- ALICJA FARNIOWSKA-GRADOWSKA KRóLEWSZCZYZNY I STAROSTOWIE W DAWNEJ RZECZYPOSPOLITEJ Wstęp Gdy sięgamy myślą wstecz do tragicznego końca Rzeczypospolitej szlacheckiej, szukamy przyczyn upad- ku ogromnego państwa obojga narodów - Korony i Li- twy - dzielonego bezkarnie pomiędzy trzech zabor- ców. Widzimy je głównie w błędnej polityce panują- cych, przegranych bitwach, sprzedajności magnaterii kolaborującej z obcymi mocarstwami, w agresji sąsia- dów. A wreszcie, co najłatwiejsze, za wszystkie nie- szczęścia, które dotknęły naród w końcu XVIII wieku, i długą, ponad stuletnią noc niewoli obwiniamy osta- tniego króla - Stanisława Augusta. Znacznie rzadziej zastanawiamy się jak mogło dojść do tego, że Polska otoczona militarnymi potęgami już w początkach XVIII stulecia z trudem utrzymywała zale- dwie 12 do 16 tysięcy żołnierzy do obrony swych rozle- głych granic. W tym czasie niewielkie terytorialnie Prusy posiadały 80-tysięczną, znakomicie wyszkoloną nowo- czesną armię, Austria 185 tysięcy, a Rosja 200 tysięcy regularnego wojska i tyleż niemal gotowych w każdej chwili stanąć pod bronią Kozaków, Tatarów, Kałmu- ków. Rzeczpospolita pogrążona w marazmie i bezsilno- ści stała bezbronna, prowokując tym. samym ościenne mocarstwa do najazdu i rozbiorów na długo przed wy- niesieniem na tron Stanisława Augusta. Szlachta zamykała oczy na brak zabezpieczenia gra- nic państwa. Zapatrzona w swe rycerskie tradycje cią- gle jeszcze zdawała się wierzyć w siłę od dawna już skompromitowanego pospolitego ruszenia. Wierzyła, że gdy ,,na koń wsiędzie", nikt się jej nie oprze, a na' wewnętrzne potrzeby i utrzymanie w karbach żuchwa-1 f lego chłopstwa wystarczą prywatne wojska nadwornej i sporadycznie powoływane lokalne milicje wojewódz- i kie. Ć' Ten swoisty antymilitaryzm szlachty korzeniami swymi sięgał odległej przeszłości. Silna armia zawsze budziła jej obawy przed wzmocnieniem władzy królew- skiej, mogącej zagrozić ,,złotej wolności", ale równie silna i głęboko zakorzeniona była niechęć szlachty i du- chowieństwa do płacenia podatków. Wszelka myśl o re- formie skarbu, taksacji gruntów, szacowaniu dochodów i oparciu na nich wymiaru stałych podatków wywoły- wała nieobliczalne w skutkach reakcje. Rwano sejmy, zawiązywano rokosze, dochodziło do rozruchów. Oczy '; wszystkich zwrócone były na dobra ziemskie stanowią- ce własność panujących, a później państwa, zwane po- tocznie królewszczyznami. W przekonaniu szlachty z nich miał czerpać skarb dochody na zabezpieczenie swych potrzeb, a przede wszystkim pokrywać wydatki związane z obronnością kraju. Spróbujmy prześledzić losy królewszczyzn i przyj- rzeć się ludziom, którzy nimi zarządzali. Wydaje się to tym bardziej celowe, że. wokół problemów tych, szcze- gólnie w pracach popularyzatorskich, narosło wiele błę- dnych interpretacji i nieścisłości. I. DOBRA MONARSZE W DOBIE PIASTOWSKIEJ 1. Dochody monarchy We wczesnym średniowieczu posiadłości ziemskie pa- nującego i dynastii obejmowały rozległe połacie kraju już zagospodarowane i nieużytki czekające na osadni- ków. Obok miast, wsi i zamków obronnych na majątek władcy składały się uprawne ziemie folwarczne, sady, łąki i pastwiska z licznymi stadami bydła, koni i owiec, rybne stawy i rzeki, młyny zbożowe, olejarnie, folusze sukna i skór, rozległe puszcze i lasy zasobne w budu- lec, zwierzynę łowną, barcie dostarczające miód i wosk, dąbrowy, w których wypasano trzodę, smolarnie, pota- żarnie. Zamieszkująca dobra monarsze ludność wiejska świadczyła różnego rodzaju prace i posługi, oddawała czynsze i daniny, rzemieślnicy dostarczali wytwarzane przez siebie produkty. Ponadto panujący posiadał wy- łączne prawo (regalia) do bicia monety, budowania gro- dów, prowadzenia handlu, transportu wodnego, górnic- twa, młynarstwa, rybołówstwa. Dochody płynące z tych wszystkich źródeł zaspokajały potrzeby dworu, admi- nistracji państwa i wojska. Podkreślić należy, że gospodarka panującego utoż- samiana była z gospodarką państwa, a jej organizacja stanowiła zarazem strukturę organizacyjną wczesnofeu- dalnego państwa. U podstaw tego zjawiska leżało trak- towanie przez władcę państwa jako własnego dziedzic- twa (patrimonium). Do niego i jego rodziny należała też cała niezajęta ziemia (regale ziemi), z której czer- pał szczodrą ręką uposażając kościoły, klasztory, urzęd- ników i rycerstwo. Ziemia stanowiła też podstawowy fundusz dyspozycyjny władcy, którym zjednywał i wy- nagradzał przychylnych dla swej polityki. Powstanie wielkiej własności ziemskiej wiąże się z początkami państwa i przemianami w ustroju gospo- darczym, jaki dokonał się po przyjęciu chrześcijaństwa. Na przyspieszenie tego procesu znaczny wpływ miały nadania panujących. Najobficiej zaopatrzony został Ko- ściół będący podporą ówczesnej młodej państwowości polskiej i oddający jej znaczne usługi w walce o cen- tralizację państwa, w dziedzinie jego organizacji i re- prezentacji na zewnątrz. Dla przykładu podajmy, że na rozproszone po całym kraju posiadłości arcybiskupa gnieźnieńskiego już w XI wieku składało się około 150 osad z około tysiącem gospodarstw i sześcioma tysiąca- mi pracującej w nich ludności zależnej. Ponadto otrzy- mywał arcybiskup dziesięcinę z wyznaczonych docho- dów monarszych w zbożu, bydle, rybach i innych pro- duktach. Majątki duchowieństwa powiększała też ofiar- ność osób prywatnych. Istotne jest, że nadania na rzecz ,'-Kościoła, obejmujące zazwyczaj tereny już zagospoda- rowane wraz z osiadłą w nich ludnością, były całkowi- cie lub częściowo wyłączane spod prawa książęcego '' (immunitet sądowy i gospodarczy) i nie przynosiły władcy żadnych łub tytko niewielkie dochody. Drugą grupę nadań uszczuplających posiadłości pa- nującej dynastii stanowiły uposażenia licznej rzeszy urzędników, mających ponadto udział w dochodach panującego i zwalnianych od różnorodnych ciężarów świadczonych na rzecz monarchy przez ludność pracu- jącą gospodarczo. Istnieją liczne dowody na to, że ma- jątki te, a szczególnie kresowe kasztelanie, nie zawsze wracały do panującego i nie zawsze przekazywane by- ły następcom na urzędach. Szczególnie wśród możno- władztwa istniały tendencje do traktowania ich po dłuższym okresie użytkowania jako dóbr dziedzicznych. Zjawisko to przybiera na sile w czasie niepokojów za panowania Mieszka II (bunt Bezpryma 1031) i w okre- sie rozbicia dzielnicowego po śmierci Bolesława Krzy- woustego (1138), gdy ogólny chaos, walki o dzielnicę senioralną i dalsze podziały kraju sprzyjały wszelkiego rodzaju nadużyciom i zawłaszczeniom. Już w połowie XI wieku nasila się proces tworze- nia większych gospodarstw rycerskich. Powołani do służby wojskowej zamożniejsi dziedzice osiedlają na swych ziemiach rodowych jeńców wojennych i wolnych chłopów, zaprzestając osobiście zajmować się gospodar- ką wiejską. Proces ich przekształcania się z prostych rycerzy w wielkich właścicieli przyspieszają przede wszystkim nadania ziemi przez panującego, szczególnie liczne w XIII stuleciu. Zbrojna drużyna książęca z woj- ska stałego zmienia się w osiadłe, pełniące służbę woj- skową jako pospolite ruszenie rycerstwa feudalnego. Nadawane im dziedzicznie ziemie pochodzące z zasobów władcy, w odróżnieniu od uposażenia urzędników i du- chowieństwa, położone były zazwyczaj na rubieżach państwa, w pustkowiach nie eksploatowanych jeszcze gospodarczo. Zależnie od prowadzonej przez panującego polityki były to zwarte, ogromne kompleksy majątko- we oddawane w ręce jednego rodu bądź też, dobra roz- proszone, gdy władca chciał uniknąć tworzenia magnac- kich potęg ułatwiających powstanie opozycji przeciwko jego władzy lub też zabezpieczyć swoje panowanie przez osiedlanie w różnych okolicach oddanych sobie członków rodu. Ziemie te tracili władcy i państwo bezpowrotnie. Ich areał we wczesnym średniowieczu był w zasadzie niewymierny. Przy małej gęstości zaludnienia system miar powierzchni był bardzo słabo rozwinięty. Nadania 'określały zazwyczaj ilość nadzielonej ziemi za pomocą nazw topograficznych, np. "las blisko Myślenic, las od węgierskiej granicy, Czarny las", itp. Nawet późniejsze nadania wsi na prawie niemieckim i przywileje loka- cyjne niewiele mówiły o wielkości powierzchni okre- ślanej w łanach, również często niewymiernych. Gra- nice pomiędzy luźno rozrzuconymi osadami przesuwały się w miarę karczunku wspólnych lasów. Od siły eko- nomicznej feudała, liczby osadników, których zdołał zwerbować, i szybkości działania zależało ile tej kró- lewskiej ziemi zdołano zagarnąć. Sukcesywnie kurczyły się też realne dochody pań- stwa pomniejszane o wpływy z majątków panujących i tzw. ciężarów prawa książęcego świadczonych przez całą ludność włościańską, okrojonych libertacjami na- dawanymi świeckim i duchownym wielmożom. Proces degresji potencjału majątkowego dóbr tronowych przy równoczesnym wyrastaniu magnackich fortun uzale- żniał panujących od możnowładztwa poszczególnych dzielnic zdecentralizowanego państwa. Pomyślniejszy dla dóbr królewskich był okres pa- nowania dwu ostatnich Piastów. Szczegółowe badania nad majątkami domeny monarszej w Małopolsce wy- kazują ich powiększenie w tym okresie. Za Władysława Łokietka przyczyniły się do tego niewątpliwie liczne konfiskaty majątków pokonanych przeciwników poli- tycznych, ale szczególny rozwój królewszczyzn przypa- da na okres rządów Kazimierza Wielkiego. Dużo uwagi poświęcił król reformie zaniedbanej skarbowości wie- dząc, że od dochodów skarbu zależy zarówno jepo w1n- sna potęga, jak siła całego państwa. ^" Z całą energią podjął Kazimierz szeroko zakrojoną akcję rewindykacji królewszczyzn nieprawnie zagarnię- tych w okresach poprzednich przez osoby prywatne. Odbierał ziemię rycerzom i Kościołowi gdy nie mogli wykazać się wiarygodnymi tytułami posiadania i pod różnymi pretekstami: opozycji politycznej, uchybienia prawu lub złego gospodarowania konfiskował dobra du- chowieństwu. Zwracają też uwagę liczne transakcje za-- miany wsi pomiędzy królem a rycerstwem i Kościołem mające na celu scalenie dóbr monarszych dla ułatwie- nia ich administracji. Skąpa podstawa źródłowa nie pozwala na ścisłe ustalenie wielkości posiadłości panującego w tym cza- sie. Pewien obraz, na pewno pomniejszony na skutek niekompletności zachowanych przekazów źródłowych, dają ostatnie badania wykazujące występowanie w jed- nej tylko dzielnicy, w Małopolsce, 75 miast i 315 wsi królewskich. Wśród nich znajdowało się 77 wsi no- wych założonych przez Kazimierza Wielkiego ,,na su- ' rowym korzeniu". Były to zatem, jak na owe czasy, dobra bardzo znaczne. Wielka akcja porządkowania dóbr monarszych nie ograniczała się do zakładania nowych osad wiejskich i lokowania miast. Pilną uwagę poświęcał władca ich - zagospodarowaniu. Budowano młyny i spichlerze, w któ- rych w czasie .nieurodzaju sprzedawano zboże, zakła- dano nowe stawy rybne, dbano o poszerzenie areału / uprawnego, podniesienie plonów z ról i dochodowości zlasów. Administracja dóbr podporządkowana została ściśle zwierzchnictwu króla. Intrata z królewskich dóbr ziemskich obok docho- dów z salin, ceł granicznych i wewnętrznych, kopalń, . mennicy i podatków wymieniana jest na pierwszym miejscu wśród wpływów odrodzonego skarbu Kazimie- rzowego państwa. Służyły one nie tylko utrzymaniu na wysokiej stopie dworu królewskiego, ale przede wszyst- kim finansowaniu ogromnych przedsięwzięć monarchy dźwigającego kraj z upadku- gospodarczego i umacnia- jącego jego sytuację polityczną. W społeczności szla- checkiej natomiast zaczął się utrwalać już wcześniej zakorzeniony, a brzemienny w skutki pogląd o samo- wystarczalności skarbu państwa zasilanego dochodami z dóbr ziemskich i regaliów na pokrycie wszystkich jego wydatków, a szczególnie kosztów związanych z pro- wadzeniem wojen i obronnością kraju. 2. Zarząd dobrami panującego. Starostowie W epoce piastowskiej administracja dóbr panującego ze względu na patrimonium łączyła się ściśle, jak już wspominaliśmy, z zarządem kraju. Prowincjami zawia- dywali namiestnicy władcy. W obrębie prowincji ist- niał podział na okręgi grodowe, zwane kasztelaniami, które stanowiły główne ośrodki władzy państwowej i życia gospodarczego w terenie. Zarządzający nimi ka- sztelani, co do których funkcji historycy do dzisiaj nie są jednomyślni, sprawowali władzę cywilną nad zamie- szkującą je ludnością, organizowali obronę podległego im terytorium i ściągali świadczenia od poddanych. Dobra monarsze, zorganizowane w klucze składające się z mniejszej lub większej liczby wsi, zawiadywane były przez kluczników, podlegających prokuratorom. Na czele spraw skarbowych stał skarbnik, któremu pod- porządkowani byli niżsi urzędnicy. Wśród nich najwię- ksze znaczenie posiadali zarządcy dóbr panującego. Ale kontrolę nad całością administracji państwem i dzia- łalnością organów terytorialnych sprawował osobiście władca. Objeżdżając wraz ze swym dworem poszcze- gólne grody odbywał w nich sądy, przyjmował skargi od poddanych, wglądał w gospodarkę majątkową. Obo- wiązkiem kasztelanów było podejmować i gościć panu- jącego' i jego świtę w czasie pobytu w grodzie. Powin- ; ność ta, zwana ,,stacją", obciążała królewszczyzny do '\ końca istnienia Rzeczypospolitej, zamieniona z czasem 'Ć na stały czynsz. W okresie rozbicia dzielnicowego zaszły zmiany w administracji. Centralny aparat urzędniczy uległ likwi- dacji, a na dworach książąt dzielnicowych uformowały f się nowe hierarchie urzędnicze. Na czele ich stanęli wo- jewodowie przejmując, szczególnie w Małopolsce, wła- dzę sądowniczą. Administracja terenowa pozostała w rę- kach kasztelanów zarządzających grodami, jednak wpły- wy ich i dochody zmniejszały się w miarę obejmowa- nia coraz większej liczby dóbr i ludności zwolnieniami immunitetowymi. .W połowie XIII wieku zaznacza się już powolne załamywanie się organizacji grodowej, co w konsekwencji prowadziło do osłabienia lokalnej ad- ministracji państwa a wzrostu anarchii. Istotne zmiany w organizacji ustroju naszego pań- stwa i formach zarządzania królewszczyznami przynio- sło powołanie nowych urzędników zarządu lokalnego, jakimi byli starostowie. Pojawiają się oni w Polsce po raz pierwszy za rządów czeskich Przemyślidów - Wa- cława II i Wacława III (1291-1306). Wacław II po za- jęciu księstwa krakowskiego, z którego ustąpił Prze- mysław II, a następnie sandomierskiego, skąd wyparł Władysława Łokietka (1292), ustanawia urząd starosty (capitanei) krakowskiego, a później krakowsko-sando- mierskiego, wyposażając go w pełnię władzy nad tymi ziemiami w swoim zastępstwie, poza prawem wysta- wiania przywilejów. W roku 1300 dochodzi do nowego starcia Wacława II z Łokietkiem, który zdołał znacznie powiększyć swe terytorium. Do posiadanych uprzednio Sieradza i części Kujaw dołączył Łęczycę, a po tragicznej śmierci Prze- mysława II (1296) również Wielkopolskę i Pomorze Gdańskie. Wszystkie te dzielnice zajął jednak Wacław koronując się w Gnieźnie na króla Polski (1300). Ło- kietek poszedł na wygnanie. Od roku 1300 starostowie pojawiają się również i w tych dzielnicach, które niedawno dostały się pod berło Wacława. ;' W roku 1306 Władysław Łokietek zdobywa Małopol- skę, a w sześć lat później Wielkopolskę. Z chwilą po- wrotu tych ziem pod jego władzę znika urząd staro- stów. Wkrótce jednak powołano go na nowo we wszyst- kich dzielnicach wchodzących w skład Łokietkowego państwa, z wyjątkiem Małopolski. Tutaj starostowie pojawią się ponownie dopiero po śmierci Kazimierza Wielkiego (1370), za rządów Ludwika Węgierskiego i sprawującej w. jego zastępstwie władzę matki kró- lewskiej - Elżbiety Łokietkówny. . U podstaw genezy urzędu starościńskiego, poza wspomnianym już upadkiem dawnej administracji lo- kalnej, leżała konieczność ustanowienia przez panują- cego zastępców (wicesgerensów) sprawujących władzę w czasie jego nieobecności w kraju, czy w dzielnicy. Królowie czescy rezydowali z dala od Polski i rzadko w. niej gościli. Z kolei Władysław Łokietek, a po nim Kazimierz Wielki skupili w swych rękach zbyt rozle- głe terytorium, aby mogli nad nim sprawować władzę osobiście. Stąd też starostów powoływano dla każdej z prowincji północnych i wschodnich, rzadziej odwie- dzanych przez panujących. Za Kazimierza Wielkiego istniało około 10 starostw rozciągających się na jedną ziemię, w tym dwa generalne, obejmujące więcej niż jedną ziemię: wielkopolskie w Poznaniu i ruskie we Lwowie. Pod zarządem panującego pozostawiono Mało- polskę, która już za Łokietka staje się głównym ośrod- kiem jednoczonego przez niego państwa,'a z którą od czasu senioratu zwierzchnictwo Polski było tradycyjnie związane. Na długo przed swą koronacją uczynił Ło- kietek Kraków stolicą nowo odbudowywanego państwa. Tutaj najczęściej przebywał, tutaj skupiała się jego działalność rządowa, życie polityczne, gospodarcze i kul- turalne. Powołanie starostów zachwiało organizacją istnie- jących jeszcze lokalnych urzędów kasztelanów, woje- wodów, sędziów i innych urzędów wytworzonych w cza- sie rozbicia dzielnicowego i związanych z dworami ksią- żęcymi. Nie oparli się na nich nieufni wobec rodzimych żywiołów Przemyślidowie czescy powierzając funkcje starościńskie obcym - Czechom, Niemcom, zniemczo- nym Ślązakom. Bezwzględność ich rządów opartych na czesko-niemieckich garnizonach! wojskowych, ucisk lu- dności, sojusze Wacława II i Wacława III z Krzy- żakami i Brandenburczykami budziły zrozumiały opór społeczeństwa przyspieszając proces jego jednoczenia się w walce przeciwko obcemu panowaniu. Ruch ten miał decydujący wpływ na szybkie obalenie rządów czes- kich w Polsce, a także odnoszone przez Władysława Łokietka sukcesy w polityce zjednoczeniowej państwa. Ale i "Władysław Łokietek obsadzając starostwa nie oparł się na istniejącej lokalnej, skostniałej hierarchii urzędniczej. Potrzebni mu byli ludzie wierni, oddani, niezależni od wpływów rodów możnowładczych rządzą- cych dzielnicami przez wysuwanych spośród siebie do- stojników ziemskich, dożywotnio sprawujących swe funkcje. Czasy były trudne i wymagały silnej, współ- działającej z władcą organizacji dla utrzymania po- rządku wewnętrznego i zapewnienia obronności granic kraju ciągle zagrożonych przez Krzyżaków, Luksem- burczyków, Brandenburgię. Oddanych sobie ludzi, za- wdzięczających mu swoje wyniesienie, znajdował Ło- ' kietek przede wszystkim wśród rycerstwa małopolskie- go "i nimi obsadzał starostwa w Wielkopolsce, Sieradzu, Łęczycy, na Kujawach, niejednokrotnie mimo sprzeci- wu lokalnych dostojników i wielmożów. Podobnie Ka- zimierz Wielki w aparacie urzędniczym chciał mieć lu- dzi nie tylko wiernych i energicznych, ale i sprawie- dliwych, kierujących się zasadami obowiązujących praw. Wszelkie nadużycia z ich strony były surowo karane, a starostowie mogli być każdej chwili odwołani ze swych stanowisk. Jak już wspominaliśmy, starostowie reprezentując władzę monarszą wyposażeni byli w rozległe uprawnie- nia w zakresie jurysdykcji cywilnej i karnej, zarządzali grodami i administrowali majątkiem panującego. Re- forma administracji lokalnej wprowadzająca instytucję starościńską na ziemiach zjednoczonego królestwa pol- , skiego (poza Małopolską) i dokonująca likwidacji ol- brzymiej części aparatu urzędniczego nie zlikwidowała jednak tytułów urzędniczych. Dawne lokalne urzędy i istniejące w poszczególnych dzielnicach hierarchie urzędnicze utrzymały się nadal. Jak pisze Antoni Gą- siorowski (Dzieje Polski), posiadanie tytułów ziemskich, nawet tych, które utraciły prawie zupełnie związane z nimi kompetencje nie przestawało być atrakcyjne dla rycerstwa z różnorakich powodów - splendoru, siły od- działywania tradycji, resztek kompetencji, a niejedno- krotnie i przetrwałego uposażenia. Mimo że Władysław Łokietek podjął próbę likwida- cji większości tytułów, szczególnie kasztelańskich i o- graniczenia władzy wojewodów, już za Kazimierza Wielkiego dochodzi do powolnej restauracji dawnych urzędów ziemskich. Bazą dla ponownej ich aktywizacji stała się prawdopodobnie Małopolska, tak jak i z jej hierarchii lokalnej wyłoniły się koronne urzędy cen- tralne. Jak pamiętamy, poza krótkim okresem rządów czeskich, starostowie pojawiają się tu ponownie dopiero po śmierci Kazimierza Wielkiego. Brak urzędu staro- ścińskiego przez siedemdziesięcioletni niemal okres panowania dwu ostatnich Piastów spowodował utrzy- manie przez urzędników małopolskich części swych uprawnień, które w dzielnicach północnych przejęte zo- stały przez starostów. Dla przykładu w dalszym ciągu dowództwo wojskowe należało tu do kasztelanów i wo- jewodów. Równocześnie sam urząd starościński przeszedł i-yin- czasem ewolucję, przede wszystkim w kierunku ściślej- szego określenia granic jego działalności i uprawnień. Pociągało to za sobą nieuniknione ograniczenie władzy : starościńskiej, najbardziej istotne w zakresie sądownic- ; twa, którego część powróciła do sądów ziemskich. Stąd też, powołując instytucję starostów w Małopolsce, prze- jęto ją w tym stadium rozwoju, jaki urząd ten osią- gnął po ponad półwiekowej działalności w dzielnicach północnych. O ile dawniej ustanawiano jednego staro- stę właściwego dla całej dzielnicy, to w Małopołsce po- wołano ich kilku. Dla przykładu w województwie kra- kowskim, poza starostą generalnym krakowskim i dzia- łającym uprzednio sądeckim, ustanowiono starostwo w Bieczu. Byli to starostowie właściwi, sprawujący funkcje sądowe, wojskowe i administracyjne zgodnie z uprawnieniami ich urzędu. Przetrwali oni jako sta- rostowie grodowi województwa krakowskiego do koń- ca Rzeczypospolitej powiększając swój skład tylko o sta- rostę oświęcimskiego, po przyłączeniu do Korony księ- stwa zatorsko-oświęcimskiego w latach 1453-1457. Dru- gą, istotną różnicę znajdujemy w uposażeniu starostów, Początkowo pod swój zarząd przejęli oni wszystkie do- bra panującego położone w podległych im dzielnicach wraz z grodami i zamkami obronnymi będącymi uprze- dnio pod zarządem kasztelanów. Zależnie od zawartej z panującym umowy, jeżeli otrzymywali je w formie dzierżawy, płacili z nich określony czynsz roczny, z re- guły wysoki, zważywszy na rozległość dóbr królew- skich w tym czasie. Jeżeli natomiast otrzymywali sta- rostwo ,,ad fideles manus" (do wiernych rąk), rozli- czali się ze wszystkich dochodów i wydatków związa- nych z administracją majątku, obronnością grodów oraz sprawowaniem urzędu, wliczając w to własne wyna- grodzenie. Za Kazimierza Wielkiego zreformowano i nieco uproszczono formę rozliczania się z dochodów dóbr od- dawanych ,,do wiernych rąk". Statuty z lat 1368/1370, regulujące kompetencje gospodarcze starostów w całej Polsce, mówią, że ,,starostowie mają żyć z kar pienięż- nych, produktów z ról i młynów i dziesięciny drzew- nej". Nie wolno im natomiast dysponować gotówkowy- mi wpływami z różnorodnych czynszów pobieranych z miast i wsi oraz ceł, które w całości należą się kró- lowi. Podział ten musiał być nienaruszalny - obwaro- wano go karą śmierci oraz konfiskatą dóbr. Poza tym z alodiów, czyli dworskich gospodarstw, mają świad- czyć królowi wspomnianą już wyżej stację. Inaczej było w Małopolsce, gdzie całość dóbr mo- narszych oddał Władysław Łokietek w ręce jednego urzędnika zwanego prokuratorem generalnym, a później wielkorządcą krakowsko-sandomierskim. Administrował on całością rozległych dóbr królewskich zorganizowa- nych w wiceprokuratorie - podrzęctwa - na terenie wchodzących w skład Małopolski ziem (późniejszych województw) krakowskiej i sandomierskiej. Działalność ich na terenie dóbr królewskich ~ wielkorządowych - i sposób rozliczania się z uzyskiwanych z nich docho- dów odpowiadała działalności gospodarczej starostów w innych dzielnicach, gdzie otrzymywano królewszczy- zny "do wiernych rąk". Natomiast w zamkach i gro- dach obronnych Małopolski osadzono zależnych wprost ' od króla i przez niego mianowanych burgrabiów, któ- rych obowiązki związane były ściśle z funkcjami woj- skowymi i obronnością. Początkowo utrzymali się oni nawet w tych grodach, które przeszły w ręce starostów, później popadli w zupełną od nich zależność. W XVI do XVIII stulecia spotykamy ich już tylko wśród ad- ministracji i służby dworskiej większych starostw, za- zwyczaj tych, w których były zamki obronne. Jedynie burgrabiowie krakowscy, w liczbie dwunastu, jako straż grodu utrzymali się obok starostów do końca Rzeczy- pospolitej, uposażeni w pensje z żup wielickich i mia- nowani bezpośrednio przez króla. Starostowie małopolscy wobec istniejącej już w mo- mencie ich powołania organizacji dóbr królewskich i grodów otrzymali niepomiernie mniejsze uposażenie w ziemię aniżeli urzędnicy innych dzielnic kraju. Każ- dy dostał tylko jeden gród i co najwyżej kilka wsi na- leżących do grodu i ściśle z nim związanych. Kronika, Janka z Czarnkowa notuje pod rokiem 1377, że obej- mujący starostwo krakowskie gorący zwolennik Ande- gawenów - Sędziwój z Szubina (odwołany ze staro- stwa wielkopolskiego) - otrzymuje kilka młynów i wsi oraz "pro expensis" 1000 grzywien rocznie. Nie tylko zatem nie płaci on nic królowi, jak np. starosta wiel- kopolski, ale nie mogąc z przypisanego do urzędu upo- sażenia pokryć wydatków związanych ze sprawowaniem swej funkcji - otrzymuje pensję. Z biegiem lat upo- sażenie starosty krakowskiego, w odróżnieniu od innych starostów, nie powiększało się. Do końca XVIII wieku opierało się na wpływach z miasta oraz dochodach pie- niężnych wypłacanych z żup wielickich. Dla porównania warto przypomnieć, że kasztelan krakowski, zwany potocznie ,,panem krakowskim", naj- wyższy urzędem z dostojników świeckich Korony, o- prócz rozległych dóbr skupionych wokół Myślenic otrzy- mywał ponadto dochody z ceł, myt i pensję z wielic- kich salin. Beneficjum to utrzymali kolejni kasztelani krakowscy do końca Rzeczypospolitej, pomimo że wów- czas obowiązki ich ograniczały się w zasadzie tylko do reprezentacji, choć niewątpliwie kosztownej. Nie musi- my jednak dawać wiary twierdzeniu Spytka Jordana z Zakliczyna, kasztelana krakowskiego, znając ogromne dochody tego magnata trzymającego ponadto lukratyw- ne dzierżawy królewszczyzn, który domagając się pod- wyższenia apanaży dowodził, że "tytuł to wielki, do- chód mały... bo co sobie Spytek nagotuje, to pan kra- kowski zje". II. KRÓLEWSZCZYZNY ZA JAGIELLONÓW 1. Rozdawnictwo dóbr monarszych Po śmierci Kazimierza Wielkiego, ostatniego króla polskiego w ścisłym tego słowa znaczeniu dziedzicznego i włodarzącego na swojej ojcowiźnie, zaczyna się proces poważnego i groźnego w skutkach uszczuplania zasobu, monarszych dóbr ziemskich, ^a także całości dochodów Ćskarbowych. Jak stwierdza w swych znakomitych pra- cach Anna Sucheni-Grabowska, sukcesja po ostatnich Piastach przypadła Andegawenom i Jagiellonom zbyt łatwo, aby mogła być należycie oceniona. Większość historyków badających ten okres naszych dziejów zarzuca Jagiellonom nadmierną hojność i roz- rzutność w szafowaniu piastowską spuścizną. Ale nie można też nie przyznać racji badaczom zwracającym uwagę na trudności, jakie napotykała nowa dynastia w początkowym okresie swego panowania, gdy musiała zaskarbić sobie poparcie szlachty wydając ogólne, ko- rzystne dla niej, przywileje, a także pozyskać możne, wpływowe jednostki i całe rody, którym zawdzięczała swoje wyniesienie na tron polski. Za elekcję trzeba by- ło płacić. A dziewięć elekcji królewskich od zgonu Ka- zimierza Wielkiego do panowania ostatniego Jagiellona Zygmunta Augusta (1548-1572), to dziewięć otwiera- jących się przed szlachtą okazji do otrzymania ,,nad- grody" za udzielone elektom poparcie. Tymczasem dochody skarbu już w początkowym okresie rządów Ludwika Węgierskiego zostały poważ- nie uszczuplone. Przywilejem wydanym w Koszycach w 1374 roku Ludwik Węgierski zrzekł się danin zbo- żowych i robocizn obciążających poddanych dóbr szla- checkich na rzecz panującego, a przede wszystkim zmniejszył poradlne - podatek gruntowy - z 12 na 2 grosze z łana. W ten sposób pozyskał szlachtę dla sprawy następstwa tronu polskiego dla swej córki Ja- dwigi, ale cena, jaką gospodarka państwa zapłaciła za te ustępstwa, była ogromna. W rolniczym kraju, jakim była Polska, poradlne z posiadłości szlacheckich, stanowiących najliczniejszą kategorię własności ziemskiej, miało dla skarbu podsta- wowe znaczenie. Przywilej koszycki nie tylko dotkliwie uszczuplił stałe dochody płynące z podatków, ale rów- nocześnie zamknął na przyszłość drogę do ich podwyż- szenia bez zgody sejmu. A przecież potrzeby państwa nie tylko że się nie zmniejszały, ale pojawiły się nowe, jak np. utrzymanie kosztownych wojsk zaciężnych. Na- stępcy Ludwika musieli szukać sposobów pokrycia nie- doborów skarbu. Już w pierwszych latach panowania Władysława Ja- giełły (1386-1434) zaczyna się rozpowszechniać nowa, dawniej sporadycznie występująca forma dzierżenia królewszczyzn. Był nią zastaw z dzierżeniem, który w niedługim czasie poczynił nieobliczalne spustoszenia w stanie posiadania dóbr monarszych, a pośrednio i skarbu państwa. Zastaw polegał na przekazaniu dóbr w ręce osoby udzielającej pożyczki jako jej zabezpie- czenie i opłacenie kapitału. .Był to powszechnie prakty- kowany sposób na ominięcie obowiązujących wówczas przepisów ustawodawstwa kościelnego i świeckiego, za- braniających pobierania odsetek od pożyczanych pie- niędzy. Tylko Żydom wolno było pobierać odsetki. Dochody płynące z dóbr zastawionych należały w ca- łości do wierzyciela, który nie był zobowiązany wyli- czać się z uzyskiwanych z nich korzyści, a z kolei skarb państwa nie posiadał żadnych prerogatyw ani możliwo- ści przeprowadzani;! jakichkolwiek kontroli nie tylko dochodów, ale też stnnr ekonomicznego i położenia lud- ności w posiadłościacłi oderwanych od'domeny królew- skiej. Poza kwotą jednorazowej pożyczki, aż do jej wykupienia, tj. spłaty długu, nie przynosiły one skar- bowi żadnej korzyści. W praktyce jednak zastawione dobra wobec ciągle pogłębiających się trudności finansowych skarbu nie- zmiernie rzadko wykupywano. Przekazywane spadko- biercom pozostawały przez kilka pokoleń w rękach jed- nej rodziny, albo .też zastawiane osobom trzecim i sprzedawane stawały się własnością kolejnych pose- sorów, przekształcając się z czasem w prywatne dobra dziedziczne. Równocześnie mnożą się wypadki zastawów fikcyj- nych, pod którymi kryły się już dla współczesnych nie- łatwe do ujawnienia darowizny. Zjednywał sobie nimi król przychylność, wynagradzał oddane mu przysługi, zwracał w niewspółmiernie wysokich kwotach wydatki poniesione dla niego lub dla kraju. Oto jeden z przy- kładów. Obronny zamek w Pieskowej Skale wzniesiony przez Kazimierza Wielkiego zapewne na miejscu dawnego, wymienionego już w dokumencie z 1315 roku, nadał Ludwik Węgierski w okresowe posiadanie Piotrowi Szafrańcowi z Łuczyc związanemu z wpływową grupą "panów małopolskich". Nadanie to potwierdził już w dwa tygodnie po swej koronacji, 3 marca 1386 roku, również przychylny Szafrańcom Władysław Jagiełło, za- pisując Piotrowi w uznaniu jego zasług 500 grzywien groszy praskich na zamku w Pieskowej Skale i \vsi Su- łoszowej w posiadanie "tak długo, aż spodoba się nam zwrócić temu Piotrowi owe 500 grzywien". Do właści- wego nadania doszło w roku 1422, gdy król, jak czyta- my w dokumencie wystawionym na Łysej Górze U Świętego Krzyża: rozważywszy wierne posłuszeństwo, niezmordowaną pracę, szlachetne pochodzenie męża Piotra Szafrańca podkomorze- go krakowskiego naszego rycerza wiernego i ulubionego zważywszy, że w różnych wojnach, zjazdach, konfliktach, obronie granic i jakichkolwiek opresjach, które na nas, i nasze królestwo spadały od czasu kiedy włożyliśmy ko- nmę królewską, w pilnym niepokoju, wiernej odwadze, ci- chym, pożytecznym i zdatnym zawsze się okazywał [...] pragnąc tego Piotra Szafrańca obdarzyć naszą łaską spe- cjalną [...J jako przykładowi wielu cnót i jego dzieciom i prawowitym następcom zamek nasz Pieskową Skałę wraz z wsiami Sułoszową, Wielmożą, Milonką i Wolą, z młyna- mi na rzece Prądniku w ziemi krakowskiej położonych z dawna należących do tego zamku [...] nie rezerwując so- bie niczego z własności i panowania jak tylko 2 grosze podatku od ziemi, z łaskawości nam przyrodzonej [...] to wszystko dajemy na własność i użytek z prawem sprzeda- ży, zamiany, nadania i wiecznego posiadania. Dodajmy, że wieś Wielmoża była wówczas z nada- nia Bolesława Wstydliwego (1226-1279) własnością kla- sztoru Św. Andrzeja w Krakowie, a Szafraniec zajął ją bezprawnie przy okazji administrowania klasztorny- mi dobrami. Jagiełło wymieniając ją w cytowanym do- kumencie zabór ten zatwierdził. Zasługi oddawane nowej dynastii i wierne trzyma- nie się dworu panującego szybko pomnażało wyrosły na królewszczyznach majątek Szafrańców. W ten sam sposób obrastały w bogactwa i znaczenie i inne rody - Koniecpolskich, Kurozwęckich, Odrowążów, Melsztyń- skich, Tęczyńskich czy Tarnowskich. W Małopolsce wciąż kurczyły się posiadłości wielkorządowe. Już za panowania Władysława Jagiełły, pomijając mniejsze za- pisy, w rękach posesorów zastawnych obok Pieskowej Skały znalazł się szereg kompleksów dóbr z zamkami obronnymi w Lanckoronie, Rabsztynie, Olsztynie, Le- Iowie. Zapisami obciążył król nawet czynsze wie! ko- rzą dów krakowskich. Praktykowano jeszcze inne sposoby rozgrabiania królewszczyzn przez nienasyconych w swej chciwości wielmożów. Frymarki - zamiana dóbr prywatnych na monarsze za zgodą króla i przy nieuczciwości urzędni- ków jego kancelarii umożliwiały zagarnianie bogatych i ludnych wsi panującego w zamian za chude wioski szlacheckie. Bezkarne wdzieranie się w grunty i lasy posiadłości królewskich poszerzało obszar majątków graniczącej z nimi szlachty. Nierzadko całe wsie odry- wali od dóbr domeny nieuczciwi starostowie przyłą- czając je do swoich włości dziedzicznych, albo sprze- dając osobom trzecim. Równocześnie dzierżawy kró- lewszczyzn początkowo roczne, a co najwyżej kilku- letnie przedłużają się na dożywocia, a przy umiejętnych zabiegach i protekcji przechodzą na żony, dzieci, krew- nych. Ponadto żadna ustawa nie zabraniała wolnego obrotu królewszczyznami, które ich uprzywilejowani posesorzy sprzedawali, zastawiali i wypuszczali w dzier- żawy. Strat w stanie posiadania domeny królewskiej żad- ną miarą nie rekompensowały zupełnie wyjątkowe wy- padki nabywania nowych dóbr, ani też konfiskaty mie- nia na rzecz panującego na skutek zdrady stanu, de- zercji lub niestawienia się na wojnę w czasie pospoli- tego ruszenia. Skonfiskowane dobra nadawano szlach- cie. Od 1562 roku nie włączano już do królewszczyzn dóbr ziemskich zwanych kadukami lub puścizną, otrzy- mywanych przez króla po zmarłych bezpotomnie i nie , posiadających krewnych uprawnionych do dziedzicze- nia. Na początku każdego sejmu król zobowiązany był nadawać je szlachcie, aby nie uszczuplać jej stanu posiadania. Szczególne nasilenie zastawów i rozdawnictwa dóbr przypada na okres rządów Władysława III Warneńczy- ka (1434-1444). Małoletniość króla obejmującego tron w wieku 10 lat, zastępcze rządy możnowładztwa, o- gromne koszty związane z walką o koronę węgierską i przygotowaniem kampanii tureckiej stwarzały wy- jątkowo sprzyjającą okazję do nadużyć, ,,swobodnego grasowania kanclerzy" i nieuczciwości urzędników kan- celarii. Sam król "nie ma nigdy gotówki, kupuje ko- nie, ubiera się, podróżuje, walczy, robi podarunki - wszystko za długi". W połowie XV wieku, w niespełna sto lat po śmier- ci Kazimierza Wielkiego, skarb koronny był pusty. Szlachta panicznie bojąca się świadczeń podatkowych widząc rabunkową gospodarkę królewszczyznami i prze- konana, że dochody płynące z niej i regaliów powinny wystarczyć na pokrycie wszystkich wydatków państwo- wych, zaczęła domagać się od króla, aby przynajmniej pewne kompleksy dóbr, jak wielkorządy krakowskie i starostwa grodowe ani w całości, ani w części nie by- ły zastawiane. Rezultatem tych żądań były zobowiąza- nia podjęte przez Władysława Warneńczyka w roku 1440 o niezastawianiu wielkorządów krakowskich, przez Kazimierza Jagiellończyka w roku 1454 o nieoddawa- niu w zastaw starostw grodowych oraz rozległego sta- rostwa sandomierskiego (w r. 1478). Zobowiązania te potwierdził w roku 1496 Jan Olbracht (1492-1501). Znamienne to daty w dziejach królewszczyzn. Przy- jęcie za prawo zasady głuszonej przez Statuty nieszaw- skie (1454), że dobra wielkorządowe "pro tuitione ac conservatione totius regni sunt a principe ordinata" - ustanowione są na zachowanie i utrzymanie całego kró- lestwa przez panującego, było nie do pomyślenia za czasów piastowskich, gdy stanowiły one niezaprzeczal- ną dziedziczną własność panującego. Przypomnijmy jak formułował tę kwestię rzecznik polityki Kazimierza Wielkiego arcybiskup Janisław: "Król polski jest pa- nem wszystkich ziem składających się na Królestwo Polskie, nadaje je komu chce i komu chce odbiera". ' W Statutach nieszawskich po raz pierwszy uznano ma- jątki należące do rodziny królewskiej za dobra koron- ne, czyli państwowe. Następna ustawa, zwana Statutem Aleksandra, wy- dana w roku 1504 posuwa sprawę dalej nie czyniąc już rozróżnienia pomiędzy starostwami grodowymi, Ć o których mówią Statuty nieszawskie, a resztą mająt- ków królewskich oraz zabraniając zaciągania jakich- kolwiek pożyczek pod zastaw dóbr bez uzyskania zgo- dy "panów rad" (senatu) na sejmie walnym. Przekro- czenie ustawy obwarowano sankcjami przepadku zapisu temu, kto da pieniądze pod zastaw i utraty piastowa- nego urzędu. W Statucie króla Aleksandra po raz pierwszy tak wyraźnie odzwierciedlają się potęgujące się wśród szlachty antymożnowładcze nastroje. Poseso- rami najrozleglejszych królewszczyzn była przecież przede wszystkim magnateria urzędnicza - ministro- wie, senatorowie. Rzeczywistość była niestety inna. Nie dość precy- zyjne sformułowanie ustaw pozostawiało w dalszym ciągu stosunkowo szeroki margines działania w zakre- sie szafowania królewszczyznami. Postanowienia Statu- tów nieszawskich stwierdzające, że dobra królewskie służyć mają nie tylko osobie panującego, ale i obron- ności kraju mogły być interpretowane zależnie od po- trzeb. Zwrot długów zaciągniętych na potrzeby wojen- ne. czy wypłata zaległych żołdów wojsku mogły uza- sadniać i uzasadniały zastawy dóbr "dla zachowania królestwa". Praktykom tym miał przeciwdziałać Statut Aleksandra. Ale król, nie krępowany wolą izby posel- skiej, bez większych trudności mógł uzyskać zgodę "pa- nów rad" na darowizny, sprzedaż czy zastaw dóbr skoro panowie ci ciągnęli z tego największe zyski. Po- nadto postanowienie to akceptowało nadania na rzecz szlachty za oddane Rzeczypospolitej usługi, szczególnie w obronie kraju. Właśnie w latach 1440-1504 dobra koronne wbrew wydanym ustawom ucierpiały najbardziej. Prowadzone w tym czasie kampanie wojenne, jednanie stronników domu jagiellońskiego, wprowadzenie w domy panują- cych i wianowanie licznego potomstwa Kazimierza Ja- giellończyka przy ciągłym kurczeniu się źródeł stałych dochodów nie tylko że nie pozwalały na wykupienie dóbr królewskich z zastawów, ale zmuszały do zacią- gania nowych pożyczek. Kazimierz Jagiellończyk prze- jął skarb spustoszony. Mimo że nie miał hojnej ręki i nie szafował tak bardzo zastawami i darowiznami w czasie swego 45-letniego panowania, według ustaleń A. Sucheni-Grabowskiej, zawarł 610 kontraktów za- stawnych dóbr koronnych. Wśród nich 204 to potwier- dzenia transakcji poprzedników-brata i ojca, ale 406 to zastawy nowe. Jan Olbracht dziedzicząc "pustki w skarbie i długi niepomierne" zawarł w ciągu 10 lat swego panowania 131 kontraktów zastawnych. Nikłe szczątki domeny monarszej przejęte przez Aleksandra (1501-1506) pomniejszały się dalej na sku- tek nowych długów zabezpieczonych na dobrach kró- lewskich i regaliach. W opinii współczesnych nielu- biany powszechnie Aleksander hojnością wszystkich inszych bratów przewyższał [...] więcej za marnotrawnego niźli za hojnego od wielu ludzi był inni- inan tak, Iż prawie w czas umarł, póki jeszcze wszytkiej Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego marnie nie roz- szatowa), bo i królewskich imion wielką część był poza- stawował. Oblicza się, że w ciągu pięcioletniego panowania Aleksander zapisał na królewszczyznach 171 395 złotych polskich. Ta ogromna jak na owe czasy suma stanowi- ła około 25%' ogólnej wysokości zweryfikowanych w po- łowie XVI wieku zapisów na dobrach skarbowych. Pod koniec rządów Aleksandra z bogatego dziedzictwa, przejętego przez Jagiellonów po Kazimierzu Wielkim, ostało się nie więcej jak około 20 tenut wolnych od zadłużeń. 2. Walka o egzekucję królewszczyzn Odbudowa skarbowości Rzeczypospolitej, a co za tym idzie rewindykacja majątków królewskich spadła na barki dwu ostatnich władców z dynastii jagielloń- skiej Zygmunta I (1506-1548) i jego syna Zygmunta Augusta (1548-1572). .Interesująca jest droga, jaką obrał Zygmunt I, mo- narcha gospodarny i wykształcony, w staraniach i wal- ce o restytucję dóbr. Wyjątkowy jak na owe czasy le- galista, mający już za sobą rządy na Śląsku, nie po- szedł za głosami opinii szlacheckiej i publicystyki. Do- magały się one unieważnienia aktów badawczych i kon- fiskaty zastawionych dóbr królewskich tak, jak to czy- nili władcy innych krajów unieważniający przy obej- mowaniu tronu nadania swych poprzedników. Król Zygmunt nie czuł się też władny, jak pisze A. Sucheni-Grabowska, wypowiedzieć zdecydowaną walkę możnowładztwu, chciał tylko zastaną strukturę aparatu wła- dzy uporządkować w taki sposób, aby interesy tronu nie musiały padać ofiarą jednostronnych interesów magnatem. Chciał też przekonać społeczeństwo, że nieograniczone cza- sowo użytkowanie uposażających tron dóbr wraz z płynącą z nich intratą jest wyrazem postawy nieuczciwej wobec narodu i państwa oraz sprzecznym z prawem bożym. Król Zygmunt przy pomocy oddanego sobie jeszcze z czasów gdy władał księstwem głogowskim krakow- skiego bankiera Jana Bonera, korzystając z jego do- świadczeń i kredytu, rozpoczął akcję porządkowania domeny królewskiej i regaliów od oczyszczania z li- chwiarskich zadłużeń salin wielickich i bocheńskich, a następnie żup ruskich, olbory olkuskiej, mennicy i co bardziej dochodowych komór celnych. Równocze- śnie już na sejmie koronacyjnym uzyskał doraźne uchwalenie stosunkowo znacznych podatków. W ten sposób osiągnął regularne i dość wysokie wpływy go- tówkowe, które przynajmniej w części obrócone być mogły na sukcesywne wykupywanie z zastawów dóbr królewskich. W akcji rewindykacji dóbr wspomagały skarb kredyty udzielane przez patrycjat bogatszych miast - Krakowa, Torunia, Gdańska i niektóre kla- sztory. Równocześnie rozpoczęto weryfikację tytułów 'prawnych i wpisywanie do akt Metryki kontraktów z zastawnymi wierzycielami. . Elastyczność polityki króla i jego doradców ułatwia- ła zawieranie dogodnych dla skarbu porozumień z wie- rzycielami tak, że efekty energicznego i rozumnego działania widoczne były już w pierwszych latach pa- nowania Zygmunta I. Niestety nowe potrzeby wojenne, konflikt z Rosją, obrona przed ustawicznie nękającymi ziemie Korony i Litwy najazdami tatarskimi, których w latach 1508-1547 naliczono aż 27, a wreszcie wojna pruska opóźniły' dalsze inicjatywy zmierzające do po- ddźwignięcia skarbu i restytucji królewszczyzn. I znowu wobec zagrożenia kraju i konieczności ło- żenia ogromnych sum na obronę na plan pierwszy po- wraca już wcześniej wielokrotnie, lecz bezskutecznie wysuwana sprawa utworzenia skarbu publicznego za- silanego stałymi, niezależnymi od uchwał sejmowych dochodami. Wymagałoby to jednak opodatkowania ma- jątków największego właściciela ziemskiego - szlach- ty, a zatem pomierzenia i otaksowania uzyskiwanej z nich intraty. Tymczasem ziemia dworska w świado- mości współczesnych stanowiła swoiste "tabu" i o ile szlachta dopuszczała do ,,lokalnych wizji" oraz liczenia chłopskich ról i zagród, z których ściągano podatek gruntowy, to wkroczenie geometrów i poborców na wolne od świadczeń dworskie łany folwarczne uważała za zamach na złotą wolność szlachecką. Ten właśnie punkt programu reform skarbowych Zygmunta I z lat 1510-1513, 1542-1545 stał się, jak twierdzi Władysław Pałucki, przyczyną ich bojkotu i upadku. Paradoksalna, wręcz tragiczna w skutkach sytuacja panująca w skarbowości Rzeczypospolitej pogłębiała się. Teraz już, co prawda, opinia społeczna zgodnie uzna- wała konieczność reform, ale w dalszym ciągu uparcie broniła od dawna zakorzenionych przekonań. Król, jak wszyscy zresztą Jagiellonowie, uważał dobra królew- skie za dobra dynastii, które opodatkowane winny być tak samo jak majątki szlachty i duchowieństwa. Ci z kolei, łącznie z najbardziej nawet postępowymi przed- stawicielami ruchu egzekucyjnego twierdzili, że skarb napełniać mają dochody z królewszczyzn stanowiących własność Rzeczypospolitej. Polak nie winien królowi więcej ,,jeno to: tytuł na pozwie, dwa grosze z łanu i pospolitą wojnę" wołał znakomity mówca i publicy- sta Stanisław Orzechowski. I mimo że pospolite rusze- nie - obrona państwa ,,piersiami własnemi" - stało się już anachronizmem, a 2 grosze podatku z łana usta- lone przywilejem koszyckim w 1374 roku były opłatą symboliczną, to szlachta, gdy chodziło o sięgnięcie do własnej kieszeni, była głucha i ślepa na potrzeby kraju. Ponadto w zorganizowaniu stałego wojska utrzymywa- nego ze stałych podatków upatrywała niepożądany wzrost władzy królewskiej i uniezależnienie panującego od sejmu. Obawy przed absolutyzmem, przed ,,tyranią" króla wzrosły po poślubieniu przez Zygmunta I mediolańskiej księżniczki Bony Sworzy lokującej własne, pokaźne ka- pitały w skupowanych sukcesywnie królewszczyznach. Pod jej zarządem przynosić zaczęły one poważne dochody mogące w przyszłości pomniejszyć finansową zależność panującego od szlachty. Niezadowolenie rosło na sku- tek pogłębiającego się współdziałania Zygmunta I z możnowładztwem i ingerencji Bony w rozdawnictwo dóbr, urzędów, beneficjów oraz jej zabiegów zmierzają- cych do zapewnienia dziedziczności tronu, obieralnego jak dotąd spośród jagiellońskiej dynastii. Szlachta domagała się spisania wszystkich praw i ustalenia sposobu ich egzekwowania na specjalnie zwołanym ,,sejmie sprawiedliwości", na którym nastą- piłaby całkowita ,,egzekucja praw", a między innymi uporządkowanie-skarbowości i rewindykacja dóbr kró- lewskich zagarniętych i trzymanych przez możnowła- dztwo. Król inspirowany przez magnackich doradców postulaty szlacheckiej opozycji odrzucał. Zatargi koń- czyły się kompromisem, a ciężar uchwalanych doraźnie ' podatków spadał znowu ciężkim brzemieniem na chło- pów i mieszczaństwo. Walka o ,,egzekucję praw'', pełna napięcia i dra- matycznych momentów, nie zakończyła się za życia starego króla, z narastającym natężeniem nurtując kraj w pierwszych latach panowania jego następcy. Zygmunt August, nieobojętny na reformy skarbo- we, pilnie potrzebujący środków na 'wojnę z Rosją o Inflanty, długo wyczekiwał sposobnej chwili i przez bez mała 10 lat odkładał z sejmu na sejm sprawę prze- prowadzenia egzekucji dóbr królewskich. Dopiero na pamiętnych sejmach: piotrkowskim w latach 1562/1563 i warszawskim 1563/1564 doszło do rozprawy z ma- gnatami. Już od momentu rozesłania uniwersałów przedsejmowych, we wrześniu 1562 roku, nie było wątpliwości, / że król objął kierownictwo nad szla- checkim ruchem egzekucyjnym. Dla zewnętrzne- go zaakcentowania swojej postawy przybył na sejm w szlacheckim stroju, "dwór swój wszystek w sza- rżę ubrawszy, barwę tę ziemiańską nazywając". W dniu 5 grudnia 1562 roku na wniosek wybitnego przywódcy ruchu egzekucyjnego, posła ziemi krakow- . skiej - Hieronima Filipowskiego - stanęła pierw- sza uchwała znosząca nadania wieczyste wszystkich królewszczyzn rozdanych po Statucie Aleksandra z ro- ku 1504 jako dzierżonych bezprawnie. Aby jednak ża- den posesor ,,w tej egzekucyi nad słuszność obciążeń nie był", tenże sejm postanowił ,,rewizję listów", to znaczy weryfikację nadań królewskich dla ustalenia, które z nich nie są zgodne z prawem i statutami, a za- tem podlegają egzekucji. Równocześnie postanowiono odbywać w pięcioletnich odstępach czasu rewizje miast i wsi królewskich celem ustalenia ich aktualnego stanu gospodarczego oraz obliczenia wysokości uzyskiwanych z nich dochodów rocznych. Czwarta część tych dochiodów, czyli kwarta, prze- znaczona została na potrzeby skarbu państwa z wyłącz- nym przeznaczeniem na obronę potoczną, to jest utrzy- manie stałego wojska (wojsko kwarciane) dla ochrony granic kraju. W 1567 roku kwartę obniżono do 20% dochiodów, 20°/o przeznaczając na "wychowanie" staro- stów, jak nazywano już wówczas wszystkich bez mała posesorów królewszczyzn. Do dyspozycji panującego po- zostawiono "trzy części", czyli 60% dochodów, z któ- rych finansowany miał być aparat rządowy, sądowy, a także utrzymywany monarcha, dwór oraz pokrywane koszty reprezentacji. Koszty potrzeb nadzwyczajnych - ekstraordynaryjnych, a przede wszystkim prowadzenia wojen pokrywały w dalszym ciągu podatki traktowane przy każdorazowym ich uchwalaniu przez sejm, jako ,. świadczenia doraźne. W tymże samym roku 1567 konstytucją, zwaną Me- rita, wymuszono na Zygmuncie Auguście przyrzeczenie ,nagradzania" dożywociami na królewszczyznach do- stojeństw, urzędów i zasług dla Rzeczypospolitej. Za- ważyć to miało w przyszłości na systematycznym uszczuplaniu dochodów króla zmuszanego do ustawi- cznego ,,rozwierania ręki". Wzburzenie opozycji magnackiej na skutek reform było ogromne. Odbieranie dóbr nazwano "nie egzeku- cyją a łupieży ją", grożono zerwaniem sejmu, istniały też realne obawy zbrojnej rebelii, o której organizację po- dejrzewano najhojniej obdarowanych królewszczyzna- mi wielmożów: Mikołaja Radziwiłła, zwanego Czarnym i krakowskich dygnitarzy Marcina Zborowskiego i Spyt- ka Jordana, a także biskupa krakowskiego Filipa Pad- niewskiego. Dochodziło do drastycznych scen obrazy majestatu, gdy rozjuszeni potężni panowie, uprzedza- jąc kompromitującą ich egzekucję, "przywileje swoje przed królem w Radzie drapali, rzucali i pod nogi kró- la miotali". Żaden z poprzedników Zygmunta Augusta, ' jak pisze sekretarz królewski Mikołaj Kossobudzki, nie doznał tyle, co on, obrazy, ale ,,cierpliwością i rozu- mem wielkie rzeczy, choć niepodobne, egzekucyją i Unią (Polski z Litwą w 1569 r.) do końca swego przy- wiódł", mimo że "za czasu królowania jego były rzeczy w Koronie zamieszane, zawikłane, trudne i bardzo nie- bezpieczne". Prace nad rewizją nadań rozpoczęły się od pierwsze- go dnia obrad sejmu warszawskiego i trwały, przy oso- bistym udziale króla, od grudnia 1563 do marca 1564 roku obejmując wszystkie województwa koronne i mia- sta królewskie. Rewidowano zgodność przywilejów ze Statutem Kazimierza Jagiellończyka o niezastawia- niu starostw grodowych i zamków głównych, ze Statu- tem Władysława z 1440 roku o niezastawianiu dóbr wielkorządowych i ze Statutem Aleksandra z 1504 roku o sposobie zastawiania królewszczyzn. Pięć trzyosobowych komisji rewizorskich wyznaczonych przez sejm dla Małopolski, Wielkopolski, Mazowsza, Rusi i Prus już latem 1564 roku udało się do tych pro- wincji celem przeprowadzenia lustracji dóbr, ustalenia dochodów, wymierzenia kwarty, a także dokonania re- wizji frymarków, czyli transakcji zamiany posiadłości królewskich na prywatne. Rewizji nie podlegały dobra zastawione w "starych sumach", tj. przed rokiem 1504. Zadania lustratorów, bo taka nazwa przyjęła się ostatecznie dla rewizorów dóbr królewskich, nie były łatwe. Piętrzyły się przed nimi trudności natury pro- ceduralnej, których rozwiązanie wypadało często odło- żyć do rozstrzygnięcia przez króla i sejm. Ponadto spo- tykali się z jawną niechęcią posesorów królewszczyzn. W niektórych starostwach nie dopuszczono ich w ogóle do rewizji zasłaniając się bądź to dekretami sejmu uznającymi rzekomo ich nadania za dobre, bądź to "morowym powietrzem" grasującym w okolicy lub nie- przejezdnymi drogami w czasie srogiej zimy 1564 roku, Zdarzały się też wypadki wzbraniania lustratorom wglądu w rachunki, inwentarze i regestry, aby unie- możliwić szacowanie dochodów i wymierzenie kwarty. Wszystkie wątpliwości i trudności skrupulatnie odnoto- wywane przez rewizorów przedłożono do rozpatrzenia królowi, który je w większości osobiście rozstrzygnął. Wynikami lustracji zajął się sejm lubelski 1566 roku. Sprawie "egzekucji praw i dóbr" oraz pierwszej lu- stracji poświęciliśmy nieco więcej miejsca z uwagi na ich szczególne znaczenie w dziejach królewszczyzn i ca- łej skarbowości polskiej. Przyniosły one wymierne efek- ty, a przede wszystkim powstrzymały falę rozdawnic- twa. Lustracja 1564 roku, mimo że nie objęła wszyst- kich królewszczyzn, to jednak je zewidencjonowała i wciągnęła w rejestry skarbowe. Przywróciła też do- menie monarszej około 1940 wsi, tak że ilość królew- szczyzn szacuje się w tym czasie na około 300 miast i 3500 wsi. Dodajmy, że według ustaleń dla lat 1555- -1557 skarb posiadał około 60 miast i 650 wsi dzier- żonych odpłatnie, do których zaliczyć należy wzorowo zagospodarowane: 50 miast i 436 wsi królowej Bony przekazane synowi początkowo czasowo, a po śmierci królowej (19 XI 1557 w Bari) przejętych przez Zygmun- ta Augusta na stałe. Niemniej ważnym faktem było przełamanie, przynajmniej doraźne, oporu magnatem i usunięcie z drogi reform "tej kłody, tego pnia", jak określano egzekucję, który wszystkie sejmy targał. Dla zabezpieczenia wpływów z kwarty przeznaczo- nych na utrzymanie wojska utworzono osobny skarb w Rawie Mazowieckiej. Wynosiły one w końcu XVI wieku około 100 tysięcy złotych polskich i wzrosły w pierwszym półwieczu XVII stulecia do 200 tysięcy 'złotych, wówczas gdy na mocy uchwał sejmowych w na- głych potrzebach pobierano kwartę w podwójnym wy- miarze. Znacznie trudniejsze było egzekwowanie od dzier- żawców starostw dochodów należnych królowi, a i ilość dóbr znajdujących się w bezpośrednim zarządzie skar- bu zaczęła się ponownie kurczyć. Nawet Henryk Wale- zy (I-VI 1571) w czasie swych kilkumiesięcznych rzą- dów zdołał uszczuplić zasób królewszczyzn nagradzając swych stronników bogatymi majątkami, jeśli przypom- nieć tylko obdarowanie Jana Zamojskiego Knyszynem Ćz Goniądzem i Olbrachta Łaskiego rozległym staro- stwem lanckorońskim. III. REFORMY KOŃCA XVI I POCZĄTKÓW XVII WIEKU Przedwczesna, bezpotomna śmierć Zygmunta Augu- sta, dwa szybko następujące po sobie bezkrólewia, efe- meryczne panowanie Henryka Walezego, pełne niepo- kojów i wojennych trudów lata rządów Stefana Batore- go, nie tylko że nie posunęły naprzód prac reformator- skich z takim trudem prowadzonych przez dwu ostat- nich Jagiellonów, ale znacznie nadwyrężyły dotychcza- sowe osiągnięcia egzekucji. Jak pisze Władysław Pa- łucki: Zgon Zygmunta Augusta, jak i nagła ucieczka z Pol- ski Henryka Walezego zostały przyjęte przez wielu poseso- rów dóbr królewskich z widoczną ulgą i zadowoleniem. W okresie ogólnego rozprężenia i braku kontroli starosto- wie, zasłaniając się rzekomo uzyskanymi przywilejami, zdą- żyli przechwycić dla siebie większość dochodów tak, że Batoremu, a później Zygmuntowi III już niewiele pozo- stało. Nie lepiej było na Litwie. Po śmierci ostatniego sta- rosty grodzieńskiego, Aleksandra Chodkiewicza, Batory zdołał utrzymać dla siebie jedynie ekonomię grodzień- ską, która stała' się ulubioną rezydencją króla i gdzie dokonał on swego pracowitego żywota (1586). W kilka zaledwie lat, które upłynęły od czasu ,,rewizji listów", wyłoniła się potrzeba przeprowadzenia nowej lustracji. Tymczasem początkowe założenie o pięcioletnich od- stępach czasu pomiędzy lustracjami nie było realizowa- ne. Zrealizowano je tylko przy drugiej z kolei rewizji przeprowadzonej w latach 1569/1570, jeszcze za życia Zygmunta Augusta. Henryk Walezy tuż przed swoją ucieczką z Polski wydał ordynację skarbową zapowiadającą rewizję do- kumentów i egzekwowanie zatrzymanych przez pose- sorów dóbr dochodów należnych królowi. Obniżył je je- dnocześnie do 40-50% uzyskiwanej z nich intraty. Na- leżnych mu sum domagał się Stefan Batory, a szlachta wielokrotnie na sejmach i sejmikach końca XVI i pierwszej połowy XVII wieku żądała systematycznej kontroli dochodowości królewszczyzn. Uchwalone pod presją jej żądań lustracje posiadały jednakże zasięg ograniczony do pewnych kategorii dóbr - głównie ob- ciążonych zapisami bądź też uprzednio nie lustrowa- nych. W rezultacie w tym czasie lustracja generalna, obejmująca terytorium całej Korony, odbyła się tylko w latach 1616/1620. Więcej niż skromne zaopatrzenie dworu i bieżących ordynaryjnych i ekstraordynaryjnych potrzeb Rzeczy- pospolitej, i to uzyskiwanych głównie z regaliów, a nie dochiodów z dóbr monarszych, spowodowało wyraźną za- powiedź Zygmunta III (1587-1632) nowej rewizji na- dań i rozliczenia na sejmie posesorów królewszczyzn z zatrzymanej przez nich kwarty i sum należnych mo- narsze. I tym razem król, mimo poparcia ogółu szla- checkiego, przegrał walkę o rewizję dochodów. Zabiegi Zygmunta III o intratę z królewszczyzn i ciągle na tym tle starcia z szlachtą prześledzić mu- simy szczególnie uważnie. W walce tej, na drodze ustaw sejmowych i praktyki, ukształtował się ostateczny mo- del królewszczyzn, który w niezmienionej niemal for- mie przetrwał do końca Rzeczypospolitej. Wynikiem kompromisu pomiędzy królem, szlachtą i uposażonymi w starostwa i dzierżawy senatorami było uchwalenie na sejmie 1590 roku niezmiernie ważnej konstytucji Rationes stołu Króla Jego Mości. Wydziela- ła ona Zygmuntowi III na jego utrzymanie wraz z ro- dziną i dworem wielkorządy krakowskie oraz kilka większych i dobrze zagospodarowanych starostw w Ko- ronie zwanych już odtąd na stałe ekonomiami lub do- brami stołowymi. Liczyły one w sumie około 20 miast- i 250 wsi. Nie było to zaopatrzenie zbyt szczodre, skoro przynosić miało wpływy stanowiące zaledwie 10"/o ogól- nej intraty z dóbr królewskich w Koronie szacowanej według taksy lustratorskiej na 525 tysięcy złotych rocz- nie. Ponadto przyznano królowi dochody z określonych regaliów - części wpływów z mennic, żup, kopalń ol- ; kuskich (olbora), niektóre cła i opłaty przygodne. Drugą konstytucją z tegoż 1590 roku posiadacze kró- lewszczyzn zostali zobowiązani dać panującemu w roku następnym podwójną kwartę zwaną duplą. I znowu opieszałość w jej płaceniu zmusiła Zygmunta III do zwrócenia się do szlachty z prośbą "o zaradzenie nie- dostatku skarbu". Silne poparcie ze strony Wielkopol- ski, nie posiadającej zbyt licznych królewszczyzn na swym terenie, i ponowne zagrożenie rewizją nadań i dochodów doprowadziło do uchwały, którą tenutanu^ sze "potrzebom skarbu dogadzając [...] z chęci i dobrej woli swojej, przyzwolili" na pobór jeszcze dwu dupli w latach następnych. . Wydzielenie w roku 1590 dochodów i dóbr na zao- patrzenie monarchy doprowadziło w końcu do rozdzie- lenia skarbu na królewski i publiczny, chociaż nie le- żało to, jak wykazują ostatnie badania W. Pałuckiego, w zamierzeniach reformatorów. Nie spowodowało ono ustawowego wygaśnięcia praw monarchy do eksploata_ cji królewszczyzn. Jeszcze w pierwszej połowie XVII stulecia konstytucje przypominały, że dysponuje on na- dal "trzema częściami" dochodów z królewszczyzn. Praktyka poszła jednak inną drogą. Coraz bardziej utrwalały się odmienne formy rozwoju i funkcjonowa- nia obydwu części królewszczyzn: dóbr ekonomicznych - stołowych i pozostałych, zwanych już dobrami Rze- czypospolitej, lub skarbowych. Pierwsze z nich, ekono- mie, podlegały wyłącznemu zarządowi podskarbiego nadwornego. Drugie, starostwa, znajdowały się pod kon- trolą skarbu koronnego i sejmu, a w sprawach spor- nych z dzierżawcami podlegały utworzonemu w roku 1591 Trybunałowi Skarbowemu. Nierealny okazał się również pobór "trzech części" od początku płaconych niechętnie, z dużymi oporami, których zaczęto odmawiać już Stefanowi Batoremu, a zaprzestano płacić Zygmuntowi III. Monarcha zanie- chał w końcu nierównej i upokarzającej walki ze szla- checkimi "lakomcami" i egzekwowania należnych mu dochodów. Co więcej, już Stefan Batory zapoczątkował, a Zygmunt III upowszechnił zwyczaj nadawania sta- rostw wraz z "trzema częściami". Dalsze lata ugrunto- wały istniejącą praktykę. Na uwagę zasługuje jednak fakt formalnego odebra- nia królowi "trzech części" i przekształcenia zaistnia- łej rzeczywistości w prawo nie poprzez uchwałę kon- stytucyjną, ale wewnętrznym zarządzeniem podskarbie- go koronnego. Piastujący ten urząd Bogusław Leszczyń- ski uposażony pięcioma bogatymi starostwami i osobi- ście zainteresowany niedzieleniem się płynącymi z mcii. dochodami z królem, w instrukcji wydanej lustratorom w 1650 roku postanawia, aby uczyniwszy [...] każdej dzierżawy doroczne^o.Prowe^tusS mam, na pięć części tenże prowent rozdzielić trzeba wedle opisania dawnego prawa, to jest: trzy części ohm na ^ro- la Jego Mość należące, które per dispositionem świeższych praw teraz już dzierżawcom są spuszczone, czwarta część na obronę Ukrainy [...] ordynowaną k ora "escze^m numero czwartą, kwartą nazywają. Piątą część na P,owiz]ę panów starostów i dzierżawców przy onychze trzećh czę- ściach pierwszych obrócić i położyć potrzeba L] oblach0 wawszy doroczny zupełny prowent na pana dzlerzawcQczte.; ry części pozostawić potrzeba, a piątą na kwartę starą pio stipendiariis regni naznaczyć i ordynować. Zwróćmy uwagę, że instrukcja ta wydana tuż przed szwedzkim potopem przez późniejszego podkanclerza Ć koronnego słynącego w opinii publicznej z wielkiej troski o dobro kraju, nie tylko pomniejszała dochody panującego, ale sankcjonowała zaniżoną kwartę prze- znaczoną na utrzymanie wojska. Do skarbu koronnego, a nie jak uprzednio do króla należały również wpływy z dóbr wakujących po zgo- nie posesora. Skarb pobierał też w całości wprowadzo- ną w 1658 roku "kwadruplę", czyli poczwórną kwartę opłacaną przez nowych tenutariuszy _ królewszczyzn w pierwszym roku użytkowania przez nich dóbr. Dotkliwe ograniczenie udziału monarchy w docho- dach z królewszczyzn, "wywłaszczenie z odwiecznie na- leżnych mu starostw" zmuszało go do szukania nowych rozwiązań i nowych źródeł intraty dla ciągłe nękanego niedostatkami skarbu nadwornego. Wydatki, głównie na utrzymanie dworu, przebudowę rezydencji, reprezenta- cję, przyjmowanie i wysyłanie posłów, ale także i na obronę potoczną, rosły niepomiernie w stosunku do wpływów, których źródła nieustannie malały. W 1597 roku klejnoty koronne oddano w zastaw pożyczki za- ciągniętej na opłacenie zaległego żołnierskiego żołdu. Początkowo usiłował Zygmunt III powiększyć docho- dy przez przetrzymywanie pod własnym zarządem, choćby przez krótki okres, starostw wakujących po śmierci posesora zanim nada je następnym użytkowni- kom. Ale przede wszystkim dążył do poszerzenia po- siadłości ekonomii przez włączenie do nich odrywanych od większych starostw, głównie grodowych, co intra- tniejszych wsi folwarcznych i kluczy majątkowych. Praktyka ta spotkała się jednak z wyjątkowo ostrą, histeryczną niemal reakcją szlachty. Szczególnie po ro- ku 1607, gdy w konstytucji znalazły się artykuły O e- konomiach, w których król przyrzekał ,,nowych eko- nomii nie przyczyniać, a stare znieść", aż po kres pa- nowania Zygmunta III na każdym sejmie i sejmiku, na zjazdach szlacheckich, w pismach politycznych i dru- kach ulotnych w napastliwej niejednokrotnie lormic napominano króla, aby zwrócił ,,przyczyniono nad pra- wo" ekonomie. Żądania te nie milkną jeszcze za pano- wania Władysława IV (1632-1648) i Jana Kazimierza (1648-1668). Tym razem cała szlacłita - od wielmożów po sza- raków - była zgodna podnosząc krzyk, że król ,,chleb im od gęby odbiera", że każdy kęs, który zatrzyma dla siebie ,,pomniejszy nadgrody ludziom dobrze zasłu- żonym ojczyźnie". A nikt jej służyć darmo nie chce, nikt darmo nie chce być poczciwy. Wszakże nawet święty Franciszek, a naśladowców nie miał wielu, wie- dział, że za swą pobożność spotka go nagroda w niebie. Wbrew żądaniom szlachty Zygmunt III nie ustąpił ze wszystkich ,,przyczynionych" ekonomii dowodząc, że i jemu za sprawowany urząd należy się udział w ,,chle-' bie dobrze zasłużonym". Ponadto sięgnął do innego źródła przynoszącego częściowy przynajmniej ekwiwa- lent za zmniejszone wpływy z dóbr ziemskich. B; nim pobieranie przez króla - rzecz jasna nieoficjah - opłat za nominacje na dygnitarstwa i starosty Praktyka to dawna, uprawiała ją z powodzeniem ki Iowa Bona, ale niewątpliwie za Zygmunta III, a r stępnie jego syna, Władysława IV, rozpowszechnił zwyczaj pobierania od nominatów na konferowane g< ności jednorazowej gratyfikacji. Wysokość jej zależ od dochodowości danego urzędu czy starostwa. Moi ją traktować jako ekwiwalent za nieegzekwowanie pr króla ,,trzech części" dochodu, do których prawo w niesieniu do starostw grodowych zastrzegł sobie rów- nież i Władysław IV konstytucją 1638 roku. Przypt nieć należy, że Stefan Batory, ograbiony przez mag ferie z królewszczyzn, oświadczył, iż ,,starostwa nie ł dzie dawał jako za pieniądze". d Według szacunku znakomitego znawcy epoki, V< .1' dysława Czaplińskiego, Władysław IV i jego nasię . na tronie polskim Jan Kazimierz uzyskiwali z tyt opłat przy nominacjach na dygnitarstwa i starostwa mniej niż 100 do 300 tyś. złotych polskich dochodu r nego. W Pamiętnikach. Albrychta Stanisława Radziw znajdujemy wcale liczne wzmianki o sumach pobi' nych przez króla. On sam otrzymał starostwo kow skie ,,nie bez mamony", za starostwo wareckie od n szalka Kazanowskiego król ,,przyjął prywatnie" 130 sięcy złotych. Dochodziło nawet do przetargów, jak przy zabiegach o podkanclerstwo koronne. Otrzym? Jerzy Ossoliński pokonując ,,z pomocą królowej" tr pozostałych pretendentów do urzędu, z których ji gotowy był zapłacić 60 tysięcy dukatów węgierskii Był to oczywiście dochód zależny od przypadki. liczby wakansów stojących w danym roku do krć skiej dyspozycji (urzędy były dożywotnie), a także i dów sytuacyjnych wymagających zaspokojenia apel: większej lub mniejszej liczby osób, które władca dawnictwem dóbr i urzędów musiał zjednywać dla polityki. Zapobiegliwość i oszczędność Zygmunta III pozwa- lała mu na zachowanie względnej równowagi wpływów i wydatków, a nawet pozostawienia synowi dość znacz- nych sum w gotówce. Nie posiadał niestety tych zalet Władysław IV. Rozrzutny i niestały w realizacji swycli ciągle zmieniających się projektów, uwikłany w wojny i zatargi, otoczony armią pochlebców, faworytów i nie- uczciwych urzędników nie potrafił prowadzić rozsądnej gospodarki lekkomyślnie szafując dochodami. Liczne wojaże z ogromnym dworem, pompatyczne uroczystości okazjonalne, mecenat artystyczny pochłaniały zawrot- ne sumy. W rezultacie nierzadkim gościem na warszaw- skim zamku była zwykła bieda. Już w 1632 roku zwra- ca się król do Gdańska o pożyczkę na zapłacenie trum- ny dla ojca. Dochodzi do żenujących wypadków prze- trzymywania posłów cudzoziemskich na granicach kra- ju z braku pieniędzy na ich zaopatrzenie, które winno być pokryte z królewskiej szkatuły. Pod datą 8 grud- nia 1639 roku notuje Radziwiłł: Takie ubóstwo zapanowało na stole królewskim, że do- piero koło południa drwa i mięsiwa zawitały do kuchni, a głód trzymał otoczenie królewskie do czwartej po połu- dniu. Długi Władysława IV dochodziły do 4 i pół miliona ; złotych. Sejm 1643 roku po upokarzających dla monar- chy dyskusjach zadecydował o ich częściowym pokry- ciu z wpływów podatkowych. Konstytucja z tegoż ro- ku w ostrych słowach zastrzega jednak, że fakt ten nie może stać się precedensem na przyszłość. Odtąd kto by poważył się proponować spłatę długów monarchy ma podlegać karze. Taki obraz dworu królewskiego w Pol- sce pełen blasku obok dotkliwego niedostatku przetrwa w zasadzie do końca Rzeczypospolitej. IV. KRÓLEWSZCZYZNY DO KOŃCA XVIII WIEKU 1. Sposób dzierżenia majątków i ich stan gospo- darczy Nadawanie ,,gołych dożywoci" na królewszczyznach w miejsce poprzedniego systemu dzierżaw i bezpośred- niego zarządzania dobrami, przejętymi w trakcie egze- kucji, zmienia obraz użytkowania dóbr skarbowych. Od początku XVII wieku począwszy coraz bardziej panu- jącą, a w XVIII stuleciu niemal wyłączną formą dzier- żenia królewszczyzn stają się posesje dożywotnie, z któ- rych donatariusze zobowiązani byli jedynie do płacenia kwarty do skarbu rawskiego. Od 1649 roku na dobrach skarbowych ciążyła jeszcze hiberna - podatek wybie- rany bezpośrednio przez wojsko rozkwaterowane w nich na zimowe leża. Płacili ją jednak chłopi, na których dwór przerzucał wszystkie ciężary państwowe. A zatem po wielu sporach i walkach o podział in- traty z królewszczyzn stroną zwycięską okazali ale uprzywilejowani donatariusze, tym więcej, że i kwarta z biegiem lat stanowiła obciążenie coraz mniejsze. Za- niechanie ustalonych w czasie reformy egzekucyjnej co pięcioletnich lustracji przekreśliło możliwość kontroli i aktualizacji dochodów uzyskiwanych przez ten utarł n- szy. Dość pokaźne wpływy pieniężne do skarbu w pier- wszej połowie XVII wieku, podniesione przez powrót do królewszczyzn majątków, na których wygasły już sumy zastawne, od drugiej połowy tego stulecia zaczęły się gwałtownie kurczyć. Wpłynęła na to odmowa płace- nia kwarty przez wielu posesorów królewszczyzn po ogromnych zniszczeniach kraju spowodowanych szwedz- kim potopem, a następnie niewspółmiernie niskie sza- cunki intraty przez lustrację generalną uchwaloną w ro- ku 1658. Wówczas oczy wszystkich zwrócone były na majątki skarbowe, z których kwarta powinna odciążyć dobra szlacheckie i duchowne od ponoszenia ciężaru utrzymania wojska. Początkowo sprawę kwarty miały rozwiązać zaprzysiężenia o wysokości dochodów, tzw. abiuraty, składane przez posesorów dóbr. Wykryte nad- użycia zmusiły sejm do uchwały o przeprowadzeniu generalnej lustracji. I ona zawiodła jednak oczekiwa- nia. Rewizorzy 'rzadko przeprowadzali "wizję na grun- cie", a przyjmowane od posesorów zeznania "pod su- mieniem" niejednokrotnie były równie fałszywe jak wcześniejsze zaprzysiężenia. Te niewspółmiernie niskie szacunki intraty, a co za tym idzie i kwarty, utrzymywały się dla większości dóbr przez całe stulecie, aż do następnej lustracji ge- neralnej przeprowadzonej dopiero po wstąpieniu w ro- ku 1765 na tron Stanisława Augusta. Tymczasem nieustannie spadała wartość pieniądza. Pewne wyobrażenie o deprecjacji złotego polskiego i postępującej inflacji daje jego relacja do dukata (czerwonego złotego), który w pierwszej połowie XVII wieku równał się 4 do 6 złotym polskim, a w stuleciu następnym już 16 do 18 złotym. W ten sposób realna ' wartość kwarty zmniejszała się ustawicznie, aby '' w XVIII stuleciu spaść do około 2-3"/o rzeczywistych ' dochodów czerpanych przez posesorów z dóbr skarbo- : wych, pokrywając w przybliżeniu koszty utrzymania Ć zaledwie tysiąca żołnierzy. Na przekór zatem wszystkim ustaleniom i nadzie- jom, jakie wiązano z rewindykacją królewszczyzn, w dalszym ciągu bogacili się na nich uprzywilejowani wielmoże czerpiąc z ogromnego majątku Rzeczypospoli- tej pożytki sięgające 90''/o ich dochodowości obracanej na własne, prywatne cele. Każdy czuł się zasłużony i każdy łakomym okiem patrzył na królewszczyzny, którę w opinii współczesnych stały się już nie chlebem, a paszą dla szlacheckich "chciwców". W zabiegach o wa- kanse zwyciężali jednak najmożniejsi i stojący najbli- żej tronu i dworu. Zachowana korespondencja, pamięt- niki, mowy okolicznościowe i diariusze sejmowe odsła- niają kulisy tych działań pełnych podstępu, matactw, fałszywego płaszczenia się przed monarchą i bezwzględ- nej walki z konkurentami do królewskiej łaski. Sposo- by te nie były obce najznakomitszym magnatom i lu- minarzom życia politycznego i kulturalnego ówczesnej Rzeczypospolitej. Nie miał żadnych skrupułów przed zabiegami o dal- sze donacje obdarowany licznymi starostwami walecz- ny rycerz Jan Opaliński, wojewoda brzesko-kujawski, późniejszy (1667) wojewoda wielkopolski. Na dzierża- wach żup i licznych królewszczyznach budowali swe fortuny Wielopolscy i Wodziccy. Ta sama ,,zaradność" wyłania się z kart Pamiętnika uposażonego 15 rozległy- mi starostwami kanclerza litewskiego Radziwiłła, któ- rego dochód roczny przekraczał 200 tysięcy złotych pol- skich. "Dałeś Panie honor, dajże i chleba" - domagał się w 1710 roku Jan Gałecki w mowie dziękczynnej za otrzymany awans na wojewodę poznańskiego. Za W. Pałuckim przytoczmy jeszcze jedną, znamienną wypo- wiedź pełnego wszelkich cnót i zasług męża stanu i kan- dydata do polskiej korony - Jana Ostroroga, który na sejmie 1605 roku oświadczył: Jednak iż pierwszy służę niż drudzy,-niech ci pośled- niejsi poczekają aż ja też co wezmę, a jeśli ci pośledniejsi co wzięli, a jeszcze więcej wziąć chcą, niecił poczekaj;) aż mnie też, co pierwej służę tak wiele dadzą. Dla pośledniejszych pozostawało już niewiele w za- sobach dyspozycyjnych władcy. Nie wystarczało kró- lewszczyzn dla rzeczywiście zasłużonych na bitewnych polach. Instrukcje poselskie układaiie na sejmikach ziemskich przepełnione są prośbami do króla rekomen- dującymi do nagrody żołnierzy wsławionych i okaleczo- nych w bojach, którzy po powrocie z wojny lub wielo- letniej niewoli zastawali swe posiadłości zubożone lub zgoła spustoszone. Nie wystarczało też dóbr skarbowych dla licznej rzeszy biednej szlachty marzącej o otrzyma- niu w dożywotnie użytkowanie jednej bodaj wioski lub jednego łana sołtysiego. Nie dostrzegano demoralizującej, wyniszczającej skarb praktyki nagradzania królewszczyznami zasług i urzędów. Było to efektem utrzymującej się od stuleci, fatalnej w skutkach, tradycji niewprowadzania ściśle określonych, stałych wynagrodzeń za faktycznie spra- wowane funkcje w centralnej i terytorialnej admini- stracji kraju. Całe pokolenia szlachty, a przede wszyst- kim magnatów wychowały się w atmosferze sankcjo- nującej stosowanie wszelkich, dalekich od uczciwości, środków do pomnażania dochodów kosztem majątku Rzeczypospolitej. Stąd też pogoń za wakansami, a zwła- szcza lukratywnymi królewszczyznami nie była rzeczą naganną, uprawiano ją niemal legalnie. Praktykę tę sankcjonowała wspomniana już, wymuszona na Zy- gmuncie Auguście, konstytucja 1567 roku przyrzekająca szlachcie "nadgradzanie" ludzi dla kraju zasłużonych skarbowymi dobrami ziemskimi. Sytuacja ta zmienia się dopiero w okresie Oświece- nia, gdy sejm 1775 roku wprowadził zasadę płatności wszystkich urzędów państwowych. W wykonaniu jej wprawdzie - jak pisze Tadeusz Korzon - "alimento- wano butę pańską" wyznaczając kolosalne pensje dygni- tarzom, a maluczkie rzeczywistym pracownikom, ale i tak dygnitarze ci, mimo ogromnych wynagrodzeń, w ostatecznym rachunku byli mniej kosztowni dla kra- ju niż przy dawnym bezpłatnym urzędowaniu. W praktyce nieczęsto wracały królewszczyzny do panującego po śmierci posesora. Bez większego trudu uzyskiwali oni, szczególnie możniejsi, przywileje na prawo współposiadania przedłużające posesję o doży- wocie dla współmałżonka lub zezwolenie królewskie (konsens) na przekazanie (cesję) dóbr potomstwu, jak było np. w wypadkach wianowania starostwami córek, synów lub krewnych. W XVII, a szczególnie w XVIII stuleciu mnożą się zakazane konstytucjami 1550, 1562-1563 roku ekspek- tatywy, czyli królewskie przyrzeczenia nominacji na! starostwa w chwili ich opróżnienia przez aktualnych; posesorów. Stwarzało to paradoksalne sytuacje. Nowo' obdarowany oczekiwał rychłego zgonu starosty, gdy ten za wszelką cenę starał się przed śmiercią dobra sprze- dać. W ten sposób nigdy np. nie wszedł w posiadanie starostwa żarnowieckiego Franciszek Sułkowski, ani też generał Briihl nie doczekał się śmierci długowiecz- nej Marianny Załuskiej, ostatniej starościny ojcowskiej. Równocześnie niepokojąco wzrasta obrót królew- szczyznami, którego nie krępowały żadne zakazy i ogra- niczenia. Nagminna jest sprzedaż starostw za zezwole- ' niem królewskim. Ale zjawiskiem jeszcze częstszym by- { ło wypuszczanie przez posesorów dóbr w całości lub częściami w krótkoterminowe dzierżawy i subarendy, na które nic trzeba było uzyskiwać żadnych konsensów ze strony króla ani nawet zawiadamiać o nich władz f, skarbowych. Nie należały też do rzadkości zajęcia starostw za długi przez wierzycieli uprzywilejowanych posesorów. Badania nad tym problemem prowadzone dla woje- wództwa krakowskiego w latach 1750-1789 przyniosły interesujące spostrzeżenia. Okazuje się, że około 5Ci°/'o królewszczyzn położonych w południowej części woje- . wództwa (rejon gór i Pogórza) zmieniło w tym czasie użytkowników od 1 do 5 razy. W północnej, lewobrzeż- nej części województwa krakowskiego odnotowano zmiany posesorów aż w 80°/o dóbr, przy czym miały one miejsce od 1 do 11 razy. Rekord należy tu do starostwa rnbsztyńskiego, którym w ciągu 24 lat rządziło trzech posesorów uprzywilejowanych oraz ośmiu wierzycieli starosty Kazimierza Mieczkowskiego, szambelana JKMci, kolejno cedujących sobie pretensje do 3300 dukatów zabezpieczonych na dobrach rabsztyńskich. Zaznaczyć przy tym należy, że majątki niewielkie, liczące od 1 do i 4 wsi, a oddawane zazwyczaj uboższej szlachcie, znacz- .:. nie rzadziej były przez nią sprzedawane, wydzierżawia- ^ ne i zastawiane. Przed krótkoterminowymi arendami ', ', i zastawami nie uchroniły się również ekonomie kró- lewskie, gdy panujący stawał wobec nagłej konieczno- ; ści zdobycia pieniędzy na zaspokojenie wierzycieli. Swobodny obrót majątkami ziemskimi, a szczegól- nie krótkoterminowe dzierżawy i subarendy stanowią zawsze - niezależnie od ustroju -'najbardziej nieko- rzystną formę eksploatacji i organizacji gospodarki rol- nej. Wynikający z nich brak stabilizacji i tymczaso- wość oraz dążenie do osiągnięcia natychmiastowych i jak największych dochodów bez równoczesnego an- gażowania kapitału inwestycyjnego prowadziły też nie- uchronnie do ruiny majątków skarbowych. ; Sytuację pogarszał system zarządzania królewszczy- -' znami. Magnaci i bogata szlachta posiadająca w swych rękach szereg starostw rozproszonych na terenie róż- nych ziem kraju, a rezydująca zazwyczaj we własnych dobrach dziedzicznych, gospodarowała w królewszczy- znach przy pomocy administratorów, podległych im oficjalistów i służby folwarcznej. Powiększali oni zna- komicie liczbę eksploatatorów dóbr skarbowych dora- biając się fortun poprzez różnorodne nadużycia dewa- stujące dobra i wyniszczające ludność królewszczyzn. Obydwa specyficzne dla królewszczyzn zjawiska: a- renda oraz brak bezpośredniego zarządzania dobrami przez posesorów i troski o ich stan gospodarczy, czyli tego, co określamy ,,dobrym gospodarowaniem" w po- siadłościach dziedzicznych, tłumaczą fatalny stan eko- nomiczny królewszczyzn. Z kart inwentarzy i lustracji wyłania się obraz wytrzebionych lasów, walących się dworów i zabudowań gospodarczych, zrujnowanych zamków obronnych. Zdarzały się oczywiście i lata dla dóbr starościńskich pomyślniejsze, gdy przez dłuższy czas zarządzali nimi sami starostowie, obierając je za swoją stałą rezydencję. Pogląd społeczeństwa na gospodarkę starostów i dzierżawców królewszczyzn obrazuje popularna w koń- cu XVIII stulecia anegdota. Gdy w początkowym okre- sie Rewolucji Francuskiej na zamkowych pokojach Sta- nisława Augusta mówiono o zdobyciu Bastylii przez lud Paryża i zastanawiano się nad trudnościami, jakie mu- siano pokonać przy burzeniu tej ogromnej, kamiennej twierdzy, sławny z dowcipu Franciszek Jezierski, pó- źniejszy publicysta Kuźnicy Kołłątajowskiej, zwrócił się do króla: ,,Naj jaśniejszy Panie! Francuzi powinni udać się z prośbą do Waszej Królewskiej Mości o przysłanie im kilku starostów, a ci by dzieła zburzenia bez trudu dokonali". Mimo tego niepomyślnego stanu dóbr ziemskich Rzeczypospolitej, ciągle jeszcze stanowiły one ogromny majątek. Brak badań nad tą problematyką nie pozwa- la na ustalenie liczby wsi i miast królewszczyzn na te- renie Korony i Litwy w XVII i XVIII stuleciu. Przyj- muje się, że stanowiły one około 1.5"/o ogółu osad w kra- ju, z tym, że rozmieszczenie ich było bardzo niejcdno- lite. Największe skupienia dóbr skarbowych wyst( wały na wschodnich i południowych terenach przyj nicznych oraz w Wielkim Księstwie Litewskim. i w centrum kraju rozsiane były znaczne enklawy jątków królewskich i ekonomii, jak np. w powiecie domierskim, gdzie obejmowały one 34"/o wsi na terenie. Pewne wyobrażenie o ,,nasyceniu" poszczególi terenów dobrami domeny królewskiej daje sporzą ny dla roku 1770 wykaz kwarty płaconej do sk; Rzeczypospolitej z 25 województw Korony. Na czo; miejsce wysuwa się województwo ruskie (ziemie: lv ska z powiatem żydaczowskim, przemyska, sanc chełmska i halicka z powiatem trembowelskim; r noszące 590 tysięcy złoych kwarty), a po nim kral skie (295 tyś.), kijowskie (220 tyś.), podolskie (217 Ć bełskie- (156 tyś.), pomorskie (130 tyś.), sandomiei (121 tyś.). Najmniejsza kwarta wpływała z wojewóc gnieźnieńskiego i płockiego (G-7 tyś.) oraz brzc -kujawskiego, łęczyckiego, inowrocławskiego, ziemi brzyńskiej i wieluńskiej (11-14 tyś.). Poszczególne królewszczyzny prezentowały nieje lity potencjał majątkowy. Prócz rozległych lal; diów, jak np. starostwo bialocerkiewskie (liczące p 100 wsi i miast), nowotarskie (38 wsi i l miasto), niowskie (39 wsi i l miasto), krośnieńskie (28 ws miasto), spiskie (15 wsi i 13 miast), istniały posiać jednowioskowe. Do najliczniejszych majątków nal' posesje uposażone w l-4 wsi. Ten stan znacznego ro bnienia majątków skarbowych, jaki zastajemy w ^ wieku, jest wynikiem sytuacji wytworzonej po n dach szwedzkich. Gwałtownie wzrastające szeregi służonych" w czasie działań wojennych i zrujr nych przez przemarsze wojsk domagały się na^ w królewszczyznach. Gdy nie wystarczało starosty rywano od większych kompleksów majątkowych kuwioskowe tenuty i pojedyncze wsie, wytyczan nowo lany sołtysie i wybranieckie tam, gdzie dwó dawno je zagarnął i włączył do własnych folwa: Duże i zwarte królewszczyzny zachowały się jako sażenie grodów,, zamków obronnych i na ziemiach przygranicznych, co do których skrupulatniej przestrze- ;' gano konstytucji zakazującej ich podziału i zastawów. Obok nich na terenie wsi królewskich znajdujemy liczne drobne jedno- lub kilkułanowe posesje trzymane na podstawie osobnych przywilejów panujących: wój- tostwa, sołectwa, wybraniectwa, lemaństwa, uposażenie, karczem i młynów. Przeważnie były one w tym okre- s się już w rękach drobnej szlachty, choć nierzadkie są wypadki, gdy otrzymywał je sam starosta na podstawie osobnego przywileju lub królewskiej zgody na ich wy- kupienie z rąk dotychczasowego użytkownika. Ale znaj- dujemy wśród nich również i chłopów, potomków daw- nych osadźców wsi lub żołnierzy piechoty wybraniec- kiej utworzonej za Stefana Batorego. Szczególnie czę- sto za męstwo w boju nadawał je włościanom królew- szczyzn Jan III Sobieski. Pierwszy rozbiór Polski ogromnie uszczuplił stan posiadania skarbu. W samym województwie krakow- skim(bez starostwa spiskiego zajętego przez Austrię po zawiązaniu konfederacji barskiej już w r. 1769) za kor- donem galicyjskim znalazło się 356 wsi i 26 miast kró- lewskich, to jest 70°/i> ogółu tamtejszych królewszczyzn o łącznym areale użytkowym 624 032 morgi stanowiące 33''/o całości' gruntów ornych, łąk, pastwisk i lasów tego terenu. W czasie Sejmu Czteroletniego (1788--1792) we- dług ustaleń Fryderyka Moszyńskiego, znakomitego sta- tystyka tamtych czasów, w Koronie znajdowało się 2472 wsie królewskie z około 95 tysiącami dymów (go- spodarstw) chłopskich. Na Litwie liczba dymów (wraz z miejskimi) wynosiła około 53 tysiące. Łącznie liczbę włościan Ć w królewszczyznach w tym czasie szacowano na około 840 tysięcy dusz, a w ekonomiach na 190 ty- sięcy. W przybliżeniu była to czwarta część ludności wiejskiej w Rzeczypospolitej po pierwszym rozbiorze. Włościanie rozległych i ludnych wsi królewskich cieszyli się większą swobodą osobistą, a co za tym idzie i mniejszą ,,opieką" ze strony dworu ingerującego we wszystkie dziedziny życia społecznego i gospodarczego wsi. Ich powinności na rzecz, posesorów dóbr nie ró- żniły się w zasadzie od obciążeń feudalnych chłopów w innych kategoriach własności ziemskiej. Na straży , wymiaru świadczeń stały, przynajmniej teoretycznie, lustracje i Sąd Referendarski, do którego chłopi od- woływali się w wypadku nadużyć ze strony starostów i dzierżawców. Obawa posesorów królewszczyzn przed procesem z gromadami dezorganizującym, zawsze go- spodarkę folwarczną i pociągającym za sobą znaczne 'wydatki była istotnym hamulcem nienasycone] pogoni szlachty za powiększaniem intraty kosztem podległych im chłopów. Wyraźna, choć dyskretna opieka Stanisława Augusta nad włościanami królewszczyzn przejawiała się w re- formie Sądu Referendarskiego przeprowadzonej już w pierwszych latach jego panowania i powołaniu na referendarzy ludzi światłych i związanych z obozem reform. Każda najdrobniejsza nawet skarga gromad dawała w tym okresie asumpt do ingerencji sądu, wy- dawania nowych, ujednoliconych ordynacji, przeprowa- dzania regulacji gruntowych połączonych z pomiarami ziemi i ograniczeniem ekspansji folwarków dworskich na chłopskie grunty oraz wzmocnieniem roli samorządu gromadzkiego. Oczynszowanie, w królewszczyznach częstsze aniżeli w dobrach szlachty i duchowieństwa, zamiana świad- czeń - łącznie z pańszczyzną - na opłaty pieniężne pobudzały chłopską inicjatywę, kontakty z rynkiem to- warowym, szukanie źródeł dochodów w działalności po- zarolniczej, takiej jak transport, handel, rzemiosło. W rezultacie struktura majątkowa ludności w królew- szczyznach wykazuje większe zróżnicowanie aniżeli w dobrach szlachty czy duchowieństwa. Obok skrajnej nędzy, wyrastają tu pokaźne chłopskie fortuny. Prawo do obrony swych interesów na forum sądu państwowego, jakim była Refcrendaria, prawo do pu- blicznej skargi na własnego pana, które chłopi w in- nych dobrach utracili już za Zygmunta Starego popa- dając w całkowitą zależność od dworu, odegrało ogrom- ną rolę w kształtowaniu się mentalności włościan w kró- lewszczy/.nach, a także opinii społecznej, która w okre- się Oświecenia nie była obojętna wobec wyzysku, nę- dzy i udręczenia polskiego chłopa. To, co poddani w do- brach szlacheckich uzyskali w drugiej połowie XVIII wieku drogą reform, co im panowie ,,z poczciwości ser- ca własną wolą ustąpili", włościanie królewscy zdoby- wali w uporczywej walce z dworem jako rzecz im na- leżną. 2. Urząd starościński Urząd starościński wyposażony w pełnię władzy państwowej za rządów czeskich w czasie panowania Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego przeszedł głębokie zmiany w okresach następnych. Uporczywe dążenie szlachty w XIV, a szczególnie w XV stuleciu do zdobycia hegemonii w państwie, wybicia się na czo- ło kosztem innych stanów i króla przejawiało się prze- de wszystkim w umacnianiu terytorialnego zarządu kra- jem i zniesieniu sądownictwa urzędniczego nad sobą. W XV stuleciu wiele kompetencji starostów wraca w ręce dawnych urzędników ziemskich występujących ponownie jako reprezentacja lokalnej szlachty. Odzy- skują swą utraconą w poprzednim stuleciu pozycję pierwszego dostojnika ziemskiego wojewodowie, wysu- wając się (poza Wielkopolską) przed miejscowych sta- rostów. W tym też czasie ustala się ostatecznie zasada, usankcjonowana późniejszymi konstytucjami 1501 i 150G roku, w myśl której starosta podobnie jak urzędnicy ziemscy winien być osiadły (posiadać dobra) w ziemi, w której Ć urząd piastuje. Następny etap zrównania z urzędami ziemskimi, to ustalenie się dożywotności starostów. Pozycja ich stawała się zatem coraz bardziej niezależna od króla - w praktyce byli nieusuwalni tak samo jak urzędnicy ziemscy. Konstytucja 1611 roku, ustalając, porządek następstwa ważności urzędów, wli- cza do nich starostów grodowych stawiając ich po pod- komorzych, a przed chorążymi. Czynniki te sprawiły, że już na przełomie XV i XVI stulecia urząd starościński, który pierwotnie miał się terytorialnym władzom przeciwstawiać i przejmować je jako delegat i zastępca panującego, stał się reprezen- tantem ziemi i lokalnej szlachty. Fakt ten wywarł bar- dzo niekorzystny wpływ na działalność królewskiej ad- ministracji w następnych okresach. Pewien wzrost władzy starościńskiej nastąpił od po- łowy XV wieku, gdy anarchizacja życia wewnętrznego kraju przybrała zastraszające rozmiary. Po śmierci Wła- dysława Jagiełły (1434) okres rządów opiekuńczych sprawowanych w imieniu króla-dziccka, wyjazd Wła- dysława III na Węgry, jego tragiczna śmierć pod War- ną (1444) i trzyletnie bezkrólewie zaktywizowały opo- zycyjną działalność magnatów. Upadek sądów i orga- nów porządkowych sprzyjał bezprawiu. Na drogach gra- sowali powracający z wojny pruskiej zaciężni, którym nie wypłacono należnego żołdu, w południowych regio- nach kraju szerzyło się zbójnictwo. Mnożą się też za- jazdy sąsiedzkie, morderstwa, rozboje. Prywatne zam- ki wielmożów stają się siedzibami i kryjówkami ry- cerskich band łupieżczych napadających na kupieckie transporty, grabiących słabszych sąsiadów, mieszczan i bezbronne chłopstwo, a nawet nie wahających się przed zajmowaniem królewskich zamków. Z czołowych rodzin magnackich Małopolski do naj- większych bezprawi i zbrodni posunęli się Szafrańco- wie, hojnie obdarowani ziemią i dostojeństwami przez Ludwika i Władysława Jagiełłę. Na drogę przestępstwa wszedł Piotr, od 1443 roku podkomorzy krakowski, po- dejrzewany o napad na rajcę krakowskiego Wierzynka i zrabowanie mu 500 dukatów. Syn jego, Krzysztof, ze- brawszy w zamku w Pieskowej Skale bandę rozbójni- ków, prowadził otwartą działalność przestępczą trud- niąc się zawodowo rabunkiem z wiedzą i pomocą matki Konstancji z Secymina. Wreszcie napadł, ograbił i po- zabijał kupców krakowskich. 'Po wyroku banicji poj- many, ścięty został w Krakowie w 1484 roku z kró- lewskiego rozkazu. Do walki z przestępczością wciągnięci zostali sta- rostowie, którym zezwolono na powiększenie oddziałów zaciężnych. W 1444 roku starostowie grodzcy Krakowa i Lwowa otrzymują nawet prawo doraźnego sądzenia rozbójników niezależnie od ich stanu i pochodzenia. Rychło 'jednak uprawnienie to anulowano, jako naru- szające przywileje stanu szlacheckiego. Kompetencje ad- ministracyjne starostów ograniczone zostały w zasadzie do częściowego "sprawowania policji", egzekucji zale- głości podatkowych, ogłaszania uniwersałów i kontroli nad miastami królewskimi. Uprawnienia te zaczęły się jeszcze bardziej kurczyć pod koniec XVIII wieku, w momencie powstania (1789) Komisji porządkowych cywilno-wojskowych mających charakter samorządnych organów terytorialnych, którym przekazano część za- . dań administracji państwowej. O wiele szerszy zakres kompetencji miały sądy sta- rościńskie, które wyodrębniły się w sądy grodzkie w XIV stuleciu. Gród był sądem pierwszej instancji. Od jego wyroków służyła szlachcie apelacja do Trybu- nału Koronnego lub Litewskiego,' na które już Stefan Batory przelał swe najwyższe atrybuty monarsze. Na- wet prawo laski przeszło na sejm. Do grodu należało sądzenie ludzi wszystkich stanów oskarżonych o prze- stępstwa kryminalne podpadające pod ,,cztery artyku- ły": podpalenie, napad na drodze publicznej, najście do- mu, białogłowskie zgwałcenie, a także sprawy o mężo- bójstwo, kradzież i wszystkie dotyczące szlachty nie- osiadłej, nie dopuszczanej do sądów ziemskich. Ponadto w łatach złego funkcjonowania tych ostatnich, szcze- Ć gólnie od połowy XVII do połowy XVIII stulecia, gro- dy przejmowały ich atrybucje zwłaszcza w sprawach niespornych. Obok sądu grodzkiego (iudicium) działał urząd grodz- ki (officium) wykonujący na podległym mu terenie wy- roki sądów wszystkich instancji. Urząd ten prowadził poza tym księgi, które już w XV wieku dla Wielko- polski, a w XVI w innych prowincjach uzyskały prawo przyjmowania wpisów wieczystych. Każdy akt prze- znaczony do użytku publicznego i prawnego, manifest czy protc.stacja szlacłicica w sprawie osobistej, skarga chłopó\v z królewszczyzn na starostę, plebana czy dzier- żawcę, taryfa podatkowa, taksa cen, lustracja, a nawet przywileje panującego, konstytucje i uchwały sejmowe musiały być "oblatowane", czyli podane do ksiąg grodz- kich w celu uzyskania prawomocności. Oblata aktu w księgach grodu chroniła dokument. W razie jego za- ginięcia, co w tamtych czasach częstych pożarów, wo- jen i niepokojów nierzadko się zdarzało, w urzędzie grodzkim można było uzyskać odpisy dokumentów za- . mieszczonych w jego księgach. Przy braku w Polsce jakichkolwiek tradycji biuro- kratycznych, księg'i grodu zadziwiają starannością ich prowadzenia i przechowywania we własnych archi- wach. W innych urzędach nie otaczano taką troską do- kumentów. Zazwyczaj długi czas mijał zanim np. spad- kobiercy podkomorzego przekazali księgi wyroków w sprawach granicznych następcy na urzędzie. Za za- sługę dla kraju poczytywali współcześni Fryderykowi Moszyńskiemu, synowi Jana Kantego, podskarbiego ko- ronnego fakt, że zebrał i oddał w 1764 roku ,,opieczęto- wane w serwecie" dokumenty pozostałe po ojcu, że ,,wrócił Skarbowi własność Rzeczypospolitej, kiedy spadkobiercy innych podskarbich zatrzymywali je dla siebie". Ważną, a nawet groźną władzą był gród. Skazywać :: mógł ludzi wszystkich stanów na ciężkie kary krymi- ; nalne - ,,na gardło, wieżę i okup pieniężny". Posiadał l własne więzienie, prokuratora i kata. Tracenie szlach- ] ty zdarzało się bardzo rzadko, natomiast plebeju- sze skazywani byli na śmierć bez wielkich cere- ;, monit zarówno przez grody, jak sądy miejskie, woj- ''ĆĆ skowe, skarbowe, a nawet doraźnie powoływane ko- misje nadzwyczajne. Czas łagodził jednak obyczaje i karę śmierci stoso- . wano coraz rzadziej. Według ustaleń Tadeusza Czackie- go (O litewskich i polskich prawach) sądy marszałkow- skie w Warszawie w latach 1768-1779 wydały tylko 59 wyroków śmierci, podczas gdy w poprzednim dzie- sięcioleciu stracono 450 osób. W czasie panowania Sta- i nisława Augusta sejm 1776 roku powziął niezwykle do- ' niosłe uchwały znoszące ,,na zawsze" karę śmierci w sprawach o czary oraz tortury we wszystkich proce- sach kryminalnych. Zauważmy, że ustawy te należą do najdawniejszych w Europie i tylko w Prusach Fryde- ryk II wcześniej zniósł tortury. Za ciężkie przewinienia karą najczęściej stosowaną wobec szlachty było odsiedzenie wieży dolnej lub gór- nej przez .rok i niedziel sześć. Te pozornie łagodne wy- roki (więzienie w wieży dolnej mieściło się 6 łokci pod ziemią, pozbawione było światła, powietrza i jakichkol- wiek warunków sanitarnych) równały się nierzadko ka- | rżę śmierci. Więzienia w Polsce nie będącej państwem 'Ć policyjnym, w odróżnieniu od Prus, a szczególnie Ro- ; sji, nie były jednak nigdy przepełnione. Warto przy tym zaznaczyć, że skazany musiał się stawić sam, aby "odbyć wieżę", gdyż przed wyrokiem sąd go nie aresztował, stosownie do przywileju ,,nemi- nem captivabimus". Po odbyciu kary przywracano mu wszystkie prawa stanu szlacheckiego, ale jeśli się wy- rokowi sądu nie poddał, uznawany był za banitę, a wów- czas każdy, w kraju i za granicą, mógł go bezkarnie zabić. W praktyce w XVII i XVIII wieku orzeczenia banicji najczęściej nie pociągały za sobą żadnych skut- ków. Starostowie grodowi nie sprawowali osobiście fun- kcji sądowych i administracyjnych na podległym im terenie. Swobodny obrót majątkami skarbowymi unie- możliwiał stosowanie zasady osiadłości i niełączenia w jednym ręku kilku godności obowiązującej przy nomi- nacjach na urzędy ziemskie i senatorskie. W zasadzie: starano się-czego gromkim głosem domagał się na sej- mikach ogół szlachecki - aby starostowie grodowi nie| pełnili równocześnie funkcji wojewody czy kasztę-'; lana na terenie tego samego województwa. Ale i to nie\ zawsze było przestrzegane. Jeszcze częściej spotykamy się z posiadaniem kilku starostw grodowych przez jed- nego wielmożę. Jedynym ograniczeniem stosowanym w rozdawnictwie starostw grodowych było nieudzielanie kobietom przywileju współposiadania. Ta możność łączenia funkcji starosty grodowego z in- nymi urzędami ziemskimi i senatorskimi nadawała jej walor wyjątkowej atrakcyjności: władzy polityc: wpływu na działalność samorządu terytorialnego i zv szantę dochodów, których szukać należało nie tyh uposażeniu w dobra ziemskie, ale i opłatach płyną z recji pełnionych przez gród czynności sądowych i ministracyjnych. Stąd też o starostwa grodowe żabi ii przedstawiciele najznamienitszych familii, piasti już zazwyczaj senatorskie godności. Nie pytano o kwalifikacje konieczne do pełnienia urzędu, s mógł go otrzymać nawet nieletni magnat, jak np. w padku grodowego starostwa sądeckiego, które w roku Stanisław Lubomirski za zgodą królewską i kazał swemu 12-letniemu synowi Jerzemu Sebasti wi. Oczywiste jest, że posiadacze ogromnych fc i rozległych włości nie rezydowali stale w mias mieszczących urzędy grodzkie. W większych ośrod miejskich posiadali zazwyczaj własne pałace, w rych gościli okazjonalnie. Po otrzymaniu przyw i oblatowaniu go w aktach grodu następował uroc; wjazd nowego starosty do ozdobionego i ochędożo na tę okazję miasta. Witali go lokalni dygnitarze, cy i pospólstwo. W siedzibie grodu w obecności ś\^ ków starosta odbierał od urzędników przysięga wierność jemu, królowi i Rzeczypospolitej, którą na' nie wpisywano w akta. Już w XVII i XVIII wieku najczęściej na urocz; ściach tych, a później na okresowym wizytowaniu du i rozstrzyganiu spraw spornych kończyły się wiązki starosty. Niekiedy nie pojawiał się on w < w miejscu swego urzędowania, jak np. Ignacy I bendowski, wojewoda pomorski, który przejęte w roku od pisarza koronnego, Piotra Ożarowskiego, rostwo krakowskie objął za pośrednictwem swego nipotenta. Sprzedał je w trzy lata później Elias z Granowa Wodzickiemu. Ten ostatni starosta kra! ski i generał małopolski, znakomity gospodarz i ( nizator, w odróżnieniu od swych poprzedników p swe funkcje z troską o miasto i okrojone już pierw rozbiorem województwo. " Do prowadzenia spraw sądu i urzędu grodzkiego sta- rosta organizował kancelarię i mianował jej urzędni- ków, których mógł w każdej chwili odwołać. W Wiel- kopolsce zastępował starostę w jego czynnościach suro- gator, a w Małopolsce podstarości będący jednocześnie sędzią grodzkim. Na czele kancelarii stał pisarz grodz- ki, zastępował go regent. Ponadto gród zatrudniał pod- piska, wiceregenta, susceptantów i woźnych. Czynności sądowe poza urzędem, egzekucje wyroków wykonywali liczni subdelegaci grodzcy. Wszyscy urzędnicy grodu, poza woźnymi, pochodzili ze stanu szlacheckiego. Dla ubogich, cierpliwie pnących się po szczeblach urzędniczej drabiny, była to jedna z dróg prowadzących do kariery. Zamożni lub wybit- nie uzdolnieni zdobywali w nim praktykę prawniczą i kancelaryjną ułatwiającą dalsze awanse i udział w życiu politycznym kraju. Zdarzało się również, że funk- cje sędziego grodzkiego sprawował utytułowany już wielmoża, jak np. Hieronim Orzechowski, kasztelan przemyski, który w latach 1713-1715 był równocześnie podstarościm i sędzią grodzkim sanockim. Sąd i urząd grodzki, niezależne od sejmikowego liberum veto, działały sprawnie w regularnych kadencjach. Sejm Czteroletni wprowadzając reformę instytucji wymiaru sprawiedliwości zniósł sądy grodzkie, ziemskie i podko- morskie wprowadzając w ich miejsce sądy ziemiańskie. Działały one jednak zaledwie kilka miesięcy. Targowi- ca (1792), niszcząc dzieło Sejmu Czteroletniego, przy- wróciła sądownictwo grodzkie i ziemskie. Upadło ono wkrótce po trzecim rozbiorze i utracie niepodległości, gdy państwa zaborcze wprowadziły na anektowanych terenach własne instytucje administracyjne i sądowe. ##3. Królewszczyzny w okresie reform skarbowych drugiej połowy XVIII wieku Uporządkowanie dochodów skarbu Rzeczypospolitej było jednym z głównych zadań reform podjętych na sej- mie konwokacyjnym 1764 roku. Utworzone wówczas Komisje Skarbowe Koronna i Litewska, zastępując nie- ograniczoną władzę dożywotnich podskarbich, były or- ganem częściowo wybieralnym spośród kandydatów za- proponowanych przez króla i działały kolegialnie w sta- łej, własnej siedzibie. Nie miały prawa wkraczania na teren ustawodawczy. Ich ,,dezyderia", projekty, rachun- ki, tzw. ,,materie ekonomiczne" wnoszone do sejmu, przyjmowane były większością głosów. Zadaniem tych nowych "ministeriów", jak podaje uchwała sejmowa, było ,,najdoskonalszy na zawsze uczynić porządek Skarbu Koronnego i pomnożyć one- goż dochody przez wprowadzenie rządu i ekonomiki ku lepszemu pożytkowi Rzeczypospolitej". Oprócz czynnoś- ci skarbowo-administracyjnych powierzono komisjom także sądownictwo sprawowane uprzednio przez Try- bunał Skarbowy. Ponadto wobec słabości administracji staroścmskiej obciążono je nadzorem nad drogami han- dlowymi, spławnością rzek, budową kanałów, mostów, portów, dróg, zakładaniem i rozwijaniem rękodzieła, po- szukiwaniem źródeł solnych i ;;gór mineralnych". Z pomocą nielicznej, ale najbardziej w kraju wy- kształconej grupyi urzędników, Komisje Skarbowe roz- wijały ożywioną i skuteczną działalność. Rozpoczynające urzędowanie komisje zastały skarb pusty. Znajdowało się w nim zaledwie 19 tysięcy zło- tych, które żadną miarą nie mogły pokryć zastanych długów. Czterej poprzedni podskarbiowie wobec ciągłego zrywania sejmów za Augusta III nie rozliczali się zbyt skrupulatnie z powierzonych im sum. W re- zultacie np. Odrowąż Sedłnicki pozostał dłużny Rzeczy- pospolitej ogromną sumę prawie 3 milionów złotych. Z trudem kompletowano też dokumenty skarbowe. W rozproszonych aktach nie odnaleziono nawet dokład- nego spisu królewszczyzn. Mimo wszystkich przeciwności do prac nad reorga- nizacją skarbu i reformą podatkową przystępowano z entuzjazmem. Reforma podatkowa opierała się na uchwaleniu: 1) cła generalnego, które ,,począwszy od króla, aż do ostatniego obywatela i kupca wszyscy pła- cić mają" (dawniej szlachta zwolniona była z ceł), 2) pogłównego żydowskiego ,,po 2 zł od każdej głowy ra- chując" w miejsce dawnej starej sumy kontyngentowej, 3) kwarty sprawiedliwej ustalonej na podstawie nowej lustracji i 4) hiberny, czyli płacy wojska rozciągniętej na wszystkie królewszczyzny, od której uprzednio wie- lu możnych uzyskało zwolnienia. Wierzono, że wpływy z tych źródeł przyniosą milio- ny, które zapełnią skrzynie skarbowe pozwalając na zniesienie obciążającego szlachtę od 1717 roku podym- nego i pogłównego, nieopatrznie pozbawiając komisje nie tylko prawa ustalania nowych podatków,, ale na- wet wyszukiwania ich źródeł. Rachuby te bardzo szybko okazały się nierealne. Przede wszystkim zawiódł dochód z ceł obliczony na podstawie przewozów gdańskich na około 5 i pół miliona złotych. Restrykcje ze strony Fryderyka II, niepokoje lat przedrozbiorowych, okresowe cof- nięcie reformy, a wreszcie zajęcie przez Prusy najważniejszego traktu zbożowego z ujściem Wisły spo- wodowały, że wpływy z ceł spadły nawet do 400 tysię- cy złotych, a w późniejszych latach ożywienia gospo- darczego osiągały zaledwie około 3 milionów złotych rocznie. Drugie przewidywane źródło dochodów, pogłówne żydowskie, również nie spełniło oczekiwań. Liczbę Ży- dów w Koronie i Litwie szacowano na około 900 tysię- cy osób. Od opłaty zwolnione były dzieci do pierw- szego roku życia oraz Żydzi i Karaimi pracujący na roli. Nadużycia przy kolejnych spisach, ukrywanie lud- ności przez kahały mimo ustanowienia ,,nagrody dla exaktorów tego podatku od każdej wynalezionej na no- wo głowy" powodowały, że pogłówne żydowskie się- gało tylko 400 do 800 tysięcy złotych rocznie. Realizację uchwały o kwarcie sprawiedliwej, której stale domagała się szlachta na sejmach wskazując, że w wymiarze opłat z królewszczyzn dzieją się niespra- wiedliwości, rozpoczęto od wyznaczenia 77 lustratorów dla Korony i 51 dla Litwy. Od lutego do października 1765 roku objechali oni wszystkie'królewszczyzny wy- łączając ekonomie. Na podstawie inwentarzy, regestrów gospodarskich, wizji lokalnych ustalili prowent roczny ,,uwzględniając wszystkie pożytki z gospodarstwa i nego, z arend, stawów, czynszów, pańszczyzny i nin t...] bez leśnych towarów i innych handlów". ustalonego w ten sposób przychodu odliczono ,,m scową, niechybną, sprawiedliwą ekspensę", otrzymL w ten sposób czysty dochód. Jego czwarta część sta wiła kwartę. Przy okazji zniesiono dotychczasowe zv, nienia z jej opłaty. Sejm konwokacyjny powraca koncepcji z 1562 roku co pięcioletnich lustracji. J nakże wobec związanych z tym kosztów (lustratoi wypłacono łącznie 512 tysięcy zł), sejm 17(50 r. po; nąwia, aby odbywać je po śmierci lub ustąpieniu sesora. W wyniku pierwszej przeprowadzonej po stulet przerwie lustracji kwarta wzrosła z 275 tysięcy złot w roku 1764 do 2 313 000 z Korony i 809 000 z Lit Był to zatem wzrost znaczny, chociaż w opinii pub! nej ciągle jeszcze- zbyt mały wobec prawdziwej inti osiąganej przez posesorów krółewszczyzn. A więc w 1 roku, czyli w dwa lata po wprowadzeniu reform, kowity roczny dochód z różnych źródeł Korony i Li szacowano na około 13 milionów złotych, a intratę s bu królewskiego na 6 milionów. Pokryły one skro: potrzeby państwa pozostawiając jeszcze 3,5 miliona peraty. Ten stan ubogiej pomyślności nie trwał jednak go. Już następny rok rozpoczął okres konfederacji: domskiej i barskiej, zakończony traktatami rozbiorę mi. Kraj obsadzony wojskami rosyjskimi, rujnowan; kwizycjami obcych i swoich oraz szerzącym się prawiem tracił z trudem odbudowywaną równo\ finansową i gospodarczą. Dochody skarbu z tytułu p,' datków spadły. Najliczniejsze i najbogatsze kn: j... szczyzny województw krakowskiego, ruskiego, p( l;, skiego i ziem białoruskich znalazły się pod żabo Rosji i Austrii. Ciężką klęską była utrata salin. '; Mimo niepowodzeń reformy 1764-1768 roku ]: ", nęły znacznie naprzód prace nad porządkowaniem Jt, szej skarbowości, a co najważniejsze, narzuciły sz. Ul/ cię ciężary, których ponosić ona nie nawykła. C okres ten uważać można za pierwszy etap porządko- wania finansów kraju, to reformy lat następnych za główny cel mają powiększenie dochodów. Ulepsza się pobór dawnych podatków, które mimo zubożenia kra- ; ju i znanej awersji do ich płacenia zaczynają napły- wać stosunkowo regularnie, podwyższa się niektóre stawki, a przede wszystkim wprowadza nowe źródła dochodów. System skarbowy Polski przestaje być ana- chronizmem w Europie. Wyzyskuje się źródła zwięk- szenia dochodu, które już od długiego czasu były eks- ploatowane przez inne państwa, jak monopole czy lo- terie. Podwyżki podatkowe nie ominęły królewszczyzn, w których tak jak przed wiekami widziano główne, lecz nie wykorzystane bogactwo narodowe. Sejm 1775 roku nałożył na posesorów dóbr skarbowych półtorej kwarty w Koronie i dwie na Litwie, zwane ,,kwartą sowitą". Przyniosła ona dochody nie mniejsze niż uzyskiwane-' w latach przedrozbiorowych. Ten sam sejm uchwala ustawę o emfiteuzie, która powinna radykalnie zmienić sytuację dóbr skarbowych. 'Król zrzeka się rozdawnictwa królewszczyzn gwaran- ! tując tylko dotychczasowym uprzywilejowanym pose- sorom ich dożywotnie użytkowanie. Odtąd królewszczy- zny nie będą już nadawane tytułem nagrody jako ,,chleb dobrze zasłużony", ale obrócone być mają "na użytek i potrzebę publiczną". Dobra wakujące po śmierci po- sesora wypuszczane być mają drogą licytacji ,,więcej dającemu" w 50-letnią dzierżawę za czynszem ,,pewnym i bezpiecznym". Szacunek wartości dóbr, ich dochodor wości i spisanie lustracji powierzono specjalnym komi- sjom. ' Ustawa nie zezwalała na zadłużanie dóbr i ich dzielenie, a także ograniczała liczbę majątków, o które ubiegać się może jeden kontrahent do posiadłości o do- chodzie nie przekraczającym 50 tysięcy złotych rocz- , nie. Szczegółowe przepisy wykonawcze ustawy - spo- sób prowadzenia licytacji, publiczne ogłaszanie wakan- sów, pobieranie kaucji - wydawały się kłaść tamę pro- tekcjonizmowi, a długa, pięćdziesięcioletnia dzierżawa miała zapobiegać ekonomicznej ruinie dóbr. W ciągu 25-30 lat wszystkie królewszczyzny znalazłyby się w rękach emfiteutów przynosząc krajowi stały dochód bez uszczuplania trwałego majątku Rzeczypospolitej. Ustawa spełniała też postulaty średniej szlachty - u- możliwiala jej wejście w użytkowanie królewszczyzn, które z czasem zaczęłaby przejmować z rąk magnac- kich. Niestety, realizacja tej postępowej w swych założe- niach ustawy doprowadziła do wielkiego skandalu gło- śnego jeszcze na Sejmie Czteroletnim. Komisje rozdaw- nicze obsadzili ludzie z kręgu Adama Pohińskiego, naj- większego awanturnika i szalbierza owych czasów, wy- niesionego nie bez udziału posła moskiewskiego już w kwietniu 1775 roku do godności podskarbiego wiel- kiego koronnego. Spośród 96 kontraktów emfiteutycznych, zawartych w latach 1775-1789, tylko 42 poprzedziła licytacja. Do- tyczyły one głównie niewielkich dzierżą"/, wójtostw i sołectw. Były zasłoną dymną dla malwersacji po- pełnionych przy okazji 54 transakcji wypuszczenia w emfiteuzę rozległych majątków zagrabionych przez pod- skarbiego, jego stronników, protegowanych Stackelber- ga i osoby drogo opłacające ,, przychylność" komisji. Transakcji tych nie poprzedziła licytacja, a dochodo- wość dóbr przyjęto na podstawie lustracji z 1765 roku. Mimo ograniczenia liczby posesji wypuszczanych w dzierżawę jednej osobie, Szczęsny Potocki uzyskał emfiteuzy królewszczyzn za l milion złotych. Oburzenie było powszechne. Listę emfiteutów i eks- pektantów, którzy mieli objąć dobra po śmierci do- tychczasowych użytkowników, nazwano czarną księgą. Niektórzy, jak np. Antoni Czetwertyński czy Hieronim Sanguszko, nie chcąc na niej figurować, zrzekają się otrzymanych już starostw. Na sejmach podnoszą się znowu głosy wołające, że Polska z bogatych królewsz- czyzn wytworzyła sobie źródło wszelkich intryg, ła- komstwa, samolubstwa, pychy i zdrad. Radziwiłłowi, wojewodzie' wileńskiemu, przypomniano o posiadanych przez niego w królewszczyznach 16 miastach, 583 wsiach i 25 wójtostwach. Ponińskiemu wytknie lu nadużycia popełnione przy przejmowaniu dóbr pujezuickich na cele edukacji narodowej. Opinia społeczna sięga jeszcze dalej, doszukując się w genezie ustawy o emiiteuzie podstępu ze strony podskarbiego i posła rosyjskiego, Wiedziano przecież, że od czasów Repnina starostwami kupowano stronników Rosji. Czynsz emfiteutyczny nie przyniósł wiele. Po od- trąceniu półtorej kwarty i półpodymnego, płaconych przez poprzednich dzierżawców, w latach 1786-88 czynsz sięgał około 100 tysięcy złotych rocznie. Kwarta z Korony i Litwy przynosiła w tym czasie ! około 2,5 miliona złotych, a całość dochodów skarbo- , wych zamykała się kwotą bliską 20 milionów. Podsta- wę budżetu stanowiły stosunkowo stabilne wpływy z podymnego sięgające 7 milionów złotych rocznie. Mi- mo spłaty długów, dotacji dla króla, kosztów admini- stracji i robót publicznych, budżet państwa osiągnął w tym czasie względną stabilizację. Największą pozy- cję w rozchodach stanowią przejęte w całości przez skarb wydatki na wojsko, które w dwuleciu 1784/1786 przekroczyły już 16 milionów złotych, pozwalając na powiększenie armii do 18 500 żołnierzy. Ale pod zna- kiem tworzenia wielkiej armii będzie działać skarbo- wość polska dopiero w czasie Sejmu Czteroletniego. Przewrót polityczny 1788 roku, wyrosły na gruncie oporu przeciwko upokarzającym rządm Rosji w Rze- czypospolitej, wyzwolił energię i samodzielność szlach- ty. Według słów króla cały kraj opanowała ,,fermen- tacja umysłów". Pierwszy za Stanisława Augusta sejm skonfederowany (decydujący większością głosów), który zebrał się bez asysty wojsk carskich, zjednoczył pod patriotycznymi hasłami ludzi różnych orientacji doma- gających się niecierpliwie reform społecznych i ustro- jowych oraz zrzucenia obcej przemocy. Wśród ogromu zadań, jakie sobie sejm postawił i jakie uwieńczył Kon- stytucją 3 maja, a których tu nie sposób omówić, za- trzymamy się przy decyzjach dotyczących królew- ezczyzn, których losy związane były teraz bardziej ani- żeli kiedykolwiek z polityką skarbową państwa. Już pierwsza uchwała Sejmu Czteroletniego slai wiła o podniesieniu liczby wojska do, 10U tyś. Zupa wśród entuzjazmu zebranych, bez rozpraw i dyski jednomyślnym okrzykiem ,,zgoda!" i stała się has zbawienia narodu nawet wówczas, gdy jej realiz; okazała się niemożliwa. Według obliczeń F. Moszyńs go utrzymanie 100 tysięcznej armii wymagało fundi w wysokości 40 milionów złotych rocznie w czasie koju i 47 milionów na wypadek wojny. Nie ostudziło to entuzjazmu. Zaczynają napły dobrowolne ofiary w klejnotach, pieniądzach, br Składają\ je: król, magnaci, duchowni i szlachta, l; kierzy, Kupcy, mieszczanie i chłopi przeprowadzaj zbiórki w" gromadach i parafiach. Trudno uwierzyć uczestniczyła w nich ta sama szlachta, która tuż pi pierwszym rozbiorem kraju w każdej instrukcji da nej posłom na sejm zastrzegała brak zgody na pódl sienie jakichkolwiek podatków. Byli to ci sami lud którzy już po pierwszym rozbiorze przed przybyć lustratorów podymnego rozbierali domy i chałupy, ? ich odjeździe stawiali je z powrotem, byle nie zapł; 5 czy 7 złotych podatku od dymu. Dobrowolna ofi przyniosła w ciągu dwu lat ponad pół miliona żłób Przez pół roku obradował sejm zanim spośród m projektów i zwyczajnego gadulstwa wyłonił się ksz nowego budżetu. Dla tworzącego się stronnictwa ref( niełatwa była sprawa podatków. Na ławach izby po skiej, a szczególnie na senatorskich krzesłach zasia i ludzie, którzy uknuli później Targowicę, i tłum t: co wyznawali zasadę, że ,,świętymi są majątki szlaci kie, że tykać ich, choć w nagłych Rzeczypospolitej trzebach, jak najskromniej należy". Sejm ustanawia jednak podatek nałożony bezpoś nio na szlachtę. Ofiara wieczysta [...] na powiększ sil krajowych obciąża podatkiem ,,stale i pewne in ty" z dóbr ziemskich w wys. l O0/'', a z duchownych dochodu. Przeprowadzenie uchwały pospieszne, przy mocy społecznie działających komisji i na podsta zeznań intraty przez dziedziców--da«l-Ąkie było od do; nałości. Zamiast spodziewa.n^cłp^^f^h^hiiłionów OJ przyniosła tylko 9. Stanisław Staszic niepowodzeniem obarczał szlachtę nie wahając się rzucie oskarżenia, że "szlachcic polski krzywoprzysiągł, aby nie dać podat- ku". Wydaje się jednak, że przede wszystkim zabrakło czasu na wypracowanie szczegółowego systemu oblicza- nia i poboru tego zupełnie nowego w naszej praktycy skarbowej opodatkowania, o które, jak pamiętamy, wal- czył i Kazimierz Jagiellończyk, i Zygmunt Stary. Ustawa OJiaro, wieczysta zawiera również postano- wienia dotyczące podwyższenia kwarty z dóbr królew- skich. Posesorzy dożywotni płacić mają 2 kwarty, eks- pektanci 2,5, a dzierżący dobra za czynszem emfiteu- ; tycznym 3,5 kwarty. Ponadto wszyscy użytkownicy dóbr ; skarbowych obciążeni zostali jednorazowo całoroczną ', kwartą. Równocześnie sejm postanowił przeprowadzić nową lustrację dóbr królewskich w Koronie i Litwie. Oparto ją na innych zasadach aniżeli w 1765 roku. Z przychodów nie potrącano wydatków, a intrata z pło- dów rolnych obliczana miała być na podstawie cen sza- cunkowych ustalonych przez lustratorów. Trzyosobowe komisje lustratorsłde, złożone z miejscowych obywateli ziemskich, sprawnie wywiązały się ze swych zadań. 1^ Kwarta w Koronie wzrosła do blisko 4 milionów, na '. Litwie do 2 milionów 200 tysięcy. Posesorzy królew- / szczyzn nie protestowali, ani też nie porzucali ziemi,! mimo że formalnie zabrano im cały dochód. \. Mimo największych wysiłków dochód skarbu w la- tach 1789/1790 wzrósł tylko do 42,5 milionów złotych. Aby sumę tę osiągnąć podwyższono wszystkie dotych- czasowe podatki i sięgnięto do dalszych źródeł. Już w 1789 roku przejęto na skarb państwa ogromne ma- jątki biskupstwa krakowskiego, rozpoczęto sprzedaż dóbr' po duchowieństwie galicyjskim, eksploatację la- sów królewskich, a etat wojska ułożono na 65 tysięcy żołnierzy. Tymczasem sprawozdanie Komisji Skarbowej Koronnej z czerwca 1791 roku wykazało blisko 7,5 mi- liona deficytu. Równocześnie w związku z zakończeniem wojny ro- syjsko-tureckiej pogarszało się polityczne i międzyna- rodowe położenie kraju. Sytuacja stawała się drama- tyczna i w przewidywaniu groźnych wypadków trzeba było myśleć o doprowadzeniu wojska do 100 tysięcy żołnierzy. I znowu ratunek upatrywano w królewszczy- znach. Blisko 3 miesiące trwały debaty sejmu nad sposobem wykorzystania dóbr ziemskich Rzeczypospolitej. Towa- rzyszyła im wyjątkowo obszerna publicystyka autor- stwa obydwu stron - starostów broniących swego upo- sażenia i obozu reform wspomaganego przez nieuhono- rowaną królewszczyznami szlachtę. Projekty były róż- ne. Stanisław Staszic wypowiadał się za wieczystą dzierżawą, ,,aby państwo nie pozbywało się swej wła- sności ziemskiej". Zwyciężył projekt sprzedaży starostw księdza Michała Ossowskiego, autora nie opublikowanej przed utratą państwowości Konstytucji ekonomicznej. Poparli go między innymi: komisarz skarbowy Czacki, kasztelan trocki Plater, kasztelan Witebski Rzewuski, kasztelan przemyski Czetwertyński, który domagał się sprzedaży starostw "dla zatracenia nazwiska dóbr tej natury", a najsilniej Prot Potocki - bankier i wojewo- da kijowski. Król godząc się na sprzedaż żądał, aby od- bywała się po śmierci uprzywilejowanego posesora. W dniu 23 grudnia 1791 roku trzecia i ostatnia na Sejmie Czteroletnim kampania przeciwko starostom za- kończyła się uchwaleniem Zasady do urządzenia na sprzedaż wieczystą królewszczyzn, W czerwcu roku na- Ćstępnego kolejna uchwała O urządzeniu wieczystym królewszczyzn w Koronie i Litwie zrównała nabywane dobra z majątkami ziemskimi i zamieściła szczegółowe przepisy normujące sposób sprzedaży. Cały uzyskany dochód przeznaczony miał być wyłącznie na utrzyma- nie wojska. Szczególną troskę wykazali autorzy ustawy w zabezpieczeniu sytuacji włościan w królewszczyznach, idąc w swych postanowieniach dalej aniżeli Konstytucja 3 maja. Była to jedna z najśmielszych i najodważniejszych uchwał Sejmu Czteroletniego, powzięta jednak za pó- źno, aby można ją było wprowadzić w życie.