgla taniej Warszawskiemu Towarzystwu Dobroczynności i policji, dla bezpłatnego rozdawnictwa najbiedniejszym 158. Tragiczna sytuacja w 1879 r. uwidoczniła w jaskrawy sposób konieczność interwencji władz miasta w tej dziedzinie, bowiem każda sytuacja kryzysowa stanowiła poważne zagrożenie społeczne. Lecz nie wyciągnięto z tej lekcji właściwych wniosków. Nawet Prus nie potrafił dostrzec trafnych !" „Wiek" 1895, nr 247, s. 2. 158 Obzor goroda Warszawy, 1879, s. 1-2; B. Prus, op. cit., t. IV, s. 198 - 210. 125 rozwiązań — przyczynę zła upatrywał w nadmiernym wzroście ludności miasta i temu chciał przeciwdziałać. '•:•'•' W 20 lat później klęska się powtórzyła, ale tym razem sięgnięto do mniej połowicznych i tymczasowych rozwiązań. Wielki; kry-' zys opałowy w 1898 r. wyraził się ogromnym wzrostem. cen (z 15 kop. w 1892 r. do 50 kop. w 1898 r. za pud (16,38 kg) węgla) i niezmiernie małymi dostawami na rynek. Ceny najbardziej wzrosły na Powiślu 159 — dzielnicy robotniczej. Miarą głodu węgla może być fakt, że rozpoczął się już latem, kiedy zapotrzebowanie było znacznie mniejsze niż zimą (ale i tak spore wobec wyłączności • niemal kuchni węglowych). Trwał przez trzy zimy do 1902 r. Nawet władze miejskie podkreślały, że ostrze kryzysu uderzało przede wszystkim w najbiedniejszych mieszkańców miasta. Podjęte przez magistrat środki zaradcze — to zawarcie bezpośrednio z kopalnią kontraktu na dostawę węgla do miasta, uruchomienie 8 miejskich składów węgla, zawarcie umów z 17 właś-1 cicielami składów prywatnych na sprzedaż ubogim tańszego (po 17 kop. za pud) węgla. Przyniosło to poprawę zaopatrzenia jedynie części biednej ludności, bowiem działalność spekulantów —' jak sądzono — nie ustała. Dopiero powołanie Specjalnego Komitetu do Sprzedaży Węgla pod przewodnictwem oberpolicmajstra, zakupującego węgiel wprost z kopalń, bez pośrednictwa hurtowników, opanowało nieco sytuację, ustalając cenę 20 kop. za pud 16°. Nie udało się jednak przezwyciężyć całkowicie kryzysu. Oberpo-licmajster mylił się sądząc, że przyczyną była jedynie zmowa hurtowników. Kryzys był skutkiem działalności nowo powstałego kartelu największych kopalń Zagłębia Dąbrowskiego dążącego do monopolistycznego dyktowania cen 161. < Potraktowanie sprawy zaopatrzenia miasta w opał, podobnie jak w wodę, gaz, elektryczność, czyli na zasadzie elementu wyposażenia komunalnego, przerastało wyobraźnię władz i ówczesnych mieszkańców. Zresztą problem ten pozostał niemal całkowicie poza sferą zainteresowań opinii publicznej, jeśli nie liczyć owych 159 B. Prus, op. cit., t. XVI, s. 299; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1892, nr 153, s. 4; „Kurier Warszawski" 1897, nr 318, s. 5. 160 Raporty warszawskich oberpolicmajstrów..., s. 27-28. ' ael-•!.' Pietrzak-Pawłowska, Królewstwo Polskie W początkach imperializmu 1900 - 1905, Warszawa 1955, s. 51 - 56. . •''• ''• •126 nadzwyczajnych przypadków. Potrzeby niezamożnych mieszkańców Warszawy nie zostały zaspokojone do końca wieku, a nawet i znacznie później. Próby modernizacji sposobu ogrzewania służyły bogatym. W połowie lat osiemdziesiątych pojawia się miejscowe ogrzewanie centralne — kaloryfery ogrzewane gorącą wodą lub parą za pomocą pieców w piwnicach, dostępne tylko nielicznym 162. Wcześniej jeszcze, w latach siedemdziesiątych, założono centralne ogrzewanie w Hotelu Europejskim, co również służyło zamożnej elicie. W latach 1898-1903 w takie urządzenia wyposażono budynek Towarzystwa Ubezpieczeniowego „Rosja", gmach Zachęty, w 1900 r. nowy Szpital Dzieciątka Jezus, Hotel Bristol, wreszcie w latach 1899 - 1901 powstaje pierwsza ciepłownia 163 dla budynków politechniki. Jednakże były to sporadyczne wypadki zastosowania nowoczesnych rozwiązań technicznych bez większego znaczenia dla całego miasta, nie rozwiązujące nawet w dalekiej perspektywie problemów ludności niezamożnej. Komunikacja drogowa — regulacja, mosty, bruki w okresie 1875 - 1890 Pierwsze zamierzenia regulacyjne na większą skalę rozpoczynają się z początkiem XIX w. działalnością Rady Budowniczej przy Rządowej Komisji Spraw Wewnętrznych. Po regresie powstania listopadowego Rada Budownicza podejmuje ponownie w latach czterdziestych swe zadania urbanistyczne. Jednak wobec wzmagającego się szybko ruchu budowlanego, nasilenia zjawisk spekulacji budowlanej i chaotycznej zabudowy miasta, zostaje powołana do życia nowa instytucja (Komitet do ułożenia planu regulacyjnego, m. Warszawy) celem uregulowania sieci ulicznej. Komitet Regulacyjny istniał zaledwie kilkanaście lat (1856 - 1870), zdołał wszakże w ciągu tego krótkiego czasu opracować wiele cząstkowych projektów regulacyjnych, z których korzystano niemal do końca wieku, a jednocześnie przeprowadzić niemało reali- «* „Zdrowie" 1885/1886, nr 2, s. 21. 163 H. • Jariczewski, op. cit., s. 399; „Kurier Warszawski" 1902, nr 166 (ogłoszenia): -,-.• .; : •>•' • '127 zacji. Uregulowano kilka ulic i znaczniejszych placów, przeprowadzono nowe. Wiele zdziałał Komitet Regulacyjny na Pradze. Rozplanowano wówczas całą dzielnicę pomiędzy linią mostu, Targową a Wisłą w nowoczesnej formie centralnego placu i promieniście rozchodzących się ulic 164. Likwidacja Komitetu Regulacyjnego w 1870 r. zahamowała działania regulacyjne na czas dłuższy, zwłaszcza, że akt ów zamykał jednocześnie przed Zarządem Miejskim możliwości inicjatywy w tym zakresie. Odebrano magistratowi sprawy regulacji, przekazując Urzędowi Gubernialnemu, jednakże w 1876 r. zostały ponownie przejęte przez Wydział Budowlany magistratu. Nie był to jednak zasadniczy krok na drodze postępu, skoro magistracka dyspozycja w tej mierze była niezależna w granicach 1000 rb. rocznie na cele regulacji ulic, a i to za akceptacją władz zwierzchnich 16S. W ten sposób biurokratyczne ograniczenia warszawskiego Zarządu Miejskiego zadecydowały o możliwościach ingerencji miasta w żywotne kwestie kształtu zabudowy organizmu miejskiego w okresie najintensywniejszego jego wzrostu. Nacisk potrzeb wszakże był tak silny, że nawet w tym czasie zdołano zrealizować kilka regulacji, a skutkiem gorączki budowlanej lat siedemdziesiątych powstało kilkanaście nowych ulic, głównie na nowo zabudowywanych terenach na zachodzie i południu ówczesnego Śródmieścia. W dziesięcioleciu 1865 - 1875 wytyczono 15 nowych ulic 166. W sumie w latach 1875 -1890 rozbudowa sieci ulicznej Warszawy objęła 21 ulic, a w następnych 25. Zważywszy bardzo inten- 164 E. Szwankowski, op. cit., s. 162, 188 - 189, 191. 165 F. Klein, C. Rudnicki, op. cit., s. 15. 166 Ulice: Komitetowa, Mariańska, Erywańska, Berga, Włodzimierska, Srebrna, Fabryczna, Przyokopowa, Kolejowa, Spiska, Lubeckiego, Socha-czewska, Kotzebue, Klonowa i pl. Witkowskiego oraz przedłużono lub uregulowano 6 (Sienna, Karolkowa, Smocza, Żytnia, Niecała, Marszałkowska). W latach 1876 - 1886, przybyło 14 nowych ulic (Topolowa, Litewska, al. Róż, Miła, Libelta, Ostrowska, Kupiecka, Przemysłowa, Chałubińskiego, Składowa, Leopoldyny, Okólnik, pl. Krasińskich, Sucha), natomiast regulacji dokonano na 11 ulicach (Nowokarmelicka, Nowomiodowa, Wspólna, Hoża, Wilcza, Żelazna, Żurawia, Wronia, Wileńska, Trębacka, Hortensja). H. Jan-czewski, op. cit., s. 204; F. Klein, C. Rudnicki, op. cit., s. 15; E. Szwankowski, op. cit., s. 224-226; tenże, Ulice i place Warszawy, Warszawa 1970. 128 sywny ruch budowlany w latach 1878 - 1880 — nie było to zbyt dużo, zwłaszcza że wytyczanie nowych ulic w niewielkim stopniu obciążało kasę miejską w przeciwieństwie do regulacji. Zresztą wszystkie te działania urbanistyczne nie poprawiły zasadniczego mankamentu warszawskiego układu komunikacyjnego — nadmiaru ulic południkowych i braku przelotowych tras równoleżnikowych. Inicjatywy Komitetu Regulacyjnego nie zostały w tym okresie podjęte głównie z powodu trudności finansowych (wykup terenów), z czym zresztą' borykał się Komitet do końca swego istnienia, z mizernym raczej skutkiem. Wciąż wzrastający ruch uliczny oraz rozmiary transportu towarowego wymagały jak najszybszego przystosowania miasta do jego funkcji w zakresie komunikacji ulicznej. Trudności w sprostaniu tym potrzebom miały swe źródło z jednej strony w wadliwym systemie organizacyjnym władz miejskich niezmiernie ograniczonych w możliwościach działania, a z drugiej — w tym niespotykanym dotychczas — i to na skalę europejską — tempie przemian wielkomiejskich, przerastających wyobraźnię nie tylko przeciętnego mieszkańca, ale i Zarządu Miejskiego. Poprawę przy-l noszą dopiero lata dziewięćdziesiąte, po opracowaniu planu regulacyjnego w 1886 r. i powiększeniu budżetu miejskiego, a także odnowieniu personelu Wydziału Budowlanego magistratu, kiedy zatrudniono wielu młodych, wykształconych inżynierów. Ale nie tylko zbiurokratyzowanie zarządzania miastem, odebranie magistratowi dyspozycji finansowej było przyczyną niewielkiej efektywności działań w zakresie regulacji. W myśl rządowych wskazówek, by Warszawa nie wyrastała ponad miarę miasta gubernialnego, Urząd Gubernialny zdecydowanie niechętnie ustosunkowywał się do zamierzeń regulacji, ograniczając ich zakres do „prostowania ulic", a także wbrew obowiązującym przepisom nie biorąc zupełnie pod uwagę miejskich linii regulacyjnych przy zatwierdzaniu zabudowy poszczególnych działek167. Poza tym i władze wojskowe czyniły wielkie trudności wobec planów regulacji przedmieść, władze kolejowe przeprowadzały inwestycje pogłębiające złą sytuację komunikacyjną, nie licząc się z opinią magistratu, a nawet Zarząd Dóbr i Pałaców Cesarskich samowol- 167 F. Klein, C. Rudnicki, op. cit., s. 17. 9 — Początki infrastruktury... 129 nie zwęził ul. Belwederską, a nie wyraził zgody na regulację ul. Parkowej. Postępy w dziele regulacji ulic w ciągu siódmego i ósmego dziesięciolecia XIX w. nie były wielkie, głównie z przyczyny braku środków finansowych i uzależnienia decyzji od niechętnych władz wyższych. Pierwszy stały most warszawski był wielkim wydarzeniem nie tylko dla Warszawy. Zbudowany w 1573 r. przetrwał 30 lat, zerwany przez wylew rzeki. Od tego czasu aż do połowy XIX w. brak było stałej, całorocznej przeprawy przez Wisłę, choć nie brakło prób budowy różnego typu mostów znoszonych przy pierwszej powodzi16S. W całej Europie podstawową przyczyną rozwoju techniki mostowej, pozwalającej na postawienie trwałych, opartych na fundamentach na dnie rzeki mostów, były potrzeby transportu kolejowego. Projekt stałego mostu w Warszawie pierwotnie miał przede wszystkim zapewnić połączenie kolejowe między dworcami Warszawsko-Wiedeńskim a niedawno zbudowanej Kolei Petersburskiej. Zlokalizowany został w ówczesnym centrum miasta dla wykorzystania zbudowanego w 1848 r. przez Feliksa Pancera wiaduktu — Nowego Zjazdu z pl. Zamkowego do Wisły. Nowy most okazał się dogodniejszy dla ruchu miejskiego niż kolejowego, z uwagi na trudności przeprowadzenia linii kolejowej przez gęsto zabudowane Śródmieście. Stąd zbudowany w latach 1859 - 1864 przez inż. S. Kierbedzia nowoczesny most żelazny na murowanych filarach został oddany do użytku jako most miejski. Natomiast prowizoryczne połączenie pomiędzy dworcami miała stanowić kolej konna, dla której ułożono podwójny tor na wąskiej (10,5 m) jezdni ruchu kołowego. Dla ruchu pieszego przeznaczone były dwa (2,5 m) chodniki169. Kompromis pomiędzy potrzebami kolejowymi i miejskimi nie zadowolił w końcu ani władz kolejowych, ani miejskich. Już u progu lat siedemdziesiątych most Kierbedzia (Aleksandrowski) okazał się niewystarczający dla komunikacji pomiędzy obu częściami miasta — wąska jezdnia i chodniki, zwłaszcza w dni targowe, uniemożliwiały sprawną cyrkulację, a poza tym rozrastanie 168 H. Janczewski, op. cit, s. 193, 196, 197. 169 W. Sterner, Mosty Warszawy, Warszawa 1960, s. 111; H. Janczewski, op. cit, s. 203; W. Koleżak, Powiśle Warszawy, Warszawa 1901, s. 53. 130 się miasta w kierunku południowym powodowało oddalanie się centrum od mostu. Wobec tego, jeszcze w 1870 r. powstała koncepcja budowy drugiego mostu u wylotu Al. Jerozolimskich, jednakże przygotowany przez inż. B. Marczewskiego projekt mostu drogowo-kolejowego został zarzucony w rok później z powodu ingerencji czynników wojskowych, forsujących lokalizację w pobliżu Cytadeli. Prowizorium kolei konnej łączącej dworce, podobnie jak w przypadku ruchu miejskiego, przestało wystarczać już w kilka lat po uruchomieniu. W 1871 r. przyjęto projekt inż. T. Chrzanowskiego mostu dwupoziomowego, drogowo-kolejowego, żelaznego na murowanych filarach. Militarne funkcje projektowanego mostu zadecydowały, że Ministerstwo Komunikacji usytuowało most drogowo-kolejowy (wbrew interesom miasta) na jego krańcu i zamiast połączyć najkrótszą linią (5 km) oba dworce, dokonano tego kosztowniejszą i niewygodną linią obwodową (20 km), odcinającą przedmieścia 17°. W przetargu na wykonawstwo zwyciężyła warszawska firma Lilpop, Rau i Loewenstein, oferująca najniższe koszty i szybkie wykonanie (2 lata). Wysokie wymagania projektanta miały zapewnić najwyższy poziom techniczny171. Budowę nowego mostu rozpoczęto w.kwietniu 1873 r. Z samego początku spotkały budowniczych (pod kierunkiem inż. Henryka Marconiego) niepowodzenia, mające potem na długo zaważyć na niechęci warszawiaków do drugiego mostu. Majowy przybór Wisły spowodował zatonięcie przygotowanego do opuszczenia kesonu, co opóźniło roboty, następnie nierówne ułożenie gruntów dna rzeki przyczyniło ogromnych trudności z budową drugiego filaru od Pragi (odchylenie od pionu), a pod koniec budowy wiosenna powódź w 1874 r. zniosła drewniane rusztowanie utrzymujące przygotowaną do zmontowania kratownicę, zwalając ją do rzeki172. Jedaak pomimo tych nie sprzyjających okoliczności most został 170 W. Sterner, op. cit., s. 113. 171 Uzgodniono szczegółowe instrukcje opuszczania kesonu, gwarantujące właściwe usytuowanie filaru, użycie stali atestowanej (zbadanej przez hutą), wysokie obciążenie elementów nośnych (W. Sterner, ibidem). 172 W. Sterner, op. cit., s. 104, 106; Zbiory Przyborowskiego, t. IV, s. 253, t. VIII, s. 201-205; „Kurier Warszawski" 1875, nr 68, s. 1. 131 ukończony oraz oddany w wyznaczonym terminie m bardzo na owe czasy krótkim — 2 lataa. Niemniej jednak ani wywiązanie się w rekordowym czasie, ani scolidarność miejscowej firmy, nazwiska polskich inżynierów i techhników zatrudnionych przy budowie (inż. Brzezicki, Rohn, Soboolewski, majstrowie Dubeltowicz, R0_ manowicz), ani wreszcie i oficjalna, skrupulatna próba mostu i odebranie go przez specjaalną Komisję Rządową nie' poprawiły jego złej sławy, która naroodziła się w trakcie budowy. Położony na uboczu szlaków komuniksacyjnych most można było ignorować kultywując przez ćwierćwieecze legendę o niechybnie czekającej go katastrofie. Ubolewał nnad tą niesprawiedliwą, irracjonalną, a przy tym szkodliwą famąj inż. F. Kucharzewski, winiąc przede wszystkim nieodpowiedzialnne, plotkarskie informacje i komentarze prasowe. Jego zdaniem bbył to świetny, znakomicie zaprojektowany most (lekkość i trwałcłość konstrukcji) i równie dobrze wykonany m. Most ten mimo niewątpliwych zalet nie mógł jednak zaspokoić potrzeb komunikacyjnyych miasta, głównie z powodu swego peryferyjnego położenia oraaz ograniczeń komunikacji miejskiej. Drugi most miejski był kconieczny, ale w Al. Jerozolimskich, w pobliżu nowo tworzącego 3 się centrum na osi ul. Marszałkowskiej. Poza wspomnianym . projektem inż. B. Marczewskiego z 1870 r., w dziewięć lat póóźniej rozpatrywano następny projekt inż. P. Fliederbauma, który w ramach planowanego dworca centralnego, łączącego obie liniee kolejowe — średnicową, proponował most kolejowo-drogowy w ^Al. Jerozolimskich. Ale i tym razem nie doszło do realizacji — włładze zwierzchnie zaproponowały modyfikację w postaci zaplanoowania mostu stałego dla kolei, nato-^ miast dla miasta miał wystaarczyć most pontonowy, na co z kolei nie wyraził zgody magistratJ17S. 173 wbrew twierdzeniom H. J Janczewskiego o opóźnieniach spowodowanych wypadkami. Także informaacja, że dopiero w 1908 r. — i to przypadkiem — most ten został udostępnniony ruchowi miejskiemu — jest nieścisła. Por. W. Sterner, op. cit., s. 102, 1113, 114; „Prawda" 1896, nr 36, s. 395; Zbiory Przyborowskiego, t. IV, s. 2533; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 340. 171 W. Koleżak, op. cit., s. 555; W. Sterner, op. cit., s. 107; Zbiory Przyborowskiego, t. VIII, s. 201 - 2i05. 175 W. Sterner, op. cit, s. 1113-114; H. Janczewski, op. cit., s. 209. 132 Targi o trzeci most między zainteresowanymi — magistratem łaścicielami kolei — trwają niemal nieprzerwanie do końca 3 ' ku Tymczasem potrzeba mostu miejskiego stała się nagląca, st Kierbedzia był ostatecznie przeciążony, przy Cytadeli nie korzystywany, a podwoiła się liczba ludności po obu stronach zeki. Powstawały coraz nowe projekty (L. Kwiecińskiego, Kur-ciusza, Rohna i Zielińskiego, B. Marczewskiego, Kostaneckiego), do realizacji jednak nie dochodziło z przyczyn finansowych. Miasto nie miało funduszów, a z ewentualnymi wspólnikami kolejowymi czy wojskowymi nie mogło dojść do porozumienia. W końcu „wąskie gardło" warszawskiego węzła kolejowego w postaci jednotorowego mostu zmusza Ministerstwo Komunikacji i Towarzystwo Dróg Żelaznych do budowy drugiego mostu kolejowego, którego lokalizację i tym razem przesądza strategiczny punkt widzenia Rosyjskiego Sztabu Generalnego — przy Cytadeli "6. Od tej pory miasto może rozwiązać problem samodzielnie. Sprawę rusza z miejsca 33-milionowa pożyczka obligacyjna na wielkie inwestycje komunalne, która ma pokryć koszty budowy mostu miejskiego w Al. Jerozolimskich. Zostały opracowane trzy różne projekty: B. Marczewskiego, M. Marszewskiego i S. Plebiń-skiego, warszawskiej firmy „K. Rudzki" i francuskiego Towarzystwa „Batignolles". Żaden z nich nie uzyskał akceptacji władz centralnych, dopiero następny projekt B. Marczewskiego, M. Marszewskiego i Plebińskiego w 1904 r. przyjęto do realizacji. Budowa 8-przęsłowego mostu stalowego na 7-kratowych dźwigarach i kamiennych filarach rozpoczęła się w 1905 r. od przygotowania 700 m żelbetowego wiaduktu (proj. inż. arch. A. Nieniewskiego, F. Michalskiego i W. Kirsta). Most zostaje ukończony w 1913 r., a do użytku oddany w następnym, pod nazwą mostu im. Mikołaja II, a niedługo potem zniszczony przez wycofujące się z Warszawy wojska rosyjskie 177. Miejska gospodarka brukami datuje się od chwili wejścia 176 H. Janczewski, op. cit., s. 209; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 340; „Przegląd Tygodniowy" 1891, nr 36, s. 395. 177 H. Janczewski, op. cit., s. 210; W. Sterner, op. cit., s. 116-122; w- Koleżak, op. cit., s. 56; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 343; „Prawda" 1903, nr 50, s. 593. 133 X CO 1 f 10 ^ u •3 o 5? r* 0 « N !H s -^ •s g * ^< •* ^ _0j 0 sil .g N L i t- Ol CM 10 e- er (M •* 0 O, o Ol CN <= N . CB o .2 Ł C a CO CN — CN CN CN 3 00 0 O O 1 T3 5? o" c-" • *-< [71 o 10 00 o"~ O N w tJ CO. 00 CN Ol O o a IM IO CO CM ^ o •S .2 •+J r— t s§ CN t-l CO 0 C3 0" G9* OJ s CO CO t- bf< u w s:' CO 10 CS1 ł*( o < o 00 10 •* «J ft ft .-( •s t>> ^p 0^ CN O O rt CN OJ o* CA - "i °i "^ I-H" cT U3 2 » 1 $ S a. u T3 « ^*H 0 b h Jr! ^ 0 d) •S i? 1 O ft CO ^H CO o M N -^ M g •§ O 10 ^ -H Ol CO 00 i S J3 Ł> .2 3 g S fi - ft CO i-H •* CN •w N 09 Sis" 'L o •N 10 10 m C K ar cn JŚ2 ** 0 O 5? O O CD e § s & N ,H 5P 1 " Cl cd ca •« r< v C c i co co ~* co co co 1 s" oo "fS m « o CO CO CN 00 fH 3 *J w ł-t '« pa S ft «N CN CN g « l1 " Ol c- i u Powierzchnia zabrukowana ogółem cJ? C0_ -^ -3<_ co" oT .-T IO 10 CO V 1889 r. zamiast ódlo: Obzor goroi O a rH CM •* C- C- IO co co co -H CO O 10 IO CO CO CO Tf J2 CD CO T5 N 3 -§.2 JM O CO Ol Ol t- t- co *~ j-o N H K C K CO 00 OO t-ł t— 1 T-l w życie rozporządzenia Rady Administracyjnej z 3 XII 1828 r. o przekazaniu wszelkich bruków prywatnych na własność miasta. Bruki ze zwykłego kamienia polnego miały historię najdawniejszą, sięgającą XV i XVI w. Upowszechnienie ich w Warszawie wiąże się z urbanistyczną działalnością marszałka Franciszka Bie-lińskiego w połowie XVII w. W 1828 r. pojawia się bruk makada-mowy (ubijany tłuczeń), w 1858 r. bruk z kostki dębowej na cemencie, w 1859 r. z kostki kamiennej i asfalt, początkowo stosowany na chodnikach. Chodniki układa się od 1833 r. z płyt, początkowo tzw. marmurowych 178. Tabela 15 Bruki ulepszone — kostkowe i asfaltowe (w %) Procent Rok wszystkich bruków 1873 1,8 1879 0,8 1889 6,5 Żródlo: Jak w tabeli 14. Bruki warszawskie z początkiem lat siedemdziesiątych nie przedstawiały się imponująco — ponad 1/3 ulic i placów była ich pozbawiona w ogóle, reszta zaś w znakomitej większości miała nawierzchnie bardzo marne, ze zwykłego kamienia polnego. Nawierzchnie ulepszone stanowiły nader skromny odsetek. Stan ten z początkiem lat osiemdziesiątych uległ minimalnym zmianom. Bardzo skromnie wzrastał odsetek powierzchni zabrukowanej, jeszcze w.1889 r. było jej zaledwie 61%. W latach 1873-1879 powierzchnia nie zabrukowanych ulic i placów stanowiła ok. 40%. W ciągu 10 lat zmalała zaledwie o 2%. Znaczniejszy (w liczbach względnych) postęp można zauważyć przy stosowaniu bruków ulepszonych. Stagnacja w dziedzinie wyposażania miasta w nawierzchnie bite trwała do lat dziewięćdziesiątych. 178 H. Janczewski, op. ćit., s. 193-194; A. Szczypiorski, Warszawa, jej gospodarka i ludność..., s. 94 - 95. 135 Wyposażenie w chodniki w latach 1873 - 1879 w zasadzie nie ulegało zmianie, poza niewielkim wzrostem powierzchni chodników asfaltowych; 5239 sążni2 (l sążeń2 = 4,55 m2) w 1873 r., 6646 — w 1876 r. i 7600 — w 1879 r. Ogółem, w 1873 r. znajdowało się w Warszawie 12 864 sążni2 chodników, w 1876 r. — 14 319, w 1879 r. — 15 273. Były to chodniki z płyt tzw. marmurowych, z piaskowca, granitowe, asfaltowe, betonowe i z tzw. „sztucznego kamienia" — płyt betonowych. Ubywało corocznie starych chodników marmurowych i piaskowcowych, przybywało zaś asfaltowych i betonowych 179. Taka tendencja utrzymywała się nadal w latach osiemdziesiątych, z tym, że coraz więcej układano chodników z płyt betonowych 18°. W tej dziedzinie postęp był nieco większy niż w brukowaniu jezdni. W latach siedemdziesiątych nowe bruki otrzymały ulice: Nalewki, Bielańska, Świętojerska, Pokorna (bruki żelazne), Marszałkowska, Krakowskie Przedmieście (kostka granitowa)181, poza tym wybrukowano zwykłym brukowcem ulice dotąd nie brukowane, położone przeważnie na peryferiach miasta182. Magistrat mniej dbał o zakładanie nowych nawierzchni, finansując raczej naprawy i remonty starych. W 1876 r. np. remonty objęły 25 ulic, podczas gdy nowe bruki założono na 12 183. W 1879 r. zaś reperacje przeprowadzono na 17 ulicach wybrukowanych zwykłym brukiem z kostki porfirowej. Z początkiem lat osiemdziesiątych — w 1880 r. położono nowy bruk na dalszej części ul. Marszałkowskiej (z kostki granitowej) i żelazny na ulicach: Twardej, Grzybowskiej, Przyokopowej. Nowe nawierzchnie ułożono na 4 ulicach, zaś remontów starych dokonano na 10 184. W 1878 r. podjęto generalny remont chodników na 100 ulicach w Śródmieściu, Starym Mieście, Dzielnicy Mura-nowskiej, Powiślu, Woli i Pradze za pośrednictwem przedsiębiorcy Rotmila, co jednakże postępowało dość opieszale, bowiem w cią- V l 179 Obzor goroda Warszawy, 1875, s. 28, 1876, s. 27, 1879, s. 28. 180 Zbiory Przyborowskiego, t. XV, s. 104. 181 Obzor goroda Warszawy, 1874, s. 26, 1879, s. 28. 182 Kalendarz Polski Jaworskiego 1874, s. 29, 1876, s. 29; „Kurier Warszawski" 1877, nr 152, s. 2. 183 „Kurier Warszawski" 1877, nr 152, s. 2. .,.-.:• 1> 184 Obzor goroda Warszawy, 1879, s. 29, 1880, s. 30. -.--,>• *;:" gu półrocza wyremontowano tylko 15 ulic. W 1883 r. podjęto szerzej przebudowę starych chodników z kostki granitowej na asfaltowe, oraz na Trębackiej i Daniłowiczowskiej położono nowe trotuary ze „sztucznego kamienia" (betonowe)185. Cała gospodarka nawierzchniami ulic należała do Zarządu Miejskiego, na którego koszt dokonywano wszelkich inwestycji i remontów, jednakże pod bezpośrednim zarządem było administrowanie, finansowanie i nadzór, natomiast wykonawstwo powierzano wyspecjalizowanym przedsiębiorstwom prywatnym w drodze przetargów 18e. W sumie, stan bruków warszawskich lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych był wysoce niezadowalający tak pod względem jakości, jak ilości. Były to bowiem bruki najgorszego rodzaju, tzw. „kocie łby" trudne do utrzymania w porządku, wyboiste, niesłychanie hałaśliwe, trzęsące pasażerów pojazdów, zakładane niemal w całym mieście (87 - 91% nawierzchni). Na pozostałej niewielkiej części ulic — głównie na krańcach miasta, królował równie fatalny makadam, czyli nawierzchnia szosowa (ubijany tłuczeń bez podkładu, a więc szybko się psujący, mający wszystkie wady kamienia polnego, a ponadto kurz). Bruki ulepszone w latach siedemdziesiątych stanowiły minimalny odsetek (0,8 -1,8%), nie miały więc żadnego istotnego znaczenia dla komuni- 185 Budżet miejski na 1882 r. przewidywał przebrukowanie zwykłym kamieniem polnym ulic: Kapitulnej, Przejazd, Mylnej, Muranowskiej, Białej, Zimnej, Skórzanej, Gnojnej, Ptasiej, Wielkiej, Smoczej, Ciepłej, Kruczej, Hożej, Mącznej, Ząbkowskiej, Zielnej, Petersburskiej, oraz nowe bruki (też zwykłe) na ulicach: Karowej, Drewnianej (część), Nowolipie (część), Kłopot, Wroniej (od Leszna), Żytniej, Burakowskiej, Niskiej (część), Przyokopowej, Mirowskiej, Młynarskiej (od Wolskiej do Cmentarza Ewangelickiego), Karolkowej, Próżnej i Wilczej (część), pl. Witkowskiego, częściowo Wspólnej. Chodniki asfaltowe w 1879 r. miały ulice: Niecała, Marszałkowska, Nowomiejska, Daniłowiczowska, Grzybowska, Wąska, Freta, Petersburska oraz Mariańska, Al. Ujazdowskie (do Doliny Szwajcarskiej), Solec, Celna, Bonifraterska, Rymarska, Krzywe Koło, Nowy Zjazd, Aleksandrowska, Źródlana, Mokotowska, Nowolipie („Inżenieria i Budownictwo" 1881, nr 69, s. 189; „Wiek" 1878, nr 55, s. 3; „Kurier Warszawski" 1879, nr 257, s. 2). 186 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1878, nr 162, s. 1; „Przegląd Techniczny" 1879, nr 2/3, s. 67; S.. Górski, op. cit., s. 19; „Kurier Warszawski" 1883, nr 181, s. 11, nr 229, s. 2. . ,-, / 136 137 kacji. Duży odsetek powierzchni nie zabrukowanej oznaczał poważne zaniedbania w tej dziedzinie. Wprawdzie w porównaniu z miastami rosyjskimi Warszawa znajdowała się w czołówce (jeszcze w 1898 r. z 2660 miast rosyjskich tylko 123 miało bruk na większej części ulic 187), lecz jak na największe miasto Królestwa, a jednocześnie ośrodek handlu i przemysłu — nie był to powód do dumy. Trzeba jednocześnie podkreślić, że w tej dziedzinie najmniej dawały znać o sobie kontrasty dzielnicowe, miasto inwestowało na robotniczych peryferiach niewiele mniej niż w bogatym Śródmieściu, decydowały bowiem przede wszystkim obiektywne potrzeby komunikacyjne, mniej zaś względy reprezentacyjne. Chociaż bruki ulepszone zaczęto wprowadzać poczynając od Śródmieścia, to jednak pierwsza otrzymała nową nawierzchnię ruchliwa, handlowa ul. Marszałkowska, nie elegancki Nowy Świat. Środki komunikacji miejskiej, budowa tramwajów Warszawska komunikacja publiczna sięga początkami połowy XVIII w., kiedy to zorganizowano pierwsze przedsiębiorstwa wynajmujące (na godziny i kursy) lektyki, fiakry i powozy18S. W pierwszej połowie XIX w. upowszechniły się już dorożki, zimą sanie (300 - 500 w 1824 r.). Ok. połowy wieku pojawiły się na ulicach warszawskich konne omnibusy, zabierające po kilka, kilkanaście osób za 5 kop. od pasażera, kursujące parę razy dziennie na liniach: pl. Krasińskich - pl. Aleksandra, pl. Zamkowy - Praga i Rogatki Wolskie, Krakowskie Przedmieście - Rogatki Powązkowskie. Wytrzymały one konkurencję z tramwajami konnymi i niemal do końca wieku służyły warszawiakom. Właściwą poprzedniczką tramwajów warszawskich była wspomniana kolej konna łącząca dworce Warszawsko-Wiedeński i Petersburski, uruchomiona w 1865 r. przez Towarzystwo Dróg Że- 187 „Zdrowie" 1898, nr 150, s. 170. 188 G. Bałtruszajtys, Lektyki, jiakry i karety dzienne. Kompanie komunikacji miejskiej w Warszawie w latach 1777 -1781 [w:] Warszawa XVIII w., z. 2, Studia Warszawskie, t. XVI, Warszawa 1973, s. 261-263. 138 laznych Rosyjskich jako prowizoryczne połączenie kolejowe dla przewozu pasażerów i towarów. Koncesja udzielona przez Zarząd Miejski na 86 lat pozwalała na eksploatację 6 km trakcji konnej ulicami: Marszałkowską, Królewską, Krakowskim Przedmieściem, Nowym Zjazdem, przez most, Zygmuntowską i Targową. Jakkolwiek od początku używana dla potrzeb komunikacji miejskiej, nie mogła właściwie pełnić tej funkcji jako linia łącząca dworce. Kolej ta funkcjonowała aż do uruchomienia tramwajów konnych w 1882 r.189 Jednakże kolej konna była w gruncie rzeczy tylko marginesem komunikacji miejskiej. Najczęściej używano dorożek (zimą sań) oraz i omnibusów. Pojazdy te należały do prywatnych przedsiębiorców, z których największy był Jamiołkowski, posiadający 19 dorożek, 20 omnibusów, 6 powozów i 15 karet190. Dorożki kursowały od godz. 7 do 24, natomiast nocne, z taryfą podwójną (60 -70 kop. bez bagażu i o 20 więcej z bagażem) od godz. 24 do 7. Taryfa obowiązywała w granicach miasta, za rogatkami cena umowna, przy czym szczególnie dalekie kursy na peryferie (Cytadela, rogatki, Praga, dworce kolejowe, Łazienki) były taryfowe droższe o 10 kop. Opłaty za bagaż, jak też jego ilość były dokładnie określone. Dorożki I i II klasy miały być oznakowane przepisowo, powozili woźnice w liberii z oznaczonymi numerami na plecach. Sanki miały też dwie klasy, ale były tańsze odpowiednio o 5 kop.191 Omnibusy kursowały w latach 1875 - 1876 w godz. 9 - 23, od 1877 r. w godz. 8-22 192. Potentat dorożkowo-omnibusowy, Jamiołkowski, wystąpił do magistratu z projektem zaprowadzenia stałej komunikacji na trasie pl. Krasińskich - pl. Aleksandra i Solec na zasadzie monopolu, w zamian za 10 tyś. rb. rocznie wpłacanych do kasy miejskiej i 800 rb. na dobroczynność. Projekt odrzucono z uwagi na planowaną komunikację tramwajową 193. Ustalone trasy i godziny odjazdów, ceny, a także standardy 189 H. Janczewski, op. cit., s. 283 - 284. 190 „Wiek" 1876, nr 164, s. 3. 191 Kalendarz warszawski Popularno-Naukówy J. Ungra, 1876, s. 4, 1877, s. 45, 1878, s. 44, 1879, s. 49, 1880, s. 37, 1881, s. 37. 192 Ibidem, 1876, s. 45, 1377, s. 46. 193 „Przegląd Tygodniowy" 1876, nr 35, s. 406 - 407. 139 techniczne omnibusów były kontrolowane przez policję. Wymagano też, by omnibusy, podobnie jak dorożki, były w odpowiedni sposób znakowane i numerowane m. Ówczesna Warszawa posiadała także specjalne omnibusy kursujące na przedmieścia lub w okolice podmiejskie 195. /• Tabela 16 Środki komunikacji w latach 1875, 1876, 1878 Dorcżki Dorożki Rok parokonne jednokonne Wolanty Karetki hotelowe Omnibusy Karety i powozy 1875 . 678b . 43 1876 12 649 29 15 68 43 1878 727a • • • 86 15C .j a Liczba łącznie z dorożkami jednokonnymi. b Liczba Zacznie z wolantami. '" c Liczbo zakładów wynajmu karet l powozów. Źródło: „Kurier Warszawski" 1875, nr 89, s. l, 1877, nr 166, s. l - 2; „Wiek" 1876, nr 164, s. 3. Taki stan komunikacji miejskiej nie był uznany za zadowalający ani przez mieszkańców miasta, ani przez jego władze. Stąd już od połowy lat siedemdziesiątych rozpatruje się projekty komunikacji tramwajowej. W 1876 r. opublikowano projekt sieci tramwajowej dla Warszawy z 1871 r., który przewidywał jedną linię od Rogatek Mokotowskich do Powązkowskich przez całe Śródmieście (nie zrealizowany) oraz najnowszy projekt z 1875 r. przedsiębiorcy miejscowego Zelta, na kilka linii, który jednak musiałby poczekać na modernizację nawierzchni ulic 196. 194 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1876, nr 101, s. 2, nr 221, s. l, 1881, nr 24-26, s. l, nr 223, s. 1. 195 Omnibus do Marcelina odchodził z pl. Teatralnego o godz. 17 i 20, w święta dodatkowo o godz. 10 i 14, za 25 kop. od osoby. Do Powązek z pl. Krasińskich odjeżdżał 4 razy dziennie (godz. 8, 11, 12, 16, powrotne 2 godziny później) za 30 kop., na Bielany podobnie, a do Wierzbna, z pl. Aleksandra, co godzina. W latach następnych przybyło kilka linii: do pl. Ujazdowskiego, między Powązkami a Dworcem Warszawsko-Wileńskim, z Pelcowizny do Wilanowa — za 30 kop. Kalendarz Warszawski Popularno--Naukowy J. Ungra, 1876, s. 45, 1877, s. 46, 1878, s. 46, 1879, s. 21, 1880, s. 21. 196 „Tygodnik Ilustrowany" 1876, nr 17, s. 264-265. 140 Następny projekt został opracowany w ogólnych zarysach przez magistrat i zatwierdzony w 1878 r. przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Od początku zdecydowano oddać przedsiębiorstwo w koncesję 197. W 1879 r. licytację wygrało Belgijskie Towarzystwo Kolei Konnych w Brukseli, które zbudowało i eksploatowało tramwaje w Neapolu, Mediolanie, Trieście, Lwowie i kilku miastach niemieckich198. Towarzystwo Belgijskie miało swoim kosztem i na swoje ryzyko pokrywać wydatki eksploatacyjne, utrzymywać ciągłą komunikację na siedmiu liniach: pl. Krasińskich - Rogatki Mokotowskie, pl. Teatralny - Rogatki Powązkowskie (do cmentarza, z odnogą łączącą Nalewki z pl. Krasińskich), pl. Teatralny - Stacja Towarowa Warszawsko-Wiedeńska (z odnogą od pl. Grzybowskiego przez Królewską do Krakowskiego Przedmieścia), ul. Bielańska - Rogatki Wolskie, ul. Królewska - Dworzec Osobowy Warszawsko-Wiedeński, pl. Zamkowy - ul. Targowa, a stąd dwie odnogi do Stacji Terespolskiej i Rogatek Wileńskich, Dworzec Warszawsko-Wiedeński - Rogatki Mokotowskie. Plany budowy miały być zatwierdzone przez Ministerstwo Komunikacji. Towarzystwo otrzymało prawo eksploatacji sieci na 35 lat (potem bezpłatne oddanie miastu) w warunkach monopolu, ale magistrat zastrzegł sobie prawo wykupu po 15 latach za opłatą coroczną (do upływu terminu koncesji) równą czystemu zyskowi z ostatnich 5 lat lub na podstawie oszacowania. Za prawo eksploatacji Towarzystwo miało wpłacać do kasy miejskiej 5% od dochodu brutto rocznie. Kontrakt zastrzegał termin wybudowania linii: dwóch pierwszych w rok od jego zawarcia, trzecią i czwartą w roku następnym, linię szóstą w trzecim, a praskie miały być uruchomione w rok po wykupieniu starej linii międzydworcowej pod sankcją rozwiązania umowy i przejęcia inwestycji. Magistrat określił dość dokładnie swe wymagania techniczne w paragrafie 10 oraz lokalizację stacji głównych, zapewnił sobie kontrolę nad budową i ruchem na liniach. Na przedsiębiorcę nałożył obowiązek zwracania strat wszystkich osób poszkodowanych z winy tram- 197 „Kurier Warszawski" 1879, nr 172, s. 1; „Przegląd Tygodniowy" 1878, nr 29, s. 268. 198 „Inżenieria i Budownictwo" 1880, nr 26, s. 13, nr 27, s. 25; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1879, nr 198 (dod.), s. 1; „Ekonomista" 1879, nr 39, s. 7-9, nr 47, s. 1; „Inżenieria i Budownictwo" 1879, nr 16, s. 145-146. 141 Jili waju, wypadków oraz przebrukowania z powodu budowy linii, utrzymywania porządku na torach na jego koszt, a także finansowania wszelkich robót ulicznych na torowiskach. Ustalono ceny biletów (5-7 kop.).' Ponadto koncesjonariusz był obowiązany wprowadzać wszelkie ulepszenia techniczne stosowane w innych miastach najpóźniej po 2 latach. Paragraf 19 kontraktu zabezpieczał znakomicie jego wykonanie: z 30 tyś. rb. kaucji miały być potrącane kary za niedotrzymanie terminów wpłat kasie miejskiej, budowy linii, za niestosowanie się do zarządzeń magistratu, nieregularność kursów, niedostateczną liczbę wagonów. Niedobory kaucji powstałe z tej przyczyny miały być uzupełnione w ciągu 2 tygodni, inaczej przedsiębiorstwo przechodziło bezpłatnie na własność miasta. Jak się później okazało — był to sposób bardzo skuteczny 199. Potrzeby komunikacyjne Warszawy lat siedemdziesiątych dotyczyły głównie komunikacji tramwajowej. Dorożki mimo szybkiego rozwoju miasta spełniały swoje zadania zadowalająco, liczba pojazdów stale wzrastała, nad jakością usług czuwały władze policyjne, ceny niewysokie czyniły ją dość powszechną, oczywiście 2 wyjątkiem biedoty. Za to komunikacja omnibusowa nie mogła zadowolić tak z powodu niewielkiej liczby wozów, jak małej ich pojemności (kilka - kilkanaście osób) oraz ograniczonych tras. Pięć linii miejskich i parę podmiejskich nie mogło wystarczyć dla blisko 400-tysięcznego vmiasta. x : Stanowisko opinii publicznej wobec problemów komunalnych miasta Zainteresowanie opinii publicznej sprawami wyposażenia komunalnego znajdowało żywy oddźwięk na łamach prasy warszawskiej. Oczywiście poznawanie stanowiska opinii przez prasę będzie wiedzą zaledwie cząstkową. Niemniej jednak poglądy wyrażane na łamach czasopism, a zwłaszcza popularnych dzienników można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć za reprezentatywne dla większości czytelników. Pomocna w tym wzglę- dzie okazała się również literatura wspomnieniowa, spuścizna publicystyczna i kronikarska Bolesława Prusa. Wszystkie te informacje mówią jednak o postawach i świadomości głównie warstw „źródłotwórczych", czyli „inteligentnej publiczności" czytającej gazety, o niższych niemal nic nie wiadomo, jeśli nie liczyć (cennych w tej sytuacji) drobnych okruchów, czasem niezbyt wybrednej formy. Ma to jednak swoją wymowę jeśli przyjąć, że brak informacji jest także informacją. .Potwierdza w ogólnym zarysie tezę o niskim stanie świadomości potrzeb komunalnych, choć nie we wszystkich dziedzinach jednakowo. W jakim stopniu ówcześni mieszkańcy odczuwali potrzebę inwestycji w dziedzinie wodociągu i kanalizacji? \ We wspomnieniach znajdujemy świadectwa dość ambiwalentnego stosunku do tej sprawy. J. Galewski tak odmalowuje\ stan miasta w latach siedemdziesiątych: ulice latem pełne kurzu, zimą w „błocie po pas", z rynsztokami szerokimi i głębokimi, w których „można się było utopić", pełnymi stojącej wody i śmieci200. Podwórza kamienic warszawskich z ich centralnym obiektem — wielką skrzynią na śmieci i rynsztokiem, siedliskiem szczurów, źródłem straszliwego odoru — trudno nazwać godnymi niepisanej stolicy kraju, ale: „Wszyscy byli z tego stanu rzeczy zadowoleni i uważali, że tak być powinno". Tak widział to miasto J. Galewski, człowiek warszawskiej ulicy, syn rzemieślnika, o statusie drobnomieszczańskim. Można więc sądzić, że przekazuje opinię szerokich rzesz zwykłych obywateli. Fakt, że mieszkańcy Warszawy w swej masie nie widzieli powodu zasadniczych zmian takiego stanu rzeczy, zaważy w sposób niebagatelny na losach batalii o wielką inwestycję wodociągowo-kanalizacyjną. We wspomnieniach F. Hoesicka można odnaleźć ton podobny. Hoesick krzywi się nieco na błoto i kurz uliczny, śmierdzące ścieki i dymy Dzielnicy Zachodniej, tworzące „ołowianą atmosferę nad miastem", stwierdzając na koniec: „Warszawa była piekłem dla każdego nosa, który się w niej nie urodził" 201. Można zatem domniemywać, że urodzeni warszawiacy nie bardzo wyrzekali na to „piekło". W prasie znajduje się wiele informacji na ten temat. 199 „Kurier Warszawski" 1879, nr 214 (dod.), S. I - II. 200 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 10. 201 F. Hoesick, op. cit., s. 348. 142 143 Nawet żartobliwa „Mucha" w 1876 r. wzdychała do kanalizacji publikując zabawne obrazki ulic tonących w błocie, i to wcale nie drugorzędnych: Krakowskiego Przedmieścia, Bielańskiej, Tłomac-kiego, Królewskiej, Nalewek. Prócz powtarzających się okresowo w prasie, zwłaszcza w czasie lata, narzekań na niedostatki zaopatrzenia w wodę, a także jej jakość, najbardziej wymowne świadectwo daje publiczna^ dyskusja wokół projektu wodociągów i kanalizacji W. Lindleya. Zainicjowana została przez prezydenta Warszawy Sokrata Staryn-kiewicza w maju 1879 r. Polemika w tej żywotnej kwestii miejskiej miała szeroki rezonans wśród różnych środowisk. O reakcji najuboższej części ludności niestety nic nie wiadomo. Można się jedynie domyślać, że jakkolwiek brak wody musiał być nieobojętny, a jej niska jakość wśród najbiedniejszych mogła czynić największe szkody, to cena wody wodociągowej mogła ograniczać zainteresowanie i zapotrzebowanie. Krytyka lindleyowskiego wodociągu wyszła najpierw ze sfer inżynieryjnych i lekarskich 202. Poza krytyką technicznych szczegółów projektu, podnoszono głównie zarzut dotyczący źródła pobierania wody pitnej. Rozpowszechniła się opinia podparta kilkoma naukowymi opiniami, m.in. słynnego Mendelejewa, nie mówiąc już o rodzimych, że woda wiślana nie jest zdatna do celów spożywczych nawet po przefiltrowaniu. Stąd uporczywe postulaty szukania wody źródlanej, której jakoby miało być pod dostatkiem, co zresztą, jak wykazały badania geologiczne 203, nie było prawdą. Drugi zarzut, nie mniej popularny, opierał się na twierdzeniu, że zaprojektowany zakład wodociągowy jest zbyt wielki, przerasta obecne potrzeby miasta, a po cóż Warszawie woda filtrowana, skoro mogą wystarczyć baseny i galerie osadowe, a już rozdzielenie stacji filtrów od stacji czerpania oceniano jako szczególne marnotrawstwo pieniędzy 204. Korzystniejsze finansowo i ze 202 „Ekonomista" 1879, nr 24; F. Kucharzewski, Wodociągi i kanalizacja w Warszawie. Projekty dawniejsze. Projekt Lindleya, Warszawa 1879; H. Krasiński, Pogadanki naukowe o wodzie warszawskiej, Warszawa 1879, „Nowiny" 1879, nr 206. 203 Pismo pręż. Starynkiewicza: „Kurier Warszawski" 1879, nr 74; „Inżenieria i Budownictwo" 1880, nr 26, s. 13. 2M „Inżenieria i Budownictwo" 1880, nr 26, s. 13. 144 względów użytkowych byłoby zbudowanie kolejno kilku mniejszych, ale za to coraz doskonalszych zakładów, wykorzystujących być może źródła wody lepsze niż Wisła. O niewygórowanych potrzebach świadczy wymownie fakt, że projektowaną normę zużycia wody (8 stóp kubicznych (226 1) dziennie na osobę) uznano za mocno zawyżoną, opierając się na dużo niższych normach francuskich. Argumentem najmocniejszym miały być „warszawskie obyczaje" mniejszej konsumpcji wody205. Pomimo zastrzeżeń nie negowano jednak zasadności inwestycji, jej zasięgu, niezwłocznego terminu realizacji. Propozycje zmian szły, najogólniej rzecz ujmując, w kierunku poprawy jakości. Wizja kosztów tej imprezy nie szkodziła jej popularności, skoro mieszkańcy powszechnie uznali ją za konieczną. Można więc sądzić, że wielka inwestycja wodociągowa podjęta przez Zarząd Miasta wynikła z autentycznych i świadomie odczuwanych potrzeb szerokich rzesz społeczeństwa Warszawy. Budowa kanalizacji spotkała się z innym przyjęciem. Zdania były podzielone. Jeszcze w 1877 i 1878 r. Prus nawoływał do „reformy kloak", a z okazji projektu powołania Towarzystwa Ratowania Tonących, ironicznie zauważył, że takowe może się przydać dla przyspieszenia sprawy kanalizacji, skoro — „toniemy w błocie" 206. Stwierdzał poza tym, że opinia publiczna wysuwa na plan pierwszy następujące potrzeby Warszawy: kanalizacji jako najważniejszej, komunikacji, bruków, chodników i oświetlenia. Ale bardzo prędko wyraża obawę, „czy to nie za duże ofiary na niezamożne miasto" i zapytuje, czy należy kanalizować ustępy? 207. Stanowisko to nie jest równoznaczne z wycofaniem się z głoszonych wcześniej poglądów, bowiem uznaje bezdyskusyjną potrzebę kanalizacji, ale jest to zwrot znamienny, który później stanie się jądrem opozycji kanalizacyjnej. W istocie, rozpoczęte w 1879 r. spory wokół kanalizacji aż do końca wieku będą się ogniskować wokół dwóch spraw — kosztów tej inwestycji, przedstawionych jako droga do ruiny finansowej miasta, oraz zakresu kanalizacji domowej. 205 „Ekonomista" 1879, nr 24. 206 g Prus, op. cit., t. III, s. 174 - 177, 416; „Kurier Warszawski" 1877, nr 2, s. 1. 207 „Kurier Warszawski" 1877, nr 185, s. 1. 10 — Początki infrastruktury... 145 Spór zaczął się jeszcze przed ukazaniem się drukiem projektu wystąpieniem J. R. Wilanda na szpaltach poważnego periodyku — „Ekonomisty" 208. Autor — nawiasem mówiąc, posiadacz kamienicy — stwierdza, że kanalizacja spławna typu angielskiego (lin-dleyowska) jest nieekonomiczna, albowiem marnuje „bogactwo" fekaliów jako nawozu, a przy tym tak kosztowna, że zrujnuje miasto, a szczególnie najbiedniejszych jego mieszkańców przez wzrost komornego. Wreszcie wytacza najcięższe działa stwierdzając, że Warszawa nie ma organu władnego „podjąć tak doniosłą decyzję", bo magistratu za takowy uznać nie można, a więc należy z tym zaczekać do ustanowienia Rady Miejskiej. Samorząd w Warszawie miał wówczas raczej mgliste kontury, zatem żądanie Wilanda było w istocie rzeczy wystąpieniem przeciw idei kanalizacji w ogóle, i tak też je odczytano. Prezydent Starynkiewicz wystosował list do prasy209, gdzie wykazał fałszywe założenia wywodów Wilanda mających na celu jedynie opóźnienie realizacji. Opinię zwolenników kanalizacji wyraził B. Prus, pokpiwając z artykułu wroga wielkiego zamierzenia i jego najgroźniejszego proroctwa o ruinie materialnej w związku ze zwyż-. ką komornego. Pisał więc: „Właściciele domów i tak ciągle podwyższają nam komorne, i to nie o 10%, a 18% i 20%, zatem na owe kanalizacyjne 10'% znajdą nas dostatecznie zahartowanymi" 21fl. S. Starynkiewicz zaś w swym wstępie do ogłoszonego drukiem projektu Lindleya2U wyjaśnił, że „poddanie projektu pod dyskusję obywatelom miasta ma na celu wyjaśnienie niejasności, a nie negatywne urabianie opinii publicznej dla kanalizacji w ogóle", bo tylko osobiste względy mogą dyktować tak nie-obywatelską postawę. Tymczasem jednak ostra krytyka techniczna projektu (H. Cie-szkowski, F. Kucharzewski)212, aczkolwiek pozornie w tonie troski o najwyższą jakość planowanej inwestycji, negowała jego walory. 208 J. R. Wiland, Rezultaty ekonomiczne kanalizacji Warszawy, „Ekonomista" 1879, nr 10. 209 w sprawie kanalizacji, „Kurier Warszawski" 1879, nr 74. 210 B. Prus, Kronika tygodniowa, „Kurier Warszawski" 1879, nr 77. 211 projekt kanalizacji Warszawy inż. Lindleya, „Ekonomista" 1879, nr 19. 212 „Ekonomista" 1879, nr 24; F. Kucharzewski, op. cit. 146 F Kucharzewski wręcz oświadczył, że poprzednie, nie zrealizowane projekty polskich inżynierów były lepsze (J. Majewskiego, j. Spornego i J. Surzyckiego) i należy z zasady zastępować fachowców zagranicznych krajowymi213. Także w warszawskim Towarzystwie Lekarskim odbyła się dyskusja na temat, czy kanalizacja jest urządzeniem korzystnym z punktu widzenia medycyny i higieny — nie wykazując jednomyślności w tej oczywistej, zdawałoby się, kwestii 214. Owa nieprzychylna aura wokół świeżo poczętego dzieła nie ograniczyła się do wąskiego kręgu czytelników prasy fachowej; natychmiast podchwyciły ten ton dyskusyjny pisma popularne, jak np. „Kurier Warszawski". Ukazały się rychło ataki skierowane osobiście przeciwko Lindleyowi215. Tak rozpoczęta kampania przeciw kanalizacji i jej twórcy nie ucichła do końca wieku, towarzysząc ze zmiennym nasileniem przez wszystkie lata budowy wysiłkom jej budowniczych. Szczególną rolę w aktywnych poczynaniach frakcji przeciwników odegrało Warszawskie Towarzystwo Kredytowe i jego prezes Jan G. Bloch jako lider opozycji. Charakterystyczne, że kamienicznicy warszawscy ruszyli do ataku dopiero wówczas, gdy magistrat groźbą przymusu postawił ich oko w oko z koniecznością nakładów na kanalizację domową z ich kieszeni. Słusznie B. Prus wcześniej jeszcze zauważył, że przeciwników kanalizacji łączy jedno: wstręt do ponoszenia kosztów216, co szczególnie dotyczy najzagorzalszej grupy opozycjonistów — kamieniczników skupionych w Towarzystwie Kredytowym. Prezentuje on posesjonatów jako tępą kołtunerię o nader ograniczonej wiedzy i zainteresowaniach 217. Cóż się jednak dziwić, że wizja zainwestowania kilku tysięcy rubli w skanalizowanie nieruchomości wywołała popłoch i widmo ruiny, skoro aktywny członek Towarzystwa Kredytowego gorąco protestował przeciwko nakładom na utrzymanie Komisji Sanitarnej do spraw asenizacji Warszawy, jako obciążeniu 213 F. Kucharzewski, op. cit., s. 84 - 85. 214 B. Prus, Kroniki, t. III, s. 344 - 345. 215 „Inżenieria i Budownictwo" 1880, nr 26, 36, 38; „Kurier Warszawski" 1879, nr 74, 77. 216 B. Prus, Kroniki, t. IV, s. 295. 217 Ibidem, s. 274 - 275. 147 grożącemu ruiną właścicieli domów. Wystąpienia Prusa nie poprawiły jednak sytuacji w najmniejszym stopniu, skoro w trzy miesiące później, podczas obrad Podkomitetu Sanitarnego przeciwko projektowanej reformie miejsc ustępowych, która okazała się zbyt kosztowna dla kamieniczników, wystąpił z ostrą krytyką projektu sam Bloch. Członek Towarzystwa Lekarskiego, dr S. Markiewicz, złośliwie scharakteryzował swych przeciwników: „Panowie ci twierdzą, że ciągłe pomawianie Warszawy o nie-zdrowotność jest obmową [...], że przebudowanie wychodków jest rzeczą wołającą o pomstę do nieba, jako ograniczające prawa własności" 218. B. Prus trafnie osądzał aspiracje niektórych obywateli 219, którzy najchętniej czytają i rozprawiają na tematy artystyczne, a kanalizacja, nie będąc niestety „sztuką piękną", nie może liczyć na ich sympatię i zainteresowanie 22°. Negatywny stosunek wielu mieszkańców ówczesnej Warszawy do problemu kanalizacji to nie tylko kwestia kosztów; przecież kosztowna budowa wodociągu nie budziła tylu zastrzeżeń! Mimo że nie było przymusu zaprowadzania w lokalach kranów i zlewów, w ciągu całego ostatniego trzydziestolecia XIX w. bardzo szybko rosła liczba domów zaopatrzonych w instalacje wodne (w 1873 r. dołączono do wodociągu 15 nowych domów, w 1876 r. — 60, w 1888 r. — 800 domów podłączono do wodociągu, a 53 skanalizowano, w 1889 r. — 869 domów podłączono do wodociągu, a skanalizowano 120)221, wolniej — liczba domów skanalizowanych. Ten odmienny stosunek do problemu kanalizacji wynikał w dużej mierze z ówczesnego modelu mentalności. Były to czasy obyczaju pozoru w dziedzinie kultury materialnej. Począwszy od odzieży i przedmiotów osobistego użytku (przypinany kołnierzyk i półkoszulek pozwalał wyglądać świeżo niezamożnemu elegan-towi)222, a skończywszy na kamienicach z ozdobnym frontem i ciemnym, brudnym, śmierdzącym podwórkiem oraz mieszkaniach, w których salon, przeznaczony dla gości i używany od świę- 218 Ibidem, s. 207, 550. 219 Ibidem, t III, s. 291 - 282. 220 Ibidem, t. IV, s. 295. 221 Obzor goroda Warszawy, 1888, 1889. 282 I. Ihnatowicz, Obyczaj wielkiej burżuazji warszawskiej w XIX Warszawa 1971, s. 183. 148 ta był najlepiej urządzony i najobszerniejszy, natomiast sypialnie, kuchnie, nie mówiąc już o innych znacznie mniej reprezentacyjnych pomieszczeniach, na ogół ciasne, niewygodne, zaniedbane. Wszystko, co na pokaz, winno być reprezentacyjne, błyszczące, bogate, świetne. Wszystko, co miało służyć wygodzie, higienie w wewnętrznym kręgu domowników, mogło być najskromniejsze, najtańsze, na tym należało oszczędzać. O dziwo, właśnie „Kurier Warszawski" w 1875 r. (nr 24), tak chętnie później użyczający swych szpalt „oszczędnym" przeciwnikom kanalizacji, ostro i bez osłonek piętnuje ten wzorzec obyczajowy. „Warszawa słynie ze smaku estetycznego, a tak mało dba o powonienie i zdrowie. Czystość u nas należy widać tylko do elegancji. Zmieniamy co dzień mankiety i co kilka lat domy z wierzchu malujemy, a łaźni u nas mało i to nie bardzo uczęszczanych, a rynsztoki mogą konkurować z ściekami pobocznych ulic [...] miast wschodnich" Taki obraz kultury materialnej przekazuje literatura piękna i wspomnieniowa. Czyż więc może wydawać się dziwne, że dla większości mieszkańców ówczesnej Warszawy kanalizacja była o tyle tylko potrzebna, o ile pozwalała na zlikwidowanie ulicznych rynsztoków, szpecących miasto i utrudniających komunikację uliczną. O taką to kanalizację wołano na łamach prasy gromkim głosem, równie głośno przeciwstawiając się później próbom rozszerzenia jej dobrodziejstw na mieszkania. Uproszczeniem byłoby powiedzieć, że tylko kamienicznicy z uwagi na koszty (które w końcu i tak przerzucili na lokatorów) bronili się przed skanalizowaniem domów i mieszkań. „Lud" warszawski, który nie widział konieczności systematycznego mycia, tym mniej pożądał nowinek w „miejscach ustronnych" 223. Lokatorka domu na Starym Mieście w niewybrednych słowach poinformowała właściciela kamienicy, co myśli o zamierzonej kanalizacji budynku: „Podobnież pan gospodarz zamiaruje wtrynić mi do mieszkania prewet! Jeszcze by tego brakowało! Mało, że zajeżdża z podwórka. Prędzej się wyprowadzę, niż pozwolę na takie chryje we własnym mieszkaniu!" 224. Nie mniej wymowne są informacje o reakcji na projekt budowy szaletów ulicznych. Rozsądny Prus powiada, że zamierzenie 223 „Zdrowie" 1889, nr 44, s. 577. 224 K. Wroczyński, op. cit, s. 74. 149 wzbogacenia miasta w „altanki fur Herren" w 1883 r. jest przedwczesne, należy zaczekać na zaprowadzenie kanalizacji, a tymczasem rolę owych altanek spełniają szeroko otwarte bramy domów 225. W tym miejscu kronikarz warszawski był zapewne w zgodzie z przekonaniem swych czytelników, ale w dziesięć lat później,~w chwili realizacji projektu, satysfakcja Prusa mija się nieco z odczuciem warszawiaków. Ulica warszawska bowiem wyśmiewała tę wielkomiejską innowację 226. Wspomnienia Wroczyń-skiego 227 dają świadectwo, jak bardzo brak było tych urządzeń. Złożona rzeczywistość nie daje się ująć prosto w stwierdzeniu, że miasto potrzebowało szaletów lub nie. Widocznie bardziej kulturalnej części społeczeństwa potrzeba ta wydawała się pilna, zaś tym, którzy korzystali z gościnnych bram — przesadna, tak jak kanały w miejscu rynsztoków. Jeszcze w 1900 r. opozycja kanalizacyjna uraczyła warszawski rynek czytelniczy wydawnictwem (ponoć krakowskim) pod przydługim, ale wielce barwnym tytułem: Kanalizacja miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu zniszczenia rolnictwa polskiego i wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisią. Zamierzenia w kierunku poprawy stanu sanitarnego Warszawy przez modernizację sposobu usuwania ścieków i nieczystości w domach budziły niemałe sprzeciwy. Zawody inteligenckie, najbardziej predysponowane do popierania tak zdawałoby się jednoznacznie koniecznej inwestycji asenizacyjnej, w istocie reprezentowały bardzo zróżnicowany do niej stosunek. Nawet sfery lekarskie nie były zgodne co do wartości zdrowotnej lindleyowskiego dzieła 228. Inteligencja techniczna, jak to wyżej wykazano, w zasadzie zgodnie domagała się tej inwestycji, jakkolwiek nieraz postulaty co do jej rozmiarów, wykonawstwa i rozwiązań technicznych godziły w szybką realizację i niejednokrotnie zjadliwa krytyka z tej strony szkodziła sprawie. Ostatecznie zaważyły nie argumenty postępowej publicystyki, 225 B. Prus, Kroniki, t. VI, s. 122. 226 Ibidem, s. 368; Zbiory Przyborowskiego, t. XVIII, s. 243. 227 K. Wroczyński, op. cit., s. 23. 228 Zbiory Przyborowskiego, t. XVIII, s. 243; J. G. Bloch, Głosy w kwestii kanalizacji m. Warszawy i lączenia nieruchomości z kanałami, Warszawa 1889, s. 57. 150 a wymierne, praktyczne korzyści wygody życia codziennego w mieszkaniach wyposażonych w WC i zlewy. Uboga i pod wieloma względami zacofana Warszawa otrzymała kanalizację niewiele później niż Hamburg, Frankfurt n. Me-nem, Budapeszt, Szczecin i Gdańsk (1862, 1872), a przed wielu uprzemysłowionymi miastami: Toruniem, Częstochową, Wałbrzychem, Poznaniem, Bydgoszczą, Bytomiem, a wreszcie przed dawną i nową stolicą cesarstwa: Petersburgiem i Moskwą. A zatem wydaje się słuszny sąd, że potrzeby obiektywne wyprzedzały ich społeczną świadomość związaną z kultura materialną mieszkańców. Fakt, że teoretycznie grupa potencjalnych użytkowników instalacji domowych mogła być liczebniejsza od zainteresowanych poprawą warunków komunikacyjnych, a pomimo to nie ona silniej akcentowała swe potrzeby, przemawia za tą tezą. Higieniści — B. Prus, A. Suligowski, S. Markiewicz i dr J. Polak — należeli do mniejszości, choć trzeba przyznać, że bardzo aktywnej, mocno popierającej zamierzenia władz miejskich. Natomiast ważny problem oczyszczania miasta znalazł jedynie sporadyczny oddźwięk na łamach prasy. W pamiętnikach i wspomnieniach poruszany był również niezmiernie rzadko. Fakt ten wyznacza poniekąd miejsce tego typu świadczeń komunalnych w świadomości społecznej. Charakterystyczne, że w niewielkiej liczbie prasowych wystąpień o poprawę systemu usuwania odpadków i błota znakomitą przewagę mają postulaty modernizacji oczyszczania ulic, zaś głosy domagające się uporządkowania śmietników podwórzowych należały do rzadkości. Stan ustępów był powodem niemałego larum w „Kurierze Warszawskim", ale śmietniki podwórzowe nie absorbowały uwagi publicystów. Krytyka ówczesnego systemu usuwania śmieci, nader prymitywnego, mało skutecznego, a ponadto nieekonomicznego z uwagi na korzystne możliwości utylizacji śmieci, postulująca zorganizowanie higienicznego przedsiębiorstwa oczyszczania wszystkich warszawskich nieruchomości i wykorzystanie przemysłowe odpadków — nie wywołała początkowo większego zainteresowania 229. 229 „Przegląd Tygodniowy" 1876, nr 38, s. 434. 151 Narzekania na błoto na ulicach, kupy śniegu i lodu zanieczyszczone śmieciami, a utrudniające poruszanie się po mieście, powtarzały się wielokrotnie na łamach prasy, a wszelkie pretensje o nieporządki uliczne adresowano do magistratu. Jedynym głosem odmiennym, choć nie negującym nieporządków miejskich, była wypowiedź lekarza T. Berke na łamach „Wieku". Autor wywodził, że owe jeremiady prasowe na zaniedbania i niechlujstwo oczyszczania ulic kierowane pod adresem władz, które podejmują wielkie wysiłki, aby poprawić sytuację, mijają się z celem. Bardziej winni są mieszkańcy, ponieważ oni właśnie, zamiast dbać o czystość, ignorują wymagania porządkowe 23°. Szczególnie w stosunku do właścicieli domów można było mnożyć zarzuty w tym względzie. Lekceważenie przepisów policyjnych, brak dbałości o wygląd i warunki sanitarne posesji wytknął im oberpolicmajster w odpowiedzi na wołanie kurierowe o ściślejszy dozór policyjny 231. Specyficznym zjawiskiem była publicystyka Prusa na ten temat. Zabierał on często głos w sprawie poprawy stanu oczyszczania ulic i podwórzy, systemu wywózki śmieci i funduszy na ten cel wydawanych. Z sarkazmem pisał, że „śmietnik mieszka w jednym domu z nami", drwił z praktyk szperania w śmietnikach, nazywając je „najlepszą spiżarnią". Warszawa je, pije i oddycha śmieciami przerzucanymi z podwórek na Powiśle, gdzie tworzą fundamenty nowych domów. Ratunkiem winna być instytucja dozorców higienicznych i palenie odpadków. Prus powraca jeszcze nieraz do tematu, wołając o lepszą organizację systemu i sankcje prawne na nie dopełniających obowiązku utrzymania porządku w mieście; w sposób humorystyczny pokazując nieustanną, a bezowocną walkę z błotem. Obserwując zmagania magistratu z błotem i śmieciami nawet po reorganizacji mającej uzdrowić sytuację, dochodził do wniosku, że warszawiakom śmiecie nie przeszkadzają 232. I tu chyba leży przyczyna tej obojętności mieszkańców Warszawy dla spraw oczyszczania ich miasta. Właśnie owa niska 230 Ibidem, 1880, nr 46, s. 546; „Nowiny" 1878, nr 33, s. 3; „Wiek" 1883, nr 204, s. 2. 231 „Kurier Warszawski" 1884, nr 50a, s. 2, 1889, nr 204, s. 1. 232 B. Prus, Kroniki, t. III, s. 131 - 133, t. IV, s. 30 - 31, 55, t. V, s. 267, t. VI, s. 349. kultura materialna, pogłębiona faktem, że poważna część ludności _ to imigranci ze wsi, gdzie te sprawy nie stanowiły problemu, sprawiała, że jeszcze mniej odczuwano potrzeby zmian niż w kwestii kanalizacji. Obyczajowość pozoru nie akceptowała błota ulicznego istotnie zawadzającego, ale spokojnie tolerowała niechlujstwo za ozdobną fasadą — na podwórzu. Fakty wyrzucania śmieci ze sklepów na ulicę po rannym sprzątaniu, odpadków z okien czy trzepanie dywanów na frontowych balkonach — to rzecz, która nikogo nie dziwiła 233. Toteż trudno odmówić słuszności dr. Berke w jego stwierdzeniu, że miasto byłoby czyste, gdyby dbali o to sami mieszkańcy. Tymczasem fatalny stan podwórek warszawskich z ich centralnym punktem w postaci gnijącego wielkiego śmietnika był spokojnie aprobowany przez właścicieli domów, stróżów i lokatorów. Ba, nawet Komitet Sanitarny powołany dla asenizacji Warszawy nie wypowiadał się w tej sprawie 234. „Wszyscy byli wtedy z tego stanu rzeczy zadowoleni i uważali, że tak być powinno" powiada pamiętnikarz tego czasu, a nieliczne ślady walki o postęp w tej dziedzinie utwierdzają w tym przekonaniu 23S. Także na temat stanu sanitarnego łaźni ukazało się niewiele artykułów prasowych, co można odczytać jako nikłą świadomość potrzeb. Niewątpliwie zaważył fakt, że najmocniej zaniedbane były potrzeby warstw najbiedniejszych. Wprawdzie co jakiś czas, choć nieczęsto, podnoszono tę sprawę, ale były to przeważnie głosy lekarzy, poniekąd zawodowo zainteresowanych poprawą stanu higieny i zdrowotności. Pozostała część inteligencji, powołanej do podnoszenia poziomu kulturalnego „ciemnych i nieoświeconych" i tak właśnie pojmująca swą rolę społeczną — nie dostrzegała problemu. Można by sądzić, że czystości nie uważano za istotną potrzebę człowieka. Jedynie Prus, ów bystry obserwator prozy codziennego życia, wojujący racjonalista, orędownik postępu i nowoczesności, a przy tym uczulony na potrzeby najbiedniejszych — podejmował ten problem. „Nieliczne w Warszawie łazienki służą przede wszystkim samobójcom. Ulubionym bowiem rodzajem sa- 233 „Wiek" 1883, nr 204, s. 2. 234 „Przegląd Tygodniowy" 1876, nr 38, s. 434. 235 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 12; K. Wroczyński, op. cit., s. 57. 152 153 mobójstwa jest tutaj — poprzecinać sobie żyły w ciepłej wannie" 236. Oczywiście kpiny dotyczyły klientów drobnomieszczań-skich 20 - 50-kopiejkowych wanien i łaźni, co oznacza, że i w tych kręgach kąpiele traktowano jako odświętny luksus, nie zaś potrzebę powszednią. Im niższy szczebel społeczny, tym mniejsze wymagania w tej dziedzinie („lud nasz myje się niedbale, a kąpie się... prawie nigdy")237. Poprawić sytuację, zdaniem Prusa, mogą tylko tanie łazienki. Higieniści, podobnie jak Prus, nie mieli złudzeń, że usługi istniejących zakładów kąpielowych mogą zaspokoić potrzeby wielkiego miasta. Uważano, że dla biednych ludzi potrzebny jest odrębny typ kąpieli niż dla klas zamożnych. Muszą to być tanie natryski lub wanny skromnie wyposażone, utrzymywane na zasadach dobroczynności. W 1891 r. szacowano potrzeby na co najmniej 8 takich zakładów 238. Z uwagi na ten dotkliwy brak postulowano budowę taniego zakładu przy Stacji Filtrów na Koszykach, jako że miasto produkując tam ubocznie duże ilości ciepłej wody (kotły parowe wieży ciśnień) mogłoby tanim kosztem świadczyć na rzecz najbardziej potrzebujących 239. Jednak pomimo życzliwego stosunku prezydenta Starynkiewicza projekt nie został zrealizowany 24°. Niewielki też skutek odniosły głosy wskazujące na potrzebę urządzania przy wielkich fabrykach tanich łazienek dla robotników. Jest rzeczą znamienną, że niemal jedynymi propagatorami idei założenia zakładów kąpielowych dostępnych najniższym warstwom społecznym był organ warszawskich higienistów — „Zdrowie" oraz Bolesław Prus. Jak dalece po macoszemu traktowano potrzeby czystości ludu może świadczyć fakt, że dopiero w 1885 r. zainstalowano łazienkę w warszawskim Instytucie Położniczym, zakładzie leczniczym dla niezamożnych241. B. Prus ironizował w związku z tym: „Ludzie przyzwyczajeni, by inicjatywa w każdej pożytecznej sprawie szła z góry, bywają zadowoleni, że w tej ssę B. Prus, Kroniki, t. XI, s. 234. 237 Ibidem, t. XVI, s. 75. 238 „Zdrowie" 1891, nr 69, s. 258. 239 Ibidem, 1885/1886, nr 2, s. 2, 1890, nr 61, s. 293. 240 Ibidem, 1885/1886, nr 3, s. 26. 241 Ibidem, 1890, nr 61, s. 293. sprawie też można obejrzeć się na kogoś innego i rzec «nie nasza to rzecz, rządu, władzy». Zmiłujcie się panowie, czy jesteśmy dwuletnimi dziećmi, które rząd w nieckach myć potrzebuje?" 242. Stan łazienek obsługujących klasy średnie również nie był przedmiotem szczególnej troski i zainteresowania opinii społecznej. Wyrzekano sporadycznie na braki niezbędnego wyposażenia, brak dozoru pozostawionych rzeczy klientów243, wyśmiewano z jednej strony prymityw i niechlujstwo tańszych łaźni — szczególnie w zakładach należących do Towarzystwa Akcyjnego, a z drugiej pompatyczne wspaniałości „Kąpieli Maksymiliana Fajan-sa" 244. O tym jednak, że warszawskie łazienki są zakładami nie-porządnymi, prymitywnie wyposażonymi, a ponadto nieprzyzwoitymi i podejrzanie prowadzonymi pod względem moralnym, z rzadka pisano w prasie 24S. Niewielkie zainteresowanie sprawami kąpieli było w dużej mierze rezultatem powszechności obyczaju odświętnego ich traktowania. Tradycja kąpieli raz do roku w Wielkim Tygodniu przed Świętami Wielkanocnymi ma swoje korzenie w niskiej kulturze życia codziennego, determinancie stopnia odczuwania potrzeby korzystania z łaźni 246. Tania pralnia mechaniczna, dostępna najszerszym kręgom społeczeństwa na zasadach pomocy municypalnej, nie byłaby w półmilionowym mieście luksusem. Jednak w tej sprawie opinia publiczna pozostała w' zasadzie obojętna. Jedynie niezawodny B. Prus i „Zdrowie" podnoszą ten problem w 1890 r. z okazji zamieszczenia informacji o otwarciu takiej instytucji w Moskwie. Jedynym poza tym śladem zainteresowania sprawą jest projekt utworzenia takiej ludowej pralni przy planowanych tanich kąpielach na Stacji Filtrów247. Była to całkiem marginesowa kwestia w świadomości ówczesnych mieszkańców miasta. Potrzeby istniały, lecz w minimalnym stopniu były dostrzegane nawet przez najświatlejsze i najbardziej r | 242 Ibidem, 1889, nr 44, s. 582. 243 „Kurier Warszawski" 1875, nr 148, s. 2. 244 „Mucha" 1875, nr 17, s. 18. 245 Zbiory Przyborowskiego, t. IV, s. 25. 246 K. Wroczyński, op. cit, s. 14. 247 „Zdrowie" 1885/1886, nr 2, s. 24. 154 155 uczulone społecznie grupy. Upływające lata i niesione przez nie zmiany cywilizacyjne nie wywarły wpływu na ten stan rzeczy. Problem hoteli warszawskich także nie był poruszany na łamach periodyków. Sprawy te nie dotyczyły bezpośrednio mieszkańców Warszawy, lecz w większości ludzi przybywających do miasta. Sytuacja ulega nieco zmianie wraz z podjęciem budowy Hotelu Bristol. Inwestycja ta stała się bardzo szybko szalenie popularna nie tylko za sprawą pism brukowych łechtających warszawskie snobizmy, ale i poważnych czynników — środowiska higienistów, traktujących tę kwestię jako wyraz postępu cywilizacyjnego. Można to przyjąć za moment uświadomienia potrzeb i pozytywną ocenę prób ich zaspokojenia. Wiele przykładów świadczy o dość powszechnej świadomości znaczenia zieleni miejskiej. Sam fakt wielkiej popularności warszawskich ogrodów i terenów zabaw ludowych, zarówno wśród najelegantszej publiczności w Ogrodzie Saskim, jak i szarych tłumów na Ujazdowie, Bielanach, czy Folwarku Świętokrzyskim, oznacza realną potrzebę kontaktu z terenami zielonymi. Obecność nie tylko „letniego salonu", ale i wielu innych, nawet mało znaczących ogrodów i ogródków warszawskich we wspomnieniach ludzi tamtych czasów, wyznacza ich miejsce w ówczesnym życiu codziennym i świątecznym. Forma wypoczynku w ogrodowych alejach była jednocześnie formą towarzyską, z wolna asymilującą się w coraz szerszych kręgach społeczeństwa. Ogród Saski na początku lat siedemdziesiątych, przynajmniej w określonych porach dnia, stawał się miejscem spotkań towarzyskich, rewią strojów, „rozrywką [...], wystawą ubrań, zasobów pieniężnych i na koniec konkursem na wdzięki" 248, by po spopularyzowaniu tegoż wzorca wśród klas średnich ustąpić miejsca Łazienkom, gdzie wielki świat warszawski szukał dystansu od przejmujących obyczaj urzędników, kamieniczników, rzemieślników249. Zresztą popularność Ogrodu Saskiego wśród warszawiaków była zjawiskiem specyficznym, które trudno wytłumaczyć racjonalnie. Prus — tak mocno zrośnięty z tym miastem i, zdawałoby się, tak dobrze je znający — nie docenił w pełni znaczenia tego 248 F. Hoesick, op. cit., s. 350. 249 Zbiory Przyborowskiego, t. IV, s. 262; K. Wroczyński, op. cit., s. 31; J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 27. 156 zjawiska. Jego samotna walka w sprawie lindleyowskiego projektu przebicia ulicy przez Ogród Saski dla usprawnienia komunikacji wschód - zachód zakończona została kompletym fiaskiem. „Żadna jeszcze sprawa nie poruszyła tak Warszawy, jak kwestia oszpecenia Ogrodu. Przeciw podobnemu wandalizmowi zaprotestowało całe miasto, ale to całe" 25°. B. Prus nie mógł pojąć, jak to się stało, że w wielkim mieście nie znalazł się nikt z setek lekarzy i inżynierów, kto by rozsądnie postawił sprawę. Maria Faleńska w liście do K. Estreichera z 1872 r. tak pisała o zdrowotnych walorach Ogrodu Saskiego: „Przechadzka w Ogrodzie Saskim stała się niemożliwą [...]. Jeden tuman okłębia i drzewa, i fontannę, i mądre elegantki, co tam swoje stroje na wystawę przynoszą" 2S1. Nie było to odosobnione wrażenie. O tym, że Ogród był zbiornikiem kurzu, dymu, hałasu i zaduchu, pisał sam główny ogrodnik, F. Szanior 252. Zdaniem Prusa — z 400 tyś. mieszkańców — 370 tyś. nie miało wstępu na co dzień do Ogrodu 253. Wojna o Ogród Saski w maju 1888 r. w sposób marginalny tylko dotykała problemu zieleni w ogóle. Wielka atencja i sentyment warszawiaków dla Ogrodu nie oznaczały jednocześnie kultywowania terenów zielonych w każdej postaci. Występuje to jasno w świetle zarządzenia oberpolicmajstra o wzmożonym dozorze policyjnym nad plantacjami miejskimi na Powiślu i Pradze, gdzie nagminnie niszczy się drzewa i pasie kozy na skwerach 254. Powstanie Komitetu Plantacyjnego witano z oczekiwaniem na działalność propagującą poszanowanie dla ogrodów publicznych, „grabionych dotąd bezmyślnie i bezkarnie" 255. Zakładanie nowych parków uzasadniał F. Szanior koniecznością dydaktyczną zapoznania z roślinnością „ludzi odwiedzających ogrody publiczne, które obecnie cierpią w sposób najdotkliwszy nieposzanowanie" 256. Wspomnienia F. Hoesicka mówią o stałych bywalcach Ogrodu 250 B. Prus, Kroniki, t. XI, s. 125, 129, 131 - 132. 2" Korespondencja Karola Estreichera z Marią i Felicjanem Faleński-mi (1867-1903), wyd. J. Rudnicka, Wrocław 1957, s. 119-120. 252 „Ogrodnik Polski" 1880, nr 20, s. 465. 253 B. Prus, Kroniki, t. XI, s. 135. 254 „Warszawska Gazeta Poiicyjna" 1892, s. 126. 255 „Prawda" 1889, nr 6, s. 71. 256 „Ogrodnik Polski" 1880, nr 20, s. 465. 157 Saskiego, uczestnikach dorocznej loterii fantowej, którzy „podepcą trawniki, pozrywają kwiaty, poobłamują liście i gałęzie [...]. Ogród Saski po każdej loterii wygląda jak po napadzie Tatarów"25?. A przecież owa loteria na cele dobroczynne, była imprezą „naj-wytworniejszej publiczności"238. Czy mieszkańcy Warszawy doceniali potrzebę zieleni w mieście? Trudno powiedzieć, że mieli do niej stosunek jednoznacznie pozytywny. Względy estetyczne i obyczajowe miały pierwszeństwo nad higienicznymi. O warszawskich terenach zielonych pisano w ogóle skąpo w tym okresie, a jeżeli, to zwykle z punktu widzenia (umownie rzecz określając) publiczności z Ogrodu Saskiego. Zaopatrzenie miasta w energię elektryczną należało do naj-żywiej komentowanych problemów, a dominującym motywem wypowiedzi mieszkańców w prasie, wspomnieniach, publicystyce był fatalny stan oświetlenia ulic. Domagano się jego poprawy przez powiększenie siły światła i liczby latarni. Nocne ciemności warszawskie określano w prasie mianem „jednej z plag egipskich", dziwiąc się, że Towarzystwo Dessauskie mimo licznych kontroli magistrackich oświetla fatalnie nawet pryncypalne ulice 259. Już od 1880 r. wołano o zerwanie z niemieckimi kapitalistami oświetlającymi Warszawę drogo i marnie. Trudności przejęcia Gazowni na własność miasta — przede wszystkim natury finansowej — nie rokowały radykalnego rozwiązania, „więc chyba pogniewawszy się trochę, Warszawa złoży dessauczykom ponowną przysięgę wierności, czekając, aż ją oświetlenie elektryczne lub inne z tej niedoli wybawi" 26°. W związku z penetracją rynku warszawskiego przez zainteresowaną kompanię francuską nadzieje na korzystniejsze kontrakty nabrały rumieńców261. Kolejne jednak relacje z postępów rokowań w kwestii gazowej brzmiały już mniej optymistycznie — trudności spowodowane poprzednim niefortunnym kontraktem i zabiegi Towarzystwa Dessauskiego przeważyły szalę262. Dostrzegano konieczność poprawienia nie- 257 F. Hoesick, op. cit., s. 351 - 352i 258 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 26. 259 „Przegląd Tygodniowy" 1876, nr 10, s. 113. 260 Ibidem, 1880, nr 39, s. 463 - 464. 261 Ibidem, nr 41, s. 486. 262 Ibidem, nr 43, s. 511. zadowalającego stanu oświetlenia przez zawarcie nowej umowy, najlepiej z nowym przedsiębiorcą, wzmożenia kontroli miejskiej nad koncesjonariuszem i przychylnie oceniano wysiłki władz municypalnych w celu zabezpieczenia interesów miasta 263. Popularne Kroniki B. Prusa w najpoczytniejszym dzienniku zawsze omawiały sprawy najbardziej aktualne, aczkolwiek sposób widzenia gorliwego rzecznika postępu nie zawsze był zgodny z konserwatywnym, czasem ostrożnym, a nawet wręcz kołtuńskim spojrzeniem kurierkowych czytelników, nad czym zresztą kronikarz niejednokrotnie ubolewał. W tej natomiast batalii prusowskie odczucie sytuacji nie odbiegało od ogólnych opinii264. Dyskusje prasowe przed zawarciem nowego kontraktu dotyczyły w istocie poprawy stanu oświetlenia, który powszechnie uznawano za niezadowalający, propozycje zmiany systemu rozpatrywano raczej pobieżnie, przypisując miejskiej kontroli wszelką moc zapobiegania zaniedbaniom i nadużyciom. Możliwość przejęcia przez miasto zaopatrzenia w gaz lub choćby tylko oświetlenia ulicznego propagowano nieśmiało, bez wiary w powodzenie, i to tylko w postępowym „Przeglądzie Tygodniowym" oraz prasie technicznej265. Nowy kontrakt przyjęto różnie, jak można było oczekiwać, ale raczej przychylnie. Prus widzi jego pozytywy i chyba zgodnie z ogólnym mniemaniem uważa za korzystny dla miasta i wystarczający dla zaspokojenia potrzeb: wprawdzie dotychczas było w Warszawie „ciemno jak w rogu", bo „Towarzystwo Dessauskie wzięło w niewolę miasto", ale teraz prezydent Starynkiewicz „zdołał rozplatać węzły sznura, na którym dessau-czycy trzymali warszawską krowę — źle pasioną, ale dojoną znakomicie" 266. Nieliczni nie podzielali prusowskiego optymizmu: „zwyciężyła smutna perspektywa" i ubolewali, że Warszawie nie udało się krakowskie rozwiązanie: „mały Kraków dessauczyków wykurzył"267. Po podpisaniu jednak umowy w 1883 r. przeszli 158 263 „Inżenieria i Budownictwo" 1880, nr 30, s. 61, nr 36, s. 126, nr 37, s. 137; „Kurier Warszawski" 1883, nr 123a, s. 2. 284 B. Prus, Kroniki, t. IV, s. 337 - 339. aes „Przegląd Tygodniowy" 1881, nr 19, s. 230; „Inżenieria i Budownictwo" 1880, nr 36, s. 126. 266 B. Prus, Kroniki, t. VI, s. 358. 267 „Przegląd Tygodniowy" 1881, nr 44, s. 538. 159 do umiarkowanej akceptacji nowych warunków (powołanie inspektora gazowego) 268. Uznając miniony okres działalności Towarzystwa z Dessau za czasy fatalnych zaniedbań w oświetleniu, przypisywano wielkie znaczenie realizacji postanowień kontraktowych 269. Wkrótce przystąpiono do budowy nowej Gazowni27°. We wspomnieniach z tego okresu wiele pisano o niedostatecznym oświetleniu ówczesnej Warszawy271. Zdaniem Adolfa Suli-gowskiego niepowodzenie magistrackich zamierzeń przejęcia produkcji gazu miało swe źródło w braku właściwej organizacji władz miejskich (brak samorządu), nieznajomości rzeczy w kręgach władz centralnych, na koniec w braku świadomości w miejscowym społeczeństwie. Właśnie ten ostatni czynnik miał wbrew pozorom ogromne znaczenie: prezydenckie plany pozbycia się obcego eksploatatora były „wprost niweczone i odrzucane" nie przez kogo innego, a obywateli warszawskich 272. Powołanych do rozstrzygnięcia sprawy posesjonatów interesowało jedynie lepsze oświetlenie ulic i obniżka ceny gazu. Świadomość potrzeb dotyczyła tylko tych dwóch spraw. Mechanizm funkcjonowania machiny zaopatrującej w źródło światła przekraczał już możliwości rozumienia przeciętnego, średnio sytuowanego lokatora i właściciela warszawskiej kamienicy. Ba, nie widział go także światły Prus! Stosunek Warszawy do sprawy elektryfikacji był dość szczególny. Projekty i próby budziły żywe zainteresowanie warszawiaków, właściwe wszystkim sensacyjnym nowinkom technicznym. Jednak nie oznaczało to jeszcze pełnej akceptacji, zwłaszcza kosztownej realizacji. Wówczas też, jak trafnie zauważył B. Prus, „organy naszej opinii podzieliły się na dwa obozy — zwolenników i ostrożnych" 273. Ponieważ w ówczesnych warunkach perspektywa zastąpienia obcego kapitalisty przez rodzimego przedsiębiorcę była niesłychanie popularna, więc pisma codzienne zajmowały się szczególnie 268 Ibidem, 1883, nr 6, s. 70. 289 „Kurier Warszawski" 1883, nr 123a, s. 2. 270 Ibidem, 1886, nr 258b, s. 3. 271 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit, s. 10, 31. 272 A. Suligcwski, Pisma, t. II, s. 309-310. 273 „Przegląd Tygodniowy" 1883, nr 43, s. 542. ochoczo projektem Wasilewskiego 274. Prawdziwą kampanię prasową spowodował projekt Lindleya budowy elektrowni i wprowadzenia elektrycznego oświetlenia Warszawy 275. „Zdrowie" jeszcze przed ukończeniem projektu przestrzegało przed koncepcją budowy siłami miasta pod kierunkiem Lindleya, zalecając koncesję: „Lindley nie dał u nas dowodów ekonomicznej administracji i przez rządzenie z Frankfurtu chybił niejedno, chociaż w sprawach kanalizacji przedstawia daleko większą powagę niż w dziedzinie elektrotechniki" 276. Postulat powierzenia elektryfikacji którejś z wielkich firm zachodnich motywowano m.in. potrzebą zaoszczędzenia 5 tyś. rb. — honorarium Lindleya. Opinia o jego niefachowości, lekceważeniu interesów Warszawy, nieekonomicznym sposobie dotychczasowej działalności inwestycyjnej i wyzyskiwaniu miasta przez spółkę łindleyowską, szybko się upowszechniła 277. Sprawa objęła kręgi znacznie szersze niż warszawskie. Nawet w prasie niemieckiej ukazała się napastliwa a nieuczciwa enuncjacja podająca w wątpliwość wartość realizacji frankfurckiej elektrowni (zestawiono dochody pierwszego roku eksploatacji zakładu we Frankfurcie z piątym rokiem eksploatacji elektrowni kolońskiej)278. Bolesław Prus, jak zwykle czuły na warszawskie problemy i nieodmiennie propagujący postępowe, nowoczesne rozwiązania, gorąco poparł inicjatywę budowy elektrowni, ale zgodnie z powszechnym przekonaniem o wyższości koncesji nad systemem gospodarczym, zadeklarował się jako zwolennik powierzenia inwestycji drogą licytacji „poważnej wyspecjalizowanej firmie" 279. Taką koncepcję lansował naczelny inżynier miasta, Kajetan Mościcki, w Zarządzie Miejskim, nawiasem mówiąc, chyba nie bez osobistego interesu. Opracował on wcześniej warunki koncesji, które uzyskały już zatwierdzenie władz wyższych, kiedy wystąpił Lindley ze swym projektem i sprawa uległa zawieszeniu. Trudno rozstrzygnąć, czy Mościcki był w jakikolwiek sposób zainteresowany materialnie 160 274 Ibidem, 1890, nr 45, s. 533. 275 „Niwa Polska" 1897, nr 30, s. 584. 276 „Zdrowie" 1897, nr 136, s. 31. 277 „Głos" 1897, nr 13, s. 317 - 318. 278 „Kurier Warszawski" 1897, nr 87, s. 2. 279 B. Prus, Kroniki, t. XV, s. 89-93. , — Początki infrastruktury... 161 utrąceniem koncepcji lindleyowskiej, ale zapał z jakim o to walczył wątłymi argumentami 28° rzuca pewien cień podejrzenia. Obrońcy inwestycji miejskich eliminujących penetrację obcych kapitałów stanowili mniejszość. Powodem była niewiara w umiejętności i możliwości ówczesnych władz. Prus negatywnie ocenił pomysł Lindleya zaprowadzenia magistrackim sumptem elektryczności w mieście, ,,które nie mogło się zdobyć na własne tramwaje, nie może się zdobyć na porządne bruki ani na ludowe łazienki". Stanął w szeregach antylindleyowskiej opozycji, choć w polemice kanalizacyjnej był po drugiej stronie barykady: „obywatele zapomnieli o istnieniu pana Lindleya, który tak nas ukochał, że za nic nie chce nas porzucić, a w obawie, że przecież kanalizacja ulic kiedyś się skończy, pragnie uszczęśliwiać nas nadal przy... świetle elektrycznym. Wprawdzie za drogie pieniądze, jakie u nas od lat pobiera, pan Lindley nie uznał za potrzebne nawet nauczyć się po polsku" 281. W sukurs nadeszła aż z Petersburga krytyka projektu zakończona konkluzją, że może on dać tylko złe oświetlenie i ruinę materialną Warszawy 282, oraz anonimowa broszura pod wymownym tytułem: Dessausko-Lindleyow-ski duch ciemności w oświetleniu elektrycznym. List otwarty do Prezydenta Warszawy z powodu projektu pana Lindleya 283. Nie był to jednak całkiem zgodny chór. Z uznaniem podkreślano walory nowego oświetlenia, porównując dotychczasową siłę światła gazowego z elektryczną 3, 4 razy większą i zapotrzebowanie indywidualne na ok. 20 tyś. żarówek (wg badań magistratu)284. W prasie fachowej dowodzono słuszności inwestowania sposobem gospodarczym miasta, płonności obaw, że konkurencja z gazem czyni oświetlenie elektryczne niepewnym interesem, skoro wszędzie na świecie gaz i elektryczność koegzystują obok siebie. Świa- 280 Miasto powinno podejmować tylko inwestycje na j niezbędnie j sze, gdzie nie ma konkurencji, więc i ryzyka finansowego. Lindley odpowiedział, że koncesja jest realna tylko wówczas, kiedy przedsięwzięcie ma zapewnione powodzenie. Jakie więc ryzyko dla miasta, jeśli podejmie się zbudować przedsiębiorstwo, o którego koncesję stara się prywatny kapitał? („Kurier Warszawski" 1897, nr 90, s. 2). 281 B. Prus, Krotiiki, t. XV, s. 93. ,?'.' ; (V/fr.:01 ; • 282 „Tygodnik Polski" 1899, nr 1. ':'f: I "»>;;?. "; 783 „Przegląd Tygodniowy" 1899, nr 11, s. 122. ••'•'"'•'• 'i;'-.i,^„ •"•' 284 „Ziarno" 1897, nr 2/3, s. 51. " -i <> tło elektryczne jako zdrowsze, bezpieczniejsze i bardziej eleganckie uznano za niezbędne w teatrach, hotelach i lepszych lokalach gastronomicznych, pożądane w mieszkaniach ludzi bogatych. Rzekomą niekompetencję miejscowych techników uznano za nędzny argument i obalono sądem, że warto kształcić przy tej okazji rodzimych fachowców. Wskazano przykład eksploatacji miejskiej elektrowni we Frankfurcie, zbudowanej przez Lindleya, a bardzo zyskownej. Mimo to argument, że „mechanika wykazuje, że maszyna działa tym sprawniej, im mniej ma części składowych; po cóż zatem ten pośrednik zagraniczny między magistratem a obywatelami miasta?" — był mało popularny28S. Jednocześnie lansowano odmienną opinię, że choć gospodarczy system zarządzania elektrownią jest słuszny, nie można tego powiedzieć o budowie siłami miasta; należy dać koncesję na budowę zakładu, a potem zakupić gotowy286. Poważne głosy prasy specjalistycznej operujące racjonalnymi argumentami za budową miejskiej elektrowni ginęły w lawinie niewybrednych ataków na projekt i jego twórcę, i chyba tu należy szukać przyczyn niezrealizowania dobrego planu. Tak zatem się stało, że sami mieszkańcy opóźnili realizację tego ważnego elementu modernizacji infrastruktury miejskiej. Rykoszetem odbiła się na elektryfikacji wielka wojna o kanalizację w postaci przeniesionej na .nowy teren nagonki antylindleyowskiej. Powolne tempo regulacji ulic w dużej mierze zawdzięczała Warszawa czynnikom zewnętrznym, ale stosunek ludności do tych działań odgrywał niebagatelną rolę. Wrogie zamierzeniom regulacyjnym magistratu postawy władz centralnych lub ich warszawskich ekspozytur miały poważnego sprzymierzeńca w postaci samych mieszkańców. Warszawscy posesjonaci o tyle tylko opierali, ba, nawet monitowali o modernizację kształtu ulic czy ytyczenie nowych, o ile było to zgodne z ich prywatnymi inte-sami. Natomiast wszelkie zamierzenia, choćby w najmniejszym stopniu ograniczające korzyści wymierne rublami, były zwalczane dość skutecznie 287. Pertraktacje magistratu z właścicielem narożnej kamienicy przy ul. Oboźnej o cenę wykupu dla poszerzenia 285 „Przegląd Techniczny" 1898, nr 11, s. 192 - 196. i»V, ..H„ <•"•'• 2S6:Ibidem, nr 14, s. 250-253. " ' '•?. "'.1., :ey 287 F. Klein, C. Rudnicki, op. cit, s. 1. •''; :; . •;.-: ; ". e >,•<;-, 162 163 ulicy trwały lat 20 i jeszcze w 1901 r. nie zostały sfinalizowane 288. W późniejszym okresie przyspieszenia tempa regulacji wypadki przymusowych wywłaszczeń z wyroków sądowych nie należą do rzadkości, a przecież na (drogę sądową magistrat występował dopiero w przypadku wymuszania spekulacyjnych cen289. Gwoli sprawiedliwości trzeba wspomnieć, że były wypadki bezpłatnego oddania gruntu dla regulacji bądź też wytyczania ulic na własny koszt. Rzadko to jednak miałto bezinteresowny charakter. Nie ma podstaw przypuszczać, by w okresie poprzednim było lepiej. Domy prywatnych właścicieli były dochodowymi przedsiębiorstwami, z tej przyczyny wszelkie zaikusy na czasowe choćby obniżenie zysków musiały budzić sp:rzeciw i odwrotnie — możliwości spekulacyjnego pomnożenia majątku były skwapliwie wykorzystywane. Na ogół bliższa wizja świadczeń gotówkowych przesłaniała późniejsze korzyści, jak to znakomicie wykazała kwestia kanalizacji domów. Przebicie lub poszerzenie ulicy, a w konsekwencji lepsze dostosowanie do ruchu ulicznego, przynosiło w efekcie korzyści właścicielom domów, lecz w świadomości kamienicz-ników doraźne straty materialne nie mogły być rekompensowane mglistymi profitami dalszej przyszłości. Prasa w niewielkim stopniu zajmowała się problemami regulacji. Nagląca realizacja mostu miejskiego w Al. Jerozolimskich była tematem ciągle na nowo poruszanym na łamach prasy. Już w 1875 r. pisano, że jest to konieczność rozwojowa miasta 29°. W latach dziewięćdziesiątych trzeci most był nadal pierwszą potrzebą Warszawy. Tłok w dni powszednie, a korki w dni targowe czyniły komunikację obu części miasta niezwykle trudną, niszczona skutkiem tego nawierzchnia mostu wymagała częstych napraw, powodowała wstrzymanie części ruchu kołowego i tramwajowego; „w dni targowe [...] ruch po prostu rozpiera dwa mosty" 291. Poważna publicystyka W. Koleżaka i A. Suligowskiego ubolewała nad opóźnieniem tej nieodzownej od kilkunastu lat inwestycji — 288 Zbiory Przyborowskiego, t. XV, s. 202. 289 Ibidem, t. XVIII, s. 190, t, VI, s. 86, t. XIII, s. 231, t. XVII, s. 234, 253, t. XV, s. 53. 290 „Kurier Warszawski" 1875, nr 68, s. 1. 291 „Przegląd Tygodniowy" 1891, nr 36, s. 395, 1894, nr 12, s. 135; „Prawda" 1896, nr 37, s. 438. 164 most Kierbedzia [...] od dawna przeciążony [...] pokryty masą fur i ekwipaży", co z kolei jest przyczyną notorycznych starć i wypadków, jeszcze bardziej tamujących owo „wąskie gardło" komunikacji z Pragą292. W przededniu realizacji narzekano na dalsze odwlekanie sprawy; pisano, że warszawski trzeci most, to prawdziwy „Żyd wieczny tułacz", a jego powikłane losy są wyrazem „niemocy umysłowej" warszawskich obywateli29S. A jednak znaleźli się i przeciwnicy tej koniecznej zdawałoby się inwestycji. Takie poczytne pisma, jak „Kłosy" i „Gazeta Warszawska", w 1875 r. dowodziły, że Warszawie nie potrzeba więcej mostów, skoro Londyn z rzeką w środku miasta ma 17 mostów, co stanowi jeden most na 197 tyś. mieszkańców, przy znacznie większym ruchu. A Warszawa ma rzekę na krańcu (!) i dwa mosty na 280 tyś.294 Było to tylko preludium; właściwa kampania przeciwko 8-milionowej inwestycji wybuchła z chwilą rozpoczęcia budowy. Nie szczędzono zjadliwych i alarmujących tytułów: „Nieudany wiadukt", „skandaliczny wiadukt", „miliony w przepaść", czy komentarzy w rodzaju — „Municypalność naszego miasta od dawna z bezprzykładną ignorancją traktuje najżywotniejsze interesy i potrzeby mieszkańców". Rzecz najciekawsza, że pierwszą przyczyną tych ataków była uciążliwość budowy dla mieszkańców eleganckich domów w Alejach i fabrykantów z Powiśla. Drugą przyczyną było niewykupienie zawczasu gruntów na Saskiej Kępie, błyskawicznie ogarniętej spekulacyjną gorączką, podrą-' zająca koszty inwestycji. Jeszcze w 1901 r. prasa rozważała, czy zamiast mostu nie zbudować tunelu pod Wisłą, jak gdyby ta stara koncepcja raz już nie okazała się niewykonalna 295. Taki zróżnicowany stosunek do nowej inwestycji wynikał m.in. z faktu, że Warszawa lewobrzeżna odwrócona „tyłem" do rzeki, rzadko spoglądająca w stronę swego prawobrzeżnego przedmieścia, żyjącego odmiennym życiem biednej, początkowo targowej, potem przemysłowej dzielnicy, nie chciała związków z tą „ubogą krewną". Po cóż miastu jeszcze jeden most, skoro ma rzekę na krańcu miasta. A przecież nie bez powodu krańce miasta 292 W. Koleżak, op. cit., s. 56; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 340. 293 „Prawda" 1903, nr 50, s. 593. 294 W. Sterner, op. cit., s. 113, 120; „Kłosy" 1875, nr 31, s. 476. 295 „Kurier Warszawski" 1901, nr 69, s. 2. 165 rzadko były przedmiotem zainteresowania prasy, której redakcje, mieszkania autorów i znakomitej większości czytelników .były w Warszawie, nie na Pradze (w powszechnym użyciu był zwrot: Warszawa i Praga, akcentujący odrębność obu i wyższość pierwszej, bowiem nazwa Warszawa przysługiwała w mowie potocznej tylko miastu lewobrzeżnemu). Głosy przeciwne inwestycji stanowiły jeszcze jedno świadectwo niskiej świadomości potrzeb gospodarki komunalnej. Stanowisko postępowej „młodej" prasy („Prawda", „Przegląd Tygodniowy") czy najbardziej „warszawskiego" dziennika — „Kuriera" (też nie najmocniej akcentowane), nie było równoznaczne z opinią społeczeństwa miasta in gremio. Most był troską Zarządu Miejskiego, grupy światlejszych mieszkańców oraz korzystających na co dzień z zatłoczonego mostu furmanów i pieszych, których nie stać na dorożkę. Nie był jednak potrzebny warszawskiemu „towarzystwu", publiczności podróżującej na co dzień w obrębie Krakowskiego Przedmieścia, Ogrodu Saskiego - Al. Ujazdowskich, Łazienek. Stąd protesty przeciwko zakłócaniu spokoju bur-żuazyjnych kamienic budową tak mało użytecznego urządzenia. Kontrasty rosnącej kapitalistycznej metropolii dawały znać o sobie nawet w kwestii miejskiego mostu, zdawałoby się tak bardzo pożądanego. Prasa warszawska tego czasu zajmowała się kwestią bruków z większym zapałem niż innymi, może bardziej zaniedbanymi sprawami, być może dlatego, że dotyczyła ona wszystkich mieszkańców w podobnym stopniu. Niedogodności bruków ulicznych były równie uciążliwe dla pieszych, jak dla pasażerów konnych ekwipaży czy furmanów ciężkich wozów towarowych. Oczywiście, najruchliwsze Śródmieście i trasy wylotowe mogły mieć nawierzchnie w lepszym stanie, ale częste naprawy równie skutecznie utrudniały cyrkulację, jak z dawna nie naprawiane wyboje. Stąd ogólnie znana i często powtarzana opinia o fatalnym stanie warszawskich bruków. Satyryczne obrazki z „Muchy"296 i podobne w tonie felietony H. Sienkiewicza dają może nieco wykrzywiony obraz warszawskich ulic, ale chyba niedaleki od prawdy: „ulice warszawskie podobne do rodzonych sióstr, a córek niezbyt zamoż- l : 296 „Mucha" 1875, nr 15, 17, 1876, nr 19, 21. nej rodziny. Z czego wyrośnie starsza — to dodziera młodsza. Gdy wyjmą bruki lub chodnik na której z głównych ulic, niezawodnie położą go na mniej głównej", a „o drewnianych brukach nawet się nie śniło nikomu" wspomina F. Hoesick297. „Niegodziwość warszawskich bruków jest przysłowiową", a stan ten przypisuje się małym środkom finansowym magistratu, który zleca roboty najtańszym wykonawcom 298. „Kurier Warszawski" niejednokrotnie dopomina się o poprawę bruków, zamieszczając jednocześnie wzmianki o prowadzonych akutalnie robotach299. B. Prus także nie pozostał na uboczu: podzielając powszechną złą opinię — zaleca lepszą organizację robót jako pierwszy krok na drodze poprawy 3M. Bruki ówczesnej Warszawy mocno utrwaliły się w pamięci mieszkańców, skoro po latach wspominali ich uciążliwość 301. Nie brakło także większych, poważniejszych artykułów w prasie fachowej. „Przegląd Techniczny" zamieścił w 1879 r. artykuł inż. J. Spornego, zachwalający i polecający do szerszego zastosowania w Warszawie popularne już w Paryżu, Londynie i miastach szwajcarskich, bruki asfaltowe302. W kilka lat potem (1881 r.) inż. A. Rudnicki ze swadą potępia zawstydzający stan nawierzchni w mieście, a także nie lepszy system ich konserwacji, zalecając, jako najwłaściwszy, odpowiednio starannie położony brukowiec zwykły — osławiony kamień polny. Redakcja wprawdzie nie podzielała tej opinii w punkcie oceny przydatności różnych rodzajów bruku (zdyskwalifikował asfalt i wszelkie kostki), ale przyznała rację co do stanu ulic 303. W 1887 r. inż. E. Sokal w swym artykule opublikowanym w „Zdrowiu" chwalił i polecał jako bruk przyszłości kostki drewniane oraz asfalt, zdecydowanie potępiając brukowiec i kraty żelazne 30*. Ogólnie panowała zgodność co do 297 F. Hoesick, op. cit., s. 347. 298 „Przegląd Tygodniowy" 1877, nr 40, s. 452, 1878, nr 41, s. 458. 299 „Kurier Warszawski" 1877, nr 11, s. l, 1879, nr 257, s. 2, 1883, nr 165 - 166, 167, s. 3, nr 170, 172, 174, s. 1. 300 B. Prus, Kroniki, t. VI, s. 188 - 189. > ''- 301 K. Wroezyński, op. cit., s. 37, 40, 69. i„ vł; 302 „Przegląd Techniczny" 1879, nr 2i/3, s. 65-74. • ^L i(~ 303 Ibidem, 1881, nr 7, s: 13-16. ."• "'? '" : 304 „Zdrowie" 1887, nr 25, s. 1819, nr 26, s. 3 - 5. «. "''• '-' M! i 67 oceny aktualnego stanu bruków miejskich, a całkowita rozbieżność na temat ich przyszłości i dróg postępu. Szczególnie wiele sprzecznych opinii wypowiadano o zaletach i wadach asfaltu (trwały — nietrwały, dobry dla koni — niemożliwy, trudny — łatwy do konserwacji), ale i żelazny kratowy miał zwolenników oraz zdecydowanych przeciwników 305. Generalnie rzecz biorąc trzeba przyznać, że świadomość potrzeb w tej dziedzinie wyposażenia miejskiego była stosunkowo wysoka, a interwencje prasowe na pewno w niemałym stopniu mobilizowały do wysiłków modernizacyjnych. Tramwaje jako najnowocześniejszy środek komunikacji miejskiej były bardzo pożądane i witane przychylnie przez opinię publiczną. Świadomość potrzeb w tej mierze, podobnie jak w zakresie bruków, od początku dość duża, mogła odegrać rolę stymulatora modernizacji. Satyryczna' „Mucha" często ośmieszała komunikację miejską, a zwłaszcza owe omnibusy i międzydworcową kolej konną306. Opinię o fatalnej komunikacji — w tym też o dorożkach — podzielał „Kurier Warszawski", „Przegląd Tygodniowy", „Izraelita", inż. Czarliński w „Inżenierii i Budownictwie", inż. H. Cieszkow-ski w „Ekonomiście", spodziewając się jednocześnie wielkiej poprawy w wyniku zaprowadzenia sieci tramwajowej307. Prus-kronikarz był niezadowolony z rozmiarów zainteresowania prasy planowaną inwestycją miejską. Uważał, że brak zaangażowania w problemy modernizacji miasta jest sprawą znacznie szersza niż stanowisko prasy. Twierdził, że pisma piszą o tym, co interesuje ich czytelników — wielki „rejwach" w prasie w sprawie dzierżawy teatrów i cisza w kwestii tramwajów oznaczają, że mieszkańcom bliższy jest teatr niż komunikacja, choć użytkowników tramwajów będzie 10 razy tyle, co bywalców teatrów308. W istocie trudno odmówić racji kronikarzowi, skoro więcej uwagi 305 „Kurier Warszawski" 1877, nr 11, s. 1; „Mucha" 1876, nr 21; „Przegląd Tygodniowy" 1878, nr 41, s. 458. 306 „Mucha" 1876, nr 4, 7, 18, 35. 307 „Kurier Warszawski" 1877, nr 166, s. 1-2; „Przegląd Tygodniowy'^ 1876, nr 35, s. 406; „Izraelita" 1878, nr 28, s. 226; „Inżenieria i Budownictwo" 1879, nr 16, s. 145; „Ekonomista" 1879, nr 39, s. 47. 308 B. Prus, Kroniki, t. IV, s. 306-308. .». • -«• 168 zagadnieniu poświęciły pisma fachowe o ograniczonym zasięgu niż popularne dzienniki i tygodniki, jeśli nie liczyć „Kuriera Warszawskiego" i jak zwykle zaangażowanego w postęp „młodego" „Przeglądu Tygodniowego". Faktem jest, że sprawa tramwajów była w końcu znacznie bardziej popularna niż wiele innych o wiele bardziej zaniedbanych problemów gospodarki komunalnej309. Warszawskie „kanarki", „steinkellerki", „dryndy", „sałaty" i „parokonki na gumach" należały do kolorytu Warszawy „lat miedziorytowych" — jak je poetycko określił Tuwim — i tak samo nie dały się oddzielić od klimatu tego miasta, jak Ogród Saski i jego legenda. Rekapitulując, wydaje się konieczne podkreślenie, że w cieszących się największym zainteresowaniem opinii publicznej sprawach komunalnych (zaopatrzenie w wodę, odprowadzanie ścieków ulicznych i wód opadowych, uprzątanie ulic, oświetlenie miasta, bruki i środki komunikacji) podjęto konieczne plany modernizacji. Zaistniała także pewna korelacja (aczkolwiek z wyjątkami) między rozmiarami zaniedbań a poziomem świadomości wyrażonym słabym rezonansem w prasie. Ujawniła się także ważąca na kształcie modernizacji infrastruktury miejskiej rola opinii społecznej, jej negatywny stosunek bywał przyczyna opóźnień inwestycji. Trzeba także zauważyć istotną sprawę przemian świadomości w czasie, zwłaszcza pod wpływem dokonań materialnych. Na koniec na uwagę zasługuje fakt zróżnicowanych postaw poszczególnych środowisk i warstw społecznych: postępowa — części inteligencji (zwykle tej związanej z ruchem higienicznym), ambiwalentna — burżuazyjnych, obojętna — proletariackich i wsteczna — kamieniczników. 809 W. Rogowicz, op. cit., s. 37-40; K. Wroczyński, op. cit., s. 39, 69-70; J. Waydel-Dmochowska, op. cit., s. 31 - 48. III. MODERNIZACJA URZĄDZEŃ KOMUNALNYCH •>.«?•••;•.: Wielka inwestycja wodociągowo-kanalizacyjna Projekt inwestycji został zamówiony u inż. Williama Lindleya w wyniku podróży do Anglii w 1875 r. komisji technicznej warszawskiego magistratu w celu zapoznania się bliżej z ofertą produkcji nawozów sztucznych z warszawskich nieczystości (dezynfekcja węglem z wypalanych roślin morskich) angielskiego towarzystwa Carbon Fertilizer Company 1. Komisja odrzuciła ofertę towarzystwa. Po zapoznaniu się z systemem angielskiej kanalizacji spławnej i obejrzeniu zbudowanej przez W. Lindleya w Hamburgu i Frankfurcie n. Menem, uznała zarówno system, jak wykonanie tych urządzeń za najodpowiedniejsze dla Warszawy. Spowodowała, głównie z inicjatywy inż. A. Grotowskiego, zamówienie przedwstępnego projektu wodociągów i kanalizacji u Lindleya w 1876 r. 2 Projekt był gotów w 1878 r. Prezydent Starynkiewicz po opublikowaniu pełnego tekstu rozesłał do warszawskiej prasy w kwietniu 1879 r. list zachęcający do publicznej dyskusji. We wstępie do projektu Starynkiewicz przedstawił konieczność budowy nowego wodociągu w związku z niedostatkiem i niską jakością dotychczasowej wody wodociągowej. Znamienne, że wielokrotnie więcej miejsca poświęcał omówieniu potrzeb mia- 1 A. Grotowski, Kanalizacja, wodociągi i pomiary miasta Warszawy, Warszawa 1911, s. 14. 2 M. Gajewski, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 125. 170 sta w zakresie usuwania nieczystości i ścieków. Następnie obszernie uzasadnił rozmiary projektowanej inwestycji, uważając za ekonomicznie j sze budowanie na miarę przyszłych potrzeb, omówił wreszcie koszty i źródła finansowania: kapitał miasta 800 tyś., wpływy bieżące l min, reszta — z pożyczek spłacanych z dochodu z opłat za wodę. Przedstawił kolejność budowy i korzyści płynące z zaangażowania specjalisty z czterdziestoletnim doświadczeniem i wielu udanymi realizacjami w Europie 3. Terytorialną podstawą projektu był obszar miasta w granicach 1879 r. Ludność miasta w 1878 r. liczyła 315 tyś., lecz projekt przewidywał wzrost do ok. 500 tyś. w pobliżu 1898 r. przy średniej gęstości zaludnienia 12,2-14,3 m2 na osobę. Dla takiej wielkości miasta obliczone były projektowane urządzenia. Budowę zakładu wodociągowego zaplanowano na cztery etapy, w miarę powiększania się liczby mieszkańców. Zapotrzebowanie na wodę obliczono na podstawie przyjętej normy dobowej 230 l na osobę, lecz biorąc pod uwagę koncentrację poboru w pewnych godzinach przyjęto 340 l, w wyniku czego dzienne zużycie określono w wysokości od 85 tyś. m3 zimą — do 120 tyś. m3 latem. Jako miejsce czerpania wody z rzeki wybrano punkt przy zbiegu ul. Czerniakowskiej i Huzarskiej. Zaprojektowano tam 6 przewodów ssących o średnicy 36 cali zakończonych dziurkowanymi głowicami (smokami), pobierających wodę wprost z nurtu, a następnie tłoczenie pobranej wody pompami parowymi do Stacji Filtrów, zlokalizowanej w najwyższym punkcie miasta, na Koszykach, gdzie miało nastąpić oczyszczenie. Zgromadzona w zbiorniku woda początkowo miała płynąć wprost do filtrów, ale w wyniku technicznej krytyki prasowej zaprojektował Lindley jeszcze osadniki, zwiększające wydajność filtrów o 60'%. Wodę filtrowano w sześciu grupach krytych filtrów piaskowych, powolnych, skąd oczyszczona spływała do zbiornika wody czystej 4. Woda dla miasta dolnego i Pragi miała być pobierana wprost z rezerwuaru, bowiem położenie na odpowiedniej wysokości zapewniało wystarczające ciśnienie, które dla miasta górnego wytwarzała wieża ciśnień. Projekt przewidywał dla Stacji Pomp 4 hale pomp paro- 3 Projekt kanalizacji i wodociągów W. Lindleya, s. I - XIV. 4 Ibidem, s. 1-6; W. Rabczewski, S. Rutkowski [red.], Wodociągi i kanalizacja m.st. Warszawy 1886 - 1936, Warszawa 1937, s. 79 - 81. 171 wych, w każdej dwa zespoły pomp mocy 160 KM, dwa zespoły maszyn parowych mocy 160 KM i pompy nurnikowe z czterema kotłami. W normalnej eksploatacji połowa zespołów miała być w ruchu, reszta w rezerwie przewidzianej na okresy szczytowego zapotrzebowania. W trakcie budowy liczbę zespołów zwiększono do 12 5. Dla projektu kanalizacji jako podstawy obliczeń przyjęto ilość wód opadowych (6,35 mm na dobę opadu normalnego), burzowych (13,23 l sek/ha), normalną ilość ścieków domowych (ok. 230 l na dobę, z czego połowa spłynąć musiała w ciągu ośmiu dziennych godzin) oraz pewną ilość wód gruntowych. Ilości powyższe przyjęto na podstawie obserwacji z lat dziesięciu, 1865 - 1875, ale po wielkiej ulewie w 1888 r. wzięto poprawkę na podstawie nowych. Miasto zostało podzielone na dwie części zależnie od gęstości zaludnienia i dla obu części przyjęto nieco inne ilości ścieków jako podstawy obliczeń wielkości kanałów. Przewidziano trzy rodzaje kanałów: boczne, zbierające ścieki i wody opadowe z ulic, główne (kolektory), zbierające zawartość z kanałów bocznych, burzowe, odprowadzające wody z gwałtownych opadów najkrótszą droga wprost do Wisły. Miasto górne, dolne i Praga miały odrębną sieć kanałową, z tym, że ścieki z całej lewobrzeżnej części Warszawy były odprowadzane do Wisły wspólnym kolektorem Bielańskim. Miasto górne podzielono na trzy zlewnie głównych kanałów A, B, C, miasto dolne miało mieć dwa główne kanały D, D1. Dla Pragi miano sporządzić projekt w terminie późniejszym. Trasy kanałów głównych biegły: kolektor A ulicami — Koszykową od Stacji Filtrów, Towarową, Przy okopową, Okopową, Młocińską do Stacji Pomp Kanałowych za linią kolei obwodowej, następnie zbierając ścieki pozostałych kolektorów przez Kaskadę do Wisły za klasztorem Bielańskim; kolektor B — Mokotowską od skrzyżowania z Polną, Marszałkowską, przez Ogród Saski do Żabiej i Żabią, Rymarską, Przejazdem, Nowolipkami, Dziką, do pl. Broni, gdzie miał się zbiec z kanałem A; kolektor C miał przebiegać al. Szucha od zbiegu z Marszałkowską, następnie Al. Ujazdowskimi, przez pl. Trzech Krzyży, Nowym Światem, Krakow- 5 W. Rabczewski, S. Rutkowski, op. cit., s. 3. 172 Zwiedzanie kanałów przez Komisję Techniczną skim Przedmieściem, Kozią, Miodową, No winiarską, Bonifra-terską, Kłopot do połączenia z kolektorem A za linią kolei obwodowej; kolektor D, zaczynając się przy Zaokopowej, przebiegał przez Koszary Huzarskie, Agrykolę, Rozbrat, Szarą, Okrąg, Solec, Tamkę i Dobrą do Starego Zakładu Wodociągowego, który miał być przebudowany na Przepompownię ścieków z miasta dolnego do górnego; kanał główny D1 miał mieć kierunek przeciwny niż D, tj. biec z północy na południe, od ul. Rybaki, Bugajem, Garbarską, przez Mariensztat i Dobrą do połączenia z D. Stare Miasto miało się znaleźć w systemie pośrednim połączonym z systemem dolnym kanałem pod ul. Mostową uchodzącym do kolektora D1, a wody opadów gwałtownych miał odprowadzić kanał burzowy pod ul. Boleść — prosto do Wisły. W trakcie budowy jednak sieć kanałową Starego Miasta przyłączono do Cytadeli, a tzw. burzo- 173 wiec wybudowano pod ul. Karową. Burzowce stanowiły odrębny system. Przewidywano ich 5: Marymoncki, pod AL Jerozolimskimi, pod Karową, Gęsią i Franciszkańską, oraz dodatkowy dla Mokotowa jako przedłużenie kolektora C. Kanały miały być murowane, dołem nie przesiąkliwe, górą zaś przepuszczalne dla wód gruntowych, o przekrojach jajowych różnych wielkości, łączyć się miały po łukach stycznych o dużych promieniach. Wody opadowe miały spływać rynsztokami do studzienek zaopatrzonych w kraty, przy czym studzienki połączono z kanałami za pomocą syfonów, podobnie jak instalacje domowe. Wentylacje sieci kanałowej miano przeprowadzić we wszystkich najwyższych punktach otworami w sklepieniach, co 40 m do studzienek, pionowymi rurami — wlot powietrza, natomiast wylot — rynnami deszczowymi 6. Tak w ogólnym zarysie i w skrócie wyglądał przedwstępny projekt nowego wodociągu i kanalizacji przedstawiony zarządowi Warszawy w 1878 r. Dalsze losy zamierzenia potoczyły się już drogą urzędową. Projekt wraz z kosztorysem, motywacją, zarysem organizacyjnym, szczegółowym rozbiorem kwestii finansowania został wysłany do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Petersburgu. Jednakże pisemne przedstawienie kompletu dokumentów planowanej inwestycji nie wystarczyło do wydania pozytywnej decyzji. Trzeba było dwóch lat zabiegów osobistych prezydenta Starynkiewicza, który w końcu potrafił wywalczyć zezwolenie 7. Najważniejszą przeszkodą opóźniającą realizację projektu były spory kompetencyjne: o uprawnienia Obywatelskiego Komitetu Budowy, zatwierdzanie kosztorysów i szczegółowych projektów przez warszawskie władze generała-gubernatora, bez każdorazowej decyzji z Petersburga, co dzięki Starynkiewiczowi przeforsowano 8. Dnia 9 IV 1881 r. zapadła decyzja zezwalająca na utworzenie Społecznego Komitetu Kanalizacyjnego, który miał kierować budową. Do kompetencji Komitetu należało: prawo zakupu placów na potrzeby budowy, rozpatrywanie i kontrola programów robót 6 Ibidem, s. 81 - 91. 7 M. Gajewski, Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego..., s. 126. 8 W. Rabczewski, S. Rutkowski, op. cit., s. 3. 174 oraz warunków dostaw, rozpatrywanie preliminarzy sum na roboty kanalizacyjne każdego roku (wnoszonych do budżetu), projektów i kosztorysów robót przedstawionych przez głównego inżyniera, a także projektów kontraktów z przedsiębiorcami, prawo licytacji na wykonawstwa robót, lub wykonanie systemem gospodarczym, przyjmowanie materiałów i gotowych robót, sądzenie spraw spornych z osobami prywatnymi i kontrola finansowa. Na utrzymanie Komitetu przyznano 4% od sumy kosztorysowej na roboty 9. W dwa miesiące później prezydent zarządził wybory do Komitetu z listy magistratu (91 nazwisk na liście — technicy, lekarze i kilkudziesięciu przedstawicieli najpoważniejszych burżua-zyjnych rodzin warszawskich). Pierwsze posiedzenie Komitetu odbyło się 13 VII 1881 r.10 Na kolejnych miesięcznych posiedzeniach zajmowano się szczegółowymi planami etapów budowy przedstawianymi przez Lindleya ". Dnia 23 VII 1881 r. magistrat podpisał kontrakt z Lindleyami (Williamem — ojcem i Willia-mem Heerleinem — synem), na mocy którego W. H. Lindley 9 A. Grotowski, op. cit., s. 17. 10 W następującym składzie: przewodniczący — pręż. S. Starynkiewicz, 20 obywateli miasta — L. hr. Krasiński, dr. L. Natanson, senator Gudowski, E. Dziewulski, J. Sporny, A. Brzeziński, architekt J. Heurich, H. Rejman, B. Handtke, J. Bloch, K. Szlenkier, T. Chrzanowski, A. Nagórny, J. Bergson, W. Karpiński, E. Lilpop, L. Marconi, A. Makowiecki, A. Scholtze, oraz 5 członków mianowanych przez generała-gubernatora — inż. płk Palicyn, starszy referent kancelarii warszawskiej generała-gubernatora — Ziętkowski, starszy inżynier miasta A. Grotowski, lekarz higienista dr S. Markiewicz, inż. F. Kucharzewski. W 1898 r. w skład Komitetu wchodzili: aren. K. Be-wenze, L. Borzęcki, radca prawny magistratu I. Brzeziński, dyr. Warszawskiego Banku Handlowego K. Drejke, kamienicznicy: E. Dyl, J. Zaleski, H. Zieliński, F. Czacki, inż. S. Marconi, inż. S. Szyller, literat Kenig, inż. F. Kucharzewski, architekt E. Lilpop, główny inż. W. H. Lindley, warszawski gubernialny architekt J. Majewski, dyr. Towarzystwa Kredyto-Lwego A. Makowiecki, dr S. Markiewicz, H. Marconi, starszy inżynier miej-pki K. Mościcki, starszy radca kancelarii generała-gubernatora S. Papudo-3o, starszy radca A. Sokolnicki, naczelnik twierdzy inż. płk S. Stelecki, Bnspektor miejskich szpitali P. Troicki, sekretarz inż. S. Wolf (APW, Teka Korotyńskich, IV, s. 388; Adries-kalendar' goroda Warszawy, 1898, s. 106). 11 L. Gembarzewski (red.), 50-lecie rozpoczęcia robót wodociągowo-ka-nalizacyjnych w Warszawie, Warszawa 1932, s. 3 - 5. 175 w zastępstwie ojca był odpowiedzialny za kierownictwo budowy wodociągów i kanalizacji według zatwierdzonego projektu 12. Nie można było jednak rozpoczynać realizacji, ponieważ brakowało zezwolenia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z Petersburga na wydatkowanie z kasy miejskiej 800 tyś. rb. kapitału miasta (dawny fundusz budowlany zwany „żelaznym") przeznaczonego na finansowanie pierwszych prac. Poza wstępnymi zamówieniami rur i cegły, zakupieniem placów pod Stację Pomp i oparkanieniem terenu Stacji Filtrów nie notowano żadnego postępu budowy aż do 1884 r. Realizacja zamierzenia posuwała się w fazie prac przygotowawczych — pomiarów i niwelacji. Jednocześnie z powstaniem Biura Budowy Wodociągów i Kanalizacji powołano w 1881 r. Wydział Mierniczy zwany Biurem Pomiarów. Zimą tego roku rozpoczął on prace pomiarowe, okazało się bowiem, że Warszawa nie ma planu odpowiedniego do sporządzenia szczegółowego projektu. Prace na tym polu trwały intensywnie w latach 1881 - 1886, tak, że w chwili uruchomienia wodociągu zakończono pomiary gruntu (triangulację, poligonizację i pomiary nieruchomości) oraz przystąpiono do sporządzania planu generalnego Warszawy. Od chwili zatwierdzenia pożyczki w wysokości l 350 000 rb. (nominalna wysokość) na roboty wodociągowo-kanalizacyjne, tempo prac znacznie wzrosło. Już w kwietniu 1884 r. na Stacji Filtrów (roboty ziemne ukończono jeszcze w ostatnim kwartale 1883 r.) stanęły fundamenty pierwszej grupy filtrów, rozpoczęto budowę kolektora A13. Rozpoczęte jeszcze w 1883 r. prace na Stacji Pomp pozwoliły na założenie pierwszego smoka w korycie Wisły w końcu tego roku. Niestety powódź na przełomie lat 18837 /1884 przerwała roboty. Trzeba było przenieść miejsce poboru wody, a ponadto przeprowadzić prace zabezpieczające na przyszłość, t j. choć częściową regulację Wisły. Ale na to potrzebne były długotrwałe zabiegi w Ministerstwie Komunikacji, któremu podlegały wszelkie rzeczne inwestycje. Montaż maszyn na Stacji Pomp 5 XI 1885 r. zaczęto od dwóch o mocy 140 KM. W tymże roku zbudowano zbiornik w.ody 12 APW, Teka Korotyńskich, IV, s. 389; „Ekonomista" 1881, nr 44/45. 13 „Przegląd Techniczny" 1884, nr 11. .... . ,, , . . , 176 :-woqbo ,[ i 88 9K BtBWŁtKOą .WÓlłli'1! i[0.; -oT^sIojf JnsmgBtl onsnc masei ,j;9v/oqo>{c M .iu en :dosl: Bft; ('j^9I2i.yTfiIii oo ,(m 8,90 iódoi .m f_9V rai: •F>Ś rro9 ui \Jodoi oisbsw W .1 9881 w Bte i o§swoło§ ob wói 881 :o?BtW.q.9Ja0^;- ŁGG VI — .t 8881 , m f! o§9w:ogeioobow ib onBwobudYW .eiq czystej na Stacji Filtrów 14, pierwsza grupa filtrów przewidziana harmonogramem prac na ten rok była z początkiem ostatniego kwartału na ukończeniu, wieża ciśnień w budowie. Budowa nowej sieci wodociągowej (sukcesywnie zastępującej starą) postępowała sprawnie i szybko: w 1883 r. liczyła 1660 m, w 1884 r. — 3332 m, w 1885 r. — 14 557, w 1886 r. zaś — 18 147 m 13. Trudności wystąpiły przy ponownym układaniu smoka ssącego w korycie Wisły z powodu przeciągających się terminów prac regulacyjnych rzeki. Z tego powodu otwarcie pierwszej części nowego wodociągu opóźniło się do jesieni 1886 r. W październiku tegoż 14 W. Rabczewski, S. Rutkowski, op. eto MB 174, 187; A. Grotowski, op. cit., s. 125. 3881 "h; 15 „Kurier Warszawski" 1885, nr 244, S..2.t.jio .qo ,b!aw<&'•:". ..:.. <.:. — > > '•'• 11S ,.r=.:^v.,,,;;« .,L>-:-::• •• mana, usuniętego za niedopatrzenia, a do tego rozpoczęcie budowy opóźniono z powodu dyskusji nad zamierzeniem przeprowadzenia kanału przez Ogród Saski 20. W latach dziewięćdziesiątych wybudowano czwartą grupę filtrów, cztery osadniki; w 1886 r. — założono drugi przewód ssący, a w 1889 r. trzeci; na Stacji Pomp wykończono i wyposażono w maszyny drugą halę. Szybko rozbudowuje się sieć — ze 103 854 m w 1890 r. wzrasta do 234 416 m w 1900 r. Kanalizację miasta górnego w granicach zlewni kolektorów A, B, C w zasadzie ukończono do 1900 r. Długość sieci kanalizacyjnej powiększyła się z 42 649 m w 1890 r. do 128 229 m w 1900 r. 21 W 1900 r. rozpoczęto kanalizację Powiśla, która posuwała się w tempie wolniejszym niż roboty w mieście górnym z powodu trudniejszych warunków geologicznych (zalewanie wykopów wodą zaskórną)22. Jednakże w ciągu trzech lat wybudowano oba kolektory D i D1 oraz przebudowano stary zakład wodociągowy na przepompownię ścieków. W ten sposób dzieło asenizacji lewobrzeżnej części Warszawy w zakresie podstawowych prac zostało zrealizowane w ciągu dwudziestu lat. Kanalizację Pragi, dzielnicy znajdującej się w wielokrotnie gorszych pod względem sanitarnym warunkach, podjęto ze znacznym opóźnieniem dopiero w 1903 r .Projekt szczegółowy skanalizowania prawobrzeżnej części miasta przedstawił W. H. Lindley do zatwierdzenia w 1900 r., jednakże trzy lata trwały zabiegi wokół uzyskania środków na realizację. Zaopatrzenie w wodę tej dzielnicy nastąpiło o wiele prędzej. Praga otrzymała wodę z nowego wodociągu w 1889 r. dzięki dwom przewodom przeprowadzonym przez most Kierbedzia23. Była to niezmiernie potrzebna inwestycja, bowiem woda z tamtejszego wodociągu i studni nie nadawała się do picia: w 1896 r. po rewizji sanitarnej wszystkie studnie zamknięto, a właścicieli domów magistrat i policja ponaglali do założenia instalacji wodociągowych 24. 20 A.; Grotowski, op. cit., s. 82, 100; H. Janczewski, op. cii, s. 111, 134, 157, 175; „Przegląd Techniczny" 1888, nr 11, s. 270 - 271. 21 „Kurier Warszawski" 1888, nr 193, s. 1. 22 H. Janczewski, op. cit., s. 111, 134, 175. ... ,. ... 23 Zbiory Przyborowskiego, t. XV, s. 134. 24 H. Janczewski, op. cit., s. 158; M. Gajewski, Warszawskie wodociągi H. Marconiego..., s. 123; „Kurier Warszawski" 1896, nr 84, s. 1. ut •. 179 r Z chwilą ukończenia dwóch pierwszych kolektorów i skanalizowania kilku ulic Śródmieścia można było zacząć kanalizację domów tam położonych. W listopadzie 1888 r. w Społecznym Komitecie Budowy Wodociągów i Kanalizacji rozpatrzono przedstawiony przez Lindleya projekt przepisów kanalizacji domowej, po czym przesłano drogą urzędową do zatwierdzenia Komitetowi Technicznemu przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w Petersburgu. Projekt zwrócono z zastrzeżeniami co do uprawnień magistratu w kwestii wymagań i kontroli instalacji domowych, bowiem mogło to kolidować z prawem własności właściciela nieruchomości. W sumie postulaty Ministerstwa sugerowały ograniczenie ingerencji władz miejskich i kierownictwa kanalizacji do połączeń między siecią kanałów miejskich a posesjami i pozostawienia właścicielom decyzji w sprawie zakresu instalacji wewnątrz domów23. Ministerstwo sugerowało magistratowi, by traktować instrukcję jako poradnik dla właścicieli domów, a nie przepis obowiązujący26. Oznaczało to praktycznie rezygnację z wszelkiej ingerencji miasta, a więc w konsekwencji zaprzepaszczenie podstawowych korzyści, zwłaszcza kanalizacji. Instrukcja lindleyowska wzorowana na sprawdzonej praktyce frankfurckiej, uznana przez władze miasta, Komitet Kanalizacyjny i higienistów warszawskich za najkorzystniejszą dla poprawy warunków sanitarnych, zakładała zgodnie z projektem z 1879 r. 27 kompletne odprowadzanie ścieków rurami do kanałów, ścisłe powiązanie wodociągu z kanalizacją, zatem sugestie ministerialne godziły w efektywność całego systemu. Nic więc dziwnego, że niezależnie od rozpętanej nagonki prasowej przeciw lindleyow-skiemu programowi kanalizacji maksymalnej, jego twórcy ze Starynkiewiczem na czele przez trzy lata odwoływali się od wspomnianych decyzji władz, aż w 1891 r. w wyniku kompromisu uzyskali zatwierdzenie przepisów kanalizacji domów. Obowiązkowe minimum oznaczało konieczność skanalizowania ustępów ogólnych, zainstalowanie WC w każdym mieszkaniu posiadającym więcej niż 5 izb, skanalizowanie wpustów podwórzowych i rynien frontowych oraz co trzeciej podwórzowej. Każda jed- 25 „Kurier Warszawski" 1888, nr 315, s. 3. 26 „Zdrowie" 1889, nr 40, s. 430. :-j .qo .WawasonsL .H « 27 Projekt kanalizacji... W. Lindleya, s. 44. iX„ ;KSI .?. ....ogairtoototA .H nostka hipoteczna musiała być oddzielnie podłączona do kanału ulicznego. Choć nie było bezpośredniego obowiązku kanalizowania posesji, to jednak do niego się sprowadzała praktyka likwidowania rynsztoków i dołów kloacznych w ciągu pięciu lat od skanalizowania ulicy. Przepisy szczegółowe określały sposób wykonania instalacji i rodzaje materiałów, na koniec ustalały wysokość opłaty za kanały w sumie 40% opłat za wodę 28. Wcześniej jeszcze, w 1885 r. ogłoszono taryfę opłat za wodę z nowego wodociągu. Cenę jej podrażał fakt, że do sprzedania prywatnym użytkownikom było tylko 80% wody dostarczonej przez zakład, bo resztę 10 - 15% pochłaniały cele publiczne. Tak obliczona cena wody wraz z dodatkiem kanalizacyjnym miała wynosić 12 kop. za l m3 dla miasta górnego i 10 kop. za l m3 dla dolnego (woda wprost z filtrów — tańsza) w pierwszym okresie, natomiast po zwiększeniu wydajności wodociągu i konsumpcji miała ulec obniżeniu do 10 i 8 kop. za l m3. Poza wspomnianą opłatą minimalną (za przewidziane minimum wody konieczne dla zdrowia niezależnie od faktycznego zużycia) oddzielnie ustanowiono opłaty za klozety, łazienki, konie, krowy i powozy, za polewanie ulic 3 kop. dziennie, za polewanie ogrodów l kop. za l m3 wody, natomiast izby mniejsze niż 8 m2 płaciły połowę opłaty minimalnej za jedną izbę, podobnie budynki publiczne, biura, sklepy, natomiast w lokalach powyżej 40 m2 opłata miała być o 50'% wyższa. Należność za wodę w wysokości opłat minimalnych należało uiszczać w kasie miejskiej za kwartał z góry (właściciel posesji), natomiast opłaty za ponadtaryfowe zużycie — pod koniec kwartału, według wskazań wodomiaru. Należność za wodę dla celów przemysłowych skalkulowano w wysokości 12 kop. za l m3 (8 kop. bez dodatku kanalizacyjnego) przy zużyciu mniejszym niż l tyś. m3 kwartalnie, oraz 10,5 (7) kop. za l m3 dla zużywających do 2 tyś. m3 i 9 (6) kop. za l m3 od zakładów potrzebujących ponad 2 tyś. m3 wody kwartalnie. Zastrzeżono również minimalną normę zużycia, aby nie narażać zakładu wodociągowego na nieprzewidziane wahania konsumpcji 29. aeo 28 W. Rabczewski, S. Rutkowski, op. cit, s. 439 - 442. 29 „Zdrowie" 1885, nr 3, s. 3; „Gazeta Handlowa" 1885, nr 232; „Kurier Warszawski" 1885, nr 244a. .1 .a ,BSi KI , 181 W 1888 r., na 27,228 km sieci kanalizacyjnej na 31 ulicach, Warszawa miała 54 skanalizowane domy (na 4905 posesji w mieście), w rok później 36 skanalizowanych ulic, 38,359 km kanałów i 120 domów skanalizowanych (na 5029 ogółem)30. Oznaczało to, że mimo wydanych w ciągu dziesięciu lat ponad 5,5 min rb. z pożyczek i 800 tyś. z kapitału miasta, domy warszawskie cuchnęły jak dawniej gromadzonymi fekaliami, rynsztoki płynęły skanalizowanymi ulicami, miliony leżały bezużytecznie zakopane w ziemi. Al. Ujazdowskie, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście, Miodowa, pl. Krasińskich, zabudowane pałacykami i ozdobnymi kamienicami, zostały skanalizowane w pierwszej kolejności w przewidywaniu najrychlej szych dochodów z opłat od przyłączonych do kanałów posesji. • ,, • W tej sytuacji prezydent wystąpił z oświadczeniem^ że w związku z koniecznością uporządkowania ulic, na których ukończono roboty kanalizacyjne, magistrat zlikwiduje zbyteczne już rynsztoki, a właściciele nieruchomości będą zobowiązani zorganizować system usuwania ścieków własnym sumptem lub podłączą domy do kanałów miejskich. Ten faktyczny przymus kanalizacyjny objął tereny Nowego Światu, Krakowskiego Przedmieścia i ich najbliższych przecznic oraz Kruczej, Dzikiej, Okopowej, Zaokopowej, Bonifraterskie j31. Był to nieformalny, ale skuteczny środek ponaglający do ase-nizacji warszawskich domów, wywołał popłoch i oburzenie w środowisku posesjonatów. Już 411889 r. podjęto w Towarzystwie Kredytowym m. Warszawy uchwałę o powołaniu specjalnej Delegacji Towarzystwa do zbadania — jak określono — warunków kanalizacji domowej opracowanych przez władze miasta. Zaś w rzeczywistości delegacja w składzie: A. Brzeziński, A. Mako-Wiecki, J. Nowakowski, L. Wołowski — obywatele, posiadacze nieruchomości, oraz inżynierowie — H. Cieszkowski, S. Diehl, H. Lilpop, pod przewodnictwem J. G. Blocha miała za zadanie wywalczyć 'dowolną, minimalną kanalizację domów. 30 Obzor goroda Warszawy, 1888, s. 12, 1889, s. 12; H. Janczewski (op. Cit., s. 175) określa tę liczbę na 177 posesji. 31 „Ateneum" 1888, t. IV, s. 373; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1892, nr 87, s, l - 2, nr 46, s. l, nr 50, s. l, nr 107, s. 1; „Kurier Warszawski" 1895, nr 128, s. 1. ..._• :o_- .. ,,,„.„,;/ 182 Tabela 17 Domowe instalacje wodociągu i kanalizacji w latach 1886 - 1903 Kanalizacja Wodociąg Rok Liczba posesji liczba domów skanalizowanych procent domów skanalizowanych liczba domów z wodociągiem (nowym) procent domów z wodociągiem (nowym) 1886 4657 - 0 5 0,1 1887 4781 16 0,4 122 2,5 1888 4905 54 1,1 80Qa 16 1889 5029 12Qa 2,4 1327 26,4 : . 1890 5 123 315 6,1 1731 33,6 1891 5277 435 8,2 2003 37,6 1892 5400 74la 13,7 2 500a 46,4 1893 5449 1 OOla 18,7 3 046a 55,3 1894 5449 1419 26 3481 63,5 1895 5448 1784 32,7 3830 70,6 1896 5598 2040 35,8 4215a 76,5, • 1897 5647 2 232 39,8 4387 v 81,5; 1898 5697 2 504 .. 44 4733a ' 83,7 r 1899 5746 2 725 47,5 4812 " ' 84 1900 5 796 2861 iy; : 49,3 4886 *v 84,3 ''•'' 1901 5845 2 960 ' - 50,8 4958 :r-,":84,8t V- 1902 5 895 3045 51,8 5032 '. 85,3. :f j 1903 5 944 3170a 53,3 5104 85,9 , a Liczby nie pokrywające się w obu źródlach. W tabeli podane liczby z Obzo-rów, ponieważ w opracowaniu Janczewskiego nie podano źródel. Liczba posesji w mieście podana za Janczewskim. Żródlo: Obzor goroda Warszawy, 1888, 1889, 1891 - 1894t 1896 - 1900, 1902, 1904; H. Janczewski, Warszawa..., s. 134, 175; „Zdrowie" 1896, nr 131, s. 387, 1897, -nr 13, s. 387. ' ' Rozwój domowych instalacji wodociągowych 4 kanalizacyjnych przedstawia tabela 17. -s: Wyraźnie rysuje się tendencja szybkiego wzrostu odsetka posesji wyposażonych w instalacje, ale znacznie szybciej .przybywało domów zaopatrzonych w wodociąg, niż domów skanalizowanych. Znamienne, że punkt wyjścia był niemal jednakowy, zerowy w 1886 r., natomiast w końcu okresu, w 1903 r., na 53% skanalizowanych posesji wypadało 86% wyposażonych w wodociąg. Przyczyn tej nierównomierności rozwoju było kilka: stano- 183 wisko właścicieli posesji, powolniejszy postęp budowy kanalizacji związany z pracochłonnością tejże, mniejszy koszt wyposażenia domów w instalacje wodociągowe, a na koniec mniejsze zapotrzebowanie społeczne na kanalizację domową, związane z niskimi standardami mieszkaniowymi, poziomem kultury materialnej i obyczajowością mieszkańców. Można przy tym zaryzykować stwierdzenie, że stan subiektywnych uświadomionych potrzeb -(przypomnieć warto, że znacznie opóźnionych w stosunku do potrzeb obiektywnych) w większym stopniu wpłynął na tempo postępu kanalizowania domów niż czynniki pozostałe. Upowszechnianie wodociągu było znacznie szybsze pomimo braku jakichkolwiek nacisków w tym kierunku ze strony Zarządu Miejskiego, pomimo że średnia roczna opłata za korzystanie z kanałów nie przekraczała ok. 108 rb., podczas gdy opłata za wodę wynosiła z reguły ponad 260 rb. Potwierdza to tezę o hierarchii potrzeb uświadomionych: woda była mieszkańcom bardziej potrzebna niż kanały. Projekt Lindleya został zatwierdzony; umowę na wykonawstwo zawarto z projektantem 23 VII 1881 r., ale rozstrzygnięć w sprawie sposobu finansowania, mimo pełnej dokumentacji w tej kwestii, nie uzyskano. Dopiero w dwa lata po podpisaniu umowy z Lindleyami Ministerstwo Finansów Cesarstwa 19 VIII 1883 r. wyraziło zgodę na pożyczkę obligacyjna, którą miasto miało zaciągnąć za pośrednictwem bankowym w sumie 1350 tyś. na 5%, a .odsetki i koszty amortyzacji kapitału opłacać z bieżących dochodów miejskich. W chwili rozpoczęcia robót (5 X 1881 r.), kiedy na pierwszym posiedzeniu Komitetu Kanalizacyjnego zatwierdzono pierwsze dostawy materiałów, kasa miejska rozporządzała (oczywiście po zatwierdzeniu przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych) sumą 800 tyś. rb. kapitału zapasowego, który zainwestowano w początkowe prace budowlane. Wstępny kosztorys inwestycji z 1879 r. załączony do projektu przewidywał ok. 8 min rb., z czego ok. 4,5 min rb. miały wynieść koszty budowy kanalizacji i ponad 3,6 min rb. — wodociągu. Pożyczka zatwierdzona w 1883 r. została zrealizowana w roku następnym, przy czym z nominalnej sumy l 350 000 rb., ze sprzedaży obligacji miejskich do kasy magistratu wpłynęło faktycznie 184 l 228 500 rb.32 Kurs tych pierwszych obligacji miejskiej pożyczki kanalizacyjnej wynosił 92 za 100. Niestety nie wiadomo nic bliższego o nabywcach. Można jedynie domniemywać, że jako dobra, lecz powoli amortyzowana lokata kapitału (pożyczka gwarantowana podatkami miejskimi) mogły być nabywane raczej przez posiadaczy średnich i wielkich kapitałów nie tylko w Warszawie, ale w całym państwie, a nawet poza jego granicami, np. w Paryżu 33. W latach następnych kurs obligacji pożyczki III, IV obniżył się do 89 za 100, wystąpiły pewne trudności ze sprzedażą co, jak można się domyślać, mogło być rezultatem ożywionej krytyki budowy, siejącej wątpliwości co do pozytywnych finansowo wyników przedsięwzięcia. Niezależnie jednak od przyczyn spadku kursu papierów obligacyjnych, fakt ten powodował wymierne w setkach tysięcy straty dla miasta pokrywane co roku z dochodów miejskich. Straty spowodowane spadkiem kursu obligacji wyniosły w pierwszej pożyczce z 1884 r. 121 500 rb., w drugiej z 1885 r. — 144 700 rb., w trzeciej z 1887 r. — 287600 rb., w czwartej z 1891 r. tylko :b6qvsiq W ~K .di 000 06 -- m^i-ifiwi; ; 000 TL .' rsndob owjoabfiiwi oi 1 ;••-:'> ifaYte*" i,.:/nnoIriD- .•>;! Tabela'18 . , . t, , ' „ •--'-"'-';Ja ov-0'rff;o" t todc" ;.-<.'tr//Rnr • •; cp"<"rvrr:c: ...otis Miejskie pożyczki kanalizacyjne w latach 1884 - 1900 Pożyczka Rok Stopa procentowa Wartość nominalna pożyczki Suma uzyskana " ze sprzedaży. , obligacji pożyczki I X 1 350000 Śi-J'±i 1 228 500 , S'iq Etiwobu 1885 5 a \ r V -• 1 500 000 iys:j 1 355 300 isb ra>h^. i IV , 1887 1891 5 r.)ov 5 ,,. on 3 330 000 4400000 :>L• 3042407 r 4 368 100 j v>'Ji <;[-.;:: 1896 iboi •^ 4 600 000 J3d:> 4315081 a6?1 vi ? "•-•• 1900 4,5-' «W 1 2000000 •H8SJ 1 850 241 L V^ ,rt" Źródlo: Wodociągi i kanalizacja m. st. czewsklego, S. Rutkowskiego, s. 501. -X ••• Warszawy ifoli : Hjfifc IfSt - 1939, pod. red. W. Jłob-7invv ,j.-. 'ooc 32 W. Rabczewski, S. Rutkowski, op. cit., s. 501; L. Gembarzewskł, op. cit., s. 8, 9; „Ekonomista" 1879, nr 10, s. 40; „Kurier Warszawski" 1879, nr 78, s. l, nr 105, s. 1. 83 AGAD, Akta Generala-Gubernatora Warszawskiego (dalej GGW), rew. II-2, 885. .aOC .i ,.:^ .qu .i^-wo^uH .o ,i.:;-/.vaijj/;>i .ii 185 31 900 rb. W sumie na wszystkich sześciu pożyczkach do 1900 r. straty z tego tytułu wyniosły l 020 460 rb. 34 Wszystkich pożyczek na kanalizację i wodociągi zaciągnięto osiem na sumę nominalną 28 055 300 rb. (do 1911 r.). Całkowity koszt budowy wodociągu do 1910 r. wyniósł ponad 11 000000 rb., w tym koszt sieci ok. 2810 000 rb., zaś koszt kanalizacji ok. 9 000 000 rb.35 Stan do 1903 r. można odtworzyć znając wysokość sum zainwestowanych w kanalizację Pragi i robót związanych z rozbudową wodociągu (2 min i 3,5 min). Tak więc na wodociąg wydano ok. 7,7 min rb., na kanalizację ok. 6,9 min rb. Koszt kanalizacji Pragi obliczono na ok. 270 tyś. rb. 36 Zainwestowane miliony zaczęły stosunkowo szybko przynosić dochody. Już w 1895 r. wydatki na eksploatację i opłatę odsetek oraz amortyzację były niższe niż dochody, a zatem czysty zysk osiągnięto w 12 lat od chwili faktycznego rozpoczęcia budowy. O tym, jak szybko wzrastały dochody z nowego wodociągu, świadczą dane z 1889 r.: wpływy z opłat za wodę w pierwszym kwartale wyniosły 11 300 rb., w drugim — 15900 rb.y;w trzecim — 27 000 rb., w czwartym — 50 000 rb.37 W przypadku tak kapitałochłonnych inwestycji jest to świadectwo dobrej organizacji, sprawnego wykonawstwa robót i realnego planowania finansowego, wbrew wszelkim zarzutom, obawom i złym przepowiedniom, jakie towarzyszyły przez pałę dwadzieścia lat tej budowie 38. Całość inwestycji została sfinansowana z dochodów miasta przy pomocy pożyczek miejskich. Zatem dla uzyskania odpowiedzi na pytanie, z czyich pieniędzy w rzeczywistości zbudowano podstawy modernizacji miasta — nowoczesny wodociąg: i system kanalizacyjny, trzeba rozpatrzyć źródła dochodów miejskich. W latach siedemdziesiątych podstawą budżetu były dochody z podatków bezpośrednich i pośrednich, a następnie (jeśli wyłączyć dochody inne, głównie wpływy z kar i biletów egzekucyjnych) 34 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 219; W. Rabczewski, S. Rutkowskł, op. .cit., s. 501. . * . • • • 3~° A. Grotowski, op. cit, s. 208-209. . •-.. "• '• -. •'••- 36 „Zdrowie" 1893, nr 99, s. 457. , ' • - : ,' •• ' 37 „Kurier Warszawski" 1889, nr 49, s. 3. - . :.'-,;; A. 38 W. Rabczewski, S. Rutkowski, op. cit., s. 506. .:•« ,:,-'*Ł 186 •-" >> E; ' • o '''''' s° I« GO •. •* 3 '..r • S » ' •• 05 <" •s . "' § t- ,.• o •o •* r-i ,—ł to , 3 a 3 -S S 1O ' r ' 1-1 S! '•"'•' • . .- - I * * w to N " « N »J D, co -c- • N rt • T}1 co '. ..' s? • • •g 'S S « §&>!•« 1 1 t- ... . . "J Q N g M U co w o 1—1 l> - : i a S' „ , ?'« 05 co o •• •'• • - ,. S s ii o tn ^ Ą IO •* CO l> "* °%. co cc? Oi ' ' • fr- • O> ir^ .. &: ««f a oo «*.'•• c^ " S-.S , T3 >. = 2 •* ł~4 • s o -g - 2 s <= g •-,•• s,. . 3 « . -..° co S ^ 5 S « Q ^ < 0 N b. 5 ' 35 g o g M 2 . -- o j! t-. o O3 *— l g13 § * 1 w N -N -1 O < =1 <= •o - ' S •-••-: p •'• e x a co" o co r-ł co" co 00 •a .2 i ° « •o c -a 71 o c •S "I» S? e Q S V^ g J 0 - s a •4 C •J C •*• °i e 10 « S • ':t- • s: f? . o C o w o: « «S s CM C s t S rt C S ; :•" L s '•g' A! C « « 2 ra •j S 0 3 M • - - tH '*"> 1 -^ . •a s cc -S S •• • -H § tL > -"ł |.'. '.-2 :-: °O f^ -N •a J3 1 •a 'L ' L ° S S S w f 8 S ' S . L * *• - => »— l c-«* t-^ t-C*f CO "4* m cc ^ o-—> IC ta t-oo c IC CN t ; CD oo" oo i .Warszawi j o ssli- i o o co 1 • • •a o o T3 S x& g-S ^ § S ^ L S" '5 o f-O CD 0 « o co 1 . g •• & J3 o •a ? N s t— 1 *""* O Q > CN •* co 1 ' w S w +j j ^J —————————— 'S .w .,.; , ł— 1 . oo o '?: , 05 N niewielkie dochody z przedsiębiorstw miejskich. W 10 lat później proporcje zmieniają się w kierunku ponad dwukrotnego wzrostu dochodów z przedsiębiorstw, zmniejszenia wpływów z podatków, przy czym o blisko 8% spadają sumy podatków pośrednich (m. in. dzięki skasowaniu rogatkowego na drogach żelaznych). W następnym dziesięcioleciu tendencja ta pogłębia się bardzo wyraźnie — dochody z przedsiębiorstw miejskich zbliżają się do wielkości dochodów z podatków. W sumie jednak pozycję najpoważniejszą w budżecie stanowią wpływy z podatków. Mniejsze znaczenie mają podatki pośrednie, na które składają się: rogatkowe od koni i bydła (ok. 30% wpływów), rogatkowe kolejowe, zniesione w 1901 r. (ok. 20% średnio), podatek od aktów notarialnych i protestu weksli (10-15%), od kart pobytu w mieście i meldunkowych (ok. 10%, ale w okresie szczytowego napływu do Warszawy do 15%), z paszportów zagranicznych i do cesarstwa (ok. 8%). Reszta to wpływy z podatków od spraw sądowych, znaczków skarbowych, od Towarzystwa Dessauskiego (od gazu dostarczanego prywatnym odbiorcom), przedstawień i widowisk, od posiadania psów, koni, od sprawdzania gazomierzy, miar i wag, od biletów na mieszkania letnie, z biura adresowego. Nie przekraczały one 2%. Oznacza to, że sumy składające się na wymienione wyżej podatki pochodziły w zasadzie od drobnych i średnich posiadaczy różnego rodzaju ruchomości. Poważniejsze znaczenie miały podatki bezpośrednie, wzrastające z biegiem lat o ok. 50% (lecz ich udział w całości dochodów spada), których wyszczególnienie w procentach przedstawiono w tabeli 20. Podstawowym źródłem dochodu miasta w zakresie najważniejszej części dochodów miejskich były wpływy z opodatkowania nieruchomości prywatnych (60 - 70% dochodów). Trzeba przy tym dodać, że z biegiem lat wzrasta udział podatku szacunkowego w sumie wpływów z podatków bezpośrednich. Zaraz na drugim miejscu znajduje się 1/3 podatku skarbowego — podymnego, który płacili również właściciele warszawskich posesji. Trzeci co do wielkości podatek od patentów handlowych, wielokrotnie niższy niż dwa pierwsze, opłacali kupcy i handlarze. Na podstawie analizy źródeł dochodów miejskich można 188 Tabela 20 ;: B ! 9 d s T Podatki bezpośrednie jako wpływy budżetowe w latach 1883, 1893, 1903 (w */») (100°/o — suma wpływów z podatków bezpośrednich) Podatek Opłaty Podatek szacun- dodatko- 50% placony Podatek Podatek Podatek kowy od 33,3% we od opłat z przez od prze- od pa- od prze- Rok nieru- od po- świad- akcyzy przed- mysłu tentów wozu chomo- dym- ectw od trun- siębiors- przewo- adwo- przez ści pry- nego handlo- ków cę tram- zowego kackich Wisłę watnych wych wajów 1883 63,3 15 7,4 11,4 . 1,5 0,9 0,2 _ 1893 62,6 15 8,5 8,5 - ~ 2,5 2,6 0,1 0,04 1903 72,6 18 5,9 •i •>' _ 2,4 1,2 0,8 bo a aotci . UM Żródlo: Flnansy goroda Warszawy... stwierdzić, że najpoważniejszy udział w kosztach,, utrzymania miasta mieli posiadacze warszawskich nieruchomości — kamie-nicznicy. Reszta dochodów podatkowych pochodziła od różnych warstw społecznych, aczkolwiek zdecydowanie przeważały grupy różnego autoramentu i kalibru posiadaczy drobnomieszczańskiej proweniencji, przy niewielkim udziale wielkich potentatów — przemysłu i finansjery. Szczególnie istotna jest analiza trzeciego pod względem wielkości źródła dochodów miejskich w początku lat osiemdziesiątych (niemal równego podatkom bezpośrednim u schyłku wieku), czyli dochodów z przedsiębiorstw miejskich. ,3j Zestawienie wpływów z poszczególnych, przedsiębiorstw przedstawia tabela 21. „.,.,, W okresie poprzedzającym budowę wodociągu i kanalizacji gros dochodów miasta z jego przedsiębiorstw pochodziło z wpływów z rzeźni — blisko 3/4, pozostała 1/4 z opłat za'wodę i „Gazety Policyjnej" (7,5%). Natomiast w 1893 r. zmienia się zupełnie struktura dochodów w tej dziedzinie. Na pierwsze miejsce wysuwa się dochód z wodociągu — prawie 3/4 całości, pojawia się nowe źródło — dochód z opłat za kanały w wysokości 10%, natomiast dochody z rzeźni spadają niemal trzykrotnie. W następnym dziesięcioleciu przybywają nowe dochody, z których tylko wpływy z tramwajów przedstawiają pokaźne pozycje. Spada poważnie {189 Tabela 21 Dochody budżetowe z przedsiębiorstw miejskich w latach 1883, 1893, 1903 (w %>) Rok Oplata za wodą z nowego wodociągu Oplata za kanały Dochód z rzeźni Opłaty z targowisk na bydło Opłaty z drukarni miejskiej Opłaty prenumeraty „Gazety Policyjnej" Opłaty z ogłoszeń w „Gazecie Policyjnej" Ważenie weł-hy Dochód ze studni Dochodź tramwajów Dochód z laboratorium8 1883 1893 1903 27 67,7 52,5 10,0 17,2 65 17,4 7,6 2,3 2,7 0,5 7,5 3,2 2,0 0,1 0,4 0,1 0,6 17 0,6 a Laboratorium miejskie badające wytrzyrnatość materialów budowlanych. Pominięto minimalne dochody z prac dodatkowych w drukarni magistratu (sporadyczne) i z ważenia chmielu na jarmarku. Źródło: Finansy goroda Warszawy... odsetek dochodów z rzeźni i „Gazety Policyjnej", a wzrasta dochód z kanalizacji. Zatem w ostatnim dziesięcioleciu XIX w. dochody z przedsiębiorstw miejskich pochodziły w ok. 70% z opłat za korzystanie z nowo wybudowanych wodociągów i kanalizacji, ale do kasy miejskiej wpłacali te pieniądze tylko właściciele nieruchomości zaopatrzonych we wspomniane urządzenia. W sumie więc ok. 3/4 dochodów stanowiących ponad 60°/o budżetu miejskiego wpłynęło w końcu wieku od kamieniczników warszawskich. Oczywiście właściciele domów są tylko pośrednim ogniwem w systemie ściągania środków finansowych na utrzymanie miasta. Podatki opłacali z pieniędzy pobranych od lokatorów w postaci komornego. Lokatorami byli wszyscy mieszkańcy z wyjątkiem samych właścicieli nieruchomości oraz bezdomnych i podopiecznych dobroczynności, tak więc wszyscy mieszkańcy Warszawy partycypowali w kosztach utrzymania miasta i jego modernizacji. Pozostaje tylko pytanie, w jakim stopniu poszczególne grupy ponosiły owe koszty? Jest to skomplikowany problem. W dużym uogólnieniu można powiedzieć, że skoro najwięcej było mieszkań jednoizbowych (44% w 1882 r.) oraz dwuizbowych (23%)39, a właśnie za te mieszkania płacono najwyższe ko- morne w stosunku do wielkości, to musiały przeważać wpływy za lokale zajmowane przez proletariat. Z drugiej jednak strony podwyżka komornego spowodowana przez zaprowadzenie domowych instalacji sanitarnych w małym stopniu dotyczyła mieszkańców najbiedniejszych dzielnic, tam bowiem wodociąg i kanalizacja były rzadkością. Kwestia pozostaje otwarta. Wydatki budżetowe na wodociągi i kanalizację stanowiły w 1883 r. 20% wszystkich wydatków miasta, w 1893 r. — 12,7%, ale wydatki na opłacenie procentów i amortyzacji pożyczek kanalizacyjnych sięgały — 15,6%, co oznacza w sumie ok. 28%. W 1903 r. tylko 0,3% wyniosły koszty robót kanalizacyjno-wodo-ciągowych (wstrzymanie prac z braku funduszy — starania o nowa pożyczkę), ale koszty spłacania pożyczek sięgały 21%. Jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że w okresie tego dwudziestolecia na potrzeby miasta przeznaczano ok. 70% sumy budżetowej wydatków miejskich (pozostałe pochłaniało utrzymanie policji — 15%, Zarządu Miejskiego, straży ogniowej, sądów pokoju, żandarmerii i wydatki wojskowe, których nie można było ograniczyć), z czego kanalizacja i wodociągi pochłonęły ponad 20% wydatków, to okaże się, że nie pozostawało już środków na odpowiednie zaspokojenie innych rosnących wraz z miastem potrzeb komunalnych. Wyjątek stanowiły nakłady na modernizację ulic związane z robotami kanalizacyjnymi, oraz regulacja sieci ulicznej spowodowana szybkim wzrostem natężenia ruchu. Wielkie wydatki na nową inwestycję zdominowały inne potrzeby komunalne i osłabiły tempo modernizacji pozostałego wyposażenia miejskiego. Przyznały to władze miasta w 1902 r., stwierdzając przy okazji starań o nową pożyczkę, że konieczne roboty kanalizacyjne, które w ciągu 17 lat stanowiły główny cel starań magistratu, pochłaniały środki finansowe i „odwróciły uwagę Zarządu Miasta od innych ważnych potrzeb" 40. Miejskie wydatki na wodociąg i kanalizację nie wyczerpują całości zagadnienia kosztów tej inwestycji. Pozostaje jeszcze wysokość nakładów na kanalizację domową z prywatnych kapitałów właścicieli budynków. Suma globalna wydana na instalacje domowe do 1903 r. wyniosła ok. 15 min rb., z czego 5213000 rb. 89 Rezultaty spisu jednodniowego... 48 AGAD, GGW, rew. II-2, 885. 190 191 Kamienicznik i robotnik kanalizacji rys. F. Kostrzewski ;5: ~ • finea o\°OS .1 888 1. w : josląo fin hjłsbyw als t)\ft8,0 orfHt .1 L06 i 77 ) rlo^wogpto ols ,(?}{soYŚoq pw boa • q Błasim joq) doijla • i ,o9f :-|6ioobow i •<'B}t>.osoq sin as ,912 pożyczek udzieliło Towarzystwo Kredytowe^1 (w ciągu pięciu lat, 1889 - 1895, udzielono 289 pożyczek na sumę l 671 300 rb. — jako pożyczek nadzwyczajnych, dodatkowych, jednorazowych, w wysokości nie przekraczającej 1/10 części pożyczek już udzielonych, na lat 27,5, ale po zaprowadzeniu urządzeń)42. Średni koszt kanalizacji wg wymagań przepisowych wahał się, zależnie od wielkości domu i zakresu zaprowadzonych instalacji, od 1531 rb. do 4900 rb. 43 Nie trzeba dodawać, że nakłady te w końcu finansowali lokatorzy mieszkań wyposażonych w instalacje podwyższonym czynszem za mieszkanie, nie licząc opłat za 41 Zbiory Przyborowskiego, t. XVIII, ,s^,272; A. Suligowski, Pisma, fyII, s. 236. 42 A. Bardzki, A. Czajewicz, E. Diehl, Z. Mierosławski, W. Nowakow-ski, Zarys 25-letniej działalności Towarzystwa Kredytowego miasta Warszawy, Warszawa 1896, s. 42. 43 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 221-222^;: .W91 ,WOO XIADA «* 192 zużytą wodę, w cenie której mieściły się świadczenia na kanalizację. Poważne koszty wielkiej inwestycji finansowanej przez miasto za pomocą pożyczek obligacyjnych (kredyt kapitalistów) pokryli w różnym stopniu wszyscy płacący komorne mieszkańcy za pośrednictwem właścicieli domów. Reformy systemu oczyszczania miasta Proces przystosowywania tego odcinka gospodarki komunalnej miasta do nowych warunków rozpoczął się od zmian organizacji. Wiosną 1883 r. Zarząd Miejski podjął decyzję likwidacji własnego przedsiębiorstwa oczyszczania — Oddziału Karowego — i przekazania jego funkcji kontraktowemu przedsiębiorcy w drodze licytacji. Warunki licytacji ogłoszono w prasie: teren przewidziany do oczyszczania podzielono na trzy oddziały (Oddział I — cyrkuły: Soborny, Bielański, Powązkowski; Oddział II — Wolski, Nowoświecki, Zamkowy i Praski; Oddział III — Jerozolimski i Łazienkowski), których oczyszczanie (każdego z osobna lub wszystkich razem) oddawano w entrepryzę na 4 lata. Licytację rozpoczęto od sumy 19,5 tyś. rb. rocznie, jeśli entreprener dysponuje własnym taborem, a 18 tyś. rb., jeśli wozów dostarczy miasto «. W wyniku licytacji Towarzystwo Asenizacyjne podjęło się w okresie l VII 1883 - l VII 1887 r. uprzątania z błota, śniegu, lodu i śmieci wszystkich ulic brukowanych w granicach miasta. Do obowiązków przedsiębiorcy należało wywożenie na wyznaczone miejsca za miastem zebranych przez stróżów śmieci (w ciągu 7 dni). Towarzystwo Asenizacyjne zobowiązało się na powyższych warunkach oczyszczać cały teren miasta własnymi wozami, specjalnie dla tego celu zakupionymi (150 sztuk). Miał to być tabor na ówczesne pojęcia bardzo nowoczesny, higieniczny, malowany olejno, zakryty hermetycznie, o dużej pojemności (100 stóp3 — = 2,83 m3 każdy wóz), ozdobiony znakiem firmowym Towarzy- 44 „Kurier Warszawski" 1883, nr 117a, s. 5; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1883, nr 114, s. 1. 13 — Początki infrastruktury... 193 stwa, z umundurowaną obsługą 45. Nowy system uprzątania miasta zaczęto stosować od września 1883 r., ale jedynie na ulicach i placach publicznych. Usuwanie śmieci z posesji pozostało, jak dawniej, w gestii właścicieli, czyli bez zmian. Jakkolwiek pewne znamiona postępu możną i w tej dziedzinie zanotować, trzeba wszakże podkreślić, że inicjatywa, która wyszła od władz miejskich, spotkała się raczej z obojętnym stosunkiem zainteresowanych. W obwieszczeniu prezydenta Starynkiewicza o nowym systemie oczyszczania miasta poinformowano właścicieli domów, że w kontrakcie z entreprenerem magistrat zastrzegł możliwość codziennego usuwania śmieci z podwórzy posesji przez Towarzystwo za opłatą, która miała być niższa niż dotychczasowe koszty (30 kop. rocznie od każdego okna kamienicy). Zarząd Miejski zapewnił swe pośrednictwo w pertraktacjach z przedsiębiorcą, należało jedynie opłacić w kasie miejskiej należność za pół roku z góry. Zakłady przemysłowe mogły bezpośrednio porozumiewać się z przedsiębiorcą. Ingerencja władz miejskich w kwestii oczyszczania prywatnych posesji mogła się ograniczyć do polecenia określonego systemu, co też uczyniono. Transport zorganizowano więc w sposób nowoczesny, teoretycznie mogący wypełniać swe zadania zadowalająco, na miarę potrzeb ówczesnego miasta. Jednak uprzątanie, gromadzenie, ładowanie do wozów — jak uprzednio pozostawało w gestii stróżów. W tej mierze dopiero lata późniejsze przyniosły postęp, dzięki szczegółowym rozporządzeniom oberpolicmajstrów. Już w 1884 r. zarządzenie oberpolicmajstra, stwierdzające zły stan sanitarny miasta latem, poleca dozorowi policyjnemu wzmożoną kontrolę wykonania obowiązujących od 1876 r. przepisów sanitarnych, a szczególnie codziennego wywożenia śmieci z posesji46. W 1886 r. analogiczne zarządzenie zawiera ponadto nakaz oczyszczania podwórzy do godz. 7 każdego dnia, smołowania, przemywania, dezynfekcji rynsztoków. Poleca jednocześnie zwrócenie uwagi odpowiedzialnych funkcjonariuszy policji na czystość podwórzowych śmietników, ustępów, szczególnie w domach, gdzie były zakłady gastronomiczne. Egzekwowanie sanitarnych 45 „Kurier Warszawski" 1883, nr 169a, s. 3-4. 46 Ibidem, nr 182a, s. 2, nr 184a, s. l, nr 237a, s. 2; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1884, nr 141, s. 1. 194 zarządzeń policyjnych polegało na kontroli stanu przez stójkowych, a w przypadkach powtarzającego się niechlujstwa, sprawę kierowano do sądu 47. Rozkazem oberpolicmajstra wyznaczono kary za zaśmiecanie chodników przez personel sklepów, nakazano zamiatanie bruków żelaznych i kostkowych szczotkami zamiast mioteł z powodu niszczenia nawierzchni. W tymże czasie (1886 r.) zlikwidowano miejsca wywózki śmieci, gruzu i lodu w granicach miasta — na Po-wiślu między ul. Tamka i Leszczyńską48. Prezydent wyznaczył nowe odpowiednie miejsca, wybrane przez magistrat i przedsiębiorców oczyszczania miasta. Przedsiębiorca Koń nadal wywoził śmiecie i nieczystości na swe własne grunty za Rogatką Jerozolimską, gdzie miał fabrykę nawozów. Wywożono także na Targówek, w pobliżu drogi do Bródna i Kawęczyna za Rogatką Ząbkowska, na Pelcowiznę, Żerań, Golędzinów, oraz 3,38 km za Rogatką Moskiewską. Nakazano, by wywożone tam nieczystości i śmiecie zakopywano (i dezynfekowano wapnem niegaszonym) nie bliżej niż 533 m od najbliższej drogi. Jednocześnie zabroniono wywózki w okolice Cytadeli49. W 1889 r. oberpolicmajster M. Klejgels wydał specjalne rozporządzenie w sprawie czystości. Zarządził zwrócenie uwagi policji na czystość ogólnych pomieszczeń w kamienicach (korytarze, wejścia, szczególnie tam, gdzie mieszka ludność biedna i żydowska), na stan rynsztoków (trzykrotne codzienne przemywanie i dezynfekowanie), dopilnowanie codziennego starannego wymiatania podwórzy i klatek schodowych, gromadzenia odpadków w odpowiednich koszach i ich codziennego wywożenia. Dokładnie określił wymagania sanitarne dla domów, w których znajdują się stajnie, krowiarnie, zakłady gastronomiczne. Polecił szczególnej uwadze policji miejsca publiczne, gdzie porządek miał zasadnicze znaczenie dla zdrowotności miasta: place targowe, studnie dla pojenia koni, stacje dorożek i tramwajów konnych. Wszystkie doły kloaczne w mieście winny być w myśl wydanego rozporządzenia oczyszczane raz w miesiącu systemem Bergera i codziennie dezynfekowane. Prócz przewidzianych kar sądowych dla opornych, 47 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1886, nr 145, s. 1. 48 Ibidem, 1887, nr 56, s. l, 1888, nr 182, s. l, 1886, nr 80, s. 1. 49 Ibidem, 1887, nr 108, s. 1. 195 zarządzono usuwanie przez policję zastanych nieporządków na koszt właściciela posesji50. Kontrolą wykonania powyższych zarządzeń miały być specjalnie ustanowione przez oberpolicmajstra rewizje sanitarne. Miało to na celu poprawę stanu sanitarnego przeludnionego miasta w warunkach letnich temperatur, sprzyjających szerzeniu się chorób zakaźnych. Zimą na pierwszym planie stały wymogi komunikacji. Odpowiednie rozkazy policyjne regulowały kwestię oczyszczania ulic w sezonie zimowym. Przede wszystkim polecano policji dopilnowanie prawidłowego usuwania przez przedsiębiorcę kontraktowego śniegu i lodu. Towarzystwo Tramwajów Konnych miało obowiązek odśnieżania 16 ulic, na których położono linie tramwajowe. Śnieg usuwano tylko z torów, natomiast na pozostałych pasach jezdni miała być utrzymana sanna. Ponadto Towarzystwo było zobowiązane do wywożenia usuniętego śniegu i lodu. Wywożono śnieg zgarnięty z chodników w pryzmy i lód wyrąbywany z rynsztoków na głównych ulicach do godz. 9 każdego dnia, na pozostałych zaś do godz. 11 51. Służba policyjna miała powiadamiać Zarząd Miejski o dostrzeżonych nieporządkach. Szczególnie ważne było prawidłowe uprzątanie śniegu z wąskich, i bez tego trudno przejezdnych ulic Starego Miasta, Dzielnicy Mura-nowskiej, niektórych ulic w Śródmieściu. Dozór policyjny miał pilnować, by pryzmy układano po jednej stronie wspomnianych ulic i wywożono bez opóźnień52. Trzeba wszakże dodać, że nie zawsze prawidłowe oczyszczanie miasta w okresie zimowym leżało w możliwościach entreprenera. Zimy bywały z reguły śnieżne i mroźne, jednak w przypadku nadzwyczaj obfitych opadów, kiedy posiadany tabor nie wystarczał, kontrakt przewidywał przekazanie owego taboru magistratowi, który przejmował na czas „nienormalnych warunków" funkcje przedsiębiorcy. W takich razach nie zawsze wystarczał posiadany tabor. Bywały okoliczności, że magistrat musiał uciekać się do wynajmowania wozów, co znacznie podrażało koszty i pocią- 50 „Zdrowie" 1889, nr 47, s. 673 - 674; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1889, nr 117; „Kurier Warszawski" 1889, nr 203, s. 1. 51 „Kurier Warszawski" 1889, nr 18, s. 2. 52 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1889, nr 18, s. 2, nr 225, s. 2, 1892, nr 12, s. 1; „Zdrowie" 1890, nr 63, s. 362. 196 gało konieczność uzyskania na ten cel dodatkowych środków finansowych 53. W 1892 r. oberpolicmajster zakazał stosowania wielkich skrzyń na śmiecie, polecając jednocześnie dezynfekować 2 razy dziennie pojemniki, drewniane smołować i w ogóle dopilnować czystości tychże, szczególnie latem. Ponadto zwracał uwagę nadzorowi policyjnemu na egzekwowanie porządnego uprzątania śmieci przez przedsiębiorcę wywożącego, oraz starannego zamiatania na mokro przez stróżów 54. Lata dziewięćdziesiąte są okresem, kiedy budowana od kilku lat kanalizacja zaczyna w coraz większym stopniu odmieniać oblicze miasta. Tereny skanalizowane miały rozwiązany problem odprowadzania wód deszczowych i roztopowych, ścieków gospodarczych i kloacznych. Jakkolwiek na sąsiednich ulicach — pozbawionych jeszcze kanałów — rynsztoki stanowiły niezastąpioną konieczność, to jaskrawy dystans między WC a prymitywnym ustępem podwórzowym był mocnym impulsem do poprawy stanu tych ostatnich. W 1894 r. zarządzono generalną przebudowę ustępów warszawskich, w związku z przeprowadzoną dwa lata wcześniej rewizją sanitarną 5S. Od l VII tegoż roku zarządzeniem Klej-gelsa zakazano wywózki nieczystości zwykłymi wozami, najczęściej okolicznych rolników. Oprócz ustępów, które urządzono systemem otwockim (na torfie) oraz na nawozie, pozostałe po odpowiedniej przebudowie miały być oczyszczane systemem Ber-gera 56. Od 1896 r. oczyszczanie ulic i placów miejskich przejął magistrat (sposobem gospodarczym). Miejski tabor 62 wozów przedstawiał wiele do życzenia pod względem higieny, a jeszcze gorzej wyglądały drewniane odkryte i nieszczelne wozy drobnych przedsiębiorców wywożących śmiecie z prywatnych posesji57. 53 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1892, nr 12, s. l, nr 62, s. l, 1894, nr 3, s. 2; „Ziarno" 1891, nr 52, s. 1. 54 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1892, nr 114, s. l, 1894, nr 49, s. l, 1895, nr 205, s. 1; „Zdrowie" 1892, nr 86, s. 452. 55 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1894, nr 113; „Gazeta Handlowa" 1891, nr 287, s. 2. 56 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1894, nr 96, s. 1. 57 Obzor goroda Warszawy, 1902, s. 24; Zbiory Przyborowskiego, t. XV, s. 103; „Zdrowie" 1891, nr 63, s. 362, 1899, nr 7, s. 286. 197 Tak więc po przejściowej poprawie w latach osiemdziesiątych, następne dziesięciolecie przyniosło pewien regres. Dopiero u progu XX w. na łamach „Zdrowia", organu Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego, pojawił się po raz pierwszy projekt palenia śmieci zamiast wysypywania na miejskie lub okoliczne grunty, a także przechowywania w hermetycznych żelaznych, niedużych pojemnikach i wywożenia w przystosowanych do tego specjalnych szczególnych wozach. Trzeba dodać, że przedstawi ono jednocześnie całościowy program unowocześnienia tej dziedziny gospodarki komunalnej: poza wspomnianymi postulatami upominano się o zmechanizowany sprzęt do polewania i zamiatania ulic, jaki wówczas był w użyciu w innych miastach zachodnioeuropejskich, a także o wprowadzenie zamiatania i wywożenia śmieci w godzinach nocnych 58. W. Dobrzyński na łamach „Zdrowia" w artykule pt. Co robimy, a co robić należy z odpadkami domowymi? stwierdza, że mimo uprzednich zarządzeń o miejscach wywózki śmieci, w dalszym ciągu na dalekich peryferiach lub tuż za rogatkami funkcjonują wysypiska śmieci. Projekt magistratu by przenieść takowe dalej na przedmieścia, nie wydaje się Dobrzyńskiemu odpowiedni, z uwagi na to, że przedmieścia zabudowują się szybko, a ponadto oddalenie od miasta bardzo podroży koszty wywózki. Powołana w tej sprawie specjalna komisja magistratu wyliczyła, że wywóz furmankami na odpowiednią odległość od miasta kosztowałby ok. l min rb. rocznie, a znacznie tańszy transport wodny nie jest godny zalecenia z przyczyn sanitarnych, więc najekono-miczniejsze i najzdrowsze byłoby spalanie w destruktorach, jak wykazały doświadczenia angielskie, a także Hamburga i Budapesztu 59. Następnie podniósł sprawę śmieci specjalista, chemik, „jedyny zaznajomiony praktycznie z kwestią", aczkolwiek z innych pozycji niż publicyści z Towarzystwa Higienicznego i „Zdrowia". Proponował on inne rozwiązanie: utylizację śmieci przez sortowanie. Polemizował z Dobrzyńskim, który twierdził, że utylizacja śmieci jest nieopłacalna, dowodząc na podstawie własnych doświadczeń (własne przedsiębiorstwo obsługujące 215 domów T 58 „Zdrowie" 1899, nr 8, s. 331 - 340. 88 Ibidem, 1900, nr 2, s. 51. \ Śmieciarka, rys. J. Rapacki w Warszawie), że roczna wartość śmieci ze wszystkich warszawskich domów po odpowiednim przesortowaniu wyniosłaby ok. 153 830 rb. jako surowce i 25 000 rb. jako nawóz. Sumę tę można by jeszcze powiększyć dwukrotnie odpowiednim przechowywaniem i organizacją pracy przedsiębiorstwa, eliminującą działalność śmieciarek. Autor artykułu ocenił jako marnotrawstwo niszczenie odpadków tej wartości, uważając przy tym, że przy zachowaniu odpowiednich przepisów sanitarnych zastrzeżenia higienistów okażą się bezpodstawne. Wymaga to odpowiednich inwestycji: ubrań ochronnych dla pracowników, a także urządzeń kąpielowych i dezynfekcyjnych oraz komór żelaznych do dezynfekcji odpadków przegrzaną parą na wypadek niebezpieczeństwa epidemii 60. 60 „Przegląd Techniczny" 1900, nr 51, s. 853, 856 - 857: 198 199 Problem usuwania śmieci stał się palący wobec dynamizacji tempa wzrostu liczby ludności i zabudowy przedmieść, kiedy nie tylko odczyty w Towarzystwie Higienicznym czy Stowarzyszeniu Techników i publikacje prasowe, ale przede wszystkim rosnące z lawinową szybkością masy odpadków postawiły władze miasta przed koniecznością podjęcia dużej inwestycji. Podobnie jak to było przed laty z kanalizacją i w tej sprawie uznano za wskazane zaznajomić się przedtem z osiągnięciami innych miast Zachodu. Magistrat wysłał w tym celu specjalną delegację, która miała zbadać sytuację i wybrać system dla Warszawy najodpowiedniejszy. Delegatami wybrani zostali dwaj warszawscy lekarze, znani społecznicy, działacze Towarzystwa Higienicznego, dr J. Polak i W. Tchórznicki. Można wnioskować, że władze miasta uznały stanowisko środowiska, które wcześniej już wyraziło pogląd, że problem usuwania śmieci winien być rozwiązany najkorzystniej pod względem sanitarnym, a nie ekonomicznym. Wyniki tej podróży naukowej zostały zreferowane przez dr. J. Polaka na posiedzeniu Wydziału Higieny Miast i Mieszkań Towarzystwa Higienicznego, a potem opublikowane w piśmie tegoż Towarzystwa 61. Zbadawszy sposoby usuwania śmieci w Budapeszcie, Zurychu, Paryżu i Monachium delegaci osądzili, że system spalania jest najbardziej godny zalecenia z uwagi na higienę, aczkolwiek lepsze efekty finansowe można uzyskać utylizacją, przynoszącą dochód kasie miejskiej, podobnie jak to się dzieje w Budapeszcie i Monachium. W dyskusji dr W. Tchórznicki jednak stanowczo opowiedział się przeciwko stawianiu zysków ekonomicznych nad potrzebami sanitarnymi. Jeden z przedsiębiorców wywożenia śmieci, Radziszewski, stwierdził, że Warszawa ma pewien substytut utylizacji, bowiem pierwszego sortowania dokonują śmieciarki i kościarki, wybierając wszystko, co wartościowe. Prócz tego okoliczni chłopi z wielu domów wywożą odpadki, a sortując je na swych podwórzach, stosują jako nawóz. Wreszcie egzystuje w mieście niemało potajemnych zakładów sortowniczych, gdzie warunki sanitarne urągają wszelkim wymogom higieny. Dyskutanci byli zgodni w końcowym wniosku, że należy stworzyć jedno l 6i „Zdrowie" 1901, nr l, s. 49; Zbiory Przyborowskiego, t. XVII, s. 258. centralne przedsiębiorstwo usuwające śmiecie z domów i ulic, co za odpowiednią opłatą zwalniałoby właścicieli od obowiązku wywózki, a jednocześnie wyeliminowałoby szkodliwą działalność grzebiących w śmietnikach nędzarzy. Wymaga to jako „kwestia centralna" poważnej inwestycji komunalnej 62. Niewątpliwie sprawa dojrzała do szybkiego i radykalnego rozwiązania, skoro magistrat podjął następny, dość kosztowny krok: sprowadzono angielskich specjalistów w dziedzinie spalania śmieci dla dalszego badania, który sposób byłby dla Warszawy najkorzystniejszy. W efekcie uznano spalanie za najodpowiedniejsze, głównie ze względu na to, że radykalne zlikwidowanie procederu uprawianego przez dwutysięczną rzeszę śmieciarzy byłoby niezmiernie trudne, utylizacja nie przyniosłaby więc spodziewanych korzyści. Natomiast duża zawartość substancji łatwo palnych umożliwi uzyskanie dobrych efektów ekonomicznych palenia śmieci 63. W 1902 r. został zatwierdzony projekt budowy zakładu spalania śmieci i wydatkowania na ten cel 100 tyś. rb. z budżetu miejskiego. Początkowo zakład zlokalizowano na Woli w okolicy kościoła Św. Stanisława, gdzie magistrat nabył obszerne place, z zamiarem przeniesienia tam taboru miejskiego z ul. Karowej. Lokalizacja ta wywołała sprzeciwy w związku z niewielką odległością od szpitala, więc w końcu zakład zrealizowano na Powązkach 64. Problem finansowania modernizacji oczyszczania miasta jest niełatwy do głębszej analizy z powodu braków źródłowych. Poza sporadycznymi informacjami typu prasowego jest do dyspozycji tylko budżet miejski. Ten jednakże dostarcza bardzo ogólnych danych: pozycja „oczyszczanie miasta" zawiera globalne sumy wydatków budżetowych, bez wyróżnienia inwestycyjnych. Jednak nawet tak powierzchowna analiza gospodarki finansowej miasta na tym odcinku może być podstawą do ustalenia rozmiarów działalności inwestycyjnej magistratu (tabela 22). W ciągu 20 lat systematycznie rośnie budżet miejski, podwajając się w ciągu pierwszego dziesięciolecia. Liczba ludności także 82 „Zdrowie" 1901, nr 2, s. 160. 53 „Kurier Warszawski" 1901, nr 196a, s. 2; „Zdrowie" 1901, nr 2,, s. 160. 64 „Kurier Warszawski" 1903, nr 172, s. 3; „Wiek" 1902, nr 331, s. 4; Zbiory Przyborowskiego, t. XVII, s. 258; t. XVIII, s. 64. 200 201 Tabela 22 Koszty oczyszczania miasta w budżecie miejskim, w latach 1883 - 1903a Udział wy- Rok Suma budżetowa (w rb.) Wydatki na oczyszczanie (w rb.) Przyrost wydatków (w %) datków na oczyszczenie w budżecie Liczba domów Liczba ludności (w %) 1883 2 541 423 45827 100 1,9 4285 391 491 1885 3 309 079 62476 136 1,8 4533 406 965 1887 2 613 966 64834 141 2,5 4731 439 174 1889 3 579 402 68115 149 1,9 5029 445 770 1891 3 868 548 69481 152 1,9 5277 465272 1893 4716701 72146 157 1,5 5449 501 021 1895 5 387 730 76549 167 1,4 5448 535 968 1897 6 595 873 79 100 172 1,2 5647 601 408 1899 6 836 530 132 345 288 1,9 5746 645 848 1901 8186588 122556 266 1,5 5845 711 988 1903 8 004 520 121 247 264 1,5 5944 756 426 a Dane budżetowe w porównaniu z broszurą W. Babińskiego (Obraz porównawczy budżetów Warszawy za lata 1890 -1913, Warszawa 1913) wykazują istotne rozbieżności w wysokości sum preliminowanych na oczyszczanie miasta (podobnie z innymi działami). Babiński podaje sumy o kilkaset lub kilka tyś. rb. wyższe. Niejasne metodologicznie kryteria podziału i lączenia pozycji budżetowych Babińskiego uniemożliwiają sprowadzenie do wspólnego mianownika liczb obu informatorów, w związku z czym cytowane dane są zaczerpnięte z Finansów) goroda..., jako wydawnictwa oficjalnego, gdzie układ jest zgodny z przyjętym na ówczesnym statystycznym forum międzynarodowym. Źródło: Finansy goroda Warszawy..., t. l, s. 13-13, t. VII, s. 24-25; H. Jan-czewski, Warszawa..., s. 175. wzrasta niemal dwukrotnie, co roku przybywa miastu kilkadziesiąt nowych domów, natomiast wydatki miejskie na oczyszczanie wzrastają w stosunku do 1883 r. średnio o 59%, a udział tychże w budżecie waha się (pominąwszy ekstrema) w granicach 1,2 do 2,5%>. Należy jednak podkreślić, że w ciągu ostatnich trzech lat odsetek ten jest mniejszy niż w pierwszych latach, mimo że na przełomie wieku podjęto inwestycję w tej dziedzinie. W kosztach oczyszczania odbija się ten fakt we wzroście wydatków od 1899 r., kiedy powołano komisję magistracką dla zbadania problemu, natomiast realizacja projektu budowy zakładu spalania śmieci przypada na lata późniejsze. W 1903 r. nabył zarząd miejski grunty 202 pod planowaną budowę, co znajduje swe odzwierciedlenie w wydatkach miejskich, w innej rubryce — kosztach nabycia placów — znajduje się suma 135 564 rb. Wprawdzie nie wiadomo, czy wszystko to wydano na zakup placów pod budowę zakładu spalania śmieci, jednak niewątpliwie w sumie tej mieszczą się fundusze inwestycyjne na modernizację systemu oczyszczania miasta 65. Spadek wydatków na oczyszczanie tłumaczy się przede wszystkim budową kanalizacji, a w następstwie — nowoczesnych nawierzchni. Jak wyżej wspomniano, największym problemem dla władz miasta było uprzątanie ulic zimą, aby zapewnić właściwe funkcjonowanie komunikacji. Właśnie odśnieżanie chodników, przejezdność ulic (przy zachowaniu sanny) i usuwanie pryzm błota i śniegu, a także lodu wyrąbywanego z rynsztoków (niezbędne dla odprowadzania ścieków na terenach nieskanalizo-wanych) było operacją najkosztowniejszą, z powodu większego taboru, i trudniejszą, bo wymagającą dużej operatywności w krótkim czasie gwałtownych opadów i roztopów. Zależnie od warunków atmosferycznych i możliwości przedsiębiorcy, magistrat bywał zmuszony do łożenia większych sum na wynajęcie dodatkowych wozów dla wywózki. Było to przyczyną wahań wysokości preliminarzy budżetowych. Skanalizowanie miasta w znacznym stopniu rozwiązało te trudności. Kanały rugowały rynsztoki, a zatem i sterty zamarzniętych ścieków, pozwalały na szybkie likwidowanie nadmiaru śniegu, a wreszcie odprowadzały wody opadowe i roztopowe. W sumie więc, mimo wzrostu zabudowy i ludności, intensyfikacji ruchu kołowego i pieszego, inwestycja kanalizacyjna pozwoliła na znaczne obniżenie kosztów sezonowego oczyszczania miasta. Tabela 22 wprawdzie wykazuje niewielki spadek względny, bowiem różnice dotyczą dziesiątych części odsetek, jednakże istotną rolę odgrywają koszty wywózki śmieci, które w tym samym czasie rosły wprost proporcjonalnie do liczby domów i mieszkańców. Kanalizacja nie rozwiązywała przecież problemu wywozu śmieci. Dlatego konieczność usuwania rosnącej ilości odpadków pochłaniała oszczędności z tytułu korzystania z kanalizacji. 65 Finansy goroda Warszawy..., s. 24 - 25, tab. VII, s. 12 - 13, tab. I. 203 Koszty oczyszczania w budżecie miejskim odzwierciedlają nieinwestycyjny charakter modernizacji tej dziedziny. Osobnym zagadnieniem był koszt usuwania odpadków i wody z opadów atmosferycznych z podwórzy posesji. O ile utrzymanie czystości i przejezdności ulic i placów miejskich finansowane było przez magistrat z budżetu miejskiego, czyli pośrednio przez płatników podatku od nieruchomości, o tyle porządek na podwórzach i wywózka śmieci z kamienic obciążała bezpośrednio kieszenie właścicieli. Różnica sposobu finansowania decydowała o poziomie zaspokojenia potrzeb w tej dziedzinie. Pośrednictwo władz miasta w wydatkowaniu funduszy zabezpieczało interes społeczny, przyczyniało się do przestrzegania zasad higieny. Koszt usuwania odpadków z posesji każdy właściciel starał się kalkulować jak najniżej, co trudno było pogodzić z dbałością o stan sanitarny, choć ciężar ten przerzucał na lokatorów za po- Stróż, rys. M. Andriolli 204 Tabela 23 Koszty usuwania śmieci z posesji ok. 1882 r. Liczba miesz- Średnia Ilość i % do- Roczna Roczny Roczny koszt kańców przy- mieszkań mów tej wiel- ilość koszt wywózki ze padających na przypa- kości śmieci z wywózki wszystkich do- dom (dane spi- dająca domu (w z 1 domu mów warszaw- sowe z 1882 r.) na dom liczba °/ /o tonach) (w rb.) skich (w rb.) 1- 10 5 285 5 0,9 1.1 310 11- 20 15 370 6,5 2,8 3,3 1220 21- 50 35 1144 22 6,5 7,6 8700 51 - 100 75 1760 31 13,9 16,4 26300 101- 150 125 1010 18 23 27,4 27600 151 - 200 175 513 9 32,4 38,4 16600 201 - 300 250 287 5,2 46,3 54,8 15600 301 - 400 350 68 1,2 65 76,7 5200 401 - 500 450 57 1 83,4 98,5 5600 ponad 500 500 17 0,3 92,5 108,5 1 850 97078 108 980 Źródlo: Rezultaty spisu jednodniowego.,., cz. 2: Statystyka zabudowań...; ilość śmieci i koszt usuwania obliczono na podstawie „Zdrowia" 1903, z. 8, s. 955; J. Polak, Śmiecie warszawskie, „Kurier Warszawski" 1901, nr 196, s. 2. mocą komornego. W skali miasta płacono przedsiębiorcom wywożącym śmiecie ok. 150 tyś. rb. rocznie66. W latach wcześniejszych wypadało nieco mniej, zważywszy liczbę mieszkańców i wzrost cen, a także mniejsze odległości wywózki. Licząc przeciętnie po 0,5 kg śmieci dziennie na mieszkańca miasta (i tyleż ulicznych) ok. 1900 r. wywożono z Warszawy przeciętnie rocznie 124 tyś. ton odpadków, co kosztowało średnio 26 rb. rocznie od kamienicy 67. Jednak średnie statystyczne w warunkach kontrastów kapitalistycznego miasta mogą być traktowane jako bardzo ogólne wskaźniki. Dla odtworzenia faktycznej sytuacji warto przedstawić bliższe dane na podstawie spisu jednodniowego 1882 r. Tabela 23 wskazuje, że bardzo różniły się koszty oczyszczania domów .zależnie od gęstości zaludnienia kamienicy. Przeciętny 66 „Kurier Warszawski" 1901, nr 196, s. 2. 37 „Zdrowie" 1903, nr 8, s. 955. 205 niewielki koszt roczny (26 rb.) pokrywał się z rzeczywistymi kosztami ponoszonymi przez właścicieli domów o 100-150 mieszkańcach. Domów tych było ok. 18%. Znakomita większość warszawskich domów (80%) płaciła średnio 22,4 rb. rocznie. Jednak znaczne kontrasty pomiędzy domami małymi a największymi są w pewnym stopniu odzwierciedleniem kontrastów społecznych. Do połowy lat dziewięćdziesiątych domy o największej liczbie mieszkańców miały zwykle przewagę mieszkań jednoizbowych, zamieszkane były przez biedotę, która płaciła komorne nieduże, ale w stosunku do zajmowanej powierzchni wyśrubowane, przeciętna cena wynajmu sążnia2 powierzchni (4,55 m2) mieszkania większego na piętrach „lepszych" — I, II, III — wynosiła ok, 18 rb., natomiast cena sążnia2 powierzchni mieszkań najgorszych, w suterenach i na poddaszach, przeważnie jednoizbowych, sięgała 22 - 32 rb. rocznie 68. Choć trzeba dodać, że wyższe komorne w mieszkaniach na I piętrze płacono głównie za walor położenia, mniejszą wagę przykładając do standardu wyposażenia technicznego. Jeszcze bardziej deformują obraz uzyskany na podstawie przeciętnej ceny za jednostkę powierzchni mieszkalnej różnice ekologiczne dzielnic. W okolicach Ogrodu i pl. Saskiego, pl. Teatralnego, Al. Ujazdowskich, Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia płacono średnio roczne komorne za l izbę od 77 do 104 rb., a w okolicach Rogatek Jerozolimskich, na Woli, Nowej Pradze i Szmulowiźnie 37 - 42 rb.69 Należy więc traktować tę wskazówkę raczej orientacyjnie, zwłaszcza, że nie wiadomo jaką część czynszu stanowiły koszty wywózki śmieci, choć prawdopodobnie niewielką. Jeśli zatem koszty usuwania śmieci z posesji wielkich trzydziestokrotnie przewyższały ceny w posesjach małych, można sądzić, że ludność uboga w większym stopniu partycypowała w kosztach oczyszczania domów i ulic miasta. Trzeba jednocześnie zwrócić uwagę na fakt, że miejskie środki budżetowe przeznaczone na ten cel były niemal dwukrotnie niższe niż wydawane przez posesjonatów indywidualnie, jak wskazuje przykład lat 1882 - 1883, kiedy wydatki miejskie z budżetu wyniosły blisko 46 tyś. rb., a koszty oczyszczania posesji prywatnych oszacowano na ok. 109 tyś. rb. 68 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 133. 69 Ibidem, s. 145 - 146. 206 Podjęta w początku XX w. inwestycja — zakład spalania śmieci — była mocno spóźniona w stosunku do obiektywnych potrzeb, a jej rozmiary nie gwarantowały zaspokojenia tychże w najbliższej przyszłości. Według obliczeń ówczesnych higienistów zakład odpowiedni dla potrzeb miasta kosztowałby 2 272 000 rb., zaś planowany (koszt 100 tyś. rb.) tylko częściowo mógł rozwiązać problem 70. Warszawa niewiele wydawała na wywóz śmieci z podwórzy domów, a jeszcze mniej na oczyszczanie ulic. Jednak bardziej precyzyjny pogląd na tę kwestię można wyrobić sobie porównując analogiczne wydatki w innych miastach europejskich. W. Babiński, opisując sytuację panującą w miastach rosyjskich, nie wyszczególnia wydatków na oczyszczanie miasta, sumując w jednej rubryce nazwanej „zewnętrzny wygląd miasta" — koszt oświetlenia, utrzymania zieleni miejskiej i bruków. Można jednak przyjąć, że jeśli ogółem wydatki na ten cel były wyższe, to prawdopodobnie i na oczyszczanie również. W 1901 r. np. Petersburg przeznaczał na „wygląd zewnętrzny miasta" sumę 3 571 900 rb. (21,3% budżetu), Moskwa 1795200 rb. (11,9% budżetu), Odessa 298 500 rb. (4,8% budżetu). Wynika stąd, że tylko stolica cesarstwa, siedziba władz najwyższych, wydawała blisko dwukrotnie więcej niż gubernialne miasto w Przywiślańskim Kraju, natomiast drugie pod względem wielkości i znaczenia miasto cesarstwa — nawet mniej, a Odessa — ok. trzy razy mniej niż Warszawa. Nie odwierciedla to jednak proporcji między kosztami oczyszczania a innymi, zwłaszcza że główne pozycje składowe owych sum, to koszty nawierzchni ulic i oświetlenia. Warszawskie oświetlenie było drogie (wyzysk przedsiębiorcy), a modernizacja bruków pochłaniała niemal trzy razy tyle, co oczyszczanie71. Bliższe informacje o kosztach oczyszczania w miastach zachodnioeuropejskich przedstawione zostały w tabeli 24. W tej dziedzinie gospodarki komunalnej Warszawa stała daleko w tyle nie tylko za wielkimi stolicami Europy, co można by uznać za rzecz w jakimś stopniu naturalną, ale i za mniejszym Wrocławiem i znacznie mniejszym Dreznem, czy zbliżonym wiel- 70 „Kurier Warszawski" 1903, nr 172, s. 3. 71 B. Babiński, Obraz porównawczy budżetów Warszawy za r. 1890 --1913, Warszawa 1913, s. 13, 52-54. 207 Tabela 24 Koszty oczyszczania miast w latach 1894 - 1895 Wyszczególnienie Paryż Londyn Berlin Hamburg Wrocław Drezno Warszawa Liczba lud- ności (w tyś.) 2300 4401 1493 573 323 - 515 Koszt w walucie własnej 1900 6619 3325 300 388 235 - (w tyś.) franki f. szt. marki marki marki marki Koszt (w tyś. rb.) 731,5 635,6 1 554,4 140,2 181,4 190,9 76,5 Źródło: „Zdrowie" 1899, nr 7, s. 278, 1903, nr 8, s. 955, 1889, nr 44, s. 83; Flnanły goroda Warszawy..., t. VII, s. 24 - 25. kością Hamburgiem. Świadczy to dobitnie o zasadniczej różnicy kulturalnej, nawet uwzględniwszy odmienności warunków eko-nomiczno-politycznych. O zaniedbaniach świadczy fakt, że ówcześnie zrealizowana inwestycja wodociągowo-kanalizacyjna odpowiadała wszelkim standardom europejskim, tak pod względem projektu, wykonania, jak i kosztów. Potwierdza to także informacja o reorganizacji systemu oczyszczania miasta w Paryżu wraz z budową zakładów spalania śmieci, na co przeznaczono 3 850 000 rb. (10 min franków). Rozwiązywało to problem dla całego miasta, a zachowując wszelkie proporcje, warszawskie 100 tyś. rb. wygląda w tym zestawieniu nader skromnie 72. Tanie kąpiele Nagląca potrzeba rozbudowy bazy kąpielowej i podnoszona od kilku lat przez grono higienistów, popierana przez prasę, została w pewnym stopniu zaspokojona nową inwestycją, nie miejską wprawdzie, ale społeczną: budową Zakładu Tanich Kąpieli Ludowych „Janina" w 1898 r. 72 „Zdrowie" 1902, nr 8, s. 669. 208 Za początkową datę podjęcia inwestycji wypada przyjąć r. 1894, kiedy powstał Wydział Kąpieli Ludowych przy Warszawskim Towarzystwie Dobroczynności. Nowo powstałemu Wydziałowi przewodniczyli lekarze, działacze późniejszego Towarzystwa Higienicznego: L. Natanson i J. Baranowski. Zapoczątkowany anonimowym datkiem 10 tyś. rb. fundusz na budowę zakładu tanich kąpieli, w roku następnym podwoił się dzięki ofiarności Stanisława Rotwanda. Dysponując sumą 20 tyś. rb., aczkolwiek nie wystarczającą jeszcze na rozpoczęcie budowy, Wydział Kąpieli Ludowych pertraktował w sprawie uzyskania placu. W gromadzeniu funduszu pomogła — przez popularyzację inwestycji — Wystawa Higieniczna. Wpłynęło dalsze 10,6 tyś. rb. (od Obywatelskiego Komitetu Przeciwcholerycznego i osób prywatnych). Nie był to bogaty zasób finansowy, zrezygnowano więc czasowo z projektu dużej łaźni, decydując się na początek na szybkie postawienie niedużego zakładu. Dnia 12 II 1898 r. otwarto Zakład Tanich Kąpieli Ludowych „Janina" przy ul. Dzikiej (przy pl. Broni). Mieścił się w nim oddział męski z ośmioma kabinami natryskowymi i żeński z trzema kabinami, pokój z wanną, poczekalnia, WC, skład ręczników czystych i brudnych oraz wspólna dla obu oddziałów kasa, pokój dozorcy, pomieszczenie ogrzewcze, skład węgla i weranda, później oszklona i zamieniona na drugą poczekalnię. Pomieszczenia kąpielowe miały podłogę z terakoty, reszta pomieszczeń — betonową. Wodę grzano w kotle do 50°C, do natrysków i wanny docierała o temperaturze 28 - 30°C. Obsługę stanowił jeden kąpielowy. Zakład był otwarty codziennie po południu, w dni świąteczne rano, a w piątki i soboty cały dzień, co świadczyłoby o „świątecznym" niejako charakterze kąpieli. Koszt tej inwestycji nie był wielki, wyniósł 9 tyś. rb. Tak nieduży zakład był wprawdzie przysłowiową kroplą w morzu potrzeb, ale projektodawcom udało się zrealizować podstawowy cel: mały koszt budowy pozwalał na dofinansowanie eksploatacji, czyli w efekcie dawał miastu rzeczywiście tanią łaźnię dostępną nawet najbiedniejszym. Bowiem jeśli dotychczasowe tanie kąpiele kosztowały 20 - 25 kop., a najtańsza łaźnia parowa 5 kop., to „Janina" oferowała usługi za 3 kop.73 73 Ibidem, 1890, nr 61, s. 293; 1898, nr 150, s. 144 - 146; B. Prus, Kroniki, t. XV, s. 573; „Prawda" 1898, nr 9. s. 102. Parterowy drewniany budynek, 14 — Początki infrastruktury... 209 Udział czynnika municypalnego w finansowaniu przedsięwzięcia ograniczył się do udzielenia ulg w opłatach za wodę wodociągową. Postęp polegał jednak głównie na zapoczątkowaniu nowej formy działalności zakładu łaziebnego — budowanego i utrzymywanego dzięki fundacji społecznej, służącego głównie celom sanitarnym, nie zyskowności, dzięki czemu faktycznie zaspokajał potrzeby najbiedniejszych mieszkańców miasta. W trzy lata później odnotowano otwarcie następnego zakładu tego typu. Nowa placówka, zlokalizowana przy ul. Petersburskiej na Pradze na gruntach ofiarowanych bezpłatnie przez Towarzystwo Przytułków Noclegowych, została zbudowana wg projektu i pod kierownictwem inż. Twarowskiego. Budową kierował z ramienia fundatora komitet wyłoniony z Wydziału Kąpieli Ludowych Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności (Wortman, Brauman, A. Natanson, Ę. Sokal). Sfinansowana została z funduszy KL WTD oraz zasiłku od magistratu i pożyczki bezprocentowej z kasy miejskiej. Inwestycja pochłonęła 49 020 rb. Władze miejskie wyasygnowały bezzwrotnie 9,5 tyś. rb., czyli tyle, ile kosztowała ,,Janina", oraz 12 tyś. rb. pożyczki74. Był to całkiem nowy casus w działalności magistratu, dodajmy, że nie całkiem zgodny z obowiązującymi przepisami. Ów przejaw zainteresowania komunalnymi potrzebami miasta nie wchodzącymi w zakres jego kompetencji ma znaczenie poważniejsze. Świadczy bowiem o zmianie stosunku do gospodarki miejskiej. Można tu dopatrzyć się bardziej generalnego spojrzenia, wyjścia poza ustalone przepisami opłotki. Oznaczało to także ewolucję tradycyjnego pojęcia, co winno należeć do gospodarzy miasta, a co do inicjatywy mieszkańców. Postęp był niewątpliwy w porównaniu do udziału w budowie „Janiny". Praski Zakład Kąpielowy im. Tytusa Chałubińskiego w piętrowym murowanym budynku był nie tylko obszerniejszy i obliczony na większą liczbę klientów, ale i znacznie lepiej wyposażony: prócz 17 natrysków dla mężczyzn i tyluż dla kobiet, znajdowały się tam dwie wanny i dwie łaźnie parowe oraz mechaniczna zbudowany wg projektu inż. Cichockiego, pod kierownictwem budowniczego Goldberga, wyposażony został w konieczne urządzenia mechaniczne (projektu inż. E. Sokala). 74 „Zdrowie" 1900, nr 182, s. 508, 1902, nr 6, s. 456. 210 pralnia i suszarnia, nie licząc kilku pomieszczeń służbowych i gospodarczych75. Były one zarządzane bezinteresownie przez Monasterskiego, prowadzącego kuchnię Domu Noclegowego Towarzystwa Przytułków Noclegowych, sąsiadującego z zakładem kąpielowym, co obniżało koszty eksploatacji. Miało to znaczenie z uwagi na rozmiary deficytu. Do każdej kąpieli Wydział Kąpieli Ludowych dopłacał połowę (średnio ok. 4 kop.) 76. Już w 1901 r., pierwszym roku eksploatacji, kąpiele praskie wydawały blisko dwa razy więcej kąpieli, niż stary zakład przy Dzikiej („Janina" dawała 1341, a praski — 2588 w grudniu). W sumie w 1901 r. deficyt obu łaźni sięgnął 2121 rb. (dochód — 2495, wydatki — 4616 rb.). Jednakże ofiarność społeczna i dotacje municypalne pozwoliły Wydziałowi Kąpieli Ludowych zgromadzić majątek 44 996 rb., w związku z czym można było dofinansowywać zbudowane zakłady i ppmyśleć o projekcie następnego77. Przyspieszony u schyłku wieku rozwój filantropijnych łaźni ludowych finansowanych przez warszawską burżuazję można odczytać jako pewien sygnał przemian świadomości. Uwzględniwszy nawet fakt reklamowego w dużym stopniu charakteru dotacji wielkich nazwisk finansjery i burżuazji przemysłowej, można twierdzić, że przeznaczenie pieniędzy na taki cel świadczy o dostrzeganiu potrzeby kąpieli ludu. Dotychczas w świadomości warstw wyższych korzystanie z kąpieli było bardziej luksusem zastrzeżonym dla patryc j uszy niż koniecznością higieniczną pleb-su. Taki wniosek sugeruje okoliczność istnienia dużej liczby drogich, luksusowych zakładów kąpielowych (łaźnie prywatne, hotelowe, łazienki w eleganckich apartamentach), a niezmiernie skromnej najtańszych, szeroko dostępnych łaźni. Niewielkie zainteresowanie prasy lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych sprawami łaźni, kąpieli dla niezamożnych potwierdza pogląd o niedostrzeganiu problemu. Wybudowanie „Janiny" z czasem zmienia tę sytuację. 75 Zbiory Przyborowskiego, t. XIV, s. 155, 284. 78 „Zdrowie" 1901, nr 5, s. 405. 77 Ibidem, nr 5, s. 405, 1902, nr 6, s. 460; Zbiory Przyborowskiego, t. XVII, s. 123. Następny zakład kąpieli ludowych zlokalizowano na Po-wiślu, przy ul. Czerniakowskiej, w dzielnicy robotniczej. 211 Deficyt tego typu zakładów musiał być wkalkulowany w koszt. Doświadczenia zachodnie w tej dziedzinie potwierdzały warszawskie. Skala poczynań berlińskich była oczywiście inna, ale i tam kąpiele ludowe były tanie, a więc dostępne najbiedniejszym, dla których były przeznaczone, musiały być więc dofinansowane, ale nie ze społecznych środków, lecz miejskich. W Berlinie do pięciu łaźni ludowych obsługujących po 3 tyś. osób dziennie miasto dokładało 45 tyś. marek (18 200 rb.)78. Niewielki Poznań, liczący 72 tyś. mieszkańców, trzy lata wcześniej niż Warszawa wybudował miejskim sumptem łaźnię ludową nieco większą niż „Janina", wydając na to tyle samo, co fundatorzy warszawskiej. W 1898 r. powstały tam jeszcze dwie małe łaźnie przy szkołach ludowych po 7 tyś. marek każda (3220 rb.)79. Poza wymienionymi tanimi łaźniami Warszawy, u schyłku wieku oddano do użytku nieduża, łazienkę przy ul. Młynarskiej, w gmachu tanich mieszkań. Mieszkańcy domu obsługiwani byli bezpłatnie, a inni nie drożej niż w „Janinie" 80. Podjęcie budowy tanich łaźni ludowych stanowiło postęp jakościowy. Zaszły pewne zmiany na lepsze w zakresie ilości i poprawy standardu dawnej bazy, które można odnotować, jako element przystosowania do nowych warunków wielkiego miasta. Liczba publicznych zakładów kąpielowych wzrosła z 22 (nie licząc 13 mykw) w 1892 r. — do 33 w 1900 r. W łaźniach tych, obok najbardziej rozpowszechnionych miedzianych i pobielanych, pojawiają się nowoczesne wanny kaflowe, porcelanowe, terakotowe i marmurowe. Oprócz zakładów kąpielowych warszawiacy mieli do dyspozycji niemałą liczbę łazienek w mieszkaniach. Od 1894 r. wszystkie nowo budowane domy miały łazienki z wannami, a i w starych, kanalizowanych sukcesywnie, systematycznie ich przybywało. B. Bartkiewicz szacuje liczbę wanien prywatnych na przełomie wieku na ok. 14 tyś.81 Oczywiście, poprawa stanu na tym polu odczuwana była tylko przez zamożnych mieszkańców; proletariat i ubogie drobnomieszczaństwo nie mieszkało w trzy- 78 „Zdrowie" 1902, nr 4, s. 426. 79 22500 marek = 9100 rb. „Zdrowie" 1898, nr 158, s. 574. 80 Zbiory Przyborowskiego, t. XIV, s. 285. 81 „Zdrowie" 1892, nr 86, s. 456; B. Bartkiewicz, Statystyka kąpieli publicznych w Warszawie, „Zdrowie" 1900, nr 175, s. 130, 134, 457. 212 pokojowych i większych mieszkaniach, a takie jedynie były wyposażone w te luksusowe na owe czasy urządzenia. O liczebności i proweniencji klienteli decyduje w dużym stopniu lokalizacja łaźni w mieście. Większość zakładów, podobnie jak w okresie poprzednim, mieściła się w Śródmieściu i nad Wisłą. W miarę rozbudowy miasta nieliczne łaźnie zaczynają powstawać dalej od centrum, jednak jeszcze nie na peryferiach; najdalej usytuowane znajdowały się przy ulicach: Książęcej 4, Kruczej 46, Grzybowskiej 42, Elektoralnej 21, Czerniakowskiej 70 i Przejazd, nie licząc peryferyjnej „Janiny". Na Pradze egzystował tylko jeden zakład oferujący 6 wanien82. Od 1901 r. jako drugi funkcjonował Praski Zakład Kąpielowy im. T. Chałubińskiego. Wciąż więc łaźnie prywatne (świadczy o tym ich lokalizacja) miały służyć lepiej sytuowanym mieszkańcom miasta. Liczba zakładów wzrosła, więc można przyjąć, że ilościowo rozszerzył się krąg użytkowników, społecznie zaś raczej zawęził (pomijając specyfikę Kąpieli Ludowych) z powodu poważnej zwyżki cen. W porównaniu z okresem początkowym lat siedemdziesiątych, cena najtańszej kąpieli podskoczyła dwukrotnie, z 5 kop. na 10. Usługi droższe również wzrosły w cenie, ale różnice były mniejsze. Zmiana cen uderzała przede wszystkim w najniżej uposażonych użytkowników łaźni prywatnych. Fakt ten podkreśla znaczenie społeczne nowego typu usług, jakimi były Kąpiele Ludowe. Trzeba jednocześnie dodać, że Łazienki Towarzystwa Akcyjnego, największy potentat kąpielowy oferujący najtańsze (dziesię-ciokopiejkowe) natryski, stanowił silną konkurencję dla innych firm w tej branży dzięki znacznej obniżce kosztów własnych, pobierając wodę bezpłatnie wprost z Wisły, naturalnie nie biorąc pod uwagę szkodliwości zdrowotnej tego procederu83. Ceny w warszawskich łaźniach rosły nie tylko dlatego, że drożał opał, zaś pomieszczenia i sprzęty szybko niszczały z powodu wilgoci, ale chyba w równej mierze ze względu na koszty wody z nowego wodociągu. Znacznie bowiem większy był wzrost wysokości opłat za usługi kąpielowe niż innych cen, zwłaszcza towarowych 84. Tak- 82 B. Bartkiewicz, op. cit., s. 135. 83 Ibidem, s. 134, 139. 84 S. Sigiel, op. cit. 213 że nie bez znaczenia była nierytmiczność sezonowa zapotrzebowania na kąpiele — największy popyt zimą, kiedy koszt ogrzewania był wyższy85. W tej sytuacji najkorzystniej dla stanu zdrowotności byłoby powstrzymać wzrost cen na kąpiele przez zastosowanie ulg w opłatach za wodę dla odbiorców hurtowych, jakimi były łaźnie prywatne. W owym czasie mogły to być jedynie postulaty środowisk lekarskich i higienistów, których szansę realizacji były bardzo nikłe, zważywszy ogromną listę potrzeb komunalnych siedmiusettysięcznej metropolii i jej skromne możliwości budżetowe. Zaniedbania władz miejskich w dziedzinie wyposażenia Warszawy w instytucje kąpielowe były w pewnym stopniu rekompensowane przez inicjatywy mieszkańców. Oprócz inwestycji społecznej („Janina") znaczny postęp stanowiły inwestycje prywatne, ale o charakterze socjalnym. Były to tzw. kąpiele fabryczne. Zakłady przemysłowe uzupełniały warszawską bazę łaziebniczą niebagatelną liczbą 68 natrysków (o 20 więcej niż w łaźniach publicznych całego miasta łącznie z „Janiną"), 15 wanien i l łaźnią parową. Urządzeniami tymi dysponowały obie Gazownie (na Ludnej i na Woli), fabryka Braci Pfeifer, Handtkego, Bormana i Szwedego, Kijewskiego i Scholtze, Szlen-kiera, Temlera i Szwedego, Krausego, przez pewien czas także fabryka lamp Serkowskiego. Były to przedsiębiorstwa duże, bo tylko takie mogły zafundować załogom te dość kosztowne urządzenia. Wzorowe i jedyne na takim poziomie łaźnie dla swych robotników miała fabryka Pfeiferów: w oddzielnym budynku (mieszczącym także jadalnię pracowniczą) znajdował się dziesięcioosobowy natrysk i 2 nasiadowe, łaźnia parowa, 4 kabiny z wannami (dla mężczyzn, kobiet, chorych i dla administracji, ta ostatnia z natryskiem). Łaźnia była przy tym znakomicie wyposażona, lepiej niż wiele zakładów w mieście, nie mówiąc już o Kąpielach Ludowych. Była tam rozbieralnia i WC, posadzka kaflowa, oświetlenie elektryczne, wentylator, woda ogrzewana parą, a w każdej kabinie termometr, szczotka do mycia, lustro. Łaźnia odznaczała się przy tym wzorową czystością: oddział dla chorych codziennie dezynfekowano. Kąpiele były otwarte w piątki i soboty od połud- B. Bartkiewicz, op. cit., s. 138. 214 nią do wieczora (godz. 13-15 dla kobiet, godz. 15-19 dla mężczyzn). Koszt tej inwestycji wyniósł 5000 rb. Gazownia przy ul. Ludnej miała łaźnię mniej komfortową, ale za to znacznie tańszą (2000 rb.). Było tu 19 natrysków w dwóch oddzielnych izbach, rozbieralnia, oświetlenie gazowe, wanna dla majstrów (korzystanie po godzinach pracy). U Handtkego przy ul. Twardej siedmiusetosobowa załoga miała do dyspozycji niewielką jak na jej potrzeby łaźnię (10 natrysków i l wanna, oświetlenie elektryczne) urządzoną kosztem 1200 rb., ale zakład dawał jeszcze bezpłatnie parę tysięcy biletów rocznie do Łazienek Towarzystwa Akcyjnego. Borman i Szwede zainstalowali małą, trzyizbową łazienkę (8 natrysków i l wanna) dla 900 robotników, a Kijewski i Scholtze 2 wanny w prymitywnym pomieszczeniu dla 100 pracowników. Krause — l wannę dla 30 robotników, i to tylko dla chorych, ale urządzoną komfortowo. Niewielką łaźnię robotniczą miała fabryka Szlenkiera zatrudniająca 300 ludzi — 3 natryski j tyleż wanien w ciepłym pomieszczeniu przy kotłowni. W fabryce Serkowskiego zlikwidowano po pewnym czasie fabryczne 2 wanny z uwagi na duże koszty, ale w zamian dawano robotnikom pieniądze na kąpiele w „Janinie" 86. Wszystkie razem zakłady: patronalne (przyfabryczne), społeczne (Kąpiele Ludowe) oraz firm prywatnych, uwzględniając nawet szybko rosnącą liczbę łazienek mieszkaniowych, nie zaspokajały całkowicie potrzeb mieszkańców. Inwestycje podjęte w tym zakresie miały bardzo szczupłe rozmiary i ich znaczenie można mierzyć raczej miarą nowatorskich, na ówczesne warunki, rozwiązań, nie zaś stopniem zaspokojenia potrzeb. Środki finansowe przeznaczane na ten cel były niewspółmiernie małe w porównaniu z innymi miastami. Stosunkowo duże fundusze wydały zakłady przemysłowe. Istotne znaczenie dla poprawy sytuacji miało uruchomienie Kąpieli im. Tytusa Chałubińskiego. Zakład wypełniał ogromną lukę w wyposażeniu w te urządzenia prawobrzeżnej części Warszawy. Ibidem, s. 131, 132-134. 215 Kwestia partycypacji w kosztach jest w przypadku rozmaitej własności przedsiębiorstw kąpielowych bardzo skomplikowana. Sektor społeczny był bardzo niewielki i miał charakter filantropijny — poza wspomnianą dotacją magistratu i 12,5 tyś. rb. z funduszu przeciwcholerycznego, fundusz budowy łaźni ludowych pochodził z dobrowolnych ofiar warszawskiej burżuazji. Także z ich kiesy zakładano łaźnie przyfabryczne, choć na ten fundusz składał się zysk z produkcji wypracowany przez załogi robotnicze. Reszta warszawskich zakładów kąpielowych sfinansowana była przez drobnych w większości kapitalistów, ale na odsetki, amortyzację kapitału włożonego i zysk przedsiębiorcy składały się opłaty od klientów — lepiej uposażonych robotników i drobnomieszczaństwa. Strukturę wydatków i dochodów łaźni prywatnych można odtworzyć jedynie dla największego zakładu, „Łazienek Akcyjnych", których właściciel — Towarzystwo Łaźni, Wanien i Pralni w Warszawie na Nowym Zjeździe publikował swe bilanse. Podstawą dochodów (tabela 25) były oczywiście wpływy z biletów, które systematycznie drożały. W wydatkach pozycję względnie stałą stanowią uposażenia pracownicze. Rosną wydatki Tabela 25 Dochody i wydatki Zakładu Łazienek Akcyjnych w latach 1880 -1896 (w rb.) Dochody Wydatki S Ś •o o ^7 -tJ 0 .Z kance- paliwo, Rok z biletów Donamer Ini i prą 'elczersk razem pensje pra-cow- laryjne ubezpiecze- sanitarne remonty oświetlenie i mio- inne razem Zysk <" 2- nie tełki siać 1880 61122 8588 69588 7719 938 341 9108 16025 7465 41595 20153 1889 62693 7967 70661 7584 1.004 321 14144 14638 7634 45327 20120 1891 61118 9676 70794 8124 _ 341 12817 16398 — 46480 20044 1892 63748 9752 73530 8020 _ 473 12552 18933 7740 48933 20060 1893 69078 8800 77878 7989 _ 421 13492 19208 9690 50800 22078 1894 73668 7986 81654 7978 _ 417 14829 18814 _ 51415 24683 1896 73169 7842 81011 7976 - 569 11124 20560 — 50058 25293 Żródio: Wiestnlk. finansów prom.yszlennosti l torgowli, otczot 1890, nr 10, s. 128, 1892, nr 10, s. 125, 1893, nr 10, S. 96, 1894, nr 13, S. 221, 1892, nr 13, S. 239, 1897, nr 13, s. 249. 216 na utrzymanie czystości, jednak nawet blisko dwukrotny przyrost nie zmienia faktu, że są one żenująco niskie w stosunku do innych pozycji (wydatki kancelaryjne w łaźni były w stosunku rocznym o 200 rb. wyższe niż sanitarne!). Zmienną, ale utrzymującą się w dość wąskich granicach 11-14 tyś. rb., pozycją bilansu były koszty remontów maszyn i pomieszczeń. Natomiast największe i stale rosnące były wydatki na opał, oświetlenie i miotełki łaziebne. Fluktuacje te nie wpływały na wysokość czystego dochodu, który wzrasta w tym czasie o 25%, choć podstawa dochodów zwiększa się o 16,7%. Oszczędzano na pensjach pracowników i ograniczano remonty, więc tak znaczne zyski osiągano ekstensyfikacją gospodarki. W sumie obrazuje to istotę pojmowania zadań prywatnych zakładów kąpielowych przez ich właścicieli. Miały służyć przede wszystkim pomnażaniu włożonego kapitału, jak każde inne usługowe przedsiębiorstwo kapitalistyczne. Udział wydatków na potrzeby sanitarne w ogólnej sumie rozchodów świadczy o tym, że cele higieniczne znajdowały się na dalekim planie 87. Inwestycje hotelarskie Elementem modernizacji bazy hotelowej omawianego okresu było wybudowanie największego z dotychczasowych, ekskluzywnego hotelu o najwyższym standardzie światowym. W 1898 r. ogłoszono konkurs na projekt, w kwietniu 1899 r. położono kamień węgielny, w tydzień później ukończono fundamenty, zaś pod koniec roku budynek stał pod dachem88. Inwestorem było Towarzystwo Akcyjne Budowy Hoteli założone przez rodzimych kapitalistów dysponujących kapitałem zakładowym 1,5 min rb. Autorem projektu i kierownikiem budowy został inż. Władysław Marconi (Karol Marconi wykonał malowidła sufitowe w salach dolnych — cukierni i kawiarni). Hotel stanął na miejscu pałacu Tarnowskich, wyburzonego przy przebudowie ul. Karowej, fron- 87 Na podstawie wyników rewizji sanitarnych zamieszczonych w „Warszawskiej Gazecie Policyjnej" 1892, nr 49, s. l, 1893, nr 35, s. 3, nr 39, s. 2, nr 47, s. 2, nr 55, s. 2, nr 56, s. 2, nr 63, s. 2, 1894, nr 73, s. 1. 88 Zbiory Przyborowskiego, t. XI, s. 70, 78, 182. 217 Hotel Angielski tem do Krakowskiego Przedmieścia, zatem w najelegantszej dzielnicy, w samym centrum. Całkowity koszt budowy wyniósł 2 min rb. 89 Ukończono ją w listopadzie 1901 r. W pięciopiętrowym budynku znajdowało się 210 numerów z centralnym ogrzewaniem (z własnej kotłowni), z ciepłą wodą w pokojowych umywalkach i łazienkach. Kuchnię pomieszczoną w suterenie połączono windą z salą restauracyjną. W piwnicach zlokalizowano spiżarnię, lodownię, pralnię mechaniczną z komorą dezynfekcyjną, oraz stację elektryczną. Gmach był więc wyposażony w oświetlenie elektryczne, 2 windy dla gości i 6 gospodarczych, w WC i łazienki po 2 na każdym piętrze (nie licząc pierwszego piętra — gdzie znajdowały się apartamenty). W sumie w gmachu mieściło się 80 wanien. Wodę pobierano z miejskiego wodociągu, a także z własnej studni artezyjskiej. Prócz tego nie zapomniano o znakomitej wentylacji, izolatkach dla chorych. Na ostatnim piętrze urządzono suszarnię i platformę do trzepania dywanów *> Ibidem, t. XII, s. 80, t. XI, s. 70, 182, t. IV, s. 153, t. XVI, s. 261; E. Szwankowski, Warszawa..., s. 251; tenże, Ulice i place Warszawy..., s. 96; „Zdrowie" 1901, nr 12, s. 950. Zarząd Towarzystwa: Ignacy Paderewski, Kazimierz Olszowski, Tadeusz Jentys (dyrektor zarządzający), Konstanty Komierowski, Władysław Rawicz, Stanisław Roszkowski. Schronisko dla bezdomnych (pomieszczenia hotelowe wyłożone były dywanami). Do najnowocześniejszych rozwiązań architektonicznych należał system wewnętrznych połączeń między pokojami, co pozwalało na tworzenie różnych apartamentów, zależnie od potrzeby. Całkiem „a la modernę" było zastosowanie podwójnych drzwi, między którymi umieszczono szafy (dziś jeszcze nie wszystkie hotele są tak zaprojektowane). Parter frontu mieścił prócz kawiarni i fryzjera pięć trzykondygnacjowych (z sutereną i antresolą) sklepów 90. Zrealizowanie tej inwestycji środkami kapitalistów warszawskich bez ingerencji władz miejskich oznaczało wprawdzie postęp w dziedzinie usług hotelarskich z uwagi na pokaźną liczbę miejsc o najwyższym standardzie, niemniej jednak korzyści z tego tytułu dotyczyły jedynie najwyżej na drabinie społecznej usytuowanych obywateli. Na drugim biegunie nowy wiek nie przyniósł zmian ani w ilości, ani w jakości. Jak poprzednio, 3 warszawskie przytułki noclegowe były finansowane przez filantropię burżuazyjną wspomaganą ofiarnością lekarzy i higienistów, oraz w znacznie mniej- 98 „Zdrowie" 1900, nr 182, s. 950; Zbiory Przyborowskiego, t. XII, s. 78-80. 218 219 szym stopniu przez policyjne władze miasta. Opłaty za nocleg były bardzo niskie (4 kop. od osoby), a oprócz tego udzielano noclegów bezpłatnych, wobec czego deficyt był niemały. Największy, murowany, nowy i najlepiej wyposażony dom noclegowy na Pradze, przy ul. Petersburskiej, w 1894 r. udzielił 136805 płatnych noclegów i 1629 darmowych. Przytułek na Rybakach — 79811 płatnych i 1301 bezpłatnych, a drewniany barak przy Czerniakowskiej udzielił czterokopiejkowej gościny 28 716 bezdomnym. Na utrzymanie tych zakładów składały się: koszty wyżywienia nocujących — 7195 rb., opał i światło — 1056 rb., wynajem lokalu na Rybakach — 300 rb., utrzymanie porządku — 1140 rb., utrzymanie służby i wydatki gospodarcze — 2703 br. Wydatki te wyniosły w 1894 r. 12 395 rb. Tymczasem dochody z opłat za noclegi dały w tymże roku 9817 rb. Deficyt w sumie 2578 rb. pokrywano z ofiarności społecznej. Listy ofiarodawców zamieszczała „Warszawska Gazeta Policyjna". W 1894 r. z tego źródła wpły- Lokator przytułku noclegowego, rys. W. Podkowiński 229 Sala w Hotelu Europejskim nęło przez Wydział Kontroli Służących Prywatnych 19000 rb. Od roku następnego zarząd zakładów objęło utworzone w tym celu Towarzystwo Przytułków Noclegowych, jednak źródła finansowania nie uległy zmianie 91. W warunkach stałej imigracji proletariackiej do miasta, którego przemysł rozrastał się dzięki napływającej z regionu warszawskiego sile roboczej, baza noclegowa na 750 miejsc nie mogła być wystarczająca. Większy i stały dochód zagwarantowany budżetem miejskim dałby jej właściwą podstawę rozwoju. Trzeba jednocześnie podkreślić, że duży udział wpływów z opłat za noclegi w finansowaniu zakładów stanowił o tym, że użytkownicy — rzeczywiście najbiedniejsi — w niemałej części partycypowali w kosztach utrzymania tych zakładów. 91 „Warszawska Gazeta Policyjna'1 s. l, nr 65, s. 1. 1895, nr 35, s. 3, nr 23, s. 2, nr 64, 221 Odnowa zieleni miejskiej Myśl powołania organu społecznego o charakterze doradczym przy magistracie, w celu właściwszego gospodarowania przy pomocy fachowców funduszami miejskimi przeznaczonymi na utrzymanie terenów zielonych, zrodziła się w 1885 r. w Towarzystwie Ogrodniczym. Niewątpliwie bodźcem do jej powstania było stwierdzenie zgubnych dla zdrowotności skutków procesu rugowania zieleni z miasta w warunkach intensywnej industrializacji. Inicjatywa ta wyszła bowiem od znanego działacza, higienisty dr. S. Markiewicza92. W 1887 r. na zebraniu Towarzystwa Ogrodniczego Markiewicz wygłosił referat na temat utworzenia wspomnianego organu społecznego przy magistracie, a w roku następnym Zarząd Towarzystwa przedstawił sprawę prezydentowi miasta. Starynkiewicz, gorliwy zwolennik uczestnictwa przedstawicielstw obywatelskich w realizacji inwestycji miejskich (choćby tylko z głosem doradczym) dołożył starań, by „wyjednać" zezwolenie na ukonstytuowanie się obywatelskiego komitetu opieki nad plantacjami miejskimi. Członków Komitetu wybrał Zarząd Towarzystwa Ogrodniczego, zatwierdził prezydent. Dnia l II1889 r. narodził się Komitet Plantacyjny, działający przez cały okres rządów carskich w Warszawie. Już w pierwszym roku istnienia Komitet odbył 28 posiedzeń, wyłonił dwie komisje: budżetową — opiniująca plan budżetu miejskiego dotyczącego plantacji, oraz drugą do opracowania planu regulacji warszawskich zasobów zieleni publicznej 93. Jako organ doradczy usytuowany został przy Wydziale Budowlanym magistratu z prawem inicjatywy nowych robót i renowacji w granicach budżetu rocznego (wysokość sum preliminowanych na zieleń ustalana poza Komitetem, ale przy jego konsultacji). Co roku magistrat w czerwcu informował Komitet, jakie sumy ostatecznie zostały na ten cel zatwierdzone, zaś w październiku Komitet miał złożyć plan robót. Poza tym Komitet był uprawniony do poświadczenia dostaw dla robót plantacyjnych, odbierania i poświadczania rachunków robót. Pośrednictwo między Wydziałem Budowlanym a Komitetem 62 H. Janczewski, op. cit., s. 479; „Zdrowie" 1890, nr 53, s. 51. M E. Jankowski, op. cit., s. 223; „Zdrowie" 1880, nr 53, s. 51; H. czewski, op. cit., s. 479. 222 należało do głównego ogrodnika miasta (ówcześnie F. Szaniora, sekretarza Komitetu jednocześnie). .Jeszcze w tym samym roku Komitet zaczai praktyczną działalność. Na początek wycięto 140 suchych drzew w Śródmieściu, a zadrzewiono ulice: Włodzimierską, Wołową i Wileńską, odrestaurowano skwery na Nowym Mieście, przy ul. Chłodnej, przed siedzibą magistratu (pl. Teatralny) oraz podjęto uchwałę o odnowieniu zaniedbanego Ogrodu Krasińskich. Komisja budżetowa wzięła udział w planowaniu wydatków budżetowych na utrzymanie zieleni miejskiej w następnym roku budżetowym (1889 r.). Jako własny organ prasowy wybrał Komitet jedyne wówczas pismo specjalistyczne, miesięcznik „Ogrodnik Polski". Tam też przede wszystkim informowano o pracach i zamierzeniach Komitetu, odpowiadano na krytyki prasy. Zapowiedziana modernizacja Ogrodu Krasińskich dopiero w 1893 r. ruszyła z miejsca. F. Szanior opracował projekt dość gruntownej przebudowy parku, obejmujący odnowienie drzewostanu, wytyczenie nowych krętych alei w kształcie całkiem odmiennym od dotychczasowego, nowe wspaniałe kwietniki i krzewy. Ukończenie przebudowy przewidywano dopiero za 8 lat z powodu niewielkich funduszy. Prócz przebudowy Ogrodu Krasińskich drugą dużą inwestycją miejską było założenie parku Ujazdowskiego. Ukończony 10 XII 1896 r. park o powierzchni 6 ha był dziełem głównego ogrodnika Warszawy, działacza Komitetu, F. Szaniora 94. Park był szczególnie atrakcyjny nie tylko dlatego, że usytuowany w rejonie tradycyjnych przejażdżek i spacerów „ludzi z towarzystwa" — w Al. Ujazdowskich, na dawnym placu zabaw ludowych, ale i ze względu na piękny sztuczny staw z wysepką, na której był klomb kwiatowy i fontanna. Jako pierwszy z warszawskich parków został wyposażony w hydranty do polewania roślinności. Urządzenia wodne projektowali inż. A. Gro-towski i W. H. Lindley95. W latach dziewięćdziesiątych (1896 r.) zazieleniono teren wystaw higienicznych przy ul. Koszykowej, urządzony jako park wystawowy, w kilka lat potem zabudowany 94 „Ogrodnik Polski" 1889, nr 10, s. 217, 1891, nr 11, s. 252, 1891, nr 12, s. 276, 1893, nr 18, s. 410; H. Janczewski, op. cit., s. 479; Zbiory Przybo-rowskiego, t. VI, s. 8-9, t. VIII, s. 23. 95 Zbiory Przyborowskiego, t. VI, s. 21 - 22, t. VIII, s. 23, t. XIX, s. 303. 223 gmachami Politechniki (1899 r.). W 1897 r. Komitet oraz Towarzystwo Ogrodnicze podjęło po raz pierwszy myśl założenia parku na łąkach Skaryszewskich. W następnym już roku prasa pisała o projekcie nowego parku ludowego, którego realizacja leżała w możliwościach finansowych miasta, z powodu taniości dobrych gruntów na Saskiej Kępie. Jednak zamierzenia te zostały zrealizowane dopiero w 1906 r.96 Prócz wymienionych wyżej dużych przedsięwzięć inspirowanych przez Komitet Plantacyjny, realizowanych przy jego czynnym udziale, najważniejszym jego zadaniem było systematyczne zadrzewianie ulic i placów, pielęgnacja całej zieleni miejskiej. Tabela 26 r Przyrost zieleni miejskiej w latach 1889 - 1902 Rok Odrestaurowane skwery i zieleńce Nowe skwery i zieleńce Zadrzewione ulice i place Nowe ulice zadrzewione Zasadzono r.owych drzew Powierzchnie terenów zielonych w sążniach kwadratowych ulice place na ulicach w parkach 1889 _ _ — — _ — _ 107 4C6 1890 — — 32 — — — 110 000 1891 1 1 28 4 — 771 — 110000 1892 6 - 47 — 1832 - 110000 1895 — 1 43 8 — 245 443a — 140 000 1896 4 1 43 9 10 46 678* — 140000 1897 — 7 52 12 14 7765 570 150000 1898 3 1 53 13 3 175 5423 150 000 1899 — 2 53 19 - 377 6003 145 818 1900 4 2 — — — 1575 — 148655 1901 — — — — — — — 171 445 1902 — 2 — — 8 — — 173710 1903 - - - - - - - a Razem z Krzewami. Źródło: Obzor goroda Warszawy, 1896, s. 8, 1897, s. 8-9, 1898, s. 8, 1899, s. 8, 9, 1900, s. 8-9, 1902, s. 16; „Zdrowie" 1891, nr 69, s. 221, 1892, nr 86, s. 4S3, 1893, nr 98, s. 433, 1896, nr 131, s. 388; „Ogrodnik Polski" 1899, nr 14, s. 303; Zbiory Przyboroiu-skiego, t. VII, s. 154, t. XIII, s. 100, t. XIX, s. 83. Studnia w Ogrodzie Saskim Przez kilkanaście lat działalności (tabela 26) odrestaurowano wszystkie dawne zieleńce i założono nowe, wysadzono drzewami kilkadziesiąt ulic i placów, niemal dziesięciokrotnie powiększając preliminarze budżetowe na ten cel. Trzeba jednak podkreślić, że obok niewątpliwych zasług Komitetu niemałą rolę w dziedzinie zazieleniania Warszawy odegrał ówczesny prezydent miasta, gen. N. W. Bibikow, nie bez przyczyny zwany przez współczesnych „skwiernyj gienierał" 97. Prócz działalności inwestycyjnej Komitet miał w programie oddziaływanie wychowawcze w zakresie ochrony roślinności. Do konkretnych przedsięwzięć w tym kierunku należało zainstalowanie koszy ochronnych na drzewa uliczne oraz inicjatywa ochrony drzew na placach budowy. Wydano walkę zwyczajowi organizowania masowych imprez rozrywkowych w ogrodach i parkach, jak np. tłumne ślizgawki z muzyką czy wielkie loterie. To ostat- 96 Obzor goroda Warszawy, 1896, s. 8, 1809, s. 9; „Ogrodnik Polski" 1897, nr 11, s. 252, 1898, nr 7, s. 157, nr 23, s. 539; H. Janczewski, op. cit., s. 479. F. Klein, C. Rudnicki, op. cit, s. 21. 224 15 — Początki infrastruktury... 225 -i' ?•' W Ogrodzie Frascati, rys. S. Masłowski nie zadanie na j opornie j realizowano 98. Do zasług Komitetu zaliczyć należy ratowanie drzew zagrożonych instalacjami gazowymi, robotami publicznymi, szacowanie wartości drzew przy zakupach terenów budowlanych, wreszcie wzbogacenie szkółek miejskich, założenie ogródków zabaw dziecięcych w Ogrodzie Saskim i parku Ujazdowskim, nie licząc projektów dzieł zrealizowanych znacznie później, jak parki na Woli, Rakowcu i Kole". Warszawska zieleń miejska była w całości finansowana z budżetu miejskiego. W okresie działania Komitetu Plantacyjnego wzrasta w budżecie udział kosztów zazieleniania miasta, tak w liczbach bezwzględnych, jak odsetkach. Początkowo przeznaczano na ten cel bardzo niewielkie sumy. Lata 1884 - 1890 były wyraźnym regresem w stosunku do r. 1883, po czym obserwujemy wzrost wydatków: w 1884 r. wydano 73% środków budżeto- 98 „Ogrodnik Polski" 1901, nr 4, s. 100-101; Zbiory Przyborowskiego, t. XVIII, s. 258. 99 Zbiory Przyborowskiego, t. XIX, s. 302 - 303. •S o OJ oo s a •o 3 .Q co 13 (8 rt _. t-l 3 •S 2 2 -S i « *-i N eo esi v C ca ° o cn o co co m a." I o c a §o o o o o o o u? o o • . •* o o ^ N g s; o 5 « S S M iH CQ N gospod! ą O O O O O O CO O O O . to o o m . TH . tO i-l CO O tO L? 0) o c a N & M rH -< eo o oj M t- eo ^" cc o »-l TH N M M C-3 la •o c 0 ^ n ".,-.-. n •S S 2 Gl Ot "" 3 —• .M es xi t-c O O O O t- -* oi i- t- ci •* ca P3 Cł N M SO * N "w w >0 OS CO N •* M C i)V* terenu, częściowo niskie i torfiaste. Bywało zatem, że zamiast niwelować, umacniano jedynie piasek. Cmentarz miał ogrodzenie raczej prowizoryczne — jedynie fragment ogrodzono murem. W 1898 r. terytorium cmentarza zmniejszyło się o 566 m2 w wyniku regulacji drogi prowadzącej do Nowego Bródna. Wybudowano później na tym terenie dom dla Dozoru Cmentarnego. Nowy obszerny cmentarz do końca wieku miał jeszcze dużą rezerwę miejsca, lecz rozwój ludnościowy Warszawy lat dziewięćdziesiątych pozwalał przewidywać, że nie na długo jej starczy. Dlatego w 1902 r. magistrat wszczął pertraktacje o nabycie sąsiednich gruntów na powiększenie cmentarza. Finalizacja tego przedsięwzięcia nastąpiła dopiero w 1915 r. W trzy lata po otwarciu cmentarza wystawiono drewniany prowizoryczny kościół i oddelegowano jednego z kapelanów z Po- 232 ważek na nowy cmentarz. Mimo to cmentarz Bródnowski jako „gorszy", proletariacki, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych był zdecydowanie nie doinwestowany, nadal nie ogrodzony. Taki stan trwał do końca wieku, dopiero w 1905 r. magistrat wystawił murowane ogrodzenie od ul. Sw. Wincentego i doprowadził do porządku pozostałe. Poważne powiększenie liczby służby i pojawienie się kapelanów spowodowało wybudowanie piętrowego domu, jako pomieszczenia na kancelarię cmentarną. Jednym z największych minusów grzebania zmarłych na nowym cmentarzu były fatalne wprost warunki dojazdu. Prowadziła do niego jedna droga (do Jabłonny) brukowana jedynie do linii kolei Nadwiślańskie, a dalej polna, oraz dróżka łącząca z cmentarzem, długości 1,25 km. Dopiero w 16 lat od oddania cmentarza do użytku uregulowano tę ulicę i położono chodniki od Rogatki Wileńskiej. Komunikacja z centrum miasta odbywała się jeśli nie pieszo, to tramwajem do Dworca Petersburskiego, następnie dorożką lub omnibusem konnym 4 km. Doprowadzenie linii tramwajowej do ul. Stalowej w związku z uruchomieniem kolejki Radzymińskiej niewiele poprawiło sytuację. Cmentarz otrzymał swój tabor pogrzebowy, lecz wkrótce okazało się, że był on tam mało użyteczny, a utrzymanie zbyt kosztowne. Zostawiono więc tylko dwa konie dla obsługi cmentarza. Prywatny tabor przewozowy wszedł do użycia przed pierwszą wojną światową, przedtem pogrzeby obsługiwały karawany cmentarne 105. Poza cmentarzem nowym i starym na Powązkach funkcjonowały w mieście, jak dawniej, cmentarze innowiercze106. Modernizacja w minimalnym stopniu objęła stare cmentarze katolickie i pozostałe. Ekskluzywny (po zniesieniu grzebania na „linii") Powązkowski doczekał się renowacji katakumb w 1897 r., a większej inwestycji dopiero w 1902 r., kiedy to uporządkowano i powiększono cmentarz wzdłuż ul. Młynarskiej, zwiększając jednocześnie cmentarz Ewangelicko-Augsburski w tym samym kierunku. Grunt nabył magistrat wspólnie z zarządem g^inyjewangelickiej. W 1899 r. powiększono dawny cmentarz 105 W. Niemyski, op. cit, s. 28, 30, 57 - 59, 64 - 65, 67, 69, 71 - 75. 106 Adries-kalendar' goroda Warszawy, 1894, s. 45-46, 1895 s 51 1896, s. 50, 1898, s. 51; „Zdrowie" 1891, nr 69, s. 221, 1892, nr 86, s 453 1893* nr 98, s. 334, 1896, nr 131, s. 388. , ..,.,, ..... .' 233 przykościelny S w. Stanisława za Rogatką Wolską (4 morgi, czyli 2,29 ha), w trzy lata później za zezwoleniem generała-gubernatora oraz Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych parafia powiększyła swój cmentarz o l dziesięcinę gruntu (1,09 ha)107. Był to cmentarz parafialny, utworzony kosztem społecznym. Koszt założenia nowego cmentarza na Bródnie (podobnie jak koszty utrzymania pozostałych) okazał się niezmiernie trudny do odtworzenia z powodu stanu bazy źródłowej. Udało się uzyskać jedynie fragmentaryczne informacje prasowe i to nieliczne. Wiadomo, że do 1888 r. dozory cmentarne, aczkolwiek uzależnione od magistratu, były dysponentem cmentarnego budżetu, którego dochody pochodziły z funduszu pokładnego. Natomiast od czasu wydania przez prezydenta Starynkiewicza 14 XI1888 r. Instrukcji dla warszawskich rzymsko-katolickich dozorów cmentarnych, dozory zostały całkowicie podporządkowane magistratowi, pozbawione prawa dyspozycji finansowej i zatrudniania robotników najemnych oraz wszelkiej inicjatywy inwestycyjnej. Nadzorcy cmentarzy byli urzędnikami magistrackimi, nawet kapelani cmentarni pobierali pensje z kasy magistrackiej do końca rosyjskich rządów w Warszawie108. Jednak przejęty przez Zarząd Miejski fundusz pokładnego, stanowiący budżet cmentarny, nie został włączony do ogólnego budżetu miejskiego. Owa odrębność pozwoliła na bezkarne przez czas dłuższy uprawianie procederu łapówkarskiego przez nadzorców i pomniejsze nadużycia finansowe 109. Inwestycje cmentarne były finansowane z funduszu pokładnego, np. budowa kościoła na Bródnie (co prawda materiał budowlany był niedrogi, użyto na ten cel rusztowania po odnowieniu kolumny Zygmunta), a także pensje kapelanów bródnow-.skich (600 i 400 rb. rocznie). Nie potwierdzona informacja o kosztach nabycia terenów cmentarza podaje, że zapłacono Radzie sumę 14 753 rb., natomiast w 1901 r. cena gruntu, o który prowadzono pertraktacje w związku z planem powiększenia cmentarza, wynosiła 400 rb. za mórg (0,6 ha). 107 Zbiory Przyborowskiego, t. VIII, s. 8, t. XII, s. 221, t. XVI, s. 139, t. XVII, s. 183, t. XVIII, s. 89. 108 W. Niemyski, op. cit., s. 31 - 32. 109 Wsiepoddannyj otczot... Nejhartom, s. 43, 45. 234 Znany jest również, choć równie niepewny, koszt wybrukowania drogi do cmentarza — 6372 rb.110 Ponieważ droga znajdowała się poza granicami miasta sfinansowano ją zapewne z budżetu cmentarnego. Taksa za usługi grzebalnicze i opłaty za place były niższe na Bródnie niż na Powązkach, a różnica wynosiła 12, 20 i 35 rb. za miejsce m. Niemniej jednak można stwierdzić, że w tej dziedzinie gospodarki komunalnej, dzięki odrębnemu budżetowi najbiedniejsi nie partycypowali w kosztach, choć korzystali w formie bezpłatnych pochówków i tanich miejsc „na linii". Finansowali w zależności od stopnia zamożności lepiej sytuowani mieszkańcy miasta, płacąc wyższe opłaty za miejsca wykupione na własność i na „lepszym" cmentarzu, za okazalszy pogrzeb, za pielęgnację grobów. Biedni mieli wprawdzie daleko na cmentarz, nędzne akcesoria i smętne mogiły, ale nie dokładali swych ciężko zarobionych rubli do finansowania inwestycji, z której potem niewiele mieli pożytku. Modernizacja gazownictwa i oświetlenia Dnia 18 IX 1886 r. na Czystem odbyła się uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego pod budowę drugiej Gazowni Towarzystwa Dessauskiego. Dyrektor warszawskich zakładów gazowniczych, Alberti, w swym przemówieniu oświadczył, że u podstaw decyzji podjęcia budowy nowego zakładu leżał wzgląd na dobro miasta m. Własny interes został w tym oświadczeniu taktownie, acz obłudnie przemilczany. W istocie „dobro miasta", czyli wyjście naprzeciw potrzebom coraz większej liczby potencjalnych odbiorców, było znakomitym sposobem pomnożenia zysków producenta. Nowa Gazownia, kilkakrotnie większa niż stara na Ludnej, po ukończeniu budowy ok. 1894 r. miała być głównym zakładem, stara zaś jego filią. Już w 1887 r. wolska fabryka połączona prze- 110 Zbiory Przyborowskiego, t. X, s. 282. 111 W. Niemyski, op. cit., s. 31; Zbiory Przyborowskiego, t. XIII, s. 25. 112 „Kurier Warszawski" 1886, nr 258b, s. 3; „Dziennik Anonsowy" 1886, nr 208, s. 1. 235 Nowa Gazownia na Woli, rys. K. Pillati wodem z Powiślem była użyteczna113. W dwa lata później dawała 47,5% docelowej produkcji rocznej. Nowa Gazownia miała 96 pieców (stara 49), 4 instalacje do oczyszczania gazu i 3 wielkie zbiorniki po 4,6 tyś. m\ Prócz tego w 1892 r. uruchomiono kapitalne źródło pomnażania dochodów, fabrykę chemiczną, zużytko-wującą produkty uboczne z wytwarzania gazu, co ogromnie podniosło zyskowność nowej inwestycji. Od 1891 r. produkcja nowej Gazowni powiększyła ilość dostarczanego gazu o ok. l min m3114. Gaz służył wówczas przede wszystkim celom oświetleniowym, w związku z tym wielkie znaczenie miało ulepszenie lamp gazowych przez zastosowanie palników Auera. Palnik taki osłonięty koszulką z tkaniny nasyconej tlenkami metali (cer, tor i in.) dawał światło białe czterokrotnie mocniejsze przy tej samej ilości zużytego gazu. Pierwszą wiadomość o nowym systemie po- 113 J. S. Bystroń, op. cit., s. 250; Wola ongi i dziś, s. 330. 114 H. Janczewski, op. cit., s. 347, 357; „Dziennik Anonsowy" 1886, nr 208, s. 1. .? ,a ,-;.v; ; • dała „Warszawska Gazeta Policyjna" w 1895 r., lecz w Warszawie znalazł on zastosowanie dopiero 3 lata później. Gazownia należała do obcej firmy kapitalistycznej, więc koszty nowej inwestycji nie obciążały budżetu miejskiego, a kasę, do której wpływały olbrzymie zyski. Towarzystwo Dessauskie wypłacało swym akcjonariuszom ogromne dywidendy — w latach osiemdziesiątych ok. 13'% rocznie, a za 1889 r. 10%115. Można sądzić, że ów spadek zysków był związany z działalnością inwestycyjną w Warszawie. Z bilansów gazowni warszawskich Towarzystwa Dessauskiego wynika, że nowa inwestycja obciążyła koncesjonariusza sumą l 673 678 marek. Dane te obejmują okres 1886-1889, czysty zysk za te lata przyniósł łącznie akcjonariuszom Towarzystwa l 036 244 rb., czyli ponad 4 min marek! Jeśli w latach 1889-1893 12 fabryk gazowych Towarzystwa Dessauskiego w miastach niemieckich miało wartość od 93 888 do 2 461 892 marek, to warszawskie — 10 849 335 marek. Zyskowność nowej Gazowni kilkakrotnie przewyższała dochodowość starej przy ul. Ludnej. W 1885 r. czysty zysk (ze starej Gazowni) wyniósł 138 461 rb., w 1896 r. zaś z obu 684 182 rb. Dochód miasta z tytułu większej konsumpcji gazu wzrósł zaledwie o 50'% (10 172 rb. w 1885 i 15 699 rb. w 1896 r.)116. Widać z tego, że lwia część korzyści finansowych z nowej inwestycji była przechwyty-wana przez właściciela Gazowni i odpływała do Niemiec, by zasilać kapitały akcjonariuszy Towarzystwa z Dessau. Miasto miało z tego tytułu minimalny profit. Towarzystwo Dessauskie sprawnie rekompensowało sobie wydatki inwestycyjne. Fabryka chemiczna przy nowej Gazowni przynosiła około 1/3 dochodów z całej produkcji gazu 117. Monopol na wykonanie instalacji gazowych, reperacja tychże, handel przyborami gazowymi, a także korzyści, jakie przynosił przywilej zwolnienia od płat handlowych i rogatkowych, składały się na niebagatelne dochody dodatkowe. Amortyzację inwestycji opłacili prywatni odbiorcy gazu 115 H. Janczewski, op. cit., s. 347, 425; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1895, nr 54, s. 2; „Tygodnik Powszechny" 1890, nr 14, s. 167. 115 Wiestnik finansów promyszlennosti i torgowli, otczoty: 1887, nr 29, s. 584, 1888, nr 17, s. 673, 1889, nr 17, s. 324, 1890, nr 17, s. 388. 117 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 259. 236 237 i miasto ze swej kasy w postaci podwyższonych cen za gaz, W 1887 r. za zezwoleniem gubernatora Hurki podniesiono cenę o 10 kop. za 1000 stóp3 (28,32 m3) gazu, podając jako przyczynę wzrost cła na węgiel. Cło obniżono w 1894 r., jednak Towarzystwo pobierało wyższe opłaty do 1897 r. twierdząc, że straty były wyższe niż wpływy z podwyżki (jako, że cenę podniesiono później niż cło, a także za mało). Nadpłaty z tytułu nieuzasadnionego pobierania podwyższonych należności w ciągu 9 lat sięgnęły 126 480 rb. z kasy miejskiej i 487 190 rb. od prywatnych konsumentów. Od l I 1897 r. gaz techniczny kosztował 1,95 rb. i 1,75 (zależnie od zużycia) za 1000 stóp3, oświetleniowy — 2 rb.118 W latach osiemdziesiątych gaz był zużywany głównie przez odbiorców prywatnych i instytucje (w tym też przemysł). Oświetlenie ulic pochłaniało 3 razy mniej, przy czym miasto korzystało z pewnych ulg płatniczych (1,4 rb. za l tyś. stóp3). Z tego wynika, że podstawą dochodów warszawskich gazowni były opłaty pobierane bezpośrednio od mieszkańców. Od czasu uruchomienia drugiego zakładu bardzo szybko sumy otrzymywane z tego źródła rosły: 1883 r. — 590 132 rb., 1887 r. — 645 332 rb., 1892 r. — 766 666 rb., 1897 r. — l 080 332 rb., 1901 r. — l 609 200 rb. "9 Przyczyną tak szybkiego wzrostu spożycia było wybudowanie 1560 nowych domów oraz intensyfikacja procesu wyposażania starych w instalacje gazowe, wreszcie postępująca mechanizacja przemysłu. Dowodzi to, że nowa inwestycja była niezmiernie Warszawie potrzebna. Jej znaczenie społeczne ograniczał fakt, że była w ręku obcego monopolisty, dążącego do maksymalnego wyzysku. Coraz kosztowniejsze oświetlenie ulic rozbudowującego się miasta w małym stopniu poprawiało się jakościowo. Opłaty za zużyty gaz pochłaniały gros środków przeznaczonych na oświetlenie (tabela 30). W 1899 r. należności za gaz wypłacone Towarzystwu Dessau-skiemu wyniosły 192 tyś. rb., co stanowi 89,5fl/o preliminarza budżetowego na oświetlenie miasta. W 1900 r. — 190 tyś. rb., czyli 93,5%. Na nowe latarnie wydano w 1899 r. 1,7%, w 1900 r. — 1,9%. Wydatki różne oświetleniowe w 1899 r. — to koszt gasze- 118 Ibidem, s. 302, 303; „Kurier Warszawski" 1897, nr 29 (dod.), s. 2-3, 119 A. Suligowski, Pismo, t. II, s. 259. 238 T a b e l a 30 Koszty oświetlenia miasta i ich udział w budżecie miejskim w latach 1887 - 1903a Suma bu- Wydatki na oświetlenie Wzrost Rok dżetowa miasta (w rb.) wydatków na Udział w budżecie Liczba ogólna oświetle- (w %) latarni (w rb.) gazem naftą nie (w %) 1887 2613966 123 623 113 4,7 4792 1889 3 579 402 148 906 • 136 4,15 6232 1891 3 868 548 154 229 1690 141 4,00 6546 1893 4716701 165 308 1380 151 3,51 6874 1895 5 387 730 193 086 3293 177 3,58 1897 6 595 873 202 941 3276 187 3,07 6451 1899 6 836 530 213 925 2667 196 3,12 6646 1901 8 186 588 239 456 4441 219 2,92 1903 8 004 520 243 591 2867 223 3,04 • a Podano globalne sumy wydatków, ponieważ w zasadzie brak szczególowych danych. Źródlo: Obzor goroda Warszawy..., 1888, 1889, 1891 - 1894, 1896 - 1900, 1902; Flnansy goroda Warszawy..., t. II, s. 13-14, t. VII, s. 24-25; „Kurier Warszawski" 1889, nr 160, s. 3. nią części latarni o godz. l (0,9%), w 1900 r. — 0,8%, oraz przestawiania latarni w trakcie robót kanalizacyjnych — 4,7% w 1899 r. i 1,5% w 1900 r. Pozostałe wydatki w 1899 r. to koszt iluminacji świątecznych — 1,4%, utrzymanie miejskiej inspekcji gazowej — 2,6%, oświetlenie naftowe 1,3%. Dla innych lat nie ma danych, jednakże można sądzić, że proporcje ogólne wyglądały podobnie. Prócz opłaty za gaz płynęły do kasy Towarzystwa Dessau-skiego sumy za gaszenie latarń w nocy i za instalowanie nowych 12°. W sumie więc ok. 96% miejskich środków budżetowych przeznaczonych na finansowanie oświetlenia Warszawy przejmo- / wał koncesjonariusz Gazowni. Zastrzeżone kontraktem niewielkie odsetki od sprzedaży gazu prywatnym konsumentom przekazy- 120 Na podstawie Finansy goroda Warszawy..., s. 12 - 13, tab. l, s. 24 - 25, tab. 7; „Kurier Warszawski" 1899, nr 257, s. 5; Zbiory Przyborowskiego, t. XIX, s. 155. 239 wane miastu nie przekraczały 5°/o wydatków na oświetlenie. Gdyby więc miasto, a nie kapitalistyczna firma z prawem monopolu, było właścicielem gazowni, wielkie zyski (w 1901 r. czysty dochód z warszawskich gazowni przyniósł Towarzystwu niemal milion rb. — 974 966 rb.) powiększyłyby miejski budżet, oświetlenie nie kosztowałoby niemal nic, mogłoby być zatem lepsze, o szerszym zasięgu. Z zestawienia wydatków miasta na oświetlenie wynika, że stale i systematycznie wzrastają. W ciągu 17 lat — środki na ten cel powiększają się blisko dwukrotnie, natomiast ich udział procentowy w całości budżetu miejskiego waha się okresowo. Wzrost wydatków był warunkowany powiększaniem liczby latarni na ulicach, a także wprowadzaniem podwójnej lub potrójnej liczby płomieni w lampach. Wpływy z odsetek od sprzedaży gazu mieszkańcom były najpewniej odejmowane od należności za gaz oświetlający ulice, jeżeli w wykazach dochodów miasta brak wzmianki o takich wpływach, więc deformowały obraz rzeczywisty kosztów oświetlenia ulic. Wskaźnik udziału w budżecie nie był duży, 3 do 4°/o, większy jednak, niż analogiczny w przypadku oczyszczania miasta (dwukrotnie) i zieleni miejskiej. Wzrost liczebny domów powiększający wpływy budżetowe z nieruchomości był w stosunku wprost proporcjonalnym do powodowanych przez niego nakładów na oświetlenie. Poza tym należności za gaz były pozycją nie podlegającą cięciom oszczędnościowym w razie konieczności; nawet jeśli wpływy były mniejsze, kosztów oświetlenia nie można było zredukować. Można więc sądzić, że oświetlenie, jako jeden z deficytowych działów finansowanych wyłącznie ze środków budżetowych miasta, było utrzymywane głównie dzięki wpływom z podatków od posesji oraz z dochodów przedsiębiorstw miejskich. Zatem koszty były rozłożone na średnie i niższe warstwy w większym stopniu niż na wyższe. W miastach niemieckich — Berlinie, Lipsku, a nawet niedużym Poznaniu, gazownie były własnością miejską, dostarczały bezpłatnie gazu do oświetlenia, a dochody z nich pokrywały koszty oprocentowania i amortyzacji kapitału plus czysty zysk. W 1898 r. w Berlinie miasto zyskało z tego tytułu 5 074 216 marek, czyli 2 370 000 rb. W Lipsku czysty zysk z gazowni po odli- 240 czeniu wydatków wraz z oświetleniem wyniósł 190 000 rb., w Poznaniu 54 300 rb. Paryż nie miał własnej gazowni, ale za to korzystny kontrakt z koncesjonariuszem, na mocy którego kasa miejska otrzymywała od właściciela gazowni, podobnie jak w Warszawie, niewielki odsetek od sprzedaży odbiorcom prywatnym. Prócz tego miasto miało zagwarantowaną połowę czystego zysku. Dochody były tam wprawdzie niższe niż w Berlinie czy Lipsku, ale oświetlenie też nic nie kosztowało, a udział w zyskach przyniósł miastu w 1900 r. l 860000 rb. Miasta galicyjskie, Kraków i Lwów, miały gazownie zbudowane przez Towarzystwo Dessauskie. Po upływie pierwszego terminu kontraktu w 1885 r. Kraków rozwiązał umowę z koncesjonariuszem, zbudował własną gazownię, a wówczas Towarzystwo odstąpiło miastu swoją niedużym kosztem. W rezultacie magistrat krakowski po odtrąceniu wydatków łącznie z oświetleniem osiągał 28 500 rb. czystego zysku. Lwów podobnie po wygaśnięciu koncesji w 1896 r. przejął gazownię Towarzystwa, zainwestował w renowację i już w dwa lata później osiągnął 41 600 rb. czystego dochodu. Petersburg jednak miał sytuację analogiczną jak Warszawa z tą różnicą, że wydawał na oświetlenie miasta blisko trzy razy tyle co Warszawa m. Unowocześnienie nawierzchni ulic i regulacja Bruki ulepszone zaczęto wprowadzać od 1889 r. Początkowo największe nadzieje pokładano w kostce drewnianej, ale zdania specjalistów co do jej wartości były podzielone, więc podjęto próby zastosowania nawierzchni z kostki granitowej, klinkierowej, bazaltowej, niekiedy asfaltowej. Obok bruków ulepszonych w dalszym ciągu poza Śródmieściem królowały stare „kocie łby", czyli zwykły brukowiec, funkcjonowały także nawierzchnie żelazne. W ciągu siedmiu lat (1890 -1897) o połowę zmniejszyła się powierzchnia ulic i placów nie zabrukowanych, choć ogólna nieco wzrosła (tabela 31). Rosły wskaźniki dotyczące nawierzchni asfal- 121 A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 254 - 259; W. Babiński, op. cii, s. 54. 16 — Początki infrastruktury... 241 .Q ca Stan bruków w latach 1890 i 1897 (w sążniach kwadratowych i w procentach) "'-" Powierzchnia ulic i placów wybrukowanych >> (A O N UO S? ^ 'c •N nr m Iec^ c^ N" « Żródto: „Zdrowie" 1890, nr 63, s. 362-363. 1S99, nr 2, s. 65; Obzor goroda Warszawy..., 1897, s. 8. o o \n m t- te cn co "« "S n) 0^ "v a •N nr w ca n^ O C3 ^l t-^ g płyty żelazne 0? eo «o i-) 0 y C •N $ o o *H O en o co ** kostka drewniana S? 8. o o" eo ^ '5 •N nr VI t- N ca en ca r-o ca kostka bazaltowa & i-t o 10^ es es to C •N nr co s s r* « kostka porfirowa S? •^ ca o" oT o> "5 -N or « « t-m •<# ca •* co kostka granitowa cL eo co eo ^ V '5 •N or » t- -*i g g ca 01 ca ca bruk zwykły s? **•. ° tT W? in to ^0) '5 -i Powierzchnia ogólna 5? o o O 0 TL c -N or w 685036 695 743 % . K '•'• § S co co ł-ł T-l towych, z kostki granitowej, drewnianej. Ta ostatnia powiększyła się ok. 100 razy. Znikają, choć powolnie, z ulic Warszawy najgorsze bruki żelazne i równie marne szosowe (z tłucznia). Główny wysiłek miasta w celu poprawy komunikacji ulicznej skierowany został na unowocześnienie terenów peryferyjnych, następnie na założenie chodników betonowych w całym-mieście, a potem dopiero na wprowadzenie bruków ulepszonych w Śródmieściu. W latach dziewięćdziesiątych przeważnie inwestowano w najbardziej kontrowersyjny bruk drewniany. Najwięcej (167 ulic) wyposażono w zwykłe bruki, 88 ulic i placów — w chodniki betonowe, 65 — w kostkowe granitowe i 57 — w drewniane. W latach 1897 - 1899 magistrat dał preferencje brukom granitowym, po czym w okresie 1900 - 1903 znów drewnianym. Inne rodzaje bruków ulepszonych (klinkierowe, porfirowe, asfaltowe) nie odgrywały większej roli. Fakt inkorporacji (1890 r.) przedmieść praskich postawił przed magistratem problem wyposażenia w nawierzchnię 50 tyś. sążni2 Brukarze warszawscy, rys. K. Płllati 243 Tabela 32 Uliczne prace brukarskie w latach 1891 - 1903 Liczba ulic wybrukowanych Rok kostka klinkierowa i porfirowa kostka granitowa asfalt kostka drewniana brukowiec zwykły wyposażonych w chodniki 1891 2 ,.JV _ — 1 2 — 1892 2 _ 2 3 4 1893 — — — 1 10 18 1894 t i 1 3 3 9 27 1895 _ A , 3 1 4 9 — . 1896 ' '8 ;'i; 7 1 10 12 9 1897 - 'M 12 1 6 21 . — 1898 1 ii;, i 10 1 3 24 1 1899 1 17a — 7 22b — 1900 5 — 11 20 28 1901 ~ A _ — — — • — 1902 — -u. 7 — 8 24 1 1903 - - — 1 11 — a W tym S remontowanych. b W tym 9 przedrukowanych. Źródlo: Obzor goroda Warszawy..., 1892, s. 20, 1893, s. 22, 1894, s. 19, 1896, s. 7, 1897, s. S, 1898, s. 8, 1899, s. 6, 1900, s. 6, 1902, s. 13; „Zdrowie" 1891, nr 69, s. 221, 1892, nr 86, s. 452, 1893, nr 98, s. 432, 1896, nr 131, s. 327; Zbiory Przyborowsklego, t. VIII, S. 261, 29, 31, 119, t. X, S. 109, 257, t. XII, s. 151, t. IX, s. 160, t. XV, S. 194. (22,75 ha) ulic nie brukowanych na tych terenach. Oczywiście decydującą rolę odgrywały koszty. Brukowanie kamieniem polnym było wielokrotnie tańsze — i robocizna, i materiał — niż kostkami. Potwierdza to analiza wydatków budżetowych na budowę nowych i konserwację starych nawierzchni. Nowe inwestycje i utrzymanie starych nawierzchni finansowano wyłącznie z budżetu miejskiego. Miasto nie miało jednak własnego przedsiębiorstwa (z wyjątkiem fabryki betonowych płyt chodnikowych) i powierzało wykonanie określonych prac przedsiębiorcom kontraktowym, którzy byli zobowiązani do konserwacji przez 5 lat, ale naprawy po tym okresie wykonywano systemem gospodarczym. Od 1895 r. całą konserwację i naprawy przekazano przedsiębiorcom za wynagrodzeniem 18 kop. za sążeń2 (4,55 m2)122. ś „Głos" 1886, nr 15, s. 355, nr 23, s. 543. '244 Wydatki budżetowe na bruki, początkowo bardzo skromnej wzrastają gwałtownie w połowie lat dziewięćdziesiątych. Jednocześnie zmieniają się zasadniczo proporcje wydatków: o ile do 1895 r. nieco więcej kosztowały bruki stare, o tyle później — nowe pochłaniały ok. 3/4 całości funduszy przeznaczanych na, brukowanie ulic. Na ten sam czas przypada istotna zmiana proporcji między kosztami konserwacji i budowy nowych nawierzchr ni z kamienia polnego. Do 1895 r. znakomitą większość wydatków stanowiły te pierwsze, później wzrasta udział inwestycji, .przy; czym zmniejsza się odsetek kosztów utrzymania i budowy nowych bruków zwykłych na korzyść ulepszonych. Te zaś początkowo pochłaniały 23 - 40fl/o wydatków na brukowanie w ogóle. Od 1895 r. wskaźnik ten kształtuje się na średnim poziomie 54,6°/o. Tabela 33 Koszty utrzymania i budowy nowych nawierzchni w latach 1891 -1903 (w rb. i w %>) Rok Wydatki na bruki i chodniki ogółem w tym na: suma w budżecie utrzymanie starych budowa nowych bruki zwykłe bruki ulepszone chodniki 1891 rb. o/ . /o 127709 3,3 84205 65,9 43504 34,1 65063 50,9 30419 23,8 32227 25,3 1893 rb. % 249 808 5,3 136 535 54,7 113273 45,3 108 524 43,4 87 939 35,2 53336 21,4 1895 rb. «/ /o 511010 9,7 146 460 28,2 369550 71,8 155 046 30,0 184 764 35,8 176204 34,2 1897 rb. o/ /o 798 111 12,1 200 485 25,1 597 626 74,9 197 268 24,7 304364 38,1 296 479 37,2 1899 rb. % 666571 9,7 182477 27,4 484 094 72,6 153 966 23.1 359 342 53,9 153 257 23,0 1901 rb. o/ ../o 731 543 8,9 259 947 35,5 417 596 64,5 104 665 14,3 432 344 59,1 194 594 26,6 1903 rb. o/ • /o 687 603 8,6 264 387 38,5 423 216 61,5 152322 22,2 389 236 56,6 146045 21,2 Źródło: Finansy goroda Warszawy..., t. I, s. 12 - 13, 29; B. Babiński, Obraz porównawczy..., s. 52 - 54. t. VIII, S. 26 - 27, t. IX, S. 28 - 245 Na placu Bankowym, rys. S. Wolski Okazuje się więc, że okres najbardziej intensywnej — i kosztownej — modernizacji przypada na drugą połowę lat dziewięćdziesiątych oraz początek nowego stulecia. Nie mając możliwości zrealizowania wzorca idealnego (co poniekąd udało się Berlinowi) wyposażenia wszystkich ulic w nowoczesne jezdnie ulepszone, władze miejskie starały się jednocześnie zapewnić komfort centralnym ulicom o największym natężeniu ruchu i minimum brukarskie wszystkim pozostałym. Przez całe ostatnie dziesięciolecie XIX w. trwa intensywna modernizacja chodników. Wydatki inwestycyjne trzykrotnie przewyższają koszty napraw. Modernizacja wyposażenia ulic w tro-tuary wyprzedziła unowocześnienie jezdni, choć koszty pierwszej stanowiły tylko ok. 1/4 całości. Regulacja ulic, mimo opracowania planu regulacyjnego z początkiem lat dziewięćdziesiątych, dopiero ok. 1898 r. podjęta zo-; stała na większą skalę. Na przeszkodzie koniecznym zamierzeniom regulacyjnym stanęły trudności finansowe. Nie tylko obciążenie budżetu miejskiego kosztami kanalizacji i nowego wodocią- 246 gu ograniczało inicjatywę władz miejskich w zakresie uporządko-^ wania sieci ulicznej Warszawy, ale konieczność uzyskania zezwolenia władz wyższych na wydatkowanie większych sum na zakup gruntów. A władze petersburskie zezwoleń udzielały sporadycz- nie 123 Do 1898 r. wykonano tylko niewielkie przebicia, przedłużenia i poszerzenia ulic, wytyczono kilka nowych, czasem prywatnym sumptem. Obok trudności finansowych poważnym czynnikiem wstrzymującym modernizację miasta pod tym względem był fakt opracowywania planu generalnego Warszawy przez Wydział Mierniczy Biura Pomiarów Budowy Wodociągów i Kanalizacji, a także, jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych, sukcesywnie wykonywane niwelacje ulic. Stąd przeprowadzane w tym okresie prace często podejmowano z inicjatywy zainteresowanych mieszkańców i na ich koszt. Tak wytyczona została w 1892 r. nowa ulica między ul. Wolską a Górczewską (zwana Nowowolską, potem Skierniewicką) na gruntach Dawida Zysmana i na jego koszt. W roku następnym przeprowadzono między ulicami Nalewki, Miłą, Gęsią i Dziką przejazd szerokości 17,07 m. Zaplanowano także regulację zbiegu ulic Aleksandrii (Kopernika), Tamki, Wróblej i Ordynac-kiej, gdzie właściciel narożnej posesji zaproponował magistratowi poszerzenie Aleksandrii i złagodzenie skrętów na rogatkach Wróblej i Ordynackiej przez wyburzenie zawadzających starych domów, jednak magistrat pozostawił sprawę do uznania i wykonania właścicielom pozostałych posesji. W rezultacie zatwierdzono do wykonania tylko regulację w granicach posesji 2777a. W 1895 r. wytyczono ul. Szopena wzdłuż Doliny Szwajcarskiej. W roku następnym dokonano nieznacznej regulacji ul. Żelaznej i Żabiej. W 1897 r. została otwarta nowa ulica Czerwonego Krzyża na Powiślu, przeprowadzona na dawnym miejscu po Szpitalu Dzieciątka Jezus, łącząca Solec z dolnymi AL Jerozolimskimi. Po rozparcelowaniu ogrodu Kronenberga wytyczono ul. Sadową od Marszałkowskiej do Hożej w 1897 r. m Od 1898 r. zezwolono na 123 P. Klein, C. Rudnicki, op. cit., s. 21. 124 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1892, nr 133, s. 1; Zbiory Przybo-rowskiego, t. V, s. 273, 271, t. VII, s. 210, t. VIII, s. 110, t. VI, s. "l60; E. Szwankowski, Ulice i place Warszawy, s. 30, 33; „Zdrowie" 1899, nr 2, s. 12; „Przegląd Tygodniowy" 1896, nr 43, s. 486. .•.-• ••:••• 247 przeznaczanie nadwyżek budżetowych na regulację. W 1899 r. rozpoczęto przebudowę ul. Karowej z wąskiej, stromej i wyboistej ścieżki na nowoczesny zjazd wiaduktowy łączący górne miasto z Powiślem, zakończoną w 1904 r. Finansowanie inwestycji regulacyjnych miało dwa źródła: częściowo były to fundusze osób prywatnych, właścicieli posesji, większość jednak obciążała budżet miejski. Kosztów wytyczania ulic przez właścicieli posesji nie dało się odtworzyć. Podobnie trudno było to zrobić w wypadku, gdy regulacje były dokonane dzięki darowiźnie gruntów na poszerzenie czy przedłużenie ulicy, jak to miało miejsce w przypadku Spokojnej, Dzielnej, Wąskiej, Nowokarmelickiej. W 1898 r. magistratowi nie udało się nabyć gruntów powojskowych u zbiegu Długiej i Nalewek z przyczyny ograniczeń finansowych i skontrowania zamierzenia przez władze wojskowe. W ten sposób zamiast wytyczenia nowych ulic stanął na tym terenie przejętym w ręce obcego kapitalisty wielki bazar — Pasaż Simonsa 125. Koszty unowocześnienia sieci ulicznej (tabela 34) Warszawy tego okresu stanowiły niewielki odsetek — najczęściej poniżej lfl/o budżetu miejskiego, jedynie w okres-ie intensywnej działalności inwestycyjnej w latach 1899 -1903 wypadło więcej. Brak także określonej tendencji zmian. Sumy prze- Tabela 34 Koszty regulacji ulic i ich udział w budżecie miejskim w latach 1891 - 1904 Budżet Przyrost wy- Udział wydat- Rok miasta Wydatki na datków w sto- ków na regu- (w rb.) regulację ulic sunku do 1890 r. lację w budże- (w %) cie (w %) 1891 3 868 548 9000 61,3 0,2 1893 4716701 16868 114,8 0,3 1895 5 387 730 8637 58,8 0,2 1897 6 595 873 56664 385,7 0,8 1899 6836530 193 194 1315,1 2,8 1901 8 186588 62 662 433,3 0,8 1903 8 004 520 273 292 1860,3 3,4 Źródło: Finansy goroda Warszawy..., t. VII, s. 24-25. znaczane z budżetu na regulację były bardzo różne, ich wysokość wahała się znacznie z roku na rok. Zależało to nie tylko od rozległości projektów regulacyjnych, tj. zaplanowanej liczby ulic do regulacji, ich rozmiarów, ale głównie od kosztów nabycia gruntów. Jeśli udało się dojść do porozumienia z właścicielami posesji (najczęściej wówczas, gdy regulacja lub przeprowadzenie nowej ulicy leżało w ich interesie), Wydział Budowlany mógł nabyć odpowiedni teren taniej, inaczej trzeba było uciekać się do decyzji sądowych o wywłaszczeniu. Sąd powoływał wówczas komisję szacunkowa złożoną z przedstawicieli władz miejskich i obywateli posesjonatów, która wyznaczała cenę. I tak np. w 1900 r. za zajęte z wyroku sądowego grunty dla regulacji ulic płaciło miasto na ul. Wolność i Żytniej po 12 rb. 34 kop. za sążeń2 (4,55 m2), na ul. Szwedzkiej po 9 rb. 75 kop., a na Furmańskiej po 48 rb. 2 kop.126 Koszty oczywiście kilkakrotnie rosły, jeżeli niezbędne było wyburzenie, bowiem kasa miejska musiała płacić za budynki. Poza tym władze krajowe i państwowe limitowały wysokość sum na poszczególne cele, jak to miało miejsce z wykupem placów wojskowych na Nalewkach lub z wykupem nieruchomości Swier-kowskiego na rogu Oboźnej i Krakowskiego Przedmieścia, uniemożliwiającej uregulowanie tej ważnej arterii komunikacji Śródmieścia z Powiślem. W 1903 r. wydano 269 366 rb. na zakup gruntów na cele regulacyjne, ogólne koszty regulacji ulic wyniosły 273292 r b., wszelkie inne wydatki z tym związane pochłonęły zaledwie 3926 rb. Można sądzić, że podobne proporcje wydatków miały miejsce i w innych latach. Różne koszty regulacji ulic naświetlają przykłady: na zakup gruntów potrzebnych do uregulowania ul. Koszykowej wydano 1745 rb., ul. Karmelickiej — 10 945 rb., Leszna — 16 922 rb., wytyczenie ulic na terenach poszpitalnych (z wyburzeniami) l 475 000 rb., zaś na uregulowanie Pawiej wyasygnowano tylko 360 rb. Koszty nabycia gruntów dla regulacji innych ulic wyniosły: Ry-baki — 1292 rb., Solnej — 97 500 rb., przedłużenia Wielkiej — 3400 rb., Nalewek — 30000 rb., Dzielnej — 156 rb., Furmańskiej — 3023 rb., Łuckiej — 1025 rb., Nowolipia — 2748 rb., Czyn- 125 Zbiory Przyborowskiego, t. IX, s, 50. Ibidem, t. XIII, s. 132, t. XIV, s. 112, 285. 248 249 szowej — 5475 rb., Strzeleckiej — 1047 rb., Szwedzkiej — 1248 rb., Żytniej — 1400 rb., Pięknej — 459 rb., Leopoldyny — 22 500 rb., Twardej — 3000 rb., Kruczej — 4128 rb., Bonifraterskiej wraz z Sapieżyńską — 16 000 rb., Smoczej — 4329 rb., Stawek — 1907 rb., Kaliksta — 3159 rb., Gęstej — 47 000 rb., Czerniakowskiej — 1350 rb., Wróblej — 17700 rb., Wąskiej — 33500 rb., Krochmalnej — 1067 rb., Browarnej i dolnej Karowej — 21 370 rb., Szczyglej — 81 000 rb. Jeśli więc inne niż zakupy placów wydatki stanowiły tak nikłą część kosztów regulacji ulic, można przyjąć, że finansowanie modernizacji w tym zakresie oznaczało przepływ pieniędzy z kasy miejskiej do kieszeni posesjonatów, skoro w ich ręku znajdowało się ponad 90'% gruntów miejskich. Była to jedyna dziedzina gospodarki komunalnej, która nie obciążała konta wszystkich posiadaczy realności miejskich, a wręcz przeciwnie, wydatnie je zasilała. Fundusz inkasowany z tego tytułu przez sprzedających trafiał oczywiście tylko do pewnej części płatników podatków od nieruchomości, niemniej jednak fakt ten obrazuje wypaczenia gospodarki miasta, nie dysponującego w zasadzie własnymi gruntami. Odrębną pozycję budżetową w rubryce pt. Koszty nowych środków komunikacji stanowiły koszty modernizacji ul. Karowej. W 1900 r. wydano na ten cel 9527 rb., w 1901 r. — 23878 rb., w 1902 r. — 26447 rb., w 1904 r. — 55233 rb. W sumie koszt przebudowy tej ulicy wyniósł 115085 rb., nie licząc kosztów kanalizacji i czynszu od 1900 r. płaconego corocznie wizytkom 127. Wydatki budżetowe na regulację ulic były pokrywane podobnie, jak w przypadku innych dziedzin gospodarki komunalnej finansowanej z dochodów budżetowych. Część kosztów, która nie przepływała przez kasę miejską, czyli wszelkie darowizny gruntów, czy wytyczanie nowych ulic prywatnym sumptem, finansowana była bezpośrednio z kieszeni posesjonatów warszawskich. 137 Ibidem, t. XIX, s. 284; Finansy goroda Warszawy..., tab. 7, s. 24-25, tab. 9, s. 28 - 29, tab. 13, s. 40 - 41. Budowa tramwajów konnych i inne środki komunikacji Budowa pierwszej linii tramwajów konnych trwała ok. roku (od podpisania umowy z koncesjonariuszem Towarzystwa Belgijskiego do uroczystego otwarcia 18 X 1881 r.)128. Linią tą była magistrala północno-południowa, zwana Mokotowsko-Poważkowską. Prócz tego zbudowano stację główną na ul. Sierakowskiej: stajnię na 200 koni, remizę na 56 wagonów, do wykończenia w roku następnym zostały warsztaty i budynek administracyjny. W budowie była stacja pomocnicza za Rogatką Mokotowską na 70 koni i 40 wagonów. W pierwszym roku eksploatacji sieć tramwajowa liczyła 8 km — wobec planowanej długości 34,14 km. W latach następnych uruchamiano sukcesywnie następne: pl. Aleksandra -- Swiętojerska, Muranowska - Grzybowska, Muranów - Dworzec Wiedeński, pl. Teatralny - Wola, Stacja Towarowa - Mokotów, Mokotów - Krakowskie Przedmieście, Swiętojerska - Dworzec Nadwiślański. W 1883 r. wymienione linie obsługiwało 80 zimowych wagonów i 50 letnich, 384 konie, 250 osób personelu 129. W 1883 r. rozpoczęto budowę linii praskich, które l X 1883 r. zostały oddane do użytku (pl. Zamkowy - Dworzec Terespolski, Dworzec Wiedeński - Dworzec Petersburski). W końcu roku stan taboru miejskiego powiększył się o 20 wagonów, a personelu o 50 osób. Inwestor wykonał warunki kontraktu. W 1883 r. przewożono tramwajami ok. 20 tyś. pasażerów dziennie, a po uruchomieniu linii praskich 29 248 osób dziennie — w sumie w 1883 r. przewieziono 10 673 939 pasażerów 13°. Trasy tramwajów oznaczone były kolorowymi tablicami na wozach, sądzić można, że z uwagi na fakt analfabetyzmu blisko połowy mieszkańców. Po uruchomieniu całości sieci, z powodu pojawienia się na 250 128 Zarys historyczny i opis techniczny tramwajów miejskich i autobusów m.st. Warszawy, Warszawa 1933; Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 114; „Przegląd Techniczny" 1881, nr 11/12, s. 104. 129 „Inżenieria i Budownictwo" 1882, nr 7/8, s. 83; „Kurier Warszawski" 1883, nr 164, s. 3, nr 187, s. 1. 130 „Gazeta Handlowa" 1883, nr 165, s. 3; 1884, nr 28, s. 3; „Kurier Warszawski" 1883, nr 167a, s. 3, nr 176a, s. 3, nr 226b, s. 3, nr 229a, s. 2. 25" Plan sieci tramwajowej z 1885 r. ulicach nowego typu pojazdu o dużej masie i ograniczonych możliwościach ruchu, wydane zostały specjalne przepisy policyjne dla wozów tramwajowych. Nadzorowi policyjnemu podlegało właściwe wyposażenie wagonów w odpowiednie hamulce, zabezpieczenie platform, zatrzymywanie tramwajów w wypadku ruchu wojsk, procesji, przejazdu Straży Pożarnej, zachowania odległości 19 m między wagonami, a także przewożenia tylko określonej dla danego wagonu liczby osób i umiarkowanie szybkiej jazdy. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ruch pasażerski osłabł nieco z powodu trudności przejazdu przez ulice objęte robotami kanalizacyjnymi. W następnym dziesięcioleciu liczba przewozów jednak wzrosła, podobnie jak i długość linii. W 1896 i 1897 r. tabor tramwajowy liczył 259 wagonów (w tym połowa letnich) i 570 koni. Zatrudniano 572 osoby personelu m. Magistrat miał, zgodnie z umową 132, prawo wykupu przedsiębiorstwa po 15 latach eksploatacji za sumę równą średnim czystym dochodom z ostatnich pięciu lat133. Inwestycje realizowane po 1896 r. obciążyłyby konto Towarzystwa bez gwarancji zwrotu wyłożonych kapitałów, więc od tego roku nie zbudowano ani metra sieci, nie zwiększono też taboru, choć przybyło miastu 47 tyś. mieszkańców 134. W tych warunkach w 1898 r. władze miejskie zdecydowały się na wykupienie tramwajów z rąk przedsiębiorcy, mimo dużych obciążeń na rzecz poprzedniego właściciela, oraz przejęcia jego zobowiązań płatniczych wobec rządu (z tytułu odszkodowań dla pierwszego koncesjonariusza komunikacji szynowej Głównego Towarzystwa Dróg Żelaznych Rosyjskich)135. Nie spełniły się nadzieje Towarzystwa na wytargowanie od władz miejskich przedłużenia kontraktu na jeszcze dogodniejszych warunkach. 131 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1884, nr 181, s. 1; „Przegląd Tygodniowy" 1887, nr 21, s. 297; Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 114; Zbiory Przyborowskiego, t. XI, s. 159. 132 „Prawda" 1898, nr 22, s. 258; H. Janczewski, op. cit., s. 284; „Kurier Warszawski" 1898, nr 135, s. 2. J33 Wiestnik finansów promyszlennosti i torgowli, otczoty: 1890, nr 17, s. 395, 1892, nr 17, s. 397, 1893, nr 17, s. 305, 1894, nr 18, s. 403, 1895, nr 21, s. 518, 1897, nr 18, s. 432. 134 H. Janczewski, op. cit., s. 286. 135 Ibidem, s. 284; Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 114. 253 l Trudności przejęcia tramwajów na własność miasta nie kończyły się na wykupieniu. Problemem pierwszorzędnym był sposób zarządzania nowym przedsiębiorstwem. Gdyby magistrat podjął się zarządzania sposobem administracyjnym, konieczne byłoby: opracowanie szczegółowego projektu organizacji przedsiębiorstwa, uzyskanie zatwierdzenia Ministerstwa, a także odrębnego aktu prawnego zwalniającego od ograniczeń ustawy Komitetu Urządzającego o magistracie warszawskim z 22 VII 1870 r., zatrudnienie odpowiedzialnych kierowników z pełnomocnictwami, każdorazowe zawieranie umowy z przedsiębiorcami na wykonanie różnych robót i dostaw. W przypadku przekazania w dzierżawę Zarząd Miejski musiałby opracować warunki dzierżawy, uzyskać ich zatwierdzenie przez naczelnika kraju, następnie w drodze konkurencji pomiędzy firmami wybrać odpowiednią i zawrzeć kontrakt136. W taki sposób pozycja i kompetencje władz miasta determinowały wybór rozwiązania mniej korzystnego. Głos w tej sprawie zabrał także prezydent miasta, Starynkiewicz, opowiadając się za oddaniem w dzierżawę, ponieważ władze municypalne dysponowały zbyt małymi możliwościami działania i decyzji. Zarząd Miejski ostatecznie 27 XI 1898 r.137 ogłosił konkurencję na dzierżawę tramwajów na następujących warunkach: administracja ma płacić do kasy miejskiej 470 tyś. rb. rocznie, z budżetu miejskiego miano finansować nowe inwestycje, zaś remonty miała pokryć administracja z sum eksploatacyjnych (przy nie zmienionej cenie biletu). Administracja winna utworzyć zarząd złożony ze swych przedstawicieli oraz jednego urzędnika magistratu. Spośród kilku konkurentów 138 magistrat wybrał krajową spółkę reprezentowaną przez L. Wrotnowskiego (w składzie: M. Woro- 136 „Prawda" 1898, nr 45, s. 531. 137 M. Gajewski w książce Wielkomiejski rozwój Warszawy datuje wykup na 1888 r., podaje też inne warunki konkurencji, jednak z uwagi na brak przypisów bibliograficznych w tomie, czyli niemożność oceny wiarygodności źródła, wobec potwierdzenia informacji Janczewskiego przez „Gazetę Handlową", „Głos", „Niwę Polską" wypada oprzeć się na tych ostatnich (H. Janczewski, op. cit., s. 285; „Gazeta Handlowa 1898, nr 260, s. 3). 138 Spółka reprezentowana przez adwokata L. Wrotnowskiego, Dom Bankowy „Natanson i synowie", Towarzystwo Akcyjne Siemens i Halske, Dom Bankowy H. Wawelberg oraz inż. W. Kiślański w imieniu Towarzystwa Belgijskiego („Gazeta Handlowa" 1898, nr 260, s. 3, nr 261, s. 4). 254 niecki M. Radziwiłł, A. Zamoyski, F. Górski, J. Herman i S. Czar-toryski — wg H. Janczewskiego zamiast Czartoryskiego był S. Światopełk-Czetwertyński), która 20 II 1899 r. przejęła zarząd warszawskich tramwajów139. Taką drogą zmienił się zasadniczy cel eksploatacji tego środka komunikacji masowej: ze źródła zysków obcego kapitału na działalność usługową i finansującą potrzeby publiczne miasta. Zasadnicze zmiany przyniósł jednakże dopiero r. 1903. Były to zmiany ilościowe w postaci nowych linii, wzrostu długości sieci oraz jakościowa zmiana trakcji z konnej na elektryczną, w wyniku której Warszawa otrzymała wreszcie komunikację na miarę swej rangi. Warto jednak przy tym pamiętać, że była to pora nieco spóźniona, skoro zaniedbana robotnicza Łódź w 1902 r. miała już tramwaje elektryczne, a Berlin w 1881 r., czyli w czasie, gdy rozpoczynano budowę warszawskich konnych 14°. W Paryżu tramwaje konne zniknęły z ulic dopiero w 1913 r., natomiast od 1890 r. poczęto budować parowe, a później dopiero elektryczne U1. Budowę linii tramwajowych i wszelkich z tym związanych inwestycji sfinansował kapitał zagraniczny w przewidywaniu szybkich i obfitych zysków. Już w 1882 r. Towarzystwo Belgijskie uzyskało 337 149 rb. dochodu, z czego do kasy miejskiej odprowadzono 10114 rb., a wydatki eksploatacyjne pochłonęły 160 tyś.142 Począwszy od 1887 r. dochody były nieco mniejsze z powodu ulicznych robót kanalizacyjnych trwających do 1893 r. Towarzystwo rekompensowało to sobie oszczędnościami na kosztach eksploatacji, likwidując etaty dróżników i zwrotniczych, nakładając ich obowiązki na konduktorów, co oczywiście odbiło się na obsłudze pasażerów, wygodzie i szybkości jazdy 143. Dochodowość poszczególnych linii w pewnym stopniu obrazuje zestawienie wpływów z 13 VII 1888 r. 139 H. Janczewski, op. cit., s. 285; Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 114; „Głos" 1898, nr 6, s. 144. 140 Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 115; „Przegląd Techniczny" 1902, nr 23, s. 279. 141 L. Straszę wieź, op. cit., s. 148. 142 „Nowiny" 1883, nr 37, s. 1. 143 „Przegląd Tygodniowy" 1887, nr 21, s. 297. 255 Linia Mokotów - pl. Zamkowy - Powązki „ Świętojerska - pl. Aleksandra „ Królewska - Marszałkowska - Mokotów „ pl. Zamkowy - Dworzec Terespolski „ pl. Zamkowy - Dworzec Petersburski ,, pł. Zamkowy - Nowy Świat - Mokotów „ Powązki - Dworzec Wiedeński „ Muranów - Dworzec Wiedeński „ Mokotów - pl. Teatralny - Wola ,, Mariańska - Dworzec Nadwiślański „ pl. Teatralny - Mokotów 195 rb. 314 rb. 174 rb. 164 rb. 65 rb. 128 rb. 123 rb. 447 rb. 423 rb. 64 rb. 70 rb. Wszelkie rekordy powodzenia biła linia muranowska do Dworca Wiedeńskiego, zaraz po niej usytuowała się druga linia łącząca trzy dzielnice (z Mokotowa przez Śródmieście na Wolę), zaś na trzecim miejscu znalazła się druga linia muranowska ze Święto-jerskiej na pl. Aleksandra. Choć frekwencja z jednego dnia wydaje się mało reprezentatywna, można ją przyjąć za podstawę ogólniejszych wniosków, zarówno z tej przyczyny, że brak innych źródeł w tej kwestii, jak z założenia, że zwykły dzień tygodnia może być egzemplifikacją (w soboty i niedziele obraz był inny)144. Można więc sądzić, że najbardziej masowo korzystała z tramwaju związana z handlem lub rzemiosłem ludność żydowska z Dzielnicy Muranowskiej. Potwierdzają to wspomnienia B. Sin-gera 145. Natomiast duża liczba przewozów na linii Mokotów - Wola świadczy o nasileniu ruchu między centrum a Dzielnicą Zachodnią. Jeśli założyć, że na robotnicze dojazdy do pracy tramwaj był za drogi, można przyjąć, że potrzeby handlowe tej rozwijającej się gospodarczo dzielnicy odgrywały główną rolę. W 1888 r. w pierwszym półroczu Towarzystwo Belgijskie osiągnęło dochód 308 704 rb.146 Ponieważ brak danych dla drugiego półrocza, dochód roczny można szacować podwajając tę sumę (trudno dociec, czy w drugim półroczu był większy ze względu na jesienne ożywienie handlowe, czy mniejszy z powodu robót 144 „Kurier Warszawski" 1888, nr 193, s. 1. 145 B. Singer, Moje Nalewki, s. 8. 146 „Kurier Warszawski" 1888, nr 193, s. 1. W tramwaju, rys. F. Kostrzewski 256 dl-': kanalizacyjnych na ulicach), czyli na ok. 617 tyś. rb. Wiadomo jednak (tabela 35), że w tymże roku czysty zysk był wyjątkowo niski 77112 rb., natomiast w latach 1894-1896 dochody sięgały 2 min rb., a czysty zysk przekraczał 0,5 min. Zyski miasta z koncesji nie przekraczały 1% dochodów budżetowych ogółem, wykazując stałą tendencję malejącą (tabela 36) w odsetkach udziału w dochodach. Niewątpliwie decydujący był wzrost innych dochodów, jednak sumy wpływów od Towarzystwa Belgijskiego informują, że (wyjąwszy rok pierwszy oraz lata 1886 - 1890, gdy przeszkadzały roboty uliczne) miasto otrzymało w 1898 r. o 9 tyś. rb. więcej niż w 1894 r., czyli wzrost sięgał tylko 20%. Tymczasem czysty zysk koncesjonariusza powiększył się w okresie 1893 - 1896 o ok. 46lo/o. Dla następnych lat brak danych, aczkolwiek wydaje się pewne, że zysk wzrastał nadal, jeśli od jego wysokości zależała wysokość ekwiwalentu w razie wykupu. Faktem jest więc, że duża część dochodów należnych mia- 17 — Początki infrastruktury... "L T a b e l a 35 Dochody z eksploatacji tramwajów warszawskich w latach 1885 -1896 (w rb.) Rok Dochód z biletów Wydatki eksploatacyjne Czysty zysk 1885 — _ 412365 1887 - — 161710 1888 — — 76 112 1889 1661275 1211735 119296 1891 1 743 938 1 243 370 203 980 1892 1 876 046 1 236 908 243 241 1893 1 990 143 1 332 188 351 825 1894 - — 588 174 1896 2334019 1 404 233 516446 Źródło: Wiestnik finansów..., 1886, nr 19, s. 403, 1888, nr 18, s. 384, 1889, nr 18, S. 339, 1890, nr 17, s. 325, 1892, nr 17, S. 397, 1893, nr 17, S. 305, 1894, nr 18, s. 403, 1895, nr 21, s. 518, 1897, nr 18, s. 432. Tabela 36 Dochody uzyskane od Towarzystwa Belgijskiego z tramwajów i ich udział w dochodach ogólnych budżetu miejskiego w latach 1883 - 1898 Rok Dochód ogólny budżetowy (w rb.) Dochód z tramwajów od TB (w rb.) Udział dochodu z tramwajów w budżecie miejskim (w %) 1883 2 541 423 15959 0,6 1886 3 362 034 34910 1 1890 3 847 022 34 169 0,9 1894 5 279 399 43092 0,8 1898 6 990 133 51967 0,7 Źródlo: Finansy goroda Warszawy..., t. I, s. 12 - 13, t. III, s. 16 - 17. stu była przechwytywana przez Towarzystwo i odpływała do Brukseli, zasilając kieszenie akcjonariuszy, zamiast służyć mieszkańcom Warszawy w postaci większych nakładów na gospodarkę miejską. Czysty dochód w ciągu 6 lat eksploatacji tramwajów konnych pod zarządem administracji powierniczej wyniósł blisko 2 min rb., odliczywszy inwestycje finansowe z czystych zysków po od- 258 Tabela 37 Dochody uzyskane z tramwajów oraz procentowy udział w ogólnych dochodach miasta w latach 1899 - 1904 Rok Budżet miejski Dochód z tramwajów Wydatki na tramwaj e Czysty dochód Udział w budżecie (w rb.) (w %) 1899 6836530 492 536 — 492 536 7,2 1900 8 045 166 357 799 99625 258 114 3,2 1901 8 186 588 470 000 198 165 271 835 3,3 1902 8 073 733 470 000 167 002 302 398 3,7 1903 8 073 733 417 500 120480 297 020 3,6 1904 17275365 400 000 42543 357 457 2,3 Zródlo: Finansy goroda Warszawy..., t. X, s. 32 - 33, tao. V, s. 20 - 21. jęciu należności miejskich (wraz z wykupem). Wynika stąd, że poza rokiem pierwszym i ostatnim, tramwaje po przejęciu na własność miasta przynosiły ponad trzy razy więcej dochodu niż w warunkach koncesji. Wykup okazał się bardzo korzystny dla gospodarki finansowej Warszawy, pozwalając jednocześnie na modernizację urządzeń. Nie była ona wielka ze względu na planowaną w najbliższym czasie elektryfikację, ale wykonano takie prace, jak skanalizowanie i wyposażenie w wodociąg głównej stacji przy ul. Sierakowskiej, podwójne zwrotnice eliminujące prze-przęganie koni, założono nowe tory i rozjazdy, dokonano wymiany zużytych szyn na nowoczesne, dostosowane do trakcji elektrycznej. Podniesiono więc nie tylko rentowność, ale i użyteczność głównego środka komunikacji zbiorowej 147. Trzeba jeszcze wspomnieć o kursujących w dalszym ciągu przestarzałych omnibusach („kanarkach"), które przeżywały regres w związku z konkurencją tramwajów, ale mimo to broniły się uporczywie i skutecznie przed całkowitą eliminacją. Usiłowania Towarzystwa Belgijskiego w celu ich wykupienia skończyły się fiaskiem wobec oporu właścicieli omnibusów. Jeszcze w 1894 r. kursowało po Warszawie ok. 160 sztuk omnibusów, w latach następnych liczba ta spadła do 125 - 128 U8. 147 „Ziarno" 1903, nr 10, s. 196; „Gazeta Handlowa" 1901, nr 78, s. 3; Zbiory Przyborowskiego, t. XVII, s. 201, t. XVIII, s. 36, 40. 148 „Gazeta Handlowa" 1883, nr 153, s. 3; „Kurier Warszawski" 1883, 259 Rosła liczba dorożek parokonnych, pojazdów przeznaczonych także dla warstw średnich, choć nie tak szybko, jak tych tańszych, jednokonnych. W ciągu ośmiu lat przybyło miastu ponad 1000 jednokonnych dorożek, była to liczba bardzo duża, świadcząca o wielkim zapotrzebowaniu na tego typu komunikację. Przyczyna leżała chyba w małej różnicy ceny przejazdu dorożką i tramwajem (20 i 5 kop.) przy czym oczywistą przewagę szybkości i wygody miały dorożki. Tabela 38 ' Komunikacja w latach 1896-1904 Liczba do- Liczba do- Liczba po- Rok rożek jed- rożek paro- wozów do nokonnych konnych wynajęcia 1896 2374 247 291 1897 2519 283 294 1898 2550 200 296 1899 2915 326 296 1900 3180 329 296 1902 3336 359 296 1904 3556 359 y.» n )>/>!>' Źródło: Obzor goroda Warszawy..., 1896-1900, 1902, 1904, s. 18, 20. W komunikacji towarowej Warszawa była obsługiwana przez wozy robocze do wynajęcia (8 stacji postojowych) oraz wozy kantorów przewozu towarów, zlokalizowane z nielicznymi wyjątkami w Dzielnicy Muranowskiej. Nie wiadomo jednak, jakim taborem w sumie dysponowały149. W 1904 r. dopiero pojawiły się pierwsze „dorożki samochodowe", czyli taksówki. Jako inne elementy procesu unowocześniania miasta pod względem komunikacji indywidualnej można wyliczyć: ściślejszy dozór policyjny nad stanem dorożek i poziomem usług oraz wy- nr 174b, s. 3; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1894, nr 72, s. 1.; Obzor goroda Warszawy, 1897, 1898, 1899, 1900, 1902,, 1904, s. 18, 20; „Wiek" 1897, nr 274, s. 2. 149 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1894, nr 72, s. 1; Adries-kalendar' goroda Warszawy, 1894, s. 590, 1895, s. 643. ; 260 danie przepisów ruchu i obsługi pasażerów. Wprowadzono coroczne wiosenne przeglądy wszystkich dorożek w mieście, w rezultacie których wycofywano z ruchu pojazdy zbytnio wyeksploatowane. W 1892 r. w „największym nieporządku" okazały się ekwi-paże wielkiego przedsiębiorcy Jamiołkowskiego, w związku z czym zalecono w tej firmie policyjne comiesięczne rewizje porządkowe do czasu całkowitego odremontowania taboru. W 1896 r. na tej zasadzie wycofano z ruchu 360 pojazdów. Pierwsza szczegółowa instrukcja dotycząca wyglądu i stanu dorożek, koni, umundurowania woźnicy oraz ustalająca obowiązki dorożkarzy i warunki jazdy po mieście weszła w życie w 1894 r. Trzeba przyznać, że nie pozostała jedynie na papierze, jak wiele innych rozporządzeń, skoro na łamach „Gazety Policyjnej" pojawiały się dość regularnie listy dorożkarzy ukaranych za jazdę wbrew postanowieniom instrukcji. Sankcją było odebranie prawa jazdy na określony czas lub bezpowrotnie oraz kary pieniężne — mandaty. Dnia 14 VII 1900 r. wyszły nowe przepisy dotyczące procederu dorożkarskiego i przewozowego oraz ruchu kołowego w Warszawie, za przekroczenie których groziło 1-3 rb. kary. Najwięcej przekroczeń dotyczyło szybkiej jazdy na skrzyżowaniach, stawania w miejscach nieprzepisowych, pozostawiania koni bez dozoru 15°. Można więc sądzić, że warszawscy dorożkarze niezbyt ochoczo poddawali się policyjnym ograniczeniom. Narzekania prasy na stale rosnącą liczbę wypadków, zwłaszcza w najruchliwszych punktach miasta, nie miały widać wielkiego wpływu na sposób poruszania się po niemal milionowym mieście woźniców wciąż jeszcze nawykłych do warunków sprzed lat. W tej dziedzinie nowoczesność z trudem torowała sobie drogę. W latach dziewięćdziesiątych ceny taryfowe za kursy dorożek były nieco niższe niż w okresie poprzednim1S1. Cena dorożek 150 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1892, nr 124, s. l, 1894, nr 261, 262, 263, s. 2, 1895, nr 43, 49, 56, 78, s. 2 i n., 1896, nr 40, s. 1-2, 1896, nr 53, 61, 78, 81, 85, 92, 95, 98, 140, s. 2, 1900, nr 156, s. l i n. 151 Adries-kalendar' goroda Warszawy, 1894, s. 606 - 607. Za kurs dzienny (godz. 7-24) dorożką jednokonną płacono 20 kop., za nocny 35 kop. (przedtem, za nocny 60 kop.), parokonną — 25 dzienny, 40 — nocny (poprzednio 30 i 70), bagaż bez zmian—10 kop. dodatkowo. Podobnie jak w latach poprzednich za kursy dalsze na krańce miasta oraz do dworców praskich opłaty były wyższe (30 - 65 kop. dzienne i 0,75 -1 rb. nocne). 261 f Sanna w AL Ujazdowskich, rys. W. Tracewski określała krąg użytkowników. Znalazły się w nim klasy średnie: drobnomieszczaństwo, zamożniejsze warstwy handlowo-rzemieślni-cze, lepiej uposażona inteligencja. Finansowały one rozwój tego rodzaju komunikacji. W końcu wieku Warszawa uzyskała nowy typ komunikacji zbiorowej — kolejki dojazdowe. Jako pierwszą uruchomiono kolejkę Wilanowską. Budowę rozpoczęto w 1892 r. i w tymże roku był gotów pierwszy odcinek długości 7,3 km do Czerniakowa. W 1894 r. wydłużono go do Klarysewa, a w 1896 r. była gotowa cała linia do Wilanowa. Drugą z kolei była kolejka Grójecka, zrealizowana w latach 1898-1901. W rok po rozpoczęciu budowy Grójeckiej został zatwierdzony projekt budowy trzeciej — Jabłonna - Wawer, cała zaś linia oddana do użytku w 1901 r. Linia ta obsługiwała okolice podmiejskie na prawym brzegu Wisły. Jako druga funkcjonowała wybudowana w tym samym czasie kolejka Marecka, od 1899 r. przedłużona do Radzymina. Kolejki były własnością prywatną (Marecka i Wilanowską do 1899 r.) lub spółek akcyjnych. Miały one istotne znaczenie dla modernizacji komunikacji, ale głównie w strefie podmiejskiej, dowoziły bo- Dorożki na placu Wareckim wiem pracowników oraz towary dla warszawskiego przemysłu zlokalizowanego w pobliżu tras kolejek. Jedynie kolejka Wawer-sko - Jabłonowska pełniła na niewielkim odcinku miejskim rolę komunikacji miejskiej. Kolejki były uzupełnieniem normalnej sieci kolejowej, pełniły zatem bardziej funkcje komunikacji zewnętrznej niż wewnętrznej miasta 152. W związku z tym trudno je zaliczyć do gospodarki komunalnej, choć niewątpliwie miały duże znaczenie dla rozwoju przedmieść, szczególnie praskich. Pewną rolę w życiu całego miasta odgrywała w początkowym okresie kolejka Wilanowską jako środek komunikacji dla niedzielnych i świątecznych wyjazdów rekreacyjnych. 152 J. Braun, Warszawski węzel komunikacyjny [w:] Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 140 - 148. Kolejki dojazdowe uzyskały szerokie opracowanie w większej monografii J. Brauna, „Rozwój warszawskiego węzła kolejowego do 1914 r." (w druku) i nie zostaną w tym miejscu szerzej omówione. 262 :263 Opinia publiczna o modernizacji Do opisanej krytyki budowy kanalizacji jako wyrazu świadomości potrzeb w tej dziedzinie warto jeszcze dorzucić techniczne zarzuty, które w pewnym stopniu wpłynęły na ostateczny kształt inwestycji. Jeszcze w 1875 r. przedstawiciel sfer inżynierskich przestrzegał przed skierowaniem zawartości kolektora Bielańskiego bezpośrednio do rzeki. Następnie rzeczową, aczkolwiek nie całkiem obiektywną, techniczną krytykę projektu dał inż. H. Cieszkow-ski153. Zakwestionował lindleyowskie prognozy ludnościowe jako podstawę rozmiarów urządzeń, zapewnienie co do nieprzesią-kliwości kanałów, ich wymiary, kolejność budowy sieci. Na ko- Iniec wstępny kosztorys Lindleya uważał za mało prawdopodobny — koszt robót ocenił znacznie niżej. Inż. Feliks Kucharzewski w wydanej broszurze Wodociągi i kanalizacja w Warszawie. Projekty dawniejsze — projekt Lindleya, przekonywał, że przynajmniej jeden z owych „projektów dawniejszych" był lepszy niż lindleyowski, a wybór specjalisty angielskiego — szkodliwy dla interesów fachowców krajowych. Niejako na marginesie powyższego poglądu wytoczył przeciwko dyskutowanemu projektowi wiele zarzutów: wodociąg zbyt wielkich rozmiarów, ponieważ za wielka norma dziennego zużycia wody na osobę, woda wiślana podawana do sieci, nawet filtrowana, nieodpowiednia, niewłaściwa lokalizacja Stacji Filtrów, brak osadników wody brudnej, pokrycie filtrów sklepieniami za drogie i niepotrzebne, niewykorzystanie starej sieci. Podobnie krytyczny stosunek miał do projektu kanalizacji. Za błąd poczytał niewykorzystanie w nowym systemie starych kanałów, wątpił w nie-przesiąkliwość projektowanych, negował konieczność kolektora Bielańskiego i uważał za wadliwe rozwiązanie kanalizacji Starego Miasta. Padały też nierealne propozycje przeprowadzenia ścieków pod Wisłą na' Pragę 154. Głos w imieniu projektanta zabrał prezydent Starynkiewicz. Odparł kolejne zarzuty oponentów w sposób przekonywający, nie- 153 „Ekonomista" 1879, nr 24; „Przegląd Techniczny" 1875, nr 5, s. 273. 154 „Inżenieria i Budownictwo" 1880, nr 26, s. 13. 264 które zaś z postulatów krytycznych uwzględniono w trakcie realizacji. Projektant przewidywał jako normę teoretyczną zużycia wody 11 stóp3 (0,3 m3) na osobę w ciągu doby, podczas gdy w innych miastach europejskich norma wynosiła do 14 stóp3 (0,4 m3). Uzasadnił to następująco: „aby każdy mieszkaniec, do jakiejbądź by należał klasy towarzyskiej, czuł to, że ma prawo na równi z innymi używać wody w takiej ilości, jaka jest mu potrzebna na zaspokojenie wszystkich jego potrzeb i wszystkich wymagań higieny" 155. Taryfa opłat za wodę określała stałą opłatę za zużycie 11 stóp3 wody na mieszkańca w ciągu doby. Budziło to sprzeciw konsumentów, z czym nieoczekiwanie solidaryzował się kpiący z ciemnoty i kołtunerii swych ziomków Prus 1S6. Jeszcze w 1896 r. kamienicznicy zaprotestowali oczywiście przeciw temu „marnotrawstwu", żądając zmiany taryfy opłat za wodę. Bo dlaczegoż to „biedak w jednej izbie płaci kwartalnie 60 kop., a bogacz w 10 pokojach 10 razy tyle, a otrzymują ilościowo wody nie w stosunku l : 10 a 1:5, to znaczy, że lokator ubogi ma wodę o połowę taniej". Brak postępu robót w ciągu 1881 i 1882 r. spowodował wystąpienia skierowane głównie przeciwko kierownictwu. Główny atak skierowano na Lindleya. Zarzucano mu lekceważenie interesów miasta, niedbalstwo, nieuzasadnione pobieranie 20 tyś. rb. pensji, jako, że zamiast pracować w Warszawie siedzi we Frankfurcie, a zastępstwo młodszego brata dobrał tylko dla rodzinnych korzyści: „Lindley kpi z Warszawy [...] i długo jeszcze kpić zamierza [...]. Choć nie zaczai przeprowadzać rur wodociągowych, uczy nas cnót rodzinnych" 157. Donoszono zewsząd (niezgodnie z prawdą), że budowa postępuje opieszale i wadliwie, jak uznała opinia techników warszawskich, że „codziennie nieomal ulice zatapiane są deszczami, bo kanały okazały się za małe, a do tego walą się z nieumiejętnej budowy", wybuchają gazy kanałowe z powodu braku wentylacji 155 w. H. Lindley, Objaśnienia dotyczące zarzutów poczynionych przeciw projektowi wodociągów i kanalizacji miasta Warszawy, Warszawa 1879; „Ekonomista" 1879, nr 45, 46. 156 B pruS) Kroniki, t. XV, s. 94. 167 „Kurier Warszawski" 1883, nr 91, 1897, nr 72, s. 2; „Prawda" 1883, nr 21. •: •••'•• -.<-^-fi. ,- •- • • • ., .- 265 i „Uzdrowotnienie kana- ; lizacyjne Warszawy", j rys. F. Kostrzewski :>tt i nieustannie pękają nie sprawdzone rury wodociągowe. Szczegółowo wyliczano pensje kierownictwa jako przykład marnotrawstwa 158. Winą obarczano naturalnie magistrat159. Prezydent nie pozostał głuchy i rychło ukazało się wyjaśnienie wykazujące bezzasadność napaści. Pomoc przyszła także z nieoczekiwanej strony „Inżenierii i Budownictwa", pisma do niedawna stojącego na czele opozycji. W obronie Lindleya i jego dzieła występowała także „Gazeta Polska" 16°. Autentyczną burzę wywołało ogłoszenie projektu taryfy opłat za wodę z nowego wodociągu w 1885 r. Opłata za wodę miała bowiem pokryć koszty budowy, eksploatacji oraz dostarczyć środków na dalszy rozwój urządzeń. Stąd narzekania na zbyt wygórowany koszt wody z nowego wodociągu w prasie brukowej przeobraziły się w bezwzględne potępienie kanalizacji. Cały system 158 „Przegląd Techniczny" 1881, nr 7, s. 16; „Kurier Warszawski" 1883, nr 121a, s. l, nr 288, s. 2; „Przegląd Tygodniowy" 1883, nr 16, s. 182. 159 „Przegląd Tygodniowy" 1883, nr 16, s. 182. 160 „Kurier Warszawski" 1884, nr 16, s. 2; „Kłosy" 1884, nr 982, s. 267. Dyskusja nad problemem przeprowadzenia kanału przez Ogród Saski, rys. S. Lenc kanalizacji lindleyowskiej „runie jak domek z kart", donosił z satysfakcją „Dziennik Anonsowy". Jednocześnie pismo „Zdrowie" dowodziło konieczności przymusu wodociągowego: „stanowczo jesteśmy za użyciem środków represyjnych względem zaopatrzenia domów w wodę" lel. Chwaląc słuszne założenia projektu taryfy, przyznaje, że wśród ludności Warszawy „niestety do praktyki sanitarnej nie przyzwyczajonej jest to głos odosobniony". Faktyczne błędy inż. Hóhmana, sprowadzonego przez Lindleya i usuniętego w 1888 r., dały początek nowej fali polemik prasowych, w której obrony dzieła i jego twórcy przekonująco podjęło się „Ateneum". Drugą przyczyną ponowionych ataków na Lindleya był jego projekt przeprowadzenia przez Ogród Saski kolektora B, dla wyrównania jego linii i obniżenia kosztów, oraz przedłużenia Marszałkowskiej do pl. Bankowego kosztem części Ogrodu. Wielka 161 „Dziennik Anonsowy" 1885, nr 170, 171, s. 1: „Zdrowie" 1885/1886, nr 3, s. 3. .•••-.. 31 ..•• ..::o ;?o '. • ' 267 burza prasowa przeciwko zamachowi na „letni salon Warszawy" objęła nie tylko popularne dzienniki, ale i fachowy „Przegląd Techniczny", w którym inż. Kucharzewski zaangażował swój autorytet przeciwko zmianom kierunku kanału dla jakichś przyszłych potrzeb komunikacyjnych ze szkodą dla Ogrodu 162. Jedynym chyba zwolennikiem koncepcji przyszłościowej usprawnienia komunikacji kosztem Ogrodu był jak zwykle przekorny w swym racjonalizmie B. Prus. Oburzając się na sentymentalne stanowisko mieszkańców miasta pisał: „Na całym świecie dano by pierwszeństwo czystości nad ozdobą, kanałowi nad aleją, ułatwionej komunikacji łudzi pracujących nad spacerami próżniaków", a na gremialne sprzeciwy wobec tego dictum, wołał: „czas, aby indywidualne kaprysy, nie odziewały się w obszerny szlafrok pragnień i interesów ogółu" 163. Fakt, że właściwie żaden problem miejski nie poruszył w tym stopniu mieszkańców miasta, nawet najostrzejsze spory kanalizacyjne, świadczy o mentalności ówczesnej w sposób nader wymowny. Wojna o Ogród Saski odbyła się wiosną 1888 r., a jesienią tegoż roku rozpoczęła się następna, tym razem w sprawie kanalizacji domów, trwająca lat kilka. W tej batalii poczęto już strzelać z najcięższych dział, zwłaszcza gdy kamienicznicy utworzyli w celu obrony swych zagrożonych interesów specjalną Delegację pod przewodnictwem samego prezesa J. G. Blocha. Jeszcze w tym samym roku ukazał się drukiem wynik badań Delegacji: Głos w kwestii kanalizacji miasta Warszawy i łączenia nieruchomości z kanałami pióra J. G. Blocha. Główne tezy elaboratu w skrócie brzmiały następująco: nieformalny przymus kanalizacyjny autorstwa Lindleya firmowany przez prezydenta jest bezprawny, bowiem w projekcie z 1879 r. nie było mowy o kanalizowaniu ustępów; koszt kanalizacji jest tak wygórowany, że zrujnuje miasto, podczas gdy udoskonalony system wywózki nieczystości jest tańszy i zdrowszy. W istocie koszty kanalizacji domowej w wymiarze maksymalnym nie przekraczały 4,5 tyś. rb., co sprowadzało się do ok. 5°/o wartości przeciętnego domu 164. Najsilniejszym bastionem obozu 162 „Ateneum" 1888, t. IV, s. 377, 569; „Przegląd Techniczny" 1888, nr 10, s. 112. 163 B. Prus, Kroniki, t. XI, s. 125, 135. 164 J. G. Bloch, op. cit., s. 16; „Ateneum" 1888, t. IV, s. 373. 268 wrogiego barwom Blocha i kamieniczników było „Zdrowie", w którym ukazała się polemika z Głosem. Zamieszczono też w „Zdrowiu" ostrą krytykę dzieła J. Jegera pt. Racjonalny system^ asenizacji. Szkodliwość i niebezpieczeństwo usuwania fekalii za pomocą kanalizacji165. Cała ta batalia o kanalizację wskazuje na słuszność tezy sformułowanej w poprzednim rozdziale o małym zapotrzebowaniu społecznym na tak szeroko zakrojoną modernizację miasta166. Wiek XX nie przyniósł zasadniczych zmian w tej materii, skoro w wydanej w 1911 r. broszurze A. Grotowski zauważa, że kanalizacja domowa urzeczywistnia się opornie, bo właściciele nieruchomości dbają „jak dotąd, niestety, o cele mające niewiele wspólnego z wymaganiami higieny" 167. Najcelniejsza ocena przyczyn powolnej kanalizacji domów warszawskich pochodzi naturalnie od B. Prusa: „W Towarzystwie Kredytowym Miejskim [...] dowiedziono, że kanalizacja Warszawy jest niemiłą dla powonienia, szkodliwą dla zdrowia, a zabójczą dla właścicieli domów" 168. Podobnego zdania był dr J. Polak: „Wprawdzie kanalizacja domów ważniejsza dla zdrowia niż uliczna, ale właściciel nieruchomości dba o swój mały dom, w którym mieszka, nie zaś o przeludnione kamienice czynszowe. Ważna jest czystość w salonach a nie w łazienkach, dlatego opłaca się piękny salon, a nie wanna i WC" 169. Wprawdzie w 1890 r. i następnym, kamienicznicy przycichli nieco, zdawałoby się, że argumenty światłej publicystyki A. Suligowskiego czy E. Sokala wreszcie nadały ton polemice, ale złudna była ta cisza. W 1892 r. ukazała się bowiem zjadliwa a niezgodna z prawdą krytyka całości robót wodociągowo-kanali-zacyjnych i napaść na głównego inżyniera. Natychmiast przedstawiono wyjaśnienia Lindleya, które wyczerpały kwestię na naj- 165 „Przegląd Techniczny" 1889, nr 56; „Kurier Warszawski" 1889, nr 16, 99, 121, 135; „Prawda" 1889, nr 18, 19; „Niwa" 1889, nr 11; „Biblioteka Warszawska" 1889, nr 1; „Kraj" 1889, nr 1; „Gazeta Lekarska" 1889, nr 2; „Zdrowie" 1889, nr 40, s. 433, nr 43, s. 548, nr 44, s. 569, nr 45, s. 609, 1890, nr 53, s. 588, 1891, nr 73, s. 402. 166 A. Bardzki i in., Zarys 25-letniej działalności Towarzystwa Kredytowego..., s. 41. 167 A. Grotowski, op. cit., s. 199. 168 B. Prus, Kroniki, t. XII, s. 22. :.,r , 169 „Kurier Warszawski" 1888, nr 336, s. 2. : ; , bliższe pięć lat. Nie oznaczało to jednakże pełnej akceptacji dotąd zwalczanego przedsięwzięcia 17°. Jeszcze w 1897 r. i później odzywały się sporadyczne ataki na Lindleya m", ale było to tylko echo dawnych kontrowersji. W kwestii oczyszczania miasta prasa warszawska zabierała głos w latach osiemdziesiątych dosyć rzadko. W związku z reorganizacją systemu oczyszczania w 1883 r. „Kurier Warszawski" pisał kilkakrotnie o zamierzonych przez magistrat innowacjach na ogół w tonie przychylnym 172. Podobnie B. Prus na łamach tegoż „Kuriera" wyraża nadzieję, że nowy przedsiębiorca uprzątnie tę „Stajnię Augiasza", jaką jest Warszawa, mimo że „warszawiakom śmiecie nie przeszkadzają, zasypałyby miasto, ale prezydent wprowadza lepszy system oczyszczania" m. Z uznaniem o reorganizacji pisały też „Nowiny", a drobne wzmianki informacyjne ukazały się i w innych gazetach. W 1889 r. opublikowano w „Zdrowiu" artykuł omawiający rozporządzenia oberpolicmajstra Klejgelsa z 1889 r. dotyczące stanu sanitarnego miasta. Stwierdzono, że najtrudniejsze jest wprowadzenie w życie rozporządzeń, ponieważ „wykonawcą jest stróż, który pełni jednocześnie mnóstwo innych funkcji: meldunkowy, odźwierny, nosiwoda, dozorca sanitarny posesji, stróż miejski co do czystości i bezpieczeństwa ulicy, czasem służący lokatorów". Ten nadmiar obowiązków wykonuje za nędzne wynagrodzenie i mieszkanie, które najczęściej urąga wszelkim wymogom elementarnej higieny. W konkluzji stwierdzono, że najskuteczniejszym środkiem zaradczym byłoby utworzenie specjalnej miejskiej służby oczyszczania. Tego samego zdania byli i inni przedstawiciele prasy, niestety bez echa nie tylko z powodu stanowiska władz miejskich, ale i postawy kamieniczników. Protestowali oni przeciwko nowym obciążeniom podatkowym, którymi (jak się spodziewali) magistrat 170 „Przegląd Techniczny" 1890, nr 11; „Ateneum" 1890, t. II; „Przegląd Tygodniowy" 1892, nr 2, 9, 20, 24, 27, 38, 45, 46, 48, 49, 51; „Biblioteka Warszawska" 1894, t. IV, s. 192. 171 „Ziarno" 1897, nr 20; „Niwa Polska" 1898, nr 12. 172 „Kurier Warszawski" 1883, nr 176a, s. 2, nr 176b, s. 4, nr 182a, s. 2, nr 184a, s. 1. 173 „Kurier Warszawski" 1883, nr 184a, s. 1; B. Prus, Kroniki, t. VI, s. 349. 270 chciałby finansować zorganizowanie nowej służby oczyszczania miasta i posesji. Odciążenie stróżów uznali za bezcelowe, bo „co będą robić?" m. Jest to stanowisko dobrze znane z batalii o kanalizację domów. Dopiero przełom wieku przyniósł szersze zainteresowanie. Inicjatorem wszczęcia dyskusji na ten temat było „Zdrowie". W 1899 r. trzykrotnie omawiano antysanitarny sposób oczyszczania miasta, przytaczając przykłady innych miast europejskich. Wysunięto też postulat spalania śmieci w specjalnym miejskim zakładzie 17S. W 1900 r. również na łamach „Zdrowia" ukazała się krytyka wysoce nieodpowiedniego sposobu usuwania śmieci z miasta. Poparł to dr J. Polak swym odczytem w Towarzystwie Higienicznym, którego tekst opublikowało w 1901 r. „Zdrowie". Mimo to jednak kwestia usuwania śmieci, uznana przez grono higienistów za centralną 176, spotkała się ze zbyt małym oddźwiękiem w innych periodykach, nie mówiąc już o prasie codziennej. Jedynie „Prawda" zamieściła poważny elaborat Juliana Marchłewskiego, który w całej rozciągłości poparł stanowisko publicystów „Zdrowia" 177. Warto jednak zauważyć zmianę stanowiska mieszkańców w porównaniu z okresem lat siedemdziesiątych. O ile wówczas przedmiotem zainteresowania prasy było przede wszystkim zimowe oczyszczanie ulic dla ich przejezdności, o tyle później kwestia oczyszczania podwórek i sposobu pozbywania się śmieci z miasta zostały zarejestrowane jako problem. Podobnie wyglądała sprawa łaźni. Jedynie „Zdrowie" interesowało się tym problemem. Poza tym, jeśli nie liczyć notatek informacyjnych w rubryce Wiadomości miejscowe o otwarciu nowych obiektów, jedynie B. Prus w Kronice tygodniowej „Kuriera Warszawskiego" 178 — i sporadycznie „Prawda" — poruszył kwe- 174 „Przegląd Tygodniowy" 1895, nr 42, s. 470; „Kurier Warszawski" 1897, nr 59, s. 2, 1899, nr 234, s. 6; „Zdrowie" 1890, nr 63, s. 362. 175 „Zdrowie" 1899, nr 2, s. 72, nr 7, s. 278, nr 8, s. 331, 334, 337; Zbiory Przyborowskiego, t. XV, s. 103. 176 „Zdrowie" 1900, nr 2, s. 51 - 58, 1901, nr 2, s. 160, nr 5, s. 414. 177 „Prawda" 1901, nr 13, s. 166 - 167. 178 B. Prus, Kroniki, t. XV, s. 57. ' -u" '"• • ; ; 271 stię warszawskiej bazy kąpielowej. „Prawda" polemizowała ze wzmiankami prasowymi o otwarciu Kąpieli Ludowych „Janina", protestując przeciwko określaniu tego wydarzenia jako historycznego w dziejach higieny społecznej. Redakcja stwierdziła, że kąpiele ludowe muszą stać się masowe, dopiero wtedy staną się elementem postępu. Otwarcie zakładu, „o który przez długie lata kołatano", podczas gdy „lud i robotnicy mieszkają w brudzie [...], szerzą choroby zaraźliwe", jest tylko „drobnym szczegółem, obowiązkiem społecznym, [...] nie łaską dobroczynności, lecz koniecznością" 179. Trudno odmówić racji tym słowom, niemniej jednak zrealizowanie „Janiny" było w ówczesnych warunkach czymś więcej niż drobnym szczegółem bez znaczenia. Zauważył to mniej demagogiczny, ale bystrzejszy obserwator, Prus: „lud nasz myje się niedbale, a kąpie się [...] prawie nigdy", bo „nie posiada tanich łazienek", więc chociaż zakład obsługujący ok. 25 tyś. osób rocznie nie może wystarczyć 300 tyś. potrzebujących kąpieli, jest tym cenniejszy, im rozlegle j sze są potrzeby 18°. Zaszczepienie nawyku korzystania z kąpieli wśród najbiedniejszej ludności uważano za jeden z pierwszoplanowych celów taniej łaźni ludowej. Zresztą jeszcze przed wybudowaniem „Janiny" w 1890 r. „Zdrowie" występowało z argumentacją budowy tanich łaźni, bowiem — jak pisano — istnienie w mieście większej liczby domów publicznych niż łaźni świadczy o poziomie kulturalnym mieszkańców 181. Nie lepiej było w przypadku bazy hotelowej. Nie interesowano się nią wcale do czasu podjęcia budowy hotelu „Bristol". Prasa pisała o tej inwestycji w tonie sensacyjnym, podziwiając rozmach i nowości techniczne budowy 182. Komitet Plantacyjny w początkach istnienia niezbyt był popularny. Zarzucano mu opieszałą działalność, czasem nawet pomawiano o szkodliwe działanie (z okazji wycinania starych drzew). „Ogrodnik Polski" odpowiadał, że Komitet jest organizacją z głosem wyłącznie doradczym, a ponadto oprócz ograniczeń finanso- 179 „Prawda" 1898, nr 9, s. 102 - 103. iso B PruSj Kroniki, t. XVI, s. 75. 181 „Zdrowie" 1890, nr 63, s. 364, 1900, nr 182, s. 511-513, 1902, nr G, s. 460. 182 Ibidem, 1901, nr 12, s. 950, 1902, nr 3, s. 266. • .-, 272 wych, które do zakończenia kanalizacji są trudne do przezwyciężenia, zbyt krótki czas działania nie pozwolił na rozwinięcie inicjatywy. Były też bardziej konkretne ataki: „Kurier Codzienny" wystąpił z oskarżeniem, że Komitet traktuje Ogród Krasińskich jak pasierba w porównaniu z Saskim, co spotkało się naturalnie z ostrą repliką „Ogrodnika Polskiego" 183. W 1893 r. doniósł z satysfakcją, że przebudowa Ogrodu Krasińskich jest już pewna w najbliższych latach, co zresztą spowodowało uporczywe narzekanie publiczności, że całą jego ozdobę stanowią: „proste, na krzyż pocięte aleje, wysadzone drzewami niedbale [...], łyse, zakurzone gazony, przyozdobione niedobitkami przerośniętych, pospolitych krzewów, pozbawione całkowicie ozdób roślinnych" 184. W miarę rozwijania poczynań inwestycyjnych Komitetu Plantacyjnego w zakresie zieleni, odnowy starych zaniedbanych zieleńców i coraz większych nakładów finansowych, opinia prasy i jej czytelników stawała się przychylna, jednak chór pochwał nie zawsze był zgodny. „Ogrodnik Polski" w 1902 r. krytycznie skomentował nową instrukcję dla policji w sprawie ograniczeń korzystania z Ogrodu Saskiego, który jako arteria komunikacyjna „winien stać otworem dla wszystkich mieszkańców Warszawy" 185. Instrukcja tymczasem zabraniała wejścia do ogrodu: „pijakom, żebrakom, kataryniarzom, tragarzom, dzieciom samym, uliczni-kom, Żydom w długich surdutach i w ogóle osobom źle i niepo-rządnie ubranym (również niańkom), wojskowym niższych stopni (z wyjątkiem junkrów ochotników). Służące z pakunkami i bez, towarzyszące paniom, mogą przejść przez Ogród tylko do 9 rano". Znacznie wcześniej „Niwa Polska" wystąpiła ze zjadliwą krytyką gospodarki miejskiej w ogrodach publicznych pod znamiennym tytułem: Zaraza w ogrodach publicznych. Oskarżała tam zarząd ogrodów o budowanie ścieżek z odpadków i gruzów starych domów zamiast ze żwiru oraz o wpuszczanie do ogrodów Żydów 186. Brudni i niechlujni Żydzi byli, zdaniem „Niwy", zagrożeniem są- 183 „Ogrodnik Polski" 1891, nr 11, s. 252, nr 12, s. 276; „Kurier Codzienny" 1891, nr 136, s. 2. 184 „Ogrodnik Polski" 1902, nr 4, s. 90. 185 Zbiory Przybórowskiego, t. XIX, s. 26. 189 „Niwa Polska" 1899, nr 33, s. 577. ; ; .,j ,. ;'/e 18 _ początki infrastruktury... 873 nitarnym, przed którym uchronić może zamknięcie dla nich Ogrodu Saskiego. Był to niewątpliwie przejaw skrajnego antysemityzmu, dla którego Ogród Saski stanowił jedynie pretekst, niemniej jednak idea ograniczenia funkcji Ogrodu do roli „salonu" była popularna wśród szerokich kręgów społecznych. Park Praski zdaniem „Ogrodnika" stał się także częściowo ogrodem elitarnym, ponieważ w soboty, niedziele i święta pobierano opłatę za wstęp 187. Bardzo wymowna była dyskusja nad celowością zadrzewiania ulic. Drzewa na ulicach hamują ruch pieszy, a skwery na placach dają mały pożytek skoro są ogrodzone, niedostępne dla dzieci. Poglądy takie wyrażał nie ubogi mieszkaniec praskiego przedmieścia, ale inżynier T. Krzyżanowski188. A kamienicznicy warszawscy? W. Reymont w satyrycznym obrazku kreśli wizerunek posesjonata z Warszawy zwiedzającego Kraków. Szczególnie zainteresowały go planty krakowskie: „A mają planty i grubo płacą za ich utrzymanie! Gdzieżby to u nas pozwoliło miasto, żeby tyle placów stało bezużytecznych, pod ogrodami. Rozparcelować, wytknąć ulice, sprzedać, zabudować porządnymi kamienicami i pieniądze są, i ruch jest, przemysł się podnosi, handel ma parę tysięcy nowych sklepów! To jest porządna gospodarka miejska, tak się u nas w Warszawie robi, a tutaj miliony się marnują i na co?" 189. Można przyjąć ten obraz za dość wierny wizerunek rzeczywistości, zwłaszcza, że tak bardzo pasuje do znanych z innych źródeł poglądów środowiska ka-mieniczników. Wydaje się, że mimo wyraźnego postępu w dziedzinie świadomości potrzeby zieleni w mieście, w dalszym ciągu zainteresowanie opinii publicznej sprawami zieleni miejskiej (z wyjątkiem Ogrodu Saskiego) nie było adekwatne do rangi problemu. Zmieniło się także nieco w stosunku warszawiaków do sprawy cmentarzy. Poprzednio pisano najczęściej o eleganckich pogrzebach na Powązkach czy nowych, pięknych pomnikach. Natomiast 187 „Ogrodnik Polski" 1902, nr 4, s. 90; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1886, nr 170, s. 1. 188 Zbiory Przyborowskłego, t. XVII, s. 223. 189 W. Reymont, Pamiętnik panny Hali, jej ,fa" i „Ma", „Kurier Warszawski" 1902, nr 179, s. 1. -"-• " 274 z chwilą utworzenia cmentarza na Bródnie zauważono także i te niepiękne, smętne pogrzeby biednych ludzi, dla nich bowiem był w tym czasie przeznaczony nowy cmentarz. O Powązkach pisano: „wielki i piękny cmentarz", o Bródnie: „nadzwyczaj smutny". „Kurier Warszawski" z zadowoleniem zauważa, że niedawno droga na Powązki tłumna, teraz spokojna, bo „szary tłum wędruje na Bródno". Na starym cmentarzu zapanował porządek odkąd chowa się tam tych, „którzy pozostawili po sobie przynajmniej tyle gotówki, że starczyć ona mogła na zakup trzech łokci ziemi" 19°. Przedtem były tam oazy dobrze zachowanych grobów oraz wysypiska śmieci, połamane krzyże i zanieczyszczone mogiły, których konserwacji nie opłacano. Teraz nowa organizacja służby cmentarnej zapewniła za godziwą opłatą należyte utrzymanie cmentarza. Nawet we wspomnieniach z tego okresu przetrwał ten jaskrawy podział na bogate pochówki na Powązkach i nędzne na Bródnie 191. Oświetlenie Warszawy i zaopatrzenie w gaz nie było przedmiotem wzmożonego zainteresowania warszawiaków. Budowę nowej Gazowni odnotowano w prasie z uznaniem, w tonie raczej pozytywnym. Koszty oświetlenia ulic były niejednokrotnie omawiane w różnych pismach, jednak nie zauważono (jak to miało miejsce wcześniej) do czyjej kieszeni płyną pieniądze wydawane na ten cel z budżetu miejskiego 192. Oświadczenia Towarzystwa Dessauskiego o szlachetnych pobudkach kierujących jego działaniami były przyjmowane za „dobrą monetę". Dopiero nieusprawiedliwiona podwyżka ceny gazu oświetleniowego i przemysłowego spowodowała uwagi krytyczne pod adresem właściciela Gazowni, czasem nawet w niewybrednej formie: „głowonóg niemiecki, który przez tyle lat opasał Warszawę wszystkimi łapami i wszystkimi ssawkami wyciąga z niej soki żywotne". Pozornymi korzyściami nowego kontraktu z Towarzystwem Dessauskim dał 190 „Tygodnik Ilustrowany" 1884, nr 61, s. 13; „Kłosy" 1888, nr 1218, s. 283; „Kurier Warszawski" 1894, nr 172, s. 2. 191 J. Waydel-Dmochowska, Dawna Warszawa..., s. 365 - 368. 192 „Kurier Warszawski" 1889, nr 160, s. 3, 1894, nr 235, s. 2; „Wiek" 1886, nr 98, s. 3; „Tygodnik Powszechny" 1890, nr 14, s. 167; „Ziarno" 1891, nr 35, s. 2; „Zdrowie" 1896, nr 135, s. 479 - 481. 275 się omamić nawet przenikliwy Prus, przedtem niezawodnie popierający stanowisko A. Suligowskiego, przeciwnika koncesji 193. Stan bruków warszawskich był jednym z najbardziej ulubionych tematów prasy. Prawie „jednym tchem" informowały gazety o podjętych pracach brukarskich na jednych ulicach i fatalnym stanie nawierzchni na innych. Wprowadzenie różnych rodzajów bruków ulepszonych wzbudziło szersze zainteresowanie ich zaletami i wadami, kosztem, trwałością, słowem mieszkańcy miasta nie tylko domagali się lepszych nawierzchni ulic, ale brali czynny udział w procesie wyboru odpowiednich systemów, uczestniczyli w modernizacji miasta na tym odcinku. Prasa podkreślała osiągnięcia gospodarki magistrackiej w uporządkowaniu jezdni i chodników, ale równie często krytykowała postępy robót, „skąpstwo, brak systemu i niedoświadczenie w gospodarce techników miejskich", narzekała na półśrodki, wołając o „rozstanie z brukiem zwykłym" 194 i zaprzestanie robót fragmentarycznych. Wiele miejsca poświęcały dzienniki kwestii oceny przydatności poszczególnych rodzajów nawierzchni w warszawskich warunkach. Zdania były podzielone. Bruk drewniany uważano za niehigieniczny i mało trwały, pr^y tym drogi, ale za to najcichszy i najlepszy dla koni stanowiących w komunikacji i transporcie wewnętrznym jedyną siłę pociągową. Zalety asfaltu uważano za niezaprzeczalne, wyjąwszy trwałość (tu stanowiska były rozbieżne) i nieprzydatność dla koni (zbyt śliski)195. Najmniej kontrowersji budziły kostki granitowre, bazaltowe i klinkierowe szerzej stosowane na przełomie wieków. Wydaje się, że właśnie kwestia 193 „Kłosy" 1888, nr 1218, s. 2'79; „Dziennik Anonsowy" 1886, nr 208, s. 1; „Kurier Warszawski" 1897, mr 29 (dod.), s. 2-3; B. Prus, Kroniki, t. XV, s. 94; „Niwa Polska" 1901, nir 29, s. 453; A. Suligowski, Pisma, t. II, s. 254 - 258, 295 - 303. 194 „Głos" 1896, nr 15, s. 252 - 2,56; „Przegląd Tygodniowy" 1893, nr 10, s. 110-111, 195 „Niwa Polska" 1898, nr 7, L5. 125; Zbiory Przyborowskiego, t. VIII, s. 261; „Przegląd Tygodniowy" 1893, nr 10, s. 110-111; „Głos" 1896, nr 15, s. 252-256; „Warszawska Gazeta Policyjna" 1895, nr 167, s. 5; „Zdrowie" 1899, nr 160, s. 3, 1902, nr 6, s. 508|, nr 10, s. 798; Zbiory Przyborowskiego, t. XII, s. 151. •-.,., : .; L•: 276 bruków była jedną z tych, na które opinia społeczna reagowała najżywiej, gdzie stanowisko mieszkańców kształtowało się wyraźnie, choć niejednolicie. Można przyjąć, że potrzeby i stan ich zaspokojenia na tym odcinku zajmowały poczesne miejsce w świadomości warszawiaków. Nieprzypadkowo na zdjęciu przed^-stawiającym wykonywanie nawierzchni asfaltowej na ul. Mazowieckiej 196 na dalszym planie widoczny jest tłumek gapiów. Cokolwiek odmiennie przedstawiała się sprawa regulacji ulic. Tu także efekty działalności władz miasta były odczuwalne dość powszechnie, lecz był to już dalszy etap modernizacji komunikacji drogowej. Stąd zapewne zjawisko znacznej wprawdzie liczby publikacji, ale niemal wyłącznie typu informacyjnego. Szerzej podjął sprawę „Przegląd Tygodniowy" 197 w artykule Co jest najniezbędniejsze Warszawie, gdzie stwierdza fatalny stan komunikacji drogowej z powodu sieci ulicznej nie dostosowanej do potrzeb wzmożonego ruchu kołowego, którą mogą jedynie uzdrowić wielkie założenia komunikacyjne planowane z rozmachem i nie szczędząc kosztów. Najwięcej jednak dyskusji prasowych wywołały tramwaje warszawskie. Rozpoczęły się one jeszcze w fazie projektów — analogicznie jak z kanalizacją i wodociągiem lindleyowskim, z tą różnicą, że tramwaje na początku miały „dobrą prasę". Uznano je za najlepszy środek lokomocji, ale zwrócono uwagę na brak w projekcie linii tramwajowej na Powiślu, długi okres budowy, brak dostosowania torów tramwajowych dla ruchu kolejowego (transport dla zakładów przemysłowych). Prasa fachowa stwierdziła, że na początek 5 linii długości 30 wiorst (ok. 32 km) „potrzeby miasta zadowalająco zaspokaja". Otwarcie pierwszej linii sprowadziło „tłumy kandydatów na miejsce w tramwaju", a te były tak przepełnione, że nie stawały na przystankach, a na stacji początkowej trzeba było postawić ośmiu żandarmów, nie licząc służby tramwajowej, by upilnować porządku 198. 196 Zbiory Przyborowskiego, t. IX, s. 99. ' • 'n?-: 197 ,;,Przegląd Tygodniowy" 1903, nr 16, s. 186. • •••• 198 „Izraelita" 187&, nr 28, s. 226; „Kurier Warszawski" 1879, nr m, s. l, nr 189, s. l, 1882, nr 158, s. 4; „Inżenieria i Budownictwo" 1882, nr 7/8, s. 83. . •'» ** ••• ,"•' '-••• 211 Już w pierwszym roku użytkowania tego środka komunikacji entuzjazm warszawiaków mocno osłabł, za to zaczęły się pretensje o złą obsługę, wielki tłok, dowolność kończenia kursów, niezatrzymywanie na przystankach. Nie uzyskał uznania podział na klasę pierwszą i drugą. Irytowały pasażerów ustawiczne kontrole, którym co kilka kroków trzeba okazywać bilet „ten bibu-lasty świstek" łatwy do zgubienia 199. Poza tym Towarzystwo Belgijskie pozostawało głuche na ponawiane żądania prasy wprowadzenia biletów korespondencyjnych (za jeden bilet przejazd wybraną trasą na różnych liniach). Uwagi o nieodpowiednim stosunku personelu do pasażerów nie wykluczały oskarżeń Towarzystwa o nieludzkie wykorzystywanie swych pracowników, szczególnie konduktorów, zwanych „białymi murzynami", z powodu niezliczonej ilości obowiązków, jakie im powierzano: sprzedawanie biletów, pilnowanie porządku, wyskakiwanie na bruk w wypadku przeszkody na torze, zmiany zwrotnic i in. Towarzystwo Belgijskie nie omieszkało bronić się przeciwko zarzutom, że nie dba o interes miasta nie rozwijając sieci i taboru, jak zwykle obłudnie twierdząc, że o tyleż zwiększyło tabor o ile procent wzrosła ludność Warszawy, a tłok w wagonach spowodowała znaczna popularność tramwajów 20°. Obok wymienionych żalów w następnym dziesięcioleciu wygłaszano także niemałe pochwały pod adresem koncesjonariusza linii tramwajowych: znaczne postępy w komunikacji zawdzięcza Warszawa tramwajom, poza tym „trudno nam nawet przyszło wyobrazić sobie Warszawę bez tramwajów", wagony czyste, wygodne, ruch prawidłowy, personel grzeczny, wagonów dość, tylko nic nie uczyniono dla rozszerzenia sieci. Inne pisma były odmiennego zdania201. Jako dowód nie najlepszego prowadzenia przedsiębiorstwa tramwajowego przedstawiono fakt dynamiczne- 199 „Nowiny" 1882, nr 24, s. 1; „Kurier Warszawski" 1883, nr 198, s. l, nr 237, s. 1; B. Prus, Kroniki, t. VI, s. 159; „Dziennik Anonsowy" 1885, nr 107, s. 3, 1886, nr 40, s. 2. 200 „Kurier Warszawski" 1886, nr 172, s. 1; „Przegląd Tygodniowy" 1887, nr 21, s. 297, 1898, nr 25, s. 291; B. Prus, Kroniki, t. VI, s. 106, t. X, s. 137. 201 „Kurier Warszawski" 1895, nr 134, s. 2; „Przegląd Tygodniowy" 1892^ nr 7, s. 78-79. , 278 go wzrostu liczby dorożek; zwłaszcza zimą tramwaj był bardzo powolny, i nie miał wielkich szans w konkurencji z saniami 202. Z pozycji higieny dostało się tramwajom także od „Zdrowia", natomiast niejednokrotnie stawiane postulaty rozszerzenia sieci tramwajowej na Powiślu, na Pradze, w Dzielnicy Zachodniej, dalej na Mokotów, powtórzone jeszcze w 1903 r., pozostały bez echa do czasów elektryfikacji203. Warszawski tramwaj konny przełomu wieków scharakteryzował „Tygodnik Polski" pisząc, że jest to pojazd odpowiedni dla ludzi „mających dużo czasu do stracenia, bo i pieszo bywa prędzej, tramwaje chodzą wolno a rzadko i jeszcze trzeba się dobijać o miejsce" 204. Bolesław Prus w 1880 r., analizując na podstawie prasy zainteresowanie opinii publicznej kwestią tramwajów, stwierdzał, że Warszawa nieproporcjonalnie do wagi zagadnienia bierze udział w sprawach życia teatralnego, minimalnie w rozwiązywaniu problemów miejskich, np. tramwajów205. Znamienne jednakże, że nie powtórzył tej opinii po kilkunastu latach, choć w innych sprawach tak bywało. Inne środki komunikacji nie cieszyły się takim powodzeniem wśród czytelników gazet. Pisano trochę o omnibusach przy okazji ich konkurowania z tramwajami, bardziej ze zdziwieniem, że tramwaje nie zdołały ich wyrugować niż z potrzeby informowania czy dyskutowania na ten temat. Dorożki w tym czasie wspomniane zostały jako pozytyw w porównaniu z tramwajami, złośliwie nazwanymi „parodią komunikacji" 206. Warszawskie kolejki dojazdowe były w różnym stopniu komentowane w prasie. Otwarcie kolejki wilanowskiej poprzedzone było zapowiedziami prasowymi w entuzjastycznym tonie: informowano o trasie, chwalono lekkie i wygodne wagony, ożywienie budowlane, jakie 202 „Niwa Polska" 1899, nr 50, s. 855, 1900, nr 17, s. 203. 203 „Ziarno" 1903, nr 10, s-. 196; „Tygodnik Polski" 1903, nr 29, s. 450; „Zdrowie" 1901, nr 8, s. 632. 204 J. Waydel-Dmochowska, Dawna Warszaioa..., s. 41; K. Wroczyński, op. cit, s. 37-38; B. Singer, op. cit., s. 8. 205 B. Prus, Kroniki, t. IV, s. 306. 206 „Gazeta Handlowa" 1883, nr 3; „Kurier Warszawski" 1883, nr 175, s. 4; „Prawda" 1903, nr 3, s. 535. 279 wprowadzała 207. Przedsięwzięcie oceniano jako skromne, ale porządnie wykonane. Otwarcie kursów do Wilanowa w 1892 r. skwitowano mniej hałaśliwie, piętnując jednocześnie za wysokie ceny biletów. W roku następnym odezwały się pierwsze dzwonki alarmowe w kwestii finansów przedsiębiorstwa: „horyzont finansowy zachmurzony" pisał tenże sam „Przegląd Tygodniowy" poprzednio tak przychylny inwestycji, żądając jawności gospodarki, przepisowych sprawozdań finansowych, powiększenia kapitału spółki. Pisano szczegółowo o budowie nowego dworca kolejki w Wilanowie, ale jednocześnie głośne już były spory w zarządzie, co skomentowała złośliwie „Prawda": „Polacy nie mogą w zgodzie prowadzić przedsiębiorstwa, potrzebny im kit francuski, niemiecki, angielski, który by spółkę sklejał". Mimo „zachmurzonego horyzontu finansowego" donoszono nadal o inwestycjach na linii kolejki — wymianie szyn, jak się okazało, marnych, podkładów z nietrwałych sosnowych — na dębowe, z przekąsem wspominano o oszczędnościach personalnych w 1894 r., kiedy to jeden konduktor obsługiwał dwa wagony. Choć przedsięwzięcie nie było już tak dobrze oceniane jak na początku funkcjonowania, wprowadzenie trakcji parowej na miejsce konnej w 1895 r. odbiło się w prasie głośnym echem życzliwych komentarzy. Najmocniej podkreślano fakt, że obecnie w wyniku tej zmiany kolejka stanie się bardziej użyteczna, nie będzie bowiem wyłącznie spacerowa, obliczona na ruch świąteczny, ale wraz z modernizacją trakcji i przedłużeniem linii do Jeziorny obsłuży także ruch towarowy 208. Wciąż jeszcze jednym z największych pozytywów przedsiębiorstwa był w oczach czytelników prasy fakt pozostawania w ręku „miejscowych kapitalistów". Również i ten atut ulegał jednak dewaluacji w miarę jak rosły i przybierały na sile zażalenia pod adresem właścicieli. Ów „beniaminek prasy" naraził się jej tajną a niejasną gospodarką finansową, rozprzężeniem 207 „Wędrowiec" 1891, nr 20, s. 292; „Gazeta Handlowa" 1891, nr 189, s. 3. 208 „Przegląd Tygodniowy" 1891, nr 21, s. 240, 1893, nr 13, s. 149, 1895, nr 18, s. 208; „Wędrowiec" 1892, nr 20, s. 311; Zbiory Przyborowskiego, t. V, s. 264; „Prawda" 1893, nr 3, s. 31, 1894, nr 29, s. 346. 280 służby, złym stanem nie konserwowanej linii, a wszystko ponoć z powodu skupienia w jednym ręku funkcji dyrektorskich, przedsiębiorcy i kontrolera. Wielkie znaczenie kolejki Wilanowskiej dla zdrowotności miasta (wyjazdy rekreacyjne) i gospodarki (przedłużenie do Jeziorny, możliwości przewozów towarowych i pracowniczych) przesłaniać zaczęły z czasem wspomniane mankamenty finansowe oraz inne niedogodności, jak nieporządek i nieład, brudne wagony, słabe bezpieczeństwo jazdy, zbyt wysokie taryfy, brak sezonowych obniżek 209. Natomiast w 1899 r. zapomniano już o dawnej taryfie ulgowej dla dyrektora Hussa i jego kolejki. Ta sama „Niwa Polska", tak niedawno jeszcze ostrożnie krytykująca obyczaje właścicieli, i to pod osłoną zasług, nazywa kolejkę Wi-lanowską „skandalem komunikacyjnym", który lekceważąc pasażerów (nieprzestrzeganie rozkładów jazdy, zatłoczenie, bójki, wstrząsy w czasie jazdy, brak dozoru personelu) „daleko nie zajedzie" 21°. Tak też się stało. W 1901 r. została ogłoszona upadłość właścicieli H. Hussa i J. Rodysa. Ale od tego momentu znów w stosunku prasy do tego przedsiębiorstwa nastąpił radykalny zwrot. Zapomniano o poprzednich pretensjach, wyrażając szczery żal z powodu upadłości. Spokojnie i z rezerwą ustosunkowała się do tego faktu „Gazeta Handlowa", natomiast „Przegląd Tygodniowy" przypomniał, że niejednokrotnie ostrzegał przed skutkami polityki finansowej właścicieli kolejki, ale „chór pochwał brukowych dzienniczków" zagłuszał te nieprzychylne uwagi. Podrwiwał z obrony sądowej Hussa i Rodysa, a także z wynurzeń „Kuriera Warszawskiego", który porównywał bankrutów do Steinkellera, uważając, że tylko nadużycia finansowe i brak kontroli nad działalnością dyrekcji spowodowały taki finał 2n. Trzeba przyznać, że aura prasowa wokół spraw tej kolejki była rzeczą szczególną, niełatwą do wyjaśnienia. Inne kolejki tak 209 „Przegląd Tygodniowy" 1895, nr 18, s. 208, 1896, nr 42, s. 468; „Niwa Polska" 1896, nr 38, s. 604, nr 42, s. 670; „Prawda" 1896, nr 44, s. 526. 210 „Niwa Polska" 1899, nr 28, s. 501; „Prawda" 1899, nr 13, s. 152. 211 „Prawda" 1901, nr 6, s. 78; „Wędrowiec" 1901, nr 12,, s. 227; „Przegląd Tygodniowy" 1901, nr 5, s. 56, nr 11, s. 123-124; „Gazeta Handlowa" 1901, nr 231, s. l, nr 233, s. 2. 281 Grójecka, jak praskie, także należały do „miejscowych kapitalistów". Wybudowane niewiele później niż Wilanowska — okazały się nawet tańsze niż ta ostatnia, więc szerzej dostępne. Były typowymi kolejkami dojazdowymi, obsługującymi ruch towarowy i pasażerski — dojazdy do pracy, komunikację przedmieść ze strefą podmiejską, z której korzystali głównie ludzie pracy212. 212 J. Braun („Rozwój warszawskiego węzła..."), analizuje okres po 1902 r., wydaje się jednak, że w stosunku do kolejek praskich można odnieść te ustalenia kilka lat wstecz. •f Je' IV. EFEKTY MODERNIZACJI — SPOŁECZNY PODZIAŁ KORZYŚCI Nowe wodociągi i kanalizacja w życiu miasta W wyniku realizacji inwestycji wodociągowo-kanalizacyjnej Warszawa otrzymała najwyższej jakości wodę konsumpcyjną w ilości odpowiedniej dla zaspokojenia wszelkich wymogów higieny, a także bezpieczeństwa pożarowego oraz sieć kanalizacji, nie ustępującą w niczym wzorom zachodnioeuropejskim, z której korzysta kilka następnych pokoleń mieszkańców. Sprowadzenie pod ziemię wielkiej ilości ścieków i wód opadowych umożliwiło modernizację nawierzchni, osuszenie ulic, usprawnienie komunikacji. Systematyczna likwidacja zbiorników nieczystości kloacznych poprawiła wyraźnie stan zdrowotny. Podstawowym miernikiem poprawy stanu zdrowia może być wskaźnik śmiertelności. Stan przed skanalizowaniem to średnia śmiertelność dla całego miasta w 1880 r. — 36,4°/00, w 1882 r. — 320/on, w 1886 r. — 26°/oo, w latach następnych (do 1893 r.), kiedy budowane wodociągi i kanalizacja zaczęły w odczuwalnym stopniu funkcjonować, wskaźnik ten utrzymywał się na niemal nie zmienionym poziomie, aby po 1893 r. wyraźnie i systematycznie spadać z 24°/00 do 21,6%o w 1901 r. Nawet epidemia cholery w 1893 r. nie spowodowała wzrostu śmiertelności dzięki energicznej akcji zarządu miasta i gubernatora warszawskiego. Podobnie w 1894 r. 283 nawrót epidemii nie odbił się, w wyniku asenizacji miasta, na wysokości wskaźnika śmiertelności w Warszawie 1. > Doprowadzenie do mieszkań wody bieżącej i zainstalowanie WC podniosło zasadniczo standardy mieszkaniowe, poziom higieny i kultury materialnej ich użytkowników. Wszystko to zmieniło w sposób zasadniczy wygląd ogólny miasta, nadając mu szatę zewnętrzną godną europejskiej stolicy. Wiek XX zastał Warszawę wyposażoną w nowoczesne urządzenia komunalne. To przekształcenie z osiemnastowiecznego jeszcze pod względem komfortu urbanistycznego — w wygodne miasto dwudziestowieczne dokonało się w ostatnim ćwierćwieczu XIX w. głównie dzięki tym monumentalnym inwestycjom. T a b e l a 39 Śmiertelność w Warszawie w latach 1880, 1886, 1891 (w %o) -''i-'- i-'J'-"-'. ' Cyrkuły 1880 r. 1886 r. 1891 r. Zamkowy 25,3 25,2 23,8 Soborowy 25,3 22,4 24,5 Bielański 28,6 22,1 1-' Powązkowski 27// 30,4 27 1 Wolski - 20,5 22,1 20,8 Jerozolimski 23,7 26,4 21,8 Łazienkowski 23,1 25,9 21,8 Nowoświecki 19,8 23 20,3 Praski 34,8 3f,9 33,4 Średnia dla miasta 25,4 26,2 23 r.':&'A' :ńi w , .'. . &l ••-.in- Źródło: „Przegląd Tygodniowy" 1892, nr 47, s. 529. Pogłębiły się jednak różnice między dzielnicami Warszawy. Kiedy w 1880 r. rozpiętość danych dotyczących śmiertelności zamykała się w granicach ok. 15°/0o, to w 1891 r. — l6,4'/oo- Wymowa tych wskaźników jest osłabiona faktem, że w przypadku cyrkułów śródmiejskich podział policyjny zaciera poważne różnice między całkiem odmiennymi dzielnicami: Powiślem i Śródmieściem. Dodajmy, że proces spadku wskaźnika śmiertelności 1 AGAD, KGW, ref. 4, nr 9, 1894. 284 był spowodowany także przez inne czynniki — poza wpływem wody i kanalizacji: wzrostem zamożności i związaną z tym poprawą odżywiania, postępem medycyny, przeciwdziałaniem epidemiom. W przypadku wybitnie zaniedbanych cywilizacyjnie przedmieść warszawskich odgrywały one dużo mniejszą rolę, niż fakt dostarczenia wystarczającej ilości zdrowej wody konsumpcyjnej. Jeszcze bardziej wymowne są dane zgonów spowodowanych tyfusem. Poprawę stanu sanitarnego, wyrażającą się obniżeniem poziomu śmiertelności, zawdzięcza Warszawa w większym stopniu budowie wodociągu niż kanalizacji, ze względu na jej ograniczony zasięg przestrzenny. W samym założeniu projektu z 1879 r. przewidywano większy zasięg terenowych sieci wodociągowych niż kanalizacyjnych2. Kanalizacyjna nie wykraczała poza granice miejskie, wodociągowa zaś wyszła poza rogatki południowe i zachodnie: ul. Koszykową do przecięcia z osią Młynarskiej na terenach kolejowych, ul. Wolską do granic zabudowy miejskiej, Młynarską do Powązek, Puławską za rogatkami niemal do Wierzbna. Poza zasięgiem kanalizacji zostawały Mokotów, Ochota, Czyste, Wola za rogatką, Koło, Powązki. Kolejność realizacji poszczególnych części planu kanalizacji była dyktowana nie tylko potrzebami sanitarnymi różnych dzielnic zależnie od gęstości zaludnienia. Pomijając kolektor A, pierwszą ukończoną częścią inwestycji kanalizacyjnej był kolektor C i jego boczne dopływy. Tak więc pierwszeństwo w korzyściach kanalizacji przypadło w udziale mieszkańcom reprezentacyjnych domów w okolicach AL Ujazdowskich, Nowego Światu, Krakowskiego Przedmieścia, pl. Zamkowego, Miodowej. W drugiej kolejności wyposażono centrum handlowe Marszałkowskiej — kolektor B. Kiedy wreszcie przyszła kolej na kolektory Powiśla (D i D1) długo debatowano w latach 1895 - 1896 w Zarządzie Miejskim i w Komitecie Kanalizacyjnym, czy kontynuować dzieło i za co. Publicysta „Prawdy" jednoznacznie komentuje tę sytuację: „kanalizacja w Warszawie jest tam, gdzie wygodnie i zamożnie, ale nie ma i nierychło będzie tam, gdzie największe zaniedbanie, 2 „Zdrowie" 1892, nr 82, s. 295; Projekt kanalizacji i wodociągów... W. Lindleya (plan miasta z wykreślonym zarysem sieci obu urządzeń). 285 największa śmiertelność, najbiedniejsi ludzie mieszkają, gdzie najpotrzebniejsza — na Powiślu i Pradze" 3. Kanalizację Powiśla rozpoczęto dopiero w 1900 r., a budowę obu kolektorów'D ukończono w trzy lata później. Tymczasem funkcjonował „podział lokatorów na uprzywilejowanych i nie-uprzywilejowanych pod względem korzystania z urządzeń kanalizacyjnych", ponieważ znajdowały się one w nielicznych domach 4. Kanalizację Pragi podjęto z jeszcze większym opóźnieniem. Tymczasem stan sanitarny tej części miasta daleko odbiegał od standardów miasta lewobrzeżnego. Nieporównanie prymitywniej pod względem sanitarnym, nawet w stosunku do Pragi, miały się inkorporowane przedmieścia Praskie. Brak było wszelkiego wyposażenia miejskiego w elementarnym zakresie — nawet wodociąg tam nie docierał, a blisko 3/4 (289 z 423) nieruchomości Nowej Pragi, Kamionka, Szmulowizny usuwało swe nieczystości najprymitywniejszym sposobem5. Inne tereny peryferyjne były w znacznie lepszej sytuacji, choć także w tyle w stosunku do uprzywilejowanego centrum. Na Woli pierwsze kanały powstały w 1893 r. na ul. Wolskiej i Karolkowej i to w niewielkim wymiarze (ok. 5,5 km). Do 1903 r. kanalizację uzyskuje 6 ulic: Dworska, Górczewska, Młynarska, Płocka, Redutowa, Skierniewicka (niespełna 10 km sieci). W tym samym czasie z wodociągu korzysta 15 ulic i w wielokrotnie większym zasięgu (ok. 36 km sieci)6. Dane spisowe 1891 r. informują, że właśnie najgorsze warunki sanitarne panowały w dzielnicach na krańcach miasta, zamieszkanych przez najbiedniejszą ludność, oraz w dzielnicach żydowskich. Jako najnędzniejsze pod względem zdrowotnym ulice wyliczono: Browarną, Wiślaną, Górną, oba Dunaje, Krzywe Koło, (Stare Miasto), Krochmalną, Karmelicką, Muranowską, Nowo-miejską, Sapieżyńską, Mariensztat, Przemysłową, Rozbrat i większość ulic Pragi. Śmiertelność na tych ulicach przekraczała znacznie średnią dla miasta — sięgając na ul. Rybaki 43fl/00. 3 „Prawda" 1895, nr 4, s. 16. 4 „Niwa Polska" 1898, nr 22, s. 430. 5 Itogi sanitarno] pieriepisi goroda Warszawy (kwartirnyj wopros), t. II, Warszawa 1893. 6 Wola ongi i dziś, s. 269-279. on;v »/ r - -.w; • •,[-• 286 W sumie ulic skanalizowanych i z wodociągiem było 57 (ścisłe centrum, od Freta, Świętojerskiej po AL Ujazdowskie i od Skarpy do Marszałkowskiej), ulic tylko z wodociągiem — 95 (tereny pozaśródmiejskie z Powiślem, Nowym Miastem, dzielnicą żydowską, Dzielnicą Zachodnią i Mokotowem do Bagateli) oraz 66 ulic bez żadnej instalacji — tereny peryferyjne. Przedmieścia za rogatkami były zasadniczo pozbawione tych urządzeń, wodociąg sięgał poza granice administracyjne miasta, lecz tylko na zamożnym południu. Potwierdza to spis z 1919 r., gdy Warszawa w granicach sprzed 1916 r. miała 89% domów wyposażonych w wodociąg, przedmieścia tylko 6,7"%, a skanalizowanych 2,7%. W pierwszych latach XX w. można przyjąć stan zerowy pod względem kanalizacji7. Zainstalowane w 1893 r. nieliczne publiczne ustępy znajdowały się jedynie w Śródmieściu. Publiczne szalety były odpłatne (l kop.). Początkowo właściciel (Towarzystwo Francuskie) umieścił puszki na opłaty, później zatrudnił stróżów w tym celu. Kręgi higienistów protestowały przeciwko temu ograniczeniu kręgu użytkowników jako szkodliwemu dla higieny8. W Śródmieściu domy miały łazienki, a na krańcach miasta funkcjonowały ustępy na gnoju i śmietnikach. Dopiero w 1902 r. sprowadzono do kanałów ścieki z garbarni na ul. Niskiej i Nowo-karmelickiej, projektowano skanalizowanie Wolskiej za rogatką i tymczasową kanalizację Szmulowizny. Jedynie mieszkańcy części Mokotowa położonej zaraz za rogatką Belwederską korzystali z miejskich kanałów9, ale nie były to robotnicze przedmieścia — tereny rozwijające się jako zamożna, komfortowa dzielnica. Bardziej szczegółowe informacje o zasięgu kanalizacji domowej i instalacji wodociągowych udało się uzyskać tylko dla 1891 r. (tabela 40). Kontrasty między poszczególnymi cyrkułami w świetle tych danych rysują się jeszcze ostrzej niż na podstawie innych wskaźników. Największe różnice wyposażenia poszczególnych części miasta można zaobserwować w zakresie kanalizacji domów. Najwyższy odsetek w Cyrkule Nowoświeckim i Łazienkowskim (25%) 7 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 100. 8 „Zdrowie" 1896, nr 124, s. 33. 9 J. Cegielski, Stosunki mieszkaniowe..., s. 137; Zbiory Przyborowskiego, t. XVIII, s. 35, 41, 79; AGAD, KGW, ref. 4, nr 2. 287 T a b e l a 40 Terytorialny zasięg instalacji domowych wodociągu i kanalizacji w 1891 r. (w %>) Instala- Oczysz- -j cje do Liczba Kloaki czanie wspól- Instala- domów oczysz- Ustępy Ustępy prymi- Cyrkuły nego użytku w do- cje w mieszkaniach skanalizowanych czane syst. Berge- na torfie na beczkach tywnym sposo- mach ra bem Zamkowy 34 24 12,8 32 12,6 10 7 Soborowy 40 27 13 36 28,6 8 3,5 Bielański 43 42 0,8 64 24 5,5 3,5 Powązkowski 23 18 0,5 54 13,7 12 17 Wolski 34 24 0,8 45 24 5 21 Jerozolimski 45 32 1,8 50 17 10,7 19 Łazienkowski 56 47 10 60 15 4 5 Nowoświecki 68 57 25 39 18 7,5 4,5 Praski 12 4 • 46 2 18 32,7 Źródło: Itogi sanitarno} pierepisi..., t. I, s. 6. •i oznacza ewidentną poprawę warunków sanitarnych dzielnicy zamieszkanej przez najbogatsze warstwy społeczeństwa warszawskiego. Powiśle, administracyjnie należące do tych trzech cyrkułów, nie wchodzi wówczas w rachubę jako w ogóle nie skanalizowane, zatem faktyczny stan skanalizowania terenów wzdłuż osi Krakowskiego Przedmieścia - AL Ujazdowskich można szacować co najmniej podwójnie. Pozostałe pięć cyrkułów, obejmujących dzielnicę żydowską i tereny poza Śródmieściem, w minimalnym stopniu (0,8fl/o - 1,8'%) zostały objęte kanalizacją domów, choć wszystkie trzy kolektory górnego miasta zostały oddane do użytku. Najbardziej zaniedbany pod względem wyposażenia w instalacje wodociągowe Cyrkuł Powązkowski miał tylko 23'% budynków zaopatrzonych w wodociąg, podczas gdy Cyrkuł Łazienkowski 56°/o. Instalacje wodociągowe do mieszkań docierają wolniej niż do posesji, co w praktyce oznacza, że część domów posiadała krany wodociągowe tylko w podwórzu 10. 10 Itogi sanitarno) pieriepisi..., t. I, s. 2, 6, 16. 288 Zmiany wyposażenia mieszkań w instalacje wodociągowo-ka-nalizacyjne zaszłe w ciągu tego ćwierćwiecza można w pewnym stopniu prześledzić na materiale prasowym — ogłoszeniach o wynajmie mieszkań. Zanalizowanie 1955 ogłoszeń o wynajmie mieszkań o dwóch przekrojach czasowych: 1879 i 1902 r. za pomocą kartoteki selekcyjnej pozwoliło w ogólnych zarysach przedstawić kierunki i proporcje zmian wyposażenia lokali zajmowanych głównie przez warstwy zamożniejsze (tabela 41). Mimo pewnych deformacji spowodowanych zmianami treści i formy ogłoszeń (w znacznej części ogłoszeń z 1902 r. brak informacji o kondygnacji, w wielu stosowano ogólnikowy termin „wygody", „wszelkie najnowsze wygody", „komfortowe", co z pewnością oznaczało m.in. urządzenia wodociągowo-kanalizacyjne) widoczne są zasadnicze zmiany: w zakresie liczby lokali wyposażonych w w.w. instalacje, ogromny wzrost liczby łazienek, wanien w mieszkaniach. Niewiele natomiast zmieniło się, jeśli idzie o wielkość mieszkań zaopatrzonych szczególnie w instalacje kanalizacyjne — wanny, WC. Nadal lwia część dobrodziejstw kanalizacji przypada na wielkie, drogie apartamenty. Upowszechnienie poszło w kierunku lepszego wyposażenia wyższych kondygnacji, a także w rozszerzenie zasięgu przestrzennego. O ile w 1879 r. nieliczne mieszkania z łazienkami skupiały się na kilku ulicach Śródmieścia (al. Róż, Erywańska, Nowy Świat, Zgoda, Złota, Widok), o tyle pod koniec omawianego okresu znajdowały się także na oddalonych od centrum: Koszykowej, Ciepłej, Siennej, Mokotowskiej, Czerniakowskiej, Pięknej, Srebrnej, Bielańskiej i innych w Śródmieściu. Natomiast mieszkania z wodociągiem (wygody) mieściły się niemal na wszystkich ulicach, łącznie z dalekimi peryferiami — Pragą, Wolą. Jeśli więc można zaobserwować znamiona procesu demokratyzacji korzystania z tego typu urządzeń, to zastrzec należy, że dotyczy to głównie zasięgu przestrzennego wodociągu, rozprzestrzeniania go na wyższe kondygnacje, a w minimalnym stopniu struktury mieszkań. Generalnie rzecz biorąc, materiał ogłoszeniowy, reprezentacyjny dla określonej grupy mieszkań lepszych, potwierdza tezę o ograniczonych społecznie efektach modernizacji tej dziedziny gospodarki komunalnej. 19 _ początki infrastruktury.. 289 r Tabela 41 ." \ ' \ •' .'• ' ' '''" Wyposażenie lokali w instalacje wodociągowo-kanalizacyjne w latach 1879 i 1902 Lokale oferowane z instalacjami wodociągowo-kanalizacyjnymi e >> ź wygody mieszkania 3-po-kojowe i większe o^ i S Źródło: Kartoteka selekcyjna ogłoszeń o wynajmie lokali składa się z 2242 kart perforowanych, z których każda zawiera zakodowane ogloszenie o lokalach poszukiwanych (287) i oferowanych (1955) do wynajęcia. Kwerendą objęte zostały dwa (1879 i 1902 — początek i koniec badanego okresu) roczniki „Kuriera Warszawskiego", gdzie ukazywało, się gros wszystkich ogloszeń tego typu. Każdy numer dziennika wraz z dodatkiem zawiera od 20 do 60 ogłoszeń; wytypowane zostały 2 dni tygodnia (wtorek i piątek) co drugi tydzień. W 1879 r. ogłoszenia były rozrzucone, różnego formatu i szaty graficznej, zróżnicowane w formie, natomiast w 1902 r. zebrane w specjalnej rubryce „lokale", o znormalizowanym formacie i układzie graficznym oraz schematyczne) treści. Owe anonsy zawierają wielki ładunek informacji nie tylko o wyposażeniu mieszkań, lecz także o sposobie użytkowania mieszkań, obyczaju, kulturze materialnej i innych kwestiach nie związanych bezpośrednio z tematem tej pracy. Dzięki temu, że przez cały okres ogłoszenia reprezentują ten sam typ lokali — na ogól większe (2, 3 i więcejpokojowe) oraz pojedyncze pokoje najczęściej umeblowane (przy rodzinie), zbiorowości obu przekrojów czasowych są porównywalne. Można więc na tej zasadzie wnioskować o kierunku i proporcjach przemian w wyposażeniu tego typu lokali. a w 1879 r. były to „wygódki" na torfie i inne. ra J2 N _C i 3 razem - o i ł nj ja N o i g nJ O •s ca n ^ M 5 " a M nT 1 L1 N CJ O^ (O eT i-? 1-t 55 » mieszkanie 3-po-kojowe i większe liczba| % C4 •* S ^ t- CO CO csi razem vO I-J t^ 10 oT N ni Lł N V CO O «* C"3 "Ł "9. «s m urządzenia kąpielowe Ls 2T 'rt "p. H s? cd G N U 0 co mieszkania 3-po-kojowe i większe s? ^ "*L ^" •*" CM ca A N U CO CO t- razem 5? O « » « ca -Q N U 1-1 C-T-ł CO wodociąg Ct] l-t b M . or --1 a M ca A • N u °J, l> N IfS * mieszkania 3-po-kojowe i większe s? CO U? • OJ A N 0 CO M razem S? "* °l GO rH CD CO & N .° CO CO (M s V •o 00 o S* CC^ lf^ oT i-? i-l CO liczba S g i-t CO a o K s s s ^ Efektywność inwestycji dała się odczuć także w wyposażeniu zakładów leczniczych na miarę XX w. Przykładem może służyć instytut Lenwala czy nowy Szpital Dzieciątka Jezus wyposażony we wszelkie możliwe utensylia sanitarne o najwyższych standardach u. Szczególne korzyści stały się udziałem niemałej części warszawskich zakładów przemysłowych. Garbarnie z Dzielnicy Muranowskiej, które miały zostać przeniesione na przedmieścia, po skanalizowaniu otrzymały placet na dalszą egzystencję 12. Leżało to w interesie zatrudnionych tam robotników, ponieważ przeprowadzka zakładu na nowy teren niosła zazwyczaj pogorszenie warunków bytowych załogi, jak wskazuje przykład wielkich za-» kładów Lilpop, Rau i Loewenstein13. Osiągnięcia Warszawy w zakresie modernizacji tej dziedziny gospodarki komunalnej można także mierzyć jej pozycją na tle innych miast. Z miast Królestwa była Warszawa na przełomie wieku jedynym wyposażonym w nowoczesny system kanalizacyjny, ba, jedynym w cesarstwie. Lwów, liczący w 1888 r. 116112' mieszkańców, dopiero w 1882 r. zbudował pierwsze pojedyncze kanały murowane, nawet nie przewidując jakiegokolwiek Systemu. Wszelkie rekordy zacofania biły Kielce 14, w których nawet' w Śródmieściu nieczystości wylewano wprost z domów na ulice. Łódź miała z dawna ogromne trudności z zaopatrzeniem w wodę, nie rozwiązane do końca wieku. W 1903 r. Lindley w poszukiwaniu dostatecznie obfitych źródeł dotarł aż do Pilicy. Lwów miał malutki wodociąg oparty na źródłach okolicznych, dopiero w 1901 r. wybudowano tam większy. Najciekawszy casus przedstawia historia budowy wodociągu krakowskiego. „Mało jest miast na kuli ziemskiej, gdzie by tak pisano, naradzano się i dyskutowano, jak właśnie w Krakowie nad alimentacją miasta w dobrą wodę", a kiedy wreszcie po 12 latach i pokonaniu tysiąca przeszkód obiekt wykonano, okazało się, 11 „Zdrowie" 1901, nr 7, s. 572. 12 Ibidem, 1896, nr 127, s. 117. 13 Z. Pustuła, Z dziejów zakladów Lttpopa [w:] Dzieje Woli, Warszawa 1974, s. 160, tab. 1. 14 „Zdrowie" 1892, nr 76, s. 27, 1897, nr 13, s. 141, 1898, nr 157, s. 522, nr 159, ś. 569, 1901, nr 25, s. 345, nr 26, s. 523. . 291 że był za mały, woda nieodpowiednia, a błąd budowy pozbawił wody blisko 100-tysięczne miasto na 80 godzin15. Jeśli uznać, że porównania w dół są mało celowe, trzeba stwierdzić, iż nawet w porównaniu z Paryżem warszawski standard „alimentacji" w wodę był wyższy 16. Modernizacja zaopatrzenia w wodę przeprowadzona na wysokim poziomie europejskim najpełniej zrealizowała prawo wszystkich mieszkańców do korzystania z jej efektów. Wyniki modernizacji systemu oczyszczania Bezinwestycyjny charakter unowocześnienia systemu oczyszczania miasta nosił znamię połowiczności. Reforma organizacyjna przeprowadzona w 1883 r. nie rozwiązywała zasadniczego problemu czystości podwórzy warszawskich kamienic. Nowoczesny tabor kontraktowy oczyszczał, początkowo skutecznie, jedynie ulice i place publiczne. Apele Zarządu Miejskiego do właścicieli domów o przekazanie oczyszczania terenów wewnątrz posesji przedsiębiorcy kontraktowemu pozostały zasadniczo bez echa. Niezbyt szczęśliwe okazało się na dłuższą metę obranie drogi entrepryzy. Działające na zasadzie zyskowności kapitalistyczne przedsiębiorstwo dążyło przede wszystkim do maksymalizacji zysku. Efekty były widoczne nie tylko dla bystrego oka oberpolicmajstra Klej-gelsa, który niejednokrotnie polecał policji zwiększenie nadzoru nad działalnością przedsiębiorcy N. Fronta 17. Zatem przeprowadzona reforma nie dała zasadniczej zmiany na lepsze, skoro nawet za czasów Klejgelsa przedsiębiorca nie wywiązywał się najlepiej z powierzonego zadania. Jeśli dodać jeszcze okoliczność poważnego wzrostu zabudowy i ludności miasta, okaże się, że tak zorganizowane przedsiębiorstwo nie mogło utrzymać czystości i porządku na należytym poziomie. Efektywność innych środków przedsięwziętych przez policję 15 Ibidem, 1889, nr 47, s. 691, 1892, nr 76, s. 27, 1901, nr 25, s. 345, 1902, nr 2, s. 280, nr 29, s. 675, 1903, nr 2, s. 188. 16 Ibidem, 1887, nr 22, s. 28, 1898, nr 157, s. 546, 1903, nr 8, s. 1017. 17 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1885, nr 125, s. l, nr 205, s. 1. 292 (szczegółowych rozporządzeń), w celu zreformowania systemu oczyszczania posesji prywatnych tudzież stróżowskiego uprzątania ulic przed domami, chyba była jeszcze mniejsza niż owe reformy organizacyjne. Wspomniane znamiona modernizacji w zakresie oczyszczania miasta nie miały charakteru inwestycji, a tylko administracyjnych działań, które wychodziły najczęściej od władz policyjnych, nie miejskich. Niewątpliwie zaważyło to na stosunku mieszkańców do owych zarządzeń. Wykonywanie rozkazów oberpolicmajstra egzekwowane przez jego umundurowanych podwładnych nie mogło być gorliwe, skoro ta sama policja przeprowadzała aresztowania i rewizje, była narzędziem ucisku narodowościowego i politycznego. W ówczesnych warunkach (a przecież był to okres rządów Hurki, czasy intensywnej rusyfikacji pod wodzą Apuchtina) inicjatywy policyjne z reguły spotykały się z niechętnym stosunkiem i z tej zapewne przyczyny nie były właściwie realizowane. Ukazanie się zarządzenia nie oznaczało jeszcze, że stan faktyczny uległ zmianie. Sprawozdanie lekarza urzędowego, dr. J. Polaka, informuje, że w 1891 r., mimo zaleceń policyjnych zmiany antyhigienicznych, wadliwych systemów usuwania nieczystości kloacznych, właściciele 857 domów nie zastosowali się do nich. Policja wytoczyła im sprawy sądowe, w wyniku których nałożone grzywny osiągnęły łącznie sumę 15 889 rb.18 Zakazane w 1892 r. antyhigieniczne skrzynie na śmiecie nie zniknęły z podwórzy jeszcze 10 lat później 19. Mimo zlikwidowania wysypisk w obrębie miasta, wywożenie na brzeg Wisły na Po-wiślu praktykowano nadal, skoro w 1894 r. magistrat musiał ponownie zabronić tego procederu 20. Podobnie było z nakazem codziennego wywożenia śmieci z posesji i z przepisami o utrzymywaniu w porządku rynsztoków. Nie lepiej działo się z tak ważną dla zdrowotności w przeludnionym mieście sprawą, jak wywożenie nieczystości kloacznych. Pomimo dokładnego określenia miejsc wywózki w pewnej odległości od granic miasta, Kompania Proszku Otwockiego bez odpowiedniego zezwolenia, a wbrew przepi- 18 „Zdrowie" 1892, nr 86, s. 454. 19 Zbiory Przyborowskiego, t. XV, s. 103; „Zdrowie" 1899, nr 7, s. 228. 20 „Kurier Warszawski" 1894, nr 64, s. 4. 293 som zwalała nieczystości tuż za Rogatką Jerozolimską, w bezpośrednim pobliżu terenów zamieszkanych przez robotników21. Drugą przyczyną, że owe reformy porządkowe nie przyniosły zasadniczej zmiany na lepsze, był fakt, że bezpośrednie ich wykonanie (poza wywózką) spoczywało w ręku stróżów. Komitet Sanitarny uznał problem warunków bytowych tej niemałej rzeszy 4-5 tyś. osób za jeden z najbardziej zaniedbanych w Warszawie 22. W istocie warunki mieszkaniowe stróżów najtrafniej byłoby określić mianem rozpaczliwych. Zdarzały się wypadki zamieszkania budki na śmietniku (Trębacka 415a) czy komórki bez światła, do której wchodziło się przez ustęp (Elektoralna 258a) 23. Ogółem w mieście mieszkania stróżowskie — to w 94% lokale jednoizbowe, w 83% o powierzchni 5-15 m2, w ponad 50% wilgotne, z których 78% miało tylko l okno, 4% okien nie miało wcale, ą średnie zaludnienie na izbę sięgało prawie 4 osób (3,7) 24. Trudno oczekiwać, by tacy pracownicy w sposób zadowalający potrafili i chcieli dbać o porządek i czystość wewnątrz .domów i na ulicy, zwłaszcza wobec niewygórowanych wymagań higienicznych pryncypała. Dopiero w 1899 r. uregulowano tę kwestię specjalnym postanowieniem o stróżach domowych i nocnych, gdzie został określony ich wymiar obowiązków. W domach dużych właściciele zobowiązani zostali do zatrudnienia stróżów dodatkowych. Jednocześnie groziły doraźne kary pieniężne za niestosowanie się do wspomnianych przepisów. Już w 1900 r. listy ukaranych posesjonatów i stróżów wypełniają łamy warszawskiej „Gazety Policyjnej". W uzasadnieniu kary (wysokości od 50 kop. do 1-2 rb.) poza nagminnymi przestępstwami typu: „samowolnie zszedł z warty", „spał na dyżurze", „prowadził rozmowę podczas dyżuru", powtarzają się niemal równie często zdania: „nie oczyścił ulicy" lub podwórza i „niedbale oczyścił ulicę". Wspomniane listy obejmowały często 20 - 50 ukaranych stróżów i po kilku kamieniczników 25. 21 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1894, nr 122, s. l, nr 159, s. 1. 22 „Przegląd Tygodniowy" 1895, nr 42, s. 470; „Biblioteka Warszawska" 1891, t. l, s. 649. 23 „Kurier Warszawski" 1883, nr 41, s. 2. 24 Itogi sanitarno] pieriepisi..., t. I, t.ab. 8,9. 25 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1899, nr 189, s. l, 1900, nr-3, 5, 6, 8, li, 15, s. 2. : - - •• ;;.•-•: •••• 294 Nie lepiej powiodło się z unowocześnieniem wywózki śmieci. Wspomniana Kompania Asenizacyjna po wygaśnięciu kontraktu wycofała się z interesu. Być może zainwestowano zbyt duże środki, podczas gdy zyski wypadły skromniej niż się spodziewano, m.in. z powodu niewielkiej liczby umów z właścicielami posesji. Następny przedsiębiorca, Naftal Front, niezbyt gorliwie wywiązywał się ze swych zobowiązań wobec miasta, a i zainwestował nader skromnie, bowiem tabor miał tradycyjny, prymitywny i niechlujny 26. Co więcej, nacisk potrzeb rosnącego miasta powodował wycofywanie się z poprzednio wydanych zarządzeń sanitarnych, jak np. z zakazu wywożenia nieczystości kloacznych wozami włościańskimi. A musiała to być rzeczywiście nagląca konieczność, jeśli zdecydował się na ten krok nie kto inny, a sam Klejgels 27. Małe rezultaty prób modernizacji oczyszczania miasta miały swe źródło w połowiczności reform. Dotyczy to głównie działań administracyjnych, czyli przepisów policyjnych. Kiedy pod rządami oberpolicmajstra Klejgelsa dozór policyjny niestrudzenie tępił widoczne objawy nieporządku, a mimo to rewizje sanitarne wykazywały wiele zaniedbań, czegóż się można było spodziewać w czasach Lichaczewa! Pod względem skuteczności, większe korzyści pomimo wykazanych niedostatków przyniosła nowa organizacja oczyszczania ulic. W tym samym czasie, gdy w Warszawie niedbale i powolnie wywoził śmiecie N. Front i kilku pomniejszych przedsiębiorców — w mniejszej Kolonii np. oczyszczanie miasta podlegało jednolitej organizacji zawiadywanej i finansowanej przez Zarząd Miejski. Specjalna służba (330 dozorców i robotników, woźniców z parkiem 120 koni, wozy do polewania, maszyny do zamiatania i do wywożenia śmieci) zajmowała się zamiataniem ulic, chodników i placów, wywożeniem śmieci ulicznych i domowych. W każdym z siedmiu okręgów, na które podzielono maisto, znajdował się skład narzędzi i mieszkanie dozorcy okręgowego oraz robotników obsługujących teren, połączone telefonicznie z zarządem centralnym. Wywózka śmieci odbywała się tylko nocą, a w dzień spe- 36 „Przegląd Tygodniowy" 1895, nr 42, s. 470; „Zdrowie" ISffl* nr 2, s. 287. 27 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1895, nr 248, s. 1. - -'"'.- 295 cjalna służba utrzymywała na bieżąco porządek na ulicach. Organizacja ta obejmowała także codzienne oczyszczanie prywatnych posesji. Odpadki ustawiane wieczorem przed bramą w specjalnych hermetycznych pojemnikach, wywoziła nocą miejska służba oczyszczania. Jedynie tylko problem składowania śmieci pozostał w Kolonii nie rozwiązany. W wielkim Paryżu zmodernizowaną organizację oczyszczania miasta wprowadzono dopiero po 1903 r. 28 Do czasu wprowadzenia reformy, usuwaniem śmieci zajmowało się tam ok. 75 tyś. „gałganiarzy". Podobnie jak w Warszawie królował system prymitywnej „selekcji", będącej dla wielu setek ludzi źródłem utrzymania i chorób 29. Ówczesny Paryż pod względem warunków sanitarnych nie należał do europejskiej czołówki, znacznie wyżej stały pod tym względem miasta angielskie, nie mówiąc już o niemieckich 30. Znakomicie działający system miał Liverpool, miasto wielkością zbliżone do Warszawy. Miejski tabor liczył tam blisko 200 wozów i koni (w Warszawie jeszcze w 1907 r. — 62 wozy i 92 ludzi) 31, a 775 osób zatrudniano przy uprzątaniu ulic i wywózce śmieci (wyrzucane do morza lub spalane w destruktorach). Każdy z 22 okręgów oczyszczania miał swego inspektora, inspektorzy zaś podlegali czterem inspektorom głównym, ci z kolei dyrekcji zależne] bezpośrednio od głównego inżyniera miasta. Wadę tego systemu stanowiły duże zbiorniki śmieci opróżniane raz w miesiącu 32, W Londynie oczyszczanie miasta było wielkim problemem z powodu ogromnej liczby mieszkańców oraz bardzo rozległej powierzchni miasta. Stan ulic przedstawiał wiele do życzenia, zalegające bowiem błoto lub kurz nie były dostatecznie uprzątane. Obrazki, ponoć częste, wyrzucanie śmieci na ulice, jako żywo przypominały nadwiślańskie obyczaje. Miał jednak Londyn tę przewagę nad Warszawą, że oczyszczaniem zajmowało się miasto. Problem usuwania odpadków tylko częściowo rozwią- 28 „Zdrowie" 1902, nr 8, s. 669. 29 Ibidem, nr 10, s. 816. 30 L. Straszewicz, op. cit., s. 101. 31 "Wielkomiejski rozwój Warszawy..., s. 103. 32 „Zdrowie" 1902, nr l, s. 85, nr 10, s. 801. 296 zano spalaniem. Do Tamizy, podobnie jak do Wisły, zwalano odpadki dla celów regulacji rzeki 33. Najwłaściwsze systemy oczyszczania miały ówczesne miasta niemieckie. Wzorowe urządzenia do likwidowania śmieci miał Hamburg (destruktor do spalania 250 ton odpadków na dobę). W Monachium zorganizowano nowoczesny, higieniczny zakład utylizacji śmieci, przynoszący właścicielowi niemałe zyski. Berlin, podobnie jak Kolonia, miał odrębną, dobrze zorganizowaną służbę miejską do tego celu. Śmieci, przechowywane w nowoczesnych wymiennych pojemnikach z automatyczną pokrywą, były codziennie wywożone. Także w Hamburgu usuwanie odpadków wyglądało podobnie 34. Na tym tle pozycja Warszawy rysuje się jako dość daleka od najlepszych wzorów. Fakt opóźnienia we właściwym rozwiązaniu kwestii po części był rezultatem zaangażowania miejskich władz i finansów w wielkiej inwestycji wodociągowo - kanalizacyjnej. Poza tym problem oczyszczania miasta nie był bynajmniej problemem „na co dzień" warszawiaków, stanowiąc w prasie temat zaledwie marginesowy35. Inercja zainteresowanych z jednej strony, a mała aktywność magistratu warunkowana trudnościami finansowymi i organizacyjnymi z drugiej wpłynęły na niewielką skuteczność podjętych działań modernizacyjnych. Mała efektywność owych przemian decydowała o społecznym zasięgu. Na poprawieniu stanu przejezdności ulic w wyniku sprawniejszego oczyszczania, zwłaszcza zimą, zyskały szersze kręgi mieszkańców miasta, zwłaszcza korzystających z transportu towarów, ten bowiem odbywał się niemal wyłącznie trakcją konną. Bocznice kolejowe miały tylko cztery zakłady: Gazownia na Czystem, magazyny wojskowe przy ul. Stawki oraz Stalownia Warszawska na Pradze i huta szkła na Grochowie 36. Ogółem, odsetek ludności proletariackiej korzystającej z modernizacji systemu oczyszczania miasta można oszacować następująco: ok. 12% służba domowa i ok. 4fl/o transportowców, licząc 33 Ibidem, nr 6, s. 508, nr 8, s. 632. 34 Ibidem, 1899, nr 7, s. 280-281, 1901, nr 5, s. 387, 1902, nr 4, s. 421, nr 8, s. 633. 35 M. Demel, op. cit, s. 200 - 216. 36 J. Braun, „Rozwój warszawskiego węzła...", s. 294. 297 od ogółu ludności miasta, oraz bliżej nie znana (co najwyżej kilkuprocentowa) część robotników zatrudnionych w rzemiośle i przemyśle, zajmujących się transportem w przedsiębiorstwach, czyli w sumie ok. 18 - 20% ludności. Jeśli idzie o klasy posiadające, to do konsumentów efektów modernizacji zaliczyć można drobny odsetek burżuazji (nie więcej niż ok. 2i0/o ludności miasta), następnie ok. 30% z warstw średnich, ok. 17% rzemieślniczo-drobnomieszczańskich i ok. 9% z warstw pracowników umysłowych, drobnej burżuazji. Korzyści z reformy systemu oczyszczania miasta odniosły głównie warstwy średnie oraz wyższe, co zresztą jest ogólną prawidłowością społecznego zasięgu korzystania z urządzeń komunalnych 37. Wykorzystanie nowej bazy kąpielowej i hotelarskiej W tej dziedzinie zasadniczą treść modernizacji stanowiło wybudowanie pierwszych nie tylko w Warszawie, ale i w Królestwie tanich łaźni ludowych. Znaczenie tego faktu ograniczyły niestety szczupłe rozmiary inwestycji. Zakład Tanich Kąpieli Ludowych „Janina" był prawdziwą „kroplą w morzu" potrzeb Warszawy proletariackiej. W sukurs „Janinie" rychło przybył większy zakład na Pradze przy ul. Petersburskiej. Bardziej szczegółowymi danymi o ilości wydanych kąpieli w obu zakładach dysponujemy jedynie dla 1900 i 1901 r.3S Do 1901 r. liczba wydawanych w „Janinie" kąpieli systematycznie wzrastała: w 1898 r. — 24 474, w 1889 r. — 26 781 kąpieli rocznie, dochodząc do 28 150 w 1900 r. Spadek w roku następnym przypisać chyba należy skutkom kryzysu ekonomicznego przełomu wieków 39. Nieduży udział kąpieli bezpłatnych w ogólnej sumie usług zakładu nie wynikał z celowych ograniczeń. Doświadczenia z oferowaniem robotnikom darmowych usług wykazały, że korzystali z nich niechętnie. Bardziej cenili świadczenia choćby minimalnie 37 A. Ginsbert, op. cit., s. 73. 38 „Zdrowie" 1898, nr 150, s. 146. 39 Raporty warszawskich oberpolicmajstrów..., nr 8, s. 35.- 398 T a b e l a 42 •••".•••- Liczba kąpieli w zakładach Kąpieli Ludowych w 1900 i 1901 r. Liczba kąpieli 1900 r. 1901 r. Rodzaj kąpieli „Janina" „Janina" Zakład praski Płatne: Natryski męskie 21124 15958 7652 Natryski kobiece 2 980" 1988 1317 Wanny : 1 054 6717 Łaźnie męskie — - .... 4606 Łaźnie kobiece — . - 68 Bezpłatne: Natryski męskie 3190 2375 623 Natryski kobiece 797» ' 755 422 Razem 28091 22130 21405 a Liczby szacunkowe, obliczone z globalnej sumy kąpieli bezpłatnych wg proporcji z roku następnego. l : ' .',- • v . * ' ' b Sumy lącznle z wannami. :•-••• • . - , Źródło: „Zdrowie" 1901, nr 5, s. ,405, 1902, nr 6, s. 460. odpłatne. Dotyczy to zakładu praskiego w jeszcze większym stopniu niż „Janiny", bowiem sama lokalizacja przy przytułku noclegowym, skupisku największej nędzy, którego lokatorzy mieli zastrzeżone prawo bezpłatnego korzystania, nadawała mu z góry piętno, upokarzającej dobroczynności. Zauważono też, że robot-niqy unikali na ogół zakładów, gdzie uczęszczała zwykle niechlujna publiczność najbiedniejsza. Dystans wobec lumpenproletariatu nawet w łaźni bywał zachowywany 40. r Druga, zwracająca uwagę dysproporcja, to ogromna różnica frekwencji kobiet i mężczyzn. Zaważyła tu zła sława obyczajowa łaźni. Nie była to fama całkiem bezpodstawna, jeżeli jeszcze w. 1900 r. w dobie szerokiej popularyzacji higieny wiele zakładów kąpielowych czerpało główny dochód z amatorów łaźni przybyłych bynajmniej nie w celu kąpieli. Nie dotyczyło to, rzec jasna, zakładów Kąpieli Ludowych pozostających pod ścisłą kontrolą społeczną. ..'. • 40 B. Bartkiewiez,: op. cit., s. 132. '.; ; •..-.•• .::>.*' ..:" v 299 Zatem najpopularniejsze kąpiele w najtańszych łaźniach w mieście to natryski na oddziale męskim. Użytkownikami byli w większości najniżej uposażeni robotnicy, zwykle ci niewykwalifikowani, ewentualnie marnie zarabiający z drobnych zakładów rzemieślniczych. Krzewieniem kultury sanitarnej wśród szerokich rzesz robotniczych zajmowało się Warszawskie Towarzystwo Higieniczne. Sprawie tej miały służyć również Kąpiele Ludowe. Jednak pod tym względem oba zakłady nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Rolę tę spełniał w okresie późniejszym otwarty w 1903 r. Instytut Higieny Dziecięcej im. Barona Lenvala, którego głównym zadaniem było krzewienie zasad higieny wśród dzieci robotniczych. Można więc mniemać, że robotnicy lepiej zarabiający korzystali z łaźni innych niż tanie kąpiele Towarzystwa Dobroczynności. Z rzadka byli klientami prywatnych łaźni — tych gorszych oczywiście, częściej najtańszych oddziałów Łazienek Towarzystwa Akcyjnego na Nowym Zjeździe. Niemała ich część (ok. 4 tyś. osób, a licząc z rodzinami ok. 16 tyś.) użytkowała kąpieliska fabryczne. Z zastrzeżeniem dużego marginesu błędu można przyjąć, że ok. 40 tyś. robotników miało możność korzystania z łaźni. Stanowi to ok. 12% ogółu klasy robotniczej. Drugi element modernizacji wyposażenia miasta w tej dziedzinie — upowszechnienie łazienek w domach prywatnych, był przedmiotem konsumpcji tylko warstw najzamożniejszych. W skali miasta liczbę ludności użytkującej łazienki mieszkaniowe można oszacować na 42-56 tyś. Mniej więcej tyle samo osób korzystało z publicznych robotniczych zakładów kąpielowych. Relatywnie natomiast liczby te obrazują ogromne dystanse społeczne: ok. 50% ludności zamieszkującej lokale duże (ponad trzypokojowe)41, a więc zamożnej, korzystało z łazienek domowych, nie licząc możliwości kąpieli w lepszych łaźniach publicznych, hotelowych. Z niewielkim ryzykiem błędu można powiedzieć, że burżuazja wielka i średnia oraz zbliżona do niej statusem majątkowym i stylem życia część zamożnej inteligencji niemal w całości należała do grupy posiadającej mieszkania nowoczesne z łazienkami 42. Do nich zatem należała przeważająca część owych kilkunastu ty- 41 Ibidem, s. 13. 42 Por. I. Ihnatowicz, Burżuazja warszawska, Warszawa 1972, s. 158, 159. 300 sięcy łazienek. Reszta — drobna burżuazja, bogatsze drobno-mieszczaństwo i przedstawiciele mniej dochodowych wolnych zawodów w niewielkim stopniu korzystali z tego dobrodziejstwa. W kąpielach przyfabrycznych także obowiązywała hierarchia: w Gazowni dla majstrów były kąpiele wannowe — najbardziej wówczas popularne, dla robotników — tylko natryski. We wzorcowych, znakomicie wyposażonych łazienkach zakładów Pfeife-ra były cztery oddziały, z czego jeden przeznaczony wyłącznie dla administracji 43. Reasumując, trzeba stwierdzić, że elementy modernizacji warszawskiej bazy kąpielowej — wybudowanie tanich łazienek ludowych, zakładanie przyfabrycznych i upowszechnienie łazienek domowych — przyniosły efekty głównie w zakresie zaspokojenia potrzeb warstw skrajnych: dolnych proletariackich i górnych posiadających. Najmniej zmieniło się, jeśli idzie o możliwości kąpielowe warstw średnich, co jest niewątpliwie zjawiskiem nietypowym. Jednocześnie zaostrzeniu uległy kontrasty społeczne, ponieważ w nieporównywalnie większym stopniu zostały zaspokojone potrzeby bogatych niż biednych. Taki układ stosunków generalnie zgodny z prawidłami kapitalizmu miał jednakże warszawską specyfikę: brak tanich, ogólnodostępnych, na odpowiednim poziomie i rozmiarach łaźni miejskich, a zastąpienie ich prymitywnymi, nieproporcjonalnie małymi w stosunku do wielkości miasta zakładami filantropijnymi, którym etykieta dobroczynności odbierała potencjalnych klientów z kręgu kwalifikowanego proletariatu przemysłowego i rzemieślniczego. Podobny charakter miało zmodernizowanie usług hotelarskich. Z jednej strony budowa luksusowego Hotelu Bristol, przeznaczonego do obsługi najbogatszych przyjezdnych, z drugiej — przytułków noclegowych dla nędzy warszawskiej i przybyszów ze wsi, szukających zatrudnienia na najgorszych stanowiskach pracy. Wszystkie 4 przytułki noclegowe mogły przenocować jednorazowo 690 osób 44; zapotrzebowanie na tego typu bazę noclegowa było znacznie większe. W 1894 r. przybyło miastu 15 718 osób ludności niestałej, tj. nie wpisanej do ksiąg ludności. Na 43 B. Bartkiewicz, op. cit., s. 131, 132. 44 Obl. na podst. danych z 1894 r. „Warszawska Gazeta Policyjna" 1895, nr 35, s. 3. 301 pewno wielokrotnie więcej przybywało do ówczesnej Warszawy ludności ubogiej (w poszukiwaniu pracy) niż ludzi bogatych bawiących tu czasowo. Tymczasem nowy komfortowy Hotel Bristol miał do dyspozycji przyjezdnych 210 numerów (prawdopodobnie ok. 300 łóżek), a przytułki zaledwie dwa razy więcej 4S. Rezultaty działalności Komitetu Plantacyjnego Rozwój plantacji miejskich był w zamierzeniu działaniem kompensacyjnym wobec zjawiska wypierania zieleni prywatnej przez gęstą zabudowę, szczególnie w Śródmieściu. Proces parcelowania i zabudowywania ogrodów rozpoczął się na większą skalę w latach osiemdziesiątych. Jankowski z żalem wspomina zniszczenie dorodnych wolskich sadów i warzywników przez gorączkę budowlaną po 1885 r., a także utracony bezpowrotnie urok zielonej Warszawy lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy to „obfitość ogrodów prywatnych [...] stanowiła cechę istotną Warszawy [...] Były one wszędzie, z wyjątkiem dzielnicy staromiejskiej, a i tam domy bliżej Wisły położone miały swoje ogrody"46. W latach dziewięćdziesiątych — jak wspomina Gałewski — ogrody znikały w coraz szybszym tempie. Gałewski wylicza 22 ogrody,, które zniszczono, w rzeczywistości liczba ta była znacznie wyższa 47. Prywatne tereny zielone pochłaniało budownictwo, ale zanikała także zieleń publiczna. Okrojenie parku Sieleckiego zawdzięczała Warszawa Blochowi, który uzyskał zezwolenie na bezterminową dzierżawę 1924,6 m2, a gubernator przy okazji wytargował takąż dzierżawę 1507,9 m2 na lokalizację przytułku Rosyjskiego Towarzystwa Dobroczynności Dla Starców i Sierot 48. W latach 1897 - 1899 wycięto lasek na Czystem, a jeziorko zasypano gruzem i śmieciami, zmniejszono skwer na pl. Zielonym, 45 W 1895 r. przytułek na ul. Olszowej na Pradze zamknięto — ubyło więc 80 miejsc. „Warszawska Gazeta Policyjna" 1895, nr 23, s. 2; M. Nie-tyksza, Ludność Warszawy..., s. 33. 46 E. Jankowski, Wspomnienia ogrodnika, opr. E. Szwejcerowa i A. Brach-iogel, Warszawa 1972. ' • ' 47 J. Galewski, L. Grzeniewski, op. cit., s. 135-138. : ' 48 AGAD, GGW rew. III, 1180. 302 na skwerze na pl. Grzybowskim umieszczono tanią kuchnię i szalet publiczny, na skwerze na Nalewkach zbudowano magazyn teatralny. Według ówczesnych szacunków — w ostatnim dziesięcioleciu ofiarą zabudowy padło ok. 14 tyś. drzew owocowych i ozdobnych 49. Komitet Plantacyjny w latach 1891 -1900 zasadził 16,5 tyś. drzew na ulicach i 12 tyś. w parkach oraz dziesiątki tysięcy krzewów ozdobnych, a więc ubytki drzewostanu zostały z nadwyżką zrekompensowane. Nie oznacza to oczywiście, że z punktu widzenia zdrowotności zadrzewienie ulic mogło zastąpić zniszczone zwarte kompleksy zieleni, jakimi były nawet małe ogrody. Na to jednak Komitet nie mógł poradzić, bowiem prawa renty gruntowej w kapitalistycznym mieście były decydujące. Biorąc pod uwagę możliwości odpowiedniego zaspokojenia potrzeb wszystkich mieszkańców miasta, proces zastępowania zieleni prywatnej — publiczną był zjawiskiem pozytywnym. W pierwszych latach działalności Komitetu Plantacyjnego zadrzewiono i założono skwery na ulicach śródmiejskich: Nowy Zjazd, Krakowskie Przedmieście, pl. Teatralny i Zielony, Nowy Świat, Marszałkowska, Nalewki, Al. Ujazdowskie; w takiej samej proporcji na ulicach dalszych i peryferyjnych: pl. Broni, Al. Jerozolimskie, Chłodna, Mylna, pl. Zbawiciela, Petersburska, Stalowa, Radzymińska 50. W końcu lat dziewięćdziesiątych proporcje te uległy zmianie na korzyść peryferii: w latach 1899 - 1900 zadrzewiono ulice śródmiejskie: Sadową, Kruczą i Dzielną oraz peryferyjne (licząc w tym Powiśle): Czerwnego Krzyża, Targową, Czynszową, Szeroką, Esplanadową, Wołową, Karolkową, Młynarską, Przyokopową (na 4 ulice centrum — 9 peryferyjnych). Proporcje pomiędzy stanem wyposażenia w zieleń Pragi i miasta lewobrzeżnego były również raczej prawidłowe (w stosunku do powierzchni i liczby ulic). W 1896 r. zadrzewionych ulic i placów w Warszawie lewobrzeżnej było 38, zaś na Pradze — 13, w 1897 r. odpowiednio — 49 Zbiory Przyborowskiego, t. XI, s. 159, s. 53, t. VIII, s. 262; „Ogrodnik Polski" 1897, nr 11, s. 252. 50 Sprawozdanie dr. J. Polaka, lekarza urzędowego, „Zdrowie" 1892, nr 86, s. 453, 1893, nr 98, s. 433. 303 50 i 13, w 1898 r. — 52 i 13, w 1899 r. — 51 i 11, w 1904 r. — 62 i 14. Znacznie gorzej przedstawiał się stan skwerów: w Warszawie lewobrzeżnej było ich 24, na Pradze — 4 51. Tempo zazieleniania ulic i placów na lewym brzegu w przeciwieństwie do Pragi szybko rośnie. Trzeba jednak pamiętać, że ok. połowa ulic praskich należała do niedawno włączonych do miasta przedmieść, które nie miały podstawowego wyposażenia komunalnego, począwszy od bruków, a skończywszy na sieci wodociągowej, nie mówiąc już o energetycznej, nie nadawała się więc do zakładania plantacji. Przestrzenne rozmieszczenie inwestycji plantacyjnych sugeruje wniosek o równomiernym ich udostępnieniu wszystkim mieszkańcom (z zastrzeżeniem jednak, że teoretyczna równość nie oznaczała rzeczywistej). Powodem były niewspółmiernie większe potrzeby kontaktu z zielenią ludzi z warstw proletariackich. Nie wyjeżdżali oni na „letnie mieszkania", nie bywali w Łazienkach i Ogrodzie Saskim, z rzadka w Ogrodzie Krasińskich, Ujazdowskim. Po wycięciu lasku na Czystem, zabudowie parku Koszyki i folwarku Świętokrzyskiego kontakty te uległy poważnemu ograniczeniu. Ogółem — powierzchnia zadrzewienia w 1900 r. stanowiła 2°/o całkowitej, podczas gdy w prawidłowo pod tym względem wyposażonym mieście powinna stanowić 10%. Nie był to stan zadowalający, ale gdyby nie działalność inwestycyjna miasta pod kierunkiem Komitetu Plantacyjnego, sytuacja wyglądałaby znacznie gorzej. Podsumowując wyniki modernizacji wyposażenia w tereny zielone wypada przyznać, że nie dało się wprawdzie całkowicie wyeliminować szkodliwych konsekwencji procesu wypierania zieleni, ale znacznie je ograniczono. Doinwestowane warszawskie tereny zielone budziły podziw przyjezdnych, nawet carski rewizor gospodarki miejskiej Nejhart przyznał, że parki i ogrody warszawskie były bardzo piękne i dobrze utrzymane, a plantacje bez zarzutu 52. 51 Obzor goroda Warszawy, 1896, s. 8, 1897, s. 9, 1898, s. 9, 1899, s. 1900, s. 7-8, 1904, s. 16. 52 Wsiepoddannyj otczot... Nejhartom, s. 44. 304 Użytkowanie nowego cmentarza Cmentarz Bródnowski, w założeniu perspektywicznym mający służyć całej Warszawie, do końca wieku był cmentarzem peryferyjnym, w świadomości mieszkańców zawsze gorszym, upośledzonym, mimo iż grzebano tam kilka razy więcej zmarłych niż na Powązkach. Ludzie, których rodziny stać było na kupno gruntu na własność, byli grzebani wyłącznie na Powązkach, natomiast biedota wędrowała na nowy cmentarz. Znamieniem rangi cmentarza było jego oddalenie nie tylko od centrum, ale i od granic miasta. Oznaczało to dla mieszkańców ubogich zachodnich i północnych peryferii wielogodzinne wę- Tabela 43 Liczba pochówków rocznych na cmentarzach warszawskich w latach 1890 - 1893 Cmentarze Lata 1890 1891 1892 1893 Bródnowski 8057 7575 9350 8568 Powązkowski 1889 1449 1404 1 253 Kamionkowski 6 3 2 4 Żydowski praski 2173 2115 2709 2054 Żydowski na Gęsiej 1837 1723 2283 2054 Wolski prawosławny 837 687 890 1 110 Ewangelicki 638 599 801 • Ewangelicko- -Reformowany 48 45 43 Mahometa ński 39 20 17 9 Źródlo: „Zdrowie" 1891, nr 69, s. 221, 1892, nr 88, s. 4S3, 1893, nr 98, s. 43i - 435, 1S98, nr 131, s. 388; W. Nlemyski, Warszawski rzymsjco-katoltckt cmentarz... na Bród-nie..., s. 80. drówki za nędznym konduktem przez całe miasto, drogie przejazdy w dni odwiedzania grobów lub rezygnację z tej formy pamięci o bliskich. Szlak konduktów na Bródno był nie tylko daleki, ale i mocno uciążliwy. Od rogatek do cmentarza ponad 2 km polną, nie brukowaną drogą, z czego połowa trudną do przebycia dróżką, na której nawet po wybrukowaniu nie mogły się minąć dwa karawany. Przez długie lata ta nowa inwestycja komunalna jak 20 — Początki infrastruktury... 305 w krzywym zwierciadle odbijała niesprawiedliwości Warszawy epoki kapitalistycznej, mimo że była finansowana z budżetu miejskiego. Zasadniczym powodem tego zjawiska było zachowanie odrębności budżetu cmentarnego, mimo zależności i kontroli magistratu. Dochody opierały się na opłatach tzw. pokładnego, więc były bezpośrednio zależne od liczby bogatych pochówków. Nieprzypadkowo po otwarciu cmentarza Bródnowskiego Powązkowski stał się bardziej zadbany, reprezentacyjny, przeprowadzono kosztowne remonty katakumb, zakupiono grunty na rozszerzenie. Tymczasem na nowym cmentarzu było odwrotnie — większa liczba pochówków nie przyczyniała się do zwiększenia zasobów finansowych. Oświetlenie i zaopatrzenie w gaz Luki źródłowe ograniczają możliwości głębszej analizy zagadnienia. Od 1888 r. (pierwsza produkcja z nowej Gazowni) długość sieci gazowej wzrosła z 171,7 do 226,6 km w 1903 r.53 Oznaczało to zwiększenie kręgu użytkowników. Konsumpcja gazu dla celów gospodarstwa domowego stanowiła ok. 1900 r. — 71fl/o zużycia, dla celów przemysłowych zaś tylko 10,7%, resztę pochłaniało oświetlenie miasta. W latach następnych odsetek zużycia gazu na cele domowe wzrósł jeszcze bardziej 54. Motorów gazowych było w 1897 r. zaledwie 217, a w latach kryzysu 1899 - 1905 nie przybywało ich zapewne, zwłaszcza, że po 1903 r. elektryczność staje się zwycięskim konkurentem gazu, znajdując zastosowanie przede wszystkim w przemyśle. W 1891 r. 1528 nieruchomości warszawskich na 4854 posesje ogółem (31,5fl/o) posiadało instalacje gazowe. Z każdym rokiem w miarę rozszerzania sieci wzrastała także liczba posesji wyposażonych w instalacje gazowe, dochodząc w 1915 r. do 46fl/o. Takie szybkie upowszechnienie gazu w domach prywatnych wiązało się z powstaniem drugiej, znacznie większej Gazowni. Nowe domy wyposażano w instalacje gazowe i to nie tylko oświe- 58 H. Janczewski, op. cit., s. 357, tab. 8-1. 54 M. Gajewski, Zabudowa miasta i urządzenia komunalne [w:] Wielkomiejski rozwój..,, s. 111. . ; _ 306 tleniowe, jak poprzednio (spis 1891 r. wyszczególniał jedynie domy z gazowym oświetleniem podwórzy oraz mieszkań). Geografię wyposażenia miasta w instalacje gazowe (w przekroju cyrkułów) da się odtworzyć dla 1891 r. z materiałów spisowych. Nie są to dane o pożądanym stopniu szczegółowości, ale pozwalają na ogólne zorientowanie w proporcjach zaopatrzenia w gaz poszczególnych części miasta (tabela 44). Rozprzestrzenienie sieci gazowej, wyjąwszy Pragę i Cyrkuł Powązkowski, było w całym mieście na bgół dość równomierne, skoro 30 - 60°/o podwórzy posiadało lampy gazowe, a całe miasto, z wyjątkiem dalszych peryferii, miało oświetlenie uliczne gazowe. W najbogatszym Cyrkule No-woświeckim zaledwie 1/4 mieszkań miała taki luksus, jak lampy gazowe. Strefę wyraźnie odgraniczoną, odbijającą poważnie od pozostałych części miasta, stanowił Cyrkuł Powązkowski, a jeszcze bardziej Praski. Przedmieścia praskie włączone do miasta w 1889:r. były całkowicie pozbawione wszelkich instalacji55. Można sądzić, że decydujące były możliwości płatnicze mieszkańców. Instalacje gazowe były drogie, a konsumpcja gazu rzeczą kosztowną. Zatem czynnik ekonomiczny wpływał w sposób decydujący na zasięg społeczny korzyści z tego typu urządzeń. Potwier- ,; Tabela 44 ;-.- Posesje wyposażone w oświetlenie gazowe w ' . , , 1891 r. (w %>) Posesje wyposażone w oświet- Cyrkuł lenie gazowe w podwórzach jw mieszkaniach Zamkowy • 34,7 21,0 Soborowy 47,0 12,5 Bielański 53,0 22,0 Powązkowski 18,0 9,0 Wolski 32,0 13,0 Jerozolimski 30,0 11,0 Łazienkowski 42,0 19,0 Nowoświecki 60,0 25,0 Praski 8,5 5,0 Źródło: Itogt sanitarno] pieriepisi..., s. 8. S* K „Zdrowie" 1899, nr 2, s. 121; Itogi sanitarno] pieriepisi..., s. 2. «' 307 Tabela 45 Wyposażenie lokali w gaz w 1879 i 1902 r.a Rok Lokale oferowane wyposażone w gaz ogółem w tym: frontowe 3-pokojowe i większe na parterze i I - II piętrze liczba o/ /o liczba o/ /o liczba % liczba Io/ /o 1879 1902 53 151 5,4 15,0 16 34 28 22,5 40 135 75,0 89,0 48 138 90,5 91,4 a Ponieważ w 1902 r. w większości ogłoszeń wyszczególnienie rodzaju wyposażenia zastąpiono Informacją „wygody" i „wszelkie nowoczesne wygody", przyjęto, że w tych ostatnich mleśclly się również instalacje gazowe. Ogloszeń z informacją „gaz" jest 2'li. a „wszelkie nowoczesne wygody" — 13'li. Ogólem ogłoszeń oferujących — 981, a tu 1879 r. — 974. Źródlo: Kartoteka selekcyjna ogłoszeń o wynajmie lokali. dzają tę tezę materiały kartoteki selekcyjnej. W 1879 r. nieliczne lokale do wynajęcia z instalacjami gazowymi znajdowały się tylko na ulicach: Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Senatorska, Miodowa, Chmielna, Złota, Królewska, Marszałkowska, Al. Ujazdowskie, Podwale, Twarda, Włodzimierska, Świętokrzyska —• czyli w ścisłym Śródmieściu. W 1902 r. zaś znalazły się w ogłoszeniach i inne: Koszykowa, Piękna, Chłodna, Żelazna, Leszno, Śliska, Hoża, Żurawia, Wspólna, Książęca, Nowogrodzka, Al. Jerozolimskie, Bednarska, Ordynacka, Ciepła, Freta, Sadowa, Twarda, Graniczna, Srebrna, Sienna, Zielna, Wronia, Nowowiejska, Długa, Żabia. Całkowity brak w tym zestawieniu ulic praskich, Dzielnicy Muranowskiej i Starego Miasta pozwala wnioskować, że mimo upływu 23 lat ten element wyposażenia technicznego był luksusem dostępnym wyłącznie klasom posiadającym. Potwierdza tę tezę fakt, że wśród lokali oferowanych w ogłoszeniach w 1902 r. nie było ani jednego jednoizbowego (jeśli były pojedyncze —^ to tylko umeblowane pokoje sublokatorskie „przy rodzinie" lub. kawalerskie), a 75% i 89% stanowiły lokale duże, ponad trzypokojowe, w 90% usytuowane na najdroższych kondygnacjach, w blisko 25% frontowe, słowem — najlepsze. Orientacyjne wyniki analizy materiału anonsowego potwierdzają mniemanie, że modernizacja w zakresie wyposażenia mieszkań w gaz 308 przyniosła korzyści jedynie górnym warstwom, z całkowitym pominięciem proletariackich. Upowszechnienie instalacji gazowych w mieście dotyczyło ok. 20% ogółu mieszkańców, głównie warstw posiadających. Wyposażenie nieruchomości w instalacje nie oznaczało jeszcze doprowadzenia ich do wszystkich mieszkań. Jedynie lampa gazowa w podwórzu służyła jednakowo mieszkańcom frontowych apartamentów, poddaszy i suteren. Widać więc, że w dziedzinie zaopatrzenia miasta w energię, wówczas jedynie gazową (lokalne, małe źródła energii elektrycznej były w skali miasta bez znaczenia), dysproporcje społeczne i kontrasty dzielnicowe zaznaczały się bardzo dotkliwie. Efektywność unowocześniania komunikacji drogowej Regulacja ulic podjęta na większą skalę dopiero w ostatnich latach XIX w., prowadzona powoli, fragmentami, miała znaczenie zasadniczo ogólnomiejskie, aczkolwiek dotyczyła głównie centrum. Podstawowe wyposażenie komunalne ulic — nawierzchnie — obchodziły jednakowo wszystkich mieszkańców miasta. To nie tylko wygoda dostępu do domu, ale i warunek uczestniczenia w dobrodziejstwach oczyszczania, oświetlenia, odprowadzania ścieków, choćby prymitywnym rynsztokiem, perspektywa awansu gospodarczego i urbanistycznego w przyszłości. Słowem przeobrażenie z przedmiejskiej drogi w miejską ulicę. Lata dziewięćdziesiąte — to okres znacznych przemian w Śródmieściu i na przedmieściach. Różnica polegała na tym, że podczas gdy centrum dzięki wygodnym brukom ulepszonym zyskiwało wielkomiejski wygląd i komfort, dalekie peryferyjne tereny otrzymywały nędzne jezdnie z kamienia polnego (aneks 2). Obraz przestrzennego rozmieszczenia robót modernizujących nawierzchnie, jaki rysuje się na podstawie informacji zawartych w aneksie, niezupełnie pasuje do schematu dramatycznych kontrastów centrum - peryferie. Faktem jest, że gros bruków ulepszonych przypada na Śródmieście, ale miało je także (nawet jeśli w niewielkiej ilości) ubogie Stare Miasto, Graniczna, Grzybowska, Twarda, pl. Żelaznej Bramy, Dzika, Leszno i Chłodna. Nowe wy- 309 godne chodniki z płyt betonowych otrzymały także nie tylko śródmiejskie reprezentacyjne ulice, ale także daleka Koszykowa, Żelazna, Leszno i na przedmieściu praskim w 1893 r.: Stalowa, Konopacka, Wileńska. W latach następnych korzystali z nich także mieszkańcy rzeczywiście odległych i nędznych ulic, jak: Sierakowska, Młocińska, Grójecka, Grochowska, Czerniakowska, Nowobelwederska. Mimo to znaczna większość ulic zaliczonych do peryferyjnych (19 w mieście lewobrzeżnym wg spisu sanitarnego 1891 r.) 56 musiała czekać jeszcze kilka lat na takie wyposażenie, podczas gdy z 35 ulic zaliczonych do śródmiejskich 19 miało nowe chodniki. Warto dodać, że już ówczesna prasa donosiła o szczególnych korzyściach, jakie z wprowadzania bruków ulepszonych odnosili mieszkańcy „utrzymujące konie i powozy", słowem posiadacze 57. Do nich należały wprawdzie korzyści finansowe, ale na wygodzie zyskiwali wszyscy mieszkańcy Warszawy. Dysproporcje społeczne w wykorzystaniu efektów modernizacji tej dziedziny gospodarki komunalnej nie były wielkie, jak w przypadku innych urządzeń pozostających w ręku prywatnego kapitału. Miejska własność i fiansowanie z budżetu miejskiego były gwarantem w miarę powszechnego dostępu do uzyskanych zdobyczy, ..•••.• Zasięg społeczny wykorzystania ; środków komunikacji Krąg użytkowników nowego środka komunikacji — tramwajów konnych — zakreślony był zasięgiem terytorialnym sieci i ceną usług. W zamierzeniu miał to być najtańszy środek lokomocji przeznaczony głównie dla uboższej ludności, której stan majątkowy nie pozwalał na korzystanie z dorożek. Celem zapewnienia realizacji tego w warunkach własności kapitalistycznej przedsiębiorstwa władze miasta w kontrakcie z koncesjonariuszem zastrzegły górną, nieprzekraczalną granicę najtańszego biletu w wysokości 5 kop. Warto wszak pamiętać, że w owym cza- 56 Itogi 'sanitarno} pieriepisi..., priłożienije 6. 57 „Głos" 1896, nr 15, s. 356. 310 się funt (0,409 kg) chleba kosztował ok. 3,5 kop., najtańszego mięsa 12 kop., jajko 1,8 kop., funt soli 2 kop. Najniższe płace dzienne wynosiły: robotnika niewykwalifikowanego 50 - 60 kop., brukarza 150-200 kop., robotnika z furmanką 200-270 kop., woźnego magistrackiego ok. 33 kop. dziennie, kancelisty miejskiego 50 kop. dziennie58. W następnym dziesięcioleciu i ceny towarowe, i płace (z wyjątkiem płac funkcjonariuszy miejskich) wzrosły, cena biletu tramwajowego pozostała bez zmiany, ale była to bardzo nieznaczna relatywna obniżka. Przejazd tramwajem stanowił 1/6 płacy dziennej najniżej uposażonych, a 1/40 lepiej zarabiających robotników. W sumie więc tani w zamierzeniu tramwaj konny okazał się luksusem niedostępnym rzeczywiście biednym mieszkańcom miasta. Przejazd czteroosobowej rodziny kosztował tyle, co kurs dorożką jednokonną czy kilo baraniny59. Zresztą nawet dla rodzin urzędniczych przejazdy tramwajowe mogły być pozycją tylko wyjątkową w budżecie. Zastrzeżony w kontrakcie zasięg linii tramwajowej gwarantował połączenie peryferii z centrum. Linie tej komunikacji zaczynały się w centralnych punktach miasta: na pl. Zamkowym, Teatralnym, Aleksandra (Trzech Krzyży) i Krasińskich, a kończyły się przy Rogatkach Powązkowskich, Wolskich, Mokotowskich, sięgały na Pragę do dworców kolejowych. Nie dyskryminowały zatem ubogich przedmieść poza Powiślem. W aspekcie zasięgu przestrzennego inwestycja komunikacyjna okazała się korzystna dla najszerszych kręgów społeczeństwa Warszawy. Jeśli zsumować oba zasięgi społeczne — wyznaczony ceną i rozmiarami sieci — okaże się, że poważna część mieszkańców miasta mogła korzystać z nowej komunikacji zbiorowej. Świadczą o tym pokaźne liczby przewozu pasażerów: w 1894 r. — 15 436 960 osób, w 1895 r. 15400434, w 1896 r. — 15538849, w 1897 r. — 18403389 osób, w 1898 r. — 20485422, w 1899 r. — 21751099, w 1900 r. — 21 238 586, w 1902 r. — 22 647 564, w 1904 r. — 26 629 534 60. ss S. Siegel, op. cit., s. 184, 201, 218, 224, 259, 262, 268, 269, 271. 59 „Kurier Warszawski" 1879, nr 146, s. 1. 60 „Głos" 1899, nr 24, s. 576; Obzor goroda Warszawy, 1897 - 1900, 1902, 1904. 311 Rosnąca liczba pasażerów w latach dziewięćdziesiątych była wyrazem rozszerzania się kręgu użytkowników, skoro w tym okresie nie rozwijała się sieć tramwajowa. Pozostali jednak poza kręgiem ludzie nie tylko wyselekcjonowani ceną biletu, ale też regulaminem, który nie dozwolił wpuszczać do wagonów pasażerów „nieprzyzwoicie" ubranych i z dużym bagażem, co w żaden sposób nie odnosiło się do zamożniejszych 81. Pomimo złej opinii, jaką mieli o warszawskich tramwajach mieszkańcy miasta, były one bardzo potrzebne i wykorzystywane maksymalnie. Jeśli bowiem szacować generalnie odsetek użytkowników tramwajów na podstawie kryterium możliwości płatniczych, wypadnie wykluczyć służbę domową (14,2%) i wyrobników (9,3%) oraz przynajmniej połowę utrzymującej się z przemysłu i rzemiosła klasy robotniczej, czyli ok. 16% ludności. Pozostałe 40% ogółu mieszkańców Warszawy korzystało z dobrodziejstwa komunikacji tramwajowej. Było to więc jedno z urządzeń komunalnych najpowszech-niej (oczywiście po wodociągu) eksploatowane przez szerokie kręgi społeczne. A mogłoby służyć mieszkańcom jeszcze lepiej, gdyby nie jakość usług przewozowych, niedostatki rozwoju sieci i zacofanie pod względem technicznym obciążające konto koncesjonariusza. Zresztą właśnie niedorozwój sieci tramwajowej ograniczający liczbę przewozów stanowi o dalekim miejscu Warszawy w porównaniu z innymi miastami (tabela 46). W równych pod Tabela 46 Warszawskie tramwaje w 1899 r. na tle innych miast Charakterystyka Drezno Lipsk Budapeszt Hamburg Warszawa Liczba ludności 395 400 455 100 713400 768 300 734 600 Długość toru (w km) 113 112 160 253 55 Trakcja konna elektryczna elektryczna elektryczna konna Liczba pasażerów (w min) 42,1 42,2 58,6 76,0 22,3 Zródlo: Raport prezydenta Bibikowa do generala-gubernatora warszawskiego Z 12 XI 1902 T., AGAD, GGW, rew. 11-2, 885. 61 „Warszawska Gazeta Policyjna" 1884, nr 181, s. 1; „Tygodnik Polski" 1903, nr 29, s. 450. 312 względem wielkości Budapeszcie i Hamburgu sieć tramwajowa była trzy- i pięciokrotnie dłuższa, a liczba pasażerów trzy razy większa. Pod względem komunikacji Warszawa w takim zestawieniu pod koniec wieku stanowiła przykład żenującego zacofania. Przejęcie przedsiębiorstwa na własność, miasta nie poprawiło od razu i wyraźnie sytuacji, ponieważ eksploatacja ponownie została przekazana spółce kapitalistycznej, dążącej do maksymalizacji zysków, aczkolwiek inna to była skala, inny bowiem status i możliwości administracji zależnej od magistratu 62. Omnibusy mimo konkurencji tramwajów — sprawniejszych i lepiej obsługujących miasto — niewiele straciły pasażerów, skoro ich liczba zmniejszyła się tylko nieznacznie po zbudowaniu zasadniczych linii tramwajowych. Koegzystencja archaicznych omnibusów pamiętających czasy Steinkellera i komunikacji tramwajowej świadczyła o znacznie większym zapotrzebowaniu przewozowym, któremu nie mogły sprostać linie istniejące w latach osiemdziesiątych, a tym bardziej w dziewięćdziesiątych. Omnibusy więc uzupełniały zbyt szczupłe możliwości przewozowe nowego środka komunikacji. Odmiennie rzecz się miała z dorożkami, zimą — saniami, droższymi od tramwajów. Kurs dorożką jednokonną bez bagażu w dowolne punkty miasta (wyłączywszy dworce kolejowe i szczególnie dalekie peryferie) kosztował tylko cztery razy drożej niż krótsze przejazdy tramwajowe (obowiązywały opłaty strefowe). Nie oznacza to jednak, że dorożki były dostępne rzeszom nisko uposażonego proletariatu — 1/6 płacy dziennej wyrobnika to jednak nie to samo, co 1/3. Trudno dostrzec wyraźną granicę podziału między użytkownikami tramwajów i dorożek, zwłaszcza jeśli rozpatrywać np. dobrze zarabiające górne warstwy klasy robotniczej i drobno-mieszczaństwo. Najbardziej popularne niedzielne przejażdżki miały zwykle charakter rodzinny, jak to opisują pamiętnikarze warszawscy, a wtedy koszt obu rodzajów komunikacji był jednakowy. W latach 1896 - 1904 liczba dorożek wzrasta o 54%, podczas gdy liczba ludności w tym czasie o 39% 63. Wpływ na taki kieru- 62 Wsiepoddannyj otczot... Nejhartom, s. 16 - 18. 63 M. Nietyksza, Ludność Warszawy..., s. 27, tab. 5; Obzor goroda Warszawy, 1896 - 1900, 1902, s. 18, 20. 313 nek zmian miało utrzymywanie przez czynniki urzędowe stałych cen kursów dorożkami mimo wzrostu płac i cen. Widocznie jednak szeroki rynek zbytu usług, czyli duże obroty rekompensowały niskie zarobki spowodowane stabilnymi cenami kursów, jeśli liczba dorożek w ciągu zaledwie ośmiu lat powiększyła się o blisko tysiąc (50fl/o). Materialne i społeczne efekty modernizacji Ekonomiczne efekty podjęcia inwestycji miejskich miały dwojaki charakter: reperkusji bezpośrednich w kształtowaniu rynku pracy i pośrednich przez produkcję, w postaci zapotrzebowania na wyroby przemysłowe i materiały budowlane. Miało to znaczenie bardzo istotne, szczególnie w latach osiemdziesiątych, w okresie kryzysu, kiedy wielkie zamówienia dla przemysłu metalowego i mineralnego (materiały budowlane) stwarzały pewne ożywienie koniunkturalne w dobie ogólnej stagnacji. Oczywiście gros zamówień dla warszawskiej wytwórczości i zapotrzebowania na siłę robocza związane było z największą, długotrwałą inwestycją miejska — budową wodociągów i kanalizacji. Z milionów wydanych na budowę — większa część to ruble zarobione przez tysiące bezrobotnych robotników. W sezonie budowlanym (7 miesięcy) zatrudniano ok. 2,5 tyś. ludzi. Prócz zatrudnienia sezonowego robotników niewykwalifikowanych budowa była stałym miejscem pracy warszawskich techników, mierniczych i rysowników, urzędników (biuralistów, buchalterów, tłumaczy, stenografów, a nawet archiwistów) oraz pracowników fizycznych: stróżów, gońców, posługaczy. W 1899 r. w administracji budowy i eksploatacji wodociągów i kanalizacji (bez Biura Pomiarów) pracowało na etatach: inżynierów zarządzających — 7 osób, inżynierów pomocniczych — 7, techników — 9, urzędników kancelaryjnych (sekretarze, biura-liści, tłumacze, archiwiści) — 19, urzędników rachunkowości (bu-chalterzy, kasjerzy, księgowi) — 12, nadzorców — 23, fizycznych (gońcy, stróże, posługacze, telegrafista) — 18 osób, w sumie zatrudnionych 95. Nie zachowały się dane dla następnych lat, ale wiadomo, że w 1903 r. etat Głównego Magazynu powiększył się 314 o jedną osobę, można więc sądzić, że w innych działach (Główne Biuro Budowy, Biuro Techniczne, Biuro Oddziału Budowy Stacji Filtrów i Przepompowni Ścieków, Oddział Sieci Wodociągowej, Oddział Budowy Kanalizacji) stan osobowy nie zmniejszył się. Uposażenia inżynierów kształtowały się na poziomie 800, 1500, 1800, 2520, 3000, 3780 rb. rocznie, przy czym najwyższe miał prowadzący roboty inżynier Oddziału Budowy Kanalizacji, najmniejsze — inżynier z Oddziału Sieci. Można więc wnioskować, że wysokość zarobków była bardziej uzależniona od trudności i odpowiedzialności wykonywanej pracy niż od stanowiska. Technicy zarabiali 800 - 1200 do 1400 rb. rocznie, urzędnicy mieli bardziej zróżnicowane, zależne od stanowiska uposażenia — 500 - 1800 rb. rocznie, najczęściej jednak ok. 800 rb. Pracownicy dozoru 360 -- 900 rb., fizyczni od 150 do 280 rb.64 Reformy systemu oczyszczania miasta ze względu na swój bezinwestycyjny charakter nie mogły tak wpłynąć na wzrost zatrudnienia. Z braku danych trudno określić, czy przekazanie przedsiębiorcy zadań dawnego Oddziału Karowego przyniosło w sumie zwiększenie stanu zatrudnienia. Niewielkie efekty w zakresie zatrudnienia mogły przynieść także inwestycje w dziedzinie łaźni. Budowa „Janiny", bardzo skromna rozmiarami i krótkotrwała, okazała się zasadniczo bez znaczenia w okresie doskonałej prosperity gospodarczej lat dziewięćdziesiątych. Dopiero podjęcie budowy znacznie większego zakładu murowanego przy ul. Petersburskiej w okresie występującego kryzysu przełomu wieków mogło stanowić bardziej odczuwalny impuls. Znaczne luki w materiale źródłowym uniemożliwiły przytoczenie bliższych danych. Inne prywatne zakłady kąpielowe również nie mogły być brane pod uwagę z wyjątkiem Łazienek Akcyjnych. Te bowiem jako największe i niezmiennie dobrze prosperujące dawały znaczną liczbę miejsc pracy. Tam wydatki na uposażenie stanowiły trzecią z kolei pozycję w rozchodach eksploatacyjnych — w latach 1889 - 1896 ok. 7,5 do 8 tyś. rb. 65 64 Protokoły zasiedanij Komitieta Strojenija Kanalizacji i Wodoprowo-dow g. Warszawy (Akc. 2462), protokół z 29 XII 1899 i 4 XI 1903. 65 Wiestnik finansów promyszlennosti i torgowli, otczoty: 1890, nr 10, 315 Poważniejsze znaczenie dla rynku pracy w mieście mogła mie.ć budowa Hotelu Bristol, zatrudniająca powyżej kilkudziesięciu osób. Nieco większe reperkusje w skali miasta miały rozbudowywane plantacje miejskie. Był to wprawdzie rynek sezonowy, lecz wówczas dość chłonny i potrzebujący dużej liczby rąk do pracy nie wymagającej kwalifikacji. Rozwój zieleni warszawskiej stwarzał więc możliwości zatrudnienia kilkuset najbiedniejszych mieszkańców Warszawy i okolic. W 1898 r. zatrudniano 53 osoby stałej etatowej służby. Ich pensje z dodatkami na mieszkanie i umundurowanie (w tym także wysokie uposażenie ogrodnika miejskiego, jego pomocników, sekretarza) wyniosły w sumie 21 321 rb. (przeciętna pensja — 426 rb. rocznie). W latach 1900 -- 1902 wydawano 20,5 tyś. do 24 tyś. rb. na zatrudnienie pracowników najemnych. W 1900 r. stała służba ogrodnicza i najemna kosztowały w sumie 45,8 tyś. rb. Zakładając, że najmowano głównie w sezonie wiosennym (intensywne prace sadzenia, kopania), a minimalna płaca robotnika niewykwalifikowanego wynosiła ok. 20 rb. miesięcznie 66, można przyjąć, że sezonowo zatrudniano ok. 350 - 400 osób. Budowa nowej wielkiej Gazowni w perspektywie dawała zatrudnienie ok. 500 robotnikom i 30 urzędnikom na bardzo stabilnych posadach, bowiem jej produkcja rosła stale, niezależnie od wahań koniunktury gospodarczej. W latach dziewięćdziesiątych obie warszawskie Gazownie na pensje zatrudnionych robotników przeznaczały 53,6 - 54,7 tyś. rb., na uposażenie urzędników i inkasentów — 32,1 - 48,3 tyś. rb., latarników — 25,1 - 29 tyś. rb. 67 Ożywiona działalność miejska związana z modernizacją nawierzchni ulic w ostatnim dziesięcioleciu XIX w. była jedną z niewielu (poza kanalizacją) dziedzin gospodarki komunalnej poważnie rozszerzających rynek pracy. Prowadzenie robót w wielu punktach miasta naraz wymagało znacznej liczby brukarzy, wo- s. 128, 1892, nr 10, s. 126, 1893, nr 10, s. 96, 1894, nr 13, s. 221, 1895, nr 13, s. 239, 1897, nr 13, s. 249. 66 Zbiory Przyborowskiego, t. XII, s, 228; E. Jankowski, Zadrzewianie miast naszych, Warszawa 1910, s. 13; S. Siegel, op. cit., s. 269, tab. 68. 67 „Dziennik Anonsowy" 1886, nr 208, s. 1; Wiestnik finansów promy-szlennosti i torgowli, otczoty: 1892, nr 51, s. 1067, 1893, nr 17, s. 289, 1894, nr 18, s. 396, 1895, nr 19, s. 444, 1896, nr 17, s. 377. 316 żaków, „wyrobników" do prac ziemnych. W 1902 r. np. przy brukowaniu kamieniem polnym fragmentu bulwaru pomiędzy ul. Karową a Tamką zatrudniono ok. 100 robotników 68. Zainstalowanie tramwajów w Warszawie dało miastu ok. 500 nowych miejsc pracy (w 1897 r. — 572 zatrudnionych), a po wykupieniu przez magistrat i rozszerzeniu przedsiębiorstwa przybyło jeszcze ponad 300 (w 1902 r. — 816 zatrudnionych)69. Powiększenie liczby dorożek o 1000 oznaczało co najmniej o tyleż większą liczbę dorożkarzy. Tramwaje stworzyły także nowe perspektywy zatrudnienia kobiet. Już w 1887 r. B. Prus pisał w swych Kronikach o inwazji kobiecej na posady konduktorów tramwajowych za połowę i tak niezmiernie niskiej płacy 70. Reasumując, można oszacować efekty modernizacji gospodarki komunalnej w sferze zatrudnienia na ok. 4,5 - 5 tyś. nowych miejsc pracy, w większości zresztą dla robotników. Ponadto wielkie sumy łożone na inwestycje miejskie wymagały unormowania stawek zarobków płaconych różnym kategoriom rzemieślników. W ten sposób ukształtowano określone ceny na materiały dostarczane budowie przez różnych dostawców M. Ze sprawą zatrudnienia wiąże się problem kształcenia nowych kwalifikowanych kadr, jak np. w przypadku kanalizacji. Początkowo kierownictwo robót w zastępstwie głównego inżyniera W. H. Lindleya sprawowali jego bracia i inż. angielski Wood, po nim inż. niemiecki H. Hóhman, ale już od 1888 r. zastępstwo objął A. Grotowski. Od tego czasu udział polskiej kadry technicznej stale wzrastał. W 1884 r. z tytułu członkostwa w Komitecie Kanalizacyjnym nadzór nad pracami sprawowali inżynierowie warszawscy: T. Chrzanowski, J. Heurich, F. Kucha-rzewski, E. Lilpop, L. Marconi, J. Sporny. W 1887 r. budową kolektora Bielańskiego kierował inż. Arndt, budową kolektora C — inż. E. Sokal, T. Krzyżanowski, M. Bobiński, budową Stacji Pomp w 1887 - 1896 kierował inż. Słowikowski. Emil Sokal objął kierownictwo kanalizacji Powiśla w 1900 r., zaś niższe stopnie nadzoru technicznego objęli także Polacy: inż. Barcikowski, Szymań- 68 Zbiory Przyborowskiego, t. XVII, s. 261. 69 Ibidem, t. XI, s. 159. 70 B. Prus, Kroniki, t. X, s. 134, 362. « S. Siegel, op. cit., s. 23. 311 ski, Skrywan, I. Gembarzewski. Do przeprowadzenia prac pomiarowych i triangulacyjnych obok fachowców „importowanych" z Niemiec i Anglii już w 1886 r. przyjęci zostali warszawscy technicy: inż. Hopfelblum oraz geometrzy Pilnikowski i Junger. W 1894 r. Oddziałem Sieci kierował miejscowy inż. W. Prejs, naczelnym inżynierem eksploatacji wodociągów i kanalizacji był A. Koszutski, odpowiedzialnym za kanalizację nieruchomości inż. J. Bandke. W tymże roku i następnych Warszawa miała siedmiu inżynierów uprawnionych do wykonywania domowych instalacji wodociągowo-kanalizacyjnych oraz 13 firm z atestem na przeprowadzanie instalacji wodociągowych, podczas gdy w latach siedemdziesiątych tylko czterech inżynierów zajmowało się takimi robotami 72. Warszawscy i krajowi technicy zdobywali nowe kwalifikacje pod kierunkiem najlepszego ówcześnie w Europie specjalisty i jego uczniów. Na zjeździe inżynierów wodociągowych w 1895 r. w Warszawie dzieło Lindleya demonstrowano jako przykład wzorowy73. Przykładem szybkiego awansu związanego z tą budowa jest postać inż. E. Sokala, który debiutując jako kierownik budowy jednego kolektora, w cztery lata później został kierownikiem kanalizacji Powiśla, najtrudniejszej serii robót. Jednocześnie zajął się aktywnie popularyzacją zdobytej wiedzy w formie artykułów i poradników74. Bardzo wymowny jest także mało znany dotychczas fakt, że od początku budowy kultywowano zwyczaj fundowania praktyk dla studentów uczelni technicznych, przede wszystkim warszawskich. Komitet Budowy przeznaczał co roku 1200 rb. dla dziesięciu studentów na trzy miesiące praktyki (po 40 rb. miesięcznie) 75. Dzięki tym niejako ubocznym efektom inwestycji wodociągo-wo-kanalizacyjnej wiele innych miast polskich mogło korzystać 72 „Inżenieria i Budownictwo" 1884, nr 7; „Przegląd Techniczny" 1887, nr 3, 1901, nr 40; „Kurier Warszawski" 1886, nr 194, s. l, 1899, nr 353; „Wędrowiec" 1896, nr 31; Zbiory Przyborowskiego, t. XIV, s. 206; Adries-ka-lendar' goroda Warszawy, 1894, s. 145, 146, 581, 1895, s. 635, 1896, s. 452; Kalendarz Warszawski Popularno-Naukowy J. Ungra, 1877, s. 61, 1878, s. 62, 1879, s. 62, 1880, s. 61. 73 „Prawda" 1895, nr 15, s. 175; „Zdrowie" 1895, nr 115, s. 121. 74 „Zdrowie" 1896, nr 128-130, s. 237, nr 131, s. 387, 1899, nr 9, s. 383. 73 „Kurier Warszawski" 1900, nr 13a, s. 4. 318 z warszawskich doświadczeń, przyspieszając u siebie proces modernizacji (Łódź, Płock, Kraków). Odrębne zagadnienie stanowi kwestia dostaw dla wielkiej budowy. Tu, obok wspomnianych uprzednio doraźnych acz niebywale istotnych korzyści, wynikających z ożywienia koniunktury w dobie kryzysu lat osiemdziesiątych, na dłuższą metę działał czynnik zapotrzebowania na określone wyroby przemysłowe, powodując specjalizację warszawskich zakładów w dawniej nie praktykowanych gałęziach produkcji. Pierwsze maszyny parowe dla zakładu wodociągowego zamówiono w firmach angielskich i szkockich (J. Watt), ale dostawy rur i innych części metalowych — w warszawskich fabrykach: Lilpop, Rau i Loewenstein, Scholtze i Rephan, K. Rudzki i Spółka. Dodać trzeba, że warszawskie ceny były wyższe od zagranicznych. Szczególnie fabryka Rudzkiego, już przedtem produkująca bogaty asortyment wyrobów służących budownictwu miejskiemu, z czasem wyspecjalizowała się w produkcji rur wodociągowych lanych, własnego systemu 76. Cement początkowo sprowadzano ze Szczecina, potem na żądanie władz zamówiono tańszy z Grodźca oraz z Rygi. Podobnie rury kamionkowe sprowadzane z Miinsterbergu zastąpione zostały w 1888 r. krajowymi z Kawęczyńskiej fabryki Granzowa 77. Dostawę kotłów w 1898 r. dla zakładu wodociągowego przejęła firma warszawska Borman i Szwede. Wstępne wiercenia przygotowawcze do robót kanalizacyjnych na Powiślu przeprowadziła warszawska firma Szenfeld i Spółka. W 1882 r. zawarto poważny kontrakt na dostawę cegły do budowy kanalizacji. Do licytacji stanęło siedem firm warszawskich, jednakże po zbadaniu jakości ich produkcji zamówienie otrzymał K. Granzow 78. Dostawą innych materiałów budowlanych, np. piasku i żwiru, zajmowali się głównie przedsiębiorcy warszawscy. Do konkurencji na dostawy surowców lub wyrobów przemy- 76 „Inżenieria i Budownictwo" 1883, nr 6, 10, 1884, nr 6; J. Kolendo, Przedsiębiorstwo K. Rudzki i Ska 1858 - 1900 [w:] Warszawa XIX w., z. 2, Studia Warszawskie, t. IX, Warszawa 1971, s. 83. 77 „Przegląd Techniczny" 1888, nr 11. 78 „Niwa Polska" 1898, nr 12; „Inżenieria i Budownictwo" 1882, nr 16, 1883, nr 10, 1884, nr 9. 319 słowych bywały zapraszane również firmy spoza Warszawy, a nawet zagraniczne, jednak najczęściej w okresie 1899-1903 r. zwycięzcami zostawały warszawskie. W branży metalowej najwięcej dostaw uzyskały największe zakłady: Lilpop, Rau i Loewenstein, Rohn, Zieliński i Spółka, K. Rudzki i Spółka, Borman i Szwede. W ogromnych dostawach cegły dla budowy kanałów bezkonkurencyjny był Granzow (cegielnia w Kawęczynie). Z innych poważniejszych dostaw tylko cement pochodził spoza Warszawy (Grodziec), natomiast większość materiałów budowlanych i wyposażeniowych dla nowej budowy dostarczały warszawskie zakłady przemysłowe. Zatem wynika z tego potwierdzenie tezy, że modernizacja urządzeń komunalnych wpłynęła pobudzająco na wytwórczość przemysłową miasta, rozszerzyła rynek pracy, przy czym dominującą rolę odegrała największa inwestycja wodociągowo--kanalizacyjna. Do przemian materialnych spowodowanych modernizacją wyposażenia miejskiego należy także zaliczyć poprawę stanu sanitarnego miasta. Nie najlepszy obraz Warszawy, jaki wyłonił się z informacji spisu sanitarnego 1891 r., zmobilizował władze miejskie przede wszystkim w osobie oberpolicmajstra Klejgelsa do przeprowadzenia w roku następnym i w 1893 r. rewizji sanitarnych dla skontrolowania wykonania sanitarnych poleceń policyjnych. Wyniki wykazały znaczną poprawę. Efekty w sferze świadomości społecznej, nieporównywalnie większe niż inne inwestycje modernizujące infrastrukturę miejską, przyniosła budowa urządzeń lindleyowskich. Na pierwszym miejscu należy wymienić radykalny wzrost potrzeb w zakresie wyposażenia mieszkań w instalacje wodociągowo-kanalizacyjne. Na podstawie danych z ogłoszeń o wynajmie lokali zamieszczanych w prasie (kartoteka selekcyjna) można zauważyć, jak zmieniają się wymagania ludzi poszukujących mieszkań. W 1879 r. na 89 ogłoszeń tylko w jednym przypadku wymagano wodociągu i WC, przy czym chodziło o pięciopokojowy apartament na pierwszym lub drugim piętrze w okolicy pl. Teatralnego albo Ogrodu Saskiego. W 1902 r. nie było już problemu niedoceniania „wygód", jak to było poprzednio79: już 20,5% (33 na 200 ogłoszeń) 79 „Nowiny" 1882, nr 24, s. 1. 320 Tabela 47 Wyniki rewizji sanitarnych w 1893 r. Domy i podwórza Mieszkania robotnicze zrewido- w porząd- w złym zrewido- w porząd- w złym Cyrkuł wano ku stanie wano ku stanie liczba % liczba o/ liczba % liczba % liczba % liczba % Zamkowy 809 100 699 86,4 110 13,6 426 100 383 89,9 43 10,1 Soborowy 789 100 676 85,7 113 14,3 450 100 325 72,2 125 27,8 Bielański 426 100 386 90,6 40 9,4 558 100 545 97,7 13 2,3 Powązkowski 270 100 92 34,1 178 65,9 865 100 240 27,7 625 72,3 Wolski 335 100 300 89,6 33 10,4 330 100 270 81,8 60 18,2 Jerozolimski 476 100 323 67,9 153 32,1 2165 100 1215 50,1 950 43,9 Łazienkowski 413 100 229 55,4 184 44,6 350 100 301 80,0 40 14,0 Nowoświecki 425 100 350 82,4 75 17,6 650 100 400 61,5 250 38,5 Praski 1038 100 737 71,0 301 29,0 2702 100 2002 74,1 700 25,9 Razem 4981 100 3792 76,1 1189 23,9 849! 100 5681 66,9 j 2806 33,1 źródło: Wyniki rewizji sanitarnych „Warszawska Gazeta Policyjna" 1893, nr 35, 39, 40, 47, 48, 49, 51, 55, 56, 61, 63, 174. poszukujących mieszkania domagało się łazienki lub wszystkich wygód, a większość — WC. W tym samym czasie widać znacznie mniejsze zapotrzebowanie na gaz w mieszkaniu. Oświetlenia gazowego domagano się tylko w jednym anonsie na 200 w 1902 r., co stanowiło zaledwie 0,5'°/o, podczas gdy w 1879 r. warunków takich wcale nie stawiano. Trzeba jednak dodać, że w dość powszechnym sformułowaniu „wszystkie nowoczesne wygody" z pewnością miano na myśli także instalację gazową. Jednocześnie warto pamiętać, że zmiany powyższe dotyczą lokatorów mieszkań dużych, ponad trzypokojowych; we wszystkich ogłoszeniach poszukujących lokali z łazienką i wanną żądano zarazem 4 do 6 pokoi (z 33 ogłoszeń tylko 2 miały być mniejsze, ale za to elegancko umeblowane pokoje w najdroższej dzielnicy — centrum). Przemiany świadomości można także prześledzić na innych płaszczyznach. Pierwszym sygnałem było wygasanie sporu w sprawie kanalizacji. Zbiegło się to z powstaniem Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego i uruchomieniem wielu higienicznych inicjatyw na przełomie wieku — budową Tanich Kąpieli Ludowych, Instytutu Lenwala, Ogródków Raua, Instytucji Tanich Mieszkań im. Wawelbergów. Wśród członków Towarzystwa 21 — Początki infrastruktury... 321 Higienicznego w 1901 r. obok lekarzy i inżynierów znajduje się też znaczna liczba przedstawicieli warszawskiej burżuazji: Lilpo-powie, Natansonowie, Fraenklowie, Gerlachowie, Leppertowie, Blochowa, Kronenbergowa, Rudzka, a także Blikle, Brun, Hiszpański. Zresztą sam casus jedynego czasopisma higienicznego był także znamienny. W 1887 r. pisano z ubolewaniem na jego łamach o małym zainteresowaniu społeczeństwa: „obojętność ku pismu higienie poświęconemu świadczy o obojętności ku higienie w ogóle". Tymczasem w 1900 r. tamże stwierdzono, że: ,,«Zdrowie» trwa już tak długo, jak żadne z pism higienie poświęconych ukazujących się poprzednio zwykle efemerycznie" 80. Świadomość potrzeby poprawy stanu sanitarnego miasta wzrosła na tyle, że pomimo trwających jeszcze w 1894 r. sporów o zakres kanalizacji domów, odzywa się głos (kamienicznika!) wołający o rozpoczęcie robót na Powiślu 81. Pod wpływem wzorca wysokiego standardu mieszkaniowego w mieście wyposażonym w zasadnicze urządzenia komunalne zmienił się styl użytkowania mieszkań. Jeszcze w latach osiemdziesiątych pisano: „najuboższa rodzina koniecznie musi mieć salon w mieszkaniu, wydatek zaś poniesiony na jego opłatę jest tak wielki, że już nie starcza pieniędzy na wygubienie... pluskiew i karaluchów"82. W ogłoszeniach 1879 r. (kartoteka selekcyjna) ogromna liczba ogłoszeń zaczyna się od słów „salon wynajmę". Obyczaj był taki, że wynajmowano salon z mieszkaniem, nie odwrotnie. W 1903 r. takich anonsów już się nie spotyka; wynajmowano natomiast umeblowane salony, ale zwykle bez mieszkania, z innym przeznaczeniem, na ogół zarobkowym. Ludzie zaczynają dostrzegać, że dobra, zdrowa woda i podwórza bez ścieków winny być udziałem nie tylko elitarnej garstki: pisząc o braku wody pitnej w Paryżu „Zdrowie" zauważa, że „nawet w demokratycznych społeczeństwach korzystać mogą ze zdobyczy cywilizacji i postępów nauki i higieny wyłącznie niemal ludzie uprzywilejowani", a w 1898 r. konserwatywna „Niwa" stwierdza, że w przepełnionych lokalach najbiedniejszej ludności 80 „Zdrowie" 1887, nr 16, s. l, 1900, nr 177, s. 221, 1901, nr l, s. 39, nr 4, s. 23, 1903, nr l, s. 70. 81 „Kurier Warszawski" 1894, nr 193, s. 1. f ' • • 82 B. Prus, Kroniki, t. XI, s. 105. :-< <".: ;v " ' ' '' 322 nie ma instalacji wodociągowych, „podział lokatorów na uprzywilejowanych i nieuprzywilejowanych pod względem korzystania z urządzeń kanalizacyjnych jest faktem godnym potępienia"83. Postęp więc był wyraźny, dostrzegany przez ówczesnych mieszkańców zmodernizowanego miasta. Dostrzegano jednak, że nie był on tak duży, jak pozwalały po temu warunki materialne. Stan mieszkań warszawskich pod względem czystości nie odpowiadał na pewno aspiracjom właścicieli. „Elegancki strój pani domu na ulicy w porównaniu z porządkiem w domu stanowi kontrast dziwnie rażący" 84. A nie tylko „straszni drobnomieszczanie" reprezentowali taki poziom. W „Zdrowiu" ukazał się artykuł głoszący, że także „inteligencja ignoruje najelementarniejsze zasady higieny w życiu prywatnym"85. W „Kurierze Warszawskim" w tym czasie pisano: „niestety, nie wszędzie tam, gdzie jest łazienka, mieszkańcy używają ją jako sprzęt potrzebny i w wielu mieszkaniach służy jako skład brudnej bielizny lub innych rzeczy" 86. Wygłoszony w 1903 r. odczyt „Zdrowotność naszego mieszkania" demaskuje stan kuchni w wielu mieszkaniach: „kuchnie nasze są hańbą Warszawy, ale są nie do naprawienia przy obecnych zwyczajach" 87. Otóż w tym chyba leżało sedno sprawy — w obyczajach. Miasto miało pod wielu względami wyposażenie dwudziestowieczne, ale za to obyczaje — z początków ubiegłego stulecia. Niemniej jednak wydaje się, że zacytowane głosy są świadectwem przemian. W latach siedemdziesiątych pisano o rynsztokach, złej wodzie, błocie i wybojach ulicznych, a w „fin de siecle'u" — o czystości w mieszkaniu, kuchni i łazience. Reasumując, trzeba jeszcze raz stwierdzić, że chociaż o nowoczesnym wielkomiejskim kształcie miasta zadecydował całokształt wysiłków modernizacyjnych wszystkich dziedzin gospodarki komunalnej, to jednak najpotężniejsze skutki tak w sferze faktów materialnych, jak i świadomości przyniosła największa inwestycja — wodociągowo-kanalizacyjna. 83 „Niwa Polska" 1898, nr 22, s. 430; „Zdrowie" 1887, nr 22, s. 28. 84 „Kurier Warszawski" 1886, nr 153, s. 2. 85 „Zdrowie" 1903, nr 6/7, s. 613. 86 „Kurier Warszawski" 1900, nr 9, s. 3. 87 „Zdrowie" 1903, nr 3, s. 217, 218. 3231 ZAKOŃCZENIE W toku dotychczasowych rozważań zarysowany został obraz Warszawy ostatniego ćwierćwiecza XIX w. W okresie tym zmieniła ona swój dawny, poniekąd prowincjonalny wygląd na wielkomiejski. W ślad za przekształceniami substancji materialnej miasta zmieniał się jego obraz w świadomości mieszkańców. Warszawa lat siedemdziesiątych — to miasto duże, ale jeszcze nie metropolia, zindustrializowane, ale nie wielkoprzemysłowe, zabudowane gęsto w Śródmieściu, ale w połowie drewniane, parterowe, łatwo mieszczące się w granicach dawnych okopów Lubomirskie-go. Miasto rządzone przez magistrat — agendę znienawidzonego aparatu władzy zaborczej, oraz bardzo poważanego prezydenta Starynkiewicza, lubianego w sferach burżuazyjnych i arystokratycznych oberpolicmajstra Buturlina oraz nielubianego, ale zasłużonego Warszawie Klejgelsa; poddawane represjom politycznym, lecz wkraczające w epokę najbujniejszego rozkwitu gospodarczego. Słowem — miasto sprzeczności i paradoksów, ale jakże barwne i urzekające, z sentymentem wspominane przez warszawiaków, fascynujące cudzoziemców. Na przełomie wieków była to już inna Warszawa. Nie można się zatem dziwić, że konglomerat zagadnień zwanych gospodarką komunalną jako fragment życia codziennego był naznaczony znamieniem owych charakterystycznych warszawskich sprzeczności. Istniały ogromne potrzeby inwestycji lub reform we wszystkich 324 niemal dziedzinach gospodarki komunalnej, podczas gdy społeczeństwo odczuwało potrzebę modernizacji tylko niektórych. Domagano się więcej i lepszej wody, usunięcia otwartych ścieków z ulic, ale nie widziano potrzeby zmiany systemu usuwania nieczystości. Miasto było brudne, pełne błota porą deszczową i kurzu latem, gorzej jednak wyglądało od podwórza niż od frontu. Zainteresowanie zielenią — to głównie emocjonalny stosunek do Ogrodu Saskiego, przy czym rolę najgłówniejszą odgrywały względy reprezentacyjne. O tym, jak wielką wagę przykładano do zewnętrznych walorów wyposażenia komunalnego świadczy fakt, że nawet konieczność elektryfikacji miasta uzasadniano tylko wymogami oświetlenia ulic. Głosy odmienne — B. Prusa, A. Suligowskiego, publicystów ze „Zdrowia" czy środowiska lekarskiego, protestujące przeciwko takiemu właśnie widzeniu potrzeb miejskich, potwierdzają to przekonanie o niskim poziomie kultury sanitarnej przeciętnego mieszkańca. Na podstawie zestawienia potrzeb komunalnych i ich odczucia społecznego można wysunąć tezę, że główną przyczyną podjęcia inwestycji modernizujących gospodarkę komunalną ówczesnej Warszawy (wyjąwszy sprawę elementarną — zaopatrzenia w wodę), był nacisk potrzeb komunikacyjnych w związku z gospodarczymi funkcjami miasta, nie zaś postęp cywilizacyjny. Co więcej, przeciętny poziom kultury sanitarnej bywał — jak w przypadku kanalizacji domowej — czynnikiem wstrzymującym szybkie postępy modernizacji. Przebieg procesu modernizacji wykazał pewne prawidłowości rozwoju, właściwe miastom epoki kapitalistycznej. Była to zależność zakresu modernizacji od typu własności urządzeń komunalnych. Pominąwszy bezinwestycyjne, mało skuteczne reformy systemu oczyszczania miasta, w najszerszym zakresie unowocześnione zostały wodociągi i kanały, zieleń publiczna i cmentarze oraz bruki stanowiące własność miejską. Wiąże się to ściśle z kwestią finansowania unowocześnianej infrastruktury miejskiej. Inwestycje finansowane z budżetu miejskiego miały w większym stopniu charakter świadczeń, co oznaczało szersze udostępnianie. Wodociąg f kanalizacja w mieszkaniach znacznie szybciej się upo- 325 wszechniały niż instalacje gazowe. Zbudowane kosztem, społecznym Tanie Kąpiele służyły wielokrotnie większej liczbie ludności niż fundowane z prywatnej kieszeni łazienki domowe. Działalność Komitetu Plantacyjnego, zmierzająca do upowszechnienia zielem publicznej w miejsce zanikającej prywatnej, dawała skutki odczuwalne przez wszystkich mieszkańców. Dotyczy to także nowego cmentarza, bruków i regulacji ulic. Finansowanie z budżetu miejskiego gwarantowało szeroki zasięg społeczny, czyli demokratyzację korzystania z urządzeń komunalnych. Odstępstwa od tej reguły były konsekwencją ogromnych kosztów budowy wodociągów i kanalizacji, które tak bardzo obciążały budżet miasta, że ograniczały wydatki na inne cele. Koszty społeczne były także uzależnione od typu własności urządzeń komunalnych. Jeśli inwestował kapitał prywatny, jak to miało miejsce w przypadku łaźni, hoteli, gazowni, elektrowni, tramwajów, dorożek — amortyzację, procenty i dywidendy opłacali tylko użytkownicy. W przypadku finansowania z budżetu miejskiego obciążenie kosztami rozkładało się znacznie szerzej. Bardzo niewielki udział przemysłu i handlu oraz instytucji kredytowych w kosztach utrzymania gospodarstwa miejskiego oznaczał, że ciężar ten spoczywał na właścicielach nieruchomości, którzy przerzucali go jako komorne na lokatorów. Płacili więc za modernizację miasta niemal wszyscy mieszkańcy jako lokatorzy domów, z których podatki stanowiły podstawę dochodów budżetowych. Czy jednak to powszechne uczestnictwo w finansowaniu inwestycji komunalnych zapewniało równie szerokie społecznie korzystanie z tej modernizacji? Ograniczały je cena i zasięg przestrzenny. Faktycznie więc nie wyeliminowano kapitalistycznych niesprawiedliwości, skoro warstwy najniższe partycypowały w kosztach w większym stopniu niż w korzyściach. W taki sposób wielkomiejski awans zaostrzał kontrasty ekologiczne i społeczne pomimo interwencji czynnika municypalnego. Wysunięta na tej podstawie teza o klasowym charakterze finansowania i wykorzystania inwestycji modernizujących infrastrukturę miejską wydaje się udowodniona. Biorąc pod uwagę generalne efekty procesu modernizacji warto zwrócić uwagę na ich pozytywne reperkusje w dziedzinie zatrudnienia, ożywienia 326 koniunktury gospodarczej doby kryzysu i ogólnej poprawy stanu sanitarnego oraz wyglądu miasta. Jednocześnie postępy w kształtowaniu nowoczesnej świadomości i rozbudzaniu wyższych aspiracji cywilizacyjnych świadczą o szybszych i rozlegle j szych przemianach w stanie substancji materialnej niż w sferze obyczaju i mentalności. ANEKSY 1. Regulacja ulic i wytyczanie nowych w latach 1898 - 1903 Rok Ulice regulowane Ulice nowo wytyczone 1898 Sienna, Smocza, Polna, Koszykowa, Solec, Foksal, Niska, Leszno, Piękna, Krucza, Karmelicka, Królewska Baudouina, Spokojna, 4 ulice na gruntach Narbutta 1899 Wspólna, Krowia (Praga), Pawia, Franciszkańska 1900 Wielka, Czerwonego Krzyża, Solna, Dobra, Rybaki, Kawęczyńska Pasaż Simonsa, Moniuszki, Jasna, Wila-nowska, Hipoteczna, Lwowska 1901 Tylna, Młynarska, Leopoldyny, Żabia, Spokojna, Dzielna, Gęsta, Wolność, Czynszowa, Strzelecka Nowokarmelicka, Flory 1902 Dobra, Furmańska, Żelazna, Łucka, Nowolipie, Czynszowa, Strzelecka, Szwedzka, Wronia, Nowolipki, Żytnia, Smocza, Wielka 1903 Leopoldyny, Twarda, Krucza, Bonifrater-ska, Sapieżyńska, Smocza, Stawki, Kaliksta, Gęsta, Żytnia, Czerniakowska, Wróbla, Wąska, Krochmalna, Browarna, Zgoda, Piękna Zródlo: Zbiory Przyborowskiego t. VIII, s. 110, t. IX, s. 226 - 283, t. X, s. 108, 114, 145, leo, 186, t. XI, s. 41, 142, 185, t. XII, S. 15, 119, 126, 226, 248, t. XIII, s. 48, t. XIV, S. 112, 204, 236, 278, 285, t. XV, S. 7, 39, 45, 229, t. XVI, s. 139, 168, t. XVII, S. 110, 234, 241, 298, t. XVIII, S. 55, 62, 64, 90, 190, t. XIX, S. 87, 99, 127, 236. 328 2. Postęp w brukowaniu ulic w latach 1891 - 1904 Rok Ulice pokryte brukiem: zwykłym ulepszonym 1891 Teodora, Rozbrat, Przyokopo-wa Nowomiejska, Rynek Starego Miasta, Senatorska, Miodowa, Chmielna, Świętojańska, Wierzbowa, pl. Teatralny 1892 Zaokopowa, Al. Jerozolimskie, Polna '•• ! Krakowskie Przedmieście, Chmielna, Widok, Nowy Świat Chodniki betonowe: Krakowskie Przedmieście, Nalewki, Nowogrodzka, Rysia 1893 Radna, Smutna, Koszykowa, Smolna, Hrubieszowska, Ka-rolkowa, Polna, Pańska, Ko-nopacka, Al. Jerozolimskie Chodniki Miodowa, pl. Saski, Żelazna, Kt Leszno, Żurawia, Wspólna, Krak Hoża, Warecka, pl. Warecki, Sz leńska Krakowskie Przedmieście, pl. Saski, Marszałkowska •d i ,> '} betonowe Dszykowa, Leopoldyny, Chmielna, owskie Przedmieście, Królewska, szygla, Stalowa, Konopacka, Wi- 1894 Polna, Al. Jerozolimskie, Mi-chałowska, Stalowa, Kamienna, targ koński, Smocza, Nowolipie, Wróbla Chodniki Czysta, Długa, Świętojerska, Kap wa, Dzika, Nowolipie, Elektoraln Bagno, Marszałkowska, Sienna, A na, Żurawia, Świętokrzyska, Baga Świat Miodowa, Długa, Nowy Świat, Czyste, Mazowiecka, Bracka, Rycerska betonowe itulna, Smocza, Nalewki, Szczęśli-a, Wilcza, Ciepła, Hoża, Wspólna, 1. Jerozolimskie, Koszykowa, Próż-tela, Bracka, Muranowska, Nowy 1895 • 1896 12 ulic nie znanych y .v ••. ..- • -' iS»''.f-!A :-...' •'' Nowy Zjazd, pl. Zamkowy, Senatorska, Żabia, Graniczna, pl. Żelaznej Bramy, Marszałkowska, Erywańska, Berga, Niecała, Mazowiecka, Królewska + 16 innych nie znanych 329 cd. aneksu 2 Rok 1897 1898 1899 1900 1901 1902 330 Ulice pokryte brukiem: zwykłym ulepszonym 21 ulic nie znanych Stalowa i 23 inne 22 ulice nie znane 19 ulic nie znanych pl. Teatralny, Kozia, Al. Ujazdowskie, Krakowskie Przedmieście, Trębacka, Ślepa + 11 innych nie znanych Trębacka, Kotzebue, Nowosena-torska, Królewska, Erywańska, Al. Ujazdowskie, Belwederska, Rymarska, Grzybowska, pl. Bankowy Kapitulna, Szopena, Złota, Krucza, Bracka, Belwederska, Szpitalna, pl. Saski, Wróbla, Bagno, pl. Grzybowski, Świętokrzyska, Dzika, Freta, Ślepa, Wielka Białostocka, Wiosenna, Woło-mińska, Grodzieńska, Kawę-czyńska, Nowosiedlecka, Na-brzeżna, Zaokopowa, Królewska, Grójecka, Wielka, Socha-czewska, Żytnia, Smocza, Sie-rakowska, Młocińska Chodniki betonowe Przejazd, Freta, pl. Saski, Daniłowiczowska, Tłumackie, Dzika, Sie-rakowska, Młocińska, Nowiniarska, Miła, Grzybowska, Grójecka, Wielka, Bagno, Świętokrzyska, Zielna, Waliców, pl. Grzybowski, Nowogrodzka, Leopoldyny, Grochowska, Szopena, Belwederska, Bracka, Szpitalna, Foksal, Oboźna Chmielna, Leszno, Towarowa, Dzika, Nalewki Karolkowa, Wronia, Leszno, Żytnia, Kacza, Okopowa, Wolność, Mylna, Nowolipki, Dzielna, Nowolipie, Płocka, Nowo-miejska, Strzelecka, Otwocka, Łochowska, Równa, Nowobel-wederska, Pokorna, Inflancka, Piękna, Szucha, Bagatela, Łazienkowska Chodniki betonowe Chmielna, Leszno, Towarowa, Srebrna, Miła, Nowojasna, Nowo-sienna, Dzika, Nalewki, Długa, Czerniakowska, Nowobelwederska 24 ulice i place nie znane Chłodna, Marszałkowska, pl. Zanikowy, Muranowska, Świę- cd. aneksu 2 Rok Ulice pokryte brukiem: zwykłym ulepszonym tokrzyska, Leszno, Freta, Karowa 1903 Raszyńska, Średnia, Młynarska, Tylna, Obozowa, Terespol-ska, Mińska, Rybna, Bliska, Sprzeczna, Kowieńska, Moskiewska Długa, Krucza, Mazowiecka, Chłodna, Rysia, Szkolna; Jasna 1904 Św. Stanisława, Grodzieńska, Marszałkowska, Żerańska, Leszczyńska, Belwederska, No-wowielka, Klonowa, Tylna, Młynarska, Nowowolska, Zaokopowa, Nowowiejska, Grzybowska, Przyokopowa, Karolkowa, Nowokarmelicka, Boleść, Tamka, Stara, Celna, Gliniana, Aleksandria, Ordynacka 41 ulic nie znanych Źródło: Obzor goroda Warszawy, 1892 - 1894, s. 22, 20, 19, 1896 - 1900, s. 7, 8, 8, e, e, 1902-1904, S. 13, 14; „Zdrowie" 1891, nr 69, s. 221, 3892, nr 86, s. 4S2, 1893, nr 98, s. 432, 1896, nr 131, s. 387; Zbiory Przyborowsklego, t. VII, s. 239, t. VIII, s. 261, t. IX, s. 168, t. X, s. 129, 257, t. XII, s. 151, t. XIV, s. 293, t. XV, s. 60, t. XVIII, S. 29, 31, 119, t. XIX, S. 54, 119. 3. Dostawy dla budowy wodociągów i kanalizacji w latach 1899 - 1903 Rok Dostawa W konkurencji firm: warszawskie Zwyciężyła 1899 Cegła | Glina ogniotrwała Cegła ogniotrwała Granzow Bracia Lilpop Granzow Bracia Lilpop 1900 Rury wodociągowe ! K. Rudzki i Spółka, Lilpop, I^au i Loewenstein, Scholtze i A. Rephan, Syrena, Rohn, Zieliń-ski i S-ka B. Hantke (Częstochowa) Rohn, Zię-liński i S!-ka 331 cd. aneksu 3 Rok Dostawa W konkurencji firm: Zwyciężyła warszawskie inne 1903 Wyposażenie jw., Kosiński-Rejss, t żelazne Drzewiecki, Jeziorański, ; Rohn, Zieliński i S-ka '., . 4 Inne materia- Ziembowicz, Pichawski, 1 ły Brzeziński Dudycz, Ly- >,. ; be, Delot, Paradowskł, Miłk, Grobont . .• .- :•: •' Glina Majer, Dutkiewicz, Ma- grus, Majakowski, Kru- poszewski ' '' •. " . Części meta- K. Rudzki i S-ka, Schol- ''"''• y' '. Lilpop, Rau lowe tze i Rephan, Lilpop, i Loewen- Rau i Loewenstein stein Drzwi żelazne Rohn, Zieliński i S-ka, Rohn, Zie- Gostyński Wł. i S-ka, liński i S-ka Lilpop, Rau i Loewen- stein Cement 1 ...... ,...v: Grodziec, Grodziec,, . '. .;. .\w. Wysoka, i •• ..'./. Mr. .-:• ' Firlej, . *. • ...:'. > Łazy, Wrzoso- wa, Klu- cze, Kiel- ce Cegła Ząbki, Kawęczyn, Hen- • Granzow ryków, Dąbrówka, Wi- (Kawęczyn) lanówka Elementy; . Lilpop, Rau i Loewen- .. : Lilpop, Rau metalowe, stein, K. Rudzki i S-ka, ; i Loewen- Rohn, Zieliński i S-ka, stein i Syrena, Orthwein-Kara- i i siński a S-ka 1 Wykonaw-, Drzewiecki- Jeziorański, Arku- Arkuszew|ski stwo ogrze- Malecki, Obrembowicz, szewski : - , . : J wania paro- Godlewski, Kerting, Ol- (Łódź) ". .' '^c;,;;' wego ; , Szewicz i Kercz, Wietler- -Nassius, Kuksz i Lit- i ke i 1 Rury j Lilpop, Rau i Loewen- • ".'•'• ; i stein, K. Rudzki i S-ka, . i 332 cd. aneksu 3 Rok Dostawa W konkurencji firm: Zwyciężyła warszawskie inrtę 1903 Scholtze i Rephan, Sy- rena, Warszawska Fa- bryka Armatury i ; Drzwi i okna Werner-Zakrzewski, Konrad, Jarnuszkiewicz i i S-ka, Rohn, Zieliński i S-ka, Słowikowski i V K. Rudzki i S-ka, Syre- ; na, Lilpop, Rau i Loe- l wenstein - j . Szkło . ; 2 firmy warszawskie Bajtel Bajtel (Sosno- wiec) i Żelazne po- Rohn, Zieliński i S-ka, i dłogi i schody Orthwein-Karasiński i , S-ka, Werner-Zakrzew- ! j ski, Lilpop, Rau i Loe- ' : .;..-' j wenstein, Gostyński Wł. •' : j i S-ka - , . . ' . : Żwir • i l" i 1 Szafensztejn Belki " "( Neufeld Części me- Syrena, K. Rudzki i S- '• '• 1 '• Lilpop, Rau talowe -ka, Lilpop, Rau i Loe- • ' " - [ i Loewen- wenstein stein Części K. Rudzki i S-ka, Sy- '••-, i Rohn, Zie- żelazne rena, Lilpop, Rau i Loe- ;.•> j liński i S-ka wenstein, Orthwein-Ka- i rasiński i S-ka, Rohn, Zieliński i S-ka i V/ : Metalowe Lilpop, Rau i Loewen- 1 i ; . i> ! • . Borman i części do stein, K. Rudzki i S-ka^ '*•'•' 1 Szwede kanalizacyj- Syrena, Rohn, Zieliński ! nych insta- i S-ka, Orthwein-Kara- lacji siński i S-ka, Gostyń- : ski Wł. i S-ka, Borman- i -Szwede, Fitzner i Ham- j per Cegła Granzow (Kawęczyn) Rury wodo- Lilpop, Rau i Loewen- Bromlej K. Rudzki ciągowe stein, Syrena, K. Rudz- (Moskwa) i S-ka 333 BIBLIOGRAFIA Źródła archiwalne AG AD — Archiwum Główne Akt Dawnych: akta Generała-Gubernatora Warszawskiego, rewindykaty, Kancelaria Gubernatora Warszawskiego. APW — Archiwum Państwowe m. st. Warszawy: Kancelaria Oberpolicmaj-stra Warszawskiego, Plan Warszawy wyk. pod kierunkiem inż. W. H. Lindleya (inż. H. Lichtweissa) z 1885 r. dopełniony w 1896; Zbiór Map Lindleyowskich; Teka Korotyńskich; Zbiory Przyborowskiego. Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy — Dział Rękopisów, Protokoły za-siedanij Komitieta Strojenija Kanalizacji i Wodoprowodow g. Warszawy, 1899 - 1903. Źródła drukowane , • ,.. /-. . • • Wydawnictwa oficjalne: ,. .;.. . Adries-kalendar' goroda Warszawy, 1891 - 1903. Dopołnitielnyi sbornik prikazow po warszawskoj policyi, Warszawa 1894. Finansy goroda Warszawy za dwienadcatiletnij pieriod (1893 -1904), Warszawa 1905. Itogi sanitarno] pieriepisi goroda Warszawy (kwartirnyi wopros), t. I, II, Warszawa 1893. Kalendarz Polski Ilustrowany Jana Jaworskiego, Warszawa 1871 - 1877. Kalendarz Warszawski Popularna - Naukowy Józefa Ungra, Warszawa 1873 - 1903. Obzor goroda Warszawy. Prilożenije k wsiepoddaniejszemu otczotu, 1874-1904 [Warszawa]..-1' .,.,,,!-:.. ij •- k ; 22 — Początki infrastruktury... Otczot spiecyalnoj komisji po gazowomu oswieszczeniju czastnych niedwi-żymostiej 1887, Warszawa 1889. Pierwaja wsieobszczaja pierepis' nasielienija rosyjskoj impierii 1897 g., Pietierburg 1904. Postanowlenija Uczrieditielnogo Komitieta w Carstwie Polskom, t. XIX. Matiuszkin M., Zbiór rozporządzeń policyjnych dotyczących właścicieli posesji i mieszkańców m. Warszawy ułożony z polecenia oberpolicmajstra m. Warszawy orszaku Jego Cecarskiej Mości gen.-majora Buturlina, Warszawa 1880. Rezultaty spisu jednodniowego ludności m. Warszawy 1882, cz. 2: Statystyka zabudowań, taryia domów m. Warszawy i przedmieścia Pragi, statystyka mieszkań, Warszawa 1884. Sbornik prikazow po warszawskoj policyi za 1896-1900 g. sostawlen po rasporiażeniju warszawskogo oberpolicrnajstra gien-majora A. Licha-czowa, Warszawa 1901. Sbornik prikazow po warszawskoj policyi za g. 1888 - 1903, Warszawa 1904. Wiestnik -finansów promyszlennosti i torgowli, 1884 - 1896. Wsiepoddannyj otczot proizwiediennoj w 1910 g. po wysoczajszemu powie-lenju Gofmeistrom Dwora Jego Impieratorskomu Wieliczestwu, siena-torom Nejhartom, Warszawa 1913. Wysoczajsze utwierżdiennije 22 ijula 1870 g., „Żurnał Komitieta po diełam Carstwa Polskogo ob ustrojstwie choziajstwiennogo uprawlenija g. Warszawy i o poriadkie pieriedaczi onogo w wiedienije Ministierstwa Wnutriennych Dieł" 1871. Załeski W., Rys statystyki porównawczej miasta Warszawy, Warszawa 1873. Załeski W., Statystyka finansów m. Warszawy za okres dwunastoletni 1883 -1894 opracowana przez sekcję statystyczną Magistratu Warszawy, Warszawa 1896. Wydawnictwa źródłowe: Kormanowa Ż., Warszawa i Warszawski Okręg Przemysłowy w latach 1869 -1899 [w:] Źródła do dziejów klasy robotniczej na ziemiach polskich pod red. N. Gąsiorowskiej, t. I, cz. I, Warszawa 1962. Raporty warszawskich oberpolicmajstrów 1892 -1913, wyd. H. Kiepurska, Z. Pustuła, Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk 1971. Korespondencja Karola Estreichera z Marią i Felicjanem Faleńskimi (1867 -1903), wyd. J. Rudnicka, Wrocław 1957. Współczesna publicystyka (druki zwarte): Abłamowicz W., Artykuł nadesłany w sprawie robót kanalizacyjnych, Warszawa 1883. Bardzki A., Czajewicz A., Diehl E., Mierosławski Z., Nowakowski W., Zarys 338 25-letniej działalności Towarzystwa Kredytowego miasta Warszawy, Warszawa 1896. Bartkiewicz B., Statystyka kąpieli publicznych w Warszawie, „Zdrowie" 1900. Bloch J. G., Gios w kwestii kanalizacji m. Warszawy i łączenia nieruchomości z kanałami, Warszawa 1889i. Fritsche K., O naglącej potrzebie poprawy stanu sanitarnego m. Warszawy^ Warszawa 1878. Krasiński H., Pogadanki naukowe o wodzie warszawskiej, Warszawa 1879. Krasiński H., W sprawie kanalizacji m. Warszawy, Warszawa 1882. Kwiciński L. J., Roboty po wyprawleniju rieki Wisły w gorodie Warszawie 1885 - 1895, Warszawa 1886. Lindley W., Projekt kanalizacji i wodociągów w mieście Warszawie sporządzony przez inż. W. Lindleya z przedmową gen. S. Starynkiewicza, Warszawa 1879. Lindley W. H., Dopołnitielnyj projekt elektriczeskogo soorużenija w gorodie Warszawie, Warszawa 1898. Lindley W. H., Objaśnienia dotyczące zarzutów poczynionych przeciw projektowi wodociągu i kanalizacji miasta Warszawy, Warszawa 1879. Lłndley W. H., Opisanie wodoprowotnych i kanalizacjonnych soczinienij w gorodie Warszawie, Warszawa 1895. Opinie Sanitarnego Podkomitetu Obywatelskiego dotyczące stanu Warszawy pod wzglądem sanitarnym i środków do asenizacji miasta prowadzić mających, Warszawa 1880. Polak J;, Wyklady higieny miast z uwzględnieniem stanu zdrowotnego i potrzeb miast polskich, Warszawa 1908. Prus B., Kroniki, oprać. Z. Szweykowski, t. I - XIII, Warszawa 1955 -1966. Rolnik Nadwiślański F. R., Kanalizacja m. Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą, Kraków 1900. Sidorow A., Russkije gosudarii w Warszawie, Warszawa 1897. Sidorow A., Russkije i ruskaja żyzń w Warszawie (1815 - 1895). Istoriczeskij oczerk, Warszawa 1899. Załeski A., Towarzystwo Warszawskie. Listy do przyjaciółki baronowej XYZ, wyd. R. Kołodziejczyk, Warszawa 1971. Prasa (okres 1875 - 1903) ';**' .., „Ateneum" 1880. „Biblioteka Warszawska" 1880, 1881, 1884, 1891, 1894, 1900. „Dziennik Anonsowy" 1883-1886. ' • " „Ekonomista" 1879 - 1882, 1890. ;;" „Gazeta Handlowa" 1877 -1879, 1883, 1884, 1888, 1890, 1891, 1893, 1898 -1905,' „Gazeta Lekarsska" 1877 - 1900, 1894 - 1896, 1902. '; „Gazeta Warszawska" 1877. , . „Głos" 1890, 1892', 1895 - 1899, 1902. ' ' 339 „Inżenieria i Budownictwo" 1879, 1880, 1882, 1884, 1885. „Izraelita" 1878, 1881. „Kłosy" 1881, 1884, 1888. ' : „Kolce" 1875, 1879. „> , „Kraj" 1885, 1887, 1894, 1895, 1901-1903. :- , . „Kronika Warszawy" 1930, 19-32. ; • . „Kurier Codzienny" 1901. .'•': ,:,. „Kurier Warszawski" 1875 - 1903. .,} „Mucha" 1875. • . ',...-,. '../•'• „Niwa" 1,883. , \ . .,.: „Niwa Polska" 1898-1903. . , • ..-.f „Nowiny" 1878-1883, 1897, 1899, 1903. .1 , „Ogrodnik Polski" 1880 - 1901. .T, „Prawda" 1885, 1889, 1893 - 1896, 1898, 1899, 1901 - 1903. „Przegląd Techniczny" 1875, 1878 - 1882, 1895 - 1898, 1900 - 1903. „Przegląd Tygodniowy" 1875 - 1884, 1887 - 1896, 1899 - 1903. „Tygodnik Ilustrowany" 1876, 1884, 1890, 1896, 1899, 1900. „Tygodnik Polski" 1899 - 1903. „Tygodnik Powszechny" 1880, 1887, 1891. „Warszawska Gazeta Policyjna" 1875 - 1898, 1903. „Warszawskoj Gubernii Wiedomosti" 1882, 1893 - 1897. „Wędrowiec" 1884, 1891 - 1895, 1901, 1902. „Wiek" 1875 - 1878, 1883, 1884, 1886, 1888, 1890, 1892 - 1896, 1900 - 1903. „Zdrowie" 1878 - 1880, 1885/1886 - 1903. „Ziarno" 1891, 1897 - 1901, 1903. Opracowania ^. Pamiętniki i wspomnienia ; -,.,. . Baliński I., Wspomnienia o Warszawie (1873 - 1939), Edynburg 1946. Dunin S., Wspomnienia dziennikarza, Wrocław 1963. Fukier H., Wspomnienia staromiejskie, Warszawa 1959. Galewski J., Grzeniewski L., Warszawa zapamiętana. Ostatnie lata XIX stulecia, Warszawa 1961. Hoesick F., Warszawa. Luźne kartki z przeszłości Syreniego Grodu, Poznań - Warszawa 1920. Ignotus [Peretz Adolf], Finansjera warszawska (1870 - 1925), Warszawa 1926. Krzywicki L., Wspomnieniu 1885, Warszawa 1947. Krzywoszewski S., Długie życie. Wspomnienia, Warszawa 1947. ,.. r( Leo A., Gawęda o niedawnej przeszłości, Warszawa 1929. ;- ;:t-?s«C , Lenartowicz J., Spojrzenie wstecz, Kraków 1957. .r -•>,,?.,:; r;.\, Małkowski H., Moje wspomnienia, Warszawa 1958. -7- ,-!.,, Podhorska-Okołów S., Warszawa mego dzieciństwa, Warszawa 1961.'•;;-••;;.,,. 340 Pollack K., Ze wspomnień starego dziennikarza warszawskiego, Warszawa 1961. Rogowicz W., Warszawa wydarta niepamięci, Kraków 1956. Rosen J., Wspomnienia 1890 -1926 (spisała Anna Leo), Warszawa 1933. Singer B., Moje Nalewki, Warszawa 1959. Stempowski S., Pamiętniki 1870 - 1914, Wrocław 1953. Swiętochowski A., Wspomnienia, oprać. S. Sandler, Wrocław - Warszawa - -Kraków 1966. Warszawa naszej młodości (praca zbiorowa), Warszawa 1954. Waydel-Dmochowska J., Dawna Warszawa. Wspomnienia, Warszawa 1958. Waydel-Dmochowska J., Jeszcze o dawnej Warszawie, Warszawa 1960. Wojciechowski S., Moje wspomnienia, Lwów 1938. Wroczyński K., Z moja młodością przez Warszawę, Warszawa 1957. Żeromski S., Dzienniki, oprać. J. Kądzielą, t. I - II, Warszawa 1963. Inne: •<•>-•• Babiński W., Obraz porównawczy budżetów Warszawy za r. 1890 -1913, Warszawa 1913. Bałtruszajtys G., Lektyki, fiakry i karety dzienne. Kompanie komunikacji miejskiej w Warszawie w latach 1777 - 1781 [w:] Warszawa XVIII w., z. 2, Studia Warszawskie, t. XVI, Warszawa 1973. Bardzki A., Towarzystwo Kredytowe m. Warszawy, Warszawa 1937. Berger J., Dzieje Grochowa do 1916 r., „Rocznik Warszawski" 1964, t. VI. Brugere-Trrelat V., Budapest, Paris 1966. Braun J., „Rozwój warszawskiego węzła kolejowego 1864 - 1914", maszynopis pracy doktorskiej IH UW. Braun J., Warszawski węzeł komunikacyjny [w:] Wielkomiejski rozwój Warszawy do 1918 r., Warszawa 1973. Brunner J., Szokalski K., Instytucja tanich mieszkań im. Hipolita i Ludwiki małżonków Wawelberg, Warszawa 1904. Budrewicz O., Sagri warszawskie, Warszawa 1968. Bujwid O., Wyniki bakteriologicznych badań wód m. Warszawy w 1887 i 1888 r., Warszawa 1888. Bystroń J. S., Warszawo, Warszawa 1949. Chlebowski B., Warszawa. Historia miasta [w:] Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. XII, Warszawa 1893. Cegielski J., Ludność, mieszkania, ich zaludnienie w Warszawie od połowy XIX w. Prace Instytutu Budownictwa Mieszkaniowego 1960, nr 10. Cegielski J., Polityka budowlano-mieszkaniowa w Warszawie 1815 -1864 [w:] Warszawa XIX w., z. 2, Studia Warszawskie, t. IX, Warszawa 1971. Cegielski J., Stosunki mieszkaniowe w Warszawie 1864 -1964, Warszawa 1968. Chodźko W., Polskie prawodawstwo sanitarne w rozwoju historycznym, Warszawa 1917. 341 Ciemniewski M. O mieszkaniach ubogiej ludności w Warszawie na podstawie rezultatów spisu mieszkań z 1891 r., „Zdrowie" 1894, nr 3. Cieszkowski S. Fundacja tanich mieszkań im. Hipolita i Ludwiki malżon-ków Wawelbergów, Warszawa 1927. Danielewicz B., Ludność miasta Warszawy w obrazach graficznych wg Spisu Jednodniowego 1882, Warszawa 1887. Dąbkowski P., Z dziejów mostu warszawskiego, Lwów 1903. Demel M., Pedagogiczne aspekty warszawskiego ruchu higienicznego (1864 -1914), Wrocław - Warszawa - Kraków 1964. Drozdowski M. M., Zahorski A., Historia Warszawy, Warszawa 1972. Drozdowski M., Jędruszczak H., Nietyksza M., Żarnowska A., Spoleczne skutki uprzemysłowienia Warszawy 1865 - 1960 [w:] Pamiętnik X Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich, t. I, Warszawa 1968. Durko J., Warszawa na przelomie wieków (1890 -1914), „Rocznik Warszawski" 1960, t. VII. Dziewulski S., Radziszewski H., Warszawa, t. I, II, Warszawa 1913. Eile H., Warszawa z drewnianej murowana, Warszawa 1936. Esipow W., Warszawa i Łódź ich proszloje i nastojaszczieje, Warszawa 1907. Gajewski M., Warszawskie wodociągi Henryka Marconiego i praskie Alfonsa Grotowskiego [w:] Warszawa XIX w., z. 2, Studia Warszawskie, t. IX, Warszawa 1971. Gajewski M., Zabudowa miasta i urządzenia komunalne [w:] Wielkomiejski rozwój Warszawy do r. 1918, Warszawa 1973. Gajewski M., Rozwój warszawskich, urządzeń komunalnych 1918 - 1939 [w:] Warszawa II Rzeczypospolitej, z. 2, Studia Warszawskie, t. IV, Warszawa 1970. Gajewski M., Zakład Filtrów na Koszykach [w:] Dzieje Ochoty, Warszawa 1973. George P., Miasto, Warszawa 1956. Giełżyński W., Prasa warszawska 1861 - 1914, Warszawa 1962. Gieysztor A., Herbst S., Szwankowski E., Kształty Warszawy, „Biuletyn Historii Sztuki i Kultury" 1947, z. 1-2. Ginsbert A., Ekonomika gospodarki komunalnej, Łódź - Warszawa 1955. Ginsbert A., Łódź. Studium monograficzne, Łódź 1962. Ginsbert A., Zarys polityki komunalnej, Warszawa 1965. Gomulicki W., Warszawa, „Miesięcznik Kuriera Polskiego" 1900, z. 1. Gomulicki W., Z historii ulic i uliczek Warszawy, t. I, Warszawa 1905. Goryński J., Urbanizacja, urbanistyka i architektura, Warszawa 1966. Górski S., Gospodarka finansowa m. Warszawy, Warszawa 1906. Grotowski A., Kanalizacja, wodociągi i pomiary miasta Warszawy, Warszawa 1911. Gruszecki A., Problem fortyfikacji rosyjskich Warszawy, „Rocznik Warszawski" 1966, t. VII. Hanecki M., Stanisław Markiewicz — pionier higieny w Polsce, „Służba Zdrowia" 1955, nr 26. 342 Herbst S., Architektura Warszawska 1840 - 1900 [w:] Sprawozdania Towarzystwa Naukowego Warszawskiego Wydz. II, 1947. Herbst S., Historia Warszawy. Stan i potrzeby badań, „Rocznik Warszawski" 1960, t. I. Herbst S., Ulica Marszałkowska, Warszawa 1949. Heurich J., Jak robotnicy u nas mieszkają i jak mieszkać powinni, Warszawa 1873. Ihnatowicz L, Burżuazja warszawska, Warszawa 1972. Ihnatowicz I., Obyczaj wielkiej burżuazji warszawskiej w XIX w., Warszawa 1971. Ihnatowicz L, Vademecum do badań nad historią XIX i XX wieku, Warszawa 1967. Jachowicz E., Ilustrowany przewodnik po Warszawie, Warszawa 1892. Janczewski H., Warszawa. Geneza i rozwój inżynierii miejskiej, Warszawa 1971. Jankowski E., Wspomnienia ogrodnika, oprać. A. Szwejcerowa i A. Brach-fogel, Warszawa 1972. Jankowski C., Warszawa wczoraj, dziś i jutro, Warszawa 1916. Kazimierski J., Akty notarialne i ich znaczenie dla badań historycznych XIX w., „Studia Żródłoznawcze" 1959, z. 4. Kieszkowski W., Warszawa w malarstwie XIX w. Katalog po wystawie objazdowej, Warszawa 1950. Klein F., Rudnicki C., Regulacja i zabudowa Warszawy, Szkic historyczny, Warszawa 1928. Kobielskł D., Pejzaże dawnej Warszawy (XIX - XX w.), Warszawa 1965. Kobielski D., Warszawa na fotografii XIX wieku, Warszawa 1971. Koleżak W., Powiśle Warszawy, Warszawa 1901. Kolendo J., Przedsiębiorstwo K. Rudzki i Ska 1858 - 1900 [w:] Warszawa XIX w., z. 2, Studia Warszawskie, t. IX, Warszawa 1971, s. 83. Kołodziejczyk R., Akta notarialne warszawskie jako źródło do dziejów Warszawy [w:] Warszawa popowstaniowa 1864 - 1918, z. l, Studia Warszawskie, t. II, Warszawa 1968. Kołodziejczyk R., Klaso robotnicza Warszawy w II połowie XIX w., „Rocznik Warszawski" 1960, t. VII. Kołodziejczyk R., Procesy urbanizacyjne w Królestwie Polskim, „Kwartalnik Historyczny" 1961, z. 1. Kołodziejczyk R., „Warszawa kapitalistyczna", maszynopis pracy zbiorowej „Warszawa" (w druku). Kozłowski J., Wodociągi i kanalizacja Warszawy. Wczoraj, dziś i jutro, Warszawa 1938. Krótki opis urządzeń i działalności wodociągów i kanalizacji m.st. Warszawy od 1884 do 1927 r., Warszawa 1927. Kucharzewski F., Wodociągi i kanalizacja w Warszawie. Projekty dawniejsze. Projekt Lindleya, Warszawa 1879. Kula W., Problemy i metody historii gospodarczej, Warszawa 1963. 343 Kutrzeba S., Historia ustroju Polski w zarysie, Warszawa 1947. Lavedan P., Histoire de Paris, Paris 1960. Lenartowicz J., Komunikacje miejskie Warszawy. Rys historyczny, „Kronika Warszawy" 1932, nr 11/12. Leppert W., Mayzel W., Weinberg A., O wodach studzien głębokich wierconych znajdujących się w Warszawie przez czlonków komisji wyznaczonej do ułożenia planu poszukiwań wody do picia dla m. Warszawy, Warszawa 1879. Łepkowski T., Początki klasy robotniczej Warszawy, Warszawa 1956. Łukasiewicz J., Krach na giełdzie. Zarys historii kryzysów ekonomicznych, Warszawa 1967. Łukasiewicz J., Przewrót techniczny w Królestwie Polskim, Warszawa 1963. Miasta polskie w tysiącleciu, t. I, II, Wrocław 1967. Międzyrzecki A., Warszawa Prusa i Gierymskiego. Szkice z dawnej Warszawy, Warszawa 1957. Misztal S., Warszawski okręg przemysłowy. Studium rozwoju i lokalizacji przemysłu, Warszawa 1962. Moraczewski A., Warszawa, Warszawa 1937. Niemyski W., Warszawski rzymsko-katolicki cmentarz św. Wincentego na Bródnie 1884 - 1934, Warszawa 1934. Nietyksza M., Ludność Warszawy na przełomie XIX i XX wieku, Warszawa 1971. Nietyksza M., Ludność przedmieść warszawskich i jej warunki bytowe (maszynopis). Nietyksza M., Spisy 1882 i 1887 r. jako źródło do badań nad ludnością Warszawy [w:] Warszawa popowstaniowa 1864 -1918, z. 1. Studia Warszawskie, t. II, Warszawa 1968. Pietrzak-Pawłowska L, Królestwo Polskie w początkach imperializmu 1900 - 1905, Warszawa 1955. Pietrzak-Pawłowska I., Wielki przemysł Warszawy i okręgu 1864 -1918, „Rocznik Warszawski" 1966, t. VII. 50-lecie rozpoczęcia robót kanałizacyjnych w Warszawie, praca zbiorowa pod red. L. Gembarzewskiego, Warszawa 1932. Piętka S., Zawadzki J., Towarzystwo Kredytowe m. Warszawy i jego rola w rozbudowie stolicy w ciągu 60 lat, Warszawa 1931. Pustuła Z., Z dziejów zakładów Lilpopa [w:] Dzieje Woli, Warszawa 1974. Pruss W., Rozwój przemysłu warszawskiego w latach 1864 -1914, Warszawa 1977. Pruss W., Zachodnia Dzielnica Przemysłowa [w:] Wielkomiejski rozwój Warszawy do 1918 r., Warszawa 1973. Przybylski A., Ulice i mosty Warszawy (kartka z przeszłości), Warszawa 1936. Raczkowski B., Północno-zachodnia dzielnica Muranów [w:] Wielkomiejski rozwój Warszawy do 1918 r., Warszawa 1973. Rudzki J., Aleksander Swiętochowski i pozytywizm warszawski, Warszawa 1968. h , ' . • ; • .•..:• 344 Skura L., Przedsiębiorca kolejowy Jan Gotlib Bloch (1836 - 1902) [w:] Studia z dziejów kolei żelaznych w Królestwie Polskim 1840 -1914, pod red. R. Kołodziejczyka, Warszawa 1970. Siegel S., Ceny w Warszawie w latach 1816-1914, Poznań 1949. Sokal E., Uzdrowienie Warszawy w przebiegu historycznym i stan obecny głównych urządzeń zdrowotnych. Dodatek Praca do „Biblioteki Warszawskiej" 1909, z. II - V. Staszewska B., Akta notarialne jako źródło badań nad gospodarczymi i społecznymi dziejami Warszawy w II połowie XIX w. [w:] Warszawa popowstaniowa, z. 2, Studia Warszawskie, t. III, Warszawa 1970. Sterner W., Mosty Warszawy, Warszawa 1960. 100 lat gazowni warszawskiej 1856 - 1956, Warszawa 1956. Strasburger E., Gospodarka naszych wielkich miast, Warszawa 1913. Straszewicz L., Wielkie stolice Europy. Londyn, Paryż, Moskwa, Rzym, Warszawa 1972. Suligowski A., Na Powiślu warszawskim, Warszawa 1915. Suligowski A., O kanalizacji miasta Warszawy ze stanowiska ekonomicznego, Warszawa 1890. Suligowski A., Pisma, t. I, II, Warszawa 1915. Suligowski A., Sprawa oświetlenia gazowego w Warszawie [w:] Pamiętnik Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości, Warszawa 1911. Suligowski A., Warszawa i jej przedsiębiorstwa miejskie, Warszawa 1903. Suligowski L., O sieci kolei konnych w Warszawie, Warszawa 1878. Szczypiorski A., Struktura zawodowa i społeczna Warszawy w pierwszym okresie epoki kapitalistycznej (1864 -1882), „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej" 1960, nr 1. Szczypiorski A., Imigracja do Warszawy w XIX w., „Studia Demograficzne" 1963, z. 1-2. Szczypiorski A., Warszawa, jej gospodarka i ludność w latach 1832-1862, Warszawa 1965. Szwankowski E., Ulice i place Warszawy, Warszawa 1970. Szwankowski E., Warszawa. Rozwój architektoniczny i urbanistyczny, Warszawa 1953. Szymańska J., Lindieyowskie mapy Warszawy, „Rocznik Warszawski" 1962, t. III. Szymkiewicz S., Podziały administracyjne Warszawy w rozwoju historycznym, „Kronika Warszawy" 1930, nr 2. Swierszewski C., Gazownia miejska m.st. Warszawy, „Kronika Warszawy" 1926, nr 1. Tołwiński T., Urbanistyka, t. I, Warszawa 1948. Trojanowski W., Kamionek i Praga. Z przeszłości historycznej prawego brzegu Wisły, Warszawa 1920. Troickij P., Warszawa w sanitarnom otnoszienji, Warszawa 1891. Ville de Varsovie. Canalisation et approvisionnement d'eau, Turin 1890. Wallis A., Socjologia wielkiego miasta, Warszawa 1967. 345 Warszawa wczoraj i dziś, praca zbiorowa pod red. S. Sempołowskiej, Warszawa 1938. Warszawa, pod red. T. Żebrowskiego, Warszawa 1919. Wasylewski S., Życie polskie w XIX wieku, Kraków 1962. Weinberg A. M., Warszawska woda do picia pod względem sanitarnym, „Pamiętnik Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego" 1877. Wielkomiejski rozwój Warszawy do 1918 r., pod red. I. Pietrzak-Pawłow-skiej, Warszawa 1973. Wodociągi i kanalizacja m.st. Warszawy 1886-1936, pod red. W. Rabczew-skiego i S. Rutkowskiego, Warszawa 1937. Wola ongi i dziś, Warszawa 1938. Wójcicki K. W., Cmentarz Powązkowski oraz cmentarze katolickie i innych wyznań w Warszawie i okolicy tegoż miasta, Warszawa 1855 - 1858. Wójcikowa S., Zbiór Walerego Przyborowskiego, „Rocznik Warszawski" 1969, t. IX. Wójtowicz S., Dzieje Pragi, Warszawa 1934. Wróblewski A., Akta hipoteczne warszawskie jako źródło do dziejów miasta w XIX i XX wieku, „Rocznik Warszawski" 1964, t. V. Zarys historyczny i opis techniczny tramwajów i autobusów m.st. Warszawy, Warszawa 1933. Zientara B., Mąozak A., Ihnatowicz I., Landau Z., Dzieje gospodarcze Polski do 1939 r., Warszawa 1965. Żurawicka J., Z problematyki formowania się inteligencji warszawskiej i jej świadomości w końcu XIX wieku [w:] Warszawa popowstaniowa, z. 2, Studia Warszawskie, t. III, Warszawa 1969. SPIS TABEL E!'; 1. Ludność Warszawy w latach 1875 - 1903 ........ 18 2. Wskaźnik śmiertelności (przeciętna liczba zgonów na 1000 mieszkańców) mieszkańców Warszawy i innych miast w latach 1887, 1889, 1890-1893, 1895-1896 ........... 20 3. Śmiertelność dzieci w pierwszym roku życia (na 1000 żywo urodzonych) w miastach europejskich w latach 1882 - 1893 ... 21 4. Podział narodowy ludności Warszawy w latach 1882 i 1897 (w °/o) 22 5. Ludność Warszawy według działów zatrudnienia w 1882 i 1897 r. (w I0/o) ................. 23 6. Podział społeczno-zawodowy zawodowo czynnych w 1882 r. (w %) 25 7. Budynki mieszkalne i ich wyposażenie w 1882 r. według cyrkułów (w °/o) ................ 50 8. Zużycie wody wodociągowej w stopach sześciennych i procentach w latach 1873 i 1876 ............ 82 9. Śmiertelność spowodowana chorobami w latach 1877 -1880 (w %o) 86 10. Śmiertelność według cyrkułów w okresie 1880 -1886 (w %o) . . 86 11. Pokoje i ceny w hotelach pierwszorzędnych w 1876 r. . . . . 103 12. Rozwój zaopatrzenia w gaz w latach 1874 i 1878 ..... 112 13. Struktura zużycia gazu i źródła dochodów producenta w latach 1883-1886 ................ 117 14. Rodzaje bruków w latach 1873, 1879, 1889 w sążniach kwadratowych i w procentach (100'°/o — ogólna powierzchnia ulic i placów warszawskich) .............. 134 15. Bruki ulepszone — kostkowe i asfaltowe (w °/o) ..... 135 16. Środki komunikacji w latach 1875, 1876, 1878 ...... 140 17. Domowe instalacje wodociągu i kanalizacji w latach 1886 -1903 . 183 18. Miejskie pożyczki kanalizacyjne w latach 1884 - 1900 .... 185 19. Źródła miejskich dochodów budżetowych w latach 1883, 1893, 1903 187 20. Podatki bezpośrednie jako wpływy budżetowe w latach 1883, 1893, 1903 (w °/o) .............. 189 21. Dochody budżetowe z przedsiębiorstw miejskich w latach 1883, 1893, 1903 (w »/o) .............. 190 22. Koszty oczyszczania miasta w budżecie miejskim w latach 1883-1903 ................ 202 23. Koszty usuwania śmieci z posesji ok. 1882 r. ...... 205 24. Koszty oczyszczania miast w latach 1894 -1895 ...... 208 25. Dochody i wydatki Zakładu Łazienek Akcyjnych w latach 1880-1896 ................ 216 26. Przyrost zieleni miejskiej w latach 1889 - 1902 ...... 224 27. Struktura wydatków budżetowych na zieleń miejską w latach 1890-1902 (w rb.) .............. 227 28. Udział wydatków na zieleń publiczną w budżecie miejskim w latach 1891 -1901 .............. 228 347 29. Przyrost względny (procentowy) budżetu miejskiego i wydatków na zieleń publiczną w latach 1893 - 1902 ........ 30. Koszty oświetlenia miasta i ich udział w budżecie miejskim w latach 1887-1903 ............. 31. Stan bruków w latach 1890 i 1897 (w sążniach kwadratowych i w procentach) ........ 32. Uliczne prace brukarskie w latach 1891 - : 33. Koszty utrzymania i budowy 34. 1891 - 1903 (w rb. i w °/o) 1903 . . . nowych nawierzchni w latach tramwajów warszawskich w latach Koszty regulacji ulic i ich udział w budżecie miejskim w latach 1891-1904 ............. 35. Dochody z eksploatacji 1885 -1896 (w rb.) . . ........ 36. Dochody uzyskane od Towarzystwa Belgijskiego z tramwajów i ich udział w dochodach ogólnych budżetu miejskiego w latach 1883-1898 ................ 37. Dochody uzyskane z tramwajów oraz procentowy udział w ogólnych dochodach miasta w latach 1899-1904 ...... 38. Komunikacja w latach 1896-1904 ......... 39. Śmiertelność w Warszawie w latach 1880, 1886, 1891 (w %o) 40. Terytorialny zasięg instalacji domowych wodociągu i kanalizacji w 1891 r. (w °/o) .............. Wyposażenie lokali w instalacje wodociągowo-kanalizacyjne w latach 1879 i 1902 r. ..... 41 42. 43. Liczba kąpieli w zakładach Kąpieli Ludowych rocznych na cmentarzach warszawskich . ..„ „. w 1900 i 1901 r. Liczba pochówków w latach 1890-1893 ........ .,•..,.. 44. Posesje wyposażone w oświetlenie gazowe w 1891 r. (w %) .,,..„.-.,-• 45. Wyposażenie lokali w gaz w 1879 i 1902 r. .... ...:>.; .• 46. Warszawskie tramwaje w 1899 r. na tle innych miast . ... ,~.\ ,-,- 47. Wyniki rewizji sanitarnych w 1893 r. (fj,.;.. , „ . . . ,>,i. ., ' . - •. • - A' l .• i ,.'.fjf)r i'- • '• v rf->:-. —i -.•<>•••- '""•- • - ••••'• •••••• LOfJ.f-688r- ć- ' -v nsHis tui ri •• ;->i "'•: - ' v:i-r ,'••. 230 239 242 244 245 248 25? 253 259 260 284 288 290 299 305 307 308 312 321 SPIS ILUSTRACJI 1. Ulica Bugaj, rys. S. Pankiewicz. Neg. MHW ...... 2. Ulica Rybaki. Neg. MHW ............ 3. Ulica Karowa, f ot. Neg. MHW . . . . .... . . 4. Oberpolicmajster Warszawy, rys. F. Kostrzewski. Neg. Muzeum Historyczne m. st. Warszawy (MHW) . . .... 5. Przy wodociągu. Repr. wg „Kłosy" 1879, nr 705 ..... 6. Po wodę. Repr. wg „Tygodnik Ilustrowany" 1890, nr 17 . 7. Zwiedzanie kanałów przez Komisję Techniczną. Repr. wg „Kłosy" 1889, nr 1236 .............. 8. Budowa Stacji Pomp. Neg. MHW ......... 9. Kamienicznik i robotnik kanalizacji. Repr. wg „Tygodnik Ilustrowany" 1890, nr 2 .............. 10. Śmieciarka, rys. J. Rapacki. Neg. MHW . . . . . . 11. Stróż, rys. M. Andriolli. Repr. wg „Kłosy" 1879, nr 273 ... 12. Hotel Angielski. Neg. MHW ............ 13. Schronisko dla bezdomnych. Neg. MHW . . . 14. Lokator przytułku noclegowego, rys. W. Podkowiński. Repr. wg „Kłosy" 1887, nr 1134 .............. 15. Sala w Hotelu Europejskim, rys. Neg. MHW ...... 16. Studnia w Ogrodzie Saskim. Repr. wg „Tygodnik Ilustrowany" 1895, nr 352 ............... 17. W Ogrodzie Frascati, rys. S. Masłowski. Repr. wg „Kłosy" 1888, nr 1222 ................. 18. Fragment Powązek, rys. S. Pankiewicz. Repr. wg „Kłosy" 1888, nr 1218 ................. 19. Nowa Gazownia na Woli, rys. K. Pillati. Repr. wg „Kłosy" 1888, nr 1218 ................. 20. Brukarze warszawscy, rys. K. Pillati. Neg. MHW ..... 21. Na placu Bankowym, rys. S. Wolski. Repr. wg „Kłosy" 1888, nr 1223 ................. 22. Plan sieci tramwajowej z 1885 r. Muzeum Historyczne m. st. Warszawy ............... 23. W tramwaju, rys. F. Kostrzewski. Neg. MHW . 24. Sanna w Al. Ujazdowskich, rys. W. Tracewski. Repr. wg „Kłosy" 1889, nr 1237 .............. 25. Dorożki na placu Wareckim, fot. Neg. MHW ...... 26. „Uzdrowotnienie kanalizacyjne Warszawy", rys. F. Kostrzewski. Repr. wg „Kłosy" 1889, nr 1230 . . . .. . . . . . . 27. Dyskusja nad problemem przeprowadzenia kanału przez Ogród Saski, rys. S. Lenc. Repr. wg „Kłosy" 1880, nr 1195 .... 45 43 49 65 75 76 173 177 192 199 204 218 219 220 221 225 226 232 236 243 246 252 257 262 263 266 267 SPIS TREŚCI Wstęp I. Miasto i jego władze Zaludnienie, zabudowa, życie gospodarcze Dzielnicowe kontrasty . Władze miejskie . . . . . •; , , 17 44 56 II. Potrzeby komunalne przed modernizacją i ich odczucie społeczne Zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków do czasu wybudowania urządzeń lindleyowskich .......... 73 System oczyszczania miasta do 1883 r. . . . . . . . . 89 Łaźnie ................. 95 Hotele ................. 101 Stan zieleni miejskiej przed powstaniem Komitetu Plantacyjnego 104 Dawne cmentarze .............. 108 Zaopatrzenie miasta w energię i oświetlenie do 1886 r. . . . 110 : Projekty elektryfikacji . . . . . . . . . . . . 121 Ogrzewnictwo ............... 124 Komunikacja drogowa — regulacja, mosty, bruki w okresie 1875 -1890 ................ 127 Środki komunikacji miejskiej, budowa tramwajów . . . . . 138 Stanowisko opinii publicznej wobec problemów komunalnych miasta . . . . . . . . . . . . . .... 142 III. Modernizacja urządzeń komunalnych Wielka inwestycja wodociągowo-kanalizacyjna . . ... . 170 Reformy systemu oczyszczania miasta ........ 193 Tanie kąpiele ............... 208 Inwestycje hotelarskie .........»;; ... 217 Odnowa zieleni miejskiej . . . . . . . « ,., . . . 222 Założenie cmentarza Bródnowskiego . . . . .... . 231 Modernizacja gazownictwa i oświetlenia . ... . . . 235 Unowocześnienie nawierzchni ulic i regulacja . . . . . . 241 Budowa tramwajów konnych i inne środki komunikacji , . . 251 Opinia publiczna o modernizacji . . . . • . .., ..- • ; . 264 IV. Efekty modernizacji — społeczny podział korzyści Nowe wodociągi i kanalizacja w życiu miasta . . ... . 283 Wyniki modernizacji systemu oczyszczania . . . .'-.'•'. . 292 Wykorzystanie nowej bazy kąpielowej i hotelarskiej . - . . . 298 Rezultaty działalności Komitetu Plantacyjnego . . . . . . 302 Użytkowanie nowego cmentarza . . . . . . . ... 305 Oświetlenie i zaopatrzenie w gaz . . . . . . . ... 306 Efektywność unowocześniania komunikacji drogowej .... 309 Zasięg społeczny wykorzystania środków komunikacji .... 310 350 Materialne i społeczne efekty modernizacji ....... 314 Zakończenie ................ 324 Aneksy .................. 328 1. Regulacja ulic i wytyczenie nowych w latach 1898 -1903 2. Postęp w brukowaniu ulic w latach 1891 -1904 ..... 3. Dostawy dla budowy wodociągów i kanalizacji w latach 1899-1903 ............... 328 329 331 337 Bibliografia ............... Spis tabel ................. 347 Spis ilustracji ................ 349 WAŻNIEJSZE BŁĘDY DOSTRZEŻONE W DRUKU Strona Wiersz od góry od dołu Jest Powinno być 108 116 121 122 122 132 198 290 339 10-11 4 13 15 14 3 1970 r. zyskuje 9-10 tyś. rb. na cele prywatne ze stale rosnącej produkcji Gazowni, firma Russea 1890 r. 1889 r. solidarność szczególnych 1897 „Gazeta Lekar-sska" 1877 - 1900 1790 r. zyskuje 9-10 tyś. rb. ze stale rosnącej produkcji Gazowni na cele prywatne, firma Russeu 1900 r. 1899 r solidność szczelnych 1879 „Gazeta Lekarska" 1877-1890 A. Słoniowa, Początki nowoczesnej infrastruktury Warszawy • i; 314 i' S.' społeczne efekty modernizacji ....... 324 Zakończenie 328 5 17 ' 44 ' 1. Regulacja 2. Postęp w 3. Dostawy 18QQ 1QflQ ulic i wytyczenie nowych w latach 1898 - 1903 . . brukowaniu ulic w latach 1891 - 1904 ..... dla budowy wodociągów i kanalizacji w latach 328 329 331 • ' 56 337 e społeczne Bibliografia . . 347 5U wybudo- ^ Spis tabel 349 . 101 ,svj 01 - 8 siujia^s .a-\ci OE - 8 9|07! -ot sisJa ss .di -'^ą 9t j-aiełg E0 JrtwosB-D |-j}uboiq Blfllt .10681 j ,ie88L j 6* >omsbHo* j TfiSU j ISJ "t8I "e>dz? \ SBt. -eer. Państwowe Wydawnictwo Naukowe Wydanie pierwsze. Nakład 600+100 egz. Arkuszy wyd. 21,25. Arkuszy druk. 22. Papier ilustracyjny, kl. III, 80 g, 61X86 cm. Oddano do składania w styczniu 1977 r. Podpisano do druku w sierpniu 1978 r. Druk ukończono we wrześniu 1978 r. Zamówienie nr 201/XI S-105/165 Cena zł 60,- Olsztyńskie Zakłady Graficzne im. Seweryna Pieniężnego