Tomasz Szarota OKUPOWANEJ WARSZAWY DZIEŃ POWSZEDNI Studium historyczne . .„.'.Sf-;„3('.,„^l.:; Czytelnik • Warszawa 1988 '.-i- ;,i:UA„iff ŁflOWdO 18% ss8 • -o f Obwolutę, oprawę i kartę tytułową projektował WŁADYSŁAW BRYKCZYŃSKI • ^ .. /l yarszaw^ISS? ł—^ Na obwolucie zdjęcie z albumu „Miasto nicujarzmione", Warszawa'4957 \ W S - "CQ iFl ,..•,„ / >cA^Jl i^iaa^s^-o^ •^OYX?-:;6' bu^' © Copyright by Tomasz Siarota, Warswaa 1973, S 978, 1989 ISBN 83-07-01224-4 8^91'6WBS«T!BV' )!Jr. .-s0 Pamięci profesora tadeusza Manteuffia poświęcam Wsr^p "•,» SSa»^at -ofc W Losy Warszawy podczas II wojny światowej nie tylko w naszej narodowej tradycji, ale także w opinii świata były i pozostaną symbolem walki i męczeństwa. Hołd nieujarzmionemu miastu, choć niezamierzony, składali zresztą także wrogowie. Przypomnijmy choćby znamienną wypowiedź Hansa Franka: „W kraju tym znajduje się pewien punkt będący źródłem wszelkich nieszczęść, jest nim Warszawa. Gdyby w Generalnej Guberni nie było Warszawy, wówczas trudności, z którymi się borykamy, zmalałyby o 4/5. Warszawa jest i będzie ogniskiem wszelkich zaburzeń, miejscem, z którego niepokój rozchodzi się po całym kraju"'. Mimo przeniesienia stolicy GG do Krakowa, Warszawa nie przestała w latach wojny odgrywać roli pierwszego miasta Rzeczypospolitej, zaś jej niekwestionowane przywództwo okazało się czymś w pełni zrozumiałym i powszechnie aprobowanym przez społeczeństwo. ,, Warszawa -pisze Czesław Madajczyk - stała się kolebką ruchu oporu w Polsce. Tutaj istniały stosun- kowo najdogodniejsze warunki działalności konspiracyjnej. Milionowe miasto stwa- rzało dla władz okupacyjnych ogromne trudności w rozszyfrowaniu życia podziemne- go. Co istotniejsze - inaczej niż w innych stolicach, nie powstała tu władza kolaborująca politycznie"2. Warszawa to jednak nie tylko centralny ośrodek walki z najeźdźcą, to także miejsce martyrologii narodu polskiego. Tu, nad Wisłą, w katowni Gestapo na Szucha, w celach Pawiaka, za murami dzielnicy żydowskiej i po prostu na ulicach Warszawy, gdzie mordowano ludzi podczas publicznych egzekucji, dokonał się przecież jeden z aktów popełnionej przez niemiecki faszyzm zbrodni. Badania nad dziejami okupacyjnej Warszawy są już znacznie zaawansowane. Dziesiątki publikacji poświęcono przeprowadzonym w mieście akcjom zbrojnym, wiele uwagi poświęcono sporom ideologicznym, jakie wiedli zwolennicy tzw. orientacji londyńskiej z przedstawicielami polskiej lewicy. W ramach tych badań podejmowany jest problem opracowywania w okupowanej Warszawie przez Polską Partię Robotniczą koncepcji przyszłej Polski Ludowej - państwa sprawiedliwości społecznej, o miejscu którego w Europie i na świecie decydować będzie sojusz ze Związkiem Radzieckim. Ukazało się szereg książek, rozpraw i drobnych przyczynków mówiących o działalności poszczególnych organizacji i stronnicfw~politycznych, o prasie konspiracyjnej, tajnej oświacie i różnorodnych przejawach podziemnego życia kulturalnego. Praca Włady- sława Bartoszewskiego „Warszawski pierścień śmierci" przynosi ewidencję strat osobowych - tragiczną listę ofiar hitlerowskiego terroru. Inne dzielo tego autora „ 1859 dni Warszawy", będące obszerną kroniką wydarzeń, stanowi vademecum dla poznania wszystkich przejawów życia w okupowanym mieście. Jak na tym tle widzieć należy książkę, którą czytelnik właśnie trzyma w ręku? Tytuł wskazuje, że jest to studium dotyczące życia codziennego warszawiaków podczas 58 miesięcy okupacji, nie należy więc tej pracy traktować jako zarysu historii miasta w owym okresie. Autor miał prawo do tematycznego wyboru, był poza tym zmuszony do selekcji materiału. Pewne zagadnienia zostały tylko zasygnalizowane (organizacja podziemia, konspiracyjne życie polityczne, działalność Zarządu Miejskiego) bądź włączone w tok narracji o tyle, o ile wiązały się bezpośrednio z obliczem okupacyjnego dnia powszedniego (walka z wrogiem, represje okupanta). Chronologicznie cezurą zamykającą jest data wybuchu Powstania Warszawskiego. Życie i walka ludności miasta podczas 63-dniowej powstańczej epopei oraz dzieje exodusu warszawiaków - to tematy wykraczające poza obręb niniejszej pracy3. Zdaję sobie sprawę, że mówienie o okupacyjnej codzienności czy powszedniości w odniesieniu do okresu zupełnie wyjątkowego, kiedy to życie toczyło się całkowicie anormalnym rytmem, może budzić sprzeciw, i to szczególnie u ludzi, którzy sami przeżyli lata wojny i okupacji. Trudno jednak zaprzeczyć, że w owych specyficznych warunkach życie toczyło się jednak dalej - jego kształt jest właśnie głównym tematem tej książki. Pracy mej przyświecają dwa cele zasadnicze. Pierwszy z nich widzę w potrzebie opisu i wyjaśnienia warunków egzystencji w okupowanym mieście, przez co rozumiem zarówno warunki bytowe (źródła dochodów, koszty utrzymania, sytuacja mieszkanio- wa, pożywienie, ubiór, komunikacja), jak także sferę duchową i obyczajową (życie kulturalne, rozrywki, mentalność, nastroje i postawy). Drugim zadaniem jest przed- stawienie funkcjonowania hitlerowskiego systemu rządów okupacyjnych oraz systemu obronnego polskiego społeczeństwa. Starcie się obu tych systemów doprowadziło do powstania bodajże najbardziej charakterystycznego zjawiska tamtych lat - podwójnego nurtu życia. Jeden z nich, toczący się na powierzchni, oficjalnie, był „życiem na niby", drugi, podziemny, istniejący wbrew woli okupanta, był życiem prawdziwym. Wiedzę o okupacji część osób zajmujących się jej dziejami czerpać może z autopsji - własna pamięć, doświadczenia i przeżycia wzbogacają w tym przypadku źródła historyczne. Jestem w sytuacji odmiennej, bo choć mieszkałem w Warszawie w latach 1940-1944, będąc wówczas dzieckiem, świadomie tych lat przeżyć nie mogłem. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy teraz jako historykowi ułatwia mi to, czy - przeciwnie - utrudnia wykonanie podjętego zadania. Ułatwia chyba obiektywi- zację wielu sądów i bardziej „chłodne" spojrzenie, utrudnia jednak niewątpliwie nie tylko zrozumienie, ale i uchwycenie atmosfery oraz stylu ówczesnego żyda. Z tego też względu tak często postanowiłem oddawać głos samym źródłom, cytując obficie dokumenty i relacje świadków. Czas pokrótce scharakteryzować materiał źródłowy wykorzystany przy pisaniu niniejszej książki. Wśród archiwaliów na pierwszym miejscu wymienić należy zespół akt Delegatury Rządu RP na Kraj, przechowywany w Centralnym Archiwum Komitetu Centralnego PZPR. Wykorzystane zostały ponadto następujące zespoły akt ze zbiorów Archiwum Państwowego miasta stołecznego Warszawy: zespoły Szefa Dystryktu, Stadthauptmanna i Obmanna Judenratu. W Archiwum Akt Nowych korzystałem z zespołów: Rady Głównej Opiekuńczej, Rządu GG oraz tzw. Archiwum Paderewskiego, zaś w archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce z zespołów: Najwyższego Trybunału Narodowego, Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie i Komendanta Sipo i SD na dystrykt warszawski. Ważnym elementem kwerendy było przejrzenie materiałów ikonograficznych, prze- chowywanych w Archiwum Dokumentacji Mechanicznej. W paryskiej Bibliotheque de Documentation Internationale Contemporaine odnalazłem szereg sprawozdań Dele- gatury, których brak w zbiorach krajowych. Starałem się uwzględnić wszystkie odnoszące się do tematu wydane zbiory dokumentów. Bardzo cennym źródłem były dzienniki i kroniki okupacyjne, zarówno drukowane (M. Berg, A. Czerniakowa, K. Irzykowskiego, A. Kapłana, L. Landaua, Z. Nałkowskiej, E. Ringelbluma, W. Sieroszewskiego i K. Szymczaka), jak też przechowywane w archiwach i bibliotekach (J. Dąbrowy-Sierzputowskiego, K. Gorzkowskiego, I. Kiełbasińskiej i H. Klickiej, H. Krahelskiej, A. Wyleżyńskiej i F. Wyszyńskiego). Nie pominąłem oczywiście także literatury pamiętnikarskiej. Do innej kategorii wykorzystanych źródeł należą wszelkie druki z badanej epoki - jawne wydawnictwa oraz prasa polsko- i niemieckojęzyczna, prasa i wydaw- nictwa konspiracyjne, druki urzędowe i okolicznościowe, od zbiorów zarządzeń począwszy na poradnikach, książkach kucharskich i kalendarzach kończąc. Uwzględ- nione zostały także publikacje emigracyjne, które ukazały się podczas wojny poza granicami kraju. Nie ulega wątpliwości, że typ i charakter materiałów źródłowych rzutował bardzo wyraźnie na sposób prezentacji przeze mnie wielu zagadnień. Faktem jest, że znacznie bogatszą dokumentację pozostawił tzw. obóz londyński niż organizacje polskiej lewicy. Poza tym zarówno w prasie, jak i wydawnictwach konspiracyjnych PPR czy RPPS zdecydowanie na czoło wysuwane było zagadnienie walki zbrojnej z najeźdźcą, natomiast problemy codziennej egzystencji traktowano raczej marginesowo. Także w spisywanych po wojnie pamiętnikach, wspomnieniach i relacjach działacze lewicy przede wszystkim mówią o swym udziale w walce z hitlerowskim okupantem, nadzwyczaj zaś rzadko opowiadają o swym powszednim bytowaniu. W zakresie literatury przedmiotu największą pomocą służyły mi prace Władysława Bartoszewskiego, Wactawa Jastrzębowskiego, Czesława Madajczyka, Karola Mariana Pospieszaisluego oraz Kazimierza Wyki. Pewne fragmenty usiłowałem przedstawić komparatystycznie, dokonując porów- nań sytuacji Warszawy z sytuacją innych okupowanych przez hitlerowców stolic europejskich. Kilka stów wyjaśnienia wymagają przypisy. Chcąc ograniczyć ich liczbę, nie stosuję w zasadzie odnośników wówczas, gdy cytuję wydane u nas po wojnie w formie książkowej pamiętniki i wspomnienia. Przy powoływaniu się na teksty okupacyjnych kronik i diariuszy tylko po raz pierwszy przytaczam dokładne źródło informacji, później odsyłam już tylko do daty zapisu, najczęściej podając ją zresztą w tekście, a nie w przypisie. Wypowiedzi przedstawicieli hitlerowskiego aparatu terroru cytowane są na podstawie wydawnictwa ,,Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka". Pełny wykaz źródeł i bibliografia znajdują się na końcu książki. Pierwsze wydanie niniejszej książki ukazało się w roku 1973. W cztery lata potem w paryskiej oficynie Hachette Aleksander Wotowski, naruszając moje prawa au- torskie, ogłosił książkę „La vie quotidienne a Varsovie sous 1'occupation nazie 1939-1945". Drugie, rozszerzone wydanie „Okupowanej Warszawy dnia powszedniego" ukazało się w roku 1978. Niniejsze wydanie trzecie jest w zasadzie jego przedrukiem. Zrezygnowałem po naradach z wydawcą z rozbudowywania tekstu, co byłoby wynikiem uwzględnienia nowszej literatury przedmiotu. Starałem się jednak w cytatach wprowadzić tę wersję, jaka pojawiła się w najnowszych publikacjach źródłowych (dzienniki A. Czerniakowa, M. Berg, F. BlattIera-Mawicka i E. Ringel- bluma). W odróżnieniu od poprzednich wydań obecne zostało zaopatrzone w indeks osób. Część pierwsza MIASTO l LUDZIE Po kapitulacji W czwartek, 28 IX 1939, o godz. 13.15 na terenie fabryki „Skoda" w Pąkowie generał dywizji Tadeusz Kutrzeba złożył swój podpis pod aktem, który zakończył dzieje bohaterskiej obrony stolicy. Warszawa pozbawiona pomocy sprzymierzeńców, oblężona od 8 IX, atakowana przez pancerne kolumny i lotnictwo wroga - skapitulowała. Dalszy opór po całodziennych bombardowa- niach poniedziałkowych nie był już możliwy. Decyzja poddania miasta zapadla 26 IX w czasie konsultacji i narad pomiędzy przedstawicielami władz wojskowych i reprezentantami ludności cywilnej. Nazajutrz rano delegacja polska zjawiła się w sztabie dowódcy niemieckiej 8 armii - generala Blaskowitza - gdzie uzgodniono zawieszenie ognia, mające obowiązywać od godz. 12. Samo podpisanie umowy kapitula- cyjnej przełożone zostało na dzień następny i to nie tylko z uwagi na potrzebę analizy dostarczonego przez Niemców tekstu, lecz w związku z wysuniętym przez nich żądaniem, aby w ceremonii wziął udział prezydent miasta, Stefan Starzyński. Dokument podpisany w Rakowie składa się z.sześciu artykułów dotyczą- cych zobowiązań obu stron. Mówi on o bezwarunkowej kapitulacji twierdzy Warszawy, mimo że przeciw temu sformułowaniu protestował generał Kutrzeba. Wojsko polskie, po złożeniu broni i amunicji, winno od wieczora 29 IX rozpocząć wymarsz z miasta. Oficerom pozostawiono prawo zachowania białej broni. Władze polskie zobowiązane zostały do ochrony budynków i gmachów publicznych, rozebrania barykad, ugaszenia pożarów, rozbrojenia ludności, uruchomienia administracji, urzędów i placówek handlowych, wprowadzenia zakazu działalności partii i organizacji politycznych oraz wskazania dwunastu zakładników ,, celem zabezpieczenia przed aktami sa- botażu". Ze swej strony władze niemieckie zobowiązywały się do dostarcza- 13 nią ludności - począwszy od 30 IX - codziennie 160 tyś. porcji gorącej strawy oraz do udzielania pomocy przy reaktywizacji przedsiębiorstw miejskich'. Wiadomość o kapitulacji ludność Warszawy przyjęła z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony zaprzestanie walk przynosiło ulgę w cierpieniach, a także z dawna wyczekiwaną chwilę wytchnienia i spokoju, z drugiej jednak zdawało się świadczyć o bezużyteczności dotychczasowych ofiar, bezcelo- wości wysiłków i ogromnego poświęcenia obrońców stolicy. Nastroje te dawały o sobie znać przede wszystkim w wojsku, gdzie otwarcie mówiono o zdradzie, a w pewnych jednostkach groził bunt żołnierzy. W tej sytuacji z apelem do ludności wystąpił cieszący się ogromnym autorytetem moralnym prezydent miasta. Odezwa Starzyńskiego, wydana w dniu kapitulacji i ogłoszona 28 IX 1939 w „Gazecie Wspólnej", brzmiała następująco2: Obywatele! Nasze miasto zostało doszczętnie zniszczone. Zepsucie wodociągów pozbawiło ludność wody, bez której żyć nie można. Również brak żywności daje się dotkliwie odczuwać. Dowódca armii gen. dyw. Rómmel, mając na względzie położenie ludności, z ciężkim sercem postanowił zaniechać dalszej obrony. W tych warunkach ustaje zlecona mi rola Komisarza Cywilnego przy Dowództwie Obrony Warszawy; natomiast w związku ze zniszczeniem miasta i warunkami bytowania ludności wzrastają zadania moje jako Prezydenta Miasta. Obywatele! Dziękuję wam sercem całym za zaufanie, jakim darzyliście mnie przez cały czas obrony. Dziękuję wam za to, żeście posłuszni moim wezwaniom spełniali wytrwale i ofiarnie wszystkie swoje codzienne obowiązki, utrzymując w ten sposób życie nasze pomimo tak trudnych warunków. Bezmiar bohaterstwa i ofiary wykazała ludność stolicy. Historia oceni należycie to poświęcenie, które kazało nam trwać do ostatka. Musicie nadal pracować i w codziennym trudzie normować życie oraz rozpocząć odbudowę miasta. Wspólnym wysiłkiem Zarządu Miejskiego i Komitetu Obywatelskiego oraz całej ludności — zadanie to musi być wykonane. Niech żyje Polska i jej stolica-Warszawa! (-) St. Starssytfski mjr rez. »a s' •/ 7fn Prezydent Miasta 14 W piątek 29 IX garnizon warszawski przystąpił do składania broni i przygotowywał się do wymarszu, ludność cywilna gasiła pożary i porządkór wała główne arterie komunikacyjne stolicy. Rozbierano barykady, usuwano^ gruz z ulic. Nazajutrz pojawili się w mieście Niemcy. Oficjalne wkroczenie oddziałów miało miejsce co prawda dopiero w niedzielę i poniedziałek, faktycznie jednak okupacja rozpoczęła się 30 IX 1939. Pod tą datą kronikarz Warszawy, krytyk literacki Karol Irzykowski, zanotował: Zobaczyłem po raz pierwszy Niemców: auta ciężarowe, podwójne, niektóre przykryte czarnym płótnem, w nich niemieccy żołnierze z karabinami wysoko siedzieli, zdaje się (?) z triumfującą miną, bo siedzisko już to robi. Dalej na jednym aucie stał Niemiec manipulujący aparatem filmowym; za nim auta z karabinami maszynowymi. Zdaje się, że pierwsze wozy woziły żywność, może dla Warszawy, napisy: Volkswohl- • fahrt, Hilfszug, Bayern3. W dzienniku Józefa Dąbrowy-Sierzputowskiego czytamy: Dziś widziałem Niemców na ulicach: oficerowie jeździli samochodami, żołnierze na rowerach [...]. Dziś na placu Broni rozdawali obiady. Do ludności odnoszą się życzliwie. Najpierw dali grochówkę polskim żołnierzom, później kobietom z dziećmi, samym kobietom, wreszcie mężczyznom. Żydów tylko przepędzają. Następnie łamaną polszczyzną obiecywali ,,maly chlebek" i rozdali wcale spore bochenki razowca. Sceny te Niemcy skwapliwie fotografowali4. W niedzielę l X 1939 wmaszerowały do stolicy oddziały 10 dywizji, wchodzącej w skład oblegającej Warszawę 8 armii niemieckiej. Tegoż dnia o godz. 15 Niemcy objęli wartę główną przy Komendzie Miasta, następnie przed dowódcą dywizji, wyznaczonym na komendanta wojennego Warszawy, generałem Cochenhausenem odbyła się na placu Pilsudskiego defilada wojskowa. Owe pierwsze godziny okupacji tak oto opisuje nie znany z nazwiska autor relacji złożonej w Paryżu po ucieczce z kraju: W dniu l października nastąpiło wkroczenie wojsk niemieckich do Warszawy. Najpierw wjechały karetki Czerwonego Krzyża, za nimi kuchnie polowe, a później dopiero wojsko. Charakterystyczne, że wkroczyły do miasta nie oddziały oblegające Warszawę, lecz oddziały sprowadzone specjalnie w tym celu z Niemiec, a więc wojsko wypoczęte, dobrze odżywione, wyposażone w nowe mundury i dobrze wyekwipowane. 15 Miało to niewątpliwie na celu wywołanie wśród ludności odpowiedniego wrażenia. (Brak potwierdzeń powyższych informacji w innych źródłach, uwaga moja - T.S.). Ludność Warszawy zachowała się wobec wkraczających wojsk niemieckich z najwyższą godnością, nie zwracając na nie najmniejszej uwagi. Było to zupełne zignorowanie przez mieszkańców wkraczającej do stolicy armii nieprzyjacielskiej. W pierwszym dniu wkroczenia do Warszawy Niemcy zaczęli rozdawać chleb. Sceny jego rozdzielania filmowano, nakazując przy tym otrzymującym chleb uśmiechać się w chwili dokonywania zdjęć. Ponieważ trudno było o uśmiech, przeto zdjęcia filmowe Niemcy powtarzali kilkanaście razy5. Tegoż dnia „Warszawski Dziennik Narodowy" zamieścił wywiad ze Stefanem Starzyńskim. Wzywając mieszkańców do udziału w odbudowie miasta mówił on: Trzeba natychmiast stanąć do pracy, goić rany, usuwać zgliszcza, budować na nowo, przywracać życiu codziennemu normalny bieg. Wszyscy musimy stanąć jak najszybciej przy swych warsztatach pracy. Pracować nie osiem godzin, lecz dwukrotnie więcej6. W poniedziałek 2 X 1939 z orędziem do mieszkańców stolicy wystąpiły redakcje pism codziennych. I tu odnajdziemy apel o pomoc w normalizacji życia, a także bieżące wytyczne działania. Komunikat brzmiał następująco: W dniu wczorajszym wkroczyły wojska niemieckie do stolicy. Skończył się dramatyczny okres walk w murach miasta. Nastąpiła również kapitulacja Modlina. Na wszystkich, którzy zmagania wojenne przetrwali, ciąży obowiązek przyczynienia się ze wszystkich sił do odbudowy realnego życia, ażeby nie zamarło i nie zanarchizowalo się. Miasto jest w ruinie. Bezmiar zniszczenia i nędzy, nie zaspokojone podstawowe potrzeby życia codziennego, wreszcie głód. Do opanowania tych żywiołów muszą się skupić wszystkie polskie siły. Musimy się zdobyć na nieugiętą wolę, długotrwały wysiłek, zaciętość i cierpliwość. Takie są wskazania na najbliższy okres7. Tuż po zajęciu Warszawy na murach miasta pojawiły się pierwsze obwieszczenia niemieckich wojskowych władz okupacyjnych. Na szczególną uwagę zasługuje rozporządzenie naczelnego dowódcy armii lądowej, generała Waltera von Brauchitscha, wydane 12 IX 1939, a rozplakatowane w Warsza- wie 30 IX lub IX8. Tekst tego dokumentu ogłoszony był najpierw w ^Dzienniku rozporzą- 1<5 r dzeń dla obszarów okupowanych", potem także w nrze l „Dziennika Urzędowego m.st. Warszawy" z 8 X 1939. Główny Dowódca wkraczającej armii niemieckiej, sprawując z ramienia Naczel- nego Wodza Wojsk Niemieckich władzę wykonawczą na obszarze zajętym przez swe wojska, rozporządza: 1. Ludność musi zachować zupełny spokój. Wszyscy polscy urzędnicy są zobowiązani nadal pełnić swą służbę. Wszelkie porzucenie lub odmówienie pracy uważa się za sabotaż. 2. Rozporządzenia niemieckich władz wojskowych oraz urzędników szefa admi- nistracji cywilnej działających z polecenia Głównego Dowódcy armii muszą być wykonane bezwarunkowo. 3. Wszelkie usiłowania oporu biernego zostaną bezwarunkowo przytłumione. Każdego, kto dokona aktów sabotażu lub zamachów na żołnierzy i urzędników niemieckich, spotka kara śmierci. Ta sama kara spotka wszystkich, którzy by usiłowali zagrozić w jakikolwiek sposób życiu lub mieniu swych niemieckich współobywateli. Podstępnych skrytobójców lub partyzantów spotka kara śmierci. 4. Wszelką broń palną (włącznie z bronią myśliwską) z przynależną amunicją oraz wszelkie zapasy materiału wybuchowego należy niezwłocznie oddać najbliższej niemieckiej komendzie wojskowej lub posterunkowi policji niemieckiej. Burmistrze, wójtowie i sołtysi są zobowiązani dbać o jak najrychlejsze ogłoszenie tego rozporzą- dzenia według miejscowego zwyczaju. Z każdym, kogo po ogłoszeniu tego rozporzą- dzenia napotka się w posiadaniu broni lub amunicji, obejdzie się jako z partyzan- tem. 5. Ludność cywilna zajętego obszaru musi pozostawać w swym mieszkaniu od chwili zapadnięcia zmroku aż do świtania. Kto w tym czasie napotkany zostanie poza swoim domem bez piśmiennego zezwolenia władzy niemieckiej wojskowej lub cywilnej, narazi się na surową karę. 6. Wszelki wyszynk wódki i likierów zakazuje się natychmiast. 7. Bieżące sprawy karne oraz egzekucje sądowe władz polskich przeciwko obywatelom polskim narodowości niemieckiej należy natychmiast wstrzymać. 8. Wszelkie sprzeciwianie się rozporządzeniom Głównego Dowódcy jako spra- wującego władzę wykonawczą ukarze się grzywną w nieograniczonej wysokości, więzieniem lub domem poprawy do lat piętnastu, o ile sprzeciwiający się nie zasłużył na karę wyższą. Wlasne obwieszczenie wydał w swoim imieniu także niemiecki komendant miasta9: 2 - Okupowane).,. 17 Po poddaniu się twierdzy Warszawy wstąpiła Armia Niemiecka w mury tego miasta. Z rozkazu Najwyższego Dowódcy 8-mej Armii obejmując (sic!) z dniem dzisiej- szym obowiązki komendanta Warszawy. Jest moim zadaniem przywrócić na powrót bezpieczeństwo, spokój i lad w mieście. Niemiecka Armia gotowa przyczynić się do ożywienia życia gospodarczego i chętnie pomagać będzie władzom w ich działalności. Wzywam całą ludność tego miasta do współpracy dla przywrócenia normalnych stosunków. Pierwszym warunkiem tego jest posłuszeństwo względem własnej zwierz- chności. Cóż oznaczać miało owo „posłuszeństwo względem własnej zwierzchnoś- ci"? W tekście umowy kapitulacyjnej wspomina się, że władzę wojskową w mieście obejmuje generał porucznik Cochenhausen, szefem zaś administracji cywilnej zostaje mianowany wiceprezydent von Craushaar. Jednocześnie stwierdzano tam, że ,,administracja polska pozostaje w służbie", a więc tym samym zakładano dalszą działalność polskiego Zarządu Miejskiego na czele ze Starzyńskim. Poza tym okupant wyraził zgodę na pozostanie w służbie polskiej policji. Straży Obywatelskiej oraz na kontynuację pracy Komitetu Obywatel- skiego, PCK i Stołecznego Komitetu Samopomocy Społecznej. Organizacja Obrony Przeciwlotniczej mogła być wykorzystywana do pomocy w aprowiza- cji ludności10. 2 X 1939 prezydent Warszawy w towarzystwie swych współpracowników przeprowadził dwie konferencje z władzami niemieckimi: rano odwiedził komendanta miasta, po południu szefa Zarządu Cywilnego. Nazajutrz w prasie pojawił się następujący komunikat: Zarząd miasta pozostaje nadal w ręku prezydenta Stefana Starzyńskiego oraz wiceprezydentów Juliana Kulskiego i Jana Pohoskiego. Komisarzem rządowym dla miasta Warszawy z ramienia Szefa Zarządu Cywilnego został mianowany dr Otto, nadburmistrz Dusseldorfu". Następnego dnia gazety podały bliższe informacje na ten temat: Nadburmistrz m. Dusseldorfu dr- Otto został mianowany komisarzem rządu niemieckiego na m.st. Warszawę i obejmuje funkcje wojewody, jakie sprawował w Warszawie komisarz rządu (tzn. Jaroszewicz - T.S.). Dr Ono urzędowanie swoje w Pałacu Blanka rozpoczął w środę, 3 X 1939. 18 I Jego zastępcą byt dr Dengel, trzecim zaś przedstawicielem niemieckim w urzędzie komisarza - „dyrektor miejski" Becher12. W tym samym numerze opublikowana została lista Komitetu Obywatel- skiego, utworzonego w czasie obrony Warszawy i grupującego wybitnych przedstawicieli miasta. W początku października należało doń dwudziestu sześciu obywateli - działaczy politycznych, społecznych, związkowych i gos- podarczych. Spośród członków Komitetu Obywatelskiego, po dołączeniu kilku jeszcze osób z zewnątrz, wybrana została grupa dwunastu zakładników, mających zgodnie z aktem kapitulacji zabezpieczyć spokój w mieście. Zakładnikami tymi byli: Zdzisław Lubomirski, Ludwik Józef Evert, ksiądz Henryk Hilchen, Abraham Gepner, inżynier Czesław Klamer, Antoni Snopczyński, Artur Śliwiński, profesor Witold Staniszkis, Władysław Baranowski, Antoni Bary- ka, Franciszek Urbański i Szmul Zygielbojm. Wszyscy oni rankiem 5 X 1939 zamknięci zostali pod strażą niemiecką na Ratuszu. Powodu aresztowania na razie nikomu nie wyjawiono. Nazajutrz w gazetach zamieszczono następujący komunikat: Wczoraj przed południem odbyła się na tradycyjnym miejscu, na placu Na Rozdrożu, wielka rewia wojsk niemieckich. W związku z tym ruch na mieście, w szczególności na linii Nowy Świat - Aleje Ujazdowskie, w Al. Jerozolimskich, w ul. Marszałkowskiej jako też na przyległych odcinkach ulic poprzecznych był wstrzyma- ny - częściowo już od godz. 8 rano, całkowicie zaś od pól do 10-ej. Ograniczenia te trwały do godz. 1-ej, a na niektórych ulicach do 3-ej po południu. Dopiero dwa dni później prasa warszawska, powołując się na „Deutsche Lodzer Zeitung", podała szczegóły pobytu Fuhrera w Warszawie. Dwunastu zakładników na Ratuszu gwarantować miało właśnie jego bezpieczeństwo. Samolot Hitlera wylądował na Okęciu 5 X 1939 o godz. 11.30. Na lotnisku witali go między innymi generałowie: Brauchitsch, Rundstedt, Reichenau, Blaskowitz, Kesseiring. Zabrzmiały dźwięki „Horst Wessel Lied", po czym Fuhrer wygłosił krótkie przemówienie do żołnierzy i samochodem udał się do miasta13. Ksawery Świerkowski, który znajdował się tegoż dnia w jednym z budynków na Krakowskim Przedmieściu, wspomina: Pustymi ulicami szybko w różnych kierunkach jeździło auto, z którego megafonu rozlegało się ciągle powtarzane po polsku: „Odtąd panowie cywile schodzą do bram. 2* 19 Nie wolno wychodzić na ulicę, podchodzić do okien, gdyż będzie strzelano". [...] Od gmachu Komendy Miasta wyjechała liczna kolumna motocykli z przyczepami. Na siodełkach siedzieli w ogromnych helmach niemieccy policjanci ubrani w granatowe płaszcze. W przyczepach policjanci półleżeli na lewym boku, odwróceni do tylu z karabinami w garści i palcem na spuście. Za tą kolumną jechał ogromny, staromodny wóz pancerny, z którego luku nad podkładem sterczał żołnierz obrócony też do tyłu i trzymający palec na spuście karabinu maszynowego. Następnie sunęło otwarte auto z kilkoma oficerami, do którego z tyłu doczepiono działko przeciwlotnicze. Za nim również otwarte auto z generałami. W trzecim zaś również otwartym aucie niespo- dziewanie ujrzałem Hitlera. Ubrany w płaszcz politischer leitera, miał po prawej młodego adiutanta. Hitler blady, o mocno zagryzionych ustach, zrobił na mnie wrażenie histeryka, zmęczonego i całkowicie zobojętniałego na wszystko, co się wokół niego dzieje14. Samochód Hitlera zmierzał w kierunku Alei Ujazdowskich, gdzie po stronie parku, mniej więcej na wysokości wylotu ulicy Chopina ustawiono trybunę, z której przyjmował on trwającą dwie godziny defiladę wojsk. Potem udał się do Belwederu, gdzie zwiedził gabinet marszałka Pilsudskiego, i tym akcentem zakończył swą jedyną wizytę w Warszawie. Ludności polskiej zabroniono oglądania defilady. Nie tylko wstrzymano ruch uliczny, ale także zamknięto pod strażą mieszkańców wszystkich domów, znajdujących się na trasie przemarszu niemieckich oddziałów. Zamach na Hitlera, przygotowy- wany przez utworzoną jeszcze przed wkroczeniem Niemców organizację Służba Zwycięstwu Polski (SZP), nie doszedł do skutku". Powróćmy jednak do wyglądu miasta w pierwszych dniach i tygodniach okupacji. Oto opis Warszawy, który pod datą 30 IX 1939 umieścił w swym notatniku sędziwy prezes Polskiej Akademii Literatury Wacław Sierosze- wski: Na ulicach tłumy ludzi, na twarzach smutek i wielka powaga. Popłochu nie widać. Zniszczenie miasta ogromne [...] Mnóstwo domów podziurawionych granatami, ze złamanymi lub zerwanymi dachami, spalonych, wreszcie wiele z nich wprost rozdartych od dachu do ziemi bombami burzącymi... Te wyglądają strasznie: wnętrza mieszkań ze śladami niedawnego życia rodzinnego, z łóżkami zasłanymi do snu, z obrazami na ścianach, z firankami i kwiatami w oknach, z książkami, szafami, obnażały przykro swe wnętrze... Naczynia, meble, ubrania pobite, porwane, poniszczone...16. Taka Warszawa utkwiła też w pamięci Stefana Kisielewskiego, który wspominał: * •ii s" 20 Na każdym skrzyżowaniu ulic królowały ziejące trupim fetorem zgliszcza i rumowiska poburzonych domów, pokaleczone bruki zasłane były szkłem z wybitych szyb, poprzewracane latarnie i słupy tramwajowe oraz splątane druty zalegały tu i ówdzie chodniki. Na murach wypalonych domów, na drewnianych parkanach ponaklejane było mnóstwo karteczek - pod karteczkami tymi gromadziły się tłumy wytrwałych czytelników studiujących w skupieniu zawiadomienia o tym, co kto ma na sprzedaż albo kto kogo poszukuje. Takie same tłumy skupiły się przed naklejonymi gdzieniegdzie prowizorycznymi wydaniami pism. ,,Kurier Poranny", ,,Kurier War- szawski", „Robotnik" zapełnione były wyłącznie opisami zniszczeń Warszawy, niczym więcej [...] Pokonane miasto było głodne. Połysk głodu zapalał się czasem w oczach przechodniów, obserwujących chciwie ruchy rąk stojących pod murami ulicznych sprzedawców. W rękach tych zresztą nie pojawiało się nic nadzwyczajnego: cukierki, cebula - i rzadko - wielki przysmak - chleb. Tu i ówdzie tkwili na brzegach chodników wymizerowani inteligenci, prezentujący przechodniom najrozmaitsze rzeczy do sprzedania - sztuczkowe spodnie, kołnierz futrzany, używane lakierki. Mnóstwo było żebraków, a wśród nich ci najboleśniejsi - w mundurach, w czapkach wojskowych bez orzełków, z bandażami, z pustymi rękawami lub nogawkami17. Uzupełnijmy ten obraz opisem wyglądu miasta, zaczerpniętym z kroniki Ludwika Landaua (zapis z dni-od 19 do 26 X 1939): Na każdym rogu barykada zbudowana z asfaltowych (powinno być: betono- wych - T.S.) płyt chodnika, z różnych przedmiotów z sąsiednich mieszkań i sklepów, nieraz z wozów tramwajowych czy kolei dojazdowej; chodniki pozbawione asfaltu, świecące w tych miejscach golizną świeżej ziemi, przypominającą wiejskie drogi czy ulice Warszawy z XVIII wieku. Po tych ulicach wśród gruzu i odłamków szkła ciągnące sznury ludzi w strojach wędrowców czy pielgrzymów z tobołami, z torbami na zakupy, często z kubłami czy dzbanami na przynoszoną nieraz z wielkich odległości wodę. Sklepy w większości zamknięte, rozbite lub pozabijane deskami. Wieczorem zaś, a raczej o zmroku, bo po g. 7, miasta już nie widzieliśmy - wszystko to pogrążyło się w nieprzejrzanych ciemnościach zupełnego braku światła. Nie lepszy był wygląd wnętrz domów - mieszkań tych szczęśliwców, którym mieszkania pozostały. Wytłuczone okna bądź zabite dyktą, bądź zupełnie gole, przy trudnościach zaopatrzenia się w węgiel powodowały, że mieszkańcy marzli w mieszkaniach, a wobec tego przeważnie skupiali się w kuchniach [...] Życie w tych warunkach zmieniło swój terminarz: wieczorem już o godz. 7-8 kończyło się, tym bardziej że często o godz. 5 rano lub nawet wcześniej wstawano, by wcześnie zająć miejsce w kolejce po cukier czy ryż. [...] Jest w mieście bardzo dużo domów całkowicie wypalonych, w których sterczą tylko gole mury. Domy te, na pierwszy rzut oka normalnie stojące, grożą jednak w istocie 21 zawaleniem. Wypadek taki zdarzył się na ul. -Wierzbowej, gdzie dom, w którym niegdyś mieścila się znana restauracja „Oaza", niespodziewanie zawalił się, grzebiąc pod gruzami kilkadziesiąt osób z czekającej koło domu kolejki po wodę, a także - jak mówią - kilku żołnierzy niemieckich. Pod wlywem tego wypadku zaczęto prewencyj- nie burzyć spalone czy zburzone domy, usuwając - najczęściej przez wysadzenie w powietrze - przynajmniej części przylegające do ulicy18. 1 Wspomnijmy tu jeszcze o jednej osobliwości wyglądu miasta: na każdym niemal placu, niekiedy na ulicy albo nawet na podwórzu urządzone są tymczasowe cmentarze, na których pochowano zabitych podczas bombardo- wania miasta. Zaraz po kapitulacji Zarząd Miejski zakazał dalszego grzebania zmarłych poza obszarem właściwych cmentarzy-do tego czasu jednak grobami zdążyły się wypełnić wszystkie place. Miasto u progu okupacji pozbawione było wody, światła, gazu, nieczynna była komunikacja i placówki handlowe. Nie działała poczta i telefony. Ulice zasłane gruzem i szkłem, wypalone domy, szczątki barykad, mogiły i krzyże prowizorycznych cmentarzy dawały Warszawie wygląd doprawdy wstrząsają- cy. Zanim uruchomiono wodociągi, ludność musiała zaopatrywać się w wodę z nielicznych studni, przy których ustawiały się olbrzymie kolejki. Niezwykle trudnym problemem było zdobycie żywności. Tłumy warszawiaków groma- dziły się w miejscach, gdzie chleb i zupę wydawały placówki NSV Hilfszug Bayern. Początkowo wyznaczono sześć takich punktów, później liczba ich uległa podwojeniu. Chociaż Niemcy wykorzystywali tę akcję dla celów propagandowych, traktując ją jako dowód dobroczynności władz okupacyj- nych, głodująca ludność korzystała z niej jednak wiedząc, że zboże i produkty żywnościowe i tak przecież pochodzą z grabieży dokonywanej na polskiej ziemi19. W pierwszych dniach okupacji czynne były tylko nieliczne sklepy spożywcze, brakło towarów, a dowóz spoza Warszawy prawie nie istniał. W felietonie zatytułowanym „Ogonki, ogonki...", zamieszczonym w prasie codziennej, czytamy: Najtrudniej oczywiście o chleb, kartofle i węgiel. Przed sklepami, w których sprzedawany jest chleb wypieku miejskiego, tworzą się ogonki już od 4 rano20. •-.;• non mio lun iaiq są en6eii itniffrtn-ii flemee Obwieszczenie! Główny Dowódca wKracząjaro} srmit nirniiedde), .^;t^ ^..l^i^s- ^ A-" »<-!*ii ^(MMSfh *f,rf*t , , Jedno z pierwszych obwieszczeń okupanta Wóz z trumnami na Nowym Świecie przy rogu Świętokrzyskiej Mogiła żołnierska w Alejach Jerozolimskich - l XI 1939 (?) Gmach Poczty Głównej. Wśród przechodniów Żydzi z opaskami - wiosna 1940 Przedwojenne znaczki polskie z niemieckim nadrukiem godz. policyjnej M ulicy od fftfa. 28 IX 1939 19 22 XI 1939 20 5 IV 1940 21 19 VI 1940 22 1 IX 1940 21 6 X 1940 23 7 III 1941 20 7 VI 1941 21 10 VII 1941 23 15 XII 1941 22 1 XI 1942 20 13 II 1943 19 20 II 1943 20 3 V 1943 21 1 X 1943 20 2II 1944 19 15 III 1944 20 1 IV 1944 21 31 VII 1944 20 Czy jednak rzeczywiście ulice Warszawy były w nocy puste? Oczywiście kręciły się po nich patrole żandarmerii i policji, pojawiali się także od czasu do czasu ludzie posiadający specjalne przepustki, ale oprócz nich, wtopieni w mrok, przemierzali te ulice także członkowie ruchu oporu, którzy niekiedy właśnie wówczas przeprowadzali swe akcje. Sięgnijmy do wspomnień Zygmunta Gizelli, który pisze: Nazywało się, że w nocy chodzić nie wolno, bo na ulicy groził strzał nawet bez ostrzeżenia, ale tego zakazu przestrzegali najwięcej niemcy (w tekście konsekwentnie z malej litery -T.S.), bojąc się wychodzić w nocy na ulicę, zwłaszcza pojedynczo, a w ulicach bocznych nawet grupami. Przekonałem się o tym niejednokrotnie po przyjeź- dzie z Tomaszowa do Warszawy w nocy, kiedy można było wypuścić się do domu za przepustką, wystawioną przez policję dworcową. Spotykało się wówczas na ulicach dużo kręcących się ludzi, ale rzadko kiedy niemca, najczęściej spotykałem malujących ściany, klejących afisze, czasem pomagałem albo pilnowałem na rogu, czy ktoś niepewny nie idzie, i zazwyczaj na tym się kończyło". Słowo „zazwyczaj" jest tu w pełni uzasadnione, zdarzało się bowiem, że rankiem na warszawskich ulicach pierwsi przechodnie dostrzegali trupy ludzi 3 - Okupowanej... 33 zastrzelonych w czasie trwania godziny policyjnej. Co najmniej kilkanaście takich faktów zarejestrowali autorzy okupacyjnych kronik i diariuszy. Jeśli tragicznie mogła się zakończyć dla warszawiaka każda nocna przechadzka po ulicach miasta, bynajmniej nie czul się on tam bezpieczny podczas dnia. Często o życiu człowieka zatrzymanego w czasie ulicznych łapanek, rewizji, obław decydowała kartka papieru, możliwość wylegitymo- wania się odpowiednio „mocnymi" dokumentami. Cóż to jednak znaczyło posiadać wówczas „mocne", ,,dobre" dokumenty? Dwa z nich posiadały znaczenie najistotniejsze: pierwszym był dowód tożsamości, zawierający dane personalne oraz potwierdzenie zameldowania w Warszawie, drugim zaświadczenie o zatrudnieniu z podaniem zawodu. W pierwszych latach okupacji poświadczeniem tożsamości były przedwo- jenne dowody osobiste obywateli państwa polskiego. Nim jeszcze do miasta wkroczyły wojska niemieckie, prezydent Starzyński, patronujący zalążkom organizacji konspiracyjnej SZP, polecił przekazać jej kierownictwu około 500 takich właśnie dowodów in blanco. Gdy zapas się wyczerpał, Jan Delingowski, stojący na czele Wydziału Ewidencji Ludności, wpadł na pomysł wydawania tak zwanych dowodów tymczasowych12. Bez trudu udało się przekonać Niemców, że w czasie oblężenia lub wrześniowej tułaczki wielu postradało swoje dawne dokumenty, a więc dla porządku powinno się ich zaopatrywać w nowe, wyrobione na podstawie zeznania dwóch świadków. Zgoda okupanta na ten proceder otwierała szerokie możliwości legalizowania w Warszawie działaczy podziemia oraz zbiegłych i ukrywających się w mieście Wielkopolan, Pomorzan czy Ślązaków. Dopiero w 1942 r. władze niemieckie przystąpiły do wydawania na terenie GG własnych dowodów tożsamości, tak zwanych kart rozpoznawczych (Kennkarte). Chociaż wprowadzenie ich zapowiadało już rozporządzenie Hansa Franka z 26 X 1939, odpowiednie zarządzenia wykonawcze pojawiły się stosunkowo późno. Akcję podjęto przede wszystkim na skutek niesłychanie szerokiego rozpowszechnienia się fałszywych, podrabianych dokumentów osobistych. Łudzono się, że nowe legitymacje przekreślą możliwość nadużyć i skomplikują sytuację ruchu oporu. Zapomniano jednak o fakcie-jak się okazało - niezwykle istotnym: owe Icarty rozpoznawcze przechodziły przez ręce polskich urzędników. 13 VI 1941 gubernator generalny podpisał odpowiednie zarządzenie. Wprowadzono przymus posiadania Kennkarty dla wszystkich nie-niemieckich mieszkańców Generalnego Gubernatorstwa, któ- rzy ukończyli piętnasty rok życia. Żydzi i Cyganie mieli być zaopatrzeni w 34 karty rozpoznawcze koloru żółtego, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Gruzini i... Górale w karty koloru niebieskiego, Polacy zaś w Kennkarty szare. Dowody przedstawicieli mniejszości miały być ponadto oznaczone literami: J (Żydzi), R (Rosjanie), W (Białorusini), K (Gruzini), G (Górale), Z (Cyganie)13. W pierwszych kilku komisariatach w Warszawie rozpoczęto przyjmowanie zgłoszeń od osób o nazwiskach na A i B14. Do otrzymania Kennkarty były potrzebne: wniosek ubiegającego się, metryka, dowód osobisty, ewentualnie także świadectwo ślubu; Polaków obowiązywało ponadto złożenie pod przysięgą oświadczenia o aryjskim pochodzeniu. I tym razem pracownikom Zarządu Miejskiego udało się przekonać Niemców o konieczności posługiwania się dokumentami zastęp- czymi. Władze okupacyjne wyraziły zgodę na uwzględnienie, zamiast norma- lnych papierów, tak zwanych ,,aktów zeznania", czyli oświadczeń świadków. Wydawaniem Kennkart zajmowały się w Warszawie cztery dzielnicowe Biura Ewidencji Ludności. W biurach tych warszawiacy składali na ręce polskich urzędników wszystkie wymagane dokumenty-załączniki i tam też odbierali gotowe Kennkarty podpisane i ostemplowane przez władze niemieckie. Przy odbiorze pobierano odcisk środkowego palca obu rąk, umieszczano go na karcie rozpoznawczej. Jak widać z opisu owej procedury, wprowadzenie kart rozpoznawczych otwierało nowe możliwości „legalizacji" w Warszawie bojowników ruchu oporu, zaopatrzenia w oficjalne papiery ludzi ukrywających się, niesienia pomocy ludności żydowskiej. Parafujący Kennkarty Niemcy z reguły nie zaglądali do przedstawianych im załączników. Stwarzało to szansę przekazy- wania niedawnym posiadaczom podrobionych i fałszywych dowodów osobi- stych nowych dokumentów, także co prawda z danymi niezgodnymi ze stanem faktycznym (nazwisko, imię, data i miejsce urodzenia mogły być fikcyjne), ale formalnie będących bez zarzutu. Karty rozpoznawcze dały okazję wejścia w posiadanie ,,aryjskich papierów" ukrywającym się Żydom, którym szli z pomocą księża, wydając świadectwa chrztu. Zazwyczaj posługiwano się w tym wypadku świadectwami wystawianymi na nazwisko zmarłych pa- rafian. Posłuchajmy, co pisze pod datą 13 V 1942 o wprowadzeniu Kennkart jedna z kronikarek warszawskich, Aurelia Wyleżyńska: Karty rozpoznawcze wydawane są seryjnie w komisariatach z odciskiem palców i różnymi nowoczesnymi sztuczkami. Należy składać papiery, metryki ślubów, a przede 3* 35 wszystkim urodzin, dokumenty osobiste wydawane przez nasz rząd. Okazało się, że wszystkim poginęły, prawie wszystkim, a w każdym razie... uświadomionym15. Warto zwrócić uwagę, że Kennkarty posiadały rubrykę dotyczącą zawodu. Wszyscy przedstawiciele inteligencji twórczej, którzy nie zarejestrowali się w 1940 r. w Urzędzie Propagandy, musieli teraz deklarować zawód fikcyjny. Wspomniana przed chwilą pisarka Wyleżyńska podała np., że jest gospodynią domową, Jan Parandowski w rubryce „zawód wyuczony" napisał: filolog, w rubryce zaś ,,zawód wykonywany": biuralista. Trudno powiedzieć, by sama akcja „kennkartyzacji" przebiegała spraw- nie. Nie udało się jej zakończyć w roku 1942, przesunięto także „ostateczny" termin wydawania Kennkart wyznaczony na l IV 1943. W urzędach często brakowało odpowiednich druczków i blankietów. Dopiero jesienią 1943 r. zaprzestano wystawiania dalszych kart rozpoznawczych. W sumie akcja ta, zamiast stać się sukcesem władz okupacyjnych, okazała się raczej sprzymie- rzeńcem polskiego ruchu oporu. Jeśli dowody osobiste, a potem Kennkarty, stanowiły niezbędne podczas okupacji świadectwo tożsamości, to nie mniejsze znaczenie posiadały doku- menty potwierdzające zatrudnienie warszawiaka. Najważniejszym z nich, w każdym razie w pierwszych latach, był Ausweis, rodzaj legitymacji. W zależności od miejsca pracy owe Ausweisy w większym lub mniejszym stopniu chroniły ludzi przed aresztowaniami. Najcenniejszymi, „najmocniejszymi" papierami były Ausweisy, które wydawały zakłady i instytucje bezpośrednio podlegające władzom okupacyjnym. Szczególną rolę odgrywał tu Zarząd Miejski. Do roku 1941 drogocenne legitymacje przysługiwały tu nie tylko samym zatrudnionym, ale także członkom ich rodzin. Sprytnym wybiegiem było uzyskanie zgody władz niemieckich na zaopatrzenie w specjalne legitymacje osób pobierających zapomogi i odpracowujących je w różnych agendach i placówkach Zarządu Miejskiego. Jan Starczewski szacuje, że liczba owych „pracowników odróbkowych" dochodziła do tysiąca, większość z nich pracowała w ośrodkach zdrowia i opieki społecznej. Część legitymacji tego rodzaju przekazano organizacjom konspiracyjnym16. Do tzw. mocnych papierów zaliczyć należy również Erlaubniskarte, legitymację wydawaną przez okupanta m.in. śpiewakom kawiarnianym, muzykom, bibliotekarzom, księgarzom, właścicielom wypożyczalni książek, fotografom. Innym dokumentem wprowadzonym przez Niemców była Arbeitskarte 36 (karta pracy), przechowywana u pracodawcy. Pracownik otrzymywał z Arbeitsamtu (urzędu pracy) poświadczenie (Bescheinigung) o jej założeniu. Wprowadzenie kart pracy było ściśle związane z rozporządzeniami dotyczą- cymi obowiązku pracy stosowanymi wobec wszystkich Polaków na terenie GG w wieku lat 18-60 i przymusu pracy dla wszystkich Żydów w wieku lat 14-60. Pierwsze Arbeitskarty zaczęto wydawać dość późno, bo dopiero w drugim półroczu 1941 r., stopniowo obejmując obowiązkiem posiadania ich różne grupy zawodowe, najpierw z poszczególnych gałęzi przemysłu, potem także handlu i komunikacji17. W wypadku kontroli dokumentów w czasie ulicznych obław i łapanek brak Ausweisu czy Kennkarty w najlepszym razie kończył się osadzeniem w obozie przejściowym przy Skaryszewskiej, skąd wysyłano na roboty do Niemiec, w najgorszym zaś - skierowaniem do obozu koncentracyjnego lub rozstrzela- niem jako zakładnika w ulicznej egzekucji. W sumie powiedzieć można, że każdy warszawiak dokładał starań, by zawsze móc się wylegitymować przed władzami okupacyjnymi zestawem dokumentów potwierdzających jego tożsa- mość, fakt zameldowania i miejsce pracy. Posiadanie warszawskiego mel- dunku było poza tym niezbędne dla uzyskania kartek żywnościowych. Jednocześnie jednak dla dziesiątków tysięcy ludzi zaistniała z różnych, względów konieczność wyrobienia sobie papierów fikcyjnych o zmienionych danych personalnych, umożliwiających ukrycie się i uniemożliwiających identyfikację w wypadku poszukiwania przez policję. W dokumenty tego: rodzaju zaopatrzyć się musieli członkowie ruchu oporu, działacze politycz- ni i społeczni, których nazwiska figurowały na niemieckich listach proskry- pcyjnych, Żydzi, dla których ratunkiem było posiadanie „aryjskich pa- pierów". W dzieło fałszowania, podrabiania i wyrabiania dokumentów zaangażowa- nych było w okupacyjnej Warszawie setki, jeśli nie tysiące osób. Wszystkie główne organizacje konspiracyjne posiadały swoje komórki „legalizacji"'8. Ich to właśnie zadaniem było zaopatrywanie członków ruchu oporu w dokumenty chroniące przed aresztowaniem lub wywózką na roboty. Stefan Ostoja wymienia trzy podstawowe metody „ustawiania człowieka do życia". Pierwsza polegała na tym, że mieszkaniec Warszawy otrzymywał dokumenty na nazwisko kogoś zupełnie innego, żyjącego jednak na terenie GG. Wszystkie dane personalne obaj ci osobnicy mieli, rzecz jasna, odtąd identyczne. Metoda druga polegała na zaopatrzeniu warszawiaka w dokument z całkowicie fikcyjnymi danymi. Trzecia, najchętniej stosowana, wymagała 37 częściowej tylko zmiany osobowości - fikcyjne było tu na przykład imię, imię ojca lub data urodzenia19. Komórki legalizacji ruchu oporu to bez mała cale przedsiębiorstwa specjalistyczne. W ich ramach działały więc biura studiów, posiadano wtyczki w urzędach wydających odpowiednie dokumenty i w drukarniach, gdzie produkowano same blankiety. Fachowcy w oparciu o wzory oryginalnych pieczęci czy podpisów podrabiali je w mistrzowski sposób, opatrując nimi sfałszowane blankiety. Jakość tej roboty uzależniona była od precyzji i dokładności - każdy detal łudząco musiał być podobny do autentycznego wzorca. Oczywiście i na tym odcinku podaż uwarunkowana była popytem. Obok komórek legalizacyjnych AK i Delegatury, dysponujących świetnym zapleczem technicznym, działało w Warszawie wiele innych, pracujących w znacznie gorszych warunkach. Nie brak także było „przedsiębiorstw" prywatnych, inicjatyw indywidualnych, chałupników. Ich to właśnie wytwory sprzedawano na warszawskich placach targowych, gdzie każdy bez trudu mógł zaopatrzyć się w fałszywą Kennkartę za 500 zł. Krążył nawet po Warszawie dowcip, że pierwsza obława na Kercelaku wywołana została ofertą złożoną będącemu tam na inspekcji gubernatorowi Fischerowi: zaproponowano mu podobno kupno jego „własnej"... karty rozpoznawczej. Latem 1943 r. w czasie jednej z konferencji w Gestapo z udziałem przedstawicieli Arbeitsamtu szacowano, że w Warszawie ok. 15% wydanych Kennkart oraz 25% kart pracy jest fałszywych20. Znaczyłoby to, że ok. 150 tyś. warszawiaków legitymowało się kartą rozpoznawczą ze zmienionymi danymi personalnymi, co wydaje się mało prawdopodobne, ale niewykluczone. Pod koniec okupacji nawet dobre Kennkarty, to znaczy posiadające pokrycie w księgach meldunkowych, kartotekach Zarządu Miejskiego i aktach parafialnych, oraz ,,mocne" Ausweisy okazały się nie tak drogocennym dokumentem, jak różnego rodzaju specjalne zaświadczenia i legitymacje,' wydawane np. przez niemiecki urząd wojskowy, tak zwany Rustungskom- mando czy Organisation Todt21. Stefan Ostoja w cytowanej wyżej relacji wspomina o podrabianiu przez polskie podziemie i takich dokumentów. W jednym z zaświadczeń Todta stwierdzono np., że legitymujący się nim Iksiński jest ochotnikiem, który za kilka dni zostanie wysiany do Rzeszy, na razie zaś przebywa na terenie GG i przysługują mu tu prawa żołnierza Wehrmachtu. Inną znowu historię opowiadano po wojnie, przypominając postać jednego z wyjątkowych już spryciarzy, który sam wymyślił i zrealizował pomysł ,,przepustki ekspresowej". Człowiek ten jeździł z nią po całym okupowanym 38 kraju, zawsze z honorami przepuszczany przez posterunki niemieckiej policji. Z gorszym skutkiem kontynuował on swą działalność po wyzwoleniu... Przypatrzmy się teraz, w jaki sposób hitlerowskie władze okupacyjne ingerowały we wszystkie niemal dziedziny życia publicznego. Pozostawiając na uboczu przepisy „prawne", odnoszące się do systemu płac i cen oraz spraw związanych z obiegiem pieniądza i handlem, skoncentrujemy naszą uwagę na zarządzeniach normatywnych o charakterze porządkowym. 20 X 1939 komisarz Rzeszy na miasto Warszawę wydał obwieszczenie o konfiskacie wszelkich aparatów radiowych22. Jedne z pierwszych rozporządzeń dotyczyły rejestracji oficerów. Najpierw przymusem zgłaszania się objęto tylko oficerów służby czynnej. Dość znamienne, że odpowiednie obwieszczenie szefa warszawskiej policji Ciaasse- na, wydane 26 X 1939 z terminem rejestracji do 30 X 1939, w prasie ukazało się dopiero 31 X 1939.16 XI 1939 komendant miasta generał Neumann-Neurode wezwał do rejestracji także oficerów rezerwy23. Ponowiono to polecenie 11 XII 1939, kiedy nakazano wszystkim oficerom rezerwy, którzy brali udział w kampanii wrześniowej, stawić się 14 grudnia na Dworcu Gdańskim, skąd mieli być wysiani do obozów jenieckich. 14 XII 1939 Ludwik Landau zanotował, iż zgłosiło się w tym terminie zaledwie około trzystu osób. 8 XII 1939 podpisane zostało zarządzenie zakazujące urządzania w Warszawie zabaw tanecznych24. Wiosną 1940 r. w tejże sprawie wydane zostało zarządzenie Franka. W szmatławcu podano je w następującym brzmieniu: Zakazuje się natychmiast na obszarze całej Guberni Generalnej wszelkich rodzajów zabaw tanecznych, zarówno publicznych jak prywatnych. W lokalach muzyka taneczna jest zabroniona25. Zakaz ten powtórzono raz jeszcze w zarządzeniu Fischera z 28 I 1941. Wówczas to także zabroniono sprzedaży i kupna kostiumów karnawałowych, masek, ogni sztucznych lub podobnych artykułów „rozrywkowych"26. Aż kilka rozporządzeń normowało sprawę obrzędów religijnych i świąt kościelnych. Po raz pierwszy wydane one zostały z okazji Świąt Wielkanoc- nych w roku 1940. Zakazano wówczas procesjom wychodzenia na ulice miasta, surowo też zabroniono „strzelania z zabawek i petard", pozwolono zaś łaskawie na poniedziałkowy śmigus-dyngus27. W okresie późniejszym nastą- 39 pilą w praktyce likwidacja świąt katolickich na skutek przesuwania ich na najbliższą niedzielę28. 3 11940 ukazuje się w Warszawie obwieszczenie ówczesnego „prezyden- ta" Dengla „o zakazie samowolnego rozlepiania plakatów". Oto komentarz Ludwika Landaua z tegoż dnia: Rzeczywiście mury, ploty itp. są obecnie pokryte niezliczoną ilością ogłoszeń, czasem drukowanych, w większości zaś ręcznie pisanych. Ta prymitywna reklama - es- tetycznie rzeczywiście godna potępienia - jest jednak z jednej strony odpowiednikiem pauperyzacji, z drugiej wynikiem skurczenia się prasy do jednego organu gadzinowe- go, niechętnie przez ludność kupowanego; w tych warunkach zarządzenie o plakatach stwarza jeszcze jedno utrudnienie dla ledwo tlącego się płomyka życia gospodarczego. O tym, że wspomniane rozporządzenie wydane zostało z innych powodów, świadczyć może artykuł „Nie nalepiać klepsydr" w „Nowym Kurierze Warszawskim", gdzie czytamy: Przypominamy o zakazie nalepiania klepsydr na murach kościołów, domów i parkanach cmentarnych. Zawiadomienia o zmarłych osobach wolno zamieszczać jedynie w postaci nekrologów w dziennikach29. Rzekomej troski okupanta o estetyczny wygląd miasta nie należy oczywiś- cie brać poważnie. W 1940 r. w grę wchodziły względy innego rodzaju. Raziły Niemców nie tyle ogłoszenia kupców, rzemieślników i przemysłowców, ile tysiące wspomnianych przed chwilą klepsydr oraz ogłoszeń o poszukiwaniu zaginionych. Na marginesie dodać można, że tych ostatnich pojawiało się szczególnie dużo właśnie w początkach 1940 r., kiedy to „Nowy Kurier Warszawski" zaprzestał drukowania specjalnej rubryki „Kto wie". Po raz ostatni zamieszczono ją 24 I 1940. Począwszy od roku 1941 kolejne zarządzenia władz okupacyjnych doty- czące plakatów i ulicznych ogłoszeń stają się świadectwem walki cywilnej, podjętej przez ruch oporu, czyli, jak ją określa Czesław Michalski, „wojny warszawsko-niemieckiej". 14 XI 1941 Fischer wydaje specjalne zarządzenie w tej sprawie. „Aby zapobiec szpeceniu wyglądu miasta przez oklejanie i brudzenie domów i płotów" - wyjaśnia dbały o lad, czystość i porządek satrapa - nakazuje się ,,usunąć natychmiast [...] umieszczone kartki, plakaty, obrazki i inne pisma lub drukowane napisy"30. Oczywiście rozporządzenie 40 skierowane jest jednoznacznie przeciwko poczynaniom podziemia, wyrażają- cym się w tym wypadku akcjami „wawerskimi". Okólnik komendanta Schutzpolizei Jarkego z 20 VII 1942, przeznaczony dla policji polskiej, raz jeszcze podejmuje tę sprawę nakazując: Plakaty, ogłoszenia prywatne (pośmiertne), nielegalne napisy umieszczone na domach, parkanach itp., nielegalne tablice, plakaty i ogłoszenia osób prywatnych, jako też nielojalne napisy i zasmarowania winny być z własnej inicjatywy kierownika komisariatu natychmiast przez właściciela domu lub jego pełnomocnika w każdym wypadku usunięte31. Jesienią 1940 r. władze niemieckie wydały odpowiednie przepisy normu- jące sprawę pogrzebów na terenie Warszawy. Powołując się na ,,względy ruchu ulicznego" stwierdzono, że „tylko w karawanach zamkniętych może się odbywać transport zwłok. Pochód pogrzebowy jedynie w granicach cmenta- rzy"32. Oczywiście chodziło w tym wypadku przede wszystkim o zapobieżenie ewentualnym manifestacjom patriotycznym, organizowanym w czasie pogrzebu osób wybitnych i zasłużonych. Rok 1941 przyniósł szereg zarządzeń dotyczących obrony przeciwlotni- czej. Od czerwca wprowadzono przymusowe zaciemnianie mieszkań. Osobne przepisy omawiały sprawę sprzętu przeciwpożarowego, nakazywały organi- zowanie sieci placówek obrony przeciwlotniczej, zobowiązywały właścicieli i administrację domów do kopania przejść piwnicznych, urządzania schronów itp. Od 30 VI 1941 obowiązywał w Warszawie zakaz fotografowania „gmachów, ulic i placów noszących ślady uszkodzeń wojennych w wyniku ataków lotniczych"33. Począwszy od roku 1940 obejmowano stopniowo zakazem wstępu dla Polaków warszawskie parki i ogrody miejskie. Pierwszym parkiem, na którym pojawiły się tabliczki „Nur fur Deutsche", byty Łazienki. 4 V 1942 zamknięty dla Polaków został Ogród Saski. W wypadku niezastosowania się do owego zarządzenia grożono karami krzywny 1000 zł bądź trzymiesięcznego więzie- nia34. Jeden z kronikarzy zanotował 9 V 1942: „Dziwię się Niemcom, że bez potrzeby powiększają niechęć do siebie"35. Gdy w roku 1943 identycznym zakazem objęto park żoliborski, ten sam kronikarz tak to skomentuje: „Park żoliborski jest zamknięty dla publiczności. Jest to świństwo; nawet z niego (Niemcy - T. S.) nie korzystają. Chodzi więc tu wyłącznie o dokuczenie nam" (zapis z 23 V 1943). Oczywiście konstatacja w pełni uzasadniona i prawdziwa. 41 W identyczny sposób należy ocenić jedno z dalszych tego rodzaju posunięć okupanta. Pod datą 4 VIII 1943 czytamy w dzienniku Ludwika Landaua: Warszawa dostała mile obwieszczenie szefa policji o zakazie w Warszawie (w otoczeniu mostów) jeżdżenia po Wiśle, kąpania się i plażowania. Obwieszczenie ma datę 16 VII, ale ogłoszono je z ważnością od dzisiejszego dnia, wczoraj wieczorem - a- kurat w czasie przeszło 30-stopniowych upałów! Wiosną 1944 zakazem wstępu dla Polaków objęto park Ujazdowski36. Specjalna kategoria okupacyjnych zarządzeń dotyczyła różnego rodzaju akcji doraźnych. Wymienić tu można na przykład przymusową zbiórkę odpadków, metali, szmat i butelek, akcję szczepień przeciw chorobom zakaźnym, akcję odszczurzania itp. Trzykrotnie mieszkańcy Warszawy byli zmuszani do zapłacenia nałożonej na miasto kontrybucji. Pierwszą z nich w wysokości l min zł wyznaczono w listopadzie 1942 r. Objęto wówczas kontrybucją tylko głównych lokatorów mieszkań, właścicieli nieruchomości i większych zakładów przemysłowych. W marcu 1943 r. zarządzono drugą kontrybucję - tym razem już w wysokości 10 min zł. Dorośli mieszkańcy miasta mieli płacić pięciozłotową składkę, zwiększono znacznie wysokość opłat dla właścicieli domów i przedsiębiorstw, grzywną obłożono też przedstawicieli wolnych zawodów. Po raz trzeci tą formą represji władze hitlerowskie posłużyły się w lutym 1944 r., karząc ludność Warszawy kontrybucją w wysokości 85 min w odwet za zgładzenie Pranza Kutschery. Tym razem odpowiednie opłaty miały być ściągnięte od wszystkich mieszkańców miasta. Podstawowa składka wynosiła 30 zł, w wypadku właścicieli nieruchomości, przedsiębiorstw i przedstawicieli wol- nych zawodów wahała się od 200 zł do 20 tyś. zł37. Nawet to zarządzenie nie zabiło w warszawiakach poczucia humoru. Zygmunt Gizella wspomina, że w okresie zbierania owej trzeciej kontrybucji na ulicach miasta pojawił się następujący wierszyk: Daliśmy 100 za Kutschera, Damy 200 za Hinuniera. ~ - Ile chcecie za Hitlera? Nie był to oczywiście ani pierwszy, ani ostatni wypadek, gdy Warszawa drwiła z hitlerowskich nakazów, zakazów, rozporządzeń, obwieszczeń i porządkowych przepisów. Nie tylko złość, ale i pogardę wywoływały mnożące się na każdym kroku napisy ,,Nur fur Deutsche". Gdy zabroniono Polakom wstępu do Ogrodu Saskiego, na okalających go sztachetach pojawiły się karteczki z napisem „Ogród zoologiczny", tabliczki zaś „Nur fur Deutsche" rozwieszano już w 1941 r. na murach cmentarnych lub przyczepiano je do ulicznych latarni. Jesienią 1943 r. władze polskiego podziemia najtrafniej chyba wykpiły cale ustawodawstwo okupacyjne rozlepiając w Warszawie takie oto obwieszczenie, wydane rzekomo przez generalnego gubernatora38. ROZPORZĄDZENIE O STATUSIE PRAWNYM POLAKÓW Na podstawie par. 5 ust. l Dekretu Fuhrera z dnia 12 października 1939 roku (Dz. Ustaw Rzeszy Niem. nr l, str. 2077) rozporządzam: I. Zamieszkała na obszarze Generalnej Guberni ludność polska zgodnie z prawami Wielkiej Rzeszy Niemieckiej nie jest narodem. Prawa i obowiązki tej ludności normują przepisy niniejszego rozporządzenia. II. Ludność polska nie.może zajmować mieszkań odpowiadających wymaganiom członków narodu niemieckiego. Mieszkania te, wraz z całym urządzeniem, przezna- czone są dla Niemców, uciekających przed terrorystycznymi nalotami Anglosasów. III. Ponadto ludność polska nie ma prawa: l. Ubierać się po europejsku. Resztki pozostałego odzienia będą użyte dla produkcji wojennej. Polacy muszą się ubierać według mody środkowoafrykańskiej Murzynów. 2. Odżywiać się własnymi produktami spożywczymi. Będą one grabione dla dalszego lukratywnego utrzymywania urzędni- ków niemieckich. Dotychczasowe głodowe przydziały na bony znosi się. 3. Korzystać z opalu w czasie zimy. Zima 1943/44 będzie w Generalnej Guberni tak gorąca, jak gorące były przeżycia niemieckiego korpusu afrykańskiego w Libii, Trypolisie i Tunisie. IV. Ludności polskiej zabrania się: l. Oddychać świeżym powietrzem, zarezer- wowanym dla naszego lotnictwa. 2. Korzystać z wody wiślanej tak niezbędnej dla skutecznej działalności niemieckiej floty podwodnej. 3. Myć mydłem, które zastąpione będzie przydziałem 50 gramów piasku na osobę miesięcznie. 4. Spać w nocy wobec obowiązku oczekiwania w każdej chwili odwiedzin gestapo. 5. Myśleć rozumnie. Właściwość ta, nieznana narodowi niemieckiemu, jest również zbędna u Polaków. 6. Umierać naturalną śmiercią bez zezwolenia właściwego Arbeitsamtu z uwagi na stałe zapotrzebowanie na białych niewolników do pracy w Wielkiej Rzeszy. 7. Stosować samoobrony zbiorowej przeciw policji niemieckiej i gestapo. V. Kto przekracza przepisy niniejszego rozporządzenia, podlega karze śmierci. VI. Pod karą śmierci zabrania się Reichs- Volks- i Stammdeutschom zrywania i niszczenia niniejszego rozporządzenia. .'«:,. -łUi —^« VII. Z chwilą okupacji Rzeszy Niemieckiej przez wojska alianckie, a w szczegól- ności przez armię polską, przepisy niniejszego rozporządzenia będą miały odpowiednie zastosowanie do ludności niemieckiej na całym obszarze przyszłej Malej Rzeszy. VIII. Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie wstecz, poczynając od dnia l września 1943 roku jako czwartej rocznicy wyprawy Hunów na Polskę. Gubernator Generalny (-) Frank i.ar ^ifitq Kraków, 15 października 1943 r. Osobnym zupełnie rozdziałem hitlerowskiego prawodawstwa, obowiązu- jącego na terenie Generalnego Gubernatorstwa, były rozporządzenia i zarządzenia dotyczące ludności żydowskiej. Tuż po wkroczeniu wojsk niemieckich do Warszawy władze okupacyjne, zdając sobie sprawę z panujących nastrojów, zapowiedziały, że „Żydzi nie mają powodu do obawiania się represji"39. Zachowanie się żołnierzy Wehr- machtu świadczyło jednak wyraźnie o tym, że są to słowa bez pokrycia. Natychmiast po zajęciu miasta zaczęło się prześladowanie ludności żydowskiej. Bito i znęcano się nad starcami i dziećmi; stekiem wyzwisk obrzucano żydowskie kobiety. Zrzucano Żydom nakrycia głowy, wymagano ukłonów, obcinano im brody, zatrzymywano ich na ulicy i kazano wykonywać ćwiczenia gimnastyczne, formowano w grupy i zapędzano do najcięższych prac. Na razie wszystko to działo się bez majestatu prawa. Zarządzenia sankcjonujące represje wydane zostały dopiero po utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa. Najpierw 28 X 1939 Radzie Starszych Gminy nakazano przeprowadzenie spisu mieszkających w Warszawie Żydów. Ponieważ nie udzielono wyjaśnień, na jakich kryteriach spis ten miał się opierać, rejestracja objęła tylko Żydów wyznania mojżeszowego. W początku listopada rozeszły się po mieście pogłoski o utworzeniu żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej. Zaczęto mówić o podziale Warszawy na trzy strefy: na obszar zasadniczego osadnictwa żydowskiego, obszar dozwolony dla Żydów i wreszcie dla nich zakazany. Często padała nazwa: getto40. Wśród Żydów zauważono nastroje paniki. Na razie brak jednak było jakichkolwiek przepisów normatywnych, a prasa jawna, wydawana w języku polskim, na ten temat milczała. Znacznie mniej ostrożna była redakcja gazety niemieckiej „Warschauer Zeitung". 15 XI 1939 ukazał się tam reportaż dotyczący zwartego skupiska ludności żydowskiej w Warszawie i znamienne jest, iż w tytule znalazło się słowo „getto": „Das 44 Ghetto. Welt des Verfalls" („Getto". Zdeprawowany świat"). Kilka dni później ten sam dziennik zamieścił artykuł pt. „Warschauer Ghetto wird abgesperrt"41. W tekście wyjaśniano, że ogrodzenie to zrobione zostanie z barykad. Zauważmy, że niedyskrecje gazety niemieckiej wyprzedziły o kilka miesięcy rozporządzenie o zamknięciu dzielnicy żydowskiej. Tymczasem w listopadzie 1939 r. ukazało się rozporządzenie szefa dystryktu Ludwiga Fischera o „pozbywaniu i dzierżawieniu przedsiębiorstw żydowskich". Oto komentarz Ludwika Landaua z 21 XI 1939: Rozporządzenie daje po raz pierwszy definicję Żyda: jest nim każda osoba urodzona z obojga rodziców żydowskich (tzn. chyba z rodziców, który są lub byli kiedykolwiek wyznania mojżeszowego). Pojęcie to obejmuje zatem chrzczonych Żydów, jest więc znacznie szersze od stosowanego dotychczas w praktyce. Kilka dni później, 30 XI, w oparciu o wcześniejsze rozporządzenie generalnego gubernatora, Fischer wydaje własne zarządzenie w sprawie „oznakowania" ludności żydowskiej w okręgu warszawskim. Od l XII 1939 wszyscy, należący kiedyś albo aktualnie do gminy żydowskiej lub posiadający matkę bądź ojca należących dawniej lub obecnie do gminy, zobowiązani byli nosić na prawym ramieniu białą opaskę z niebieską gwiazdą Syjonu42. Z obowiązku tego zwolnione zostały tylko dzieci do lat 12. Należy stwierdzić, że owe pierwsze przepisy normatywne daleko odbie- gały od „precyzji" ustaw norymberskich. Bardziej dokładne określenie terminu Żyd podane zostało na terenie GG dopiero 24 VII 1940. W myśl wydanego wówczas rozporządzenia za Żyda uważany miał być każdy, kto posiadał dwoje „pełnożydowskich" dziadków albo kto sam l IX 1939 należał do gminy żydowskiej, posiadał żydowskiego współmałżonka lub kto urodzi się po 31 V 1941 jako dziecko żydowskich rodziców43. Przy analizie „prawodawstwa" okupacyjnego odnoszącego się do ludności żydowskiej odnajdziemy większość, choć nie wszystkie wymienione uprzednio kategorie przepisów. Przepisy represyjne, segregacyjne, porządkowe i gos- podarcze były surowsze w stosunku do Żydów niż Polaków, przepisy ingerujące w życie społeczno-kulturalne dzielnicy żydowskiej raczej nieco liberalniejsze44. W zakresie życia religijnego oraz kultywowania tradycji władze okupacyjne pozostawiły ludności getta dość dużą swobodę do wiosny 1942 r., przy czym właśnie na tym odcinku najwyraźniej widać kamuflaż rzeczywistych planów i zamierzeń poprzez wytwarzanie pozorów. Moim 45 zdaniem, wśród wielu przyczyn istniejącej w getcie psychozy nadziei bardzo istotną rolę odgrywało pozostawienie przez Niemców dość szerokiego marginesu dla działalności społtczno-kulturalnej, stwarzające złudzenie nor- malnego toku życia i utrudniające Żydom zrozumienie rzeczywistej sytuacji oraz groźby zagłady. Przypomnijmy teraz kolejne zarządzenia okupanta, normujące status „prawny" ludności żydowskiej. Jednocześnie z rozporządzeniem o wprowa- dzeniu gwiazdy Dawida wydany został nakaz oznakowania sklepów żydo- wskich45, 18 XII 1939 nakaz zameldowania majątku żydowskiego. 26 I 1940 zakazano Żydom jazdy koleją, 27 II 1940 zakazano zatrudniania Żydów w lokalach gastronomicznych. W marcu 1940 r. na skutek okólnika niemieckiego komisarza cechu w warszawskich kawiarniach, restauracjach i barach pojawiły się wywieszki o zakazie wstępu dla Żydów4". 18 VII 1940 ukazało się zarządzenie Leista zabraniające Żydom wstępu do parków publicznych, siadania na ławkach w miejscach publicznych oraz chodzenia po reprezenta- cyjnych ulicach (m.in. po Alejach Ujazdowskich). W początku września 1940 r. specjalne zarządzenie zakazywało wstępu Żydom na dopiero co przemiano- wany plac Adolfa Hitlera. Od 29 IX 1940 w tramwajach wyznaczano osobny wagon „Tylko dla Żydów". 8 X 1940 podano przez megafony zarządzenie Leista z lipca wraz z dodatkowymi przepisami, normującymi sposób zacho- wania się Żydów na ulicy. Nazajutrz w szmatławcu wyjaśniano: „Przy spotkaniu Niemców umundurowanych Żydzi winni w sposób widoczny ustępować im miejsca i na żądanie schodzić z chodnika". Przepisom dotyczą- cym zachowania się Żydów wobec Niemców warto przypatrzeć się nieco bliżej, gdyż mówią one sporo o mentalności niemieckiego okupanta. Mimo że nie zostało wydane żadne rozporządzenie nakazujące Żydom kłanianie się Niemcom i zdejmowanie przed nimi okrycia głowy, w pierwszych miesiącach okupacji zwyczaj ten się upowszechnił, sprawiając satysfakcję zwycięz- com - był też przez nich egzekwowany. Z czasem jednak reakcje Niemców stały się bardziej zróżnicowane, dla jednych ukłon żydowski dalej stanowił manifestację podporządkowania się ich woli, dla innych stawał się krępujący czy obraźliwy. Jakże charakterystyczne są tutaj zapiski Adama Czerniakowa. l VII 1940 notuje on: „Do Gminy zgłosili się pierwsi pobici za nieoddawanie honorów [...] Poleciłem wywiesić w Gminie plakat o ukłonach Żydów i Żydówek". Już następnego dnia pisze jednak w dzienniku: „Zgłaszają się Żydzi, których biją za to, że się kłaniają". Przez kilka miesięcy sprawa pozostała w zawieszeniu. 4 XXI 1940 Czerniakow otrzymał od niemieckich 46 władz policyjnych zapewnienie, że „wyjdzie zarządzenie o niekłamaniu się"47. 9 I 1941 tego rodzaju przepis „prawny" rzeczywiście się pojawił, jego motywacja brzmiała: „okazało się, że ukłony żydowskie wywierają nieprzy- jemne wrażenie na Niemców"48. Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że sposób traktowania Żydów w Generalnym Gubernatorstwie przypomina stosunek do Polaków na terenach przyłączonych do Rzeszy. Czesław Madajczyk pisze: Od początku wojny nakazano Polakom w kraju Warty oraz w niektórych miastach Pomorza kłaniać się Niemcom umundurowanym i ustępować im miejsca, schodząc z chodnika na jezdnię. Niektórzy Niemcy chodzili z laską czy nahajką i często robili z niej użytek. Na Pomorzu nakaz ten w październiku 1940 r. odwołano, w kraju Warty utrzymywał się dłuższy czas, w Białostockiem przez cala okupację49. Jednocześnie z wszystkimi restrykcjami antyżydowskimi opracowywany był plan warszawskiego getta. Kolejne etapy powstawania żydowskiej dziel- nicy mieszkaniowej omawiam w innym miejscu. Tu pragnę ograniczyć się jedynie do przeglądu obowiązujących przepisów i norm „prawnych". Odpo- wiednie rozporządzenie władz dotyczące utworzenia getta wydane zostało 2 X 1940; 12 X podały je do publicznej wiadomości megafony uliczne. W gadzinówce informacje na ten temat ukazały się dwa dni później. 15 X 1940 „Nowy Kurier Warszawski" zamieścił plan getta50. Rozporządzenie Fischera nakładało obowiązek wyprowadzenia się Pola- ków z obszaru wyznaczonego na dzielnicę żydowską i przeprowadzenia się do getta Żydów, mieszkających dotychczas w innych rejonach miasta. Począt- kowo termin zakończenia tej akcji wyznaczono na 31 X 1940, później przesunięto go o dwa tygodnie. Ludwik Landau tak oto oceniał rozmiary przesiedleń w zapisie z 13 X 1940: Na tym obszarze mieszka, według prowizorycznych obliczeń, 140 tyś. ludności chrześcijańskiej i 290 tyś. ludności żydowskiej, co by oznaczało, że ok. 110 tyś. poza ghettem; daje to razem do przeniesienia 250 tyś. ludzi! A do tego dochodzi przecież ludność polska wysiedlana z dzielnicy niemieckiej - tempo tej akcji już podobno uległo wzmożeniu, razem więc 25 do 30% ludności Warszawy ma być ruszonych ze swych mieszkań. J saa; 47 Ponieważ niebawem nastąpiło nowe wytyczenie granic dzielnicy żydo- wskiej, odpowiedniej zmianie uległy liczby ludności polskiej i żydowskiej, podlegającej przesiedleniu. Według poprzedniego stanu - notowal Landau 19 X - z ghetta wysiedlonych miało być 140 tyś. ludności chrześcijańskiej, a wejść do niego miało 90 tyś. Żydów; po tej zmianie granic pierwsza liczba spadnie pewno do jakichś 60 tyś., druga podniesie się do 120 tyś. [...] 16 XI 1940 otoczona wysokim trzymetrowym murem żydowska dzielnica mieszkaniowa została zamknięta. Kilkanaście, a potem kilka bram wjazdowych strzeżonych było odtąd przez posterunki niemieckiej policji i żandarmerii, wspomaganych powołaną do życia Żydowską Służbą Porządkową51. Mało kto przypuszczał wówczas, że 400 tyś. Żydów skazanych zostało na totalną zagładę. Granice getta w okresie od października 1940 r. do maja 1943 r. ulegały wielokrotnym korekturom. Do sierpnia 1942 r. obszar getta składał się jakby z dwu części, połączonych w styczniu 1942 r. drewnianym pomostem, przerzu- conym nad ulicą Chłodną52. Na północ od tej ulicy rozciągał się teren tzw. dużego getta, na południe zaś od niej o wiele mniejszy teren „małego getta", w rejonie takich ulic jak Żelazna, Sienna, Wielka. Warunki mieszkaniowe w „małym getcie" były znacznie lepsze, tam też skoncentrowało się życie społeczne i publiczne dzielnicy zamkniętej, tam też zamieszkała inteligencja, wielu Żydów chrześcijan, ludzie bogatsi". Tymczasem „duże getto" w rejonie ulic Gęsiej, Pawiej, Dzielnej, Nowolipia i Nowolipek, Nalewek, Niskiej, Miłej, Stawek, o niezwykle gęstym zaludnieniu już przed wojną, teraz stało się miejscem zamieszkania całej biedoty żydowskiej. Do tego obszaru kierowali się zresztą Żydzi z miejscowości podwarszawskich, ściągający do Warszawy przed założeniem getta. Jesienią 1941 r. nastąpiło wyłączenie z dzielnicy żydowskiej części „małego getta". Oznaczało to dalsze ścieśnienie obszaru getta, nowe przeprowadzki, dalsze pogorszenie warunków mieszkaniowych ogółu lud- ności żydowskiej. 15 X 1941 generalny gubernator Frank podpisuje rozpo- rządzenie, które głosi: Żydzi, którzy bez upoważnienia opuszczają wyznaczoną im dzielnicę, podlegają karze śmierci. Tej samej karze podlegają osoby, które takim żydom świadomie dają kryjówkę54. 48 Niespełna miesiąc później warszawski gubernator Fischer wydał obwiesz- czenie o podobnej treści, bardziej jednak szczegółowe i-jeśli to w ogóle możliwe - bardziej jeszcze okrutne. Oto tekst tego dokumentu, noszącego datę 10 XI 1941: OBWIESZCZENIE Dotyczy: kary śmierci ssą nieuprawnione opuszczenie żydowskich dzielnic mieszkaniowych. W ostatnim czasie rozprzestrzenili żydzi, którzy opuścili wyznaczone im dzielnice mieszkaniowe, w licznych wypadkach tyfus plamisty. Aby zapobiec grożącemu w ten sposób niebezpieczeństwu dla ludności rozporządził Generalny Gubernator, że żyd, który w przyszłości opuści nieuprawniony wyznaczoną mu dzielnicę mieszkaniową, będzie karany śmiercią. Tej samej karze podlega ten, kto takim żydom udziela świadomie schronienia lub w inny sposób pomaga (np. przez udostępnienie noclegu, utrzymania, przez zabranie na pojazdy wszelkiego rodzaju itp.). Osądzenie nastąpi przez Sąd Specjalny w Warszawie. Zwracam całej ludności Okręgu Warszawskiego wyraźną uwagę na to nowe postanowienie ustawowe, ponieważ odtąd będzie stosowana bezlitosna surowość55. Chociaż już przedtem ulice Warszawy były widownią sporadycznego wyłapywania spotkanych po „aryjskiej" strome Żydów, począwszy od jesieni 1941 r. miasto stało się terenem istnego polowania na ludzi. Żydzi zatrzymani poza obszarem getta, a nie należący do wyprowadzanych poza jego obszar pod eskortą grup roboczych (tzw. placówki), teraz zabijani już byli w pełnym majestacie hitlerowskiego „prawa". Ginęli jednocześnie Polacy niosący pomoc prześladowanym, ukrywający ich lub pomagający w ucieczce z dzielnicy żydowskiej56. Rok 1942 rozpoczyna etap definitywnej, fizycznej likwidacji Żydów warszawskich. Prologiem były wydarzenia, które rozegrały się w getcie w nocy z 17 na 18 kwietnia 1942 r. Na skutek otrzymanych informacji o planowanym mordzie 17 kwietnia zapanowała psychoza pogromu. O godz. 22 do getta wjechało czternaście samochodów osobowych z funkcjonariuszami niemie- ckiej policji i żołnierzami formacji SS. Hitlerowcy mieli przygotowane listy z adresami osób przeznaczonych do likwidacji. W raporcie komórki konspira- cyjnej o tych wydarzeniach czytamy: < - Okupowanej-. 49 Z zasady aresztowanego wsadzano do samochodu, który odjeżdżał spod danej nieruchomości, czasem o kilka domów, czasem o 2-3 ulice. W pewnym momencie oficer dawal znak szoferowi, aby się zatrzymał, polecał aresztantowi wysiąść z samochodu. W tym momencie szofer rzucał reflektor światła na aresztowanego, a SS-man oddawał do stojącego strzały, przeważnie w głowę. Gdy zabity padał na ziemię, samochód odjeżdżał pod nowy adres. W sumie rozstrzelano wówczas w getcie 52 osoby, w większości byli to wydawcy prasy konspiracyjnej i działacze społeczni. Mało znany jest fakt, że 19 IV 1942 ukazał się w getcie następujący komunikat Żydowskiej Służby Porządkowej: Z polecenia prezesa Czerniakowa podaje się do wiadomości ludności Dzielnicy Żydowskiej w Warszawie, iż akcja w nocy z 17 na 18 kwietnia 1942 r. miała charakter sporadyczny celem ukarania tych osób, które zajmowały się nie swoimi sprawami. Poleca się ludności zająć się spokojnie normalnymi sprawami i wtedy akcja ta się nie powtórzy57. 22 VII 1942 o godz. 10 rano w siedzibie Rady Żydowskiej zjawił się pełnomocnik do spraw wysiedlenia Sturmbannfuhrer Hoefle. Oświadczono nam - zanotował Czemiakow - że z pewnymi wyjątkami mają Żydzi, bez różnicy ptó i wieku, być wysiedleni na wschód. Dziś do godziny 4 pp. ma być dostarczonych 6 000 ludzi. I tak będzie (najmniej) codziennie. Nie wiedziano jeszcze wówczas, że eufemistyczne określenie „wysiedle- nie na wschód" oznaczało komory gazowe obozu zagłady w Treblince. Pierwszy transport opuścił bocznicę kolejową na Stawkach w nocy z 22 na 23 lipca. Nim nazajutrz wyruszył w drogę kolejny transport, prezes Judenratu popełnił samobójstwo. Do początku września z getta warszawskiego wywie- ziono do Treblinki ok. 310 tyś. osób-na oczach świata dokonany został największy mord w dziejach58. Jesienią 1942 r. w dzielnicy żydowskiej, obejmującej wówczas teren pomiędzy ulicami Gęsią i Stawkami oraz wyodrębnione „szopy" Toebbensa przy ul. Prostej, pozostało przy życiu kilkadziesiąt tysięcy Żydów. 35 tyś. osób otrzymało tzw. numerki na życie przyznane urzędnikom Gminy oraz części robotników zatrudnionych w zakładach przemysłowych (tak zwanych „szo- pach")59. W prasie konspiracyjnej znajdziemy opis owej koszmarnej selekcji: 50 Ostatnia faza likwidacji ghetta warszawskiego rozpoczęła się w niedzielę 6 września. W dniu tym Żydzi obowiązani zostali do stawienia się o godz. 10 rano przed siedzibą Gminy przy ul. Zamenhofa 19. Tutaj zaczęto wydawanie numerków na źycie< które każdy obowiązany jest nosić na piersi. Są to żółte karteczki z ręcznie napisanym numerem, zaopatrzonym w pieczęć Gminy i podpis. Numerki są bezimienne60. Około 30 tyś. Żydów ukrywa się w piwnicach domów, bunkrach i w podziemiach wspomnianych „szopów". W tym samym czasie schronienie u rodzin polskich, po drugiej stronie muru, znajduje dalsze 25 tyś. Żydów warszawskich. Dla tych wszystkich wyrok śmierci przynajmniej na razie zostaje zawieszony. Na mieszkańcach getta zostanie on wykonany już niebawem. W styczniu 1943 r. dokonuje się przedostatni akt tragedii - w czasie rzezi na ulicach dzielnicy żydowskiej ginie kilka tysięcy ludzi. Ostatni akt zagłady rozpoczyna się w momencie wybuchu powstania w getcie 19 IV 1943. W przeciągu miesiąca, wg raportu Stroopa, zamordowano wówczas 56 065 osób. W rzeczywistości liczba ofiar była o kilka tysięcy większa. Jeszcze w 1944 r. Niemcy wykrywali i natychmiast zabijali Żydów ukrywających się w ruinach getta01 ;:E»;, •AOi^UT "•łMtttw" t*»y .Mfo .••te Ap-ria 4aą ^' 1^1 iW' »W h^i HB9' qu»l( i<»y- yw; •.-AU»yw{TA ''-ritip^iKff f-SiSWS {H:. T3BqBiH .aii'sWs-J •iS-rt ••••-' i'OS(>- ' teawft;' .iju^CA^tpNtOifc-rtttóa-*-' **<•• MiMUwuw- •-„.A.s^tf: ^y-'.,. •;•'• •tJSAłf* :'f^ m Wygląd miasta Getto Od pierwszych dni okupacji władze hitlerowskie staraly się nadać Warszawie charakter miasta niemieckiego. Celowi temu służyła, dekoracja gmachów faszystowskimi flagami i emblematami, hitlerowskie plakaty i tablice propa- gandowe, przymusowo wprowadzone dwujęzyczne szyldy w sklepach i warsztatach rzemieślniczych, nazewnictwo ulic, placów, parków i mostów, rozlepione obwieszczenia i zarządzenia, w których tekst w języku niemieckim drukowano większą czcionką i umieszczano go ponad tekstem w języku polskim'. Wszystko to z jednej strony miało stanowić wizualne świadectwo niemieckiego panowania, a zarazem poprawiać samopoczucie nielicznej garstki Niemców na stale przebywających w mieście, z drugiej zaś - spełniać funkcje propagandowe, wywołując chociażby u cudzoziemców wrażenie, że Warszawa rzeczywiście przybrała niemieckie oblicze. Dekoracja miasta oznakami ruchu narodowosocjalistycznego rozpoczęła się tuż po wkroczeniu do Warszawy armii niemieckiej. Stopniowo flagi ze swastyką pojawiały się na wszystkich większych budynkach, zarekwirowa- nych na potrzeby okupacyjnej administracji lub Wehrmachtu. Najwięcej było ich oczywiście w centrum. Szczególnie uhonorowane zostały główne arterie miasta - Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Aleje Ujazdowskie, Mar- szałkowska, Aleje Jerozolimskie oraz place - Teatralny, Bankowy, Piłsud- skiego. Unii Lubelskiej. Od pierwszych dni okupacji hitlerowskiej flagi i transparenty drażniły warszawiaków, wzmagały nienawiść wobec butnego najeźdźcy, uważane były za wyzwanie rzucone dumie narodowej. Czyż można się dziwić, że jednym z pierwszych przejawów aktywności organizującego się ruchu oporu było właśnie zdzieranie znienawidzonych powszechnie sztanda- rów?2 Czyn taki wymagał wielkiej odwagi i sprytu, nie zapominajmy bowiem,.- że zazwyczaj trzeba było go dokonać na oczach znajdujących się w pobliżu 52 niemieckich posterunków. Najczęściej takie śmiałe wypady przeprowadzali harcerze warszawscy. Aleksander Kamiński opisuje je w książce ,, Kamienie na szaniec". Niekiedy chorągwie kradli także żołnierze niemieccy sprzedający je potem Polakom3. Już pod koniec 1939 r. władze okupacyjne wydały rozporządzenie nakazujące właścicielom sklepów i warsztatów rzemieślniczych wywieszanie szyldów niemieckich. Z obowiązku tego zwolnieni zostali Żydzi - widocznie uznano, że napis w języku jidysz lub hebrajskim sąsiadujący z napisem w języku niemieckim przyniósłby ujmę ,,narodowi panów". Kupcy i rzemieśl- nicy polscy, chociaż niechętnie, musieli się jednak zastosować do tego przepisu. Do wyjątków należały placówki, które niemieckiego szyldu nie posiadały. Andrzej Wachowiak z dumą wspomina, że nad jego sklepem z materiałami piśmiennymi widniał tylko jeden napis: „Papier", gdy zaś Niemcy zgłaszali się doń z pretensjami, odpowiadał im bez wahania, że nazwa posiada niewątpliwie brzmienie niemieckie...4 W początku maja 1940 r. przystąpiono w Warszawie do zmiany nazew- nictwa ulic. Nad tabliczkami w języku polskim zaczęty się pojawiać tabliczki w języku niemieckim. Po raz pierwszy komunikat na ten temat ukazał się w szmatławcu 13 V 1940: „W kilku punktach miasta - czytamy tam - tablice już przybito, jak np. na ul. Marszałkowskiej, Mazowieckiej i pl. Zamkowym". Tydzień później odnotowuje ten fakt kronikarz Landau: Od pewnego czasu trwa w Warszawie akcja przybijania tabliczek z niemieckimi nazwami ulic. Tabliczki są wieszane nad polskimi i bardziej widocznymi napisami, tak że polskie napisy niemal giną. Nazwy są bądź tłumaczeniem dosłownym (Marschall- strasse, Honigstrasse, Kónigsstrasse), bądź własnymi kompozycjami: plac Mirowski nazywa się „Ań der Markthalle", Wolska - „Litzmannstadtstrasse", plac Pilsud- skiego wrócił do miłego Niemcom wspomnienia „Sachsenplatz", Al. Ujazdowskie są „Lindenallee" Dopiero 24 V 1940, a więc już w trakcie akcji, pełnomocnik szefa dystryktu Ludwig Leist wydał sankcjonujące ją zarządzenie. Na pierwszej opublikowanej liście figuruje czterdzieści pięć przemianowanych nazw warszawskich ulic i placów. Wśród nich znalazły się cztery ulice, które w ogóle straciły dawną nazwę polską: ulicę Focha przemianowano na Teatralną, Sobieskiego - na Południową, Konopnickiej - na Pokoju, zaś Krasińskie- go-na Wiślaną. Większość nazw niemieckich istotnie była tłumaczeniem 53 nazw polskich, dla części jednak utworzono nazwy zupełnie nowe. Zmiany są tu zresztą nad wyraz charakterystyczne: ul. Fredry nazywać się odtąd miała Parkstrasse, plac Napoleona - Postplatz, ul. Belwederska - Sonnenstrasse, ul. Prusa - Marsstrasse, plac Wilsona - Danzigerplatz, ul. Mickiewicza - Invali- denstrasse5. l IX 1940 w czasie uroczystości związanych z „pierwszą rocznicą rządów niemieckich" przemianowano plac Pilsudskiego (Sachsenplatz) na Adolf Hitler Platz, Aleje Ujazdowskie (Lindenallee) na Siegesstrasse. W obu wypadkach nazw tych nie wolno bylo tłumaczyć na język polski. Gwoli ścisłości dokumentacyjnej podaję niżej szereg okupacyjnych nazw warszawskich ulic, placów, parków i mostów zaczerpniętych z zestawienia pochodzącego z roku 1941: Przedwojenna Nowa lub przywrócona . . . . - , , Nama niemiecka nazwa poisna dawna nazwa polska l Racławicka Rolna Ackerstrasse | al. 3 Maja Dworcowa Bahnhofstrasse Wernyhory Poetycka Dichterstrasse stU&is 11 Listopada Esplanada Esplanadenstrasse|^t>m Pierackiego Foksal Foksalstrasse kyi Rejtana ' Ogrodnicza Gartnerstrasse "' Sokola Jastrzębia Habichstrasse Meizelsa Kupiecka Handlerstrasse 29 Listopada Husarska Husarenstrasse Matejki Instytutowa Insritutstrassc on.i Łukasińskiego Michalowska Michaelstrassc „„, Sienkiewicza Nowosienna Neuheustrasse plac Jedności plac Pólnocny Nordplatz ".Wf Plowce Trawnikowa Rasenstrasse Joselewicza Wąska Schmalestrasse al. Wojska al. Sportowa Sportallee Gersona Stacyjna Stationstrasse -"' pl. Wolności pl. Gwiaździsty Sternplatz H' pl. Niepodległości pl. Południowy Sudplatz "'**'• « Wawelberga —-Techników Technikerstrasse (ABI® «;: Dębińskiego Stawowa Teichstrasse 'MMI' Wolność , Zegarmistrzowska , Uhrmacherstrasse.nJ—. Wersalska Wodna Wasserstrasse ..ło ,.?• ygai j • UHw^ al. Zjednoczenia al. Zachodnia Westendallee ... m Łokietka 'WB* da Łąkowa 8W Wiesenstrasse ^""^ J 54 Przedwojenna nazwa polska Nowa lub pntymScwa dawna lunus MHia Namia niemmlu Zamenhofa park Ujazdowski most Poniatowskiego park Paderewskiego Łazienki most Kierbedzia Ogród Saski Raszyńska Puławska Wybrzeże Gdańskie Jagiellońska al. Niepodległości Bracka Grochowska Żwirki i Wigury al. Szucha Dzika Wildstrasse Alleepark Neue Brucke Ostpark Seegarten Stadtbrucke Sachsischengarten Dr Otto Sommerstrassc Feldherrnallee Gotenhafener Ufer Kónigsbergstrasse ^ Nordsudallee .g Ordensuasse i> Ostenstrasse Strasse der Plieger Strasse der Polizei Sukcesywnie tabliczki z niemieckimi nazwami ulic pojawiały się także w latach następnych. Spis z początku roku 1943 zawiera 154 nazwy ulic, 4 nazwy parków i 4 nazwy mostów warszawskich. Spotkamy tam między innymi Bonifraterską zamienioną na Klosterstrasse, Czerniakowską - Hafenstrasse, Grójecką - Radomerstrasse, Hożą - Victoriastrasse, Aleje Jerozolimskie - Bahnhofstrasse i al. 3 Maja już w wersji Ostlandstrasse, Koszykową, która otrzymała nazwę Luckstrasse, Sienkiewicza jako Kunstlerstrasse, plac Kra- sińskich jako Andreas Schluterplatz6. Przypomnieć te nazwy warto przede wszystkim dlatego, że owo hitlero- wskie nazewnictwo stało się jeszcze jednym świadectwem ogólnych założeń polityki okupacyjnej. Przypatrzmy się, jakie nazwy zostały zmienione. Bez trudu zauważymy, że okupant starał się wymazać z pamięci Polaków nazwiska wieszczów, pisarzy, działaczy, uczonych, nazwiska Żydów - uczestników XIX-wiecznych zmagań o niepodległość i tych, którzy - jak Zamenhof- wnie- śli swój wkład do skarbnicy kultury narodowej, a także nazwiska szanowanych nad Wisłą cudzoziemców - Napoleona, Focha, Wilsona. Zniknęly z ulic miasta tabliczki przypominające Polakom daty z ich narodowej historii: 3 Maja, 11 Listopada, 29 Listopada; raziły Niemców takie słowa jak: jedność, wolność, niepodległość. Bez przesady powiedzieć można, że hitlerowskie nazewnictwo służyło tym samym celom, które realizowano jednocześnie na drodze terroru i 55 eksterminacji narodu polskiego - było ono przeto jednym z przejawów walki z polskością. Podobnie jak flagi niemieckie, także owe tabliczki z niemieckimi nazwami ulic stały się obiektem działania ruchu oporu. W styczniu 1943 r., jak podaje Władysław Bartoszewski, chłopcy i dziewczęta z „Wawra" zamalowali farbą około 250 takich tabliczek7. We wrześniu 1943 r. akcję powtórzono, tym razem zasłaniając szereg tabliczek nowymi nazwami, nadanymi ulicom i placom stolicy przez polski ruch oporu. Radiostacja „Świt", nadająca z Londynu, wzywała, by owe nazwy popularyzowano i posługiwano się nimi. Przypom- nijmy tę konspiracyjną nomenklaturę8: Aleje Jerozolimskie plac Bankowy ul. Ogrodowa rondo Waszyngtona al. Zieleniecka ul. Wronia ul. Wspólna ul. Graniczna ul. Rogowska ul. Zielna Aleje gen. Sikorskiego plac Starzyńskiego ul. gen. Kleeberga plac Roosevelta al. Churchilla ul. Niedzialkowskiego ul. Polski Podziemnej ul. Obrońców Warszawy ul. Jana Krysia ul. Westerplatte Inną nieco funkcję wyznaczały władze hitlerowskie rozlepianym na miejskich murach plakatom propagandowym oraz ustawianym na placach propagandowym tablicom. W końcu października 1939 r. pojawił się w Warszawie pierwszy niemiecki plakat propagandowy. Przedstawiał rannego żołnierza polskiego na tle ruin, obok którego stał z odwróconą głową brytyjski premier Chamberlain. Podpis brzmiał: ,,Anglio! Twoje dzieło!" Jako cieka- wostkę warto może podać, że niemal taki sam afisz rozlepiono na murach okupowanego Paryża. Opracowanie graficzne obu było łudząco podobne, nawet podpis był prawie identyczny: „C'est 1'Anglais qui nous a fait ca!" -czytamy w wersji francuskiej9. Za zerwanie owego plakatu męczeńską śmierć poniosła 3 XI 1939 studentka historii Elżbieta Zahorska, jedna z pierwszych ofiar hitlerowskiego terroru w okupowanej Warszawie. W latach następnych mury warszawskie pokryły się mnóstwem podobnych plakatów. Większość z nich głosiła hasła antysemickie i antyradzieckie. Akcja propagandowa, mająca na celu zohydze- nie Żydów, posługiwała się sloganem: „Żydzi, wszy, tyfus plamisty". 56 Nienawiść wobec Związku Radzieckiego wywoływać miał tendencyjny, budzący lęk i przerażenie, kłamliwy wizerunek żołnierza Armii Czerwonej. Chętnie wykorzystywano tu także motyw komunisty bezbożnika. Na plaka- tach antybrytyjskich znajdowała się karykatura Churchilla. Inne tablice propagandowe pojawiły się na ulicach miasta w lipcu 1941 r. Część z nich stanowiły mapy poglądowe z zaznaczonymi kierunkami niemieckiej ofensywy na wschodzie. Zdarzało się, że niewidzialne ręce dopisywały na tych mapach „1812". W roku 1943 zaczęły one powoli znikać, gdyż stawały się kompro- mitujące. Także w lipcu 1941 r. nastąpiło pospieszne dekorowanie Warszawy w tablice, plakaty i transparenty z literą „V". Często znak ten uzupełniano hasłem: „Deutschland siegt an allen Fronten". Parę informacji na ten temat. Otóż hitlerowska akcja propagandowa była niczym innym jak kontruderzeniem skierowanym przeciwko propagandzie alianckiej. W Polsce owa batalia propagandowa rozpoczęła się właśnie w lipcu 1941 r., na zachodzie Europy zaś akcja aliancka wyprzedziła kontrakcję niemiecką o kilka miesięcy. Autorami pomysłu byli współpracownicy belgij- skiej sekcji radia BBC10. Oni to właśnie 14 I 1941 posłali w eter hasło mające symbolizować rychłe zwycięstwo nad faszyzmem. Znakiem łączącym sprzy- mierzonych miała być litera „V" -początek słowa „zwycięstwo" w językach francuskim, angielskim (Victoire, Victory) i „Wolność" we flamandzkim (Yrijheid). Niebawem ktoś zwrócił uwagę na możliwość wykorzystania w tej akcji alfabetu Morse'a. Odtąd hasło pisane uzupełniano hasłem dźwiękowym: trzy uderzenia krótkie i jedno długie. Znak ten stal się sygnałem radia brytyjskiego. Z kolei ktoś inny skojarzył sobie, że owe dźwięki przypominają pierwsze cztery akordy V symfonii Beethovena - a w dodatku piątka rzymska jest znakiem identycznym z literą „V". W ciągu kilku tygodni znak „V" rozpowszechnił się we wszystkich krajach Europy Zachodniej okupowanych przez Niemcy. Ulice paryskie zasłane były wręcz kartonikami biletów metra, zgiętymi w połowie tak, że przypominały literę-symbol. W kawiarniach i restauracjach bez ustanku wystukiwano palcami „V" według szyfru alfabetu Morse'a. Podobnie zachowywali się mieszkańcy Brukseli, Amsterdamu, Kopenhagi. Mury, chodniki, parkany wszędzie pokrywano tym samym znakiem-„V". Dopiero 7 VII 1941 na jednej z konferencji prasowych Goebbels zażądał, aby hitlerowskie środki masowego przekazu przystąpiły do kontrnatarcia. Trzy dni później komentator radia berlińskiego, Hans Fritzs- che, zakomunikował światu, że „V" jest oczywistym symbolem zwycięstwa niemieckiego oręża. Natychmiast rozpoczęto dekorację całej podbitej Europy 57 transparentami, na których widniało hasło: „V - Deutschland siegt an allen Fronten". Olbrzymie „V" zawiesili Niemcy na paryskiej wieży Eiffla, ozdobiono nim reprezentacyjne gmachy i pałace w Brukseli i Kopenhadze, ustawiono je także na placu Pilsudskiego w Warszawie... Powróćmy więc nad Wisłę. Akcja V i tu przecież zapisała swoją historię. Stosunkowo późno, bo dopiero w drugiej dekadzie lipca 1941, polskie podziemie odpowiedziało na apel Londynu. Na kilka dni przed rocznicą bitwy grunwaldzkiej (15 VII) członkowie organizacji małego sabotażu przystąpili do wykonywania napisów „Grunwald" lub „Grunvald", w tym wypadku celowo pisząc tę nazwę niezgodnie z ortografią. 17 VII 1941 informacja na temat symbolicznego „V" ukazała się na łamach „Biuletynu Informacyjnego". Czytamy tam: Na murach Warszawy pojawiła się tajemnicza litera V. Nieświadomym wyjaśnia- my, że jest to skrót slowa Victoire - Wiktoria - Zwycięstwo. Litera ta pojawiła się po raz pierwszy na murach okupowanego Paryża, wywotując wściekłość Niemców. Z Paryża litera V przeszła do Belgii, Holandii i Norwegii. Obecnie pojawiła się w Polsce i Czechosłowacji, urastając do znaczenia międzynarodowego symbolu zwycięstwa. 22 VII hasło: „V-von allen Fronten" znalazło się na pierwszej kolumnie „Warschauer Zeitung". Dwa dni później „Biuletyn Informacyjny" przyniósł artykuł „Heca Hitlerowska", w którym pisano: Nie mogąc usunąć litery V z murów Warszawy ogłosili ją (Niemcy - T.S.) symbolem własnego zwycięstwa. Czyżby zapomnieli, jak po niemiecku brzmi słowo zwycięstwo. Dla nich z litery V zaczynają się już tylko takie stówa jak: yerioren i Yernichtung. 28 VII 1941 Czesław Zadrożny z „Wawra" podpala wielkie „V" z dykty, ustawione na placu Piłsudskiego. Był to nie lada wyczyn. Sam szef dystryktu Ludwig Fischer uznał za stosowne poinformować o tym fakcie swoje władze zwierzchnie, umieszczając opis wypadku w urzędowym raporcie. Codziennie teraz mnożyły się akty sabotażu. Transparenty hitlerowskie po zmienieniu jednej litery stawały się pełnym kpiny sloganem o brzmieniu-„Deutschland liegt an allen Fronten". Do samotnie stojącego „V" dopisywano zapropono- wane przez prasę konspiracyjną uzupełnienie w postaci takich słów, jak yerloren, Vernichtung, verstorben, vergraben itp. Na tym etapie, a więc w 58 okresie zwalczania propagandowej akcji niemieckiej. Warszawie przypa- dła - jak się zdaje - palma pierwszeństwa pośród okupowanych stolic europej- skich. Nigdzie indziej goebbelsowska akcja nie spotkała się z równie żywiołowym, tak sprawnie zorganizowanym i skutecznym przeciwdziała- niem. Napisy na murach, plotach i chodnikach, tysiące naklejek z.hastami ruchu oporu, własne plakaty propagandowe umieszczane w sąsiedztwie obwieszczeń okupanta - wszystko to dawało szczególny wygląd warszawskiej ulicy i zarazem składało się na specyficzną atmosferę i klimat tamtych lat. Bardzo specyficzny wygląd miało miasto wieczorem i w nocy. Nawet na głównych arteriach panowała ciemność. W ramach oszczędności zapalano tylko nieliczne lampy gazowe i latarnie, od czerwca 1941 r. nie dochodziło światło z okien domów w związku z wprowadzonym zaciemnieniem mieszkań. W obrazie miasta okupowanego obok tych elementów uwzględnić trzeba stałą obecność patroli hitlerowskiej policji i żandarmerii, obecność wojska niemieckiego różnych formacji, codzienną groźbę obław, blokad, łapanek. Te ostatnie w pamięci warszawiaków stają się jak gdyby symbolem okupacji, zaś scena ulicznej łapanki nierozerwalnie kojarzy się z zapamiętanym kształtem dnia powszedniego. Przypomnijmy, jak wyglądało miasto podczas olbrzymiej łapanki 12 VIII 1940: Tysiące uzbrojonych Niemców (przeważnie formacji SS) urządziło polowanie na ludzi, wobec którego bledną sceny z „Chaty wuja Toma". W czasie obławy bito i poniewierano schwytanych, kilkunastu zastrzelono, wielu raniono (Grójecka, Targo- wa, Praga etc.). Obława objęła teren całego miasta - ulice, place, mosty, dworce kolejek dojazdowych. Wyciągano ludzi z bram, tramwajów, lokali publicznych itd. Brano mężczyzn wyglądających zdrowo w wieku 16-40 lat. Wszelkiego rodzaju zaświadczenia z pracy zasadniczo nie były brane pod uwagę. Złapanych w liczbie około 10 000 zgrupowano na terenie koszar Szwoleżerów i Artylerii Konnej przy ul. Czerniakowskiej oraz na terenie etapowym przy ul. Skaryszewskiej. Część skierowano bezpośrednio na dworce. Budynki, w których noc spędzili zatrzymani, byty oświetlone reflektorami i obstawione karabinami maszynowymi11. Gdy ulicami szedł pochód mężczyzn - ofiar opisywanej łapanki - nikt nie mógł przewidzieć, że miejscem ich przeznaczenia i kaźni będzie Oświęcim, do którego wtedy właśnie wysłano pierwszy warszawski transport. 59 •«»l Łapanki12, które po raz pierwszy przeprowadzili Niemcy wiosną 1940 r., w pewnych okresach byty czynnikiem decydującym o toku życia miasta. Działo się tak w styczniu 1943 r. i jesienią tegoż roku, gdy nasilenie obław wpłynęło na znaczne zmniejszenie się ruchu ulicznego. Omawiając status,,prawny" warszawiaka w latach okupacji wspominałem o utworzeniu w mieście żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej. Widok murów otaczających getto nierozerwalnie łączy się z obrazem Warszawy pod panowaniem niemieckim, będąc przy tym jedną z najtragiczniejszych oznak hitlerowskich rządów. Już w początkach 1940 r. na bramach pojedynczych domów w północno- -zachodniej części miasta, a więc na terenie kilku komisariatów o największym odsetku ludności żydowskiej, zaczęły się pojawiać tabliczki z napisem: „Seuchengefahr"13. Nakaz umieszczania takich tabliczek wydawały władze niemieckie wszystkim właścicielom domów, w których zarejestrowano wypadki tyfusu plamistego. Ponieważ tabliczki te chroniły przed wtargnię- ciem do domu niemieckich żandarmów, często umieszczano je bez żadnego związku z chorobą. 27 III 1940 Rada Żydowska otrzymała mapkę określającą granicę obszaru epidemii (nazwanego w terminologii niemieckiej „Seuchen-Sperrgebiet") wraz z rozkazem przystąpienia do budowy murów w miejscach zaznaczonych na planie14. Na razie mury te miały zamykać wyloty pewnych ulic. l IV 1940 r. ekipy robotników żydowskich przystąpiły do pracy. Należy zwrócić uwagę na moment wydania przez władze okupacyjne polecenia budowy murów. Właśnie w tym czasie Niemcy sprowokowali i zainscenizowali w Warszawie zajścia antyżydowskie. Cala ta prowokacja posłużyła między innymi dla cynicznego wyjaśnienia celu ogradzania dzielnicy żydowskiej. Przedstawicielom Juden- ratu oświadczono, że „mury są po to, aby Żydów bronić przed ekscesa- _,»15 mi Warszawiacy nie od razu zorientowali się, do czego mury owe mają służyć. Gubiono się w domysłach, nie wierzono dość długo plotkom, że jest to początek tworzenia getta. Oddajmy głos kronikarzowi Landauowi: 3 IV 1940: [...] podobno u wylotu kilku ulic - Świętokrzyskiej, Złotej-na Marszałkowską wznoszone są mury odgradzające te ulice; jakie jest przeznaczenie tego, czy myśli się o wprowadzeniu ograniczeń w ruchu między dzielnicą żydowską (która zresztą do tych punktów właściwie nie dochodzi) a resztą miasta—nie wiadomo, -wnssw: swf: ,,., ...A 60 12 IV 1940: Wznoszenie murów w różnych punktach miasta (np. na rogu Marszałkowskiej i Próżnej oraz Świętokrzyskiej, na rogu Zielnej i Siennej oraz Złotej); wśród ludnos'ci żydowskiej obudziło to znów ciągle na nowo powstające obawy, że wprowadzone będzie ghetto. Obawy są zresztą zdaje się nieuzasadnione; mury służyć będą prawdopodobnie oddzieleniu tych dzielnic, a więc zniesieniu ,,tranzytu" przez nie i ograniczeniu ruchu z nich i do nich - bez przenoszenia tam jednak Żydów mieszkających w innych dzielnicach. 17 IV 1940: [...] ludność żydowska Warszawy patrzy z trwogą na wznoszące się wokoło jej dzielnicy mury. Obejmują one wielką dzielnicę: między Marszałkowską a Towarową, między Chmielną a Chłodną; chwilowo otwartych jest jeszcze więcej przejść, ale stopniowo będą zamykane, tak że zostać ma tylko kilka, co umożliwi dokładną kontrolę całego ruchu do tej dzielnicy i z niej. Popularnie w Warszawie mówi się o tych murach jako o zapowiedzi ghetta; bardziej prawdopodobne wydają się pogłoski o dzieleniu miasta na części dla ułatwienia nadzoru policyjnego. 20 IV 1940: W Warszawie wznoszenie grodzących miasto murów, dotąd budowanych na pograniczu dzielnic żydowskich lub w ich sąsiedztwie, wyszło teraz podobno za ten zakres, mury zjawiają się na różnych przedmieściach. Obecnie więc przypuszczenia idą w tym kierunku, że mają one na celu ułatwienie w razie potrzeby akcji policyjnych. Odpowiednio przycichły wśród ludności żydowskiej pogłoski o przygotowywaniu ghetta. Inny kronikarz, Stanisław Srokowski, notował w tym samym czasie 22-25 IV 1940: Niemcy różnymi murami tak pograniczyli żydowską dzielnicę w Warszawie, że stworzył się miejscami istny labirynt, z którego trudno wyjść16. Powróćmy do zapisek Landaua. 3 V 1940: Nie jest dostatecznie wyjaśniona sprawa zamurowywania różnych ulic: podobno obecnie Gmina Żydowska otrzymała znów sto kilkanaście punktów do wykonania tych robót. 14 V 1940: Mury, do których wzniesienia zobowiązana została Gmina, obejmować mają obszar objęty linią: Chmielna, Towarowa, Okopowa, Dzika, Żoliborska, Konwiktorska, dalej zostawiając wybrzeże Wisty, Stare Miasto, początek Nalewek, plac Bankowy, Marszałkowską do rogu Chmielnej. Obszar ten-to oficjalne ,,Seu- chen-Sperrgebiet", mury mają jakoby służyć do ewentualnego wzmacniania kontroli ruchu, jakkolwiek dalej nie brak pogłosek, że idzie tu raczej o względy panowania policji nad miastem. 61 Raz jeszcze oddajmy głos Stanislawowi Srokowskiemu: 17 V 1940: Murki wznoszone teraz już setkami po całej Warszawie, np. na Starym Mieście, budzą przerażenie ludności. Nikt nie wie, do czego one mają służyć, czy do mordowania ludzi, czy do jakiejś rewizji, czy do czegoś innego. Kilka dni później Landau pisał: 21 V 1940: Budowane w różnych punktach mury są jednak, wbrew pogłoskom, tylko na pograniczu dzielnicy żydowskiej jako „Seuchen und Sperrgebiet". 29 VI 1940: Najważniejsza jest jednak [...] decyzja realizowania ghetta w Warszawie. Niemcy zwrócili się w tej sprawie do magistratu, żądając od niego przygotowania akcji, którą uważają za tak dalece przesądzoną, że już opracowali przepisy wykonawcze. Jako obszar ghetta przyjęty ma być „Seuchen-Sperrgebiet": mury okazują się ostatecznie przeznaczonymi do oddzielenia ghetta - wbrew wielo- krotnym niemieckim zapowiedziom. Na obszarze tym mieszka duża część ludności chrześcijańskiej, odwrotnie - na zewnątrz mieszkają Żydzi, tak że wykonanie planu wymagać będzie przesiedlenia 300 tyś. ludzi. [...] Co za piekło zrobi się w Warszawie, jeśli do tego dojdzie, trudno sobie wyobrazić. 23 VIII 1940: Dzisiejsza „Gazeta Żydowska" podaje już jakfr fakt podział Warszawy na trzy dzielnice: polską, niemiecką i żydowską. Niedyskrecje „Gazety Żydowskiej" wyprzedziły o pięć tygodni pojawie- nie się odpowiednich rozporządzeń władz hitlerowskich". Od początku października 1940 r. Warszawa staje się widownią nieznanego w jej dziejach ruchu ludności w obrębie miasta. Jak podaje Waldemar Schón, kierownik Wydziału Przesiedleń w urzędzie gubernatora dystryktu, ogółem do połowy listopada przemieszczono 113 tyś. Polaków i 130 tyś. Żydów. Na terenie getta (o powierzchni około 403 ha) zamieszkało znacznie ponad 400 tyś. osób. Przeciętne zaludnienie mieszkania wynosiło 15,1 osoby, jednej zaś izby-6-7 osób18. Od listopada 1940 r. przebywanie Żydów w „dzielnicy aryjskiej" zostało zakazane, getto opuszczać mogły jedynie osoby posiadające przepustki lub wchodzące w skład kolumn roboczych, wykonujących prace poza gettem Jedynym miejscem kontaktów mieszkańców getta z ludnością polską był gmach sądów na Lesznie. W 1941 r. także i ta droga została odcięta. Choć obraz getta, spojrzenie nań od wewnątrz, wykracza poza ramy tej pracy, gdyż winno być przedmiotem osobnego, obszernego opracowania, konieczne jest tu podanie przynajmniej pewnych rysów charakterystycz- nych. W liście z 22 XII 1940 zamknięta w getcie Wanda Lubelska tak pisała do swojej przyjaciółki Haliny Grabowskiej: Jaki tu kontrast. Gwar, zgiełk, jest tak ciasno, że chodzi się po jezdni. Wyloty ulic zamknięte [...] Wszędzie mury, policja, straż, okropne więzienie; wszystko razem, to poczucie człowieka w więzieniu działa tak strasznie psychicznie19. Reportaż z getta redakcja szmatławca zaopatrzyła następującym tytułem: „Szum, gwar, zgiełk... To żydowska dzielnica mieszkaniowa". W tekście czytamy między innymi: „Na chodnikach i jezdniach całe karawany rodzin objuczonych pakunkami, walizkami, tobołkami, przenoszących swój doby- tek"20. Niezwykle wzmożony ruch uliczny cechował życie getta przez wiele tygodni. Pamiętać trzeba, że przybywały doń tysiące Żydów wysiedlonych z miasteczek podwarszawskich, mało tego, sprytni kombinatorzy organizowali transporty z getta łódzkiego. Wiosną 1942 r. za przewiezienie trzyosobowej rodziny żydowskiej z getta łódzkiego do warszawskiego pobierano 15 tyś. zlotych21. A oto obraz getta, jaki utkwił w pamięci Romana Kołonieckiego: Otwarte walizki umieszczone na taboretach wzdłuż trotuarów, stragany na kółkach i zwykle deski, rozłożone na kozłach, zastępowały teraz dawne okazałe hurtownie i sklepy, które stały pustkami albo spełniały funkcję zwykłych mieszkań. [...] Takiej ilości żebraków, kalek, ludzi chorych albo bezdomnych nie było w Warszawie nigdy, w żadnym zaułku najbiedniejszego z przedmieść. Tu zapełniali ulice, stojąc, siedząc czy leżąc w małych, równych niemal odstępach pod murami i na skraju chodników; środkiem zaś, gdzie płynęła najgęstsza fala ludzka, kluczyli ci najruchliwsi, najnatręt- niejsi, chwytający przechodnia za rękawy, klapy kurtek, za poły płaszczów i rąbki spódnic22. Rok 1941 przyniósł epidemię tyfusu i widmo śmierci głodowej. Na ulicach zamkniętego obszaru obok żebraków pojawili się nieszczęśnicy, którym nadano miano „łapaczy". Tak pisze o nich na kartach wspomnień pt. „Śmierć miasta" Władysław Szpilman: Łapaczami nazywano w getcie ludzi, co popadali w tak skrajną nędzę, że aby utrzymać się przy życiu, musieli kraść: podbiegali na ulicy do pierwszej z brzegu osoby 63 niosącej jakąś paczkę, wyrywali ją i uciekali w nadziei, że w paczce znajdą jakąś żywność. Na bieżąco owo bardzo typowe zjawisko opisała w swym dzienniku Mary Berg, notując 22 XI 1941: Niełatwo jest przejść ulicą z jakąś paczką w ręku. Kiedy glodny człowiek zobaczy kogoś z pakunkiem wyglądającym na jedzenie, idzie za nim i w odpowiednim momencie wyrywa paczkę, otwiera i zaczyna zaspokajać swój głód. Jeśli paczka nie zawiera jedzenia - wyrzuca ją. Nie, to nie są złodzieje, to są po prostu ludzie, którzy oszaleli z głodu23. Jesienią 1941 r. na chodnikach getta coraz częściej widzieć można było nie pogrzebane trupy starców i dzieci. Pod datą 14 XI 1941 w kronice Emanuela Ringelbluma czytamy: Zamarzle dzieci stają się w ogóle zjawiskiem masowym [...] Ludzie nakrywają zamarznięte na śmierć dzieci wspaniałymi plakatami ,,Miesiąca dziecka" z napisem: „Nasze dzieci muszą żyć-dziecko to największa świętość!"24 20 II 1942 w cytowanym wyżej dzienniku Mary Berg notuje: Mróz zbiera coraz większe żniwo. Coraz więcej zamarzniętych ciał leży na ulicach [...] To straszny widok, od którego włos się jeży na głowie, ale przechodnie są do tego przyzwyczajeni. Mniej więcej w tym samym czasie getto warszawskie zwiedził Curzio Malaparte. Oto jego wrażenia: Raz po raz wypadało mi przestępować przez zwłoki ludzkie. Szedłem przez tłum nie wiedząc, gdzie stawiam stopy, i co chwila potykałem się o trupy leżące na chodniku pomiędzy rytualnymi żydowskimi świecznikami. Leżeli tak ci zmarli porzuceni na śniegu, czekając, aż ich zabiorą grabarze. Ale śmiertelność była wielka^ a wozów mato, nie można było nadążyć z wywożeniem zwłok, leżały tak więc całymi dniami na śniegu obok świeczników, w których nie płonęły świece. Wielu zmarłych leżało też po bramach, na korytarzach, na podestach schodów albo na łóżkach w pokojach przepełnionych bladymi, milczącymi ludźmi. Zmarli mieli namokte od śniegu i zabłocone brody, otwarte oczy zdawały się patrzeć na mrowiący się tłum i wodzić za 64 Propaganda hitlerowska w służbie ludobójstwa. Plakat z jesieni 1940 tylko o półtora roku wyprzedził transporty do komór gazowych Żydzi zmuszam do odgruzowywania ulic Zabawa Ubermenschów. Żydzi zaprzężeni do wozu Początek prześladowań Żydzi w opaskach na Kercelaku - przed zamknięciem getta •NS ^. ^^^^K^ " ^^^s?1*?^*' Uliczna sprzedaż książek w getcie Uliczna sprzedaż pieczywa w getcie Skazani na zagładę... Ruch uliczny w dzielnicy żydowskiej -1941 Żywi i martwi na ulicach getta - zima 1941/42 nami białym spojrzeniem. Byli sztywni, podobni; do drewnianych posągów i do umarłych Żydów malowanych przez Chagalla25. Po dzielnicy żydowskiej w autobusach z napisem „Kraft durch Freude" wożono niemieckich turystów, złaknionych widoku curiosum XX wieku. W raporcie Delegatury z maja 1942 r. czytamy: Duże turystyczne autokary przyjeżdżają tutaj codziennie obwożąc żołnierzy po ghetcie, jak po ogrodzie zoologicznym. Do stylu należy drażnienie dzikich zwierząt. Często żołnierze biją wielkimi nahajami przechodniów z samochodu. Przyjeżdżają także na cmentarz, gdzie robią zdjęcia filmowe. Zmuszają rodziny zmarłych i duchowieństwo do zwolnienia tempa i stawania przed obiektywem. Inscenizują rodzajowe scenki (stary Żyd nad nagim trupem młodej dziewczyny)26. 2 V 1942 pojawiła się na terenie getta specjalna ekipa filmowa hitlero- wskiego Urzędu Propagandy, ^tóra, prawdopodobnie na zlecenie władz berlińskich, przez kilkanaście dni nakręcała inscenizowane sceny, mające ukazać „życie dzielnicy zamkniętej". Adam Czerniakow pod datą 5 V 1942 notował: ,,Filmiarze dalej robią zdjęcia. Krańcowa nędza i luksus (kawiarnie). Pozytywnych tematów nie zdejmują". Cel tej akcji był zupełnie wyraźny, reportaż filmowy wywołać miał u widza ściśle określone wrażenia, uczucia i emocje. 12 V 1942 do obrzędowej łaźni zapędzono zebranych z ulicy żebrzących starców oraz młode kobiety, następnie kazano im się rozebrać do naga i odegrać scenę orgii miłosnej27. Kiedy indziej inscenizowano sceny zamieszek ulicznych, w czasie których policja niemiecka wprowadza ład i porządek oraz bierze w opiekę poszkodowanych. Przypomnijmy, że w identyczny sposób postępowano na ulicach Warszawy w marcu 1940 r. Po wywiezieniu do Treblinki i zagładzie tam ponad 310 tyś. mieszkańców warszawskiego getta dzielnica żydowska stała się jakby wyludnioną pustynią. Posłużmy się raz jeszcze dziennikiem Mary Berg. Oto zapis z l X 1942: Getto nie jest teraz niczym innym jak tylko ogromnym obozem pracy. Ruch jest tylko o szóstej rano, gdy ludzie idą do pracy. [...] Po ósmej człowiek na ulicach getta jest rzadkością. [...] Po siódmej wieczorem ulice znów wypełniają się robotnikami spieszącymi do domów. Później nikt już nie śmie wyjść, bo niemieckie patrole czają się wszędzie. 5 - Okupowanej... 65 Dodać tu trzeba, że przeszło 25 tyś. Żydów przebywało wówczas w zupełnym ukryciu, chroniąc się w specjalnie wybudowanych schronach i podziemnych kryjówkach. Wybuch powstania w getcie 19 IV 1943 stal się początkiem ostatecznej likwidacji żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej w Warszawie. Ruiny i zgliszcza na obszarze getta przypominały warszawiakom jeszcze dość długo po zakończeniu wojny o jednej z największych zbrodni hitlerowskich barbarzyń- ców. Zagadnienia demograficzne I^JSTI iW . Odpowiedź na proste zdawałoby się pytanie, jaka była liczba mieszkańców okupowanej Warszawy, bynajmniej nie jest łatwa. Nie znaczy to, byśmy w ogóle nie posiadali danych statystycznych. Trudność polega na tym, że część danych nie zawiera informacji o źródłach, na których zostały oparte, a poza tym nie zawsze jest wiadomo, jakie kategorie ludności objęły prezentowane liczby ogólne. Dodatkowy kłopot sprawia sprzeczność danych - niekiedy dochodzi tu do różnic rzędu kilkudziesięciu tysięcy osób. W tej sytuacji, zamiast próby własnych szacunków, postanowiłem przedstawić czytelnikowi istniejący materiał statystyczny, w wielu zresztą' wypadkach po raz pierwszy wprowadzając go do obiegu naukowego. Należy jeszcze zasygnalizować dodatkową trudność w posługiwaniu się owym materiałem statystycznym. Mam na myśli nie sprecyzowane kryteria stosowanej w nim nomenklatury poszczególnych grup ludności. Dotyczy to głównie zestawień, w których stosowany jest podział na Polaków i Żydów, choć w obu wypadkach mowa jest o obywatelach państwa polskiego, natomiast nie uwzględnia się ani kryterium wyznaniowego, ani kryterium językowego. Niekiedy w źródłach z okresu okupacji pojawia się też określenie ,,ludność chrześcijańska", przeciwstawiane ludności żydowskiej. Nadmienić trzeba, że podział taki nie uwzględnia faktu, że w getcie warszawskim, na podstawie rasistowskich zarządzeń hitlerowskich, zamknięto przecież także osoby pochodzenia żydowskiego, bądź wychrzczone, bądź bezwyznaniowe. Ponadto określenie „ludność chrześcijańska" obejmować winno (a niekiedy tylko obejmowało rzeczywiście w statystyce) obok Polaków również i Niemców. Być może jeszcze najszczęśliwszym wyjściem z dylematu byłoby stosowanie określeń: Polacy i mniejszość żydowska, choć także to rozwiązanie w pełni zadowalać nie może, jeśli uwzględnimy procesy asymilacyjne, zachodzące w 67 łonie społeczeństwa. W toku dalszych wywodów postanowiłem posługiwać się-idąc za źródlami - terminami Polacy i Żydzi, chciałbym jednak, by czytelnik za każdym razem byt świadom nieprecyzyjności tego typu przeciw- stawienia. Jako punkt wyjścia potraktujmy szacunki powojenne, mówiące o hipote- tycznym stanie zaludnienia Warszawy na koniec roku : Stan na 31 XII Liczba mieszkańców 1939 l 310 000 1940 1 334 000 1941 1 350 000 1942 1 027 000 1943 956 000 1944 162 000 Przypomnijmy też, że według przedwojennych szacunków Zarządu Miejskiego, dnia l VIII 1939 zamieszkiwać miało w Warszawie 927200 Polaków i 380 600 Żydów - razem l 307 800 osób. Opierając się na tej liczbie Witold Kula szacował stan ludności miasta w dniu wybuchu wojny na l 250 000 osób2. Dla okresu od końca października 1939 r. do początku maja 1940 r. dysponujemy aż kilkoma zestawieniami liczby mieszkańców Warszawy, będącymi wynikiem różnych rejestracji i spisów, przeprowadzanych dla potrzeb ewidencji lub kartkowego zaopatrzenia ludności. Źfrfdto informacji Polacy Żydzi Ogółem Rejestracja WEL 917 827 359 827 1 277 654 28 X 1939 Rejestracja ZM b.d. b.d. 1 265 004 28 XI 1939 Przydział chleba b.d. b.d. 1 340 857 XII 1939 I kartki MZApr. b.d. b.d. 1 266 764 XII 1939 -• II kartki MZApr. 920 507 393 935 1 314442 II 1940 III kartki MZApr. 920403 396091 1 316494 V 1940 ii«M 68 Po przeprowadzeniu analizy powyższych liczb, uwzględniając biedy i zafałszowania konkretnych rejestracji, Witold Kula dokonał następującego szacunku, który wydaje się bardzo zbliżony do stanu faktycznego4: Stan na dzień Liczba mieszkańców l IX 1939 l 250 000 15 IX 1939 1285000 l X 1939 l 275 000 l XI 1939 1 250 000 koniec XII 1939 1 255 000 II 1940 1 305 000 l V 1940 1315000 Konfrontacja liczby 1255 tyś., dotyczącej stanu zaludnienia Warszawy w końcu 1939 r., wg szacunku W. Kuli, z liczbą 1310 tyś. zaczerpniętą z szacunku powojennego wykazuje niebagatelną różnicę 55 tyś. osób. Począwszy od drugiej połowy 1940 r. dostępny dziś materiał statystyczny staje się coraz uboższy i coraz mniej pewny. W jednym z artykułów zamieszczonych w prasie niemieckiej podano, że l VI 1940 Warszawa liczyła l 306 950 mieszkańców5. Identyczną liczbę znajdujemy w materiałach archi- walnych, gdzie jednocześnie podano, iż składa się nań: 895 tyś. Polaków, 393,9 tyś. Żydów, 2,5 tyś. Reichsdeutschów, 5,5 tyś. Volksdeutschów, 5 tyś. Ukraińców i 5 tyś. osób innej narodowości6. Prawdopodobnie stan zaludnienia miasta na koniec roku 1940 miano na myśli, ogłaszając w prasie jawnej liczbę l 271 853 mieszkańców Warszawy7. Najbliższe prawdy są-jak się zdaj e-szacunki znajdujące się w sprawo- zdaniach Delegatury Rządu, według których w grudniu 1940 r. przebywało w Warszawie l 355 tyś. osób, w tym 402 tyś. Żydów8. Z tego samego źródła zaczerpnąć wypadnie szacunki odnoszące się do roku 19419: ^ ^ada Stan na dzień Polacy Żyda Ogdlem 31 III 955000 403000 1 358 000 30 VI 959 000 431000 1 390 000 30 IX 964000 423000 1 387 000 31 XII 982000 409000 1 391 000 •»c--. 69 Dla tegoż 1941 roku posiadamy kilka liczb innej proweniencji. Jak podano w szmatławcu, w styczniu 1941 r. wydano w Warszawie ogółem l 355 328 kart żywnościowych, z tego 953 510 w dzielnicy ,,aryjskiej" i 401 818 w dzielnicy żydowskiej10. Według informacji Wydziału Statystyki Zarządu Miejskiego l VIII 1941 zameldowanych było w Warszawie l 386 609 osób, w tym 423 070 Żydów". Zwróćmy uwagę na dużą zbieżność z szacunkiem Delegatury. Także w prasie jawnej, u progu jesieni 1941 r., ogłoszono, że ludność miasta liczy l 350 tyś. mieszkańców, w tym 936 tyś. przebywa w dzielnicy,,aryjskiej", zaś 411 tyś. w getcie12. Inne dane znajdziemy w aktach władz niemieckich. W sprawozdaniu Amtsarzta Wilhelma Hagena podano, że w dniu l XII 1941 liczba ludności Warszawy wynosiła l 395 867 osób13.1 tym razem jest to liczba bardzo zbliżona do szacunku Delegatury. Odmienne liczby przynosi zesta- wienie opracowane przez drą Gollerta. Na uwagę zasługuje tu pierwsza rubryka tabeli. Zapewne są to dane zbliżone, z drugiej jednak strony wskazują być może na fakt, że w innych zestawieniach, gdy podawano liczby ludności w dzielnicy „aryjskiej", umieszczano w tej kategorii również Niemców i cudzoziemców'4: LudmU alg stanu na 31 XII 1941 Polacy 907 279 Żydzi 411000 Reichs- i Volksdeutsche 16 200 Inne mniejszości 17 321 Ogółem: 1351800 • Materiału statystycznego odnoszącego się do roku 1942 zachowało się niewiele. W prasie konspiracyjnej podano, że w styczniu 1942 r. Warszawa liczyła l 371 471 mieszkańców15, l III 1942 r. stan zaludnienia wynosić miał l 394 652 osoby, w tym 397 016 Żydów16. Dokładniejsze informacje posiadamy na temat stanu liczebnego ludności żydowskiej. 3111942 ankietą meldunkową w getcie objęte zostały 368 902 osoby, w lipcu 1942 r. w dzielnicy żydowskiej wydano 355 514 kart żywnościowych, zaś rejestracja dokonana po zagładzie około 310 tyś. Żydów w Treblince wykazała, że w październiku 1942 r. w getcie pozostało 35 639 osób. W artykule T. Berenstein i A. Rutkowskiego, 70 W skąd pochodzą te dane, znajdziemy także szacunki autorów, według których zmiany zaludnienia getta przedstawialy się następująco w poszczególnych okresach'7: Ua/ba tydUa v PUM Styczeń 1941 410000 Marzec 1941 460000 Styczeń 1942 410000 Maj 1942 400 000 Lipiec 1942 380 000 Październik 1942 60000 Według danych, zamieszczonych w jednym ze sprawozdań Delegatury, pod koniec roku 1942 mieszkało w Warszawie 976 tyś. Polaków i 37 tyś. Żydów18. Nie uwzględniono tu oczywiście Żydów ukrywających się w getcie i po drugiej stronie murów. W innym sprawozdaniu podano, że pod koniec roku 1942 liczba ludności Warszawy wynosiła 1010 tyś. osób, w tym 975 tyś. Polaków i 35 tyś. Żydów'9. Z kolei, według danych niemieckich, 31 XII 1942 Warszawa (bez Niemców) miała około 931 tyś. mieszkańców20. Przechodzimy teraz do lat 1943-1944. l III 1943 na całym terytorium Generalnego Gubernatorstwa przeprowadzony został spis ludności. Zgodnie z rozporządzeniem z 15 XII 1942 spisem objęto wszystkich mieszkańców, którzy na danym miejscu znajdowali się przynajmniej od 2 miesięcy, włączając w to także urzędników niemieckich, żołnierzy Wehrmachtu, Waffen-SS oraz funkcjonariuszy niemieckiej policji. Ogłoszone drukiem wyniki spisu przyno- szą bardzo ubogi materiał statystyczny - w Warszawie objęto nim l 009 007 osób, w tym 451 478 mężczyzn i 557 529 kobiet; żadnych zestawień szczegó- łowych nie opublikowano21. Zestawienie takie znajdziemy jednak w materia- łach archiwalnych. Otóż w sprawozdaniu gubernatora Fischera z 12 IV 1943 jako rezultat spisu znalazły się takie oto dwa, pozbawione bliższych wyjaśnień, zestawienia' Mężczyźni Kobiety Ogółem: 400 177 538 203 938 380 (?• Mężczyźni Kobiety Ogółem: ^..t-^ 48899 18351 67250 <•»•[• 71 Podsumowanie obu zestawień daje liczbę l 005 630 osób, niewiele odbie- gającą od definitywnych wyników spisu z l III 1943. Przypuszczać można, że pierwsze zestawienie dotyczy Polaków, drugie zaś pozostałej ludności, głównie Niemców, zarówno cywilnych jak i wojskowych. Prowizoryczne rezultaty spisu dość szybko dotarły do wiadomości publicz- nej. W prasie konspiracyjnej omówiono je już na początku kwietnia 1943 r. Według danych posiadanych przez redakcję „Biuletynu Informacyjnego" spisem objęto 938 tyś. Polaków, 16 tyś. niemieckiej ludności cywilnej, 1900 Ukraińców i 5600 osób innej narodowości23. Inne liczby podaje „Informacja Bieżąca" (spora różnica odnośnie ludności polskiej): 915 tyś. Polaków, 35 tyś. Żydów, 17 tyś. Niemców, 2 tyś. Ukraińców, 6 tyś. innych narodowości24. Zwróćmy uwagę, że liczba 938 tyś. osób figuruje w pierwszym zestawieniu zamieszczonym w sprawozdaniu Fischera. Gdybyśmy przyjęli, że drugie z tych zestawień dotyczy ogółu Niemców przebywających w mieście, wówczas po odjęciu od liczby 67 250 liczby 16 000 urzędników cywilnych - otrzymali- byśmy bardzo prawdopodobny stan załogi wojska niemieckiego w Warszawie: 51 250 żołnierzy. Mniej dokładne, ale również interesujące informacje na temat spisu znajdziemy w dzienniku Ludwika Landaua, gdzie pod datą 13 III 1943 czytamy: [...] przy zestawieniu wyników spisu ludności znaleziono nagle... dwóch Żydów. Po wszczętym dochodzeniu okazalo się, że byli to jacyś dwaj legalnie istniejący obywatele... Mandżukuo. Inna niespodzianka polegała na tym, że kart żywnościowych wydaje się w Warszawie obecnie ok. 970 tyś., spis zaś wykazał tylko 935 tyś. ludności razem z 16 tyś. Niemców-mimo że i w tych liczbach jest na pewno dużo spisanych fikcyjnie. Być może Landau mylił się pisząc, że liczba 935 tyś. osób obejmowała także ludność niemiecką (cywilną), wątpić jednak należy, że spisywano l III 1943 osoby fikcyjne. ^ Zestawienia ze sprawozdania Fischera zasługują na uwagę z innego jeszcze względu - przynoszą one mianowicie dane o strukturze ludności według pici. Pierwsze z nich mówi o charakterystycznych w okupacyjnej Warszawie proporcjach mężczyzn i kobiet wśród Polaków, drugie ukazuje akurat odwrotną sytuację wśród Niemców, l III 1943 wśród ludności polskiej mężczyźni stanowili 40,2% (przed wojną, jak podano w cytowanym wyżej 72 numerze ,,Biuletynu Informacyjnego", 45%), podczas gdy wśród ludności niemieckiej wraz z wojskiem-78,7%: Nie jest to oczywiście żadnym zasko- czeniem, gdyż część kadry oficerskiej oraz funkcjonariuszy i urzędników mieszkała w Warszawie bez rodzin, a w formacjach SS i policji sprowadzanie ich było w ogóle zakazane25. Z okresu po l III 1943 posiadamy zaledwie parę informacji o liczbie mieszkańców Warszawy. Wiemy na przykład, że w maju 1943 r. wydano dla Polaków 925 180 kart żywnościowych, ponieważ jednak nagminne było pobieranie kartek na „martwe dusze", rzeczywista liczba ludności polskiej musiała być niższa26. Według szacunku podziemia z 22 IX 1943 mieszkało wówczas w Warszawie 950 tyś. Polaków, 35 tyś. Niemców, 20 tyś. Rosjan, Białorusinów i Ukraińców oraz 10 tyś. ukrywających się Żydów27. W listopadzie 1943 r. w prasie konspiracyjnej opublikowano dane liczbowe, zaczerpnięte z zestawień niemieckiego Wirtschaftsamtu28: Polacy Reichsdeutsche Volksdeutsche Stammdeutsche Cudzoziemcy Ogółem: 974 765 13988 10234 3790 1894 1 004 671 Przy analizie tych danych pamiętać należy o ludności żydowskiej zbiegłej z getta i zaopatrywanej w tzw. aryjskie papiery. Inne liczby, szczególnie odnoszące się do ludności polskiej, znajdziemy w sprawozdaniu gubernatora Fischera, które podaje następujący stan zaludnienia Warszawy w dniu 31 XII 194329: Polacy Reichsdeutsche, Volksdeutsche i Deutschstammige Cudzoziemcy Ogółem: 921 000 16078 14682 2600 954 360 Bardzo trudno jest odpowiedzieć na pytanie, ilu mieszkańców liczyła Warszawa w dniu wybuchu powstania. Według szacunku Polskiego Komitetu Opiekuńczego liczba ludności l VIII 1944 wynosiła ok. 1100 tyś. osób30. W 73 każdym razie nie jest możliwe, by liczba ta dotyczyła tylko Polaków, jest chyba o wiele za wysoka nawet wówczas, gdyby obejmowała także niemiecką ludność cywilną i wojsko niemieckie. Ruch naturalny < Stan zachowania okupacyjnych materiałów statystycznych uniemożliwia w zasadzie pełne przedstawienie zjawisk demograficznych, które określa się wspólnym mianem ruchu naturalnego ludności. Stosunkowo najwięcej możemy powiedzieć o zgonach, mniej już o urodzeniach, skąpe tylko dane dotyczą małżeństw, zupełnie zaś brak nam informacji o rozwodach. Poza tym dysponujemy głównie liczbami ogólnymi, a więc nie jesteśmy w stanie przeprowadzić dokładniejszej analizy, uwzględniającej na przykład strukturę wieku i płci. Zacznijmy nasz przegląd od omawiania małżeństw zawieranych w okupowanej Warszawie. Pamiętać należy, że posiadane miesięczne dane liczbowe pochodzą nie ze statystyki związków małżeńskich, lecz czynności prawnych, a więc w czasie rzadko się pokrywają. W powojennym wydawnictwie „Warszawa w liczbach 1947" opubliko- wano takie liczby zawieranych małżeństw: Kończąc przegląd materiałów statystycznych odnoszących się do ludności okupacyjnej Warszawy, przedstawimy jeszcze terytorialne rozmieszczenie tej ludności. Niestety posiadamy w tym zakresie jedynie informacje z lat 1939-194031. Nama liomuanatu l I 1939 28 XI 1939 l V 1940 (dane szacunkowe) ftfis) (III kartki aprowiz.) ogólem w tym Żydów % ogólem ogiflem Żydom % Krakowskie Przedmieście 38200 7,8 36 177 36844 7 g W powojennym wydawnictwie „Warszawa w liczbach 1947" opubliko- Stare Miasto 48900 38,2 48965 49974 42,0 wano takie liczby zawieranych małżeństw: Leszno 96 100 58,2 99895 107 642 63,1 Muranów 62500 91,3 61055 65408 93,5 193S 1940 Powązki 96000 76,9 89231 91036 90,1 Towarowy 69 000 27,4 70045 71 577 32,5 Polacy 10259 8592 Mirowski 99100 39,1 100911 103 867 42,3 i Żydzi 1672 1281 Grzybowski 68800 RA J; 31,3 59263 64435 54,4 Ujazdowski 39400 5,6 40004 41209 5,0 Ogółem: 11931 9873 Ordynacka 44300 9,1 41066 43622 7,3 Koszyki 52000 10,6 52515 56397 9,7 W odpowiedniej tabeli w następnych latach pozostawiono miejsca puste; Ratuszowy 27900 45,8 24090 27473 47,9 żadnych liczb z okresu 1941-1944 dotychczas drukiem nie ogłoszono. A Solec Praga-Pln. Praga-PId. 56400 59600 64 100 9,3 15,4 20,3 60057 59594 60076 61323 60725 62673 8,7 14,4 21,9 przecież one istnieją. Oto zestawienie zaczerpnięte ze sprawozdań Delegatury Rządu, dotyczące średnich miesięcznych32: Mokotów 53700 5,4 59053 62371 4,6 Grochów 47200 3,9 44925 48 188 2,9 X—XII1939 im 19M 194t lw Golędzinów 18200 9,9 15143 14703 7,9 Kolo 13200 3,3 13357 Wola 32 100 7,3 28958 45748 Polacy 855 l 030 715 585 560 Sielce 23 100 5,8 24 153 35542 \6,8 Żydzi 140 30 100 30 Czerniaków 11800 9,6 11679 Ogółem: 995 1060 815 615 560 Ochota 44 300 - - ^ft 42804 45 125 6,7 Targówek 38800 3,0 36302 36616 2,8 Mnożąc te średnie miesięczne z lat 1939, 1940, 1941, 1942 przez 12, Bródno Marymont 18400 65800 3,5 3,9 17083 68600 17017 66979 3,1 3,8 otrzymujemy dane następujące: 11 940,9780,7380,6720. Brak niestety liczb z lat 1943 1944, trudno więc z całą pewnością stwierdzić, czy dalej utrzymywała Ogółem: '^ 1289500 29,1 1 265 004 1 316 494 11. 30,1 -^i'.,/ się zupełnie wyraźna tendencja spadkowa. 74 75 Pewne dodatkowe informacje na temat małżeństw okupacyjnych znaj- dziemy w ogłaszanych na tamach szmatławca sprawozdaniach miesięcznych o ruchu ludności w Warszawie" (dla listopada i grudnia 1942 uzupełniliśmy je na podstawie cytowanego wyżej sprawozdania Delegatury): Miesiąc i rok Liczba małżeństw XI 1941 722 XII 1941 1048 II 1942 1780 III 1942 1922 IV 1942 1828 IX 1942 1776 X 1942 1674 XI 1942 528 XII 1942 1053 IV 1943 786 V 1943 1273 Nim podam własną próbę interpretacji tego zjawiska demograficznego, pragnę zacytować kilka ówczesnych komentarzy. Witold Kula wiosną 1940 r. stwierdzał: „Wysoki poziom liczby zawieranych małżeństw jest faktem niewątpliwie zastanawiającym". W komentarzu szmatławca do sprawozdania statystycznego za lipiec 1941 r. czytamy: „Ilość zawieranych małżeństw jest wyższa od dawnej"34. W tej samej gazecie jesienią 1943 r. pisano: „Liczba urodzin w Warszawie z każdym rokiem gwałtownie spada, w przeciwieństwie do liczby zawieranych małżeństw"35. Opinie powyższe domagają się korekty w świetle podanych liczb całorocz- nych, w każdym razie dla okresu 1940-1942. Z kolei wyrywkowe dane miesięczne potwierdzają jednak wzrost, i to znaczny, zawieranych małżeństw. Zjawisko to po części tłumaczyć można ekonomicznym usamodzielnieniem się młodzieży w latach okupacji. Dochodzą do tego czynniki dodatkowe - mał- żeństwo jako środek ułatwiający nie tylko egzystencję materialną jednostek, ale także ich egzystencję psychiczną oraz przekonanie, że małżeństwo ochroni przed wywiezieniem na roboty przymusowe do Rzeszy. Prawdopodobnie bardzo obniżył się w tym czasie wiek osób, które zawierały związek małżeński. Pamiętać trzeba, że w warunkach konspiracji, a szczególnie w wyniku krzyżowania się różnych odcinków pracy konspiracyj- 76 nej, niesłychanie rozwinęły się kontakty różnych środowisk młodzieżowych, a to z kolei sprzyjało zacieśnianiu dawnych więzi przyjaźni i nawiązywaniu nowych. Często owe konspiracyjne przyjaźnie - łatwo przeradzające się w miłość - kończyły się ślubem. Przejdźmy do statystyki urodzin i tym/razem wychodząc od liczb opublikowanych w roku 194736: 1938 1940 1941 1942 Polacy Żydzi Ogółem: 13 104 6130 12270 3676 104042753 8988 428 * 19234 15946 13 157 9416 « tylko do l VI 1M2 r. Dane powyższe pochodzą z zestawienia Wydziału Ewidencji Ludności Zarządu Miejskiego. Dysponował nimi także tak zwany Amt Gesundheitswe- sen w urzędzie gubernatora warszawskiego, co pozwala na uzupełnienie i skorygowanie tabeli. Z akt wynika, że w roku 1939 urodziło się 12 958 Polaków chrześcijan, zaś w roku 1942- 1086337. Dla roku 1942 inną jeszcze liczbę urodzeń znajdujemy w prasie jawnej, która przynosi ponadto niepełne dane dla roku 1943 oraz analizę zjawiska. Oto fragmenty artykułu pt. ,,Zmniejsza się liczba urodzeń, coraz więcej dzieci «z rozsądku»", zamiesz- czonego jesienią 1943 r. w gadzinówce38: Jeśli przed wojną ogólna liczba urodzin w Warszawie wahała się od 17 do 15 000 rocznie, to w roku 1942 zanotowano ich tylko 9080, a w br. za pierwsze 8 miesięcy - 4850. [...] Można powiedzieć, że Warszawa nie chce dzieci. Jeżeli jest jeszcze tyle urodzin, to w większości zawdzięczamy to przybyszom z prowincji. Dane statystyczne za lata ubiegłe wykazują, że w centrum Warszawy coraz bardziej zmniejsza się liczba urodzin, wykazując stalą tendencję zwyżkową na przedmieś- ciach. Zawarta tu konstatacja - choć trafna - nie tłumaczy rzecz jasna powodów, dla których tak gwałtownie spadła w Warszawie podczas okupacji liczba nowo narodzonych dzieci. Oczywiście było to wynikiem zdrowego rozsądku, a ten podyktowany był przecież warunkami bytowymi. Sytuacja materialna, głód, ciasnota mieszkaniowa, powszechna praca zarobkowa kobiet, rozbicie wielu 77 rodzin, oddzielenie żon od mężów (jeńców, więźniów, ludzi ukrywających się), trudności w zdobyciu odzieży, bielizny i lekarstw nie zachęcały przecież do posiadania potomstwa. Jak obliczył Adam Lipowski39, teoretycznie winno przyjść na świat w Warszawie w latach 1939-1944 około 40 500 więcej dzieci, niż urodziło się ich faktycznie. W przeglądzie czynników ruchu naturalnego ludności stolicy wypadnie teraz przejść do statystyki najtragiczniejszej, mówiącej o zgonach. Dysponu- jemy w tym zakresie materiałem bogatym i szczegółowym, różnorodnym zestawem często jednak sprzecznych danych, które nie obejmują osób wywiezionych poza teren Warszawy oraz zamordowanych. Jako punkt wyjścia posłużmy się cytowanym już zestawieniem z roku 1947: 1938 1940 1941 1942 Polaków 10208 17976, 19589 19659 Żydów 3 680 8 342 .43 239 39 719 Ogółem: 13888 26318 62828 59378Liczby te skonfrontujmy z innymi, pochodzącymi z akt władz niemieckich40: 1938 1939 1940 1941 1942 Polaków 10208 22760 17976 19226 19258 Żydów 3680 8408 8342 -40750 b.d. Ogółem: 13888 31168 26318 59976 b.d.Uwzględniając z kolei powyższe dane dotyczące ludności polskiej i uzupełniając je najdokładniejszymi, jak się wydaje, danymi Wydziału Statystycznego Judenratu, otrzymujemy dla lat 1940-1942 zestawienie następujące41: Kok Polacy Żyda Ra^em 1940 '17976 8981 26957 1941 19 226 43 239 62 465 1942 19258 39719 58977 Ogółem: 56 460 *».91939 148399 <»u»* aa.. 78 Dla późniejszego okresu posiadamy jeszcze informacje o liczbie zgonów Polaków w roku 1943 i zgonów Żydów w styczniu i lutym 1943 r. Polaków w roku 1943 zmarło w Warszawie 16 55042, Żydów w pierwszych dwu miesią- cach -1575. Należy jeszcze raz zaznaczyć, że podawane liczby dotyczą jedynie zgonów w mieście i nie obejmują osób zmarłych w obozach, więzieniach ani rozstrzelanych. Stąd nie uwzględniono na przykład w tej statystyce około 310 tyś. Żydów zamordowanych w Treblince w roku 1942 czy kilku tysięcy Polaków - ofiar egzekucji z jesieni 1943 r. Postarajmy się zrekapitulować dane dotyczące liczby zgonów w Warszawie podczas hitlerowskiej okupacji. Obok liczb już prezentowanych uwzględnić należy także cyfry odnoszące się do trzech ostatnich miesięcy roku 193943: Liczba zgonów X-XII 1939 8 151 1940 26957 1941 62465 1942 59 077 1943 17 125" Ogółem: 173 775 w tym zgony Żydów do ( l 1M3 r. Dotychczas mieliśmy do czynienia z liczbami bezwzględnymi, przy- patrzmy się więc teraz liczbom względnym, szczególnie trudnym zresztą do weryfikacji. Oto zestawienie z sześciu lat (nie mówiące jednak o zgonach ludności żydowskiej w Warszawie)44: Liczba zgonów (a °ioo) 1938 11,4 . 1939 25,4 1940 22,6 1941 20,2 1942 19,5 1943 17,6 Jeśli założymy poprawność tych wyliczeń, musimy dojść do wmo- ku-wbrew powszechnym opiniom-że naturalna śmiertelność Polaków w 79 Warszawie wykazywała w kolejnych latach okupacji tendencję zniżkową, choć - co należy dodać - ciągle przekraczała wskaźniki przedwojenne. Oczy- wiście wniosek taki byłby fałszywy, gdybyśmy odnieśli go do całej ludności miasta oraz gdybyśmy uwzględnili zmarłych w obozach, więzieniach, a także bezpośrednie ofiary hitlerowskiego terroru. Dla pełniejszego scharakteryzowania omawianego zjawiska demograficz- nego posłużymy się z kolei konkretnymi danymi o przyczynach zgonów. Jedyne dokładniejsze zestawienia pochodzą z roku 194145: 1941 1936/1937 Śr.mies. Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj Ogółem zgonów 2339 2420 3 199 3431 4749 1 137,3 w tym Żydów 836 1012 1 567 1930 3272 305,8 w% 35,7 41,8 49,3 56,2 68,9 27,0 M.in. na choroby ' serca 496 497 608 613 797 225,7 w tym Żydów 231 239 343 358 545 78,1 Na gruźlicę 382 389 584 610 613 163,5 w tym Żydów 50 72 130 176 220 25,1 Z wycieńczenia 81 120 296 490 1 351 - w tym Żydów 81 120 291 490 1349 - Dzieci poniżej l roku 151 137 197 173 173 138,4 w tym Żydów 42 38 67 42 55 30,9 Starcy ponad 60 161 1069 1062 1287 1263 1 584 453,0 w tym Żydów 417 456 679 713 1 024 141,3 W getcie warszawskim w tymże 1941 roku zarejestrowano 43 239 zgonów. W liczbie tej znalazło się 1991 osób zmarłych na dur plamisty, 10971 osób zmarłych z głodu i wyczerpania oraz 10653 „z przyczyn nieokreślo- nych"46. Bardzo wymowne liczby przynosi inne zestawienie, również oparte na konfrontacji cyfr z I półrocza 1941 r. z cyframi przeciętnych z lat 1936-37. Od l I do 30 VI 1941 zmarło w Warszawie 20243 osoby, co daje średnią miesięczną 3 373,8. Ta sama średnia przed wojną wynosiła l 137,3, a więc była niemal trzykrotnie niższa. Znaczy to, że podczas sześciu miesięcy roku 1941 co miesiąc w wyniku warunków okupacyjnych umierało około 2235 osób więcej, niżby umarło w normalnych warunkach pokojowych. 80 ^ Uwzględnić powinniśmy jeszcze jeden wskaźnik, a więc dane o śmiertel- ności niemowląt. Jak wynika z liczb opublikowanych w wydawnictwie Warszawa w liczbach 1939", w roku 1938 na 100 urodzeń żywych przypadało w stolicy 9,6 zgonów dzieci poniżej l roku życia. Witold Kula analizując materiał statystyczny z pierwszych ośmiu miesięcy okupacji zwrócił uwagę na fakt, że stosunkowo najmniej w owym okresie wzrosła właśnie śmiertelność niemowląt. Trudno jednoznacznie przesądzić, czy rzeczywiście nastąpiło takie zjawisko - świadczyłoby ono o ogromnej trosce rodziców o utrzymanie przy życiu dzieci, urodzonych w szczególnie trudnych warunkach, czy też mamy tu do czynienia po prostu z niedokładnościami statystyki, wynikającymi z braku rejestracji części zgonów. Według „Małego Rocznika Statystycznego 1939" w latach 1936-1938 umierało w Warszawie przeciętnie rocznie 1746 niemowląt, co daje liczbę 145,5 w skali miesięcznej. Tymczasem średnia miesięczna obliczona dla I półrocza 1941 r. wynosi 169 zgonów. Sądzić należy, że w następnym okresie śmiertelność niemowląt znacznie wzrosła. W raporcie Delegatury z wiosny 1943 r. czytamy: Według obliczeń za rok 1942 co 5-te dziecko urodzone w Warszawie umierało przed ukończeniem l roku życia; obecnie, jak to stwierdzają sfery fachowe, stan ten uległ dalszemu pogorszeniu . W zamieszczonej niżej tabeli na szczególną uwagę zasługuje szereg liczb, mówiących o gwałtownym wzroście zgonów wywoływanych gruźlicą (dane nie obejmują ludności żydowskiej)48: Rok Zgonyogótem W tym na gruźlicę mll/oo 1938 1940 1941 1942 1943 10208 17976 19226 19258 16550 1666 3459 4249 4265 3837 1,9 3,9 4.5 4,3 4,1 W cytowanym przed chwilą raporcie Delegatury (przesłanym do Londynu wiosną 1943 r.) pisano: •3S1 ( - Okupowaej... Niepokojący wzrost liczby zachorowań i zgonów na gruźlicę w Warszawie stanowi jaskrawą ilustrację skutków gospodarki okupanta. Warunki mieszkaniowe, głodowe odżywianie się ludności, fatalny stan sanitarny miasta, brak opalu, odzieży i obuwia - wszystko to sprawia, iż liczba chorych na gruźlicę rośnie w sposób groźny. Zarekwirowanie zaś szeregu szpitali i urządzeń leczniczych, coraz gorsze warunki wyżywienia i opieki w szpitalach oraz brak lekarstw powodują silny wzrost śmiertel- ności. W ostatnich miesiącach liczba przypadków zachorowań na gruźlicę wśród chrześcijańskiej ludności Warszawy wynosi przeciętnie około 600 osób, stanowiąc około 40% wszystkich schorzeń zakaźnych. Umiera zaś w Warszawie na gruźlicę przeciętnie 350 osób miesięcznie. Pozostało nam do omówienia zjawisko nazywane w terminologii demogra- ficznej przyrostem naturalnym. Zobaczmy, co na ten temat pisał Witold Kula, dysponujący materiałem statystycznym z pierwszych miesięcy okupacji: Od l września 1939 roku pojęcie przyrostu naturalnego stale, aż do dziś (l lipca 1940 roku) należy do przeszłości. Naturalny przebieg ruchu naturalnego daje w rezultacie nie przyrost, lecz ubytek naturalny49. W świetle przytoczonych wyżej danych, mówiących o liczbie urodzeń i zgonów w okresie 1940-1943, należy stwierdzić, że ubytek naturalny istniał w Warszawie przez cały okres okupacji hitlerowskiej. Trudno przypuścić, aby sytuacja uległa zmianie w okresie od l I do 31 VII 1944. Odpowiednie zestawienie przedstawia się następująco50: X-XIl 1939 1940 1941 1942 1943 Urodzeń ZgonówUbytek naturalny 5026 8 151 15946 26957 13157 62465 9416' 59077 b.d. 17 125'' 3125 11011 49308 49661 b.d. a w tym urodzenia Żydów tylko od ttycznit do koić* mija 1942 r. 1' ba tgondw Żydów po l III 1943 r. Raz jeszcze należy zwrócić uwagę, że dane liczbowe dotyczące zgonów nie obejmują zmarłych w obozach, więzieniach oraz ofiar egzekucji. W sumie więc obraz ruchu naturalnego ludności, który został wyżej przedstawiony, tylko w części oddaje rzeczywiste, tragiczne rezultaty okupacji hitlerowskiej w Warszawie. 82 •• qmi0 Warto jeszcze pokrótce scharakteryzować sytuację w stolicy na tle sytuacji całego dystryktu warszawskiego. Dysponujemy interesującym zestawieniem dokonanym na zlecenie władz niemieckich, niestety obejmującym tylko okres od l XI 1939 do 31 X 1940. W ciągu tych dwunastu miesięcy w poszczególnych powiatach zanotowano następujące wyniki ruchu naturalnego". l Posiał Polacy Żydsi Liczba (ca) Przyrost wzgl. ubytek "/» Uata (ca) Przyrost wzgl. ubytek t/w Garwolin 128000 l 162 9,1 24807 -94 -3,8 Grójec 130000 542 4,2 16818 -107 -6,4 Łowicz 125000 644 5,1 15000 -184 -12,3 Mińsk Maź. 118000 403 3,4 15000 -161 -10,7 • Ostrów Maź. 115000 1039 9,0 b.d. b.d. b.d. Siedlce 127000 605 4,8 44800 -332 -7,4 Skierniewice • 87500 214 2,4 6966 28 4,0 Sochaczew-Blonie 208000 333 1,6 20000 -138 -6,9 Sokolów-Węgrów 165000 1042 6,3 25000 -177 -6,8 Warszawa pow. 430000 1 177 2,8 80000 -380 -4,8 Warszawa m. 980000 -5049 -5,1 394000 -5938 -15,0 Dystrykt w-wski 2600000 2112 0,8 660000 -7483 -11,3 Zwróćmy uwagę, że spośró d 11 jedr aostek administracyjnych tylko w Warszawie-mieście zanotowano ubytek naturalny ludności polskiej i tylko w jednym powiecie (skierniewickim) przyrost naturalny ludności żydowskiej. Brak późniejszych danych liczbowych-w każdym razie w aktach władz dystryktu - uniemoż liwia przeprowadzenie zbyt daleko idących uogólnień. Wydaje się, że specyfika ruchu naturalnego w Warszawie utrzymywała się także w latach następnych - nigdzie poza nią nie nastąpił zapewne tak znaczny spadek liczby urodzeń i nigdzie też nie notowano równie wielkiego wzrostu śmiertelności. •* 83 Ruch wędrówkowy O ruchu wędrówkowym, a więc b trwającym podczas okupacji napływie ludności do Warszawy i jej odpływie z miasta, posiadamy tylko bardzo wyrywkowe dane liczbowe. Niemniej - szczególnie przy ich konfrontacji z liczbami dotyczącymi ubytku naturalnego - otrzymane salda dodatnie okazują się niekiedy wręcz zaskakujące. Opierając się na sprawozdaniach sekcji meldunkowej Wydziału Ewidencji Ludności, gdzie rejestrowano ruch ludności na tak zwanych „zielonych kartkach", Witold Kula opracował następujące zestawienie, dotyczące okresu od l XII 1939 do 30 IV 1940": Miesiąc i rok Ruch naturalny Ruch wędrówkowy Ogółemprzybyto Urodzenia Zgony Przyjazdy Wyjazdy XII 1939 2 131 2543 42293 28767 13 114 I 1940 1823 2767 60887 26 060 33883 II 1940 1371 2900 37881 27 352 9000 III 1940 1431 2859 28088 23846 2814 IV 1940 1 544 2681 30438 27637 1664 Tabela powyższa wymaga kilku słów komentarza. Bardzo wysokie salda ruchu wędrówkowego pod koniec roku 1939 i w pierwszych miesiącach roku 1940 były wynikiem kilku fal napływowych: powrotu do Warszawy ucieki- nierów z września 1939 r., napływu uchodźców z terenów wcielonych do Rzeszy oraz napływu do miasta Żydów z okolic Warszawy. Jak podaje Kula, w styczniu 1940 r. na ogólne, blisko 35-tysięczne saldo ruchu wędrówkowego złożyło się przeszło 16-tysięczne saldo dodatnie w dzielnicach zamieszkanych głównie przez ludność żydowską. Niestety nie dysponujemy dziś danymi liczbowymi, dotyczącymi sald ruchów wędrówkowego i naturalnego w poszczególnych latach okupacji. Znając jednak cyfry mówiące o śmiertelności Żydów w getcie warszawskim w latach 1941-1942 oraz rozmiary eksterminacji ludności żydowskiej w okresie od lipca 1942 do maja 1943 r. wiemy, że saldo było ujemne, w każdym razie w latach 1941-1942, a najprawdopodobniej także w roku 1943. Hipotetycznie założyć należy, że saldo to było dodatnie w roku 1940 i w roku 1944. 84 • Przyrost Miernie Zameldowani Urodaema / Osotem iwt Na pobyt Na pobyt w Cudzo- żywe ttaty czasowy hotelach ziemcy XI 1941 2 800 22500 7500 930 1002" 34 732 XII 1941 2 576 16431 7 176 690 789* 27662 II 1942 2 709 15210 6391 103 831 25 244 III 1942 3 033 16633 7271 311 998 28246 IV 1942 2 804 14659 6211 188 932 24 794 VIII 1942 895 10484 7431 222 963° 19995 IX 1942 770 11057 • 6519 189 1046' 19581 f X 1942 893 11784 8075 257 . 962" 21971 IV 1943 594 12654 6551 247 919" 21865 V 1943 537 12560 6820 495 970" 21 382 « bez urodzeń Żydów. Ubytek Saldo Wymeldowani Z pobytu Z. pobytu Z hoteli Cudzo- Zimy OfiShm stałego czasowego ziemcy 2 900 13 900 2700 600 6 189 26 269 +8 463 2 361 12 380 2781 518 5 737 23 777 +3 885 2 570 12 488 2464 193 6 489 24 204 +1 139 3312 15472 2 740 201 6785 28510 -184 2 557 12 139 2284 246 6089 23315 +1565 1 319 12 294 2406 156 5670 21845 -1850 1 704 10 593 2249 231 5 701 20 478 -«97 1 367 10 029 2593 232 1683 15914 -6057 ! 931 10093 2186 200 1043*' 14453 , +7412)'! 970 12 395 2412 309 1385'' 17471 +3911,,, b ba zgonów Żydów po 19 IV 1943 r. Brak odpowiednich zestawień rocznych w ograniczonej mierze postaramy się zastąpić posiadanymi informacjami o ruchu wędrówkowym i naturalnym w Warszawie w pewnych miesiącach. Wybór miesięcy okazał się zupełnie przypadkowy, gdyż został uzależniony od publikacji odpowiednich danych w prasie jawnej. Ponieważ w szmatławcu uwzględniano od roku 1941 tylko ruch 85 naturalny ludności polskiej, w prezentowanej wyżej tabeli staraliśmy się - gdy to było możliwe - w określonych rubrykach podawać sumę urodzin i zgonów Polaków i Żydów. Tabela tylko w niewielkim stopniu pokazuje rzeczywiste salda ruchu wędrówkowego i naturalnego, a to z uwagi na pominięcie meldunków fikcyjnych oraz płynności ludności żydowskiej przebywającej aktualnie w Warszawie. Szczególnie jaskrawym przykładem służyć tu mogą zestawienia dla sierpnia 1942 r. i kwietnia 1943 r. Dopiero pamiętając o tych zastrzeżeniach można przystąpić do analizy danych liczbowych53. Na ich podstawie można mimo wszystko wyciągnąć szereg wniosków. Widać wyraźnie, że podstawową pozycję salda ruchu wędrówkowego stano- wiły zameldowania na pobyt czasowy, gdy tymczasem zameldowania na pobyt stały były nieliczne i statystycznie się niemal redukowały. Ruch cudzoziem- ców, głównie Niemców, był niewielki. Dość znaczna część przyjeżdżających do Warszawy zatrzymywała się w hotelach, saldo zaś ruchu gości hotelowych, w świetle prezentowanych liczb, było dodatnie. Napływ przyjezdnych do Warszawy w pewnych miesiącach był tak duży, że decydował o ogólnym saldzie dodatnim całego ruchu ludności, i to mimo bardzo wysokiej śmiertel- ności i poważnego ubytku naturalnego (np. w listopadzie 1941 r.). Charakte- rystyczne są także wysokie salda dodatnie w październiku 1942 r. i maju 1943 roku. Pokazują one, że po zagładzie ludności żydowskiej bilans ruchu innej ludności, przy istniejącym ubytku naturalnym, oznaczał wzrost liczby mie- szkańców Warszawy. Warto dodać, że w wypadku, gdybyśmy w zamieszczo- nej wyżej tabeli nie uwzględnili w ogóle urodzeń i zgonów Żydów, wówczas jej ostatnia rubryka (saldo ogólne) przedstawiałaby się następująco (kolejno od listopada 1941 r. do maja 1943 r.): +13262, +8251, +5658, +4677, +5911, +2666, +3347, +6480, +7412, +3911. Przy omawianiu ruchu migracyjnego w Warszawie podczas okupacji nie można oczywiście pominąć zagadnienia wywozu mieszkańców miasta na roboty przymusowe do Rzeszy. Największe nasilenie tego typu migracji przymusowych przypada na pierwsze lata okupacji. Według danych niemie- ckich, przytoczonych przez Jolantę Adamską, od października 1939 r. do końca 1942 r. wywieziono z Warszawy na roboty 74 274 osoby, zaś w sumie do 10 VI 1944-86 514 osób54. t*M^ -r lwi wiś ^a •roq i, Moi ahti. . . iWiosaUna tóib . /ia-' •'J uwstssmss w SB'* . fi6{ &iŁ>:U-*1S-»'' •"•> „eji- W okresie przedwojennym podobna rodzina wydawała na tygodniowe urzymanie 35 zł, w tym koszt żywności wynosił 18 zł. Przy analizie powyższych danych warto zwrócić uwagę na gwałtowny skok wydatków na żywność w czerwcu 1941 r., co było związane z koncentracją wojska niemieckiego na terenie GG w przededniu napaści na Związek Radziecki. Ponadto rzuca się w oczy udział wydatków na żywność w ogólnych kosztach utrzymania (w grudniu 1941 r.-80,4%), co jest pośrednim świadectwem pauperyzacji i prymitywizacji życia, zjawisk występujących zresztą w większości, jeśli nie we wszystkich krajach okupowanych20. Dla przedstawienia sytuacji materialnej warszawiaków posłużmy się także obliczeniami wydatków osoby samotnej, która przed wojną na utrzymanie miesięczne wydawała kwotę 70 zł. W maju 1940 r. koszty utrzymania wzrosły do 313 zł, w sierpniu 1941 r. wynosiły 632 zł, w listopadzie 1942 r. -1333 zł. Dzienne koszty utrzymania czteroosobowej rodziny robotniczej, wynoszące w lipcu 1939 r. 2 zł 60 gr, w maju 1943 r. stanowiły kwotę 124 zł, czyli mniej więcej połowę przeciętnego wynagrodzenia. Karol Marian Pospieszalski pisze, że indeks kosztów utrzymania w Warszawie w maju 1944 r. osiągnął 6663 punkty (lipiec 1939-100), zaś indeks kosztów żywności - poziom jeszcze wyższy, gdyż 7 305 punktów21. Dla porównania podać można, że w 141 Paryżu koszt wyżywienia czteroosobowej rodziny, wynoszący w roku 1939 - 3070 franków, wzrost w roku 1943 do 18 604 franków, a więc zwiększył się sześciokrotnie, podczas gdy u nas pod koniec okupacji przeszło siedem- dziesięciokrotnie22. Jak widzieliśmy już z zestawienia zarobków godzinowych, place ulegały w GG tak minimalnym podwyżkom, że w gruncie rzeczy sumy te przestały odgrywać zasadniczą rolę w budżetach rodzin robotniczych. W takim stanie rzeczy ścisłe trzymanie się przez pracodawców ustalonej tabeli płac nie oznaczało nic innego, jak skazanie robotników na śmierć głodową. W praktyce musieli więc oni stosować nielegalne podwyżki, wyrównania, premie, wprowadzać system dożywiania pracowników w stołów- kach przyzakładowych, tolerować absencję w pracy oraz tak zwaną fuszerkę wykonywaną na maszynach fabrycznych, a często także zwykłą kradzież surowców, towarów i narzędzi. O warunkach pracy w Państwowych Zakładach Tele- i Radiotechnicznych „Dzwonkowa" tak pisze zatrudniony w nich robotnik Bolesław Świątkowski, działacz tamtejszej komórki pepeerowskiej: W fabryce urządzono stołówkę. Dla Polaków gotowano kaszę jęczmienną bez kartofli, bardzo słabo okraszoną, albo brukiew, do tego ćwiartka czarnego chleba, prawie surowego. Ludzie zmuszali się do jedzenia. W stołówce wywieszono plakat z napisem: „Je się to, co się ma, a nie to, co by się chciało". Volksdeutsche natomiast mieli w tej stołówce miejsce oddzielne. Dostawali zupy gotowane na mięsie, kotlety, desery. Niemcy bardzo przestrzegali dyscypliny pracy, a wynagrodzenie za pracę było niskie. Tak więc zarabiałem miesięcznie po potrąceniu podatków 185 zł. Dawali jeszcze wódkę. To zależało od wykonanej pracy - pełen deputat - 4 butelki, pól deputatu - 2 butelki. Jeżeli robota nie byla na czas wykonana, to nic nie dawali23. Sprawa stołówek pracowniczych i deputatów zasługuje na szczególną uwagę. W obszernym opracowaniu Delegatury z kwietnia 1942 r. pisano na ten temat: Jest rzeczą charakterystyczną, iż w przedsiębiorstwach, które nie stosują przy- działu żywności ani wydawania zup, rekrutacja robotników lub uzupełnianie załóg napotyka na znaczne trudności. Robotnik ceni sobie o wiele wyżej choćby nader ograniczone dożywianie aniżeli zarobek gotówkowy. - W innym miejscu stwierdzo- 142 no: -[...] w Hcsnych przedsiebioratwach ko»zty dożywiania robotników stanowią obecnie większą pozyqę od sumy wypłacanych zarobków. Skądinąd wiadomo, że właśnie w tym okresie władze okupacyjne zakazały wliczania wydatków na odżywiania robotników do kosztów produkcji24. Jakość stołówkowego wyżywienia wzbudzała niejednokrotnie protest załogi. W zakładach przejętych przez wojsko, pracujących dla potrzeb frontu, pociągało to za sobą interwencję straży fabrycznej (Werkschutz) i zazwyczaj ostre represje. W „Informacji Bieżącej" z grudnia 1941 r. czytamy: W Państwowych Zakładach Optycznych robotnicy odmówili przyjęcia zupy dziennej jako zbyt nędznego posiłku. Aresztowano kilkunastu, żądając wydania przywódców buntu. Inicjatorów nie znaleziono, dwóch robotników dotąd siedzi25. Nawet wyrażenie niezadowolenia ze stołówkowego pożywienia mogło pociągnąć za sobą tragiczne konsekwencje. W zeznaniu złożonym w 1946 r. przed ówczesną Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warsza- wie Leon Wojciechowski przypomina następujący wypadek: Wincenty Górski, rzemieślnik zatrudniony w Optycznych Zakładach na Groeho- wie, został wysiany na dwa miesiące do Treblinki za to, że skrytykował zupę, którą w fabryce dano robotnikom. Z Treblinki wrócił chory i niezdolny do pracy26. Padła tu nazwa Treblinki, która kojarzy się zazwyczaj z obozem zagłady, podczas gdy obok terenu przyszłego miejsca mordu, dokonanego na ludności żydowskiej, wcześniej istniał obóz pracy, założony w myśl zarządzenia Fischera z 15 X 194127. Wysyłano tam dla odbycia „kary" zarówno robotników, jak i urzędników zmuszając ich do niewolniczej pracy, wykony- wanej w ciężkich warunkach. Określenie rzeczywistych zarobków robotników warszawskich napotyka na olbrzymie trudności. Niestety nie udało się Ludwikowi Landauowi przeprowadzić projektowanych w 1943 r. badań nad dochodami ekstra rodzin robotniczych, a takie tylko dane mogłyby wyjaśnić, z czego rodziny te żyły i z czego się utrzymywały. Niewątpliwie egzystencja ich opierała się po części tylko na oficjalnych zarobkach. Posłużmy się dla przykładu budżetem domowym zatrudnionego w „zakładach wyrobów drzewnych" Andrzeja Doleckiego. Zarabiał on dziennie (prawdopodobnie w l. 1942-1943) 8 zł. 143 Znacznie poważniejszą pozycję od płacy roboczej stanowiły w jego dochodach pieniądze, uzyskiwane ze sprzedaży wynoszonego z zakładu drewna. Oblicza on, że wraz z przychodzącą pod fabrykę żoną udawało mu się wynieść codzienie ok. 20 kg drewna, którego kilogram kosztował wówczas l zł. Daje to w sumie miesięczne zarobki w granicach ok. 700 zł, przy czym dodatkową pomoc stwarzały tej rodzinie darmowe obiady otrzymywane w instytucjach opiekuńczych, deputaty w zakładzie pracy oraz dodatkowe kartki żywnościo- we, pochodzące z „nielegalnego źródła". Płace robocze - w każdym razie w niektórych przedsiębiorstwach przemy- słowych - były zresztą wyższe, niż wynikałoby to z ordynacji taryfowych. Oto dane mówiące o stawkach godzinowych płaconych przez Zarząd Miejski wiosną 1942 r.: robotnik budowlany niewykwalifikowany - 2 zł, wykwalifiko- wany-3,50 zł, kopacz wykopów kanalizacyjnych - 2 zł, pomoc ślusar- ska-2,50 zł, monter-3,50, starszy monter-4 zł, elektromonter - 6 zł28. Warto w tym miejscu dodać, że autorzy wspomnień czy relacji pamiętnikar- skich pisząc o okupacyjnych zarobkach rzadko informują o dacie ich pobierania. Zaciera się tym samym obraz występującego pod koniec okupacji zjawiska niewątpliwej podwyżki zarobków, która mimo wszystko nie pokry- wała znacznie szybszego wzrostu cen i kosztów utrzymania. W raporcie o sytuacji społecznej w styczniu 1944 r. stwierdzano, że w zakładach prywatnych średnie wynagrodzenie robotnika niewykwalifikowanego wynosiło w Warsza- wie 4 zł za godzinę pracy, fachowca - 12 zł za godzinę, zaś pensje inżynierów i techników dochodziły do 6 tyś. złotych miesięcznie29. Oczywiście nie wszyscy pracodawcy rezygnowali dobrowolnie z zysków, jakich przysparzał im obowiązujący system wynagrodzeń. Sprawa była jasna w wypadku zakładów zagarniętych przez władze lub firmy niemieckie, w innym świetle ukazywała się jednak, gdy w grę wchodziły przedsiębiorstwa należące do Polaków i tylko nadzorowane przez niemieckiego Treuhandera. Wówczas wyzysk klasy robotniczej stawał się w warunkach okupacyjnych zwykłym przestępstwem narodowym. O istnieniu tego problemu niech świadczy poniższy fragment oświadczenia, a zarazem apelu Kierownictwa Walki Cywilnej, skierowanego w roku 1942 do właścicieli polskich firm i zakładów przemysłowych: Wzywamy pracodawców Polaków do jak najszerszego wykorzystywania wszelkich możliwości w kierunku podwyższenia swym pracownikom plac i zarobków. Należy nawet sięgać do pozaustawowych sposobów podwyższania zarobków. Każdy praco- 144 dawca obowiązany jest dbać o interesy swych pracowników tak jak o swoje własne. Nic wolno opierać się na płacach taryfowych w kalkulacji wykonywanych prac lub rentowności przedsiębiorstwa. Bogacenie się drogą wykorzystywania niskich plac taryfowych oraz różnych przepisów, ograniczających uprawnienia warstwy pracującej (Arbeitsamty, przymus pracy, skracanie urlopu itp.) stanowi jeden z najbardziej lotrowskich sposobów wykorzystywania koniunktury okupacyjnej30. W cytowanym dokumencie nieprzypadkowo obok płacy roboczej pojawiły się inne elementy, kształtujące ogólną sytuację warszawskiej klasy robotniczej. Wśród nich na pierwszym miejscu wymienić należy wprowadzony już 26 X 1939 obowiązek pracy dla wszystkich Polaków w wieku od 18 do 60 lat. 14 XII 1939 obowiązek ten został rozciągnięty również na młodzież od 14 do 18 roku życia. Wydane w tym samym czasie rozporządzenia, dotyczące ludności żydowskiej, zamiast obowiązku wprowadzały przymus pracy dla wszystkich Żydów w wieku 14—60 lat. Kolejnym, niezmiernie istotnym czynnikiem, rzutującym na warunki bytowe warszawskiej klasy robotniczej, było ograniczenie możliwości zmiany miejsca pracy. Odpowiednie rozporządzenie z 22 II 1940 głosiło, że wszelkie zmiany w zatrudnieniu pracownicy polscy muszą załatwiać za pośrednictwem urzędów pracy. Zarówno sam obowiązek pracy jak i przywiązanie robotników na stałe do ich warsztatów ułatwiać miało władzom okupacyjnym dysponowa- nie polską siłą roboczą i sprawowanie stałej kontroli nad wewnętrznym rynkiem pracy. Skoro mówimy o wprowadzonych przez okupanta zmianach w ustawo- dawstwie robotniczym, nie sposób pominąć znacznego skrócenia okresu urlopów (do sześciu dni rocznie) oraz szeregu zmian w zakresie ubezpieczeń społecznych. O sprawach tych wspominałem już przy okazji omawiania warunków pracy urzędników. Kilkakrotnie padło już określenie: urząd pracy. Warto teraz bliżej przypatrzeć się tej niesławnej pamięci instytucji. Znienawidzone przez warszawiaków Arbeitsamty powstawać zaczęły w mieście jesienią 1939 r. Początkowym ich zadaniem była rejestracja bezrobotnych. Pierwsze obwiesz- czenie, informujące ludność o obowiązku zgłaszania się bezrobotnych do centralnego Urzędu Pracy przy ul. Długiej 38/40 lub do jednej z jego dwu- dziestu filii, podpisane zostało przez gubernatora Fischera 10 XI 193931. Pozornie rejestrację bezrobotnych przeprowadzano w celu ułatwienia dystrybucji przydzielanych im zasiłków. Jednocześnie jednak rozpoczęto 10 - Okupowanej— 145 agitację za dobrowolnym wyjazdem do pracy w Rzeszy. W Warreawie akcja ta skończyła się kompletnym fiaskiem. W jednym z raportów, wysłanym do Paryża 10 II 1940, tak pisano: W Warszawie dobrowolnie zgłosiło się 44 ludzi. Toteż przeprowadzane już są na peryferiach obławy na bezrobotnych (baraki). Zabierają mężczyzn od 14 do 60 lat oraz protestujące kobiety32. W pierwszym transporcie, który opuścił Warszawę 12 II 1940, wyjechało do Rzeszy 473 osoby, w tym 146 kobiet33. Wiosną 1940 r. przymusowa branka na roboty do Niemiec przybrała charakter masowy. Wówczas to właśnie narodziło się słowo nierozerwalnie związane z dziejami okupacji: łapanka. Ulice Warszawy, place miejskie, targowiska, lokale gastronomiczne, dworce stały się odtąd terenem polowania na ludzi. W pierwszych miesiącach zwalniano zazwyczaj kobiety i te osoby, które mogły się wykazać poświadczeniem stałego zatrudnienia, w okresie późniejszym wszelkie legitymacje przestawały odgrywać rolę ochronnego glejtu. W kłopotliwej sytuacji znaleźli się też ci wszyscy, którzy niebacznie zarejestrowali się uprzednio jako bezrobotni. Ich kartoteka ułatwiła też Niemcom wysyłkę pierwszych kontyngentów do Rzeszy. Ponieważ nie brak było naiwnych, którzy dalej zgłaszali się do urzędów, w prasie konspiracyjnej wyjaśniano im, że rejestracja w celu uzyskania zasiłku (w wysokości 20 zł na tydzień) przynosi w konsekwencji ciężką, niewolniczą pracę na terenie Niemiec34. W styczniu 1940 r. zarejestrowanych było w Warszwie ok. 75 tyś. bezrobotnych, rok później, ale tylko na terenie „dzielnicy aryjskiej" - 33 970 osób. W getcie w początku 1941 r. 70894 mężczyzn w wieku 16—60 lat pozostawało bez pracy. W kwietniu 1942 r. warszawski Arbeitsamt miał zarejestrowanych już tylko 3 511 bezrobotnych, w roku następnym w ogóle zaprzestano rejestracji, a w maju 1944 r. mamy już do czynienia z sytuacją odwrotną - urzędy pracy posiadają bowiem wówczas 13181 zgłoszonych wolnych miejsc pracy35. Zmniejszenie się liczby zarejestrowanych bezrobo- tnych bynajmniej nie świadczyło o zanikaniu samego problemu bezrobocia, a szczególnie jego form ukrytych w postaci zatrudnionych w niepełnym wymiarze czasu. Według wyrywkowych danych we wrześniu 1941 r. na 22 867 robotników w przemyśle przetwórczym Warszawy 19,6% pracowało 1-5 dni w tygodniu36. 7 II 1941 przy ul. Skaryszewskiej (na Pradze) władze niemieckie otworzyły 146 obóz przejściowy, przeznaczony specjalnie dla osób kierowanych na roboty przymusowe do Rzeszy. Pobór niewolnika - jak określano tę akcję okupanta na łamach „Biuletynu Informacyjnego" - wszedł teraz w nową fazę37. Bardzo szybko ulica Skaryszewska stała się postrachem warszawiaków. Tam przewożono większość osób zatrzymanych podczas łapanek i obław i to nie tylko z samego miasta, ale i jego okolic. Na potrzeby obozu przystosowano pomieszczenia dawnej szkoły. Teren ogrodzony był murami i strzeżony przez policję. Rodziny aresztowanych od rana do wieczora wystawały przed tymi murami starając się przekazać bliskim żywność, odzież i w miarę możliwości uzyskać zwolnienie ich za pomocą łapówki. Oto opis tego miejsca utrwalony przez mieszkającego w sąsiedztwie Tadeusza Borowskiego: Latem, jesienią, zimą i wiosną - uliczka ślepa, wybrukowana kocimi łbami, śmierdząca zgnilizną otwartych rynsztoków, uliczka zagubiona między grząskim jak przegniły trup polem a szeregiem zmurszałych, parterowych domków mieszczących pralnię, fryzjera, mydlarnię, parę sklepików spożywczych i obskurny bar - dzień w dzień pęczniała wzbierającym, rozfalowanym tłumem, który podpływał pod betonowe mury szkoły, wyciągał twarze ku nowoczesnym oknom, ku pokrytemu czerwoną karpiówką dachowi, podnosił głowy, wymachiwał rękoma i krzyczał. Z otwartych okien szkoły wołano i dawano białymi dłońmi znaki jak z odbijającego okrętu38. Działalność warszawskiego Arbeitsamtu doczekała się rzetelnego opraco- wania Jolanty Adamskiej39. Tu chcielibyśmy w oparciu o zeznanie Seweryna Stanisława Jaworskiego, który podczas okupacji mieszkał przy Skarysze- wskiej, przypomnieć procedurę, jaką stosowano podczas rekrutacji, a następ- nie przy wysyłce na roboty przymusowe do Niemiec. Jaworski, pracujący w 1940 r. w jednym z oddziałów Arbeitsamtu, stwierdza, że w pierwszych dwu tygodniach po ogłoszeniu ochotniczego zaciągu na roboty zgłaszało się do wymienionego oddziału ok. 20-30 osób. Bardzo szybko liczba owych ochot- ników tak zmalała, że władze niemieckie zaczęły uciekać się do metody łapanek ulicznych. Początkowo poszczególne biura urzędów pracy wypisy- wały skierowania na Skaryszewska, skąd ludzi wywożono do Rzeszy. Z czasem system zmieniono - poszczególne urzędy pracy musiały delegować swych urzędników do obozu na Skaryszewska i dopiero na miejscu wypełniano odpowiednie formularze, wstawiając personalia osób złapanych i przewiezio- nych do Dulagu, a następnie kierowanych do Rzeszy40. ro* 147 Miejscowe władze okupacyjne starały się za wszelką cenę wykonać narzucony im z Berlina plan wysyłki robotników do Rzeszy. Gdy zawiodła rekrutacja dobrowolna, zaczęto stosować przymus, a jednocześnie podjęto wzmożoną akcję propagandową, mającą zachęcić Polaków do wyjazdu. Na ulicach miasta pojawiły się plakaty w postaci sfingowanego listu robotnika, który opisywał swój wspaniały los w Niemczech. Natychmiast warszawiacy nazwali te plakaty listami „głupiego Jasia". Nie udał się też inny pomysł propagandowy - slogan „Jedź z nami do Niemiec". Jan Bytnar-„Rudy", jeden z bohaterów „Kamieni na szaniec", specjalnie skonstruowanym „ piórem" (mazak przymocowany do składanego jak wędka kija) w kwietniu 1942 r. przy sloganie takim, umieszczonym nad biurem werbunkowym Arbeitsamtu przy Nowym Świecie, napisał: „Jedźcie sami". Całą akcję rekrutacyjną już w marcu 1941 r. wykpiły nalepki z tekstem wymyślonym przez byłego spikera Polskiego Radia, Zbigniewa Świętochowskiego: „Chcesz umierać na suchoty - jedź do Niemiec na roboty". Chłopcy z małego sabotażu umieszczali je na afiszach hitlerowskich, zachęcających do wyjaz- du41. Władze Polski podziemnej kilkakrotnie stanowczo nakazywały wykorzy- stywanie wszystkich możliwych sposobów pozwalających uniknąć pracy przymusowej w Niemczech. W jednej z odezw czytamy: Społeczeństwo polskie jest przeciwne na czas obecnej wojny wychodźstwu polskiego robotnika rolnego czy przemysłowego do Niemiec, ponieważ: a) pracownicy ci przyczyniają się bezpośrednio lub pośrednio do udzielania pomocy narodowi niemieckiemu, z którym Polska toczy i toczyć będzie aż do zwycięstwa wojnę, b) pracownicy ci są pozbawieni wszelkiej ochrony prawnej przez wrogich pracodaw- ców, a pozostałe w kraju rodziny cierpieć będą nędzę. Pracownicy polscy wywiezieni przymusowo do pracy w Niemczech winni być świadomi tego, że im gorliwsza i wydajniejsza będzie ich praca, tym późniejszy będzie dzień wyswobodzenia Polski spod jarzma niemieckiego. Wzywa się zatem wszystkich zagrożonych wywiezieniem do stosowania odpowied- nich dla danego środowiska (wieś, miasto, fabryka) sposobów chroniących ich przed wywiezieniem. Polaków zatrudnionych przy rekrutacji wzywa się do nieprzejawiania żadnej gorliwości przy wykonywaniu odnośnych zarządzeń wladz okupacyjnych42. Akcja wysyłki na roboty przymusowe przyniosła w Warszawie wyniki następujące. Od początku okupacji do końca 1942 r. skierowano stąd do Rzeszy 74 274 osoby, rok później kontyngent ten wynosił 82 957 osób, w roku 148 1944 liczba ta już nieznacznie tylko się powiększyła43. Z punktu widzenia władz niemieckich nie były to oczywiście rezultaty zbyt zadowalające. Jeśli jednak na akcję tę spojrzymy ze strony polskiej, wówczas okaże się, że spowodowała ona bardzo poważne pogorszenie się sytuacji warszawskiej klasy robotniczej. Pamiętać trzeba, że znaczny procent owych kilkudziesięciu tysięcy wywiezionych stanowili jedyni żywiciele rodzin. Zamiast otrzymywać obiecane przez propagandę przesyłki pieniężne, rodziny te musiały jeszcze zaopatrywać robotników przebywających na robotach w żywność. O tragicz- nych warunkach, w jakich znalazły się rodziny wywiezionych na roboty, świadczą chociażby składane przez nie wnioski o pomoc, kierowane do RGO za pośrednictwem Polskiego Komitetu Opiekuńczego44. Powróćmy teraz do jednego z najistotniejszych zagadnień, związanych z okupacyjnymi dziejami warszawskiej klasy robotniczej, a mianowicie do problemu warunków pracy w zakładach przemysłowych. Niestety informacji na ten temat posiadamy niewiele. Bodaj że najliczniejsze wzmianki o sytuacji w warszawskich zakładach przemysłowych znajdziemy w dzienniku Hanny Klickiej i Izabelli Kiełbasiń- skiej, posiadających kontakty ze środowiskiem robotniczym. Pod datą 20 XI 1942 autorki kroniki zamieściły informacje o warunkach pracy w fabryce „Bobicki". Tygodniowe zarobki wynosiły tam wówczas 120-180 zł. Członek załogi stwierdza: „Odżywiamy się marnie, zupy bardzo rzadkie. Deputatów oczywiście żadnych". Kilka dni później w dzienniku pojawia się relacja z fabryki włókienniczej „Wola". Dzienny zarobek kształtował się tam w granicach 4-6 złotych. Komentarz informatora brzmi następująco: „Gdyby robotnicy i robotnice nie kradły przędzy itp., umierałyby z głodu"45. O tej samej fabryce mówi notatka umieszczona pod datą 16 XII 1941. Ktoś zatrudniony w tym zakładzie informował wówczas, że robotnice kradną dziennie ok. 200 kg przędzy (stanowiło to 10% produkcji!). Wytłumaczenie tego procederu było proste: „Kradnie prawie cała fabryka. Zresztą łatwo poznać, kto nie kradnie, bo ci mdleją z głodu"-oto słowa informatora. Opisując warunki pracy dodawał on jeszcze, że temperatura w przędzalni wahała się od 4 do 10°C. Zarząd fabryki, chcąc zlikwidować kradzieże, wpadł po pewnym czasie na pomysł urządzania szczegółowych rewizji osób wycho- dzących z pracy. Kobiety rozbierane były do koszuli46. Dość szczegółowy zestaw informacji o warszawskich i podwarszawskich zakładach przemysłowych znajdziemy w opracowaniu przygotowanym przez Biuro Badań Gospodarczych przy Związku Patriotów Polskich w ZSRR. 149 Pochodzi ono z roku 1943. Autorzy opracowania zwracają uwagę, że wiele największych fabryk i przedsiębiorstw - jeśli nie przekroczyło poziomu zatrudnienia sprzed wojny-to w każdym razie posiadało w roku 1942 petny stan załóg. Zakłady w Ursusie, Polskie Zakłady Inżynieryjne, fabryka aparatów acetylenowych „Perun" pracowały na trzy zmiany. W Polskich Zakładach Lotniczych na Wierzbnie, produkujących silniki samolotowe, stan załogi podniósł się ze 150 osób w 1939 r. do 600 osób w końcu 1942 r., w Zakładach Żyrardowskich odpowiednio z 4 500 do 5 500 osób. W tej ostatniej fabryce ok. 35% załogi stanowiła podczas okupacji młodzież. Wśród ogółu zatrudnionych znaczny odsetek przypadał na kobiety. Nie brak było robotni- ków folwarcznych, inteligentów, przedstawicieli drobnomieszczaństwa, któ- rych wojna zmusiła do pracy w przemyśle. Czas pracy wynosił 11-12 godzin. Stosunkowo w korzystnej sytuacji znaleźli się pracownicy zatrudnieni w Ursusie przy produkcji zbrojeniowej. Dzień roboczy trwał tam osiem godzin, robotnicy dostawali również śmieszne wynagrodzenie (stawki przed- wojenne oraz 10% dodatku „wojennego"), otrzymywali jednak lepsze niż gdzie indziej deputaty: 200 kg kartofli i 300 kg węgla rocznie oraz 2,5 kg chleba, 3 jajka, 250 g marmolady, 150 g kawy zbożowej, 400 g mięsa i 1/4 l wódki na miesiąc47. Z artykułu „Robotnicy", zamieszczonego w „Biuletynie Informacyjnym" 5 XI 1942 wynika, że przeciętna stawka dzienna w warszawskich zakładach przemysłowych wynosiła wówczas 8 zł. Według szacunków podziemia w około 70% fabryk czas pracy przedłużony został do dziesięciu godzin. W piśmie konspiracyjnym „Metalowiec Warszawski", wydawanym przez PPR, warunki pracy w fabryce „Avia" na Pradze, zatrudniającej 2 tyś. robotników, określono jako katorżnicze. Przy fabryce istniał areszt, gdzie zamykano na noc tych wszystkich, którzy spóźnili się do pracy. Bicie robotników było na porządku dziennym48. Spadek wydajności pracy w porównaniu do okresu przedwojennego jest faktem bezspornym, ustalenie jednak stopnia zmniejszenia się jej nie jest łatwe. Współczesne szacunki są mało precyzyjne i bardzo rozbieżne (poda- wany jest spadek wydajności od 20 do kilkudziesięciu procent). Czesław Madajczyk słusznie podkreśla różnice wynikające z typu zakładu i stopnia kontroli władz niemieckich, zwracając przy tym uwagę, że w zakładach niewielkich wydajność była znacznie mniejsza niż w wielkich zakładach, produkujących na potrzeby wojska49. Typowym zjawiskiem była absencja w 150 fabrykach, wykorzystywana przez robotników na dodatkową pracę dorywczą lub ułatwiająca im zajmowanie się handlem. Według raportu władz niemie- ckich w 1943 r. ok. 30% załóg fabryk warszawskich nie stawiało się do pracy50. Zdobywanie koniecznych dodatkowych źródeł utrzymania poprzez szmugiel żywności do miasta i sprzedaż towarów przemysłowych na wsi ułatwiały rodzinne kontakty robotników, rekrutujących się w Warszawie w znacznej mierze ze środowiska wiejskiego51. Ratując się przed śmiercią głodową robotnicy nie tylko kradli w fabrykach surowiec i gotowe wyroby, ale także narzędzia i części urządzeń. W wielu wypadkach działalność ta miała charakter sabotażu gospodarczego i tym samym spotykała się z pełną aprobatą społeczeństwa. Skoro wspomnieliśmy już o sabotażu, poświęcić należy nieco uwagi problemowi walki, jaką prowadziła warszawska klasa robotnicza o wyzwolenie narodowe i społeczne. Cechą charakterystyczną sytuacji okupacyjnej był fakt, że walka ta posiadała zazwyczaj jednocześnie podłoże klasowe i narodowe, a wrogiem był przede wszystkim niemiecki okupant. Nie oznacza to oczywiście, by podczas okupacji całkowicie zniknęły konflikty społeczne wewnątrz polskiego społeczeństwa. Znacznym uproszczeniem byłoby prze- cież stwierdzenie, że burżuazja polska została w pełni przez Niemców wyeliminowana z życia gospodarczego. Tradycyjnym orężem walki klasy robotniczej o poprawę jej warunków bytowych byty zawsze wystąpienia strajkowe. Ze zrozumiałych względów podczas okupacji rzadko tylko strajki mogły spełniać tę rolę. Z jednej strony na przeszkodzie - szczególnie w pierwszym okresie - stało rozbicie partii robot- niczych i likwidacja związków zawodowych, z drugiej zaś zorganizowanie akcji strajkowych utrudnione było po prostu natężeniem okupacyjnego terroru52. Aparat hitlerowski był wystarczająco silny, by stłumić każdy przejaw buntu. Ponadto w warunkach istniejącego do 1942 r. bezrobocia uczestnictwo w, strajkach nie zapewniało poprawy sytuacji ekonomicznej, groziło zaś utratą pracy lub represjami jeszcze poważniejszymi. Tymczasem posiadanie stałego zatrudnienia dawało robotnikom szansę uniknięcia wysyłki na roboty przy- musowe, a często ratowało także z opresji podczas ulicznych łapanek. Utrata miejsca pracy groziła więc nieobliczalnymi konsekwencjami. Na dodatek każda z akcji strajkowych mogła się okazać prowokacją, zorganizowaną przez wroga. W tym stanie rzeczy agitacja strajkowa rzadko mogła się spotkać z odzewem klasy robotniczej. Nie znaczy to jednak, by w latach okupacji w ogóle strajki w Warszawie nie 151 wybuchały. Bodaj że pierwszy z nich mial miejsce w Fabryce Konstrukcji Żelaznych „Simpleks" przy ul. Górczewskiej. Ludwik Landau zanotował pogłoskę na ten temat 26 III 1940. Strajk miał miejsce w dniach 15-18 III 1940. Jego przebieg i rezultaty nie są mi znane. Niewątpliwie najgłośniejszym strajkiem w okupowanej Warszawie było wystąpienie pracowników warsztatów tramwajowych przy ul. Mlynarskiej. 13 XII 1940 o godz. 10 rano około czterystu robotników porzuciło pracę. Niebawem pojawiły się samochody Gestapo. Aresztowano natychmiast pol- skie kierownictwo przedsiębiorstwa oraz czterech delegatów załogi. Robotni- kom zagrożono, że jeśli w przeciągu dziesięciu minut nie powrócą do swych zajęć, rozstrzelany zostanie co dziesiąty z nich. Strajk zakończył się fiaskiem. W relacji Franciszka Fijalkowskiego został on sprowokowany przez okupanta. Zdaniem Fijałkowskiego dwaj delegaci załogi, wypróbowani działacze związ- kowi z ramienia PPS-Karol Bem i Jarota - kategorycznie sprzeciwiali się akcji strajkowej. Wśród aresztowanych zabrakło niejakiego Czepigi, Volks- deutscha, który „najwięcej starał się doprowadzić do akcji". Na uwagę zasługują także hasła, z jakimi robotnicy wystąpili. Podobno główne były skierowane przeciwko polskiemu kierownictwu przedsiębiorstwa, nie dbają- cemu o załogę, oraz przeciwko działaczom związkowym, którzy tchórzliwie uchylali się od walki o interesy pracowników. Strajk miał być więc jakoby manifestacją - wobec Niemców - krzywdy doznawanej przez załogę warszta- tów". Trudno dziś ustalić rzeczywisty przebieg wypadków i genezę strajku. Trudno też rozstrzygnąć, czy faktycznie wchodziła w grę prowokacja niemiecka. W każdym razie strajk na Młynarskiej odbił się w Warszawie głośnym echem. W prasie konspiracyjnej informowano o wysuniętym podczas strajku żądaniu podwyżki płac54. Interesującą relację o strajku w warsztatach tramwajowych zamieściła konspiracyjna „Barykada Wolności". Jeden z uczestników stwierdził między innymi: Doświadczeni klasowcy, uważając postulaty robotnicze za calkowicie słuszne, byli przeciwni podjęciu akcji strajkowej w obecnych warunkach, zdając sobie sprawę, że do zatargu wtrąci się Gestapo, które wobec robotników zastosuje terror zbrojny i przy okazji narzuci warsztatom niemieckie kierownictwo, czego sobie robotnicy życzyć nie mogą. Musimy, towarzysze, nastawić się całą duszą na walkę z zaborcą i nie dawać przystępu do siebie hitlerowskiej prowokacji55., 152 W połowie 1941 r. w prasie konspiracyjnej pojawiły się kolejne wzmianki o porzucaniu pracy przez robotników warszawskich. W cytowanej wyżej „Barykadzie Wolności" ukazał się wówczas obszerny artykuł pt. „Strajki protestacyjne". Czytamy tam- Warszawskie zakłady pracy są ostatnio widownią szeregu odruchów strajkowych. Strajki te wybuchają samorzutnie, przeważnie wśród kobiet. Są zwykłą ludzką reakcją na bezgraniczną nędzę i krańcowy głód, jakie masom robotniczym i pracowniczym przyniósł okupant. Nawet potworny terror faszystowski, którego świadkami jesteśmy, widocznie nie jest hamulcem dla mas pracujących, zagrożonych nieuchronną śmiercią głodową56. Już we wcześniejszym numerze pismo zamieściło relację o strajku w jednej z największych fabryk włókienniczych Warszawy. Teraz poinformowano opinię publiczną o strajku w fabryce tytoniowej „Noblesse", gdzie od 12 do 17 V 1941 robotnice przerywały codziennie pracę na okres 1-2 godzin. W komentarzu redakcja pisma stwierdzała: Nie wysuwano żadnych postulatów, nie żądano podwyżek ani deputatów żywnoś- ci. Protestowano przeciwko sytuacji bez wyjścia, przeciwko głodowi, którego zażegnać nie mogły żadne podwyżki ani deputaty. Strajk zakończył się licznymi aresztowaniami wśród robotnic i robotników. Kolejne strajki wybuchły, jak się zdaje, dopiero w roku 1943. W początku stycznia 1943 r. komunistyczny „Głos Warszawy" informował o strajku 60% załogi Wytwórni Maszyn Precyzyjnych „Avia" przy ul. Siedleckiej 63. Bezpośrednim powodem tego wystąpienia były wiadomości o zamiarze wysłania trzystu osób z załogi na roboty przymusowe do Rzeszy57. Poważne strajki wybuchły wiosną 1943. Wiadomo, że objęły one wówczas między innymi dwa duże zakłady przemysłowe: Państwowe Zakłady Tele- i Radiotechniczne („Dzwonkowa") przy ul. Grochowskiej 341 oraz Fabrykę Karabinów (dawniej „Geriach i Pulst") przy ul. Dworskiej 29. Robotnicy wystąpili tam z żądaniem podwyżki plac, poprawy jakości posiłków wydawa- nych w stołówkach oraz podwyższenia deputatów. Odpowiedni komunikat o obu strajkach redakcja pisma tajnego „Dzień Warszawy" opatrzyła tytułem a,Okupant ustępuje przed silą. Sukces warszawskich robotników". Rezultaty strajków rzeczywiście okazały się bardzo istotne. Robotnicy „Dzwonkowej" wywalczyli opłatę za godziny nadliczbowe i lepsze obiady w stołówce, u 153 „Gerlacha" zaś nastąpiło podwyższenie o 50% deputatów58. Strajki nie były jednak zasadniczą formą walki klasy robotniczej o poprawę jej warunków bytowych ani też typowym przejawem walki robotników z najeźdźcą. W wielu oczywiście wypadkach działania robotników były świadomym uczestnictwem w ruchu oporu. Taki charakter posiadały akty sabotażu oraz stosowanie hasła: „pracuj powoli". Nie jest chyba dziełem przypadku, że na ulicach okupowanej Warszawy widniały tak często obok siebie na murach dwa znaki: jeden symbolizujący Polskę Walczącą w postaci stylizowanej kotwicy, drugi - symbolizujący bierny opór - w postaci żółwia. Rysunek żółwia pojawił się w Warszawie w końcu lata 1941 r. Podobnie jak to miało miejsce ze znakiem „V" pomysł przyszedł z zewnątrz59. „Biuletyn Informacyjny" z 11 IX 1941 zamieścił taką oto notatkę: W krajach okupowanych przez Niemcy pojawił się na murach fabryk i domów wizerunek żółwia. Znak ten ma przypominać wszystkim tym, którzy zmuszeni są pracować na rzecz okupanta, by pracowali powoli. Przemawiając w połowie października 1941 r. na posiedzeniu rządu GG poruszył tę sprawę dowódca SS i policji Arpad Wiegand: Najnowsze hasło polskiego ruchu oporu, które panowie zapewne już znają, brzmi: „Pracuj powoli, w ten sposób dopomożesz Anglikom do zwycięstwa!" Symbolem tego hasła jest żółw, którego rysunek usiłuje się umieszczać na fabrykach, na ulicach i placach publicznych, na fasadach i murach domów. Od początku 1942 r. wspomniane hasło zaczęła wykorzystywać w swej działalności propagandowej także nowo utworzona Polska Partia Robotnicza. Ryszard Gdulewski, działacz komórki PPR w zakładach Gerlacha, a potem kierownik Centralnego Laboratorium Uzbrojenia GL i AL, wspomina: Pierwsza akcja, a było to w styczniu lub lutym 1942 roku, jaką mieliśmy wykonać, polegała na malowaniu antyhitlerowskich haseł na chodnikach, parkanach oraz ścianach domów [...] Szliśmy szybko ulicami Woli i co chwila któraś z grup zatrzymywała się na krótko i malowała: „Śmierć hitlerowskim bandytom", „Śmierć faszystom", „Sabotować pracę dla Niemców", „Pracuj wolno"*0. 154 Wiosną 1942 r. hasło powolnej pracy zostało zaaprobowane przez rząd emigracyjny. Z orędziem skierowanym do Polaków w kraju wystąpił wówczas przed mikrofonem BBC minister Jan Stanczyk. Oto fragment ż jego przemówienia: Zmuszeni do niewolniczej pracy dbajcie o to, by praca wasza nie przedłużała wojny, prześladowań ludu polskiego i niewoli ojczyzny. Pracując powoli, a przynosząc na każdym kroku zamiast pożytku szkody w waszej pracy, współdziałacie z żołnierzem polskim, polskim marynarzem i lotnikiem, którzy na morzu, lądzie i w powietrzu wymierzają teraz ciosy wrogowi. Redakcja konspiracyjnego pisma „S" [trzelec], która zamieściła powyższy tekst, zaopatrzyła go w tytuł mający stanowić nowe zawołanie ruchu oporu: „PPPPP! Polaku! Pracowniku Polski! Pracuj Powoli"61. Z biegiem czasu pojawiło się o wiele więcej sloganów i haseł o podobnym znaczeniu. W tym samym „Strzelcu" znajdziemy dwuwiersz następujący: „Taka praca-jaka płaca. Jaki posiłek-taki wysiłek". Zygmunt Gizella przytacza w swych wspomnieniach inną wersję: ,,Pracuj powoli, bo jesteś w niewoli. Pracy się nie lękaj, mało rób, a dużo stękaj". Największą popularność zyskały jednak rysunki żółwia. Autor „Miasta niepokonanego" wspomina: Na murach kamienic rysowano żółwie i obowiązek powolnej pracy stał się hasłem społecznym miasta! Któż z nas nie kochał wówczas płotów i ścian warszawskich! Toczyła się na nich cicha, zacięta walka niewidzialnych rąk, które wypisywały w nocy i za dnia znaki szyderstwa, oporu i zemsty. Niekiedy rysunek żółwia uzupełniał jeszcze tekst pisany. Brandys opisuje kapitalną scenę próby starcia rysunku przez policjanta, sprowadzonego przez zastraszonego lokatora. Policjant ów uciekł w popłochu, gdyż pod rysunkiem znalazł taką oto karteczkę: „Jestem żółw. Pracuj powoli, jak ja. Kto mnie zetrze, ten zginie!" W sprawozdaniu Delegatury z odcinka tzw. walki cywilnej za okres od 15 VII do 15 IX 1943 pisano: Żółw dochodzi do rozmiarów groźnych dla okupanta. Dzienny brak 30% personelu w zakładzie uważa się za normalny objaw i za normalne też uważa się, gdy robotnik pracuje 4 dni w tygodniu. Rustungskommando okólnikiem z 10 VIII wprowadziło kary 155 za nieuzasadnione opuszczenie pracy (np. za więcej niż 10 dni - pozbawienie deputatów pracownika i jego rodziny przez miesiąc)62. Bierny opór nie powinien nam przesłaniać udzialu klasy robotniczej w działaniach bezpośrednio osłabiających machinę wojenną wroga. W organizo- waniu akcji sabotażowych na terenie zakładów zbrojeniowych, warsztatów naprawczych, w przygotowywaniu dywersji na liniach kolejowych oraz akcji z bronią w ręku na ulicach miasta olbrzymie zasługi posiadają organizacje lewicowe, przede wszystkim socjaliści z RPPS i komuniści. Posłuchajmy, jak opisuje działalność sabotażową komórki pepeerowskiej w Państwowych Zakładach Lotniczych na Paluchu zatrudniony w nich podczas wojny Władysław Lawędowski": ' - Po rozpoczęciu wojny ze Związkiem Radzieckim Niemcy zaczęli przysyłać do naszej fabryki większe transporty motorów lotniczych do generalnego remontu. Nasza praca konspiracyjna w zakładzie polegała na systematycznym sabotażu w remoncie owych silników po przyjęciu ich przez ostateczną kontrolę niemiecką. Przy zakładaniu blach obręczowych wkoło motoru, które wykonywałem wraz z trzema ludźmi, przecinałem przewody od świec i paliwa [...]. Przy większym nawale pracy udawało się nam uszkodzić duże ilości silników. Pewnego dnia uszkodziłem w ten sposób trzydzieści motorów. Potem silniki zapakowane do skrzyń jeńcy radzieccy ładowali do wagonów, które je zawoziły na front. Przed frontem wmontowywano motor do ptatowca i wówczas okazywało się, że silnik nie działa. Transportowano je z powrotem do naszych zakładów do remontu. Jerzy Makowski, również członek PPR, wspomina działalność sabotażową w zakładach „Avia" na Pradze64: [...] uprawialiśmy systematycznie sabotaż, robiliśmy fuszerki i psuliśmy wartoś- ciowe maszyny. Z akcji sabotażowych warto zanotować, że zniszczyliśmy dwa i pól tysiąca bolców, więcej niż dwa tysiące szlichthebli do polerowania i szperklinków, niszcząc w ten sposób kwartalną produkcję. [...] Niszczyliśmy również panewki, dolewając kwas do oliwy, potem dosypywaliśmy proszek-opiłki. Zepsuliśmy maszynę pięciowrzecionową oraz maszynę na zapalniki do 30 pocisków przeciwpancernych. Planowaliśmy zniszczenie transformatorów, ale brak nam było granatów. Na wiosnę 1944 r. podpaliliśmy magazyn „Avii" za pomocą termitówki, dostarczonej przez „Wojtka" albo „Rebusa" - Zbigniewa Mierzwińskiego. Spaliło się cale pierwsze piętro. 156 Tadeusz Bartoszewicz, zatrudniony podczas wojny w fabryce Philipsa, produkującej urządzenia stacji nadawczo-odbiorczych, lampy i aparaty radio- we, wspomina działalność w tych zakładach komitetu fabrycznego, do którego weszli przedstawiciele różnych ugrupowań politycznych. Bartoszewicz z ramienia PPR stał na jego czele: Na polecenie komitetu fabrycznego zorganizowano akcję sabotażową; zapocząt- kowano ją na dziale produkcji lamp radiowych. Tygodniowo produkowano około 5 tyś. sztuk lamp radiowych. „Mat" otrzymał polecenie odkręcenia kranów do wypompo- wania powietrza z lamp. Skutek był taki, że lampy, które były poddawane próbom, przez l godzinę świeciły; po godzinie zabierano lampy z tablicy rozdzielczej jako dobre, a po dwóch godzinach lampy trzaskały. Inny rodzaj sabotażu uprawiano przy produkcji lamp nadawczo-odbiorczych. [...] Następnie unieruchomiliśmy ogromną sztancę precyzyjną, która z jednego kawałka blachy wytłaczała całą skrzynkę do aparatów radiowych. Skrzynki te były potem malowane. Sztancowanie zostało w następujący sposób unieruchomione: maszyna była osadzona na osi, wsypywano tam opiłki, następowało tarcie i maszyna została unieruchomiona na l miesiąc, co opóźniło produkcję aparatów radiowych również o miesiąc65. Sięgnijmy jeszcze po relację Teofila Górzyńskiego, pracującego w fabryce Monopolu Tytoniowego przy ul. Dzielnej: Na podkreślenie zasługuje solidarność wśród polskich robotników. Jednym spojrzeniem, gestem rozumieliśmy się na dystans. W każdym miejscu fabryki śledzono ruchy Niemców. W poważniejszych momentach, wyczuwalnym zagrożeniu, natych- miast jak iskra szły sygnały ostrzegawcze tam, gdzie była potrzeba. Wszyscy pracownicy przy jakichkolwiek bądź stanowiskach pracy wynosili z pracy produkty, dla ratowania swoich budżetów. W związku z tym potajemnie przygotowywali, pakowali i przechowywali je w różnych miejscach. Pewna kwota z tych zysków przekazywana była na cele walki z okupantem. [...]. Robota sabotażowa w fabryce była tak zorganizowana, że pomimo ścisłej kontroli i nadzoru Niemców nie było braków przy remanencie. [...]. Nie wszyscy mogli wiedzieć o tym, że celowo uszkadzano maszyny i ich części, że je potem wynoszono, że niszczono surowiec, powodowano awarie maszyn, że cięto i wynoszono pasy transmisyjne na zelówki do butów, że wreszcie wynoszono i wywożono papierosy, tytoń i bibułkę papierosową66. Wspomniane akcje sabotażowe to oczywiście tylko drobny fragment walki warszawskiej klasy robotniczej z hitlerowskim okupantem. Na kar- tach licznych książek poświęconych historii ruchu oporu odnajdzie czy- 157 telnik dziesiątki nazwisk robotników - członków organizacji konspiracyj- nych - uczestniczących w brawurowych akcjach zbrojnych polskiego pod- ziemia. Kończąc rozważania poświęcone wojennym dziejom warszawskiej klasy robotniczej, pragnę posłużyć się ówczesnym curriculum vitae jednego z jej przedstawicieli. Będzie to okupacyjny fragment życiorysu robotnika Kazimie- rza Szymczaka67. Trudno osądzić, czy owe losy indywidualne są odzwiercied- leniem losów całej klasy społecznej. Historyk dzięki kronikarskim zapiskom Szymczaka dysponuje jednak niezwykle ciekawym materiałem informacyj- nym, bez wątpienia należącym do najcenniejszych przekazów pamiętnikar- skich o czasach, które autor owego dziennika nazwał „dniami zgrozy i walki o wolność". Szymczak w roku 1939 ma lat 21 i jest wykwalifikowanym ślusarzem. W ciągu kilku lat okupacji wielokrotnie zmienia miejsce pracy i chwyta się najrozmaitszych zajęć, tygodniami jest bezrobotny. Droga życiowa Szymczaka pokazuje wyraźnie tragiczną walkę o byt, prowadzoną przez ludzi, chcących nie tylko utrzymać się przy życiu, ale także uniknąć ześliźnięcia się na społeczny margines. We wrześniu 1939 r. Kazimierz Szymczak otrzymuje wymówienie z pracy w warsztacie prowadzonym przez Niemca, niejakiego Webera. Walczy potem w obronie stolicy, a od października szuka nowego zajęcia. W połowie miesiąca decyduje się na pierwszą, ponawianą później jakże często, wyprawę szmug- lerską. Zapisze wówczas w dzienniku: Byłem dwa razy w Płońsku za szmuglem, na rowerze, który jakoś ocalał, ale widzę, że z tego chleba jeść nie będziemy, to jest nie dla mnie, za daleko, za duże ryzyko, a za mało na życie; mam wszystkiego do handlu 100 zł. Po dziesięciu dniach chwyta się innego zajęcia - roznosi wapno i cegły przy remoncie domów. „Bardzo ciężka praca - zapisuje - przy moim odżywianiu na czwarte piętro dźwigać wapno i cegłę, ale trudno. Trzeba się nie dać". A oto informacja o wynagrodzeniu za taką harówkę: ,,Słonina kosztuje już 9 zł, a robotnik zarabia 8 zł dziennie lub najwyżej 10 zł, i jak tu żyć?" W grudniu 1939 r. Szymczak rzuca zajęcie przy budowie i zgłasza się do uprzątania śniegu. Praca nie wymaga większego wysiłku fizycznego, robotnicy ją sabotują, uciążliwe jest jednak stanie na mrozie, a płaca zupełnie śmieszna - 3,50 zł na dzień. Ratunkiem staje się handel tytoniem, odkupowa- 158 nym od żołnierza niemieckiego. Ślązaka, zaopatrującego się w towar w kantynie. Od lutego 1940 r. Szymczak znajduje się znów na bruku. Zapisuje: / // 1940: Łaziłem trochę po kolegach, wypytywałem o robotę, ale wszyscy tak jak i ja szukają pracy. 18 II 1940: Pracy nie mogę dostać, kraść nie chcę. Kilka następnych tygodni Szymczak jest jednym z tysięcy bezrobotnych. W tym to okresie pojawia się perspektywa ochotniczego zgłoszenia się na wyjazd do Rzeszy. Pod datą 22 III 1940 pisze: Bardzo dużo ludzi jest bez pracy i poszło na lep hitlerowskiej propagandy; zapisują się i wyjeżdżają. Ja, choć nie pracuję, nie pojadę, będę raz dziennie jadł, chwytał się każdej pracy, ale nie pojadę! Dopiero pod koniec kwietnia 1940 r. udaje się Szymczakowi znaleźć upragnione zatrudnienie. Wyładowując węgiel dostarczany do elektrowni zarabia 5 zł dziennie, w stołówce dostaje darmowy obiad. Jaka taka stabilizacja nie trwa jednak długo. W początku lipca 1940 r. przychodzi redukcja. Po kilkunastu dniach poszukiwań Szymczak angażuje się do swego przedwojen- nego pracodawcy. Tu warunki znacznie są lepsze - stawka godzinowa dla ślusarza wynosi bowiem 3,50 zł. Wreszcie pojawia się szansa na poprawę sytuacji materialnej. Okazuje się jednak, że pracodawca jest Volksdeutschem, dochodzi do kłótni i Szymczak pracę porzuca. Nowe poszukiwania źródła zarobku. Szymczak zatrudnia się przy roz- biórce zbiorników z gazem w Legionowie. We wrześniu 1940 r. na skutek wypadku przy pracy traci oko. Długi pobyt w szpitalu, potem znów próba zarabiania drogą szmuglerskich wypraw. Od marca 1941 r. Szymczak podejmuje pracę w niemieckiej firmie budowlanej na Bielanach. Załoga liczy ok. 3 tyś. osób, robotnicy zaangażowani są do stawiania baraków. Płaca wynosi 10 zł dziennie oraz raz na miesiąc deputat. „Jak niemcy patrzą, my robimy, jak się odwrócą, to my stoimy" - no- tuje Szymczak 16 III 1941, używając konsekwentnie malej litery, gdy pisze o wrogu. Wspomniany deputat miesięczny (w wymiarze: l kg suszonych kartofli, 15 dkg śmierdzącego mięsa, 5 dkg fasoli i 2 dkg ersatzu herbaty) zostaje oceniony w sposób następujący: 159 Deputat nam dają w takiej obfitej ilości, że za cały miesiąc to w jednym ręku nie ma co trzymać, aż śmiech bierze to brać i do domu nosić, toteż niektórzy wcale nie biorą. I znowu dodatkowego dochodu przysparza Szymczakowi handel. Żona (poślubiona 16 XI 1940) zatrudniona w zakładach Wedla dostarcza cukierki, które on z kolei rozprzedaje wśród kolegów w pracy. Od l VIII 1941 Szymczak sam przechodzi do tejże fabryki. Tutaj zarabia 10 zł dziennie, nieźle się też odżywia kradnąc słodycze. Ma teraz nadzieję na pewną stabilizację. Niestety już po dwóch miesiącach z pracy zostaje zwolniony. Od jesieni 1941 r. podejmuje pracę w fabryce niemieckiej Bindera. Za czyszczenie maszyn otrzymuje dziennie 15 zł. W tym też okresie przyznana mu zostaje renta inwalidzka w wysokości 54 zł miesięcznie. Po kilku miesiącach kłótnia z majstrem znów stawia Szymczaka w szeregach bezrobotnych. Pozostaje bez zajęcia od maja do lipca 1942 r. Od l VII 1942 zatrudniony zostaje na stanowisku majstra w samochodo- wych warsztatach remontowych Dostaje 12 zł dziennie oraz po raz pierwszy pokaźny deputat: wódkę, papierosy, owoce, artykuły spożywcze. I tu niedługo zagrzewa miejsca. Chwyta się pracy stolarskiej, raz jeszcze próbuje szczęścia przy szmuglu, składa nawet podanie o przyjęcie do policji, stara się też o pracę w żegludze wiślanej. 25 XI 1942 notuje w skrajnej rozpaczy: „Będę musiał albo odebrać sobie życie, albo zostać przestępcą. Smutne wnioski i horoskopy na przyszłość". Raz jeszcze ratunkiem okazuje się szmuglerstwo, potem handel papiero- sami. Zysk z tego ostatniego zajęcia bynajmniej nie jest mały - Szymczak oblicza, że dziennie przynosi mu ono 30-50 zł. Trudno stwierdzić, czy zajęcie to porzuca z powodu utraty źródła zaopatrywania się w towar, czy też po prostu handel mu nie odpowiada. Po dwóch miesiącach sprzedawania papierosów Szymczak podejmuje pracę w stolarni, gdzie zarobek wynosi 3,40 zł za godzinę. Decydującym - jak się zdaje - czynnikiem była konieczność zapewnienia sobie potwierdzenia karty pracy. Dosłownie po kilku dniach Szymczak rzuca warsztat i zapisuje się na wyjazd do Ostlandu z jedną z firm budowlanych. Po miesiącu wraca i znów zgłasza się do stolarni. W czerwcu 1943 r. odchodzi z firmy, gdyż oburza go fakt, że brat właściciela gra w ruletkę w kasynie. Nowe poszukiwania pracy, po raz któryś 160 z rzędu wyprawa szmuglerska, a potem krótki okres współudziału w zyskach z budki na Kercelaku, gdzie wraz z matką sprzedaje warzywa i owoce. Wreszcie ostatnia okupacyjna przystań Szymczaka. Od 2 IX 1943 zaczyna on pracę na Dworcu Gdańskim, najpierw w parowozowni, potem przy wyładunku węgla. Szczególnie to ostatnie zajęcie okazuje się intratne. Oczywiście nie ze względu na zarobek, lecz dzięki możliwościom kradzieży i sprzedaży węgla „na lewo". Robotnikom udaje się wynosić ze stacji bryły o wadze 10-15 kg! Szymczak notuje w dzienniku 311944: „Niemcy nauczyli nas złodziejstwa, stwarzając warunki ku temu, a my ten kunszt doprowadzamy do perfekcji". A oto pełna nie ukrywanej dumy relacja z dnia 20 I 1944 o szczególnie udanym wyczynie: W biały dzień w czterech ukradliśmy dziesięć ton węgla na oczach niemców. Przetoczyliśmy wagon przez całą stację i koło cytadeli sprzedaliśmy, a wagon pusty zapchaliśmy z powrotem na miejsce. To był największy szaber, jaki ktokolwiek uskutecznił na tym dworcu. Okupacyjny życiorys Kazimierza Szymczaka zubożylibyśmy bardzo, nie wspominając o jego udziale w walce z najeźdźcą. Jesienią 1939 r. bierze on udział w wykopywaniu broni, dość często w latach następnych uczestniczy w akcjach sabotażu na terenie fabryk, pomaga w nocnym rozlepianiu ulotek na ulicach miasta, na zlecenie organizacji konspiracyjnej prowadzi rejestrację transportów przechodzących przez Dworzec Gdański. Kilka słów dodać jeszcze należy o jego sytuacji rodzinnej. Chociaż żyją podczas okupacji rodzice, w zasadzie młody chłopiec zdany jest wyłącznie na siebie; pomoc ze strony ojca i matki jest sporadyczna i krótkotrwała. W roku 1940 u jego boku pojawia się przyszła żona. Młoda dziewczyna zachodzi w ciążę, ciężka sytuacja materialna obojga zmusza ją do spędzenia płodu. Małżeństwo z trudem wiąże koniec z końcem. Często do mieszkania zagląda głód, brak jest opału na zimę, za mało bielizny i odzieży. A przy tym wszystkim owo młode małżeństwo, borykając się ustawicznie z licznymi kłopotami, zachowuje pogodę ducha, potrafi cieszyć się życiem, momenty rozpaczy szybko ustępują pod wpływem wiary i nadziei w lepszą, powojenną przys2- lość. nal»i s?alr: ;q»fe -fjKi •': ^a.^...-,.. ^bteA-i..tós*fa»i...ii?K^agyit(^^,,. „tt-^tw. .^a^aab 11 - Okupowanej... sw Drobnomieszczanstwo idy ,7 <'Hp< -w' M t'- .(ter iritt-i te W Warszawie przedwojennej drobnomieszczanstwo pod względem liczeb- ności stanowiło drugą po klasie robotniczej warstwę społeczną. Według danych przedwojennych istniało w mieście w roku 1938 ok. 34 tyś. zakładów handlowych, liczba zaś czynnych zawodowo w handlu i ubezpieczeniach przekroczyła 100 tyś. osób'. Bliższych informacji dostarcza wydawnictwo „Warszawa w liczbach 1939"; okazuje się, że według stanu na l XI 1937 wykupiono w stolicy 32 146 świadectw handlowych, z czego 27 158 przypa- dało na placówki zajmujące się sprzedażą towarów, a między innymi 1981 na zakłady gastronomiczne, hotele i pensjonaty. W tym samym 1937 roku-23 166 osób posiadało karty rzemieślnicze. W warszawskiej Izbie Rzemieślniczej w roku 1938 było zarejestrowanych 15 171 warsztatów, zatrudniających 34948 pracowników2. W sumie z handlu, rzemiosła i drobnego przemysłu utrzymywało się w Warszawie ponad 150 tyś. mieszkań- ców. Zarówno w handlu, jak i w rzemiośle znaczny odsetek przypadał na ludność żydowską. Żydzi byli właścicielami 49% warsztatów rzemieślniczych, kupcy żydowscy posiadali np. 4900 stoisk z 10 tyś. istniejących na miejskich targowiskach. Okres okupacji, w czasie której nastąpiła zagłada Żydów warszawskich, zapoczątkował daleko posunięte przekształcenia drobnomieszczanstwa jako grupy społecznej. Tylko część placówek żydowskich przeszła w ręce kupców i rzemieślników „aryjskich", o wiele większy procent przejęli Niemcy bądź drogą bezpośredniej grabieży, bądź w postaci tak zwanego zarządu powier- niczego. Do roku 1942 sporo nowych zakładów założyli szukający w Warszawie schronienia uchodźcy z ziem wcielonych do Rzeszy. Oprócz nich w handlu, rzemiośle i drobnej wytwórczości źródła zarobku widział - szczegól- 162 nie w pierwszym okresie okupacji - pokaźny odsetek inteligencji. Dla zilu- strowania tej sytuacji posłużymy się fragmentem wspomnień typowej warsza- wskiej inteligentki Janiny Surynowej-Wyczólkowskiej, która podczas okupa- cji prowadziła stragan w Hali Mirowskiej, spełniający rolę maleńkiej jadło- dajni. Oto ówczesna klientela tej dzielnej kobiety: Na zewnątrz stalą lawka, na której mieściło się pięć chudych osób lub cztery tęgie. Reszta jadła stojąc. Na lawce siadywali uciekinierzy z Poznania, Lwowa i Wilna; wysiedleńcy z Łodzi; podwarszawscy chłopi i małomiasteczkowe łyki; lekarze - prosto z ekspertyzy sądowej, adwokaci w przenicowanych i zacerowanych garniturach, dziennikarze ze sklepów, w których sprzedawali rondle; dyrektorzy na głodowej pensyjce w magistracie; redaktor, który dawnej jadał tylko w „Bristolu"; panie z tzw. „towarzystwa", w sukniach zrobionych z niczego; żony oficerów wyrabiające kajmakowe torty i grylażowe ciastka; ziemianki przywożące na wózkach szparagi i inspektowe jarzyny, podziemie kontaktujące się nad miseczką flaków, ciotki, załamu- jące ręce nad moją degrengoladą towarzyską i nad moim zdeklasowaniem; przyjaciele zachwyceni moją postawą życiową; społecznicy organizujący zbiórki na więźniów Pawiaka, szmuglerzy, którzy przerzucali towar do getta, arystokracja halowa, czyli mączarze i rzeźnicy, i plebs halowy, czyli ci sprzedający w przejściu bułki, mleko, liście tytoniowe, sacharynę i skóry na podeszwy; wreszcie spłoszone dzieci żydowskie, żebracy i Cyganie3. Ogólnie rzecz biorąc, drobnomieszczanstwo warszawskie doby okupacyj- nej-z socjologicznego punktu widzenia—stanowiło konglomerat różnych grup społecznych, w którym o aktualnej przynależności do drobnomieszczans- twa decydowało nie przygotowanie zawodowe, lecz jedynie charakter wyko- nywanej pracy i sposób zarabiania na życie. Specyficzne warunki okupacyjne - przy występującym braku towarów i reglamentacji surowców - zmuszały ogół kupców, rzemieślników i właścicieli małych zakładów przemysłowych do działalności nielegalnej, prowadzenia podwójnej buchalterii, stosowania zabiegów, o charakterze spekulacyjnym, dokonywania aktów kupna i sprzedaży przy dużej dozie handlowego ryzyka. Wszystko to razem stwarzało okazję do robienia błyskawicznych karier finansowych i szybkiego bogacenia się jednostek szczególnie przedsiębior- czych, a jednocześnie przyczyniało się do upadku firm, których właścicie- le-mniej obrotni lub posiadający więcej skrupułów natury moralnej czy etycznej — nie mogli się dostosować do nowej sytuacji. W rezultacie nastąpił proces wyraźnej dyferencjacji w łonie całej warstwy społecznej - wojennemu ii* 163 dorobkiewiczostwu i gromadzonym fortunom towarzyszyła skromna egzys- tencja, a niekiedy formalna nędza rękodzielników i ulicznych handlarzy. Jak słusznie zwraca na to uwagę Brunon Sikorski4, sytuacja rzemiosła różniła się znacznie od sytuacji kupiectwa już choćby ze względu na odmienną politykę władz niemieckich w stosunku do obu grup zawodowych. Kurs wobec rzemiosła był niewątpliwie liberalniejszy z uwagi na włączenie go do wytwórczości czy usług na potrzeby wojska. Popieranie rozwoju szkolnictwa zawodowego zmierzało zresztą w tym samym kierunku. Zarówno rzemieślni- ków,'jak i kupców obowiązywały teoretycznie sztywne ceny surowców oraz sprzedawanych towarów i świadczonych usług przy konieczności zaopatrywa- nia się w żywność na czarnym rynku. W praktyce część otrzymywanych po cenach oficjalnych przydziałów towarów i surowców była sprzedawana lub wykorzystywana do produkcji nielegalnej, zasilając wspomniany czarny rynek. Powróćmy jednak do liczb. W marcu i kwietniu 1940 r. warszawska Izba Rzemieślnicza przeprowadziła pierwszą w czasie okupacji rejestrację warszta- tów. Objęła ona tylko przedsiębiorstwa „aryjskie", których było wówczas w mieście 62785. Z jesieni tegoż roku posiadamy interesujące zestawienie liczebności zakładów rzemieślniczych poszczególnych branż. Na ogólną liczbę 6120 samodzielnych „rzemieślników-chrześcijan" przypadało: 128 piekarzy, 151 cukierników, 277 murarzy, 389 stolarzy, 449 rzeźników i wędliniarzy, 473 ślusarzy, 477 fryzjerów, 818 szewców, 821 krawców i 2137 przedstawicieli innych rzemiosł'. Dane dotyczące liczby warsztatów w latach 1940 i 1941 zawiera poniższa tabelka7. Sak 1949 Sok 1941 Zakłady chrześcijańskie .^aklady żydowskiett 0 g o l e m: 6218 4699 6674 1959 10917 8633 Sądzić należy, że liczby te w niewielkim tylko stopniu oddają stan faktyczny, gdyż nie obejmują wielu tysięcy warszawiaków działających nielegalnie i nie zarejestrowanych w Izbie Rzemieślniczej. O wiele bardziej zbliżone do rzeczywistości są wyniki spisu przemysłowego przeprowadzonego 15 X 1941. Według tego spisu istniało w Warszawie 19010 zakładów rzemieślniczych zatrudniających ogółem 40361 osób8. W roku 1942 karty 164 przemysłowe wykupić miało ok. 21 tyś. właścicieli warsztatów rzemieślni- czych9, liczbę zaś osób zatrudnionych w rzemiośle szacowano na 45 tyś.10 Liczby podane przed chwilą nie uwzględniają dzielnicy żydowskiej. Gdy w lutym 1941 r. władze niemieckie zaleciły rejestrację rzemieślników w getcie, okazało się, że ok. 55 tyś. mężczyzn jako zawód wyuczony podało rzemiosło". We wrześniu tegoż roku według szacunków Menachema Lindera zatrudnio- nych było w getcie 3558 samodzielnych i 3600 najemnych rzemieślników. W czerwcu 1942 r. w 10 112 zakładach rzemieślniczych getta zatrudnionych było 7552 pracowników najemnych12. W znacznie większej jeszcze skali niż w dzielnicy „aryjskiej" rozpowszechnił się w getcie system nakładczy, powią- zanie małych zakładów z wielkimi przedsiębiorstwami niemieckimi, takimi jak firmy Toebbensa czy Schultza, prowadzącymi eksploatację gospodarczą getta13. Z jesieni 1942 r. posiadamy zestawienie liczby zakładów rzemieślniczych w Warszawie i powiecie (bez getta), które skonfrontować warto z danymi z roku 193814: Brana Rok 1938 Rok 1942 Skórzana 1074 1678 Budowlan* 622 920 Drzewna 1063 777 Włókiennicza 5073 1467 Metalowa 3706 1912 Spożywcza 1954 1314 Poligraficzna i usługi 1679 1341 Razem: 15171 9409 Na szczególną uwagę zasługuje tu bardzo poważny spadek liczby warszta- tów w branżach włókienniczej i metalowej. Rok 1943 stał pod znakiem prowadzonej przez okupanta akcji likwidacyj- nej w przemyśle i rzemiośle Generalnego Gubernatorstwa. Zgodnie z rozporządzeniem gubernatora Franka z 2011943 przystąpiono do unierucha- miania lub łączenia małych przedsiębiorstw, co motywowano względami gospodarki wojennej. 3 III 1943 Związek Rzemieślników Chrześcijan otrzymał od władz niemieckich polecenie przedstawienia listy członków w związku z planowanym zamknięciem 10 tyś. firm i sklepów. Przede wszystkim zamie- rzano zlikwidować perfumerie, kwiaciarnie i ciastkarnie15. Znacznie wzrosła w 165 owym czasie liczba placówek nielegalnych. Jesienią 1943 r. władze niemieckie zaapelowały nawet do rzemieślników, by zaczęli denuncjować kolegów, którzy nie zarejestrowali swych warsztatów. Szacowano wówczas, że na 36 tyś. zakładów rzemieślniczych Warszawy aż 22 tyś. działa nielegalnie16. Ponieważ o zarobkach rzemieślników będziemy mówili w dalszych partiach pracy, poświęconych warunkom egzystencji w okupowanym mieście, tu przypomnijmy jedynie ceny typowych usług fryzjerskich - w połowie 1944 r. golenie kosztowało w Warszawie 5 zł, strzyżenie włosów-10 zł". Na uwagę zasługują próby pozyskania środowiska drobnego przemysłu, handlu i rzemiosła podejmowane przez Niemców na początku 1944 r. Chciano wówczas wciągnąć drobnomieszczaństwo i przedstawicieli warszawskiej burżuazji do propagandowej kampanii antyradzieckiej, która to akcja zakoń- czyła się jednak fiaskiem18. Sytuację okupacyjnego handlu, zarówno legalnego, jak i nielegalnego, omówił obszernie w swym studium Brunon Sikorski19. Ponieważ sprawy te omawiane będą w rozdziale dotyczącym czarnego rynku, tu pragnę podać kilka informacji statystycznych, dotyczących handlu legalnego. Oto wykaz stoisk ulicznych, pochodzący z sierpnia 1941 r.20: Sprzedaż gazet - 475 Papierosów i tytoniu - 486 Wózki z wodą sodową - 179 Wózki ze słodyczami - 230 Sprzedaż kwiatów - 79 Gabloty ze słodyczami i owocami - 135 Czyściciele obuwia - • 7 Wagi osobowe - 5 Oczywiście dane powyższe dotyczyły tylko niewielkiej części wszystkich stoisk istniejących w Warszawie, z kolei handel uliczny stanowił drobny zaledwie wycinek sieci handlowej, w której największą rolę odgrywały place i targowiska, a poważną - sklepy prywatne i spółdzielcze. Jeszcze raz odwołajmy się do danych spisu przemysłowego z 15 X 1941. Objął on ogółem 23 998 placówek handlu detalicznego, w których zatrudnio- nych było 46 186 osób. W roku 1942 podano w prasie jawnej, że w Warszawie istnieje ok. 56 tyś. zakładów handlowych21. Zważywszy ogromną ilość przedsiębiorstw nielegalnych, liczbę tę należałoby znacznie podnieść. - 166 Kazimierz Wyka, autor jednej z najlepszych prac o okupacji, w analizie ówczesnego życia gospodarczego, które nazwał gospodarką wyłączoną, tak pisze o funkcjonowaniu okupacyjnego handlu: Centralnym faktem psychogospodarczym lat okupacji pozostanie niewątpliwie zniknięcie z handlu i pośrednictwa milionowej masy żydowskiej. Zniknięcie, kiedy dzisiaj liczyć niedobitków, definitywne i ostateczne. Ten fakt jest główny i stały. Natomiast faktem mniej stałym, chociaż równie ważnym, jest próba inercyjnego i automatycznego wejścia żywiołu polskiego na miejsce opróżnione przez Żydów. [...] W postawie kupca w tych latach sprzęgnęły się ze sobą dwa sprzeczne objawy: konieczność ryzyka i wystarczalność inercji. Niewątpliwie kupiec, by obchodzić przepisy urzędowe, musiał stale ryzykować. Powodzenie jego ryzyka zależało najczęściej od kaprysu władz. Najgrubsze kanty uchodziły płazem, wpadało się za głupstwa, jeżeli pech sprawił, że władzom zachciało się okazać surowość. To ryzyko zmniejszała sprawdzona od pierwszego roku okupacji prawda, że zaplecze w gotówce zawsze uratuje. Ryzyko gospodarcze stało w stosunku odwrotnym do posiadanego kapitału: początkujący handlarz przyłapany z tytoniem lub słoniną, jeśli mu się nie powiodło, wędrował z reguły do obozu, natomiast hurtownik rozprowadzający całe wagony, przepuszczone z dostaw wojskowych, był impregnowany przed niebezpie- czeństwem samą grubością kantu, no i liczbą zainteresowanych a milczących [...] Wystarczalność inercji była tym drugim stanem, który anulował możliwe skutki dodatnie zwiększonego ryzyka. W latach okupacji z wielu powodów kupiec mógł się zachowywać inercyjnie, a więc sprzecznie z właściwą postawą handlowca. Przede wszystkim doświadczenie objawiło rychło, że lepiej siedzieć na uboczu aniżeli okazywać inicjatywę, bo wówczas mniejszy haracz przypada urzędom i nadzorom. Ostrożność kupiecka spychała główne przedmioty handlu pod ladę, do tylnego pomieszczenia, do załatwiania poza sklepem. Ale inercję pogłębiały dalsze momenty: konkurencja Żydów odpadła w sposób automatyczny. Taka zdobycz darowana nikogo do wysiłku nie pobudza, jak wszystko, co bez trudu zdobyte. Ostatni motyw inercji był najbardziej demoralizujący i im bliżej wyzwolenia, tym silniej działał. Była nim rosnąca w miarę lat rozpiętość pomiędzy ceną, za którą kupiec otrzymywał swój towar, a tą, jaką uzyskiwał. Jeżeli nadto towar jego-wódka, papierosy - pobierane były po cenach oficjalnych, wówczas inercyjny zarobek stawał się zgoła fantastyczny. Wódka otrzymywana w przydziale za kilkanaście złotych dawała w kieliszkach 500-600 złotych. Metr kubiczny desek ze stu kilkudziesięciu złotych dawał dobrze ponad tysiąc etc. Naturalnie ten zarobek inercyjny, wynikający z samego posiadania towaru, dopiero wówczas dawał się w pełni wycisnąć, kiedy towar był otrzymywany obficie na poziomie cen urzędowych. To zaś zależało od dobrych stosunków z Niemcami. Interesy wspólne z nimi byty najbardziej ryzykancko- 167 -inercyjne. Partia towaru ulokowana w porę i z należytym zyskiem pozwalała na dłu- gi czas wracać do spokojnego gniazda za sklepem i czekać na nową sposobność łupu. Pozwalała również to gniazdo zapełniać nowymi meblami, lichymi obrazami, a spiżarnię... Nie był to więc handel, lecz skoki za łupem, połączone z sytym mruczeniem w przerwach22. Analiza Wyki, oparta na spostrzeżeniach czynionych w dystrykcie kra- kowskim, w zasadzie odpowiada stosunkom panującym w Warszawie. Weźmy drobny przyklad, dotyczący wspomnianego przez Wykę chowania towaru pod ladę. Oto zapis z 16 XII 1941 w dzienniku Klickiej i Kielbasińskiej: „Na wystawach wielu sklepów widzi się przeróżne artykuły, przy tym napis: z wystawy nie sprzedajemy. A w sklepie pustki". Z licznych wzmianek w pamiętnikach wnosić należy, że było to zjawisko powszechne. Związane było ono zresztą także z istniejącymi przepisami, które z jednej strony zabraniały handlu określonymi towarami, z drugiej zaś skłaniały właścicieli do ukrywania rzeczywistych dochodów dla zmniejszenia opłat podatkowych. Bardzo intere- sujące spostrzeżenia na ten temat zawierają zbeletryzowane wspomnienia Jerzego Stefana Stawińskiego23. Autor opisuje odwiedziny referenta Urzędu Skarbowego w skromnej budce z artykułami spożywczymi. W prowadzonej przez właścicielkę „książce zakupów" figuruje jedynie ocet, musztarda, biały ser, lemoniada i cukierki, w rzeczywistości w butelkach z octem sprzedawany jest bimber, na zapleczu zaś znajduje się kiełbasa, boczek, białe pieczy- wo... Wspominaliśmy już o dokonujących się podczas okupacji przekształce- niach warszawskiego drobnomieszczaństwa, jako warstwy społecznej. Jest faktem bezspornym, że w okresie tym z handlu i domowej wytwórczości utrzymywało się tysiące rodzin robotniczych i inteligenckich, przy czym zdecydowana większość z nich nigdy przedtem z tymi zajęciami nie miała nic wspólnego. Wystąpiło tu zresztą szereg interesujących zjawisk, by wspomnieć o odnowieniu się lub zacieśnianiu związków ludności miejskiej z wiejskim zapleczem (kontakty robotników pochodzenia chłopskiego z rodziną przeby- wającą na wsi) czy powstawaniu w warszawskich mieszkaniach całych przedsiębiorstw wytwórczych, zatrudniających członków rodziny, a nawet sąsiadów. Jadwiga Cierniakówna tak oto wspomina wytwarzanie się tego typu ,,zawodowej wspólnoty": .ft vanA"s'- 168 W drugim roku wojny siostra razem z córką sąsiadów zaczęły robić pantofle sznurkowe i w krótkim czasie obie rodziny zamieniły się w istny zakład szewski - w którym na każdego członka rodziny przypadała inna funkcja - jeden robił podeszwy, inny splatał sznurek, inny modelował całość24. Znamienne są tu także ogłoszenia matrymonialne, zamieszczane w prasie jawnej przez osoby nie tylko myślące o związku małżeńskim, ale wyraźnie proponujące wspólne przedsięwzięcia finansowe. Przypomnijmy dwa, jakże charakterystyczne anonse tego typu: „Kawaler (44) poślubi panią posiadającą sklep i gotówkę - posiadam 4000, Jerozolimskie 32" i następny: „37-letnia panna o pięknej duszy, 2500 gotówki, szuka męża o tychże zaletach celem założenia interesu. Oferta pod «Wspólna Praca»-kiosk Pl. 3 Krzyży"25. Wśród ludzi zajmujących się podczas okupacji handlem, rzemiosłem czy wytwórczością domową, a więc zgodnie z wykonywanym zawodem należących wówczas do drobnomieszczaństwa, niewątpliwie większość zapewniała sobie tą drogą zaledwie dość skromną egzystencję. Jednakże zupełnie specyficzne warunki stwarzały jednocześnie okazję do robienia przez jednostki szczególnie rzutkie czy pozbawione skrupułów moralnych wręcz zawrotnych karier finansowych. W wypadkach tych trudno jest już mówić o przynależności do drobnomieszczaństwa - postać okupacyjnego dorobkiewicza staje się przed- stawicielem nowej, wyrosłej na fali wojennej koniunktury, burżuazji. aa*- Burżuazja pir " y v WS.S.S (T rittr.aiebE, Dzieje burżuazji dopiero od niedawna stały się przedmiotem zainteresowania historiografii polskiej. W związku z opracowywaniem programu badań w tym zakresie wysunięto również postulat podjęcia tematu: burżuazja w obliczu wojny i polityki okupanta w latach 1939-1945'. Nie jest dziełem przypadku, że temat ten stanowi dziś przysłowiową białą plamę. Przyczynę zasadniczą takiego stanu rzeczy widzę w minimalnej ilości źródeł drukowanych oraz zniszczeniu lub trudnej dostępności źródeł archiwalnych. Pisząc o klasie robotniczej zwróciłem uwagę na małą liczbę przekazów o charakterze pamiętnikarskim, tymczasem w wypadku przedstawicieli burżuazji sytuacja wygląda jeszcze gorzej. W odróżnieniu od klasy robotniczej, inteligencji czy drobnomieszczaństwa, dla których to warstw społecznych historyk dysponuje stosunkowo bogatym zestawem informacji statystycznych oraz wzmianek w dokumentach wyprodukowanych przez podziemie czy ogłaszanych na lamach prasy jawnej i tajnej, odpowiednich materiałów, odnoszących się do burżuazji, po prostu brakuje. Podjęcie badań nawet wycinkowych, w tym wypadku dotyczących dziejów burżuazji warszawskiej w latach wojny i okupacji, wymaga sięgnięcia do akt notarialnych, hipotecznych, sądowych, a także podjęcia próby dotarcia do zachowanych dokumentów poszczególnych firm, przedsiębiorstw i prywatnych zakładów przemysłowych. Autor niniejszej pracy postawił przed sobą zadanie znacznie skromniejsze, pragnie on bowiem jedynie naszkicować wstępny zarys problematyki oraz omówić szereg zagad- nień, jego zdaniem, najistotniejszych w dziejach burżuazji warszawskiej interesującego nas tutaj okresu. Raz jeszcze punktem wyjścia rozważań muszą być dane przedwojenne. Mimo że dzieje burżuazji warszawskiej w l. 1918-1939 doczekały się już obszernych studiów pióra Ludwika Hassa i Barbary Poznańskiej2, konfronta- 170 cja tych opracowań, a przede wszystkim przytaczanych w nich danych liczbowych, bynajmniej nie ułatwia wyciągnięcia wniosków na temat oblicza tej warstwy przed rokiem 1939. Pojawia się istotny problem kryterium przynależności do burżuazji oraz interpretacji danych, zawartych w spisach powszechnych. Opierając się na tym samym spisie z roku 1931 Hass podaje liczbę 45 544 czynnych i biernych zawodowo bourgeois (poza rolnictwem), podczas gdy Poznańska opowiada się za liczbą 56 533 osób. Podobne rozbieżności dotyczą liczebności burżuazji wyznania mojżeszowego (Hass podaje 27005 osób. Poznańska-31 031)3. Wychodząc z danych spisu z 1931 r. i po dokonaniu własnych obliczeń Barbara Poznańska przedstawiła w sposób następujący skład społeczno- -zawodowy burżuazji warszawskiej (ludności czynnej zawodowo)4: Odsetek finoi gospodarki Liczby absolutne og. W tyM obro~ Rok W>» Otrory OfS- w towarami ii tmmst luWj/tisen- towywi 1940 96 tyś. 3,6 min b.d. 1941 141 tyś. 5,1 min 28% 1942 4 tyś. 5,8 min 23% 1943 59 tyś. 15,0 min 78% Tabela wymaga kilku stów komentarza. Minimalny zysk firmy w 1942 r. był wynikiem kradzieży dużej partii sacharyny i pożaru magazynu, natomiast ogromny wzrost obrotów w roku 1943 nastąpił na skutek otrzymania przez firmę koncesji na sprzedaż towarów osobom zatrudnionym w zakładach przemysłu zbrojeniowego i posiadającym specjalne kartki żywnościowe oraz zaopatrywanie w produkty spożywcze kuchni przedsiębiorstw zakwalifikowa- nych jako Riistungsbetriebe. Warto przy tym zwrócić uwagę na znaczną dysproporcję obrotów i zysków firmy; te ostatnie pokazują wyraźnie, że mimo wielostronnej działalności lata wojny i okupacji bynajmniej nie były okresem, który stworzył jej właścicielom okazję do zwiększenia posiadanych kapita- łów. Trudno dać jednoznaczną odpowiedź na pytanie, na ile okupacyjne losy firmy „Pluton" są typowe i czy na ich podstawie można wyciągać wnioski na temat sytuacji w tym okresie innych przedsiębiorstw będących w ręku burżuazji warszawskiej. Na pewno trudno jest porównywać losy tej firmy z losem firm podobnych, których właścicielami byli przed wojną Żydzi. Według danych spisu przeprowadzonego przez Gminę Żydowską 28 X 1939 przebywało wówczas w Warszawie 155 700 Żydów czynnych zawodowo, w tym 730 samodzielnych w przemyśle, 20 100 w rzemiośle i 14 450 w handlu i ubezpieczeniach. W grudniu 1941 r. liczbę samodzielnych (do grupy tej należeli zarówno przedstawiciele burżuazji, jak i drobnomieszczaństwa) szacowano w getcie na 11 tyś. osób. W czerwcu 1942 r. liczebność tej grupy zwiększyła się, wynosząc w rzemiośle 50%, zaś w handlu ok. 40% stanu przedwojennego15. Konfiskata mienia właścicieli wielkich i średnich firm żydowskich była jednym z czynników decydujących o procesie pauperyzacji i społecznej degradacji burżuazji pochodzenia żydowskiego. Jej przedstawiciele w znacznie szerszym zakresie zasilili szeregi drobnomieszczaństwa i proleta- riatu getta, niż stało się to z burżuazją „aryjską" po drugiej stronie muru. 175 Oczywiście także pewien odsetek burżuazji żydowskiej zachował swój dawny status społeczny, lokując ocalone kapitały w nowych, intratnych przedsię- biorstwach. Obok, chciałoby się rzec, niedobitków dawnej burżuazji bardzo szybko wytworzyła się na terenie getta grupa nowej burżuazji, pochodzącej zazwyczaj z niższych warstw społecznych. Ruta Sakowska w następujący sposób charakteryzuje to zjawisko: Jedną z cech charakterystycznych przemian społecznych okresu okupacji był rozpad przedwojennej burżuazji żydowskiej i utworzenie tzw. nowej elity finansowej. Grupa ta składała się z właścicieli przedsiębiorstw koncesjonowanych i firm nakład- czych, wzbogaconych na dostawach dla Wehrmachtu, wielkich przedsiębiorców szmuglu itd. „Nowa elita", po części wywodząca się z burżuazji przedwojennej, kształtowała się w cieniu hitlerowskiej grabieży, w atmosferze ryzyka i kantu, uprawianego zwykle do spółki z Niemcami, w warunkach wczesnokapitalistycznych form wyzysku. Zasilili ją również ludzie z rodzin drobnomieszczańskich i robotniczych, jak i z tzw. marginesu społecznego, oswojeni z hazardem i obdarzeni swoistą odwagą i fantazją. „Nową elitę" szacowano w getcie na ok. 10 000 rodzin (ok. 30 000 osób). [...] „Nowa elita" i grupy do niej zbliżone rażąco odcinały się trybem życia na tle zabiedzonej i głodującej dzielnicy. Łatwość zarobków i niepewność jutra sprawiały, że ludzie ci-według określenia jednego z pamiętnikarzy getta - „rozkoszowali się namiastką życia", szukając zapomnienia w hucznej zabawie16. Wśród przedstawicieli owej „nowej elity", do której całkiem nieźle pasuje termin „lumpenburżuazja", wymienia się zazwyczaj postać Moryca Kohna, współwłaściciela przedsiębiorstwa przewozowego i posiadacza szeregu kon- cesji handlowych, oraz właściciela przedsiębiorstwa pogrzebowego - Pinker- ta. Identyczne zjawisko wytwarzania się lumpenburżuazji wystąpiło także w dzielnicy „aryjskiej". Jego geneza, jak również baza rekrutacyjna były dość podobne po obu stronach muru. Tu i tam ,,ludzie wojennej koniunktury" swoją okupacyjną karierę zawdzięczali konszachtom z okupantem i umiejęt- ności wykorzystywania anormalnych warunków gospodarczych. W obu wypadkach niewielki tylko odsetek wśród nich stanowili dawni przedstawi- ciele warstwy burżuazyjnej, gros natomiast wywodziło się ze środowiska drobnych kupców, sklepikarzy oraz ludzi należących przed wojną do społecznego marginesu. Bardzo charakterystyczną sylwetkę takiego właśnie bourgeois „nowego typu" stworzył Jerzy Andrzejewski w postaci niejakiego Baścika, bohatera 176 opowiadania „Paszportowa żona" kariery: Oto pokrótce historia jego okupacyjnej [...] eks-wlaściciel budki z wodą sodową na ulicy Wolskiej [...] gdy jego budka uległa zniszczeniu podczas działań wojennych, zaraz po katastrofie zainteresował się rynkiem giełdowym i posiadając obecnie prywatne biuro w okolicach placu Napoleona oraz licznych agentów skupujących na mieście obce waluty, złoto i brylanty, przemyśliwal od pewnego czasu nad założeniem po wojnie wydawniczego koncernu pism i książek17. Wyłanianie się „nowej elity" było oczywiście pochodną szerszego zjawi- ska - procesu demoralizacji społeczeństwa w warunkach okupacyjnych. Pro- ces ten z niepokojem śledziły różne komórki polskiego ruchu oporu, zdawano sobie przy tym świetnie sprawę z niebezpieczeństwa utrwalenia się odpowied- nich postaw i panoszenia się określonej mentalności. W styczniu 1942 r. na ulicach Warszawy pojawiły się, naklejane przez członków „Wawra", ulotki z karykaturą opoja-pasibrzucha i następującym napisem: „Jem za dziesięciu, piję za dziesięciu i czekam na Polskę-Pan Łajdakiewicz"18. W jednej z broszurek konspiracyjnych pisano na ten temat: Hałastra nuworyszów, spekulantów, która dzięki obecnym warunkom dochodzi do wielkiego posiadania, kupuje grunta, nieruchomości, stwarza przedsiębiorstwa wyzysku, musi być traktowana na równi z okupantem, które te warunki stworzył. I nic nie pomoże tłumaczenie, że ten nieuczciwy zysk odbywa się tylko na koszt okupanta, a nie własnego społeczeństwa. Bo to jest fałsz. [...] Słusznie dziś trzeba w Warszawie postawić na przyszłość zasadę: nowa burżuazja długo w mieście miejsca nie zagrze- je19. Przytoczony tekst bardzo trafnie wydobywa najbardziej typowe przejawy poczynań finansowych okupacyjnej lumpenburżuazji. Należało do nich przede wszystkim ustawiczne poszukiwanie najbardziej rentownej i najpewniejszej lokaty zgromadzonych, a właściwie zdobytych kapitałów. W rubryce ogłoszeń ,,gadzinówki" roi się wprost od ofert kupna lub sprzedaży placów, nierucho- mości, antyków, biżuterii. Jakże charakterystyczną wypowiedź człowieka „wojennej koniunktury" przytacza na kartach „Miasta niepokonanego" Kazimierz Brandys: ,»gy ..gfc., „4|,„ i^i-W •s^»^-c -^.- . 12 ~ Okupowane)... 177 Mówią o konfiskacie dziel sztuki. Więc w co lokować? W nieruchomościach? Powiadają, że mają być naloty. Ztoto, brylanty? Nie opłaca się, kursy wyśrubowane, po wojnie grozi nagły spadek. Radzą mi: place. Ale kto mi zapewni, że komuniści, proszę pana, nie przyjdą do władzy i nie wyzują, nie puszczą z torbami na bruk? Brak zaufania do okupacyjnych „młynarek" spowodował ucieczkę od pieniędzy będących w oficjalnym obiegu20. Konsekwencją tego było zarówno wspomniane wyżej lokowanie kapitałów w dobrach materialnych, jak także wzrost popytu na waluty obce. Bardzo sprawnie funkcjonowała czarnoryn- kowa giełda, a kurs walut spełniał rolę czułego wskaźnika zarówno sytuacji gospodarczej, jak i politycznej. Stosunkowo najwięcej danych posiadamy na temat kursu złotego dolara na czarnorynkowej giełdzie warszawskiej. W pierwszym półroczu 1940 r. płacono zań 175 zł, w drugim - 65 zł, zaś w roku następnym odpowiednio 147 i 161 zł. Już pod koniec 1941 r. zarysowuje się pewna zwyżka kursu (w listopa- dzie - 260-275 zł za złotego dolara). Mimo skoku tegoż kursu w lutym 1943 r., dopiero pod koniec 1943 r. następuje regularna tendencja zwyżkowa. A oto notowania giełdy w roku 1944: 7 1-640 zł, 24 1-780 zł, 21 11-840 zł, 6 VII-1020 zł, 13 VII-1365 zł, 21 VII-1550 zł i 31 VII-1900-2000 zł". Zawrotne tempo wzrostu kursu złotego dolara w lipcu 1944 r. zasługuje tu na szczególną uwagę. Towarzyszy temu zresztą gwałtowne wyzbywanie się okupacyjnego pieniądza w jakikolwiek inny sposób. Oto typowe ogłoszenie, zamieszczone w prasie jawnej 28 VII 1944, a więc parę dni przed wybuchem powstania: ,,Kupię natychmiast majątek ziemski dobrej gleby niedaleko Warszawy. Cena obciętna. Osiński. Nowogrodzka 6 m. 6. tel. 815-71". Powróćmy jednak do tego wątku naszych rozważań, który dotyczył okupacyjnych losów dawnej, tradycyjnej burżuazji warszawskiej. Wspomina- liśmy już, że część firm przemysłowych lub handlowych została odebrana ich dawnym właścicielom, inne przeszły pod nadzór niemiecki, jeszcze inne podejmowały działalność w zmienionych warunkach, siłą rzeczy przystosowu- jąc się do nich. Stosunkowo najłatwiej przychodziło to właścicielom lokali lub przedsiębiorstw gastronomicznych, by wspomnieć o Bliklem (otwarcie kawiarni przy Nowym Świecie 35 nastąpiło 9 VI 1940), „Simonie i Steckim", Fabiszewskim. Byt materialny burżuazji warszawskiej w znacznym stopniu uzależniony był od funkcjonowania okupacyjnego systemu podatkowego oraz ułożenia stosunków z władzami niemieckimi. Kordian Tarasiewicz pisze: 178 Polskie władze podatkowe rozumiały, że w warunkach wojennych podatki idą na rzecz okupanta, wobec czego ściągano je w minimalnym stopniu tylko tyle, żeby nie wzbudzać podejrzeń co do zbytniej pobłażliwości aparatu skarbowego. Jednak w drugiej połowie okresu okupacji stało się oczywiste, że wpływy podatkowe są zbyt małe i że wszystkie przedsiębiorstwa polskie prowadzą „lewe kasy", w wyniku czego obroty i zyski umykają spod kontroli normalnej rewizji. Zostały wówczas wprowadzone specjalne brygady lotnych kontroli. [...] Po jakimś czasie działania tych brygad, zwanych „Steuerpfandungsstelle", można było sobie wyobrazić, że kontrole te stanowić mogą duże niebezpieczeństwo. Postanowiono więc znaleźć dojście do osób decydujących o wyznaczeniu kontroli i po prostu umówić się, że firma będzie uprzedzona i kontrola przebiegnie łagodnie. Tak też się stało22. Na marginesie dodać trzeba, że rzeczywiste dochody przedsiębiorstw całkiem nieźle były znane władzom konspiracyjnym. Członkowie podziemia zatrudnieni w Urzędzie Skarbowym lub w Inspekcji Handlowej ściągali rodzaj ,,przymusowego" podatku od właścicieli lepiej prosperujących firm, przezna- czając uzyskane w ten sposób pieniądze na rozwój ruchu oporu. Zazwyczaj tego rodzaju wpłaty miały charakter łapówki, udzielanej za cenę „przymyka- nia oczu" na faktyczne obroty i zyski danej firmy, przy czym dość często odpowiednio zaszyfrowane pokwitowania ukazywały się potem na łamach prasy konspiracyjnej23. Nie znaczy to oczywiście, by przedstawiciele burżuazji warszawskiej także samorzutnie nie wspomagali działalności podziemnej. Lata wojny i okupacji dostarczyły bardzo wielu przykładów postawy patriotycznej i czynnego zaangażowania się ludzi należących do tej warstwy w system obronny polskiego społeczeństwa. Wiele firm zatrudniało fikcyjnie intelektualistów oraz osoby ze sfer literackich i artystycznych, udzielano zasiłków potrzebu- jącym pomocy materialnej, szeroki był zakres uczestnictwa warszawskiej burżuazji w organizacjach samopomocowych i charytatywnych. Wspomnimy jeszcze o tym w innym miejscu - właściciele znanych firm warszawskich żywo zareagowali na tragedię dzieci Zamojszczyzny. Przedsiębiorca Fangor przy- czynił się walnie do uratowania warszawskich pomników. Przy braku materiałów pamiętnikarskich dość trudno jest przedstawić warunki codziennej egzystencji i styl okupacyjnego życia warszawskiego bourgeois lat wojny. Zadanie staje się jeszcze bardziej skomplikowane, jeżeli pragnie się uwzględnić zróżnicowanie wewnątrz tej warstwy oraz zachodzące w owym czasie procesy opuszczania szeregów burżuazji przez ludzi zrujno- wanych oraz awansu do niej tych wszystkich, którzy skorzystali z wojennej 12* 179 koniunktury. Ustalenie zresztą ścisłych podzialów klasowo-warstwowych w zupełnie specyficznych warunkach okupacyjnych w ogóle jest problematycz- ne, tym bardziej że mamy do czynienia ze zjawiskiem gwałtownych zmian sytuacji, karier i plajt finansowych, wzlotów i upadków towarzyszących egzystencji ludzi interesu. Z kolei ludźmi tymi tylko po części byli dawni bourgeois, gdyż w szeregi okupacyjnej burżuazji weszli przecież nie tylko przedstawiciele „nowej elity", lecz także osoby z inteligencji, które zaczęty się parać produkcją przemysłową, pośrednictwem handlowym, operacjami na czarnym rynku, a tym samym zmieniły przecież swój status społeczny. To samo powiedzieć można o przedstawicielach przedwojennego ziemiaristwa, przebywających podczas okupacji w Warszawie, z których część współuczest- niczyła w zakładaniu różnego rodzaju spółek akcyjnych i również podejmowała działalność handlowo-przemysłową. Choć trudno jest mówić o zachowaniu w warunkach okupacyjnych stylu życia identycznego do tego, jaki prowadzono w domach warszawskiej burżuazji przedwojną, niewątpliwie śledzić można chęć kultywowania dawnej tradycji. Obchodzone są dalej jubileusze znanych firm24, utrzymuje się ożywione stosunki towarzyskie, kontynuuje się chlubny zwyczaj mecenatu w zakresie nauki i sztuki, nie tylko poprzez wspomaganie konkretnych osób, lecz również poprzez udostępnianie własnych mieszkań dla rozmaitych imprez, organizowanych w ramach podziemnego życia kulturalnego. Sytuacja materialna rodzin burżuazyjnych rzecz jasna była dość znacznie zróżnicowana, wszelkie uogólnienia są tu aż nazbyt niebezpieczne. Niemniej jednak warto zwrócić uwagę na fakt, że w roku 1943 zatrudnionych było w Warszawie 6 tyś. mężczyzn i 24 tyś. kobiet w charakterze służby domowej (w 1931 r. -58 tyś. osób)25. Prawdopodobnie stosunkowo niewielki odsetek przypadał na służbę w domach inteligenckich, większość niewątpliwie pracowała w domach burżuazji lub u Niemców. Zamykając nasze rozważania należy jeszcze wspomnieć o postawie burżuazji warszawskiej wobec niemieckiego najeźdźcy. Na uwagę zasługuje tu szczególnie zachowanie się przedstawicieli tej warstwy właśnie pochodzenia niemieckiego. Wbrew oczekiwaniom okupanta proces asymilacji i polonizacji okazał się w ich wypadku nieodwracalny, nikt z wybitnych kupców czy przemysłowców noszących niemieckie nazwisko nie wpisał się na listę renegatów26. Postacią niemal symboliczną jest Henryk Brun, przed wojną prezes »-. 183 Warto też zwrócić uwagę na pewne elementy propagandy niemieckiej. Lektura „Nowego Kuriera Warszawskiego" dostarcza w tym zakresie może najwięcej materiału, co świadczy zresztą pośrednio o bazie społecznej, na której zamierzano się opierać. Zaskakuje wręcz liczba artykułów i informacji na temat marginesu i warszawskiego lumpenproletariatu. Niedwuznacznie władzom okupacyjnym zależało na wywołaniu wrażenia, że dopiero pod rządami niemieckimi ludność ta znalazła opiekę i spełnia ważną rolę gospodarczą. Prymitywizm tej akcji propagandowej, która wyraźnie przecież przyniosła odwrotne od zamierzonych rezultaty, zobaczymy wyraźnie, czyta- jąc taki oto fragment artykułu ze szmatławca. Już sam tytuł wskazuje na godny politowania poziom speców od propagandy: „Dochody ze śmietnika dają utrzymanie setkom ubogich rodzin". Dobroczynny jakoby charakter okupacji słowami śmieciarza wyłożono w ten sposób: Dawniej na naszym miejscu byli tylko Żydzi. Wprawdzie przed samą wojną element aryjski zaczął wdzierać się także na ten odcinek życia gospodarczego, lecz bezwzględne środki konkurencji żydowskiej, dysponującej dużymi kapitałami, nie pozwoliły na szerszy rozwój. Obecnie kilkaset rodzin aryjskich zajęło miejsce dawnych pośredników, uzyskując źródło utrzymania6. Myliłby się ktoś uważając ten artykuł za jednorazową „pomyłkę" dziennikarską. Podobnych wystąpień znajdziemy więcej7. Bardzo charakterystycznym zainteresowaniem władz okupacyjnych cie- szył się symboliczny niemal ośrodek nędzy warszawskiej, jakim były baraki Annopola. W artykule pt.,,Annopol — miasto bezdomnych. Opinia miasteczka ubogich - na drodze poprawy" znajdziemy typową nutę propagandową - owo podkreślanie dobrodziejstwa rządów niemieckich. Z tekstu dowiadujemy się, że spośród ok. 5600 mieszkańców baraków aż 1200 osób wyjechało na roboty do Rzeszy i fakt ten wskazywać miał na idealne rozwiązanie problemu bezdomnych i bezrobotnych. Prawdopodobnie celem ostatecznego załatwienia tej sprawy 29 VII 1943 baraki Annopola zostały całkowicie spalone, tym razem jednak prasa jawna pominęła to milczeniem8. W likwidacji Annopola dopatrywać się można mym zdaniem także wyraźnej zmiany w polityce władz niemieckich w stosunku do tzw. elementu asocjalnego, jaka zarysowała się w związku z rozkazem Himmlera z 1111943. Czesław Madajczyk wiąże z tym faktem przeprowadzenie masowych obław i łapanek w Warszawie w styczniu 1943 r.9 W konspiracyjnej „Informacji 184 Bieżącej" z 18 III 1943 znajdziemy ważną informację o sporządzaniu przez policję niemiecką i polską listy domów, zamieszkanych przez asocjalnych, niewątpliwie w celu planowanego aresztowania i wysiedlenia tych osób lub wykorzystania ich w charakterze zakładników, likwidowanych później w ramach akcji represyjnych. Nędza i stosunki na rynku pracy, szczególnie przy gwałtownym bezrobo- ciu pierwszych lat, zmuszały ludzi pracy do podejmowania się zajęć doryw- czych i świadczenia specyficznych usług. Stąd wzięło się np. płatne stanie w kolejce, doręczanie paczek, pomoc w przenoszeniu pakunków, ba, nawet wypożyczanie wiecznego pióra na poczcie. Nędza pchnęła pewne kobiety, szczególnie z najuboższych rodzin, do prostytucji. Skrupulatni Niemcy, lękając się rozprzestrzenienia chorób wenerycznych, prowadzili dokładną ewidencję prostytutek. Według tych danych w końcu 1940 r. zarejestrowanych ich było 1482, w końcu roku następnego-l 78110. Nędza spowodowała również znaczne zwiększenie się liczby żebraków na ulicach miasta. Przejdźmy z kolei do omówienia, nie podejmowanego dotychczas w badaniach naukowych, problemu przestępczości w okupowanej Warszawie. Zacznijmy od danych przedwojennych, opublikowanych w wydawnictwie „Warszawa w liczbach 1939". Otóż w 1938 r. zameldowano ogółem 29645 przestępstw, w tym 15 110 wypadków kradzieży (tzn. średnio 1259 miesięcz- nie). A oto dane wyrywkowe, zaczerpnięte z „Kroniki wydarzeń Warszawy" (tzw. „Kronika PKB"), dotyczące napadów rabunkowych i kradzieży w l. 1942-1944": VIII IX X Xl XII / II III IX XI XII / III IV Miesiąc 1942 1942 1942 1942 1942 194 3 1943 1943 1943 1943 1943 1944 1944 1944 Napady rabun- 15 16 14 17 38 14 6 8 136 379 379 232 213 158 kowe Kradzieże 507 521 979 816 828 835 799 831 2140 3531 3790 3391 2961 2647 w tym z włamaniem 103 93 113 68 76 83 32 99 163 685 305 199 245 274 bez włamania 110 124 154 162 185 202 175 194 306 407 1026 848 803 827 kieszonkowe 245 233 305 379 345 313 367 386 980 1496 1389 1551 1218 990 kolejowe i z „wozu" 31 58 64 52 35 36 38 41 29 1 7 47 51 32 środków lokomocji 3 2 2 3 4 9 11 8 20 22 15 12 4 19 różne 15 11 341 152 183 192 176 103 642 920 1048 734 640 505 185 Nim zajmiemy się szczegółową interpretacją przytoczonych danych, należy zastanowić się nad ich porównywalnością z liczbami z roku 1938.Pa- miętajmy, że odnosiły się one wówczas do całej ludności miasta (l 265600 mieszkańców), podczas gdy dane z lat 1942-1944 dotyczą ludności dzielnicy ,,aryjskiej" (ok. l min mieszkańców). Osobny problem stanowi sprawa zgłaszania przestępstw w komisariatach policji ,,granatowej" w okresie okupacji. Sądzić można, że znacznie większy niż przed wojną odsetek przestępstw nie był w ogóle meldowany władzom policyjnym. Wreszcie dochodzi do tego czynnik o podstawowym znaczeniu: dane okupacyjne informują zarówno o normalnych przestępstwach kryminalnych, jak też o rozmaitych akcjach polskiego ruchu oporu. Zestawienie statystyczne nie udziela żadnej wskazówki co do osoby sprawcy napadu i kradzieży, jego intencji oraz osób poszkodowanych. Przyjrzyjmy się teraz danym liczbowym. Przede wszystkim rzuca się w oczy ogromny wzrost zameldowanych wypadków napadów rabunkowych i kradzieży od jesieni 1943 r. Nie jest wykluczone, że tendencja ta wystąpiła już od wiosny tego roku, choć najgwałtowniejszy skok zaznacza się wyraźnie w listopadzie 1943 r. Jak można wyjaśnić przyczyny tego zjawiska? Pełnej odpowiedzi na postawione pytanie udzielić trudno bez wiadomości na temat metod opracowywania zestawień przez komórki PKB. Moim zdaniem uwzględnić tu należy kilka czynników. Pierwszy z nich to aktywizacja ruchu oporu, której przejawem był m.in. wyraźny w 1943 r.., w porównaniu do roku poprzedniego, wzrost liczby zarejestrowanych przez władze niemieckie akcji zbrojnych podziemia12. Czynnik drugi wiąże się bezpośrednio z pierwszym: nasilenie działań ruchu oporu zmniejsza zainteresowanie okupanta zwalcza- niem przestępstw pospolitych i zwykłego bandytyzmu. Czynnik trzeci to psychiczne skutki eskalacji hitlerowskiego terroru. „Potanienie" ludzkiego życia sprzyjało niewątpliwie podejmowaniu ryzyka, związanego z udziałem w napadzie rabunkowym czy dokonaniu kradzieży. Czynnik czwarty związany jest z zachwianiem norm moralnych, jak należy sądzić, potęgującym się w miarę upływu czasu i trwania okupacyjnej gehenny. Należy przy tym zwrócić uwagę na fakt społecznej aprobaty dla grabieży mienia niemieckiego, które przy istniejących warunkach można było bardzo szeroko interpretować. Wreszcie czynnik piąty to panująca w okupowanym mieście sytuacja, stwa- rzająca z jednej strony łatwość zaopatrywania się w broń i amunicję, z dru- giej zaś umożliwiająca elementom kryminalnym bądź występowanie w mun- durach niemieckich, bądź podszywanie się pod organizacje konspiracyjne. 186 Nie ulega wątpliwości, że szereg pozycji w przytoczonej tabeli zawiera informacje o akcjach podejmowanych przez ruch oporu. Wśród napadów „bandyckich" są oczywiście ekspropriacje, dokonywane w niemieckich zakładach przemysłowych, magazynach, urzędach i instytucjach oraz prywa- tnych mieszkaniach Niemców. To samo powiedzieć można o pewnych kategoriach kradzieży (np. środków lokomocji czy zakwalifikowanych do działu „ różne"). Znamienny jest fakt znacznie większego wzrostu liczby napadów bez włamania niż napadów z włamaniem. Zaskakuje ogromny wzrost liczby kradzieży kieszonkowych. Jeśli dla listopada 1942 r. przyjmiemy wskaźnik 100, wówczas wskaźnik ten w listopadzie 1943 r. wynosiłby prawie 395. Już samo to zestawienie świadczy o rozwoju przestępczości w Warszawie jesienią 1943 r. Złe oświetlenie ulic to dodatkowy jeszcze czynnik ułatwiający nocne napady rabunkowe mętów miejskich. Z nich rekrutowali się również-w przeważającej w każdym razie mierze - okupacyjni szmalcownicy, a więc ta nieliczna grupa ludzi, którzy szantażowali i denuncjowali ukrywających się po stronie „aryjskiej" Żydów. O nich to właśnie napisze Maria Kann w konspiracyjnej broszurze: Męty społeczne - nie polskie, nie żydowskie i nie niemieckie, ale ogólnoludzkie szumowiny, które służą każdemu panu, zrobiły z żydowskiego nieszczęścia źródło nowych dochodów. Za judaszowe srebrniki pomagali ci ludzie wyłapywać uciekających z ghetta. Nie ma stów dość mocnych, aby potępić tych zdrajców. Nie ma dla nich miejsca w wolnej Polsce13. Czyż nie znalazły tu potwierdzenia wnioski Stefana Czarnowskiego? Jeśli rozpatrujemy zagadnienie grup marginalnych w służbie przemocy, postawić można pytanie, jaki był ich udział przy tworzeniu przez okupanta kategorii Volksdeutschów i Deutschstammige. Niestety, nie zachowały się ani imienne listy tych osób, sporządzone przez władze niemieckie, ani też pełna rejestracja, prowadzona przez władze państwa podziemnego. Dane wyrywko- we, publikowane w prasie konspiracyjnej, przynoszą garść informacji o tej ostatniej grupie. W piśmie „Dzień" podano, że na ok. 4 tyś. zgłoszeń w Warszawie przy rejestracji Stammdeutschów, aż 40% osób podało, że jest bez zawodu'4. W sprawozdaniu władz podziemnych znajdziemy informację, że do dnia 7 IV 1943 zgłosiło się w Warszawie ok. 5 200 osób. W komentarzu pisano: 187 Zaznaczyć jednak należy, iż nie ma wśród nich niemal zupełnie przedstawicieli inteligencji, proletariatu i drobnomieszczaństwa o nazwiskach brzmiących z niemiecka. Zgłaszają się głównie różnego rodzaju koniunkturalne szumowiny rozpoczynające zgłoszenie od próśb o dodatkowe kartki żywnościowe15. Zapewne odsetek ludzi marginesu wśród kilkunastotysięcznej rzeszy Volksdeutschów był mniejszy, gdyż weszło doń sporo elementu drobnomiesz- czariskiego, niemniej jednak i tam margines społeczny odgrywał pewną rolę. / Pamiętać przy tym trzeba, że właśnie wśród ludzi z marginesu społecznego stan świadomości narodowej jest najniższy, a uczucia patriotyczne raczej rzadko dochodzą do głosu. Zdarza się to oczywiście niekiedy, o czym świadczyć mogą przykłady prostytutek, udzielających informacji ruchowi oporu, czy członków band rabunkowych, wykorzystywanych w pewnych okolicznościach do akcji zbrojnych skierowanych przeciwko okupantowi lub tylko dostarczających broni dla podziemia. Przy istniejącym w Warszawie rozgałęzionym systemie policyjnym dziwić musi na pierwszy rzut oka powolność i niezdecydowanie w działaniach tego aparatu przy ściganiu przestępstw kryminalnych. 30 XII 1943 Ludwik Landau tak o tym pisze: Warunki obecne: niebezpieczeństwo wiszące nad każdym niezależnie od jego zachowania się, stykanie się na każdym kroku ze śmiercią, uelastycznienie moralności, wreszcie obojętność policji na zwykle przestępstwa - wszystko to sprzyjało rozwojowi przestępczości, który doszedł dziś do rozmiarów przekraczających najśmielsze ocze- kiwania. Podobne spostrzeżenia przynosi artykuł o pladze szantażystów, zamiesz- czony w konspiracyjnym „Dniu Warszawy"16. Żyjemy pod terrorem szantażu na każdym kroku. Różne męty społeczne wypłynęły na powierzchnię w tych tak bardzo im sprzyjających warunkach, gdy okupant prowadzi walkę z ideową częścią społeczeństwa, zostawiając elementom zbrodniczym raczej zupełną swobodę działania. Problem marginesu społecznego w okupowanej Warszawie uprościliby- śmy bardzo sprowadzając go tylko do przestępczej działalności mętów miejskich. Ocena tego zjawiska wypadnie wówczas jednoznacznie. Tymcza- 188 1T sem jednak grupy marginalne obejmowały tysiące osób, które w określonej sytuacji znalazły się nie z własnej winy i okres wojny starały się przeżyć nie tyle kosztem społeczeństwa, ile korzystając z jego pomocy. Trudno wszak identycznie traktować uzbrojonego bandytę, złodzieja i żebraka, człowieka gotowego spełnić różnego rodzaju polecenia, czy nawet prostytutkę, a więc ludzi walczących po prostu o utrzymanie się przy życiu. Ci ostatni, me wyrządzając bezpośredniej krzywdy społeczeństwu, nie byli potępiani przez opinię publiczną. Napiętnowano jedynie dziewczęta uliczne za kontakty z Niemcami, zdając sobie jednak sprawę z tego, że głównym winowajcą jest sam okupant, odpowiedzialny za nędzę setek tysięcy warszawskich rodzin. Rozmiary akcji charytatywnej, jaką podjął już w 1939 r. Stołeczny Komitet Samopomocy Społecznej, potem zaś kontynuowały Rada Opiekuńcza Miejska i Polski Komitet Opiekuńczy, a także nie spotykana dawniej hojność w datkach, zapomogach i ofiarach, składanych na rzecz najbiedniejszych, potwierdzają fakt, że pewne grupy marginalne w opinii publicznej w gruncie rzeczy być marginalnymi przestawały. Wspólnota losu i powszechna nędza samo pojęcie marginesu stawiały pod znakiem zapytania wówczas, gdy w bardzo podobnej sytuacji znalazła się przygniatająca większość społeczeństwa, a przy wspólnym stole kuchni samopomocowej siadali obok siebie żebrak, szukający pracy robotnik, pozbawiony warsztatu rzemieślnik i głodujący inteligent. Dzieci i młodzież sw(ah •M^w. • •"w-tw1 ^ WMtaflŁtH.e -.•(Woal • -3bi '•i8 ^1 y w ^ ^ ftfc - ....•ff Włączenie do tej części książki osobnego rozdziału poświęconego dzieciom i młodzieży okupowanej Warszawy uzasadnione jest kilkoma względami. Przemawia za tym już sama liczebność tej grupy mieszkańców miasta. Według spisu z 1931 r. dzieci i młodzież do lat dziewiętnastu stanowiły 32,3% ludności stolicy (w liczbach bezwzględnych - 377 700 osób). Stosując ten sam odsetek (choć podczas okupacji był on wyższy) dla stanu zaludnienia z dnia l III 1942 otrzymujemy liczbę 450 472 osób'. Z drugiej strony sytuacja, w jakiej znalazły się dzieci i młodzież, wydaje się być bardzo symptomatycznym wskaźnikiem wprowadzonego na terytorium Generalnego Gubernatorstwa systemu okupa- cyjnego, a zarazem świadectwem zamierzeń wroga wobec narodu polskiego. Ponadto śledząc losy najmłodszych warszawiaków otrzymujemy obraz warun- ków egzystencji całej społeczności, a także wgląd w szereg ogólnych problemów ówczesnej doby, by wymienić choćby zagadnienia moralności i postaw. Do zjawisk charakterystycznych okresu okupacji zaliczyć należy bez wątpienia znaczne rozszerzenie zakresu obowiązków, które stanęły przed dziećmi i młodzieżą przy jednoczesnym poważnym ograniczeniu przysługują- cych im z racji wieku praw i przywilejów. W artykule „Dzieci wojenne" opublikowanym w „Kuźnicy" w 1945 r. Irena Chmieleńska pisała: Odmówiono im prawa do dzieciństwa. Jednocześnie nałożono na nie obowiązki dorosłego: obowiązek pracy zarobkowej, obowiązek troszczenia się o utrzymanie własne i częstokroć rodziny, jaką bądź drogą2. Dodajmy od siebie, że zasygnalizowanej tu zmianie funkcji i roli dziecka wewnątrz rodziny towarzyszyła zmiana jego funkcji i roli w obrębie spole- 190 czeństwa, czego wyrazem było włączenie dzieci i młodzieży do wspólnego z dorosłymi frontu walki z okupantem. Rzadko chyba w historii znajdziemy przykład tak daleko posuniętej integracji świata dziecięcego ze światem dorosłych, przenikania spraw, którymi żyło pokolenie rodziców, do sfery wrażeń, doznań i uczuć ich dzieci. Rzeczywistość okupacyjna znalazła swe odbicie nawet w zabawach małych warszawiaków. Zofia Lorentz pisze: Nieraz tak bywało, że odgłosy zabaw dziecinnych mieszały się z salwami broni maszynowej i hukiem granatów ręcznych i nieraz zabawę w zamach trzeba było przerwać dla prawdziwego3. Ta sama autorka na podstawie własnych obserwacji wspomina o zabawie w „odbijanie więźniów przewożonych z Pawiaka w Aleje Szucha". Stanisław Srokowski pod datą 20-21 VI 1940 zanotował fakt następujący: Dzieci w Warszawie w bloku mieszkaniowym przy ulicy Niemcewicza 9 bawią się w Gestapo. Dzika zabawa i na czym polega. Bicie się wzajemnie po twarzach. Bardzo charakterystycznym zjawiskiem jest w latach wojny ogromna popularność zabawek „militarnych", żołnierzyków ołowianych i cynowych, miniaturowego sprzętu wojskowego itp. Przed świętami Bożego Narodzenia 1940 r. reporter szmatławca na pytanie skierowane do właściciela sklepu o zabawki cieszące się największym powodzeniem otrzymał odpowiedź: Żołnierze ołowiani. Musieliśmy sprowadzić nowy zapas, bo przewidziany rozku- piono prawie zupełnie. Nic dziwnego. Dzieciaki wciąż słyszą o wojnie, to i chcą się w nią bawić. Są samoloty, czołgi, artyleria najcięższa, ale to małym ,,strategom" nie wystarcza. Wciąż pytają nas, czy nie ma, wie Pan kogo... wojsk spadochronowych4. Aluzja do oczekiwanego przez społeczeństwo desantu alianckiego jest tu aż nazbyt wyraźna. Dla zilustrowania losów młodzieży warszawskiej pragnę posłużyć się kilkoma przykładami, które dzięki zawartemu w nich konkretowi posiadają wymowę może nawet bardziej tragiczną niż suche dane liczbowe lub zbiorowe listy ofiar. W aktach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce 191 przechowywany jest list Andrzeja i Zofii Gulowskich, skierowany przez nich 3 11947 do Najwyższego Trybunału Narodowego. Zrozpaczeni rodzice piszą po utracie córki: ' ; Zwrócenie się do Najwyższego Trybunatu jest jedyną naszą drogą, abyśmy mogli uzyskać jakiekolwiek wiadomości dotyczące zaginięcia naszego dziecka. [...] Dzień i noc przez 3 lata bezustannie myślimy o naszym dziecku i znikąd nie mamy żadnych wiadomości o niej. Sądzimy, że Wysoki Trybunat zadośćuczyni naszej prośbie i zażąda od zbrodniarzy odpowiedzi. Rodzice osiemnastoletniej Heleny, aresztowanej 8 11944, dowiedzieli się znacznie później, że córka ich, osadzona na Pawiaku, została rozstrzelana w gruzach getta 15 I 1944. Młoda dziewczyna byla czlonkiem organizacji konspiracyjnej, dwa dni wcześniej w masowej egzekucji zginął jej narzeczo- ny - dwudziestojednoletni Janusz Krzesiński5. Oto inna sprawa. 5 VI 1946 r. przed ówczesną okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie staje Maria Pomirowska, wdowa po zamordowanym na Majdanku w 1943 r. krytyku literackim Leonie Pomiro- wskim. Kobieta wspomina wydarzenia 6 IX 1942, kiedy to jej kilkunastoletni syn Ryszard w grupie piętnastu kolegów wybrał się na niedzielną wycieczkę do Skolimowa. Chłopcy wzięli ze sobą piłkę. Przypadkowo obok placu gry przejeżdżał konno gubernator Fischer, który kazał wszystkich aresztować, podejrzewając, że ma do czynienia z tajną podchorążówką. Po dwóch miesiącach pobytu w więzieniu chłopców zwolniono, w Gestapo cała afera stała się nawet przedmiotem kpiny z Fischera. Lista zatrzymanych została jednak w ręku policji niemieckiej. Sięgnięto po nią, gdy podziemie zlikwido- wało kata Warszawy - Franza Kutscherę. 2 II 1944 wszystkich aresztowa- no - zginęli w publicznej egzekucji6. Bierzemy do ręki zeznanie następnej nieszczęśliwej matki. Anna Grabo- wska opowiada o swym siedemnastoletnim synu Mieczysławie, aresztowanym w ulicznej łapance 17 I 1943 i wystanym na Majdanek. „Byłam zbyt biedna — relacjonuje - bym mogła wydać cośkolwiek na wykupienie z niewo- li". 30 VI 1943 zrozpaczona matka otrzymała depeszę od komendanta obozu zawiadamiającą ją o śmierci chłopca w dniu 7 III 1943-„na grypę". Być może, podczas łapanki uratowałoby go posiadanie karty pracy. Matka stwierdza: sttb ,wi; i&u'-'ii'.i. s.if.niM: .ita- .ii*/., -.„•sJ.łillW 192 •Syn nic chciał się rejestrować do pracy, bo mówił, że nie chce pracować u Niemców, żeby mu nie robili zarzutów z tego powodu, gdy Polska znów będzie7. Sięgnijmy z kolei do notatek, zamieszczanych w kronice policyjnej. Pod datą 8 VIII 1942 czytamy: O godzinie 8.40 policjant Bojraszewski podczas slużby przy transporcie węgla użył broni przeciwko kilku osobom, które usilowaiy kraść węgiel, przy czym zranił ciężko dwu złodziei: Michalskiego Zbigniewa lat 15, żarn. Browarna 15 i Świstowskiego Józefa, lat 14, żarn. ul. Gęsia 12. Obydwu w ciężkim stanie przewieziono do szpitala. Dalszy los tych dzieci trudno ustalić. 24 VIII 1942 w tejże kronice zapis jest już jednoznaczny: O godzinie 13 przy ul. Górczewskiej 49 został zastrzelony przez Bahnschutza Mróz Eugeniusz, lat 12, żarn. przy rodzicach Górczewska 56, za kradzież drzewa z wagonu8. Śmierć dzieci zabijanych przy kradzieży węgla lub drzewa w rejonie dworców warszawskich byla zjawiskiem bardzo częstym. Bodaj że najgorszą sławę zyskał sobie Bahnschutz Schmaltz, zwany „Panienką" (z posterunku przy Dworcu Zachodnim), zlikwidowany przez oddział dyspozycyjny warsza- wskiego Kedywu 4 III 19449. Wstrząsającym dokumentem opowiadającym o losie dzieci i młodzieży warszawskiego getta są listy Wandy Lubelskiej do jej przyjaciółki ze strony „aryjskiej", Haliny Grabowskiej-,,Zety"10. Młoda dziewczyna opisuje warunki egzystencji swej rodziny, stratę najbliższych, własną pracę", relacjo- nuje przeżycia, dzieli się swymi spostrzeżeniami. W ostatnim z zachowanych listów 30 V 1942 pisze: Skład, gdzie pracuję, znajduje się w miejscu, gdzie odbywa się dostawa części towarów do getta, czyli tzw. szmugiel. Gdybyś widziała tę całą ceremonię.'Małe dzieci przebiegające między samochodami i nogami policjantów z workami kartofli czy cebuli, wszytymi pod ubrania. Nie ma prawie godziny, aby nie złapano jakiegoś dzieciaka, nie skopano, nie zatrzymano wozu, w którym na dnie ukryto szmugiel. Nie ma dnia, żeby jeden lub dwa trupy nie czerwieniły się pod murem; są to bezustanne ofiary, a gdyby me ci - my umarlibyśmy z głodu, przy 2 kg na miesiąc chleba bonowego. Zatrważa mnie 13 - Okupowtncj... 193 tawfarónie otępienie na widok śmierci czy niedoli czyjej, często myślę aż ze wstrętem o sobie - przecież taka jeszcze w zeszłym roku nie byłam. Autentycznym przekazem obrazu getta, widzianego oczyma dziecka, jest opowieść Bogdana Wojdowskiego „Chleb rzucony umarłym". Autor opisuje w tej książce między innymi prawdziwe batalie, rozgrywające się pomiędzy grupami wyrostków, walczących o podział łupów zdobytych na drodze kradzieży czy szmuglu. W jednym z raportów Delegatury zwraca się uwagę na to samo zjawisko: Ulicami włóczą się bandy wychudzonych i do niemożliwości obdartych dzieci- -rabusiów, napadają na swych lepiej ubranych rówieśników, zabierając jedzenie, często ogołacając z ubrania12. Do lipca 1942 r. stałym widokiem w dzielnicy zamkniętej były małe, żebrzące dzieci. Odważniejsze z nich przekradały się na drugą stronę muru, nie szukały jednak drogi własnego ocalenia, lecz wracały z powrotem, by uzyskanymi datkami i zdobytą żywnością ratować życie swych najbliższych. Jakże wymownym świadectwem tamtych czasów jest krzyk oszalałego ośmio- letniego dziecka: „Chcę kraść, chcę rabować, chcę jeść, chcę być Niem- cem"13. Jednym z najtragiczniejszych zjawisk społecznych, jakie wystąpiły podczas okupacji w Warszawie, było właśnie pojawienie się na ulicach miasta żebrzących dzieci. Nawet prasa jawna nie pomijała milczeniem tej sprawy. W jednym z felietonów pisano: 6-letni człowiek kuli się w załomie muru, u skraju chodnika, na mrozie, śniegu i w błocie. Ma na sobie strzępy lichej odzieży i podarte kapcie. Jedyną rzeczą, jaka go ) grzeje, jest przemarznięte ciałko innego, 3-letniego człowieka, którego trzyma na kolanach14. W warunkach powszechnej nędzy, nieobecności w domu wielu głównych żywicieli rodzin, sytuacji materialnej zmuszającej do poszukiwania jakichkol- wiek źródeł zarobku, także małe dzieci z warstw najuboższych wprzęgnięte zostały w walkę o przetrwanie i chleb codzienny. Jesienią 1941 r. sprawą tą zainteresowały się władze niemieckie, dla których obecność dzieci żebrzących na ulicach stawała się zbyt jaskrawym 194 przejawem okupacyjnej rzeczywistości, zadając jednocześnie kłam tezom hitlerowskiej propagandy o wprowadzeniu lądu i porządku w Warszawie. Na konferencji zwołanej 14 X 1941 winą za istniejący stan rzeczy obarczono polskie instytucje samopomocy społecznej. W notatce skierowanej do władz niemieckich Polski Komitet Opiekuńczy zwracał uwagę, że do likwidacji samego zjawiska potrzebne są badania społecznych jego przyczyn, postulo- wano ponadto zorganizowanie pomocy dla rodzin, z których rekrutują się mali żebracy, oraz stworzenie zakładów opieki zamknięte j. dla owych dzieci. 30 X 1941 dowódca SS i policji na Dystrykt Warszawski, Wiegand, zwrócił się do dowódcy Orpo, Sipo i SD z żądaniem zwalczania żebractwa dzieci siłami policji. Z wymiany korespondencji w tej sprawie wynika, że poszczególne formacje policyjne starały się zrzucić z siebie ten kłopotliwy obowiązek15. W styczniu 1942 r. sprawą tą zajął się dowódca Schupo Bethke. Wezwał on do siebie dyrektora Wydziału Opieki Społecznej Zarządu Miejskiego, Jana Starczewskiego, grożąc przystąpieniem policji do aresztowania małych żebra- ków. Starczewski poinformował rozmówcę o niedostatecznych środkach finansowych opieki społecznej oraz raz jeszcze wysunął projekt zbadania źródeł samego zjawiska. Po uzyskaniu zgody, w ciągu dwu dni (19 i 2011942) karetki sanitarne Zarządu Miejskiego zabierały z ulic warszawskich spotykane tam żebrzące dzieci, które kierowano do Domu Rozdzielczego przy ul. Przebieg. Dziś, po latach, dysponujemy ogromnej wagi dokumentem - wyni- kami przeprowadzonych wówczas badań nad środowiskiem, najbardziej dotkniętym pauperyzacją'6. Wśród zgromadzonych 96 dzieci było 47 chrześcijańskich i 49 żydo- wskich. Wszystkie dzieci - czytamy we wspomnianym dokumencie - ubrane były bardzo nędznie - prawie w łachmanach, pomimo dużego, bo dochodzącego do -17°C mrozu. Wiele dzieci nie miało palt. Na jedzenie rzucały się łapczywie, przed wyjściem z domu prawie żadne nie miało nic W ustach. Wszystkie dzieci zostały wykąpane, nakarmione i zaopatrzone w ciepłą odzież. Żadne z żydowskich dzieci nie chciało pozostać po stronie „aryjskiej". Z dalszej relacji okazuje się, że dzieci żydowskie zostały po uzgodnieniu z Januszem Korczakiem odwiezione do zakładu w getcie, przy ul. Zegarmi- strzowskiej. Następnie przeprowadzono badania 47 dzieci chrześcijańskich, a dzięki temu uzyskano wgląd w sytuację 36 rodzin (wśród zebranych było osiem 13* 195 rodzeństw, w jednym wypadku rodzeństwo składało się aż z czworga braci i sióstr). Cóż się okazale? Otóż zdecydowana większość rodzin, spośród których rekrutowali się mali żebracy, należała do wielodzietnych (l rodzina z 7 dzieci, 21 z 4-6 dzieci, 14 rodzin z 1-3 dzieci). Najważniejszą informację dostarczyło pytanie o losy głowy rodziny. Sześciu ojców było na robotach w Rzeszy, dwóch w Oświęcimiu, dziewięciu zginęło we wrześniu 1939 r. lub zmarło w innych okolicznościach, dwóch porzuciło rodziny, trzech to ludzie niezdolni do pracy, trzynastu było bezrobotnych. A oto warunki egzystencji tego środowiska oraz stan zdrowia samych dzieci: Odżywianie rodzin bylo niedostateczne - zbożowa kawa i suchy chleb rano, zupa przeważnie z kuchni Komitetu na obiad i kolację. Tłuszczów, nabiału, mięsa jadały one tylko minimalne ilości. Nic więc dziwnego, że zaledwie troje dzieci ważyło zgodnie z normą wieku - pozostałe miały średnią niedowagę ok. 9 kg. Budowa dzieci była przeważnie wątła i drobna. A przecież dzieci te, o tak nędznym wyglądzie, były dziećmi w rodzinach najzdrowszymi; właśnie ze względu na jeszcze gorszy stan zdrowia ich rodzeństwo nie mogło znieść ciężkich warunków żebraniny. Zdrowie tych najsilniej- szych dzieci było przeważnie zagrożone. Jedno z nich miało gruźlicę kości, spośród 47-miu, u 39 próba Pirqueta dała wynik dodatni. Prawie wszystkie dzieci miały świerzb, grzybicę skóry i próchnicę zębów. Mimo tak słabego zdrowia dzieci wychodziły codziennie na żebraninę, spędzały na ulicach cale dni, nieraz do późnego wieczora. Dzieci były głównymi żywicielami rodzin. Przywiązane do nich gorąco miały świadomość tego, że zarobki drogą żebraniny stanowią podstawę bytu rodziny. Główną też troską dzieci po zatrzymaniu, doprowadzającą je niejednokrotnie do płaczu i rozpaczy, był niepokój, „że oni tam w domu nie będą mieli co jeść". Były to więc najaktywniejsze jednostki w rodzinie, podejmujące dobrowolny trud utrzymania rodzeństwa. Żebranina nie była jednak zajęciem intratnym: największa suma pieniędzy znaleziona przy dziecku wynosiła 53 zł 70 gr [...] Zaniedbanie dzieci pod względem nauki było zupełne. Żadne z dzieci nie uczęszczało do szkoły. Wysłane przez Wydział Opieki sprawozdanie z przeprowadzonych badań usatysfakcjonowało władze niemieckie. Zrozumiały one widocznie, że środ- kami policyjnymi żebractwa dzieci zlikwidować się nie uda, korzenie zaś zła tkwią tak głęboko w ogólnej sytuacji, że tylko jej poprawa, nie leżąca w zamierzeniach okupanta, mogłaby przynieść odpowiednie efekty. Według szacunków władz podziemnych w marcu 1942 roku na ulicach Warszawy żebrało ok. 4 tysięcy dzieci, połowę z nich stanowiły dzieci żydowskie17. Garść informacji o stanie zdrowotnym dzieci warszawskich przynosi 196 obszerny memoriał Delegatury Rządu, wysiany do Londynu 20 IX 1943. Przytoczono tam wyniki badań, przeprowadzonych na koloniach letnich w 1942 r. wśród 964 uczniów i 475 przedszkolaków. Okazało się, że w pierwszej grupie gorączkowało stale 77% dzieci, w drugiej 84,4%. Inne badania przeprowadzone w szkołach powszechnych i przedszkolach w roku szkolnym 1942/43 wykazały, że dodatni wynik próby Pirqueta, świadczący o zadatkach gruźlicy, miało aż 42,5% dzieci18. Społeczeństwo polskie w pełni świadome było groźby, jaką stwarzała wojna i okupacja dla młodego pokolenia. Zagrożenie było zresztą wielostron- ne, dotyczyło zarówno biologicznego przetrwania narodu19, jak i konsekwencji natury psychicznej i etycznej. Codzienna walka o byt, uczestnictwo w niej dzieci i młodzieży, usamodzielniających się szybko w momencie zdobywania pieniędzy, groziły procesem demoralizacji, zakorzeniania się postaw cwania- ckich, doraźnie aprobowanych, lecz niebezpiecznych w przyszłości, w wolnej ojczyźnie. Jeśli mówimy o pomocy społecznej, udzielanej dzieciom i młodzieży podczas okupacji, mieć na uwadze trzeba nie tylko pomoc materialną w postaci dożywiania czy rozdawnictwa odzieży, której wagę oczywiście trudno prze- cenić, lecz także całokształt działań pedagogicznych, zmierzających do ocalenia im dzieciństwa, zabezpieczenia przed moralnymi skutkami obcowa- nia z realiami dnia powszedniego. Może najwyraźniej ów nurt widać w poczynaniach Sekcji Opieki nad Dziećmi i Młodzieżą, działającej w ramach SKSS, potem ROM, a od jesieni 1941 r. Polskiego Komitetu Opiekuńczego, przy ścisłej współpracy z Wydziałem Zdrowia i Opieki Społecznej Zarządu Miejskiego20. Terenem oddziaływania na młodzież były ogniska, pod którą to nazwą funkcjonowały normalne świetlice, a także ogródki jordanowskie, akcje kolonijne i pólkolonijno-ogródkowe, w trakcie których młodzież zajmowała się uprawą jarzyn i owoców oraz uczestniczyła w imprezach artystycznych, przenoszących dzieci w świat baśni i legend, zapewniających im chwile beztroskiej zabawy i radości, a częstokroć wykorzystywanych także do zapoznania ich z tradycją narodową i krzewienia uczuć patriotycznych. Bardzo podobne działania podejmowano na terenie getta, gdzie rolę główną spełniła Centrala Towarzystw Opieki nad Sierotami i Dziećmi Opuszczonymi. Centos przejął kilka zakładów opiekuńczych (m.in. znany zakład Janusza Korczaka), prowadził akcję dożywiania dzieci, schroniska, internaty oraz patronował utrzymywanym przez komitety domowe tzw. kącikom dla dzieci, spełniającym funkcję świetlic21. Wielce zasłużoną placówką opiekuńczą na terenie War- 197 szawy byt Dom ks. Boduena przy Nowogrodzkiej, kierowany podczas okupacji przez dr Marię Prokopowicz-Wierzbicką. W samym przytułku oraz w jego filii w Klarysewie znalazło schronienie także wiele dzieci żydowskich, którym ocalono tam życie22. Organizacje społeczne nie były w stanie objąć akcją pomocy całej młodzieży ani też na tyle poprawić sytuacji materialnej w domach rodziców, by można było zrezygnować z pracy zarobkowej dzieci. W cytowanym już artykule Irena Chmieleńska pisze: Każdy sposób byt dobry, jeśli dawał zarobek. Ileż dzieci utrzymywało rodziny z kradzieży węgla na torach! Ileż jeździło na szmugiel. Jeździli mali - z matkami, w charakterze ausweisu, chroniąc matkę od złapania na roboty, nieco starsi-już samodzielnie. Sprytne oszustwo w handlu było chlubą. W pamięci warszawiaków bodaj że najtrwalej zapisały się postacie małych gazeciarzy oraz grajków i śpiewaków, nadających specyficzny klimat ulicy. Pragnę w tym miejscu przytoczyć fragment listu, który otrzymałem od pana Jerzego Górskiego - wspomnieniowej relacji autentycznego warszawskiego Gavroche'a: Ja w tamtych dniach i latach będąc synem robotnika z fabryki Lilpop [...], a mając jeszcze pięcioro rodzeństwa, chcąc pomóc rodzicom zacząłem handlować gazetami i papierosami, więc byłem gazeciarzem Warszawy. Mając 13 lat przemierzałem z gazetami ulice Śródmieścia i Woli, by dopomóc w domu, by zarobić na chleb. W Śródmieściu przeważnie stałem z gazetami róg Marszałkowskiej i Złotej, przy sklepie, gdzie sprzedawali maszyny do szycia „Singer". Tam nieraz dostawałem gazetki konspiracyjne od nie znanych mi osobników, którzy całując mnie w czoło mówi- li-synu, uważaj, żeby cię nie złapali żandarmi [...] My, mali gazeciarze ówczesnej Warszawy, zawsze ostrzegaliśmy ludzi przed łapankami, jak widzieliśmy, gdzie budy jadą. Kpiliśmy z hitlerowców różnymi wykrzyknikami przy sprzedawaniu gazet. Dostawcami byli robotnicy z drukarni, którzy wynosili na sobie i w teczkach, tak że pieniądze ze sprzedaży gazet szły nie dla Niemców, a jako uboczny zarobek dla rodzin robotników23. Bardzo istotny wpływ na nastroje w okupowanym mieście miały występy małych śpiewaków i grajków, wywołujące uśmiech na twarzach przechodniów ulicznych, mieszkańców kamienic, podróżnych w kolejkach podmiejskich. W dzienniku Stanisława Srokowskiego pod datą 14-16 I 1941 czytamy: - . . 198 Chłopiec 11-letni lub starszy nieco, jak ów Pinn w Kaleyali, śpiewał w wagonie podczas podróży do Warszawy o strasznym wrogu, o jego nikczemności, o zburzeniu Warszawy, świetlanej przyszłości Polski itp. Śpiewał śmiało i rytmem właściwym. Ludzi do tez wzruszył. Sama biedota w wagonie jechała, a mimo to wszyscy dali mu w milczeniu, co mogli. Ogromne znaczenie takich występów. - Po kilku dniach, 22-24 I 1941, nowa notatka: - W pociągu jadącym do Warszawy pokazali się chłopcy od 12-14 lat, którzy obchodzą wagony nabite publicznością i śpiewają: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my z armią żyjemy. Co nam Niemcy mocą wzięli, szablą odbierzemy. Marsz, marsz, Sikorski, z Londynu do Polski. Za Twoim przewodem będziemy narodem! Jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze, tak Sikorski przez Królewiec przyjdzie na Pomorze. Marsz, marsz, Sikorski, z Londynu do Polski". Inny chłopiec na nutę kolędy tak śpiewał: ,, Dzisiaj w Warszawie, dzisiaj w Warszawie wesoła nowina. Tysiąc bombowców, tysiąc bombowców leci do Berlina. Anglicy strzelają, Polacy latają, cuda, cuda wyprawiają". Publiczność jednolity obraz przed- stawia słysząc te pieśni. Niesłychanej radości, jednomyślności, kompletnej dyskrecji, a w stosunku do chłopców śpiewających takiej hojności, że oni wprost brać nie chcą sypiących się datków. Przejdźmy z kolei do omówienia spraw związanych z okupacyjnym szkolnictwem. Szereg informacji na ten temat zawiera już rozdział poświęcony nauczycielstwu. Tu chcielibyśmy spojrzeć na problem ówczesnej oświaty od strony uczącej się młodzieży. Już w pierwszych tygodniach okupacji wzięła ona czynny udział w porządkowaniu budynków i sal szkolnych. W okresie późniejszym uczniowie pomagali przy przenosinach szkół po częstych rekwi- zycjach, a właściwie grabieży budynków szkolnych na potrzeby wojska niemieckiego. Warunki lokalowe szkolnictwa warszawskiego w sytuacji koniecznego wykorzystywania pomieszczeń dla kilku szkół, ustawiczne kłopoty z opalem, brak podręczników i pomocy naukowych, zakaz działalności pozalekcyjnej - wszystko to razem bynajmniej nie ułatwiało procesu naucza- nia, kształcenia i wychowania młodzieży24. Mimo olbrzymiego wysiłku kadry nauczycielskiej, troski odpowiednich agend Zarządu Miejskiego oraz szeroko rozwiniętej działalności na tym od- cinku podziemia dość pokaźny odsetek młodzieży nie został objęty nauką szko- lną. Według jednego z powojennych szacunków z ok. 150 tyś. dzieci podle- gających obowiązkowi szkolnemu w czasie okupacji wykonywało go zaled- wie 65 tysięcy25. W getcie warszawskim, gdzie w ogóle szkolnictwo jawne uru- chomiono dopiero jesienią 1941 r., w pierwszej połowie 1942 r. na 48 207 dzie- ci w wieku szkolnym nauczaniem objęto zaledwie 5200 dzieci, czyli 11%26. 199 ; We wszystkich wspomnieniach warszawskich pedagogów czynnych w okupacyjnym szkolnictwie jawnym i tajnym zwraca się uwagę na pełną zapału i odpowiedzialności postawę uczącej się młodzieży. Podkreśla się znacznie niższy niż przed wojną odsetek „oblanych" matur i wypadków pozostawania na drugi rok w tej samej klasie. Helena Kasperowiczowa pisze: Stosunek młodzieży do nauki pod względem powagi, doceniania wartości nauki, bezinteresownego oddania się pracy przedstawiał większe wartości niż w okresie przedwojennym. Dotyczy to zwłaszcza młodzieży starszej, która musiała nieraz pracować zarobkowo, a obok nauki w kompletach brała udział w konspiracji politycznej, w tajnych grupach wojskowych, kończyła podchorążówkę, przechodziła szkolenie sanitarne itp. [...]. Tajne nauczanie porywa młodzież. Działa tu atmosfera konspiracji, ryzyka, działa wola „robienia po swojemu", wbrew zakazom niemieckim. [...] Już w pierwszym roku okupacji młodzież nasza zajęła się pracą społeczną. Najpierw roztoczono opiekę nad żołnierzami, rannymi w kampanii wrześniowej [...]. Kiedy zaczęły działać patronaty więzienne, młodzież nasza współpracowała z nimi z wielką wprost pasją [...] zbierano odzież i żywność dla sierot po poległych w wojnie 1939 r., szyto wyprawki dla niemowląt przychodzących na świat w więzieniach, dostarczano odzieży, szukano schronienia dla wysiedlonych. [...] Najbardziej jednak pasjonowała młodzież praca niepodległościowa, bezpośredni udział w akcji walki z wrogiem. Zresztą i samą naukę w tajnej szkole młodzież uważała za jedną z form walki z okupantem i dlatego może tak ją ceniła . Udział warszawskich dzieci i młodzieży w walce z wrogiem to temat niezwykle obszerny, któremu poświęcono szereg specjalistycznych opraco- wań. Bodajże najdokładniej omówiona została działalność organizacji młodzie- żowych, przede wszystkim podziemnego harcerstwa i komunistycznego Związku Walki Młodych28. W czasie konferencji historyków ruchu młodzie- żowego w 1962 r. słusznie podkreślono fakt, że ,,organizacje młodzieżowe stanowiły tamę, chroniącą młodzież przed ujemnymi wpływami i deprawacją społeczną"29. Niezależnie od przynależności do takiej czy innej organizacji młodzież cechowało olbrzymie zaangażowanie patriotyczne, dążenie do bezpośredniego uczestnictwa w zmaganiach całego społeczeństwa. Ryszard Górecki, wówczas członek Szarych Szeregów, wspomina po latach: Dla niezaangażowanych odczuwałem pewnego rodzaju litość. Nie znali pełni życia, skoro nie potrafili żyć dniem dzisiejszym. My też marzyliśmy o wolności, o zdjęciu z nas stałego zagrożenia, o spokoju i odprężeniu. Nie wyobrażaliśmy sobie jednak, aby taki 200 stan mogt być osiągnięty bez nas. Skoro dojrzewaliśmy w czasach wojny, obowiązkiem chwili była walka, choćby miała przynieść •najgorsze30, i Formy uczestnictwa w walce z okupantem byty rozmaite. Najszersze pole działania przynosił mały sabotaż: rysowanie na murach znaków ruchu oporu i antyhitlerowskich haseł, zrywanie flag, rozlepianie i kolportaż ulotek, gazowanie kin, nękanie środowiska Volksdeutschów. Obok tego szczególnie starsza młodzież brała udział w akcjach poważniejszych, począwszy od zdobywania broni u Niemców po walkę z nimi, już z bronią w ręku. Z upływem czasu w środowisku młodzieżowym zaczęło narastać niezado- wolenie z koncepcji walki z okupantem, reprezentowanej przez podziemie londyńskie. W Szarych Szeregach z trzech szczebli (podział wprowadzono 3 XI 1942): Zawiszy, Bojowych Szkół i Grup Szturmowych jedynie najstarsi, członkowie GS, mieli przywilej uczestniczenia w bezpośredniej walce zbroj- nej. W czerwcu 1941 r. na łamach „Biuletynu Informacyjnego" apelowano do młodzieży: Nie narażajcie się bez koniecznej potrzeby. Pamiętajcie, że nam bardziej zależy na przechowaniu w całości i w dobrym stanie waszych serc i mięśni - niż zakopanych w ziemi karabinów. Sądzimy, że uda się wam znaleźć środek między czynnym patriotyzmem a ostrożnością31. Bynajmniej nie było to łatwe, szczególnie w obliczu eskalacji hitlero- wskiego terroru oraz groźby zagłady całego narodu, czego aż nazbyt dobitnym świadectwem była likwidacja getta i akcja wysiedleń na Zamojszczyźnie. Jakże charakterystyczną pod tym względem jest scenka opisana w cytowanych przed chwilą wspomnieniach Góreckiego. Otóż chłopcy z BS po samodzielnym zdobyciu broni za wszelką cenę pragną otrzymać przydział do GS. Gdy ich liczne argumenty nie skutkują, uciekają się do szantażu. Jeden z nich zwraca się do przełożonego: „Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić o zwrot broni, pójdziemy z nią do partyzantki"32. Warto przypomnieć, że w specjalnej odezwie, skierowanej do młodzieży przez Pełnomocnika Rządu 20 III 1943 (w związku z planowanym przez Niemców wysyłaniem na roboty do Rzeszy młodzieży szkolnej), apelowano o ukrycie się, jednakże przestrzegano zarazem: „nie wolno ulegać zdradzieckim podszeptom tych, co starają się wabić do komunistycznych oddziałów partyzanckich, ukrywających się w lasach"33. .,.,. Przypomnijmy w tym miejscu, że pierwszy oddział partyzancki Gwardii Ludowej, składający się w większości z młodzieży poniżej 20 lat, opuścił Warszawę pod wodzą Franciszka Zubrzyckiego na początku maja 1942 r. 11 X 1943 na posiedzeniu warszawskiego dowództwa GL z udzialem przedstawi- ciela KC PPR Aleksandra Kowalskiego „Olka" zapadła decyzja utworzenia Oddziału Szturmowego ZWM m. Warszawy, przekształconego później w Szturmowy Batalion AL im. „Czwartaków"34. Dowódcą oddziału, który spełniał rolę jednostki partyzanckiej działającej w mieście, był Lech Kobylin- ski „Konrad", obecnie profesor Politechniki Gdańskiej. W ramach niniejszej pracy nie sposób jest opisywać toczoną na ulicach miasta walkę zbrojną z okupantem, kolejne akcje ruchu oporu. W każdej z nich brała udział młodzież, pewne jednak akcje były niemal wyłącznie jej dziełem. Wspomnieć tu można o akcjach GL na „Cafe Ciub" (24 X 1942 i 11 VII 1943) i na „Bar Podlaski" (23 X 1943), obrzuceniu granatami przez młodych bojowców GL kolumny SA w Alejach Ujazdowskich (15 VII 1943), tragicz- nym zamachu Ładyslawa Buczyńskiego w kinie „Apollo" (17 I 1943), zakończonym bohaterską śmiercią tego wybitnego działacza lewicowego ruchu młodzieżowego, niezwykle odważnej akcji pod Arsenałem (26 III 1943) przeprowadzonej przez młodzież Szarych Szeregów w celu odbicia z rąk wroga ich kolegi-Jana Bytnara, czy o indywidualnym zamachu Jana Krysta dokonanym w lokalu „Adria" (22 V 1943), który zdecydował się na tę akcję z całkowitą świadomością niechybnej śmierci. Dziesiątki postaci młodych chłopców i dziewcząt weszło nie tylko do historii, ale i do legendy tamtych lat, stanowiąc dla przyszłych pokoleń przykład postawy patriotycznej, a zarazem określony wzór osobowy. Stało się tak z Hanką Sawicką, Jankiem Krasickim, Tadeuszem Zawadzkim, Krystyną Krahelską, Ludwikiem Bergerem, Mor- dechajem Anielewiczem - nazwiska można tu oczywiście mnożyć. Na zakończenie tych rozważań chciałbym powrócić jeszcze do sygnalizo- wanego już problemu postaw i zachowań. Naszym zdaniem trafnie scharak- teryzowano sytuację w jednym z artykułów, zamieszczonych w „Biuletynie Informacyjnym" 19 VI 1941: Najbardziej uderza usamodzielnienie się młodzieży. Silnie wciągnięta w walkę o byt, pozostająca w codziennej styczności ze wszelkimi przejawami życia wojenne- go - młodzież nabiera zaufania we własne siły i własny rozum. Pouczenia i wskazówki „starszych" wydają się coraz bardziej naiwne i nieżyciowe. Obniżenie poziomu moralnego - to uderzające zjawisko. Stan obecny nie jest jeszcze na szczęście groźnym 202 [...] Zjawiskiem trzecim jest silny rozwój środowisk młodzieżowych, rozgrzanych patriotycznie [...] Według naszego rozumienia życie dzisiejszej młodzieży biegnie trzema drogami - czasem równoległymi, czasem przecinającymi się: l - drogą usamo- dzielnienia się, 2—drogą obniżonego poziomu moralnego, 3-drogą napięcia uczuć patriotycznych. Zwróćmy uwagę na pojawiające się tu sformułowanie o obniżeniu się poziomu moralnego. Warto przypomnieć, że pewne zjawiska (wykorzystywa- nie młodzieży do współpracy z wrogiem, wypadki denuncjacji czy szantażo- wania ukrywających się Żydów) wzbudzały szczególny sprzeciw władz podziemia i były napiętnowane w prasie konspiracyjnej35. Udział młodzieży w handlu czarnorynkowym, dysponowanie większymi sumami pieniędzy, picie alkoholu, wymieniane przez Halinę Krahelską w jej notatkach z 1944 r. jako przejaw demoralizacji młodzieży, w czasie wspomnianej konferencji historyków ruchu młodzieżowego z 1962 r. stało się przedmiotem ożywionej dyskusji. Biorący w niej udział Wacław Poterański stwierdzał: Nie należy traktować jako zjawisko deprawacji handlu nielegalnego, popularnie nazywanego szmuglem [...] Nielegalny z punktu widzenia okupanta handel czy nielegalna produkcja stanowiły podziemie gospodarcze dezorganizujące w pewnym stopniu jego politykę ekonomiczną. Wydaje się ponadto, że gdyby nie to podziemie gospodarcze, naród polski prawie sześciu lat w systemie kartkowym chyba by nie wytrzymał36. Inny problem stanowiło samo obcowanie ze śmiercią, konsekwencje posiadania i posługiwania się bronią, świadomość zabijania ludzi. Janina Balcerzak, członek ZWM, wspomina: Byliśmy młodzi. Pragnęliśmy walki, ale pragnęliśmy też nie brudzić rąk ludzką krwią [...] Problemy natury moralnej nie pozwalały spać po nocach37. Nie należy pomijać także pewnych zjawisk natury obyczajowej. Oddajmy głos Krzysztofowi Teodorowi Toeplitzowi, który pisze: Przypominam sobie okres okupacji i środowisko, w którym dobrze wychowana młodzież — dobrze wychowana, a więc znająca się na ładnych manierach, na sztuce, władająca językami, nauczona delikatności wobec innych - nagle zorientowała się, że to wszystko, co wpajano jej w domach, do niczego nie służy, a nawet przeciwnie, jest 203 przeszkodą w przetrwaniu. I wówczas to ci młodzi ludzie zaczęli używać języka woźniców, wstydzić się swoich inteligenckich obciążeń, zacierać w sobie ślady dobrego wychowania i uczyć się wychowania złego, które pozwala przetrwać38. Jeszcze raz sięgnijmy po prasę konspiracyjną. W „Biuletynie Informacyj- nym" z 7 I 1943 czytamy: Oprócz ujemnych dają się wśród młodzieży stwierdzić także zjawiska dodatnie. Wzrasta praktyczność w życiu, rzeczywistość w myśleniu, ofiarność na rzecz rodziny. Jeśli chodzi o poziom ideowy i o wartość charakterów - to biorąc rzecz najogólniej sądzić można, że w najszerszych masach młodzieży poziom ten ulega obniżeniu. Natomiast szczyty młodzieży przechodzą dziś we wszystkich warstwach społecznych okres tak silnego napięcia ideowego, tak bezgranicznego oddania Polsce, organizują z takim rozmachem pracę nad sobą - że pozazdrościć im mogą pokolenia poprzednie. Ocena ta wydaje się w petni słuszna i uzasadniona. Część druga WARUNKI BYTOWE wa<<. ^r'- «^;- System kartkowy Początki zorganizowanego przydziału żywności dla mieszkańców Warszawy łączą się z nazwiskiem prezydenta Starzyriskiego. On to właśnie, zanim jeszcze do miasta wkroczyły pierwsze oddziały niemieckie, wysunął koncepcję wykorzystania do tej akcji istniejącej sieci placówek obrony przeciwlotniczej, którą polecił przekształcić w sieć komitetów blokowych, zajmujących się aprowizowaniem ludności. System blokowy funkcjonował sprawnie w okresie od 11 X 1939 do 2 XII 1939. Został on oparty w całości na ofiarnej pracy czynnika społecznego. Dzielnicowi i okręgowi „delegaci aprowizacyjni" współpracowali z tysiącami zgłaszających się ochotników - obywateli miasta. Po raz pierwszy rozdział chleba, według normy 250 g na mieszkańca, nastąpił w środę 11 X 1939. Cenę kilograma ustalono na 30 gr. Przydziałem objęto na razie tylko Warszawę lewobrzeżną, potem także Pragę. Racje żywnościowe, wydawane w ramach systemu blokowego, były niezwykle skąpe; w ciągu niespełna 2 miesięcy warszawiacy otrzymali bowiem na osobę - 3 kg chleba, 250 g cukru, 200 g soli i 100 g ryżu. Obliczono, że wartość odżywcza owych przydziałów wynosiła dziennie ok. 135 kalorii. Właściwy system kartkowy wprowadzony został w Warszawie 15 XII 1939'. Do lipca 1940 r. rozdziałem żywności zajmowały się Miejskie Zakłady Aprowizacyjne, stanowiące jedną z komórek Zarządu Miejskiego. Wydały one w tym czasie trzy serie kartek żywnościowych. Tylko pierwsza z nich, rozprowadzana od grudnia 1939 r. do lutego 1940 r., przyznawała identyczne dla wszystkich racje żywnościowe, bez dyskryminowania ludności żydowskiej. Interwencja władz okupacyjnych zmusiła MŻĄ do zmiany tej zasady. Kartki tak zwanej II serii, rozprowadzane od lutego do maja 1940 r., wprowadziły już minimalną dyferencjację przydziałów - Żydzi otrzymali nieco mniejszą rację 207 ^"•'k nle dostali w ogóle mięsa (100 g przyznano „wspaniałomyślnie" ludnofei polskiej) ani mąki żytniej. Kartki III serii, rozdawane od maja do lipca 1940 r., wyraźnie już pogarszały sytuację ludności żydowskiej, choć ciągle jeszcze różnice nie były drastyczne. Takimi stały się dopiero od drugiego półrocza 1940 r.2 Realizowanie kartek aprowizacyjnych odbywało się w specjalnie dla tego celu wyznaczonych placówkach. Warszawiak rejestrował się więc w wybra- nym przez siebie sklepie w pobliżu miejsca zamieszkania i w nim kupował na kartki według tak zwanych „sztywnych cen", nieproporcjonalnie niskich w stosunku do cen na wolnym rynku. Ogłoszenia w sprawie przydziału towarów na kartki rozklejane były w sklepach rozdzielczych, a także bardzo często publikowane w prasie jawnej. Informowano konsumentów, że tego to a tego dnia na taki to a taki numer kuponu zostanie wydana taka to a taka ilość produktów. Zdarzało się, że pewne kupony można było realizować dopiero w następnych miesiącach, zdarzało się jednak także, iż zapowiedzianych towa- rów w ogóle ludności nie wydawano. Niekiedy zdziwieni warszawiacy dowiadywali się z gadzinówki, że oddali oni dobrowolnie i wspaniałomyślnie część należnych im przydziałów kartkowych dla niemieckiego Wehrmachtu. Wiosną 1942 r. zagrabiono w ten sposób dziesięciodniowe racje chleba3. Od l I 1942 w sklepach rozdzielczych zlikwidowano tak zwane listy konsumentów. Właściciele sklepów mieli odtąd naklejać odcinki kontrolne, czyli kupony kart, na specjalne arkusze, dostarczane do Biur Rozdziału i Kontroli. Wprowadzono też wówczas zróżnicowanie przydziałów dla dorosłych i dzieci do lat dziesięciu - każda z tych grup konsumentów otrzymywała karty aprowizacyjne innego koloru; zróżnicowano też ilość i jakość przydziałów. Nadmienić warto, że innowacja polegała też na tym, iż arkusze z naklejonymi kuponami kart właściciele sklepów mieli przekazywać w formie zapotrzebowania na towar, a nie -jak dawniej -tylko jako potwier- dzenie odbioru. 30 VI 1940 na 2503 sklepy w Warszawie, wyznaczone do realizacji kart aprowizacyjnych, 507, a więc ok. 20%, przeznaczono dla ludności żydowskiej. Nawet i tu widać wyraźnie dążenie władz niemieckich do pogorszenia sytuacji Żydów, choćby na drodze utrudniania im zakupów kartkowych. Procedura zamawiania i otrzymywania kartek aprowizacyjnych wyglądała do końca 1941 r. następująco: Prowadzący meldunki dostarczał zapotrzebo- wanie na odpowiednią liczbę kart do Biura Okręgowego Rozdziału i Kontroli. 208 Zapotrzebowanie miało być zgodne z liczbą lokatorów w podległym rejonie. Przy składaniu zapotrzebowania na kolejny miesiąc prowadzący meldunki musiał przedstawić pokwitowanie odbioru kart żywnościowych z miesiąca poprzedniego. Z kartą aprowizacyjną pobraną od prowadzącego meldunki mieszkaniec Warszawy zgłaszał się do rejonowego sklepu rozdzielczego, gdzie go rejestrowano na liście konsumentów. W wyznaczonym terminie zjawiał się w tymże sklepie i dokonywał zakupu przydzielonych towarów w wymiarze i po cenach określonych przez władze okupacyjne. Dokładny opis funkcjonowania systemu kartkowego w Warszawie znaj- dziemy we wspomnieniach Henryka Pawłowicza4: Druki kart żywnościowych dostarczane były przez Urząd Wyżywienia (mieszczący się w Krakowie przy rządzie GG - T. S.). Dla rozdziału ich stworzono rejonowe biura rozdziału kart żywnościowych. Umieszczono je przeważnie razem z rejonowymi biurami meldunkowymi. Technika wydawania kart była dość prosta. Rozdzielano je za pośrednictwem administratorów lub właścicieli domów, którzy musieli przedstawić przy pobieraniu kart aktualne książki meldunkowe. Skrupulatność w prowadzeniu meldunków mogła budzić wątpliwości. W początkowym jednak okresie okupacji nie zwracano na to specjalnej uwagi, stąd ilość wydawanych kart była większa niż ilość osób faktycznie w odnośnych domach zamieszkałych. W okresie późniejszym jednak ilość „martwych dusz" tak wzrosła, że ważyć to zaczynało na rozdziale otrzymywanych środków spożywczych. Trzeba było zarządzić kontrolę zameldowań, podczas której wykryto wiele tysięcy osób fikcyjnie meldowanych. Przydział artykułów spożywczych do rozdziału w poszczególnych miesiącach ustalono w Krakowie. Przydział ten obliczony był na określoną ilość mieszkańców Warszawy - plus niewielka nadwyżka „na wszelki wypadek". Co miesiąc Wydział Rozdziału i Kontroli (Zarządu Miejskiego - T. S.) ogłaszał, jakie przydziały będą w tym miesiącu wydane, po czym dysponował odpowiednie ilości artykułów dla poszczególnych sklepów rozdzielczych, w których uprzednio ludność musiała rejestrować posiadane karty żywnościowe. Również co miesiąc dysponowano mąkę dla piekarni, wypiekających chleb kartkowy. Niewielka nadwyżka służyła do pokrywania dodatkowych zgłoszeń, co przy znacznym ruchu ludności często się zdarzało. Prócz tego oczywiście bez wiedzy Niemców trochę artykułów spożywczych dostarczano Patronatowi nad Więźniami oraz niektórym zakładom opiekuńczym, szczególnie sierocińcom. Asortyment towarów otrzymywanych przez warszawiaków na kartki aprowizacyjne był niezwykle ubogi. Obok chleba, marmolady, kartofli i soli inne artykuły spożywcze pojawiały się tylko sporadycznie. Przydziały mięsa 14 - Okupowanej.., 209 były tak minimalne, że właściwie nie można o nich w ogóle mówić. Niekiedy dostarczano na kartki makaron, kaszę, bardzo rzadko jajka, od czasu do czasu z okazji świąt przydzielano dzieciom cukierki i herbatniki. W jednym ze sprawozdań Delegatury czytamy: [...] ludzie pracy we wrześniu br. (1942), w ciągu całego miesiąca otrzymali następujące przydziały kontyngentowe: 4,8 kg chleba czarnego, 40 dkg mięsa, 10 dkg cukierków, 20 dkg cukru, 7,5 dkg namiastki kawy i 2,4 kg namiastki marmolady. To wszystko. Tym ma żyć człowiek pracy. Daje mu to miesięcznie 12 510 kalorii, tj. dziennie 417 kalorii, a wiadomo, że człowiek potrzebuje dziennie zależnie od kategorii pracy od 2 000 do 4 000 kalorii. Toteż kto nie chce umierać z głodu musi dokupować produkty pierwszej potrzeby na wolnym rynku5. Podstawowym produktem kartkowym był niewątpliwie chleb. Dzienne jego racje wahały się od 150 do 300 gramów na osobę6. Posłuchajmy, jak oceniano jakość owego pieczywa w roku 1943: Jedną z najdotkliwszych niedoli aprowizacyjnych ludności miejskiej jest coraz gorsza jakość chleba kartkowego, jednego z podstawowych artykułów pożywienia szerokich, niezamożnych mas pracowników umysłowych i fizycznych. Chleb ten odznacza się coraz gorszym gatunkiem mąki, coraz większą ilością domieszek i coraz gorszym wypiekiem. Mąka przydzielana piekarniom w ostatnich miesiącach zawiera zaledwie ok. 50% mąki żytniej w najgorszym gatunku; na resztę składa się mąka owsiana, jaglana, jęczmienna, kartoflana, kukurydziana i pszenno-razowa oraz inne tajemnicze dodatki. Taka jest jakość urzędowo dostarczanej mąki. Wielu niesumien- nych dostawców i piekarzy fałszuje ją ze swej strony w jeszcze wyższym stopniu własnymi dodatkowymi domieszkami. Nic też dziwnego, iż chleb kartkowy wykazuje gorzki smak, nadmierną kwaskowatość i wilgoć. W bardzo wielu wypadkach wprost nie nadaje się do spożycia. Lekarze stwierdzają, iż chleb kartkowy powoduje liczne schorzenia przewodu pokarmowego7. Ostatnie zdanie bynajmniej nie jest przesadą, o czym zaświadczyć może następująca notatka w dzienniku inż. Wyszyńskiego (zapis z 20 I 1944): Wczoraj po zjedzeniu na śniadanie trochę chleba kartkowego o godz. 15 złapały mnie straszne bóle żołądkowe. W nocy miałem temperaturę 38,4°, a o godzinie 10 rano-37,4°. Bóle w żołądku trochę się zmniejszyły, ale za to po południu powstały szalone bóle w kiszkach. O 7 wieczorem temperatura była 39,5°, a o godzinie 8 wieczór-39,1°. i,,. ....>. ..... 210 S-WWfis- Czy rzeczywiście chleb kartkowy konsumowany przez ludność podczas okupacji był aż tak zlej jakości? Adam Slomczyriski powątpiewa, by był on gorszy niż w latach I wojny światowej8, a Bolesław Waszul wręcz twierdzi, że był lepszy. Z kolei Stanisław Krauze kierujący w okresie II wojny światowej zakładem badania żywności i przedmiotów użytkowych w Państwowym Zakładzie Higieny zwraca uwagę na fakt następujący: Ponieważ Niemcy zachowali na terenie GG polskie prawo żywnościowe, przed zakładem otworzyły się ogromne możliwości ochrony przed różnymi „ersatzami", pochodzącymi z Niemiec oraz rodzimymi fałszerzami. Np. niemieckie normy wojenne pozwalały stosować na podsypkę chleba trociny. U nas przepisy zezwalały tylko na otręby. Zatem PZH uznał, że na rynek polski można dopuszczać tylko chleb wg norm polskich. Gesetz ist Gesetz, prawa trzeba przestrzegać, doszło więc do paradoksu, że w okrutnie gnębionej Generalnej Guberni Polacy jedli chleb lepszy niż „Ubennen- sche" w Vaterlandzie! Fałszowanie produktów kartkowych dotyczyło bynajmniej nie tylko chleba. Jacek Wolowski pisze w książce „Tak było...": W sklepach kontyngentowych z reguły niemal fałszowano wydawany towar. Do marmolady kartkowej dodawano gotowanych buraków, cukier zwilżano wodą, by był cięższy, sól tak samo fałszowano. Powstałe stąd nadwyżki sprzedawano z wolnej ręki po paskarskich cenach. Odbijało się to oczywiście wyłącznie na ludziach zmuszonych żyć z przydziałów kartkowych, czyli najuboższych. Pod koniec 1943 r. oszustwa były tak masowe, że na lamach „Biuletynu Informacyjnego" ukazało się specjalne ostrzeżenie, skierowane do właścicieli sklepów, żądające zaprzestania ohydnego procederu. Wymieniono fałszerstwa dokonywane przy sprzedaży chleba, marmolady, kawy zbożowej i sztucznego miodu10. Wobec fałszerzy stosowano zresztą także inne środki. Gdy wynik kontroli przeprowadzonej przez PZH wypadł niekorzystnie, sprawę stawiano otwarcie: „My nie skierujemy was do sądu za fałszerstwo, ale wy złożycie datek na szpital". Najpoważniejszym źródłem finansowym utrzymania woj- skowego szpitala Ujazdowskiego były właśnie wpływy od fałszerzy żywnoś- l Warto przypomnieć niektóre z wypowiedzi przedstawicieli władz niemie- ckich na temat wyżywienia i aprowizacji warszawiaków. Tak brzmi zapis z wystąpienia Fischera na konferencji gubernatorów dystryktów 11 IX 1940: 14. 211 Mówca nie orientuje się, z czego ludność ta żyje. Większość mieszkańców odżywia się prawdopodobnie suchym chlebem i kawą (zbożową - T.S.); warzywa są dla nich z powodu wysokich cen prawdopodobnie niedostępne. Zupełnie otwarcie postawił tę sprawę sekretarz stanu do spraw bezpie- czeństwa, Kriiger, w obszernym przemówieniu wygłoszonym na posiedzeniu policyjnym 25 I 1943: (Polacy) w praktyce wcale nie otrzymują tych produktów, jakie im się należą. Dostają właściwie tylko chleb i kartofle. Wszystkie inne środki spożywcze, jak mięso, tłuszcze, marmolada, namiastka kawowa itd., wprawdzie im przysługują, lecz w praktyce wcale nie jesteśmy w stanie wydawać im tych przydziałów [...]. Wiemy doskonale o tym, że wydajność pracy ludności obcej narodowości (tzn. Pola- ków - T. S.) maleje z dnia na dzień. Niewielką podwyżką poborów lub stawek nie osiągnie się w tym względzie poprawy. Ostatecznie silę do pracy daje tylko pełny żołądek, ludzie ci mogą pracować tylko wówczas, jeśli się im da jeść. Sytuacja walutowa Generalnej Guberni nie jest^przecież normalna! Za tych 300 złotych, które dziś zarabia robotnik obcej narodowości w Generalnej Guberni, nie może on sobie - praktycznie rzecz biorąc - nic kupić. Zacytujemy z kolei opinie o przydziałach kartkowych, wypowiadane na bieżąco przez samych warszawiaków: Jak wiadomo - zapisywał w swym dzienniku inż. Wyszyński 29 IX 1942 - polska ludność otrzymuje na kartki właściwie tylko chleb l kg tygodniowo, i to podły, od którego ludzie chorują; inne artykuły dają w ilościach, jakie nie wystarczają jednorazowo nawet dla kota. Tłuszczów żadnych. Robi się to oczywiście celowo, żeby ludność nasza przy takim odżywianiu się wymarła na gruźlicę. Całe szczęście, że Niemcy u nas nie mogą zwalczyć i wytępić potajemnego handlu, bo inaczej Niemcy osiągnęliby swój cel. O tym, w jak minimalnym stopniu system kartkowy zaspokajał odżywcze potrzeby organizmu, najlepiej świadczą przeliczenia kaloryczne wartości dziennych racji, otrzymywanych przez ludność Warszawy. Przypomnieć przy tym trzeba, że minimum fizjologiczne, ustalone przez ekspertów Ligi Narodów w 1936 r., wynosiło 2400 kalorii. Normę tę dość często cytuje się bez uwzględnienia istotnego uzupełnienia, dołączonego do owej ekspertyzy. Otóż stwierdzono tam, że 2400 kalorii stanowi niezbędne 212 minimum do funkcjonowania organizmu człowieka nie pracującego, podczas gdy każda godzina pracy wymaga dodatkowych 300 kalorii. Wacław Jastrzę- bowski przytacza następujące polskie normy żywnościowe z okresu przedwo- jennego: racja wojska polskiego wynosiła wówczas 3463 kalorie, bezrobotny w 1932 r. otrzymywał 2087 kalorii, robotnik zaś o przeciętnych zarobkach - 2602 kalorie. Ten sam autor podaje, że w roku 1941 przydziały kartkowe w Warszawie dla ludności niemieckiej wynosiły 2613 kalorii, dla Polaków - 669, a dla Żydów zaledwie 184 kalorie". Przytoczymy z kolei inne zestawienie, mówiące o wartości kalorycznej przydziałów kartkowych w pierwszych dwóch latach okupacji12: Kwartał - Rok 1940 sok mi Polacy Żydzi Polacy Żydzi I 609 503 611 237 II 704 449 553 219 III 698 331 531 198 IV 938 369 981 360 średnia roczna 737 413 669 253 Według innego źródła wartość przydziałów kartkowych dla ludności polskiej w kolejnych latach przedstawiała się następująco: X-XII 1939 r. -135 kalorii, w roku 1940-735 kalorii, w 1941 r.-670 kalorii, w 1942 r.-575 kalorii, w I kwartale 1943 r. - 591 kalorii i w pierwszym półroczu 1944 r. - 697 kalorii13. Przypatrzmy się wartości odżywczej produktów spożywczych wydawa- nych na kartki w okupowanej Warszawie. Otóż potrzeby organizmu ludzkiego były pokrywane (w procentach)14: Rok Kotka Tłuszcze Węglowodany Kalorie 1940 20,9 4,3 35,8 27,9 1941 25,6 8,0 37,7 29,7 1942 22,2 3,2 32,9 25,8 1943 23,1 2,4 • 37,2 28,6 1944 27,8 2,5 43,3 38,5 średnio: 23,9 4,1 37,3 30,1 213 Przytoczone liczby zaczerpnięte zostały z opracowania powojennego. Podobnie jednak oceniano sytuację w czasie okupacji, kiedy to w sprawozda- niu Delegatury Rządu (za lipiec-sierpieri 1943 roku) pisano: Należy przyjąć, że przydziały żywnościowe na kartki nie pokrywają więcej niż 15% zapotrzebowania żywnościowego ludności polskiej, a więc i dzieci, przy czym jakościowo przydziały wykazują brak dziewięćdziesięciu kilku procent tłuszczu, brak 80% białka i brak 50-60% węglowodanów15. Spójrzmy na kartkowy system aprowizacyjny z jeszcze innej strony, mianowicie konfrontując go z systemem plac. Okazuje się, że nawet to zestawienie dobitnie wskazuje na fikcję wprowadzonej przez okupanta zasady, zwanej „Preis und Lohnstop". Posłużmy się obliczeniami dokonanymi w tamtych latach. Pierwsze z nich zaczerpnięto z elaboratu pt. „Die Lagę der judischen Bevólkerung" („Położenie ludności żydowskiej") opracowanego przez Wydział Statystyczny Judenratu i dotyczącego sytuacji getta warszawskiego w roku 1941. Autorzy owego opracowania przyjmują, że przeciętne wynagro- dzenie robotników w getcie wynosiło 6,40 zł dziennie, a więc za 25 dni pracy 160 zł. Po opłaceniu komornego (35 zł), światła, gazu (15 zł) oraz innych wydatków (ubranie, obuwie, reperacje, lekarz itp.-50 zł), na wyżywienie czteroosobowej rodziny pozostawało 60 zł. Dzienny koszt wyżywienia jednej osoby wynosił w kwietniu 1941 r. 5,33 zł, czyli dla czterech osób miesięcz- nie—639 zł. Okazało się, że nawet w wypadku, gdyby dzienne pożywienie czteroosobowej rodziny stanowił tylko bochenek chleba (kupowany na wolnym rynku w cenie 8,50 zł za kilogram), to i wtedy wydatki na żywność wyniosłyby 255 zł16. Drugie wyliczenie przygotowane zostało przez Radę Główną Opiekuńczą w lutym 1944 roku w celu wyjednania u władz zmniejszenia wymiaru 100 min kontrybucji. Władze niemieckie otrzymały do ręki po prostu przeciętny budżet domowy typowej rodziny warszawskiej, oparty na oficjalnych zarob- kach. Przyjęto, że przeciętna rodzina czteroosobowa dysponuje kwotą 300 zł. A oto jak przedstawiały się jej miesięczne wydatki (w złotych): 214 r podatek dodfodowy -' ' 15,98 ^- 'y Ubezpieczenia '• 20,40 ; Mieszkanie 80,00 Podatek lokalowy 9,60 Danina mieszkaniowa ., 8,00 Tramwaj (80 przejazdów) 24,00 Prąd (22 kWh) 11,30 Gaz (30 m3) 15,50 Razem świadczenia 184,78 Ponieważ inne wydatki wynosiły 115,22 zł, a opłata kontrybucji w tym wypadku 90 zł, na żywność czteroosobowej rodziny pozostawało 25,22 zł. Było to za mało, by wykupić normalne przydziały kartkowe, gdyż trzeba było za nie zapłacić 32. zf.. Cale opracowanie RGO było niczym innym, jak sprowadzeniem istnieją- cych oficjalnie przepisów i norm okupacyjnych ad absurdum. U schyłku lata 1943 r. władze niemieckie w Generalnym Gubernatorstwie z wielkim szumem zapowiedziały reformę systemu kartkowego. Miała ona polegać na bardzo poważnym zwiększeniu przydziałów, a także dzielić konsumentów na kilka kategorii, z przeznaczeniem specjalnych dodatków dla ciężko pracujących. W swych zamierzeniach reforma wprowadzona w życie l X 1943 miała spełniać rolę polityczną jak i gospodarczą. Można snuć tu analogie do postępowania Heydricha w Protektoracie Czech i Moraw po 27 IX 1941, kiedy to podwyższono tam racje żywnościowe przy jednoczesnym zaostrzeniu terroru18. Czesław Madajczyk zwraca uwagę na oczekiwanie władz niemieckich, że [...] w warunkach pogarszania się sytuacji wojennej, narastania ruchu oporu i niezwykle niskiej wydajności pracy wystarczy dać ludności polskiej lepiej jeść, a będzie zadowolona i lojalna. Dalej tak oto charakteryzuje całą tę akcję: Reforma aprowizacyjna okazała się bądź trickiem propagandowym, bądź czekiem, na który zabrakło pokrycia. Według założeń reformy, normalny spożywca otrzymywać miał 939 kalorii, uprzywilejowany 1504, ciężko pracujący 1763, a najciężej 1992. Normalny spożywca miałby więc otrzymywać mniej niż jest to niezbędne dla 3-letniego dziecka. Niemniej wysokość racji zbliżyłaby się do poziomu przydziałów w kraju 215 Warty. W praktyce przydziały realizowane byty tylko W zakresie chleba i ziemniaków, natomiast w zakresie tłuszczów i mięsa spadły prawie do zera19. Posłuchajmy wynurzeń na temat reformy aprowizacyjnej gubernatora Franka, który w następujący sposób informował o niej 23 X 1943 dziennikarzy niemieckich: Obecną zmianę systemu aprowizacyjnego dla Polaków wprowadziłem wcale nie dla ich dobra, lecz dla dobra Niemców. Stanowimy bowiem na tym obszarze znikomą mniejszość. A jeśli w ciągu ostatnich dni udzieliłem pełnomocnictwa w sprawie stosowania przykładnych kar i przeprowadzania egzekucji dla osiągnięcia wyraźnego efektu zewnętrznego, to jedynie dlatego, aby pokazać, że i w ten sposób potrafię postępować [...]. Zupełnie przy tym nie interesuje mnie, czy nastrój Polaków się polepszy, czy też nie. W chwili obecnej, gdy organa wykonawcze, jakimi rozporzą- dzam, są niestety zbyt szczupłe, bym mógł przeprowadzić ich całkowitą dyslokację, nie pozostaje mi nic innego, jak chronić życie Niemców na tym obszarze wszelkimi możliwymi sposobami, chociaż zawsze byłem, jestem i będę zwolennikiem całkiem innej taktyki. Surowe poniekąd środki wychowawcze, które stosujemy teraz w Warszawie, Krakowie i kilku innych miejscowościach, mają tylko na celu pokazać, że w tym kraju nadal panują Niemcy i że nie pozwolimy tak łatwo i bez żadnego sprzeciwu rozstrzeliwać naszych rodaków i rodaczki. Reforma aprowizacyjna, przeprowadzona z myślą o uspokojeniu społe- czeństwa polskiego i zastopowaniu akcji zbrojnych podziemia, zakończyła się fiaskiem. Nie mogło stać się inaczej, skoro jednocześnie ze zwiększeniem przydziałów kartkowych nastąpiła eskalacja terroru, dokonywana na podsta- wie rozporządzeń Franka z 2 X 1943. Trudno wprost zrozumieć, do jakich granic dochodziła naiwność okupanta, który zakładał przecież korelację obu działań, tak zupełnie rozbieżnych. Posłuchajmy choćby notatki z wystąpienia na posiedzeniu Rządu GG 16 XII 1943 osoby - zdawałoby się kompetent- nej - kierownika Wydziału Głównego Propagandy, Wilhelma Ohłenbuscha: Z punktu widzenia propagandowego zapowiedziana podwyżka przydziałów żywnościowych ód września nie wywarta na ludności polskiej Generalnej Guberni takiego wrażenia, jakiego mówca się spodziewał. Szczęśliwym trafem posiadamy dokładne dane z I półrocza 1944 roku dotyczące przydziałów kartkowych w Warszawie po reformie aprowizacyjnej. 216 Jak się okazojc, reforma ta w minimalnym stopniu poprawiła sytuację żywnościową ludności miasta^. Wartość przydziałów kartkowych (w kat.) Sok 1944 Dla dorodych Dla dzieci Styczeń 835 481 Luty 959 580 Marzec 890 538 Kwiecień 895 .525 Maj 807 449 Czerwiec 856 549 Na marginesie wypada dodać, że w myśl reformy aprowizacyjnej do kategorii konsumentów „dzieci" zaliczono młodzież do lat czternastu (daw- niej do lat dziesięciu). Oznaczało to zwiększenie liczby osób otrzymujących przydziały mniejsze. Niezależnie od wykazanej w toku naszych wywodów niedostatecznej wartości odżywczej przydziałów kartkowych należy jednak pamiętać o fakcie, że dla wielu rodzin owe przydziały stanowiły podstawowe źródło zaopatrzenia w żywność. W getcie warszawskim zdarzały się wypadki, że matki zmarłych dzieci nie grzebały zwłok przez jakiś czas posługując się ich kartkami21. Znamiennym zjawiskiem było w ogóle pobieranie kartek żywnościowych na tzw. martwe dusze. Liczbę owych dodatkowych kartek władze niemieckie szacowały w początku 1944 r. aż na 80 tysięcy. Od l III 1944 zredukowano kontyngent przydziałów dla Warszawy o 40 tyś. kartek, do l VI 1944 nastąpić miała redukcja o dalsze 40 tyś.22. Postarajmy się teraz odpowiedzieć na pytanie, jak przedstawiały się przydziały kartkowe w Warszawie w porównaniu do racji żywnościowych otrzymywanych przez ludność w innych państwach okupowanej Europy. Wykorzystać w tym celu można dwa wskaźniki: pierwszy dotyczyłby asorty- mentu i wielkości przydziałów, drugi kaloryczności tychże. W obu wypadkach wskaźnik może okazać się wielce zawodny, choćby dlatego, że uwzględnia się w obliczeniach zazwyczaj racje przyznane, a nie rzeczywiście wydane ludności, ponadto trudno jest porównywać jakość odpowiednich środków spożywczych. Posługiwanie się suchymi liczbami, mówiącymi o kaloryczności żywności, grozi całkowitym zamazaniem obrazu faktycznej sytuacji, o czym 217 dobitnie świadczy przykład podany przez Czesława Madajczyka, mianowicie obliczenie racji otrzymywanej przez więźniów Oświęcimia na 1500kalo- rii23. Zarówno w czasie trwania wojny, jak i w pierwszych latach po jej zakończeniu próbowano dokonać porównania systemu zaopatrzenia w żyw- ność ludności szeregu krajów okupowanych24. W pierwszym wydaniu niniej- szej książki przytoczyłem w postaci tabeli jedno z tego typu opracowań, wartość tego zestawienia została jednak zakwestionowana w toku dyskusji naukowej, przede wszystkim z uwagi na fakt, że miejsce poszczególnych krajów okupowanych na liście, ułożonej według ilości kalorii otrzymywanych tam na kartki, zbyt często wprowadza w błąd co do rzeczywistej sytuacji żywnościowej i okupacyjnego odżywiania się obywateli danego kraju. Nie chcąc w ogóle rezygnować ze wskaźnika kaloryczności, podaję kilka informacji, zaczerpniętych z publikacji zagranicznych, a odnoszących się do przydziałów kartkowych we Francji, Holandii, Belgii i Grecji25. Okres WamU kalory- czna przydsia- Uv Ocres WanoSc kalory- czna przyditia- tov Francja 1941 l 169 1942 l 240 1943 1207 1944 1055 (I-III kw.) Holandia I kw. 1941 II kw. 1942 IV kw. 1943 II kw. 1944 Grecja 1798 1776 1695 1549 VII-XII 1941 I-II 1942 XII 1941 1245 383 279 Kończąc rozważania na temat systemu kartkowego w okupowanej War- szawie musimy wyraźnie podkreślić sprawę podstawową - wszystko, co powiedzieliśmy wyżej, odnosiło się do konsumpcji artykułów spożywczych otrzymywanych w ramach owego systemu. Z całą stanowczością należy stwierdzić, że racje te w wypadku, gdyby stanowiły tylko i wyłącznie jedyne źródło pożywienia, doprowadziłyby do powszechnej śmierci głodowej w okupowanym mieście. Tam gdzie możliwości uzyskania dodatkowego pożywienia były szczegól- 218 nie utrudnione - mam na myśli warszawskie getto - liczba zmarłych z głodu stanowiła mniej więcej 50% zgonów. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej w getcie pod koniec 1941 r., przeciętna wartość kaloryczna spożywanych tam produktów wynosiła na osobę 1125 kalorii. Owa średnia, stosunkowo wysoka, nie oddaje jednak faktycznej sytuacji. Poszczególne grupy ludności konsumowały: urzędnicy Rady Żydowskiej-l 665 kalorii, przewoźnicy-1544, drobni sklepika- rze -1429, samodzielni rzemieślnicy -1407, robotnicy w „szopach" - 1229, inteligencja bezrobotna-l 395, dozorcy domowi-1300, sprzedawcy ulicz- ni -1277, uchodźcy w punktach żywienia - 807, żebracy uliczni - 784 kalorie. Niestety brak tu danych o liczebności wymienionych grup, sądzić jednak należy, że większość mieszkańców getta spożywała dziennie produkty żywnościowe o wartości poniżej 1300 kalorii26. Trudno odpowiedzieć na pytanie, jak przedstawiała się rzeczywista konsumpcja ludności polskiej. Inż. Franciszek Wyszyński, który skrupulatnie obliczył kaloryczność posiłków spożywanych latem 1943 roku, doszedł do wniosku, że jego norma dzienna wynosiła 2300-2650 kalorii (zapis z 10 VII 1943). Ludwik Landau na podstawie badania budżetów domowych rodzin robotniczych obliczył, że faktyczna konsumpcja indywidualna członków tych rodzin wynosiła: przed wojną-2100-2610 kalorii, jesienią 1940 r.-2500-2800, zimą 1940/41-2050-2400, latem 1941 r. i zimą 1941/ 42 -1700-2200, a latem 1942 r. 1700-2100 kalorii27. Nie wydaje się, by dane powyższe odnosiły się do przeciętnych rodzin warszawskich, raczej dotyczą one rodzin lepiej zarabiających bądź posiadających lepsze od innych źródła dodatkowego zaopatrzenia w żywność. Podobne obliczenia faktycznej kon- sumpcji, dokonane podczas wojny w Paryżu i Marsylii, wskazywałyby na gorsze odżywianie się Francuzów28. '•i-**. Czarny rynek .(AAs'rt»"&»a .^ .»stN)teg ,• •tal Podczas ostatniej wojny rynek nielegalny powstał we wszystkich okupowa- nych krajach Europy, ale nigdzie chyba nie przybrał takich rozmiarów i nie odegrał tak wielkiej roli, jak na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Wacław Jastrzębowski porównuje obrazowo ów rynek [...] z mrowiskiem leśnym pełnym gorączkowej, nie ujętej w żaden widoczny system, krzątaniny, a przecież będącym sprawnie działającym i zwartym organizmem, dzięki nieustannemu komunikowaniu się wszystkich ze wszystkimi i nieustannemu improwizowaniu przy zwalczaniu nastręczających się trudności. Podobnie rynek nielegalny miał liczne pozory chaosu, a w rzeczywistości był systemem. I to systemem najlepiej dostosowanym do warunków bytu pod okupacją, sprzecznym z tym, co od lat powszechnie uznano za normalne, utrwalone i nieodzowne1. W wydawanej we Francji encyklopedii („Petit Larousse") hasło „marche noir" pojawiło się po raz pierwszy w edycji z 1942 roku. Wyjaśnienie brzmiało: „rynek nielegalny, gdzie towary są sprzedawane po cenach wyższych od oficjalnych". Nierozerwalnie związana z istnieniem czarnego rynku była postać szmuglera - człowieka zajmującego się nielegalnym handlem żywnoś- cią, przede wszystkim jej dostarczaniem ze wsi do miast. Jest rzeczą niezmiernie charakterystyczną, że słowo „szmugler", tak dobrze znane Polakom, odnajdziemy w językach francuskim, walońskim, holenderskim: smogleur, smokkeleer, smokkelaar. Sam termin pochodzi z rejonu basenu Morza Północnego i pierwotnie oznaczał morską kontrabandę. W języku niemieckim „Schmuggłer" to po prostu przemytnik. W Polsce słowo to rozpowszechniło się już w latach pierwszej wojny światowej i to w znaczeniu takim, w jakim je rozumiano również podczas okupacji hitlerowskiej. 220 : Znaczenie i zakres czarnego rynku w Generalnym Gubernatorstwie wynikały przede wszystkim z rozmiarów dysproporcji cen sztywnych, ustalonych przez okupanta, i cen „wolnego", czyli nielegalnego handlu oraz wartości odżywczej artykułów spożywczych, dostarczanych ludności na kartki żywnościowe. W obu wypadkach sytuacja w Warszawie znacznie się różniła od sytuacji w Paryżu, Brukseli, Amsterdamie czy Kopenhadze. Ceny oficjalne, ustalone w Generalnym Gubernatorstwie, nieznacznie tylko przewyższały ceny przedwojenne, ceny zaś na czarnym rynku, wykazując stałą niemal tendencję zwyżkową, przewyższały ceny przedwojenne najpierw kilka, a potem kilkunasto- i kilkudziesięciokrotnie. Zjawisko to ściśle związane było z wielkością i jakością przydziałów kartkowych. Ponieważ wartość odżywcza owych przydziałów w minimalnym stopniu pokrywała potrzeby organizmu ludzkiego, niezbędnym ratunkiem przed śmiercią głodową było dokupywanie artykułów spożywczych na czarnym rynku. Takie przedstawienie sprawy wyjaśnia co prawda dostatecznie przyczyny opłacalności zajmowania się szmuglem i wskazuje na źródło popytu, nie tłumaczy jednak problemu podaży. Aby zrozumieć skalę przenikania na czarny rynek środków spożywczych, niezbędne jest uwzględnienie sytuacji na wsi polskiej z jednej strony, z drugiej zaś rozmiarów korupcji i demoralizacji aparatu niemieckiego. W pierwszym roku okupacji wieś polska nie została jeszcze objęta systemem przymusowych dostaw kontyngentowych. Pewne grupy ludności wiejskiej otrzymały przydział nawozów sztucznych. Korzystna relacja cen artykułów spożywczych i przemysłowych umożliwiła bogatszym chłopom zakup maszyn i narzędzi rolniczych. Sprzedaż żywności do miasta była opłacalna, pozwalała chłopom na zakup odzieży i wyposażenia mieszkań, poprawę warunków bytowych. W latach następnych, choć w trudniejszych warunkach, wymiana towarowa trwała nadal. Dość istotnym czynnikiem okazał się też urodzaj w latach okupacji. Wieś nie wywiązywała się z dostawy kontyngentów, nagminny był nielegalny ubój bydła i trzody chlewnej. Chłopski sabotaż gospodarczy, polegający na oszukiwaniu okupanta i pomocy niesionej ludności miejskiej, stawał się jednym z przejawów podziemnego ruchu oporu. Przypływ żywności ze wsi był ważnym, ale nie jedynym źródłem artykułów spożywczych, pojawiających się na czarnym rynku. Olbrzymią rolę odgrywały nielegalne transakcje z wrogiem. Polegały one albo na przerzucaniu towarów z rynku oficjalnego na nielegalny, albo na zakupie od skorumpowanego Wehrmachtu żywności przeznaczonej dla wojska. Dość poważne znaczenie 221 posiadała również nielegalna wytwórczość artykułów spożywczych na miejs- cu. >. Zacznijmy od tak istotnego źródła artykułów spożywczych na warsza* wskim czarnym rynku, jakim byty dostawy szmuglerskie. Na pytanie, kim byli szmuglerzy, Jacek Wolowski odpowiada w książce „Tak bylo...": • W pierwszej fazie - żony robotników, tramwajarzy, woźnych, przeważnie pocho- dzące ze wsi, które jeździły do rodziny i wypraszały lub kupowały to i owo. Potem wracały do Warszawy, część przeznaczały dla domu, a resztę sprzedawały. Później dołączyli do nich ci wszyscy, którzy nie chcieli pracować u Niemców, a jednak musieli z czegoś żyć. Wreszcie powstały całe przedsiębiorstwa szmuglerskie z biurami, buchalterią, własnymi środkami transportowymi, składami, a nawet autentycznymi żołnierzami niemieckimi, którzy za opłatą konwojowali szmuglowany towar. Zarobki szmuglerów, przy całym ich ryzyku, w małym nawet stopniu nie dorównywały zyskom skupujących od nich towar sklepikarzy. Ci ostatni wyzyskiwali szmuglerów, tak jak oszukiwali swoich „kartkowych" klientów. Czesław Madajczyk dzieli szmuglerów warszawskich na trzy grupy: [...] pierwsza przewożąca towar na własne potrzeby domowe (do 40 kg) najczęściej metodą „obandażowywania się" słoniną czy innymi artykułami żywnościowymi; druga, mniej liczna, nastawiona już na handel (100-200 kg) przewoziła w skrytkach parowozowych i wagonowych znajdujących się pod podłogami i za ślepymi ściankami; trzecią stanowiły „rekiny szmuglu", ci rozporządzali znaczną gotówką i przewozili towar do Warszawy całymi wagonami. [...] Najlepiej zarabiali wielcy pośrednicy, handlujący do spółki z Niemcami. Nieraz na tej drodze powstawały fantastyczne kariery majątkowe2. Nim powrócimy do zarobków i zysków szmuglerów, parę jeszcze słów o ich pracy. Szmuglerzy byli mieszkańcami bądź samej Warszawy, bądź okolic pod- miejskich. Ci pierwsi wyprawiali się z Warszawy po zakup towarów albo bezpośrednio na wieś, albo też do małych miasteczek, gdzie zaopatrywali się w towar u pośredników, którzy zajmowali się skupem żywności u chłopów. Przeciętnie owe szmuglerskie wyprawy lub - jak je wówczas nazywano — raj- zy, odbywały się 2-3 razy w tygodniu. Sprytniejsi udawali się na wieś wioząc z sobą artykuły przemysłowe, głównie odzież, bieliznę i obuwie. Handel miał w 222 tym wypadku charakter wymienny, bez obrotu gotówkowego. W Warszawie istniało zresztą specjalne targowisko (była nim tzw. Wolówka), gdzie zajmowano się przede wszystkim kupowaniem używanej odzieży z przezna- czeniem dla wiejskiego odbiorcy. Zdarzało się, że warszawiakowi udało się otrzymać słoninę czy mięso bezpośrednio z ręki szmuglera. Sprzedaż żywności wymagała jednak zazwy- czaj posiadania szerokiego kręgu znajomych oraz warunków zapewniających ukrycie transakcji. Dysponowali tymi warunkami właściciele sklepów czy kramów targowych, rzadko zaś sami szmuglerzy. Nie trzeba dodawać, że łańcuszek pośrednictwa przyczyniał się do zwyżki cen. Wspomnieliśmy wyżej o szmuglerach - mieszkańcach podwarszawskich okolic. Ludzie ci niekiedy kilka razy w tygodniu przyjeżdżali do Warszawy, aby tu sprzedać kupione wcześniej u znajomych chłopów towary. To oni właśnie, przemieszani w tłumie z wracającymi ze szmuglerskich wypraw warszawiakami, narażeni byli na obławy urządzane na warszawskich dwor- cach. W Warszawie, podobnie jak w innych miastach - pisze Wacław Jastrzębowski - z każdego przychodzącego pociągu wysiadało kilkaset osób z tobołami żywnościowymi, inni wysiedli już na stacjach podmiejskich i dalej transportowali swój towar piechotą, kolejami dojazdowymi lub tramwajem, inni korzystali z transportu żeglugowego na Wiśle, jeszcze inni używali samochodów ciężarowych, należących do przedsiębiorstw koncesjonowanych lub wojska [...] Okresy ostrzejszych łapanek i konfiskat na kolejach oznaczały natychmiast zwyżkę cen żywności, natomiast w okresach większej toleran- cyjności [...] ceny wydatnie spadały3. Opis jednej z takich właśnie obław na szmuglerów znajdziemy w dzienniku Stanisława Srokowskiego (zapis z 11-18 II 1941): Bytem świadkiem [...] lapaniny w piątek 14 lutego na dworcu Gdańskim. Spędzono ludzi do wielkiej poczekalni dworca i tam wszystką żywność im odebrano, każąc jeszcze płacić po 10 zł kary. Nie obyło się bez bicia, a nawet strzelaniny z rewolwerów w kierunku tych, co uciekali na przełaj. Niemcy odebraną żywność zabierali na auta i wywozili. Gdym wracał pociągiem do Legionowa, nie ustawało ani na chwilę opowiadanie ludzi, co komu zabrano. Straty od 50 do 100 zł. Szlaki szmuglerskie pokrywały się w zasadzie z liniami kolejek dojazdo- wych. 223 Każdy region podstołeczny - wspomina Symeon Surgiewicz - wyspecjalizował się w określonej dziedzinie zaopatrzenia. Był to proces w pewnym sensie naturalny, a wynikał z możliwości „produkcyjnych". Najogólniej rzecz biorąc, podział ten wyglądał następująco: Karczew, zwany w gwarze okupacyjnej „Prosiakowem", byt bazą główną zaopatrzenia Warszawy w tłuszcze, mięso i wyroby mięsne. [...] Jabłonna i jej okolice zamienione zostały w rozległą wytwórnię wódek. [...] Stąd szły też warzywa. Rembertów dla odmiany był monopolem tytoniowym. Tu także wyrabiano bibułkę, tak popularną w tamtych czasach. [...] Radzymin nie miał określonego oblicza. Byty tu bimbrownie, ale nie na skalę przemysłową, wywożono trochę mięsa, jarzyn, owoców. Piaseczno i Góra Kalwaria dostarczały stolicy mąkę, pieczywo w dużych ilościach oraz trochę mięsa. Grójec, Brzostowiec i Nowe Miasto nad Pilicą to ogromne bazy mąki, kaszy, pszenicy, żyta, kartofli i mięsa. Kolejką grójecką dowożono do Warszawy największe ładunki. Całymi wagonami, niemal transportami jechały nielegalnie towary do miasta4. Z biegiem czasu trasy szmuglerskie wydłużyły się, trzeba było jeździć już nie kilkanaście, ale kilkadziesiąt, a nawet kilkaset kilometrów, by odnaleźć chłopów chcących i mogących sprzedać żywność. Wyprawiano się nawet w okolice Lublina, coraz częściej przekraczano granice dystryktów. Ważnym kierunkiem owych wypraw szmuglerskich były tereny położone poza granicą Generalnego Gubernatorstwa, a więc bądź na obszarze wcielo- nym do Rzeszy, bądź w tzw. Ostlandzie. Ceny żywności były tam znacznie niższe niż w GG. Nielegalne przekraczanie granicy-choć przynosiło duże korzyści - związane jednak było z wielkim niebezpieczeństwem. Na linii Narwi w 1941 r. niemiecka straż graniczna zabijała tygodniowo po kilka osób, przemyt żywności mimo to jednak trwał nadal5. Wyprawy po żywność nie należały do przedsięwzięć łatwych. Problemem bylo już choćby zdobycie pieniędzy na zakup towaru, a więc posiadanie swego rodzaju kapitału zakładowego. Następnie znaczne trudności powodowały długo obowiązujące ograniczenia ruchu kolejowego, utrudniające zdobycie biletu na koleje dalekobieżne. Sprawie tej warto poświęcić nieco więcej miejsca, gdyż każdorazowe wprowadzenie bądź wycofanie specjalnych zezwoleń, uprawniających do zakupu biletu w kasie kolejowej (tzw. Zulassungskarte), wiązało się z aktualnym kursem politycznym, odgrywając rolę bądź środka represji, bądź chwytu propagandowego. Po raz pierwszy owe przepustki kolejowe wprowa- dzone zostały 21 IV 1941, czego bezpośrednim efektem byt wzrost cen żywności na czarnym rynku6. Od 11 VII 1941, kiedy to w okresie początko- 224 wych sukcesów na froncie wschodnim nastąpiła także liberalizacja kursu w Generalnym Gubernatorstwie, przepustki zniesiono. Wprowadzono je ponownie 23 I 1942. Dla zdobycia owych przepustek podróżni wystawać musieli w długich kolejkach, gdyż sprzedawano je na godzinę przed odjazdem pociągu, zaś kasjerkom za pośrednictwem tragarzy płacono łapówki od 20 do 50 zł za otrzymanie niezbędnej kartki7. 15 VII 1942 ukazało się zarządzenie Fischera ograniczające znacznie wielkość przewożonego bagażu: odtąd wolno było wieźć ze sobą paczki do 3 kg, w tym tylko 0,5 kg masła i l kg mąki8. Kolejne odwołanie obowiązku posiadania przepustek nastąpiło, jak się zdaje, wiosną 1943 r., choć nie odnalazłem potwierdzenia tego faktu. Od 15 XI 1943 przepustki wprowadzono raz jeszcze, teraz obejmując tym przepisem nie tylko koleje dalekobieżne, lecz także komunikację autobusową i żeglugę śródlądo- wą9. Wycofanie zarządzenia nastąpiło 11 III 1944, a więc także w okresie podejmowania prób pozyskania społeczeństwa polskiego10. Zakup towarów i przede wszystkim powrót, a więc dowiezienie ich do Warszawy, to nieraz cała gehenna. Nieprzypadkowo narodziła się wówczas nazwa szmuglera—,,kryjan". Obławy i rewizje w pociągu i na dworcach groziły nie tylko utratą całego majątku, lecz także wysyłką na roboty do Niemiec, obozem koncentracyjnym, a niekiedy i śmiercią. Konieczność ukrycia przed żandarmerią i policją przewożonych towarów zmuszała do zaangażowania całych zasobów ludzkiej pomysłowości i sprytu, a przyznać trzeba, że nie brakło tych walorów Polakom nigdy. Okupacja hitlerowska sprzyjała tylko ich rozwojowi. Czegóż nie wymyślano wówczas, by oszukać i zadrwić z prześladowców! Szmuglerzy wszywali więc haki pod kołnierz palta i tam zawieszali mięso czy wędliny. Specjalne worki przyszywano do poły płaszcza. Wieziony towar umieszczano pod siedzeniami w przedziałach kolejowych, ukrywano je pod węglem w lokomotywach lub w specjalnie urządzonych tam skrytkach-ladowniach. Sposobów i metod było bez liku. Dzięki pomocy kolejarzy można było uruchomić cały system ostrzegaw- czo-alarmowy, często chroniący przed naglą rewizją. Gdy na ucieczkę było za późno, solidarność szmuglerów i znajomość rozmiarów korupcji okupanta podsuwały pomysł szybkiego zebrania łapówki wsuwanej w żandarmskie ręce. Bardzo często żandarmeria niemiecka sama ściągała haracz w postaci części towarów, zabierając mięso, masło, boczek, jaja. Jakże wiernie oddaje atmosferę szmuglerskiego powrotu z towarem jedna z najpopularniejszych piosenek lat okupacji": ;łU,. 15 - Okupowanej... 225 Na dworze jest mrok, 'OtłWA uliaMto^ W pociągu jest dok, "•' • ffSSWS'*" "'9 Zaczyna się więc sielanka, "Uli'' ^ On objął ją wpół, ^1 Ona gruba jak wól, ,. Pod paltem schowana rombanka. Teraz jest wojna, Kto handluje, ten żyje, Jak sprzedam rombanke, słoninę, kaszankę, To bimbru się też napiję. Spod serca kap, kap, Rombanka i schab, A pociąg mknie jak szalony, Schaboszczak i kicha, To dobra zagrycha, Pod ławką dwa salcesony. Teraz jest wojna itd. Nim on się przekona, Czym handluje ona, To pociąg na dworcu staje. Żandarmi wsiadają, Wszystko wygrużają i nic się nie zostaje. :s»fia « 'yof' »a "•ifM • ig .iMu . M f.h^t ' ;9 fawi są; -a 1« p$ Szmugiel żywności do Warszawy prowadzony był, rzecz jasna, nie tylko przy pomocy kolei. Masło na przyklad wiejskie kobiety przynosiły w bańkach z mlekiem. W czasie jednej z licznych obław, urządzonych przy miejskich rogatkach, wykryto wreszcie ten sposób, co doprowadziło władze niemieckie do wściekłości. Reportaż z tej akcji zamieszczony w gazecie niemieckiej piętnował ostro szmuglerki, choć jednocześnie ich pomysłowość nawet u wroga wywołała rodzaj podziwu12. Często szmuglerzy posługiwali się też rowerami. I w tym wypadku ingerowały władze niemieckie - od 30 VIII 1942 używać wolno było rowerów tylko po uzyskaniu policyjnego zezwolenia, te wydawano wówczas, „gdy rower potrzebny jest w interesie zawodowym lub z innych ważnych powodów"13. Warszawiacy na ogól odnosili się do szmuglerów z szacunkiem i wdzięcz- nością. Powtarzano sobie nawet powiedzenie jednego z urzędników Zarządu Teraz jest wojna, Kto handluje, nie zbiera. Zabrali rombanke, słoninę, kaszankę, Niech weźmie ich jasna cholera. 226 Miejskiego, który proponował wzniesienie po wojnie w. Warszawie pomnika nieznanego szmuglera. Wyrazem opinii publicznej może być także fragment artykułu zamieszczonego w prasie podziemnej: W poprzedniej wojnie tzw. „szmugler" nie cieszył się dobrą opinią w społeczeń- stwie. Dziś wszyscy traktujemy drobnych handlarzy, dowożących do miast produkty spożywcze z dalekich wsi, jako swego rodzaju bohaterów, umożliwiających swą odwagą i przebiegłością uchronienie miast polskich od całkowitego wygłodzenia'4. Znamienny wydaje się tekst piosenki „Walc szmuglerów", który-świet- nie oddając realia - stanowi zarazem swego rodzaju hołd złożony tym ludziom i wyraz wiary w ich przyszły udział w walce zbrojnej15: Jesteśmy tłumem, bandą. Stoimy na dworcach wszystkich I nie trwożymy się żadnym Krzykiem gestapo, gwizdkiem. Wozimy tęgie słoniny, Szynki i mortadele, A czasem wagon świniny, A często tytoniu ziele. Gwiżdżemy lokomotywą, Śpiewamy kół charkotaniem, Śmierdzimy mlekiem i piwem, I przedwczorajszym śniadaniem. Mróz nam powrastat w ubrania I w ciała wczepił się srodze — łMtt Bimber go stamtąd wygania, rSRfe' Bimber wypity po drodze. •«L» Zbrojni i groźni kiełbasą, I tarczą boczków okryci, Pracujem na wolność naszą, Pod tendrem, na dachów szczycie. Lecz kiedy przyjdzie czas na to, Proporcem krwawym zatrzepie, Z inną wyjdziemy zapłatą Smarunek żandarmom wrzepić. Wtedy nie będzie masła, Ni krup, ni kaszy, ni mąki, Krwawa tam będzie omasta I twarde guzy podzięki. 15« 227 t Trudno zaprzeczyć, iż w środowisku szmuglerów można było spotkać szczerych patriotów, l XII 1942 Hanna Klicka notuje w swej kronice okupacyjnej: Stosunek szmuglerzy do spraw polskich i niepodległościowych jest różny, tak jak z różnych środowisk rekrutuje się ten element. Jedno jest pewne. Pójdą bić Niemca. Tydzień później Kielbasińska, współautorka kroniki, pisała: Szmuglerze, co zupełnie zrozumiale, nienawidzą Niemców. Zdarzają się wypadki wyrzucenia towaru z wagonu w czasie lotnej rewizji, aby tylko nie wpadł w ręce Szwabom. Tu wspomnieć należy o dodatkowej funkcji spełnianej przez szmuglerów, mianowicie o ich udziale w kolportażu prasy konspiracyjnej. W cytowanej wyżej zapisce Klickiej czytamy: Są chaty, gdzie szmuglerzy przyjmowani są jak członkowie rodziny i gdzie wyczekują ich z niecierpliwością, zwłaszcza że wielu z nich, jak np. mój informator, przy szmuglu trudni się przewożeniem bibuły. Ustalenie wysokości zarobków szmuglerów jest dość trudne. W czasie okupacji jedni wyolbrzymiali je do zgolą fantastycznych rozmiarów, inni - przeciwnie - widzieli w szmuglerach ludzi poświęcających się dla ogótu, z minimalnym zyskiem własnym. Chcąc ustalić właściwe proporcje, uwzględ- nić należy wielkie zróżnicowanie w szmuglerskim środowisku. Niewątpliwie byli wśród nich ludzie, którzy robili na pośrednictwie handlowym świetne interesy, większość jednak, moim zdaniem, mogla zapewnić dzięki szmuglowi skromną tylko egzystencję swym rodzinom. Weźmy dla przykładu wyznanie Kazimierza Szymczaka (zapis z 10 XI 1940): Przeważnie wozimy miód sztuczny, chleb sitkowy, mąkę pszenną i kaszę lub fasolę. Zarobek nie jest duży - 30-40 zt dziennie, ale na rower nie można dużo towaru włożyć i nie zawsze mogę znaleźć nabywcę. Wyjeżdżamy rowerem o 7-ej, a wracamy z powrotem o godz. 12-1-ej w nocy. [...] Rano zabieram przywieziony towar i idę szukać nabywców. 228 Dość chyba prawdziwie przeciętny zarobek szmuglera ustalił współpra- cownik szmatławca. Z reportażu pt. „Szlakiem nędzy moralnej" dowiadujemy się, że w połowie 1941 r. (wielka zwyżka cen!) kilogram rąbanki na wsi kosztował 24 zł, w Warszawie 42 zł. W tygodniu - zdaniem dziennika- rza - szmugler robił trzy tury z towarem, każdorazowo zarabiając 100-140 zł16. Miesięczny zarobek wynosiłby więc 1200—1680 zł. Oczywiście kwoty te znacznie przewyższały pensje urzędnicze czy zarobki robotników. Posiadająca kontakty ze środowiskiem szmuglerskim Kiełbasiń- ska notowała 8 XII 1942: „Żyją oni bardzo dobrze. Dziecko je cukier łyżkami, do chleba zawsze ma masło i kiełbasę lub boczek". W tej samej jednak kronice druga jej autorka, Hanna Klicka, notuje pod datą l XII 1942: ,,Zarobki nie kompensują utraty zdrowia, nerwów, niewygód i trudu. Praca jest dla nich koniecznością, ale ich nie bawi". I to wydaje się trafnym ujęciem problemu. Zarobki szmuglerów były zresztą jakże mizerne w porównaniu do zysków, jakie ciągnęli z ich pracy potentaci czarnego rynku, a nawet właściciele sklepów spożywczych. Dowozy żywności ze wsi na czarny rynek Warszawy to tylko jedno ze źródeł jego zaopatrzenia. Bardzo poważnym uzupełnieniem masy towarowej tego rynku był napływ żywności z rynku legalnego oraz sprzedaż artykułów luksusowych przywożonych z krajów podbitej Europy przez wojsko niemie- ckie. Następne źródła towarów to środki spożywcze z miejscowej wytwór- czości nielegalnej oraz towary przedostające się na czarny rynek z wojskowych transportów żywności, odkupowanych od skorumpowanego Wehrmachtu. Zajmiemy się kolejno tymi gałęziami czarnego rynku. Produkty kartkowe, a więc artykuły pierwszej potrzeby, trafiały na czarny rynek drogą machinacji w magazynach, hurtowniach i sklepach kontyngentowych, zazwyczaj na skutek łapówek wręczanych kontrolującym urzędnikom niemieckim. Należy w tym miejscu dodać, że w zachowanych źródłach dość rzadko pojawiają się informacje na temat hurtu czarnorynkowego. Rzeczywiście mało wiemy o działalności owych potentatów podziemnej giełdy towarowej, którzy sprowa- dzali do Warszawy żywność całymi tonami. W jednym z opracowań Delegatury z maja 1944 r. stwierdzono, że „firmy dopuszczone do obrotu zbożami siewnymi są najgrubszymi szmuglerami". Zwrócono uwagę, że szmugiel ów odbywał się zazwyczaj samochodami ciężarowymi, zaopatrzonymi w legalnie wystawiane przepustki władz niemieckich. Obliczano, że transport sześciu ton mąki, przy różnicy cen pomiędzy wsią a Warszawą w wysokości 8 zł, przynosił zysk ok. 45 tyś. złotych (koszt samego przewozu liczono 15-18 za kilometr, 229 czyli ok. 5 tyś. złotych na trasie 300 km)17. Gdzie indziej znajdziemy informację, że dochody pośredników, załatwiających zakup od Niemców śledzi, przerzucanych na czarny rynek, wynosiły 30-40 tyś. miesięcznie18. Nasycenie czarnego rynku artykułami luksusowymi pochodzenia zagra- nicznego zawdzięczała Warszawa utrzymującym się tutaj wysokim cenom na nie oraz usytuowaniu miasta jako punktu etapowego wiodącego ni i z frontu wschodniego. Typowymi produktami, sprzedawanymi przez żołnierzy nie- mieckich na warszawskich placach targowych, były więc wina, koniaki, różne gatunki papierosów, konserwy, kosmetyki itp. W zamian za to żołnierz niemiecki zaopatrywał się w artykuły żywnoś- ciowe pierwszej potrzeby, a więc przede wszystkim w mięso i tłuszcze. Ta druga rola, jaką ów żołnierz spełniał na rynku - rola nabywcy - przyczyniała się do zwyżkowego ruchu cen. Świetną charakterystykę tego mechanizmu zawiera opis Witolda Kuli: Żołnierz niemiecki sprzedający na Kercelaku skradzione we Francji jedwabne pończochy, a kupujący za to cukier i boczek - zasilał nasz rynek luksusowy, a osłabiał rynek artykułów pierwszej potrzeby. Wykup na rynku nielegalnym jakichkolwiek artykułów przez Niemców oznaczał nowy zastrzyk środków płatniczych na ten rynek, przy jednoczesnym zmniejszeniu się ilości towarów, co w ostatecznym rezultacie musiało się odbić zwiększeniem cen artykułów pierwszej potrzeby . ^ Jeśli żołnierze niemieccy sprzedawali na warszawskim czarnym rynku jednorazowo małe ilości towarów, to transakcje prowadzone przez wspomnia- nych potentatów czarnego rynku dostarczały nań nieraz zawartość całych wagonów. Bodaj że najsłynniejszym wydarzeniem tego rodzaju było zarzuce- nie warszawskich placów targowych - żółwiami. Stało się to w maju 1943 r., gdy ludzie zajmujący się odkupowaniem od niemieckich konwojentów części transportu „w ciemno", kupili zawartość kilku wagonów. Po otworzeniu okazało się, że w środku znajduję się tysiące żółwi przeznaczonych - jak się zdaje - na konserwy dla wojska. Transport żółwi szedł z Bułgarii lub Grecji w kierunku Rzeszy. O sprężystości i operatywności czarnego rynku Warszawy świadczy choćby fakt niesłychanie sprawnego i szybkiego rozprowadzenia tego trans- portu. Żółwie pojawiły się w całym mieście, handlowano nimi przez pewien czas na wszystkich placach targowych, sprzedawano je także w handlu ulicznym20. ^MWSSTJ ni«i; i 230 Z innych afer tego rodzaju przypomnieć można pojawienie się na warszawskim czarnym rynku dużej ilości drobiu przed Gwiazdką 1942 r.21 I tym razem stało się to na skutek kupienia od żołnierzy niemieckich całego transportu przeznaczonego dla wojska. Władze konspiracyjne umiejętnie wykorzystywały propagandowo fakt pojawienia się Niemców na czarnym rynku podkreślając, że jest on świadectwem korupcji i degeneracji aparatu wroga22. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, kto i jakie towary kupował na czarnym rynku. Wiadomo, że korzystali zeń wszyscy warszawiacy—różne jednak grupy społeczne w różnym zakresie. Większość zaopatrywała się na nim tylko w artykuły pierwszej potrzeby, dla większości też były niedostępne liczne artykuły luksusowe, które ten rynek ofiarowywał. Robotnik i zubożały inteligent kupowali więc tam dodatkowe racje chleba, kartofli, mąki, kasz, cukru lub jego namiastek, rzadziej znacznie mięso czy tłuszcze. Kupowano bimber, rzadko koniaki i wina sprzedawane przez niemieckich żołnierzy. O wiele liczniejszą klientelę czarnego rynku stanowili: drobnomieszczaństwo, spora grupa wojennych dorobkiewiczów, różnej maści spekulanci, handlowi pośrednicy i kombinatorzy. Wzrost cen artykułów spożywczych na warszawskim czarnym rynku pokazuje następująca tabela (w zł za kg)23: Naswa artykułu Miesiąc i rok VII IW VII 1940 IV 1941 U 1942 VII 1943 VI 1944 Mięso wolowe 1,56 8,92 10,31 20,00 82,89 94,23 , Mięso wieprzowe 1,60 11,74 13,63 30,08 130,94 132,31 Słonina 1,61 16,09 20,56 51,11 199,17 177,54 ; Masło 2,73 20,83 27,89 60,78 196,66 213,32 ' Mleko (l litr) 0,27 1,52 1,86 4,84 12,63 15,49 l Ser biały 0,83 6,32 7,30 18,23 59,88 77,03 • Jajka (sztuka) 0,08 0,52 0,80 2,51 4,33 5,09 Cukier 1,00 7,10 9,70 33,46 87,37 95,66 Chleb żytni razowy 0,30 1,51 4,27 6,88 - 5,04 Mąka pszenna 0,51 4,16 8,37 16,97 39,35 33,60 Kasza jęczmienna 0,38 3,58 6,28 14,02 21,26 18,41 Groch 0,35 5,57 7,66 17,38 24,01 25,56 Ziemniaki 0,14 0,92 1,49 2,80 4,91 4,19 Cebula 0,11 " 1,00 4,29 7,12 33,87 25,01 Kapusta świeża 0,22 ltrtt 0,88 1,29 1,59 5,70 11,53 Wódka 40% (l litr) ^!»-„; - >t^»[»»'«»ifla»tM a •* -W • 60,00 170,00 •f 231 Niestety nie dysponuję odpowiednimi zestawieniami cen czarnorynko- wych za cały okres okupacji z innych stolic europejskich. Pragnę jednak dla celów porównawczych skonfrontować indeks cen trzech artykułów spożyw- czych (za kg) w Warszawie i Brukseli w końcu tego okresu (ceny z 1939 r. -100)24. Naswa arykutu Warszawa czerwiec 1944 Bruksela Upiec 1944 Chleb 1680 1913 Masło 7814 ' l 209 Cukier 9566 2285 Dwie były cechy charakterystyczne warszawskich targowisk okupacyj- nych - jedna to olbrzymia różnorodność oferowanych tam towarów, druga — to sprzedaż środków spożywczych, za którą oficjalnie groziły bardzo wysokie kary, do kary śmierci włącznie. Wydawać się to może dziwne, było jednak faktem, że warszawiacy bez większego trudu mogli zaopatrzyć się w pieczywo pszenne, chociaż od 23 I 1940 obowiązywał zakaz zarówno jego wypieku, jak i sprzedaży. W opraco- waniu Delegatury na temat korupcji niemieckiego aparatu administracyjnego z listopada 1942 r. czytamy: [...] zarządzenie to pozostało oczywiście przez cale trzy lata całkowitą, najzupeł- niejszą fikcją, białe pieczywo jest produkowane i sprzedawane niemal z ostentacyjną jawnością, nabywają je na rynku nielegalnym sami niemcy (z malej litery w oryginale -T. S.), ale na podłożu tego przepisu ściągnięte zostały w trybie łapówek, okupów itp. miliony złotych nieoficjalnej kontrybucji ze szmuglerów, młynarzy, piekarzy, handlarzy25. Podobnie sprawa wyglądała z masłem, mięsem, wędlinami. Teoretycznie każdy oferujący te towary powinien być aresztowany, w praktyce jednak handel żywnością dokonywał się na oczach żandarmerii i policji, interweniu- jących dość rzadko. Stosunek władz niemieckich do warszawskiego czarnego rynku nie był więc bynajmniej jednoznaczny. Z jednej strony zwalczano go, stosując drakońskie przepisy policyjne i administracyjne dekrety, z drugiej - często 232 patrzono na łamanie owych przepisów prawnych przez palce. Przyczyn owej dwoistej polityki było kilka. Uwzględnić więc trzeba istnienie animozji i cichej walki pomiędzy władzami cywilnymi a aparatem policyjnym. Decydujący był jednak czynnik natury gospodarczej - władze dystryktu dość szybko zrozu- miały, że czarny rynek przy głodowych racjach kartkowych jest jedynym sposobem utrzymania zdolności do pracy Polaków, a zarazem umożliwia wysyłkę żywności do Rzeszy. Trudno dziś poza tym udowodnić bardzo prawdopodobną tezę o świadomym wytwarzaniu szerokiego czarnego rynku, będącego instrumentem grabieżczej polityki gospodarczej. Jeszcze raz oddajmy glos Witoldowi Kuli, który tak interpretuje to zjawisko: Jeżeli położymy odpowiednio silny nacisk na fakt nieoficjalnego wkraczania oficjalnych czynników niemieckich z armią na czele na rynek nielegalny [...], fikcja rynku legalnego okaże się najekonomiczniejszym, najskuteczniejszym systemem administrowania gospodarczego [...]. Czego nie uchwyciła bezpośrednio od producenta stosunkowo słaba administracja - to w razie potrzeby dawało się wyciągnąć z rynku nielegalnego przy pomocy dodatkowej emisji. Emisja ta nic nie kosztowała emitujące- go-koszta jej płaciła ludność polska w postaci wciąż rosnących kosztów utrzyma- nia. Stosunek okupanta do czarnego rynku tak oto charakteryzuje Wacław Jastrzębowski: Władze niemieckie nie dążyły więc do zlikwidowania handlu nielegalnego, tolerowały go, a stale stosowane pomimo to represje były demonstracją siły wobec ludności oraz demonstracją energii i sprawności wobec władz zwierzchnich względnie wtórnym przejawem łapanek na roboty do Rzeszy. Poza tym represje były okazją do pobierania łapówek, a i samo konfiskowanie towaru było wydajnym źródłem dochodów, gdyż część ich konfiskujący zatrzymywali na własne potrzeby, a większość sprzedawali ponownie na rynek nielegalny. [...] O ile mi wiadomo, wśród okupacyjnych władz gospodarczych istniała tendencja do liberalnego traktowania rynku nielegalnego jako koniecznego składnika systemu aprowizacyjnego i czynnika pozwalającego tym swobodniej dokonywać sekwestru dochodu społecznego na potrzeby rynku legalnego, tj. przede wszystkim na potrzeby wojny. Jednakże władze polityczne, a przede wszystkim policyjne, ze stanowiskiem tym się nie godziły i nie proponując żadnych urządzeń zastępczych, kontynuowały zwalczanie nielegalnego handlu. Przewaga była po stronie władz policyjnych, one bowiem posiadały egzekutywę. W praktyce nie było żadnej wyraźnej i konsekwentnej linii postępowania, na której można by oprzeć kalkulację handlową, panowało tak typowe dla Niemców współczesnych zakłamanie, pozwalające godzić się na zupełną rozbieżność między prawdą oficjalną a prawdą rzeczywistą.26. Czesław Madajczyk potwierdza świadomość Niemców co do fikcji rynku oficjalnego, pisząc: Czy Niemcy zdawali sobie sprawę z fikcji stwarzanych w Generalnej Guberni? Można śmiało odpowiedzieć - tak! Pewien ekonomista niemiecki wygłosił przed rządem Generalnej Guberni referat, w którym stwierdzał, że urzędowa gospodarka niemiecka na tym obszarze obraca się w sferze fikcji (obroty, ceny, płace itd.). Skromny handel legalny jest przykrywką potężnego nielegalnego. W dzień powszedni na ulicach Rzeszy panuje pustka, bo wszyscy pracują, natomiast w Generalnej Guberni roi się od młodych ludzi, mogących zawsze wykazać się dokumentami, iż pracują. Rzeczywistą walutą jest dolar lub złoty carski rubel, złotówka to tylko posiłkowy środek obiegowy. W innym miejscu autor fundamentalnego dzieła na temat okupacji hitlerowskiej w Polsce stwierdza: Pomimo presji Berlina władze okupacyjne w GG do pewnego stopnia tolerowały nadal nielegalny rynek, stwarzając jednak pozory, że on nie istnieje. [...] Władze policyjne Generalnej Guberni nie bez inspiracji samego Himmlera zwalczały handel nielegalny, nie proponując żadnych urządzeń zastępczych. Dla tychże władz poważ- nym źródłem dochodów były represje, które wzmagały z kolei spekulacyjny charakter rynku nielegalnego, do transakcji wliczano koszty ogromnego ryzyka27. Posłużymy się z kolei wypowiedziami samych Niemców, ówczesnych „władców" Generalnego Gubernatorstwa. 19 VIII 1942 odbyło się posiedze- nie rządu GG w Krakowie. Jego tematem była ocena prowadzonej kampanii antyszmuglerskiej, przede wszystkim zaś zastosowanie ograniczenia ruchu pasażerskiego. Przemawiający na tym posiedzeniu wysoki dygnitarz kolei wschodniej dr Verbeck stwierdzał m.in., że ,,gubernator warszawski dr Fischer ze względu na aprowizację ludności sprzeciwił się tak znacznemu ograniczeniu ruchu pasażerskiego". 24 V 1943 na konferencji poświęconej zwalczaniu szmuglu jeden z wysokich urzędników niemieckich przedstawił zalecenia władz, by obławy organizować na przyszłość tylko raz w tygodniu, nie konfiskować towarów poniżej jednego kilograma, a na małe piekarnie 234 nakładać niskie grzywny. Natomiast zalecono zlikwidowanie ulicznego handlu mięsem, papierosami i słodyczami. Z wystaw cukierni miały zniknąć ciastka i torty. Jeśli okupacyjne władze warszawskie uwzględniały korzyści płynące z czarnego rynku rozumiejąc, że stał się on niezbędnym uzupełnieniem aprowizacji kartkowej, inaczej na te sprawy patrzył generalny gubernator Hans Frank. Przemawiając w Warszawie 19 VI 1943 mówił on: Głodujący ludzie muszą poświęcić znaczną część swej energii na zaspokojenie głodu, gdy zaś ten przestanie im dokuczać — wolna energia szuka sobie ujścia w innym kierunku. Nie ma żadnej wątpliwości, że w tym cynicznym oświadczeniu „inny kierunek" oznaczał po prostu działalność konspiracyjną i udział w ruchu oporu. Zacytujmy jeszcze dwie wypowiedzi Niemców na temat walki ze szmug- lem. 8 V 1944 kierownik Wydziału Głównego Rolnictwa, Naumann, w czasie konferencji na Wawelu powiedział: ,,0 walce z nielegalnym handlem nie ma nawet mowy, gdyż policja potrzebna jest do ważniejszych rzeczy". Dwa dni później jeszcze wyraźniej formułował ten pogląd dowódca SS i policji Wilhelm Koppe: Policja ze względu na zbyt szczupłe siły nie jest w stanie zapobiec szmuglowi; zresztą rządowi nie zależy na tym, gdyż nie zabezpieczono w pełni zaopatrzenia ludności. Jak więc w tym świetle należy ocenić stosunek władz okupacyjnych do czarnego rynku? Zdecydowana większość pociągnięć skierowanych przeciwko szmuglerom (ograniczenie ruchu pasażerskiego, rekwizycje towarów, obła- wy) była pociągnięciami doraźnymi. Decydujące znaczenie miały przy tym formacje SS i policji. Nie sądzę, by kiedykolwiek hitlerowskie władze administracyjne rzeczywiście zamierzały w pełni wyeliminować rynek niele- galny z życia gospodarczego podbitego kraju. Nie znaczy to jednak, by zaniechały one działań, które można nazwać nękającymi społeczeństwo. Działania te były wszak demonstracją siły i ciągłym przypominaniem obecności władz okupacyjnych. Ponadto sporadyczne akcje rekwizycyjne przynosiły konkretny zysk w formie zrabowanej masy towaro- 235 wej. Wreszcie te same akcje miały nsf celu-jak się zdaje-•ograniczenie wzrostu zamożności tych wszystkich, którzy się z nielegalnego handlu utrzymywali. Skoro omówiliśmy już w zarysie sprawy ogólne związane z czarnym rynkiem, warto teraz przypatrzeć mu się w praktycznym działaniu. W tym celu konieczna jest wizyta na warszawskich placach targowych. Parę słów o tej gałęzi handlu w okresie przedwojennym. Odgrywała ona wówczas bardzo istotną rolę. Miasto posiadało cztery duże hale targowe (Mirowskie, na placu Kazimierza Wielkiego, Koszyki i będącą na ukończeniu halę żoliborską na Marymonckiej). Istniały ponadto duże targowiska, a więc Wielopole przy halach Mirowskich, Kercelak o powierzchni 13 860 m2 z 61 jatkami i 882 budynkami, plac Parysowski, Mariensztat, tak zwana Wołówka na placu Broni, plac Opolski - miejsce handlu sianem, słomą i paszą. Prócz wymienionych w kilkunastu punktach miasta działały targowiska dzielnico- we. We wrześniu 1939 r. wszystkie hale targowe i targowiska ucierpiały w większym lub mniejszym stopniu. Największe zniszczenia odnotowano jednak na Kercelaku, gdzie spłonęły niemal wszystkie stragany i budynki. Tempo, w jakim odradzał się handel warszawski w pierwszych tygodniach okupacji, jest zadziwiające. W połowie października 1939 r. w halach Mirowskich z 900 istniejących przed wojną punktów sprzedaży czynnych było 417. Nawet na zrujnowanym Kercelaku uruchomiono do tego czasu 113 stoisk. Ogółem w mieście 20 X 1939 czynnych było 905 punktów sprzedaży, po tygodniu zaś 117928. W owym okresie, a więc jesienią 1939 r. i zimą 1939/40 r., znacznie większą rolę od handlu na targowiskach odgrywał handel uliczny. Ludwik Landau notował w połowie października 1939 r.: Wszystkie ulice, nie wyłączając głównych arterii i dzielnic niegdyś reprezentacyj- nych, wypełniają uliczni sprzedawcy z wszelkiego rodzaju towarami. Podobne spostrzeżenia znajdziemy w szmatławcu. Warszawa - miasto urzędnicze stała się nagle ośrodkiem nie tyle handlowym, co handlującym. Śmiało można powiedzieć, że w chwili obecnej potowa mieszkańców trudni się handlem29. ^64'^-^ fcw •*A, t* p. 236 Już 6 XI 1939 niemieckie władze sanitarne wydały zakaz ulicznego handlu środkami spożywczymi, zaś 5 I 1940 ukazało się zarządzenie „prezydenta" miasta Dengla, w ogóle zakazujące handlu ulicznego30. Początkowo w obawie przed represjami większość warszawiaków sprze- dających dobytek na ulicy zmieniła się w handlarzy-domokrążców31. Z czasem chyba większość z tych, którzy zarabiali w ten sposób na życie, przerzuciła się na stare place targowe lub na nowe targowiska, które wytworzyły się dopiero w okresie okupacji. W pewnych wypadkach powstały w ten sposób normalne, a więc oficjalne miejsca handlu, jak to się stało w przypadku placu Narutowicza; inne ulice zamieniały się po prostu w ośrodki handlowe z rzędami przekupek sprzedających towar przywieziony ze wsi (np. Tamka, Nowogrodzka, Puławska). Stopniowo zwiększała się rola dużych placów targowych i hal, rzeczywi- stych okupacyjnych centrów handlu warszawskiego i czarnego rynku. W maju 1941 r. w halach Mirowskich czynnych było 1641 stoisk, a zatem więcej niż przed wojną. Do marca 1941 r. akcji zwalczania warszawskiego czarnego rynku jest niewiele. Od czasu do czasu urządzane są jedynie obławy na dworcach, sporadycznie następuje konfiskata towarów u ulicznych sprzedawców i przechodniów32. W początkach marca 1941 r. mamy już do czynienia z działaniem bardziej zorganizowanym. Pierwsze uderzenie zostaje skierowane przeciwko właścicielom ulicznych straganów w Śródmieściu33. 9 III 1941 policja niemiecka przeprowadza obławę na Koszykach, 4 VIII 1941 na Kercelaku, a w dniach następnych obstawione zostają warszawskie dworce34. Rok 1942 jest okresem wzmożonej walki władz okupacyjnych z handlem nielegalnym. 14 II tego roku ma miejsce kolejna obława na Kercelaku. 12 V plac raz jeszcze został otoczony przez żandarmerię i policję. Następnie rozpoczęła się grabież towarów i aresztowanie przekupniów. Setki osób przewieziono na ul. Skaryszewską, gdzie mieścił się obóz przejściowy, skąd wysyłano na roboty przymusowe do Rzeszy. Nazajutrz inż. Franciszek Wyszyński notuje w swym dzienniku: Wszyscy są pod wrażeniem wczorajszej łapanki na Kercelaku. Podobno zabrali około 6 tyś. ludzi, całą manufakturę i inne towary, rewidowali mieszkania w domach przy Kercelaku. Do uciekających strzelali; są zabici i ranni; zabrane i skonfiskowane towary wywieźli podobno na 150 samochodach. 237 W -»rasie konspiracyjnej podano, że około 3 tysięcy osób z Kercelaka zostało przewiezionych na Skaryszewską, jedna osoba miała być zabita w czasie obławy35. Z kolei S. Srokowski zapisuje 16-18 V 1942, iż wartość zrabowanych towarów wynosiła podobno 15 min złotych. Pogrom na Kercelaku nie odstraszył ani sprzedawców, ani kupujących. W sierpniu 1942 r. czynnych tam było znowu 1550 straganów. 16 VI 1942 wielką obławę urządzono w centrum „czarnej giełdy", a więc w rejonie placu Napoleona36. Jednocześnie z obławami władze hitlerowskie zastosowały dodatkowe restrykcje. W lipcu 1942 r. zarekwirowały na potrzeby wojska hale targowe na ul. Marymonckiej, na pl. Kazimierza Wielkiego oraz jedną z hal Mirowskich. Stanisław Srokowski zanotował dn. 7-10 VII 1942: „Tysiące ludzi zostało bez chleba i spokojnego zajęcia". Zmierzch Kercelaka przypieczętował definitywnie nalot radziecki w nocy z l na 2 września 1942 r. Spłonęło wówczas ok. 1000 straganów37. Miesiąc później, 8 X 1942, na Kercelaku znów pojawiło się wojsko i żandarmeria - na- stąpiły rabunek i konfiskata towarów oraz ostateczna likwidacja targowi- ska38. Po kilku dniach w prasie konspiracyjnej pojawił się artykuł pt. „Zwycięs- two życia". Okazało się, że handlarze z Kercelaka natychmiast przenieśli się na inne place, przede wszystkim na plac Kazimierza Wielkiego i Wolówkę39. Wołówka, a więc targowisko na placu Broni, stała się kolejnym celem niemieckiej policji. Podobnie jak na Kercelaku także i tu przeprowadzono obławę połączoną z rabunkiem towarów i łapaniem ludzi, przekazywanych potem na ul. Skaryszewską40. W „Biuletynie Informacyjnym"obszerny reportaż na temat obław, przeprowadzanych na placach targowych w grudniu 1942 r., nieprzypadkowo nosił tytuł „Walka z życiem"41. Uregulowanie sprawy targowisk warszawskich przyniosło zarządzenie policyjne z 18 III 1943. W myśl tego zarządzenia handel mógł się odbywać tylko w kilku wyznaczonych miejscach. Byty to: hale Mirowskie wraz z przylegającymi do nich Wielopolem, tak zwany bazar Janasza, targowisko na placu Kazimierza Wielkiego, Koszyki, targowisko na placu Narutowicza, bazar na placu Szembeka, targowisko na Marymonckiej oraz bazar Róży- ckiego przy ul. Targowej 54. Dodawano, „że wszystkie pozostałe targi, hale targowe i bazary winny być opróżnione do 15 kwietnia 1943 r."42. A oto jak 4 IV 1943 komentował na gorąco owo zarządzenie inż. Wyszyński: 238 Od kwietnia mają być zamknięte wszystkie targowiska z wyjątkiem tylko kilku i to wyłącznie dla handlu starzyzną. Chyba chcą nas zupełnie zagłodzić. Bo przecież oprócz 900 g chleba tygodniowo, 400 g mąki, 200 g cukru, 125 kawy zbożowej i l pudełka zapałek na miesiąc nic nam nie dają. Oczywiście pokątnego handlu Niemcy nie zdławią, ale za to ceny będą horrendalne. Nalot radziecki z 12 na 13 V 1943 poważnie uszkodził halę na Koszykach oraz znajdujące się tam stragany. Bardzo szybko targowisko jednak znów się ożywiło. Oddajemy głos inż. Wyszyńskiemu: „Na Koszykowej już idzie w budach pod gołym niebem targ całą parą; ludzie pobudowali sobie nowe budki" (zapis z 21 VII 1943). Zupełnie specyficzną gałęzią warszawskiego czarnego rynku był szmugiel żywności do warszawskiego getta. Jak już wspominałem, racje kartkowe w dzielnicy żydowskiej, znacznie mniejsze niż w dzielnicy „aryjskiej", byty z góry ustalone na tak niskim poziomie, że oznaczały śmierć głodową. Jedynym ratunkiem był nielegalny przemyt żywności do getta, dokonywany w nadzwy- czaj ciężkich warunkach. Dokładny opis funkcjonowania tego przemytu zawiera opracowanie M. Passensteina przygotowane w getcie w 1943 r. Passenstein wylicza i charakteryzuje różnorodne techniki i formy działal- ności szmuglerów, mówi o przerzutach żywności przez mury, przejściach przez stykające się z murami kamienice, opisuje bramy wjazdowe, wykorzy- stywanie przejeżdżających tranzytem przez getto tramwajów, system przeku- pywania strażników, policjantów, żandarmerii. Wielką rolę w szmuglu żywności do getta, jak już wspominaliśmy, odegrały niesłychanie odważne i pełne poświęcenia dzieci żydowskie, walczące o własny byt i byt całych nieraz rodzin. Przerzut żywności do getta byt procederem wielce niebezpiecznym i niewątpliwie był formą pomocy niesionej przez Polaków ich współbraciom. Znamienny jest tu artykuł szmatławca pt. „Szabesgoje", piętnujący ową pomoc44. Okupacyjne menu i gastronomia Skoro wiemy już dość dokładnie, jak przedstawialo się zaopatrzenie kartkowe warszawiaków i jak funkcjonował warszawski czarny rynek, możemy zająć się samą konsumpcją. Jak odżywiali się warszawiacy podczas okupacji, co jedli w domu, a co oferować im mogła ówczesna gastronomia, jak wyglądał system pomocy społecznej, w jaki sposób ratowano się od głodu-oto pytania, na które będziemy teraz szukali odpowiedzi. Weźmy do ręki tak często już cytowany w tej książce dziennik Kazimierza Szymczaka. Oto kilka zapisów mówiących o odżywianiu się przeciętnej rodziny robotniczej: 5 IV 1940: U mnie na kolację chleb z marmeladą i na śniadanie to samo, a na obiad cienka zupka, i z czego mam mieć silę. 13 IX 1942: Żeby było kawałek mięsa na święta, kupiłem trzech króli. Staszeńka (żona Szymczaka - T. S.) tak tęskni za mięsem. 17 VII 1943: Sytuacja finansowa przedstawia się u nas blado, tak że nieraz tylko dwa razy jemy dziennie, i to nie do syta, kartofelki, chleb. Uzupełnijmy ten obraz fragmentem artykułu z prasy konspiracyjnej, który zawiera opis warunków bytowych ludności miasta: Śniadanie składa się z chleba kartkowego o zawartości m.in. mąki z drzewa w procencie najwyższym, na jaki pozwala wypiek, oraz marmelady, w której skład oprócz buraków i farby nie wiadomo, co jeszcze wchodzi; kawa czarna również z buraków, słodzona sacharyną - oto menu pierwszego posiłku podczas okupacji niemieckiej'. 240 Przyrządzenie obiadu dla zgłodniałych domowników było nie lada proble- mem. W swych wspomnieniach Krystyna Wigura pisze: Po odejściu pani Broni (gosposia autorki - T. S.) byłam przerażona: jak gotować, CO gotować? Pomału jednak wciągnęłam się w kucharowanie, dokonując prawdziwych cudów pomysłowości w sporządzaniu coraz to innych kombinacji kapusty, brukwi, dyni i cebuli duszonych w margarynie. Nabrałam nawet zawodowych ambicji. Obrażałam się, jeśli stolownicy nie wykazywali dostatecznego entuzjazmu na widok zupy z chleba rozgotowanego w wodzie po kluskach. Aż nadszedł dzień, w którym nawet tej zupy nie miałam z czego ugotować2. Okupacyjny obiad nieprzypadkowo kojarzy się w tych wspomnieniach z gotowaniem właśnie zupy, gdyż stanowiła ona wówczas dla wielu rodzin danie zasadnicze. Oto co pisała na ten temat następczyni Ćwierczakiewiczowej, Elżbieta Kiewnarska: Jeżeli w ostatnich paru latach kwestionowano pożywność zupy lub odwrotnie, przypisywano jej właściwości tuczące i chętnie usuwano ją z codziennych jadłospi- sów - to w czasach dzisiejszych wróciła ona do swoich praw dawnych i stanowi niezbędną, a nawet podstawową część posiłków. Duży, pełny po brzegi talerz pożywnej zupy, a do niej jako przystawka deserowy talerz kartofli bądź tylko gotowanych czy pieczonych, bądź okraszonych czy inaczej „przysmaczonych", jakiejś kaszy, klusek itp. stanowią już skromny obiad i wystarczają zupełnie, aby wywołać to uczucie sytości tak upragnione teraz, kiedy każdy ciągle i stale czuje się głodny lub przynajmniej „zjadłby coś jeszcze". W poprzednich latach wiele osób nie jadało przy obiedzie i kolacji chleba - obecnie, kiedy i z chlebem powszednim należy się poważnie liczyć jako z artykułem spożywczym i odżywczym, kromka chleba zjedzonego z każdą zupą podwyższa jej pożywność i w większości wypadków znakomicie smakuje3. Codzienne kłopoty, związane z zaplanowaniem obiadu, byty swoistą zmorą warszawianek, o czym zaświadczyć może choćby sen jednej z nich. Śniło jej się mianowicie, że otrzymała drogocenny przepis na sporządzanie zupy... ze smoły!4 W intencji dopomożenia gospodyniom domowym przepisy kulinarne zamieszczała prasa jawna i w tym też celu wydawano książeczki kucharskie. Dziś stanowią one dla historyka cenne źródło, odzwierciedlające warunki okupacyjnej egzystencji. Czyż trzeba lepszego dowodu na istnienie olbrzymiej 16 - Okupowanej... 241 nędzy, jak takie oto porady praktyczne, udzielane przez w9p• 296 Znamienny artykuł pt. „Coraz więcej prawdziwych taksdwelc. Dorożki rowerowe nie zdały egzaminu" ogłoszono w NKW w marcu 1941, wialnie w okresie puszczenia na miasto kilku taksówek. Pisano tam: Dorożki rowerowe, których zarejestrowano dotychczas 250, nie nadają się do użytku pasażerów wobec zbyt powolnej jazdy tamującej ruch, wobec czego wladze nowych praw jazdy wydawać nie będą20. Jesienią 1943 r. ton prasy szmatławej był jednak już inny: Warszawianie - czytamy w NKW z 29 XI 1943-zżyli się już z tym nowym rodzajem pojazdów, tańszym od dorożki, chętnie z niego korzystają, tak w ruchu pasażerskim, jak i towarowym. Zasygnalizowane powyżej użytkowanie rikszy jako pojazdu do przewoże- nia towarów jest świadectwem ważnej jej roli w warszawskim handlu, a także w podziemnym życiu konspiracyjnym. Jakże przecież często rikszami przewo- żono żywność, broń i bibułę konspiracyjną. Dopiero pod koniec okupacji władze niemieckie wydały zakaz jazdy rikszą. Informację o tym znajdziemy na łamach prasy konspiracyjnej: Zarządzeniem dowódcy policji i SS na okręg warszawski zabroniono w dniu 10 bm. (czerwiec 1944-T. S.) używania riksz osobowych. W związku z tym w dniu 10 bm. żandarmeria przeprowadziła na ulicach Warszawy obławę na rikszarzy, konfiskując wiele riksz i aresztując ich właścicieli21. Tuż przed wybuchem powstania riksze znów pojawiły się na ulicach miasta22. Powróćmy jednak do zwykłych środków komunikacji miejskiej. Przez cały okres okupacji najpoważniejszą z nich rolę spełniał tramwaj. Przed wojną warszawskie tramwaje przewoziły przeciętnie miesięcznie ok. 23,8 min pasażerów. Dane liczbowe dla kilku pierwszych miesięcy okupacji przedsta- wiają się następująco23: .-'.^ ^-^(^fe'^)^'-^'*^ •^^.^'••^••-^-.; "^^w^t-- &»A.. 297 Miesiąc i rot Liczba pasażerów X 1939 l 368 000 XI 1939 2 421 000 XII 1939 7 496 000 11940 10 522 000 II 1940 12 090 000 III 1940 15 325 000 V 1940 19 249 000 Ponieważ dane te dotyczą liczby sprzedanych biletów, należy sądzić, że faktycznie Przedsiębiorstwo Tramwaje-Autobusy przewoziło w ciągli tych kilku miesięcy pasażerów o wiele więcej. Odbudowa sieci tramwajowej posuwała się w szybkim tempie. Jeśli przed wojną długość linii tramwajowych wynosiła w Warszawie 118 km (torów - 256 km), to l VI 1940 eksploatowano 90 km (76%), a we wrześniu 1940 r. - 113 km (89,6%). We wrześniu 1940 r. przewoziło pasażerów 635 wozów tramwajo- wych, gdy przed wojną było ich 71824. Jak wynika z obliczeń Jerzego Fudakowskiego, w czasie okupacji warsza- wskie tramwaje musiały przewozić około 900 tyś. osób dziennie, to znaczy o 200 tyś. więcej, niż to robiły przed wojną. Było to rezultatem wyeliminowania autobusów, taksówek, samochodów prywatnych i znacznej części dorożek. Jednocześnie zmniejszyl się tabor. Część wozów została zniszczona we wrześniu 1939 r. Jesienią 1939 r. 60 wozów silnikowych i 28 wozów doczepnych Niemcy wywieźli do Berlina. Latem 1942 r. kursowało po Warszawie 660 wozów tramwajowych, w lipcu 1944 r.-tylko 250. Wozów silnikowych było wówczas 119, tzn. 32% stanu przedwojennego25. Po bombar- dowaniach radzieckich 20 VIII i l IX 1942 uległy zniszczeniu warsztaty tramwajowe na Młynarskiej, co uniemożliwiało reperację wozów. Dodatko- wym utrudnieniem było wprowadzenie specjalnej linii „O" dla Niemców -na linii tej bowiem kursowało aż 14 wozów silnikowych, co znacznie osłabiło częstotliwość kursowania tramwajów na liniach pozostałych. Specjalna linia tramwajowa dla Niemców uruchomiona została w kwietniu 1942 r. Wozy kursowały na trasie: pl. Unii, Marszałkowska, pl. Żelaznej Bramy, pl. Teatralny, Nowy Świat, Al. Ujazdowskie, pl. Unii (w okresie późniejszym wprowadzono pewne zmiany)2'. Nim doszło do utworzenia osobnego tramwaju dla „narodu panów", już od 398 jesieni 1939 r. zarezerwowany był dla nich najpierw jeden z pomostów, potem nawet część wagonu. Początkowo „nur fur Deutsche" były przednie platformy, 10 IV 1940 obwieszczenie Leista przeznaczało dla Niemców tylne platformy wozów motorowych i przyczepnych, wreszcie od 24 IX 1940 aż do końca okupacji obowiązywało zarządzenie, w myśl którego dla Niemców przeznaczone zostały przednia platforma i przednia część wozów motorowych. Polacy musieli wsiadać i wysiadać tylnymi wejściami, co oczywiście niesły- chanie utrudniało ruch pasażerów na przystankach. Kilkakrotnie w czasie okupacji zmieniały się oficjalne przepisy dotyczące opłat za przejazd tramwajami obowiązujące Niemców. Przez pierwsze dwa miesiące mogli jeździć bezpłatnie. Od grudnia 1939 r. Niemców umunduro- wanych miała obowiązywać taryfa ulgowa, a od kwietnia 1940 r. - nawet taryfa normalna. We wrześniu 1940 r. nieumundurowani Niemcy znów otrzymali prawo do opłat ulgowych. W praktyce przez cały okres okupacji Niemcy za bilety prawie w ogóle nie płacili. Taryfa opłat nie była stała. Do l VII 1940 jednorazowy bilet normalny kosztował 20 gr, po tej dacie cenę biletu podniesiono o 5 gr, które miało być oprocentowaniem na rzecz opieki społecznej. Od l IX 1941 przejazd tramwajem kosztował 30 gr, od l V 1942-40 gr. W abonamentach dziesię- cioprzejazdowych cena biletu była niższa. Ogólnie rzecz biorąc taryfa komunikacyjna była bardzo niska. W końcu 1942 r. Ludwik Landau pisał, że tylko podwyższenie ceny biletu do l zł mogłoby zlikwidować nadmierne przepełnienie tramwajów, a co za tym idzie, zapobiec postępującemu zniszczeniu taboru27. Pisząc o cenie biletów tramwajowych dodać trzeba, że tylko część pasażerów uiszczała opłaty i tylko część pieniędzy wpłacanych konduktorom wpływała do kasy miejskiej. Ponieważ zjawisko nadużyć wszelkiego typu było cechą charakterystyczną okupacyjnej komunikacji warszawskiej, warto mu poświęcić nieco uwagi. Do dziś w sprawie tej jest sporo nieporozumień. Posłuchajmy wyjaśnień Henryka Pawlowicza: Najwięcej kłopotów stwarzali tramwajarze. Wystarczyło, że ktoś rzucił hasło: nie płacić za przejazdy tramwajowe lub płacić i nie brać biletów, gdyż i tak pieniądze z tramwajów zabierają Niemcy... i zaczęły się masowe kombinacje z niewydawaniem biletów mimo zainkasowania należności. Zjawisko to stało się prawie powszechne, a wielu warszawiaków uważało niemal za obywatelski obowiązek - nie brać biletów. Oczywiście Niemcy pieniędzy z tramwajów nie zabierali, praktyki te więc uszczuplały 299 dochody miejskie, krótko mówiąc - były zwykłym okradaniem kas samorządu. Zarząd Miejski próbował sprawę tę wyjaśnić. Kontrakcję podjęły organizacje społeczne, ponadto notatki wyjaśniające ukazywały się w prasie podziemnej. Procederu tego jednak powstrzymać się już nie dało28. Dodać tu można, że bardzo często obok wymienionego argumentu o pieniądzach zabieranych przez Niemców dochodził argument dodatkowy, wynikający z przeświadczenia o niezwykle ciężkiej sytuacji materialnej i wyczerpaniu konduktorów. Ich zarobki rzeczywiście nie byty wysokie, przeciętnie jednak łącznie z premiami pensja konduktora wynosiła około 700 zł miesięcznie, a więc nominalnie więcej niż zarobek urzędników i robotników, choć oczywiście i to nie wystarczało na życie. Faktycznie gorsza sytuacja konduktorów wynikała z faktu pozbawienia ich możliwości zarobków dodat- kowych, przede wszystkim z handlu. Na czym polegały nadużycia i w jaki sposób warszawiacy pomagali braci tramwajarskiej29. Sposobów było wiele. Najczęściej konduktorzy, zainkasowa- wszy opłatę za przejazd, nie wydawali po prostu biletu, pasażerowie wysiadając z reguły oddawali bilet, sprzedawany potem komuś następnemu. Przecinając ostatni przejazd w abonamencie konduktorzy zachowywali karnet i odprzedawali dalej jako bilet. Dowolną opłatę stosowali konduktorzy za bagaż, z reguły nie wydawali też reszty przy sprzedaży abonamentów. W ogóle panowała w tramwajach atmosfera wzajemnego zrozumienia. Pasażerowie wczuwali się w ciężką sytuację materialną konduktorów, ci zaś wiedzieli o zubożeniu całego społeczeństwa. Wezwanie do opłaty za przejazd nigdy nie było wygłaszane tonem rozkazującym-przeciwnie, powszechne raczej było zawołanie: „Czy ktoś z państwa nie zechciałby zapłacić za bilet?" Jesienią 1941 r. nadużycia przybrały tak wielkie rozmiary, że stały się one jak gdyby akcją społeczną. Ulica określiła ją mianem „sabotażu tramwajowe- go". W październiku 1941 r. wielu konduktorów warszawskich otrzymało następujące pismo od władz przedsiębiorstwa: Wobec tego, że wpływy ze sprzedanych przez Pana biletów na wozach w miesiącu bieżącym nie są dostateczne, uprzedza się Pana, iż z dniem dzisiejszym jest Pan oddany pod specjalną obserwację celem kontrolowania Pana pracy na wagonie i prawidłowości przy biletowaniu pasażerów30. Posłuchajmy opublikowanej przed kilkunastu laty relacji: >,*»:? 3«t»a ->ł^.- .^anpM Ą ••K\ 300 Wobec gwałtownego spadku wpływów ze sprzedaży biletów tramwajowych, niemiecki dyrektor wszystkich przedsiębiorstw miejskich, Durfeid, wysłał na miasto w grudniu 1941 roku swoich agentów, którzy sporządzili szereg raportów. Brzmiały one mniej więcej tak ,,Stwierdzam, że konduktor nr X w tramwaju nr Y w godzinach... nie wydał 7 pasażerom biletów po otrzymaniu należności, a od 43 wysiadających pasażerów przyjął wykorzystane bilety, które powtórnie sprzedał". Raport taki podpisany był kryptonimem ,,05", ,,07" czy też „13"31. Raporty agentów Dyrekcja Tramwajów przestała do Biura Dyscyplinar- nego Zarządu Miejskiego. Pracownicy tego biura nie podjęli jednak żadnych kroków, motywując to koniecznością przesłuchania anonimowych autorów raportów, i całą sprawę umorzyli. W odpowiedzi przyszły represje ze strony władz niemieckich - rzecznicy dyscyplinarni zostali aresztowani i wywiezieni na trzy miesiące do Treblinki. Do Treblinki też w 1942 r. wysłano 250 konduktorów, 450 dalszych zwolniono wówczas z pracy. Na terenie przedsiębiorstwa komunikacyjnego od 1940 r. denuncjował kolegów agent Gestapo Bolesław Macioszczyk32. Obok własnego agenta, zgrai tajnych i jawnych kontrolerów, władze niemieckie posługiwały się w walce z nadużyciami w MZK specjalną policją tramwajową (tzw. Hilfspolizei). W 1943 r. w tramwajach rozlepiono odezwę dyrektora przedsiębiorstwa Alertza, nazywającego proceder niewykupywania biletów-sabotażem33. Oczywiście reakcja była wręcz przeciwna, niż przewidywano. Nie na wiele też się zdała odezwa komisarycznego burmistrza Kulskiego, który tłumaczył warszawiakom, że pieniądze z biletów idą na opiekę społeczną. Jednym z pomysłów mających ukrócić nadużycia było zatrudnianie od sierpnia 1942 r. kobiet konduktorek. Odnotować można, że to przedsięwzięcie spotkało się z potępieniem części prasy podziemnej, zakazującej kobietom podejmowania tej pracy34. Pod koniec okupacji szykany wobec konduktorów zelżały, władze niemie- ckie przestały reagować na nadużycia, zapewne głównie dlatego, że po prostu coraz bardziej brakło chętnych do pracy konduktorskiej. W warszawskich tramwajach lat okupacji panował niezwykły tłok. Ludzie jeździli na buforach i zderzakach, obwieszone były stopnie wagonów. Oczywiście ci pasażerowie w ogóle nie płacili za bilet. Dodać trzeba, że tramwaj był wówczas bardzo powolnym środkiem lokomocji. Dla ograniczenia zużycia energii elektrycznej w wozach motorowych zablokowano „wyższe" 301 biegi (po „4"). Temu samemu celowi slużylo znaczne przerzedzenie przy- stanków tramwajowych. Zarządzenie Leista z 15 IX 1940 wprowadzało specjalne oznakowanie wagonów tramwajowych przeznaczonych wyłącznie dla Żydów. Po utworze- niu getta od 26 XI 1940 trzy linie tramwajowe ,,15", „28" i „29" miały służyć wyłącznie ludności żydowskiej. Początkowo tarcze tramwajów pomalowane były na żółto. Od 21 II 1941 w getcie uruchomiono, po zlikwidowaniu poprzednich, jedną linię oznaczoną niebieską gwiazdą syjońską na białym tle. Tramwaj ten kursował na trasie od placu Muranowskiego do Chłodnej. Kilka linii tramwajowych „14", „17" i „26" przechodziło przez getto tranzytem, bez zatrzymywania się na przystankach. Od czerwca do października 1941 r. zamiast normalnego tramwaju w getcie kursowały tramwaje konne . W tymże czerwcu 1941 r. zaczęto przemalowywać wszystkie wozy jeżdżące po Warszawie na kolor żółto-czerwony. Od l VII 1941 nazwę przedsiębiorstwa: „Tramwaje i Autobusy" przemianowano na „Miejskie Zakłady Komunikacyjne". Tramwaj był w okupowanej Warszawie nie tylko środkiem komunikacji. Jego funkcje - nie wahajmy się użyć tego określenia - społeczne były znacznie szersze. Tak wspomina rolę tramwajów w książce „Tak było..." Jacek Wołowski: Stawały się już wówczas jedną z najpopularniejszych instytucji w Warszawie. Stąd rozchodziły się plotki, tu rodziły się dowcipy, które później obiegały miasto. I jeszcze jeden głos pamiętnikarza, autorki „Wspomnień ważnych i nieważnych", Haliny Rozwadowskiej: Tramwaj nienawidził, pogardzał i współczuł. Brzydził się cierpiętnictwa i łez. Odbijał charakter i nastrój miasta. Byt kwintesencją Warszawy. Miał jej cwaniactwo i wdzięk. W tramwajach komentowano wydarzenia wojenne, dzielono się nowinami, wyrażano poglądy na temat władz okupacyjnych, kpiono z Niemców - panów „tymczasowych" i „sezonowych". Warszawskie urwisy śpiewały kuplety pełne pogardy dla wroga. Dowcipy rodziły się na poczekaniu. Kiedyś jakaś pasażerka spytała konduktora na linii „9": „Jak daleko do Niepodległoś- ci?" - ten zaś bez zastanowienia odpowiedział: „Jeszcze niecały roczek" - i 302 dowcip lotem błyskawicy obiegł Warszawę. A oto inny, typowy dowcip, który narodził się zapewne w tymże środku lokomocji: W tramwaju siedzi facet pijany i strasznie wymyśla: „Ażeby tego drania pokręciło, ażeby z piekła nie wyjrzał. Wszystko przez tego łobuza H. To bandyta, to hycel"... Z zagrody dla Niemców podchodzi jakiś oficer SS i gromko pyta: „I któż to jest ten H., któremu pan tak wymyśla?" Pijak spogląda niespeszony i mówi: „No, ten, ten... jak mu tam... ten H... Churchill. A pan o kim myślał, panie gestapowy?" Poczucie humoru towarzyszyło warszawiakom oglądającym w 1942 r. kursujące tramwaje linii „O", przeznaczonej wyłącznie dla Niemców. Narodził się wówczas taki dowcip: „Te, Felek, co tak śmierdzi? - Nie widzisz, dwa zera się mijają"36. O jeszcze jednej funkcji warszawskiego tramwaju okupacyjnego napisać trzeba, mianowicie o roli, jaką spełniał on w czasie ulicznych łapanek. We wspomnieniach warszawiaków czytać można o przykładach wielkiej odwagi i przytomności umysłu konduktorów i motorniczych, jakie okazywali oni w momentach szczególnego zagrożenia. Bardzo często konduktorzy po zatrzy- maniu tramwaju przez Niemców zabierali od pasażerów kompromitującą bibułę lub broń. Motorniczy, zazwyczaj dostrzegłszy z daleka obstawione ulice, zwalniał, by pasażerowie mogli w biegu opuścić tramwaj i uciec przed obławą. Zdarzyło się raz, że motorniczy - widząc łapankę na Nowym Świe- cie - przejechał przez całą ulicę nie zatrzymując się na przystankach, krzycząc przy tym do wściekłych żandarmów, że... zepsuł mu się hamulec! Częste były wypadki wyrzucania żywności z tramwajów w czasie tranzytowego przejazdu przez getto. Parę informacji o połączeniach stolicy z miejscowościami podwarszawski- mi. Poważne znaczenie posiadała tu kolejka EKD. Już 2 X 1939 jeździła ona na trasie Pruszków - Grodzisk, od 8 X 1939 dochodziła do Szczęśliwie, w połowie października doprowadzono ją do granicy miasta, 11 XI 1939-do Niemcewicza, a 14 XII 1939 już do krańcowego przystanku na Nowogrodz- kiej. Dzięki EKD dogodne połączenie z Warszawą mieli mieszkańcy Podkowy Leśnej, Pruszkowa, Grodziska, Milanówka i szeregu innych miejscowości na tej linii; kolejka służyła bardzo często zameldowanym tam konspiratorom. Korzystali z niej chętnie dowożący żywność do Warszawy szmuglerzy. Nocami kolejką EKD transportowano broń z alianckich zrzutów. Od 15 IV 1940 wznowiono ruch na linii kolei elektrycznej z Warszawy 393 Wschodniej (25 V - z Zachodniej) do Otwocka, 11 VI 1940 na linii z Warszawy do Żyrardowa. 6 III 1941 uruchomiono kolejki dojazdowe z Warszawy do Jabłonny i Karczewia. Wcześniej, bo 7 IV 1940, ruszyła żegluga na Wiśle z Warszawy do Sandomierza i Puław. 16 XI 1941 otworzono linię elektryczną z Warszawy do Mińska Mazowieckiego. Prócz wymienionych odchodziły z Warszawy dalsze jeszcze kolejki, popularne ciuchcie do Piaseczna i Góry Kalwarii, Wilanowa, Marek i Radzymina. Ceny biletów na liniach kolejek dojazdowych nie były wysokie, najdroższy bilet z Warszawy do Góry Kalwarii kosztował 5,20 zl. Roli kolejek dojazdowych w zaopatrywaniu warszawskiego czarnego rynku poświęcona została cytowana już praca Symeona Surgiewicza ,,Warszawskie ciuchcie". Temat ten przewija się także w innych publikacjach". Przejdziemy z kolei do omówienia łączności, telekomunikacji i radiofonii w okupowanej Warszawie. Zacznijmy od poczty. W miejsce przedwojennej instytucji państwowej władze niemieckie już 10 X 1939 przystąpiły do tworzenia w Warszawie placówek Deutsche Post Osten. Do końca roku powstało kilka urzędów pocztowych, siedziba zaś urzędu głównego mieściła się w dawnym gmachu na placu Napoleona. Pierwsze przesyłki doręczone zostały odbiorcom 17 X 193938. Skrzynki pocztowe w grudniu 1939 r. zdjęte zostały z murów miasta w celu zaopatrzenia ich w niemieckie napisy. Dopiero od 22 VII 1940-na nowo rozwieszone - zaczęły służyć ludności Warszawy. Dodajmy, że przed wojną skrzynek takich było w mieście 790, teraz tylko 10539. O działalności poczty jesienią 1939 r. dowiadujemy się z instrukcji zamieszczonej w szmatławcu: Z Warszawy można wysyłać jedynie listy otwarte, pisane i adresowane po niemiecku, oraz kartki pocztowe, wagi do 20 g tylko do obszaru dawnej Rzeszy (bez dawnego województwa Śląskiego, Poznańskiego i Pomorskiego) naklejając niemieckie znaczki pocztowe po 25 fenigów, które sprzedawane są wyłącznie w lokalu urzędu pocztowego Warszawa l na Placu Napoleona. Tak przygotowany list lub kartkę należy wrzucić do skrzynki pocztowej z napisem „Dienstpost" znajdującej się na ul. Wareckiej, obok posterunku strażniczego . Do lutego 1940 r. Deutsche Post Osten nie obsługiwała ludności cywilnej w zakresie nadawania korespondencji i przesyłek. W maju 1940 r. na Poczcie Głównej czynnych już było 51 okienek, pracowało 122 listonoszy, ogółem 304 zatrudnionych było ok. 1000 urzędników41. Od 15 I 1940 warszawiacy mogli nadawać telegramy. Taryfa pocztowa ustalona została następująco: kartka miejscowa i do GG-12 gr, za granicę i do Rzeszy-30 gr; list (do 20 g) miejscowy i do GG-24 gr, za granicę i do Rzeszy-50 gr. 8 III 1940 Deutsche Post Osten puściła w obieg serię dawnych znaczków pocztowych z własnym nadrukiem i tak zwaną ,,wroną". W latach następnych obowiązywały już znaczki druko- wane przez Niemców. Wielce znamienne były urzędowe przepisy dotyczące korespondencji. Oto urywek rozporządzenia ,,o przesyłaniu wiadomości", wydanego 22 IV 1942: Wzbronione jest stosowanie języków sztucznych, jak esperanto, języków tajnych, hebrajskiego. Niedopuszczalne jest stosowanie pisma stenograficznego lub alfabetu dla ociemniałych. Do napisania wiadomości nie wolno używać żadnych pism tajnych, szczególnie żadnych atramentów tajnych. Zabronione jest używanie kopert z podszewką42. I jeszcze jeden tekst instrukcji, tym razem zaczerpnięty z rozporządzenia wydanego 20 X 1943: Pocztówki i listy muszą być pisane wyraźnie i łatwo czytelnie, możliwie pismem maszynowym. Listy o treści handlowej dopuszczalne są jedynie pismem maszynowym lub drukiem. W niehandlowym ruchu wolno wysyłać do zagranicy oprócz pocztówek w miesiącu najwyżej dwa listy. Listy te obejmować mają najwyżej dwie stronice. Format jednej strony DIN A4 (210x297 mm). Każda karta poszczególnych listów musi zawierać pełne nazwisko i adres nadawcy43. Dodać należy, że wysyłanie listów do państw ,,nieprzyjacielskich" było w ogóle zabronione, zaś do neutralnych bardzo ograniczone. Listy do krajów „sprzymierzonych" i do samej Rzeszy należało osobiście nadawać otwarte na Poczcie Głównej, legitymując się przy tym Ausweisem, potem Kennkartą. Żydzi musieli ustawiać się w osobnej kolejce. O lęku okupanta, by wieści z kraju nie przedarły się do wolnego świata, świadczy fakt, że władze niemieckie nie zawahały się nawet przed wydaniem zarządzenia zakazującego hodowania... gołębi pocztowych44. 20 - Okupowanej... 305 Specjalne przepisy obowiązywały odnośnie korespondencji z jeńcami • wojennymi i więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Tak wspo- mina swą korespondencję z mężem, osadzonym w Oflagu VII-A (Murnau), Irena Kobierzycka-Wituńska: Od l VI 1940 r. korespondencja została ograniczona do dwu pocztówek i listu miesięcznie. Blankiety były podwójne z przeznaczeniem pustej części na odpowiedź. Odpowiednie nadruki w języku niemieckim ulatwialy adresowanie. Wskazówka głosiła „pisać tylko ołówkiem, wyraźnie i nad liniami!" Czasem widniał jeszcze stemplowany napis: „Listy pisane nieczytelnie, w dwuznacznikach lub skrutach (sic!) nie będą doręczane!" Korespondencja była wolna od opłaty, no i oczywiście wszędzie widniała pieczęć „Gepruft" (ocenzurowano). W Oflagach niektórzy koledzy odstępowali sobie blankiety korespondencyjne, więc czasem dostawało się list dodatkowy [...] Nad każdym listem człowiek biedził się, jak nad najtrudniejszym wypracowaniem: Obawa, by jakimś niebacznym słowem nie rozgniewać cenzora, paraliżowała wypowiedzi, poza tym korespondencja musiała nieść otuchę i pokrzepienie wbrew najcięższym przeży- ciom, okrucieństwom okupacji i rozpaczy, która czasem gasiła nadzieję doczekania lepszego jutra45. Dodajmy, że wspomniane blankiety korespondencyjne byty także przed- miotem handlu czarnorynkowego. Więźniowie obozów koncentracyjnych wysyłać mogli do rodzin karty zaopatrzone w tekst regulaminu i kilka wolnych wierszy, przeznaczonych na korespondencję. I w tym wypadku odpowiedź trzeba było pisać na załączonym blankiecie. Skomplikowana procedura obowiązywała przy nadawaniu i odbiorze paczek. Paczki z żywnością (do 5 kg) musiały posiadać niebieskie nalepki, z garderobą i innymi przedmiotami - czerwone. Paczki dla jeńców zaopatrzono w nalepki z napisem: „Przesyłka dla polskiego jeńca wojennego". Odbiór paczek przysyłanych z zagranicy miał miejsce w biurze koło Dworca Głównego. Podlegały one drobiazgowej kontroli, urzędnicy nie- mieccy rekwirowali przy tym (kradnąc dla siebie) niedozwolone w prze- syłkach papierosy i tytoń46. W grudniu 1942 r. władze niemieckie przepro- wadziły na Poczcie Głównej konfiskatę wszystkich paczek wysyłanych na święta47. Pierwsza wzmianka o uruchomieniu telefonów w Warszawie pochodzi ze stycznia 1940 r. Podłączaniem zajmowało się przedsiębiorstwo Polska Akcyjna Spółka Telefoniczna (PASTA). Do 41 1940 czynnych było 1850 aparatów telefonicznych48. Taryfa z 27 IV 1940 wprowadzała następujące opłaty dla 306 użytkowników: 6 zł za 50 połączeń miesięcznic, rozmowa miejscowa 20 gr. Zarządzenie z 15 II 1941 mówiło o opłacie miesięcznej 12 zł, 10 gr za rozmowę miejscową i 20 gr przy korzystaniu z publicznych rozmównic. Rola i znaczenie telefonów właśnie w okresie okupacji były ogromne. Łączność nie była jedynie środkiem służącym do rozmów urzędowych, towarzyskich i handlowych, spełniała zadanie znacznie szersze. Dzięki telefonom mieszkańcy różnych dzielnic miasta informowali swych bliskich i przyjaciół o grożącym niebezpieczeństwie, obstawie domów, blokadach i łapankach. , Gdyby nie telefony - wspomina nieco z przesadą Sabina Dłużniewska w „Pamięt- niku Warszawskim" - Niemcy wychwytaliby w codziennych łapankach przynajmniej pół Warszawy. Telefony w minutę sygnalizowały w umowny sposób budy! Sklepy z telefonami przekazywały natychmiast wiadomość ulicy. Ulica tramwajom. Bardzo szybko narodził się specyficzny szyfr przekazywany drogą telefo- niczną. Aurelia Wyleżyńska zanotowała 171 1943, a więc w okresie wielkiej fali obław ulicznych, takie oto ostrzeżenie przekazywane do słuchawki: „Nie wychodź z domu, mróz wielki". Ważną rolę spełniał telefon przez pierwszych kilka miesięcy po utworzeniu getta. Umożliwiał kontakt z przyjaciółmi i znajomymi po stronie ,,aryjskiej", a zarazem służył pomocą przy organizowa- niu przerzutu towarów z i do getta. 6-11 maja 1941 roku kronikarz dzielnicy żydowskiej Emanuel Ringelblum notował: ,,Obecnie telefon jest najważniej- szym środkiem pomocniczym w szmuglu". Oczywiście nie wolno zapominać, że w funkcjach telefonu byli także zorientowani Niemcy. W raportach ruchu oporu znajdziemy informacje o zainstalowaniu podsłuchu na Poczcie Głównej. Ostrzegano przed prowadzeniem rozmów na tematy konspiracyjne przez telefon49. Została jeszcze do omówienia sprawa radiofonii w okupowanej Warszawie, a raczej oficjalnego braku tej radiofonii. Wkrótce po zajęciu miasta, bo już 20 X 1939, dr Otto, ówczesny komisarz Rzeszy na m. st. Warszawę, wydał zarządzenie, z którego mieszkańcy dowiedzieli się, że „wszelkie aparaty radiowe znajdujące się w posiadaniu ludności ulegają natychmiastowej konfiskacie". Aparaty radiowe należało przekazać w terminie do 5 XI 1939 do jednego z 26 komisariatów policji. W marcu 1940 r. Meisinger komunikował, że z istniejących przed wojną 130831 radioodbiorników i aparatów detekto- rowych warszawiacy oddali ok. 87 tyś. Sabina Dłużniewska wspomina, że 307 ludzie niszczyli aparaty, wyrzucali nawet przez okno, niektórzy ukrywali na strychach, w różnych domowych schowkach i skrytkach. Być może jeden z członków rodzącej się konspiracji dal parę dni po zarządzeniu o konfiskacie takie oto ogłoszenie do gazety: ,,Radia luksusowe, naprawa, regulacja, przechowanie. Żurawia 4a m. 21"50. Po utworzeniu GG ukazało się kolejne zarządzenie władz w sprawie konfiskaty radioodbiorników, tym razem podpisane przez Franka. Od wiosny 1940 r. prawo posiadania radia przysługiwało osobom, które uzyskały na to zezwolenie władz niemieckich. W praktyce dotyczyło to wyłącznie Reichs- deutschów i Volksdeutschów. Ponieważ nawet im niezbyt ufano, w odpowied- nim rozporządzeniu umieszczono takie pouczenie: Radioabonent, który bezwiednie inne odebrał audycje, nie powinien treści ich zapisywać ani innym przekazywać, lub też treści audycji wykorzystywać w jakimkol- wiek celu jak również podawać innym fakt, że takie audycje istnieją51. Wiadomo oczywiście, o jakich audycjach jest tu mowa. To z nich właśnie czerpali materiał wydawcy pierwszych konspiracyjnych gazetek, na wiado- mościach nadawanych jesienią 1939 r. przez stacje Londynu, Paryża i Rzymu opierali się autorzy przepisywanych ręcznie lub na maszynie komunikatów i biuletynów. Od lata 1940 r. jako źródło informacji pozostały Warszawie w zasadzie tylko audycje londyńskiego BBC (zarówno w jeż. angielskim, jak i audycje,,Polskiego Radia na falach Londynu"). W sierpniu 1941 r. rozpoczęła działalność na terytorium Związku Radzieckiego rozgłośnia im. Tadeusza Kościuszki, nadająca regularne audycje w języku polskim, odbierane w kraju52. Na falach eteru docierał do okupowanej Polski głos wolnego świata, glos uczestników antyhitlerowskiej koalicji, odtrutka na fałsze goebbelsowskiej propagandy, zestaw informacji o przebiegu działań na frontach, słowa napawające otuchą i wiarą w ostateczne zwycięstwo nad faszyzmem. Za pośrednictwem rozgłośni zachodnich zwracali się do kraju przedstawi- ciele rządu emigracyjnego. Ich przemówienia, skierowane do narodu w niewoli, były głosem Polski walczącej, świadczyły o trwaniu państwowości, a świadomość ta bez wątpienia była pokrzepieniem w czasie ,,okupacyjnej nocy". Władze niemieckie, zdając sobie sprawę.z konieczności pracy propagan- dowej i,,wychowywania" polskiego społeczeństwa, wiedziały, że zadania tego 308 nie potrafi wypełnić - niechętnie zresztą czytana - oficjalna prasa. Brak radia utrudniał ponadto przekazywanie coraz to nowych rozporządzeń i obwiesz- czeń. W początku .sierpnia 1940 r. uruchomiono więc megafony uliczne, błyskawicznie ochrzczone przez warszawiaków nazwą ,,szczekaczek" lub „spluwaczek". Pierwsza próba odbyta się 8 VII 1940; niebawem prasa konspiracyjna wydała zakaz gromadzenia się przed megafonami53. Odtąd dwa razy dziennie przez megafony, zainstalowane zazwyczaj na miejskich placach, nadawano serwis informacyjny. Podawano przez nie także teksty zarządzeń, jesienią 1943 roku czytano listy nazwisk rozstrzelanych w egzekucjach publicznych. Dwukrotnie w czasie okupacji megafony posłużyły organizacjom konspi- racyjnym do nadania własnych, sfingowanych audycji. Pierwszą z nich nadano 3 V 1943 na placu Wilsona. Ppor. AK Stefan Rodkiewicz „Lech" przez mikrofon ze wzmacniaczem, podłączony do linii telefonicznej, wygłosił przemówienie, którego tekst opublikowany został przez świadka audycji, Władysława Bartoszewskiego, w piśmie konspiracyjnym Frontu Odrodzenia Polski (FOP)-,,Prawda" (nr z maja-czerwca 1943 r.). Oto jego początek: Baczność, Polacy! Baczność! Czwarty raz czasu wojny obchodzimy święto państwa i narodu polskiego. Czwarty raz w pokonanej, lecz nieuleglej Warszawie serca polskie jednoczą się w pełnym ufności i wiary hołdzie przed symbolem naszej historii, naszego odrodzenia się w dniu upadku i klęski. - Koniec przemówienia brzmiał: - W dniu święta narodowego niechaj zagrzmi okrzyk: W górę serca! Polska żyje! Polska jedna, wielka, potężna, zwycięska! Na zakończenie odezwały się dźwięki patriotycznej „Roty". Cała audycja trwała piętnaście minut. Wrażenie było ogromne. Kobiety płakały, mężczyźni nie kryli łez. Zdezorientowani Niemcy nie wiedzieli, jak reagować. Na mieście mówiono, że przez megafony słuchano Radia Londyn, a przemawiającym był wódz naczelny Władysław Sikorski54. Akcję powtórzono 31 VII 1943, tym razem w kilku punktach miasta jednocześnie. Znacznie też więcej było szczęśliwców, którym udało się wysłuchać tej audycji. Po marszu wojskowym przekazano przez megafony informacje bieżące o walkach na frontach, padło kilka podtrzymujących na duchu zdań, a na zakończenie nadano,,Jeszcze Polska nie zginęła". Jak należy wnosić ze wspomnień Stefana Korbońskiego, akcję 31 VII 1943 przeprowa- 309 dzono na specjalne zlecenie Kierownictwa Walki Cywilnej. Tegoż bowiem dnia w Warszawie odbywał się zjazd kierowników komórek prowincjonalnych KWC i dla uczestników tego właśnie zjazdu zorganizowano pokazową „akcję megafonową"55. Na zakończenie parę słów o ruchu ulicznym w okupowanej Warszawie. Jego nasilenie lub spadek uzależnione były bowiem od szeregu czynników decydujących o tym, czy ulice Warszawy ożywiał wielkomiejski zgiełk, zapełniał tłum przechodniów, czy - odwrotnie - ulice ziały złowrogą ciszą i pustką. Wśród tych czynników na pierwszym miejscu wymienić należy masowe łapanki. Rojność lub wyludnienie się warszawskich ulic uzależnione były też od migracji ludności, a więc przypływu do Warszawy uchodźców bądź z ziem wcielonych do Rzeszy, bądź ze wschodu, a także transportów Żydów z terenów podwarszawskich czy przesiedleń w ramach miasta (akcja związana z tworzeniem getta). W pewnych okresach poważne znaczenie posiadały warunki atmosferyczne - myślę tu o ciężkich zimach 1939/40 i 1940/41 roku, podczas których ruch uliczny był z natury rzeczy ograniczony. Zapominać nie można ponadto o roli wczesnej godziny policyjnej, celowo zresztą ogranicza- jącej długość trwania dziennego ,,życia ulicy". Powróćmy do początków okupacji. Otóż październik i listopad 1939 r. - jak o tym świadczą zgodnie współczesne zapiski i późniejsze relacje-były miesiącami wzmożonego ruchu ulicznego. Tłumy ludzi na ulicach, tłumy zaaferowanych przechodniów odszukują- cych bliskich i znajomych, poszukujących artykułów spożywczych, handlują- cych ocalonym dobytkiem dla zapewnienia sobie minimum egzystencji, starających się wreszcie znaleźć mieszkanie lub pracę. A obok tego tłumy gapiów, oglądających butnych najeźdźców, śledzących ich poczynania, zacho- dzące zmiany w wyglądzie zewnętrznym miasta, przystrajanego w hitlero- wskie flagi i symbole. Tłumy ludzi, przede wszystkim pozbawionej środków do życia inteligen- cji, wyległy na ulice miasta, by sprzedać część uratowanego z pożogi dobytku i tym samym zapewnić warunki egzystencji swym rodzinom. Tak pisze o tym L. Landau, notując swe spostrzeżenia w połowie października 1939 r.: Wszystkie ulice, nie wytaczając głównych arterii i dzielnic niegdyś reprezentacyj- nych, wypełniają uliczni sprzedawcy z wszelkiego rodzaju towarami. ^tlj^»»...-< _ . l.,-. f:iUt»)'y^-'-S '„te-. .;•(-'-, '.*•' '• 310 Podobne uwagi czyni dziennikarz niemiecki: i '. Gdy się idzie przez ulice Warszawy, ma się wrażenie, że caie miasto jest stałym placem targowym [...]. Wszystko zostało wystawione na sprzedaż: pończochy, buty, ubrania, futra, żyletki, mydła itd., itd.56 A więc jesienią 1939 r. Warszawa to miasto handlujące, ratujące się od głodu, przygotowujące się zapobiegliwie do przeżycia okupacyjnej zimy, jak wówczas wierzono - pierwszej i ostatniej. Ta sama Warszawa to wszak tejże jesieni azyl dla uchodźców z terenów wcielonych do Rzeszy. Maria Kann wspomina: Setki, tysiące ludzi z Poznania i Pomorza błąkało się wówczas po Warszawie. Znajdowali się wśród nich profesorowie, artyści, nauczyciele, rzemieślnicy i robotnicy. [...] Chodzili od instytucji do instytucji, błagając o przydział pracy57. Wiosna 1940 r. wbrew oczekiwanion zdecydowanej większości warszawia- ków nie przyniosła wyzwolenia. Przeciwnie, wzmógł się terror okupanta, poprzedzający zresztą zwycięską dla Niemiec kampanię wojenną na Zacho- dzie. W końcu kwietnia 1940 r. rozpoczęły się masowe łapanki trwające w tej skali do polowy maja 1940 r. Zabierano ludzi z domów, wyciągano z restauracji i kawiarni, chwytano na ulicy. 8 V 1940 kronikarz Landau notuje: „Ulice opustoszały, ludzie starają się najmniej wychodzić, czują się jak zaszczute zwierzęta". Niebezpieczeństwo grożące podczas łapanek i obław ulicznych przyczy- niło się do narodzin specyficznych zwyczajów okupacyjnych, całego systemu ostrzeżeń, wzajemnego informowania się przechodniów o grożącym niebez- pieczeństwie, telefonicznych kodów, na podstawie których przychodziły wieści o sytuacji w poszczególnych dzielnicach miasta. Kilkakrotnie w czasie okupacji czynniki państwa podziemnego starały się zbadać możliwość oddziaływania na społeczeństwo, wydając zakaz wychodze- nia na ulice. Za każdym razem było to związane z przygotowanymi obchodami odpowiednich rocznic, posiadających charakter manifestacji patriotycznych (11 XI 1939, 15 VII 1940, l IX 1940, powtarzanych w latach następnych). Właściwie raz tylko akcja udała się w pełni, mianowicie l IX 1940. Ocena tej manifestacji przez czynniki podziemia wyglądała następująco: 311 W niedzielę l bm. (1940) panował w stolicy nastrój powszechnej, skupionej uwagi. Kościoły były przepełnione. W godzinach od 14 do 18 ulice stolicy świeciły pustkami. Na ulicach śródmieścia przechodniów udawało się dostrzec co kilka minut. Na przedmieściach widziało się pojedyncze osoby, przemykające się od domu do domu. Biorąc pod uwagę dużą ilość Niemców cywilnych zamieszkujących w Warszawie, stwierdzić można pełny sukces manifestacji58. O dwóch okresach w dziejach okupacji chciałbym wspomnieć z uwagi na szczególnie wtedy charakterystyczny wygląd warszawskich ulic. Jesień 1943 r. - to być może okres największego ich wyludnienia. Groza i strach związane ze szczytowym nasileniem terroru doprowadziły do pozornego zamarcia życia miasta. 25 X 1943 Landau pisze w swej kronice: Na ulicach zapanowały pustki, zawsze zatłoczone tramwaje szły z nielicznymi pasażerami. Kto może, siedzi w domu, gdy wychodzi, trwożliwie przebiega ulice, przy lada odgłosie motoru samochodowego robi się panika. I sytuacja odwrotna - trzecia dekada lipca 1944 r., gorączkowe podniece- nie wywołane ewakuacją wojska i urzędów niemieckich, nastrój zbliżającego się, jak sądzono, końca gehenny. W „Biuletynie Informacyjnym" z 30 VII 1944 czytamy: Rozpoczęta 23 bm. gwałtowna ewakuacja Niemców z Warszawy trwa w pełni nasilenia [...] Warszawa [...] wyczuwa nieomylnie, że pobyt okupanta liczy się już na dni, jeśli nie na godziny. Jeden z pamiętnikarzy o tych samych dniach pisze: Ludzie udając, że rozkoszują się pięknym lipcowym popołudniem i Wisłą połyskującą w potokach światła, w gruncie rzeczy paśli się widokiem pobitych Niemców. Nagle sytuacja uległa zmianie. Dowództwo niemieckie postanowiło bronić Warszawy — czytamy w piśmie kons- piracyjnym „Dzień Warszawy ".-Zrezygnowano z pierwotnego projektu, który według opracowań berlińskich przewidywał wycofanie się z całego obszaru GG i obronę na granicach Rzeszy. Już dziś rano (27 VII 1944, czwartek - T. S.) Warszawa 312 zmienia wygląd. Z drogi cofnięto większość ewakuujących się urzędów. Ulicami miasta przeciągają samochody i pancerki o wyglądzie bojowym. Ruch kolumn odwrotowych ustal. O godzinie 13-ej nadano przez megafony zarządzenie, w myśl którego cała ludność Warszawy, bez względu na pięć, w wieku od lat 17 do 65 ma się stawić jutro, o godz. 8-ej rano na roboty fortyfikacyjne. Spośród ludności zostanie wybranych 100 000 osób, które zostaną zatrudnione przy kopaniu okopów59. Cztery dni później, od rana l VIII, ulice Warszawy zaroiły się młodzieżą podążającą na miejsca zbiórki - za kilka godzin miało się rozpocząć powsta- nie... Część trzecia ŻYCIE KULTURALNE ^ ^ \IA 1W ^ Polityka kulturalna ft< okupanta Życie codzienne w okupowanej Warszawie we wszystkich niemal jego przejawach toczyło się jak gdyby dwoma nurtami - legalnym i nielegalnym. W rozdziałach poprzednich starałem się pokazać, jak oficjalny system zaopatrze- nia kartkowego współistniał z czarnym rynkiem, jak nominalne płace w minimalnym stopniu mogły pokrywać rzeczywiste wydatki na utrzymanie i silą rzeczy stanowiły tylko część faktycznych zarobków, ludzi pracy. Kazimierz Wyka bardzo trafnie określił owo tak charakterystyczne w okresie okupacji zjawisko terminem ,, życie na niby". Obecnie postaramy się przedstawić bieg wspomnianych wyżej dwu nurtów na odcinku życia kulturalnego, zajmując się zarówno jawnym, jak i konspiracyjnym jego kształtem. Dwoistość jest tu dostrzegalna na pierwszy rzut oka. W tym samym mieście wychodzi oficjalna prasa zwana szmatławą oraz hitlerowskie wydawnictwa propagandowe w języku polskim, a przecież jednocześnie drukuje się setki pisemek i broszurek konspiracyjnych. Działa kilkanaście scenek rewiowych, a obok nich w mieszkaniach prywatnych odbywają się tajne przedstawienia teatralne i wieczory recytatorskie. Zamknięty zostaje w stolicy uniwersytet oraz wszys- tkie inne szkoły wyższe i średnie - społeczeństwo odpowiada na to stworze- niem świetnie funkcjonującej sieci tajnego nauczania. W okupowanej Warsza- wie powstają prace magisterskie i doktorskie, naukowcy kontynuują w podziemiu swe prace badawcze. Obowiązuje zakaz sprzedaży i wypożyczania dziel literatury krajów będących w stanie wojny z Niemcami oraz setek książek umieszczonych na hitlerowskim indeksie, tymczasem książki te zdobywają właśnie największą poczytność. Olbrzymią popularnością cieszy się ,,Przemi- nęło z wiatrem" Margaret Mitchell, rozchwytywana jest,,Rewolucja nihiliz- mu" Hermanna Rauschninga. Nawet w dziedzinie sportu sytuacja jest 317 identyczna - istnieje co prawda zakaz uprawiania go, odbywają się jednak nielegalne mistrzostwa stolicy w piłce nożnej. Nim przejdziemy do omówienia różnorodnych form jawnej i tajnej działalności kulturalnej, słów kilka musimy poświęcić odpowiednim wytycz- nym hitlerowskich władz okupacyjnych. Chociaż w najogólniejszych zarysach polityka kulturalna okupanta na terenie Generalnego Gubernatorstwa była konsekwentnie realizowana, jeśli chodzi o szczegóły i konkretne posunięcia władz, z łatwością da się zaobserwować pewne próby manewru, wynikające z potrzeb chwili. Nie ulega żadnej wątpliwości, że celem zasadniczym najeźdźcy było zniszczenie polskiej kultury narodowej, zniszczenie zarówno jej całego wielowiekowego dorobku, jak i definitywne wyniszczenie inteligencji, mogącej ów dorobek dalej wzbogacać. Temu celowi służyła eksterminacja polskich intelektualistów, grabież i niszczenie dziel sztuki, zamknięcie szkół średnich i wyższych, wulgaryzacja i prymitywizacja rozrywki, prześladowania kleru katolickiego, odcinanie narodu polskiego od jego historycznej tradycji. Jak jednak wyglądały instrukcje bieżące, mówiące o konkretach? Oto rip. zapis z konferencji gubernatora Franka z Goebbelsem, która odbyła się w Łodzi 31 X 1939: Minister Rzeszy dr Goebbels wypowiada pogląd, że należy zlikwidować caty system informacyjny Polaków. Nie powinni oni posiadać aparatów radiowych; należy im pozostawić jedynie gazety o charakterze informacyjnym, w żadnym zaś wypadku prasę poglądową. W zasadzie nie powinno się im też zezwalać na teatry, kina i kabarety, aby nie przypominali sobie stale o tym, co utracili. Dodajmy, że jesienią 1939 r. powyższe instrukcje były w pełni respekto- wane. Ludności polskiej skonfiskowano radioodbiorniki, odrzucono też propozycję kół dziennikarskich w sprawie wydawania własnych organów prasowych oraz propozycję środowiska teatralnego, dotyczącą reaktywowania teatrów warszawskich'. Przypomnijmy też fragment specjalnego opracowania, przygotowanego w tym samym czasie przez hitlerowskich ekspertów, dokto- rów Wetzela i Hechta: Teatry, kina i kabarety - pisali oni - z powodu wielkiego narodowego znaczenia powinny być utrzymane możliwie na jak najniższym poziomie i prowadzone pod specjalną kontrolą. 318 W praktyce zastosowano się właśnie do tych wytycznych. Władze hitlerowskie w Generalnym Gubernatorstwie zrozumiały bowiem w roku 1940, że całkowita likwidacja wszelkich przejawów życia kulturalnego nie jest bynajmniej korzystna z punktu widzenia propagandowego. Przeciwnie, istnienie różnych form jawnego, kontrolowanego życia kulturalnego na odpowiednio niskim poziomie z wielu względów może się okazać rzeczą pożyteczną. Parę słów poświęcić wreszcie wypada dokumentowi bodaj najbardziej znanemu, mianowicie okólnikowi wydanemu przez niemiecki Wydział Oświe- cenia Ludowego i Propagandy, który przesłany został do starostw wiosną 1940 r. Dokument ten, jak wynika z oświadczenia złożonego w kwietniu 1946 r. przez prof. Wacława Borowego, dostał się w ręce władz podziemia już w połowie 1940 r., zaś dwa lata później przesłano go do Londynu. Tam tekst oryginału oraz angielskie tłumaczenie opublikowano w wydawnictwie ,,The Nazi Kultur in Poland". Gdy po wojnie opracowywano w Londynie raport o przestępstwach hitlerowskich, dołączono doń przez pomyłkę nie oryginalny tekst okólnika, lecz jego wersję angielską. W Warszawie dokonano wówczas ponownego tłumaczenia na język niemiecki i w tej postaci przekazano dokument stronie radzieckiej, która włączyła go do materiałów oskarżyciel- skich. Tymczasem przesłuchiwany dr Josef Buhler, były sekretarz stanu w rządzie GG, zakwestionował autentyczność okólnika, zwracając uwagę na błędy stylistyczne i brak daty dziennej. Wówczas to przyszło z kraju oświadczenie Borowego wyjaśniające, że tekst oryginału znajduje się we wspomnianym wyżej wydawnictwie, dokładna zaś data celowo została tam pominięta ,,ze względów ostrożności konspiracyjnej"2. Do sprawy tej powró- cił raz jeszcze Czesław Madajczyk, który w oparciu o zapis w kronice Adama Próchnika z 3 VI 1940 wysunął przypuszczenie, że okólnik wydany został ,,w maju lub wcześniej"3. Dokładna analiza kroniki Próchnika zdaje się jednak wskazywać na fakt, że jej autor odpowiednie zapisy wprowadzał do tekstu nie na bieżąco, lecz z kilku-, a nawet z kilkunastodniowym opóźnieniem. Za tym, że okólnik rzeczywiście nosił datę 3 VI 1940, przemawia zresztą umieszczenie jej aż w dwu wydawnictwach emigracyjnych, w których cytowano fragmenty dokumentu4. Dotychczas nie zwrócono na to uwagi. Dlaczego jednak aż tyle uwagi przywiązujemy do tego dokumentu? Otóż stanowi on najobszerniejszy zestaw szczegółowych wytycznych hitlerowskiej polityki kulturalnej w okupowanym kraju, a zarazem jeden z bardziej 319 ł • if-a»d 9ouxa-rvmsit JM IHtrikU Woncłun. BEKANNTMACHUN6 )B*T *?SlłStt» In m, ifi^iwwdl 'wt-itiWłfcist ^ «(."*• •^ *ftW $^t,5'»t* iar<-l»tiii« t:M,-.łt*'m— Dobiesław Damiecki ^a«in» »*i«.- €^-^^ \Vv Vp!^•*lW»^w,. Bptritf tfcm»|<.pt.i KM** itfa- <*i>n"^t,» MW 'S.^.itttiI »*ii^ ^fis^—ir s&fw^rf i»,ttn.'tt, *« ł-^•rf*••lH. a«B«» B»fwtfłWI. ttnn-ł-/tifii<.ti rf<><' »B<*«».iMt<4łł- tfp«, ^(M^stwią-ur^. Aff •*iiirfe***-ln-i4-i.^«^iryif wnddr-ttłIłłfAi-irtttti.tf^t ^Hł-w.-tt^łf. liUt W n!^f1f,,ift. *Mt)F»t^ ^h^ |"»t^.<'ł a."> i«rft-r ł*^'h«f aiit4-<-»-H t*eH/*-faN«W<'*f«"«*- Wił*«*i<"M3i *ł* ea^*«N^t, >^.ff..wi».-u, atu »»<•).» ł ^•^•f^MdirftttM^ t)te"t<>r flrl*i*i»it.l'KteM-&M«*S •'*'"•* »a»*fr«-t.i WM *•*• «rff»A>a IEff.*tt*rf >«**4 »»»«..i-^-t*iny,> fe.-".,tef^-,*. af-c4c» »WP» »p»t*^itetłna twi*-)***, »t-tt.t<-iate*«- ril*»- lEteittttwfeib^bł-r^w-^-^w^tea. • |»»-t». ..inct -,tp»,(ir^i|M^» ».»rf»riMI»«^t. .rtrfw« •rff >.wt »»f^ri .Iłfwr «ł4i>t#>l»t™.-M-lMM*It *-» *'«*iwi W»***fy«^a''fc .- '*fc.»di(*»tja -f (".,(*,» i...». . • . »WF ***»tii-łf*łtn,siMi, itf»p «wf »»-«^««tWt «1*^ 'afc.r**r-. łnibiwB. ^IwT'*•*•»•• aylailttMMig »-rtfc' a 3.000. »**•"« *.tB..< *>-„ K^f»|:K»^^. OBWIESZCZENI ^C-S=S?S Pmik-łr-rw*** w mi.-llMtoMMntr w yfcrwfoi an, B"Ałr Mww»rika l««t«w « .. ^i—. j,^* itfcitt-^^i^i.y •«(• -ł Ada 5 fliww* *»** r. W*r««ri -*»•• Dobiestaw Dami^ckI Janw* lr*na 6*f«ka tt«fiw(kir «««h.t. kfrp MkletiriY •hiwf^kh'**) l fc»»^*n» w itnir ? i**«r*-w l»tl r. llwfa (M^di^.. »r;w— «,K~4iw •h-«wf»«'rt«^M K4*Htrtil«WMlr • *ym « htfr-tf*' lh.«iNii^«kWw« S «f4n4tfa^ |M» «ylififc«wwito w»«fa-)»».^^ wfrwfo^fw Hte. brJ« t..rnn-. ł-*. .hWM rf.ł^h.,.., p.^^fłł t— - -• •—- "--—" ••—— --------- . . imrirr wb^ą itipfw(wf«ic ^f^1*-^ t*tt«»MuM-?i, Zł. 3.000.- ^^*mfa (tt ywWMwwM firn wy^wWHtr rfbt -Nifc ^wlhtf^ Via > *• IM •l- |M-»y ll..«.)l. •Jllll. •W*^ H—IW t »?»««.«»«<«« (•)J«OOE» 7 III 1941 podziemie wykonało wyrok na kolaborancie Igo Symie. Zamach ten poslużyt jako pretekst do represji wobec środowiska aktorskiego ani na chwilę przysłonić ich dalekosiężnych celów i zamierzeń - naród polski nie miał cienia wątpliwości, że podejmując walkę o dobra kultury i biorąc udział w podziemnym życiu kulturalnym manifestuje tym samym wolę przetrwania i ratuje na przekór najeźdźcy istnienie swego narodowego bytu. Kolejne rozdziały, które zostały poprzedzone powyższym wstępem, nie obejmują całokształtu jawnego i tajnego życia kulturalnego w okupowanej stolicy. Korzystając z możliwości swobodnego wyboru tematycznego, pragnę zapoznać czytelnika z tymi stronami warszawskiej codzienności okupacyjnej, o których wie się dziś stosunkowo niewiele. W ogólnych zarysach trzecia część książki została poświęcona różnym formom życia kulturalno-rozrywkowego w okupowanym mieście, inaczej mówiąc sposobom spędzania przez warszawia- ków czasu wolnego od pracy. •' ł SSft-i W. '/U&K^ 21 - Otupowmcj... Kina i teatrzyki jawne Proponuję czytelnikowi tej książki przeprowadzenie błyskawicznej ankiety wśród znajomych lub rodziny; proszę zapytać ludzi przebywających podczas wojny w Warszawie, co kojarzy im się z okupacyjnym kinem warszawskim. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że usiyszymy informacje o bojkocie tej formy rozrywki oraz rzuconym przez podziemie haśle: „Tylko świnie siedzą w kinie". Obowiązkiem historyka jest sprawdzenie wiarygod- ności podobnych informacji, w tym zaś wypadku dokonanie oceny, czy akcja bojkotu rzeczywiście zakończyła się powodzeniem. Fakt, że dziś prawie nikt nie przyznaje się do tego, że podczas okupacji chodził do kina, jest co prawda w jakimś sensie triumfem organizacji małego sabotażu, która wspomniany slogan umieszczała na miejskich murach, nie oznacza jednak bynajmniej, by sale okupacyjnych kin pozostawały w efekcie puste. Komunikat o otwarciu pierwszych czterech kin w Warszawie ukazał się w szmatławcu 19X11939; pod koniec tego roku było ich już w mieście siedem. W końcu 1940 r. filmy dla Polaków wyświetlano w czternastu kinach, zaś pod koniec okupacji kin dla Polaków było siedemnaście. Rzecz znamienna, że władze hitlerowskie nie wydały zezwolenia na otwarcie kin w dzielnicy żydowskiej. Od samego początku kina zostały podporządkowane Urzędowi Propagan- dy. Wytyczne w sprawie repertuaru wyraźnie zostały sprecyzowane. Guber- nator Frank w czasie konferencji z udziałem Goebbelsa 31 X 1939 stwierdził: „W grę mogą [...] wchodzić co najwyżej złe filmy, względnie takie, które obrazują wielkość i silę Rzeszy Niemieckiej". Do końca okupacji Urząd Propagandy stosował się do tych zaleceń. Na ekrany okupacyjnych kin warszawskich dopuszczano prawie wyłącznie filmy niemieckie, przede wszystkim filmy erotyczne, sensacyjne, przygodo- 322 we, wojenne. Wybitniejsze dzieła kinematografii niemieckiej były dla Polaków zabronione. Zakazano wyświetlania filmów produkcji państw uczestniczących w koalicji antyhitlerowskiej. O typowym repertuarze kin warszawskich z okresu okupacji świadczyć może pierwszy z brzegu zestaw tytułów. Posłużmy się dla przykładu listą filmów wyświetlanych w styczniu 1942 r. Grano wówczas : Nazwa lam Adns Tytulfilmu Apollo pl. Trzech Krzyży Panienki z przedpokoju Atlantic Chmielna 33 Prawo do miłości Casino Nowy Świat 50 Hotel zakochanych Ciub Bialolęcka 51 Tacy są mężczyźni t^a•:•'' Imperiał Marszałkowska 56 Prawo życia 1'łłS Italia Wolska 32 Cyrulik Sewilski fisB." Olyrnpia Puławska 39 Operetka Popularny Zamoyskiego 30 Królowa przedmieścia Roxy Wolska 14 Spotkamy się w Wenecji Studio Nowy Świat 23 Podwójne życie Ingi Syrena Inżynierska 4 Wszystkiemu winna kobieta Świat Suzina 4 Podróż poślubna we troje , Uciecha Złota 72 Nanette Co najmniej kilka spośród wyżej wymienionych tytułów niedwuznacznie zapowiada szmirowatą rozrywkę, przeznaczoną dla niewybrednego widza. Nadzwyczaj rzadko na ekranach kin warszawskich pojawiały się w latach okupacji przedwojenne filmy polskie. 23 II 1940 odbył się w Warszawie pokaz filmu „Druga młodość" z K. Junoszą-Stępowskim i M. Zniczem. Na plakatach widniał napis: „dla Polaków i Żydów". W styczniu 1941 r. grano na przykład komedię „Fredek uszczęśliwia świat" z Loda Halamą, Antonim Fertnerem i Karoliną Lubieńską oraz „Papa się żeni" z Lidią Wysocką, Franciszkiem Brodniewiczem i Antonim Fertnerem. Dwa lata później warszawiacy mogli oglądać „Wacusia" z Mieczysławą Ćwiklińską i Adolfem Dymszą. Od 1940 r. w kinach warszawskich zaczęto wyświetlać „Wiadomości Filmowe Generalnej Guberni" - czyli kronikę filmową z komentarzem czyta- nym w języku polskim. W pierwszej z tych kronik zaprezentowano: zdjęcia Wawelu, przemówienie gubernatora Franka, reportaż filmowy o życiu religijnym w Generalnym Gubernatorstwie, pracę nad odbudową Warszawy oraz sprawozdanie z wizyty w redakcji „Nowego Kuriera Warszawskiego"2. 323 „Wiadomości Filmowe" spełniać miały ważną rolę w hitlerowskiej akcji propagandowej. Ich głównym zadaniem miało być ukazywanie dobroczynnego charakteru urzędów okupanta, podkreślanie niemieckich zasług, a zarazem przedstawianie życia ludności polskiej w formie sielanki3. Czyż trzeba dodawać, że tak zarysowany program działania z góry skazany był na porażkę, a nawet odwrotnie, mógł pomóc do ośmieszenia i skompromitowania okupan- ta. Podobną rolę jak kronikom filmowym przeznaczono filmom propagando- wym, wyświetlanym na wolnym powietrzu. Taką formę oddziaływania zamierzano upowszechnić, jednak doświadczenia pierwszych pokazów temu przeszkodziły. Owe pierwsze pokazy odbyły się 19 i 20 VII 1941. Od rana 19 VII megafony uliczne - jak zanotował J. Dąbrowa-Sierzputowski - zachęcały warszawiaków do wzięcia udziału w tej imprezie. Wieczorem na kilku ekranach, zainstalowanych między innymi przed Dworcem Głównym, w parku Ujazdowskim i na Rynku Starego Miasta, dość licznie zgromadzonej publiczności zaprezentowano reportaż z walk na froncie wschodnim. Incy- dent, który definitywnie pokrzyżował plany Urzędu Propagandy, zdarzył się bodajże przed Dworcem Głównym. W momencie gdy na ekranie pojawiły się ochotnicze legiony antybolszewickie, biorące udział w wojnie po stronie Niemców, spiker zwrócił się do widzów z pytaniem: ,,A gdzie Polacy?" Z tłumu padła błyskawiczna odpowiedź: „W Oświęcimiu" - i to wystarczyło, by cała impreza spaliła na panewce4. Czas zająć się teraz wspomnianą na wstępie akcją bojkotową. Narodziny jej przypadają na grudzień 1939 r. Pierwsi z inicjatywą w tym względzie wystąpili członkowie organizacji konspiracyjnej PLAN (I), którzy przeprowadzili w tym miesiącu gazowanie reprezentacyjnego kina „Napoleon", mieszczącego się na rogu ulic Wiejskiej i Prusa (późniejsze kino „Apollo", od 1942 r. przeznaczone dla Niemców). Jak wynika z relacji Jerzego Drewnowskiego i Kazimierza Koźniewskiego, większość widzów, wśród których nie brakło oficerów niemieckich, po rzuceniu gazów łzawiących rzuciła się do panicznej ucieczki5. Akcję zamie- rzano niebawem powtórzyć w kinach „Imperiał" i „Palladium". Nie doszło do tego, gdyż pierwsze kino zostało chwilowo przez Niemców zamknięte, drugie zaś przekształcono na „nur fur Deutsche" (pod nazwą „Helgoland"). Już w 1940 r. zakaz chodzenia do kin pojawił się w prasie konspiracyjnej6. Bojkot kin jako imprez organizowanych przez wroga stał się jedną z zasad kodeksu „podziemnego państwa". 324 Od początku 1941 r. akcję przeciw kinom podjęła organizacja małego sabotażu „Wawer". Wówczas to właśnie pojawiły się nalepki „Same świnie siedzą w kinie", najczęściej umieszczane w miejscu widocznym i łatwo dostrzegalne dla publiczności. Te same lub podobne napisy można było odczytać na murach, domach, kredą pisano je na chodnikach. Jednocześnie z rozlepianiem nalepek i wypisywaniem haseł przeprowadzano gazowanie kin, co zostało w terminologii konspiracyjnej określone mianem „smrodów dmuchanych". Niekiedy akcję rozpuszczania w kinach gazów łzawiących lub duszących uzupełniało niszczenie aparatury projekcyjnej, w pewnych też wypadkach udało się wywołać w kinach pożary. Zazwyczaj w wyniku akcji trzeba było przerwać seans z powodu paniki wśród widzów. Często po wyjściu z kina czekała ich nowa niespodzianka - o- kazywało się bowiem, że w tłoku niewidzialna ręka oblała ubranie kwasem żrącym lub je paskudnie poplamiła. Istotnym argumentem w akcji bojkotowej było podawanie do wiadomości publicznej danych dotyczących pieniędzy ze sprzedanych biletów kinowych. W początku 1941 r. wpływy z tego źródła wynosiły 32 tyś. złotych miesięcznie7. 15 X 1942 podziemie rozlepiło w Warszawie świetnie podro- biony plakat z podpisem szefa Wydziału Propagandy, Ohienbuscha. W tekście apelowano do mieszkańców miasta, by częściej chodzili do kina, gdyż pieniądze są przeznaczone „na dozbrojenie armii niemieckiej"8. Wiosną 1940 r. Stanisław Srokowski tak oto z pogardą charakteryzował okupacyjnych kinomanów (zapis z 26 III-3 IV 1940): Kina w Warszawie przepełnione hołotą, która opłacając wstęp, piąci na dodatki propagandowe niemieckie, aczkolwiek zdarza się, że na afiszu jest napis - cały dochód na dozbrojenie armii niemieckiej. Aurelia Wyleżyńska pod datą 511942 pisze o tłumach gromadzących się w niedzielę przed kinem „Imperiał". Ta sama kronikarka w początku 1943 r. zwracała uwagę na kolejki ustawiające się przed kasami kin. Jej zdaniem w kolejkach tych zdecydowanie przeważała młodzież. Oczywiście nie tylko ona zapełniała sale kinowe. Opinia Srokowskiego, że wśród widzów przeważała zdecydowanie ,,hołota", też nie odpowiada chyba prawdzie. Sądzić należy, że widzowie w okupacyjnych kinach warszawskich rekrutowali się z szerokich warstw społeczeństwa. O ludziach tych, reprezen- p tujących tzw. ,,Warszawę państwa Kowalskich", tak pisano w opracowaniu 325 „Życie kulturalne Warszawy", dołączonym do sprawozdania Delegatury K jesieni 1942 r.: W !* Czasem jest im tak smutno i ciężko, tak pragnęliby bodaj na godzinę zapomnieć, że w mieszkaniu głodno i ciemno, że wczoraj zastrzelono syna sąsiadki, że bratowa dostała wiadomość o śmierci ojca w Oświęcimiu, że idą do kina. Bardzo nikła przyjemność: stojąc w ogonku przed kasą drżą, że aż zanadto znane andrusiaki Walki Cywilnej obleją im ubrania żrącym kwasem, jak się to wczoraj zdarzyło Pawlowskiej z naprzeciwka. Jedyne ubranie. Film jest szkaradny, głupi, niedbale sklecony, źle grany. Dodatek tygodniowy opiewa zwycięstwa niemieckie. W drodze powrotnej niewidzialna ręka przyczepia Kowalskim na plecach kartkę: „Tylko świnie siedzą w kinie" —Cttżti wstyd9. Zdawać by się moglo, że wszystkie s'rodki zapobiegawcze powinny doprowadzić do pustki w salach kinowych. Stało się jednak inaczej. Ustalenie frekwencji widzów kinowych w okupowanej Warszawie napotyka duże trudności. Właściwie jedyne nadające się do wykorzystania dane liczbowe opublikowano w wewnętrznym biuletynie AK (,, Informacja Bieżąca" z 16 VI 1942). Dowiadujemy się stamtąd, że w styczniu 1940 r. kina warszawskie odwiedziło 116 tyś. widzów, w styczniu 1941 r.-235 tyś. widzów, zaś w styczniu 1942 r.-501 tyś. widzów. W roku 1938 było w Warszawie 70 kin, widzów zaś 15372 tyś., co daje średnią miesięczną na jedno kino 18300 widzów. Uwzględniając liczbę kin w Warszawie w latach 1940-1942 otrzy- mamy następujące dane o liczbie widzów, przypadających na jedno kino: I 1940-19333 widzów, I 1941-16786 widzów i I 1942-38538. Choć zestawienie to nie jest w pełni poprawne, nie uwzględniono bowiem danych o liczbie miejsc i seansów, zdaje się być jednak wystarczającym dowodem, podważającym definitywnie mit o pustych salach kinowych podczas okupacji. Mimo wielkiego wysiłku podejmowanego przez różne czynniki Polski pod- ziemnej akcja bojkotu kin zakończyła się fiaskiem. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie - dlaczego tak się stało, dlaczego hasło bojkotu nie chwyciło? Częściowym wytłumaczeniem mogą być te same przyczyny, które zade- cydowały o porażce innej akcji bojkotowej, dotyczącej prasy jawnej. W obu wypadkach nie uwzględniono realiów okupacyjnej rzeczywistości oraz nie wzięto pod uwagę względów natury psychologicznej. Społeczeństwu posta- wiono po prostu zadania, których nie było ono w stanie wypełnić. W przypadku prasy przeważył głód informacji, w przypadku kina - głód rozryw- ki. Akcja bojkotu kin miała zresztą minimalne szansę powodzenia także z 326 innych powodów. W grę wchodziła olbrzymia popularność kina przed wojną. W roku 1937 było w Warszawie więcej kin, więcej miejsc w kinach i więcej widzów kinowych niż w roku 1967! Podczas okupacji z 70 kin przedwojennych pozostało Polakom kilkanaście, a przecież w tym samym czasie zabrakło wielu konkurencyjnych form spędzania wolnego czasu, odpadła choćby możliwość oglądania wystaw czy zawodów sportowych. Usamodzielnienie się młodzieży, dysponowanie przez nią własnymi, zarobionymi pieniędzmi, rozszerzyło jeszcze zastępy miłośników X muzy. Słuszna jest więc chyba opinia Aurelii Wyleżyńskiej, że właśnie młodzież stanowiła gros okupacyjnej publiczności kinowej (zapis z l 1-30 III 1943). W owych latach młodzież ta była w opinii publicznej za oglądanie filmów potępiana, czy dziś owo potępienie należy podtrzymać? Można co prawda ułatwić sobie zadanie mówiąc, że do kin chodzili inni chłopcy i dziewczęta niż ci, którzy uczestniczyli w tajnych kompletach czy z bronią w ręku walczyli z okupantem. Byłoby to jednak zbytnie uproszczenie, gdyż często byli to oczywiście ci sami ludzie. Ta sama młodzież - piszą Jerzy Drewnowski i Kazimierz Koźniewski - która na ulicach miast z pogardą śmierci, w bezmiernej ofiarności walczyła z Niemcami, która ginęła i była rozstrzeliwana, w nader licznych wypadkach nie umiała oprzeć się pokusie „srebrnego ekranu"lc. Nie zapominajmy, że hasło bojkotu z biegiem czasu komuniści zaczęli interpretować jako akowską próbę odciągnięcia społeczeństwa od rzeczywistej walki ze znienawidzonym okupantem, dania społeczeństwu poprzez walkę cywilną tylko namiastki walki zbrojnej". Rzecz znamienna, że Gwardia Ludowa także wzięła udział w „akcji kinowej". Uderzenia jej skierowane były jednak bezpośrednio we wroga, atakowano bowiem tylko kina dla Niemców („Apollo", „Helgoland" i „Kammerlichtspieltheater")12. Nie chcę tym samym pomniejszać zasług i ofiarności członków „Wawra". Wydaje mi się, że akcja gazowania kin przyniosła po prostu inne rezultaty, niż planowali jej organizatorzy. Nie zniechęcono co prawda warszawiaków do uczęszczania do kin, osiągnięto jednak coś więcej - uzmysłowiono obecność i istnienie ruchu oporu zarówno społeczeństwu, jak i władzom niemieckim. Każda z akcji ,,kinowych" była odnotowywana w raportach warszawskiego gubernatora Fischera - lepszego uhonorowania pracy mały sabotaż otrzymać chyba nie mógł. Na zakończenie informacji o okupacyjnych kinach Warszawy drobna 327 ciekawostka. Mało znany jest fakt, że także na tym polu istniało życie podziemne. Jego przejawem była działalność tajnego kina „Zyzio", mieszczą- cego się na Pradze, w mieszkaniu prywatnym. Oto kilka szczegółów podanych przez inż. Zygmunta Koczorowskiego. Na widowni ustawionych było dwa- dzieścia pięć krzeseł, na stoliku stal ręcznie kręcony aparat kinowy marki Pathe; osobne pomieszczenie przeznaczono na poczekalnię, kasa mieściła się w przedpokoju. Seanse odbywały się raz na tydzień począwszy od wiosny 1940 r. Wyświetlano wyłącznie filmy nieme, do których jako akompaniamentu uży- wano gramofonu, a niekiedy gry na organkach lub mandolinie. Cały dochód właściciel lokalu przeznaczał na prasę konspiracyjną. Początkowo widzami było grono sąsiadów i przyjaciół organizatora kina, później krąg ten znacznie się rozszerzył i na Pragę zaczęli się zjeżdżać kinomani z całego miasta . Już po raz drugi powrócić wypada do problemu jawnych okupacyjnych scenek warszawskich. W rozdziale poświęconym inteligencji zajęliśmy się sze- rzej postawą środowiska aktorskiego, teraz wypadnie spojrzeć na owe teatrzy- ki od innej strony. Tym razem będzie to spojrzenie z perspektywy odbior- cy, a nie dostarczyciela rozrywki. Inaczej mówiąc interesuje nas obecnie his- toria powstawania i repertuar teatrzyków oraz odwiedzająca je publiczność. Narodziny pierwszych teatrzyków rewiowych okupacyjnej Warszawy przypadają na wiosnę 1940 r. 13 IV 1940 w,,Nowym Kurierze Warszawskim" pojawiła się wzmianka o otwarciu pierwszego teatru-variete przy ul. Chłodnej 49. Lokal ten nosił początkowo nazwę „Niebieski Motyl" (na uroczystej premierze grano rewię „Czar Wiosny"), Kolejny teatrzyk tego rodzaju otwarto l V 1940 w sali kina „Hollywood" przy ul. Hożej 29. W programie inauguracyjnym „Dla ciebie. Warszawo" wystąpiła między innymi Barbara Bittnerówna, wykonując tańce do muzyki Griega. Dyrektorem obu teatrzy- ków był Stanisław Heinrich. Bardzo szybko nastąpiła zmiana nazw dwu pierwszych przybytków „podkasanej muzy" - na Chłodnej lokalowi przywró- cono dawną nazwę przedwojennego kina „Kometa", podczas gdy na Hożą 29 przeniesiono „Niebieskiego Motyla". 22 V 1940 nastąpiło otwarcie jednego z najbardziej znanych teatrów doby okupacyjnej, a mianowicie „Komedii" przy ul. Kredytowej 14. Właścicielem owego teatru byt Artur Józef Horwath, który-jak podaje R. Niewiaro- wicz - koncesję „odkupił" od Igo Syma14. Bez wątpienia „Komedia" zasłu- 328 guje na szczególną uwagę. Inne przybytki Melpomeny (oprócz Teatru m. Warszawy, o którym będę jeszcze mówił) miały bowiem charakter typowych teatrzyków rewiowych, kabaretów lub scenek literackich. Jedynie w „Kome- dii" odbywały się przedstawienia sztuk dramatycznych w postaci pełnego spektaklu, w innych teatrzykach grano-i to dość rzadko - zaledwie fra- gmenty takich utworów. „Komedia" posiadała poza tym najlepszy zespól aktorski. Wreszcie historia działalności tego teatru łatwiejsza jest do odtwo- rzenia z uwagi na istniejące materiały źródłowe, głównie publikowane w prasie jawnej recenzje i .sprawozdania, zawierające między innymi dane liczbowe. „Komedia" istniała aż do lipca 1944 r. Andrzej Wysiński obliczył, że przez cały okres działalności wystawiono w niej 41 sztuk, w tym 10 sztuk autorów polskich15. Pierwsze przedstawienia nie cieszyły się powodzeniem. Inaugura- cyjny spektakl „Gdzie diabeł nie może" Romana Niewiarowicza obejrzało zaledwie 1462 widzów. Nie lepiej przyjęto kilka kolejnych widowisk. Niepowodzeniem zakończyły się występy Dymszy w komedii „Szczęście Frania" Włodzimierz Perzyńskiego, bez wrażenia przyjęto dramat Henry'ego Kistemaeckersa „Obowiązek" (właściwy tytuł: „Szpieg"). Poprawę fre- kwencji przyniosło dopiero wprowadzenie do repertuaru bezwartościowej farsy w rodzaju ,, Hiszpańskiej muchy" Franza Arnolda i Ernsta Bacha, kiedy to na scenie wystąpił Władysław Walter16. Dokładniejsze dane, mówiące o pierwszym roku działalności „Komedii", przynosi zestawienie trzynastu kolejnych premier'7: Tytuł ssania Autor flota premiery Ucsba widzifa Gdzie diabeł nie może Niewiarowicz 22 V 1940 1461 Jutro pogoda Hopwood 6 VII 1940 5274 Szczęście Frania Perzyński 2 VIII 1940 3769 Obowiązek Kistemaeckers 24 VIII 1940 3465 Hiszpańska mucha Arnold, Bach 17 IX 1940 4721 W starych piecach Arnold, Bach 17 X 1940 5 736 Dlaczego zaraz tragedia NiewiarowiilR /»te. W. , ;>35'»ldej armii niemieckiej. IkS.HhSMwWk »swfWfHŁ,*^lag^ M ^ atek nadzwyczajny gadzinówki z 14 VI 1940 „Niemiec wyszydzony" V •W V|ERORDNIING. iiln*] .NpiHH-^clunif der licł-NU* Ttir Polpa .W» A- » S Al.^ j .•if. i-.t^tp^ •'.•- i-.ii.wr-. l.rftt l.-- OfcftA^f ••'M iii.-" fi.^.^-i.rM. <- iii IttwłA l-fłlW '<'oH'»*ŁrH>! -»M rTWii hiri natf i-*^cti***cfw»t .:H ł W^Antirigoi. "l"e ci*w Eftentenii f..,.*' *»»W,AKt wei^łMi. OHM* WolWua, • i S- ffi* s.cl»-i;(.' 6»»bttB. q ^.rt- s i fOfhBMłonB Ki«>d«TT«t4« "(Mdan fw d-t H»f*!"i!Breg »itM:qiwehlfg»» t dom Mulłttr der nliłt.riafriltafluftw! Nwg-.' Itteidten,- ..,,,..„ •••- -- .„—flftn, Di»Mt wrd«n łoicrr* iw die wetle-s tin»ei'nełT*w»f to hinit f m, i»ł» dif' " i tyŁlian, Tnp»l;» UIMI "Ti)n;t„ Er-fani- • dlii (teyfcieh*" Afi.iSró " Kofpi ,. ' ct*«>i »«tvaKi*™ng ni ^'^ir': 1) tu (rtiŁliw fcułt iu atfn*". rf« sl"-'* iw ^"t ri»irt»th« i,trfłw*tte bwliomii i«t. . , 2) Wn:-(.i. AB ^iciiM flir di- ttAitgwche T»tii;k»i< dw »'e •H1^ tl»Hih •infe Zułe>ly.•*»*; *\ nfii^rBid dwr Nocł'1 m iit*ilif**» da jW«r)n;rt mii Ann Głutapobnuet' tu rectwian M; • •»i tłłch dom aMundon MRitfA* <"•"*<'"» EU tMiilian- O.eiCT drtfR tteutichBn Yelkc unlMliMwm» Eig»n«»«i at wusbWt W» :»a »^t"^«t»ri,ctM"^»nB iu rforf". inioig* d«t d.MMrnd«n 8*b«lon ifoH.q«n KtebMtowtoNwh A^«ndu^q (ind^.. .'^T ». CiwM V»n>*dw« MN riteMn*^ •W A." 1 Swt»wb» tN3. w Kr*«l. , •.-. , •: ł- t:. Hwat Ywnt. i '•ti. W""1 naJsptintłtd-mBi: J) t. ZwHimkwtc n* otł«fs* G«łw*iiłW»o CttbonMtonłw tudnedc patAa taodnu- x pr«*rttm> Wiotkie Bieny N—iiimtAi^ Nff BST •tASOOEM. ł^wiwi • obowt^i t»i tt.a{n«g<' n»»pon»d>eitia. ł ł. UIDNO^Ć. ?>?i.SK* t^ MOŻE ZAJMOWAĆ WESZIUtN, OWOWtAOAJłC f-CH WYM*G*N"OM CXONKÓW NABOOO si^^iEOtiEOC* MilM.tfcitTuB *<;. im'** i łiirfy" Łir»,łłTfriYei»yi*ri ', fM^łami &'Wtto!ns.i!i.Wh „ ' -;• «_** 'ł^ad 'fA< yfc Wl.kSNY^.^^^U^f-AMI SMZrWCZYMt. Owdif Ot^ 9?wow c*yfh;łin,ow«! ttfaAmM,-^i;ti»t aiy n» lx>n» mł-fin tit. • , - ""' .. ^ KOftłyStAiĆ t OP.4.U W C2ł«'t'E- 2'MY, Zim* l'M3-ł< , t»»d*l* f Gatw;")" &»n»*a»nĄ t«k q«r«e«. fk flwc* b»ł» ^,-,-'^- •<-xi*y.. * nrew.!'et?i«w k-w^usu at-rkaAriri^o w Ubii.!r»p.oł>*;» . 1TuBtri« • - . " v . •<,. ,J|QŁ Ł.ttA>t>tc> pt^tki*) t-lw»na 1^' - ' . - J^ł""^;:,"- <) OTOTCHAC iW162V^ POWitiifZEM. •i».tt»»»™«»'y"tatA na>wgo l«^ht;etw»; •'•-.. ' • "-• ' 3} KOiaY5T*C i WÓD-- wi pnTttt.łłom SOy. p-artu ^ &t*«iw"'"«i ! .łt »1p!*ti » Boi-t. woŁKic obJ ^M-łi tM:a"ki'w»mii» li«ld«] chiiiK odw^nio Gflitapo; i8 MY&tć BOZUMMiE. Wtt*i',.w***—*» :;: nMKi"lA«Siów di" p'a'.t * Wi«tHna> Riattif; r „•"-"r"- f] SAMOOWONY ZRIOfiOWFj pruiciwko mordom ^cj n-.imwli.tj i Ga^apo, ""-*•"•«< S. Kła tltrkrfttfa pri*'»!iv "i-:>wj**e>flo fiipora^diCrtił podt^i ia*-*f>- immret. ". ' • ' ^ t. Poi* fcii^ (rBlBłf.t f^b'"!'1.' s", Hncht—Voflti i SlaiinidttuhtAOB- !>j-«mrna i nniciuerm tw^s-Mya *owAł)aMltWna. Sfingowane przez ruch oporu rozporządzenie Franka ;0 POWIEOBM SWttt] O POLSCE?^ ^ Brwią Polacy f m^„..,A-- ł,wf,t»i»teM •mw^afaŁfcI Kwity '»ew TMft Ti**»«yA ZSłtR J6*ffit StA ; K» ; Ifii-fii. - [tiumii fwwt ^whiWmUt Kła «tiwtaliR MI *"» ^ pYlłtii;.. .11!. n-wjsKF .p>tpfTfń»l-in» iBwrylilMiM- i an)(f-hllte. : Wi>di,^H^iftiifoJótt.-15i»liB[rftEAt»MMl?aA»!row»«»lfr / . pU.Ptt-y !t»l: .'• r- /^ife Parłw/ ~ t •'"•)» »l'-rvm«kfM dw PWMkto p fc4H««nnA«m. pn| DHTOIE PyTANIE; «N« ftkieb |in^>«Hli. • ntfbUq^ puafchł »i,l»-ma. iwfatły riq aplrfwf *n«a&l aAfSsf fW^t a^BBpnw>j""-T ODPOWIŁL';.; N. podrin.!, tr,»lyrh. rtobr^fa rio«,r>ka^ J^le^kM.) wnjfwww* p&>W«Mttlai« tet. )B« te«a tftaft au&i 9^Ai, — — )M)4«nr4«N a WMJfl^ pnBitocy iawtó«Att Niww )rt.B |l WMipm Zwi^k« Sg«^iehiqr i NfcfcŁ lltfc. >!«» rlltl MIIIMI . hWi J> MR to imM- 1 IlitMilWUrii ck»|w»»6tt*:~~ Bracia Polacy! nk krwi win fl^d^M » J(.f;«(i««r h^v Mf. &»«B» iw rwt, mwńin u,m A« WM^ WM<| «f •a^ f. »*«. »trł .anw. iiitel i" M, 4w ślinią Mllawm^Ul <|ill»tan NKwef fc*I -»». M|«K mU, I..B.K \-„,„.„, ' 9mC »w4»nyvh i CIM|||«1«1 ta&twj. tD«N« : >H; P|U> •r l pno *> u»«li«ii««» k ~ 1« di* KkMN »l««nteiji. bwifr- fotwi*^ C*ro«i apmf«toiiil ^fcryw«^ ^ri^ ^«», pmtA -; • -"t* tlwua , ,. l.^afc -* , '!•" •Wfir.lC.STWMmfki itatii, ,,>.«» WS1"- ' WS^. f^l ny» alfck ..t *. «—A • -wf wuym tyfta St»^a; Lewandowskiej 1939 18 28 55 1940 84 180 241 1941 111 214 336 1942 146 247 388 1943 190 322 506 1944 166 318 615 390 Rzucający się w oczy priorytet stolicy wynikał z kilku przyczyn. Decydu- jąca była rola miasta jako centrum ruchu oporu. Tu miały wszak swą siedzibę centralne władze działających w podziemiu partii, stronnictw, organizacji społecznych i wojskowych, tu także wszelkiego typu ugrupowali było najwięcej. Ponieważ wydawanie własnego pisemka szybko stało się jak gdyby legitymacją konspiracyjnego „istnienia", każda z organizacji, nawet posiada- jąca znikomą liczbę członków, za punkt honoru uważała wypuszczenie własnej tajnej gazetki. Inną przyczynę olbrzymiego rozwoju prasy podziemnej w Warszawie widzieć należy w istnieniu na miejscu poważnego zaplecza technicznego. Łatwiej było zapewne w Warszawie o zakup powielarek, czcionek, kaszt, maszyn drukarskich. Na miejscu byli poza tym pracownicy poligrafii, zecerzy, drukarze, linotypiści, a także artyści plastycy. Jednym słowem, istniały większe niż gdzie indziej szansę uruchomienia i ukrycia produkcji prasy konspiracyjnej. Wydawanie jej ułatwiała też znaczna koncentracja inteligencji, zajmującej się przygotowywaniem komunikatów i artykułów prasowych. Nie wolno zapominać, że współpracownikami prasy konspiracyjnej zostali profe- sorowie wyższych uczelni, naukowcy, literaci - dziesiątki osób, które oficjal- nie swych normalnych zajęć nie mogły lub nie chciały wykonywać. Wreszcie czynnikiem dodatkowym był popyt na prasę konspiracyjną, ułatwiający rozdanie lub sprzedaż powielonych czy drukowanych pisemek. Wszystko to razem stanowiło jedną tylko stronę przysłowiowego medalu. Tą drugą było niebezpieczeństwo grożące w ciągu całego cyklu wydawniczego i kolportażu na skutek nasycenia miasta policją, żandarmerią i służbą bezpieczeństwa. Wpadka drukami kończyła się aresztowaniem i zazwyczaj tragiczną śmiercią wszystkich znajdujących się w niej osób. Ryzyko było ogromne, warunki zaś pracy w konspiracyjnych drukarenkach, zazwyczaj ukrytych w ciasnych schowkach lub piwnicach domów, szczególnie ciężkie. Stawką w grze było ludzkie życie. Wytrwanie na posterunku wymagało hartu ducha, wielkiej odwagi i ofiarności. W wielu niestety wypadkach wydawane pisemka nie zasługiwały na tyle poświęceń63. Nie zasługiwały zaś nie tylko na skutek głoszonej ideologii, ale także z uwagi na zbyt często zdarzające się ubóstwo treści i znikomą ilość podawanych informacji. Poza tym wiele gazetek konspiracyjnych wydawano głównie dla propagowania poglądów politycznych redakcji oraz dla zwalczania kierunku politycznego innych ugrupowań; pisemka te służyły więc obiektywnie raczej walce wewnątrz ruchu oporu niż walce z okupantem. •-.'.,, 391 W ramach tej książki nie sposób naturalnie omawiać całej podziemnej prasy warszawskiej. Ograniczymy się więc tylko do pierwszych gazetek, organów centralnych oraz pism szczególnie interesujących. Prawdopodobnie pierwszym pisemkiem konspiracyjnym w okupowanej Warszawie byt powielany „Monitor Informacyjny ZPN". Halina Krahelska pisała w 1944 r., że numer pierwszy tej gazetki ukazał się już 3 X 1939. Dzięki relacji Bogumiła Chwista, członka redakcji „Monitora", można dziś podać szereg dalszych szczegółów o tym piśmie64. Redaktorem naczelnym był lekarz •dr Sebastian Chorzowski, sekretarz Zarządu Okręgu Związku Powstańców Śląskich w Warszawie, twórca organizacji podziemnej Związek Powstańców Niepodległościowców, której ,,Monitor" był organem. Pismo wychodziło mniej więcej raz na tydzień, nakład pierwszego numeru wynosił 300 egzemplarzy, powielano je w drukarni Instytutu Higieny w Warszawie. „Monitor ZPN" wychodził do kwietnia 1940 r. Drugim pismem podziemnym okupowanej Warszawy był organ organiza- cji KOP-„Polska Żyje!", wychodzący od 10 X 1939. Początkowo było to pismo powielane, potem drukowane, zmieniał się ponadto jego podtytuł65. W 1939 r. kryptonim KOP rozwinięty był w następującym podtytule:,, Biuletyn Informacyjny. Komitet Obywatelsko-Patriotyczny". W rzeczywistości KOP oznaczał Komendę Obrońców Polski - organizację utworzoną przez mjra Bolesława Studzińskiego („Bogdan Nitecki"). W styczniu 1940 r. nakład pisma wynosił 10 tyś. egzemplarzy. Naczelnym redaktorem był Witold Hulewicz, poeta, publicysta, muzykolog, były kierownik działu literackiego Polskiego Radia. Współpracowali z biuletynem „Polska Żyje!" między innymi Zofia Kossak-Szczucka, Witold Bieńkowski, Wacław Borowy, Szczepan Jeleński, Stanisław i Wanda Milaszewscy. Choroba i śmierć założyciela KOP-u, a następnie aresztowanie i rozstrzelanie naczelnego redaktora nie zakończyły co prawda edycji, gdyż pismo wychodziło przez cały okres okupacji, kilkakrotnie też zmianie ulegał skład ekipy redakcyjnej, z czasem jednak utraciło ono znaczenie, jakie miało w 1940 r. Do polowy 1940 r.,,Polska Żyje!" była bodaj że najpopularniejszą gazetką konspiracyjną w Warszawie. Bardzo wcześnie, bo już jesienią 1939 r. działalność wydawniczą rozpo- częła grupa młodzieży lewicowej z przedwojennego „Spartakusa", organizacji pozostającej pod wpływami komunistów. W pierwszej połowie października ukazało się pismo ,,Wolność", zaś w końcu listopada organ reaktywowanej w podziemiu organizacji - „Strzały". W pracy redakcyjnej obu pism brali m.in. udział: Ładysław Buczyński i Hanna Szapiro-Sawicka. Marian Malinowski 392 podaje, że ,,Strzały" wydawane techniką powielaczową miały nakład od 100 do 300 egzemplarzy66. Jednym z pierwszych pism okupowanej Warszawy był „Biuletyn Infor- macyjny", centralny organ najpierw SZP, potem ZWZ, a wreszcie AK. Według Bartoszewskiego, pierwszy numer pisma odbity na powielaczu ukazał się 5 XI 1939, w zbiorach publicznych jednak nie zachował się67. W świetle informacji, podanych przez samą redakcję ,,Biuletynu", datę ukazania się pierwszego numeru należy chyba przesunąć mniej więcej o trzy tygodnie. 811942 po raz pierwszy wprowadzono numerację pisma, wydając nr l (105), i z tego też tytułu wyjaśniono genezę pisma, umieszczając taki oto komentarz: ,,Światło dzienne ujrzeliśmy na przełomie listopada i grudnia 1939 r. - i odtąd wychodzimy co tydzień". Dalej czytamy, że tylko cztery razy ,,Biuletyn" się nie ukazał, nakład zaś numeru pierwszego, wydanego na powielaczu, wynosił 90 egzemplarzy. 20 kwietnia 1942 r. drukowano „Biuletyn Informacyjny" w 19 tyś. egzemplarzy, w marcu 1943-w 25 tyś. egzemplarzy. Jesienią 1943 r. nakład ten wzrósł już do 50 tyś. egzemplarzy68. Od 6 VII 1940 gazetka była drukowana, do 20 VII 1944 była tygodnikiem, potem do wybuchu powstania - ukazywała się dwa razy na tydzień, a podczas powstania była pismem codziennym. Ostatni numer „Biuletynu Informacyj- nego" 3(317), redagowanego przez inny zespół, wyszedł w Krakowie 19 I 1945. Redaktorem naczelnym „Biuletynu Informacyjnego" był Aleksander Kamiński, szef Biura Informacji i Propagandy Okręgu Warszawskiego AK. Serwis radiowy przygotowywała Wiktoria Julia Goryńska. W redakcji w różnym okresie pracowali m.in.: Kazimierz Wagner, Czesław Michalski, Bolesław Srocki „Bolesław", Antoni Szymanowski „Brun", Ryszard Zarzy- cki, Witold Kula, Stanisław Herbst; jej stałym sekretarzem była Maria Straszewska, po latach autorka historii pisma69. „Biuletyn Informacyjny", podobnie jak i wszystkie inne pisma, broszury i ulotki wydawane przez Armię Krajową, drukowano w Tajnych Wojskowych Zakładach Wydawniczych. Kierownikiem tego swoistego koncernu poligraficznego był Jerzy Rutko- wski, ps. „Michał", „Kmita". Pod koniec okupacji TWZW dysponowały jedenastoma drukarniami podziemnymi. Każdy z tych, jak je nazywano, ,,warsztatów" oznaczony był kryptonimem składającym się z litery „W" i kolejnej cyfry. Każdy z „warsztatów" posiadał też swoją specjalność. W „jedynce" drukowano tylko dywersyjne wydawnictwa w języku niemieckim 393 (Akcja „N"), 2 „dwójki" wychodziły broszury, „czwórka" natomiast zajmowała się drukiem konspiracyjnej prasy. Właśnie tutaj od lutego 1942 r. składano i odbijano „Biuletyn Informacyjny"70. Kierownikiem tej drukarni od początku 1944 r. był Michał Wojewódzki. Mieściła się ona pod barakiem nieczynnych w czasie okupacji warsztatów szybowcowych inż. Antoniego Kocjana. Dziś w tym miejscu stoi gmach GUS-u. Linotyp obsługiwał w „czwórce" Tadeusz Kazimierz Bieniewicz, ps. „Kazio", świetny fachowiec, który potrafił składać tekst w tempie 8 tyś. znaków na godzinę. Na maszynie drukarskiej pracował Józef Nieborski, ps. „Czarny", również wybitny specjalista, umiejący drukować 1200 arkuszy na godzinę. Ponieważ w tej samej drukarni odbijano w jednym tygodniu także kilka innych pism: „Wiadomości Polskie" (nakład 20 tyś. egzemplarzy), „Żołnierza Polskiego" (15 tyś. egz.), „Insurekcję" (12 tyś. egz.), „Towarzysza Pancer- nego" (5-8 tyś. egz.), często drukarni nie wystarczało 1,5 tony papieru tygodniowo. Niekiedy zużycie papieru dochodziło nawet do 6 ton71. Łatwo chyba sobie wyobrazić, jakie wielkie były trudności w maskowaniu produkcji w takich rozmiarach. Katastrofa nastąpiła l VI 1944, kiedy to Niemcom udało się wykryć drukarnię. Zginął wówczas bohaterską śmiercią broniący się do ostatka Kazimierz Bieniewicz, maszynista zaś i kierownik drukami - nieo- becni w tym czasie - ocaleli. Trzeba było znaleźć lokal zastępczy. Bardzo szybko, bo w ciągu kilku dni wydawanie „Biuletynu" przejęła drukarnia „trójka", kierowana przez Władysława Pomorskiego „Jerzego"72. 8 VI 1944 ukazał się kolejny 22-23 (229—230) numer pisma - przerwa trwała więc niezwykle krótko. Zawartość przeciętnego, ośmiostronicowego numeru „Biuletynu Infor- macyjnego." przedstawiała się następująco. Na pierwszej kolumnie zazwyczaj drukowano artykuł redakcyjny, dotyczący bądź sytuacji międzynarodowej i przebiegu działali wojennych, bądź też poświęcony sprawom ruchu oporu. Do stałych rubryk pisma należały doniesienia z zagranicy, kraju i Warszawy oraz informacje z frontów II wojny światowej. Ważnym działem „Biuletynu" były ogłaszane tam komunikaty najpierw od końca 1941 r. Kierownictwa Walki Cywilnej (KWC), potem-po 5 VII 1943-Kierownictwa Walki Podziemnej (KWP). Komunikaty te, często otwierające numer, zawierały przede wszys- tkim wyroki podziemnych sądów specjalnych, wydawane na tych, którzy złamali kodeks postępowania obowiązującego polskich patriotów. Z reguły na końcu numeru drukowano w „Biuletynie Informacyjnym", >3tJ.. ! -Ifrró.. bigi a (ptt ai*S( :iL^ltlixiu,.'.,.»fW!n^^u.. Sport W telewizyjnej wersji „Kolumbów" Romana Bratnego, zrealizowanej przez Janusza Morgensterna, każdy z odcinków rozpoczynała scena gry w siatków- kę. Młodzi chłopcy grali na prowizorycznym boisku, zasłoniętym od ulicy wysokim murem. Realizatorzy filmu bardzo trafnie ukazali w tym epizodzie istotny rys okupacyjnej rzeczywistości. Władze niemieckie zakazały działal- ności wszelkich związków, stowarzyszeń i klubów sportowych. W komentarzu do rozporządzenia Franka z 23 VII 1940 wyjaśniano: „Zwłaszcza związki gimnastyczne i sportowe, które służą także do podniesienia tężyzny fizycznej ludności, nie leżą w naszym interesie"'. Nawet gra w piłkę stawała się więc przestępstwem, grywano zatem na zamaskowanych boiskach i placach sportowych, z dala od patroli żandarmerii i policji. Mimo rozwiązania klubów sportowych i konfiskaty ich majątku, mimo zamknięcia lub rekwizycji stadionów, istniało w Warszawie bujne, nielegalne życie sportowe, po prostu sport podziemny. O konspiracyjnych meczach piłki nożnej interesujące wspomnienia ogłosił po latach Mieczysław Szymko- wiak2. Dzieje okupacyjne piłki nożnej rozpoczęły się wiosną 1940 r. na Polu Mokotowskim. Pierwsi na boisko wyszli chłopcy z Kolonii Staszica i to ich drużyna, nosząca nazwę „Błysk", triumfowała w turnieju zorganizowanym przez znakomitego piłkarza Józefa Ciszewskiego. Latem 1940 r. rozpoczęty się rozgrywki, w których wzięły udział także przedwojenne kluby sportowe. Piłkarze „Polonii" weszli w skład nowo powstałych drużyn, występujących pod nazwami: „Pochodnia", „Czarni", „Bimber". Mecze odbywały się głównie na peryferyjnych boiskach, zwykle na takich, które mieściły się wśród gęstej zabudowy. Warunki względnego bezpieczeństwa spełniały najlepiej 407 boiska przy ul. Podskarbiriskiej i Opaczewskiej. Nim władze niemieckie zajęły stadion „Polonii" przy Konwiktorskiej, tam właśnie odbył się wielki turniej trzynastu drużyn piłkarskich. W finale 13 IX 1940 „Czarni" pokonali KS „Bimber" 3:1. W roku 1941 turniej mający charakter mistrzostw Warszawy nie odbył się z powodu nagromadzenia zbyt dużej ilości wojska niemieckiego w stolicy. Intensywnie rozwijało się jednak piłkarstwo w miejscowościach podwarsza- wskich. 24 XII 1941 w mieszkaniu Alfreda Nowakowskiego powstał konspira- cyjny Warszawski Okręgowy Związek Piłki Nożnej. W roku 1942 pod jego patronatem odbyły się regularne mistrzostwa Warszawy. Turniej wygrała reaktywowana „Polonia" powtarzając ten sukces w roku następ- nym. Przeciętnie mecze ściągały na stadiony po kilka tysięcy widzów. Piłkarze warszawscy grali często w miejscowościach podstolecznych, takich jak Piaseczno, Żabieniec, Jeziorna, Błonie, Mirków. Właśnie w Piasecznie w drugi dzień świąt wielkanocnych 1943 r. odbyt się mecz międzymiastowy Warszawa - Kraków zakończony remisem 1:1. Z Warszawy na mecz ten przyjechały setki kibiców. W ostatnim sezonie piłkarskim lat okupacji w rozgrywkach nie brała udziału drużyna ,,Polonii". W rozgrywkach wiosennych 1944 r. na czoło wysunęła się drużyna KS ,,Grochów". O rozmiarach nielegalnego ruchu piłkarskiego świadczy liczba aż pięćdziesięciu drużyn, które zarejestrowane były w warszawskim okręgu pod koniec okupacji3. Z zespołów warszawskich oprócz wymienionych na przypomnienie zasłu- gują drużyny „Olimpii", „Korony",,,Okęcia",,,Warszawianki". W „Błys- ku" grał poeta Wojciech Mencel, na bramce stawał niekiedy Andrzej Łapicki, który kilka lat temu w rozmowie z Januszem Morgensternem przytoczył krążący po Warszawie w 1943 roku wierszyk4: Pod Rostowem od krwi ślisko, A my idziem na boisko. Podziemny sport dawał okupacyjnej młodzieży wrażenie normalnego życia, pomagał w utrzymywaniu sprawności fizycznej, przynosił chwile odprężenia, pozwalał cieszyć się młodością, która po prostu „wypadła" w tym czasie. 408 Taki kierunek zainteresowań i ta forma rozrywki zgodne były zresztą z zaleceniami władz konspiracyjnych. W artykule „Zabawa", zamieszczonym w „Biuletynie Informacyjnym", pisano: Nie chcemy zniknięcia uśmiechu i pogody. Nie nawołujemy do ponurych samoudręczeń. Uważamy, że kto tylko dziś może uprawiać sport, gry sportowe - niech to czyni jak najczęściej5. Zakaz spotkań piłkarskich i organizowania zawodów sportowych oczywiś- cie nie dotyczył przebywających w Warszawie Niemców. Na zarekwirowa- nych stadionach odbywały się mecze, niekiedy omawiane też w prasie jawnej. Zawody te organizowano z reguły na stadionie przy ul. Myśliwieckiej. W drużynie warszawskiej występowali głównie Volksdeutsche, przeciwnikami byli reprezentanci innych miast, wybierani-jak się zdaje-na podobnej zasadzie. 27 X 1940 odbył się więc mecz Warszawa - Gdańsk, w którym nie wzięli udziału piłkarze polscy. Redakcja „Biuletynu Informacyjnego" zaopa- trzyła wiadomość o tym meczu tytułem: „Górą sportowcy" -niedwuznacznie czyniąc aluzję do postawy artystów teatralnych6. Podobny mecz Warsza- wa - Poznań miał miejsce 24 XI 1940. Jeśli wierzyć NKW, zgromadziło się na stadionie około 5 tysięcy widzów; znów zwyciężyła ,,reprezentacja Warsza- wy"7. W następnych latach w meczach organizowanych legalnie na stadionach warszawskich występowały już tylko niemieckie drużyny wojskowe i policyj- ne. Skoro mówimy o sporcie, wspomnieć też trzeba o imprezach organizowa- nych w Warszawie za zezwoleniem Urzędu Propagandy. Były to zawody bokserskie i popisy zapaśników. Po raz pierwszy występy tego rodzaju miały miejsce l VIII 1943 w lokalu teatrzyku „Melodia". Reportaż z tej imprezy, zamieszczony w gadzinówce, nosił tytuł: ,,Zapasy, boks, humor, śpiew. Wieczór sportowo-artystyczny w «Melodii»"8. Gwoździem programu była walka pięściarzy Kolczyńskiego i Doroby. Następnej niedzieli imprezę powtórzono. W walkach zapaśniczych wystąpił tego dnia Garkowienko, z bokserów udział wziął Mizerski. 29 VIII 1943 w „Jarze" przy ul. Senatorskiej odbył się turniej bokserski, powtórzony w następną niedzielę9. Sędzią zawodów był Feliks Stamm. Wykorzystywanie teatrzyków rewiowych na zawody sportowe prawdopodobnie podyktowane zostało chęcią uatrakcyjnie- nia programu i być może ratowania kasy. W każdym razie chodziło też o przyciągnięcie dodatkowej klienteli. 409 ;•'Sport podziemny to oczywiście nie tylko pitka nożna i boks. W sposób zorganizowany - pisze Henryka Miodzianowska - prowadzili pracę działacze pitki siatkowej. Zespoły grywały w ogrodach Raua, u Głuchoniemych na pl. Trzech Krzyży, na dziedzińcach WSM itd. W latach 1940-1944 odbywały się turnieje i mistrzostwa (ze względów bezpieczeństwa w okolicach Warszawy). Najlepszymi były zespoły AZS, „Warszawianki" i „Polonii". Niezależnie od działalności ujętej w ramy organizacyjne, siatkówka była uprawiana żywiołowo przez dorywczo organizowane zespoły. Ta sama autorka opisuje okupacyjną dzialalność w ramach innych dyscyplin sportowych; m.in. łyżwiarstwa i lekkiej atletyki: Początkowo jeżdżono i trenowano na lodowisku WTŁ w Dolinie Szwajcarskiej, zaś po jej zamknięciu przez Niemców-przy ul. Nowy Świat 22 i „U Aktorek" (róg ul. Pięknej i Al. Ujazdowskich), gdzie przeprowadzano kwalifikacyjne zawody i mistrzos- twa. Z kobiet zwyciężały „na zmianę" siostry Jadwiga i Hanna Dąbrowskie i Anna Bursche (Lindnerowa) [...] Lekkoatletykę uprawiano w małych grupach. Jedna z nich trenowała pewien czas w kącie Parku Skaryszewskiego (m.in. W. Gierutto, E. Lokajski). Inna, pod kierunkiem Jana Mulaka-na boisku szkoły im. Limanowskiego na Żoliborzu. Uczęszczało na zajęcia ponad 40 osób. Cala grupa weszła następnie w skład Milicji Ludowej RPPS10. Tenisiści grywali na kortach nie opodal Instytutu Głuchoniemych, wyjeżdżano też do Milanówka. W towarzyskich spotkaniach tamtych lat wyróżniali się Ignacy i Ksawery Tloczyńscy, Bohdan Tomaszewski i Jerzy Gottschalk. Kilkakrotnie odbywały się w mieście uliczne wyścigi kolarskie. Latem ,1940 r. policja granatowa przerwała wyścig na trasie Karowa - Tamka, wzdłuż Wybrzeża Kościuszkowskiego. W tymże roku ścigano się w alei Niepodlfr- głości. Zawody pływackie odbywały się na Wiśle. Zorganizowano m.in. wyścig pływacki od Wilanowa do Saskiej Kępy. W 1943 r. w Aninie odbyły się pływackie mistrzostwa Warszawy. Specyficzną „dyscypliną" sportową oku- powanej Warszawy były wyścigi riksz. Prym wiedli tu bracia Kapiakowie i Roman Siemiński - ścigano się zazwyczaj na drodze do Wilanowa. Istniał poza tym w Warszawie konspiracyjny klub sportowy „Pod 410 Schodkami", mieszczący się w lokalu przy ul. Hożej. Oficjalnie siedziba klubu zwała się sklepem elektrotechnicznym (firma „Bracia Szczublewscy"). Było to nie tylko miejsce spotkań koleżeńskich warszawskie" sportowców, lecz zarazem sala treningowa, gdzie przeprowadzano ćwiczenia gimnastyczne i zapaśnicze". Część czwarta OBLICZE WROGA Władze okupacyjne Czy jest sens pisać osobny rozdział o ludziach, wśród których większość stanowili zbrodniarze i grabieżcy, skorumpowani członkowie hitlerowskiego aparatu władzy i terroru? Wydaje mi się to celowe z kilku względów. Pierwszym i zasadniczym jest fakt, że skupisko niemieckie w okupowanej Warszawie było swoistą enklawą w warszawskiej społeczności, choć w przeszło milionowym mieście cywilni i wojskowi Niemcy stanowili zaledwie niewielki odsetek ludności'. Ale jednocześnie - i tu widzę następny powód - ta stosunkowo nieznaczna część mieszkańców miasta podjęła próbę - nieudaną co prawda - nadania Warszawie niemieckiego oblicza. Dokonywano tego poprzez zacieranie polskości, wygrzebywanie śladów niemieckich wpływów kulturalnych, wprowadzanie na bieżąco niemieckiej nomenklatury ulic, urzędów, a wreszcie dekorację miasta, zmienianie jego „ikonosfery". Wzgląd trzeci podyktowany potrzebą osobnego omówienia tematu ,,Niemcy w Warszawie", to chęć zaprezentowania wroga, przeciwnika, z którym od pierwszych dni okupacji podjął walkę lud stolicy, walkę czynną i bierną, z bronią w ręku i przy warsztacie pracy, walkę nie pozwalającą Niemcom bezkarnie rządzić i panować w tym naprawdę nieujarzmionym mieście. W rozdziale pierwszym tej książki wymieniłem szereg ludzi, którzy objęli w okupowanej Warszawie odpowiedzialne stanowiska w hitlerowskim apara- cie władzy i terroru. Teraz chciałbym przypomnieć ich sylwetki, pokazać, kim byli, jaki reprezentowali poziom umysłowy, jakie mieli przygotowanie do pełnienia swych obowiązków i w jaki sposób wywiązywali się ze swoich zadań. Zacznijmy od tych, z którymi Warszawa zetknęła się najwcześniej i którzy nominalnie byli pierwszymi przedstawicielami władz okupacyjnych. Komen- 415 dantem miasta w okresie od l do 10 października 1939 r. był generał porucznik Conrad von Cochenhausen, dowódca 10 dywizji, wchodzącej w sklad 8 armii, dowodzonej przez gen. Johannesa Blaskowitza. Pierwszy komendant wojenny urzędował w stolicy zaledwie parę dni, pozostawił jednak ślady swej działalności. 5 X 1939 w wychodzących wówczas jeszcze polskich gazetach (kontynuacja ,,Gazety Wspólnej") ukazało się podpisanie przezeń obwiesz- czenie do ludności Warszawy. Podpisy Cochenhausena widnieją na kilku pierwszych zarządzeniach ogłoszonych przez władze niemieckie, między innymi na obwieszczeniu o karze śmierci dla sprawców przecięcia kabli telefonicznych i na wezwaniu w sprawie rejestracji oficerów. Cochenhausen był także tym dowódcą, przed którym defilowały na placu Pilsudskiego zwycięskie oddziały po zajęciu miasta, on też witał w gronie generalicji lądującego 5 X 1939 na Okęciu Hitlera. 2 X 1939 przed południem Cochenhausen zorganizował konferencję z udziałem Starzyńskiego i towarzyszących mu przedstawicieli Zarządu Miej- skiego. Niemcy sprzeciwili się pozostaniu uchodźców w mieście i poinformo- wali o zakazie ich dalszego napływu. Konferencja przebiegała sprawnie, do czego niewątpliwie przyczyniło się doświadczenie komendanta miasta, wynie- sione z pracy w kwatermistrzostwie armii niemieckiej2. Następcą jego był generał dywizji von Neumann-Neurode. Pierwszy podpisany przezeń dokument, podany do wiadomości publicznej, nosi datę 14 X 1939. Przyczyna zmiany na stanowisku komendanta miasta nie jest znana. W każdym razie Neumann-Neurode był - jak się zdaje - większym fanatykiem ruchu narodowosocjalistycznego niż jego poprzednik. Świadczy o tym choćby jego przemówienie, wygłoszone 22 X 1939 w Warszawie na uroczystościach tzw. Befreiungskundgebung, zorganizowanej dla Niemców i Volksdeuts- chów3. Nie udało mi się ustalić, jak długo przebywał on w Warszawie. Z późniejszych komendantów miasta wymienić można płk. Unruha (jesień 1940 r.), gen. Rossuma (wiosna-lato 1943 r.), gen. Kleista (jesień 1943 r.) i gen. Stahela, który objął dowództwo garnizonu tuż przed wybuchem powsta- nia sierpniowego. Interesującą postacią z pierwszego okresu okupacji jest szef tzw. Zivilve- rwaltung przed utworzeniem Generalnego Gubernatorstwa - dr Haary von Craushaar. Wiadomo, że ów wyższy urzędnik (nosił tytuł Regierungsprasi- denta) był już wcześniej zastępcą szefa zarządu cywilnego przy IV korpusie Armii podczas zajmowania Czechosłowacji w marcu 1939 r. Z drugiej strony, jak wynika z informacji Czesława Madajczyka, był on powiązany z rodziną 416 Warta niemiecka przed pałacem Bruhla - siedzibą gubernatora Fischera Posterunki niemieckie przed pałacem Saskim - siedzibą komendantury wojskowej Helmuta von Moitke, stojącą w opozycji do hitlerowskiego reżimu. Po wizycie u Cochenhausena 2 X 1939 po południu udał się Starzyński właśnie do Craushaara jako do drugiej z osób najbardziej kompetentnych. Wówczas to dowiedział się, że „zarząd miasta pozostaje w ręku prezydenta Stefana Starzyńskiego" oraz że komisarzem rządowym dla Warszawy ,,z ramienia szefa Zarządu Cywilnego" został mianowany dr Helmuth Otto, nadburmistrz Dusseldorfu. Według relacji Starzyńskiego Craushaar miał się doń zwrócić ze słowami: ,,Rozumiem pańską tragedię jako Polaka. Czy jest pan gotów współpracować z nami?", na co Starzyński odpowiedział: ,, Jeśli chodzi o bezpieczeństwo ludności i aprowizację, jestem gotów współpracować z panami". Przekazujący tę relację A. Ivanka pisze dalej od siebie: Rozmowa ta, zdaje się, zrobiła na Starzyńskim duże wrażenie i stworzyła mu nadzieję na możność dalszego opiekowania się Warszawą i jej ludnością na stanowisku prezydenta miasta w warunkach okupacji4. W latach 1940-1943 dr Haary von Craushaar pełnił obowiązki zastępcy szefa zarządu cywilnego w Belgii, a w 1944 piastował wysoki urząd kierownika Wydziału Spraw Wewnętrznych w rządzie GG. Craushaar był więc zwierzchnikiem drą Helmutha Otto, o którym sporo wzmianek znajdziemy na kartach pamiętników, wspomnień i relacji, np. Kulskiego, Ivanki, Pawlowicza. Urodzony 15 III 1892 w Antwerpii posiadał on doktorat prawa i medycyny (podpisywał się Dr. Dr. Otto) oraz dyplom w zakresie gospodarki rolnej. Otto był członkiem SA w stopniu Standartenfiih- rera, a więc pułkownika. W latach 1933-1937 piastował urząd burmistrza Solingen, potem Dusseldorfu5. Otto starał się za wszelką cenę robić wrażenie światowca. Władał biegle francuskim i w tym języku odbywał konferencje ze Starzyńskim. Jego pozycja była jednak zachwiana od samego początku. Nie cieszył się widać zaufaniem swych władz, miał zresztą przy boku Dengla, człowieka, który go wygryzł ze stanowiska i został jego następcą. W początku listopada 1939 r. dr Otto zniknął z Warszawy, zniknęla zresztą także część wyposażenia pałacu Blanka, które ten ,,intelektualista" uważał za stosowne wywieźć jako swoją własność. Zaczęły się rządy drą Oskara Dengla, trwające od 4 X 1939 do 15 III 1940. Tak pisze o nim Henryk Pawlowicz: 27 - Okupowanej... 417 Dr Dengel, szowinista niemiecki i polakożerca, poza tym człowiek nie przebie- rający ani w środkach, ani w sposobie przeprowadzania swoich zamierzeń. Z zawodu był kupcem win, pelnit również funkcje burmistrza Wurzburga. Na gospodarce miejskiej zresztą nie znal się zupełnie. Okres jego urzędowania w charakterze kierownika nadzoru, wówczas używającego tytułu Stadtprasidenta, byl najcięższy dla kierownictwa polskiego Zarządu Miejskiego6. Dengel też nie ostat się w Warszawie zbyt długo. Opuścił miasto w marcu 1940 r., tak samo jak Otto kradnąc część wyposażenia pałacu Blanka. Przez następne półtora roku nominalnie kierownikiem nadzoru był sam gubernator Fischer, właściwie jednak już od 26 III 1940 funkcję tę pełnił SA-Oberfuhrer Ludwig Leist, pozostający na tym stanowisku do końca okupacji. Dla charakterystyki tej postaci znów posłużymy się relacją Henryka Pawłowicza. Stwierdza on, że „Leist był właściwie półinteligentem. W czasie I wojny światowej dosłużył się stopnia porucznika. Późniejszą karierę zawdzię- czał wstąpieniu do SA". Zdaniem Pawłowicza cechował Leista zdrowy rozsądek, nie miał on także występujących dość powszechnie u niemieckich urzędników kompleksów antypolskich. Na wytoczonym mu po wojnie procesie świadek Julian Kulski mówił: ,,Leist nie zrobiłby świadomie komuś świństwa tak długo, dopóki nie zagrażałoby to jego osobistej pozycji". W swej książce o Zarządzie Miejskim komisaryczny burmistrz pisze: Gdy zastanawiam się nad przeszłością okupacyjną i nad osobą Ludwika Leista, jestem skłonny określić go jako jednostkę, która w innych warunkach niż ustrój hitlerowski byłaby zapewne zupełnie przyzwoitym człowiekiem, a która pod rządami hitlerowskimi, włączywszy się w nieznanych okolicznościach aktywnie i z powodze- niem osobistym w nurt tego haniebnego ruchu, zachowała przecież wiele z sumienia, nie mając tylko odwagi do przeciwstawienia się zbrodniczym zwyrodnieniom swej partii7. W pewnych nielicznych wypadkach Leist interweniował w sprawie aresztowanych pracowników Zarządu Miejskiego. Niekiedy robił gesty pod adresem warszawiaków, np. organizując koncerty dla robotników. Natych- miast jednak, gdy zrozumiał, że są one źle widziane przez władze zwierzchnie, z dalszej akcji tego typu rezygnował. Na szczególną uwagę zasługuje postać Ludwiga Fischera, najpierw szefa dystryktu, a następnie gubernatora warszawskiego. Ponieważ dostęp Polaków do osoby tak ważnej znacznie byl utrudniony, brak więc ich relacji o 418 bezpośrednich z nim kontaktach. Rekompensatą są tu jednak wspomnienia z pobytu w Warszawie Curzia Malaparte oraz bogaty materiał z okresu powojennego (przesłuchania Fischera przez Amerykanów i Polaków, jego zeznania). Malaparte spędził w Warszawie kilka dni w lutym 1942 r. W książce ,,Kaputt" opisuje przyjęcie wydane przez Fischera, przypominające ucztę udzielnego księcia, otoczonego dworem, na którym życie toczy się w atmosferze zawiści oraz umizgów grona wasali i ich małżonek. A oto scenka, jakże wymownie ukazująca sylwetkę gospodarza-satrapy: Gubernator Fischer, nabierając łyżką sos i polewając nim, niby złocistym deszczem, swoją porcję pieczystego, opowiadał, w jaki sposób grzebie się Żydów z getta. - Warstwa trupów, warstwa wapna - objaśniał takim tonem, jakby mówił „plaster mięsa, warstwa sosu". - To najhigieniczniejszy sposób - pochwalił Wachter (gubernator krakowski - T. S.). - Co się tyczy higieny - dodał Emil Gassner (szef prasowy w rządzie GG - T. S.) - to Żydzi są bardziej zaraźliwi za życia niż po śmierci. - Ich glaube so! Ja myślę! - wykrzyknął Fischer8. Ludwig Fischer, ur. 16 IV 1905 r. w Kaisersiautern (Nadrenia), już w 1926 r. wstąpił do NSDAP. Od 1929 r. do 1931 byt członkiem SA w Monachium. Jako doktor prawa od 1931 r. zaczął pracować pod kierunkiem Hansa Franka w Wydziale Prawnym NSDAP. W latach 1937-1938 był członkiem Reichstagu. W odręcznym życiorysie, spisanym w 1946 r. w polskim więzieniu, stwierdza: Gdy w początku listopada 1939 r. rozpocząłem swoją pracę jako szef administracji cywilnej w Warszawie, przyszedłem tu jako Niemiec z Południa, całkowicie nie znając kraju i ludzi. Byłem, jak wówczas każdy Niemiec, pod wrażeniem meldunków o wyczynach zwyrodniałych Polaków wobec Volksdeutschów w Bydgoszczy, dowiedzia- łem się natychmiast, że podobne wypadki nie miały miejsca w Warszawie i przy spotkaniu z ludźmi znikło to wrażenie całkowicie. Mogę śmiało powiedzieć, że nie miałem żadnego uprzedzenia do ludności9. Rzecz znamienna, wobec Amerykanów, którzy go aresztowali na terenie Niemiec 10 V 1945, Fischer bynajmniej nie ukrywał swej nienawiści do Żydów i Polaków, bal się przy tym panicznie wydania go w ręce polskiej sprawied- liwości10. W rozmowie z polskim korespondentem wojennym Januszem Laskowskim, przeprowadzonej w Heidelbergu 30 X 1945, Fischer cynicznie 419 stwierdzał, że o transportach Żydów do Treblinki komunikowano mu z kilkudniowym opóźnieniem, a w prywatnym gronie akcję tę nazwał ponoć zbrodnią. W cytowanym już życiorysie pisał, że o egzekucjach na ulicach miasta na przełomie 1943/44 r. dowiadywał się, jak każdy inny mieszkaniec Warszawy, z plakatów. Na pytanie Laskowskiego, kto jest winien zbrodni, skoro zarówno Frank, Forster, jak i on - Fischer tak kochali Polaków, padła odpowiedź: „Reichsfuhrer Himmler!"" Aby bliżej zapoznać czytelnika z mentalnością i postawą Fischera, posłużymy się fragmentami przemówienia, które wygłosił on 10 VIII 1943 do pracowników podległych mu urzędów, a które kilka lat temu przytoczyła w swej relacji „Milena" - agent polskiego wywiadu, zatrudniony w pałacu Bruhlowskim: Towarzyszki i towarzysze pracy! Zwołałem was tutaj dla omówienia kilku spraw, a mianowicie: sytuacji w Warszawie, krążących pogłosek i ogólnej sytuacji politycznej. Wszyscy wiecie, że sytuacja w Warszawie, dystrykcie warszawskim i całej Generalnej Guberni zmieniła się w ostatnim czasie pod względem bezpieczeństwa zasadniczo, i to od grudnia ub. roku. Polacy uważają, że Niemcy politycznie i wojskowo są obecnie słabsze, a polski ruch oporu stara się wszystkimi siłami o to, aby nam systematycznie utrudniać pracę. Dokłada on wszelkich starań, abyśmy przegrali tę wojnę. My wszyscy jesteśmy tu jak żołnierze na froncie, a niektórzy spośród nas, zamordowani przez polskie podziemie, zginęli śmiercią żołnierską na swoich placówkach. W żadnym jednak razie nie ma tak dużej ilości ofiar, jak to podają krążące wśród Niemców pogłoski. [...] W ostatnich 20 dniach zamordowano 10 Niemców. Ostrzegam przed jakimikolwiek kontaktami z Polakami, gdyż nie wolno nam zapominać, że dzisiaj nie ma żadnych lojalnych Polaków. Należy zaniechać wszelkich rozmów z Polakami, z waszymi polskimi służącymi, a przede wszystkim rozmów politycznych. Polacy usiłują przyczynić się do naszego osłabienia i przegrania wojny [...]. Gdzie to będzie potrzebne, postąpimy z całą bezwzględnością i brutalnością i pod tym względem zgadzam się całkowicie z policją. Bo Polak funkcjonuje tylko pod batem [...]. Niektórzy z Niemców, moich pracowników, uważają teraz, że powinni być dobrzy wobec Polaków, bo wtedy nie zostaną przez nich rozstrzelani. To dla nas jest zawstydzający i głupi punkt widzenia. Nie wolno się okazać słabymi i jeżeli teraz Polak wam się nie ukłoni, powinniście go zbić12. ^^>-. Komentarz jest tu zbyteczny, wystarczy może przypomnieć, że po paru miesiącach, w połowie października 1943 r., pogróżki swe gubernator zaczął 420 wprowadzać w czyn. Na bruk warszawski polała się krew tysięcy niewinnych ludzi, ofiar masowych egzekucji publicznych. Ze szczytów warszawskiej hitlerowskiej hierarchii przenieśmy się na chwilę na niższe szczeble. Przypatrzmy się urzędnikom nadzorującym odpo- wiednie wydziały Zarządu Miejskiego oraz niektórym przedstawicielom władz dystryktu. Za kanalię numer jeden wśród cywilnych pracowników okupacyjnej administracji dość zgodnie uznany został nadzorca przedsiębiorstw miejskich, emerytowany nadburmistrz miasta Saarbriicken, Ernst Dlirrfeld. Pijak i narkoman, człowiek pozbawiony hamulców moralnych, nieuk i sadysta, był postrachem nie tylko własnych podwładnych. Bał się go ponoć także Leist przypuszczając, że Dlirrfeld zamierza wysadzić go z siodła. Swą silną pozycję w Warszawie zawdzięczał Durrfeid przede wszystkim zasługom dla ruchu narodowosocjalistycznego. Był od 1935 r. członkiem Reichstagu. Prawdopo- dobnie miał w Warszawie mocne powiązania z Gestapo13. Warto może zwrócić uwagę na pewien szczegół, dotyczący obsadzania stanowisk w aparacie administracji okupanta w Warszawie. Mam na myśli powiązania konkretnych osób, wynikające z pochodzenia z tych samych stron lub z pracy na tym samym terenie. Zarówno Fischer, jak i Leist urodzili się w tej samej miejscowości - Kaisersiautern, Durrfeid od 1929 r. był tam- że kierownikiem NSDAP, a potem burmistrzem. W życiorysach aż kilku osób pełniących służbę w dystrykcie warszawskim pojawiają się jako etapy kariery nazwy takich miast jak Wurzburg, Dusseldorf, Saarbrucken. Sądzić należy, że wielu z tych ludzi znało się osobiście lub ze słyszenia już przed wojną. Opinie pracowników Zarządu Miejskiego są dość podzielone w ocenie postawy nadzorców odpowiednich wydziałów magistratu. Nad Wydziałem Finansowym zwierzchnictwo sprawował od października 1939 do kwietnia 1940 Kari Laschtoviczka, z pochodzenia Czech, mieszkający w Polsce już przed wojną, więziony nawet w Berezie Kartuskiej. Wbrew przewidywaniom nie okazał się on polakożercą, a w dziedzinie spraw finansowych oddawał nawet Zarządowi Miejskiemu niekiedy drobne przysługi. Postacią bardziej kontrowersyjną był dr Hermann Fribolin, były nadbur- mistrz Karlsruhe, jeden z następców Laschtoviczki. Tak pisze o nim Julian Kulski: 421 Dr Fribolin zewnętrznie byt człowiekiem okrzesanym, jeśli nie dobrze ułożonym. Umiał wieść rozmowę na poziomie na wiele tematów, miał trochę z.achodnioniemieckiej werwy i dowcipu. Nie byłby jednak hitlerowcem z przekonania, gdyby nie umiał być chociaż od czasu do czasu gburowatym i skłonnym do machania pięścią przed nosem, jeśli nie dosłownie, to w przenośni. Dla prawie wszystkich wymienionych trafna jest charakterystyka podana przez człowieka, który stykał się z nimi na co dzień. Sięgnijmy znów do relacji „Mileny": Do Polski ciągnęła ich chęć panowania, robienia kariery, dorabiania się i dekowania przed pójściem na front. Generalna Gubernia, szczególnie Warszawa, otwierała przed Niemcami niespodziewane możliwości. Z małych, najczęściej prowin- cjonalnych posad, znaleźli się nagle w podbitym kraju na kierowniczych stanowiskach, przyznających im kompetencje i przywileje, o których w samej Rzeszy nigdy nawet marzyć nie mogli. Przede wszystkim zaczęli używać życia. Na miejscu eleganckie mieszkania z cudzymi meblami, zabawa, alkohol, przyjaciółki, a dla żon i rodzin w Reichu skrzynie i paczki tego, co na miejscu dało się „zorganizować". Odkryli nie wysychające źródło prywatnych zarobków - najpierw zwykły rabunek, potem łapówki. Tu w Warszawie byli kimś, życie bez hamulców stało otworem. Czesław Madajczyk oceniając hitlerowski aparat administracyjny pisze: Poziom urzędników na dolnych szczeblach był niski, lepiej przedstawiał się na wyższych, ale III Rzesza lepszy element kierowała do zarządów okupacyjnych w Zachodniej Europie. W Polsce wymiana garniturów urzędniczych na szczeblu lokalnym dokonywała się na coraz gorsze, coraz mniej fachowe. Niemniej wbrew panującej opinii w Generalnej Guberni na szczeblu władz dystryktu obsada personalna nie była zła pod względem kwalifikacji zawodowych. Na przykład w dystrykcie warszawskim na 90 wyższych stanowisk administracji cywilnej dystryktu aż 39 byto obsadzonych przez ludzi ze stopniem doktora14. Oprócz trzech osób, wspomnianego już Laschtoviczki, drą Karla Grund- manna i Hansa Fuhra, nie było na wyższych stanowiskach warszawskiego aparatu władzy ludzi działających w stolicy przed wojną. Dr Grundmann - do 1939 r. asystent prof. Zygmunta Łempickiego przy katedrze germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego - już w październiku 1939 r. zaczął pracę w Urzędzie Propagandy, nie maskując swych faszystowskich poglądów i 422 przekonań. Przez pewien okres w 1941 r. byt Treuhanderem księgarni Gebethnera i Wolffa15, potem całkowicie poświęcił się pracy w Propagan- daamcie. Z nim to właśnie konferowali dyrektorzy teatrzyków otrzymując polecenia w sprawie numerów antysemickich i antybolszewickich16. Grund- mann osobiście namawiał literatów do rejestracji, wściekając się przy tym, że zgłaszają się pisarze pośledniego gatunku, a nie wybitni17. Grundmann wreszcie był autorem szeregu artykułów publikowanych w prasie niemiecko- języcznej o rzekomych śladach germańskich w przeszłości stolicy. On także opracował wydany w języku niemieckim przewodnik po Warszawie18, mieście, które znał, w którym studiował. Hans Fuhr, przed wojną gimnazjalny nauczyciel języka niemieckiego, wychowanek Uniwersytetu Warszawskiego, piastował przez pewien czas urząd Schulrata. Okazał się jednak na tym stanowisku widać zbyt miękki i przyzwoity, gdyż 17 IX 1943 r. został z posady usunięty19. Osobliwą galerię ludzką tworzyli pracownicy niemieckiej służby zdrowia w Warszawie. Pierwszym lekarzem naczelnym, urzędującym od października 1939 r. do końca 1940 r., był osławiony dr Kurt Schrempf, oficer SS. Schrempf nienawidził Żydów i Polaków, odnosił się grubiańsko do personelu szpita- li - krzyczał, wymyślał, groził, budził lęk swoimi sadystycznymi skłonnościa- mi. Wielce charakterystyczne było jego zachowanie się wobec powszechnie szanowanego profesora Władysława Szenajcha, ordynatora szpitala dziecię- cego im. Karola i Marii. Otóż Schrempf niebawem po objęciu stanowiska wpadł do gabinetu znakomitego lekarza rzucając mu w twarz: „Von jetzt an sind Się nur eine lebende Leiche" (Odtąd jest pan tylko żyjącym trupem). Powiedzenie to szybko rozeszło się w środowisku medycznym i stało się od razu jakby ,,wizytówką" niemieckiego kierownika warszawskiej służby zdrowia20. W zeznaniu drą Mikołaja Łąckiego z 22 V 1946 czytamy: Schrempf był niewiarygodnie brutalny, bezwzględny i okrutny. Bywały wypadki, że w rozmowie ze mną wyjmował rewolwer i kładł na stole, aby zrobić na mnie wrażenie; nigdy osoba, która z nim się stykała, nie była pewna, czy nie zostanie aresztowana21. Następcą drą Schrempfa był dr Wilhelm Hagen, piastujący urząd Stadtmedizinairata i Amtsarzta w okresie od początku 1941 r.22 do 28 II 1943. Hagen to człowiek zupełnie innego niż jego poprzednik pokroju, raczej kulturalny, starał się być w zgodzie z etyką lekarską. W okresie jego pobytu w 423 Warszawie znacznie poprawiła się atmosfera i styl pracy niemieckiego Wydziału Zdrowia. Dla warszawiaków, którzy przeżyli okupację, nazwisko Hagena łączy się nierozerwalnie ze sprawą dzieci z Zamojszczyzny. Faktem jest, że 28 II 1943 dr Wilhelm Hagen przestał pełnić swe obowiązki i karnie został wysłany na front wschodni. W mniemaniu opinii publicznej była to represja za interwencję w sprawie dzieci Zamojszczyzny i, jak mówiono, rezultat protestacyjnego memoriału, który Hagen zawiózł jakoby do władz w Krakowie. W rzeczywistości wyglądało to wszystko inaczej, choć w plotkach tkwiło sporo prawdy. W grudniu 1942 r. Hagen dowiedział się w jakiś sposób o planowanym wymordowaniu 70 tyś. osób (z 200-tysięcznej rzeszy mieszkań- ców Lubelszczyzny), których zamierzano usunąć z terenu przyszłego osad- nictwa kolonistów niemieckich. 17 XII 1942 dr Wilhelm Hagen, chcąc przeciwstawić się i zapobiec zbrodni, napisał list protestacyjny skierowany bezpośrednio na ręce Fuhrera. Zaczęła się wymiana korespondencji pomiędzy Berlinem, Monachium i Krakowem. Losem krnąbrnego lekarza i autora „oburzającego" listu zainteresował się sam Heinrich Himmler, rósł materiał obciążający, powstała dokumentacja do „sprawy drą Hagena"23. Wreszcie przyszła decyzja o jego losie. Dr Hagen szczęśliwie uniknął wysyłki do obozu koncentracyjnego, przeniesiony jednak został na front wschodni. Ocalał i po wojnie pracował w RFN24. Czyn drą Wilhelma Hagena niewątpliwie świadczy o odwadze cywilnej, zaś jego konsekwencje postawiły tę postać w rzędzie prześladowanych prze- ciwników faszystowskiego reżimu, przydając mu niemal nimb męczennika. Prawdą jest, że dr Hagen energicznie zaprotestował przeciwko bezsen- sownemu - jego zdaniem - wymordowaniu 70 tyś. niewinnych starców i dzieci, prawdą jest również, że podczas swego urzędowania w Warszawie ' przyczynił się do opanowania grożących miastu epidemii i położył zasługi w zwalczaniu rozprzestrzeniającej się gruźlicy. Z drugiej jednak strony posia- damy dokumenty podpisane przez drą Hagena: urzędowe sprawozdania i ów list-memoriał do Hitlera, i z tych dokumentów, mym zdaniem, wyłania się nieco inna sylwetka. W liście z 17 XII 1942 (Ań dem Flihrer des Grossdeuts- chen Reiches Adolf Hitler) dr Hagen stwierdza m.in.: W „Mein Kampf" jest powiedziane, że wróg, który nie zostanie kompletnie zniszczony-a jak to w ogóle możliwe byłoby z 15 milionami Polaków - pracz ciemięstwo t męczeństwo stanie się tylko silniejszy. 424 Oto inny fragment listu: Tu, w Generalnej Guberni, winna być przestrzeń życiowa wielkich Niemiec, która powoli zespoli się z krajem ojczystym. Kraj ten, jako nie zajęta, wypalona pustynia podobnego zadania nie wypełni przez dziesięciolecia. -1 dalszy argument: - Zlikwido- walibyśmy ochotniczą silę roboczą, której w nadchodzących dziesięcioleciach będziemy potrzebowali. Znamienne jest zakończenie listu: Przez cały czas nasza praca w Generalnej Guberni prowadzona jest w niepewności jasnego celu. Upraszamy Cię, mój Fuhrerze, o wytyczne naszego postępowania i oczekujemy pełni zaufania Twego rozstrzygnięcia. Różna może być interpretacja przytoczonego tekstu. Powie ktoś, że dr Hagen dla ratowania istnień ludzkich przytoczył celowo te argumenty, które przemówić mogły, jego zdaniem, do wodza III Rzeszy. To prawda, nasuwa się jednak pytanie, czy nie byty to argumenty wystarczające i dla autora listu. Hagen pisze swój memoriał do Hitlera mniemając, że polityka eksterminacji prowadzona jest poza jego plecami przez miejscowe władze, wierzy głęboko, że jego Flihrer, twórca wielkiej Rzeszy, po prostu nie jest informowany o zbrodniach. Hagen myśli-według własnego mniemania - logicznie. Zgadzając się w pełni z zasadą podboju i grabieży, zakładając realność budowy tysiącletniej Rzeszy i konieczność wygrania wojny, nie może pojąć celu ludobójstwa, w każdym razie likwidacji narodu polskiego. Polacy to potrzebna, cenna sita robocza, wierzy w lojalność Polaków i możliwość germanizacji. Posłużmy się innym tekstem pióra drą Wilhelma Hagena. Oto końcowe wnioski z jego sprawozdania za rok 1942, o niezadowalającym stanie zdrowotności mieszkańców Warszawy: 1. Kriegswichtig ist die Seuchenfreiheit Warschaus. 2. Kriegswichtig ist der Gesundheitsschutz der in Warschau lebenden Deutschen durch deutsche Gesundheitsfursorge und Gesundheitspolizei. 3. Kriegswichtig ist die Erhaltung der Arbeitsfahigkeit der polnischen Bevolke- rung durch Krankenhauswesen und Gesundheitsamr25. I znów są to wnioski logiczne. Rzeczywiście, szerzące się na zapleczu epidemie i choroby zakaźne stwarzają groźbę dla walczących Niemców, 425 istotny jest stan zdrowotny nie tylko Ubermenschów, ale i zaprzęgniętych do niewolniczej pracy Polaków. Gdzie więc tkwi błąd w rozumowaniu niemie- ckiego lekarza? Bynajmniej nie tylko w naiwności, której dal dowód pisząc list do Hitlera. Osobowość drą Wilhelma Hagena, sumiennego urzędnika niemie- ckiego, była chyba osobowością człowieka, który już nie nadążał za swym czasem. Hagen myślał podobnie jak Niemcy epoki bismarckowskiej. Przyjmu- jąc za swoje poglądy narodowosocjalistyczne, nie umiał czy też nie chciał zgodzić się na konsekwentną realizację faszystowskiego programu, zatrzymał się więc jakby na drodze, po której kroczył wraz ze swym narodem od 1933 roku. Nie byt Hagen w Warszawie typowym przedstawicielem niemieckiej służby zdrowia. O wiele bardziej charakterystyczną postacią okazał się np. naczelny lekarz ubezpieczalni, dr Cari Vieweg, ,,człowiek o kulturze i mentalności niedoksztalconego kaprala, a wiadomościach fachowych daleko poniżej felczera"26. Jeśli zbrodniarzami głoszącymi otwarcie dewizę „im więcej umrze Polaków, tym lepiej" byli niemieccy lekarze, jak opisać zdziczenie i zbrodniczą mentalność ludzi, których praca „zawodowa" polegała na tępieniu polskości i eksterminacji narodu polskiego? Na liście nazwisk katów Pawiaka pojawiają się we wspomnieniach więźniów najczęściej nazwiska Franza Blirckla, Engelberta Fruhwirta, Mollera, Hellera, Wippenbecka, Zandera. Wielu z nich poniosło zasłużoną karę z wyroków podziemia, padłszy - jak by powiedział gubernator Fischer-„na posterunku". Nie wszyscy jednak odpowiedzieli za swoje czyny, nie wszystkich dosięgnęła ręka sprawiedliwoś- ci. Podobnie zresztą jak i ich kolegów z al. Szucha, funkcjonariuszy Orpo, Sipo i SD, urzędników Gestapo, jak owej czeredy,,referentów" odpowiedzialnych za śmierć dziesiątków tysięcy schwytanych bojowników ruchu oporu, a często po prostu zwykłych Polaków. Mało, o wiele za mało potrafi dziś historyk powiedzieć o ludziach, którzy byli mordercami „zza biurka", Warszawiacy stykali się z nimi w czasie przesłuchań, zapamiętali twarze, sylwetki, sposób bycia, odruchy. Nie znano wówczas, a z reguły nie znamy i dzisiaj, ich przeszłości, rzadko wiemy o dalszych ich losach. Czasem tylko z ocalałych akt jesteśmy w stanie ułożyć życiorys zbrodniarza, w którego karierze jeden z rozdziałów rozegrał się tu, nad Wisłą, w mieście zwanym „Warschau". Niedawno Witold Chelmikowski w oparciu o nie znane dotychczas materiały niemieckie przedstawił portret jednego z nich - SS-Standartenfiih- 426 rera Josepha Meisingera. Przyszły szef Kripo, a następnie komisaryczny komendant Sipo i SD na Warszawę, od 1921 r. pracował w policji bawarskiej. W listopadzie 1923 r. wziął udział po stronie Hitlera w puczu monachijskim. W nagrodę rok 1933 przynosi mu stanowisko prezydenta policji w tym mieście. Nawiązuje kontakty z faszystowską elitą - Himmlerem, Heydrichem, Miille- rem, rosną zasługi dla reżimu, wreszcie bierze udział w opracowaniu operacji „Tannenberg", pod którym to kryptonimem krył się program likwidacji polskich działaczy politycznych i społecznych. 10 sierpnia 1939 r. Meisinger przewidziany jest na dowódcę jednej z Einsatzgruppen, które miały w Polsce wykonać powierzone im ,,zadania specjalne". Z niejasnych powodów dowódcą IV Grupy Operacyjnej zostaje jednak nie Meisinger, lecz SS-Brigadefuhrer Lothar Beuthel. Nie na długo jednak, gdyż „wskutek nadużycia stanowiska służbowego dla osobistych zysków" Beuthel zostaje usunięty z Warszawy. Jesienią 1939 r. w aparacie Sipo i SD (powołanym jakby w miejsce Einsatzgruppen) na stanowisku kierowniczym widzimy już zasłużonego dla ruchu narodowosocjalistycznego Meisingera27. W Warszawie przebywa on kilka miesięcy; opuszcza miasto w 1941 r. i nagle pojawia się na nowej placówce w Tokio. W stolicy Japonii Meisinger występuje jako funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa przy ambasadzie niemieckiej. Tam radziecki as wywiadu Richard Sorge spłatał mu nie lada figla, sprytnie wyciągając od niego cenne informacje. Joseph Meisinger przebywał w Tokio aż do zakończenia wojny. Potem wydany został władzom polskim. Odpowiadał przed Najwyższym Trybunałem Narodowym i został skazany na karę śmierci. Na uwagę zasługują też losy innego zbrodniarza, jednego z następców Meisingera na stanowisku komendanta Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w dystrykcie warszawskim - mianowicie drą Ludwiga Hahna. Już jako dwudziestodwuletni student prawa wstąpił w roku 1930 do NSDAP. Po uzyskaniu doktoratu rozpoczął pracę w Policji Bezpieczeństwa, w roku 1933 wstąpił do SS. W czasie kampanii wrześniowej byt dowódcą Einsatz- gruppe, który to oddział posiadał na swym koncie zbrodnie popełnione na ludności Śląska. W końcu 1941 r. został skierowany do Warszawy i stanął na czele Sicherheitspolizei i SD. Urząd ten-to jedno z podstawowych ogniw hitlerowskiego aparatu terroru. W roku 1942 dzielił się on na pięć głównych wydziałów: administracji i prawa (I-II), SD, czyli Służby Bezpieczeństwa (III), Gegner und Abwehr - a więc formacji zwanej potocznie Gestapo (IV) i 427 policji kryminalnej - Kripo (V). Jak widać z tego wyliczenia, Hann kierował zarówno zwalczaniem ruchu oporu, jak i eksterminacją ludności polskiej oraz żydowskiej. Podległa Hahnowi Policja Bezpieczeństwa uczestniczyła w tzw. wielkiej akcji w getcie warszawskim latem 1942 r. oraz w likwidacji powstania w getcie w roku następnym. Władysław Bartoszewski pisze: Hahn ponosi główną odpowiedzialność za wszystkie działania terrorystyczne i eksterminacyjne wobec ludności polskiej Warszawy w latach 1941-1944: za masowe aresztowania, obławy uliczne, bestialskie metody śledztwa, pseudowyroki sądów doraźnych policji bezpieczeństwa, egzekucje dokonywane w lasach pod miastem, w ruinach getta i na ulicach, a w czasie powstania warszawskiego - za liczne zbrodnie wobec ludności cywilnej [...]. Ponosi też odpowiedzialność za podobne działania w okresie okupacji na terenie dziewięciu obwodów dystryktu warszawskiego, a w wielu przypadkach również za przeprowadzane po wsiach krwawe „pacyfikacje". [...] Hahn nie musiał oczywiście uczestniczyć osobiście w egzekucjach tysięcy Polaków i Żydów, zamordowanych na jego rozkaz w Warszawie i dystrykcie warszawskim. Robił to rękami swych podwładnych. Większość ofiar zbrodni i ich rodzin nie znała wówczas w ogóle jego nazwiska. [...] Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce zebrała bezpośrednio po wojnie 29 obwieszczeń o egzekucjach dokonanych na ludności miasta Warszawy i okręgu warszawskiego w latach 1942-1944, podpisanych „Der Kommandeur der Sicherheitspolizei und des SD fur Distrikt Warschau". Na obwieszczeniach tych wymieniono 1598 osób, co stanowi tylko niewielką część ofiar Hahna, tych, o straceniu których poinformował społeczeństwo osobiście28. Po wojnie Hahnowi udało się zbiec. Dopiero wiosną 1972 r. rozpoczął się W Hamburgu proces tego zbrodniarza. W czerwcu 1973 r. został on skazany na 12 lat więzienia. W procesie rewizyjnym hamburski sąd przysięgłych 4 VII 1975 wydał wyrok, skazujący Hahna na dożywotnie więzienie29. Niemców przebywających stale lub czasowo na terenie Generalnego Gubernatorstwa obowiązywały specjalne zasady postępowania wobec Pola- ków. Jednym z dokumentów, zawierających zestaw takich wytycznych, jest okólnik szefa rządu GG, drą Bunkra, wydany 24 IV 1940. Oto parę fragmentów tego okólnika: Służba w Polsce jest służbą w kraju wroga [...] Kraj wrogi wymaga zwiększonej czujności. Zaleca się największą uwagę w czasie rozmów w pomieszczeniach służbo- wych [...] Wszyscy Niemcy w Generalgouvernement Polen podlegają, jako zamknięta wspólnota, we wszystkich swych cechach zewnętrznych, w pracy, sporcie i życiu 428 społecznym zasadom narodowosocjalistycznym. [...] Niegodne i szkodliwe dla zdrowia są szczególnie intymne stosunki pomiędzy niemieckimi mężczyznami lub kobietami a kobietami i mężczyznami należącymi do wrogiego narodu. Winno się unikać każdej okazji do nawiązania kontaktów pomiędzy Niemcami a Polakami i Żydami (wspólny taniec, przyjmowanie zaproszeń, zasiadanie przy wspólnym stole)30. A jak to wyglądało w praktyce? Oczywiście trudno mówić o bliższych stosunkach towarzyskich, choć i takie - bardzo rzadko co prawda - zdarzały się. Niemniej jednak, oprócz zwykłych kontaktów służbowych, niemieccy urzędnicy bardzo często nawiązywali z Polakami kontakty innej natury, mianowicie handlowej. Weźmy do ręki „Kronikę okupacji" Ludwika Lan- daua. W zapisie z 13 II 1940 czytamy: Korupcja wśród Niemców jest nieopisana: za pieniądze można uzyskać paszport zagraniczny, zwolnienie od robót, a nawet noszenia przewidzianych dla Żydów opasek; istnieje taksa za zwolnienie Żyda od obowiązku pracy przymusowej; za pieniądze można dostać wiadomość o losach aresztowanych; agenci Gestapo mający powierzoną sobie walkę ze spekulantami, robią z nimi interesy itd., niemal bez końca. W pierwszych miesiącach okupacji, gdy Niemcy niezbyt orientowali się jeszcze w dalekosiężnych celach swego Fuhrera, a pobyt w kraju podbitym mógł im się wydawać raczej tymczasowy, dążenie do maksymalnego ,,obło- wienia się" występowało ze szczególną siłą. Czyż mogli przypuszczać, że okazja powtórzy się tak szybko gdzie indziej? Na razie byli panami życia i śmierci Polaków i Żydów i z tego ciągnęli zyski. W jednym z pism konspiracyjnych pisano: Niemcy uprawiają dziki i prymitywny rabunek, co robi wrażenie „ewakuacji w popłochu". Rzuca się w oczy rażąca nieuczciwość Niemców. Powszechny jest widok wojska i urzędników niemieckich dźwigających wielkie paczki towarów zabranych w sklepach polskich31 Podobne spostrzeżenia wraz z interesującą analizą owego zjawiska znaj- dziemy w cytowanym już opracowaniu Delegatury z jesieni 1942 r., noszącym tytuł „Łapówki i korupcja w systemie niemieckiej administracji okupacyj- nej": 429 [...] wygłodzeni przez kilkuletnie rządy despotyzmu hitlerowskiego, który skontyngentowal żywność, odzież, tytoń, piwo i in., a który następnie nie tylko ustabilizował place wewnątrz Reichu, ale nawet ograniczył swobodę wydawania tych nominalnych zarobków (,,eisern sparen") -niemcy okupacyjni rzucili się na podbite ziemie z plonącą żądzą użycia, wzbogacenia się, zaspokojenia swoich potrzeb, odbicia sobie lat zreglamentowanych oszczędności systemu hitlerowskiego [...] Wystarczy obserwować zachowanie się przybywających do GG reichsdeutschów w restauracjach, w sklepach itd., aby widzieć tę łapczywą żądzę obłowienia się, najedzenia się, zdobycia bez „punktów" (w systemie kartkowym - T. S.) pary butów czy wełnianego swetra. Po ulicach większych miast krążyły i krążą stale postacie kolejarzy, żołnierzy, umundu- rowanych partyjniaków oraz kobiet niemieckich, wszystko z walizkami, torbami, z plecakami, wszystko tłoczące się przed sklepami, gdzie bez kartek, bez „punktów", bez terminów można, a przynajmniej do niedawna można było kupić niemal wszystko. Znane są wyprawy wygłodzonych rabusiów na place targowe w poszukiwaniu słoniny, masła, jaj, kiełbasy, skóry podeszwowej, wełny itp.32 W pamięci warszawiaków zapisały się częste wypadki pospolitych kradzie- ży, dokonywanych przez przedstawicieli Herrenvolku podczas domowych rewizji lub w trakcie ulicznych łapanek czy kontroli dokumentów. W szczególnie cyniczny sposób dokonywała się grabież mienia żydowskiego. Oto zeznanie właścicielki małego sklepiku przy ul. Bagno, złożone przez nią po ucieczce z Polski: i 26 II 1940 r. przyszedł do nas agent Gestapo; rozkazał zamknąć sklep i oddać mu klucze. Następnie wezwał urzędowo mego męża do stawienia się w sklepie nazajutrz o 9 rano. Mąż mój przybył o wyznaczonej godzinie w towarzystwie swych trzech braci. Gdy wchodził jako pierwszy, Niemiec zabił go na miejscu wystrzałem z rewolweru. Natychmiast jakiś przechodzień podający się za lekarza ofiarował nam swą pomoc, został jednak odepchnięty. Zwłoki mego męża zostały pod drzwiami sklepu, zaś agent niemiecki oddalił się, zabierając ze sobą klucze33. Względy rasistowskie nie odgrywały w owym pierwszym okresie zasadni- czej roli. Za 500 zł Żydzi mogli wówczas otrzymać dokumenty ,,czystej aryjskości",,,mieszańcy" musieli płacić więcej, bo 1200 zł. Wydostanie kogoś z rąk Gestapo miało kosztować jakoby 10 tyś. zł, niekiedy Niemcy żądali jednak nawet 10 tyś. dolarów. Cadyk z Góry Kalwarii miał ponoć zapłacić 150 rys. zł i pod eskortą samych Niemców przedostał się do Włoch. W Krakowie niejaki Wagener załatwiał paszporty zagraniczne dla Żydów, pobierając za nie 430 opłaty w granicach od 20 do 1000 dolarów. Fakty te podaje autor anonimowej broszury wydanej na emigracji34. Z biegiem upływu czasu wzmagał się proces deprawacji i skorumpowania hitlerowskiego aparatu władzy. Za pieniądze można było wykupić ludzi osadzonych w dulagu przy ul. Skaryszewskiej, większych kwot wymagało wydostanie kogoś z Pawiaka. Naturalnie odpowiednia ,,taryfa" rosła propor- cjonalnie do zajmowanego przez Niemca stanowiska i,,trudności" sprawy. W kronice Ludwika Landaua czytamy w zapisie z 17 II 1944: Łapownictwo pozwala wyciągnąć niemal każdego aresztowanego za odpowiednią kwotę: wymieniane są sumy po kilkadziesiąt i więcej tysięcy złotych - co oczywiście odpowiednio ogranicza te możliwości. Niestety powyższe informacje nie w pełni odpowiadają prawdzie. Zdarzały się wypadki, że nawet ofiarowany przez rodzinę wykup w kwocie miliona złotych nie zdołał uratować życia skazanemu - myślę tu o głośnej sprawie młodego chłopca Jerzego Antoniego Schielego. Łapówki były chlebem powszednim lat okupacji. Brzęczącą monetą płaciło się w Warszawie za przymykanie oczu wówczas, gdy miały miejsce nielegalne transakcje handlowe, gdy produkowano z reglamentowanych surowców, gdy przemycano artykuły przemysłowe i ludzi z getta, a żywność i broń odwrotnie, do dzielnicy żydowskiej. Prawie wszystko miało swą cenę. .-ifi; Wojsko niemieckie Dotychczas mówiliśmy przede wszystkim o urzędnikach niemieckiej admini- stracji okupacyjnej oraz przedstawicielach aparatu terroru. Dla nich była Warszawa miejscem, jeśli nie stałego, to w każdym razie dłuższego pobytu. Inaczej rzecz się miała ze stacjonującym w mieście lub przewijającym się tylko przez nie wojskiem. Większość żołnierzy i oficerów Wehrmachtu raczej krótko bawiła w Warszawie. Ci, którzy wkroczyli do stolicy w dniach 30 IX-2 X 1939, już wiosną 1940 r. przerzuceni zostali do Norwegii, Danii, Holandii, Belgii czy Francji. Inni zetknęli się z Warszawą ciągnąc na podbój Związku Radzieckiego. Wśród nich wielu było takich, którzy w Warszawie spędzali potem urlop lub leczyli rany w wojskowych lazaretach. Zajmując Warszawę wojsko niemieckie pijane było zwycięstwem. Na nic się zdały rozkazy dowództwa zakazujące rekwizycji'. Nastąpiło rozprzężenie dyscypliny, zaczęła się grabież. Sabina Dłużniewska wspomina pierwszą jesień: Ulice bez oświetlenia, ciemne, smutne. Panami miasta są pijani Niemcy. Wciągają nawet w biały dzień do bramy ludzi i odbierają im portfele, zegarki, obrączki, wieczne pióra. Nieco później przyszły zarządzenia władz w sprawie konfiskaty mienia państwa polskiego oraz konfiskaty dzieł sztuki. Zaczęły się rewizje w mieszkaniach prywatnych, znalazł się dodatkowy pretekst dla dokonywania pospolitego rabunku2. To właśnie z roku 1939 pochodzi znany dowcip: Spotyka się dwóch warszawiaków: - Słyszałeś, ,,Orbis" organizuje wycieczkę do Berlina. 432 - Po co? - Pod hasłem: poznaj swoje meble3. Zachowanie żołnierzy i policji niemieckiej było potępiane przez niektórych przedstawicieli generalicji, którzy nie kryli swego oburzenia, obserwując rozgrywające się na ulicach miasta sceny gwałtu i rozboju. Chciałbym w tym miejscu zapoznać czytelnika polskiego z tekstem listu, wysianego z Warszawy do rodziny w Niemczech przez generała Helmutha von Stieffa. 21 XI 1939 pisał on: Człowiek porusza się tu nie jak zwycięzca, lecz jak poczuwający się do winy! Zdarza się to nie tylko mnie jednemu - panowie, którzy tu muszą mieszkać, odczuwają to samo. Dochodzi do tego to wszystko niewiarygodne, co dzieje się tu na marginesie i czemu my musimy się przypatrywać z założonymi rękami. Najbujniejsza fantazja propagandy grozy uboga jest wobec rzeczy, które przy odgórnej jakby aprobacie popełniła tu banda morderców, rozbójników i grabieżców. Nie można już mówić o ,,umotywowanej reakcji na przestępstwa, dokonane wobec narodu niemieckiego". Owa eksterminacja całego gatunku ludzkiego, wraz z kobietami i dziećmi, możliwa jest tylko wśród podludzi, którzy nie zasługują więcej, aby nazywać się Niemcami. Wstydzę się, że jestem Niemcem! Ta mniejszość, która przez morderstwa, rabunki i bicie plugawi imię Niemiec, stanie się nieszczęściem całego niemieckiego narodu [...] musi obudzić Nemezis zemsty. Albo ta hałastra pewnego dnia wystąpi również przeciwko nam, przyzwoitym, i sterroryzuje ze swymi patologicznymi skłonnościami także własny naród4. Choć generał von Stieff nie zauważył, że owa „hałastra" wystąpiła przeciwko własnemu narodowi już w r. 1933, to jednak trzeźwy i sprawiedliwy osąd dokonany w pierwszych tygodniach hitlerowskiej okupacji winien wzbudzić nasze uznanie, tym bardziej że owe poglądy zaprowadziły von Stieffa w szeregi antyhitlerowskiego ruchu oporu. Od pierwszych dni okupacji ulice miasta stały się widownią bestialskich prześladowań ludności żydowskiej. Sadyści w mundurach Wehrmachtu ze szczególnym upodobaniem znęcali się nad starcami. Zaprzęgano ich do wozów, bito, obcinano brody, kazano wykonywać ćwiczenia gimnastyczne. Rzecz znamienna - większość tego rodzaju scen była przez Niemców skwapliwie fotografowana i filmowana dla użytku propagandowego. Wiele ujęć weszło następnie, jak się zdaje, do filmu Fritza Hipplera „Der ewige Jude", bodaj że najbardziej antysemickiego dzieła kinematografii III Rzeszy, 28 - Okupowanej... 433 wiele innych wykorzystano w kronikach filmowych i publikacjach prasowych5. Szereg odbitek trafiło w ręce polskie i drogą kurierską zostały one przerzu- cone na Zachód, trafiając do wydawnictw emigracyjnych, stając się świadec- twem hitlerowskiego barbarzyństwa. Wczesną wiosną 1940 r. żołnierze Wehrmachtu zostali wykorzystani do omówionej już w innym miejscu akcji pogromów. W tym samym czasie z ulic miasta znikały nagle młode dziewczęta, prasa poczęła zamieszczać ogłoszenia o poszukiwaniu zaginionych. Krążyły wów- czas plotki, że byt to werbunek do wojskowych domów publicznych6, co zresztą nie jest wykluczone. Już na parę miesięcy przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej obserwowano koncentrację wojsk w Warszawie. Rekwirują szkoły - czytamy w gazetce konspiracyjnej. - Ubiegłej niedzieli (29 IX 1940 - T. S.), kiedy na ulice wyległo żoldactwo niemieckie. Warszawa robiła wrażenie obozu wojennego7. Na miesiąc przed wybuchem wojny pisano na lamach „Biuletynu Informacyjnego": Prócz gmachów szkolnych oddziały niemieckie obsadziły setki warszawskich większych domów. W dalszym ciągu odbywa się codzienna rekwizycja całych domów na rzecz kwaterunku wojskowego. Wojskowe transporty kolejowe, automobilowe, kołowe idą co dzień przez stolicę na Wschód. Ulice roją się od żołnierzy, pielęgniarek, pojazdów wojskowych8. Czy przeciętni żołnierze, a nawet niżsi oficerowie zdawali sobie sprawę, że wyruszają na kampanię rosyjską? Pytanie wydawać się może dziś śmieszne, czysto retoryczne. W odpowiedzi przytoczyć można jednak sporo faktów dowodzących, że propaganda niemiecka, ze zrozumiałych zresztą względów, nie wyjaśniała armii zamierzeń Sztabu Generalnego. Michał Rusinek przyta- cza w swych wspomnieniach pt. ,,Opowieści niezmyślone" rozmowę prowa- dzoną z oficerem niemieckim w przededniu wojny z Rosją. Oficer ten (przybyły z Francji) święcie był przekonany, że wojska niemieckie idą na Wschód do Indii, aby zadać tam śmiertelny cios brytyjskiemu imperium. Gdy przeglądamy zarządzenia władz niemieckich, wydawane w ciągu kilku tygodni poprzedzających kampanię rosyjską, rzuca się w oczy lęk przed 434 bliskim przerzuceniem się działań wojennych na obszar Generalnego Gub natorstwa. Można pójść dalej stawiając tezę, że zwycięskie posuwanie się ofensywy niemieckiej zaskoczyło władze hitlerowskie w Warszawie. Wybuch wojny przyjęli tu Niemcy w stanie gorączkowego podniecenia i wyczekiwania Pierwszy nalot radziecki z 23 VI 1941 wywołał panikę. Padł strach na hitlerczyków - pisano w prasie konspiracyjnej. - Strach bije z oczu każdego Niemca w Warszawie, strach wyziera z odezw władz okupacyjnych9. Szybko niestety nastroje te minęły, następne naloty radzieckie powtórzyły się dopiero po paru miesiącach. Tymczasem armia niemiecka wchodziła coraz głębiej w terytorium radzieckie. Kampania rozwijała się pomyślnie, ale przecież nie bez walki i nie bez strat. Rannych i zabitych żołnierzy niemieckich trzeba było z frontu ewakuować. Ich droga często wiodła przez Warszawę. Czujnie śledzili rozwój wypadków wywiadowcy polskiego podziemia, rejestrowano fakty. Już 4 VII 1941 w kronice Kazimierza Gorzkowskiego pojawia się zapis: „Wzdłuż Wisły nocami aż do świtu płyną barki z drewnianymi trumnami. Barki są eskortowane przez wojsko niemieckie". 7 VII 1941 ,,Andrzej" pisze o przybyciu transportu z rannymi, których skierowano do warszawskich szpitali. Nie wszystkie transporty zatrzymywały się w mieście, część z nich przez Warszawę tylko przejeżdżała. Po pewnym czasie dla przewożenia rannych z dworców do szpitali uruchomiono specjalną komunikację tramwajową, czynną zresztą tylko w nocy10. Zanim władze wpadły na ten sposób, rannych żołnierzy wożonych w karetkach warszawiacy mogli oglądać na ulicach miasta. Nie wzbudzali litości ni współczucia, za wiele warszawiacy doznali od Niemców cierpień i krzywd, za dużo niewinnych ofiar oddało życie w tym mieście, za wiele krwi polskiej zostało tu przelanej. Widok rannych żołnierzy niemieckich wzmagał nadzieje na szybki koniec wojny, poprawiał nastroje; nie łzy wzbudzał, lecz uśmiech na twarzy. Nie dziwmy się zatem treści następującej anegdoty: Na placu Trzech Krzyży. Karetki przewożą rannych Niemców z frontu wschod- niego na punkt rozdzielczy. Tłum gapiów przygląda się rannym. - Cicho - syczy jakaś kobieta - cicho. - Dlaczego cicho? - oburza się ktoś. - Bo nie słychać, jak jęczą..." (a,<;. ; .*^i 435 W miarę upływu czasu transportów z rannymi napływa do Warszawy coraz więcej. Każde wzmożenie ruchu tych transportów znamionowało nową porażkę na wschodnim froncie. Szczyt przypadł, jak się zdaje, w okresie klęski stalingradzkiej. Ulica warszawska kursujące już słowo „rąbanka" (określano w ten sposób mięso szmuglowane ze wsi) zaczęła stosować w nowym znaczeniu. Po krwawej bitwie pod Sewastopolem wołano na Kercelaku: „Rąbanka staniała, świeża spod Sewastopola!"12 Kierowanie rannych do Rzeszy było niebezpieczne, gdyż pojawienie się ich tam mogłoby przyczynić się do powstania nastrojów defetystycznych czy pacyfistycznych, negatywnie oddziaływać na morale niemieckiego narodu, ciągle przecież karmionego wieściami o sukcesach i triumfach. Podczas gdy latem i jesienią 1941 r. front wschodni dostarczał do Warszawy tysiące rannych, na przełomie 1941/42 zjawiły się w mieście inne ofiary tej wojny. Oto relacja ze stycznia 1942 r.: Z żywym zainteresowaniem obserwowano ciągle trwający ruch transportów z rannymi. W tym czasie, w pełni zimy, przy silnych mrozach na froncie transporty te obejmowały nie tyle rannych w ścisłym tego stówa znaczeniu, ile żołnierzy z odmrożonymi częściami ciała. Tych odmrożonych przychodziły ilości ogromne, tak że szpitale wojskowe wypełniły się do ostatnich granic: w wielkim szpitalu na Czystem w Warszawie, objętym na potrzeby wojska, łóżka ustawiano już nie w dwie, ale w trzy kondygnacje [...] Przychodzące transporty rozwożono z dworca po szpitalach tramwa- jami, obsługa tramwajowa ze zgrozą mówiła o ilościach i wyglądzie rannych i odmrożonych - obdartych, brudnych, zawszonych13. Kilka tygodni po rozpoczęciu wojny na wschodzie zaczęli przybywać do miasta pierwsi urlopowani żołnierze i oficerowie. Zazwyczaj urlop był tak krótki, że nie wystarczał na odbycie dalekiej podróży do rodzin w Rzeszy, spędzano go więc w największym mieście na zapleczu frontu-w Warszawie. Zachowanie się wojska w czasie pobytu regulowały specjalne zarządzenia niemieckiej komendantury. W maju 1941 r. w ulotce pt. „Merkblatt fur einzelne nach oder durch Warschau reisende Wehrmachtangehórige" zaka- zywano Niemcom siadania przy jednym stole z Polakami, odwiedzania polskich kin i uczęszczania na polskie nabożeństwa14. We wrześniu 1941 r. w koszarach i hotelach rozlepiono rodzaj obowiązującego regulaminu. Podane tu zostały adresy meldunkowe, adresy lokali rozrywkowych, kantyn, godziny capstrzyków, a także - co nas interesuje - zasady postępowania z Polakami: 436 Zabrania się żołnierzom pokazywanie się z Polakami i Polkami na ulicach, w miejscach publicznych lub uczęszczanie wraz z nimi do restauracji. Nie siadać z Polakami przy jednym stole. W instrukcji dla żołnierzy przebywających w lazaretach czytamy: Bądźcie ostrożni przy zawieraniu znajomości, gdy nie wiecie, z kim macie do czynienia. Żaden Polak, a tym bardziej żaden Żyd nie ma wobec Niemców uczciwych zamiarów . Na dworcach urlopowanych żołnierzy witały ulotki tej treści: „Unikaj polskich dziewcząt, bo cię wciągną w zasadzkę, gdzie stracisz broń, a nawet życie"16. Od początku 1943 r. wprowadzono szereg dalszych restrykcji. Oto kilka informacji na ten temat, zaczerpniętych z „Kroniki PKB": 10 I 1943-„Wydano polecenie, aby żołnierze nie chodzili w pojedynkę po godzinie policyjnej na mieście i oświadczono im, że są dokonywane przez Polaków napady rabunkowe na żołnierzy". 2111943 przytoczono tekst ulotki, wywieszanej na warszawskich dworcach: „ Niebezpieczeństwo napadu. Uwa- żać na broń i oporządzenie. Po zapadnięciu zmroku samemu nie wychodzić". 3111943 podano wiadomość, że Niemcom cywilnym wydano broń, nakazując nosić ją stale nabitą. Jednocześnie zakazano niepotrzebnego poruszania się po zmroku oraz chodzenia po ulicach bezpośrednio za wojskowymi'7. Trudno doprawdy było realizować w takich warunkach program pobytu, opracowany w myśl hasła: „Frauen, essen, trinken". Wyrwawszy się cudem śmierci, właśnie w Warszawie żołnierze Wehrmachtu chcieli się rozerwać, zabawić, w alkoholu utopić własne zgryzoty, rozterki, niekiedy być może także wyrzuty sumienia. Dla tych, którzy przybywają z frontu - notuje stykający się z wojskiem niemieckim Szwajcar Franz Mawick - Warszawa jest pierwszym miejscem, gdzie mogą znowu do woli uraczyć się piwem, piją go więc w ogromnych ilościach18. By pić i bawić się, potrzeba było pieniędzy - i to dużo. Żołd szeregowca nie był zbyt wysoki. Mawick pisze, że wynosił on 3 zł dziennie, co nie wydaje się prawdziwe. S. Srokowski podaje, że miesięcznie wynosił 160 zł (zapis z 3-6 V 1941). Jedynym wyjściem z sytuacji okazał się handel, wszystko jedno, czy towarem zrabowanym gdzieś nad Wołgą czy Dnieprem, czy też ukradzionym 437 na miejscu, z wyposażenia koszar, kantyn, konwojowanego transportu, powierzonego pieczy wojskowego magazynu czy własnego wyposażenia. Szofer szwajcarskiej misji Czerwonego Krzyża obserwował naocznie transak- cje handlowe żołnierzy niemieckich. Oto jego relacja: Wywieszony wszędzie zakaz: „Sprzedaż mienia wojskowego karana będzie śmiercią", nie na wiele się zdaje. Dla różnych artykułów paskarze ustalili określone ceny, na przykład za koce wełniane, które żołnierze kradną z transportów wiozących rannych lub z lazaretów, otrzymać można od Polaków, w zależności od gatunku, 40 do 70 złotych. Handlarzom z czarnego rynku, którzy mają w Warszawie własne określone narożniki ulic lub ukryte kryjówki, sprzedaje się za niewiarygodną cenę specjalne opony, benzynę, a nawet broń palną z amunicją. Prawdziwym centrum owego handlu był rejon Dworca Głównego, nazwany „niemieckim Kercelakiem". Drogą łańcuszkowego nieraz pośrednictwa towary odkupione od niemie- ckich żołnierzy trafiały na warszawskie place targowe. Pokazywanie się na Kercelaku pewnych przedmiotów, nie mówiąc już o gatunku papierosów, nieomylnie wskazywało na fakt wtargnięcia Wehrmachtu do kolejnego kraju. I jeśli w szmatławcu pojawiła się notatka pt.: ,,Wschodnie nowości absorbują klientów na Kercelaku"19, powszechnie było wiadomo, kto owych ,,nowości" dostarczył, kto przywiózł i sprzedał zagrabione w Rosji, na Litwie, Białorusi i Ukrainie kożuchy, patefony, dziesiątki paczek tytoniu i papierosów. Bez przesady powiedzieć można, że niemieccy żołnierze handlowali w Warszawie dosłownie wszystkim: od papierosów, pończoch i trunków poczynając, na kocach, butach, oponach, płótnie spadochronowym, pistoletach, karabinach i broni maszynowej kończąc. Handel bronią był tu dziedziną specjalną, proceder okazał się wielce opłacalny, zapotrzebowanie w centrum ruchu oporu ogromne, a i wytłuma- czyć się władzom nie było trudno, opisując dokładnie przebieg zmyślonego „bandyckiego" napadu. Zazwyczaj żołnierze woleli sprzedawać broń znanym i wypróbowanym pośrednikom, zdarzały się jednak wypadki, że sami przycho- dzili na place targowe, szukając kontaktów. Broń skupowana od Niemców z rąk nabywców trafiała do rąk wysłanników podziemia. Z kolei wędrowała do magazynów konspiracyjnych albo też od razu przekazywana była oddziałom Kedywu lub oddziałom partyzanckim. Spe- cjalne zasługi ma tu np. organizacja ,,Zryw". Za ,,Waltera" płacono 4 tyś. zl, 438 ,,Vis" kosztował 6 tyś. zl, „Parabellum" - 5-6 tyś. zł20. Chłopcy z placów targowych niebezpieczny towar nazywali „lufkami" lub „rurkami", nosili go pod płaszczem, głośno zachwalając, a nawet demonstrując broń przygodnym przechodniom. Skoro mówimy o Kercelaku, nie sposób pominąć bodaj że najoryginalniej- szy ze sprzedawanych tam towarów-wszy ubraniowe. Tym razem to żołnierze niemieccy stanowili wdzięczną klientelę. Powód byt prosty: zawsze- nie stwierdzone u żołnierza pociągało za sobą przymusową dwutygodniową kwarantannę, a to dawało tak upragnione przedłużenie urlopu i odwlekało mało nęcącą perspektywę powrotu na front21. Chętnych więc nie brakowało, towar szedł jak woda, sprytni handlarze znaleźli nowe źródło zarobku. Bez żenady zachwalali owe specjalnie hodowane insekty, wołając głośno: „Wszy, dobre, tłuste wszy sprzedaję"22. Zachowanie się niemieckich żołnierzy w Warszawie śledzone jest bacznie przez polskie podziemie. Ich wypowiedzi stają się ważnym źródłem informacji o panujących w armii nastrojach oraz zmianie poglądów w toku trwającej wojny. Raz jeszcze sięgnijmy po „Kronikę PKB", w której pod datą 1411943 zapisano następujące wydarzenie: Do restauracji niemieckiej w Al. Jerozolimskich przyszedł żołnierz przybyły z frontu, który opowiadał kelnerowi, że „ta banda już zupełnie oszalała, to, co robią z dziećmi polskimi, jest okropne. Doprowadzają ludność do tego, że będą zza każdego węgła strzelać. Ale to się niedługo skończy i głos zabierze wojsko"23. W innym miejscu tej notatki czytamy: „Zauważono, że żołnierze nie- mieccy przy kupowaniu gazet oświadczają «Alles ist Quatsch»". Niekiedy udawało się podziemiu przechwycić korespondencję żołnierzy niemieckich. Stało się tak z listem pewnego oficera, skierowanym w'początku 1944 r. do gubernatora Franka. Oto jego fragment: Byłem jako oficer przez przeszło dwa lata w Warszawie i dlatego zdumiony jestem Pańskim tupetem. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, do jakiego stopnia można poniżyć naród i tak traktować go nieludzko i sadystycznie, jak właśnie naród polski24. Należy w tym miejscu dodać, że żołnierze warszawskiego garnizonu wciągani byli wielokrotnie do akcji represyjnych, brali choćby udział w łapankach, wspomagając siły miejscowej policji. 439 W jaki sposób spełniała Warszawa funkcję miasta na zapleczu frontu? Żołnierz niemiecki zjawia się tutaj, wdaje się w nielegalne transakcje, zdobywa pieniądze - cóż dalej z nim się dzieje? Lokale rozrywkowe są drogie, gotówka topnieje szybko, następują więc nowe kanty. Humor nie dopisuje, gdyż w restauracjach, kantynach i knajpach spotyka frontowiec wybrańców losu, chmarę dekowników, którzy tu zostaną i będą się bawić wtedy, gdy on wróci na pole walki. Niekiedy dochodzi do awantur, interweniować musi Gestapo25. Warszawa, która na dworcu wydawać się mogła oazą spokoju, nagle pokazuje swe prawdziwe oblicze. Do okien koszar dochodzą w nocy wystrzały, koledzy snują mrożące krew w żyłach opowieści o wyczynach ruchu oporu, o zaginionych, o rozbrajanych i zabijanych żołnierzach Wehrmachtu. Dla uzmysłowienia sobie skali akcji odwetowych polskiego podziemia posłużmy się zestawieniem opublikowanym na tamach jednego z pism konspiracyjnych. Otóż w okresie od 9 do 24 maja 1944 w odwet za zamordowanie w tym czasie 60 mężczyzn, 8 kobiet i 3 dzieci - mieszkańców Warszawy-na ulicach miasta zginęło: 19 żołnierzy Wehrmachtu (w tym 5 oficerów), 4 żandarmów (w tym l oficer), l esesman, 4 Niemców umundurowanych, 4 konfidentów Gestapo, 5 cywilnych Niemców, l Ukrainiec i l Rosjanin - obaj w służbie niemie- ckiej - oraz 2 policjantów granatowych. Jednocześnie rozbrojono 7 żołnierzy i 2 podoficerów Wehrmachtu oraz 2 żandarmów26. Nie ma w tym mieście nastroju do zabawy, zbyt przypomina ono jeden z normalnych frontów tej wojny. Kobiety na widok munduru niemieckiego przyspieszają kroku, kontakty z nimi są niezwykle utrudnione. W pierwszych miesiącach okupacji sprawa ta przedstawiała się nieco inaczej. Wówczas społeczna dyscyplina dopiero się kształtowała, brakło jeszcze okupacyjnego kodeksu moralnego, reguł postępowania. Niebawem za utrzymywanie stosun- ków z Niemcami zaczęła grozić infamia, a jakikolwiek kontakt z polskimi kobietami stawał się prawie niemożliwy. Były oczywiście w tym mieście prostytutki, kobiety z półświatka, męty społeczne-to pozostawało niemie- ckiemu żołnierzowi. Ostrzegała przed nimi ulotka dworcowa, i słusznie, gdyż niebezpieczeństwo było zupełnie realne. Kapitalną scenkę znajdziemy w jednym z pamiętników. Oto granatowy policjant chce aresztować na ulicy warszawską prostytutkę, ta wyrywa się, protestuje, potem z wściekłością rzuca w twarz stróżowi porządku: Panie władza, co pan przez te lata okupacji zrobił dla Polski? Bo ja to przynajmniej zaraziłam ponad 20 szwabów. A ile pistoletów skradłam, oddalam je tam, gdzie trzeba! 440 l A czym pan, panie władza, może się pochwalić? Zginę gdzieś pod płotem, ale sumienie mam czyste27. Przed zarażeniem chorobami wenerycznymi chronić miały wojsko burdele, których adresy podawano oficjalnie w książce telefonicznej. W ,,Informacji Bieżącej" z 1942 r. czytamy: W Warszawie czynne są dwa domy publiczne dla żołnierzy niemieckich. Ich pensjonariuszki otrzymują karty dodatkowe nr II oprócz normalnych kart aprowiza- cyjnych, a przeznaczone dla osób ciężko pracujących w przemyśle związanym z wojną28. Warto nadmienić, że korzystaniu z tych przybytków przez funkcjonariu- szy SS i policji ze względów rasowych byt przeciwny Heinrich Himmler29. „Dzielnica niemiecka Dla obu grup ludności niemieckiej, a więc urzędników i wojska, od pierwszych tygodni okupacji zaczęto organizować w Warszawie rodzaj specjalnej dzielni- cy. Już sama lokalizacja instytucji i urzędów wskazywała na wybranie rejonu miasta o szczególnych walorach i najwyższym standardzie architektonicznym, w najładniejszej i najbardziej reprezentacyjnej części miasta. Centralne władze administracyjne ulokowały się na placach Saskim i Teatralnym, policja opanowała gmachy w al. Szucha, szereg urzędów znalazło pomieszczenia w Al. Ujazdowskich, na Krakowskim Przedmieściu i Nowym Świecie. Już 6 XI 1939 Landau notował w swej kronice: Faktem charakterystycznym jest zarezerwowanie do wyłącznego użytku Niemców dwóch ulic: Litewskiej i al. Szucha. Mieszkańcy wszystkich domów (nieściśle - T. S.) przy tych ulicach otrzymali polecenie spakowania się i zwolnienia mieszkań w ciągu 12 godzin. - Trzy dni później zapis o podobnej treści: - W niektórych punktach (np. w domu na ul. Mokotowskiej) odbyło się znów wyrzucanie wszystkich lokatorów celem oddania domu dla Niemców'. Jesienią 1939 r. trwa opanowywanie centrum miasta, następuje rekwizycja gmachów na potrzeby władz, koszar na potrzeby wojska, mieszkań prywa- tnych na potrzeby urzędników i wojskowego kwaterunku. Zostają zajęte szpitale, szkoły, lokale gastronomiczne, kina, sale koncertowe. Otwarcia kolejnych placówek „nur fur Deutsche" dokonuje się zazwyczaj bardzo uroczyście, przemawiają hitlerowscy dygnitarze, każde tego typu wydarzenie jest szeroko omawiane w niemieckiej prasie. Zupełnie świadomie do rangi symbolu podniesione zostają takie akty jak inauguracja pierwszej szkoły niemieckiej w Warszawie, którą otworzył osobiście gubernator Frank w 442 gmachu gimnazjum im. Batorego przy Myśliwieckiej2. Podobnie świętowano uruchomienie pierwszego w mieście kina niemieckiego3. Celom propagando- wym służą zresztą i inne uroczystości. Oto gazety zamieszczają opis ceremonii ślubnej. To pierwszy ślub niemiecki w okupowanej Warszawie. Panem młodym jest Theodor Bierschenk, referent do spraw Volksdeutschów, panna młoda nazywa się Ziegler4. Inna uroczystość -10 XII 1939 pogrzeb na Powązkach 270 żołnierzy Wehrmachtu, którzy zginęli podczas kampanii wrześniowej - nowy komunikat w prasie5. Największa sala koncertowa War- szawy, „Roma" na Nowogrodzkiej, jest widownią hitlerowskich Kundgebun- gów, o których ogłoszenia ukazują się w „Warschauer Zeitung"6. Rok 1940 to okres opracowywania planu podziału miasta na trzy odrębne dzielnice - żydowską, polską i niemiecką. W ,,Biuletynie Informacyjnym" z 28 VI 1940 czytamy: Dzielnica niemiecka w Warszawie zarysowuje się coraz wyraźniej. Wydział Kwaterunkowy Zarządu Miasta otrzymał nakaz niekwaterowania ludzi w obrębie czworoboku, ograniczonego Wisłą - wiaduktem mostu Poniatowskiego, Al. 3 Maja, Nowym Światem, Al. Ujazdowskimi - Belwederską, Sielecką. 23 VII 1940 w nowo powstałej „Gazecie Żydowskiej" ukazuje się komunikat o trzech dzielnicach mieszkaniowych, na razie jako informacja o powziętej w tej sprawie decyzji. Dzielnica niemiecka, według zapisu Landaua z 30 VII 1940, obejmować miała obszar następujący: „Plac Trzech Krzyży, Nowy Świat (do Al. 3 Maja), Wiejska i teren od tych ulic aż do Wisły". W początku października 1940 r. podawane są wieści o dalszym powiększeniu dzielnicy niemieckiej, włączeniu doń całego Powiśla, Dolnego Mokotowa, placów Saskiego, Teatralnego i Bankowego7. Oficjalne zarządzenie władz okupacyjnych podpisane zostaje 9 X 1940. 12 X 1940 jego treść przekazano warszawiakom przez megafony, dwa dni później komunikat ukazuje się w polskiej prasie jawnej8. Odpowiedni ustęp tego zarządzenia wytyczał następujące granice dziel- nicy niemieckiej: A - Wschód - Wisła B - Pólnoc - Nowy Zjazd, plac Zamkowy (jednostronnie). Senatorska i plac Teatralny ' (dwustronnie). C-Zachód-Żabia, plac Żelaznej Bramy (jednostronnie), KrtSIewska, plac Trzech 443 Krzyży, Aleje Ujazdowskie (obustronnie). Nowy Świat (obustronnie), aleja Szucha (obustronnie), plac Unii (jednostronnie). Puławska (obustronnie). D - Południe - Okolska (jednostronnie), Ks. Zygmunta Chelmickiego (jednostron- nie), Wolicka (jednostronnie), w prostym kierunku do Wisły. Na końcu znalazło się dodatkowe wyjaśnienie: „Wszyscy mieszkający w Warszawie Niemcy mają z czasem przenieść się w obręb dzielnicy niemie- ckiej". W „Warschauer Zeitung" komunikat o stworzeniu dzielnicy ,,nur fur Deutsche" zaopatrzono w komentarz tej treści: „Dla osiadłych w Warszawie i zatrudnionych tu Niemców powinien zostać stworzony czysty, zdrowy i wystarczający obszar mieszkalny"9. Jesienią 1940 r., a więc w okresie przeprowadzek dziesiątków tysięcy ludzi w związku z tworzeniem getta, nie można było w tym samym czasie dokonać przemieszczeń w rejonie dzielnicy niemieckiej. Tę akcję trzeba było odłożyć na późniejszy termin. I potem jednak sytuacja nie była sprzyjająca. W latach 1941-1942 tworzenie zwartego skupiska niemieckiego prawdopodobnie hamował lęk przed niebezpieczeństwem skoncentrowanych bombardowań radzieckich. Nie znaczy to jednak, by o dzielnicy niemieckiej przestano w ogóle mówić. 10 I 1942 wydaje w tej sprawie rozporządzenie gubernator Fischer. W marcu 1942 r. Distriktsstandortfuhrer Pfliegner skierował do wszys- tkich zamieszkujących w Warszawie Niemców wezwanie do przeprowadzenia się na teren niemieckiej dzielnicy mieszkaniowej. Stwierdzono w tym piśmie, że dzielnica ta [...] została stworzona dla ochrony i na żądanie niemieckiej ludności. Zamieszkałym poza tą dzielnicą Niemcom policja nie może zapewnić osobistej ochrony w tej mierze, co zamieszkałym w tej dzielnicy. Cel tej dzielnicy może naturalnie tylko wtedy być osiągnięty, jeżeli wszyscy Niemcy zostaną do niej ściągnięci [...]. Winna powstać dzielnica niemiecka, w której by wszyscy Niemcy dobrze się czuli i mogli ściśle złączyć się w społecznym życiu politycznym i kulturalnym pod mocną ochroną naszej niemieckiej siły. 26 III 1942 dyrektor policji skierował do wszystkich Niemców, mieszka- jących poza ową dzielnicą, imienne wezwanie do przeprowadzki w przeciągu miesiąca - w wypadku niewykonania tego grożono karą grzywny w wysokości 444 1000 zł lub miesięcznego pobytu w więzieniu10. 13 VIII 1942 tenże Bethke wydał kolejne rozporządzenie dotyczące dzielnicy niemieckiej". W tym ostatnim rozporządzeniu znajdziemy wykaz 110 ulic, mających wejść w całości lub częściowo do obszaru owej dzielnicy. We wrześniu 1942 r. ukazał się komunikat raz jeszcze zmieniający jej granice12. Mimo jednak owych licznych aktów normatywnych do praktycznej realizacji samej koncepcji utworzenia zwartego skupiska niemieckiego przystąpiono dopiero w roku 1943. Parę dni po kapitulacji Paulusa pod Stalingradem, 6 II 1943, Leist, wówczas używający tytułu starosty miejskiego, podpisuje nowe zarządzenie w sprawie niemieckiej dzielnicy mieszkaniowej. Posłuchajmy komentarza Lan- daua z 20 II 1943: Widocznie zaczynają już Niemcy patrzeć na te obszary niemal jako na etapy przyfrontowe. Dlatego widać wydano znów zarządzenie w sprawie przeniesienia się wszystkich Niemców do dzielnicy niemieckiej Warszawy, wyznaczając już daty ostateczne zgłaszania się (do 5 III) i efektywnego przenoszenia się (do 31 V). W komentarzu prasy konspiracyjnej podkreślano fakt, że „dotychczas warszawscy Niemcy okazywali raczej tendencję uciekania z dzielnicy niemie- ckiej"13. Po kilku dniach, w związku z pojawieniem się rozporządzeń wykonaw- czych, Landau notował: W Warszawie rozklejono dziś (24 II 1943) obwieszczenie o dzielnicy niemieckiej. Obwieszczenie podaje nowe jej granice (nazywając je wbrew rzeczywistości zwężony- mi): od Wisły idą one torami kolei (linii średnicowej), Al. 3 Maja, Al. Jerozolimską, Bracką, Mokotowską - wraz z całą Jaworzyńską - Polem Mokotowskim, Kazimierzo- wską, Krasickiego, aż do Malczewskiego; dalej Tyniecką, Odyńca i różnymi mniejszymi uliczkami do Wisły; w ten sposób zagarnia dzielnica niemiecka wielkie nowoczesne bloki w okolicach Puławskiej i Belwederskiej. Na razie ludności polskiej nie daje się żadnych ogólnych nakazów wyprowadzenia się: daje się tylko prawo zgłaszania dobrych mieszkań do zamiany, ofiarowania odpowiednio urządzonych pokojów do podnajmowania Niemcom i uprzedza się, że nakazy wyprowadzenia się, rozsyłane indywidualnie, będą musiały być w terminie wypełnione pod groźbą utraty mebli; przyrzeka się w zamian mieszkania w dzielnicy żydowskiej. Marek Getter podaje, że liczba mieszkań zajmowanych przez Niemców w Warszawie wynosiła: w marcu 1943 r. - 6 800, we wrześniu 1943 - 7 844, zaś w 445 styczniu 1944 r. - 8 75914. W prasie konspiracyjnej znajdziemy informację, że w lutym 1943 r. na ogólną liczbę 28 tyś. cywilnej ludności niemieckiej (z włączeniem Volksdeutschów i Deutschstammige) na obszarze dzielnicy niemieckiej zamieszkało ok. 20 tyś. osób15. Jak wynika z tekstów kolejnych rozporządzeń niemieckich, a także z materiałów znajdujących się w dyspozycji podziemia, tworzenie zwartego skupiska, przeznaczonego dla Herrenvolku, napotykało opór samych zainte- resowanych. Bodajże najczęściej wysuwanym argumentem przeciwko zamie- szkaniu w dzielnicy niemieckiej było przekonanie, że stanie się ona wcześniej czy później obiektem bombardowań alianckich. Najpierw nieśmiało, potem chyba coraz wyraźniej zaczynał wchodzić w grę czynnik innej natury, a mianowicie warunki ewakuacji czy ucieczki, jak się obawiano, trudniejsze w wypadku okrążenia tego obszaru16. Doraźnie rzecz jasna warunki bezpieczeńs- twa w dzielnicy niemieckiej były znacznie lepsze, mniejsza szansa utraty życia z rąk polskiego ruchu oporu, choć, jak się okazało, pewnej gwarancji i tu niemiecka policja zapewnić nie mogła. Dopiero wiosną 1944 r. władze okupacyjne zdecydowały się na krok ostateczny - odgrodzono kozłami z drutów kolczastych i zasiekami pewną, stosunkowo zresztą niewielką, część miasta. Wreszcie dzielnica „nur fur Deutsche" stała się faktem. Reakcja podziemia była błyskawiczna. Pewnego dnia na zasiekach z drutu kolczastego, oddzielającego Ubermenschów od Untermenschów, pojawiło się w różnych punktach dwanaście drewnianych tabliczek. Napis wykonany czerwoną farbą na żółtym tle głosił: ,,Achtung! Eintritt verboten! Tolle Hunde" (Uwaga! Wstęp wzbroniony! Wściekłe psy)'7. Warto podać, jak sądzę, garść informacji o życiu Niemców w okupowanej Warszawie. Posiadali oni w mieście własne sklepy i lokale gastronomiczne, własne szkoły, kina, teatry, biblioteki, stadiony, własne miejsca zabaw i odpoczynku, nawet specjalne ogródki dla dzieci. Wszystko to razem zabez- pieczać miało przedstawicieli Herrenvolku przed kontaktami ze społeczeńs- twem podbitego narodu, miało być barierą, odgradzającą Niemców od „niższej rasy". Nie sposób wymienić tu wszystkie placówki niemieckie w Warszawie, nie 446 byłoby to zresztą ani celowe, ani potrzebne. Niemniej o paru wspomnieć należy. Zacznijmy od sieci sklepów „nur fur Deutsche". Aprowizacja niemiecka to przede wszystkim rozrzucone po mieście sklepy firmy Juliusza Meinia18. Obok nich nie brakło jednak innych przedsiębiorstw. W 1942 r. w lokalu ,, Bristolu" wielki magazyn otworzyła gdańska firma Dietricha Dirk- sena, istniały sklepy specjalistyczne, jak choćby sklep wędliniarski Franza Lewandowskiego przy ul. Brackiej. Na Krakowskim Przedmieściu szyld „nur fur Deutsche" wisiał przy wejściu do apteki Karola Wendy i księgarni Petera Paula Kostrzewy. Szereg lokali gastronomicznych, restauracji, kawiarni i barów przeznaczono wyłącznie dla Niemców. Bardziej znane to: ,,Adria", „Deutsche Konditorei Bullow", „Muller", „Erika", „Żur Heimat", „Kaf- fee Otto", wreszcie osławiony „Cafe Ciub". W zarekwirowanych kinach i teatrach polskich powstały kina niemieckie. W dawnym „Palladium" umieszczono „Helgoland", w lokalu obecnego teatru „Rozmaitości" - „Kammerlichtspiele", na Pradze istniało kino „Schauburg". W lokalu największego z przedwojennych kin warszawskich („Napoleon" na pl. Trzech Krzyży) 3 X 1942 otwarto niemieckie kino „Apollo". Kilka teatrów, a raczej teatrzyków warszawskich prowadziło działalność rozrywkową tylko dla Niemców. W dawnym kinie ,,Hollywood" na Hożej odbywały się dla Wehrmachtu przedstawienia teatrzyku „Victoria". Inny teatr wojskowy mieścił się na Marszałkowskiej 112. W październiku 1943 r. w sali „Ateneum" otwarty został teatr przeznaczony dla wojska i policji. 24 VII 1940 z wielką pompą inaugurowano pierwszy sezon teatru letniego w Łazienkach (tzw. Freilichtbiihne). Najbardziej reprezentacyjny był Theater der Stadt Warschau, gdzie premiera dla publiczności niemieckiej odbyła się 6 X 1940. W styczniu 1941 r. nastąpiło uroczyste otwarcie w obecności gubernatora Franka Deutsches Haus - centralnej placówki kulturalno-społecznej warsza- wskich Niemców. Siedzibą owego Domu Niemieckiego był pałac Namiestni- kowski przy Krakowskim Przedmieściu (dziś mieści się w nim Prezydium Rady Ministrów). l X 1942 otwarto w „Zachęcie" na placu Małachowskiego Haus der Deutschen Kultur. Tu właśnie wystawą „Kunst der Front" zainaugurowano obchody dorocznych „Dni kultury niemieckiej". Zakazany dla Polaków sport uprawiali Niemcy na zajętych polskich 447 stadionach. Taki byl los warszawskiej „Legii", tylko Niemcom slużylo wyposażenie Agrykoli. Stadion „Polonii" na Konwiktorskiej przeznaczony został dla funkcjonariuszy policji19. Dla niewielkiej garstki niemieckich dzieci stworzono specjalne szkoły. W 1942 r. w trzech takich szkołach uczyło się ogółem 1609 uczniów i uczennic20. Nie zapomniano nawet o najmłodszych. 21 XI 1940 niemieckie maluchy otrzymały „swój" przybytek. Przy ul. Frascati otworzono tego dnia ogródek jordanowski również z wywieszką: „Nur fur Deutsche"...21 W opisie naszym konieczne jest omówienie specyficznej grupy warszawia- ków, jaką byli Volksdeutsche, a więc przedwojenni obywatele państwa polskiego, którzy podczas okupacji zgłosili swą przynależność do narodu niemieckiego. Przypomnijmy najpierw wyniki spisu powszechnego z 9 XII 1931. W Warszawie zamieszkiwało wówczas 21 165 osób wyznania ewangeli- ckiego, ale zaledwie 1892 osoby podały, jako język ojczysty - niemiecki. Tak więc niespełna 2 tyś. poczuwały się do związków z niemczyzną, a tym samym mogły być uważane za mniejszość niemiecką w stolicy22. Już jesienią 1939 r. władze okupacyjne zaczęły rejestrację osób pochodze- nia niemieckiego. We władzach dystryktu powołano specjalną komórkę Niemieckiej Grupy Narodowościowej, na której czele stanął dr Theodor Bierschenk. Volksdeutsche zgłaszać się mieli początkowo do lokalu byłego Klubu Niemieckiego (ul. Fredry 6), potem do siedziby pułku policji przy ul. Daniłowiczowskiej 3/523. 26 11940 ukazało się rozporządzenie o wprowadze- niu karty rozpoznawczej dla przynależnych do narodu niemieckiego. Za takiego uważany był „kto nie posiadając niemieckiej przynależności państwo- wej, przyznając się jako przynależny do narodu niemieckiego, jeżeli przyzna- nie to potwierdzi się pochodzeniem, językiem, zachowaniem, wychowaniem lub innymi okolicznościami"24. Jak widać, zastosowano tu szereg kryteriów z tendencją bardzo liberalnego traktowania „dowodów" niemieckości. W praktyce, choć nie stosowano przymusu, starano się pozyskać chętnych drogą obietnic i agitacji. Kazimierz Gorzkowski zanotował pod datą 17 VIII 1940 próby zjednywania kandydatów, podejmowane na terenie jednego z domów dla starców - pensjonariuszom proponowano po zgłoszeniu przyznanie renty w wysokości 60 zł. Rachuby na przyciągnięcie członków ewangelickiej gminy wyznaniowej okazały się płonne. 448 Społeczeństwo polskie zgodnie uważało przyjęcie Kennkarty Volksdeuts- cha za akt zaprzaństwa i zdrady wobec państwa polskiego. Osoby, które tego się dopuściły, traktowane były z pogardą i objęte raczej powszechnym bojkotem. Wymownym świadectwem opinii publicznej jest następujący dowcip:,,Dlaczego nie dostajemy wieprzowiny na kartki? - Bo ostatnia świnia zapisała się na Volksdeutscha"25. Posłuchajmy, co na temat zgłaszających się mówili sami Niemcy. Kar! Grundmann, jak wiemy, należący przed wojną do niemieckiej mniejszości narodowej i mieszkający w Warszawie, pisał: Przy rozważaniu problemu Volksdeutschów rodzi się pytanie, kto w ogóle ma być uważany za Volksdeutscha; pokazało się, że nagle tysiące osób, które przed wojną nigdy nie dały się poznać jako przynależne do niemieckości, składają wniosek o przyznanie kennkarty dla Volksdeutschów. W Warszawie wpłynęło 10 500 takich wniosków, choć na początku wojny tylko kilkaset osób poprzez przynależność do niemieckich organizacji otwarcie pokazało swą wspólnotę z narodowością niemiecką. Nie wszystkie podania zostały dotychczas do końca rozpatrzone. W sumie, jak dotąd, w dystrykcie wydano 7 350 kennkart, zaś 1058 wniosków odrzucono26. Dr Wilhelm Hagen w sprawozdaniu z marca 1942 r. stwierdzał: Mniej więcej 12 tyś. osób otrzymało kennkarty jako Volksdeutsche. Tylko nieznaczna część z nich, niecałe 10% należy do górnej warstwy społecznej i żyjącego w przyzwoitych warunkach drobnomieszczaństwa (Mittelstand). Większość to robotni- cy, blisko potowa żyje w obcości pomiędzy Polakami i Niemcami27. Dodać w tym miejscu należy, że władze okupacyjne oraz Reichsdeutsche traktowali Volksdeutschów nie tylko z nieufnością, ale także znając koniunk- turalny charakter ich decyzji, często z nieukrywaną pogardą. Z drugiej strony odnotować trzeba działalność podziemia - za pośrednictwem prasy konspira- cyjnej nazwiska ,,farbowanych lisów", jak ochrzczono Volksdeutschów, przekazywane były do wiadomości publicznej28. Zgłaszający się otrzymywali prawo kupowania w sklepach Meinia oraz przydziały kartkowe według norm przysługujących ludności niemieckiej - dla wielu byl to zasadniczy motyw ubiegania się o Kennkartę Volksdeutscha. W pewnych rodzinach dochodziło do otwartych konfliktów. Halina Rozwado- wska cytuje list miodej dziewczyny, która przed ucieczką z domu zostawiła rodzicom kartkę tej treści: „Nie szukajcie mnie, nigdy do Was nie wrócę. Jestem Polką, moje miejsce wśród Polaków". 29 - Okupowanej., 449 19 IV 1940 powołana została specjalna organizacja „Volksdeutschen Gemeinschaft". Jej warszawska siedziba w Alejach Ujazdowskich 31 nazwana została „Albert Breyer-Haus" od nazwiska poległego we wrześniu 1939 r. jednego z przedstawicieli niemieckiej mniejszości29. W roku 1941 organizacja ta weszła w skład „Deutschen Gemeinschaft", a w roku 1943 w ogóle ją rozwiązano, wychodząc z założenia, że Volksdeutsche zespolili się już dostatecznie z niemieckością30. Z biegiem czasu zwiększały się obowiązki i specyficzne „przywileje" tej grupy. 19 IV 1940 mężczyźni w wieku od 17 do 44 lat otrzymali prawo zgłaszania się do niemieckiej służby wojskowej31. 19 I 1943 ukazało się rozporządzenie o obowiązkowej przynależności dzieci i młodzieży do odpo- wiednich organizacji hitlerowskich („Deutsches Jungvolk", „Jungmadel- bund", HJ i BDM)32. Na podstawie ściśle tajnego okólnika Wydziału Nauki i Oświecenia w rządzie GG z dnia 28 VII 1943 zaczęła się rejestracja wszystkich dzieci w rodzinach Volksdeutschów - jej celem była wysyłka do Rzeszy w celu germanizacji i wychowania w duchu narodowosocjalistycznym33. Od 1943 r. Volksdeutsche zaczęli być powoływani do służby frontowej. W tym też czasie niektórzy Volksdeutsche zaczęli się ubiegać o dokumenty polskie. Coraz częściej skarżono się w tym środowisku na nie wyjaśnioną sytuację prawną, a więc nieudzielenie im obywatelstwa niemieckiego. Wyczu- wali oni też wrogi stosunek Reichsdeutschów. Przydziały kartkowe okazywały się w praktyce gorsze niż dla Niemców. W sklepach Meinia dochodziło do awantur na tym tle34. Władze podziemia starały się prowadzić wśród Volksdeutschów akcję propagandową. Niezależnie od działań nękających, przeprowadzanych w ramach Akcji ,,N" czy „Małego Sabotażu" (telefony z pogróżkami, podro- bione wezwania do stawienia się w konkretnym terminie w urzędach niemieckich z darami) wydawane było specjalne czasopismo w języku polskim: „Die Zukunft. Przyszłość. Pismo dla Niemców w Polsce"35. W numerze pierwszym, ze stycznia 1943 r. w artykule ,,Nasza i wasza przyszłość", starano się przekonać Volksdeutschów, że w obliczu zbliżającej się klęski III Rzeszy winni oni natychmiast zawrócić z drogi zdrady narodowej: Volksdeutsche! Nasza przyszłość, w której powstanie mocarstwowa potężna Polska, może należeć do was! Możecie żyć bezpiecznie w dawnych siedzibach i pracować przy dawnych warsztatach pracy, czego wam przegrywające obecnie Niemcy 450 dać nie mogą. W razie ich klęski, gdybyście trwali przy nich do końca, musielibyście uciekać w głąb Rzeszy, jeżeli jednak zmienicie już obecnie swą orientację, będziecie mogli pozostać wśród nas! Nie mamy zamiaru mścić się na tych, którzy już teraz okażą się życzliwi i lojalni oraz ujawnią chęć współpracy z nami w imię Wspólnego Jutra. Volksdeutsche! [...] Wyciągamy dziś ku wam dłoń, jak się ją podaje tonącemu. Jesteśmy skłonni zapomnieć dotychczasowe przewiny wielu z was, ale jako zwyciężający czujemy się w prawie dyktować wam Nasze Warunki. Volksdeutsche! Od dnia dzisiejszego zwiążecie ściśle wasz los z naszym losem! [...]. Musicie czynami dowieść swej życzliwości dla Polaków i szczerości waszych uczuć względem nas! Trudno jest ustalić, jaki procent spośród osób, które w latach okupacji „podały się za Volksdeutscha", uciekł z Polski wraz z cofającą się armią niemiecką, a ilu z tych ludzi pozostało na miejscu. Wiemy, że sądy powojenne przeprowadzały w indywidualnych wypadkach postępowanie rehabilitacyjne. Nie wolno zapominać, że niektóre osoby składały wniosek o taką Kennkartę na wyraźne zlecenie ruchu oporu, a następnie prowadziły odpowiedzialną pracę wywiadowczą. Kończąc rozważania o Niemcach w okupowanej Warszawie nie sposób pominąć istotnego przecież pytania - ilu ich było? Odpowiedź nie jest prosta, dysponujemy bowiem danymi wyrywkowymi, i to dla pewnych tylko okresów. Często statystyka jest niedokładna, brakuje też wyjaśnień, jakich grup ludności odpowiednie pozycje dotyczą. Liczby zameldowanych w Warszawie Reichsdeutschów podaje poniższa tabela. Odnoszą się one tylko do ludności cywilnej i osób zameldowanych na pobyt stały36. Miesiąc i rok X 1940 31 XII 1942 XI 1943 31 XII 1943 ok. 2000 9401 13988 16078 Określenie liczebności wojska stacjonującego w Warszawie napotyka znacznie większe trudności. Dzięki notatce w kronice „Andrzeja" wiemy, że 451 w sierpniu 1941 r. kwaterowało w mieście 1950 oficerów i 39 tyś. szeregowych Wehrmachtu37. Ważne informacje przynosi także relacja gen. Geibla, doty- cząca niemieckiego planu alarmowego na wypadek rozruchów. Według tego planu w czerwcu 1944 r. przewidywano użycie następujących sit garnizonu warszawskiego: okolo 15 tyś. żołnierzy Wehrmachtu, około 13 tyś. żołnierzy Luftwaffe, około 4 tyś. żołnierzy Waffen SS i około 4 tysięcy funkcjonariuszy różnych formacji policji, a więc razem około 36 tyś. żołnierzy38. Bardzo niewiele możemy powiedzieć o liczebności wspomnianych przed chwilą formacji policyjnych. Jak podaje Marek Getter, w lipcu 1940 r. Schutzpolizei (policja ochronna) wchodząca w skład Ordnungspolizei (policji porządkowej) liczyła w Warszawie 130 osób, zaś w lipcu 1944 r. inna formacja - Sicherheitspolizei (policja bezpieczeństwa, w której skład wcho- dziło Gestapo) zatrudniała 560 funkcjonariuszy39. W „Informacji Bieżącej" podano stan żandarmerii, policji i SS w Warszawie l VII 1943 na ok. 10 tyś. osób40. W tym samym piśmie w styczniu 1943 r. ukazała się informacja o funkcjonariuszach Gestapo (miano widocznie na myśli wszystkich funkcjona- riuszy Sipo i SD): na Szucha pracowało 800 osób, w dwu zaś ekspozyturach (przy Koszykowej i Narbutta) dalszych 300-40041. Część piąta NASTROJE l POSTA WY Strefy strachu i lęku oraz wiary i nadziei W ostatniej części niniejszej książki przedmiotem naszych rozważań będą problemy związane z psychiką i etyką warszawiaków lat wojny i okupacji. Zajmiemy się więc sferą ludzkich wrażeń, doznań i reakcji psychicznych, postaramy się następnie opisać i wyjaśnić procesy zachodzące w ich mental- ności, kształtujące postawy i zachowania. Przy analizie nastrojów panujących w okupowanej Warszawie posługiwać się będę pojęciem ,,psychologicznej przestrzeni życiowej", wprowadzonym do nauki przez uczonego niemieckiego Kurta Lewina', a niedawno przypom- nianym przez Stefana Nowaka. W następujący sposób wyjaśnia on znaczenie tego pojęcia: Jest to rzeczywista sytuacja życiowa człowieka widziana jego oczami. Taka przestrzeń życiowa jednostek składa się z różnych stref, z których jedne oceniane są pozytywnie - te budzą nadzieję, inne oceniane są negatywnie i te budzą lęk2. Wydaje mi się, że sytuację okupacyjną z pełnym uzasadnieniem badać możemy właśnie pod kątem wzajemnego układu obu wspomnianych stref, przy czym każdorazowo układ ten jest naszym zdaniem wyznacznikiem aktualnych nastrojów. W sposób obrazowy psychologiczną przestrzeń życiową przedstawić można w postaci powierzchni podzielonej na dwie części-po jednej stronie znajduje się strefa strachu i lęku, po drugiej zaś strefa wiary i nadziei; proporcje pomiędzy tymi strefami były odzwierciedleniem stanu nastrojów. Na wielkość tych stref wpływa wiele czynników zarówno wewnęt- rznych, jak i zewnętrznych (np. sytuacja na frontach II wojny światowej, audycje radiowe rozgłośni alianckich). Wśród czynników wewnętrznych mamy do czynienia z takimi, które wpływają na zwiększenie strefy strachu i 455 lęku i zmniejszenie strefy wiary i nadziei - stanowią one ważny element hitlerowskiego systemu okupacyjnego - oraz z takimi, które działają w kierunku przeciwnym, powiększając strefę wiary i nadziei i zmniejszając strefę strachu i lęku - te wchodzą w zestaw reakcji obronnych społeczeństwa polskiego. Dla dalszych wywodów konieczna jest analiza samego pojęcia strachu jako terminu psychologicznego. Józef Pięter określa nim [...] ogól przykrych wzruszeń i uczuć pochodzących od nich, sygnalizujących niebezpieczeństwo i przysposabiających psychicznie i fizycznie do obrony względnie wycofania się z zasięgu działania groźby. W „Słowniku psychologicznym", skąd zaczerpnęliśmy tę definicję, czytamy dalej: Geneza wszelkich form strachu lękowego związana jest z wyobraźnią, mianowicie z uprzytomnieniem sobie możliwych zagrożeń dla wartości posiadanych lub upragnio- nych. Rzec można, że w ,,świecie wartości" leży istotna sprężyna ludzkiego strachu3. Na ten aspekt uczucia strachu i lęku zwracają uwagę także inni badacze. Julius Bahie pisze: ,,Wszystkie lęki są reakcjami uczuciowymi na możliwą stratę wartości"4. Zadając więc komuś pytanie: powiedz, czego się boisz, możemy na podstawie jego odpowiedzi dość precyzyjnie określić system wartości danego człowieka. Gaetano Benedetti tak oto określa genezę strachu: Wszystko, co może zagrozić społecznemu bezpieczeństwu jednostki, może w przewidywaniu wywołać strach: nagana, odmowa, zarzut, kara, pogarda, zakaz, bezwzględność, obojętność, nienawiść, strata społecznego poważania5. Postarajmy się teraz właśnie pod tym kątem spojrzeć na hitlerowski system okupacyjny i realizowaną w jego ramach politykę zastraszania społeczeństwa polskiego. Zasadniczym celem owego swoistego eksperymentu socjopsycho- technicznego było przekształcenie Polaków w bierną masę ludzką, podpo- rządkowaną woli najeźdźcy. Byt w nędzy i ustawicznym strachu (określić go można jako pavor occupationis), pośród stałych trosk codziennej egzystencji 456 miał określać świadomość i mentalność niewolników-Untennenschów. Jeszcze raz oddajmy glos Pieterowi: Reżim hitlerowski siał trwogę. Co to znaczy? Łapanki, tortury, egzekucje, obozy koncentracyjne i potworne metody wymuszania zeznań - wielu widziało to, wielu doświadczyło na sobie. Nikt nie był pewny życia czy wolności, chociaż w danej chwili i bezpośrednio mógł nie być zagrożony. Zapanowała i utrzymywała się atmosfera terroru, tj. trwałego i silnego napięcia lękowego pod wpływem specyficznych sytuacji międzyludzkich6. Dla wywołania strachu okupant posługiwał się całym arsenałem metod i środków. Celowi temu służył omówiony w innym miejscu zestaw przepisów ,,prawnych"-dziesiątki zakazów i nakazów, za których naruszenie groziły ciężkie kary, najczęściej kara śmierci. Władze hitlerowskie spodziewały się wywołania u ludzi typowej reakcji towarzyszącej uczuciu strachu - reakcji wycofania się z zasięgu zagrożenia, poniechania działań skierowanych przeciwko najeźdźcy, biernego przystosowania się do zaistniałej sytuacji. Temu samemu celowi służył cały system terroru i represji, a obok niego oddziaływanie propagandowe-podkreślanie siły i potęgi III Rzeszy oraz trwałości wprowadzonego przez nią porządku na terenie podbitego kraju, który nigdy więcej nie miał już odzyskać niepodległości. Sądzić należy, że uciekano się także do celowego wywoływania stanów lękowych poprzez rozsiewanie plotek i nieprawdziwych wiadomości. Czytamy o tym w raporcie Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa (podziemny organ policyjny, podpo- rządkowany Delegaturze) z 15 XII 1943: Okupant usiłuje złamać postawę społeczeństwa polskiego nie tylko stosowanym terrorem fizycznym, lecz także drogą szeptanej propagandy, puszczając po Warszawie najprzeróżniejsze pogłoski. Najpospolitsza z nich mówi, że gdyby Polacy wiedzieli, co ich czeka, to zawczasu potruliby się. Inne mówią, że wszyscy posiadający karty rozpoznawcze zaopatrzone w liczbę 20 będą straceni oraz że rowy kopane na krańcach i placach miasta przeznaczone są na masowe groby dla Polaków7. Ogólnie rzecz biorąc powiedzieć można, że całokształt działań okupanta doprowadził do sytuacji, którą można by nazwać życiem społeczeństwa w warunkach stałego stresu psychologicznego8. Towarzyszył temu ustawiczny strach i niepokój o własne życie i los najbliższych, materialne troski, lęk przed 457 aresztowaniem, torturami, załamaniem się podczas śledztwa , stykanie się na co dzień z poniewieraniem godności ludzkiej i dumy narodowej, konieczność rewaloryzacji posiadanego systemu i skali wartości. Jakże wymownym świadectwem owej sytuacji jest fragment prywatnego listu, wystanego wiosną 1944 r. z okupowanej Warszawy do Londynu: Czy to tam rozumiecie, że gdy w nocy budzi nas coś, i okaże się, że to alarm lotniczy... wzdychamy z ulgą. Gdy w ulicę wjeżdża samochód z żandarmami i okaże się, że to napad byt w pobliżu, wzdychamy z radością „Ach, to tylko napad bandycki!" Zresztą my sami oswajamy się z różnymi potwornościami. Na początku likwidacji getta - nie mogłam jeść, dziś już żadne komory gazowe nie odbierają mi apetytu. To jest prawo życia. Kiedy pierwszy raz usłyszałam przez megafon nazwiska przeznaczonych do rozstrzelania, płakałam na ulicy. Ale kiedy za dwa dni natknęłam się na miejsce egzekucji, patrząc na ślady krwi - już nie płakałam. Byłam jak porażona, jak automat kładłam z innymi kwiaty... Następnym razem co prawda było znów inaczej... Bo to jest co innego wiedzieć, a co innego przeżywać tę straszliwą potworność, to mordowanie niewinnych... Wszyscy tu jesteśmy skazańcami. Czekamy już 5 rok... Piąty rok wciąż rośnie to straszliwe morze cierpień. Postawa walki, którą przyjęliśmy od początku, czyni to życie możliwym do zniesienia. Bezkompromis - to nie tylko konieczność polityczna, to konieczność psychologiczna - by móc żyć. Boję się, że my tu w tym piekle zatracimy wspólny język z resztą świata. Za długo to trwa. [...] Cierpienia i przeżycia w perspektywie mają swój patos, swoją wielkość. Otóż życie nasze w kraju jest pozbawione wszelkiego patosu, jest pełne poniżeń, nieustannego lęku o życie. Istotna wielkość miesza się z najbardziej szarą codziennością, granica jest nieuchwytna [...]. Co dzień wychodząc z domu wiemy, że możemy doń nie wrócić10. • • Choć realizowany przez okupanta program zastraszania społeczeństwa . polskiego przyniósl efekty w postaci bardziej lub mniej trwałych stanów lękowych (u pewnych osób bynajmniej nie wygasły one w momencie zakończenia wojny, niekiedy dają o sobie znać jeszcze dzisiaj), to jednak w sumie nie udalo się osiągnąć wrogowi oczekiwanych rezultatów. Przede wszystkim zawiodły rachuby na przekształcenie Polaków w masę biernych i lojalnych niewolników. Stalo się tak między innymi dlatego, że ów program w minimalnym stopniu uwzględniał występowanie zjawisk, wynikających z nadużywania środków zastraszania oraz towarzyszących samemu strachowi. W pierwszym wypadku nastąpił proces oswajania się ludzi z grożącym im niebezpieczeństwem, przywykanie doń, przyzwyczajanie się do życia w warunkach strachu permanentnego. Przypomnijmy omówiony w innym 458 miejscu stosunek warszawiaków do okupacyjnych przepisów i zarządzeń władz niemieckich. Uwzględnić należy poza tym bardzo ważny czynnik - fakt poddania zastraszeniu ogółu społeczeństwa, a tym samym stworzenie wspól- noty ludzi zagrożonych. Niewątpliwie sytuacja ta w wielu wypadkach ułatwia przezwyciężanie strachu indywidualnego12, stawiając przy tym pod znakiem zapytania sens postawy biernej. Bardzo wymowny jest tutaj zapis Ludwika Landaua z 14 X 1943: Branie udziału w działalności przeciwniemieckiej traci grozę niebezpieczeństwa; narażony jest każdy, bez względu na to, czy coś robi, czy nie. Jak wynika z cytowanej na wstępie definicji strachu, człowiek nim ogarnięty albo stara się „wycofać z zasięgu działania groźby", albo też podjąć obronę, skierowaną przeciwko sprawcy zagrożenia. Obok strachu pojawia się oto uczucie, niemal zawsze mu towarzyszące w warunkach stresu psycholo- gicznego - mianowicie gniew. Raz jeszcze posłużmy się opinią psychologa: Napięcie strachu, zwłaszcza zaś strachu silnego i długotrwałego, wymaga odreagowania. Jak wiadomo, jest nim odpowiednia forma i doza gniewu, wściekłości, żądzy zemsty, nienawiści. Ładunek gniewu czy nienawiści stanowi zagrożenie dla władzy stosującej przemoc [...] Zawsze okazywało się, że „ocukrzanie" nienawiści spowodowanej uciskiem i terrorem nie na długą metę jest skuteczne. Możliwe jest jedynie czasowe czy przejściowe zmniejszenie napięcia lękowego, jednakże ślady po aktach terroru trwają w pamięci i jątrzą, póki nie zostaną odreagowane w odpowiednim działaniu13. Abstrahując od faktu, że władze hitlerowskie nadzwyczaj rzadko decydo- wały się na podjęcie prób pozyskania społeczeństwa polskiego czy łagodzenia istniejącej nienawiści, konstatacja zawarta w cytowanym tekście oczywiście jest trafna. Powróćmy teraz do wspomnianej na wstępie psychologicznej przestrzeni życiowej zwracając uwagę na reakcje obronne, zmierzające do redukcji strefy strachu i lęku oraz powiększania strefy wiary i nadziei. W obu wypadkach mamy do czynienia zarówno ze spontaniczną, samorzutną działalnością jednostek, jak także ze zorganizowanym i planowym działaniem ruchu oporu. Zacznijmy od omówienia rozmaitych poczynań, mających na celu zwalczanie psychozy strachu i lęku, a zarazem kształcenia odwagi 459 W pierwszym okresie okupacji, mniej więcej do polowy 1942 r., szczegól- nie ważną w tym zakresie rolę spelnialy dowcip i humor stanowiące groźny oręż w wojnie psychologicznej z najeźdźcą. Okupacyjne kawały, krążące z ust do ust anegdoty oraz samo słownictwo przedstawiają dziś dla badacza niezwykle interesujący materiał ułatwiający nie tylko opis stanu umysłów i panujących nastrojów, ale także znacznie głębszą analizę samozachowawczych i obronnych reakcji psychicznych. Wiele racji ma Stefan Szuman pisząc: ,,Zdaje mi się, że można ludzi w sposób zasadniczy podzielić na dwa rodzaje dowcipkujących. Na takich, którzy dowcipkują, bo jest im wesoło, i na takich, którzy dowcipkują, aby im było weselej"14, a może raczej - dodajmy od siebie-by nie było im smutno. Czyż trzeba dodawać, że w okupowanej Warszawie ta druga kategoria posiadała ogromną przewagę liczebną nad pierwszą. Uśmiech na twarzy bez przesady uznać można za pierwszy objaw przełamywania bariery strachu, a zarazem pierwszą oznakę pojawiającej się nadziei. W osiągnięciu tego właśnie celu upatrywać należy podstawową funkcję okupacyjnego humoru15. W tym samym kierunku szło wiele działań podziemia, wśród nich większość akcji ,,wawerskich". Rysunek zwisającej z szubienicy swastyki, karykatury Hitlera-Hyclera, napisy ,,Nur fur Deut- sche" umieszczane na latarniach lub murach cmentarnych, podrabiane teksty hitlerowskich zarządzeń, własne nadruki na egzemplarzach szmatław- ca-wszystko to razem ośmieszając wroga, ukazując go jako obiekt żartu i kpiny miało przecież cel dodatkowy - zdarcie zeń powłoki grozy, w jakiej ukazywał się on warszawiakom na co dzień. Lapidarnym skrótem owego stosunku do okupanta może być tytuł jednego ze zbiorków dowcipów wojennych -,,Niemiec wyszydzony"16. Dokładniejsza analiza ówczesnych kawałów i anegdot pozwala bez trudu odnaleźć w nich całą gamę reakcji psychicznych, wywołanych uczuciem strachu oraz towarzyszących wydobywaniu się z zasięgu jego oddziaływania. Posłużyć się tu można przykładem określonego typu dowcipów i anegdot, w których przedstawiany był los państwa i narodu niemieckiego po klęsce wojennej. Tadeusz Mądrzycki proponuje dla tego typu zjawisk psychologicz- nych, towarzyszących procesowi kształtowania postaw, nazwę ekstrapolacji'7. Warto zwrócić uwagę, że wśród okupacyjnych dowcipów znajdziemy i takie, które wskazują bardzo wyraźnie na pojawianie się w pewnych momentach poczucia całkowitej beznadziejności i zwątpienia. Przypomnijmy choćby dowcip następujący: .460 Jest rok 1950, wlaśnie zakończyła się wojna. Na rynku krakowskim zbierają się dumy, by powitać powracającego do kraju generała Sikorskiego. Gdy zaczyna on przemówienie słowami „Ladies and Gentlemen" ktoś mówi do stojących obok: „Was sagt er? Ich verstehe nicht..."18. Polskie podziemie zdawało sobie sprawę ze znaczenia wszelkich środków służących wyrwaniu społeczeństwa z psychozy strachu, a zarazem pomagają- cych w kształtowaniu postawy czynnego zaangażowania w ruchu oporu. Wyjaśniając rolę humoru jako środka walki z wrogiem w konspiracyjnym ,,Dyliżansie" pisano: Satyra nie jest jedyną i nie jest wyłączną bronią, jaką stosujemy przeciwko jaskiniowym zbrodniarzom współczesności. Doświadczenie zaś nasze wykazało, iż uśmiech, błyskawiczna wolta ostrzem humoru, żart i złośliwość towarzyszą wszystkim objawom walki i oporu. Śmieszność jest obca tylko wieprzom teutońskim. Oni są poważni, wielcy, nieomylni, w ich zakutych łbach nigdy nie powstała myśl, że mogą być... śmieszni19. Znakomitym przykładem działań, które w języku psychologii określa się mianem odstraszania, a które polegają na redukcji strefy strachu i lęku, jest mym zdaniem ulotka podziemna, rozlepiana i kolportowana w Warszawie w lutym 1942. Jej tytuł: „Mróz, najlepszy środek na robactwo", który kojarzy! się Niemcom z reklamą akcji zwalczania insektów, Polakom przywodził na myśl dość jednoznacznie zimowe kłopoty hitlerowskiego Wehrmachtu na froncie wschodnim. W tekście owej ulotki obok informacji na temat sil zbrojnych walczących z Niemcami w kraju i u boku aliantów oraz zasad prowadzonej walki cywilnej podano w zakończeniu apel tej treści: Nie bój się! Nie wyrzucaj, nie pal tej ulotki. Nie bój się wroga - wróg zaczyna coraz bardziej obawiać się nas - ciebie też! Do góry głowa! Gwiżdż na wszelkie „strachy na lachy"! W dupie miej szkopów!20 Nie wydaje się, by wspomniany tu strach w szeregach wroga był tylko czczą przechwałką ruchu oporu lub środkiem „ku pokrzepieniu serc". Przebywający niemal w tym samym czasie w Warszawie Malaparte potwierdza samo zjawisko: 461 Strach jest tym, 'co skłania Niemców do okrucieństwa, do czynów zimno, metodycznie i naukowo okrutnych. Strach przed uciskanymi, bezbronnymi, chorymi, strach przed starcami, kobietami, dziećmi, strach przed Żydami21. Nieprzypadkowo także jeden z wyższych urzędników niemieckich, bio- rący udział w pogrzebie zlikwidowanego przez podziemie Kurta Hoffmanna, powiedział z tej okazji: „Najgorszą rzeczą jest to, że Polacy przełamali lęk w Stosunku do nas"22. Okupacyjny dzień powszedni, szczególnie od 1943 r., przynosi! liczne przykłady, wskazujące na strach i lęk tak butnego i pewnego siebie do niedawna najeźdźcy. W raporcie PKB z 25 V 1943 czytamy: Zdarzył się [...] niezmiernie charakterystyczny wypadek: na jednej z głównych ulic żandarm zatrzymał łącznika niosącego dużą paczkę bibuły. Gdy żandarm stwierdził zawartość paczki, powiedział do zatrzymanego: ,,A co, wpadł Pan?". Ten jednak niestropiony odpowiedział, że nie on wpadł, lecz żandarm, bo za nim idzie pięciu ludzi z rewolwerami. Wówczas żandarm kazał mu paczkę zapakować i jak gdyby nic odszedł, puszczając go wolno23. Nie ulega kwestii, ten sam strach przed polskim społeczeństwem był jednym z istotnych motywów eskalacji terroru, żądzy wyniszczenia całego narodu. Jakże wymowna jest w tym względzie wypowiedź niemieckiego pastora, skierowana 6 II 1944 do żołnierzy zgromadzonych w kościele garnizonowym przy ul. Długiej: Polacy są bardziej niebezpieczni od Żydów, należy więc ich tępić tak, jak Żydów. Żaden siad na kuli ziemskiej nie powinien pozostać po nich24. Skoro dotknęliśmy już problemu psychologicznej przestrzeni życiowej, w jakiej znajdowali się przebywający na terenie Generalnego Gubernatorstwa Niemcy, winniśmy poświęcić nieco uwagi omówieniu występujących i w tym wypadku stref strachu i lęku oraz wiary i nadziei. Warto przypomnieć, że żołnierze niemieccy wkraczający do Polski w roku 1939 poddawani byli zarówno przed wybuchem wojny, jak i w toku kampanii wrześniowej bardzo określonej indoktrynacji. Istotnym jej elementem było przedstawianie Pola- ków jako barbarzyńców, pozbawionych kultury, kierujących się dzikimi instynktami. Stąd choćby paniczny lęk niemieckich jeńców wojennych, którzy 462 byli przekonani, że Polacy zaczną im wydłubywać oczy25. Podobną rolę Spełniał mit bydgoskiej krwawej niedzieli. Obok tego uwzględnić należy rolę strachu, jako czynnika nierozerwalnie związanego z hitlerowskim systemem autorytarnym - strachu, w orbicie którego egzystował cały naród niemiecki. Bardzo trafnie na ten właśnie aspekt zwraca uwagę Czesław Madajczyk: To, co się działo na ziemiach polskich, było częścią gigantycznej psychozy strachu, znakomicie ułatwiającej sprawowanie władzy. By uwolnić się od podejrzeń, należało mniej lub więcej demonstracyjnie poniżyć Polaków, nie liczyć się zupełnie z ich godnością osobistą, z ich uczuciami. Funkcja strachu sprzyjała umasowieniu postaw, które można by określić jako „plucie nam w twarz"26. Polski ruch oporu starał się oddziaływać zarówno na nastroje własnego społeczeństwa, jak także na środowisko niemieckie. W tym drugim wypadku były to wszelkie poczynania wchodzące w zakres tzw. Akcji „N", czyli odcinka walki psychologicznej z wrogiem. Podsuwane Niemcom ulotki i gazetki, sugerujące, że mają oni do czynienia z drukami nielegalnymi, wydawanymi przez własny, najczęściej wojskowy ruchu oporu, występujący przeciwko Hitlerowi i znienawidzonemu aparatowi policyjnemu, spełniać miały bardzo określone zadania. Przede wszystkim celem ich było wywołanie u żołnierzy niemieckich przeświadczenia, że są oszukiwani, a dalsze prowadze- nie wojny jest bezsensowne. Starano się ich przekonać, że protest i aktywne przeciwstawienie brunatnemu terrorowi są możliwe - zmierzano więc wyraź- nie do zredukowania tej części strefy strachu, która była celowo stworzona przez hitlerowski reżim. Jednocześnie inne poczynania w ramach tej samej Akcji „N" starały się wzmóc lęk u żołnierzy niemieckich nie tylko poprzez ukazywanie ich niechybnej śmierci na polu bitwy, lecz i losów ich rodzin, pozostałych w Niemczech, narażonych na bombardowania, a w wypadku kobiet, także na ekscesy ze strony różnego rodzaju dekowników czy funkcjonariuszy partyjnych. Dodać tu można, że infiltracja w szeregi wroga była fragmentem działań podejmowanych z myślą o przyszłym powstaniu, w trakcie którego spodziewano się sytuacji, podobnej do wydarzeń z listopada 1918 r. Liczono więc na psychiczne załamanie się wojska niemieckiego w ostatniej fazie wojny, dezercję, ułatwione rozbrajanie będących w depresji żołnierzy27. 463 W dotychczasowych wywodach uwaga nasza była skoncentrowana na tej części obszaru psychologicznej przestrzeni życiowej, którą wyznaczała strefa strachu i Tęku. Czas zająć się teraz drugą strefą, w obrębie której dochodziły do głosu uczucia wiary i nadziei, a co za tym idzie nastroje optymistyczne. Podobnie, jak to miało miejsce przy redukcji strachu i lęku, także i tu mamy do czynienia zarówno z samorzutnymi reakcjami obronnymi, jak i planowym oddziaływaniem ruchu oporu w kierunku zwiększenia strefy wiary i nadziei. Ogólnie rzecz biorąc, chodziło o ugruntowanie przeświadczenia, że wojna zakończy się klęską III Rzeszy, zaś Polska, jako uczestnik antyhitlerowskiej koalicji, nie tylko odzyska niepodległość, ale stanie się państwem silnym, którego bezpieczeństwo gwarantować będzie trwały system sojuszy oraz dobrosąsiedzkie stosunki z krajami słowiańskimi. W pierwszych miesiącach okupacji panował w Warszawie niemal powszechnie nastrój rozgoryczenia i rozpaczy, większość jednak społeczeńs- twa łudziła się, że wyzwolenie nadejdzie na wiosnę, w momencie rozpoczęcia przez Niemcy ofensywy na froncie zachodnim. W „Biuletynie Informacyj- nym" z 2 II 1940 czytamy: W ciągu ostatnich słonecznych dni chłopcy sprzedający na Pradze papierosy urozmaicają zachwalanie swego towaru różnymi dodatkami aktualnymi. Ostatnio często się słyszy:,,Stonce coraz wyżej - Sikorski coraz bliżej - Ergo, Mewa, Renoma, Extra-Plaskie". A oto zapis z 6 II 1940 w kronice Ludwika Landaua: W tramwajach warszawskich na zamarzniętych szybach bardzo często widzi się wydrapane litery napisu: „Aby tylko do wiosny". Cala ludność żyje tym oczekiwaniem: zmiany pogody i zmian politycznych. 17 II 1940 Landau pisał: Jako przejaw zewnętrzny życia politycznego zanotować należy znów zjawienie się, nalepianych na plakatach urzędowych, kartek z napisami: ,,Zapamiętaj kilka słów: będzie Polska wolna znów", „Powiem ci na ucho, że z Niemcami krucho" itd. Poza tym krzepi się na duchu powtarzaniem brawurowych powiedzeń gazeciarzy czy innych „dzieci Warszawy", wołających na Niemców ,,panie tymczasowy!", zwracających się do nich z okrzykiem „Butem w mordę" jako trawestacją „Guten Morgen" itd. 464 Nastroje wyczekiwania na zmianę sytuacji, na nadejście kresu upokorzeń i cierpień znalazły swe odzwierciedlenie w zjawisku rozprzestrzeniania się przepowiedni i proroctw, które wystąpiło zresztą i w innych krajach28. Szczególne nasilenie tego zjawiska zaobserwować można w okresie zwycięstw militarnych państw Osi - przepowiednia, podająca często dokładną datę ich klęski, stawała się jak gdyby jeszcze jednym ersatzem wojennym, w tym wypadku zastępującym wiadomość o sukcesach aliantów. W jednej z pierwszych broszurek konspiracyjnych, którą był zbiór proroctw wydany już w styczniu 1940 r., czytamy: Nigdy chyba przepowiednia nie bywa przedmiotem większego zainteresowania, jak właśnie w czasie wojny. Pytania: kto zwycięży? kiedy nastąpi pokój? które z wojujących państw rozszerzy swoje panowanie, a czyj los przypieczętuje niewola lub - w najlepszym razie - utrata części posiadanego terytorium? jaki będzie poli- tyczny układ sil po wojnie? itp. - nieustannie zaprzątają umysły wszystkich ludzi. Odpowiedzieć jednak na nie mogą trafnie tylko prawdziwi jasnowidze i natchnieni przez Boga prorocy29. W kolejnej broszurze o podobnym charakterze pisano w roku 1941: Wśród społeczeństwa polskiego krążą różne przepowiednie dotyczące obecnej wojny i przyszłych losów Polski. Zainteresowanie tymi przepowiedniami jest tak wielkie, że uważamy za stosowne poświęcić im nieco uwagi. Wszystkich więcej zaciekawia to, co przyniesie przyszłość, niż to, co się obecnie dzieje. Pod wpływem strasznych przeżyć, mających znamiona męczeństwa, naród przechodzi okres pewnego przeczulenia duchowego, usposabiającego do nadmiernego przywiązywania wagi do różnego rodzaju przepowiedni [...]. Zwracamy uwagę na krążące od początku wojny pogłoski o rzekomych przepowiedniach, podających dokładny czas zakończenia wojny. Wiele osób święcie wierzyło w spełnienie się tych przepowiedni. Kiedy zaś zapowia- dany termin minął, a wojna się nie skończyła, ludzie upadali na duchu. Z drugiej jednak strony niektóre przepowiednie działają na społeczeństwo dodatnio, dodając im otuchy do przetrwania tych strasznych czasów. Dla pokrzepienia serc, skołatanych okropnoś- ciami wojny, pragniemy napisać nieco o tych przepowiedniach, które zasługują na • • VI powaznie)szą uwagę . I jeszcze jeden cytat ze wstępu do następnego zbiorku, wydanego w roku 1942: 30 - Okupowane)... 465 Nie każemy nikomu wierzyć w prawdziwość tych przepowiedni, ale nie ostrze- gamy nikogo przed wiarą w tę prawdziwość. Pragniemy tylko jednej rzeczy: aby czytelnikowi posłużyły ku pokrzepieniu serc, aby wzmocniły wiarę u tych, którzy się chwiać zaczynają pod naporem ciężkiego losu. Jeśli już inne środki ku pokrzepieniu serc zawodzą - może to pomoże. Wszystko jest dobre, co wzmóc może wiarę, że naród polski przetrwa i zwycięży31. O tym, jak poważną rolę przywiązywała propaganda podziemia do podtrzymywania nastrojów także za pośrednictwem proroctw, świadczy fakt, że czwarty ze znanych zbiorków przepowiedni, wydany w listopadzie 1942 r., wydrukowano w dużym jak na warunki konspiracyjne nakładzie-l 5 tyś. egzemplarzy32. Przypomnijmy choć parę proroctw, krążących po Warszawie w początkach okupacji. Bodaj pierwszą datą, na którą wyczekiwano z utęsknieniem, był 12 XII 1939. Tego dnia zakończyć się miała okupacja kraju, tak bowiem interpretowano liczbę 12, która miała się pojawić na cudownym obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej. Inna data o podobnym charakterze to 6 I 1940-kiedy upływał 101 dzień niewoli-tyle trwać miała bowiem okupacja zgodnie z proroctwem św. Andrzeja Boboli. Na 1511940 przewidywał koniec wojny warszawski rabin". Pewne proroctwa krążyły po całym kraju. O dacie 12 XII 1939 wspomina nie tylko relacja o nastrojach w Warszawie, znajdujemy ją także w dzienniku lubelskiego lekarza Zygmunta Klukowskiego. Podobnie rzecz się ma z przepowiednią o 101 dniach św. Andrzeja Boboli-dla Lublina przeliczenie było nieco inne: tam koniec okupacji miał nastąpić 8 XII 1939. Popularność poszczególnych proroctw - wspomina w recenzji z mej pracy prof. Kieniewicz - zmieniała się zależnie od okoliczności. Moda na Wernyhorę wzrosła latem 1941 r. wraz z ofensywą niemiecką na Ukrainie. Figurująca w Apokalipsie liczba 1260 dni kazała spodziewać się upadku „Bestii" na wiosnę 1943 r. Tzw. przepowiednia Wielogłowskiego kończyła się słowami: ,,Czekajcie na to pół wieku", co miało też wskazywać na rok 1943. Z tymże rokiem 1943, gdy Wielkanoc przypadła 25 IV, wiązano też adagium: ,,Quando Marcus Pascham dabit, totus mundus vae ciamabit. Polonia triumphabit". Nostradamus nie był popularny wśród Polaków, gdyż anekto- wała go sobie propaganda okupacyjna. Interesujące uwagi na temat rozprzestrzeniania się proroctw i przepo- wiedni znajdujemy w dzienniku H. Krahelskiej (zapis z 5 IV 1940): 466 Trzeba zastanowić się nad niepospolitą nową psychozą ogarniającą szerokie koła ludzi: psychozą przepowiedni. Trzeźwi, inteligentni, pozbawieni przesądów ludzie lubują się prawie dziś w tym, żeby wiązać nadzieję z tą czy inną datą, w której ma się stać to czy owo [...]. W każdym miesiącu niemal kursuje po Warszawie kilka takich nowych przepowiedni. Prócz znanej szeroko przepowiedni Anglika (nazwiskiem Black czy Bluck), który początek klęski Hitlera przepowiadał na 26 marca, mówi się obecnie jeszcze o przepowiedni Walerego Sławka, którego duch wywołany na jakimś seansie spirytystycznym miał orzec, iż 4 kwietnia nastąpi zbombardowanie Mozeli, 8 - Berli- na, 15 zaś ma być zbombardowana ponownie Warszawa przez Niemców. Psychoza przepowiedni jest zresztą bardzo charakterystyczna dla naszego okresu: ludziom jest zbyt ciężko, najgorzej gnębi wielu „nic nie dzianie się" w znaczeniu jakichś większych, ostrzejszych rozgrywek na froncie. Stąd potrzeba rozkawałkowania rozporządzalnego czasu na raty, terminy, i potrzeba stwarzania sobie możliwości wyczekiwania. Dodajmy na marginesie, że wspomniana przez Krahelską przepowiednia Anglika pochodzi z książki, która ukazała się w Londynie w początku 1940 r. i - jak widać - błyskawicznie dotarła do Warszawy34. Krążące w odpisach proroctwa i przepowiednie często czerpane były ze wspomnianych przed chwilą broszurek konspiracyjnych. Przypominano w nich przepowiednię śląską z 1721 r., przepowiednię medium u hr. W. Wie- loglowskiego w Tęgoborzu z 23 IX 1893, przepowiednie polityczne drą Cze- sława Czyńskiego z 1920 r., proroctwa św. Andrzeja Boboli, przepowiednie brata Lodovica Rocca z 1849 r., przepowiednie Nostradamusa, benedyktyna z Emeryngen, ks. Cieślaka, widzenie siostry Nimfy Suchańskiej, proroctwo ks. Bronisława Markiewicza. Wczytywano się w przepowiednie Wernyhory. Interesujące są uwagi Andrzeja Garlickiego, dotyczące kręgu odbiorców i sytuacji psychicznej, warunkującej popularność proroctwa: Kto wierzył w owe przepowiednie i proroctwa? Niełatwo chyba będzie ustalić zakres odbiorców. Myślę, że był on bardzo szeroki. W czasach, których nie można było zrozumieć, wyjaśnić kategoriami rozumowymi, w czasach, które przypominały jakiś straszliwy koszmar senny, najbardziej dziwne i nierealne rzeczy wydawały się możliwe. Jeśli setki tysięcy Niemców okazywały się zwyrodniałymi mordercami, jeśli okazywało się, że miliony niemieckich żołdaków zatraciło wszelkie ludzkie kategorie zta i dobra, to czy nie jest możliwe istnienie ludzi, którzy widzą przyszłość? Tym bardziej jeśli przyszłość ukazywana przez nich pozwala żywić nadzieję, pozwala trwać35. .irnchłt'l. daw • ai^tesic^Us'der Anzafci und ^ iie^ Cha^akt^^ t in» CtKrifUifn Imeres-n- drt Hi-Y-ótfcWBi; a^»Brt^^, . . <^$oy4e?Iłche SicWrhrst. Ruhr und (^rdftun^ ^'^ahrk^M^t. t>«s KommiWtłmfch* 5^Qeas»^^l« .wwa—.— r- r.fc-»«.*«» „ez. J. KULSKI Do fflieszkantou miasta Warszawy Doszło do it»o(et wn»d«Mt><>-»<:i, w v- i»^t«»tn<(-h cia»ach mnożą si^..;— .łtłenie w. Warazowy ci<;żkie napady i ,'amachy. pKeite»«syat)tr-«« flnaby WModowości niemieckiei. Na przestrzeni ostatnich paru tygodni nie byte ttiemal ani jedneco dnia, w którym roe zac(»0(izi(yl'y wypadki zabóhtwa, Ba(»ndów i porarueń Niemców j Polaków. Władze zawiadomiły wnie, że wobec iłości i ctwirakleru tyA prae- afe^stw, grozi zasto-towanie daleko idqcyclt środfcow odwetołwych, które ^»odtokói i |>orz« wybuchł wy<* linie kolefawf kołu War*imM.v w jucnii • Ztt: toM łhr«»dttl<-»y czyn xoi*tal« 3» ka •tefw p*«1e«z»D^rh. •'. Bta brxpf«'«zm»[wi dobra «Kelii^(«xMrin •ly ftp«lM-zeBNtw»t polHkicmu twatóf. /**b| prz? iii«jl««JKK,9"— iMNtyir.f-oiu podobiK^u WJijs aa z«ml«ffomill a«JI*IIż.«z^ pwitfrnnfk l*«*Hfy| "y-y . , . . •'" •„ '} WU-KUWI. dni* M |Mtt«r4>r—-hlr -. (»r<-l mil di-BlM-brr Hi-i-krllluni! »••• RulM-RhnRdcn KB* )•»»- tlM-tw (.rlindrn m(<-nil. U- ł<-rB«-llum( tubf (ph 4|<- M>lm«Jina dc- Itllln-^l-Onik- "^łnak «ur •(.•w łt«-—l»—M-l»tt» ••uirwJkHil. ,'• ' • • '"'• '- M» tirilfw Mr H<-«>lk<-m« nNr«rh«i« •UM-hi—l- i- ilin-r . *łlt«»*»*.». .łtMłWBm.. *«r tinhairmi: rt»«t1«w««. Ul-cipłl- •Ml "<»t-»lw«B( «»A • •'" • • . •.. •;. ' . •'s_"^.-. • - W*r«--lMB«,'-S»«»- .21. (^•brurr »»<2ls Dr. FISCHER lbirłe$ztieftłt W •»<»«•* ».-<». •.łł •MU 12 1..1.-C* l»<2 «-, ——.HIM-l.t hfl4ilr Pw»i«t«;B "••. ' «•*««. «d».-i w>«-M^,J|—— fnj(~»lml<- pomniku kUlmkii^r '«m 'Plaf^il liriłwłmMkIfb. i . • • • /- i »ł /.» »t ani (mnoo Hir ludnemr W «r»/m» > • Jp| n Iwr < M (n- TrF<łl«- <«• x«cfcBW>ita n« JMiprliiIrJizf j d« walili« l p»midliR. MT»7J|««. 4nla M (•lr«« IK12 r. aSs<''":..„. :.^, •.,-,.'::-.,'';i?_,,^.. '.s,;-,/ :4..^ „Wojna o pomniki" (-) Dr FISCICElt •• Według nomenklatury Polski Walczącej uL Graniczna stalą się ul. Obrońców Warszawy - wrzesień 1943 W tym samym czasie, gdy plotki zastępowały ludziom prasowy lub radiowy serwis informacyjny, wróżbiarzom przypadła w udziale rola biur poszukiwania osób zaginionych. W obu wypadkach chodziło o uzupełnienie wiadomości, czerpanych z gazet wydawanych przez okupanta, oraz skąpych informacji, którymi dysponowały rzeczywiście istniejące biura poszukiwań. Oto parę wybranych ogłoszeń zamieszczonych w prasie jawnej5: Kto posiada jakieś wiadomości o Feliksie Romanie Wieczorku, który dnia 7 września, w towarzystwie p. Majcherka Kazimierza, wyszedł z Warszawy, proszony jest o informację: Hanna Wieczorek, Warszawa, Żurawia 20/9. Nowotnik Bolesław, lat 5, z Rypina, zaginął pod Sochaczewem. Zrozpaczona matka prosi o wiadomość - Miodowa 21 m. 12 lub Rypin, MIawska 15. Ostrowski Mieczysław poszukuje brata Waleriana Ostrowskiego, widzianego pod Brześciem 26 września. Wiadomość kierować Mokotów, ul. Puławska 17 m. 16. Kto ma jakiekolwiek wiadomości, gdzie znajduje się moja żona Zofia Nowacka i synkowie Marek i Krzyś Nowacki, uprzejmie proszony jest o wiadomość: Żoliborz, ul. Kozietulskiego 6 m. 3. Kto ma wiadomość o Stanisławie Goszczyńskim z l-go płk. lotniczego, błagam zawiadomić Marszałkowska 40, Stefan Goszczyński. A tak brzmiało ogłoszenie instytucji oferującej usługi, służącej pomocą: Biuro Poszukiwania Rodzin osób zaginionych, jeńców itp. Przewóz listów, paczek i osób do innych miast na całym terytorium Polski sprzed wojny. Ekshumacje, poszukiwania zwłok, pogrzeby. Ogłoszenia o zaginionych. Biuro I—Senatorska 32, Biuro II - Wiejska 96. Rubrykę „Kto wie", w której ukazywały się wszelkie ogłoszenia doty- czące osób zaginionych, po raz ostatni zamieszczono w szmatławcu 1411940. Prawdopodobnie władze okupacyjne doszły do wniosku, że te ogłoszenia są zbyt rażącym dokumentem narodowego dramatu, mogącym pogłębić tylko nienawiść do najeźdźcy. Ponieważ w wyjątkowych raczej wypadkach prasa lub odpowiednie instytucje mogły pomóc w odnalezieniu zaginionych, olbrzymią popularność zyskało wróżbiarstwo. Śmiało można powiedzieć, że kwitło ono po prostu dzięki istnieniu olbrzymiego zamówienia społecznego. Niebłahe były poza tym względy natury finansowej powodujące, że za „fach" wróźbiarza wzięły się osoby nie tyle ,,nawiedzone" czy posiadające odpowiednie predyspozycje 31 ~ Okupowanej... 481 telepatyczne, lecz zwykli spryciarze, zarabiający w ten sposób na życie. Ów wycinek okupacyjnej rzeczywistości w ten sposób rejestrowano na łamach prasy jawnej w artykule pt. „Jeszcze jedna plaga": Setki różnych wróżek, wróżbitów, grafologów, „psychologów indyjskich" i znawców wiedzy tajemnej żeruje na naiwności ludzkiej. Ponieważ wiele osób nie może uzyskać w odpowiednich i legalnych instytucjach żadnych informacji o swoich najbliższych, zaginionych podczas działań wojennych, więc ucieka się o pomoc do czynników nadprzyrodzonych7. A oto jeden z anonsów, oferujący usługi w dziedzinie czarnej magii, zamieszczony w NKW: Przepowiadam z niespotykanych kart, wody, rąk, fotografii i pisma. Jasnowidze- niem odnajduję zaginionych. Sprawę traktuję poważnie. Codziennie, oprócz niedziel, Hoża 15/128. Choć zazwyczaj owi wróżbiarze, jasnowidze, astrologowie czy grafolodzy opierali swą działalność na ludzkiej naiwności, niekiedy zdarzało się przecież, że wróżba spełniła się. Mało tego, były wypadki wręcz wskazujące na to, że nie wszystko polegało na oszustwie i szalbierstwie, niektórzy posiadali rzeczy- wiście jakąś wrodzoną intuicję czy zdolności telepatyczne. Trudno dziś ustalić, w jakim okresie wróżbiarzy było w Warszawie najwięcej i kiedy mieli szczególnie liczną klientelę. Myślę jednak, że w pierwszych miesiącach okupacji. Oczywiście do końca wojny nie brakło ludzi zajmujących się wróżbami i osób korzystających z ich usług. Prawdopodobnie jednak i w tej dziedzinie dala o sobie znać konkurencja, pewni wróżbici zdobywali coraz większą sławę i popularność, inni wycofać się musieli z interesu. Jednym z najbardziej znanych wróżbitów był niewątpliwie Wacław Pyffello. Tak brzmi jedno z licznych jego ogłoszeń w prasie: Najpopularniejszy Astrolog-chiromanta Wacław Pyffello przyjmuje osobiście codziennie. Mówi o osobach oddalonych. Czy spełnią się Twoje życzenia. Jasnowidzący Chiromanta-Astrolog. Znany od 1905 r. z najpoważniejszych przepowiedni. Warszawa ul. Bednarska 17 m. 36. 482 Za 10 zł sławny Pyffello przesyłał horoskopy pocztą^iNie mnie) popularną postacią na gruncie warszawskim była Eugenia Pałej, przyjmująca przy Nowym Świecie 16. ' Jak jednak ustosunkowały się do zjawiska rozszerzania się zasięgu wróżbiarstwa władze niemieckie? Stwierdzić trzeba, że powstrzymały się one od ingerencji w tej sprawie. Wspomnieć należy także o krążących po Warszawie plotkach, że wiele wróżek pozostawało na usługach Gestapo. Trudno całkiem odrzucić tę wersję, choć nie wydaje się ona zbyt prawdopo- dobna. W każdym razie i wróżbiarzy dotknęły represje. W lochach Gestapo zginął śmiercią męczeńską prezes Stowarzyszenia Astrologów Polskich, inż. Jan Starża-Dzierzbicki, zamordowany ponoć tylko dlatego, że ośmielił się przepowiedzieć Niemcom niechybną klęskę10. Nieomal od pierwszych dni okupacji warszawiacy zastanawiali się nad tym, „jak długo będzie to trwało i kiedy się to skończy". Był to ulubiony temat rozmów, podczas których ścierały się poglądy pesymistów i optymistów, a różne najbardziej fantastyczne koncepcje polityczne stawały się przedmiotem zaciekłych sporów. Brali w takich dyskusjach udział przedstawiciele wszys- tkich warstw społecznych i każdy z uczestników starał się przedstawić najbardziej prawdopodobny, jego zdaniem, bieg dalszych wydarzeń. Podobnie jak krążące po Warszawie proroctwa i wróżby, także owe dyskusje, w większym zresztą stopniu oparte na analizie bieżące'j sytuacji, uznać trzeba za istotny składnik nastrojów. Pierwszym, niezbyt sprecyzowanym terminem końca okupacji miała być, jak wiemy, wiosna 1940 r. Optymizm nie był chyba jednak powszechny, skoro w dzienniku Srokowskiego z 26 III-3 IV 1940 znajdujemy notatkę tej treści: Przeważa opinia, że wojna toczyć się będzie długo, w każdym razie nie skończy się tego roku. Ludzie są zmęczeni nerwowo i fizycznie, zwłaszcza że zima była sroga. Do początku kwietnia 1940 r. Warszawa żyła plotką, wróżbą, proroctwem, wydarzeniami dnia powszedniego, podczas gdy na frontach II wojny właściwie nic się nie działo. Aż nagle zachodnia „dróle de guerre" przekształciła się w wojnę rzeczywistą. Hitler uderzył na Danię i Norwegię. Jak zareagowali na to warszawiacy? W dzienniku Landaua pod datą 9 IV 1940 czytamy: 483 Bomba wybuchła! Niespodzianka niemiecka nastąpiła i to w tempie szybszym, niż było do przewidzenia. Dzisiejsza polska gazeta [...] przyniosła wiadomość o wejściu wojsk niemieckich do Danii i Norwegii-a w parę godzin później wydany i momentalnie rozchwytany dodatek nadzwyczajny doniósł o zajęciu całej Danii i kapitulacji przed Niemcami rządu duńskiego. Wrażenie wiadomości było piorunujące. Na ulicach potworzyły się grupy osób wspólnie odczytujących gazetę. Powszechnie zapanował nastrój depresji - poczucie, że Niemcy są wszechmocne, że alianci nie zdołają się im oprzeć. Później dość krótko nadzieję wiązano z oporem, jaki stawiła Norwegia, cieszono się z wiadomości o walce w pobliżu fiordów. Z przygnębienia wyrwała warszawiaków wieść o uderzeniu Hitlera na Belgię i Holandię. 10 V 1940 Landau notował: A słowo stało się ciałem! Moment tak długo, z takim utęsknieniem oczekiwany, nadszedł - wojna na zachodzie [...] Czekaliśmy na to, bo sytuacja u nas pogarszała się w takim tempie, że jasne było, iż długo nie wytrzymamy. A rozstrzygnięcie nastąpić mogło tylko na zachodzie. I tym razem postępy ofensywy niemieckiej zmusiły Polaków do rezygnacji z nadziei na szybkie wyzwolenie. W artykule „Głowa do góry" zamieszczo- nym w ,,Biuletynie Informacyjnym" stwierdzono: Ostatnie wypadki na zachodzie podziałały deprymująco na wielu ludzi. Polacy uczuciowcy nie znają miary, zarówno w optymizmie, jak w pesymizmie. Skłonni są często do przesady w obu kierunkach11. Słowa te padły jeszcze przed kampanią francuską, gdy duża część opinii publicznej łudziła się, że Francja stawi czoło hitlerowskiej potędze i zapoczątkuje pasmo klęsk Trzeciej Rzeszy. Jak wiemy, stało się inaczej. Gdybyśmy zrobili graficzny wykres okupacyjnych nastrojów, prawdopo- dobnie moment kapitulacji Francji znalazłby się tam jako jeden z punktów oznaczających szczytowy okres depresji. W dniu upadku Paryża Landau pisał: Nastroje u nas da się określić jako tylko skrajne przygnębienie. 17 VI: Nastrój, jaki u nas panuje, to poczucie zupełnej beznadziejności. Czy wojna się będzie jeszcze toczyła? 484 Odpowiednie fragment „Miastaniepokonanego" K. Brandysa wyśmie- nicie oddają atmosferę tamtych dni: Była wówczas w Warszawie nadzieja i tęsknota. Tęsknota za Marną, nadzieja na Verdun [...]. Czarne nekrologi francuskich miast witały nas codziennie z pierwszych stron gazet. Lud warszawski poznawał geografię kraju, którego zwycięstwa nigdy nie były mu wrogie. I nie chciał wierzyć w jego klęski, gdyż nie chciał rozstać się z nadzieją. Oto inny fragment: Nie śmiejcie się z mego ojca, który szukał obrony Paryża w tajemniczym zrządzeniu kart, ani z dozorcy, który szukał w gwiazdach. Tylko wróżby, kabały, gwiazdy zostały nam wówczas w Warszawie, którzy wierzyliśmy mocniej od generała Weyganda, że Paryż nie padnie, dla których ta Francja była bardziej niezłomna niż dla jej ministrów. Gdzie indziej autor pokazuje wstrząsającą w swej wymowie scenę: przed obrazem św. Jerzego w jednym z warszawskich kościołów co dzień widziano klęczącą kobietę, modlącą się słowami „Marsylianki": „Allons enfants de la patrie, le jour de gloire est arrive"... I wreszcie obraz nastrojów w dniu, gdy nadeszła wiadomość o kapitulacji Paryża: W środku zbitej gromadki stal mały mikrus, ściśnięty z wszystkich stron jak pe- stka, płakał sprzedając dodatek. Stanąłem tuż przed nim, a on wycierał oczy brudną pięścią, cały zasmolony, i krzywił się: - Masz pan, dawaj pan, masz pan, jeszcze złotego, nie pchać się. Paryż wzięli, takie skurwysyny, dawaj pan, no... takie skurwysyny... ' Zdaniem działacza WRN „ze wszystkich ciosów, jakie spadły na nas, kapitulacja Francji była chyba najstraszliwszym uderzeniem". Halina Krahel- ska pisze: W czerwcu 1940 społeczeństwo nasze doznało bardzo ciężkiego przeżycia, które przesądziło o licznych samobójstwach, wypadkach pomieszania zmysłów, o powszech- nym, niezwykle głębokim przygnębieniu ogółu. Przyczyną takich nastrojów stała się kapitulacja Francji12. ,a... 485 Obraz nastrojów społeczeństwa polskiego po klęsce Francji w następujący sposób przedstawiono w artykule redakcyjnym zamieszczonym 22 VI 1940 w piśmie „Polska Żyje!": Na twarzach widać niepokój, w niejednych oczach Izy gniewu i rozpaczy... Spełniły się przewidywania pesymistów. Francja [...] uległa w walce orężnej. Słabi duchem szepczą po kątach: Niemcy widać zwyciężą... Nikt im rady nie da... Trzeba się liczyć z tym że tu pozostaną na stale... Trzeba się dostosować... Nie ma co ukrywać, że Francja jako sprzymierzeniec sprawiła nam zawód, pogorszyła położenie naszego rządu i armii. Dnie jakie w tej chwili przeżywamy, równe są w smutku najcięższym chwilom naszych dziejów. Nie zate"111)11^ s1? Jednak. Klęska Francji nie wpłynie na ostateczny wynik wojny. Nie przestanie istnieć Francja i nie przestanie walczyć. Rozwinie wszystkie swe siły największe mocarstwo świata. Wielka Brytania. Wspomagać będzie nas sojuszni- ków coraz wydatniej Ameryka [...]. O przewadze środków materialnych wiemy, w zwycięstwo sprawiedliwości nad złem wierzymy. W tych ciężkich chwilach niemal powszechnego załamania i upadku ducha wielką rolę spełniła prasa konspiracyjna. Tak pisano w sprawozdaniu Delegatury: Niepokonalność Francji była aksjomatem tak dalece przyjętym przez całą prasę i opinię że oeół społeczeństwa do ostatniej chwili nie chciał wierzyć w tragiczny finał tej parotygodniowej kampanii. Tym głębszy był upadek nastrojów w społeczeństwie, gdy ujawniło się że Francja została pokonana. Zasługą ogromną tajnej prasy w tym krytycznym momencie było, że umiała się przeciwstawić silnej depresji, która ogarnęła znaczną część społeczeństwa [...]. Prasa tajna potrafiła przestawić nastroje społeczeńs- twa i przyeoto^c Je do liczenia się z koniecznością przetrwania ciężkiego i długotrwałego przebiegu wojny, zachowując jednocześnie pełną wiarę w ostateczne zwycięstwo nad Niemcami. Po upadku Francji rola prasy tajnej w życiu wewnętrznym kraju ogromnie wzrosła13. Francuski czerwiec niewątpliwie przyczynił się do rewaloryzacji polskiego września przebieg kampanii wrześniowej ukazał się teraz w zupełnie innym świetle. . Może się to komuś wydać paradoksem - pisze Stanisław Dzikowski - ale niewątp- liwie pierwszym wydarzeniem, które podniosło nas na duchu, była bezprzykładna klęska Holandii; Belgii i Francji [...]. Po zajęciu Paryża widziałem ludzi, którzy przy 486 aparatach radiowych ze wzruszenia i rozpaczy płakali, ale widziałem także i takich, którzy mówili z dumą, że w tych strasznych czasach nie okazaliśmy się najgofszy- Bardzo znamienny jest tu tekst broszury napisanej w lipcu 1940 r. przez pułkownika Jana Rzepeckiego na zlecenie dowódcy ZWZ, gen. „Grota" Roweckiego. Czytamy tam: Nasza rola nie skończyła się na wrześniowym czynie. Czyn ten stanowił tylko etap pierwszy walki-etap, z którego każdy Polak może być obecnie dumny-ale ważniejszym bodaj, a zwłaszcza trudniejszym, jest etap drugi: przetrwanie ucisku, terroru i szykan okupantów. To jest druga zewnętrzna postać tego wielkiego egzaminu dziejowego, przed którym nasz naród stanął, a który można określić jako decydującą próbę naszego charakteru narodowego i jego pozytywnej wartości dla dalszych losów cywilizacyjnego świata [...]. Pozytywna ocena naszego czynu wojskowego we wrześniu nie zwalnia nas bynajmniej od obowiązku dalszej walki, przeciwnie - ona ten obowiązek wzmacnia, nadając mu głębszy sens i na dalszą metę wytknięte cele15. Gdy rozpoczęła się powietrzna „bitwa o Anglię", pamiętnikarz napisze, że w odczuciu warszawiaka „była tak bliska, jak gdyby się toczyła nad Polską". Dochodziły do Warszawy wiadomości o wspanialej postawie lotników pol- skich, którzy w bitwie tej tak ważną odegrali rolę, śledzono przebieg walk nad angielską ziemią, z satysfakcją przyjmowano wieści o porażkach niemieckiej Luftwaffe. Ciągle jednak nic nie zdawało się zapowiadać decydującej zmiany w sytuacji na frontach ani nie wróżyło bliskiej klęski Trzeciej Rzeszy. W dzienniku Srokowskiego pod datą 28-30 IX 1940 znajdujemy następu- jące stwierdzenie: Ludzie czują, że wojna przedłuży się niepomiernie, gdzieś do roku 1942. Wyczerpanie ludzi tymczasem coraz większe. Nieco później, 11-16 X 1940, pojawia się notatka jeszcze bardziej pesymistyczna: Coraz mniejsza nadzieja na przetrwanie tego wszystkiego. Przynajmniej starsze pokolenie nie sądzi, aby przetrwało. 487 Dla pewnej części społeczeństwa poprawę nastroju przyniosła potem wojna wlosko-grecka. Zygmunt Zaremba we wspomnieniach „Wojna i konspiracja" pisze: Prawdziwe odrodzenie nadziei przyniosla jednakże dla mnie dopiero data jak gdyby nieznaczna w rozwoju wypadków wojennych. Mussolini napadł na Grecję. Olbrzym uderzył na liliputa. I dalej o klęsce włoskiej nad rzeczką Kalamas: Pierwsza bitwa zwycięska z państwami osi stoczona na kontynencie. Triumf wolności. Odrzucenie zlej karty. Potężny zastrzyk niezbędnej wiary. Bohaterską walkę narodu greckiego u progu 1941 r. śledzili warszawiacy z podziwem. Stanisław Srokowski notował 1-6 I 1941: „Grecja i jej obrona budzi zachwyt". 19-21 II 1941 ten sam kronikarz stwierdza: „Nastrój wśród społeczeństwa bardzo dobry. Lepszy niż przed rokiem. Tylko bieda coraz większa". Wiosną 1941 r. coraz widocznie jsze stawały się oznaki przygotowań niemieckich do wojny z ZSRR. Jeśli pod koniec 1939 r. i w pierwszej połowie roku 1940 spekulowano tylko na ten temat, to teraz przewidywania bliskiego starcia oparte już byty na obserwacji jednoznacznych faktów. Sięgnijmy znów do dziennika Srokowskiego. Zapis z 14-19 III 1941 brzmi: Głuche wieści o tym, że Niemcy gotują się do wojny z Rosją [...]. Wszyscy Niemcy mówią zresztą o wojnie z Rosją. W Warszawie, gdzie w kantynach wojskowych zajętych było wielu Rosjan i Rosjanek - wszystkich odprawiono. 25-28 IV 1941: Widzi się marsz Niemców na Indie i wojnę dwa jeszcze lata. Zanim doszło do wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej, rozegrała się kampania bałkańska. Błyskawiczne sukcesy niemieckie wpłynęły bezpośred- nio na pogorszenie się nastrojów w Warszawie. Ludzie są zwycięstwami niemieckimi jak oczadzeni - notował 3-6 V 1941 Srokowski. - Ogromnie mało jest takich, którzy niezachwianie żywią nadzieję polep- szenia się położenia. Przeważna część przestała wierzyć w potęgę Anglii, a w związku z tym spodziewa się najgorszych rzeczy odnośnie Polaków. 488 10 V 1941 następuje wydarzenie, do dziś stanowiące przedmiot kontro- wersji - „ucieczka" zastępcy Hitlera, Rudolfa Hessa, do Anglii. Cztery dni później w prasie jawnej podana zostaje wersja, wyjaśniająca ten fakt zaburze- niami psychicznymi. W następnych dniach-pisze Władysław Bartoszewski - podziemie podejmuje akcję propagandową w tej sprawie. Członkowie związanej z ZWZ grupy sabotażowej „Palmiry", zorganizowanej i kierowanej przez Kazimierza Gorzkowskiego, umiesz- czali na ścianach napisy: „Uciekł pies. Wabi się Hess. Odprowadzić sukinsyna za nagrodą do Berlina". W mieście krążyły na temat ucieczki Hessa liczne dowcipy, np.: „To pierwszy udany desant niemiecki na Anglię"16. W drugiej połowie maja w nastrojach warszawiaków wyczuwa się wyraźnie wyczekiwanie na wojnę niemiecko-radziecką. Oto zapis Srokowskiego z 17-21 V 1941: Ciągle mówią o gotującej się wojnie z Rosją [...]. Poza tym wojną zajęcie minimalne. Komunikaty, nagłówki nie znajdują wiary. Ludzie są przerażeni drożyzną. Pytanie ciągle, co jeść, byle tanio. Ono zaprząta wszystkich. Parę dni przed wybuchem wojny, mimo oglądanego przemarszu wojsk niemieckich, powątpiewano jeszcze w możliwość konfliktu. Srokowski noto- wał 13-16 VI 1941: Przez Warszawę przeciągają w biały dzień takie masy wojska i sprzętu (szczególnie przez most Poniatowskiego i Aleje Jerozolimskie w kierunku Pragi), że ludzie po pół godziny na skrzyżowaniu z Marszałkowską muszą czekać. Rozmowy o wojnie z Rosją coraz to ogólniejsze, ale tylko chyba część ludzi inteligentniejszych wierzy w możliwość tej wojny. Nadszedł dzień 22 VI 1941. Wiadomość o agresji niemieckiej wywołała w Warszawie wielkie poruszenie we wszystkich warstwach społecznych. Nieza- leżnie od różnic politycznych powszechnie panowało przekonanie, że wojna ta dla Polaków jest wydarzeniem korzystnym. Gdy 26 VI 1941 czytano w Warszawie artykuł redakcyjny ,, Biuletynu Informacyjnego" zatytułowany „Panu Bogu chwała i dziękczynienie", to pod sformułowaniem tym prawdo- podobnie każdy mógłby się podpisać, zupełnie niezależnie od własnego światopoglądu i orientacji politycznej. Dla przedstawicieli polskiej radykalnej 489 lewicy byto to z utęsknieniem oczekiwane wejście Związku Radzieckiego do obozu aliantów i antyhitlerowskiej koalicji. 23 VI 1941 Srokowski notował: ,,W ogóle cały naród polski po stronie bolszewickiej, mimo śmiesznej odezwy Franka" (wspomniana odezwa gene- ralnego gubernatora głosiła, że wojna z ZSRR jest wojną w obronie zachodnioeuropejskiej cywilizacji). Zdaniem Haliny Krahelskiej: [...] przełomowym punktem w nastrojach społeczeństwa polskiego stal się moment wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej. Bez różnicy podziałów politycznych moment ten przyjęto ogólnie z radością. O tym, że sympatie warszawiaków były niewątpliwie po stronie radzie- ckiej, zaświadczyć może choćby reakcja na pierwsze bombardowanie z 23 VI 1941. Krahelska wspominała: „Gdy przyszedł pierwszy nalot sowiecki, warszawiacy wyskakiwali na balkony najwyższych pięter, dachy domów, żeby tylko lepiej widzieć"17. Inny kronikarz, Józef Dąbrowa-Sierzputowski, pod koniec czerwca 1941 r. tak określa atmosferę w Warszawie: Nastroje proletariatu [...] są na ogól przychylne dla Rosji. Ludzie z radością opowiadają, że bolszewicy są w Wyszkowie i niedługo przyjdą do Warszawy. Uważają, że Rosja, jako sojusznik Anglii, jest jednocześnie sojusznikiem Polski i niesie nam wyzwolenie. Dorzućmy jeszcze obserwacje Kazimierza Gorzkowskiego z nieco później- szego okresu: Zasadniczo ogól Polaków zamieszkałych pod zaborem niemieckim - notował on 2 IX 1941-darzy mimowolną sympatią armię sowiecką [..]. Stopień sympatii dla bolszewików jest ponadto odwrotnie proporcjonalny do stopnia zamożności jednostek. Jeńców bolszewickich ulica waszawska wita z wyraźną sympatią. Zwłaszcza objawy buty z ich strony i nienawiść w stosunku do Niemców przyjmowane są z dużym aplauzem. Na grobach zmarłych z ran jeńców (jest ich pewna ilość na Brodnic) stale znajdują się świeże kwiaty. Dość zbieżną z cytowanymi wyżej opiniami analizę nastrojów znajdziemy w sprawozdaniu Delegatury Rządu, choć przejawi się w nim także obawa zagrożenia wpływami ideologii komunistycznej. Oto obszerne fragmenty zaczerpnięte z tego - mało zresztą znanego - dokumentu: 490 Opór sowiecki nadal budzi uznanie i stanowi główną podporę nadziei na klęskę Niemiec [...]. Propaganda komunistyczna przyjmowana jest nieufnie na ogół, chociaż hasła polityczne, jakimi operuje, oparte na emocjach patriotycznych, trafiają na grunt podatny wśród młodzieży pragnącej większej aktywności i społecznie radykalnej [...]. Żywe współczucie okazywane jeńcom sowieckim jest odruchem ludzkim i antynie- miecką demonstracją, a nie objawem sympatii prosowieckich. Jednakże wśród proletariatu i Żydów wpływy te znajdują jeszcze poparcie w nastrojach socjalnych lub politycznych. [...] Los jeńców sowieckich przechodzi wszelkie wyobrażenia o okrucieństwie i bestialstwie [...]. Żołnierze ci giną tysiącami, porywają się masowo do ucieczek, nieraz desperackich, stanowią obraz takiej nędzy, że budzą w społeczeństwie polskim powszechną litość, a odrazę do katów. Uczucia te tym są silniejsze obecnie, że nie mówiąc o podziwie dla siły sowieckiego oporu zbrojnego - liczne teraz relacje Polaków, byłych jeńców sowieckich, stwierdzają na ogół dobre traktowanie, a nade wszystko dobre chęci w tym kierunku ze strony wojska sowieckiego. Wszelkie jednak próby spontaniczne przyjścia z doraźną pomocą jeńcom sowieckim (choćby przez podanie żywności) są nie tylko bezwzględnie uniemożliwiane, ale karane18. Niestety postępy ofensywy niemieckiej i cofanie się Armii Czerwonej odsuwało myśl o szybkim końcu wojny. Coraz powszechniej zdawano sobie sprawę z tego, że okupacja przeciągnie się na dalsze lata, choć nie przypuszczano chyba, że trwać będzie aż tak długo. Wyrazem skrajnego wówczas pesymizmu może być notatka Srokowskiego z 15-23 IX 1941: ,,Wszyscy już prawie wierzą, że w 1942 roku wojna się nie skończy, lecz dopiero w 1943"-któż przewidywał, że jeszcze znacznie później? Po kilku miesiącach nastroje były podobne, o czym niech zaświadczy zapis tegoż kronikarza z 28 11-9 III 1942: „Ludzie coraz bardziej wyczerpani tracą wiarę w możność przetrzymania obecnych czasów". Rok 1942 nie przyniósł decydujących rozstrzygnięć na żadnym z frontów II wojny światowej. W Afryce Niemcy zanotowali na swym koncie spore sukcesy, front wschodni nie był jeszcze widownią owocniejszych kontrude- rzeń radzieckich, przeciwnie, Niemcy posuwali się w kierunku Kaukazu, zajmując po drodze nowe obszary. l IX 1942 Warszawa przeżyła kolejny nalot radziecki. To, co stało się potem, a więc gwałtowna panika, dowodziło, że warszawiacy są u kresu wytrzymałości nerwowej. Bombardowanie, zupełnie nieporównywalne do bombardowań niemieckich z września 1939 r., wywołało reakcję o wiele silniejszą od tej, jaką obserwowano w dniach oblężenia. 491 I tym razem sięgnijmy do zapisów kronikarskich. 2 IX 1942 Dąbrowa- •Sierzputowski notował: W ciągu dnia przez wszystkie arterie wylotowe Warszawy tłumnie ciągną furmanki i wózki naładowane dobytkiem ludzi, którzy opuszczają miasto. 4 IX 1942: - Mieszkańcy gremialnie opuszczają Warszawę. Ceny w miejscowoś- ciach podmiejskich wzrosły niepomiernie. W Świdrze za pokój żądają po 500-600 zł za jeden miesiąc. Pokoje umeblowane sięgają ceny 150 (? - T.S.) złotych za noc [...]. Wielu ludzi koczuje pod gołym niebem w bruzdach na polach, korzystając z upalnej pogody. W sprawozdaniu Delegatury dla rządu emigracyjnego pisano: Tysiące osób opuściło na stałe Warszawę i zameldowało w jej okolicach. Tysiące innych wyjeżdża co wieczór na noc poza miasto lub też przenosi na jego peryferie, uważane za bezpieczniejsze od gęsto zabudowanych dzielnic. Fizyczna i psychiczna wytrzymałość społeczeństwa polskiego uległa ogromnemu zmniejszeniu, wyczerpanie nerwowe czyni widoczne, zastraszające postępy19. Na ówczesne nastroje warszawiaków istotny wpływ wywarły wieści o tragicznym losie blisko 310 tyś. Żydów, wywiezionych z getta i zamordowa- nych w Treblince. 23 IX 1942 Srokowski tak oto przekazuje vox popuU: Wszyscy mówią, że Niemcy los taki sam co Żydom gotują polskiej inteligencji. Nadzieja na rychłe zakończenie wojny mała, a w związku z tym czarna rozpacz chwyta ludzi na temat, co dalej będą robili, skoro drożyzna tak rośnie. Z dziennika Srokowskiego zaczerpnijmy jeszcze garść opinii na temat terminu końca wojny. Przewidywania w ostatnim kwartale 1942 roku okazują się dość optymistyczne, szczególnie gdy patrzymy na nie znając dalszy bieg wypadków. Oto notatka z 30 VIII-6 IX 1942: Ludzie łudzili się do niedawna, że we wrześniu, a w każdym razie w jesieni bieżącego roku będzie koniec wojny. Obecnie po przemówieniu gen. Sikorskiego w Londynie przestali się łudzić, myślą dalej, żeby tylko zimę przetrwać, to pokój będzie na wiosnę. 492 Parę dni później (7-9 IX 1942) jest już mowa o tym, że „... wojna przeciągnie się rok i dłużej". 3-11 XI 1942 pod wpływem pomyślnych wieści z Afryki: Dzisiaj już wszyscy są w pełni otuchy na podstawie przenikających relacji z Afryki. Aż dziw, jak prędko te wieści docierają do wszystkich literalnie ludzi i jak szybko następuje odprężenie zgiętych karków polskich. Ludzie spodziewają się w najgorszym razie na jesieni 1943 r. końca wojny. Cytowane zapiski kronikarskie wskazują na rolę czynników zewnętrznych w kształtowaniu nastrojów warszawskiego społeczeństwa. Nie można jednak zapominać o fakcie, że na nastroje te oddziaływały z równą, a często znacznie większą silą, wydarzenia rozgrywające się w Warszawie. 16 X 1942, a więc w dniu, w którym zginęło 50 powieszonych więźniów Pawiaka, do Londynu wysłany zostaje „List w sprawie pomocy dla kraju w obliczu groźnej i tragicznej sytuacji". Czytamy tam: [...] rodzi się wezwanie: uczyńcie wszystko, co w mocy waszej, aby nie w przyszłości, ale już dziś, zaraz, jak najszybciej wróg poczuł skutki pastwienia się nad Narodem Polskim. Natychmiastowego odwetu, doraźnej kary na wroga domaga się głos kraju. Jeśliby nawet odwet ten nie zahamował w pełni terroru wroga, może wpłynąć na jego ograniczenie. A w każdym razie krajowi lżej byłoby znosić swe cierpienia, gdyby ustąpiła obecna upokarzająca świadomość, iż wszelkie zbrodnie niemieckie mijają bezkarnie i że jesteśmy z naszymi cierpieniami opuszczeni i bezbronni20. Niewątpliwie wszystkie lata okupacji charakteryzowała zmienność nastro- jów, jednakże rok 1943 był pod tym względem szczególny. Tempo wydarzeń było teraz szybsze, na wszystkich frontach „coś się działo", do Warszawy nadchodziły coraz to nowe wiadomości o toczących się walkach, a jednocześnie miasto było widownią nieraz zupełnie sprzecznych posunięć okupanta. Warszawiacy raz żyli w atmosferze radości i optymizmu, by po kilku dniach powrócić do rozpaczy i beznadziejności. U progu 1943 r. Ludwik Landau notował: ,,U nas dalej niewesoło. Znów coraz mniej jest optymistów liczących na niedaleki koniec wojny". Po kilku dniach warszawiacy dowiedzieli się o klęsce niemieckiej pod Stalingradem. Przebieg jednej z największych bitew II wojny światowej śledzono z ogromnym zainteresowaniem. Obrona miasta wzbudzała powszechny podziw. 493 Niepowodzenia niemieckie staly się przedmiotem licznych dowcipów. Oto' kilka z nich21: '- ' - Wtedy, gdy jeszcze były nadzieje na zdobycie Stalingradu, Anglik, Amerykanin i Rosjanin toczą dyskusje na temat: jakie jest największe miasto na świecie. - Londyn, bo posiada 7 milionów mieszkańców. - New York, bo posiada 10 milionów. - Stalingrad - odpowiada Rosjanin - bo od przedmieścia do śródmieścia idzie się ponad 100 dni. Podobieństwo. W tramwaju potworny tłok. W przejściu stanęla babina z bańkami. - Coś pani tak stanęła jak Hitler pod Stalingradem. Zdobycie. O bitwie o Stalingrad główna komenda armii niemieckiej komunikuje: Wojska nasze odniosły w dniu wczorajszym dalsze sukcesy. Zdobyliśmy dwa pokoje z kuchnią. W ubikacji bronią się jeszcze bolszewicy. Okrążenie, a następnie wzięcie do niewoli całej armii Paulusa miało nie tylko ogromne znaczenie strategiczne, lecz także zarówno w Polsce, jak i w innych krajach okupowanych, pociągnęło za sobą poważne konsekwencje natury psychologicznej, łamiąc mit o niezwyciężoności oręża niemieckiego. Warto może zanotować, że na klęskę pod Stalingradem gwałtownie zareago- wała czarnorynkowa giełda dolarowa: 3 II 1943 płacono za złotego dolara w Warszawie 380 zł, dwa dni później już 475 zł22. 8 II 1943 w dzienniku Landaua znajdziemy takie zdania: „Niełatwo [...] wytrzymać te ostatnie już może miesiące wojny. Bo tymczasem Niemcy idą nieuchronnie ku klęsce". 20 II 1943 inżynier Wyszyński zapisywał w swojej kronice: Wszędzie panuje wielkie podniecenie, a ludzie prości, którzy nie orientują się w geografii, gadają, że wojna to skończy się za jakie dwa miesiące. Jest to oczywiście nonsens. Gdy w lutym zrodziła się nadzieja, w marcu ogarnął wszystkich lęk i zwątpienie. Oto zapis Landaua z 17 III 1943: Nastrój trwożnego wyczekiwania w kraju - i cisza w świecie. Optymizm powszech- nie zniknął. Optymiści nie śmią się odezwać, triumfują ci, którzy zapowiadali stale, że 494 wojnł jeszcze długo będzie trwała. A przecież radykalny zwrot nastąpić może w każdej chwili. Nieco później, 1-8 IV 1943, podobne sformułowania rzuci na papier Sta- nisław Srokowski: „Dziś już wierzę, że wojna potrwa jeszcze dwa lata. Stąd za- łamanie. Patrzę na Afrykę i gryzę się, że tak powoli akcja się tam rozwija". W sprawozdaniu Delegatury z tegoż okresu pisano: To wszystko, co przeżył dotychczas i przeżywa obecnie kraj, przekracza już wytrzymałość wielu ludzi. Uczucie coraz bardziej głębokiego i powszechnego zmęczenia i znużenia powiększa przeciąganie się z roku na rok czasu trwania wojny i niepewność, jak jeszcze długo trwać ona będzie. Ludzie zaczynają myśleć o wojnie i straszliwych warunkach życia stworzonych przez wroga jako o czymś beznadziejnie permanentnym. Kres wojny i związanych z nią udręk staje się w świadomości wielu ludzi jakimś niepewnym i dalekim majakiem, którego realizacji niewielu doczeka. Nastroje te pogłębia tok wojennych operacji przeciwniemieckich, a także nadchodzące do kraju wypowiedzi niektórych polityków alianckich przewidujących, że wojna skończy się może dopiero w 1944 lub nawet 1945 roku23. Wielkanoc 1943 r. przebiegała w Warszawie pod znakiem tragedii powstania w getcie. Podziwiano bohaterską walkę żydowskich bojowców, rosła nienawiść do hitlerowskiego oprawcy. W maju 1943 r. miasto stało się terenem olbrzymich łapanek ulicznych. Tymczasem po zwycięstwie aliantów w Afryce na próżno czekano na stworzenie drugiego frontu w Europie. Jakże znamienne są uwagi Kazimierza Szymczaka z tego okresu (zapis z 10 VI 1943): Jest naród, który powinien być zniszczony całkowicie - to Anglicy. Już miesiąc jak skończyli walkę w Afryce i nic nie robią, a my się z tymi skurwysynami tu męczym, zdychamy z głodu i w obozach nas wykańczają, ale mówi się, że alianci nam pomagają. Kto jak kto, ale Anglicy na pewno tak nie giną, jak my. U progu lata 1943 r. nastroje warszawiaków były dość minorowe. Ciężkie walki na froncie wschodnim nie pozwalały wierzyć w bliski upadek militarny potęgi III Rzeszy, l VII 1943 Landau notował: ,,Wygląda się [...] z coraz większą niecierpliwością końca - ale też z coraz mniejszą nadzieją, aby miał prędko przyjść". 6 VII 1943 zapisuje on reakcję warszawiaków na tragedię gibraltarską: 495 Miasto jest pod wrażeniem wiadomości, która rozeszła się, rozgloszona przez megafony już wczoraj po południu, ale przyjęta została z niedowierzaniem; dziś znalazła potwierdzenie zarówno w szczegółowych danych w gazetach, jak i w komunikatach londyńskich - wiadomości o śmierci w wypadku samolotowym w Gibraltarze, przy powrocie ze Wschodu, Sikorskiego [...]. Śmierć Sikorskiego jest [...] stratą zarówno dla interesów Polski, jak i aliantów. Czynniki Polski podziemnej ogłaszają w tych dniach żałobę narodową. Po kilku dniach pojawia się jednak nowa fala optymizmu, wywołana lądowaniem aliantów na Sycylii. Dziś był wielki dzień - zapisze Landau 10 VII 1943 - to, czegośmy już tak dawno oczekiwali, a o czym już niejeden zaczynał wątpić jako o rzeczywistości, stało się faktem: inwazja, wkroczenie wojsk alianckich na teren Europy [...]. Trudno opisać wrażenie, jakie te wiadomości zrobiły. Wszędzie praca się przerwała, przestano cokolwiek robić i zaczęto dyskutować otwierające się perspektywy, snując piękne, fantastyczne plany, zmierzające do końca wojny. Jednocześnie inne wydarzenie przykuwa uwagę - przebieg wielkiej bitwy jednostek pancernych na tuku kurskim. Po wiadomościach o fiasku ofensywy niemieckiej nadchodzą wieści o sukcesach radzieckiej kontrofensywy. 17 VII 1943 Ludwik Landau notuje w swej kronice: Front wschodni zdaje się być w momencie przełomowym - tak co do miejsca działań, jak zwłaszcza co do stron działających: ofensywa niemiecka wygasa - zdaje się natomiast zaczynać szeroko zakrojona ofensywa sowiecka. Komunikat niemiecki mówi jeszcze dość mętnie o posuwaniu się w rejonie Biełgorodu, o otoczeniu tam gdzieś jakiejś grupy sowieckiej, o osłabnięciu kontrataków sowieckich; ale już wstępne zdanie, mówiące o ciężkich walkach w środkowej części frontu wskazuje, że punkt ciężkości walk przeniósł się gdzie indziej, dalej na północ, gdzie atakują bolszewicy, a Niemcy starają się osłabić wrażenie tego, określając ataki, jako „odciążające". [...] Kto wie, czy lada chwila nie ustąpi pod naporem sowieckim osłabiony przez posianie na zachód kilkudziesięciu dywizji, wielkiej części artylerii przeciwlotniczej itd. - cały front niemiecki na wschodzie? l Po kilku dniach nowa wiadomość zelektryzowała warszawiaków - ustąpie- nie Mussoliniego. 496 Mieliśmy dziś dzień - notował Landau 26 VII 1943 - na który diugośmy czekali - i ludzie [...] poszaleli z radości. Nazywa się to oficjalnie bardzo skromnie - zmiana rządu we Włoszech; faktycznie jest to przewrót wewnętrzny i kapitulacja - a co najmniej zapowiedź jednego i drugiego w najkrótszym czasie. A oto co pisał 3-10 IX 1943 S. Srokowski o reakcji warszawiaków na kapitulację Wioch: ,,Poruszenie wśród ludności i radość ogromna. Nade wszystko, że koniec wojny się zbliża". We wrześniu 1943 r. na ulicach miasta pojawiły się napisy „Eviva Italia"24. W tym samym czasie w zapisie Landaua z 8 IX 1943 znajdujemy taką charakterystykę nastrojów: O klęsce Niemiec nikt nie wątpi. Kwestią - i to bardzo dla nas istotną! - jest termin klęski. W tym roku jeszcze czy dopiero w przyszłym? Jeśli do niedawna nikt nie śmiat głośno wypowiadać marzenia, aby wojna skończyła się w tym roku, teraz głosy takie słychać coraz częściej. 11 IX 1943 w dzienniku Landaua pojawia się kolejna zapiska, świadcząca o dość powszechnych przewidywaniach bardzo już bliskiego końca wojny. Wydaje mi się, że jesteśmy już w „początku epilogu" wojny. Wydaje się tak nie tylko mnie: chodniki ulic w całym mieście pokryty się napisami „October", komunikującymi Niemcom, że nie w listopadzie jak w 1918 r., ale już w październiku oczekuje się załamania. Dyskusje na temat „Kiedy?", „W tym roku czy w przyszłym?", „Na jesieni czy później?" - nie przestają absorbować wszystkich, nie pozostawiając w biurach czasu na jakąkolwiek pracę. I oto nagle przychodzi całkowita zmiana nastrojów. Entuzjazm i euforia zamieniają się w uczucie bezsily i rezygnacji. Wkroczenie wojsk niemieckich do Wioch oraz oswobodzenie Mussoliniego przez spadochroniarzy Skorzen- ny'ego działają niczym lodowaty prysznic. 13 IX 1943 Landau notuje: „Jak prędko wpadła Warszawa do równie krańcowego pesymizmu". Po kilku dniach znów pewne odprężenie. Oto notatka Landaua z 16 IX 1943: Nastroje po fali gwałtownego optymizmu, po drugiej, jako reakcji po niej, fali pesymizmu, przechodzą stopniowo w to, co było przed wypadkami włoskimi: w 32 - Oku ipow«nq... 497 spokojną depresję opartą na przekonaniu, że wojna skończy się klęską Niemiec - ale nieprędką. Pod koniec września warszawiacy raz jeszcze zostają wyrwani z ogarnia- jącej ich depresji - tym razem nadzieje na bliski koniec wojny związane są z postępami ofensywy radzieckiej. 24 IX 1943 Landau notował: Działania na froncie wschodnim - cofanie się Niemców i nie ustające na całym froncie postępy bolszewików przybierają tempo oszałamiające. 25 IX 1943: Zagadnienie możliwości dojścia do nas wojsk sowieckich i konse- kwencji tego zaczyna się coraz bardziej wysuwać na pierwszy plan. 26 IX 1943: Warszawa żyje cala sprawą posuwania się bolszewików - i tą sprawą tłumaczy sobie wszystko, cokolwiek się dzieje. 27 IX 1943: Warszawa nadal pełna tylko wieści o posuwających się bolszewi- kach. W dniach następnych w miejsce plotek o szybkim zbliżaniu się wojsk radzieckich pojawiły się nowe, mówiące o „mającej nastąpić w ciągu kilku dni kapitulacji", l X 1943 autor „Kromki lat wojny i okupacji" pisał: Nastroje w Warszawie ciągle jeszcze pełne oczekiwania, że lada chwila - gdzieś w dniach najbliższych - coś się zacznie dziać, coś ważnego czy decydującego nastąpi. Nazajutrz Landau wspomina o krążących plotkach: Warszawa nie przestaje sobie powtarzać wiadomości o kapitulacji Niemiec wraz z nową datą i gorącymi zapewnieniami, że to na pewno prawda, że już to i Niemcy podawali przez radio. W tym nastroju powstały i pogłoski o jakiejś amnestii dla więź- niów, o zwolnieniu wszystkich z Pawiaka, Majdanka itd., bardziej umiarkowana wieść mówi tylko o przekazaniu więzień i obozów przez Gestapo wojsku i o zapowiedzi zwol- nienia tych, którzy o nic konkretnego nie są oskarżeni-jest takich przecież legion! W takim stanie nastrojów władze hitlerowskie wydały dekret będący hasłem do wzmożenia terroru. Masowe egzekucje, których widownią stała się Warszawa od 15 X 1943, miały zastraszyć społeczeństwo, ukazać siłę okupanta oraz wywołać rozłam w społeczeństwie polskim. Chcąc scharakteryzować atmosferę Warszawy w okresie dokonywanych na ulicach miasta mordów, znów posłużmy się dziennikiem Landaua. 498 18 X 1943: NttBtoje są straszne. Przygnębienie jest trudne do opisania, każdy czuje [...] wiszącą :a»d ;jego głową niepewność. O szybkim końcu wojny nikt nie myśli. , 20 X 1943: Nastroje pełne przerażenia. Raz po raz powtarza się porównanie z tym, co zrobili Niemcy z Żydami: czy i nas to nie czeka? 21 X 1943: Nastroje pełne zgrozy, rozpaczy, zniecierpliwienia. Raz po raz słyszy się glosy, że tego wytrzymać nie można - i możliwości nerwowe ludzi są istotnie nadszarpnięte w najwyższym stopniu. Każdy boi się o siebie, o swoich bliskich - nikt przecież w żadnym momencie nie jest bezpieczny. Głębszą analizę ówczesnych nastrojów znajdziemy w sprawozdaniu Dele- gatury za okres IX-X 1943: Nie zanosi się bynajmniej na uspokojenie Warszawy, które sobie Niemcy po akcji tej obiecywali. Przeciwnie, miasto jest wyraźnie wzburzone i podniecone [...], raz w raz w poszczególnych punktach miasta słyszeć się dają strzały, które czasami przybierają charakter całych potyczek. Warszawa opanowuje swe nerwy i wytrzymuje terror niemiecki z dość dużą dozą spokoju, choć w nastroju przygnębienia i ciężkiej troski [...]. Ruch uliczny bardzo poważnie zmalał. Ludzie unikają tramwajów, kolejek dojazdo- wych, dworców kolejowych i tych punktów miasta, gdzie obławy bywają najcięższe. Polacy chodzą po mieście ostrożnie, oględnie, chroniąc się w razie pojawienia się na horyzoncie obławy po sklepach, bramach i mieszkaniach prywatnych. Rośnie przy tym wyraźnie nastrój nienawiści i zawziętości względem Niemców oraz pragnienie odwetu i zemsty. Po pierwszej egzekucji w alei Niepodległości miejsce jej było przez cały dzień następny terenem wielkiej, cichej, ale mimo to potężnej w swym wyrazie manifestacji publiczności warszawskiej wszystkich sfer i warstw. Posypały się stosy kwiatów - po- jawiły się krzyże, krzyżyki, świece, lampki. Ludzie klęczeli, modlili się głośno za dusze pomordowanych, płakali. Obserwo- wano wypadki zbierania na chustki śladów krwi, a nawet zmaczania sobie nią ciał i rąk. W nastroju tłumu wyczuwało się, iż przysięga on Niemcom zemstę. Podobne manifestacje miały miejsce także przy ul. Piusa po drugiej egzekucji. Niemcy początkowo bezczynnie tolerowali te manifestacje sądząc zapewne, iż oglądanie miejsca straceń wywola przerażenie wśród ludności Warszawy. Gdy zorientowali się w istotnym nastroju tłumów przybywających na miejsca straceń - przeszli do ostrej reakcji rozpędzania tłumów, zakazu gromadzenia się przy miejscach egzekucji, aresztowania osób zatrzymujących się przy nich oraz strzelania do tych osób. Przystąpiono też pospiesznie do pokrywania tynkami śladów salw, przy pomocy których skazańcy byli straceni25. 32* 499 • Bezsprzecznie jesień 1943 r. można nazwać jednym z najcięższych okresów hitlerowskiej okupacji. Egzekucje uliczne stały się szokiem psychicznym dla ludności Warszawy, zaczęto powątpiewać o istnieniu szansy przetrwania. Jeśli poprzednio wyrażano niekiedy niezadowolenie z żółwiego tempa alianckiej ofensywy, teraz owo niezadowolenie zamieniło się w gniew. Ufano, że tylko zdecydowane represje wobec narodu niemieckiego mogą doprowadzić do zelżenia terroru. W kraju panować poczynają coraz silniejsze uczucia zwątpienia i goryczy, wywołane brakiem jakiejś reakcji, natychmiastowej pomocy dla Polski w formie odwetu na Niemcach ze strony Aliantów - donoszono w raporcie Delegatury z 24 X 1943.-Wojna przeciąga się ponad miarę i tak nadludzkiej wprost wytrzymałości społeczeństwa polskiego [...]. Szerokie sfery społeczeństwa żywiły nadzieję, że ten rok przyniesie pełne wyzwolenie lub przynajmniej wyraźniejszą ulgę w sytuacji Polski. Toteż dziś, gdy koniec wojny oddala się w jakąś mglistą przyszłość, gdy widocznym się staje, iż jeszcze jedną zimę, a potem długie jeszcze miesiące kraj będzie musiał żyć w coraz cięższych, coraz straszliwszych warunkach - ludzie zaczynają myśleć o tym z przerażeniem i rozpaczą. I coraz mocniejsze się stają głosy, mówiące z goryczą i sarkazmem o wolnym, zabójczo dla społeczeństwa polskiego wolnym tempie wojen- nych działań alianckich. [...] Kraj staje u kresu swych sił i swej wytrzymałości nerwo- wej [...]. Kraj pragnie szybkiej, mocnej akcji odwetu na Niemcach za zbrodnie w Polsce, odwetu, który by zbrodnie te pohamował i przyniósłby ulgę w cierpie- niach kraju26. Stanisław Srokowski 14-21 XI 1943 notował w swym dzienniku: „Obu- rzenie na Anglików wśród Polaków coraz większe wobec tego, co się dzieje we Włoszech, gdzie się tak powoli posuwają". Owa zmiana stosunku do aliantów zachodnich jest w owym okresie bardzo istotnym wyznacznikiem nastrojów. W przeglądzie wydarzeń z 2 XII 1943 pisano: Najcięższe godziny pod okupacją przeżywa kraj od siedmiu tygodni. Terror przechodzi wszystko, co okupant do tej pory stosował. Niestety zmagania kraju nie mają prawie żadnego rezonansu w serwisie BBC albo toną wśród wiadomości drugo- lub trzeciorzędnych. [...] Społeczeństwo jest przekonane, że natychmiastowe i przemyślane informowanie świata o zbrodniach niemieckich podziałałoby niewątpliwie hamująco na okrucieństwo wroga27. 500 W grudniowych raportach delegata rządu Jankowskiego kilkakrotnie pojawia się zdanie: Kraj rozgoryczony milczeniem Londynu. Powszechnie wierzono w stanowczy protest i podjęcie skutecznego odwetu. Zaufanie do Aliantów przechodzi kryzys28. Jednocześnie jesienią 1943 r. coraz powszechniej dochodzi do głosu pogląd, że wyzwolenie Polski przynieść może jedynie Armia Czerwona. Społeczeństwo polskie coraz częściej kieruje swe spojrzenie na Wschód, rozumiejąc, że tylko stamtąd nadejść może ratunek. W pewnych środowiskach postępy ofensywy radzieckiej wywołują jednak lęk i obawę przed „bolszewi- zacją" kraju, zarysowuje się coraz wyraźniej polaryzacja postaw politycznych, a co za tym idzie, narasta atmosfera zaostrzających się przeciwieństw klasowych. Niewątpliwie można mówić o konsolidacji ugrupowań lewicowych i prawicowych, przy czym probierzem postaw staje się właśnie stosunek do Związku Radzieckiego. Ludwik Landau rozpatrujący ten problem w notatce z 25 IX 1943 formułuje pogląd, że [...] większość społeczeństwa [...] w zwycięstwach bolszewickich widząc najener- giczniejszą jak dotąd walkę z potęgą hitlerowską, słucha z zadowoleniem o postępach wojsk sowieckich - których tempo staje się coraz szybsze. 14 XI 1943 Landau pisze: W szerokich już kołach przeważa pragnienie, aby bolszewicy przyszli jak najprędzej jako jedyny ratunek od zagłady grożącej od Niemców29. W sytuacji, gdy codziennie ginęli od salw plutonów egzekucyjnych niewinni ludzie, rodziły się najbardziej koszmarne plotki. Trudno się też dziwić, że przygotowywane przez Niemców olbrzymie baseny-zbiorniki wodne dla celów obrony przeciwlotniczej warszawiacy uważali za narzędzie mordu lub miejsce przyszłych masowych grobów. 20 XI 1943 w dzienniku Marii Dąbrowskiej pojawi się zapis: Okropne pogłoski śród ludu warszawskiego. Wszyscy mówią o komorach ga- zowych i że Niemcy chcą nas wymordować jak Żydów. Właściwie już wymordowują30. 501 Srokowski notował 4 XII 1943: „Ludzie sądzą, że wojna potrwa jeszcze ze dwa lata. Stąd przygnębienie - z czego żyć?" Landau 17 XII 1943: Trudno sobie komukolwiek wyobrazić wytrzymanie tego wszystkiego przez dłuższy czas - z drugiej strony nikt nie śmie marzyć o bliskim końcu. 23 I 1944: Trwamy dalej w oczekiwaniu. Czekamy na postępy klęski niemieckiej na wschodzie, na inwazję [...] na wyjście z tego koszmaru, w którym żyjemy już piąty rok. Może to już przyjdzie niedługo; ale w tej chwili stracili już ludzie nadzieję, by można było w ogóle o jakimkolwiek terminie myśleć. Srokowski 12-17 II 1944:,,Końca wojny nie widać; przeważnie ludzie nie mocno wierzą, aby był koniec tego roku". W pierwszych miesiącach 1944 roku nastąpiła zauważalna poprawa nastrojów. Otuchy dodawała widoczna na każdym kroku obecność Polski Walczącej. Zamachy na katów Warszawy i niezwykle śmiałe akcje zbrojne (zgładzenie Kutschery) wzmacniały wiarę we własne siły. Widoczna zaś panika wśród Niemców.oraz obserwowana już wiosną ewakuacja wielu rodzin zdawały się świadczyć o bliskim końcu okupacji. Szaloną radość sprawiła warszawiakom wieść o inwazji czerwcowej w Normandii. Przytoczmy odpowiednią notatkę z dziennika Srokowskiego (zapis z 3-9 VI 1944): Ogromne wrażenie zrobiło lądowanie wojsk sprzymierzonych we Francji dnia 6 czerwca. Wszyscy o tym mówią i wszyscy tym zdarzeniem żyją. W podobny sposób charakteryzowano nastroje w sprawozdaniu PKB: Wiadomość o rozpoczęciu inwazji obiegła miasto lotem błyskawicy. Czarna giełda zareagowała w ten sposób, że od godz. 9.30 nie można było kupić za żadną cenę obcych walut. Niemcy wykazywali zdenerwowanie i zaniepokojenie. U Polaków reakcja wprost entuzjastyczna. Jeszcze nigdy prawie nie było takich tłumów przed megafonami radiowymi, jak w tym dniu (tzn. 6 VI 1944-T. S.). Ludzie kupowali dodatki nadzwyczajne, płacąc za nie bardzo wysokie ceny. Wieczorami widać było wielu ludzi w ,,różowych" humorach31. W lipcu 1944 r. cała Warszawa śledziła postępy ofensywy radzieckiej. Oto jak wspomina tamte dni codzienny gość lokalu „U Aktorek", Włoch Alceo Valcini32: 502 Aktor Wyrzykowski pasjonował się wiadomościami, jakich mu dostarczałem o sukcesach Armii Czerwonej, która przełamywała front niemiecki. Wyciągaliśmy na wierzch mapy, szkice okolic, w których toczyły się boje, obliczaliśmy kilometry, jakie w promieniu dzieliły Rosjan od Wisły. Inni moi przyjaciele żywili swego rodzaju obawę przed wkroczeniem czerwonego wojska. Nie można było tego nazwać antypatią, ale raczej zagubieniem się, być może, takim samym niepokojem, jaki zdjął marynarzy Krzysztofa Kolumba, gdy postawili stopy na nowej ziemi. Tu rzecz przedstawiała się odwrotnie, ponieważ nowy świat wchodził w kontakt ze starą Europą. W Warszawie rozumiano, że nowa Rosja była czymś odmiennym i lepszym od carskiej Rosji, ale mimo to bano się jej. Rozumiano też, że budzące podziw sukcesy osiągnięte systemem obcym mentalności zachodniej, wobec sprawdzianu, jakim była wojna, okazały się nader potężne. W okresie tym, aż do momentu wybuchu powstania, dominowała w Warszawie atmosfera gorączkowego podniecenia. Bodajże punkt szczytowy przypadł tu na początek trzeciej dekady lipca 1944 r. Warszawiacy oglądali ewakuację urzędów i wycofywanie się armii niemieckiej. Te niezapomniane chwile nad wyraz plastycznie opisuje Sabina Dlużniewska w swym ,,Pamięt- niku warszawskim": Byt to odwrót, odwrót w dzikim popłochu. Całe miasto wyległo na ulice. Nie groziły już łapanki. Kto widział wówczas Warszawę, zwłaszcza w dniu 23 lipca, a była to niedziela, ten przeżył niezapomniane godziny upojenia na skutek klęsk znienawi- dzonego wroga. [...] Ludzie stali nieruchomo gęstymi szpalerami na wielu ulicach. Nasycali serca widokiem strachu i paniki wroga. Zaczął się odwrót. Szczególnie utkwił mi w pamięci pochód ciągnący Grochowską, Zieleniecką, Waszyngtona, aleją 3 Maja, Alejami Jerozolimskimi. W straszliwym bezładzie wlokły się na zachód ogromne czołgi, samochody, wozy konne, konie luzem, armaty, szli żołnierze bez czapek, a nawet boso (widocznie poodparzali nogi). Błagali o wodę. Ruszali dalej. Brudni, zarośnięci. Ciągnęły ambulanse z rannymi - w zgiełku, tumulcie. Ten dziwaczny pochód cofał się powoli, gdyż w jednym szeregu posuwał się wóz, armata, czołg, koń i co kilka kroków przystawał, hamował [...]. Jakże ten bezładny korowód byt niepodobny do butnego szyku milionów ton zmotoryzowanego żelastwa, które przetoczyły się w 1941 roku tymi samymi ulicami, lecz w odwrotnym kierunku. Niespodziewanie sytuacja radykalnie się zmieniła. Odwrót został wstrzy- many. Do miasta wkroczyły świeże oddziały wojska. Władze niemieckie opanowały panikę33. I wówczas zapadła decyzja o godzinie „W"... ,1.1. .1,. i.nstti--^ 503 Okupacyjny kodeks moralności Zagadnienie obowiązujących podczas okupacji norm etycznych, a więc reguł zachowania się i postępowania, budzi coraz większe zainteresowanie badaczy, a jednocześnie prace z tego zakresu cieszą się znacznym powodzeniem na rynku czytelniczym. Przykład znakomitej książki Anny Pawekzyńskiej, poświęconej moralnym problemom Oświęcimia, jest tu szczególnie wymow- ny . Brak, jak dotąd, szerszego opracowania, które dotyczyłoby etyki okupacyjnego dnia powszedniego, a tym bardziej studium komparatystyczne- go, porównującego sytuację w Polsce z sytuacją panującą pod tym względem w innych krajach okupowanych. Jest to zadanie niezwykle trudne, wymagające nie tylko świetnej znajomości przebiegu okupacji w poszczególnych krajach, ale także zmuszające każdorazowo do analizy tradycji, funkcjonujących stereotypów oraz cech, które określa się mianem charakteru narodowego. W ramach niniejszej książki takie ujęcie problemu nie wydaje się możliwe. W dalszych rozważaniach będę się starał o zwrócenie uwagi na pewne wątki, mym zdaniem najistotniejsze, a także o przekazanie wiadomości zaczerpniętych ze źródeł badanego okresu. Część z nich w ogóle nie była dotychczas wykorzy- stywana w opracowaniach historycznych. Wytwarzanie kodeksu moralności obywatelskiej stanowiło w okupowanej Europie jeden z przejawów krystalizującego się ruchu oporu, było elementem prowadzonej przez każde ze społeczeństw walki cywilnej z najeźdźcą. Formy i natężenie tej walki uwarunkowane byty wieloma czynnikami, wśród których znaczenie podstawowe miał charakter polityki okupacyjnej, stosunek oku- panta do danego narodu, jego miejsce i rola w hitlerowskiej wizji Tysiącletniej Rzeszy. Hasło bojkotu wroga rzucane było jednak niezależnie od dalekosięż- nych planów okupanta jako środek doraźny, świadczący o duchu oporu, niepogodzeniu się narodów z faktem utraty niepodległości. Bojkot wroga 504 spełniał zresztą funkcje dodatkowe, stwarzał bowiem barierę odgradzającą ludność podbitego kraju od najeźdźcy i wpływów jego propagandy, a zarazem uniemożliwiającą lub ograniczającą możliwość kolaboracji. W warunkach polskich hasło bojkotu okupanta, choć spełniało rolę podobną jak w innych krajach, rozpatrywać należy, mym zdaniem, w ściślejszym niż gdzie indziej związku z ogólnymi koncepcjami walki o wolność. Czynnikiem o znaczeniu zasadniczym była w wypadku Polski tradycja powstań narodowych, ona też, w każdym razie po upadku Francji w 1940 r., okazała się decydująca przy opracowywaniu w konspiracji zasad walki z wrogiem — planu działań, których uwieńczeniem miała być, tym razem zwycięska, insurekcja . W tym kontekście cała koncepcja wojny cywilnej w mniejszym może niż gdzie indziej stopniu służyła celom doraźnym, natomiast w większej mierze powiązana była z celem głównym, dla realizacji którego wydawała się niezbędnym etapem przejściowym. Założeniem owej koncepcji, reprezento- wanej konsekwentnie przez podziemie londyńskie, było przygotowywanie społeczeństwa do walki powstańczej, która wybuchnąć miała w ostatniej fazie wojny. W toku walki cywilnej przebiegać miał proces kształtowania i utrwalania postaw, mających zapewnić poparcie mas dla powstania przepro- wadzonego przez podziemne siły zbrojne. Odpowiednie zakazy, nakazy, wytyczne postępowania, a także system ich egzekwowania w ramach podziem- nego sądownictwa - wszystko były to środki wychowawcze, którymi posługi- wano się dla wprowadzenia karności i dyscypliny w społeczeństwie, a zarazem przypominania mu na każdym kroku o istnieniu i autorytecie władzy, której winno się ono podporządkować, wypełniając jej rozkazy. Pierwsze ślady wyłaniania się norm etycznych w okupowanej Warszawie odnajdziemy już w grudniu 1939 r. Wówczas to właśnie na murach miasta pojawiły się małe karteczki, rozlepiane przez członków organizacji konspira- cyjnej PLAN. Krótki tekst brzmiał następująco:,,Kobiety, które utrzymują z Niemcami stosunki towarzyskie, zawiadamia się, że są jeszcze miejsca wolne w domach publicznych"3. Ostrzeżenie owo i zawarte w nim potępienie fraternizacji nie było co prawda związane ze zjawiskiem rzeczywiście występującym, jest to jednak znamienny wyraz postawy wobec wroga, a priori wykluczającej możliwość współżycia obu narodów w konkretnej sytuacji wojenno-okupacyjnej. Intymne kontakty Polek z Niemcami stawały się w opinii publicznej przejawem zdrady narodowej, postępkiem kwalifikującym do wyłączenia ze wspólnoty. Z drugiej strony tego typu fraternizacja oceniana była jako groźba przenikania do polskiego społeczeństwa elementu niemie- 505 ckiego, co pociągnąć mogło za sobą osłabienie spójności własnej grupy, naruszając przy tym określony stereotyp wroga. Pod tym kątem spojrzeć należy także mym zdaniem na hitlerowskie przepisy i zarządzenia, dotyczące stosunków płciowych pomiędzy Niemcami a Polkami. Hitlerowskiej ,,Ra- ssenschande" społeczeństwa w krajach okupowanych przeciwstawiły hańbę utraty godności i dumy narodowej. Dużo do myślenia daje w tym względzie przykład losu kobiet, zadających się podczas wojny z Niemcami, niesłychanie ostro potraktowanych przez społeczeństwo francuskie w czasie powojennej „epuration"4. Już u progu okupacji w warszawskiej prasie konspiracyjnej pojawiły się różnego rodzaju wytyczne postępowania wobec najeźdźcy i jego poczynań. 251 1940 w piśmie ,,Polska Żyje!", wówczas cieszącym się największą popular- nością i wydawanym w nakładzie 10 tyś. egzemplarzy, w następujący sposób kształtowano opinię publiczną: Pyta ten i ów, jak zachować się w stosunku do imprez wroga, do niemieckich teatrów czy wystaw, kin czy lokali, prasy czy książek. Oczywistą jest rzeczą, że wskazany jest najostrzejszy bojkot, unikanie jak zarazy wszystkiego co niemieckie, wszystkiego, nade wszystko, co jest propagandą niemiecką, bo tylko truciznę i zgubę niesie nam ta propaganda. Kilka miesięcy później, w maju 1940 r., dwa pisma konspiracyjne („Polska Żyje!" i „Biuletyn Informacyjny")5 ogłosiły po raz pierwszy dziesięcioro przykazań patriotyczno-obywatelskich. Dekalog ten stanowił ważny krok na drodze tworzenia okupacyjnego kodeksu moralnego, choć trudno jest ustalić, do jak szerokich kręgów społeczeństwa owe zalecenia, nakazy i zakazy wówczas dotarty. Parę z tych przykazań warto przypomnieć z uwagi na ich podobieństwo do norm etycznych, które starano się wprowadzić w okupowa- nej Czechosłowacji, Norwegii, Francji. W polskim dekalogu czytamy: Twoim językiem ojczystym jest język polski. Nie masz się uczyć pod batem języka wroga. A jeśli znasz jego mowę, nie używaj jej. Nie ułatwiaj najeźdźcy nieproszonego pobytu w twej ojczyźnie. Na wszelkie zapytania odpowiadaj po polsku: nie rozumiem. Nie wolno ci wskazywać wrogowi adresu ani drogi (chyba fałszywie). Pohamuj wrodzoną polską uprzejmość i gościnność [...]. Żołnierz okupacyjny, wrogi urzędnik i manifestacje zaborców mają dla ciebie nie istnieć. Na ulicy i w miejscach publicznych zachowuj godność i powagę, nie śmiej się i nie rozmawiaj głośno, możesz trafić do 506 perfidnych zdjęć propagandowych wroga [...]. Nie wymaga się od ciebie zaczepek ani prowokowania najeźdźcy. Masz być opanowany i skupiony. Żadnych uśmiechów. Masz nie zapominać ani na chwilę, kto zniszczył twój kraj, kto okrada, morduje twych rodaków, kto kopie i hańbi twoje siostry i braci. Jednocześnie powtórzono tu hasło bojkotu imprez propagandowych wroga, wzywano do poniechania lektury jawnej prasy i wydawnictw, nakazy- wano bojkot towarzyski osób, utrzymujących kontakty z Niemcami, apelo- wano o wzmocnienie solidarności narodowej. W Francji szereg tego typu zaleceń znajdziemy w „Conseils a 1'occupe", napisanych przez Jeana Texcier w lipcu 1940, a określonych przezeń mianem ,,małego podręcznika godności". Tu także pojawia się polecenie nieużywania języka wroga („Nie znasz ich języka lub go zapomniałeś. Jeśli ktoś z nich zwraca się do ciebie po niemiecku, uczyń znak bezsiły i bez wyrzutów sumienia idź swoją drogą"). Zamiast słuchania koncertów niemieckich orkiestr wojskowych radził Texcier paryżanom wyjazd na wieś i przysłuchiwanie się śpiewowi ptaków. Propagował on także bojkot prasy wydawanej przez okupanta („Lektura naszej prasy nigdy nie była zalecana dla tych, którzy chcieli się nauczyć poprawnego wyrażania się po francusku. Dziś tym bardziej, gdyż dzienniki paryskie nie zawierają nawet francuskich myśli"). Bardzo charakterystyczne jest wezwanie do biernego oporu, przy jednoczesnym apelu o nieprowokowanie wroga („Są zwycięzcami. Zachowuj się wobec nich poprawnie")6. W ,,Dziesięciorgu przykazań prawego Norwega" akcenty zostały nieco inaczej rozłożone. Przede wszystkim nakazywano nienawidzić wroga, który bez wypowiedzenia wojny napadł na kraj, bombardując miasta i wioski, siejąc mord i zniszczenie. W jednym z przykazań czytamy:,,Będziesz traktował jak zdrajcę każdego Norwega, który jako osoba prywatna przyjmuje w domu Niemców lub quislingowców, lub towarzyszy im na ulicy lub w restauracji". Inne przykazanie głosiło:,,Będziesz pamiętał o tym, że tylko klęska Niemiec może nam zwrócić wolność"7. Czeski dekalog szczególną uwagę zwracał na bojkot towarzyski wroga, który przybrał chyba w tym kraju rozmiary znacznie poważniejsze, niż się na ogół sądzi8. Powróćmy jednak do sytuacji w okupowanej Warszawie. Na uwagę zasługuje tu rola prasy konspiracyjnej jako środka przekazu norm etycznych. W tajnych gazetkach drukowano zresztą nie tylko konkretne zalecenia dotyczące bojkotu wroga, lecz także tą drogą piętnowano osoby, nie 507przestrzegające określonych reguł postępowania, jawnie naruszające przepisy obywatelskiego i patriotycznego kodeksu. Do wiadomości publicznej zaczęły docierać nazwiska współpracowników prasy gadzinowej i jawnych wydaw- nictw, kilkakrotnie wymieniono personalnie ludzi, którzy podjęli próbę zorganizowania w Warszawie komórki partii faszystowskiej9. Latem 1940 r. społeczeństwo otrzymało zestaw wytycznych, po raz pierwszy sygnowanych - były to „Nakazy Chwili", wydane 26 VII 1940 przez krótko istniejącą tzw. delegaturę zbiorową, która wystąpiła pod nazwą Reprezentacji Rządu Polskiego na Obczyźnie. W odezwie tej czytamy m.in.: Naród winien niezmiennie trwać w zaciętym oporze przeciw przemocy i brutalnej sile wroga. Obrona zawsze godności i honoru narodowego oraz gotowość do podjęcia na apel walki zbrojnej - oto obowiązki każdego Polaka. [...] Stały bierny opór, jaki spoleczeństwo polskie stosować winno w stosunku do władz i zarządzeń okupantów, nie może wyczerpywać naszej pracy wewnętrznej. Winna być prowadzona intensywna akcja niepodległościowa na wszystkich odcinkach życia [...] Konieczności życiowe nie mogą osłabić zasadniczego stanowiska, tj. oporu. W stosunkach z władzami okupacyj- nymi społeczeństwo polskie winno zachować jak najdalej idącą rezerwę. Wysługiwanie się okupantom i zbędna gorliwość przy pełnieniu funkcji urzędniczych jest niedopu- szczalna i będzie traktowana jako zdrada Narodu Polskiego10. W roku 1941 prace nad podziemnym kodeksem etyczno-prawnym weszły w nową fazę". Na tym właśnie odcinku doszło do bliskiej współpracy pomiędzy przedstawicielami konspiracji wojskowej (Biuro Informacji i Pro- pagandy KG ZWZ) i działających w podziemiu stronnictw politycznych oraz krajowej reprezentacji rządu emigracyjnego, jaką była Delegatura. Wynikiem narad, dyskusji i wspólnych ustaleń było opracowanie ogólnej instrukcji walki czynnej, a następnie instrukcji szczegółowych, przeznaczonych dla konkre- tnych grup zawodowych i społecznych12. Przesyłając zestaw owych dokumen- tów do Londynu, jako cel akcji podawano: 1. Utrzymać w społeczeństwie ducha walki i wysoką postawę moralną dla zespolenia całego społeczeństwa, jego grup ideowych i spoteczno-zawodowych, w służbie narodowej w celu przygotowania insurekcji. 2. Przeciwdziałać niszczeniu człowieka i utrudniać ograbianie kraju z dóbr kulturalnych i materialnych oraz czerpanie zeń zysków do prowadzenia wojny. 508 3. Zmusić okupantów do utrzymania w kraju znacznych kontyngentów wojska i policji. 4. Osiągnąć w społeczeństwie stan wrzenia w okresie bezpośrednio poprzedzają- cym wybuch powstania, by stworzyć dogodne warunki do akcji zbrojnej. 5. Informować opinię świata, że wojna na ziemiach polskich trwa13. W piśmie skierowanym do gen. Sikorskiego 30 VIII 1941 zwracano uwagę, że ,,znaczny odsetek Polaków zajmuje stanowisko bierne, pozycję wyczeku- jącą, choć zdecydowanie wrogo nastawiony jest do okupanta"14. W tymże piśmie Cyryl Ratajski zaprezentował schemat koncepcji walki, przyjęty przez tzw. podziemie londyńskie, a zakładający etapowość poczynań antyniemie- ckich. Delegat rządu wyjaśniał więc: W myśl zasadniczych planów natężenie akcji powinno systematycznie wzra- stać - przechodzić stopniowo w formy coraz to ostrzejsze. Od akcji bojkotowej począwszy walka cywilna przechodzić winna w stadia następujące: demonstracje i manifestacje zbiorowe, strajki, sabotaże i dywersje, wreszcie terror, który wywołując stan wrzenia, poprzedzać powinien bezpośrednio akcję rewolucyjną15. O zastosowaniu ostrzejszych form walki decydować będę łącznie z komendantem SSS (ZWZ). Plan przewiduje również wystąpienie przeciwko jednostkom niesolidarnym, łamiącym front narodowy, następnie zaś specjalne sądownictwo dla doraźnego karania specjalnie szkodliwych jednostek. Prawdopodobnie już w 1941 r. zostały opracowane instrukcje szczegółowe, w których oprócz powtórzenia zasad instrukcji ogólnej uwzględniono zadania i obowiązki przedstawicieli szeregu grup zawodowych i społecznych, biorąc przy tym pod uwagę specyfikę sytuacji każdej z nich. Odpowiedni zestaw nakazów moralnych oraz norm postępowania otrzymali członkowie zespołów i organizacji społecznych, pracownicy służby zdrowia, urzędnicy, członkowie zespołów prawniczych i wymiaru sprawiedliwości, pracownicy oświatowi, kulturalni, duchowieństwo, młodzież, kobiety i wreszcie członkowie zespo- łów i organizacji gospodarczych16. Wydanie instrukcji dotyczących zasad walki cywilnej było jak gdyby etapem poprzedzającym opracowanie dokumentu, który nosi nazwę Kodeksu Moralności Obywatelskiej. W badaniach nad dziejami okupacji nie był on dotychczas wykorzystany, czemu się trudno zresztą dziwić, gdyż w zbiorach publicznych jego wersja drukowana jest doprawdy trudno osiągalna. Wystar- 509 czy nadmienić, że w swej „Bibliografii" Władysław Chojnacki podaje, że on sam jest posiadaczem jedynego egzemplarza owej czterostronicowej broszurki (być może raczej kwalifikującej się do kategorii ulotek). Jako przypuszczalną datę jej wydania Chojnacki wymienia rok 194317. Odnaleziony przeze mnie inny egzemplarz, wetknięty do pisma „Znak" (nr 38 z 31 X 1941 w zbiorach Biblioteki Narodowej), przemawia, poza innymi względami18, za przesunię- ciem daty edycji Kodeksu o dwa lata. Cenną pomocą w analizie tego bardzo ważnego dokumentu są zachowane w archiwach jego dwie wcześniejsze wersje, obie w maszynopisie, niestety nie datowane19. Różnią się one pomiędzy sobą, a także od tekstu drukowanego, drobiazgami stylistycznymi, zawierają jednak element w druku pominięty, a mianowicie uzasadnienie i komentarz autorów Kodeksu, wyjaśniające ich intencje. W uwagach tych czytamy: Zadaniem kodeksu jest pohamowanie ujawniającego się w społeczeństwie procesu odstępowania z jednej strony od pewnych norm prawnych, których naruszanie stanowi przestępstwo sensu stricto, z drugiej zaś od pewnych norm etycznych, które w dobie toczonej walki winny obowiązywać każdego Polaka. Chodzi więc o wykreślenie granic prawnych i etycznych, których Polakowi nie wolno przekraczać. Z tych względów kodeks obraca się w dwóch niejako plaszczyznach: prawnej i etycznej. Zaznaczyć należy, że płaszczyzna prawna jest szersza od tej, którą przewidywało dotychczasowe ustawodawstwo (głównie Kodeks Karny z 1932 r. - T. S.). Rozszerzenie to wywołane jest specyficznością obecnych warunków [...] Projektowany kodeks pomyślany jest w niemałym stopniu jako instrument propagandowy i wychowawczy (oddziaływanie na ogół poprzez wyrok, ferowany w oparciu o nowe normy i poprzez zapoznanie społeczeństwa z tymi normami w drodze szerokiego kolportażu). Momenty te wymagają, by normy rzucone przed oczy ogółu były zwięzłe, zrozumiałe, jasne, krótkie i jędrne [...]. Chcąc osiągnąć cel zamierzony na wstępie starano się formułować kodeks tak, aby stwarzał on w społeczeństwie przekonanie o istnieniu autorytetu, który jest wyrazicielem nie tylko wartości moralnych, ale również siły w sensie surowej, a sprawiedliwej represji, doraźnie stosowanej [...] Budowanie kodeksu wyłącznie jako instrumentu wychowawczego mogłoby mijać się z celem i wywołać przekonanie, że formułowane prawo jest fikcją i przejawem słabości. Nabiera to szczególnej wagi, gdy uwzględni się dysproporcję, jaka by powstała w umysłach ogółu przy zestawianiu surowego prawa stosowanego przez okupanta z łagodnością prawa broniącego się narodu. 510 Kodeks Moralności Obywatelskiej składa się z czterech działów, z których każdy poświęcony jest odrębnej kategorii przestępstw. Dział I obejmuje zbrodnię zdrady państwa i narodu polskiego, za którą groziła kara śmierci. Podlegać jej miał każdy: 1. Kto zapiera się swego narodu. 2. Kto czynnie współdziała z wrogiem w jego walce, skierowanej przeciwko Państwu i Narodowi Polskiemu oraz jego sprzymierzeńcom. 3. Kto zwraca się do wroga z donosami na swych rodaków. 4. Kto nie udziela niezbędnego schronienia lub nie okazuje doraźnej koniecznej pomocy osobie ściganej przez wroga z powodu jego służby dla Państwa i Narodu Polskiego. 5. Kto w celu osłabienia ducha obronnego Narodu Polskiego podejmuje działania, mogące ducha tego osłabić. W dalszym ciągu następowały informacje dotyczące procedury wymierza- nia kary oraz okoliczności, umożliwiające jej nadzwyczajne złagodzenie. Dział II obejmował przestępstwa przeciwko przynależności do narodu polskiego. Kodeks głosił: Dopuszcza się przestępstwa przeciwko przynależności do Narodu Polskiego i ulega karze utraty praw publicznych obywatelskich, praw honorowych i prawa wykonywania zawodu: 6. Kto bez nieodpartego przymusu służy u wroga. 7. Kto w czasie służby u wroga ma możność udzielać pomocy lub działać w interesie Państwa i Narodu Polskiego, a działań takich nie podejmuje. 8. Kto w okresie walki z wrogiem, będąc z tytułu swego stanowiska obowiązany do udziału w tej walce - zachowuje całkowitą bierność. 9. Kto wykorzystuje zarządzenia wroga i bezkarność w ich stosowaniu dla własnej korzyści, a ze szkodą dla Państwa i Narodu Polskiego. 10. Kto z niedbalstwa, przez próżność lub lekkomyślność ujawnia swym postępowaniem szczegóły pracy niepodległościowej, powodując tym szkodę dla Państwa i Narodu Polskiego. Opuszczając i tym razem przepisy proceduralne, przejdźmy do działu III, obejmującego przestępstwa przeciwko moralności obywatelskiej. Według Kodeksu dopuszcza się ich: 511 11. Kto utrzymuje z wrogiem zażyłą znajomość lub stosunki miłosne. 12. Kto bez poważnej i uzasadnionej potrzeby ośmiesza i krytykuje wobec wroga lub też publicznie - urządzenia, prawa i obyczaje Narodu Polskiego. 13. Kto dla zysku majątkowego wykorzystuje przymusowe położenie innej osoby i używa w stosunku do niej przemocy lub groźby zwrócenia się do wroga, bądź zastosowania jego rozporządzeń. 14. Kto bez nieodpartego przymusu bierze czynny udział w widowiskach teatrów, teatrzyków i w filmach oraz w innych imprezach, organizowanych przez wroga. 15. Kto posiadając dostateczne środki materialne, odmawia pomocy rodakom, poszkodowanym skutkiem działalności lub zarządzeń wroga. 16. Kto posiadając wystarczające środki do życia, zabiera pracę innym, kto, mimo swego dobrobytu, uchyla się od pomagania nędzy ludzkiej, kto nie poczuwa się do czynnej solidarności narodowej. 17. Kto uczęszcza do Kasyna Gry lub innych zakładów prowadzonych przez wroga. Karą za tego typu przestępstwa miato być wyłączenie ze społeczności polskiej, czyli-jak wyjaśniono - „niemożność zajmowania jakichkolwiek stanowisk państwowych, samorządowych i społecznych". Dział IV przynosił przepisy odnoszące się do przestępstw przeciwko godności obywatelskiej, za które groziła kara publicznego napiętnowania, pociągająca za sobą „bojkot towarzyski, a w przypadkach szczególnie rażących, częściową konfiskatę majątku". Publiczne napiętnowanie dokony- wane być miało w postaci ogłaszania infamii20 lub nagany (choć w Kodeksie tych nazw nie podano), dopuszczano jednak możliwość zastosowania takich środków wychowawczych, jak ostrzeżenie i upomnienie. Karze publicznego napiętnowania podlegać miał każdy: 18. Kto udaje Niemca dla korzystania z przemijającej wygody. 19. Kto korzystając ze szczególnych warunków, wytworzonych przez okupację, zmienia zwyczajowo przyjęty w Polsce tryb postępowania. 20. Kto wyraża zadowolenie i pochwałę z powodu jakichkolwiek zarządzeń wroga. 21. Kto wyrzuca pieniądze dla dogodzenia sobie, widząc dookoła ludzką nędzę. 22. Kto uczęszcza do kin oraz na imprezy rozrywkowe, z których dochód przeznaczony jest dla wroga. 23. Kto nie ogranicza się w kupowaniu i czytaniu prasy gadzinowej do wypadków . niezbędnej potrzeby. &t2 24. Kto poddaje się i nie zwalcza zgubnego obyczaju rozpijania się, zapominając o stale ciążącym nań obowiązku zachowania godnej moralnej postawy. 25. Kto zachowuje się krzykliwie i niewłaściwie w miejscach i lokalach publicznych. Wbrew intencjom twórców Kodeksu trudno uznać, by wszystkie zawarte w nim normy były,,zwięzłe, zrozumiale, jasne, krótkie i jędrne". Kwalifikacja poszczególnych przestępstw do kolejnych działów niekiedy wydaje się dość przypadkowa. Pewne paragrafy są wręcz niejasne, mało precyzyjne (np. punkty 5, 19) lub powtarzające się (punkty 16, 21 czy l, 18). Na uwagę zasługują paragrafy piętnujące postawę bierną, a więc zaniechanie działania postulowanego (punkty 4, 7, 8, 15, 16, 24), moim zdaniem decydujące o charakterze całego Kodeksu w sensie surowości wyznaczanych przezeń norm etycznych. Zwrócić pragnę też uwagę na punkt 13, który szczególnie w latach 1942-1943 ułatwić miał walkę z różnego typu „szmalcownikami". Godne uwagi są także paragrafy mówiące o zachowaniu się Polaków na co dzień, w toku życia rodzinnego czy towarzyskiego (punkty 12, 20, 21, 24, 25). Przypomnijmy, że w dekalogu z 1940 r. zwracano również uwagę na sposób zachowania się na ulicy, wychodząc ze słusznego założenia, że widok ludzi uśmiechniętych i beztroskich może być wykorzystany przez propagandę wroga. Nie mylono się zresztą, gdyż w istocie prasa niemiecka robiła z tego użytek, choćby dla utwierdzenia świata w przekonaniu, że Polacy są narodem lekkomyślnym i powierzchownym, pozbawionym poczucia rzeczywistości. Jak dziś, z perspektywy lat, można ocenić 25 paragrafów okupacyjnego Kodeksu Moralności Obywatelskiej? Moim zdaniem świadczą one przede wszystkim o niesłychanie wysokim poziomie wymagań etycznych, postawio- nych przez podziemie polskiemu społeczeństwu. Nie wydaje mi się, by wielu Polaków mogło przejść przez okupację ani razu nie naruszywszy któregokol- wiek z tych przepisów. Z drugiej jednak strony potrzeba wydania norm moralnych aż tak ostrych umotywowana była w znacznej mierze charakterem samej okupacji oraz stosunkiem okupanta do narodu polskiego. Postulat niezachwianej i bezkompromisowej postawy wobec wroga i kategorycznego potępienia jakiegokolwiek przejawu zatracenia poczucia godności służył wszak celowi zasadniczemu - obronie substancji narodowej, której groziła zagłada. Nieprzypadkowo mottem, otwierającym tekst Kodeksu, było zdanie: „Największą klęską dla narodu jest jego spodlenie. Prowadzi ono nieodwo- łalnie do śmierci". W tym sensie Kodeks Moralności Obywatelskiej uznać należy za jeden ze środków mających służyć ochronie i ratowaniu polskości 33 - Okupowanej— 513 podczas wojny oraz umożliwiających jej przetrwanie dla istnienia w wolnej ojczyźnie. Ze zrozumiałych względów Kodeks nie mógł być wykładnią postępowania w każdej sytuacji, tym bardziej że w miarę upływu czasu rodziły się nowe problemy, choćby wynikające z kolejnych zarządzeń okupanta. W tym stanie rzeczy Kodeks właściwie przez cały okres okupacji był uzupełniany poprzez nowe wskazówki czy wytyczne, ogłaszane w prasie konspiracyjnej, podziem- nych broszurkach lub ulotkach21. Na próżno szukalibyśmy w przepisach Kodeksu jednoznacznego określe- nia sprawy stosunku do pracy u wroga. Oczywisty brak tutaj jakiejś ogólnej zasady, w sensie zakazu takiej pracy, jest w pełni zrozumiały, gdyż wynikał po prostu z trzeźwej oceny istniejących warunków. Dla przetrwania, dla zapewnienia bytu materialnego miliony Polaków musiały podjąć zatrudnienie w zakładach i instytucjach pracujących dla wroga czy też przez niego kierowanych lub zarządzanych. W cytowanym już dekalogu z roku 1940 pisano na ten temat: ,,W swoim polskim sumieniu rozstrzygnij: jeśli twoja praca w czymkolwiek umacnia wroga i pomaga mu-zrezygnuj z tej pracy". Czyż trzeba dodawać, że właściwie każda praca w przemyśle, a nawet w admini- stracji, w jakimś stopniu, choćby niewielkim, mogła rzeczywiście umacniać wroga, a w każdym razie przynosić mu korzyści. W „Biuletynie Informacyj- nym" 16 I 1941 wyjaśniano: Praca u okupanta na chleb codzienny - to gorzki, ale nie uwłaczający mus życia. Dążenie do podniesienia swej stopy życiowej („masło do chleba") za cenę gorliwej z okupantem współpracy - to obrzydliwość, której na imię oportunizm. Bodajże najpełniej problem pracy u wroga omówiony został w broszurce „Arcylojalni urzędnicy", w której zresztą już na wstępie stwierdzono, że,,Po- stawa polskich rzesz urzędniczych jest na ogół wzorowa". Dalej czytamy m.in.: Ich udział w administracji niemieckiej jest bezwzględnie bolesny i zasadniczo niewskazany. Lecz warunki ekonomiczne i konieczność utrzymania ciągłości pracy administracyjnej w wielu dziedzinach życia kraju usprawiedliwia często w zupełności ich współpracę z okupantem. [...] Postawmy generalną zasadę - nie sam fakt pracy dla okupanta czy służby u okupanta jest przestępstwem wobec Rzeczypospolitej, ale sposób, w jaki ta praca czy służba jest wykonywana. 514 Moim zdaniem było to jedyne możliwe podejście do tak trudnego problemu. Dla uniknięcia nieporozumień należy dodać, że liberalne potrak- towanie samego faktu zatrudnienia u Niemców nie oznaczało aprobaty dla podejmowania każdej pracy. Wśród instytucji, w których nie powinno się pracować, na pierwszym miejscu wymienić trzeba policję ,,granatową", o której we wspomnianej broszurce pisano: Policja, której niech nikt nie ośmieli się nazwać polską, specjalnie zasłużyła sobie na karę i zdecydowaną pogardę. Ci granatowi szubrawcy, wyciskający z kogo mogą łapówki, uciekający się do pogróżek i szantażów, prężący się przed każdym szwabem, dali pokaz takiego upadku godności ludzkiej i narodowej, że nie zasługują na żadne usprawiedliwienie22. Zwróćmy uwagę, że i tu czynnikiem decydującym w ocenie nie jest fakt wykonywania zawodu, lecz zachowanie się i postępowanie samych funkcjo- nariuszy. Dość podobnie, choć może nie tak jaskrawo, przedstawiała się sprawa osób zatrudnionych w placówkach Arbeitsamtu. W obu wypadkach pamiętać trzeba, że Polacy pracujący w ogólnie znienawidzonych instytucjach mogli udzielać i rzeczywiście udzielali pomocy wspólrodakom, nie mówiąc już o działalności konkretnych jednostek, świadczących usługi na rzecz ruchu oporu23. W Kodeksie Moralności Obywatelskiej z 1941 r. punkt 6 kwalifikował jako winnych przestępstw przeciwko państwu i narodowi polskiemu te osoby, które „bez nieodpartego przymusu" służyły u wroga. Sądząc z miejsca owego przepisu w Kodeksie i grożącej za owo przestępstwo kary śmierci, myślano tu jedynie o wypadkach jawnej zdrady, jaką była współpraca z hitlerowskim aparatem terroru (konfidenci Gestapo). Trudno stwierdzić, czy paragraf ten dotyczyć miał również ludzi uczestniczących w poczynaniach okupacyjnej propagandy. Tu na marginesie przypomnieć należy, że wyroki, które dotknęły środowisko aktorskie, umotywowane były nie samym faktem wykonywania pracy zawodowej, lecz innymi względami (udział w antypolskim filmie „Heimkehr"24, stosunki towarzyskie z Niemcami i zachowanie uwłaczające godności narodowej). Mimo niewątpliwych starań autorzy Kodeksu nie byli w stanie objąć jego przepisami szeregu problemów natury etycznej, przed jakimi stanęło społe- czeństwo polskie w tamtych latach. W ramach pisanego zbioru norm, powszechnie i zawsze obowiązujących, nie było to zresztą w ogóle możliwe, a 33* 515 chyba nawet niewskazane, z uwagi na zmienność i specyfikę różnych sytuacji. W wielu sprawach czynnikiem decydującym okazać się musiało sumienie ludzkiej jednostki, posiadany przez nią i zhierarchizowany system wartości. Jakże trafne spostrzeżenia na ten temat znajdziemy w broszurce „W świetle dnia" wydanej w 1943 r. przez grono postępowych działaczy oświatowych konspiracyjnego TON-u: Pomieszały się pojęcia dobra i zła. Prawo oficjalne - to bezprawie i nas nie obowiązuje. Omijanie go na każdym kroku jest zasługą. Prawo obowiązujące - nie ma pisanego kodeksu (sic!) i opiera się na poczuciu sprawiedliwości każdego z nas. Pozornie wygląda nieraz jak bezprawie. Kłamstwo popełniają najlepsi dla dobra kraju i braci. Prawda wypowiadana - staje się często zbrodnią. Zaniedbywanie się w pra- cy - może być cnotą. Gorliwość - czynem karygodnym. Co jest w poszczególnym wypadku dobrem, a co ziem - każdy musi zadecydować we własnym sumieniu. Trudne to zadanie i pomyłki zdarzają się często25. W tym miejscu chciałbym zgodnie z sugestią prof. Czesława Madajczyka zastanowić się nad możliwością wykorzystania w badaniach nad dziejami wojny i okupacji teorii anomii, sformułowanej przez Emila Durkheima w jego studium na temat samobójstw. Prof. Jan Szczepański omawiając poglądy francuskiego socjologa pisze: Samobójstwa anemiczne są wywołane nagłymi dezorganizacjami grup, rozkładem ich więzi wewnętrznej. Anomią Durkheim nazywa stan rozluźnienia norm i więzi skupiających zbiorowości społeczne. Samobójstwa te zdarzają się w czasie kryzysów gospodarczych, przewrotów politycznych itp.26 Niestety nie dysponujemy dziś liczbami dotyczącymi samobójstw w Warszawie w latach 1939-1944. Bodajże raz tylko pewne wyrywkowe informacje na ten temat opublikowano 2 V 1941 na lamach „Nowego Kuriera Warszawskiego". Dowiadujemy się stamtąd, że w roku 1938 notowano w Warszawie średnio miesięcznie 106 prób samobójstwa, w tym 30 zakończo- nych zgonem (potwierdza to,,Warszawa w liczbach 1939"), natomiast w ciągu sześciu miesięcy (l XI 1940-30 IV 1941 ?) zarejestrowano (nie wiadomo, czy uwzględniono getto) 50 wypadków prób samobójstw, w tym zaledwie 6 udanych. Dane te, choć sprzeczne z durkheimowską teorią anomii, mówiącą o wyraźnym wzroście liczby samobójstw, zgodne są jednak z innymi fragmen- tami jego dzieła, a mianowicie poświęconymi samobójstwom okresu wojen. 516 Durkheim zwraca uwagę na regularnie występującą w ich trakcie integrację narodową, patriotyzm, wzrost poczucia wspólnoty w sytuacji zagrożenia i konieczności poświęcenia celów osobistych na rzecz ogółu. Konsekwencją jest tu powszechnie występujące zjawisko wyraźnego spadku liczby samo- bójstw . Moim zdaniem przy rozpatrywaniu sytuacji panującej w Warszawie w latach 1939-1944 pamiętać trzeba stale o fakcie, że była to zarazem sytuacja wojenna, jak i sytuacja okupacyjna, w tym wypadku porównywalna do kryzysów gospodarczych i przewrotów politycznych. W tym samym bowiem czasie mamy do czynienia z dwoma przeciwstawnymi procesami: wzrostem solidarności i integracji narodowej oraz zjawiskiem społecznej anomii - zakłó- ceniami porządku społecznego, stanem rozkładu więzi społecznych i zachwia- nia norm etycznych28. Podobnie jak to się działo na płaszczyźnie dwu stref psychologicznej przestrzeni życiowej, także i tutaj mamy do czynienia ze współzależnością dwu czynników. Natężenie każdego z procesów, a więc narodowej integracji lub społecznej anomii, decydowało każdorazowo o aktualnym obliczu społecz- ności warszawskiej. Zwróćmy przy tym uwagę na wyłanianie się w szeregu środowisk ośrodków spełniających rolę regulatorów norm życia społecznego, a tym samym zapobiegających rozprzestrzenianiu się procesu anomii29. Na marginesie dodać trzeba, że proces ten ułatwiało rozbicie tysięcy rodzin w wyniku polityki eksterminacyjnej okupanta, osadzenia jeńców w obozach, wywózki na roboty przymusowe do Rzeszy czy konieczności prowadzenia ,,życia w konspiracji". Przy rozpatrywaniu zagadnienia funkcjonujących podczas okupacji norm moralnych z pożytkiem wykorzystać można także szereg spostrzeżeń i uwag Anny Pawełczyńskiej, mimo że dotyczą one sytuacji krańcowej - obozu zagłady. Pisze ona: Więzień, który nie dokonał żadnej rewizji w hierarchii norm poprzednio uznawanych i żadnej ich redukcji - musiał zginąć, jeśli stosował się do nich w sposób bezwzględny. Więzień taki mógł żyć tylko wtedy, gdy korzystał z opieki i pomocy tych, którzy niektóre spośród tych norm łamali lub eliminowali ze swego systemu wartości. [—] Niezależnie od tego, jaki był autorytet tych norm i jakie ich sformułowania kształtowały postawy różnych więźniów - normy moralne musiały ulegać dalszej redukcji, w zależności od konkretnych sytuacji, tak jak redukcji ulegały elementarne potrzeby. [...] Każda norma stanowiąca dorobek kultury była dysfunkcjonalna w 517 warunkach obozu koncentracyjnego. Każde z dziesięciu przykazań wymagało grun- townej reinterpretacji. Piękne hasła XIX-wieczne należało przeformulować, nadając im formę minimalistyczną: „najmniej cierpienia". Z haseł socjalizmu jako najważniej- sze pozostało: „braterstwo". Najpiękniejsze hasło: „kochaj bliźniego twego jak siebie samego" w praktyce wymagałoby postawy męczennika z wczesnej epoki chrześcijańs- twa. W języku człowieka walczącego o wartości brzmiało ono: „nie krzywdź bliźniego twego i ratuj go, jeśli tylko możesz". Człowiek, który przeszedł Oświęcim realizując tę jedną zasadę - ocalił najwyższe wartości30. Narzuca się teraz pytanie, do jakiego stopnia konstatacje powyższe można by było zastosować przy analizie norm etycznych, obowiązujących w toku powszedniego dnia okupacji. Nie ulega wątpliwości, że i w tym wypadku nastąpiło przewartościowanie norm dawnych oraz ich redukcja poprzez eliminację norm, które okazały się sprzeczne z wymogami życia. Zjawiskiem charakterystycznym dla realiów okupowanej Warszawy była działalność „czarnego rynku"-czyż trzeba dodawać, że tysiące szmuglerów łamały codzienne nakazy moralne, piętnujące kłamstwo i kradzież, ale wszak dzięki temu społeczeństwo uniknęło śmierci głodowej. Oczywiście w warunkach ,,normalnej" egzystencji okupacyjnej nie wszystkie normy etyczne i nie każde z dziesięciorga przykazań musiało doczekać się reinterpretacji, sytuacja ciągłego zagrożenia wolności osobistej zmuszała jednak ludzi do brania pod uwagę i takiej ewentualności. Warunki panujące w katowni Gestapo na Szucha i na Pawiaku, tortury podczas śledztwa stawiały przecież ludzi wobec doświadczeń niewiele odbiegających od tych, które byty udziałem więźniów kacetów. Przy analizie norm Kodeksu Moralności Obywatelskiej rzuca się w oczy kilkakrotnie powtarzane wezwanie do udzielania pomocy znajdującym się w potrzebie współrodakom. Ciągle z apelami tej treści spotykamy się przy lekturze prasy konspiracyjnej, gdzie zwalczano wszelką postawę bierną. Hasło oświęcimskie „nie krzywdź bliźniego twego i ratuj go, jeśli tylko możesz" w okupowanej Warszawie miato w założeniach obowiązywać w swej formie pierwotnej, jako jedno z przykazań boskich, mówiących b miłości bliźniego. Już jednak sam fakt ustawicznego powracania do tej sprawy nakazuje ostrożność przy ocenie funkcjonowania danej normy moralnej w rzeczywis- tości. Problem ten poruszyłem już wcześniej, omawiając treść ulotki pióra Zofii Kossak-Szczuckiej, będącej płomiennym apelem o pomoc dla najbied- niejszych mieszkańców Warszawy. Przypomnieć trzeba, że władze podziemia 518 nie zdecydowały się na przymusowe opodatkowanie ludzi zamożnych, a w wyrokach podziemnych sądów na próżno szukalibyśmy takich, których uzasadnieniem byłoby nieudzielenie pomocy materialnej'mimo posiadanych środków finansowych. Rzecz jasna brać tu trzeba pod uwagę fakt, że podjęcie tego rodzaju kroków na oczach okupanta doprowadziłoby do zaostrzania konfliktów i antagonizmów wewnątrz społeczeństwa. Kilkakrotnie w toku dotychczasowych wywodów wspominaliśmy już o istnieniu podziemnego sądownictwa. Cyryl Ratajski przesyłając Sikorskiemu 30 VIII 1941 tekst instrukcji walki cywilnej zapowiadał powołanie odpowied- nich organów „dla doraźnego karania specjalnie szkodliwych jednostek". Faktycznie, w każdym razie jeśli chodzi o sądownictwo w ramach konspiracji wojskowej, początek podziemnego wymiaru sprawiedliwości przypada już na rok 1940. Zbiegły się tu zresztą inicjatywy kraju i emigracji31. 16 IV 1940 zapadła we Francji uchwała Komitetu dla Spraw Kraju, mówiąca o powoły- waniu na terenach okupowanych sądów specjalnych, karzących prześladow- ców, zdrajców, szpiegów i prowokatorów. 7 V 1940 Sikorski zatwierdził Kodeks Sądów Kapturowych, w którym wymieniono cztery kategorie zbrodni, podlegających karze śmierci: zdradę, szpiegostwo, denuncjację oraz nieludzkie prześladowanie i krzywdzenie ludności polskiej32. Mimo że wiele przepisów owego Kodeksu (głównie proceduralnych) okazało się nieprzy- datne w warunkach okupacji, mimo też nieprzyjęcia się samej nazwy, budzącej złe skojarzenia, prawdopodobnie w oparciu o ten właśnie kodeks, uzupełniony przepisami przedwojennego Kodeksu Karnego z 1932 r. oraz regulaminów wojskowych zaczęła się działalność sądów, utworzonych w łonie ZWZ33. Cywilny wymiar sprawiedliwości narodził się prawdopodobnie u schyłku lata 1941 r., a więc wiązać go należy ściśle z opracowywaniem w tymże czasie zasad walki cywilnej oraz obywatelskiego kodeksu moralności. O istnieniu „społecznego sądu specjalnego" warszawiacy dowiedzieli się po raz pierwszy 18 IX 1941, kiedy to na lamach „Biuletynu Informacyjnego" ogłoszono wyrok infamii (pozbawienia czci) wobec trzech osób-Jana Emila Skiwskiego, Ferdynanda Goetla i Juliusza Nagórskiego. Nieco później, 31 X 1941, w „Rzeczypospolitej Polskiej" ukazał się komunikat,,czynników miarodajnych w kraju", czyli Delegatury Rządu, o powołaniu ciał sądowych występujących pod nazwą Kolegium Śledczo-Orzekającego. W okresie późniejszym nomen- klatura uległa tu zresztą zmianie, w roku 1942 coraz powszechniej używana jest nazwa Komisji Sądzącej Walki Cywilnej. Rozpatrywały one jedynie sprawy wymieniane w działach II-IV Kodeksu Moralności Obywatelskiej, a 519 więc zapadały w nich tylko wyroki infamii, nagany i ostrzeżenia34, natomiast przestępstwa przeciw narodowi i państwu polskiemu (z prawem wydawania wyroków śmierci) wchodziły w zakres kompetencji innej instancji, jaką byty Cywilne Sądy Specjalne. Prawdopodobnie mniej więcej w tym samym czasie, a więc jesienią 1941 r., zostały powołane Wojskowe Sądy Specjalne, karzące za czyny popełniane przez zaprzysiężonych członków organizacji wojskowych, podporządkowanych ZWZ. Statut owych sądów przesiany został do Londynu przez gen. Roweckiego 20 XI 1941, po zatwierdzeniu przez rząd emigracyjny powrócił on do Warszawy dopiero we wrześniu roku następnego35. Wyjaśnienia wymaga jeszcze sprawa trzech kryptonimów: KWC, KWK i KWP, które widniały w postaci podpisu, umieszczanego zazwyczaj pod ogłaszanymi w prasie konspiracyjnej wyrokami podziemnych sądów. Niestety nie znamy dokładnej daty powstania ani Kierownictwa Walki Cywilnej, ani Kierownictwa Walki Konspiracyjnej. Pierwsze z nich utworzone zostało prawdopodobnie bądź pod koniec 1941 r., bądź w początku 1942 r. Stefan Korboriski, członek najbardziej kompetentny, wspomina: Na czele organizacji Walki Cywilnej miały stanąć dwie osoby, a mianowicie: pełnomocnik do spraw Walki Cywilnej Delegata Rządu i takiź pełnomocnik komen- danta ZWZ. Po dwóch miesiącach jednakże Delegat Rządu zdecydował się nadać odpowiednie uprawnienia pełnomocnikowi dla spraw Walki Cywilnej komendanta ZWZ, którym został Stefan Korboński-„Zieliński". I w ten sposób nastąpiło zlanie pełnomocnictw w jednej osobie. W pierwszym rzędzie został zorganizowany centralny ośrodek kierowniczy, który przybrał nazwę Kierownictwa Walki Cywilnej (KWC)36. Z kolei wiadomo, że na konferencji w Warszawie 14 IV 1942 po uzgod- nieniu stanowiska w sprawie walki cywilnej zapadła decyzja następująca: Pełnomocnik Walki Cywilnej podlega tylko bezpośrednio Delegatowi Rządu, a jego stosunek do władz wojskowych pozostawia się swobodnemu porozumieniu Pełnomocnika z władzami wojskowymi37. Nazwę Kierownictwo Walki Cywilnej zakomunikowano społeczeństwu po raz pierwszy, jak się zdaje, 23 IV 1942, kiedy to znalazła się ona pod tekstem wezwania do copiątkowego, kategorycznego bojkotu szmatławca. Od tej chwili przez przeszło rok KWC sygnowało wszystkie wyroki Komisji Sądzących Walki Cywilnej, publikowane na lamach prasy konspiracyjnej. 520 Jedynie raz, 5 III 1943, wyrok taki dotarł do opinii publicznej w inny sposób -jego tekst wraz z nazwiskami dwu napiętnowanych osób pojawił się na setkach plakatów, rozlepionych na ulicach Warszawy38. U progu 1943 r., a dokładnie 14 I 1943 w ,, Biuletynie Informacyjnym" zetknęli się nagle czytelnicy z nowym określeniem. Oto pod komunikatem o akcji zbrojnej podziemia („Wieniec" II) figurował podpis: Kierownictwo Walki Konspiracyjnej. W meldunku wysianym do Londynu l III 1943 dowódca AK w następujący sposób wyjaśniał przyczyny tego kroku: W celu wzięcia w ręce indywidualnych wystąpień bojowych przeciw npl. oraz opanowania odruchów rozpaczy maltretowanej terrorem okupanta ludności polskiej, w celu wypierania dywersji i partyzantki sowieckiej oraz w celu przygotowania gruntu (pod względem moralnym, fizycznym i technicznym) do zbliżającego się okresu wojny, a więc okresu przedpowstańczego, postanowiłem na jesieni ubiegłego roku stworzyć własny ośrodek (d-two) walki z okupantem w ramach Komendy SZ w Kraju. W tym celu utworzyłem tzw. Kierownictwo Walki Konspiracyjnej (KWK), na czele którego stanąłem osobiście39. Do 5 VII 1943 działały więc dwa kierownictwa - KWC i KWK, dopiero tegoż dnia połączyły się one w jeden organ, który przyjął nazwę Kierownictwa Walki Podziemnej40. Wyjaśnienie przyczyn decyzji dowódcy AK przekracza ramy niniejszej pracy, należy jednak stwierdzić, że uwarunkowana ona była nasilaniem się głosów krytycznych, przede wszystkim wychodzących z kół lewicy oraz ze strony młodzieży, domagających się podjęcia bieżącej walki zbrojnej z wrogiem jako koniecznej kontrakcji ruchu oporu w obliczu wzmożonego terroru okupanta (likwidacja getta warszawskiego, publiczne egzekucje, wysiedlenia na Zamojszczyźnie). Zamykając wywody na temat okupacyjnego kodeksu etycznego chciałbym poruszyć jeszcze sprawę jego społecznej recepcji. Trudno dać ścisłą odpo- wiedź na pytanie, jaki odsetek warszawiaków zapoznał się podczas okupacji z brzmieniem odpowiednich norm moralnych w postaci druku. Niewątpliwie znacznie mniej ludzi czytało owe przepisy, niż dowiedziało się o nich pośrednio. Do wielu osób jednak prawdopodobnie w ogóle nie dotarła wieść o istnieniu opublikowanego kodeksu postępowania, a przecież w ich zachowa- niu bez trudu odnajdziemy stosowanie na co dzień wielu zasad, postulowanych przez władze podziemia. Proces kreacji norm etycznych na własny użytek i zgodnych z własnym sumieniem wydaje się zjawiskiem zupełnie zrozumiałym, 521 problem wylania się przy konfrontacji linii postępowania jednostki z przepi- sami, mającymi normować etykę całej społeczności. Czy i w jakim sensie można tu mówić o rozbieżnościach? Wydaje się, że trudno się ich dopatrzyć w stosunku do wroga - stanowisko warszawiaków nawet nie mających pojęcia o poszczególnych paragrafach Kodeksu Moral- ności Obywatelskiej, nigdy nie stykających się z zaleceniami KWC, było w gruncie rzeczy identyczne ze stanowiskiem zajmowanym przez osoby wypeł- niające świadomie aprobowane normy. Trudniej powiedzieć to o regułach postępowania, mających obowiązywać wewnątrz własnej grupy. Hasło soli- darności, niedyskusyjne w warunkach wspólnoty ludzi prześladowanych, choć niemal zawsze zdawało egzamin w przypadku bezpośredniego zagrożenia, zawodziło niekiedy w życiu codziennym. Zważywszy jednak na panujące warunki, uwzględniwszy obszary strachu i lęku oddziałujące na ludzką psychikę, powiedzieć można, że ogromna większość społeczeństwa, kierując się własnym sumieniem, stosowała się zarazem do ogłaszanych publicznie norm etycznych. Przy tym wszystkim nie wolno zapominać o roli czynnika czasu, który nie dopuszcza do ujmowania problemów moralnych okupacji w sposób statyczny. Nawet jeśli normy pozostawały przez wszystkie te lata nie zmienione, stosowanie ich na co dzień nieco inaczej wyglądało na początku okupacji, w latach militarnych triumfów III Rzeszy i pod koniec tego okresu, kiedy to coraz wyraźniejsza stawała się obecność w kraju czynników państwa podziemnego, a klęska hitlerowskich Niemiec przybliżała się nieuchronnie. Pod tymże kątem spojrzeć też trzeba na proces redukcji pewnych norm w latach 1940-1942, co było warunkiem przetrwania, a następnie na proces powrotnego ich włączania do systemu wartości. Nie oznacza to bynajmniej, że stan moralny warszawskiej społeczności nie budzi pod koniec okupacji niepokoju. Pewne zjawiska, choćby bandytyzm i mordy polityczne , świadczą o daleko posuniętej demoralizacji, której uległa część tego społeczeństwa. Raz jeszcze odwołać się tu można do durkheimo- wskiej teorii anomii. Już w roku 1943 coraz wyraźniej dają o sobie znać przejawy ostrej walki politycznej, prowadzonej wewnątrz ruchu oporu. Ofensywa Armii Radzieckiej w roku 1944 sprzyja krystalizacji postaw, a zarazem stwarza przesłanki dla zbliżającej się rewolucji społecznej i towarzy- szącej jej wojny domowej. Sytuacja, jaka wytworzyła się w kraju wiosną i latem 1944 r., wykazuje tym samym przewagę zjawisk społecznej anomii nad zjawiskiem narodowej integracji. ' " • • .^ ,* ., -. .. ^.. > ,-, - ..„„i r-..t- /.<; ^,i.ł-'<, /l-K.^^^tfau^tfffuiSfW''^:^... <..Ł-A..-<. Zagadnienie postaw Badanie postaw, a więc czynników w znacznej mierze determinujących ludzkie działania, od lat kilkudziesięciu jest domeną socjologów i psycholo- gów. Samo pojęcie postawy po raz pierwszy zostało zdefiniowane przez Thomasa i Znanieckiego w roku 1918 jako „proces indywidualnej świado- mości określający rzeczywistą lub możliwą działalność jednostki wobec społecznego świata"'. Od tego czasu datuje się zainteresowanie nauk humanistycznych różnymi aspektami ludzkich postaw, mnożą się zarówno prace teoretyczne, poświęcone istocie zjawiska i przynoszące kolejne wersje jego definicji, jak także studia empiryczne, mające m.in. na celu ustalenie współzależności postawy i zachowań2. Na gruncie polskim rozwój tego typu badań zapoczątkowała konferencja naukowa w roku 1972, której plon opublikowany został w książce ,,Teorie postaw". Rzecz znamienna, że wśród referentów i dyskutantów zabrakło przedstawiciela historyków, choć sam temat bez wątpienia wymaga udziału dyscypliny naukowej, poświęconej co prawda badaniu przeszłości, niezbędnej jednak w zrozumieniu współczesnoś- ci. Historycy ze swej strony z pożytkiem wykorzystują ustalenia socjologów i psychologów. W dalszych swych wywodach używając pojęcia postawy posługiwać się będę definicją, zaproponowaną przez Stefana Nowaka: Postawą pewnego człowieka wobec pewnego przedmiotu jest ogól względnie trwałych dyspozycji do oceniania tego przedmiotu i emocjonalnego nań reagowania oraz ewentualnie towarzyszących tym emocjonalno-oceniającym dyspozycjom względ- nie trwałych przekonań o naturze i własnościach tego przedmiotu i względnie trwałych dyspozycji do zachowania się wobec tego przedmiotu3. 523 Bardzo istotnym osiągnięciem badań teoretycznych było wyodrębnienie przez amerykańskiego uczonego Smitha trzech zasadniczych składników- komponentów postaw: afektywnego (nazywanego też uczuciowym lub emo- cjonalno-oceniającym), poznawczego (nazywanego niekiedy intelektualnym) oraz behawioralnego (behawiorystycznego)4. Ponieważ składnik poznawczy postaw obejmuje całokształt wiedzy o przedmiocie, a ponadto od przepływu i zasobu informacji o nim w głównej mierze zależy proces zmiany postawy5, rolą historyka w wyjaśnianiu ich genezy i kształtowania się wydaje się ewidentna. We wspomnianym tomie ,,Teorie postaw" pominięty został niezwykle istotny wątek, mianowicie problem odmienności postaw deklarowanych i aprobowanych oraz postaw utajonych, niemanifestowanych, czyli wewnętrz- nych przekonań jednostek ludzkich, dla których Adam Podgórecki proponuje nazwę meta-postaw". Wylicza on trzy zasadnicze ich rodzaje: postawy nastawione na przetrwanie, instrumentalne oraz ponadosobisty indywidua- lizm. O postawie przetrwania (przeżycia) pisze on: Ta meta-postawa, interweniująca bezustannie w indywidualne i zbiorowe życie Polaków, jest niesłychanie plastyczna. Wyraża się ona za pomocą sytuacyjnej genialnosci, takiej, jaka była objawiona symbolem „wozu Drzymały". Zdąża ona do gromadzenia zasobów materialnych (ale nie po to, aby się bogacić; nie dla autotelicznej materialnej zasobności), ale po to, by mieć zabezpieczenie (psychiczne czy rzeczowe) w stosunku do fluktuacji niepewnych wydarzeń. A oto charakterystyka meta-postawy instrumentalnej: O ile postawa zasadnicza akceptuje lub odrzuca pewne normy jako sytuacje czy zachowania same w sobie, o tyle postawa instrumentalna jest selektywna, wybiórcza, kalkulatywna. Akceptuje ona, na zasadzie wewnętrznego i subiektywnego rachunku strat i zysków, te normy, które dla jednostki zdają się być dogodne, natomiast odrzuca wszelkie inne. I wreszcie wyjaśnienie trzeciej meta-postawy: ,,Przez ponadosobisty indywidualizm należy rozumieć tendencje do zasklepiania się w elementar- nych grupach podstawowych", a więc przede wszystkim w obrębie rodziny. Jako przykład owej meta-postawy podaje Podgórecki wyniki badań z 1975 r., wskazujących na fakt, że na czele wartości respektowanych przez Polaków stawiane jest dobro własnych dzieci. Nasuwa się pytanie, czy wprowadzony przez socjologów i psychologów 524 system pojęć można zastosować przy analizie postaw, zajmowanych przez społeczeństwo Warszawy podczas okupacji. Odpowiedź pozytywna na to pytanie rzuca się w oczy już choćby przy skojarzeniach, jakie wywołać musi przytoczony wyżej opis meta-postaw. Z drugiej jednak strony rodzą się wątpliwości, czy materiał, którym dysponuje historyk, jest wystarczający do przeprowadzenia podobnej analizy. W grę wchodzi tu nie tylko ilość przekazów źródłowych, lecz także, a właściwie przede wszystkim, stopień ich reprezentatywności oraz interpretacja, wymagająca uwzględnienia okupacyj- nej specyfiki. Największe bodaj niebezpieczeństwo grozi przy zbiorczym traktowaniu całej ludności Warszawy, bez dokonywania zróżnicowań, wyni- kających z przynależności do poszczególnych grup społecznych, zawodowych, orientacji politycznej i światopoglądowej. Inną trudność stwarza uchwycenie procesu zmiany postaw, a więc ukazanie wpływu różnych czynników oddziałujących na trzy komponenty, a więc zarówno na stan uczuć i emocji, jak także na zasób wiedzy oraz na możliwości odpowiednich reakcji, działań i zachowań. Część autorów piszących o dziejach okupacji unika owej trudności, traktując postawy ludzkie jak coś statycznego, niezmiennego, identycznego u progu i w końcu owego okresu. To samo odnosi się zresztą do opisu nastrojów czy warunków bytowych. Wspomnieć jeszcze trzeba o dodatkowych kłopotach, na jakie natrafia się przy analizie postaw. Przypomnijmy, że w definicji zaproponowanej przez Stefana Nowaka podmiotem postawy jest jednostka ludzka, zaś jej przedmio- tem właściwie także inny człowiek czy grupa ludzi. W naszym wypadku mamy do czynienia nie z indywidualnym podmiotem postawy, lecz podmiotem zbiorowym - społeczeństwem Warszawy. Nie ulega kwestii, że postawa owej zbiorowości nie jest prostą sumą postaw jej członków, lecz stanowi jakość innego rodzaju. Podobnie rzecz ma się ze zbliżonym fenomenem, jakim jest opinia publiczna. Bynajmniej jednak trudności nie wyczerpują się przy określaniu podmiotu postawy. Jej przedmiotem w ujęciu socjologów jest człowiek lub grupa ludzi, tymczasem w pełni uzasadnione wydaje się być mówienie także o postawie wobec konkretnych programów, koncepcji czy idei. W naszym wypadku oznacza to zwrócenie uwagi zarówno na postawę warszawiaków wobec hitlerowskiego najeźdźcy, jak także na ich postawę wobec różnych koncepcji walki z wrogiem czy programów spoleczno- -politycznych. Rozważania nasze rozpocząć pragnę od sprawy zasadniczej, a więc stosunku warszawiaków do okupanta. 525 W postawie Polaków wobec Niemców w czasie ostatniej wojny-pisze Stefan Nowak - silnym ocenom i emocjom towarzyszyła rozległa wiedza o właściwościach i zachowaniach przedmiotów postawy7. Rola komponentu poznawczego postaw nie ulega kwestii, tym niemniej przy jego analizie należy wystrzegać się zbytnich uproszczeń, polegających na pomijaniu faktu, że zdobywanie ,,wiedzy o przedmiocie postawy" miało charakter rozciągniętego w czasie procesu. Nie należy poza tym zapominać, że proces ten przebiegał inaczej na ziemiach włączonych do Rzeszy, w Genera- lnym Gubernatorstwie, na terenach wschodnich, w środowisku oficerów osadzonych w jenieckich obozach, w grupie więźniów kacetów, wśród wywiezionych na roboty przymusowe, a wreszcie na emigracji. Bynajmniej nie jednakowy był przecież stopień artykulacji ich wiedzy, a więc zasób własnych doświadczeń i informacji o poczynaniach hitlerowskiego najeźdźcy, różna też była skala bezpośrednich kontaktów z przedstawicielami narodu niemieckie- go, przy czym w grę wchodziły tu także kontakty z okresu przedwojennego, nie mówiąc już o odwoływaniu się do tradycji stosunków polsko-niemie- ckich. Ograniczając się do terenu Warszawy stwierdzić należy, że wkroczenie Wehrmachtu w październiku 1939 r. dla dość sporej części mieszkańców oznaczało początek drugiej, przeżywanej przez nich okupacji niemieckiej. Jakkolwiek dla nikogo wspomnienia z lat 1915-1918 nie należały do przyjem- nych, kojarzyły się z głodem i cierpieniem, to jednak stanowiły zarazem przesłankę, że okupant przestrzegać będzie określonych norm prawnych. Nie wolno przy tym zapominać, że polski stereotyp Niemca zawierał, obok negatywnych, także określone cechy dodatnie: umiłowanie ładu, porządku, uczciwość, praworządność, niekiedy nawet dobroduszność. Pewne poczyna- nia władz okupacyjnych w okresie zarządu wojskowego mogły na krótko podtrzymywać złudzenia tych wszystkich, którzy mieli nadzieję, że druga okupacja przypominać będzie tę z I wojny światowej. Bardzo szybko złudzenia te okazały się zupełnie irracjonalne, gdyż całkowicie ignorowały zmianę, jaka dokonała się wewnątrz niemieckiego społeczeństwa, którego oblicze w roku 1939 niczym nie przypominało tegoż narodu sprzed ćwierćwiecza. Już w pierwszych tygodniach okupacji zetknęli się warszawiacy z wypadkami mordu, gwałtu i grabieży. Choć pierwsze egzekucje zapowiadały rządy terroru, być może traktowano jeszcze tamte ofiary jako rzeczywistych sprawców czynów, skierowanych przeciwko sile 526 zbrojnej okupanta - represje mogły zdawać się wówczas w jakimś stopniu wytłumaczalne. Inaczej rzecz się miała po rzezi dokonanej na niewinnych i bezbronnych w Wawrze 27 XII 1939. Według Haliny Krahelskiej „to bestialskie zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej [...] wstrząsnęło głę- boko świadomością społeczeństwa i dla wielu przesądziło bezpowrotnie o ich stosunku do okupanta"8. Niezależnie od ciągłego wzbogacania się wiedzy warszawiaków o charak- terze okupacji hitlerowskiej i gromadzenia własnych w tym zakresie doświad- czeń, istotną rolę w kształtowaniu postawy wobec wroga miało także środowisko przybyłych do Warszawy uciekinierów i wysiedleńców z Pomorza, Poznańskiego i Śląska. Ludzie ci nie tylko lepiej znali Niemców, przez lata mieszkając w ich sąsiedztwie, lecz także na własnej skórze pierwsi odczuli skutki wznieconego przez hitleryzm szowinizmu. Dzięki nim dowiedzieli się warszawiacy o zbrodniach popełnionych na ziemiach włączonych do Rzeszy, a także mieli okazję poznać istotę dalekosiężnych zamierzeń wobec całego narodu polskiego. Bardzo trafne uwagi na temat krystalizującej się postawy warszawiaków znajdziemy w dzienniku Stanisława Srokowskiego. Pod datą 7-8 IV 1940 notował on: Stosunki polsko-niemieckie oparte są na wzajemnej pogardzie. Polacy gardzą Niemcami jako rozbójnikami, bandytami, prostakami, chamami, kłamcami, kręcicie- lami, zaś Niemcy Polakami jako lichymi żołnierzami, lichymi organizatorami, licho mieszkającymi, licho odżywiającymi się, a dziś bez państwa. Na szczególną uwagę zasługuje tu mym zdaniem zarysowujący się obraz zmiany stereotypu Niemca, znikanie zeń elementów pozytywnych. Ten właśnie aspekt okupacyjnych doświadczeń wydobywano w opracowaniu Delegatury, przesłanym do Londynu jesienią 1942 r.: [...] w łapownictwie, żądzy zysku, sprzedajności i korupcji aparatu administracyj- nego pogrzebali (Niemcy) już całkowicie dawną legendę o niemieckiej praworządnoś- ci, niemieckim zmyśle ładu i uczciwości, niemieckim talencie organizacyjnym. Ludność polska z całkowitym lekceważeniem słucha przechwałek zakłamanej niemie- ckiej propagandy o ,, wzorowej administracji na Wschodzie", bo wie doskonale z codziennego doświadczenia, co w istocie warta jest moralność, uczciwość, sprawied- liwość całego tego aparatu ludzkiego, nasłanego na ziemie okupowane9. 527 Wydaje się, że dwa uczucia dominowały w postawie warszawiaków wobec wroga i najeźdźcy - nienawiść i pogarda, przy czym, mimo że szty one w parze, w różnym stopniu i w różnym okresie mogło występować manifestowanie każdego z tych uczuć, w rozmaity też sposób uczucia te znajdowały odzwierciedlenie w ludzkim działaniu. Świetnym źródłem do poznania owych uczuć, a tym samym poznania niezwykle istotnego emocjonalno-oceniającego komponentu postaw warszawiaków, jest słownictwo okupacyjne. Dzięki studiom Feliksa Pluty i Stanisława Kani możemy przytoczyć znamienną listę nazw, używanych na określenie Niemców10. Okazuje się, że bez trudu da się wyodrębnić nazwy, mówiące o pogardzie i kpinie z najeźdźcy: cham na jeża strzyżony, pan sezonowy (sezoniak), pan tymczasowy, krótkobytek, pan w blaszanym kapeluszu, opasły wieprz, pan świata. Jednocześnie w języku codziennym znajdziemy słowa, wskazujące na uczucia nienawiści: gad, gadzina, oprawca, krwawy kat, krwawy potwór, psubrat, siepacz, sukinsyn, zbir. Charakterystyczne było ponadto używanie zaimka „oni" oraz pisanie nazwy Niemiec niemal zawsze z malej litery. Zapytać można, do jakiego stopnia nastąpiło ujednolicenie postawy całego społeczeństwa i czy w postawie wobec Niemców nie miała jednak miejsca dyferencjacja stanowiska wobec poszczególnych grup czy formacji, reprezen- tujących wroga. Próbę takiego rozróżnienia prezentuje Czesław Madajczyk pisząc: Bezkompromisową nienawiść żywiło społeczeństwo do niemieckiej policji, SS i członków NSDAP jako bezpośrednich sprawców zbrodniczego terroru. Wobec żołnierzy niemieckich starszych roczników panowała nieufność, wobec młodszych wrogość. Mimo wrogiej postawy do masy żołnierskiej, wyrażającej się np. w formie powszechnej radości na widok czy na wieść o transportach z rannymi, zdarzały się odruchy współczucia dla poszczególnych rannych. W stosunku do cywilnych urzęd- ników i ich rodzin z Rzeszy nastroje były mniej jednolite, oceny zindywidualizowa- ne - od nienawiści do sympatii dla wyjątkowo porządnych; ogólnie panowała zdecy- dowana niechęć. Stosunek do Volksdeutschów był wyjątkowo zacięty". Ani w pracy Kani, ani w pracy Pluty nie pojawia się określenie, używane przecież w czasie okupacji -,,dobry Niemiec". Stanisław Kania podaje jednak wśród nazw nieprzyjaciela słowo „dżentelmen", wyjaśniając: „zabity Nie- miec - ang. mężczyzna dobrze wychowany, taktowny, honorowy". Posługiwa- nie się nazwą dżentelmena dla określenia zabitego Niemca jest wielce 528 symptomatyczne, podobną wymowę posiadało zresztą powiedzenie: „dobry Niemiec - martwy Niemiec". Czy jednak zwrot ten nie wymaga głębszej interpretacji, czy mimo wszystko nie stanowi on reakcji wobec pojawiających się głosów, wzywających do nieutożsamiania hitlerowskich oprawców z narodem niemieckim? Nie ulega kwestii, że wielu ludzi spotkało się podczas okupacji z Niemcami, których poglądy i zachowanie kłóciło się z powszechnie przyjętym stereotypem, niewątpliwie przeważał jednak pogląd, że były to wyjątki, potwierdzające regułę. Potrzeba ujednolicenia stanowiska wobec wszystkich Niemców uczestni- czących we wrogiej machinie wojennej była jednym z istotnych czynników przy tworzeniu ogólnonarodowego frontu walki z okupantem. Sprawie tej szczególnie wiele uwagi poświęcono w propagandzie pepeerowskiej. W artykule opublikowanym w piśmie ,,Okólnik" l VII 1942 pisano: Naczelną zasadę, która wyrasta z naszej codziennej rzeczywistości, a tym samym decyduje o naszym stosunku do żołnierza niemieckiego, ujmujemy w następujący sposób: każdy żołnierz niemiecki, który znajduje się na polskiej ziemi, jest naszym wrogiem. Zwalczamy go na każdym kroku i przy pomocy wszelkich środków. Tę zasadę podkreślamy dlatego tak wyraźnie, aby u naszych towarzyszy nie było żadnych fałszywych złudzeń ideologicznych lub wątpliwości: każdy żołnierz niemiecki bez względu na to, czy jest on robotnikiem lub chłopem, stanowi przede wszystkim składową część hitlerowskiej machiny wojskowej, która miażdży żywe ciało Polski. Z biegiem czasu stanowisko PPR wobec Niemców uległo zmianie. W „Liście otwartym do delegatury krajowej rządu gen. Sikorskiego" z 15 11943 znajdziemy już jakże znamienny ustęp: Apelujemy do wszystkich, kto czymkolwiek może się przysłużyć sprawie wyzwo- lenia naszego narodu: niech idzie z nami, chociażby był Niemcem, Ukrairicem lub kimkolwiek bądź. W prasie pepeerowskiej wydawanej na terenie ziem wcielonych wiele uwagi poświęcano ludności wciągniętej na Volkslistę. Coraz wyraźniej zaczynano pod koniec wojny rozróżniać pojęcie narodu niemieckiego i rządzącej nim za pomocą krwawego terroru hitlerowskiej elity władzy. Obóz lewicy liczył się z możliwością wciągnięcia do ruchu oporu dezerterów z armii niemieckiej, zakładając udział w jej szeregach politycznych przeciwników 34 - Okupowanej... 529 zemsty chce się wyciągnąć wnioski na temat rzeczywistych zachowań Polaków wobec Niemców w momencie, który stwarzał szansę rewanżu i rekompensaty. Myślę tu przede wszystkim o postawie Polaków wobec Niemców, spotkanych w latach 1945-1948 na Ziemiach Odzyskanych. Znajomość procesu zasiedlania i zagospodarowywania tych terenów upoważnia do stwierdzenia, że wystąpiło tam zjawisko, kto wie, czy nie świadczące o istnieniu pewnej cechy polskiego charakteru narodowego - przechodzenia nienawiści wobec silnego w litość wobec słabego i pokonanego14. Po omówieniu stosunku warszawiaków do wroga i najeźdźcy przejdźmy do zagadnienia wzajemnych postaw wewnątrz owej grupy, połączonej co prawda wspólnotą losu, bynajmniej jednak nie jednolitej pod względem społecznym. Na obraz okupacji patrzymy bardzo często przez pryzmat rzeczywiście wytworzonej wówczas ogromnej solidarności polskiego społeczeństwa. W obrazie tym niemal całkowicie uległy zatarciu występujące w tym samym okresie konflikty społeczne, zapomina się także o zjawiskach zasługujących na potępienie. Inaczej mówiąc, z pola naszego widzenia wymykają się często zjawiska towarzyszące społecznej anomii, a więc zachwianiu się norm współżycia zbiorowego, tradycyjnego systemu wartości oraz zasad ładu i porządku społecznego. Nadmiernie uproszczony jest mym zdaniem pogląd wyrażony przez Marię Ossowską, która pisała: Od dawna znana jest opinia głosząca, że w warunkach terroru, takiego np. jaki mieliśmy okazję przeżywać w okresie okupacji hitlerowskiej, następuje polaryzacja w zakresie moralności. U jednego krańca szantażyści, którzy wydawali Żydów w ręce Niemców, u drugiego bohaterzy, którzy przeprowadzili zamach na Kutscherę15. Sądzę, że problemem najtrudniejszym jest określenie moralności, a zarazem postaw masy ludzkiej, która istniała pomiędzy obu wspomnianymi biegunami. Nikły stan naszej wiedzy o konfliktach społecznych okresu okupacji w znacznej mierze wynika z braku źródeł. W warunkach ówczesnych przekazy- wanie informacji na ten temat kłóciło się z zasadniczą racją polityczną, nakazującą tworzenie i cementowanie ogólnonarodowego frontu walki z okupantem. Z kolei po wojnie wracanie do tych spraw było sprzeczne zarówno z wersją heroiczną, jak i martyrologiczną historii tamtych lat. Poważną rolę odgrywa przy tym wszystkim przyjęty za pewnik pogląd, że wojna i okupacja 532 przyniosły w rezultacie całkowitą zagładę polskim klasom posiadającym16. Zakłada się tym samym, że poczas okupacji w podziale na wyzyskiwanych i wyzyskiwaczy, tych ostatnich reprezentował tylko i jedynie niemiecki najeźdźca. Halina Krahelska miała oczywiście rację pisząc wiosną 1944 r.: ,,Wbrew. lansowanym w niektórych kręgach społeczeństwa twierdzeniom antagonizmy społeczne i klasowe w okresie okupacji ujawniają się wyraziście"17. Opis jednak owych konfliktów, na skutek wymienionych przyczyn, napotyka znaczne trudności. Brak po prostu wiadomości o konkretnych zdarzeniach, potwierdzających istnienie owych konfliktów. Niekiedy jedynie udaje się historykowi odnaleźć ich ślad. Oto dwie notatki, mówiące o wypadkach, jakie wydarzyły się w Warszawie wiosną 1941 r. Pierwsza dotyczy terenu getta: Szalejąca drożyzna i pasek doprowadziły do rozpaczy biedniejszą ludność. Masy rozgromiły doszczętnie 8 i 9 IV bazar żywnościowy (Leszno 42) i sklepy przy uL Karmelickiej, rabując zapasy żywności i słodycze18. Niemal identyczne sceny rozegrać się miały niebawem w dzielnicy „aryjskiej": 31 V w godzinach popołudniowych tłum ludzi zrozpaczonych drożyzną wdarł się do hal targowych na Koszykach i demolując stragany, rozpoczął rabunek żywności. Policja polska zlikwidowała zajście19. Rzecz znamienna, że większość informacji na temat konfliktów społecz- nych, jakie umieszczano sporadycznie w prasie konspiracyjnej, dotyczyła drobnomieszczaństwa, natomiast brak jest niemal zupełnie wzmianek o burżuazji. Nawet przy opisie wybuchających od czasu do czasu strajków traktowano je zawsze jako protest skierowany przeciwko niemieckim zarząd- com, choć, jak się wydaje, niektóre z nich musiały być także wymierzone w polskich właścicieli zakładów czy pracodawców. Jeśli zjawiska konfliktów społecznych starano się nie wydobywać na światło dzienne, inaczej rzecz się miała ze sprawą postaw sprzecznych z zasadami omówionego w poprzednim rozdziale kodeksu obywatelsko-patrio- tycznego. Typowym ich przejawem byty wypadki szantażu i denuncjacji. O tych ostatnich pisano w roku 1941: 533 Donosicielstwo stało się plagą, grożącą utratą najlepszych i najdzielniejszych jednostek. Znany jest fakt, iż urzędy niemieckie (jak np. Gestapo) zawalone są donosami składanymi przez samych Polaków o ich współrodakach. Znaczna część tych oskarżeń wnoszona jest dobrowolnie przez dorywczo zgłaszających się i nawet nie jest pieniężnie opłacana20. Ten sam temat porusza w swych wspomnieniach Jacek Wolowski: Gestapo otrzymywało po kilkadziesiąt anonimów dziennie. Denuncjowaiy prze- ważnie kobiety. [...] Wywiad organizacji wojskowej pracujący na Poczcie Głównej wyłapywał, co mógł, nie wszystko się jednak dało wyłapać. Poza denuncjacjami, których motywem była prywatna chęć zemsty, były również denuncjacje dla zysku. Wydaje się, że jednym z podstawowych zadań historyka jest przedstawie- nie właściwych proporcji występujących postaw. Nieprzypadkowo o szanta- żystach i szmalcownikach, którzy wydawali ukrywających się Żydów, pisałem właśnie w rozdziale poświęconym społecznemu marginesowi. Oczywiście podczas okupacji dochodziła do głosu ludzka zawiść, podłość, egoizm. Nie one jednak decydowały o postawie ogółu i nie na ich podstawie należy ją oceniać. Typowe reakcje były przecież akurat odwrotne, oznaczały gotowość do poświęceń i udzielania pomocy, świadczyły o istniejącej solidarności wewnątrz wspólnoty prześladowanych. Wyrazić można nawet pogląd, że przykłady zachowań nie licujących z godnością obywatelską rzucały się w oczy w znacznej mierze dlatego, że krańcowo odbiegały od przyjętych i stosowanych norm postępowania ogółu, przez co były tym bardziej szokujące. Ponadto pamiętać należy o fakcie, na który jakże słusznie zwrócono uwagę przy rozpatrywaniu problemu pomocy udzielanej przez społeczeństwo polskie ludności żydowskiej. Otóż do zgubienia Żyda wystarczał jeden szmalcownik, podczas gdy dla uratowania go i ocalenia potrzebny był cały łańcuch ludzi dobrej woli21. Michał Rusinek w swych wspomnieniach „Opowieści niezmyślone" pisze: Takiej solidarności społeczeństwa poza niesłychanie rzadkimi wypadkami zdra- dy — nie pamiętają nasze dzieje. Gdziekolwiek człowiek się znalazł - na ulicy, w zbiegowisku, w tramwaju czy w pociągu, w takim czy innym niebezpieczeńs- twie - mógł liczyć na pomoc otoczenia. 534 Wspólnota losu doprowadziła do zacieśnienia więzi sąsiedzkich. Zdarzało się, że mieszkańcy jednej kamienicy składali się na wykup lokatora z rąk okupanta. Cieszono się gromadnie, gdy jakaś rodzina witała kogoś powraca- jącego z więzienia lub obozu koncentracyjnego. Owe współuczestniczenie w radościach i smutkach ludzi często w ogóle osobiście nie znanych było cechą szczególną okupacyjnej rzeczywistości. Moja matka pamięta swój powrót z Pawiaka, gdy idąc ulicą Kępińską dostrzegła w oknach domów dziesiątki obcych ludzi, pozdrawiających ją ze łzami w oczach. W pewnych momentach uczucie solidarności przybierało postać patrio- tycznej demonstracji. Działo się tak w dniach świąt i rocznic narodowych, taki też charakter przybierały wielokrotnie uroczystości religijne i nabożeństwa kościelne. Wydarzeniem, które bodajże najlepiej pokazuje postawę warsza- wiaków, jest mym zdaniem sprawa dzieci z Zamojszczyzny, której należy poświęcić szczególną uwagę. Rekonstrukcja zdarzeń, które rozegrały się w pierwszej dekadzie stycznia 1943 r., napotyka dziś spore trudności, chociaż odpowiednia dokumentacja jest tak bogata, że stanowi wystarczającą podstawę do obszernego studium. Jedną z pierwszych informacji znajdujemy w ,,Kronice PKB" pod datą 5 I 1943: W nocy z 4 na 5 do robotników zatrudnionych na przystanku kolejowym Bródno zgłosił się żołnierz niemiecki, zawiadamiając ich, że na bocznicy kolejowej za Bródnem znajduje się transport kolejowy z dziećmi i że dzieci te są zagłodzone i zmarznięte. Dzieci były umieszczone w wagonach towarowych. Część dzieci robotnicy z wagonów zabrali. Następnego dnia wieść o transporcie dziecięcym rozeszła się lotem błyskawicy po mieście. Szereg instytucji, jak RGO, PCK i inne oraz firm prywatnych, oświadczyło gotowość wzięcia dzieci do siebie. Mimo skrzętnych poszukiwań transportów dzieci na terenie Warszawy nie znaleziono. Wydział Zdrowia przy starostwie miejskim nie byt zawiadomiony o jakimkolwiek transporcie dzieci do Warszawy. Od kierownika tego wydziału dr Hagena ustalono, że istotnie na terenie Lubelszczyzny, a głównie w powiecie zamojskim część dzieci została wywieziona w nieznanym kierunku [...] Podobno jakiś transport z dziećmi był również na bocznicy kolejowej Rzędzina, na terenie XVII komisariatu22. W raporcie Delegatury noszącym tytuł „Sprawa dzieci wysiedlonych z Zamojszczyzny" pochodzącym z 9 I 1943 jest mowa o transporcie dzieci, przybyłym 4 I na Dworzec Wschodni, i wykupywaniu maleństw, za które płacono 20-100 zf3. - .. .^tv ......-'.* . 535 Choć interesuje nas tu przede wszystkim późniejszy rozwój wydarzeń, głównie zaś reakcja warszawiaków na samą wieść o transportach, warto wyjaśnić także genezę tej sprawy. W licznych dokumentach powstałych na bieżąco przejawia się motyw szerzącej się plotki o wagonach z umierającymi z głodu i zimna dziećmi, kwestionuje się jednak prawdziwość tej wersji. Dopiero niedawno otrzymaliśmy relację bezpośredniego świadka. Maria Piskorska wspomina: Szybko pobiegłam przez most Kierbedzia do Targowej na Brzeską. Tu pod parkanem stały kobiety w zupełnej ciszy, prawie niewidoczne w ciemnościach i wirujących płatach śniegu. Zimny dokuczliwy wiatr rozwiewał czasem chusty na głowach lub plecach. Kobiety posuwały się z wolna w stronę dziury w ogrodzeniu i tylko najbliżej stojące przy wyrwie znikały coraz w mroku ulicy, niosąc małe zawiniątka. Doszedłszy wraz z posuwającymi się do owej dziury, znalazłam się wreszcie po drugiej stronie. Za tym parkanem było kilka ślepych torów, a na jednym z nich stały wagony towarowe. W ciemnościach i zadymce śnieżnej zobaczyłam najbliższy wagon i uwijających się przy nim kilku kolejarzy, którzy przez okienko szybko wyciągali raz po raz dziecko i podawali je najbliżej stojącej kobiecie, która oddawała je następnej, aż wreszcie podawane z rąk do rąk dziecko znajdowało się za ogrodzeniem i było unoszone w mroczną dal ulicy [...] Były to przeważnie malutkie dzieci, niektóre tylko były nieco starsze, ale nie większe niż 2-3-letnie. W wagonie słychać było płacz i gorące nalegania: „Weźcie to, weźcie tamto dziecko",,,Zabierzcie mego braciszka, bo on umiera, moją siostrę, ona taka chora". Słychać było szepty i tłumione wołania: „Mamo, ja się boję, nie chcę". Nagle gwałtowne zamieszanie. „Bahnschutze idą". Wszyscy rozpraszają się w ciemnościach24. Relacja ta definitywnie potwierdza fakt przybycia do Warszawy jakiegoś transportu z dziećmi. Prawdopodobnie już w nocy z 4 na 5 I 1943 został on skierowany w dalszą drogę, następne zaś już do Warszawy nie dotarły. Jak się niebawem okazało, większość dzieci z Zamojszczyzny skierowano do małych miasteczek. Atmosferę tamtych pamiętnych dni wiernie przekazuje reportaż zamiesz- czony na łamach konspiracyjnej „Prawdy": W dniach 6, 7 i 8 bm. Warszawa przeżyła chwile zbiorowego napięcia, nieznane od dni wrześniowych. Stolicę obiegła wiadomość o pociągu dzieci wysiedlonych z Zamojszczyzny, pociągu stojącym jakoby na stacji, zmieniającym się powoli w trumnę. I miasto zawrzało. Tłumy zalegały dworce. W dwumilionowym (sic!) mieście nie było 536 człowieka, co by myślał i mówił o czym innym niż o dzieciach. Robotnicy rzucali pracę w fabrykach i szli na dworzec. Na dworcach spotykała się inteligencja z biedotą. Nawet ubożsi dźwigali koce i garnuszki z gorącą strawą. Z tymi kocami i garnuszkami przerzucali się z Warszawy Zachodniej na Warszawę Wschodnią, potem z powrotem, uparcie szukając pociągu wysiedlonych dzieci. Przekupki z Hal Mirowskich, z Koszykowej, placu Kazimierza uciekały ze straganów i powtarzając: Dzieciaki! dzieciaki! moja pani... biegły na dworzec. [...] Niezależnie od tłumów na dworcach ogonki stały przed biurami RGO i Opieki Społecznej, tysiące ludzi zapisywało swe nazwiska i adresy, ofiarowując się przyjąć i wyżywić do końca wojny, a jeśli trzeba na stałe, jedno, dwoje, troje dzieci. Wspaniała jednolitość postawy zdumiała nawet Niemców. Wydała się sygnałem alarmowym, godnym zapamiętania. Trzy dni poszu- kiwano pociągu widma. Poszukiwano nadaremnie. Pociągu tego w Warszawie nie było. Przeznaczone przez Niemców na zgubę niemowlątka nie dojechały do Warszawy. Oczekiwane wagony wyrzucały swą zawartość po drodze, w szeregu osad i miastecz- kach, leżących wzdłuż Wisty: Żelechowie, Garwolinie, Maciejowicach, Stoczku, Łaskarzewie, Parysowie, Osiedlu, Sobienicach, Życzynie, Sobolewie25. Dopiero 8 I 1943 nastąpiła reakcja władz okupacyjnych. Przez megafony tego dnia i w dniach następnych dementowano pogłoski o transportach, ostrzegając przy tym, że ,,rozpowszechnianie wieści o dzieciach jakoby przywiezionych do Warszawy jest wzbronione i będzie karane więzieniem" . 9 I 1943 trzydzieści maleństw, które przybyły do miasta samochodem, skierowano na kwarantannę. Odwiedził je tam szef niemieckiej służby zdrowia w Warszawie dr Hagen, który wyraził zgodę na przeprowadzenie przez przedstawicieli Wydziału Opieki i Zdrowia Zarządu Miejskiego inspekcji w miejscowościach, w których umieszczono dzieci wysiedlone z Zamojszczyzny. 10 I udali się do Stoczka karetką pogotowia dr Mikołaj Łącki oraz Jan Starczewski; na miejscu zebrali oni informacje o warunkach, w jakich znalaz- ły się dzieci, jedenaścioro z nich zabierając w drodze powrotnej do Warsza- wy. Nazajutrz pisemne sprawozdanie z podróży złożone zostało na ręce drą Hagena, który poruszony całą sprawą osobiście zawiózł je do Kra- kowa, zamierzając interweniować u swych władz zwierzchnich. Losami dzieci z Zamojszczyzny społeczeństwo Warszawy interesowało się także później. Szereg osób - wspomina Jan Starczewski - pragnących przygarnąć te nieszczęś- liwe maleństwa, zaczęło jeździć do różnych miasteczek i osad w województwie lubelskim i przywozić potajemnie dzieci do Warszawy. Zaczął się „szmugiel", jedyny 537 w swoim rodzaju wspaniały „szmugiel". To serce Warszawy „szmuglowało" biedne chłopskie dzieci27. Przejdźmy z kolei do omówienia jednego z najistotniejszych problemów związanych z analizą okupacyjnych postaw, a mianowicie relacji zachodzących pomiędzy konformizmem a patriotycznym zaangażowaniem. Rzecz znamien- na, o miłości ojczyzny pisano i mawiano w czasie okupacji niewiele. Rzadkie są na ten temat wzmianki w zapiskach kronikarskich, nawet poeci niechętnie wyrażali swój patriotyzm strofami wiersza. Działo się tak dlatego, że postawa patriotyczna była czymś nie podlegającym dyskusji, sprawą osobistą, znajdu- jącą najlepszy wyraz we własnych działaniach i uczynkach, sprawdzała się na co dzień bez szumnych słów i frazesów. Gdy dziś po przeszło czterdziestu latach chcemy opisać ówczesny stan świadomości narodowej warszawiaków, sięgać musimy nie po wyrażone w tamtych czasach deklaracje, lecz powinniśmy wyciągać wnioski z różnorakich zachowań ludzkich, poświadczających głęboki patriotyzm postawy wobec okupanta. Bynajmniej nie należy tych spraw zbytnio uogólniać. Oczywiście nie brak było i w tamtych latach słów poświęconych miłości ojczyzny wyrytych w celach więzień i rzucanych w twarz oprawcom. Elżbieta Zahorska, jedna z pierwszych ofiar terroru, stojąc przed plutonem egzekucyjnym miała zawołać po niemiec- ku: „Noch ist Polen nicht verloren" - chcąc, by oprawcy ją zrozumieli. Ale na co dzień, podczas pracy, w czasie rozmów i dyskusji, nawet w trakcie przygotowań do akcji zbrojnej, pięknych zwrotów o Polsce, ojczyźnie, własnym poświęceniu czy oddaniu sprawie walki z najeźdźcą starano się unikać, być może dlatego, że były dla każdego zbyt drogie. Wstępując w szeregi organizacji podziemnych, prowadząc tajną działal- ność kulturalną i oświatową, biorąc udział w sabotażu, dokonywanym w zakładach przemysłowych, znaczna część warszawiaków bez używania szum- nych haseł walczyła o wolność ojczyzny i tym dokumentowała chyba najlepiej swój patriotyzm. Bez większego trudu wyodrębnić jednak można dwie postawy zasadnicze, występujące w owym okresie - pierwszą z nich proponuję nazwać postawą walki, drugą postawą przetrwania. Przypomnijmy, że tę ostatnią zalicza Adam Podgórecki do typowych meta-postaw. Jest rzeczą charakterystyczną, że postawa biernego przetrwania nie przybrała nigdy podczas okupacji formy głoszonego oficjalnie programu, podobnego hasła nie ośmieliło się też rzucić żadne z konspiracyjnych stronnictw czy ugrupowań 538 politycznych. Zupełnie odmiennie sprawa ta przedstawiała się np. we Francja gdzie idea przetrwania była częstym motywem ludzi, podejmujących kolabo^ rację z wrogiem28. Fakt, że postawa przetrwania i przeżycia nie znalazła na gruncie polskim odbicia w formie ideologicznego programu, nie oznacza bynajmniej, że brakło jej zwolenników. Postawę taką reprezentowała na co dzień większość warszawskiego społeczeństwa, w każdym razie do końca 1942 r. Dopiero w następnym okresie zaczęto na szerszą skalę przyznawać rację poglądom wyrażanym już dawniej przez PPR i lewicę socjalistyczną, że walka z wrogiem może się okazać czynnikiem właśnie gwarantującym przetrwanie. Niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania się ,,ideologii przetrwania" dostrzegało zresztą także podziemie związane z rządem emigracyjnym. Bardzo charakterystyczny jest w tym względzie artykuł „Patriotyzm bierny i patriotyzm czynny", zamieszczony w 1941 r. na łamach ,.Biuletynu Informa- cyjnego": Ogromna większość polskiego społeczeństwa jest szczerze patriotyczna. Ale znaczny odsetek stanowią ludzie, których miłość do Ojczyzny jest bierna. Jest to patriotyzm zalękniony, usiłujący się ukryć na dnie duszy-aby go ani wróg, ani „niepewny" rodak nie dostrzegł. Taki patriotyzm słyszeć nie chce o ,,głupich" narażaniach ludzi przez ,,zbyteczne dziś" poczynania organizacyjne, tajną prasę itp. Patriota bierny stoi na stanowisku, że myśmy już swoje zrobili we wrześniu - teraz na innych kolej. Ci „inni" już jakoś tam sobie z Niemcami poradzą. A my bądźmy cierpliwi! Przetrwajmy! Nie dajmy się unosić uczuciom! I tak nic zrobić nie jesteśmy w stanie! [...] Ma się rozumieć - patriotyzm bierny nie jest patriotyzmem zdrowym i użytecznym. Jest patriotyzmem chorym. [...] Tylko patriotyzm czynny jest coś wart. Czynny patriotyzm nie będzie nigdy liczył na zwycięstwa obcych - choćby najżyczli- wszych przyjaciół. Zawsze będzie budował na własnej organizacji, własnej pracy i ofierze29. Postawa biernego kunktatorstwa groziła odgrodzeniem organizacji kons- piracyjnych od reszty społeczeństwa, utrudniała też przygotowywanie tegoż społeczeństwa do zrywu powstańczego. W jednym z raportów o nastrojach w kraju z końca 1941 r. czytamy: Coraz cięższa walka o przetrwanie odsuwa zainteresowania polityczne, jeśli nic wiążą się one bezpośrednio ze zdarzeniami na froncie. Wzrastający terror polityczny i gospodarczy wywołuje zastrzeżenie, zwłaszcza na prowincji, oraz niechęć do narażania 539 M? aa niebezpieczeństwo. Akcji niepodległościowej przeciwstawia się hasło przetrwa- Wspomniana wyżej akcja niepodległościowa według koncepcji tzw. obozu londyńskiego oznaczała etapowość działań, których celem końcowym miało być przeprowadzenie zwycięskiego powstania. Uczestnictwo społeczeństwa w owej akcji sprowadzać się miało do jego udziału w walce cywilnej - realizo- waniu na co dzień hasła bojkotu i biernego oporu wobec okupanta i jego zarządzeń. Podstawowy dylemat, który w miarę zaostrzania się hitlerowskiego terroru coraz wyraźniej dawał o sobie znać, polegał na konfrontacji postawy rzeczywistej walki zbrojnej z najeźdźcą z koncepcją właśnie owego biernego oporu, przy czym samo słowo,,bierny" bynajmniej nie ułatwiało zrozumienia, że chodzi o postawę czynnego zaangażowania. Już jesienią 1941 r. w podsumowaniu manifestacji, jaką władze podziemia zorganizowały 11 listopa- da, zwrócono uwagę na fakt, że była ona dla ,,niecierpliwej młodzieży zbyt słabą namiastką prawdziwej - szkodzącej wprost nieprzyjacielowi - roboty niepodległościowej"31. Sprawę tę stawiano wyraźnie w publicystyce pepeero- wskiej. W artykule,,Bierny opór nie wystarcza" zamieszczonym w,,Trybunie Wolności'" l VII 1942 pisano: Bierny opór załamuje się, ponieważ stosujący go tracą wiarę w jego skuteczność. I mają rację. Samym biernym oporem Polski nie wywalczymy. Miody Polak, który gotów jest iść pod kule i rzucać granatem, który rwie się już dziś do partyzantki, nie może trwać latami w bezczynności i patrzeć, jak nas okupant krok po kroku obezwładnia. Takie bierne trwanie, gdy obok za murami więzienia czy drutami obozu mordują naszych braci, demoralizuje tylko coraz szerszy krąg słabszych jednostek. Należy jednak podkreślić fakt, że mniej więcej w tym samym czasie dowódca AK zwrócił się do rządu emigracyjnego o wyrażenie zgody na wzmożenie walki zbrojnej z wrogiem32. W raporcie o sytuacji w kraju przesłanym do Londynu 20 III 1942 Delegatura Rządu sugerowała niedwu- znacznie konieczność zmiany dotychczasowej taktyki: Wzmagający się terror niemiecki na ziemiach polskich powoduje coraz większą nienawiść do Niemców i chęć odwetu. Władze polskie - cywilne i wojskowe - zgodnie ze wskazówkami Rządu Polskiego hamują te zapędy. Ale w szerokich warstwach cierpliwość się wyczerpuje i sporadycznie ujawniają się w kraju fakty sabotażu, uznawane nie jako działalność rosyjska czy komunistyczna, ale jako wypływ (sic!) 540 zemsty patriotów polskich. I w tym kierunku pragnęlibyśmy usłyszeć pogląd Rządu eolskiego, a mianowicie, czy należy w kraju przeciwdziałać tendencjom sabotażowym, czy je tolerować, kiedy zacząć je popierać lub nawet akty sabotażu organizować33. Chociaż od schyłku 1942 r. następuje niewątpliwie aktywizacja tego odłamu ruchu oporu, jeszcze w roku 1943 w znanym, fatalnym w swej programowej wymowie artykule, zatytułowanym ,,Z bronią u nogi", redak- torzy „Biuletynu Informacyjnego" pisali: Nie pozwolić się sprowokować!... Niech nerwy nasze, osłabione trzyletnią okupacją, nie wezmą góry nad rozumem. Szczególnie dzisiaj już wyraźnie zarysowuje się zwycięstwo. Przyszłość Narodu żąda od nas wciąż jeszcze cierpliwości, opanowania i bezwzględnej karności34. Jakie stanowisko zajmowali w tej sprawie warszawiacy? Dokonanie dziś, po latach, gruntownej analizy ich postawy napotyka olbrzymie trudności. Jest to zadanie tym trudniejsze, że postawa ta podlegała wciąż zmianom i ewolucjom. Niemniej jednak możemy się posłużyć pewnymi analizami dokonywanymi na bieżąco. Dwie z nich chciałbym tu zreferować. Pierwsza dotyczy sytuacji mniej więcej w połowie 1942 r. i jest opraco- waniem przesłanym przez Delegaturę dla rządu w Londynie35. Nosi ono tytuł „Trzy Warszawy" i zawiera omówienie postawy ludności miasta, podzielonej na trzy podstawowe grupy. Zdaniem autorów tego opracowania 5% ludności to przedstawiciele ,,Warszawy haniebnej", którą się określa w sposób następu- jący: Warszawa, która się bawi, paskuje, robi drobne interesy do spółki z okupantem, gra w kasynie, stroi się, jada przedwojennie, wyrzuca pieniądze garściami, nie tęskni do końca wojny. To pośmiecie, ta hołota, regularnie piętnowana w tajnej prasie, jest demonstrowana przez Niemców korespondentom neutralnym jako dowód dobrego samopoczucia Polaków pod okupacją. ,,Warszawą państwa Kowalskich" nazywają autorzy opracowania 70% ludności miasta: są to ich zdaniem ludzie bierni, zachowujący jednak wobec okupanta postawę pełną godności. Nie biorą oni udziału w walce podziemnej, wiedzą jednak o niej i stanowią jej życzliwą podporę. Brak postawy czynnej jest tu wynikiem bądź tchórzostwa, bądź konieczności utrzymania rodzin, braku 541 temperamentu, słabego zdrowia czy nawet instynktu praworządności. W toku okupacji ludzie ci dochodzą jednak stopniowo do wniosku, „że nie warto być ostrożnym. Powściągliwość nie zabezpiecza". To oni głodują, stają się ofiarą łapanek, a dodajmy od siebie, niebawem zupełnie niewinni staną przed plutonem egzekucyjnym w czasie masowych egzekucji ulicznych na przełomie 1943/44 r. Przedstawiciele Warszawy państwa Kowalskich „pełnią rolę warstwy izolacyjnej - piszą autorzy opracowania - oddzielającej świat niepod- ległościowy od wysługujących się Niemcom kanalii". Trzecią grupę ludności określono mianem „Warszawy właściwej, podziemnej, heroicznej, walczącej". Szacunkowo było to ok. 25% mieszkań- ców miasta. Pisano o nich: W tym świecie podziemnym znajdziesz wszystkie typy ludzkie: bohaterów, męczenników, świętych, doktrynerów, fanatyków, karierowiczów, partyjniaków, ambicjuszy, materialistów, żądnych „wyżycia się" Kmiciców. Wszyscy posiadają jedną cechę wspólną: odwagę. Bez tej zalety można wejść do świata konspiracyjnego, ale w nim nie można wytrzymać. Interesującą weryfikację tego opracowania przynosi inna analiza, będąca rezultatem ankiety, przeprowadzonej prawdopodobnie jesienią 1942 r. wśród pracowników Zarządu Miejskiego. Jej wyniki znane są w postaci dokumentu noszącego tytuł „Badania środowiskowe"36. Należy przypuszczać, że sondaż opinii pracowników Zarządu Miejskiego miał zapoczątkować odpowiednie badania postaw innych grup społecznych i zawodowych. Trudno ustalić, czy dalsze tego rodzaju próby były podejmowane. Niestety nie dysponujemy dziś materiałem wyjściowym, który posłużył do podsumowania wyników ankiety, a więc kwestionariuszami, wypełnianymi przez poszczególne wydziały Zarządu Miejskiego. W opracowaniu ogólnym podano podstawowe informacje o warunkach pracy i sytuacji materialnej zatrudnionych, znajdziemy w nim także charakterystykę każdej z placówek samorządowych, z pominięciem jednak wydziałów wydzielonych (elektrow- nia, gazownia, tramwaje, wodociągi i piekarnie). Najistotniejszym fragmen- tem ankiety miało być ustalenie postawy pracowników Zarządu Miejskiego wobec okupanta oraz ocena proporcji pomiędzy grupą zdemoralizowanych, biernych i czynnie zaangażowanych w walce z wrogiem. Jak należy sądzić, respondenci (kierownicy wydziałów?) mieli określić, jaki odsetek ich współ- towarzyszy pracy należy do grona każdej z tych grup, w praktyce dokonać więc 542 oceny szacunkowej, na ilu z nich podziemie może liczyć aktualnie i w przyszłości. Oto konkluzje tej ankiety: Represje [...] nie wywołały jednak wręcz wrogiego stosunku do okupanta; nieżyczliwy, jest on bierny, ale raczej w swej bierności układny. [...] Tym samym i stosunek do kwestii niepodległościowej jest raczej bierny. Widzi się wprawdzie na każdym kroku to wyczekiwanie na wolną Polskę, na lepsze jutro, koniec wojny, ale czynnej postawy w tym kierunku nie ma. Jest zupełnie bierne wyczekiwanie, że to jakoś samo przyjdzie, „ja się nie mogę przecież narażać". Tak rozumuje większość urzędników Zarządu Miejskiego. [...] Umiarkowane trzeźwe obliczenie przez wydziały odsetek ludzi, na czynny i ofiarny patriotyzm których można liczyć niezawodnie, wydaje się istotnie odpowiadać rzeczywistemu układowi sil i stosunku - 25 do 30% niezawodnych, gotowych w każdej chwili do akcji, około 60% biernych, zoportunizo- wanych, zastraszonych, nastawionych na przeczekanie, wśród których znajduje się wiele szczerych Polaków i porządnych ludzi zdolnych jeszcze do pobudzenia, około 10% mętów wszelkiego rodzaju, całkowicie szkodliwych z punktu widzenia naszych interesów. Takie obliczenie tych różnych grup daje jasny pogląd na możliwości wyzyskania tego środowiska dla bliskich aktualnych celów-akcji wyzwoleńczej. Trzeba zresztą z góry założyć, że pewne wstrząsy psychiczne i moralne, które przyniesie chwila wyzwolenia, spowodują różne nagłe i przewidziane, niekiedy może i głębokie przemiany w ludziach. Pewien odsetek dzisiejszych szwindlarzy i grandziarzy może się okazać przydatny i nawet niezawodny w walce, w dużej ilości oportunistów mogą budzić się uczucia patriotyczne. Nie trzeba zapominać, że to samo (lub zbliżone do tego) środowisko urzędników miejskich - pod przewodem Starzyńskiego - stawało bardzo dzielnie w obronie Warszawy i niestety - odwrotnie - sporo dzielnych żołnierzy września uległo głęboko procesowi okupacyjnej deprawacji. Obie omówione wcześniej analizy postaw społeczeństwa Warszawy doko- nane zostały mniej więcej w tym samym czasie, w drugiej połowie 1942 r., kiedy to sytuacja na frontach II wojny światowej nie zapowiadała ani bliskiego wyzwolenia, ani też rychłej klęski Trzeciej Rzeszy. Nie wolno o tym zapominać przy wyciąganiu wniosków z ówczesnych analiz. Inne niebezpie- czeństwo grozi przy uogólnianiu wyników badań postaw urzędników Zarządu Miejskiego i odnoszeniu ich do całej warszawskiej społeczności. Bardzo skomplikowany jest problem zamiany wymienianych w obu opracowaniach wskaźników procentowych na liczby bezwzględne. Przyjmu- jąc, że w połowie 1942 r. ludność Warszawy zamieszkała w dzielnicy „aryjskiej" liczyła ok. l min osób, pamiętać trzeba, że od liczby tej należy 543 odjąć małe dzieci (wg szacunków Arbeitsamtu bylo wówczas w mieście 280 tyś. dzieci i młodzieży poniżej 14 lat), starców (wg tegoż szacunku - 74 tyś. osób powyżej 60 lat), a także część inwalidów, kalek i ludzi obłożnie chorych. Z kolei do owej liczby należałoby dodać osoby przebywające nielegalnie, nie uwzględnione w oficjalnej statystyce (wraz z ukrywającymi się Żydami - kil- kadziesiąt tysięcy osób). Zdając sobie sprawę z malej dokładności własnego szacunku proponuję odpowiednie wskaźniki procentowe odnosić nie do liczby l min, lecz ok. 600 tyś. osób, których postawy były przedmiotem dokonanych podczas okupacji sondaży i ocen. Uogólniając wyniki badania postaw urzędników Zarządu Miejskiego na ogół społeczności warszawskiej (osoby dojrzałe i zdolne do pracy) otrzymamy liczby następujące: 180 tyś. czynnie zaangażowanych w działalność niepodle- głościową, 360 tyś. ludzi biernych i 60 tyś. ,,mętów wszelkiego rodzaju". Do jakiego stopnia liczby te odpowiadały rzeczywistości lub były do niej zbliżone? Zacznijmy od grupy o postawie antyobywatelskiej i antypatriotycz- nej. Według opracowania „Trzy Warszawy" liczebność owej ,,Warszawy haniebnej" określa się na ok. 30 tyś. osób, stosując zaś wskaźnik, wynikający z oceny postawy rzeszy urzędniczej, doszliśmy do liczby dwukrotnie wyższej. Pierwsza wydaje się bardziej prawdopodobna, choć mym zdaniem, jest ona także zawyżona. Szacunek liczebności grupy biernych na podstawie obydwu opracowań waha się w granicach 360-420 tyś. osób. Znająca wyniki badań środowiskowych w Zarządzie Miejskim Halina Krahelska tak oto charaktery- zuje tę grupę: Bierna masa ludzi nastawionych na to jedynie, by ,,przeczekać", broń Boże się nie narażać, nigdzie nie angażować, jeśli tylko w grę wchodzi ryzyko - doczekać końca, „koniunktury", powrotu przedwojennego życia. Jest to masa ludzi, których można określić jako biernych Polaków, tych, którzy Polskę za darmo chcą mieć, nie będą oni szkodzić interesom polskim, ale też czynnie nie pomogą37. Choć opinia Krahelskiej, szczególnie we wniosku końcowym, okazała się nazbyt pesymistyczna, to jednak w zasadzie trafnie oddaje motywacje postawy „na przetrwanie". W roku 1942 liczebność owej grupy biernych mogła przekraczać 400 tyś., tym bardziej że w jej skład wchodziły przecież tysiące kobiet, na których barkach spoczywało prowadzenie gospodarstwa domowego. Bodajże najtrud- niejszym, ale zarazem najważniejszym do rozstrzygnięcia jest problem zmiany 544 r. <»orow i nrrsucaEfioi roŁacBfl DO wszrawtcii PATXłOTOWPOLSKK» • •••• • . MIttW " -<- • .': . - • •MMnI bfk—1 iMt—rtN *• <»ti<«l»«ł • f B •fcbputtm hitimnnitte. * f • «» —itt n woln-ł i Bieuottłtijt.t !'»l»k<. Ni frwfit inrh—lnlai Timfc»/r't»;t> impatlift lirycM-sk^ ofewy*;. )(ri »!r»cil; M rairino-.t ;t;l»iti-ch. r»i>B>'fh i rncw», »< to ' >ITkiy wi(;llirr unitę!! w tiw 4 lit W».;.T,- •M.-iatuWB) 19H-1W, .fui ititlcj zimy An»i« .Czei^ona pofeaxal». x« potrafi nir t\\kn ii^ hn-.i^ ttSff i bić y.ro^n i nac^prtł/ OttR. N—K łHmm, KitpoCTtta pęd SlBliiijirnii-in ! O-ii.oniltMtim. połł K«limne» i Toropeem—k 1—— IW—BW »» w^IltOtti aa (r ii«;f i»..,'ł-t>di;'|B, to riorptnt prr.t loir.or.y • tKZąM) —4 Wiri*. Nitp.pi.t BOWC. irMi-Tt s^inirit?', jn-.r-t bardłitj ilri.:(i!"<",et cioty, rt«r«naie •'•>HH»hM>» t)< „MMMłM, l»»JBjtt »"•» ettiitatł" -.iri i Z»<^"iitii.-j Ai.-iia l Ann-ryŁ-i pr''r^yłv n^wp, pfiR)V^ne warunki f'l» ułM®r2«>la .,«l»«t-.»go frr.«iia w Ew.ni". ttl»» ttii" l!retiti" (!»*!« " tilt*!.!* l*t»" »• '• »llH»t.*l Btótł* •< ; f—4 M(*kl |»łM» B ((B t»t*. Tni>;>r.ija.ici iii!'- sil, naitB2«ni chwili, by obecair diltf .—a ffmzywiie »•.'is»»it;«w liinii.zlfu Kn(i.irr;:l<-ac, Anslii I AnM-rylii) •*ly w pariB. ky •Iow* Churr;i'a« M mamt 1U.X'>, »» ..d»;..!«n;.-i aliłrtsitf w Afryce *q lyllo »»ii»dtili znannii »»».»< »w-j o;"c2y»ny. -adBiąc tlifaiUTieirr,, w^os^im i chofyackim faszysto^ ciężkie. icrwałv«» niraty. fft rrBtH i B<»!gl5, MBiwiUt l Norwegii b!» ttr(|U'» i rlfin»a-'itrn";i.7r.roachilt»rl MK<;I |ti l^'^«r(ti!!l. Da^nn ii;; przekr(K-xyl on F i.-'^t »zciy- towy »wrj potęgi. C^n* yfc'>rniie przez bAndy gral.iffxcotv rtUlc^-owafcieb i ich solunulików |»od Sta^-^redem i k»iin^cm, Lihii i Jugosławii, w ^/'srtiZKwn* i i'i;n»3, dn r'-s;-t"y r»z" •i»n >» laist-h n*ran-niiti-H»i;o w;nr( w i:ll «»S»- NK • IflIBCilth, ailAy w/rc'rt ru'ini frttyFflfizy.stow^kic^i.) v/c Wio.^?«ch, cał!cln^ iiffttót ttw»tt» p.r.>tl».iin. M!;OT. g)ab,|«(, rt—i l CMka W-CTUM fUlaulll'^) lirtiKlMM l •»- ^W^ł fNMlI^^ SSfSis. Ludność -i*ia'-t « cz^ciow' i w»', tną iiyc Wi^todiona, n»eż*'iyzol i kobietJr - «>lc wieni:. prz&de i»»ii»tk:ni zoi ml-d;i»'' wywiezieu Ba prio; u«w«talc<4 Pieryza strona odezwy PPR -1 XII 1942 Ołtarzyk w bramie -jeden z przejawów okupacyjnej rzeczywistości Alegoryczny grób w kościele Św. Anny - Wielkanoc 1944 Propagandowe plakietki polskiego ruchu oporu Jedna z ulotek drukowanych w Tajnych Wojskowych Zakladach Wydawniczych •'•r ' • ' • . fct:OŁg.'p.z:y •, IMPIOOR DO KUB 20LMBEB .,'.'•' HT——1-Atl T«dll~»ri MunU da helu tohinn* hEu r«J>b->4 Zi holi BMł* polf —— łfrwM U> Cb5« »" <«——• (Mila p—Ml .tbil. | Z» •hmJrik •«k« t km*, ł D« bmil J—* MTTiBt i 2«fal«rtfc* •«(• u* —. t Zor »|MM Ita *•» N«f Pohk« Mwrefc trt- N«« •w 9f*—M po—li Na«r d«U »^ •tt *"*••• teSteS" Z* NMM V«lMM l ».". Bnel*. cfawrlM? n nn«tt S^tri. •ul trud U* ai« tliku* ZwTCioU Ori* WK Iłt- Go&tek iWfiT •Ttiii* j Da fcMBłt J*tu> Miry)*t ' t b*' 2oM»Mki —l* ft— uw, i Uw(« Pi««6 tu iu»t»&i »«luluruko«fcana«t—Ki«T|>m .Biritr. teb«Kyk>1'- Spełnił p°->t"T —p<» „(MT' otMil pi«M są aubordlifl <>dp»w|Bd^«e« w n-fcw hf. Pni.k, Pod>i.-«.l. N.«b wit IM !»*•» wx» i »t«ft ii*f tri»«(wTeh ««rto*«* wmIwfM wdTlrw^i*—.'•J—l •tl. p^^WW^ Mł^^-Iri.tTt*- f M«|k(ll^dl WMMf IMftMf^.-: „•MaiMhlo dacir «il<&r* |»»T»«h^i »dwtMI Htt(M(& •^ Afo Oteir.- .r—l"' l aaMAłMe Ml — k««d« ««• tflb> nurli— ^ , Nk, •*• t?lfco iriitnwi wwIU. •k •nllii iwTeJt*U»(. — • 4o ta^ toriMi ri« tfOrachcici »kk€y<, •N nhntet •»f« wri»t<. »M •W-' * '— •ilr i *p<'««mw< Ct«re«i«- l— d*i« Bl«ch kt &>i. P"tfH ufcłuitłBT Mwi ww (•Kek * iwinuaych tai <^1 , WT^«ayrii i»tdht)( •rtwie^a BUls^U. k_iui« iwiCMB— i»CtyB»iał »1 ,—.nrr uurfaicui- iwrfT iwarir, w^l hifcho «Tff»tiDB«. t.*l»a»cułaln« priłwrtt da boUw t ud. hrf6w •T^rottowy. iMfi •ta iinrpntoay, brwi* przirci«(ai«fai & •*Y*; l—ifłtuty wproct, . .::.:: tóKCJA l. | < l. 5iv*'fcl» tn-toiT )(t""T w lewa. pritd fiłbiti w pnwo.Miaii wproti (ł-3 rwHriKs ; 2. T y HA otmrxh».vi^iflnw. w hriKiMtr (M-rW.wbak.w46t (5 d-> 7 r-łM X. !1 f a* biwitfca tŁcim htt tyttm): wb porttwa* pruri*. t«cr ate| '. ttiy*o»- N"ta AArr; net ff»lT'. ~ M^ete (i — 5 ftr». : •t V Mifcnnka l»rtr «x»»tluwi mK-lt" pi^uni) ^*»icMH. •i«^«t>^f»l tUwT fco*"r t>^trfiTO; ł cittf » t«w», tr.-/ w pr«mi (4 -" » rant. "? X. V portawie z r^kinl — teodrwh w- i L«^ctrbmiupodMw.iMtet« migi pmrrii «* p61 —*r« w4 *te<*4<.»»- fc«a^WfwwfatmHttf»fc)K«fcrok.*l*e«T<'M«lif*^«*« fcw4AIH^ncyti L«i«c pnurdteM » pofioAlfc «M*U f*wtS» («ry. M|M MB hwfa Nfc«ta r POtACYj Dzieje stf.znowu rzeczy ptttwwfltt. Zrów w ciłej SKitańskiej ohydzie wytate na Jaw brstjatstwo iuein;«"(Me. Poptteiwy został jeszcze jeden masowy mord NAJWIĘKSZY ZBIOROWY MORD W STOŁKT! W ostalnim (aasie gestapowcy zbóje wyMoi-dawali w paru kolejnych partjach blisko ty.s^f więżntów politycznych, mężczyzn i kobiet, tlte- azczęsnych luda', na hilita dra przed morderstwem bit®, poniewierana 'fvtar: litosnie katowano. KORYTAItZE PAWIAKA SPŁYWAJĄ KRWIĄ! Morderstwa dokonano nad więźniami wśród ruin ghetta. Zwlaki Bt- »ordowanych spalono, dla •w tarcia .siadów zbrodni. Polacy: Dotkliwy boi dręczy naro du^asc, Prdgniełue krwawego odwe- Ul sappie piersi. A poruszony umysł .sfiłłła odpowiedzi na liczne pytania; Czemu tali umęczona -stolica? Co oznacza "ten mord? Koso ł dlaczefio za- mordowano? Po co znęcano się nad nieszczęsnymi? L U l) U W A R S Z A W Y ' Posłuchaj odpowiedzi na te dręczące wszystkich pytana! 1. TO NIK TYLKO CIKRPI I KRWAWI WARSZAWA. Ta deritf i krwawi cały kraj, cala Polska jak dtu),';! i szeroka. W miesiącu maja, zbrodniarze niemieccy spalili kilka dalszych wsi w Lubelszczyżnie, mor* dając prawie całą ich męską ludność. W Kielfck'm w kilkudziesięciu wsiach i miasteczkach rozstrzelano po 20, 30, 70 przypadkowo schwytanych męż- czyzn. W NowoKredczyżnie i na Polesiu ilość zniszczonych w.si sięg-a 50. Na Wołyniu szezuje się na nas ludnośy ukraińska, która mordaje i pali SETKI DOMÓW POLSKICH. Na Pomorzu, w Wielkopolsce, śląsku — sądy wojenne co miesiąc mordują setkami ludzi za byle co. Ludu Warszawy — to nie tylko stolica. cierpi i krwawi, to cierpi j krwawi caty Kraj. 2. ZA CO NAS MORDUJĄ? ZA CO M^CZ-A? Polacy zważde t» tfobrze w .sumieniach swoich: Niemiec męczy, morduje dla lada powoda,' l»ed lada pretekstem. ;i zwykle l»ł'z powodu i bez pretekstu. Jakiż był p<»-': -wód wymordow;t(ii;i 107 lui.id w Wawrzf w Krudniu l!ł3i> r.? Zabicie dwóch Kiemców przez Kit»<;d<»ut>go tiaiidylę; .lahiż był powód stracenia w czerw- ca 1940 r. w Palmirnch 2'SO ludzi? Żaden. Jakiż był powód pierwszych wt sierpniu i wrześniu 1940 r* ŁAPANEK ULICSS.WriI TO OŚWIĘCIMIA Ulotka polskiego ruchu oporu wydana w okresie nasilenia terroru hitlerowskiego - jesień 1943 postaw wewnątrz tej właśnie grupy, przede wszystkim zaś proces przecho- dzenia ludzi biernych w szeregi walczących. Oczywiście istniało również zjawisko odwrotne, wyraźne choćby w drugiej polewie 1940 r., kiedy to po kapitulacji Francji pewna część członków ruchu oporu wycofywała się, na krótko zresztą, z działalności konspiracyjnej. Zdarzały się również wypadki przechodzenia biernych do grupy ,,szubrawców". Nim przejdziemy do omówienia procesu aktywizacji najliczniejszej, środkowej grupy warszawskiej społeczności, kilka uwag odnośnie liczby osób czynnie zaangażowanych w działalność niepodległościową. Szacunek doko- nany w oparciu o cytowane wyżej opracowania z roku 1942 mówiłby o grupie liczącej 150-180 tyś. osób. Przytoczyć w tym miejscu należy pogląd Czesława Madajczyka, który liczbę należących pod koniec okupacji do organizacji konspiracyjnych ustala na 60 tyś. osób38. Jak widać z przytoczonych wyżej liczb, nie opierają się one na kryterium przynależności organizacyjnej. Dziesiątki tysięcy ludzi brały udział w różnych formach ruchu oporu oczywiście nie należąc do żadnej organizacji, by wspomnieć choćby nauczy- cieli czynnych w podziemnym szkolnictwie, robotników stosujących hasło powolnej pracy lub dokonujących aktów sabotażu „na własny rachunek", osoby udzielające mieszkań na lokale konspiracyjne lub dające schronienie prześladowanym, potrzebującym pomocy. Chcąc zastosować kryterium, według którego można przeprowadzić kwalifikację człowieka do kategorii zaangażowanych, należy mym zdaniem odwołać się do cytowanych ustaleń, mówiących o komponentach postaw. Dopiero pojawienie się koiriponentu behawiorystycznego, a więc gotowość jednostki do odpowiednich działań i zachowań, uznać można za warunek jej przynależności do grona walczą- cych. Wśród celów realizowanych przez polski ruch oporu dwa należały do najważniejszych: walka z wrogiem oraz pozyskanie dla idei tej walki możliwie najszerszych warstw społecznych. Ten drugi odcinek działań zmierzał zarówno do pozyskania ludzkich serc i umysłów, jak i zinternalizowania postawy czynnego zaangażowania w prowadzonych zmaganiach z okupantem. Według definicji Stanisława Miki: Postawa zinternalizowana to taka postawa, która determinuje występowanie określonych zachowań wobec przedmiotu postawy, niezależnie od zewnętrznych sankcji39. Proces takiej właśnie internalizacji postaw uwidaczniał się przede wszys- tkim w zmianie, jaka dokonywała się w poglądach i poczynaniach ludzi, należących do najliczniejszej grupy warszawskiej społeczności, a więc bier- nych. W czerwcu 1943 r. jako konsekwencję wzmożonej fali terroru widziano w prasie konspiracyjnej wzrost nienawiści do okupanta. W „Biuletynie Infor- macyjnym" z 10 VI 1943 pisano, że dokonywane zbrodnie „pomnożą szeregi Polski Podziemnej setkami nowych fanatycznych mścicieli, wzmocnią wśród narodu całego pragnienie sprawiedliwej odpłaty i odwetu". Pepeerowski „Głos Warszawy" w tym samym czasie również przewidywał, że „nowe morderstwo wzmoże jedynie walkę, jaką stolica prowadzi z okupantem, zwiększy szeregi walczących i scementuje w walce polskie społeczeństwo". Jesień 1943 r. przyniosła pełne potwierdzenie słuszności wyrażonych sądów. Właśnie w zachowaniu się ludzi postawionych przed plutonami egzekucyj- nymi oraz reakcji osób, uczestniczących w manifestacyjnym uczczeniu ofiar widzieć należy mym zdaniem przejaw postawy zinternalizowanej, powstanie już nie tylko wspólnoty prześladowanych, ale zarazem wspólnoty walczą- cych. W raporcie Delegatury o „pacyfikacji Warszawy" czytamy: Na część egzekucji, zwłaszcza w pierwszym okresie, skazańców przywożono z nie zakneblowanymi ustami. Częste wówczas byly ze strony traconych donośne okrzyki: „Niech żyje Polska!" Podczas egzekucji przy ul. Towarowej w dniu 30 października traceni okrzyk ten wznieśli chórem. W ostatnim czasie skazańcy przywożeni są ze skrępowanymi rękami, a częściowo i nogami, z zasłoniętymi oczami i zakneblowanymi ustami40. A tak oto o postawie warszawiaków w tym okresie pisze Halina Krahelska: Wpadający w łapy niemieckie przygodni ludzie ulegać musieli wszystkim normalnym uczuciom ludzkim: paniki, strachu, bezradności, rozpaczy, ale też w przymusowej tej sytuacji rozwijały się różne ludzkie, często nie uświadomione cechy charakteru: odporność, zawziętość, dzielność, wytrwałość i męstwo. [...] Egzekucje publiczne, straszliwe w swej inscenizacji i bezprzykładnym okrucieństwie, nie przysporzyły ani jednego faktu załamania, poniżenia się, skomlenia o litość itp. Skazańcy w swych papierowych koszulach, z zalanymi gipsem ustami umierali mężnie41. 546 I jeszcze jeden cytat, szczególnie moim zdaniem istotny: [...] społeczeństwo polskie - pisano w „Biuletynie Informacyjnym" 28 X 1943 - po pierwszych dniach utraconej równowagi psychicznej, wraca do twardej zaciętości. Wspaniale samorzutne odruchy czci stolicy na miejscach kaźni ulicznych pozostaną na zawsze cudownymi dowodami współczującej ludzkiej bohaterskiej duszy stolicy. Przejawy solidarności narodowej - tak w tych dniach powszechne - na długo dodawać nam będą wiary w siebie. Groźne sceny rozstrzeliwań, w czasie których ginący składają wstrząsające dowody godności i męstwa, otoczone zostaną legendą. To nic cierpiętnicy padają pod razami, to nie nieszczęsne giną ofiary - to leje się krew Polski Walczącej, to są „kamienie przez Boga rzucone na szaniec"!! Faktem świadczącym o zintemalizowaniu postaw jest przede wszystkim samorzutność i spontaniczność ludzkich reakcji. Zważmy, że podziemie nie wydało żadnych instrukcji w sprawie zachowania się podczas egzekucji publicznych, nie sugerowano wznoszenia okrzyków, nie podsuwano myśli czczenia miejsc straceń przez składanie tam kwiatów, palenie zniczy, modlitwy. Znamienną wymowę posiada, mym zdaniem, nazwanie ofiar represji - „kamieniami przez Boga rzuconymi na szaniec". Przypomnijmy, że książka Aleksandra Kaminskiego, przekazując wzorce osobowe wyrosłych ponad bierny tłum bohaterów, miała przede wszystkim na celu zaktywizowa- nie społeczeństwa. Proces owej aktywizacji dokonywał się co prawda stop- niowo w kolejnych latach okupacji, jednakże rok 1943 posiadał szczególne znaczenie, wzmagając jej tempo. Pierwsze wydanie książki Kaminskiego ukazało się w lipcu 1943 r. „Kamieniami rzucanymi na szaniec" byly wówczas dla autora piękne postacie Tadeusza Zawadzkiego, Jana Bytnara i Aleksego Dawidowskiego, już jednak kilka miesięcy później to samo określenie, będące wyrazem czci i szacunku, dotyczyć będzie ludzi, których do niedawna jeszcze nazywano biernym tłumem. Jakie przyczyny zadecydowały o przyspieszeniu procesu zmiany postaw, jakie czynniki oddziaływały na zmianę poglądów i zachowań warszawskiego społeczeństwa? Czynnikiem o decydującym znaczeniu było zrozumienie faktu, że celem okupanta jest eksterminacja narodu polskiego. Do wniosku tego wiele osób, przede wszystkim spośród przedstawicieli lewicy, doszło już przed rokiem 1943, jednakże pogląd ten nie był jeszcze własnością ogółu. Obserwowane na co dzień przejawy terroru, prześladowań i represji, a nawet stosowanie przez okupanta zasady odpowiedzialności zbiorowej nie zawsze 35* 547 kojarzono z funkcjonowaniem zbrodniczego systemu. Prawdopodobnie dość długo do świadomości społeczeństwa nie docierała myśl, że śmierć grozi za samo bycie Polakiem, zupełnie niezależnie od stopnia lojalności wobec okupacyjnej władzy i zaangażowania w walkę podziemną. Kolejne etapy zagłady warszawskiego getta, wysiedlenia na Zamojszczyźnie, wzmożona fala terroru, która swój szczyt osiągnęła jesienią 1943 r. - wszystko to były istotne przesłanki zmuszające do zastanowienia się nad celami okupanta i szansą przetrwania substancji narodowej. Jednocześnie od schyłku 1942 r. coraz widoczniejsza staje się na gruncie warszawskim obecność ruchu oporu. Mieszkańcy stolicy zaczynają być świadkami walki czynnej, wreszcie okazuje się, że wróg nie może działać bezkarnie, mało tego, pojawiają się oznaki strachu i lęku w jego szeregach. Pewne fakty zdają się przemawiać za tym, że okupant ustępuje dopiero przed siłą. Po zamachu pod Arsenałem brak jest przecież akcji odwetowo- -represyjnej. Właśnie w 1942 r. coraz większe uznanie zyskuje pepeerowska koncepcja ciągłej walki zbrojnej z najeźdźcą, coraz też więcej ludzi zaczyna widzieć właśnie w walce z wrogiem jedyną możliwość szybszego zakończenia wojny, a tym samym po prostu przetrwania koszmaru okupacji. Za innym spojrzeniem na problem postawy czynnej przemawiały też względy, jak gdyby dodatkowe, takie jak „potanienie" ludzkiego życia, możliwość jego utraty w okolicznościach często przypadkowych. Świadomość ewentualnej śmierci bez uprzedniego zamanifestowania postawy patriotycznej, tym bardziej w końco- wym okresie okupacji, uwzględniana być musiała w sumieniu tych wszystkich, którzy dążyli do swego samookreślenia tak wobec wroga, jak i współroda- ków. Oczywiście należy pamiętać o czynnikach działających w odwrotnym kierunku. Mówiłem już zresztą o tym przy omawianiu nastrojów. Zbliżanie się końca gehenny, na co wskazywał rozwój wydarzeń na frontach, głównie zaś sukcesy Armii Radzieckiej, wielu ludzi traktowało jako nakaz szczególnej ostrożności, nie narażania się pod żadnym pozorem, by dzięki temu uratować życie, zachować je aż do końca wyzwolenia. Ten typ rozumowania uznać należy za psychologicznie umotywowany. Przypuszczać zresztą można, że w podobny sposób myślała większość osób, zanim znalazła się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia, zanim sama wpadła w orbitę działania hitlero- wskiego aparatu terroru. Los niewinnych ofiar egzekucji ulicznych-a ich niewinność była zupełnie oczywista - stał się prawdziwym szokiem dla reszty społeczeństwa. Prawdopodobnie dopiero męczeńska śmierć ludzi, z których 548 przygniatają^ większość nie brała uprzednio udziału w walce z wrogiem, uświadomilaiHtK)teczeństwu zwodniczość idei ocalenia i przetrwania poprzez bierność, .ilu; Mówiąc o postawach warszawiaków lat wojny i okupacji nie powinno się zapominać o dokonujących się w owym okresie zmianach poglądów społeczno- -politycznych. Proces radykalizacji postaw obejmował przede wszystkim warstwę inteligencji, wyciągającej wnioski zarówno z klęski sanacyjnego reżimu, jak i okupacyjnych doświadczeń. Krytyczna ocena przeszłości doprowadziła do powstania programu reform i przekształceń ustrojowych, których przeprowadzenie w wolnej ojczyźnie uznane zostało przez przygnia- tającą większość społeczeństwa za warunek pomyślnego rozwoju państwa i narodu polskiego. Nie jest dziełem przypadku, że jedna z pierwszych organizacji podziem- nych nosiła nazwę ,,Polska Ludowa". Surową ocenę niedawnej przeszłości znajdziemy w wielu dokumentach z pierwszych miesięcy okupacji. Oto co pisano o nastrojach w kraju w raporcie przesłanym do Paryża w styczniu 1940 roku: Mimo skoncentrowanej na Niemcach nienawiści, społeczeństwo nie zapomniało o tych, którzy przyczynili się do upadku Polski, i wierzy, że czasy karierowiczowskich stanowisk i niefachowości skończyły się już bezpowrotnie42. Podobne sformułowania odnajdziemy na kartach jednej z pierwszych broszurek konspiracyjnych, wydanych w grudniu 1939 r. przez Służbę Zwycięstwu Polski: Polska wczorajsza nie zawsze była polska w pełni tego słowa znaczeniu. Za wiele było zakłamania i niesprawiedliwości w jej życiu wewnętrznym. Za wiele jedni mieli w niej wygód, a za mało inni chleba, opieki państwowej. Za bardzo chciano handlować zasługami, bez końca dyskontować je, a za mało było gotowości do ofiar i poświę- ceń - bez nagród i odszkodowania! Dlatego ta nasza odbudowywana Polska jutra inna być musi, bo stać się musi prawdziwą silą moralną i potęgą fizyczną odbudowywanego państwa. To, czego jej wlaśnie wczoraj zabraklo: oparcia się na masach, wiary ich oraz przekonania o sprawiedliwości społecznej i ladzie, tak w ustroju, jak i w metodach rządzenia, musi się stać podstawą - fundamentem pracy w odrodzonym państwie polskim43. aOb }ai xaiWCii^ie '•'.Cit.ly. •''•-t 549 Weźmy do ręki inny tekst, tym razem pochodzący z późniejszego okresu. Oto wizja Polski jako państwa sprawiedliwości społecznej nakreślona przez jednego z czołowych intelektualistów dwudziestolecia międzywojennego, wielkiego uczonego Marcelego Handelsrnana. W roku 1943 pisał on: Polska powojenna musi być Polską ludową - zgodnie ze swoją strukturą społeczną. Musi być przede wszystkim chlopsko-robotniczą. W tej Polsce odnowionej gospoda- rzem musi się czuć chłop, robotnik i ta część inteligencji, co nigdy nie zdradziła męczeńskiej tradycji Polski walczącej o niepodległość, co nie odpadła od swego przeznaczenia, co nie stała się grupą uprzywilejowaną, jak to miało miejsce w ostatnich czasach, przed wojną 1939, z jej odłamem44. Lata wojny i okupacji bez wątpienia pomogły inteligencji polskiej w odnalezieniu właściwego miejsca w społeczeństwie. Stało się tak nie tylko na skutek głębokich przemyśleń, ale także w wyniku bliższego niż kiedykolwiek bezpośredniego kontaktu inteligencji z klasą robotniczą, drobnomieszczańs- twem, a także chłopstwem. Wspólny los i podobne warunki okupacyjnego bytowania doprowadziły przecież zarówno do konsolidacji narodowej, jak i zrozumienia wagi więzi społecznych. Konieczna stała się teraz nowa ocena przeszłości, dawnych postaw i wzorców zachowań, wypracowanie właściwych form życia społecznego. Stosunek inteligencji polskiej do świata pracy, do pracowników fizycz- nych - stwierdzano w konspiracyjnym piśmie „Polska Żyje!"-był zdecydowanie wadliwy, godny potępienia. Był opłakany. W najlepszym razie pobłażliwa wyniosłość albo nieszczere zniżanie się do poziomu. [...] Wojna to zmiotła. Dziś [...] stosunek do pracy fizycznej uległ zasadniczej zmianie. Stal się właściwy, nabrał cech zrozumienia i pełnej równorzędności. Chodzi o to, aby takim pozostał, chociaż warunki się unormalizują. Aby ludzie doświadczeń wojennych nie zapomnieli. To jedna z rzeczy podstawowych, zasadniczych45. Redakcja pisma nie miała nic wspólnego z ideologią komunistyczną, wyrażała poglądy szerokich rzesz postępowej inteligencji polskiej, rozumie- jących nieodwracalność zachodzących przemian, umiejących dostrzec konse- kwencje, jakie przemiany te musiały z sobą przynieść, i wyrażających po prostu aprobatę dla procesów społecznych, których inteligencja polska była współuczestnikiem. Sięgnijmy po inny dokument, zawierający poglądy środowisk inteligenc- 550 kich na temat własnego miejsca w życiu społecznym narodu. Oto fragmenty z artykułu redakcyjnego, który ukazał się w pierwszym numerze (z lipca 1943 r.) pisma konspiracyjnego, noszącego nazwę „Inteligencja Pracująca", wyda- wanego przez lewicę pitsudczykowską: Świat inteligencji pracującej znajduje się w okresie doniosłych przeobrażeń - w zwrotnym procesie swego rozwoju. [...] Jednostronna łączność inteligenckiego świata ze sferami posiadającymi była nieuniknionym etapem jego rozwoju, który należy już do przeszłości. Świat pracującej inteligencji łączy się już dziś ze wszystkimi warstwami i z nich wyrasta. To charakteryzuje obecny stan rzeczy. [...] Robotnik, chłop, pracownik umysłowy stanowią podstawowe pozycje świata pracy. Hasło chłop, robotnik, pracownik umysłowy jest zawołaniem bojowym współczesnej Polski - hasłem polskiej demokracji. Podobne sformułowania odnajdziemy na kartach broszury konspiracyjnej, wydanej w roku 1943 przez Tajną Organizację Nauczycielską: Powrót do stosunków przedwojennych, do utrzymania przywilejów warstwy posiadającej i elitarnej, grozić zawsze będzie załamaniem się państwa. Czas najwyższy zrozumieć tę prawdę, że budować Nową Polskę Demokratyczną trzeba w oparciu o trzon narodu, jakim jest chłop, robotnik i pracownik umysłowy46. W tym samym duchu pisał publicysta na łamach pepeerowskiego „Głosu Warszawy": Przedział między inteligencją i pracującym z nią razem robotnikiem mocno się zatarł. Zniknęlo uprzywilejowane społeczne stanowisko urzędnika [...] urzędnik i robotnik jednakowo jęczą pod terrorem, jednakowo podlegają prześladowaniu. Toteż czas, aby resztki utrzymującego się jeszcze przesądu o różnicy interesów zniknęły na zawsze47. Lata wojny i okupacji zapisały się w narodowej pamięci pasmem najtragiczniejszych przeżyć, doświadczeń i cierpień. Ale jednocześnie właśnie w owych „czasach pogardy" zrodziła się piękna wizja społecznej sprawiedli- wości, równości i braterstwa - idea socjalistycznego humanizmu. W swej książce „Próba świadectwa" tak pisze o niej Jan Strzelecki: 551 Młode pokolenie dojrzewało w klimacie wspólnej walki, głodu i nadziei. Charakter Wroga sprawił, że walka o wyzwolenie narodu splatała się z walką o trwanie i rozwój najlepszej tradycji ludzkiego gatunku. Stwarzało to sytuację, w której tu, nad Wisłą, na dnie strzaskanej przeszłości narastała przyszłość w innym kształcie. Dążenia socjali- styczne stawały się jednocześnie moralną treścią i organizacyjną formułą wysiłków odbudowy zbiorowego istnienia. Były to dążenia ludzi, którzy przeszli przez piekło. Był to socjalizm wytrawiony przez doświadczenia tych lat, nie układający się w strzelisty wzór historiozoficznych obietnic, oszczędny w nadziejach na dobrodziejstwa nieograniczonej władzy, oparty na wspólnej woli i dialogu ludzi wynurzonych z lat męki. PRZYPISY MA TERIAŁ Y ŹRÓDŁOWE, l BIBLIOGRAFIA r^tt ^ ••w,, "t»»S '.'oM Przypisy WStęP 1 Wystąpienie na konferencji w Krakowie 14 XII 1943, Okupacja i ruch oporu ci dzienniku Hawa Franka, t. II, Warszawa 1972, s. 327-328. 2 Cz. Madajczyk, Miejsce Warszawy w walce s najeźdźca i okupantem, „Rocznik Warszawski" t. VII, 1966, s. 416-417. 3 Przebogaty materiał dotyczący egzystencji warszawiaków po l VIII 1944 przynosi zbiór relacji wydany przez E. Serwańskiego, Życie o powstańczej Warszawie, Warszawa 1965 oraz trzytomowa edycja źródeł pod red. Cz. Madajczyka, Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 1974. Należy też zasygnalizować pracę doktorską Angielki J. K. M. Hanson The Cwilian Population and the Warsaw Uprising of 1944, Cambridge 1982. Historii esodusu warszawiaków poświęcone będzie kilkutomowe wydawnictwo źródłowe, przygotowywane w Instytucie Historii PAN pod kierownictwem M. M. Drozdowskiego. CZĘŚCI MIASTO I LUDZIE Po kapitulacji ' Por. Wojna obronna Polski 1939. Wybór zródet, opr. M. Cieplewicz, Warszawa 1968, s. 978-982. 2 Cyt. za Cywilna obrona Warszawy we wrześniu 1939 r. Dokumenty, materiały prasowe, wspomnienia i relacje, pod red. S. Pieskiego opr. L. Dobroszycki, M. Drozdowski, M. Getter i A. Stomczyński, Warszawa 1964, s. 124. 3 K. Irzykowski, Notatki z życia, opr. A. Dobosz, Warszawa 1964, s. 351. 4 J. Dąbrowa-Sierzputowski: „Wspomnienia wojenne. Warszawa 1939-1944", Archiwum Państwowe m.st. Warszawy (dalej cyt. APW), rkp. 40, k. 25. 5 „Warszawa w dniach oblężenia i w pierwszym okresie zajęcia przez wojska nicmiec- ••'^WtW^tllWW^'' 555 kie". Archiwum Akt Nowych (dalej cyŁ AAN), Zespól Paderewskiego, Ł 2858, k. 5 (autor byt przemysłowcem, 22 X 1939 opuścił Warszawę, kilka dni później spisał relację w Paryżu). 6 „Warszawski Dziennik Narodowy" (dalej cyt WDN) nr 261 z l X 1939. Na konferencji prasowej 6 X 1939 prezydent miasta mówił: „Nie pierwszy to raz w historii swojej Warszawa w czasie działań wojennych została zniszczona. Jesteśmy odpowiedzialni przed historią i naszymi dziećmi, aby Warszawę odbudować równie szybko, jak czynili to niegdyś nasi ojcowie", WDN nr 267 z 7 X 1939. Obie wypowiedzi Starzyńskiego świadczą o tym, że miał on początkowo złudzenia co do charakteru okupacji i zamierzeń wroga. 7 WDN nr 262 z 2 X 1939. 8 Ibidem. 9 „Kurier Warszawski" nr 272 z 5 X 1939. W czasie pracy nad drugim wydaniem książki udało się odnaleźć egzemplarz obwieszczenia w zbiorach plakatów Muzeum Historycznego m.st. Warszawy. 10 Por. zarządzenie Starzyńskiego z 28 IX, Cywilna obrona..., s. 129-131. " WDN nr 263 z dnia 3 X 1939. 12 WDN nr 264 z 4 X 1939. Najdokładniejszy zestaw informacji o gronie urzędników niemieckich przynosi studium J. Adamskiej, Organizacja niemieckich urzędów nadzorczych w Warszawie vi latach 1939-1944, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 3, 1973, s. 365-384. 13 „Das Vorfeld" nr 8-9, April-Mai 1941, s. 14-15. 14 K. Świerkowski, Hitler widziany przez szparę, .Stolica" 1971, nr 39. 15 Nieco informacji na ten temat podaje Janina Karasiówna pisząc: „Indywidualnie zlecono mjr. Niepokólczyckiemu (Franek, Teodor) zadanie zorganizowania zamachu na Hitlera podczas przewidywanych uroczystości i defilady wojskowej zwycięskich Niemców w zdobytej Warszawie. Miał być zrobiony wykop na rogu Alei 3 Maja i Alei Jerozolimskich w czasie przymusowego równania barykad ulicznych oraz założony materiał wybuchowy, doprowadzony lont miał być zapalony we właściwym czasie z sąsiedniej piwnicy [...] Do zamachu nie doszło. Nie udało się w szybkim czasie przygotować takich instalacji, by z ukrycia można było spowodować wybuch", Pierwsze półrocze armii podziemnej (SZP-ZWZ), „Niepodległość" t. I, 1948, s. 267. 16 W. Sieroszewski, Dzielą, t. XX, cz. 2, opr. A. Lam, Kraków 1963, s. 132. 17 S. Kisielewski, Pierwsze dni po kiesce, „Stolica" 1957, nr 18. Zdaniem Kazimierza Wyki najlepszy opis literacki miasta po kapitulacji dal Jerzy Andrzejewski we fragmencie powieściowym Powrót, włączonym do tomu Niby gaj, por. wyd. z 1961 r., s. 351-385. 18 L. Landau, Kronika lat wojny i okupacji, opr. Z. Landau i J. Tomaszewski, 1.1, Warszawa 1962, s. 31-33. 19 Dane liczbowe o rozdawnictwie żywności przynosi propagandowa broszura W. Heben- brocka. Mu der NSV nach Polen, Berlin 1940. 20 WDN nr 267 z 7 X 1939. 21 Por. R. Wojdalinski, Pocztowa Kasa Oszczędności w okresie okupacji hitlerowskiej, „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej", t. XI, 1967, s. 168. 22 Wala się domy, „Nowy Kurier Warszawski" (dalej cyt. NKW), nr 44 z 30 XI 1939; por. W. Bartoszewski, 1859 dni Warszawy, Kraków 1974, s. 86-87. 556 " WDN nr 266 z 6 X 1939. 24 „Polska Żyje!" nr 33 (ok. l III 1940). Autor wiersza zginął zamordowany w Palmirach 21 VI 1941; był on jednym z pierwszych organizatorów prasy konspiracyjnej w Warszawie. Status „prawny" warszawiaka czasu wojny ' Por. Cz. Madajczyk, Badania porównawcze nad okupacjami hitlerowskimi, „Dzieje Najnowsze" 1974, nr 4, s. 53-67. 2 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, t. II, Warszawa 1970, s. 375-376; tenże, Faszyzm i okupacje, t. 1-2, Poznań 1983-1984. 3 Przepisy represyjne ułatwiały realizację programu biologicznej eksterminacji ludności polskiej, por. Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., s. 369. 4 W październiku 1943 r. przy ogłaszaniu obwieszczeń o egzekucjach podawano przez megafony następujący komentarz: „Policjant niemiecki ma prawo strzelać do każdego spotkanego na ulicy, jeśli wyda mu się podejrzany". Centralne Archiwum KC PZPR (dalej cyt CA KC PZPR), zespół Delegatury 202/III-8, k. 231 (Aneks do raportów, nr 60 za okres, 1-31 X 1943). "' Obowiązek noszenia przez Żydów gwiazdy Dawida wprowadzono na terenie Generalnego Gubernatorstwa rozporządzeniem z 30 XI 1939, w Holandii 29 IV 1942, w Belgii 27 V 1942, we Francji w strefie okupowanej 29 V 1942, zaś w strefie nieokupowanej, nawet po jej zajęciu 11 XI 1942, takiego przepisu nie wydano. Stan wyjątkowy wprowadzony został w Danii 29 VIII 1943, w Holandii 3 V 1943, na terenie Protektoratu w Czechach 27 IX 1941, w Generalnym Gubernatorstwie praktycznie od pierwszych dni okupacji. 6 „Dziennik Urzędowy m.st. Warszawy" (dalej cyt „Dz. Urz. m. W-wy") nr l z 8 X 1939. 7 W. Bartoszewski, Warszawski pierścień śmierci, wyd. II, Warszawa 1970, s. 42. 8 „Verordnungsblatt fur die besetzten polnischen Gebiete" 1939, s. 10-11. 9 Dla porównania: W Danii najwcześniejszą godziną policyjną była 8 wieczór (obowiązywała tylko w dniach 26-28 VI 1944), por. W. Czapliriski, Ruch oporu w Danii 1940-1945, Wrocław 1973, s. 161-163; na terenie Ukrainy komendant miasta Charkowa 14 XI 1941 wyznaczył godzinę policyjną na 4 po południu, Priestupnyje cieli - priestupnyje sredstwa. Dokumenty ob okupacjonnoj politykiefaszistskoj Germanu na tieritorii SSSR, pod red. E. A. Bottina i G. A. Bielowa, Moskwa 1963, s. 88. 10 Na podstawie informacji zamieszczonych w: NKW, dziennikach urzędowych władz niemieckich i Zarządu Miejskiego oraz zapisek kronikarskich. " Z. Gizella, Niemiecki nalot. Pod okupacja, Poznań 1946, s. 71. Przeprowadzanie akcji, o których wspomina autor, zalecane było na wczesne godziny poranne, kiedy godzina policyjna już nie obowiązywała. Działalność w nocy związana była z dodatkowym, niepotrzebnym ryzykiem. Od 26 IV 1944 osoby zatrzymane na ulicy w nocy miały być doprowadzane do posterunków policji niemieckiej, wcześniej karano je zazwyczaj mandatami; por. zapis w „Kronice PKB", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-44, k. 340. " E. Kumor, Wycinek z historii jednego życia. Warszawa 1967, s. 43. O działalności J. 557 Delingowskiego por. T. Delingowska: „Delineacja, czyli zarys wspomnieli z lat 1939-1945", APW, rkp. 452 (tamże relacje współpracowników onz wycinki prasowe). 13 NKW nr 10 i 19 z 12, 22 I 1942. M NKW nr 60 z 11 III 1942. 15 A. Wyleżyńska: „Notatki pamiętnikarskie", CA KC PZPR syg. 231/1-2, k. 107. " W liście do autora z 22 III 1974. 17 NKW nr 175 z 26-27 VII 1941. 18 Świetnym opracowaniem tego bardzo istotnego wycinka działalności konspiracyjnej jest książka S. Lewandowskiej, Kryptonim „Legalizacja" 1939-1945, Warszaw 1984. 19 S. Ostoja, Gdy papierek ratowal..., „Stolica" 1960, nr 5. 20 „Informacja Bieżąca" nr 28 (101) z 21 VII 1943. 21 21 II 1944 na ulicach Warszawy pojawiły się następujące plakaty werbunkowe: „Gdzie byś nie był miej na względzie, że w OT ci dobrze będzie", „Informacja Bieżąca" nr 8 (132) z 23 II 1944. Ponieważ instytucja ta organizowała prace budowlane m.in. na okupowanym terytorium ZSRR, stwarzało to okazję wyjazdu i zatarcia za sobą siadów „spalonym" na gruncie warszawskim. " „Dz. Urz. m. W-wy", nr 6 z 22 X 1939. W Norwegii nakaz oddania posiadanych przez ludność radioodbiorników znalazł się w dekrecie z 7 VIII 1941, w Holandii zakaz słuchania radia wprowadzono w maju 1943 r. 23 „Dz. Urz. m. W-wy", nr 14 z 21 XI 1939. M „Amtsbiatt des Chefs des Distrikts Warschau im Generalgowernement fur die besetzten polnischen Gebiete" nr 2 z 12 XII 1939. » NKW nr 113 z 15 V 1940. 26 NKW nr 43 z 20 II 1941. " ww nr 69 z 22 III 1940. 28 Por. J. Lubicz i J. Woliński, Polityka okupanta hitlerowskiego wobec wyznań religijnych w Polsce vi latach 1939-1945, „Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce" (dalej cyt. „Biuletyn GKBZHwP") t. IX, 1957, s. 101. 29 NKW nr 47 z 26 II 1940. 30 NKW nr 275 z 20 XI 1941. 31 „Pro memoria o sytuacji w kraju (16 VII-25 TOl 1942)", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-31, k. 53. 32 NKW nr 287 z 6 XII 1940. Przed wojną kondukt pogrzebowy przemierzał ulice miasta od kościoła do cmentarza. Jeśli uroczystości żałobne miały mirji^fl np. w katedrze i chowano ludzi wybitnych, na Powązki docierał wielotysięczny pochód. 33 „Amtsbiatt des Chefs des Distrikts Warschau" nr 7 z 28 VII 1941. 34 NKW nr 105 z 5 V 1942. 35 F. Wyszyński: „Dziennik l XII 1941-29 II 1944", Biblioteka Narodowa (dalej cyŁ BN) rkp. 7505, zesz. l, k. 147. 3* „Dzień Warszawy" nr 905 z 12 V 1944. 37 Por. A. Ivanka, Wspomnienia skarbowca 1927-1945, Warszawa 1964, s. 529. M Cyt. za: E. Kumor, op. cit., s. 141-142; obszerne wyjątki przedrukowane zostały w piśmie konspiracyjnym „Luźna kartka" nr ze stycznia 1944 r. Podano tam, że w Warszawie plakaty te pojawiły się na murach 20 XII 1943. •••Ą -'*w»i' i-M<* 558 » WDN nr 262 z 2 X 1939. 40 Por. zapisy L. Landaua z 5 i 6 XI 1939 (Kromka lat wojny i oAupocy'-* dalej cyt. zapił L. Landaua z...). ' 41 „Warschauer Zeitung" (dalej cyt. WZ) nr 7 z 19-20 XI 1939). " NKW nr 44 z 30 XI 1939. 43 „Verordnungsblatt fur das Generalgouvcmement" (dalej cyt. VB1GG) 1940/1, ». 231-232; por. NKW nr 189 z 13 VIII 1940. " Jednoznaczna ocena jest tu bardzo trudna. Dopiero 5 IX 1941 władze niemieckie wyraziły zgodę na uruchomienie w getcie szkolnictwa podstawowego, nie zezwolono na otworzenie w getcie kina, jedynym pismem, które wolno było tam kupować, była „Gazeta Żydowska". Mniejsze natomiast restrykcje niż po stronie „aryjskiej" stosowano w zakresie programu teatralnego czy imprez kulturalnych. Warto też zwrócić uwagę na znaczną liczbę działających w getcie organizacji i stowarzyszeń społecznych. 45 Oznakowanie sklepów żydowskich wprowadzane było bardzo szybko także w innych krajach okupowanych, we Francji już 27 IX 1940. 4( Zapis L. Landaua z 27 III 1940. 47 A. Czerniakow, Dziennik getta warszawskiego 6 IX 1939-23 VII 1942, opr. M. Fuks, Warszawa 1983, s. 126-127, 169. 48 „Amtsbiatt des Chefs des Distrikts Warschau" 1941, nr 2, póz. 9. 49 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t II, s. 35. Odwołanie obowiązku kłaniania się Niemcom na Pomorzu nastąpiło po interwencji Goebbelsa, gdyż rozporządzenie to wykorzystano w kampanii propagandowej BBC. Zapewne inne względy zadecydowały o wydaniu w GG okólnika z 9 I 1941 r. 50 Prezes Judenratu Czerniakow otrzymał oficjalną informację o utworzeniu getta wraz z dokładnym planem (on okazał się miarodajny, a nie granice podane w prasie) w Sądnym Dniu - 12 X 1940, co, jak trafnie stwierdza edytor Dziennika M. Fuks, nie było chyba dziełem przypadku. 51 25 X 1940 komendantem Żydowskiej Służby Porządkowej wyznaczony został przez Czemiakowa ppłk Józef Szeryriski, ochrzczony Żyd, pracujący przed wojną w Komendzie Głównej Policji Państwowej. Formacja ta (z czasem ok. 2 tyś. osób) należała do najbardziej znienawidzonych na terenie getta. 52 Polecenie budowy drewnianego mostu Judenrat otrzymał 22 XI 1940. Widocznie potem władze niemieckie tej sprawy nie poruszały. Dopiero w styczniu 1942 r. most został wzniesiony (zapis Czemiakowa z 1111942 mówi o inauguracji, choć w NKW z 6 II 1942 podano, że most jest dopiero w budowie). 53 Reprezentacyjnymi ulicami „małego" getta byty Leszno i Sienna, por. zapis M. Berg z 20 V 1941, Dziennik z getta warszawskiego, przel. M. Salapska, Warszawa 1983, s. 65. ' » VB1GG 1941, s. 595. 55 Cyt. za Ten jest z ojczyzny mojej, opr. W. Bartoszewski i Z. Lewinówna, wyd. II, Warszawa 1969,s. 892. " Na temat pomocy niesionej przez Polaków ludności żydowskiej ukazały się ostatnio: M. Arczyński, W. Balcerak, Kryptonim „Żegota", Warszawa 1979, wyd. II 1983; T. Prekerowa, Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom vi Warszawie 1942-1945, Warszawa 1982; T. Bednarczyk, Obowiązek silniejszy od śmierci. Warszawa 1982. 559 57 Opis akcji oraz tekst komunikatu znajdują się w teczce „Meldunków z getta warsza- wskiego" w aktach Delegatury, CA KC PZPR zespól Delegatury 202/II-27, k. 47-t8. Czerniakow pisze 18 IV, że polecił Służbie Porządkowej, „aby przez Komitety Domowe uspokoiła ludność", nie wspomina natomiast o cytowanym komunikacie. 58 Według danych niemieckich od 22 VII do 12 IX do Treblinki wywieziono 310 322 osoby, por. J. Stroop, raport z 16 V 1943, Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie już nie istnieje, „Biuletyn GKBZHwP", t. XI, 1960. 59 Zachowały się bardzo dokładne dane liczbowe dotyczące osób, które otrzymały „kartki na życie" (podział wg płci i wieku), por. Struktura demograficzna ludności żydowskiej pozostałej vi Warszawie, „Biuletyn ŻIH" nr 37, 1961, s. 98-105. 60 „S"[trzelec] nr 67 z 12 X 1942. 61 W „Informacji Bieżącej" (nr 26/150) z 30 VI 1944 czytamy: „W ostatniej dekadzie maja br. wykryto jeszcze na terenie getta warszawskiego 15 Żydów, których na miejscu rozstrzela- Wygląd miasta. Getto ' Nawet ten fakt należy interpretować pod kątem charakterystyki wprowadzonego systemu okupacyjnego. We Francji plakaty niemieckich obwieszczeń posiadały z lewej strony tekst niemiecki, z prawej tekst francuski, oba drukowane tą samą czcionką, por. materiał ilustracyjny w książce: P. Bourget i Ch. Lacretelle, Sur les murs de Paru 1940-1944, Paris 1959. 2 Działo się tak przez cały okres okupacji. W okólniku Jarkego z 20 VII 1942 czytamy: „Znakom zwierzchnim, szyldom i sztandarom partyjnym winni kierownicy komisariatów poświęcić szczególną uwagę, aby w żadnym wypadku nie dokonano kradzieży lub uszkodzenia tychże", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-31, k. 53. 3 Zofia Zbyszewska wspomina: „Kilkakrotnie udało mi się kupić w ciemnej bramie od niemieckiego żołnierza walizki wypełnione sztandarami niemieckimi, służącymi do dekorowania miasta. Raz sprzedający je kapral przepraszał mnie, że niektóre z tych chorągwi są podarte: «W cywilu miałem sklep bławatny i dobrze wiem, w jakim stanie powinien towar być dostarczony klientowi. Ale w pośpiechu zdejmowania dekoracji ci głupi żołnierze je naddarli» - tłumaczył mi", W obronie dzieci i młodzieży w Warszawie 1939-1944, księga zbiorowa pod red. S. Tazbira, Warszawa 1975, s. 432. 4 A. Wachowiak: „Ścigany przez gestapo. Opowiadanie z czasów okupacji hitlerowskiej", masz. wspomnień w posiadaniu żony Otylii, która mi je łaskawie udostępniła, s. 39. 5 „Dz. Urz. m. W-wy", nr 17 z 30 V 1940. 6 „Informator Warszawski", Wydawnictwo Polskie, Warszawa (1941), s. 14, por. M. Freiherr du Prel, Das Generalgomemement, wyd. II, Wurzburg 1942, s. 359-360; dla roku 1943 - „Dziennik Obwieszczeń polskiego Zarządu Miejskiego" nr l z 16 I 1943. 7 W. Bartoszewski, Organizacja małego sabotażu „Wawer" w Warszawie (194(^1944), „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" t. X, 1966, s. 104. 8 „Biuletyn Informacyjny" (dalej cyt. BI) ar 39 (194) z 30 IX 1943. A»s^«ws& 560 9 Fotografia w książce P. Bourgeta i Ch. Lacretelle'a, op. cit., s. 34, 36. 10 Całą kampanię propagandową związaną ze znakiem „V" omawiam w artykule: „y"-znaczy zwycięstwo. Z dziejów wojny psychologicznej 1941-1945, „Wojskowy Przegląd Historyczny" 1972, nr 4, s. 200-209. 11 BI z 16 VIII 1940. 12 Łapanki spełniały w systemie okupacyjnym szereg funkcji. Obok środka represji i zastraszenia stosowano je dla zdobycia kontyngentu osób wysyłanych na roboty do Niemiec, zwalczania czarnego rynku, a także zwykłej grabieży. 13 Czerniakow pod datą 18 XI 1939 już notował: „Ghetto odłożono na kilka miesięcy. Gmina na krańcach ghetta umieści słupy z napisami: «Achtung! Seuchengefahr. Eintritt verboten»". 14 APW, zespół Obmanna, t. 34, k. 3. 15 Zapis Czerniakowa o rozmowie z adiutantem Leista 4 IV 1940. 16 S. Srokowski: „Zapiski wrzesień 1939 - sierpień 1944", masz. Archiwum Polskiej Akademii Nauk (dalej cyt. A PAN), syg. III-22. 17 Por. też art. Trzy zasadnicze dzielnice Warszawy. Gdzie mogą mieszkać Ź3'(te'?,NKW nr 200 z 26 VIII 1940. 3 IX 1940 Czerniakow notował: „Podobno zarzucono plan dzielnicy żydowskiej. Natomiast ważą się sprawy ghetta (Pelcowizna, Praga, ewentualnie Sperrge- biet)". 18 Referat W. Schona, kierownika Wydziału Przesiedleń w Urzędzie Gubernatora Dystryktu Warszawskiego z 20 I 1941, cyt. za Ten jest z ojczyzny mojej, s. 890-891. 19 Listy Wandy Lubelskiej z getta do „Zety" Haliny Grabowskiej, BN rkp. akc. 8261. 20 NKW nr 276 z 23-24 XI 1940. 21 „Informacja Bieżąca" nr 24/49 z 29 VI 1942. 22 R. Koloniecki, Wspominam ghetto, „Odrodzenie" 1945, nr 26. 23 M. Berg, op.cit., s. 126. 2ł E. Ringelblum, Kronika getta warszawskiego, wrzesień 193 9-styczeń 1943, opr. A. Eisenbach, przeł. A. Rutkowski, Warszawa 1983, s. 334. 25 C. Malaparte, Kaputt, przel. B. Sieroszewska, Warszawa 1962, s. 98. 26 Aneks do raportów, nr 10 (1-15 VI 1941), CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-8, k. 38. " Por. E. Ringelblum, op.cit., s. 369, 371; Raport „Lilki" z 19 V 1942 -CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-28, k. 46; liczne wzmianki w dzienniku Czerniakowa. Zagadnienia demograficzne ' „Rocznik Statystyczny Warszawy 1967", s. 8. 2 W. Kula, Ludność Warszawy w pierwszych ośmiu miesiącach wojny, „Rocznik Warsza- wski", t. XVII, 1984, s. 173. 3 Ibidem, s. 175, 216-217; por. opracowanie Wydziału Statystycznego Judenratu z 3 V 1940, APW, zespól Obmanna, t. 12, k. l. 4 W. Kula, op. cit., s. 177. 5 H. R, Jahn, Das Generalgowemement. Volk und Raum, „Das Vorfeld" 1940, nr 4-5. 36 - Okupowanej... 561 ' AAN, zespól Rady Głównej Opiekuńczej (dalej cyt. RGO), t 1028, k. 11; 7 NKW nr 14 z 17 I 1941. 8 Bibliotheque de Documentation Internationale Contemporaine w Paryżu, P. 227 Re& (dalej cyt. BDIC Sprawozdania Delegatury) 1942/5, k. 78-79. i; '' Ibidem, k. 72. 10 NKW nr 76 z 31 III 1941. " CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/VIII-2, k. 5. 12 NKW nr 222 z 19 IX 1941. 13 APW, zespól Stadthauptmanna, t 355, k. 50. 14 APW, zespól Szefa Dystryktu, t. 239a, k. l. 15 BI nr 28(132) z 16 VII 1942. " CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-53, k. 18. 17 T. Berenstein i A. Rutkowski, Liczba ludności żydowskiej i obszar przez ma zamieszki- wany w Warszawie w latach okupacji hitlerowskiej, „Biuletyn ŻIH" nr 26, 1958. 18 BDIC Sprawozdania Delegatury, 1943/2, k. 66. 19 BDIC Sprawozdania Delegatury, 1943/4, k. 110. 20 Sprawozdanie L. Fischera z 10 II 1944, APW, zespól Szefa Dystryktu t. 240a, k. 184. 21 „Amtliches Gemeinde-und Dorfverzeichnis fur das Generalgouvemement", Krakau 1943, s. X. 22 APW, zespól Szefa Dystryktu, t. 240a, k. 117; nadmienić trzeba, że owo sprawozdanie Pischera zostało w tłumaczeniu przesiane do Londynu, BDIC Sprawozdania Delegatury, 1943/4, k. 120-129. 23 BI nr 14(169) z 8 IV 1943. 24 „Informacja Bieżąca" nr 14(87) z 9 IV 1943; - te same dane: Aneksy do raportów, nr 51 (1-15 IV 1943), CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-8, k. 186. 25 Por. Archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce (dalej cyt. A GKBZHwP), zespól Der Kommandeur der Sicherheitspolizei und des SD fur den Distrikt Warschau, t. 74 (zbiór rozkazów dziennych z 1940 r.), k. 3. 26 „Informacja Bieżąca" nr 24(97) z 23 VI 1943. 27 „Raport tygodniowy Głównego Inspektoratu PKB", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-37, k. 97. 28 BI nr 47(202) z 25 XI 1943; takież dane w „Kronice PKB", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/II-44, t. 2, k. 152. n APW, zespół Szefa Dystryktu, Ł 240a, k. 184. Różnica przeszło 53 tyś. trudna do wyjaśnienia. 30 AAN, RGO t. 518, k. 94. 31 Szacunek stanu na l I 1939- Warszawa w liczbach 1939, s. 16; spis 28 XI 1939-W. Kula, op. cłt., s. 243; rejestracja l V 1940-T. Berenstein i A. Rutkowski, op. cit., s. 103-104. 32 BDIC Sprawozdania Delegatury, 1943/4, k. 110-1; Ruta Sakowska w pracy o dzielnicy zamkniętej pisze: ,,W maju 1941 r. zarejestrowano 82 śluby, w czerwcu - 56, w sierpniu - tylko 41 (tzn. 23% w stosunku do liczby małżeństw wśród Żydów w Warszawie w listopadzie 1937 r.), Ludzie z dzielnicy zamkniętej. Żydzi w Warszawie v) okresie hitlerowskiej okupacji (X 1939-III 1943), Warszawa 1975, s. 57. 562 33 NKW 1941 nr 243; 1942 nr 21, 69, 85, 120, 259, 284; 1943 nr 110» 153. u NKW nr 204 z 29 VIII 1941. : 35 NKW nr 262 z 5 X 1943. 36 Warszawa w liczbach 1947, s. S. " APW, zespól Stadthauptmanna, t. 357, k. 3. W wydawnictwie Warszawa, w liczbach 1939 (». 17) podano dla roku 1938:18 723 urodzeń żywych, w tym 12 783 noworodków chrześcijańskich i 5 940 Żydów. 38 NKW nr 262 z 5 XI 1943. 39 A. Lipowski, Procesy demograficzne w Warszawie vi latach 194^-1949, „Studia Warszawskie. Warszawa Stolica Polski Ludowej" zesz. l, 1970, s. 321. 40 APW, zespół Stadthauptmanna, Ł 357, k. 3. 41 Dane dot. ludności żydowskiej: T. Berenstein i A. Rutkowski, op. cit, s. 83-84. " „Tydzień" nr z 2 II 1944; „Informacja Bieżąca" nr 3/127 z 19 I 1944. 43 Podaję za W. Kulą, op. cit., s. 212. " BI nr 5(212) z 3 II 1944 i „Informacja Bieżąca" nr 3(127) 2 19 I 1944. 45 AAN, RGO t. 1028, k. 12. 4t Choroba gtodowa. Badania kliniczne nadgtodem wykonane w getcie warszawskim w roku 1942, red. E. Apfelbaum, Warszawa 1946, s. 112-113. 47 „Pro memoria o sytuacji w kraju w okresie 24 IV-21 V 1943", BDIC Sprawozdania Delegatury 1943/4, k. 25-6; tekst niekompletny: CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-34, k.294 inast. 48 „Kraj. Agencja Informacyjna IP" nr 5(22) z I II 1944. -. 49 W. Kula, op. cit., s. 212. 50 Dane o liczbie zgonów i urodzeń w okresie X-XII 1939 - W. Kula, op. cit., s. 212; liczby urodzeń w l. 1940-1942 - Warszawa w liczbach 1947, s. 8; zgony w l. 1939-1943 wg tabeli na s. 79; zestawienie w książce Cz. Madajczyka zawiera inne dane dotyczące zgonów, pochodzące z materiałów statystycznych Zarządu Miejskiego, Polityka III Rzeszy..., t. I, s. 277. 51 APW, zespół Stadthauptmanna, t. 11, k. 7 (przeliczenia promili własne). 52 W. Kula, op. cit., s. 214. 53 NKW 1941 nr 295; 1942 nr 21, 69, 85, 120, 228, 259, 284; 1943 nr 110 i 153; liczba urodzeń i zgonów Żydów-T. Berenstein i A. Rutkowski, op. cłt., s. 83-86. M J. Adamska, Działalność Urzędu Pracy dystryktu warszawskiego w zakresie werbunku robotników przymusowych do Rzeszy, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 4, 1975, s. 222. Inteligencja warszawska ' Cz. Madajczyk, Wojenne losy inteligencji polskiej, „Kultura" 1969 nr l; tenże Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 23-30. 2 J. Żamowski, Struktura społeczna inteligencji w Polsce w latach J 918-193 9, Warszawa 1964, por. tenże Społeczeństwo Polski międzywojennej. Warszawa 1969, s. 89-124. 3 Uciekinierzy z ziem wcielonych do Rzeszy włączyli się także do prac konspiracyjnych. 3»* 563 30 A. Ivanka, o/), ca., s. 335. i 31 Do 24 VIII 1942 odpowiednie zaświadczenia przysługiwały także członkom rodzin pracowników Zarządu Miejskiego, „Informacja Bieżąca" nr 33(58) z 8 IX 1942. . 32 VB1GG 1940/1, s. 343-344. , 33 BI z 19 XII 1940 i „Polska Żyje!", nr 85 z 20 XII 1940. i » „Wiadomości Polskie" nr 35 z 15 XII 1940. > 35 BI z 19 XII 1940 i „Polska Żyje!", nr 85 z 20 XII 1940. 3' VB1GG 1940/11, s. 270-272; pensje urzędników niemieckich w 1941 r. wynosity minimum 1200 zł, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-31, k. 140. 37 VB1GG 1943, nr 3, s. 19-20. 38 VB1GG 1944, s. 239. 39 Pensje przeciętne podaję za podsumowaniem badań środowiskowych przeprowadzonych z inicjatywy Delegatury wśród urzędników Zarządu Miejskiego w 1942 r. Tamże znajdują się interesujące charakterystyki poszczególnych wydziałów, m.in. szereg uwag na temat łapownictwa (głównie w Wydziale Rozdziału i Kontroli, Wydziale Przemysłowym, Finansowym i Biurze Kwaterunkowym), CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-28, t. 2, k. 274-278. " G. Zalęski, Satyra w konspiracji, wyd. II, Warszawa 1958, s. 231. 41 NKW nr 130 z 8 VI 1943. 42 „Verordnungsblatt fur die besetzten polnischen Gebiete" 1939, nr 12. 43 VB1GG 1940/1, s. 92-95; por. zapis L. Landaua z 15 III 1940. 44 Por. K. M. Pospieszalski, Hitlerowskie „prawo" okupacyjne w Polsce, cz. II Generalna Gubernia. Wybór dokumentów i próba syntezy, „Documenta Occupationis" t. VI, Poznań 1958, s.279. 45 W. Jastrzębowski, Gospodarka niemiecka w Psim 1939-1944, Warszawa 1946, s.265. . 4"••• 576 11 Z listu wysłanego 30 V 1942 dowiadujemy się, że młoda dziewczyna zatrudniona była w składzie aptecznym i zarabiała tam 4 zł dziennie. Pracowała od 8 do 20.30 z przerwą od 15-17. Uczyła się rano od 5 do 7. 12 Aneks do raportów, nr 7 za okres 16-30 IV 1941, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-8, k. 23. 13 Zapis E. Ringelbluma z 9 V 1940, op. cit., s. 139. 14 NKW nr 296 z 13-14 XII 1941. 15 Materiały w tej sprawie: A GKBZHwP, zespół Der Kommandcur der Sipo unddes SD fitr den Distrikt Warschau, teczka 6. 16 Maszynopis owego opracowania znajduje się w posiadaniu Jana Starczewskiego i został mi przezeń łaskawie udostępniony. 17 CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/VIII-2, k. 20. 18 Memoriał pt. „Sytuacja dzieci w Polsce", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-34, 201-217. 19 Szymon Datner obliczył, że spośród 1101 ofiar 25 egzekucji publicznych, przeprowadzo- nych w Warszawie od 15X 1943 do 15 II 1944, na młodzież przypadało 444 osoby, czyli 40,3%. Nie wiemy niestety, jaką zastosowano tu granicę wieku. Dla wysunięcia precyzyjniejszych wniosków należałoby wprowadzić kilka grup wieku, stosując podział wg danych statystycznych, co pozwoliłoby uchwycić zachowanie proporcji lub jei braku. 20 Interesujący materiał przyniosły w tym zakresie opracowania i wspomnienia opubliko- wane w tomie W obronie dzieci i młodzieży w Warszawie 1939-1944, pod red. S. Tazbira, Warszawa 1975 oraz opracowanie zbiorowe A. Chmielewskiej, A. lżyckiej-Kowalskiej, J. Jędrzejowskiej, W. Marynowskiej. J. Piotrowskiej, J. Starczewskiego i W. Wyrobkowej- -Pawtowskiej, Miejska slużba opieki społecznej Warszawy w latach wojny i okupacji, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 4, 1975, s. 149—191. 21 Por. R. Sakowska, Ludzie z dzielnicy zamkniętej..., s. 168-184, 200-206. 22 Por. A. Słomczyński, Dom ks. Boduena 1939-1945, Warszawa 1975. 23 List do mnie z 10 IV 1974, napisany w związku z I wyd. książki; por. szerszą drukowaną wersję, J. Górski Okupacyjne wspomnienia gazeciarza, „Kronika Warszawy" 1977, nr l. 24 Wiele informacji o warunkach nauczania podczas okupacji zawierają wspomnienia Jadwigi Zanowej, W służbie oświaty, Wroctaw-Warszawa-Kraków 1961, s. 214-338. 25 Zeznania Mariana Priimma z 24 VI 1946, A GKBZHwP, zespól NTN, akta w sprawie z oskarżenia L. Fischera, teczka 67, t. XIII, k. 16. 26 „Informacja Bieżąca" nr 20(45) z l VI 1942; R. Sakowska podaje, że na 50 tyś. dzieci w wieku szkolnym, naukę pobierało wiosną 1942 r. ok. 7 tyś. dzieci, Ludzie z dzielnicy zamkniętej..., s. 194. 27 W tomie Walka o oświatę..., s. 205-208. 28 Na temat Szarych Szeregów najobszerniejszym opracowaniem, a zarazem źródłem, gdyż opartym na własnych wspomnieniach, jest praca S. Broniewskiego („S. Orszy") Calym życiem. Szare Szeregi w relacji naczelnika. Warszawa 1983; por. T. Strzembosz, Szare Szeregi a Armia Krajowa w świetle dokumentów, „Najnowsze Dzieje Polski" t. V, 1961, s. 181-196; R. Fiirst, Harcerstwo w walce narodowowyzwoleńczej w latach okupacji hitlerowskiej w Polsce, w: Walka młodych pokoleń. Materiały konferencji historyków ruchu młodzieżowego 7-9 XII 1962, Warszawa 1965, s. 400-410; por. B. Hillebrandt, Konspiracyjne organizacje młodzieżowe w Polsce 37 - Okupowanej... 577 1939-1945, Warszawa 1973, s. 137-231; z literatury er-temat ZWM wymienić należy: H. Jaworska, Bylo nas stu. Warszawa 1948, tom My z siadujących miast. Wspomnienia zetwuemow- ców z lat okupacji, opr. H. Bartoszek, S. Marody i J. Szewczyk, Warszawa 1961, odpowiednie partie pracy B. Hillebrandta, op. cii., s. 62-136. •" Walka młodych pokoleń..., s. 432. 30 R. Górecki, Przemoczone pod plecakiem osiemnaście lat. Warszawa 1974, s. 161. 31 Art. Mtodziez, BI z 19 VI 1941. 32 R. Górecki, op. cii., s. 180. ; 33 BI nr 14(169) z 8 IV 1943. 34 Por. Czwartacy. Wspomnienia bytych żołnierzy Szturmowego Batalionu /U im. „Czwar- taków" 1943-1945, wyd. V, Warszawa 1977. 35 Z art. Wyrostki na sluzbie Gestapo (BI z 19 VII 1940) dowiadujemy się o specjalnych kursach dla chłopców od lat 13 prowadzonych przez jakiegoś por. Wiśniewskiego i przygotowu- jących młodzież do udziału w burdach ulicznych i do pracy delatorskiej. Zwrócono też uwag? na udział wyrostków w czasie sprowokowanego przez Niemców pogromu w czasie Wielkanocy; por. też „Polska Żyje!", nr 62 z 27 VII 1940. 36 Wypowiedź Wacława Poterańskiego, Walka miody ch pokoleń..., s. 431. 37 We wspomnieniach poświęconych Wandzie Zieleńczyk, autorce stów marsza Gwardii Ludowej zamieszczonych w tomie My z głodujących miast..., s. 93. Zasygnalizować wypada, że problemy etyczne, a przede wszystkim pewne zjawiska negatywne, związane z uczestnictwem młodzieży w walce zbrojnej do dziś stanowią przedmiot .kontrowersji, a wydobywanie tych spraw spotyka się z gwałtownym sprzeciwem środowiska kombatanckiego, czego dowodem było przyjęcie przez nie wspomnień Zygmunta Ziółka Od okopów do barykad, wydanych w 1973 roku. " K. T. Toeplitz, Dobre wychowanie - do czego?, „Przekrój" nr 1436 z 15 X 1972. CZĘŚĆ n WARUNKI BYTOWE ;-. aw, . , .siArS li .-ioq ;OIt-00, ^ 4 H. fawtowkz, op. dL, s. 149. ; i ' „Pro memoria za okres 11 X-15 XI 1942", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-31, k. 140. •: ^.; • • ••• ' .-. • •• • • -..-, • , . ' ,- ' W Niemczech dzienna racja chleba podczas wojny wynosiła 325 g, w krajach okupowanych przydziały były zróżnicowane, choć w niewysokim stopniu, zmieniały się one zresztą w poszczególnych latach. Dla przykładu: w Belgii od czerwca 1940 do sierpnia 1943 r. otrzymywano na kartki 225 g chleba dziennie, potem do października 1943 - 250 g, a następnie do maja 1944 r. - 300 g. We Francji od września 1940 r. do kwietnia 1941 r. - 350 g, potem 275 g do listopada 1941 r., 300 g do końca okupacji, por. M. Cepede, Agriculture et alimentation en France duran la' II' guerre mondiale, Paris 1961, s. 383 oraz G. Jacquemyns, La sodete belge sous 1'occupation allemande, Bruxelles 1945, s. 22. W Grecji, gdzie sytuacja była szczególnie tragiczna, miesz- kańcy Aten i Pireusu otrzymywali w 1942 r. tylko 160 g chleba, potem przydziały zwiększono, por. B. Helger, Ravitaulement de la Grece pendant 1'occupation 1941-1944, Athenes 1949, s. 265. 7 „Pro memoria za okres 26 VII-26 VIII 1943", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-34, k. 167. « Listy do autora z 27 I 1974 i 31 I 1979. 9 Relacja zamieszczona w artykule Krystiana Brodackicgo, Podziemna stuzba narowią, „Polityka" 1968, nr 42. 10 BI nr 50 z 16 XII 1943; por. S. Korbońłki, W imieniu Rzeczypospolitej, Paryż 1954, s. 120. s " W. Jastrzębowski, Gospodarka niemiecka n> Polsce 1939-1944, Warszawa 1946, s. 344; przytaczając te dane Cz. Madajczyk zwraca uwagę, że szacunki przydziałów dla ludności polskiej są wyższe, niż dokonywane obliczenia władz niemieckich. Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 71. W prasie konspiracyjnej (BI nr 1/156) z 7 I 1943 zestawiono miesięczne przydziały dla ludności polskiej i niemieckiej z końca 1942 r. (w gramach): Przydzielone środki spożywcze Polacy Niemcy chleb 4300 9000 mąka, kasza, makaron 400 2000 słonina, masło "• - . . 2200 mięso 400 4000 ser, twaróg - 2000 cukier, cukierki 200 1675 kawa zbożowa 75 250 marmolada 240 800 jajka (sztuk) 1 12 piwo, wino (butelek) - 3 papierosy (sztuk) - 280 12 BDIC Sprawozdania Delegatury, 1942/5, k. 72. 13 BDIC Sprawozdania Delegatury, 1943/4, k. 110-1 (dla lat 1939-1943) oraz AAN, RGO t. 579 518, k. 14-50 (dla roku 1944, gdzie obliczono średnią dwu kategorii racji - dla dorosłych oraz dla dzieci). 14 S. Smoliński, Przyczynek do zagadnienia wyżywienia miejskiej ludności w h. Generalnym Gubernatorstwie na tle ówczesnych warunków pracy i ptacy. Poznali 1950, s. 50. " CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-34, k. 204. 16 APW, zespól Obmanna Judenratu, t. 20, k. 28-30. 17 AAN, RGO t. 41, k. 5. 18 Por. D. Brandes, Die Tschechen unter deutschem Protektorat. Teil I: Besatzungspolitik, Kollaboration und Widerstand im Protektorat Bóhmen ima Mdhren bis Heyrdichs Tod (1939-1942), Munchen-Wien 1969, s. 212, 230-231. 19 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 78., por. W. Jastnębowski, of. ca., s. 353. 20 AAN, RGO t. 518, k. 14-50. ; 21 W notatce E. Ringelbluma z 1-10 XI 1941 czytamy: „Na Wołyńskiej 7 pewna matka przez tydzień ukrywala swoje zmarłe dziecko, aby móc w tym czasie korzystać z kartek chlebowych dziecka. To samo wydarzyło się w punkcie dla uchodźców", op. dt., s. 333. Dodajmy, że w getcie • ludzie znajdujący się w skrajnej nędzy w ogóle nie korzystali z kartek, gdyż nie posiadali dość pieniędzy na wykupienie przydziałów. 22 „Komunikat społeczny" nr 6 z 11 III 1944, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-15, k. 29; por. raport z 22 III 1944-202/V-1, k. 49. 23 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 229. 24 W wydawanej w Londynie serii Conduions in Occupied Territories, jako t. II ukazała się w 1942 r. broszura pt. Rationing under Axis Rule. Kolejność krajów według wielkości tygodniowego przydziału chleba w grudniu 1941 r. przedstawiała się tam następująco (w nawiasie uncje): Niemcy (80), Luksemburg (80), Francja (68), Norwegia (65), Holandia (63), Protektorat (62), Generalne Gubernatorstwo (43), Grecja (14); w roku 1946 ukazało się w Genewie przygotowane przez Johna Lindberga opracowanie Ligi Narodów pt. Alimentation, Famine et Secours 1940-1946. Zamieszczono tam tabelę wartości kalorycznej przydziałów kartkowych szeregu krajów europejskich. Odpowiednie dane dla Generalnego Gubernatorstwa (1290 kalorii w roku 1941, 1235 w 1942 r., 1135 w 1943 r. i 1160 kalorii w roku 1944) każą powątpiewać w dokładność i adekwatność obliczeń do stanu faktycznego. 25 Dane dla Francji: M. Cepede, op. dt., s. 386; dla Holandii: Pr. zb. Onderdrukking en Verzet. Nederland in Oorlogstijd, Arnhem-Amsterdam 1947-1954, t. II, s. 621; dla Belgii: p. Baudhuin, L'e'conomie belge sous 1'occupation 1940-1944, wyd. II, Bruiełles 1945, s. 412; dla Grecji: A. Kedros, La Resistance Grecyue 1940-1944, Paris 1966, s. 79. 16 A. Eisenbach, Hitlerowska polityka zagtady Żydów, Warszawa 1961, s. 229-230. 27 Cyt. za Cz. Madajczykiem, Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 76. 28 W Paryżu bezrobotny konsumował w kwietniu 1942 r. 1017 kalorii, krawiec w czerwcu 1942 r.-1622 kalorie, robotnik niewykwalifikowany w lipcu 1942 r.-1977, urzędnik w marcu 1943 r.-2l52 kalorie. W Marsylii przeciętne spożycie faktyczne wynosiło: w 1941 r. 1432 kalorie, w 1942 roku-1500 i w 1943 t-1676 kalorii, por. M. Cepede, op. dt., s. 391-393. 580 i"wte(W* Czarny rynek ' sf-tKtfHtbi 1 W. Jastrzębowski, op. dt., s. 363. 2 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. I, s. 598. 3 W. Jastrzębowski, op. dt., s. 360. 4 S. Surgiewicz, Warszawskie ciuchcie. Warszawa 1972, s. 57; o roli kolejki EKD w przewozie żywności do Warszawy pisali Z. Chomicz i S. Marody, Pociągi jak tramwaje, „Świat" 1969, nr l. 5 Zapis w dzienniku S. Srokowskiego z 4-9 III 1941. 6 Aneks do raportów, nr 7 (16-30 IV 1941), CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/III-8, k. 22, także Aneks nr 8 (1-15 V 1941), ibidem, k. 24. 7 „Informacja Bieżąca" nr 7(32) z 16 II 1942: por. opracowanie Delegatury z listopada 1942 r. „Łapówki i korupcja w systemie niemieckiej administracji okupacyjnej", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1 - 31, k. 155; w pracy W. Bartoszewskiego, 1859 dni Warszawy, s. 252 podano, że w drugiej połowie stycznia 1942 r. „Żywność drożeje z powodu zakłóceń w dostawach oraz bałaganu na kolei", nie wspominając o wydanym zarządzeniu odnośnie przepustek kolejowych. 8 NKW nr 175 z 27 VII 1942. '' Odpowiednie rozporządzenie policyjne nosi datę 18 X 1943, VB1GG 1943, nr 86, s. 616-617; jednocześnie zakazano przewozu Polaków samochodami ciężarowymi. 10 „Tygodniowy przegląd wydarzeń", CA KC PZPR, zespól Delegatury, 202/1-42, k. 142. " B. Wieczorkiewicz, Gwara warszawska dawniej i dziś. Warszawa 1968, s. 416-417. 12 WZ z 27 III 1942. " NKW nr 187 z 10 VIII 1942. 14 BI z 6 III 1941. 15 Tekst cytuję za konspiracyjną broszurką Postuchajde ludzie.... Warszawa 1943, s. 5. " NKW nr 149 z 26 VI 1941. 17 „Informacja Gospodarcza" nr 42 z 3 V 1944, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-56, k. 20. 18 Położenie gospodarcze na terenie Generalnego Gubernatorstwa, wyd. ZPP [Motkwa] 1943, s. 14. 19 W. Kula, Życie gospodarcze ziem polskich pod okupacją, „Dzieje Najnowsze" 1.1, zesz. l, Warszawa 1947, s. 153. 20 Por. zapis z 20 V 1943 w dzienniku Aurelii Wyleżyńskiej, CA KC PZPR syg. 231/1-6, k. 100; wydarzenie to przewija się na kartach szeregu wspomnień i pamiętników, rzadko z podaniem daty. 21 [Z. Sadkowski], Honor i ojczyzna. Warszawa 1943, s. 120. 22 BIz 18 IX 1941. 23 Dane za VII 1939, VII 1940, IV 1941: L. Landau, Wybór pism. Warszawa 1957, s. 134-136; pozostałe: APW, zespół Stadthauptmanna, t. 404, k. 2,10; średnie ceny roczne podaje, W. Jastrzębowski, op. dt., s. 367. 24 Dane dla Warszawy na podstawie cen z zamieizczonej wyżej tabeli, dla Brukseli: F. Baudhuin, op. dt., s. 410-11. y 25 CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-31, k. 157,por. zapis L. Landaua z 25 II 1940: 581 „Dziś wialnie obserwowałem na ulicy sprzedawców pieczywa pszennego, strucelek itp., gwałcących przepisy: o ogólnym zakazie handlu ulicznego żywnością, o zakazie wypieku pieczywa pszennego, innego niż bulki 50 gramowe, o zakazie pobierania cen wyższych niż przewidziane w cennikach". 26 W. Jastrzębowski, op. cit., s. 362-363. 27 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. I, s. 595, 601. 28 „Dz. Urz. m. W-wy", nr 7 z 25 X 1939; por. też J. Nowak; „O działalności Wydziału Inspekcji Handlowej Zarządu Miejskiego", masz. APW, syg. 61. 29 NKW nr 31 z 15 XI 1939. M NKW nr 6 z 8 I 1940. 31 Por.art. Wzrasta plaga mieszkańców -handel domokrążny, NKWar 19z 2311940, gdzie' czytamy: „Na skutek zakazu handlu ulicznego większość dawnych kupców ulicznych zmieniła się w domokrążców". 32 Por. art. Grabieże zamieszczony w BI z 16 II 1940. 33 NKW nr 53 z 4 III 1941. " Zestaw informacji na ten temat w Aneksach do raportów, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-8; 4 IX 1941 komendant Orpo wydal specjalny rozkaz, dotyczący zwalczania pokątnego handlu, dwa dni później zarządzono akcję specjalną, polegającą na stworzeniu wokół Warszawy tzw. „Sperringu" w postaci 12 stałych posterunków, por. S. Biernacki i J. Stoch, Działania wtadz okupacyjnych policji i administracji w Dystrykcie Warszawskim przeciwko mchowi oporu w l. 1939-1944, „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" t. X, 1966, s. 56. 35 BI nr 20(124) z 21 V 1942. 36 BI nr 25(129) z 25 VI 1942; por. „Pro memoria za okres l VI-15 VII 1942", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-31, k. 12 (podczas tej obławy miano aresztować ok. 3 tyś. osób). 37 BI nr 36(140) z 10 IX 1942. 38 BI nr 40(144) z 15 X 1942; por. dokładny raport z 10 X 1942: CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/II-18, k. 92-93. M BI nr 41(145) z 22 X 1942. 40 Zapis w kronice L. Landaua z 14 XII 1942. 41 BI nr 49 z 17 XII i nr 50 z 24 XII 1942. " NKW nr 80 z 3-4 IV 1943. " H. Passenstein, Szmugiel w getcie warszawskim, „Biuletyn ŻIH" nr 26, 1958, s. 42-72 (autor opracowania zginął zamordowany przez hitlerowców). " NKW nr 224 z 22 IX 1941. Okupacyjne menu i gastronomia ' „Kronika Tygodniowa" z 9 XII 1941; por. Dzień robotnika polskiego w okupowanej Warszawie, New York 1941, s. 7-9. 2 K. Wigura, Dtuga lekcja. Warszawa 1970, s. 39-40. •rt1'"' 582 3 700 potraw oszczędnościowych doby dzisiejszej. Warszawa 1941, s. 10. 4 Zapis w dzienniku A. Wyleżynskiej z 6 IV 1943. 5 NKW nr 85 z 11-12 IV 1942. 6 NKW nr 236 z 6 X 1942. 7 T. Breza, Nelly, Warszawa 1970, s. 42-44. 8 NKW nr 46 z 23 XII 1939. 9 NKW nr 212 z 8 IX 1942. 10 NKW nr 230 z 29 IX 1942. 11 NKW nr 178 z 30 VII 1942. 12 NKW nr 183 z 5 VIII 1942. •3 NKW nr 149 z 24-25 VI 1944. 14 NKW nr 86 z 12 IV 1940. 15 Źródła: AAN, RGO t. 1750, k. 133; NKW nr 69 z 21-22 III 1942; B. Kroił, Organizacja polskiej samopomocy spolecznej w Warszawie (X 1939- VIII 1944), „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. l, 1971, s. 135-136; M. Gajewski, Urządzenia komunalne m. st. Warszawy w latach 1939-1944, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji'' zesz. 4, 1975. 16 NKW nr 222 z 20 IX 1940. 17 NKW nr 275 z 20 XI 1941. 18 Por. A. H. Amouroux, Notrepain amtidien, „Historia" 1969, nr 14, s. 122-124 (w tekście zamieszczono fotografie). Warto zwrócić uwagę na trzy kolejne numery tego pisma, o charakterze naszych,,Mówią Wieki", w całości poświęconych dziejom okupacji we Francji, zaopatrzonych w znakomity zestaw materiałów ikonograficznych. 19 „Sprawozdanie Rady Opiekuńczej Miejskiej w Warszawie", powielane, za miesiące czerwiec, wrzesień i październik 1941 r. 20 APW, zespół Obmanna Judenratu; t. 29, k. 11. 21 Por. R. Sakowska, Ludzie z dzielnicy zamkniętej..., s. 146-155. 22 Por. przypis 19. 23 AAN, RGO, t. 520, k. 38-10. 24 Wyniki ankiety przytacza T. Szturm de Sztrem, O badaniach statystycznych Ludwika Landaua w latach wojny i okupacji, „Przegląd Statystyczny" 1961, nr 2. 25 NKW nr 42 z 18 II 1942. 26 NKW nr 206 z 31 VIII 1943. 27 NKW nr 51 z 28 II-l III 1942. 28 AAN, Archiwum Paderewskiego, t. 2860, k. 9 (tekst w jeż. francuskim: „Obseryations d'un etranger sur 1'etat actuel de Varsovie", bez daty, wydaje się, że z listopada 1939 r.). 29 Interesujące informacje na temat tego lokalu, którego obsługa związana była z tajną Organizacją Wojskową „Wilki", zawiera artykuł Jerzego Łapiriskiego, Janusz Kusociński - zot- nierz podziemia, „Kulisy" 1957, nr 42. 30 R. Koloniecki, Warszawskie gastronomica okupacyjne, „Kultura" 1964, nr 40. 31 S. Korboriski, W imieniu Rzeczypospolitej, Paryż 1954, s. 247-251. 32 J. Minkiewicz, Pozory życia artystycznego w okupowanej Warszawie, „Odrodzenie" 1944, nr l. 33 J. Minkiewicz, Warszawa jaka zestala mi w oczach, „Odrodzenie" 1944, nr 6-7. 583M 8 X 1943 oddział kontrwywiadu KG AK dokonał w tym lokalu likwidacji grupy konfidentów gestapo. Zginęła też zatrudniona tam przypadkowo aktorka Maria Malanowicz, por. W. Bartoszewski, 7859 dni Warszawy, s. 488; materiał dotyczący genezy tego zamachu znajduje się w A GKBZHwP, zespól Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie, t. 8 (m.in. zeznania Stanisławy Stefanii Lilienstern z dn. 8 VI 1946). 35 Raport PKB z 22 V 1943, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/11 - 36, k. 13. 36 Przemówienie na posiedzeniu policyjnym 18 VI 1942. 37 A GKBZHwP, zespól Der Kommandeur der Sipo und des SD fur den Distrikt Warschau, t. 74, k. 45 (wykaz w rozkazie z 15 VI 1940, wymieniono tu m.in. „Adrię", która później stalą się lokalem „nur fur Deutsche"). 38 NKW nr 88 z 15 IV 1940; H. Amouroux pisze, że w Paryżu wprowadzono aż 3 dni bezmięsne (środa, czwartek, piątek), La vie des Francais sous 1'occupation, wyd. II 1971, & 202. . * „Dz. Urz. m. W-wy" nr 28 z 9 VIII 1940; por. NKW nr 186 z 9 VIII 1940. w NKW nr 293 z 13 XII 1940. 41 „Dz. Urz. m. W-wy" nr 11 z 22 III 1943; oczywiście w praktyce koncesje wydawano dalej, z tym że do jej uzyskania trzeba było wręczyć niebagatelną łapówkę. W roku 1943 za koncesję na bar w Warszawie wynosiła ona 50 tyś. zł, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-52, k. 4. 42 „Biuletyn Informacyjny Izby Przemyslowo-Handlowej w Warszawie" z 20 V 1943. u NKW nr 156 z 4 VII 1941. <4 Bardzo charakterystycznym pod tym względem jest reportaż z Warszawy Huberta Neuna [Bricha Petera Neumanna] pt. Wiedersehen mit Warschau. Besiegte Stadt zwischen Gestem und Morgen, zamieszczony w „Das Reich" z 9 III 1941. Czytamy tam m.in.: „In der Chiquita, im Bułgaria und im Ciub zeichnen sich allabendlich die Szenen ab, die auch einst fur das Vergnugungsleben der Stadt charakteristisch waren. Dass den Cafes, in denen mań noch immer franzosiche Kognaks trinken kann, zerschmetterte Gebaude gegenuber liegen, schrankt die Stimmung nicht ein, die Kapellen jazzen, und 21 Uhr fangen auch die Manner an, sich zu umarmen und zu kussen, das Fragment einer Gesellschaft ist, von der Realitat des nationalen Schicksals unberuhrt, guter Laune geblieben; nur dass Frauen, die ehemals eigene Salons bessassen, jetzt die Likóre servieren, deutet gelegentlich die Verwandlung, die Untiigbarkeit der Ereignisse an". 45 „Prawda" nr z grudnia 1942 r., s. 11-12. u' Tekst niedatowany; znalazłem egzemplarz wetknięty do „Prawdy" z marca 1943 r. " W. Szpilman, Śmierć miasta. Warszawa 1947, s. 71. 48 H. Krahelska: „Postawa społeczeństwa polskiego pod okupacją niemiecką", CA KC PZPR, sygn. 383/11-4, s. 20. 49 L. Hirszfeid, Historia jednego życia, wyd. III, Warszawa 1967, s. 255. 50 T. Breza, Nelly..., s. 47-48. 51 „Polska Żyje!" nr 85 z 20 XII 1940. Suma nie wydaje się mimo wszystko zbyt wysoka. " BI nr 44(148) z 12 XI 1942. 53 S. Korbonski, op. cit., s. 245. .,-*<;. 584 Ubranie i moda okupacyjna ' W. Bartoszewski, 7859 dni Warszawy, s. 103. 2 Zapis z 22 II 1940. 3 NKW nr 108 z 9 V 1940. 4 NKW nr 236 z 6 X 1941. 5 NKW nr 68 z 20 III 1944. » Zapisy S. Srokowskiego z 8 I 1940, 27 IX-1 X 1941, 14-21 XI 1943; „Pro memoria (22 V-19 VI 1943)", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-34, k. 11. 7 „Raport tygodniowy PKB", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-37, k. 115. 8 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 84. 11 „Pro memoria (l 1-28 II 1942)", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-30, k. 72. 10 B. Kroił, Opieka i samopomoc spoteczna w Warszawie 1939-1945, Warszawa 1977, s. 206. 11 K. Koźniewski, Zamknięte kota. W podziemnym świecie. Warszawa 1967, s. 71. 12 NKW nr 248 z 20 X 1941. 13 J. Górecki [A. Kamiński], Wielka gra. Warszawa 1932 [1942], s. 27. 14 „Prawda", grudzień 1942, s. 12. 15 Por. cyt. już reportaż z Warszawy, zamieszczony w „Das Reich" z 9 III 1941. 16 BI z 22 I 1942; zapis w dzienniku Czerniakowa z 14 I 1942 brzmi: „Dziś rano na Umschlagplatzu wybuchł pożar w komorze dezynfekcyjnej futer (nie zebranych [?] u Żydów), prawdopodobnie od pieca wadliwie obsłużonego. Było wiele podejrzeń i emocji". 17 A. Eisenbach, op. cit., s. 198. 18 G. Załęski, Satyra w konspiracji, wyd. II, Warszawa 1958, s. 205. " Por. T. Myklebost, They Came as Friends, London 1943, s. 145. 20 „Kronika Okupacji" nr 10 z lutego 1942 r. 21 NKW nr 5 z 6 I 1942. 22 VB1GG 1939, s. 73-74. 23 VB1GG, nr 42, s. 277-278. 24 VB1GG 1943, nr 39, s. 218-219. 25 VB1GG 1940, s. 378 oraz 1942 nr 6, s. 25. 26 H. Bryskier: „Żydzi pod swastyką, czyli getto w Warszawie", masz. BN syg. akc. 7606, s. 103-105. " Oto ogłoszenie zamieszczone w NKW 20 VII 1944: „Gotówką płacę za garnitur, jesionkę, garderobę damską, bieliznę, obuwie i odzież dla wsi. Nowogrodzka 42 m. 14, tel. 975-47 od 10-16, parter, Witkowski". 28 NKW nr 41 z 17 II 1942. 29 NKW nr 68 z 20 III 1942. 30 Por. przypis 10. 31 NKW nr 240 z 10 X 1941. 32 NKW nr 290 z 8 XII 1943. 33 „Kronika Okupacji" nr 6 za okres 16 XI-31 XII 1940. 34 Zapiski S. Srokowskiego z 11-13 VII, 3-11 XI 1942 oraz 1-2 III 1943; „Pro memoria (22 V-19 VI 1943)", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-34, k. U. 585 31 L. Landau, Wybór pism..., s. 138. <• 36 „Pro mcmoria (16 VII-25 VIII 1942)", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-31, k. 47. •"' • • • • • • " „Sytuacja społeczna w październiku 1943 r.", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-35, k. 122a. 38 NKW nr 109 z 9-10 V 1942. M M. Duchnowska, Pani modna i praktyczna 1941/42, Warszawa 1941, s. 4. « Cyt. za „Rzeczpospolitą Polską" nr 8(81) z 17 VI 1944. 41 NKW nr 80 z 2-4 IV 1943. 42 NKW nr 85, Wielkanoc 1944. Dom i mieszkanie 1 Warszawa w liczbach 1939, s. 11. 2 BI nr 21(176) z 27 V 1943; mało znane opracowanie, dotyczące zniszczeń Warszawy we wrześniu 1939 r. (dane wg komisariatów) znajduje się w aktach Delegatury; CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-43. 3 „Dz. Urz. m. W-wy" nr l z 8 X 1939; „Warszawski Dziennik Narodowy" z 4 X 1939 zamieścił tę odezwę z podkreśleniem tłustą czcionką ustępu mówiącego o przymusowym wysiedleniu. 4 „Dz. Urz. m. W-wy" nr 6 z 22 X 1939 - obok podpisu Starzyńskiego aa obwieszczeniu widnieje podpis komisarza Rzeszy na miasto Warszawę - drą Otto. 5 Warszawa w liczbach 1947, s. 21. 6 NKW nr 222 z 19 IX 1941. 7 BI nr 21(176) z 27 V 1943. 8 NKW nr 230 z 28 IX 1943. 9 Sytuacja mieszkaniowa w Warszawie, „Biuletyn Gospodarczy" nr 27/28 z 3 VIII 1943. w „Pro memoria (24 IV-21 V 1943)", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-34, k. 295. " „Przegląd najważniejszych wydarzeń" z 15 X 1943, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-42, k. 91 (w październiku 1943 r. wysiedlono ok. 1500 osób) o wysiedleniach 13 V 1944: „Pro memoria (12 IV-12 V 1944)", ten sam zespól 202/III-33, k. 96. 12 NKW nr 120 z 22 V 1942. " M. Truszkowski: „Wspomnienia z czasów po roku 1939 w Zarządzie Miejskim oraz w Wydziale Rozdziału i Kontroli", masz. APW syg. 442. 14 „Sprawozdanie z działalności Wydziału Ewidencji Ludności Zarządu Miejskiego m.st. Warszawy (l IX 1939-1 X 1944)", masz. APW syg. 219, k. 60. 15 Zapis L. Landaua z 2 X 1943. 16 NKW nr 230 z 28 IX 1943. " Zarządzenie weszło w życie l V 1940, NKW nr 94 z 22 IV 1940. '« NKW nr 52 z 8 III 1940. ''' Podaję te dane za T. Berenstein i A. Rutkowskim, op. cit., s. 114. 586 20 A. Kapłan, Chromyue d'une agonie. Joumal du ghetto de Varsovie, Paris 1966, s. 199. 21 T. Berenstein i A. Rutkowski, op. cit., s. 105. 22 W. Poterański, Warszawskie getto, wyd. II, Warszawa 1968, s. 29. 23 W. Bartoszewski, 7559 dni Warszawy, s. 161. 24 Pieśń ujdzie cato. Antologia wierszy o Żydach pod okupację niemiecka, opt. M. Bonric^ Warszawa-Łódź-Kraków 1947, s. 172-175. 25 NKW nr 30 z 14 XI 1939. x W. Sieroszewski: „Dziennik 8 VIII 1939-31 XII 1939", BN rkp. II 5202 (zapis pominięty przez wydawcę owego dziennika, Andrzeja Lama). 27 Informacje o warunkach atmosferycznych na podstawie notatek Wacława Sierosze- wskiego oraz Stanisława Srokowskiego. 28 WZ nr 43 z 21 II 1940 (podano tam informacje, że na ulicach Warszawy leżało wówczas 3 min m3 śniegu, który padał przez 21 dni). 29 „Polska Żyje!", nr 45-t6, 1940. 30 J. Ziehński: „Historia gazowni miejskiej m. n. Warszawy podczas wojny i okupacji", masz. APW, syg. 13, s. 15. 31 H. Rozwadowska, Wspomnienia woźne i nieważne. Warszawa 1961, s. 205. 32 Por. np. NKW nr 27 z 31 1-1 II 1942. 33 Z. Moraczewska: „Wspomnienia z okresu wojny", rkp. BN, syg. akc. 8530, k. 2. " Zapis F. Wyszyńskiego z 28 III 1943. 35 NKW nr 296 z 15 XII 1942. 36 B. Hac: „Elektrownia warszawska 1939-1944", masz. IH PAN, syg. A. 226/64; por. M. Gajewski, op. cłt., s. 79-84. 37 BI z 6 II 1941. 38 B. Hac, op. cit., s. 25. 39 Ibidem. " Zapis z 8-12 I 1944. 41 Por. S. Misztal, op. cit., s. 315: „Do polepszenia się zaopatrzenia w prąd elektryczny w ostatnim roku okupacji przyczyniło się również uruchomienie w dniu 10 IV 1944 r. linii przemysłowej wysokiego napięcia, o mocy 150 tyś. kW, łączącej Warszawę z elektrownią wodną w Rożnowie i z elektrownią górnośląską". 42 Na podstawie notatek w dziennikach S. Srokowskiego i F. Wyszyńskiego. Komunikacja, łączność, ruch uliczny ' Por. J. Fudakowski: „Dzieje Miejskich Zakładów Komunikacyjnych podczas okupacji", masz. APW, syg. 31. 2 Cywilna obrona Warszawy..., s. 138-139. 3 H. Pawłowicz, op. cit., 163. 4 Dokładne informacje na temat uruchamiania poszczególnych linii tramwajowych znaleźć można w komunikatach ogłaszanych w „Dzienniku Urzędowym Zarządu Miejskiego" oraz w prasie jawnej. , ,, „;> ;,,.,, '983 ';'Z. Nalkowska, Dzienniki czasu wojny, opr. H. Kirchner, Warszawa 1970. • NKW nr 40 z 25 XI 1939. 7 NKW nr 28 z 11X1 1939. • Pierwsze taksówki o napędzie drzewnym, NKW nr 21 z 25-26 I 1941; Aus saei sind wssmschen acht geworden, WZ nr 50 z 4 III 1941; NKW nr 282 z 29 XI 1943. ' NKW nr 52 z 19 IV 1940. "H 10 NKW nr 247 z 19-20 X 1940. 11 W. Berestowski, Taksa, „Stolica" 1969, nr 40. 12 E. Ringelblum, op. cit., s. 281. •f NKW nr 92 z 17-18 IV 1943. " Por. relację Z. Mejera, „Stolica" 1964, nr 33. 15 Por. G. Walter, La vie d Paris sous 1'occupation 1940-1944, Paris 1960, s. 105. 16 WZ nr 181 z 2 VIII 1940; 13 XII 1944 r. w „Vólkischer Beobachter" ukazał się artykuł Dał Geheimnis der Rikscha. Himmler zainteresował się wówczas możliwością wykorzystania tego pojazdu do transportu amunicji, por. Reichsfuhrer! Briefe an und von Himmler, wyd. H. Heiber, wyd. II Munchen 1970, s. 377. " NKW nr 57 z 8-9 III 1941. " NKW nr 152 z 28 VI 1944. " NKW nr 282 z 29 XI 194Ł 20 NKW nr 51 z 1-2 III 1941. 21 „Dzień Warszawy" nr 941/2 z 15 VI 1944. ° „Tygodniowa Informacja Gospodarcza", nr 15 z 31 VII 1944, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-55, k. 13. » NKW nr 152 z l VII 1940 oraz J. Fudakowski, op. cit., s. 10. » NKW nr 217 z 14-15 IX 1940. " Por. przypis 22 oraz „Kraj. Agencja Informacyjna IP" nr 27(44) z 26 VII 1944. M Por. WZ nr 167 z 7 V 1942. " Zapis z 18 XII 1942. a H. Pawlowicz, op. cit., s. 75-76. 29 Dla orientacji parę liczb. W październiku 1942 r. w Wydziale Ruchu przedsiębiorstwa zatrudnionych bylo 4050 pracowników fizycznych (głównie konduktorzy) oraz 409 umystowych (kontrolerzy, dyspozytorzy); CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-35, k. 9. Warto podkreślić fakt, że konduktorzy solidarnie dzielili się zyskami z nielegalnego procederu z ich kolegami motorniczymi. 30 Tekst wiączony do „Kromki okupacyjnej" A. Próchnika, CA KC PZPR, syg. 68/10, k. 237. ; , i. 31 „Stolica" 1969, nr 28. " Relacja W. Zyskowskiego opublikowana przez L. Wanata, „Stolica" 1965, nr 20. 33 Tekst odezwy: CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-52, k. 45. s » BI nr 29(133) z 23 VII 1942; w „Robotniku" (nr 100 z 1611943) kobiety zgłaszające się do pracy konduktorek brano w obronę. 35 NKW nr 139 z 14-15 VI 1941; koncesję posiadali Kohn i Heller, stąd powiedzenie w getcie „jechałem Kohnem-Hellerem". .dni-; 30 Dowcipy cytuję za G. Zalęskim. .., 588 37 Por. T. Niewiadomski, Okupacyjny mariaż „ciuchci grójeckiej", „Stoika" 1968, nr 46; A. łazikowska, Targowek-Marki-Radzymin, „Stolica" 1969, nr 33. M NKW nr 24 z 7 XI 1939. 39 „Kronika Polityczna" nr 5 z 27 VII 1940. 40 NKW nr 24 z 7 XI 1939. 41 WZnr 109 z 11 V 1940. « VB1GG 1942, nr 33. 43 VB1GG 1943, nr 87. « Rozporządzenie z 9 IV 1941, VB1GG 1941, nr 33. ,," I. Kobierzycka-Wituńska, Listy, „Stolica" 1971, nr 16. " Por. J. Parandowski, Wrześniowa noc. Warszawa 1962, s. 31-32. ; 47 Zapis L. Landaua z 16 XII 1942; W. Bartoszewski podaje, że 10 XII 1942 Niemcy skonfiskowali 2 tyś. paczek żywnościowych, nadanych w obiegu krajowym przez Polaków, 1859 dni Warszawy, s 324. 48 WZ nr 10 z 13 I 1940. 49 W listopadzie 1942 r. liczba abonentów telefonicznych wynosiła w Warszawie ok. 70 tyś., w centrali telefonicznej zainstalowano 15 podłączeń dla podsłuchu rozmów, CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-67, k. 30; por. zapis z 17 III 1944 o stenografowaniu rozmów, „Kronika PKB", tenże zespół 202/II-44, t. II, k. 296. x NKW nr 14 z 26 X 1939. " VB1GG 1940/1, s. 168. 52 Por. J. Kowalski, Rozgłośnia im. Tadeusza Kościuszki, „Z pola walki" 1961, nr 4. 53 BI nr z 12 VII i 30 VIII 1940. 54 Por. W. Bartoszewski, Audycja megafonowa na Żoliborzu, „Stolica" 1956, nr 27 oraz E. Schielberg, Pierwsza akcja megafonowa, „Przegląd Techniczny" 1965, nr 52. 55 S. Korboriski, op. cit., s. 292. ••« WZ nr 17 z l XII 1939. 57 M. Kann, Niebo nieznane, wyd. II, Warszawa 1965, s. 16. 58 BI z 6 IX 1940. 59 „Dzień Warszawy" nr 992 z 27 VII 1944; por. T. Szarota, Warssawa przed godzina „ W", „Życie Warszawy" nr 183 z l VIII 1973. CZĘŚĆ m ŻYCIE KULTURALNE Polityka kulturalna okupanta ' Por. Z. Augustynski: „Sytuacja prasy polskiej w pierwszych dniach okupacji hitlero- wskiej", masz. IH PAN syg. A 189/63; S. Jaracz, Memoriat w sprawie komisji weryfikacyjnej ZASP, „Pamiętnik Teatralny" 1963, zesz. 1-4 (specjalny), s. 208. 589 2 Por. S. Piottowski, Proces Halna Franka, Warszawa 1970, s. 45-46, 151-152, 318-321. 3 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 129. ł The German New Order in Polami, wyd. III, London 1943, s. 489 oraz The German Occupation of Poland. Extract of Notę addressed to the Govemments of the Allied and Neutral Powers on May, 3, 1941, London 1941, s. 44. 5 Tekst cyt za wydawnictwem Walka o dobra kultury. Warszawa 1939-1945, t II, Warszawa 1970, s. 420-421. 6 L. Fischer: „Zweijahres Bericht...", APW, zespól Szefa Dystryktu, t. 2a, k. 53. 7 Por. T. Szarota, Jawne wydawnictwa i prasa w okupowanej Warszawie, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji", zesz. 2, 1972, 5. 147-149, 157. Kina i teatrzyki jawne l ' NKWnr2z 21 1942. i ł NKW nr 135 z 11 VI 1940. 3 Charakterystycznym motywem było np. ukazywanie żołnierzy niemieckich i policji, jako strażników lądu i porządku, a przy tym ludzi zachowujących się z kurtuazją wobec Polaków. Znaczna część tych materiałów przechowywana jest w Filmotece Polskiej i jest udostępniona badaczom. 4 W. Bartoszewski, 1859 dni Warszawy, s. 215. 5 J. Drewnowski i K. Koźniewski, Pierwsza bitwa z Gestapo, wyd. II, Warszawa 1969, ». 134. 6 „Polska Żyje!" nr 25 z 25 I 1940; BI z 10 V 1940. 7 „Barykada Wolności" nr 31 z 26 I 1941 i BI z 30 I 1941. 8 „Dzień" nr 19 z 16 X 1942; przedruk w: Cz. Michalski, op. cit., s 292-293. 9 BDIC Sprawozdania Delegatury, 1942/6, s. 80-81. 10 J. Drewnowski i K. Koźniewski, op. cit., s. 133. " Por. art. Nie ukryją nieróbstwa, „Trybuna Wolności" z 15 XII 1942. 12 Akcja ta miała miejsce 17 I 1943. Granaty w kinie „Helgoland" rzucali dowódca Specgrupy GL „Wiktor" Strzeszewski i „Wyga" Wyszyński, w kinie „Apollo" zginął Ładyslaw Buczyński, zamach na „Kammerlichtspieltheater" nie udał się, por. My z głodujących miast..., s. 18-27 (wspomnienia Jerzego Duracza oraz relacja bileterki z kina „Apollo"). " Z. Koczorowski, Tajne kino „Zyzio", „Kinotechnik" nr 128(3), 1959, s. 225-227. M R. Niewiarowicz, Kulisy „Komedii", „Tygodnik Powszechny" 1946, nr 42; por. zeznania tegoż z 19 X 1946; A GKBZHwP, zespól NTN, akta w sprawie z oskarżenia L. Fischera, t. 62, k. 79. (.;, " A. Wysiński, Teatry jawne w Generalnym Gubernatorstwie, „Pamiętnik Teatralny" 1963, nr 1-4 (specjalny), s. 172. 16 Por. S. Kalicki, Melpomena w powojennej [sic!] Warszawie. Rzut oka z perspektywy roku, NKW nr 253 z 26-27 X 1940. z,v KS 990 \^ 17 NKW nr 212 z 8 IX 1941 (nazwiska autorów na podstawie zestawień w książce S. Ałarczaka-Oborskiego, Teatr czasu wojny 1939-1945, Warszawa 1967). 18 Liczba widzów na podstawie art. Sezon ubiegły teatru „Komedia", NKW nr 212 z 8 IX 1941; daty premier wg S. Marczaka-Oborskiego. " J. Dąbrowa-Sierzputowski: „Warszawski sezon teatralny 1940-1945", APW rkp. 17 (z uwagami na marginesie prof. E. Szwankowskiego). 20 Jubileusz teatru „Komedia", NKW nr 121 z 22-23 V 1943; por. uwagi Cz. Madajczyka o teatrze jawnym, Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 134-140. 21 NKW nr 45 z 22 II 1942. " NKW nr 218 z 15 IX 1942. 23 A. Wysiński, op. cit., s. 172-174; daty powstania „Niebieskiego Motyla" i „Komety" podaje za NKW nr 86 z 12 IV 1940 i nr 102 z l V 1940. » NKW nr 235 z 5-6 X 1940. 25 CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/VII-2, k. 9. " R. Sakowska, O działalności teatralnej w getcie warszawskim, „Biuletyn ŻIH" nr 68, 1969, s. 47-76 oraz Ludzie z dzielnicy zamkniętej...., s. 215-228. " R. Sakowska, O działalności teatralnej..., s. 51-59. "ł S. Marczak-Oborski, op. cit., s. 59. 29 NKW nr 68 z 20 III 1942. , x Por. Pieśń ujdzie cało..., s. 21. 31 J. Dąbrowa-Sierzputowski, op. cit., & 21, 39. 32 BI nr 6(110) z 12 II 1942. Teatr tajny i salony warszawskie ' W zespołach studyjnych przygotowywano m.in. następujące przedstawienia: „Męża i żonę" Fredry, „Antygonę" Sofoklesa, „Nie będzie wojny trojańskiej" Giraudoux, „Troilusa i Kresydę" Szekspira, por. B. Korzeniewski, Teatr warszawski podczas okupacji, „Pamiętnik Teatralny" 1963, nr 1-4, s. 112; o podziemnym PIST-cie, którym kierowała Jadwiga Turowicz, patrz wspomnienia Zofii Mrozowskiej, ibidem, s. 142—145. 2 B. Korzeniewski, op. cit., s. 113. 3 J. Ciecierski, W tajnym teatrze wojskowym, „Pamiętnik Teatralny" 1963, nr 1-4, & 139. 4 S. Marczak-Oborski, op. cit., s. 156. 5 Por. wspomnienia Anny Buterlewicz, Żywe słowo w ogniskach i na półkoloniach oraz Zofii Florczak, O Antonim Kenarze-nieznanym, zamieszczone w tomie W obronie dzieci i młodzieży w Warszawie..., s. 315-318, 338-341. 6 Por. Z. Raszewski, Henryków, „Pamiętnik Teatralny" 1963, nr 1^1, s. 130-135. 7 J. Baculewski, Początek przemian, „Kultura i Społeczeństwo" 1962, nr 2. 8 S. Marczak-Oborski, op. cit., s. 170-171. ( J. Kierst, O trubadurach walczących, „Życie Warszawy" z 26 VIII 1956. ...... , . liA4 591 10 B. Korzeniewski, op. cit., s. 114. 11 J. Zawieyski, Melpomena schodzi do podziemia, „Pamiętnik Teatralny" 1963, nr 1-ł, ». 122; por. T[eofil] S[yga], Warszawskie teatry tajne, „Stolica" 1968, nr 43. 12 J. Górecki [A. Kamiński], Wielka gra. Warszawa 1932 [1942], s. 24. " A. Wachowiak: „Ścigany przez Gestapo", masz. w posiadaniu żony, Otylii Wachowiak, łaskawie mi przez nią udostępniony. 14 Zapis Aurelii Wyleżyńskiej z 30 III 1943. 15 A. Szczypiorski, Fredek, „Polityka" 1970, nr 15. 16 J. Hoppe, Wspomnienia - przyczynki - refleksje, Londyn 1972, s. 341. 17 W tomiku Różowy kajecik. Warszawa 1958, s. 48. 18 J. Michalski, 5 5 lat wśród książek, Wrocław 1950, s. 100; por. J. W. Gomulicki, „Diabeti zboże". Ze wspomnień o warszawskich miłośnikach i ratownikach książki w dobie okupacji hitlerowskiej, w: Walka o dobra kultury..., t. II, s. 71. 19 Z. Klukowski, Dziennik z lat okupacji, wyd. II, Lublin 1959, s. 224. 20 Por. F. Goetel, Czasy wojny, Londyn 1955, s. 28. 21 R. Kotoniecki, Warszawskie gastronomica okupacyjne..., „Kultura" 1964, nr 40. 22 Zapis z 22 X 1942. 23 Por. zapis w dzienniku Haliny Krahelskiej z 28 V 1941, CA KC PZPR syg. 383/11-3, k. 106, oraz zapis w dzienniku Aurelii Wyleżyńskiej z 31 X 1941. 24 J. Iwaszkiewicz, W Stawisku w czasie wojny, w: Walka o dobra kultury..., t. I, s. 166. 25 Towarzystwo Naukowe Warszawskie. Materiały do jego dziejów w latach 1907-1950, opr. B. Nawroczyński, Warszawa 1950, s. 86-93. 26 Sprawozdanie pięćdziesiąte ósme z działalności Kasy im. Mianowskiego Instytut Popierania Nauki w latach 1939-1948, Warszawa 1949, s. 27-28. Życie muzyczne 'J. Andrzejewski, W pierwszym roku, „Odrodzenie" 1945, nr 15; przedruk w Książce dla Marcina, w tomie opowiadań Niby gaj, op. cit., s. 467. 2 Informacje na temat powstających jesienią 1939 r. kawiarni z występami artystów pojawiały się bardzo często na lamach „Nowego Kuriera Warszawskiego", por. NKW 1939, nr 29, 41, 56, 57, 59, 61, 67. 3 O roli kawiarni „Lira" tak pisze Piotr Perkowski: „Placówka ta stalą się punktem kontaktowym dla muzyków i ośrodkiem pośrednictwa pracy oraz działalności koncertowej w kawiarniach i domach prywatnych. «Lira» stała się również punktem kontaktowym dla wielu organizacji podziemnych", relacja cyt. przez S. Lorentza, W Muzeum i gdzie indziej, w: Walka o dobra kultury..., t. I, s. 34. 4 Por. M. Pogg, Od palanta do belcama, wspomnienia spisał Z. K. Rogowski, Warszawa 1971, s. 81-82. 5 Por. zbeletryzowane wspomnienia Barbary Nawrockiej, Przed godzina „ W", Warszawa 1969, s. 24. ' 6 A. J. Domański, „Sztuka i Moda", „Ruch Muzyczny" 1960, nr. 8. 592 J. Szeptycki, Maszynski w „Simie", Kartka z czasów okupacji, „Gazeta Ludowa" s 5 IV 1947. 8 Por. K. Wiłkomirski, Wspomnienia, Kraków 1971, s. 522-527. '' Por. ocenę S. Lorentza, op. cit., s. 38; ponawiane wezwanie do bojkotu koncertów pod " batutą Dołżyckiego: BI z 30 X 1941, nr 48(152) z 10 XII 1942; obwieszczenie o karze infamii z 'wyroku KWP ogłoszono w BI nr 41(196) z 14 X 1943. 10 NKW nr 206 z 31 VIII 1943; wg „Informacji Bieżącej" (nr 34/107) z l IX 1943 władze okupacyjne cofnęły zezwolenie na koncerty muzyki poważnej u Lardellego. " Por. B. Woytowicz, W okupowanej Warszawie, „Przegląd Lekarski" 1969, nr l, s. 117-125; por. także K. Regamey, Muzyka pod okupacja niemiecką, „Horyzonty" (Fribourg) 1946, nr l, s. 17. 12 Por. wyżej, s. 333. Piętnujące artykuły zamieściło pismo konspiracyjne „Kultura Jutra" 1943, nr 3 i 6/7. 13 S.K., Życie muzyczne pod okupacją, „Ruch Muzyczny" 1945, nr l; por. też relację Zdzisława Skwary, Muzyka i okupacja, „Stolica" 1972, nr 2. 14 H. Karbowska, Ruch koncertowy w Warszawie w okresie okupacji, „Poradnik Muzyczny" 1965, nr 7-8. 15 K. Kopeczek-Michalska, Jawne i tajne życie koncertowe w Warszawie w latach okupacji hitlerowskiej (fragment pracy magisterskiej), „Muzyka" 1970, nr 3, s. 47-64; E. Dziębowska, Muzyków Warszawie podczas okupacji hitlerowskiej, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 2, 1972, s. 31-71; bogaty materiał przyniosła sesja naukowa pt. „Kultura muzyczna w Warszawie w latach okupacji hitlerowskiej" zorganizowana w kwietniu 1981 r. przez WTM. 16 L. Terpilowski, Zapiski spóźnionego pasażera, .„Ruch Muzyczny" 1960, nr 8. 17 Notatka cyt. przez S. Lorentza, op. cit., s. 35; por. też szereg informacji w relacji Z. Skwary. 18 List do mnie z 10 II 1974; o życiu muzycznym w getcie patrz: M. Fuks, Życie muzyczne w gettach Warszawy, Łodzi, Krakowa, „Biuletyn ŻIH" ar 2(82), 1972, s. 41-56 oraz R. Sakowska, Ludzie z dzielnicy zamkniętej..., s. 222, 228-237. 19 B. Rutkowski, Konserwatorium Muzyczne w Warszawie w latach okupacji, „Ruch Muzyczny" 1946, nr 24. 20 M. Rusinek, Opowieści niezmyślone, Kraków 1969, s. 304. 21 A. Wróblewski, Piosenki ulicy warszawskiej. Orkiestra z Chmielnej, „Życie Warszawy" z 28-30 III 1970. . , , 22 Por. S. Sierotwiński, Gdy warszawska piosenka wstapila do konspiracji..., „Stolica" 1968, nr 14-15. 23 NKW nr 190 z 12 VIII 1943. , 24 Posłuchajcie ludzie..., zesz. l, Warszawa 1943, s. 3-4. 25 B. Wieczorkiewicz, op. cit., s. 421. u Fragment „Piosenki żebrackiej", cyt za B. Wieczorkiewiczem, op. dt., s. 425. " B. Wieczorkiewicz, op. cit., s. 425-426. 28 M. Fogg, op. cit., s. 81. i M Piosenka ta ukazała się na płycie, jako jedna z pozycji „Błękitnej serii przebojów"; tekst cyt. za E. Żernicką, To Pani musi wiedzieć. Warszawa 1941. 38 - Okupowanej... 593 30 „Dziennik Obwieszczeń Miasta Warszawy" nr 20 z 8 VI 1942. 31 „Pro memoria (26 VII-25 Vm 1942)", CA KC PZPR, zespól Delegatury, 202/I-3ł, k. 53. Książka i prasa ' K. Wyka, „Przeminęło z wiatrem", „Odrodzenie" 1945, nr 16; o popularności tej powieści we Francji wspomina H. Amouroux, op. cit., s. 475; pamiętać trzeba o fakcie, że dużą rolę odegrała jej ekranizacja z 1939 r. 2 A. Trzebiński, Kwiaty z drzew zakazanych. Warszawa 1972, s. 209. 3 S. Sierotwiriski, Z Sienkiewiczem w konspiracji, „Stolica" 1966, nr 51—52. ł W. W. Witkowski, Powieści Sienkiewicza w tajnym nauczaniu, „Stolica" 1966, nr 50. 5 Por. wstęp K. Wyki do Utworów wybranych Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Kraków 1964. 6 NKW nr 18 z 22 I 1940. 7 Cyt za R. Przelaskowskim, Warszawska Biblioteka Publiczna w okresie okupacji, „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" t. V, 1961, s. 19. 8 The German New Order in Polana, wyd. III, London 1943, s. 487; tekst w: Walka o dobra kultury..., t. II, s. 410. 9 Wszystkie indeksy są dostępne w zbiorach bibliotecznych, fotokopie kart tytułowych zamieszczono w Walce o dobra kultury..., t. I, po s. 200. 10 NKW nr 26 z 31 I 1941, nr 38 z 13 II 1942, R. Przelaskowski, o^>. cit., s. 20. " NKW nr 26 z 31 I 1941. 12 NKW nr 38 z 13 II 1942. 13 R. Przelaskowski, op. cit. 14 Por. W. Sokolowska, W Bibliotece Uniwersyteckiej 1939-1944, w: Walka o dobra kultury..., 1.1, s. 307-308; taż. Dzieje Biblioteki Uniwersyteckiej 1939-1945, Warszawa 1959; na temat warszawskich bibliotek podczas okupacji por. również: K. Świerkowski, Biblioteki warszawskie w latach 1939-1945, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 2, 1972, s. 319-343; A. Kawecka-Gryczowa, Ochrona zbiorów w Bibliotece Narodowej, w: Walka o dobra kultury..., t. I, s. 179-242. 15 H. Nowakowska, Książki skazane na zagładę, „Stolica" 1968, nr 10. • 16 H. Więckowska, Wypożyczalnia książek na Belwederskiej w l. 1939-1943, „Bibliotekarz" 1968, nr 10, s. 313-315. 17 J. Baculewski, op. cit., s. 76-78. " BI z 12 VI 1941. 19 J. Andrzejewski, W pierwszym roku, „Odrodzenie" 1945, nr 15. 20 R. Fleszarowa, Książka WJ okupowanej Warszawie, „Odrodzenie" 1945, nr 10-12. 21 S. Malawski, Księgarskie konspiracje. Warszawa 1966; por. Cz. Guttry, Pamiętnik, w: Walka o dobra kultury..., t. II, s. 7-8. •• s Por. P. Hniedziewicz, Ze wspomnień księgarza, w: Walka o dobra kultury..., t. II, s. 44-15. , • - •^a^ ^ ..; 594 " NKW nr 96 z 24 IV 1940. -. •ft;^1 .. . ; .'„,, ',;ł ,\^.,,-„,,-t,,, ,,„,^ yy, 24 J. Parandowski, Wrześniowa noc. Warszawa 1962, s. 50. 25 List z 8 VI 1941, BN rkp. 8261. 26 Rozporządzenie wykonawcze z 24 X 1940 do rozporządzenia o wydawnictwach z 31 X 1939, VB1GG 1940/11, s. 513-514. W jednym z kolejnych przepisów czytamy: „Sprzedaż literatury, o charakterze światopoglądowym lub politycznym jest księgarniom polskim wzbro- niona", ibidem, s. 515. 27 BI nr 8(112) z 26 II 1942. 28 T. Szarota, Prasa i wydawnictwa jawne w okupowanej Warszawie, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 2, 1972. 29 Czy wrzesień 1939okryt niestawą naród polski?, wyd. SZP, grudzień 1939, s. 2. Autorstwo „Grota" ustalone na podstawie relacji pisemnej Haliny Królikowskiej (obecnej w trakcie pisania broszury), przekazanej na mą prośbę dla zbiorów CA KC PZPR. 30 Co na dzisiaj?, wyd. SZP, grudzień 1939, s. 11. Pod względem edytorskim obie broszury są identyczne. W. Chojnacki, moim zdaniem niestusznie, jako miejsce wydania broszury Co na dzisiaj? podaje Kraków, Bibliografia zwartych druków konspiracyjnych wydanych pod okupacją hitlerowską w latach 1939-1945, Warszawa 1970, s. 55. Autorstwo Tokarzewskiego jest bardzo prawdopodobne, gdyż H. Królikowska pamięta dokładnie, że obaj z Roweckim w tym samym czasie pisali teksty na podobny temat. 31 Relacja w zbiorach IH PAN, syg. A/276/65. 32 „Młoda Demokracja" nr l z 20 XI 1943, s. 6-7. 33 „Płomienie" 1944, nr 6, s. 9-12 (przedruk z „Drogi" 1943, nr 2). 34 „Sprawy Narodu" 1944, nr 10-11, s. 9-11. 35 Warto zwrócić uwagę, że recenzje z Kamieni na szaniec K. Lipinskiego i J. Garzteckiego przedrukowane zostały w antologii Zdzisława Jastrzębskiego, Konspiracyjna publicystyka literacka 1940-1944, Kraków 1973, s. 253-262. 36 Por. J. Kott, Przewodnik po krainie idylli, „Odrodzenie" 1945, nr 20. 37 Por. Z. Jastrzębski, Literatura pokolenia wojennego wobec dwudziestolecia. Warszawa 1969, passim. - ... ; " Por. W. Bartoszewski, Konspiracyjne Varsaviana poetyckie, „Rocznik Warszawski" 1961, s. 285. 39 W. Bartoszewski, Pod znakiem Syreny, „Stolica" 1957, nr l. 40 W. Bartoszewski, Najrzadszy druk literacki podziemna Warszawy, „Stolica" 1957, nr 9; por. J. W. Gomulicki, op. cit., s. 92. 41 W. Bartoszewski, Podziemny tomik Norwida, „Stolica" 1957, nr 20. 42 „Stolica" 1957, nr 49. 43 Por. list S. Poznańskiego, „Stolica" 1964, nr 21 oraz W. Bartoszewski, Historia Jankiela Wiemika, w: Ten jest z ojczyzny mojej...<, s. 633-634. " Por. L. Dobroszycki:,,Prasa jawna w okupowanej Polsce", masz. pracy doktorskiej w IH PAN, s. 108; por. też T. Cieślak, Hitlerowskie czasopismo „Nowy Kurier Warszawski", „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego" t. VII, 1968, s. 162-169. 45 Por. BI z 8 III 1940 r. i nr 18(122) z 7 V 1942. 46 Sądzić należy, że jako źródło historyczne posiada ona podobne znaczenie dla badacza dziejów okupacji niemieckiej w latach 1915-1918, jak NKW dla okresu II wojny światowej. M* 595 Budzić musi zdziwienie fakt niewykorzystania „Godziny Polski" w pracy K. Dunin-Wąsowicza, Warszawa w czasie pierwszej wojny światowej. Warszawa 1974. Zdaniem prof. Kieniewicza: „Termin prasa gadzinowa zrodził się w Niemczech za czasów Bismarcka, gdy wyszło na jaw, że rząd subsydiuje organy prasowe, popierające jego politykę. Utarła się wtedy dla odnośnego funduszu nazwa «Reptilienfonds» - stąd nazwa «gadzinówek» rozpowszechniła się naprzód w zaborze pruskim" (recenzja z niniejszej pracy). 47 „Kromka «Andrzeja»", CA KC PZPR, syg. 231/VII-1, k. 24. 48 Por. The Nazi Kultur in Polana, London 1945, s. 132. 49 „Polska Żyje!" nr 62 z 27 VII 1940. 50 „Polska Żyje!" nr 61 z 20 VII 1940. 51 BI z 6 IX 1940 oraz zapis w „Kronice «Andrzeja»" z tegoż dnia. 52 NKW nr 193 z 16-17 VII 1941. 53 Por. art. PhUippi - 25-letni bohater przestworzy, NKW nr 85 z 11-12 IV 1942. » Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 168-170. " W sumie cykl składał się z 10 artykułów, NKW nr 278-289 od 26 XI do 9 XII 1940. " L. Dobroszycki, op. cit., s. 149-152. " Rozlam w tonie emigracji polskiej, NKW nr 206 z I IX 1941; NKW nr 158 z 6 VII 1943. " BI nr 16(120) z 23 V 1942. 59 Por. M. Fuks, Życie w gettach Generalnej Guberni nade „Gazety Żydowskiej" 1940-1942, „Biuletyn ŻIH" nr 3(79), s. 3-48, nr 4(80), s. 32-42, nr 1(81), s. 41-70. w Warszawa w liczbach 1939, s. 62. 61 Warszawa 1982, s. 265. " Cyt. za T. Głowacki, Prasa podziemna w okresie okupacji hitlerowskiej, „Prasa Polska" 1947, nr 2-3, s. 9. 63 Władysław Sikorski w piśmie do Delegata Rządu z 4 II 1943 stwierdzał: „...przerost prasy tajnej w Warszawie uważam za objaw wysoce szkodliwy, który należałoby ukrócić za wszelką cenę", Armia Krajowa w dokumentach, t. II, Londyn 1973, s. 411. 64 Por. B. Chwist, „Monitor"— I-sza tajna gazetka w Warszawie, „Ogniwa" nr 2 z 6 X 1946. 65 Por. M. Wiśniewski, Z historii powstania i działalności Komendy Obrońców Polski, „Wojskowy Przegląd Historyczny" 1967, nr 3, s. 232. w M. Malinowski, Geneza PPR, Warszawa 1972, s. 129; por. H. Jaworska, Byto nas stu, Warszawa 1948, s. 241; wzmiankę o „Strzałach" znajdziemy w sprawozdaniu „Grota" (15 III-2 IV 1940), Armia Krajowa w dokumentach, Ł I, Londyn 1970, s. 201. (7 W. Bartoszewski, 1859 dni Warszawy, s. 80. 68 Armia Krajowa w dokumentach, t. II, Londyn 1973, s. 238, 439; BI nr 47(202) z 25 XI 1943; l III 1944 nakład BI miał wynosić 42 tyś. egz., Armia Krajowa w dokumentach, t. IIL Londyn 1976, s. 313. 69 M. Straszewska, „Biuletyn Informacyjny" 1939-1944, „Najnowsze Dzieje Polski Materiały i studia z okresu II wojny światowej" t. XI, 1967, s. 127-164. i 70 Najwięcej informacji o TWZW przynoszą wspomnienia Michała Wojewódzkiego, W tajnych drukarniach Warszawy 1939-1944, Warszawa 1976; w przygotowaniu znajduje się 596 ,, . , ,. . „-rzeź Jerzego Rutkowskiego przy współudziale Marii szczegółowa ich historia, opracowywana P1— •~ Mierzejewskiej. .,. 71 M. Wojewódzki, op. cit., s. 158-162' •'-' ~-°- 72 Ibidem, s. 285-289. . , . - , ,—., n o r, > ».. A ..• ro Kanyiki, Polskie państwo podziemne, Londyn 1959, & 73 S. Dołęga-Modrzewski [S. Kauzi»-J> 81—83 74 B.Hillebrandt,„7r^ ^n^''-Oralny organ PPRw okresie okupacji, ... „ , ,. „, III, zesz. 2, 1964, s. 5-16. Historii Czasopismiennictwa Polskiego t- ' _ „ _ . . . . , ,,___.,, , . _ , , i.... Glos Warszawy", w: Wspomnienia warszawskich 75 W. Bieńkowski, Jak redagowałem »"• •' ' "peperowcdw..., s. 219-225. . ,...,, • /,/, vr in^-i < irm '-,„_.' _ _ „ ,.-„„powstanie, technika i kolportaż (20 XI 1942-1 VIII " H. Biowski, „CTos Warszawy ,)<'g0 f- ' - • 1944), „Rocznik Historii Czasopismiennictwa Polskiego" t III -z,2 1964, . 17-44 77 J. Mulak, Prasa RPPS i jej kolportaż « czasie okupacn, „Rocznik Historii Czasopismien- nictwa Polskiego" t. III, zesz. 2, 1964, s. 163-168. 78 M. Skwamicki, Marcin, Kraków 1967' s- la- 79 M. Kann, op. cit., s. 149 i nast. , . . , , , i. • i ,n->n .n^r - ^.^z^i. Konspiracyjne c^op^enniawo kulturalne w kra^wl. 1939-1945, „Twórczość" 1961, nr 10 s. 81-102. „ Wspomnienia 1941-1944, 81 Na)bogatszy materiał przynosi wy"" - Warszawa 1972. . _ ,.,._ ,, .„ ,, „ , - . — _ ..„,«ki1. Wiatr wolności. Warszawa 1942, s. 61-<2. 82 Krzysztof Czarowic [T. FaszczewsKiJi > „Rozrywki dla ludu" • Por. NKW nr 164 z 14 VII 1941. _ , ., , , , , , ^,v.-w nr 183 l5 Vin 1942. • Nowy plac zabaw ludowych, NK" " 3 NKW nr 147 z 1-2 VI 1940. A ^ ^ n , , ^ ^ n MKW nr 207 z l IX 1943. 4 Cyrk na Pradze Zabkowska 9, Nis-"" — , , • • i, i,. A - . • .„„iczania prywatnych salonów gry przynosi teczka akt: A 5 Interesu)ący materiał dotyczący zwal"" f •' •' •_' • .- fw-Ju D M r> v A r der Sipo und des SD fur den Distnkt Warschau, t. 24 GKBZHwP, zespół Der Kommandeur aer '. . , . , , '. ", , , , ; „(a właściciela lokalu przy ul. Sienkiewicza 14 m. 10, (przesłuchanie osoby, która zadenunc)owai" oraz protokół przeprowadzonej tam rewiz)*)- « NKW nr 200 z 25 VII 1941 i nr lii z 21 v —— , i NKW nr 67 z 19 III 1942. • BIz24 IV 1941. ' „Rzeczpospolita Polska" nr 19(70) z 20 Xl 1943. 10 BI z 2 VIII 1940. " Zapisz 15 VIII 1940. " BI z 9 VIII 1940. ;: "7dn;' z11 v" 1942- __ «, al. S^cha, „Kulisy" 1957. nr 22, 23. 14 Z. Dali, TaJemmce Kasyna Ory w "•• 597 15 Por. art. Jeszcze jedna trucizna, „rrzegląd Polski" nr 42 z 2(>-" .•<>,».- 598 CZĘŚĆ IV OBLICZE WROGA Władze okupacyjne ' Marek Getter szacuje liczbę ludności niemieckiej w Warszawie na ok. 3%, wydaje się jednak, że nie uwzględnia w tym rachunku stacjonującego wojska, por. Środowisko niemieckie v> Warszawie w l. 193 9-1944, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 3,1973, s. 229. 2 A. Ivanka, Wspomnienia skarbowca 1927-1945, Warszawa 1964, s. 374. 3 „Deutscher Lodzer Zeitung" nr 289 z 24 X 1939. 4 A. Ivanka, op. cit., s. 375. 5 Degeners „Wer ist's" wyd. X, Berlin 1935, s. 1176; O. Bauermann, Zeittafeizur Geschichte der Stadt Solingen 965-1950, Wuppertal 1953, s. 148: 6 H. Pawlowicz, op. cit., s. 42-43. 7 J. Kulski, Zarząd Miejski Warszawy 1939-1944, Warszawa 1964, s. 63. 8 C. Malaparte, Kapuft, Warszawa 1962, s. 98. 9 A GKBZHwP, zespól NTN, akta w sprawie z oskarżenia Ludwiga Fischera, teczka 68, t. XVI, tłumaczenie, k. 58. 10 W sprawozdaniu z przesłuchania Fischera przez Amerykanów z 26 VII 1945 czytamy m.in.: „During tnę interyiew the interrogator gained the impression that source is a hardboiled Nazi, who saw and approved all the actions take against Poles and Jews. Hę is a through antisemite", A GKBZHwP, ten sam zespól, teczka 51, k. 28-29. " Ibidem, k. 34; por. również notatkę z przesłuchania Fischera 25 X 1945 w Ludwigsburgu przez mjr. W. Szuidrzyriskiego, k. 18-19. 12 Cyt. za „Mileną", Za kulisami palacu Bruhla, „Stolica" 1969, nr 43; Zeznania inż. Zygmunta Jerzego Roleckiego złożone 17 IV 1946 wyjaśniają sprawę dostania się tekstu owego przemówienia w ręce władz polskiego podziemia (fragmenty opublikowano w prasie konspira- cyjnej). Otóż dokument dostarczyła pracująca dla ruchu oporu Teodora Żukowska, z domu von Seracsin, która na polecenie AK przyjęła Volkslistę, a jako urzędniczka sądu niemieckiego była obecna na zebraniu, A GKBZHwP, zespół jak wyżej, teczka 61, t. II, k. 62 (tamże tekst niemiecki, k. 67-68, tłumaczenie polskie, k. 63). Ostatnie zdanie w oryginale brzmi: „Wir durfen uns nicht schwach zeigen und wenn się ein Pole jetzt nicht griisst, dann miissen się ihn prugeln". 13 Na podstawie wspomnień Kulskiego, Pawlowicza i Ivanki. 14 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. I, s. 497^t98; pamiętać jednak należy, że w Niemczech doktorat uzyskiwało się bezpośrednio po studiach, na podstawie napisanej rozprawy i zdania tylko jednego „rigorosum". Odpowiadało to raczej naszemu magisterium. 15 BI z 16 I 1941 zapis A. Próchnika z 8 I 1941. 16 B. Korzeniewski, op. cit., s. 110. 17 J. Parandowski, op. cit., s. 44-45. 18 K. Grundmann, Fuhrer durch Warschau, Krakau 1942; Grundmann wespół z Alfredem Schellenbergiem był wydawcą albumu o Warszawie, który ukazał się w Krakowie w 1944 r. " Jak się wydaje Hans Fuhr latem 1943 r. należał do osób starających się realizować 599 liberalniejszy kurs wobec Polaków, por. „Informacja Bieżąca" nr 38(111) z 29 IX 1943; W relacji Stanisława Tazbira, Jak radca Fuhr grozit zamknięciem ognisk, postać Schulrata przedstawiona została raczej negatywnie, w: W obronie dzieci i młodzieży..., s. 237-243; brat Hansa, Jakob Fuhr, po utonięciu pastora Waldemara Krusche stanął w 1942 r. na czele niemieckiej parafii zboru ewangelicko-augsburskiego w Warszawie. 20 Relacja ustna prof. H. Brokmana, zmarłego w 1976 r. 21 A GKBZHwP, zespól NTN, akta w sprawie z oskarżenia Ludwiga Fischera, teczka 66, Ł XI, k. 5. 22 W cytowanym wyżej zeznaniu Mikołaj Łącki pisze: „Dnia 15 I 1941 Schrempf został zastąpiony przez drą Hagena, który pracował do lutego 1943 r." Według innych informacji Schrempf miał wyjechać z Warszawy już wcześniej. 23 Por. K. M. Pospieszalski, Protest drą Wilhelma Hagena przeciwko zamierzonemu wymordowaniu części ludności Zamojszczyzny w latach 1942/43, „Przegląd Zachodni" 1958, nr 1-2, s. 117-128. 24 Who's who in Germany, Miinich 1960, s. 531; o postaci drą Hagena por. również Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., 1.1, s. 503. Należy zwrócić uwagę, że zupełnie inaczej patrzyli na tego człowieka mieszkańcy getta, por. choćby liczne wzmianki o nim w Dzienniku A. Czerniakowa. 25 APW, zespól Stadthauptmanna, t. 356, k. 26. 26 K. Bacia i J. Przedborski, O dziatalnos'ci Ubezpieczalm Społecznej w Warszawie 10 czasie okupacji hitlerowskiej, „W Służbie Zdrowia" 1946; nr 2; por. też M. Ciećkiewicz, Lecznictwo ubezpieczeń społecznych w Polsce w czasie okupacji, „Przegląd Lekarski" 1966, nr l. 27 „Stolica" 1969, nr 38-40; por. materiał dotyczący działalności Meisingera w Warszawie (jego zeznania, oświadczenia) w A GKBZHwP, zespól NTN, t. 48, k. 51-70 oraz protokół jego zeznań przed Amerykanami dn. 30 IV 1946; tenże zespół, teczka 68, t. XVII, k. 72-75. 28 W. Bartoszewski, Warszawski pierścień śmierci..., s. 434. 29 Lebenslange Haft fur Gestapo - Chef Hahn. Das gemeinschaftlichen Mordes an 230000 polnischen Judenfiir schuldig befunden, „Suddeutsche Zeitung" z 5-6 VII 1975. 30 „Documenta Occupationis", t. VI, s. 381-382. 31 „Komunikat Informacyjny" nr 2 z l II 1940. 32 CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-31, k. 159. 33 L'occupatwn allemande (...) de la Polegnę, s. 149-150; C. Kapłan, op. cit., s. 148. 34 Polish doctor, / saw Polana suffer, wyd. II, London 1941, s. 63-64, 67. Wojsko niemieckie 1 W WDN nr 263 z 3 X 1939 podano informację o Rozkazie nr l, wydanym dla żołnierzy niemieckich l X 1939, gdzie punkt 16 mówił o zakazie rekwizycji. 2 Por. W. Bielajew, Barbarzyńcy w monoklach. Niemcy vi Polsce, Moskwa 1942; rozporzą- dzenie o konfiskacie dziel sztuki w GG wydane zostało przez H. Franka 16 XII 1939, postanowienie wykonawcze z 15 I 1940 podpisał osławiony dr Muhłmann, Walka o dobra kultury..., t. II, s. 416-419. 600 3 G. Zalęski, op. at., s. 200. 4 Ausgewdhite Briefe von Generalmajor Helmuth Stieff, wyd. H. Rothfels, „Vierteljahrs- hefte fur Zeitgeschichte" 1954, s. 299-300. 5 Por. E. Leiser, „Deutschland erwache!" Propaganda im Film des Dritten Reiches, wyd. II Reinbek bei Hamburg 1968, s. 73. Trudno z całą pewnością ustalić, czy to właśnie ekipa Hipplera kręciła inscenizowane sceny w getcie w maju 1942 r. 0 Por. M. Mikorska, Spring Heid no Hope, London 1941, s. 35; także BI z 24 II 1940 i 5 IV 1940. 7 BI z 4 X 1940. 8 BI z 23 V 1941. '' „Polska Żyje!" dod. nadzw. do nr 91 z 24 V 1941. 10 J. Fudakowski, op. cit., s. 44. " M. Ruth-Buczkowski, Warszawski dowcip w walce. Warszawa 1946, s. 35; w „Informacji o wydarzeniach w kraju" (z 29 XII 1941) czytamy: „Żołnierze przywożeni, przeważnie w wieku 23-33 lat, są w stanie silnej depresji. Milczą, nie rozmawiają nawet ze sobą, otępiali, niesłychanie zawszeni, nieogoleni przez 1-2 miesiące. Płaszcze zabrano im na l etapie dla żołnierzy pozostających na froncie - okryci są kocami, głowy i ręce obandażowane szmatami. Dziennie transporty ze wschodu liczą po kilka tysięcy ludzi", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-28, Ł 2, k. 243. 12 G. Zalęski, op. cit., s. 220. 13 „Kronika Okupacji" nr 10, luty 1942 r. 14 „Aneks do raportów 16 (1-15 IX 1941)", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/III-8, k. 59. 15 Na podstawie fotokopii zamieszczonych w książce F. Blattiera (Mawicka), Warszawa 1942. Zapiski szofera szwajcarskiej misji lekarskiej, opr. T. Szarota, przel. K. Bartos, Warszawa 1982, s. 51, 87. 16 S. Korboński, op. cit., s. 175. 17 CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-44, Ł I, k. 81, 88, 94. 18 F. Blattier, op. cit., s. 86. "' NKW nr 210 z 5 IX 1941. 20 S. Korboński, op. cit., s. 186; w meldunku z 23 II 1944 dowódca AK podawał następujące ceny broni w Warszawie: pistolet 9 mm - 7 tyś. zł, amunicja doń - 10 zł za sztukę, karabin - 4 tyś. zł, amunicja - 10 zł, granat ręczny - 200 zł, pistolet maszynowy - 30 tyś. zt, ckm - 45 tyś. zt, rkm-30 tyś. zł. Kurs papierowego dolara na czarnym rynku wynosił wówczas 150 zł. Armia Krajowa w dokumentach, t. III, Londyn 1976, s. 287. 21 „Informacja Bieżąca" nr 8(33) z 24 II 1942; por. zapis w dzienniku H. Krahelskiej z 2 I 1942. 22 Por. J. Żwirska, Jaki masz pseudonim, wyd. II, Warszawa 1964, s. 198. a CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-44, t. I, k. 84. 24 „Pro memoria (9 11-9 III 1944)", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-37, k. 47. 25 Zapis w „Kronice «Andrzeja»" z 13 XI 1941. » „Tydzień" nr 59 z 27 V 1944. " E. Kumor, Wycinek z historii jednego życia. Warszawa 1967, s. 140-141. "„Informacja Bieżąca" nr 11(36) z 18 III 1942. 601 » Por. pismo H. Himmlera do Friedricha-Wilhelma Krugera z 30 VI 1942, KeicksfShrerl Briefe an und von Himmitr..., & 157. .Dzielnica niemiecka" 1 W części domów na ul. Litewskiej pozostawiono lokatorów polskich, wysiedlono ich w październiku 1943 r. Funkcjonariusze policji niemieckiej urzędujący w al. Szucha 25 mieszkali w dwu domach: al. Szucha 16 oraz Litewska 10. 2 WZ nr 21 z 6 XII 1939. 3 WZ nr 36 z 23 XII 1939. " 4 WZ nr l z 3 I 1940. 5 WZ nr 26 z 12 XII 1939. » WZ nr 36 z 23 XII 1939. 7 Zapis L. Landaua z 7 X 1940. 8 NKW nr 242 z 14 X 1940. ' Deutsches Yiertel in Warschau, WZ nr 245 z 16 X 1940. 10 „Pro memoria (16 IV-31 V 1942)", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-30, k. 265. " „Amtliches Mitteilungsbiatt des Stadthauptmanns in Warschau", nr l z 20 VIII 1942. 12 Ibidem, nr 2 z 12 IX 1942. " „Dzień Warszawy" nr 500 z 23 II 1943. 14 M. Getter, Środowisko niemieckie w Warszawie w l. 1939-1944, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 3, 1973, s. 235—236. 15 „Informacja Bieżąca" nr 10 (83) z 11 III 1943; BI nr 11 (106) z 18 III 1943. " Poi. przypis 10. 17 E. Grudzinski, „N" „Drapacz". Propaganda Okręgu Warszawskiego AK wśród Niem- ców, „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" t. II, 1959, s.101. 18 BI z 4 XII 1941. " Informacje o placówkach niemieckich w Warszawie zaczerpnięte zostaly z WZ oraz: F. Gollert, ZweiJahre Aufbauarbeit im Distrikt Warschau, Warschau 1941; tegoż drugie wydanie tejże pracy, Warschau unter deutscher Herrschaft, Krakau 1942; M. Freiherr du Prel, Das General-Gouvernement, wyd. II, Wurzburg 1942; K. Grundmann, Fuhrer durch Warschau, Krakau 1942; najpełniejsze jak dotychczas omówienie życia kulturalnego Niemców w okupowanej Warszawie stanowi cytowany wyżej artykuł M. Gettera. 20 F. Gollert, Warschau unter deutscher Herrschaft..., s. 249. 21 WZ nr 276 z 22 XI 1940. 22 A. Krysiński, Struktura narodowościowa miast polskich, „Sprawy Narodowościowe" 1937, nr 3, s. 10, 15, 19; por. L.Ręgorowicz, Niemcy w województwie warszawskim, „Strażnica Zachodnia" 1937, nr 4, s. 415-^24. 23 „Amtsbiatt des Chefs des Distrikts Warschau" z 8 XII 1939 i 14 II 1940. " VB1GG 1940/1, s. 36; por. też rozporządzenie wykonawcze. K, ». 73-75, 78-79. 602 " [A. Jachnina i M. Ruth-Buczkowski], Anegdota i dowcip wojenny, [Warszawa 1943], s. 20. 26 K. Grundmann, Fuhrer durch Warschau..., s. 64. - , " „Das Gesundheitswesen der Stadt Warschau September 1939bisMarz 1942erstattetvon Dr W. Hagen Amtsarzt", APW, zespól Stadthauptmanna t. 355, k. 9.. 28 Pierwsze nazwiska ze spisu Volksdeutschów opublikowano W BI z 13 III 1941. Dwie kolejne listy zamieszczono w tymże piśmie 23 X i 30 X 1941. 29 VB1GG 1940/1, s. 145; otwarcia dokonał L. Fischer 28 IV 1940, por. WZ nr 100 z 30 IV 1940. 30 „Informacja Bieżąca" nr 28 (101) z 21 VII 1943. 31 VB1GG 1940/1, s. 143-144. " VB1GG 1943, nr 5, s. 37. 33 Tekst okólnika został zamieszczony w art. Kidnaperzy, opublikowanym w podziemnym piśmie „Die Zukunft" nr 8 z sierpnia 1943 r. Nie jest wykluczone, że mamy tu dS czynienia z dokumentem sfingowanym w ramach akcji „N". 34 Por. opracowanie „Volksdeutsche", wysłane do Londynu 611943, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-32, k. 57-59, por. też zapis z dn. 24 VIII 1943 w kronice L. Landaua o pospiesznym zaopatrywaniu się Volksdeutschów w Kennkarty dla Polaków. 35 Dokładne omówienie zawartości tego pisma daje jego redaktorka Halina Auderska, Pisane- okupacyjny nocą, w: Akcja ,N". Wspomnienia 1941-1944, Warszawa 1972, s. 239-260. 36 Źródła: WZ nr 258 z 31 X 1940; stan w grudniu 1942 i 1943 r. APW zespół Szefa Dystryktu Ł 240a, k. 184; stan z listopada 1943 r. - BI nr 47 (102) z 25 XI 1943. 37 Zapis w „Kronice «Andrzeja»" z 13 VIII 1941. 38 Por. A. Borkiewicz, Powstanie Warszawskie 1944, Warszawa 1957, s. 38. 39 M. Getter, Zarys organizacji policji niemieckiej w Warszawie i dystrykcie warszawskim a l. 1939-1945, „Rocznik Warszawski" t. VI, 1967, s. 256-267. 40 „Informacja Bieżąca" nr 27 (100) z 14 VII 1943. Szereg danych na temat policji niemieckiej znajduje się w „Kronice PKB". 41 „Informacja Bieżąca" nr 2 (75) z 13 I 1943. CZESCY NASTROJE I POSTAWY W Strefy strachu i lęku oraz wiary i nadziei ' Por. K. Lewin, A Dynamie Theory of Personalny, New York-London 1935; tegoż, Pieid Theory of Social Science, New York 1951. 2 Kto się czego boi, z prof. dr. Stefanem Nowakiem rozmawia H. Krall, „Polityka" 1975, nr 48. 3 J. Pięter, Stownik psychologiczny, Wroclaw-Warszawa-Kraków 1963, s. 278-280; Stanis- 605 law Konieczny proponuje następującą definicję: „Terminu «strach» używać będziemy dla określenia tych wszystkich przykrych uczuć człowieka, które stanowią jego reakcję na niebezpieczeństwo (lub naglą zmianę sytuacji wewnętrznej, której nie jest w stanie właściwie ocenić), przygotowujące go psychicznie i fizycznie do obrony bądź wycofania się z zasięgu działania groźby". Panika wojenna. Warszawa 1969, s. 156; por. również H. Pieron, Vocabulaire de la Psychologie, wyd. V, Paris 1973, s. 24 (hasło „Angoisse"); W. Witte, Psychologisches Worterbuch, Hamburg-Bern 1959, s. 16 (hasło „Angst") oraz H. B. English i A. C. English, A Comprehensive Diaionary of Psychologie and Psychoanalytical Terms, New York-London-To- ronto 1958, s. 35 (hasło „Anxiety"). Klasyczna praca Angelo Mosso, La Paura (1884), ukazała się po polsku w Warszawie już w 1891 r.: Strach. Studyum populamo-naukowe; dotyczy ona jednak prawie wyłącznie objawów fizjologicznych strachu. 4 J. Bahie, Angste und ihre Uherwindung, Hemmenhofen am Bodensee 1972, s. 20. 5 G. Benedetti, Die Angst in psychiatrische Sicht, w: Die Angst. Studien aus dań Jung-Institut, Zurich 1959, s. 153. 6 J. Pięter, Strach i odwaga. Warszawa 1971, s. 101. 7 CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/II-37, k. 145; por. również zapis Landaua z l XII 1943: „Nastroje charakteryzują pogłoski o mającym się od 15 grudnia zacząć niszczeniu całej ludności przy pomocy szykowanych komór gazowych, kolejno, ulica za ulicą". Oczywiście nie można wykluczyć, że owe pogłoski rodziły się pod wpływem obserwowanych codziennie publicznych egzekucji ulicznych, bez inspiracji więc czynników niemieckich. 8 Por. J. Reykowski, Funkcjonowanie osobowości ci warunkach stressu psychologicznego, Warszawa 1966, s. 204-205. Autor uważa „strach i gniew, jako procesy motywacyjne uruchamiane przez stress", ibidem, s. 266-267. 9 Chciałbym zwrócić uwagę na istnienie drukowanej ulotki konspiracyjnej „Instrukcja postępowania w wypadku aresztowania i uwięzienia", zawierającej cały szereg wskazówek zachowania się w takiej sytuacji i informujących o metodach prowadzenia śledztwa (w zbiorach własnych). 10 List wysłany został pocztą kurierską w lipcu 1944 r., CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-8, t. 3, k. 68. " W terminologii psychologicznej „Zastraszaniem lub nastraszaniem nazywa się mniej lub więcej świadome wzbudzanie strachu u innej osoby (lub u wielu osób) przeważnie w celu uzyskania upatrzonych korzyści", J. Pięter, Strach i odwaga..., s. 188. 12 O powiązaniu uczucia lęku z motywem wspólnoty pisze J. E. Murray, Motywacje i uczucia. Warszawa 1968, s. 191. 13 J. Pięter, Strach i odwaga..., ś. 102; por. Z. Skórny, Psychologiczna analiza agresywnego zachowania się. Warszawa 1968. Wnikliwe uwagi na temat napięcia psychicznego, towarzyszą- cego walce zbrojnej z okupantem, znajdzie czytelnik w studium T. Strzembosza: Społeczne i psychologiczne problemy zotnierssy warszawskiej dywersji, „Rocznik Warszawski" t. XIV, 1976, szczególnie s. 256-268. 14 S. Szuman, O dowcipie i humorze. Szkic psychologiczny. Lwów 1938, s. 3. 15 Na uwagę zasługuje opinia Christel Drey-Fuchs, która analizując dowcipy krążące w III Rzeszy doszła do wniosku, że stanowią one przejaw panującego w społeczeństwie niemieckim strachu, Angst im Tausendjahrigen Reich, w: Die politische und gesellschaftliche Kotle der Angst, Frankfurt am Main 1967, s. 39; por. również pracę P. Leroy, Angst und Lachen, Wien 1954. i 16 S. Dzikowski, Niemiec wyszydzony. Warszawa 1946; podczas wojny ukazały się w podziemiu dwa zbiorki dowcipów, po wojnie, oprócz wymienionego, jeszcze cztery dalsze (M. Ruth-Buczkowskiego, L. Straszewicza, Z. K. oraz G. Załęskiego); we Francji podobnych książek tylko w latach 1944-1946 ukazało się aż osiem. Zestawienie tekstów dowcipów i anegdot okupacyjnych obu krajów daje okazję do bardzo interesującego porównania nastrojów, a przy tym pozwala śledzić zjawisko krążenia pewnych dowcipów po okupowanej Europie. Trudno tu oczywiście wymienić przykłady, posłużę się jedynie odczytywaniem skrótu NSDAP: w Polsce mówiło się: „Nasi są daleko, ale przyjdą", we Francji zaś: „Nous sommes des Allemands provisoires". , ••" " T. Mądrzycki, Psychologiczne prawidłowości kształtowania postaw. Warszawa 1970, & 83. 18 Z; K., Garść dowcipów z czasów wojny i okupacji niemieckiej, Jaworzno 1947, s. 5; ten sam dowcip L. Straszewicz podaje w nieco innej wersji, prawdopodobnie późniejszej, gdyż do tłumów przemawiać ma prezydent Raczkiewicz, a całe wydarzenie ma miejsce w 1960 r., Śmiech w kajdanach. Kawaty warszawskie w czasie okupacji, Wrocław 1946, s. 32. " „Dyliżans. Pismo satyryczno-polityczne" nr l z 15 I 1944. 20 S. Dzikowski, op. cit., s. 184; ulotkę tę cytuje też W. Banoszewski, 1859 dni Warszawy, s. 256. 21 C. Malaparte, op. cit., s. 96. " „Informacja Bieżąca" nr 15 (88) z 15 IV 1943. » CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/II-37, k. 78. » „Pro memoria (9 11-9 III 1944)", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-36, k. 69. 25 J. J. Szczepański, Wrześniowe vis-a-vis, „Odra" 1976, nr 3, s. 37; warto zacytować bardzo interesujące rozważania Szczepańskiego na temat stosunku wojska niemieckiego do tego typu przeciwnika, z jakim zetknęło się ono w Polsce: „Często zastanawiałem się nad genezą autentycznego wstrętu, z jakim Niemcy odnosili się do wszelkiego rodzaju konspiratorów, powstańców i partyzantów [...] Każdy partyzant, nie mieszczący się w ramach konwencji i nieznośnie zindywidualizowany, stawia na nowo problem Dobrej Sprawy, otwiera niepożądaną dyskusję nad imponderabiliami". 26 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., 1.1, s. 489; por. charakterystyczne wykorzystanie tego zwrotu w artykule pepeerowskiej „Trybuny Chłopskiej" wzywającej ludność wsi do walki zbrojnej z okupantem, (Nie będzie Niemiec plul nam w twarz, nr 3, maj 1942), cyŁ za Publicystyka konspiracyjna PPR, t. I: J 942, red. A. Przygoriski, Warszawa 1962 (dalej cyt. Publicystyka konspiracyjna PPR), s. 30-31. 27 Nie zapominajmy, że znaczna część kierownictwa podziemia londyńskiego sama bra- ła udział w rozbrajaniu Niemców w 1918 r. Warto zwrócić uwagę na szereg wzmianek, ja- kie znajdziemy w raportach Stefana Roweckiego odnośnie sposobu traktowania żołnierzy nie- mieckich, na razie wrogów, w przyszłości jednak być może sojuszników polskiego ruchu oporu. , 28 Wiele proroctw przytacza Marie-Joseph Bopp w książce L'Alsace sout 1'occupaaon allemande 1940-1945, wyd. II, Le Puy 1947, s. 185-190. v> Losy Polski w przepowiedniach Tęgoborskiej, Mickiewiczowej i Cs. Csynskiego, Warszawa 1940, s. l. >. • 30 Przyszłość Polski w świetle przepowiedni [Warszawa] 1941, s. l. fW " Mówią Wieki. Zbiifr niektórych przepowiedni dotyczących obecnej wojny, [Warszawa] 1942. s. l. 32 Dwie przepowiednie, druk w TWZW [Warszawa 1942]; por. W. Chojnacki, op. cit., s. 65. Przy omawianiu wydawnictw jawnych zwróciliśmy uwagę na publikację książek zawierających proroctwa - także więc wróg starał się je wykorzystać w wojnie psychologicznej. Zgodnie z instrukcjami Goebbelsa do polowy 1940 r. Niemcy przygotowali następujące edycje przepowiedni Nostradamusa: francuską, holenderską, serbską, chorwacką, rumuńską, szwedzką i angielską, por. W. Boelcke, Wolit Ikr den totalen Krieg? Die geheime Goebbels-Konferemen 1939-1943, Stuttgalt 1967, s. 22. 33 Relacja W. S. o sytuacji w Polsce (człowiek ten opuścił Warszawę 12 I 1940), Archiwum Polityczne Ignacego Paderewskiego, t. IV 1935-1940, opr. T. Jędruszczak i A. Leinwand, Wrocław 1974, s. 299. 34 Por. L. Blake, The Last Year of War and After, London 1940. 35 A. Garlicki, Co nowego w historii, „Kultura" 1969, nr 10. 36 Por. np. uwagi na temat wzrostu religijności podczas wojny w Związku Radzieckim, Sovietskoje krestianstwo. Kratki) oczerk 1917-1970, pod red. W. P. Dahilowa, M. P. Kima i N. W. Propkina, wyd. II Moskwa 1973, s. 392. 37 Por. J. E. V. [Józef Evert?], Wspomnienia warszawskiego ewangelika z czasów okupacji niemieckiej od 1939 do 1944 roku. Warszawa 1947, s. 15. 38 BDIC Sprawozdania Delegatury 1942/6, k. 41. 39 Interesujący artykuł na ten temat, m.in. w oparciu o wspomnienia inicjatorki i jednej z najbardziej zasłużonych organizatorek inż. Beaty Tryliriskiej ogłosił D. Kaczmarzyk, Groby Wielkotygodniowe w kościele są. Anny 1939-1944, „Więź" 1974, nr 4, s. 112-120 (tamże fotografie kolejnych grobów). w BDIC Sprawozdania Delegatury 1942/3, k. 36. 4' NKW nr 242 z 12 X 1943. 42 H. Krahelska: „Postawa społeczeństwa...", s. 22-23. 43 Por. W. Bartoszewski, Wojenne dzieje Kopernika i Kiliriskiego, „Stolica" 1956, nr 29. 44 W. Bartoszewski, Organizacja matego sabotażu „Wawer" w Warszawie 1940-1944, „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" Ł X, 1966, s. 105; 9 XI 1943. być może wzorując się na Polakach, ruch oporu w Belgii wydał podrobiony numer swoje) gadzinówki „Le Soir". 45 Choć w obu wypadkach posługiwano się tym samym terminem „powstanie", kryl on w sobie różne treści. W koncepcji lewicy mial to być zryw wolnościowy całego narodu, połączony z wystąpieniami strajkowymi, dla podziemia londyńskiego finalne działanie zaprzysiężonego wojska konspiracyjnego. 46 Pragnę zwrócić uwagę na artykuł pt. Najwyższy czas na czyny, opublikowany l XII 1941 w piśmie „Zwyciężymy" (organ grupy komunistycznej „Za Naszą i Waszą Wolność"), w którym przytoczono glosy lewicy socjalistycznej (cytowana jest „Barykada Wolności" i „Gwardia"). 47 Cyt. za Publicystyka konspiracyjna PPR, s. 76-78. 48 Ibidem, s. 172. 49 Raport z 3 XI 1943, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/II-37, k. 10. 50 Akcja „October" należała do typowych działań, podejmowanych w celu zastraszenia .«•»- ' ^iKU.w.a*^ »>»>»;» ..-tel 606 wroga. Jest ona zresztą jeszcze jednym dowodem silnych reminiscencji okresu I wojny światowej w świadomości pokolenia przeżywającego drugą okupację niemiecką w latach 1939-1945. 51 Raport Delegatury pt. „Kraj w obliczu groźnej sytuacji", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-35, k. 227. 52 CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-37, k. 20. Reakcje na wydarzenia bieżące - zmienność nastrojów ' Informacja K. B., AAN Archiwum Paderewskiego, t. 2858, k. 54 (dokument pominięty w drukowanym zbiorze). 2 Informacje PHP, która opuściła Polskę 18 II 1940, tamże, k. 43 (również dokument pominięty w drukowanym zbiorze). 3 Czy wrzesień 1939 r. akryl niesławą naród polski?..., s. 3, 16. 4 Wklejka przy notatce z 28 X 1939, BN rkp. II. 5202, k. 45 (zapis pominięty przez wydawcę Dziennika W. Sieroszewskiego - Andrzeja Lama). 5 NKW nr l z 11 X 1939 i nr 14 z 26 X 1939. 6 NKW nr 31 z 15 XI 1939 (w grudniu 1939 r. powstały w Warszawie dalsze filie wspomnianego Biura Poszukiwań). Podczas całego okresu okupacji trwała działalność PCK, zajmującego się m.in. także poszukiwaniem rodzin. 7 NKW nr 42 z 28 XI 1939. 8 NKW nr 27 z 1-2 II 1940. 9 „7 Dni" nr 2 z 8 I 1944. 10 „S"[trzelec], nr 9-10 z 7 III 1943. " BIz31 V 1940. 12 H. Krahelska: „Postawa społeczeństwa...", s. 11. 13 BDIC Sprawozdania Delegatury 1942/4, k, 40. 14 S. Dzikowski, op. cit., s. 113. 15 [J. Rzepecki], W rocznice czynu wrześniowego. Warszawa 1940, s. 6-7. " W. Bartoszewski, 1859 dni Warszawy, s. 203-204. 17 H. Krahelska: „Postawa społeczeństwa...", s. 29. 18 „Sprawozdanie za okres 15 VIII-15 XI 1941", BDIC Sprawozdania Delegatury (pierwsze istniejące), k. 7-8, 34-35. 19 BDIC Sprawozdania Delegatury 1942/6, k. 4. 20 CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-31, k. 65. 21 [A. Jachnina, M. Ruth-Buczkowski], Anegdota i dowcip wojenny, s. 17. 22 „Biuletyn Gospodarczy" nr 6 z 18 II 1943. 23 „Pro memoria z 24 IV 1943", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-33, k. 338. 24 „S"[trzelec] nr 39 z 26 IX 1943. 25 „Pro memoria (21 IX-23 X 1943)"; BDIC Sprawozdania Delegatury 1944/1, k. 24. 26 „Rzut oka na sytuację w kraju", BDIC Sprawozdania Delegatury 1944/1, k. 2-3. " CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-42, k. 108. • ii.r^a;1,' aso? 28 Por. depesze i raporty „Sobola"* 2, 8 i 22 XII 1943, CA KC PZPR 202/1-42, k. 109, 111 i 118. 29 Podobne nastroje, jak wynika z pewnych wzmianek w zapiskach kronikarskich, panowały znacznie wcześniej, bo wiosną i latem 1942 r. na terenie getta. Zresztą sam przebieg wojny radziecko-niemieckiej inaczej chyba odbierano po obu stronach muru. W początku października 1941 r. Emanuel Ringelblum pisał: „Nowe zwycięstwa Niemców - okrążenie Moskwy, rozbicie armii Timoszenki - wywołały wśród Żydów falę pesymizmu. Wszyscy pytają: «Skąd więc nadejdzie pomoc?» [...] Przeciętny człowiek uważa, że Anglia chce, aby obaj dyktatorzy ponieśli klęskę i żeby zwycięsko wyszły z tej wojny Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Po zniszczeniu [Związku Radzieckiego] okrzepnięte Niemcy rzucą się przecież z jeszcze większą silą na Anglię-oto zagadnienie.", op. cit., s. 323. 30 Cyt. za: E. Korzeniewska, Maria Dąbrowska. Kronika życia. Warszawa 1970, s. 235. 31 „Sprawozdanie za okres 10-17 III 1944", CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/II-41, k. 30. Rzecz ciekawa, że w innym sprawozdaniu o nastrojach (z 15 VI 1944) znacznie powściągliwiej oceniano reakcję społeczeństwa polskiego na lądowanie Aliantów we Francji: „W żadnym wypadku nastrojów po rozpoczęciu inwazji nie można porównywać z nastrojami po wylądowaniu na Sycylii i we Włoszech", ten sam zespól 202/III-25, k. 32. 32 A. Valcini, Golgota Warszawy 1939-1945. Wspomnienia, przekład S. Widłaka, przypisy i posłowie W. Bartoszewskiego, Kraków 1973, s. 317-318. 33 Por. T. Szarota, Warszawa przed godzina „W", „Życie Warszawy" z l VIII 1973. Okupacyjny kodeks moralności ' A. Pawełczyńska, Wartości a przemoc. Warszawa 1973 (tamże dalsze wskazówki bibliograficzne). 2 Wiosną 1943 r., a więc w okresie przechodzenia do coraz aktywniejszego oporu w BI pisano: „Powstanie można wywołać tylko jeden, jedyny raz. I to musi być bezwarunkowo powstanie udane. [...] Obecna faza walki zbrojnej w kraju jest fazą walki ograniczonej. Nie masowej - lecz prowadzonej przez oddziały specjalne. Nie bezładnej - lecz planowo we właści- wym czasie i miejscu podejmowanej", nr 13 (168) z l IV 1943. Ów aksjomat stawał się coraz bardziej sprzeczny z wymogami bezpośredniej walki z wrogiem. 3 W. Bartoszewski, 1859 dni Warszawy, s. 90 (11 XII 1939). 4 Publiczne strzyżenie i bicie tych kobiet było zjawiskiem codziennym we Francji w roku 1945. Do jakiego stopnia dokonywała się w ten sposób próba oczyszczania własnego sumienia uczestników tych scen, a o ile dochodził wreszcie do głosu tłumiony podczas okupacji gniew - trudno chyba jednoznacznie rozstrzygnąć. 5 „Polska Żyje!" nr 47-t8 z l V 1940 (stamtąd cytaty) oraz BI z 10 V 1940. 6 Cyt za wyborem fragmentów, podanym przez P. Audiata w artykule La vie reprend dans Paris occupe, „Historia" (hors serie 14), wrzesień 1969, s. 63. 7 Tekst w jeż. angielskim opublikował T. Myklebost, They Came as Friends, London 1943, s. 28. ' O czeskim dekalogu wspomina D. Brandes, op. cit., s. 69. W ogóle powiedzieć można, że 608 przeciętny Pc!"k ma słabe pojęcie o tym, jak wyglądała okupacja u południowego sąsiada. Przejmowanie, jako jedynego kryterium oceny, liczby ofiar jest chyba zbytnim uproszcze- niem. ' Por. BI z 5 IV 1940, 27 III i 21 VI 1941. 10 Tekst „Nakazów chwili" cyt. za Armia Krajowa w dokumentach, t. I, s. 271-273. W BI ukazały się one 9 VIII 1940. " Należy stwierdzić, że już we wrześniu 1940 r. ukazała się drukiem w formie broszurki pierwsza próba zestawienia norm moralnych. Myślę tu o „Kodeksie Polaka" wydanym przez skrajnie nacjonalistyczną organizację „Szaniec". Po roku wyszło jej drugie wydanie. 12 Por. S. Dotęga-Modrzewski [S. Kauzik], Polskie państwo podziemne, Londyn 1959, s. 45-48. 13 CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-31, k. 4. 14 CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/1-29, k. 7. 15 Rzecz ciekawa, ze Stanisław Kauzik, który wraz z mjr. Krukiem-Strzeleckim i gen. Stefanem Roweckim należał do autorów „Instrukcji ogólnej", we wspomnieniach swych publikując jej tekst skraca go, nie zamieszczając ustępów, mówiących o strajkach, sabotażach, terrorze i walce rewolucyjnej. Nie jest wykluczone, że nie dysponował on po prostu drugą stroną maszynopisu tekstu. 16 Teksty wszystkich tych instrukcji: CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/III-31, k. 8-24. 17 W. Chojnacki, op. cit., s. 104. 18 W tym samym numerze pisma zamieszczony jest komunikat o początku działalności kolegium śledczo-orzekającego, jako instancji podziemnego sądownictwa. Oczywiście nie jest wykluczone, że egzemplarz Kodeksu znalazł się właśnie w tym numerze pisma zupełnie przypadkowo. 19 CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/IV-1, k. 81-5 oraz WIH, III/100/12, k. 179-184 (za udostępnienie mi odpisu dokumentu ze zbiorów WIH serdecznie dziękuję mgr. Andrzejowi Kunertowi). 20 W późniejszym okresie istotę tej kary wyjaśniano w sposób następujący: „Dotknięty tą karą przestępca będzie pozbawiony praw publicznych oraz obywatelskich praw honorowych, tj. utraci prawo wybierania i wyboru ciał ustawodawczych, samorządowych i instytucji prawa publicznego, prawa do udziału w wymiarze sprawiedliwości, piastowania urzędów i stanowisk oraz zdolności ich uzyskania, utraci tytuły zaszczytne, ordery i odznaczenia oraz zdolność ich uzyskiwania. Ogólny skutek tej kary, to pozbawienie przestępcy czci obywatelskiej w pojęciu powszechnym w życiu publicznym, społecznym i prywatnym. Kary infamii nie można jednak pojmować w tym sensie, że uprawnia ona do bezkarnego pozbawienia życia osoby skazanej na infamię", cyt. za W. Otockim, O sądownictwie podziemnym, „Bellona" 1952, zesz. 2, s. 50. 21 7 V 1942 w BI ukazało się l O przykazań walki cywilnej. 3 XII 1942 specjalną odezwę o powszechnym obowiązku walki cywilnej wydał Delegat Rządu, podobny charakter miała odezwa do społeczeństwa wydana wspólnie przez S. Jankowskiego i T. Bora-Komorowskiego 5 VII 1943. Odpowiednie zalecenia władz podziemia przekazywała społeczeństwu prasa konspiracyjna w specjalnie prowadzonych rubrykach „z pola (lub frontu) walki cywilnej". Zestawienie szeregu odezw KWC zawierała broszura Walka z wrogiem, wydana pod koniec 1942 r. Wspomnieć trzeba M - Okupowanej... 609 o takich broszurkach, jak Poznajesz? ( z czerwca 1942 r.) i Arcylojalni urzędnicy (z tegoż roku), także przekazujących odpowiednie wzorce zachowań. 22 Arcylojalni urzędnicy, s. 4, 6, 8-9. 23 Mam na myśli czlonków konspiracyjnego PKB, pozostających w szeregach policji „granatowej". 24 Wyrok na Bogusława Samborskiego oraz 7 innych aktorów polskich, występujących w tym filmie, zapadł 3 XII 1942, publicznie został ogłoszony 4 III 1943. Premiera filmu odbyła się w 1941 r. 25 W świetle dnia. Warszawa, kwiecień 1934 [recte: 1943], s. 71. 26 J. Szczepański, Socjologia. Rozwój problematyki i metod. Warszawa 1961, s. 313. 27 E. Durkheim, Le Śniade. Etude de sociologie, Paris 1897, s. 222; por. przytoczone przezeń dane statystyczne o samobójstwach w czasie wojny austriacko-wtoskiej 1866 r., prusko-duriskiej 1864, francusko-pruskiej 1870-1871, kiedy to w latach poprzedzających owe wojny i następu- jących po ich zakończeniu samobójstw było znacznie więcej niż w trakcie ich trwania, ibidem, s. 218. 28 E. Durkheim, op. cit., s. 264-311 (rozdział Le suidde anomique) oraz s. 440. 29 Durkheim pisze: „L'anomie vient, en effet, de ce que, sur certains points de la societe, ii y a manque de forces collectifes, c'est-a-dire de groupes constitues pour reglamenter la vie sociale", op. cit., s. 440. 30 A. Pawełczyńska, op. cit., s. 166-169. 31 Gdy przybyła z Warszawy do Belgradu wyslanniczka ZWZ Janina Karasiówna zwróciła się 29 V 1940 z postulatem zorganizowania sądów kapturowych, dowiedziała się od przybyłych na tę konferencję wysłanników władz emigracyjnych o zapadłych już w tej sprawie decyzjach. 32 Obie daty podaje W. Otocki, op. cit., s. 46-47, nie wymieniają ich natomiast wydawcy Kodeksu Sqdów Kapturowych, zamieszczając jego tekst w zbiorze: Armia Krajowa vi dokumen- tach, t. I, s. 229-234. 33 Ustną relację w tej sprawie przekazał Kazimierz Moczarski Andrzejowi Kunertowi. 34 Dodać tu trzeba, że z uwagi na fakt słabego zrozumienia istoty owych kar na gruncie wiejskim, działacze ruchu ludowego, Kazimierz Bagiński i Wincenty Bryja, opracowali specjalny kodeks kar cielesnych, gdzie figuruje chłosta i strzyżenie włosów. Kary te stosowano zresztą i w Warszawie (pierwszy raz ogolono kobietę za intymne stosunki z Niemcami 25 V 1943, rok później 13 V 1944 na scenie jawnego teatrzyku „Maska" karę chłosty i ogolenia głowy wymierzono dwu osobom z kierownictwa teatru za ich działalność „ubliżającą godności obywatelskiej i artystycznej aktorów polskich"). 35 Tekst Statutu Wojskowych Sądów Specjalnych: Armia Krajowa w dokumentach, Ł II, ». 151-153. % S. Korboński, Rola „ Trójkąta" w Polsce Podziemnej, „Gazeta Ludowa" nr 207 z 31 VII 1946. Opieram się celowo na najwcześniejszej wersji jego wspomnień, jaką był cykl artykułów w „Gazecie Ludowej". W książce W imieniu Rzeczypospolitej, wydanej w 1954 r., sprawy KWC przedstawione zostały znacznie mniej dokładnie, a ostatnia książka Korbońskiego Państwo podziemne z 1974 r. moim zdaniem w ogóle jest dla historyka mało przydatna. 37 CA KC PZPR, akta KG AK, 203/VIII-1, k. 7 (odpis dokumentu uzyskałem dzięki uprzejmości Tomasza Strzembosza). 38 Były to dużego formatu afisze koloru różowego z nadrukiem „W imieniu Rzeczypospo- 610 litej". Wiadomości o tej akcji przedostały się za granicę, informował o niej serwis BBC, por. BI nr 10 (165) z 11 III 1943. Wyrok śmierci na urzędniku Arbeitsamtu Izydorze Otgowskim wykonany był 14 I, a na oficerze policji granatowej Romanie Święcickim 15 II 1943. 39 Armia Krajowa w dokumentach, t. II, s. 429-430. 40 Pomijamy tu zagadnienie współpracy na gruncie walki cywilnej KWC, a potem KWP, z różnymi organizacjami konspiracyjnymi o charakterze społecznym oraz działającymi w podziemiu partiami politycznymi. Szereg informacji na ten temat podaje S. Korboński, cenne są także publikacje Tadeusza Seweryna, Polskie sądownictwo podziemne, „Przegląd Lekarski" 1966, nr l, s. 212-217 oraz Struktura kierownictwa Walki Cywilnej i Oporu Społecznego, „Wieści", nr 17 z 25 IV 1966. W pierwszej z wymienionych autor pisze o powołaniu 7 II 1944 dodatkowych organów sądowych podziemia - placówek ekspozytur śledczych. Ich zadaniem było zwalczanie szerzącego się bandytyzmu i wypadków szantażu (wymuszania korzyści materialnych na tle pochodzenia i działalności politycznej). 41 W artykule Kainowe zbrodnie, który ukazał się w „Wiadomościach Polskich" 7 VII 1944 i stanowił reakcję na wydanie w ręce Gestapo Marcelego Handeismana i Haliny Krahelskiej oraz zamordowanie Ludwika Widerszala i małżeństwa Makowieckich, czytamy: „Występują objawy trucizny, zastrzykniętej przez wroga. Różnice poglądów, zrozumiale i konieczne w każdym narodzie, przeradzają się w tak ostre antagonizmy, że starcia słowne wielu już nie wystarczają. Z różnych stron kraju dochodzą coraz częściej wieści o walkach bratobójczych między poszczegól- nymi grupami politycznymi, o skrytobójstwach na tle różnic ideologicznych, o porywaniu przywódców konkurencyjnych odłamów. [...] Dla zdrowia naszych stosunków, dla-przyszłości Polski te metody, zapożyczone od śmiertelnych naszych wrogów i na ich działające korzyść, muszą być wyplenione. Pomocną w tym będzie jednomyślna opinia publiczna polska, potępiająca mord polityczny jako środek walki, bez względu na to, kto w jakim celu go stosuje. Nie da się on niczym usprawiedliwić. Życie ludzkie jest świętością. Kościół, prawo, moralność obowiązująca - zabra- niają je odbierać. Tylko Państwo przez swe specjalnie do tego celu uprawnione organy może karę śmierci orzekać i wykonywać. Ktokolwiek inny, stosujący ją samowolnie, bez względu na intencje i powody - staje się zbrodniarzem i jako taki musi być traktowany". Zagadnienie postaw ' We wstępie do Polish Peasant in Europę and America, Boston 1918-1920, t. I, s. 21. 2 Por. M. Marody, Sens teoretyczny a sens empiryczny pojęcia postawy. Warszawa 1976. 3 S. Nowak, Pojecie postawy w teoriach i stosowanych badaniach społecznych, w: Teorie postaw. Warszawa 1973, s. 23. 4 S. Nowak, op. cit., s. 25; por. też T. Mądrzycki, Psychologiczne prawidłowości kształtowania się postaw. Warszawa 1970, s. 38. 5 Na temat różnych czynników, oddziaływających na zmianę postaw, piszą obszernie T. M. Newcomb, R. H. Turner i P. E. Converse w podręczniku Psychologia społeczna. Studium interakcji ludzkich. Warszawa 1970, s. 100-123. 6 A. Podgórecki, Osobowość Polaka i struktura społeczna, „Odra" 1976, nr 2, s. 9-12. 7 S. Nowak, op. dt., s. 43. 39* 611 8 H. Krahelska: „Postawa społeczeństwa...", s. 10. 9 Opracowanie pt. „Łapówki i korupcja w systemie niemieckiej administracji okupacyjnej", wysiane do Londynu 21 XI 1942, CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-31, k. 157. 10 F. Pluta, Jeżyk polski a okresie drugiej wojny światowej. Studium stowotwdrczo- -semantyczne, Opole 1975, s. 12-31 oraz S. Kania, Polska gwara konspiracyjno-partyzancka czasu okupacji hitlerowskiej 1939-1945, Zielona Góra 1975, s. 74-88; Czesław Madajczyk zwraca uwagę na fakt, że Polacy w czasie wojny prawie nie stosowali wobec Niemców określenia „faszysta". " Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. I, s. 489. 12 Odwet, zemsta czy kara?, „Prawda" X-XI 1943, cyt. za W. Bartoszewskim, 1859 dni Warszawy, s. 469-470. 13 Tekst wiersza w Antologii polskiej poezji podziemnej 1939-1945, opr. J. Szczawiej, Warszawa 1957, s. 330-331. Warto zwrócić uwagę na fakt, że identyczny w swej wymowie dokument stanowi utwór „Modlitwa do niemieckiego Boga", napisany prawdopodobnie jesienią 1939 przez Niemca z Górnego Śląska, wzywający do mordu na Polakach. Tekst ten wykorzystany byt w propagandzie podziemnej („Polska Żyje!" 1940, nr 29 oraz ulotka PPR). 14 Zetknięcie się Polaków z niemiecką ludnością cywilną, pozostałą jeszcze na Ziemiach Odzyskanych, nie pociągnęło za sobą krwawego odwetu i rozrachunku z wrogiem, choć skala nienawiści, wyniesionej z lat wojny i okupacji, groziła podobnym obrotem sprawy. 15 M. Ossowska, Socjologia moralności. Zarys zagadnień, wyd. II, Warszawa 1969, s. 83-84. 16 Twierdzenie o zniknięciu podczas wojny obszarników i burżuazji polskiej rzutuje zresztą bezpośrednio na ocenę charakteru powojennych przemian ustrojowych i niedostrzeganie w nich znamion rewolucji. 17 H. Krahelska: ,,Postawa społeczeństwa...", s. 19. 18 Aneks do raportów nr 7, CA KC PZPR, zespół Delegatury 202/III-3, k. 231. Brak jest jakiejkolwiek wzmianki na ten temat w dzienniku A. Czemiakowa. 19 Aneks do raportów nr 10, ibidem, k. 31. O żadnym z tych zajść nie wspomina W. Banoszewski w swej kronice 1859 dni Warszawy. 20 Tezy programowe grupy „Znak" z 26 IX 1941; CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-54, k. 3; por. też art. Dno upadku, BI z 5 XII 1940. 21 Por. W. Bartoszewski, Po obu stronach muru, w: Tenjestz ojczyzny mojej, wyd. II, Kraków 1969, s. 74. 22 CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/II-44, Ł l, k. 79; por. tamże zapis z 7 I 1943, k. 80. 23 CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-27, k. 151. 24 M. Piskorska, Z doli dzieci z Zamojszczyzny, w: W obronie dzieci i młodzieży..., s. 140-141. 25 Pociąg widmo, „Prawda" styczeń 1943. 26 Por. zapis L. Landaua z 8 I 1943 oraz zapis z tegoż dnia w dzienniku J. Dąbrowy- -Sierzputowskiego. 27 J. Starczewski, Serdeczny szmugiel, „Kalendarz Warszawski" na rok 1947, f. 127. Tamże opis działalności Wydziału Opieki i Zdrowia ZM w związku z akcją pomocy dla dzieci zamojskich. 612 28 Por. J. Azema, La Collaboration 1940-1944, Paris 1975. 29 BI z 6 VI 1941; por. również Ideologia przetrwania, „Wiadomości Polskie" z 10 VI 1940 oraz Polscy strusie, BI nr 1(105) z 8 I 1942. , 30 CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-28, t. 3, k. 361. 31 Ibidem, k. 242. 32 W raporcie wysianym 24 VII 1942 r. do Londynu (radiogram nr 685) pominiętym przez wydawców tomu Armia Krajowa w dokumentach. Informację na ten temat otrzymałem od T. Strzembosza. 33 „Sprawozdanie o sytuacji w kraju w okresie 1-15 III 1942", CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-30, k. 147. 34 BI nr 6(161) z 11 II 1943. 35 BDIC Sprawozdania Delegatury 6/42, s. 79-81. »• CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/III-28, Ł 2, k. 274-278. 37 H. Krahelska: „Postawa społeczeństwa...", s. 26. . 38 Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..., t. II, s. 258; tenże. Miejsce Warszawy w walce z najeźdźcą..., s. 419. 39 S. Mika, Uwagi o „internalizacji" postaw, w: Teoria postaw..., s. 217. w CA KC PZPR, zespól Delegatury 202/1-35, k. 114. 41 H. Krahelska: „Postawa społeczeństwa...", s. 12, 37. 42 AAN, Archiwum Paderewskiego, t. 2858, k. 18. 43 Co na dzisiaj?. Warszawa 1939, s. 6-7 (autorem broszury był prawdopodobnie gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski). 44 W broszurze konspiracyjnej Między Wschodem a Zachodem, wydanej w 1943 r. pod pseudonimem Józefa Krzemienia. 45 Co nie powinno powrócić, „Polska Żyje!" nr 69 z 14 IX 1940. 4t W świetle dnia. Warszawa 1934 (recte 1943), s. 35. " „Glos Warszawy" nr 39(48) z 6 VII 1943.. Materiały źródłowe i bibliografia ARCHIWALIA ORAZ IKONOGRAFIA Archiwum Akt Nowych w Warszawie (cyt. AAN) zespoły: Archiwum Ignacego Paderewskiego Rada Glówna Opiekuńcza (cyt. RGO) Rząd Generalnego Gubernatorstwa Archiwum Dokumentacji Mechanicznej (cyt. ADM) Serwis fotograficzny „Zeitungsyerlag Krakau-Warschau" Archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce (cyt. AGKBZHwP) zespoły: Najwyższy Trybunat Narodowy Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie Der Kommandeur der Sipo und des SD fur den Distrikt Warschau Archiwum Państwowe m.st. Warszawy i woj. warszawskiego (cyt. APW) zespoły: Szefa Dystryktu Stadthauptmanna Obmanna Judenratu Materiały ikonograficzne Zbiór wspomnień i relacji Archiwum Polskiej Akademii Nauk (cyt. A PAN) Spuścizny uczonych Centralne Archiwum Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Warsza- wie (cyt. CA KC PZPR) Zespól Delegatury Rządu na Kraj Dzienniki i kroniki okupacyjne Biblioteka Narodowa w Warszawie (cyŁ BN) Zbiór pamiętników i wspomnień Bibliotheque de Documentation Internationale Contemporaine w Paryżu (cyt. BDIC) Sprawozdania Delegatury Rządu na Kraj (l XI 1941-31 VII 1944)-masz. powielany na użytek członków Rady Narodowej Centralna Agencja Fotograficzna w Warszawie (cyt. CAF) Serwis fotograficzny dotyczący okresu okupacji Muzeum Historyczne m.st. Warszawy (cyt. MHW) Zbiór fotografii i plakatów z okresu okupacji 614 WYDAWNICTWA ŹRÓDŁOWE,-ZBIORY DOKUMENTÓW, MATERIAŁY STATYSTYCZNE Amtliches Gemeinde - und Dorfverzeichms fur das Generalgouvemement auf Grund der summa- rischen Bevolkerungsbestandaufnahme am l. Marz 1943, Krakau 1943. Armia Krajowa w dokumentach, t. I, wrzesień 1939-czerwiec 1941, Londyn 1970; t. II, cse- raiec 1941-kwiecień 1943, Londyn 1973; t. III, kwiecień 1943-lipiec 1944, Londyn 1976. Chojnacki Władysław, Bibliografia zwartych druków konspiracyjnych wydanych pod okupacją hitlerowska w latach 1939-1945, Warszawa 1970. Cywilna obrona Warszawy we wrześniu 1939. Dokumenty, materiały prasowe, wspomnienia t relacje, opr. zespól pod red. Stanisława Pieskiego, Warszawa 1964. Dobroszycki Lucjan, Centralny katalog polskiej prasy konspiracyjnej 1939-1945, Warszawa 1962. The German New Order in Polana, wyd. III, London 1943. Tnę German Occupation of Polana. Extract o/Notę addressed to the Oomnunents ofthe Allied and Neutral Powers on May 3, 1941, London 1941. Maty Rocznik Statystyczny 1939, Warszawa 1939 (cyŁ MRS). Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka 1939-1945, t. I-II, Warszawa 1970. Pospieszalski Karol Marian, Hitlerowskie „prawo" okupacyjne w Polsce, cz. II Generalna Gubernia. Wybór dokumentów i próba syntezy, „Documenta Occupationis", Ł VI, Poznań 1958 (cyt. „Documenta Occupationis"). Reichsfuhrer! Briefe an und von Himmler, wyd. H. Heiber, wyd. II, Munchen 1970. Spis zakładów działalności gospodarczej w b. Generalnym Gubernatorstwie 15 X 1941, Warszawa GUS 1969. Walka o dobra kultury. Warszawa 1939-1945, t. I-II, pod red. Stanisława Lorentza, Warszawa 1970. Warszawa w liczbach 1939, 1947. Wojna obronna Polski 1939. Wybór źródet, opr. Mieczysław Cieplewicz, Warszawa 1968. DRUKI WSPÓŁCZESNE (NIEMIECKIE I JAWNE POLSKIE) Almanach Deutsches Won im Osten. Ein Jahr „Krakauer Zeitung", Krakau-Warschau 1941. Amtlicher Femsprechhuch fur das Generalgouvemement (l 940-1942). Amtlicher Taschenfahrplan fur das Generalgouvemement 1942/43. Baedeker. Das Generalgouvemement, opr. Oskar Steinheił, Leipzig 1943. Borkowski Henryk, Zdradzeni i zaprzedani. Jak oszukano naród polski. Rewelacje w świetle faktów i dokumentów. Warszawa 1940. Brochwicz Stanisław, Bohaterowie czy zdrajcy. Wspomnienia więźnia politycznego. Warszawa 1940. 615 Buhler Josef, Das Generalgifwcemement. Seine Verwaltung und seine Winschaft, Krakau 1943. Dietrich Otto, Auf den Strassen des Sieges. Erlebnisse mit dem Fiihrer itt Polen, Munchen 1939. Duchnowska Małgorzata, Pani modna i praktyczna 1941/42, Warszawa 1941. Gollert Friedrich, Zwei Jahre Aufbauarheit im Distrikt Warschau, Warsćhau 1941. tenże, Warschau umer deutscher Herrschaft, Krakau 1942. Grundmann Kari, Fiihrer durch Warschau, Krakau 1942. Hebenbrock Walter, Mit der NSV nach Polen, Berlin 1940. Informator branżowy z przewodnikiem po urzędach Okręgu Warszawskiego, Warszawa 1941. Informator przemystu i handlu miasta Warszawy, Warszawa 1942. Informator Warszawski, Warszawa 1941. Kalendarz działkowca, Warszawa 1941. Kalendarz katolicki na rok 1941, Warszawa 1941. Kalendarz rodzinny na rok 1943, Warszawa 1943. Kalendarz Samopomocy Społecznej na rok 1941, Warszawa 1941. Kiewnarska Elżbieta, 100 potraw oszczędnościowych doby dzisiejszej. Warszawa 1941. taż, 109 potraw. Warszawa 1941. taż. Codzienna oszczędność w gospodarstwie domowym. Warszawa 1942. Kiirzer Fiihrer durch Warschau, Warschau 1940. Listę des deutschfeindlichen, schddlichen und unerwiinschten polnischen Schrifttums, nr 1-4, Krakau 1940-1943. Nowoczesny sennik egipsko-chaldejski. Warszawa 1941. Prel Max Freiherr du, Das Dewsche Generalgouvemement Polen, Krakau 19410; wyd. II, Dett General-Gouvemement, Wurzburg 1942. Radliński Józef, Księga losów Europy. Cudowne przepowiednie Nostradamusa s roku 1558, ' Warszawa 1942. Rzemiośle warszawskie. Warszawa 1941. Serarińska Zofia, Ziemniaki na pierwsze, ...na drugie ... na trzecie,'Kitlów 1940. Stefański Edward, Zbrodniarze ludzkości. Wielka zdrada Anglii wobec narodów Europy, Warszawa 1940 Starmachowa Bolesława, Sto potraw z ziemniaków, Kraków 1940. Uwaga! Uwaga! podajemy komunikat wojenny. Warszawa 1940. Warschauer Informator, Warschau 1940. Wskazówki dla personelu OPL Zarządu Miejskiego, Warszawa 1943. Wskazówki uprawy. Tymczasowe ogrody działkowe Zarządu Miejskiego vi ręku 1941, Warszawa 1941. Znaniecki Juliusz, Cienie na piasku, wyd. II, Warszawa 1943. Żernicka Elżbieta (red.), To pani musi wiedzieć. Praktyczny poradnik życia i gospodarstwa domowego obecnej doby. Warszawa 1941. 616 DRUKI WSPÓŁCZESNE (KONSPIRACYJNE I EMIGRACYJNE) Arcylojalni urzędnicy. Warszawa 1942. [Chciuk Tadeusz] Celt Marek, By Parachute to Warsaw, London 1945. Dwie przepowiednie. Warszawa 1942. Dzień robotnika polskiego w okupowanej Warszawie, New York 1941. [Faszczewski Tadeusz] Ożarowie Krzysztof, Wiatr wolności, Warszawa 1942. [Handeisman Marceli] Krzemień Józef, Między Wschodem a Zachodem, Warszawa 1939 (wt. 1943). [Hulewiczowa Maria] Brzeska Maria, Through a Woman's Eyes. Life in Poland underfhe Nazi Occupation, London 1944. [Jachnina Anna, Ruth-Buczkowski Marian], Anegdota i dowcip wojenny, Warszawa 1943. [Kamiński Aleksander] Górecki J., Wielka gra. Warszawa 1939 (wt 1942). tenże, Kamienie na szaniec. Warszawa 1943. [Kann Maria] Na oczach świata, Zamość 1932 (wt. Warszawa 1943). taż. Świadectwo prawdzie, Warszawa 1926 (wt. 1943). [Kozielewski Jan] Karski Jan, Story o/a Secret State, Boston 1944. Losy Polski w przepowiedniach: Tęgoborskiej, Mickiewiczowej, i Cz. Czyriskiego, Warszawa 1940. [Maliszewski Aleksander] Kraushar Aleksander, Warszawa i warszawka w okresie przedpowsta- niowym. Warszawa 1943. Mówią wieki. Zbiór niektórych przepowiedni dotyczących obecnej wojny. Warszawa 1942. The Nazi Kultur in Poland, pod red. Wacława Borowego, London 1944. Polish doctor, Isaw Poland suffer. Byapolish doctor who heid an official position m Warsaw under the Nazis, wyd. II, London 1941. Położenie gospodarcze na terenie Generalnego Gubernatorstwa, wyd. ZG ZPP, Moskwa 1943. Posłuchajcie ludzie..., zesz. l. Warszawa 1943. Przyszłość Polski w świetle przepowiedni. Warszawa 1941. [Rowecki Stefan], Czy wrzesień 1939 r. okrył niesławą naród polski), Warszawa 1939 (przedruk: „Odra" 1984, nr 2, 3). [Rzepecki Jan], W rocznicę czynu wrześniowego. Warszawa 1940. [Sadkowski Zbigniew], Honor i ojczyzna. Warszawa 1943. [Suchodolski Bogdan] R. Jadźwing, Skąd i dokąd idziemy. Przewodnik po zagadnieniach kultury współczesnej, Wilno 1939 (wl. Warszawa 1943). [Tokarzewski-Karaszewicz Michał], Co na dzisiaj ?, Warszawa 1939. Vallentin Antonina, Les atrocites allemandes en Polegnę. Temoignages et documents, Paris ' 1940. ; \ W Warszawie alarm trwa!... (Warszawa 1943), red. Bolesław Wasylewiki. • W świetle dnia. Warszawa 1934 (wt. 1943). Walka z wrogiem. Kierownictwo Walki Cywilnej, Warszawa 1942. [Wiernik Jankiel], Rok w Treblince, Warszawa 1944. 617 PRASA KONSPIRACYJNA ,*,Barykada Wolności" 1940-1942. „Biuletyn Gospodarczy" 1942-1944. „Biuletyn Informacyjny" 1940-1944. „Demokrata" 1943-1944. ' „Dyliżans" 1944. „Dzień" 1941-1944. „Dzień Warszawy" 1943-1944. „Glos Warszawy" 1942-1944 „Gwardzista" 1942-1944. „Informacja Bieżąca" 1941-1944 „Inteligencja Pracująca" 1943. „Komunikat Informacyjny" 1940. „Kraj. Agencja Informacyjna IP" 1943-1944. „Kronika Polityczna" 1940. „Kultura Jutra" 1943-1944. „Lipa" 1940-1941. „Luźna Kartka" 1943-1944. „Młoda Demokracja" 1943-1944. „Monitor Informacyjny ZPN" 1939-1940. „Myśl" 1941-1943. „Moskit" 1943. „Płomienie" 1942-1944. „Polska Walczy" 1940-1944. „Polska Żyje!" 1939-1944. „Prawda" 1942-1944. „Robotnik w Walce" 1943-1944. „Rzeczpospolita Polska" 1941-1944. „Sprawy Narodu" 1943-1944. „S"[trzelec] 1941-1944. „Tramwajarz" 1944. „Trybuna Wolności" 1942-1944. „Tydzień" 1943-1944. „Walka" 1940-1944. „Wiadomości Polskie" 1939-1944. „Z radia i prasy" 1939-1940. „Die Zukunft - Przyszłość. Pismo dla Niemców w Polsce" 1943-1944. „Zwrotnica" 1943-1944. PRASA JAWNA (POLSKO- I NIEMIECKOJĘZYCZNA) „Biuletyn Kasyna Gry w Warszawie" 1941. „Deutsche Lodzer Zeitung" 1939. „Fala" 1940-1943. „Das Generalgouvemement" 1940-1943. „Ilustrowany Kurier Polski" 1940-1943. „Nowy Kurier Warszawski" 1939-1944 (cyt NKW). „Rzemiosło" 1942-1943. „7 Dni" 1940-1944. „Ster" 1940-1942. „Das Vorfeld" 1940-1943. „Warschauer Kulturblatter" 1940-1943. „Warschauer (Krakauer) Zeitung" 1939-1944 (cyt WZ). „Wiadomości Gospodarcze" 1940-1942. „Warszawski Dziennik Narodowy" 1-8 X 1939 (cyt. WDN). DZIENNIKI URZĘDOWE „Amtsbiatt des Chefs des Distrikts Warschau im Generalgouvemement fur die besctzten polnischen Gebiete" (kilkakrotnie zmieniał tytuł) 1939-1942. „Biuletyn Informacyjny Izby Przemyslowo-Handlowej w Warszawie" 1941-1942. „Dziennik rozporządzeń dla obszarów okupowanych w Polsce" 1939. „Dziennik Urzędowy m.st. Warszawy", od 1940 r. „Dziennik obwieszczeń" (liczne zmiany tytułu) 1939-1944 (cyt. „Dz. U. m. W-wy"). „Verordnungsblatt fur die besetzten Gebiete in Polen" (od 1940 r. „Verordnungsblatt fur das Generalgouvemement" - cyt VB1GG) 1939-1944. DZIENNIKI I KRONIKI OKUPACYJNE Berg Mary, Dziennik getta warszawskiego, wstęp S. L. Shneiderman, przeł. Maria Salapska, Warszawa 1983. Blattier Pranz [Mawick], Warszawa 1942. Zapiski szofera szwajcarskiej misji lekarskiej, opr. Tomasz Szarota, przeł. Krzysztof Bartos, Warszawa 1982. Czerniakow Adam, Dziennik getta warszawskiego 6 IX 1939-23 VII 1942, opr. Marian Fuks, Warszawa 1983. Dąbrowa-Sierzputowski Józef: „Wspomnienia wojenne. Warszawa 1939-1945", masz. APW syg. 40. 618 619 {Gorzkowski Kazimierz]: „Kronika Andrzeja", masz. CA KC PZPR, syg. 231/VII-1. Irzykowski Karol, Notatki z życia, obserwacje i motywy. Warszawa 1964. Kapłan Chaim Aron, Księga życia. Dziennik z getta warszawskiego, „Biuletyn ŻIH" nr 50,1964; pełny tekst patrz: Chronione d'une agonie. Journal du ghetto de Varsovie, opr. Abraham J. Katsh, Paris 1965. [Klicka Hanna i Kielbasiriska Izabella]: „Informacje «Hani» i «Krystyny»", CA KC PZPR, syg. 231/IX-1. Krahelska Halina: „Pamiętniki z okresu okupacji", CA KC PZPR, syg. 383/11-3. Landau Ludwik, Kronika lat wojny i okupacji, t. I-III, Warszawa 1962-1963, opr. Zbigniew Landau i Jerzy Tomaszewski. Nalkowska Zofia, Dzienniki czasu wojny, opr. Hanna Kirchner, Warszawa 1970. Próchnik Adam: „Kronika okupacyjna", CA KC PZPR, syg. 68/10. Ringelblum Emanuel, Kronika getta warszawskiego, wrzesień 1939-styczeri 1943, wstęp i red. Artur Eisenbach, przel. Adam Rutkowski, Warszawa 1983. Sieroszewski Wacław: „Dziennik", rkp. BN syg. II 5202 (por. też Dzielą, t. XX, Kraków 1963). Srokowski Stanisław: „Zapiski (wrzesień 1939-sierpień 1944)", A PAN, syg. III-22. Szymczak Kazimierz, Dni zgrozy i walki o wolność, w: Pamiętniki robotników z czasów okupacji, Warszawa 1948, s. 21-153. Trzebiński Andrzej, Pamiętnik, w tomie: Kwiaty s drzew zakazanych. Warszawa 1972, & 77-290. Wyleżyriska Aurelia: „Notatki pamiętnikarskie", CA KC PZPR, syg. 231/1-1-6. taż: „Notatki pamiętnikarskie", BN syg. IV 6456 (nie identyczne z pozycją poprzednią). [Wyszyński Franciszek]: „Dziennik l XII 1941-29 II 1944", BN syg. 7505. PAMIĘTNIKI, WSPOMNIENIA, RELACJE Andrzejewski Jerzy, W pierwszym roku, „Odrodzenie" 1945, nr 15. Augustyriski Zygmunt: „Sytuacja prasy polskiej w pierwszych dniach okupacji hitlerowskiej", masz. IH PAN syg. A 189/63. Baculewski Jan, Początek przemian 1940-1942. Przegląd materiałów i próba relacji, „Kultura i Społeczeństwo" 1962, nr 2. Bayer Witold, Samorząd adwokacki w dobie walki z okupacją hitlerowską, „Palestra" 1968, nr 11. Bór-Komorowski Tadeusz, Armia Podziemna, wyd. III, Londyn 1967. Broniewski Stanisław („Stefan Orsza"), Calym życiem. Szare Szeregi w relacji naczelnika, Warszawa 1983. Bryskier Henryk: „Żydzi pod swastyką czyli getto w Warszawie", masz. BN, syg. akc. 7606. Chwist Bogumił, „Monitor" - pierwsza tajna gazetka w Warszawie, „Ogniwa" 1946, nr 2. Czarnomski Tadeusz: „Sprawozdanie z działalności Wydziału Ewidencji Ludności Zarządu Miejskiego m.st. Warszawy l IX 1939-1 X 1944", masz. APW, syg. 219. 620 Czwartacy. Wspomnienia bytych żołnierzy Szturmowego Batalionu AL im. „Czwartaków", wyd. V, Warszawa 1977. Dali Zygmunt, Tajemnice kasyna gry w al. Szucha, „Kulisy" 1957, nr 22-23. Dąbrowa-Sierzputowski Józef: „Warszawski sezon teatralny 1940-1944", masz. APW, syg. 39. Dłużniewska Sabina, Pamiętnik warszawski. Warszawa 1964. Dobraczyriski Jan, Tylko w jednym życiu. Warszawa 1970. Domariski Alfred Jerzy, „Sztuka i Moda", „Ruch Muzyczny" 1960, nr 8. Drewnowski Jerzy, Kożniewski Kazimierz, Pierwsza bitwa z Gestapo. Wspomnienie o Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej, Warszawa 1965. Drozdowski Henryk: „Stołeczny Komitet Samopomocy Społecznej w okresie II wojny świato- wej", masz. IH PAN, syg. A 6/57. Pijalkowski Franciszek: „Działalność Związków Zawodowych oraz partii politycznych w roku _, 1939 i po kapitulacji Warszawy", masz. APW, syg. 60. 'Fleszerowa Regina, Książka w okupowanej Warszawie, „Odrodzenie" 1945, nr 11/12. Fogg Mieczysław, Odpalania do belcanta. Warszawa 1971. Pudakowski Jerzy: „Dzieje Miejskich Zakładów Komunikacyjnych podczas okupacji", masz. APW, syg. 31. Gizella Zygmunt, Niemiecki nalot, Poznań 1946. Górecki Ryszard, Przemoczone pod plecakiem osiemnaście lat. Warszawa 1974. Hac Bolesław: „Elektrownia warszawska 1939-1944", masz. IH PAN, syg. A 226/64. Hirszfełd Ludwik, Historia jednego życia, wyd. II, Warszawa 1967. Hoppe Jan, Wspomnienia-przyczynki-refleksje, Londyn 1972. Hulewicz Jan, Działalność Funduszu Kultury Narodowej v dziedzinie pomocy dla kraju 1940-1945, „Studia i Materiały z Dziejów Nauki Polskiej. Seria A. Historia Nauk Społecznych", zesz. 12, Warszawa 1968. Ivanka Aleksander, Wspomnienia skarbowca J 927-1945, Warszawa 1964. Jawórska Helena, Było nas stu. Warszawa 1948. Kamiliski Aleksander: „KOPR. Geneza i niektóre szczegóły akcji wydawniczej", masz. IH PAN, syg. A 276/55. Kann Maria, Niebo nieznane, wyd. II, Warszawa 1965. Karbowska Helena, Ruch koncertowy w Warszawie a okresie okupacji, „Poradnik Muzyczny" 1965, nr 7/8. fKauzik Stanisław] Dołęga-Modrzewski Stanisław, Polskie państwo podziemne, Londyn 1959. Koczorowski Zygmunt, Tajne kino „Zyzio", „Kinotechnik" 1959, nr 128. Kotoniecki Roman, Warszawskie gastronomica okupacyjne, „Kultura" 1964, nr 40. tenże, Wspominam ghetto, „Odrodzenie" 1945, nr 26. „Komitet Obywatelski w Warszawie w 1939 r." (zbiór relacji), masz. APW, syg. 179. Korboriski Stefan, W imieniu Rzeczypospolitej, Paryż 1964. Kozlowski Jan: „Wodociągi i kanalizacja w czasie wojny", masz. APW, syg. 302. Kożniewski Kazimierz, Zamknięte kota. W podziemnym świecie. Warszawa 1967. Krahelska Halina: „Postawa społeczeństwa polskiego pod okupacją niemiecką", masz. CA KC PZPR, syg. 383/11-4. Kreczmar Jan, Sytuacja aktora w okupowanej Warszawie, „Odrodzenie" 1944, nr 6/7. 621 Król Franciszek: „Działalność Wydziału Statystycznego Zarządu Miejddego m.sŁ Warszawy l IX 1939-1 VIII 1944", masz. APW, syg. 43. Kolski Julian, Zarząd Miejski Warszawy 1939-1944, Warszawa 1964. tenże, Stefan Starayński w mojej pamięci, Paryż 1968. Kumor Emil, Wycinek z historii jednego życia. Warszawa 1967. Malaparte Curzio, Kaputt, Warszawa 1962. Malawski Stanisław, Księgarskie konspiracje. Warszawa 1966. Maliszewski Aleksander, Na przekor nocy. Warszawa 1967. Manc Edward (Din Don), Wspomnienia klowna. Warszawa 1961. Michajlow Włodzimierz, Komplety, „Odrodzenie" 1944, nr 6/7. Michalski Czesław, Wojna warszawsko-niemiecka, Warszawa 1971. Miedza-Tomaszewski Stanisław, Benefis konspiratora, wyd. III, Warszawa 1977. „Milena", Za kulisami pałacu Bruhla, „Stolica" 1969, nr 43. Minkiewicz Janusz, Pozory żyda artystycznego w okupowanej Warszawie, „Odrodzenie" 1944, nr l. tenże. Warszawa jaka zestala mi w oczach, „Odrodzenie" 1944, nr 6/7. Moraczewska Zofia: „Wspomnienia z okresu wojny", masz. BN, akc. 8530. Muszyński Władysław: „Warszawski Lombard Miejski w latach 1939-1944", masz. APW, syg. 48. My z głodujących miast. Wspomnienia zetwuemowców z lat okupacji, pod red. Heddy Bartoszek, Stefana Marody i Jana Szewczyka, Warszawa 1961. Niewiarowicz Roman, Kulisy „Komedii", „Tygodnik Powszechny" 1946, nr 42. , Nowak Jan: „O działalności Wydziału Inspekcji Handlowej Zarządu Miejskiego m.st. Warszawy w czasie od l IX 1939 do l VIII 1944", masz. APW, syg. 61. Nowakowska Hanna, Książki skazane na zagładę, „Stolica" 1968, nr 10. Ogrodzki Zygmunt: „Wydział Kwaterunkowy w l. 1942-1944", masz. APW, syg. 175. Pamiętniki robotników warszawskich. Warszawa 1976. Parandowski Jan, Wrześniowa noc. Warszawa 1962. Pawlowicz Henryk, Okupacyjne dzieje samorządu Warszawy, Warszawa 1974. Perkowska-Szczypiorska Irena, Pamiętnik łączniczki, wyd. III, Warszawa 1967. Radlicki Ignacy, Z pamiętnika, „Palestra" 1962, nr 7. Rozwadowska Halina, Wspomnienia ważne i nieważne. Warszawa 1966. Rusinek Michał, Opowieści niezmyslone, Kraków 1969. Rzepecki Jan, Wspomnienia i przyczynki historyczne. Warszawa 1956. Szczypiorski Andrzej, „Predek" (wspomnienia o Alfredzie Rogalskim), „Polityka" 1970, nr 15. Sobota Stanisław: „Losy targowisk zwierzęcych i rzeźni m.st. Warszawy w II wojnie światowej", masz. APW, syg. 267. Sowińska Stanisława, Lata walki, wyd. IV, Warszawa 1966. Starczewski Jan, Serdeczny szmugiel, „Kalendarz Warszawski na rok 1947". Straszewska Maria, „Biuletyn Informacyjny" 1939-1944, „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" t. XI, 1967. Szeptycki J., Maszyriski vi „Simie", „Gazeta Ludowa" 1947, nr 94. Surgiewicz Symeon, Warszawskie ciuchcie. Warszawa 1972. •• . \ 622 Surynowa-Wyczółkowska Janina, Ze wspomnień straganiarki, Londyn 1972. Szpilman Władysław, Śmierć miasta. Warszawa 1946. Szymkowiak Mieczysław, Warszawski sport w podziemiu, „Stolica" 1959 nr 48-51/52, 1960 nr l, 2, 4, 5. Święcka-Skoczowa Halina: „Wydział Techniczny Zarządu Miejskiego", masz. APW, syg. 273. Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939-1945, opr. Władysław Bartoszewski i Zofia Lewinówna, wyd. II, Kraków 1969. Truszkowski Marceli: „Wspomnienia z czasów po roku 1939 w Zarządzie Miejskim oraz w Wydziale Rozdziału i Kontroli m.st. Warszawy", masz. APW, syg. 442. W obronie dzieci i młodzieży w Warszawie 1939-1944, księga zb. pod red. Stanisława Tazbira, Warszawa 1975. Wachowiak Andrzej: „Ścigany przez gestapo. Opowiadanie z czasów okupacji hitlerowskiej", masz. w posiadaniu żony. Wacek Szczepan, Ambulatorium szpitala Ujazdowskiego podczas okupacji hitlerowskiej, „Archi- wum Historii Medycyny" 1963, nr 3/4. Wąsowicz-Dunin Władysław, Dziennikarze uratowani od pogromu, „Gazeta Ludowa" 1946»Bt 82. tenże, Dziennikarze twardzi ludzie. Jak sobie radzili podczas okupacji, „Gazeta Ludowa" 1947, nr 32. Więckowska Helena, Wypożyczalnia książek na Belwederskiej w l. 1939-1943, „Bibliotekarz" 1968, nr 10. Wilkomirski Kazimierz, Wspomnienia, Kraków 1971. „Wodociągi i kanalizacja Warszawy w okresie wojny i okupacji", masz. APW, syg. 186. Wojewódzki Michał, W tajnych drukarniach Warszawy 1939-1944. Wspomnienia, Warszawa 1976. Wolowski Jacek, Tak było..., wyd. II, Warszawa 1962. Woytowicz Bolesław, W okupowanej Warszawie, „Przegląd Lekarski" 1969, nr l. Woźniewski Zbigniew, Szpital Wolski w Warszawie w latach okupacji, „Archiwum Historii Medycyny" 1958, nr 3/4. Wspomnienia dziennikarzy o wrześniu 1939 r., opr. Eugeniusz Rudziriski, Warszawa 1965. Wspomnienia dziennikarzy z okresu okupacji hitlerowskiej, opr. Eugeniusz Rudziriski, Warszawa 1970. Wspomnienia warszawskich peperowcdw, opr. Hedda Bartoszek i Bronisława Jurkowska, Warszawa 1963. Wspomnienia warszawskiego ewangelika z czasów okupacji niemieckiej od 1939 do 1944 roku (inicjały autora J.E.V.), Warszawa 1947. Wspomnienia więźniów Pawiaka 1939-1944, Warszawa 1964. „Wydział Nadzoru Budowlanego Zarządu Miejskiego m.st. Warszawy l IX 1939-1 VIII 1944", masz. APW, syg. 55. Z dziejów podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego. Wspominają Tadeusz Kotarbiński, Henryk Hiż, Krystyna Dąbrowska, Jerzy Pelc, Julian Krzyżanowski, Wanda Leopold, Tadeusz Mameuffel, Jadwiga Karwasiriska, Krzysztof Dunin- Wasowicz, Tadeusz Sottan, Warszawa 1961. 623 Zanowa Jadwiga, W służbie oświaty, Wroclaw-Warszawa-Kraków 1961. Zaremba Zygmunt, Wojna i konspiracja, Londyn 1957. Zieliński Józef: „Historia gazowni miejskiej m.st. Warszawy podczas wojny i okupacji", masz. APW, syg. 13. Ziółek Zygmunt, Od okopów do barykad. Warszawa 1973. Żabiriska Antonina, Ludzie i zwierzęta. Warszawa 1968. Żwirska Joanna, Jaki masa pseudonim?, wyd. II, Warszawa 1964. OPRACOWANIA I VARIA Adamska Jolanta, Działalność urzędów pracy dystryktu warszawskiego w zakresie werbunku robotników przemysłowych do Rzeszy, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 4, 1971. taż. Organizacja niemieckich urzędów nadzorczych w latach 1939-1944, tamże, zesz. 3, 1974. Amouroux Henri, La vie des Francais soys 1'occupation, Paris 1961. Audiat Pierre, Paris pendant la guerre, Paris 1946. Bacia Kazimierz, Przedborski Jan, O działalności Ubezpieczalm Społecznej w Warszawie w czasie okupacji hitlerowskiej, „W Służbie Zdrowia" 1946, nr 2. Baczyński Krzysztof Kamil, Utwory wyprane, opr. Kazimierz Wyka, Kraków 1964. Bartelski Lesław, Genealogia ocalonych. Szkice o latach 1939-1944, Kraków 1963. Bartoszewski Władysław, Konspiracyjne czasopiśmiennictwo kulturalne w kraju w l. 1939-1945. Zarys informacyjny, „Twórczość" 1961, nr 10. tenże, Konspiracyjne varsaviana poetyckie. Zarys informacyjny, „Rocznik Warszawski" t. II, 1961. tenże. Organizacja malego sabotażu „Wawer" w Warszawie (1940-1944), „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" t. X, 1966. tenże. Po obu stronach muru, w: Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939-1945, wyd. II, Kraków 1969. tenże, Tajny ruch wydawniczy w Warszawie w l. /9.?9-/944, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 3, 1974. tenże, 1859 dni Warszawy, Kraków 1974. tenże, Warszawski pierścień śmierci 1939-1944, wyd. II, Warszawa 1970. tenże, Z notatek kronikarza 1939-1944 (cykl artykułów publikowanych w latach 1956-1958 na tamach „Stolicy"). Berenstein Tatiana, Rutkowski Adam, Liczba ludności żydowskiej i obszar przez nią zamieszki- wany w Warszawie w latach okupacji hitlerowskiej, „Biuletyn ŻIH" nr 26, 1958. Biowski Henryk, „Glos Warszawy", jego powstanie, technika i kolportaż, „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego", t. III, 1964, zesz. 2. Borowski Tadeusz, Wybór opowiadań, opr. Jerzy Andrzejewski, Warszawa 1959. Borwicz Michał (opr.). Pieśń ujdzie cało... Antologia wierszy o Żydach pod okupacja niemiecka, Warszawa-Łódź-Kraków 1947. 624 Bourget Pierre i Lacretelle Charles, Sur les murs de Paris 1940-1944, Paris 1959. - Brandys Kazimierz, Miasto niepokonane, wyd. II, Warszawa 1947. Budrewicz Olgierd, Sagi warszawskie, cz. I, Warszawa 1967, cz. II, Warszawa 1972. Choroba glodowa. Badania kliniczne nad głodem wykonane w getcie warszawskim z roku 1942, red. Emil Apfelbaum, Warszawa 1946. Cieslak Tadeusz, Hitlerowskie czasopismo „Nowy Kurier Warszawski", „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego" t. VII, 1968, zesz. l. Debu-Bridel Jacques, Histoire du marche noir (1939-1947), Paris 1947. Dmitrzak Andrzej, Hitlerowskie kontrybucje w okupowanej Polsce 1939-1945, Poznań 1983. Dobroszycki Lucjan, Die legale polnische Presse im Generalgouvemement 1939-1945, Miinchen 1977. tenże: „Prasa jawna w Generalnym Gubernatorstwie", masz. pracy dokt. w IH PAN w Warszawie. Drozdowski Marian Marek, Klasa robotnicza Warszawy lat 1939-1944, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 3, 1973. . , Durkheim Emile, Le suicide. Etude de sociologie, Paris 1897. Dziębowska Elżbieta, Muzyka w Warszawie podczas okupacji hitlerowskiej, „Studia Warsza- wskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 2, 1972. Dzikowski Stanisław, Niemiec wyszydzony. Warszawa 1946.. Eisenbach Artur, Hitlerowska polityka zagłady Żydów, Warszawa 1961. Gajewski Marian, Urządzenia komunalne m.st. Warszawy w l. 1939-1944, „Studia Warsza- wskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 4, 1975. Garlicki Andrzej, Co nowego w historii, „Kultura" 1969, nr 10. Getter Marek, Zarys organizacji policji niemieckiej w Warszawie i dystrykcie. Warszawa w latach 1939-1945, „Rocznik Warszawski" t. VI, 1967. tenże. Środowisko niemieckie w Warszawie w l. 1939-1944, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 3, 1974. Głowacki Teofil, Prasa podziemna w okresie okupacji hitlerowskiej, „Prasa Polska" 1947, aż 2/3. Hillebrandt Bogdan, „Trybuna Wolności" - centralny organ PPR w okresie okupacji. Zarys informacyjny, „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego" t. III, 1964, zesz. 2. tenże, Konspiracyjne organizacje młodzieżowe w Polsce 1939-1945, Warszawa 1973. Hirszfeldowa Hanna, Stany głodowe u dzieci i młodzieży podczas okupacji niemieckiej, „Przegląd Lekarski" 1946, nr 22. Inglot Stefan, Inteligencja a wieś przed wojną i w czasie wojny, „Wieś i Państwo" 1946, nr 2. Jacewicz Wiktor i Woś Jan, Martyrologami polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacja hitlerowska, zesz. II, Warszawa 1977, s. 343-389; zesz. V, Warszawa 1981. Jastrzębowski Wacław, Gospodarka niemiecka w Polsce 1939-1955, Warszawa 1946. Jastrzębski Zdzisław, Literatura pokolenia wojennego wobec dwudziestolecia. Warszawa 1969. Jewsiewicki Władysław, Ruch oporu w dokumentacji fotograficznej i filmowej, „Kronika Warszawy" 1977, nr 3. Kaczmarzyk Dariusz, Groby Wielkotygodniowe w kościele Św. Anny 1939-1944, „Więź" 1974, nr 4. Każmierska Janina, Szkolnictwo warszawskie w latach 1939-1944, Warszawa 1980. 40 - Okupowanej- ^9 Klessmann Christoph, Die Selbstbehauptung einer Nation. NS-Kulturpolitik und polnische Widerstandbewegung im Generalgomernement 1939-1945, Dusseldorf 1971. Klosiriski Tadeusz, Polityka przemysłowa okupanta w Generalnym Gubernatorstwie, Poznali 1947. Korboński Stefan, Polskie państwo podziemne, Paryż 1975. Krasuski Józef, Tajne szkolnictwo polskie w okresie okupacji hitlerowskiej 1939-1945, Warszawa 1971. Kroił Bogdan, Opieka i samopomoc społeczna w Warszawie 1939-1945. Stateczny Komitet Samopomocy Społecznej i warszawskie agendy RGO, Warszawa 1977. Kula Witold, Życie gospodarcze ziem polskich pod okupacja, „Dzieje Najnowsze" t. I, 1047, zesz. l. Le Boterf Herve, La cię parisienne sous 1'occupation, t. I-II, Paris 1974. Landau Ludwik, Ruch cen w Warszawie od października 1939 r. do października 1941, w: Wybór pism. Warszawa 1957. Lewandowska Stanisława, Polska konspiracyjna prasa informacyjno-polityczna 1939-1945, Warszawa 1982. taż, Kryptonim „Legalizacja" 1939-1945, Warszawa 1984. Legia 1916-1966. Historia, wspomnienia, fakty. Warszawa 1966. Lindberg John (opr.), Alimentation, famine et secours 1940-1946, wyd. Societe des Nations, Geneve 1946. Lubelska Wanda: „Listy z getta do przyjaciółki Haliny Grabowskiej", BN, syg. akc. 8261. (opublikowane w „Biuletynie ŻIH" 1984, nr 1-2, pod tytułem: Z. Borzymiriska Dziesięć listów z warszawskiego getta). Łuczak Czesław, Polityka ludnościowa i ekonomiczna hitlerowskich Niemiec w okupowanej Polsce, Poznań 1979. Mada jeżyk Czesław, Miejsce Warszawy w walce z najeźdźca i okupantem, „Rocznik Warszawski" t. VII, 1966. tenże, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, t. I-II, Warszawa 1970. tenże, Badania porównawcze nad okupacjami hitlerowskimi, „Dzieje Najnowsze" 1974, nr 4. tenże. Klasa robotnicza i ruch robotniczy Warszawy w czasie II wojny światowej, w: Warszawa vi polskim ruchu robotniczym. Warszawa 1976. tenże. Upadek kultury w III Rzeszy a kultura w krajach przez mą okupowanych, w. Polska u świecie. Szkice z dziejów kultury polskiej. Warszawa 1972. Marczak-Oborski Stanisław, Teatr czasu wojny 1939-1945. Polskie życie teatralne w latach II wojny światowej. Warszawa 1967. Marody Mirosława, Sens teoretyczny a sens empiryczny pojęcia postawy. Warszawa 1976. Miasto nieujarzmione, opr. Jerzy Piórkowski i Stefan Bałuk, Warszawa 1957. Misztal Stanisław, Przemyśl Warszawy w okresie okupacji niemieckiej 1939-1945, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 3, 1973. Niezwyciężona szkolą. Tajne nauczanie w czasie okupacji na terenie okręgu szkolnego warsza- wskiego, pr. zb.. Warszawa 1947. Olbrycht Jan, Sprawy zdrowotne w tak zwanym Generalnym Gubernatorstwie, „Polski Tygodnik Lekarski" 1948, nr 29-34. 626 Olszamowska-Skowroriska Zofia, Męczeńskie dzieje Archidiecezji Warszawskiej 1939-1945, Warszawa 1948. Ostrowski Karol, Hitlerowska polityka podatkowa w Generalnym Gubernatorstwie, Kraków 1977. „Pamiętnik Teatralny" 1963, nr 1-4 (numer specjalny poświęcony teatrowi polskiemu lat wojny i okupacji). Passenstein M., Szmugiel w getcie warszawskim, „Biuletyn ŻIH" 1958, nr 26. Pawetczynska Anna, Wartości a przemoc. Warszawa 1973. Pazyra Stanisław, Z dziejów książki polskiej w czasie drugiej wojny światowej. Warszawa 1970. Penson Jakub, Cechy kliniczne epidemii duru plamistego w latach 1940, 1941/42 w Warssawie, „Polski Tygodnik Lekarski" 1946, nr 46-52. Piotrowski Stanisław, Proces Hansa Franka, Warszawa 1970. Pluta Feliks, Język polski w okresie drugiej wojny światowej. Studium slowotwórczo-semantyczne, Opole 1975. Polska Ymca w czasie wojny i okupacji. Warszawa bdw. Pospieszalski Karol Marian, Protest drą Wilhelma Hagena przeciwko zamierzonemu wymordo- waniu części ludności Zamojszczyzny w latach 1942-1943, „Przegląd Zachodni" 1958, nr l. Przelaskowski Ryszard, Warszawska Biblioteka Publiczna w okresie okupacji, „Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" t. V, 1961. Ratyriska Barbara, Ludność i gospodarka Warszawy i okręgu pod okupacja hitlerowska. Warszawa 1982. Ruth-Buczkowski Marian, Warszawski dowcip w walce 1939-1944, Warszawa 1946. Rutkiewicz Jan, Zniszczenia dokonane przez Niemców w instytucjach lecznictwa publicznego miasta Warszawy w latach 1939-1944, „W Służbie Zdrowia" 1946, nr l. Rutkowski Bronisław, Konserwatorium Muzyczne w Warszawie w latach okupacji, „Ruch Muzyczny" 1946, nr 24., Sakowska Ruta, O działalności teatralnej w getcie warszawskim, „Biuletyn ŻIH" nr 69, 1969. taż, O tajnym nauczaniu w getcie warszawskim, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz l, 1971. taż. Ludzie z dzielnicy zamkniętej. Żydzi w Warszawie w okresie hitlerowskiej okupacji (X 1939-II1 1943), Warszawa 1975. Schielberg Eugeniusz, Pierwsza akcja megafonowa, „Przegląd Techniczny" 1965, nr 52. Sikorski Brunon, Handel Warszawy okupacyjnej, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. l, 1971. tenże. Rzemiosło Warszawy w l. 1939-1945, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 4, 1975. Slomczyriski Adam, Dom Ks. Boduena 1939-1945, Warszawa 1975. Smolinski Stanisław, Przyczynek do zagadnienia wyżywienia miejskiej ludności polskiej w b. Generalnym Gubernatorstwie na tle ówczesnych warunków pracy i płacy, „Rocznik Akademii Handlowej w Poznaniu" za rok 1949/50. Straszewicz Ludwik, Śmiech w kajdanach. Dowcipy warszawskie w czasie okupacji, Wrocław 1946. 40* 627 Strzembosz Tomasz, Odbijanie więźniów w Warszawie 1939-1944, Warszawa 1972. tenże, Społeczne i psychologiczne problemy żołnierzy warszawskiej dywersji, „Rocznik Warsza- wski" Ł XIV, 1976. tenże. Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944, wyd. II rozszerzone, Warszawa 1983. tenże. Oddziały szturmowe konspiracyjnej Warszawy 1939-1944, wyd. II rozszerzone. Warszawa 1983. Szarota Tomasz, Jawne wydawnictwa i prasa w okupowanej Warszawie, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 2, 1972. tenże, „V"-znaczy zwycięstwo. Z dziejów wojny psychologicsmej 1941-1945^ „Wojskowy Przegląd Historyczny" 1972, nr 4. tenże. Reakcja Warszawy na klęskę Francji w czerwcu 1940 r., w: Polska w świecie. Szkice z dziejów kultury polskiej. Warszawa 1972. tenże, Inteligencja warszawska, „Studia Warszawskie. Warszawa lat wojny i okupacji" zesz. 3, 1973. tenże. Przemiany społeczeństwa Warszawy w latach II wojny światowej, w: Społeczeństwo Warszawy w rozwoju historycznym. Warszawa 1977. tenże, Stefan Rowecki-Grot, Warszawa 1985. Szturm de Sztrem Tadeusz, O badaniach statystycznych Ludwika La.nda.ua z lat wojny i okupacji, „Przegląd Statystyczny" 1961, nr 2. tenże. Instytut Gospodarstwa Społecznego 1920-1944, Warszawa 1959. Tarasiewicz Kordian, Kawa po warszawsku. Dzieje firmy „Pluton", Warszawa J 971. Uhma Stefan, Bliźniewski Roman, Polski Czerwony Krzyż 1919-1959, Warszawa 1959. W cieniu śmierci. Ewangelicy - ofiary prześladowań w czasie II wojny światowej, pr. zb., Warszawa 1970. Walka mtodych pokoleń. Materiały konferencji historyków ruchu młodzieżowego. Warszawa 1965. Walka o oświatę, naukę i kulturę w latach okupacji 1939-1944. Materiały z terenu m. st. Warszawy i woj. warszawskiego, opr. Stanisław Dobraniecki i Wojciech Pokora, Warszawa 1967. Walter Gerard, La vie a Paris sous 1'occupation, Paris 1960. Wieczorkiewicz Bronisław, Gwara warszawska dawniej i dziś, wyd. II, Warszawa 1968. Wiśniewski Michał, Z historii powstania i działalności Komendy Obrońców Polski, „Wojskowy Przegląd Historyczny" 1967, nr 3. Wycech Czesław, Z dziejów tajnej oświaty w latach okupacji 1939-1944, Warszawa 1964. Wyka Kazimierz, Życie na niby, wyd. II, Warszawa 1959. Wysiriski Andrzej, Teatry jawne w Generalnym Gubernatorstwie, „Pamiętnik Teatralny" 1963, nr 1-t. Z dziejów tajnego nauczania medycyny i farmacji w latach 1939-1945, pod red. Aleksandra Dawidowicza, Warszawa 1977. Załęski Grzegorz, Satyra w konspiracji, wyd. II, Warszawa 1958. 'i.yssil Sp/s /lustracji miedzy f. .12 3? Jedno z pierwszych obwieszczeń okupanta (MHW, zbiór plakatów, syg. A/IV-2) Defilada wkraczającej 10 dyw. niem. (APW, album „rumuński", s. 2) Przejazd Hitlera ulicami Warszawy (z książki H. Picker, H. Hoffmann „Hitlers Tischgesprache im Bild", Oldenburg 1969, s. 16-17) Defilada w Al. Ujazdowskich (CAF 148300-2) Wojsko niemieckie na ulicach Warszawy (tamże, Z/69/273-7) Zniszczony paląc Radziwiłłów (ADM, ZKW II 173, neg. 8765) Okupacyjna zima (tamże, ZKW II 217, neg. 10589) Niemcy wydają ludności gorącą strawę (z książki „I saw Poland suffer") Wóz z trumnami na Nowym Świecie (CAF 152196-2) Mogiła żołnierska w Al. Jerozolimskich (tamże, RP 149389-4) Komunikacja jesienią 1939 (APW, album „rumuński", s. 10) Przed hitlerowskim plakatem propagandowym (z książki „I saw Poland suffer") Parkany warszawskie (CAF, RP 13455-8) Zmiana nazwy ulicy (tamże, L 128-7) Gmach Poczty Głównej (ADM, ZKW II 7852, neg. 10601) Przedwojenne znaczki z nadrukiem (tamże, ZKW II 7876, neg. 10602) mifilzys. 64/65 Plakat „Żydzi - wszy - tyfus plamiasty" (ADM, ZKW II 11632, neg. 10619) Żydzi zmuszani do odgruzowywania ulic (APW, album „rumuński", s. 38) Żołnierz niemiecki obcina Żydowi brodę (tamże) Zabawa Ubermenschów (z książki „The German New Order in Poland") Żydzi w opaskach na Kercelaku (ADM, ZKW II 6175, neg. 10595) Mur getta (MHW, zbiór negatywów, nr inw. 12597) Most drewniany nad ul. Chłodną (ADM, ZKW II 6176, neg. 10596) Tramwaj konny w getcie (ze zbiorów B. Sergiejewa) Uliczna sprzedaż książek w getcie (z książki F. Gollerta) Uliczna sprzedaż pieczywa w getcie (tamże) Ruch uliczny w getcie w 1941 r. (tamże) Zwłoki na ulicy getta (z książki W. Bartoszewskiego „Warszawski pierścień śmierci") Tysiące Żydów umierało w getcie z głodu (ze zbiorów B. Sergiejewa) 629 między ,s. 256 257 Karykatura (zbiory własne) Wnętrze domu mody „Falbanka" (ADM, ZKW II 7141, neg. 10598) Scenka z bazaru (CAP, RP 13453-4) Handel naręczny (tamże, RP 13450-7) Handel żywnością (tamże, RP 13872-6) Handel odzieżą (APW, mat. z Monachium, t. 1085, nr 37/9) Obuwie warszawianek (tamże, t. 1072, nr 28/26) Stragan z częściami rowerowymi (ADM, ZKW II 7237, neg. 10599) Wnętrze zakładu szewskiego (APW, mat. z Monachium, t. 1071, nr 32/12) Praca w wytwórni szczotek (CAF, RP 13860-6) Wyrób pantofli na sznurkowej podeszwie (ADM, ZKW II 6703, neg. 10597) Powrót z dziatki (tamże, ZKW II 8061, neg. 10607) Na dworcu kolejki dojazdowej (CAF, RP 13443-2) Tramwaj warszawski (APW, mat. z Monachium, t. 1083, nr 8/3) Riksze towarowe („Kronika Warszawy" 1977, nr 3, s. 50) miedzy s. 3:>l)ł321 Warszawskie „galerie" malarstwa (górne CAF, RP 13845-6; dolne APW, mat. z Monachium, t. 1060, nr 32/10) Występy linoskoczków (ADM, ZKW II 10672, neg. 10611) Walka bokserska w teatrzyku „Jar" (tamże, ZKW II 11656, neg. 10616) Orkiestra uliczna (z książki „The German New Order in Poland") Koncert muzyki poważnej w kawiarni (ADM, ZKW II 10559, neg. 10610) Hazard pod gołym niebem (APW, mat. z Monachium, t. 1068, neg. 27/12) Szyld kawiarni „U Aktorek" (tamże, t. 1077, nr 28/21) Niemiecki list gończy (MHW, zbiór negatywów, nr inw. 8391) Scena z rewii „Żebro Adama" (ADM, ZKW II 10489, neg. 3283) Orkiestra jazzowa G. Scotta (tamże, ZKW II 11175, neg. 10613) Uliczne gablotki „Komedii" i „Jaru" (APW, mat. z Monachium, t. 1093, nr 31/13) Uliczna sprzedaż książek (górne CAF, RP 14252-6; dolne APW, mat. z Monachium, t. 1085, nr 37/38) miedzy s. 384/385 Prasa konspiracyjna (ze zbiorów IH PAN) Wydawnictwa jawne (zbiory BN) Dodatek nadzwyczajny gadzinówki (tamże) Kilka broszurek konspiracyjnych (ze zbiorów dr M. Wierzbickiej) Mali gazeciarze na pl. Unii Lubelskiej (APW, mat. z Monachium, t. 1074, nr 9/12) Szczekaczka na pl. Trzech Krzyży (CAF, RP 13970-3) „Niemiec wyszydzony" (z książki G. Zalęskiego ,,Satyra w konspiracji") Sfingowane rozporządzenie Franka (MHW, zbiór negatywów, nr inw. 8399) Ulotki radzieckie (ze zbiorów dr M. Wierzbickiej) Akcja „wawerska" („Kronika Warszawy" 1977, nr 3, s. 61) 630 miedzy n. 416/417 Warta przed pałacem Bruhla (ADM, ZKW II 3941, neg. 10590) Napis „wawerski" na niemieckim budynku („Kronika Warszawy" 1977, nr 3, s. 63) Księgarnia niemiecka (ADM, ZKW II 7143, neg. 4145) Niemieckie kino „Helgoland" (CAF, Z/70/1083-1) Niemieckie kino „Apollo" (APW, album „niemiecki", s. 17) Hans Frank na Rynku Starego Miasta (CAF, RP 7762) Orkiestra niemiecka (ADM, ZKW II 4270, neg. 10592) Tabliczka „Spielplatz nur fur Deutsche Kinder" (z książki M. Brzeskiej) Paląc Namiestnikowski (z książki F. Gollerta) Żołnierze niemieccy z „lupami" (z albumu „Miasto nieujarzmione") Koncert w Theather der Stadt Warschau (APW, album „rumuński", s. 11) Posterunki przed pałacem Saskim (CAF, 148299-4) Uroczystość przemianowania ul. Raszyńskiej (tamże, RP 14227-8) Zasieki w Al. Ujazdowskich („Stolica" 1970, nr 16) Tramwaj linii „O" (ADM, ZKW II 7943, neg. 10605) miedzy s. 4X0 4SI . Plakietki organizacji „Wawer" (zbiory własne) Odezwa komisarycznego burmistrza (MHW, zbiór negatywów, nr inw. 8020) Akcja „Góral" (tamże, nr inw. 7944) Dziesięciu powieszonych w Szczęśliwicach („Stolica" 1970, nr 16) Obwieszczenie o egzekucji (CAF 146200-1) Usuwanie zwłok po egzekucji ulicznej (tamże, 204777-2) Hasło na murze (z książki „Czwartacy...", po s. 192) Łapanka na Żoliborzu (CAF, RP 14391-4) Konspiracyjna ,,Instrukcja postępowania..." (ze zbiorów dr M. Wierzbickiej) Obwieszczenie Fischera (MHW, zbiór negatywów, nr inw. 8028) Ruch oporu wprowadził własne nazewnictwo ulic (z książki M. Brzeskiej) mifd/.y s. 544 545 Pierwsza strona odezwy PPR (ze zbiorów dr M. Wierzbickiej) Zmiana nazwy placu Saskiego (MHW, zbiór negatywów, nr inw. 12588) Niemiecka tablica propagandowa (ADM, ZKW II 11572, neg. 10614) „Wojna warszawsko-niemiecka" na murach (górne z książki „Czwartacy...", po s. 33; dolne „Kronika Warszawy" 1977, nr 3, s. 64) Ołtarzyk w bramie („Kalendarz Warszawski" 1948, s. 194) Wielkanocny grób w kościele Św. Anny („Więź" 1974, nr 4, po s. 120) Plakietki polskiego ruchu oporu (ze zbiorów dr M. Wierzbickiej) Ulotka drukowana w TWZW (tamże) Ulotka z jesieni 1943 (tamże) Napis „Deutschland kaputt 1918-1943" (z książki M. Brzeskiej) Swastyka na szubienicy (z albumu „Miasto nieujarzmione") 631 Indeks osób* Adamska Jolanta 86, 147, 556, 563, 571, 624 Adwentowicz Karol 129 Aleksandrowicz Grzegorz 598 Aleksandrowicz Leszek 354 Alertz 301 Amoroux Henri 570, 583, 584, 594, 624 Anders Władysław'96 Andersowa 96 ,,Andrzej" zob. Gorzkowski Kazimierz Andrycz Nina 96 Andrzejewski Jerzy 124, 176, 345, 347-349, 379, 556, 571, 574, 592, 594, 620, 624 Anielewicz Mordechaj 202 Anien Bronisław 354 Antoniewicz Włodzimierz 94, 103 Apfelbaum Emil 563. 625 Arct Eugeniusz 133 Arczyriski Marek 380, 399, 559 Arnold Franz 329 Artyniewicz Krystyna 340 Assorodobraj Nina 346 Auderska Halina 603 Audiat Pierre 608, 624 Auerswald Heinz 248 Augustyński Zygmunt 589, 620 Azema Jean-Pierre 613 Bach Ernst 329 Bacia Kazimierz 600, 624 Baculewski Jan 118, 339, 340, 367, 591, 594, 620 Baczyński Krzysztof Kamil 339, 347, 363, 378, 379, 594, 624 Bagiriski Kazimierz 610 Bahie Julius 456, 604 Balcerak Wiesław 559 Balcerzak Janina 203 ,,Balk" zob. Pietrzak Włodzimierz Bałuk Stefan 626 Bandrowska-Turska Ewa 352, 569 Baranowski Władysław 19, 103 Barcikowski Stefan 574 Barszczewska Elżbieta 128, 129, 338, 341, 342, 345 „Bartek" zob. Bartoszewicz Tadeusz W indeksie nie uwz ;ględniono nazwisk występujących jako nazwa lub część składowa nazwy firmy, instytucji, fabryki, organizacji, zespołu artystycznego itp. 633 Bartel Bronisław 130 Bartelski Lesław M. 347, 398, 624 Bartlomiejczyk Edmund 130, 131, 133 Bartos Krzysztof 601, 619 Bartoszek Franciszek 132 Banoszek Hedda 570, 578, 622, 623 Bartoszewicz Tadeusz („Bartek") 157, 572 Bartoszewski Władysław 8-10, 56, 262, 265, 309, 379-381, 393, 398, 428, 473, 489,531,556,557,559,560,565,566, 574, 576, 581, 584, 585, 587, 589, 590, 595-597, 600, 605-608, 612, 623, 624 Baryka Antoni 19 Baudhuin Fernand 580, 581 Bauermann Otto 599 Baurski Jerzy 133 Bayer Witold 566, 620 Becher Max 19 Bednarczyk Tadeusz 559 Beethoven Ludwig van 57, 353 Bem Karol 152 Benda-Spitzbarth Karol 331 Bender Edward 354 Benedetti Gaetano 456, 604 Benouville Guillain de 571 Berenstein Tatiana 70, 562, 563, 573, 586, 587, 624 Berestowski Wadim 294-296, 588 Berg Mary 9, 10, 64, 65, 559, 561, 619 Berger Ludwik 202, 338 Berman Adolf 380 Beseler Hans 383 Bethke Otto 195, 359, 445 Beuthel Lothar 427 Bialasiewicz Józef 121 Biaiokurowa Anna 120 „Biały" zob. Makowski Jerzy Biełow G. A. 557 634 Bieniewicz Tadeusz Kazimierz (,,Ka- zio") 394 Bieńkowski Władysław 346, 392, 396, 477, 597 Bierdiajew Mikołaj 367 Bierdiajew Walerian 350 Biernacki Edward („Wilk") 90 Biernacki Stanisław 582 Bierschenk Theodor 443, 448 Bierut Bolesław 103 Bilek Mieczysław 254 Biowski Henryk 396, 597, 624 Bismarck Otto von 596 Bittnerówna Barbara 328 Black (Bluck) zob. Blake Leonardo Blake Leonardo 467, 606 Blaskowitz Johannes 13, 19, 416 „Blattłer Franz" zob. Mawick Franz Bliźniewski Roman 598, 628 Bluth Rafał Marceli 29 Btażejewski Wacław 380 Bobola Andrzej, sw. 466, 467 Boelcke Willi A. 606 Bohdanowicz Julian 133 Bohdziewicz Antoni 123, 379 Bojarski Wacław 347, 378, 398 Bojraszewski 193 Bok Johannes 567 „Bolesław" zob. Srocki Bolesław Bołtin E. A. 557 Bopp Marie-Joseph 605 Borkiewicz Adam 603 Borkowski Henryk 371, 615 Borowski Tadeusz 147, 348, 378, 379, 571, 624 Borowy Wacław 125, 318, 348, 392, 395, 617 Boruciński Michał 130, 131 Borwicz Michał M. 575, 587, 624 Borzymińska Zofia 626 Bourget Pierre 560, 561, 625 Boy-Żeleriski Tadeusz zob. Żeleński Ta- deusz „Bór" zob. Komorowski Tadeusz Brandes Detlef 572, 580, 608 Brandt Józef 132 Brandys Kazimierz 31, 94,124,177,485, 625 „Bratny" zob. Mularczyk Roman Brauchitsch Walter von 16, 19 Braun Emil 477 Braun Jerzy 345, 398 Breiter Emil 123 Breyer Tadeusz 131 Breza Tadeusz 242, 260, 368, 583, 584 Brezowa Zofia 368 Brochwicz-Kozłowski Stanisław („Hen- ryk Zrąb") 371, 386, 615 Brodacki Krystian 579 Brodniewicz Franciszek 323 Brokman Henryk 600 Bronicki Florian 567 Broniewski Stanisław („Stefan Orsza") 577, 620 ,,Brun"zob. Szymanowski Antoni Brun Henryk 180, 181 Brydziriski Wojciech 129, 338, 341 Bryja Wincenty 610 Bryskier Henryk 270, 585, 620 „Brzeska Maria" zob. Hulewiczowa Maria Buch Fritz Peter 329 Buczkowski-Ruth Marian zob. Ruth- -Buczkowski Marian Buczyriska Halszka 375 Buczyński Ładysław 202, 392, 590 Budrewicz Olgierd 181, 575, 625 Biihier Josef 319, 372, 428, 616 Bukowiecki August 395 Burek! Franz 426 Burdecki Feliks 347 Bursche Alfred 89 Bursche Edmund 89 Bursche Juliusz 89, 564 Bursche Teodor 89 Bursche-Lindnerowa Anna 410 Burskie, siostry 96 Buterlewicz Anna 339, 591 Byrski Tadeusz 341, 342 Bytnar Jan („Czarny", „Rudy") 148, 202, 376, 377, 547 Calma Wiktoria 352 „Celt Marek" zob. Chciuk Tadeusz Cepede Michel 579, 580 Chagall Marę 65 Chamberlain Arthur Neville 56 Chciuk Tadeusz („Marek Celt") 617 Chełmikowski Witold 426 Chmieleriska Irena 190, 198, 576 Chmielewska Anna 577 Chmielewski Feliks 339 Chmielewski Henryk 132 Chojnacki Władysław 373, 510, 595, 606, 609,615 Chomicz Zbigniew 581 Chopin Fryderyk 320, 352, 354 Choromański Michał 368 Chorzowski Sebastian 392 Churchill Winston 57, 303 Chwist Bogumił 392, 596, 620 Ciecierski Jan 338, 342, 591 Ciećkiewicz Marian 600 Cieplewicz Mieczysław 555, 615 Cierniakówna Jadwiga 168, 573 Cieślak 467 Cieślak Tadeusz 595, 625 Cieslewski Tadeusz, ojciec 130 Cieslewski Tadeusz, syn 133 Ciszewski Józef 407 635 Ciaassen 39 Cochenhausen Conrad von 15, 18, 28, 416, 417 Conrad Joseph 364 Converse Philip E. 611 Craushaar Harry von 18, 416, 417 Cybis Jan 131 Cygański Mirosław 564 Cygler Tadeusz 338 Czajkowski Stanisław 133 Czapliński Władysław 557 Czarniecki Stefan 199 Czarnomski Tadeusz 280, 620 Czarnowski Stefan 182, 183, 187, 575 ,,Czarny" zob. Bytnar Jan „Czarny" zob. Nieborski Józef „Czarowic Krzysztof zob. Faszezewski Tadeusz Czartoryski Adam Jerzy 124 Czepiga 152 Czerniakow Adam 9, 10, 46, 50, 65, 559-561, 600,612, 619 Czerwiński Marcin 341 Czosnowski Stanisław 398 Czyński Czesław 467 Czyżewski Tytus 131 Ćwierczakiewiczowa Lucyna 241 Ćwiklińska Mieczysława 129, 323 Dali Zygmunt 403-406, 597, 621 Damięcki Dobiesław 129 Danczowski Dezydery 352 Danitow W. P. 606 Datner Szymon 577 Dawidowicz Aleksander 567, 628 Dawidowski Aleksy („Wojtek") 296, 376, 377, 472, 547 „Dąbek Krzysztof zob. Gomulicki Juliusz Wiktor 636 Dąbrowa-SierzputowskiJózef9,15,324; 330,331,335,385,490,492,555,591, 612, 619, 621 Dąbrowska Hanna 410 Dąbrowska Jadwiga 410 Dąbrowska Krystyna 623 Dąbrowska Maria 123, 501, 608 Dąbrowski Stanisław 346 Debu-Bridel Jacques 625 Delingowska Teresa 558 Delingowski Jan 34, 558 Demel Maciej 564 Dengel Oskar 19, 40, 237, 417, 418 Didur Adam 350 Dietrich Otto 616 „Din-Don" zob. Manc Edward Dłużniewska Sabina 263, 307, 432, 503, 621 Dmitrzak Andrzej 625 Dmowski Roman 365 Dobosz Andrzej 555 Dobraczyński Jan 124, 379, 621 Dobraniecki Stanisław 117, 564, 568, 628 Dobroszycki Lucjan 390, 555, 595, 596,, 615, 625 Dobrowolski Szczęsny 396 Dolecki Andrzej 134, 143, 569 „Dolęga-Modrzewski Stanisław" zob. Kauzik Stanisław Dolęga-Mostowicz Tadeusz 382 Dolżycki Adam 129, 351-353, 593 Domański Alfred Jerzy 350, 592, 621 Domariski Leon 574 Dominiak Franciszek 334 Doroba Kazimierz 409 Doroszewski Witold 348, 568 Drewnowski Jerzy 324, 327, 590, 621 Drey-Fuchs Christel 604 Driault Edouard 367 Drozdowski Henryk 621 Drozdowski Marian 574 Drozdowski Marian Marek 13S, 555, 566, 567, 569, 625 Drzewiecki Zbigniew 351, 352, 354 Dubiska Irena 353, 569 Dubois Stanisław 103, 396 Duchnowska Matgorzata 273, 586, 616 Dumas Aleksander 362 Dunin-Borkowski Sławomir 375 Dunin-Wąsowicz Krzysztof 596, 623 Dunin-Wąsowicz Władysław 121, 122, 564, 568, 623 Duracz Jerzy 590 Durkheim Emile 516, 517, 610, 625 Durrfełd Ernst 421 Dygat Stanisław 341, 345, 347 Dymsza Adolf 323, 329, 331 Dziakiewiczowa Zofia 96, 174 Dziębowska Elżbieta 354, 593, 625 Dzikowski Stanisław 486, 605, 607, . 625 Eisenbach Artur 268, 561, 580, 585, 620, 625 Ejsmond Julian 130 Ejsmondowa Janina 130 Ekier Jan 338, 351, 352, 354 Englert Adam 346 English Ava C. 604 English Horace B. 604 Evert Józef Ludwik (J. E. V.?) 19, 606, 623 Evert-Kappesowa Halina 346 Falski Marian 103 Falat Julian 132 Fangor 179 Faszezewski Tadeusz („Krzysztof Cza- rowic") 379, 399, 597, 617 Feldman Wilhelm 367 Ferrero Guglielmo 367 Fertner Antoni 323 Fiedler Arkady 379 Fijalkowski Franciszek 152, 572, 621 Fijewski Tadeusz 129, 338 Finze Lesław 351 Fischer Ludwig 38, 39, 45, 47, 49, 58, 71-73, 128, 137, 143, 145, 192, 211, 225, 234, 280, 281, 320, 323, 327, 418-421, 426,444,472,562,567,570, 571, 575, 577, 590, 599, 603 Fleszarowa Regina 369, 594, 621 Florczak Zofia 591 Foch Ferdinand 55 Foerster Fryderyk W. 364, 367 Fogg Mieczysław 350, 351, 359, 592, 593, 621 Forster Albert 420 ,,Franek" zob. Niepokólczycki Franci- szek Frank Hans 7, 29, 31, 34, 39, 44, 48, 88, 91, 102,106,165, 216,235,308,318, 322,407,419,420,439,442,447,555, 576, 590, 600, 615, 627 „Fredek" zob. Rogalski Alfred Fredro Aleksander 118, 591 Fribolin Hermami 421, 422 Fritzsche Hans 57 Pruhwirt Engelbert 426 Fudakowski Jerzy 298, 587, 588, 601, 621 Fuhr Hans 422, 423, 599, 600 Fuhr Jakob 600 Fukier Henryk M. 172, 574 Fuks Marian 559, 593, 596, 619 Fiirst Ryszard 577 Gajcy Tadeusz 341, 348, 379, 398 Gajewski Marian 583, 587, 625 637 Gali Iwo 338 Galsworthy John 362 Gaiczyński Konstanty Ildefons 338 Gardowski Ludwik 130, 133 Garkowienko Aleksander 409 Garlicki Andrzej 467, 606, 625 Garztecki Juliusz 595 Gassner Emil 419 Gdulewski Ryszard 154, 572 Geibel Pauł Otto 452 Gepner Abraham 19 Gerlecki Stanisław 354 Getter Marek 445, 452, 555, 599, 602, 603, 625 Gielżyński Witold 95, 103, 121 Gierutto Witold 410 Gieysztor Aleksander 346 ' Giraudoux Jean 591 Gizella Zygmunt 33, 42, 155, 557, 621 Gliński Kazimierz 381 Głowacki Teofil 398, 596, 625 Giowiński Franciszek 395 Gocel Ludwik 346 Godlewska Janina 351 „Godziemba" 2ob. Gorzkowski Kazi- mierz Goebbels Joseph 57, 318, 322, 559, 606 Goetel Ferdynand 347, 398. 519, 568, 592 Goetlowa Jadwiga 346 Gojawiczyńska Pola 96 • Gojawiczyńska Wanda 96 Gollert Friedrich 70, 109, 602, 616 Golus Jan 339 Gomulicki Juliusz Wiktor (,,Krzysztof Dąbek", ,,Franciszek Kawka", ,,An- toni Zaleski") 346, 379, 380, 592, 595 Gomulicki Wiktor 379 ' 638 Goryńska Wiktoria Julia 393 Gorzkowski Kazimierz (,,Andrzej", „Godziemba", „Wolf) 9, 380, 448, 451, 489, 490, 596, 601, 603, 620 Goszczyński Stanisław 481 Goszczyński Stefan 481 Gottschalk Jerzy 410 „Górecki Juliusz" zob. Kamiński Alek- sander Górecki Ryszard 200, 201, 578, 621 Górski Artur 367 Górski Jerzy 198, 577 Górski Wincenty 143 Górzyński Teofil 157, 572 Grabowska Anna 192 Grabowska Halina („Zeta") 63, 193, 370, 561, 626 Grabowski Mieczysław 192, 193 Grieg Edvard 328 „Grot" zob. Rowecki Stefan Grudziriski Edmund 602 Grundmann Kari 92, 422, 423, 449, 599, 602, 603, 616 Grzegorczyk Marian 395 Grzegorczyk Piotr 346 Guerquin Bohdan 346 Gumowski Marian 346 Gutowska Helena 192 Gutowska Zofia 192 Gutowska Zoja 576 Gutowski Andrzej 192 Guttry Czesław 594 Hac Bolesław 289, 587, 621 Hagen Wilhelm 70, 112, 423-426, 449, 535, 537, 567, 600, 603 Hahn Ludwig 427, 428, 600 Halama Loda 323 Handeisman Marceli („Józef Krze- mień") 123, 550, 611, 613, 617 • „Hania" zob. Klicka Hanna Hanson Joanna K. M. 555 Hass Ludwik 170, 171, 573 Hebda Zofia 274 Hebenbrock Walter 556, 616 Hecht Gerhard 318 Heiber Helmuth 558, 615 Heine Heinrich 345 Heinrich Stanisław 328 Helger Bengt 579 Heller Kari 425 Heller Zelig 588 Herbst Stanisław 346, 393 Herczeg Ferenc 329 i Hess Rudolf 489 Heydrich Reinhard 215, 427 Hilchen Henryk 19 Hillebrandt Bogdan 396, 577', 578, 597, 625 Himmler Heinrich 42, 184, 23i4, 420, 424, 427, 441, 588, 602 Hippler Fritz 433, 601 Hirszfeid Ludwik 260, 584, 621 Hirszfeldowa Hanna 625 Hitler Adolf 19, 20, 42, 43, 88, 91, 102, 416,424-427, 429, 460,463,480,483, 489, 494, 556 Hiż Henryk 623 Hniedziewicz Piotr 594 Hochhuth Rolf 387 Hoefle Hermann 50 Hoffman 296 Hoffman Kurt 462 Hollender Tadeusz 340, 378, 379 Hoppe Jan 345, 592, 621 Hopwood Avery 329 Horwath Artur Józef 328 Horzyca Wiłam 347, 398 Horzycowa Stanisława 347 Hulewicz Jan 100, 565, 621 Hulewicz Witold 24, 103, 392 Hulewiczowa Maria („Maria Brzeska") 617 Idzikowska Anna 589 Inglot Stefan 625 Irzykowski Karol 9, 15, 348, 555, 620 Ivanka Aleksander 103, 417, 558, 566, 599, 621 Iwaszkiewicz Jarosław 345, 347, 348, 592 lżycka-Kowalska Anna 577 J. E. V. zob. Evert Józef Ludwik (?) Jablonkówna Leonia 531 Jacewicz Wiktor 564, 625 Jachnina Anna 375, 603, 607, 617 Jacquemyns G. 570, 379 „Jadźwing R." zob. Suchodolski Bog- dan Jagodziński Zenon 118 Jahn H. R. 561 Janeczka 370 Janiczek Jan (,,Narcyz Kwiatek") 24, 378, 379 Jankowska 96 Jankowska Janina 98 Jankowski Jan Stanisław („Soból") 103, 477, 501, 608, 609 Janowski Maurycy 354 Jaracz Stefan 126, 128, 129, 345, 589 Jarke Alfred 41, 359, 560 Jarnuszkiewicz Jerzy 133 Jarosy (Jarossy) Fryderyk 365 Jarosz Mieczysław 576 Jarosz Zygmunt 395, 396 Jaroszewicz Włodzimierz 18 Jarota 152 Jasieński Bruno 339 Jasiński Józef 568 639 Jasiriski Roman 352, 355 Jastrun Mieczysław 378 Jastrzębowski Wacław 10, 107, 213, 220, 223, 333, 566, 579-582, 625 Jastrzębski Zdzisław 124, 565, 568, 595, 625 Jaworska Helena 578, 596, 621 Jaworska Janina 130-133, 569 Jaworski Edward („Wojtek") 156 Jaworski Seweryn Stanisław 147 Jaworski Władysław 355 Jeleński Szczepan 392 „Jerzy" zob. Pomorski Władysław Jewsiewicki Władysław 625 Jędruszczak Tadeusz 606 Jędrzejowska Jadwiga 577 Jędrzejowska Jadwiga, tenisistka 253 Jędrzejowska Zofia 253 Jong Cornelis de 574 Junosza-Stępowski Kazimierz 96, 323, 331 Jurkowska Bronisława 570, 623 K. B. 607 Kaczkowski Zygmunt 364 Kaczmarski Władysław 576 Kaczmarzyk Dariusz 606, 625 Kaden-Bandrowski Juliusz 103 Kajetariski Jerzy 132 Kalicki Stefan 569, 590 Kalkowska Eleonora 29 Kalużny Maksymilian 132 Kamiński Aleksander („Juliusz Góre- cki") 53,260,266,296,342,374-376, 547, 585, 592, 617, 621 Kamiński Antoni 574 Kania Stanisław 528, 612 Kann Maria 187,311, 375,398, 576, 589, 597, 617, 621 Kapiak Józef 296, 410 640 Kapiak Mieczysław 410 Kapłan Chaim Aron 9, 283, 587, 600, 620 Karaszewicz-Tokarzewski Michał zob. Tokarzewski-Karaszewicz Michał Karasiówna Janina 556, 610 Karbowska Helena 353, 593, 621 Karłowicz Mieczysław 320, 352, 353 Karny Alfons 131 „Karski Jan"zob. Kozielewski Jan Karwasiriska Jadwiga 623 Karwowska Maryla 350 Kasperowiczowa Helena 119, 200 Kasprowicz Bolesław 574 Katsh Abraham J. 620 Kauzik Stanisław („Stanisław Dolęga- -Modrzewski") 597, 609, 621 Kawecka-Gryczowa Alodia 594 Kawecka-Starmachowa Bolesława zob. Starmachowa Bolesława Kawecki Zygmunt 568 „Kawka Franciszek" zob. Gomulicki Juliusz Wiktor Kazimierski Józef 570 „Kazio" zob. Bieniewicz Tadeusz Kazi- mierz Kazuro Stanisław 353, 355 Kaźmierska Janina 567, 625 Kedros Andre 580 Kenar Antoni 339, 591 Kesseiring Albert 19 Kieibasińska Izabella („Krystyna") 9, 149, 168, 228, 229, 571, 620 Kieniewicz Stefan 264, 275, 288, 344, 389, 466, 596 Kierst Jerzy 341, 591 Kiewnarska Elżbieta 241, 242, 373, 616 Kijeński Tadeusz 574 Kim M. P. 606 Kirehner Hanna 123, 568, 588, 620 Kisielewski Józef 346, 367 Kisielewski Stefan 20, 556 Kistemaeckers Henry 329 Kiszą Andrzej 566 Klamer Czesław 19 Kleist Adolf von 416 Klessmann Christoph 564, 626 Klicka Hanna („Hania") 9, 149, 168, 228, 229, 571, 620 Klukowski Zygmunt 346, 466, 592 Ktosiński Tadeusz 136, 570, 626 „Kmita" zob. Rutkowski Jerzy Kobierzycka-Wituriska Irena 306, 589 Kobyliński Lech („Konrad") 202 Kobylecki Andrzej 398 Kochanowski Jan 364 Kocjan Antoni 394 Koczorowski Zygmunt 328, 590, 621 Kohn Moryc 176, 588 Kolczyriski Antoni 409 Kolski Tadeusz 395 Kolumb Krzysztof 503 Kołodziej Tadeusz 574 Kotodziejczyk Ryszard 573 Kołoniecki Roman 63, 253, 561, 583i, 592, 621 Komaszewski Stanisław 133 Komorowski Tadeusz („Bór") 609, 620 Komuda Antoni 296 Konarski Stanisław 116 Konieczny Stanisław 604 Konopka Jadwiga 340 Konopka Stanisław 346 „Konrad" zob. Kobyliński Lech Kopczyński Bronisław 398 Kopeczek-Michalska Krystyna 353, 593 Koppe Wilhelm 235 Korbonski Stefan („Zieliriski") 253, 267,309,520,579,583,584,589,601, 610,611,621,626 -3)^ 41 - Okupowanej... Korczak Janusz 195, 197 Korfanty Wojciech 365 Korzeniewska Ewa 608 Korzeniewski Bohdan 341, 591, 592, 599 Kosińska Maria 338 Kosinski Jan 132, 338 Kossak Juliusz 132 Kossak Wojciech 132 Kossak-Szczucka Zofia 258, 339, 365, 367, 392, 518 Kostrzewa Peter Pauł 447 Kostrzewska Barbara 351 Kotarbiński Mieczysław 117, 133 Kotarbiński Tadeusz 623 Kott Jan 595 „Kowalczyk" zob. Wiernik Jankiel Kowalska Anna 345 Kowalski Aleksander („Olek") 202 Kowalski Józef 589 Kowarski Felicjan 132, 133 Kozielewski Jan („Jan Karski") 617 Kozlowski Jan 621 Koźniewski Kazimierz 115, 265, 324, 327, 567, 585, 590, 621 Krahelska Halina 9, 203, 259, 375, 392, 466,467,485,490,527,533,544,546, 584,592,601,606,607,611-613,620, 621 Krahelska Krystyna 202 Krall Hanna 603 Krasicki Jan 202 Krasiński Zygmunt 128, 338 Krasnodębska-Gardowska Bogna 130, 133 Krasuski Józef 115, 116, 567, 568, 626 Kraszewski Józef Ignacy 364 „Kraushar Aleksander" zob. Malisze- wski Aleksander Krauze Stanisław 211 '^ 641 Krawczyriska Jadwiga 121 Kreczmar Jan 127-139, 341, 569, 621 Kroczewska Zofia 96 Krokiewicz Adam 103 Kroił Bogdan 100, 565, 583, 585, 626 Król Franciszek 622 Królikowska Halina 595 Krug 573 Kriiger Friedrich Wilhelm 212, 602 Kruk-Strzelecki Tadeusz 609 Krusche Waldemar 600 Krysiewiczowa Felicja 130 Krysiński Alfons 602 Kryst Jan 202 „Krystyna" zob. KietbasiAska Izabella ,,Krzemień Józef zob. Handelsrnan Marceli ii Krzemiński Zdzisław 566 •-^ Krzesiński Janusz 192 -^ Krzywoszewska 381 '-/"E Krzywoszewski Stefan 381, 395 "'A Krzyżanowski Julian 348, 623 .M Kuhnowa 96 v Kula Witold 68, 69, 76, 81, 84, 230, 233, 346, 378, 393, 561, 563, 581, 626 Kulczycka-Saloni Janina 348 Kulski Julian 18, 104, 301,417,418, 421, 599, 622 Kumor Emil 95, 103, 557, 558, 601, 622 Kunert Andrzej Krzysztof 609, 610 Kunicka Iza 339 Kunicki Zbigniew 395 Kunstetter Stanisław 132 Kuraakowicz Jan 129 Kuroczycki Józef 340 Kusociriski Janusz 253, 583 Kutrzeba Tadeusz 13 Kutschera Franz 42, 192, 406, 477, 502 .'fik; 642 Kwaśniewska Maria 253 „Kwiatek Narcyz" zob. Janiczek Jan „Kwiatek Narcyz" zob. Milaszewski Stanisław Lacretelle Charles 560, 561, 625 Lam Andrzej 556, 587, 607 Landau Ludwik 9, 21, 39, 40, 42, 45, 47, 48, 53,60-62,72,110,135,140,143, 152,188,219,236,250,254, 262, 284, 285,288,295,299,310-312, 369, 389, 429, 431, 442, 443, 445, 459, 464, 470, 471,475,476,480,483,484,493-498, 501, 502, 556, 559, 566, 570, 581, 582, 586,589,602-604, 612, 620, 626, 628 Landau Zbigniew 556, 620 Laschtoviczka Kari 421, 422 Laskowski Janusz 419, 420 Lasocki Kazimierz 130, 133 Latoszewski Zygmunt 350 Lawędowski Władysław („Motorek") 156, 572 Le Boterf Herve 626 „Lech" zob. Rodkiewicz Stefan Lefeid Jerzy 351 Leinwand Artur 606 Leiser Erwin 601 Leist Ludwig 46, 53, 255, 287, 289, 299. 302, 418, 421, 445, 561, 576 Leopold Wanda 623 Leroy Pauł 604 Leszniewski Karol 29 Lewandowscy, duet 334 Lewandowska Stanisława 390, 558, 626 Lewandowska Zofia 96 Lewandowski Bolesław 350 Lewandowski Franz 447 Lewin Kurt 455, 603 Lewinówna Zofia 559, 623 Liedtke Jerzy 334 Lilienstern Stanisława Stefania 584 Lindberg John 580, 626 Linder Menachem 165 Lindnerowa Anna zob. Bursche-Lindne- rowa Anna Lipiński Edward 118 Lipiriski Eryk 131 Lipiński Karol 376, 377, 595 Lipowski Adam 78, 563 ••» Lokajski Eugeniusz 410 Lorentz Zofia 191, 576 Lorentz Stanisław 592, 593, 615 Lubelska Wanda 63, 193, 370, 561, 626 Lubicz Jerzy 558 Lubieńska Karolina 128, 323 Lubomirski Zdzisław 19 Lutman Roman 365 Lutoslawski Witold 347, 351 Łapicki 342 Łapicki Andrzej 338, 341, 342, 408 Łapinski Jerzy 583 Łapiriski Stanisław 334 Łaszowski Alfred 362 Łącki Mikołaj 423, 537, 600 Łempicki Zygmunt 422 Łuczak Czesław 626 Łuczyńska-Szymanowska Irena 130 Łyczywek Roman 566 Macioszczyk Bolesław 301 Maciszewski Waldemar 354 Mackiewicz Konstanty 130 Madajczyk Czesław 7, 10, 25, 47, 87, 110,134,137,150,184,215,218,222, 234, 264, 319, 386, 416, 422, 463, 516, 528. 545, 555,557,559,563-565, 567, 569-576, 579-582, 585, 590,591,596, 599, 605, 612, 613, 626 Majcherek Kazimierz 481 Makowiecka Zofia 611 Makowiecki Jerzy 611 Makowski Jerzy („Biały") 156, 572 Malanowicz Maria 584 Malaparte Curzio 419, 461, 561, 599, 605, 622 Malawski Stanisław 594, 622 Malczewski Jacek 132 Malicka Maria 331 Malinowski Marian 392, 596 Maliszewski Aleksander (,,Aleksander Kraushar") 183, 375, 575, 617, 622 Małynicz Zofia 340-342 Mań Henryk de 367 Manc Edward (,,Din-Don">) 402, 622 Manieuffel Leon 113 , Manceuffel Tadeusz 95, 623 Marciniak Florian 564 Marczak Stanisław („Oborski") 127, 332-334, 337, 338,340,348,379,398, 591, 626 Marczak-Oborski Stanisław zob. Mar- czak Stanisław ' Marek Andrzej 333 Maritain Jacques 379 Markiewicz Bronisław 467 Marody Mirosława 611, 626 Marody Stefan 578, 581, 622 Martin du Gard Roger 362 Marynowska Władysława 577 Maszyński Mariusz 351, 593, 622 „Mat" 157 Matuszewski Ryszard 341 Mauersberger Adam 347 Mawick Franz („Franz Blattier") 10, 437, 438, 601, 619 Mądrzycki Tadeusz 460, 605, 611 Meisinger Joseph 255, 307, 427, 564, 600 643 Mejer Zbigniew 588 Mencel Wojciech 348, 408 Męźnicki Witold 121 Michajlow Włodzimierz 118, 568, 622 Michalski Czesław 40, 393, 473, 571, 590, 622 Michalski Jan 346, 592 Michalski Zbigniew 193 ,,Michał" zob. Rutkowski Jerzy Michalowska Zofia 354 Michatowski Aleksander 354 Michatowski Marian 354 Mickiewicz Adam 364 ,,Miedza" zob. Tomaszewski Stani- sław Mierzejewska Maria 597 Mierzwiński Zbigniew („Rebus") 156 Migowa Jadwiga 121 Mika Stanisław 545, 613 Mikorska Maria 601 Mikucki Marcin 574 Mikulski Tadeusz 348 Miłbrandt Mieczysław 347 „Milena" 420, 422, 599, 622 Miłaszewska Wanda 368, 392 Miłaszewski Stanisław („Narcyz Kwia- tek") 24, 379, 392 Miłkowski Stanisław 367 Miłosz Czesław („Jan Syruć") 347,378, 379, 401 . , Minkiewicz Janusz 132, 253, 569, 583, 622 Misiak Ignacy 575 ' Misztal Stanisław 570, 571, 587, 626 Mitchell Margaret 317, 362 ..'. Mitzner Zbigniew (,,Marian Zawadzki") 123, 124 Mizerski Piotr Klemens 409 Miodzianowska Henryka 410, 598 Moczarski Kazimierz 610 644 Moczulski Leszek 564, 576 Mółler 426 Mokkę Helmut von 417 Moniuszko Stanisław 320, 352 Monod Gabriel 367 Moraczewska Wanda 120 Moraczewska Zofia 286, 587, 622 Morawska Helena 345 Morawska Kazimierzowa 345 Morawski Jerzy 395 Morcinek Gustaw 365 Morgenstern Janusz 407, 408 Mosso Angelo 604 Moszyński Jan Paweł 395 Mościcki Ignacy 478 „Motorek" zob. Lawędowski Włady- sław Mounier Emanuel 378 Mrozowska Zofia 591 Mrożewski Stefan 130 Mróz Eugeniusz 193 Muhimann Kai 600 Mulak Jan 396, 410, 597 Mularczyk Roman („Bratny") 348, 378, 379, 398, 407 Muller Heinrich 427 Miiiier Tadeusz A. 359 Munthe Axel 367 Murray Edward J. 604 Mussolini Benito 488, 496, 497 Muszyński Władysław 566, 622 Myklebost Tor 585, 608 Nagórski Juliusz 519 Natkowska Zofia 9, 122, 292, 345, 353, 362, 364, 568, 588, 620 Napoleon I Bonaparte 55, 361 Naumann Kar! 235 Nawrocka Barbara 592 Nawroczyriski Bohdan 592 Nestroy Johann Nepomuk 329 ł'; Neumann Erich Peter („Hubert Neon") 584 Neumann-Neurode Kari von 39, 416 „Neun Hubert" zob. Neumann Erich Peter Newcomb Theodore M. 611 Niccodemi Dario 329 Nieborski Józef („Czarny") 394 Niedziałkowski Mieczysław 88, 181 -t*! Niemczyk Wacław 351 •••l Nieniewska Halina 120 •t*I Niepokólczycki Franciszek („Franek", „Teodor") 556 Niesiołowska-Rothertowa Zofia 379 Niewiadomski Teodor 589 Niewiarowicz Roman 328, 329, 331, 590, 622 „Nitecki Bogdan" zob. Studziriski Bole- sław Niwiriski Władysław 112 Norwid Cyprian Kamil 128, 342, 380 Nostradamus (Michel de Nostre Damę) 467 Nowacka Zofia 481 Nowacki Krzysztof 481 Nowacki Marek 481 Nowak Jan 582, 622 Nowak Stefan 455, 523, 525, 536, 603, 611 Nowakowska Hanna 365, 594, 622 Nowakowski Alfred 408 Nowicki Maciej 174 Nowicki Stanisław 395 Nowotnik Bolesław 481 Nycz Bronisław 342 f 'Obarska Ola 350 „Oborski" zob. Marczak Stanisław Ogrodzki Zygmunt 565, 622 Ohienbusch Wilhelm 216, 371, 372 Ohienbuschowa 371 OlbrychtJan 567, 626 „Olek" zob. Kowalski Aleksander Olszamowska-Skowroriska Zofia 564, 626 Olszewicz Bolesław 564 Oppenheim Henryk 574 Oriowski Witold 113 „Orsza Stefan" zob. Broniewski Stanis- ław Osiriski 178 Osmołowski 354 Osóbka-Morawski Edward 396 Ossendowski Ferdynand 104 Ossowska Maria 124, 532, 612 Ossowski Izydor 611 Osterwa Juliusz 129, 338 Ostoja Stefan 37, 38, 558 Ostoja-Chrostowski Stanisław 13Ą 133 Ostrowski Karol 598, 627 Ostrowski Mieczysław 481 Ostrowski Stanisław 379 Ostrowski Walerian 481 Otocki W. 609 Otto Helmuth 18, 307, 417, 418, 586 Otwinowski Stefan 341 ; Paderewski Ignacy 364 Panufnik Andrzej 347, 351 Papliriski Eugeniusz 335 Parandowski Jan 36, 100, 370, 589, 595, 599, 622 Parnell Feliks 335 'T. Passenstein M. 239, 582, 627 '; Patschke Henryk 574 •T Patzer Jan 574 ! Paulus Friedrich von 445 645 Pawełczypska Anna 504, 517, 608, 610, 627 Pawlowicz Henryk 103, 104, 209, 291, 299, 417,418, 565,579, 587, 588, 599, , 622 Pawlowiczowa 96 Pazyra Stanisław 123, 568, 627 Pączkiewicz Maria 96 Pęk Jerzy 623 Penson Jakub 114, 567,627 Perkowska-Szczypiorska Irena 622 Perkowski Piotr 130, 350, 592 Perzyński Włodzimierz 329 . Pekalski Leon 131, 133 Pfliegner 444 PHP 607 Pieńkowski Stefan 119, 569 Pieron Henri 604 Pięter Józef 456, 457, 603, 604 Pietrzak Włodzimierz („Balk") 362 Piętak Stanisław 345, 347 Pigoń Stanisław 348 Pilsudski Józef 20, 365, 377 Pinkert Motel 176 Pintowski Felicjan 574 Piotrowska Jadwiga 577 Piotrowski Stanisław 590, 627 Piórkowski Jerzy 626 Piskorska Maria 536, 612 Pluta Feliks 528, 612, 627 Płasko Irmina 339 Ptoski Stanisław 555, 615 Podgórecki Adam 524, 538, 611 Podwinski Stanisław 574 Pohoska Ewa 348, 378, 379 Pohoski Jan 18 Pokora Wojciech 564, 568, 628 Pomirowska Maria 192 Pomirowski Leon 192 Pomorski Władysław („Jeray") 394 Popławski Janusz 350 Pospieszalski Karol Marian 10, 107, 141, 566, 570, 600, 615, 627 Poterariski Wacław 203, 578, 587 Poznańska Barbara 170, 171, 573 Poznański Stanisław 133, 595 Półtawski Adam 133 Prekerowa Teresa 599 Prel Max Freiherr du 560, 602, 616 Procki Adam 131 Prokopowicz-Wierzbicka Maria 198 Pronaszko Andrzej 132 Propkin N. W. 606 Próchnik Adam 110, 319, 396, 588, 599, 620 Prumm Marian 577 Prus Bolesław 118 Pruszkowski Tadeusz 133 Przedborski Jan 600, 624 Przelaskowski Ryszard 594, 627 Przygoński Antoni 605 Przysiecka Wiwa 96 Puźak Kazimierz 396 Pyfello Wacław 482, 483 Quisling Vidkun 92 Raabe Leszek 396 Raczkiewicz Władysław 472, 605 Radlicki Ignacy 110, 566, 567, 622 Radliński Józef 372, 616 Radziworiczyk Kazimierz 576 Rajkowska Zofia 276 Rapacki Marian 131 Raszewski Zbigniew 591 Rataj Maciej 88, 181 Ratajski Cyryl 509, 519 Ratyńska Barbara 627 Rauschning Hermann 317, 364, 367 „Rebus" zob. Mierzwiński Zbigniew 646 Regamey Konstanty 345, 569, 593 Reichenau Walther von 19 Rek Tadeusz 566 Reykowski Janusz 604 Ręgorowicz Ludwik 602 Richter 575 Riike Rainer Maria 345 Ringelblum Emanuel 9, 10, 64, 295, 307, 561, 577, 580, 588, 608, 620 Rittner Tadeusz 331 Rocca Lodoyico 467 Rodkiewicz Stefan („Lech") 309 Rogalski Alfred („Fredek") 622 Rogowski Zbigniew K. 592 Rokitnicka Krystyna 339 Rolecki Zygmunt Jerzy 599 Romaniuk Kazimierz 103 Romanówna Janina 129 Rossum Fritz 416 Rosciszewski Lucjan 254 Rothfels Hans 601 Rowecki Stefan („Grot") 88, 103, 374, 479,487,520,595,596,605,609,617, 628 Rozwadowska Halina 286, 302, 449, 587, 622 Rómmel Juliusz 14 Różycki Ludomir 352 Rubach Ludomir 121 Rudnicki Edmund 354 „Rudy" zob. Bytnar Jan Rudziński Eugeniusz 623 Rundstedt Gerd von 19 Rusinek Michał 103, 355, 434, 534, 593, 622 Russell Bertrand 367 Ruszczyc Wojciech 340 Ruth-Buczkowski Marian 375, 601, 603, 605, 607, 617, 627 Rutkiewicz Jan 567, 627 Rutkowski Adam 70, 561-563, 586, 587, 620. 624 Rutkowski Bronisław 355, 593, 627 Rutkowski Jerzy („Michał", „Kmita") 393, 597 Rygiel Stefan 346, 379 Ryszka Franciszek 26 Rzepecki Jan 487, 607, 617, 622 Sacha Stefan 254 Sachnowski Zdzisław 103 Sadkowski Zbigniew 581 Sakowska Ruta 114, 116, 176, 333, 562, 567, 568, 570, 573, 574, 577, 583, 591, 593, 627 Salapska Maria 559, 619 Saloni-Kulczycka Janina zob. Kulczycka- -Saloni Janina Samborski Bogusław 610 Sanojca Antoni 103 Sapieźyna Zofia 96 Sari Ada 352 Sarnecki Tadeusz 380 Sawicka Barbara 96 Sawicka Hanna zob. Szapiro-Sawicka Hanna Sawicka Stanisława 379 Sawicki Kazimierz 96 Schellenberg Alfred 599 Schiele Jerzy Antoni 431 Schielberg Eugeniusz 589, 627 Schiller Leon 339, 340, 349 Schillinger Hans von 404 Schmaltz Kar! 193 Schoemichowa 286 Schón Waldemar 62, 561 Schrempf Kurt 112, 423, 600 Schulz Mieczysław 133 Scott George 350 Seidel Kurt 382 647 Texcier Jean 507 Thomas William Isaac 523 . Thommee Wiktor 96 Tichy Karol 133 Timoszenko Siemion K. 608 Ttoczyński Ignacy 253, 410 Tloczyriski Ksawery 410 Toeplitz Krzysztof Teodor 203, 578 Tokarzewski-Karaszewicz Michał 103, 374, 595, 613, 617 Tomaszewski Bohdan 410 Tomaszewski Jerzy 556, 620 Tomaszewski Stanisław (,,Miedza") 132, 622 Tretiak Andrzej 103, 395 Trombini-Kazuro Marquerita 355 Troscianko Wiktor 379 Truchanowski Kazimierz 242 Truszkowski Marceli 280, 586, 623 Trylińska Beata 606 Trzcińska-Kamińska Zofia 133 Trzebiński Andrzej 341, 348, 362, 378, 398, 565, 594, 620 Trzeciak 256 Tulodziecki Wacław 117 Turner Raiph H. 611 Turowicz Jadwiga 591 Tymowski Stanisław Janusz 564 Uhma Stefan 598, 628 Umiriska Eugenia 347, 351, 352, 354, 569 Umińska Stanisława (s. Benigna) 339 Unruh Walter von 416 Urbański Franciszek 19 Urbański Janusz 354 Valcini Alceo 502, 608 Vallentin Antonina 617 Van der Weide 574 .-. Van der Meersch Maxence 367 Vaszary Johann 329, 331 Verbeck 234 Vieweg Cari 426 Wacek 368 Wacek Szczepan 567, 623 Wachowiak Andrzej 53, 343, 560, 592, 623 Wachowiak Otylia 560, 592, 623 Wachowicz Henryk 396 Wachter Otto Gustaw 419 Wagener 430 Wagner Kazimierz 393 WalbaumJost 114, 567 Walczak Marian 568 Waldorff Jerzy 345, 352 Wałek 356 Walter Gerard 575, 588, 628 Walter Władysław 329, 331, 334 Wanat Leon 588 Wańkowicz Melchior 364, 367 Warnecki Janusz 129 Wasylewski Bolesław 574, 617 Waszul Bolesław 211 Waśkowski Wacław 133 Wąsowicz-Dunin Krzysztof zob. Dunin- -Wąsowicz Krzysztof Wąsowicz-Dunin Władysław zob. Du- nin-Wąsowicz Władysław , Weber 158 Weber Andrzej 395 Wedel Jan 574 Wenda Karol 447 Wendorff Edward Wilhelm 109 Wetzel Erhard 318 Mtflw Weygand Maxime 485 Węgrzyn Józef 331 •K&ti; Widerszal Ludwik 611 -Mg : Widłak Stanisław 608 i;. 650 Wieczorek Feliks Roman 481 Wieczorek Hanna 481 Wieczorkiewicz Bronisław 124, 581, 593, 628 Wiegand Arpad 154, 195 Wielgomasowa Helena 388 Wielikowski Gustaw 248, 249 Wieloglowski Wl. 467 Wiercinska Maria 340, 341 Wierciriski Edmund 342, 369 Wierczyński-Vrtel Stefan 103 Wiernik Jankiel („Kowalczyk") 381, 595, 617 Wiewiórski Jerzy 103 Więckowska Helena 365, 594, 623 Wigura Krystyna 241, 582 „Wiktor" zob. Strzeszewski Jan Wilk-Biernacki zob. Biernacki Edward Wilkanowicz Tadeusz 132 Will Andrzej 132 Wilson Woodrow 55 Wiłkomirska Maria 351, 352 Witkomirski Kazimierz 351, 352, 593, 623 Wippenbeck Thomas 426 Wirszyłto Romuald 598 Wisłocki Edward 174 Wisłocki Jan 174 Wiśniewski 578 Wiśniewski Michał 596, 628 Wiśniewski Stefan 354 Witkowski 585 Witkowski Witold 363, 594 Witte Wilhelm 604 Wojciechowski Leon 143 Wojciechowski Zygmunt 365, 395 Wojdaliriski Ryszard 556, 574 Wojdowski Bogdan 194 Wojeriski Teofil 115 Wojewódzki Michał 394, 596, 597, 623 ,,Wojtek"zob. Dawidowski Aleksy ,,Wojtek" zob. Jaworski Edward „Wolf" zob. Gorzkowski Kazimierz Woliriski Józef 558 Woliriski Stanisław 335 Wolska Ina 334 Wolowski Aleksander 10 Wołowski Jacek (Stanisław Sachnowski) 211, 222, 270, 275, 302, 534, 623 Woś Jan 564, 625 Woytowicz Bolesław 593 Wóźniewski Zbigniew 567, 623 Wójcicka-Banachowa Janina 379 Wróblewski Andrzej 593 Wrześniewski Władysław 574 Wycech Czesław 628 „Wyga" zob. Wyszyński Jan Wyka Kazimierz 10, 167, 168, 317, 362, 556, 573, 594, 624, 628 Wyleżyńska Aurelia 9, 35, 36, 246, 307, 325,327,347,351,373,390,470, 473, 558, 581, 582, 592, 620 Wyrobkowa-Pawłowska Wanda 577 Wyrzykowski Marian 95, 128, 129, 338, 340-342, 345. 503 Wysiński Andrzej 329, 330, 332, 590, 591, 628 Wysocka Lidia 323 Wysocki F. 387 Wyspiański Stanisław 128, 340 Wyszomirski Józef 338 Wyszyński Franciszek 9, 210, 212, 237-239, 281, 472, 476, 558, 587, 620 Wyszyriska Jan („Wyga") 590 Z. K. 605 Zabłocka Józefina 339 Zadroźny Czesław 58 Zagórski Jan 101 651 Zagórski Jerzy 379 Zahorska Elżbieta 29, 56, 538 Zajączkowski Ananiasz 103 „Zaleski Antoni" zob. Gomulicki Juliusz Wiktor Zalewski Witold 348, 398 Zatęski Grzegorz 566, 585, 588, 601, 605, 628 Zamenhof Ludwik 55 Zander Otto 426 Zanowa Jadwiga 577, 624 ZaorskiJan 113, 118 Zaremba Zygmunt 396, 488, 624 Zaruba Jerzy 131 Zarzycki Ryszard 393 „Zawadzki Marian" zob. Mitzner Zbig- niew Zawadzki Tadeusz („Zośka") 202, 376, 377, 547 Zawieyski Jerzy 342, 348, 592 Zawistowski Władysław 103 Zbyszewska Zofia 560 Zeller Kari 333 Zelwerowicz Aleksander 129 „Zeta" zob.Grabowska Halina Ziegler 443 ; Zielenczyk Wanda 339, 578 „Zieliriski" zob. Korboński Stefan Zieliński Józef 286, 587, 624 Ziółek Zygmunt 578, 624 Znaniecki Florian 523 Znaniecki Juliusz 616 Znicz Michał 323, 333 „Zośka" zob. Zawadzki Tadeusz „Zrąb Henryk" zob. Brochwicz-Kozto- wski Stanisław Zubrzycki Franciszek 202 Zweibaum Juliusz 114 Zygielbojm Szmul 19 Zyskowski Wincenty 588 Żabińska Antonina 624 ;: Żarnowski Janusz 87, 563 Żarski Witold 395 Żbikowski 356 Żeleńska Zofia 368 Żeleński Tadeusz („Boy") 368 Żernicka Elżbieta 593, 616 Żeromski Stefan 340, 365, 380 Żółkiewski Stefan 346 Żukowska Teodora 599 Żukowski Wojciech 345 Zwirska Joanna 601, 624 ^Żytomirski Eugeniusz 359 •-y w y. y .'y •-ii '.7 .'y .v w Sp/s treść/ WSt?P ................ 7 CZĘŚĆ I - MIASTO I LUDZIE Po kapitulacji ............... 13 Status „prawny" warszawiaka czasu wojny ....... 25 Wygląd miasta. Getto ............. 52 Zagadnienia demograficzne ........... 67 Inteligencja warszawska ............ 87 Klasa robotnicza ......'........ 134 Drobnomieszczaristwo ............ 162 Burżuazja ............... 170 Ludzie marginesu ............. 182 Dzieci i młodzież .............. 190 CZĘŚĆ II - WARUNKI BYTOWE System kartkowy .............. 207 Czarny rynek ............... 220 Okupacyjne menu i gastronomia .......... 240 Ubranie i moda okupacyjna ........... 262 Dom i mieszkanie ............. 277 Komunikacja, łączność, ruch uliczny ......... 291 CZĘŚĆ III - ŻYCIE KULTURALNE Polityka kulturalna okupanta ........... 317 Kina i teatrzyki jawne ............ 322 Teatr tajny i salony warszawskie .......... 337 Życie muzyczne .............. 349 Książka i prasa .............. 361 „Rozrywki dla ludu" ............. 401 Sport ................. 407 CZĘŚĆ IV - OBLICZE WROGA Władze okupacyjne ............ 415 Wojsko niemieckie ........... 432 „Dzielnica niemiecka" ........... 442 CZĘŚĆ V - NASTROJE I POSTAWY Strefy strachu i lęku oraz wiary i nadziei ...... 455 Reakcje na wydarzenia bieżące - Zmienność nastrojów . . . 478 Okupacyjny kodeks moralności ........ 504 Zagadnienie postaw ........... 523 Przypisy .............. 555 Materiały źródłowe i bibliografia . . . . . . . . 614 Spis ilustracji ............. 629 Indeks osób ............. 633 „Czytelnik", Warszawa 1988. Wydanie III. Nakład 50320 egz. Ark. wyd. 44,1; ark. druk. 41+4. Papier offset kl. III, 70 g, 86 cm. Skład: Drukarnia im. Rewolucji Październikowej w Warszawie. Druk i oprawa: Zakłady Graficzne „Dom Słowa Polskiego" w Warszawie. Żarn. wyd. 787; druk. I405/K/88. P-44. Printed in Poland