Uniwersytet Warszawski Wydział Polonistyki MATERIAŁY DO ĆWICZEŃ SERIA DRUGA OPRACOWANIA O Retoryce Wybrane zagadnienia z teorii literatury Wyboru dokonał Jakub Z. Lichański .. !.«•-- --'.''>. -/H^J WARSZAWA 1995 Oir<3-3HlL0 Z prac Instytutu Literatury Polskiej Wydziału Polonistyki Fundusz własny Uniwersytetu Warszawskiego Komitet redakcyjny Andrzej Krzysztof Guzek, Irena Lossowska (przewodnicząca) Stanisław Siekierski, Stanisław Tomala, Krystyna Waszakowa Biblioteka WDiNP UW 1098006287 Redakcja, korekta Katarzyna Sałkiewicz ar; ,TP. *•<.'// BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznymi Uniwersytetu Warszawskiego ii Nowy Świat 69, 00-046 Warszawa te!. 620-03-81 w. 295, 296 ś.gsoy TOM XXIV serii ISBN 83 - 903985 - O - 8 Copyright by Jakub Z. Lichański, Warszawa 1995 Wstęp Celem niniejszego tomu jest zaprezentowanie czytelnikowi podstawowych problemów związanych z działem teorii literatury, jakim jest retoryka. Przez wiele stuleci była ona, wraz z poetyką, swoistym rodzajem teorii literatury. Mimo, że od XIX wieku jej rola została znacznie pomniejszona, to retoryka budzi wciąż wielkie zainteresowanie. Szczególną pozycję zdobył sobie jej dział, jakim było i jest oratorstwo. ,--s Tom dzieli się na dwie części. W części pierwszej prezentowana jest teoria retoryki w ujęciu zarówno klasycznym (teksty poświęcone Gorgiaszowi oraz Kwintylianowi), jak i współczesnym (teksty K. Burke'a, J.M. Lotmana, Ch. Perelmana, J.Z. Lichańskiego). Teksty te przypominają, jak była rozumiana teoria retoryki w przeszłości. Współczesne interpretacje pokazują, co i jak zostało przejęte z tradycji antycznej. Także —jak dziś rozumiemy antyczną teorię. Część druga przynosi szereg retorycznych analiz tekstów staropolskich (proza publicystyczna XVI i XVII wieku, A.F. Modrzewski, J. Kochanowski, J. Baka) oraz nowszych (J. Słowacki, J. Parandow-ski). Analizy te pokazują, że retoryka jest pomocna przy badaniu różnego rodzaju tekstów, a także w rozumieniu technik pisarskich. Na zakończenie przytoczone zostały obszerne fragmenty pracy poświęconej technice budowy mów — z wykorzystaniem wskazań teorii retoryki. Praca ta może być zresztą pomocna nie tylko do analizy tekstów, ale także w trakcie przygotowywania zarówno przemówień, jak i tekstów pisanych. Tom będzie przydatny także jako poszerzenie zestawu lektur zarówno z zakresu teorii literatury, jak i głównie literatury staropolskiej. Szczególnie będzie pomocny studentom studiów dla pracujących ułatwiając im dostęp do tekstów specjalistycznych, których znajomość jest dla studenta niezbędna. W{ K-JK?, A^; v-... ^^CJK-S^WSS ,teą yffiKi5 Og,n>:„,;,jj;i m v-,V" .'fWJiriśjli ihos ii;"/:.'''-'?; V Sfc.^-ią GJi:;;, ynmi &r.- i»<4 ..'hi.sf&TsfJn- kaiire,, **ł l i-»:. tn-..^'OftR;.vtł| :;,i;v' '••-r/iiii -;u:xi»i jjw.&;:.- MG -v.-,,f-t .VIi^.v'}JVj:};' 't t -''l. VWO.'.'.'V . I..J4; .. )• ' • '• ~ '•' ^ !:J ("-^. • :'> >•: t ;- ,i- • -• . ^&VX'iq f; 4Ui«l'iłii ihfj-łl ligr; CZĘŚCI rr' TEORIA ) A!«*,M WŁADYSŁAW HEINRICH [Gorgiasz] (1914) .vi"lJit [...] Wybitnym [sofistą] był Gorgiasz. Urodzony w Leontinoi na Sycylii (480—380 p.n.e.) [...] Miał wielki wpływ na swych współczesnych. Z pośród jego uczniów wymienić należy Peryklesa, Thukidydesa i Izokratesa. Świetny mówca, słynął jako twórca wielorakich form retorycznych, uważał mowę jako środek do oddziaływania na wyobraźnię, uczucia. Przy jego pomocy mówca podporządkowywa wolę słuchaczy swej woli własnej, zmuszając ich do wykonywania tego, co chce, aby wykonanem zostało. To stanowisko retora w odniesieniu do mowy, rozszerzył Gorgiasz na stosunek mowy do poznania, wypowiadając zdanie, iż mowa nie wyraża wiedzy mówiącego, lecz pobudza, odtwarza w innych ich wiedzę własną. Innemi słowy, znaczenie wyrazu nie jest czemś bezwzględnem, gdyż każdy nadaje mu znaczenie własne, zależne od jego indywidualnej wiedzy. Słowa słyszane mogą mieć więc dla każdego słyszącego takie znaczenie, jakie odpowiada stanowi jego wiedzy. [...] ;-w-a,;- :•.•>..-.. Władysław Heinrich, Filozofia grecka do Platona, Warszawa 1914, s. 268—269. e&Ećsr&S*^ MARIA CYTOWSKA, HANNA SZELEST Institutio Oratoria (Kształcenie mówcy) [Marka Fabiusza Kwintyliana] (1992) Motywy powstania dzida. Pisaniu utworu Kształcenie mówcy poświęcił się Kwintylian przy końcu życia, kiedy po 20 latach wytężonej działalności pedagogicznej ustąpił z katedry retoryki. Do pisania przystąpił pod wpływem próśb przyjaciół: „Kiedy uzyskałem zwolnienie z moich obowiązków i pracy, którą przez 20 lat łożyłem w kształcenie młodzieży, prosili mnie niektórzy z moich dobrych znajomych, abym napisał coś o teorii wymowy... Uległem więc w końcu nie tyle własnej pewności, że sprostam ich wymaganiom, ile raczej temu, że nie miałem odwagi im odmówić" (Inst. Praef. l, 1-2). Dzieło poświęcił Kwintylian Wiktoriuszowi Marcellusowi, ekwicie biorącemu żywy udział w życiu publicznym (w 43 r. był pretorem, w 59 — piastował urząd curator Viae latinae, urząd legatus Augusti w 95 r.) Spodziewał się bowiem, że książka przyniesie pożytek synowi Wik-toriusza, Gecie oraz jego rówieśnikom — młodzieży rzymskiej „Ja jednak skórom sobie uprosił zwolnienie z obowiązków nauczycielskich i adwokackich (ponieważ uważałem za rzecz najwłaściwszą przerwać je z honorem, dopóki mnie cenią) sądzę, że najpożyteczniej spędzę ten czas spoczynku na rozczytywaniu się i pisaniu o takich zasadach wymowy, które przyniosą w przyszłości, jak o tym jestem przekonany, zdrowo myślącej młodzieży pożytek; mnie zaś teraz dają niewątpliwie bardzo dużo." (Inst. II, 12, 12) JA ;• M ;l Celem Kwintyliana była odnowa retoryki rzymskiej, która przeżywała kryzys w I w. n.e.; pragnął przywrócić jej miejsce w życiu społecznym i politycznym. Chciał też zaznaczyć swoje opozycyjne stanowisko wobec manieryzmu, jaki panował w ówczesnej literaturze. Nawoływał do powrotu do prozy klasycznej wzorowanej na Cycero-nie. Uważał go za duży autorytet w kwestiach teoretycznych, ale nie był zwolennikiem ortodoksyjnego cyceronianizmu. Przygotowując mówcę do przyszłej działalności publicznej, nie był obojętny na aspekty ówczesnej rzeczywistości, uwzględniał główne tendencje swojej epoki, która za ideał mówcy uznawała mówcę-deklamatora, obdarzonego sprawnością wirtuoza i zdolnościami improwizatorskimi. Kwintylian zajął stanowisko kompromisowe między zasadami wymowy klasycznej sformułowanymi przez Cycerona a głównymi tendencjami panującymi w I w. n.e. Mimo że w epoce cesarstwa wymowa utraciła swoją doniosłość społeczną i polityczną, Kwintylian uważał ją (tak jak Cyceron) za główny element wykształcenia. Kładł też szczególny nacisk na wartości etyczne w charakterze mówcy. W dziele Institutio oratoria występował Kwintylian jako teoretyk sztuki retorycznej, jako pedagog i jako dydaktyk. Konstrukcja utworu. W dziele Institutio oratoria zamknął Kwintylian obserwacje i doświadczenia całego życia jako nauczyciela wymowy. Autor podzielił pracę na trzy części: sztuka, mistrz, dzieło (de arte, de artiflce, de operę): „Wykład retoryki może najlepiej da się podzielić na trzy części: sztuka, mistrz, dzieło... Sztuką będzie to, co należy przyswoić sobie przez naukę, to jest znajomość zasad wymowy artystycznej. Mistrzem będzie ten, kto sobie tę sztukę przyswoi, to jest mówca, którego szczytowym osiągnięciem jest umiejętność przemawiania w sposób artystyczny. Dziełem będzie to, co stworzy mistrz, to jest artystycznie skomponowana mowa" (Inst. II, 14). Dzieło obejmowało dwanaście ksiąg. Niemal wszystkie księgi zostały poprzedzone przedmowami (brak przedmów w księgach II, IX, X, XI), które autor włączył do utworu już w czasie ostatecznego przygotowywania pracy do publikacji. Po rozłożeniu materiału na 12 ksiąg w przedmowie do pierwszej księgi podał Kwintylian dyspozycję całego dzieła: „Bo pierwsza księga obejmuje wszystko to, co poprzedza naukę u retora i leży poza jego obowiązkami. W drugiej będziemy omawiali elementarne początki nauki u retora i zagadnienie samej istoty retoryki. Pięć następnych ksiąg poświęcimy kwestii krytycznego obmyślania i przygotowania treści tj. imentio, a do tego dołączymy rzecz o celowym rozplanowaniu zebranego materiału mówcy, czyli o tzw. dispositio, cztery dalsze księgi poświęcimy opracowaniu języka i stylu, czyli elocutio, dodając do tego naukę o pamięciowym opano- waniu mowy, czyli memoria i o sposobie jej wygłoszenia, czyli pronun-tiatio" (Inst. l Praef. 21-22) Treść utworu. Materiał w każdej księdze ułożył autor następująco: Księga I, rozdział l: Quem ad modum prima elementu tradena sunt (Jak należy podawać dziecku elementarne początki nauki); rozdz. 2: Utilius domi an in scholis erudiantur (Gdzie lepiej uczyć w domu, czy w szkole?); rozdz. 3: Qua ratione in parvis ingenia dinoscantur et ąuae tractanda sint? (Jak poznawać u dzieci uzdolnienia i w jaki sposób postępować z uczniami w szkole?); rozdz. 4: De grammatice (Szkoła gramatyczna); rozdz. 5: De virtutibus et vitiis sermonis (Zalety i błędy językowo-stylistyczne); rozdz. 6: De linąuae ratione (Kryteria poprawności języka); rozdz. 7: De orthographia (Zasady pisowni); rozdz. 8: De lectione (Czytanie i objaśnianie poetów); rozdz. 9: De offlcio grammatici (Zadania nauczyciela szkoły gramatycznej); rozdz. 10: An oratorifuturo necessaria sit plurium artium scientia? (Czy kandydatowi na mówcę potrzebna jest znajomość większej liczby nauk?); rozdz. 11: De prima pronuntiationis et gestus institutione (Wstępna nauka zewnętrznej formy przemawiania i gestykulacji); rozdz. 12: An piwa eodem tempore doceń prima aetas possit? (Czy można uczyć się w młodym wieku kilku rzeczy jednocześnie?). Księga II, rozdz. 1: Quando rhetori sit tradendus puer? (Kiedy należy oddawać chłopca na naukę do retora?); rozdz. 2: De moribus et officiis praeceptoris (Obyczaje i powinności nauczyciela); rozdz. 3: An protinus praeceptore optima utendum? (Czy naukę należy pobierać od samego początku u najlepszego nauczyciela?); rozdz. 4: De primis apud rhetorem exercitationibus (Ćwiczenia wstępne w szkole retorycznej); rozdz. 5: De lectione oratorum et historicorum apud rhetores (Lektura mówców i historyków w szkole retorycznej); rozdz. 6: De dńisione et parenchiresi (Zadawanie tematów i podawanie do nich wskazówek); rozdz. 7: De ediscendo (O wyuczaniu się na pamięć); rozdz. 8: An secundum sui ąuisąue ingeni naturom docendus sit? (Czy należy uczyć biorąc pod uwagę dyspozycje umysłowe każdego ucznia?); rozdz. 9: De offlcio discipulorum (Obowiązek uczniów); rozdz. 10: De utilitate et ratione declamandi (Deklamacje retoryczne, ich użyteczność i sposób przeprowadzania); rozdz. 11: An artis necessaria cognitio (Czy konieczna jest znajomość sztuki retorycznej?); rozdz. 12: Quare ineru-diti ingeniosiores vulgo habeantur? (Dlaczego mówqy bez wykształcenia mają opinię bardziej utalentowanych?); rozdz. 13: Quis modus in arte? (Jakie są granice obowiązujących w sztuce przepisów?); rozdz. 14: Divisio totius operis (Plan dzieła); rozdz. 15: Quid sit rhetorice et ąuis eiusflnis? (Co to jest retoryka i jaki jest jej cel?); rozdz. 16: An utilis? (Czy retoryka jest pożyteczna); rozdz. 17: An ars? (Czy retoryka jest sztuką?); rozdz. 18: Ex ąuibus artibus? (Do jakich sztuk należy retorykę zaliczyć?); rozdz. 19: Natura an doctrina plus ei conferatur? (Co ma większe znaczenie dla sztuki: wrodzone zdolności czy nabyte wykształcenie?); rozdz. 20: An virtus rhetorice? (Czy retoryka jest cnotą?); rozdz. 21: Quae materia eius? (Co jest materią retoryki?). Księga III, rozdz. 1: De scriptoribus artis rhetoricae (Autorzy, którzy pisali o retoryce); rozdz. 2: Quod initium rhetorices (Pochodzenie retoryki); rozdz. 3: Quae partes (Części retoryki); rozdz. 4: Quae genera causarum (Rodzaje spraw); rozdz. 5: Quibus contineatur omnis ratio dicendi (Na czym ogólnie polega metoda przemawiania); rozdz. 6: Quid sit status (Co to jest zawiązanie sprawy?); rozdz. 7: De laude et vituperatione (Pochwała i nagana); rozdz. 8: De suasoria et prosopopoeia (Mowa doradcza, prozopopeja); rozdz. 9: De partibus causarum iudicialium (Części spraw sądowych); rozdz. 10: De generibus earundem (Ich rodzaje); rozdz. 11: Quid sit ąuaestio, ratio, iudicatio, continens et ąuatenus necessaria (Co to jest kwestia, sposób obrony, wydawanie sądu, dowód podstawowy i w jakim stopniu jest konieczne badanie tych zagadnień). Księga IV: Prooemium (Przedmowa); rozdz. l: De exordio (Wstęp); rozdz. 2: De narratione (Opowiadanie); rozdz. 3: De egres-sione (Dygresje); rozdz. 4: De propositione (Przedstawienie problemu); rozdz. 5: De partitione (Zebranie w punktach). Księga V: Prooemium (Przedmowa); rozdz. 1: De probationibus artificialibus et inartiflcialibus (Dowody wynikające i nie wynikające z postępowania prawnego); rozdz. 2: De praeiudiciis (Poprzednie wyroki sądu); rozdz. 3: De fama atąue rumore (Opinia publiczna i pogłoski); rozdz. 4: De tormentis (Zeznania wymuszone torturami); rozdz. 5: De tabulis (Świadectwa pism urzędowych); rozdz. 6: De iure iurando (Przysięgi); rozdz. 7: De testibus (Zeznania świadków); SSS^."' rozdz. 8: De probatione artificiali (Dowody wynikające z ustaw)-rozdz. 9: De signis (Poszlaki); rozdz. 10: De argwnentis (Dowody); rozdz. 11: De exemplis (Przykłady); rozdz. 12: De usu argumentorum (Zastosowanie dowodów); rozdz. 13: De refutatione (Odparcie zarzutów); rozdz. 14: Quibus constet epichirema et quo modo refellatur (Z czego składa się epichirem i sposób jego zbijania). »r*; Księga VI: Prooemiwn (Przedmowa); rozdz. 1: De peroratione (Zakończenie); rozdz. 2: De divisione affectuum et ąuomodo movendi sint (Podział uczuć i emocji, i jak je wywoływać); rozdz. 3: De risu (Śmiech); rozdz. 4: De altercatione (Szybka wymiana zdań); rozdz. 5: De iudicio et consilio (Przezorność, rozsądek i bystrość sądu). Księga VII: Prooemiwn (Przedmowa); rozdz. 1: De dispositione facienda (Rozłożenie materiału); rozdz. 2: De coniectura (Domysł); rozdz. 3: De flnitione (Określenie czynu); rozdz. 4: De ąualitate (Jakość); rozdz. 5: De iuridicali ąualitate (Jakość czynu świadczona sądownie); rozdz. 6: Scriptum et voluntas (Interpretacja ustawy i jej intencja); rozdz. 7: Leges contrariae (Ustawy sprzeczne); rozdz. 8: Collectio (Rozumowanie na podstawie sylogizmu); rozdz. 9: Amphi-bolia (Dwuznaczność); rozdz. 10: De praedictorum statuum cognatione (Pokrewieństwo przedstawionych powyżej punktów sprawy). Księga VIII: Prooemium (Przedmowa); rozdz. 1: De virtute elocu-tionis (Zalety stylu); rozdz. 2: Deperspicuitate (Przejrzystość); rozdz. 3: De ornatu (Ozdobność); rozdz. 4: De ratione ampliflcandi vel minuendi (Sposoby wyolbrzymienia i pomniejszenia); rozdz. 5: De generibus sententiarum (Rodzaje zdań); rozdz. 6: De tropis (Tropy). Księga DC: rozdz. 1: Quo differantflgurae a tropis (Czym różnią się figury od tropów); rozdz. 2: Defiguris sententiarum (Figury myśli); rozdz. 3: Defiguris verborwn (Figury słów); rozdz. 4: De compositione (Kompozycja). K s i ę g a X: rozdz. 1: De copia verborum (Zasób słów); rozdz.2: De imitatione (Naśladowanie); rozdz. 3: Quomodo scribendum (Jak należy pisać); rozdz. 4: Quomodo emendandum (Jak poprawiać napisany tekst); rozdz. 5: Quae scribenda sint praecipue (Przedmiot treści w pracach pisemnych); rozdz. 6: De cognitione (Opracowanie przedmiotu mowy w myśli); rozdz. 7: Quemadmodum extemporalis facilitasparetur 10 et contineatur? (Jak zdobyć i utrwalić w sobie biegłość w improwizowanym przemawianiu bez przygotowania?). K s i ę g a XI: rozdz. 1: De apte dicendo (Jak przemawiać stosownie); rozdz. 2: De memoria (Pamięć); rozdz. 3: De pronuntiatione (Sposób przemawiania). . ••$-.•••L W. w-'$$.>'• t*„<•<•L Księga XII: Prooemium (Przedmowa); rozdz. l: Non posse oratorem esse nisi virum bonum (Nie można być mówcą, jeśli się nie jest dobrym człowiekiem); rozdz. 2: Cognoscenda oratori ąuibus mores formantur (Mówca musi poznać wiedzę kształtującą charakter); rozdz. 3: Necessariam iuris civilis oratori scientiam (Znajomość prawa cywilnego jest nieodzowna dla mówcy); rozdz. 4: Item historiarium (Także musi znać historię); rozdz. 5: Quae sint artis oratoriae in-strumenta (Dodatkowe czynniki niezbędne dla wymowy); rozdz. 6: Quod sit incipiendi causas agere tempus (W jakim wieku powinien mówca rozpocząć działalność); rozdz. 7: Quae in suscipiendis causis oratori observanda sint (Czego należy przestrzegać przy podejmowaniu spraw); rozdz. 8: Quae in discendis (Czego przestrzegać przy poznawaniu spraw); rozdz. 9: Quae in agendis (Czego przestrzegać przy prowadzeniu spraw); rozdz. 10: De genere dicendi (Różne style w wymowie); rozdz. 11: Condusio (Zakończenie). Tak więc po księgach I (najwcześniejsza edukacja mówcy) i II (rozważania ogólne dotyczące przygotowania retorycznego i zadań nauczyciela); część dzieła zawierająca księgi III-VII dotyczy problemów technicznych retoryki. Księgi VIII-IX obejmują rozważania dotyczące stylu, księga XII — mówi o moralnych kwalifikacjach mówcy. Część księgi pierwszej dotyczyła wychowania dziecka od niemowlęctwa do lat szkoły elementarnej. W drugiej części księgi I omawiał autor kurs szkoły gramatycznej. W części ostatniej zajął się przedmiotami, które wchodzą w zakres wykształcenia ogólnego. Księga II zawiera uwagi dotyczące wstępnej nauki w szkole retorycznej. Zajmuje się w niej również Kwintylian problemem wartości i użyteczności retoryki, charakteryzuje ją jako sztukę. Od księgi trzeciej następuje systematyczny wykład retoryki uwzględniający materiał zawarty w dotychczasowych podręcznikach sztuki wymowy. (Księgi III-VII dotyczą problemów technicznych, księgi VIII-XI omawiają właściwości stylu i sposób wygłaszania. W księdze XII rozważa autor moralne II zalety mówcy). Do interesujących w pracy problemów należą m.in.: przegląd autorów greckich i łacińskich piszących o retoryce, sprawa pochodzenia retoryki, która, zdaniem Kwintyliana, powstała z potrzeby i użyteczności, a udoskonaliły ją metodyczna nauka i ćwiczenie. Kwintylian w III księdze omawiał tradycyjny podział kursu retoryki na inventio (Wynalezienie tematu), dispositio (rozplanowanie treści mowy), elocutio (opracowanie języka i stylu), memoria (ćwiczenie pamięci), pronuntiatio czyli actio (sposób wygłoszenia). Przedstawił trzy główne rodzaje wymowy: sądowy, doradczy, pochwalny (genus iudiciale, demonstrativwn, laudatiwm). Przypomniał o trzech głównych zadaniach mówcy: nauczyć, wzruszyć, wywołać zadowolenie estetyczne (docere, 'movere, delectare). Poddał też autor analizie tematy ogólne (o treści filozoficznej), tzw. tezy i tematy dotyczące konkretnych spraw, tzw. hipotezy. Omówił następnie konstrukcję trzech głównych rodzajów mowy uwzględniając ich zasadnicze części: wstęp (proemium, exordium), przedstawienie przedmiotu sprawy (nanatio) poparcie racji (probatio), odparcie zarzutów (refutatio), zakończenie (peroratio, epilo-gus). Objaśnił też niektóre pojęcia retoryczne (m.in. ąuaestio, ratio, iudicatio). W księdze czwartej zajął się Kwintylian szczegółowym omówieniem wstępu. Celem wstępu ma być uczynienie słuchacza benevolum, attentum, docilem. Najważniejszą częścią księgi czwartej jest analiza nanatio (opowiadanie). Opowiadanie winno być przejrzyste, zwięzłe, wiarygodne. Księga piąta została poświęcona probatio i refutatio. Księga szósta przedstawia sposób kończenia mowy (peroratio, epilogus); przypomina o koniecznym w zakończeniu mowy wywołaniu odpowiednich nastrojów i uczuć słuchaczy. Specjalne miejsce w tej księdze zajmuje passus dotyczący znaczenia żartów i dowcipu w mowie (VI 3). Księga siódma została poświęcona dispositio, a dwie następne księgi (VIII, IX) sprawom stylistycznym. Szczególną uwagę zwrócił Kwintylian na przejrzystość mowy i jej ozdobność. Interesująca jest księga X zawierająca rozdział: „Jak zdobyć bogaty zasób słów", co zdaniem Kwintyliana można osiągnąć dzięki odpowiedniej lekturze pisarzy greckich i rzymskich. Kwintylian dał przy okazji rodzaj przewodnika lektur dla przyszłych mówców i pisarzy kierując się dwoma kryteriami: kryterium korzyści w zakresie stylu oraz kryterium wartości lektury dla osiągnięcia ogólnej sprawności wymowy. Piśmien- 12 nictwo podzielił na poezję i prozę. W poezji wyróżnił gatunki literackie takie, jak: epos, elegia, jambografia, tragedia, komedia itd. W prozie wyróżnił wymowę, historiografię, filozofię. Radził Kwintylian „Przez długi czas czytać tylko najlepszych autorów, a lektura ich winna być bardzo dokładna i wielokrotna". Zaznaczył, że nie każdy autor, którego znajomość jest konieczna dla ogólnego wykształcenia, nadaje się do tego, ażeby na nim urobić swój styl. W księdze XI pouczał Kwintylian, jak dostosowywać styl do przedmiotu sprawy, ostrzegał, aby nie przemawiać stylem wzniosłym w sprawach małej wagi, a w sprawach wielkich nie stosować stylu prostego. Udzielał też rad dotyczących ćwiczenia pamięci (memoria). Przypominał, że mówca winien dysponować odpowiednim głosem oraz posługiwać się umiejętnie gestem i mimiką. Księga XII, zamykająca dzieło, została poświęcona moralnym kwalifikacjom mówcy. Kwintylian wołał, że „non posse oratorem esse nisi virum bonum". Uwzględniał działalność mówcy jako adwokata i jako nauczyciela wymowy. Przedstawił różne indywidualne style mówców rzymskich. Porównał styl azjański ze stylem attyckim. Uwypuklił różnice istniejące między trzema głównymi stylami: podniosłym (grandę), prostym (subtile, tenue), pośrednim (medium). Rozwój wymowy zestawił z rozwojem malarstwa i rzeźby (XII 10). Źródła utworu. Kwintylian oparł się na swoim wieloletnim doświadczeniu jako retor i jako pedagog, korzystał również z prac swoich poprzedników działających na tym samym polu. Do źródeł swoich podchodził krytycznie, zaznaczając: „Rozległy jest teren tej pracy i wielostronny, i przynoszący niemal codziennie coś nowego. Nigdy się o niej wszystkiego nie da powiedzieć. Postaram się jednak powiedzieć przynajmniej to, co podają źródła, wybierając z nich rzeczy najlepsze i wskazując, co by w nich należało raczej zmienić, rozszerzyć lub skreślić" (II, 13, 17). Był oczytany w retorach greckich, wiele, jak się przypuszcza, zawdzięczał teoriom Teodora z Gadary (nauczyciela cesarza Tyberiusza), który głosił swobodę w stosowaniu systemów retorycznych i w swoim podręczniku wymowy uwzględniał — obok wymowy sądowej — genus iudiciale (na którą szczególną uwagę zwracali jego współcześni), również wymowę 13 polityczną — genus deliberativtan. W księdze drugiej Institutio, w rozdziale 15 poświęconym definicji i celowi retoryki wymienił nazwiska takich pisarzy i retoryków, greckich, jak: Gorgiasz, Platon, Arystoteles, Teodor z Gadary i in. Korzystał też Kwintylian ze źródeł łacińskich opierających się w dużej mierze na dorobku retoryki greckiej. Szczególnie dużo informacji, jeśli chodzi o teorię retoryki, zawdzięczał utworom Cycerona. Wiele wiadomości znalazł w utworze Seneki Retora Wypowiedzi mówców i retorów, analiza spraw, środki artystyczne. Opracowując rozdział pierwszy księgi dziesiątej Jak zdobyć bogaty zasób wyrazów, w który podał listy autorów greckich i rzymskich — lekturę niezbędną dla wykształcenia przyszłego mówcy, mógł oprzeć Kwintylian swój „kanon" autorów na podobnej liście zawartej w dziele Dionizjosa z Helikarnasu (I w. p.n.e.). O naśladowaniu (Peri mimeseos) albo też korzystał z tego samego co Dionizjos źródła. Kwintylian jako retor. Od czasów Nerona w prozie łacińskiej rozwinął się styl nienaturalny, pełen błyskotliwości, rozbity na drobne, parataktyczne zdania, pełne nieoczekiwanych sformułowań i efektownych sentencji. W wymowie szkolnej zapanował hiperazjanistyczny styl deklamatorski, który znalazł swoje odbicie w życiu publicznym i literaturze. Zwolennicy tzw. nowego azjanizmu, dążyli do nowatorstwa stylistycznego w duchu panującej maniery azjańskiej. Temu kierunkowi przeciwstawiali się tzw. nowi attycyści, nawołujący do naśladowania dzieł literatury łacińskiej z okresu archaicznego. W sporze tym Kwintylian zajął stanowisko umiarkowane, należał do grupy pośredniej, starającej się godzić oba kierunki. Ważnym zagadnieniem była też odnowa strony moralnej mówców, kształtowana w okresie donosicielstwa i przekupstwa sędziów. Domagano się, by miejsce mówcy-deklamatora, mówcy wspierającego niejednokrotnie delatorów (donosicieli), a nawet występującego jako delator zajął człowiek szlachetny: vir bonus dicendi peritus. Przedstawicielem szkoły pragnącej uzdrowić wymowę pod względem etycznym był Kwintylian. Jeśli chodzi o teorie retoryczne, to żywe było jeszcze wspomnienie sporów zwolenników teorii Apollodora z Pergamonu (100-18 p.n.e.) 14 i współczesnego mu Teodora z Gadary. Obaj attycyści różnili się w poglądach zarówno na zagadnienia gramatyczne, jak i na istotę retoryki. Apollodoros, zwolennik analogii, był autorem podręcznika omawiającego wymowę sądową w duchu skrajnego normalizmu. Jego zwolennicy przestrzegali surowo tych teorii; Szkoła konkurencyjna — zwolennicy Teodora z Gadary (anomalisty dopuszczającego niere-gularność w języku) traktowała zgodnie z zasadami swego mistrza retoryczne reguły z pewną swobodą. Studiujący podręcznik mistrza, obok mów sądów, analizowali również mowy polityczne. Kwintyliana można zaliczyć do spadkobierców teodorejczyków. W przekonaniu Kwintyliana wymowa jest „sztuką najdostojniejszą i najpiękniejszą ze wszystkich" (Inst. 116, 16). Określał ją także jako „wiedzę w zakresie rzetelnej wymowy" (Inst. II 15, 38) oraz jako „sztukę, w której ważne są wrodzone zdolności i nabyte wykształcenie" (Inst. II J9, 1). Kwintylian uznawał potrzebę reguł teoretycznych w wymowie, ale zastrzegał, iż mówca nie powinien stosować ich rygorystycznie, ale zmieniać swe postępowanie zależnie od okoliczności i konkretnej sprawy, nie wolno mówcy krępować autorytetem mistrzów i ich wskazaniami (Inst. II 13, 2; II 13, 4); stwierdzał, iż „najważniejszym przymiotem mówcy jest ten zmysł krytyczny, który mu pozwala zmieniać postępowanie w różny sposób, stosowanie do okoliczności konkretnej sprawy" (Inst. II 13, 2). Metoda, którą w utworze Kształcenie mówcy Kwintylian przedstawił miał za cel „urobienie mówcy doskonałego" (Inst. II 15, 33). Mówca taki powinien osiągnąć mistrzostwo we wszystkich rodzajach przemówień: w mowach pochwalnych, doradczych, sądowych (Inst. II 21, 18), zdobyć umiejętność przemawiania we wszystkich stylach nie zapominając jednocześnie „o pięknie i pożytku" (Inst. VII 13, 8). Stosując się do upodobań epoki, Kwintylian nie usuwał deklamacji z pierwszego stopnia nauczania (Inst. X 5, 14-16), ale zastrzegał, że deklamacje mają wartość wtedy tylko, gdy przypominają w treści i w formie mowy rzeczywiste. Krytykując tematy deklamacji ćwiczonych przez młodzież w szkole, oświadczał: „Daremnie by się szukało wśród spraw sądowych i edyktów pretorskich tych wszystkich czarnoksiężników, epidemii chorób... macoch okrutniej szych niż te, które występują w tragediach" (Inst. II 10, 4). 15 Nie potępiał też Kwintylian nauczycieli, którzy starali się wyrobić w uczniach umiejętności improwizacji (Inst. II 4, 17; X 7, 1-4), jeśli odpowiadało to uzdolnieniom młodego człowieka. Wymagał od mówcy gruntownego i wszechstronnego wykształcenia. Retor winien zdo-i być wiedze w dziedzinie literatury, prawa, filozofii, geometrii muzyki. Włączył do planu nauczania i historie, ale mniej ją cenił niż Cyceron („Historia również zdolna jest dostarczyć mówcy niejako obfitego i przyjemnego pokarmu, ale przy jej lekturze musimy także pamiętać, że wielu jej walorów retorycznych mówca powinien się koniecznie wystrzegać. Jest ona bowiem najbardziej zbliżona do poezji... Celem jej także jest przede wszystkim opowiadanie, a nie dowodzenie słuszności spraw") (Inst. II 10, 31). Choć idealnemu mówcy stawiał ogromne wymagania, jeśli chodzi o opanowanie wiedzy, dodawał z całym realizmem: „Ja jednak zadowolę się, jeśli mówca będzie znał dobrze to, o czym będzie mówił" (Inst. II 21, 14). Idealny mówca władający wymową w sposób doskonały musi być człowiekiem szlachetnym. W przekonaniu Kwintyliana etyka i wymowa winny być ze sobą ściśle związane (Inst. l Praef. 13). Zagadnień moralności nie należy pozostawiać tylko filozofom. Kwintylian stwierdza bowiem: „Niechże zatem nasz mówca będzie takim człowiekiem, żeby zasługiwał na imię prawdziwego mędrca. Nie tylko więc powinien być wzorem moralności... ale także wzorem człowieka wykształconego i mistrzem wszelkiej umiejętności krasomówczej" (I Praef. 18). Kwintylian pedagog. W przekonaniu Kwintyliana nie filozofia, lecz retoryka powinna wychowywać przyszłego obywatela. Właściwe zaś wychowanie zapewnić może dobra szkoła (mająca obdarzonych dużą wiedzą i zamiłowaniem pedagogicznym nauczycieli). Kwintylian poddaje ocenie system wychowania swoich czasów. Uznaje wyższość nauki szkolnej nad wychowaniem domowym. Institutio to jeden z pierwszych traktatów rzymskich zawierających teorię wychowania i wykształcenia zawodowego. Odmiennie niż inni retorzy Kwintylian-pe-dagog nie zaniedbał nawet najwcześniejszego okresu życia ludzkiego nawołując do wychowywania przyszłego mówcy już od jego niemow-i lęctwa. Wołał, że „Wielkie zdolności tkwią w ludzkim umyśle" (Inst. I 12, 2), żądał indywidualnego podejścia do ucznia i umiejętnego kierowania jego uzdolnieniami. Polecał metody wychowawcze zgodne 16 z charakterem i uzdolnieniami uczniów: „Jak bowiem naczynia z wąskim otworem nie wpuszczają do siebie cieczy, wlewanej do nich z nadmierną obfitością, ale dadzą się napełnić, jeżeli się coś wlewa w nie z wolna i kropla po kropli, tak też należy tutaj brać pod uwagę, ile zdolne są pojąć umysły uczniów" (Inst. I 2, 28). Domagał się, żeby nauczycielami byli ludzie o głębokiej wiedzy, wysokiej moralności i życzliwym stosunku do swoich wychowanków (Inst. I 2, 25). Taki stosunek do ludzi przejawiał sam autor dzieła Kształcenie mówcy, człowiek łagodny, pełen tolerancji i umiaru: „Yitium est utiąue ąuod nitnium est (Inst. VIII 3, 42) — indecorum est omne nimiunf (Inst. XI l, 91). Wzywał do pielęgnowania takich cech, jak: moderatio, benew-lentia, humanitas. Te określenia są częste na kartkach podręcznika. -.';:):, j••/• a s-.i >śi : •=;; K Sądy literackie w utworze Institutio oratoria. Kwintylian odnosił się z rezerwą do panującego w literaturze jego epoki manieryzmu. Należał do pisarzy, którzy nawoływali do powrotu do prozy klasycznej zbliżonej do prozy Cycerona. Analizując lektury wchodzące w program szkół retorycznych, polecał zwracać uwagę uczniów na właściwości stylu i języka czytanego autora (Inst. II 5, 5; II 5, 9). Nie zabraniał lektury utworów nawet pełnych błędów, które budziły podziw wielu ludzi o zmanierowanym smaku literackim, ażeby: „pokazać ile w nich wyrażeń niewłaściwych, niezrozumiałych, przesadnych, prostackich, trywialnych, rozpasanych, pozbawionych męskiego charakteru. A wszystko to nie tylko zyskuje sobie uznania u bardzo wielu czytelników — co gorsze — dlatego właśnie to uznanie u nich znajduje, że jest przewrotne i zepsute" (Inst. II 5, 10). Jest to pośrednia krytyka panujących ówcześnie gustów. Zdaniem Kwintyliana do lektury szkolnej najlepiej nadawał się Cyceron, stosowny do każdego poziomu; innych autorów radził czytać „według stopnia zbliżenia do wzorów Cycerona" (Inst. II 5, 20). Ostrzegał przed lekturą pisarzy archaicznych przez młodszych uczniów, obawiając się, iż chłopcy: „mogą nabyć z nich tylko oschłości i szorstkości w stylu" (Inst. II 5, 21). Nie należy też, zdaniem Kwintyliana, „pozwalać chłopcom, by się upajali kwiecis-tością i wyuzdaniem nowoczesnego stylu i dawali się oczarować jego deprawującej rozkoszy". Jednocześnie z właściwym sobie umiarem i tolerancją dozwalał, by uczniowie starsi o wyrobionym i ustalonym BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego jl. Nowy Świat 69, 00-046 Warszawa tel. 620-03-81 w. 295, 296 17 fS-*:, sądzie i smaku czytali autorów tak archaicznych, jak i nowoczesnych mogąc czerpać korzyści od jednych i od drugich (Inst. II 5, 22). Nowszych pisarzy Kwintylian nie potępiał, stwierdzając: „owszem i oni mają wiele cech dodatnich... Ale zmieniliśmy styl i smak w wymowie i przy tym pozwoliliśmy sobie na więcej niż było potrzeba" (Inst. II 5, 24). Ocenę pisarzy współczesnych uważał za trudną, radził poczekać aż „krytyka wyda o nich właściwy sąd" (Inst. II 5, 26). W przekonaniu Kwintyliana należy naśladować wiele modeli literackich i wybierać z nich to, co w każdym najwartościowsze i zgodne z uzdolnieniami mówcy. Do każdego dzieła podchodził z krytycyzmem. Przeprowadził ich klasyfikację według 2 kryteriów. Wyróżniał autorów godnych czytania ze względu na ich wartości stylistyczne oraz autorów, których lektura jest niezbędna dla wyrobienia ogólnej sprawności w wymowie. Przedstawiony kanon autorów greckich przejął, jak się przypuszcza, z dzieła Dionizjosa z Halikarnasu: O naśladowaniu (Peri mimeseos, De imitatione) oraz z utworów estetyczno-krytycznych Cecyliusza z Kale Akte (I w. p.n.e.), nauczyciela retoryki w Rzymie w czasach Augusta. Mówiąc o naśladowaniu wybranych wzorów literackich, Kwintylian, podobnie jak Dionizjos z Halikarnasu (De imitatione frg. VI), nie zachęcał do ślepej imitacji, ale twierdził, iż należy się raczej starać o przewyższenie swoich wzorów, albowiem „musi pozostać w tyle każdy, kto zawsze idzie za kimś innym" (Inst. X2, 10). Zgodnie z takimi przekonaniami występował Kwintylian przeciwko ślepemu naśladowaniu stylu Cycerona. Obok Cycerona poleca autorów o zupełnie odmiennych upodobaniach, jak Juliusz Cezar, Cecy-liusz Rufus (ok. 88-48 p.n.e.), Pollion, Kalwus i in. (Inst. X 2, 25). Wywody swoje Kwintylian kończy optymistycznie; wierzy, że w jego czasach mówca może osiągnąć doskonałość, ponieważ rozporządza znacznie większą liczbą wzorów do naśladowania niż mieli wszyscy dotychczasowi mistrzowie wymowy: „Bo i to będzie się liczyć ha poczet ich chwały, że jak poprzedników swoich przewyższali, tak dla potomnych byli drogowskazem" (Inst. X 2, 28). Styl i język dzida Institiutio oratoria. W swoim podręczniku-trak-tacie przemawia Kwintylian stylem jasnym, wzorowanym na stylu 18 dzieł filozoficznych Cycerona, ale bez świadomej archaizacji. Dla udokumentowania swych sądów stosuje wiele trafnych porównań. Problemy naukowe i literackie potrafi przedstawić krótko i zrozumiale. Wyłożone więc w traktacie teorie stylistyczne zastosował Kwintylian umiejętnie we własnej praktyce. Maria Cytowska, Hanna Szelest, Literatura rzymska. Okres cesarstwa, Warszawa 1992, s. 362-370. :> vS*t, •••'•. '..'»- • .•,,a.-^.>'--.jt. " U: V Off^-O.'-.... ... •• i .'OłC. '-V ,SV 19 JAKUB Z. LICHAŃSKI • :.;•Y/*-; ''j 6 Por. Martin, op. cit., s. l—12. |i ^ & -7"1* 7 Por. Platon, Phaedr. 261 B. J*. ? " 8 Por. Arist., Rhet. 1354 a 1—2. 9 Por. Arist., De Soph, Elenchis 165a; tegoż Topiki passim. 10 Por. W. H. A. Grimaldi, Studies in the Philosophy ofAristotles Rhetoric, Wiesbaden 1972. 11 Por. Ch. Perelman, L. Olbrecht-Tyteca, La Nouvelle rhetoriąue. Traite de 1'argwnentation. T. l—2. Ed. 3, Bruxelles 1976; Ch. Perelman, Logika prawnicza. Nowa retoryka. Tłum. T. Pajor. Wstęp J. Wróblewski, Warszawa 1984. 12 Pseudo-Demetriusz, De eloc., X, XI, XVII, XIX—XXI. K ; «- 13 Por. Hermogenes, Techne rhetorike... Ed. G. Laurentius, Genewa 1614. 14 Por. B. Herbest, Periodicae responsionis libri V, Lipsiae 1566. Także H. Cichocka, Herbestowa interpretacja Demetriuszowego podziału periodu, „Meander" 1979, z. 10, s. 503—511. 15 Por. O.L. Lehmann, Allgemeiner Mechanismus des Periodenbaues, Dan-zig 1833. • -•••' 16 Por. Hermogenes, op. cit.; M. Maykowska, Teoria stylu Hermogenesa, w: Sprawozdania z posiedzeń TNW, XXIV, 1931, s. 1—33. 17 Por. Dionizjusz z Halikarnasu, Opera omnia graece et latine... E. I. I. Reiske. T. I—VI, Lipsiae 1774—1777, traktaty retoryczne w tomach V i VI; także tegoż Opuscula. Ed. H. Usener, L. Radermacher, Leipzig 1899, 1904. 18 Por. P. Ramus, Dialecticae libri duo, Dusseldorphi 1574; A. Talaeus, Rhetoricae libri duo. P. Rami praekctionibus illustrati, Bazyleą 1571. 19 Por. J. J. Murphy, Rhetoric in the Middle Ages, Barkeley, Los Angeles, London 1974; F. A. Yeats, Sztuka pamięci. Tłum. W. Radwański. Posł. L. Szczucia, Warszawa 1877, s. 62—114. 20 Por. W. Wackernagel, Poetik, Rhetorik und Stilistik, Halle 1873. 21 Por. przyp. 2 oraz także Rhetorik and Communication... Ed. by J. Blankenship, H.G. Stelzner, Urbana (Chicago), London 1976; Ars Rhetori-ka. Antica e nova, Genova 1983. 22 Por. J. Kraus, Retorika v deijnach jazykove komunikace, Praha 1982, s. 164—200. 23 Por. J. Pelc, Semiotyka, Warszawa 1983, s. 23, 37. 24 Por. C. Brooks, R.P. Warren, op. cit., s. 6. 27 { 25 Por. N. A. Bezmenova, Isskustvo sozdanija teksta: iż istorii francuzskoj ritoriki, w: Aspekty obscoj i ćastnoj lingvisticeskoj teorii teksta, Moskwa 1982, s. 160—169. 26 Por. B. Croce, op. cit., s. 440 i nn. 27 Por. L. Zawodowski, Lingwistyczna teoria języka, Warszawa 1966, s. 145—148. 28 Mam tu na myśli takie traktaty Dionizjusza z Halikarnasu jak: De priscis scriptoribus censura, De oratoribus antiąuis commentań, de Thucydidis charac-tere, Ad G. Pompeium epistola, Epistola Ad. Ammaeum I. Jakub Z. Lichański, Przedmiot i definicja retoryki, [w:] tegoż, Retoryka od średniowiecza do baroku. Teoria i praktyka, Warszawa 1992, s. 46—55. .a •,•->«: •--••-"•' •'•• *. •••>'-'; .'-.••-:.•-. • v.rtt-.v-.'rti-.'jn .fejfotj.-L.f1 F "• .V''vi "•-. - • • •J*J.V.."r4^', . , l •<_-. 28 KENNETH BURKĘ Tradycyjne zasady retoryki (1977) Perswazja „Mowa, która ma perswadować" (dicere ad persuadendum accomo-date) — taką oto podstawową definicję retoryki (jej synonimem jest „elokwencja") podaje Cycero w dialogu De oratore. Krassus, który jest wyrazicielem poglądów samego autora, przytacza ją jako coś oczywistego, jako regułę, od której każdy student retoryki powinien rozpoczynać naukę. Na „perswazję" jako istotę i cel retoryki wskazywał również — trzysta lat przed Cyceronem — Arystoteles w traktacie Ars rhetorica [Retoryka], mówiąc, że jest ona „zdolnością wynajdywania środków perswazji w danej sytuacji". Isokrates, wielki rywal Arystotelesa, nazwał retorykę — w traktacie, który się nie zachował — „sprawcą perswazji" (peithous demiourgoś). Taki poziom ogólności godzi więc nawet rywali, chociaż — co podkreślał De Quincey — samo pojęcie perswazji kryje w sobie możliwość różnych interpretacji. W traktacie Institutio oratoria [Kształcenie mówcy], przeszło sto lat późniejszym od dialogu Cycerona, obserwujemy zmianę akcentu. Kwintylian definiuje retorykę jako „naukę dobrej wymowy" (bene dicendi scientia)1. System Kwintyliana ma wszakże na uwadze szczególny rodzaj perswazji — celem autora jest bowiem wychowanie rzymskiego patrycjusza. Stąd, choć Kwintylian przytacza w jednym z rozdziałów swego traktatu przeszło dwadzieścia definicji retoryki (kilkanaście z nich odwołuje się do „perswazji" jako istoty retoryki), wybierając w końcu .definicję własną, odwołanie to pomijającą — przecież zawsze pamięta o perswazji jako funkcji retoryki. Kwintylian stawia bowiem znak równości między mówcą doskonałym a dobrym człowiekiem; twierdzi, iż dobry człowiek powinien się 29 l odznaczać i doskonałym opanowaniem sztuki wymowy, i walorami moralnymi. Retoryka — mówi Kwintylian — jest zarazem „pożytkiem" i „cnotą". Jego pojecie „dobrej wymowy" implikuje wiec nie tylko pragmatyczną zręczność, lecz także moralistyczną zachętę. De doctrina christiana św. Augustyna, dzieło, którego księga IV jest pierwszą wielką retoryką chrześcijaństwa, powstało w początkach V wieku. W okresie 750 lat notujemy więc cztery wielkie dzieła myśli ludzkiej, dostarczające bogatego materiału do obserwacji zasad, jakie można wyprowadzić z ujęcia retoryki jako perswazji, jako namowy do czynu, czyli —jak mówi św. Augustyn — ad agendum. W tejże IV księdze De doctrina christiana autor stwierdza, że akt perswazji ma miejsce wtedy, gdy poddany działaniu wymowy człowiek: ••r/jyJ iłł*ti-oq (''>,if^.;v/;k?h - pragnie tego, co mu obiecujesz, lęka się tego, o czym mu powiesz, że jest c groźne, nienawidzi tego, co potępiasz, przyjmuje to, co zalecasz, żałuje , tego, co przedstawiasz jako żalu godne, cieszy się tym, o czym powiesz, że winno być powodem radości, współczuje temu, czego niedolę postawią przed jego oczyma twe słowa, wystrzega się tego, czego mu się wystrzegać zalecasz (...), i kiedykolwiek twa wysoka wymowa zdoła oddziałać na myśli • słuchaczy, przywodząc ich nie tylko do wiedzy o tym, co czynić, ale i do i uczynków, o których wiedzą, że należy je spełnić. ;'..' Często jednak perswazję da się odnieść do „postawy" raczej niż do czynu w ścisłym znaczeniu. Perswazja zakłada możliwość wyboru, a więc nieskrępowaną wolę; dotyczy człowieka tylko w takim stopniu, w jakim jest on w o l n y. Warto o tym pamiętać w dobie dyktatur lub pokrewnych im form sprawowania władzy. Mówca może przekonywać słuchaczy jedynie w granicach ich potencjalnej wolności, tam bowiem, gdzie muszą oni coś czynić, retoryka jest zbędna. Jej funkcje tkwią w samej naturze okoliczności, chociaż konieczność, która jest tych okoliczności istotą, nie ma często nic wspólnego z naturą, a tylko z warunkami stworzonymi przez ludzi — warunkami swoistej peithananke (czyli „przymusu pod maską perswazji"); stwarza ją także funkcjonowanie „wolnego rynku". W sytuacjach charakteryzujących się ograniczonymi możliwościami podejmowania działań retoryka usiłuje kształtować postawy (np. skazany na karę śmierci przestępca, którego ksiądz może 30 nakłaniać, by przybrał postawę skruchy i rezygnacji). Istnieje tu różnica między Cyceronem a św. Augustynem w traktowaniu słów „poruszyć" (movere) i „naginać" (flectere) jako określeń naczelnej funkcji retoryki. Różnica ta odpowiada rozróżnieniu czynu i postawy (która jest czynem w stadium początkowym, skłonnością czy też inklinacją). Odniesienie pojęcia perswazji do postawy umożliwia stosowanie terminologii retorycznej do struktur czysto poetyckich. Jeśli środki wyrazu stosowane w liryce rozpatrywać ze względu na zdolności do komunikowania lub budzenia pewnych stanów i jeśli założyć, że ewokowany przez nie rodzaj akceptacji odbiorcy nie musi powodować widocznych skutków praktycznych — to taki zespół warunktów czyni badanie tych środków na gruncie retoryki postępowaniem całkowicie uprawnionym. Tradycja przekazała nam w istocie cały wachlarz ujęć retoryki. Jeden jego kraniec stanowi „sztuka oszustwa" (był to kierunek systematycznie „doskonalony" przez niektórych sofistów greckich), drugi zaś — wizja Kwintyliana, w którego ujęciu retoryka staje się siłą — sztuką czy też wiedzą — zdolną identyfikować słuszne uczynki z poprawnym wysławianiem się. Ujęcie Kwintyliana nie jest zresztą wyjątkiem. Podobną koncepcję retoryki znajdujemy w Antidosis Iso-kratesa: autor przypomina tam obywatelom Aten, że zwykli oddawać cześć Bogini Perswazji (Peitho), i powiada, że mowa jest źródłem dobra. Isokrates twierdzi, iż pragnienie dobrego wysławiania się jest źródłem moralnego postępu. „Szczera, rzetelna i uładzona wypowiedź jest wizerunkiem (eidolori) dobrej i sumiennej duszy". Źródłosłowem „retoryki", „oracji" i „wymowy" [eloguence] jest ten sam czasownik „mówić". Stąd też Arystoteles twierdzi, że retoryka to są po prostu słowa. W jego systemie retoryka stanowi pod tym względem odpowiednik dialektyki (trzeba jednak pamiętać, że „diale-ktyka" w takim ujęciu różni się od nowoczesnej „dialektyki przyrody"). Niektórzy teoretycy wolą uważać mówcę za przedstawiciela bardzo wąskiej specjalności. Z drugiej strony jednak można być „elokwentnym" na każdy temat. Ten fakt właśnie umożliwił Kwin-tylianowi rozszerzenie zakresu retoryki, awansowanie jej do rangi ośrodka całego systemu wychowawczego. Kwintylian zresztą rozbudował tylko koncepcję Cycerona, który stawiał znak równości 31 między doskonałym mówcą a doskonałym obywatelem — człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym, wyrozumiałym i doświadczonym. Nawet Arystoteles, autor, który wprowadzał rygorystyczną klasyfikację wiedzy, gdziekolwiek to było możliwe, rozpatruje w Retoryce materiał, dający się klasyfikować jako psychologia, etyka, polityka, logika i historia. Faktem jest, że typowa wypowiedź retoryczna zakłada, w myśl poglądów Arystotelesa, występowanie „wspólnych miejsc", kategorii, której nie da się przyporządkować żadnej z nauk; w tym zaś stopniu, w jakim wypowiedź retoryczna dotyczy konkretnego przedmiotu, przekracza ona granice retoryki, zbliżając się do określonej dziedziny nauki. (Typowym retorycznym „miejscem wspólnym", w sensie nadawanym temu określeniu przez Arystotelesa, będzie np. słynny slogan Churchilla „Too little and too late", o którym trudno byłoby powiedzieć, że reprezentuje jakąś konkretną dziedzinę wiedzy.) Można zakładać, że „perswazja" jako taka obejmuje czysto logiczną operację dowodzenia. Można też odróżniać apel do rozumu i apel do emocji, upodobań, niewiedzy, uprzedzeń itp., rezerwując termin „perswazja" dla tych mniej zdyscyplinowanych rodzajów „argumentacji". (Wkraczamy tu znów na teren „dialektyki". Wydaje się, iż św. Augustyn, posługujący się tym terminem zgodnie z tradycją stoicką, traktuje dialektykę jako logiczną podstawę retoryki; dialek-tyka tutaj winna zajmować się podstawiami dramaturgii rzeczywistości, ustanawiając kryteria dla perswazji retorycznej.) Greckie słowo peitho wywodzi się z tego samego źródłosłowu co łaciński wyraz oznaczający „wiarę". Do tej samej rodziny słów należy również pistis, słowo, które funkcjonuje w systemie Arystotelesa jako termin określający „dowód" o charakterze retorycznym. Pistis jest niższym rodzajem dowodu, niższym niż dowód naukowy (apodei-xis). (Zob. Kształcenie mówcy, ks. V, rozdz. 10.) Ironia polega na tym, że to samo słowo pistis określało w greckiej literaturze eklezjastycznej najwyższy porządek wiedzy chrześcijańskiej: „ufność" i „wiarę" — przeciwstawione „rozumowi". Czasownik peitho w stronie czynnej znaczy „perswadować", natomiast jego stronom pośredniej i biernej odpowiada znaczenie „być posłusznym". ,>««!/ Czasownik łaciński suadere, odpowiadający greckiemu peitho, wywodzi się z kolei z tych samych źródeł co „słodycz", „uspokojenie" 32 i „łagodność". Genealogia ta umożliwia zacieśnienie zakresu znaczeniowego słowa „perswazja" do takich znaczeń, jak „przymilanie się" i „zachwycanie". Św. Augustyn często korzysta z tej możliwości, preferując słowa „poruszać" (movere) i „naginać" (flectere) tylko wtedy, gdy chodzi o określenie celu ostatecznego retoryki. (W stwierdzeniu Sidneya, iż celem wymowy jest „pełne słodyczy i dokładne wyrażanie konceptów umysłu", kryje się także myśl o „perswazji". Dostrzeżemy ją bez trudu, jeżeli uzmysłowimy sobie związek zachodzący między angielskim „sweet" a łacińskim „suavitas", którym to słowem Cycero określa jeden z ważniejszych, jego zdaniem, atrybutów wymowy.) Częściej wszakże uważa się, iż zdolność „przymilania się" jest drugorzędną właściwością retoryki, zwykłym sposobem kształtowania dobrej woli audytorium, zatrzymywania lub odwracania jego uwagi — chwytem podporządkowanym celom znacznie ważniejszym. Proces perswadowania zakłada nader często obecność przeciwnika i jego pogróżek, stąd „agonistyczny" i emulacyjny charakter retoryki. Arystoteles, dla którego retoryka jest metodą „wypróbowywania przeciwieństw", tworzy w związku z tym rodzaj podręcznika sztuki samoobrony. Opisuje chwyty i uniki, ciosy i sposoby ich blokowania; każdemu sposobowi nakłaniania odpowiada stosowny sposób odwodzenia, każdemu argumentowi towarzyszy kontrargument, a każdej pochwale — dorównująca jej siłą inwektywa. Zwycięża na ogół sprawa słuszniejsza i lepsza; jednakże — konstatuje Arystoteles — żadnej sprawy nie można bronić bez znajomości i zręcznego stosowania odpowiednich chwytów. Bada on więc te chwyty z czysto technicznego punktu widzenia, nie odnosząc ich do żadnych raz na zawsze ustalonych twierdzeń. (Zupełnie inaczej postępuje św. Augustyn, którego analiza perswazji chrześcijańskiej na takim odniesieniu się opiera.) Ucząc mówcę sztuki skutecznego nakłaniania ludzi, by powiedzieli „tak", Arystoteles uczy również oponenta, jak spowodować, by ci sami ludzie odpowiedzieli równie stanowczym „nie". Cycero, którego dzieło jest w dużym stopniu wynikiem doświadczeń zdobywanych w senacie i w sądach, podkreśla ów „agonistyczny" charakter perswazji bardzo mocno. U Kwintyliana akcent ten jest słabszy, gdyż ma on na względzie przede wszystkim cele wychowawcze. Ale i ten autor, gdy opisuje wymowę, ucieka się często do 33 wyobrażeń o charakterze militarnym lub takich, które wiążą się z walką gladiatorów. (Przypomina to nam, iż dialog Cycerona De oratore toczy się między kilkoma wybitnymi osobistościami publicznymi, które „wyjechały z Rzymu" na dalekie przedmieście „w porze igrzysk".) Wbrew tylekroć manifestowanej pasji polemisty — w De doctrina christiana św. Augustyn stara się bardziej pozyskać publiczność, niż rozgromić przeciwników. Św. Augustyn docenia bowiem per-swazyjność wewnętrznie właściwą samym formom retorycznym, choć działa przecież w czasach, gdy retoryka pogańska była powszechnie dyskredytowana. Jakkolwiek więc wielu chrześcijan uważało retorykę za rzecz ze swej natury pogańską, św. Augustyn, przeszedłszy szkołę retoryki, zanim się nawrócił, utrzymywał, że każde, najlichsze nawet upiększenie powinno zostać wciągnięte do służby Bożej, by powiększać chwałę i potęgę nowej doktryny. Ujęcie retoryki jako metody „wypróbowywania przeciwieństw" każe nam powrócić do problemu relacji wzajemnych retoryki i dialek-tyki. Nasuwa się tu myśl następująca: jeśli zgromadzimy kilku m ó w -c ó w i pozwolimy, by to, co mówią, doskonaliło się w toku zadawanych sobie przez tych mówców pytań i udzielanych odpowiedzi — stworzymy wzorzec dialektyczny dialogu platońskiego. Idealnie pojęty dialog jest jednak poszukiwaniem wyższego porządku prawdy, porządku, który ujawnia się w miarę tego, jak mówcy, współzawodnicząc ze sobą, współpracują w osiągnięciu celu przekraczającego ich indywidualne stanowiska. Jest to paradygmat dialektycznego procesu „pojednania przeciwieństw" w formie „wyższej syntezy". Warto jednak zauważyć, że punktem wyjściowym takiego przedsięwzięcia dialektycznego jest w systemie platońskim opinia. Sokratej-ska metoda majeutyczna polegała więc na odkrywaniu prawdy poprzez sformułowanie opinii, którą następnie poddawało się systematycznej krytyce. Cały ten proces miał czysto werbalny charakter; Arystoteles zakwalifikowałby samą metodę jako sztukę, a nie naukę, ponieważ, jak twierdził, każda nauka musi posiadać własny, pozawer-balny przedmiot. Metoda_ sokratejska ujawniała swe zalety w takich przedsięwzięciach językowych, jak dialektyczne poszukiwanie „idei": sprawiedliwości, prawdy, piękna itd. Jej użyteczność jako metody gromadzenia wiedzy pochodzącej z empirycznej obserwacji i laborato- 34 ryjnego eksperymentu nie jest jednak zbyt wielka. Dialektyka tego rodzaju wiązała się z „ideologią" w pierwotnym znaczeniu tego terminu — z badaniem idei i ich wzajemnych relacji. Przede wszystkim jednak musimy pamiętać, że każde takie poszukiwanie „prawdy" rozpoczynało się od „opinii". W tym też sensie opinia stanowiła podłoże tego rodzaju poszukiwań. Jest to fakt godny uwagi, bowiem zainteresowanie opinią przypisywano także retoryce, czyli „werbalnemu" odpowiednikowi dialektyki. Z tym, że retoryce w zasadzie nie przyznawano uprawnień do przekraczania poziomu opinii. Do działań w sferze opinii zmusza retorykę publiczny charakter perswazji oraz właściwy tejże czynnik współzawodnictwa. Jeśli więc odwołanie się do przesądu gwarantuje w danej sytuacji większą skuteczność perswazji niż apel do rozumu, mówca ma prawo się do przesądu odwołać, niezależnie od tego, jaki rodzaj apelu byłby mu osobiście bliższy; jego celem jest przecież przeforsowanie sprawy, którą reprezentuje. Argument, mówi Cycero, trzeba zwalczać kontrargumentem, a apel do emocji — budzeniem emocji przeciwstawnych. (Trzeba wzniecić nienawiść tam, gdzie przeciwnik zdołał zyskać przychylność, a współczucie trzeba niwelować rozbudzoną nienawiścią). Arystoteles natomiast przytacza z aprobatą stwierdzenie Gorgiasza, iż winno się parować żart przeciwnika powagą, zaś jego powagę — żartem. W tak pojmowanej perswazji prawda odgrywa rolę co najwyżej drugorzędną, a sprawą pierwszej wagi jest właśnie opinia. Sądzę jednak, że nader często relacje zachodzące między „prawdą" a rodzajem wykorzystywanych przez retorykę opinii pojmuje się błędnie. Teksty klasyków nie wyświetlają, jak się wydaje, tego problemu. Opinii, które retoryka wykorzystuje w procesie nakłaniania do działań, nie należy sytuować w opozycji do prawdy. Jeżeli mamy ochotę właśnie tak ów rodzaj opinii sytuować, to dlatego, że uprzednio zestawiliśmy wspomniane terminy (tj. „opinię" i „prawdę") w dialektyczną parę. Tymczasem do wielu wykorzystywanych przez retorykę opinii kryterium prawdy w ściśle naukowym sensie w ogóle się nie stosuje. Jeśli np. publiczność jest głęboko przeświadczona, iż pewien rodzaj zachowania zasługuje na podziw, wówczas mówca może starać się zidentyfikować postępowanie osoby, której jest rzecznikiem, z takim właśnie zachowaniem. „Opinia" publiczności dotyczy 35 etyki i nie może być weryfikowana na gruncie naukowo pojmowanej „prawdziwości". Inna sprawa, że mówca może identyfikować postępowanie swego klienta z aprobowanym zachowaniem w sposób prawdziwy lub fałszywy. Może twierdzić, że owa osoba postępowała w określony sposób, podczas gdy w rzeczywistości postępowała ona inaczej. I jeśli sprawi, że publiczność mu uwierzy, możemy stwierdzić, że ów mówca kupczy opinią, zaś uprawiany przez niego proceder sytuować w opozycji do prawdy. Zajmujemy się tu jednak motywami sięgającymi głębiej niż te, jakie stoją za zwykłym kłamstwem. Rozpatrujemy przesłanki etyczne leżące u podstaw całej taktyki perswazji. Czynnikiem istotnie ważnym jest w takim ujęciu opinia (opinia raczej jako moralny porządek działania niż jako „sceniczny" porządek prawdy). Mówcę obchodzi tylko tak pojmowana opinia. Jeśli dana publiczność uważa określony rodzaj zachowania za wspaniały, mówca ma prawo przekonywać tę publiczność za pomocą idei i wyobrażeń, które identyfikują reprezentowaną przez niego sprawę z tym właśnie rodzajem zachowania. Identyfikacja „Nietrudno — powiada za Sokratesem Arystoteles w swojej Retoryce — chwalić obywateli Aten wobec obywateli Aten". Arystoteles wyszczególnia cephy, o których publiczność powszechnie sądzi, że składają się na cnotę. Są to: sprawiedliwość, odwaga, opanowanie, wspaniała postawa lub powierzchowność (megaloprepeid), tolerancja, szczodrość, łagodność, rozwaga i mądrość. Autor zaleca następnie, by mówca, niezależnie od tego, czy ma zamiar chwalić, czy ganić, udawał, że jakości przypominające którąś z wymienionych są z nią identyczne. Jeśli np. chce wzbudzić niechęć do osoby ostrożnej, powinien przypisać tę jej cechę oziębłości i wyrachowanie. I odwrotnie: prostactwo może wzbudzić sympatię, jeśli okaże się, że to dobroduszność. Kłótliwość może się stać szczerością, wyniosłość — wspaniałą postawą, ryzykanctwo — odwagą, a rozrzutność — szczodrością. Powinniśmy także, powiada Arystoteles, baczyć na publiczność, której przedkładamy tak spreparowane oceny, albowiem trudno jest chwalić obywateli Aten wobec Spartan. 3* J_ Pierwszy człon słynnego zdania Sokratesa pojawia się najpierw w I księdze Retoryki, a następnie, już w całości, zdanie to przytoczone jest w III księdze, w której Arystoteles zajmuje się apelem mówcy do uczuć przyjaźni i współczucia. Gdy wygłaszasz mowę pochwalną — stwierdza przy tej okazji Arystoteles — musisz sprawić to, aby słuchacz sądził, iż pochwała obejmuje albo jego samego, albo jego rodzinę, albo jego sposób życia, albo coś w tym rodzaju2. Chwalenie Ateńczyków nie przedstawia trudności w Atenach; przedstawia je — w Sparcie. Oto najprostszy chyba schemat perswazji. Słuchacz jest w takim stopniu przekonany, w jakim mówca potrafi stosować jego język: mowę, gest, tonację, styl, wyobrażenia, postawy i idee — w ten sposób identyfikując się z nim. Pochlebstwo jest tylko jednym ze sposobów perswazji, ale możemy je tu śmiało uznać za paradygmat. Musimy tylko systematycznie poszerzać znaczenie samego słowa, które ujawni nam wtedy najogólniejsze warunki identyfikacji czy też konsubstancjalności. „Sygnały" takiej konsubstancjalności emitujemy wtedy, gdy odnosimy się do „opinii" publicznej z respektem. Mówca, twierdzą Arystoteles i Cycero, powinien wysyłać „sygnały" niezbędne dla pozyskania przychylności słuchaczy. To prawda, że musi on niekiedy przełamywać ich opinię pod jakimś względem. Może tego wszakże dokonać jedynie za cenę generalnego wobec niej ustępstwa. Pewne aspekty opinii publicznej spełniają wtedy rolę punktu oparcia dla wprowadzenia tego novum. (Jest rzeczą pożądaną, by mówca ustalone opinie podzielał, gdyż — „zakładając, że pozostałe czynniki są obojętne" — jego identyfikacja ze słuchaczami będzie skuteczniejsza, jeśli będzie autentyczna.) Tzw. „miejsca wspólne", czyli „topika", wymieniane w Retoryce (wraz z „loci communes" , wymienianymi w podręcznikach łacińskich), są w istocie zwięzłym przeglądem „opinii" w omawianym tu znaczeniu. Owe „miejsca wspólne" to dla Arystotelesa cele, czyny, rzeczy, warunki, stany umysłu, cechy ludzi, które uważa się powszechnie za budzące nadzieję lub obawę, za dobre lub złe, za pożyteczne lub groźne, budzące zachwyt lub odrazę, itd. Zbiór wszystkich tych opinii 37 czy też założeń (dziś powiedzielibyśmy raczej — „postaw" albo „wartości") ma służyć jako katalog ogólnie dostępnych środków perswazji. Nam jednak chodzi przede wszystkim o stwierdzenie, że typologia tego rodzaju jest pochodną zasady perswazji; tworzą ją „postawy" jako materiał perswazyjny oraz zespół metod pozwalających na ich wykorzystanie zgodne z celami mówcy. Arystoteles wymienia typy opinii, które powinno się wykorzystywać, jeśli zachodzi potrzeba rekomendowania lub dyskredytowania polityki; typy motywów, które, jak się powszechnie uważa, prowadzą do czynów sprawiedliwych bądź niesprawiedliwych; cechy osobowe lubiane bądź nie lubiane (tzn. opinie, jakie mówca powinien wykorzystywać, aby przedstawić w korzystnym świetle siebie samego, a w niekorzystnym — swego przeciwnika); opinie, za pomocą których można budzić gniew, uczucie przyjaźni, strach, litość, wstyd, oburzenie, zawiść, potrzebę rywalizacji, życzliwość itd. Wnioski, których podstawą są opinie, nazywa Arystoteles „entymematami"; sama zaś procedura takiego wnioskowania stanowi retoryczny odpowiednik sylogiz-mu. Sporządzonym przez autora listom opinii dadzą się także przyporządkować dowody konstruowane w oparciu o przykłady (procedura, która jest retorycznym odpowiednikiem indukcji). (Trwałość Arysto-telesowskich „toposów" musi budzić podziw — wbrew temu, co się mówi o „relatywizmie etycznym" jego teorii. Podobnie jak idee, wszystkie te „miejsca wspólne" zdają się być całkowicie odporne na działanie czasu: są dziś tak samo aktualne jak w czasach Arystotelesa. Z tym, że dzisiejszy mówca musi, rzecz jasna, przyoblekać je w inne wyobrażenia, odpowiadające współczesnym realiom.) ' Arystoteles rozpatruje także „topikę" innego rodzaju, uzyskiwaną w drodze manipulacji procedurami taktycznymi, przez stosowanie pewnych praktycznych reguł tworzenia, rozwijania i przekształcania wyrażeń, wykorzystywanie logiki kalamburu czy nawet — zwodniczej i sofistycznej argumentacji. Tworzywem „topiki" będzie i w tym wypadku opinia, ale o jego charakterystyce rodzajowej decyduje występowanie określonych i dających się wyodrębnić elementów formalnych czy też procedur. Arystoteles zalicza do tego rodzaju: kierowanie słów przeciwnika przeciwko niemu samemu, przekształcanie argumentu przez przeciwieństwo („jeśli uczyniła to wojna, napraw to 38 pokojem"). Jego wykaz obejmuje też: przypomnienie tez przeciwnika, głoszonych w dawnej sytuacji, dla poparcia polityki odnoszącej się do nowej sytuacji („chcieliście tego wtedy, powinniście chcieć tego i teraz"); użycie definicji w sposób dla siebie korzystny (uczynił tak Sokrates, powołując się na uprzednio czynione wyznania o tym, że kieruje nim daimonion, jako na dowód, że nie jest ateistą); podział twierdzenia („istniały wiec trzy motywy przestępstwa; dwa z nich okazały się nieprawdopodobne, istnienia trzeciego nie dowiódł nawet oskarżyciel"); tendencyjną selekcję wyników (sprawa może mieć zarówno złe jak i dobre następstwa, można eksponować ten ich rodzaj, który służy reprezentowanemu przez mówcę stanowisku); wyolbrzymienie (oskarżony może osłabić całą siłę skierowanego przeciw niemu oskarżenia — wyolbrzymiając je); wykorzystanie oznak (argumentowanie, że dany osobnik jest złodziejem, ponieważ nie cieszy się dobrą opinią) — i szereg innych taktyk. Na szczególną wśród tych taktyk uwagę zasługuje, zdaniem Arystotelesa, wykorzystanie rozziewu między publicznym i prywatnym porządkiem motywacji. Publicznie — pochwala się sprawiedliwość i piękno, prywatnie — uznaje się za kryterium praktyczną korzyść; mówca może więc odwoływać się do tego porządku motywacji, który lepiej służy jego celom. Taktyka ta określa jeden z częściej wykorzystywanych współcześnie wzorców retorycznych, jakim jest oscylacja między „idealistycznym" i „materia-listycznym" porządkiem motywacji. Przypisuje się więc „idealistyczne" motywy własnemu ugrupowaniu, a „materialistyczne" — przeciwnikom; bądź też oskarża się o „idealizm" przeciwnika, jeżeli implikuje to nieskuteczność i oderwanie od praktyki. Przekład oczekiwań mówcy na język opinii publicznej zdaje się wyczerpywać treść pojęcia identyfikacji w retoryce. Przytoczona tu lista czysto formalnych chwytów retorycznych skłania jednakże do dalszych na ten temat refleksji. Wydaje się, że im większa jest natarczywość mówcy, tym większa obfitość i siła chwytów formalnych, chwytów, rzecz jasna, użytych zgodnie z zasadami funkcjonalności, a nie „zdobnicze". Wysoki stopień ich koncetracji pozwala dostrzec i zrozumieć mechanikę procesu identyfikacji retorycznej. Zasady tej mechaniki naszkicował już Longinos. Pisze on o uniesieniu, w który to stan wprawieni słuchacze czują się tak, jak gdyby nie 39 tylko odbierali wywody mówcy albo poety, lecz także sami je współtworzyli. Można więc o takich przypadkach powiedzieć, że słuchacze przeżywają mowę, ponieważ mają poczucie uczestnictwa w jej tworzeniu. Wiemy w każdym razie, że nawet czysto formalne wzory mogą budzić w nas postawę wspomagającego oczekiwania. Wyobraźmy sobie tekst zbudowany z szeregu opozycji („m y robimy t o, lecz o n i ze swej strony robią tamto; my stoimy tutaj, a oni idą tam; my patrzymy w g ó r ę, lecz o n i spoglądają w d ó ł" itd.). W momencie, w którym rozpoznajemy tendencję zawartą w formie, narzuca się nam ona jako zaproszenie do współpracy, bez względu na treść, jaką przenosi. Kieruje nami rytm następstwa antytez — nawet wtedy, gdy nie godzimy się z prezentowanymi w tej formie twierdzeniami. Mogą to być nawet twierdzenia oponenta, budzące nasze oburzenie — a mimo to w trakcie samej wypowiedzi będziemy „pomagać" w ich „spełnieniu się", poddając się logice formalnego rozwoju wypowiedzi i symetrii jej formy. Im bardziej zdecydowany jest nasz pierwotny sprzeciw wobec twierdzeń, tym, rzecz jasna, trudniejsze „poddanie się" i „współpraca" z formą. W sytuacji jednak, gdy nasz pogląd nie jest jeszcze ugruntowany, poddanie się władzy formy przygotowuje teren dla akceptacji sprawy z nią identyfikowanej. Władzy formy ulegamy więc nie na skutek sympatii dla niesionych przez nią treści, ale dzięki „uniwersalnemu" apelowi, który jest jej właściwością. Nasza akceptacja dopiero wtórnie przenosi się na związaną z tą formą sprawę. Wywód nasz można wesprzeć przykładem innego chwytu o wysokim stopniu sformalizowania, zwanego klimaksem (gradatió). Fragment komedii Szekspira Jak wam się podoba, przytaczany przez redaktora dzieła Demetriusza O stylu (w wydaniu Loeba), odznacza się tym, że częścią zastosowanej figury retorycznej staje się poniekąd jej nazwa: Brat twój i siostra moja ledwo się spotkali, już na siebie spojrzeli, ledwo spojrzeli, już się pokochali; ledwo pokochali, już westchnęli; ledwo westchnęli, już się wzajemnie o przyczynę pytali; ledwo przyczynę odkryli, już szukali lekarstwa — i z takich stopni złożyli schody małżeństwa3. Przedmiot akceptacji, do jakiej zniewala nas w tym przypadku forma, nie może budzić kontrowersji. Można jednak przytoczyć inny przykład gradatió; pojawiał się on często na łamach prasy w czasie 40 kryzysu berlińskiego, który miał miejsce w 1948 roku: „kto panuje nad Berlinem, panuje nad Niemcami; kto panuje nad Niemcami, panuje nad Europą; kto panuje nad Europą, panuje nad światem". Tekst ten rozpatrywany jako twierdzenie, może zawierać prawdę lub fałsz. Lecz jeśli nawet wyraża prawdę, to ludzie mogą nie chcieć panować nad światem, chyba że reprezentują zdecydowanie imperialistyczne dążenia. Niezależnie jednak od powyższych wątpliwości percypujemy formę zdania. W chwili, gdy domyślamy się już, jak ma się ono rozwinąć (dzieje się to w momencie percepcji drugiego „stopnia" zdania), odnajdujemy czysto formalną płaszczyznę akceptacji zdania; spontanicznie pragnąc jego dopełnienia, osiągnięcia projektowanej postaci, współdziałamy w realizacji jego symetrii. Zjawisko nacjonalistycznej psychozy uzmysłowiło nam ostatecznie, iż akceptacja w płaszczyźnie czysto formalnej zachęca do akceptagi doktryny. Demetriusz przytacza we wspomnianym dziele następujący fragment mowy Aischinesa: „Przeciwko sobie go wzywasz, przeciwko prawom go wzywasz, przeciwko demokracji go wzywasz"4. (Przekład nasz nie jest dosłowny. Chodziło nam bowiem o maksymalne uwypuklenie struktury językowej wypowiedzi, w tym także o efekt nasilania siew fazie końcowej, którego Demetriusz w swych rozważaniach nie uwzględnia. W oryginale trzy „stopnie" zdania składają się kolejno z sześciu, siedmiu i dziesięciu sylab.) Pragnąc przedstawić istotę osiągniętego w tym zdaniu efektu retorycznego, Demetriusz przytacza tę samą myśl, lecz z pominięciem formy kumulatywnej: „Przeciwko sobie i prawom, i demokraci go wzywasz"5. Zdanie w tej wersji nie zawiera trzech elementów formalnych, które Demetriusz wyszczególnia: repetycji tego samego słowa na początku każdej części zdania (epanafora), identyczności brzmienia zakończeń wszystkich trzech części wypowiedzi (homoioteleutoń) oraz braku spójników (a-syndeton). Wypowiedź traci w ten sposób wyrazistą postać formalną, która mogłaby stać się przedmiotem akceptacji. (Flaubert z uznaniem wyraża się w jednym z listów o następującym zdaniu:. „Niektórzy ciągnęli pieszo, niektórzy konno, niektórzy na grzbietach słoni". Zdanie to jest doskonałym przykładem zastosowania formy kumulatywnej. Efekt zwiększania się ilości sylab wzmacnia odpowiednie stopniowanie wielkości przedstawień.) 41 W księgach VIII i IX traktatu Kształcenie mówcy Kwintylian omawia liczne „tropy" i „figury". Niektóre z nich odznaczają się szczególną, większą niż inne, zdolnością wyzwalania akceptacji czysto formalnej (niezależnej od treści). Celem naszym nie jest jednak dokładna analiza ogółu znanych tropów. Chodzi nam jedynie o zasadę, o wyjaśnienie, dlaczego wyrażenie twierdzenia za pomocą tej lub innej formy retorycznej może wiązać się z „identyfikacją". Proces ten rozpoczyna się od pobudzenia słuchacza do uczestnictwa w formie jako siedlisku apelu o charakterze „uniwersalnym", a jego dalszym etapem jest próba włączenia w to „uniwersum" konkretnego i partykularnego twierdzenia. Inne warianty motywu retorycznego Wywód o uniwersalności retoryki (w księdze I De oratore) rozpoczyna Cycero przywołaniem mitycznego etapu historii — kiedy to prawe działanie i prawidłowe wysławianie się uważano za jedność (autor odwołuje się do opisu ćwiczeń Achillesa, w Iliadzie). Później — konstatuje z żalem — zaczęto rozgraniczać działanie i mowę, co ostatecznie doprowadziło do zacieśnienia przez sofistów zakresu retoryki do sfery werbalnej w czysto dekoracyjnym sensie. Dalszą deprecjację retoryki przyniosło oddzielenie jej od filozofii. (Cycero obwinia o to Sokratesa. W ten sposób, paradoksalnie, Sokratejska próba uwzględnienia praw kultury do rozwoju poprzez różnicowanie się, a nauki — poprzez pogłębianie specjalizacji, została oskarżona o wywołanie sytuacji, której była w istocie wytworem i której celom miała służyć.) Retoryka ucierpiała na skutek tego rozdziału, ponieważ spowodował on, iż zaczęto odróżniać „mądrość" od „wymowy", co z kolei usprawiedliwiało dokonaną przez sofistów redukcję retoryki do umiejętności formułowania pochlebstw. Filozofię i mądrość określano później wspólnym mianem „dialek-tyki" i traktowano jako dziedzinę o d r ę b n ą od retoryki, za istotę tej ostatniej uważając zdolność przymilania się (rozróżnienie tak rozumianej retoryki i dialektyki stoicy przekształcili w płaską opozycję, uznając jedynie „dialektykę", a odrzucając „retorykę"). Dialektyka bywała też uważana za podstawę retoryki, a więc za dyscyplinę 42 wykraczającą poza werbalność, związaną ze sferą rzeczy i porządkiem świata — za przewodnika mówcy, który pomaga mu dokonywać wyboru celów (takie ujęcie dialektyki wiązaliśmy z omawianymi uprzednio koncepcjami św. Augustyna). Sam Cycero akcentuje myśl, że skoro mówca musi dysponować wiedzą o życiu i biegłością w logice, to takie uniwersalne uzdolnienia są wewnętrznie właściwe jego elokwencji. Przegląd nasz byłby niepełny, gdybyśmy nie wspomnieli o ujęciach retoryki jako sztuki „wypróbowywania sprzeczności", jako apelu do emocji i uprzedzeń, jako dyscypliny rdzennie „polemicznej", kształtowanej przez konkurencyjne cele. Warto w związku z tym ostatnim ujęciem wspomnieć, że Iskokrates, niejako w odpowiedzi na element nieuczciwości, spotykany w walce słownej, postanowił nadać pojęciu „korzyści" (pleonexia) wyższy sens duchowy. Przyznaje on, że celem retoryki bywa często wykorzystanie okazji albo zapewnienie korzyści komuś, lecz jednocześnie wprowadza pojęcie „prawdziwej korzyści" mówcy, którą jest wyższość morał-n a. Isokrates miał oczywiście na myśli mówcę idealnego, a nie opis walki o korzyści w jej zwykłym, typowym dla spraw ludzkich przebiegu. Uzupełnia on jednakże nasze wywody w sposób nader istotny: okazuje się, iż jedną z charakterystycznych właściwości retoryki jest jej stosowanie w celu osiągnięcia korzyści — tego czy innego rodzaju. Pojęciem „korzyści" moglibyśmy de facto objąć wszystkie źródła „szczęścia" wymieniane w „eudajmonistycznej" retoryce Arystotelesa (jako „topikę" dającą się wykorzystywać w celach perswazji), podobnie jak całą doktrynę XIX-wiecznego utylitaryzmu, z jego pojęciem „zysku", oraz zespół motywów, które La Rochefoucauld uważa za „częste przyczyny owej tak sławionej wśród ludzi odwagi" (Maksyma 213), a który tworzą: miłość sławy i jej następstwa (obawa wstydu, dążenie do wybicia się ponad innych) oraz pożądanie pieniędzy i jego następstwo (wygodne i miłe życie) [...]. Termin „korzyść" uważamy za nader użyteczny dla teorii retoryki. Pod kategorię „korzyści" można bowiem podciągnąć wszelkie „bodźce" i „siły napędowe", zanim różne odmiany psychologii i socjologii ogłoszą, iż znalazły empiryczny dowód ich istnienia (posługując się 43 w tym celu terminologiami retorycznie nacechowanymi, co łatwo byłoby sprawdzić przez porównanie np. z retoryką właściwą terminologii marksistowskiej). O wszystkich doktrynach da się powiedzieć, że są zgodne co do tego, iż dążenia ludzkie zawsze mają na względzie taką czy inną „korzyść" - co oczywiście nie wyklucza dalszych sporów o to, jak tę korzyść, w ogóle albo w poszczególnych przypadkach, należy pojmować: idealistycznie, materialistycznie czy może cynicznie. Pojęcie korzyści możemy odnieść do jednostki lub grupy ludzi, ale może mieć ona także odniesienie globalne — i z tego choćby względu nie koliduje z nakazami etyki. Stąd też jeśli powiemy, że dana terminologia jest retorycznie nacechowana, nie musi to oznaczać, iż uważamy, że wyraża ona indywidualną zręczność swego twórcy jedynie lub że służy wyłącznie zamaskowaniu twierdzeń przesadnych — co wszakże staje się prawdą w przypadku retoryki ukrytej w niektórych „naukowych" terminologiach, redukujących motywy działań człowieka do kilku prymitywnych pragnień i resentymentów (porządek motywacyjny tego typu można odnaleźć w terminologiach „postchrześcijańskich"; tam właśnie odnalazł ów porządek La Roche-foucauld. Jego Maksymy, przedstawiające egoizm jako siłę sprawczą ludzkich działań, są —jak stwierdzono — sprowadzeniem ortodoksyjnie chrześcijańskiej wersji porządku motywacyjnego do tezy o ludzkim zachowaniu, które jest tylko „celle de la lumiere naturelle et de la raison sans grace"). Powinniśmy w tym miejscu wyjaśnić, czym w naszym zamyśle jest dokonywany tu przegląd charakterystycznych cech retoryki. Otóż nie jest on tworzeniem zbioru, który — reprezentowany w całości lub prawie w całości — mógłby stanowić dowód retorycznego umotywowania wypowiedzi. Rozpatrujemy tu raczej szeroki wachlarz znaczeń kojarzonych z retoryką już w tekstach starożytnych badaczy. Głosimy też, że któreś z tych znaczeń na ogół w wypowiedzi retorycznej dominuje. Znaczenia te są często ze sobą niezgodne, a nawet sprzeczne. Mimo to wierzymy, że wszystkie dają się wywieść z „perswazji" — z „raju", z którego, niczym „Babilon", się wyłoniły — i że „perswazja" z kolei zakłada porozumiewanie się za pomocą znaków konsubstancjalności, że odwołuje się do identyfikacji. Nawet okoliczności zewnętrzne dają się podporządkować generującej 44 zasadzie perswazji; nie można sobie bowiem wyobrazić aktu perswazji, który byłby oderwany od konkretnego miejsca i określonego adresata. Skuteczność apelu retorycznego zależy od sytuacji i postawy odbiorców, a zależność ta wprowadza nas w sferę czynników pozasłownych, zewnętrznych wobec retoryki pojmowanej jako struktura czysto werbalna. Gdybyśmy chcieli dostosować Arystotelesowską topikę do wymogów współczesnego dziennikarstwa, musielibyśmy ją uzupełnić o kategorię ak-tualności, tak istotną dla prasowego rysunku satyrycznego, wykorzystującego okazjonalne loci communes. Okazjonalny charakter tego rodzaju wypowiedzi nie na tym polega, że tracą one w zmienionych warunkach czytelność, lecz na tym, że są szczególnie przekonywające w ramach jednego, specyficznego zbioru okoliczności. Wyjątkowo nawet udany rysunek na temat bezrobocia (np. satyra na federalne projekty „grabienia liści" w ramach programu „tworzenia miejsc pracy" za czasów prezydentury Franklina Ro-osevelta) nie zdobyłby popularności w czasach pełnego zatrudnienia, kiedy aktualnym problemem byłby brak rąk do pracy (i kiedy wydawca wybrałby raczej słabszy rysunek na temat braków na rynku pracy niż znakomity na temat bezrobocia). Redukcja rysunków tego typu do poziomu idei wykazałaby, że wykorzystuje się w nich te same w gruncie rzeczy, uniwersalne loci communes, które wymienia Arystoteles. Ale aktualne uwydatnienie czyni pewne wyobrażenia bardziej perswazyjnymi w jednej sytuacji niż w drugiej. Kwestię tę omawia w swym traktacie Kwintylian, pisząc, że temat ogólny można przekształcać w specyficzny nie tylko przez kojarzenie z indywidualną osobą, lecz także przez łączenie z dodatkowymi cechami indywidualizującymi — który to sposób pozwala „czynić cudzołożników ślepcami, miłośników hazardu — biedakami, a rozpustników — starcami". Cycero natomiast, gdy rozpatruje funkcję pamięci w retoryce, odwołuje się do współczesnego mu, a dziś zaginionego już dzieła, które zajmowało się systematyką kojarzenia tematów i wyobrażeń (simulacra). Twierdzenie o „topice aktualnej" nie oznacza zatem rozszerzenia pola motywaqi retorycznej o nowe, wykraczające poza uznane przez tradycję dziedziny; jest jedynie rezultatem zastosowania klasycznych teorii do specyficznych 45 warunków kulturowych, które wytworzyło pojawienie się nowoczesnej prasy. Nie zatrzymujemy się przy tym temacie dłużej, ponieważ zamierzamy rozpatrzyć dwa główne jego aspekty w dalszych partiach książki (będziemy się tam zajmowali nowym poziomem „rzeczywistości", który ustanawia dziennikarska aktualność; będziemy także badali relacje wzajemne stałych i przemijających elementów apelu, biorąc jako przykład rysunki z „The New Yorker"). Problem „topiki aktualnej" wiąże się z podnoszoną uprzednio sprawą przekraczania granic retoryki przez prace socjologiczne zajmujące się narodzinami i upadkiem sloganów, klisz, szablonów, stereotypów charakterologicznych funkcjonujących w świadomości ludowej itd. Jeśli materiał tego rodzaju nie jest zbierany z myślą o retoryce, jeśli nie jest przejawem rhetorica docens, gromadzeniem danych o publiczności, pozwalających planować kierowane do niej apele, wtedy oczywiście nie sankcjonuje go żadna praktyka. Fakt, że został zebrany, wyjaśnia się wówczas na „swobodnym" gruncie literackim albo filozoficznym potrzebą „rozumienia", której wyrazem jest usystematyzowana wiedza, gromadzona jednak dla niej samej, a nie z myślą o praktycznym wykorzystaniu. Motyw retoryczny nie budzi żadnych obiekcji — dopóki chodzi o zdefiniowanie jego istoty. Jego występowanie w dziełach nauki przysłania jednak fakt, iż w rezultatach większości badań prowadzonych w imię nauki „czystej" doszukano się później wartości pragmatycznych. Stwierdzenie, iż wszystko da się jakoś spożytkować, stało się czymś w rodzaju sakramentu, namaszczenia, które usprawiedliwa badania nie za to, czym są, lecz za to, do czego, być może, prowadzą. Jeżeli natura jest „pełna bóstw" (mocy), to systematyczna uwaga, obojętne gdzie ją skierujemy, pozwoli nam . w końcu odkryć jakieś bóstwo lokalne. Stąd kult „gromadzenia faktów" bez żadnego uprzednio założonego porządku, który uznaje się za ograniczenie możliwości zbierającego. Postawa ta ma wiele zalet. Jest naukową pokorą w najlepszym sensie. Nie powinno się jednak dopuszczać, by sankcjonowała badania, w których domniemana obecność wartości pragmatycznych pokrywa zwykły brak immanentalnej wartości. Retorykę współczesną charakteryzuje skłonność do zacieśniania i intensyfikacji apelu nie tylko poprzez korzystanie z „aktualnej topiki"- Reklama ukształtowana przez rozwój łączności pocztowej ujawnia inną stronę tej samej tendencji. I Arystoteles, i Cycero podkreślają, że publiczność jest zróżnicowana. Arystoteles dzieli loci communes na takie, które przemawiają do publiczności młodej, i takie, które wywierają wpływ na publiczność starszą. Podział ten przyczynił si? do powstania konwencji różnicowania charakterów w dramacie, polegającej na przeciwstawianiu „zapalczywej młodości" i „bojaźliwej starości". Dążenie Arystotelesa do ujmowania problemów w sposób naukowy modyfikuje zawsze dramaturgia jego myśli. Jego ujęcie retoryki jest na wskroś dramatyczne. Rozważaniom Arystotelesa na temat odmiany publiczności brak systematycznej gruntowności, właściwej jego ogólnej klasyfikacji opinii. I Arystoteles, i Cycero uważają poza tym, że publiczność jest zawsze dana. Ogromne zróżnicowanie form współczesnego życia, a także rozwój łączności pocztowej stwarzają jednak nową możliwość — możliwość wyodrębniania publiczności. Uosabia ją np. autor tekstu reklamowego, któremu nie chodzi o znalezienie sposobów perswazji w ogóle, lecz o wybór „topiki", która by apelowała do określonej „grupy podatkowej", mogącej zainteresować się lansowanym produktem i dysponującej możliwościami jego zakupu. Specjalista w zakresie reklamy wie, że bezpośredniość i intensywność apelu wzrasta w miarę ograniczania pola przyszłego oddziaływania tego apelu — i pragnie pobudzić aktywność tylko części publiczności; tej, którą z racji swych zamiarów uważa za najlepszą (nie wiadomo, czy można tu mówić o „aktywności". Bywa bowiem tak, że potencjalny klient został nakłoniony do zakupu towaru jakiejś marki, chociaż jego wybór wiąże się z dyskwalifikacją towaru konkurencyjnego, który mógłby być bardziej atrakcyjnym przedmiotem kupna. Jego zachowanie, nie będąc w pełni świadome, nie jest tym samym ani prawdziwie „racjonalne", ani „wolne" — stąd też nie zasługuje na miano aktu w ściśle filozoficznym sensie). Tak czy inaczej, specjalista ów bierze pod uwagę publiczność, co pozwala włączyć jego działalność w obręb retoryki. Kwalifikacja taka pozostaje w zgodzie z klasycznymi ujęciami retoryki, choć zarazem, obejmując sytuację z gruntu nową, rozszerza oczywiście zakres znaczeniowy samego pojęcia. 46 47 nm Podsumowując: poza poszerzeniem retoryki o pojęcie identyfikacji rozważaliśmy czysto tradycyjne elementy wchodzące w skład retorycznego działań: perswazję, wykorzystywanie opinii („topika aktualna" jest tu tylko wariantem), nakierowanie działania ku odbiorcy, użytkowość tekstu (ma on pobudzać do działań poza obszarem ekspresji słownej), podstęp językowy (stąd retoryka jako instrument w wojnie słów), „agoniczność" w ogóle, „słodycz" (retoryka jako krasomówstwo; przymilność jako cel sam w sobie), chwyty formalne, sztuka udowadniania przeciwieństw (retoryka jako „odpowiednik" dialektyki). Sugerowaliśmy także, iż wyodrębnianie publiczności stanowi procedurę o tyle nową, o ile jej stosowanie umożliwiają nowe środki przekazu (twierdząc zarazem, że i s t o t a tej procedury mieści się całkowicie w obrębie tradycyjnych zainteresowań retoryki). Jeśli chodzi o udział czynników pozawerbalnych, sytuacyjnych, w procesie perswazji, o ich wpływ na efektywność przekazu, to nie pozostaje nam nic innego, niż odwołać się do stwierdzeń Bronisława Malinowskiego na ten temat (mamy tu na myśli artykuł tego autora o językach pierwotnych, opublikowany jako dodatek do The Meaning ofMeaning Ogdena i Richardsa). Jego pojęcie „kontekstu sytuacyjnego" wprowadza regułę, która, jak sądzimy, może zostać wszechstronnie wykorzystana przez Nową Retorykę, przede wszystkim w analizie werbal-no-organizacyjnych taktyk, składających się na zjawisko „retoryki biurokracji". • -sf-)E:> Apel formalny Uniwersalny charakter apelów czysto formalnych, o których wspominaliśmy (próbując ukazać ich związki z zasadą identyfikacji), pozwala je rozpatrywać równie dobrze z punktu widzenia retoryki, jak i poetyki. Dlatego też Longinos rozpatruje „wzniosłość" oddziaływań [effects] jako takich, stosując do najbardziej nawet użytkowych i tendencyjnych tekstów czysto literackie kryteria oceny. Demostenes usiłował wprawić słuchaczy w zachwyt, by tym skuteczniej ich przekonać. Longinos traktuje stan zachwycenia jako cel, w związku z czym stara się opisać specyficzną jakość tego stanu oraz odsłonić środki, które go wywołały. Istnieje co prawda możliwość, że znaczenie kluczowego dla 48 Longinosa terminu, tłumaczonego zazwyczaj jako „wzniosłość", nie pokrywa się ze znaczeniem współczesnego nam określenia „wzruszenie" — ani w sensie retorycznym (pociągnięcie słuchaczy do powzięcia decyzji), ani odniesionego do , jakże wzruszającego" wiersza. Katalog chwytów retorycznych rozrósł się, jak wiadomo, do niesłychanych rozmiarów. Nie ma takiej wypowiedzi, w której by się nie dało wykryć jakiegoś wzoru. Wzorowi temu można nadać postać abstrakcyjną i nazwę — uniezależniając ów wzór od wszelkich konkretnych przedmiotów — i w końcu przypisać mu zdolność „indywidualizowania" wielkiej liczby możliwych tematów. W każdym wyrażeniu (nawet w wyrażeniu nielogicznym i niekompletnym) da się wykryć swego rodzaju fundament strukturalny, jeśli tylko badacz odznacza się zmysłem obserwacji i abstrakcji oraz zdolnością klasyfikowania. Nauczycielom retoryki w starożytnej Grecji i Rzymie uzdolnień takich nie brakowało, toteż po pewnym czasie każda dająca się zawrzeć w słowach wypowiedź zyskała już „swój" wzór i nazwę. Tak więc, jeśli wypowiedzenie rozwija się, powtarzając spójniki („to z tamto, i owo"), określa się je jako polisyndeton. Jeśli pominiemy spójniki („to, tamto, owo"), otrzymamy asyndeton. Jeśli wypowiedź nasza stara się uwydatnić znaczenie tematu lub szeroko go rozwinąć, stosujemy amplifikację (auxesiś). Jeśli traktujemy coś, co dostojne, z mniejszym dostojeństwem — jest to meiosis. Jeśli rozbudujemy wypowiedź, aż ta wywoła odpowiednie napięcie, a potem łamiemy symetrię całej serii nagłym obniżeniem tonu — jest to bat h o s. Jeśli łagodna muzyka słów kończy się zawsze tym samym akordem —jest to homoioteleuton. (Pamiętajmy przy okazji, że Grecy nie mogli powiedzieć „homoioteleuton"', skazani byli na słowo „podobnie się kończące".) Jeśli to samo słowo rozpoczyna kolejne frazy oracji — stosujemy epanaforę.I tak dalej. Croce, jak się wydaje, uważał taki zbiór cząstkowych efektów i ich nazw za istotę retoryki. I chociaż Croce twierdzi, że obserwowany współcześnie proces wypierania logiki, retoryki i poetyki przez „estetykę" oznacza degradację chwytów tego rodzaju do klasy „zwykłej retoryki", to przecież ten sam autor cytuje fragmenty Cycerona i Kwintyliana, w których, jak powiada, „sztuczki są pochodną elokwencji, a nie odwrotnie". 49 Funkcja chwytów retorycznych może sprowadzać się do natrętnej, dekadenckiej dekoracyjności (co miało miejsce w epoce „drugiej sofistyki" rzymskiej). Sądzimy jednak, że przytoczone przez nas argumenty pozwalają przyjąć, iż najbardziej nawet ostentacyjne z nich zrodziły się z wielkiej funkcjonalnej potrzeby. W okresie schyłku retoryki pogańskiej ćwiczenia werbalne traktowano jako cel sam w sobie; treścią apelu retorycznego było wtedy mistrzostwo samego mówcy. W ten sposób, o ironio, doskonale entuzjastyczne analizy Longinosa („entuzjazm" to jedno z ulubionych słów tego autora) oznaczały krok ku faktycznemu upadkowi retoryki. Później jednak św. Augustyn, który przeszedł szkołę retoryki pogańskiej zanim się nawrócił, znów nasycił wiele tych schyłkowych form żarliwością chrześcijańskiej perswazji. Listę najbardziej charakterystycznych dla św. Augustyna chwytów retorycznych znaleźć można w tomie: S. Aureli Augusti ,,De doctrina christiana" liber ąuartus. A Commentary With a Revised Text, Intro-duction, and Translation, opracowanym przez siostrę Therese Sullivan. (Pełne świeżości i wigoru zastosowanie tych chwytów w języku angielskim wyczerpująco omawia praca siostry Miriam Joseph Shakes-peare's Use ofthe Arts of Language.) Księga III De orator e Cycerona również zawiera krótki przegląd sposobów wzbogacania oracji „światłem myśli i języka" (luminibus sententianan atąue veborum). Poniżej wybór z listy chwytów wymienianych przez Cycerona: Uwypuklenie tematu, przybliżenie go odbiorcy (commemoratio), unaocznienie (explanatio) — oba chwyty szczególnie przydatne, gdy referuje się sprawę, ilustruje się ją i rozwija; przegląd (praecisió); dyskredytowanie (extenuatio), poparte najczęściej szyderstwem (///«-sio); dygresja (digressio) wraz ze zręcznym powrotem do tematu; oznajmienie, co proponuje się powiedzieć; odróżnienie propozycji od tego, co zostało już powiedziane; powrót do poglądu już ugruntowanego; powtórzenie, redukcja do sylogizmu (apta conclusio); przedstawienie przesadne i umniejszające; pytanie retoryczne; ironia, mówienie czego innego, niż sugerują słowa (dissimulatio) — chwyt ten, mówi Cycero, wywiera na publiczności wrażenie zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszący mu ton konwersacyjny, a nie patos; pauza na namysł (dubitatio); podział tematu na składniki (distributio) w taki sposób, by 50 można je bez trudu uszeregować; stwierdzenie błędu w wypowiedzi (correctio) oponenta lub własnej; przygotowanie publiczności do tego, co ma się zamiar powiedzieć (praemunitio); przemieszczenie odpowiedzialności (traiectio in alium)', wciągnięcie publiczności do współpracy, przeprowadzenie z nią konsultacji (communicatio); naśladowanie; uosobienie (Cycero uważa, że jest to szczególnie przekonywający sposób amplifikacji); sprowadzenie na fałszywy trop; rozśmieszenie; ubiegnięcie (anteoccupatio); porównanie (similitudo) i przykład (exem-plum) — „oba są nadzwyczajnie poruszające", mówi Cycero; przerwanie (interpellatio); uszeregowanie sprzecznych stanowisk, antyteza (contentio); podniesienie głosu aż do granic szaleństwa w celu amplifikacji (augendi causa); gniew; obelga, przekleństwo, zaklinanie się, przymilanie się, błaganie, przyrzeczenie „O, niech tylko..." (pptatió) i — w końcu — znaczące milczenie. Autorowi niniejszej pracy przypomina się w związku z tym ostatnim chwytem pewna prelekcja o muzyce. Mówca ilustrował swój wykład pieśniami z towarzyszeniem starych instrumentów. Za każdym razem gdy przerywał, wyciągał z butonierki chusteczkę, troskliwie ją rozkładał, muskał rękoma, a potem wolno, starannie składał ją znów i umieszczał w kieszeni. Publiczność przypatrywała się temu milczącemu rytuałowi tak uważnie, jak gdyby prelegent był prestidigitatorem i miał właśnie zamiar zademonstrować kolejny trik. Pamiętam też mówcę, teologa, który miał zwyczaj przerywać od czasu do czasu kazanie i wpatrywać się w przestrzeń. My, słuchacze, czekaliśmy na cud, podczas gdy twarz kaznodziei zmieniała powoli swój wyraz, zapowiadając nadejście kolejnej myśli, którą mówca zdołał pochwycić w przestrzeni. Wypatrując nowego przesłania, kierował niekiedy pełne przejęcia spojrzenie ku górze, na prawo. Innymi razy wzrok jego kierował się w lewo i w dół. Zapewne zmieniał pozę dla urozmaicenia, lecz mnie dawało to powód do spekulacji. Jeśli wznosząc oczy przekazywał nam idee z nieba, to czy opuszczając je, przekazywał nam także wieści prosto z piekła? Cycero porównuje swoją listę chwytów retorycznych do oręża, służącego celom groźby, ataku bądź też parady. Autor wymienia kilka typów powtórzeń z wariacjami (fleksyjność łaciny oraz charakterystyczna dla tego języka swoboda kształtowania szyku wyrazów w zda- 51 niu umożliwiała osiąganie wielu takich efektów; w jeżyku angielskim | można je oddać zaledwie w przybliżeniu). I dodaje (notujemy za | wydaniem „Loeb Classical Library", tłumaczenie H. Rackhama, skąd zaczerpnęliśmy również poprzedni fragment): Istnieje także postępowanie krok po kroku (gradatió) i inwersja (transpozycja, metateza, conversió), i harmonijna zamiana stów, i antyteza (contrarium), i pominiecie partykuły (dissolutum), i zmiana tematu (dedinatió), i autopopra-wka (reprehensio), i okrzyk (exclamatio), i skrócenie (imminutió), i użycie rzeczownika w szczególnych przypadkach < czego odpowiednikiem w języku angielskim jest znana formuła Meada „Ań »I«: contemplating its »me«">. Cycero wymienia następnie takie chwyty retoryczne, jak rozmyślna zwłoka w doborze słowa, częściowe przyznanie racji, niespodzianka, ciągłość i nieciągłość (continuatum et interruptum), stosowanie wyobrażeń (imago), metonimia (immutatio), „i oddzielenie, i szyk, i odwołanie się do przeszłości, i dygresja, i omówienie" (disiunctio et ordo et relatio et digressio et circumscriptió), i zadawanie pytań, na które się samemu odpowiada. Nawiasem mówiąc, ten ostatni chwyt może przynieść katastrofalne rezultaty, jeśli sprawa jest sporna, a mówca niedostatecznie wytrawny. W czasie ostatniej wojny, wkrótce po rozpoczęciu okupacji Włoch przez aliantów, filozof Croce wygłaszał mowę na rzecz restytucji monarchii. Okoliczności były, wydawało się, wyjątkowo sprzyjające, ponieważ pobliczność stanowili uczestnicy zebrania zwołanego na cześć samego mówcy jako zasłużonego liberała. W pewnym momencie Croce zapytał: „Czy chcemy przywrócenia władzy króla?" Ale zanim zdążył odpowiedzieć, że tak, słuchacze wykrzyknęli jednogłośnie „nie" (Coleridge przytacza zgoła odmienny przykład niesubordynacji publiczności. Demostenes, atakując w mowie O koronie swego oponenta Aischinesa, zadał słuchaczom pytanie: „Czy myślicie, że Aischines jest najemnikiem Aleksandra, czy jego przyjacielem?" Zniekształcił przy tym słowo „najemnik", akcentując nieodpowiednią sylabę. Słuchacze, chcąc dać dowód znawstwa sztuki oratorskiej, natchmiast go poprawili, odkrzykując właściwie wymówione słowo „najemnik". Po czym Demostenes zakończył z wyraźną satysfakcją: „Słyszałeś Ais-chinesie, co odpowiedzieli"). 52 Najbardziej bezkompromisowym ze wszystkich chwytów retorycznych jest amplifikacja (auxesis). Podporządkowuje ona sobie cały kompleks technik, takich jak rozwijanie, wzbogacanie i uszlachet-0ianie tematu. Ostatnie dwie z wymienionych technik posiadają swe przeciwieństwo —litotę (meiosis). Techniki amplifikacji, polegające na mówieniu o czymś na różne sposoby dotąd, aż nagromadzona energia słów wyzwoli siłę perswazji, można, wraz z samym terminem, odnieść do poezji, do liryki opartej na refrenie, gdzie proces rozwoju wiersza polega na podobnie systematycznej ekspoloatacji tematu. Typową sturkturę" popularnych piosenek moglibyśmy więc określić jako „retoryczną", chociaż w samych tych utworach brak zupełnie peswazyjnych aspektów retoryki, tj. pozawerbalnego celu wypowiedzi. Kto wie, czy dzieła wykorzystującego w sposób konsekwentny taktykę meiosis (zob. np. Podróże Gulliwera) nie należałoby traktować, paradoksalnie, jako przykładu amplifikacji litoty. Forma retoryczna w szerokim ujęciu »' ': ' Można także mówić o formie perswazyjnej w szerszym znaczeniu, pojmowanej jako następstwo kolejnych faz oracji, a więc wstępu zmierzającego do pozyskania życzliwej uwagi słuchaczy, określenia własnych pozycji, wskazania na charakter dysputy, pełnego rozwinięcia własnej argumentacji, obalenia twierdzeń przeciwnika, a wreszcie — końcowej perory, w której mówca rozwija i umacnia wszystko to, co służy jego tezom, starając się jednocześnie zdyskredytować to, co służy celom przeciwnika (w czym mu pomagają ironia, inwektywa i apel do emocji). Wielkie zainteresowanie antyku klasyfikacją i analizą efektów szczegółowych i marginalnych kazało późniejszym badaczom starożytnej retoryki stwierdzić, że te szersze reguły formalne po prostu lekceważono. Antyczni teoretycy uznawali je jednak. Następstwo kolejnych faz oracji stanowiło dla nich kanon tak sztywny jak następstwo poszczególnych części symfonii. (Ze znawstwem omawia ten problem w księdze III Retoryki Arystoteles; nie popada przy tym w kolizję z prawem malejącego odezwu, którego nieznajomość wyrządza tyle szkód wywodom Kwintyliana. Natomiast przywołane przez nas „fazy oracji" wymienia w istocie Krassus, przy okazji 53 rozważań na temat norm wykształcenia mówcy, we fragmencie dialo. gu Cycerona). To tylko teorie literackie niezbyt dobrze sobie radziły z analizą struktury w szerszym ujęciu, co jest o tyle zrozumiałe, że izolowane efekty stylistyczne dają się z łatwością cytować, ujecie zaś formalnych reguł rozwoju wypowiedzi jest bardziej nieporęczne. (Nawet Coleridge, który tak mocno podkreśla jednoczącą funkcję wyobraźni, nie podejmuje analizy zjawiska strukturalnej jedności wypowiedzi w sposób obejmujący całokształt tego zjawiska, lecz wikła się w swego rodzaju metodologiczny oksymoron, ilustując coś, co stanowi totalną jedność — fragmentarycznymi przykładami.) Dogodną płaszczyznę refleksji na temat sztuki perswazji w szerokim ujęciu stanowiły rozważania na temat rodzajów retorycznych, stylów krasomówstwa oraz funkcji czy też obowiązków mówcy (Cycero nazywa je offlcia oratoris). Publiczność jako najszerzej pojęty adresat przekazu perswazyjnego może żywić względem mówcy, którego słucha, trojakiego rodzaju oczekiwania: może oczekiwać albo zaleceń odnoszących się do przyszłości, albo oceny czynów już dokonanych, albo też oracji jako takiej, ze względu na osobę mówcy lub poruszany temat. Wymienione typy „oczekiwań" odpowiadają trzem rodzajom retorycznym opisywanym przez Arystotelesa w Retoryce. Trójdzielna formuła Arystotelesa obejmuje: 1) retorykę debatującą, skierowaną ku przyszłości; jej przykładem może być mowa, w której chodzi o zjednanie publiczności dla określonej polityki; 2) retorykę adwokacką lub sądową, związaną z przeszłością; ten rodzaj reprezentują mowy, których celem jest ugruntowanie wśród sędziów przekonania o winie lub niewinności oskarżonego; 3) retorykę ostentacyjną (epideiktyczną, „popisową", określaną niekiedy także mianem panegirycznej). Granice ostatniego z wymienionych rodzajów są płynne. Celem jego jest — mówi Arystoteles — pochwała lub potępienie i wiąże się on przede wszystkim z teraźniejszością. Nawet w szczytowym okresie rozwoju retoryki greckiej obejmował ów rodzaj mowy pogrzebowe, pochwały osobistości publicznych (lub diatryby przeciwko takim osobistościom kierowane), przemówienia patriotyczne, sławiące miasto albo jego obywateli, żartobliwe, niejednokrotnie dwuznaczne panegiryki na cześć zwierząt i przedmiotów (lub równie żartobliwe obelgi, kierowane pod tym samym adresem). 54 Współczesnym wariantem retoryki ostentacyjnej są bez wątpienia powiadania typu „human interest", przedstawiające ofiarny żywot bohaterskich żołnierzy, lub utwory radzieckie (w tym także filmy propagandowe), sławiące walory jednostek lub grup, które wykonują rządowe plany eksploatacji bogactw naturalnych, triumfując nad wszelkimi przeciwnościami. Cycero bowiem mówi, że retoryka ostentacyjna (panegiryk, laudatió) powinna wykorzystywać przede wszystkim cnoty uważane za pożyteczne „nie tyle dla ich posiadaczy, co dla ludzkości w ogóle". Stąd też najlepiej, by pochwała „dotyczyła czynów, które zdają się być popełnione bez korzyści i nagrody". Zaleca się przy-tym podkreślanie elementów wysiłku i osobistego niebezpieczeństwa, ponieważ znamieniem obywatela doskonałego jest „cnota, która przynosi korzyść innym" (yirtus (...) fructuosa aliis). Arystoteles odniósł ów trzeci rodzaj retoryczny do teraźniejszości, być może, dlatego, że — zdefiniowawszy pozostałe jako odnoszące się bądź do przyszłości (debata na temat środków, jakie należałoby przedsięwziąć), bądź do przeszłości (orzekanie o sprawiedliwości lub niesprawiedliwości czynów już dokonanych) — potrzebował rodzaju, który preferowałby teraźniejszość. Dokonawszy podziału, Arystoteles stwierdza, że głoszenie pochwał i potępianie, czynienie kogoś czcigodnym, a kogoś nikczemnym, że — innymi słowy — retoryka ostentacyjna bardzo często wiąże się z przywoływaniem przeszłości lub przyszłości; stwierdzenie to zdaje się burzyć cały uprzednio ustanowiony porządek. Wybór teraźniejszości jako czasu najlepiej odpowiadającego celom retoryki ostentacyjnej usprawiedliwiają jednak inne jeszcze względy. Rodzaj ten, będąc retoryką „popisu", miał często na względzie zdobycie pochwał publiczności nie dla omawianego tematu, lecz dla samego mówcy. Oracja wiązała się w takich wypadkach z czasem teraźniejszym, treścią apelu bowiem była właśnie teraźniejszość — osoba mówcy i to, co właśnie wypowiadał. Cel dalszy, taki jak przekonanie sądu w związku ze sprawą przeszłą lub nakłonienie zebranych do podjęcia decyzji odnoszącej się do przyszłości, nie był po prostu brany pod uwagę. Jedynym celem był zachwyt słuchaczy, wywołany samą elokwencją. Warto dodać, że Cycero, zalecając podkreślanie w panegirykach „wysiłku i osobistego niebezpieczeństwa", tłumaczył zjawisko powszechnej akceptacji tych motywów 55 faktem, iż one właśnie oferują „najbogatsze możliwości chwalenia" i dają się wypowiadać „najbardziej ozdobnie" (ornatissime). Ostentacja dominowała oczywiście w okresach schyłku retoryki, np. po upadku Republiki Rzymskiej, kiedy to demokratyczne funkcje debaty zostały w sposób drastyczny ograniczone. W takich okresach duch retoryki głębiej umotywowanej wyraża się najpełniej w intrygach pochlebców, a nie w wypowiedziach publicznych. Retoryka publiczna natomiast staje się zbiorem pustych form perswazji; jej funkcjonowanie sprowadza się do arbitralnego wyboru tematu, rozwijanego następnie za pomocą całego dostępnego zasobu technik amplifikacji, którego prezentacja jest właśnie celem mowy. Jest to zresztą tylko ekstremalny wyraz tendencji zawsze występującej w retoryce ostentacyjnej. Rodzaj ten obejmuje bowiem najbardziej istotny ze wszystkich motyw: perswazji za pomocą słów — a nie siły — realizowanej przez tych, którzy wielbią wymowę bezinteresownie (tych urodzonych gadułów \yerbali-zers], tak bliskich istocie motywacji prawdziwie ludzkiej, odróżniającej nas od zwierząt; tych humanitarnych wielbicieli perory, którzy woleliby raczej ponieść klęskę jako mówcy, niż odnieść sukces za pomocą innych środków perswazji). Krytycy, którzy twierdzą, że źródłem wymowy jest miłość słów, niewątpliwie mają na myśli właśnie retorykę ostentacyjną. „Teraźniejszość", która tak ściśle związała ten rodzaj retoryki z apelem przez zachwycenie, wyjaśnia także, dlaczego Arystoteles uważał, iż rodzaj ten najpełniej odpowiada wymogom słowa pisanego. Przynosi on efekty, którymi można się rozkoszować, takie zaś efekty wymagają dokładniejszej, niczym nie zmąconej percepcji. Ponieważ popis retoryczny łączą ponadto bardzo ścisłe związki z apelem poetyckim, przeto wybór tematów, leżących na pograniczu retoryki i poezji, staje się kwestią arbitralną. Stąd nawet ujęcia typowo sądowe mogą być uznane za poetyckie. Tradycja angielskiej poezji miłosnej obfituje w wiersze-pochwały kochanki, a także w wiersze, w których kochanek broni „sprawy" swej wybranej lub wytacza przeciwko niej oskarżenie. Gdyby czytelnik tych utworów nie dostrzegł żartobliwej adaptacji form retorycznych, nie mógłby odczytać taktyki poety zgodnie z jego intencjami. (Wnikliwą analizę tradycji retorycznej stanowiącej podstawę konstrukcji liryczunych tego typu zawiera praca Rosemod Tuve Elizabethan and Metaphysical Imagery.) 56 sv^i'BfV:»i-«i«!«ate-". \Vspomniany typ żartu poetyckiego wykorzystywał pewną właściwość retoryki, dającą się wyodrębnić także i tam, gdzie chodziło o pozapoetyckie cele wypowiedzi. I Cycero, i Kwintylian wykorzystują w szerokim zakresie rozróżnienie między tezami ogólnymi (ąuaes-tiones) a sprawami o charakterze szczegółowym (causae). Quaestiones bardzo często wykraczały poza ten obszar kategorycznie pojmowanej opozycji „prawda/fałsz" (wykraczamy poza ten obszar debatując np. o tym, czy ważniejsza jest prawda czy sprawiedliwość). Causae natomiast (np. rozpatrywanie, czy konkretny człowiek winien jest tego właśnie przestępstwa i w związku z powyższym zasłużył na określoną karę) wprowadzały retorykę w krąg kazuistyki (co wiązało się z sugestią, iż rozszerzenie zakresu retoryki tak, aby objęła wszelkie możliwe sytuacje w ich jednostkowym wymiarze, jest uprawnione, przy czym Cycero stwierdza, że istnieje tyle causae, ilu ludzi). Quaestiones i causae nie wykluczają się wzajemnie, ponieważ rozpatrywanie sytuacji jednostkowych wiąże się zawsze z wykorzystywaniem tematów uniwersalnych, sprawy zaś rozważane w sposób bardzo nawet ogólny mogą się przecież odznaczać wyjątkowością. (Ponieważ epokę historyczną wyznacza inna za każdym razem kombinacja czynników kulturowych, przeto wydaje się, iż każdy typ historiografii jest w pewnym stopniu retoryczną kazuistyką, wbrew pretensjom historyków, ekonomistów, socjologów itd. do naukowości. Chociaż pretensje te miałyby mniejszą siłę retorycznej perswazji, gdyby specjalności, których dotyczą, uznać formalnie za poddane wpływom kazuistyki.) [Wróćmy do Arystotelesowskiej klasyfikacji rodzajów retorycznych.] Retoryka sądowa (reprezentowana np. przez mowy rzeczników oskarżenia lub obrony w trakcie procesu) nie wymaga dalszych komentarzy. Wydaje się, że nie wymaga ich również rodzaj nazwany retoryką debatującą, chociaż gdybyśmy wymienili główne dziedziny zainteresowań przypisywane temu rodzajowi przez Arystotelesa, zrozumielibyśmy, jak wszechobecny jest ów rodzaj „krasomówstwa" dziś, zwłaszcza w publikacjach uchodzących często za zwykłą „informację", „wiedzę" i „naukę". Oto te dziedziny: metody i środki, wojna i pokój, obrona narodowa, import i eksport, ustawodawstwo. Jeśli ograniczymy trzeci rodzaj retoryczny do pochwał i potępiania, to gdzie wtedy, pyta Kwintylian, umiejscowimy retoryczne funkcje 57 mowy, której celem byłyby „skarga, pociecha, uspokojenie, podżeganie, straszenie, ośmielanie, pouczanie, wyjaśnianie, opowieść, błaganie o litość, dziękczynienie, gratulacje, przygana, złorzeczenie, opis, rozkaz, odwołanie, ustalenie poglądów i preferencji" itd.? Pytanie to prowadzi do klasyfikacji rodzajów retorycznych w oparciu o styl i funkcję (trzy offlcia oratoris Cycerona). Klasyfikacje taką przeprowadza Cycero w utworze Orator, chronologicznie wcześniejszym niż dialog De orato-re, poświęconym obronie słownictwa bogatego przed zdobywającą ówcześnie wpływy szkołą „attycką", która zalecała oszczędniejszy styl wymowy. Cycero wyróżnia tam trzy style (genera dicendi, genera scribendi): górnolotny, prosty i powściągliwy, oraz trzy „powinności" mówcy: 1) uczyć, informować, instruować (docere); 2) sprawiać przyjemność (delectare); 3) poruszać lub „naginać" (movere,flectere). Cycero posługuje się również pojęciem stylu w bardziej personalnym lub zindywidualizowanym sensie, stwierdzając, że mówcy są najbliższymi krewnymi poetów, a każdy poeta odznacza się własnym sposobem pisania (w dygresji krytycznej przedstawia Cycero listę formuł służącą zwięzłej charakterystyce indywidualnego stylu wielu znanych pisarzy antyku). Podział na trzy style nie dotyczy jednak indywidualnych sposobów wyrażania, lecz środków, za pomocą których mówca może wypełniać trzy przypisywane mu powinności. Styl prosty służy więc najlepiej celom dydaktycznym, styl powściągliwy — celom przypodobania się, styl górnolotny jest zaś najskuteczniejszym środkiem budzenia wzruszeń. Słabość ludzka sprawia, że mówca nie operuje wszystkimi trzema stylami równie biegle. Niemniej mówca doskonały powinien odznaczać się mistrzowskim opanowaniem wszystkich stylów, albowiem oracja musi uwzględniać wszystkie trzy funkcje. Celem ostatecznym mówcy może być wzruszenie słuchaczy za pomocą apelu zniewalającego ich emocje. Osiągnięcie tego celu zakłada jednak ciągłe podtrzymywanie uwagi słuchaczy (co jest możliwe tylko pod warunkiem, że elokwencja mówcy sprawi im przyjemność). Ani zainteresowanie, ani wzruszenie nie dadzą się wywołać, jeżeli wywód mówcy nie będzie się odznaczał jasnością. (Cycero powiada, że mówca powinien koncentrować uwagę słuchaczy na pouczeniach, które przekazuje, ale że powinien gruntownie, choć niezauważalnie, nasycić orację dwiema pozostałymi funkcjami.) 58 1 Podział retoryki ze względu na style i powinności mówcy niewiele ma wspólnego z Arystototelesowską teorią rodzajów retorycznych. Funkcjom stylu powściągliwego (jego cel — to, jak pamiętamy, sprawianie przyjemności) bliski jest jednak motyw krasomówstwa dla krasomówstwa, który leży u podstaw retoryki ostentacyjnej (genus demonstrativtan). Sformułowanie Cycerona oznacza wyciągnięcie praktycznych konsekwencji z Arystotelesowskiej definicji tego rodzaju retorycznego, ale oznacza też kres krasomówstwa, gdyż osłabieniu ulegają dalsze retoryczne cele. Przyjmuje się, iż traktat Longinosa O wzniosłości powstał między I a III stuleciem n.e., tzn. później niż Retoryka Arystotelesa (330 r. p.n.e.), dialog Cycerona De oratore (55 r. p.n.e.) czy też traktat Kwintyliana Kształcenie mówcy (druga połowa I w. n.e.), a wcześniej niż IV księga De doctrina christiana św. Augustyna (r.426—427). Stąd rozprawa Longinosa stanowi rodzaj pomostu między dwoma ostatnimi dziełami. Charakterystyczne dla Longinosa ujęcie literatury jako źródła czystej rozkoszy (nawet podporządkowane zewnętrznym celom krasomówstwo rozpatruje Longinos z „estetycznego" punktu widzenia) jest bez wątpienia przejawem dekadencji; sam autor zresztą ubolewa nad upadkiem sztuki pisarskiej i banalnością współczesnych mu autorów. Natomiast pełna egzaltacji miłość do literatury jest poniekąd odpowiednikiem żarliwości perswazji chrześcijańskiej w dziełach św. Augustyna. Wydaje się, że traktat Longinosa można z całkowitą precyzją określić jako estetyzację motywacji chrześcijańskiej, dokonaną przed instytucjonalnym triumfem samego chrześcijaństwa, podobnie jak znacznie późniejszą wersję miłości do literatury można uznać za r e l i k t chrześcijaństwa, za redukcję jego żarliwej perswazji i namiętności — do czysto estetycznej łaski [grace]. W pismach św. Augustyna odnajdujemy w każdym razie motyw zewnętrznych celów wymowy, które akcentował Cycero. Św Augustyn podkreśla ten motyw z niebywałą siłą. Retoryka nakłaniania do chrześcijańskiego stylu życia, jedyna, jaka św. Augustyna interesuje — nie interesowała się systematycznym badaniem reguł sztuki „wy-próbowywania sprzeczności". Augustiańskie ujęcie retoryki jest zbyt wąskie i zbyt szerokie zarazem. Zbyt wąskie, ponieważ zainteresowanie wykorzystaniem słów wyłącznie w jednym celu - nauczania 59 chrześcijaństwa. Zbyt szerokie, ponieważ perswazja wiązała się z doktryną, której motywacja miała charakter uniwersalny. Nawet ogólne rozważania na temat perswazji prowadzi św. Augustyn opierając się na dokładnej analizie tekstów biblijnych, które wybiera i bada pod kątem ich mistrzostwa. Wrażliwość literacka i przenikliwość w ocenie literatury jako literatury cechują św. Augustyna w nie mniejszym stopniu niż Longinosa. Jego osąd jest jednak zawsze podporządkowany wyższym celom propagatora Wiary. Szczególnie przekonywająca jest analiza prozy św. Pawła — również mistrza apologetyki i również jednego spośród owych „dwa razy narodzonych" ludzi, których wrażliwość na problemy porozumiewania się ,-• wyostrzyła pamięć surowego konfliktu, głosów wewnętrznych, spierających się niczym przeciwnicy w trakcie debaty. Św. Augustyn wykorzystuje wprowadzoną przez Cycerona trój-członową klasyfikację powinności mówcy. Styl prosty (tj. odpowiadający potrzebom nauczania, docere) nazywa jednak „opanowanym" (genus submissuni) — zmiana, która ma, być może, charakter spontanicznego wyznania. Można bowiem sądzić, że dostosowanie się do wymogów tego stylu wiązało się dla św. Augustyna, jako człowieka i jako chrześcijanina, z koniecznością narzucania sobie ograniczeń, choć był to styl, który wielu mówcom musiał się wydawać właśnie zwolnieniem od ograniczeń. Kolejny styl nazywa św. Augustyn „powściągliwym" lub umiarkowanym. (Zdaniem autora, służy on najlepiej celom krytyki i pochwały, nawet pochwały Boga. Bóg jest, stwierdza św. Augustyn, godnym tematem dla tego właśnie stylu. Wpływ Arystotelesowskiej kategorii „ostentacji" na te stwierdzenia jest niewątpliwy.) Kiedy jednak zachodzi potrzeba czynu i „dusze muszą zostać poruszone" (ad flectendos animoś), wtedy należy przemawiać podniośle (granditer). To z kolei twierdzenie stanowi replikę estetyki Longinosa w kategoriach chrześcijańskiej perswazji. Zainteresowanie, jakim Longinos otacza „wzniosłość", osiąga swój szczytowy wyraz w wyobrażeniach i ideach tego, co przerażające. Św. Augustyn zaś uważa, iż właściwe stylowi uroczystemu żarliwość i namiętność służą najlepiej przestrogom udzielanym tym, którzy zaniedbują Boga. Całościowy charakter motywacji proponowanej przez doktrynę chrześcijaństwa oznaczał wprowadzenie nowego typu relacji pomiędzy 60 retorykę poszczególnych przypadków a retorykę uogólnienia. §w. Augustyn mówi wprawdzie, że każdy z trzech wymienianych przez niego stylów odpowiada celom, ale mówi też, że istnieje sens, w którego perspektywie każdemu podejmowanemu przez retorykę chrześcijańską tematowi przysługuje styl podniosły: na całym świecie bowiem nie ma rzeczy, która by się nie odnosiła do Boga. Chociaż więc sprawy pieniędzy uważa się zwykle za pospolite, każda, najmniejsza nawet suma pieniędzy jest kwestią dla prawdziwego chrześcijanina ważną. Pieniądze wiążą się ze sprawiedliwością, miłosierdziem i cnotą, „a żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie może wątpić, iż są to sprawy wielkie nawet wtedy, gdy chodzi o rzeczy znikome"; dlatego właśnie wypowiedź św. Pawła na temat pieniędzy cechuje podniosłość stylu. Wymowa takiej retoryki jest oczywista. Jeśli za wszystkim stoi Bóg, to dystans między tym, co znikome, a tym, co wielkie, praktycznie nie istnieje. W książce A Grammar of Motńes staraliśmy się pokazać, że „Bóg" jest Określeniem Określeń, Tematem Tematów, Tytułem Tytułów itd. (Arystoteles określa Boga jako „myśl myśli"; definicję tę możemy uznać za wzorzec). W niniejszej pracy natomiast przyjdzie nam stwierdzić, że „Bóg" jest Wspólnym Miejscem Wspólnych Miejsc (używamy tu określenia „wspólne miejsce" w znaczeniu nadanym mu przez klasyczne teorie), Topiką Topiki, uniwersalnym Quaestio, wyłaniającym się spoza każdej lokalnej Causa, Ostatecznością, do której styl podniosły może sprowadzić wszelkie kontrowersje. Św. Augustyn przywrócił retoryce godność, którą utraciła w czasach „drugiej sofistyki" pogańskiej. Stąd też ironiczną wymowę posiada fakt, iż pisarz ten kategorycznie się przeciwstawił próbom zrównania wymowy z doskonałością moralną, podejmowanym w swoim czasie przez Cycerona i Kwintyliana. Św. Augustyn bronił jednak „prawdy" większej niż wielkość dostępna ludzkiej moralności. Twierdził, iż szerzyć doktrynę chrześcijańską pomaga najlepiej prawe życie kaznodziei, ale potęga samej doktryny była dla niego czymś innym, czymś, co wykracza poza granice człowieka i natury. Człowiek może głosić doktrynę chrześcijańską, bo chce się wywyższyć, a nawet może głosić ją nieszczerze. Jeśli jednak czyni to poprawnie, jego dzieło jest dobre: dzięki wewnętrznej wartości samej doktryny, a wbrew występnym motywom, którymi powodował się kaznodzieja. €1 ZSZ m-- Prawda jest więc potęgą zdolną przekraczać ograniczenia jednostld która ją głosi (św. Augustyn powiada, że miejsce, z którego przemawia a którym jest cathedra, zmusza go do ukazywania tego, co dobre). Przekonanie to zyskało sens ironiczny, odkąd „prawda" dawnej chrześcijańskiej terminologii znalazła swój materialistyczny odpowiednik w terminologiach naukowych. I tu także może ona przerastać występność tych, co ją formułują. Niestety, wiemy już, że może w ten sam sposób przerastać ich cnotę. Okazało się, że dyscyplina i poświęcenie, sumienność i pracowitość prowadzą także do opanowania sił, które można wykorzystać w sposób zagrażający samemu istnieniu ludzkości. Cycero twierdzi w De oratore, że „dar wymowy wypływa z najgłębszych źródeł mądrości" (ex intimis sapientice fontibuś). Tą samą parą pojęć posługuje się również św. Augustyn określając św. Pawła mianem „namiestnika mądrości, króla wymowy" (comes sapientiae, dux eloquentiae). Każdy z pisarzy inaczej jednak ujmuje wzajemną relację „mądrości" i „wymowy". Dla Cycerona są to pojęcia tożsame, dla św. Augustyna natomiast — jednostronnie zależne. Mądrość (filozofia, „dialektyka") nie dlatego jest dla św. Augustyna „źródłem wymowy", że jest z nią tożsama („prawda" doktryny chrześcijańskiej obywa się przecież bez wymowy), ale dlatego, że jest podstawą wymowy. Arystoteles łączył retorykę i dialektykę, ponieważ obie te umiejętności uważał za instrumenty oddziaływania czysto werbalnego. Dla św. Augustyna jednak (podobnie jak dla stoików) dialektyka to coś więcej niż słowa. Jeśli bowiem używa się dialektyki w zgodzie z normą poprawności, jej przedmiotem staje się wtedy najwyższa natura rzeczy. Użyciem ornamentów słownych kieruje więc coś, co znajduje się poza sferą języka. Celem retoryki jest wprawdzie „perswazja za pomocą słów" (persuadere dicendo), lecz określa ją Logos stojący ponad językiem — Słowo, tożsame z rzeczywistością. Wydaje się, że przedstawione tu podstawowe reguły retoryki w ujęciu św. Augustyna są pochodną szczególnie wielkiego znaczenia, nadawanego przez tego autora retorycznej „powinności" nauczania. W teorii Cycerona natomiast rozróżnianie słów i rzeczy (verba i res) odgrywało rolę podstawową. Podobne znaczenie nadawał temu rozróżnieniu także Arystoteles, skoro oddzielał retorykę od nauk na tej podstawie, iż te ostatnie dotyczą zawsze pózawerbalnego przedmiotu, 62 podczas gdy retoryki, jako sztuki słowa, do takiego przedmiotu odnieść nie można. Fragment Retoryki Arystotelesa poświęcony rozgraniczeniu bodźców naturalnych, takich jak głód, i takich, które powstają „na drodze rozumowej" (para logou), interpretuje się często jako rozgraniczenie między motywami „logicznymi" a „nielogicznymi"- Logos znaczy jednak i „rozum", i „słowo". Można więc przypuszczać, że Arystotelesowi chodziło o odróżnienie motywów niewerbalnych (alogoi — pragnienia, które by powstały nawet wtedy, gdyby nie było określających je słów) od werbalnych (para logou — pragnienia, których rozwój zależy od języka; np. „nowe potrzeby", które rodzą się w miarę tego, jak człowiek przestaje uważać za swój cel „życie", a zaczyna za taki cel uważać „życie dostatnie"). Warto w każdym razie podkreślić, że jeśli uznaje się za cel retoryki nauczanie, wprowadza się tym samym zasadę, która pozwala objąć mianem retoryki nie tylko przekazy perswazyjne. Do „retoryki" możemy wtedy zaliczyć dzieła na temat teorii i praktyki przedstawiania, opisu, komunikowaniaw ogóle. Nawet współczesna „semantyka" okaże się — w myśl tej zasady — jednym z aspektów retoryki. Widzimy zatem, że jeśli każdą z trzech „powinności" retoryki sprowadzić do jej najdalszych konsekwencji, to każda z nich wykroczy poza motyw perswazji (tj. pozawerbalny cel mowy), stając się celem samym w sobie. Język idealnie opisowy można sytuować w o p o -zycji do języka zachęty, ale można też uznać ten pierwszy język za pochodną drugiego. Do ideału opisu można bowiem dotrzeć poprzez ustanowienie odpowiedniej hierarchii „powinności" retoryki, konkretnie — przez akcentowanie wyłącznie pierwszej z tych „powinności". Ukierunkowana w ten sposób retoryka wkroczy — wedle systemu św. Augustyna — na pole dialektyki, którą uznaje się w tym systemie za tożsamą z naturą rzeczy: za niewerbalną podstawę wszelkiej werbalizacji. Wyobraźnia {.My,..\uv4H\ ^v,. Teorie wyobraźni pretendujące do miana wiedzy rozwijają się najlepiej na pograniczu refleksji poetyckiej i naukowej. Zainteresowanie „wyobraźnią" jako instrumentem perswazji rozbudziło się naprawdę 63 f»^f$!»':- **.» dopiero w czasach nowożytnych. Zainteresowania retoryki klasycznej sferą wyobraźni ukrywała często terminologia, w jakiej te zainteresowania wyrażano — wyrażano je bowiem za pomocą takich kategorii jak „aktualizacja" (energeid) i „żywność" (enargeid). Dokonane przez Arystotelesa zestawienie „aktualizacji", „antytezy" i „metafory" jako trzech najskuteczniejszych chwytów retorycznych kryje w sobie wiele problemów, które nowoczesna teoria rozpatrywałaby jako problemy wyobraźni. Dla Arystotelesa, a nawet dla Spinozy, którego filozofia stanowi przecież wybitne osiągnięcie nowoczesnego naturalizmu scjentyficznego, „wyobraźnia" jest zupełnie podrzędną funkcją umysłu, nieco tylko wyżej notowaną niż doznanie zmysłowe zwierzęcia. Wyobraźnia była najwyższą zdolnością, jaką przypisywano zwierzętom; w skali umysłu człowieka stanowiła etap pośredni między doznaniem zmysłowym a intelektem6. Zgodnie z przyjętymi przez omawianych autorów regułami terminologicznymi doznanie zmysłowe wymaga obecności przedmiotu doznania, natomiast wyobraźnia nie wymaga obecności wyobrażanego przedmiotu. Więc chociaż konieczna obecność wyobrażeń poświadcza zmysłową proweniencję wyobraźni, może ona operować wyobrażeniami niezależnie od zmysłów (zarówno w marzeniu sennym, jak i w procesie świadomego fantazjowania). Okoliczność ta stwarza nowy zespół możliwości, pozwala bowiem traktować wyobraźnię jako energię zdolną zmieniać porządek przedmiotów zmysłowych lub dzielić je i łączyć w nowe kombinacje (takie jak centaur), nie znajdujące potwierdzenia w doświadczeniu zmysłowym. Wyobraźnia może więc — to dalsza konsekwencja omawianego założenia — stać się „kreacją", a nawet wizją przedmiotów niepoznawalnych zmysłowo, sankcjonując w ten sposób język mistyki, którego zasadą jest przecież komunikowanie intuicji za pomocą wyobrażeń przekraczających ramy znanych z doświadczenia obrazów. Lansowana przez Coleridge'a „desynonimizacja" fantazji i wyobraźni była m.in. próbą rozdzielenia dwu wspomnianych funkcji. „Fantazji" (od greckiego słowa phantasid) przyporządkowano tam bowiem czysto „mechaniczne" rekombinacje doświadczeń zmysłowych, a „wyobraźni" (od łacińskiego słowa imaginatio, którego zwykle używano do przekładu greckiego określenia) — sensy kreacyjne i ponadzmysłowe. 64 Longin08 mówi, że w jego czasach wyobraźnię (phantasia, nieodzowny czynnik enargeid) wykorzystywano „w tych wypadkach, w których to, co mówisz w natchnieniu i silnym wzruszeniu, staje żywo przed oczyma twoimi i twoich słuchaczów"7. Autor przytacza fragmenty wierszy, które „przechylają się w stronę baśni i wychodzą poza wszelkie prawdopodobieństwo"8, stwierdzając następnie, że „w fantazji retorycznej zawsze najpiękniejsze jest to, co pochodzi z życia i odpowiada rzeczywistości"9. Longinos przytacza także odpowiednio dobrane fragmenty mów Demostenesa, w których, jego zdaniem, siłą. perswadującą jest wyobraźnia, a sama perswazja dokonuje się poprzez odejście od argumentacji czysto logicznej. A jakaż jest siła fantazji retorycznej? Umie ona wprowadzić do mów i inne motywy, dodające im mocy i uczucia, gdy je jednak zmiesza z dowodami rzeczowymi, to nie tylko przekonywa słuchacza, ale go także ujarzmia10. Longinos kończy swój wywód ustanowieniem znaku równości między wyobraźnią, wielkodusznością (megalophrosyne) i naśladownictwem. Jest to prawdopodobnie najwyższy hołd, jaki literatury grecka i rzymska oddały kiedykolwiek „wyobraźni" (charakterystyczne, że wyraża ów hołd dzieło, o którym nie wspomina żaden z pisarzy antyku; które zyskało tożsamość dopiero w czasach zaawansowanego rozwoju romantyzmu). Longinos jednak, nadając wyobraźni tak wysoką rangę, inaczej widzi jej rolę w literaturze, a inaczej w retoryce. Celem poezji jest „porazić zdumieniem" i doprowadzić do „ekstazy" (właśnie Longinos wprowadza to pojęcie do analizy dzieła literackiego). W retoryce natomiast wyobraźnia nie może skłaniać do wiary w „realność" rzeczy fikcyjnych, w które skądinąd wcale nie wierzymy — lecz tylko zwielokrotniać realność tego, co i tak realne. (Rosemond Tuve cytuje stosowaną formułę Mazzoniego: „Wiarogodne jako wia-rogodne stanowi przedmiot retoryki, a wiarogodne jako cudowne — przedmiot poezji".) Traktat Pico delia Mirandoli O wyobraźni przytacza wiele świadectw tego, że pisarze średniowiecza rozróżniali twórczy i odtwórczy rodzaj wyobraźni11, antycypując w ten sposób systematykę Colerid- 65 ge'a i w dodatku nie przeceniając, tak jak on, wagi samego problemu Autor traktatu wszakże, człowiek drugiej połowy w. XV, wyraźnie się od tej „desynonimizacji" dystansuje. Arystoteles w III księdze Psycho. logii powiedział: Wyobrażenia służą umysłowi tak, jak gdyby były treścią postrzegania. Jeśli umysł ocenia je jako dobre, idzie ich śladem. Jeśli ocenia je jako złe unika ich. Dlatego umysł zawsze myśli za pomocą wyobrażeń. Zgodnie z jego systemem i wyobraźnia, i rozum mogą początkować ruch, przy czym ruch powodowany przez wyobraźnie jest niebezpieczny, jeżeli nie kontroluje go rozum (nad którym z kolei winna czuwać religia). Podobnie Pico delia Mirandola: zgłaszając sprzeciw wobec filozofii Avicenny, która odróżniała przedmioty „fantastyczne" od „imaginacyjnych", pisze: Do działań (ad ope-randum) skłania ludzi wzgląd na dobro realne albo takie, które się realnym zdaje; chęć zależy jednak od postrzegania, a postrzeganie od zmysłów (co wiąże się z udziałem wyobrażeń). Stąd, ponieważ nawet ten, kto myśli i rozumie, musi stosować się do wyobrażeń, „musimy przyjąć, że nasze działania zależą w wielkim stopniu od natury tej siły" (actiones nostras de eius potestatis ingenio plurimum dependere). Według Pico delia Mirandoli wyobraźnia łączy człowieka ze światem zwierzęcym. Wszelako wyobraźnia ludzka jest rozleglejsza, obejmuje bowiem motywy ozdobności, ambicji i honoru, które w działaniach zwierząt odgrywają znikomą rolę. Dziećmi jednak kieruje przede wszystkim zwierzęcy rodzaj wyobraźni. Dlatego też (a również i z tej przyczyny, że intelekt dzieci jest jeszcze słaby) ten najlepiej wprowadzi dziecko na drogę cnoty, kto spowoduje, by wyobrażało ono sobie możliwie najdokładniej tortury piekła i rozkosze raju. Retoryczne implikacje takiego rozumowania ujawnia formuła Fran-cisa Bacona, zawarta w The Advancement ofLeaming: „Obowiązkiem i zadaniem Retoryki jest stosować Rozum i Wyobraźnię w celu lepszego pobudzania Woli". Retoryka powinna, według Bacona, „nasycać wyobraźnię, aby ta wspierała Rozum, lecz go nie krępowała". „Zadaniem Retoryki jest tworzyć wizerunek cnoty i dobroci, by te stały się widzialne". Ta sama myśl w pełniejszym ujęciu brzmi: 66 Retoryka jest służebna wobec wyobraźni, tak samo jak logika wobec rozumienia; obowiązkiem i zadaniem retoryki <...> nie jest nic innego jak stosować i przekazywać wyobraźni nakazy rozumu w celu pobudzenia chęci i woli. Sama wola podlega, według Bacona, wpływom religii, opinii i lęku, a wyobraźnia może oczywiście wspomagać każdą z tych trzech sił. VV przytaczanych fragmentach wyobraźnia jest środkiem, ale środkiem wykorzystywanym w celach uznawanych za godziwe. Wyobraźnia wykorzystująca opinię uprzedzoną, umacniająca obawy fałszywe i wspomagająca odstępstwo od religii nie mogłaby liczyć na zrozumienie autora. Bacon bowiem, podobnie jak św. Augustyn, rozpatruje retoryczne zachęty do działania z punktu widzenia kaznodziejskiego i rozważa wyobraźnię jako środek perswazyjny służący takiemu celowi. Arystoteles powiada, że, gdzie chodzi o rozbudzenie uczucia litości, tam mówca powinien posłużyć się aktualnymi przykładami nędzy i niesprawiedliwości. Jest to w tym wypadku najbardziej skuteczny sposób osiągnięcia założonego celu. Możemy więc przyjąć, że w retoryce klasycznej funkcjonował apel do wyobraźni, choć ówczesna teoria kodowała ów apel jako perswazję przez pathos i ethos (tj. apel do „emocji" i „charakteru" czy też osobowości) — i że apel ten stawał się kategorią coraz bardziej wyrazistą w miarę awansu „wyobraźni" jako wartości motywacyjnej. Teorie literackie romantyzmu czynią w końcu poetycki apel do wyobraźni pełnoprawną antytezą logicznego apelu do rozumu (tak jak dawniej był nią apel do namiętności i emocji). Romantyzm zapoczątkował też dwoiste traktowanie wyobraźni. W królestwie estetyki stała się ona instancją wyższą niż rozum, w słowniku praktycznej administracji natomiast — czymś niepożądanym ze względu na aspekty emocjonalne (w konsekwencji można dziś być jednoczesnym wyznawcą poetyckiego estetyzmu i scjentyficznego pozytywizmu). Jednym słowem, nasz współczesny słownik każe nam nazywać „wyobrażeniem" każde właściwie przedstawienie namiętności, uczuć, działań, a nawet nastroju i osobowości. Oznacza to oczywiście, że wszystkie te przedstawienia odnosimy w sposób jawny lub ukryty do wyobraźni jako siły sprawczej. Wydaje się, że „wyobraźnia" funkcjonuje dziś 67 jako określenie-synteza, jako pseudonim „motywu lirycznego" (odróżnianego od „motywu dramatycznego"), obejmując także i ten obszar, gdzie „motyw liryczny" i „motyw dramatyczny" są współobe-cne. Zakres znaczeniowy „wyobraźni" jest dziś niesłychanie ptynny, obejmując to, co widzialne, dotykalne, obecne „tu i teraz", ale także i to, co mistyczne i transcendentne; to, co czysto zmysłowe i empiryczne, z naukowo ścisłą obserwacją włącznie — i to, co jest dramatyczną emfazą i stronniczością; to, co literalne, i to, co łączy się z fantazją (więc także wszelkie rodzaje upodobań intelektualnych i estetycznych). „Wyobraźnia" może oznaczać nawet .„podświadomość", np. w przypadku krytyka, który „podświadomie" czuje, że zastosowany przezeń termin implikuje zestaw innych terminów, różnorako ze sobą sprzecznych. Bardzo często bywa dziś tak, że mówiąc o „wyobraźni" albo o „podświadomości" wyrażamy po prostu poczucie istnienia problemów jeszcze nie sprowadzonych do systematycznego porządku kartoteki. i Przełożył Krzysztof Biskupski Przypisy 1 K w i n t y l i a n nie używa słowa „nauka" w sposób rygorystyczny. Przytaczana definicja pochodzi z rozdziału 15 księgi II Kształcenia mówcy. Na początku III księgi autor stwierdza, iż wykazał, że retoryka jest „sztuką". 2 Arystoteles, Retoryka. W zbiorze: Trzy stylistyki greckie. Arystoteles - Demetriusz — Dionizjusz. Przełożył i opracował W. M a d y d a. Wrocław 1963, s. 60. BN II 75. Por. nowsze wydanie: Arystoteles. Retoryka. Poetyka. T. 5, H. Podbielski, Warszawa 1988. 3 W. Szekspir, Jak wam się podoba. W: Dzieła dramatyczne. T. 2, Warszawa 1963, s. 293 (tłum. L. Ulrich). 4 Demetriusz, O wyrażaniu się. W zbiorze: Trzy stylistyki greckie, s. 156. 5 Ibidem, s. 157. 6 Tak się rzecz przedstawia w Etyce. W Traktacie teologiczno-politycznym wyobraźni przyznano status środka przekazu profetycznych wizji religijnych. Jest to ten sam rodzaj wyobraźni, który występował później w romantycznych teoriach wizji artystycznej, ulegając tam sekularyzacji. 68 7Pseudo-Longinos, O gómości. W zbiorze: Trzy poetyki klasyczne, wteles — Horacy — Pseudo-Longinos. Przełożył i opracował T. Sin k o. Wacław 1951, s. 115. BN II 57. 8 Ibidem, s. 117. ' Ibidem. i» Ibidem, s. 117—118. .,-,-. 11 Zob w literaturze polskiej: S. Swierzawski, Dzieje filozofii euro-eiskiej XV wieku. T. 6. Człowiek. Warszawa 1983, s. 88, 102, 103 i nn.; AKuczyńska, Czlowiek i świat. Wątki antropologiczne w początkach renesansu wloskiego. Warszawa 1976, s. 181—200. Kenneth Burkę, Tradycyjne pojęcie retoryki, tł. Krzysztof Biskupski, „Pamiętnik Literacki", R. 68, 1977, z. 2, s. 219-250. '"*•'•' -L*.-***ź>-" , .»**-<*:* /•.-,, , 69 JURIJ M. LOTMAN Retoryka (1985) Retoryka przez dłuższy czas uchodziła za dyscyplinę, która przeminęła już ostatecznie, M. L. Gasparow, wybitny specjalista od poetyki antycznej i średniowiecznej, tak oto zamyka hasło „Retoryka" w „Krótkiej Encyklopedii Literackiej": „We współczesnej nauce o literaturze termin retoryka nie ma zastosowania" („Kratkaja Litieratur-naja Encikłopiedija", t. 6. Moskwa 1971, s. 305). Data tej publikacji — 1971. Tymczasem już w latach 60-ch zainteresowanie retoryką w jej kształcie klasycznym oraz neoretoryką zaczęło się ożywiać w związku z rozwojem gramatyki tekstu i lingwistycznej teorii prozy. Obecnie stanowi ona bardzo dynamiczną dyscyplinę naukową, posiadającą w swoim dorobku wcale imponującą literaturę w wielu językach. Czas po temu, by się dokładniej rozeznać w jej najważniejszych problemach. (1) Retoryka — to, przede wszystkim, termin antycznej i średniowiecznej teorii literatury. Jego znaczenie pozwala uchwycić trzy następujące opozycje: a) „poetyka — retoryka" — tu zawartość terminu „retoryka" tłumaczy się jako „sztuka mowy prozatorskiej" w odróżnieniu od „sztuki mowy poetyckiej"; b) „zwykła, nieozdobiona mowa naturalna — mowa sztuczna, ozdobiona, artystyczna", gdzie retorykę widzi się jako sztukę mowy ozdobionej, i w pierwszym rzędzie — oratorskiej; c) „retoryka — hermeneutyka", czyli „nauka wytwarzania tekstu — nauka rozumienia tekstu", gdzie z kolei rozumiano retorykę jako zbiór reguł, jako mechanizm generowania. Stąd jej „technologiczny" i klasyfikacyjny charakter oraz ukierunkowanie praktyczne. Ta ostatnia okoliczność w okresach rozkwitu retoryki prowadziła do rozbudowy systemu definicji. Przy tym adresowała się retoryka do mówcy, a nie do słuchacza, do wykształconego grona twórców tekstów, a nie do tłumu, który miał owych tekstów słuchać. 70 (2) Współczesna poetyka i semiotyka używa terminu „retoryka" w innych trzech znaczeniach: a) lingwistycznym — jako reguły budowania wypowiedzi na poziomie ponadzdaniowym, jako struktura opowiadania na poziomach ponadzdaniowych; b) jako dyscyplina, która bada „semantykę poetycką" — typy znaczeń przenośnych, tak zwana „retoryka figur"; c) jako „poetyka tekstu", to jest jako rozdział poetyki, który bada stosunki wewnątrztekstowe i społeczne funkcjonowanie tekstów jako całostek semiotycznych. To ostatnie podejście w połączeniu z poprzednimi traktuje współczesna nauka jako podstawę „retoryki ogólnej". Uzasadnienie retoryki: Należąc do najstarszych rozdziałów nauki o słowie i mowie, retoryka przeżywała okresy wzlotów i upadków, kiedy wydawało się, że jako dziedzina refleksji teoretycznej na zawsze pogrążyła się w historię. Odrodzenie retoryki prowokuje z kolei pytanie o przyczyny jej żywotności. Odpowiedź powinna równocześnie naświetlić kwestię jedności różnych, jak się zdaje, sfer retoryki. „Usprawiedliwienie retoryki" może polegać na określeniu takiego przedmiotu, który stanowiłby wyłączną dziedzinę danej dyscypliny i był opisywany tylko w jej terminach. Będziemy więc mieli na uwadze dwa następujące aspekty retoryki: 1) Retoryka „tekstu otwartego". W tym wypadku chodzi o działalność związaną z wytwarzaniem tekstu, o którym się myśli w procesie generowania, w centrum uwagi znajdzie się tu „retoryka figur"; 2) Retoryka „tekstu zamkniętego", poetyka tekstu jako całostki. 1. Świadomość ludzka jest heterogeniczna. Najmniejsze urządzenie myślące powinno zawierać w sobie przynajmniej dwa zróżnicowane w swej budowie systemy, który wymieniałyby z sobą wytwarzaną przez siebie informację. Badania dotyczące swoistości funkcjonowania wielkich półkuli mózgu ludzkiego ujawniają głęboką analogię między nimi a urządzeniem kultury jako kolektywnego intelektu: w obydwu wypadkach stwierdzamy obecność, jako minimum, dwu zasadniczo odmiennych sposobów odwzorowywania świata i wypracowywania nowej informacji, a następnie — złożone mechanizmy wymiany tekstów między tymi systemami. W obydwu wypadkach obserwujemy, 71 l ujmując rzecz ogólnie, analogiczną strukturę: w ramach jednej świado, mości współwystępują jak gdyby dwie świadomości. Jedna z nich operuje dyskretnym systemem kodowania i tworzy teksty, układające się jako linearne sekwencje połączonych segmentów. W tym wypadku podstawowym nośnikiem znaczenia jest segment (= znak), natomiast sekwencja segmentów (=tekst) jest wtórna, jej znaczenie jest pochodną znaczenia znaków. W drugim zaś wypadku pozycję pierwotną zajmuje tekst. On właśnie jest nośnikiem znaczenia podstawowego. Ze swej natury jest on nie dyskretny, lecz kontynualny. Jego sensu nie organizuje ani sekwencja linearna, ani temporalna, gdyż sens ów jest „rozmazany" po całej n-wymiarowej przestrzeni semantycznej danego tekstu (płótna malarskiego, sceny, ekranu, czynności rytualnych, zachowań społecznych lub snu). W tekstach tego typu właśnie tekst jest nośnikiem znaczenia. Wyodrębnienie składających się nań znaków nastręcza poważne trudności i ma niekiedy sztuczny Charakter. Tak więc w granicach świadomości zarówno indywidualnej, jak i kolektywnej działają dwa rodzaje generatorów tekstowych: jeden opiera się na mechanizmie dyskretnym, drugi zaś jest kontynualny. Ale mimo to, iż konstrukcja każdego z tych mechanizmów ma charakter immanentny, zachodzi miedzy nimi ciągła wymiana tekstów i komunikatów. Wymiana ta ma postać przekładu semantycznego. Jednakże wszelki ścisły .przekład zakłada, że miedzy jednostkami jakichkolwiek dwu systemów mają miejsce relacje wzajemnie jednoznaczne, które umożliwiają projekcję jednego systemu na inny. Pozwala to także tekst jednego języka wyrazić w sposób adekwatny środkami innego. Ale wówczas, kiedy wchodzi w rachubę korelacja tekstów dyskretnych i niedyskretnych, jest to z gruntu niemożliwe. Dyskretnej i ściśle oznaczonej jednostce jednego tekstu odpowiada w innym plama znaczeniowa o zamazanych konturach i o stopniowych przejściach na obszar innego sensu. W takich warunkach powstaje sytuacja nieprzekładalności, jednakże właśnie tu dąży się do przekładu ze szczególnym uporem, dochodząc bodaj do najbardziej doniosłych wyników. Uzyskuje się wówczas nie dokładny przekład, lecz przybliżoną ekwiwalencję, uwarunkowaną przez wspólny dla obydwu systemów kontekst kulturowo-psychologiczny i semiotyczny. 72 1 Nieuprawniony i nieścisły, niemniej pod pewnymi względami ekwiwalentny, pr/ekład taki stanowi jeden z najistotniejszych komponentów wszelkiego myślenia twórczego. Właśnie owe „nieuprawnione" zbliżenia inicjują powstawanie nowych gałęzi znaczeniowych i zasadniczo nowych tekstów. Para wzajemnie niezestawialnych elementów znaczących, miedzy którymi ustala się w ramach jakiegoś kontekstu stosunek odpowiedniości, tworzy trop semantyczny. Pod tym względem tropy bynajmniej nie są zewnętrznym ozdobnikiem, ani też aplikacją, nakładaną na myśl z zewnątrz, lecz stanowią istotę myślenia twórczego, a sfera ich jest nawet szersza niż sztuka. Należy ona do twórczości w ogóle. Tak na przykład wszystkie próby zbudowania poglądowych analogii dla idei abstrakcyjnych, próby oddawania nieprzerwanych procesów na przykład za pomocą wykropkowań w formułach dyskretnych lub w konstrukcjach przestrzennych cząsteczek elementarnych, są figurami retorycznymi (tropami). Zupełnie tak samo jak w poezji, również w nauce nieuprawnione zbliżenia występują często w roli bodźca ułatwiającego sformułowanie nowej prawidłowości. Teoria tropów od jej zarania do dziś zgromadziła olbrzymią literaturę usiłując sprecyzować podstawowe ich odmiany: metaforę, metoni-mię i synekdochę. Literatura ta nadal rośnie. Jest jednakże rzeczą oczywistą, że przy jakiejkolwiek racjonalizacji tropu jeden z jego elementów ma naturę werbalną, a drugi — wizualną, niezależnie od stopnia utajenia tego drugiego. Nawet w logicznych modelach metafor, które się buduje w celach ćwiczebnych, obraz niedyskretny (wizualny lub akustyczny) stanowi implikowane ogniwo pośrednie między dwoma dyskretnymi komponentami werbalnymi. Jednakże im głębiej sięga nieprzekładalność między dwoma językami, tym silniej się odczuwa potrzebę wspólnego dla nich metajęzyka, który przerzucałby między nimi pomost, sprzyjając ustaleniu ekwiwalentów. Właśnie językowa niejednorodność tropów wywołała przerost metastruktural-nych konstrukcji w „retoryce figur". Skłonność do dogmatyzmu na poziomie metaopisu rekompensowała tu nieuniknioną nieokreś-loność na poziomie tekstu figur. Kompensata ma tu sens szczególny, albowiem teksty retoryczne różnią od ogólnojęzykowych w sposób nader istotny: użytkownik języka tworzy teksty językowe spontanicz- 73 *2*s, •*;$L nie, reguły wyeksplikowane są tu aktualne tylko dla badacza, który buduje modele procesów nieświadomych. W retoryce zaś proces generowania tekstów ma charakter „uczony", świadomy. Reguły są tu aktywnie włączone do samego tekstu nie tylko na metapoziomie, ale też na poziomie bezpośredniej struktury tekstowej. Stanowi to o swoistości tropu, który równocześnie zawiera w sobie i pierwiastek irracjonalny (ekwiwalencja elementów jawnie nieekwiwalentnych i nawet nie należących do tego samego szeregu), i pierwiastek hiperracjonaliz-mu, związany z bezpośrednim włączeniem konstrukcji świadomej do tekstu figury retorycznej. Okoliczność tę widać szczególnie dobrze, kiedy metaforę buduje się nie na podstawie zderzenia słów, lecz na przykład jako element języka filmowego. Zdawać by się mogło, że gwałtowne zderzenie montażowe dwu obrazów wizualnych odbywa się bez kolizji między tym, co dyskretne, z tym, co niedyskretne, lub też bez innych sytuacji zasadniczej nieprzekładalności. Tymczasem bardziej wnikliwe wejrzenie w sprawę wykazuje, że metastrukturę buduje się tu w oparciu o upodobnienie kadru do słowa języka naturalnego i że mechanizm dyskretności wprowadza się tu do samej struktury metafory filmowej. Łatwo się przekonać również co do innej kwestii: jeśli jeden z członków metafory filmowej z reguły bez wysiłku pozwala się oddać za pomocą słów (i jest całkiem świadomie na taką werbalizację zorientowany), to drugi najczęściej takiemu przekazowi się nie poddaje. Ośrodek filmu Zoltana Fabriego „Mrowisko" stanowi wyjątkowo złożony i wielopłaszczyznowy dramat, który się rozgrywa w węgierskim żeńskim klasztorze na początku XX wieku. Skomplikowane relacje metaforyczne zachodzą tu między wydarzeniami a sfilmowanymi w wielkim planie detalami barokowego wystroju kościoła. Wśród nich, między innymi, wyróżnia się płaskorzeźba medalionu z wizerunkiem siewcy. Ten człon metafory rozszyfrowuje się za pomocą prostego przekładu na tekst werbalny ewangelicznej przypowieści o siewcy (Mateusz 13, 2—3, Łukasz 8, 5—11, Marek 4, l—20). Drugi zaś człon metafory nie werbalizuje się, lecz ujawnia swój sens za sprawą odniesienia do pierwszego (i innych jemu podobnych). Przynależność „retoryki figur" do poziomu wtórnego modelowania związana jest z rolą metamodeli i odróżnia tę warstwę od poziomu znaków" prymarnych oraz symboli. Tak przykładowo gest agresji 74 w zachowaniu zwierzęcia, jeśli tylko nie jest rzeczywistą agresją, natomiast tworzy jej substytut, stanowi element zachowania symbolicznego. Jednak symbol użyty tu został w jego znaczeniu prymar-nym. Ale w wypadku, kiedy gest o znaczeniu symbolu seksualnego bywa używany w znaczeniu podporządkowania się dominującej roli partnera w ogólnej organizacji kolektywu zwierząt i kiedy traci on wszelki związek z treścią płciową, mówić można o metaforycznym charakterze gestu i o obecności określonych elementów retoryki ges-towej. Przykład ten mówi, że opozycja „dyskretny — kontynualny" stanowi zaledwie jedną z możliwych (skrajną) postaci generującej tropy nieprzekładalności semantycznej. Jednakże możliwe są zderzenia i mniej odległych sfer organizacji semantycznej, zderzenia, których kontrast wystarcza, by zaistniały sytuacje „retorykotwórcze". 2. FIGURY RETORYCZNE (TROPY). W retoryce tradycyjnej „zabiegi polegające na zmianie podstawowego znaczenia słowa nazywają się tropami" (Tomaszewski). Neoretoryka ostatnich dziesięcioleci podejmowała liczne próby sprecyzowania znaczenia zarówno tropów w ogóle, jak i ich odmian (metafora, metonimia, synekdocha, ironia) zgodnie ze współczesną myślą lingwistyczno-semiotyczną. Zasadniczego kroku w tym kierunku dokonał Roman Jakobson (1963, 1973). Wyróżniając dwa podstawowe rodzaje tropu — metaforę i metonimię — odnosi je on do dwu podstawowych osi struktury języka: paradygmatycznej i syntaktycznej. Według Jakobsona metafora polega na zastępowaniu pojęcia na osi paradygmatycznej, a to wiąże się z wyborem z serii paradygmatycznej, z zamianą in absentia i ustanowieniem więzi znaczeniowej opartej na podobieństwie; metonimia zaś leży na osi syntagmatycznej i stanowi nie wybór, lecz połączenie in presentia i ustanowienie więzi opartej na przyległości. Rozpatrując funkcję kulturową figur retorycznych Jakobson, z jednej strony, rozszerza ją, gdyż widzi w niej podstawę sensotwórczą w dowolnym systemie semiotycznym. Dlatego terminu „metafora" i „metonimia" używa również w odniesieniu do filmu, malarstwa, psychoanalizy i tym podobnym. Z drugiej zaś, zwęża je, przyporządkowując do metafory sferę struktury semiotycznej = poezji, a do metonimii — sferę tekstu = prozy. „Metafora dla poezji i metonimia dla prozy 75 •;,:%t*r^ ?%L*".. ^'--i$^.'. ' K^^S^i, ~?*5.L*ŚS* stanowią linię najmniejszego oporu" (1967, 67). W ten sposób rozgra niczenie poezja/proza uzyskało obiektywne uzasadnienie i z rzęcju szczegółowych kategorii literackich przeszło do zbioru uniwersalió^, semiotycznych. Koncepcje Jakobsona kontynuowano i uściśla^ w wielu pracach. Umberto Eco na przykład badając lingwistyczne podstawy retoryki za figurę wyjściową uważa metonimię. U jej pod. staw upatruje on obecność skojarzeniowych łańcuchów przyległości: n w strukturze kodu, 2) w strukturze kontekstu, 3) w strukturze referen-tu. Związek kodów językowych z kulturowymi pozwala na budowanie w oparciu o metonimie figur metaforycznych. W tym samym kierunku podąża i myśl Tzvetana Todorova, który łączy metaforę z podwojeniem synekdechy. Notabene pozycja Todorova w pewnej mierze zbliża się do koncepcji grupy Mi z Liege, która różni się od modelu Jakobsona. W roku 1970 grupa Mi (J. Dubois, F. Edeline. J.-M. Klinkenberg, Ph. Minguet) opracowała szczegółową taksonomiczną klasyfikacje tropów, opartą na analizie „semów" i komponentów semantyczno-leksykalnych. Za figurę elementarną uznają oni synek-doche. A metaforę i metonimie traktują jako pochodne, jako rezultat komplikowania wyjściowych typów synekdochy. Z pozycji lingwistycznej krytykował te koncepcje N. Ruwet, a z punktu widzenia literackiego — D. Rice. (Zobacz Mi groupe 1977). Zdaniem Ruweta — „W kwestii retoryki w ogóle i tropów w szczególności główne zadanie teorii predykatywnej — to znalezienie odpowiedzi na pytanie: w jakich warunkach określone wyrażenie lingwistyczne przybiera znaczenie przenośne" (Ruwet, 371) — wydaje się całkiem zasadne. Końcowe określenie tropu, osiągnięte przez neoretorykę, brzmi: „Trop — to semantyczna transpozycja prowadząca od znaku in praesentia do znaku in absentia, 1) oparta na percepcji związku między jedną lub więcej cechą semantyczną oznaczanego; 2) nacechowana semantyczną sprzecznością mikro- i makrokontekstów; 3) uwarunkowana referenc-jalnym związkiem na zasadzie podobieństwa, lub przyczynowości, lub inkluzywności lub opozycji" (P. Schofer, D. Rice, 133). Retoryka klasyczna wypracowała rozgałęzioną klasyfikację figur. Terminu „figura" (schemd) po raz pierwszy użył Anaksymenes z Lam-psaku (IV w. p. Ch.). Problem szczegółowo opracował Arystoteles, którego uczniowie (zwłaszcza Pseudo-Demetrios) wprowadzili podział 74 figury mowy" i „figury myśli". Następnie system figur niejedno-v otnie rozważany był zarówno przez autorów antycznych czy śred-•ovviecznych, jak i doby klasycyzmu, i osiągnął bardzo wysoki topień złożoności. Neoretoryka operuje na ogół trzema pojęciami: metafora — zamiana semantyczna, oparta na podobieństwie jakiegoś semu"; metonima — zamiana oparta na przyległości, skojarzeniu, "synekdocha, którą jedni autorzy uważają za figurę podstawową, pry-marną, a inni traktują jako szczególny przydatek metonimii — zamiana oparta na przynależności, inkluzywności, parcjalności lub zastąpieniu wielkości przez jednostkowość. P. Schofer i D. Rice próbują też przywrócić rangę figury również ironii. 3. TYPOLOGICZNA I FUNKCJONALNA ISTOTA FIGUR. Badania logicznych podstaw klasyfikacji tropów nie powinny zasłaniać kwestii ich topologicznej i funkcjonalnej teleologii. Pytanie „Co to są tropy?" nie unieważnia innego: „Jak one działają w tekście?", „Jaki jest ich cel w znaczeniowym mechanizmie mowy?". Spośród piszących o neoretoryce najbliżsi są tej kwestii Roman Jakobson i Umberto Eco. Jakobson — przez wskazanie na związek problemu z opozycją poezja/proza, a Eco — przez poddanie pod rozwagę serii skojarzeniowych. Należy zwrócić uwagę na fakt, że istnieją w kulturze takie okresy, całkowicie lub w poważnym stopniu zorientowane na tropy, kiedy to tropy stają się obowiązkową cechą wszelkiej mowy artystycznej, a czasem wszelkiej mowy w ogóle. Zarazem można też wskazać i na takie całe epoki, kiedy artystycznie znacząca staje się właśnie rezygnacja z figur retorycznych, a mowa, po to, by odczuwać ją jako artystyczną, powinna odtwarzać normy mowy nieartystycznej. Jako okresy zorientowane na trop można wymienić okres myślenia mitycz-no-poetyckiego, średniowiecze, barok, romantyzm, symbolizm i awangardę. Niewykluczone, że, uogólniając zasady semantyczne tych wszystkich jakże różnorodnych struktur tekstotwórczych, będziemy w stanie dotrzeć też i do typologicznej istoty tropu. We wszystkich wymienionych stylach nagminnie się uprawia zamianę określonych jednostek semantycznych przez inne. Niemniej podkreślić trzeba, że we wszystkich wypadkach element zastępowany i element zastępujący nie są 77 adekwatne pod względem jakichś istotnych semantycznych czy kulturowych wskaźników, lecz cechuje je wręcz odwrotna właściwość — głęboka sprzeczność. Zamiana dokonuje się na zasadzie collage'u, gdzie namalowane farbą olejną elementy obrazu sąsiadują z naklejonymi obiektami naturalnymi (w stosunku do namalowanego tuż obok niego elementu element przyklejony będzie występował jako metoni-mia, a w stosunku do namalowanego domyślnie, to jest zastępowanego — jako metafora). Narysowane i przyklejone obiekty należą do różnych i sprzecznych światów jako realny — iluzoryczny; dwuwymiarowy — trójwymiarowy; znakowy — nieznakowy. W ramach całego szeregu tradycjonalnych kontekstów kulturowych znalezienie się ich w obrębie jednego tekstu jest absolutnie niedopuszczalne. I właśnie dlatego ich połączenie wywołuje ów wyjątkowo silny efekt semantyczny, który właściwy jest tropom. Efekt tropu powstaje nie za sprawą obecności wspólnego „semu" (w miarę narastania liczby wspólnych „semów" efektywność tropu maleje, a tautologiczna tożsamość w ogóle uniemożliwia zaistnienie tropu), lecz wskutek włączenia ich do wzajemnie sprzecznych przestrzeni semantycznych i wskutek stopnia rozziewu, jaki te „semy" dzieli. Rozziew semantyczny tworzy się dzięki różnym aspektom nieprzekładalności elementu zastępowanego przez element zastępujący. Mogą to być takie relacje jak: jednowymiarowy/wielowymiarowy, dyskretny/ciągły, materialny/niematerialny, ziemski/zaświatowy i tym podobne. Zarówno na poziomie referentu, jak i podczas zestawiania odpowiednich przestrzeni semantycznych granice członu zastępowanego i zastępującego są tak bardzo nieporównywalne, że zadanie ustanowienia odpowiedniości nabiera irracjonalnego charakteru. Staje się ono czymś umownym, przybliżonym, domyślnym i wywołuje nie zwykłe przesunięcie semantyczne, lecz zasadniczo nową i paradoksalną sytuację semantyczną. Nie przypadkowo chyba pod względem typologicznym ciążą ku tropom takie kultury, których obraz świata opiera się na zasadzie antynoinii i irracjonalnej sprzeczności. W odniesieniu do metafory wydaje się to oczywistością, ale w odniesieniu do metonimii może powstawać wrażenie, że ponieważ zamiana oparta tu jest na więzi wewnątrz jednego szeregu znakowego, to człony zastępujący i zastępowany są jednorodne. W istocie rzeczy 78 jednak metafora i metonimia są pod tym względem izofunkcjonalne: cel ich polega nie na tym, aby za pomocą określonej zamiany semantycznej wyrazić coś, co daje się wyrazić i bez uciekania się do takiej zamiany, lecz na tym, aby wyrazić taką treść, przekazać taką informację, jakiej inaczej przekazać nie sposób. W obydwu wypadkach (i dla metafory, i dla metonimii) między znaczeniem prostym a znaczeniem przenośnym nie zachodzi żadna relacja wzajem-nie-jednoznacznej odpowiedniości, lecz zaledwie przybliżona ekwiwalencja. Wówczas natomiast, kiedy z powodu systematycznego użytkowania lub jakiegoś innego powodu między znaczeniem prostym a przenośnym (tropem) konstytuuje się stosunek wzajemnie-jedno-znacznej odpowiedniości, a nie semantycznej oscylacji, mamy wtedy do czynienia z tropem wytartym, który jest figurą retoryczną już tylko z genezy, gdyż funkcjonuje jako frazeologizm w prostym znaczeniu. Jest to, najwyraźniej, także i odpowiedź na pytanie wysunięte przez Ruweta. Sięgnijmy do kilku przykładów. Jeśli ikonę w tym jej znaczeniu semiotycznym, jakie przybrała ona w Bizancjum i w całym kościele wschodnim, można uważać za metaforę, to święta relikwia jawi się nam jako metonimia. Relikwia jest cząstką ciała osoby świętej lub rzeczą, która z owym świętym się stykała. W tym sensie materialną, cielesną postać świętego zastępuje się równie cielesną jego częścią lub związanym z nim materialnym przedmiotem. Ikona natomiast — jak ją pierwotnie ujmowali Filon Aleksandryjski i Orygenes, a następnie uzasadniali w swych pismach Grzegorz z Nyssy i Pseudo-Dionizy Areopagita — stanowi materialny i wyartykułowany znak niematerialnej i niewyrażalnej istoty bóstwa. Malowidło na ikonie jest wizerunkiem w elementarnym i bezpośrednim sensie. Klemens Aleksandryjski wprost upodobnił to, co widzialne, do tego, co werbalne. Mówiąc, że Chrystus, zamieszkując wśród ludzi, przybrał postać „niepozorną" i pozbawioną urody cielesnej, zauważa on: „Albowiem zawsze należy pojmować nie słowa, lecz to, co one oznaczają" (zobacz: Byczków, 1977, 30, 61 i następne). Znaczy to, że między metaforycznym wyrażeniem a jego metaforyczną treścią wywiązują się złożone semantyczne stosunki nierówności i niejednoznaczności, które wykluczają racjonalistyczną operację wzajemnej zamiany w obydwu kierunkach. Retoryczny charakter ikony przejawia się między 79 innymi w tym, że rolę pierwszego członu metafory może pełnić bynajmniej nie każdy wizerunek, lecz taki jedynie, który został wykonany zgodnie z zatwierdzonym kanonem malarskim o ustalonej retoryce kompozycji, kolorystyki i temu podobnych rozwiązań plastycznych. Co. więcej, ponieważ ikona jawi się jako metafora powstająca na styku dwu różnokierunkowych energii — energii boskiego1 Logosu, który pragnie wysłowić siebie ludziom (dlatego powstanie ikony jest czynnym aktem z jej strony: ikona ukazuje się godnym, a nie po prostu jest malowaną przez artystę) i energii człowieka, który się wznosi w poszukiwaniu wyższej wiedzy — jest ona wobec tego częścią rytualno-retorycznego kontekstu, który ogarnia sobą nie tylko proces tworzenia ikony przez malarza, ale też całość jego życia duchowego, wymagając surowej i bogobojnej postawy, modlitwy, postu i doskonalenia ducha. Jest rzeczą ciekawą, że kiedy Gogol wysunął takie właśnie wymagania wobec życia artysty (druga redakcja „Portretu", esej „Historyczny malarz Iwanów" w Wybranych fragmentach korespondencji z przyjaciółmi) i pisarza, cała jego twórczość stała się w jego własnych oczach jedną wielką metaforą. Na tle takiego rozumienia ikony relikwia może się wydać zjawiskiem semantycznie jednoplanowym. Jest to jednak wrażenie powierzchowne. Relacja materialnej relikwii do ciała świętego jest, rzeczywiście, jednoplanowa. Niemniej nie należy zapominać, że już samo pojęcie „ciała świętego" kryje w sobie metaforę inkarnacji i bardzo złożony, irracjonalny stosunek między planem wyrażenia i planem treści. Z zupełnie innych podstaw ideowo-kulturowych wyrasta metaforyka baroku. Jednakże i tutaj spotykamy się z faktem, że tropy (przedziały między poszczególnymi odmianami tropów mają w tekstach barokowych wyjątkowo płynny charakter) nie są powierzchowną zamianą jednych elementów planu wyrażenia przez inne, lecz stanowią sposób kształtowania specjalnego porządku świadomości. Przy tym znowu obserwujemy charakterystyczne zbliżanie wzajemnie nieprze-kładalnych obszarów znaków werbalnych i ikonicznych, dyskretnych i niedyskretnych. Tak Lope de Vega nazywa „Marino wielkim artystą słuchu, a Rubensa — wielkim poetą wzroku", a Tesauro uważa architekturę za „metaforę z kamienia". W // Cannochiale Aristotelico Tesauro rozwinął naukę o Metaforze jako o zasadzie uniwersalnej, H ' zarówno ludzkiej, jak i boskiej świadomości. U jej podstaw leży Pomysłowość — myślenie oparte na zbliżaniu rzeczy niepodobnych, łączeniu rzeczy niełączliwych. Świadomość metaforyczną przyrównuje się do świadomości twórczej i nawet boski akt twórczy widzi Tesauro jako swoisty wyższy Pomysł, który środkami metafor, analogii i con-cetto stwarza świat. Tesauro oponuje przeciwko tym, którzy figury retoryczne mają jedynie za powierzchowną ozdobę, albowiem dla niego stanowią one istotę mechanizmu myślenia, owego najwyższego Geniuszu, który uduchowią i człowieka, i wszechświat. Sięgając do romantyzmu, znajdziemy tam obraz podobny: jakkolwiek metafora i metonimia wykazują tu tendencję do dyfuzyjnego stapiania się (zobacz M. Grimaud), niemniej ogólne nastawienie na trop jako na podstawę stylotwórczą występuje tu z całą oczywistością. Idea syntezy organicznej, zespolenia różnych porozdzielanych i niełączliwych aspektów życia, z jednej strony, a z drugiej — myśl o niemożności wyrażenia istoty życia za pomocą środków jakiegokolwiek jednego języka (czy to naturalnego, czy też języka którejś wziętej z osobna sztuki) — zrodziły metaforyczne i metonimiczne przekodowania znaków różnych systemów semiotycznych. Wackenroder w He-rzensergiessungen eines kunstliebenden Klosterbruders („Serdeczne wynurzenia rozmiłowanego w sztuce brata zakonnego") utożsamiał język symboli, emblematów i metafor ze sztuką jako taką: „Język Sztuki jest całkowicie różny od języka Przyrody; ale i jemu sądzono tak samo niezbadanymi i ciemnymi drogami silnie oddziaływać na serce człowieka. Wyraża się on za pośrednictwem ludzkich obrazów i przemawia jak gdyby przez hieroglify, dla nas już przez same ich cechy zewnętrzne zrozumiałe. Ale język ten subtelnie i tak cudownie zlewa w jedno to, co duchowe i ponadzmysłowe, z kształtami zewnętrznymi, że on sam z kolei porusza dogłębnie całą naszą istotę". I wreszcie u podstaw poetyki różnorakich orientacji awangardy leży zasada zestawiania (juxtaposition). Powstające na tej drodze figury z reguły mogą być odczytywane i jako metafory, i jako metonimie. Istotne jest co innego: sensotwórczą zasadą tekstu staje się zestawienie elementów zasadniczo niezestawialnych. Ich wzajemne przekodowanie wytwarza język wielokrotnych odczytań, a to wydobywa z kolei niespodziewane rezerwy sensów. 80 81 Trop zatem nie jest ozdobą należącą tylko do sfery ekspresji, ani też nie jest ornamentalizacją pewnej treści inwariantnej — jest on mechanizmem konstruowania takiej treści, jakiej nie sposób zbudować w ramach jednego języka. Trop — to figura powstająca na styku dwóch jeżyków i pod tym względem jest on izostrukturalny z mechanizmem świadomości twórczej jako takiej. Warunkuje to i sytuację, zgodnie z którą wszelkie logiczne definicje figur retorycznych, ignorujące ich dwujęzyczną naturę, oraz związane z nimi modele należą do metajęzyka naszego opisu teoretycznego, ale w żadnej mierze nie są generatywnymi mechanizmami wytwarzania tropów. Co więcej: ignorując fakt, że trop jest mechanizmem generowania semantycznej niejednoznaczności, mechanizmem, który wprowadza do semiotycznej struktury kultury niezbędny dla niej stopień nieokreśloności, nie otrzymamy adekwatnego opisu tego zjawiska. Funkcja tropu jako mechanizmu semantycznej nieokreśloności powoduje, że w postaci jawnej, na powierzchni kultury, występuje on w systemach zorientowanych na złożoność, niejednoznaczność lub niewyrażalność prawdy. Jednakże „retoryzm" nie jest niepodzielną własnością jakiejkolwiek poszczególnej epoki kulturowej: podobnie do opozycji „poezja/proza", opozycja „retoryzm/antyretoryzm" należy do uniwersaliów kultury ludzkiej. Obydwa człony tej opozycji są wzajemnie uwarunkowane, toteż semiotyczna aktywność jednego z nich zakłada aktualizację drugiego. W kulturze, w której nasycenie retoryczne stało się już tradycją i złożyło się na inercję oczekiwań czytelniczych, trop wchodzi do neutralnych zasobów języka i przestaje być odczuwany jako czynnik retorycznie aktywny. Na tym tle tekst „antyretoryczny", zbudowany z elementów prostej, a nie przenośnej semantyki, zaczyna być odbierany jako metatrop, to jest jako figura retoryczna, która uległa powtórnemu uproszczeniu, z tym, że „drugi język" został zredukowany do stopnia zerowego. Ta „retoryka minusowa", subiektywnie odczuwana jako zbliżenie się do rzeczywistości i jako coś prostego, stanowi zwykle lustrzane odbicie retoryki i zamyka swego estetycznego przeciwnika w swoim kodzie kulturowo-semio-tycznym. Tak „nie sztuczny" film neorealistyczny w rzeczy samej kryje w sobie latentną retorykę, czynną na tle wytartej i już nie nośnej retoryki pompatycznych pseudohistorycznych epopei filmowych 82 i komedii salonowych. Z kolei kinematograficzny barok filmów Fel-liniego rehabilituje retorykę jako podstawę konstruowania sensów o wielkiej złożoności. 4. METARETORYKA A TYPOLOGIA KULTURY. Metafora i metonimia należą do dziedziny myślenia analogicznego. W tym charakterze są one organicznie związane ze świadomością twórczą jako taką. Dlatego błędem jest przeciwstawiać myślenie retoryczne myśleniu naukowemu jako wyłącznie artystyczne. Retoryka właściwa jest świadomości naukowej w takim samym stopniu, co i świadomości artystycznej. W dziedzinie świadomości naukowej można wyróżnić dwie sfery. Pierwsza — retoryczna — to obszar zbliżeń, analogii i modelowania. Jest to sfera wysuwania nowych idei, formułowania niespodziewanych postulatów i hipotez, uchodzących uprzednio za absurdalne. Druga — logiczna. Tu wysunięte idee poddaje się weryfiakcji, opracowuje się wypływające z nich wnioski, za pomocą dowodów i rozważań usuwa się sprzeczności wewnętrzne. Pierwsza — „faustiańska" — sfera myślenia naukowego stanowi nieodłączną część badań i, należąc do nauki, poddaje się opisowi naukowemu. Jednakże aparat takiego opisu sam powinien mieć specjalną budowę, tworzyć język metareto-ryki. Tak na przykład w charakterze metametafor dają się rozpatrywać wszystkie wypadki izomorfizmów, homomorfizmów i homeo-morfizmów (z epio-, endo-, mono- i automorfizmami włącznie). Wszystkie one tworzą aparat opisu rozległego obszaru analogii i ekwiwalencji i pozwalają na zbliżanie, a w pewnym sensie także i na utożsamianie odległych od siebie zjawisk i obiektów. Za przykład metame-tonimii może posłużyć teoremat G. Cantora, który stwierdza, że jeżeli jakiś odcinek zawiera w sobie liczbę Alef punktów (czyli jest nieskończonym zbiorem), to również dowolna część tego odcinka zawiera tę samą liczbę Alef punktów i, w tym sensie, dowolna jego część jest równa całości. Operacje typu indukcji transfinitywnej można rozpatrywać jako metametonimię. Zarówno w dziedzinie nauki, jak i w dziedzinie sztuki myślenie twórcze ma naturę analogową i buduje się na zasadniczo jednakowej podstawie — na zbliżaniu obiektów i pojęć, które poza sytuacją retoryczną żadnemu zbliżeniu się nie poddają. 83 Wypływa stąd, że stworzenie metaretoryki staje się zadaniem ogólno-naukowym, a sama metaretoryka może być określona jako teoria myślenia twórczego. Tak więc teksty retoryczne możliwe są tylko jako realizacja określonej sytuacji retorycznej, wyznaczanej przez typy analogii oraz przez charakter określania owych parametrów, na których podstawie ustanawiają się dane analogie. Wskaźniki, według których ustanawiają się w obrębie jakiejkolwiek grupy tekstów lub sytuacji komunikacyjnych stosunki analogii lub ekwiwalencji, są wyznaczane przez typ kultury. Podobieństwo i niepodobieństwo, ekwiwalentność i nieekwiwalen-tność, zestawialność i niezestawialność, odczuwanie jakichkolwiek dwu obiektów jako wykluczających zbliżenie lub tożsamych — to wszystko zależy od typu kontekstu kulturowego. Jeden i ten sam tekst może być odbierany jako „prawidłowy" i „nieprawidłowy" (niemożliwy, nietekst), „prawidłowy, ale trywialny" lub „prawidłowy, ale zaskakujący, wyłamujący się z określonych norm, jednakże mimo wszystko pozostający w granicach sensu" i tak dalej, w zależności od tego, czy zaliczymy go do tekstów artystycznych czy nieartystycznych i jakie reguły przypiszemy jednym i drugim, to jest w zależności od kontekstu kultury, w jakiej go umieścimy. Tak na przykład teksty kultur ezoterycznych z chwilą, gdy zostaną wyjęte z ogólnego kontekstu i oderwane od specjalnych (z reguły dostępnych tylko dla wtajemniczonych) kodów kultury, w ogóle przestają być zrozumiałe, względnie można je odczytać tylko z punktu widzenia powierzchownej warstwy znaczeniowej, zachowując tajne znaczenie dla wąskiego grona dopuszczonych. Tak się buduje teksty skaldów, teksty sufizmu, teksty masońskie i temu podobne. Pytanie o to, czy tekst jest rozumiany w prostym czy w przenośnym (retorycznym) sensie, też zależy od zastosowania doń bardziej ogólnych kodów kulturowych. Ponieważ istotną rolę odgrywa własna orientacja kultury — a przejawia się ona w sposobie, w jaki dana kultura widzi samą siebie, czyli w systemie samoopisów stanowiących warstwę metakul-turową — tekst może wyglądać pod względem semantycznym jako „normalny" z jednego punktu widzenia, i jako „nienormalny", semantycznie dewiacyjny, z drugiego. Stosunek tekstu do różnych struktur metakulturowych stanowi grę semantyczną, która jest warunkiem retorycznej organizacji tekstu. 84 powtórne zaszyfrowanie semantyki, jeżeli dokonano go w sposób jednoznaczny, może stworzyć tajemny język ezoteryczny, ale nie jest tropem i nie ma nic wspólnego ze sferą retoryki. Tak na przykład wówczas, gdy napięta gra słów i metaforyzm baroku weszły do tradycji i stały się przewidywalną normą nie tylko języka literackiego, ale i konwersacji salonowych i stylu precieux, literacko nacechowanym stało się słowo oczyszczone z wtórnych znaczeń, sprowadzone do prostej i ścisłej semantyki. W warunkach tych najbardziej aktywną figurą retoryczną stawało się unikanie figur retorycznych. Tekst uwolniony od metafor i metoni-mii, podejmował grę oczekiwaniem czytelniczym (to jest z kulturową normą baroku) z jednej strony, i z nową, jeszcze nie zadomowioną, normą klasycyzmu — z drugiej. W takim kontekście metaforę barokową odbierano jako znak banału, nie spełniała więc funkcji retorycznej, natomiast brak metafory — grając rolę aktywną — okazywał się estetycznie znaczący. Podobnie jak na terenie nauki orientacja preferująca budowanie wszechogarniających hipotez, które by ustanawiały odpowiedniość między, wydawać by się mogło, najbardziej odległymi dziedzinami doświadczenia, i związana z „retoryką naukową" oraz „naukową pomysłowością", występuje na przemian z nastawieniem pozytywistycznym na empiryczne rozszerzenie pola wiedzy, w sztuce po „modelowaniu retorycznym" regularnie następuje modelowanie empiryczne. Estetykę realizmu na przykład we wczesnym jej okresie charakteryzują przede wszystkim negatywne oznaki antyromantyzmu, a odbiera się ją na tle norm romantycznych, czyli tworząc „retorykę unikania retoryki" — retorykę drugiego poziomu. Jednak później, wiążąc się z pozytywistycznymi tendencjami w nauce, wypracowuje ona strukturę samoistną, która z kolei staje się tłem semiotycznym dla neoromantyz-mu XX wieku i dla kierunków awangardowych. 5. RETORYKA TEKSTU. Z chwilą, kiedy mamy do czynienia już z tekstem, to jest odrębnym i oderwanym od kontekstu tworem semiotycznym, zamkniętym w sobie i odznaczającym się całościowym niepodzielnym znaczeniem oraz całościową i niepodzielną funkcją, wtedy stosunek poszczególnych jego elementów do problemu retoryki &5 Jf; "t &&* ""%H.*ftL*i N^i^:j; ••^?Cv5 *•"•, •' i^-.*C> łl • Z,8 UŁCUZOAJOPJ 3pS5pl /A Ol '(lpBZTUB§JO feU}OASJ9ld fo} IBljnZSJ 05[ -B[ znf 9Avo5[A"z3[pBU araBAUJ^pBZjodn BJ3iqA"zjd AuzojCiuBtnas-ouiB^Ks -3pl raotzod B 'ipAu:njBA\3pa } vpA"utA".to}B8i]qo UBAs.o5ipBz:iodn iSuBi op suoissrapod sfe^soz '3raAsX}Biitv5jBj /CtiBAso^pBZJodti qnj LuBAY05[ -pBzaodnsra jappgraip BXU B^Kzsf oSstrep 3rai3}sA"s M. oo 'oj raA"zo Lzjd) qoA"zszra Aujmoizod 3iuBA\o:5ipBZJodn 3Avo:5izBiA\oqo BpBpjBZ npA^aod łS3pi n3?3? 3?5[Bupaf -oSsppA^sod n}S5p} ip5puisiio3i op iurep^\8zA\ tuiA"uAV3d pod ipA"uzoi§oiBUB 'BniBAYO^pBZJodn i m}3TUA"s tpso tpL/wo:5j -}BpOp tllSJp} Op BTU3ZpBA\OjdAV BASBjdS BZ 3TJBAVOptiqZ BS 9UZO^JO13J yCjn§y auWoAp^Ji gz 'Aiajsaj^poj 'feuzo^siMSuT] fe5[^^ui3|qojd feusazo -JpdSM. 3Z 3TS fefB5[^Ods n^S5[3ł Mp^JUIOpO qoKzsfoKU9ZSqO Tfcn[TU:łS!t05[ foTjzo^jopj Xra9]qojd gti^uojb^pBJi nx 'ms^Sł fe^^tnejS z ifo^UBZ -fetAVZ aarap^S^z ^dsaz TAVOUB;S fausazo^dsM. pi^aojaj :p{3dsi3 Amoisi •(Kjn^n5[) fouAvXi5[3yo5[ psoraop -WtAS l ^f 'foU^npIMApUT pSOU10pB|AVS OUAUJJBZ BpBSBZ BU^SJ3AVmn 3IS T3f|qpO (30I§0| t& 'XaOJlS folStUp Z '5{B0 30KJ0^9J AV 03IAV 5(BX •LAVBłS feiunuo^ui i3jXq BAvjiq BUogpdB^i Ejp nii5[Bf AV 'y(zpB^ i rofpfezaoj fejojBiani nrado^s UŁCures raAi AV i BIMBJ BJBO B^p T3jLq BAVo^sfoAv BpB^TJSp p^^Azjd 13U 5[B1 :UIpl03TAVS OlS^ZO 3IOUTU§ BU T Z31 1S3C BAVl\ZOta Kjtmn5[ ifoi3ziui3§jo pauzoAjoisj BpBs^z 'foziu ijoKofefBisozod v\p góra -raafei %uzoXioTui3s M asidois fof XAVOU Xp?B5i ofefeo^izs^szjtd 'forp} 05jT3f /Cjn^n5[ foaisp M^jspod n Lzsj fouzoAjoisj ipBznregjo Bp^s^z -yCp^BJj foAvo (osouo3qo fexąad3iu) z^aqo 3iAvp3ji3Z ^IAVOU^IS 3191^ 'i[ora -pszjdod iuiB5[poas OTZBJ^M 3is B{BAvzod sra o§3Uzonp:reJ3Tt[ np^^n usidois AadsisBU ^pz^^ -fezog fep/w^jj feu^iuspusosnBJi z pjnizs sraszofejod 3pzs3jAv i (3iiqopod nmsi i nzBjqoCT3J3i i i|Avopnq sroszo -tyod SUZOTUO^SIIIIOJ^ 'MpąoBd^z i jspizp^ii 'i3iU3fl3iM.so oSauzon^zs i O§3a^jn^BU 'M051S3JJ 'n/WSldS 'qO^UOTM^9UI AV9^S XHXTIAV3T3(J30 3IAVlStt3Z -oqBU M syaszoBjod '^jnpraiui i o33/wo5[ZBTS5i n^s^si 'npopia i B/^ots 3iU3zofe|od) Buqoso z Mo^zżf qoAAvo z napuz BO o^zopzjd 3is Bp sra o§3J9in 'M^o^Azsf qoAuzoj 3tu3zoBjod aosfoira BXU sradajsBa 'qoXu^Bpos ML)5[AZ3r I M.O5JBUZ nUISlsAs Op 31S TZpOl[03Zjd AZOSZJ B^BIAYS O§3AVO5[BIIZ -3TO pO AUSldfBU :pSOUOZOp [3TI|BUOpBJJT BIUB1SBJBU 3fep ^HBAU3Zjd -3IU IAVOUB1S ^O^BIM.^ 3I5lSOq 3TIlBlU3pU30SUBĄ <- BI§jn^ B}3TM.S <-foUAV3I5[J30 pin^ZS JBIM^S <- fo]5(03IAVS TJpllZS 1BTAVS «- f3A^05fZBTS5{3ItI 98 XAVOUI i o83UU3izpoo BpKz IBIMS" XuzoiijojBJ3n{ fsptsMsoj i fspjsu^j -UBZiq 3zjn;jn5{ ^ • pMoraszoBuz ^jn^tuis Tuszj^sszid A^OJBTUI^/W osoji 3IS BZS5J3IMZ f3UZoXłOiai3S IiqOJBJ3tq fsDBfBlSBJBtl njq3ZOZS UŁCpZB5[ BU BnzoXjoi9J 3foBziaB8jo tpAoBpnj3j3.id qoBjn^jn5j M 3jy -qojCnzoXjoi3j AU)5[imso;s 5ioisi TMOUBJS SIUSB^ oj zspszjd y •3i§ojBHB spiBJonzoj i BpU3JBAUM3|3 BOAVOUm O^ł BS 9AVIJZOUI tlj, 'pBplSZjd ^UZOBaZOUpsf 3TUUI3rBZM I Z3} JS3f ^.fM^OV03lU —— UI3JBZ B 'BUZOBUZOUpSfBpBpJ SB3JBJ" jssf BMiyzorasra oSsuzoĄsKłJusm T ogsuzo^is^yB n;s5[3i BIOSOJBO i 5(Bf 'IUIB1U3UI3{3 Xzp5lUI OUMOJBZ O§31BJQ '^UZO^lS^yB JS5J31 M (o33UZOXj -sX}JB3ni) 039UAVO|S niS5J3J BIUBO|BJZS5[9Zjd 9IZBJ AV T IZpO^OBZ O5[STAVBfZ 9UqOpO J 'BłSBJZM 3TUBAVO^{BA^ f3UZOX;OTUI3S IU3ZJJS3Zjd OSOMOJBIUŁ^A^ O§3J915( B|p 'T5[Bł /W 3TS BO{BłZS5J3Zjd foMOTOSZOBUZ IU9ZJJS3Zjd O§3f tjoXnp9Zj^9dsM 9iqzoij fsuojssuio o js^gj nd^i o3sj tjoBfoBUiJojsuBJi Xzjj '(tBJ3do *- on3jqij" qnj ((uqy <- (BUMOJS BpBJJBU Buzo^jsA^B qn|) zsnuBusos" nfBZpoi AV gfoBUiJOjsBJi 3iqos XrazBjqoXM 'B5jsTMBfz Ąoisi z 5AVBJds 9iqos oBpz foidsj ^qy 'MOJBIULCM 3iqzoi] f9T5jj3iAv o BuzojCjoiuras aazjjsszjd AV {BZOBjszjd 3is Aq^p§ 5[Bf Xuzo^łsXyB ;s5jsi f3UZD/CisXpB3ia XAVOUI pp[AA\z osqoAv irasdojj jssf SZSAVBZ (IOAVO{S" 3UJO^\V OJ 'UŁfazoKjSjClJB UI31S5[3ł Z BTU3IUXZD Op XurEXU Xp§ 'SBZOAVOĄ^ -nraazoBuz UŁCujodsM UŁdipsf o tlBAvo{s oSsi^jpiM" o§3aq9jpo pBjsod H5[ BZJ3IUIZ 1S5[3X 'njS5J3ł lfoH3J3l[05[ 5(TTJZB5[SAV ISOUpOd I ^9JSOUp3[ UBU 3is q3yCoB(BpB{5[s noXuj9§9zozsod osoupizpouiBS BZiuqo onoora njS5[3ł ZJJBUM3AV qOiCujBJnj5[tUJS UBZBIMOd OSOUpOJOUZ9^ 'BJSBJZM 3IU -ZBMod ipBziuB§Jo nraoizod o§3j BfoBZ^juBrass raAzo Azjd '(1BOUO5[" i l(n5[JBZOOd" 3UO331B^ y(p3JAV BfnZB5[AvV O83UZOXJO13J BTUBMOq030BU USldojS p[OSyC^V 'UB1S5[31 Z 3UISB{AV BIU3IUXZO op AlUBUI Zł 'UL(j O BfnzTjBu8Ks 3Joi5[ 'nioinsuisp BpBdXzjd yiuzo/CjopJ 5punpB{ Xuj9§3zozs 'OBAVOUlfn O§ 31USB{AV 5[Bł 3ZB5J IZp^TAVOd^W BJtTJBU BAVO1S5[3J 3IUSB{M 3Z 'UŁCl Z H5[ZBIAVZ fa -OŁCuZOyCjO13J HI3p3|§ZM pod XUBAVOq030BU O5(Bf lS3f o; '/(M.osnuTUi doji qnj dój; O5jBf iosouiopBiAvs fszsBa AV 3fnuolb5[tinj O§3OZoXlsXlJB B{3IZp pl^ XujOAVOp O^ 'XnBAVOZiaB§JOZ 3IUZOXJO13J 05[Br IJOIjd B pSOOIOpBIAS.S [3ZSBU AS. 3IS TA^Bf XuZOj(lsAlJB ^S^Sl I5[|3ZSAV ZBMSTnOJ -3IU3ZOBOZ 3USOO3Zjd Zpfeq 3JSOJd BUI yCZD T3UBAVOJOZtpO pBjsod AV no sfndsjsAto ^zo 'o3sł po siuzsjBzsra 'XnzDyCjopJ stBis 3is Z9i jusrasp o§9f XpzB5[ oi 'KuzoAjopj 03{Bf Ajnjyn5j giurajsAs AS. XUBA\ -OpO^BZ lS9f DSOJBO O5[Bf 1S5J31 AVO IpZ9f 'KnUSlUIpO SIUBMOpyCoSpZ ISSf sytuacja jest odwrotna: organizacji), to w tekście retorycznym sytuacja jest odwrotna: organizacji obligatoryjnej podlega poziom leksykal-no-semantyczny i poziom syntaktyczny, a uporządkowanie rytmicz-no-fonematyczne ma charakter zjawiska fakultatywnego i pochodnego. Niemniej zwróćmy uwagę na pewien efekt wspólny: to, co w języku naturalnym stanowi sekwencję znaków samodzielnych, przekształca się w obydwu wypadkach w całość znaczeniową o „rozmazanej" po całej przestrzeni treści semantycznej, to znaczy — dąży do przekształcenia się w jeden całościowy znak: nośnik sensu. Jeżeli tekst w języku naturalnym ma organizację linearną i jest dyskretny ze swej natury, to tekst retoryczny jest zintegrowany pod względem znaczeniowym. Poszczególne słowa, wchodząc do retorycznej całości, nie tylko „przesuwają się" pod względem znaczeniowym (w planie idealnym bowiem wszelkie słowo w tekście artystycznym to — tropX ale też się zlewają ze sobą — ich sensy zostają zintegrowane. Powstaje to, co w odniesieniu do tekstu poetyckiego nazywał Tynianow „zawartością szeregu poetyckiego" [...] W nauce ostatnich dziesięcioleci problematyka poetyckiej koherencji tekstu związała się bezpośrednio nie tylko z zagadnieniami literatu-roznawczymi, ale też i z lingwistycznymi. Burzliwy rozwój takiego działu językoznawstwa, który się określa jako „gramatykę tekstu", a który zajmuje się strukturalną jednością przekazów słownych na poziomie ponadzdaniowym, przyczynił się do uaktualnienia tradycyjnych problemów retoryki w ich ujęciu lingwistycznym. Ponieważ mechanizm jedności ponadzdaniowej upatrywano w powtórzeniach leksykalnych lub w ich substytutach, z jednej strony, a z drugiej — w powiązaniach logicznych i intonacyjnych (zobacz: Paduczewa), to zdawało się, że tradycyjne formy struktur retorycznych — akapitu lub tekstu w całości — nabrały bezpośredniego sensu lingwistycznego. Ujęcie to podał w wątpliwość B. M. Gasparow (zobacz: Gasparow, 1975, 1976), wskazując na niedostateczność temtego mechanizmu opisowego ponadzdaniowej spójności tekstu, z jednej strony, a z drugiej — na zatracanie przezeń właściwej treści ligwistycznej. W zamian zaproponował on model obligatoryjnych związków gramatycznych, które jednoczą segmenty mowy na poziomie ponadzdaniowym. Im-manentna gramatyczna struktura zdania, według Gasparowa, z góry 88 nakłada określone ograniczenia gramatyczne na dowolną frazę, jaka w danym języku może być do niej dołączona. Struktura tych związków stanowi właśnie o lingwistycznej jedności tekstu. Można więc sformułować dwa podejścia: zgodnie z jednym, struktura retoryczna automatycznie wypływa z praw języka i stanowi ich realizację na poziomie budowania całościowych tekstów. Z drugiego punktu widzenia między językową a retoryczną jednością tekstu zachodzi fundamentalna różnica. Struktura retoryczna nie wynika z językowej w sposób automatyczny, lecz stanowi gruntowną rewaloryzację ostatniej (w systemie związków językowych zachodzą przesunięcia, wzrasta ranga struktur fakultatywnych, to jest, teraz przybierają one charakter podstawowych i tak dalej). Strukturę retoryczną wprowadza się do tekstu werbalnego z zewnątrz, jako dodatkowe jego uporządkowanie. Takie są na przykład rozmaite sposoby wprowadzania do tekstu na różnych jego poziomach praw symetrii leżących u podstaw semiotyki przestrzennej, niewłaściwych dla struktury języków naturalnych. Słuszne więc wydaje się nam właśnie to drugie podejście. Można nawet twierdzić, że struktura retoryczna stanowi nie tylko obiektywne wprowadzenie do tekstu z zewnątrz immanentnie obcych mu zasad organizacji, ale jest odczuwana również subiektywnie właśnie jako obca wobec strukturalnych zasad tekstu. Tak przykładowo mocno nacechowane wtrącanie fragmentu tekstu nieartystycznego (na przykład kadrów kronikalnych do filmu fabularnego) może mieć wymowę retoryczną w takim tylko stopniu, w jakim zostanie rozpoznane przez widownię jako obcy i nieprawowity wtręt w tekście. Na tle taśmy kronikalnej taką samą rolę odegra nacechowany wtręt fabularny. Tradycyjna proza oratorska, odbierana jako obszar retoryki par excellence, może być opisana jako rezultat wtargnięcia poezji na obszar prozy i przekładu struktury poetyckiej na język środków prozatorskich. Równocześnie także wtargnięcie języka prozy w poezję wywoła efekt retoryczny. A oprócz tego mowę oratorska odczuwa audytorium jako „przesuniętą" mowę ustną, do której wprowadzono wyraziste elementy mowy „pisanej". Pod tym względem jako elementy retoryczne odbieramy nie tylko syntaktyczne figury retoryki klasycznej, ale też takie konstrukcje, które w tekście pisanym podczas jego bezgłośnego czytania uchodziłyby za neutralne. 89 -,;i:.;-5»3. W takiej samej mierze aktywizuje retoryczny poziom struktury tekstu charakterystyczne dla prozy XX wieku wprowadzanie mowy ustnej do tekstu pisanego lub zamiana miejscami mowy „wewnętrznej" i „zewnętrznej" (na przykład w prozie, która środkami tekstu językowego oddaje „strumień świadomości"). Jest to zjawisko porównywalne z retoryczną funkcją tekstów innojęzycznych, wtrącanych do obcego kontekstu językowego. Tu funkcję retoryczną widać szczególnie wówczas, kiedy na zasadzie kalamburu tekst obcojęzyczny pozwala się odczytać również jako tekst w języku ojczystym. Tak na przykład drugi rozdział Eugeniusza Oniegina opatrzył Puszkin mottem: „O rus!", „O Rusi!" które stanowi kalamburowo-homonimiczną kombinację cytatu z Horacego (Satyry, księga 2, satyra 6) i tekstu rosyjskiego. Porównaj w Vie d'Henri Brulard Stendhala o wydarzeniach końca 1799 roku: „W Grenoble spodziewano się Rosjan. Arystokraci i, jak się zdaje, moja rodzina mówili: O Rus, ąuando ego te aspiciam". Wypadki takie, choć skrajne, ujawniają istotę mechanizmu wszelkiego innorodnego wtrętu w tekście: nie wypada on z ogólnej struktury kontekstu, lecz podejmuje z nim grę, gdyż równocześnie i należy i nie należy do struktury kontekstowej. Tezę tę można rozszerzyć także i na twierdzenie o obowiązkowym charakterze struktury „innorodnej" dla poziomu retorycznego. Organizacja retoryczna powstaje w polu napięcia semantycznego między strukturą „organiczną" a strukturą „obcą", w związku z czym jej elementy podlegają podwójnej interpretacji. Organizacja „obca" — nawet w razie jej zupełnie mechanicznego przeniesienia do nowego kontekstu strukturalnego — przestaje być równa sobie i staje się znakiem lub imitacją samej siebie. W ten sposób włączony do tekstu artystycznego na przykład dokument autentyczny staje się znakiem artystycznym i imitacją autentycznego dokumentu. 6. STYLISTYKA I RETORYKA. Pod względem semiotycznym stylistyka konstytuuje się w dwu przeciwstawieniach: wobec semantyki i wobec retoryki. Przeciwstawienie stylistyki i semantyki ma następujący charakter. Wszelki system semiotyczny (języka) cechuje się strukturą zhierarchizowaną. Pod względem semantycznym hierarchia przejawia się 90 w rozpadaniu się znaczeniowego pola języka na odrębne zamknięte w sobie przestrzenie, między którymi zachodzą relacje podobieństwa. System taki można przyrównać do rejestrów instrumentu muzycznego, na przykład, organów. Na takim instrumencie można zagrać jedną i tę samą melodię w różnych rejestrach: zachowa ona podobieństwo melodyczne, ale równocześnie będzie zmieniała barwę rejestru. Wybierając jakąś pojedynczą nutę otrzymamy znaczenie jednakowe dla wszystkich rejestrów. Zestawienie jednoimiennych nut w różnych rejestrach wyodrębni w nich zarówno to, co mają ze sobą wspólnego, jak i to, co zdradza ich przynależność do określonego rejestru. Pierwsze — można przyrównać do znaczenia semantycznego, drugie — do stylistycznego. Stylistyka powstaje więc wówczas, kiedy jedną i tę samą treść można wyrazić co najmniej na dwa sposoby, a po drugie wówczas, kiedy każdy z tych sposobów aktywizuje skojarzenie z określoną zamkniętą i hierarchicznie związaną grupą znaków, z określonym „rejestrem". W razie, kiedy dwa różne sposoby wyrażania określonej treści należą do tego samego rejestru — efekt stylistyczny nie powstaje. Wiąże się z tym również drugie fundamentalne przeciwstawienie: „stylistyka—retoryka". Efekt retoryczny powstaje w razie zderzenia znaków odnoszących się do różnych rejestrów i przez to samo — do strukturalnej odnowy poczucia granicy między zamkniętymi w sobie światami znaków. Efekt stylistyczny powstaje wewnątrz określonego hierarchicznego podsystemu. A zatem świadomość stylistyczna zakłada absolutny charakter granic hierarchicznych, które sama konstytuuje, a świadomość retoryczna — zakłada ich relatywizm. Stają się one dla niej przedmiotem gry. To wszystko dotyczy tekstu nieartystycznego. W tekście artystycznym z jego tendencją do rozpatrywania każdego elementu strukturalnego jako posiadającego alternatywę i jako „uczestnika gry" możliwy jest retoryczny stosunek do stylistyki. To, co się nazywa „stylistyką poetycką", można określić jako wytwarzanie specjalnej przestrzeni semiotycznej, w której ramach okazuje się możliwa swoboda wyboru rejestru stylowego, przestaje on być automatycznie wyznaczany przez charakter sytuacji komunikacyjnej. W rezultacie styl zyskuje na dodatkowym nacechowaniu. 91 ł: W komunikacji nieartystycznej wybór rejestru stylowego określa się przez sumę stosunków pragmatycznych, właściwych dla konkretnego typu kontaktu. W komunikacji artystycznej pierwotny jest tekst, który przez swe stylowe wskaźniki wyznacza wyobrażaną sytuacje pragmatyczną. Pozwala to w ramach jednego tekstu zderzać różne, najczęściej kontrastowe style, na których podstawie rodzi się gra sytuacjami pragmatycznymi (romantyczna ironia Hoffmanna, stylistyczne kontrasty Don Juana Byrona i Puszkinowskiego Eugeniusza Oniegind). W historycznej dynamice sztuki można wyodrębnić okresy zorientowane na retoryczne (transrejestrowe) i stylistyczne (wewnątrzreje-strowe) metakonstrukcje. W kontekście ogólnokulturowym pierwsze odbiera się jako „złożone", drugie zaś —jako „proste". Ideał estetyczny „prostoty" łączy się z zakazem nakładanym na konstrukcje retoryczne i ze szczególną preferencją konstrukcji stylistycznych. Jednakże w tym wypadku tekst artystyczny zdecydowanie różni się od nieartystycznego, choć subiektywnie ten drugi może występować w roli idealnego wzorca dla tego pierwszego. Należy zwrócić uwagę na swoisty paradoks okresów literackich zorientowanych na świadomość stylistyczną. Choć w okresach tych wzrasta poczucie nacechowania całości systemu stylowych rejestrów języka, jednakże każdy pojedynczy tekst dąży do stylowej neutralności: czytelnik wciąga się w określony system norm gatunkowo-stylis-tycznych na początku lektury lub nawet przed jej rozpoczęciem. Dalej na obszarze całego tekstu możliwość zmiany norm strukturalnych jest już wykluczona, wskutek czego same te normy stają się neutralne. Świadomość artystyczna typu retorycznego prawie w ogóle nie przywiązuje uwagi do kwestii ogólnej hierarchii rejestrów. Tak cały system środków gatunkowo-stylistycznych, ich „przyzwoitości" lub „nieprzy-zwoitości", ich względnej wartości, który tak bardzo zaprzątał teoretyków klasycyzmu, utracił sens w oczach romantyków. Natomiast w ramach pojedynczego tekstu o wartości i artyzmie autora świadczy, z punktu widzenia klasycystów, „czystość stylu", to jest ścisłe stosowanie się do norm działających w danym rejestrze i na danym jego odcinku, to jest przerzucanie się od jednego systemu norm do innego. W pierwszym wypadku tekst pojedynczy ceni się za neutralność stylu, którą się kojarzy z „poprawnością" i „czystością", w drugim nato- 92 miast — taka „poprawność" będzie odbierana jako coś „bezbarwnego" i „bez wyrazu". Będzie im się przeciwstawiać kontrasty stylowe wewnątrz tekstu. Znaczy to, że stylowa dominanta świadomości artystycznej — na zasadzie paradoksu — prowadzi do osłabienia strukturalnej wagi kategorii stylu wewnątrz tekstu, a dominanta retoryczna — zaostrza poczucie wartości stylowych. Proces ewolucyjny w sztuce jest szczególnie złożony i zależy od wielu czynników. Jednakże spośród wielu konstant ewolucyjnych można wskazać na tę, że w ramach dłuższego okresu historycznego orientacje „retoryczne" poprzedzają zazwyczaj zmieniające je orientacje „stylistyczne". Prawidłowość tę odnotował Lichaczow. Do niej można by przyrównać też charakterystyczny rys indywidualnej ewolucji wielu poetów: od nadmiernie złożonego stylu na początku drogi twórczej do „klasycznej" prostoty u jej kresu. Wskazana przez Paster-naka prawidłowość — ukoronowanie rozwoju poetyckiego polega na tym, by pod koniec wpast', kak w jeries', W niesłychannuju prostotu. - (wpaść, jak w herezję, ''•>'* ciot ; : •-• \-nvni^--••-,.' W prostotę niesłychaną) — --7 jest charakterystyczna dla zbyt wielu indywidualnych losów poetyckich, aby traktować ją jedynie jako przypadek. „Przejście od romantyzmu do realizmu", „przejście od rokoka do klasycyzmu", „przejście od awangardyzmu do neoklasycyzmu" — formuły takie dają się przykładać do ogromnej liczby indywidualnych dróg ewolucji poetyckiej. Wszystkie one układają się w formułę ogólniejszą: „Przejście od orientacji retorycznej do stylistycznej". Ewolucję taką można rozumieć jako dochodzenie do indywidualnego języka poezji. Na pierwszym etapie język ów kształtuje się na zasadzie obalania już istniejących dialektów poetyckich. Zakreśla się pewną nową przestrzeń językową, w której granicach mogą współwys-tępować takie jednostki językowe, które przedtem nigdy nie należały do jakiejkolwiek wspólnej całości, gdyż w oczach użytkowników całkowicie się wykluczały. Rozumie się samo przez się, że w warunkach 93 tych aktywizuje się zarówno poczucie swoistości każdego z nich, jak i poczucie ich niezestawialności. Powstaje efekt retoryczny. Niemniej wybitny artysta ma dość siły, aby taki język utwierdzić w oczach czytelnika jako jednolity. Kontynuując twórczość wewnątrz tego nowego, ale kulturowo już utrwalonego języka, poeta przekształca go w określony rejestr stylowy. Współwystępowanie elementów, wchodzących do takiego rejestru, staje się zjawiskiem naturalnym, a nawet — neutralnym, natomiast ostro zarysowują się granice, które wyodrębniają styl danego poety z jego otoczenia literackiego. Jeżeli na przykład we wczesnym poemacie Puszkina Rusłan i Ludmiła widzieli współcześni pstrokaciznę stylów — mieszankę różnostylowych reminiscencji przywołujących różne tradycje literackie, to w Eugeniuszu Onieginie, którego styl cechuje wyjątkowa obfitość stylów, aluzji, odwołań, nawiązań, reminiscencji i temu podobnych, czytelnik widzi już jedynie nieskrępowany tok zwykłej mowy autorskiej, ale za to ostro wyczuwa niepowtarzalność jej „Puszkinowskiego" charakteru. Tak więc tekst artystyczny nie może być wyłącznie „retoryczny" ani wyłącznie „stylistyczny" — stanowi on skomplikowany splot obydwu tendencji, uzupełniany ponadto przez ich zderzenie w strukturach metakulturowych, które pełnią rolę kodów w procesach komunikacji społecznych. -^^-j- -y?^ ,;&*:.••': Ogólny stosunek sytlistycznych i retorycznych elementów strukturalnych można oddać za pomocą następującego schematu: semantyka retoryka semantyczna -* stylistyka retoryka > stylistyka w konkretnych tekstach dzieła ponadto napięcie między poziomem tekstowym a poziomem metatekstowym (kodującym), a to prowadzi do podwojenia danego schematu. Przełożył Jerzy Faryno W .W. Byczków, Wizantijskaja estetika, Moskwa, 1977 B.M. Gasparow, Princypy sintagmaticzeskogo opisanija urownia pre-dłożenij. (W:) Trudy po ruskoj i słowiańsko] filologii, t. XXIII, Tartu, 1975 B.M. Gasparow, Sworiemiennyje problemy lingwistiki teksta. (W:) Lin- guistica, t. VII. Tartu, 1976 M.Grimaud, Sur une metaphoremetonymiąuehugolienne selon Jacąues Lacan. „Litterature" 1978, No 29, fevier. R. Jakobson, Deux aspects du langage et deux types d'aphasie. (In:) Essais de linguistiąue generale. Paris. Ed. du Seuil, 1963 R. Jakobson, Questions depoetiąue. Paris. Ed. du Seuil 1973 Mi G r o u p e, (Jacąues Dubois, Francis Edeline, Jean-Marie Klinkenberg, Philippe Minguet) 1976. Rhetoriąue generale. Paris. Larousse, 1976 Mi G r o up e, 1977. Miroires rhetoriąue: sept ans de reflexion. „Poetiąue" 1977, No 29. J. Paduczewa, O strukturę abzaca. (W:) Trudy po znakowym sistiemam, t. II. Tartu 1965 (Polski przekład T. Dobrzyńskiej pt. O strukturze akapitu zob. w: O spójności tekstu. Praca zbiorowa pod red. Marii Renaty Mayeno-wej. Wrocław—Warszawa—Kraków—Gdańsk 1971). N. Ruwet, Synecdoąues et metonymies. „Poetiąue" 1975, No 23. P. Schofer, D. Rice, Metaphor, Metonymy and Synecdoche. „Semioti-ca" 1977, t. 21, No 1—2. Jurij M. Lotman, Retoryka, tł. Jerzy Faryno, „ nr 3, s. 300—324. =•<*" Literatura na świecie", 1985, Możliwe przesunięcia w kierunku dominacji dowolnego z tych elementów dają różnorakie kombinacje bardziej fundamentalnych historyczno-semiotycznych kategorii w rodzaju „romantyzmu", „kla-sycyzmu" i temu podobne. Należy przy tym mieć na uwadze, że >*.. 95 94 V CHAIM PERELMAN Nowa retoryka i wartości (1984) [...] 51. Retoryka została stworzona w czasach starożytnych. Poświęcili jej swe znane dzieła Arystoteles, Cycero i Kwintylian. Dyscyplina ta, początkowo uważana za zwieńczenie grecko-rzym-skiego wychowania, w XVI wieku wyrodziła się, ulegając ograniczeniu do badań nad figurami stylistycznymi, a następnie całkowicie zniknęła z programów nauczania szkoły średniej. Arystoteles określał retorykę jako sztukę poszukiwania rozporządzalnych środków przekonywania w każdej sytuacji1. Rozwijając definicję Arystotelesa powiemy, że przedmiotem retoryki jest analiza technik dyskursywnych, które mają na celu wywołanie lub wzmocnienie poparcia twierdzeń przedkładanych do akceptacji2. Definicję tę należy uzupełnić czterema uwagami, które pozwolą uściślić jej zakres. Po pierwsze — retoryka stara się przekonywać za pomocą dyskursu. Nie chodzi o retorykę, gdy w celu przekonania do pewnego twierdzenia uciekamy się do doświadczenia. Jest prawdą, że dla uznania wypowiedzi o jakimś fakcie doświadczenie nie może wystarczyć, jeśli znaczenie użytych w niej słów nie zostało uprzednio ustalone. Gdy tylko podejmuje się dyskusję o znaczeniu słów i chce się co do tego osiągnąć zgodę, niezbędne jest odwołanie się do retoryki sensu largo, obejmującej również topiki, dialektykę, techniki właściwe dysputom i sporom. Z retoryki wyłączamy zarówno przemoc, jak i czułość, trudno jednak wyłączyć z niej groźbę i obietnicę, gdyż w celu przekonywania posługują się one słowami. Druga uwaga dotyczy dowodzenia i stosunku logiki formalnej do retoryki. 96 Dowodzenie analizowane przez logikę formalną jest więcej niż przekonywające, lecz pod warunkiem przyjęcia prawdziwości przesłanek, na których się opiera. W istocie, prawomocność dowodzenia zapewnia prawdziwość wniosku tylko wówczas, gdy jest się gotowym uznać prawdziwość przesłanek. Kartezjusz i racjonaliści mogli nie doceniać retoryki, o ile prawdziwość przesłanek zapewniała ich oczywistość. Oczywistość ta wynikała stąd, że przesłanki odnosiły się do pojęć jasnych i wyraźnych, które nie podlegały żadnej dyskusji. Zakładając z góry oczywistość racjonalności, nie interesowali się problemami, które rodzi posługiwanie się językiem. Lecz gdy tylko jakieś słowo może mieć różne znaczenia, gdy chodzi o wyjaśnienie pojęcia nieostrego lub chwiejnego, pojawia się problem wyboru i rozstrzygnięcia, którego logika formalna nie jest w stanie rozwiązać; aby przekonać do proponowanego rozwiązania, trzeba podać uzasadnienie dokonanego wyboru, a nauka o argumentacji należy do retoryki. Po trzecie — stopień akcept acji j akiegoś twierdzenia może być różny, co jest ważne, gdy spór toczy się nie o prawdę, lecz o wartości. W istocie wychodzimy z założenia, że fakty i prawdy zawsze się dają wzajemnie pogodzić, a dwa zdania oczywiste nie mogą głosić twierdzeń sprzecznych ze sobą. To oczywiste, pisał Brentano3, że kto głosi „przeczenie sądu wydanego na podstawie oczywistości, sam nie może wydawać sądu w oparciu o oczywistość". Jeśliby tak było, jeden z f a k t ó w utraciłby swój charakter i stałby się pozorem, jedna z „prawd" byłyby zdyskwalifikowana i okazałaby się błędem. Ale sprawa nie przedstawia się tak samo w razie wyboru między wartościami. Gdy jedną z nich da się uzyskać tylko przez poświęcenie drugiej, nie można powiedzieć, że poświęca się jedynie wartość pozorną. Byłoby to bowiem lekceważenie znaczenia ofiary. Jeśli Abraham, chcąc okazać posłuszeństwo Bogu, jest gotów poświęcić swego jedynego syna, to nie dlatego, że nie odczuwa doń przywiązania. Przeciwnie, cały przekaz biblijny podkreśla ogrom jego poświęcenia. Męczennicy wiary dowodzą swych przekonań, gdyż swą wierność religijną są gotowi przypłacić własnym życiem. Jej wielkość równa się wielkości ich ofiary. Intensywność akceptacji jakiegoś twierdzenia lub wartości zawsze można zwiększyć. Jest to pożyteczne, gdyż nigdy nie wiadomo, z jakim twierdzeniem lub wartością mogłoby ono 97 l konkurować w razie niemożności pogodzenia, a więc w razie konieczności dokonania wyboru. 53:; :|; Po czwarte — retorykę od logiki formalnej lub nawet od nauk ścisłych odróżnia to, że odnosi się ona nie tyle do prawdy, co do przekonania. Prawda jest bezosobowa i to, czy się ją uznaje, czy nie, nie zmienia w niczym jej charakteru. Zaś przekonanie jest zawsze przekonaniem jednego lub wielu umysłów, do których się zwracamy, to znaczy — audytorium. 52. Pojęcie audytorium należy do podstawowych pojęć retoryki. Wypowiedź może być bowiem skuteczna tylko wówczas, gdy jest dostosowana do audytorium, które trzeba nakłonić lub przekonać. W swej retoryce Arystoteles obszernie analizuje poszczególne typy audytoriów, zróżnicowanych ze względu na wiek lub pozycję majątkową słuchaczy. Myśląc o tłumie zebranym na placu publicznym, podkreśla, że zadanie retoryki polega na przekonaniu audytorium niewyspecjalizowanego, które nie jest zdolne do śledzenia złożonych rozumowań4. Nic nas jednak nie zobowiązuje do przyjmowania takiego ograniczenia. W istocie argumentacja, której celem jest nakłanianie lub przekonywanie, może kierować się do jakiegokolwiek audytorium, uczonych lub laików, do jednej osoby, do małej ich liczby lub do całej ludzkości. W rozważaniach wewnętrznych argumentuje się nawet wobec siebie samego. Zdarza się także, że ta sama wypowiedź może być skierowana jednocześnie do kilku audytoriów; w przemówieniu parlamentarnym mówca może podzielić swych słuchaczy na tyle grup, ile jest partii politycznych; może usiłować przekonać opinię publiczną krajową lub międzynarodową, które niekoniecznie zareagują w ten sam sposób na każdy z jego argumentów. Stąd też z teoretycznego punktu widzenia wyższość argumentów, które byłyby przyjęte przez każdego — to znaczy przez audytorium powszechne: mówimy więc, że kierujemy wezwanie do rozumu, że używamy argumentów, które powinny być przyjęte przez każdą istotę rozumną. Tym właśnie rodzajem argumentów Arystoteles zajmuje się w Topikach. Pojęcie audytorium nie wysuwa się tam na plan pierwszy, gdyż chodzi o rozumowania dialektyczne, które można stosować w każdym sporze, wobec każdego rozmówcy i których zatem nie trzeba dostosowywać do odrębności tego lub innego audytorium. 98 Uznając, że argumentacja może być kierowana do różnych audytoriów, nowa retoryka nie ograniczy się, jak retoryka klasyczna, do badania technik wystąpień publicznych skierowanych do tłumu, lecz zainteresuje się również dialogiem sokratycznym, dialektyką w ujęciu platona i Arystotelesa, sztuką obrony jakiegoś twierdzenia w sporze i atakowania tezy przeciwnika. Obejmie więc całokształt argumentacji dopełniającej dowodzenie przez wnioskowanie stanowiące przedmiot logiki formalnej. 53. Każda argumentacja odnosi się do audytorium, na które zamierza wpływać. Zakłada ona — tak u mówcy, jak i u słuchaczy, a rozumiem przez to również tego, kto przedstawia swe argumenty na piśmie, jak i tych, do których się zwraca — pragnienie nawiązania i utrzymania kontaktu umysłowego, chęć przekonania po stronie mówcy i chęć słuchania po stronie audytorium. Lecz wcale tak nie bywa samo przez się. Sposobność wypowiadania się nie jest udziałem wszystkich, bez względu na temat i okoliczności. Dzieci najczęściej mają jedynie prawo do milczenia. W Izbie lub Senacie mogą zwykle zabierać głos tylko posłowie, senatorowie lub członkowie rządu. W sądzie prawo głosu przysługuje tylko osobom występującym w szczególnym charakterze; podobnie jest w większości stowarzyszeń naukowych i innych. Swobodna wymiana myśli ma miejsce nie we wszystkich krajach; w większości państw tylko rzecznicy władzy mogą zwracać się do szerokiej publiczności, a cenzura nie dopuszcza do rozpowszechniania poglądów wywrotowych. Z drugiej strony cenne jest już to, że ktoś stara się uzyskać waszą zgodę, usiłuje was przekonać zamiast was ignorować lub wydawać rozkazy bez zwracania uwagi na waszą opinię. Kontakt umysłowy wymaga wspólnego języka, który mógłby być zrozumiały dla słuchaczy, który byłby nawet ich językiem potocznym. Nie stwarza to żadnego problemu, gdy kierujemy się do słuchaczy mających to samo wykształcenie, ten sam zawód, gdy się zwracamy w zwykłych sprawach do swego normalnego otoczenia. Lecz, jeśli tylko środowiska nie znamy lub gdy w kwestiach technicznych staramy się przekonać słuchaczy nie przygotowanych, przystosowanie się mówcy do audytorium może nastręczać niemało trudności. Jest to wielki problem popularyzacji. ' :"a 99 •piM^ „ Przystosowanie się do audytorium nie dotyczy jedynie kwestii językowych. To, że słuchacze rozumieją mówcę, nie wystarcza, by zaakceptowali przedstawione im twierdzenia. Uzyskanie wpływu na audytorium wymaga uprzedniego poznania go, to jest poznania twierdzeń, które słuchacze już przyjęli i na których będzie można oprzeć argumentację. Ważna jest znajomość nie tylko tego, jakie twierdzenia audytorium przyjmuje, lecz co więcej — jaka jest intensywność ich akceptacji, gdyż właśnie one będą stanowić punkt wyjścia dla dalszych argumentów. W istocie, najczęściej jedne twierdzenia są przeciwstawiane innym i w sporze zwycięża to z nich, do którego przywiązuje się największą wagę, które jest przyjmowane z najgłębszym przekonaniem. Oparcie argumentacji na przesłankach uznawanych tylko pozornie jest równie katastrofalne, jak zawieszenie ciężkiego obrazu na źle wbitym gwoździu: całość grozi zawaleniem. Jeśli wnioski argumentacji wydadzą się mniej przekonujące niż jej twierdzenia wyjściowe, to audytorium, zamiast uznać wnioski, odrzuci te właśnie twierdzenia. Z tego zresztą względu pewne wystąpienia, jak mowy pogrzebowe, uroczystości patriotyczne i religijne, wszelkiego rodzaju obchody rocznicowe, mają tak ważne znaczenie dla wzmocnienia akceptacji wartości, które mogłyby być wystawione na próbę przy innych okazjach. Te wystąpienia, nie zmierzające do żadnej konkretnej decyzji, do żadnego szczególnego działania, dają jednak mocną podstawę dla ukierunkowania przyszłych rozstrzygnięć. 54. W tym punkcie dostrzegamy wyraźną różnicę między rozważaniami o rzeczywistości i o wartościach. Przeciwieństwem prawdy może być tylko fałsz, a to, co jest prawdziwe lub fałszywe dla niektórych, powinno pozostawać takim dla wszystkich: nie można wybierać między prawdą i fałszem. Natomiast przeciwieństwo jednej wartości nie przestaje być inną wartością, nawet jeśli przyznawane jej znaczenie i akceptaga nie przeszkadza, by ewentualnie poświęcić ją dla ochrony wartości bardziej podstawowej. Nic zresztą nie gwarantuje, że hierarchia wartości przyjmowana przez jedną osobę będzie uznawana przez drugą. Co więcej, nic nie daje pewności, że ta sama osoba pozostanie w ciągu swego życia przywiązana zawsze do tych samych wartości: rola wychowania i forrnacji duchowej oraz możliwość zmiany poglądów pozwalają przypuszczać, że postawy, światopoglądy i hierarchie wartości nie są niewzruszalne. 100 rodczasgdy—ama^^ i:vs^ Skonania audytorium. Wszystbe ^hniki gum^ ^ ^ ?o tego, by, w^odząC/PS7rzek^ do tez nowych, które mogą J^«^^tW^^^doSto«iwaiua tez pierwotnych. ^litycznego lub «*^>J^LL*^ epideiktyczne było podjęcia jakiejś ^'^deŁ ^rola słuchaczy polegała według Ł Arystotelesa 3^re.8^f^'oceoie talentu mówcy.5 W rzeczy-fliego nie na powzięcm decyzj , a na oc zekształcić w spektakl Sości jednak każde P^;^^ które Cyceron po skazaniu lub w dzieło literackie: np. Pro Muon ,przemówieme An-Łna P-obraził w arcydzg^"^Jj w długi czas po toniusza w /„fiteu Cezarz^^^ Arystoteles, przemówią wydarzeniach. Odmiennie mz to, twiera , ^ duchową Taktyczne wywołują ^^^^^r.^^^ wokół pewnych ^"f1^ ^^a. Temu właśnie służą znaczenia charakteryzuje kulturę spo* . filozofia przeciw. dzieje ojczyste, ideologie i legendy NauK^ humanistycz-stawiaja im ^^vp°C^dj^do prawdy i obiektywizmu, nym. Te ostatnie podkreślają swe.dążeń L w tefl wlasme a więc do wartości uznawanych przez™ y ^ ^^ Posoęb pojawia się rdoz^^^^o JUtó uni^rsal-zliązku z wartościami, to ^J^fjjystkimi innymi wartos-r^SŁb1^*3^- - prawo dostarcza nam uznaje pewne twierdzenia, żywi pewne^J dynie odrzuclc, niesporne, to epistemologię ^ f^rlżenia wyprowadzać z do-gdyż stara się ona wszystkie nasze y któregQ rola f Jadczenia, a zapomina ^^^ jest niezaprzeczalna, w kontroli i korygowaniu naszycn y ^S^ .^'^is^-: wyobrażenia te stanowią element przedwstępny, przekazany nrz tradycje oraz wychowanie i wymagający istnienia wspólnego jezyt — syntezy i symbolu kultury. Włączenie młodych jednostek do WSDÓJ noty pozwala przypuszczać, że nauczyły się one jej zwyczajów i odręb, ności, a zwłaszcza wspólnego jeżyka i wszystkich pojęć, do których on odsyła. Opanowanie jeżyka oznacza, jednak również przyjęcie wartości, które ten jeżyk niesie ze sobą w sposób wyraźny lub dorozumiany akceptację teorii, które nań wpłynęły, zgodę na podziały, które kryją się w użyciu wyrazów. Dziecko włącza się do wspólnoty przez naśladowanie swych rodziców i nauczycieli. Przypisywaną im wartość przenosi ono na ich sposób działania, mówienia i myślenia. Bez uczucia miłości, szacunku i podziwu, którymi wychowawca posługuje się, by przeniesienie to zrealizować, może on działać jedynie za pomocą groźby lub obietnicy nagrody, używając przysłowiowego kija lub marchewki. Do tego właśnie wniosku dochodzili utylitaryści od czasów Hob-besa. Nie doceniali uczuć, które sprzyjają socjalizacji dziecka. Poprzestawali na wartościach biologicznych, jak instynkt życia i obawa przed śmiercią, przyjemność i ból, które kierują dobrze rozumianymi interesami każdego człowieka. Ale nawet tam, gdzie w wartościach społecznych i kulturowych dostrzega się jedynie wartości pochodne, środki do osiągania egoistycznych celów, epikurejczycy i utylitaryści dążą w swym wysiłku wychowawczym do ustalenia hierarchii przyjemności i dolegliwości za pomocą różnych argumentów. Argumenty te nie pomijają odwoływania się do uczuć miłości własnej, ambicji i honoru, by propagować pewne wartości, pewien ideał człowieka, który przeważa w danym środowisku, grupie kulturowej lub zawodowej. W argumentacji kierowanej do ludzi dorosłych pozwala to zakładać, że uznają oni nie tylko wartości czysto egoistyczne, lecz także tradycje, instytucje i modele, często pochodzenia religijnego, które każdej kulturze nadają jej własną oryginalność. J 56. Od czasów Arystotelesa do Go błota refleksje poświecone rozumowaniu praktycznemu, rozważaniom i logice ocen6 kładły nacisk przede wszystkim na ich aspekt techniczny. Jakie środki są najlepsze do osiągnięcia zamierzonego celu, jakie przeszkody trzeba pokonać? Z takich właśnie rozważań i refleksji, których przedmiotem były 102 nie wartości instrumentalne, pochodne, powstała logika wartości, r łów nie dyskutowano ani nie kwestionowano. Ten sposób postępowania może w zasadzie wystarczać, gdy zamie-rt0fly cel jest jeden. Cóż jednak uczynić wówczas, gdy dążenie do . jnego celu nie daje się pogodzić z innymi celami, wartościami lub normami, do których jesteśmy również przywiązani? Zgodnie z tradycyjnym i racjonalistycznym zapatrywaniem filozofii zachodniej starano się zawsze wyłączyć tę wielość wartości i norm dzięki rzekomo obiektywnej systematyzacji i wprowadzeniu hierarchii wszystkich aspektów rzeczywistości. To, co było przeciwstawne tak stworzonej ontologii, dyskwalifikowano jako błąd lub pozór; tak zdyskwalifikowane wartości podporządkowywano temu, co jest naprawdę lub w wysokim stopniu realne. W ten sposób zamiast uwidoczniać różnice między wartościami a prawdą, szukano obiektywnej podstawy wartości i norm w ontologii, która pozostaje pod znakiem prawdy, jakby to była tylko jedna z dyscyplin naukowych. Utylitaryści, odrzucając tę ontologię, starali się jednak wpływać na postępowanie ludzkie; uzależniali racjonalne rozwiązanie wszystkich problemów praktycznych od uczuć przyjemności i bólu, których wielkość byłaby określana w jednakowy sposób dla wszystkich ludzi według kryteriów ilościowych. Zdaniem Benthama arytmetyka przyjemności pozwalałaby dzięki elementom naukowym i obiektywnym rozstrzygać wszelkie spory o wartości. Poprzez odwoływanie się do ontologii lub do nauki o zachowaniu zagadnienia wartości są wciąż przekształcane w problemy dotyczące prawdy, zagadnienia praktyczne — w problemy teoretyczne: w dalszym ciągu wyznaje się w różnych odmianach moralność mędrca, który oczekuje, że poprzez lepsze poznanie porządku powszechnego, natury ludzkiej lub nakazów boskich, znajdzie właściwe i jedyne rozwiązanie problemów działania, kładąc tym samym kres rozdźwię-kom i sporom. Zauważmy, że od czasów starożytnych osoby poświęcające nieco więcej uwagi tym sporom uznawały jednak istnienie pewnego pluralizmu, którego powszechny rozsądek zawsze był świadom. Tak oto, według Arystotelesa, jeśli się nie da zaprzeczyć, że wszyscy ludzie dążą do szczęścia, to jednak niektórzy utożsamiają je z przyjemnością, inni 103 — z honorem, jeszcze inni nad życie polityczne przekładają życie kontemplacyjne i znajdują szczęście w wiedzy7. Dla stoików, a zwłaszcza dla Epikteta, zgoda na to, co nazwali oni „pojęciami wrodzonymi", to jest powszechnie przyjętymi wartościami zdrowego rozsądku, nie wyłącza rozbieżności co do ich stosowania przy przechodzeniu od wartości ogólnych do konkretnych zachowań, którymi wartości te powinny kierować. Oto w związku z tym charakterystyczny urywek z Diatryb Epikteta: „Naturalne pojęcia ogólne są wspólne wszystkim ludziom i nie mogą one pozostawać ze sobą w stosunku wzajemnej sprzeczności. Kto bowiem z nas nie zgodzi się na to, że dobro jest rzeczą korzystną i godną wolnego wyboru i że we wszelkich przeciwnościach należy o nie zabiegać i dążyć do niego? Kto z nas nie zgodzi się znowu na to, że sprawiedliwość jest rzeczą piękną i przyzwoitą? Kiedyż więc rodzi się sprzeczność? Przy stosowaniu pojęć ogólnych w pojedynczych przypadkach, na przykład kiedy jeden powiada: Ten człowiek dokonał pięknego czynu i jest waleczny — a drugi: Nic podobnego, jest to postępek szaleńca. — Tu oto źródło wszelkich sporów pomiędzy ludźmi. Tego rodzaju spór wiodą ze sobą Żydzi, Syryjczycy, Egipcjanie i Rzymianie, nie o to wprawdzie, czy religię trzeba cenić ponad wszystko oraz czy zawsze i wszędzie należy wypełniać jej przykazania, lecz o to, czy jedzenie świńskiego mięsa jest przez religię dozwolone, czy też niedozwolone. Możecie się łatwo przekonać, że tego rodzaju spór prowadzą ze sobą Achilles i Agamemnon. Każ im bowiem wystąpić na scenę. Co mówisz, Agamemnonie? Ma nie dojść do skutku to, co nakazuje powinność i co jest piękne moralnie? — Jakże by nie? — A ty co powiadasz, Achillesie? Nie przemawia tobie do przekonania, że ma być spełniony uczynek szlachetny? — Mnie przed innymi rzecz ta jak najbardziej przemawia do przekonania. — Ale spróbujcie tylko praktycznie zastosować ogólne pojęcia naturalne, a od razu powstaje zarzewie sporu. Jeden powiada: Nie mam obowiązku zwracać Chryzeidy jej ojcu, drugi natomiast podtrzymuje: To jest święta powinność. — Jeden z nich czyni z gruntu błędny użytek z ogólnego pojęcia powinności"8. Wobec mnogości ludzkich charakterów i wielości poglądów, tradycyjna rola filozofów polegała na ustanawianiu hierarchii między tymi 104 charakterami, na wskazywaniu prawdziwego znaczenia słów i udzielaniu ważnej, obiektywnie uzasadnionej odpowiedzi, która byłaby oczywista dla wszystkich istot obdarzonych rozumem. Niestety, te tysiącletnie nadzieje okazały się płonne: mnogość filozofii, pociągająca za sobą niekończące się spory i przeciwstawiona jedności wiedzy naukowej, doprowadziła do wzrostu sceptycyzmu co do praktycznej roli rozumu i do metodologicznego rozróżnienia między zwrotami opisowymi i oceniającymi. Jedynie zwroty opisowe mają stanowić wyraz obiektywnej, empirycznie i racjonalnie uzasadnionej wiedzy. Natomiast zwroty oceniające byłyby ex definitione nieracjonalne, subiektywne, uzależnione od uczuć, interesów i dowolnych decyzji jednostek i wszelkiego rodzaju zbiorowości. Lecz ten sceptycyzm co do roli praktycznego rozumu nasuwa dwojakiego rodzaju trudności. Unicestwiając rolę i tradycyjne nadzieje filozofii, pozostawia on rozwiązywanie sporów praktycznych czynnikom irracjonalnym i w końcu sile oraz przemocy, indywidualnej i zbiorowej. Z drugiej strony odmawia on wszelkiego znaczenia pojęciu „rozsądku". Skoro wyrażenia: „rozsądny wybór", „rozsądna decyzja", „rozsądne postępowanie" są tylko racjonalizacją, pozorem, to jest wykluczone, by dyskusje i spory można rozwiązywać inaczej niż przez odwoływanie się do siły. W ten sposób racja silniejszego zawsze zwycięża. Całe wychowanie, moralność, cała praktyczna filozofia pochodzenia religijnego lub laickiego, odnosząca się do etyki, prawa lub polityki, okazuje się tylko ideologią i zdradliwym uzasadnieniem przeciwstawnych sił i interesów. Wraz z upadkiem filozofii praktycznej i z negacją znaczenia wszelkiego rozumowania praktycznego, wszystkie wartości praktyczne, jak sprawiedliwość, słuszność, wspólne dobro, rozsądek, stają się jedynie pustymi słowami, którym każdy może nadawać znaczenie zgodne ze swymi własnymi interesami. Co więcej jednak, od około dwudziestu lat charakterystyczna dla powojennej filozofii reakcja przeciw pozytywizmowi uwidoczniła fakt, że nie tylko nauki humanistyczne, jak historia, lecz także nauki przyrodnicze nie mogą się kształtować i rozwijać bez przyjęcia jakiegoś światopoglądu i metodologii, które z góry zakładają dokonywanie ocen w sposób dorozumiany, a nawet wyraźny. Pozwala to skupiać uwagę na tym, co jest istotne, ważne, trafne, płodne i proste, a odrzucać to, co 105 f ^**^ "*'/.* L U przypadkowe, błahe, bez znaczenia, jałowe i niepotrzebnie zagmatwane. Jak to wykazał Thomas S. Kuhn w swej pracy poświęconej rewolucjom naukowym9, każde badanie naukowe zakłada pewien światopogląd i metodologię, które nie mogą się obejść bez ocen i wartościowań poprzedzających wszelkie teorie, klasyfikacje i wypracowanie właściwej terminologii. Uznanie, że oceny te są dowolne i nieracjonalne, usuwa od razu cały fundament spod gmachu nauki poręczającej twierdzenia o rzeczywistości, których obiektywność wydawała się najzupełniej pewna. Istotnie, skoro nauki są tylko wytworem działalności naukowej, nie można opracować ich metodologii, jeśli się przeczy istnieniu kryteriów, które pozwalają uznawać pierwszeństwo określonych hipotez, teorii, terminologii i sposobu posługiwania się językiem. Jeśli odrzucimy ten nihilizm i przyjmiemy, że nie wszystko, co dotyczy wartości, ma charakteY arbitralny, a twierdzenia o rzeczywistości nie są całkowicie niezależne od ocen, to za nieuzasadnione uznamy pozytywistyczne rozróżnienie między twierdzeniami o faktach a ocenami. Przeciwnie, dojdziemy do wniosku, że w ramach ogólnego badania rozumowań praktycznych rozważania metodologiczne narzucą pewne modele i kryteria w dziedzinie nauk ścisłych, zaś inne rozważania określą rozumowanie prawnicze i metodologię właściwą różnym systemom prawnym. Jeśli przyjąć tego rodzaju stanowisko, to jest rzeczą normalną rozpocząć analizę rozumowania praktycznego, tj. argumentacji mającej na celu uzasadnienie lub krytykę decyzji, od rozważań o charakterze ogólnym. Z kolei opracowuje się metodologie szczegółowe dla każdej z dyscyplin, wskazując jak cele, do których te dyscypliny dążą, pozwalają wyszczególnić i bliżej określić wartości i kryteria najbardziej przydatne do ich realizacji. Tak oto ogólna teoria argumentacji, to znaczy nowa retoryka w najszerszym tego słowa znaczeniu, staje się wstępem do każdego wykładu poświęconego rozumowaniu prawniczemu. 56 bis. Nowa retoryka, jak widzieliśmy, jest nauką o technikach dyskursywnych, które mają na celu wywołanie lub wzmocnienie poparcia twierdzeń przedstawianych pewnemu audytorium. Te twierdzenia są formułowane w określonym języku wspólnoty kulturowej, a niekiedy zawodowej, stworzonym w toku dziejów kul- tury i rozwoju dyscypliny. Język potoczny lub techniczny nie jest ani konieczny, ani arbitralny: zmienia się, lecz nie bez przyczyny. Każde wtajemniczenie polega na tym, że nowo wstępujący do wspólnoty zostaje zapoznany z językiem i terminologią, które są rezultatem długiej historii; nie są one nienaruszalne, lecz bez powodu nie można ich zmieniać. Język, jako narzędzie porozumiewania się, powinien być wspólny. Odstępstwo od tego może jedynie mieć miejsce z na tyle ważnych powodów, że inni członkowie wspólnoty są gotowi je uznać. Takie spojrzenie na język jako niezbędne narzędzie porozumiewania pozostaje w opozycji zarówno wobec realizmu, jak i nominalizmu filozoficznego. Oba te kierunki starały się zminimalizować rolę języka w poznaniu. Dla pierwszego z nich język jest tylko zasłoną, przeszkodą, którą należy pokonać, by uzyskać bezpośrednią styczność z rzeczywistością, ze światem pojęć poznawalnym dzięki bezpośredniemu doświadczeniu i rozumnej intuicji. Dobrą metodą byłoby oparcie się na pojęciach jasnych i wyraźnych, odpowiadających naturze prostej: jeśli pojęcia takie są poprawnie ukształtowane, będą dokładnie oddawać pierwotną rzeczywistość; w miarę jak się od niej oddalają, stają się źródłem zagmatwania i błędów. Natomiast nominaliści uważają znaki i aksjomaty za wyłącznie arbitralne konwencje i nie podlegające uzasadnieniu hipotezy; tym samym nie można o nie prowadzić sporu. Jeśli płynie stąd wielość możliwych języków, nie można miedzy nimi wybierać, a więc uznawać wyższości jednego zwyczaju językowego nad innym10. Jeśli jednak widzimy w języku narzędzie porozumiewania się i działania, dające się zastosować nie tylko do naukowych celów, nie wchodzi już w grę wzorowanie go na języku idealnym, który charakteryzuje jednoznaczność, precyzja i brak niejasności. Tych cech wymaganych od języka formalnego, jak język logiki i matematyki, nie można narzucać każdemu językowi bez względu na jego rodzaj i cel, któremu służy. Język stworzony do jednego celu jest często niedostosowany do celu innego. Język sformalizowany nie jest językiem poetów, dyplomatów ani prawników. Wynika stąd, że zamiast uważać język naturalny za niedoskonałe przybliżenie języka formalnego, argumentujący opiera swe rozumowanie na twierdzeniach sformułowa- 107 ?#*K-- L3LV- 106 ^%LLFL%LLr * -ca, a ^ __ ?=^ ^s»±LS^=Wr -s ^t^tó^ars^ stwo inny™ war,ośd„mP^a;*k7f' "'^^ *!*"«L ft^SSS C^T* ~* * ——"-i ,ogiki Jak wid21eliin5, k Ja t^enS "Wa8? reak<* ""yi dzen uz„awa„ych przez os„% S 1^7°" ,?ChOdziĆ 2e *«'-Lekcewazac ten warunek mó™ osoba at? °aUOniĆ 'Ub Płonąć. urazem warunek wystarczaj T kot; *' ^ Zdanie formuL Otn^artł°by w^tzosatwłasnej prawdz^ a nie akcept^e^ S^.**** ~- «+ ^żarnie się samo przez się;że Ly *° ^ klonowano. Natomias do jakiejś tezy, nie możejj z g?^^ ^JJ? °nać audytorium Ponieważ John Stuart Mili J? wst?PQie zakładać. «* aspekt dowodów y\ ^cSZ? "^ ^^ P«^ nowocześni logicy nie zwróSuS? §° r0dzaju ro^owania, raity. Mili ma ra • d m6w7 8 °f Wysum?te Praa niego za-o śmiertelności ws^tS Iud7' j3i tat " P^Ne ^^ śmiertelny: wniosek, że SokrateT\-est L l , W tO' ™ Sokrates Jest ^to^cpff, o ile jest z góry zafolr ^ ** tylko *&«* wszyscy ludzie są śmiertelni. Tat^L7? ^"fDk? Wi?ks5 że formą argumentacji, chybia jako krvL f ^ JeŚh Syl°gizm Wy Dle dot^ Pokonywania, Lt pr^dy" " rOZUmo™a, kLe 108 pla uniknięcia błędu petitio principii mówca powinien znać swe audytorium, a przynajmniej znać jego stanowisko w poruszanej sprawie. ;,--v">-V ;vV?'&'' %.. ;:?.iU^>'"^'.>:J • •• -..-. .>.<-;'s Kapłan, który wygłasza kazanie do wiernych swego kościoła, ma prawo liczyć, że uznają oni, jak wszyscy wierni, święte teksty i przyjęte dogmaty. Lecz to samo kazanie przedstawione na zebraniu filozofów, wśród których byłoby wielu niewierzących lub wyznawców innej religii, musiałoby być z pewnością zabawne. To samo przemówienie polityczne lub ideologiczne będzie przekonywać lub śmieszyć, w zależności od tego, czy twierdzenia, na których się opiera, są lub nie są uznawane przez audytorium. Kto nie zna opinii i przekonań tych, do których się zwraca, mógłby, jeśli jego audytorium składa się z jednej lub kilku osób, upewnić się co do twierdzeń przyjętych przez swych rozmówców, stosując metodę pytań i odpowiedzi, to jest metodę sokratyczną (maieutyczną). Lecz jeśli w danych warunkach mówca nie może postąpić w ten sposób, musi się oprzeć na hipotezach lub przypuszczeniach co do poglądów audytorium. Przypuszczenia te będą pewniejsze, jeśli istnieje kanon wiedzy, kodeks, program polityczny, zespół faktów i metod, wartości i norm, które słuchacze ze względu na ich specjalność, funkcję, przynależność polityczną lub wyznaniową powinni przyjmować. Podobnie jak wierny powinien dzielić wiarę swej wspólnoty religijnej, tak fizyk powinien uznawać niesporną część twierdzeń swej dyscypliny, sędzia— przyjmować moc obowiązującą prawa, które ma stosować, a członek partii politycznej — zgadzać się z jej programem12. 58. Problem twierdzeń wyjściowych jest dla mówcy trudniejszy, gdy chodzi o kwestię, co do której nie może się on odwołać do uprzednio ustalonej doktryny, gdy zwraca się do publiczności różnorodnej, która na rozważane zagadnienie może się bardzo różnie zapatrywać. Rozwiązanie, jakie się mówcy nasuwa, polega na oparciu się na twierdzeniach ogólnie przyjętych, na wspólnych zapatrywaniach wynikających z powszechnego zdrowego rozsądku. Każdy mówca w każdej epoce kształtuje sobie wyobrażenie o tym, co jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem, o faktach, teoriach, domniemaniach, wartościach i normach, które powinny być uznawane przez wszystkie istoty rozumne. -*^-jp< 109 Pojęcie rozumu, zwłaszcza w jego praktycznych zastosowaniach, związane z tym, w co rozsądnie jest wierzyć, wiąże się niewątpliwie z pojęciem zdrowego rozsądku. Jednym z zadań filozofii jest precyzowanie i systematyzowanie pojęć zdroworozsądkowych, możliwie najdokładniejsze usuwanie z nich niejasności i zagmatwania, jak i sprzeczności, które pociąga za sobą przyjęcie tych wyobrażeń w bardziej pogłębionej analizie. W imię wymagań jasności i spójności refleksja filozoficzna, będąca częścią zdrowego rozsądku, dochodzi do tworzenia wielkich systemów — arcydzieł filozofii. Charakterystycznym pojęciem każdej teorii argumentacji, analizowanej już przez Arystotelesa, jest pojęcie „miejsca wspólnego" (locus communiśf. Jest to przede wszystkim punkt widzenia, wartość, którą należy brać pod uwagę w każdej dyskusji i której właściwe ujęcie prowadzi do jakiejś reguły, maksymy wykorzystywanej przez mówcę. Loci communes pozostają w takim stosunku do refleksji niewyspe-cjalizowanej, jak loci specifici w stosunku do dyscypliny szczegółowej. Ogólne zasady prawa są tylko loci speflfici prawa, zaś twierdzenia o charakterze najogólniejszym, jak te, które Arystoteles analizował w swych Topikach i które rozważaliśmy w Traktacie o argumentacji (§21 do 25), dostarczają zasad wyjściowych do refleksji niewyspec-jalizowanej. Przeciwstawiliśmy zasady ilościowe („lepsze jest to, co bardziej użyteczne dla większej liczby i bardziej trwałe") zasadom jakościowym („lepsze jest to, co jedyne i nieporównywalne, co rzadkie i trudne"), zasady wyższości tego, co istnieje, nad tym, co tylko możliwe, itp. Loci communes odgrywają w argumentacji rolę analogiczną do aksjomatów w systemie formalnym. Mogą służyć za punkt wyjścia właśnie dlatego, że uznaje się je za wspólne wszystkim umysłom. Różnią się jednak od aksjomatów, gdyż udzielana im aprobata nie opiera się na ich oczywistości, lecz przeciwnie — na ich wieloznaczności, na możliwości różnej ich wykładni i stosowania. Tak więc rozważania o wolności mogą wyjść od locus communis: „wolność jest lepsza od niewolnictwa". Mimo że chodzi tu od banał, może on w drodze przeformułowania pojęcia wolności i niewolnictwa prowadzić do filozofii oryginalnej, jak u Spinozy. Jednakże zgoda, na ogólne twierdzenia („trzeba dążyć do dobra i unikać zła", „nie należy 110 powodować bezużytecznych cierpień") nie przesądza o zgodzie na ich stosowanie w poszczególnych wypadkach. Jak widać, zgoda na loci communes, podobnie jak zgoda co do faktów i wartości, nie zapewnia bynajmniej zgody na sposoby ich stosowania, a co za tym idzie — na wnioski, które z nich wynikają. 59. Jest oczywiste, że fakty, wartości i loci communes, które służą mówcy za punkt wyjścia, są tylko wybrane spośród masy danych dostępnych w równym stopniu. Mówca, wybierając te a nie inne fakty, wartości i loci communes, podkreśla ich wagę dzięki różnym technikom prezentacji i stara się zapewnić im obecność, wysunąć je na pierwszy plan w świadomości słuchaczy. Pojęcie obecności, które ma istotne znaczenie w teorii argumentacji, a nie odgrywa żadnej roli w logice tradycyjnej, odwołuje się przede wszystkim do obecności rzeczywistej, fizycznej. Podkreśla to chińska opowiastka podana przez Mencjusza13: „Król widzi, jak prowadzą wołu, który ma zostać złożony w ofierze. Lituje się nad nim i każe go zastąpić baranem. Wyznaje, że stało się tak, ponieważ zobaczył wołu, a nie miał przed oczyma barana". Przysłowie „co z oczu to i z serca" wyraża wpływ, jaki bliskość lub oddalenie w przestrzeni lub w czasie wywiera na uczucia. Człowiek różni się od zwierząt właśnie tym, że potrafi zwalczać dominację rzeczy bliskich przez odwołanie się w dyskursie do tego, co odległe. Techniki dyskursu mogą w ten sposób, jak to zauważył Bacon, „zastosować rozum do wyobraźni, by lepiej poruszać wolę"14. Nie można przecenić roli, jaką w uzyskaniu tego efektu obecności grają figury retoryczne, a mianowicie: wzmocnienie (krasomówcze rozwinięcie tematu), nagromadzenie (wzmocnienie przez wyliczanie części jednej całości), powtórzenie, mowa pozornie zależna (w sposób fikcyjny przypisuje się pewne słowa jakiejś osobie), unaocznienie (jakieś zdarzenie opisuje się tak, jakby się ono rozgrywało przed naszymi oczyma), zamiana czasów niezgodnie z regułami gramatyki (jeśli powiesz słowo, jesteś martwy)15. Sztuka opisu zamiast wywoływać jedynie efekt literacki lub artystyczny, spełnia niewątpliwie rolę perswazyjną. Od XVI wieku, w ślad za poglądami Pierre Ramusa, zaczęto badać figury retoryczne poza ich kontekstem. Traktowano je jak kwiaty w zielniku, nie 111 doceniając ich roli dynamicznej, tak przecież niewątpliwej w dyskusji mającej na celu przekonywanie. W naszym traktacie staraliśmy się niekiedy, uznając to za pożyteczne, ponownie podejmować badanie wszystkich figur retorycznych. Dowodziliśmy, że jeśli okazują się one nieskuteczne z punktu widzenia argumentacji, to są tylko frazesami. Jeśli natomiast ich skuteczność jest pełna, to nie zauważa się nawet ich retorycznego charakteru, tak dalece sposób wyrażania wydaje się być dostosowany do sytuacji16. 60. Chcąc porozumieć się z audytorium, mówca traktuje język jak zasobny skład, z którego wybiera środki najbardziej odpowiednie dla* poparcia swego twierdzenia. W każdym opisie można określać fakty na różnych poziomach ogólności. To samo działanie, np. przykręcanie śrub w samochodzie, da się także opisać jako wkład do eksportu danego kraju. Wartość można podnosić lub obniżać przez wybór określenia. Łącząc dwie cechy, można zaznaczyć pierwszeństwo jednej z nich przez użycie jednej lub drugiej jako rzeczownika lub przydawki: zachodzi różnica miedzy „ciałem uduchowionym" a „duszą ucieleśnioną"17. Sposób łączenia zdań jako współrzędnych lub podrzędnych pozwala wpływać na kierunek myśli i ustalać hierarchię opisywanych wypadków. Techniki opisu mogą uwypuklać osobliwość zdarzeń, podkreślać to, co w nich jest szczególne, a nawet wyjątkowe, lub przeciwnie — to, co typowe, co wymaga uogólnienia i zaliczenia do kategorii zdarzeń podobnych18. Co począć, gdy równoległa akceptacja kilku wartości lub reguł prowadzi w szczególnych wypadkach do niezgodności lub sprzeczności? Według zdrowego rozsądku do wartości przyjętych przez wszystkich należy wolność i sprawiedliwość. Lecz przy takim lub innym ich rozumieniu zdarza się, że w szczególnej sytuacji występuje między nimi niezgodność. Dla jej rozstrzygnięcia trzeba albo poświęcić jedną z dwu wartości, albo określić ją w taki sposób, by była podporządkowana drugiej. W tym celu należy dane pojęcie rozszczepić i pewne jego aspekty uznać za sporne. Jeśli jakaś koncepcja sprawiedliwości prowadzi do tyranii, której pragnie się za wszelką cenę uniknąć, trzeba taką koncepcję określić jako sprawiedliwość pozorną. Jeśli pewien sposób korzystania z wolności narusza ideał sprawiedliwości, jakiemu 112 według pewnej wizji człowieka i społeczeństwa przyznajemy pierwszeństwo, to powiemy, że chodziło tu o samowolę czy wolność pozorną. Tak oto rozwiązywanie konfliktów między wartościami uznawanymi przez zdrowy rozsądek może prowadzić do różnych koncepcji filozoficznych i ideologicznych. W danej sytuacji istnieje wiele sposobów rozwiązywania konfliktu między złożonymi wartościami i normami. Wyższość myśli prawniczej nad filozoficzną polega na tym, że ta druga może poprzestawać na formułach ogólnych i abstrakcyjnych, pierwsza natomiast musi pokonywać trudności powstające przy ich stosowaniu do rozstrzygania problemów szczegółowych. Filozofom wystarcza sformułować zasadę, jak imperatyw kategoryczny („postępuj w taki sposób, by maksyma kierująca twoim postępowaniem mogła stać się jednocześnie prawem powszechnym") lub jak zasada utylitaryzmu („postępuj tak, by osiągnąć jak najwięcej pożytku dla jak największej liczby osób"). Natomiast prawnik nie może się ograniczać do wypowiadania takich zasad. Po sformułowaniu zasady odpowiedzialności cywilnej (art. 1382 kcN: Wszelki jakikolwiek czyn człowieka, wyrządzający drugiemu szkodę, zobowiązuje tego, z czyjej winy szkoda nastąpiła, do jej naprawienia) musi on rozważyć kwestie dotyczące jej stosowania: analizy tego tematu tworzą całe biblioteki komentarzy. Dla osób zainteresowanych filozofią praktyczną byłoby niezmiernie pożyteczne wzorowanie się na sposobie, w jaki prawnicy podchodzą do tych problemów19. Poszukiwanie konkretnych rozwiązań zobowiązuje często do dokonywania ponownej wykładni zasad, do przeciwstawiania ducha i litery prawa: pragmatycznego punktu widzenia, uwzględniającego skutki zastosowania reguły, formalnemu punktowi widzenia, który polega na dosłownym stosowaniu przepisu20. Przyjęcie jednego lub drugiego punktu widzenia prowadzi do mniej lub bardziej elastycznej wykładni wyrażeń ustawowych: jeśli traktuje się pojęcia jako instrumenty oddziaływania na umysły, dochodzi się w sposób nieunikniony, choć czasem nawet nieświadomie do przystosowania ich do roli, jaką im się wyznacza w sporze. Znamienne są w tym względzie przeciwne stanowiska profesorów N. Bobbio i P.A. d'Entreves, wyrażone w 1957 r. podczas sesji Institut International de Philosophie Politiąue poświęconej 113 prawu natury. Pierwszy z wymienionych autorów stał na stanowisku kelsenowskim i widział w prawie natury system tego samego rodzaju co pozytywne, którego treść jednakże zmienia się w zależności od jego obrońców. Dla profesora d'Entreves natomiast prawo natury nie ma określonej treści, leczy wyraża dążenia do sprawiedliwości i do ograniczenia samowoli ustawodawcy21. ' ;•':•<, •,-.'• Jeśli traktujemy pojęcia jako narzędzia dające się przystosowywać do najróżniejszych sytuacji, to nie poszukujemy już, na wzór Sokratesa, rzeczywistego znaczenia słów, tak jakby istniała pewna rzeczywistość zewnętrzna, świat wyobrażeń, którym pojęcia te powinny odpowiadać. Problem znaczenia słów nie jest już kwestią teoretyczną mającą jedyne, zgodne z rzeczywistością rozwiązanie, lecz staje się kwestią praktyczną znalezienia lub —jeśli trzeba — nadania znaczenia dobrze przystosowanego do konkretnego rozwiązania, które z tego czy innego względu zalecamy. Jest oczywiste, że osoby proponujące różne i być może przeciwstawne rozwiązania tego samego problemu tylko rzadko będą w zgodzie co do znaczenia i zakresu terminów, które występują w ich wywodach22. Od razu widać, dlaczego sędzia, który w celu zakończenia sporu decyduje miarodajnie o sposobie wykładni prawa, rozstrzyga jednocześnie o zwycięstwie jednej lub drugiej strony. 61. Powyższe wywody, jak sądzę, należycie uwidoczniły, że ten, kto argumentuje i stara się poprzez dyskurs wpływać na audytorium, nie może uniknąć dokonywania wyborów. Dotyczą one zarówno twierdzeń wyjściowych, jak i sposobu ich formułowania. Zdarza się nawet, że dwaj mówcy, którzy zajmują w sporze przeciwne stanowiska, a zatem powinni, jakby się wydawało, rozważać to samo zagadnienie, przedstawiają wywody tak różne, że osoba nie znająca kontekstu mogłaby sądzić, iż chodzi o dwa problemy nie mające ze sobą nic wspólnego: dopiero zestawiając oba dyskursy zorientuje się ona, że proponowane rozwiązania są ze sobą niezgodne i że przyjmując punkt widzenia jednego z mówców nie można podzielić poglądów drugiego, i odwrotnie. Dla osoby mającej zająć stanowisko istotne jest ustalenie kwestii spornych i w oparciu o nie sprowadzenie dyskursów na jedną płaszczyznę, na której przeciwstawne twierdzenia stają się porównywalne, zaś argumenty wysuwane za pierwszym rozwiązaniem przemawiają przeciwko drugiemu i vice versa. 114 W sporach politycznych, gdy każdy mówca zwraca się do swych własnych zwolenników i ogranicza się do przedstawienia własnego stanowiska w taki sposób, by zwolennicy ci dostrzegli, jak bardzo słuszna jest ich sprawa, brak przeciwnych punktów widzenia ułatwia jednocześnie się wokół wartości pozornie nie kwestionowanych. Na pierwszy rzut oka taka postawa wydaje się niezrozumiała, jeśli do tego samego audytorium kierowane są różne dyskursy. Lecz audytorium może być to samo tylko z pozoru. W teorii argumentacji audytorium nie jest określane jako zespół osób słuchających dyskursu, lecz raczej jako zespół osób, które staramy się przekonać. Otóż każdy z mówców może zwracać się tylko do części audytorium, do swych zwolenników, którzy bez trudu przyjmują jego założenia i argumentację. 62. Jak uniknąć tego podziału audytorium, który przeszkadza w zajęciu bezstronnego stanowiska? Trudność tę filozofia i prawo pokonały przez odwołanie się do odmiennych technik. Filozof zwraca się do rozumu, to znaczy do audytorium powszechnego, do wszystkich osób uważanych za rozsądne i kompetentne w danej sprawie. Jeśli dwa dyskursy filozoficzne kierują się w rzeczywistości do różnych audytoriów, gdyż każdy z mówców ma odmienną koncepcję tego, co uznają ludzie rozsądni i kompetentni, spór będzie się mógł zawiązać, jak w każdej innej kwestii filozoficznej, przez odwołanie się do zdrowego rozsądku, o ile rozsądek ten umożliwia metodologiczne przezwyciężenie rozbieżności ideologicznych między filozofami23. To podejście pozwala zrozumieć możliwość dyskusji między filozofami różnych kierunków, ale nie zapewnia bynajmniej uzgodnienia stanowisk ani co do rozważanych rozwiązań, ani co do twierdzeń, jakie audytorium powszechne, ucieleśnienie rozumu, powinno przyjmować za punkt wyjścia. Dlatego zresztą dyskusje między filozofami mogą trwać w nieskończoność. W zasadzie czynnik czasu nie odgrywa w tej sprawie żadnej roli. Spór zawieszony z braku czasu wolno prowadzić dalej innemu filozofowi. Można by nawet przedstawić dyskusję między rozmówcami, którzy za swego życia nigdy się nie spotkali, jak w znanych dialogach osób zmarłych. Natomiast na gruncie prawa jest istotne, by spory kończyły się w rozsądnym czasie, pozwalając osiągnąć stan „pokoju sądowego". 115 Trzeba więc przewidzieć możliwość wydania rozstrzygnięć ostatecznych. Trzeba też unikać powstawania niekończących się dyskusji wstępnych co do audytorium właściwego dla rozstrzygnięcia sprawy. Z tego względu problem właściwości i ogólniej — postępowania jest przedmiotem uprzedniej regulacji, która umieszcza spór sądowy w odpowiednich ramach. Przy braku uprzedniego porozumienia w tych kwestiach, gdy spory prawne nie znajdują rozwiązania sądowego, strona zdolna narzucić swój punkt widzenia przeciwnikowi nie cofnie się przed użyciem siły. Odwołanie się do prawa zamiast do siły stanowi wybór dokonany przez ludzi i zorganizowane społeczeństwa. Wolały one nie wymierzać sprawiedliwości w drodze samosądu przy użyciu przemocy, lecz oprzeć się na instytucjach sądowych, których władzę uznają, a właściwości nie kwestionują. Nie należy jednak zapominać, że w szczególnych okolicznościach to przyzwolenie może zostać ponownie podane w wątpliwość, jak to bywa w czasie wojen i rewolucji. Pierwszy krok w tym kierunku polega na zakwestionowaniu prawo-witości, a więc władzy, istniejących instytucji i prawnie ustanowionego porządku. Przedstawia się je nie jako wyraz uprzedniego porozumienia, lecz jako wynik prostego stosunku sił, któremu zwodnicza ideologia stara się nadać legitymację, by zapewnić utrwalenie istniejącego stanu rzeczy24. Aksjomaty systemu formalnego odrywają się od jakiegokolwiek kontekstu, co pozwala porównać taki system do gry, jak np. gra w szachy. Natomiast argumentacja musi być powiązana z kontekstem psychospołecznym, którego nie można całkowicie oddzielić od tkwiących u podłoża sił, jak siły wojskowe, ekonomiczne, instytucjonalne lub ideologiczne. Mówienie o czystej argumentacji lub czystej teorii prawa to nieliczenie się z czynnikami, bez których rozumowanie praktyczne funkcjonowałoby, jeśli można tak powiedzieć — w próżni: taka perspektywa może pociągać tylko osoby, które nic nie słyszały o argumentacji, a rozumowanie praktyczne rozważają na modelu rozumowania teoretycznego, najlepiej formalnego. Takie podejście doprowadziło wielu filozofów do poszukiwania podstawowych zasad moralności i do przedstawiania ich jako oczywistych lub przynajmniej w ich środowisku nie kwestionowanych, tak dalece wydawały się one narzucać w danym klimacie ideologicznym. 116 Otóż wystarcza pokazać, że takich zasad jest wiele i na pierwszy rzut oka wydają się niespójne, choć można starać się je pogodzić, by zdać sobie sprawę z tego, jak wiele w nich niejasności i jak bardzo są wątpliwe. W istocie chodzi tu raczej o przypuszczenia niż o oczywistość. 63. W interesującym artykule zatytułowanym Presumptions (Domniemania)25 profesor Patrice Day przedstawia trzy zasady, które określa jako: konserwatywną, liberalną i socjalistycz-n ą. Zasada konserwatywna zakłada wyższość istniejącego stanu rzeczy, tradycji i przyjętych zwyczajów, uznanych norm i instytucji. Stąd też znaczenie, jakie przywiązuje się do precedensów w życiu społecznym i na gruncie prawa. Zgodność z precedensami wydaje się być oczywista jako kontynuacja istniejącego stanu rzeczy. Nie można natomiast tego powiedzieć o odstępstwie od nich, o wszelkiej nowości. Wynika stąd, jak pisze pewien socjolog angielski, że „zmiana zawsze, wszędzie i w ogóle wymaga uzasadnienia"26. Zasada liberalna, której klasycznym rzecznikiem jest J. Stuart Mili, stwierdza, że „zawsze jest lepiej, caeteris paribus, raczej pozostawić ludziom swobodę decyzji niż poddawać ich przymusowi"27. W tym wypadku domniemanie działa na korzyść wolności. Wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone, a wszelkie ograniczenie wolności wymaga w tym ujęciu uzasadnienia. Natomiast dla I. Berlina — a jest to domniemanie socjalistyczne — „równość nie wymaga uzasadnienia, jedynie nierówność powinna je posiadać"28. Każda z tych trzech zasad rozważana osobno stanowi locus com-munis, ogólną zasadę postępowania, którą przedstawia się jako oczywistą i nie wymagającą dowodu: ponieważ jej słuszność jest objęta domniemaniem, ciężar dowodu spadałby zawsze na tego, kto w danym wypadku chciałby od niej odstąpić: powinien to należycie uzasadnić. Jednakże wydaje się, że jeśli poszczególni autorzy przedstawiają każdą z tych zasad jako nie podlegającą dyskusji, trudno traktować je wszystkie jako oczywiste, skoro każda z nich daje dobrą podstawę do uchylenia obu pozostałych. Poza tym, jeśli się chce oprzeć argumentację na którejś z nich, to ich treść trzeba bliżej określić. W istocie, nie tylko pojęcia wolności i równości poddają się różnym interpretacjom, ale powodem licznych sporów może być wyobrażenie o tym, co jest 117 L§*L aktualnie przyjęte lub uznane za wiążące w danym środowisku lub czasie. Na przykład zgodnie z naszymi zapatrywaniami prawnymi system prawa obowiązującego może ograniczać się do prawa pozytywnego i do uznanych zwyczajów albo też może obejmować precedensy sądowe, loci conununes i lód speciflci, jak również ogólne zasady prawa przyjęte przez wszystkie narody cywilizowane. Wynika stąd, że nie wystarczy oprzeć się na zasadach ogólnych jako punkcie wyjścia dla argumentacji: należy je tak wybrać, by były przyjęte przez audytorium, sformułować je i przedstawić, a w końcu zinterpretować w sposób umożliwiający ich zastosowanie w określonym wypadku. 64. W systemie formalnym po ustaleniu aksjomatów i sformułowaniu przyjętych reguł dedukqi wystarczy tylko poprawnie je stosować, by dowodzić twierdzeń w sposób niepodważalny. Gdy dowód jest poprawny, trzeba uznać otrzymany wynik i przyjąć prawdziwość twierdzenia, o ile uznaje się prawdziwość aksjomatów i jak długo się nie wątpi o spójności systemu. Inaczej jest jednak w argumentacji. Techniki argumentacji dostarczają całego zestawu argumentów silniejszych lub słabszych, mniej lub bardziej trafnych, które z tego samego punktu wyjścia mogą jednak prowadzić do różnych, a czasem nawet przeciwstawnych wniosków. Argumenty mogą się wzajemnie wzmacniać, lecz także i zwalczać, a do rzadkości należy, by racjom przemawiającym za jakimś twierdzeniem nie można było przeciwstawiać innych, odmiennych racji. Argumentacja, odmiennie niż dowodzenie, nie jest nigdy niepodważalna, i dlatego właśnie częściej zachodzi zgodność co do jej punktu wyjścia niż co do wniosków, ku którym zmierza. Jakie techniki argumentacji są najbardziej znane? Poddaliśmy analizie prawie sto ich rodzajów, poświęcając im niemal w całości trzecią część traktatu o argumentacji [...] Analiz tych nie będziemy w tym miejscu ponawiać, gdyż w ramach, którymi dysponujemy, nie byłoby to możliwe. •:;<• '••••. .i „>» Niech wystarczy wskazanie, że wśród argumentów można wyróżnić techniki łączenia i rozszczepiania pojęć. Techniki łączenia obejmują argumenty quasi-logiczne, argumenty oparte na strukturze rzeczywistości i argumenty, które' tę strukturę fundują. .•.-__• .__... 118 Argumenty ąuasi-logiczne budową swą przypominają rozumowanie formalne, logiczne lub matematyczne: są wśród nich takie, które posługują się definicją lub analizą i odwołują się do zasady tożsamości; które wskazują na niezgodność i powołują się na zasadę sprzeczności; takie, które nawiązują do formalnego stosunku przechodniego („przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi"); które argumentują przez poświęcenie, co przypomina dokonywanie pomiaru: to, czemu się poświęca wartość uznaną, ma z reguły wyższą wartość. Argumenty ąuasi-logiczne zawsze mogą być podważone, gdyż podkreślanie ich odmienności od dowodów formalnych ujawnia jednocześnie to, co można im zarzucić i co im odbiera wszelki walor niepodważalności. Argumenty oparte na strukturze rzeczywistości korzystają ze związków następstwa i współistnienia. Związki następstwa dotyczą zjawisk, które następują po sobie w czasie, jak przyczyna i skutek. Pozwalają szukać przyczyny w oparciu o skutki, wnioskować o istnieniu przyczyny ze względu na istnienie skutków lub oceniać przyczynę na podstawie skutków (argument pragmatyczny)29. 65. Każdy typ filozofii, każda metodologia nadaje wartość temu lub innemu rodzajowi argumentów, kwestionując znaczenie innych. Tak więc utylitaryzm odwołuje się przede wszystkim do argumentu pragmatycznego, to jest do argumentu z następstw. J. Bentham mówi o tym wyraźnie: „Na czym polega podanie należytego uzasadnienia ustawy? Polega na ukazaniu dobra lub zła, które ona przyczyni... Na czym polega podanie uzasadnienia pozornego? Na przytoczeniu za lub przeciw tej ustawie czegoś zupełnie innego niż jej skutki, dobre bądź złe"30. Jeśli utylitaryści przywiązują znaczenie tylko do argumentu pragmatycznego, to formaliści, jak Kant, którzy w każdym wypadku żądają bezwzględnego posłuszeństwa regułom — „powinność jest powinnością", „prawo jest prawem" — uzależniają to posłuszeństwo od kryteriów wewnętrznych. Jest oczywiste, że taka sprzeczność ujawnia się również w postawie tego, kto interpretuje i stosuje przepis: przestrzeganiu litery prawa przeciwstawia się wykładnię, której skutki są społecznie najbardziej użyteczne. Jednakże stosowanie argumentu pragmatycznego nie jest tak łatwe. Jak wybrać w nieskończonej niemal wielości możliwych następstw 119 ,-.:''*.,•» ,.•"*».'&: jakiegoś czynu te skutki, które tylko jemu można przypisać? Wiadomo, ile prawie niepokonanych trudności powstaje w wielu wypadkach, gdy trzeba ustalić szkodę będącą następstwem winy. By przerwać łańcuch skutków w jego nieskończonym rozwoju, sędziowie uciekają się zwykle do pojęcia normalności albo do pojęcia następstw przewidywalnych lub rozsądnych. Podobna polityka sądowa nie wynika bynajmniej z zasady utylitaryzmu, która wymaga wzięcia pod uwagę wszystkich następstw, dobrych lub złych, i nigdy nie wyjaśniła, jak można by między nimi wybierać. , Z drugiej strony, przeciwnie niż to utrzymywał Bentham, oceny tych samych następstw często nie można dokonywać obiektywnie, jednakowo dla wszystkich. Jak w ujęciu utylitarystycznym ocenić grzech pierworodny opisany w Biblii, jeśli jego następstwem jest z jednej strony pozbawienie Adama i Ewy nieśmiertelności i wygnanie ich z raju, a z drugiej — obdarzenie pierwszej pary potomstwem, co stało się źródłem rozwoju rodzaju ludzkiego ze wszelkim dobrem i złem, jakie z tego wynikło? Na czyim zdaniu o wartości następstw należy polegać w razie sporu? Czy trzeba stosować się do zdania większości? Kim są osoby, które będą miały głos w tej sprawie? Czy raczej należy kierować się jak to sugerował J. Stuart Mili, opinią ludzi najbardziej kompetentnych o najlepszych kwalifikacjach, stojących na wyższym poziomie moralnym? Ale wówczas trzeba jednak stosować inne kryteria ich wartości moralnej niż ocena następstw, gdyż nie można zlekceważyć intencji, dobrej woli działającego, na które jest przede wszystkim wyczulona moralność obowiązku. K \j;sd OK'.•?> ,i:-..,.; 66. Wprowadzając takie pojęcia jak intencja, przechodzi się do argumentacji opartej na związkach współistnienia. W tym wypadku nie chodzi już o związek między zjawiskami, lecz między dwiema rzeczywistościami na nierównych poziomach, z których jedna jest przejawem drugiej, uważanej za trwalszą i mającą wartość wyjaśniającą. Taki jest stosunek między osobą i jej czynami. Czyn jest traktowany jako wyraz osoby odpowiedzialnej za swe postępowanie. Bez względu na to, czy taką osobę uznaje się, na wzór Leibniza, za podmiot, którego wszystkie czyny byłyby tylko z góry zdeterminowanymi przejawami, czy przeciwnie, uważa się, jak egzystencj aliści, że 120 osoba taka realizuje się poprzez swe czyny, to związek ten ma istotne znaczenie tak dla moralności, jak i dla prawa, gdyż bez niego same pojęcia zarzucalności i odpowiedzialności byłyby niezrozumiałe. Zależnie od sposobu ujęcia związku między podmiotem działającym i czynem dochodzi się do argumentacji opartych albo na determiniz-mie, albo na wolności. Z drugiej strony, według tego właśnie modelu kształtują się kategorie charakteryzujące nauki humanistyczne, a zwłaszcza historię31. Wypracowanie takich kategorii — chrześcijaństwa, feudalizmu, romantyzmu, baroku, narodu francuskiego itd. — daje pewną jedność rzeczywistościom, dziełom i instytucjom, którym przypisuje się wspólnotę duchową, ducha epoki (Zeitgeist), ducha ludu (Yolksgeisi), wspólny światopogląd i wspólny styl. Między tymi kategoriami i ich przejawami odnajdujemy stosunki analogiczne do tych, jakie ustalają się między osobą i jej czynami; stosunki te dają podstawę do argumentów o tej samej strukturze, pozwalają na uporządkowanie, na tę szczególną formę rozumienia, która charakteryzuje pojmowanie historii. 67. Obok argumentów opartych na strukturze rzeczywistości istotne znaczenie należy przypisać argumentom, które tę strukturę fundują32, jak rozumowania przez przykład, wzór lub przez analogię. Dzięki nim wykrywa się prawidłowości praw lub struktur. Prawidłowości te służą za podstawę argumentom opartym na strukturze rzeczywistości. Argumentacja przez przykład lub przez wzór jest rozumowaniem, dzięki któremu przechodzi się od jednego szczególnego przypadku do drugiego lub od przypadku szczególnego do normy33. Przy przykładzie wniosek dotyczy tego, co jest; przy wzorze — tego, co być powinno. Zastosowanie tych rozumowań może jednak również wywoływać spory. Istotnie, jeśli przechodzi się od jednego szczególnego przypadku do drugiego, to dla zastosowania argumentu przez przykład trzeba, by drugi przypadek był wystarczająco podobny do pierwszego, by można było pominąć to, co je różni. Na gruncie prawa problemy tego samego rodzaju nasuwa odwoływanie się do precedensu jako do decyzji uprzedniej, mającej służyć za wzór dla decyzji obecnej. Zdarza się, że strony przeciwne powołują różne precedensy dla określenia ratio 121 ''-••&^* "*•.•/","<*>» decidendi w dzielącym je sporze. Który z precedensów najwłaściwiej wskaże ratio — regułę rozstrzygnięcia sporu?b Aby wpłynąć na sąd, strona często nie poprzestaje na wykazywaniu podobieństwa dwu sytuacji, lecz odwołuje się do argumentu pragmatycznego, wskazując na korzystne następstwa społeczne, jakie wynikną z zastosowania jednego lub drugiego precedensu. Na tym przykładzie widać, jak są wykorzystywane w rozumowaniach sądowych złożone techniki argumentami. Przy przechodzeniu od szczególnego wypadku do reguły, ustawy bądź normy, wielkim problemem jest określenie klasy, do której przykład lub wzór należałoby zaliczyć. Jak dalece można się posunąć w uogólnieniu? Które cechy danego wypadku trzeba pominąć jako przypadkowe lub niereprezentatywne? Właśnie dla ułatwienia eliminagi tych wtórnych elementów wynaleziono metodę zmian towarzyszących. W tym samym celu buduje się hipotezy, które poddaje się próbie doświadczenia, by zobaczyć, czy je ono potwierdza, czy też przeciwnie — zmusza do ich zmiany wskutek wmieszania się czynnika nieistotnego34. 68. W metodologii naukowej wartość rozumowania przez analogię0 jest mocno podważana, a jego zastosowanie było ograniczone: uznawano jego rolę heurystyczną jako narzędzia w budowaniu hipotez, lecz odmawiano mu wszelkiej wartości dowodowej. Jeśli się zresztą rozporządza kryterium doświadczalnym, które pozwala sprawdzać wartość hipotez, to analogii przyznaje się z reguły statut podrzędny. Jednakże w wielu dziedzinach, a zwłaszcza w filozofii, analogia, tak jak ją pojmuję, stanowi niezbędny i nieusuwalny sposób rozumowania35. Analogia zakłada proporcję: a ma się do b, jak c do d. Chodzi o wyjaśnienie za pomocą stosunku znanego (c do d), nazywanego phore, stosunku mniej znanego (a do b), będącego tematem dyskursu. Właśnie ten asymetryczny związek miedzy tematem & phore odróżnia analogię od proporcji matematycznej, w której równość stosunków jest symetryczna. W proporcji matematycznej ustala się związki czysto formalne między elementami jednorodnymi. Ta jednorodność jest nie do pomyślenia w analogii, której funkcja epistemologiczna — pozwolić na lepsze poznanie, sformułowanie lub ocenę tematu dzięki phore — zakłada różnorodność elementów. Oto na przykład sposób, w jaki Szkot Eriugena opisuje działanie łaski boskiej na wolę ludzką posługując się phore wzroku: „człowiek 122 spowity najgłębszymi ciemnościami, choć zachowuje zmysł wzroku, nic nie dostrzega, gdyż nie może niczego ujrzeć, dopóki z zewnątrz nie padnie światło"36. Tak więc pojawienie się „światła miłosierdzia boskiego" uzdrawia „chorą wolę, rozjaśnia noc grzechów i odpuszcza ich winę". Znaczenie analogii jest różne w zależności od tego, czy podlega ona kontroli doświadczenia. Jeśli się rozważa właściwości prądu elektrycznego na podstawie analogii z prądem wody, to okaże się niezbędne dokonanie doświadczeń, które wyjaśnią, jak dalece można posunąć analogię bez narażania się na sprzeczność z nimi Lecz kiedy się stwierdza, że człowiek wobec Boga jest jak dziecko wobec osoby dorosłej, to analogia ta nie może być poddana empirycznemu sprawdzeniu. Jeśli w tym wypadku powstanie spór, to najczęściej jednej analogii będzie tylko można przeciwstawić inną. Powie się na przykład, że człowiek jest wobec Boga jak skończoność wobec nieskończoności: wnioski wynikające z tej ostatniej analogii są odmienne, lecz równie niemożliwe do sprawdzenia, jak wnioski wyprowadzane z pierwszej. Dlatego wybór jednej lub drugiej analogii powinien być uzasadniony względami wszelkiego rodzaju: użycie analogii zamiast stworzenia hipotezy roboczej, podlegającej kontroli doświadczenia, jak to bywa w naukach ścisłych, prowadzi do filozoficznej lub teologicznej koncepcji rzeczywistości ukształtowanej przez tę analogię. Raz przyjęta analogia może przez wejście do języka stworzyć dzięki katachrezie wyrażenie tak potoczne i niekwestionowane, że przenośny charakter formuły staje się niezauważony, chyba że w jakiś sposób obudzi się uśpioną metaforę. Tak więc wyrażenie „łańcuch myśli" w sposób naturalny doprowadziło Kartezjusza do przyjęcia, że wniosek rozumowania nie jest bardziej pewny niż najsłabsze z jego ogniw. Pisze on: „Tymczasem oczywiście tam, gdzie się pomija nawet rzecz najmniejszą, natychmiast łańcuch zostaje przerwany i cała pewność wniosku upada"3!. Jeśli jednak, odmiennie niż przy dedukcji, nie ujmuje się argumentacji jako łańcucha, lecz jako tkaninę, to z łatwością się przyjmie, że jej wątek może być pewniejszy niż każda z nitek, z których jest ona utkana38. Akceptacja jakiejś analogii oznacza przyjęcie wynikających z niej następstw co do ukształtowania bądź oceny elementów rzeczywistości. 123 Wynika stąd, że każda oryginalna filozofia wprowadzająca no\ya wizję świata występuje wraz z nową, podstawową analogią, która stara się uzasadnić dzięki swemu systemowi argumentacyjnemu. 69. Każda oryginalna wizja filozoficzna zmierza do wykazania, że to co dotąd uważano za rzeczywiste, jest tylko pozorem. Przeciwstawienie' rzeczywistości i pozoru stanowi typowy przykład tego, co określam jako rozszczepienie pojęć. Wobec dwu sprzecznych twierdzeń co do rzeczywistości (to wiosło zanurzone w wodzie jest lub nie jest proste) trzeba wybrać to, które przyjmie się za prawdziwe, i to, które się zdyskwalifikuje jako złudzenie lub pozór. Podobnie odróżnia się sprawiedliwość prawdziwą i pozorną, prawdziwą i pozorną (bądź formalną lub legalną) demokracje, świat zjawisk i świat rzeczy w sobie: w osnowie pojęć powszechnie przyjętych rozróżnia się dwa aspekty, z których jeden zostaje odrzucony wskutek wprowadzenia nowego kryterium tego, co stanowi rzeczywistość, prawdziwą demokrację lub rzeczywistą sprawiedliwość. Tak oto każda nowa filozofia na nowo kształtuje rzeczywistość lub przynajmniej to, co przedtem za nią uważano.39 Jeśli taka filozofia rozpowszechnia się i jej spojrzenie na sprawy zostaje przyjęte, wpływa ona na obyczaj i na język codzienny. W ten sposób panujące na zachodzie Europy filozofie naznaczają swym piętnem język zdrowego rozsądku: ustalone przez Platona i Arystotelesa rozróżnienia rozpowszechniają się poprzez grekę i łacinę w językach europejskich. Wydaje się, że są one oczywiste, i tylko pogłębiona analiza oraz porównawcze badania semantyczne uświadamiają nam zależność naszego języka i sposobu myślenia od filozofii, które wtopiły się w naszą kulturę. "v. ' Aby zdać sobie sprawę z ich wpływu, wystarczy przedstawić kilka „par filozoficznych", które wynikają z rozszczepienia pojęć dokonywanego przez filozofów na modelu pary „pozór/rzeczywistość": czyn/osoba, subiektywny/obiektywny, indywidualny/uniwersalny, język/myśl, litera/duch, przypadek/istota rzeczy, względny/bezwzględny, środek/cel, teoria/praktyka. Oddziaływanie każdego filozofa wprowadza różne pary filozoficzne. Tak więc Platon dał początek takim parom jak: pozer/rzeczywistość, mniemanie/nauka, ciało/dusza, zmienność/niezmienność, ludzki/boski. U Spinozy spotykamy inne pary, jak: wyobrażenia/rozum, uniwersalny/indywidualny, abstrakcyj-124 v/konkretny, przypadkowość/konieczność, namiętność/działanie, niewola/wolność, okres czasu/wieczność, przesąd/religia40. Oczywiście ten wpływ myślicieli na język trwa nadal. W ten sposób myśl heglowska i koncepcje marksistowskie wprowadziły do nowoczesnej filozofii charakterystyczne rozróżnienia. Przejmując rozróżnienie Spinozy abstrakcyjne/konkretne, znaleziono dalsze: część/całość, metafizyka/dialektyka, rozum/rozsądek, bezruch/ruch, forma/treść itd. Zauważa się, że w pewnych filozofiach pary pojęciowe ulegają odwróceniu: tak więc dla Platona zmienność jest pozorem, zaś u Marksa bezruch jest tylko abstrakcją, podczas gdy rzeczywistość charakteryzuje się ruchem. Najczęściej zresztą temu odwróceniu towarzyszy zmiana znaczenia: istota rzeczy, której myśl klasyczna przyznaje pierwszeństwo, staje się abstrakcją, pustą formą dla myśli marksistowskiej, która nad nią przekłada konkretną wizję rzeczywistości w stanie rozwoju. Wydaje się, że przykłady te pokazują dostatecznie, jak w tej koncepcji argumentacyjnego używania pojęć41 każde ukształtowanie struktury rzeczywistości łączy się z uwypukleniem znaczenia pewnych jej aspektów, a mianowicie ocen towarzyszących. Gdy jednak pewna wizja rzeczywistości nabiera charakteru oczywistego i przestaje być przedmiotem sporu, uznaje się ją za wierny obraz świata, nie dostrzegając tkwiących u jej podłoża ocen. Tak oto każda ogólnie przyjęta koncepcja naukowa traci z pola widzenia założenia filozoficzne, które ją uzasadniały, gdy była jeszcze nowa i rewolucyjna. 70. Skuteczność argumentacji, fakt, że wywiera ona mniej lub bardziej istotny wpływ na audytorium, zależy nie .tylko od działania poszczególnych argumentów, lecz także od całości dyskursu, od wzajemnego oddziaływania między argumentami, od argumentów, które samorzutnie przychodzą na myśl słuchaczowi. Oddziaływanie przemówienia jest uzależnione zwłaszcza od wyobrażenia, jakie audytorium wyrabia sobie o mówcy. Ethos mówcy, jak to zaznaczał Arystoteles42, niewątpliwie odgrywa rolę w sposobie przyjęcia przemówienia. Ponieważ jednak jest ono traktowane jako dzieło, za które mówca odpowiada, jakość dyskursu nie może nie odbijać się na opinii o jego autorze. Autorem tym niekoniecznie jest osoba przemawiająca: na to rozróżnienie kładł nacisk Bossuet, gdy domagał się od wiernych, by kazania 125 o życiu wiecznym przyjmowali jako pochodzące od Boga, a nie od zdemoralizowanych kaznodziejów43. Jeśli argumentacja ma wywierać wpływ, powinna być słuchana przede wszystkim z zainteresowaniem, a nawet z pewną przychylnością. Często mówcy starają się ją uzyskać we wstępie, który zastępuje czasem przedstawienie mówcy przez przewodniczącego posiedzenia. Wstęp i przedstawienie można pominąć, jeśli sława mówcy i sympatia, którą się on cieszy, sprawiają, że te środki ostrożności stają się zbędne. Argumentacja jest często ujęta w postaci przemówienia, w którym mówca rozkłada argumenty w pewnym porządku i w sposób przemyślany. Czy istnieje jakiś porządek obowiązujący w każdym przemówieniu? W tym względzie jedynym kryterium dla mówcy jest skuteczność. Istotnie, w miarę jak przemówienie oddziaływa na audytorium i je zmienia, kolejność przedstawiania argumentów określa chwila, w której audytorium jest najlepiej usposobione do ich przyjęcia. Nie można formułować reguł ogólnych w tym względzie, choć w pewnych dziedzinach istnieje oczekiwany, umownie przyjęty porządek, który przed audytorium wyspecjalizowanym wydaje się naturalny i od którego odbieganie bez istotnego powodu nie jest bezpieczne. Gdy kilku mówców broni twierdzeń zbieżnych lub przeciwnych na ten sam temat, to reguły proceduralne, czasem bardzo ścisłe, określają kolejność, w której zostaną oni dopuszczeni do głosu. Często narzuca się mówcy inne warunki, np. czas przemówienia. Bywają one mniej lub bardziej ścisłe, lecz zawsze istnieją granice psychologiczne lub społeczne, naturalne lub umowne, których nie można przekroczyć bez zmęczenia i odstręczenia słuchaczy. Jest zrozumiałe, że te rozważania wyraźnie odróżniają argumentację od dowodzenia. W tym ostatnim bowiem nie zważa się zupełnie na stosunki między mówcą i jego audytorium. Na gruncie prawa, a zwłaszcza w procedurze sądowej, niektóre z tych kwestii mogą być uregulowane w sposób ścisły, natomiast w argumentacji pozasądowej zależą one zwykle od zwyczaju, zdrowego rozsądku i taktu. <- • ' .^a.in^.ii-fc.si.jMayjr :»MMB? ,. Przypisy -fiZ .1 vfcMO -h("; Przełożył Tomasz Pajor 1 ArystotdeKlltóftM-igue, I, 1355, b 26—27. 2 TA, s. 5. 2 TA, s. 5. 3 E. Brentano: Die Lehre vom richtigen Urteil, Berno 1930, s. 192. Por. mój artykuł: De l'evidence en metaphysiąue (CA, s. 241). 4 Arystoteles: Rhetoriąue, ks. I, 1357, 1—4. t)"- >>-• «'•» :»--; 5 Ibid., 1358 b 1—7. 6 Arystoteles: Etyka nikomachejska, Warszawa 1956, ks. III; E. Goblot: La logiąue des jugements de valeur, Paryż 1927. 7 Arystoteles: Etyka nikomachejska, ks. I, 5, 1095 b 13—35, 1096 a l—4. 8 Epiktet: Diatryby, Warszawa 1961 (przekład — L. Joachimowicz), rozdz. XXII, ks. I, s. 72. 9 Th. S. Kuhn: The structure of scientific reyolutions, [wyd. 2], Chicago 1970; przekład polski —Warszawa 1968. Por. w tej kwestii mój artykuł: Opinions et verite (JR, s. 196—205). • • -i -— TA S •>» '•*':. rui. « ",--, 15 TA, s. 235-239. ,,:>i s ,j; .,.-,,• -,; v ,-j. , ..v,; *ftw,f^ . 16 Ibid., §41. ,VM,. .:, .,,.,.„... , .- -.:. ... ,„ ...,,ST K ?'rvM „-,. 17 Ibid, §30—33. "' >, -.. „_ 18 Co do rozumowania przez przykład — ibid., § 78. 19 Por. mój artykuł: Ce que le philosophe peut appfendre par l'etude de droit (DMP, s. 135—147) oraz Scepticisme moral et philosophie morale, ibid., s. 73—78. 20 Por.: Ce qu'une reflexion sur le droit peut apporter au philosophe (JR, s. 252—253). ;oq*v^v:vy. 21 Por. ich wywody w tomie: Le droit naturel, Paryż 1959, s. 147—158 i s. 175—190. 22 Co do tego patrz w CA: Les notions et 1'argumentation, s. 79—99; Avoir un sens et donner un sens, s. 64—78, i w TA, § 33—35. 23 Co do dyskusji między egzystencjalistą i marksistą por. moje: Remarks on the papers ofprofessor Wild and Dr. Dunham (w): Dialogues on the Philosophy 127 >• 126 ofMarxism, wyd. przez J. Somendlle i H. L. Parsons, Westport (Conn.) 1974, s. 360—366. 24 Por. mój wywód: Autorite, ideologie et violence (CA, s. 207—218). 25 P. Day: Presumption (w): Actes du XIIF Congres international de philoso-phie, Wiedeń 1970, t. 5, s. 137—143. 26 Por. B. Wootton: Social foundations ofwage policy, Londyn 1958, s. 62. 27 J. Stuart Mili: On Liberty, rozdz. I. 28 I. Berlin: Eąuality (w): Proceedings of the aristotelian society, t. LV, Londyn 1956, s. 305. 29 TA, § 62. 30 J. Bentham: Wprowadzenie do zasad moralności i prawodawstwa, Warszawa 1958 (przekład — B. Nawroczyński), rozdz. XIII. 31 Por. na ten temat Ch. Perelman, L. Olbrechts-Tyteca: Acte et personne dans 1'argumentation (w): Rhetoriąue et philosophe, Paryż 1952, s. 49—84 oraz mój wywód: Sens et categories en histoire (CA, s. 372—390). 32 Por. TA, cz. 3, rozdz. III, s. 471—549. 33 Ibid., § 78 i 80. b Por. J. Wróblewski: Wartości a decyzja sądowa, Wrocław 1973; tenże: Sądowe stosowanie prawa, Warszawa 1972. 34 Na ten temat por. prace metodologiczne K. Poppera, a zwłaszcza: La logiąue de la decouverte scientifląue, Paryż 1973. c Por. J. Wróblewski: Zagadnienia teorii wykładni prawa ludowego, Warszawa 1959, s. 305—314; J. Nowacki: Analogia legis, Warszawa 1966. 35 Por. TA, § 82—86 i mój artykuł: Analogie et metaphore en science, poesie et philosophie (CA, s. 271—286). Por. też P. Ricoeur: La metaphore vive, Paryż 1975, a także moją książkę: L'empire rhetoriąue, Paryż 1977, rozdz. X. — Analogie et metaphore. 36 Por. TA, s. 513. 37 Descartes: Prawidła kierowania umysłem, Warszawa 1958 (przekład L. Chmaja), prawidło VII, s. 32. 38 Por. CA, s. 277. 39 W tej kwestii por. Le reel commun et le reel philosophigue (CA, s. 253—264), a ogólniej co do rozszczepiania pojęć — TA, cz. 2, rozdz. IV, s. 550—609. 40 W tej kwestii por. — TA, § 91. 41 Por. Les nations et l'argumentation (CA, s. 79—99). 42 Arystoteles: Rhetoriąue, Ks. I, 1356, 1—3. » , 43 Bossuet: Sur les vaines excuses des pecheurs, (w): Sermons, Paryż, t. 2, s. 489. 128 Skróty CA = Ch. Perelman, Le champ de ^™^°^f^ DMP = Ch. Perelman, Droit, morale et epstemologie, Pans 1968 r-^rrL^^ rhestoriąue, Paris 1958, Bruxelles 1976 Cham, Perelman, Lo^a J^^J^ * ^ ""' wstęp Jerzy Wróblewski, Warszawa 1984, s. 145 /». •»••**-• 129 <;*te^; CZĘŚĆ II ANALIZY RETORYCZNE 'ifc^ -.<•;>;*:><*> ~„>v../Vi EDMUND KOTARSKI Polska polityczna proza publicystyczna XVI i XVII wieku wobec tradycji retorycznej (1984) ;^>J/i{.;i'"*M?'V' Spośród trzech znanych rodzajów retorycznych dwa przede wszystkim: genus deliberativum i genus iudiciale zaważyły na genezie, rozwoju i kształcie literackim prozy publicystycznej. Trzeci rodzaj: genus de-monstrativum przynosił już to pochwałę, już to naganę osób lub rzeczy. Laudację tworzyły takie składniki, jak pochwała przodków, wychowania i nauki, urzędów sprawowanych przez bohatera wystąpienia oratorskiego, jego cnót i zasług. Pochwale towarzyszyła z reguły nagana, która miała uwydatnić zalety i fakty tworzące laudację. Ten rodzaj nie odegrał większej roli w formowaniu się prozy publicystycznej. Jest to zrozumiałe zwłaszcza w warunkach demokracji szlacheckiej. Rozbudzone życie polityczne, sejmiki, sejmy, elekcje doprowadziły do rozwoju publicystyki odwołującej się przede wszystkim do genus deliberativum. Rodzaj ten, którego strukturę wyznaczały dwa komponenty: doradzanie (suasio) i odradzanie (dissuasio), przyczynił się w najwyższym stopniu do ukształtowania podstawowych form publicystyki, orator stwa politycznego, różnych odmian literatury dydaktycznej, słowem tych wszystkich retorycznych wystąpień, których celem było zachęcanie, odradzanie, przestroga, pobudzanie itp. 13Ł Genus iudiciale jako rodzaj osądzający przynosił albo oskarżenie, albo obronę osoby, sprawy. Celem tego typu wypowiedzi było — w pierwszym przypadku — przedstawienie i udowodnienie winy, w drugim zaś obalenie zarzutów. Rodzaj ten rozwinął się przede wszystkim w sytuacjach tworzonych przez sądownictwo, miał tedy najszersze zastosowanie w oratorstwie sądowym. Objawił się nadto w takich formach wypowiedzi, jak pisana prozą i wierszem kwerela, nagana. Przypomniane tu rodzaje retoryczne uczestniczyły w tworzeniu prozy publicystycznej, decydowały o formie pism perswazyjno-propa-gandowych. Role dominanty odgrywało genus deliberativum. Nie mniej wyraźne ślady pozostawił w konkretnych realizacjach pisarskich także rodzaj sądowy czy osądzający (genus iudiciale). Wyśledzenie powiązań z tymi rodzajami, wyznaczenie proporcji, ustalenie zakresu i zhierarchizowanie wspomnianych związków umożliwi poznanie całej złożoności sztuki perswazyjnej pisarzy doby staropolskiej, w tym także twórców interesującej nas tutaj prozy publicystycznej. Wszakże aktualna we wszystkich przypadkach pozostaje teza, że podstawowe formuły retoryki, najdawniejsze doświadczenia oratorów zaważyły w sposób znaczący na kształcie literackim i dziejach staropolskiej prozy publicystycznej. Pisarze i renesansu, i baroku korzystali w szerokim zakresie ze środków wypracowanych przez teorie retoryczną i praktykę oratorską starożytności. W rezultacie organizacja wypowiedzi publicystycznej ma charakter retoryczny. Trudno wyobrazić sobie rozwój publicystyki, wszystkich jej agitacyjnych, perswazyj-no-propagandowych form bez udziału retoryki. Więcej, za sprawą retoryki cała literatura staropolska, zarówno proza jak i poezja, przybierała cechy propagandowe, uzyskiwała zdolność oddziaływania na opinię publiczną. Autorzy tekstów publicystycznych nieczęsto formułowali swe poglądy na temat funkcji retoryki w ich własnej twórczości. Rekonstrukcja tych poglądów musi więc wypaść skromnie, wręcz ubogo. Ich nikłe ślady znajdujemy na przykład w tytułach. Wymienić tu można tytuły tekstów Andrzeja Frycza Modrzewskiego (Lascius sive de poena ho-micidii oratio prima, Querela de contetnptione legis dńinae in homicidas, Oratio Philalethis Peripatetici), Stanisława Orzechowskiego (Oratio 132 ad eąuites Maioris Poloniae contra matrimonium secundum Sigismundi Augusti regis Poloniae, De secundo coniugio ... regis Poloniae Sigismundi Augusti ad eąuiets polonos oratio secundd), Stanisława Ka-rnkowskiego (Oratio ... in Comitis Varsaviensibus anno 1570 in senatu habitu), Jana Zamoyskiego (Oratio ąua Henricum Yalesium regum renuntiat). Oratio, mowa, przedmowa, wotum — terminy te pojawiają się w tytułach bardzo wielu pism także siedemnastowiecznych autorów, takich na przykład, jak Krzysztof Grzymułtowski, Jerzy Sebastian Lubomirski, Jerzy Ossoliński, Jakub Sobieski, Stanisław Żółkiewski. Tytuły te stanowią część tekstu i są jednocześnie wypowiedzią o nim samym, przynoszą bowiem określenie gatunku. Nie mogą jednak być identyfikowane z wykładem poetyki, z wyłożeniem reguł, według których tekst został napisany. Danych tego typu nie przynoszą. Istotne wszakże jest to, że w tytułach pojawiło się określenie gatunkowe, określenie — i jest to moment najważniejszy — sygnalizujące powiązanie rozpatrywanych tu tekstów z tradycją retoryczną, z oratorstwem. W pismach tych wydzielają się nadto wyrażenia zwracające uwagę na akt mówienia. Chodzi tu o komponenty typu: mówię, powiedziałem, jakom powiedział... Wskazują one na związek tych wystąpień z praktyką oratorską, a więc — pośrednio — także z tradycją retoryczną. I to bez względu na to, czy mowy te były — przynajmniej w swej pierwotnej postaci — przeznaczone do wygłoszenia czy nie, czy zostały wygłoszone czy nie. Godne uwagi są również te partie tekstów, w których wypowiadający się podmiot używa czasownika „radzić" w pierwszej osobie liczby pojedynczej, w których zachęca odbiorcę do rozpatrzenia różnych możliwości i decyzji. W ten sposób czytelnik obcuje z kolejnymi sygnałami związków łączących pisma publicystyczne z oratorstwem i retoryką, zwłaszcza zaś z genus deliberatńum. Więcej dowodów dostarcza analiza konkretnych tekstów, i to tekstów napisanych w formie mów, co zostało zresztą — przypomnijmy — zapowiedziane w tytułach. Antyczny wzorzec mowy zakładał istnienie w jej obrębie kilku części: wstępu (prooemium), opowiadania (narratio), dowodzenia (ar-gumentatio) czy doradzania (probatió), odpierania tez i zarzutów przeciwnika (refutatio), zakończenia (peroratio). 133 l '* Każdej części wyznaczono określone funkcje. I tak wstęp (pro-oemium) miał pouczać (docilitaś), wzbudzać zainteresowanie (attentio) i zjednywać odbiorcę (captatio benevolentiae). Autorzy pism publicystycznych dość konsekwentnie o funkcjach tych pamiętali. Wstępy zawierały prośbę o uważne czytanie, obietnicę opowiedzenia rzeczy nowych i ważnych, zapowiedź zwięzłości i skrupulatnego trzymania się tematu. Piszący niejednokrotnie korzystali z toposów znanych retoryce. Wśród nich powtarzały się: topos skromności, którego celem było zdobycie przychylności czytelnika, topos oceny możliwości wypowiadającego się podmiotu, podkreślający namysł autora i rzetelność jego wysiłku intelektualnego, czy wreszcie topos przyczyny wystąpienia oratorskiego, który miał uzasadnić decyzję podjęcia przez autora określonej problematyki. Jeśli pominąć czołowych pisarzy, to autorzy na ogół nie byli zbyt pomysłowi, nie przejawiali większej inwencji w konstruowaniu pro-oemium nie wykazywali szerszego oczytania, kultury literackiej. Powielali chętnie topos gotowości służenia ojczyźnie, królowi, nawet za cenę zdrowia i życia. Powtarzali zresztą także wiele innych toposów. Zwracający się do czytelnika podmiot — zgodnie z tradycją retoryczną — przedstawiał siebie w jak najlepszym świetle, wspominał o swoich zasługach dla państwa i jego obywateli, starał się pozyskać życzliwość przez wyrażenie uznania dla rozumu i szlachetności odbiorcy. Trzeba jednak zaznaczyć, że prooemium w pismach publicystów nie zawsze było tak rozbudowane. Przeciwnie, miało ono często postać wyraźnie zredukowaną. Autorzy w tych przypadkach ograniczali się do bardzo zwięzłego przypomnienia znanego zarówno nadawcy, jak i odbiorcy wydarzenia, do przypomnienia innego, wcześniejszego wystąpienia, z którym zamierzali podjąć dyskusję, polemikę. W ten sposób — wbrew retorycznym regułom — uszczuplali oni prooemium, a w pewnych przypadkach zaczynali swoje wystąpienia od narratio, a więc opowiadania. Do wcale częstych przypadków zaliczyć należy również teksty pozbawione nie tylko części wstępnej, lecz także partii narracyjnej. Trafiają się bowiem pisma publicystyczne złożone wyłącznie z probatio i refutatio. Publicysta różnicował swoje wystąpienie, uzależniał jego kształt od sytuacji, w której zabierał głos, a także od typu odbiorcy, któremu przedstawiał swoje racje i mniemania. 134 Zachowanie publicysty nie odbiegało od postępowania oratora; było również rezultatem oceny i sytuacji, i audytorium. Trzeba by uznać za oczywiste nieporozumienie traktowanie tego rodzaju pism jako powstałych poza kontekstem retoryki, poza oddziaływaniem jej tradycji, tradycji oratorskiej. Główne bowiem części pism publicystycznych — narratio, probatio czy refutatio — dowodzą, jak dalece nawet okazjonalnie, sporadycznie wypowiadający się autorzy respektowali zasady retoryki. Może najtrudniej udowodnić to na przykładzie narratio. Część ta była najmniej skonwencjonalizowana, przedstawiano w niej bowiem wydarzenia jednostkowe, referowano zespół faktów czy problemów' niepowtarzalnych, nie poddających się schematycznemu porządkowi. Inaczej rzecz przedstawia się w przypadku kolejnych części wyróżnianych przez teorię retoryczną, tj. probatio i refutatio. Zgodnie z retorycznymi założeniami w probatio autorzy pism publicystycznych gromadzili argumenty w celu uzasadnienia własnego stanowiska. W refutatio próbowali obalić dowody przeciwnika, odpierać jego zarzuty. W tych częściach ujawniała się postawa czynna podmiotu, dochodził do głosu ton walki, tu skupiał się materiał dowodowy, cały zasób argumentów. Powoływano się z jednej strony na fakty wzięte z aktualnej rzeczywistości, na obowiązujące ustawy, na własne doświadczenie, z drugiej na wydarzenia z przeszłości Rzeczypospolitej i historii innych narodów. Można za Cyceronem powtórzyć, że autorzy uwzględniali argumenty, które „znajdują się poza omawianym przedmiotem i są znacznie oddalone od niego"1. Wyprowadzali je także — powtórzmy znowu za Cyceronem — „bądź z całości omawianego przedmiotu, bądź z jego części, bądź z nazwy, bądź wreszcie z rzeczy, które zostają w pewnym stosunku do tego, o co w danym wypadku chodzi"2. Szczególnie często posługiwali się dowodami czerpanymi z podobieństwa, z różnicy, z przeciwieństwa, z okoliczności poprzedzających, z następstw, z porównania. Niemałą wagę przywiązywali do przykładów (exempla), zaczerpniętych z Pisma św., z mitologii, z podań ludowych i dzieł historycznych. Nie pomijali także argumentów „emocjonalnych", pisali o miłości ojczyzny, o królu, o godności jego urzędu... Starali się też czynniki uczuciowego oddziaływania odpowiednio stopniować. Do kwestii tej jeszcze wrócimy. 135 Tymczasem stwierdźmy: napisane w formie mowy teksty publicystyczne mieszczą się na ogół we wzorze, jakim było genus deliberatvum. W sposób charakterystyczny dla tego rodzaju starali się autorzy podporządkować swoją argumentację temu, co mieści się w pojęciu suasio lub dissuasio, innymi słowy swoją rolę widzieli w doradzaniu lub odradzaniu, w gromadzeniu dowodów w jednym wypadku potwierdzających, w drugim zaś podważających rozpatrywaną tezę. Autorzy pism szczególnie dojrzałych, gruntownie przemyślanych, oscylowali niekiedy między suasio i dissuasio, rozpatrywali różne racje,1 argumenty „za" i „przeciw". ™W3v Nie przeceniali jednak racjonalnych argumentów, nie poprzestawali na gromadzeniu rzeczowych dowodów. Wzbogacali swoje teksty, zwłaszcza omawiane tu części: probatio i refutatio, treściami emocjonalnymi. Do tego celu wykorzystywali technikę amplifikacji, we wszystkich jej postaciach. W grę wchodziły tu: comparatio, porównanie, i to przeważnie przy udziale exemplum pochodzenia biblijnego, antycznego lub współczesnego autorowi; incrementum polegające na stopniowaniu myśli; ratioconatio — rozumowanie, wyolbrzymienie osiągnięte za pomocą amplifikacji przedmiotów towarzyszących; con-geries — nagromadzenie jednorodnych myśli, dowodów. Spośród tych środków w tekstach publicystycznych z reguły pojawiły się incrementum i congeries, związane tradycyjnie z genus deliberatwum. Amplifikacja służyła retorycznemu movere. Nagromadzenie szczegółów, powtarzanie i stopniowanie argumentów, nawroty do tych samych dowodów, pomysłów za pomocą stale zmieniających się określeń — wszystkie te metody amplifikacyjne uczestniczyły w gradacji emocjonalnych znaczeń, apelowały do uczuć i woli odbiorcy, wywoływały reakcje emocjonalne. Z amplifikacją myślową szła w parze amplifikacja stylistyczna. W ten sposób przesada działała nie tylko w sferze res. Incrementum nie oznaczało stopniowania jedynie myśli, podlądów, lecz także słów i konstrukcji składniowych. Congeries to nie tylko nagromadzenie dowodów, ale i struktur stylistycznych. Innymi słowy: amplifikacja była nie tylko rzeczowym, ale i stylistycznym narzędziem perswazji. Do odbiorcy docierały poglądy i dowody odpowiednio od strony stylistycznej zorganizowane. Szczególną rolę odgrywały struktury 136 wywołujące patos i napięcie emocjonalne, a więc pytania retoryczne, różne odmiany powtórzenia, paralelizmy, anafory i epifory, wreszcie wykrzyknienia. Wszystkie zabiegi amplifikacyjne, i w warstwie rzeczowej, i w warstwie stylistycznej, miały poruszyć duchowo czytelnika, uwrażliwiały go, mobilizowały do działania. Obok amplifikacji w ksztatowaniu sfery movere uczestniczyła antyteza. Autorzy — znowu w zgodzie z genus deliberatvum — wyliczali dowody „za" i „przeciw", dobierali argumenty na zasadzie kontrastu. Przeciwstawiali dowody dowodom, przekonania przekonaniom, słowa słowom. W sumie była antyteza źródłem napięć emocjonalnych, służyła — jak amplifikacja — funkcjom movere i częściowo delectare. Ogólnie jednak biorąc publicyści pierwszoplanowe zadanie upatrywali w funkq'i docere. Najwyższe miejsce wyznaczali topice inwen-cyjnej, dowodom. Im też podporządkowywali topikę stylistyczną, technikę amplifikacji i antytezy. Napięcie emocjonalne, obecne w całym tekście, ze zdwojoną siłą powracało w ostatniej części, w peroratio. Wywołanie odpowiedniego wrażenia, nawet wstrząsu uczuciowego wśród odbiorców było najważniejszym celem tej części wystąpienia. Czego nie zdołał autor osiągnąć za pomocą argumentów rzeczowych, pragnął zrealizować za pośrednictwem motywów uczuciowych. Peroratio stawało się niekiedy bardziej patetyczne niż część wstępna. W prooemium chodziło o wywołanie wzruszenia, w peroratio — wstrząsu. Zakończenie — znowu zgodnie z teorią retoryczną zawierało jednocześnie przypomnienie głównych punktów rozumowania, dowodzenia, wydobywało podstawowe wnioski. ""' . ,-i~.' Z tym wszystkim zakończenie — podobnie jak część wstępna — należało do członów szczególnie często ograniczanych. Autorzy nie wychodzili niekiedy poza zwroty typu: ja tem kończę, kończąc..., to powiedziawszy... W wielu pismach były to jedyne zwroty sygnalizujące peroratio. Napisane w formie mowy teksty publicystyczne wyrastały — w zasadniczych partiach — z tradycji retorycznej i praktyki oratorskiej, z charakterystycznej dla genus deliberativum metody perswazji, metody doradczej, nastawionej w wysokim stopniu na dyskusję, na rozmowę. 137 :>t*s (l i ł Dopowiedzmy: sformułowany przed chwilą wniosek jest aktualny nie tylko w przypadku tekstów, w których tytułach pojawiają się określenia typu ortio, mowa, lecz także w przypadku wotum, dyskursu, kwereli, pism emendacyjnych, kazania czy listu. Wotum to tyle co głos, co wypowiedź zawierająca program. Termin ten kojarzył się również z innymi znaczeniami, z takimi, jak ślub, deklaracja, obietnica, życzenie, żądanie. Ta wielość znaczeń wprowadza od razu w złożoność strukturalną wotum, także wotum jako formy wypowiedzi publicystycznej. Było ono jednocześnie i głosem w debacie, i ślubem, i deklaracją, i żądaniem. Wyrastało z określonej sytuacji podmiotu, z jego doświadczeń, pragnień i dążeń. Miało charakter subiektywny, nosiło ślady osobistej refleksji, postawy nacechowanej gotowością doradzania i odradzania. Mieściło się zatem — jak mowa — w pojęciu genus deliberativum. Celem wotum było przekonanie odbiorcy o ważności przedstawianych problemów i konieczności podjęcia decyzji, często o najwyższej randze. Dość powołać się tu na anonimowe3 Wotum szlachcica polskiego, ojczyznę wiernie miłującego, o założeniu skarbu Rzeczypospolitej i o obronie krajów ruskich (1589), dalej na nieznanego autora Wotum szlachcica polskiego, pisane na sejmiki i sejm Roku Pańskiego 1606, na Szymona Starowolskiego Wotum o naprawie Rzeczypospolitej (1625), Józefa Wereszczyńskiego Wotum z strony podniesienia wojny potężnej przeciwko cesarzowi tureckiemu bez ruszenia pospolitego (1597). Termin wotum pojawia się także w tytułach niektórych pism Mikołaja Spytka Ligęzy i Stanisława Lubomirskiego. Wotum, genetycznie związane z praktyką parlamentarną, obejmowało — jak mowa — proemium, narratio, probatio, refutatio i perora-tio. W prooemium wypowiadający się podmiot składał zapewnienie o gotowości służenia ojczyźnie, wyliczał zagadnienia, które zamierzał poruszyć, zwracał się do czytelnika w słowach pełnych życzliwości. Zbieżności między wotum a mową były wyraźne. To samo dotyczy pozostałych części, zwłaszcza topiki inwencyjnej kształtującej probatio i refutatio. I tu — jak w mowach — występowały liczne odwołania do faktów historycznych, przypowieści, do aktualnej sytuacji. Za'pomocą faktów historycznych, a nawet przypowieści konfrontowano teraźniejszość z przeszłością. W ten sposób wkraczała do wotum na równych 138 prawach topika polityczna i historiozoficzna, podporządkowana głównemu celowi wotum, jakim było doradzanie i odradzanie. Do podobnych wniosków prowadzi analiza dyskursu jako jeszcze jednej formy dawnej publicystyki. Na dowód przywołujemy tu najpierw kilka anonimowych tekstów: Dyskurs około rokoszu (1606), Dyskurs o zawziętych teraźniejszych zaciągach (1606), Dyskurs potrzebny (1538), Dyskurs szlachcia polskiego (1643), a następnie Jana Grod-wagnera Dyskurs o cenie pieniędzy teraźniejszej i o niektórych skutkach jej (1632), Łukasza Opalińskiego Dyszkurs o pomnożeniu miast w Pol-szce (1648), Szymona Starowolskiego Dyskurs o monecie 1645). Wyliczone przed chwilą teksty zostały skonstruowane według reguł przyjętych w oratorstwie, od prooemium poczynając, a na peroratio kończąc. Wszelkie odchylenia od retorycznego modelu mają tu charakter indywidualny i nie mogą prowadzić do wniosku o szczególnej odrębności dyskursu. W prooemium na przykład autorzy nie zawsze realizowali przewidziane w tej części funkcje (docilitas, attentio, cap-tatio benevolentiae). Niektórzy poprzestawali na informacji o zawartości pisma, rezygnowali niekiedy z utrwalonej od dawna w oratorstwie topiki związanej już to z podmiotem wypowiedzi, już to z jej adresatem. Nie była to jednak reguła, zdarzały się bowiem pisma, w których prooemium występowało w trojakiej funkcji: informowało o przedmiocie rozważań, usiłowało kierować uwagę odbiorcy i pozyskiwać jego przychylność. W części probacyjnej dyskursu, bodaj najważniejszej w tym typie wypowiedzi, powtarzały się — jak w mowie i wotum — argumenty polityczne wynikające z oceny aktualnej sytuacji, argumenty społeczno-ekonomiczne, historyczne, rzadziej teologiczne. Podobne dowody wyznaczały inną część dyskursu, a mianowicie refutatio. Tutaj także najaktywniejsza okazywała się tradycja retoryczna. Również w peroratio, w części zamykającej dyskurs, odnajdujemy jej ślady, ślady także praktyki oratorskiej. Autorzy kończyli swe pisma podsumowaniem zasadniczych wywodów i próbowali — raz jeszcze — pozyskać życzliwość czytelnika. Większość przypomnianych dyskursów mieści się w pojęciu genus deliberativum. Strukturę tych pism wyznacza to, co było dla tego rodzaju typowe: suasio i dissuasio, z niewątpliwą przewagą czynnika doradczego, postulatywnego. Autorzy, zakładając istnienie realnego 139 przeciwnika, mnożą argumenty, możliwie starannie uzasadniają swoje stanowisko, jednocześnie nastawiają się na odparcie zarzutów inaczej myślącego odbiorcy. W ten sposób przechodzą od probatio do refuta-tio. Przejawia się w tym autentyczna struktura niektórych dyskursów, dyskursów deliberatywnych: obok argumentacji na rzecz własnej tezy polemika z ocenami strony przeciwnej. Dyskursy odwołujące się do genus iudiciale zdarzały się rzadziej. Wymieńmy na początek Dyskurs na konfederacyjną (1607) Piotra Skargi. Pomyślany jako oskarżenie konfederacji warszawskiej, gromadzi on liczne zarzuty przeciwko niej, przy udziale metody am-plifikacji przejaskrawia obraz faktów, sytuacji wyznaniowej Rzeczypospolitej. Z kolei autor Dyskursu o zawziętych teraźniejszych zaciągach wystąpił z oskarżeniem — jak pisze — „teraźniejszych naszych czasów"4, w których ludzie niechętni królowi wszczynają domowe rozterki, czym doprowadzają Rzeczpospolitą do zguby. Przykładów takich pism można by podać więcej. Niemniej dyskurs, i w postaci odwołującej się do genus deliberativum, i w postaci odwołującej się do genus iudiciale, był nastawiony przede wszystkim na badanie, dociekania, wyczerpujące przedstawianie problemów. Taki sens łączyli z dyskursem współcześni. Grzegorz Cnapius przy czasowniku discurro odnotował takie znaczenia: przebiegam się, przejeżdżam się, ale także: rozważam, rozwodzę się, dyszkuruję5. Tenże Cnapius od rzeczownika dyszkurs odsyła czytelnika do takich wyrazów, jak domysł, uważanie, rozważanie, a od: dyszkuruję o czem myślą do: rozważam, od: dyszkuruję o czem słowy do: rozwodzę się z rzeczą6. W swym słowniku notuje Cnapius nadto takie grupy wyrazów, jak domysł, dorozumienie się7, jak rozważanie, rozbieranie, roztrząsanie, uważanie8. Dyskurs był istotnie — dokumentacja Cnapiusa to potwierdza — przede wszystkim rozważaniem, roztrząsaniem spraw, problemów. Wymienieni poprzednio autorzy, i anonimowi, i znani z nazwiska, tak właśnie dyskurs — jako formę wypowiedzi publicystycznej — traktowali. Rozbudowywali część probacyjną, starali się gromadzić możliwie jak najwięcej argumentów, w sposób wyczerpujący przedstawiać i analizować zagadnienia, formułować konkretne propozycje rozwiązań, reformy. Polemika była w zdecydowanej większości pism 140 na drugim planie. W tym kontekście znamienne jest znaczenie, jakie Jan Mączyński odnotował przy czasowniku curro: napominać tego, który jednak dobrze z siebie czyni9. Notabene: do wyrazu curro odesłał Mączyński czytelnika od czasownika discurro. Omówione dotychczas formy staropolskiej prozy publicystycznej powstawały głównie w kręgu genus deliberatńum. Wszelako i w XVI, i w XVII wieku zdarzały się także odwołania do mów sądowych. Jak już wspominaliśmy, część autorów naśladowała genus iudiciale, model albo mowy oskarżającej (accusatio), albo mowy obronej (defensio). Oba modele były wcześniej znane twórcom polskiej poezji politycznej. Walenty Eck w Ad Sigismundum regem Poloniae threni neglectae religionis (1518), Andrzej Krzycki w Religionis et Reipublicae ąuerimo-nia (1522) i Klemes Janicki w Querela Reipublicae Regni Poloniae (1538) zrealizowali opartą na tych wzorach formę wypowiedzi poetyckiej. Pod nazwą skargi, kwereli, lamentu zadomowiła się na długie lata, była wykorzystywana przez licznych twórców, wśród których byli między innymi Mikołaj Rej, Melchior Pudłowski, Jan Kochanowski, Jan Daniecki, Kasper Miaskowski. Nawiązywali oni do przykładów antycznych i średniowiecznych. W starożytności znajdowali utwory poetyckie i prozaiczne, w których personifikacje zajmują ważne miejsce. Z tekstów średniowiecznych w genezie kwereli uczestniczyły plankty żałobne, cała zresztą poezja lamentacyjno-żałobna. Do spopularyzowania tej formy wypowiedzi przyczyniła się z pewnością krakowska edycja z 1518 roku Querelae Pacis Erazma z Rot- terdamu. W kwerelach polskich autorów od samego początku pojawiają się najczęściej Religia i Rzeczpospolita. Uosabia je z reguły kobieta, odtrącona, zapomniana matka, lamentująca wdowa. Zwraca się ona do złych synów, skarży się na swoje położenie i równocześnie ich obwinia. W rezultacie monolog, który wygłasza, jest lamentem i satyrą, łączy w sobie elementy krytyki i liryzmu. Tak pomyślana wypowiedź poetycka określana bywa mianem elegio-satyry. Przybiera ona niekiedy postać przemówienia zorganizowanego według zasad przyjętych w teorii i praktyce oratorskiej. Wróćmy do prozy. Reprezentanci publicystyki staropolskiej, inspirowani już to przez tradycyjny rodzaj osądzający, nadawali swoim 141 tekstom postać mów oskarżających lub obronnych. Przykładem niech będzie Frycza Modrzewskiego Querela de contemptione legis divinae in homicidas oraz anonimowa Żałosna mowa Rzeczypospolitej Polskiej pod Koprzywnicą do zgromadzonego rycerstwa roku 160610. W tekstach tych utrzymany został układ części z prooemium, narratio, probatio, refutatio i peroratio, powtórzone zostały toposy znane z innych pism, odpowiadających genus deliberativum. Pisma nawiązujące do genus iudiciale łączyły w sobie z jednej strony naganę, oskarżenie, pretensje, żal, z drugiej zaś obronę własnego stanowiska, obronę opinii wypowiadanych przez podmiot. Nie rozwijały tak gruntownych argumentów jak pisma deliberatywne. Były podporządkowane nie tyle docere, pouczeniu, działaniu emocjonalno-wolun-tatywnemu i delectare, zachwyceniu. Autorzy wypełniali swe pisma licznymi pytaniami retorycznymi i wykrzyknieniami, zwrotami modlitewnymi. Posługiwali się chętnie figurami myśli (figurae senten-tiarium), między innymi figurą zwaną erotema, polegającą na dowodzeniu pytaniami. Przy wszystkich odrębnościach kwerelę widzieć należy —jak mowę, wotum i dyskurs — w kręgu retoryki perswazji, oceniać i od strony genezy, i od strony struktury jako twory powstałe w ścisłych związkach z teorią retoryczną i praktyką oratorską. Ta sama — retoryczna — tradycja wyznaczała strukturę pism emendacyjnych, takich jak Jana Ostroroga Monumentum... pro Reipubticae ordinatione congestum (powst. ok. 1447—1460 lub 1474—1475), Frycza Modrzewskiego Commentariorum de Republica emendanda libr i ąuinąue (1551), Stanisława Orzechowskiego Policyja Królestwa Polskiego... (1566), Andrzeja Wołana De libertate politica sive dviii libellus lectu non indignus (1571—1572), Krzysztofa War-szewickiego Paradoxa ąuae etiam dwersis locis et temporibus semel et iterum prodierunt (1579), Szymona Starowolskiego Reformacyja obyczajów polskich (ok. 1650), Aarona Aleksandra Olizarowskiego De politica homium societate libri tres (1651), Andrzeja Maksymiliana Fredry Monitu politico-moralia et Icon ingeniorum (1664) czy Scrip-torum seu togae et belli notationum fragmenta (1666), Stanisława Kazimierza Kożuchowskiego Yeritas ąuatuor causis demonstrata cala-mitatum Regni Poloniae (1661). 142 Wymienione tu pisma, powstałe w ciągu ponad dwustu lat, od XV do XVII wieku, różnią się między sobą, niemniej wszystkie realizują cele emendacyjne, należą do retoryki emendacyjnej". Wszystkie też — mniej lub więcej konsekwentnie — zbliżają się do orator-stwa. Poszczególne części przybierają postać odpowiadającą trzem rodzajom retorycznym. Genus demonstratiyum daje o sobie znać w partiach chwalących cnotę i garnących występki, genus iudiciale przejawia się w wypowiedziach piętnujących w ostrym tonie złe obyczaje, negatywne strony życia społecznego i politycznego, genus deliberatńum odgrywa podstawową rolę we fragmentach, w których autorzy nakłaniają odbiorcę lub go odwodzą od określonych idei, postaw i działań. Nie należy, oczywiście, sądzić, że twórcy — obszernych często — tekstów włączali do nich formy oratorskie utrzymane w kształcie kompozycyjnie skończonym. Najczęściej poprzestawali na niektórych tylko składnikach oratorskiego wywodu. Bardzo często była to wyłącznie argumentacja zmierzająca do uzasadnienia lub obalenia poglądów i opinii. Autorzy nie stronili od perswazji zracjonalizowanej, pełnej taktu i dyskrecji, demonstrowali postawę otwartą, gotowość do dyskusji, dialogu. Mieli w pamięci antyczną zasadę stosowności (ap-tum), zmierzali do zharmonizowania różnych warstw i części swoich pism, do utrzymania równowagi między res i verba, a także do ułożenia stosunków miedzy nadawcą a odbiorcą na warunkach możliwie pełnej harmonii. Kiedy indziej dochodziła w pismach do głosu polemika utrzymana w stylu retorycznej refutacji, przy czym autorzy posługiwali się niekiedy perswazją o charakterze demagogicznym, gdy na przykład odpierali zarzuty, lekceważyli dowody przeciwników. Zawsze jednak w swoich wypowiedziach, w tekstach emendacyjnych nawiązywali do retoryki, realizowali — w skali skromniejszej lub pełniejszej — różne modele oratorskie, zarówno formy deliberatywne jak i oskarżające czy obronne, powstałe również z inspiracji genus iudiciale. Wśród autorów pism emendacyjnych widzieć należy również nie wymienionego wyżej Piotra Wężyka Widawskiego. Jego pióra są wydane w roku 1603 Exorbitantiae albo o rzeczach w każdym królestwie i we wszelkiej rzeczypospolitej szkodliwych, na które ani prawa, 143 ani winy żadnej nie masz. Późniejsze edycje — z 1640 i 1649 roku — noszą tytuł: Lekarstwo na uzdrowienie Rzeczypospolitej. Autor interesuje się w swym piśmie przede wszystkim wychowaniem młodego pokolenia, podejmuje próbę określenia wizerunku idealnego szlachcica. Zaleca kultywowanie ducha chrześcijańskiej pokory, skromności, oszczędności. Jednocześnie rozprawia się z wielkopańskimi manierami mas szlacheckich, piętnuje zamiłowania szlachty do przepychu,, biesiad i pijatyk. Zajmuje się też funkcjonowaniem sądownictwa, problemami obrony kraju i systemu monetarnego. Wszelako najszerzej i najgrun-towniej omawia zagadnienia wychowania społeczeństwa, odnowy obyczajów, moralności obywateli. Wiele miejsca poświęca w swoich rozważaniach pierwszym krokom człowieka dorosłego, warunkom jego dojrzewania i startu. Poucza, by żyć zgodnie ze swym pochodzeniem i stanem, przestrzegać zasad umiaru, skromności. Uwagi te zamknął w piśmie emendacyjnym, w którym spotkały się elementy mów doradczych i — w skromniejszej skali — mów pochwalnych z ich charakterystyczną topiką inwencyjną i elokucyjną. One też stanowią dominantę pisma. Elementem nowym jest Uniwersał poborowy, stanowiący drugą część Lekarstwa na uzdrowienie Rzeczypospolitej. Wężyk Widawski, który był poborcą podatków w powiecie szadkowskim i z tytułu swych obowiązków z uniwersałami urzędowymi stykał się ponad wszelką wątpliwość, wprowadził do publicystyki nową, w tym kręgu piśmiennictwa nie znaną formę wypowiedzi. Urzędowe uniwersały, w tym także poborowe, powstawały początkowo wyłącznie w kancelarii królewskiej. Adresowane do szlachty, wzywały najczęściej na sejm i pospolite ruszenie, regulowały sprawy podatkowe. Z czasem powstawać zaczęły z inicjatywy już nie tylko monarchy, ale i prymasa, hetmana, podskarbiego i marszałków. Były wzorowane na listach, powielały ich podstawowe komponenty: saluta-tio, captatio benevolentiae, narratio, petitio i conclusio. Uniwersał poborowy Wężyka Widawskiego wyrastał z tego samego pnia, z topiki epistolograficznej, ze schematu przyjętego w uniwersałach urzędowych. Swoją obecnością wzbogacił on strukturę pisma emendacyj-nego, jakim było dzieło Widawskiego. Wszelako uniwersał jako forma publicystyki nie przyjął się i nie znalazł — o ile dziś sądzić można — naśladowców w epoce staropolskiej. 144 Tradycje retoryki i oratorstwa kontynuowali również tacy pisarze, jak Piotr Grabowski, Hieronim Powodowski, Piotr Skarga i Józef Wereszczyński, którzy prozę publicystyczną wzbogacili o jeszcze jedną formę: kazanie. Zostało ono pod ich piórem ukształtowane przede wszystkim na wzór genus deliberativum jako forma perswazji doradczej lub odradzającej. W tekstach wspomnianych autorów można wyróżnić całostki kompozycyjne, które znała teoria retoryczna, a usankcjonowała wielowiekowa praktyka oratorska. Autorzy powielali znane z prozy publicystycznej toposy, tak w części probacyjnej, jak refutacyjnej. Celem nadrzędnym było udowodnienie określonych tez, poglądów. Przy całym respekcie dla postulatów retorycznej kompozycji uwzględniali — w szerokim zakresie — biblijne tworzywo inwencyjne. Sięgali po uznane przez Kościół teksty źródłowe, a więc Pismo św. i dzieła patrystyczne. Poddawali je odpowiednim interpretacjom, najczęściej wyjaśniali sens tych źródeł w sposób alegoryczny i moralny. Doszukiwali się analogii między rzeczywistością ukazaną w Piśmie św. a sytuacją państwa. Poprzez aktualizację zdarzeń i opisów biblijnych wzbogacali argumentację swoich wystąpień, podnosili ich patos. Szczególnie chętnie sięgali po księgi prorockie, dlatego kazanie — jako forma publicystyki staropolskiej — miało wiele wspólnego z genus propheticum, obfitowało w wizje przyszłości, lamenty prorockie, w takie formy wypowiedzi, jak pogróżki, łajania, wyklinania, upominania. W kazaniach wykorzystywali autorzy alegorie, symbole, przenośnie i porównania, których bogate pokłady znajdowali w Starym Testamencie. Nie mniejszy wpływ na wspomniane teksty wywarły szesnaste— i siedemnastowieczne kazania pokutne i karcące. Kaznodziejstwo kształciło się na wzorach wymowy doradczej, ale je modyfikowało w trakcie swego historycznego rozwoju. Humanizm oddziałał na ponowne przywrócenie ściślejszych więzi między retoryką a praktyką kaznodziejską —jakby ponad tradycją. Dowodem powielanie strukturalnych właściwości genus deliberativum, niekiedy genus iudiciale i genus demonstrativum we wszystkich ich częściach, w pro-oemium, probatio i refutatio przede wszystkim. Właśnie przez odwołanie się do tych trzech rodzajów mów powstały tak ważne w historii publicystyki staropolskiej polityczne kazania doradcze i odradzające 145 (wzorowane na genus deliberatinari), kazania pochwalne, triumfalne (wzorowane na genus demonstrativum) oraz kazania polemiczne (wzorowane na genus iudiciale), przynoszące w części probacyjnej obronę, apologię nauki kościelnej, określonych koncepcji politycznych, a w części refutacyjnej — odparcie argumentów strony przeciwnej. Tradycja oratorska w strukturze kazania stanowiła komponent równie ważny jak tradycja biblijna, a przejawiała się w warstwie tematyczne—inwencyjnej, kompozycyjnej i językowo—stylistycznej. Zaadaptowanie kazania jako jeszcze jednej formy wypowiedzi publicystycznej nie było zjawiskiem przypadkowym. Kazanie, związane ściśle z nauczaniem Kościoła, należało do najpopularniejszych gatunków ówczesnego piśmiennictwa. Jego wyjątkowa pozycja w życiu publicznym zadecydowała o potraktowaniu kazania jako formy zdolnej unieść treści nie tylko religijne, ale i inne, łączące się z działalnością państwa i społeczeństwa. Zbliżeniu sprzyjał wspólny — dla oratorstwa i kaznodziejstwa — grunt, którym była retoryka. To ona określała topikę podstawowych komponentów i mowy, i kazania, to ona kształtowała inwencyjną i elolucyjną stronę i mowy, i kazania. Wreszcie: wśród publicystów było liczne grono duchownych, ono też najczęściej w sprawach dotyczących życia społeczeństwa i państwa, funkcjonowania najważniejszych instytucji państwowych, obronności, wypowiadało się właśnie w kazaniach. W bliskim sąsiedztwie oratorskich wypowiedzi perswazyjnych widzieć trzeba epistolarną formę publicystyczną. List, od starożytności uznawany za połowę dialogu z kimś nieobecnym12, za zwierciadło charakteru (ethos) nadawcy, dość wcześnie znalazł się w zespole gatunków pisarskich uprawianych przez twórców literatury politycznej. Przybierał on postać listu programowego czy — żeby posłużyć się dzisiejszym terminem — otwartego, listu—manifestu adresowanego do króla, senatorów,-szlachty. Uprawiany przez wielu wybitnych autorów, na przykład Frycza Modrzewskiego, Stanisława Orzechow-skiego, Jana Dymitra Solikowskiego, a także przez grono anonimowych twórców, zachowywał list konwencjonalne formułki, incipity i explicity, otwierające i zamykające list. Zgodnie z retoryką, z wymogami teoretyków epistolografii list obejmował takie części, jak salutatio, narratio, petitio, condusio. Pozo- W stawał on w kręgu topiki oratorskiej i w zasadzie, jeśli nie liczyć incipitów i explicitów, nie różnił się wiele od mowy, wotum czy dyskursu. Na koniec jeszcze jedna forma prozy publicystycznej: dialog. Genetycznie związany z rozmową potoczną, z dysputami i dyskusjami, a także z dramatem i praktyką teatralną, bardzo wcześnie zaczął służyć ukazywaniu konfliktów społecznych, obyczajowych czy politycznych, rozwiązywaniu problemów wyznaniowych. Dialogiczność tej struktury stwarzała szczególne możliwości prezentowania różnych, niekiedy całkowicie wykluczających się punktów widzenia, formułowania konkluzji jako efektu przeprowadzonej wymiany zdań albo też pozostawienia pewnych kwestii jako otwartych, nie rozwiązanych. Dialog występował w kilku odmianach, wśród których dość poczesne miejsce zajmowały dialogi zmarłych, dialogi elizejskie. Wzorowane na tekstach satyryka Lukiana z Samosaty, były często uprawiane w XVI i XVII wieku przez pisarzy różnych narodowości. Erazm z Rotterdamu tłumaczył dialog Lukiana na łacinę i sam napisał dialog zmarłych pt. Charon. We Włoszech dialogi elizejskie publikował Giovanni Pontano, w Niemczech wychodziły one spod pióra Ulricha von Huttena i Johanna Schradena13. W Polsce formę tę wprowadził rymowany Dialog Palinura z Charonem — przeróbka z Lukiana. W dialogach tych rozmowy toczą się w zaświatach w gronie osób zmarłych i dotyczą na ogół przeszłości, problemów uniwersalnych, egezystencjalnych. Inaczej jest w kolejnej odmianie tej formy wypowiedzi: w dialogach opartych na motywie „powrotu". Wśród interlokutorów występuje osoba dawno zmarła, z reguły znamienita godnością i urzędem, która powróciwszy do swego kraju podejmuje rozmowę (z własnej inicjatywy lub indagowana przez drugą stronę) z rodakiem dobrze zorientowanym w aktualnych stosunkach14. Dialog ten był szeroko uprawiany, także w Polsce. Przykładowo wymienić można Klemensa Janickiego In Polonici vestitus \arietatem et inconstantiam dialogus (powst. 1542), w którym w roli rozmówców występują Władysław Jagiełło i błazen Zygmunta Starego Stańczyk, oraz dwa teksty Jana Dymitra Solikowskiego: Rozmowę kruszwicką (1573), w której głos zabierają Gość i Piast, i Rozmowę o odjeździe z Polski regis christianissimi Galliarum et m i *<'-~St?^X.9ljg['Wr^:!Kp*t*.™ Poloniae etc. (l 574), w której wypowiadają się Gąska i św. Bartłomiej. W przeciwieństwie do rozmów zmarłych dialogi tego typu nie przynoszą rozważań na temat przeszłości, lecz poprzez motyw „powrotu" dokonują konfrontacji teraźniejszości z minionymi latami, a nawet stuleciami, skupiają się na aktualnych wydarzeniach, usiłują wpłynąć na ich bieg. Dialog oparty na motywie „powrotu" nie stawał się więc komentarzem do przeszłości historycznej jak rozmowy zmarłych, lecz włączał się w rytm współczesnych problemów politycznych, społecznych, obyczajowych. <'•- I tu dochodzimy do sedna rzeczy: dialog był — przynajmniej w założeniu, w realizacji nie zawsze — szczególnym rodzajem rozmowy, takiej mianowicie, w której interlokutorzy wiodą spór czy dyskusję, w której usiłują — w drodze dociekań — dojść do pewnych ustaleń, sformułować opinię o interesujących ich zagadnieniach. Marcin Kromer zastosowanie formy dialogu tłumaczył w słowie do czytelnika następującymi względami: „A iżeby rzecz łacniejsza ku pojęciu była, a nic się z obu stron nie opuściło, tak się napisało, jakoby się dwa miedzy sobą rozmawiali, Dworzanin jedne, a Mnich drugą stronę dzierżąc". Kromer budował swój dialog jako układ antytetycz-ny, pozwolił rozmówcom — przynajmniej do czasu — wypowiadać własne zdanie. Uznał za stosowne nawet prosić, „aby się żaden tym nie obrażał, iż tym osobam ta rozmowa jest przypisana albo jeśli się komu będzie widziało, iżeby się gdzie nie do końca ućciwą mową, albo też dotknienim jakim uszczypliwym nieco wykroczyło: Abowiem ta jest własność i przystojność takich rozmów, iż nie zawsze się tak pisze, jako słusznie ma być pisano, a nie to, co onemu, który pisze, ale co osobie onej, której mowa przywłaszczona bywa, przystoi, albo też co się pospolicie miedzy takimi osobami najduje"16. Dialogi autorstwa Marcina Kromera, Stanisława Orzechowskiego, Jana Dymitra Solikowskiego, Łukasza Górnickiego i tylu innych, także bezimiennych twórców, uruchamiały dwa mechanizmy: pytania i odpowiedzi17. Stawały się one źródłem dwubiegunowości rozmowy, której fazę początkową stanowiło otwarcie problemu, a końcową jego zamknięcie. Otwarciu towarzyszyły kontrowersje miedzy partnerami rozmowy, zamknięciu zaś uzgodnienie stanowisk. Ani jednak zamknięcie problemu, ani zgodność stanowisk nie były w dialogu 148 ostateczne. W owej hipotetyczności, niepewności, tymczasowości leżała atrakcyjność dialogu, jego niezdolność podejmowania najbardziej nawet złożonych zagadnień. Każda replika, wchodząca w skład dialogu, miała charakter plastyczny, okazywała się podatna na działanie innej repliki18. Nie była zatem wypowiedzią ostateczną, lecz stale korygowaną przez inne repliki, wypowiedzią konsekwentnie otwartą. Każde pytanie zawierało element odpowiedzi, każda odpowiedź była przez uczestnika rozmowy odbierana jako kolejne pytanie. Powstawał w ten sposób łańcuch replik przynoszący coraz to inne uwagi na temat przedmiotu rozmowy, uwagi oscylujące między kwestionowaniem a rozwiązywaniem. Można się nawet pokusić o wyodrębnienie dialogów z przewagą replik kwestionujących i z drugiej strony z dominantą replik rozwiązujących, wreszcie dialogów mieszanych19. Odwołując się zaś do terminologii retorycznej, można mówić o dialogach z przewagą replik probacyjnych i z przewagą refutacyjnych oraz o dialogach mieszanych, probacyjno-refutacyjnych. Dialog, przebiegając według sokratejskiej zasady: przekonuj i daj się przekonać20, toczył się niejako w obecności czytelnika. Tą drogą stawał się zjawiskiem społecznym; włączał odbiorcę w proces kształtowania opinii na określone tematy. Jak niewiele form wypowiedzi publicystycznej, dialog pozwalał śledzić powstawanie i przezwyciężanie intelektualnych sprzeczności, społecznych i politycznych konfliktów. Cyprian Norwid stwierdzał: „Mowa dlatego że jest mową, musi być nieodzownie dramatyczną! I jakże byłaby inaczej mową? Monolog nawet jest rozmową ze sobą albo z duchem rzeczy"21. Podobną opinię wypowiedział Michał Bachtin: „... relacje dialogowe — to zjawisko znacznie szersze niż układ replik kompozycyjnie znaczonego dialogu: jest to zjawisko niemal uniwersalne, nieodłączne od mowy ludzkiej, od wszelkich doznań i form obcowania między ludźmi, od wszystkiego, co posiada sens i znaczenie"22. Cytowanym autorom wypadnie przytaknąć. Należy przy tym podkreślić, iż struktura dialogu ów dramatyczny charakter mowy bodaj najszerzej wykorzystywała. Toteż rozmowa — przykładowo —między Panem, Wójtem i Plebanem, między Ewangelikiem i Papieżnikiem, Ojcem i Synem, Gościem i Piastem jako werbalna interakcja, jako tekst utrwalający wymianę zdań na wybrane tematy i przebieg wza- 149 l jemnego oddziaływania interlokutorów stawała się tak cennym elementem komunikacji społecznej. Nie było przy tym istotne, czy dialog miał postać sporu, poswarku, dysputy czy gry rozmownej23. Pisarze eksponowali go w każdej odmianie. To, co łączy wszystkie odmiany dialogu, wynika ze związków z retoryką, z oratorstwem. Wspomniano już przy dialogach o przewadze replik probacyjnych lub refutacyjnych. Istotnie, dialogi i w warstwie tematyczno-inwencyjnej, i w warstwie kompozycyjnej przypominają inne gatunki publicystyki staropolskiej, powstałe z inspiracji teorii retorycznej. Topika części wstępnej, probacji i refutacji, topika zakończenia mieści się w konwencji retorycznej i oratorskiej. W warstwie językowo-stylistycznej tradycja retoryczna nie jest zawsze dawała o sobie znać. Tu bardzo często dominował styl gawędy rodzin-no-rodowej czy — jeszcze częściej — towarzysko-sąsiedzkiej, potocznej rozmowy, przenikniętej atmosferą rodzimości i wzbogaconej > realiami szlacheckiego bytowania. Leksyka odznaczała się dużymi walorami ekspresywnymi, dosadnością, a nawet rubasznością; epitety, przenośnie i porównania odwoływały się do rozmaitych szczegółów życia codziennego, do potocznej wiedzy o rzeczywistości zewnętrznej. Publicyści, świadomi siły ekspresywnej konkretu, składników najprostszych, potocznych, dobierali takie słownictwo, taką frazeologię, by nie utracić wspólnego języka z odbiorcą. Wszystkie przypomniane tu formy wypowiedzi publicystycznej — mowa, wotum, dyskurs, kwerela, pisma „emendacyjne", kazania, list i dialog — wyrosły, jak widać, z tradycji retorycznej. Oczywiście, nie tylko. Twórcy publicystyki odwoływali się także do patrystycznej i średniowiecznej tradycji kaznodziejskiej, do doświadczeń pozaliterac-kich, związanych na przykład z praktyką życia parlamentarnego, do sytuacji codziennych, ludycznych, do dyskusji, co tak wyraźnie ujawniło się w dialogach. Nie ulega wszakże wątpliwości, że retoryka zajęła miejsce dominujące, wycisnęła widoczne piętno na wszystkich formach ówczesnej publicystyki. Odnosi się to zresztą nie tylko do epoki staropolskiej. Również oświecenie nie stroniło od tego dziedzictwa. Autorzy mów, listów, odpowiedzi i responsów na nie, myśli i rozmyślań, projektów, przestróg, rad, refleksji, rozstrząśnień, skryptów, uwag i zdań wykorzystywali wzory antyczne, staropolskie i francuskie epoki 150 oświecenia. Były to wzory z reguły retoryczne, oratorskie. Nie ulega wątpliwości: publicyści kilku stuleci odwoływali się — jak mówcy — do retoryki, której podstawowe tezy i normy opracowane zostały w Grecji i Rzymie. Zarówno w okresie odrodzenia, jak i w czasach porenesansowych były one respektowane, inaczej: były traktowane w kategoriach modelu szeroko aporobowanego. ,\ Przypisy 1 M.T. Ci cer o, Topiki, [w:] M.T. Ci cer o, Pisma filozoficzne, t. 4, Warszawa 1961, s. 128. 2 Ibidem. 3 W związku z autorstwem tego pisma por. E. Kolarski, Publicystyka Jana Dymitra Solikowskiego, Toruń 1970, s. 159—161. 4 Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606—1608, wyd. J. Czubek, t. 2: Proza, Kraków 1918, s. 393. 5 G. Cnapii Thesauri Polono-Latino-Graeci tomus secundus, Cracoviae 1626, s. 227. 6 G. Cnapii Thesaurus Polono-Latino-Graecus..., Cracoviae 1621, s. 160. 7 Op. cit., s. 137. 8 Op. cit., s. 999. 9 I. Mączyński, Lexicon Latino-Polonicum, Regiomonti 1564, s. 146. 10 Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego, s. 96—102. 11 Por. M. Korolko, Andrzej Frycz Modrzewski. Humanista, pisarz. Warszawa 1978, s. 98. 12 J. Schanyder, [wstęp do:] Antologia listu antycznego, Wrocław 1959, s. LXIII, BN II 117. ' , 13 Z. S i n k o, Oświeceni wśród Pól Elizejskich. Rozmowy zmarłych: recepcja — twórczość oryginalna, Wrocław 1976, s. 10; Z. Leśnodorski, Lucjan w Polsce, Kraków 1933, s. 17. 14 Por. Sin k o, op. cit., s. 168—169. 15 M. Kr om er, Rozmowy dworzanina z mnichem (1551—1554), wyd. J. Łoś, Kraków 1915, s. 2. , .. ,,, , 16 Op. cit., s. 3. 17 E. Czaplejewicz, Dialogika i pragmatyczna teoria dialogu, „Przegląd Humanistyczny", 1977, nr 6, s. 30. 18 Tamże, s. 32. 151 19 Tamże, s. 36. 20 Tamże, s. 28. , 21 C. N o r w i d, Pismu wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem z uwagami krytycznymi opatrzył J.W. Gomulicki, t. 6, cz. l, Warszawa 1971, s. 232. 22 M. B a c h t i n, Problemy poetyki Dostojewskiego, przeł. N. Modzelews-ka, Warszawa 1970, s. 64. 23 J. Ziomek, Mikołaja Reja „Krótka rozprawa" i „Kupiec". Problemy dialogu i dramatu, [w:] Mikolaj Rej w czterechsetlecie śmierci, pod red. T. Bieńkowskiego, J. Pelca, K. Pisarkowej, Wrocław 1971, s. 82. i Edmund Kotarski, Polska proza publicystyczna XVI i XVII wieku wobec tradycji retorycznej, [w:] Retoryka a literatura, red. B. Otwin wska. Wrocław 1984, s. 57—75. 152 MIROSŁAW KOROLKO Łaski, czyli o karze za mężobójstwo Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Analiza retoryczna (1978) [...] Prawdopodobnie w porozumieniu z kancelarią królewską i za namową młodego króla, Zygmunta Augusta, Frycz odważył się na publiczne zabranie głosu w kwestii żywo obchodzącej społeczeństwo. Na zapowiedziany sejm lutowy 1543 r., na który zwolennicy reform przygotowywali się szczególnie starannie, Modrzewski wydał w drukarni Hieronima Wietora w Krakowie broszurę, zatytułowaną: Lascius, sive de poena homicidii (Łaski, czyli o karze za mężobójstwo), znanej powszechnie jako Oratio prima (Mowa pierwsza), w odróżnieniu od trzech pozostałych mów dotyczących, tego tematu. Mowę tę ocenił monografista Frycza w sposób następujący: Nie była to satyra drażniąca i bawiąca, ale bezpłodna, jak dialogi o sejmie azjańskim, nie poetyckie narzekania (Janicius, Dantyszek), nie traktat prawniczy, zamówiony przez kierowników państwa lub przeznaczony dla określonego grona. Nawet wydane równocześnie Turcyki Orzechowskiego nie zbliżają się do tego typu: są one wyrazem opinii szerokiej, obawiającej się niebezpieczeństwa tureckiego, a nie próbą zdobycia tej opinii dla hasła niepopularnego, przynoszą ostrzeżenie, nie nacisk. Lascius jest klasycznym typem literatury reformistycznej, pierwszym objawem publicystyki polskiej w dosłownym, dzisiejszym znaczeniu. Opinię tę zgodnie powtarzają późniejsi badacze Modrzewskiego, chociaż mowa Frycza nie była przedmiotem systematycznych analiz historycznoliterackich — dlatego warto wniknąć w jej literacką budowę. Czynność jest uzasadniona tym mianowicie, że pozostałe mowy Modrzewskiego zbudowane są na podobnych zasadach retorycznych. 153 Konstrukcja retoryczna pierwszej mowy oparta jest na znanym już w antyku pomyśle zastosowania fikcyjnego przemawiania wykonywanego za pomocą słowa pisanego. Nie wydało mi się — wyjaśnia Frycz na wstępie — ażeby dla nadania tej mowie większej powagi trzeba było ją wkładać w usta komuś przemawiającemu z katedry wedle obyczaju nauczycieli w szkołach. Uważałem, że należałoby ją podsunąć komuś wypowiadającemu, gdy przyszła jego kolej, w senacie. I to nie komuś z żywych (zauważyłem bowiem, że ludzie żyjący niechętnie widzą, gdy się ich wprowadza na scenę niby aktorów mających grać w teatrze), ale człowiekowi, który, jako że ze świata już odszedł, pożegnał się z wszystkimi złośliwymi i uwłaczającymi jego chwale, mianowicie Hieronimowi Łaskiemu, wojewodzie sieradzkiemu, człowiekowi bardzo wybitnemu, sławnemu i przodującemu wszelką godnością. (II, 38) Wprowadzenie Hieronima Łaskiego herbu Korab — zdolnego bratanka prymasa Jana, niedawno zmarłego dygnitarza — na fikcyjną trybunę miało spełnić podwójną rolę. Po pierwsze, Modrzewski chciał się zabezpieczyć przed przewidywanymi atakami konserwatystów, którzy ze względu na osobę nieżyjącego senatora oszczędzą —jak sądził — autora. Po drugie, fikcyjne przemówienie włożone w usta osoby cieszącej się autorytetem stwarzało podmiotowi retorycznemu daleko idącą swobodę w perswazji. Trudno bowiem było współczesnemu czytelnikowi tego utworu odróżnić argumentację osobistą Frycza od poglądów Łaskiego. Pod względem formalnym pierwsza mowa o karze za mężobójstwo, podobnie zresztą jak i pozostałe, należała do rodzaju doradczego (genus deliberatńum), przy czym element doradczy (suasio) był nadrzędny w stosunku do elementu odradzającego (dissuasio). Rodzaj ten najbardziej, jak zobaczymy, odpowiadał temperamentowi pisarskiemu Frycza, który szczególnie upodobał sobie literaturę typu doradzającego, proponującego, czując szczególną niechęć do form typu panegi-rycznego. Forma doradcza była dla niego literackim forum dyskusyjnym, gdzie podmiot retoryczny może czytelnikowi doradzić, podsunąć agrumenty na dany temat bądź odwieść go od podstaw, zdaniem podmiotu retorycznego błędnych. Dzięki rodzajowi doradczemu wypowiedzi oratora-pisarza były pozbawione cech apodyktycznych, zastępowanych odautorską propozycją lub zachętą. 1S4 Literackie wykonanie retorycznego doradzania w pierwszej mowie wskazuje na pisarza dobrze obznaj ćmionego z arkanami klasycznej retoryki. W oszczędnych ramach retorycznego wstępu szczególnie efektownie rysuje się tzw. captatio benewlentiae, a więc topos pozyskania życzliwości czytelnika. Wypowiedź na bardzo ważny temat, dotykający sprawy bardzo drażliwej, Frycz rozpoczyna informacją, iż są to jego prywatne rozmyślania zebrane w niedługim piśmie. Obyczajem retorów wszystkich czasów przedstawia siebie czytelnikowi jako autora niezbyt przygotowanego do rozwijania tak doniosłego tematu. Nie jestem doprawdy człowiekiem — podkreśla — który by sądził, że jest obdarzony takim wrodzonym talentem czy wiedzą, czy tak wielką wymową, jakiej by wymagała ta sprawa. (II, 38) ,: '" .1'-'", ? Spodziewa się jednak, że tekst wystąpienia zostanie przyjęty bez żadnej urazy i zachęci innych, bardziej wymownych, do kontynuowania tematu. Wreszcie przeznacza swą wypowiedź „dla ludzi przyzwoitych i umiarkowanych", dodając jednocześnie, że czytelnik nastawiony negatywnie do problemu tytułowego nie musi tych słów czytać. Niezwykle taktowna (w sensie retorycznej zalety stylu, zwanej stosownością lub taktem) budowa wstępu wiąże się z rzeczywistym adresatem mowy, którym jest król Zygmunt August, zaliczony tu przez pisarza do grupy ludzi „przyzwoitych i umiarkowanych". Imię adresata spotykamy w pięknym liście dedykacyjnym, wydrukowanym razem z tekstem mowy, w którym autor wyraża nadzieję, iż król czytając mowę łatwo w niej rozpozna swoje własne przekonania. Potrzebny był ten retoryczny korowód z adresatem nie po to, by pouczyć młodego władcę o sprawach, z którymi był on dobrze obeznany, lecz dla podniesienia rangi oratorskiego wystąpienia.- Wstęp Frycza-oratora ściśle koresponduje z... wstępem „Łaskie-go-mówcy", który w dalszej części utworu „przemawia" w imieniu koła senatorów do króla. Konwencja fikcyjnej mowy pozwoliła Fry-czowi-oratorowi na wprowadzenie bardziej zdecydowanych formuł perswazji. Łaski zaczyna więc swoje wystąpienie w stylu cycerońskim: 155 Mogłoby się wydawać każdemu z was, tobie sławny Królu, i tobie ; najświetniejszy senacie, i wam, szlachetni i najzacniejsi mężowie wszystkich , stanów, że źle się zasługuję wobec Rzeczypospolitej, tej wspólnej nam wszystkim matki, skoro bez należytej czci i szacunku odnoszę się do spraw, wedle których ta Rzeczpospolita od początku swego została ustanowiona i aż po dzień dzisiejszy jest rządzona z pomyślnym wynikiem. Niczego jednak w Rzeczypospolitej nie uważamy za rzecz świętszą od praw [...] ,- (H, 41) iV- * Deklaracja szacunku dla dotychczasowych kanonów prawa koronnego jest nie tylko ornamentem kompozycji wstępu, ale również nawiązaniem do szczególnie popularnych formuł wypowiadanych przez zwolenników tzw. ruchu egzekucyjnego, którego głównym celem była dążność do wykonywania (egzekucji) dawnych, „dobrych" praw, w tym również niesprawiedliwej kary na zabójców szlacheckich. Zapowiedź tematu, usytuowana w końcowej partii wstępu, utrzymana jest w tonie rzeczowym: stosowana w praktyce polskiego sądownictwa kara pieniężna za morderstwo jest niehumanitarna, stąd należy ją zamienić na karę śmierci, niezależnie od tego, do jakiego stanu zabójca należy. Pierwszy człon retorycznego rozwinięcia, zwany opowiadaniem, składa się z krótkiego wywodu historycznego dotyczącego stopniowo zaostrzenia przepisów prawnych wobec mężobójców. Za Cyceronem i innymi mówcami świata antycznego Frycz operuje tu schematem (toposem) „dzielnych, prawych przodków" (Cycerońskie maiores nos-tri), którzy przedstawiani są jako nieskazitene wzory do naśladowania. Przodkowie nie potrzebowali oczywiście wielu zakazów prawnych powstrzymujących od występku. Nawet krytykowana obecnie przez mówcę ustawa polska o karze pieniężnej miała w chwili powstania wagę prawno-moralną, ponieważ „dla naszych przodków powodem do ustanowienia kary pieniężnej było to iż uważali, że nią właśnie można odstraszyć każdego od popełnienia tak wielkiej zbrodni". (II, 44) Mówca bowiem uważa, że prawo o okupie miało wyłącznie cele pofilaktyczne, gdyż trudno przodkom naszym „przypisywać przekonanie, że za ich własne życie można było zapłacić choćby nawet największym worem pieniędzy". (II, 45) Znane w praktyce oratorskiej zestawianie dawnej pomyślności z aktualną rzeczywistością, wymagającą poprawy, nie jest jednak przez 156 Frycza nadużywane i nie ogranicza się wyłącznie do techniki konwencjonalnej. Mówca przystępuje dość szybko do konkretnego opisu wypadków aktualnych, deklarując czytelnikowi gotowość przywołania nazwisk ludzi z pierwszego trzydziestolecia XVI w., którzy padli ofiarą swawoli szlacheckiej. Jest to jednak tylko deklaracja ponieważ Frycz nigdzie w swoich pismach, zwłaszcza o charakterze polemicznym, nazwisk polskich nie wymienia. Dążył bowiem do zwalczania przyczyn zła, a nie ludzi, którzy władni są — według humanisty — zmienić swój ettios bez względu na liczbę czynów przestępczych. Niezwykle barwnie przedstawia aktualną sytuację w sądownictwie, eksponując zwłaszcza nonszalancję ukaranych za morderstwa szlachciców, którzy w przewodach sądowych wykorzystują swoje liczne koneksje rodowe. Szczególne odium Frycza budzą fakty, gdzie, suworowści tej kary doznają jedynie ci, którzy nie mają przyjaciół ani urzędów, ani też wpływów". (II, 48). Ostateczne więc skonkretyzowanie tematu brzmi następująco: wobec licznych nadużyć w stosowaniu aktualnego ustawodawstwa koronnego o okupie należy wprowadzić karę śmierci dla morderców działających z premedytacją. Jedynie bowiem śmierć zabójcy jest władna wyrównać ludzki rachunek za mężobójstwo. Jednak nie prawna motywacja problemu tytułowego, dość oczywista nawet dla wielu ówczesnych czytelników, jest godna uwagi. Posępna procedura wymiaru sprawiedliwości jest dla Frycza-humanisty jedynie punktem wyjścia do przedstawienia najważniejszego —według niego — problemu społecznego: równości człowieka i godności osoby ludzkiej, bez względu na pochodzenie społeczne i przynależność klasową. Ta oczywista dla nas prawda była w czasach Frycza przedmiotem szczególnej troski humanistycznych myślicieli, którym przyszło upowszechniać trudną prawdę, że wobec zadań moralnych człowieka wszyscy ludzie są równi, bez względu na przyjmowaną wówczas feudalną nierówność społeczną. Tej właśnie tezie poświęca Modrzewski-orator najwięcej troski retorycznej. Rozwija ją w głównej części mowy, określanej przez retorykę argumentacją. Literackim przygotowaniem do całej gamy dowodów, wskazujących na równą dla wszystkich godność osoby ludzkiej, jest seria figur myślowych, unaoczniających czytelnikowi powszechną radość z naro- 157 dzin dziecka w rodzinie, trudy wychowania, nadzieje rodziców i społeczeństwa, gotowego przyjąć w swe szeregi uformowaną osobowość. Rozumowanie za pomocą narastających refleksji związanych z wchodzeniem człowieka w zdrową społeczność urywa się, gdy w „połowie drogi, człowiek zły, niwecząc w jednej chwili nadzieje, zabija owego tak wychowanego młodzieńca i pozbawia rodziców, przyjaciół i całą Rzeczpospolitą spodziewanych korzyści". (II, 50) Efektowna antyteza pełnego nadziei życia i brutalnej śmierci zyskuje na wyrazistości dzięki zastosowaniu amplifikacji, za pomocą której mówca wyjaskrawia przez stopniowanie absurd niewinnej śmierci: Czy się nam doprawdy zdaje, że ta kara (pieniężna) wyrówna stratę życia człowieka? Tego człowieka, dla którego wychowania podjęto tyle trosk, poniesiono tyle trudów, którego Bóg uważał za syna, Chrystus za brata, którego natura wyposażyła i ozdobiła tyloma dobrodziejstwami, na którym złożono tyle i tak wielkich nadziei spełnienia zacnych czynów? [...] I jakąż można by tu ustanowić stosowaniejszą karę, jak nie tę, by na gardle byli karani wszyscy mężobójcy? (II, 50) Okazuje się, że Frycz przyznawał argumentacji psychologicznej, przesyconej elementami o charakterze lirycznym, siłę dowodową. Obraz niewinnej śmierci miał poruszyć głównego winowajcę, pospolitego szlachcica, który na co dzień nie liczył się z życiem przypisanego do jego ziemi chłopa czy plebejusza. Mamy prawo tak przypuszczać, ponieważ kolejny szereg argumentacji retorycznej dotyczy społecznego sedna omawianego problemu: podważenia moralnego przekonania o nierówności życia ludzkiego. Frycz znowu posługuje się umiejętnie techniką amplifikacji, wykorzystując inną jej postać, a mianowicie tzw. congeries tj. uszeregowany ciąg myślowy wariacji na jeden temat. O równej cenie za życie ludzkie poucza natura — — która jednako stwarza wszystkich ludzi i wydaje ich na świat jako potrzebujących tego samego, a także wyposaża ich tymi samymi przymiotami duszy i ciała. Chce tego również ów sprawca i stwórca natury, Bóg, dając wszystkim jednakową nadzieję wiecznego zbawienia. Tak każe nauczyciel nasz, Chrystus, który jak zrównał nas wszystkich pod jarzmem swej religii, jak chciał, abyśmy wszyscy nazywali się bliźnimi, tak samo zaiste chciał, aby życie ludzi biednych, sług i plebejuszów nie mniej leżało nam na 158 sercu niż życie bogaczy, panów i szlachty. Żąda tego wreszcie i sama Rzeczpospolita, matka nas wszystkich, która chociaż dla swego użytku ustanowiła różne stany, to jednak nie mogłaby trwać cało inaczej niż chroniąc jednakowo życie i całość synów, których urodziła, wychowała, których na łonie miłości macierzyńskiej tuliła, których poddała jednemu władcy. (II, 51) Fragment powyższy, który w oryginale łacińskim dzięki anaforom i rytmice równych odcinków syntaktycznych brzmi efektowniej zawiera charakterystyczne dla całej prozy Modrzewskiego, operowanie techniką paralelizmu myślowego, polegającego na gromadzeniu kilku lub nawet kilkunastu różnie uszeregowanych argumentów na ten sam temat, pochodzących z różnych źródeł dowodzenia. Czytelnik ówczesny, przyzwyczajony zresztą do tego typu rozumowania stosowanego w praktykce pisarskiej i mówniczej, nie odczuwał tej tak ostro widzianej przez nas różnicy czasu historycznego, łączącego w organiczną jedność dowody z biblijnej przeszłości i współczesnej pisarzowi teraźniejszości. Ponadto zasada paralelizmu myślowego pozwalała mówcy na rozwijanie daleko posuniętych analogii przy dowodzeniu. „Nie mogę się powstrzymać, żeby — ku czemu wiedzie sam temat — nie przeprowadzić porównania złodziei i mężobójców" — argumentuje Frycz, i przy zastosowaniu klasycznej techniki antytezy rzeczowej i formalnej stwierdza. Złodziej uchodzi za bezecnego, mężobójca za dzielnego i odważnego, tamtego karze się śmiercią, tego okupem pieniężnym. Tamten ani za życia, ani po śmierci nie może być zaliczony do ludzi uczciwych, ten za życia piastuje zaszczytne urzędy, a po śmierci imię jego jest poważne. Tamten umiera tak, że — na odstraszający przykład dla wszystkich — wisząc wysoko nie dotyka ziemi, ten dostaje takie miejsce wśród ludzi najzacniejszych i najszlachetniejszych, jakie by otrzymał, gdyby nigdy nie został mężobójca. O, cóż to za niesłychana przewrotność obyczajów! (II, 52) I nieco niżej za pomocą figury uwypuklającej narastanie oburzenia uzupełnia oskarżenie: Teraz zaś czegóż brakuje mężobójcy do szczęśliwego życia, skoro już odbył stosowną dziś karę? Posiada dalej wszystkie ziemie, które miał 159 przedtem. Cieszy się obcowaniem z przyjaciółmi oraz z ludźmi możnymi i cnotliwymi. Kroczy sobie w purpurze, piastuje zaszczytne urzędy w Rzeczypospolitej, zajmuje krzesło w senacie, przebywa w pobliżu króla. (II, 53) Perswazyjną ekspresję nagromadzeń paralelizmów myślowych wzmacniają wprowadzone subtelnie przez pisarza sądy wartościujące, obliczone na wywołanie reakcji emocjonalnej, wspierającej dowody pouczające. W przekładzie na język retorycznej terminologii obserwujemy wzajemne przenikanie perswazji pouczającej (docere) i perswazji emocjonalnej (movere). Obserwację tę potwierdza sam pisarz, który w przeszło dziesięć lat później wyznawał w liście do 'włoskiego humanisty Jana Justyniana (1555), że przed dwunastu prawie laty napisał cztery mowy o prawie dotyczącym mężobójstwa, „bardziej pełne bólu niż jakiejś uczoności" (I, 646). Uwypuklenie reakcji emocjonalnej podmiotu retorycznego nie ma jednakże wykonania prostackiego; Frycz jest do głębi oburzony, ale trzyma na wodzy swoje pióro nawet wtedy, gdy rzuca czytelnikowi szlacheckiemu prawdę w oczy, nazywając po imieniu objawy zła. Swą powściągliwość w operowaniu mocniejszymi środkami retorycznego wyrazu uzasadnia brakiem słów na opisanie poniżania godności człowieczej. Chciałbym, dalibóg, mieć taką wymowę, abym mógł odmalować i oczom wszystkim uprzytomnić hańbę tak ogromnej potęgi pieniędzy. Proszę was jednak, abyście sami wyobrazili sobie to, czego ja z powodu ubóstwa wymowy przedstawić nie potrafię. (II, 63) Ale bezpośrednio po tej deklaracji „braku słów" wprowadza Frycz kombinację figur erotesis przemieszaną z exclamatio, a więc oratorski „wybuch", uzupełniany pełnymi ironii pytaniami: Ale wiadomo: chudopachołkom ta swoboda nie przysługuje. Oni ciągle mają przed oczyma karę śmierci, jaka ich niewątpliwie czeka, skoro ich kieszeń pusta. O, cóż za prawa tak niejednakowo krępujące biedaka i bogacza! Jeden może przełamać ich surowość potęgą pieniądza, a drugi żadnym sposobem nie może jej uniknąć, bo kieszeń ma pustą. I dlaczegóż to ścigamy taką nienawiścią ludzi ubogich i ich życie? Czyż oni nie należą do rodzaju ludzkiego? Czy myślimy, że tylko bogaczom pozwolił Bóg korzystać z tego słońca? [...] Bo ani chudopachołek, który zabił człowieka, 160 nie popełnia większej zbrodni od bogacza, ani też przestępstwa nie wolno oceniać wedle tego, czego komu los użyczył lub poskąpił, ale wedle samej zbrodni i najgorszych skłonności każdego człowieka (II, 63) '"*••• >•::• ':»vr!r,5'>{ W zakończeniu tej długiej tyrady retorycznej pojawia się jedna z nielicznych w całej twórczości Frycza ironiczna kadencja: „[...] za zabójstwo popełnione przez ubogiego spada nań taka kara, że wraz z życiem odbieraniu się możność dalszego mordowania" (II, 64) —na które pozwalać sobie mogą zasobni w kiesę karrnazyni. Najbardziej efektowne ekskursy retoryczne umieścił Frycz w przedostatniej części mowy, w której przeprowadza zbijanie zarzutów przeciwników reformy kary za mężobójstwo, częśćci zwanej confuta-tio. Do polemiki z argumentami „beztroskich próżniaków" wprowadza niezwykle trudna figura myślowa eidolopeia, polegająca na wprowadzeniu fikcyjnych osób wypowiadających się w zastępstwie oratora. Eidolopeia Modrzewskiego utrzymana jest w formie wyrzutów pomordowanych niewinnie biednych ludzi, którzy swe skargi przedstawiają królowi, senatowi i posłom, a więc w czasie owego fikcyjnego obradowania sejmowego, na którym przemawia ożywiony przez Frycza Hieronim Łaski. Właściwe zbijanie zarzutów rozpoczyna się od zdania: „Niechże się wyniosą od nas beztroskich próżniaków te stoickie zasady zachwalające jak najdłuższą niezmienność praw." (II, 70) Wiele uwagi poświęca autor wykazaniu absurdalności wysuwanych przez przeciwników sprawiedliwości argumentów. Podmiot retoryczny informuje, że w czasie debat sejmowych poświęconych dyskusji o karze za mężobójstwo formułowano argumenty argumenty następujące: stosując taką surowość wobec mężobójców doprowadzi się do zaprzestania ćwiczeń we władaniu bronią, tak przydatną wobec rosnącego niebezpieczeństwa tureckiego. Frycz nie zawaha się w polemice przypomnieć szlachcie haniebną klęskę pospolitego ruszenia szlacheckiego pod Bukowiną w 1498 r. Przy okazji przedstawia czytelnikowi polskiemu zaobserwowane w czasie licznych podróży po krajach zachodnioeuropejskich metody osiąęgania tężyzny fizycznej, łącznie z opisem uprawianych wówczas na Zachodzie konkurencji sportowych (biegi, skoki, zapaś-nictwo itp.). W zbijaniu zarzutów odczuwa się spore podniecenie 161 emocjonalne podmiotu retorycznego, który nie maskuje swego oburzenia i w bezpośrednim zwrocie do szlachty wyrokuje: Niechże się więc panowie szlachta, nikt z was nie spodziewa, że z tych bezbożnych i ze zbrodnią związanych ćwiczeń wyniesie serce mężne i przysposobione do walk na wojnie. (II, 73) K -•":•'•,• ' Zakończenie mowy jest pod względem retorycznym niemal wzorowe (4.7.). Epilog zawiera więc obok krótkiej rekapitulacji głównych punktów perswazji, uwypuklającej jasno sprecyzowane wnioski retoryczne, kunsztownie skonstruowane apele podmiotu retorycznego, obliczone głównie na poruszenie woli czytelnika mowy. Zwracają uwagę przede wszystkim dość rzadko później stosowane przez Frycza chwyty stylistyczne podbudowywane anaforami. „Błagają ludzie niezamożni", „Życzą sobie wszyscy uczciwi", „Błaga wreszcie sama Rzeczpospolita" — to przykłady ekspresyjnych anafor rozpoczynających piękne okresy retoryczne, które brzmią o wiele efektywniej w łacińskiej prozie oryginału. Nieobce są również Fryczowi tak charakterystyczne dla prozy Cycerońskiej układy trójkowe w różnych konfiguracjach, wypróbowana w antyku stylistyczna technika perswazji. Oto przykład prostego zdania z epilogu, skonstruowanego na zasadzie trójdzielnej: Giną ludzie niewinni, żelazo porywa żonom mężów, wydziera rodziców z objęć dzieci, dzieci zabiera kochającym rodzicom. Nie brak jęków i smutku krewnych po domach, nie brak po drogach, nie brak po kościołach. Krew kala progi i ogniska domowe, plugawi gościńce, pola i całe prowincje pełne gróźb i wynikłych z nich mordów; depcze się prawa, rządzi gwałt i pieniądz. (II, 76) Krótkie (w tekście łacińskim zrytmizowane!) tyrady trójkowe, przeplatane dwójkowymi, przygotowują końcowy apel podmiotu retorycznego, również uwydatniony anaforami „Zaradźcie", „Myślcie o tym", „Strzeżcie się". Znamienne jest przy tym, że puenta mowy jest bardzo spokojna w tonacji perswazyjnej: Cieszę się tedy, że nadarzyła mi się sposobność mówienia o tym prawie. Zanim bowiem Bóg, ów hetman najwyższy, rozkaże mi zejść ze strażnicy tego życia i Rzeczypospolitej, będę mógł przed wami i tą Rzecząpospolitą 162 własnym głosem powiedzieć i pozostawić świadectwo tego, co myślałem, jakie były moje poglądy i przekonania w sprawie konieczności ochrony życia ludzkiego, do czego dążyłem, czego pragnąłem. [...] Ale już jestem zmęczony mówieniem; obym jednak nie mówił na próżno. (II, 77) W końcówce nie zabrakło więc jednego z najbardziej konwencjonalnych toposów zakończeniowych (Jestem zmęczony mówieniem"), stosowanych przez najwybitniejszych mówców starożytności. Systematyczny przegląd techniki kompozycji retorycznej pierwszej mowy o karze za mężobójstwo zasługuje dziś na uwagę nie tylko ze względu na debiut literacko-publicystyczny Frycza, który tym właśnie utworem zapoczątkował bogatą w formy retoryczne, doskonaloną rzeczowo i formalnie literacką karierę. Łaski jest równocześnie przykładem niezwykle rzetelnej, opartej na humanistycznych wzorach, formy gatunkowej mowy, która słusznie zaliczana jest przez współczesnych literaturoznawców do klasycznych gatunków publicystycznych renesansu. Kompetentny znawca przedmiotu przypomina, że „nie zawsze jest to mowa rzeczywiście wygłoszona, nieraz traktat, który przyjmuje formę fikcyjnej przemowy, nieraz dialog prozą, w którym postać drugiego rozmówcy powołana jest po to, by stworzyć niezbędny dla oratora obiekt perswazji"2. Pierwsza mowa Frycza o karze za mężobójstwo, która przez współczesnych humanistów została uznana za utwór wzorowy w swoim rodzaju3, jest przykładem stosowanej niemal w całej twórczości Frycza charakterystycznej dla niego metody perswazji. Będzie to, jak zobaczymy, perswazja pozbawiona taniej demagogii, dyskretna, doradcza, stawiająca bardziej na rozmowę z czytelnikiem, dyskusję, niż autorytatywne, wygłaszane ex cathedra przekonywanie. Frycz jest —jak wiemy z poprzedniego rozdziału — moralistą świadomym, ale nie natrętnym, walczy na racje, ale też nie chce być komentatorem stronniczym. W opracowaniu tematu, jak świadczy Łaski, wykazał Modrzewski nie tylko precyzję rozumowania, lecz również wrażliwość i delikatność uczuć, życzliwość dla poniżonych i prawdziwą miłość człowieka. Warto podkreślić, że ten typ retoryki przenika całą jego twórczość i znajdujemy go nawet w pozornie bezozdobnych literacko mowach-traktatach. Niezależnie jednak od ogólnych wartości literackich pierwszej mowy, zapowiadających subtelną w formie, mocną w pomysłach in- 163 dywidualność pisarską Frycza, jest Łaski pierwszym ogniwem długofalowej kampanii Frycza o godność poniżanego przez ówczesne prawo człowieka. W zamyśle Modrzewskiego Łaski miał uruchomić wielką kampanię intelektualną i uczuciową dla afirmacji deptanych w ówczesnej Polsce prawd o zasadniczej wadze społecznej; miał uruchomić potężne siły odrazy moralnej przeciw antagonistom reform społecznych. Jednakże pełne szlachetnego zapału retorycznego wystąpienie oratorskie pisarza nie osiągnęło zamierzonych rezultatów. Debata sejmowa 1543 roku nie zmieniła ustawodawstwa Rzeczypospolitej Jagiellońskiej. Frycz przeżywa gorycz porażki, jednak nie rezygnuje z dalszej walki, wychodząc z założenia, że jest to jego, jako pisarza, obowiązek. W zakończeniu drugiej Mowy, zaadresowanej do „senatu, szlachty i narodu polskiego", wykorzystując niezmiernie popularną w literaturze politycznej renesansu alegorię morską, podkreśla swoisty determinizm pisarski: [...] wypłynąwszy niejako na morze nie mogłem już powstrzymać rozpędu i jakby biegu mego malutkiego okręciku (ut hanc naviculam optatum) i nie posuwać się dalej. (II, 101) Uwzględniając oglądany z perspektywy wieków ówczesny obraz Rzeczypospolitej widzimy wyraźnie, że Frycz rzeczywiście „posunął się" za daleko. Nie mógł przecież znaleźć aplauzu u adresata, któremu rzuca śmiało przed oczy obraz jego zakłamania, wykazując szlachcie „niewiarygodną pychę wobec plebejuszy", traktowanych jak psy. Takiego zarzutu, wypowiedzianego przez prywatną osobę, szlachecki czytelnik nie mógł przełknąć bez oporu. Najbliższa przyszłość w życiu Frycza ukaże to z całą bezwzględnością. [...] Przypisy 1 S. Kot, Andrzej Frycz Modrzewski. Studium z dziejów kultury polskiej XVI w., Kraków 1923, s. 55. 2 J. Ziomek, Renesans, Warszawa 1973, s. 131. 3 W ezgemplarzu bazylejskiego wydania Poprawy z 1559 r., zawierającym w tomie III mowy o karze za mężobójstwo, a znajdującym się w Bibliotece w Sztokholmie, S. Kot natrafił na obfite marginalia pierwszego właściciela 164 książki A. Dudycza, który na marginesach pierwszej mowy (Łaski) oznaczył graficznie retoryczne składniki kompozycyjne, oceniając mowę jako wzór klasycznej sztuki oratorskiej. Mirosław Korolko, „Łaski czyli o karze za mężobójstwo" Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Analiza retoryczna. W: tegoż, Andrzej Frycz Modrzewski. Humanista, pisarz, Warszawa 1978, s. 60—81. •UJM* 165 • JAKUB Z. LICHAŃSKI Analiza retoryczna pieśni II.7 Jana Kochanowskiego (1992) W zbiorze Pieśni Jana Kochanowskiego utwór oznaczony w Księgach Wtórych numerem siódmym nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nie zawiera on, przynajmniej na pozór, żadnych specjalnych zagadek czy niejasności wymagających złożonych i żmudnych prac analitycznych. Jednakże sądzę, że ten utwór może posłużyć świetnie, jako prezentacja swoistego stylu Mistrza Czarnoleskiego, a także doskonale umożliwi pokazanie pewnej zasadniczej przemiany, jaka następuje, za sprawą autora Odprawy posłów greckich, w literaturze polskiej. Przytoczmy tutaj tę pieśń w całości1: Słońce pali / a ziemia idzie w popiół prawie / Świata nie znać w kurzawie: Rzeki dnem uciekają / A zagorzałe zioła dżdża z nieba wołają. Dzieci / z flaszą do studniej: a stół w cień lipowy / Gdzie gospodarskiej głowy Od gorącego lata Broni list: za wsadzenie przyjemna zapłata. Lutni moja / ty zemną: bo twe wdzięczne strony Cieszą umysł trapiony: A troski nieuspione Prędkim wiatrom podają za morze czerwone. Zacznijmy od dość oczywistego stwierdzenia. W dobie renesansu szczególna rola przypada twórczości lirycznej, a głównie najstarszej 166 i najbardziej popularnej jej formie, którą określa się zwyczajowo jako „pieśń". Tworząc zatem Pieśni sięgał Poeta do tradycji bardzo dawnej, zarazem — niezwykle bogatej i różnorodnej. Sam zresztą wspominają częstokroć w swej twórczości, częściej zresztą łacińskiej niż polskiej (por. np. El. I, 1; El. II, 10; El. III, 8; El. III, 13; El. III, 15)2. Czy poezja renesansowa do dawnej tradycji „pieśni" dodała jakieś nowe tony? Odpowiedź jest bardzo trudna i generalnie chyba pytanie takie jest nierozstrzygalne w sposób jednoznaczny. Czy zatem choć w literaturze polskiej możemy zaobserwować jakieś poważne zmiany w „pieśni" w dobie renesansu? Tu odpowiedź będzie prostsza i oczywista: zmiany takie, za sprawą głównie Kochanowskiego, są niezwykle głębokie. Jednakże — nie Mistrz Czarnoleski je zapoczątkował! Największe zasługi winny być przypisane Klemensowi Janicjuszowi, który w polskiej poezji w języku łacińskim pisanej dokonał chyba najgrunto-wniejszej przemiany dotychczasowych form wypowiedzi poetyckiej3. Jedną z najistotniejszych zmian było sięgnięcie (lecz nie niewolnicze w naśladownictwie!) do źródeł antycznych: łacińskich i greckich (tu częstokroć posiłkowano się tłumaczeniami lub parafrazami łacińskimi, a później włoskimi czy francuskimi). Postacią pierwszoplanową, jako wzór poety doskonałego, był Horacy i do jego twórczości nawiązywano najczęściej. Lecz, jak powiada Kochanowski we wspomnianej Elegii (II, 10) sięgano także do Safony, Orfeusza (którego uznawano w XV i XVI w. za twórcę wielkiego zbioru dzieł poetyckich; chodziło o tzw. hymny orfickie); ogólniej powiedzmy, że twórczość liryków greckich nie była obcą twórcom tamtych czasów. Z drugiej strony — poeci polscy sięgali do wzorów współczesnych obcych, głównie włoskich i francuskich. To było także istotne źródło zmian, jakie zachodziły w poezji polskiej Złotego Wieku4. Obok jednak dawnej bądź współczesnej tradycji literackiej nie zapominajmy o tradycji teoretyczno-literackiej, szczególnie bogatej w dobie renesansu. Jednym z terenów jej zainteresowania była twórczość liryczna; czyż dodawać tu trzeba, że m.in. dla poetów Plejady jednym z głównych „terenów" działalności artystycznej jest właśnie twórczość liryczna?5 Kończąc to krótkie przypomnienie głównych problemów związanych z momentem historycznym, w którym tworzy Jan Kochanow- 167 ski6, nie można nie wspomnieć o dwu istotnych sprawach. Pierwsza wiąże się z tradycją „poezji uczonej" (poesia doctd). Jedną z jej istotnych cech było nasycenie utworu poetyckiego erudycją, aluzjami literackimi, mitologicznymi, filozoficznymi, teologicznymi, itd. Druga wiąże się z problemem wzajemnego stosunku człowieka i przyrody, sposobem jego wyrażania i/lub przedstawiania w dziełach poetyckich. Tradycja była tu wcale bogata; twórczość Horacego i Wergiliusza nasuwa niezwykle bogaty zestaw „chwytów" artystycznych, a przede wszystkim motywów. Lecz pewne zmiany wprowadzają także poeci późniejsi, m.in. Dante i Petrarka. Chodzi mi głównie o związanie obrazu przyrody z przeżyciami duchownymi/psychicznymi podmiotu lirycznego. Jan z Czarnolasu, rozpoczynając swą działalność, artystyczną wkraczał na teren, który z jednej strony miał przebogatą tradycję i olbrzymią mnogość dokonań, z drugiej — jeśli chodzi o tradycję rodzimą — był nierównomierny; ważki i cenny w zakresie literatury w języku łacińskim7, praktycznie — bardzo skromny w literaturze w języku narodowym8. Jak w tym „otoczeniu" widzieć Pieśń II, 7? Sądzę, że jest to dzieło dość niezwykłe. Na tle liryki polskiej renesansowej zaskakuje swą czystą opisowością; jest jakby tylko i wyłącznie opisem prostego, banalnego wydarzenia. Przypomina swym pozornie dwuwymiarowym rysunkiem, linearnością i geometryczną budową obrazu poetyckiego drzeworyty Albrechta Durera9. r/;: v,j « ;• Rozpatrywany na szerszym tle utwór jest także, moim zdaniem, dość niezwykły. Podobne, w sposobie budowy obrazu poetyckiego utwory najłatwiej byłoby znaleźć w poezji chińskiej czy japońskiej10. W tradycji europejskiej —przyszłoby to nieco trudniej". Można by tu wskazać niektóre z dzieł Horacego (np. Car. 1,6; Car. 1,14), bądź liryków greckich (np. Saforay lub Pindara), wiersz Kochanowskiego jest jednak odmienny. Także, mimo że w poezji europejskiej XV i XVI w. podobne motywy powtórzą się i to dość często, to — trudno wskazać wiersz odpowiadający temu utworowi mistrza Czarnoleskiego. Możemy zatem śmiało powiedzieć, że acz sam temat nie jest czymś nowym, to ujęcie — zadziwia na tle literatury renesansowej. Jednakże —mieści się w pełni w obowiązującej wtedy konwencji literackiej. 168 Zastanówmy się teraz nad Pieśnią II, 7 patrząc na nią z innego punktu widzenia; odpowiedzmy na pytanie, do jakiego stopnia jest ona wyrazem osobowości twórczej Kochanowskiego i otoczenia społecznego, w jakim żył. Powszechnie raczej przyjmuje się, że Pieśni, jako cykl, były przygotowywane przez Poetę dość długo, by pewną zamkniętą formę przyjąć w latach osiemdziesiątych XVI wieku. Pracował nad nimi przez blisko trzydzieści lat od roku 1558 aż do śmierci12. Kiedy powstała pieśń, która nas interesuje? Sądzę, że można wiązać ją z ostatnim dziesięcioleciem bądź piętnastoleciem życia Poety, czyli z okresem stałego już prawie pobytu w Czarnolesie. Jest to wszakże tylko domysł. Motyw upalnego lata pojawia się w twórczości Kochanowskiego. W Modlitwie o deszcz (Fr. 111,72) powiada: Wszego dobrego Dawca i zafarzu wieczny, Tobie ziemia, spalona przez ogień słoneczny, Modli się dżdża, smętne zioła pochylone, I nadzieja oraczów, zboża upragnione. Występujące w Pieśni świętojańskiej w sobótce podobne obrazy są łagodniejsze, jak choćby w inwokacji, czy w Pieśni Panny Szóstej (por. w. l oraz w. l—12). Obraz gorącego lata w Pieśni 11,7 jest zatem bliższy obrazowi z Modlitwy o deszcz. Czy zatem wiersze te łączą się ze sobą? Nie sądzę; Modlitwa o deszcz jest pieśnią, w której prośba o zesłanie deszczu przeplata się z pochwałą wielkości i mocy Boga. W wersji kancjonałowej dodatek doksologiczny jeszcze wzmaga religijną wymowę utworu13; obraz gorącego lata jest, w sumie, dość konwencjonalny. Zarazem — musimy powiedzieć, że i obrazy z Pieśni świętojańskiej, i Pieśni 11,7 nie są całkiem różne; łączy je, najogólniej, wymowa — oto w obu utworach mamy do czynienia wyłącznie z opisami. -.4 *,'!:.'• v. Pieśń 11,7 wiąże się zatem raczej z kręgiem „domowym, czarnoleskim". Występujące tu dodatkowo motywy: lipy oraz lutni — pocieszy-cielki, ukoicielki trosk — nasuwają myśl o domu rodzinnym Poety14. 169 Pieśń ta nie odbiega od znanego nam z innych utworów obrazu Poety, piewcy piękna, harmonii i spokoju wiejskiego bytowania. Najbliższa zatem Pieśń ta jest Pieśni świętojańskiej, jej apoteozie ziemi rodzinnej i spokojnego bytowania „zdała od złudnego dworu i gwaru świata"15. Jak powiada Johan Huizinga16: Cały Renesans marzył o takiej cichej, radosnej, a przecież poważnej rozmowie dobrych i mądrych przyjaciół w chłodzie jakiegoś domostwa, w cieniu drzew: w skupieniu i harmonii. Cała epoka tęskni do spełnienia marzeń o prostocie, szczerości, prawdzie i naturalności. Przytacza dalej badacz wypowiedzi Gospodarza z Convivum religio-sum Erazma: „Skromny mój wiejski domek jest dla mnie gniazdkiem milszym od każdego pałacu..." Wiersz Kochanowskiego także, mimo obrazu gorącego, wyniszczającego życie upalnego lata, tchnie spokojem i pogodą. Przypomina pełną spokoju i poczucia ładu prawie geometrycznego Pieśń: Czego chcesz, od nas, Panie11. Połączenie zaś obrazu przyrody z refleksją nad kondycją człowieka i/lub artysty też jest nieobca poezji mistrza Jana. Wskazać można choćby takie pieśni, jak np. 1,2 (Serce roście patrząc na te czasy...), 1,14 (Patrzajjako śnieg po górach się bieli...) czy Tren V. Tradycja także sięga poezji antycznej (m.in. Safona, Pindar, Horacy) czy bliższej poecie (np. Petrarka, Ronsard). Jednak — w poezji polskiej przed Janem Kochanowskim takiego połączenia nie spotykamy (a i później nie pojawi się ono zbyt często). Wiersz ten potwierdza nam zatem jedną z cech osobowości twórczej Mistrza Czarnoleskiego: wrażliwość na przyrodę, umiejętność łączenia w wierszu jej obrazu z szerszą refleksją filozoficzną, umiejętność (bardzo niezwykłą) operowania skrótem. Sądzić można też, że wiąże się raczej z okresem czarnoleskim, a tonem i wymową zbliża się najbardziej (przypominam!) do Pieśni świętojańskiej... Jeśli chodzi zaś o otoczenie społeczne w jakim żył i dla którego pisał Poeta analizowany utwór, to jego określenie nie nastręcza większego kłopotu. Należy sądzić, że był to krąg dworskich przyjaciół Kochanowskiego, do którego można odnieść ten fragment Dworzanina polskiego1*: 170 potrzeba ku temu, aby był muzykiem, iżby abo śpiewać, abo na lutni, abo na jakim instrumencie grać umiał, abowiem nie rozumiem, aby ucieszniejsza zabawa mogła być ku wybiciu sobie z głowy wielu frasunków poczciwemu człowiekowi, jako ta „zwłaszcza na dworze, gdzie tego każdy rad słucha... Można by przypuszczać, że oto znów mamy tu aluzję do wiersza poety czarnoleskiego! Zacytowany fragment wskazuje jednak przede wszystkim wyraźnie, iż kręgiem odbiorców, do których adresował swój tekst Poeta, byli ludzie, których tak pięknie scharakteryzował w cytowanym wcześniej fragmencie Convivium religiosum Erazm z Rotterda-mu. A jeśli nie oni, to na pewno przynajmniej ci z dworzan, którym nie tylko że nie obca była muzyka, ale dla których stanowiła coś więcej aniżeli rozrywkę. Bez obawy popełnienia błędu możemy powiedzieć, że chodzi o ówczesną elitę intelektualną społeczeństwa szlacheckiego. Spójrzmy teraz na tę pieśń, jako na specyficzny sposób społecznego komunikowania, dzięki specyficznym kontekstom i wyznaczającym określone cele. Przyjrzeć się wypada wpierw budowie pieśni. W sferze inventio odkrywamy dwa tematy: upalny dzień letni, ale także — rola i znaczenie twórczości artystycznej. Drugi temat jest rozwinięty w przywołanym w trzeciej strofie obrazie „lutni". Temat ten rozwinięty jest tylko jednopłaszczyznowo; oto zadaniem twórczości artystycznej jest dawanie pocieszenia w gnębiących nas troskach. Temat pierwszy — upalnego lata jest rozwinięty nieco szerzej, lecz także — jednopłaszczyznowo. Sądzę, że wolno nam jednak wskazać jeszcze jedną możliwość interpretacji „lutni" występującej w tym wierszu. Oto nie musi ona być metaforycznym czy alegorycznym przedstawieniem twórczości artystycznej — a może być zwyczajną lutnią. Byłaby zatem tematem drugim — pochwała muzyki. W zakresie dispositio tekst jest bardziej niż klarowny. Następujące po sobie obrazy wynikają z siebie logicznie i powiązane są zewnętrznymi wskaźnikami nawiązania oraz ogólnym założeniem twórczym. Mamy tu do czynienia wyłącznie z narratio (dwie pierwsze 171 strofy i początek trzeciej) połączonym z refleksją, którą możemy jednak uznać za dygresje ściśle związaną z jednym z elementów narratio. Najciekawiej ukształtowana jest sfera elocutio. Zacznijmy od stwierdzenia, że przyjęta w tej pieśni strofka nie powtórzy się, zdaniem Janusza Pelca19, ani razu. A jak wygląda układ tekstu pieśni? Oto tekst rozpada się na trzy periody, z których każdy obejmuje jedną strofę. Pierwszy zbudowany jest z pięciu kolonów, drugi — z czterech kolonów i jednego incisum, trzeci — z dwu kolonów i dwu incisorum. Jak dzielę tekst na kolony? Przyjmuję (dla tego wiersza), że znaki interpunkcyjne „/" oraz „:" kończą kolony, a znak „." — periody. Ponadto, zgodnie z określeniami retorów20, kolon jest „niepełną" myślą ujętą w słowa. Natomiast incisum jest samodzielnym zwrotem, okrzykiem, itp.21 W strofie drugiej, właśnie jako incisium pojawia się zwrot: „Dzieci", a w strofie trzeciej — „Lutni moja" oraz „ty zemną". Dlaczego i po co przyjmuję taki podział tekstu? Pytanie dotyczy zresztą nie tylko wydzielenia aż trzech incisorum. Podział tekstu na takie całostki jak komma (incisum), kolon, period jest konieczny, aby uchwycić w pełni zamysł autora; pisali o tym teoretycy retoryki wielokrotnie. Zasada ta dotyczy także i poezji. Cóż daje taki podział? Oto okazuje się, że tekst, jakim jest Pieśń 11,7, wykazuje dużą zawartość, a zarazem spójność, ale głównie kompozycyjną. Brak jest, powiedzmy to od razu, wewnętrznych wskaźników nawiązania. Jak wiadomo, period (podobnie i kolon) ma zamykać w sobie skończoną myśl. Dodajmy, że ściśle, period jest całostką syntaktyczno-semantyczną o określonej budowie rytmicznej i charakterystycznym zakończeniu. Strofy (periody) tworzą właśnie takie całostki. Period pierwszy i drugi łączą się ze sobą poprzez wyrażenie „gorącego lata" w drugim periodzie, które nawiązuje do peryfrastycznego rozumienia periodu pierwszego będącego właśnie opisem gorącego lata. Period trzeci nie łączy się z poprzednimi poprzez żaden konkretny wskaźnik zewnętrzny czy wewnętrzny; jedyne połączenie jest natury kompozycyjnej. W zamyśle poety strofy mają stanowić całość — i ten zamysł wskazuje na jedność całego wiersza. Zarazem odrębność trzeciego periodu wskazuje wyraźnie, że w sferze imentio mamy do czynienia, co najmniej, z dwoma tematami. 172 Jaki jest sens wydzielania incisdł Oto incisum „Dzieci" w periodzie drugim wskazuje na pojawienie się w obrazie gorącego lata — ludzi. Kolon „Dzieci z flaszą do studniej", mimo braku znaku interpunkcyjnego, może być formą imperatywną. Wprowadziłoby to zatem dodatkowo element ruchu, zmiany. To samo dotyczy incisorum w strofie trzeciej; tu użyta jest dodatkowo animizacja oraz, poprzez użycie zaimka „moja", wprowadzony jest ton pewnej intymności. Zwróćmy także uwagę, że zakończenia periodów są identyczne: mamy oto do czynienia z dwoma amfibrachami (— — —). Identycznie zbudowane są także początki periodów; zaczyna je bowiem podwójny trochej (— —). W budowie tego drobnego liryku uderza trzykrotne posłużenie się przerzutnią (w strofie drugiej w. 6—8, w strofie trzeciej — w. 9—10, w. 11—12). Jest to dodatkowe wzmocnienie spójności tekstu, zarazem odgrywają przerzutnie rolę znaczeniową. We wszystkich wypadkach zastosowane są przez poetę w celu połączenia opisu i refleksji w jedną całostkę. Użyte w wierszu figury i tropy są bardzo proste (epitet, animizacja) i nie zaskakują bogactwem czy niezwykłością. Sam obraz szczególnie w strofie pierwszej, jest raczej pozbawiony kolorów i wydaje się dość konwencjonalny. Zwróćmy jednak uwagę, że zawiera on pięć czasowników nadających tekstowi dynamikę. Obraz upalnego lata staje się dzięki temu pełen ruchu. Ta sama uwaga dotyczy także pozostałych strof (acz inaczej układa się tam liczba czasowników istotne są dwa elementy: układ kolonów i incisa oraz przerzutnie). Obraz jest zresztą nie tylko dynamiczny, ale i plastyczny — z tym, że charakterystyzuje go linearność „płaszczyznowość", zamkniętość formy, jasność oraz samoistność przedstawionych elementów22. Kolejność budowy całego obrazu jest jednak znamienna: niebo, ziemia, woda, roślinność. Dominujące są tu motywy: „palącego słońca" i „zagorzałej" (od niego) roślinności. W obrębie zatem jednego obrazu (jednego periodu) mamy do czynienia także z amplifikacją; obraz palącego słońca jest wzmocniony obrazem spalonych przez nie traw, zbóż itd. Ściśle stosując terminy Heinricha Wólfflina należałoby jednak powiedzieć, że w tym wypadku nie mamy do czynienia z „samoistnością elementów przedstawionych" lecz „ujęciem całościowym"23. 173 i Jak się zatem okazuje — specyficzna budowa periodyczna tekstu, w połączeniu z prostotą użytych środków oraz utrzymaniem jednolitości rytmiki początków i zakończeń nadaje całości tekstu poczucie zwartości, ruchu a zarazem — swoistej „malarskości", wreszcie harmonii i spokoju. Powróćmy znów do problemów sfery inventio. Oba (a może trzy?) tematy łączą się w jedność. Przyroda i Człowiek stanowią pewną wspólnotę; bohater zostaje wtopiony w naturę. Świąt nie jest ani wrogi, ani przyjazny, a człowiek nie jest panem, ani intruzem. Stanowią razem — całość. „Gorące lato" ma coś wspólnego z „umysłem trapionym" lecz nie tak, jak np. w przywoływanej już Modlitwie o deszcz, gdzie „gorące lato" jest metaforą groźnego Boga, który może spopielić świat w wybuchu gniewu. W Pieśni 11,7 takie niebezpieczeństwo nie grozi; człowiek i natura są bowiem w pełnej zgodzie ze sobą. Przypominają się tu słowa Pindara z czwartej Ody Nemejskiej: Nawet ciepła woda nie daje cału tyle świeżości, co pieśń pochwalna. [tłum. A. Szastyńska-Siemion] Tu także natura i człowiek pozostają ze sobą w harmonii, wspólnocie. Można by wskazać inne jeszcze utwory czy to Pindara, czy Safony bądź Horacego. Lecz przypomnę Georgiki Wergilego, ową wielką pochwałę ziemi auzońskiej, pochwałę harmonii między Człowiekiem i Przyrodą: Szczęśliwy, kto mógł poznać treść rzeczy bogatą, Podeptać trwogę, wiarę w niezbłagane Fatum, I wkoło Acherontu chłonnego zgiełk cały. Szczęśliwy, komu bogi pól poznać się dały, Pan, Sylwanus staruszek oraz Nimfy siostry. Tego [...] nie zachwieją [...] Sprawy Rzymu ni królestw upadki, ten, ani Nad nędzą nie zapłacze, ni zazdrość go rani. [H, 491—500, tłum. Al. Czerny] Poczucie „wtopienia człowieka w Całość", poczucie współistnienia w zgodzie człowieka i natury jest dominującym tonem, Pieśni UJ. 174 Do pełni owej harmonii przyczynia się sztuka poetycka i/lub muzyka; ogólniej — Muzy, córki Mnemosyne. Tu wszakże występuje tylko jedna — Erato, muza poezji lirycznej, a szczególnie miłosnej (jej atrybutem jest co prawda kitara, lecz lutnia może ją doskonale zastąpić). Jednakże — przypomnijmy, że była jeszcze jedna Erato, driada, wieszczka boga arkadyjskiego, Pana24. I oto — odsłaniają się nam nowe możliwości interpretacyjne; jednakże — odsuńmy je, jako mało prawdopodobne. Przywołana jest muza Erato, a nie driada; dlaczego jednak Erato?; dlaczego poezja miłosna? Bowiem, jak powiada się u Dantego A już wtórzyła pragnieniu i woli Jak koło, które w parze z kołem krąży, Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy. [Raj 33, 143—145, tłum. E. Porfbowicz] I jej właśnie, jak sam powiada Poeta w El. 1,1 zawdzięcza swój kunszt poetycki: miłość uczyła mnie wiersz składać słodki : [tłum. L. Staff] Lecz —jeśli lutnia, to nie atrybut Erato, a alegoria muzyki? Wtedy wkraczamy na teren bardzo zawiłych rozważań na temat związków muzyki z etyką, a także — z mitami mówiącymi o potędze muzyki, jako pewnej siły kosmicznej. Pominę tu jakże interesujące pytania z tymi problemami związane i wskażę tylko na jedną kwestię. Oto muzyka była i przez antycznych myślicieli, i także średniowiecznych oraz renesansowych, uważana za przejaw i wyraz harmonii przenikającej całość Wszechrzeczy. Gdyby przyjąć taką interpretację tego tematu w Pieśni 11,7 to umocniłaby ona tylko wskazany wcześniej związek łączący omawiany tekst Kochanowskiego z Pieśnią świętojańską... czy Hymnem. Zarazem — potwierdzałaby związki Kochanowskiego z filozofią Platona oraz poglądami współczesnych mu myślicieli renesansowych25. 175 Jak sądzę, propozycja interpretacyjna Pieśni 11,7 pokazuje nie tylko kunszt poetycki Poety, ale także potwierdza w pełni tezę, że to Kochanowski otwiera nowy sposób w opisaniu doświadczenia życiowego, że właśnie on, jak nikt przed nim, umie indywidualne i pozornie błahe przeżycie zmienić w przypowieści o tym co ogólne i powszechne26. Opis pozornie sprawozdawczy staje się metaforą losu ludzkiego; dynamika obrazu poetycko przedstawionego upalnego dnia odczytana być może peryfrastycznie, jako przedstawienie bytowania poddanego zmianie i zagrożeniu. Człowiek, tkwiący jako cząstka w owej zmienności, jedyną szansę swego przetrwania widzieć może w akceptacji tego, co j e s t, w życiu w harmonii ze światem. Przetrwanie może dać mu tylko Twórczość (Erato), miłość (jako wyraz określonej postawy wobec świata), wreszcie — muzyka (jako wyraz harmonii a także odradzającej siły Sztuki)27. * * * ^h ifcbrfAc ^'1j-jv.- Sr:ift« :,\:'\",r Można pokusić się o postawienie hipotezy, że właśnie analiza retoryczna pozwoliła pokazać w pełni jak „tworzy się literackie dzieło sztuki", w jaki sposób artysta znajduje najlepszy sposób na wyrażenie tego i tylko tego, co chciał nam powiedzieć. Pokazuje ona, jak wcześniej sugerowałem, filozoficzne podstawy tak konstruowanych obrazów literackich. Odpowiada także na pytanie tyczące właśnie osobowości twórczej. W tym konkretnym przypadku w pełni potwierdzona została teza o harmonijnej osobowości Poety, o tym, że pozostanie ona na zawsze niedoścignionym wzorem poety Ładu i Harmonii29; wszakże nie oznacza, to, że nie był Jan Kochanowski swoistym „romantykiem". Lecz umiał zawsze realizować i zachować ową wspaniałą maksymę, która wypisana jest na omphalosie w Delfach: „wszystkiego w miarę". •-.- Kiiuj.3:,-i 4,fKi-;o;;l"\ ;>- 176 Przypisy - - -•-<:• •••• '•»••"•«'•• 1 Tekst podaje wg edycji J. Kochanowski, Pieśni, Kraków 1586, s. 40. Zachowuję interpunkcję wydania oraz oznaczenia długości głosek. 1 Pomijam tu inne utwory Kochanowskiego, takie jak choćby Foricenia, w których jest także wiele odwołań literackich. 3 Por. J. Pelc, Europejskość i polskość literatury naszego renesansu, Warszawa 1984, s. 121 nn, 196—197. 4 Por. J. Krzyżanowski, Poezja polska wieku XVI, w: Dzieje literatury pięknej w Polsce, wyd. 2, cz. l, Kraków 1935, s. 146—239. 5 Por. E. Sarnowska-Temeriusz, Droga na Parnas, op.cit.; Trattati di poetka e retorica del'500. Ed. B. Weinberg. Vol. I—IV, Bari 1970—1974; J. B. Yipper, Poezja Plejady, Moskwa 1976. 6 Por. St. Windakiewicz, Jan Kochanowski, Warszawa 1947; J. Pelc, Jan Kochanowski. Szczyt renesansu w literaturze polskiej, Warszawa 1980; W. Weintraub, Styl Jana Kochanowskiego (1932), w: tegoż Rzecz czarnoleska, Warszawa 1977. 7 Por. T. Sinko, Poezja nowołacińska w Polsce, w: Dzieje literatury pięknej w Polsce, wyd. 2, cz. I, Kraków 1935, s. 73—145; S. Zabłocki, Poezja polsko-łacińska wczesnego renesansu. Wybrane zagadnienia, w: Problemy literatury staropolskiej. Seria 2. Red. J. Pelc, Wrocław 1973, s. 7—102; J. Pelc, Lateinische Dichtung in Polen dyer 16. Jahrhundert, w: Fragen der polnischen Kultur im 16. Jahrhundert. Bd. I. Hrsg. von R. Olesch, H. Rothe, Giesen 1980, s. 237—257 (por. tegoż Muza łacińska — Muza polska, w: tegoż Europejskość i polskość literatury naszego renesansu, op. cii., s. 182—228). 8 Por. J. Krzyżanowski, op. cit.; także L. Bruckner, wstęp do Średniowieczna pieśń religijna polska, Kraków 1923, BN I 65; M. Korolko, wstęp do Średniowieczna pieśń religijna polska, Wrocław 1979, BN I 65; S. Yrtel-Wierczyński, wstęp do Średniowieczna poezja polska świe'cka, Kraków 1952, BN I 60. 9 Por. E. Panofsky, Trzy ryciny Albrechta Durera, w: tegoż Studia z historii sztuki, op. cit., s. 270—292. 10 Por. Cvetet mejchua. Klassićeskaja poezja Kitaja v zanrecy. Tłum. M. Besmanov, Moskva 1979; Osennije cikady. Iz japonskoj liriki pozdnego srednovekovja. Tłum. A. Dolin, Moskva 1981. 11 Takim wierszem nie może być np. słynna pieśń Waltera von der Yogelwe-ide, Unter der Linden; acz w liryce średniowiecznej możemy spotkać wiersze o zbliżonym sposobie przedstawienia związków człowieka i przyrody. Por. H. Waddell, Średniowiecze wagantów. Tłum. Z. Wrzeszcz, Warszawa 1960. 177 12 O ile przyjmiemy, że Pieśń o potopie powstała ok 1558 roku. Por. St. Windakiewicz, op. cit., s. 176 i nn. 13 Wersję tę spotykamy począwszy od kancjonału toruńskiego z 1646 roku. Por. J. Pelc, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, Warszawa . 1965, s. 40. 14 Tematy te powrócą w twórczości Kochanowskiego parokrotnie, we Fraszkach i w Pieśniach, także w elegiach łacińskich. 15 Por. wypowiedzi St. Windakiewicza i J. Pelca na ten temat. 16 J. Huizinga, Erazm. Tłum. M. Kurecka, Warszawa 1964, s. 140, 147. 17 Por. W. Weintraub, Manifest renesansowy, w: tegoż Rzecz czarnoleska, Warszawa 1977, s. 287—303. 18 Ł. Górnicki, Dworzanin polski, I. 129. 19 Por. J. Pelc, Jan Kochanowski, Szczyt, s. 532. 20 Por. np. Pseudo-Demetrius, De elocutione (tłum. poi. w: Trzy stylistyki greckie. Wybór, tłum. i oprać. W. Madyda, Kraków 1953, BN II 75). 21 Por. A. du Mesnil, Begriffder drei Kunstformen der Redę: Komina, Kolon, Periode nach der Lehre der Alten, w: Zwn zweihundertjahrigen Jubilaum des Konigliches Friedrichs-Gymnasiwns zu Frankfurt s. Oder, Frankfurt s. O. 1894, s. 31—121. 22 Por. H. Wólfflin, Podstawowe pojęcia historii sztuki. Tłum. D. Hanulan-ka, Wrocław 1962, s. 31—293. 23 Md., s. 200—246. 24 Por. P. Grimald, Dictionnaire de la mythologie grecque et romaine, op. cit., s. 143. 25 Na temat filozoficznych problemów muzyki, por. Muzykalnaja estetika zapadnoevropejskogo srednovekovja i vozrażdenja. Red. B.P. Śestakov, Moskva 1966; W. Tatarkiewicz, Estetyka nowożytna, Wrocław 1967, s. 271—285. 26 Por. J. Pelc, Jan Kochanowski, Szczyt, s. 343. 27 Wiersz zawiera także aluzję do Horacego. Por. Car I, 26. 28 J. Pelc, Jan Kochanowski, s. 27 nn.; por. także E. Sarnowska-Temeriusz, Zarys dziejów poetyki, s. 279—501. 29 J. Pelc, op. cit., s. 211—232 nn.; 488—501 nn. Jakub Z. Lichański, Analiza retoryczna Pieśni II.7 Jana Kochanowskiego, [w:] tegoż, Retoryka od średniowiecza do baroku, Warszawa 1992, s. 245—260. '. 5Q '•;?! # L3 C :tVYi;J . 178 5Xi€H ANTONI CZYŻ i <>łl .Ji:i0ftwcW'. Retoryka księdza Baki (1984) Retoryka księdza Baki ma osobliwy charakter i podobnie osobliwa wydaje się cała jego twórczość. Józef Baka (1707—1780), przedstawiciel późnego baroku w poezji polskiej, nie pozostawił pism retorycznych sensu stricto: nie napisał traktatu retorycznego i nie sformułował własnej koncepcji retoryki. Sformułował ją wszakże pośrednio, na kartach utworów poetyckich. Dawniej lekceważone i ośmieszane — pamiętamy formułę Chrzanowskiego („głupie wiersze") jako ów stygmat bardzo swoistej recepcji (oswajania) „dzikiej" poezji i... „dzikiego" poety — ujawniają dziś intrygujące bogactwo środków wyrazu i konsekwentnie stosowaną organizację artystyczną. Budzą też spore zainteresowanie1. Uwagi śmierci niechybnej — bo o nich przede wszystkim będziemy mówili — skonstruowane zostały wedle zasad retorycznych. Odmiennie aniżeli Uwagi różne rzeczy ostatecznych. Jak pamiętamy, oba te zbiory wierszy złożyły się na najwybitniejszy tom Baki: Uwagi rzeczy ostatecznych i złości grzecho-wej (1766). Uwagi różne (poważne i stosowne stanowią jego część pierwszą, zaś Uwagi śmierci niechybnej (oważ „dzika" poezja) — część drugą. To ona w pełni odsłania (obnaża) wszelkie blaski i potworności tego Dzieła. O dziwnej roli Baki w literaturze polskiej, o dwuznacznej jego kondycji jako poety wiemy aż nadto dobrze. Kapłan czy błazen, kat czy ofiara, a może wieszcz lub „prostaczek Boży"? Czyż jednak można to kreślić?... Obraz autora (cień tej osobowości) wpisany w dzieło Baki zakłada taką właśnie dwuznaczność: jest ambiwalentny i jest niedookreślony (jako nadrealna i niepoznawalne Persona). Rok pisarska Baki pochodzi z nieznanego repertuaru2. Podobnie cały ów rytuał określający skomplikowaną grę poety i czytelnika, mówcy i słuchacza... Tę grę perwersyjną uprawia Baka wyjątkowo perfidnie: poraża okrucieństwem. W tym sensie świat kreowany wolą poety nabiera znamion upiornych, wydaje się czymś niemożliwym do 179 zaakceptowania3. Bo też uprawia Baka „poezje niemożliwą"4: w rzeczy samej, nie mieści się ona w systemie ustrukturowanych norm estetycznych epoki, jawnie zbuntowana przeciw nim i niemalże bluź-niercza5. Można rozważać ją w rozmaitych kontekstach, zawsze jednak okaże się dziwnie (właśnie dziwacznie, haniebnie, niestosownie) obca macierzystemu środowisku, z którego wyrasta. Żywy stosunek Baki do tradycji wyraża się w ścisłym (miłosnym nieledwie) związku z całym kosmosem Przeszłości. Podobnie jak cała twórczość późnego baroku, poezja ta kształtuje się jako hermeneutyka, żmudna sztuka czytania płonącej Księgi ułożonej przez czas6. Lektura owa jest wszakże złożona. Może najlepiej mówić tu o rozlicznych próbach wywikłania z Formy, w którą spychają Bakę cele (moralistycznej) jego twórczości, a także metoda („drapieżnej perswazji")7. Cel i metoda generują bowiem stały repertuar chwytów artystycznych, obecnych zarówno w poezji baroku (zwłaszcza metafizycznej), jak i ówczesnej refleksji teoretycznej. Przeszłość to Księga pełna znaczeń (wszelkich możliwych), nieledwie sfera... wynalazczości retorycznej (imentio). Odpowiadałaby tedy na podstawowe pytanie: co ma retor (mówca, poeta) wybrać jako temat mowy?8 Jako przestrzeń Tradycji obezwładniałaby („wpędzała w Formę") swą doskonałością, bogactwem, bezruchem. Wszystko to natrętnie kształtuje poezję Baki, także stosowaną przezeń metodę pisarską. Groteska Baki (wszechobecna w Uwagach śmierci niechybnej)9 i z upodobaniem stosowana poetyka kiczu dają się interpretować jako uparty trud wyzwalania się spod ciężaru przeszłości. Retoryka Baki — powiedzmy od razu — to parodia retoryki. Ma ona podobne źródło. Jako „drapieżna perswazja", język okrucieństwa, gra o śmierć. Wielokrotnie nawiązuje Baka bliski i nieomal intymny kontakt z adresatem swej poezji kształtując wypowiedź jako rozmowę, gawędę, kazanie. Zna mowę swego adwersarza i zna jego myśli, potrafi też imitować go albo przedrzeźniać, ośmieszać, polemizować z nim, prowadzić groteskową dysputę. Tak właśnie wypada odczytać słowa skierowane „do młodych": •{wi&oarcjr Cny młodziku, Migdaliku, •m 180 Czerstwy rydzu, Ślepowidzu, Kwiat mdleje, Więdnieje. Ej dziateczki! Jak kwiateczki Powycina, Was pozrzyna Śmierć kosą Z lat rosą10. '.' ','f, G.S! ' v"vd fwlM.^w; vdł'i);> ,Sla3v-| Cała ta przemowa to właśnie — mowa. Jest zanurzona w żywiole języka potocznego, mówionego, bogatego w odcienie stylistyczne, przynależne sferze Mowy (parole — przywołajmy klasyczną formułę). Kształtuje się zarazem jako imitacja. Narrator przejmuje tu pewne chwyty stylistyczne obecne w tym języku, jakim dorosły przemawia do dziecka, jak choćby zdrobnienia („młodziku", „migdaliku") czy neologizmy i neosemantyzmy („Ślepowidzu", a w innym miejscu — „szpa-czkujesz"). I nie dowodzą one bynajmniej jakiejś nieudolności Baki (o którą posądzał go Chrzanowski), lecz przeciwnie — finezyjnego przyswojenia i wykorzystania osobliwych formuł językowych. Gra ze śmiercią nagle przypominać zaczyna grę właśnie, zabawę cudaczną i prześmieszną. A narrator przyjmuje rolę poważnego (choć i filuternego) pedagoga. Rozumiemy teraz, iż dziwny język wiersza winien przywoływać określoną sytuację, relację społeczną (dziatwa — percep-tor). Toteż imituje on spetryfikowane formuły językowe. Synku, dziecinko, kruszynko, młodziaku, kwiateczku... — taką mową dorosły określa (wpędza w Formę) dziecko. Baka ją imituje. Kwiateczki, szpaczkować, słonko, zyku—zyku...— tą mową dziecko poznaje świat. Baka ją imituje. Cała więc retoryczna perswazja jego apelu o śmierci wyrażona została językiem, który rodzi się jako echo „cudzego słowa". Przewrotnie przywołanego. Dzieje się tak często. Przemawiając do rycerza, buduje Baka najpierw fikcyjną jego wypowiedź: Dumny w miny bohatyrze, Odkryj umysł, powiedz szczyrze: W humorze ' ';••' -" ^: 181 Nie tchórze Krzewią się, ; ., : Gnieżdżą się. (Rycerzom uwaga) Kto mówi? Narrator czy adresat? Poniekąd mówi narrator, ale oto cytuje słowa, które mówi adwersarz jego, rycerz. „Mówi" czy „mówiłby"? Otóż Baka przytacza wypowiedź, którą mógłby sformułować rycerz, gdyby wysłuchał apelu Baki, w którym przytacza on słowa, które mógłby rzec rycerz, gdyby wysłuchał... I tak dalej. Jak widzimy, ostentacyjne wykorzystywanie w toku przemowy odautorskiej drobnych cząstek „cudzej mowy" służy budowaniu dialektycznego napięcia pomiędzy mówcą a słuchaczem, retorem a obiektem jego perswazji. To nie wszystko. Zwróćmy uwagę na kształt językowy fikcyjnej wypowiedzi rycerza. Otóż przypomina ona aforyzm, przysłowie, zwięzłą formułę, która nie tylko —jako synteza — skrywa cały sens jakiejś obszerniejszej myśli, ale też ułatwia przyswojenie owego sensu, percepcję, zwiększa zatem skuteczność oddziaływania głoszonych idei. Poezja Baki nader często wykorzystuje tę formułę, jest niemalże inkrustowana aforyzmami. Takimi jak: Świata okrąg krętna cyga Nędzna, szczupła jako figa: Do nieba Potrzeba, Ta meta ;• Zaleta. (Uwaga śmierci wszytkim stanom służąca) Lub: Świat gomułka, tyś pigułka, Ale smaczna szczurom skórka: Gdy zwleką, Opieką, Wywędzą ""^ ^ *iW':'"'' Łez nędzą. (Mlodym uwaga) 182 Albo: l Czy też: I jeszcze: Nie dopedzisz wczora cugiem, Nie wyorzesz jutra pługiem; Minęło, Zniknęło! Bez zwrotu, Powrotu. (Młodym uwaga) Ej boginie, Wszystko zginie! (Uwaga damom) Nic nie miło, Gdy się zgniło. (Uwaga damom) I niewątpliwie przytoczone cząstki tekstu funkcjonują właśnie jako instrukcja: wzbogacają styl utworu, czynią go barwnym, żywym, nieledwie błyskotliwym. Oczywiście, tak częsty w Uwagach śmierci niechybnej „paradygmat stylistyczny" wypada odczytać jako celowy zabieg artystyczny, zgodny zresztą z teorią retoryczną. Jest to bowiem — często opisywany w barokowych podręcznikach retoryki — styl ozdobny (stylus ornatus). Zbigniew Rynduch, analizując polskie podręczniki retoryki z XVII wieku, układa cały katalog stylów opisywanych w ówczesnych pismach teoretycznych. „Ustalenie dokładnej liczby stylów — stwierdza — wszystkich ich odmian i odcieni w ramach określających je terminów byłoby i trudne, i mijające się z celem, jeśli zważyć, że terminologia stylów była w wysokim stopniu synoni-miczna, nierzadko tautologiczna"". Wybiera zatem dwadzieścia terminów określających poszczególne gatunki i odmiany. Styl ozdobny Baki rodzi się jako osobliwa synteza owych odmian, opisywanych w traktatach i funkcjonujących w powszechnej świadomości estetycznej. Nie przestrzega tu Baka czystości wysłowienia, tak dobitnie 183 cs^---ss-s^ Bóg Pan panów i hetmanów, Jeden Rządca wszystkich stanów. On nosi, ,-•• Wynosi, On zruszy, On kruszy. Przezeń orły i motyle Ile sił da, mogą tyle. Z Jego woli, Choć powoli, Harde karki Łamią Parki, A szturmy Wież hurmy •"•' ' r-Gdy zoczą, W lot tłoczą. Jego sumy, sczuki, mole, Karpat, Krepek, lasy, pole, Gdzie zorza, Gdzie morza Panuje, Góruje. (Panom uwaga) I bywa niski (rudis), gdy kieruje się do Sarmaty-^taczka ••.w-żiit* 184 13.JOi.fr >.f ,turinjwo Ty łyk łyku Smokczesz byku, A śmierć w szyku Na przesmyku Już stawa, Przygrawa... Ty hul huli Do gebuli, A śmierć stuli, Czas już luli W napoju Opoju... (Uwaga prawdy z rozrywką) Styl poważny uważano za styl najwyższy, „z istotą jego wiązano orzede wszystkim lakoniczną zwięzłość, przewagę treści nad słowem j prostotę, wyrażającą się w bardzo umiarkowanym zdobnictwie"12. Autor dawnego traktatu retorycznego stwierdza: „W stylu poważnym przy zaniedbaniu retorycznego zdobnictwa rzecz sama mówi za siebie. Styl ten nazywam stylem doktorów Kościoła, w którym celował św. Augustyn"13. Zapamiętajmy to. Związki bowiem Baki z tradycją augustynizmu okażą się ważne. Tu jednak najbardziej frapujące zdaje się, iż ów poważny i nieozdobny styl wykorzystuje Baka (niezbyt zresztą często) w celach... zdobniczych: inkrustuje nim wypowiedź. To jakby porcja Wyższości, której oczekuje słuchacz pośród swojskiej wymowy, śmiesznej przemowy, czczej gadaniny. Styl niski, „bliski mowie codziennej"14, oznacza właśnie Niższość. Nie tylko kontrastuje, ale wręcz kłóci się ze stylem wysokim. Baka zwykle je łączy w jednym wierszu (w jednej przemowie), iżby „gryzły się", a przeto — zdobiły. Podobnie inne style: kwiecisty (floridus) — Mości książę, pieścidełko, Proszę, zgadnąć, gdzie pudełko Zamczyste, Sklepiste? Co księży • i Mitręży. Wszak w kościele klejnot drogi Ksiądz, nie mosiądz, skarb to mnogi, Więc strata Zakata Dość znaczna, Niebaczna, By nie była, fata skryją Dość przezornie i zaryją (Duchownym) Lub suchy (siccus) — Miasta zdobią kamienice, tynki, gmachy, w taż ulice, Imbary, Kiszary GS^śi^^S?^^: 185 "pfKtóiifooo ai, '?!> ijófj* ,v:'.. ••• Przydały ^ ' Dość chwały. (Miasta obywatelom) Ironia, finezyjne epitety, eufemizmy, żartobliwe metafory („pudełko zamczyste"), wykwintne słownictwo („klejnot drogi, skarb to mnogi") jako kwiaty (flores) zdobią wiersz. W mowie suchej już tylko sens gramatyczny dochodzi do głosu. I znowu: Baka miesza owe odmiany stylu, iżby je zmącić choć i bogacić. I jeśli czasem, mozolnie i pedantycznie opisując wyczyny śmierci, wpada w styl szkolarski (scholas-ticus), to ożywia go choć przekornie w nurcie iście obłąkańczego stylu szalonego (furiatus): ;j. ^-frtUfi.j.-Kl ::i<< » Śmierć babula iSDOtso Jak cybula Łzy wyciska, Gdy przyciska... ,-,..;.,,• Śmierć macocha, * ^ " ' Kto grzech kocha, Z kosy stali , ^ Wałkiem wali... Śmierć matula Nas przytula, Głaszcze, wabi, ; Nim zadłabi... (Uwaga prawdy z rozrywką) „Styl ten najbliższy jest szaleństwa — komentuje Rynduch dawną formułę — obfituje w wielkie, szalone słowa i nieokiełznane namiętności w odniesieniu do małych, nieważnych tematów"15. Jak się zdaje, tę kroplę szaleństwa zawiera i mowa Baki: mroczna, ciężka, pogmatwana wobec tej wiekuistej potęgi Zagłady. Każdy, kto czyta Uwagi śmierci niechybnej, odkrywa w nich ową polifonię stylistyczną, groteskową syntezę wszelkich bodaj możliwych organizacji stylistycznych wypowiedzi. Zważmy, iż obejmuje ona jakby dwie sfery (dwa modele) wypowiedzi: tę mianowicie, która (jak to opisaliśmy) powstaje jako konkretyzacja rozlicznych odmian stylu wyznaczanych przez tradycję retoryczną oraz tę, która korzeniami sięga do żywiołu mowy potocznej. Wszystko to nadaje twórczości 186 gaki ów dziwny, niedookreślony charakter: dwuznaczna, naładowana Wyższością i Niższością zarazem, stanowi tekst pełen dialektycznych sprzeczności, wyznaczany zarówno przez odwieczny tekst kultury, jak i mowę śmiertelnej teraźniejszości. Potwierdzają to chwyty językowe, które odwołują się do praw rządzących potoczną mową. Zwięzłe formuły aforystyczne, przysłowia absurdalne sentencje nie tylko ozdabiają (inkrustują) ów potworny wywód o wszechwładzy śmierci. Spełniają też inną rolę: sterują oto reakcjami słuchacza, a nawet wyznaczają szczególny styl odbioru, kształtując percepcję Uwag śmierci niechybnej jako przyswajanie poezji, która owładnie świadomością, zapadnie w pamięć, określi — na trwałe już — myśli adresata. Spełniają więc rolę wiersza mnemotechnicznego (versus memoriales), którego budowa formalna sprzyjać winna przyswojeniu pamięciowemu zawartych w nim treści. O mnemotechnicznym charakterze poezji Baki wspominała Maria Dłuska: „Wybór strofy Uwag — pisała — strofy niezupełnie regularnej, ale składającej się wyłącznie z drobnych miar, wpadającej w sylabotonizm i całej naszpikowanej rymami, ma zapewne cel mnemotechniczny"16. Jest oczywiste, iż osobliwa (jak wszystko w dziele Baki) organizacja retoryczna wypowiedzi spełnia także i tę funkcję: mnemotechniczną. I sięga tu do dwojakiej tradycji- Pierwsza jest oczywista: retoryczna. Tradycje bowiem „sztuki pamięci" sięgają jeszcze retoryki antycznej, która pośród pięciu swych działów umieszczała i sposoby pamięciowego opanowywania tekstu (memorid)". I choć w epoce poprzedzającej czasy Baki (w późnym renesansie) Pierre de la Ramee „wykluczył z retoryki pamięć", to jednak przyczynił się wielce do udoskonalenia retorycznych technik mnemotechnicznych. Ponieważ znamienna dla Ramusa niechęć wobec wiedzy apriorycznej, wobec formuł hamujących nieskrępowany rozwój umysłu ludzkiego i jego zatem afirmacja naturalnych skłonności naszego myślenia wiodły do rozwiązań obecnych w poezji Baki, warto bliżej przyjrzeć się jego metodzie oraz nowym, nieznanym koneksjom naszego poety. „Jednym z głównych jego [tj. Ramusa] dążeń reformatorskich — pisze Frances Yates — była nowa, lepsza metoda zapamiętywania we wszystkich dziedzinach. Metoda ta polegała na ustawianiu przedmiotów w dialektycznym porządku, przybierającym formę schematu"18. Na początku 187 • umieszcza się ogólne, czyli podstawowe właściwości przedmiotu których w drodze kolejnych dychotomicznych klasyfikacji przechód się do jego właściwości specyficznych, jednostkowych. „Słynna ratuj tyczna teza głosi, że wystarczy raz jakiś przedmiot ująć w porządU dialektycznym, aby zapamiętać go w tym właśnie porządku na mocv schematyczności ujęcia"19. Ramus włącza do swej metody niektóre stare zasady, np. zasadę uporządkowanego układu (silnie podkreślaną przez Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu). Tworzy w ten sposób dialektyczną metodę zapamiętywania. Te właśnie konstrukcję elementów, swoisty ich porządek odnajdujemy w poezji Baki. Spójrzmy bowiem: ;om u •tac, «.?/.^-.tbe ?;>YO O bogaczu Godnyś płaczu! To jakby sentencja „skupienie semantyczne", które określa najważniejsze, ogólne cechy przedmiotu opisu i zarazem adresata. Tak bowiem — jako charakterystykę jego losu — oceniamy formułę „godnyś płaczu". Stanowi ona nieledwie zwięzłą (i — łatwą do zapamiętania) definicję. Po niej następuje uszczegółowienie wywodu: .JBDtSOYlOłSl '.K. Masz sepety I kalety Masz gody, ;-..- Wygody i I futra Do jutra. Skarbiec pełny Złotej wełny, Złote runo... I w tym miejscu wypowiedź odsłania swą dychotomiczną naturę, ujawniając kontrast (w obrębie dwóch wersów połączonych jednym rymem!) pomiędzy złudną potęgą a faktyczną znikomością adresata, poddanego, jak każdy, królowaniu śmierci: Lecz, że z truną, Twe juki 188 -JJH 'S Dokuki, Sobole Są bolę (Bogaczom ciemnym oświecenie) Świetne wydają się zwłaszcza dwa ostatnie spośród cytowanych wersów. Tożsamość eufoniczna ewokuje tu jakby odpowiedniość se-jjjantyczną pięknego futra z soboli i dotkliwych bólów, które, owładnąwszy ciałem bogacza, może już śmierć wróżą... Wszystko to jednak dzieje się wedle reguł zaprojektowanej przez Bakę formuły odbioru. Odczytamy (i zapamiętamy) myśl wiersza o tyle, o ile wyobrazimy sobie naszkicowaną scenę. Dotykamy ważnego problemu: roli wyobraźni w procesie percepcji dzieła Baki. Jak się zdaje, była ona znaczna. A przynajmniej można tak mniemać, uważnie odczytując niektóre fragmenty: :0j;s"idov>? fcifis^oy. Wszyscy wiecie, Dziad jak dziecię; Śmierć przylepka, Grób kolebka, -& j&'a>::. W pieluszki Sposzyje, Spowije. (Starym uwaga) ysio}i:A .pr^fc--^- Lub: Śmierć niemodna, Kiedy głodna Na ząb bierze W cudnej cerze Z rumieńcem --,v I wieńcem Panienki W trunieńki. (Uwaga damom) Oba te obrazy — skonstruowane zresztą wedle zasad ramizmu (sentencje, konkretyzacje, paralelizm) — odsłonią swój złowrogi sens tylko wówczas, gdy objawi się wyobraźnia czytelnika (czasem — 189 ''&?LL&* •i*"""1Lpt«*'*vfl ^"-:! paradoksalnie — poprzez toposy). Winien on właśnie „przedstawić sobie" martwe ciało starca jako ciałko dziecka spowitego w pieluszki lub zwłoki dziewczyny w białej sukni i wianku z ruty uśpionej w trumnie... Baka przewiduje i zakłada taką oto reakcję czytelnika. Postępuje tak w zgodzie z najdawniejszą tradycją retoryczną, kiedy pojmowano retorykę jako „apel do wyobraźni"20. Przy takim założeniu odbiorca przeżywa całą sytuację szczególnie mocno, ponieważ bezpośrednio w niej uczestniczy, a nawet — wespół z autorem — współtworzy ją. Tym mocniej dzięki temu ujawnia się siła retorycznej perswazji owej poezji dydaktycznej: o śmierci, kruchości bytu ludzkiego, zagładzie. Pojąć to oznacza — odczuć, zaś znaczy — współuczestniczyć. Kreując rozbudowany „kontekst sytuacyjny"21, formułuje Baka wyzwanie, apel do wyobraźni czytelnika. W tym miejscu zresztą rozmija się z założeniami ramizmu, który rezygnował ze stosowania wyobraźni... Dla Baki pozostaje ona wciąż ważna. Analizowane tu formuły aforystyczne i sentencjonalne czerpią, zapewne, z innej jeszcze tradycji: elogium. Elogium stanowiło gatunek popularny w epoce baroku i chętnie uprawiany w środowiskach jezuickich. Jakkolwiek o całej subkulturze jezuickiej (jakże istotnej dla twórczości Baki!) powiemy nieco później, już teraz wypada zaznaczyć, iż elogium jezuickie stanowi cząstkę żywej i aktualnej dla Baki tradycji literackiej. Autorzy elogiów najchętniej sięgali do problematyki religijnej, oddawanej przez śmiałe metafory i gry językowe22. Ówczesne podręczniki uznawały je za rdzeń retoryki. Opisując cechy strukturalne elogium podkreślano zwłaszcza krótkość stylu i pointę obecną w każdym niemal wersie. Pozostawało to w zupełnej zgodzie z zasadami retoryki barokowej (i jej predylekcji do ozdobności). Elogium, forma niejednokrotnie pograniczna (proza i poezja zarazem), to eksperyment wiersza nienumerycznego. „Jedną z najbardziej podkreślających cech stylu elogium — zauważa Otwinowska —jest punktycz-ność poszczególnych partii poetyckiej wypowiedzi. Punktyczność ta wyraża się co najmniej dwojako: albo jest to nanizywanie jednorodnych struktur składniowych, albo przechodzenie od jednej do drugiej całostki zintegrowanej wewnętrznie, najczęściej na zasadzie analogii lub kontrastu"23. Punkty owe traktowane są również jako elementy retorycznego wyliczenia (enumeratió). Ślady podobnej struktury 190 wypowiedzi odnajdujemy w poezji Baki. Bo wszak jako odmianę konwencji elogium wypada potraktować taką choćby formułę: Nic w kaftanach z drotu, hafty Pękną prędko jako tarty. :»- _ Wszak Parka Dość szparka Dogodzi, Uchodzi. Śmierć w pokoju Czyli w boju „Marsz, marsz" każe I pokaże Mars czoła: Ty zgoła Zemdlejesz, Strupiejesz. Trąby ra! ra! A śmierć gra! gra! Kotły bum! bum! Z domu rum! rum! Ruguje, ;r ;<;«, Rumuje... (Rycerzom uwaga) Brawurowe gry słów (Parka — szparka, marsz — Mars), powtórzenia, efekty eufoniczne... —wszystko to zdaje się echem typowych dla barokowej poezji kunsztownej środków ekspresji, tu jakoś szczególnie wzmocnionych, nagromadzonych, właśnie — „nanizanych". Technikę te, jakże znamienną dla Uwag śmierci niechybnej, odnajdujemy w całym tomiku. Byłby więc reinkarnacją dawnej (zastygłej) konwencji elogium? Niewątpliwie czerpie z niej. Istnieje inne jeszcze źródło — obok ramizmu i elogium — rozważanej przez nas stylistyki Baki: ludowa poezja magiczna. Operuje ona podobnymi środkami artystycznymi i w podobnym celu: perswazji. Stosuje też ową technikę mnemotechniczną, którą odczytaliśmy z Uwag. Książka Czesława Hernasa wnikliwie (i przekonywająco) opisuje rozliczne analogie pomiędzy dziełem Baki a poezją obrzędową24. Baka czerpie z niej hojnie. Podobnie jak z tradycji kultury 191 oficjalnej. Pozwala to sformułować już tutaj pytanie, czym właściwie byłaby retoryka Baki? Jakąż naturę miałyby przeróżne chwyty stylistyczne stosowane przez niego? Reguły (i odmiany stylu) opisane w traktatach retorycznych, pomysły Ramusa, formuły elogium? Czy — nigdzie nie opisany i nie skodyfikowany — styl poezji ludowej? Retoryka z premedytacją czy retoryka mimo woli? Nie, teraz jeszcze odpowiedź wydaje się niemożliwa. Jedno jest pewne: polifonia stylistyczna Uwag śmierci niechybnej ogarnia tak wiele sfer wypowiedzi, iż czyni wskutek tego wrażenie chaosu. Zbyt wiele, aby zachwycały. Zbyt wiele, by nie znużyły. Rozmowa, gawęda, kazanie? Tym wszystkim pragnie się stać wiersz Baki. Byle ukryć, iż jest wierszem. Byle łudzić. Takie też funkcje pełni imitacja kazania. Uwagi śmierci niechybnej powstają bowiem jako, właśnie, uwagi, to jest teksty ze sfery języka mówionego. Wypaua to raz jeszcze podkreślić. Kwalifikacja genologiczna utworu sugeruje czytelnikowi, iż ma do czynienia jakby z nowym, nieznanym gatunkiem literatury ustnej. Tendencję do kreowania nowych gatunków literackich, nieobecnych w oficjalnie aprobowanej refleksji teoretycznej, uznaliśmy za cechę znamienną późnego baroku25. I można by opisać „uwagę" („uwagi") jako ów nowy gatunek. Nas jednak bardziej frapują analogie pomiędzy Uwagami Baki a kazaniem jako odmianą prozy retorycznej. Kazanie zaliczono do rodzaju doradczego (genus delibertatiwm). Rodzaj ów — wyjaśnia Korolko — „polegał na doradzaniu (suasio) lub odradzaniu (dissuasio) jakiegoś tematu, sprawy, problemu"26. Gatunki zaliczane do tego rodzaju reprezentują oczywiście literaturę dydaktyczną. Uwagi reprezentują tę odmianę kazania, która bliska staje się gawędzie (sermocinatio), a naturalny ich kontekst stanowi kaznodziejstwo polskie późnego baroku. Wypada zatem rozważyć je w relacji do niego. Obok symboliki i alegorezy 0ako hermeneutyki biblijnej) kazania barokowe zawierają rozliczne koncepty27. Pod tym względem pozostają w zgodzie ze świadomością estetyczną epoki. „Kaznodzieje uważali, że jednym z ich zasadniczych zadań jest, aby żadnej rzeczy nie przedstawić po prostu i pospolicie, starali się sens zwyczajny poprzez dowcipne ujęcie uczynić uduchowionym i nadprzyrodzonym"28. Ten sposób mówienia łączy się „ze swoistą dla baroku poufałością 192 w stosunku do Chrystusa i świętych. Autorzy kazań prowadzą ze świętymi rozmowy, udzielają im rad i wskazówek, czynią wyrzuty i wymówki, pytają o rację takiego lub innego postępowania"29. Inną wreszcie cechą ówczesnego kaznodziejstwa jest osobliwa erudycja. Prócz tego, dostrzega się w kazaniach ówczesnych ogromną plastykę obrazowania, dekoratywność stylu. Wszystko to, co zrozumiałe, w ramach owej pierwszej struktury kazania jako tekstu ustnego, przemowy, świątobliwej oracji, która wyznacza swoisty model komunikacji literackiej jako sfery realnego porozumienia mówcy i słuchaczy30. „Zasadniczy typ kazań epoki baroku to swobodne kazania tematyczne"31. Należą do nich bliskie dociekaniom filozoficznym kazania Franciszka Rychłowskiego. Autor, z zakonu franciszkanów, żył w drugiej połowie XVII wieku, wpisuje się więc do bliskiej (czasowo i duchowo) tradycji dzieła Baki. Rozważa — nawiązując do św. Pawła — życie ludzkie jako dar Boży. Byt człowieka staje się, w tym ujęciu, dialektycznie powiązany z bytem transcendentnym. Ostateczna perspektywa ludzkiego losu nakazuje rozpatrywać postępowanie jednostki w kontekście aksjologicznym, ustaliwszy relację pomiędzy postępowaniem a chrześcijańskim systemem wartości. Tej problematyce (nienowej zresztą) został podporządkowany rytm prozy retorycznej: „Rzecze kto: — Zła to konsekwencja: którzy ludzie bestyjami żyli, bestyjami pomrą i takimi się Bogu przy śmierci oddadzą; zła konsekwencja, bo przy śmierci mogą przez pokutę grzechy zgładzić i tak się ludźmi Panu Bogu oddać. Na to ja odpowiadani, że to bardzo dobra konsekwencja: bestyją kto śmierci pokutować, wszakże jednak według Augustyna świętego i wszytkich Doktorów bardzo trudna, przeto prawie ordinarie, jakiemi ludzie żyją, takiemi i umierają. Powiedział jeden o śmierci: Mors est speculum vitae. Śmierć jest zwierciadło żywota. Niechże przyjdzie do zwierciadła wilk. Co li w nim obaczy: człowieka czy wilka? Zaprawdę nie człowieka, ale wilka. Niech przyjdzie do zwierciadła niedźwiedź. Co li w nim obaczy? Zaprawdę nie człowieka, ale niedźwiedzia. Niech przyjdzie do zwierciadła koń, lew, wąż, jaszczurka abo inna jaka bestyją. Pewnie tam żadna z tych nie obaczy człowieka, ale koń konia, lew lwa, wąż węża, jaszczurka jaszczurkę i wszelaka inna bestyją bestyją. Tak śmierć jest zwierciadłem żywota. Żyłeś wilkiem, szarpiąc, 193 wydzierając dobra bliźniemiu twojemu, wilkiem się też w tym zwier ciadle obaczysz, wilkiem umrzesz. Żyłeś koniem w nieczystościach w sprośnościach cielesnych, nie człowiekiem, ale koniem się prz^ śmierci zobaczysz i takim umrzesz. Żyłeś niedźwiedziem w zbytkach pokarmu i picia, upijałeś się, niedźwiedziem się też przy śmierci a nie człowiekiem obaczysz i niedźwiedziem umrzesz. Żyłeś wężem, jaszczurką w gniewach, w zapalczywościach, w pomstach, w kąsaniu sławy bliźniego twojego, nie człowiekiem się przy śmierci, ale wężem i jaszczurką obaczysz i takim umrzesz. Jednym słowem: Qualis vita, flnis ita. Żywot jaki, koniec taki"32. W przytoczonym fragmencie widać znakomicie schemat konstrukcyjny charakterystyczny dla kazania barokowego: 1) propozycja (= temat): Śmierć zwierciadłem życia. 2) racje (= rozumowanie). W postaci dowodów (erudycje). 3) temat raz jeszcze. 4) dowody jako dopełnienie dowodów poprzednich (przez transpozycję). 5) temat po raz ostatni. Całość ma mistrzowską budowę trójdzielną, symetryczną, o sugestywnie zarysowanej ewolucji głównego tematu. Można ją przedstawić w skrócie: 1) temat. 2) dowody. 3) temat raz jeszcze. ,, 4) dowody przetworzone. 5) temat przetworzony. Nieledwie muzyczna struktura tekstu znamienna jest dla opisywanego nurtu prozy retorycznej. Pozostaje on w zgodzie z ówczesną refleksją teoretyczną (o charakterze ormatywnym). W okresie dojrzałego i późnego baroku pojawia się bowiem „wiele podręczników z dziedziny teorii wymowy, jak również wzorcowe zbiory różnych mów okolicznościowych, tzw. swady"33. Prócz pism Jana Kwiatkiewi-cza, jezuity, autora znaczących koncepcji teoretycznych34, trzeba wymienić właśnie owe zbiory tekstów retorycznych — „swady". O ile bowiem traktaty retoryczne (choćby Phoenix rhetorum Kwiatkiewicza) ustalały zakres i repertuar chwytów artystycznych dozwolonych 194 w prozie (w tym i kazaniach), o tyle zbiory konkretnych tekstów funkcjonowały jako niemalże obrazy (icones) życia reguł, przepisów, norm, Określały możliwości praktyczne założeń teoretycznych. l w tym rzecz. Swada Jana Ostrowskiego przynosi jako wzory — autentyczne teksty oratorskie, które pełnią tu rolę normatywną, kodyfikując społecznie aprobowaną tradycję retoryczną. Świadczy też o tym fakt, że wydała jego książkę drukarnia jezuicka. Oznaczać to mogło jedynie zbożne przyzwolenie dla zawartego tu modelu retoryki. Jako przykład jego wybieramy z tomu kazanie jezuity Atanazego Kiersnickiego na koronację obrazu Matki Boskiej Kodeńskiej. Tekst ma jasną strukturę. Propositio zawiera zwięzłe (w kilku zdaniach) przedstawienie tematu: Wniebowzięcie Maryi, koronacja Jej obrazu. Ratio — tekst główny jest bardzo obszerny, skonstruowany jako logiczne i konsekwentne rozumowanie. Otwiera (generuje) sytuację narracyjną apostrofa: „Już też godnie sapieżyński Kodniu możesz paragonować z Niebem!"35. Po czym —jako instrukcja (zgodnie z zasadą ozdobno-ści stylu) — łacińskie (zatem: podniosłe, jako sygnał określonych wartości estetycznych) zdanie: „Regla par Aflris; simillima Caelo", z adnotacją na marginesie „Apocal: 21" oznaczającą uczoność (erudi-tio) autora czerpiącego z biblijnego źródła. I dalej: „Niech Niebo dniejącemi bez alternaty nocnej szczyci się splendorami, nox non eńt Ulic: Ciebie poważna starożytność szczerym DNIEM nazwała, vocavit nomen DIEM. Job. 42 cap: Niech tam wodę przylewa do morza, niech niezłomne krzyształy do szklanego spławia oceanu nektarem płynąca rzeka, rzęsiste delicyje hojniejszemi delicyjami augmentując..." Dostrzegamy w przytoczonym fragmencie cechy typowe dla retoryki barokowej (w jej odmianie jezuickiej): „słodkiej", „zdobnej" i w bogactwie swym leksykalnym upiornej, nadnaturalnej, jakkolwiek taka była intencja autora. Można by rzec, iż celem tekstu jest wytworzenie (programowanie) „efektu obcości" u czytelnika. Język kreuje tu jakby własny świat: „Bo go rychło sublunarnej dolinie nad słoneczną wydarła satrapia"36. To dygresja o śmierci człowieka światowego, oddanego sprawom doczesnym. Ów alegoryzm sformułowań wiernie jednak realizuje wskazania teoretyczne. Cały przytoczony wyżej obraz (wyjęty 195 • z sekwencji podobnych obrazów) pełni rolę erudycyjną jako udoku, montowanie zasadniczej tezy, iż jedyną prawdą jest Matka Boska Cały tekst określa dialektyka tezy i dowodu, racji i jej obrazu. A wiąże się z nią inny dualizm, określający formę podawczą wypowiedzi oscylującej między opisem a namiętną apostrofą. Taka też apostrofa — do Maryi — powraca w kolejnej fazie mowy: „Więc dawna w tych lineamentach województwa brześciańskiego Obywatelko, niewysła-wiona Wcielonego Słowa Matko [gra słów: „sława — słowo"] przy tryumfalnej assumpcji intronizowana w Niebie, przy dzisiejszej niejakiej reasumpcji ukoronowana na ziemi, nie wiem, jak Cię mam — gratulacyjny mówca — tytułować?"37 Zważmy, iż to pytanie retoryczne odznacza się kunsztem języka, przejrzystą symetrią konstrukcji i żywym, pulsującym rytmem. Autor dodaje na zasadzie nagromadzenia (congerieś) dalsze pytania, również symetrycznie skonstruowane na prawach antytezy: Mamli Cię nazwać obcą czy domową indigenam on alienigenam? I dalej: Gościsz w tym domu, czy gospodarujesz? Piastowna czy wędrowna? I podsumowując cały wywód: -^onHioistr: ift.it;» Co bądź, to bądź! Powiem po prostu, że kodeński kasztel odprawuje dnia dzisiejszego uroczystość Najświętszej Maryi Panny... Retoryka autora realizuje zatem zasady wyrafinowanego koncep-tyzmu. Cały tekst bogato jest inkrustowany sentencjami z dawnych autorów chrześcijańskich (Biblia, św. Hieronim, św. Ambroży, św. Bernard i inni) i pogańskich (Homer, Wergiliusz, Pliniusz, Owidiusz, Lukan, Arystoteles, Cycero, Gellius i inni). W tej eklektycznej — wolą autora (i świadomości teoretycznej epoki) — całości dominująca zdaje się warstwa mitologiczna: określa ona sferę wynalazczości mowy (inventio). Świat wyznaczony słowami kaznodziei ma wymiary mityczne. Ożywają w nim na równych prawach wyobrażenia chrześ- 196 cijańskie i mity greckie. Pamiętamy syntezę owych dwóch systemów pojęć, której dokonał renesans (choćby neoplatonizm — Ficino, Pico delia Mirandola) i do której dążyła kontrreformacja (humanizm jezuicki). Znamy i w polskiej kiteraturze — poezji (Samuel Twardo-wski Nadobna Paskwalina) i refleksji teoretycznej (jezuita Sarbiewski Dii gentium) — podobne tendencje. Atanazy Kiersnicki wpisuje się w tę tradycję. Ożywa w jego kazaniu topos Diany chrześcijańskiej: Matka Boska to dziewicza Diana. Można by zatem rzec, iż omawiane kazanie to tekst — w warstwie stylistycznej, przedstawieniowej, ideowej — polifoniczny, a więc typowy poniekąd dla retoryki epoki baroku. Typowy także dzięki natrętnie uobecnianemu w nim motywowi śmierci. Kazania barokowe okazują się pod tym względem bliskie poezji późnego baroku. I cała nasza analiza barokowego kaznodziejstwa zmierzała do jego opisu jako zbioru tekstów pokrewnych ówczesnej poezji metafizycznej. Można tu mówić o zbliżeniu dwóch systemów semiotycznych, i ogólniej: o powinowactwie poezji i prozy. Tym bardziej, iż poezja rozwija niektóre teoretyczne założenia twórczości kaznodziejskiej. Powróćmy do Baki. Jest bowiem oczywiste, zew jego Uwagach kształtowanych jako mniemane mowy, przemowy, gawędy dostrzec można strukturę barokowego kazania. Baka podaje temat: Pożegnał się ten z rozumem, Kto dwór zwał łask wielkich tłumem. (Dworskiej młodzi) Ta aforystycznie ujęta prawda o znikomości życia światowego zyskuje rozliczne argumenty jako „materiał dowodowy": Tam łaski , ,.-5 <_,,.• Jak trzaski ' ' ' ' «,,, Latają, W łeb dają. W obietnicach złote góry, W sktutku kruche łask farfury: Pan dworski Kot morski, . 4 •• , V . . ' "-. i *.••- X ?J-i1-v3 •*. ^* Choć mowny Nie łowny. * 197 Wszystko przecież zgodne z teorią: i plastyka obrazowania (latające łaski), i metaforyka (łask farfury), i specyficzny, znamienny właśnie dla prozy oratorskiej rytm. Sama też sytuacja narracyjna, kontekst sytuacyjny wyznaczają jakby sytuację kazania: przemowy nabożnej do wiernych (lub niewiernych a nawracanych). W ten sposób w strukturze utworu poetyckiego pojawia się mikrostruktura kazania (jako cytat struktury38). Polifonia Uwag i polifonia kazania ułatwiają ów mariaż o tyle ciekawy, że tak wyraźnie wzbogacający styl i formy podawcze dzieła Baki. Uwagi powstają bowiem wobec kazania, przeciw kazaniu i zarazem jako kazanie. Stanowią poetycki ekwiwalent tej formy wypowiedzi, która mogłaby zaistnieć w prozie retorycznej. A zaistniała w poezji — jako imitacja. Dochodzimy do najtrudniejszego problemu. Czym właściwie są Uwagfł — można zapytać. Ożywieniem konwencji stylistycznych (wedle podręczników wymowy), echem ramizmu, śladem struktury elo-gium czy niby—kazaniem? A może wszystkim po trochu? Właśnie tak. Czytelnik Uwag o śmierci niechybnej uświadamia sobie tę — porażającą— migotliwość, barwność, dynamikę ich struktury językowej. Może dlatego wydają się wielce niestosowne, niewierne jednej idei,-~jednej estetyce. Dowodzi ta sytuacja, iż retoryka Baki jest synkretyczna, a Uwagi jego określa zamierzony eklektyzm. Czy jednak na pewno „zamierzony"? Dotykamy sprawy, której nie poruszaliśmy dotąd (tak było bezpieczniej). Teraz wszakże wypadają rozważyć. Chodzi o świadomość literacką Baki. Pytamy zatem o jego kompetencje jako autora, o sferę możliwych (jako świadome woli) decyzji pisarskich. Świadomość Baki, jego wiedza, myśli, obraz świat. To nie są — wbrew pozorom — dociekania psychologiczne, to raczej (desperackie) poszukiwanie prawdy o Fenomenie Baki, który — choć po wielekroć opisany i oceniany — pozostaje kuszącą zagadką, otchłanią, mgławicą, nieledwie tajemnicą mistyczną... Poznać go, znaczy poznać ów sens istotny jego pisarskiego trudu, zarazem: rozpoznać kompetencje i umiejętności. A jakie były kompetencje Baki? Czy miał wiedzę retoryczną? — pyta Janusz Pelc39. Nie, prostej odpowiedzi na te pytanie udzielić nie można. Można jednak odpowiedzieć nie wprost. Czy Baka znał retorykę? Nie mógł jej nie znać. Wykształcony w szkole jezuickiej musiał bowiem czytać podstawowe teksty teoretyczne i przy- 198 swoić sobie reguły sztuki wymowy. Szkolnictwo jezuickie nie tylko przyznawało się wyraźnie do humanizmu, ale też sięgało wprost do pism autorów antycznych. Supremacja w nauczaniu przypadała łacinie (jak to określił kodyfikujący pedagogikę jezuicką podręcznik Emanuela Alvereza), toteż główny nacisk padał na lekturę tekstów łacińskich. Czytano Fedrusa, Neposa, Cezara, Owidiusza, Katulla, Tibulla, Propercjusza, Wergiliusza, Horacego... Z autorów greckich: Isokratesa, Platona, Plutarcha, Tukidydesa, Homera, Pindara40. Czytano również retoryczne dzieła Cycerona i Arystotelesa, jak również nowożytne podręczniki retoryki (zwłaszcza autorów jezuickich). Była to rzeczywiście wiedza (scientid), uczoność (eruditió) Baki, której ominąć nie podobna, skoro studiuje się w szkole jezuickiej i obiera drogę duchowną w zakonie Chrystusowym. Jest więc oczywiste, że poznaje Baka tę obiegową (funkcjonującą) wiedzę retoryczną, która określa powszechne wówczas pojmowanie retoryki. Rozumiano ją jako „mowę, która ma perswadować" (wedle Cycerona), wskazując (za Arystotelesem) perswazję jako istotę i cel retoryki, definiując (za Kwintylianem) jako sztukę dobrej wymowy41. Ars bene dicendi — taką formułę retoryki przyjmowano w barokowych traktatach. Uogólniając tradycję współczesny badacz określa retorykę następująco: „Jest ona uporządkowanym zbiorem reguł tworzenia skończonej kombinacji poprawnych zdań, uporządkowanych ze względu na założony przez autora cel. Dodajmy tu, że celem owym jest określona teza — perswazja"42. Takie też przeświadczenie o istocie retoryki, jakkolwiek nie formułowane wprost, określało barokową świadomość teoretyczną. Dotykała ona bowiem samej natury języka jako systemu znaków, elementu komunikacji społecznej i w ogóle: instytucji, powiązanej immanentnie z całą strukturą zbiorowości, obwarowanej świętymi regułami, drobiazgowymi przepisami. I jeśli czytano twierdzenie Stagiryty, iż „retoryka to są po prostu słowa", to zapewne odbierano je jako konstatację prawdy oczywistej, aksjomatu, którego zasadności dowodzić nie potrzeba43. Retoryka barokowa w ogóle, a jezuicka szczególnie mocno, uświadamiała sobie dwoistość formułowanych przez się sądów. Z jednej strony bowiem układały się one w całe katalogi skostniałych i spetryfikowanych reguł (które wypadało konkretyzować w tekście jako kreacji artystycznej), z drugiej zaś 199 m -qopjoApod ojsKzo jn^tujs op feuzoAjołaj nSojouiuirał 9iuBAu>sołs BjMijzonm — 5[Jng 9ftvra9uio:5{ — ^AVB}sod op ifzBAYSJsd Bpgfod gragys -9iupO" 'ppmraf mzraBumq K{BO zgiuMOJ sizpi mĄ BZ oo B 'ipXoq 08 -90BU3l '/AS 9uXj;:5[Op I XpB|3od 9ZJ9IIU feUZOBUZ AV X{IJS9X5[O 0§9f BUISld :SBZ 9iui9§o 'i^jopj gragiumzoj 9pjsuBfps9zjqo BU MX{dAv AuzouBzjd ofJBM^M (pimiisuifo vuujoop d(f) f3iysuvfpsdzji{3 donvu Q oSst Q{9iZQ -6t,uXisn3ny -MS {izpBAvojd^M B§rup 9} '(0^93^) BUZoĄtre B^jopj BUZ gjnuuoj BzsAU9id 9j, 'BzjBSJ9MpB (d^wajj) ^MBisod 9iuBtn§Ba — 3Z3[Bł zo3j '(a-*9*101") tuuCzo op siuBraBpjBU O:J[B[ o5fjXi sra ^IBMOJ^JJ o§9tresid n^s^ał ąnj /(oAypra (gCz^Msiad) snreM^Bizppo 310^ 'ifo^p^j; AV9;jnu qoXj op spnzfeiAtBU «5[Xjo;9J fara z B{soiXyw 'S^łajsa feMs {BMOjfe;zs5( fara sjpsM i SiSojodoj^uB feusB{AV |^Avo{nuuojs o§3pjstref -ios9zjqo njira Bjni5j3j (BuKsj9MOj;uo5f 'apsiMXzoo 'ooqo Botfnu^osBj) BAvi|qoso 05[Bf ppmzgf raziu^ninH •mi5[suBrpS9zjqo raapBjSodoiBiMs 9Z p3f AV95JZBJAVZ I p[XjOł9J nSUSS 0§9ZSq9{3fBU XzOy(}Op BJ015[ '5»(H/) BJOJHB f9T5fOBJ91IJ pSOmOpBIMS 9J9JS O TZpOt{3 'np9J§ZM 0§9UTII Z 9Z5JBJ XAVIJZOUI 9IS JBJS pj^g 9J9TZp AV T5[XjOpJ T lfZ9Od 5[9Zfel/ttZ •BUSBf Z09ZJ '90^9 o XuiiysXj^ -p[Xjoi9J BnreMouifod o§9ujBS -j9A\ran (oofefo5[od9ni pra9iu T) paizpjBąfBU 5[Bf 'gyusBjM o§9p[Bi izpoM -op (9rafXoBiu9iso raspijBo o; T) ijo^uzoKiojaj AvojXAvt{o qoXAvojtiAVBjq f9izpjBqfea ifzgod AV 9iuBAvosois 'pj^Jo^gj giuBMorafod guui ain v, '3p(Bj TSU 3JJrqnzj (spXz '^BJZS^J 'suas faj) zpaiModAM 9Z3jBj :annojAV -po i -n^3{nmui05j o5[Bf izp9iAvod^Av gjn^tujs (BAvoiq9{§ 'feuozpom) BujBjnjBa pAVBU ^ZD 'izpsiAYodAw fep[pzsAv 3uzs/iyein3vid Xj5[3dsB n^SOjd Od BJS9J5JO B5[^JOł9J BUBMOUlfod 5[^X '8H^fZ30 ,r 41 Por. Burkę, op. cit. 42 J.Z. Lichański, Retoryka jako przedmiot i narzędzie badań literatury staropolskiej, [w:] Problemy literatury polskiej, seria 3, red. J. Pelc, Wrocław 1978, s. 263. 43 B u r k e, op. cit. ^:?'->--y w,n?"<~s'""«V 44 Por. S. Świeżawski, Diakktyka a retoryka, [w:] Dzieje filozofii europejskiej w XV wieku, t. 2: Wiedza, Warszawa 1974, s. 237. 208 s. "5 Op. cit., s. 239. 46 T. Michałowska, Staropolska teoria genologiczna, Wrocław 1974, 20. 47 S. Skwarczyńska, Retoryka a stylistyka, [w:] Wstęp do nauki o literaturze, t. 2, Warszawa 1954, s. 325. 48 Op. cit., s. 329—330. 49 Por. Burkę, Op. cit. so Op. cit. 51 Skwarczyńska, op. cit., s. 326. 52 Burkę, op. cit. 53 Świeżawski, op. cit., s. 228. 54 Op. cit., s. 234. 55 Ś w. Augustyn, O nauce chrześcijańskiej, przeł. J. Sulowski, Warszawa 1979, s. 100 (III, 4). Miałbym zastrzeżenia do przekładu tego właśnie zdania: nie jest dokładny. 56 Ś w. A u g u s t y n, De doctrina christiana, ed. H. Yogels, [w:] Florilegium Partisticum, t. 24, Bonnae 1930, s. 73 (III, 4). Cytuję we własnym przekładzie. 57 Por. Ś w. Augustyn, Nauki chrześcijańskie, przeł. A. Załuski, Kalisz, Typografia Kaliska Societatis Jesu, 1730, egzemplarz BN, sygn. XVIII.3.1845. Jest to antologia wybranych tekstów, kilkakrotnie przedrukowywana. 58 H. Rahner, Geneza i duch pobożności ignacjańskiej, [w:] Św. Ignacy Loyola, Pisma wybrane, t. l, Kraków 1969, s. 657. 59 Por. Rymy miłej i przystojnej zabawie oraz zbudowaniu służące w jedno zebrane i przedrukowane, wyd. 5, Wilno, Drukarnia Królewska przy Akademii 1781 egz. Bibl. IBL PAN, sygn. XVIII.1.19; Poeta chrześcijańsko-katolik rozważający cztery rzeczy ostateczne, Lublin, (b.d.) 1739, egz. BN, sygn. W.11108. 60 P. Hazard, Żarliwe dusze, [w:] Kryzys świadomości europejskiej 1680—7775, przeł. J. Lalewicz, A. Siemek, Warszawa 1974, s. 372. 61 Por. ciekawy (choć dyskusyjny) szkic E. Czaplejewicza, Tradycje i założenia poetyki pragmatycznej, [w:] Problemy poetyki pragmatycznej, red. E. Czaplejewicz, Warszawa 1977. 62 Por. M. B ach t i n, Słowo w poezji i słowo w powieści, [w:] Problemy literatury i estetyki, przeł. W. Grajewski, Warszawa 1982. 63 Por. D m i t r u k, op. cit., s. 35. '•t;' .'Ż3-f •.<'>:.& j&rl •'. Antoni Czyż, Retoryka księdza Baki, [w:] Retoryka a literatura, Warszawa 1984, s. 167—191. 209 ZDZISŁAW ŹYGULSKI Analiza retoryczna mowy Sieniawskiego w „Janie Bieleckim" Słowackiego (1923) • .'.,. <"- '":. Nauka wymowy, którą karmiły się ongiś całe generacje w ciągu długich tysięcy lat, zniknęła w pierwszej połowie ub. stulecia z programu szkół europejskich, a miejsce dawnego uwielbienia, którym ją otaczano, zajęło głębokie lekceważenie dla wszystkiego, co pachnie „retoryką". Zarzut „retoryczny", zrobiony dziś jakiemuś autorowi, jest równoznaczny z zarzutem sztuczności i nieszczerości i dyskredytuje go od razu wobec czytelników. Niechęć ta, powszechna i mocno zakorzeniona, odbiła się także na nowoczesnych badaniach filologicznych. Współcześni uczeni zdają się często zapominać, jak potężny wpływ wywierała ongiś nauka wymowy i jak silną była klasyczna tradycja retoryczna aż do początków XIX-go stulecia. Dopiero dzięki zwrotowi ku badaniom stylistycznym, który nastąpił w ostatnich czasach i łączy się z nazwiskami tak wybitnych neo-filologów, jak Yossler, Ehrismann, Burdach, Singer, Stachel, zaczyna odżywać zrozumienie dla wpływu zapomnianej dziś tradycji retorycznej na literaturę średniowieczną i nowożytną1. Wobec ogromnego materiału, jaki się tu nastręcza badaczom, temat ten nie jest dotąd nawet w małej części wyczerpany2. W każdym razie na podstawie rozlicznych prac już dokonanych można stwierdzić, że tradycja retoryczna była jeszcze bardzo żywa u najwybitniejszych poetów europejskich z końca 18-go i początku 19-go wieku. Niniejsza analiza retoryczna mowy Sieniawskiego w „Janie Bieleckim" Słowackiego może posłużyć za dowód prawdziwości tego twierdzenia, okaże się bowiem, że w swej krótkiej mowie Sieniawski trzyma się ściśle reguł i wskazówek, przekazanych przez wielkich mistrzów starożytnej wymowy, co jednocześnie bynajmniej nie zmniejsza poetycznej wartości jego przemówienia i nie wnosi do powieści jakiegoś organicznie obcego jej pierwiastka. 210 Znajomości zasad wymowy starożytnej nabrał Słowacki w szkole, w której, przy nauce retoryki, profesor tegoż przedmiotu Szydłow-sk i3 objaśniał „figury krasomowskie" stosownie do podziału Kwin-tyljana (Materje z r. 1821) i ilustrował poszczególne gatunki wymowy przekładami ustępów Cycerona4. Jako podręcznik służyło dziełko ks. Pawła Chrzanowskiego „Wybór różnych gatunków mowy polskiej" (Warszawa, 1816) lub ks. Gdańskiego: „O wymowie i poezji" (l wyd. Warszawa, 1786; 2-gie Wilno, 1808). Oba te dziełka, dość wówczas popularne, trąciły jednak już mocno staro-świecczyzną. Toteż silniejszy wpływ od nich wywarły na Słowackiego „Prawidła wymowy i poezji", wyjęte z dzieł Euzebiusza Słowackiego (Wilno, 1826), których część druga w sposób gładki i przystępny kreśliła „teorię wymowy", opierając się oczywiście na dobrych wzorach rzymskich i francuskich. Już od czasów Arystotelesa (Rhetor. I, 3) starożytni rozróżniali trzy rodzaje wymowy, a to mowę radną (genos symbuleutikon, contionale vel deliberativum), mowę sądową (genos dikanikon, indicale) i mowę pochwalną (genos epideiktikon, demonstratńwri)5. Ze względu na okoliczności, wśród których Sieniawski wygłasza w powieści swą mowę (zebranie szlachty, mogące łatwo przemienić się w rodzaj sejmiku) i cel tejże mowy (przekonanie szlachty o swej rzekomej krzywdzie i nakłonienie do zemsty nad Bieleckim)6, musimy zaliczyć jego orację do rodzaju radnego. Mowę radną7 starożytni dzielili zwykle na p i ę ć części, a to 1) exor-dium (prooemium), 2) narratio (diegesis), 3) probatio (pistis), 4) refu-tatio (lysis) i 5) peroratio (epilogos)8. Zadaniem exordium, tj. wstępu w mowie sądowej było pozyskanie sympatii słuchaczów. Dlatego było ono zazwyczaj dość długie. W mowie radnej natomiast miało być ono, stosownie do wskazówek Arystotelesa, krótkie9. W swej pierwszej mowie olintyjskiej np. ogranicza się Demostenes w prooemium tylko do skupienia uwagi zgromadzonych. Przypomnijmy tekst mowy z „Jana Bieleckiego": „Bracia, na chwilę uciszcie te gwary, Słuchajcie pilnie — a ja w krótkim słowie ">*# *••'•' ***** ^*75?--J>^»^*^a^?t>.-: **»,Łw!i.^':: 211 ''lOi*'" 'i t- s i r, Wyjawię powód, wyłożę zamiary. A potem każdy swe zdanie wypowie. „Słuchajcie! szlachcic obraził mię podły, Szedłem do króla, nie błagałem łaski. Wnet sprawę długie indukta wywiodły; I jam był winien! Winien był Sieniawski! I oko w oko, przed króla obliczem, Widziałem wroga, nie próżno przychodził; Król go pochwalił, pochwalił, nagrodził, Nie spojrzał na mnie i odprawił z niczem. „Nasz dumny Stefan, do czegóż on zmierza? Śmiałżeby władać jak niemieckie książę? Wszak nasze państwo to gotycka wieża, Z tysiącznych kolumn składa się i wiąże; Niechaj się jedna usunie kolumna, Gmach cały runie, cały się rozprzęże; Ja się usunę! — niech mię grom dosięże, Gmach cały runie, dla mnie tylko trumna!... : ,,Hej! szlachta, znacie Bieleckiego Jana? Dawniej w niewoli gnił u bisurmana, A dziś się z pany w jednym stawi rzędzie, Jak król udzielny w darowanej grzędzie. A kiedy zamki walą się pod gromem, On podparł domu walące się ściany I tak spokojny między nimi żyje, I tak szczęśliwy, że nad jego domem Co wiosny bocian nowe gniazdo wije. Lecz dzisiaj ptaka ja wypłoszę z gniazda Jękiem i dymem, iskrami płomieni. Bracia! noc widna! — niedaleka jazda! Słyszałem, dzisiaj Bielecki się żeni; Nim wróci, niech mi Bóg tak dopomoże, Dom zrzucę, spalę, grunt domu zaorzę". W badanej przez nas mowie Sieniawskiego exordium stanowią cztery pierwsze wiersze przemówienia. Pan Brzeżan prosi słuchaczów o uwagę, co jest rzeczą bardzo wskazaną ze względu na czas uczty („Bracia! Na chwilę uciszcie te gwary! Słuchajcie pilnie"), zaczym 212 zapowiada, że w krótkich słowach wyjawi swe zamiary i obiecuje wysłuchać zdania szlachty („A potem każdy swe zdanie wypowie"). Ten ostatni zwrot czyniony jest ad captandam benevolentiam zebranych10, również zgodnie ze wskazówkami dawnych retorów, starających się od razu w pierwszych zdaniach zyskać sympatie słuchaczy11. Następnie przechodzi Sieniawski do drugiej części mowy, do nar-ratio (opowiadania), zręcznie łącząc ją z exordiwn (wstępem) przez wykrzyknik: „Słuchajcie!", czym powtórnie zmusza słuchaczy do skupienia uwagi. Opowiadanie stanowi dalszych osiem wierszy, w których mówca przedstawia swą sprawę, wytoczoną przed sąd królewski, i z oburzeniem stwierdza, że niespodziewanie został uznany winnym („I jam był winien! Winien był Sieniawski!"). Wobec tego, że sprawa jego jest w rzeczywistości niesłuszna, Sieniawski nie przedstawia jej bliżej, nie wymienia nawet na razie nazwiska przeciwnika, nazywając go tylko „podłym12 szlachcicem", i stwierdza jedynie ogólnikowo, iż miał słuszność („Nie błagałem łaski".), w czym znów idzie za wskazówkami retorycznemi. „Stawiamy w miejscach najwidoczniejszych okoliczności, które nam najbardziej sprzyjają, i jak największe staramy się rzucić na nie światło. Przeciwnie zostawiamy w cieniu te, które są nam przeciwne". (Słowacki Euz., jw., str. 202) Dokładnie natomiast kreśli scenę sądu przed królem (cztery ostatnie wiersze opowiadania), podnosząc, jak złego doznał przyjęcia, i podburzając w ten sposób umysły słuchaczy przeciw surowemu dla szlachty monarsze, spełnia tem samem również postulat retoryczny, aby mówca w opowiadaniu zachował porządek iwybór w zbieraniu ważniejszych okoliczności, żywość i moc w malowaniu obrazów. (Słowaki Euz., jw. str. 203.) Cała „narratio" Sieniawskiego jest już silnie przejęta afektem mówcy, czego starożytni nie pochwalali, choć niektórzy, np. Kwintyljan, przyznają, że afekty już w czasie opowiadania, z umiarkowaniem użyte, wywierają silne wrażenie. W mowach starożytnych następuje po opowiadaniu dowód, który łączono chętnie z odparciem (możliwych) zarzutów (refutatio). Sieniawski nie udowadnia wcale słuszności swej sprawy, mówiąc dalej o królu, łączy zręcznie nanatio z probatio za pomocą retorycznego pytania: „Nasz dumny Stefan — do czegóż on zmierza? Śmiałżeby 213 sipiFa , '•-***?.-•-:,^*r>*''? -- władać, jak niemieckie książę?"; przytaczając w ten sposób zamiast argumentów swej sprawy zarzuty przeciw królowi i strasząc szlachtę widmem monarchii despotycznej, o ile nie poprą jego usiłowań a porównawszy wreszcie państwo polskie, niezbyt trafnie, z gotycką wieżą, kończy patetyczną groźbą, że „gmach cały runie", gdy on, Sieniawski, usunie się skutkiem doznanej krzywdy. Mówiąc z coraz większym uniesieniem, przechodzi teraz Sieniawski do ostatniej części mowy, do domówienia (peroratio), łącząc je zgrabnie z poprzednimi wywodami, przy pomocy krótkiego wykrzyku, użytego z retorycz-nem pytaniem: „Hej! Szlachta! Znacie Bieleckiego Jana?"—W tej części mowy uderzali zwykle starożytni z całą siłą w uczuciową strunę słuchaczy, a jednocześnie zbierali raz jeszcze pokrótce to, co już przedtem starali się wykazać. „W domówieniach patetycznych czyli wzruszających,—powiada Euz. Słowacki (jw., s.205)—wysławia się to wszystko, co może wzniecić nienawiść lub wysławia się to wszystko, co może wzniecić nienawiść lub politowanie". Sieniawski stosuje się do tej właśnie metody. Trzymając uwagę szlachty w coraz silniejszem napięciu, teraz dopiero wymienia nazwisko swego przeciwnika, starając się jednocześnie poniżyć go i zohydzić („Dawniej w niewoli g n i ł u bisur-mana"), zaczyni zestawia raz jeszcze siebie z nieprzyjacielem, kreśląc obraz szczęśliwego życia Bieleckiego, w przeciwieństwie do swego własnego losu („A kiedy zamki walą się pod gromem, On podparł domu walące się ściany — I tak spokojny między niemi żyje, I tak szczęśliwy — że nad jego domem, Co wiosny bocian nowe gniazdo wije!"), przyczym znów idzie za jednem ze wskazań krasomówstwa, aby w domówieniu, podnosić jak najbardziej „stan teraźniejszy nieszczęścia". (Słowacki Euz., jw. s. 205). Wreszcie z gwałtownym wybuchem wyjawia swój zamiar spalenia domu znienawidzonego wroga i wzywa szlachtę do pomocy. Uderzenie w czułą, uczuciową strunę słuchaczy udaje się Sieniaw-skiemu w zupełności. Cel jego mowy zostaje dzięki temu osiągnięty. Prowadzi nas to do uwag nad jej e t o s e m i patosem. Starożytni rozumieni przez etos danej mowy pewne stałe usposobienie mówcy (związane z jego charakterem), a wskazujące jego szlachetność, odpowiadającą równocześnie usposobieniu słuchaczy, którzy nabierają przekonania, że mają przed sobą człowieka 214 nastrojonego życzliwie dla ludzi. Etos mówcy wywołuje u słuchaczów wiarę i zaufanie do jego osoby. Oczywiście etos Sieniawskiego różni się zasadniczo od pojęć starożytnych (zwłaszcza z dobrych czasów republikańskich Aten i Rzymu), odpowiada jednak w zupełności stosunkom polskim. Jego bezgraniczna duma, hardość wobec króla, mściwość, przy pozornej łaskawości dla niższej „braci szlachty", stanowią istotne cechy jego charakteru, nie rażące atoli bynajmniej jego słuchaczów. Sieniawski to warchoł, broniący własnej złej sprawy wobec ludzi, którzy w imię solidarności społecznej przeciw niemu właśnie wystąpić powinni. Podziwiać należy s i ł ę, z którą przemawia. Siła ta objawia się w p a t o s i e mowy. Nie jest on tu sztucznie wywołany, ale przejmuje mówcę rzeczywiście i dzięki temu udziela się słuchaczom. „Mówca — powiada znów Euz. Słowacki (j.w., s. 180) — powinien zgłębić serce człowieka i umieć w niem wzniecać lub uciszać namiętności". Sztukę tę posiada Sieniawski w wysokim stopniu. Przygotowawszy zmysły i uczyniwszy je bardziej zapalnemi dzięki długiej uczcie („Już od tygodnia szlachtę sprasza, poi". — „Miodem i winem i ucztą zagrzany Tłum szlachty powstał z ochotnym oklaskiem"), sam namiętnością uniesiony przelewa miotające nim uczucia na obecnych. „Przez namiętność wymowa odnosi zwycięstwo i rządzi sercami". (Słowacki Euz., jw., s. 194) Mówca namiętny, czytamy dalej „tak gwałtowny jak burza, tak przerażający jak piorun, tak niepohamowany jak strumień, porywa, niszczy i unosi wszystkie zawody" (j.w., s. 194). Czyż obraz perorującego Sieniawskiego nie odpowiada w zupełności powyższemu określeniu? ;'- -<-••--<;>•••• •'••-• Uderza nas wreszcie w mowie obrażonego magnata-warchoła bogactwo użytych środków stylistycznych. Ze szczególną zręcznością — na co powyżej zwrócono już uwagę — używa mówca wykrzyków i pytań retorycznych, którymi zwraca na swe słowa uwagę zgromadzonych, łączy poszczególne części przemówienia i podnieca zapał słuchaczy13. Oprócz tego znajdujemy w trzydziestu pięciu wierszach mowy dwa porównania (państwa polskiego z wieżą gotycką i Bieleckiego z „królem udzielnym", to ostatnie atoli pojęte ironicznie), dalej powtórzenie ze stopniowaniem (król go pochwalił — pochwalił, nagrodził"), samo stopniowanie („Dom 215 zrzucę, spalę, grunt domu zaorzę"), anaforę („I tak spokojny". „I tak szczęśliwy"), wyliczanie („Jękiem i dymem, iskrami płomieni"). Zarzut, iż magnat z XVI wieku przemawia miejscami językiem zbyt poetycznym, osłabia stwierdzenie faktu, że Słowackiemu nie chodziło bynajmniej o wiernie historyczne odtworzenie takiej mowy, dalej że mowa powyżej zanalizowana nie jest sama w sobie celem, tylko środkiem artystycznym poety i w tym charakterze łączy się ściśle ze stylem całej powieści. Zarówno starożytni zresztą, jak i nowożytni krasomówcy przykładali wielką wagę do wysłowieni a, czyli e l o -ku c j i. „Jej to wymowa najszczególniej winna tę moc nieodpartą, te powaby zwycięskie, które w umysły światło i przekonanie zanoszą i czynią ją serc panią". (Euz. Słowacki, j.w., str. 206.) Zbierając raz jeszcze wyniki przeprowadzonej analizy, możemy stwierdzić, że Słowackiemu znane były dobrze zasady krasomówstwa i że potrafił użyć ich doskonale dla swych celów artystycznych, tworząc w poemacie mowę, z jednej strony owianą duchem górnej poezji, z drugiej zaś strony zbudowaną wedle wszelkich prawideł retoryki. Lwów, 1923 «tif :;&: Przypisy 1 Oryginalna literatura przedmiotu podana przez autora jest przestarzała; por. literaturę w: J.Z. Lichański, Retoryka i przeiom antypozytywistyczny w badaniach literackich. W: Kryzys czy przeiom. Studia z teorii i historii literatury. Red. M. Lubelska, A. Łebkowska, Kraków 1994, s. 97—112. 2 Por. Norden: „Die antike Kunstprosa", Leipsig, 1895, t. II, s. 883 n. 3 Uczeń Groddecka. 4 T. S i n k o: „Hellenizm Słowackiego", Kraków 1909, s. 29. 5 Ta ostatnia nazwa jest nieścisła; mogła to być bowiem również mowa, zawierająca naganę. 6 Por. R. Yolkmann: „Die Rhetorik der Griechen und Rómer", II, Aufl., Leipzig, 1885, s. 294. Jest polski przekład innej pracy R. Yolkmenna, Wprowadzenie do retoryki Greków i Rzymian. Tł. L. Bobiatyńska, opr. i przypisy H. Ochocka, J.Z. Lichański, Warszawa 1993. 216 7 Podobnie jak sądową. 8 „Każde dzieło, gdy jest całe, musi mieć początek, środek i koniec. 2 przyrodzenia wynika, aby w każdej mowie krasomowskiej był wstęp, opowiadanie i dowodzenie, a na koniec domówienie czyli zawarcie umowy" (Słowacki Euz., jw., s. 197—198). 9 Arystoteles, „Rhetor." III, 14. 10 Podobnie też pierwsze zaraz słowo: „Bracia!" 11 „Rzeczą najważniejszą dla mówcy" mówi Cycero — jest zniewolić sobie słuchacza, a chociaż wszystkie części mowy do tego celu dążyć powinny, jest to jednak szczególniejszą zaletą wstępu". (Słowacki Euz., j.w., s. 198). 12 Tu tyle, co „lichym, marnym". Zdzisław Żygulski, Analiza retoryczna mowy Sieniawskiego w „Janie Bielec-kim" Słowackiego, „Pamiętnik Literacki", R. 20, 1923. •{,-:; &:nżv:-ju ••/nuvi.u> • Ui';^*-. .U'^fO!SI«Y^K| •',;«!• .i[^iV;: . 217 JAKUB Z. LICHANSKI Analiza retoryczna wybranych fragmentów prozy Jana Parandowsklego [...] W rozważaniach nad twórczością beletrystyczną Jana Parandow-skiego główny nacisk położyłem na dwu sprawach: odnajdywaniu siebie samego przez bohatera (the ąuester Hero — bohater poszukujący) oraz stosunku do tradygi. ' !(;-..' Jednakże trochę na uboczu pozostała kwestia z badawczego punktu widzenia równie interesująca, a mianowicie odpowiedź na pytanie: Dlaczego pisarz tak właśnie (tzn. w sposób charakterystyczny tylko dla siebie) wszystko, co jest treścią jego książek, opisał? Pytanie wydaje się banalne, spróbujmy je sprecyzować. Jakie efekty dzięki obranej przez siebie technice pisarskiej osiąga Parandowski? Jak już mówiłem, cechami jego pisarstwa są: nasycanie tekstu literackiego faktami realnymi, zamiłowanie do (bez mała) faktografii, behawiorystyczny opis bohaterów oraz unikanie ostrych napięć emocjonalnych w warstwie stylistyczne—językowej, tzn. w słownictwie i składni (napięcia owe ujawniają się przed czytelnikiem, gdy dochodzi on do zrozumienia, iż bohater przeżywa silne emocje). Przywołując terminologię retoryczną, można powiedzieć, że nacisk kładzie pisarz na ethos, czyli prezentowanie charakteru postaci lub wydarzeń, a nie na pathos — ukazywanie namiętności. Styl Parandowskiego zbliża się w ten sposób do zalecanego przez Dionizjusza z Halikarnasu układu surowego. Nie dziwi zatem stwierdzony wcześniej fakt, że opisy u Parandowskiego są pozornie beznamiętne, spokojne, sprawozdawcze. Ale... Tajemnica tego pisarstwa tkwi, jak sądzę, właśnie w sposobie narracji. Trzy przymiotniki, którymi ją określiłem, dotyczą doboru 218 ^^•rr.^^^2?? sssr^2tf~L 7^1=0':^ sr— ś=-^' ^' P18arz wraca ferss««: ru^Ł .-do osiadb na k^raz,* Aten. II Ziawia si? na końcu każdej drogi f^sze jej Ljpierw szukają otoczy. III Przygniotła sam środek kłębka, ^ z którego wysnuwają się ulice Aten ^ ^ ^ ^ Te trzy zdania otwierające rozdział ^ ^ Parandow-są dobrym przykładem tego, cośmy c^ J Q sprawoz. sŁego powiedzieli. Wszystkie, trzy^W ** oddeń (zwłasz. dawczy. Skała Akropolu mafak^y me Hadriaiia lub teatru cza gdy podchodzimy do, n*^L° ^ wzgorzem bardzo mocno Dionizosa) podobnie jak Likabetb^e t> krajobrazie „wybijającym się" nawet w dzi^^^ „twardo" okre-Aten. Przymiotniki „ciężka „ruaa J miasta ZwroCic tu ślają dobitnie wygląd wzgórza JJ^ )>cięzka [...] skała" warto uwagę na amPUffa,qędL„c twardo osiadła". Następne wzmacnia t? ^^^^ '^zwijają jego myśl. Warto zdania uzupełniają tylko PoP^ezewnętrznyini wskaźnikami na- 'ZSPJl SSS^M-Ł —•zwacaffl u"aK na następujący fakt: fragment zdania I: „skała twardo osiadła ^otSC^So ,,-do os.ad.a-, ,o ,« na, Pi7zd±Jnrr^pi- epitet ^«" P————— f^ la'i^o eieka^o za^ dokoaa, Pański w zdaniu o^a- jąc^ Ljporf ,«*»**»»• *zw<™"czos"- 1. Na ulicy, ^ 2. \v parku czy w innym miejscu, -X1L' Wróćmy teraz ponownie do Nieba w płomieniach6. Podobnie jak w przytoczonych przykładach, tak i w historii o Teofilu uderza naoczność przedstawionego w powieści świata. Osiąga ją pisarz dzięki przewadze liczebnej rzeczowników i przymiotników nad czasownikami. Np. na pierwszej stronie rozdziału pierwszego mamy 70 rzeczowników i przymiotników, a zaledwie 30 czasowników i przysłówków; podobnie jest w rozdziale trzecim — pierwsza strona tego rozdziału zawiera 14 przymiotników, z których połowa podkreśla wrażenia wzrokowe7. W analizowanych wcześniej przykładach sytuacja jest nieco inna. Opis skały-Akropolu nie jest statyczny, dlatego stosunek ilościowy 221 rSJSiC^.f' rzeczowników i przymiotników do czasowników jest prawie taki sam. W opisie tym wyczuwamy wewnętrzną dynamikę, co potwierdza statystyka. .^ .w!;ffaf ,-ffc \^ j:;-,..;^;, y u;,. Natomiast drugi z cytowanych fragmentów ma na celu opis pewnego stanu (czy faktu) i tu przewaga rzeczowników jest przytłaczająca (aż 34 rzeczowniki i przymiotniki na zaledwie 10 czasowników). Potwierdza to nasze spostrzeżenie uwaga Indardena, że: „Charakter występowania przedmiotów przedstawionych wiąże się jednak nie tylko z formalną budową zdań, lecz także z rodzajem słów występujących w tych zdaniach"8. Warto tu zwrócić uwagę, że przeprowadzona przez Ingardena analiza prozy Tomasza Manna ukazuje pewne podobieństwo pomiędzy techniką obu pisarzy. Nie należy z tego oczywiście wyciągać zbyt pochopnych wniosków; sądzę, że wskazuje to tylko na fakt, jak starannie obaj pracowali nad tekstem, jak pragnęli nadać mu maksimum przejrzystości i jasności. Sądzę, że uwaga Ingardena na temat Manna odnosi się może śmiało i do Parandowskiego: „Tomasz Mann pokazuje ludzi i rzeczy w ich trwałych własnościach, tak jak się prezentują, gdy je spokojnie i uważnie obserwujemy, a nie tak (nie w pierwszym rzędzie), jakby się pokazywali w swym życiu i działaniu"9. Ta cecha pisarstwa — ukazywanie ludzi i rzeczy w „ich trwałych własnościach" —jest, jak sądzę, jedną z tajemnic prostoty i przejrzystości tekstu Parandowskiego. Oczywiście przeprowadzone tu rozważania należy opatrzyć takim samym zastrzeżeniem, jakim opatrzył swe uwagi o prozie Manna Ingarden — sama statystyka niewiele tu wyjaśnia10. Należy zwrócić uwagę — jak to uczyniliśmy — na budowę zdania, na sposób oddziaływania tekstu na czytelnika. Mimo że spostrzeżenia dotyczące techniki pisarskiej Parandowskiego nie mają charakteru ścisłej analizy, można jednak na ich podstawie wysunąć pewne tezy. Sprowadzają się one do stwierdzenia w stylu Parandowskiego dążności do posługiwania się zdaniami o charakterze asertywnym, wyrażającymi myśli i poglądy oparte na głębokim przeświadczeniu. Taką jednością skład-niowo-semantyczną, która zamyka w sobie jakąś myśl, ma charakterystyczne wykończenie stylistyczne oraz jasną budowę składnio-wo-rytmiczną, jest okres w retoryce klasycznej". Sądzę, że związki pisarza z teorią i praktyką retoryki klasycznej są daleko głębsze, niżby 222 to na pierwszy rzut oka wyglądało. Porównanie choćby tylko z Plutar-chem czy Platonem wykazuje uderzające podobieństwo w sposobie kształtowania materii myśli i słowa. Precyzja, logiczność, wielka zwięzłość i spójność tekstów Parandowskiego — to cechy przyjęte z klasycznej prozy greckiej i rzymskiej. Także owa spokojna, uważna obserwacja ludzi i rzeczy i takiż ich opis — pozbawiony (pozornie!) dynamiki — ma swą antyczną proweniencję. Owa niezwykła dbałość o piękno tekstu także wywodzi się z antyku. Czyż nie jest pisarz wiernym uczniem Platona, który nakazywał ustami Sokratesa: „Wierz mi, Kritonie kochany, że nieładny zwrot to nie tylko błąd sam przez się, ale jeszcze jakimś złem dusze ludzkie zatruwa"12. U Platona odnajdujemy także zasadę jedności estetyki i etyki w dziele literackim, w sztuce, w życiu. Wprowadzając nas w świat słów, pragnie Parandowski ponownie wprowadzić nas w świat rzeczy. Albowiem, jak powiedział przed ponad dwu tysiącami lat wielki Stagiryta: „Słowa są symbolicznymi znakami wrażeń doznawanych w duszy, a dźwięki pisane są znakami dźwięków mówionych. Jako pisane, a także mówione, nie są dla wszystkich ludzi te same. Ale to, czego przede wszystkim są znakami, wrażeń doznawanych w duszy, jest takie samo dla wszystkich; a więc i to, do czego są te wrażenia podobne, mianowicie rzeczy, są również takie same"13. Słowa Arystotelesa najdobitniej świadczą, że Parandowski w swej technice pisarskiej wzorował się na starożytnych. Pragnął znaki wrażeń, jakich doznajemy w duszy, uczynić tak prostymi, by nimi nie przysłonić otaczającego nas świata. [...] Przypisy 1 Fakt ten, podnoszony już w dobie antyku (Arystoteles, Pseudo-Demet-riusz, Dionizjusz z Halikarnasu, potem także Kwintylian), analizują w swoich dziełach: E. Sap i r (Language, New York 1921) oraz J. F i siak (Wstęp do współczesnych teorii lingwistycznych, Warszawa 1978, s. 67). 2 J. Parandowski, Dwie wiosny, wyd. 2. Lwów 1939, s. 29. 3 Termin wg: Z. Klemensiewicz, Zarys składni polskiej. Wyd. 4. Warszawa 1963, s. 117—118. 4 J. Parandowski, Pod zamkniętymi drzwiami czasu, Warszawa 1975. 223 5 R. Ingarden, Wstęp do fenomenologii Husserla. Warszawa 1974, s. 212, 213. 6 W dalszej części tekstu odwołuję się do wydania cytowanego wcześniej. 7 Początek tego rozdziału to opis zimowego spaceru Teofila po Lwowie. 8 R. Ingarden, O poznawaniu dzielą literackiego, Wyd. 2. Warszawa 1976, s. 246. 9 Ibid., s. 247—248. 10 Ibid., s. 246—247 i nast. 11 Por. Arystoteles, Rhetor., III. 9. 1409 b 13-17; C y cer on, Orator, 207-211; Pseudo-Demetriusz, De elocutione, X, XI, XVII, XIX-XXI; B. H er b es t, Periodicae responsionis Hbri V. Lipsiae 1566, s. Dd i nast.; J. Pelc, O wartości logicznej i charakterze asertywnym zdań w dziele literackim. „Estetyka" R. I. Warszawa 1960, s. 97-128. 12 Platon, Fedon, 115 E. Tłum. W. Witwicki. 13 Arystoteles, Hermeneutyka, 16 a, I. Tłum. K. Leśniak. Jakub Z. Lichański, Analiza retoryczna wybranych fragmentów prozy Jana Parandowskiego, [w:] tegoż, Wtajemniczenia i refleksje. Szkic monograficzny o Janie Parandowskim, Łódź 1986, s. 100-105. :s; = » na «.Y; 224 ,.., Ś /sf ALOIS SCHWARZ Modele budowy skutecznych przemówień (1993) [...] Kaznodzieja (a także każdy mówca — dop. red.) może swe myśli i teksty, które przygotował do kazania, uporządkować według różnych punktów widzenia. Są wzory budowy mowy, dzięki którym przekaz staje się bardziej zrozumiały. Niektórzy znają schemat budowy wywodzący się z klasycznej retoryki. Inni stosują schemat oparty na dialektyce albo model z zakresu psychologii uczenia się. Opiszemy krótko te trzy możliwości i omówimy ich znaczenie dla kazania (mowy). Poszczególnym etapom można przyporządkować dotychczas zgromadzony do kazania materiał. Dlatego wpierw trzeba wrócić do sprawy sformułowania celu kazania (mowy) albo precyzyjnego opisu problemów słuchaczy.. Różnorodne punkty widzenia i doświadczenia przeciwne, wartościowe informacje, wzruszające opowiadania, zachęcające impulsy i cytaty, które uznajemy za ważne, należy przyporządkować jednemu z elementów budowy kazania (mowy). 'tł P'« *>fts:"« su Model retoryki klasycznej ważne są trzy części Według praktyki starożytnej w mowie (w dalszym ciągu ważne dla kazania): • wprowadzenie • część główna • zakończenie Podczas wprowadzenia powinno się „pozyskać życzliwość, uwagę słuchacza i otwarcie na wywody". Wprowadzenie wytwarza kontakt między mówcą (kaznodzieją) a słuchaczem. „Słuchacz powinien chętnie śledzić tok mówienia. Dlatego wprowadzenie musi obudzić jego uwagę i wytworzyć atmosferę oczekiwania". Gdy uwaga słuchaczy 225 zostanie obudzona, mówca (kaznodzieja) może przedstawić i uzasadnić swój wybrany problem lub temat. W części głównej rozwija się treść mowy (kazania). Klasyczna mowa (sądowa) dzieli się na trzy części: ,,a) opowiadanie (narratio), to znaczy przedstawienie spornego przypadku, stanu sprawy, b) dowody (confirmatio) i c) odparcie zarzutów (refutatio)". W kazaniu te poszczególne elementy: opowiadanie, dowodzenie, odpieranie zarzutów i przekonywanie nie są od siebie rygorystycznie i sztucznie odłączone, ale wzajemnie się przenikają. Następuje też porównanie różnych stanowisk, pozycji. „Przykładów również nie przedstawia się w całości na jednym miejscu, ale dostosowuje się ich treść do istotnych części kazania (mowy). Opisując jakieś działania, dostosowujemy je do odpowiedniej fazie omawianego tematu. Gdy będzie chodziło o pogłębienie nastroju, mówca od samego początku powinien zadbać o formę i właściwy wzrost napięcia w trakcie kazania (mowy)". Podział części głównej kazania (mowy), jest możliwy głównie z logicznego lub głównie z psychologicznego punktu widzenia w zależności od tego, o jaki temat i o jaki cel chodzi. „Przy logicznym podziale decydują elementy rzeczowe mowy, które trafiają do rozumu". Mówca (kaznodzieja) z różnych przyczyn może wnioskować o ich skuteczności a, wychodząc od jakiejś całości, może on wskazywać na poszczególne elementy. Ważne jest przy tym, aby każda część miała odniesienie do rzeczy wcześniej powiedzianych i odgrywała znaczenie w dalszym ciągu mowy. Mowa (kazanie), ułożone przeważnie według psychologicznego punktu widzenia, winno być tak zbudowane, aby „momenty napięć i odprężenia" pojawiały się na przemian. Mówca (kaznodzieja) będzie swym słuchaczom towarzyszył od tego, co im znane do nieznanego, od dalekiego do bliskiego, od mało ważnego do ważnego". Pewne rzeczy nawet powtórzy, aby je wyrazić skutecznie. Przy budowie mowy i kazania należy zwracać uwagę na to, co dotyczy w ogóle każdego przemówienia, aby „było ono: a) logicznie i psychologicznie poprawne, b) przejrzyste, c) zbudowane z uwzględnieniem stopniowania". W zakończeniu mowy (kazania) nie wprowadza się żadnych nowych myśli, lecz przypomina się i podkreśla to, co słuchacze powinni 226 zapamiętać z dotychczasowych wywodów. Zakończenie kazania nie powinno być rozwlekłe, ale nie należy też nagle urywać. ••;iTX" ?«?;«;ii,!.H •-• Model pięciopunktowy Osiągnięcie założonego celu mowy wymaga »wprowadzenia«, co najmniej trzystopniowego przeprowadzenia dowodu i uwzględniającego sytuację lub motywującego przemówienie. Przemówienie, które by odpowiadało tym warunkom, musi się składać z pięciu przynajmniej punktów: wstęp opisujący sytuację, trójstopniowa część główna i zakończenie podsuwające odpowiednie rozwiązanie w omawianej sytuacji". Stosując ten model kaznodzieja (mówca) może zachęcić właściwymi argumentami do wspólnych przemyśleń, do zmiany postaw i działania i osiągnąć przez to cel kazania (mowy). „Model pięciopunktowy" znajdujemy już w okresie scholastycznym jako „zasadę prowadzenia dysputy: 1) ąuaestio lub propositio 2) videtur quod non ' ,, 3) in oppositum: contra ":„, , -t^ 4) in oppositum: pro 5) solutio". Podział ten spotykamy również w „nowej teorii myślenia" (według Dewey'a): 1) napotkanie pewnej trudności ..^;-, g:,w*vn?? 2) zlokalizowanie i sprecyzowanie lub jej zdefiniowanie 3) próba pewnego rozwiązania , 4) logiczne skutki tej próby 5) dalsze obserwacje lub doświadczalne postępowanie". Geissner (współczesny niemiecki badacz retoryki — dop. red.) przejął ten pięciopunktowy schemat z „językowej pedagogiki mowy" Ericha Dracha i zaleca: „zdefiniowanie celu", „ułożenie planu myślenia" i „zapoczątkowanie próby rozwiązania", które ma podsunąć słuchaczom impuls do dalszych rozmyślań. Helmut Geissner opracował różne „modele strukturalne krótkich pięciopunktowych przemówień", które mogą być pewną przesłanką do dalszych przemyśleń, nie powinny jednak być traktowane jako 227 modele obowiązujące. Schematy te stanowią dla kaznodziei (mówcy) po prostu pewną zachętę do uporządkowania swoich myśli z punktu widzenia skuteczności mowy. Te „plany budowy" są ważne dla każdej mowy i argumentacji, zostaną więc wyczerpująco przedstawione. Plany budowy skutecznego przemówienia „l. Pierwszy plan odpowiada powszechnie stosowanemu podziałowi mowy na wstęp, część zasadniczą i zakończenie. Należy przy tym zauważyć, że trzy części środkowe są sobie równoważnie przyporządkowane. Przy planowaniu mowy należy na samym początku ustalić punkt piąty, przy mówieniu będzie on ostatnim. przebieg planu przebieg mowy 2. Poniższy »łańcuch« w odróżnieniu od tego przynosi ścisłą chronologiczną lub logiczną zależność poszczególnych członków: 228 np.: 1) Uważam, że propozycja X jest niebezpieczna 2) Musimy się zastanowić, czy nie lepiej byłoby. 3) Lepsze mi się wydaje, gdy... 4) Wówczas mianowicie możemy... 5) Musimy rozstrzygnąć, czy... 3. Budowa dialektyczna np "F- 1) Dziękuję referentowi za liczne nowe przemyślenia na temat... 2) Między innymi powiedział on... 3) Jednak należy też uznać, że... 4) Porównując oba poglądy, widzimy... 5) Z tego powodu proponuję... 4. Od ogólnego do szczegółowego np.: 1) Ogólnie rzecz tę widzi się tak, ze... 2) Z naszego doświadczenia wynika jednak... • """ " 3) Dlatego, że po pierwsze... 4) Oprócz tego po drugie... 5) Zatem... 5. Porównanie dwu pozycji >nxLji ifejfe- -' \":- ^^s$^s& np.: ••/ tj-^i 1,-jJSUi 1) Partia A ma następujący punkt widzenia... 2) Uzasadnia go tym, że... 3) Partia B prezentuje odmienne stanowisko... 4) Uzasadnia je tym, że... 5) Nie mogę się opowiedzieć za żadnym z tych stanowisk, lecz... 229 6. Poszukiwanie kompromisu np.: •'*'"•"• 1) A stwierdził... 2) B zaprzeczył, wskazując na... 3) (Osobiście) wydaje mi się, że obaj spotykają się w jednym punkcie 4) Być może jest to właściwe rozwiązanie, gdyż... 5) Idąc za tym tokiem myślenia, powinniśmy... 7. Gdy jakiś pogląd (np. powszechny) jest wykluczany np.: ii S39,Vł r i^:,t.S.> *v 1) Mówimy już jakiś czas o... 2) Aż dotąd wszystko kręci się wokoło.. 3) Przeoczono przy tym, że... 4) Dlatego proponuję, aby..." .-• Kaznodzieja (mówca) wybierze na swój użytek taki schemat, który będzie najlepiej odpowiadał jego wywodom. Szybko też zauważy zalety pięciopunktowego modelu, pozwalającego precyzyjnie i zajmująco wyrazić swoje myśli. Jego kazania (mowy) będą nie tylko odpowiadały pod względem treści istniejącej sytuacji, lecz będą też skuteczne w przekazie myśli. Budowa kazania (mowy) według etapów uczenia się (fazy przebiegu). Budowa kazania (mowy) jest i w tym modelu podzielona na 5 elementów (faz procesu uczenia się).' 230 1. Motywacja Kaznodzieja (mówca) wychodzi od „horyzontu przeżyć słuchaczy" i próbuje nawiązać do doświadczeń, aby obudzić ruch w kierunku poszukiwania. Będą to potrzeby, motywy, doświadczenia i pytania, które otwierają słuchacza na cel kazania. Zostają one przez kaznodzieję (mówcę) zwerbalizowane i przyporządkowane do wprowadzenia kazania. Tu wprowadza kaznodzieja wszystko to, co pobudza uwagę i ciekawość słuchacza. Cel: „Słuchacz powinien identyfikować się z opowiadaną sytuacją i zainteresować się pytaniami, jakie w związku z nią powstają". 2. Określenie problemu Kaznodzieja (mówca) określa problem, jaki chce omówić w kazaniu (mowie) albo podaje powody swego wystąpienia. Określa również istotę uprzednio wspomnianych pytań, rodzących się w związku z omawianą sytuacją. Cel: „Słuchaczowi należy racjonalnie uświadomić problem wynikający z pkt. 1. Różne doświadczenia opowiedziane w tym punkcie powinny być sprowadzone do jednego zasadniczego doświadczenia". 3. Próba i błąd W tej fazie kazania (mowy) powinny być określone argumenty i doświadczenia przeciwne (por. 4.4.). Kaznodzieja (mówca) powinien starać się przewidzieć tok myśli słuchaczy i zastanowić się nad możliwymi zastrzeżeniami i wątpliwościami. Nie chodzi tu o pozorne dyskusje, ale o poważne rozważenie argumentów. Cel: „Własne refleksje i rozważania dotyczące przedstawianych sytuacji powinny zostać sprowokowane lub wyostrzone. Intensywniejsze staną się wówczas poszukiwania a wyjaśnienia sytuacji głębsze. W ten sposób przygotowuje się rozwiązanie". 4. Propozycje rozwiązania W tym miejscu pojawi się odpowiedź na postawione wcześniej pytanie. Poszukiwania zostaną zakończone przez podanie właściwych informacji. Kaznodzieja (mówca) powinien sformułować propozycję rozwiązania, nie używając fachowej terminologii teologicznej. Powinien jednak uważać na to, by odpowiedzi odpowiadały postawionym ""cfrstuchacz jest „ stanie odrzucić rozwijania sporne' 231 5. Wzm cenienie rozwiązania Słuchaczowi należy wskazać na możliwość realizacji w codziennym życiu proponowanych rozwiązań. „W działaniu antycypowanym przedstawia kaznodzieja propozycję zawiązania w różnych sytuacji życiowych". Daje on również słuchaczowi środki, które pomogą mu w próbach zmiany swojego postępowania. Cel: „Słuchacz powinien czuć się zachęcony (bez miraży o sukcesie) do skorzystania z proponowanego rozwiązania, które będzie mu pomocne w konkretnej sytuacji życiowej". 'v ••/.#>.<::tr ?;•-•-••^--••>'.--.^v ' [.-.] sśtfr/m Przełożyli ks. Sławomir Kawecki, ks. Waldemar Wojdecki, ks. Krzysztof Zadarko, ks. Jan Twardy -fiy.ifkWf f!f-tH-fK«ni/»»ł ni*.!<",•.,,;•••,/•-. Alois Schwarz, Modele budowy skutecznych przemówień, [w:] tegoż, Jak pracować nad kazaniem, Warszawa 1993, s. 132—140. '» :;:*;«L•?L . BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego jl. Nowy Świat 69, 00-046 Warszawa tel. 620-03-81 w. 295, 296 L iiJiJ^Yr- sifitsifzfctrw t; E:iu;7^:iij.iS?i.;(, i SPIS TREŚCI fiL\UV J; 232 WSTĘP .............................. 3 . ,. _ ,L»• CZĘŚCI «.-•'•**. TEORIA Władysław Heinrich, Gorgiasz ........................... 5 Maria Cytowska, Hanna Szelest Institutio Oratoria (Kształcenie mówcy) M.F. Kwintyliana 6 Jakub Z. Lichański Przedmiot i definicja retoryki .......... . ? . . 20 Kenneth Burkę Tradycyjne pojęcia retoryki ................ 29 Jurij M. Lotman Retoryka ....... . . .. 7 .............. 1Q Chaim Perehnan Nowa retoryka i wartości ................. 96 CZĘŚĆ n • ANALIZY RETORYCZNE Edmund Kotarski Polska polityczna proza publicystyczna XVI i XVII wieku wobec tradycji retorycznej .............. 131 Mirosław Korolko „Łaski, czyli o karze za mężobójstwo" Andrzeja Frycza odrzewskiego. Analiza retoryczna ............ 153 233 Jakub Z. Lichański Analiza retoryczna pieśni II.7 Jana Kochanowskieo (1992) ............................ 166 Antoni! Czyż Retoryka księdza Baki ....... .^. ......... 179 Zdzisław Żygulski Analiza retoryczna mowy Sieniawskiego w „Janie Bielec-kim" Słowackiego ..................... 210 Jakub Z. Lichański Analiza retoryczna wybranych fragmentów prozy Jana Parandowskiego ...................... 218 Alois Schwarz Modele budowy skutecznych przemówień ........ 225 Spis treści ............................. 233 BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego jl. Nowy Świat 69, 00-046 Warszaw* Ul. 620-03-81 w. 295, 296 s. 128 s. 129 s.233 wiersz 7 od dołu 2 od dołu 2 od dołu przyp. 37 4 i 3 od dołu 18 od góry 3 od góry 10 od dołu I O od dołu przyp.2 przyp.6 II od góry Errata jest merno rativa liryczunych pojęcie Chmaja tytuł winien brzmieć: Traite de 1'argumentation i ratioconatio ortio proemium Słowaki Leipsig Yolkenna pojęcia powinno być memorativa lirycznych zasady Chmaj . La nouvelle rhetoriąue retiocinatio oratio prooemium Słowacki Leipzig Yolkmanna zasady *V/ ;;«v-iv>0j;";«f-ff»u- iłjJJ-ilDA •;-.-,M>f. Y i'l Jti[p BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Polityczny* Uniwersytetu Warszawskiego jl. Nowy Świat 69, 00-046 Warszawa tel. 620-03-81 w. 295, 296