BORIS CYRULNIK ANATOMIA UCZUĆ Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 1997 W serii z WAGĄ ukazały się: DROGA SERCA Dalaj Lama, Eugen Drewermann ISTOTNEGO NIE WIDAĆ Eugen Drewermann CZYSTOŚĆ l BRUD Georges Vigarello CUDOWNE l POŻYTECZNE Bruno Bettelheim NADZIEJE MEDYCYNY Jean Bernard BORIS CYRULNIK ANATOMIA UCZUĆ WARSZAWA 1997 740852 Tytuł oryginału; Les nourritures affectwes c Editions OdiIeJacob, septembrel993 Ouvrage publie dans le cadre du Programme d'Aide i la Publication BOY-ŻELEŃSKI avec le soutien du Ministóre francais des Affaires Etrangeres, des Seryices Culturels de 1'Ambassade de France et de 1'Institut Francais en Pologne. Książka wydana w ramach Programu Wspierania Działalności Wydawniczej im. Boya-Żeleńskiego, z pomocą francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Biura Radcy Kulturalnego Ambasady Francji i Instytutu Francuskiego w Polsce. _^.__. {'^'ł^^'^*^'"^ ,' .iT <*-  /^  '. \ Redakcja: Barbara Walicka Korekta: Anna Tłuchowska Redakcja techniczna: Anna Kozlows Projekt okładki i strony tytułowej: Krzysztof Jablonowski Dustracja na okładce: MeKong, Warszawa Wydanie I Copyright c for the Polish edition by Agencja Wydawnicza Jacek Santorski & Co and Wydawnictwo W.A.B. Agencja Wydawnicza Jacek Santorski & Co Adres do korespondencji: 03-912 Warszawa 33, skrytka pocztowa 54 Biuro: ul. Podwale 11, Warszawa, tel.,fax: 831 14 64 w. 353 Wydawnictwo W.A.B. ul. Nowolipie 9/11 00-150 Warszawa tel., fax 635 15 25 e-mail: wab@qdnetpl Warszawa 1997 ISBN 83-87021-23-7 ISBN 83-86821-25^ CUAJ Na czym polega problem Mało kto zdaje sobie sprawę, że kultura zachodnia wpłynęła w istotny sposób na zachowania psów. Owe czworonogi, które od czternastu tysięcy lat towarzyszą nam w życiu codziennym i dzielą nasze losy, zaczęły się najwyraźniej uważać za "nadpsy". Przesiąknęły naszą kulturą, co wpłynęło na zmianę ich psychiki! Psy domowe często szczekają, naśladując w ten sposób komunikaty słowne istot cywilizowanych. Wiejskie kundle ujadają, gdy coś się wokół nich dzieje, dzikie psy zaś, bez względu na gatunek, nie szczekają wcale; wszyscy łowcy zachowują się cicho. Baczna obserwacja ich zachowań przynosi odpowiedź na od tak dawna nurtujące filozofów pytanie o znaczenie cech wrodzonych i nabytych: zwierzęta, obdarzone przekazywaną genetycznie zdolnością do szczekania, inaczej wykorzystują ją w środowisku naturalnym, a inaczej - żyjąc wśród ludzi. Przykład psów dowodzi, że ta sama cecha genetyczna może przybierać różne formy zależnie od tego, czy rozwija się w warunkach naturalnych, czy też w środowisku, zdominowanym przez słowo. Oczywiście życie psa przebiega inaczej niż życie człowieka, chociaż w ludzkim języku są zwroty i przysłowia świadczące o przenikaniu się obu światów. Świat zewnętrzny psa, w którym istnieją silnie działające na wyobraźnię zapachy, dźwięki wywołujące trudne do opisania wrażenia, mgliste i subtelne jak pastelowe obrazy, budzi u tych zwierząt emocje i odczucia ludzkie. Te stworzenia doz- naly od nas wszystkiego, traktowaliśmy je na wszelkie możliwe sposoby. W peruwiańskich świątyniach były bóstwami, starożytni Egipcjanie przywdziewali po nich żałobę, a nasi przodkowie w epoce średniowiecza żywili do nich nienawiść, oskarżając o nieczyste związki z czarnoksiężnikami. Kochaliśmy je, obawialiśmy się ich, wykorzystywaliśmy je, wielbiliśmy, a nawet jedliśmy. Odkąd na Zachodzie uznano je za żywe dzieła sztuki, mające pobudzać naszą wrażliwość1, zaczęły się zachowywać swobodnie, z czasem coraz częściej rzucać się na ludzi, ponieważ uwierzyły w swą dominującą pozycję2. W cywilizacjach, które postrzegają je przede wszystkim jako zwierzęta zdobywające pożywienie na wielkich śmietniskach, otaczane są taką pogardą, że czują się zdominowane. Chowają więc ogon pod siebie, kładą po sobie uszy i unikają ludzi. Takie ujęcie problemu byłoby zgodne z tendencjami Freuda, który pisał: Istnieją w człowieku odziedziczone postawy psychiczne, przypominające instynkt zwierzęcy, i to właśnie stanowi istotę nieświadomości^', a także: Gdyby ludzie umieli wyciągnąć właściwą naukę z bezpośredniej obserwacji dzieci, wtedy można by było zaniechać napisania tych trzech rozpraw4. Uwaga ta zachęca do obserwowania każdej żywej istoty w jej środowisku naturalnym, ażeby móc sobie wyobrazić świat niezbędny dla jej istnienia. Być może obserwacja miała tak wielu przeciwników dlatego, że jest źródłem przyjemności zmysłowej? Niektórzy z siedemnastowiecznych filozofów byli nawet więzieni za zalecanie obserwacji bezpośredniej jako metody badawczej. Trzeba było Laenneca w XIX wieku, aby stwierdzić, że pewne widoczne na ciele chorego zmiany mogą być związane z procesem chorobowym zachodzącym wewnątrz organizmu. Przedtem stawiano diagnozę lekceważąc zu- pełnie te oznaki. Od XV wieku medycy potrafili dokładnie opisać ospę, bowiem występujące przy tej chorobie krosty były widoczne. Nie znali jednak jej przyczyn z powodu braku mikroskopu. W tamtych czasach było nie do pomyślenia, żeby jakiś mikroorganizm mógł zakazić większy; nikt zresztą nie wątpił, bo dawało się to zauważyć, że epidemia zabierała tych, którzy nie byli posłuszni swym ojcom, co wówczas uważano za pewnik. Tak oto ludzie uzyskali "dowód" na to, że każda epidemia jest karą boską5. Ci, którzy nie lubią lub nie umieją obserwować, szukają wytłumaczenia w mitach. Należy jednak podkreślić, że obserwacja polega nie tylko na otwarciu oczu. Żołnierze francuscy, którzy w latach 1920-26 tłumili powstanie Rifenów w Maroku, często stawali się posępni, przybici, a nawet płaczliwi. W tym okresie lekarze wojskowi odkryli, że wiele symptomów klinicznych, wiązanych przedtem z oddziaływaniem płynów toksycznych, można wytłumaczyć dzięki rozwojowi parazytologii. Przystąpili więc, zgodnie z logiką, do po- szukiwania pasożyta, którego odkrycie wyjaśniłoby przyczynę depresji dzielnych wojaków. Wyznawcy poglądu, że wiedzę zdobywa się wyłącznie przez obserwację, zapominają, że człowiek widzi się jedynie to, co jest w stanie zobaczyć. Zmysły mylą nas do tego stopnia, że obserwacja pozbawiona metody umożliwia nam dostrzeganie wyłącznie tego, co chcemy zauważyć. De Clerambault, mistrz i współpracownik Jac-quesa Lacana, był jedynym wśród psychiatrów specjalistą w dziedzi-Tlie fetyszyzmu tkanin. Kiedy popełnił samobójstwo, zwrócono u-wagę, że sam kolekcjonował tkaniny oraz fotografie dziwnych dra-perii6. Dostrzegał wybiórczo formy, na które był najbardziej uwrażliwiony. Jego wizja świata odtwarzała jego świat wewnętrzny. Prawdę mówiąc, perwersyjne zainteresowanie tkaninami nie istnieje, w przeciwnym razie wszystkie kobiety byłyby jego ofiarami. Gdy niektóre mechanizmy percepcji rozregulowują się, odmiennie postrzega się świat. Alkohol uszkadza guzki Korsakowa, małe skupiska komórek, które stanowią rodzaj przekaźnika w sieci pamięciowej: w takich przypadkach nic już nie może stanowić doświadczenia dla podmiotu pozbawionego pamięci, który przeistacza się szybko w człowieka bez przeszłości. Pod wpływem niewydolności krążenia może nastąpić uszkodzenie niewielkiej okolicy znajdującej się pod znacznych rozmiarów jądrem wzgórza: człowiek traci błyskawicznie wszelką motywację7. Osoba dotknięta tą dolegliwością oświadcza z największą szczerością, ie życie nic nie jest warte. Jednakże wstrzyknięcie hormonów bądź pobudzenie neuroprzekaźników znajdujących się w tej strefie wystarczy, by ta sama osoba zaczęła entuzjastycznie wykrzykiwać, ze tycie jest wspaniale, jak mogtem powiedzieć, że nie warto żyć? Nastrojem, który nadaje światu koloryt uczuciowy oraz pobudza chęć życia, można bardzo łatwo manipulować. Wizja świata zależy więc od aparatu, za pomocą którego się go postrzega. Uszkodzenie niewielkiej okolicy w bocznej części kory mózgowej, która zarządza obrazem, powoduje, że świat odzwierciedlany jest z luką w zakresie informacji w tym właśnie miejscu. Jeżeli owa "dziura" znajduje się na szczycie płata potylicznego, informacje wzrokowe są prawidłowe, jednakże nie przekształcają się w obraz. Osoba z takim defektem, mimo że wcale nie jest niewidoma, nie widzi niczego! Mowa, którą tak nam trudno zdefiniować, choć wciąż wypowiadamy na jej temat masę słów, może nagle zostać zahamowana, gdy część mózgu w okolicy skroniowej zatraci zdolność organizowania dźwięków w słowa. Osoba dotknięta tym schorzeniem nie jest głucha, lecz dźwięki wypowiadanych słów nic dla niej nie znaczą. Nawet pojęcie tak abstrakcyjne jak czas przestaje być doznaniem w znaczeniu zmysłowym, gdy uszkodzenie szczytu płata czołowego uniemożliwia antycypację8. Osoba taka żyje w ciągu czasu teraźniejszego, gdzie nic nie nabiera właściwego sensu. Nic już jej nie niepokoi, ponieważ nie musi się obawiać przyszłości. Prosta obserwacja dostarcza więcej informacji o osobowości obserwatora niż o przedmiocie obserwowanym. Ci, którzy obsesyjnie wszystko podają w wątpliwość, gromadzą tak dużo znaków, że w końcu wszystko im się gmatwa. Inni, mniej dociekliwi czy bardziej nerwowi, zadowalają się postrzeżeniem dwóch lub trzech wskazówek, na podstawie których budują poetyckie uogólnienia. Ludzie przewrotni wylapująjakiś szczegół, który pozwala im kpić z kolegów i upokarzać ich, podkreślając ich niewiedzę9- Ci, którym obserwacja sprawia przyjemność, uważają, że tym, co przyciąga uwagę, jest odmienność. Informacja stereotypowa usypia inteligencję, potwierdzając tylko to, co już jest wiadome. Dlatego właśnie metody porównawcze ułatwiają zrozumienie. Innowacja wymaga zdolności do niezwykłych skojarzeń, umiejętności poetyzowania, które jednocześnie zadziwia i pobudza. Pewność jest przeciwieństwem myśli, intelektualną monotonią. Opis świata zwierzęcego i porównywanie go ze światem ludzkim stanowi zbiór pobudzających umysł asocjacji. W żadnym przypadku nie może być mowy o ekstrapolacji, a tym bardziej o próbie sprowadzenia człowieka do poziomu zwierzęcia. Wręcz przeciwnie: odkrywanie na nowo świata zwierzęcego poprzez kontrast uwypukla odrębność człowieka. Zwierzęta mają nieprawdopodobnie wręcz wyostrzone zmysły. Przetwarzają odbierane bodźce we freski10 obrazujące świat, co ukazuje nam, że każda istota żyjąca, mimo że zbudowana jest z materii, owej materii się wymyka. Co w takim kontekście można powiedzieć o człowieku, wytwórcy znaków, który sam wymyśla świat, ażeby go lepiej postrzegać? Metoda porównawcza pozwala opisywać świat, w którym żyjemy, tak jakbyśmy mogli oderwać się od siebie i obserwować się z zewnątrz. Oczywiście to tylko sztuczka, jest ona jednakże twórcza, 9 R. Mucchielli, L'0bservation psychologique et psychosociologique, ESF, 1978. 10 J. Vauclair, L'InteUigence de 1'animal, Le Seuil, 1992. skoro dzięki użyciu tej właśnie metody skonstruowano teleskop, mikroskop i inne instrumenty badawcze, za pomocą których możemy widzieć znacznie lepiej niż oczami: W 1543 roku humanista Kopernik ogłasza odkrycie, które sprawia, ie człowiek przestaje być centrum świata, a kula ziemska miejscem, z którego należy oglądać kosmos. W tym samym roku Wesaliusz bada anatomię psów i matp, jak również człowie- ka11. Metoda porównawcza służy zatem w większym stopniu wykrywaniu różnic niż ujawnianiu podobieństw. Wnikliwość obserwatora zależy od sposobu, w jaki rozwijała się jego zdolność obserwacji. Dzieci, kobiety, cudzoziemcy, czarnoskórzy - słowem, wszyscy ci, którzy bywają krzywdzeni przez innych - są często o wiele lepszymi obserwatorami niż ci, których o-sobowość rozwijała się bez konieczności wytężania uwagi12. Z tej przyczyny dzieci maltretowane stają się mistrzami w obserwowaniu swych rodziców: nie potrzebują słów, ich "zimna czujność" pozwala im wykrywać każdą najdrobniejszą nawet wskazówkę w zachowaniu tych, którzy sprawują władzę nad ich ciałem i świadomością. Przebywamy w świecie interpretowanym przez innych, w którym musimy znaleźć własne miejsce. Stosunki międzyludzkie obejmują zarówno świat rozumu, jak i zmysłów13, świat, w którym nasze zmysły nabierają znaczenia, a nasza zdolność odczuwania, rządząca zarówno emocjami, jak i percepcjami, wpływa na nasz los./a to ktoś inny, mówił Rimbaud, na co Apollinaire odpowiadał: Wszyscy inni są we mnie. Świat wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby kontekst sytuacyjny i historia nie nadawały wszystkiemu znaczenia. Pewnego dnia do Tulonu przyjechał Burt Lancaster. Nudząc się nieco w czasie przyjęcia, podszedł do mojej żony i patrząc jej prosto w oczy, powiedział: "Ładną mamy dziś pogodę". Zbulwersowana, zachwycona, olśniona, odpowiedziała mu: "Ładniejszą niż wczoraj, ale mniej ładną niż jutro". Ponieważ jestem z natury obserwatorem, ja z kolei n G.Canguilhem,L'Hommede VesaU dans le mowie de Copemic. Delagrange, 1992. 12 P. Feyereisen.J.- D. de Lannoy, Psychologie du gęste, Pierre Mardaga, 1985. Ż E. Strauss, Du sens des sens,]er6me Milion, 1989. 10 stwierdziłem: "Ładną mamy dziś pogodę", na co moja żona odparła: "No widzę!" Wyciągnąłem z tego wniosek, że informacja tycząca meteorologii była dla niej mniej istotna niż osoba, która jej u-dzielała. Ażeby widzieć świat, potrzebujemy teorii. Pewnego dnia, gdy oglądałem w telewizji mecz rugby, wpadła do nas z wizytą znajoma. Zadałem jej pytanie: "Czy możesz opisać, co widzisz na ekranie?". Odpowiedziała: "Widzę mężczyzn utytłanych w błocie, którzy pchają się jeden na drugiego, tłuką między sobą i wrzeszczą". Postawiłem więc to samo pytanie jej synowi, który gra w rugby w szkole. Odpowiedział: "Trzecia linia oderwała się szybko, ponieważ obrońcy tulońscy są twardsi, co pozwoliło połowie zwartej grupy przejść przez przeciwnika i wysłać na próbę trzy czwarte centrum, które już wyruszyło. Wspaniała gra! Publiczność szaleje z radości...". Z tego wniosek, że aby widzieć, aby nadać światu formę i lepiej go postrzegać, trzeba znać reguły. Najprostsza obserwacja wymaga wiedzy ujętej w teorię. Jeżeli ktoś was poprosi o narysowanie kończyny ssaka, odtworzycie najprawdopodobniej jedynie nieforemny kształt. Jeżeli jednak otrzymacie polecenie uwzględnienia drogi, jaką przebiegają białe nerwy oraz czerwone i niebieskie naczynia krwionośne przechodzące przez uprzednio nazwane mięśnie, wówczas wykonacie rysunek inteligentny. Postrzeganie pozbawione teorii nie może doprowadzić do powstania obrazu-odzwierciedlenia. Teoria spełnia rolę porządkującą pod każdym względem: nadaje formę, ponieważ porządkuje, a zarazem się temu sprzeciwia. Aby metoda porównawcza mogła wywołać zaskoczenie, trzeba, by "porządek wywołał nieporządek"14, by pojawił się sygnał czegoś wartego zobaczenia i przemyślenia. Rozbija się w ten sposób stereotyp myślowy. Etologia człowieka opisuje zjawiska, które nie są jeszcze nazwane. Gromadzi w ten sposób informacje na tyle nowe, że nadanie im nazwy nie będzie już sprawiało trudności. 14 P. Delbrouck, Le desordre cache, "Actualites medicales intemationalcŻ psychiatrie", VIII, nr 132 (1991). 11 W niniejszej książce proponuję rozważania dotyczące pojęcia "uczuciowości". Jest to słówko nie mające obecnie większej wartości dla sponsorów nauki. W dobie obecnej wielkie słowa to "molekuła", "społeczny" oraz "technologia". Są to słowa magiczne, ponieważ wystarczy je wymówić, by zaczął spadać deszcz pieniędzy! Choć zaklęcie: "Sezamie otwórz się!" działa tylko w bajkach, moc tych słów ujawnia się w rachunkach, które odzwierciedlają naszą współczesną mitologię. "Powiedz mi, na co wydawane są twoje pieniądze przeznaczone na badania naukowe, a powiem ci, jakie są nuty twojej kultury"! Ponieważ interesuję się uczuciowością w świecie istot żywych, postanowiłem przeczytać mojemu psu poemat Baudelaire'a. Wszyscy zauważyli, że patrzył na mnie z uczuciem, merdając ogonem. Czyżby podobały mu się utwory tego poety? Ponieważ pociągają mnie doświadczenia, przeczytałem psu kilka stron Lacana na temat "równoważności świata wyobrażeń i świata rzeczywistego". Wszyscy stwierdzili, że reagował w równie uczuciowy sposób. Dorzuciłem jeszcze trzy strony Changeux na temat zahamowania wychwytu zwrotnego serotonicznego przez receptory blokujące alfa. Mój pies nie okazał najmniejszej reakcji krytycznej wobec tej teorii! Wywnioskowałem z tego, że dla niego Bau-delaire, Lacan czy Changeux są tym samym, podczas gdy dla mnie te trzy teksty reprezentują całkiem odmienne wartości intelektualne. W gruncie rzeczy mój pies, mimo że niezbyt interesuje się teoriami, zgadza się z nimi wszystkimi pod warunkiem, że mu się o nich opowiada. Podczas gdy zwierzęta żyją w świecie biologii, zmysłów i u-czuć, człowiek żyje rzekomo w świecie intelektu. Te idee głoszą badacze, którzy żywiąc fobie wobec przyrody15, ukrywają się w inte-lektualizmie oderwanym od sfery uczuć. W najnowszych rozważaniach na temat uczuciowości nie dokonuje się już tego rozgraniczenia. Obserwacje nad rozwojem dzieci nie pozwalają na oddzielanie emocji od wyobrażeń16. Noworodek or- 15 F. Terrasson, La Peur de la naturę, Sang de la terre, 1988. 16 P. Mazet, S. Lebovici, Emotions et affects chez le bebe et ses partenains, ESHEL, 1992.s. 8. 12 ganizuje swoje relacje z innymi osobami na podstawie pierwszych codziennych wydarzeń w życiu rodziny17. Również emocje wymieniane są w czasie procesów interakcji dziecka z jego bliskimi18. Kultura, włączając pierwsze gesty związane z narodzinami, narzuca kod zachowania, który kształtuje dziecko19. Nowe spojrzenie na uczuciowość przedstawia ją jako siłę biologiczną, łączność materialną, spoiwo sensoryczne, wiążące ze sobą istoty żywe i budujące między nimi prawdziwy system współżycia. Książka ta bada jej genezę i funkcję w najistotniejszych przejawach. 1. Aby spłodzić dziecko, trzeba się spotkać. Prosty fakt, że istoty żywe nie mylą się co do gatunku w trakcie procesu rozmnażania, dowodzi, że potrafią korzystać z pewnych sygnałów, przynajmniej tych, które pozwalają im się rozpoznawać. Na tym poziomie spotkanie prowokowane jest przez sygnały chemiczne, fizyczne, dźwiękowe i wizualne. Ludzie nie ignorują tych sygnałów, lecz posługują się nimi w zachowaniach oraz w przekazach słownych, które doprowadzają do spotkania z większą dokładnością niż molekuły węchowe lub widma dźwiękowe. 2. Rezultatem takiego spotkania jest dziecko, które rozumie dużo wcześniej, nim zacznie mówić. Myśl kształtuje się najpierw na podstawie percepcji pierwszych doznań zmysłowych. Płód ludzki dlatego właśnie ćwiczy się w porządkowaniu owej percepcji, aby następnie skuteczniej przed nią umknąć, gdy wkroczy w etap posługiwania się słowem. 3. Od dnia narodzin niemowlę styka się ze światem wyreżyserowanym przez jego rodziców i ich kulturę. Pierwszych informacji udziela matka, przypominająca sensorycznego olbrzyma, który stopniowo maleje, ażeby ustąpić miejsca innym ważnym postaciom, głównie ojcu i opiekunom. Jednakże społeczeństwa nie usta- 17 B. Cramer, D. Stern, Mother-Infant Psychoterapy: Olyectwe and Subjectwe Changes, referat na Trzecim Światowym Kongresie Psychiatrii Dziecięcej, Sztokholm, 1986. 18 D. Stem, Affect Attunement [w:] Frontiers of Infant Psychiatry, Basie Books, 1985. 19 H. Stork, Les comportements parentawc [w:] D. Desor, B. Krafft, Comportements, CNRS, 1986. 13 ją w wysiłkach, by wciąż kreować nowe przedmioty, gesty oraz pola sensoryczne, które kształtują dziecko biologicznie. 4. Czemu przemoc musi zakłócać ów raj poznania? Załamanie się reguł zachowań występuje u zwierząt wówczas, gdy jakiś wypadek biologiczny lub ekologiczny odrytualizuje grupę; natomiast przekraczanie owych reguł leży u podstaw ludzkich zachowań, ludzie bowiem nie szanują ani praw natury, ani reguł wypracowanych przez poprzednie pokolenia. Można więc uznać przemoc twórczą za silę umożliwiającą rozwój ludzkości oraz przejście od stanu naturalnego do kultury. 5. Biologia i kultura, zjawiska w pewnym sensie przeciwstawne, łączą się jak nurty dwóch rzek. W tym rozumieniu kazirodztwo między matką a synem pozwala zrozumieć, dlaczego ten trudny do wyobrażenia akt ma jednak miejsce w punkcie styku zdeformowanej biologii i chorej kultury, które są w stanie zaćmić uczucie rodzinne, gdy żadne z dwojga nie czuje się ani matką, ani synem. Matka nie wpisuje się w strukturę pokrewieństwa, lecz przede wszystkim w strukturę uczuciową, która uległa deformacji. 6. W końcu, gdy nadchodzi starość, powracają fragmenty przeszłości w formie przekazu adresowanego do teraźniejszości. Kiedy jednak brak kontekstu, fenomen palimpsestu pozwala pierwszym zapisom, tkwiącym głęboko w pamięci, wypłynąć znowu na wierzch świadomości, tak jakby to było dzisiaj. To właściwie wszystko. W tej książce ograniczam się do rozwinięcia sześciu wymienionych tematów, które przewijają się przez egzystencję ludzką. Rozdział pierwszy Czy spotkanie jest dziełem przypadku? "Czy moglibyśmy się nigdy nie spotkać?" Pytanie to zawiera w sobie ukrytą myśl, że bez tego kontaktu los nasz potoczyłby się całkiem inaczej. Mówiąc o spotkaniu użyłem świadomie rodzaju męskiego'", ponieważ rzeczownik ten miał niegdyś rodzaj męski i na tarczach herbowych reprezentowany był w postaci zwierzęcia zwróconego do widza przodem. Czyżby rzeczownik ten zmienił rodzaj wraz z pojawieniem się form grzecznościowych towarzyszących ceremoniałowi prezentacji? Spróbujcie wprowadzić do pojęcia spotkania aspekt ruchu -"czynność polegająca na zbliżaniu się do innej osoby" - i oto boks,_J który przecież też jest rodzajem kontaktu. Nie mówiąc już o słowie _ adgredior, które oznacza "zbliżać się do, kierować się ku" i jesteśmy o krok od słowa "agresja", co sprawia, że słowo "spotkanie" zaczyna nabierać innego znaczenia. Chciałem mówić o zbliżeniu miłosnym, kontakcie matki z dzieckiem, kontakcie prz^acielskim.sTstaję wobec pojęcia, które oznacza również agresję, bliskość, ruch, i które w sposób przypadkowy wpływa na mój los. * Autor użyl rodzajnika męskiego te, mimo że słowo "spotkanie" jest rodzaju żeń-skiego: la rencontre. Śledząc te rozważania, warto też wspomnieć bliskość znaczeniową (w aspekcie historycznym) stów "spotykać" i "potykać się", "potyczka" (przyp. tłum.), -'"'"'"'s. / ^ u\ 2. Anatomm uczuć n Proponuję, żeby zetknięcia przypadkowego nie nazywać kontaktem, jeśli nie mamy zamiaru spotkać się ponownie; niech pozostanie zwykłym minięciem się. Aby można było określić ten rodzaj kontaktu jako spotkanie, konieczne jest dokonanie prezentacji, a następnie kontynuowanie znajomości. Czy rodzimy się bez powodu i umieramy przypadkowo? W dniu, gdy moi rodzice spotkali się, żeby mnie począć, mieli z pewnością ku temu wiele powodów. Spotkali się, poznali, pokochali się. Czemu tego właśnie dnia znaleźli się oboje w tym konkretnym miejscu? Czy przypadkiem? -^ Gdy udaję się na spotkanie z mężczyzną, mam zamiar zaprezentować mu się po to, by następnie stawić mu czoło w walce, by mu się przeciwstawiać. Natomiast gdy idę spotkać się z kobietą, mam zamiar również jej się przedstawić, jednakże po to, żeby się \ następnie do niej zbliżyć. Wolę myśleć, że owo spotkanie nie było ani błahe, ani bezsensowne: widocznie tak musiało być. Chyba że uznam, iż przypadek wie, co robi, i że to on, tego właśnie dnia, umieścił na mej drodze tę a nie inną kobietę. Ona skłoniła mnie do zmiany kursu, a ja ją, po czym odbyliśmy wspólnie część drogi, która nie była już wcale przypadkowa. Być może metoda naturalistyczna, bardziej opisowa i objaśniająca, pozwoli lepiej zrozumieć fenomen "spotkania"1. Czy to prawda, że góry się nie spotykają? Wszystko, co żyje, styka się. Porównując różne gatunki, można dojść do wniosku, że wraz z wykształceniem się narządów płciowych kontakt stał się ważnym wydarzeniem w życiu istot, które te narządy posiadają2. Istnieje wszakże wiele organizmów, które są ich pozbawione. Ruchy ich określają czynniki fizyczne: światło słoneczne, ciepło, skład chemiczny lub mineralny powodują, że poruszają się one, co czasami wywołuje podział organizmu na dwa identyczne organizmy potomne. 1 A. Rojas Urrego, Le Phenomene de la rencontre et la psychopatologie, PUF, 1992. 2 B.-L. Deputte, D'ou pnwiennent les differences comportementales entre lesfemelles et les males primatesf, "Nouvelle Revue d'ethnopsychiatrie", nr 18 (1991), s. 91-112. 18 Jednakże gdy tylko pojawia się płeć, organizmy zaczynają się dzielić na dwie kategorie, zależnie od wyposażenia genetycznego. Różnią się od siebie tak jak dwa mutanty lub dwa gatunki genetyczne nie mające ze sobą wiele wspólnego: na samców i samice. Te zapisy genetyczne programują odmienny tryb rozwoju i nadają budowę wynikającą z odmienności posiadanych organów płciowych. Od tej chwili koniecznością życiową staje się poszukiwanie i odnajdowanie! Organizm, który nie podejmie takiej aktywności, zostanie wyeliminowany. Rozmnażanie płciowe - odnalezienie drugiego o-sobnika odmiennej płci - zapobiega wyginięciu gatunku. Wraz z wykształceniem się płci kontakt staje się stawką w grze. Wymaga on od partnera zachowania zgodnego z wymogami środowiska. Taki osobnik powinien być wyposażony w znaki pozwalające na ukierunkowanie poszukiwań i synchronizację zbliżenia. Są to o-czywiście znaki przede wszystkim natury biologicznej. Trzeba rozpoznać partnera tego samego gatunku, stwierdzić, że jest on płci odmiennej, poczuć do niego pociąg, a dopiero potem zsynchronizować emocje, czyny, niektórzy zaś spośród nas muszą dopuścić do siebie pewne myśli, a czasem nawet je wypowiedzieć. Dla realizacji każdego z tych etapów w trakcie ewolucji powstała niezliczona ilość niezwykłych strategii owych spotkań. Obiekty nie będące organizmami, takie jak kamienie, ziemia, powietrze i woda, są nieustannie pod wpływem presji, która przyczynia się do powstawania ruchów w ich materii. Jednostki organiczne, aby żyć, muszą trwać w stanie permanentnej walki z otoczeniem. Ta celowa, wywołana chęcią przeżycia działalność wymaga poszukiwania informacji3. Wola życia prowadzi do filtrowania, se- ^ lekcji oraz porządkowania wszystkiego, co postrzegane, w zależnoś- / ci od tego, co jest potrzebne do życia. Mrówkę w świecie zewnętrznym najbardziej interesuje molekuła węchowa oraz biała górka złożonych jajek. Mrówka powinna w zasadzie rzec: "Z otaczającego mnie chaosu fizycznego wybieram te informacje węchowe i wzrokowe, na które jestem najbardziej wrażliwa, i ta percepcja tworzy 3 R. MucchieUi, Analyse et tiberte, EAP, 1986. 19 zarówno środowisko zewnętrzne, jak i świat wewnętrzny, okresowo ustabilizowany, jak każde życie". Proponowane przez filozofów pojęcie intencji, na określenie woli życia rozpierającej każdą istotę żyjącą, jest za mało intensywne i zbyt układne. Dlaczego, żeby zachować jednych, konieczne jest poświęcenie życia innych? Zdanie to, odnoszące się bardziej do świata zwierzęcego niż roślinnego, wydaje się słuszne w odniesieniu do psychologii par. "Żywię się życiem innych: jeśli oni żyją, i ja żyję, ponieważ stanowią mój pokarm" - tak mogłoby powiedzieć niemowlę, ssąc pierś matki i rozpoczynając w ten sposób swe życie aktem kanibalizmu. Zapach a kultura Zwierzęta-maszyny nie istnieją już od bardzo dawna . Każdy organizm ustanawia stalą wymianę ze swym otoczeniem, co powoduje, że jego mózg oraz organy czuciowe są zorganizowane w taki sposób, ażeby wychwytywać z otoczenia zewnętrznego sygnały pożyteczne dla środowiska wewnętrznego. Świat umysłowy wszystkich istot żyjących składa się przede wszystkim ze znaków, ze zindywidualizowanych w świecie zewnętrznym obiektów doznań zmysłowych, które nabierają dla zwie- rzęcia znaczenia biologicznego4. W epoce, gdy triumfowała psychologia Pawiowa, Biriukow skarżył się na bobra reagującego na najmniejszą zmianę światła bądź na najcichszy trzask gałęzi, a nie reagującego wcale na silny środek pobudzający, jakim jest aceton5. Anegdota ta ostrzega przed pułapką myślenia antropocentryczne-go: skoro aceton oddziałuje silnie na mnie, czyli osobę posiadającą nos i mózg, powinien oddziaływać podobnie na bobra, który również posiada nos i mózg. Rozumowanie przez analogię stanowi *Jest to aluzja do dzielą La Mettriego (przyp. red.). 4 J. V. von Uexkiill, Mondes animawc et monde humain, Denoel, 1965. s Cytowane przez R. Mucchielliego w Analyse et UbertS, op.cit, s. 31. 20 podstawę wszelkiego rozumowania. Zawiera w sobie jednak ogromne ryzyko totalitaryzmu, ponieważ przypisuje innym posiadanie świata umysłowego podobnego do naszego, co oznacza, że zakłada się istnienie jednego tylko świata umysłowego, a mianowicie naszego! Teoria naturalistyczna głosi natomiast, że każda istota żyjąca ma własny świat umysłowy, w którym "tworzy i odbiera" doznania zmysłowe, mające znaczenie tylko dla niej i tylko przez nią odbierane. Świat umysłowy istot każdego gatunku składa się z doznań sensorycznych, których sens biologiczny zależy od organizacji u-myslowej i zmysłowej przedstawicieli tego gatunku. Podobnie jest u ludzi. Świat umysłowy każdego z nas składa się także z doznań zmysłowych, których znaczenie zależy od indywidualnego systemu nerwowo-sensorycznego i których sens zmienia się zależnie od osobistych przeżyć jednostki. Znaczenia nie należy mylić z sensem, jest ono bowiem transformacją sygnału w znak, który wyraża zarówno dźwięk, jak i sens. Dlatego właśnie bóbr Biriukowa nie mógł "spotkać" silnego w zapachu acetonu, ja natomiast mogę spotkać kobietę, której nie pozna mój sąsiad; dlatego też wydarzenie, które będzie dla mnie miało zabarwienie uczuciowe, mojego sąsiada pozostawi zupełnie nieczułym. Kiedy później stwierdzi ze zdumieniem: "Nie rozumiem, dlaczego tamto wydarzenie tak panem wstrząsnęło", popełni wobec mnie ten sam błąd w rozumowaniu, co Biriukow w przypadku bobra. Nie mając tej samej przeszłości, nie patrzymy tymi samymi oczyma, nie możemy więc odbierać tych samych doznań! Samiec jedwabnika morwowego reaguje gwałtownie, gdy jego czułki stwierdzą obecność molekuły heksadekadienolu wydzielanego przez samiczkę. Nawet przy koncentracji do 10-12 ug/ml motyl przerywa swoje czynności i kieruje się w stronę tej niezwykle dlań istotnej informacji biologicznej. Obserwując zainteresowanie zwierząt i ludzi truflami, można zauważyć ciekawe zjawisko. Grzyb ten, jak wiadomo, wydziela an-drosteron, którego formuła chemiczna jest taka sama dla świń, 21 psów, much i ludzi. Dlatego też maciory i suki penetrują chętnie tereny truflowe, a omlet z truflami kosztuje tak drogo! Działania maciory i osoby płacącej rachunek w restauracji pozwalają wysunąć wniosek, że może istnieć wspólny dla wszystkich program porozumiewania się - wszystko bowiem, co materializuje komunikację, po-/ winno służyć za sygnał. /U ssaków węch odgrywa ogromną rolę w kontaktach. Kiedy pies przytyka nos do wzgórka łonowego nowo przybyłego gościa, nie należy tego uważać za perwersję seksualną: zwierzę po prostu szuka zapisu węchowego tej osoby, jej płci, poziomu wrażliwości o-raz pozycji społecznej. Jednakże zdolność postrzegania znaku w określonym zapachu tworzy świat, w którym czas spotkania jest całkowicie odmienny od naszego. Kiedy bowiem naszego znajomego już nie będzie, pozostawi on na ścieżce w ogrodzie, na dywanie czy \ krześle ślad węchowy, który będzie trwał dla psa, podczas gdy dawno już zniknie ze świata ludzkiego. W pozostawionym zapachu pies . odczuwać będzie jakąś część osoby rzeczywistej, podczas gdy my bę- dziemy ją sobie przypominać jedynie w postaci obrazów lub słów. Ludzki węch nadal funkcjonuje intensywnie - jego obieg zatrudnia jedną trzecią ciężaru naszego mózgu, jednakże kultura za-jchodnia nie pozwala nam węszyć. A więc myjemy się, ażeby zlikwidować nasz naturalny kod zapachowy, a w dodatku spryskujemy się znakomitymi perfumami chemicznymi, możliwymi do zniesienia z kulturowego punktu widzenia. Niektórzy Melanezyjczycy ma-iją zwyczaj żegnając się przeciągać ręką pod pachą odchodzącego przyjaciela, a następnie przytykać palce do nosa, ażeby pokazać, że chcą zachować jego kod zapachowy6. Warto przypomnieć, że niemowlęta na całym świecie zasypiają najłatwiej przytulone do matek lub wówczas, gdy mają blisko pieluszkę przesiąkniętą jej zapachem. Oznacza to, że niezależnie od roli mowy i kultury zmysły działają jako źródło informacji - a zatem emocji przywołujących wspomnienia i wywołujących określone zachowanie. 6 W filmie J.-J. Cousteau Polowanie na krokodyla pewien Aborygen wyciera się pod pachą, ażeby natrzeć swym potem chorego. 22 Nie jest wykluczone, że węch funkcjonuje w ten sam sposób u osoby dorosłej. Organizacja naszego mózgu na to pozwala. Molekuła zapachowa działa w sposób binarny: coś pachnie lub nie, " pachnie dobrze lub źle. W porównaniu z trzystoma milionami receptorów węchowych w jamie nosowej psa trzydzieści milionów u człowieka jest ilością raczej niewielką: wystarczającą jednak do prawidłowego kojarzenia uczuciowego i obfitego wydzielania neu-rohormonalnego^. Mózg nasz rozpoznaje wiele tysięcy odrębnych zapachów, lecz nie potrafimy ich określić za pomocą słów. Musimy wciąż odwoływać się do analogii: to pachnie podobnie jak reneta, tamto przypomina przypalony karmel albo spaloną oponę. Skromny słownik w porównaniu z bogactwem odczuć węchowych mógłby stanowić dowód na "odrzucanie świata organicznego", o czym pisał Freud. Dokładamy wszelkich starań, by nie budzić drzemiącego w nas zwierzęcia. Lacan uczynił ze społecznego odrzucenia węchu mechanizm ułatwiający zbliżenie: Organiczna regresja węchu u człowieka odgrywa dużą rolę w jego zbliżeniu do drugiej osoby9. Ślad węchowy wywołuje wspomnienie, któremu odrzucenie percepcji przydaje głębi. Głównym czynnikiem tego mechanizmu jest organizacja mózgu wzmocniona przez odrzucenie kulturowe: zapach przekazywany jest do ośrodka węchowego mózgu, który dzięki układowi limbicznemu funkcjonuje równocześnie z ośrodkami emocji i pamięci. Oznacza to, że informacja węchowa, nawet nieświadoma, jak u kota, czyni obecnym coś, czego nie ma, jednakże dla człowieka to urzeczywistnienie występuje w postaci wspomnienia. Oczywiście wręcz nieprzyzwoitością byłoby nie wspomnieć w tym miejscu Prousta. Ale kiedy, po śmierci osób, po zniszczeniu rzeczy, z dawnej przeszłości nic nie istnieje, wówczas jedynie zapach i smak, wąt- lejsze, ale żywsze, bardziej niematerialne, trwalsze, wiemiejsze, diugo jeszcze, jak dusze, przypominają sobie, czekają, spodziewają się - na ruinie 23 wszystkiego - i dźwigają niestrudzenie na swojej znikomej kropelce olbrzymią budowle wspomnienia9. Zdarzenie dotyczące jednej z pacjentek pozwoliło mi zrozumieć to długie i zawiłe zdanie. Ta kobieta po stracie męża przeszła długi i bardzo bolesny okres żałoby. Gdy jednak pojakichś trzech latach rana zaczęła się zabliźniać, postanowiła uporządkować rzeczy pozostałe po zmarłym. Pierwsze dni przeszły bez wstrząsów, lecz gdy w pewnej chwili otworzylajedną z szaf, pojawił jej się przed oczyma obraz męża z jednoczesnym wyraźnym poczuciem jego obecności. Zalała się łzami, zaskoczona nieoczekiwanym nawrotem dojmującego bólu. Odkryła wówczas na dnie szafy sportową torbę, która, szczelnie zamknięta, zachowała zapach jej męża. Tak więc kojarząc właściwości percepcji kota, myśl wyrażoną przez Prousta i przeżycie mojej pacjentki, można dojść do wniosku, że zapach oddziałuje często jako informacja podświadoma, sprawiając, że coś, co jest nieobecne, staje się obecne wraz z towarzyszącą emocją. Budowa mózgu kota pozwala mu odbierać rzeczywistość istniejącą, natomiast mózg człowieka czyni to, co nieobecne, obecnym wraz z emocjami odczuwanymi w przeszłości.- Freud twierdzi, że przypomnienie wydarzenia przypływa wraz z uczuciem, jakie mu towar rzyszyło10. Zapach oddziałuje na człowieka jako wyobrażenie emocji, które były ukryte głęboko. Sygnały optyczne są stosowane przez ptaki, które żyją w świecie, gdzie bodźce wzrokowe są różnicowane. Jerzyk, który "pragnie" połączyć się z samiczką, układa przed nią wszystkie kolorowe przedmioty, jakie udało mu się zgromadzić: owoce, liście lub kawałki szkła. Zaciekawiona ślicznotka posuwa się wzdłuż wyznaczonej przez zalotnika ścieżki, która wiodąc ją od jednego kolorowego przedmiotu do drugiego, doprowadzi ją do gniazda, czyli do wyznaczonego miejsca kontaktu. 9 M. Proust, W stronę Swanna, tłum. T. Żeleński (Boy), PIW, Warszawa 1956, s. 76. lř A. Lachaud, Reprfsentation du pnncipe de plaisir, "Psychologie medicale," XXI, nr 3 (1989), s. 397-402. 24 Takie użycie koloru i formy zapowiada bardziej złożoną mowę znaków. Samce w okresie godowym przyjmują szczególne pozycje i stroją się w barwne szaty godowe. Gdy albatros wygina szyję, jego samiczka jest tym ogromnie poruszona, podczas gdy na samicę różowego flaminga bardziej działa wyprostowana szyja partnera. Czapla rozpościera skrzydła, kaczka mandarynka natomiast macha nimi, okręcając się wokół własnej osi jak w walcu, i ukazuje za każdym obrotem trójkąt pomarańczowych piór, czym sygnalizuje swoją gotowość. Samice rozkładają skrzydła i wyginają ciało, co pozwala samcom przejść do ostatniej sekwencji tańca godowego. Czasami znaki sygnalizujące gotowość seksualną pojawiają się na pysku. Twarz mandryla staje się czerwona i niebieska, podobnie jak jego narządy płciowe w stanie pobudzenia. Sygnały dźwiękowe często służą do przekazów o charakterze erotycznym. Natężenie głosu samca informuje o tym, gdzie się znajduje, mówi o jego wieku i stopniu pobudzenia. Głos ludzki zawiera również zadziwiającą liczbę sygnałów. Po wysłuchaniu jednego zdania przez telefon wiemy, z kim mamy do czynienia: znamy płeć rozmówcy, wiek, poziom kultury, nastrój, w jakim się znajduje - orientujemy się, czy jest agresywny, przygnębiony czy też nastrojony erotycznie, możemy określić jego przynależność spo- łeczną. Glos przekazuje bardzo precyzyjnie naszą postawę wobec świata, temperament i to, czy należymy do grona introwertyków czy ekstrawertyków11. Istnieje więc w przyrodzie rodzaj semiologii naturalnej, w której sygnał, zaraz po jego odebraniu, odnoszony jest do innej informacji, nie postrzeganej i nie wyobrażanej. Semiotyka głosu, jedna z pierwszych pojawiających się w kontakcie między matką a dzieckiem już w końcu ciąży, jest również bardzo odporna na degradację. W demencjach w rodzaju choroby Alzheimera osoba starsza nie jest już w stanie rozpoznać swego dziecka, które wydaje jej się obce, może jednak zidentyfikować jego głos przez telefon. Widząc zaś swą córkę, mówi: "Dzień dobry pani". Obserwacja ta pozwala przypuszczać, że wyobrażenie wizualne u M.-C. Pfauwadel, Respwer, parler, chanter, Le Hameau, 1981, s. 181-183. 25 może zniknąć, pozostawiając jednakże wyobrażenie dźwiękowe. Twarz, mimo że postrzegana, nie jest rozpoznawana, podczas gdy glos przywołuje obraz danej osoby. A jednak głos nie jest mową, mimo że w mówieniu uczestniczy. Można uważać czyjś głos za uwodzicielski i dostawać gęsiej skóry słysząc, co mówi. Świat umysłu stworzony przez słowa stanowi miejsce spotkania odmienne od tego, które tworzą sygnały doprowadzające do zbliżenia. Przed pogawędką trzeba do siebie podejść, przed wymianą informacji o naszych światach wewnętrznych, przed rozpoczęciem zwierzeń trzeba widzieć, postrzegać i wiedzieć, do kogo się zwracamy, ażeby wybrać tę część naszego świata wewnętrznego, która najlepiej się nadaje do zakomunikowania rozmówcy. Każda rozmowa, nawet najbardziej banalna, wymaga odebrania i odkodowania ogromnej liczby sygnałów, ażeby móc zrozumieć ich znaczenie. Na wyrażenie emocji składają się formy: wizualna, kolorystyczna, węchowa oraz dźwiękowa, zapewniające jej rozprzestrzenianie się. Niedawno w Port-Cros uwagę moją przyciągnął niezwykły rejwach panujący wśród stada mew: ptaki głośno wrzeszczały, pod-fruwały gwałtownie, pikowały, nagle zmieniały kierunek lotu. Gdy podszedłem bliżej, spostrzegłem małego pisklaka, prawdopodobnie rannego, który wydawał szczególny krzyk: zaczynał tak, jakby sygnalizował głód, krzyczał ostro, dłużej i głośniej niż zwykle, i kończył w tremolo, a następnie wydawał sygnał ostrzegawczy. Ta niezwykła kompozycja wzbudziła niepokój wśród dorosłych osobników, które nadlatywały pospiesznie, pikując w stronę pisklęcia, zdezorientowane nie wiedziały, czy go bronić, czy atakować; krążyły więc wokół, wydając również krzyki ostrzegawcze. Ta struktura dźwiękowa wzbudziła emocję, rodzaj związku sensorycznego wśród wszystkich mew w okolicy. Nawet ludzie odczuli tę atmosferę, słyszałem wypowiedzi w rodzaju: "Denerwujące są te ptaszyska. Co się stało, że robią taki rejwach?". Krzyk mew oddziaływał więc na inne gatunki. Oznacza to, że mowa ma za zadanie komunikować nie tylko pojęcia abstrakcyjne, lecz również przekazywać emocje. W świecie ludzkim sygnał emocjonalny malej me- 26 wy mógłby być wyrażony słownie: "Na pomoc! Jestem mała i słaba. Pomóżcie mi szybko! Szybko!". Słowa te jednak winny być wypowiedziane w określonym rytmie i z odpowiednią intonacją, ostrym tonem, aby mogły przekazać barwę tej emocji i aby pomogły ją rozprzestrzenić. Misterium przyrody zaczyna się stawać bardziej zrozumiałe. Niezależnie od tego, czy są to wędrujące gąsienice, pszczoły w u-lach, stada mew czy zgromadzenia ludzkie, nic tak nie przyciąga u-wagi żywej istoty, jak informacja przekazana przez osobnika należącego do tego samego lub pokrewnego gatunku. Kontakt ułatwia emisja sensoryczna, którą organizm jest w stanie wychwycić dzięki podobieństwu dwóch organów nerwowo-czuciowych. Kontakt ten wynika z wytworzenia środowiska sensorycznego bogatego w informacje biologiczne i emocjonalne, wymieniane między organizmami i pobudzające każdy z nich. W ten sposób jednostki wiążą się ^vpary. _ ) Zwierzęta najwyraźniej odbierają znaczenie, jednak jego sens jest doraźny. Postrzegane wydarzenia mają sens jedynie wówczas, jeśli mózg jest w stanie odłączyć informację od jej kontekstu i wnieść do niej trwanie i kierunek. Niektóre gatunki posiadają do tego odpowiednie wyposażenie neurologiczne: wychwytują informację wjej kontekście, a następnie odrywają ją od niego, przepuszczając przez układy neuronowe pamięci i przewidywania. Mózg mający taką budowę jest w stanie stworzyć intymny świat percepcji pozbawionych obiektu oraz świat wyobrażeń bez jakichkolwiek punktów odniesienia. Badania porównawcze gatunków pozwalają stwierdzić, że łączność między układem limbicznym (pamięcią i emocją) a płatami czołowymi (przewidywaniem) dokonuje się na stacji rozrządo-wej_komórek nerwowych wzgórza. Połączenie to pojawia się u niektórych ssaków, rozwija się u naczelnych i zajmuje poczesne miejsce w układzie mózgowym człowieka. Innymi słowy, umysł człowieka jest najbardziej zdolny do przetwarzania i formułowania informacji dotyczących rzeczy nieobecnych, zjawisk, które już nie istnieją, oraz wydarzeń z przeszłości i przyszłości. 27 Taka budowa mózgu świadczy o tym, że nasze sygnały węchowe zepchnięte są na dalszy plan w porównaniu z sygnałami wizualnymi, silnie związanymi z pamięcią i emocjami. Prowadzi to do stwierdzenia, że znaczenie i sens przechodzą najpierw przez etap obrazu, o wiele wcześniej, nim osiągną fazę mowy._Można zrozumieć świat, wyobrazić go sobie i nadać mu sens za pomocą obrazów. Inaczej mówiąc, niemowlęta rozumieją i nadają sens światu znacznie wcześniej, nim zaczną mówić, podobnie jak głuchoniemi, zwierzęta, a nawet cudzoziemcy. Oczywiście umiejętność używania słów, owa konwencja dźwiękowa, oparta jest na zdolności naszego mózgu do nadawania znaczenia, co wyjaśnia zaskakujące rezultaty, takie jak na przykład wywołanie emocji w związku z wydarzeniem, które miało miejsce sto lat temu lub które ma nastąpić za dziesięć lat. Wyobraźnia nie jest więc_oderwana.Jod^ rzeczywistości, lecz jest zasilana przez spostrzeżenia, które miały miejsce w przeszłości i pozostały głęboko w naszej pamięci, oraz przez wyobrażenia zdarzeń, które mogą nastąpić w przyszłości. ( Tak więc wszystko może być sygnałem. Semiotyka owłosienia Zbliżenie jest niezbędne dla utworzenia pola sensorycznego, które staje się terenem realizacji naszych umiejętności. U człowieka świadomość przenika zmysły do tego stopnia, że używa on materii, ażeby dopiero następnie wyposażyć ją w historię. Dla zilustrowania tego abstrakcyjnego zdania opowiem o semantycznej funkcji owłosienia. Jeżeli uważacie, że włosy są to włókienka chitynowe wytwarzane przez powlokę ciała u niektórych ssaków, bierzecie pod uwagę jedynie substancję sierści, zapominając o ważnej roli, jaką włosy odgrywają w tworzeniu świata sensorycznego podczas kontaktu. Włos posiada różną rolę semiotyczną w zależności od tego, gdzie się znajduje: wąsy są symbolem męskości, pod- 28 czas gdy długie włosy uznaje się za oznakę kobiecości. Miejsce, w którym włos wyrasta, jest przedmiotem przeciwstawnych wyobrażeń. Gdy tylko włos zaczyna rosnąć, przestaje być włosem jako takim: wszelki meszek ma znaczenie kulturowe12. Jeżeli włosy łonowe u drugiej osoby budzą wzruszenie, to nie dlatego, że "włos jako taki" wywołuje emocję, lecz dlatego, że percepcja tego intymnego trójkąta przywołuje na myśl podniecającą o-bietnicę. Potrzebne więc są chitynowe włosy, oczy, żeby na nie patrzeć, oraz płat przedczołowy, żeby antycypować przyjemność spotkania. Jeżeli jesteście w to wszystko wyposażeni, będziecie podnieceni. Jeśli nie, będziecie funkcjonować na pograniczu krótkowidz-twa: zauważycie tylko włosy w różnych kolorach i kształtach. Wystarczy, żeby te owłosione formy związane były z sygnałami węchowymi i dźwiękowymi oraz określonymi postawami, aby ta senso-ryczna całość była zapowiedzią udanego spotkania erotycznego, bez pomyłki co do partnera. Kiedy jednak wyposażycie włosy w funkcję semantyczną, będziecie odczuwać wstręt do mężczyzny uczesanego w kok, jeżeli wolicie mężczyzn o krótkich włosach. W takim przypadku przyczyną nieudanej randki będzie nie tyle forma kępki włosów, ale to, co "chce ona przekazać". Mam jednak kilka problemów: bardzo lubię Małą Syrenkę z Kopenhagi, spoczywającą na skale, z rybią płetwą oraz długimi falującymi włosami spadającymi na piersi. Wydaje mi się, że podobałaby mi się znacznie mniej, gdyby miała nogi kobiety, a głowę ryby. Zastanawiam się również nad tym, dlaczego wróżki są zawsze blondynkami, a zakochani ofiarowują sobie pukle włosów, a nie ścinki paznokci, mimo że ich formuła chemiczna jest zbliżona? ^__ ( Nasza własna, osobista filozofia stanowi decydujący czynnik^ w kontakcie, ponieważ pola sensoryczne, w ramach których mamy zamiar się wypowiadać, powinny być porównywalne. Napoleon III, Adolf Hitler, Charlie Chaplin, Pinochet i integryści arabscy doskonale zrozumieli ten problem. W 1848 roku w Londynie Karol 12 B.Cyrulnik.PtottcjUtU, deyxsexes?, "Nouvelle ReyujejTeAnopsychiatrie^nr-lS (199Tj3JTpI25.^ ----' 29 Marks napisał Manifest komunistyczny, który w rezultacie doprowadził do cierpień setek milionów ludzi. W tym samym czasie we Francji wszyscy myśliciele, którzy marzyli o nowym społeczeństwie, zapuścili obfite brody. Marks zrobił podobnie i jego włosy, przycięte w ten właśnie sposób, pozwalały mu na zaznaczenie swej przynależności filozoficznej. Napoleon III przyciął sobie wówczas brodę w trójkącik i nosił wąsy spiczaste. Odtąd wszyscy posiadacze wydłużonych wąsów byli uprzywilejowani, a obfite brody prześladowane. Dlatego właśnie Jules Valles został aresztowany, a semantyczna funkcja zarostu nawet w naszych czasach może prowadzić do więzienia (na przykład integrystów arabskich). To zestawienie znaczenia owłosienia u Karola Marksa i u integrystów arabskich pozwala zrozumieć kulturowy relatywizm symboli. W świecie umysłowym człowieka z Cro-Magnon brody jego kolegów musiały być podobne do brody Karola Marksa, ale ponieważ kontekst społeczno-kulturowy był całkiem odmienny, nie posiadały one tego samego znaczenia. Jedynie w określonym kontekście społeczno- kulturowym owłosienie nabrało konkretnego sensu, wyrażając w sposób niewerbalny unię myślicieli należących do tego samego kierunku. Jakim to dziwnym trafem wąsy przystrzyżone w jeden charakterystyczny sposób nosili najbardziej znani dyktatorzy Ameryki Łacińskiej? ^Wszyscy wojskowi wchodzący wsklad rządu argentyńskiego mieli takie same... Pinochet obnosil swoje przez ponad dziesięć lat, tyle ze na tle krajobrazu chilijskiego13. Mewy i kaczki mandarynki porozumiewają się za pomocą znaków kolorystycznych, kształtów, krzyków, a także przybierając określone pozy. Ssaki i duże małpy przetwarzają znaki w symbole, ponieważ przedmiot postrzegany jest przez niejako informacja, która się oddala. Człowiek natomiast, na podstawie tej materialności sen- 19 L. Futoransky, Cheuewc, touons et autres polis, Presses de la Renaissance, 1991, t.157. 30 sorycznej, sam wymyśla znaki, odsyłające do nieobecnych obiektów. Oto czego nas uczy semiotyka owłosienia. Każdy organizm może zarejestrować informację dźwiękową, wzrokową lub węchową i dostosować do niej odpowiednie zachowanie: węże odczuwają niewielkie wahania temperatury i reagują na nie ucieczką, zagnieżdżeniem bądź agresją. Informacja ta może przekształcić się w oznakę, w percepcję innej, bliskiej informacji, a nie rzeczy, z chwilą, gdy mózgjest w stanie oderwać ją od kontekstu. Oznaka powstaje, kiedy dzięki budowie systemu nerwowego jakiś bieżący bodziec może przywołać informację z przeszłości (lub skądinąd): rodzi się zdolność do wyobrażenia świata nie postrzeganego na podstawie zachowanych elementów spostrzeżonych. U człowieka każdy obiekt materialny może, w momencie percepcji, przeobrazić się w obiekt-znak, to znaczy podwoić się w odpowiedniku słownym. Ubrania są przedmiotami materialnymi mającymi chronić nas przed zimnem, deszczem i insektami, jednak niezależnie od tej mechanicznej funkcji mają przekazywać również coś innego. Ich funkcja semantyczna nie zawsze jest w zgodzie z funkcją ochronną. Dlatego też mężczyźni noszą krawaty, które ich duszą, lecz są oznaką pewnej fantazji, a kobiety mające zamiar tańczyć walca bez wahania wkładają wieczorowe suknie z głębokimi dekoltami, zaczynającymi się zaledwie kilka milimetrów nad biustem, cojest uroczo ryzykowne, ale informuje, że panie te w elegancki sposób chcą zaznaczyć element erotyczny. ,1 Mundury wojskowe również przekazują sygnały, podobnie jak ^rawaty i suknie wieczorowe. Gdyby miały być jedynie funkcjonal-/ne, to żołnierze, ażeby szybko biegać i walczyć, nosiliby obuwie lekkie i elastyczne, gdy tymczasem wszystkie armie świata zmuszają wojskowych do noszenia ciężkich buciorów o śliskich podeszwach, z czego należy wnioskować, że buty w armiach zorganizowanych nie są przystosowane do walki, lecz mają za zadanie stworzyć wrażenie mocy poprzez swój ciężar i rolę jaką mają w zachowaniu dyscypliny wojskowej. Dlatego też żołnierze maszerują równym krokiem, wszyscy razem, wybijając butami określony rytm, podobnie 31 jak gęsi biegające lub uderzające skrzydłami o ziemię w celu wywołania silnej emocji obserwatora. Wymowa buciorów jest z pewnością o wiele ważniejsza od ich funkcji; chodzi bardziej o wywołanie wrażenia niż o przydatność do walki (właśnie zrozumiałem, co to jest siła perswazji!). Strój może więc być wypowiedzią niewerbalną, w której znaki tekstylne zastępują znaki dźwiękowe mowy lub znaki pisma. Żołnierze armii podziemnych, partyzanci bądź członkowie ugrupowań wywrotowych noszą tenisówki, co świadczy o ich gotowości do szybkiego natarcia i ucieczki; ciężkie zbroje mężnych rycerzy trzynastowiecznych oznaczały coś wręcz przeciwnego: symbolizowały wolę trwania w walce i wręcz uniemożliwiały ucieczkę. Zwierzęta wiedzą, co tojest sygnał. Wystarczy namalować na ramionach szympansa "naramienniki" białego koloru, żeby reszta stada kojarzyła je z siwymi włosami dominującego samca, co sprawia, że wszyscy członkowie grupy przyjmą postawę uległą na widok tych dystynkcji. Ludzie również reagują na takie sygnały - osoba, która pierwsza zaczyna bić brawo, daje sygnał do klaskania. Ale dzięki darowi semiotyki naturalnej człowieka sygnał zostaje natychmiast przekształcony w znak: wystarczy przypiąć małą wstążeczkę do butonierki, żeby uczynić z niej znak wyróżnienia społecznego. Różnica nie polega na kolorze (białym dla szympansów, a czerwonym dla ludzi), lecz wynika z konwencji społecznej, z umowy zawartej między dwoma umysłami, które ustalają, że wstążka w butonierce od pewnego momentu ma stanowić oznakę wyróżnienia społecznego. Każdy strój może więc oznaczać przejście od sygnału do znaku i nabrać wartości przekazu. Mao Tse- tung, który był znakomitym semiologiem, dobrze zrozumiał ten problem, wymagając, żeby każdy obywatel Chin nosił na sobie znak społeczny. Uniform narzucony społeczeństwu przez Mao pozwalał zrozumieć od razu, na pierwszy rzut oka, zamierzone rozpłynięcie się jednostki w grupie. Suknia przez wieki była strojem mężczyzn: odziani w krótkie spódniczki dumni wojacy asyryjscy podbili Środkowy Wschód; hoplici greccy nosili stroje pozwalające widzieć genitalia, co chyba niezbyt ułatwiało walkę; toga Rzymianina mierzyła siedem metrów 32 długości i dwa szerokości, trzeba było więc garderobianego, który umiałby ułożyć z materii majestatyczne plisy14. Spodnie natomiast były oznaką kobiecości i tak się dzieje dziś jeszcze w niektórych spo- łeczeństwach: przykładem mogą być bufiaste spodnie Turczynek, szerokie Hindusek i wąskie Chinek. Polskie ciżemki z długimi noskami tak utrudniały chodzenie, że trzeba było za pomocą łańcuszka podpinać ich czuby do kolan.ł Maski i kaptury całkowicie zasłaniały twarz, a osoby ukrywające się) za nimi pozwalały sobie na tak grube nadużycia, że edykt z 1395 roku zabronił ich noszenia. Renesans zerwał z ideologią średniowiecza i zapoczątkował rozkwit mody żeńskiej, co znalazło swój wyraz w krynolinie hiszpańskiej i purytańskim czepku. W XIX wieku degradacja społeczna kobiet uwidacznia się w ich fizycznym skrępowaniu poprzez rozmaite krynoliny, tiurniury, fiszbinowe gorsety i inne krępujące ruchy elementy stroju. .---" Myślą przewodnią tej wypowiedzi jest stwierdzenie, że moda\ służy nie tyle ochronie ciała, co oznaczeniu miejsca osoby w społe- ^ czeństwie. Ten związany z garderobą kod jest przyswojony w takim J stopniu15, że najmniejsze odchylenie pozwala zaklasyfikować daną / osobę do określonej kategorii równie zdecydowanie jak obcy ak- \ cent czy wymowa charakterystyczna dlajakiejś klasy, a więc określić \-i płeć, wiek, region, z którego pochodzi, a przede wszystkim styl tej socjalizacji - wyrafinowany bądź prostacki, staranny bądź niechlujny, konserwatywny bądź buntowniczy, klasyczny bądź odchodzący od reguł, znamionujący "miłość pieniądza" lub pogardę dla bogactwa; nawet poglądy polityczne wyrażane są nieświadomie, w postaci koszul w kratę noszonych przez komunistów lub sznurka pereł i jedwabnej apaszki osób należących do skrajnej prawicy. Każda część stroju ma swoje znaczenie. Podobnie jak w teatrze pierwsze klaśnięcie w dłonie jest znakiem do bicia brawa, tak samo noszenie określonego stroju, oznaki przynależności do rodzaju ludzkiego, do określonej płci czy klasy K P. 'Yonnet,Jeux, modes et masses, Gallimard, 1985, s. 299-355 1S F. Borel, Le Yetement incarrU, Calmann-Lćyy. 1992 3. Anatomia uczuć 33 społecznej daje sygnał co do stylu spotkania i typu kontaktów. Nie spotyka się w ten sam sposób kloszarda i biznesmena. Wszystko zostaje wyrażone błyskawicznie za pomocą wymiany sygnałów, które wychwytuje oko i które obserwator przekształca w znaki. W tym sensie moda na noszenie; spodni przez kobiety po 1968 roku informuje O tym, w jaki sposób chcą się one dzisiaj socjalizować. Nie ma to nic wspólnego z wygodą, ponieważ często modne dżinsy są o wiele bardziej krępujące niż gorsety prababek.. Damskie dżinsy bywają tak obcisłe, że podkreślają wzgórek łonowy i wargi sromowe, zaznaczając w ten sposób intencję kobiet, które nie chcą uważać się już za nosicielki tej "wstydliwej szczeliny"16, lecz wręcz przeciwnie, zamierzają uczynić z niej symbol równy fallicznemu. Kiedy rodzice decydowali o małżeństwach potomstwa, nie zdawali sobie sprawy, że organizując te związki wzmacniają strukturę społeczną. Dla arystokracji ślub był okazją do zawarcia sojuszu między dwoma rodami; chłopi dążyli w ten sposób do powiększenia powierzchni posiadanej ziemi, sklepikarze utrwalali majątek, robotnicy zawierali związki jedynie z "porządnymi ludźmi", takimi jak oni robotnikami, adwokaci mieli nadzieję, że synowie przejmą ich kancelarie, dzieci lekarzy zostawały lekarzami, a nauczyciele u- czyli przez wiele pokoleń i pobierali się w obrębie tej grupy zawodowej. Odkąd małżeństwo z miłości stało się wartością kulturową, dochodzi do głosu nie tyle struktura społeczna, co osobista. Kiedy rodzice prowokowali kontakt swych dzieci, wzmacniali grupę. Kiedy o doborze partnera decyduje miłość, ułatwia to powstawanie nerwic. Stereotyp kulturowy wymaga, żeby na początku była miłość od pierwszego wejrzenia, przechodząca w uczucie trwałe, które czasami może zakłócić życie. Niepowodzenia przypisywane są zmiennym kolejom egzystencji. Wszyscy badacze zgodni są co do tego, że schemat ten jest rzadki. Miłość od pierwszego wejrzenia wcale nie 16 E. Lemoine-Luccioni, La Robe, essai psychoanalytiyue sur le wtement, Le Seuil, 1983. 34 jest konieczna^. Większość par obywa się bez niej i mimo wszystko się kocha. Małżeństwo z miłości nie jest zbyt częste18. Partnerzy co prawda twierdzą, że pobrali się "z miłości" i oczywiście dobrze czynią tak twierdząc, ponieważ w naszej kulturze współmałżonek źle przyjąłby informację odmienną. Większość par dobiera się z przyczyn psychospołecznych, co nie oznacza, że emocja związana z pierwszymi spotkaniami nie wytwarza silnego uczucia, które niektórzy nazywają miłością. W tego typu kontakcie przeważają wciąż jeszcze czynniki społeczne. Osoby, które pobierają się w bardzo młodym wieku, pochodzą prawie zawsze z rodzin ubogich, niewykształconych i stałych e-mocjonalnie; natomiast ci, co pobierają się późno, wywodzą się z rodzin dostatnich, z dyplomami i mniej stabilnych z uczuciowego punktu widzenia. Spotkanie dwojga młodych ma więc głębokie korzenie psychospołeczne i jest zawsze regulowane przez kulturę rodziców, mimo że oni sami o związku swych dzieci bezpośrednio nie decydują. Nawet ci młodzi, którzy wcześnie się pobierają, nie zdają sobie sprawy, że ich wczesne małżeństwo jest statystycznie określone przez uczuciowość i pozycję społeczną rodziców. Są oni na ogół przeświadczeni, że sami dokonali wyboru, że spotkali się przez przypadek, który, jak wiadomo, "wie, co czyni". W ten sposób wyraża się stereotyp. Spotkanie przyszłego małżonka w klubie golfowym bądź na zebraniu ugrupowania skrajnej lewicy, na sobotniej potańcówce lub w restauracji, już ma pewną wymowę społeczną, zanim jeszcze padnie pierwsze słowo. Miejsce spotkania odgrywa również dużą rolę, a jego wystrój jest odbiciem całej koncepcji świata. Bez względu na to, czy chodzi o Żmilosć od pierwszego wejrzenia® (lub, jak to się najczęściej zdarza, Żmitostkę od pierwszego wejrzenia®), czy też nie, pierwsze spotkanie i te, które po nim bezpośrednio następują, są silnym przeżyciem emocjonalnym; są to momenty, kiedy myśli i emocje stanowią jedno, nie zawsze jednak przeistaczają się w mitość19. "J.-C. Kaufinan, La Trame conjugale, Nathan, 1992, s. 43. 18 M. Bozon, Radiographie du coup defoudre, "Science humaittes", nr 2 (1992) "J.-C. Kaufman, op.cit, s. 43. 35 Pragnienie przeplata się z obawą. Trzeba uporządkować własne spostrzeżenia dotyczące drugiej osoby l przetworzy ćje na znaki agresji, ucieczki lub przygarnięcia. JeżfilLjakas osobaJest ""przez-roczysta" semantycznie.-po prostu przechodzi się koło mei. Żeby mogło dojść do spotkania, trzeba, by był to ktoś znaczący, nosiciel' wskaźników i znaków, które nam coś sygnalizują. Można z powodzeniem potrącić kogoś i powiedzieć mu "przepraszam", nie zwracając na niego najmniejszej uwagi: będzie to zwykle minięcie się. Jeżeli jednak wśród obecnych osób zauważy się kogoś, kto dzięki przekazywanym przez swe ciało sygnałom wywołuje w nas silną e-mocję - ponieważ są to właśnie te gesty i znaki, które poruszają naszą wrażliwość, wzbudzają pożądanie i głęboko ukrytą nadzieję -będzie to kontakt, spotkanie. Ażeby móc się spotkać, trzeba uprzednio być osobno i przekazywać za pomocą sygnałów ten sam rodzaj wrażliwości. W spotkaniu miłosnym do głosu dochodzi przede wszystkim język emocji. W przypadku małżeństwa "organizowanego" przez rodziców mimika, gesty i strój miały za zadanie sygnalizować przynależność do danej kategorii społecznej. W małżeństwie z miłości wyraża się w nich przede wszystkim osobowość danej jednostki. Dlatego właśnie o-becnie kontakty mają o wiele częściej miejsce między osobami nieznajomymi niż w gronie rodzinnym20. Stąd moje twierdzenie, że małżeństwo ułożone przez rodziców prowadziło do odtworzenia struktur społecznych, podczas gdy małżeństwo z miłości do spotkania neurotyków. Chciałabym spotkać Zaczarowanego Księcia, niewidomego lub u-lomnego. Ludzi tych trzeba kochać jeszcze bardziej. Myśl, ze można zrobić dla nich cos dobrego, wywołuje we mnie uczucie milości. Kobieta, która wyrażała to pragnienie, spotkała na swej drodze Zaczarowanego Księcia chorego umysłowo. Zawsze moją uwagę przyciągały Żzbitepsy® - zwierzała mi się pewna starsza dama. - Ledwo weszłam na salę balową, od razu zauważyłam, ^ S. Nock, The Separation ofSex- Gestation and Geneticsfrom Parenthood, "Revue Toc-queville", nr 10 (1990), s. 113-134. 36 ze to on jest najnieszczęśliwszy z obecnych. Urządziła wszystko tak, żeby znaleźć się blisko tego "zbitego psa". Zaprosił ją do tańca, a potem się pobrali i mieli dużo dzieci. I tak owa kobieta spędziła cale życie w towarzystwie człowieka, który cierpiał na chroniczną depresję. Żeby spostrzec już na progu sali balowej, że ten właśnie człowiek jest najbardziej nieszczęśliwy, i żeby się spotkać, potrzebne są dwa zbliżone i reagujące na siebie systemy. Ponieważ ową damę pociągali nieszczęśliwcy, pelnokrwisty mężczyzna czy żartowniś wzbudziłby w niej wstręt i nie mogłoby dojść do kontaktu. Rozwój jej o-sobowości uwrażliwił ją na nieszczęścia innych. Wystarczył jeden rzut oka, by zauważyła wskaźniki zewnętrzne, które wiele jej powiedziały: znamionująca przygnębienie postawa człowieka siedzącego z dłońmi splecionymi między kolanami, wpatrzonego w ziemię, u-nikającego cudzego wzroku, z wyrazem bólu malującym się na twarzy. Z pewnością miał na sobie smutne, lecz schludne ubranie, które spodobało się tej kobiecie. Kolorowa koszula, blazeński krawat, przesadnie wyszukana marynarka czy skórzana bluza przeraziłyby ją. Ich spotkanie natomiast było idealne, małżeństwo zawarte z miłości, a cale życie... zmarnowane. Małżeństwo z miłości, przyczyniając się do zetknięcia osób nieświadomych, dynamizuje partnerów. Przestałam kochać Yaela w dniu, gdy mi powiedział, że nie żywi już żadnych ambicji; jak gdyby cos we mnie zgasło, opowiadała młoda, piękna kobieta, która z powodzenia społecznego uczyniła wartość swego życia. Potrzebne jej było o-no, żeby przypodobać się swemu ojcu i wyrwać go spod uroku sios-try-rywalki. Pewnego dnia spotkała mężczyznę, swego przyszłego męża, u którego szybko zauważyła wskazówki zewnętrzne - gesty, mimikę i stroje - odpowiadające jej dążeniu do przygody społecznej. Małżeństwo zorganizowane postawiłoby ją wobec przymusu społecznego. Małżeństwo z miłości pozwoliło jej spróbować prowadzenia trybu życia, który lepiej odpowiadał jej osobowości. Czasami kontakt neurotyczny doprowadza do małżeństw pomiędzy osobowościami przeciwstawnymi, ale uzupełniającymi się: mężczyzna, który lubi dawać, ma dużą szansę spotkać kobietę, która pragnie otrzymywać. Para, już przy wymianie pierwszych zna- 37 ków, zawiera podświadomą umowę, która rządzić będzie ich późniejszymi wzajemnymi stosunkami. Źfe się czuję, gdy coś dostaję - tłumaczył pewien miody urzędnik na odpowiedzialnym stanowisku. -Czuję się tak brudny wewnętrznie, ze każdy prezent wzbudza we mnie poczucie winy. Nie zasługuję na to, zęby mnie obdarowywano ani zęby dobrze się ze mną obchodzono. Czuję się wówczas bardzo zażenowany. Pacjent ten wyjaśnił mi, że w momencie, kiedy on sam coś daje, odnosi wrażenie, że odkupuje własne winy. Dawanie było dla niego najlepszym środkiem uspokajającym. Spotkał kobietę, której poświęcił wiele czasu i miłości. Mieli później dzieci, których obecność pogłębiła jego neurotyczną potrzebę - przymus dawania21. Te osobiste, indywidualne wyobrażenia świata uzewnętrzniają się nawet wówczas, gdy są nieświadome. Pewna trzydziestopięcioletnia kobieta zadawala sobie pytanie, dlaczego na swej drodze spotyka wyłącznie "mężczyzn z problemami, którzy stają się przyczyną cierpień", aż do dnia, kiedy opowiedziała mi o swej obawie przed miłością, przywiązaniem i zatraceniem swej osobowości. Ta podświadoma myśl doprowadziła ją do zeszpecenia własnej powierzchowności: utyła jedząc bez umiaru, źle się ubierała, a nawet podczas spacerów unikała eleganckich dzielnic miasta. Zakładam ciemne okulary, by unikać cudzych spojrzeń, gestykuluję i zachowuję się w sposób zniechęcający, by nie dopuścić do rozmowy. Wybieram mężczyzn z marginesu, ponieważ ich nie kocham, nie mogę się więc do nich przywiązać. Wszystko, włącznie z wyborem ulic w podrzędnych dzielnicach, noszeniem nieeleganckich strojów, gwałtownymi gestami, pchało tę kobietę do zbliżeń bez miłości, po to tylko, by uniknąć niepokoju kosztem rozpaczy. Wyobraźmy sobie, iż przeżycia osobiste jakiegoś mężczyzny spowodowały, że on również zawędrował do dzielnic nędzy, a także zaczął unikać pięknych i zadbanych ko-ibiet. Wystarczyłby przypadek, żeby nastąpiło wydarzenie - czynniki ^warunkujące spotkanie już zaistniały. Możecie wymyślić dowolny scenariusz, on i tak już istnieje! iektóre kobiety, gardzące mężczyznami łagodnymi, na których ro- ^21 J. Bowiby, Attachement etperte, PUF, t. II, 1978. bią wrażenie silne charaktery, spotykają wyłącznie prawdziwych ma-chos! Mężczyźni uwielbiają kobiety surowe lub oczekujące pomocy, kobiety-dzieci, niedostępne mężatki, kobiety, których nie są w stanie pokochać, lub te, które uwodzą ich najlepszego przyjaciela... Jak doprowadzić do spotkania W ciągu wydarzeń związanych z kontaktem pierwsze były czynniki społeczne, następnie zachowanie; obecnie spotkanie ma również aspekt seksualny, sygnały przekazywane przez ciało wymykają się już domenie społecznej i stają się wyrazem uczuć osobistych. Do wszystkich kontaktów, którymi nie rządzą reguły społeczne, dochodzi dzięki mobilizacji analogicznych struktur postrzegania. W wojsku lub szpitalu psychiatrycznym jednostki zgrupowane są w wyniku silnego przymusu społecznego, ajednak na terenie koszar czy szpitala socjalizacja ulega osłabieniu. Jedynie zawodowi wojskowi czy personel szpitalny spotykają się na zasadzie nakazów społecznych, inni zawieszeni są w tym otoczeniu i, w warunkach znikomej socjalizacji, poddają się regułom kontaktów zbliżonym do tych, które rządzą spotkaniem miłosnym: spostrzegają na ciele innych osób znaki, które budzą oddźwięk w ich wrażliwej strukturze intymnej. W tym znaczeniu spotkania owe nie są przypadkowe. Pewne struktury mentalne rozpoznają się między sobą łatwiej niż inne, przyciągają się wzajemnie lub odpychają, zgodnie z wymiernymi i dającymi się zaobserwować prawami22. Wystarczy policzyć, "kto kogo spotyka" i "kto kogo odrzuca", a następnie zbudować dwuwymiarową macierz. Wyniki dają wiele do myślenia. Osoby łatwo ulegające stresom rozpoznają się między sobą i spotykają z łatwością, na podobieństwo bractwa. Natomiast nie ma żadnego porozumienia między schizofrenikami a osobami nadpobudliwymi - uważają się oni 32 B. Cyrulnik, R. Leroy, Approche ethologiyue des comportements de rencontre en milieu psychiatrique, "Bulletin de la Societć psychiatrique de Sud-Est", luty 1984, s. 49-66. 39 wzajemnie za jednostki "stresujące". Według schizofreników osoby nadpobudliwe są zbyt ruchliwe i zbyt gadatliwe, co ich drażni; tamci zaś wpadają w przygnębienie, widząc nieruchomość i milczenie schizofreników. Każda z tych struktur psychicznych, wytwarzając przeszkadzający, niewygodny drugi świat sensoryczny, nie dopuszcza do spotkania. Schizofrenicy. o których się mówi, że są "aspołeczni", kontaktowali się często poza zwykłymi miejscami spotkań - w korytarzach i po kątach. Ich zachowanie było tak dyskretne, że przypadkowi obserwatorzy twierdzili, iż się w ogóle nie kontaktują. W przeciwieństwie do osób nadpobudliwych, które rozpoznawały się i przyciągały w sposób demonstracyjny, schizofrenicy stosowali styl niekonwencjonalny. Obsesjonaci nawiązywali kontakty bardzo pracowicie, a ułomni, mimo że bardzo towarzyscy, nie byli akceptowani przez grupę; osoby o niskim poziomie intelektualnym lgnęły do wszystkich i wszyscy je odrzucali; osoby usztywnione psychicznie miały duże trudności z kontaktem. Narkomani i homoseksualiści rozpoznawali się zadziwiająco szybko dzięki ledwie zauważalnym oznakom, przekazywanym za pomocą gestów, stroju oraz pewnych charakterystycznych akcesoriów. Konwersacja steruje scenariuszem zachowań, który pozwala na synchronizację emocji. Przedsięwzięcie to wymaga w dużym stop-, niu określonych obyczajów. Trzeba umieć podejść do partnera, a następnie przyjąć odpowiednią pozycję oraz wyraz twarzy, zwracając przy tym uwagę na postawę i twarz partnera, co wymaga przyswojenia wielu informacji: trzeba zachować odpowiedni dystans, by mówić nie za cicho i nie za głośno, trzeba percepcji rytmu, a także wskaźników cielesnych mówiących o tym, czy ktoś chce zabrać głos, czy też słuchać przekazu, zachęcić lub zniechęcić rozmówcę, trzeba analizować wyraz twarzy, brzmienie głosu oraz gestykulację, która może podkreślać sens wypowiedzi lub mu zaprzeczać. Nie chodzi więc o zawartość semantyczną rozmowy, lecz o stworzenie przestrzeni emocjonalnej między rozmówcami, w któ-\rej być może zostaną wymienione próbki uczuciowe będące prologiem do kontaktu seksualnego. Jednak żeby przygotować się do 40 rozmowy, trzeba dać znak. Nie można tak po prostu podejść do kogoś na ulicy i od razu zacząć pogawędki, opowiadając mu o swych problemach małżeńskich. Na tym etapie, przed wypowiedzeniem pierwszego słowa, ciało musi przestrzegać pewnych reguł, ażeby wywołać emocję sprzyjającą kontaktowi. Zwierzęta znają scenariusz, który pozwala kierować emocją spotkania -jest nim ceremoniał. Para podnieconych zwierząt "pragnie" się spotkać. Kierują się więc ku sobie, jednakże będąc już blisko, nie wiedzą, czy to drugie chce się bawić, czy atakować. Ta bliskość emocjonalna między dwoma zachowaniami, zbliżonymi, lecz o różnym znaczeniu, wywołuje uczucie, w którym przyjemność wynikająca ze spotkania jest zbliżona do obawy przed agresją. Trzeba więc sprecyzować emocję, uniknąć "nieporozumień"23. - Aby sygnał stał się bardziej komunikatywny, istoty żywe muszą go udoskonalić. Owa przesada, wręcz karykatura aktu, wzmacnia jego rezultat komunikacyjny, wymaga też dużego natężenia emocjonalnego ze strony osobników przygotowujących się do rozmowy oraz sprzyjającej sytuacji otoczenia. W czasie parady godowej dwóch ptaków ten, który podjął inicjatywę, powtarza często ten sam prosty i intensywny ruch, ażeby wzmocnić przekaz emocjonalny. Owe wolne, rytmiczne ruchy, z wykorzystaniem geometrii ciała oraz barwnych i dźwiękowych sygnałów, czynią na człowieku obserwującym tę akcję wrażenie tańca godowego. Forma tego ruchu, wypracowana w czasie rozwoju młodego ptaka, pozwala na synchronizację emocji24. Często się zdarza, że właściciele psów nie pozwalają im obwąchiwać się i wchodzić jeden na drugiego w sposób przypominający kopulację. W świecie psów chodzi jednakże o ceremoniał, który pozwala na synchronizację emocji oraz usytuowanie społeczne. Interpretując to zachowanie na swój sposób, właściciel ciągnie za smycz, żeby nie dopuścić do tej "nieprzyzwoitości", i staje w ten 23 K. Inamelmann, Dictimnaire de 1'źthologie, Pierre Mardaga, 1990. 24 J. Huxley, A Discussim ofRitualiwtion ofBehamour in Animals andMan, JPhilos-ophical Transactions ofthe Royal Society", CCU (1966), p. 247-256. 41 sposób na drodze ceremoniałowi. W wyniku tego pies cierpi z powodu złego ukierunkowania emocji, co może wyrazić się w zachowaniu agresywnym wywołanym strachem25. U ludzi ceremoniał zaczyna się od pozdrowienia. Jest to gest ręki lub skinienie głową, które przygotowują przyszłych partnerów do konwersacji. W bardzo wczesnym etapie rozwoju, na długo przed mową, człowiek nauczył się używać twarzy i rąk do wyrażania intencji nawiązania kontaktu. Nie lubię ludzi na tyle, żeby lubić mowę, zwykł mawiać pewien nauczyciel muzyki, wracając do swojej samotni26. Analizując to ładne powiedzenie można dojść do wniosku, że zanim się zacznie mó-|wić, trzeba kochać. Dziecko, nim zacznie mówić, musi nie tylko przyswoić sobie dźwięki, reguły i słowa, ale również nauczyć się sposobu przekazywania uczuć27. Wszystkie rutynowe kontakty między matką a dzieckiem doprowadzają do powstania obszaru emocjonalnego, wewnątrz którego dziecko uczy się języka. Posiłki, toaleta, spacery są okazją do gier, w których ożywiona emocja inicjuje wymianę słowną. W jaki sposób użyć swego ciała i emocji, by doszło do tej wymiany? Ponieważ dla człowieka wszystko może być znakiem, zmarszczone lub uniesione brwi, szczery lub ironiczny uśmiech, czułe lub wymijające spojrzenie, skłonienie głowy czy ruch ręką to nuty w muzyce gestów, którą partnerzy wykonują na podobieństwo nie kończącej się symfonii kontaktu. Ceremoniałów pozdrowień jest bardzo wiele, przybierają one różną formę w zależności od kultury, z którą są związane. Arabowie mówią "salam". Żydzi "szalom", Francuzi "salut". Amerykanie "hi"28, ale niezależnie od kultury zwrot ten ma sens jedynie wówczas, gdy jest użyty w określonym scenariuszu zachowania: trzeba 25 M. Chanton, Le Comportement social du chienfamilier, praca doktorska, Paris VI, 1991. 26 G. Pennac, scenariusz filmu Wszystkie poranki Świata. 27 A. van der Straten, Premiers gestes, premiers mots, Paidos-Centurion, 1991, s. 83. 28 M.-A. Descamps, Le Langage du corps et la communication carporelle, PUF, 1989, s. 195-205. 42 znajdować się w odpowiedniej odległości dźwiękowej, nie za daleko, ale też nie za blisko, trzeba następnie wymówić słowo, które pozwala wejść do intymnej bańki otaczającej ciała, wykonując jed- nocześnie gest ręką i głową29. Z tych gestów: mimiki twarzy, gestów ręki oraz dźwięków słownych każda kultura tworzy własną melodię: Hindusi składają ręce i pochylają głowę jak do modlitwy. Arabowie dotykają dłonią serca, ust i czoła, Amerykanie wykonują rękami "ruch wycieraczki". Potem następuje zbliżenie: Francuzi się całują, Włosi składają sobie gratulacje, osoby wytworne całują w rękę, Eskimosi pocierają się nosami. Zachowania te oznaczają to samo we wszystkich językach: wyrażają za pomocą ciała intencję kontaktu u-czuciowego. Po wyrażeniu gestami tej intencji można całować sobie stopy, ręce lub usta, przytulać się, obejmować, potrząsać rękami lub ocierać policzkami - będzie to tonacją, w jakiej chce się zapisać formę kontaktu. Całowanie stóp oznacza spotkanie pełne poddania; pocałunek w czoło wyraża intencję ojcowską; ucałowanie dłoni wyznacza ton dystyngowany; jeśli całuje się kogoś w kącik ust, sugeruje się przez bliskość inny rodzaj pocałunku, bardziej intymnego. Tak więc jeden gest zastępuje wstępne przemówienie, które sytuuje partnerów w skali kontaktu. Kontakt został nawiązany, teraz nastąpi zbliżenie ciał, podczas którego kolejność gestów uregulowana jest z precyzją kodeksu drogowego, a każde odejście od kanonu lub potknięcie grozi wypadkiem. Zarządzanie przestrzenią między ciałami nie jest obliczone matematycznie albo raczej, podobnie jak w przypadku owłosienia, strojów, kolorów i dźwięków, przestrzeń matematyczna używana jest do zaznaczenia intencji i nadania formy naszym emocjom. Każda żywa istota nadaje tej przestrzeni znaczenie, wysyłając do niej sygnały: sama przestrzeń staje się wówczas obiektem doznań senso- rycznych o strukturze podobnej do budowy języka. Ż D. Morris, La CUdesgates, Grauet, 1978. 43 Dla przedstawicieli niektórych gatunków, na przykład dlajasz-czurowatych, przestrzeń międzycielesna nie jest obiektem doznań zmysłowych: jaszczurki czy iguany mogą deptać po sobie, nie odczuwając przy tym żadnych emocji. Krokodyle lub pisklęta mogą kłaść łapę na dowolnym miejscu ciała partnera, nie ma to znaczenia, ponieważ sam gest nic nie znaczy. Dla kociąt i szczeniąt kontakt ze skórą jest bardzo ważny, ponieważ dotknięcie określonego miejsca ciała jest kodowanym przekazem. U psów dotknięcie jest bardzo skutecznym sygnałem: wystarczy złapać szczeniaka za kark, ażeby zaznaczyć dominację - mały robi się całkiem wiotki w pysku swojej matki. U wilków dotknięcie językiem warg wilka dominującego wywołuje u niego emocję podobną do tej, jaką sam odczuwał, kiedy jako młody wilczek dotykał językiem warg dorosłych osobników wracających z polowania, by żebrać o pokarm. Dotyk warg wywołuje uczucie ojcowskie, sprawia, że pamięć własnych emocji pozwala użyć zachowania pozbawionego kontekstu, żeby uczynić z niego gest uspokajający30. U ssaków naczelnych, a także u ludzi, różnym miejscom ciała >dpowiadają bardzo zróżnicowane emocje. Dotknięcie głowy ma nne znaczenie niż dotknięcie pośladków. Te gesty są więc stosowa-le dla wywołania emocji i wyrażenia stanu intymności. Miejsca te wiązane są z kodem właściwego zachowania, dlatego też toaleta >taków czy małp może być traktowana jako odpowiednik naszej .onwersacji. Kiedy dwa ptaki gładzą sobie piórka lub krzyżują dzio-Ży, gdy dwie małpy iskają się (w gruncie rzeczy dokonują toalety), .otyk ten stanowi przesłanie o treści: Bądź całkiem ufny, chcę z tobą owiązać kontakt typu macierzyńskiego. Iskanie jest rodzajem wypo-iedzi ruchowej, która niesie z sobą przekaz i wywołuje emocje sliżone do macierzyńskich. Jeśli zwierzę doznało frustracji podczas tego dotyku, będzie złe kojarzyło składowe części zachowania i będąc już osobnikiem dorosłym, będzie ją źle wyrażało. Na przykład małe pozbawione 30 R. Schenkel, Submisswn: its Features and Functim m tłu Wolfand Dog, "American Zoologist", VII (1967), s. 319-329. matki, które niewłaściwie przyjęły znaczenie dotyku, w wieku dorosłym pozbawione będą łagodności, a więc nie będą mogły jej przekazać; staną się niespokojne, gwałtowne, będą też odrzucane przez osobniki dobrze wypielęgnowane, a więc potrafiące we właściwy sposób robić toaletę31. U wszystkich ssaków osobnik, który wkracza w przestrzeń bliską ciała, może równie dobrze być intruzem, jak i przyjacielem. Jest intruzem, kiedy jego wtargnięcie dezorganizuje ceremoniał. Ssak, który zaniechał parady, przez co nie zsynchronizował swych emocji z emocjami partnerki, a rzuca się na nią, dopuszcza się tego, co człowiek nazywa gwałtem. Jest natomiast kimś bliskim, gdy obojgu uda się zgrać w sensorycznym crescendo i gdy przestrzeń wykorzystana zostanie w celu ułatwienia tego zbliżenia oraz kierowania emocją. Zanim nastąpi dotknięcie, wszystkie receptory czuciowe wytwarzają wrażenie bliskości. Żeby jednak wywoła"ć ów moment silnej emocji, trzeba uruchomić czynniki rządzące dotykiem: płeć, wiek, status społeczny i przeszłość, które są najważniejszymi jej organizatorami. Kobiety są na ogół bardzo często głaskane i dotykane. Można dotykać ich ramion, rąk, barku, talii, policzków i włosów32 zgodnie z pewnymi regułami zachowań. Miejsca te, szczególnie i w określony sposób działające na mężczyzn, są społecznie dozwolone. Kobiety między sobą chętnie kontaktują się za pomocą dotyku. Nawet matki i córki dotykają się o wiele częściej niż matki i synowie, co Jpozwala raz jeszcze zaobserwować useksualnienie gestów macierzyńskich. Mężczyźni kontaktują się za pomocą dotyku znacznie rzadziej: kuksaniec łokciem, poklepanie po plecach - te gesty pozwalają dotknąć bez podejrzenia o pieszczotę. Semiotyka dotyku jest tak dale-"ce kulturowa, że w Europie Wschodniej można spotkać patrol złożony z dwóch groźnych policjantów w mundurach, trzymających 31 H. F. i M. K. Harlow, Social Deprivatim in Mmkeys, "Scientific American", CCVII (1967), s. 136-146. 32 J. Corraze, Les Communications mm wrbales, PUF, 1980. się za mały palec. W Europie Zachodniej tego typu zachowanie oznaczałoby tendencję homoseksualną. Kontekst uczuciowy stanowi ma równi z kontekstem kulturowym silny wyznacznik pieszczoty: j znacznie rzadziej okazuje się czułość w domach dziecka niż w do-f mu rodzinnym, a jednak niektóre dzieci wolą unikać pieszczot ro-/ dziców, choć jednocześnie bardzo są spragnione okazywania im u-| czuć, gdy przebywają w zakładzie wychowawczym, co prowadzi do wniosku, że uczuciowość rodzinna budzi w nich lęk. ' Jednostka buduje bardzo wcześnie własną strategię dotyku. / Dlaczego 20 procent dzieci poniżej drugiego roku życia jeży się w momencie pieszczoty, gdy inne 20 procent ogromnie jej pragnie? Czemu już w ciągu pierwszych tygodni niektóre niemowlęta wyciągają palce, żeby dotknąć swych rówieśników, podczas gdy inne unikają tego rodzaju kontaktu33? Czyżby istniał jakiś czynnik nie mający nic wspólnego ani z seksem, ani z przeszłością? Może trzeba sobie wyobrazić spotkanie intymne jako wiązankę sygnałów zharmonizowanych zależnie od okoliczności? Wśród tych różnorodnych sygnałów spojrzenie jest najtrudniejsze do opisania, a jednocześnie najłatwiejsze w odbiorze. To ono odgrywa najważniejszą rolę w regulacji odległości intymnej34. Moc milczącego przywołania wzrokiem jest zadziwiająca. W tłumie wystarczy często patrzeć na kogoś z odległości, z której głos by nie dotarł, ażeby obserwowany spojrzał prosto w oczy patrzącego. W świecie węchowym molekuły mieszają się tworząc jeden zapach; w świecie dźwięku hałas zagłusza słowa; w świecie kontaktu dotykowego, np. w tłumie, jest się popychanym ze wszystkich stron. W tym kontekście zmieszanych doznań spojrzenie zachowuje niezwykłą precyzję. ,- ^Mozliwosc"przywolania wzrokiem łatwo sprawdzić na kelne-/rach. Kiedy mają czas, wyłapują ną|mniejsze wezwanie wzrokowe [ z sali, natomiast gdy są zajęci, unikają spojrzeń, ażeby nie musieć na \ nie odpowiadać. Poczucie, że jest się obserwowanym, nie jest biolo gicznie obojętne - organizm reaguje na to reakcjami alarmowymi: czynność elektryczna mózgu (EEG) desynchronizuje się, serce zaczyna bić szybciej, a gruczoły potowe wydzielają pot35, rejestrując w na-1 szych receptorach pobudzenie neurobiologiczne charakterystyczne ( dla osoby obserwowanej. Spojrzenie innej osoby nie jest neutralne,' jest to rodzaj percepcji wywołującej alarm emocjonalny, wrażenie zaproszenia do kontaktu bądź narzucania obecności. /^^^^ Łatwo to sprawdzić: wystarczy spojrzeć w oczy własnemu psu, by zaczął machać ogonem, wyrażając zadowolenie; po czym naft częściej zwierzę podchodzi bliżej, odpowiadając na zaproszenie. Je-\ żeli jednak spojrzy się prosto w oczy psu obcemu, to samo spojrzenie, w kontekście niepokoju, nabierze znaczenia natręctwa. Zwierzę znieruchomieje, patrząc na was kątem oka i demonstrując stan czujności, po czym przybierze postawę groźną, patrząc prosto w o-czy, żeby móc lepiej stawić wam czoło. - Taka wymiana spojrzeń ma swoją ontogenezę. Dzieci, zanim nauczą się mówić, mogą patrzeć bez mrugnięcia okiem na tego, kto im się przygląda. W okresie późniejszym unikają wzroku drugiej o-soby, a nawet chronią się przed nim, zasłaniając oczy ramieniem. Można interpretować to zachowanie twierdząc, czują się one przenikane spojrzeniem drugiej osoby; być może czują się zaniepokojone, ponieważ zaczynają sobie zdawać sprawę, że istnieją w świadomości drugiej osoby i są obserwowane. W drugim, trzecim roku życia dziecko zaczyna rozumieć, że druga osoba, patrząc na nie, chce nim w pewien sposób zawładnąć. Jeżeli tego pragnie, uśmiecha się i biegnie na spotkanie; spojrzenie spełnia wówczas rolę wezwania. Jeśli tego nie chce, chowa się, żeby uniknąć tej sytuacji, a spojrzenie staje się spojrzeniem intruza. Wzrok jest najbardziej intensywnym kanałem przekazu senso-rycznego, mimo że nie ma tu przeniesienia materii, substancji sen-sorycznej - zapachowej, dźwiękowej lub dotykowej. Interpelacyjna funkcja wzroku, dodatkowe znaczenie zaproszenia lub agresji, za- S5 M Deveaux, Contnbutum physwisyujw au cwcept de prwcfmU, paca doktorska, Grenoble, 1975. 47 leży od kontekstu i od przeszłości podmiotów, które na siebie patrzą. Dlatego właśnie wzrok spełnia tak ważną rolę kulturową. Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię! Spuść oczy, bezczelny smarkaczu!, mawia się w Europie. Patrz przed siebie, gdy wydaję ci rozkazy!, mawiają amerykańscy marines. W Indiach uważa się, że "matka nie powinna wymieniać spojrzeń ze swym synem"; żeby matki nie mogły rzucać u-roku, chłopcom maluje się tuszem szerokie, czarne kreski, które powiększają ich oczy. Krzyżowanie spojrzeń jest gestem ogólnie przyjętym, zawierającym bardzo głęboki sens i wyposażonym w emocję. Kiedy zakochani zatapiają spojrzenia w swoich oczach, wymieniają między sobą emocje, wytwarzając atmosferę intymności36, która jest wstępem do aktu seksualnego. Ta równowaga intymna3^ jest doskonale regulowana: można doprowadzić do zerwania lub zwiększyć intensywność uczucia. /Odległość uczuciowa jest najlepiej nadzorowana w czasie roz- ,/mówy. Osoba słuchająca patrzy długo na mówiącego38. Ten ostatni synchronizuje swe spojrzenie i słowa odwracając wzrok, a następnie zadając nim pytanie w określonej harmonii gestów, w której najmniejszy błąd psuje nastrój i wprowadza uczucie obcości. Rozmowa, dokładnie zakodowana, nie pozostawia niczego przypadkowi. Dlatego nieśmiali, zestresowani, agresywni, paranoicy, schizo-frenicy, słowem - wszyscy ludzie, tworzą pole emocjonalne, wyraźnie odczuwalne, choć nie materialne, w którym każdy otrzymuje od partnera próbki uczuciowe i bada je, jeśli można tak rzec, wraz \z pierwszymi wypowiedzianymi słowami. Sensoryczność kontaktu jest ściśle zakodowana. Nie jest to obszar, gdzie rządzi chaos i gdzie nasze zmysły popychają nas ku sobie za pomocą niekontrolowanych impulsów, a prowokujący wydarzenia przypadek ustala raz na zawsze pozycje w związku. Wręcz prze- 36 W. Pasini, Żloge de 1'mtimite, Payot, 1991. 37 M. Argyle, Non-Yerbal Communication in Human Social Interaction [w:] Non-Yerbal Communication. Cambridge Uniyersity Press, 1972. 38 J. Cosnier, Żthologie du dialogue [w:] J. Cosnier i C. Kerbrat-Orechioni, Dźcrire la conversation, PUF, 1987. 48 ciwnie, każdy ze zmysłów pełni określoną rolę39. Odbieranie zapachów jest głęboko związane z kręgiem kulturowym. Mimo to ogromne znaczenie tego zmysłu umyka naszej uwagi. Oczy nie służą wyłącznie do patrzenia. Służą one również d<) wymiany spojrzeń i uczuć. Balet spojrzeń i słów, doskonale zsynchronizowany, odbywa się w przestrzeni między ciałami. Rytm tej wy\ miany może powiązać rozmówców na podobieństwo pary tancerzy. \ Dopiero wówczas ciało drugiej osoby staje się dostępne. Dlatego właśnie trzeba przemawiać do kobiety, nim się jej dotknie. Rozmowa stanowi wstęp uczuciowy do zbliżenia seksualnego. Nie dotyka się jednak przypadkowo, jak to się dzieje u jaszczurek, które po sobie depczą. Kod intymności dotyku przechodzi przez określone, zarezerwowane do tego celu miejsca. Jednakże dopiero w dniu, kiedy kobieta decyduje się otworzyć, można dotrzeć do najgłębszej intymności. Ten kod rządzi pragnieniami mężczyzn i harmonizuje spotkanie, nadając mu określoną formę. Rytualizuje emocję, co pozwala zmienić ją w zachowania przyjęcia lub odrzucenia zaproszenia, bądź odepchnięcia, przez co nadaje sens naszym zmysłom. Wszystko jest zakodowane. Jeszcze przed wydaniem pierwszych dźwięków, nim zaczniemy rozmowę, inne zmysły uczestniczą w przekształcaniu w znaki informacji o postrzeganym świecie. Świat bez kontaktów pozostawiłby mnie sam na sam z sobą, wciąż takiego samego, bez niespodzianek, bez emocji, na pastwę rutyny i zesztywnienia, praktycznie nieżyjącego za życia. .- Kontakt wytwarza pole sensoryczne, które mnie odrywa od samego siebie i zachęca do uzewnętrznienia się, do istnienia. Dlatego j/ w kontakcie jest zawsze coś zmysłowego, co mnie podnieca i przeraża, podobnie jak samo życie. Kiedy jednak uzewnętrzniam się, żeby udać się na spotkanie z kobietą, seks zaczyna odgrywać ważną rolę; powstaje nowe życie i wszystko zaczyna się od nowa. 99 E. Straus, Du sens des sens (19S5).Jźr6me Milion, 1989. 4. Anatomia uczuć 49 Rozdział drugi O czym myśli płód Żeby "wyprodukować" dziecko, trzeba wziąć męskie nasienie, wymieszać je na wolnym ogniu aktu seksualnego, delikatnie potrząsnąć, a następnie poczekać, aż podpuszczka zsiądzie się w brzuchu kobiety, wiążąc swe cząstki z żyjącą materią. Taki przepis "zrobienia" dziecka mógł być wymyślony jedynie w kraju znanym z produkcji znakomitych serów1. Produkcja sera służy jako model produkcji dzieci. Po zastanowieniu stwierdzicie, że stosując ten przepis dokładnie co do joty, istotnie będziecie mogli "zrobić" dziecko, jako że teorie bywają skuteczne nawet wtedy, kiedy są fałszywe. Każda kultura wymyśla swój własny przepis, i każdy działa. Dowodem jest przyrost ludności na świecie. Analogia między "robieniem" dzieci a produkcją sera użyta została po to, by nadać opowiadaniu formę chłopskiego konceptu na temat zapłodnienia. Dzięki obrazowości metafory odbiorca ma wrażenie, że ją rozumie. W każdym określonym kręgu kulturowym bez trudu można wyobrazić sobie model, którego analiza zapewni przyjemne uczucie zrozumienia. Metafora odnosząca się do zsiadłego mleka nie wyjaśni- łaby niczego Marsjaninowi, który, jak wiadomo, żywi się topioną stalą. Mit o produkcji małych Marsjaniątek powinien być opowiadaniem o połączeniu stali, starannie i z czułością topionej w wielkim piecu, z wydzielinami Tytanki, czyli samicy Tytana. l N. Belmont, L'enfant et lefromage, "L'Homme" XXVIII (1988), s. 13. 53 W epoce gdy w Europie najliczniejszą warstwą społeczną byli chłopi, wymyślne metafory zachęcały nas do zbierania chłopców w kapuście, a dziewczynek wśród płatków róży, przydając chłopcom nieco prostactwa, a dziewczynkom delikatności. Wraz z rozwojem kapitalizmu coraz częściej można było kupić braciszka w domu towarowym. W dobie obecnej probówka jest łożem, w którym następuje połączenie spermy laureata nagrody Nobla z niezapłod-nionym jajem pierwszej lepszej głupiej gęsi, zgodnie ze współczesnym techniczno-ekonomicznym mitem poczęcia. Bardzo długo ani literatura, ani medycyna nie zajmowały się odczuciami płodu. Uważano wprawdzie nienarodzony płód za osobę, nie prowadzono jednak nad nim badań!2 Obowiązywały wyobrażenia nie wsparte obserwacją. Dopiero powstanie koncepcji jednostki we Włoszech i we Flandrii w okresie renesansu3 spowodowało, że człowiek, oddzielając się od natury w procesie urbanizacji, zaczął ją obserwować. Dostępność informacji nie ułatwia obserwacji, więc by lepiej postrzegać, trzeba było zyskać dystans. Obserwacja indywidualna zmienia się wraz ze zmianą kontekstu myśli zbiorowej. Odkrycie kontynentu amerykańskiego otwiera zamknięte horyzonty Europy, Kopernik ukazuje nieskończony wszechświat kos- mosu, a pojawienie się pierwszych zegarów pozwala myśleć o czasie wymiernym, a nie wyłącznie o wieczności4. Przed czasem ucieka się, mogąc go kontrolować, przed wsią - budując miasta, a przed ciałem -poznając je. Od czasów Hipokratesa teoria medyczna definiuje płodzenie jako rezultat wymieszania nasion. Brak obserwacji bezpośredniej pozwala na najbardziej szalone, nieprawdopodobne wyobrażenia. Kiedy^ia- siona zostaną rzucone, mężczyzna nie powinien zbyt szybko odłączać się od kobiety, by powietrze nie dostało się do macicy i nie zniszczyło ich^. 2 M. Serroul-Delbarr, Y. Serroul, Le Foetwdans la litterature franfaise, praca doktorska, Lilie 1985. 3 J. Gelis, La relation du couple cwec 1'enfant en Europę au cours des quatre demiers siecles [w:] Frison- Roche, Enfants, Paris, 1988. 4 J. Gelis, M. Laget, M.-F. Morel, Entrerdans la vie, Gallimard-Julliard (Arcłwes), 1978. 5 A. Parć, Duc-huitieme livre, Lyon, 1690, s. 641, cytowane w: J. Gelis, ibid. 54 Dopiero w końcu osiemnastego wieku kilku lekarzy-położni-ków próbuje opisać anatomię płodu i środowisko, w jakim się on znajduje. Ta bezpośrednia obserwacja, percepcja, która stała się możliwa w epoce renesansu, powoduje, że zaczyna się inaczej patrzeć na ciążę. Zrozumienie, że życie matki i życie dziecka powiązane są biologicznie, przyczyniło się do narodzin teorii zachcianek./^-żeli kobieta ze ślepym uporem pragnie jeść rzeczy, które szkodzą jej zdrowiu (...), jeśli tej zachcianki nie zaspokoi (...), znamię rzeczy, której pragnie, pozostawi ślad na ciele dziecka6. Teoria, według której matka może oddziaływać na organizm dziecka dzięki możliwym do zaobserwowania połączeniom naczyń krwionośnych, stanowi punkt wyjścia do obecnych szczegółowych badań interakcji matki i dziecka. W naszych czasach "duch macierzyński" materializuje się w doznaniach, jakie płód odczuwa i potrafi przetwarzać. Udoskonalenie aparatury pozwala opisać zasady działania tej sensoryczności i zastanawiać się nad funkcjami tych percepcji sensorycznych. Kanały sensoryczne płodu -Jednolity aparat percepcji W kontekście naszych hipotez powstałych na podstawie obserwacji, a także dzięki czynnikom, które pozwoliły nam złożyć płodowi wizytę, opis jego możliwości sensorycznych daje następujący obraz7. Wbrew pewnym teoriom wzrok funkcjonuje już od chwili u-rodzenia, nawet u wcześniaków. Pozwala to przypuszczać, że już płód posiada tę zdolność, nawet jeżeli w środowisku macicy niewiele jest do zobaczenia. Od 1942 roku utkwienie wzroku oraz wodzenie oczami w powiązaniu z kręceniem głową są wciąż na nowo od- 6 Scevole de Sainte-Marthe, La Manierę de nourrir les enfants a la mamelle, Paris, 1698, cytowane w: J. Gelis, ibid., s. 65. 7 D. Ouerieu, X. Renard, F. Versyp, Vie sensonelle dufoetus [w:] Enwmnnement de la naissance, Vigot, 1985. 55 krywane z jednakowym zdumieniem8. "Wyobraźcie sobie, płód widzi!" Najbardziej zadziwiające w tym wszystkim jest powtarzające się zdumienie każdego nowego pokolenia badaczy, tak jakby kultura dorosłych nie dopuszczała myśli, że płód dysponuje zmysłem wzroku. Można powiedzieć, że wcześniak widzi w sposób zamglony (wobec braku akomodacji) obiekt umieszczony w odległości 20 centymetrów od jego oczu. Bodźcem, który go stymuluje, nie jest kolor, lecz blask i ruch. Można sobie wyobrazić, że gdy brzuch matki był dobrze oświetlony, dziecko zauważyłoby niektóre formy jako przemieszczające się w półmroku, ponieważ porusza się wtedy, a jego serce bije w przyspieszonym rytmie9. Wzrok jego jest już gotowy. Czeka tylko na spotkanie z przedmiotami świata zewnętrznego w celu przyjęcia obrazów. Węch jest aktywny zaraz po urodzeniu, jednakże konformis-tyczny świat dorosłych długo się wzbraniał przed przyjęciem tej hipotezy. Tylko zwierzęta węszą! Tymczasem przybywając na świat noworodek zachowuje się różnie w zależności od otaczających go zapachów10. Jeżeli położy się go blisko pieluszki przesyconej zapachem piersi matki, uspokaja się, mniej gestykuluje, przymyka powieki i wolno ssie. Wystarcza przewrócić go na drugi bok i przybliżyć do nosa inną pieluszkę, bez zapachu matki lub pachnącą czym innym, a zauważy się natychmiast żywe ruchy rąk i nóg, szeroko otwarte oczy i zamkniętą buzię. Płyn owodniowy ma swój zapach. Węch pozwala przetworzyć rozpuszczone w nim zapachy lotne pochodzące bądź z kompozycji chemicznych, bądź inhalowane przez matkę. Wszystkie ssaki wyka- 8 W sprawie fiksacji wizualnej zob. B. C. Ling, A Genetic Study ofSustained Visual Fimtion and Associated Behavior in the Human Infant from Birth to Six Months, Joumal of Genetic Psychology", VI (1942), s. 227- 277; jeśli chodzi o wodzenie wzrokiem, zob. P. Wolff, B. L. White, Visual Pursuit andAttention in Young Infants, Journal of American Child Psychiatry", IV (1965), s. 473^183. 9 I. Souel, A. GrangerJoly de Boissel, Ecofoetologie, Bordeaux, 1990. ^H. Montagner, kaseta video, INSERM U 70, Montpellier, orw L'AttachefMnt: les debuts de la tendresse, OdiIeJacob, 1988. 56 żują sensoryczność na długo przed urodzeniem. Kiedy daje się ov\ cy powąchać coś podniecającego, serce jagnięcia znajdującego si w macicy zaczyna bić w przyspieszonym rytmie. Kiedy daje się kc biecie ciężarnej do wąchania coś przyjemnego lub nieprzyjemnego serce płodu zaczyna bić szybciej bądź zmienia on pozycję11. Matka nasyca płyn owodniowy zapachem własnego ciała. V płynie znajduje się cukier (glukoza i fruktoza), szczypta soli, odrc bina kwasu cytrynowego, niektóre proteiny (kreatynina i mocznik oraz dużo kwasu mlekowego, co nadaje mu smak jogurtu. Środę wisko, w którym przebywa matka, dorzuca do tego zapach wynika jacy z okoliczności: woń miasta lub ściółki leśnej, zapach mężczya ny, którego kocha, albo papierosa, który wywołuje wyraźne wstrz) manie ruchów oddechowych płodu. Ponieważ płód wykazuje zdolność zapamiętywania krótkc trwałego12, można zrozumieć, dlaczego noworodek, nawet zara po urodzeniu, dostosowuje swe zachowanie do otaczającego go za pachu: uspokaja się i wykonuje ruchy ssania otoczony zapachen kobiety, wewnątrz której się rozwijał, nieruchomieje natomias i staje się czujny wobec każdej innej woni. Gdy płód przebyw; w macicy, jego jamy ustną i nosową wypełnia ten sam płyn, któreg< rozwijająca się istota próbuje i do którego się przyzwyczaja, któr jednak będzie odbierany przez odrębne zmysły smaku i węchu dc piero po urodzeniu. Wszyscy smakosze dobrze wiedzą, że wytwoi ne dania i dobre wina próbuje się przede wszystkim nosem. Różnicowanie kanałów sensorycznych płodu, jak gdyby chc dziło o sensoryczność wyodrębnioną, wyraźnie ukierunkowaną i a nalogiczną do tej, jaką posiadają dorośli, jest obecnie krytykowane Natomiast utrzymywanie, że kiedy matka wdychajakiś zapach, nasa cza w ten sposób płyn owodniowy, którego próbuje dziecko, a on< następnie, dzięki pamięci krótkiej, rozpoznaje ten zapach, równa si< 11 B. Schaal, L'organisation de laperception olfactwe au cours de laperiode neonatal [w:] F.Jouen, A. Henocq, Du nouueau-neau nourisson, PUF, 1991. 12 C. K. Rovee-Collier,J. W. Fagan, The Retrieval ofMemmy in Eańy Infancy [w: C. P. Lipsitt, Aduances in Infancy Research, t. l, Norwood, NJ., 1981. twierdzeniu, że sensoryczność płodu jest niepełna: substancja, która go otacza i przenika, nie ma zróżnicowanej formy sensorycznej. Sensoryczność nie jest jeszcze wyspecjalizowana, może ona łatwo przechodzić z jednego kanału do drugiego13. Postęp w dziedzinie echografii wewnątrzmacicznej (prześwietlenia małoobrazkowe lub echografia trójwymiarowa), pozwala unaocznić następujące spostrzeżenia: kiedy matka mówi, fizyczna struktura mowy przekształca się w dotyk, który pobudza płód i wywołuje zachowanie poszukiwawcze rąk i ust. Od 1970 roku słuch jest kanałem sensorycznym najłatwiejszym do badania. Jest probierzem naszej dojrzałości: już w roku 1859 Kussmauł usiłował nawiązać kontakt z płodem, mówiąc bardzo głośno blisko brzucha ciężarnej i wyczekując reakcji: "Płodzie, kim jesteś? Czy mnie słyszysz?". Od 1970 roku czujniki są o wiele bardziej skuteczne i pozwalają sklasyfikować odpowiedzi w dwóch grupach. "Płód nie słyszy", utrzymują niektórzy badacze14. Jego trąbka słuchowa jest zakorkowana; galaretowata masa zatyka jego ucho środkowe i znika dopiero po urodzeniu. Jednakowe ciśnienie między uchem zewnętrznym, średnim i wewnętrznym uniemożliwia przekazywanie dźwięków. Świat dźwiękowy płodu mógłby ewentualnie być porównany do zaawansowanej głuchoty, takiej jaka na przykład występuje u o-sób starszych, które nic nie słyszą i nagle podskakują, gdy dociera do nich duży hałas, mówiąc z gniewem: "Nie trzeba tak głośno krzyczeć!". Żeby płód mógł usłyszeć uchem, trzeba by było natężenia przekraczającego sto decybeli, co sprawiałoby mu ból15. "Ależ tak, płód słyszy", odpowiadają inni naukowcy16. Począwszy od dwudziestego siódmego tygodnia życia dźwięki zmieniają tonację. Nie jest to już inwazja dźwięków, wywołująca reakcję 13 D. Stern, LeMonde mterpersonnel du nourisson, PUF, 1989. 14 J. Creff, Le Foetus entend-il!, EMC, 1983. tSJ.-P. Lecanuet, C. Granier-Deferre, B. Schaal, Les systemes sensoriels dufoetus [w:] Introduction d la psychiatrie foetale, ESF, 1992. 16 J.-p. Lecanuet, C. Granier-Deferre, C. Cohen, Fetal Alertness and Reactwity to Sound Stimulation, referat na Zjeździe ICI w Nowym Jorku, październik 1984. ruchową, takąjak podskok; jest to odtąd obiekt aktywnej percepcji, która wyznacza pewną odległość, nadaje mu strukturę i formę. W tym stadium dziecko staje się zdolne, z neurologicznego punktu widzenia, do przetwarzania percepcji, aby wywołać wyobrażenie wspomagane przez sensoryczność. W wyniku ograniczonej percepcji świat wrażeń płodu jest niezbyt zróżnicowany i musi się on do niego dostosować. Kiedy matka nuci, wysokie dźwięki głosu zatrzymywane są przez jej własną substancję; jedynie dźwięki o niskiej częstotliwości przenikają, a ich drganie dochodzi na podobieństwo pieszczoty do najbardziej wrażliwego miejsca ciała dziecka: do ust. Dźwięki wysokie, gdyby miały przeniknąć, musiałyby być tak intensywne, że płód podskoczyłby z wrażenia. Cala skóra płodu jest w ścisłym kontakcie ze "skórą" owodnio-wą. Do tego stopnia, że najlżejsza zmiana ruchu, pozycji lub skurcz mięśni u matki powoduje tarcie o plecy dziecka. Kiedy matka chodzi lub gdy się kładzie na łóżku, dziecko odczuwa masaż, z którym synchronizuje się zmieniając pozycję. Od dawna szukano odpowiedzi na pytanie, czy istnieje synchronizacja snów matki i dziecka. Niektórzy badacze utrzymywali, że biologiczny sen płodu wywołuje sen matki. Inni twierdzili, że wcale tak nie jest. Odkąd można korzystać z echografii, warto zaryzykować postawienie następującej tezy: gdy matce coś się śni, w fazie snu paradoksalnego następuje znaczne rozluźnienie mięśni, co przyczynia się do zmiany napięcia jamy macicznej, którą można porównać do zbyt dużego śpiwora. Zmniejszone napięcie mięśniowe u matki w czasie snu wywołuje odprężenie płodu17. Tak więc w przypadku płodu można mówić o dwóch typach dotyku: dotyku wynikającym z pozycji, kiedy skóra pleców i karku odbiera ruchy i silniejsze wzruszenia matki18 (wszystkie matki odczuwają "kopnięcia" płodu, kiedy płaczą ze wzruszenia w kinie19) 17 M. Mancia, Neurofisiologia e vita mentole, Zanichelli, 1980. 18 R. Soulayrol, M. Sokolowsky.J. Vion-Dury, Le dos, un modę d'approche preferentiel de 1'enfant psychotique [w:] Le Corps et są memoire, Doin, 1984. ró M. Lescure, Les Carences affectwes, Privat, 1978, s. 46-47. 59 oraz dotyku odczuwanym jako pieszczota przez uszy i usta dziecka w odpowiedzi na niskie wibracje głosu matki. Dotyk wykorzystywany jest przez lekarzy i położników, gdy zachodzi potrzeba mechanicznego przemieszczenia płodu. "Dotyk przez ucisk jest zaproszeniem uczuciowym"20, kiedy dłonie położone na brzuchu matki łagodnie zmieniają silę przyciągania środowiska macicy, skłaniając płód do reakcji. Dotyk odczuwany poprzez uszy i usta odbierany jest już w pierwszych tygodniach, kiedy embrion zawieszony jest jeszcze w macicy jak mały kosmonauta w stanie nieważkości. Dotyk ten budzi różne doznania, które wiąże ze sobą poprzez reakcję ruchową. Gdy tylko uszy lub usta dziecka odczują wibrację głosu matki, wysuwa ono przed siebie ręce i otwiera usta. Reakcję tę można wyjaśnić w sposób logiczny budową kory mózgowej, w której bardzo wcześnie ręka i usta zajmują istotne miejsce. Mały badacz wyrusza na poszukiwanie NOP (Niezidentyfikowanych Obiektów Pływających). Są to wewnętrzne ścianki macicy, których dziecko dotyka, pępowina oraz własna ręka, którą druga ręka chwyta, aby przyciągnąć ją do ust21. Kontakt płodu z matką podstawą życia psychicznego Wraz z tworzeniem się w mózgu płodu zwojów nerwowych można dzięki echografii zobaczyć ruchy zginania i rozprostowywania tułowia, kręcenie głową, przeciąganie, ziewanie, ssanie palca w odpowiedzi na pobudzanie dotykowe pochodzące ze ścianek macicy, a szczególnie na bodźce dźwiękowe: dźwięki wysokie powodują silne drgnięcia, a niskie zachęcają do eksploracji. 20 A. Soler, korespondencja prywatna z 24 grudnia 1991. 21 A. Milani-Comparetti, The Neurophysiologic and Clinical Implications of Studia m Fetal Motor Behaviour, "Seminars in Perinatalogy", V (1981). s. 183-189. 60 W dwudziestym szóstym tygodniu ciąży można już zauważyć różnice w zachowaniach płodów22. Niektóre z nich są szczególnie "skoczne" (965 ruchów dziennie), inne bardzo spokojne (56 ruchów dziennie)23. Zachowanie to jest wskaźnikiem reakcji dziecka na pewne informacje wyróżniane przez jego sensoryczność bezwarunkową, oswajania się z nimi dzięki pamięci krótkiej oraz odpowiadania za pomocą ruchów rąk i ust. Oznacza to, że od tego momentu, gdy matka mówi, dziecko ją "smakuje". Połyka ono każdego dnia od trzech do czterech litrów pachnącego płynu owodnio-wego (o wiele więcej niż przypuszczano)24, podskakuje, mruga o-czami, zwiedza i smakuje, gdy jego matka coś nuci. Jednakże około dziewiątego miesiąca płód przejmuje inicjatywę. Rzadziej odpowiada na zachowanie matki. Zaczyna przejawiać początki samodzielności: jeszcze zakleszczony w jamie brzusznej matki, już robi pierwsze kroki w kierunku rozstania. Zaczyna żyć własnym życiem: jest ruchliwy, gdy matka się odpręża, korzysta z jej snu, ażeby skakać i budzić ją. Do tej pory pomijano bardzo ważne pojęcie. Rytm życia matki nie jest już zsynchronizowany z rytmem życia dziecka i ta separacja biologiczna staje się dla niego bodźcem. Cisza, przerywana od czasu do czasu niskim, melodyjnym głosem matki, różni się od monotonii łożyskowej, w której słychać jedynie bicie serca. Przemieszczanie się matki i jej ruchy zaczynają organizować dzień małego, dzieląc go na okresy aktywności i wypoczynku. Ta rytmiczność jest dla niego źródłem doznań sensorycznych, które kształtuje jego postrzeganie czasu, co oznacza, że wyobrażenie, jakie powstaje pod koniec ciąży, jest uczuciowe, wykształcone przez informacje senso-ryczne, z którymi płód już się oswoił25. Tym, co daje impuls życiu 22 A. Piontelli, Infant Obseruation from Before Birth, "International Journal ofPsy-choanałysis". LXVIII (1987), s. 453-163. ^ T. B. Brazelton, B. Cramer, Les Premiery Liens, Stock, 1991, s. 40. 24 J. A. Pritchard, Deglutition by Normal and Anencephalic Fetuses, "Obstetrics and Gynecology", XXV (1965), s. 289-297. 25 A. Rascowsky, "La vita psichica nel feto" (1977) [w:] Le Foetus et son entourage, Medecine et hygiene, 1989. 61 psychicznemu, czyniąc z czasu obiekt doznań sensorycznych, jest separacja. Gdyby matka i płód nie rozstawali się sensorycznie przed urodzeniem, świat dziecka byłby pozbawiony znaczenia, jako że każda informacja, w braku urozmaicenia, traciłaby wartość bodźca, tak jak szmer łożyska, na który dziecko nie reagowało. Przede wszystkim czas, nie stawszy się obiektem doznań sensorycznych, nie pozwoliłby na wykorzystanie informacji zawartych w pamięci. Desyn-chronizacja rytmu matki i dziecka przeradza się w stymulację, która być może leży u podstaw życia psychicznego. Bez tej separacji rytmów świat ograniczyłby się do powtarzalności, ponieważ bodźce następowałyby jeden po drugim w wiecznej teraźniejszości, bez powiązania z bodźcami z przeszłości i bez antycypacji. Nawet gdyby mózg płodu był nienaruszony (kora mózgowa dobrze rozwinięta, biologia pamięci prawidłowa, faza snu paradoksalnego pozwalająca na wprowadzenie informacji), nic nie mogłoby się zintegrować. Bodźce sensoryczne pozostałyby bezwarunkowe, bezładne, niewyraźne. Żadna substancja nie mogłaby nabrać formy. Pierwsze zetknięcie płodu z doznaniami psychicznymi jest więc zorganizowane wokół uczucia przyjemności i przykrości. Już w macicy płód organizuje postrzegany przez siebie świat, to znaczy postrzegane przez siebie i interpretowane uczucia matki, przekazane przez kanały sensoryczne. W dowolnym momencie tego obiegu uczucia może mieć miejsce zachwianie życia psychicznego w wyniku zakłócenia w życiu psychicznym matki, uszkodzenia jej ciała, naruszenia kanałów sensorycznych, patologicznej komunikacji, uszkodzenia kory mózgowej dziecka lub braku bodźców do rozwoju jego życia psychicznego. Zadaję sobie pytanie, czy tego typu opis nie stanowi w gruncie rzeczy opisu autyzmu płodowego. W tym przypadku można by pokusić się o nową hipotezę, a mianowicie, że przy braku rozdziału między rytmami matki i płodu, co sprawia, że czas nie może stać się obiektem doznań sensorycznych, zmysły nie mogą się we właściwy sposób wykształcić26. Czas pozbawiony struktury w sensie obiektu 26 E. Straus, Du sens des sens, op. cit 62 percepcyjnego nie mógłby zarządzać sensorycznością, co uniemożliwiłoby powstanie znaczenia. Sensoryczność, pozostając bezwarunkowa. nie przybrałaby formy, a dziecko bombardowane byłoby informacjami wyrywkowymi i chaotycznymi. Ten rozdział sensoryczności matki i płodu, rodzaj wewnątrz-macicznej autonomii, mógłby być biologicznym zaczątkiem życia psychicznego. Mechanizmem pozwalającym na integrację rozproszonej sensoryczności płodu jest sen paradoksalny. Jeżeli ciąża trwa dziewięć miesięcy, to około szóstego miesiąca życia wewnątrzmacicznego występują trzy fazy27: stan czuwania, w czasie którego mogą występować ruchy ciała i oczu; sen wolnofalowy; sen paradoksalny z rozluźnionymi mięśniami. W czasie snu paradoksalnego płód - chłonąc jak gąbka -jest w stanie przyswoić sobie i zapamiętać pewne informacje sensoryczne, szczególnie dotykowe i słuchowe, zaczerpnięte z biotopu macicznego. Inaczej mówiąc płód, spędzający większość czasu na spaniu, dostarcza swym snom informacji sensorycznych postrzeżonych w czasie kilku godzin aktywności. To doz- nanie wewnątrzmaciczne, zasilane sensorycznością i interpretowane biologicznie przez sen paradoksalny (sen z marzeniami sennymi), staje się początkiem wewnątrzmacicznego życia psychicznego. Jedną z funkcji fazy snu z marzeniami sennymi jest wywołanie uczucia oswojenia. Od momentu narodzin życia psychicznego świat polaryzuje się wokół odczuć znanych (płód poruszając rączkami spokojnie zmienia pozycję, gdy matka coś mówi) oraz odczuć nieznanych (podskakuje, jego serce bije w przyspieszonym rytmie, kuli się lub nieruchomieje, gdy matka krzyczy lub cierpi bądź gdy otoczenie przekazuje wrażenia stresujące - hałasy, wstrząsy, zimno - powodujące skurcz macicy i zmieniające biotop płodowy). Lęk i poczucie bezpieczeństwa są więc pierwszymi odczuciami, które tworzą strukturę środowiska macicy. 27 Y. Ruckebusch, M. Gaujowc, B. Eghbali, Sleep Cycks and Ktnesis in the Fetal Lamb, "felectroencephalographie clinique et neurophysiologique", XLII (1977), s. 226-237. 63 Począwszy od dwudziestego szóstego tygodnia życia płodu otaczający go świat materialny stopniowo nabiera kształtów, osiągając dojrzałą postać sensoryczną dopiero około czwartego miesiąca po urodzeniu dziecka. Tak więc pierwsza część aparatu psychicznego nie powstaje w ciele płodu, lecz przyjmuje określoną formę i kształtuje się w substancjalności kontaktu między matką a płodem, między wydarzeniami, sprowokowanymi przez odczucia matki, a sposobem, w jaki system nerwowy dziecka postrzega i przetwarza te wrażenia28. Można zatem powiedzieć, że życie umysłowe przed urodzeniem kiełkuje powoli w czasie stykania się systemu biologicznego (snu z marzeniami sennymi) i strawy sensorycznej dostarczanej przez matkę, jej ciało i uczucia. Takie ujęcie narodzin życia umysłowego dyskwalifikuje raz jeszcze tezę o przeciwstawności wrodzonego i nabytego. Oba elementy są konieczne, lecz nie wystarczające, ponieważ dochodzi do nich trzeci wymóg, a mianowicie istnienie kontaktu dwóch istot mających lada moment rozstać się, przy czym rozstanie to ma stanowić bodziec do rozwoju życia umysłowego. Faza snu paradoksalnego jest najlepiej dostosowana do interpretacji postrzegawczej pozwalającej płodowi na doświadczenie senso-ryczne i ruchowe, które będzie mógl wykorzystać jako doświadczenia uczuciowe^. Otóż ukształtowanie się struktury snu płodu zależy od czynników dziedzicznych. Rytmiczność w następowaniu faz wolnych i przyspieszonych, ich zakres, forma fal, kadencja ruchów oka oraz podrygów w czasie zasypiania są bardzo dokładnie zaprogramowane w kodzie genetycznym30. Jeżeli encefalogram jednego z bliźniąt jednojajowych wykazuje opóźnienie rozwojowe albo rzadką falę elektryczną, można być pewnym, że drugi z nich także wykaże identyczne opóźnienie bądź nietypową falę. Istnieje dziedziczny przekaz neurologicznego systemu postrzegania świata. Wiadomo jednak, że pobudzanie sensoryczne plo- 28 M. Mancia, Yieprenatale et naissance du Soi [w:] Le Foetus et son entourage, op.cit.. 29 M. Mancia, ibid. 3ř T. L. Valatx, Sleep Behm/iour, Genetic Regulation [w:] Dłueloppment du cerueau cha Ufoetus et kjeune enfant: Aspect normowe et pathologiques, Josiah Macy Foundation (New York), 1977. 64 du odbywa się w wyniku reakcji matki. Na tę sensoryczność składają się elementy środowiska fizycznego (hałas, zimno, wstrząsy, substancje toksyczne). Jednakże głównym czynnikiem determinującym jest uczuciowość matki, a także sposób, w jaki reaguje ona na daną informację czy sytuację poprzez filtr zbudowany z jej własnej przeszłości. Matka może wytwarzać w ten sposób bardzo różnorodne środowiska uczuciowe, zależnie od tego, czy jest superaktywna czy słaba, zestresowana czy spokojna. Innymi słowy, jej stosunki małżeńskie i rodzinne, które czynią ją bardziej lub mniej szczęśliwą i bezpieczną, oraz społeczeństwo, które stwarza jej warunki bardziej lub mniej pogodnego macierzyństwa, będą szły w parze z jej własną przeszłością oraz organizacją podświadomości opartej na interpretacji postrzeganego świata. Umysł zaczyna działać wraz z wprowadzeniem sensoryczności matki do "zbiornika na sny" płodu. Nie należy szukać siedziby duszy w szyszynce, jak czynił to dzielny Kartezjusz, lecz w procesie, który można by nazwać "wrośnięciem w otoczenie" lub "spotkaniem trzeciego stopnia", jako że już na etapie biologicznym daje o sobie znać ktoś trzeci. Nie chodzi tu o wyobrażenie sobie jakiejś wyższej instancji rozdzielającej informacje na podobieństwo Pana Boga, kapłana, kory mózgowej czy szyszynki, lecz wręcz przeciwnie, o rozwinięcie hipotezy głoszącej, że środowisko może przeniknąć materię podobnie do owocu bardziej lub mniej nasyconego słońcem lub zapisu, którego treść rządziłaby ową biologią nabytego. W takim epigenetycznym ujęciu życie psychiczne nie spada na dziecko w postaci istniejącego już w materii i wcześniej ukształtowanego zachowania ani też jak przymiot spadający z nieba bądź ofiarowany przez wróżki zgromadzone wokół kołyski; rozwija się ono podobnie do epigenezy - w każdym stadium rozwoju embrionu może powstać nowa forma życia i przeniknąć poprzednią. Na początku jest materia. Rozwój systemu nerwowego zależy w głównej mierze od czynnika genetycznego. Z mózgu kota nie zrobi się nigdy mózgu ludzkiego, nawet gdy zwierzę wychowywane jest w środowisku ludzkim. Mózg kota pozwala na wyobrażenie sobie jedynie świata kociego, bogatego w kocie percepcje. Co nie przesz- 5 Anatomia uczuć 65 kadzą, że każdy kot może rozwijać się w swym własnym świecie sen-sorycznym, który ukształtuje jego mózg w sposób niepodobny do wszystkich innych31. Czynniki, od których zależy rozwój, są różne na każdym z etapów epigenezy: w konsekwencji w każdej warstwie możliwe jest jakieś zakłócenie. Błąd genetyczny rządzi się mendlowskimi prawami dziedziczenia. Syndromy mogą być rzadkie (niewielki procent narodzin) i wielorakie (wiele tysięcy różnorodnych syndromów). Moment, w którym pojawią się zaburzenia, jest również przewidziany w zapisie genetycznym: pląsawica Hutingtona zakodowana jest w taki sposób, że może objawić się dopiero około pięćdziesiątki; niezależnie od warunków otoczenia zaburzenia psychiczne ujawniają się przed symptomami, które umożliwiają postawienie diagnozy. Inne zaburzenia mogą się pojawić natomiast już w końcu ciąży, gdy płód zwalnia swe ruchy i coraz rzadziej odpowiada na bodźce środowiska macicy, a czasami rodzi się kompletnie bezwładny i bez reakcji. Chronologia snu zależy od silnego czynnika genetycznego, jako że płód ludzki musi organizować sobie sen już od dwudziestego szóstego tygodnia życia macicznego, stosując na przemian fale zwolnione i przyśpieszone, którym odpowiadają różne objawy: sen ożywiony, kiedy dziecko macha rączkami i nóżkami, ziewa, uśmiecha się i mruga oczami32, oraz sen spokojny, pełen westchnień i ssania33. Strefa inicjatywna tych objawów znajduje się w ośrodku pnia mózgu zarządzanym przez określony gen. Nie jest wykluczone, że opóźnienie w programie organizacji tego snu może być przyczyną nieudanego kontaktu płodu z senso-rycznością matki i tłumaczyć zadziwiająco wczesne zakłócenia sto- 31 D. Hubel, N. T. Wiesel, Receptwe Fields of Single Neurons in the Cats Striate Cortw, .Journal of Physiology", CXLVIII (1959), s. 574-691. Za doświadczenie to autorzy otrzymali nagrodę Nobla. 32 Y, Navelet, Diwloppement du vythme veille-sommeil cha 1'mfant, Masson, 1984, s. 127-133. 33 C. Guilleminault, M. Souquet. Sleep States and Related Pathology [w:] Adwnces in Perinatal Neurologa, 1.1, Spectrum Publications, 1979, s. 225-247. 66 sunków między matką a dzieckiem, które mogą zaistnieć w momencie narodzin, a nawet wcześniej! Nie dochodzi wówczas do pierwszego etapu oswajania się ze sobą, sensoryczność matki nie może przejść na dziecko, ponieważ jego niedojrzałość psychiczna nie pozwala mu jeszcze przyswoić tego typu informacji. W dniu przyjścia na świat dziecko nie może więc rozpoznać matki w kobiecie, która przekazuje mu nieznane bodźce. Nie zaznaje ono ukojenia w jej ramionach, nie może znaleźć sutka, ponieważ nie rozpoz-"aje jego zapachu, zwisa bezwładnie, a matka uważa, że jest ono "zniechęcające, mało zabawne, obce" - brak jest poczucia kontynuacji. Noworodek nie znajduje w świecie zewnętrznym czegoś stabil- nego, na czym mógłby się oprzeć. Po "ekologicznej przeprowadzce", czyli po narodzinach, dziecko znajduje się w obcym mu świecie, w którym nie ma żadnego punktu zaczepienia, żadnego sensu, ponieważ jego postrzeganie jest wyrywkowe, bez poczucia przynależności czy ciągłości. Dziecko z trudem oswaja się ze światem nie mającym dla niego sensu i zniechęcając swą matkę, nie budzi w niej uczuć macierzyńskich. Straty, jakich może doznać płód, bywają też natury chemicznej lub immunologicznej. Jest tajemnicą, czemu ten pasożyt zwany "płodem" pozwala się wyrzucić dopiero w końcu dziewiątego miesiąca, mimo że jego polowa pochodząca od ojcajest obca dla matki. Niektórzy naukowcy uważają zresztą, że może to być jedną z wielu przyczyn autyzmu34, jednej z najlepiej chyba opisanych chorób na świecie. Niektóre kobiety mogą "odrzucać" bardziej niż inne i wydzielać więcej globulin immunologicznych przeciwko temu obcemu ciału znajdującemu się wewnątrz ich ciała. Bardziej przekonywający jest fakt, że drobne molekuły przechodzą bardzo dobrze przez filtr łożyska. Hormony stresu oraz kortizon, pod wpływem których znajduje się matka, bardzo szybko przenikają do podwodnego świata, w którym przebywa płód. Echograf wychwytuje z łat- 34 R. p. Warrcn. Dftectwn ofMatemalAntibodies in Infantiie Autum. Journal of the American Academy ofChild and Adolcsccnt P®ychiatry". XXIX (1990). & 87S-877. 67 wością czkawkę u płodu, którego matka uległa wzruszeniu, oraz zanik spazmu w momencie, gdy ktoś ją pociesza. Kiedy rytm serca płodu ulega przyspieszeniu, gdy płód macha rękami i nogami oraz gdy robi miny, oznacza to prawidłową percepcję przeżywanych przez matkę emocji. Już w piętnastym tygodniu można zauważyć bardzo różnorodne zachowania płodu35: podskoki, ruchy tułowia, czkawkę, ruchy przepony, zmiany pozycji ramion i nóg, pochylanie głowy do przodu, do tyłu lub w bok, przeżuwanie, ssanie, połykanie, ziewanie, przeciąganie się, nie mówiąc już o ruchach bardziej złożonych, jak rotacja, pełzanie czy pływanie. Ta wewnątrzmaciczna gimnastyka zależy od dwóch czynników - od mózgu dziecka (uszkodzenie odcinka szyjnego rdzenia bądź podstawy czaszki może zmienić ten repertuar)36 oraz od psychiki matki, która nasyca je swymi emocjami. Zdolność przyswajania informacji sensorycznych obserwowana u ssaków jest zadziwiająca. Jednakże w początkowym stadium rozwoju systemu psychicznego najlepiej zapamiętywane jest to, na co płód jest najbardziej czuły37. Zapach cytryny, charakterystyczny dla płynu owodniowego wszystkich ssaków, nie wywołuje żadnej zmiany w zachowaniu, natomiast zapach mięty, z którym szczur zetknął się w okresie życia płodowego, będzie z łatwością rozpoznany przez niego po narodzinach. Życie umysłowe płodu jest zagadnieniem od dawna rozważanym przez filozofię religii. Etologia, pozwalająca bez trudu obserwować reakcje emocjonalne, napotyka problemy w badaniu wyobrażeń umysłowych. Psychoanalitycy mają większą łatwość w podejściu do tego problemu, jednakże życie umysłowe płodu, które usiłują obserwować w swych gabinetach, badając pacjentów siedzących na kanapie, dotyczy bardzo odległej przeszłości. Nie można tu mówić o prawdziwej pamięci, lecz raczej o rekonstrukcji przeszłoś- 35 A. Laurem, A quoi revent lesfoetus?, "fechotehrapie", marzec 1990, s. 8-11 36 R. Restak, Le Ceweau de 1'enfant, Laffont, 1988. 37 B. Schaal, Discontinuit^ natale et continwte chimio-sensorielle: modeles animaw et hy-potheses pour 1'homme, referat na kolokwium "fethologie et Naissance", Ile des Embiez, Toulon, 1985. 68 ci, która ukazuje, w jaki sposób w danym momencie rozmówca wyobraża sobie swój pobyt w macicy. Jest to ważny element w relacji opowiadającego, nie jest jednak świadectwem jego wewnątrzma-cicznego życia umysłowego. Natomiast istnienie, udowodnione już obecnie, pamięci krótkotrwałej oraz przekazu emocjonalnego pozwala poruszyć problem impulsu do życia psychicznego38. Twór siatkowaty pnia mózgu przyspiesza rytm serca oraz wywołuje ruchy, kiedy płód otrzymuje informacje emocjonalne, a sen paradoksalny zapisuje je w pamięci. Te postrzeżone i zapamiętane odczucia wiążą się nieodłącznie z pojęciami przyjemności i przykrości. Można więc mówić o doświadczeniu przedwerbalnym, w którym biologia staje się bodźcem do powstania wyobraźni. Biorąc pod uwagę, że percepcja płodu może być czynnikiem wywoławczym pamięci uczuciowej, można założyć istnienie poczucia własnej kontynuacji, będącej warunkiem wszelkiego wyobrażenia39. W dniu swego przyjścia na świat dziecko jest już wyposażone w system neurologiczny, dzięki któremu postrzega, filtruje i organizuje swój nowy świat. Ten mały imigrant wyposażony już jest w system, który działa wprawdzie zaledwie od kilku tygodni, bogaty jest jednak w dotychczasowe percepcje, które przekształca w wyobrażenia. Nie jest to więc "czysta tabliczka", która ląduje na Ziemi, lecz mały człowiek wyposażony w osobowość, określoną przez jego zachowania, uczuciowość oraz pierwsze wyobrażenia. 38 P. Mazet, S. Stoleru, Psychopatologie du nourisson et du jeune enfant. Ma-on, 1988. 39 D. Stem, Le Monde interpersonnel du nourisson, PUF, 1985. Rozdział trzeci Do kogo należy dziecko Badania genetyczne wykazały dzięki kartografii genetycznej, że ojciec Newtona istotnie był jego ojcem1. Obliczyliśmy, że mimo iż papa Newton widział dokładnie 47,274 kilograma spadających renet, nie odkrył prawa grawitacji. Możemy wyciągnąć z tego wniosek, że inteligencja nie jest substancją dziedziczną. Dzięki subwencji Rady Regionalnej udało nam się odnaleźć dziewięćdziesięciu dwóch potomków Freuda i Marty: 37,7 procent spośród nich handluje odzieżą, 12,8 procent jest właścicielami barów i restauracji, 1,8 procent piosenkarzami, a 0,92 procent zostało striptizerkami. Można stąd wyciągnąć wniosek, że potomkowie psychologa zajmującego się głębią duszy wybierają zawody związane z kontaktami międzyludzkimi. W kulturze zachodniej istnieje tendencja do podtrzymywania poglądu, że dziecko należy do samego siebie bądź do tych, którzy je spłodzili, takjakby mogło być od nich niezależne. W takim razie: kto spłodził dziecko? Czy ten, kto zasiał małe nasionko? W wielu kulturach do roli ojca wyznaczany jest wuj lub stryj bądź któryś z krewnych, starszy brat, ojciec chrzestny czy sąsiad... Uczucie ojcowskie rozwija się na podstawie kulturowego nadania roli ojcowskiej, co nie ma nic wspólnego z nasieniem. Ajednak poczucie pochodzeniajest uniwersalne; czujemy się zawsze czyimś dzieckiem. Tego typu intuicja wyraża się poprzez mity, które przekazują nam genetykę bez l J. Haroche, Pourquoi Mozart?, JIM, nr 147 (1990). 78 chromosomów. Ta genetyka wyobraźni ma za zadanie raczej kształtować grupę niż szacować przekazywanie cech dziedzicznych. Chodzi tu o dwie domeny całkowicie odmienne: mity powstawały na podstawie wydarzeń realnych, których opisy były przekazywane i przekształcane przez każde nowe pokolenie2. Genealogia opiera się na refleksji historycznej, psychologicznej i socjologicznej, podczas gdy genetyka wymaga znajomości danych biologicznych, klinicznych i matematycznych. Tym niemniej każda z nich wykazuje wpływ na kształtowanie ciała, świata psychicznego oraz organizacji społecznej. Żadnej nie można wykluczyć. Jedna i druga są ucieleśnieniem języka, który wyznacza fragmenty rzeczywistości w chaosie świata i rzeźbi odrębne formy w magmie materii. Zadaję sobie pytanie: żebym mógł się urodzić, trzeba było dwojga rodziców, z których każde miało dwoje rodziców, którzy również mieli po dwoje rodziców... Co oznacza, że cztery pokolenia wstecz trzeba było, żebym mógł się urodzić, 2x2x2x2=16 dziadków. Mówiąc ogólniej: n pokoleń przede mną trzeba było 2" przodków. Można w ten sposób wyliczyć, ie około roku 1200, czyli z grubsza biorąc za czasów św. Ludwika, który żył 33 pokolenia przed nami, każdy z nas mial ponad osiem miliardów przodków.^ Osiem miliardów przodków, żeby mnie wyprodukować! Należę więc do ośmiu miliardów przodków! Jaka szkoda, że teraz dowodzi się, iż w tamtej epoce na ziemi żyło zaledwie kilkaset milionów istot ludzkich! Mamy z żoną dwójkę dzieci. Każde z nich będzie być może miało też dwoje, to znaczy, że za kilka wieków dziesięć miliardów dzieci będzie się ode mnie wywodzić, wszystkie będą do mnie należeć! Albo zatem cechuje mnie niezwykła wręcz aktywność seksualna (co jest możliwe), albo też popełniłem jakiś błąd w obliczeniach (co również jest niewykluczone). Tak jak wszyscy, zainteresowałem się drzewem genealogicznym króla Hiszpanii, Alfonsa XIII. Uro- 2 A. Gianfrancesco, Religion et affectwites, konferencja w Toulon-Chateauvallon, kwiecień 1993. 3 A. Langaney, N. Hubert van Blitenburgh, A. Sanchez-Mazas, Tousparents. tous dif-ferents, Musee de 1'Homme-Chabaud, 1992, s. 41-43. 74 dził się on w roku 1886 i z genetycznego punktu widzenia powinien wywodzić się, sięgając dwa wieki wstecz, z 1024 przodków w prostej linii. Tymczasem jego drzewo genealogiczne wykazuje zaledwie 111 różnych osób4. Można interpretować to odchylenie twierdząc, że obliczenia matematyczne są alogiczne bądź że metafora drzewa genealogicznego jest myląca. Nie wywodzę się od przodków figurujących w drzewie genealogicznym rozwidlającym się w nieskończoność. Pochodzę prawdopodobnie, w ramach tego samego wachlarza ludzkiego, ze strefy bardziej lub mniej pofałdowanej, przypominającej zwiniętą wstęgę. Inaczej mówiąc, mam nieraz tych samych przodków. Od zarania ludzkości moi przodkowie wiele tysięcy razy łączyli się ze sobą mimo bliskości genetycznej graniczącej z kazirodztwem! Pokrewieństwo jest czymś całkiem banalnym i nie ma na świecie zbiorowości, w której ludzie nie byliby spokrewnieni5. Cyganie wywodzą się być może od hinduskiej kasty niedotykalnych. Ich diaspora rozprzestrzeniła się po świecie, a margineso-wość pozwoliła paradoksalnie przetrwać kulturze, w której wciąż odnaleźć można wyrażenia i rytuały hinduskie6. Mały Cygan, przychodząc na świat w tej grupie ludzkiej, wywodzi się więc z bardzo wąskiego wycinka tego samego wachlarza genetycznego co mieszkańcy Zachodu. Jednakże zachodni wycinek jest szerszy, ponieważ wymieszanie puli genetycznej było tam bardziej intensywne ze względu na burzliwą historię społeczną, będącą źródłem częstych migracji. Jedno jest przynajmniej pewne: dziecko powinno należeć do matki, ponieważ to ona je nosi, rodzi i ponieważ bez niej nie może ono żyć. Gdy mówi: "To jest moje dziecko", jej słowa nie podlegają dyskusji. Kiedy w Europie ktoś podaje się za ojca, ojciec sene-galski może mu odpowiedzieć, że nie można być pewnym, czy jest się 4 M. Lani, A la recherche de lagenerationperdue, Homme et perspectives, 1990, s. 45. 5 A. Langaney i in., op.cit. 6 W kwestii wyrażeń: Pradeep Naraim, 1992, kontakt osobisty; w kwestii rytuałów: "La Granier", 1992, Stowarzyszenie Var-Tzigane. 75 ojcem swego dziecka, natomiast pewne jest, że jest się wujem dziecka własnej siostry7. Opierając się na tego typu rozumowaniu przez pierwszy wiek, podczas którego prowadzono badania psychologiczne, zajmowano się matką i dzieckiem, jak gdyby istniała ona sama ze swym niemowlęciem, jakby biologia nie miała znaczenia, jakby dzieci nie posiadały własnej osobowości, a rola ojca ograniczała się do umieszczenia nasienia i podpisywania czeków, jakby struktura rodzinna, koledzy ze szkoły lub dzielnicy, środowisko ekonomiczne, ekologia fizyczna i społeczna, religia, organizacja wypoczynku, a szczególnie świat semantyczny, w którym dziecko jest zanurzone, nie odgrywały najmniejszej roli w jego rozwoju... Dziedziczne i odziedziczone Obraz wszechmocnej, a więc jedynie odpowiedzialnej matki zamknął nam oczy na niezliczone siły, które kształtują dziecko. Tymczasem wystarczyłoby udać się w podróż, by ujrzeć problem z innej strony. Kilka godzin lotu dzieli nas od miejsc, gdzie istnieją społeczeństwa wielomacierzyńskie, w których dziecko należy do sieci kobiet, ustrukturalizowanej zależnie od danej kultury. Obserwacje etologiczno- pediatryczne wykazują, że matka biologiczna w takiej grupie zachowuje jednak specjalną pozycję uczuciową8. Wydaje się, że ciągłość sensoryczna między matką a dzieckiem stanowi podstawę poczucia ciągłości niezbędnego w tworzeniu tożsamości dziecka. Jednakże istnieją tysiące sposobów bycia matką: indywidualnie, w grupie, z ojcem tej samej lub innej rasy, obecnym lub dalekim, wszechmocnym lub wyzutym z wartości. Kąpiel dziecka wyko- 7 Oumou Ly Kane, referat na kolokwium Do kogo należy dziecko?, Chateauvallon-Toulon, 1992. 8 K. K. Minde, R. Mińcie, S. Musisi, Quelques aspects de la rupture dv, systeme d'atta-chement desjeunes enfants: perspective transculturelle [w:] L'enfant dans la familie, PUF 1985,s. 2-81. 76 nana w pośpiechu przez skuteczną i wydajną matkę zachodnią nie wytwarza tego samego klimatu sensorycznego co przygotowana pieczołowicie przez matkę hinduską, której każdy gest jest podyktowany zasadami higieny, religii i estetyki9. Dziecko, które się rodzi, trafia na świat już naznaczony jakimś mitem i właśnie w tym ludzkim środowisku, przesiąkniętym kulturą, będzie próbowało wymieniać i realizować swoje zapowiedzi biologiczne, psychologiczne i społeczne. Czasami ojcem wcale nie jest ten, który dziecko spłodził10: wśród Trobriandczyków z Oceanii, u Indian Hałda z Ameryki Północnej, na Wybrzeżu Kości Słoniowej oraz w Ghanie dziecko nie należy do swego ojca biologicznego. Ojcem, który daje nazwisko i środki na utrzymanie, jest wuj bądź dziadek ze strony matki. Prawdziwy ojciec spędza więc część swego życia na gromadzeniu bydła i ziemi w oczekiwaniu na małżeństwo swych siostrzeńców. W niektórych kulturach matki są tylko nosicielkami. W Chinach, Japonii, w krajach Maghrebu, a nawet w południowej Francji rządzi system przynależności do linii ojcowskiej: matka jest nosicielką, a dziecko należy do tego, kto je spłodził. Uczucia kształtowane są również w zależności od zwyczajów kultowych. W plemieniu Mossi z Burkina Faso. jeśli małe dziecko coś przeskrobie, krewni ze strony matki patrzą na to pobłażliwie i stają w jego obronie, podczas gdy kobiety z linii ojcowskiej stanowczo je karcą, co powoduje, że nazywane są nawet "żeńskim ojcem". Rozważania dotyczące pokrewieństwa1 i pozwalają zaobserwować, do jakiego stopnia kultura stwarza kręgi przynależności. Takie słowa jak "ojciec", "matka", "brat", "siostra" oraz te, które określają powiązania rodzinne, istnieją we wszystkich kulturach, jednakżejed-nostki, do których się odnoszą, w każdej z tych kultur są różne. 9 H. Stork, Enfances indiennes, Le Centurion, 1986, oraz Les Ritueb du coucher del'en-fant, ESF, 1993. 10 S. Lai\lem3ind,Lafiliationpourlesethnologues, "Filiations", nr 11 (1987), s. 44-54. 11 E. Benveniste, Le vocabulaire des institutions indoeuropeennes, Ed. de Minuit, T. I, 1969. 77 W niektórych kulturach dziecko należy w połowie do ojca, a w połowie do matki. W takim przypadku rozpoznaje się w jego ciele oznaki przynależności; kości pochodzą od ojca, a reszta od matki. Tak jest w niektórych plemionach nigeryjskich i burkińs-kich. Być może podobnie dzieje się u nas. Jest bardzo wiele pomysłowych struktur rodzinnych: wśród Eskimosów, Hawajczyków oraz wśród zambijskich Loziów system poznawczy ustala, że dziecko pochodzi od obojga rodziców (jest o-no współ- narodzone), z których każde pochodzi również od dwojga osób. Dziecko należy więc do czterech rodzin. Ten szczodry sytem, o szeroko otwartym wachlarzu możliwości, stawia przed dzieckiem duży wybór. Jeżeli jednak wybierze ono wszystko, stanie się nikim, ponieważ nie może mieszkać we wszystkich domach, nabrać wszystkich zwyczajów ani spełniać wszystkich funkcji. Można więc zauważyć, że to dziecko wybiera, do kogo chce należeć, tak aby kształtować swą osobowość przy ograniczonej liczbie możliwości. Współczesne małżeństwa, w których losy rodziny są niepewne, zbliżone są do tego modelu, w którym dziecko, ażeby móc się rozwijać, samo wybiera swą przynależność. Te cztery typy przynależności - ojciec-płodziciel, matka-nosi-cielka, pół na pól oraz mieszany - pozwalają sporządzić schemat o tysiącu możliwości12. Dziecko istnieje w systemie kultowym, który nadaje mu jakieś imię. To wytycza jego przyszłość społeczną, częściowo organizuje rozwój psychiczny i jest bodźcem dla uczuć związanych z wszelkim przeobrażeniem. Nie ma to nic wspólnego z czynnikami biologicznymi, które wyrażają się bezobrazowo i niekoniecznie muszą wchodzić w zakres kultury. Zachód próbuje włą- czyć je do swej kultury, ponieważ niektórzy naukowcy usiłują "nimi mówić". Używam tej formy celowo, bowiem chcę podkreślić, że "mówienie czynnikiem biologicznym" oznacza włączenie go do kultury jako słownego środka wyrazu. Jednakże wielu naukowców nie zna innego języka poza własnym. Niełatwo jest powiedzieć: "Nagle, 12 V. Bordarier, Lafiliation du point de vuejuridique et anthrvfwlogique [w] J. Guyo-tat, Mart, naissance etfiliation, Masson, 1980, s. 90-105. z chloroproma2yną zablokowaną przez analogię strukturalną z do-paminą, Marcel Proust stracił zainteresowanie dla katlei". Dlatego też czynniki biologiczne, trudne do wyrażenia słownego, nie mają wyobrażeń. Czynniki ekonomiczne są również bardzo zdradliwe. Często uświadamia się sobie ich istnienie dopiero wówczas, gdy widać ich skutki. Przemysłowy Zachód rozczłonkował rodzinę: dziecko wywodzi się tutaj z rodziny jednorodzicielskiej, składającej się z jednej, bardzo bliskiej kobiety, bądź też z rodziny przypominającej mozaikę, w której skład wchodzą: babcia znajdująca się w pobliżu, dwie nieobecne na co dzień matki, ojciec i pełen rezerwy ojczym, dwaj nieobecni bracia i cztery obecne "przyszywane" siostry; rozwija się ono w ekologii uczuciowej i systematycznej całkowicie odmiennej od tej, w której wzrasta mały afrykański Mossi, należący do rodziny pięćdziesięcioosobowej o bardzo ścisłej strukturze. Jego ojciec nie jest postacią w jednej osobie. Dziecko nazywa "ojcem" mniej więcej dziesięciu mężczyzn, którzy w rodzinie zajmują określone pozycje. Najbardziej zadziwiający jest fakt, że dziecko przyjmuje wobec każdego z nich postawę dostosowaną do jego statusu w rodzinie. W Paryżu, gdzie połowa osób mieszka samotnie, dziecko rozwija się w środowisku ubogim. Czas odmierzany jest rytmem szkoły i pracy matki. Przykłady do naśladowania ograniczają się do jednego modelu, chyba że dziecko wymknie się swej rodzinie, poddając się hipnozie telewizyjnej, bądź pójdzie szukać substytutów na ulicy - w przypadkowych kontaktach, w bandach marginesu społecznego lub w otoczeniu sprytnego guru. Gdy mały zwierzak przychodzi na świat, transportowany w różny sposób zależnie od gatunku (w wodzie, paszczy, macicy, jajku, torbie torbacza), kryje w swym ciałku ogromną liczbę zapowiedzi genetycznych, które sprawdzą się lub nie w zależności od struktury ekologicznej i społecznej otaczającego świata. To samo dotyczy dziecka ludzkiego, które zrealizuje bądź nie owe obietnice genetyczne zależnie od struktury świata, w którym się znajdzie po opuszczeniu swego wodnego wszechświata. Struktura ta jest oczywiście ekologiczna i społeczna, ale przede wszystkim semantyczna: słowa reprezentują gwiazdy, zdania - konstelacje, a idee kształtują uczucia i działania. Dla dziecka ludzkiego przygoda słowna jest poprzedzona określonym sposobem kontaktu, wykonywania gestów, mimiki oraz używania dźwięków pozwalających na kochanie, wymianę uczuć oraz oddziaływanie na ukochaną osobę. Nauczenie się języka oznacza poznanie określonego kodu, ale przede wszystkim zajęcie miejsca uczuciowego w ukształtowanej już tym językiem kulturze. Wraz z pierwszymi gestami i przedmiotami (ubraniami, łyżeczkami, buteleczkami), na długo przed wymówieniem pierwszego słowa, dziecko przesiąka kulturą, która je kształtuje. W jego uśmiechach, mimice i tonacji głosu odnaleźć można cechy kultury, do której należy. Mimika twarzy u noworodków jest bardzo różnorodna, bez względu na kulturę, w której pojawiło się dziecko. Grymasy te są bardzo zabawne i można się zastanawiać, skąd się biorą. W ciągu kilku tygodni odpowiedzi mimiczne matki utrwalają pew- ne wyrazy twarzy, które noworodek naśladuje13, podczas gdy inne powoli znikają. Niemowlę japońskie używa innej mimiki niż dziecko amerykańskie. To ograniczenie mimiki niemowlęcia reprezentuje kod zachowania charakterystycznego dla jego kultury. Jeżeli kultura może kształtować zachowanie dziecka, dzieje się tak dlatego, że tworzy ona wokół niego pole sensoryczne. Otaczająca je biologia, składająca się z zapachów, ciepła, dotyku, bodźców wzrokowych i dźwiękowych, rytmu snu, toalety i żywienia, nadaje formę wymianie między nim a matką. Można stosować to samo rozumowanie w stosunku do dźwięku jego głosu. Nie uformowane krzyki, jakie dziecko wydaje podczas pierwszych dni życia, przybiorą inną formę, jeśli spotka ono drugą istotę ludzką. Tysiące fonemów możliwych do zarejestrowania w momencie narodzin ulegają ograniczeniu, tworząc zbiór wypowiedzi dźwiękowych charakterystycznych dla otaczającego języka. Do tego stopnia, że można opisać prawdziwą ontogenezę kulturo- 13 F. Winnykamen, Apprendre en imitant?, PUF, 1990. 80 wą14. Wyrażane emocje i wymiana uczuciowa przygotowują do znalezienia znaku, który pozwoli później na dostęp do konwencji lingwistycznej. Ontogeneza zachowań seksualnych jest biologicznie kształtowana przez powstanie pola sensorycznego składającego się z gestów, mimiki i postaw, które nadają formę wymianie uczuć. Podobnie jak w przypadku mimiki twarzy, pewne interpretacje gestykulacji matki wzmagają niektóre gesty dziecka uznawane za męskie lub żeńskie, kosztem innych, które zanikają. Jednakże pewne zachowania uważane za męskie w jednej kulturze, w innej uznane będą za żeńskie. Na przykład u Pigmejów istnieje mit, według którego kobiety nie potrafią usypiać niemowląt, ponieważ ukradły luk, co sprawiło, że stały się kolczaste. Tak więc to ojciec ma za zadanie, wynikające z kultury, dokonać rytuału usypiania. Niektóre dokumenty15 ukazują nam matki, które najpierw karmią dziecko, a następnie powierzają je ojcu. Ten tuląc niemowlę w ramionach ryczy mu czule do ucha jakąś kołysankę i usypia je prawie natychmiast. W czasie tego ceremoniału znajdujący się w pobliżu mali chłopcy słuchają z uwagą kołysanki i przyglądają się gestom usypiania, ucząc się owej męskiej roli, jaką będą mieli do spełnienia w swoim czasie. Tego typu świadectwo przyczynia się do poparcia tezy mało jeszcze popularnej w naszej dualistycznej kulturze: dziecko kształtowane jest w zależności od kulturowego obrazu płci, do której należy z genetycznego punktu widzenia. Zwolennikom teorii wrodzonego i nabytego trudno będzie wybrnąć z tak sformułowanego zdania. A przecież czynnik genetyczny łatwy jest do zidentyfikowania - chodzi tylko o parę chromosomów XX lub XY. Nie może on być pominięty, nawetjeżeli mało znamy jego efekty: hormony odgrywają określoną rolę w wywoływaniu niektórych emocji. Czynnik kulturowy takiego czy innego zachowania polega na zespole drobnych 14 A. van der Straten, Premiers gestes, premiery mots. Centurion, 1991, s. 249. 15 A. Epelboin, kaseta VHS, Laboratoire d'ethnobiologie, Museum d'Histoire Na-turelle, 1992. 6. Anatomia uczuć 81 gestów, intonacji, wykrzykników zachęcających bądź odstraszających, wytwarzających wokół dziecka stale pole sensoryczne, którego rola w zakresie kształtowania dziecka jest dobrze znana. Przynależność do pici w sensie biologicznym jest zdeterminowana już na długo przed urodzeniem. W momencie jednak, kiedy oglądani jesteśmy oczyma innej osoby, jej opinia na temat naszej pici wynika z sensorycznego świata gestów, spojrzeń, słów oraz ze wskaźników stroju, zachowania i zwyczajów, które kształtują nas kulturowo. Oczywiście cechy, jakie odziedziczyła po swoim dziadku, zawdzięcza jego totemowi, którym byl krokodyl. Totem ten pozwalał wszystkim Damanom czerpać bezpiecznie wodę z rzeki Niger16. Mit grupy, rządzący wzajemnie na siebie oddziaływującymi zwyczajami, wytwarza pole sensoryczne, które kształtuje dziecko. Wyzwala on poczucie o-czywistości, pozwalające oddziaływać na świat i mieć poczucie przynależności: możemy się ze sobą wiązać, wspólnie działać i kochać. Przewrotność tego zjawiska polega na tym, że uważamy za szalonych, złych bądź złej woli wszystkich tych, którzy żyją w innych światach. Mogę określić czyjąś przynależność krótkim zdaniem: "To jest Cygan". Słowo to zawiera w sobie stereotyp kulturowy Cyganów, który określa kod zachowania i wywołuje takie a nie inne odczucia w stosunku do nich. Patrzę na Cyganów zgodnie z wyobrażeniem, jakie o nich mam. I będę żył z tym uczuciem dopóty, dopóki nie spróbuję odkryć Cyganów takimi, jacy są naprawdę. Słowo określające przynależność daje uproszczony, ale praktyczny obraz innej osoby - pozwala ono zaoszczędzić sobie pracy myślowej. Kanwę tej struktury zachowania i uczucia kształtującej dziecko są opowiadania grupy, do której należy, o samej sobie. Wielu Żydów dwudziestego wieku gardzi pieniędzmi, nie chce ich zarabiać bądź też wydaje je tylko po to, żeby zaprzeczyć mitowi głoszonemu przez antysemitów. Na opowiadania składają się zakazy, które powstrzymują od zachowań pewnego typu, reguły, które zachęcają do innych zachowań, legendy przyczyniające się do powstawania wy- ró C. Laye, L'enfant nów [w.] M. Boucebci, A. Amał-Yaker, Tntte de psychiatrie de 1'enfant et d'adolescent, PUF, T. ID, 1985, s. 91. 82 obrażeń, mity, które nadają sens, oraz symbole, które przekształcają rzeczy w znaki. Oznacza to. że pisarze, filmowcy, eseiści i inni autorzy mitów odpowiedzialni są za otaczający nas świat, ponieważ tworzą go w większym stopniu niż biolodzy, którzy, wynoszeni kiedyś pod niebiosa przez naszą kulturę, podejrzewani są obecnie o stosowanie diabelskich sztuczek. Od dawna można identyfikować grupy krwi, wykonywać elektroforezę nawet, sporządzać mapę wszystkich genów w chromosomach. Przy użyciu tych technik można by z łatwością określić fragmenty poszczególnych przynależności dziecka. Warto jednak zadać sobie pytanie: czy kwantyfikacja jakiegoś czynnika biologicznego jest wystarczająca, ażeby wywołać poczucie przynależności? Przywiązanie wypełnia tak dalece świadomość dzieci, że odbiera całą wartość wiedzy biologicznej. Nie chcą one odejść od mamki, którą uwielbiają, nawet gdy się im wyjaśni, że z ich kartografii genetycznej i profilu elektroforetycznego wynika, że w 100 procentach należą do rodziców biologicznych. U dorosłych sprawa nie jest tak prosta, ponieważ głód przeszłości jest u nich tak wielki, że góruje czasami nad przywiązaniem i powoduje, że często udają się na poszukiwanie własnej genealogii. Gdyby jakiś genetyk wykazał, że przynależność ich wynika w 99 procentach z pomieszania chromosomów Marylin Monroe i Loui-sa de Funes, byliby wstrząśnięci. Wstrząs ten wynikałby nie tyle z przyczyn genetycznych w ścisłym tego słowa znaczeniu, co z podania ich do wiadomości, to znaczy z faktu ujawnienia ich przesz- łości przez naukę. Mormoni zbudowali w Salt Lakę City największy na świecie bank danych genealogicznych^. Można tam zaczerpnąć wiele interesujących informacji na temat dziedziczenia niektórych chorób fizycznych i psychicznych, a szczególnie na temat zakłamania w kwestii dziedziczenia, ponieważ niektóre wiarygodne analizy biologiczne wykazują, że w wielu przypadkach dzieci, które przypisywane były 17 J.M. Legay. D. Debouzie, Introduction h une biologie des populations, Masson, 1985. 83 danemu ojcu, nie mogły nimi być z biologicznego punktu widzenia. Oznacza to, że wprawdzie więzy krwi istnieją, jednakże są one częstokroć złudne. W Instytucie Higieny Dziecka w Paryżu trzeba było przerwać badania nad owymi związkami biologicznymi, ponieważ wyniki mogłyby w bardzo poważnym stopniu zakłócić spokój wielu rodzin18. Poddano obserwacji rodziny, w których adoptujący dziecko spotykali prawdziwych rodziców, pokazywali zdjęcia oraz przekazywali wiadomości o dziecku. Inni natomiast odmawiali spotkania z rodzicami biologicznymi. Zauważono, że poczucie przywiązania było silniejsze wśród dzieci, które nie znały swego pochodzenia19. Poczucie przynależności rozwija się lepiej w wyniku przeżyć dnia codziennego niż w dziedzictwie biologicznym, które ujawnia się często tam, gdzie wcale się go nie spodziewamy. Trudno mówić o pokrewieństwie wśród zwierząt, istnieje jednak wśród nich poczucie zażyłości zrodzone w trakcie współżycia codziennego. Może się ono pojawić również niezależnie od wszelkiej nauki, w wyniku intensywnego kontaktu uczuciowego. Prawdopodobnie właśnie w tym poczuciu bliskości uczuciowej zakorzeniają się struktury pokrewieństwa u zwierząt. Tłumaczy to, dlaczego na przykład makaki z Indii, zabijające noworodki należące do bytującego w sąsiedztwie stada, w tajemniczy sposób oszczędzają własne potomstwo: rozpoznają je, nawet jeśli przedtem się z nim nie stykały, dzięki zachowaniu i emisjom sensorycznym wywołującym wśród samców-zabójców poczucie bliskości, które je uspokaja20. Pewne składniki tych struktur sensorycznych są dziedziczne: koty przekazują potomstwu profile zachowań dotyczących polowania i snu; kolejne mioty szczurów wyrażają w ten sam sposób określony styl współżycia. Sposób szczekania nie jest sprawą przypadku; 18 M. Soul,J. Noel, Aspects psychologiques des notions defiliation et d'identiteet lesecret des origines [w:] Lesecret sur les origines, ESF, 1986, s. 51-68. 19 M. SoulJ. Noel, ibid. ^J.-C. Ruwet, wypowiedź podczas uroczystości poświęconej setnej rocznicy urodzin Schmeierlinga, Liege, listopad 1991. analiza genetyczna wykazuje, że jest on przekazywany dziedziczna! nie" Mimo to nawet wśród zwierząt trudno jest oddzielić dziedziczne od dziedziczonego. U wielu gatunków samice dziedziczą rangę matki: w trakcie ontogenezy procesów socjalizacji córka samicy dominującej zajmuje bardzo szybko to samo stanowisko w swej grupie społecznej, jednakże przez całe życie poddawać się będzie własnej matce, uznając jej dominującą rolę. W roku 1939 w Indiach złapano i wytatuowano w celu rozpoznania czterysta dziewięć osobników spośród małp makaków, a następnie przeniesiono je na wyspę Cayo Santiago w pobliżu Por-toryko, gdzie żyli jeszcze na wolności ich przodkowie22. Obserwując zwierzęta przez lornetkę zauważono, że samica dominująca Imo wymyśliła nowy zwyczaj: myła zapiaszczone słodkie pataty, a następnie soliła je, maczając w wodzie morskiej. Zwyczaj ten uległ tak dalece socjalizacji wśród makaków z Cayo Santiago, że odtąd młode małpy muszą się do niego dostosowywać. Wraz z każdą nową generacją przybywa małp myjących ziemniaki, tak że obecnie prawie wszystkie stosują ten zwyczaj, który odróżnia ich grupę od innych. Dziedziczenie i dziedzictwo przekazywane były z pokolenia na pokolenie na długo przed wymianą słowną. Od czasu, gdy się ona pojawiła wraz z pojęciem czasu, które pozwala na opowiadanie, można pokusić się o hipotezę, że dziecko ludzkie dziedziczy jednocześnie chromosomy swych rodziców i ich wiedzę, wliczając w to czajnik, który ciotka Noemi przywiozła w 1930 roku z Tonki-nu i którego nikt nie chce, ale który podkreśla, jak dalece przedmioty nasycone są przeszłością. Można teraz zrozumieć, dlaczego sztuczne zapłodnienie wywołuje z reguły zaburzenie rozwoju wśród zwierząt23, podczas gdy wśród ludzi odbywa się zazwyczaj bez problemów. Samica poddana 21 P. Roubertoux, M. Carlier, Genetique et comportements, Masson, 1976. 22 B. D. Chepko-Sade, T. J. Oliyier, Coefficient ofGenetic Relationship and the Prv-babihty ofTransgenealogicalFission in Macaca-Mulata, "Behaviour, Ecology, Sociobio-logy", V (1979), s. 263-278. 23 P. Pageat, kontakt osobisty, fecole yeterinaire de Maison-Alfort. 1990. 85 sztucznemu zapłodnieniu jest ofiarą wstrząsu wynikającego z braku kontaktu z samcem, niezbędnego dla powstania elementu przywiązania; znajduje się ona nagle w ciąży bez uprzedniego przygotowania emocjonalnego. Będzie jej zawsze brakowało jednego etapu koniecznego do powstania uczucia przywiązania. Dziecko, które przychodzi na świat, pojawia się nieoczekiwanie, jakby spadło jej z nieba, i samica, która podobnie do wszystkich istot porozumiewających się bez pomocy języka zdana jest na bliskość bodźców, nie przywiązuje się do niego. Uważa noworodka za istotę obcą, intruza, a czasem nawet za lup. Tymczasem dziecko ludzkie poczęte w wyniku sztucznego zapłodnienia przychodzi na świat z woli wspólnego pragnienia ojca i matki. Należy ono do nich tak dalece, że rzadko zadaje sobie pytanie o nazwisko ojca biologicznego24. Nie oznacza to, że nie myśli o nim, jednakże pragnie należeć do tych, którzy je wychowują, nawet jeżeli w głębi duszy tajemnica pochodzenia odgrywa dla niego tajemną rolę psychologiczną. Podobne zjawisko zaobserwować można wśród dzieci zrodzonych ze związków kazirodczych: jeżeli matka jest na tyle szczęśliwa, żeby dziecko mogło rozwijać się prawidłowo, nie będzie ono nigdy pytało o ojca! To milczenie "mówi nam", że dziecko zdaje sobie sprawę z tego, iż z narodzinami jego związana jest głęboka tajemnica. Nie chce więc niczego wiedzieć, aby "bardziej" należeć do tych, którzy je kochają i do których się przywiązało. Istota, która nie należy do nikogo, jest nikim Tak więc trzeba do kogoś należeć. Nie należeć do nikogo to tyle samo, co być nikim. Jednakże należenie do określonej kultury oznacza bycie jedną tylko osobą. Nie można stać się kilkoma osobami naraz pod groźbą zachwiania osobowości, co przeszkadza we wcielaniu się do grupy. 24 M. Soule.J. Noel, op.cit., s. 65. 86 W niektórych kulturach uważa się, że dziecko bez przynależności (do kogoś) nie powinno żyć. W Algierii dla wielu kobiet zabicie dziecka jest mniejszym przestępstwem niż urodzenie dziecka pozamałżeńskiego. Mahfeud Boucebci został zamordowany za to, że próbował stworzyć instytucję, która zaopiekowałaby się takimi dziećmi. W naszej kulturze przez długi czas uważano podobnie, aż do momentu, stosunkowo niedawnego, gdy życie małżeńskie uległo degradacji. Obecnie matki przestrzegają córki: "Nie wychodź jeszcze za mąż, poczekaj trochę. Nawet jeśli urodzi się dziecko, damy sobie jakoś radę". W poprzednim pokoleniu przyjście na świat dziecka pozamałżeńskiego wywołałoby rodzinny dramat! Przynależność ma dwa bieguny: zażyłość i pokrewieństwo. Zażyłość jest uczuciem odczuwanym i wzmacnianym każdego dnia, ponieważ zakorzeniona jest w sensoryczności bodźców życia domowego. Uczucie pokrewieństwa istnieje natomiast jedynie w wyobraźni psychicznej, która znajduje swe korzenie w kontekście kulturowym. Zażyłość czerpie z biologii, pamięci i codzienności, podczas gdy pokrewieństwo z kultury. Społeczna konwencja rodziny wytwarza strukturę psychiczną i sensoryczną, w której mogą się rozwijać uczucia zażyłości i pokrewieństwa. Dziecko, które do nikogo nie należy, znajduje się poza społeczeństwem, pozbawione jest kontaktu ze strukturami, które wspierałyby jego uczucie zażyłości i pragnienie przynależności. Tłumaczy to fakt, że dzieci pozbawione rodziny są na marginesie zarówno układów socjalizacyjnych, jak i struktur instytucjonalnych, które pozwalają na przywiązanie. Zależnie od stopnia rozwoju stają się one nastolatkami aspołecznymi, dzikimi lub przestępcami. Ich trudna do opanowania impulsywność popycha do czynu, a emocjonalna kruchość zbija z tropu i przyczynia się do powstawania trudności w kontaktach. Zakłócony obraz samego siebie oraz problemy ze współżyciem z innymi powodują zazwyczaj zaburzenia tożsamości: kiedy nie wiadomo, skąd się przychodzi, nie wiadomo też, dokąd się zmierza. Wobec braku przynależności poczucie bycia sobą staje się niejasne, ponieważ świat nie jest ustrukturowany. To, czy się jest braminem czy 87 wojownikiem, bogaczem czy biedakiem, mężczyzną czy kobietą, żywym czy martwym, wydaje się nie mieć znaczenia. Dziecko, które do nikogo nie należy, nie zna historii swojej rodziny ani swego pochodzenia. Luka ta nie pozwala mu na ustruk-turowanie czasu. Kiedy taka osoba opowiada swój życiorys, jestem zawsze zdumiony brakiem organizacji czasowej w jej relacji. Dwu-dziestopięciolatek ma "dziury w pamięci" i zdarza mu się pomylić w datach o dziesięć, piętnaście lat, co czyni jego biografię całkowicie chaotyczną. Ludzie bez przeszłości są ludźmi bez nazwiska25. Problem nazwiska jest rzeczą podstawową, ponieważ nazwisko przechodzi na nas od kogoś innego. Brak przeszłości daje nieme potomstwo. Imię nadawane jest w wyniku związku intymnego, uczuciowego. Dziecko staje się uczulone na najlżejszy dźwięk, najdrobniejszy zapis, który go dotyczy i który umieszcza je w określonym kraju i rodzinie. Wyposaża je w uczucia wypływające z jego chaotycznej przeszłości. Gubi się ono w gmatwaninie określeń bez stałych punktów odniesienia. - Lubię moje imię,Josiane, które nadała mi moja prawdziwa mama. - Twoją prawdziwą matką jest ta, która cię urodziła? - Ależ nie, to jest ta, która mnie wychowała. W czasie poprzedniego seansu "prawdziwą matką" była ta, która ją urodziła. Słowo "ojciec", które mogłoby w tym przypadku wywołać trudną do wytrzymania emocję, zastąpione jest określeniem: Pan, który mnie wychował. Punkty odniesienia kłębią się w głowie takiego dziecka. Otóż kiedy wypowiedź staje się zagmatwana, kiedy obraz samego siebie nie jest jasny, rozmówca zbity jest z tropu i nie potrafi nawiązać kontaktu, uczestniczyć w wymianie emocji. Łączność wygasa, izolując jeszcze bardziej dziecko i potwierdzając przy każdej próbie kontaktu wrażenie, że znajduje się ono poza normalnymi obiegami społecznymi i uczuciowymi. Każdy źle zakodowany kontakt budzi w nim dominujące uczucie odrzucenia. Kiedy imienne punkty odniesienia są niejasne, dziecko bez nazwiska nie może odnaleźć się w związkach pokrewieństwa i nikt nie jest w stanie rozmawiać z nim na temat rodziny. Nawet twarze są bezosobowe. Dla dziecka bez rodziny trudna do zniesienia jest świadomość, że nie wie, do kogo jest podobne. Sytuacja ta jest tak częsta, że proponuję nazwać ją "snem Magrit-te^". Dzieci te wiedzą, że narodziły się z mężczyzny i kobiety, nie znają jednak twarzy swoich rodziców. Wyobrażają ich sobie jako parę z konwencjonalnej fotografii. Jednakże osoby na niej przedstawione mają dziury zamiast twarzy. Gdy brak jest przynależności, gdy nie zna się nawet wyglądu tych, którzy nas spłodzili, gdy nie wiadomo, czy odziedziczyło się swój nos po ojcu czy po matce, nie można powiedzieć: .Jestem wysoki jak mój ojciec" lub "ruchliwy jak matka". Nawet tożsamość fizyczna jest niewyraźna u dziecka bez przynależności. Tłumaczy to fakt, dlaczego fotografie rodziców są tak ważne... o ile w ogóle istnieją. Przynależność pozwala zająć z dumą miejsce fizyczne, uczuciowe, psychologiczne i społeczne. Duma jest czynnikiem bardzo ważnym, ponieważ ułatwia budowanie tożsamości. Cyganie z Rosji dziwią się, że komuniści dumni są z tego, iż pracują w fabrykach. Węgrzy natomiast nie mogą pojąć, że Cyganie dumni są z tego, iż chodzą po prośbie; podczas gdy dla tych ostatnich żebranie jest sprawdzianem elokwencji. Otrzymując w ten sposób pieniądze od gadziów, dziecko cygańskie zdobywa dowód, iż potrafiło dobrać odpowiednie słowa i gesty, by tamten człowiek wyjął monetę lub banknot z kieszeni. Jałmużna jest więc potwierdzeniem umiejętności o-ratorskich, tak istotnych dla człowieka. Sprzeczności wynikające z różnic kulturowych są częste, ponieważ ludzie, żyjąc w tym samym czasie i przestrzeni, niemal ocierając się o siebie fizycznie, nie przebywają jednocześnie w tym samym świecie umysłowym; każdy jest dumny z wartości kulturowych grupy, do której należy. To uczucie dumy związane z okreś- 89 lonym sposobem korzystania ze świata daje przyjemność łączącą się z budowaniem własnej tożsamości. Z czego może być dumne dziecko, które do nikogo nie należy? Jego początki to śmietnik, na który je wyrzucono, zbrodnia, którą musiało popełnić, skoro matka zmuszona była je porzucić, defekt, który pozbawia go prawa do istnienia: Nie zasługuję nawet na to, żeby iyć, ponieważ urodziłem się w wyniku gwałtu popełnionego na mojej matce przez żołnierza SS, w wyniku potwornego aktu. Kto mnie zechce? Kto będzie mógł mnie pokochać? Tego typu obraz nie pozwala na budowanie szacunku do samego siebie. Dzieci "ze śmietników", te, które mająjesz-cze dość siły, żeby marzyć, tworzą opowieści o rodzinach, w których matka odgrywa rolę wróżki, a ojciec - rycerza. W opowiadaniach tych spotyka się często motyw ukrytego skarbu. Rodzice moi przed śmiercią pozostawili mi ukryty skarb, którego muszę szukać. Natomiast dzieci wychowywane w atmosferze nadopiekuńczości wymyślają regularnie opowiadania o sierotkach: Będę sierotką, samiuteńką na świecie, wolną i cierpiącą, będzie to wspaniałe... Przed nikim nie będę się musiał tłumaczyć... Będę kowalem swego losu. Żadne dziecko nie ma takich rodziców, o jakich marzy, poza dziećmi bez rodziców. Nawet jeśli odnajdą swych rodzicieli, ich spotkanie najczęściej jest bolesne i rzadko prowadzi do zacieśnienia związków. Tym niemniej rodzinna opowieść dzieci, które do nikogo nie należą, przypomina strukturą legendę26. Dlatego właśnie kłamstwa, legendy i zmyślenia na temat pochodzenia są konieczne i zasługują na uwagę: pozwalają na powstanie urojonych związków rodzinnych oraz świata, w którym wszystko jest możliwe. Jedna z pacjentek, która właśnie była takim porzuconym dzieckiem, usłyszała pewnego dnia zdanie: Żeby być w brygadzie antyterrorystycznej, trzeba wyrzec się matki i ojca. Zareagowała na to następująco: Powiedziałam sobie: Moi rodzice już mnie się wyrzekli, mogę więc zostać kamikaze. Zasięgnęłam informacji, nauczyłam się jeździć na motorze, podejmowałam ryzyko, ćwiczyłam karate i zapasy. Zdanie, które 26 S. Lebovici, M. Soule, Connaissance de 1'enfant par la psychanalyse, PUF, 1983. Zob. również O. Rank, Le Mythe de la naissance du heros, Payot, 1983, oraz M. Robert, Roman des ongines et ongines du roman, Grasset, 1972. 90 kiedyś usłyszała, tak dobrze pasowało do jej wyobrażeń, że jeszcze dzisiaj ta młoda kobieta wykazuje niezwykłą odwagę fizyczną. Szuka potyczek, erotyzuje ryzyko, a znaczna część jej lektur, rozrywek i sportów oraz sposób ubierania wiążą się z tematami paramilitarnymi. Dzieci porzucone chcą do kogoś należeć, do rodziny lub grupy. We Francji słyszy się często określenie: "To jest dziecko z Opieki Społecznej", które mimo że nie wynika z żadnej nomenklatury oficjalnej27, wiąże je jednak z określoną instytucją, do której odtąd należy. Przez wiele pokoleń czyniono z nich robotników rolnych, kościelnych w Bretanii, chłopców okrętowych oraz osadników w Afryce czy Tonkinie. Kiedy rodzice adoptują dziecko pochodzące z tej samej co oni kultury, odnoszą się na ogól z rezerwą do prawdziwych rodziców28, gdy chodzi jednak o dziecko o innym kolorze skóry lub wywodzące się z innej strefy kulturowej, chętnie odkrywają przed nim jego pochodzenie. Chcą przez to wykazać, że mimo iż dziecko nie należy już do swych rodziców biologicznych, lecz do tych, którzy są do niego przywiązani, wywodzi się z innych kręgów. Dokonują w ten sposób rozróżnienia między rodziną a pokrewieństwem: dziecko należy do tych, którzy nawiązują z nim codzienne i rzeczywiste związki przywiązania, podczas gdy jego pokrewieństwo odsyła je do innej kultury, w której można być innego koloru skóry, ubierać się w odmienny sposób oraz modlić się i myśleć inaczej. Przynależność stwarza świat, w którym możemy egzystować, nadaje formę naszym percepcjom oraz umożliwia korzystanie z miejsc, w których możemy rozwijać zdolności. Z chaosu rzeczywistości wybiera te formy i role, które uczą nas zażyłości, naszego pierwszego kulturowego środka uspokajającego. Ponieważ potrafimy zauważyć mimikę, która coś znaczy, wykonywać gest zrozumiały przez osobę, którą kochamy, oraz przestrzegać określonych reguł, " M. Soule, J. No&l, op-dt. s. 65. 28 M. Soule. J. Noa, op.dfc. s. 66. nasz świat przybiera swojską formę, w której wiemy, co należy robić i czuć. To uczucie przynależności, które konstytuuje percepcję otoczenia oraz postawy, jakie należy w nim przyjąć, wytwarzajednocześ-nie uczucie ciągłości wewnętrznej (bycie tą samą osobą, gdy wszystko się zmienia) i pokoleniowej. Zwierzęta, które mają poczucie ciągłości wewnętrznej, czyniącej z nich jednostki, nie mają poczucia historii, która nas personifikuje poprzez pokolenia. Ażeby do tego dojść, potrzebnajest umiejętność nazywania i opowiadania. Nazwisko stanowi najlepszy oznacznik przynależności, ponieważ reprezentuje wyobrażenie, jakie się ma o sobie, będąc jednocześnie ocenianym przez innych. .Jestem dumny z mego nazwiska" lub "Wstydziłem się mego nazwiska i musiałem je Żnaprawić®, zdobywając odznaczenie wojskowe" - ten typ zdań dowodzi, że z naszym mianem społecznym wiąże się duży ładunek uczuciowy. Można powiedzieć żonie: "Denerwujesz mnie, gdy się tak zachowujesz!", co wprawdzie nie sprawi jej przyjemności, ale będzie możliwe do zniesienia. Natomiast zwrot: "Gdy się tak zachowujesz, przypominasz całkiem twoją matkę!" jest trudny do zniesienia, ponieważ dotyka nie tylko jej samej, ale zawiera krytykę jej pochodzenia, co jest o wiele przykrzejsze. Owo ,ja", które było tak użyteczne dla rozwoju psychologii, zaczyna obecnie cierpieć z powodu zamknięcia konceptualnego. Nie jest ograniczone jak część anatomiczna organizmu, lecz nabiera sensu jedynie w świecie międzyludzkim, w którym może się formować i dokonywać wymiany. Niemożność opowiadania o sobie oraz o grupie, do której się należy, oznacza miotanie się we wszystkich kierunkach, klecenie tożsamości pozbawionej podstaw, jednym słowem - anarchię. Bez podstaw, bez pochodzenia nie ma się w niczym oparcia i jest się skazanym na kontakty przypadkowe. Możnawówczas "oddawać się brzuchomówstwu", pozwalać, żeby ktoś inny przemawiał naszymi ustami, przekształcić rozumowanie w litanię intelektualną łączącą nas w adoracji Tego Samego - ażeby uniknąć myślenia. Akcent i zwroty gwarowe czy żargonowe podkreślają naszą przynależność. Kiedy się mówi: "On jest wariatem", oznacza to, że mówi się poważnie; natomiast jeśli użyje się zwrotu: "To wariatuń-cio", dorzuca się do oceny nutę żartobliwą. Żona jednego z pacjentów, żeby powiedzieć, że cierpi z powodu obłędu swego męża, którego już nie potrafiła zrozumieć, mówiła: "On giędzi". Używając tego powiedzenia, nie stosowanego w jej środowisku, chciała podkreślić, że mężczyzna ten "giędząc" przestaje należeć do swej grupy społecznej. Gdy stał się dziwakiem, jego sposób mówienia uczynił z niego człowieka obcego, mówiącego nieznanym językiem, psychicznie chorego. Wspólny język, rozmowa tworzą pole sensoryczne mimiki, dźwięków i ekspresji, w których możemy się odnaleźć, i w konsekwencji pozwalają na wymianę uczuć oraz na powstanie związku. Tłumaczyć to może przyjemność, jaką będąc za granicą odczuwamy spotykając kogoś, kto mówi naszym językiem; podobnie poczucie spokoju i równowagi wewnętrznej zmienia gestykulację dziecka w momencie, gdy zaczyna mówić29. Istnieją narody bez historii i geografii, na przykład Cyganie, którzy nie są ukształtowani przez takie struktury. Tworzą oni własne poczucie tożsamości, kładąc nacisk na zwyczaje dnia codziennego. W folklorze cygańskim dużo miejsca zajmuje "życie przyjemne". Ich pieśni i tańce zapewniają spójność grupy w teraźniejszości. A ponieważ oni sami nie interesują się swym pochodzeniem, wchłaniają kulturę, w której żyją, na podobieństwo artystycznych gąbek, nawet jeżeli przechowują w sobie ślady przeszłości, z której nie zdają sobie sprawy, ponieważ nie zachowała się w mitach; pozostał najwyżej charakterystyczny sposób ustawiania szklaneczek na stole oraz niektóre elementy stroju i zwroty pochodzące z Indii30. Ponieważ przynależność jest funkcją, może także źle funkcjonować: można nie mieć przynależności, nie chcieć jej już więcej, należeć do kogoś innego lub do samego siebie, należeć "za bardzo", 29 A. Robichez-Dispa, B Cyrulnik, Obseruations ethologujue comparee du gęste de pomter du doigt chez des enfants normaw et des enfants psychotufues, "Neuro-Psychiatrie de 1'enfance", XL, nr 5-6 (1992), s 292-299. 30 Pradeep Naram, kontakt osobisty, 1992. czyli źle. Każde zakłócenie tej funkcji przejawia się w postaci zakłócenia w funkcjonowaniu jednostki. Ktoś, kto był przygarnięty jako dziecko, opowiadał mi, że identyfikował się ze swym opiekunem do tego stopnia, iż odbył te same studia, uprawiał te same sporty, nosił takie same koszule, a nawet robił takie same tiki. Po śmierci opiekuna nazwisko wychowanka nie znalazło się wcale na liście spadkobierców i nie odziedziczył po swym przybranym ojcu najmniejszego drobiazgu. Do zmartwienia z powodu żałoby, do straty uczuciowej doszło poczucie nicości, końca świata i, co dziwniejsze, nieobecności początku świata: okazało się, że nic już nie istnieje, ale też, że wcześniej nic nie było... Nawet książka, pióro, najmniejsza oznaka pamięci wystarczyłyby, żeby mogło zaistnieć poczucie ciągłości, która nadaje sens rzeczom i utwierdza naszą tois^waosć. Jeżeli nie zostawił mi nawet starego pióra, które chcial wyrzucić, oznacza to, ze nie istniałem nawet w jego świadomości. Przekazywanie dóbr, ofiarowywanie przedmiotów przesiąkniętych przeszłością (pióro kupione przez przodka w czasie podróży do Stanów Zjednoczonych lub inna pamiątka) wyznacza nasze miejsce uczuciowe w rodzinie. Jest więc rzeczą bardzo istotną, żeby opowiadać historię rodziców; fakt, że te historie "starych kombatantów" znikają z naszej kultury, stanowi dodatkowy wskaźnik rozluźnienia związków rodzinnych. W naszej kulturze włączenie do społeczeństwa odbywa się bez ceremoniału, pozostawiając jednostkę bez przynależności31, co odbiera jej wysiłkom wszelki sens: Cóż to byl za pomyśl, żeby studiować to samo co on, skoro osobiście interesowałem się handlem... Czemu się ożeniłem, skoro miałem, ochotę podróżować... Dlaczego nosiłem te idiotyczne amerykańskie podkoszulki, skoro dobrze się czuję tylko w koszulach bardzo klasycznych.... Człowiek bez przynależności trwa sam, w świecie rzeczy pozbawionych sensu, wegetując zależnie od przypadku: czemu Paryż, a nie Lilie... bogaty, a nie biedny... mężczyzna, a nie kobieta... martwy czy żywy... Zresztą wszystko jedno! To pozbawione jest sensu i prowadzi donikąd, nie 31 G. Mendel, 54 millions d'individus sans appartenance, Laffont, 1983. 94 będąc nawet projektem. Jestem bezwolny i poddaję się wszelkim wpty-wom, jakie ktoś na mnie wywiera. Przypadek rzuca jednostkę bez przynależności w ręce tych, którzy chcą to wykorzystać. W grupach o słabej strukturze, gdzie wiele osób trwa w zawieszeniu oczekując, aż się coś zdarzy, pojawia się często jakiś zbawca lub guru, który nadaje wątpliwej wartości sens życiu tych jednostek; one zaś są szczęśliwe, że do kogoś należą32. Aż do dnia. gdy spostrzegą, że już nie należą do siebie, że nie żyły własnym życiem. Życie ludzkie pełne jest rozterek: Nie będę sobą, jeśli nie będę na-leżal do grupy, która mi dyktuje kierunek rozwoju. Jeżeli jednak należeć będę do niej za bardzo, nie będę mógt stać się sobą, ponieważ będę takim, jakim chce mnie grupa. W poszukiwaniach własnej genealogii można odnaleźć tę samą ambiwalencję. Pragnienie odszukania osób, z którymi łączyłyby nas więzi krwi, nadające sens naszym wysiłkom, wywołuje w momencie odnalezienia zadziwiające uczucie pokoju wewnętrznego, spójności, pogody. Wiele osób wspomina przyjemność, jaką odczuwały, znajdując list jakiegoś przodka bądź "dowód" pokrewieństwa. Często żeby wyrazić uczucie spójności wewnętrznej, jaką wywołało tego typu odkrycie, stwierdzają, że wówczas czuły się jak drzwi dobrze osadzone na zawiasach". Wyrażenie to jest prawdziwsze, jeśli odkrycia dokonuje się w archiwum i odnaleziony dokument dostarcza realnego dowodu, który pobudza wyobraźnię. Łatwo to zrozumieć, kiedy słucha się dzieci pozbawionych rodziny. Odkąd zgodnie z prawem mogą szukać korzeni, często obserwuje się następujący scenariusz: znajdując zdjęcie, dokument, rzecz lub świadka, co pozwala na stworzenie o-powieści o rodzinie, odczuwają przyjemność i uczucie spójności wewnętrznej. Gdy jednak odnajdują rodzoną matkę czy prawdziwego ojca, rozczarowanie jest zazwyczaj ogromne, często bolesne, a gorycz nie pozwala na dalszy kontakt. 32 G. Mendel, La Rfwite contn hpłn, Payot, 1968. 95 To rozkoszne "więzienie" pokrewieństwa może nam spłatać niezłego figla, a nawet doprowadzić do sytuacji bez wyjścia. Znana jest sabaudzka bajka Ofiara dla Dumnego: pewna uboga rodzina mieszkała w pobliżu potoku o nazwie Fier (Dumny), niebezpiecznego z powodu wirów, ostrych głazów i wodospadów. W każdym pokoleniu mężczyźni z tej rodziny około trzydziestego roku życia rzucali się do wody, ginąc samobójczą śmiercią, jak gdyby pchała ich ku temu jakaś złowroga siła. Pewien młody człowiek opowiadał mi, że w jego rodzinie w każdym pokoleniu mężczyźni około czterdziestki popełniali samobójstwo. Wyliczył mi daty i imiona dziadków i wujów, którzy stali się swego rodzaju "ofiarami dla Dumnego". Usiłując zrozumieć sens tego łańcucha tragedii, wahał się między przekazem genetycznym stanu depresji a klątwą. Żył w niepokoju, oczekując tajemnej siły, która miała zabrać i jego. Był więc ponury, smutny i samotny, nie śmiał snuć planów i miał problemy z socjalizacją, jako że był przeświadczony, że i tak wkrótce zginie śmiercią samobójczą. Oczekiwanie na moment śmierci nadawało posmaku nieuchronności wszystkim wydarzeniom w jego życiu. Trwało to aż do dnia, kiedy żyjąc w kręgu tej rodzinnej obsesji, odkrył, że jest dzieckiem adoptowanym. W mgnieniu oka humor mu się poprawił, jakby został wyzwolony - nie był już kimś, kto miał być "złożony w ofierze", mógł więc mieć nadzieję i snuć projekty. Zdarza się, że patologia przynależności bywa indywidualna, podobnie jak w urojeniach pokrewieństwa, idealizacji osób zaginionych czy też w niektórych postaciach depresji wywołanej nie docenionym altruizmem. Chory nie ma poczucia własnego ,ja". Dla niego istnieje tylko "my", a ponieważ traktuje śmierć jako wyzwolenie, z miłości pociąga za sobą dzieci i bliskich, tak bardzo wszyscy do siebie należą. Zabójstwa w afekcie można wytłumaczyć również ową intensywnością pojęcia "my". Jeżeli ona mnie opuści, zabiję ją, a potem siebie, ponieważ nie mogę bez niej żyć. Zauroczenie przynależnością jest nierzadkie, na przykład w przypadku dzieci, które nie chcą być dobrymi uczniami, obawiając się, by nie upokorzyć w ten sposób swych rodziców, lub niektórych Żydów, którzy w czasie Holocaustu nie chcieli opuścić swoich bliskich i ginęli razem z nimi. Niektórzy z tych, co przeżyli, czują się winni, że nie pozostali w getcie33. Zamknięty świat przynależności, w którym istnieje jedyny słuszny sposób bycia człowiekiem, z wykluczeniem wszystkich innych, jest jedną z najczęstszych chorób przynależności. Zdanie cytowane często jako dewiza: "Żeby tak myśleć, trzeba być człowiekiem złej woli!" dowodzi tylko, że ten, kto je wypowiada, nie ma zbyt szerokich horyzontów. Jedyna słuszna wizja świata należy do niego - inni są po prostu debilami lub spryciarzami. Rozluźnienie związków ojcowskich Poczucie przynależności, mające wpływ na nasze zachowania i sądy, jest kształtowane przez ludzkie środowisko. W niezbyt odległej epoce, kiedy ludzie rodzili się i umierali w tym samym domu, poczucie przynależności do określonej rodziny czy wioski zakorzenione było bardzo głęboko. Kiedy głód, epidemie, ciężkie warunki klimatyczne i rozbój wyznaczały bieg naszego życia, rodzina była miejscem, które zapewniało bezpieczeństwo, komfort i uczucia. Kiedy jednak społeczność ludzka zaczęła się zmieniać, kiedy nadmierny przyrost ludności uczynił nas anonimowym tłumem, kiedy organizacja społeczna sprawia, że wiele razy w życiu zmieniamy zawód czy mieszkanie, kiedy miasto jest miejscem przypadkowych spotkań oraz nietrwałych przygód, wówczas rola rodziny ulega zmianie. Przestaje ona być oazą bezpieczeństwa, gdzie dobrzejestżyć, kochać i pracować, zmieniając się w miejsce represji i regresu. W dawnych epokach cierpiano z powodu braku komfortu i bezpieczeństwa w świecie zewnętrznym, podczas gdy w społeczeństwie nadmiernie zorganizowanym właśnie w rodzinie cierpi się najbardziej, ponieważ w niej kumulują się rozmaite zakazy społeczne i niepokoje. 33 N. Zadje, La Transmission du traumatisme chez les enfants des survivants juifs de 1'Holocauste nazi, praca doktorska, Paris VIII, 1992, oraz Souffle sur tous ces morts et qu'ils vivent!. La pensće sauvage, 1993. Inną chorobą przynależności wynikającą z załamania się rodziny tradycyjnej jest rozluźnienie związków ojcowskich. Mężczyźni nazywani "ojcami" nie wiedzą już właściwie, co to słowo znaczy, do czego zobowiązuje, na co zezwala, jakie miejsce ojciec zajmuje w rodzinie i w społeczeństwie. Jeżeli nikt nie nazywa mężczyzny "ojcem" - ani matka, ani dzieci, ani społeczeństwo -jak można wymagać, żeby on się nim czuł? Jeżeli rola jego ogranicza się do złożenia nasienia i podpisywania czeków, jak chcecie, żeby zawiązał się związek emocjonalny, który napełni go uczuciami ojcowskimi? Zachodnie dzieci nie wiedzą, kim jest ich ojciec. Znają biografię Balzaca, Marksa czy Michela Platiniego, nie zdają sobie jednak sprawy, że ich ojciec posiada jakąś przeszłość, nie potrafią odtworzyć swego drzewa genealogicznego, często nawet nie wiedzą, jaki zawód wykonuje ojciec. Dziecko potrzebuje dużo czasu, żeby sobie uświadomić, że jego rodzice też byli dziećmi. Freud uważał, że dziecko odkrywa najpierw świat, jaki stworzyli mu rodzice, a dopiero później "wraz z rozwojem intelektualnym" dociera do niego fakt, że rodzice należą do innego świata, składającego się ze społeczeństwa i ich własnych rodziców34. Wydaje mi się, że obecnie proces identyfikacji ojców bez czynienia z nich bogów lub tyranów jest wyjątkowo opóźniony. Dziecko dziewiętnastowieczne widywało swego ojca przy pracy, mogło się dobrze przyjrzeć jego strojowi roboczemu oraz narzędziom. Wiedziało, na czym polega praca w kopalni czy w polu, ponieważ wszyscy wokół o tym mówili. Obecnie, nawet jeżeli młody człowiek zna zawód ojca, to nie wie, ile zarabia, jakie odbył studia ani też jaka była jego przeszłość. Czasami może się mylić w zadziwiający sposób. Zdarzyło mi się usłyszeć wzburzoną maturzystkę, która mówiła: Mój ojciec jest bardzo bogaty, zarabia siedem tysięcy/ranków miesięcznie i nic nam prawie nie daje. Młodzi potrafią opisać zawód wykonywany przez ich matkę, kiedy jednak pyta się ich, co robi ojciec, patrzą na nią pytająco. M S. Freuć^N^o$e.psychw?tpervenums:wrlasouwenmiwm(18^),VUF,W9^ 98 Ta luka w rodowodzie nie sytuuje potomstwa w określonym miejscu linii rodu, poddając je całkowicie sile uczuciowej matki, z którą następnie będą musieli się uporać, żeby zbudować własną samodzielność. To wyparcie się własnej genealogii kontrastuje z nadmiernym przywiązywaniem wagi do tych spraw wśród arystokracji oraz w niektórych rodzinach twórców czy intelektualistów. Przy czym silnie spersonalizowane powiązania rodzinne wytwarzają u dziecka poczucie dumy, ułatwiające proces identyfikacyjny. Gdy poczucie więzi rodzinnej słabnie, wzrasta poczucie winy u rodziców. Odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada przede wszystkim na matkę, ponieważ ona ma monopol na odtwarzanie obrazów identyfikacyjnych, podczas gdy inni członkowie rodziny, nie mogąc odtworzyć historii, pozostają w cieniu. Nastolatki bez przeszłości upodabniają się do nastolatków bez rodziny: ich historia i pochodzenie (włącznie z kulturą) rozpoczynają się wraz z nimi. Tłumaczy to coraz rzadsze przekazywanie zawodu z pokolenia na pokolenie, poza, być może, zawodem nauczyciela. W epoce, gdy rola ojca była dominująca, kobiety były zaledwie dodatkiem do mężczyzn. Nazywały zresztą same siebie "drugą płcią"35. W społeczeństwach tradycyjnych nie było mowy o "kryzysie młodzieńczym", ponieważ zawód narzucany był zazwyczaj przez ojca, a z góry zaplanowane małżeństwa zapewniały odtwarzanie struktur rodzinnych. W społeczeństwie ustabilizowanym wszystko odbywało się wedle ustalonego porządku. Kodeks cywilny mówił wówczas o "władzy ojcowskiej". W okresie wielkiego przypływu tolerancji pod wpływem feministek zastąpiono to piękne określenie sformułowaniem "władza rodzicielska", które natychmiast po uchwaleniu poprawki stało się przeżytkiem. Dziecko bez przynależności jest dzieckiem do wzięcia; dziecko bez ojca szuka punktów odniesienia. Z wiekiem staje się ono "poczciwcem bez wyrazu" - człowiekiem bez charakteru36, częścią tłu- 35 S. de Beawoir, Druga płeć, tłum. G. Mycielska, M. Leśniewska, Wyd. Literackie, 1972. 38 S. Moscovici, L'Age desfoules, Fayard. 1982. 99 mu, anonimowym osobnikiem oczekującym, że będzie nim rządził charyzmatyczny przywódca, szef sekty lub ktoś, z czyim obrazem będzie się chciało identyfikować, kto posiadając je w ten sposób, uszczęśliwi je kosztem jego własnej osobowości. Zachodni mit niezależności przeciwstawiany jest mitom o przynależności, a konflikt między tymi dwoma dążeniami trudny jest do pokonania. Trzeba czuć się na swoim miejscu i być w zgodzie z samym sobą, ażeby mieć uczucie, że się jest kimś w obrębie własnej kultury. Poświęcamy naszą wolność w obawie przed samotnością. Pragniemy należeć do jakiejś szkoły myślenia, grupy wzajemnej adoracji, której członkowie, żyjąc w tym samym świecie, będą mogli się kochać i wiązać ze sobą kosztem własnej samodzielności. Obecnie na Zachodzie strach przed zależnością wydaje być wynikiem długich dziejów bliskich związków rodzinnych, co wytworzyło pewien rodzaj osobowości37. Młode kobiety uczyły się zawodu, "żeby nie zależeć od mężów", a więc nie tyle z powodu swej sytuacji społecznej, co dla poczucia bezpieczeństwa: W przypadku, gdy pojawią się jakieś problemy, nie będę od niego zależna. Dyplomy stały się swego rodzaju umowami ubezpieczeniowymi^To uzasadnione odrzucenie zależności prowadzi obecnie do lęku przed miłością z obawy utracenia własnej oso- bowości:/^^' będę miała nieszczęście go pokochać, zrobię wszystko, co będzie chciał. Uciekajmy więc przed tymi, których kochamy, ażeby móc zachować niezależność. Pozostańmy wolni i... samotni.fOto co się słyszy bardzo często w czasie seansów psychoterapii z ust młodych ludzi, pięknych, inteligentnych, z dyplomami, i tak samotnych, że w ich życiu codziennym nic nie ma sensu ani wartościi fWśród kobiet najbardziej obawiają się zależności uczuciowej te, które najbardziej jej pragną^W kulturze, w której przynależność ma duże znaczenie, zależność od mężczyzny, rodziny, państwa będzie uważana za dowód inteligencji: Co za wspaniała kobieta, poświęciła się dla kariery swego męża i dla dobra dzieci. Natomiast w kulturze, 37 G. Duby, Histoire de la viepnv^e, Le Seuil, T. 1,1985. 100 która wysoko sobie ceni osobowość, integracja kosztem własnej wolności uważana jest za osobistą klęskę. \ Wiele jest kobiet rozdartych przez dwie sprzeczne aspiracje: "pójścia swoją drogą", ajednocześnie znalezienia "męskiego ramienia, na którym można się oprzeć>^jwierzyć się nie chce, jak często kobiety używają tego wyrażenia. Gdyby mężczyźni zdawali sobie sprawę, jak bardzo ich ramiona interesują kobiety, wykorzystywaliby to w trakcie uwodzenia, wymyśliliby męskie dekolty. Jednakże męskie ramię nie spełnia funkcji seksualnej, lecz funkcję kojącą, jest to rodzaj podpory w życiu codziennym. Silna i dająca poczucie bezpieczeństwa "obecność męskiego ramienia" nadaje sens pracom domowym. Kiedy kobieta gotuje, robi to nie tylko po to, żeby przygotować jedzenie, lecz by stwarzać w ten sposób miłosny scenariusz. Kobieta samotna pożywia się szybko, połykając w pośpiechu jogurt, filiżankę kawy z mlekiem, jakiś owoc czy herbatnik. Kiedy gotuje dla kogoś, posiłek staje się miejscem kontaktu, gdzie wymianie podlegają bardziej uczucia i słowa niż węglowodany, lipidy i proteiny. Kiedy gotuje mężczyzna, robi to dla zabawy, żeby dokonać kulinarnego wyczynu, który wywoła radość i zdumienie. Ta sama pozornie rzecz nabiera innego sensu zależnie od płci. Okazuje się, że kuchnia jest również uzależniona od płci. Kiedy dwie osoby odrębnej płci pragną nawiązać kontakt, pojawia się kuchnia. Rozkwit przemysłu gotowych dań jednoosobowych jest wskaźnikiem odseksualnienia naszego społeczeństwa: przynależność do takiej lub innej pici przestaje mieć znaczenie. Wzrost ilości przypadków anoreksji wśród młodych dziewcząt na Zachodzie jest dowodem na to, do jakiego stopnia kobiety nadają sprawom związanym z gotowaniem znaczenie uczuciowe: osoby dotknięte tą chorobą gotują, żeby móc wejść w związek, odmawiają jednak dzielenia posiłku z obawy, że stracą swą niezależność. Kiedy idylla między matką a córką jest tak głęboka, że nie pozwala młodej kobiecie spróbować żyć na własną rękę, usiłuje ona zaznaczyć swą osobowość odmawiając, z ryzykiem dla swego życia, korzystania z posiłków, które przyrządza matka. 101 Zwiastowanie babci W świecie, w którym żyjemy, gdzie wszystko ma jakieś znaczenie, sposób korzystania z zegarkajest dobrym wskaźnikiem odmowy integracji społecznej. Jeszcze w poprzednim pokoleniu ofiarowywano często zegarek w dniu pierwszej komunii. Ten techniczny przedmiot nabierał wówczas znaczenia semantycznego i miał oznaczać: Odtąd należysz do świata dorosłych. Zajmujesz miejsce w społeczeństwie, do którego będziesz należeć. Czas twój staje się czasem społecznym, będziesz przychodził punktualnie do pracy, będziesz żył rytmem wyznaczonym zgodnie z kanonami naszej kultury. Cześć twego czasu należy do grupy. Otóż od pewnego czasu nastolatki usiłują żyć bez zegarka. Nie dostają go już w prezencie, nie noszą go i często się zdarza, że pytają przechodniów o godzinę, mimo że zegarek jest teraz przedmiotem bardzo tanim! Podobnie rytm snu niejestjuż wyznaczany ze społecznego punktu widzenia. Podczas wojen nie ma problemu bezsenności, ponieważ rytm życia wyznaczany jest ściśle przez godzinę policyjną, wczesne wstawanie oraz zajęcia codzienne. W chwili obecnej nadsenność młodych38 wskazuje na ich niechęć do włączenia się do grupy i stanowi kolejny problem w zakresie konfrontacji społecznej. Semantyczna funkcja przedmiotów i zachowań wykazuje, do jakiego stopnia technika uczestniczy w micie. Kiedy Prometeusz wykradł niebiański ogień Zeusowi, miejsce w micie zajął przedmiot techniczny. Kiedy wśród Barujów mit przyznaje kobietom zdolność produkowania soli, którą się wymienia na kamienne ostrza oraz drewno palmowe, służące do wyrobu narzędzi i broni, mit i technika jednoczą się, żeby oddać władzę w ręce mężczyzn39. W pierwszych grobowcach odkryto szkielety zakopane wraz z ciosanymi kamieniami, igłami z kości oraz zdobionymi garnkami; oznacza to, że przedmioty te stały się nosicielami uczuć i znaczeń. 38 S. Lepastier, Le sommeii de 1'adolescent: aspects clinujues, "Annales psychia-triques", V, nr 4 (1990), s. 332-324. 39 M. Godelier, La production des grands hommes, Fayard, 1982. 102 Obecnie obserwować można liczne dowody na zrywanie więzi. Przedmiotami, które nie mają nic do powiedzenia, są na przykład kostki rybiego mięsa kupowane w bezosobowych domach towarowych. Oczywiście, zaoszczędza nam to czasu, nie daje jednak okazji do opowiedzenia o nadzwyczajnym połowie, nie pozostawia w pamięci poranka spędzonego z ukochanym dziadkiem, wilgotnego zapachu łódki ani dymiącej filiżanki kawy, którą zostaliśmy poczęstowani przez nieznajomego. Nie istnieje już nic, co by mogło posłużyć do stworzenia opowieści. Przedmioty stają się rzeczami, które ciążą, kosztują i dostarczają kalorii: stają się one materią nie mającą treści semantycznej. Ci, co nadają sens - artyści, filmowcy, powieściopisarze i filozofowie - mogliby to zrekompensować, gdyby ich samych nie kusił "powrót do rzeczy samej". Utrata przez przedmioty wymowy emocjonalnej jest elementem kryzysu poczucia przynależności: rozczlonkowuje tkankę społeczną oraz wyzwala jednostki, które już nie chcą do niej należeć. Przykłady kliniczne wykazują także inne aspekty tego lęku przynależności, obawy przed zależnością od jakiegokolwiek związku uczuciowego, a mianowicie strach przed leczeniem psychoterapeutycznym i zależnością od psychoterapeuty oraz strach przed medycyną i zależnością od leków. Okazuje się, że i w tym przypadku najbardziej boją się przynależności ci, którzy najbardziej jej pragną. Wstydząc się jednak własnego pragnienia, walczą z nim, akcentując własną niezależność. Tłumaczy to paradoksalne zachowanie wszystkich, którzy wypowiadają się przeciwko lekarstwom, przyjmując je ukradkiem, albo tych, którzy deklarując z zapałem wrogość wobec wszelkiej zależności, poddają się rytuałom sekty, która ma nad nimi władzę. Być może rzeczą znamienną dla rozpadu emocjonalnego jest degradacja uczucia zazdrości, łatwa do zaobserwowania w końcu naszego stulecia. W dawnych czasach zazdrość uważana była za uczucie tak normalne, że nie mogła być traktowana jako urojenie. Nikt nie uważał, że Otello był chory: jeżeli zabił uśpioną Desdemonę, było to wynikiem jego namiętności, a nie choroby. Należało mu więc wybaczyć, 103 a nie leczyć go. Uczucie przynależności było nie podlegającą dyskusji wartością kulturową: dziecko należało do swej rodziny, żona do męża, jej brzuch do Boga, a mężczyzna do swego pułku i ojczyzny. Z początkiem naszego wieku nadano zazdrości status patologii, uznano ją za chorobę emocji, za zjawisko bliskie biologii; taki sposób widzenia był wówczas bardzo modny. Obecnie degradacja uczucia zazdrości przejawia się w postaci niewielkiej liczby urojeń ujawnionych, mniejszej liczby zbrodni w afekcie oraz większej tolerancji seksualnej we współczesnych małżeństwach. Wierność staje się relatywna, zacierając uczucie T.ss.droscr. Jeśli jest to tylko przygoda fizyczna, jestem w stanie mu wybaczyć. To banalne już zdanie zawiera nie dopowiedzianą myśl: Tak diugo, jak pozostaje ze mną uczuciowo, dla dobra dzieci, dla domu, dla pieniędzy.... Wielkie cierpienia, które mogą na zawsze zrujnować czyjeś życie uczuciowe, można napotkać jedynie u tych, którzy wiedzą, co to jest nwm^tność: Jestem gotowa należeć do niego całkowicie, ale chce, żeby i on do mnie należał. Niewierność powoduje cierpienie przeogromne. Ten sposób kochania jest coraz rzadszy u młodych, którzy chcą należeć wyłącznie do siebie samych, tolerują niestałość cielesną i samego związku. Rzadsze są również wyobrażenia o wyjątkowym posłannictwie. Już od dawna nie spotkałem żadnego Chrystusa ani Napoleona, których widywało się jeszcze dwadzieścia lat temu. Zniknęli po maju 68, co jest dowodem na to, że kultura wpływa na nasze urojenia. Nikt nie chce już być spadkobiercą chwały, wartości wynikające z genealogii też uległy dewaluacji, ponieważ młodzi częściej skupiają się na sobie, nie umieszczają własnej osoby w genealogii. Jeszcze innym wskaźnikiem zerwania z genealogią jest coraz większa liczba małżeństw, które dawniej nazwano by mezaliansem. Małżonkowie, dokonując tego wyboru, ujawniają podświadomą chęć zerwania z dotychczasowymi związkami rodzinnymi i zapoczątkowania własnej linii. Paradoksem stanu ludzkiego jest to, że można stać się samym sobą jedynie pod wpływem innych osób. Człowiek odizolowany nie jest człowiekiem - istotą społeczną. Dziecko odcięte od kultury nie jest dzieckiem normalnym -jest istotą, której mózg nie był stymulowany przez jakieś wydarzenie kul- 104 turowe bądź uczuciowe. Jak można rozwijać się w środowisku, w którym nie rządzi jakiś porządek? Czy można należeć do anonimowego tłumu? Można być wraz z nim porwanym, popychanym, u-zależnionym, pozostawać pod jego wpływem na podobieństwo łódki unoszonej z prądem, nie można jednak należeć do strumienia, który nas ponosi. Żeby móc zająć miejsce w społeczeństwie, potrzebna jest struktura, żeby zaś dać się wyróżnić, potrzebny jest zapis. ,Ja" istnieje tylko wtedy, gdy istniejemy "my". Armia jest w tym względzie jedynym swego rodzaju terenem obserwacji. Zawodowy wojskowy reprezentuje szczególną kategorię ludzką, o bardzo silnym poczuciu przynależności: im węższa jest struktura grupy (płetwonurkowie, spadochroniarze, załogi łodzi podwodnych), tym silniejszajest przynależność, wytwarzając głębokie poczucie dumy i tożsamości. W Tulenie zaobserwowano, że załogi łodzi podwodnych, choć poddawane ciężkiej próbie ciasnoty, obciążenia psychicznego i utrudnionego kontaktu ze światem zewnętrznym, wykazują najmniej symptomów psychosomatycznych40. Można to wytłumaczyć poczuciem bezpieczeństwa wynikającym z przynależności. Stres odczuwany jest odmiennie w zależności od poczucia przynależności podmiotu - wstrząs psychiczny przejawia się zupełnie inaczej u członka załogi i u pasażera. Pobyt w obozach koncentracyjnych znosili lepiej komuniści i świadkowie Jehowy niż ci, którzy nie rozumieli, dlaczego się tam znaleźli. Jednostki bez przynależności cierpiały bardziej niż ci, którzy mogli nadać sens swym cierpieniom i którzy uspokajali innych41. Jest rzeczą ciekawą, że uczucie przynależności zaznacza się silniej w obecności osoby trzeciej: cudzoziemca, innowiercy, członka innej grupy, jak gdyby "cale porozumienie uczuciowe mogło się odbyć jedynie kosztem innej osoby"42. Jest to szczególnie widoczne 40 Y. Raoul, M. Delage, Psychiatrie de guerre en milieu maritime, "Annales medico-psychologiques", styczeń 1984, s. 229-236. 4! B. Bettelheim, The Informed Heart, Glencoe Free Press, 1960. 42 M. Serres, Hermes ou la commumcation, fed. de Minuit, 1968. 43 T. M. Newcomb, Personality and Social Change. Dryden Press, 1992. 105 wśród studentów i poborowych43. W ciągu kilku miesięcy ulega przekształceniu ich osobowość, słownictwo i zachowanie. Jeżeli takie doznania ma dwudziestolatek, to są one znacznie głębsze u dziecka chłonącego wrażenia pochodzące ze świata jego rodziców. W kontekście kulturowym, w którym panuje depersonifikacja i zachwianie tożsamości, w którym zanika duma z przynależności, można rozumieć nawrót nacjonalizmów proponujących silne "my" jako podporę dla niepewnego ,ja". Kiedy "my" przekazuje historię kraju czy regionu, mamy do czynienia z postępem - wzmacnia ono bowiem poczucie tożsamości bezosobowej i anonimowej masy44. Kiedy jednak ostrzy sobie pazury na kogoś innego - sąsiada, cudzo- ziemca czy innowiercę - ten klasyczny mechanizm przynależności poprzez nienawiść wywołuje tragedie, których logiczną konsekwencją jest wojna. Nacjonalizm jest laicką formą religijności, pełnej miłości i pokuty45, która utwierdza w cudownym poczuciu przynależności kosztem kozła ofiarnego. To, że mity wyodrębniają grupę, nie oznacza, że tego rodzaju wyobrażenia odcięte są od rzeczywistości. Wręcz przeciwnie, opowiadanie, które rodzi się w określonym kontekście społecznym, czerpie temat z rzeczywistości. Wyjaśnia to, dlaczego obecne odkrycia w dziedzinie biologii, szczególnie w echografii, burzą dotychczasowe pojęcia dotyczące pokrewieństwa i przynależności: Obiektywne informacje z dziedziny biologii przysłaniają nam podstawowe zasady funkcjonowania psychicznego i kulturowego: każde dziecko produkowane jest na pograniczu związku biologicznego i kulturowego...^. "Produkcja" ta, będąca na skrzyżowaniu, tego co ludzkie, i tego, co boskie, zaczyna pozostawać w cieniu biologicznego "robienia" dzieci. Odkrycia na poziomie molekuł i chromosomów, a także w dziedzinie fizjologii, mają niewielki wpływ na wyobrażenia mityczne, ponieważ nie przekazują słów i obrazów koniecznych do powstania opowiadania. Nie można tego powiedzieć o echografii, 44 S. Moscoyici, op.cit. -*5 R. Girard, Des choses cachees depuis lafondation du monde, Grasset, 1978, s. 157. t6 T. Nathan, De lafabncation culturelle des enfants, "Nowelle Revue d'ethnopsy-chiatrie", nr 17 (1991), s. 13-22. 106 pozwalającej ujrzeć niewyobrażalną dotąd grotę wewnątrzmacicz-ną, w której pływa płód o psiej głowie, ssący swój kciuk i klaszczący w ręce, kiedy jego matka coś mówi. Echografia nie zaciemnia obrazu funkcjonowania psychiki, o-na go zmienia. W medycznym micie bóstwa- stworzyciele produkują chimeryczne dzieci składające się z cząstek ludzi w oderwaniu od historii: trzeba umieścić mikroskopijne i ruchliwe plemniki w wielkich komorach jajowych. Ciało matki można będzie porównać do pasma ruchu drogowego: jajowody z zakazem wjazdu pod groźbą ciąży pozamacicznej, macica z prawem parkowania na okres dziewięciu miesięcy oraz pochwa z zalecanym ruchem dwustronnym. W tym ujęciu ciało kobiety przypomina autostradę, a w kotle jej seksu zapłodnienie polega już nie na przyjęciu boskiego pierwiastka czy na związku kulturowym, lecz na prozaicznym połączeniu ko- mórek płciowych. W ciele kobiety umieszcza się ludzkie cząsteczki w postaci wydzielin seksualnych i to daje w wyniku dziecko. Dzięki wynalazczości technicznej opracowuje się metody rozmnażania ludzkiego wręcz zaskakujące: pewna sześćdziesięciodwu-letnia Kalabryjka niedawno zaszła w ciążę dzięki probówce, podobnie jak w przypadku biblijnej Sary, którą "nawiedził" Jahwe, zastępując Abrahama, który był za stary, żeby to uczynić osobiście. Jednakże w Biblii sam Pan Bóg sprawia, że Sara staje się brzemienna, podczas gdy w Neapolu doktor Rafael Magli dokonuje sztucznego zapłodnienia pani Concetty Ditessay. Ciąża po menopauzie jest technicznie możliwa, nawet do stu lat47. Można sobie wyobrazić obłożnie chorą stuletnią staruszkę, której w kroplówce podano glukozę i hormony, mającą w swej macicy, dzięki osiągnięciom współczesnej medycyny, owoc wstrzyknięcia zamrożonych spermatozoi-dów, pochodzących od jej męża zmarłego osiemdziesiąt lat wcześniej. Jaki sens miałaby tego typu ciąża? Co zrobiono by z dzieckiem zrodzonym ze stuletniej matki i ojca zmarłego na wiele lat przed jego urodzeniem? 47 Sacha Gehier, przewodniczący marsylskiego stowarzyszenia na rzecz matek nosicielek "Les cigognes", 1992. 107 W takiej ciąży staruszki jest raczej coś odrażającego niż boskiego, a dziecko poczęte w ten sposób nigdy by nie wiedziało, czy należy do ginekologa, do probówki, dzięki której dokonano transplantacji, czy też do rodziców, których nie miało szans zobaczyć żywymi. Kiedy technika nie doprowadza do sytuacji absurdalnych, dzieci urodzone na skutek sztucznego zapłodnienia rozwijają się całkiem dobrze48. Ponieważ jednak obecnie archanioła Gabriela zastępuje dziennik telewizyjny, dziecko może z powodzeniem dowiedzieć się, że urodziło się w wyniku zapłodnienia jego babki spermą wnuka, jak to się już zdarzyło w Afryce Południowej. Do kogo należy to dziecko? Kto mu powie, że urodziło się w wyniku kazirodztwa technicznego? Czy sędzia ukarze wnuka za nadużycie probówki, czy też babcię za to, że chciała być przez niego zapłodniona? Czy można mówić o perwersji technicznej? O nowej strukturze pokrewieństwa? O zmierzchu mitu? Bóg nie ma już monopolu płodzenia na odległość. Dziecko będzie się mogło urodzić w wyniku zetknięcia zawartości probówki z zawartością kuwety chłodzonej, ale jaka opowieść będzie z tego mogła powstać? "Robienie" dzieci zacznie przypominać produkcję samochodów, co przyczyni się zapewne do wielkiego postępu uczuciowego, jeśli weźmiemy pod uwagę ogromną liczbę mężczyzn wpadających w zachwyt na widok samochodu. Będzie również można produkować części istot żywych i przeszczepiać je kalekim dzieciom, ponieważ już obecnie można używać narządów świń, których organizmy zawierają liczne sekwencje genów ludzkich. Można będzie przeszczepić serce świni, nerkę małpy bądź trzustkę psa uśpionemu człowiekowi, tworząc w ten sposób bardzo funkcjonalny biologiczny puzzle. Do kogo jednak będą należały części owego dziecka? Wśród nowych przynależności biologicznych, coraz bardziej odległych od metod "rzemieślniczych", gdy każdy organizm był wy- 4^ M. Soulć.J. Noel, Aspects psychologiques des natiom de/iliation et d'identite et le sec-ret des origines, op.cit., s. 65. Z tezami zawartymi w tej pracy nie zgadza siej. Couderc, Clermont-Ferrand, 1993. 108 posażony w narzędzie do spłodzenia dziecka, technologia proponuje różne warianty: FIVETTE, GIFT, TOAST, POST, PROST, FREDI. ART, EARS itp.49 Metody te są o wiele bardziej funkcjonalne niż metoda naturalna, powodująca marnotrawstwo materii ludzkiej. Mimo swych pięciuset komórek jajowych kobieta wydaje na świat przeciętnie 1.78 dziecka! Dzięki mężczyźnie, który w trakcie jednego tylko wytrysku nasienia mógłby zapłodnić wszystkie kobiety Francji, zachodzą w ciążę jedynie dwie lub trzy! Społeczeństwo dobrze zorganizowane byłoby w stanie zaoszczędzić nawet na seksie: można by, na przykład, wziąć bardzo wczesny płód płci żeńskiej, pobrać kilkaset komórek jajowych i zapłodnić je odmrożonymi plemnikami zawodowego piłkarza lub laureata nagrody Nobla. Za kilkaset lat tysiące dzieci mogłyby się urodzić z nieżyjącego ojca i matki pochodzącej z aborcji. Można będzie również łączyć zarodki, tworzyć dowolne ilości hybryd pochodzących od czworga lub ośmiorga rodziców, bądź sfabrykować dziecko naszych marzeń z pozamienianych kawałków, dając w końcu życie koniowielblądosłoniokameleonowi, nie licząc gęsi zapłodnionych przez makrele (która to hybryda istnieje już od dawna).* Prawnicy dopiero zaczynają dostrzegać niewyobrażalne komplikacje. Prawo zabrania prowadzenia eksperymentów na zarodkach zapłodnionych w probówce, trzeba je zniszczyć po piętnastu dniach. "Rodzice" mogą taki zarodek przetrzymywać przez pięć lat w lodówce, ale co mają zrobić następnie? Mogą go ofiarować w prezencie innej parze, jak jednak ustalić związki pokrewieństwa w przypadku śmierci lub rozwodu? Jak należy zniszczyć zarodek z probówki: czy trzeba go wyrzucić, spalić, zakopać w ziemi poświęconej czy ugotować? 49 J. de Grouchy, Ou cours-tu primate?, Expansion scientifique francaise, 1992, s. 88. * Francuskie słowo naquereau oznacza zarówno makrelę, jak i alfonsa, łajdaka (przyp. red.). 109 Może powszechne przerażenie, jakie wywołują te praktyki, jest jedynie lękiem charakterystycznym dla końca tysiąclecia? Za każdym razem, gdy jakieś odkrycie naukowe bądź rozważania antropologów zmieniają obraz człowieka, wywołuje to słuszną obawę, która powoduje chęć odrzucenia owej zmiany. Galileusz, Darwin czy Freud przeszli przez to doświadczenie. Nie tak dawno, w dziewiętnastym wieku, Balzak z zapałem zwalczał stosowanie chloroformu. Wydawało się, że możliwość bezbolesnego porodu doprowadzi do tego, że kobiety będą rodziły dzieci tak często jak królice, ponieważ nie będą już zaznawały odkupicielskich cierpień. Odkrycie środków uspokajających było jeszcze bardziej niepokojące. Środki przecigruźlicze, szczepionki, przetaczanie krwi wywoływały oburzenie. Tak więc postęp genetyki i prokreacji wspomaganej medycznie wywołuje przedwczesne obawy przed czymś z pewnością innym niż to, co nastąpi w rzeczywistości. W gruncie rzeczy w naszej kulturze, gdzie tak istotna jest osobowość, odpowiedź na pytanie: "Do kogo należy dziecko?" powinna brzmieć; "Należy do siebie samego!". Ta odpowiedź jest jednak pozbawiona sensu, ponieważ dziecko niczyje staje się nikim. Żeby stać się kimś, jest potrzebny ktoś. Noworodek, który do nikogo nie należy, skazany jest na śmierć albo na nieprawidłowy rozwój. Z kolei dziecko, które do kogoś należy, ponosi ryzyko, że będzie ukształtowane zgodnie z wolą i upodobaniami osób, które się nim opiekują. Przyjemność stania się samym sobą, orientowania się, kim się jest, skąd się pochodzi, jaki tryb życia się lubi, wynika ze związków, jakie nawiązuje się z innymi. Jest to paradoks, polegający na tym, że znajdujemy się w świecie międzyludzkim, w którym przekaz kształtuje sensoryczność, ona zaś z kolei dziecko. Wyobraźnia kolektywna nie jest więc odcięta od rzeczywistości, ponieważ, będąc zakorzeniona w przekazie, nadaje sens gestom, mimice, przedmiotom, strojom, które pozwalają stworzyć świat słów, działań i znaczeń, ten zaś z kolei kieruje emocjami dziecka, proponując mu schemat rozwoju. 110 Nie chodzi już więc o przeciwstawienie obiektywnego świata rzeczywistości subiektywnemu światu wyobraźni, dwóch równoległych światów, między którymi nie ma kładki. Chodzi o wyobrażenie sobie dziecka jako skarbca pełnego obietnic. Będzie ono mogło się rozwijać dzięki mitologii grupy, do której należy, za pośrednictwem jej świata sensorycznego i semantycznego. Rozdział czwarty Czy destrukcyjna przemoc jest twórcza? Zgromadzony lud asystował przy egzekucji Ludwika XVI. Było to pasjonujące widowisko: mundury gwardii narodowej ustawionej w rzędy tworzyły biało-niebieską figurę geometryczną prowadzącą ku szafotowi. Król, bardzo blady, z trudem wspiął się na drewniane schody. Po czym wszystko odbyło się bardzo szybko: ludzie niezbyt dobrze widzieli opadającą deskę, spadające ze świstem ostrze oraz toczącą się w trociny głowę. Tłum krzyczał, jednakże widziano niezbyt dobrze... Zresztą zaraz po tym trzeba się było ro- zejść. W dniach, które nastąpiły po tym wydarzeniu, we wszystkich teatrach paryskich odtwarzano scenę ścięcia Ludwika XVI. Można było zobaczyć króla, jego piękny strój i szlachetne gesty, można było nawet usłyszeć jego szloch, kiedy żegnał się z bliskimi, doradcami i Marią Antoniną. Podczas tych spektakli ludzie szlochali, ponieważ wrażenie było znacznie silniejsze niż w czasie wydarzenia rzeczywistego. Można było przedłużać doznania przyjemne i okropne czy chwile zadumy. Przedstawienie oddziaływało na sumienia i namiętności za pomocą słów i obrazów, które miały pozostać w pamięci, a następnie służyć jako przekaz. Ludzie teatru zdawali sobie sprawę, że poruszenie świadomości na skutek oglądania przedstawienia było o wiele silniejsze od wrażenia wywołanego samym wydarzeniem, które - oglądane na żywo - niekoniecznie musiało zapaść w psychikę. 115 Zdarza się, że ojciec niemowlęcia, wytrącony z równowagi nocnym płaczem dziecka, potrząśnie nim lekko. Noworodek odbiera to jako agresję, przemoc fizyczną, która może go zniszczyć. Nie mówiąc o tym, że w przypadku przemocy dokonanej "w afekcie" akt ogranicza się do ciała, nie pozostając w świadomości. Osoba, która dokonała aktu przemocy, zaczyna sobie zdawać sprawę z popełnionego czynu dopiero po fakcie, usiłując go sobie odtworzyć. Jednak by do tego doszło, trzeba np. pójść do teatru, zdobyć dystans bądź przyjąć inny punkt widzenia, co jest dosyć rzadkie u o-sób porywczych, które zazwyczaj usiłują usprawiedliwić zarzucany im czyn i oburzają się, ponieważ nie odczuły własnej przemocy. Biorąc więc pod uwagę fakt, że w naszych czasach przemoc się rozprzestrzenia, narody nie chcą, by nimi rządzono, a stosunki międzyludzkie stają się coraz bardziej destrukcyjne, będę próbował analizować przemoc w jej zaczątkach: porównując gatunki, obserwując, w jaki sposób przemoc pojawia się w trakcie rozwoju jednostki oraz jak grupy przekształcają jej energię w twórczość kulturową. Kot i mysz Czy orzeł, który chwyta w szpony królika, jest brutalny? Można się domyślać, że wedle zasad panujących w jego orlim świecie odczuwa zadowolenie, gdy z wysoka spostrzeże na ziemi skaczącego królika. Musi wówczas zanurkować wśród prądów powietrznych i dopaść swej ofiary. Być może popada w euforię i ma świetne samopoczucie, gdy chwyta zdobycz, żeby ją zanieść głodnym orlętom? A może orzeł łapiący królika nie jest bardziej brutalny niż kobieta zrywająca kwiat? Pewnego dnia moja kotka złapała mysz. Przetrąciła ją jedynie, ponieważ nie miała zamiaru jej zabijać. Chciała ją tylko powstrzymać od ucieczki. Ranną mysz złożyła na wycieraczce przed kuchnią. Zamrugała następnie oczami, położyła po sobie uszy i z lubością mruczała, patrząc na moją żonę, podczas gdy przerażona mysz led- 116 wo się ruszała. Kotka wyrażała swym ciałem uczucie czułości rodzicielskiej, ponieważ widać uważała, że moja żona, przebywając w ludzkim świecie, musi sobie odmawiać przyjemności łapania myszy i, jako dobra matka, zdecydowała się dać jej poznać tę niezwykłą rozkosz. Jednakże to, co przeżywała w swym kocim świecie, było najzupełniej odmienne od emocji mojej żony i myszy. Po to, żeby czyjaś przemoc odczuta była przez kogoś innego jako zaburzenie emocjonalne, trzeba żeby wyobrażenie świata tej drugiej strony było całkiem odmienne oraz żeby brak porozumienia nie pozwalał na przekazywanie emocji i myśli. Między kotką i myszą, a także między moją żoną a kwiatem istnieje rozrzut znaczeń tak wielki, że nie ma mowy o porozumieniu. Ten brak formy, która pozwalałaby na komunikację między dwoma gatunkami znacznie się od siebie różniącymi, powoduje, że jeden z nich może niszczyć drugi najspokojniej w świecie. Komunikacja między dwiema organizacjami, dwiema osobami lub dwoma narodami możliwa jest dzięki ceremoniałowi. Z eto-logicznego punktu widzenia ceremoniał może być określany jako prawdziwy "pośrednik" sensoryczny, dzięki któremu mogą być zgrane ciała, przekazywane emocje oraz wymieniane idee. Tam, gdzie brak ceremoniału, wdziera się przemoc. Przemoc jest niezbędna do przeżycia: Każda żywa istota, którą przypadek lub instynkt samozachowawczy umieści w jakimś otoczeniu, gdzie musi zdobywać żywność oraz się bronić, działać i odreagowywać, jest silą rzeczy zmuszona analizować specyficzną informacja odbieraną przez nią i poszukiwaną1. Sama zasada życia narzuca przymus pożerania. Ten, kto tego nie robi, skazany jest na śmierć, chyba że jego środowisko dostarcza mu bez przerwy pokarmu. Czy można sobie wyobrazić istotę wolną od elementarnej przemocy2, leukocyta, który nie pochłania mikrobów, orła rozczulonego widokiem królika, lwicę, która nie rozrywałaby żyjącego jeszcze gnu, niemowlaka na tyle grzecznego, żeby oczekiwał bez protestu, aż ktoś zechce wlać mu trochę mleka do buzi? 1 R. MucdudU, Analyse et Ubertf, EAP. 1986,Ż. 41. 2 J. Bergerat, La YiolencefffndamentaU, Dunod, 1984. 117 Niektóre gatunki są jakby dla siebie niewidoczne. Mogą dzielić tę samą przestrzeń, nie zwracając na siebie uwagi. Między nimi nie ma mowy o przemocy, ponieważ nic dla siebie nie znaczą: tak jest w przypadku komensalizmu, kiedy gatunki przebywają obok siebie, nie pobudzając się wzajemnie (na przykład małe rybki-pilo-ty, które pochłaniają resztki mięsa, czyszcząc zęby ryb mięsożernych)3. Mysz natomiast podnieca bardzo kota, ponieważ jej biologiczna konfiguracja (forma, sposób przemieszczania, kolor, zapach) dostarcza ogromnej liczby "informacji specyficznych" dla niego. Kot reaguje na tę pobudzającą konfigurację, jednakże nie wyobraża on sobie mysiego świata. Nie może być wstrząśnięty na myśl, że zjada mysią mamę pozostawiającą kilkoro osieroconych mysiąt. Nie jesteśmy lepsi, gdy odrywamy małe jagnię od piersi matki i myślimy tylko o tym, żeby było upieczone jak należy. Gdy gra- tulujemy kucharzowi, nie odczuwamy żadnego uczucia przemocy. Bez względu na to, czy jesteśmy drapieżnikami, komensalami czy pasożytami, do destrukcji innych istot upoważnia nas obojętność u- czuciowa. Obojętność może wynikać z tego, że żyjemy w światach, między którymi niemożliwe jest porozumienie. Świat ludzki jest tak różny od świata ośmiornic, że trudno nam wyobrazić sobie, iż zwie- rzęta te myślą, mają problemy, rozwiązują je oraz że przywiązują się do swoich małych. Jesteśmy więc w stanie przebijać je harpunem, tak jakbyśmy to robili z kawałkiem drewna, ściągać z nich skórę, bić, ażeby ich mięso stało się bardziej delikatne, a następnie najspokojniej w świecie gotować. Jeżeli jednak prawdą jest, że jesteśmy gatunkiem, który bardziej niż inne może wyobrazić sobie "świat innych gatunków"4, to przemoc wypływa w tym wypadku z nietolerancji, to jest z niemożności oderwania się od własnego świata wyobrażeń. Wewnątrz tego samego gatunku agresja jest łatwiejsza do zry-tualizowania, ponieważ partnerzy posiadają podobny system neu- 3 K. Immelman, Dictionnaire de 1'Sthologie, Mardaga, 1990. 4 R. Byrne, A. Whiten, MachuiveUwn Intelligence, Ciarendon Prcss, 1980; J. Vau-clair, Les Images mentales ches. 1'animal, "La Recherche", nr 224,1990, s. 1006-1014. 118 rologiczny i żyją w tym samym świecie percepcji. Za to między różnymi gatunkami można się unicestwiać bez przemocy. Między reprezentantami tego samego gatunku zniszczenie przeciwnika wymaga osłabienia oddziaływania obowiązujących reguł gry. W 1901 roku Selous opisał gody perkoza czubatego i od tego czasu zaczęto mówić o ceremoniale wśród zwierząt. W 1914 roku J. S. Huxley dokonał pierwszej obserwacji etologicznej ceremonii ślubnej tego pięknego ptaka wodnego, mającego płetwy jak kaczka, a na głowie kępkę piór, przywodzącą na myśl kokoty z eleganckich dzielnic Paryża z epoki, kiedy wpinały one sobie pióra do włosów, żeby udawać damy z wyższych sfer! Tak więc perkoz czubaty, który o-degrał ważną rolę w społeczeństwie paryskim, pomoże nam zrozumieć strukturę i funkcję ceremoniału: Gody odbywają się zgodnie z ceremoniałem i śluzą nawiązaniu związku uczuciowego między członkami pary, relacjonował Huxley, mówiąc o tych ptakach5. Ten, kto pierwszy wyrażajakąś myśl, wywołuje zazwyczaj niedowierzanie. Po czym ci, którzy formułują kolejne spostrzeżenia, mówią, że to przecież takie proste! Po opisie godów perkoza czubatego przez Huxleya miała miejsce cała lawina obserwacji. Montegu opisał ten sam fenomen wśród brodźców, Heinroth wśród nurów rdzawo-S2yich, a Whitman wśród zwierząt wyższego rzędu, aż w końcu Lo-renz, powołując się na teorię Darwina, opisał ten typ zachowania wśród małp, skorupiaków, głowonogów, insektów i ludzi. Nie trzeba jednak sprowadzać wszystkiego do świata zwierzęcego. Z faktu, że mężczyzna zaleca się do kobiety, a stawonóg kręci się wokół samiczki, nie należy wyciągać wniosku, że mężczyzna jest stawonogiem, nawet jeśli stracił głowę dla swej wybranki! Metody porównawcze w biologii opisują struktury zachowania i ich funkcje w zarządzaniu emocjami, które pozwalają partnerom zgrać się w przewidywaniu jakiegoś wspólnego działania: synchronizacji seksualnej, walki, kontaktów między matką a dzieckiem, rozmów między małżonkami, organizacji wewnątrz grupy. Z faktu, że zachowania przybierają taką samą formę, nie należy wyciągać wniosku, że 5 J. S. Huxley, Le comportement rituel cha 1'homme et 1'animal, Gallimard, 1971. 119 mają tę samą przyczynę. Można jednak opisać zachowanie partnerów wobec siebie i próbować je przeanalizować. Kiedy dwie mewy spacerują po plaży lub po wysypisku śmieci, można sądzić, że mają zamiary raczej przyjazne: ani postawa, ani krzyk, ani emisja senso-ryczna, ani ruch nie wywołują wrażenia, które można by było określić jako "przemoc". Obserwując ptaki odnosimy wrażenie, że swym zachowaniem wyrażają silną i doskonale kontrolowaną emocję. Jeżeli przyjrzymy się uważniej, zauważymy, że ten z ptaków, który próbuje się zbliżyć, trzyma coś w dziobie: rybę, coś do zjedzenia lub po prostu kawałek drewna. Jeżeli postawimy się na miejscu mewy zachowującej postawę wyczekującą, możemy sobie wyobrazić, że widząc zbliżającą się mewę z rybą w dziobie odczuwa ona zarazem lęk i zainteresowanie: obawę przed intruzem, którego intensywność uczuciowa jest niepokojąca, oraz zainteresowanie rybą, która wzbudza apetyt. Trzeba zaznaczyć, że mewa niosąca rybę przywodzi na myśl zachowanie rodzicielskie. Intensywność emocji ptaka "uwodzonego" łagodzi zainteresowanie kąskiem oraz rozbudzone uczucia dziecka. Jeżeli jednak spłoszymy przechadzającego się ptaka lub spowodujemy, że upuści swój kąsek, intensywność zbliżenia spowoduje przerażenie, którego nie ukoi ani jedzenie, ani emocje rodzinne. U mewy pasywnej wywoła to raczej strach niż uczucie synowskie, co wyrazi się ucieczką lub agresją. W momencie, gdy zbliżenie między dwoma zwierzętami pozbawione zostało zrytualizowanej formy, silne i nie kontrolowane emocje powodują gwałtowną zmianę, przyjęcie wręcz chaotycznych postaw, mogą wywołać krzyki i ruchy doprowadzające do unicestwienia jednego z nich. Gdy intensywność emocjonalna przestaje być kontrolowana przez ceremoniał, następuje wybuch przemocy. W ceremoniale, o którym mowa, ryba, jeśli można tak rzec, zmieniła swój status -nie jest już kąskiem do połknięcia, lecz postrzeżoną formą mającą wywołać sentyment rodzicielski bądź jakieś biologiczne skojarzenie nie dające się pogodzić z agresją. Ryba użyta nie jako taka, lecz w celu wywołania określonego uczucia, przyczynia się do nawiązania komunikacji i poprzez wykorzystanie skojarzenia z przeszłością 120 przepaja percepcję bieżącą wspomnieniami z dzieciństwa. W swym aktualnym kontekście nie jest już smacznym kąskiem. W tej nowej funkcji ma wywołać wspomnienie wydarzenia, którego ślad jest głęboko ukryty w pamięci mewy. Wśród zwierząt społecznych ceremoniał pozwalający na synchronizację zachowań partnerów, jak to widzieliśmy w przypadku perkoza czubatego i mewy srebrzystej, przyczynia się również do synchronizacji wszystkich jednostek w grupie: para najbardziej wrażliwa na informacje ekologiczne rozpoczyna taniec godowy, widok ten wywołuje wydzielanie seksualne u innych członków stada, którzy zaczynają naśladować do tego stopnia, że składanie jajek, wychowanie małych, a następnie migracja odbywają się u wszystkich w tym samym czasie. Ceremoniał, który pozwala każdej jednostce znaleźć jej miejsce biologiczne i emocjonalne oraz sposób zachowania wewnątrz grupy, służy jako spoiwo w tkance społecznej. Dzięki niemu pozostaje jednolita i działa jak .jeden mąż". Na tym poziomie organizacji istot żywych ceremoniał jest zachowaniem, którego skutkiem jest stymulacja biologicznajednostek oraz synchronizacja grup6. Sięgając głębiej: ceremoniał ofiary żywnościowej, która ma łagodzić agresję, spełnia rolę biologiczną, stymulując gotowość gruczołów seksualnych, jak można to było stwierdzić u wróbli domowych, srok ostrygojadek oraz dużych małp7. Żeby ceremoniał mógł się stać skuteczny, musi się uwydatniać w jakiś sposób w swym środowisku sensorycznym. Dlatego wśród przedstawicieli gatunków poligamicznych oraz zwierząt żyjących w dużych grupach ceremoniały przybierają formy przesadne: wyzywające kolory, karykaturalne postawy oraz głośny śpiew. Natomiast wśród gatunków monogamicznych albo tych, które żyją w małych grupach, zażyłość oraz dyskretny kontekst sensoryczny wyostrzają percepcję każdego z partnerów, który reaguje na naj- mniejszy sygnał. Dotyczy to również ludzi, którzy żyjąc we dwoje lub w małej grupie są nadzwyczaj wyczuleni na najdrobniejszy sygnał przekaza- 6J. S. Huxley, ibid., s. 18. 7 E. Mayr, Birds ofparadise, Natural History, 1954. 121 ny przez partnera, podczas gdy w dużej grupie lub w tłumie są stymulowani jedynie karykaturalnymi makrosygnalami, takimi jak defilada lub groteskowe, a jednocześnie poruszające spektakle: Wszyscy śpiewają, dudni bęben, wspomina się zmarłych, dusza narodu i partii stanowią jedno i w końcu sam mistrz, po dokonaniu całkowitego wymieszania tego ogromnego tłumu i uczynienia z niego jednej istoty, zabiera głos, pisał Brasillach zafascynowany manipulowaniem mas przez przywódców nazistowskich8. Dlatego tolerujemy karykaturalne zachowania i przemówienia polityków, kiedy zwracają się oni do mas na wielkich wiecach, podczas gdy to samo przemówienie czy zachowanie w telewizji, oglądane w domu w gronie rodzinnym, robiłoby wrażenie wulgarnego lub wręcz chuligańskiego wybryku. Gdy mówca znieważa swego przeciwnika w czasie mityngu, wprowadza tłum w bałwochwalczy trans; ta sama zniewaga wypowiedziana w telewizji będzie brzmiała niestosownie lub wulgarnie. Opisaliśmy ceremoniał etologicznyjako rodzaj "pośrednika" zmysłowego. Można by opisać tysiące różnych relacji: między parą zwierząt, dwojgiem ludzi, między rówieśnikami, grupami, narodami... Możliwość wprowadzenia elementu zmiennego ułatwia obserwację doświadczalną: można zmienić odległość, założyć klapki na oczy, zatkać nos czy uszy, zastosować kolorowe plamy, zmienić brzmienie głosu, wprowadzić osobę trzecią... Z tych obserwacji wynika, że ceremoniał jest strukturą homeostatyczną, ponieważ zmiana jednego z elementów pociąga za sobą zmiany kompensacyjne w innych, co pozwala na zachowanie ogólnej równowagi. U dzieci, na długo przedtem, zanim zaczną mówić, moment zrytualizowanego zachowania może stać się symbolem: konflikty powstają na ogół z powodu wiaderka piasku, plastykowej łopatki lub kawałka czekolady. Kiedy jedno dziecko ma na coś ochotę i u-siluje zdominować inne, wchodzi w grę przemoc i nasze drogie cherubinki chętnie unicestwiłyby się wzajemnie, gdyby tylko miały niezbędne ku temu środki. W takich scenach można zaobserwować, że dziecko dobrze rozwinięte, spokojne i silne okazuje coś 8 R. BrasUlach, Notre avant-guerre, Le Uvre de Poche, 1992, s. 344. 122 w rodzaju "spokojnej siły", podchodzi do dzieci zaczepnych, unosi dłoń wyrazistym ruchem, ale nie uderza. Trzyma rękę w powietrzu, następnie szeroko otwiera usta i wydaje zdecydowany dźwięk, na jego twarzy maluje się nie agresja, lecz zdecydowanie9. Ten typ zachowania kształtuje i przekazuje emocję, która zatrzymuje zabijaków. Mały "rycerz" posiada naturalny autorytet, którego siłąjest ceremoniał, scenariusz składający się z gestów, symbolizujący nie realizowaną, lecz istniejącą w wyobraźni sekwencję. Jak gdyby uprzejmie mówił: "Uwaga! Potrafię uderzyć". Ten pełen wyrazu ruch przywodzi na myśl możliwość ryzyka w powiązaniu z emocją uspokajającą. Zarówno w przypadku orła z królikiem, jak i "rycerza" w ogródku jordanowskim możemy uznać, że przemoc jest punktem widzenia wyrażanym przez zachowania, które nie liczą się z istnieniem kogoś drugiego. W przykładzie orla z królikiem chodzi o różne gatunki; w przypadku gwałciciela, który nie liczy się z uczuciami gwałconej kobiety, nie mogąc ich sobie wyobrazić - o różne stany uczuciowe; gdy weźmiemy pod uwagę teoretyka, który usiłuje narzucić swe idee, zmuszając innych do milczenia, chodzi o rozbieżności intelektualne; oraz w końcu i przede wszystkim, chodzi o organizmy społeczne, które mogą się wyniszczać w celu zdobycia terytorium bądź przewagi gospodarczej. Zwierzęta potrafią kierować swymi emocjami w sposób bardzo skuteczny. Drapieżniki z rodziny psowatych (na przykład wilki) są doskonałą ilustracją faktu, że dobrze nadzorowana przemoc może zmienić się w zachowanie pełne łagodności, co stanowi dowód, że wilk nie jest wilkowi człowiekiem. Struktura klanu zależy od intensywności odruchów. Wilkowi odruch agresywny niezbędny jest do przeżycia. Wewnątrz stada musi być na przemian agresywny i łagodny. Inne zachowanie zdezorganizowałoby grupę, powodując nieustające walki w jej łonie i nie pozwalając na koordynację w trakcie polowania. Jednakże wilki nie dopuszczają nigdy do tego, żeby ich agresywność przeistoczyła się w przemoc10. 9 H. Montagner, L'Attachenent: les debuts de la tendresse, OdUeJacob, 1988. 10 D. van Caneghem, Agressimte et combatwite, PUF, 1978. 123 Ceremoniał zwierzęcy a zwyczaj wśród ludzi Ludzie sądzą, że są w stanie przeciwstawić się wszelkim prze-ciwnościom losu. Usiłują walczyć ze śmiercią, sprzeciwiając się jej władzy. Nie poddają się ani chorobie, ani klęsce głodu, zmieniają własne cechy genetyczne i ekologiczne, są zdolni modyfikować swoje geny oraz opuszczać planetę. Zwyczaje ludzkie nie powstają, jak w przypadku wilków, jedynie w wyniku organicznego współistnienia dwóch przeciwstawnych odruchów. Mewa za pomocą trzymanej w dziobie ryby wywołuje u drugiej mewy przyjęcie postawy dziecka czekającego na pokarm, przepąja spotkanie wspomnieniem czegoś, co już miało miejsce. Natomiast kiedy moja żona podaje na stół słoik kiszonych ogórków, posiłek staje się przepełniony legendą rodzinną. Kiszone ogórki przywołują na myśl historię mojej rodziny: tego wieczoru trzeba będzie utrzeć placki kartoflane, pić wódkę i mówić na określony temat. Będziemy porównywać ogórki rosyjskie z niemieckimi, wykazywać ich wyższość i mówić o trudnościach z nabyciem, przywoływać wspomnienia z dzieciństwa rodziców, opowiadać o naszych rodzinach i przede wszystkim oddamy się snuciu refleksji dotyczących ducha różnych narodów oraz ciężaru historii. Tak więc kiszony ogórek przyczyni się do powstania swego rodzaju wydarzenia rodzinnego, ustrukturowa-nia czasowego oraz nadania naszemu związkowi wymowy tradycyjnej. Można tu mówić zarówno o ontogenezie uczuciowej w postaci ryby wśród mew, jak i filozofii kiszonego ogórka w moim domu. 0-bie te rzeczy uczestniczą w strukturowaniu postrzeganego świata: tam, gdzie wydawałoby się, że mamy do czynienia jedynie z warzywem z rodziny dyniowatych zanurzonym w solance, okazuje się, że stoimy wobec przepełnionego historią kiszonego ogórka. Filozofia kiszonego ogórka pozwala nam zrozumieć, że w świecie ludzkim rzeczą ogromnie ważnąjest smak, który pozwala nam odczuć podobną przyjemność (kiszony ogórek rosyjski jest oczywiście nieporównywalnie lepszy od niemieckiego). Jednakże tym, co nadaje sens pos- 124 trzeganemu światu, jest przede wszystkim strukturyzujący efekt opowiadania. Zwierzęta również asymilują się z przeszłością własną, a nawet z przeszłością matki. Wydarzenia, które odegrały jakąś rolę w uczuciowości matki, odbijają się na rozwoju dziecka11. Zaobserwowano, że w pewnych dynastiach małp dominujących w środowisku naturalnym potomstwo przejmuje z urzędu status społeczny matki12. Kiedy jednak uczuciowość jej zostanie zakłócona w wyniku jakiegoś wypadku lub choroby, odbije się to wówczas na potomstwie13. Mowa, która u dziecka ludzkiego wywołuje uczucie bieżące w stosunku do wydarzenia fikcyjnego, przeszłego lub mającego dopiero nastąpić, może mieć skutki zarówno pozytywne, jak i negatywne. Przekaz rodzicielski lub społeczny pozwalający przeżywać to wydarzenie może poprawić stan dziecka lub go pogorszyć, dzięki błogosławieństwu lub klątwie, jakie ze sobą niesie, co sprawia moc, jaką posiada jedynie mowa. Wśród zwierząt żyjących w świecie, w którym ceremoniały wzajemnego oddziaływania kształtowane są przez ich uczucia, przemoc kontrolowana jest przez ich zachowania. Tymczasem u ludzi zwyczaje kształtowane są przez wyobrażenia do tego stopnia, że teoria może zawsze usprawiedliwić destrukcję drugiej jednostki, wywołując przy tym uczucie oczyszczenia bądź boskości. Wyobrażenie staje się bodźcem idealnym, a więc doskonałym i niepodważalnym. Zwierzę, które sprowokowało swym niewłaściwym zachowaniem agresję zwierzęcia dominującego, może tę agresję złagodzić lub nawet powstrzymać, poddając się lub przyjmując postawę dziecka. Żadna natomiast informacja sensoryczna nie jest w stanie powst- 11 B. L. Deputte, Ontogenese comportementale et socialisation chez les siniens: analyse chez des mangabeys en captiwtó [w:]J.-J. Roeder iJ.-R. Andersen, Primates: recherches ac-twiles, Masson, 1990. 12 D. L. Cheney, The Acquisition ofRank and Development ofReciprocal Alliances among Free-Ranging Immature Baboom', "Behaviour, Ecology and Sociobiology", II (1977), s. 303-318. 13 J. Loy, The Descent o/Dominowe in Mącąca. Insights into Structure ofHuman So-cieties [w:] Socioecology and Psychologa of Primates, Mouton, 1975, s. 153-180. 125 rzymać agresji człowieka, którego wyobrażenie o innym pełne jest nienawiści. Człowiek ten reaguje na swe wyobrażenia, a nie na realne percepcje. Dlatego rasiści są w stanie unicestwiać dzieci znie- nawidzonej przez siebie rasy z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku: spalenie żywcem dziesięcioletniej Turczynkijest właściwe, ponieważ pewnego dnia mogłaby jeść nasz chleb. Wyobrażając sobie tę dziewczynkę w sposób odrażający, rasista zareagował aktem eliminacji. Można sobie wyobrazić, że gdyby znal tę dziewczynkę, może by się do niej przywiązał i wówczas fakt spalenia żywcem tego dziec- ka wywołałby w nim uczucie zgrozy. U człowieka wyobrażenie świata może istnieć poza wszelką percepcją, podczas gdy u zwierzęcia oba procesy są ze sobą związane. Percepcja bieżąca przywołuje na myśl jakieś wspomnienia, które wytwarzają bodźce wewnętrzne, rodzaj "ambasadorów myśli"14. Z całą pewnością fakt, że żyjemy w świecie wyobrażeń, powoduje, iż mamy skłonności zarówno do przemocy, jak i do kultury. Zwierzę zależy od rzeczywistości, która kontroluje jego przemoc, podczas gdy człowiek usiłuje poddać się wyobrażeniom, jakie ma o świecie, co go skłania do stosowania przemocy twórczej: zniszczyć jakiś porządek na rzecz innego, ponieważ "ze skrajnego chaosu wyłania się w naturze ludzkiej porządek"15. Zwierzęta nie są brutalne, o ile procesy biologiczne i ekologiczne są zrównoważone. Ludzie natomiast używają przemocy, ponieważ chcą mieć możliwość wyeliminowania tych, którzy żyją w świecie innych wyobrażeń. Brak zwyczaju prowadzi do chaosu, podczas gdy jego hegemonia doprowadza do destrukcji innych, co sprowadza obie formy przemocy do jednego. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wymyślenie ceremoniału pozwalającego na konfrontację obyczajów i mającego na celu wzajemne poznanie się. Można go nazwać "konfliktem społecznym", "dyskusją filozoficzną", "przeglądem naukowym", "dysputą", jak 14 J. Vauclair, Representation et intentionnalite dans la cognition animale [w:] E. Sigu-an, Comportement, cognition, conscience, PUF, 1987, s. 59-88. 15 R. Girard, Des choses cachees depuis lafondation dv, monde, Grasset, 1978. 126 w średniowieczu, bądź też "okrągłym stołem". W tym przypadku niedogodnościąjest uczucie niepewności, podczas gdy świadomość, że zna się jedyną prawdę, ma właściwości kojące: O ile egzystencja jednostki w średniowieczu przebiegała wewnątrz jednej wspólnoty, obecnie przechodzi ona przez diugą listę instytucji wyspecjalizowanych, od przedszkola poczynając, a na domu starców kończąc, zahaczając po drodze o szkolę, wojsko, pracę, stowarzyszenia...16. Z każdą z tych instytucji wiąże się jakaś obyczajowość podająca w wątpliwość porządek świata ustalony przez innych. Nasza kultura wzbogaca się kosztem przemocy. Życie ludzkie przebiega obecnie w dziesięciu różnych światach kulturowych, które przy okazji przechodzenia z jednego do drugiego narzucają nowe spojrzenie na to, co znaczy być człowiekiem, oraz zmuszają do porzucenia dawnego podejścia. Nastolatki używają przemocy wobec innych lub wobec samych siebie, liczba przypadków czynnej agresji wobec rodziców wzrasta, mimo że nikt o tym nie mówi, próby samobójstwa oraz wypadki drogowe są tak częste, że przestają już być "informacją"; natomiast narkotyki i AIDS przeistaczają się w "gwiazdy" kulturowe, symbolizujące destruktywną silę obecnej młodzieży. Wszyscy stoją przed dylematem: albo być sobą, co oddala od grupy, albo związać się z grupą, co ogranicza częściowo możliwości indywidualne poprzez nadanie osobowości kolektywnej. Otóż nasza kultura czci Osobę, unicestwiając tym samym grupę i tworząc tysiące podgrup, będących zwolennikami tysiąca sposobów bycia innym. Ten, kto napotka swą podgrupę adoracji, mającą za punkt odniesienia jakiś temat sportowy, artystyczny, finansowy czy intelektualny17, będzie się rozwijał bardzo dobrze i nie będzie mu przeszkadzała destrukcja innego klanu. Może być nawet z tego powodu bardzo szczęśliwy, o ile uważa, że wyobrażenie świata reprezentowane przez ten klan jest zaprzeczeniem jego własnego wyobrażenia. ^ G. Mendel, La Societe n'estpas une familie. La Dćcowerte, 1992, s. 148. 17 B. Cyrulnik, Culture du totem, naturę du tabou [w:] Sexualite, mythes et culture, L'Harmattan, 1990. 127 Świat pozbawiony zwyczajów jest światem prymitywnym, ograniczającym się do materii, wagi i miary, podczas gdy świat pełen tradycji napełnia rzeczy historią, nadaje im sens i pozwala nam być razem. Świat pozbawiony zwyczajów jest światem rozsypującym się, w którym jednostki, pozbawione więzów solidarności, potykają się o siebie, spotykają lub przeciwstawiają się sobie w miarę napotykanych bodźców lub potrzeb. Świat pełen tradycji wiąże natomiast i godzi jednostki między sobą, czyniąc z nich tkankę społeczną, do której należą i która ich wycisza, uspokaja. Problem w tym, że wiadomo, do czego prowadzi nadmiar środków uspokajających: kultura, która zlikwidowałaby wszelką przemoc ludzką, przestałaby być twórcza. Zwyczaj, który powtarzany jest jedynie dla niego samego, wciąż w ten sam sposób, aż do obsesji, staje się aktem pozbawionym sensu, stereotypem wyrażanym za pomocą gestów. Dla ateisty znak krzyża jest gestem bez znaczenia, podczas gdy dla chrześcijanina jest on czymś bardzo ważnym, ponieważ odnosi się do wydarzenia odległego o blisko dwa tysiące lat, będącego symbolem dla powstającego ruchu. W chwili gdy wierzący się żegna, jego gest wywołuje w nim czysto ludzkie poczucie wzniosłości. Wśród zwierząt nie ma tego uczucia, ponieważ przystosowują się do rzeczywistości. Człowiek natomiast, żyjąc w świecie wyobrażeń i nie poddając się regulacji rzeczywistości, czuje się z natury wyższy. Jeżeli żyję samotnie na pustyni, mam do rozwiązaniajeden tylko problem współżycia, a mianowicie przystosowanie mych potrzeb do warunków biologicznych i ekologicznych. Jeżeli jednak pojawi się druga osoba, muszę zgrać swoje potrzeby z jej potrzebami. Nie będę już mógł pić, nie licząc się z tym, że ona ma również pragnienie, biegać czy krzyczeć nocą, kiedy ona śpi. Przyjemności i obowiązki, jakie wiążą się z jej obecnością, zmuszają mnie do nadania formy moim pragnieniom oraz zrezygnowania z pewnych środków wyrazu. Jej obecność pobudza mnie i zaprasza do kontaktu, ale jednocześnie stawia przede mną zakazy i zabrania mija zniszczyć. Życie z kimś na pustyni stwarza świat międzyludzki równie stymulujący, co hamujący. 128 Na tym poziomie kontaktu jesteśmy jeszcze istotami niemó-wiącymi - na podobieństwo zwierząt, niemowląt bądź dorosłych, gdy widzą się ze zbyt wielkiej odległości, żeby móc rozmawiać. W świecie psów wszystko, co pochodzi od innych psów, jest stymulujące, podobnie jak w świecie niemowlaków - to, co przekazywane jest przez inne niemowlę, jest bardziej stymulujące niż to, co przekazuje własna matka. To, co postrzegam w świecie zewnętrznym, wskazuje, na co mój świat wewnętrzny jest najbardziej czuły. Przedmiot odsłania podmiot, podobnie jak katastrofa, niszcząc jakiś organizm, ukazuje, w jaki sposób utrzymywał się on przy życiu. Mowa wprowadza świat nie istniejący w tego typu interakcjach. Jeżeli na pustyni druga osoba przynosi ze sobą świat podobny do mojego, nasz świat międzyludzki natychmiast okaże się swojski. Będę ją rozpoznawał, nigdy przedtem jej nie widziawszy. podobnie do pudla rozpoznającego dobermana lub do kilkumiesięcznego niemowlęcia, które cieszy się widząc swą buzię w lustrze. To zachowanie mimetyczne18 tworzy dobre stosunki międzyludzkie, jako że pobudza, nie wywołując lęku19. Jednakże warunkiem jest, by druga osoba była zupełnie identyczna, ponieważ najmniejsza odrębność wywołuje niepokojące uczucie obcości, co może spowodować, że nasza ekstaza zmieni się w przerażenie, a to z kolei może nas popchnąć do eliminacji tej osoby: nawet minimalna różnicajest w stanie zaburzyć nasz spokój. Zjawisko to można zaobserwować wśród psów, które szaleją z radości, gdy spostrzegą innego psa, biegną do niego i oczywiście zauważają natychmiast różnicę, która powoduje, że czują się zagrożone. Przechodzą wówczas do ataku, mimo że przed chwilą były tak szczęśliwe! Ambiwalencja w ich zachowaniu, na którą składają się pociąg i obawa, podniecenie i wstręt, zadowolenie i strach, pozwala im na współżyciejedynie wówczas, gdy wytworzy się między nimi pewien ceremoniał sensoryczny, który jest w stanie pogodzić je ze sobą. Obwąchują więc sobie narządy płciowe i podogonia, ponieważ ró R. Girarti. Sacrum ifn-cemoc, przeł. M. i J. Plcdńscy, 1.1-5, Poznań 1993-1994. lc> A. Charpaz, Enjfwc sur la uiolence, Lc Cerf, 1980. 9. Anatonu* uczuć 129 w ich świecie ta część ciała dostarcza wielkiej liczby informacji. Następnie, podobnie jak zwierzęta żyjące w stadzie, usiłują ustalić swą pozycję, włażąc jeden na drugiego, wykazując przewagę lub grożąc sobie w sposób jak najbardziej "społeczny"20. Kiedy spotykam na pustyni drugiego człowieka, zdolnego podobnie jak ja posługiwać się znakami i konwencjami lingwistycznymi, zauważam w jego ciele pewne wskazówki seksualne i społeczne, w które jest wyposażony, ponieważ żyję bardziej w świecie wizualnym niż węchowym. Następnie interesuję się tym, co mówi, bowiem jego słowa będą reprezentatywne dla naszych światów umysłowych oraz dla naszej przeszłości. Nasz kontakt przebiegać będzie na bieżąco, przepełniony jednak czymś pochodzącym z zewnątrz. Abyśmy mogli być razem, nasze rytuały przemienia rzeczy istniejące w danej chwili w znaki reprezentujące nieobecne światy. Tak rodzi się mit tworzący dwuosobową grupę i koordynujący działania partnerów. Kiedy jednak tempo zmian jest takie, że nie pozwala mitowi nadać sensu gestom i przedmiotom, wówczas przemoc prowadzi do zniszczenia bez możliwości odbudowy. Między monotonią, która otępia, a przemocą, która niszczy bez wahania, ceremoniał, pierwotne czczenie ofiary, zaznacza piętno czasu i wstrzymuje przemoc. Ceremoniał potrzebny jest, żeby czas biegł wolniej. Potrzebne są jednak również ceremoniały zmian, ażeby zwolnienie tempa nie przemieniło się w zastój i martwotę. Jak dotąd wszystkie kultury przewidziały podwójną walkę między chronicznością a przyspieszeniem czasu, między skamieniałością kulturalną a bulwersującym entuzjazmem, wymyślając ceremoniały inwersyjne, kiedy to bachanalia pozwalają oderwać się od dotychczasowych uczuć, kształtowanych przez zwyczaj. 20 M. Chanton, Le Compmtement social du chienfamilier, praca doktorska, Paris VI, 1991. 130 Kiedy zwyczaj przestaje działać Zwyczaj nie szuka ani kompromisu, ani złotego środka: pozwala on na zachowanie równowagi, która - podobnie jak stan zdrowia - jest stałą walką przeciwstawnych sił. Wystarczy drobiazg, by ten układ zaczął niedomagać. Często psy przez parę chwil kręcą się w kółko, ażeby znaleźć idealną pozycję do spania. Kiedy jednak ich podniecenie staje się trudne do wytrzymania, zdarza się, że kręcą się zbyt długo. Można sobie wyobrazić, że zmęczony pies zaczyna swój zwyczajowy seans przed snem i zaznaje ulgi podobnie jak my, gdy poklepujemy poduszkę przed położeniem się spać. Część ruchowa tego aktu zawiera silę uspokajającą, kiedy jednak całą następną sekwencję spędzamy na poklepywaniu poduszki, żeby móc zasnąć, nie udaje nam się to, ponieważ sekwencja uspokajająca przemienia się w rozdrażnienie, które powoduje, że jeszcze bardziej szukamy uspokojenia, a więc uderzamy poduszkę, co nas jeszcze bardziej rozdrażnia-jak to często się nam zdarza robić w bezsenne noce. Część ruchowa zachowania jest respektowana, jednakże jej efekt adaptacyjny, pozwalający na zakończenie sekwencji, nie jest realizowany. Obserwując zwierzęta w ogrodzie zoologicznym możemy zrozumieć, w jaki sposób ceremoniał przestaje działać. Stworzeniom przebywającym w klatkach ta ograniczona przestrzeń oraz warunki sensoryczne narzucone przez człowieka nie pozwalają na normalny przebieg ceremoniału. Normalne mechanizmy nie wystarczają, ażeby złagodzić napięcie emocjonalne. Często można zaobserwować zwierzęta wykonujące mechaniczne ruchy: konie ocierające szyję o drzwi klatki21, niedźwiedzie, które uszkadzają sobie stawy w wyniku ciągłego stawiania jednej łapy na drugą, a nawet małpy, które huśtają się wciąż w ten sam sposób. Zachowanie zwierząt, które używają swego ciała i bezpośrednio otaczającej je przestrzeni, wskazuje na przystosowanie do przy- 21J.-L. Rappoport, Reply to Cwnmfataius on Recent Adwnces m ObsmhŻCwnpulsive Disorders, "Neuropsychophannacotegy", V, nr l (1991), s. 21-32. 131 musu: działanie za wszelką cenę w ograniczonym środowisku. To, co je popycha do działania od wewnątrz, napotyka na przeszkody zewnętrzne. Zrezygnowanie z bodźca wewnętrznego oznaczałoby destrukcję żywotności. Można tego dokonać przy użyciu substancji chemicznych, które niszczą neuroprzekaźniki żywotności, jak na przykład rezerpina, która wywołuje depresję22, lub tetrahydrokabi-nol kanabisu, który uszkadza synapsy. Jednakże najłatwiejsza manipulacja polega na ograniczeniu otoczenia w taki sposób, ażeby u-niemożliwić wszelkie działanie skierowane na zewnątrz, co doprowadza w końcu do zaniku neuroprzekaźników mózgowych23. Kiedy zdrowy impuls uzewnętrznia się w środowisku chorobliwym, ceremoniał ulega deformacji i przeradza się w stereotyp. Ograniczenia przyczyniają się do powstania stanów frustracji, nie- zaspokojonego pragnienia, konfliktów (w przypadku, gdy jedna motywacja agresywna napotyka drugą) lub stresu (reakcji ostrzegawczej organizmu, który czuje się zagrożony)24. Tak więc w pogorszonych, zaburzonych warunkach środowiska nieuchronnie deformuje się ceremoniał i powstaje stereotyp. Gdy środowisko ulega zaburzeniu, zwierzę pogrąża się w stanach patologicznej repetycji. Teoria ta, którą łatwo potwierdzić obserwując zwierzęta, może tłumaczyć powstanie następującego błędu w rozumowaniu: kiedy obserwujemy małego "Rumuna", dziecko wyobcowane, o dzikim spojrzeniu, które robi pod siebie i powarkuje, ponieważ nie umie mówić, sądzimy, że jest ono chore, podczas gdy to jego środowisko, wytworzone przez określoną kulturę, zahamowało jego rozwój. Środowisko zbyt ubogie na równi ze środowiskiem zbyt bogatym wytwarza pewien stereotyp, ponieważ w obu przypadkach świat sensoryczny nie nabiera formy. W pierwszym przypadku zwierzę interesuje się tym, co go może jeszcze stymulować: promie- 22 E. Zarifian, Action biochimique des antidepresseurs cha 1'homme, Pharmuka (Seminarium psychiatrii biologicznej), V (1984). 23 J.-P. Tassin, Approche du role fonctionnel du systeme meso-cortical dopaminergique, "Psychologie medicale", XII (1980). 24 M. Bourdin, Psycho-dermatologie chez les camwores dffmestiques, praca doktorska, Maison-Alfort, 1.11/2 - Nagroda Arkoveta 1992. 132 niem światła, pyłkiem kurzu unoszącym się w powietrzu, własną łapą, którą liże bezustannie, aż do powstania wrzodów. Jednakże w świecie zbyt bogatym w informacje owe formy również nie mogą się kształtować. Nadmiar stymulacji bez przerwy ze wszystkich stron wprost zalewa zwierzę informacjami, nie nadając formy postrzeganemu światu. Odpowiedzi organizmu przeładowanego stymulacjami są zdezorganizowane. Możemy zastosować to samo rozumowanie do "dziecka z komórki", które w tym nadmiernie ograniczonym środowisku interesuje się plamami światła, unoszącymi się w powietrzu pyłkami, hałasami mającymi znaczenie, obserwuje też ruchy własnych rąk. Tymczasem dziecko nadmiernie stymulowane, żyjące w przesycie, staje się ogłupiałe na skutek nadmiaru informacji, który wytwarza w nim paradoksalne "odosobnienie uczuciowe"25. Stereotyp jest czymś w rodzaju schematu zachowania, które w jednorodnym środowisku nie jest w stanie powiązać się z innymi i powtarzane jest mechanicznie, aż do wyczerpania. Działalność zastępcza jest zachowaniem skupiającym się na sobie lub najakimś niezbyt odległym przedmiocie, które w normalnym środowisku powinno działać uspokajająco, zmniejszając napięcie uczuciowe. Ta abstrakcyjna definicja łatwiejsza będzie do zrozumienia, gdy zaobserwujemy zachowanie niedźwiedzia i kota przebywających w klatce. Pierwsze zwierzę, przestępując bez przerwy z łapy na łapę, rani sobie w końcu pysk ocierając go o kratę klatki: jest to przykład stereotypu. Tymczasem kot w klatce długo zajmuje się swą toaletą, aż w końcu, uspokojony, zasypia: w tym przypadku mamy do czynienia z działalnością zastępczą. Stereotyp zachowuje funkcję stymulacji w świecie nie uformowanym; działalność zastępcza natomiast ma skutki uspokajające w świecie uformowanym. A przecież dla nas, ludzi, jest to ta sama klatka! Dla niedźwiedzia jest to straszliwe ograniczenie, ponieważ zwierzę to potrzebuje wielkich przestrzeni. Namiastka ruchu związanego z przemieszczaniem się, powtarzana 25 P. Wallon, La Relation therapeutique et la developpement de 1'enfant, Privat, 1991. 133 bez przerwy aż do okaleczenia, jest próbą adaptacji do ograniczeń przestrzeni. W świecie kota, potrzebującego mniejszej przestrzeni i bardziej związanego z czasem, klatka nie jest aż tak dokuczliwa. Kot a-daptuje się do niej przeglądając futerko, kąsając skórę, liżąc sierść, co przypomina zabiegi człowieka, który poklepuje poduszkę i ścieli starannie łóżko, aż do chwili, gdy uzna, że wszystkie informacje sen-soryczne są dla niego zadowalające, czyli nie stymulujące, i będzie mógł zasnąć. Koty przystosowują się do sytuacji przymusowej czyniąc toaletę, która przygotowuje je do wypoczynku, ponieważ zwierzęta te są mistrzami wszystkich kategorii, jeśli chodzi o sen. Ludzie przystosowują się przez zamknięcie się w sobie, język wewnętrzny, świat wyobrażeń, ponieważ są mistrzami słowa. Jeśli chodzi o niedźwiedzie, adaptują się one poprzez stereotypy, powtarzalny ruch, który przynosi im chorobliwą namiastkę działalności za wszelką cenę i która, niestety, może obrócić się przeciwko nim. Dowodzi to, jak dalece nie ma niczego, co by istniało "samo w sobie" w świecie istot żywych26. Kto żyje, ten interpretuje. Dezorganizacja środowiska powoduje destabilizację świata wewnętrznego. Ciało staje sięjedynym obiektem zewnętrznym zdolnym kształtować świat wewnętrzny. W środowisku zbyt ubogim własne ciało staje się obiektem zorganizowanym i kojącym. Dlatego też wszystkie istoty żywe, gdy ich środowisko ulega zakłóceniu, zamykają się w sobie, skupiając się nad jakąś czynnością, jak zwierzęta w zoo, odosobnione uczuciowo zwierzęta domowe27, nadmiernie uwrażliwione na świat ludzki dzieci autystyczne28, chwiejący się jednostajnie psychopaci lub osoby, które chodzą tam i z powrotem czy stale powtarzają te same czynności. Obsesjonaci śmieją się na ogół ze swej manii czystości czy ciągłego sprawdzania- zdają sobie sprawę 26 D. Lecourt, wstęp do książki B. Cyrulnika Naissance dv, sens, Hachette, 1991. 27 A. Alameda, B. Cyrulnik, C. Beata, Pouvoirfa(onnant des interactions entre tes proprietaires et les animawc de compagnie tors d'une consultation yeterinaire, referat na międzynarodowym kongresie weterynaryjnym CNVSPA, Paryż, listopad 1992. 28 B. Cyrulnik, A. Alameda, H. Tonnelier, A. Robichez, B. Rousselot, Preludes au-tistiyues, referat na kolokwium "fethologie dujeu", Paris-Sorbonne, maj 1993. 134 z tego, że ich zachowanie jest śmieszne i mówią o tym. Jednakże owe magiczne nawyki zachowują swą kojącą moc mimo oczywistej non-sensowności. Warto zadać sobie pytanie: dlaczego rytuał może zacząć tracić swoje właściwe znaczenie, skupiać się na samym sobie bądź przeobrażać się w banalny stereotyp. Jeżeli odmienność, synchronizacja z partnerem nie są możliwe, dzieje się tak głównie dlatego, że ów partner nie istnieje, jak na przykład w zoo lub w przypadku ograniczeń społecznych29. Namiastka zachowania, próba zwrócenia się do drugiej istoty jeszcze występuje, jednakże w braku partnera harmonizacja nie ma sensu i zwyczaj pozbawiony jest swych zasadniczych treści. Na drugim biegunie zwyczaju zdarza się, że podmiotowi chwilowo osłabionemu lub głęboko zaburzonemu brak siły agresywnej, ażeby wyjść naprzeciw innego osobnika, doprowadzić do kontaktu i przygotować się do zharmonizowania obu systemów poznawczych30. Niezależnie od tego, czy słabość leży po tej, czy po innej stronie. na zewnątrz czy wewnątrz, widoczna jest w momencie interakcji, nawet jeśli korzenie tego stanu sięgają przeszłości. Zniekształcony zwyczaj nie pozwala na koegzystencję partnerów. Zdarza się, że zwyrodnienie wynika z poważnego zakłócenia warunków otoczenia, na przykład w przypadku nadmiernego zagęszczenia, które zaburza zwyczaj poprzez nadmiar informacji. Zbyt częste zmiany czynią zwyczaj mało stabilnym, podczas gdy kolektywny stres porusza jednostki. Zakłócenie rozwoju może również wynikać ze zbyt wczesnej izolacji, która pozbawia zwierzę pozytywnych efektów gier z okresu dojrzewania. Zaburzenia mogą być chwilowe, jak na przykład paraliż twarzy pochodzenia wirusowego, który może się cofnąć samorzutnie, rana czy nietypowy krzyk, który dezorganizując formę zwyczaju, narusza więź istniejącą między jednostkami wchodzącymi w skład grupy i je desolidary- 29 F. O. Odberg, Behawwral Coping in Chronić Stress Conditions [w:] Etho-Experimen-tal Approaches to the Study ofBehwior, Blanchard and NATO series, 1991. 30 D. G. M. Wood-Gush, R. G. Beilharz, The Enrichment ofa Bare Environmentfor Animals in Confined Conditions, "Applied Animal Ethology", nr 10,1983, s. 209-217. 135 żuje. Poddane działaniu takiego impulsu zwierzęta będą mogły zrealizować tylko namiastkę ceremoniału, jego pierwsze sekwencje, do których wystarczają jedynie bodźce endogenne zapisane genetycznie31. Jeżeli powyższe rozumowanie i obserwacje są w miarę spójne, oznacza to po raz kolejny, że różnica między tym, co endogenne i egzogenne, nie ma znaczenia większego niż przeciwstawianie natury i kultury. Endogenny stymulator jest nie do uniknięcia: żaden organizm nie może żyć bez bodźca biologicznego. Jednak wówczas, kiedy organizm odbiera bodziec do życia, napotyka inną formę, na przykład kogoś o tym samym pochodzeniu, jakąś strukturę ekologiczną lub społeczną, przestrzeń kontaktu między takimi dwoma bodźcami przybiera formę zwyczaju wynikającego z prostego faktu połączenia sił, podobnie do dwóch nurtów, których spotkanie, zanim połączą się i popłyną razem spokojnie, wywołuje najpierw prądy i wiry. Pojęcie przemocy różni się zaskakująco zależnie od punktu widzenia. Niektóre gatunki (myszy) odczuwają ją głęboko we własnym ciele, inne tymczasem (kot) nie myślą nawet o tym. Podobnie jest z kulturami. "Hodowanie" dzieci z przeznaczeniem ich na ofiarę wydaje się nam wyjątkowo brutalne, podczas gdy był to rytuał kulturowy Azteków, który wiązał ze sobą członków jednej grupy, nie liczącej się ze światem ofiar. Z tego samego powodu konkwistadorzy poćwiartowali kilka tysięcy Indian, a naziści organizowali masowe "rytuały" klanu, którego celem było unicestwienie innych. "Rytuały" te dostarczały archaicznej przyjemności nawet ludziom światłym, takim jak Brasillach czy Drieu la Rochelle. Przemoc jest również odmiennie odczuwana w różnych epokach. Kiedy u starożytnych Rzymian kobieta wysoko postawiona zabijała swą służącą za niezręczne ułożenie włosów32, uważano ten 31 R. Campan,V. fowcassi6.Laneuro-ethologiepeut-ellesepasserd'ethologie?, "Ćtudes et anałyses comportementales", III, nr 3 (1986). 32 A. Rousselle, Gestes et signes de la familie dans 1'Empire romain, [w:] Histoire de la familie, Armand Colin, T. I, 1989, s. 257. 136 czyn za coś zupełnie normalnego. Kiedy matka Galiusza w Perga-mie, w II wieku, kąsała swych służących dlatego, że źle nakryli do stołu, nikt nie uważał tego za brutalne, ponieważ wszystkie panie domu czyniły podobnie. Nie będę się rozwodzić nad "subtelnościami" stosowanymi w przypadkach przyłapania na cudzołóstwie, gdy wyrywano wątrobę mężczyzny, żeby wystawić ją na widok publiczny wbitą na pal33, a kobietę wrzucano do wody w zawiązanym worku razem z dziesięcioma rozszalałymi kotami. Cudzołóstwo uważane było za tak wielkie przestępstwo, iż uznawano, że zasługiwało na tortury, których widok wcale nie wywoływał uczucia grozy. Obecnie przestępstwa popełniane w afekcie zdarzają się o wiele rzadziej, ukazując tym samym, że w naszej kulturze nie uważa się już partnera za swoją własność. Cierpimy z powodu doznanej krzywdy, jednak nie uważamy, że mamy prawo zniszczyć niewiernego współmałżonka, ponieważ nie jest on już naszą własnością uczuciową. Dawniej zresztą sędziowie stosowali niezbyt wysokie kary za przestępstwa popełnione w afekcie, niemalże uznawane za legalne. Ich motywy były łatwe do zrozumienia. Dzisiaj natomiast nie tyle sama niewierność, co okrucieństwo zbrodni popełnionej w afekcie budzi uczucie grozy. Oddalenie fizyczne bądź intelektualne nie pobudza już uczuciowości: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal! Konkwistadorzy wyobrażali sobie Aztekówjako woły zaprzęgowe, hitlerowcy Żydów jako szczury zagrażające ich aryjskiej kulturze. Jeszcze pięćdziesiąt lat później ci funkcjonariusze śmierci krytykują hitlerowską administrację, która nie ułatwiła im w wystarczającym stopniu wykonywania pracy! Nie podają zaś w wątpliwość rozkazów, jakie wykonywali bez większych zresztą emocji!34 Powstaniu zwyczaju przeszkadza również zbyt wielka bliskość. Nie potrzebuję specjalnego obyczaju, żeby dotknąć w dowolnym miejscu własnego ciała, nie mogę jednak tak postąpić wobec ciała mojej sąsiadki, bowiem ten kontakt podlega regulacji przypominasz M. Godelier, La Pmduction (tugrands hommes, Fayard, 1982. 34 C. Lanzman, świadectwa w filmie Shoah. 137 jącej kodeks drogowy. Bardzo duże zbliżenie, które nie pozwala na powstanie zwyczaju, tłumaczy, dlaczego przemoc wybucha bez zahamowań wobec naszych bliskich. Kiedy służąca żyła w domu swego pana, chłostano ją batem. Kiedy miała swój pokój na poddaszu, bito ją kijem. A obecnie, kiedy nasza sprzątaczka mieszka u siebie, nie można już jej tknąć. Bez względu na rodzaj kultury, rodzina pozostaje terenem przemocy. Ta mała grupa ludzka - scementowana przez uczucia, seksualność, wychowanie dzieci oraz przymusy społeczne - reprezentuje pole uczuciowe tak bliskie, że zwyczaj traci w nim swą skuteczność. To na tonie rodziny lub, nieco szerzej, w kręgu o-sób bliskich popełnia się większość mordótu55. Czy to będzie średniowieczna Anglia, dziewiętnastowieczna Francja, Rosja lat sześćdzie- siątych, czy dzisiejsze kraje islamu36, przemoc w kręgu rodzinnym zajmuje niewiele miejsca w rozważaniach kulturowych. Pozornie wydaje się, iż wszystkie filmy czy książki, które o tym mówią, dotyczą wypadków wprawdzie bulwersujących, ale rzadkich, tymczasem cyfry raportów policyjnych są wstrząsające: istnieje 80 procent szans na znalezienie mordercy wśród rodziny lub osób bliskich, nie mówiąc już o aktach brutalności, torturach słownych czy tajemnych kazirodztwach. Rodzina, ta oaza bezpieczeństwa, jest jednocześnie terenem skrajnej przemocy. Bliskość uczuciowa nie dopuszcza więc do powstania zwyczaju, wydając ciało na pastwę każdego gestu, każdego słowa, każdego wyrazu emocji. W świecie istot żyjących najdoskonalsze przekazy uczuciowe odbywają się wewnątrz gatunku. Najdrobniejsza emocja zostanie świetnie przekazana reprezentantowi tego samego gatunku i wystarczy, żeby zwyczaj nieco się zmienił, a nic już nie będzie w stanie nad nią zapanować. Wśród zwierząt wodopoje są sygnałem odbieranym w świadomości dziesiątków gatunków, które zbierają się przy brzegu. Ich uwaga skierowana jest ku wodzie tak dalece, że 35J.-S. Chesnais, Histoire de la molence, Robert Laffont, 1981, s. 79-80. 36 R. Maziouman, Lesfacteurs essentiefs de la crininalitS dans les differents pays musui-mań [w:]J.-S. Chesnais, op.cit. 138 drapieżniki i ich ofiary prawie się stykają, dostrzegając się jedynie na tyle, żeby się nie zderzyć37. Nie dotyczy to krokodyli, które nie zwracają uwagi na wodę, ponieważ są w niej zanurzone, podobnie jak my nie zwracamy uwagi na powietrze, którym oddychamy. Interesują się one natomiast ptakami i ssakami, które chętnie jadają. Bardzo bliskie bodźce są postrzegane, ponieważ podlegają adaptacji, jednakże nie są uwzględniane. Kiedy uwaga zwrócona jest na odbiór informacji przekazywanej przez jakieś źródło dominujące, wszystkie inne schodzą na dalszy plan. Dlatego też nad wodą lwice nie napadają na gnu: widzą je, ale ich nie atakują, ponieważ ich uwaga zwrócona jest ku wodzie. Gnu wiedzą, że lwice wolą teraz pić wodę, i nie rozpoznają ich jako dra- pieżników, nie czują się ofiarami. Mogą przebywać tuż obok nich bez obawy. Bliskość i oddalenie, poprzez przejrzystość emocjonalną, jaką wprowadzają, usuwają w cień obiekty doznań sensorycznych i czynią je nieznaczącymi. Ceremoniał nie ma znaczenia i zwierzęta mogą przebywać koło siebie nie używając przemocy tak długo, póki jakieś wydarzenie nie rozbudzi ich emocji. Gdy tylko pragnienie zostanie zaspokojone, a lwica zacznie na nowo polować, nieobecność ceremoniału pozwoli użyć form przemocy. Istnieją czynniki budzące emocje. Łatwo sprowokować panikę lub reakcję lękową, wstrzykując mleczan sodowy. Niektóre substancje wywołują niekontrolowaną wściekłość, na przykład kwas moczowy w nadmiernej ilości: jeżeli organizmowi brakuje enzymu, który zazwyczaj go rozkłada, na każdy bodziec odpowiada niszczycielską wściekłością, której nic nie będzie w stanie pohamować. Hodowcom udało się wykryć czynnik genetyczny, który pozwolił wyprodukować takie rasy psów jak pittbull. Nie są one w stanie pohamować agresji, ponieważ nie postrzegają odpowiedzi przeciwnika, tak więc rytualny gest poddania się przestaje być wobec nich skuteczny. W D. van Caneghem, Agresswitó et combathriff, PUF, 1978, s. 82. 139 Czynnik mózgowy przemocy zidentyfikowano i wykorzystano w sposób widowiskowy. Pewien hiszpański neurochirurg38 był tak pewien możliwości kontrolowania przemocy poprzez mózg, że nie wahał się wejść na arenę i stanąć twarzą w twarz z bykiem. Nie o-mieszkal jednak przedtem zainstalować mikroelektrod w ciele migdałowatym zwierzęcia. Wdział na siebie swój najlepszy strój i dumnym gestem, jak przystało na Hiszpana, zarzucił na plecy czarną pelerynę z czerwoną podszewką. Stojąc samotnie na wprost byka sta- nowił idealny cel, który zwierzę mogłoby bez najmniejszej trudności roznieść na strzępy. Gdy byk znalazł się już w odległości dwóch metrów od człowieka, zwykłe naciśnięcie palcem na guzik automatycznego pilota spowodowało przesłanie impulsu do ciała migdałowatego i byk natychmiast powstrzymał atak. Odejmując palec od guzika neurochirurg zawieszał na chwilę zakaz i byk atakował na nowo, aż do chwili, kiedy mózg jego otrzymywał na nowo informację biologiczną, która go uspokajała... Czynniki biologiczne wyjaśniają nie kontrolowaną przemoc prowokowaną przez niektóre narkotyki, na przykład crack (jedna z postaci heroiny), bądź przez zmiany mózgowe, polegające na zniszczeniu części mózgu rządzącej e- mocjami. Jednakże układ emocjonalny ulega najczęściej zakłóceniu z powodu czynnika ontogenetycznego. Niektóre istoty "niecałkowicie ukształtowane" w momencie narodzin, potrzebują w pierwszym okresie rozwoju opiekuna. Jeśli tego opiekuna zabraknie w wyniku śmierci, wypadku lub eksperymentu39, istota taka skupia się na swym własnym ciele i zniekształca w ten sposób rytuał, który traci funkcję komunikacyjną, zachowując jedynie funkcję autosty-mulacyjną i samouspokajającą. Można zaobserwować, że zwierzęta stadne, które zostały odizolowane w trakcie rozwoju, przejawiają autóagresję przy najdrobniejszej emocji: szczury rozdrapują sobie łapy, psy uderzają łbami ^J.-M. Delgado, Le Conditionnement du cerueau et la libertf de 1'espńt, Dessart, 1972. 39 H. F. i M. K. Harlow, Social Deprivatwn in Monkeys, "Scientific American," listopad 1962. 140 o mur, małpy kąsają własne nadgarstki i wpychają sobie palce do o-czu. U dzieci wczesne braki społeczne wywołują zawsze znaczne zakłócenia biologiczne, umysłowe, endokrynologiczne, a w okresie późniejszym prawdziwe skupione na sobie "oczekiwanie na bodziec"40. Najmniejsza emocja wywołuje u nich działania skierowane przeciwko sobie, które, gdy są zbyt intensywne, mogą doprowadzić do samookaleczenia41. Ostatni czynnik przemocy znajduje się w otoczeniu -jest nim przeludnienie. Wśród zwierząt zagęszczenie reguluje się samoistnie, ponieważ stymulacja biologiczna wynikająca z nadmiaru ilościowego, ograniczenia przestrzeni, ciągłych i chaotycznych kontaktów powoduje, że regulacja emocji jest niemożliwa. U zwierząt żyjących w zbyt zagęszczonym środowisku można zauważyć problemy hormonalne oraz zakłócenia w zachowaniu. Ssaki wydzielają mniej hormonów płciowych -jelenie wykazują mniej zainteresowania łaniami, szczury wędrowne przestają się rozmnażać, samice królika zabijają swoje młode. To zobojętnienie seksualne stanowi najbardziej naturalną regulację urodzin42. Nadmierne zagęszczenie wywołuje zwiększoną stymulację sensoryczną, która deformuje ceremoniał. Wśród białych czapli w stacji badawczej w Wilhelminenbergu zaobserwowano ceremoniały groteskowe i nieskuteczne. Ptaki te rozpoczynają gody szalenie intensywną i brutalną akcją, która przekształca się w walkę. Rodzice przestają zajmować się małymi. Te zaś czaple, które wychowały się jeszcze w środowisku zrytualizowanym, próbują powrócić do poprzednich zachowań43. Małpy zaś, przeniesione na małą wyspę, rozmnażają się bardzo szybko i gdy sąjuż bardzo liczne, zapominają o jakimkolwiek zwyczaju. Biją się między sobą bez zahamowań, ranią się i gonią, nie przestrzegają żadnych reguł seksualnych, żyw- 40 M. Erlich, La Mutiiation, PUF, 1990, s. 178. 41 M. Levitt, Dysesthesias and Self-MutiIation in Humans and Sub-Humans. A Reuiew ofdinical and Experimental Studies, "Brain Research Review", X (1990), s. 247-290. 42J.-J. Christian, The Roles ofEndocrine and Behaworal Factors in the Growth ofMam-malian Populations [w:] A. Gobman, Comparatwe Endocrinology, Wiley, 1959, s. 71-97. 43 O. Koenig [w:] van Caneghem, op.cit., s. 67. 141 ilościowych czy wychowawczych. Cala grupa zaczyna niedomagać fizycznie, emocjonalnie i społecznie44. Najbardziej klasyczne doświadczenie pozwalające zaobserwować, jak nadmiar liczebny zakłóca normalne funkcjonowanie społeczne i zniekształca biologię członków grupy, polegało na wykonaniu "klatki szczęścia" dla dwudziestu szczurzych samców i tyluż samiczek45. Przewidywano, że po dwudziestu siedmiu miesiącach wygodnej egzystencji w klatce o powierzchni tysiąca metrów kwadratowych znajdzie się pięć tysięcy mieszkańców. Otóż liczba osobników nie przekroczyła nigdy stu pięćdziesięciu. Gdy dochodziły do tej ilości, pojawiały się zakłócenia biologiczne oraz zaburzenia współżycia, prowadzące do destrukcji grupy i jednostek. Wzajemne stosunki stawały się tak gwałtowne, że samce walczyły na śmierć i życie i nawet samiczki, zazwyczaj mniej agresywne, próbowały się unicestwiać. Próby kopulacji nie były już poprzedzane godami, które synchronizowały partnerów. Jeden z obserwatorów nazwał nawet to pośpieszne spółkowanie, nie poprzedzone ceremoniałem, "gwałtem". Samice, coraz mniej płodne, nie przygotowywały już gniazd, rodziły gdzie popadło i porzucały swe potomstwo, które natychmiast było pożerane przez osobniki dorosłe. Bardzo szybko śmiertelność w grupie osiągała 90 procent i życie wracało do normy dopiero wówczas, gdy zagęszczenie się zmniejszało. Zanikało również chorobliwe zachowanie i naturalna przemoc wyzwolona w wyniku odrytualizowania wygasała samoistnie, gdy tylko ekologia społeczna pozwalała na nowo ukształtować się zwyczajom. Niepokój w miastach i na wsi Ekologię ludzką można uznać za rodzaj peryferyjnej biologii, w której organizacja środowiska oraz warunków mieszkaniowych 44 C. R. Carpenter, The Howlers ofBarro Colorado Island [w:] I. De Vore, Primate Be-hauiw, 1965, s. 250- 291. 45]. B. Calhoun, Population Density and Social Pathology, "Scientific American", CCVI (1962), s. 139-148. 142 kształtuje zarówno informacje sensoryczne.jak i przestrzeń, dźwięki, światło, bodźce uczuciowe oraz rytmy chronobiologiczne. Urbanizacja jest z pewnością tym tworem minionych pokoleń, który narzuca ich dzieciom drogi rozwoju. Przed drugą wojną światową były na naszej planecie trzy miasta liczące ponad osiem milionów mieszkańców i wszystkie trzy znajdowały się w krajach bogatych. W roku 2000 będzie dwadzieścia jeden miast o ponad-dziesięciomilionowej ludności, z czego osiemnaście zaludnionych będzie przez ludzi bardzo biednych46. Ta sytuacja demograficzna o określonych efektach ekonomicznych, politycznych, technicznych i psychologicznych, stanowi rodzaj eksperymentu naturalnego, który pozwala zaobserwować, że wśród ludzi przeludnienie prowadzi również do derytualizacji. Dwa wieki wysiłków pozwoliły człowiekowi utworzyć środowisko, które go kształtuje! Jakże ciekawe jest zjawisko wielkich konglomeratów miejskich: ucieka się od małych ośrodków, ażeby zająć mikroskopijne miejsce w przeogromnych skupiskach ludzkich. Faktem jest, że nuda paraliżuje mieszkańców wyludnionych miasteczek: praktycznie nic się w nich nie dzieje, a codzienna rutyna prowadzi do otępienia. Ktoś obcy, kto znajdzie się w takim umierającym miasteczku, staje się intruzem, sędzią, a nawet agresorem. Obyczaje zamierają, ludzie unikają się nawzajem, nie uśmiechają się do siebie, ledwo się pozdrawiają, podczas gdy w miasteczkach, gdzie zwyczaj jest jeszcze obecny, używa się uświęconych formuł: "Niech cię Bóg błogosławi" lub "Niech ci Bóg sprzyja". Wbrew temu, co się sądzi, zaburzenia psychiczne są tam intensywniejsze niż w dużych miastach. Ostatnio schizofreników w stanie katatonii, kiedy całe ciało jest jakby sparaliżowane, widziałem w małych miasteczkach alpejskich w Górnej Prowansji. W takich właśnie mieścinach, gdzie na dawne obyczaje brak miejsca, samobójstwa są najbardziej dramatyczne, alkoholizm najbardziej degradujący, porywy gniewu całkiem szalone, a zakłócenia umysłowe niezwykle intensywne. ^J. Piel, LepłrildesnUgapoles, "Impact mededns". nr 22, listopad 1991. 143 Jest rzeczą ciekawą, że stres jest mniej odczuwany w dużych miastach, w których można zawsze znaleźć jakąś działalność uspokajającą czy rozrywkę lub nawiązać ciekawą znajomość. W wielkich miastach cierpi się męki Tantala, które wzbudzają apetyt, a czasami nawet nadzieję. Przedmieścia pełne są hałasu i namiętności: zawsze można kogoś spotkać, z kimś się pobić, sprowokować jakiś dramat, opowiadać o różnych wydarzeniach. Nawet najbiedniejsi żyją tam bardziej intensywnie i bardziej "po ludzku" niż mieszkańcy na pól wymarłych miasteczek. Peryferie żyją chwilą obecną, ponieważ jedynie centrum miasta ma swoją historię. Można tu spotkać gorące uczucia, miłość intensywną i pikantną, którą nazywa się również "nienawiścią" i która wiąże bardzo ściśle tych, którzy się kochają, ziejąc nienawiścią do innych. Obserwatorzy pochodzący z bogatych dzielnic, posiadający dyplomy doskonałych szkól, nie potrafią zrozumieć, dlaczego mieszkańcy ubogich dzielnic z trudem je opuszczają: po prostu nie potrafią żyć gdzie indziej! Dramat może tu zdarzyć się w każdej chwili, pobudzając wyobraźnię, zabawa jest darmowa, ludzie ocierają się często o śmierć, jak w bachanaliach. Miłość i nienawiść są tu rzeczą codzienną, stwarzając wrażenie życia bardzo intensywnego, o ileż ciekawszego od psychicznego zastoju małych miasteczek czy pozłacanego blichtru bogatych dzielnic. Jednakże, tak jak w przypadku każdego klanu, nadmiar uczuciowy prowadzi do nieszczęścia. Ci, którzy nie potrafią zintegrować się z grupą, ponieważ wolą spokój małych miasteczek lub ciszę bogatych dzielnic i nie życzą sobie tej archaicznej regresji lub nie udaje im się w niej żyć, cierpią jeszcze bardziej. Schizofrenicy, którym z trudem przychodzi powiedzenie "dzień dobry", przeganiani są z miejsc, gdzie odbywa się współzawodnictwo społeczne, a jednocześnie pociąga ich ta prymitywna socjalizacja. Kiedy się jednak w niej znajdą, nie potrafią dostosować się do jej gwałtownych obyczajów. To właśnie oni stanowią najbardziej odrytualizowaną populację ulic: 30 procent wśród bezdomnych w Paryżu, 40 procent w Wenecji (z której wywodzi się zwyczaj usuwania z domu chorych 144 umysłowo), 80 procent w Nowym Jorku47, gdzie takie nadużywanie "leczenia eksternistycznego" przynosi znaczne oszczędności. Kiedy kultura nie przenika już świata międzyludzkiego, zwyczaje panujące w klanie zachowują odrobinę archaicznej uczuciowości. Ci, co się kochają, jednoczą się wówczas we wspólnym poczuciu nienawiści, aż do momentu całkowitej derytualizacji. kiedy zasada "każdy dla siebie" unicestwia to, co zostało jeszcze ze społeczeństwa. Pierwszy opis społeczeństwa pozbawionego zwyczajów dotyczył Ików48, którzy, przesiedleni w piękne okolice i utrzymywani przez rząd. mieli wszystko, żeby być szczęśliwi. Żyjąc jednak bez planów na przyszłość i bez przeszłości, tracili powiązania społeczne i w ciągu kilku miesięcy ich wzajemne stosunki przekształciły się w gwałtowne spory i bójki. Brutalna destrukcja ich stylu życia stawiała ich w zerowym punkcie człowieczeństwa49. W momencie, gdy ich społeczność uległa derytualizacji, zaczęły się bijatyki, kradzieże żywności, gwałty, porzucanie dzieci i morderstwa. Przy tego typu derytualizacji przynależność do klanu przynosi pewną ulgę. Wśród bezdomnych uliczników ceremoniały związane z przyjęciem do bandy nabierają formy: są to archaiczne zwyczaje, wiążące grupę poprzez przemoc narzuconą innym, na przykład w postaci bijatyk czy grupowych kradzieży. W Kambodży wśród przesiedlonej ludności pojawia się neo-rytualizacja; można zaobserwować nastolatków skupiających się w bandy w celu sprawowania władzy i narzucania jej brutalnie siłą jednostkom wyizolowanym. Można jednak zaobserwować również ceremoniały wynikające ze współżycia, polegające na wymianie uczuciowej pozwalającej uspokoić się czy zasnąć. Kiedy grupa się powiększa, wiele jednostek przestaje przestrzegać elementarnych zwyczajów, ponieważ w dużej masie rozpływają się informacje sensoryczne i zmniejsza się jednocząca siła. 47 L. Marceli, N. Cohen, D. Nardacci.J. Brittain, TheNew York City Initiatwe for the Homeless Mentally Ul, "AmericanJournal of Psychiatry", CXLVII, nr 11 (1990). 48 C. Tumbull, Un Peuple defauws, Le Seuil, 1972. 49 G. Mendel, Quandplus rien newde soi, Robert Laffont, 1972. 10. Antomia uczuć 145 Można wówczas zauważyć wyłanianie się podgrup, które nie porzucając zwyczajów wspólnych z grupą wyjściową, wprowadząjąjednak nowe, własne. W miasteczkach posiadających własną historię każdy kontakt dwóch osób zaznaczony jest uśmiechem, wymianą spojrzeń lub istotnym zwrotem typu: Jak się masz?". Te drobne gesty tworzą zrytualizowaną całość sensoryczną. Takie zachowanie byłoby absurdalne w wielkim domu towarowym. Nie można witać się ze wszystkimi mieszkańcami wielkiego miasta. Lepiej więc nie zwracać na innych uwagi: można ich postrzegać, nie dokonując żadnej wzajemnej wymiany. Zbyt wielka liczba osób powoduje, że inni sąjakby przezroczyści - tak więc w przypadku silnej emocji nie ma niczego, co mogłoby pohamować przemoc. W końcu dziewiętnastego wieku, w epoce, gdy społeczeństwa zachodnie nie miały jeszcze nowoczesnych struktur, Durkheim zaproponował koncepcję anomii, która miała oznaczać, że grupy ludzkie nie przybierają już form naturalnych czy prawnych. Czyżby powrót tego pojęcia w końcu dwudziestego wieku oznaczał, że de-strukturyzacja prawie wszystkich społeczeństw ma przynieść ze sobą nowy porządek świata? Problem w tym, że anomia, odrytualizo-wując grupy społeczne, rozkłada je i pozwala na stosowanie wszelkiej przemocy. Tak jak gdyby wielkie grupy nie potrafiły osiągnąć ewolucji kulturowej w inny sposób niż przez zastosowanie przemocy, podczas gdy małe grupy, zachowujące jeszcze swe zwyczaje, doprowadzają do zmian mentalności i struktur społecznych w wyniku dyskusji. Dyskusje doprowadziły do tego, że masturbacja przestała być uważana za czyn karygodny, homoseksualiści są łat- wiej akceptowani w pewnych środowiskach, zaś feministki poprawiły warunki życia kobiet, nie zabijając ani jednego mężczyzny i nie podkładając bomb. Dyskusja przyjmuje jednak różne formy zależnie od ilości uczestników. W małżeństwie lub w środowisku domowym trudno jest kierować emocjami wywołanymi dyskusją, ponieważ bliskość uczuciowa nie pozwala, żeby przekształciły się one w zwyczaj. Dlatego też czasami zwykle wtrącenie się osoby trzeciej pozwala podjąć na nowo dyskusję, rytualizując wymianę myśli. Dyskusja nie jest również możliwa w dużej masie, ponieważ wymiana myśli między tłumem a mówcą jest niemożliwa na poziomie intelektu. Przywódca nie jest w stanie wymienić poglądów z każdą osobą wchodzącą w skład tłumu. Może jednak zaistnieć inna wymiana między przywódcą a tłumem jako całością, wymagająca odindywidualizowania uczestników wiecu: Uznam więc hipnozę za środek komunikacji, którego treść zmierza ku zeru, a relacja ku absolutowi^. Ten hip- notyczny stosunek między przywódcą a oddanym mu tłumem może być uznany za rodzaj wymiany uczuciowej pozbawionej zawartości intelekfualnej, którą można porównać strukturalnie do stosunku matki i dziecka51. Tłumaczy to, dlaczego tylu myślicieli, którzy skądinąd wykazali się wysoką jakością intelektu, wpadło w pułapkę kolektywnego transu manifestacji masowych. W połowie drogi między stosunkami zbyt bliskimi, które upoważniają do przemocy rodzinnej, a zbyt odległymi, które prowadzą do przemocy społecznej, wymiana uczuciowa i intelektualna odbywa się w małych społecznościach. Niektóre z nich zorganizowane są jako "tajne ugrupowania" pozwalające na krążenie idei i emocji; inne stanowią ośrodki nacisku mające wpływ na kulturę; jeszcze inne organizują się w grupy polityczne zdążające do przejęcia władzy. Niektóre sekty używają tej skłonności, tak dalece ludzkiej, żeby za- panować nad duszami i portmonetkami swych zwolenników. Małe zbiorowisko ludzkie, które grupuje się wokół idei, działań i emocji, stanowi organizację na skalę ludzką, w której jednostka z łatwością odnajdzie swoje miejsce. Szczep, który skupia kilka rodzin wielbiących ten sam totem - uczuciowy, intelektualny czy egzystencjalny - stanowi najprostszą formę walki przeciwko anomii. W ten sposób ma się w nim dobre samopoczucie aż do momentu, gdy inny klan nie spróbuje zniszczyć naszego klanu. Uspokajające właściwości rytuału integrującego znalazły potwierdzenie w badaniach nad współczynnikiem samobójstw popeł- so D. Bougnoux, L'impensź de la commumcation [w:] La Suggestion, Delagrange, 1991. o1 B. Cyrulmk, Quand Żje® n'estpas un autre, seminarium Lćona Chertoka i Isabelle Stengers, EHESS- MSH, luty 1991. nianych w Algierii. W ciągu jednego pokolenia kultura w tym kraju doznała ogromnego wstrząsu. Z punktu widzenia intelektualnego i uczuciowego rozwój jednostek jest obecnie o wiele lepszy. Jednakże to polepszenie napotyka wśród młodych między piętnastym a dwudziestym czwartym rokiem życia na próżnię spoleczno-kul-turową. Trudności gospodarcze nie pozwoliły na powstanie obiegów społecznych, w których młodzi mogliby się odnaleźć. Mamy więc do czynienia z ważnym zjawiskiem kulturowym dotyczącym młodych z "problemami", który nie istniał jeszcze kilka lat temu. Można nawet zaobserwować powstanie nowej odmiany młodych -"podpieraczy ścian" - którzy spędzają codziennie całe godziny drze- miąc, oparci, jeden obok drugiego, o ściany domów. Ten sam problem otępiałej młodzieży w wieku dojrzewania istnieje również we Francji. W tym kontekście bezradności kulturowej odnotowuje się a-larmujący wzrost prób samobójczych w postaci samookaleczeń, podejmowania nadmiernego ryzyka, narkomanii, absurdalnego bohaterstwa... W każdym przypadku, niezależnie od kultury, chodzi o nastolatków uczęszczających do szkoły, wywodzących się ze środowiska miejskiego i pozbawionych związków solidarności. We Francji największą liczbę samobójstw można odnotować w departamencie Mayenne, o 50 procent więcej od przeciętnej krajowej. Tylko w niewielu przypadkach można mówić o zaburzeniach psychicznych. Chodzi prawie wyłącznie o młodzież zdesocjalizowaną. W skład tej grupy wchodzą dziewczyny między piętnastym a dwudziestym czwartym rokiem życia, które miały dobre wyniki w nauce, co jednak uległo nagłemu pogorszeniu. Młodzież ta nie prowadzi żadnej działalności kulturalnej, sportowej, intelektualnej czy u-czuciowej. Pozbawieni związków solidarności z rodziną, którą odrzucają, przyjaciół, więzi uczuciowych oraz planów społecznych, odwiedzają często lekarzy internistów, tak dalece ich zły stan psy- chiczny rzutuje na kondycję fizyczną. 148 Rozwiązania można szukać głównie w dziedzinie kultury52, ponieważ w tym stadium rozwoju zachęta do życia znajduje się poza rodziną. Niestety na zewnątrz jest również próżnia. W Algierii, kiedy Ramadan nakazuje zachowywać określony rytuał, spotykać się codziennie w gronie rodziny i przyjaciół, liczba samobójstw nagle spada: W czasie tego miesiąca głodówki komórka rodzinna odnajduje swą trwalość, spójność oraz funkcję wspierania jednostki przez grupę53. Pewnym wskaźnikiem ukazującym naszą bezsilność kulturową jest wzrost depresji i samobójstw w okresie Bożego Narodzenia oraz Święta Matki. Osoby znajdujące się na łonie rodziny odczuwają rodzaj euforii z okazji świąt rodzinnych. Ci natomiast, których rodziny są rozbite lub mają problemy, doznają bolesnego poczucia porażki oraz niedostatku uczuciowego. Statystyki ukazują czasami zadziwiający fenomen psychologiczny: bez względu na kulturę umiera się o wiele rzadziej w czasie świąt laickich czy religijnych. Nawet osoby wiekowe umierają rzadziej w niedzielę i w dni świąteczne. Czekają, żeby odejść w poniedziałek lub wtorek, jak gdyby bodźce uczuciowe wypływające z grupy dodawały umierającym sil, żeby uczepić się jeszcze życia w ich otoczeniu, a następnie nazajutrz po święcie spokojnie odejść. Anomia społeczna a przeludnienie Osiem tysięcy lat temu, kiedy ludzie polowali na renifery, byli bardzo szczęśliwi: gdy od czasu do czasu udawało im się zabić jakąś sztukę, każda część zwierzęcia przekształcała się w żywność lub przedmiot użytkowy - nóż, igłę z kości, ubranie czy obuwie ze skóry. Święta z okazji narodzin, polowania lub podziału zwierzyny napel- 52 B. Cyrulnik, L'Enfant et 1'adolescent dam la societe, referat wygłoszony na spotkaniach regionalnych departamentu Var na temat bezpieczeństwa, Toulon, GRAIFF, styczeń 1993. 53 M. Boucebci, A. Amal Yaker, Psychopathologie infanta-juyenile dam lespays en vo-w de deueloppement [w:] Traitf de psychiatrie de 1'enfant et de 1'adolescent, PUF, t. III, 1985.s. 111. 149 niały uczuciem i sensem najdrobniejszy gest czy wydarzenie w oczekiwaniu na święto śmierci, która przychodziła bardzo wcześnie. Wszystko było dobrze aż do dnia, w którym ktoś zaproponował: "Podporządkujemy się teraz jakiejś idei, a nie terytorium. Wy wielbicie sprawę, a my wymyślamy przesłanie". W ten sposób narodziła się przemoc twórcza. Zachwyt i strach miały od tej pory połączyć się, ażeby wydać na świat cywilizację. Ponieważ "zbrodnia może być wyłącznie dziełem człowieka". Gorzej jeszcze: To poprzez zbrodnię ludzkość otwiera się na samą siebie54. Człowiek zdaje sobie sprawę, że może całkowicie zniszczyć jakąś rzecz lub istotę ludzką. Robi to, gdy otrzyma nakaz słowny, który wzbudza w nim przekonanie. Zwierzę natomiast może zniszczyć inne, ponieważ obcy mu jest świat jego wyobrażeń, bądź wtedy, gdy jakaś siła zakłóca ceremoniał. Kiedy jednakże pohamowujeje emocja, przerwie swój akt destrukcji, nawet jeśli wyższa idea każe mu go kontynuować. Konflikty interesów wśród ludzi są więc ucinane glównie poprzez użycie przemocy. Tak się dzieje w całym królestwie zwierzęcym, z którego człowiek nie powinien się wytaczać: u człowieka dochodzą jeszcze konflikty przekonań, które osiągają najwyższe szczyty abstrakcji i wymagają innej techniki arbitrażu55. To rozróżnienie dokonane przez Freuda wydaje się jasne. Okrucieństwo zwierzęce znajduje się w określonym kontekście: stary słoń pożerany jest żywcem małymi kawałkami, sępy rozszarpują nowo narodzone dziecko gazeli, podczas gdy ona jeszcze rodzi. Tymczasem okrucieństwo ludzkie, któremu nie jest obca emocja, dorzuca do tego jeszcze koszmar wynikający z uzależnienia od jakiegoś idealistycznego przesłania, techniki, która oddala emocję, a nawet przemocy administracyjnej, najgorszej z zimnych przemocy. Stąd też w czasie wojny, gdy cywilizacja waliła się w gruzy, można było spotkać ludzi, skądinąd kulturalnych, z lekkim sercem skazujących na śmierć dzieci, których nigdy nie widzieli na oczy, w i-mię idei, która nakazywała im to zrobić, mimo że w normalnych 54 J. Andre, L'Inceste focal, PUF, 1992, s. 378. 55 S. Freud, list do Einsteina [w:] Resultats, Idies, ProbUma, PUF, t. H, 1985, a. 203--215. r 150 warunkach nie pociągnęliby nawet tych dzieci za włosy: zwykły kontakt pozwalający na wymianę emocji mógłby przerwać przemoc. Świat znaku wytwarza nowy porządek umysłowy, w którym możliwa jest wszelka przemoc, ponieważ możliwa jest wszelka wolność: wolność zniszczenia jednej reguły gry, żeby zaproponować na jej miejsce inną, wolność zniszczenia tego, kto by tę regułę naruszył, oraz wolność zniszczenia jakiejś grupy ludzi w imię wyobrażenia, jakie się o niej ma, lub ewentualnego zagrożenia, jakie ona reprezentuje. Zwierzę ogranicza się do stosunków między organizmem a rzeczą. Bliskość bodźców, nawet jeżeli je przetwarza i organizuje w sposób pozwalający wyobrazić je sobie inteligentnie56, nie oddala go na tyle od kontekstu, ażeby zniweczyć regulujące skutki ceremoniału, który kontroluje emocję. Tymczasem człowiek w wyniku swego biologicznego dążenia do wyrwania się z kontekstu i wymyślania znaków, likwiduje efekty regulujące. Przemoc zwierzęca rodzi się z naruszania praw natury, podczas gdy przemoc ludzka z ich pogwałcenia w słowie i zachowaniu. Nie oznacza to, że wystarczyłoby nie pozwolić człowiekowi mówić, żeby zapobiec wszelkiej przemocy. Wręcz przeciwnie, doświadczenie kliniczne uczy, że człowiek, który nie może mówić, atakuje. Jest to akt, który funkcjonuje ponad slowem i który je zastępuje^. Kiedy w stosunkach między dwiema osobami jedna z nich nie potrafi się ^yypowiadać lub gdy druga jej na to nie pozwala, kiedy żadna instytucja nie służy jako miejsce wymiany, przechodzi się wówczas do czynów, które niszczą tę drugą osobę, jak i wszelką myśl. Ale również i słowo nie wystarczy, żeby zapobiec przemocy, jako że mówienie do lustra wcale nie uspokaja. To pewna rytuali-zacja słowa pozwala na asymilację emocjonalną w przypadku bezpośredniego starcia. Na przykład w czasie rozmowy trzeba usadowić się w odpowiedni sposób, zanim jeszcze wymieni się słowa. Nic nie jest sprawą przypadku: każdy gest ma znaczenie w wymianie 56 J. Vauclair, L'Intelligencs de l'anima( Le Seuil, 1992. 5ł S. Raymond, Crimes de song etfaitf de wolence, Honunes et Perspectwes. 1993. 151 emocji58, jak w każdym prawdziwym ceremoniale. Słowo wzmacniane jest zawsze specjalnym przesianiem: milczę, kiedy ty mówisz, odwracam oczy, żeby cię nie krępować, ty przytakujesz, żeby zachęcić mnie do kontynuowania rozmowy, uśmiechasz się, żeby przekazać mi, że podzielasz mój pogląd na świat, uwodzę cię, gdy cię słucham z uwagą, żeby następnie użyć twojej siły, onieśmielam cię, żeby zakłócić twoją wypowiedź... Wszystkie te nie kończące się scenariusze zachowań kierują emocjami wywołanymi naszymi słowami. Rozmowa jest z pewnością jednym z najbardziej ludzkich aktów -wytwarza pole sensoryczne ukształtowane podobnie do ceremoniału. W trakcie rozmowy spotykają się nasze psychiki i nawiązują się związki uczuciowe. W czasie tego aktu, powtarzanego niezliczoną ilość razy, gdy opowiadamy historie, określające również naszą tożsamość, wymianie ulegają jednocześnie nasze uczucia. O ile rytuał między dwiema osobami powstaje dosyć łatwo, o tyle staje się bardziej kruchy, gdy liczba osób wzrasta. W malej grupie zwyczaje funkcjonują bardzo dobrze, dzięki nim dokonuje się podział zadań i ról. Kiedy jednak liczba osób wzrasta, zwyczaj staje się sztywny z obawy przed zatarciem: trzeba wówczas sformułować reguły, które rządzą grupą, podczas gdy w rozmowie nie jest to konieczne, ponieważ wystarczy zwykły fakt, że interlokutorzy znajdują się blisko siebie. Kiedy w grę wchodzą masy bądź kiedy występuje zjawisko przeludnienia, porządek może istnieć jedynie dzięki dyktaturze, która rządzi bez dyskusji, posługując się przemocą administracyjną, aż do rozpadnięcia się grupy na wiele klanów, w których rządzi porządek wewnętrzny prowadzący do przemocy zewnętrznej. Chyba że kultura ustanowi właściwy kod, który pozwoli człowiekowi wypowiadać się, mówić i rządzić bez niszczenia innych. Kod ten nazywa się tolerancją. Trzeba umieć odejść od własnych przekonań, przyznając prawo istnienia innym formom człowieczeństwa. Jak długo będziemy pogardzać innymi, będziemy oscylo- 53J. Cosnier, C. Kerbrat-Orecchioni, Decrire la conwrsatim, PUL, 1987. 152 wać między przemocą bałaganu a terrorem jedynego porządku. Dlatego też kandydaci na dyktatorów mówią zawsze: "Albo ja, albo chaos". Porządek, jaki zaprowadzają, jest porządkiem upokarzającym, który przeciwstawiają barbarzyńskiemu porządkowi klanu. Czasami jest to porządek skamieniały, trzymający się dzięki niezmiennemu przekonaniu, że musimy poddać się jakiejś objawionej prawdzie59 zapisanej gdzieś bardzo dawno temu na tajemniczym pergaminie, którego treść przekazują sobie tylko wtajemniczeni. Ci, którzy nie potrafią czytać tego pergaminu bądź nie chcą się poddać zawartym w nim regułom, stają na pozycji agresorów, których bez żadnych skrupułów trzeba będzie wyeliminować, by mógł zapanować porządek60. Porządek tego typu stanowi najgorszy rodzaj przemocy, ponieważ prowadzi do destrukcji kulturalnej i fizycznej tych, którzy w nim nie uczestniczą, oraz do otępiającego braku żywotności wśród jego uczestników. Dopóki będziemy tworzyć cywilizację, będziemy się też odwoływać do przemocy, ponieważ zajdzie konieczność likwidowania starych praw. A w dniu, kiedy już wszystko będzie gotowe, poznamy w końcu spokój cmentarzy! Między porządkiem barbarzyńskim a porządkiem skamieniałym jedynymi cywilizacjami, którym udało się rozwinąć panując nad przemocą, są te, które wprowadziły możliwość zmian. Pozwoliły na wymyślanie coraz to nowych sposobów koegzystencji, przewidując istnienie miejsc konfliktów, dyskusji, a nawet przewrotów kulturowych. W społeczeństwach tradycjonalnych słowo "święto" oznaczało prawdziwe gromadne odwrócenie istniejącego porządku. Żebrak stawał się na jeden dzień królem, kobiety przebierały się za mężczyzn, młodzież rządziła dorosłymi61. A nawet w przypadku niektórych świąt rozpasanie seksualne mogło prowadzić do powszechnego kazirodztwa62. 59 A. Rauch, Yiolence, brutala et barbarie, "Ethnologie franpuse", XX, nr l (1991). s. 3. 60 P. Mannoni, La Psychologie collectiw, PUF, 1985. 61 L. Roussel, La Familie incertaine, OdiIeJacob. 1989, s. 39. 62 R. Girard, Sacrum i przemoc, op.cit., s. 171. 153 4L Następnego dnia po rozpasanych satumaliach powracał porządek. Kultury, które same organizują ceremoniały własnego rozwoju, gdzie po destrukcjach następują rekonstrukcje, same też kierują tą przemocą rozwojową. Owa ludzka potrzeba destrukcji i rekonstrukcji jest dowodem, jak dalece zwyczaj nadawania wszystkiemu znaczenia czyni z nas istoty najbardziej uzdolnione, zarówno jeśli chodzi o okrucieństwo, jak i o rzeczy wzniosie. Rozdział piąty Najbardziej nieczyste kazirodztwo Imię Edypa jest wciąż przywoływane przez psychiatrów. Jego postać wylansował Freud, który pod koniec życia zwracał się do córki "moja Antygono"1, ukazując w ten sposób, że mit Edypa dostarczył mu świetnego alibi, aby pod osłoną cudzych losów mówić o własnym pożądaniu do żony ojca2. Zresztą, kiedy był jeszcze dzieckiem, uważał, że jego matka stanowiłaby o wiele ładniejszą parę z jego starszym bratem niż z ojcem, ponieważ trzecia żona Jakuba była w tym samym wieku co dwaj starsi bracia Zygmunta3. Postać Edypa spełniała więc jedynie funkcję tła do opowieści o życiu Freuda, w którym związki uczuciowe nie były zbyt jasne: starszy brat na miejscu ojca, matka na miejscu żony. Levi-Strauss dopuszcza nawet myśl, że kazirodztwo mogłoby przestać być zabronione, o ile organizacja społeczna pozwalałaby na ukształtowanie innych związków: Możliwe, ze zakaz kazirodztwa pewnego dnia zniknie, o ile pojawią się inne środki zapewniające spójnośćspołeczną4. Jak to często się zdarza, zaczynam od konkluzji i udaję, że czynię z niej hipotezę: stosunki kazirodcze między matką a synem byłyby moż-liwejedynie w przypadku istotnych zmian w stosunkach rodzicielskich. 1 P. Gay, Freud, une vie, Hachette, 1991, s. 507. 2 Freud przyznaje się do tego w Un sowenir d 'enfance de Leonard de Vinci, Gallimard (Idees), [wyd. poi. Wspomnienie o dzieciństwie Leonarda da Vinci, [w:] Poza zasadą przyjemności (1910), Warszawa 1975]. 3 P. Gay, op.cit., s. 9. 4 P. Simonnot, Un anarchistę de droitf: entretwn auec Ciaude Levi-Strauss, "L'Express" z 17-23 października 1986, s. 126. 157 Ponieważ kazirodczy związek matki z synem nie może być studiowany w laboratorium, spróbujmy zrozumieć niektóre z jego aspektów w wyniku obserwacji tego zjawiska w otoczeniu. Informacji dostarczają różne źródła: ekspertyzy medyczno-sądowe, produkcja artystyczna, praktyka, a szczególnie badania kliniczne. Jeszcze jedno bowiem zjawisko zasługuje na refleksję epistemologiczną: po badaniach nad zjawiskiem kazirodztwa wśród zwierząt doszedłem do prowizorycznego wniosku, że akt seksualny, który ludzie zwą "kazirodztwem", mógłby być możliwy między matką a synem pod warunkiem, że ontogeneza zakłóciłaby przywiązanie między tymi dwoma organizmami. Zakłócenie związku - przypadkowe lub na zasadzie eksperymentu - nie pozwalając na rozwój przywiązania między matką a synem, czyniłoby możliwym partnerstwo seksualne. Edyp mylił się, popadając z tego powodu w kompleks, ponieważ wyrażał się poprzez etologię. Wedle praw przyrody byłby zrehabilitowany, gdyby wyrocznia tebańska nie wypowiedziała słynnego zdania: Miałeś czworo dzieci ze swoją matką, mimo ze z ludzkiego punktu widzenia nie miałeś prawa tego zrobić. Ta teza była szokująca. Zwykły fakt opublikowania go w książkach5, omawiania na konferencjach bądź poruszania w mediach wywołał serię obserwacji pozaklinicznych: wiele osób, czasami nawet par składających się z matki i syna, przychodziło do mnie po radę. Niektórzy chcieli badać wraz ze mną to zagadnienie, które było im bardzo bliskie i o którym do tej pory nie mogli rozmawiać. Otrzymałem wiele listów, które podzieliłbym na dwa rodzaje: jedne "cnotliwe", których autorzy byli oburzeni samym faktem poruszania sprawy, jako że tabu odnosi się nie tylko do samego faktu, lecz również do jego omawiania; drugie perwersyjne, których autorzy zachwyceni byli tymi świadectwami i którzy usiłowali uczynić ze mnie chorążego wyzwolenia obyczajowego i uciśnionego kazirodztwa. Nie muszę podkreślać, że trudno mi było uwolnić się zarówno od jednych, jak i od drugich. Ż B. Cyrulnik, Sów U signe dv, lien, Hachette, 1989, s. 237. 158 Ze zdziwieniem również słuchałem pacjentów, którzy ośmielali się w końcu mówić o tym najbardziej nietykalnym temacie-ta-bu, jakiego nigdy by nie poruszyli, gdyby dyskusja publiczna nie stonowała łączących się z nim emocji i w związku z tym nie naruszyła tabu. Co dowodzi, że tłumienie w sobie emocji jest nie tylko doznaniem osobistym, lecz również procesem kulturowym. Struktury uczuć macierzyńskich a kulturowe struktury rodzicielskie Nie jesteśmy w stanie słyszeć ani widzieć wszystkiego jednocześnie: ażeby uczulić nas na to, co mamy postrzegać, potrzebne są czujniki techniczne oraz mobilizacja kulturowa. Moja metoda zbierania informacji nie polega na doświadczeniach laboratoryjnych, nie zawiera danych statystycznych, nie prowadzę badań na podobieństwo epidemiologów porównujących całe grupy ludzkie. Nie potrafiłbym opisać dokładnie kazirodztwa między matką a synem nawet z punktu widzenia semiologicznego, tak jak potrafiłbym uczynić to w przypadku zapalenia płuc, bowiem w tym przypadku pytanie, czy piecze przy kasłaniu bądź czy boli przy odkrztuszaniu, nie jest tak drażliwe. Trzeba najpierw wyobrazić sobie dramat, zanim się go opisze, a następnie uczynić z niego temat dyskusji. Słowo pozwala wówczas na pohamowanie wywołanych emocji. Pewnej nocy w 1966 roku, gdy pełniłem dyżur na neurochirurgii, przywieziono sześciomiesięczne niemowlę z guzem na głowie, w stanie głębokiej śpiączki. Mimo że badania nie wykazywały niczego specjalnego, malec wciąż pozostawał w śpiączce. Przyszła mi do głowy myśl, czy nie należałoby sprawdzić obecności barbituranów! Wyniki były bardziej niż pozytywne. Rodzice wyjaśnili, że malec, karmiony dla zabawy przez swoją siostrę, musiał połknąć pigułki i zasypiając spadł z huśtawki. Po wyleczeniu oddaliśmy dziecko rodzicom. Trzy tygodnie później wróciło na nasz oddział, tym 159 razem z obustronnym krwiakiem podoponowym6, który trzeba było niezwłocznie operować. Badając po wybudzeniu małego pacjenta, stwierdziłem, że na pośladkach i na ramionach ma dziwne czarne, okrągłe strupki. Rodzice wytłumaczyli, że trzeba było czasami przypalić małego papierosem, aby był grzeczny, ponieważ miał bardzo trudny charakter. Kiedy zaproponowano czasopismom medycznym niewielki artykuł mówiący o tym, że obserwuje się krwawe wysięki wewnątrz-czaszkowe u niemowląt zbyt gwałtownie potrząsanych, wszyscy redaktorzy odmówili tłumacząc, że takie kuriozalne świadectwa nie mogą być uznane za pracę naukową. Trzeba było czekać aż do lat osiemdziesiątych, kiedy zaczęła się toczyć dyskusja na temat dzieci prześladowanych, żeby kolegia redakcyjne uczuliły się na to zjawisko, które istniało w rzeczywistości, lecz nie w wyobraźni społecznej^. Obecnie, kiedy dyskusja na ten temat stała się publiczna, ośmielamy się myśleć oraz badać ten problem. Odpowiedzi zaś stają się bardziej konkretne. Stereotyp kulturowy polega na stwierdzeniu, że najczęstszym przypadkiem kazirodztwa jest stosunek ojczyma z pasierbicą, a następnie brata z siostrą. Jeśli chodzi o wyjątkowo rzadkie przypadki kazirodczego związku matki z synem, dotyczy on wyłącznie psycho-tyków. Zgodnie z logiką stereotypu należy więc zadać pytanie: czy to kazirodztwo prowadzi do psychozy, czy odwrotnie. Towarzystwa opieki nad dzieckiem dostarczają pewnych danych statystycznych w zakresie incestu8: 60 procent przypadków dotyczy stosunków między ojcem a córką, 16 procent - ojczyma z pasierbicą, 8 procent - brata z siostrą, 7 procent - wuja z siostrzenicą, zaś 3 procent -matki z synem. Nie oznacza to, że jest dwudziestokrotnie więcej przypadków kazirodztwa między ojcem a córką niż między matką 6 "Torebka" z krwią, która zbiera się między kością czaszki a mózgiem po niektórych urazach czaszki. 7 P. Straus, M. Manciaux, L'Enfant maltraite, Fleurus, 1982. 8 Dane zebrane przez stowarzyszenia "Enfance et Partage" i "Stop Viol" w Lyonie oraz "SOS inceste" w Grenoble i zamieszczone w pracy L'Enfance mahraitfe, Syros, 1990. 160 a synem! Przypadki kazirodztwa między matką a synem oraz między bratem i siostrą prawie nigdy nie są rozpatrywane w sądzie, podczas gdy najczęstszymi sprawami, jakie trafiają do trybunału, są przypadki kazirodztwa między ojcem a córką, mimo że zaledwie 30 procent popełnionych w rzeczywistości przestępstw prowadzi do złożenia skargi. Znaczny w ciągu ostatnich kilku lat wzrost liczby sądowych spraw o kazirodztwo pozwala oszacować liczbę przypadków kazirodztwa między matką a synem na 150 rocznie'1'. Ponieważ tylko niewiele tych związków się ujawnia, można założyć, że realnie wydarza się około 500 przypadków rocznie, a więc na jedno pokolenie przypada ich dziesięć tysięcy. Można więc przypuszczać. że istnieje obecnie we Francji tyle samo przypadków kazirodztwa między matką a synem, o których się milczy, co przypadków autyzmu, o którym mówi się tak wiele! Stosując podejście empiryczne, zebraliśmy pewne zaskakujące informacje, które dotyczą sedna sprawy: mówi się obecnie o kazirodztwie między matką a synem tak, jak kiedyś mówiło się o znęcaniu się. A przecież już Herman Hesse opowiedział historię dzieci torturowanych w pruskich szkołach wojskowych, Herve Bazin mówił o Falcoche*u, aJules Renard usiłował upoetycznić cierpienia Rudzielca9. Wszyscy o tym wiedzieli. Uczono się tego nawet w szkole, a w krajach Europy Wschodniej cytowano jako przykład wychowania kapitalistycznego10. Czemu trzeba było tak dużo czasu, żeby wstrząsnąć sumieniami? W literaturze, teatrze i filmie dzieła opisujące kazirodztwo między matką a synem były bardzo liczne: najsłyn- niejsze z nich, historia Edypa, lansowane było także poprzez produkcję artystyczną. Literatura zachodnia powtarza tę historię, która przekształca w opowieść mityczną największą z przemocy elementarnych, tę, która zmusza do opuszczenia najbliższych, ponieważ popełniło się wobec nich przestępstwo seksualne. * Dane dotyczą Francji wczesnych lat dziewięćdziesiątych [przyp. red.]. 9 H. Hesse, Pod kołami (Unterm Rod, 1906) tłum. E. Sicińska, PIW, 1955; H. Bazin. Żmija w garści (Vipere au poing, 1960), tłum. K. Byczewska, Czytelnik. 1975; J. Rc-nard. Rudzielec (Poil de carotte, 1894), tłum. J. Bulakowska, Czytelnik, 1957. 10 Obserwacja własna autora, Bukareszt, 1955. 11. Anatomia uczuć 161 Tak więc kazirodztwo między matką a synem stanowi "najbardziej nieczyste z kazirodztw". Początkowo Kościół określał mianem kazirodztwa związek małżeński między krewnymi do czwartego stopnia pokrewieństwa, jednakże od dwunastego wieku zaczęto traktować jako kazirodztwo wszelki akt seksualny między krewnymi aż do siódmego stopnia pokrewieństwa według prawa germańskiego, a do czternastego wedle prawa rzymskiego, co prowadziło do nie kończących się obliczeń i obsesyjnego unikania kazirodztwa. W społeczeństwie ludzkim istnieją dwa typy kazirodztwa: jedno, którego definicja zmienia się zależnie od epoki i kultury, oraz drugie, związane z aktem płciowym uznawanym za tym cięższe przestępstwo, im związek bliższy jest matki. Gdy stopień pokrewieństwa partnerówjest dalszy od matki, definicja bardziej zależy od epitetów, od ocen; natomiast gdy związekjest bliższy matki, definicja zależy od stosunku, w którym zawarte są wszystkie siły, kształtujące nasze uczucia, których nie możnajuż zbagatelizować: od związku matki i dziecka. Kazirodztwo między matką a synem czy też między matką a córką trudne jest do wyobrażenia, może dlatego, że związek matki z dzieckiem nie stanowi struktury pokrewieństwa11: zanim stanie się wyobrażeniem, jest to przede wszystkim struktura biologiczna, a następnie sensoryczna. Związek z matką cechuje sensorycz-ność, podczas gdy ojciec jest wyznaczany. Wynikiem tego są odrębne struktury uczuciowe. Matka może wskazać jako ojca wielu różnych mężczyzn: czasami tego, który zasiał ziarno, a czasami męża, który wcale nie spłodził dziecka, tak jak w przypadku sztucznego zapłodnienia, gdzie pistolet ginekologa nie może być przecież uważany za ojca. W innych kulturach może to być dziadek, brat, a nawet szwagier. Związek między ojcem a dzieckiem powstaje zależnie od kultury, jako pokrewieństwo bliskie, ale zawsze wyznaczone, podczas gdy związek między matką a dzieckiem jest powiązaniem sensorycznym, o wiele głębszym "J. Andre, UInceste focal, PUF, 1992, s. 364. 162 od pokrewieństwa. Zresztą czy można mówić o kazirodztwie, jeśli płód, jak to ukazuje echografia, ma erekcję w macicy matki, matka odczuwa przyjemność zmysłową, a czasami nawet orgazm, gdy syn ssie jej pierś lub przy myciu jego genitaliów?12 Proponuję, żeby to pojęcie "bliskości, która tworzy uczuciowość" sterowało naszym rozumowaniem, ponieważ związek dziecka z ojcem jest określany, podczas gdy w przypadku matki dziecko stanowi jej kontynuację, poczynając od związku biologicznego, a na wyobrażeniu kończąc. Prawidłowe rozwiązanie tych więzów wymaga doskonałej harmonii sił rozdzielających. Każde zakłócenie tej harmonii, bez względu na to, czy będzie ona dotyczyła zachowania, uczuć, symboliki czy kultury, może być przyczyną zakłócenia separacji matki i dziecka. Zwierzęca etologia struktur uczuciowości W roku 1936 Konrad Lorenz mieszkał w swym domu w Al-tenbergu w towarzystwie szarych gęsi. Zwykły fakt dzielenia z nimi hallu wejściowego, jadalni i głównych schodów pozwolił mu zaobserwować, że młody gąsior nie chciał kopulować ze swoją matką, podczas gdy paradował przed innymi samiczkami z grupy. W 1937 roku Otto Koenig zauważył, że białe czaple z wiedeńskiego Wilhel-minenbergu nie łączyły się w ramach własnej rodziny, o ile otoczenie było wystarczająco duże; wystarczyło umieścić je w miejscu mniej przestrzennym, w warunkach niewoli, żeby "zakaz" ten przestał działać13. Dzisiaj powiedziałoby się, że ograniczenie przestrzeni zmieniło ich struktury uczuciowe. 12 Pani Barrois. lekarz pediatra w krajach Maghrebu, opowiadała o osłupieniu, jakiego doznała na widok młodych matek bawiących się wywoływaniem erekcji u swych malutkich synów. Wybuchały one śmiechem i z pewnością byłyby bardzo zdziwione, gdyby zarzucono im kazirodztwo (Jerozolima, luty 1993). Ż A. Nisbett, Konrad Lwem, Belfond, 1979, s. 219. 163 W 1940 roku Lorenz opublikował swój tak krytykowany artykuł o oswajaniu zwierząt, w którym mówił o awersji braci i sióstr do oddawania się stosunkom seksualnym między sobą14. W 1938 roku na rajskiej wyspie Cayo Santiago, leżącej na wschód od Portoryko, umieszczono pięćset małp rezusów i prowadzono obserwacje przez prawie dziesięć lat15. Wśród wielu zadziwiających obserwacji antropologowie notowali również "kto kopu-luje z kim". W roku 1970 badania te dały następujący rezultat: zaledwie l procent wszystkich aktów seksualnych miał miejsce między matką a synem16. Jane Goodall, która żyła wśród szympansów znajdujących się na wolności w Gombe, w Tanzanii, potwierdziła, że syn Flo, samicy dominującej, nie kopulowal nigdy z matką17. Mi-chel Goustard dodał, że wystarczy stworzyć sztuczny związek między dorosłym-wychowawcą a małym innej płci, ażeby zapobiec wszelkiemu późniejszemu aktowi seksualnemu między nimi18. Kiedy mają miejsce pierwsze manifestacje o charakterze seksualnym, na przykład zmiana koloru modzeli pośladkowych, przyjmowanie pozycji seksualnych, parady w czasie wydzielania feromonów1^, zwierzęta, między którymi istnieją związki wychowawcze, wykazują objawy niepokoju, znikające wraz z wygaśnięciem manifestacji seksualnych: syn wtula głowę między ramiona, odwraca wzrok i trzęsie się gdzieś w kącie tak długo, póki modzele pośladkowe matki wystają i są zabarwione na różowo w wyniku wydzielania folikuliny, "hormonu zakochanych samic". Wraz z wygaśnięciem motywacji seksualnej mały samiec wraca do dawnej wymiany uczuciowej ze 14 K. Lorenz, Durch Domestikation Yerursachte StSurungen arteigenen Yerhaltens, "Zeitschrift fur angewandte Psychologie und Charakterkunde", LIX (1940), s. 2-81. 15 H. Fisher, La Strategie du sexe, Calmann-Levy, 1983, s. 143. 16 J. Itani, A Preliminary Essay on the Relationship between Social Organisation and Incest Avoidance in Non-Human Primate [w:] Primałe Socialization, Random House, 1972. 17 J. Goodall, In the Shadow o/Mań, praca doktorska, Cambridge, 1961. 18 M. Goustard, Le Psychisme des primates, Complexe, 1978. ts Feromony są to hormony, które przekazują informacje między jednostkami tego samego gatunku. Mogą one oddziaływać w charakterze bodźców na życie seksualne, hamować rozwój, oswajać jednostki wobec siebie, uruchamiać alarm, wzbudzać zainteresowanie lub wstręt do kogoś innego itd. (A. Haymer, Yocabulaire ethologiqtie, PUF, 1977). 164 swą matką. Podobne objawy niepokoju w czasie podniecenia seksualnego można zaobserwować wśród makaków znajdujących się w środowisku naturalnym w przypadku adopcji20 lub gdy prowadzący doświadczenie skłoni dorosłą samicę do wychowywania małego samca21. "Zew krwi" cichnie, bowiem przywiązanie przytępia pożądanie i przekształca je w niepokój. Obserwacje przyrodnicze pokrywają się, jeśli chodzi o potwierdzenie tezy, że w środowisku naturalnym kazirodztwo między zwierzętami się nie zdarza. Norbert Bischof, usiłując uporządkować olbrzymią ilość publikacji dotyczących tego tematu22, doszedł do wniosku, że u każdej istoty żywej istnieje zespół czynni- ków endokrynologicznych, związanych ze sposobem bycia oraz ekologiczno-spolecznych, które mają za zadanie ograniczać związki kazirodcze. W związku z tym mamy do czynienia ze starciem dwóch teorii: jednej, wedle której zakaz kazirodztwa jest natury biologicznej, oraz drugiej, której zwolennicy twierdzą, że jest on natury społecznej. Uważano, że naturalizm szuka podstaw tego zakazu w mechanizmach biologicznych23. Moim zdaniem istnieją mechanizmy biologiczne (endokrynologiczne, dotyczące zachowania, e-kologiczne, a szczególnie pamięciowe), które składają się na emocjonalny zakaz kazirodztwa, natomiast u człowieka czynnikiem decydującym jest istnienie prawa, które definiuje kazirodztwo i które go zabrania. To podejście werbalne, typowo ludzkie, nie wyjaśnia w żaden sposób tajemnicy zjawiska, jakie występuje wśród zwierząt: dlaczego wśród gibonów, które żyją spokojnie w parach, samiec odpędza swego syna, gdy staje się on "nastolatkiem"? Dlaczego wśród makaków samica, tak bardzo opiekuńcza w stosunku do swego potom- 20 B. Thierry.J. R. Andersen, Adoption inAnthropoid Primates, "InternationaIJour-nal ofPrimatology". VII (1986), s. 191-216. 21 D. S. Sade, Inhibition ofSon-Mother Mating among Free-Ranging Rhesus Monkeys, "Science and Psychoanałysis", nr 12 (1968), s. 18-38. 22 N. Bischof, The Biological Foundation ofthe Incest Taboo, "Social Science Infor-mation", XI, nr 6 (1973), s. 7-36, oraz Sthologie cmnparatwe de laprłuention de 1'inceste [w:] R. Fox, Anthropologie bio- sociale, Complexe, 1978. 23 M. Godelier, Sexualite, parente et pouwir, "La Recherche", XX (1989), s. 1142. 165 ka, odrzuca go w momencie, gdy staje się dojrzały płciowo? Dlaczego młode samce pawianów tuż przed osiągnięciem dojrzałości tworzą bandy, które odłączają się od głównego stada składającego się z samic z małymi otoczonych przez dorosłe samce? Dlaczego to odsunięcie młodych24 jest tak częste wśród ssaków żyjących na wolności? Etologia proponuje próbę wyjaśnienia: wszystko wskazuje na to, że samiec wychowany przez samicę przez cale życie czuje się wobec niej "dzieckiem". Czuje się tak nawet w stosunku do każdej samicy ze swej pierwotnej grupy. Będzie mógł rozwijać się normalnie i czuć się mniej zdominowany dopiero wówczas, gdy opuści swą matkę25. Można łatwo zaobserwować, że młody samiec przed okresem dojrzewania przybiera w stosunku do swej matki oraz innych samic z tej samej grupy postawy dziecka, wykonuje gesty poddań-cze, oczekuje na żywność oraz szuka przy nich bezpieczeństwa, mimo że samice są od niego dwa razy mniejsze. Nie zauważa się żadnego zainteresowania płciowego wobec tych dominujących, a więc dających poczucie bezpieczeństwa samic. Kiedy jednak młody, odsunięty na bok samiec spostrzega piękną cudzoziemkę, zbliża się do niej i, nie pamiętając żadnego jej śladu, nie czuje się dzieckiem. Może więc zbliżać się do niej, krążyć wokół niej aż do momentu, gdy synchronizacja uczuć obojga pozwoli na ujawnienie pobudek seksualnych. Te etologiczne opisy dotyczą kształtowania emocjo- nalnego małych samców, które przytępia ich seksualność w stadzie, z którego pochodzą, i pozwala jej ujawnić się w innych związkach. Samice odczuwają prawdopodobnie to samo, ponieważ one również muszą ulegać dominującej roli matki. Jednakże związek matki z córką nie przybiera nigdy tej samej formy co jej związek z synem26. Ze względu na tę samą płeć inne są stosunki rodzicielskie między matką a córką, inny jest też typ uczuciowości, mniej in- 24 B.-L. Deputte, L' euitement de l 'inceste chez les primates mm humains, "Nowelle Re-vue d'ethnopsychiatrie", nr 3 (1985), s. 41-72. 25 S. Strum, Presqu'humains, ESHEL, 1990. 26 D. S. Sade, op.cit., oraz B. Cyrulnik, Sów lesigne du lien, op.cit., s. 90-85. 166 tensywny i spokojniejszy27. Ponadto mała samica nie musi ukrywać swego pobudzenia seksualnego, ponieważ obiekt jej przywiązania nie jest natury seksualnej. W jej przypadku różne sposoby "kochania" są już jasne, podczas gdy mały samiec zmuszony jest hamować zainteresowanie seksualne wobec obiektu swego przywiązania, aby przenieść je na inny. Kiedy mechanizmy separacji matki i syna przebiegają nieprawidłowo, można zaobserwować w środowisku naturalnym przypadki kopulacji, które w świecie ludzkim zostałyby nazwane "kazirodztwem". Jednakże akt płciowy w przypadku tego typu pary przybiera szczególną formę: przypomina on raczej zachowanie uspokajające28 niż gorączkę seksualną. Bardzo często matka, która wcale nie okazuje motywacji seksualnej, prowokuje wprowadzenie członka swego syna, który przeżywa okres obniżonego nastroju. Taka pieszczota seksualna o skutkach uspokajających nie jest wcale rzadka w stosunkach między ludźmi, przyjęta jest jednak w ramach związków uznawanych przez daną kulturę, podczas gdy wśród zwierząt z rzędu naczelnych nie ma nigdy znamion kazirodztwa. Stosunki płciowe między matką a synem mogą oczywiście istnieć u niektórych gatunków bydła, zwierząt z rodziny kotowatych, gołębi29, których rozwój nie wymaga ukształtowania uczuciowego. Natomiast wśród mew, zebr czy małp, gdzie mechanizm rozdziału uczuciowego między obiektem przywiązania a obiektem seksualnym odgrywa ważną rolę w rozwoju, trzeba by odseparować partnerów natychmiast po urodzeniu, ażeby nie dopuścić do rozwinięcia się uczucia bliskości rodzinnej. Można sobie wyobrazić, że w świecie małp "matka" jest samicą różną od innych - najczulszą, najbliższą, najbardziej dominującą oraz dającą największe poczucie bezpieczeństwa. Wszystkie te cechy hamują popęd płciowy, który wymaga silniejszych bodźców sensorycznych, ażeby obudzić zainte- 27 J.-L. Millot, J.-C. Filiatre, Les compwtements tactiies de la merę a 1'egard du nour waune, "Bulletin d'ćcologie et d'ethologie humaine", listopad 1986. 28 C. M. Corter, BriefSeparation and Communication Between Infant andMother [w:] "Attachment Behavior. Adv. Stud. Communication Affect", III (1977), s. 81-107. 29 G. Queinnec, kontakt osobisty, 1991. 167 resowanie piękną obcą samicą. Jeżeli badacze zwierząt z rzędu naczelnych zainteresowali się stosunkami płciowymi między matką a synem, zrobili to nie "z powodu" jakiegoś kulturowego a priori, które zakłada w tym akcie oczywiste kazirodztwo30, lecz dlatego, że zachowania naczelnych są najłatwiejsze do zaobserwowania w świecie zwierzęcym, gdzie z trudem przyszloby zidentyfikować kontakt seksualny między wujkiem a siostrzenicą czy między macochą a pasierbem. Obserwacja ta nie opisuje więc determinizmu biologicznego skłaniającego do unikania kazirodztwa91, lecz otoczenie uczuciowe pewnych orientacji seksualnych, których kazirodztwo między matką a synem jest przykładem najbardziej oczywistym. Proponuję, żeby uznać to otoczenie uczuciowe za rodzaj starcia między dwiema przeciwstawnymi siłami emocjonalnymi: z jednej strony paraliżującą aż do wstrętu emocją wobec czegoś zbyt bliskiego, z drugiej - mało zrozumiałą, a więc wzbudzającą niepokój emocją do czegoś zbyt odległego. Wybór obiektu seksualnego jest tu regulowany uczuciowo przez owe przeciwstawne emocje. Kiedy wybór przebiega nieprawidłowo, kiedy "zmienne koleje losu"32 ukierunkowują niewłaściwie skłonności seksualne, przybierają one formy niecodzienne i przesadne. Zdarza się, że wszelki popęd jest zahamowany, co prowadzi do bolesnych zakazów seksualnych, na przykład do lęku przed kochaniem kobiet. W innych przypadkach nic nie jest zakazane, co łatwo prowadzi do aktu płciowego źle tolerowanego przez kulturę, jak w przypadku kazirodztwa matki z synem. Kiedy nie zadziałały mechanizmy rozdzielające, ponieważ nie było nikogo, kto by mógł dokonać separacji, lub gdy nie było potrzeby separować osób, które uprzednio nie były połączone, kontakt płciowy między matką a synem staje się możliwy^ a słowo "kazirodztwo" nie przyjdzie im nawet do głowy. 30 M. Godelier, op.cit., s. 1143. 31 B.-L. Deputte, op.cit. 32 S. Freud, Destin des /misiom (1915) [w] Oewns cwnpUUs, T. XIII (1914-1915), PUF. 1988, s. 134. 168 Nie każdy może stać się obiektem zainteresowania seksualnego. Ewentualny partner nie może być ani zbyt podobny, ani zbyt odmienny, a jednocześnie nie powinien być kimś zbyt bliskim ani zbyt odległym. Istota bardzo podobna i bliska nie oddziaływałaby ani trochę silniej niż bardzo odmienna i daleka. Freud poruszył ten problem w Delwion and Dream infansen 's "Gravida", kiedy Zoe Bertgang czyni wybór właściwego mężczyzny, który przypomina jej ojca, ale który nim nie jest33. Mamy tu z pewnością do czynienia ze zjawiskiem wdrukowania, które oswajając z jakąś formą, pozwala zwierzętom zainteresowanym aktem płciowym skierować się ku właściwemu obiektowi, a mężczyznom wybrać raczej kobietę niż wąż do podlewania ogródka. Jednakże odległością uczuciową rządzi z pewnością zwyczaj, który stanowi strukturę sensoryczną między dwoma organizmami i pozwala im zharmonizować motywacje. W tych przypadkach kazirodztwa, jakie mogłem zaobserwować, istniało zawsze jakieś zakłócenie zwyczaju. Gdy odległość u-czuciowa nie jest regulowana, można wytłumaczyć przejście do aktu kazirodczego zakłóceniem wynikającym ze zbytniej bliskości, jak na przykład w przypadku niektórych par bliźniaczych, w psychozie lub w niektórych nie odseparowanych parach składających się z matki i syna. Problemy wynikające ze zbytniego oddalenia można zaobserwować u osobników odseparowanych bardzo wcześnie, między którymi nie mogły zaistnieć więzy przywiązania, oraz wśród tych, którzy niczego nie odczuwają, ponieważ są chorzy umysłowo lub pozbawieni uczuć. Kazirodztwo wynikające z bliskości Kiedy bliskość sensoryczną jest tak duża, że nie pozwala na odczucie emocji z powodu kontaktu, partnerzy nie potrzebują już ceremoniału, a wszelki kontakt płciowy równa się masturbacji. Sło- 33 C Chiland, L'mUrdtt de 1'incesU commffimdaUur dv, grcmfu $odal M organisation de la psyche, "Nouvellc Rcvue d'cthnopŻychiatric", nr 3 (1985).Ż. 15-20. 169 wo "kazirodztwo" nie przyjdzie nawet do głowy choremu psychicznie, który pożąda swej matki. W rozwoju tego typu pacjentów nie doszło do personifikacji, nie zdają więc sobie sprawy z tego, że kontakt odbywa się z obiektem odseparowanym od nich samych. Żyją w świecie psychicznym, w którym powiązanie jest tak silne, że gdy melancholicy popełniają samobójstwo, pragną z miłości zabrać ze sobą swych bliskich. Schizofrenik nie wie, czy uderza w ramię drugiej osoby, czy we własne, a ponieważ postrzega błędnie odległość uczuciową między dwoma partnerami, przypisuje drugiej osobie u-czucia, których doznaje sam, podobnie jak w projekcjach paranoi-dalnych. Psychicznie chorzy bardzo źle przyswajają sobie zwyczaje społeczne34, ponieważ z przyczyn psychologicznych, a czasami organicznych, nie są w stanie przetwarzać wystarczająco szybko wszystkich informacji, które wynikają z kontaktu. Ten deficyt poznawczy powoduje istotny problem w zakresie socjalizacji: pozbawieni zwyczaju, źle odseparowani, w momencie, gdy odczuwają pożądanie płciowe, przypisują je innej osobie. Nieobecność obrazu ojca wśród schizofreników powoduje aż do wieku dorosłego rozwój bliskości uczuciowej, rodzaj fuzji senso-rycznej między matką a dzieckiem. Do tego stopnia, że w momencie pierwszych doznań seksualnych młody psychotyk kieruje swe zainteresowanie ku najbliższej mu kobiecie, bez wstydu, bez zażenowania czy poczucia winy. Kobieta ta jest mu tak bliska, że go nie onieśmiela: nie może być żoną ojca, ponieważ ojciec jest nieobecny w jego wyobraźni. Używam w stosunku do tej sytuacji sformułowania "stosunek płciowy z własną matką", tak bardzo słowo "kazirodztwo" wydaje mi się tu nie na miejscu. Schizofrenicy potrafią używać słowa "kazirodztwo", ponieważ potrafią mówić. Potrafią nawet je stwierdzać... u kogoś innego. Jeżeli jednak zdarzy się to im samym, nie odczuwają żadnego zahamowania, niepokoju^mi przyjemności z naruszenia prawa. 34 E. Goffman, Interactwn Ritual. Essays m Fac^to-Face Sehaowr, Gorden City, New York 1967. 170 Dlatego też teoria psychoanalityczna, zgodnie z którą schizo-frenik płodzi sam siebie, kochając się ze swoją matką, ponieważ stawia się na miejscu ojca35, nie znajduje potwierdzenia w moich badaniach klinicznych. Schizofrenik nie może zająć miejsca swego ojca, ponieważ nie jest w stanie go sobie wyobrazić. Natomiast matka jest "mniej" matką, ponieważ nie ma męża, który mógłby być jego ojcem. Jest to po prostu kobieta stanowiąca z nim niemalże jedno. Tłumaczy to ogromną trudność identyfikacji seksualnej psychoty-ków, którzy często nie wiedzą, czy są mężczyznami, czy kobietami, czy są sobą, czy też kimś innym, ani też kto jest ich ojcem lub matką. Matki psychotyków dobrze to czują, ponieważ najczęściej reagują na te zabiegi, przybierając rolę matki. Wiele z nich czując, że są pożądane przez chorego syna, używa wybiegów, proponując na przykład łakocie: "Chcesz, żebym ci upiekła ciasto czekoladowe?", pytała jedna z nich. Albo proponowała: "Masz pieniądze, idź, kup sobie papierosy". Ojcowie nagabywani przez psychotyczne córki reagują w sposób macierzyński, ubierąjącje lub proponując im spacer. Rodzice, którzy są pożądani przez swe dzieci, nie idą z tym do sądu, podobnie jak synowie nagabywani przez .matki. Sprawa ma się inaczej w przypadku kazirodczych ojców, i to też jedynie w 30 procentach wypadków, w wyniku interwencji osoby trzeciej, społeczeństwa w postaci sąsiada, nauczycielki lub opiekunki społecznej, gdy córka zakocha się w innym mężczyźnie bądź też gdy ojciec zacznie nagabywać jej młodszą siostrę! Te obserwacje kliniczne potwierdzają teorię, że słowo "kazirodztwo" przychodzi do głowy jedynie wówczas, gdy wzrasta odległość uczuciowa: Dotykam mojej córki, tak jakbym siebie dotykał, zwierzał mi się pewien pacjent-paranoik, który nawet przez sekundę nie myślał o kazirodztwie. W Stanach Zjednoczonych niektórzy dewianci organizują się w grupy nacisku w celu zniesienia kary za kazirodztwo. Chcą z niego uczynić banalny akt seksualny, zdolny zacieśnić związki rodzinne. Uważają również, że walczą przeciwko zanikowi uczuć wynikającemu z kultury opartej na współzawodnictwie. Twierdzą, że karze 35 P.-C. Racamier, Le Psychanaliste sans divan, Payot, nowe wydanie, 1993. 171 się dzisiaj kazirodztwo na tej samej zasadzie, co kiedyś masturbację. Zresztą nie pierwszy już raz dewianci usiłują nagiąć moralność do własnych potrzeb -jest to nawet w ich zwyczaju. Kiedy dochodzi do zbyt dużej bliskości uczuciowej, nie pozwalającej na jakikolwiek ceremoniał, kiedy każdy z uczestników myli własne chęci z chęciami partnera, akt płciowy z tą drugą osobą przypomina akt płciowy z samym sobą. Bliźnięta bawią się czasami w "seks", nie mając absolutnie poczucia, że popełniają kazirodztwo36. Renę Zazzo rozróżnił bliźnięta "kontaktowe": Bawimy się razem, nie odczuwając żadnego poczucia winy, oraz bliźnięta unikające kontaktu płciowego, dla których surowość zakazu wskazuje na intensywność walki z impulsem:/^ to najgorsza z perwersji... Ogarniają mnie wówczas okropne uczucia. W trakcie ontogenezy bliskość uczuciowa między matką a synem jest tak duża, że myśl o kazirodczym aspekcie aktu nie przychodzi nikomu do głowy: nie tylko w Chinach onanizuje się małych chłopców, żeby szybciej zasnęli. Pediatrzy widują często w czasie wizyt w domach lub w poczekalniach, jak matka onanizuje dziecko, uśmiechając się do lekarza porozumiewawczo, jakby chciała go u-czynić wspólnikiem tej niewinnej pieszczoty seksualnej! Weterynarze spotykają się z podobnymi zachowaniami w poczekalniach, gdzie niejedna właścicielka onanizuje psa, żeby odwrócić jego uwagę od obwąchiwania kątów i zaglądania do cudzych torebek37. Całowanie narządów płciowych nie jest odróżniane od całowania brzucha, który znajduje się tak blisko. Zdarza się nawet, że niektóre matki doprowadzają do penetracji przez syna będącego w trakcie erekcji fizjologicznej: "Było tak oczywiste, że miał ochotę się kochać, że wzięłam go do łóżka i zrobiłam to z nim", opowiadała spokojnie matka trzyletniego chłopca38. To, że owe akty płciowe nie są odczuwane jako akty kazirodcze, wynika z bliskości uczucio- 36 R. Zazzo, LeParadosce desjumawc, Stock, 1984, s. 186-204. 37 P. Pageat, kontakt osobisty. 38 F. Gruyer, M. Fadier-Nisse, P. Sabourin, La Yiolence impensable, Nathan, 1992, s.47. 172 wej partnerów, którym przypominają raczej pieszczenie własnego ciała. Można pieścić dowolny fragment własnego ciała bez jakiejkolwiek ceremonii, ponieważ nie wywołuje to emocji związanej z kontaktem. Z tych samych powodów można dotknąć absolutnie bezceremonialnie dowolnego miejsca drzewa czy kamienia. To, co intymne i niedostępne, nie wymaga rytuału, żeby kierować emocjami. Dlatego też matka może dotknąć członka swego syna tak jak rączki garnka, nie myśląc w ogóle o kazirodztwie. Można sobie wyobrazić różne stopnie intensywności uczuć między niesmakiem wynikającym ze zbytniej bliskości a lękiem przed czymś zbyt odległym. Niesmak z powodu zbyt dużej bliskości tłumaczy również pewne zakazy żywnościowe: dlaczego nie można zjeść kota, którego się kochało, podczas gdy spożywa się bez wahania "anonimowego" królika, smakującego podobno zupełnie tak samo? Odczucie to, tak jak wszystkie inne, zmienia się zależnie od kultury i jednostek. Georges Bataille utrzymywał, że jedynym sto- sunkiem seksualnym naprawdę bezwstydnym jest stosunek małżeński, ponieważ nie ma w nim emocji wynikającej z kontaktu. Jeżeli teoria bliskości i odległości ma jakiś sens, można sobie wyobrazić, że akt seksualny z własną żoną przypominał mu masturbację, tymczasem przygoda pozamałżeńska wywoływała intensywną emocję prawdziwego kontaktu seksualnego. Trzeba pewnego dystansu, żeby doprowadzić do zbliżenia i odczuć związaną z tym emocję. Dlatego też niektóre kultury nie mają nawet słowa określającego stosunek płciowy między matką a synem bądź między matką a córką, tak jest to u nich nie do pomyślenia. Wśród senegalskich Bambarów nie ma nawet o czym mówić: Nawet kozy tego nie robią39. To afrykańskie plemię daje tym samym dowód, iż pojęło teorię odległości uczuciowej: akt płciowy może nie mieć nazwy w sytuacji, gdy pole uczuciowe matki z synem czy matki z córką nie reprezentuje struktury pokrewieństwa. Nie 39 T. Nathan, n y a qwlyue chose de fwurri au royaume d'0edipe [w:] M. Gabel, Les Enfants wtimfs d>abus sexuels, PUF, 1992, s. 20-86. 173 można sobie wyobrazić pokrewieństwa między sobą a sobą samym. Te matki, które podobnie do Georges'a Bataille'a potrzebują odległości, żeby odczuć emocję kontaktu, mogą "kochać się" z synem, nie myśląc absolutnie o kazirodztwie. Bliskość uczuciowa może doprowadzić aż do zatarcia różnicy: Ja i mój syn to to samo. Tłumaczy to zadziwiający brak świadomości u tych matek, które znęcają się nad własnym synem, nie zdając sobie z tego sprawy: Rodzice mają bardzo mato możliwości uwolnienia dziecka od swych własnych projekcji. Jest tak, jakby stanowiło ono cześć nich samych...40. Kreując - za pomocą zabiegów toaletowych, pieszczot i pocałunków - "kąpiel emocjonalną"41 niezbędną dla psychicznego rozwoju dziecka, matka pobudza strefy erogenne, źródła przyjemności zmysłowej, które w przyszłości będą kształtować związek. Zabawa genitaliami42 podczas pierwszych osiemnastu miesięcy życia małego chłopca dostarcza doskonałych wskazówek co do relacji między matką a dzieckiem. Dzieci porzucone i pozbawione uczuć w rezultacie uznają swe ciało za jedyny na całym świecie obiekt możliwy do eksploracji. Z tego powodu kiwają się lub kręcą w kółko jak psycho-tycy. Lecz jeśli ich świat w pierwszym okresie życia był kształtowany przez obiekt możliwy do eksploracji, czyli wobec nich zewnętrzny, będą w stanie wejść w związek. Innymi słowy: matka powinna pieścić ciało swego dziecka, aby obudzić w nim przyjemność płynącą z kontaktu, lecz konieczne jest, by wkrótce osoba trzecia zakłóciła tę sielankę. Jeżeli nie dojdzie do takiej interwencji, ponieważ taki ktoś będzie nieobecny lub dlatego, że matka nie pozwoli mu odegrać tej roli, bądź jeśli dziecko nie będzie w stanie go sobie wyobra- zić, stopienie się matki z dzieckiem przerodzi się w stan podobny do nirwany. Pieszczoty o charakterze seksualnym będą kontynuowane bez poczucia winy, najrozkoszniej wywiecie, ku najwyższemu 40 M. Lamour, Les abus sexuels a 1'egard des jewnes enfants [w:] M. Gabel, op.dt., s. 67. 41 S. Lebcmci, Le Nmirisson, la merę et te psychanalyste, Le Centurion, 1983. 42 R.-A. Spitz, Vers une reevalnation de 1'auto^rotisme, "Psychiatrie de 1'enfant", VII, nr l (1964), s. 269- 297. 174 przerażeniu świadków, którzy sami w swoim życiu poznali rolę owej osoby trzeciej. Oś matka-syn tworzy wektor uczuciowy wszelkich sposobów kochania. Ciało matki to najpierw tygiel, w którym powstaje dziecko. Lecz jeśli matka wie, że spodziewa się chłopca, wywołuje to emocje, których wyraz zależy od znaczenia, jakie ona sama przypisuje tej płci. Ta emocja ubarwiona wyobraźnią znajduje wyraz w zachowaniu (w zbliżeniach, postawach, mimice, brzmieniu głosu), a jego sensoryczność stanowi specyficzny materialny ośrodek uczuciowy (poprzez zapach, dotyk, gestykulację), który częściowo kształtuje dziecko. Nie chodzi więc o przekazywanie myśli. Myśl macierzyńska znajduje swój wyraz jako materialna siła kształtująca. Obserwacja kliniczna zależy w dużej mierze od miejsca, w którym się odbywa. Martine Lamour w ramach swej praktyki społecz-no-psychologicznej miała do czynienia z przypadkiem kazirodztwa między matką a synem: Chłopiec, obserwowany między trzecim a dziesiątym rokiem życia, przejawiał objawy hałaśliwej patologii. (...) Czasami byt impulsywny i niszczycielski (...), w związku z czym dostawał lanie; ojciec, o którym niewiele wiadomo, (...) odsunięty został na bok przez matkę; przeżywała ona z dzieckiem związek pełen namiętności, nie będąc w stanie niczego zabronić swemu synowi; dzielił on z matką łóżko i musiał ją pieścić...43. Wszystkie elementy są na miejscu: składają się one na uczuciowość, którą po przejściu w akt płciowy obserwatorzy nazwą "kazirodztwem". Jeżeli jednak zmienimy miejsce obserwacji, ta sama struktura uczuciowa znajdzie wyraz w innym scenariuszu: Pani V. była osobą bardzo pobożną i bardzo namiętną. Mając sześćdziesiąt dwa lata nie wahała się prowokować swego męża w sposób, który można by pokazać w filmie porno. Zajmowała się bardzo serdecznie swoim wnukiem i pieściła go w sposób, który można było uznać za erotyczny. Dziadek, który był tym wręcz zażenowany, interweniował wielokrotnie, powtarzając żonie, że przesadza. Pewnego dnia trzynastoletni wnuk wszedł do pokoju babki i poprosił ją o "coś wręcz nie do pomyślenia". Wybuchnęła śmiechem i wyjaśniła chłopcu, że jest on 43 M. Lamour, op.cit s. 90-91. 175 wprawdzie bardzo miły, ale to jest niemożliwe. Odesłała wnuka bez śladu oburzenia - była nawet raczej rozweselona tą sytuacją i opowiadała o niej z rozbawieniem. Wielu internistów słyszy tego typu świadectwa. Nie będą one nigdy stanowić części kultury, ponieważ te przypadki nie wymagają pomocy społecznej czy psychologicznej. Ale jeśli pani G. przychodzi do internisty ze swą teściową i mężem, potrzebuje pomocy lekarskiej, ponieważ mąż współżyje ze swoją siedemdziesięcioletnią matką mimo wyraźnej dezaprobaty młodej żony!44 Jeżeli skłonność seksualna do matki wciąż istnieje, oznacza to, że nie zadziałał proces zakazu. Proces ten jest złożony z zespołu sił separujących, które czynią tę skłonność zakazaną. Niektóre z tych sił są endogenne, jak na przykład przywiązanie psychiczno-biolo-giczne przytępiające pożądanie. Inne zaś pośredniczące, jak na przykład obecność ojca w psychice. Najlepiej opisane są jednak siły kulturowe, jak na przykład reguły dotyczące przypisywania kobiet określonym mężczyznom: Ty poślubisz siostrę sąsiada, a drugi sąsiad ożeni się z twoją siostrą i w ten sposób będziecie trzema szwagrami, którzy będą mogli razem pójść na polowanie. Reguły kulturowe stanowią zakaz najjaśniej ujęty słowami, najbardziej świadomy i prawdopodobnie najmniej skuteczny. Rzadko jednak występuje reguła typu: Ożenisz się z matką twego sąsiada, ponieważ matki są nieosiągalne, już przydzielone, ponadto odgrywają rolę przede wszystkim w strukturach uczuciowych, a nie w strukturach pokrewieństwa, nawet jeżeli nie wyłączy się całkowicie tych ostatnich (na przykład wśród Żydów, gdzie pokrewieństwo związane jest z linią matki). Sposób, w jaki kocha się własną matkę, stanowi uczucie jedyne w swym rodzaju, będące na skrzyżowaniu wszystkich innych sposobów kochania, wśród których jedna miłość będzie całkiem wykluczona- miłość seksualna. Kiedy brakjakiejś siły separującej zakłóci rytualizację tego typu miłości, matka i syn mogą stać się dla siebie atrakcyjni seksualnie. Klasyczne zdanie: Wszystkie kobiety to kurwy, oprócz mojej matki, która jest święta - wyraża w spo- ® P. Gabrie, kontakt osobisty. 26 grudnia 1992. 176 sób brutalny to, że chłopiec pewnego dnia będzie musiał podzielić kobiety na "dostępne", dla których to zdanie nie jest komplementem, oraz "niedostępne". Kiedy u małego chłopca niechęć do pewnego rodzaju miłości nie jest wystarczająco głęboka, pożądanie może obudzić u niego poczucie winy, które przenikać będzie wówczas wszystkie kontakty miłosne: Gdy tylko zakocham się w jakiejś kobiecie, zmuszony jestem uciekać.... Dla takiego chłopca, aby mógł nauczyć się kochać, konieczne będzie "oderwanie się" miłosne. Natomiast u dziewczynek, jeśli chodzi o wymianę uczuciową z ojcem, miłość i przywiązanie nie są jednym. Młoda dziewczyna, która chce "uwieść" swego ojca, pohamuje swe pożądanie do czasu, kiedy uformowana już będzie jej o-sobowość, a jakiś młody zalotnik pomoże jej odseparować się od rodziciela. Może właśnie dlatego dziewczynki o wiele rzadziej oświadczają się ojcu, podczas gdy chłopcy bardzo często składają tego typu deklarację swym matkom. Jednakże kompleks Edypa to nie kazirodztwo. Mały chłopiec, który prosi swą matkę o rękę, daje dowód swej uczuciowości, a nie seksualności. Jeśli chodzi o dojrzewanie dziecka, wszystko jest w porządku. Ponadto identyfikuje się on ze swym ojcem, którego miejsce chce zająć. Podobnie kobiety, które mówią: Odkąd jestem matką jak moja mama, czuję się jej bliższa, wyrażają spokojną bliskość uczuciową, która może istnieć między matką a córką. Natomiast bliskość uczuciowa między matką a synem nie będzie nigdy całkiem spokojna, chyba że ojciec jest tam gdzie trzeba, a syn zaleca się gdzie indziej, rozróżniając bez żadnych ambiwalencji dwa różne rodzaje miłości: do matki i do innych kobiet. Kazirodztwo wynikające z oddalenia W przypadku przedwczesnych i długotrwałych separacji, gdzie wchodzą w grę wszystkie możliwe postacie oddalenia - historyczne, fizyczne i psychologiczne - nierzadko w momencie spotka- 12. Anatomia uczui 177 nią po latach ma miejsce między matką a synem akt płciowy, który przebiega w klimacie niekazirodczym! Moja teoria różni się więc zasadniczo od stereotypu kulturowego: Kazirodztwo między matką a synem wydaje się o wiele rzadsze. (...) Jest ono bardziej niszczycielskie, ponieważ zakłada, ze syn pokonuje wstręt matki do seksu i jest aktywny w stosunku płciowym. (...) [Obserwacje], ja-kie poczyniłem, pozwoliły mi poznać sytuację poprzez śledzenie choroby psychicznej kazirodczego syna45. Gdybym wciąż jeszcze pracował w szpitalach psychiatrycznych, miałbym do czynienia tylko z przypadkami tego typu kazirodztwa, które oczywiście zdarzają się. Jednakże w wyjaśnieniu tym nie ma mowy o przemianach psychicznych matki, która nie stalą się przez to psychicznie chora. Czyżby ten sam akt nie miał dla niej podobnych następstw? Tłumaczenie aktu poprzez powiązanie go z szaleństwem zatrzymuje rozumowanie w jednym punkcie: Był nienormalny, to tłumaczy pogwałcenie prawa natury lub: Pogwałcenie prawa natury było tak trudne do zniesienia, ze doprowadziło go to do szaleństwa. Wszystko pozostaje w najlepszym porządku moralnym: można w dalszym ciągu pomrukiwać intelektualnie. Wystarczy opuścić otoczenie psychiatryczne, ażeby poznać inne przykłady: pan T., porzucony w wieku trzech miesięcy, przygarnięty został przez starsze małżeństwo, które wychowało go bardzo starannie. W trzydziestym roku życia, po poszukiwaniach w archiwach, udało mu się odnaleźć matkę, która wytłumaczyła mu przyczyny porzucenia. W czasie spotkania siedzieli na kanapie. W pewnym momencie matka zaproponowała mu stosunek płciowy. W gruncie rzeczy była to taka sama kobieta jak wszystkie inne. Zdanie to oznacza, że w psychice jego nie dokonał się podział kobiet na kategorie albo też, że ta właśnie kobieta nie mogła być zaklasyfikowana do kategorii matek, ponieważ nie wiązało się z nią poczucie pokrewieństwa. W związku z tym nie było mowy o kazirodztwie, co miałoby nie dopuścić do aktu płciowego. Pewnego wieczoru młody, przystojny mężczyzna zjawił się u pani V. Natychmiast doznała dziwnego wrażenia bliskości i bar- ^ S. Lebovici, L'inceste [w.] Traite de psychiatrie dl fenfant et de 1'adolesceat, PUF, T. III, 1985, s. 394. 178 dzo się ucieszyła, gdy oznajmił jej, że jest jej synem, którego musiała porzucić dwadzieścia lat wcześniej. Pani V. żyła w tym czasie z dosyć nieskomplikowanym mężczyzną, który zaprosił odnalezionego syna na kolację i zaproponował mu nocleg. Przed telewizorem młody człowiek zaczął zachowywać się nieco prowokująco i zuchwale w stosunku do swej matki. W nocy doszło między nimi do zbliżenia, przyjaciel matki udawał zaś, że śpi. Po tygodniu zgłosili się do mnie na konsultację. On zapytał, co powinien robić, żeby pomóc matce i zająć się jej sprawami. Ona, żeby podzielić się swoją radością z odnalezienia syna i zapytać, czy przypadkiem nie chodzi tu o kazirodztwo. Wypowiadając to słowo wahała się nieco i unikała mego wzroku. Problem teoretyczny, jaki wynika z tego przypadku, polega na tym, że poczucie popełnienia kazirodztwa nie musi koniecznie wiązać się z definicją, która określa akt płciowy, nazywany "kazirodztwem". Etologia może mówić jedynie o uczuciu kazirodczym: jego powstaniu, trwaniu oraz skutkach w dziedzinie emocji i zachowania. Bardzo wczesna, całkowita i trwała separacja może oddzielić u-czucie od realizacji do tego stopnia, że poczucie bycia matką i synem w ogóle nie będzie mogło się narodzić. Czasami nawet, podobnie jak w micie o Edypie, świadomość tego, że istnieje związek matka-syn, może nadejść jedynie w postaci orzeczenia wyroczni. Dotyczy to prostytutek, które porzucają dzieci natychmiast po urodzeniu i które w dwadzieścia lat później, gdy widzą zbliżającego się młodego klienta, myślą z niepokojem: Oby tylko to nie był mój syn! Członkom indiańskiego plemienia Yanomami myśl o kazirodztwie przychodzi do głowy, kiedy młody człowiek spółkuje z kobietą starszą od siebie i wszyscy drażnią się z nimi, mówiąc: "Dała swój seks do zjedzenia własnemu synowi", tak jakby chodziło o kazirodztwo. Nie jest to zabronione przez prawo, ale wszyscy to za taki czyn uważają. Podobnie kazirodztwem nazywają fakt spożycia mózgu matki, podczas gdy obyczaj zaleca zjedzenie mózgu teściowej. Bruno Bettelheim zaobserwował, że zaledwie trzy promile dzieci wychowywanych razem w kibucach izraelskich zalecało się 179 do siebie w wieku dojrzewania. Jest to zbieżne z inną cyfrą, którą udało nam się uzyskać: z grupy 1031 dzieci wychowywanych razem46 utworzyły się tylko trzy związki, a kiedy pytano innych, co myślą o tych parach, krzywili się i mówili, że to kazirodztwo. Wszyscy wiedzieli, że są wychowywanymi razem sierotami. Poczucie kazirodztwa, które nie pozwalało rozwinąć się ich pragnieniom i wywoływało grymas niesmaku, było całkowicie oderwane od rzeczywistości opisywanej przez to słowo. Długo zastanawiałem się, dlaczego jedynie osoby odseparowane bardzo wcześnie mogły mieć między sobą stosunki płciowe bez myślenia o kazirodztwie. Sądziłem, że dzieje się tak dlatego, iż nie czuły się ze sobą spokrewnione, słowo zaś odsyłało je do uczucia nieznanego i nie mogło w ich oczach nabrać sensu. Pewna tendencja umysłowa każe nam wierzyć, że słowa odnoszą się do świata całkowicie abstrakcyjnego, jak gdyby one same stawały się realnymi rzeczami oddziałującymi na rzeczywistość: Iran nie będzie nigdy mógł zawrzeć pokoju, ponieważ w stówie Iran zawarte jest Żira®, co oznacza gniew, tłumaczył mi pewien entuzjasta słów-rzeczy. Ta fetyszyzująca koncepcja, w której słowo staje się rzeczą prowokującą nadnaturalne skutki na podobieństwo amuletu, przeciwstawia się koncepcji naturalistycznej, w której słowo, mimo że będące rodzajem umownego dźwięku, wywołuje emocję realnie odczuwaną. Wyobraźcie sobie, że jecie mięso, które wam wyjątkowo smakuje. Wystarczy, żeby kelner oświadczył, że właśnie oto zjadacie waszego ulubionego pieska, żebyście w jednej chwili nie byli w stanie przełknąć kęsa, który macie w ustach. Nie sama rzecz staje się odpychająca, lecz świadomość jedzenia istoty drogiej sercu wywołuje trudną do wytrzymania emocję. Słowo nie jest oderwane od rzeczywistości, ponieważ wyobrażenie, jakie wywołuje, wzbudza emocję. Nawet wręcz przeciwnie, słowo wiąże rzeczywistość z jej wyobrażeniem. Kiedy mowa się rozprzęgaJak na przykład w chorobie Alzhei-mera, słowo "kazirodztwo" nie może już nabrać sensu. W chorobie ^ Dane udostępnione przez stowarzyszenie "L'Essor", Var, 1990. 180 tej nierzadko ojciec zabiega o swą córkę, a matka o syna. Jednakże słowa "matka" czy "syn", które oznaczają określony status pokrewieństwa, mają znaczenie jedynie w świecie, w którym istnieje świa-dek- obserwator. W świecie chorego cierpiącego na chorobę Alzhe-imera dezintegracja poznawcza posuwa się tak daleko, że chora postrzega twarz męża, kiedy był on jeszcze miody. Pojawienie się tego śladu pamięciowego, znanego jako zjawisko wdrukowania, pozwala zauważyć męża w rysach twarzy syna! Stara kobieta odczuwać więc będzie więź małżeńską, a nie macierzyńską, i może zapytać przerażonego syna, czy chce mieć z nią stosunki płciowe. Jeżeli wypowie się słowo "kazirodztwo", staruszka nie będzie rozumiała, o czym się mówi. Podobnie do kazirodczego ojca, który z oburzeniem zadaje sobie pytanie, dlaczego społeczeństwo miesza się do jego pięknej historii miłosnej z córką. Zarówno dla niego, jak i w przypadku choroby Alzheimera, słowo "kazirodztwo" jest całkowicie oderwane od istniejącego wyobrażenia. Słowo określa tych samych partnerów, jednakże nie wywołuje tej samej emocji. Innym przykładem dysocjacji między tym, co określa słowo, a emocją, którą wywołuje, jest syndrom Kleinego-Levine'a. W chorobie tej uszkodzenie funkcji płata skroniowowęchomózgowego wywołuje nagły i niekontrolowany impuls popychający do jedzenia i kopulacji. Impuls jest niezależny od słowa. W takim przypadku, jeżeli matka czuje pociąg seksualny do swego syna, słowo "kazirodztwo" nie jest właściwe: jest ona tylko kobietą, którą jej libido popycha ku mężczyźnie. Tym niemniej zarówno syn, jak i ewentualny świadek, którzy zdają sobie sprawę z sytuacji i którzy rządzą się określonymi regułami kulturowymi, odczuwają ogromne zażenowanie, podobnie zresztą jak pacjentka, gdy się "obudzi" i ktoś jej opowie, co się zdarzyło. Przykład ten może służyć jako poparcie tezy, według której słowo, które oddziela pewien fragment rzeczywistości nadając mu jakąś nazwę, może być całkowicie oderwane od uczucia. Emocja może być wynikiem pracy mózgu, niezależnie od słowa, może też być wywołana wyobraźnią pobudzoną przez słowa. Czyżby emocja wiązała duszę z ciałem? 181 W przypadkach kazirodztwa matki z synem, jakie zdarzyło mi się badać, innych niż wśród chorych psychicznie czy wynikających ze zbyt wczesnej separacji, inicjatorką była zawsze matka. Typowy scenariusz jest następujący: matka myje swego trzynasto-cztemasto-letniego syna, skąd wynika problem bliskości ciał. Zachowanie takie, dosyć częste, wykazuje, że matka nie widzi swego syna jako o-soby niezależnej, która może odczuwać coś innego niż ona. Nie myśli o wstydzie, jaki może ogarnąć jej syna, ani o jego niepokoju wywołanym skojarzeniem kazirodczym. Matka ta, kierująca się tylko własnym impulsem, nie spostrzega emocji drugiej osoby, co tłumaczy jej zuchwałość: w czasie toalety, gdy pieszczoty stają się coraz bardziej precyzyjne, przechodzą w pobudzenie seksualne - aż wreszcie dochodzi do samego aktu. Kolejny scenariusz przebiega w atmosferze żartobliwej, pozbawionej lęku, w pełnym zainteresowania oczekiwaniu reakcji drugiej strony: Byloby zabawne, gdyby mu się to udalo, mówi matka trzynastoletniego chłopca. Słowo "kazirodztwo" ledwo im przychodzi do głowy w ich radosnym porozumieniu. Tym razem to ona bierze go w swe ramiona... Ciara: Jeśli chcesz, zapamiętamy to jako moment jedyny, bardzo piękny, bardzo poważny, który już nigdy się nie powtórzy... Laurent: Co teraz nastąpi9 Ciara: Nic. Nie będziemy o tym mówić. Będzie to nasz sekret... Będziemy się kochać jak przedtem... Będę o tym myśleć bez wyrzutów sumienia, z czulością...47. Nie wszyscy posiadają talent Louisa Malle'a, jednakże kazirodztwo między matką a synem jest częstym wątkiem różnych opowiadań. Kiedy scenariusz ten jest odgrywany na Montpamasie lub w zamożnych dzielnicach miasta, łatwiej jest przekształcić go w dzieło sztuki. Kiedy natomiast odbywa się w slumsach, jest zazwyczaj odrażający i kończy się często przed sądem, ponieważ ciężar zakazów nie jest nigdy równo rozdzielony (...) i konsekwencje ponoszą zaz- 47 L. Malle, Le Souffle au coeur, Gallimard, 1971, s. 140-141. 182 wyczaj ludzie prości48. W moim przekonaniu większość przypadków kazirodztwa między matką a synem nie ma miejsca ani na Montpamasie, ani przed wymiarem sprawiedliwości, lecz odbywa się w zaciszu rodzinnego loża, gdzie akt seksualny wymyka się społeczeństwu. W wieku trzydziestu pięciu lat pani G. stała się nagle oziębła. Ginekolog odrzucił przyczyny natury organicznej, biorąc pod uwagę ewentualny problem psychologiczny. Dopiero w czasie trzeciej konsultacji dotarło do jej świadomości i ośmieliła się powiedzieć, że stała się oziębła po tym, jak zaskoczyła męża w łóżku z jego własną matką. Małżonek w czasie każdej poprzedniej konsultacji oczekiwał z powagą w poczekalni. Tego dnia poprosiła go, żeby uczestniczył w rozmowie z lekarzem, i wówczas przed swą osłupiałą żoną wyjaśnił, że od czternastego roku życia sypiał regularnie z matką i że "ta dziwka" wymagała, żeby to robił nawet po zawarciu małżeństwa. Zaniepokojona i gniewna reakcja żony zasmuciła go, jednakże w większym stopniu skarżył się na "świńskie" zachowanie matki, niż prosił żonę o przebaczenie: gdy wspomniała ona o przestępstwie, by zdumiony. W jaki sposób potraktować przypadek dwudziestoośmiolet-niej pani G., opiekunki dzieci, która zgłosiła się do lekarza, ponieważ o mało nie rozbiła głowy ośmioletniemu chłopcu. Myła go regularnie i widząc go nagiego, odczuwała w stosunku do niego silną agresję, jako że prowokował ją seksualnie. Pewnego dnia nie wytrzymała i zaczęła bić chłopca coraz silniej, aż upadł, uderzając się o róg stołu. Można tu mówić o pomieszaniu niezbyt jasno zaznaczonego poczucia osobowości, którego projekcję ułatwia bliskość uczuciowa. List, który Michel Toumier otrzymał od pary bliźniąt, może zilustrować tę myśl. Nasz związek byt uczuciowy, ale również zmysłowy. Gdy mieliśmy piętnaście-szesnaście lat, spróbowaliśmy zbliżyć się do siebie w sposób bardziej intymny i, mówiąc wprost, spólkowaliśmy ze sobą... Jeśli chodzi o nasze zainteresowania heteroseksualne, skupiały się na naszej 48 B. d'Astorg, Yariations sur 1'interdit majeur, Gallimard, 1992, s. 74. 183 matce. Obaj mieliśmy z nią stosunki seksualne (...) i ten maty sekret rodzinny nie tylko nie budzil w nas zazdrości, lecz o dziwo, zbliżył nas na podobieństwo loży masońskiej. Aż do osiemnastego roku życia znaliśmy przyjemnośćzmysłową jedynie w tej endogamicznej formie kazirodczej: pomiędzy braćmi oraz miedzy matką i synami^. To przyznanie się do podwójnego kazirodztwa ukazuje, że zbytnia bliskość pociąga za sobą pomieszanie uczuć. Związek z kimś drugim nie jest zabroniony, kiedy odmienność lub podobieństwo wywołują te same uczucia: dotknięcie drugiej osoby nie wzbudza emocji, zupełnie tak, jakby dotykało się samego siebie, można więc zadać sobie pytanie, dlaczego miałby powstać zakaz dotykania własnego lub "prawie własnego" ciała. W wieku, w którym kształtują się pierwsze ukierunkowania seksualne, matka nie jest całkowicie zabroniona i może powstać myśl o stosunku płciowym z nią właśnie: Nasza matka byla naszą nau- czycielką zmyslową i naszą pierwszą kochanką. Zaczęto się, gdy byliśmy jeszcze mali, od podglądania nagiej matki w lazience, od porannych pieszczot przed szkolą, aż do polnego spólkowania z nią w wieku trzynastu lat. (...) Fakt poznania Żkobiety® poprzez Żmatkę® zbulwersował nas o wiele mniej niż można by się spodziewać. (...) Dopiero gdy mieliśmy po szesnaście, siedemnaście lat, związek ten się rozpadł, a my odczuliśmy ciężar zakazu spo-tocznego. (...) Nigdy jednak nie cierpieliśmy z tego powodu tak jak inni. (...) Z bratem bawiliśmy się w niektóre gry seksualne i nie odczuwałem z tego powodu poczucia winy. (...) Nasze kazirodztwo nigdy nie budzilo w nas wstrętu, a z biegiem czasu wprawiało nas raczej w zakłopotanie (mamy teraz po pięćdziesiąt lat). Trochę nawet tęsknimy za tym związkiem we troje z okresu naszej młodości50. Chciałbym zwrócić uwagę na pewne punkty zawarte w tym świadectwie. Zaczęto się od podglądania nagiej matki... Łazienka odgrywa dużą rolę w kontaktach kazirodczych. "Zobaczenie nagiej matki na plaży lub w grupie nudystów nie wywołuje takiej samej 49 M. Tournier, Le Vent Paractet, Gallimard, 1977. 50 List cytowany w pracy dyplomowej: M.-C. Raux-d'Amaud, L'Inceste amwrewc, Marseille, 1991. s. 28. 184 emocji, co zobaczenie jej nago w łazience lub w łóżku. Sama obecność innych osób odgrywa rolę "osoby trzeciej - cenzora", którą spełnia zazwyczaj ojciec i która zmienia znaczenie nagości. Dlatego właśnie nudyści są na ogół skromni. Kontekst, zmieniając emocję, nadaje odmienny sens tej samej percepcji. Drugim rysem godnym uwagi jest poczucie lekkości wobec zakazu: ...Ta seksualność byla w naszych dziecinnych oczach tylko namiastką bez znaczenia...^. Uważać akt płciowy za "namiastkę bez znaczenia"! Co mamy myśleć o tym oświadczeniu, gdy właśnie kazirodztwo matki z synem uważane jest za coś absolutnie nie do pomyślenia? Kiedy los czyni to możliwym, Edyp stwierdza, że jest to największa z tragedii. Trzeba więc uznać, że w tej samej kulturze jedni mogą nazywać "namiastką bez znaczenia" to, co inni będą u-ważać za największą zbrodnię. I ostatni punkt, który mnie zadziwia: Zauważyłem, ze dziewczęta Żwygadują się® łatwiej niż chłopcy (wystarczy poznać liczbę ojców skazanych za kazirodztwo, podczas gdy praktycznie nie słyszy się o matkach skazanych z tego właśnie powodu... )52. Faktem jest, że matka nigdy nie jest skazywana: nawet w przypadku kazirodztwa z córką akt płciowy bliższy jest seksualnemu przekomarzaniu się niż świętej zbrodni. Pani R. wyjaśniła mimochodem, że matka dawała jej przyjemność seksualną i że ona sama, widząc swą córkę nagą, miała o-chotęją pieścić. Jednakże nie wydawało jej się to ważne: najbardziej istotne było to, że czuła się zbyt odpowiedzialna za swego męża, i to był właśnie powód jej cierpień. Psychiatrzy nie zawsze podzielają ten wyjątkowy liberalizm. W Kanadzie i w Belgii sprawy mają się inaczej. Zwraca się tam bardzo uwagę na kazirodztwo między matką a córką, najbardziej destrukcyjne ze wszystkich oraz najmniej znane, bez względu na to, co mówią na ten temat psychoanalitycy^. 51 G. Benoit, Approches de 1'inceste, "Neuropsychiatrie de 1'enfance", XXXIII, nr 6 (1985), s. 211-216, oraz list przekazany Marie-Christine Raux-d'Arnaud. 52 M.-C. Raux-d'Arnaud, op.cit., s. 28-29. 53 P. Garnier, psychoanalityk, który "spotyka przypadki dramatyczne i nadające się do sądu", jednak jest przekonany, że istnieją inne formy kazirodztwa", prywatny list z 30 grudnia 1992. 185 Faktem jest wszakże, że przypadki kazirodztwa, w których u-czestniczy matka, rzadko spotykają się z wymiarem sprawiedliwości. Pani M. regularnie jest nagabywana przez swego chorego psychicznie syna, pani V. była ofiarą agresji seksualnej ze strony swego syna schizofrenika; żadna z nich nie złożyła skargi - pytają jedynie, jak w takich chwilach odwrócić uwagę syna. Pani M. bawi się ze swoim szesnastoletnim synem, który nagle zaczyna być nieco podniecony. W momencie, kiedy ujawnia on swoje zamiary seksualne, odpycha go ze śmiechem, nie robiąc z tego skandalu ani nie karząc go. Między ojcem a córką scenariusz może mieć różne zakończenia. Czasami wypowiedziany przez córkę zakaz seksualny nie zmienia w niczym ich stosunków. Najczęściej przyczynia się to do odejścia córki, która nigdy później już o tym wydarzeniu nie wspomni. Czterdziestodwuletnia pani R. opowiadała mi z zaskakującymi detalami o "zasadzkach seksualnych", jakie zastawiał na nią jej ojciec, w jaki sposób musiała ich unikać, udaremniać je bądź barykadować się. Po czwartej konsultacji stwierdziła: To wszystko, dziękuję panu... Nigdy dotąd nie mogłam o tym mówić-Już pana nie potrzebuję. Społeczeństwo nic nie wie o tych powiązaniach rodzinnych -jowialnych, pełnych miłości bądź tragicznych - jednakże zawsze objętych tajemnicą. Zna ono bowiem jeden typ kazirodztwa, zadziwiająco stereotypowy, taki, jaki podlega osądowi na forum publicznym. Współczesna wersja "ludzkiej bestii" to ojciec alkoholik, niezbyt inteligentny, żyjący w ciasnocie ze swymi dziećmi. Stereotypowe jest także zdziwienie, gdy okaże się, że winowajca jest dobrym pracownikiem i że sąsiedzi uważają go za porządnego człowieka, dumnego ze swojej "uczciwości", ze swej "ciężkiej pracy" oraz dyplomu honorowego krwiodawcy54. Społeczeństwo chce widzieć tylko legendarną wersję kazirodztwa, rujnującego wydarzenia, z którego ofiara nigdy nie będzie w stanie się otrząsnąć. Oczywiście tego typu kazirodztwa istnieją i prawdopodobnie reprezentują większość przypadków. Jednakże uzasadniona emocja, która wywołuje gwałtowną chęć ukarania, nie M P. Scherrer, L'inceste dans la familie, "Nouvelle Revue d'ethnopsychiatrie", nr 3 (1985), s. 23. 186 pozwala na szukanie odpowiedzi na pytanie: ,Jak to jest możliwe?" Czy można sobie wyobrazić kulturę, w której nie byłoby zakazów? W grupie ludzkiej nie rządzącej się regułami bałagan uczuciowy spowodowałby chaotyczność gestów. Jeżeli prawdą jest, że liczba czynów kazirodczych wzrasta, a wśród nich zdarzają się związki pełne uczucia, byłoby to alarmującą oznaką derytualizacji naszego społeczeństwa oraz jego odejścia od kultury! U matki uczucie rodzicielskie zakorzenione jest zarówno w u-czuciowościJak i w wyobraźni. U ojca tymczasem zakorzenia się o-no najpierw poprzez wyznaczenie, które pozwala następnie na powstanie związku uczuciowego. Macierzyństwo powstaje w pewnej postaci ciągłości wyobrażanej (matka oczekuje dziecka), następnie biologicznej (okres ciąży), uczuciowej (przywiązuje się do niego) i w końcu społecznej (dzieci mają zająć miejsce rodziców). Ojcostwo natomiast powstaje w wyniku wyznaczenia społecznego, następnie małżeńskiego, a w końcu przez dziecko. W porównaniu więc ze stabilnością powstawania uczucia macierzyńskiego uczucie ojcowskie jest chwiejne. Jeśli to stwierdzenie jest prawdziwe, można uznać, że wzrost liczby związków kazirodczych między ojcem a córką wynika z zakłócenia procesu wyznaczającego - uwolnieni od poczucia ojcostwa mężczyźni stają wobec młodej kobiety, która nie jestjuż dla nich zakazana; natomiast wzrost kazirodztw między matką a synem mógłby wynikać z zakłócenia ontogenezy uczuciowej, czasami pochodzenia umysłowego, jednakże o wiele częściej psychologicznego. Woń kazirodztwa Istnieją kultury, w których "w powietrzu unosi się woń kazirodztwa"55 - nie tylko w produkcji artystycznej, lecz również w regułach dnia codziennego, w których między matką a synem ma miej- 55 J. Nepote, Le Hen defiliation au Cambodge, "Filiations", nr 11 (1987), s. 70-74. 187 sce prawdziwa zażyfosć oraz szczególna wzajemna czułość. Otóż etolo-gia transkulturowa opisuje, w jaki sposób odbywa się toaleta chłopca zależnie od kultury: wśród Bambarów z Senegalu kąpieli dokonują babki. Chwytają one niemowlę za ramię i energicznie podnoszą do góry. Następnie obejmują pełną dłonią narządy płciowe chłopca i pod koniec kąpieli podrzucają dziecko do góry, "żeby nie było lękliwe"57. Tego rodzaju gestów nie stosuje się nigdzie na Zachodzie. W Indiach ważne jest, żeby spojrzenia matki i syna nie skrzyżowały się, by matka nie rzuciła na syna uroku. Tabu dotyczące spojrzenia w Indiach czy dotyku na Zachodzie nie dotyczy Afrykańczyków, którzy nie nadają wymowy seksualnej tego typu łączności matki z synem. Natomiast Europejczycy już od wczesnego średniowiecza węszyli zapach kazirodztwa nawet w bardzo wczesnych kontaktach między matką a dzieckiem. Dlatego też Kościół zalecił używanie kołyski. Chodziło o niedopuszczenie do kontaktów cielesnych między rodzicami a noworodkiem, uznawanych za grzech5^. Obecnie Amerykanie bardzo wcześnie izolują noworodka w jego pokoju; niemowlę francuskie śpi w swym łóżeczku blisko łóżka rodziców; w Arktyce śpi pod wspólną dla wszystkich skórą zwierzęcą; w Indiach korzysta z tej samej maty co matka; mały Afrykańczyk śpi w łóżku swojej matki, a amerykański Indianin w hamaku59. Bliskość matki przy dziecku ma łatwe do zaobserwowania następstwa: ucisza płacz, pozwala na karmienie piersią, przyśpiesza sen oraz polepsza rezultaty psychomotoryczne pod wpływem poczucia bezpieczeństwa oraz wydzielania hormonów mózgowych60. Objawy te są dobrze postrzegane, lecz gorzej wyobrażane. Najlepiej przekazywane jest to, co opowiada się w legendach. Na przykład 56 J. Nepote, op.cit. 57 B. Brii, Le premier bain [w:] A. Epelboin, Du scwon plein les yeux, kaseta VHS, Seminarium etnologiczno-medyczne, Museum d'histoire naturelle, 1991. 58 J. Gelis, M. Laget, M. F. Morel, Entrer dans la vie. Naissances et enfances dans la France traditionnelle, Gallimard (Archives), 1978. 09 H. Stork, Enfances indiennes, Le Centurion, 1986. 60 F. Yuillemain, Stress et immunologie, PUF, 1989. 188 w Kambodży, gdzie cała kultura przesiąknięta jest kazirodztwem, kontakty intymne między matką a synem trwają najdłużej w porównaniu z innymi kulturami. Reguły preferencyjne dotyczące małżeństw ułatwiają związki między rodzeństwem, rodzeństwem przyrodnim oraz między szwagrem i szwagierką. To kierowanie seksem przez kulturę traktowane jest jako kazirodztwo i często nawet tak nazywane, jednakże nie zabronione61. Otóż kultura ta, ocierająca się często o kazirodztwo, dopuszcza jednocześnie przekleństwa, dowcipy i opowiadania gwałtownie je zwalczające. Jednym z częstych przekleństw w Kambodży jest Chog ma, co podobno oznacza: "Spólkujesz ze swoją matką". Jeśli chodzi o kazirodztwo, które staje się fascynujące, ponieważ jest zarazem możliwe i zakazane, ożywiające, ponieważ zgroza jest tuż o-bok, sprawa jest zawsze jakby na ostrzu noża. W dowcipnych historiach w tym kraju, w szelmowskich opowiadaniach często pojawia się ponętna teściowa bądź pomyłka co do osoby partnerki. Klasyczne powieści opowiadają o ukochanym synu, który okrada swego ojca, gwałci matkę oraz bije babkę62. Kręci się filmy, w których boha-ter-chłopiec sądząc, że wchodzi do łóżka narzeczonej, kocha się ze swą matką. Oczywiście jest jeszcze śmieszniej, kiedy kocha się ze swą babką! W końcu we Francji, kiedy Chateubriand. Baudelaire, Edgar Poe, Louis Malle i wielu innych wykorzystywało w twórczości motyw kazirodztwa, też nie zaprotestowała żadna liga ochrony maltretowanych dzieci. To odwrócenie zwyczaju zalecane przez kulturę ma rzekomo za zadanie wyrwanie zbyt przywiązanego syna ze szponów matki. Kiedy autonomię seksualną nabywa się stopniowo, pod wpływem połączonych sił separujących, przemoc niejest konieczna. Jeżelijed-nak zasady rodzicielskie są przygniatające, kiedy zwyczaje kształtują typ uczuciowości ocierający się o kazirodztwo, zdobycie autonomii wymaga wówczas ceremoniału inwersji, w którym przemoc staje się 61 J. Nepote, op.cit., s. 70-74. 82 S. Thierry, Etude d'un corpw de contes cambodgiens traditionnels, L/Harmattan, 1985. 189 konieczna. W Azji Południowo-Wschodniej, gdzie pieszczoty seksualne między matką a synem nie są nazywane "kazirodztwem", mówi się że chłopcy "ścigają Amoka": wybiegają nagle na ulicę i zabijąjajak popadnie, na oślep, często sami giną. Gdyby warunki społeczne dawały im możliwość wydobycia się z zaklętego kręgu macierzyńskiego, mogliby studiować lub pracować gdzie indziej i wcale nie musieliby zabijać. Zresztą gonitwy "za Amokiem" zniknęły z Półwyspu Ma-lajskiego, gdy zakazał ich Kościół, który zmuszał chłopców do opuszczania rodzinnych miasteczek63. Kiedy "święta" matka ma monopol na uczucia Nasza kultura daje młodym ludziom zakochanym we własnych matkach następujące drogi ucieczki: wyjazd na studia bardzo daleko od miejsca zamieszkania, ekspatriację bądź ożenek z miłości, który wyrywając syna matce, wywołuje rywalizację między dwiema kobietami. We wszystkich tych wypadkach przemoc, a także intensywność ucieczki jest ochroną przed ogromnym lękiem nieuchronności kazirodztwa. Kiedy z przyczyn osobistych bądź społecznych młody człowiek nie może skorzystać z tej wyzwalającej przemocy, pozostaje mu albo nienawiść do matki, albo też jej substytut: zakochanie się w kobiecie starszej od siebie, będącej zarazem źródłem pożądania i lęku. "Kocham cię, jestem stracony" - w ten brutalny sposób młody człowiek wyzna swą miłość kobiecie dużo starszej od siebie. Gdy później w łóżku ona powie mu: "Chodź, jesteś moim synem", wywoła u niego stres, który stanie się przyczyną impotencji. Jeżeli w dodatku wybuchnie śmiechem z powodu tej niemożności, sprowokuje morderczą wściekłość, której nic już nie będzie w stanie pohamować. Po wojnie rozwój psychologii doprowadził do takiego obwiniania matek, że wiele z nich poświęcało własne życie osobiste, żeby 63 H F. Ellenberger, A la (Ucmwrte de 1'tnconscient, SIMEP. 1974. 190 tylko dziecko mogło jak najlepiej się rozwijać. Spowodowało to pojawienie się niezbyt jeszcze dobrze opisanej patologii: nadmiaru u-czuciowego! Dziecko przesadnie chronione wychowywane jest w czymś w rodzaju odosobnienia uczuciowego. Kiedy rozpad rodziny wytwarza pustkę uczuciową, która dotyka prawie zawsze dzieci, zarówno z biologicznego, jak i psychologicznego punktu widzenia, niektórym jednostkom udaje się uciec w poszukiwaniu uczucia bądź w celu wyrwania się ze swego ubogiego środowiska. Jednakże kiedy dziecko rozwija się w atmosferze przesytu uczuciowego, zasklepione między macierzyńskim niepokojem a kulturowym poczuciem winy, wzrasta w luksusowym więzieniu emocjonalnym, z którego po długim okresie bierności będzie mogło się wyzwolić jedynie przemocą. Tym, co doda mu sil do opuszczenia owego rodzicielskiego raju zamienionego w uczuciowe piekło, będzie nienawiść. "Przecież wszystko dla niego zrobiłam", mówi matka i jest to prawdą. Jednakże syn odpowiada na to: Była ona jak komendant SS. Robila wszystko za mnie. Wchodziła do mego pokoju, szperała w szufladach i nigdy nie traktowała mnie jako Żosoby®. Ojciec mój jest jedynie cieniem. Gardzę nim, ponieważ nigdy nic nie powiedział, nie zaprotestował. Zadaję sobie cierpienie po to, aby ona też cierpiała. Chciałbym, zęby zachorowała..., opowiadał mi pewien bardzo dobrze wychowany młodzieniec, zdziwiony, że już nie jest zakochany w swojej matce. To właśnie spośród dzieci wychowywanych w atmosferze przesytu uczuciowego wywodzą się nastolatki, które biją ojca, wykorzystują i maltretują matkę oraz są wyjątkowo okrutne wobec tych, którzy ich kochają. Miłość zbyt bliska, choć nie pozwala na ukształtowanie się ceremoniału uczuciowego, nie przeradza się w przemoc. Przesyt uczuciowy, owa miłość pozbawiona ograniczeń, implikuje gwałt uczuciowy i uwalniającą nienawiść. Bo aby mógł powstać ceremoniał kształtujący uczuciowość64 i zamienił przemoc w agresję, potrzebny jest dystans65. Przemoc między ludźmi bliskimi jest trudna do przewidzenia, zaskakuje wszystkich, łącznie z przestępcą. Ta przemoc uczuciowa 64 W. Pasmi, La QualiU dis untinento, Payot, 1992. 65 S. Bergeret, La YwUncffwdamfntaU. Dunod, 1984. 191 jest bardzo bliska aktu kazirodczego, ponieważ zbytnie zogniskowanie uczuć na matce jest zabójcze: jest ono najbliższe elementarnego aktu kazirodczego w społeczeństwach antylskich, gdzie zabija się wyłącznie w kręgu rodzinnym66. Kiedy w społeczeństwie nie istnieje ceremoniał separacji, o-dosobnienie uczuciowe nie pozwala na ukształtowanie się emocji i ułatwia przejście do czynu. Każdy wiek, każde miejsce w rodzinie, każda rola społeczna jest związana z określonym sposobem kochania i wszyscy winni się temu podporządkować. Zakaz kazirodztwa, bez względu na to, czy będzie tylko słowny, czy będzie się posługiwać alibi związku krwi, czy też będzie po prostu odczuwany, ma o wiele większy wpływ na uczucia niż na seks. Kiedy ta strukturyzacja uczuć odbywa się nieprawidłowo, ponieważ nie ma ojca, który odegrałby separacyjną rolę, pozwalającą otworzyć zaklęty krąg uczuć matki i syna, gdy uczucie to staje się wyłącznym źródłem bądź też zestresowane dziecko "widzi jedynie oczyma matki", zalany tym nadmiarem miłości syn odczuwa do niej pożądanie połączone z ogromnym niepokojem; wówczas każda kobieta może mu się wydać zakazana i jedynym wyjściem, jakie widzi, jest homoseksualizm. Tabu kazirodztwa nie jest tylko i wyłącznie ideologią, lecz również uczuciem ukształtowanym przez ludzi: zakazem, poczuciem wstydu bądź niewyobrażalnej winy, której wiele kultur nie ośmiela się nawet sformułować. Jestem jednak gotów się założyć, że nawet gdyby prawo upoważniało do kazirodztwa między matką a synem, nie zmieniłoby to wiele w obyczajowości seksualnej. Dla wielu z nas seks nie jest czymś świętym: penis czy pochwa nie są ani instrumentami Boga, ani też organami strukturyzującymi społeczeństwo. Niektóre kobiety są nawet zdania, że użycie ich pochwy w ciągu kilku minut aktu płciowego nie jest czymś bardziej niemoralnym niż wynajęcie ich rąk do sprzątania w ciągu kilku godzin. Znam pewną kobietę, błyskotliwą filozofkę, która objechała 66 J. Andró, op.cit., s. 366. 192 świat na bardzo dogodnych warunkach dzięki potraktowaniu swego seksu jako narzędzia pracy. Natomiast wiele osób uważa, że seks jest miejscem kontaktu pozwalającym na zawiązanie się par małżeńskich stanowiących podstawową komórkę społeczeństwa. Jest to strefa ciała, która dostarcza intensywnych przyjemności oraz głębokich lęków, gdzie w cudowny i niepokojący sposób powstaje życie. Takie spojrzenie na seks przywołuje na myśl sacrum. Kiedy jednak mowa o świętości, przemoc również jest niedaleko: przemoc zrytualizowana faktem poświęcenia siebie lub kogoś innego w interesie rodziny, narodu lub Boga; przemoc bluźniercza, tak trudna do zniesienia, że tylko tortura lub śmierć mogą być zadośćuczynieniem. To zgodnie z tą zasadą przez cale wieki ci, którzy pokazywali papieżowi figę (co po- legało na wciśnięciu kciuka między palec wskazujący i środkowy), zasługiwali na spalenie na stosie67. Gest ten jest obecnie całkowicie pozbawiony znaczenia, a w każdym razie nie uznaje się go za świę- tokradczy. Wydaje mi się, że ci, którzy poznali kazirodztwo typu jowialnego, nigdy nie traktowali seksu jako czegoś świętego. Seks jest dla nich miejscem przyjemności, instrumentem we wspinaniu się na drabinę społeczną, działalnością towarzyską i ewentualnie środkiem do "robienia dzieci" (chociaż te ostatnie uważane są często za komplikację seksu). Dla tych osób nie jest to z pewnością ani ołtarz, ani nic świętego, a nawet cudownego. Nie przyznając seksowi świętości, nie mogą one odczuwać jako gwałtu każdego naruszenia kodeksu społecznego, który nim rządzi. Tłumaczy to zadziwiający spokój niektórych par składających się z matki i syna, które utrzymują się nawet po małżeństwie syna, na podobieństwo długiej przygody pozamałżeńskiej... tyle że z własną matką! Podobnie zresztą jak "kazirodczy" ojcowie68, którzy ze zdumieniem dowiadują się, że córka zaszokowana jest ich postępowaniem, lub jak całe rodziny, 67 G. Calame-Griaule, L 'homme, la parole et le gęste [w:] J. Poirier, Histoire des moeurs, Gallimard (Pleiade), T. II. 1990, s. 91-96. 68 P. Sabourin, La Yiolence impewable, Nathan, 1992. 13. Anatomia uczuć 193 w których kazirodztwo powtarza się w każdym pokoleniu w postaci intymnej gry, której nie ma powodów zakazywać. Zdarzają się kultury czy mentalności, w których seks nie nabrał waloru świętości jak w wielkich religiach monoteistycznych. O lubieżne kobiety, oddajcie nam wasze dala. (...) Kpijcie, bawcie się (...), ale unikajcie starannie miłości69, pisal Sade, dla którego Zło wywodziło się ze Świętości. Otrzymuję dużo listów i świadectw utrzymujących, że najbardziej skutecznym środkiem pozwalającym zapobiec brakowi uczucia, który daje się coraz bardziej zauważyć we współczesnym świecie, byłoby dopuszczenie kazirodztwa jako jedynego środka pozwalającego scalić i pobudzić na nowo rodzinę: Czas skonstatować, ze kazirodztwo nie stanowi ani perwersji, ani choroby psychicznej, można przeczytać w doskonałych amerykańskich magazynach psychologicznych70. Grupy pedofilów chcą więc adoptować młodych chłopców pozbawionych rodzin, a żwawy Gabriel Matzneff nie rozumie, dlaczego beszta się go za chwalenie się tym, że przeurocze trzynastoletnie dziewczynki dały mu numer telefonu, mimo że on nic nie zrobił w tym kierunku! Dla tego typu osobowości seks jest czymś, co wiąże uczuciowo, milą grą nie mającą w sobie nic świętego! Kiedy jednak matka, syn lub córka nagabywani są przez kogoś bliskiego, a w ich wyobraźni seks reprezentuje święte tabu, odczuwają wówczas zgrozę, która może zakłócić ich równowagę umysłową. To naturalne odczucie od dawna próbowano uzasadnić różnymi teoriami. Kodeks Hammurabiego nakazywał, jako zbawienne dla ludu, "zabijanie syna, który położyłby się na swojej matce". Wszystko wokół umiera, kiedy Edyp poślubia Jokastę. Biblia mówi o potworach, jakie rodzą się z tego typu związków. Dziewiętnastowieczni lekarze każdą wadę wrodzoną przypisują kazirodztwu. Kiedy w naszej kulturze pojawia się chromosom, tłumaczy się w sposób naukowy, że "bliskość genetyczna jest zabójcza" mimo sprzeciwów 69 Cytowane za:J.-J. Pauvert, Sodę. Osons le dire, Les Belles Lettres. 1992, s. 117. ^OJ. Pomeroy, artykuł z czasopisma "Psychology Today" cytowany w "L'Evene-ment dujeudi" z 26 stycznia 1989. 194 hodowców i genetyków. Wszystko odbywa się tak, jak gdyby jedynie groźne argumenty mogły nadać adekwatną formę uczuciu zgrozy. Niektórzy uważają, że matka nie jest świętością, a więc mogą jej dotykać bez odczuwania zgrozy bluźnierstwa. U innych natomiast wywołuje ona zachwyt i strach: uwielbiają ją i boją się jej jak Boga. Podobno tak się dzieje u homoseksualistów. W schemacie homoseksualnym matka jest nadkobietą pełną chwały. We wszystkich badanych przez nas przypadkach odnaleźliśmy u homoseksualistów w bardzo wczesnym dzieciństwie, okresie zapomnianym następnie przez badanego, duże przywiązanie erotyczne do kobiety, na ogól do matki, które bylo zazwyczaj sprowokowane przez nadmierną czułość z jej strony, a następnie wzmocnione przez usunięcie ojca z życia dziecka71. Freud, który używa pojęć etologicznych, jak "przywiązanie" i "związek"72, podkreśla, że postać ojca jest usuwana w cień. Pan G., którego syn stal się homoseksualistą, jest znanym przemysłowcem, bogatym, błyskotliwym i odważnym, nie uczestniczył jednak w kształtowaniu uczuć swego syna, bardzo wcześnie zakochanego w matce i wymagającego od niej wyłączności uczuciowej. Oj- ciec Marcela Prousta był znanym profesorem medycyny, inteligentnym i tolerancyjnym, jednak wycisnął niewielkie piętno na swym synu. Pan F. opowiadał mi o swoim rozczarowaniu i niedowierzaniu, kiedy w wieku sześciu lat zrozumiał, że nie był synem jedynie swojej matki". Musiał dokonać wysiłku intelektualnego, żeby sobie wyobrazić, że był również synem swego ojca: Wiedziałem, ze to był mój ojciec, jednakże trudno mi było zrozumieć, że byłem jego synem dlatego, że spal z moją matką. To przesiąknięcie, ów monopol sensoryczny da się może wytłumaczyć, gdy zbada się warunki uczuciowe, wjakich pojawia się mały chłopiec. Matki homoseksualistów nie są kobietami zgaszonymi. Wszystko u nich ma zdecydowany charakter: ubranie, gesty, mimika 71 S. Freud, Un sowenir d'enfance de Leonard de Vinci, Gallimard (Idees) [wyd. poi. Wspomnienie o dzieciństwie Leonarda da Vinci, [w:] Poza zasadą przyjemności (1910),War-szawa 1975]. 72 B. Cyrulnik, Freud precursew de 1'ethologie, Laboratoire Duphar, 1993, i L. Ritvo, Darwin, ascendant de Freud, Gallimard, 1992. 195 oraz intensywne i łatwe wyrażanie emocji czynią z nich kobiety wszechobecne! Bez względu na to, czy są one energiczne, czy depresyjne, czy lękliwe i zakochane, dziecko "widzi tylko ich oczami", to one są brzemienne, co pozostawia ojca w cieniu, mimo że może on błyszczeć na innym polu. Ale oczywiście to nie ich sposób bycia czy wyrażania wywołuje tendencję homoseksualną u syna. Być może noworodek przychodzi w momencie, gdy ich psychika jest wyjątkowo wrażliwa. Pierwszy dzień to na ogół miłość od pierwszego wejrzenia: Zupełnie oszalalam na jego punkcie. Nie mogtam nawet spać, bo po prostu nie byłam w stanie oderwać od niego oczu. Piorun uderza jedynie w receptory. Wymaga to synchronizacji licznych czynników: osobowość sensoryczna matki, nadejście ciąży w momencie wyjątkowym w jej własnym życiu oraz pleć dziecka wiążą się w całość, nadając sens, jaki będzie miał dla niej noworodek. Moje trzy starsze córki zamierzały właśnie odejść. Mąż mój jeździł po całym świecie. Byłam w domu zupełnie sama. Moje życie zaczęło tracić sens, kiedy pojawił się on... Chłopiec po trzech dziewczynkach, w momencie, gdy go już nie oczekiwałam i kiedy najbardziej go potrzebowałam. Po prostu szalałam ze szczęścia. Przez długi czas nic nie będzie mogło rozdzielić partnerów tej idylli, będącej również sytuacją sensoryczna, typową dla przesytu uczuciowego73. Siłą separującą będzie niekiedy nienawiść, która pozwoli młodemu człowiekowi walczyć z tendencjami kazirodczymi i odegrać rolę uspokajającą. Potrzebuje on jej niekiedy, żeby stać się aktywnym, samodzielnym i móc uciec przed swą skłonnością. Dopóki syn znajduje się blisko matki, nie ma przyjaciół ani nie wchodzi w skład żadnej grupy. Co przerywa, a w każdym razie rozluźnia związek kazirodczy^ (...) [Jest to] hamulec zastosowany do miłości matczynej7^. Ta niedawna refleksja na temat homoseksualizmujako walki z kazirodztwem nawiązuje do klasycznej teorii freudowskiej: Mały chłopiec usiłuje odepchnąć miłość do swojej matki, identyfikując się z nią i uznając siebie sa- 73 To wczesne, intensywne i wyłączne pole sensoryczne tłumaczy być może przerost jądra przedniego wzgórza, który neuroradiolodzy zaobserwowali u homoseksualistów. Wydaje się, że chodzi tu raczej o przerost epigenetyczny niż genetyczny (wypowiedź M.Jouveta na kolokwium Schmeierlinga, Liege, październik 1992). 74 J. Andre, op.cit., s. 164. 196 mego za ideał, względem którego dobiera nowe obiekty miłości. W ten sposób staje się homoseksualistą75. Homoseksualizm pozwala uniknąć zarówno kazirodztwa, jak i nienawiści. Pozwala nawet uwielbiać matkę w dalszym ciągu. Przywiązanie do matki czyni trudniejszym przywiązanie do jakiejkolwiek innej kobiety76, napisał Freud. Chodzi o to, żeby się z nią związać, przesiąknąć nią do tego stopnia, by się z nią utożsamić, i kochać ją tak, jak ona sama mogłaby kochać. To tłumaczy uczucie "drugiej połowy jabłka", bardzo częste wśród homoseksualistów, którzy czują się sobą tylko wówczas, gdy spotkają kogoś podobnego do nich samych. Kiedy kocham się z kobietą, czuję się tak, jakbym odkrywał ciało mojej matki - opowiadał mi pan S. - Kiedy jednak kocham się z mężczyzną, odkrywam moje własne ciało, wiem wówczas, kim jestem... Michel Toumier znakomicie wyraził tę myśl uważając, że hetero-seksualiści są pozbawieni owej drugiej połowy jabłka. To przemieszanie miłości z nienawiścią znajduje gwałtowny wyraz, gdy homoseksualizm nie jest zdeklarowany. Pan S. w wieku szesnastu lat usiłował pięciokrotnie w ciągu jednego miesiąca popełnić samobójstwo "ażeby zaniepokoić swoją matkę". Pan P. natomiast przez bardzo długi okres czasu dzwonił anonimowo do swojej matki "po prostu żeby cieszyć się tym, że ona cierpi". W przypadkach tłumionego homoseksualizmu mężczyźni wstydzą się swych pragnień i przeciwstawiają się im w sposób gwałtowny, odnosząc się z nienawiścią, a nawet agresywnie do homoseksualistów. Nienawiść ta spełnia wówczas rolę uspokajającą: Ponieważ nienawidzę homoseksualistów i atakuję ich, oznacza to, ze sam nie jestem homoseksualistą. Zachowanie to można spotkać u mężczyzn nienawidzących swych matek, które uprzednio uwielbiali, jak gdyby chcieli przekonać samych siebie, że ich nie pragną, ponieważ żywią do nich nienawiść, a nawet budzą w nich one odrazę, jak "wszystkie kobiety, które przeciekają", jak to określił Celinę (w gruncie rzeczy 75 S. Freud, Wspomnienie o dzieciństwu Leonarda da Vinci, op. cit. 76 Ibid. 197 dlaczego poczciwy doktor Destouche wybrał sobie pseudonim "Celinę", będący również imieniem jego matki?77). Zakaz pożądania matki pociąga za sobą zakaz pożądania wszystkich kobiet i wówczas, najspokojniej w świecie, pozbawiony popędu kazirodczego homoseksualista może stać się "pedałem". Jeżeli ta etologiczno-psychologiczna teoria jest spójna, odchylenie homoseksualne może być środkiem ucieczki od kazirodztwa. Jest więc ono całkowicie moralne, jako że nie można przecież zalecać kazirodztwa, żeby uciec od homoseksualizmu! Ojciec, ulica i nienawiść Miłość między matką a synem, podlegając zmianom, skłania do separacji, do podbicia kobiety nie znanej oraz do otwarcia sfery uczuć. Najwspanialszym i najskuteczniejszym uwieńczeniem pożą-daniajest zakochanie się w innej kobiecie. Wektorem tego zjawiska jest ojciec. Tymczasem nasza kultura czyni go przezroczystym78, co prawdopodobnie przyczynia się do obecnego wzrostu ilości gwałtów i przypadków kazirodztwa. Kiedy słowo "kazirodztwo" odnosi się do struktury pokrewieństwa, etologia nie ma nic do powiedzenia. Kiedy jednak dotyczy ono struktury uczuciowej kształtującej uczucia niezależne od słów, etologia może przedstawić dwie lub trzy teorie. Oto etapy on-togenezy struktur separujących, które ukierunkowują pożądanie: początkowo uczucie bliskości daje poczucie bezpieczeństwa, otępiając nas jednocześnie; następnie pojawia się ojciec, który zakazuje, którego jednak uczymy się kochać, otoczeni ciepłem macierzyńskim; nieco później koledzy z dzielnicy, szkoły czy grupy nastolatków oraz młodzieńcze miłości pozwalają sprecyzować nasze pragnienia i popychają nas do ich spełnienia. Następuje rozdzielenie " Y. Stallom, list z 30 stycznia 1993. 78 fe. Sullerot, La familie nucHaire fclatóe, "Saweearde de 1'enfance", nr l i 2, 1985. 198 .Ż obiektu pragnienia seksualnego i obiektu uczuciowego, gdzie instytucje odgrywają ważną rolę w zorganizowaniu sil separujących: określają, kim jest ojciec i jaki jest jego status, organizują życie w szkole i w dzielnicy, pozwalają wypłynąć nowej przestrzeni społecznej zwanej wiekiem dojrzewania, jak również zalecają małżeństwo i rządzą jego prawami. Jeżeli siły separujące rządzą seksem, to jak wytłumaczyć, że są one skuteczniejsze w odniesieniu do gwałtu czy kazirodztwa niż w przypadku homoseksualizmu? Specjaliści w dziedzinie przemocy seksualnej, prawnicy i psychologowie, sygnalizują znaczny jej wzrost w ostatnich czasach. Brak jest danych dotyczących wcześniejszego okresu, ponieważ w latach sześćdziesiątych specjaliści jeszcze uważali, że rzadkie przypadki kazirodztwa miały miejsce jedynie w środowiskach wiejskich. Wystarczyło zorganizować nieco lepiej zbieranie danych, żeby znaleźć przykłady prawie wszędzie, o wiele liczniejsze niż sądzono, co spowodowało, że stwierdzono ich szybki wzrost. Jeśli chodzi o homoseksualizm, było wręcz odwrotnie. Stereotyp kulturowy kazał mówić: .Jest coraz więcej homoseksualistów; najlepszy dowód, że coraz więcej ich widać". Staranniejsze zbadanie tej sprawy pozwoliło stwierdzić, że sytuacja prawie się nie zmieniła od roku 1971, a może nawet od raportu Kinseya z roku 1947. Mimo tego stereotypu nie ma istotnej zmiany w zachowaniach miłosnych w Europie. Pierwszy stosunek seksualny ma wciąż miejsce około osiemnastego roku życia; w dalszym ciągu notuje się 4,1 procent homoseksualistów i 2,6 procent lesbijek. Można natomiast stwierdzić znaczny wzrost stosunków seksual- nych, do których dochodzi pod przymusem. Ta pełna przemocy seksualność zależy od kultury, ponieważ większość zwierząt rytualizuje zachowania zmierzające do kontaktu. Prawie zawsze odejście od zwyczaju w jakiejś grupie społecznej, nie nadając formy zachowaniom seksualnym, pozwala ujawnić się prymitywnej przemocy. Gwałt i kazirodztwo zauważano najpierw w dzielnicach ubogich. Jednakże to nie ubóstwo, lecz odstąpienie od pewnych reguł kulturowych wywołuje brutalność seksualną i ułatwia czyn. Kazirodztwo jest zakazane nie dlatego, że tak mówi prawo 199 - to tworzenie instytucji kulturowych, które otwierają rodzinę na świat zewnętrzny i sterują impulsami. Biedota, wołając o pomoc społeczną, zwraca uwagę społeczeństwa na ubogie dzielnice, co pozwala stwierdzić wysoką liczbę przypadków kazirodztwa. Występują one również i w dzielnicach bogatych, w których zmiana roli ojca prowadzi do transformacji w obyczajowości rodziny. Jednakże w zamożnych domach kazirodztwo odbywa się po cichu, nie trafia do kartotek opieki społecznej. W krajach ubogich, lecz o bogatej obyczajowości, sprawy seksu są dobrze usystematyzowane, dlatego też impulsy są ukierunkowane i przekształcane w związki społeczne. W społecznościach afroamerykańskich, gdzie często nie wiadomo, kto jest ojcem, rolę protektora i separatora spełnia grupa mężczyzn: Odwieczny związek syna i matki jest tym niemniej stałym parametrem czarnej rodziny amery- kańskiej. (...) Trzeba go pojmować jako proces neutralizacji uczuć...79. Wraz ze wzrostem przywiązania słabnie pożądanie, jak można to zauważyć u niektórych par składających się z matki i syna kawalera, gdzie seks jest nie do pomyślenia, natomiast związek uczuciowy jest bardzo silny. Co do rodzin afroamerykańskich, brazylijskich i martynikań-skich, w których dziecko przywiązuje się tylko do matki i nosi jej nazwisko, co oznacza, że należy tylko do niej i do jej rodziny, obserwatorzy zgodni są w dwóch punktach: rodziny te są pozbawiane wartości przez ich własną kulturę, a dzieci z trudem ulegają socjalizacji. Można w nich również zauważyć ogromną bierność - dzieci oczekują, że matka zaspokoi absolutnie wszystkie ich potrzeby. Do dnia, kiedy odchodzą nagle, żeby żyć na ulicy. Obserwatorzy za- chodni nazywają je błędnie "dziećmi porzuconymi". Widząc dziecko śpiące na ulicy, bez wahania przylepiają mu etykietkę dziecka wychowanego w strukturze trójstronnej (ojciec-matka-dziecko) i wyciągają wniosek, że skoro śpi na ulicy, z pewnością jest porzucone. Dziecko takie może jednak w każdej chwili wrócić do domu matki, gdzie zostanie dobrze przyjęte. To odejście na ulicę spełnia W J. Andrć, op.cit. s. 299. 200 rolę separacyjną, której dziecko nie znajduje w swoim kontekście rodzinnym i kulturowym80. Ucieczka na ulicę to jedyny sposób o-derwania się od matki. W społecznościach, w których w procesie wychowawczym rola ojca jest nikła, dzieci uciekają notorycznie. Kambodżańscy chłopcy uciekają z zamkniętego świata pozbawionego rodziców: Sześćdziesiąt tysięcy dzieci ma poniżej dziesięciu lat, z czego dwadzieścia pięć tysięcy zaledwie trzy lata. (...) Są one wokól nas (...) i nas nie odstępują, (...) śmieją się w dzień i plączą w nocy. (...) Niektórzy malcy, wyjątkowo odważni, uciekają z obozów. (...) Uciekają nawet ryzykując życiem...81. Każde ściśle zamknięte środowisko jest deprawujące, ponieważ nie można w nim kształtować swych uczuć. Na Zachodzie najczęściej uciekają dzieci wychowywane w różnych instytucjach: Muszę uciec, żeby móc rozwinąć się społecznie i uczuciowo. W tym domu nie ma niczego, co by mi pozwalało żyć. Wśród nastolatków uciekają najczęściej dziewczęta. Często chcą przez to powiedzieć: Tato, szukaj mnie. Rozmiar niepokoju, jaki taka ucieczka wzbudzi u ojca, jest próbąjego uczucia: kiedy brakjest porozumienia słownego, słowa zastępowane są przez czyny! Spośród dorosłych najczęściej znikają mężczyźni. Podobnie jak w przypadku dzieci i nastolatków, chodzi tu o mężczyzn, którzy nie czują się ani ojcami, ani osobami odpowiedzialnymi w rodzinie. Te "uczuciowe gołębie" zadają sobie pytanie, dla kogo właściwie pracują, a nie czując się już ojcami, wracają do zapomnianych marzeń okresu młodości. Nawet ucieczka osób starszych oznacza zerwanie związku rodzinnego i społecznego. Uciekają zarówno kobiety, jak i mężczyźni, ponieważ czują się obco we własnym domu. Czasami ich mózg nie przetwarza już informacji i nie pozwala im rozpoznać ani twarzy, ani miejsc. Kiedy indziej dzielnica tak się zmienia, że nie potrafią odnaleźć żadnego z geograficznych punktów zaczepienia; zdarza im się traktować własne dzieci jak obcych, ponieważ nie rozu- 8ř C. Fonseca, Merwres carentes, "Autrement", nr 96 (1988), s. 49-64. 81 O. Page, Site U: des gamins- heros, "Nouvelle Revue d'ethnopsychiatric", nr 12 (1988), s. 155-158 201 mieją ich gestów, systemu wartości, a nawet słów, szybkie tempo zmian kulturowych wytrąca tych ludzi z obiegu. Ich ucieczka, bez względu na to, jaka była jej przyczyna (umysłowa, uczuciowa czy kulturowa), oznacza podobnie jak u młodych: Chcę wrócić do siebie, do miejsca, które dobrze mam, w którym rozpoznam przedmioty oraz kody pozwalające mi odnaleźć uczuciowe poczucie bezpieczeństwa. Te dane potwierdzają tezę, że w rodzinach, gdzie matka wychowuje dziecko sama, po okresie, kiedy była pępkiem świata, staje się punktem odbicia do ucieczki, tymczasem matka wraz z ojcem tworzą grupę sensoryczną, która dzieli między sobą siły uczuciowe i daje każdemu odrębne miejsce. Kiedy matka jest sama, dziecko poddaje się jej lub od niej ucieka; jeżeli istnieje również ojciec, dziecko nie musi wybierać między fuzją a przeciwstawieniem się. Zwykła obecność ojca nadaje matce inne miejsce uczuciowe: jest o-na również jego żoną, nie jest wyłącznie po to, żeby zaspokajać potrzeby fizyczne dziecka, może odczuwać inne pragnienia niż ono, ponieważ może obdarzać miłością kogoś innego. Jest ona kimś, a nie jedynie źródłem satysfakcji. Ten typ myśli emocjonalnej82, rozumowania, które nadaje formę słowną naszym uczuciom83, może przyjść do głowy jedynie wówczas, gdy nie ma ojca. W USA prawie 30 procent dzieci wychowuje się bez niego, a nawet jeśli jest obecny, to "nie stanowi już siły pobudzającej"84. Kiedy dziecko nie znajduje odpowiednika tej ojcowskiej funkcji w szkole, wśród kolegów z dzielnicy, w grupie rówieśników bądź w jakiejś innej sile separacyjnej, jak armia lub instytucje polityczne czy religijne, czuje się ono jak w pułapce między wyłączną miłością macierzyńską a lękiem przed współzawodnictwem społecznym pozbawionym uczuć: między duszeniem się tym, co jest zbyt blisko, a obawą przed tym, co odległe. Miłość zmieszana z nienawiścią staje się wówczas uczuciem kształtowanym przez naszą kulturę. Prowadzi to do ambiwalencji: 82 P. A. LaViolette, Thought about Thoughts about Thoughts: the Emotional Perceptwe Cycle Theory, "Man-Environment Systems", IX (1979). 83 W. Gray, Understanding Creatwe Thought Process: an Early Formulation ofthe Emotional Cognitwe Structure Theory, "Man-Environment Systems", IX (1979), s. 3-14. 84 R. Bły, UHomme sauuage et 1'enfant, Le Seuil, 1992. 202 to na osi matka-syn rodzi się pierwsza miłość, siła, która popycha nas do "szukania osoby ukochanej"85, i na tej samej osi powstaje w późniejszym okresie zakaz kochania. Chłopcy i dziewczęta Sposób, w jaki chłopcy uczą się miłości, powinien być ściśle uregulowany, ażeby nie stał się niepokojący. Dziewczęta natomiast przechodzą rozwój uczuciowy bardziej harmonijnie, ponieważ to, co zakazane, jest mniej rygorystyczne, a typy miłości są już podzielone. Ta większa swoboda, jeśli chodzi o świadomość tego, co zakazane, możliwa jest do zaobserwowania również w sposobie, w jaki dziewczęta zdobywają znaczenie w hierarchii społecznej. Mali chłopcy bardzo wcześnie wymyślają gry współzawodnictwa, natomiast dziewczynki wymyślają gry polegające na współpracy. Chłopcy wspinają się po szczeblach hierarchii lub wyłączają się ze współzawodnictwa, stanowiąc w ten sposób większość w ekskluzywnych szkołach wyższych oraz wśród kloszardów i przestępców. Dziewczęta rzadziej wstępują do renomowanych szkół, rzadko też stają się towarzyszkami kloszardów lub zbrodniarkami, ponieważ ten rodzaj socjalizacji - poprzez triumf bądź przez wyłączenie - nie ma w ich o-czach wartości społecznej, może natomiast mieć wartość seksualną. Ontogeneza poczucia zakazu nie jest taka sama. Od samego początku osoba trzecia będąca separatorem jest dla dziewczynki pociągająca. Dziewczynka jest w stanie odseparować się od swej matki, ponieważ pociągają ojciec. W okresie późniejszym będzie również od niego odseparowana, czując pociąg do innego mężczyzny. Mały chłopiec zaś już w chwili pierwszej deklaracji miłości usłyszy: "Nie, to niemożliwe". Następnie obecność ojca oznaczać będzie dla niego nowy zakaz, którego ominięcie wiązałoby się z prze- 85 S. Kakar.J. Munder Ross, Les Piges de 1'amour łrotique, PUF, 1987. 203 ogromnym poczuciem winy. Później, gdy wobec młodej kobiety nie będzie znał tajników uwodzenia, spotka się również z zakazem. Przemoc wynikająca z zakazu jest bardzo bliska przemocy aktywnej, z którą zresztą bardzo często się wiąże. Separator wyciąga rękę do dziewczynki, chłopca natomiast odpycha. Ta uczuciowa ontogeneza tłumaczy być może bardzo częstą bliskość uczuciową między matką a jej dorosłą córką, podczas gdy syn ośmiela się być blisko matki dopiero wówczas, gdy zakaz jest całkowicie nieistotny w wyniku symbolicznej obecności ojca, licznych młodzieńczych miłostek lub zawarcia związku małżeńskiego. Elastyczność uczuciowa kobiet, która czyni je otwartymi wobec innych, tłumaczy, dlaczego mogą one kochać wiele dzieci w sposób całkiem odrębny, mogą całować się bez wzbudzania podejrzeń, a gdy mają problemy, mogą zwierzyć się drugiej osobie, a nawet liczyć na nią, jak to się często zdarza w udanych parach lub w psychoterapii, gdzie kobiety stanowią 60-80 procent klientek. Rozwój uczuciowy chłopca, polegający na zakazach, rządzi zdecydowanie jego tendencjami uczuciowymi: nie powinien on u-kazywać swoich emocji, nie powinien płakać, powinien się bić, fizycznie i społecznie, nie powinien narzekać ani liczyć na innych, powinien "pięścią" wywalczyć swoje miejsce mężczyzny. Jeżeli mu się nie uda, powinien dołączyć do klanu zwyciężonych. Kiedy korzysta z pomocy żony, nierzadko można usłyszeć pogardliwą uwagę: "To jego żona decyduje". W przypadku niepowodzenia lub depresji pozostaje mu wyłącznie antydepresyjny środek polegający na "przejściu do czynu", na erotyzacji ryzyka i walki, bądź takie środki uspokajające jak rezygnacja, ucieczka czy alkohol. Wynika z tego, że kobiety socjalizują się poprzez sposób kochania, natomiast mężczyźni poprzez sposób działania. Zresztą reprezentanci obu płci nie mylą się, ponieważ na kobietach robią wrażenie oznaki społeczne ukazywane przez mężczyzn w charakterze obietnic egzystencji; mężczyzn natomiast pociągają bardziej oznaki fizyczne i uczuciowe, będące dla nich obietnicami miłości86. 86J.-C. Kaufman, Lafaussesurprise, "Autrement", nr 135 (1993). 204 Prawo, które zabrania, zmusza nas do dawania, zakaz zachęca nas do podziału, a niepokój skłania do kontaktu. Zadziwiająca matematyka, gdy pomyślimy, że przyjemność, którą się dzieli, należy pomnożyć przez dwa! Jedyną rewolucją fizjologiczną w ludzkim życiu jest miłość. Jednakże o ile miłość jest uniwersalna, ukazując tym samym, że stanowi część naszej natury, o tyle historia miłości jest niezwykle różnorodna, zależnie od epoki i od kontekstu, ukazując, że zakorzeniona jest w naszej kulturze87. Miłość jest również rewolucją kulturową, ponieważ każe nam rzucić cumy i wyruszyć przed siebie w poszukiwaniu przygody. V S. Kakar.J. Munder Rosa, op.dt Rozdział szósty ślad czy opowiadanie? Niegdyś, gdy pergamin był rzadki i drogi, mnisi zdrapywali farbę poprzedniego tekstu, ażeby móc pisać na nowo na skórze. Ustawiając karty pod odpowiednim kątem można odnaleźć ślady pierwszego rękopisu, odciśnięte najgłębiej1, ponieważ ślady najstarszych zapisów odciskają się lepiej na dziewiczej skórze, gdzie wszystko jest jeszcze możliwe. Po tej inspiracji, którą zawdzięczam bardzo szacownemu se-miotykowi, Umbertowi Eco, chciałbym zacytować wielkiego neurologa, Charlesa Baudelaire'a: Czymże jest mózg ludzki, jeśli nie olbrzymim a przyrodzonym palimpsestem? (...) Tak, czytelniku, niezliczone poematy radosne i smutne wyryte są kolejno na palimpseście twojego mózgu i jako liście lasów dziewiczych, jako nigdy nie tające śniegi Himalayi, jako światło, kiedy na świetlaną pada powierzchnie, gromadzą się nieskończone pokłady i każdy z kolei zapada w zapomnienie. Lecz w śmierci godzinę, w majakach gorączki lub dzięki podnietom opium wszystkie te poematy znów mogą nabrać życia i mocy. One nie umarły, one śpią. (...) Lecz głębokie tragedie dzieciństwa (...) ciągle żyją, ukryte pod innymi legendami palimpsestu. Ani namiętność, ani choroba nie mają środków tak palących, aby wytrawić ich ślady wieczyste2. 1 U. Eco, Imię róiy, tium. A. Szymanowski. PIW, 1990. 2 C. Baudelaire, Pożeracz opium, tłum. L. Choromański. Nakl. Księgami F. Hoe-sieka. 1921,s. 166-169. 14. Aoatomu uczuć 209 Baudelaire-neurolog mówi o "śladach wieczystych", o "olbrzymim i zawiłym palimpseście mózgu", a szczególnie o "ukrytych w mózgu tragediach, które śpią pod innymi legendami" naszej historii i wyczekują jakiegoś wydarzenia, wypadku czy emocji, ażeby wypłynąć na powierzchnię i pojawić się w świadomości. Właśnie ten wątek chciałbym teraz poruszyć. Umberta Eco i Charlesa Baudelaire'a zinterpretuję jedynie z neurologicznego punktu widzenia. Chciałbym, prawdę mówiąc, skonfrontować ich z Alfredem de Vigny i Aną Novac, którzy ukazują, w jaki sposób opowiadanie przeciwstawia się palimpsestowi. Około czterdziestki Alfred de Vigny wspomina z rozrzewnieniem swe "dwadzieścia wiosen", aż do dnia, gdy odnajduje pamiętniki z okresu swojej młodości. To, co one zawierają, nie ma nic wspólnego z jego opowiadaniem. Pamiętniki mówią o czarnym i bolesnym dniu codziennym, pełnym melancholii i upokorzeń, podczas gdy wspomina on całkiem szczerze radości tamtych lat. Ana Novac3 opowiada o swym dzieciństwie na Węgrzech pod dyktaturą faszystowską i młodości pod dyktaturą komunistyczną. Między jedną a drugą poznała Oświęcim. Każdego dnia odrywała skrawki afisza "Arbeit macht frei" i rozdzielała te kawałki papieru na dwoje, notując wydarzenia dnia oraz swe codzienne przeżycia. Ryzykowała życiem za to przestępstwo, jednakże codzienne pół godziny wolności wewnętrznej dodawało jej sił do przetrwania. W późniejszym okresie, gdy została pisarką, odnalazła siedemset "stron" swego pamiętnika z obozu i odkryła ze zdumieniem, że to, co pozostało jej w pamięci, nie miało nic wspólnego z tym. co notowała dzień po dniu. Czym było dla niej życie w Oświęcimiu, zdała sobie sprawę dopiero odczytując na nowo swój pamiętnik. Wszystko, co do tej pory na ten temat napisała, było czymś dodanym, napisanym w nowym kontekście. Nie oznacza to, że kłamała, wręcz przeciwnie: każde wspomnienie zapisane było w jej mózgu na kształt płaskorzeźby wyrytej na glinianej tabliczce. Jednakże istotą chimery jest właśnie to: każdy element jest prawdziwy, co nie przeszkadza pracy wyobraźni. Coś, co jest w częściach prawdziwe, jako całość fałszywe, ajed-nocześnie spójne - być może właśnie to charakteryzuje ludzkie wyobrażenia i jednocześnie tłumaczy, dlaczego wszystkie nasze teorie są doraźnie prawdziwe, lecz ostatecznie fałszywe, mimo że ich źródłem są informacje dotyczące rzeczywistości. Ana Novac pisze o tym, jak rozpoczęła odszyfrowywanie o-wych skrawków afisza: Kiedy po tak długim czasie (...) zdecydowałam się na tę pracę, której się tak obawiałam i którą tyle razy odkładałam na póź- niej, gdy odszyfrowywalam linie jedną po drugiej, uderzały mnie one tak, jak gdybym spotkała się z nimi po raz pierwszy^. Mówi ona następnie o "błogim zapomnieniu", tak jakby chciała powiedzieć, że ślad cze- goś pozostawiony w mózgu nie wyklucza potrzeby zapomnienia, odrzucenia psychologicznego, pozwalającego mimo wszystko żyć stosunkowo szczęśliwie, mimo ukrytego gdzieś głęboko piętna, da- jącego jeszcze o sobie znać i trudno wyobrażalnego. Wyobrażalna jest relacja, która oparta jest oczywiście na rzeczywistości, jednakże przekomponowana w inny sposób, na podobieństwo chimery, tak żeby mogła być zrozumiana oraz dostosowana do kontekstu, osób i chwili, w której jest opowiadana. Nie cała rzeczywistość staje się wydarzeniem, mimo że wydarzenia wyrwane są z rzeczywistości. Tym, co sprawia, że coś staje się wydarzeniem, jest nasza historia uczuciowa, która zatrzymuje tylko określony typ informacji. Ten sam scenariusz odebrany będzie przez jedną osobę jako tragedia, przez drugą jako komedia, a dla trzeciej będzie bez znaczenia i nie zapisze się wcale wjej pamięci jako wydarzenie. Wszystkie opowieści budowane są z uwzględnieniem zakończenia, momentu, w którym się opowiada, oraz osoby, do której się zwracamy. Kiedy autobiografia rozpoczyna się od zdania: Urodziłem się w Marsylii z ojca wyrobnika i matki kobiety lekkich obyczajów^, chodzi tu o wyobrażenie, ponieważ urodziny nie mogły być zapamiętane. Z przyczyn biologicznych nie przypominam sobie dnia moich narodzin ani też momentu, kiedy gamety mego ojca napotkały gamety matki. A przecież od tego momentu zacząłem istnieć. Notatki prowadzone dzień po dniu przekazują wrażenia z przeżywanej chwili, jednakże dopiero opowiadanie nadaje formę naszym wspomnieniom w momencie, w którym się mówi. Dlatego właśnie palimpsest różni się od opowiadania i dlatego też opowiadania są szalbierstwami6, które świadczą nie tyle o rzeczywistej przeszłości, co o nastroju narratora. Tu słyszę, jak mówicie: Alei ja znam moją przeszłość... Jestem jedyną osobą, która wie, co się rzeczywiście przydarzyło, co ukształtowało moją osobowość i nadało sens memu życiu. Nie jest możliwe, by być deportowanym jak Ana Novac, maltretowanym jak Jean Genet lub kochanym jak Jean-Paul Sartre, zęby nie zostawilo to śladu w pamięci lub nie wpłynęło na kształtowanie osobowości.... Wszyscy tak myślimy całkiem szczerze i wszyscy mamy rację. Przeszłość ukształtowała naszą wrażliwość, która filtruje informacje godne zapamiętania jako wydarzenia, a teraźniejszość nadaje im formę opowiadania adresowanego do słuchacza. Ważne jest przede wszystkim nadanie sensu pozwalającego kierować naszą percepcją świata, ażeby móc na niego oddziaływać. W przeciwnym wypadku bezładne informacje zalewają nas ze wszystkich stron. Przykładem mogą być osoby w podeszłym wieku, które doznały zakłóceń metabolizmu lub których percepcja świata uległa dezorganizacji w wyniku przeprowadzki. Może to wystąpić również u osób młodych po urazie mózgu lub po zatruciu. Bez względu na to, czy przyczyną są zakłócenia umysłowe, metaboliczne, urazowe, emocjonalne czy symboliczne, wszystko sprowadza się do jednego: postrzegany świat jest bezkształtny. Formę nadaje mu zarówno mózg, który porządkuje nasze percepcje, jak i relacja, która porządkuje nasze wspomnienia. Można żyć w konkretnym świe- 6 P. Valćry, Oeuvns, GaUimard (Pićiadc), t II, a. 776-777, orazJ.-P. Sartre, Siowa, tłum. J. Rogoziński, PIW, 1968. 212 cię, działać w nim, mówić, odczuwać emocje, które przypisuje się postrzeganej rzeczy, podczas gdy wypływają one z głębi naszej własnej przeszłości^. Kiedy stare psy dziecinnieją, a stare małpy zaczynają bzdurzyć Zmiany środowiska naturalnego oraz genetyczne możliwości produkowania hybrydalnych zwierząt8, których organa przeszczepiać się będzie ludziom, z pewnością w najbliższej przyszłości zakłócą stosunki między zwierzętami a ludźmi. Wyhodowanie myszy transgenicznych9 skłania nas do zastanowienia się nad ich mózgiem, który z wiekiem przesiąka substancjami skrobiowatymi, podobnie jak w chorobie Alzheimera. Myszy te wykazują zakłócenia w zachowaniu oraz w przekazie. Na Madagaskarze /)ją małpiatki, lemury, u których proces starzenia przebiega podobnie jak u ludzi. Natomiast karłowate szympansy, które wyrażają swe pragnienia stukając z nieprawdopodobną szybkością na klawiszach komputera, wydają się rozumieć naszą mowę i porozumiewają się tak dobrze z badaczami, że aż trudno w to uwierzyć. W tej dziedzinie nikt nie ma jasnego obrazu: badacze, którzy eksperymentują "na" zwierzętach, pozwalają sobie przeprowadzać badania nad ich mózgiem, ponieważ te żywe istoty nie są ludźmi. Nie mają duszy, można więc bez skrupułów wyciąć im kawałek mózgu, umieścić tam elektrody lub wpuszczać substancje toksyczne. Następnie naukowcy stosują wyniki badań do ludzi, jak gdyby zwierzęta mimo tych różnic były takie same jak my! Osoby, które są zaszokowane wiwisekcjami przeprowadzanymi na zwierzętach, twier- dzą, że chodzi o żywe istoty podobne do nas. Tłumaczą następnie, ^.-C. Deschamps, A. Clemence, L'Atmbution. Causalit6et acphcation du quotidien, Delachaux et Niestle, 1990. 8 A. Prochiantz, Les Strategies de 1'embryon, PUF, 1988. 9 D. O. Wirak i in., cytowani za: Y. Christen, Le double paradosce du mwUle animal, "Alzheimer actualite", październik 1991. 213 że eksperymenty to niepotrzebne okrucieństwo, nie można bowiem stosować do człowieka tego, do czego się doszło w wyniku eksperymentowania na zwierzętach. Przeciwnicy zgodni są co do jednego: zwierzęta i ludzie są i analogiczni, i różni zarazem! Etologia pozwala uniknąć tych sprzeczności: chodzi o zastosowanie tej samej metody obserwacji do istot żywych wywodzących się z różnych gatunków. Zwierzęta nie mają przeszłości, jednakże w naszych spostrzeżeniach pojawia się tego typu element: otóż od lat sześćdziesiątych do weterynarzy zgłaszają się coraz częściej ludzie z bardzo starymi psami. Zwierzęta są osowiale, oddają kał i mocz pod siebie, jedzą własne ekskrementy i zupełnie nie interesują się otaczającym je światem. Ich właściciele mówią, że "zdziecinniały". Trudno się powstrzymać od skojarzeń antropomorficznych na widok wyleniałych, siwych, znieruchomiałych w katatonicznej postawie i skowyczących rytmicznie stworzeń, posuwających się małymi kroczkami, by jeść własne ekskrementy na oczach nieszczęsnych właścicieli, którzy nie są zdolni podjąć decyzji o eutanazji. Gdy weźmie się pod uwagę baudelairowską wersję palimpsestu, interesujące jest, że psy te, zanim stały się całkiem niedołężne, zapomniały tego, czego się nauczyły, w kolejności odwrotnej niż przy uczeniu! ...Jak światło, które na świetlaną pada powierzchnię, gromadzą się niezliczone poklady. (...) Lecz w śmierci godzinę (...) znów mogą nabrać życia i mocy. Jeżeli przyjmiemy rozumowanie "od przyczyny do skutku" w oddzielnych odcinkach czasu, będziemy szukać u psa uszkodzenia kory mózgowej tłumaczącego zmiany w zachowaniu oraz powrót do dawnych refleksji. I oczywiście znajdziemy je. Jeżeli jednak wprowadzimy do tej obserwacji element czasu i poprosimy właścicieli o opowiedzenie historii życia ich psa, stwierdzimy, że "psychicznie upośledzone" są przede wszystkim te psy, które przez całe życie były najbardziej lękliwe, najmniej zaś aktywne. Wśród obserwowanej grupy stu dwóch psów myśliwskich i sześćdziesięciu dwóch psów wojskowych, które prowadziły intensywną "działalność społeczną i zawodową", jest bardzo mało sta- 214 rych psów upośledzonych psychicznie. Natomiast większość przypadków psiej demencji stanowiły psy rozpieszczane przez właścicieli, które stały się bierne, lękliwe i niespołeczne. Stare psy potwierdzają tezę Baudelaire'a: to w ich trybie życia, na długo jeszcze przed wystąpieniem oznak choroby, trzeba szukać istotnej przyczyny zaniku zmysłu poznawczego. Problem starości w środowisku naturalnym reguluje się bardzo szybko: wśród zwierząt dzikich nie ma nawet czasu powstać10, natomiast w środowisku domowym, gdzie szansę przeżycia należy pomnożyć przez trzy, można zauważyć zjawisko zużycia. Wśród dzikich zwierząt starość jest tak krótka, że śmierć nadchodzi według dwóch scenariuszy: w wyniku kompletnego wyczerpania lub na skutek wypadku. Dorosłe łososie odpowiadają na cały zespół bodźców biologicznych, ekologicznych, kosmologicznych i społeczno-biologicznych, kiedy płyną w górę rzeki, żeby odnaleźć miejsce swego "dzieciństwa", które stanie się także ich tarliskiem. Natychmiast po tarle samce starzeją się z zadziwiającą szybkością, tak jakby akt seksualny wyzwolił w nich coś w rodzaju hormonu zniszczenia. Stają się powolne, nieruchomieją, tracą łuskę oraz mechanizmy obronne. W ciągu kilku dni ciało ich odpada całymi płatami, w końcu umierają. Wśród muflonów dominuje zawsze stary samiec. Nazywa się go "starym", ponieważ jest najstarszy z grupy, jednakże wykazuje on niewiele oznak zużycia: kilka zepsutych zębów oraz kilka zabliźnionych ran. Natomiast często kwestionowana jest jego dominacja, aż do dnia, gdy jakiś młody zajmuje jego miejsce dzięki sile swoich rogów. To społeczno-uczuciowe wydarzenie decyduje o zmianie w jego zachowaniu. Oddala się od grupy, izoluje, traci kontakt, schodzi na margines, je i śpi dużo mniej, a przede wszystkim widać po nim oznaki upadku: rani się o gałęzie, mniej zręcznie skacze po skałach, czasami potyka się na zboczach i ścieżkach, aż do momen- ^ B. Cyrulnik, Ethologie de la yieillesse, "Neuro-psy", IV, numer specjalny (styczeń 1990), s. 27-31. 215 tu, kiedy w wyniku nieudanego skoku, który można było przewidzieć, zginie "w wypadku". Wśród zwierząt domowych można zauważyć takie same objawy jak u starszych ludzi. Można spotkać dotknięte artretyzmem świnie, sparaliżowane psy bądź konie cierpiące na reumatyzm. Zwierzęta te nie ulegą|ą eliminacji, gdy stają się podatne na choroby. Jednakże etologia potwierdza teorię palimpsestu Charlesa Baude-laire'a, a mianowicie fakt, że u zwierząt domowych proces starzenia rozpoczyna się w młodości! Kiedy nadzieja przeżycia jest trzykrotnie większa, zmianie ulegają wszystkie procesy rozwojowe. Skoro rozmiary i waga zwierzęcia są trzykrotnie większe, oznacza to, że pod wpływem bodźców z otoczenia zmienia się wydzielanie hormonów, co pociąga za sobą zmiany morfologiczne. Te świnie, gęsi, gołębie i psy, które mają pełniejsze kształty, rozwijają się szybciej, są silniejsze i żyją dłużej. Okrągłość ta u każdej istoty żyjącej w środowisku ludzkim stanowi dobry wskaźnik młodzieńczości i jest dowodem na to, że potencjał genetyczny organizmu realizuje się w tym środowisku lepiej i przez dłuższy czas. Inne wskaźniki młodzieńczości daje się zauważyć w zabawach, które w środowisku domowym przedłużają się aż do wieku zaawansowanego. W środowisku naturalnym zwierzęta przestają bawić się, gdy przestają ssać matkę lub w okresie dojrzewania. Zachowanie ich staje się bardziej stabilne, a każda zmiana w środowisku wywołuje śmierć z powodu stresu, tak dalece są zaadaptowane we własnym biotopie. Natomiast w środowisku domowym zwierzę, które wciąż się bawi, przedłuża swoją naukę i ulega wpływom. Faza snu paradoksalnego, a więc ta, w której śnimy, dostarcza nam wskaźnika elektrycznego dotyczącego tego przedłużenia nauki. W środowisku naturalnym zwierzęta śpią źle: rzadko pozwalają sobie na sen paradoksalny, który wymaga poczucia bezpieczeństwa, jako że powoduje całkowite rozluźnienie mięśni. Tymczasem część tego snu ma za zadanie naukę, przyswajanie dopiero co przeżytych wydarzeń. Dlatego na przykład krowy w Pirenejach za- 216 padają w sen paradoksalny, gdy śpią w stodole, natomiast na pastwiskach śpią tylko .Jednym okiem" i cały czas są czujne Niestety nie można wyciągnąć z tego wniosku, że bezpieczne dzieciństwo jest gwarantem szczęśliwej starości, byłoby to zbyt łatwe. Wiadome jest, że bezczynność w wieku dojrzałym prowadzi do zakłóceń w wieku podeszłym11. Istota dorosła przebywająca w otoczeniu dającym zbytnie poczucie bezpieczeństwa ma tendencję do bezczynności i łatwo się stresuje, ponieważ każda informacja jest dla niej sygnałem alarmowym, na który nie potrafi odpowiedzieć, w przeciwieństwie do dzikiego zwierzęcia, które wie, jak się zachować, jest bowiem przyzwyczajone do agresji w swoim środowisku. Niełatwo wyciągnąć wniosek ogólny, ponieważ prawdziwe są zjawiska, które sobie nawzajem przeczą. Z jednej strony środowisko dające poczucie bezpieczeństwa ułatwia odnowę psychiczno-biolo-giczną tego, co było zapowiadane genetycznie. Z drugiej jednak zbytnie bezpieczeństwo wywołuje otępienie, które wszystkie napotkane bodźce przekształca w niepokój: coś w rodzaju niespokojnego bezpieczeństwa. Aktywność i przezwyciężenie lęku dają skutek w postaci euforii, można to zauważyć u ofiar, które zaczynają się bawić zaraz po tym, jak udało im się wymknąć oprawcy, lub u skoczków spadochronowych, którzy z kolei twierdzą, że lęk ma skutki antydepresyjne. Z tej masy przeciwstawnych informacji można jednak wyciągnąć jakąś zasadę ogólną. Środowisko dające poczucie bezpieczeństwa potrzebne jest do wykonania programu genetycznego, natomiast środowisko stresujące - do zoptymalizowania go. Środowisko zhumanizowane ułatwia wykonanie programu, lecz nie zawsze pozwala na jego zoptymalizowanie. Ta właśnie luka wywołuje choroby degeneracyjne, ponieważ nie ma gorszego stresu od braku stresu12. Jeżeli środowisko ludzkie wywołuje modyfikacje biologiczne oraz zmiany w zachowaniu zwierząt, dlaczego nie miałoby wywołać jeszcze dalej idących modyfikacji u ludzi, którzy potrafią tworzyć n P. Pageat, op.cit. 12A. Spitz, De la nawowe a la parole, PUF, 1968. 217 środowisko zaspokajające ich potrzeby, lecz nie zawsze kształtują je tak, jak by tego chcieli. Nie chodzi wszakże o to, żeby dojść do konkluzji:/^/?' coś jest prawdziwe u zwierzęcia, jest również takie u człowieka. Tego typu indukcja jest absolutnie niemożliwa w ustach etolo-ga, który wie Jak dalece każda istota żyje w swoim własnym świecie sensorycznym i znaczeniowym. Ta sama przestrzeń i ten sam czas mogą ukrywać "pod jednym dachem" światy tak bardzo różne, że dwa gatunki mogą żyć obok siebie, a nawet wręcz "deptać po sobie", nawet się nie zauważając! Obserwowanie starości u zwierząt może nasunąć ludziom następujące pytania: W jakiej mierze pewne cechy starości zdeterminowane są już w wieku dziecięcym? Czy, jak rzekłby Baudelaire, głębokie tragedie dzieci'ństwa (...) ciągle żyją, ukryte pod innymi legendami palimpsestu'? Z tym zastrzeżeniem, że zwierzęta, które nie władają słowem, są całkowicie zdane na działanie fenomenu palimpsestu, na powrót śladów ich dzieciństwa, natomiast człowiek może próbować przed tym uciec; dzięki sztuce opowiadania może wydarzenie "ukryć w innej legendzie". Badania organizmu dają możliwość ustalenia korelacji między biologicznymi zdarzeniami z wieku dziecięcego a typem starości. Dojrzewanie płciowe i środowisko stanowią dwa czynniki, które determinują biologicznąjakość starości: im dojrzewanie jest wcześniejsze, tym krótsze będzie życie. Myszy, które wcześnie rozpoczynają życie seksualne, bardzo wcześnie się starzeją, wcześnie też umierają, natomiast żółwie czy karpie, które dojrzewają dosyć późno, późno też się starzeją. Im wolniejszy jest metabolizm, tym wolniejsze będzie zużycie. Wydaje się, że ta zasada dotyczy również roślin, bowiem dęby o wcześnie rozwijającym się ulistnieniu umierają po kilku wiekach, natomiast sekwoje i drzewa oliwne mogą przetrwać wiele tysięcy lat. Fakt, że tempo dojrzewania zaprogramowane jest genetycznie, nie przeszkadza temu, że środowisko może zmienić jego rytm. Fibroplast (komórka twórcza tkanki łącznej) ma podzielić się w ciągu swego życia sześćdziesiąt pięć razy, jednakże program ten może zrealizować szybciej lub wolniej, zależnie od warunków środowiska. Może to tłumaczyć występowanie tu i ówdzie "złóż" ludzi bardzo sta- rych: Kaukaz i Kaszmir obfitują we wspaniale typy starców, którzy 218 wciąż pracują i podobno niekiedy w wieku lat stu czterdziestu zabierają się do budowy własnego domu! Dostarczają nam onijeszczejed-nej informacji, która potwierdza hipotezę Baudelaire'a: wszyscy bardzo długo byli młodzi. Długotrwale nieusamodzielnianie się młodzieży w naszych społeczeństwach, tak krytykowane przez socjologów, którzy twierdzą, że po raz pierwszy w historii ludzkości osoby starsze identyfikują się z młodymi, wynika z obecnego spowolnienia naszego rozwoju, to jest z możliwości przedłużenia okresu nauki. Wszyscy ci młodociani dorośli, tak mało odpowiedzialni, rozbrajająco naiwni bądź irytująco narcystyczni, dożyją sędziwej starości. Jednakże człowiek tworzy świat semantyki, co radykalnie zmienia warunki egzystencji. W ginących społeczeństwach starość przychodzi bardzo wcześnie. Głodne dzieci przybierają wyraz twarzy staruszków; te, które muszą pracować, stają się bardzo szybko osobnikami dorosłymi, znikają u nich krągłe policzki i zdziwione spojrzenie. Współczesny Zachód wytwarza pięknych starców dlatego, że społeczeństwo, czyniąc dorosłych młodzieńcami, stymuluje i utrzymuje w formie ich ciała i umysły. Jednakże jeżeli "złoża" wspaniałych starców znajdują się przede wszystkim na Kaukazie i w Kaszmirze, nie dzieje się tak ani z powodu zdrowego, górskiego powietrza, ani z powodu żywienia się jogurtem czy niskiej temperatury, która ich utrzymuje w dobrej formie, lecz dlatego, że społeczeństwa, w których żyją, mimo że ubogie, przestrzegają bardzo ściśle zwyczaju. Już od dzieciństwa, dzień po dniu, każdy kontakt, wszelkie stosunki, praca i uczucia regulowane są zwyczajami, co daje poczucie bezpieczeństwa. Mit, ów rodzaj umowy społecznej, który harmonizuje grupę, nadaje sens najmniejszemu gestowi i wiąże z przeszłością, odgrywa rolę biologiczną w zakresie odnowy i optymalizacji naszego potencjału genetycznego. Oczywiście zwierzęta nie znają mitu, a pamięć ich nie jest przeładowana opowiadaniami. A jednak stare małpy miewają zakłócenia pamięci13. Mogą nauczyć się rzeczy stosunkowo łatwych, 13 R. T. Bartus, R. L, Dean, Deueloping and Utiiising Animal Models in the Searchfor an Effectwe Treatement ofAge-Relate Memory Disturbances [w:] Normal Aging, Alzheimer Disease and Senile Dementia, University ofBrussels Press, 1985, s. 231-267. 219 na przykład rozpoznać kolor lub rysunek ukazujący, gdzie osoba przeprowadzająca doświadczenie schowała orzeszek; nie mogąjed-nakże powiązać ze sobą informacji, które przyswoiły. Wszyscy badacze, którzy przeprowadzali badania laboratoryjne nad starymi małpami, są zgodni co do tego, że nie stwierdza się u tych zwierząt cofnięcia możliwości intelektualnych14, zakłócenia pamięci występują w stosunku do wydarzeń, które miały miejsce niedawno. Małpy nie są w stanie zapamiętać niedawnych wydarzeń typu przestrzennego ("Gdzież, do licha, zaparkowałem samochód?", powiedziałby homo sapiens). Zazwyczaj każda zmiana wywołuje ich agresję ("Idźcie rzępolić gdzie indziej!"), a jakiekolwiek przypadkowe zda- rzenie może odwrócić ich uwagę ("A więc... krótko mówiąc... o czym to ja mówiłem?"). Zaskakujące jest, że w tych badaniach porównawczych niezmiernie ważne jest miejsce obserwacji i to ono określa konkluzję. Obserwując starość w środowisku naturalnym, badacz dojdzie do wniosku, że ona nie istnieje, ponieważ zwierzęta eliminowane są przy pierwszych oznakach słabości15. Jeżeli dokonywać będzie obserwacji w laboratorium, stwierdzi, że wprawdzie starość istnieje, jednakże nie ma schorzenia typu Alzheimera16, ponieważ zwierzęta w klatkach będą mogły się zestarzeć, jednakże umrą przy pierw- szych oznakach demencji. Natomiast jeżeli będzie się obserwować zwierzęta żyjące wśród ludzi, na przykład stare psy, których niedomogi organiczne tuszowane są przez właścicieli, wówczas końcowa demencja katatoniczna będzie miała czas się ujawnić. W przypadku środowiska naturalnego dochodzi się do wniosku, że starość nie istnieje, w laboratorium nie stwierdza się starczych chorób psychicznych u psów, podczas gdy w sąsiadujących z laboratoriami mieszkaniach takich przypadków jest mnóstwo. 14 R. L. Dean, K. D. Luan, R. T. Bartus, Modeles comportementawc et pharmacologi-ques dv, vieillissement et chla demence chez lesprimates [w:] Y. Lamour, Le Yieillissement cerebral, PUF, 1990, s. 163. 15 B. Cyrulnik, 6thologie de la vieillesse, op.cit. 16 Y. Lamour, op.cit. 220 Kiedy przedmioty Już nic nie mówią Gdy obserwuje się jakieś zdarzenie, powinno się również wysłuchać relacji najego temat. Właśnie teraz chciałbym to zrobić: wja-ki sposób przejawia się fenomen palimpsestu u człowieka i w jaki sposób o tym się dowiadujemy? W domu starców spotkać można często przykłady "zdziecinnienia". Jednakże określenie to jest stereotypem, który ukazuje, w jaki sposób obserwator interpretuje to, co postrzega. Osoby starsze nie dziecinnieją: to ukazują się warstwy palimpsestu, gdy z różnych powodów, np. bytowych czy emocjonalnych, zaburzona jest pamięć albo też gdy z przyczyn psychologicznych, uczuciowych lub organicznych osoba ulega wykolejeniu. To, że powrót śladów przeszłości staje się możliwy w wyniku osłabienia bodźców otoczenia, można zaobserwować na przykładzie zmniejszenia czujności w momencie przebudzenia lub zasypiania, lub gdy osoba starsza drzemie, ponieważ nie jest stymulowana, albo też występują zakłócenia metabolizmu. Wszystkie te przyczyny powodują zubożenie procesu poznawczego. Dosyć typowym przykładem może być przypadek pani P., która w wieku osiemdziesięciu siedmiu lat trafiła do szpitala z powodu niegroźnego upadku, co przecież w gruncie rzeczy często się zdarza. Mniej banalny był zaś fakt, że od chwili przybycia czuła się wobec personelu zadziwiająco swobodnie, a nawet swojsko. Postrzegała prawidłowo, wszystko widziała, słyszała i rozumiała, jednakże jej percepcje nie dotyczyły o-toczenia szpitalnego: czuła się dobrze, ponieważ miała wrażenie, że jest u siebie! Gdy patrzyła na korytarz, zdawało jej się, że jest u sie- bie w jadalni. Pokój pielęgniarek był dla niej jej kuchnią. Jej percepcje sensoryczne były prawidłowe, jednakże emocje, jakie z nimi były związane, pochodziły z jej przeszłości. Proces demencyjny pogłębił się i pani P. zaczęła rozpoznawać w napotykanych osobach swych bliskich: w młodym lekarzu rozpoznała syna, a przypadkowego gościa wzięła za swego męża. Z dnia na dzień jej świat jak gdyby oddalał się od świata ludzkiego. Przestała odpowiadać na pytania, dostrzegać twarze oraz intereso- 221 wać się innymi. Spostrzegała ludzi prawidłowo, skoro nie potykała się o nich, jednakże przestali oni dla niej istnieć, bowiem straciła z nimi wszelki kontakt. Nie potrafiła już żyć między ludźmi, natomiast zdolna była przywiązać się do przedmiotów. Zasypiała przytulając do siebie lalkę, chodziła ściskając w ręce kawałek materiału oraz niestrudzenie układała rzeczy w swojej torbie. W końcu przedmioty stały się rzeczami: pani P. poruszała jeszcze gestem mechanicznym rączką lalki, miętosiła szmatkę, wygładzała prześcieradło na łóżku, wykonywała w kółko te same czynności, aż do chwili, gdy jej życie stało się wyłącznie wegetacją. Przestała jeść i pić, aż w końcu zgasła1 ^. Przypadki takie zdarzają się tak często w kulturze zachodniej, że mogą stać się modelem pozwalającym zrozumieć, iż retrogeneza jako powrót do dzieciństwa nie istnieje. Kiedy dziecko przytula do siebie misia, przedmiot ten spełnia funkcję uspokajającą, ponieważ jest w rzeczywistości nasycany bliskimi elementami sensorycznymi, a symbolicznie reprezentuje matkę. Przedmiot trzymany przez dziecko ma określony sens i znaczenie, natomiast ten sam przedmiot w rękach pani P. stawał się rzeczą, kawałkiem materii pozba- wionej uczucia i znaczenia. W przypadku pani P. działała jedynie siła motoryczna: gniecenie i wygładzanie w odpowiedzi na bodźce fizyczne. Bez kontekstu i bez człowieczeństwa przedmiot pozbawiony jest waloru semantycznego i uczuciowego. Pozbawienie informacji, bez względu na to, czy jest ona organiczna, uczuciowa czy społeczna, prowadzi do dehumanizacji rzeczy. Płód żyje w świecie percepcji przesiąkniętych już człowieczeństwem, natomiast pani P. żyła w świecie, w którym człowieczeństwo stopniowo zanikało. Kiedy przedmioty traciły wartość humanistyczną, pani P. mogła utrzymać je przy życiu jedynie dzięki uczuciom i relacjom ze swej przeszłości, czego dziecko zrobić by nie moglo^ Kiedy przedmiot tracił swą funkcję relacyjną, dla pani P. zachowywał jeszcze ^J.-M. Leger, R. Garoux,J.-F. Tessier, B. Chevalier, Le compagnon tardwe et 1'objet non amme du sujet (Ument senile, "Annales mćdico-psychologiques", CXLJV, nr 4 (1986), s. 341-355. wartość historyczną dzięki fenomenowi palimpsestu. Na koniec przedmiot stawał się rzeczą, lecz nie był to powrót do przeszłości, ponieważ nigdy przedtem rzeczą nie był. Nie można mówić o zdziecinnieniu, gdyż już w czasie wewnątrzmacicznego życia psychicznego płód nadawał wartość emocjonalną percepcjom sensorycznym. Nie chodzi więc o zdziecinnienie, lecz o "inwolucję", czyli rozwój wsteczny, o dezorganizację wytworów umysłowych. Fenomen palimpsestu - coś przeżytego w przeszłości, co powraca i nakłada się na percepcję właśnie przeżywaną - można zaobserwować u osób starszych stojących przed lustrem18. Nierzadko nie rozpoznają one własnej twarzy, podczas gdy rozpoznają bez trudu twarz badającego lub jakiejkolwiek obecnej osoby. Ich zachowanie, typowe dla rozmowy, jest inne wobec osoby, którą rozpoznają, niż wobec własnego odbicia w lustrze. Gdyby brali własną twarz za twarz innej o- soby, przyjęliby postawę, jaką na ogól się przybiera podczas rozmowy: uśmiechaliby się, zwracali w stronę tej drugiej osoby, omijali jej wzrok, żeby nie żenować, potakiwaliby na znak aprobaty, wykazywaliby intencję zabrania głosu, wciągając krótko powietrze. Tymczasem kiedy widzą się w lustrze, są zaskoczeni: wpatrują się uparcie we własne odbicie, bez uśmiechu, z powagą, jak to się czyni, gdy spotka się przyjaciela z lat dziecinnych i przypatruje mu się, szukając w pamięci jego imienia. Zachowanie to wyraża emocję, którą można by wyrazić następująco: Widzę twarz, której nie rozpoznaję, która jednakże wzbudza we mnie zadziwiające poczucie bliskości. Nie jest to "niepokojąca obcość", o jakiej wspominał Freud, kiedy przytrafiła mu się tego typu przygoda19, lecz wręcz przeciwnie, zadziwiająca bliskość. Osoba starsza uznaje, że jest to z pewnością twarz sąsiadki, którą spotykała codziennie, bądź też twarz córki czy matki. Kiedy świat osoby starszej ulega dehumanizacji, jest ona wciąż jeszcze przywiązana do niektórych przedmiotów mających dla niej wartość uczuciową - do torby, apaszki, portmonetki czy pluszowe- ró B. Cyrulnik, M. Ohayon, 6thologie du visage agę dam le miroir [w:] Le Visage: sens et contresens, ESHEL, 1988. 19 J. Postel, Troubles de la reconnaissance speculaire de soi au cours des demences tardives [w:] J. Corraze, Image speculaire du corps, Privat, 1980. go niedźwiadka. Przedmioty te będą miały dla niej znaczenie, ponieważ nawet jeżeli straciły wartość semantyczną, nawet jeśli nie potrafi ich nazwać, posiadają wciąż wartość uczuciową. Starzec nie potrafi już znaleźć słów określających przedmioty, przyciska je jednak do siebie i uważnie obserwuje. Wraz z pogłębianiem się procesu demencji przedmioty stają się rzeczami oderwanymi, znajdującymi się obok całkiem przypadkowo, nie mającymi żadnego znaczenia20, a. jedynym elementem zewnętrznym trochę jeszcze stymulującym staje się ruch. Starsza osoba nie ma już siły życiowej, dzięki której przedmiot nabrałby jakiegoś sensu, skojarzył się z jakimś opowiadaniem lub wywołał emocję; szuka ona w swej pamięci wspomnienia, które wiązałoby się z życiem owego przedmiotu. Powiedzenie, że osoba starsza dziecinnieje, jest interpretacją obserwatora, który umieszcza ją w świecie dziecka. Należy raczej powiedzieć, że osoba taka, tracąc związek ze światem zewnętrznym, pozbawia przedmioty ich wartości semantycznej i uczuciowej, aż do momentu, gdy staną się jej całkiem obojętne. Przedmiot taki powoli umiera, gaśnie wraz z podmiotem. Fenomen palimpsestu daje się czasami zauważyć w zachowaniu; na przykład pani M., porzucona jako dziecko, całymi latami skupiona była na sobie samej - kiwała się bez przerwy, rękami obejmując brzuch. Dzieci porzucone przejawiają często tendencję do autoagresji211 zachowanie autocentryczne przechodzi szybko z au-toerotyzmu do autoagresji22, zależnie od kontekstu uczuciowego. Uczucie męża spowodowało, że pani M. w ciągu kilku tygodni przestała zachowywać się w ten sposób; jednakże w trzydzieści lat później, po śmierci męża, znów zaczęła się kiwać i przejawiać zachowania autoagresywne. Miłość małżeńska odsunęła gdzieś głębo- 20J.-M. Tessier, J.-F. Tessier, R. Garoux, Role du compognon imoginain et de 1'objet trasitionnel dans la vie affectiw du dement senile, "Psychologie medicale", XV, nr 10 (1983), s. 1765-1766. 21 M. Ehriich, La Mutilation, PUF, 1990, s. 203-205. 22 C. Chiland, L 'automutilatwn: de 1'acte a la parole, "Neuropsychologie de 1'enfan-ce", XXXII, nr 4 (1984), s. 170. ko przeszłość, którą z kolei wyzwoliła śmierć męża, powodując wykonywanie tych samych co dawniej gestów. Nierzadko w przypadkach demencji starczej powracają okrzyki, za pomocą których we wczesnym dzieciństwie wzywało się kogoś bliskiego: Kiedy stan dziadka się pogorszył, wolał całymi godzinami Mai...! Mai...! Jego siostra wyjaśniła, ze tak właśnie wzywał swoją babkę, która wychowywała go do wieku trzech lat, kiedy zamieszka! oddzielnie; ten zwrot powrócił, gdy był umierający. Powrót obrazu rodziców jest regułą w życiu psychicznym osób starszych, nawet zdrowych. Kiedy nasze dzieci będą miały po osiemdziesiąt lat, co pozostanie w ich pamięci z tego tak wrażliwego okresu ich życia? W jaki sposób będą opowiadać o prawie nie widywanym ojcu, przepracowanej matce i smutnym społeczeństwie bez zabaw i świąt? Wydarzenia z przeszłości żyją w naszej pamięci jakby na wygnaniu. Jeżeli teraźniejszość nie usunie ich w cień, powrócą pewnego dnia. Kiedy coś zaczyna niedomagać w teraźniejszości, przeszłość zajmuje w świadomości jej miejsce. Obserwuje się to w sytuacjach izolacji sensorycznej, kiedy osoba nie ma wyboru, może tylko przeżywać swą przeszłość: więźniowie, osoby w stanie depresji, jednostki odizolowane "przeżuwają" przeszłość, ponieważ nic temu nie przeszkadza w ich bieżącej rzeczywistości. Często zresztą mówią: Dobrze mi robi praca, ruch, chodzenie, to nie pozwala myśleć. Domagają się teraźniejszości, żeby przeszłość pogrążyła się głęboko w pamięci. Z neurologicznego punktu widzenia odcięcie kory mózgowej wyzwala pamięć podkorową, gdzie są wyryte wspomnienia nie do zatarcia23. Wyzwolenie pamięci archaicznej w wyniku odcięcia kory mózgowej można zaobserwować czasami u pacjentów, którzy doznali obrażeń podczas wypadków samochodowych, lub w przypadkach zaniku czynności mózgu w chorobach umysłowych wieku starczego, bądź nawet w bezczynności mózgu spowodowanej brakiem stymulacji. Ów powrót przeszłości w momentach luk w teraźniejszości jest bardzo wyraźny w halucynacjach okresu żałoby, częstych 23J.-E. Ledowc, L. Romański, A. Xagoraria, Cortical Ablation and Under-CorticalMe-mwy, Joumal ofCognirive Neuro-Sdencc", I (1989), s. 2S8-S4S. w podeszłym wieku. Starsza kobieta po utracie męża, który nadawał sens jej życiu przez pięćdziesiąt lat, usiłuje wypełnić powstałą próżnię, przypominając sobie jego głos, odgłos kroków, trzaśniecie drzwiami o siódmej wieczór, gdy wracał z pracy. Widzi go jeszcze siedzącego w fotelu, czuje jego obecność w domu. Usiłuje przeżywać w teraźniejszości to, co było jej życiem w przeszłości. Kiedy jednak "otwiera oczy i widzi, że go nie ma", cierpi ogromnie z powodu straty, braku bliskiej osoby i wywołanej przez jej zniknięcie próżni. Halucynacje związane z żałobą mogą przynieść ukojenie, jeśli za życia stosunki między małżonkami układały się w gruncie rzeczy szczęśliwie. Bywają jednak niepokojące dla wdów, które miały mężów- dręczycieli. Pani G. żyła przez pięćdziesiąt lat z mężem-prześladowcą, którego obecność stanowiła dla niej szczególną u-ciążliwość. Gdy zmarł, odczuła powstałą po nim pustkę i przeżywała boleśnie okres żałoby. Cztery miesiące po śmierci męża poczuła ulgę, gdy "zobaczyła" go wracającego z pracy i wymyślającego jej jak zwykle, co wywołało u niej, takjak dawniej, uczucie upokorzenia. Bez względu na to, czy emocja budzi poczucie bezpieczeństwa, czy też jest niepokojąca, powraca w kontekstach zawężonych: o szarym brzasku, po przebudzeniu lub wieczorem o zmierzchu, gdy dzień gaśnie i zamyka się okiennice, a życie społeczne zwalnia swój rytm. Kiedy to zawężenie doznań jest natury organicznej - na przykład w przypadku głuchoty lub ślepoty, które pozbawiają wielu informacji - fenomen palimpsestu przejawia się w sposób wyjątkowo wyraźny: osoba nim dotknięta widzi swymi niewidzącymi oczyma matkę nieżyjącą od dwudziestu lat, psa, który witał ją z radością, gdy sama miała lat trzydzieści, lub inne zadziwiające fantasmagorie zbliżone do złudzeń optycznych. Opierając się na kilku niewyraźnych informacjach wizualnych, komponuje budzący niepokój obraz niesamowitego zwierzyńca lub prześladujących ją cieni. Halucynacje niewidomych starszych osób dotyczą faktów, które zapadły w ich pamięć jeszcze przed utratą wzroku: chłopi "widzą" krowy na łące, górnicy "spostrzegają" wagoniki z węglem. Podobnie jest, gdy głucha kobieta "słyszy" krzyk wołającego ją dziecka. Fakt wyrażania się biologii i psychologii poprzez uczucia tłumaczy sny osób starszych. Siedemdziesięcioośmioletniej pani B. śni się co noc syn, któregojuż dawno temu straciła. Jednakże w tym śnie widzi go jako pięcioletniego chłopca i odczuwa podobną emocję jak wówczas, gdy sama miała dwadzieścia siedem lat. We śnie widzi też własnych rodziców z tego samego okresu. Pani M., zamężna od sześćdziesięciu lat, uwielbia zasypiać każdego wieczoru, ponieważ śni się jej pierwsza miłość. Osiemdziesięciodwuletnia pani Ch. widzi natomiast i przeżywa na nowo trudne momenty ze swej młodości: ciążę pozamalżeńską i związany z tym skandal rodzinny oraz postać ojca, która miała dla niej ogromne znaczenie. Mój ojciec był autorytatywny. Kiedy mi się śni, mówi do mnie i budzę się szczęśliwa, radosna. Pozostawił mi cudowne wspomnienia, ponieważ byl zarazem autorytatywny i wesoły. Osiemdziesięciodwuletni pan C. stwierdza ze zdumieniem: Śni mi się samochód, który mi skradziono dwadzieścia pięć lat temu. Wydawało mi się, ze zbytnio się tym nie przejąłem. Niektórzy badacze sądzą, że stany majaczeniowe są jawą paradoksalną"24. Pacjent w tej fazie jak gdyby "postrzega" to, co normalnie mogłoby mu się jedynie przyśnić w fazie snu paradoksalnego. Starsze osoby często "postrzegają" w czasie majaczeniajakiś epizod ze swego dorosłego życia. Pani R. była deportowana z powodów politycznych, gdy miała lat trzydzieści. Podobnie jak wielu innych deportowanych nie była w stanie o tym mówić. Dopiero w wieku o-siemdziesięciu jeden lat zaczęła mieć urojenia i brała dostawców posiłków do domu za faszystów. Oburzała się, że "nie robi się nic dla więzionych kobiet". Po powrocie do zdrowia stwierdziła: Wraz z wiekiem powraca moja przeszłość. Nie zapomina się nigdy; wszystko do nas wraca. Może to wrócić podczas snu lub w majakach, jednakże powraca przede wszystkim wówczas, gdy przenika każdą z naszych codziennych percepcji sensem czy emocją, które wywodzą się z przeszłości. Wszystko, co widzę dzisiaj, przypomina mi rzeczy dawne, utracone. Wywołuje to u mnie nostalgię. Widzę jakiś przedmiot, mozaikową wazę... Przypomina mi to, jak w Waszyngtonie Murzyni zbierający śmieci znajdo- 24J.-C. Rouchouse, Bulletm Źco-Źthologie, 1992, oraz list z 17 września 1992. wali takie wazy:]wt a rubbish!... (to tylko śmieć!), opowiadała mi pewna osiemdziesięciosześcioletnia staruszka, która mieszkała w Waszyngtonie między dwudziestym piątym a trzydziestym rokiem życia! Przedmiot, który zobaczyła, stał się częściąjej przeszłości. Emocja wywołana wspomnieniem zależy bardziej od tego, co się kojarzy z przedmiotem, niż od przedmiotu jako takiego. To on staje się nosicielem uczucia: W tym okresie [okresie mozaikowej wazy] tworzyliśmy grupę wspaniałych przyjaciół Było to bardzo mile. Muzyka jest doznaniem sensorycznym w szczególny sposób przywołującym wspomnienia: Gdy usłyszę tę melodię, widzę znowu mego ojca tańczącego. Pierwszy raz, gdy zobaczyłam, jak tańczy, poczułam zazdrość, ponieważ sama przeszłam wiele operacji kręgosłupa i nie mogłam tańczyć! Od śmierci ojca, kiedy słyszę tę melodię, odczuwam zazdrość. Byłam zazdrosna, a on umiał korzystać z życia! Nasze słowa również są nasycone przeszłością. Często wypowiada sieje nie tylko po to, żeby wyrazić to, co zawarte jest w ich treści. Słyszymy słowa, ale sens i emocje, które wywołują, związane są z przeszłością słuchaczy: Wzięłam znowu ojca do siebie. Obiektywnie mówiąc, nie jest on tyranem, ale to, co mówi, wzbudza we mnie bardzo przykre wspomnienia. (Pani A. 58 lat, jej ojciec 82 lata). Kiedy wycho- dzę z domu, pyta: ŻKiedy wrócisz?®. To nie ma znaczenia. On jest ogromnie miły... Nieględzi... Nigdy się nie nudzi... Czyta na nowo Zole... Kiedy jednak mówi: ŻKiedy wrócisz?®, przypomina mi to młodość, kiedy matka chciała wszystko kontrolować. Mam pretensję do ojca o to, ze nie reagował, gdy ona nie dawała mi żyć... Kiedy mówi do mnie: ŻPózno wróciłaś®, przypomina mi to, że jestem córką, która zabiła matkę. Nie śmiem wrócić do siebie do domu. Siedzę w samochodzie na parkingu i zwlekam z powrotem do domu. Wyobraźmy sobie, że przyglądamy się tej scenie. Ojciec, starszy, kulturalny pan, czyta Zole. Jego córka szykuje się do wyjścia. Ojciec uprzejmie pyta: "Kiedy wrócisz?". Córka staje się ponura, rzuca sympatycznemu panu spojrzenie pełne nienawiści i wychodzi z domu trzaskając drzwiami, ażeby ukryć się w swoim samochodzie. Obserwator odczuwa do córki pewną niechęć, stwierdzając: "Ta dama jest chyba nieco przewrażliwiona! Przecież ojciec nie powiedział jej nic złego...". Jednakże gdy scenarzysta dołączy do tego epizodu pewne elementy przeszłości, dowiemy się, że czterdzieści lat temu córka poślubiła Murzyna i matka była tym bardzo dotknięta. Sześć miesięcy po ślubie córki matka zmarła na raka, pozostawiając w psychice młodej kobiety ogromne poczucie winy. Pani A., która bardzo kochała swego ojca, oczekiwała, że stanie w jej obronie i doda jej odwagi, uciszając nieco żonę. Może jednak również i wtedy gdzieś w swoim kącie czytał spokojnie Zole? Czterdzieści lat później, pytając uprzejmie: "Kiedy wrócisz?", starszy pan nie wie, że budzi u swej córki głęboko zagrzebaną prośbę o pomoc, która nie została usłyszana. Problemy małżeńskie mogą również wypłynąć na powierzchnię wraz z wiekiem. Od czterech lat przypominają mi się wszystkie zdrady mego męża. Między 1940 a 1950 bez przerwy mnie zdradzał. Miałam wrażenie, że już o tym zapomniałam. Obecnie to wszystko powraca, zatruwa mi życie i znowu zaczynam myśleć o rozwodzie. Najpoważniejsze dramaty są najgłębiej ukryte. Reminiscencje powracają okrężną drogą i jeśli nie stają się tematem opowieści, torturują ciało. Pani B. mając 38 lat odkryła pamiętnik swojej córki i z przerażeniem dowiedziała się ojej kazirodczym związku z własnym ojcem, trwającym już od trzech lat. W pierwszej chwili chciała popełnić samobójstwo. Kiedy znalazłam dziennik, powiedziałam: ŻMoniko, chodź, pójdziemy do kina®... Poszłyśmy zobaczyć Don Camillo... Trzy dni później powiedziałam: ŻWrzuć pamiętnik do ognia®. Córka zrozumiała, ze wszystko wiem, i opuściła dom. Pogrzebałam ją wówczas. Sądziłam, że o tym zapomniałam. Córka wyszła za mąż i nigdy więcej nie zobaczyła swej matki. Mąż pani B. zmarł. Pani B. zwierzyła mi się: Od sześćdziesiątego drugiego roku życia ta myśl powraca praktycznie każdego dnia. Szukam męża koło siebie. Nie żyje już od osiemnastu lat... W pamięci mam głównie to, co zachowałam w tajemnicy... Wspomnienia osaczają mnie coraz bardziej... Jeżeli wychodzę z domu, rozmawiam z kimś, mam lepsze samopoczucie. Nie mogę jednak mówić o kazirodztwie córki. Jeszcze trudniej byloby mi mówić o pewnych szczegółach, o których przeczytałam w pamiętniku. Więc milczę i rozmyślam. Nawrót przywiązania Opowiadanie o wydarzeniu to praca nad uczuciami. Opowiedziawszy jakiś fakt, inaczej odczuwamy dramat przeżyty w przeszłości, który był wyryty w pamięci. W ciągu ostatnich kilku lat postępy w dziedzinie reanimacji pozwoliły uratować wielu chorych, którzy otarli się o śmierć. Na ogól wspominają oni o trzech przeżyciach25: spośród 58 przypadków trzy czwarte osób mówi o intensywnym odczuciu światła, jak to już zresztą powiedział Goethe tuż przed śmiercią: Licht! Mehr Licht! To bardzo często odczuwane wrażenie mogłoby być wytłumaczone bodźcem psychologicznym systemu nerwowego, którego informacje uległy dezorganizacji jak przy elektroszoku. Dwie trzecie osób miało wrażenie, że opuściły swe ciało i spoglądały na nie z góry. Ten omam jest częsty u osób bardzo niespokojnych, które mają przeczucie rychłej śmierci. I w końcu, jeśli chodzi o temat, który nas interesuje, jedna trzecia widziała jak w filmie wspomnienia z wczesnego okresu życia: oderwanie od otoczenia związane ze zbliżającą się śmiercią pozwala wypłynąć na powierzchnię najżywszym, najbardziej wrytym w pamięć wspomnieniom z pierwszych lat życia. Niektórzy psychoanalitycy badający obecnie fenomen palim-psestu mówią o "nawrocie przynależności" - tak jak dawniej mówiło się o "przekwitaniu"26. Pod koniec życia przynależność zmienia formę i postrzegany czas nie odpowiada już temu samemu odczuciu trwania. Noworodki są pozbawione umiejętności wiązania znaczeń, ponieważ ich obiegi myślowe są dziewicze. Odwrotnie dzieje się w przypadku osób starszych, ponieważ ich pamięć przypomina 25 S. Owens i m , Features ofŻNearDeath Expenence® m Relation to whether or not Po-tients wereNearDeath, "The Lancet", CCCXXXVI (1991), s 1175-1178. 26 FH Bianchł w Questions du ytellissement, Dunod, 1989, s. 40-63. figury woskowe z Musee Grevin. Ich mózg, zarządzany przez tysiąckrotnie wyryte w nim ślady, staje się twardy jak kryształ. Jeżeli jakieś wydarzenie zdezorganizuje pamięć dziecka, początek jego życia przebiegnie w inny sposób i ukształtuje mu inną tożsamość. Nie tak się dzieje w przypadku osoby starszej, dla której dezorganizacja pamięci oznacza równocześnie dezorganizację fizyczną i intelektualną. Osoba taka czepia się więc trwalszych wspomnień ze swej przeszłości, tych, które były najlepiej utrwalone w jej mózgu. Powrót wspomnień chroni jej tożsamość, którą tworzyła w dzieciństwie, opowiadając sobie własną historię. Przywiązuje ona coraz mniej wagi do nowych twarzy i miejsc, odnajduje jednak trwałą wartość pierwszych związków. Z pewnością popełnia się błąd, mówiąc o obojętności osób starszych: przynależność nie wygasa, lecz wiąże się z wartościami stałymi. Teraźniejszość kostnieje, przeszłość zaś wciąż wibruje. Jednakże osoby starsze nie zdają sobie z tego sprawy, ponieważ ich poczucie trwania pogłębia się. Wyobrażają sobie przyszłość w taki sam sposób jak przeszłość: jako coś odległego, długotrwałego; wyobrażona w ten sposób śmierć oddala się. Z tego powodu stany lękowe związane z wyobrażeniem nagłej śmierci są o wiele częstsze u osób młodych niż u starszych. Wszelka percepcja teraźniejszości wiąże się z poczuciem przyszłości wiecznej i nieznanej, podczas gdy przeszłość jest bogata i ustabilizowana dzięki doświadczeniu. To tłumaczy, dlaczego starszy mężczyzna, widząc swoją córkę, postrzega w danej chwili po prostu twarz dorosłej kobiety, takiej, jaką była jego żona czy matka. Nie chodzi więc tutaj o fałszywe rozpoznanie, jak się często mawia, ponieważ staruszek rozpoznaje ślad przeszłości poruszony aktualną percepcją. Zawodzi raczej jego percepcja kontekstu, ponieważ sam nie potrafi u-miejscowić się w czasie. Właśnie dlatego niektórzy autorzy porównują wiek dojrzewania z okresem starzenia: w obu stanach następują zmiany fizjologiczne, zmiany w postrzeganiu siebie w czasie, a więc w percepcji innych osób, a przede wszystkim większy stopień interioryzacji. Wszyscy klinicyści zwracają uwagę na łagodność i wyjątkowe oddanie, z jakimi osoby maltretowane w dzieciństwie opiekują się, gdy mają około sześćdziesiątki, swoimi starymi matkami, które je dręczyły: Przez cale moje dzieciństwo tak bardzo chciałam, zęby matka przestała mnie krzywdzić. Teraz, kiedy jest słaba, już mnie nie krzywdzi i mogę w końcu się nią zająć, nawiązać z nią serdeczne stosunki... Ale nie kocham jej... Jednakże dobrze mi robi fakt, że może ona wreszcie być dla mnie miła. Te dawne maltretowane dzieci same się dziwią własnej serdeczności oraz nawrotowi zepchniętych na ubocze emocji: Dopiero teraz mam do niej pretensje... Przez całe życie powracało to do mnie we snach... Teraz powraca pamięć. Mam mu za złe - wyznaje inna starsza kobieta, maltretowana w dzieciństwie przez swego ojca - a jednak każdego dnia jakaś siła nakazuje mi zajmować się nim.... Jeżeli fenomen palimpsestu jest słuszny w założeniu, nie można powiedzieć, by problemy osób starszych wywoływał brak u-czucia w danej chwili; raczej budzą się ukryte gdzieś głęboko ślady cierpień doznanych w przeszłości, które przeżywane są na nowo. Pewna starsza kobieta, maltretowana w dzieciństwie, opowiada: Kiedy źle się czuję, przypomina mi się ta sama scena... kiedy matka dotykała gorącym żelazkiem mego ramienia, ponieważ dokuczałam młodszej siostrzyczce.... Brak uczucia pozwala wypłynąć na powierzchnię dawnym cierpieniom wyrytym w palimpseście pamięci. W Stanach Zjednoczonych wkrótce dwa miliony osób w wieku powyżej siedemdziesięciu lat będą przebywać w domach starców. 80 procent cierpi na rozstrój psychiczny objawiający się otępieniem starczym, urojeniami i depresją. Nieco mniej niż 10 procent cierpi na zaburzenia emocjonalne27. Badania skaningowe i testy kliniczne wykazują bardzo często, że osoba starsza nie jest już w stanie odbierać ani przetwarzać informacji uczuciowych z powodu rozległych zmian w mózgu. Kiedy środki antydepresyjne spowodują, że osoba takajest na nowo zdolna do poszukiwania sytuacji uczuciowych i życia nimi, mówi się o pseudootępieniu. Siedemdziesięcioośmiolet-nia pani L. dostała pomieszania zmysłów i zaczęła majaczyć, gdyja- 27 B. W. Rouner i in., za: "Alzheimer actualitć", nr 50 (1990). cyś wandale obrabowali jej mieszkanie. W swoich urojeniach onej-roidalnych była bardzo ożywiona i błagała, żeby ją chronić przed tymi gwałcicielami. Nietrudno byłoby zinterpretować to ironicznie jako urojenia seksualne. Jednakże w kilka dni później, kiedy majaki ustąpiły, rodzina dowiedziała się ze /dumieniem, że staruszka była rzeczywiście zgwałcona, kiedy miała piętnaście lat, lecz nigdy nie zdobyła się, by o tym opowiedzieć. Warto się zastanowić, dlaczego częściej wypływają na powierzchnię dramaty niż momenty szczęśliwe? Nie można żyć bez myślenia i "rzeczą podstawową jest, żeby aparat psychiczny działał aż do końca". A skoro nie może już przyjmować nowych informacji, jest w stanie utrzymać "działanie aż do końca" jedynie dzięki stałym e-lementom zawartym we wspomnieniach, tym, które najgłębiej zapadły w pamięci. Otóż neurofizjolodzy twierdzą, że jedynie wydarzenia, które nas niepokoją w ciągu dnia, powodują przedłużenie fazy snu paradoksalnego, w czasie którego nasze wspomnienia przekazywane są do mózgu. Trudne chwile w naszym życiu, te, które sprawiły nam ból i które nie zostały rozładowane emocjonalnie lub werbalnie, spowodują, że faza snu paradoksalnego się wydłuży, a wydarzenie zapadnie w pamięć. Jeżeli chwile szczęśliwe pozostawiają niewiele śladów w naszej pamięci, to pozostawiają je w naszym mózgu, tworząc rodzaj dobrego samopoczucia sprzyjającego przyjmowaniu nowych sytuacji z pogodą. Pogodne starsze osoby śmieją się ze wszystkiego, podczas gdy osoby nieszczęśliwe mogą walczyć z powrotem cierpienia jedynie poprzez sublimację. Ukazywałaś mi się we śnie wiele razy od chwili twojego odejścia28, pisze osiemdziesięciopięcioletni mężczyzna, który przez całe życie kochał i myślał, który zaangażowany był również w walki społeczne, co dostarczało mu okazji do spotkań i bodźców intelektualnych. Żona jego zmarła mając 86 lat, kiedy jednak ukazuje mu się w szczęśliwych snach, ma nie więcej niż 46-50 lat, czyli ukazuje się w wieku, w którym ich miłość pozostawiła najsilniejsze wrażenie. 28 C. Ronsac, Onnese lasso pas d'aimer, Laffont, 1992, s. 236. Pojawienie się obrazów szczęścia wiąże się często z uczuciem żalu. By lam taka szczęśliwa... Żałuję, ze dzisiaj nie mogę doznawać tego szczęścia... Żyję wspominając szczęśliwe chwile. Widzę nasz dom w niedzielę, razem z dziećmi i psem. Te momenty czynią mnie zarazem szczęśliwą i nieszczęśliwą. To uczucie minionego, a obecnie straconego szczęścia można określić jako nostalgię. Z wiekiem wspomnienia szczęścia odsuwają się w czasie: Tęsknię bardziej za moją matką i siostrami niż za dziećmi, opowiada mi pewna pacjentka, która cale życie poświęciła własnemu potomstwu. Kiedy szczęście przeżywane jest w teraźniejszości, osoba, która jest szczęśliwa, odczuwa to z taką silą, że przypisuje ten stan również postrzeganemu obiektowi. Pewna młoda kobieta, która na zmianę wpadała w euforię i w najgłębszą melancholię, twierdziła, że widziała drzewa podlegające nastrojom: Kiedy jestem smutna, drzewa również są smutne, to widać po zwisających liściach. Kiedy staję się we-solą, drzewa szaleją z radości. Obraz drzew "szalejących z radości" ukazuje, jak bardzo można nie odłączać przedmiotu od podmiotu. Kiedy opowiadanie jest akcją Opowiadanie pozwala osobie starszej umieścić się w określonym kontekście, ponieważ jest przede wszystkim działaniem: podczas rozmowy trzeba usiąść w taki sposób, by przyciągnąć uwagę drugiej osoby. Zachodzi więc interakcja. Jednakże mówić się będzie o sobie, o wydarzeniach, które nas ukształtowały. Jest to również praca nad identyfikacją z samym sobą. Powiedzenie, kim się jest, co nam się przydarzyło, co myśleliśmy i czuliśmy, zawsze powoduje nawrót emocji, nad którymi trzeba będzie zapanować w obecności drugiej osoby. Nie jest to łatwe. Tym niemniej opowiadanie komuś o sobie działa uspokajająco: Kiedy córka coś do mnie mówi, mój niepokój szybko mija. Mija jednak szybciej, jeżeli to ja opowiadam. Reakcję tę można wytłumaczyć siłą uczuciową zawartą w słowie, faktem dzielenia się własną intymnością oraz możliwością zwierzenia się komuś. Ta "kontekstualizacja" starszej osoby umiejscawiają w jej środowisku, każe jej żyć w chwili obecnej oraz neutralizuje fenomen palimpsestu. Kiedy jestem sama, mam tyk czasu na myślenie, ze przychodzą mi do głowy wszystkie przeszłe niepowodzenia... Kiedy wspominam, nie chcę zanudzać słuchaczy, opowiadam wiec zarówno o sprawach miłych, jak i niepowodzeniach. Kiedy jednak mówię o niepowodzeniach, przekształcam je, tłumaczyła mi pewna starsza pani, wdowa, ogromnie samotna, która gdy tylko zaczynała opowiadać o swym życiu, przechodziła metamorfozę. Opowiadanie może być dla starców tym, czym dla osób w sile wieku jest ucieczka w działanie. W epoce, gdy nasza kultura pozwalała osobom starszym opowiadać "historie starych wiarusów" oraz "wspomnienia z dzieciństwa", opowieść pomagała przetworzyć na nowo te wspomnienia i e-mocje i umieścić je w określonym kontekście w celu wytworzenia protezy psychologicznej. Kiedy mózg starszej osoby zaczyna niedomagać, kiedy nasza kultura lub struktury rodzinne nie dopuszczają takiej formy relacji, mamy do czynienia z fenomenem palimpsestu. Jeżeli obserwator stosuje wobec człowieka teorię cykliczną, to uzna, że starsza osoba dziecinnieje. Jeżeli będzie to teoria konstruktywis-tyczna, stwierdzi, że to retrogeneza mózgu. A jeżeli uważa, że człowiek musi się wznieść ponad pierwotny marazm, użyje określenia "degradacja". Społeczeństwo, które nie zna świąt czy uroczystości, sprowadza czas do następujących po sobie luźnych chwil, które przemijają i odpływają donikąd. Niszczy w ten sposób poczucie przeszłości, które nadaje sens i odgrywa tak ważną rolę w podtrzymywaniu tożsamości osób starszych oraz buduje poczucie przynależności u młodych. Pozbawiając sensu cierpienia starszych, nie dopuszcza do żałoby i pozwala, żeby u młodych powstało gwałtowne poczucie winy, które skierują przeciwko czemukolwiek, chyba że będą się leczyć, angażując się do akcji humanitarnych. Otóż religia, historia narodów i opowiadania osób starszych są rodzajem takich obchodów. Mity narzucają pewne ceremoniały, które kształtują nasz świat: rok przebiega wówczas w rytmie tych wydarzeń; najbardziej banalny gest nabiera sensu, każdy strój, dekoracja, przedmioty składające się na nasze codzienne życie nabierają znaczenia historycznego. Pod wpływem opowiadania cały zespól funkcji przybiera określoną strukturę i tworzy świat znaczeń. Być może funkcją społeczną osób starszych jest właśnie tworzenie opowieści. Tymczasem nasza kultura gardzi wspomnieniami. Namiastki uroczystości przed pomnikami poległych świadczą o degradacji obchodów. Boże Narodzenie i Święto Matki stają się okresami stresu, a nawet okresami epidemicznych samobójstw. Do lat sześćdziesiątych święta te miały aspekt gloryfikujący i integrujący. Obecnie podkreślają uczucie samotności. W 1968 roku 20 procent ludności żyło samotnie; niedługo odsetek ten wzrośnie do 30. Istnieje już milion "rodzin" jednorodzicielskich oraz ponad piętnaście milionów osób starszych bez rodziny. Na rok 2020 przewiduje się dwa miliony osób całkowicie uzależnionych*. Wbrew temu, co się powszechnie uważa, dla osób starszych życie na wsi nie jest wcale łatwe. Wręcz przeciwnie, do braków społecznych dochodzą tam jeszcze braki sensoryczne. Osoby starsze zamieszkałe na wsi popełniają samobójstwa częściej niż ich rówieśnicy w miastach. Ci ostatni mogą ewentualnie znaleźć jakieś otoczenie, przechadzać się, rozmawiać, spotykać, wychodzić, słuchać wykładów oraz oglądać wystawy, bowiem życie intelektualne nie polega jedynie na myśleniu. Czytać oznacza żyć, poruszać się, szukać partnera do rozmowy, stymulować, dyskutować i wzmacniać; oznacza to również spotykać się, podróżować, sprawdzać, kochać, nienawidzić. Można tym wypełnić wiele dni. Dlatego też najwięcej samobójstw osób starszych notuje się w departamencie Vendee oraz w Yonne, gdy tymczasem nad Morzem Śródziemnym, gdzie jest wiele okazji do miłych spacerów, czy na południowym zacho- * Dane dotyczące Francji wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Procent rodzin jednorodzicielskich w stosunku do liczby ludności jest w Polsce wyższy. dzie, gdzie stosunki międzyludzkie są cieplejsze, procent ten jest . . . 90 najniższy". Najbardziej metafizyczne reguły kulturowe organizują ceremoniały interakcyjne najbardziej fizyczne. Zebranie członków rodziny z okazji uroczystego posiłku, przybranie określonej postawy w czasie modlitwy, dzielenie się produktami żywnościowymi pełnymi szczególnego znaczenia - na przykład chlebem i winem u chrześcijan, miodem i korzeniami u Żydów, owocami u buddystów - stanowią prawdziwą strukturę sensoryczną każdej chwili, która nakazuje takie a nie inne zachowanie oraz budzi głębokie emocje u wszystkich wiernych30. Ta codzienna sensoryczność, ukształtowana przez mit, posiada właściwości biologiczne, ponieważ nawet śmierć musi czekać na swe żniwo: chorzy rzadziej umierają podczas żydowskiej Paschy czy dorocznych buddyjskich świąt, w czasie muzułmańskiego Ramadanu nie ma prawie wcale samobójstw. Znaczny wzrost od roku 1980 samobójstw osób starszych na Zachodzie świadczy o derytualizacji. W Japonii najwięcej samobójstw popełniają starsze kobiety i dzieci31: kobiety te żyją samotnie w świecie pozbawionym sensu i kontaktów, a dzieci w świecie przymusów, które je przerażają32. Mężczyźni natomiast poświęcają się tradycyjnym zajęciom. Para małżeńska, ów "ruch kolektywny we dwoje", z łatwością wytwarza świat sensoryczny, który pobudza i chroni jednostkę. Po prześledzeniu drogi tysiąca osób żyjących w parach w czasie "ich pierwszych osiemdziesięciu lat życia", po zadaniu im pytań dotyczących przeszłości oraz po przeprowadzeniu wywiadów w ich otocze- 29 J. Andrian, Le suicide des personnes agees de plus de 55 ans, "Panorama du mede-cin", nr 31(1990). 30 M. Boucebci, A. Amal Yaker, Psychopatologie infantojuvenile dans lespays en voie de developpement [w:] Traite de psychiatrie de 1'enfant et de 1'adolescent, T. III, PUF, 1985, s. 111. 31 Y. Christen, La lettre mensuelle de 1'annee gerontologiqw, "Alzheimer actualites", nr 5 (1990), s. 6-7. 32 K. Hasegawa, The Epidemiological Study ofDepression in Łatę Life, Journal ofAf-fective Disorders", wrzesień 1990, suppl. l, s. 53^56. 237 niu33 stwierdza się, że psychoza w tej grupie jest rzadka (2 procent), podczas gdy 50 procent ludności podlega depresjom lękowym. Kobiety ulegają depresji i stresom łatwiej niż mężczyźni, którzy raczej wpadają w alkoholizm lub ulegają wypadkom z powodu nieostrożności. Natomiast starsze pary lepiej sobie radzą z wiekiem niż o-soby samotne. Mąż mój sprawiał, ze czułam się dobra, piękna i inteligentna... Bez niego nie potrafię nawet gotować... Wszystkie dni są do siebie podobne. Wszystko, co nadaje sens, podtrzymuje jednostkę. Czasami jednak wspomnienia nie mogą być opowiedziane, nie wszystkie się do tego nadają. Myślę na przykład o tych osobach, które nie mają odwagi się przyznać, że deportacja była najpiękniejszym okresem w ich życiu. Pewien mężczyzna tęskni za tym okresem, kiedy "przynajmniej pomagano sobie wzajemnie". Wyzwolenie, zwracając mu jego samotność, zniszczyło struktury uczuciowe, które podtrzymywały jego słabe ,ja" w obozie koncentracyjnym! Dyskurs kolektywny ma za zadanie utworzyć mit skupiający człon- ków grupy wokół tego samego wyobrażenia: czegoś w rodzaju intelektualnego totemu. Osoba, która opowiedziałaby, jaka była szczęśliwa w obozie koncentracyjnym, podważyłaby związek intelektualny i uczuciowy grupy. Trzeba by ją wykluczyć, żeby zachować jedność grupy. W tym przypadku takim uzasadnieniem odrzucenia mogłoby być szaleństwo albo przewrotność. Dlatego też partie polityczne zorganizowane wokół jakiegoś totemu intelektualnego wolą wykluczać niż się rozwijać. Wykluczenie tego, kto myśli inaczej, pozwala zachować jedność grupy34. Tak więc, żeby zająć miejsce w grupie, trzeba mówić to, co grupa jest w stanie usłyszeć. Jeden z moich pacjentów - producent wina z Bandol - przeżył tragiczne wydarzenie w czasie wojny w Algierii: jego oddział został zaatakowany przez siedmiu Algierczyków, którym dzięki doskonałej znajomości terenu ^idało się rozdzielić żołnierzy francuskich na dwie grupy w taki sposób, że jedna zaczęła 33 T. Helgason i in. The First 80 Years ofLife: A Psychiatrie Epidemiological Study, "Acta Psychiatrica Scandinavia", nr 79 (1989), s. 85-94. 34 P. Mannoni, La psychologie collectwe, PUF (Que sais-je? nr 2236), 1985. 238 ostrzeliwać drugą. Podczas wielogodzinnych zmagań mój pacjent poznał koszmar i głupotę wojny. Widział wokół siebie rozerwane na kawałki ciała przyjaciół, czekał, aż nadejdzie jego kolej. Gdy wrócił do domu, ojciec i bracia stwierdzili: My tu harujemy, a ty spędzasz sobie wakacje w Algierii. Bronisz interesów posiadaczy, gdy my urabiamy sobie ręce po lokcie. Bez słowa przebrał się w kombinezon roboczy i poszedł pracować w winnicy. Jednakże przez wszystkie lata, jakie później nastąpiły, co wieczór widział dokładnie -jak w niemym filmie - roztrzaskaną głowę swego towarzysza oraz krew tryskającą rytmicznie z uciętego uda kaprala, który przyglądał się temu umierając. Tego wszystkiego nie można było opowiedzieć przełożonym w armii francuskiej, którzy radzili, by siedzieć cicho. Niemożliwe też było relacjonowanie tych wydarzeń własnej rodzinie, która nie była w stanie tego zrozumieć. W społeczeństwach bez historii nie będzie już można nadawać sensu rzeczom. Prehistoryczni myśliwi kazali się grzebać razem z lukami i strzałami, a kobiety ze zdobionymi naczyniami. Nasi przodkowie dekorowali ściany swych domów skrzyżowanymi szablami. Tworzyli historię ze wszystkich przedmiotów. Kto jednak będzie opiewać lodówkę? Kto ułoży epopeję o telewizorze? Kto każe się pochować razem ze swoim samochodem? Dorosły, którego zmusza się do milczenia, może zdobyć sobie miejsce w społeczeństwie dzięki sile własnych ramion. Narzucenie milczenia dziecku nie przeszkadza, by jego wspomnienia wyryły w pamięci tajemną historię stanowiącą jego tożsamość. Uniemożliwienie opowiadania osobie starszej równa się pozbawieniu jej jedynej aktywności, jaka w jej przypadku jeszcze jest możliwa, pozbawieniu jej miejsca, wykluczeniu, odizolowaniu uczuciowemu i społecznemu, a także skazaniu na zamęt i dezorientację w świecie pozbawionym sensu i czucia. Dlatego właśnie ludzie starsi opowiadają o tych samych wydarzeniach w różny sposób w zależności od tego, gdzie się znajdują. Osoby samotne roztrząsają swą przeszłość. Pozbawione obecności i uwagi otoczenia nie widzą, że się starzeją, i mają za złe, jeśli się wspomina o ich niedomaganiach. Często przez nich lub wobec 239 nich stosowana przemoc wewnątrzrodzinna ożywia konflikt, który - wydawałoby się - dawno już jest pogrzebany, ajednak wypływa na powierzchnię przy okazji jakichś drobnych codziennych kłopotów. Przemoc ta, która występuje wśród prawie 40 procent rodzin35, prawie zawsze jest przejawem fenomenu palimpsestu: Widuję moją matkę raz w miesiącu; za każdym razem wypomina mi moje małżeństwo, które zawarłam czterdzieści lat temu, opowiada sześćdziesięcioletnia kobieta, która mimo iż jest nauczycielką francuskiego, nie zdawała sobie sprawy z istnienia opisanego przez Baudelaire'a zjawiska. W przeciwieństwie do osób mieszkających we własnych domach, osoby starsze przebywające w domach starców lepiej pamiętają wydarzenia z przeszłości niż fakty bardzo niedawne36. Zależność od instytucji skłania je być może do wspominania "dawnych dobrych czasów". Chyba że umieszczone są w tych domach ze względu na ich bardzo już posunięty stan senilny. Prawdopodobnie oba powody są prawdziwe, jednakże należałoby zapytać, który kontekst jest lepszy: rodzinny czy instytucjonalny? Znam osoby starsze ogromnie samotne w środowisku rodzinnym, które zatrzymywane są w domach tylko dlatego, aby nie dopuścić do powstania poczucia winy. Siedemdziesięciodwuletnia pani B. nie zdawała sobie sprawy, że jej dzieci żyją z zasiłku dla bezrobotnych oraz że zięć jest chory. Myślała wyłącznie o tym, żeby znaleźć się w domu starców, gdzie już przebywała jej dziewięćdziesięciosześcioletnia matka. Nie wiedziała, że jej wnuki zdają maturę, pamiętała jednak, że matka na nią czeka. W charakterze psychoterapii dla osób starszych proponuje się "ponowne zbadanie życia". Chodzi o proces umysłowy, który - niezależnie od kultury - przejawia się w sposób naturalny stopniowym powrotem do świadomości doświadczeń z przeszłości, szczególnie wydobyciem na powierzchnię nie rozwiązanych konfliktów37. Wiek 35 D. A. Kalunian i in., Yiolence by Geriatrie Patients who Needs Psychiatrie Hospitali-zation, Journal ofCIinical Psychiatry", U, nr 8 (1990), s. 340-348. 36 C. Holland, P. Rabbit, Lesgens &g6s vivent-ils rźllement dans lepassff, "Alzheimer actualitćs", nr 53 (1991). 37 R. N. Butler, The Life Reuiew: an Interpretation ofReminiscence in the Aged, "Psychiatry", XXVI (1963), s. 65-76. nie jest przeszkodą dla psychoterapii, ponieważ opowiadania ożywiają to, co zostało głęboko ukryte. U osób starszych zawsze mamy do czynienia z dniem dzisiejszym. Dyktatura normalnego człowieka dorosłego, który uważa, że powinien stanowić dla innych punkt odniesienia, jest przyczyną wielu ludzkich dramatów. Nasza kultura każe milczeć zarówno o-sobom starszym, jak i dzieciom, kobietom i cudzoziemcom oraz tym wszystkim, którzy nie przystają do "normalnej" interpretacji. "Normalny" nie oznacza koniecznie "zdrowy". Normajest definicją statystyczną, co oznacza, że można być nienormalnym i zdrowym. Kiedy jednak zmusza się do milczenia kogoś, kto odbiega od normy, stwarza to problemy w stosunkach między ludźmi. Fenomen palimpsestu najmniej dotyka te osoby starsze, które mają bogate życie intelektualne. Organizowanie dla nich stosownych warunków życia polega na pobudzaniu do pracy ich mózgu, a także życia psychicznego i uczuciowego. W odpowiednich warunkach do ich świata umysłowego powracają liczne wiadomości, o które się otarli w czasie długich lat edukacji. Dlatego mali geniusze stają się często wspaniałymi starcami, pod warunkiem, że przez cale życie podtrzymywali zdolności intelektualne z wieku dziecięcego. Im bardziej człowiek był stymulowany w dzieciństwie, tym lepiej się starzeje... tak długo, dopóki otoczenie dostarcza mu bodźców. Jeżeli porównuje się osoby w tym samym wieku, to ci, których cechuje żywy intelekt, będą żyli lepiej i dłużej niż osoby starsze pozwalające sobie na lenistwo umysłowe. Z jednym wszakże zastrzeżeniem: w dobrym zdrowiu utrzymuje bodziec, a nie wyniki intelektualne. Co oznacza, że idiota, którego wszystko ciekawi, zestarzeje się lepiej niż zgorzkniały inteligent. Podobnie jak dzieci, które łatwiej się uczą mówić i czytać w spokojnej atmosferze, zdolności intelektualne najlepiej zachowują osoby starsze, których życie uczuciowe było pozbawione stresu. Stres może wywołać reakcje mózgowe. Trudna do wyciszenia emocja, nawet wówczas, gdy jest spowodowana przez coś w rodzaju idee fixe, wydumaną zniewagę lub wydarzenie symboliczne (na 16 Anatomia uczui 241 nich stosowana przemoc wewnątrzrodzinna ożywia konflikt, który - wydawałoby się - dawnojużjest pogrzebany, ajednak wypływa na powierzchnię przy okazji jakichś drobnych codziennych kłopotów. Przemoc ta, która występuje wśród prawie 40 procent rodzin35, prawie zawsze jest przejawem fenomenu palimpsestu: Widuję moją matkę raz. w miesiącu; za każdym razem wypomina mi moje małżeństwo, które zawarłam czterdzieści lał temu, opowiada sześćdziesięcioletnia kobieta, która mimo iż jest nauczycielką francuskiego, nie zdawała sobie sprawy z istnienia opisanego przez Baudelaire'a zjawiska. W przeciwieństwie do osób mieszkających we własnych domach, osoby starsze przebywające w domach starców lepiej pamiętają wydarzenia z przeszłości niż fakty bardzo niedawne36. Zależność od instytucji skłania je być może do wspominania "dawnych dobrych czasów". Chyba że umieszczone są w tych domach ze względu na ich bardzo już posunięty stan senilny. Prawdopodobnie oba powody są prawdziwe, jednakże należałoby zapytać, który kontekst jest lepszy: rodzinny czy instytucjonalny? Znam osoby starsze ogromnie samotne w środowisku rodzinnym, które zatrzymywane są w domach tylko dlatego, aby nie dopuścić do powstania poczucia winy. Siedemdziesięciodwuletnia pani B. nie zdawała sobie sprawy, że jej dzieci żyją z zasiłku dla bezrobotnych oraz że zięć jest chory. Myślała wyłącznie o tym, żeby znaleźć się w domu starców, gdzie już przebywała jej dziewięćdziesięciosześcioletnia matka. Nie wiedziała, że jej wnuki zdają maturę, pamiętała jednak, że matka na nią czeka. W charakterze psychoterapii dla osób starszych proponuje się "ponowne zbadanie życia". Chodzi o proces umysłowy, który - niezależnie od kultury - przejawia się w sposób naturalny stopniowym powrotem do świadomości doświadczeń z przeszłości, szczególnie wydobyciem na powierzchnię nie rozwiązanych konfliktów37. Wiek 35 D. A. Kalunian i in., Yiolence by Geriatrie Patients who Needs Psychiatrie Hospitali-tation, Journal ofCIinical Psychiatry", LI, nr 8 (1990), s. 340-348. 36 C. Holland, P. Rabbit, Les gens Sges vivent-ils rźllement dam lepassff, "Alzheimer actualitćs",nr53(1991). 37 R. N. Butler, The Life Reuiew: an Interpretation of Reminiscence in the Aged, "Psychiatry", XXVI (1963), s. 65-76. 240 nie jest przeszkodą dla psychoterapii, ponieważ opowiadania ożywiają to, co zostało głęboko ukryte. U osób starszych zawsze mamy do czynienia z dniem dzisiejszym. Dyktatura normalnego człowieka dorosłego, który uważa, że powinien stanowić dla innych punkt odniesienia, jest przyczyną wielu ludzkich dramatów. Nasza kultura każe milczeć zarówno o-sobom starszym, jak i dzieciom, kobietom i cudzoziemcom oraz tym wszystkim, którzy nie przystają do "normalnej" interpretacji. "Normalny" nie oznacza koniecznie "zdrowy". Normajest definicją statystyczną, co oznacza, że można być nienormalnym i zdrowym. Kiedy jednak zmusza się do milczenia kogoś, kto odbiega od normy, stwarza to problemy w stosunkach między ludźmi. Fenomen palimpsestu najmniej dotyka te osoby starsze, które mają bogate życie intelektualne. Organizowanie dla nich stosownych warunków życia polega na pobudzaniu do pracy ich mózgu, a także życia psychicznego i uczuciowego. W odpowiednich warunkach do ich świata umysłowego powracają liczne wiadomości, o które się otarli w czasie długich lat edukacji. Dlatego mali geniusze stają się często wspaniałymi starcami, pod warunkiem, że przez całe życie podtrzymywali zdolności intelektualne z wieku dziecięcego. Im bardziej człowiek był stymulowany w dzieciństwie, tym lepiej się starzeje... tak długo, dopóki otoczenie dostarcza mu bodźców. Jeżeli porównuje się osoby w tym samym wieku, to ci, których cechuje żywy intelekt, będą żyli lepiej i dłużej niż osoby starsze pozwalające sobie na lenistwo umysłowe. Z jednym wszakże zastrzeżeniem: w dobrym zdrowiu utrzymuje bodziec, a nie wyniki intelektualne. Co oznacza, że idiota, którego wszystko ciekawi, zestarzeje się lepiej niż zgorzkniały inteligent. Podobnie jak dzieci, które łatwiej się uczą mówić i czytać w spokojnej atmosferze, zdolności intelektualne najlepiej zachowują osoby starsze, których życie uczuciowe było pozbawione stresu. Stres może wywołać reakcje mózgowe. Trudna do wyciszenia emocja, nawet wówczas, gdy jest spowodowana przez coś w rodzaju idee frxe, wydumaną zniewagę lub wydarzenie symboliczne (na 16. Anatomia uczuć 241 przykład wciąganie flagi na maszt), zawsze wywołuje zwiększenie poziomu katecholaminy oraz kortizolu we krwi: stres ten przejawia się w postaci czerwienienia się, leź oraz przyspieszonego bicia serca. Otóż hormony stresu wywołują puchnięcie komórek węcho-mózgowia38. Wapno wchłonięte przez kanały komórkowe, rozpuszczone w wyniku spuchnięcia, powoduje rozpad komórek. Obszar mózgu kierujący przetwarzaniem pamięci oraz uczuciami ulega więc sklerozie z powodu informacji abstrakcyjnych, a nawet metafizycznych! Stulatki to często osoby, których życie cechowało "niskie napięcie emocjonalne"3^. Życie ich przechodziło bez stresu dzięki odpornej na wstrząsy osobowości, a nie dlatego, że korzystały ze szczególnej ochrony przed trudami życia. W podeszłym wieku często są jeszcze bardzo sprawni, interesują się nowinkami kulinarnymi, modą, kulturą i techniką. Ci. którzy ich obserwują, mówią często o ich "łatwości doznawania szczęścia": są równie weseli, uspołecznieni i optymistyczni, jak przez całe życie. W sprawozdaniach lekarzy-kli-nicystów pojawia się często słowo "syntoniczny", jak gdyby samo bycie na tej samej długości fal pod względem uczuć, działalności i mowy pozwalało na harmonijne włączenie się do otoczenia już od czasów dzieciństwa40. Tacy ludzie nawet w zaawansowanym wieku potrafią snuć zaskakujące projekty. Gdy czasami zawodzą nogi, zawsze jeszcze sprawna jest głowa. Łatwość, z jaką się wypowiadają, jest jeszcze jednym wskaźnikiem, że żywa jest ich nadzieja na długą i harmonijną starość. Aleksandra David- Neel. odkrywczym Tybetu, wystąpiła o paszport w przeddzień swych setnych urodzin, mając zaś stojeden lat zaczęła pisać książkę. Chęć odkrywania świata, jaka sterowała całą jej egzystencją, wciąż jeszcze pulsowała w jej myślach, podczas gdy zgarbione plecy zmuszały jąjuż do spania na sie- W Węchomózgowie jest częścią mózgu rządzącą emocjami i znajdującą się pod półkulami. 39 V. Lehr, Rewie du Conseil pontifical pour la pastorale des seruices de sante, nr 10 (1989). ^ A. Karasawa, K. Kawashina, H. Kasahara, "AlzheimerActualites", nr 50 (1990). dząco41. Czyżby wszyscy ci, którzy umierają przed sto dwudziestym rokiem życia, robili to również ze smutku? Smutek więc jest jedną z przyczyn przedwczesnej śmierci. Nasza egzystencja nie ma epilogu. Starość nie jest streszczeniem dramatu w trzech aktach naszej biografii. Nigdy nie słyszałem, żeby starszy człowiek mówił: Panie i Panowie, spektakl mego życia jest skończony; byłem najpierw dzieckiem, później młodzieńcem, a następnie człowiekiem dorosłym, teraz więc powiem wam, co myślę o minionych wydarzeniach. Zdarza się, że starcy umieszczają takie wyznanie w testamencie, który będzie czytany po ich śmierci. Wszakże póki życie trwa, nie jest ono "byłe", uważają, że żyją w teraźniejszości, a poczucie trwania każe im myśleć raczej o wieczności! Nasza egzystencja nie ma również prologu, dziecko nie mówi przecież: Panie i Panowie, będziecie mi towarzyszyć w filmie mojego życia. Odkąd jest tutaj, na Ziemi, zderza się z rzeczywistością. Ono również żyje czasem teraźniejszym, jednakże czyni to z bogactwem tego, co przeżyło, i swoją przeszłością, która wypełnia większą część jego świata psychicznego, jako że zaczyna się przed urodzeniem, a następnie gdy wyobraża sobie własnych rodziców oraz rodziców swych rodziców, kiedy słucha opowiadania o swym związku z grupą, do której należy. Działają tylko opowiadania skierowane do określonej osoby w określonym momencie. Te ostatnie zapisy palimpsestu, mówiące o zmierzchu starych ludzi. Nie chodzi w nich o powrót do dzieciństwa, lecz o przywołanie dzieciństwa w psychice starca, który żyje w chwili obecnej tym, czym dysponuje, ażeby wypełnić swoją wyobraźnię. Ta równowaga między wspomnieniami a opowiadaniem, łatwa do zaobserwowania u osób starszych, występuje zarówno u dorosłych, jak i u dzieci. U dorosłych palimpsest zapisywany jest w organizmie dzięki możliwości asymilacji w fazie snu paradoksalne- 41 J. Chsdon, Le Lumimwc Destm d'AUxandra David-Neel, Perrin, 1985, oraz wizyta w jej domu w Digne. / 243 go42. Jednakże jednostka może osadzić się w jakimś kontekście, ponieważ może działać, kochać i angażować się społecznie. Tłumaczy to nadmierną aktywność i pamiętliwość osób niespokojnych, które w ten sposób usiłują zepchnąć głęboko ślady bolesnych doznań. U dzieci długość snu paradoksalnego oraz zadziwiająca elastyczność pozwalają na wchłonięcie wszystkich śladów. Jednakże potrzeba uczucia oraz nadmierna aktywność wiążą je intensywnie z otoczeniem i pozwalają zapuścić w nim korzenie. Wedle innej teorii mózg i kultura muszą współdziałać harmonijnie, żeby człowiek mógł prawidłowo funkcjonować. Tak więc chorobę Alzheimera można by uznać za chorobę "uczłowieczenia". Nie ma ona czasu pojawić się w środowisku pozbawionym kultury. Kultura wymyślona przez człowieka daje czas, żeby się ujawniła; można więc zobaczyć w mózgu ludzkim stop neuronów, płytki wló-kienek, które pozwalają mu funkcjonować i które umiejscowiąją się w części mózgu najbardziej ludzkiej, tej, której nie posiadają inne żywe istoty: w korze mózgowej, która pojawiła się jako ostatnia w procesie rozwoju istot żywych wraz z płatami przedczolowymi, pozwalającymi przewidywać, płatami skroniowymi rządzącymi mową, korą wzrokową, płatami potylicznymi, które przekazują obraz, oraz podstawą mózgu, gdzie znajdują się pamięć i ośrodek emocji. Zdolność ruchu, wrażliwość, odżywianie się, pragnienie oraz funkcje życiowe jeszcze działają. Wszystko jest w porządku, oprócz tego, co najbardziej ludzkie! Jeżeli będziemy kontynuować postępy w dziedzinie badań mózgu i kultury, w roku dwutysięcznym śmierć będzie zjawiskiem przewidywalnym. W krajach Trzeciego Świata umierać się będzie z powodu dotąd nie znanych na tamtych terenach chorób cywilizacji: zmian klimatu, głodu wynikającego z nieporozumień ideologicznych oraz niszczącego kulturę nadmiaru ludności, będącego wynikiem prokreacji przy użyciu techniki. *2 M. Jouwt, Programmatwn yfnitiqw Mnttwe ft $omneil paradoxal, "Confronta-tions psychiatriques", nr 27 (1986), s. 170-171. 244 W krajach rozwiniętych będzie się umierać z powodu dobrodziejstw cywilizacji: nadmiaru żywności, tytoniu, alkoholu oraz siedzącego trybu życia narzuconego przez szkołę i społeczeństwo. Rozwój świadomości oraz poszukiwanie bezpieczeństwa zwiększy stres i jego toksyczne skutki dla systemu nerwowego. Odizolowanie społeczne zwiększy patologiczne objawy w naszych odczłowieczo-nych mózgach. Jedynie niewielka liczba jednostek w doskonale zhumanizo-wanych krajach Zachodu, które spędzą całe życie otoczone uczuciem, w poczuciu bezpieczeństwa oraz w zgodzie ze społeczeństwem, żyć będzie aktywnie sto dwadzieścia lat zgodnie z obietnicą genetyczną. Aż do dnia, gdy zakrzykną: Zatrzymajcie Ziemię! Chcę wysiąść^3. ^ Słowa Alfreda Sauvy. Krótka bajka zamiast konkluzji "Gdyby lew umiał mówić, nie moglibyśmy go zrozumieć". W ten sposób profesor Wittgenstein, zaproszony do Fort Col-lins w Colorado przez Society for Human Ethology, zakończył przemówienie, które wygłosił jednym tchem, monotonnym głosem, zamykając oczy i kiwając jak pobożny Żyd przed Ścianą Płaczu. Naukowe audytorium w zasadzie zaakceptowało tę myśl, która pozwalała dokonać podziału świata na przyrodzoną naturę zwierząt i nadprzyrodzoną naturę ludzi. "Sfera mowy" pozostawała ludzka, ponieważ według tej teorii, nawet gdyby lwy potrafiły mówić, przekazywałyby świat semantyczny tak bardzo lwi, że człowiek nie byłby w stanie wyobrazić sobie rzeczy, które określałyby lwie słowa. Otóż tak się składa, że bardzo niedawno w parku narodowym w Karakorum etolodzy hinduscy odkryli lwy umiejące mówić. Badacze nagrali ich porykiwania, pomrukiwania i stękania, które uważało się dotychczas za dźwięki zupełnie pozbawione znaczenia. Komputery przeanalizowały struktury sekwencyjne, rozłożono na części wykres częstotliwości, nakreślono krzywe melodyczne i narysowano rytm pauz między poszczególnymi ryknięciami. Po zbadaniu dane te pozwoliły odkryć kod lwich dźwięków, a nawet coś w rodzaju podwójnej artykulacji, w której dźwięki wydawane przez zwierzęta odsyłają do czegoś innego, co dźwiękiem nie jest. 247 Gdy tylko metoda została dopracowana, ekipy składające się z etologów i lingwistów nagrały, a także odkodowały czterysta siedemdziesiąt dwa dźwięki wydawane przez czterysta siedemdziesiąt dwa gatunki zwierząt. Kryteria selekcji nakazywały wyeliminowanie z badań zwierząt "skrajnych", ponieważ im mniejsza jest istota żywa, tym częstotliwość głosu jest wyższa. Fakt ten fałszuje nieco analizę danych, ponieważ wysokie częstotliwości są w znacznym stopniu zagłuszane przez filtr listowia, konary drzew oraz wilgotność powietrza. Niskie częstotliwości są natomiast lepiej przekazywane przez materię, nie zawsze jednak "wyłapywane" przez aparaty rejestrujące. Otóż lwy wydają dźwięki, których przepustowe pasmo częstotliwości zbliżone jest do pasma człowieka. Dlatego ich język rozszyfrowany dzięki tej metodzie jest pewniejszy niż mowa małp, które są raczej wzrokowcami i wolą używać języka gestów zbliżonego do .języka" głuchoniemych. A więc wbrew temu, co mówił profesor Wittgenstein, obecnie wiemy, że zwierzęta zawsze potrafiły mówić, tylko my nie byliśmy w stanie ich zrozumieć. Odkąd nauczyliśmy się dekodować język lwów, przekazują nam one trzy typy informacji. Bez trudu rozumiemy ich skargi, gdy tłumaczą nam, że krokodyle, żółwie, jaszczurki, ptaki i ssaki organizują swe życie wokół problemu samoobrony oraz zachowania gatunku. Rozumiemy ich argumenty, ponieważ my robimy dokładnie to samo, gdy kierujemy się do źródła, żeby ugasić pragnienie, stajemy pod wiatr, chcąc upolować zwierzynę, przytulamy się do kogoś bliskiego, żeby poczuć się bezpieczniej, lub zakopujemy w ochronnej jamie naszego łóżka. Ich przyjemności są takie same jak nasze, gdy wylegują się na słońcu, opiekują swymi małymi, skaczą z radości lub okazują sobie czułość. Rozumiemy ich przerażenie, kiedy uciekają przed drapieżnikiem, z którym niemożliwe są żadne negocjacje, podczas gdy jednocześnie poddają się agresorowi należącemu do tego samego gatunku, aby utrzymać z nim przynajmniej jakiś kontakt. Podziwiamy zwierzęta, gdy tłumaczą nam, w jaki sposób nale- 248 ży uwić gniazdo z (i awek, jak sporządzić posłanie z liści, żuć miękkie drewno, żeby zrobić z niego gąbkę, jak zrobić wędkę do łowienia termitów obrywając liście z gałązki. Niestety lwy nie mogą pisać z powodu grubych łap, w których kciuk nie może się zetknąć z palcem wskazującym. Wyryczały więc swoje biografie, dyktując je do magnetofonu hinduskim etologom. Opowiedziały im, że głównym problemem ich egzystencji jest obrona gatunku oraz uczenie się zwyczajów. Zwróciliśmy wówczas uwagę, że biografie ludzkie nie przekazują niczego innego, gdy opowiadają dzieje jakiejś rodziny wplątanej w nieoczekiwane zwroty historii, wśród których udało się jej u-ratować i zapewnić swym dzieciom środowisko pozwalające kochać i pracować. Miłość, która pokonuje wszystkie przeszkody, dostarcza zarówno ludziom, jak i lwom podstawowego tematu do tworzenia dzieł sztuki. W szkole, w trakcie zabawy i w niewinnych bójkach młode lwiątka uczą się lwich zwyczajów, w których odkrywają własne ciało oraz ciała przeciwników, wypróbowują swą inwencję oraz zajmują swoje miejsce w grupie. Przerabiają one tematy polowania i miłości, które w późniejszym etapie kierować będą ich życiem społecznym i seksualnym. Ludzie nie byli zaskoczeni, gdy lwy opowiedziały im o wstrząsach, jakich doznały w okresie dojrzewania, o tym, że zmiany ciała wywołały u nich zadziwiające sensacje, gdy sierść grzywy przyozdobiła ich kark, w zabawach z samicą zmienił się nagle rodzaj odczuwanych wrażeń, a głos wzbogacił się o niższe tony. Lwy poświęciły również ogromny rozdział czułości: jak żyć ze sobą, kiedy się kocha, jak wędrować w grupie, ciesząc się silą wspólnoty, jak pilnować swej samicy, traktować jej małe, zajmować miejsce dominującego samca, gdy samica podaje do stołu ciepłąjeszcze gazelę... No cóż, po prostu jak w rodzinie. Gdyby zwierzęta mogły mówić, wszystkie gatunki podjęłyby temat przetrwania i wszystkie by się rozumiały. Powiedziałyby one, choć w różnych językach, z grubsza biorąc to: Jesteśmy na Ziemi nie wiedząc zbyt dobrze dlaczego i zależy nam na tym, żeby tu zostać. Pozwólcie nam zajmować to niewielkie miejsce pod sloncem. Problem przeżycia, 249 przyjemnego i trudnego zarazem, nadaje sens naszemu życiu i zmusza do przyjęcia postaw adaptacyjnych, których trudno nam się czasami nauczyć. Gdyby lwy mogły mówić, drugi poruszony przez nie temat dotyczyłby emocji. Każdy gatunek byłby zaskoczony tym, co ma znaczenie dla drugiego. Jak można żyć w świecie zapachów?", zdziwiłaby się mewa, dla której istotne są kolory. Lwy opowiedziałyby w sposób pasjonujący o ich świecie zapachów. Wytłumaczyłyby, że węch pozwala żyć w przestrzeni, gdzie czwarty wymiar wypełniony jest zwiewnymi molekułami, oraz że ta zdolność próbowania dzięki węchowi właśnie daje dotykalną próbkę drugiej istoty, jak gdyby była ona obecna w czasie i w przestrzeni. To zwierzenie ubawiłoby z kolei bardzo mewy śmieszki, które stwierdziłyby, że zapach to coś wulgarnego, a nawet prawie bestialskiego i że jedynie składanie w ofierze żywności rządzi emocjami i wytycza granicę świata zwierzęcego. Lwy zamruczałyby spod grzyw, że mewom śmieszkom łatwo przybierać dumne postawy dzięki ceremoniałowi żywnościowemu, co jednakże nie przeszkadza im, w momencie gdy zabraknie ryby, zadowolić się uschniętą gałązką. "I to ma być kultura!" - dodałyby jeszcze. Zwierzęta, każde na swój sposób, przekazywałyby innym własny świat emocji; każde z nich, odkrywając wartości sensoryczne, które dla niego nic nie znaczą, wybuchałoby hałaśliwym śmiechem i - trzeba przyznać ze wstydem - pogardzałoby nieco rozmówcą. W czasie tej sceny małpy próbowały uważać się za ludzi, psy za nadpsy, a nawet lwy, mimo że królewskie, usiłowały nieco się do nas zbliżyć. "W czasie gdy zwierzęta mówiły, między innymi lwy, chciały być przyjęte do naszego kręgu. Czemu nie, biorąc pod uwagę, że ich rasa warta była tyle samo co nasza w tym okresie..." - mówił znany etolog nazwiskiem La Fontaine po przetłumaczeniu listu, który pewien zakochany lew napisał do Mademoiselle de Sevigne. Pierwszy przekaz, dotyczący przeżycia, adresowany był do wszystkich zwierząt, jednakże dyskurs dotyczący emocji wykazał pewne różnice między gatunkami, a nawet między jednostkami: wobec takiego samego wydarzenia pewien gadatliwy lew odczuwał 250 zupełnie inne emocje niż inny lew, równie gadatliwy, ale wychowany zupełnie inaczej! Jeszcze inny lew, "posunięty w latach i opłakujący swe dawne wyczyny", opowiedział, jak to, gdy był dzieckiem, matce jego, która nagle zachorowała, zabrakło sił, żeby mu zapewnić poczucie bez- pieczeństwa. "Nieszczęśliwy, opadający z sił, smutny i przybity mały lew", przestając się bawić, nie zdążył nauczyć się, czym jest socjalizacja. Za każdym razem, gdy wchodziło w grę współzawodnictwo, zaczynał się trząść, a pewnego dnia nawet, znajdując się blisko zranionej gazeli, nie ośmielił się do niej zbliżyć, ściągając na siebie pogardę swych braci - łobuziaków. Człowiek mógł zrozumieć i nawet wziąć do siebie tego typu o-powieść, która mogła wywołać u niego analogiczne wspomnienia. Jednakże to, co majakieś znaczenie dla człowieka, może nic nie znaczyć dla lwa. Zwierzę było bardzo zdziwione, kiedy człowiek opowiedział mu, że kiedy był dzieckiem, przestał się bawić i mieć kontakt z innymi w dniu, gdy zaskoczył swą matkę w ramionach sąsiada. Lew, któremu przydarzyła się podobna historia, miał to absolutnie w nosie. Dziecko ludzkie, żeby poczuć się pewniej w swej samotności w otchłani nocy, przypomniało sobie głęboko ukryty refleks i zaznaczyło swe terytorium, robiąc po prostu siusiu do łóżka. Zarówno człowiek, jak i lew przypisywali atrybuty prawdy, rzeczywistości i wagi uczuciowej wydarzeniom, które mimo że odczuwane intensywnie przez każdego z nich, nie miały żadnego znaczenia w świecie drugiego. Jeśli chodzi o trzeci dyskurs, dotyczący abstrakcji, to człowiek zabrał głos, a wtedy lew kompletnie zgłupiał i rzekł: "O nie, tego to już za wiele, zgadzam się nawet umrzeć, ale usłyszeć twoje zarzuty oznacza umrzeć dwa razy! My, lwy, zabijamy bez przemocy. Gdy zabijamy gazelę, nie odczuwamy wściekłości. Pozostawiamy, z należnym szacunkiem i bez problemów, miejsce lwu dominującemu. Patrzymy też z czułą wyrozumiałością na potrącające nas zgłodniałe małe lwiątka. Zabijamy tylko jeden raz, podczas gdy wy, ludzie, zabijacie tysiąckrotnie z powodu wydarzeń, które miały miejsce dwa tysiące lat temu. Wraz z każdym pokoleniem powtarzacie wasze zbrodnie, odtwarzacie na nowo historię. Kontekst nie jest w sta- 251 nie regulować waszych emocji, ponieważ wasze słowa tworzą świat idei, zbyt często oderwany od rzeczywistości! Każecie waszym dzieciom żyć w świecie ukształtowanym przez innych, którzy organizują waszą kulturę i usprawiedliwiają wasze masakry, wymyślają wspaniałości i uniewinniają okropieństwa!". Tak mówił zirytowany lew, który właśnie skończył czytać moją książkę. Żadne społeczeństwo nie spadło nigdy z nieba, nigdy żaden człowiek nie pomyślał: "Gdybyśmy tak zabronili kazirodztwa... może dałoby to jakąś kulturę". Świat ludzki powstawał powoli z glinki emocji: trzeba było ciał, żeby istniało pragnienie zmysłów, żeby ko-egzystować, oraz słów, żeby pokonać czas. Gdy tylko człowiek stał się zdolny tworzyć historię, zaczął się czuć za nią odpowiedzialny. Przeszłość nigdy nie umiera dla człowieka, który umieją opowiedzieć, podczas gdy u lwa pozostawia zaledwie nikle ślady. Opowiadając dochodzi się w końcu do urealnienia mitu, który wytwarza w nas uczucie prawdy równie autentyczne co percepcja jakiegoś przedmiotu. Nasze kultury, halucynując, mylą rzeczywistość z wyobrażeniem, jakie o niej mają. Żyjemy w świecie stworzonym przez nasze słowa, nie podejrzewając, jak wielką mają moc. Pewnego dnia pierwszy mężczyzna powiedział do pierwszej kobiety: Jesteś piękna i kocham cię..."; trzy miliony lat później zdanie to dało w wyniku kilka miliardów potomków! A może ludzie mówią zbyt dużo? Lądując na Ziemi, każdy gatunek ma perspektywę przetrwania siedmiu milionów lat. A więc urodziliśmy się bardzo niedawno, ponieważ dopiero od trzech milionów lat usiłujemy wyrwać się ze świata zwierzęcego, chodzimy na tylnych łapach, a nasze uwolnione w ten sposób ręce produkują narzędzia; dopiero od trzydziestu tysięcy lat staliśmy się "uczonymi", nazywamy naszych ojców, w naszych opowiadaniach zawarte są legendy, które nas kształtują, a nasza technika korzysta z praw natury, żeby od natury uciec. Mamy jeszcze prawo do czterech milionów lat! Dlatego też należy znowu oddać glos lwom, ponieważ człowiek, który dopiero co się narodził, nie jest jeszcze "uczłowieczony". Może jeszcze zdąży tegOJiokfinać? ' .r^^r^, / *  \ \ s 'v-\^ ^- 't 252 : /\-^-.^ ?! Spis treści Na czym polega problem? Rozdział pierwszy Czy kontakt jest dziełem przypadku? Zapach a kultura Semiotyka owłosienia Jak doprowadzić do kontaktu? Rozdział drugi O czym myśli płód 51 Kanały sensoryczne płodu - jednolity aparat percepcji 55 Kontakt płodu z matką podstawą życia psychicznego 60 Rozdział trzeci Do kogo należy dziecko Dziedziczne i odziedziczone Istota, która nie należy do nikogo, jest nikim Rozluźnienie związków ojcowskich Zwiastowanie babci 71 76 86 97 102 Rozdział czwarty Czy destrukcyjna przemoc jest twórcza Kot i mysz Ceremoniał zwierzęcy a zwyczaj wśród ludzi Kiedy zwyczaj przestaje działać Niepokój w miastach i na wsi Anomia społeczna a przeludnienie Rozdział piąty Najbardziej nieczyste kazirodztwo Struktury uczuć macierzyńskich a kulturowe struktury rodzicielskie Zwierzęca etologia struktur uczuciowości Kazirodztwo wynikające z bliskości Kazirodztwo wynikające z oddalenia Woń kazirodztwa Kiedy "święta" matka posiada monopol na uczucia Ojciec, ulica i nienawiść Chłopcy i dziewczęta Rozdział szósty Ślad czy opowiadanie Kiedy stare psy dziecinnieją, a stare małpy zaczynają bzdurzyć Kiedy przedmioty już nic nie mówią Nawrót przywiązania Kiedy opowiadanie jest akcją Krótka bajka zamiast konkluzji