Janusz Pajewski Historia Powszechna 1871-1918 Wstęp Książka niniejsza powstała na podstawie wykładów historii powszechnej nowożytnej prowadzonych przez autora na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu i stanowi próbę syntezy dziejów powszechnych lat 1871-1918. Wyjaśnienia wymaga periodyzacja okresu. Rok 1871 jako punkt wyjścia jest datą umowną. Jest to punkt zwrotny w dziejach politycznych (klęska Francji i objęcie hegemonii w Europie przez Niemcy), ma poważne znaczenie w dziejach społecznych (Komuna Paryska), ale nie stanowi przełomu ani dla historii gospodarczej, ani dla historii kultury. Wielu uczonych przyjmuje wszakże rok 1871 jako cenzurę w dziejach wieku Xix i nic nie przemawia przeciwko zastosowaniu tego podziału. Rok 1918 jako zamknięcie pracy nie może budzić wątpliwości; pierwsza wojna światowa jest momentem przełomowym, rozgraniczającym dwie epoki dziejowe. Zamiarem autora było ogarnięcie całości procesu dziejowego tych lat, a więc zarówno zjawisk o charakterze ogólnym - imperializmu, kolonializmu, socjalizmu i in., jak i historii poszczególnych krajów - przede wszystkim Europy, ale także i innych części świata. Sprawa polska została omówiona jedynie jako zagadnienie międzynarodowe, tzn. w jaki sposób sytuacja ogólna w Europie wpływała na bieg spraw w Polsce i odwrotnie, jakie znaczenie miała Polska dla innych państw i narodów. Słuszny w zasadzie postulat historii integralnej, obejmującej problematykę polityczną, społeczną i kulturalną, a więc ogarniającej również wszelkie przejawy życia społecznego w nauce, literaturze, sztuce i technice, jest w praktyce nie do zrealizowania przez jednego autora. Wiedza ludzka, przejawy aktywności człowieka są tak bogate, że zagadnienia nie wchodzące w zakres bezpośrednich zainteresowań historyka mogłyby być tylko sygnalizowane. Autor poczytuje sobie za miły obowiązek złożyć serdeczne podziękowania Profesorom: Konstantemu Grzybowskiemu, Henrykowi Katzowi i Mieczysławowi Żywczyńskiemu za łaskawe zapoznanie się z maszynopisem i udzielenie mu cennych uwag, które pozwoliły na usunięcie wielu braków niniejszej książki. Wielką pomocą przy pracy nad następnymi wydaniami były uwagi krytyczne poczynione zarówno w druku, jak i w dyskusjach ustnych przez znawców przedmiotu. Wyrazy wdzięczności zechcą przyjąć Profesorowie: Andrzej Ajnenkiel, Henryk Batowski, Jerzy Borejsza, Antoni Czubiński, Marek Marian Drozdowski, Adam Galos, Zdzisław Grot, Jerzy Holzer, Jan Kancewicz, Jerzy Krasuski, Jerzy Topolski, Henryk Wereszycki, Tomasz Wituch, Mieczysław Żywczyński. Za świadczoną mi pomoc szczerze wdzięczny jestem uczniom moim, w szczególności Doktorom Krzysztofowi Jankowiakowi, Danucie Płygawko i Waldemarowi Łazudze. Serdeczne podziękowania składam też zawsze uczynnym i życzliwym pracownikom Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu i Biblioteki Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Poznań, w kwietniu 1977 r. Rozdział pierwszy:Ń Stosunki ludnościowe Uderzającym dla wieku Xix zjawiskiem jest szybki wzrost zaludnienia kuli ziemskiej. W drugiej połowie stulecia ludność świata zwiększyła się z ponad 1100 mln do ponad 1500 mln (w okrągłych liczbach); w 1914 r. wynosiła już 1650 mln. W krajach stojących na wyższym szczeblu kultury i rozwoju gospodarczego na zmniejszenie się śmiertelności, zwłaszcza u dzieci, wpłynęły postępy medycyny i higieny oraz wzrost oświaty. Epidemie były rzadsze i pociągały za sobą mniej ofiar. Podniosła się przeciętna długość życia ludzkiego. Znaczną rolę we wzroście demograficznym odegrał również rozwój przemysłu, a w związku z tym zwiększone zapotrzebowanie rąk do pracy. Toteż w latach 1871-1914 uderza zwiększenie się liczby mieszkańców Europy. Wzrost ludności był bardzo szybki również w Ameryce, zwłaszcza Północnej, i w Azji. Wzrost ludności w niektórych krajach Europy (w mln osób) Kraj: Lata 1871 - 1914 Francja: 36 - 39 Niemcy: 40 - 67 Rosja: 75 - 180 Wielka Brytania (z Irlandią): 32 - 45 Włochy: 27 - 38 Ludność świata (w mln) A - według obliczeń A. M. Carr-Saundersa, B - według W. F. Willcoxa, C - według ONZ Kontynenty: 1850 - 1900 - 1920 Europa: 274A 274B - 423A 423B - 487C Azja: 741A 656B - 915A 857B - 966C Ameryka Pn.: 26A 26B - 81A 81B - 117C Ameryka Pd.: 33A 33B - 63A 63B - 91C Afryka: 95A 100B - 120A 141B - 140C Oceania: 2A 2B - 6A 6B - 9C. Europa łącznie z azjatyckimi posiadłościami cesarstwa rosyjskiego Azja bez azjatyckich posiadłości cesarstwa rosyjskiego Ze wzrostem ludności wiązały się ruchy migracyjne dwojakiego rodzaju. Z jednej strony było to masowe w krajach uprzemysławiających się przechodzenie ludności ze wsi do miast i ośrodków przemysłowych, z drugiej zaś była to migracja z krajów przeludnionych, głównie emigracja do innych części świata. Migrację wewnętrzną powodował przede wszystkim rozwijający się przemysł oraz kryzys w rolnictwie. Ponadto życie miejskie miało dla młodych ludzi ze wsi coraz większą siłę przyciągającą. Służba wojskowa, obowiązkowa we wszystkich krajach Europy z wyjątkiem Anglii, i rozwój komunikacji ułatwiały zetknięcie się z miastem. W Anglii ludność wiejska, która w 1871 r. wynosiła 35% ogółu ludności, w 1910 r. stanowiła już tylko 22%. W Niemczech w rolnictwie pracowało w 1871 r. 64%, w 1910 r. 39%. W Belgii odsetek ludności wiejskiej w drugiej połowie Xix w. spadł z 50% na 25%. We Francji zjawisko to występuje również, ale w mniejszym stopniu wskutek powolniejszego tempa uprzemysłowienia. Francuska ludność rolnicza wynosiła 71% ogółu W 1871 r., w 1914 r. zaś 53%. Skutkiem tego był w latach 1890-1910 wzrost liczby miast z ludnością powyżej 100 tys. w Europie z 118 na 183, w Stanach Zjednoczonych z 32 na 48. Obok dawnych milionowych metropolii, jak Paryż, Londyn, Berlin, Nowy Jork, pojawiły się inne miasta-olbrzymy mające już około miliona mieszkańców, a wykazujące tendencję dalszego wzrostu; były to Rio de Janeiro i Buenos Aires w Ameryce, Bombaj, Kalkuta, Szanghaj, Pekin, Tokio i Osaka w Azji. Proces urbanizacji ogarnął Europę Zachodnią i część Środkowej, nie wystąpił natomiast w krajach Europy Wschodniej i Południowej. Emigracja zamorska przybrała w drugiej połowie Xix w. nieznane dotąd rozmiary. W latach 1871-1914 wywędrowało z Europy 34 mln ludzi, z czego 25 mln osiedliło się na stałe w krajach zamorskich. Początkowo głównej masy wychodźców europejskich dostarczały Anglia i Niemcy. Szczególne nasilenie wychodźstwa z tych krajów występuje w przedostatnim dziesięcioleciu ubiegłego wieku. W latach 1880-1890 opuszczało Wyspy Brytyjskie i Irlandię od 200 do 300 tys. emigrantów rocznie. Wychodźcy angielscy byli szczególnie uprzywilejowani, gdyż albo udawali się do posiadłości brytyjskich za morzami, jak Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Afryka Południowa, albo też do kraju kultury anglosaskiej i języka angielskiego, jakim są Stany Zjednoczone. W tym okresie wyemigrowało z Niemiec ponad 1,3 mln ludzi. Nie mogli oni ze względów klimatycznych osiedlić się we własnych koloniach (oprócz szczupłej garstki plantatorów, oficerów i urzędników), kierowali się więc głównie do Stanów Zjednoczonych i w mniejszej liczbie do Brazylii. Pod koniec Xix w. ruch emigracyjny z Anglii i z Niemiec uległ zahamowaniu. Przemysł rodzimy potrzebował coraz więcej rąk do pracy. W Niemczech i we Francji wystąpi wkrótce zjawisko odwrotne - przypływ obcych robotników, zwłaszcza do pracy na roli. Od końca Xix w. główny kontyngent wychodźców płynął z krajów rolniczych Europy Środkowej, Południowej i Wschodniej. Emigrowali masowo Polacy do Stanów Zjednoczonych i do Brazylii. Do Stanów Zjednoczonych głównie kierowali się również Ukraińcy z Galicji Wschodniej, Węgrzy, Słowacy. Chłopi rosyjscy kolonizowali Syberię. Liczne wychodźstwo włoskie (ponad 250 tys. w ostatnim dziesięcioleciu Xix w., około 0,5 mln rocznie w początkach Xx w.) kierowało się do krajów Ameryki Łacińskiej, w pierwszym rzędzie do Argentyny i Brazylii, częściowo także do Stanów Zjednoczonych. Do Ameryki Południowej podążali emigranci portugalscy i hiszpańscy. Emigracja przybrała w niektórych państwach takie rozmiary, że pewne narody były liczniej reprezentowane w krajach zamorskich niż we własnej ojczyźnie - np. Portugalczycy w Brazylii, Irlandczycy w Stanach Zjednoczonych. Nie było, rzecz prosta, wychodźstwa z Francji, której, przeciwnie, potrzebne były obce ręce do pracy. Nie było również wychodźstwa rodzimej czarnej ludności z Afryki. Licznie natomiast emigrowali Chińczycy - na północ do Mandżurii, na południe do Indonezji i wreszcie na zachód na Hawaje i do Stanów Zjednoczonych. W tych samych kierunkach podążali emigranci japońscy. Hindusi wędrowali do Afryki Południowej, do Gujany, na niektóre wyspy Oceanu Spokojnego. Ze wszystkich krajów największe liczby wychodźców ściągały Stany Zjednoczone. W latach 1871-1900 przybyło tam 14 mln cudzoziemców, w latach 1900-1914 - prawie 9 mln. Znaczne powiększenie ludności Stanów Zjednoczonych, która z 38,5 mln w 1871 r. wzrosła do 92 mln w 1910 r., wynikało w 55% z przypływu ludności europejskiej. To samo zjawisko, ale już w mniejszych rozmiarach, widzimy w Kanadzie oraz w Ameryce Łacińskiej, zwłaszcza w Brazylii i Argentynie. Rozdział drugi:Ń Życie gospodarcze.Ń Imperializm Długie lata pokoju przyniosły z sobą gwałtowny rozwój gospodarczy. Rewolucja przemysłowa, która dużo wcześniej dokonała się w Anglii, przekroczyła teraz kanał La Manche i Atlantyk. Stany Zjednoczone, Niemcy i niektóre inne kraje Europy Zachodniej weszły w okres szybkiego rozkwitu. Powstał nowoczesny przemysł maszynowy, wyłonił się wielkoprzemysłowy proletariat. Przemysł odgrywał coraz większą rolę i coraz silniej występowała jego przewaga nad rolnictwem. Społeczeństwo rolnicze przekształcało się w społeczeństwo przemysłowe. Wynalazki dokonane w końcu Xix w. miały zasadnicze znaczenie dla życia gospodarczego i dla rozwoju kultury. W 1876 r. Amerykanin Alexander Graham Bell wynalazł telefon. W tym samym czasie skonstruowali żarówkę elektryczną Rosjanin Aleksander N. Łodygin w 1872 r. i Amerykanin Thomas Edison w 1879 r. Angielski inżynier Charles Parsons zbudował turbinę parową w 1884 r. Niemcy Karl Friedrich Benz i Gottlieb Daimler skonstruowali silnik spalinowy i zastosowali go w 1885 r. do samochodu. W 1895 r. Francuzi, bracia Auguste i Louis Lumiere opatentowali aparat do wykonywania i wyświetlania zdjęć ruchomych - prototyp dzisiejszego kinematografu. W 1893 r. - Niemiec Rudolf Diesel skonstruował wysokoprężny silnik spalinowy. Włoch Guglielmo Marconi wysłał w 1899 r. pierwszy telegram radiowy z Wielkiej Brytanii do Francji, a w 1902 r. przez Atlantyk z Europy do Ameryki. Ożywienie życia gospodarczego sprzyjało rozwojowi komunikacji. Długość dróg żelaznych na kuli ziemskiej wzrosła w latach 1870-1913 przeszło pięciokrotnie. Krajami mającymi wówczas najgęstszą sieć kolejową były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Belgia i zachodnie prowincje Niemiec. Udoskonalone szyny, parowozy i wagony pozwalały na przewóz towarów w znacznie większych niż dotąd rozmiarach i to na przewóz szybszy. Ponadto technika budowy kolei coraz bardziej brała górę nad trudnościami terenowymi; mosty i wiadukty, wznoszone w niełatwych warunkach, tunele wykuwane w górach, pozwalały na prowadzenie linii kolejowych w niedostępnych dotąd okolicach i skracały odległości. Rozwój sieci kolejowej w świecie Rok - Kilometry 1870 - 209789 1890 - 617285 1913 - 1104217 Budowę dróg żelaznych rozpoczynał kapitał prywatny; później wszakże w wielu krajach nastąpiło upaństwowienie kolei. Tak było w Niemczech, Austro-Węgrzech, Rosji, we Włoszech, w Belgii, Szwajcarii, Danii, Rumunii, Serbii, Bułgarii, poza Europą zaś w Japonii i w krajach kolonialnych. W Stanach Zjednoczonych natomiast koleje pozostawały nadal własnością prywatnych spółek; w znacznej mierze był w nich zaangażowany kapitał angielski, a także i niemiecki. W początku Xx w. 85% dochodów z kolei Stanów Zjednoczonych pobierało siedem wielkich spółek. Zwiększył się ogromnie światowy tonaż okrętów. Zwiększenie światowego tonażu okrętów (w tys. ton) Rok - Tonaż ogółem (żaglowce - parowce) 1870 - 15000 (85% - 15%) 1910 - 42000 (10% - 90%) Żeglugę morską kontrolowały niemal w całości wielkie spółki okrętowe. W 1913 r. było na świecie około 20 kompanii morskich, z których każda rozporządzała tonażem w wysokości co najmniej 200 tys. ton. Czasem spółki te zawierały pomiędzy sobą porozumienie dla osiągnięcia kontroli nad ruchem towarowym i pasażerskim na niektórych liniach. Tak np. dwie wielkie spółki niemieckie Hamburg-Ameryka (tzw. Hapag) i Lloyd Północnoniemiecki porozumiały się z trustem amerykańskim Morgana oraz z holenderską kompanią okrętową i tą drogą opanowały całkowicie komunikację morską pomiędzy portami niemieckimi, holenderskimi i amerykańskimi. Wynalezienie w 1867 r. przez inżyniera francuskiego Charles Tellier maszyny chłodzącej umożliwiło zastosowanie chłodni na kolejach i wielkich okrętach, co pozwoliło na przewożenie na dalekich przestrzeniach towarów ulegających szybkiemu zepsuciu. Ułatwienia komunikacyjne przybliżały różne kraje i różne części świata. Kanał Sueski, otwarty w 1869 r., zbliżył Europę do Azji Wschodniej i Południowej, do Afryki Wschodniej i do Australii. Koleje transkontynentalne w Ameryce Północnej (pierwsza w 1869 r.) nie tylko zespalały ze sobą wschód i zachód Stanów Zjednoczonych, ale i przybliżały ogromny ten kraj do Starego Świata. Kolej transsyberyjska, której budowę rozpoczęto w 1891 r., dotarła w 1902 r. do Władywostoku, w 1903 r. do Port Artur i powiązała Europę z Azją Wschodnią. Otwarcie w 1895 r. Kanału Kilońskiego przyśpieszyło i ułatwiło komunikację pomiędzy Morzem Bałtyckim a Morzem Północnym. Kanał Panamski, otwarty w 1914 r. połączył Ocean Atlantycki z Oceanem Spokojnym. Dalszym ułatwieniem życia gospodarczego, jak również administracji w większych krajach, była coraz gęstsza sieć telegraficzna i telefoniczna, a także budowa kabli podmorskich. Żegluga powietrzna natomiast była jeszcze w stadium początkowym i nie miała praktycznego znaczenia zupełnie. Bracia Renard zbudowali w 1884 r. balon kierowany. Brazylijczyk Alberto Santos-Dumont przeleciał podobnym balonem w 1901 r. z Saint-Cloud do Paryża. Balon podłużny według pomysłu Niemca hr. Ferdynanda Zeppelina przeleciał około 10¬7¦km w okolicach Friedrichshafen. Próbowano również budowy statków cięższych od powietrza, prototypu dzisiejszych samolotów. Amerykanie bracia Orville i Wilbur Wright 17 grudnia 1903 r. przelecieli na tego rodzaju aparacie 260 metrów w ciągu 59 sekund. W 1909 r. lotnik i konstruktor francuski Louis Bleriot przeleciał samolotem własnej konstrukcji kanał La Manche. Wzrost komunikacji i udoskonalenie środków komunikacyjnych spowodowały potrzebę żywszej współpracy międzynarodowej w tej dziedzinie. W 1874 r. w Bernie zawarty został powszechny traktat pocztowy dla unormowania międzynarodowego obrotu pocztowego. Na mocy postanowień traktatu powstało Międzynarodowe Biuro Powszechnego Związku Pocztowego. W 1875 r. zawarto powszechny traktat telegraficzny. Ludzkość wkroczyła w erę gospodarki światowej. Przemysł europejski przetwarzał surowce z wszystkich części świata i we wszystkich częściach świata starał się sprzedawać swe wyroby. Industrializacja łączyła się ściśle ze spotęgowaną eksploatacją węgla i żelaza, tych dwu podstaw nowoczesnego przemysłu. Miejsce dawnych małych zakładów, którym potrzebne były przede wszystkim drzewo i woda, zajmują teraz wielkie huty i fabryki zakładane w pobliżu kopalni węgla i żelaza. Tak było w Anglii, tak było w Westfalii i Nadrenii, tak było na Śląsku. Węgiel znajdował coraz szersze zastosowanie. Stał się niezbędny dla fabryk, kolei, ogrzewania domów mieszkalnych; poddany procesowi destylacji służył jako gaz świetlny; jako surowiec zasadniczy stał się podstawą nowych zupełnie gałęzi przemysłu, przede wszystkim chemicznego. Przemysłowiec niemiecki Fryderyk Siemens twierdził, że węgiel jest "miarą wszystkich rzeczy". Światowe wydobycie tego cennego surowca z 90 mln ton w połowie Xix w. podniosło się do 200 mln w 1870 r. i przekroczyło 1000 mln ton w 1913 r. Kraje bogate w węgiel miały zapewnione pierwszeństwo w rozwoju gospodarczym. Przez długi czas pierwsze miejsce w górnictwie węglowym zajmowała Anglia. W 1898 r. utraciła je wszakże na rzecz Stanów Zjednoczonych. W 1913 r. wydobycie węgla angielskiego wynosiło już mniej niż 1/3 produkcji światowej (292 mln ton wobec przeszło 1000 mln). Na pierwszym miejscu utrzymywały się w dalszym ciągu Stany Zjednoczone (517 mln ton). Anglia zachowała jeszcze drugie miejsce, ale szybko zbliżał się do niej z trzeciego miejsca konkurent niemiecki (277 mln ton). Wzrost wydobycia węgla ilustruje poniższa tabela: Wydobycie węgla w najważniejszych krajach (w mln ton) Państwo: Rok 1870 - 1900 - 1913 Wielka Brytania: 128 - 185 - 292 Niemcy: 42 - 89 - 277 St. Zjedn.: 41 - 143 - 517 Francja: 17 - 26 - 41 Rosja: 10 - 27 - 54 W początkach Xx w. węgiel był wciąż jeszcze podstawowym czynnikiem pomyślnego rozwoju gospodarczego, chociaż maszyna parowa miała już mniejsze zastosowanie, a nafta zaczęła wypierać węgiel z niektórych pozycji. Wydobycie ropy naftowej wzrosło wydatnie, zwłaszcza w Xx w., gdy nafty zaczęto używać nie tylko jak poprzednio do oświetlenia, lecz przede wszystkim do poruszania silników spalinowych. Wzrost ten wykazuje tabela: Wydobycie ropy. W końcu Xix w. i początkach Xx w przemyśle naftowym pierwsze miejsce zajmowały spółka amerykańska Standard Oil, założona w 1882 r. przez Johna D. Rockefellera, spółka angielsko-holenderska Royal Dutch (rok założenia 1890Ď) i Anglo-Persian Oil Company (1907Ď). Nad naftą w Rosji panowali Nobel i Rotcchildowie. Obok węgla podstawowym czynnikiem rozwoju przemysłu nowoczesnego było żelazo. I tu przez długi czas dominowała Anglia. W 1870 r. produkowała żelaza więcej niż wszystkie inne kraje na świecie razem wzięte. Obok własnej rudy przetapiała jeszcze w swych hutach rudę szwedzką i hiszpańską. Do zmiany tej sytuacji przyczynił się między innymi wynalazek Anglika inż. Sidney Gilchrista Thomasa pozwalający na dobywanie żelaza z rud fosforujących, uważanych dotąd za małowartościowe (minette w Lotaryngii). Wydobycie ropy (w tys. beczek 1 beczka (barrel) ok. 130 kg) A - rok 1870 B - rok 1880 C - rok 1890 D - rok 1900 E - rok 1910 F - rok 1915 St. Zjedn.: 5261A - 26286B - 45824C - 63621D - 209557E - 281104F Rosja: 204A - 2001B - 23691C - 75730D - 70337E - 68548F Indie Holend.: 2253D - 11031E - 11920F Rumunia: 84A - 115B - 383C - 1629D - 9724E - 12030F Meksyk: 3634E - 32911F Persja: 3616F Miało to poważne skutki. W 1892 r. bowiem rozpoczęto eksploatować złoża rudy w zagłębiu Briey w Lotaryngii. Odtąd szybko rozwijał się przemysł metalurgiczny francuski i niemiecki. Lotaryngia ze swymi złożami rudy, Westfalia ze swym węglem zaczęły coraz silniej wiązać się ze sobą pod względem gospodarczym. Ponieważ rozdzielone były politycznie, przyczyniało się to do zaostrzenia stosunków pomiędzy Francją a Niemcami. Producentem żelaza na dużą skalę były również Stany Zjednoczone. Już w pierwszych latach Xx w. wielka republika północnoamerykańska produkowała więcej surówki żelaza niż Anglia i Niemcy łącznie. Poniższa tabela pokazuje wzrost produkcji żelaza: Produkcja surówki żelaza (w mln ton) Państwo: Rok 1870 - 1890 - 1913 Wielka Brytania: 6,7 - 8,0 - 10,4 Niemcy: 1,7 - 4,7 - 19,3 St. Zjedn.: 1,9 - 9,4 - 31,5 Francja: 1,2 - 2,0 - 5,2 Rosja: 0,4 - 0,1 - 4,6 Rozwijał się także wydatnie przemysł włókienniczy, który w koloniach afrykańskich i w Azji Wschodniej zdobył sobie nowe rynki zbytu. I tu Anglia miała pierwotnie prymat, który również utraciła pod koniec Xix w. Także i w tej dziedzinie na czoło wysunęły się Stany Zjednoczone, a następnie przemysł tekstylny francuski, niemiecki i polski w Królestwie. Bawełnę produkowały w wielkich ilościach Stany Zjednoczone, Anglicy zaprowadzili jej uprawę na dużą skalę w Indiach Wschodnich, w Egipcie, w Sudanie i w Ugandzie, Rosjanie na rozległych przestrzeniach Turkiestanu. Obok przemysłu dawnego, "klasycznego", jak maszynowy i tekstylny, pojawiły się zupełnie nowe gałęzie. Był to przede wszystkim przemysł chemiczny (barwniki, nawozy sztuczne, materiały wybuchowe), w którym od razu wysunęły się na czoło Niemcy. Przemysł ten rozwijał się pomyślnie od 1880 r. dzięki umiejętności zużytkowania produktów ubocznych węgla i nafty. Był to następnie rozwijający się od końca Xix w. przemysł elektryczny; górę wzięły tu Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja. Po wynalezieniu silnika Diesla w 1893 r. coraz ważniejszą rolę odgrywał przemysł naftowy. Obok maszyny parowej zaczął działać "biały węgiel", czyli energia elektryczna, zaczął pracować motor benzynowy. Jest rzeczą znamienną, że nowe gałęzie przemysłu rozwijały się znacznie powolniej w Anglii niż w innych krajach przemysłowych. Pierwszeństwo zdobyły tu od razu Stany Zjednoczone i Niemcy. Również w rolnictwie dzięki zdobyczom nauki zaznaczył się duży postęp. Osiągnięto wiele w dziedzinie krzyżowania i doskonalenia gatunków roślinnych i zwierzęcych. Wyhodowano np. gatunki zbóż odpornych na ostry klimat. Pozwoliło to na wydatne zwiększenie areału zbóż np. w Kanadzie i na Syberii. Zwiększyło się wykorzystanie nawozów sztucznych. Rozpowszechniła się uprawa buraka cukrowego. Weszły w powszechne użycie produkty krajów tropikalnych (tłuszcze, włókna, kakao, kawa, herbata, owoce). Rozwinęła się hodowla bydła na mięso (Argentyna, Australia), na wełnę (Australia). Mimo to, zwłaszcza w krajach Europy Środkowej i Zachodniej, rolnictwo walczyć musiało z poważnymi trudnościami. Przysparzała ich w wielkiej mierze konkurencja zboża z krajów zamorskich, przede wszystkim z Ameryki Północnej. Wielkie, coraz większe przestrzenie oddawano tam pod uprawę; ziemia bardzo urodzajna, dotychczas nie uprawiana, wydawała plon obfity. Nowo zbudowane amerykańskie koleje transkontynentalne i nowe wielkie okręty transoceaniczne przybliżyły Europę do Ameryki i ułatwiały transport znacznych ilości zboża. Koszty transportu szybko spadały. Na linii Nowy Jork - Liverpool wynosiły one w 1881 r. tylko 40%, a w 1900 r. zaledwie 15% kosztów przewozu na tej samej trasie w 1871 r. Na drodze morskiej Odessa - Hamburg koszty przewozu obniżyły się do 62% w 1881 r., a do 43% w 1900 r. w porównaniu z rokiem 1871. Na międzynarodowym kongresie rolniczym w 1889 r. jeden z rolników francuskich żalił się, że przewiezienie worka zboża z Ameryki do Europy wypada znacznie taniej niż z Dijon do Paryża. Po Stanach Zjednoczonych jako wielki dostawca płodów rolnych wystąpiła Kanada, pod koniec Xix w. zaś Argentyna. Dostarczycielką zboża na rynki zachodnio - i środkowoeuropejskie była też Rosja, która dzięki taniej sile roboczej mogła konkurować z importerami zamorskimi. We Francji sytuację pogarszał gwałtowny spadek produkcji wina. Słynne francuskie winnice uległy zniszczeniu, które spowodowała mała mszyca zwana filokserą. Rozmnożyła się i rozprzestrzeniła po 1876 r. Produkcja wina francuskiego obniżyła się o 2/3 i wynikłe stąd straty roczne obliczano na 500 mln franków. Dopiero po 20 latach, po sprowadzeniu odpornej na filokserę winorośli amerykańskiej, udało się odbudować francuskie winnice i przywrócić dawną produkcję wina. Filoksera atakowała też, choć w mniejszym stopniu, winnice włoskie i hiszpańskie. We Francji zrujnowała licznych średnich i drobnych właścicieli winnic - warstwę będącą silną podporą obozu zachowawczego. Mała mszyca odegrała ważną rolę polityczną. Rolnictwo europejskie przechodziło więc ciężki kryzys, który dotykał zarówno większą własność ziemską, jak i chłopów. Francja i Niemcy broniły się wprowadzeniem cel ochronnych na płody rolne, Anglia natomiast utrzymywała wolny handel, sprowadzała coraz więcej żywności z krajów zamorskich i nie przeciwdziałała upadkowi własnego rolnictwa. W ciągu dziesięciolecia 1876-1885 powierzchnia ziemi uprawnej w Anglii skurczyła się o 28%. Masy robotników rolnych powędrowały do kopalń i do fabryk w miastach lub za ocean. Międzynarodowe kongresy rolnicze, zwoływane począwszy od 1889 r., dyskutowały sprawę międzynarodowego układu zbożowego, unii celnej europejskiej czy środkowoeuropejskiej. Projekty takiej unii wyszły najpierw ze strony Francuzów i Węgrów. Unia nie została zawiązana, ale znamienny był fakt, że z różnych stron domagano się jej utworzenia. Sytuację opanowano dopiero pod koniec Xix w. Ceny ziemiopłodów zaczęły się podnosić. Dwie były tego główne przyczyny. Z jednej strony zmniejszyła się konkurencja zboża amerykańskiego. Ludność Stanów Zjednoczonych wzrastała szybko i spożywała coraz większą część płodów swej ziemi. Jednocześnie wzrosły koszty produkcji rolnej, a tym samym zmniejszyła się amerykańska zdolność konkurencyjna. Z drugiej strony w rolnictwie europejskim dokonał się ogromny postęp. Nowe, na naukowych podstawach oparte metody uprawy podniosły znacznie wydajność ziemi. Zwiększenie się ludności, zwłaszcza ludności miejskiej, ogólny wzrost dobrobytu i podwyższenie stopy życiowej wzmogły zapotrzebowanie na artykuły rolne; wzrosło zwłaszcza silnie spożycie mięsa, mleka i wyrobów mleczarskich. Niektóre kraje, jak Szwajcaria, Holandia, Dania skierowały swą gospodarkę rolną ku hodowli i produkcji przetworów mlecznych i mięsnych. Ostatnie dziesięciolecie Xix w. przyniosło znamienne przemiany. Gospodarka oparta na własności indywidualnej i na wolnej konkurencji stopniowo zaczęła ustępować miejsca gospodarce opartej na własności zbiorowej i na kapitale zbiorowym - gospodarce monopolistycznej. Sytuacja przedsiębiorstw małych i średnich stawała się coraz trudniejsza. Niektóre bankrutowały, niektóre podporządkowywali sobie lub wchłaniali bogatsi i potężniejsi konkurenci. W bankowości, w przemyśle, w handlu wyrastały przedsiębiorstwa - olbrzymy. Doszły one z czasem do przekonania, że zamiast tracić siły na wzajemną walkę o rynki zbytu i źródła surowców, korzystniej będzie porozumieć się i wspólnie ustalić klucz podziału zysków. Tą drogą powstały wielkie zrzeszenia producentów. Zrzeszenia takie zawiązywały się albo w drodze tzw. koncentracji poziomej, czyli horyzontalnej, gdy łączyły się przedsiębiorstwa pracujące w tej samej gałęzi produkcji (np. kartel węglowy reńsko-westfalski w 1895 r.), albo też w drodze tzw. koncentracji pionowej, czyli wertykalnej. Ten drugi wypadek zachodził wtedy, gdy wielkie przedsiębiorstwo jednoczyło wszystkie ogniwa procesu produkcyjnego, a więc np. kopalnie, w których wydobywano rudę żelazną, poprzez huty przetapiające surówkę żelaza, do fabryk wyrobów stalowych np. broni. Różne były formy prawnoorganizacyjne koncentracji: 1Ď) kartele, których celem - jest podział rynków zbytu, określenie rozmiarów produkcji, wysokość cen itp.; 2Ď) syndykaty, które jednoczą się dla wspólnej sprzedaży towarów, a niekiedy i dla nabycia surowca przez wspólne biuro; 3Ď) trusty, pociągające za sobą pełne zjednoczenie własności przedsiębiorstw, których właściciele zostali udziałowcami; 4Ď) koncerny, które wiążą poszczególne przedsiębiorstwa czy trusty na podstawie wspólnej finansowej zależności od grupy kapitalistów. Przedsiębiorstwa wchodzące w skład koncernu nie tracą tytułów swej własności. Organizacją pozostawiającą najwięcej swobody był kartel; trust był formą najbardziej zwartą. Kartele, koncerny, trusty sprawowały istną dyktaturę gospodarczą, stąd ich nazwa monopole. Monopole, to "organizacje, które celem powiększenia zysków swych członków próbują dla całej gospodarki regulować ruch czynników określających lub współokreślających wysokość zysków, a więc ceny, produkcję itp. Najpotężniejsze monopole na podstawie swej przewagi nad innymi związkami kapitalistycznymi wyznaczają kierunek i cel całej polityce klasy panującej" (Jürgen Kuczynski). Monopole są często zrzeszeniami międzynarodowymi. W 1907 r. zawarte np. zostało porozumienie pomiędzy wielką niemiecką firmą elektryczną Allgemeine Elektrizitatsgesellschaft (w skrócie AEG) a amerykańską General Electric Company (GEC) co do rozgraniczenia sfer interesów. GEC zapewniła dla siebie Stany Zjednoczone i Kanadę, AEG - Niemcy, Austro-Węgry, Szwajcarię, Luksemburg, Belgię, Holandię, kraje skandynawskie, Rosję, Turcję i Bałkany. Największa koncentracja na kuli ziemskiej wystąpiła w Stanach Zjednoczonych. Z państw europejskich przodowały pod tym względem Niemcy. We Francji proces ten był powolniejszy, np. wielkie koncerny obejmujące rudę w zagłębiu Briey i węgiel w departamencie Nord powstały dopiero w latach 1907 i 1911. Oprócz Francji i Niemiec monopole istniały w omawianym okresie w większości państw Europy Zachodniej, a także w Rosji, w Japonii; spotykało się je również w krajach o stosunkowo słabym rozwoju przemysłowym. Koncentracji przedsiębiorstw przemysłowych towarzyszyła koncentracja kapitałów. Drogą ścisłego łączenia się potężnych banków z wielkimi przedsiębiorstwami przemysłowymi powstawał kapitał finansowy, który w życiu gospodarczym i politycznym odegrał szczególnie ujemną rolę. Banki rozszerzały stopniowo swoje najdawniejsze zadania pośredników w wypłatach i stawały się dostawcami kapitału; udzielały mianowicie kupcom i fabrykantom pożyczek krótkoterminowych. W miarę wszakże powiększania się wkładów bankowych sytuacja uległa zmianie. Banki znalazły się w posiadaniu tak olbrzymich środków, że pożyczki krótkoterminowe już nie wystarczały na ich zużytkowanie. Utworzyły więc inne, szersze ujście dla nagromadzonych zasobów i zaczęły udzielać przemysłowi pożyczek długoterminowych, innymi słowy umieszczały w produkcji przemysłowej wielką, coraz bardziej rosnącą część swych kapitałów. Wielki bank nowoczesny stał się więc wpływową centralą finansową i potężnym dysponentem. Często finansował kilka przedsiębiorstw pracujących w tej samej gałęzi przemysłu. Zrozumiały interes nakazywał bankowi dbać o to, aby przedsiębiorstwa te nie konkurowały, lecz współdziałały z sobą. Banki przyspieszały więc proces koncentracji. Kraje uboższe i gospodarczo zacofane, czy to dla pokrycia kosztów inwestycji lub zbrojeń, czy dla sprowadzenia wyrobów przemysłowych, czy wreszcie dla pokrycia deficytu budżetowego, musiały szukać kredytu w bogatych i wysoko rozwiniętych krajach kapitalistycznych, wywożących kapitał. Udzielenie pożyczki zagranicznej wymagało najczęściej zgody władz państwowych. Niekiedy rząd zachęcał banki do takich operacji, uważając słusznie, że tą drogą rozszerza i umacnia swoje wpływy w innych państwach, np. Francja w Rosji, Anglia w Ameryce Południowej, Niemcy w Turcji. Obok polityki oficjalnej ogromną rolę odgrywała własna polityka wielkich banków. Trzeba zawsze brać to pod uwagę, jeśli chce się właściwie zrozumieć i ocenić rozwój stosunków międzynarodowych, a w szczególności politykę wielkich mocarstw. Kapitał ulokowany za granicą (w mld franków) x - brak Rok: przez W.Brytanię - Francję - Niemcy 1872Ď: 15 - 10 - x 1882Ď: 22 - 15 - ? 1893Ď: 42 - 20 - ? 1902Ď: 62 - od 27 do 37 - 12,5 1914Ď: od 75 do 100 - 60 - 44 (Według W.I. Lenin, Dzieła, t.22. s. 277Ď) Części świata, pomiędzy które były podzielone kapitały (w mld marek) (w przybliżeniu) około 1910 r. Kontynenty: kapitał brytyjski - francuski - niemiecki Europa: 4 - 23 - 18 Ameryka: 37 - 4 - 10 Azja, Afryka, Australia: 29 - 8 - 7 Razem: 70 - 35 - 35 (Według W.I. Lenin, Dzieła, t.22, s. 278Ď) Wywóz kapitałów przybrał olbrzymie rozmiary. W pierwszych latach Xx w. Anglia umieszczała za granicą ponad 4 mld fr rocznie, Francja około 2 mld. W 1914 r. obliczano, że kapitał angielski umieszczony za granicą wynosił od 75 do 100 mld fr, kapitał francuski około 60 mld, kapitał niemiecki ponad 40 mld fr. Analiza wywozu kapitałów z trzech głównych europejskich mocarstw imperialistycznych, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec, przynosi interesujące wyniki, ważne nie tylko dla zrozumienia stosunków gospodarczych w świecie, ale i polityki międzynarodowej. Kapitał angielski kierował się mniej więcej w połowie do brytyjskich posiadłości zamorskich. Pozostałą część umieszczano przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i w krajach Ameryki Łacińskiej, zwłaszcza w Argentynie. Do Europy wywieziono zaledwie około 5 czy 6%. Kapitał francuski lokował się głównie pod postacią pożyczek, mniej więcej w 2/3 w Europie; w samej tylko Rosji np. umieszczano 10 mld fr. Kapitał niemiecki znajdował nieduże zastosowanie we własnych koloniach, dzielił się natomiast dość równomiernie pomiędzy Europę i kraje pozaeuropejskie. W Europie najwięcej, około 8 mld fr, umieścili kapitaliści niemieccy w krajach monarchii habsburskiej, następnie w Rosji (około 5 mld). 10 mld inwestowanych w Ameryce dzieliło się pomiędzy Stany Zjednoczone, Kanadę i państwa Ameryki Środkowej i Południowej. W Azji kapitał niemiecki lokował się głównie w Turcji i w Chinach. Swoistą właściwością kapitału niemieckiego była okoliczność, że działał on przeważnie w krajach politycznie od Niemiec nie uzależnionych. Stąd płynęły trudności, które napotykał, stąd też między innymi wynikał szczególnie agresywny charakter niemieckiego kapitalizmu. Ekonomista niemiecki tego okresu, Gerhart von Schultze-Gaewernitz, pisał: "Tylko w małej części zagranicznego świata mamy polityczne podstawy bezpieczeństwa niemieckich inwestycji kapitałowych. Stąd potrzeba [nam] spotwarzanego tak bardzo militaryzmu i marynizmu, póki inni - Anglianie będą gotowi do rozbrojenia na gruncie równouprawnienia". Ogromny wzrost produkcji zmuszał bardziej rozwinięte kraje kapitalistyczne do ustawicznego poszukiwania nowych rynków zbytu. Mogło to nastąpić albo przez wywóz do krajów pozaeuropejskich otwierających się dla handlu międzynarodowego, albo też przez pozyskanie odbiorców konkurenta zgodnie z możliwościami, które dawała zasada wolnego handlu. Kapitaliści domagali się, aby rządy prowadziły politykę w dwóch kierunkach: aby rozszerzały ekspansję kolonialną i, zarazem, aby chroniły przed konkurentem zagranicznym rynek wewnętrzny i zachowały go dla produkcji krajowej. Wypływała stąd dążność do podbojów kolonialnych i tendencja do zerwania z zasadą wolnego handlu i powrotu do protekcjonizmu. W ostatnim ćwierćwieczu Xix w. prawie cała Europa, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, Belgii i Holandii, przyjęła protekcjonistyczny system celny - Rosja w 1877 r., Niemcy w 1879 r., Francja w 1881 r., Stany Zjednoczone weszły na tę drogę pod koniec Xix stulecia (taryfy w 1890 i 1897 r.). Protekcjonizm rodził wojny handlowe - pomiędzy Francją a Włochami w latach 1887-1898, pomiędzy Francją a Szwajcarią w latach 1893-1895, pomiędzy Niemcami a Rosją w 1893 r. System protekcjonizmu, wysokich barier celnych i wojen handlowych nazywano nacjonalizmem gospodarczym. Omawiane czasy nie były okresem ciągłego, nieprzerwanego wzrostu bogactwa. Przeciwnie, występują wówczas lata zastoju, spadku cen, ogólnych trudności gospodarczych, lata kryzysu. Okres depresji ekonomicznej wystąpił w 1873 r. najpierw w Austrii, Niemczech i Stanach Zjednoczonych, a następnie ogarnął inne kraje i trwał z przerwami aż do 1895 r. Spadły ceny, spadły papiery wartościowe, obniżona została stopa dyskontowa i stopa procentowa. Trudności kryzysowe dały się we znaki licznym państwom, wiele z nich tylko z dużym wysiłkiem mogło spłacać swe zobowiązania, niektóre zmuszone były ogłosić bankructwo (Turcja w 1875 r., Portugalia w 1893 r" kiedy skreśliła 2/3 swego długu). Pomimo tego papiery państwowe, chociaż niżej oprocentowane, były w okresie kryzysu bardziej cenione i bardziej poszukiwane jako pewniejsze. Po latach złej koniunktury, niekiedy tylko przerywanej okresami bardziej pomyślnymi, przyszedł mniej więcej od 1895 r. czas dobrej koniunktury i trwał aż do wybuchu pierwszej wojny światowej, a bodaj nawet do wielkiego kryzysu roku 1929. Takie były ogólne warunki, w których świat wkroczył w epokę imperializmu. Wyraz imperializm był i jest używany w różnych znaczeniach. W słowniku francuskim Littrego (wyd. z 1865 r.) oznacza on poglądy "imperialistów", tzn. zwolenników Napoleona Iii. W publicystyce angielskiej, w ósmym dziesięcioleciu zeszłego wieku, pod mianem imperializmu rozumiano zerwanie z zasadą wolnego handlu i dążenie do bliższego związania posiadłości zamorskich z metropolią. Wkrótce wszakże pojęcie to rozszerzyło się wydatnie. W imperializmie widziano już dążność do powiększenia granic państwowych, do władania możliwie wielkimi obszarami, a nawet do panowania w skali światowej. Można więc mówić o imperializmie starożytnego Rzymu, Hiszpanii Karola V, Francji kardynała Richelieu, Ludwika Xiv czy Napoleona. Jest to zatem bardziej sprecyzowane i zarazem zawężone pojęcie zaborczości. Nauka natomiast, opierająca się na zasadach materializmu historycznego, przyjęła definicję Lenina, chociaż i marksiści niekiedy w potocznej mowie używają terminu imperializmu w znaczeniu zaborczości. Według Lenina imperializm to "kapitalizm w tym stadium rozwoju, kiedy ukształtowało się panowanie monopoli i kapitału finansowego, kiedy nabrał wybitnego znaczenia wywóz kapitału, rozpoczął się podział świata przez międzynarodowe trusty i zakończony został podział całego terytorium kuli ziemskiej przez największe kraje kapitalistyczne". Istnieją różne odcienie imperializmu w zależności od proporcji między poszczególnymi jego cechami. Imperializm angielski, na przykład, nazywał Lenin - kolonialnym, francuski - lichwiarskim, niemiecki - junkiersko-burżuazyjnym, "imperializm ludzi biednych" (imperialismo della povera gente) - oto nazwa, którą dawano imperializmowi włoskiemu. Rozdział trzeci:Ń Życie polityczne Poważne różnice w stosunkach społecznych, gospodarczych, politycznych dzieliły Europę końca Xix i początków Xx w. W Europie Środkowej i Wschodniej, na Półwyspie Iberyjskim silne były wciąż relikty feudalizmu, duże znaczenie i wpływy miała wielka własność ziemska; ideologia Wielkiej Rewolucji Francuskiej i liberalizm nie przeorały jeszcze gruntu politycznego. W Europie Zachodniej natomiast czynnikiem rządzącym była już burżuazja. Rozwój gospodarczy pomniejszał ustawicznie znaczenie szlachty; widoczne to było nie tylko w uprzemysłowionych państwach na Zachodzie, ale także, choć w dużo mniejszym stopniu, w rolniczych krajach Europy Środkowej i Wschodniej; walnie przyczynił się do tego kryzys w rolnictwie, wynikający z konkurencji zboża amerykańskiego. Dążenia do utrzymania, względnie zdobycia przewagi w państwie prowadziły często do konfliktów pomiędzy ziemiaństwem a burżuazją. Konflikty te prowadziły niekiedy do walki, niekiedy do kompromisu. Rzecz prosta, że charakter - i walki i kompromisu zależał od stosunku sił pomiędzy partnerami: Było sprawą znamienną, że ostry konflikt pomiędzy wielką własnością ziemską a burżuazją wybuchł w dwóch silnie uprzemysłowionych krajach Europy prawie jednocześnie - w Niemczech w latach 1908-1909, w Anglii w latach 1909-1911. Przyczyny były prawie te same: w Niemczech projekt wprowadzenia podatku spadkowego, obciążającego spadkobierców pierwszego stopnia, w Anglii podwyższenie podatku spadkowego i wprowadzenie nowego podatku gruntowego, godzącego w latyfundia. W Anglii przegrało słabe ziemiaństwo, w Niemczech wygrali silni jeszcze junkrzy pruscy. Rosło szybko znaczenie klasy robotniczej. Proletariat - coraz liczebniejszy i coraz bardziej klasowo uświadomiony - stanowił siłę, z którą burżuazja liczyć się musiała i którą próbowała rozmaitymi drogami, zależnie od okoliczności, rozbroić, osłabić, przejednać. Problem włościański miał inny charakter; politycznie chłopi - pomimo swej liczebności - nie odgrywali tak wielkiej roli jak robotnicy, nie stanowili takiej groźby dla panującego ustroju. Z wyjątkiem Francji i Szwajcarii, a od roku 1910 także i Portugalii, cała Europa miała ustrój monarchiczny. Ustrój ten poczytywano za tak naturalny i oczywisty, że nowo powstające państwa przybierały taki właśnie system rządów; tak było w Rumunii w 1866 r., w Bułgarii w 1879 r., w Norwegii w 1905 r. Monarchie europejskie miały różne oblicza; od monarchii parlamentarnej - jak Wielka Brytania, gdzie król panował, ale nie rządził i był jedynie najwyższym, tradycyjnym symbolem państwa, aż do Rosji i Turcji, gdzie car względnie sułtan był źródłem prawa, był władcą, który teoretycznie przynajmniej niczym nie był skrępowany. Oktrojowanie konstytucji w Rosji 1905 r., w Turcji 1908 r., niewiele tu zmieniło. Ogólnie biorąc monarchie europejskie dzielimy na absolutne, konstytucyjne i parlamentarne. W monarchii absolutnej (Rosja do roku 1905Ď) monarcha był źródłem wszelkiej władzy zarówno ustawodawczej, jak i wykonawczej. W monarchiach konstytucyjnych (jak np. cesarstwo niemieckie) monarcha sprawował władzę wykonawczą, ustawodawstwo należało do parlamentu, monarsze zaś przysługiwało prawo sankcji ustaw, uchwalonych przez parlament, względnie prawo weta. W monarchiach parlamentarnych, będących pewną odmianą monarchii konstytucyjnej, parlament miał władzę ustawodawczą, jednocześnie obsadzanie stanowisk rządowych zależało od jego woli; rząd mianowany był przez monarchę, ale powołany z woli parlamentu i póty tylko pozostawał u władzy, póki cieszył się zaufaniem i poparciem większości parlamentarnej; jest to tzw. odpowiedzialność parlamentarna ministrów. Ojczyzną rządów parlamentarnych jest Anglia; parlamentaryzm angielski służył za wzór wielu państwom - nie wszędzie wszakże z dobrym wynikiem. Ważną przyczyną sprawnego funkcjonowania parlamentu brytyjskiego był system dwupartyjny. Dwie silne, sprawnie zorganizowane partie, konserwatystów i liberałów, zmieniały się u władzy zależnie od tego, która z nich zdobyła większość w Izbie Gmin. Obecność w parlamencie posłów irlandzkich, a następnie wejście posłów Labour Party wywoływało niekiedy pewne trudności, ale nie zachwiało jeszcze systemu dwupartyjnego. Swoisty układ stosunków nie pozwolił na wprowadzenie systemu dwupartyjnego we Francji. Model angielski usiłowały wszakże przeszczepić niektóre państwa. Dało to dobre wyniki w państwach skandynawskich, w Belgii, w Holandii. W Hiszpanii, Portugalii, Rumunii osiągnięto to tylko pozornie; dwa stronnictwa istotnie zmieniały się co pewien czas u władzy, ale nie w wyniku woli narodu, lecz na podstawie wzajemnego, cichego ich porozumienia; stronnictwa były wprawdzie rywalami o władzę, lecz zarazem w pewnym sensie wspólnikami w eksploatacji kraju. Gdy przywódcy jednego z nich dostatecznie długo sprawowali rządy, ustępowali miejsca opozycji. Jej leader, objąwszy władzę, rozwiązywał parlament i zdobywał w wyborach znaczną większość. Jeżeli monarcha był wybitniejszą indywidualnością i zręcznym politykiem, jak np. król rumuński Karol I, to odgrywał w tych zmianach znaczną, często decydującą rolę. W państwach o parlamentarnej formie rządów silny był wpływ stronnictw na zarząd krajem i na życie polityczne. Najwyraźniej występowało to w Wielkiej Brytanii, we Francji, w Belgii. Inaczej było w państwach nie mających rządów parlamentarnych, np. w Niemczech, gdzie parlament uchwalał ustawy, uchwalał budżet, ale nie miał wpływu ani na powołanie, ani na dymisję rządu. W tych warunkach stronnictwa z natury rzeczy miały mniejsze znaczenie. Wprowadzenie głosowania powszechnego **1 w jednych krajach, stopniowe rozszerzanie czynnego prawa wyborczego na coraz większą liczbę obywateli w innych, przyczyniło się do demokratyzacji instytucji parlamentu i jego składu. Mandaty poselskie piastowali już nie tylko przedstawiciele szlachty i burżuazji, zdobywali je coraz liczniej politycy pochodzenia drobnomieszczańskiego, później także robotniczego i chłopskiego. Zmienił się skutkiem tego charakter parlamentu i typ debat parlamentarnych. 1 We Francji w 1848 r., w Związku Północnoniemieckim w 1867 r., w cesarstwie niemieckim w 1871 r., w Belgii w 1893 r., we Włoszech w 1912 r., w Anglii w 1918 r. Rola parlamentu w Ameryce była inna. W Stanach Zjednoczonych, w republice prezydenckiej, rządził jeden człowiek - prezydent; kongres go tylko kontrolował. Prezydent był coraz bardziej oczywiście uzależniony od wielkiego kapitału. Państwa Ameryki Łacińskiej wzorowały swe konstytucje na konstytucji Stanów Zjednoczonych, ale życie poszło tam innymi torami. Rzadko kiedy mogła wystąpić opozycja legalna, wybory zniekształcała brutalność władzy i nadużycia wyborcze; zmiany rządów przeprowadzano najczęściej poprzez zamach stanu. Za wzorem monarchii europejskiej wprowadziły system parlamentarny i monarchie azjatyckie - Japonia w 1889 r., Turcja na krótko w 1876 r. i później w 1908 r., Persja w 1906 r. Utworzenie przedstawicielstwa narodowego w tych państwach - obok względów polityki wewnętrznej - miało swe przyczyny i w polityce zagranicznej; uważano, że w Europie wzrośnie poszanowanie i sympatia dla państwa, które przyjęło ustrój oparty na wzorach europejskich; wzgląd ten odgrywał szczególnie dużą rolę w Japonii. W państwach o parlamentarnej formie rządów ministrowie i wiceministrowie rekrutowali się z reguły spośród parlamentarzystów. Politycy, którzy niejednokrotnie wchodzili w skład gabinetu, obejmowali zależnie od układu sił rozmaite teki, np. we Francji Poincare był w różnych gabinetach ministrem oświaty, skarbu i spraw zagranicznych. Millerand ministrem handlu i przemysłu, wojny i spraw zagranicznych. W Wielkiej Brytanii Winston Churchill piastował teki handlu, spraw wewnętrznych, marynarki, zbrojeń, skarbu i wreszcie obrony narodowej podczas drugiej wojny światowej. Jeżeli minister nie był wybitniejszą indywidualnością, nadawał tylko ogólny kierunek polityczny, względnie jedynie reprezentował swoje stronnictwo w radzie ministrów; całą pracę ministerstwa prowadzili zawodowi urzędnicy, trwający na swych stanowiskach niezależnie od wszelkich zmian gabinetów. W Niemczech, w Rosji godności ministerialne obejmowali urzędnicy. W Austrii i na Węgrzech niekiedy wybitni parlamentarzyści wysuwali się na czoło biurokracji, jak np. Leon Biliński, którego "kariera parlamentarno - urzędnicza" budziła zdziwienie u Niemców. Gdy mowa o ustroju monarchicznym, powstaje pytanie, jaki wpływ miał monarcha na politykę i bieg spraw w państwie. Rozróżnić tu należy samą instytucję monarchii, tj. koronę i osobę monarchy. W państwach absolutnych i konstytucyjnych, ale nie rządzonych parlamentarnie, korona dysponowała dużym zakresem władzy, jej wola przesądzała o kierunku polityki państwowej. Należy tu pamiętać, rzecz prosta, o związkach łączących koronę z klasą panującą i jej interesami. Osoba monarchy natomiast odgrywała znaczniejszą rolę wtedy tylko, gdy na tronie zasiadał człowiek obdarzony silniejszą indywidualnością i talentem politycznym. W końcu Xix w. nie były to częste wypadki. Na politykę zagraniczną monarchowie nie mieli tego wpływu, który im często przypisywano. Bliskie osobiste związki Wilhelma Ii z Mikołajem Ii, wymiana częstych wizyt i jeszcze częstszej korespondencji, osławione "Willy-Nicky letters", nie oddziałały na stosunki pomiędzy państwem niemieckim a państwem rosyjskim. Legendą, powstałą w Berlinie, jest opowiadanie, jakoby Edward Vii miał swą osobistą działalnością doprowadzić do utworzenia wrogiej Niemcom koalicji i do ich oskrzydlenia. Edward Vii nie kierował polityką zagraniczną Wielkiej Brytanii, a jedynie swoją znajomością świata i ludzi niejednokrotnie wspierał swych ministrów; tak było np. w Paryżu w 1903 r., gdy zapoczątkowano zbliżenie francusko-brytyjskie i gdy chodziło o usunięcie trudności istniejących w stosunkach pomiędzy Francją a Wielką Brytanią. Monarcha, który zdobył doświadczenie w pracy państwowej, doświadczenie, kierowane zdrowym rozsądkiem, rozporządzał w monarchiach parlamentarnych nie władzą wprawdzie, ale znacznym wpływem osobistym. Ze zdaniem jego powszechnie się liczono, opinii jego powszechnie szukano. Taki wpływ miała królowa Wiktoria angielska, król Oskar Ii szwedzki. Rzecz ciekawa, że burze dziejowe pierwszej połowy Xx w. obaliły trony tych monarchów, którzy nie tylko panowali, ale i rządzili; ostały się natomiast te korony, które były jedynie szacownym, tradycyjnym symbolem ciągłości i jedności państwowej. Urok, jaki roztaczała wówczas monarchia, był znaczny. We Francji przejęto pewne elementy ceremoniału dworskiego stosowanego przy niektórych wystąpieniach publicznych prezydenta republiki, jak np. przyjmowanie koronowanych gości, ambasadorów i posłów zagranicznych, jak uroczyste przejazdy prezydenta z honorową eskortą szwadronu jazdy. Dnia 6 marca 1896 r. pisał z Nicei Henryk Sienkiewicz: "Przyjechał tu dziś (prezydent) Faure. Wjechał jak król wśród kirasjerów i les alpins" (tj. strzelców alpejskich). Coraz donioślejszą rolę odgrywały stronnictwa polityczne. Istniały one zawsze, odkąd ludzie zaczęli się zrzeszać. Stronnictwami były fakcje, które walczyły o rządy w Atenach czy starożytnym Rzymie, na dworach królewskich średniowiecza, we włoskich republikach miejskich, w sejmach i sejmikach dawnej Rzeczypospolitej. Stronnictwami były koterie torysów i wigów, rywalizujące ze sobą o przewagę w Anglii w Xvii i Xviii w., czy "kluby" z czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej, czy wreszcie frakcje we francuskiej Izbie Deputowanych okresu Restauracji czy Ludwika Filipa. Stronnictwo polityczne - w dzisiejszym rozumieniu tego wyrazu - pojawia się dopiero w drugiej połowie Xix w. Używamy tu terminu stronnictwo, ma on bowiem znaczenie bardziej ogólne i zarazem bardziej luźne niż partia; z terminem partia zaś wiążemy nieodzowne dwa czynniki: ściśle i mocno określoną doktrynę partyjną oraz zdyscyplinowaną i sprawną partyjną organizację. Powstanie stronnictw w tym znaczeniu wiązało się z walką pomiędzy feudalnym światem szlacheckim, broniącym tradycyjnych przywilejów tronu i ołtarza oraz interesów wielkiej własności ziemskiej, a burżuazją, żądającą swobody gospodarki kapitalistycznej. Z drugiej strony walka poszła pomiędzy klasami posiadającymi, przede wszystkim burżuazją, a rosnącą klasą robotniczą. Kolejnym, bardzo ważnym czynnikiem walki między stronnictwami było rozszerzenie czynnego prawa wyborczego, a zwłaszcza wprowadzenie głosowania powszechnego. Powiększenie liczby wyborców, powołanie do urn wyborczych nie tysięcy, ale setek tysięcy czy milionów osób, wymagało ze strony grup dążących do władzy innych zupełnie metod akcji wyborczej i w ogóle innej zupełnie taktyki. Dawne fakcje i ugrupowania albo powoli przestawały istnieć, albo działały w ograniczonym, zawężonym polu, albo też wreszcie stawały się stronnictwem masowym. Zwykle zalążkiem powstającego stronnictwa była organizacja już istniejąca. Mógł nim być klub parlamentarny, grupujący parlamentarzystów tego samego kierunku politycznego, np. konserwatystów czy liberałów, mogła nim być wpływowa korporacja; np. inicjatywa i zabiegi masonerii francuskiej doprowadziły do powstania stronnictwa radykałów w Iii Republice. Liczne partie socjaldemokratyczne zawdzięczały swoje powstanie inicjatywie i akcji związków zawodowych; były też ich organem działania w kwestiach politycznych, szczególnie na terenie parlamentarnym. Klasycznym przykładem takiej genezy partii robotniczej jest angielska Labour Party. W 1899 r. kongres związków zawodowych - trade unionów - uchwalił wniosek o założenie organizacji wyborczej i parlamentarnej. W kilka miesięcy później w lutym 1900 r., zawiązany został "Komitet Reprezentacji Pracy" (Labour Representation Committee), który przygotował pomyślne dla partii robotniczej wybory w 1906 r. i przybrał następnie nazwę "Partii Pracy" (Labour Party). Dużo mniejsze znaczenie niż partie robotnicze miały stronnictwa tworzone przez organizacje drobnych rolników. Odgrywały one pewną rolę w krajach skandynawskich, w Szwajcarii, w Kanadzie, w Stanach Zjednoczonych. Były również stronnictwa tworzone przez duchowieństwo różnych wyznań, jak niemieckie "Centrum", powstałe z inicjatywy biskupa Moguncji, Wilhelma von Kettelera, jak holenderskie stronnictwo "antyrewolucyjne", zawiązane przez kalwinistów. Po ogłoszeniu przez papieża Leona Xiii w 1891 r. encykliki Rerum novarum duchowieństwo katolickie przystąpiło do tworzenia stronnictw chrześcijańsko-demokratycznych, mających oparcie wśród drobnomieszczaństwa i częściowo pośród robotników. W erze imperializmu było już w zaniku stronnictwo dawnego typu - elitarny klub polityczny, grupujący niewielką stosunkowo liczbę ludzi wpływowych, mających osobiście silną pozycję gospodarczą i polityczną. Typem zwykłym jest już stronnictwo masowe, skupiające w swych szeregach znaczną liczbę członków, gromadzące dokoła siebie rzesze sympatyków, zabiegające o głosy mas wyborców. Miejsce luźnego stowarzyszenia zajęła organizacja masowa, zhierarchizowana, rządząca się już pewną dyscypliną wewnętrzną. Okoliczności te wpłynęły na zmianę typu polityka, zwłaszcza parlamentarzysty. Coraz więcej było polityków zawodowych, żyjących z polityki, uzależnionych od stronnictw pod względem finansowym, na stronnictwie opierających całą swą karierę życiową. W drugiej połowie Xix w. najczęściej używane nazwy stronnictw to konserwatyści - przedstawiciele głównie wielkiej własności ziemskiej i liberałowie - rzecznicy interesów i dążeń burżuazji; niekiedy zwali się oni postępowcami. Gdy powstały stronnictwa reprezentujące robotników, drobnomieszczaństwo, chłopów, widzimy coraz to nowe nazwy - radykałów, ludowców, reformistów, konstytucjonalistów, chrześcijańsko-społecznych itp. Partie robotnicze najczęściej, choć nie zawsze, wskazywały w nazwie na socjalizm, np. "Socjaldemokratyczna Partia Niemiec" (Sozialdemokratische Partei Deutschlands) lub też "Francuska Partia Socjalistyczna" (Parti Socialiste Francais). Rzecz prosta, że do nazwy nie należy przywiązywać zbytniej wagi - były stronnictwa socjalistyczne z nazwy, które niewiele wspólnego miały z socjalizmem, lub liberalne, dalekie od liberalizmu. Siła stronnictwa, jego wpływy, jego trwałość zależały od wielu czynników. Jednym z najważniejszych była niewątpliwie podstawa, na której stronnictwo się opierało, tzn. czy reprezentowało ono interesy i dążenia silnych grup społecznych, czy też grup słabych, względnie tracących siły i znaczenie. A więc w kraju, w którym wielka własność ziemska pozostawała nadal potęgą, jak np. w Prusach, konserwatyści odgrywali dużą rolę. Nie mieli jej natomiast we Francji, gdzie górowały stronnictwa reprezentujące wielką burżuazję a także drobnomieszczaństwo. W dziedzinie polityki zagranicznej najsilniejszy był bezpośredni wpływ rządu, najsłabszy parlamentu. Działo się tak nie tylko w monarchiach pozbawionych rządów parlamentarnych, ale i w państwach z rządem odpowiedzialnym bezpośrednio przed parlamentem. Ważne traktaty międzynarodowe, wiążące państwo, nie były przedstawiane izbom do ratyfikacji. Traktat sojuszu francusko-rosyjskiego z 1893 r. zatwierdził prezydent republiki bez uchwały parlamentu, a nawet bez uchwały rady ministrów. Treść traktatu znało tylko niewielkie grono osób; poza prezydentem - każdorazowy premier, minister spraw zagranicznych, minister wojny, ambasador w Petersburgu, szef sztabu głównego, kilku wyższych urzędników Quai d'Orsay. Korpus dyplomatyczny tworzył pewien rodzaj międzynarodowego klubu wyróżniającego się swoistym sposobem bycia, tradycyjnymi formami i zwyczajami. Do czasów pierwszej wojny światowej i upadku monarchii w Austrii, Niemczech i w Rosji stanowiska dyplomatyczne zajmowali najczęściej przedstawiciele arystokracji lub wysokiej szlachty. Tak było i we Francji w początkach Iii Republiki; dopiero w latach następnych stanowiska ambasadorów i posłów były obsadzane przeważnie przez osoby pochodzące z zamożnej burżuazji. Od kandydatów do służby dyplomatycznej wymagano posiadania osobistego majątku. W Anglii nazywano to "kwalifikacją majątkową" (property qualification); młody człowiek ubiegający się o przyjęcie do Urzędu Spraw Zagranicznych musiał wykazać się posiadaniem dochodu rocznego w wysokości co najmniej 400 funtów. W Stanach Zjednoczonych, gdzie nie było dyplomacji zawodowej, placówki dyplomatyczne obejmowali zamożni ludzie, którzy wybili się na innym polu - bankierzy, przemysłowcy, potentaci prasowi. Gdy Wilson został w 1913 r. prezydentem, obsadził stanowiska ambasadorów i posłów osobami, które złożyły poważniejsze kwoty na jego fundusz wyborczy. Cenzus majątkowy nie był wymagany w służbie konsularnej: urzędnicy konsularni rekrutowali się także i w monarchiach konserwatywnych głównie spośród średniego mieszczaństwa. Służbę dyplomatyczną, tzw. karierę, dzieliła od konsularnej przepaść trudna do przebycia. Do rzadkich wyjątków tylko należało przejście z pracy w konsulatach do dyplomacji. Językiem rozmów, układów i traktatów był francuski; tylko dyplomaci brytyjscy z wolna zaczęli przyzwyczajać świat do posługiwania się w stosunkach dyplomatycznych językiem angielskim. Na kongresie berlińskim w 1878 r. Disraeli uroczyste przemówienie powitalne wygłosił po angielsku, co było dużym novum. Ogół dyplomatów wszakże przestrzegał dominacji języka francuskiego; po francusku najłatwiej dawały się wyrazić wszelkie subtelne finezje dyplomatyczne, w których lubowali się dyplomaci dawnego porządku. Interesujące są w tej mierze uwagi długoletniego ambasadora austriackiego w Stambule, margrabiego Pallaviciniego. W jednym z raportów o rozmowie z wielkim wezyrem, księciem Saidem Halimem, Pallavicini zrobił uwagę, że książę zna wprawdzie doskonale język francuski, ale nie na tyle, aby można było prowadzić z nim rozmowę stosując wszelkie subtelności. Ułatwienia komunikacyjne, możność szybkiego porozumiewania się telegraficznego z centralą sprawiły, że znaczenie, zwłaszcza samodzielność kierownika placówki dyplomatycznej zmalała, że w wielu wypadkach był on już tylko obserwatorem i wykonawcą instrukcji ministra spraw zagranicznych. Takimi byli ambasadorowie i posłowie niemieccy i to zarówno za kanclerstwa Bismarcka, jak i później. Jeżeli wszakże ambasador był wybitną indywidualnością, a był zarazem niezależny materialnie, to odgrywał znaczną rolę nie tylko na swoim posterunku dyplomatycznym, ale i w ogólnym kierownictwie polityki zagranicznej swego kraju. W ostatnich latach przed wojną taką pozycję zdobyli sobie we Francji bracia Cambon - Paul, ambasador w Londynie, Jules - w Berlinie oraz ambasador przy Kwirynale, Barrere. We Włoszech cieszył się rozległymi wpływami Thommaso Titoni, ambasador włoski w Paryżu. Okres długiego pokoju w Europie, słabo tylko zakłócanego na peryferiach naszego kontynentu i w innych częściach świata, był zarazem okresem potężnych zbrojeń zarówno pod względem jakościowym, jak i ilościowym. W początkach tego okresu wynaleziono i wprowadzono karabin repetierowy, pod koniec - w przededniu pierwszej wojny światowej - widzimy już próby użycia do celów wojskowych samolotu. Wielkie fabryki zbrojeniowe związane z takimi nazwiskami, jak: Krupp, Mauser, Skoda, Schneider, Armstrong i inne - otrzymywały coraz to znaczniejsze zamówienia, zwiększały produkcję, podnosiły dochody, rzucały znaczne sumy na agitację militarystyczną i nacjonalistyczną. Poważne znaczenie społeczne i polityczne miało wprowadzenie we wszystkich prawie państwach Europy, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, powszechnego obowiązku służby wojskowej. Thiers dowodził wprawdzie przez czas pewien, że zorganizować armię na podstawie ogólnego poboru to znaczy "dać każdemu socjaliście karabin do ręki", zmienił jednak później zdanie. Powszechny obowiązek służby wojskowej nie będzie już napotykał w klasach posiadających na znaczniejsze sprzeciwy. Zwycięstwa pruskie - w 1866 r., a szczególnie w 1870¬8¦1871 r. - przekonały i wojskowych, i polityków o wyższości pruskiego systemu poborowego nad armią zawodową. Toteż powszechnie przyjęto model niemiecki, według którego każdy zdrowy mężczyzna był obowiązany odbyć paroletnią służbę wojskową, następnie był przenoszony do rezerwy i wreszcie do pospolitego ruszenia. Młodzi ludzie, mający wykształcenie średnie lub wyższe, odbywali tylko służbę jednoroczną, która miała ich przygotować do uzyskania stopnia oficera rezerwy. Austro-Węgry wprowadziły powszechny obowiązek wojskowy w 1868 r., Francja w 1872 r., Rosja w 1874 r. Była to nie tylko kwestia szkolenia kadry wojskowej, ale miało to także doniosłe znaczenie polityczne. Fakt, że młodzi ludzie kilka lat życia spędzali w szeregach, dawał im nie tylko przysposobienie wojskowe, ale i w pewnej mierze wpływał - w jednych krajach więcej, w innych mniej - na ich postawę społeczną. Generał Trochu w 1872 r. mówił: "Trzeba przywrócić dyscyplinę wojskową w nadziei, że odnowi to dyscyplinę społeczną". Pracę nad wyrobieniem pożądanej postawy żołnierza najbardziej konsekwentnie prowadzono w Niemczech, nie ograniczano się tam do akcji w koszarach, ale za pomocą "związków wojskowych" (Kriegervereine) starano się oddziaływać na ludzi, którzy już odbyli służbę i przeszli jako oficerowie i podoficerowie do rezerwy. Fakt, że każdego roku poborowych było w Niemczech więcej niż można było wcielić ich do szeregów, pozwalał na dokonywanie selekcji nie tylko pod kątem widzenia tężyzny fizycznej poborowego, kierowano się także jego przypuszczalnym stosunkiem do panującego ustroju. Powoływano przede wszystkim młodzież włościańską oraz młodzież pochodzącą z małych miasteczek; młodych robotników natomiast z wielkich miast zwalniano od służby wojskowej w przekonaniu, że są to uświadomieni i wyrobieni socjaldemokraci i ich obecność w szeregach osłabić może dyscyplinę i spoistość armii. Podczas wojny wzgląd ten, rzecz jasna, nie mógł już odgrywać roli. Wyścig zbrojeń, idący za tym stały wzrost budżetu wojskowego większości państw, uciążliwa służba wojskowa, militaryzm - nabierający coraz większej siły - wywoływały sprzeciwy stronnictw robotniczych i lewicy burżuazyjnej. Wyrażało się to zarówno w kampaniach prasowych i publicystycznych, jak i w interpelacjach i dyskusjach parlamentarnych. W Niemczech akcję tę prowadził głównie Karol Liebknecht, we Francji Jaures. Jaures w książce pt. L'armee nouvelle (Nowa armia), którą ukończył w 1910 r" postawił żądanie zastąpienia armii milicją narodową i dowodził, że dopiero milicja zdoła w obronie kraju rozwinąć wszystkie jego siły żywotne i dlatego będzie niezwyciężona. Przywódca socjalizmu francuskiego widział przygotowanie obrony narodowej takimi drogami: 1 ) szkolenie wstępne dzieci i młodzieży od lat 10 do 20 przez ćwiczenia gimnastyczne, wyrabiające zdrowie, siły i zręczność, 2Ď) aktywna służba w milicji, w której pozostają wszyscy obywatele odpowiedniej kondycji fizycznej od 21 do 34 roku życia, 3Ď) rezerwa, do której należą obywatele od 34 do 40 roku życia i 4Ď) pospolite ruszenie, obejmujące obywateli od lat 40 do 45. Korpus oficerski tylko w 1/3 miał się składać z oficerów zawodowych, 2/3 tworzyć mieli "oficerowie cywilni", jak ich Jaures nazywa, pracujący w zawodach cywilnych i tylko okresowo powoływani do służby wojskowej. Było sprawą oczywistą, że projekt Jauresa dyktowała nie tylko troska o wydobycie z narodu wszystkich sił dla obrony kraju, ale i chęć zniszczenia militaryzmu i wszelkich wpływów korpusu oficerskiego. Projekt Jauresa pozostał w sferze zamysłów nigdy nie zrealizowanych. System milicyjny zwalczały koła wojskowe w przekonaniu, że nie daje on gwarancji należytego wyszkolenia żołnierza, oraz burżuazja francuska upatrująca w nim uzbrojenie mas ludowych. System milicyjny, podobny do koncepcji Jauresa, istniał wszakże w Szwajcarii i cieszył się tam ogólnym poparciem całego społeczeństwa. Państwa, które posiadały kolonie, przede wszystkim Wielka Brytania i Francja, w mniejszym stopniu Niemcy, Włochy, Hiszpania, Holandia i Belgia, utrzymywały armie kolonialne. Szczególne zadania, szczególny sposób walki wyrabiały swoisty typ oficera kolonialnego. Kampanie prowadzone zwykle siłami niewielkimi liczebnie (przeważnie żołnierze kolorowi, dowodzeni przez białych oficerów i podoficerów), często na wielkich przestrzeniach, przeciwko nieprzyjacielowi, gorzej uzbrojonemu, ale dysponującemu odwagą, zręcznością, znajomością terenu, co najważniejsze - broniącemu własnej ziemi, nie były łatwe. Kolonialna doktryna wojenna opierała się na założeniu, że chodzi nie tylko o nowe podboje, ale o pacyfikację zajętego kraju i jego zarząd. "Każdy mały porucznik, dowódca posterunku (w koloniach) - pisał z Tonkinu ówczesny kapitan, późniejszy marszałek Lyautey - w ciągu sześciu miesięcy rozwinie więcej inicjatywy, siły woli, wytrwałości, indywidualności niż oficer we Francji przez cały czas swej kariery". Stąd też oficerowie kolonialni mieli większą możność wybicia się, niż oficerowie stacjonujący stale w garnizonach europejskich. Wielu wodzów pierwszej wojny światowej zdobywało bojowe ostrogi w wojnach kolonialnych, Francuzi - Galieni, Joffre, Mangin, Henrys, Guillaumat, Degoutte, Gouraud, Franchet d'Esperey, Anglicy - Kitchener, French, Haig. Oficer kolonialny to nie tylko żołnierz, to zarazem administrator-prokonsul, jak Galieni na Madagaskarze, Lyautey w Maroku, Kitchener w Sudanie. Nie było dziełem przypadku, że w tym właśnie okresie wyścigu zbrojeń i powszechnej służby wojskowej opracowano pierwszą naukową historię sztuki wojennej. Autorem jej był uczony niemiecki Hans Delbruck, a nosiła ona tytuł Geschichte der kriegskunst im Rahmen der politischen Geschichte (Historia sztuki wojennej na tle historii politycznej). Delbruck wysunął tezę o dwóch metodach strategii - strategia wyczerpania "Ermattungsstrategie" i strategia powalenia "Niederwerfungsstrategie". Strategia wyczerpania nie dąży do rozgromienia przeciwnika, lecz do jego gruntownego osłabienia i do największych zdobyczy terytorialnych i materialnych. Najwybitniejszym przedstawicielem tej metody był, według Delbrucka, Fryderyk Ii. Strategia powalenia natomiast za cel stawia sobie zniszczenie przeciwnika. Strategię powalenia stosował w swych kampaniach Napoleon I, parł on zawsze do rozstrzygającej bitwy i do zajęcia stolicy wroga. Teorię tę Delbruck wypracował na wiele lat przed drugą wojną światową. W latach 1939-1945 doktryna powalenia przeciwnika nabrała takiego sensu, jakiego Delbruck nigdy nie miał na myśli i jakiego żadną miarą nie mógł przewidzieć. W pracach teoretycznych z dziedziny sztuki wojennej, publikowanych w końcu Xix i w początkach Xx w. (mamy na myśli głównie Francję i Niemcy), uderzają dwie sprawy: poważne zainteresowanie badaniami historyczno-wojskowymi i coraz silniejsze przekonanie o wyższości ofensywy nad defensywą. Dość powszechny był pogląd, że od czasu bitwy pod Kannami, kiedy Hannibal rozgromił armię rzymską ruchem półksiężycowym, aż do wojen Xix w., istnieje kilka typów bitew, które wciąż się powtarzają w różnych wariantach. Stąd płynęło przekonanie, że studium historii wojen ma doniosłe, czysto praktyczne znaczenie, i że jej znajomość jest jednym z najważniejszych elementów wykształcenia dowódcy. W sztabach tworzono wydziały historyczne, które szczegółowo opracowywały dzieje odbytych kampanii. Podręcznik Ferdynanda Focha, wówczas wykładowcy taktyki we francuskiej Wyższej Szkole Wojennej, pt. De la conduite de la guerre (O prowadzeniu wojny), wydany drukiem w 1899 r. (tłumaczenie polskie w 1924 r.), jest historią kampanii napoleońskich i wojny francusko-niemieckiej 1870¬8¦1871 r. Tym właśnie wojnom poświęcano najwięcej uwagi we Francji. W Niemczech zajmowano się kampaniami Fryderyka Ii, Napoleona i oczywiście wojną z Francją w 1870¬8¦1871 r. Rzecz znamienna, że w pruskiej akademii wojennej pilnie studiowano wojnę polsko-rosyjską 1831 r.; widziano w tym przygotowanie do przyszłej wojny z Rosją, która rozegrać się musiała, przynajmniej w stadiach początkowych, na ziemiach polskich. To wysokie mniemanie o praktycznym, bezpośrednim znaczeniu znajomości historii wojen dla sztuki dowodzenia nie oznacza bynajmniej, aby nie widziano wpływu zmieniających się warunków gospodarczych i społecznych. "Warunki, w jakich toczy się wojna, są zawsze nowe" - pisał generał von Bernhardi. Plany wojenne niemieckie - Moltkego starszego, Schlieffena, Moltkego młodszego - były planami działań zaczepnych. Po pewnych wahaniach ofensywę jako podstawę planu wojennego przyjęli Francuzi, a także i Rosjanie. Zasadą było utrzymanie inicjatywy we własnym ręku, wydarcie jej przeciwnikowi. Rozdział czwarty:Ń Kolonializm Polityka kolonialna drugiej połowy Xix w. różni się zasadniczo od polityki pierwszych 50 lat tego stulecia. Państwa europejskie, później także Stany Zjednoczone i Japonia, rozpoczęły w tym okresie gorączkową, wytężoną walkę o podział świata: zajmowano tereny bezpańskie (np. w Afryce Równikowej), podbijano kraje słabe i niezdolne do obrony. Jak olbrzymie rozmiary przybrała ta walka, niech świadczą następujące fakty i liczby. W 1876 r. do państw europejskich należała 1/10 część Afryki, w 1914 r. już cala Afryka była posiadłością europejską z wyjątkiem dwóch niezależnych czy też raczej półniezależnych państw tubylczych, Etiopii i Liberii. W 1878 r. w rękach białych ludzi znajdowała się połowa Polinezji, w początkach Xx w. Polinezja była opanowana prawie w całości. Teren azjatycki był znacznie odporniejszy, panowanie europejskie rozszerzało się tam, ale bardzo powoli. W Ameryce posiadłości europejskie nieznacznie się nawet skurczyły. Australia była już poprzednio całkowicie we władaniu Anglików. Dane powyższe dotyczą kolonii w dosłownym znaczeniu tego wyrazu oraz protektoratów, nie obejmują natomiast tzw. półkolonii, czyli państw formalnie niepodległych, ale pod względem gospodarczym, a co za tym idzie i politycznym uzależnionych od mocarstw europejskich czy też od Stanów Zjednoczonych. Przyczyny tak wielkiego natężenia ekspansji kolonialnej są ściśle związane z rozwojem kapitalizmu. W końcu Xix w. kapitalizm zmienia swe oblicze; od wolnej konkurencji przechodzi do systemu monopolistycznego, a jego dążenia ekspansjonistyczne osiągają punkt szczytowy. Wymienić można cztery walne przyczyny wytężonej ekspansji kolonialnej w erze imperializmu. Kolonie potrzebne są państwom kapitalistycznym jako: 1Ď) źródła surowców, 2Ď) rynki zbytu, 3Ď) tereny wywozu kapitałów, 4Ď) bazy wojskowe. Rozważmy wszystkie te przyczyny po kolei. 1Ď) |Źródła surowców. W pierwszym stadium kolonializmu europejskiego po wielkich odkryciach geograficznych na przełomie Xv i Xvi w. posiadłości zamorskie były w Europie cenione przede wszystkim jako źródło egzotycznych surowców, drogich korzeni, cennego kruszcu. Rozwój przemysłu, produkcja nowych, nie znanych dawniej wytworów pracy i wynalazczości ludzkiej zwiększyły wydatnie zapotrzebowanie uprzemysłowionych krajów Europy i Ameryki Północnej na surowce poprzednio nie używane i niepotrzebne. Np. wynalezienie maszyn służących do obróbki bawełny uczyniło z niej jeden z najważniejszych towarów w międzynarodowych obrotach handlowych. Do wybuchu wojny secesyjnej (1861-1865Ď) świat zaopatrywał się w bawełnę prawie wyłącznie w Stanach Zjednoczonych. Po rozpoczęciu działań wojennych wywóz jej do Europy ustał wszakże prawie zupełnie; w związku z tym stanęły angielskie fabryki w Lancashire. Anglicy chcąc się uniezależnić od monopolu amerykańskiego, zaczęli zakładać plantacje bawełny w Indiach, później także w Egipcie. Słusznie więc powiedziano, że wojska brytyjskie stacjonowały w Indiach i w Egipcie, aby fabrykom w Lancashire zapewnić regularną a od obcych państw niezależną dostawę surowca. Wynalezienie motoru spalinowego spowodowało wyścig za złożami nafty. Gdy wprowadzono gumowe opony do samochodów i rowerów, rzucono się do eksploatacji kauczuku najpierw w dżunglach brazylijskich, później na plantacjach zakładanych na Półwyspie Malajskim, w Indiach, na Cejlonie, na Jawie, Sumatrze i na Borneo. Orzech kokosowy spowodował inwazję europejską na wyspy Oceanu Spokojnego. Nieskrępowane wyzyskanie źródeł surowców możliwe było wtedy tylko, gdy znajdowały się one we własnych koloniach czy protektoratach. Stąd silna rywalizacja pomiędzy państwami kapitalistycznymi i liczne konflikty o posiadłości kolonialne. 2Ď) |Rynki zbytu. Kolonie były już znacznie dawniej intratnymi rynkami zbytu dla państw europejskich. W okresie kapitalizmu monopolistycznego znaczenie ich wszakże uległo zasadniczej zmianie. W drugiej połowie Xix w. prawie wszystkie państwa z wyjątkiem Anglii zaczęły się otaczać murem barier celnych. Francuski prezes ministrów, Jules Ferry, mówił w 1885 r.: "Czego brak naszemu przemysłowi?" ... Rynków zbytu. Dlaczego? Ponieważ Niemcy zasłaniają się barierą celną; ponieważ po drugiej stronie oceanu Stany Zjednoczone stosują protekcjonizm... Ponieważ na naszych własnych rynkach te wielkie państwa sprzedają towary, których nie widzieliśmy nigdy przedtem". Wydawać się może sprawą dziwną, że kraje zacofane gospodarczo i prymitywne, a takimi były kolonie czy półkolonie, przedstawiały jednak dla przemysłu interesujący i ważny rynek zbytu. Otóż do kolonii wywożono towar najgorszy, często z brakami, nie nadający się do sprzedaży w Europie czy Ameryce Północnej, lub przestarzały. Słynny podróżnik afrykański Stanley, po powrocie w 1877 r. ze swej podróży po Kongo, przemawiając na posiedzeniu Izby Handlowej w Manchesterze zapewniał pośród gorących oklasków zgromadzonych tam fabrykantów i kupców bawełnianych, że jeśli Murzyni kongijscy nauczą się nosić ubranie, to Anglia będzie musiała dostarczać im rocznie materiałów bawełnianych za 26 mln funtów szterlingów. 3Ď) |Wywóz kapitałów. "Dla dawnego kapitalizmu - pisał Lenin w warunkach całkowitego panowania wolnej konkurencji typowy był wywóz |towarów. Dla najnowszego kapitalizmu w warunkach panowania monopoli typowy staje się wywóz |kapitału". Kapitał chętnie szukał lokaty w krajach gospodarczo zacofanych, gdzie była tania siła robocza, gdzie znajdowały się zarazem duże bogactwa naturalne, gdzie protekcja państwa imperialistycznego mogła mu zapewnić uprzywilejowane stanowisko. Tzw. nadmiar kapitału kierowano nie ku rozwojowi rodzinnego życia gospodarczego, ku podnoszeniu poziomu życiowego szerokich mas narodu, lecz ku zyskom łatwym a szybkim. Francuski ekonomista, Paul Leroy-Beaulieu, pisał w 1886 r.: "Kapitał, który zarabia 3 lub 4% na podnoszeniu rolnictwa we Francji, przyniesie 10, 15, 20% w gospodarstwach rolnych w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, La Placie, Nowej Zelandii i Australii". Ten sam ekonomista obliczał dalej, że kapitał włożony w budowę nowych linii kolejowych we Francji da z trudem 2 lub 3%, w krajach zamorskich natomiast 10 lub 20%. Niezmiernie zyskowne były pożyczki udzielane państwom azjatyckim, afrykańskim czy Ameryki Łacińskiej. W zamian za zgodę na otwarcie kredytu pożyczający kapitaliści uzyskiwali intratne koncesje na eksploatację kraju. Budowa kolei np. była znakomitym interesem, przy którym wszelka strata była z góry wykluczona. Weźmy dla przykładu umowę podpisaną 21 stycznia 1902 r. pomiędzy tzw. Towarzystwem Ottomańskim, własnością grupy kapitalistów niemieckich, a rządem tureckim. Towarzystwo Ottomańskie otrzymało na 99 lat koncesję na budowę i eksploatację wielkiej linii kolejowej długości 2467¬7¦km od Konga przez Bagdad do Al-Basra nad Zatoką Perską, dalej koncesję na żeglugę na Eufracie i Tygrysie, wreszcie prawo budowy portów itp. Nie dość na tym, Turcja udzieliła jeszcze Towarzystwu tzw. gwarancji kilometrycznej, czyli zobowiązania, że jeśli spółka kapitalistyczna nie osiągnie określonej kwoty wpływów, przypadającej na 1¬7¦km drogi żelaznej, rząd turecki dopłaci jej sumę brakującą. Potężne koncerny zbrojeniowe, takie jak niemiecki Krupp czy Mauser, angielski Armstrong lub Vickers, francuski Schneider, zawsze znajdowały sposób, aby drogą nacisku państwowego, zwykłego szantażu czy przekupstwa zmusić słabe państwa - półkolonie imperializmu, Turcję, Persję czy republiki południowoamerykańskie, do wielkich zamówień sprzętu bojowego. Rzecz odbywała się zwykle w ten sposób, że rząd państwa o typie półkolonialnym otrzymywał wysoko oprocentowaną i dobrze zabezpieczoną pożyczkę, za pieniądze te zaś obowiązany był nabyć w fabrykach wskazanych przez banki udzielające pożyczki, sprzęt bojowy. Operacja taka przynosiła olbrzymie zyski, gdyż sprzedawano zasadniczo typy broni przestarzałe, wycofane już z armii europejskich. Wywóz kapitałów był zresztą w wielu wypadkach raczej pozorny niż rzeczywisty. Obliczano, że np. w kolejnictwie kraj otrzymujący pożyczkę dostawał faktycznie zaledwie jej piątą część, 4/5 pozostawało w kraju wierzyciela jako pokrycie należności za nabyte tam parowozy, wagony, szyny i inne urządzenia kolejowe, zwrot kosztów przewozu itp. 4Ď) |Bazy wojskowe. Istniały liczne terytoria i części terytoriów, które popadły w zależność od państw imperialistycznych wyłącznie z uwagi na swe znaczenie strategiczne. Najlepiej widać to na przykładzie posiadłości angielskich. Gibraltar, Malta, Cypr, Suez, Aden, Somali, Singapur to punkty węzłowe zabezpieczające drogę z Anglii do Indii, Australii i na Daleki Wschód. Wyspy Midway, Wake, Guam to droga Stanów Zjednoczonych przez Ocean Spokojny do Azji. Niemieckie kolonie w Afryce i na Oceanie Spokojnym, ubogie w bogactwa naturalne, miały dla Rzeszy większe znaczenie jako punkty wyjściowe w walce o nowy podział świata niż jako źródło dochodów, Jaka była podstawa społeczna, którą zwolennicy ekspansji kolonialnej zdołali utworzyć dla swej polityki? Na szczycie stał kapitał monopolistyczny, a także arystokracja rodowa, mianowicie ta jej część, która związała się już z wielką finansjerą i ciężkim przemysłem licznymi węzłami interesu. Agitatorzy i bojownicy o popularność kolonializmu w społeczeństwie wywodzili się najczęściej z kół intelektualnych. Nierzadko profesor wyższej uczelni z wyżyn katedry uniwersyteckiej, pisarz i publicysta w słowie drukowanym, a najczęściej nauczyciel w szkole szerzyli pogląd, że Europejczycy mają obowiązek "podjąć brzemię białego człowieka", jak to określał w Anglii J. Rudyard Kipling, że "rasy wyższe mają prawa w stosunku do ras niższych; mają prawa, gdyż mają obowiązki, mają obowiązek cywilizowania ras niższych", jak mówił we Francji Jules Ferry. Propaganda kolonializmu posługiwała się także innymi argumentami, dowodziła, że posiadanie własnych kolonii jest niezawodną drogą do usunięcia trudności gospodarczych, z którymi walczono, do zapobieżenia kryzysom, że walnie przyczyni się do wzrostu ogólnej zamożności itd. Taka propaganda trafiła na grunt podatny zarówno wśród średniej burżuazji, jaki zwłaszcza - wśród drobnomieszczaństwa. Ta warstwa, wciąż zagrożona proletaryzacją, upatrywała w kolonializmie środek zaradczy, na różne swoje niedomagania i bolączki. Wielu młodym ludziom z warstw średnich kolo nie wydawały się najlepszym sposobem zrobienia kariery czy majątku. Wiedzieli, że oficerowie, urzędnicy, lekarze, technicy itp. żyli w koloniach na poziomie, który znacznie przewyższał poziom życia osób zajmujących analogiczne stanowiska w metropolii. Toteż klasy posiadające w większości popierały politykę kolonialną, chociaż z ich szeregów wychodziła często opozycja, ale wyjątkowo tylko była to opozycja zasadnicza i konsekwentna. Kierowała się ona motywami gospodarczymi i politycznymi. W Anglii np. na przełomie Xix i Xx w. zwolennicy wolnego handlu traktowali kolonie wciąż z nieufnością i ostatecznie udaremnili zamysły Josepha Chamberlaina ścisłego zespolenia brytyjskich posiadłości zamorskich z metropolią. We Francji często słyszeć można było zdanie, że ekspansja kolonialna odsuwa siły, energię, uwagę narodu od kwestii dlań najistotniejszej, od sprawy stosunku do Niemiec i odzyskania Alzacji i Lotaryngii, że kolonie odwracają wzrok Francuza od "błękitnej linii Wogezów". Tymi względami się kierując ostro przez długie lata zwalczał politykę kolonialną Georges Clemenceau. Gdy wszakże sam w latach 1906-1909 stał na czele gabinetu, nie zawrócił Francji z drogi kolonializmu. Przeciwnie, za jego rządów wytrwale pracowano nad wzmocnieniem pozycji Francji w Maroku. Gdy mowa o stosunku klas posiadających do kolonializmu, zważyć trzeba jeszcze jeden doniosły czynnik, który odegrał znaczną rolę w kształtowaniu ich stanowiska. Była to kwestia społeczna. W dosadny sposób ujął rzecz Cecil Rhodes w 1895 r.: "Zwiedziłem wczoraj East-End [dzielnica robotnicza w Londynie i byłem na zebraniu bezrobotnych. Gdy nasłuchałem się tam dzikich przemówień, które były jednym krzykiem "chleba! chleba!" i wracając do domu zastanawiałem się nad tym, co widziałem, przekonałem się bardziej niż kiedykolwiek o znaczeniu imperializmu... Moim najgłębszym marzeniem jest rozwiązanie kwestii społecznej, a mianowicie: aby uratować czterdzieści milionów mieszkańców Zjednoczonego Królestwa od zgubnej wojny domowej, my, politycy kolonialni, musimy zdobyć nowe ziemie, aby rozmieścić na nich nadmiar ludności, aby uzyskać nowe rynki zbytu towarów produkowanych w fabrykach i wydobywanych w kopalniach. Imperium, mówiłem to zawsze, to kwestia żołądka. Jeśli nie chcecie wojny domowej, to musicie stać się imperialistami". Jest to więc program wyraźny; wychodzi on z założenia, że posiadanie własnych kolonii podniesie zamożność metropolii, przede wszystkim oczywiście burżuazji, i pozwoli pewną część zysków płynących z pracy mieszkańców kolonii obrócić na podniesienie poziomu życia robotniku. Chodziło tu głównie o arystokrację robotniczą i związanie jej z panującym ustrojem kapitalistycznym. Zachodzi wobec tego pytanie, jak do podbojów kolonialnych ustosunkowała się klasa robotnicza i partie socjalistyczne w głównych państwach kolonizatorskich? Świetnie w stosunkach angielskich zorientowany Engels pisał z Londynu 12 września 1882 r. do Kautsky'ego: "Pytasz mnie, co robotnicy angielscy myślą o polityce kolonialnej. Dokładnie to samo, co o polityce w ogóle; myślą tak, jak burżuazja. Nie ma tu partii robotniczej, są tylko konserwatyści i liberałowie-radykali, a robotnicy radują się angielskim monopolem na rynkach światowych i koloniami". W Niemczech Wilhelm Liebknecht w debacie parlamentarnej 4 marca 1885 r. rzucił zwolennikom kolonializmu ostrzeżenie: "Panowie eksportują kwestię socjalną. Panowie w piaskach i bagnach Afryki wyczarowują przed oczyma narodu jakąś fatamorganę... Ale sprawa socjalna może być rozwiązana tylko w kraju, nigdy w dali przez politykę kolonialną". I Liebknecht wszakże istoty kolonializmu nie rozumiał, uważał, iż polityka kolonialna zależy od ustroju państwa, które ją prowadzi, może więc mieć znaczenie dodatnie lub ujemne. Bernstein w swej głośnej pracy Die Voraussetzungen des Sozialismus und die Aufgaben der Sozialdemokratie, 1899 (Zasady socjalizmu i zadania socjaldemokracji) dowodził, że dla ruchu robotniczego jest sprawą obojętną, czy kolonie przynoszą korzyści czy nie, głosił również mocno ryzykowny pogląd, że "nie podbój, lecz zagospodarowanie ziemi daje historyczny tytuł prawny do jej używania". Krytyka podejmowana na terenie parlamentarnym przez posłów socjalistycznych wychodziła raczej z założenia, iż koszta ekspansji kolonialnej obciążają przede wszystki masy pracujące, niż ze zrozumienia szkodliwości kolonializmu i płynących zeń niebezpieczeństw. Ekspansja kolonialna płynąc zawsze z tych samych przyczyn i dążąc do tych samych celów przybierała zależnie od okoliczności różne formy. A więc najpierw ekspansja kolonialna w swej pierwotnej postaci, następnie protektoraty rozciągane nad słabszymi i mniejszymi państwami pozauropejskimi, jak np. Tunezja czy Egipt, a więc wreszcie tworzenie półkolonii w większych a gospodarczo zacofanych państwach, jak Turcja, Persja, Chiny drogą tzw. w języku dyplomatycznym penetration paci ique, czyli pokojowego przenikania. Ekspansja kolonialna w postaci pierwotnej obejmowała ziemie słabo zaludnione, zamieszkane przez ludność stojącą na niskim stopniu rozwoju cywilizacyjnego. Kolonizator europejski, oficer niższego stopnia, przedsiębiorczy kupiec czy zwykły awanturnik, przybywał na czele oddziału złożonego z kilkunastu lub kilkudziesięciu żołnierzy do kraju uważanego za bezpański, za własność niczyją i wywieszał tam flagę swego państwa. Krok ten starał się najczęściej umocnić czy też zalegalizować przez zawarcie "traktatów" z miejscowymi kacykami. Zapas szklanych paciorków, perkalu, starej zużytej broni, starych barwnych mundurów, wódki, był argumentem, który przeważnie wystarczał, aby murzyński królik uznał nad sobą zwierzchnictwo królowej angielskiej, cesarza niemieckiego czy republiki francuskiej. W ten sposób zdobyte zostały tereny większe niż niejedno wielkie i rozległe państwo europejskie. Czasem trzeba było użyć siły, tzn. wysłać przeciw opornym tubylcom ekspedycję karną, która w sposób bardziej jeszcze przekonujący, bo przemocą i okrucieństwem zmuszała do posłuszeństwa. Protektorat był również operacją zyskowną. Na czele protegowanego państwa pozostawał w dalszym ciągu miejscowy władca, kedyw w Egipcie czy bej w Tunezji, nadal działała miejscowa administracja i miejscowa policja. Ale przy boku panującego stał wysłannik państwa-protektora, czasem ze skromnym tytułem konsula generalnego, jak lord Cromer w Egipcie, czasem z tytułem rezydenta generalnego, jak w Tunezji, a w odpowiednich działach administracji zasiadali europejscy doradcy i rzeczoznawcy. Władza była całkowicie w rękach przybyszów, ciężar zarządu natomiast spadał na barki tubylców. Rząd krajowy ściągał również na siebie sporą dozę niezadowolenia, które w ludności budziła eksploatacja kolonialna. Przenikanie pokojowe rozpoczynało się od opanowania przez imperium kluczowych pozycji życia gospodarczego kraju, poddanego eksploatacji. Następnym stadium było owładnięcie nim także i pod względem politycznym. Kraj, zagrożony takim niebezpieczeństwem, znajdował niekiedy pewnego rodzaju ochronę we wzajemnej rywalizacji różnych państw imperialistycznych, z których żadne nie chciało dopuścić do zbytniego wzmocnienia współzawodników. W ten sposób utrzymywało się np. przez czas dłuższy państwo ottomańskie, wygrywając rywalizację między imperializmem niemieckim, rosyjskim, angielskim, francuskim. Czasami imperialiści potrafili dojść do porozumienia, najczęściej zresztą nieszczerego i nietrwałego. Tak było np. w Persji, gdzie w 1907 r. Anglia i Rosja zawarły układ, mocą którego kraj ten podzielony został na trzy strefy wpływów - angielską, rosyjską i mieszaną. Niekiedy porozumienie takie przynosiło skutki jeszcze dalej idące, mianowicie formalny protektorat. Tak było w Egipcie, gdzie górę wziął imperializm angielski pozostawiając francuskiemu rywalowi tylko ograniczone dziedziny wpływu. Tak było również w Maroku, gdzie Francja po kilkuletnim konflikcie wyeliminowała Niemcy, dając im rekompensatę w Afryce Równikowej. W dziedzinie stosunków międzynarodowych polityka kolonialna wywołała liczne, nieraz ciężkie powikłania. Obok "sprawy wschodniej" od dawna zaprzątającej uwagę świata politycznego, wyłoniła się również "kwestia afrykańska", różne "kwestie azjatyckie", "kwestia Pacyfiku". Partnerami sprawy afrykańskiej były wielkie mocarstwa europejskie, z wyjątkiem Rosji i kilka mniejszych państw Europy (Hiszpania, Portugalia, Belgia). W Azji Środkowej rywalizowały ze sobą jedynie Wielka Brytania i Rosja. W kwestii Dalekiego Wschodu i Oceanu Spokojnego obok partnerów europejskich wystąpiły Stany Zjednoczone i Japonia, a nawet dominia brytyjskie Australia i Nowa Zelandia. Konflikty kolonialne znajdujemy w rzędzie głównych przyczyn pierwszej wojny światowej. Rozdział piąty:Ń Kwestia Robotnicza Ruch robotniczy rozwijał się w ostatnich dziesięcioleciach Xix w. w szczególnych warunkach. Były to czasy względnego spokoju; w okresie pomiędzy upadkiem Komuny Paryskiej a wybuchem pierwszej rewolucji w Rosji nigdzie nie było wielkich powstań rewolucyjnych, robotnicy walczyli jedynie strajkami. Szybki rozwój przemysłu powodował znaczny wzrost liczebny klasy robotniczej. Jednocześnie rosło pośród robotników zrozumienie roli, jaka im przypada we współczesnym życiu społecznym, rozwijała się świadomość klasowa. Walka klasy robotniczej o zdobycie miejsca przybierała na sile. W 1899 r. angielski związek robotników gazowni zorganizował wielki strajk, którego wynikiem było wprowadzenie 8-godzinnego dnia pracy w gazowniach. W tym samym czasie londyńscy robotnicy portowi strajkiem zmusili pracodawców do podniesienia wynagrodzeń. W 1889 r. w Niemczech porzuciło pracę ponad 100 tys. górników w Zagłębiu Ruhry i Saary, 19 tys. na Śląsku i 10 tys. robotników w Saksonii. Strajkujący domagali się 8-godzinnego dnia pracy i prawa wybierania przedstawicielstwa robotniczego (Arbeiterausschusse), z którym pracodawcy mieliby uzgadniać sprawy sporne. Strajk zakończył się częściowym zwycięstwem, a przyczynił się do osłabienia pozycji kanclerza Bismarcka. "Walka klasowa opanowała wszystkie umysły - pisał o tych wypadkach liberalny historyk niemiecki Ziekursch - państwo ówczesne uznane zostało za śmiertelnego wroga". Szerokim echem odbiły się w Europie masowe strajki w Stanach Zjednoczonych. Fala strajkowa wzmogła zwartość i wytrwałość klasy robotniczej, zacieśniła jej powiązania międzynarodowe. Rosło znaczenie partii robotniczych, które w ostatnim 30-leciu ubiegłego wieku powstały w wielu krajach. W Niemczech partia robotnicza została zawiązana w 1863 r., w Danii w 1878 r., we Francji w latach 1879-1880, w Belgii w 1885 r., w Norwegii w 1887 r., w Austrii w 1888 r., w Szwecji w 1889 r., we Włoszech w 1892 r., w Wielkiej Brytani w 1893 r., w Holandii w 1894 r. W Rosji, gdzie pierwsze związki robotnicze powstały w latach 1875 i 1878, Plechanow założył w 1883 r. organizację marksistowską Wyzwolenie Pracy (Oswobożdienije Truda), a w dwanaście lat później zaczął działać założony przez Lenina Związek Walki o Wyzwolenie Klasy Robotniczej (Sojuz borby za oswobożdienije raboczego kłassa). W Polsce została założona w 1892 r. Polska Partia Socjalistyczna, w 1893 r. Socjaldemokracja Królestwa Polskiego, rozszerzona w 1900 r. na Socjaldemokrację Królestwa Polskiego i Litwy. Pod koniec Xix w. partie socjalistyczne w Europie i Ameryce Północnej liczyły ponad 300 tys. członków. W 1894 r. w parlamentach 7 państw zasiadało 134 posłów socjalistycznych. W 1900 r. 207 posłów reprezentowało partie socjalistyczne w 10 parlamentach. Znaczną rolę odgrywały w ruchu robotniczym związki zawodowe. Zostały one zalegalizowane w Belgii w 1866 r., w Austrii w 1870 r., w Wielkiej Brytanii między 1870 a 1876 r., w Hiszpanii w 1881 r., we Francji w 1884 r. (były tam tolerowane od 1864 r.), w Niemczech w 1890 r., w Rosji w 1906 r. W ostatnim 10-leciu Xix w. liczba członków związków zawodowych podniosła się w Wielkiej Brytanii z 1250 tys. na 2 mln, w Niemczech z 300 tys. na 850 tys., we Francji z 50 na 250 tys. W 1913 r. robotników zrzeszonych w związkach zawodowych było: w Wielkiej Brytanii 4 mln, w Niemczech 3 mln, we Francji 1 mln. Naczelne, kierownicze miejsce w międzynarodowym ruchu robotniczym zajmowała socjaldemokracja niemiecka. Zwycięstwo odniesione nad ustawodawstwem antysocjalistycznym i wrogą polityką Bismarcka, stałe sukcesy wyborcze dały partii niemieckiej ogromny autorytet w całym świecie. Zwarta, obejmująca siecią organizacyjną całe państwo, dysponująca zespołem pracowników dużej klasy, zarówno w dziedzinie teorii, jak i praktyki, zdobywająca coraz liczniejsze rzesze zwolenników i sympatyków, stała się socjaldemokracja niemiecka organizacją wzorcową dla ruchu robotniczego w wielu krajach. Engels pisał w 1895 r.: "Dwa miliony wyborców, których wysyła ona do urn wyborczych, łącznie z młodymi mężczyznami i kobietami nie posiadającymi praw wyborczych, ale solidaryzującymi się z tymi dwoma milionami, stanowią najliczniejszą, najbardziej zwartą masę, decydujący "Oddział szturmowy" międzynarodowej armii proletariackiej". W państwach z ustrojem parlamentarnym partie socjalistyczne brały udział w wyborach do ciał prawodawczych i prowadziły akcję na rzecz reform możliwych do uzyskania w ustroju kapitalistycznym, chociaż były i tam liczne kierunki sprzeciwiające się wszelkim półśrodkom, za jakie uważano reformy, i domagające się walki wyborczej w celu pozyskania robotników dla socjalizmu, nie zaś do zdobywania mandatów parlamentarnych. W cesarstwie rosyjskim partie i ugrupowania socjalistyczne nie osiągnęły możności jawnej, legalnej działalności, miały więc zdecydowanie rewolucyjny charakter. Podstawę teoretyczną działalności partii robotniczych dały prace Marksa i Engelsa. Manifest Komunistyczny (1848, wyd. pol. 1883Ď), owoc ich wspólnej pracy, był pierwszym "szczegółowym, teoretycznym i praktycznym programem partyjnym, przeznaczonym do opublikowania". Lata po upadku rewolucji zużył Marks na opracowanie dzieła, które miało położyć podwaliny socjalizmu naukowego. W 1859 r. opublikował w Berlinie pracę pt. Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej. W osiem lat później w 1867 r. wyszedł I tom Kapitalu. Pierwszy przekład ukazał się w 1872 r. po rosyjsku w Rosji bez przeszkody ze strony cenzury. Wydanie francuskie, osobiście skorygowane przez Marksa, wyszło w 1875 r., tłumaczenie polskie w 1884 r., angielskie w 1887 r. Po śmierci Marksa (14 marca 1883Ď) Engels opublikował w 1885 r. tom Ii, w 1894 r. tom Iii Kapitału. Przemyślenie doświadczeń walk i wydarzeń lat 1848-1851 przyniosło dwie rozprawy historyczno-polityczne Marksa: Walki klasowe we Francji od 1848 r. do 1850 r. (1850, wyd. pol. 1906Ď) i Osiemnasty Brumaire'a Ludwika Bonaparte (1852, wyd. pol. 1889Ď). Praca o Wojnie domowej we Francji w 1871 r. (1871, wyd. pol. 1884Ď) zawierała analizę Komuny Paryskiej. Do ważniejszych prac Engelsa należą: Anty-Dühring (1878, wyd. pol.1936Ď), Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa (1884, wyd. pol. 1885Ď), Ludwik Feuerbach i zmierzch klasycznej filozofii niemieckiej (1886, wyd. pol. 1890Ď). Marks i Engels rozwinęli teorię walki klas. Podział klasowy społeczeństwa widzieli już starożytni, zajmowali się tą kwestią ekonomiści angielscy i francuscy historycy pierwszej połowy Xix w. Nie dotarli jednak do sedna sprawy i ani w teorii, ani w praktyce nie dostrzegali konsekwencji walki klasowej. Istotę zagadnienia zrozumiał Marks. "To, co wniosłem nowego, polega na udowodnieniu: 1Ď) że istnienie klas jest związane tylko z określonymi historycznymi fazami rozwoju produkcji, 2Ď) że walka klas prowadzi nieuchronnie do dyktatury proletariatu, 3Ď) że owa dyktatura jest sama tylko przejściem do zniesienia wszelkich klas i do społeczeństwa bezklasowego". Marks i Engels głosili, że walka klas przenika wszystkie dziedziny życia: jest to walka gospodarCza o podział dóbr materialnych, walka polityczna o władzę, walka ideologiczna wreszcie. Pogląd, iż walka klasowa proletariatu przez jego dyktaturę zmierza do obalenia istniejącego ustroju i do utworzenia nowego społeczeństwa bezklasowego, miał dla ruchu robotniczego ogromne znaczenie praktyczne. Charakter państwa, według Marksa i Engelsa, zależy od tego, jaka klasa sprawuje władzę. Kolejno w historycznym ujęciu byli to właściciele niewolników, feudałowie, burżuazja. "Na określonym szczeblu swego rozwoju - pisał Marks - materialne siły wytwórcze społeczeństwa popadają w sprzeczność z istniejącymi stosunkami produkcji albo - co jest tylko prawnym tego wyrazem - stosunkami własności, w których obrębie dotąd się rozwijały. Z form rozwoju sił wytwórczych stosunki te zmieniają się w ich kajdany. Wówczas następuje epoka rewolucji socjalnej". Jeśli stosunki produkcji mają być zgodne z charakterem sił wytwórczych, to władza musi przejść z rąk klasy wstecznej w ręce klasy postępowej. Przejście to dokonuje się przemocą, a więc drogą rewolucyjną. Zgodnie z ówczesną sytuacją Marks i Engels mniemali, że zwycięstwo rewolucji musi nastąpić jednocześnie we wszystkich, a co najmniej w bardziej rozwiniętych gospodarczo krajach kapitalistycznych. Dopiero później, już w erze imperializmu, Lenin udowodnił w teorii, że rewolucja może zwyciężyć w jednym tylko państwie. W praktyce pokazał to bieg wydarzeń w Rosji po roku 1917. Marks i Engels nie ograniczali się do twórczości naukowej, byli inspiratorami, doradcami, w razie potrzeby krytykami ruchu robotniczego. Pomimo wielkiego rozwoju ruchu robotniczego partie robotnicze walczyły z poważnymi trudnościami, nie tylko zewnętrznymi, ale i wewnątrz własnych szeregów. Socjalizm wyszedł poza kręgi proletariatu i zdobywał zwolenników zarówno w kołach inteligencji, jak i pośród drobnomieszczaństwa, które przebudowę ustroju pragnęło osiągnąć drogą ewolucyjnych zmian, przez reformy, co, rzecz prosta, wpływało na osłabienie w partiach socjalistycznych tendencji rewolucyjnych. Tendencje takie osłabiała również tzw. arystokracja robotnicza warstwa robotników najwyżej wykwalifikowanych, mająca w wielkich krajach kapitalistycznych warunki materialne o wiele lepsze niż większość proletariatu. W Niemczech warstwę tę nazywano "proletariatem noszącym sztywne kołnierzyki" (Stehkragenproletariat). Arystokrację robotniczą wiązały również z panującym systemem niewielkie koncesje polityczne (np. rozszerzenie prawa wyborczego w Wielkiej Brytanii w 1884 r., utworzenie "kurii powszechnego głosowania" w Austrii w 1897 r. itp.). Sukcesy wyborcze, które odnosili socjaliści, zwłaszcza niemieccy i francuscy, wywołały w dużej części klasy robotniczej przekonanie, że cele partii można osiągnąć drogą akcji parlamentarnej bez uciekania się do rewolucji. Działały też wciąż wpływy lassalczyków, a wiadomo, jaką wagę przywiązywali oni do parlamentu. Na takim gruncie wystąpił w ruchu robotniczym kierunek zwany reformizmem, wyrosło prawe, oportunistyczne skrzydło partii socjalistycznych. Zamiast walki rewolucyjnej o obalenie ustroju kapitalistycznego i wprowadzenie socjalizmu kierunek ten domagał się reform społecznych i widział możliwość przejścia do socjalizmu drogą ewolucji. Socjaldemokrata bawarski Georg von Vollmar zalecał, aby partia walczyła tylko o reformy nietrudne do zrealizowania w bliskiej przyszłości i ułatwiła sobie w ten sposób sojusz z liberalną, postępową burżuazją. Przeciwko takiej tendencji ostro wystąpił Engels wskazując, że klasa robotnicza nigdy nie obejmie władzy w Niemczech na drodze parlamentarnej, gdyż parlament niemiecki jest bezsilny. Śmierć Engelsa 5 sierpnia 1895 r. ułatwiła działalność przeciwników rewolucyjnego marksizmu w ruchu robotniczym. Większe niż w Niemczech możliwości działania otwierały się przed reformistami we Francji. W 1899 r. do rządu burżuazyjnego wszedł w charakterze ministra handlu deputowany socjalistyczny Aleksander Millerand, otwierając nową epokę w życiu politycznym nowoczesnego społeczeństwa - współpracę w zarządzaniu państwem burżuazyjnym między klasami panującymi a klasą robotniczą (tzw. millerandyzm), i przystąpił do wprowadzenia w życie reform społecznych. Równolegle do działalności praktycznej reformistów pracowali na polu teoretycznym rewizjoniści; filozofii marksistowskiej przeciwstawili neokantyzm, rewolucyjnej dialektyce ewolucjonizm. Głównym wyrazicielem rewizjonizmu był pisarz i działacz niemiecki Eduard Bernstein. W licznych artykułach (Problemy socjalizmu, drukowane w naczelnym organie partii "Die Neue Zeit"), a zwłaszcza w głośnej książce Die Voraussetzungen des Sozialismus und die Aufgaben der Sozialdemokratie (Zasady socjalizmu i zadania socjaldemokracji, 1899, wyd. pol. 1901 ) dał wyraz swym poglądom. Dowodził, że teza Marksa o nieuchronnym załamaniu się kapitalizmu nie znalazła potwierdzenia; ustrój kapitalistyczny ulega procesowi demokratyzacji; zarówno w przemyśle, jak i w rolnictwie górować ma nie koncentracja, lecz przeciwnie, dekoncentracja, przejście do socjalizmu może się dokonać w drodze reform organicznych, które wymagają długiego czasu i spokoju. "Moja droga jest dłuższa, ale stale wznosi się w górę, wasza droga zaś - mówił swym towarzyszom z partii - wiedzie nad przepaścią, poza którą dostrzegacie Ziemię Obiecaną". "Wyznaję otwarcie - pisał innym razem - że dla tego, co zwykło się nazywać "ostatecznym celem socjalizmu" żywię bardzo mało sympatii i zainteresowania. Cel ten w moich oczach nic nie znaczy, wszystkim jest dla mnie ruch. A rozumiem przez to pojęcie zarówno ogólny ruch w społeczeństwie, tzn. postęp społeczny, jak i wszelką agitację i pracę dla osiągnięcia tego postępu". Pogląd taki miał, rzecz prosta, duże znaczenie praktyczne, oznaczał po prostu zerwanie z rewolucją. Zdaniem Lenina Bernstein głosił w teorii to, co Millerand pokazał w praktyce. Rewizjonizm zdobył licznych zwolenników we wszystkich krajach. W Rosji zbliżone poglądy głosili "ekonomiści". Za naczelne zadanie ruchu robotniczego uznali oni walkę o realizację gospodarczych żądań robotników (wysokość płacy, długość dnia roboczego itp.), walkę polityczną zaś, walkę z panującym ustrojem pragnęli pozostawić liberalnej burżuazji. Twierdzenia Bernsteina wywołały ożywioną dyskusję. Głos zabrała m.in. Róża Luksemburg dowodząc, iż Bernstein bynajmniej nie przedstawił nowej, dostosowanej do zmieniającej się sytuacji taktyki walki o zdobycie władzy przez klasę robotniczą, lecz porzucił zasadę walki klas. Główny teoretyk Ii Międzynarodówki Karl Kautsky był znacznie powściągliwszy. Twierdził, że nie należy wyrokować, czy tezy Bernsteina oznaczają zerwanie z socjalizmem, trzeba natomiast być mu wdzięcznym, że pobudził zainteresowania teoretyczne. W dyskusji wzięli udział również marksisci rosyjscy - Plechanow na łamach "Die Neue Zeit" w 1898 r. i Lenin w artykułach ogłaszanych w 1899 r. w pismach rosyjskich. Lenin poddał tezy Bernsteina krytyce teoretycznej, w praktyce zaś podjął zwycięską walkę z "ekonomistami". Na tym tle kształtował się w Ii Międzynarodówce kierunek nazwany później centryzmem. Centryści zapewniali, iż stoją na gruncie marksizmu, w istocie rzeczy wszakże ograniczali marksizm do teorii ekonomicznej raczej, odbierając mu charakter światopoglądu. W praktyce politycznej, lawirując pomiędzy prawym, reformistycznym skrzydłem Międzynarodówki a lewym, rewolucyjnym, przechylali się przeważnie na stronę reformizmu. Główną rolę wśród centrystów odgrywali Niemiec Karl Kautsky i Austriak Victor Adler. Rewizjoniści i reformiści nie byli jedynymi w ruchu robotniczym przeciwnikami marksizmu. Oponentem był również wcześniejszy od rewizjonizmu anarchizm. U podłoża anarchizmu leżała teza, iż źródłem wszelkiego zła społecznego i wszelkiego wyzysku jest państwo i wywierany przez nie przymus, nie zaś klasowy podział społeczeństwa. Anarchiści w państwie upatrywali przyczynę, a nie wynik nierówności społecznej. Państwo bowiem przez swą działalność wytwarza stosunki gospodarcze oparte na wyzysku, co w następstwie prowadzi do podziału na klasy społeczne. Anarchizm zaczął się rozwijać w połowie Xix w., nazwę wziął z książki publicysty i socjologa francuskiego, Pierre-Joseph Proudhona, pt. Qu'est-ce que la propriete (Co to jest własność, 1840Ď). Pośród anarchistów występowały najogólniej biorąc dwie tendencje: indywidualistów, którzy pragnęli odrzucić wszelką organizację społeczną, i anarchistów-kolektywistów, dążących do utworzenia społeczeństwa współdziałającego na zasadzie dobrowolnego porozumienia bez jakiegokolwiek przymusu. Ten właśnie kierunek uzyskał w drugiej połowie Xix w. wpływy - głównie w krajach romańskich. Jego teoretykiem był szlachcic rosyjski Michał Bakunin. Zbliżone do anarchistów-kolektywistów były później poglądy anarchistów-komunistów, których wyrazicielem był również Rosjanin Piotr Kropotkin. Bakunin pisał: "Odrzucamy wszelkie prawodawstwo, wszelkie autorytety i wszelkie wpływy uprzywilejowane, patentowane, oficjalne i legalne, nawet gdyby wychodziły z głosowania powszechnego; jesteśmy bowiem przekonani, że wyszłoby to na korzyść panującej i wyzyskującej mniejszości przeciw interesom uciemiężonej ogromnej większości". Anarchiści wychodzili z założenia, że człowiek jest z natury dobry i inteligentny, "państwo - dowodził natomiast Bakunin - podobnie jak i teologia uważa człowieka za złego". Anarchiści konsekwentnie odrzucali wszelką władzę, także władzę rządu rewolucyjnego, nawet tymczasowego. Każde państwo, również państwo wywodzące się z rewolucji, działać będzie zawsze na rzecz despotyzmu, nigdy zaś na rzecz wolności. Siłę, która miała obalić panujący ustrój, upatrywał Bakunin nie w robotniku, lecz w chłopie. Żywiołowy bunt chłopski miał zniweczyć wszelką władzę państwową. Nowy ustrój miał polegać na łączeniu się jednostek w grupy wytwórcze, tych zaś w większe federacje, gospodarujące wspólnymi środkami produkcji. Anarchiści nie uznawali potrzeby tworzenia partii politycznej, która by kierowała proletariatem i jego akcją. Jedną z najbardziej interesujących postaci nie tylko ruchu anarchistycznego, ale spośród wszystkich działaczy ideowych drugiej połowy Xix w., był myśliciel i anarchista rosyjski książę Piotr Aleksiejewicz Kropotkin. Zgodnie z tradycjami sfery arystokratycznej, z której pochodził, wykształcenie odebrał w Korpusie Paziów w Petersburgu, a następnie rozpoczął służbę wojskową. Lecz wkrótce pod wpływem wiadomości o powstaniu zesłańców polskich na Syberii w 1866 r, wystąpił z wojska i oddał się ulubionym studiom geografii, biologii, antropologii. Uwięziony w 1874 r. za propagandę rewolucyjną, po dwóch latach zbiegł z więzienia i wydostał się za granicę. Wrócił do Rosji dopiero u schyłku życia, po obaleniu caratu w 1917 r. Przebywał na Zachodzie, głównie w Szwajcarii, Francji i Anglii. Po śmierci Bakunina był powszechnie uważany za głowę anarchizmu, nie zajmował się wszakże działalnością polityczną, lecz poświęcił się całkowicie pracy teoretycznej. Spośród licznych rozpraw i artykułów Kropotkina do ważniejszych należy studium pt. Pomoc wzajemna jako czynnik historycznego rozwoju (1902, wyd. pol. 1919Ď). Myśli rozwinięte w tej pracy nasunął Kropotkinowi zoolog rosyjski Karol Kessler, profesor uniwersytetu w Kijowie, później w Petersburgu. Na zjeździe przyrodników rosyjskich w 1880 r. Kessler mówił: "Wzajemna pomoc jest takim samym prawem natury jak wzajemna walka, ale dla postępowego rozwoju gatunku pierwsza jest nieporównanie ważniejsza od drugiej". Myśl tę Kropotkin uznał za "klucz do zagadnienia", które pragnął rozwiązać. "Wiadomo - pisał - do jakich wyników doszli w większości uczeni, zwolennicy Darwina, nawet tak wybitni, jak Huxley, wychodząc z darwinowskiej teorii "walki o byt". Nie ma takiego gwałtu ludów białych nad czarnymi lub silnych nad słabymi, którego nie starano by się usprawiedliwić tą słynną tezą". W książce Pomoc wzajemna starał się Kropotkin wykazać, że pomoc taka jest cechą charakterystyczną nie tylko ludzi kulturalnych, nie tylko barbarzyńców i dzikich, ale także zwierząt. Nie jest to wytwór cywilizacji, lecz podstawowa cecha życia zbiorowego. Kropotkin nie negował, rzecz prosta, darwinowskiej tezy o walce o byt, lecz twierdził, że jest to tylko jedna strona zagadnienia; przeciwna jej zasada wzajemnej pomocy musi być również szeroko uwzględniona. Anarchokomunizm, którego głównym wyrazicielem był Kropotkin, widział możliwość bezpośredniego przejścia od państwa kapitalistycznego do bezpaństwowego ustroju komunistycznego, opartego na zrzeszeniach, którym przysługiwać będzie własność środków produkcji i które tylko luźno będą ze sobą powiązane. Kropotkin sądził, że ludzie są najszczęśliwsi w niewielkich grupach i że tam właśnie mogą najlepiej rozwijać wrodzone skłonności do wzajemnej pomocy i do życia opartego na zasadach naprawdę demokratycznych. Według Kropotkina kolektywizm jest stadium przejściowym do komunizmu. W kolektywizmie utrzymuje się prawo własności zrzeszeń lub ich federacji. Lecz społeczeństwo zmierza do pełnego przyjęcia zasady: od każdego według jego zdolności, każdemu według jego potrzeb. Prawo własności więc zniknie i wtedy nastąpi prawdziwy komunizm. Anarchizm wzrósł na sile pod koniec Xix w. Ekspropriacja szerokich rzesz drobnych właścicieli i sprzeciwy, jakie u wielu robotników budził oportunizm partii socjaldemokratycznych, były wodą na młyn ruchu anarchistycznego. Byli wśród anarchistów zwolennicy terroru indywidualnego, tzw. propagandy czynem, której głównym środkiem były zabójstwa i różnego rodzaju gwałty. W 1893 r. bombę napełnioną gwoździami rzucono podczas posiedzenia na salę obrad Izby Deputowanych w Paryżu. W 1894 r. zamordowany został w Lyonie prezydent republiki francuskiej Sadi Carnot, w 1897 r. premier hiszpański Canovas del Castillo, w 1898 r. ofiarą zamachu padła w Genewie cesarzowa austriacka Elżbieta. W 1900 r. zabity został król włoski Humbert I, w roku następnym prezydent Stanów Zjednoczonych William Mac Kinley. Zamachy te oczywiście w niczym nie podważały ustroju kapitalistycznego, wzmagały natomiast represje, które godziły przede wszystkim w ruch robotniczy. Anarchiści, nie uciekający się do terroru, nigdy nie zerwali oficjalnie z terrorystami, byli bowiem skłonni usprawiedliwiać zabójstwo teoretycznie jako protest przeciwko systemowi ucisku, jako sposób przeciwstawienia się przemocy państwa. Takie poglądy żywił Kropotkin, w praktyce bezwzględnie przeciwny "propagandzie czynem". Partie socjalistyczne występowały ostro przeciwko anarchistom. Bakunin wraz ze swymi zwolennikami został wykluczony z I Międzynarodówki. Podobnie Ii Międzynarodówka zmuszona była przeciwstawić się anarchistom. Miejscem żywych dyskusji z anarchistami były kongresy Ii Międzynarodówki, zwłaszcza brukselski w 1891 r. i zuryski w 1893 r. W Brukseli wielką mowę przeciwko anarchizmowi wygłosił Bebel wskazując, że w ówczesnych warunkach główne zadanie socjalistów to rozpowszechnienie zasad marksizmu i zdobycie większości pośród klasy robotniczej. Kongres w Zurychu, w 1893 r. uchwalił rezolucję, która nie dopuszczała anarchistów do zjazdów Międzynarodówki. Rezolucja ta głosiła: "W kongresie mogą brać udział wszystkie związki robotnicze, dalej partie i zrzeszenia socjalistyczne, które uznają konieczność organizacji robotniczej i akcji politycznej". Kontynuacją anarchizmu był anarchosyndykalizm, który zdobył największe wpływy we Francji, w północnych Włoszech, w Hiszpanii (głównie w Katalonii), w Szwajcarii, w Ameryce Łacińskiej. Podobnie jak anarchiści anarchosyndykaliści negowali potrzebę politycznej organizacji i walki politycznej proletariatu, a więc potrzebę partii robotniczej, zasadnicze natomiast znaczenie przypisywali związkom zawodowym - syndykatom. To właśnie związki dokonać miały rewolucji, obalić ustrój kapitalistyczny i znieść państwo. Nowemu społeczeństwu przewodzić miała federacja związków zawodowych; do niej należałoby kierownictwo wytwórczością i podział dóbr. Ten program anarchosyndykaliści spodziewali się zrealizować drogą strajku powszechnego. Układ sił w ruchu robotniczym na przełomie stulecia przedstawiał się następująco: w partiach socjalistycznych Europy Zachodniej, Północnej i Środkowej górował reformizm. W krajach romańskich Europy Południowo-Zachodniej dużymi wpływami cieszył się anarchizm. W Rosji przewagę zdobył konsekwentnie rewolucyjny bolszewizm. W początkach Xx w. zaostrzyła się walka pomiędzy marksistowskim, rewolucyjnym nurtem w ruchu robotniczym, a reformizmem. W wielu partiach ukształtowały się lewe skrzydła, które domagały się zmiany dotychczasowej taktyki rokowań i organizowania rewolucyjnych masowych akcji politycznych. Tak np. na zjeździe niemieckiej socjaldemokracji w Moguncji w 1900 r. Róża Luksemburg żądała, aby zamiast słownej deklaracji przeciwko wojnie podjąć "akcję masową" przeciwko agresji imperialistycznej na Chiny. Lewica pozostawała wszakże w krajach zachodnich w mniejszości. Najdalej i najbardziej konsekwentnie poszli na drodze rewolucyjnej socjaldemokraci rosyjscy. Na Ii Zjeździe rosyjskiej partii socjaldemokratycznej w Londynie w 1903 r. wyłonił się rewolucyjny kierunek marksistowski nowego typu, oparty na zasadach głoszonych przez leninowską "Iskrę". Program jego wyraźnie stawiał jako główny cel socjaldemokracji walkę o dyktaturę proletariatu. Socjaldemokracja rosyjska była jedyną partią Ii Międzynarodówki, która w swym programie umieściła postulat dyktatury proletariatu. Od początków ery imperializmu główny ośrodek rewolucyjny przesunął się z Europy Zachodniej do Rosji. Rewolucja roku 1905 jeszcze bardziej wzmogła znaczenie rosyjskiego ośrodka rewolucyjnego, a zwłaszcza partii bolszewickiej. Na rozwój międzynarodowego ruchu robotniczego spory wpływ miało też wzmożenie ruchów narodowowyzwoleńczych i zaostrzenie walki klasowej w krajach pozaeuropejskich, przede wszystkim w Azji. Rozdział szósty:Ń Ii Międzynarodówka W 1876 r. została rozwiązana skutkiem wewnętrznych tarć i sporów wywołanych przez anarchistów I Międzynarodówka. Ale partie i organizacje robotnicze rozumiały konieczność współpracy międzynarodowej, powszechnie rozumiano też potrzebę utworzenia nowej instytucji międzynarodowej koordynując ruch robotniczy. Żądania takie wysuwano z różnych stron, stawiali je i socjaldemokraci niemieccy, i francuscy possybiliści, i organizacje robotnicze angielskie. Dużą rolę odegrał tu Engels, który, według słów Lenina, "jak młodzieniec porwał się do walki". 14 lipca 1889 r. otworzyły swe obrady w Paryżu jednocześnie dwa międzynarodowe kongresy robotnicze - jeden zwołany przez partie marksistowskie, drugi przez possybilistów. Chociaż liczba delegatów na zjeździe possybilistów była nieco wyższa, donioślejsze bez porównania znaczenie dla dalszego rozwoju ruchu robotniczego miał kongres marksistowski - miał on też szerszy, bardziej międzynarodowy charakter. Z jego obrad i uchwał wyłoniła się Ii Międzynarodówka. Najwybitniejsi spośród uczestników to Francuzi: dawny komunard Edouard Vaillant, Jules Guesde, zięć Marksa Paul Lafargue, dalej Niemcy: Wilhelm Liebknecht i August Bebel, wreszcie Rosjanie: Jerzy W. Plechanow i Piotr P. Ławrow. Przewodniczyli Liebknecht i Vaillant. Obrady kongresu paryskiego poświęcone były ważnym zagadnieniom społecznym i politycznym. Stwierdzono przede wszystkim, że przed robotnikami stoi obowiązek walki "wszelkimi znajdującymi się w ich rozporządzeniu środkami" przeciwko ustrojowi kapitalistycznemu. Ustalono następnie, że robotnicy nie mogą się ograniczać do walki ekonomicznej, lecz prowadzić muszą działalność polityczną, tworząc własne partie socjalistyczne. Podkreślono wreszcie konieczność energicznej akcji w sprawie ustawodawstwa pracy, które uznano za "niezbędny, wstępny warunek wyzwolenia klasy robotniczej". Duże znaczenie miała uchwała o ustanowieniu święta robotniczego w dniu 1 maja każdego roku i o organizowaniu wtedy manifestacji robotniczych we wszystkich państwach i we wszystkich miastach. Po raz pierwszy w dziejach uroczystość 1 maja obchodzono w 1890 r. Kongres paryski nie powziął formalnej uchwały o utworzeniu nowej międzynarodowej organizacji robotniczej, ale w praktyce od tego czasu rozpoczęła swą działalność Ii Międzynarodówka. Partie socjalistyczne poszczególnych krajów uznano za jej sekcje. Od kongresu paryskiego w 1889 r. do wybuchu pierwszej wojny światowej odbyło się dziewięć międzynarodowych zjazdów socjalistycznych. Zjazdy te odbyły się: w Paryżu - 14-20 lipca 1889 w Brukseli - 16-23 sierpnia 1891 w Zurychu - 6-12 sierpnia 1893 w Londynie - 27-31 lipca 1896 w Paryżu - 23-27 września 1900 w Amsterdamie - 14-20 sierpnia 1904 w Stuttgarcie - 18-24 sierpnia 1907 w Kopenhadze - 28 sierpnia - 3 września 1910 w Bazylei - 24-25 października 1912 Kongresy Międzynarodówki poruszały zawsze ważne problemy, istotne dla życia politycznego i społecznego danego okresu. Nie zawsze jednak umiały dać trafne rozwiązanie. Nie zawsze również uchwały i postanowienia Ii Międzynarodówki były respektowane. Kongres zuryski wskazywał robotnikom na konieczność walki o powszechne prawo wyborcze i demokratyzację systemu wyborczego. Kongres londyński żądał zniesienia stałych armii i zaprowadzenia sądów rozjemczych dla pokojowego rozstrzygania sporów międzynarodowych, protestował przeciwko tajnym traktatom. Drugi kongres paryski w 1900 r. zajął się kwestią możliwości i celowości udziału socjalistów w rządach burżuazyjnych. Było to w kilkanaście miesięcy po wstąpieniu socjalisty Milleranda do rządu we Francji. Uchwalona większością głosów rezolucja, zredagowana przez Kautsky'ego głosiła, że wstąpienie socjalisty do gabinetu burżuazyjnego nie jest kwestią zasad, lecz sprawą taktyczną, którą partie muszą rozstrzygać w każdym poszczególnym wypadku. Socjalista włoski prof. Enrico Ferri nazwał wniosek Kautsky'ego "rezolucją kauczukową". Drugi kongres paryski powołał do życia stały organ wykonawczy Międzynarodówki - Międzynarodowe Biuro Socjalistyczne z siedzibą w Brukseli. Nie był to wszakże organ wyposażony w kompetencje kierownicze, miał raczej zadania informacyjne i funkcje pośredniczące. W skład Komitetu Wykonawczego wchodzili przedstawiciele poszczególnych partii i socjalistycznych frakcji parlamentarnych. Na czele Biura stanął znany parlamentarzysta belgijski Emile Vandervelde. Od października 1905 r. członkiem Biura był Lenin. Kongres w Amsterdamie zajął się między innymi znowu sprawą współpracy partii socjalistycznych z burżuazyjnymi. Dyskusja była ożywiona. Jedni delegaci, jak Jean Jaures, wywodzili, że klasa robotnicza zdobędzie władzę, opanowując stopniowo samorząd i inne organy państwa burżuazyjnego; dlatego nie należy z góry potępiać współdziałania z burżuazją, a nawet udziału w rządach burżuazyjnych. Inni, jak August Bebel i Jules Guesde, występowali przeciwko taktyce, którą nazywali "przystosowaniem się do istniejącego porządku". Pogląd przeciwny współpracy ostatecznie zwyciężył i kongres uchwalił rezolucję, wniesioną przez Guesde'a, która partiom socjalistycznym nakreślała następujące zadania: "Zdecydowanie i uparcie bronić interesów klasy robotniczej, rozszerzyć i zabezpieczyć swobody polityczne i równouprawnienie we wszystkich krajach, prowadzić jeszcze bardziej energiczną walkę przeciwko militaryzmowi i kapitalizmowi, przeciwko polityce kolonialnej i mocarstwowej, przeciwko bezprawiu, uciskowi oraz wszelkim formom eksploatacji i walczyć o rozwój ustawodawstwa społecznego". Kongres nie podzielił więc poglądów Jauresa na sposób dojścia socjalistów do władzy, ale nie wysunął tezy o rewolucji i dyktaturze proletariatu. W 1907 r., a więc wkrótce po rewolucji rosyjskiej i po pierwszym konflikcie niemiecko-francuskim o Maroko, odbył się zjazd Międzynarodówki w Stuttgarcie, gdzie dyskusji poddano kwestię niebezpieczeństwa wojny. Zgłoszono cztery rezolucje - Bebla, Gustave Herve'ego, Guesde'a i Jauresa. Rezolucje Bebla i Guesde'a pokrywały się ze sobą w zasadniczych punktach, trafnie określały ścisłe związki militaryzmu z kapitalizmem, ale nie wskazywały konkretnych dróg przeciwdziałania wojnie. Gustave Herve dowodził, że wojna jest zawsze prowadzona w interesie kapitalistów, że więc proletariat powinien każdej wojnie przeciwstawić się strajkiem powszechnym i powstaniem. Jaures w strajku powszechnym upatrywał również środek obrony przed niebezpieczeństwem wojny, ale stał zarazem na stanowisku, że proletariat ma obowiązek bronić swej ojczyzny, jeśli zostanie napadnięta. Kongres przyjął ostatecznie rezolucję Bebla z poprawkami, wniesionymi przez Lenina i Różę Luksemburg. Rezolucja wskazywała, że jeśli partie socjalistyczne nie zdołają przeszkodzić wybuchowi wojny, powinny wyzyskać wywołany przez nią kryzys gospodarczy i polityczny do walki z ustrojem kapitalistycznym i do przyspieszenia jego upadku. Kongres stuttgarcki poddał także dyskusji politykę kolonialną i kolonializm. I w tej dziedzinie wystąpiła pomiędzy delegatami dość znaczna różnica zdań. Sprawa walki w obronie pokoju była następnie przedmiotem obrad nadzwyczajnego kongresu zwołanego do Bazylei w 1912 r. z okazji wybuchu wojny bałkańskiej. Manifest uchwalony jednomyślnie wskazywał rządom, że wojna im samym niesie niebezpieczeństwo, przypominał, że "wojna francusko-niemiecka wywołała zryw rewolucyjny - powstanie Komuny, wojna rosyjsko-japońska wprawiła w ruch rewolucyjne siły narodu rosyjskiego". Działalność antywojenna Ii Międzynarodówki nie udaremniła wybuchu wojny w 1914 r., nie utrudniła w żadnym kraju mobilizacji, nie przeszkodziła parlamentarzystom socjalistycznym głosować za kredytami wojennymi. Rozdział siódmy:Ń Burżuazja wobecŃ kwestii robotniczej Kwestia robotnicza budziła coraz żywsze zainteresowanie, zajmowała pokaźne miejsce w obradach parlamentarnych i na łamach prasy, pobudzała twórczość literacką (powieść Germinal Emila Zoli, ogłoszona w I wydaniu w 1885 r. i dramat Gerharda Hauptmanna Die Weber (Tkacze) z 1892 r., żeby wymienić utwory najgłośniejsze). Klasa panująca dostrzegała zagrażające jej niebezpieczeństwo, choć nie zawsze rozumiała jego źródła, charakter i znaczenie. Znakomity historyk szwajcarski, Jacob Burckhardt, wykłady uniwersyteckie o erze rewolucji francuskiej rozpoczął zimą 1871 r. tymi słowy: "Jeśli chodzi o tytuł wykładów, w gruncie rzeczy wszystko aż do naszych dni należy do okresu rewolucji. Znajdujemy się dopiero na początku, może jesteśmy widzami drugiego aktu, gdyż trzy, pozornie spokojne dziesięciolecia pomiędzy 1815 r. a 1848 r. trzeba uznać jedynie za antrakt w wielkim dramacie". Niebezpieczeństwo społeczne, groźne widmo rewolucji socjalnej, usiłowała klasa panująca zażegnać czy też oddalić metodą pół - czy ćwierćśrodków. Wypracowywano teoretyczną stronę zagadnienia, schodzono i do praktyki dnia codziennego. Interesującą próbę rozwiązania kwestii społecznej dał tzw. socjalizm z katedry. W nazwie tej tylko część druga, o katedrze, była prawdziwa, kierunek ten bowiem reprezentowali profesorowie uniwersyteccy; socjalistami nazywali ich ironicznie przeciwnicy z obozu liberalnego i konserwatywnego nie rozumiejący zupełnie zagadnienia. Pierwszymi rzecznikami socjalizmu z katedry byli trzej niemieccy profesorowie ekonomii politycznej - Lujo Brentano, Gustaw Schmoller i Adolf Wagner. W 1872 r. założyli oni Stowarzyszenie dla Polityki Socjalnej (Verein für Sozialpolitik). Członkiem jego był między innymi profesor ekonomii Uniwersytetu Lwowskiego i minister skarbu austriacki i polski, Leon Biliński. Stowarzyszenie rozwinęło ożywioną działalność i wywarło duży wpływ zarówno na rozwój poglądów w dziedzinie ekonomii politycznej, jak i na politykę społeczną i ustawodawstwo w Rzeszy oraz w wielu innych krajach. Program socjalizmu z katedry streścić można krótko w ten sposób, że chciał on tak ulepszyć ustrój kapitalistyczny, aby nie trzeba go było obalać. Socjaliści z katedry wystąpili przeciwko panującemu wówczas w Niemczech liberalizmowi gospodarczemu, zasadzie nieinterwencji przeciwstawiali program reform w drodze ewolucyjnej; dowodzili, że wyższe płace i lepsze warunki bytowe pogodzą robotnika z panującym ustrojem i stłumią dążenia rewolucyjne bez gwałtów i represji. Potrzebę pozyskania klasy robotniczej drogą polepszenia jej sytuacji życiowej głosił papież Leon Xiii. We Francji kwestią społeczną zajął się przywódca radykałów francuskich Leon Bourgeois. Ogłosił on w 1894 r. (w I wydaniu, a były liczne następne) książkę pod tytułem Solidarite (Solidarność). W 1902 r. wyszła pod kierunkiem Bourgeois praca zbiorowa Essai d'une philosophie de la solidarite (Szkic filozofii solidaryzmu). W książkach tych mamy przedstawiony program solidaryzmu burżuazyjno-republikańsko-demokratycznego. "Wszelka interwencja potęgi zbiorowej - pisał Bourgeois w książce o solidarności - celem regulowania konfliktów indywidualnych, jest samowolna i daremna. Państwo ma jedną funkcję: powinno czuwać, aby walka socjalna nie była krwawa i gwałtowna tak, jak nią jest walka gatunków, powinno zachować pokój materialny, "porządek publiczny" pomiędzy ludźmi. Na spełnieniu tej funkcji kończy się rola państwa". Jednakże Bourgeois uważał, iż posiadający, którzy zbogacili się cudzą pracą, są dłużnikami ubogich i dług ten powinni spłacać. Z tego twierdzenia wyprowadził żądanie ubezpieczenia wszystkich od wszelkich wypadków losowych i wprowadzenia powszechnej bezpłatnej oświaty. Interesującą mowę wygłosił do robotników amerykańskich we wrześniu 1903 r. w Syrakuzach (w stanie Nowy Jork) prezydent Stanów Zjednoczonych Theodore Roosevelt. Prezydent dowodził, że pomiędzy kapitałem a pracą istnieje prawo harmonii, jeżeli bieg interesów jest w zastoju i kapitał nie przynosi procentu, to masy pracujące cierpią na tym najsrożej. Płace robotnicze wtedy tylko mogą być wysokie, jeśli wysokie również będą dochody innych warstw społecznych. Była to ideologia solidaryzmu, wykazująca wspólnotę czy też bliską zbieżność interesów klasy posiadającej z masami pracującymi. W praktyce stosowano różne środki rozwiązania czy też złagodzenia kwestii robotniczej; wprowadzono ochronę pracy dzieci i kobiet, ubezpieczenia starcze i od nieszczęśliwego wypadku, skracano długi, kilkunastogodzinny dzień roboczy, próbowano określać ustawowo minimum zarobków. Pewną rolę odgrywały w tej dziedzinie ministerstwa pracy. Pierwsze ministerstwo pracy utworzone zostało w Belgii w 1895 r., następnie w Stanach Zjednoczonych w 1903 r., wreszcie we Francji w 1906 r.; w wielu innych państwach działały odrębne urzędy pracy. Nie pozbawione znaczenia było wprowadzenie umów zbiorowych. W ostatnich kilkunastu latach Xix w. umowy takie zawierano coraz częściej pomimo sprzeciwu wielu przemysłowców. Komisje, złożone z przedstawicieli pracodawców i związków zawodowych, ustalały wysokość płac, czas zatrudnienia itp. W Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych umowy zbiorowe przyjęły się już wówczas prawie powszechnie, podobnie było i w Niemczech; we Francji natomiast spotykamy się z tą praktyką tylko w tych gałęziach przemysłu, gdzie silne były związki zawodowe, np. w górnictwie. Rzecz znamienna, że pierwsze i zarazem najważniejsze osiągnięcia na drodze reform socjalnych uzyskano w cesarstwie niemieckim, gdzie istniała silna, zorganizowana klasa robotnicza, oraz w Australii i Nowej Zelandii, gdzie dawał się odczuć brak ludzi i rąk do pracy. Francja natomiast stała pod względem ochrony społecznej na jednym z dalszych miejsc. Radykalny frazes zastępować miał konkretne próby polepszenia doli robotniczej. Rozdział ósmy:Ń Kwestia narodowaŃ i nacjonalizm Kwestię narodową określić można zgodnie z definicją Jerzego Wiatra jako "zespół zagadnień teoretycznych i praktycznych, wyrosłych z istnienia nierówności w stosunkach między narodami, z ucisku narodowego i dyskryminacji". Przez kwestię narodową rozumiemy nie tylko dążenie do niepodległości narodów ujarzmionych, ale i wszystkie problemy wynikające stąd, że granice państwowe nie zawsze i nie wszędzie pokrywały się z granicami etnicznymi. Były więc narody pozbawione własnego bytu państwowego, pozostające pod władzą paru państw, jak Polacy lub jednego, jak Irlandczycy, były państwa, mające w swych granicach mniejszości narodowe, jak Niemcy, były też państwa wielonarodowe, jak Austro-Węgry, Rosja, Turcja. Różnice między granicami państwowymi a etnicznymi były stosunkowo niewielkie w Europie Zachodniej, gdzie powstały państwa narodowe jak Francja (problem bretoński nie miał znaczenia), silne były natomiast i wywoływały wiele powikłań w Europie Środkowej i Wschodniej, w Azji Zachodniej, w Indiach. Wyraziło się to między innymi w terminologii: Nationalite Française to dla Francuza - francuska przynależność państwowa, British Nationality to dla Anglika - brytyjska przynależność państwowa, podczas gdy polski odpowiednik słownikowy tego terminu - "Narodowość" oznacza przynależność nie państwową, lecz właśnie narodową. Niemcy wyrazem Nation obejmują Niemców mieszkających w państwie niemieckim, przez wyraz Volk natomiast rozumieją ogół wszystkich Niemców, żyjących zarówno w Rzeszy, jak i poza jej granicami, a więc w Austrii, Szwajcarii, Polsce, w Stanach Zjednoczonych, Brazylii itd. W państwach narodowo niejednolitych narodowość silniejsza liczebnie, gospodarczo czy politycznie wyzyskiwała narodowości słabsze. Te właśnie narody uciskane dążyły do wyzwolenia, do niepodległości. W rzeczywistości problem był bardziej złożony, w wielu krajach bowiem walka narodowa łączyła się z walką społeczną, a to prowadziło do zaognienia stosunków. Weźmy dla przykładu problem irlandzki w Wielkiej Brytanii lub słowacki na Węgrzech. Często zaostrzał sprawę czynnik wyznaniowy, jak np. walka katolickich Irlandczyków przeciwko protestanckiemu rządowi angielskiemu lub Polaków przeciwko protestanckiemu zaborcy pruskiemu czy prawosławnemu zaborcy rosyjskiemu. Czynnik gospodarczy również często podsycał walkę narodową, tam mianowicie, gdzie mniejszość uciskana pod względem politycznym doznawała także dyskryminacji ekonomicznej. Bywało i odwrotnie; gospodarka łagodziła niekiedy przeciwieństwa narodowościowe i polityczne. Tak było w monarchii habsburskiej; Węgrów wiązał z Austrią wywóz węgierskich płodów rolnych na chłonny rynek austriacki, musieli się z tym liczyć i przeciwnicy dualizmu. Podobnie i burżuazja czeska występowała niejednokrotnie z opozycją wobec państwa Habsburgów, domagała się rozszerzenia praw politycznych, zwiększenia udziału Czechów w administracji, ale mimo wszystko upatrywała w związku państwowym z Austrią poważne korzyści gospodarcze. Taki właśnie pogląd głosił późniejszy czechosłowacki minister spraw zagranicznych i prezydent Czechosłowacji, Edward Benesz, w książce pt. Problem austriacki i kwestia czeska, ogłoszonej w 1908 r., a więc na 10 lat przed rozpadem monarchii habsburskiej. Twierdził, że w Austrii Czesi mogą czerpać zyski z przynależności do wielkiego mocarstwa. W stosunkach międzynarodowych kwestia narodowa wiodła częstokroć do pomnażania sporów, do zaostrzania konfliktów. Walka narodowościowa na Półwyspie Bałkańskim nie tylko służyła mocarstwom za pretekst do rozgrywek dyplomatycznych, ale niejednokrotnie była rzeczywistą przyczyną zaognienia sytuacji międzynarodowej; dość przypomnieć tu okres pomiędzy wojnami bałkańskimi 1912-1913 r. a zabójstwem w Sarajewie. Sprawa polska była obciążeniem polityki zagranicznej zarówno Niemiec, jak i przede wszystkim Rosji; wywarła też wpływ na plany strategiczne sztabu rosyjskiego. Kwestia alzacka legła ciężkim kamieniem w stosunkach pomiędzy Niemcami a Francją. Irlandia osłabiała pozycję międzynarodową Wielkiej Brytanii; przyznał to lord Salisbury w 1887 r., sir Edward Grey w 1914 r. Niektórym państwom zagrażały ruchy narodowe szczególnie silnie; wpływało to na ich politykę wewnętrzną, utrudniało im politykę zagraniczną. Widać to wyraźnie w wielu wypadkach, np. stanowisko Austro-Węgier wobec Turcji, wobec państw i ludów bałkańskich mocno obciążał fakt, że w Wiedniu i w Budapeszcie musiano wciąż pamiętać o dążeniach narodowych Słowian, pozostających pod panowaniem cesarza Franciszka Józefa. Niekiedy mniejszości narodowe służyły mocarstwom za atut w polityce zagranicznej. Tą bronią mniejszościową posługiwały się różne państwa, zwłaszcza Rosja, przeciwko Turcji. Bywało i tak, że państwa walczące z ruchami narodowymi u siebie, gorąco popierały takie ruchy u przeciwnika. Zaznaczyło się to szczególnie widocznie podczas pierwszej wojny światowej, gdy Rosja, Niemcy i Wielka Brytania wystąpiły w obronie narodów uciskanych, ale każde z tych państw broniło tylko ofiar swego przeciwnika. Rządy pruskie wytężały wszystkie siły, aby zniszczyć świadomość narodową Polaków, ale jednocześnie wysuwały tezę o "braku świadomości narodowej" tam, gdzie ona być powinna, i w imię tej tezy Niemcy zagarnęli Alzację i Lotaryngię, kraje rzekomo niemieckie, ale pozbawione niemieckiej świadomości narodowej. Szczególne warunki powstawały, jeśli tylko część narodu żyła we własnym państwie, pozostała zaś część znajdowała się pod obcym panowaniem; dążyła ona zawsze do swego państwa narodowego. Włosi, podlegli berłu Habsburgów, ciążyli ku Królestwu Włoskiemu, Serbia - Piemont jugosłowiański - oddziaływała na Serbów pozostających jeszcze pod panowaniem sułtana i na część Jugosłowian monarchii naddunajskiej. Podobnie dla Greków i Bułgarów, żyjących w Turcji, takimi ośrodkami przyciągania było państwo greckie i państwo bułgarskie. Fakt, że istniały państwa stanowiące "ośrodki przyciągania" miał duże znaczenie i niósł niebezpieczeństwa dla monarchii wielonarodowych. Austro-Węgry broniły się przed wpływem państwa włoskiego i serbskiego na swych włoskich i serbskich poddanych. Środkiem obronnym przed Włochami był sojusz z królestwem włoskim, łagodzący irredentę w Trieście i w Tyrolu, środkiem obronnym przed Serbią był najpierw sojusz, później ostry nacisk polityczny i gospodarczy. W ostatecznym rezultacie oba te środki zawiodły. W końcu Xix w. na widownię wystąpił kierunek zwany nacjonalizmem. Nacjonalizm to już nie patriotyzm, to nie tylko poczucie więzi społecznej i wspólnoty kulturowej z innymi członkami narodu, to nie tylko postawa społeczna oparta na miłości ojczyzny i solidarności z własnym narodem, nacjonalizm to ideologia, która interesy własnego narodu uważa za najwyższe i ostateczne kryterium, która dąży do podporządkowania tym interesom wszystkich kwestii moralnych, społecznych i politycznych. Pochód nacjonalizmu, tak silny od końca Xix w., uzasadnia się zwykle przechodzeniem burżuazji od liberalizmu do imperializmu, co nasuwało konieczność innych metod akcji i propagandy. System protekcjonizmu i wysokich barier celnych, zwany nacjonalizmem gospodarczym, wymagał odpowiedniej nadbudowy ideologicznej i również odpowiedniej propagandy. Zwrócić tu także należy uwagę na rosnącą siłę mas ludowych. Masy ludowe, pociągane we wszystkich krajach Europy, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, do powszechnej służby wojskowej, powoływane w coraz szerszej mierze do urn wyborczych, biorące coraz żywszy udział w życiu publicznym, były siłą, z którą klasy posiadające liczyły się coraz bardziej. Obozy polityczne, walczące o władzę, musiały masy te pozyskiwać dla swych programów i dla swych dążeń. Jest sprawą zrozumiałą, że częstokroć łatwiej było je pozyskać wskazując wielkie cele narodowe, niż wysuwając hasła liberalizmu. Zresztą należy tu od razu rozróżnić nacjonalizm narodów uciskających od nacjonalizmu narodów uciskanych. Mówiąc innymi słowy, widzimy nacjonalizm agresywny, zaczepny na zewnątrz i wewnątrz, powiązany z imperializmem, i nacjonalizm obronny, występujący u narodów zmuszonych do walki o zdobycie, umocnienie czy obronę niepodległego bytu. Nacjonalizm narodów uciskających zmierzał do ekspansji w dwóch kierunkach; była to ekspansja wewnętrzna i zewnętrzna. Ekspansja wewnętrzna kierowała się przeciwko mniejszościom narodowym, zmierzała do ograniczenia ich praw, do ich wynarodowienia. Ekspansja zewnętrzna to dążność do rozszerzenia granic państwa; kryteria narodowościowe były tu przyczyną lub pretekstem. Rzecz prosta, że nie wszędzie występowały obydwa kierunki ekspansji i nie zawsze występowały równocześnie. Zbiegły się wszakże w wilhelmińskich Niemczech, w carskiej Rosji. Dla oceny nacjonalizmu stwierdzić należy, na jakim etapie występował on i działał, a także czy był nacjonalizmem narodu uciskającego, czy też narodu uciskanego. Gdy pierwszy zawsze był zjawiskiem ujemnym, drugi przedstawiał często wartości dodatnie i postępowe. Gdy nacjonalizm niemiecki walczył z niemieckim partykularyzmem i dążył do zjednoczenia Niemiec, miał znaczenie pozytywne i postępowe. Gdy później uznał interes narodu niemieckiego, a wyrażając się ściślej - burżuazji niemieckiej, za bożyszcze stojące ponad prawem i ponad moralnością, i w imię tego bożyszcza deptał prawa innych narodów, odgrywał rolę bezwzględnie ujemną i szkodliwą. Zwyrodniałym przejawem nacjonalizmu jest rasizm, wysuwający na piedestał rasę. Rasa to pojęcie nader wieloznaczne. Fryderyk Schlegel mówił, że jest tyle ras, ile języków, można więc mówić o rasie polskiej, francuskiej, niemieckiej itd. Szczególnego a negatywnego znaczenia nabrało pojęcie rasy od czasu, gdy zaczął się szerzyć darwinizm społeczny, czyli gloryfikacja walki o byt i poglądu o utrzymanie się przy życiu, względnie o zwycięstwie silniejszego czy bardziej przystosowanego do walki. Zadawano sobie pytanie, jakie czynniki sprawiają, że jedne narody są bardziej przystosowane do walki i wychodzą z niej zwycięsko, inne zaś ponoszą klęski i są spychane na dalsze miejsca. W niektórych, śmielszych głowach zrodził się pogląd o dziedziczeniu pewnych cech, takich przede wszystkim jak krew, mających decydować o wartości rasy. Zaczęto więc klasyfikować narody według cech fizycznych i umysłowych, które posiadały lub też które im przypisywano. Taka klasyfikacja prowadziła do wniosku, że germańska rasa długogłowych, niebieskookich blondynów jest najwyższą, najdoskonalszą rasą ludzką, zwłaszcza że właśnie wtedy Niemcy odnieśli zwycięstwo nad Francją i zjednoczyli się w jednym państwie; dlaczego jednak Niemcy utrzymali stan rozbicia feudalnego aż do drugiej połowy Xix w., a może nawet dłużej aż po wiek Xx, gdy inne narody, jak np. Francuzi, wyszli z tego stanu już kilka wieków wcześniej - tego pytania zwolennicy wyższości rasy germańskiej sobie nie stawiali. Rzecz ciekawa, że pierwszymi i to najwybitniejszymi i najsławniejszymi głosicielami wyższości rasy germańskiej czy teutońskiej nie byli Niemcy, ale Francuz i Anglik. Joseph Arthur hr. de Gobineau na rewolucję 1848 r. odpowiedział książką pt. Szkice o nierówności ras ludzkich, ogłoszoną w latach 1853-1854. Wysunął tu pogląd, że historię ludzkości wyjaśnia dopiero teoria nierówności ras, są bowiem rasy wyższe i niższe. Tylko rasom wyższym dana została zdolność organizowania państwa i tworzenia kultury. Rasą najwyższą jest aryjska, pośród zaś Aryjczyków najdoskonalszy typ tworzą Germanie. Najwięcej wszakże szlachetnych pierwiastków germańskich dojrzał Gobineau nie w Niemczech, lecz pośród szlachty francuskiej. Rewolucja francuska była więc buntem niższej rasy śródziemnomorskiej przeciwko wyższej germańskiej. Poglądy Gobineau pozostały we Francji niezauważone, głośnym natomiast echem odbiły się w Niemczech. Drugim głosicielem nierówności ras ludzkich był Houston Stewart Chamberlain (nie należy go mieszać z trzema politykami brytyjskimi tego nazwiska - Józefem, Austenem i Nevillem), syn brytyjskiego admirała, zięć Ryszarda Wagnera, Anglik, który się zniemczył i zamieszkał w Niemczech. W 1899 r. Chamberlain ogłosił książkę pt. Die Grundlagen des neunzehnten Jahrhunderts (Podstawy Xix wieku). I on dowodził nierówności rasowej i twierdził, że o kulturze rozstrzygają cechy narodu, który ją tworzy. Najwyższą kulturę wytworzyła rasa teutońska, złożona z Germanów, Celtów i zachodnich Słowian, dlatego uznać ją należy za rasę najdoskonalszą. Udowodnienie tej tezy bardzo ułatwił sobie Chamberlain, gdyż wszystkich wybitnych ludzi czasów nowszych zaliczył po prostu do Teutonów. Teutonem był np., według niego, Dante. Fakt nie do zaprzeczenia, że kultura Italii osiągnęła wysokie szczyty, tłumaczył Chamberlain w sposób niezmiernie prosty, oto w Italii działały "żywioły zlatynizowane pod względem formy, ale w treści swej czysto germańskie". Rasizm nie miał większego znaczenia w Xix w., silniej wystąpił dopiero w wieku Xx. Nie był to już wszakże ów rasizm Gobineau czy Chamberlaina, zawierający osobliwą teorię filozoficzno-społeczną, zamkniętą na kartach książek i na szpaltach artykułów. W wieku Xx był to już rasizm polityczny, ze szczególną bezwzględnością i okrucieństwem wprowadzany w życie przez hitlerowców. Rozdział dziewiąty:Ń Kwestia ŻydowskaŃ i syjonizm Sytuacja Żydów na wschodzie i zachodzie Europy kształtowała się odmiennie. W krajach zachodnich liberalizm prawnokonstytucyjny i światopoglądowy sprzyjał procesowi asymilacji. Żydzi nie podlegali już ograniczeniom prawnym, otworem stały przed nimi szkoły wszystkich szczebli, mieli dostęp do urzędów, wolnych zawodów i wszelkich funkcji publicznych, cywilnych i wojskowych. Toteż, niekoniecznie nawet wyrzekając się swej religii, wrastali kulturalnie w otaczające ich środowisko. Inne było położenie Żydów w krajach Europy Wschodniej i Środkowej. W zachodnich guberniach cesarstwa rosyjskiego, w Rumunii, a w znacznym stopniu także w Galicji, ludność żydowska była przeważnie uboga, zacofana, podkreślająca swoją odrębność strojem, językiem, obyczajami. W Rosji Żydzi mieli trudności z uzyskaniem równouprawnienia. Przysługiwało im prawo osiedlania się, czyli stałego zamieszkania, tylko w Królestwie i w zachodnich guberniach cesarstwa. Poza tym terenem wolno było mieszkać jedynie tym Żydom, którzy mieli wyższe wykształcenie bądź też opłacali wysokie podatki. Ostatnie dziesięciolecia w. Xix z zaostrzającymi się konfliktami społeczno-politycznymi zrodziły nowoczesny antysemityzm. Antysemityzm miał różnorakie, obok tradycyjnych uprzedzeń i antagonizmów wyznaniowych, głównie gospodarcze przyczyny. Występował w postaci rzekomo naukowych teorii, przedstawiających Żydów jako element szkodliwy i niebezpieczny dla społeczeństwa, przejawiał się w różnych formach dyskryminacji, w walce ekonomicznej (bojkot towarów i kupców, uderzający zwykle w Żydów uboższych, nie dosięgający natomiast bogatych), posuwał się niekiedy do brutalnych gwałtów (pogromy). W krajach Europy Wschodniej i Środkowej konkurencja drobnomieszczaństwa i mieszczaństwa z żydowskim handlarzem i rzemieślnikiem, niechęć tych warstw do żydowskiego kapitalisty - wszystko to stanowiło podatny grunt, na którym z łatwością przyjmowały się hasła antysemickie. Zależnie od potrzeb agitacyjnych i od środowiska, do którego chciano trafić, można było przedstawić Żydów bądź jako uosobienie kapitalizmu i jego nadużyć (tę stronę propagandową Bebel określił słowami: "Antysemityzm to socjalizm dla głupców"), bądź też jako chorążych rewolucji i przewrotów. We Francji propaganda antysemicka rozgorzała pod koniec Xix w. Po upadłości jednego z wielkich banków paryskich, co przypisywano machinacjom Rotschildów, Edouard Drumont opublikował w 1886 r. książkę La France Juive (Francja żydowska) i zaczął wydawać pismo "La Libre Parole" (Wolne Słowo), gdzie ostro atakował Żydów. Sprawa Dreyfusa wywołała wprawdzie we Francji falę antysemityzmu, ale wkrótce ruch ten skompromitowała i osłabiła. W Niemczech, gdzie silne były wpływy żydowskie w świecie finansów i mocne stanowisko w kołach intelektualnych, antysemityzm nie przybrał w owym czasie znaczniejszych rozmiarów, choć wystąpiły już sygnały ostrzegawcze. Duchowy ojciec nacjonalizmu niemieckiego Treitschke w swych wykładach "polityki" na uniwersytecie berlińskim uznał Żydów za "element narodowego rozkładu". Pastor Adolf Stoecker organizował związki robotnicze o zabarwieniu antysemickim, domagające się ograniczeń dla Żydów. Szersze koła zatoczyła agitacja antysemicka w Austrii. Poszła ona dwoma torami: prowadzili ją chrześcijańsko-społeczni z energicznym burmistrzem Wiednia Luegerem na czele i wszechniemcy, którym przewodził Schönerer; swą agresywną demagogią zasłużył on sobie na podziw Hitlera. Najtrudniejsze było położenie Żydów w Rosji. Od r. 1882, gdy utworzono tam "strefę osiedlenia", spotykały ich coraz to nowe dyskryminacje. W 1887 r. wprowadzono numerus clausus, ograniczający w szkołach średnich i wyższych liczbę młodzieży pochodzenia żydowskiego do 10% w "strefie osiedlenia", do 5% poza jej obrębem, a do 3% w Petersburgu i w Moskwie. W 1889 r. zabroniono Żydom wykonywania zawodu adwokackiego. W 1891 r. rzemieślnikom żydowskim, którym dotąd pozwalano mieszkać w Moskwie i guberni moskiewskiej, nakazano opuścić dotychczasowe siedziby. Zarządzenie to dotknęło 17 tys. osób. Rok 1881 zapoczątkował falę pogromów, czyli zorganizowanych masowych napaści na Żydów, połączonych z zabójstwami, z grabieżą mienia, a odbywających się przy bierności i bezczynności władz i policji. Największe nasilenie przybrała akcja pogromowa w r. 1905. W ciągu jednego tylko tygodnia po ogłoszeniu manifestu październikowego urządzono sto pogromów. Rząd carski uzasadniał antysemityzm i wystąpienia antyżydowskie udziałem Żydów w akcji rewolucyjnej, jednocześnie wszakże oskarżał anarchistów o organizowanie pogromów. W gruncie rzeczy chodziło o skierowanie w stronę Żydów niezadowolenia mas ludowych i ich nienawiści do caratu. Prześladowania i agitacja antyżydowska hamowały naturalny proces asymilacji, wzmacniając poczucie odrębności wśród Żydów i, co zresztą ściśle się z tym wiązało, sprawiały, że zaczęli oni szukać sposobów wyjścia z ciężkiej sytuacji. "Asymilatorstwo" - do końca w. Xix dominujące wśród inteligencji pochodzenia żydowskiego również w Europie Środkowej, w Niemczech, w Austro-Węgrzech, a także na ziemiach polskich, w Kongresówce i w Galicji - coraz szybciej traciło grunt pod nogami. W 1881 r. wyszła anonimowo w Berlinie broszura pt. Autoemancipation. Mahnruf an seine Stammesgenossen von eanem russischen Juden (Samowyzwolenie. Apel rosyjskiego Żyda do rodaków). Autor jej, dr Leon Pinsker, stał na stanowisku, że Żydzi, a w każdym razie duża ich część, powinni wyemigrować z krajów, w których mieszkają w wielkiej liczbie i są narażeni na prześladowania, a więc z Rosji, Rumunii, Maroka, do kraju (niekoniecznie musi być nim Palestyna), który mógłby stać się ich siedzibą narodową. Była to koncepcja tzw. terytorializmu. W kilkanaście lat później, w 1896 r. na półkach księgarskich ukazała się książka Teodora Herzla pt. Der Judenstaat (Państwo żydowskie). Herzl, wiedeński dziennikarz i literat, urodzony na Węgrzech, piszący po niemiecku, głęboko przeżywał zarówno ciężkie położenie mas żydowskich w Europie Wschodniej, jak tragiczną sprawę Dreyfusa we Francji i antysemicką agitację Stoeckera w Niemczech, Luegera w Austrii. W pracy swej stanął on na stanowisku, że najpierw należy uzyskać przyznanie Żydom prawa do Palestyny, a następnie przeprowadzić szeroką akcję przesiedleńczą. Był to program syjonizmu przyjęty w 1897 r. przez kongres żydowski obradujący w Bazylei. Program ten znalazł entuzjastycznych zwolenników pośród Żydów wszystkich krajów Europy, zwłaszcza w cesarstwie rosyjskim. Syjonizm obok popierania kolonizacji w Palestynie stawiał sobie za cel organizowanie Żydów stosownie do warunków i ustawodawstwa kraju, w którym mieszkali, oraz wzmacnianie ich świadomości narodowej. Mniejsze znaczenie miały inne kierunki narodowożydowskie, jak syjonizm duchowy i autonomizm. Wyrazicielem syjonizmu duchowego był Uszer Gincberg, znany pod pseudonimem Achad Haam. Palestyna nie była dla niego terenem kolonizacji dla Żydów szukających tam własnej siedziby, lecz ośrodkiem duchowym całego narodu żydowskiego rozproszonego po całym świecie. Autonomizm, zwany również nacjonalizmem duchowym, domagał się dla Żydów autonomii kulturalnej, językowej i szkolnej w krajach, w których byli osiedleni. Głównym ideologiem tego kierunku był historyk Szymon Dubnow. Podobny program separatyzmu głosiła - wroga syjonizmowi - żydowska partia socjalistyczna "Bund", działająca w zachodnich guberniach cesarstwa rosyjskiego i w Kongresówce. Możliwości odzyskania Palestyny, należącej wówczas do Turcji, wydawały się nieduże i płynące tam wychodźstwo żydowskie było nikłe. Żydzi emigrowali przede wszystkim do Ameryki. Sprawą wychodźstwa żydowskiego z Rosji zajął się bogaty finansista i filantrop żydowski, baron Maurycy Hirsch. W 1891 r. założył on w Londynie spółkę akcyjną "Stowarzyszenie Kolonizacji Żydowskiej" (Jewish Colonization Association) z kapitałem 2 mln funtów sterlingów. W zamiarach Hirscha leżało umożliwienie w ciągu 25 lat masowej emigracji Żydów z Cesarstwa Rosyjskiego. Plany te zawiodły. Liczba wychodźców była znacznie niższa od projektowanej przez Hirscha. Masa ludności żydowskiej pozostała w Rosji. W latach 1881-1910 wyemigrowało z Rosji 1900000 Żydów, z tego do Stanów Zjednoczonych 1500000, do Palestyny zaledwie 30000. Na początku Xx w. rząd brytyjski ofiarował kolonię angielską Ugandę w Afryce Wschodniej jako teren masowej kolonizacji Żydów, zapowiadając zarazem nadanie jej autonomii. Herzl i część syjonistów opowiedziała się na kongresie w 1903 r. za przyjęciem propozycji brytyjskiej. Wywołało to jednak silną opozycję. W 1905 r. doszło wśród syjonistów do rozłamu. Jedni utrzymywali, że nie ma syjonizmu bez Syjonu, tj. bez Palestyny, drudzy skłaniali się do myśli kolonizowania innego terytorium. Pierwsza wojna światowa wysunęła koncepcje polityczne syjonistów na arenę międzynarodową. 2 listopada 1917 r. sekretarz stanu w Foreign Office Balfour w imieniu rządu brytyjskiego wystosował do prezesa Angielskiej Federacji Syjonistycznej pismo zwane odtąd Deklaracją Balfoura. W piśmie tym zapowiedział on utworzenie w Palestynie "siedziby narodowej" (national home) dla Żydów, bez uszczerbku cywilnych i religijnych praw wspólnot nieżydowskich w tym kraju. Po pierwszej wojnie światowej utworzono w Palestynie terytorium mandatowe Ligi Narodów i oddano je Wielkiej Brytanii. Rozdział dziesiąty:Ń Europa w okresieŃ przewagi niemieckiej 10 maja 1871 r. stanął we Frankfurcie nad Menem pokój kończący wojnę francusko-niemiecką. Pokonana Francja oddawała zwycięskim Niemcom Alzację i wschodnią Lotaryngię i obowiązywała się zapłacić ogromną kontrybucję w wysokości 5 mld franków w złocie. Traktat frankfurcki znaczeniem swym wykraczał daleko poza sprawę sąsiedzkich stosunków pomiędzy Francją a nowym, zjednoczonym pod hegemonią Prus, cesarstwem niemieckim. Rozumiały to dobrze najtęższe umysły polityczne spośród współczesnych świadków tego wydarzenia dziejowego. 9 września 1870 r., a więc po pierwszych pruskich powodzeniach wojennych, pisał Karol Marks: "Jeżeli szczęście wojenne, pycha zwycięzców i intrygi dynastyczne doprowadzą Niemcy do zagrabienia części terytorium francuskiego, to pozostaną im do wyboru dwie tylko drogi. Albo będą musiały bez względu na następstwa stać się jawnym narzędziem rosyjskiej ekspansji, albo też po krótkim odpoczynku będą musiały zbroić się do nowej wojny "obronnej", nie do jednej z tych nowo upieczonych wojen "zlokalizowanych", lecz do wojny rasowej ze sprzymierzonymi rasami słowiańską i romańską". Innymi słowy Marks wyrażał pogląd, że trwały antagonizm francusko-niemiecki doprowadzi do powszechnej wojny europejskiej, w której Niemcy walczyć będą musiały na dwa fronty - przeciwko Francji i przeciwko Rosji jednocześnie. Nie dopuścić do takiej sytuacji stało się celem polityki niemieckiej. Należało przede wszystkim dążyć do tego, aby w dalszym ciągu utrzymać korzystną dla Niemiec koniunkturę polityczną, tj. dotychczasową zupełną izolację Francji. Trzeba było zwłaszcza pozyskać dwa mocarstwa, sąsiadów ze wschodu i z południa, Rosję i Austro-Węgry, i zapobiec ich porozumieniu z Francją. Kanclerz Rzeszy Bismarck uważał, że republikańska forma rządu we Francji w przeciwstawieniu do panującego w całej Europie (z wyjątkiem Szwajcarii) systemu monarchicznego będzie sprzyjała pozostawieniu niebezpiecznego sąsiada w stanie politycznego odosobnienia. Utrudnić restaurację monarchii, popierać w pewnej mierze republikanów, oto zadania, które Bismarck wyznaczał polityce niemieckiej w stosunku do pokonanego przeciwnika. Były to oczywiście półśrodki. Ważniejsze było porozumienie z Wiedniem i z Petersburgiem. Ta droga zabezpieczała przed odnowieniem starej kaunitzowskiej, antypruskiej koalicji francusko-austriacko-rosyjskiej z Xviii w., jak również niedawnych prób Napoleona Iii - związania Francji z Austrią czy z Rosją. Zabiegi Bismarcka nie pozostały bez skutku. Już we wrześniu 1872 r. zjechali się w Berlinie cesarze Niemiec, Austrii i Rosji. Zjazd trójcesarski mógł w oczach świata uchodzić za próbę wskrzeszenia Świętego Przymierza, a w każdym razie za wyraz solidarności trzech monarchii konserwatywnych w obliczu szerzących się na zachodzie Europy kierunków liberalnych i demokratycznych. Nie doszło na zjeździe do zawarcia formalnego układu. Dopiero 6 maja 1873 r. podpisana została tajna konwencja wojskowa pomiędzy Niemcami a Rosją zapewniająca obu partnerom pomoc na wypadek ataku ze strony "mocarstwa europejskiego". 6 czerwca 1873 r. cesarze Austrii i Rosji zawarli konwencję polityczną, do której przyłączył się 22 października 1873 r. cesarz niemiecki. Monarchowie przyrzekali sobie porozumiewać się w razie rozbieżności zdań lub w razie zagrożenia pokoju. Nie było w niej mowy, rzecz znamienna, o Bałkanach, a tam właśnie interesy Austrii i Rosji były sprzeczne. Stąd też trwałość porozumienia i jego znaczenie poza doraźnymi, przemijającymi szybko skutkami budziła wątpliwości. Już w kilkanaście miesięcy później na sojuszu trzech cesarzy ukazała się oczom Europy wydatna rysa. Spowodowała ją sprawa tzw. alarmu wojennego roku 1875. W marcu francuskie Zgromadzenie Narodowe uchwaliło reformę wojskową wprowadzającą w pułkach czwarte bataliony. Reforma nie podnosiła stanu liczebnego armii, lecz pozwalała na lepsze przygotowanie kadry oficerskiej i ułatwiała mobilizację. Reforma ta wzbudziła niezadowolenie w kołach wojskowych niemieckich. Bismarck zakazał wywozu z Rzeszy koni, które francuskie ministerstwo wojny zakupiło w Niemczech. W początku kwietnia w prasie niemieckiej pojawiły się ataki na Francję. W dniu 8 kwietnia, w dzienniku "Post", ukazał się inspirowany artykuł pt. Ist Krieg in Sicht? (Czy wojna jest na widoku?). W dwa tygodnie później, 21 kwietnia, dyplomata niemiecki Josef Maria von Radowitz, poczynił niepokojące konfidencje ambasadorowi Francji w Berlinie hr. de Gontaut-Biron. "Jeśli odwet jest utajoną myślą Francji - a nie może być inaczej - dlaczego mamy czekać z atakiem, aż odzyska ona siły i zawrze sojusze?" Trudno orzec, czy Bismarck istotnie dążył w 1875 r. do wojny prewencyjnej z Francją, czy też raczej chciał ją onieśmielić i zastraszyć. Tak czy inaczej naraził się na niepowodzenie. Francuski minister spraw zagranicznych książę Louis Charles Decazes nie dał się zastraszyć i ruszył do kontrataku. Dnia 6 maja londyński dziennik "The Times" w artykule swego korespondenta paryskiego Blowitza przyniósł na podstawie poufnych materiałów udzielonych przez Decazesa, informacje o niebezpiecznych zamysłach niemieckich i ujawnił wynurzenia Radowitza o wojnie prewencyjnej. Wrażenie w Europie było silne. Kierownik francuskiej polityki zagranicznej nie poprzestał na akcji prasowej, lecz zwrócił się do rządów w Londynie i Petersburgu z prośbą o interwencję w Berlinie celem utrzymania pokoju. Stanowcza demarche brytyjska i rosyjska w dniu 9 i 10 maja u Bismarcka zmusiła kanclerza do zaprzeczenia, jakoby żywił zamiar wywołania wojny prewencyjnej i do wycofania się z wszczętej kampanii antyfrancuskiej. Minister Decazes odniósł pełny sukces i mógł 18 maja stwierdzić z zadowoleniem, że Europa uznała prawo Francji do organizowania swej armii według własnej woli. "Alarm" 1875 r. wykazał jeszcze więcej - uwidocznił zmianę ogólnej sytuacji w Europie. Było teraz sprawą oczywistą, że Francja wyszła już z fatalnego odosobnienia, w którym była pogrążona w czasie wojny 1870¬8¦1871 r. "Alarm" wykazał również, że rząd carski nie godzi się, aby Niemcy grały pierwsze skrzypce w systemie trójcesarskim. Kanclerz rosyjski, ks. Gorczakow, uwydatnił to manifestacyjnie w okólniku z 14 maja 1875 r., gdzie stwierdził butnie: "Obecnie [tj. pod naciskiem rosyjskim] pokój jest zapewniony". Wkrótce trudniejsza i bardziej powikłana sprawa - kwestia wschodnia stanęła na porządku dziennym polityki europejskiej. W sierpniu 1875 r. wybuchło powstanie w tureckiej wówczas prowincji Hercegowinie. W maju 1876 r. chwycili za broń Bułgarzy. Turcy odpowiedzieli okrutnymi represjami, które wywołały oburzenie w całej Europie; William Gladstone ogłosił znaną broszurę o "okrucieństwie w Bułgarii". 30 czerwca 1876 r. Serbia i Czarnogóra stając w obronie słowiańskich braci wypowiedziały wojnę Turcji. Trzy mocarstwa były szczególnie zainteresowane w biegu wypadków na Bałkanach - Rosja, Austro-Węgry i Wielka Brytania. Dla Rosji nowy konflikt na Bliskim Wschodzie przynosił upragnioną możliwość dalszego osłabienia Turcji a rozszerzenia własnych wpływów na Półwyspie Bałkańskim. Wzrastający wywóz zboża rosyjskiego przez porty czarnomorskie był poważnym czynnikiem rozwoju tej polityki. Dla AustroWęgier duże znaczenie miała Bośnia i Hercegowina, najbardziej na północny zachód wysunięta prowincja turecka; było to bowiem naturalne zaplecze austriackiej Dalmacji. Ponadto port w Salonikach mógł w sprzyjających warunkach odegrać znaczną rolę w gospodarce austriackiej. Stąd też zainteresowanie Wiednia "drogą do Salonik" i w związku z tym projekt budowy linii kolejowych na Półwyspie Bałkańskim w kierunku z północnego zachodu na południowy wschód. Anglia pragnęła utrzymać integralność państwa osmańskiego, gdyż rozkład Turcji groził zajęciem Cieśnin przez Rosję. Taką zaś ewentualność Wielka Brytania od dawna zwalczała. Dążenia rosyjskie stały więc w sprzeczności z polityką zarówno angielską, jak i austriacką. Hegemonia rosyjska na Bałkanach była nie do przyjęcia dla Wiednia, austriacka - dla Petersburga. Stąd od razu zarysowała się możliwość konfliktu między Austro-Węgrami a Rosją. Dla obu rywali doniosłe znaczenie miało stanowisko Niemiec. Interesy gospodarcze Niemiec na Bliskim Wschodzie były jeszcze niewielkie. Niemieccy kupcy dopiero zaczynali swą penetrację w Turcji. Ale rządowi Rzeszy zależało na tym, aby z racji powikłań bałkańskich i tureckich nie wybuchł konflikt między Austro-Węgrami a Rosją. Charakterystyczna jest odpowiedź, której Bismarck udzielił na poufne zapytanie cara Aleksandra Ii jesienią 1876 r., czy Niemcy zachowają neutralność w razie wojny austriacko-rosyjskiej. Kanclerz wyjaśnił, że największym życzeniem Niemiec jest utrzymanie przyjaznych stosunków pomiędzy "wielkimi monarchiami, które mają więcej do stracenia na wypadek rewolucji, niż do zyskania w walce pomiędzy sobą". Gdyby wszakże doszło do zbrojnego konfliktu austriacko-rosyjskiego, los poszczególnych bitew będzie dla Niemców rzeczą obojętną, nie mogą oni natomiast ścierpieć, aby jeden z antagonistów poniósł klęskę, która by "zagroziła jego pozycji jako wielkiego mocarstwa niezależnego i współrządzącego w Europie". Znaczyło to, że Niemcy nie dopuszczą do rozbicia monarchii habsburskiej. Byłoby to bowiem zbytnim, niebezpiecznym dla Rzeszy wzmocnieniem Rosji. Rząd rosyjski wyciągnął natychmiast konsekwencje z takiego stanowiska Niemiec i zamiast działać na Bałkanach i Bliskim Wschodzie przeciw Austrii poszukał z nią porozumienia. 15 stycznia 1877 r. podpisana została w Budapeszcie tajna konwencja austro-rosyjska, mocą której Austro-Węgry przyrzekły zachować życzliwą neutralność w razie wojny Rosji z Turcją. W zamian za to Rosja przyznała Austrii prawo zajęcia Bośni i Hercegowiny i zobowiązała się nie przerzucać działań wojennych na zachodnią część Półwyspu Bałkańskiego, czyli uznać ją milcząco za austriacką strefę wpływów. Rząd rosyjski ustalił następnie warunki współdziałania z Rumunią, po czym w kwietniu 1877 r. wypowiedział wojnę Turcji. Przyczyny tej wojennej decyzji były różnej natury i miały swe podłoże w sytuacji zarówno zewnętrznej, jak i wewnętrznej. Z jednej strony klęski poniesione przez Serbów w 1876 r. kazały się obawiać umocnienia rządów tureckich na Bałkanach, do czego Rosja żadną miarą nie chciała dopuścić. Z drugiej - walka narodowowyzwoleńcza Słowian bałkańskich wywołała w najszerszych kołach społeczeństwa rosyjskiego wielki entuzjazm. Rząd carski nie mógł się z nim nie liczyć, przeciwnie chciał go wyzyskać na swoją korzyść, spodziewał się bowiem, że popularna w narodzie, a zwycięska wojna w obronie uciśnionych Słowian powstrzyma rozwój ruchu rewolucyjnego i wzmocni carat. 24 kwietnia 1877 r. rozpoczęła się wojna rosyjsko-turecka. Dnia tego wojska rosyjskie wkroczyły za zgodą rządu rumuńskiego do Rumunii i rozpoczęły marsz na południe. W czerwcu armia carska przekroczyła w dwóch miejscach, pod Swisztowem i pod Gałaczem, Dunaj i wkroczyła do Bułgarii. Z Rosjanami współdziałały wojska rumuńskie (Rumunia ogłosiła 21 maja 1877 r. swą niezależność) oraz powstańcy bułgarscy. Na zachodzie półwyspu ponownie uderzyli na Turków Serbowie i Czarnogórcy. Po pierwszych powodzeniach (sforsowanie przełęczy Szipka w lipcu) napotkali Rosjanie twardy opór twierdzy Plewna (Plewen). Turcy pod wodzą osmana baszy bronili się tam bohatersko i skapitulowali dopiero 10 grudnia 1877 r. po całkowitym wyczerpaniu zapasów żywności i amunicji i po nieudanej próbie przedarcia się przez pierścień wojsk nieprzyjacielskich. W ciężkich warunkach surowej zimy przedarli się Rosjanie przez łańcuch Bałkanu i w styczniu 1878 r. zajęli Adrianopol. Droga do Stambułu stanęła otworem. Wówczas na widownię wystąpiły mocarstwa europejskie nie pragnące bynajmniej ani upadku Turcji, ani zbyt wielkiego triumfu Rosji. Z Londynu i z Wiednia szły do Petersburga sprzeciwy przeciwko tworzeniu faktów dokonanych, czyli przeciwko wkroczeniu wojsk rosyjskich do Stambułu. Na morze Marmara wpłynęły angielskie okręty wojenne i zarzuciły kotwice u Wysp Książęcych. W tych warunkach rząd rosyjski postanowił pójść na ustępstwa. Wódz naczelny, wielki książę Mikołaj otrzymał rozkaz zatrzymania swej armii na linii Czataldży przed Stambułem i zawarcia rozejmu. Rozejm stanął istotnie 31 stycznia 1878 r., w miesiąc później zaś, 3 marca 1878 r. podpisano w miejscowości San Stefano nad morzem Marmara tzw. pokój wstępny. Najważniejszym jego postanowieniem było utworzenie Księstwa Bułgarii, rozciągającego się od Dunaju do Morza Egejskiego, od Morza Czarnego do Jeziora Ochrydzkiego. Rumunia otrzymywała Dobrudżę, w zamian zaś oddawała Rosji część Besarabii przyłączoną na podstawie traktatu paryskiego z 1856 r. Odpowiednio zwiększono również terytorium Serbii i Czarnogóry. Posiadłości, które Turcja miała otrzymać w Europie, zostały przez utworzenie Wielkiej Bułgarii przecięte na dwie nie połączone ze sobą części - z jednej strony Tracja Wschodnia, z drugiej zaś Albania oraz Bośnia wraz z Hercegowiną. Nadto oddawała Turcja Rosji Ardahan, Batum i Kars na Kaukazie. Warunki układu w San Stefano wywołały silną reakcję ze strony Wielkiej Brytanii i Austrii. Ze sprzeciwem spotkały się zwłaszcza postanowienia dotyczące Bułgarii. Rozmiary tego księstwa, a w szczególności fakt, że car zastrzegł sobie 2-letnią okupację wojskową Bułgarii i wysłanie tam swego wysokiego komisarza dla zorganizowania rządu, uznano za naruszenie równowagi wpływów mocarstw na Bałkanach. W Petersburgu szybko zdano sobie sprawę z tego, że utrzymanie wszystkich postanowień i wszystkich zdobyczy San Stefano nie będzie rzeczą możliwą. Zły stan skarbu państwa, wyczerpanie armii ciężką kampanią zimową, a nadto wewnętrzna słabość rządu carskiego zmusiła Rosję do ustępstw. Tajne rokowania z Wiedniem i Londynem doprowadziły do kompromisu. Rosja wyrzekła się planu utworzenia Wielkiej Bułgarii. Zawarte porozumienia należało umocnić układem o charakterze międzynarodowym. W tym celu zwołany został do Berlina kongres. Obrady pod przewodnictwem Bismarcka toczyły się przez miesiąc, od 13 czerwca do 13 lipca 1878 r., i były próbą uregulowania stosunków na Półwyspie Bałkańskim zgodnie z interesami mocarstw europejskich, przede wszystkim Wielkiej Brytanii, Austro-Węgier i Rosji; interesy i dążenia ludów bałkańskich uwzględniono tylko w małym stopniu. Główne postanowienia traktatu berlińskiego, podpisanego 13 lipca 1878 r., były następujące: utworzone zostało Księstwo Bułgarii, w lennej zależności od Turcji, z wybranym przez przedstawicielstwo narodowe, a zatwierdzonym przez sułtana za zgodą mocarstw księciem panującym. Księstwo to zamykało się na niewielkim obszarze pomiędzy Dunajem na północy a łańcuchem gór Starej Płaniny na południu, ze stolicą w Sofii. W niewielkim kraiku na południe od Starej Płaniny powstała w obrębie państwa tureckiego autonomiczna prowincja Rumelia Wschodnia zarządzana przez gubernatora chrześcijanina, mianowanego również za zgodą mocarstw przez sułtana. W porównaniu z układem w San Stefano zmniejszono nabytki Serbii i Czarnogóry. Europejskie posiadłości Turcji nie zostały oddzielone od Stambułu i azjatyckiego trzonu. Rumunii przyznawał traktat północną Dobrudżę, a w zamian zobowiązywał ją do oddania Rosji naddunajskiej Besarabii; Rumunia, Serbia i Czarnogóra uzyskały zupełną niezależność od Turcji. Zewnętrznym wyrazem niezawisłości był tytuł królewski, przybrany przez księcia Rumunii w 1881 r., przez księcia Serbii w 1882 r. Doniosłe w następstwa były postanowienia kongresu w sprawie Bośni i Hercegowiny. Kraj ten pozostając formalnie częścią składową państwa tureckiego oddany został "tymczasowo" Austro-Węgrom, które otrzymały prawo zorganizowania tam własnej administracji cywilnej, jak również okupacji wojskowej. Kongres berliński narodom bałkańskim nie przyniósł pełnego ziszczenia ich dążeń, niemniej jednak stanowił krok ku całkowitemu ich wyzwoleniu spod panowania tureckiego. Rosja, aczkolwiek dotkliwie odczuła obalenie układu w San Stefano i aczkolwiek nie zdobyła na Bałkanach tak mocnej pozycji, jaką spodziewała się osiągnąć zimą 1877-1878 r., osłabiła jednak Turcję i panowanie tureckie w Europie. Mogła więc zapisać na swe konto niewątpliwy sukces, chociaż może niewielki w stosunku do strat, które poniosła w wojnie. Austro-Węgry wychodziły z kongresu berlińskiego ze sławą podwójnego zwycięzcy dyplomatycznego. Ówczesnemu obserwatorowi wypadków rysował się taki obraz - monarchia habsburska potrafiła z jednej strony powstrzymać Rosję w jej pochodzie, z drugiej zaś pozyskać, wprawdzie nie formalnie, lecz faktycznie, nową prowincję i otworzyć sobie drogę do ekspansji na Bałkany. Przyszłość miała pokazać, że były to tylko pozory. Bośnię i Hercegowinę zdołali Austriacy zająć dopiero po 3-miesięcznych krwawych walkach z powstańcami. Od tych trudności większe znaczenie miał fakt, że Bośnia w niewielkiej tylko mierze ułatwiła ekspansję austriacką na południowy wschód. I ostatecznie w Bośni wybuchła zawierucha, która rozbić miała starodawną monarchię Habsburgów. Sukces odniosła Wielka Brytania. Nie dopuściła do rozbicia Turcji (choć nie zdołała zapobiec jej osłabieniu) i utrzymywała w ten sposób tamę pochodowi rosyjskiego rywala na południe. Co więcej, rzecz znamienna dla angielskich metod dyplomatycznych, Wielka Brytania w zamian za obietnicę obrony integralności terytorialnej Turcji sama integralność tę naruszyła, żądając i otrzymując wyspę Cypr należącą dotąd do państwa sułtana. Zdobyła ona tą drogą trzeci obok Gibraltaru i Malty ważny punkt oparcia na Morzu Śródziemnym. Cypr, zarządzany odtąd przez Anglików, był posiadłością brytyjską, chociaż nominalnym władcą wyspy pozostał aż do roku 1914 sułtan turecki. Nie trzeba dodawać, że mieszkańców Cypru ani greckiej ich większości, ani tureckiej ich mniejszości, nikt o zdanie nie pytał. Ponadto Wielka Brytania wyzyskała kongres do przygotowania na gruncie dyplomatycznym włączenia Egiptu do strefy swych wpływów. Francja uzyskała zarówno od Anglików, jak i od Niemców zgodę na zajęcie w takiej czy innej formie Tunezji. Zupełnym niepowodzeniem zakończyły się zabiegi niektórych działaczy polskich pragnących zainteresować kongres sprawą polską. Memoriały polskie złożone w sekretariacie kongresu nie były w ogóle rozpatrywane. Sprawa wschodnia i próba jej rozwiązania na kongresie berlińskim wykazały dowodnie, że sojusz trzech cesarzy należy do przeszłości i próby życia nie wytrzymał. Przez Rosję przeszła fala oburzenia na Niemcy i ich kanclerza. Wbrew oczekiwaniom Rosjan Bismarck, który zawsze demonstrował swoje sentymenty dla caratu i niedawno zapewniał dyplomatów carskich, "jako szlachcic, nie zaś jako kanclerz", iż za punkt honoru poczytuje sobie spłacić Rosji dług wdzięczności, zaciągnięty w latach 1866 i 1870, zajął na kongresie berlińskim stanowisko dalekie od obrony interesów rosyjskich. Wywołało to wielkie rozgoryczenie w Rosji i kampanię antyniemiecką prowadzoną przez znaczną część prasy rosyjskiej. Wystąpiły też trudności w stosunkach kół gospodarczych między obu państwami. Zaraza na bydło w guberni astrachańskiej posłużyła rządowi Rzeszy za powód zakazu importu do Niemiec bydła rosyjskiego. Wkrótce potem Niemcy wprowadziły cła ochronne na rosyjskie zboże. Interesy gospodarcze właścicieli ziemskich niemieckich i rosyjskich starły się mocno ze sobą. Znalazło to swój oddźwięk na terenie politycznym w stosunkach między państwami. Prasa rosyjska poczęła rozważać możliwość zbliżenia z Francją. W tych okolicznościach dojrzała w Berlinie myśl zrealizowania sojuszu z Austro-Węgrami. Do myśli tej z sympatią odnoszono się i w Austrii, i na Węgrzech. Obaj wszakże partnerzy, austriacki i niemiecki, co innego we wzajemnym sojuszu spodziewali się osiągnąć. Według ministra spraw zagranicznych Juliusza Andrassy'ego przymierze austriacko-niemieckie miało dać monarchii habsburskiej "pożądaną sytuację w Europie, a na Wschodzie ręce silne i swobodne". W oczach Bismarcka sojusz z Austrią uniemożliwiał odnowienie koalicji oskrzydlającej Niemcy, zapewniał utrzymanie mocarstwowego stanowiska monarchii naddunajskiej, a więc nie dopuszczał do zbyt silnego wzmocnienia Rosji i w konsekwencji pozwalał Niemcom na odgrywanie dominującej roli w Europie. W czasie rokowań, które prowadzili osobiście Andrassy i Bismarck w sierpniu i wrześniu 1879 r., postawiono przede wszystkim pytanie, przeciw komu sojusz ma być zwrócony. Bismarck chciał przymierza o charakterze ogólnym, a więc takiego, które można by skierować przeciwko Francji. Na to stanowczo nie zgadzał się Andrassy, dla niego bowiem wartość traktatu polegała na nadaniu mu ostrza antyrosyjskiego. Ten punkt widzenia ostatecznie przeważył. 7 października 1879 r. podpisany został w Wiedniu traktat między Austro-Węgrami a Rzeszą. Artykuł 1 postanawiał, że gdyby jedno z układających się państw zostało zaatakowane przez Rosję, drugie pospieszy mu z pomocą, pokój zaś zawarty będzie przez obu sprzymierzeńców wspólnie i zgodnie. W wypadku ataku innego państwa na jednego z kontrahentów drugi obowiązuje się zachować "życzliwą neutralność". Jeżeli zaś do państwa napadającego przyłączy się Rosja, to wówczas wejdą w życie przepisy art. 1. Wypadki następnych dziesięcioleci pokazały, że traktat ten zawarty pierwotnie tylko na lat pięć i pomyślany jako zwykłe posunięcie dyplomatyczne, opierał się na solidnych podstawach i był znacznie silniejszy i trwalszy, niż to przypuszczano początkowo. Obowiązywał do katastrofy obu monarchii w 1918 r. Porozumienie polityczne pomiędzy starą monarchią Habsburgów a nowym imperium Hohenzollernów ułatwiał i przyspieszał fakt rosnącego zbliżenia gospodarczego obu krajów. Kapitał niemiecki bowiem coraz silniej opanowywał Austro-Węgry, coraz bardziej umacniał się w krajach podległych berłu Habsburgów. Monarchia naddunajska coraz wyraźniej stawała się drogą, po której ekspansja niemiecka posuwała się na Bałkany i na Bliski Wschód. Koleje austriackie i węgierskie, bogactwa kopalne kraju, zwłaszcza w północnych Czechach, zostały z biegiem czasu podporządkowane w znacznej mierze kapitałowi niemieckiemu. Były to wszystko czynniki silnie umacniające związek dwóch mocarstw środkowoeuropejskich. Tak daleko idącego zbliżenia pomiędzy Austro-Węgrami a Niemcami Bismarck zapewne nie przewidywał, zwłaszcza że nie doceniał roli czynnika gospodarczego w stosunkach między państwami. Jego rozumowanie, oparte na przesłankach wyłącznie politycznych, szło w następującym kierunku: Rosja jest w Europie odosobniona, znajduje się bowiem w złych stosunkach z Wielką Brytanią na gruncie rywalizacji w Azji, ze względów ustrojowo-politycznych i ideologicznych nie może szukać zbliżenia z republikańską Francją, zmuszona więc będzie oprzeć się na Niemczech. Rezultatem przymierza austriackoniemieckiego nie będzie więc zerwanie tradycyjnych związków między Berlinem a Petersburgiem, lecz jedynie osłabienie pozycji Rosji wobec Niemiec. Istotnie, Bismarck doprowadził do podpisania 18 czerwca 1881 r. tajnego układu trójcesarskiego. Trzej partnerzy przyrzekali sobie wzajemnie życzliwą neutralność, gdyby jeden z nich został uwikłany w wojnę z wielkim mocarstwem, a więc Niemcy z Francją, Austria z Włochami, Rosja wreszcie z Wielką Brytanią. Rosja zgadzała się na aneksję Bośni i Hercegowiny przez Austro-Węgry. W zamian Austria zobowiązała się nie sprzeciwiać się przyłączeniu utworzonej na kongresie berlińskim prowincji Rumelii Wschodniej do Bułgarii. Z ducha traktatu wynikał podział Półwyspu Bałkańskiego na strefę zachodnią - austriacką i wschodnią - rosyjską. Układ ten, zawarty w Berlinie 18 czerwca 1881 r. na lat trzy, przedłużony w 1884 r. na dalsze trzy lata, zawierał dość ściśle określone postanowienia i mógł polityce niemieckiej oddać znaczne usługi zarówno łagodząc rozdźwięki austriacko-rosyjskie, jak i nie dopuszczając do zbliżenia między Petersburgiem a Paryżem. Na dłuższą metę okazało się to wszakże rzeczą niemożliwą. Traktat austriacko-niemiecki, Dwuprzymierze, rozszerzony został w 1882 r. przez wciągnięcie doń Włoch na Trójprzymierze. Na pierwszy rzut oka sojusz między Austrią a nowym Królestwem Włoskim, zawarty w krótkim czasie po wojnach 1859 i 1866 r. i wobec włoskich postulatów terytorialnych kierowanych pod adresem Austrii, może wydawać się rzeczą niezrozumiałą, a co najmniej dziwną. Sprawa miała wszakże swoje uzasadnienie. Słabość polityczna i gospodarcza nowego państwa włoskiego, słabość dynastii i rządu, nieustabilizowane stosunki wewnętrzne, wszystko to kazało Włochom szukać poparcia wielkiego, potężnego mocarstwa. Nie mogła być nim Wielka Brytania, która wprawdzie faworyzowała Włochy, ale unikała powikłań europejskich. Nie mogła być nim Francja, osłabiona po niedawnej klęsce, a od kilkunastu lat z Włochami poróżniona. Pozostawały jedynie Niemcy, i w tym kierunku szły zabiegi dyplomacji włoskiej już od 1873 r. Łączyła się z tym sprawa zbliżenia do Austrii. Bismarck często powtarzał Włochom, że droga z Rzymu do Berlina wiedzie przez Wiedeń. Opory po obu stronach były dość silne; przełamano je wreszcie, a na ostateczną decyzję rządu włoskiego duży wpływ wywarło ogłoszenie w 1881 r. przez Francję protektoratu nad Tunezją; w kraju tym Włosi widzieli swą przyszłą kolonię. 20 maja 1882 r. podpisany został traktat przymierza pomiędzy Austro-Węgrami, Niemcami i Włochami. Włochy uzyskały obietnicę zbrojnej pomocy Niemiec i Austro-Węgier w razie niesprowokowanego ataku ze strony Francji. W zamian zobowiązywały się do czynnego wystąpienia po stronie Rzeszy na wypadek agresji francuskiej, lecz na wypadek agresji rosyjskiej przeciw Austrii zobowiązywały się tylko do zachowania życzliwej neutralności. Dopiero gdyby jeden z kontrahentów został zaatakowany przez obydwa mocarstwa (a więc Francję i Rosję jednocześnie) lub więcej, casus foederis miał obowiązywać wszystkich trzech sojuszników. Traktat ten odnawiany był z pewnymi zmianami w latach 1887, 1892, 1902, 1912 i obowiązywał do 1914 r. Największe korzyści wyciągnęły zeń Włochy: uzyskały silne poparcie przeciw Francji, a nadto lepszą pozycję w tzw. sprawie rzymskiej, czyli w zatargu z papieżem. Za te korzyści płacić musieli Włosi osłabieniem akcji irredentystycznej zmierzającej do oderwania od monarchii habsburskiej ziem włoskich. To właśnie było głównym zyskiem Austrii, zyskiem wtórnym zaś było zabezpieczenie tyłów w razie wojny z Rosją. Dla Niemiec sojusz z Włochami oznaczał uwiązanie części armii francuskiej w Alpach i osłabienie tą drogą sił przeciwnika w razie wojny. Dalszym poza Włochami rozwinięciem Dwuprzymierza austro-niemieckiego, tym razem w kierunku wyłącznie przeciwrosyjskim, był sojusz z Rumunią. 30 października 1883 r. stanął w Wiedniu traktat austriacko-rumuński, do którego tego samego dnia przyłączyły się Niemcy. Rumunia na wypadek ataku rosyjskiego otrzymała obietnicę zbrojnej pomocy Austro-Węgier i Niemiec. Zawarcie tego traktatu wydaje się trudne do zrozumienia wobec istniejącego konfliktu rumuńsko-węgierskiego o Siedmiogród oraz rumuńsko-austriackiego o Bukowinę. Działały w tym wypadku osobiste wpływy króla Karola I Hohenzollerna usiłującego skierować aspiracje narodowowyzwoleńcze Rumunów przeciw Rosji, z którą przedmiotem sporu była Besarabia. Te wpływy króla i jego otoczenia wspierała wydatnie akcja kapitału niemieckiego, który zaczynał przenikać do Rumunii. Zapoczątkowały tę penetrację koncesje na budowę kolei udzielone niemieckiej firmie Strousberg. Traktat z Rumunią był naruszeniem nie litery wprawdzie, lecz ducha i sensu układu trójcesarskiego z 1881 r., w którym wschodnia część Półwyspu Bałkańskiego została milcząco uznana za rosyjską strefę wpływów. Nie sprawy rumuńskie wszakże, lecz bułgarskie doprowadziły do konfliktu pomiędzy trzema rządami cesarskimi. Austriacy przygotowywali bowiem szerszą ekspansję na Bałkany i bynajmniej nie zamierzali zatrzymać się u wschodnich granic Serbii czy na linii Wardaru, przeciwnie, torowali sobie drogi do Salonik i Konstantynopola. Wspierał ich w tej dziedzinie coraz bardziej kapitał niemiecki. Do sporu z Rosjanami doszło szybko na tle projektów budowy kolei bułgarskich. Rząd carski w zrozumiałym interesie gospodarczym i strategicznym rosyjskim pragnął konstruowania linii kolejowych w Bułgarii w kierunku północ-południe. Dla Austriaków natomiast najbardziej korzystny dla nowych kolei był kierunek zachód-wschód. Tak bowiem iść miała linia kolejowa, która łączyłaby Berlin i Wiedeń przez Budapeszt, Belgrad i Sofię ze Stambułem z odnogą do Salonik. Kapitał austriacki zyskał tu bardzo prędko współdziałanie i poparcie kapitału niemieckiego. W grę wchodziły również motywy polityczne. Książę Bułgarii Aleksander Battenberg wszedł w konflikt z carem Aleksandrem Iii. W sierpniu 1886 r. zamach stanu dokonany przez oficerów bułgarskich z inspiracji, a w każdym razie za wiedzą i zgodą rosyjskiego przedstawiciela dyplomatycznego w Sofii, doprowadził do usunięcia Aleksandra z kraju. We wrześniu tego roku książę powrócił do Bułgarii, ale wkrótce uznał, że wbrew Rosji nie utrzyma się na tronie i abdykował. Na porządku dziennym stanęła kwestia następstwa, a co za tym idzie kwestia utrzymania lub też usunięcia wpływów rosyjskich w Bułgarii. Zabiegom rosyjskim przeciwstawiali się energicznie Austriacy i Anglicy. Dnia 7 lipca 1887 r. Zgromadzenie Narodowe w Tyrnowie wybrało władcą Bułgarii młodego księcia Ferdynanda sasko-kobursko-gotajskiego, poddanego austriackiego, oficera wojsk węgierskich. Sprawa ta, zwana kryzysem bułgarskim, o mało nie doprowadziła do wybuchu wojny między Austrią a Rosją, a w każdym razie uniemożliwiała odnowienie układu trójcesarskiego z 1881 r., którego termin upływał 18 czerwca 1887 r. Dyplomacja niemiecka nie zdołała zapobiec kryzysowi bułgarskiemu. Bismarck nie życzył sobie wszakże całkowitego zerwania z Petersburgiem, zwłaszcza że stosunki niemiecko-francuskie weszły znowu w trudny okres (akcja generała Boulanger, incydent graniczny związany z uprowadzeniem przez żandarmów niemieckich komisarza francuskiego Schnaebelego 20 kwietnia 1887 r.). Toteż kanclerz nie oglądając się zupełnie na sojusz z Austro-Węgrami odnowił układ z Rosją, ale tym razem bez udziału Wiednia, co więcej, w ścisłej tajemnicy przed sprzymierzeńcem. 18 czerwca 1887 r. został podpisany w Berlinie na lat trzy niemiecko-rosyjski tzw. traktat reasekuracyjny. Obie strony przyrzekały sobie wzajemnie życzliwą neutralność na wypadek wojny sojusznika z innym mocarstwem; przy czym postanowienie to nie odnosiło się do wojny zaczepnej, którą by Rosja wydała Austrii, a Niemcy Francji. Niemcy uznały "prawa historyczne nabyte przez Rosję na Półwyspie Bałkańskim", a w szczególności "prawowitość jej wpływu przemożnego i decydującego w Bułgarii i Rumelii Wschodniej". Co więcej, zobowiązały się zachować życzliwą neutralność, a nawet udzielić moralnego i dyplomatycznego poparcia Rosji, gdyby ta "widziała się zmuszona podjąć sama dzieło obrony wejścia na Morze Czarne", tzn. zająć Cieśniny. Celem traktatu reasekuracyjnego było, w rozumieniu głównego jego twórcy - Bismarcka, utrzymanie Rosji w pewnej zależności od Berlina, tak aby Niemcy, związane umowami jednocześnie z Austrią i z Rosją, były arbitrem pomiędzy tymi obu przeciwnikami. Szło Niemcom również o to, aby zapobiegać zbliżeniu francusko-rosyjskiemu. Dla pełnego obrazu ówczesnej sytuacji w Europie zestawić warto traktat reasekuracyjny z tzw. porozumieniem śródziemnomorskim, zawartym 12 grudnia 1887 r. między Wiedniem, Rzymem i Londynem. Jako jego cel określono utrzymanie status quo na Wschodzie, zachowanie "Turcji, strażniczki ważnych interesów europejskich [niezależność kalifatu, wolność Cieśnin) od wszelkiego przeważającego wpływu zagranicznego", tzn. rosyjskiego. Niemcy nie przyłączyły się do porozumienia śródziemnomorskiego, ale powstało ono pod auspicjami, za wiedzą i za radą Bismarcka. Myśl kanclerza tłumaczy dobrze ustęp instrukcji, której syn jego Herbert, sekretarz stanu w Urzędzie Spraw Zagranicznych (Auswärtiges Amt), udzielił 6 marca 1887 r. ambasadorowi Rzeszy w Wiedniu: Niemcy nie mogą się "w sprawach wschodnich utożsamiać z Austrią ani też udzielić jej materialnej pomocy przy powikłaniach w Bułgarii i na Morzu Czarnym. Ponieważ lord Salisbury chce się do tego zobowiązać, powinna go Austria szybko wziąć za słowo". Traktat reasekuracyjny, porozumienie śródziemnomorskie, umowy z Wielką Brytanią, Włochami, Hiszpanią, wymiany not i listów z 1887 r. nazywać się zwykło bismarckowskim systemem sojuszy. Miał on dwa ściśle ze sobą powiązane cele - utrzymać stanowisko Niemiec jako ośrodka politycznego Europy i pierwszego w Europie mocarstwa oraz całkowicie odosobnić politycznie Francję, Z wyjątkiem dwóch mniejszych, zneutralizowanych państw, Szwajcarii i Belgii, inni sąsiedzi Francji, a więc Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania związały się z bismarckowskim systemem sojuszy. Wielka Brytania najluźniej z nim połączona, miała z Francją poważne punkty tarcia na terenach pozaeuropejskich, w koloniach. Rosję, naturalnego sojusznika Francji, zespolił z Niemcami traktat najpierw trójcesarski, później reasekuracyjny. Rozważmy krańcowe sprzeczności, które składały się na bismarckowski system umów i sojuszy. Niemcy zobowiązały się przyjść Austrii z pomocą w razie ataku rosyjskiego, wespół zaś z Austrią zobowiązały się przed atakiem rosyjskim bronić Rumunię. Austriacki sprzymierzeniec Niemiec, za ich wiedzą i zgodą, łączył się z Anglią celem niedopuszczenia Rosji do Cieśnin i przeszkodzenia jej w opanowaniu Bułgarii. Jednocześnie Niemcy przyrzekały życzliwą neutralność oraz "poparcie moralne i dyplomatyczne", na wypadek gdyby Rosja chciała zająć Cieśniny i uznawały jej prawo do "przemożnego i decydującego wpływu w Bułgarii". W historiografii rozpowszechniony jest pogląd, że system ten, aby trwać i działać skutecznie, wymagał wytrawnej kierowniczej ręki doświadczonego mistrza w intrydze i perfidii. Gdy mistrza zabrakło, gdy 20 marca 1890 r. Bismarck otrzymał dymisję, rozpadła się wkrótce jego kunsztowna konstrukcja dyplomatyczna. Pogląd ten o tyle jest nieścisły, że na tej bismarckowskiej budowli poważne rysy i szczeliny ukazały się w miejscach węzłowych jeszcze za rządów starego kanclerza. Dalszy rozwój kryzysu bułgarskiego był tego faktu najlepszym świadectwem. Gdy rząd rosyjski odmówił uznania wybranego 7 lipca 1887 r. władcą Bułgarii księcia Ferdynanda koburskiego, miał pełne prawo domagać się na zasadzie traktatu reasekuracyjnego pomocy dyplomatycznej od Niemiec. Bismarck wszakże wbrew dawniejszym i świeżym zobowiązaniom wobec Rosji nie tylko poparł Austro-Węgry w ich antyrosyjskiej polityce we wschodniej części Półwyspu Bałkańskiego, ale i drugiego antagonistę Rosji - Wielką Brytanię zachęcał do ostrej, nieustępliwej polityki. Dlatego poparł porozumienie śródziemnomorskie. Gdy Petersburg nie ustępował, kanclerz w listopadzie 1887 r. zakazał Bankowi Rzeszy lombardowania rosyjskich papierów wartościowych. Cel tego posunięcia był jasny. Chodziło o sprawienie rządowi carskiemu kłopotów finansowych, a tym samym skłonienie go do ustępstw. 3 lutego 1888 r. ogłoszony został tekst tajnego dotąd aktu przymierza austro-niemieckiego z 1879 r., a jednocześnie rząd wystąpił do parlamentu o zwiększenie kredytów na cele wojskowe. Jednocześnie sędziwy cesarz Wilhelm I zwracał carowi uwagę na niebezpieczeństwo nowych czasów i odwoływał się do jego konserwatywnych poglądów i interesów. "Walka - dowodził - toczy się obecnie nie tyle pomiędzy Rosjanami, Niemcami, Włochami i Francuzami, ile raczej pomiędzy rewolucją a monarchią. Rewolucja zdobyła Francję, nadgryzła (angefressen) Anglię; silna jest we Włoszech i w Hiszpanii. Tylko trzy cesarstwa mogą się jej przeciwstawić... Klęska Austrii rozbije to państwo a wtedy nad Dunajem i na Bałkanach rozpocznie się era republik... Co ma na tym do wygrania Rosja, a zwłaszcza jej cesarz? Może tylko wszystko stracić". Nie zabrakło tu także i aluzji do oręża polskiego, który przeciwnicy Rosji będą musieli chwycić w ręce. Wojna nie wybuchła. Obie strony cofnęły się przed tą ostatecznością. Zaostrzyły się jeszcze bardziej stosunki między Wiedniem a Petersburgiem, powstały silne rozdźwięki między Petersburgiem a Berlinem. Przebiegła a nielojalna polityka Bismarcka zawiodła. Rząd rosyjski mając zamknięty dostęp na giełdę berlińską zwrócił się do Paryża i uzyskał pierwszą pożyczkę w wysokości 500 mln franków. Za tą pierwszą pożyczką poszły dalsze. Utorowały one drogę do porozumienia, a następnie przymierza francusko-rosyjskiego. Z końcem 1889 r. rząd rosyjski dał do zrozumienia w Berlinie, że gotów jest odnowić z Rzeszą traktat reasekuracyjny, którego termin upływał 18 czerwca 1890 r. Bismarck był zdania, że do tych propozycji należy ustosunkować się pozytywnie i układ przedłużyć. Opinia jego nie miała już wszakże znaczenia. 20 marca 1890 r. kanclerz z wyraźnymi oznakami niełaski cesarskiej zwolniony został z zajmowanego stanowiska. W rzędzie wielu przyczyn dymisji Bismarcka znajdowała się i jego polityka względem Rosji. W otoczeniu cesarskim, w Urzędzie Spraw Zagranicznych, w sztabie głównym uważano słusznie, że nie daje się ona pogodzić z sojuszem z Austro-Węgrami, że może wprowadzić Niemcy w niebezpieczne powikłania. Nowi sternicy polityki niemieckiej, kanclerz Leo von Caprivi i sekretarz stanu spraw zagranicznych Marschall von Bieberstein, odrzucili propozycje rosyjskie nie zgadzając się nawet na zastąpienie układu przez wymianę listów pomiędzy monarchami lub not dyplomatycznych. "Drut do Petersburga - jak to określano w Berlinie - został zerwany". Rozdział jedenasty:Ń Rosja przedŃ pierwszą rewolucją Rosja sochy i cepów, młyna wodnego i ręcznego warsztatu tkackiego zaczęła szybko przekształcać się w Rosję pługa i młockarni, młyna parowego i parowego warsztatu tkackiego - tymi słowy scharakteryzował Lenin stosunki w Rosji po reformie włościańskiej r. 1861. Rosja weszła w erę industrializacji i kapitalizmu. Wprowadzono maszynę parową. Wielki przemysł maszynowy zaczął wypierać manufaktury i drobną wytwórczość. Gdy w latach 1875-1878 maszyny parowe w fabrykach Rosji europejskiej pracowały z siłą mniej więcej 100 tys. koni parowych, w kilkanaście lat później, około r.1890, siła ta wzrosła do przeszło 250 tys. Główne ośrodki przemysłu rosyjskiego owych czasów to Petersburg, gdzie rozwijał się przede wszystkim przemysł maszynowy, Moskwa, gdzie zakładano fabryki włókiennicze, południe Rosji (Zagłębie Donieckie), gdzie obfitość węgla i żelaza dała solidną podstawę górnictwu i hutnictwu, wreszcie Królestwo Polskie, gdzie rozwijał się przemysł włókienniczy i maszynowy. Coraz większe znaczenie miało wydobycie ropy naftowej. Gdy w 1870 r. wynosiło ono 1,8 mln pudów, w 1900 r. wzrosło do 632 mln pudów. Produkcja surówki żelaza w latach 1861-1901 wzrosła z 20 do 173 mln pudów. Postępom życia gospodarczego sprzyjał szybki rozwój sieci komunikacyjnej. W r. 1860 było w Rosji zaledwie 1,5 tys. km dróg żelaznych, w r. 1892, gdy przystąpiono do budowy kolei syberyjskiej, liczba ta wynosiła już przeszło 30 tys. km. Wzrósł wydatnie handel zagraniczny. Jeśli za okres lat 1800-1825 wskaźnik wynosił 100, to w latach 1874-1899 wzrósł on do 972, chociaż liczba ludności zwiększyła się w tym czasie tylko trzykrotnie. O rozwoju kapitalizmu w Rosji Lenin pisał, że "jeśli się będzie porównywało epokę przedkapitalistyczną w Rosji z kapitalistyczną (a właśnie takie porównanie jest niezbędne do prawidłowego rozwiązania zagadnienia), to rozwój gospodarki społecznej w warunkach kapitalizmu wypadnie uznać za nadzwyczaj szybki. Jeśli zaś będzie się porównywało daną szybkość rozwoju z tą, która byłaby możliwa w warunkach współczesnego poziomu techniki i kultury w ogóle, to dany rozwój kapitalizmu w Rosji rzeczywiście wypadnie uznać za powolny. I nie może on nie być powolny, w żadnym bowiem kraju kapitalistycznym nie ocalały w takim mnóstwie instytucje przeszłości nie dające się pogodzić z kapitalizmem, hamujące jego rozwój, niezmiernie pogarszając sytuację producentów, którzy cierpią i wskutek kapitalizmu, i wskutek niedorozwoju kapitalizmu". Swoistą cechą życia ekonomicznego Rosji była gospodarka państwowa. Państwo było właścicielem rozległych połaci ziemi, których większą część wydzierżawiało chłopom (tzw. ziemie czynszowe), do państwa należało ponad 60% lasów, w posiadaniu państwa wreszcie były liczne kopalnie i przedsiębiorstwa górnicze. Pamiętać należy również, że państwo za pośrednictwem Banku Państwa, naczelnej instytucji kredytowej i emisyjnej, wywierało silny wpływ na finanse, na stosunki kredytowe, na rozwój przemysłu, a więc prowadziło taką działalność, jaką w bardziej rozwiniętych krajach kapitalistycznych prowadził kapitał prywatny. Miało to, rzecz prosta, poważne skutki zarówno dla gospodarki, jak i polityki rosyjskiej. Pod koniec Xix w. podjęto akcję szybkiego uprzemysłowienia kraju. Już w 1877 r. wprowadzono względnie podwyższono cła na wyroby przemysłowe, zwłaszcza przemysłu ciężkiego. W 1891 r. weszła w życie taryfa protekcyjna, w niektórych wypadkach niemal prohibicyjna. Przede wszystkim w zakresie rozbudowy kolejnictwa. Zamówienia takie oddawał rząd wyłącznie fabrykom krajowym na warunkach dużo gorszych, niż można było uzyskać za granicą. Gdy w 1891 r. przystąpiono do budowy kolei syberyjskiej, firmy angielskie złożyły ofertę na dostawę szyn po 75 kopiejek; rząd zamówił wszakże szyny w fabrykach rosyjskich płacąc po 2 ruble. Wysokie cła, nakładane na towary przywożone do Rosji, wywoływały niekiedy retorsje ze strony państw dotkniętych tymi zarządzeniami. W 1893 r. doszło do wojny celnej z Niemcami, które, w odwet za wysokie cła na niemieckie wyroby przemysłowe, podniosły znacznie stawki na rosyjskie produkty rolne. Wojnę celną zakończył traktat handlowy zawarty w 1894 r., który obowiązywał do 1906 r. (w tym roku wszedł w życie nowy traktat zawarty w 1904 r., mniej dla Rosji korzystny i obowiązywał do wybuchu wojny). W stosunkach handlowych wszakże pomiędzy dwoma cesarstwami niejednokrotnie następowały okresy silnego naprężenia; wypływały one głównie z trudności, które agrariusze niemieccy stawiali w kwestii przywozu zboża z Rosji. Uprzemysłowienie ubogiej w kapitały Rosji wymagało przyciągnięcia kapitału obcego. Podstawowym tego warunkiem było wprowadzenie zamiast rubla papierowego waluty stałej, złotej, i - co ściśle się z tym wiązało - zrównoważenie budżetu, czyli usunięcie chronicznego deficytu. Równowagę budżetową starano się osiągnąć drogą silnego ucisku podatkowego i możliwie dużego wywozu. I. A. Wyszniegradzki, minister skarbu w latach 1887-1892, rzucił hasło: "nie dojemy, ale wywieziemy". Zgodnie z tym wezwaniem rząd forsował wywóz zboża po nader niskich cenach. Godziło to przede wszystkim w chłopa. Klęska głodu, która nawiedziła Rosję w 1891 r., powinna była być dla rządu poważnym ostrzeżeniem; nie wyciągnięto z niej wszakże żadnych wniosków. Przeciwnie, rząd kroczył dalej tą samą drogą. W 1892 r. tekę skarbu, a w związku z tym kierownictwo rosyjską gospodarką państwową objął S. J. Witte. Witte, nie pochodzący ze szlachty, nie związany z wysoką biurokracją petersburską, był w kołach rządowych homo novus i nie cieszył się tam sympatią, zwłaszcza że umysłowo górował nad całym tym środowiskiem. Był wyrazicielem interesów i dążeń burżuazji rosyjskiej, wiążącej się coraz silniej z wielkim kapitałem zagranicznym i coraz bardziej od niego uzależnionej. Sam Witte twierdził, że za jego rządów w ministerstwie finansów (1892-1903Ď) lokaty obcego kapitału w Rosji wyniosły ponad 3 mld rb. Uzależnienie cesarstwa od kapitału zagranicznego było znaczne i ustawicznie wzrastało. Obliczono, że w początkach w. Xx w dziewięciu największych bankach petersburskich, które kontrolowały cały przemysł rosyjski, udział obcego kapitału wynosił ponad 40%. Państwowy zaś dług zagraniczny wynosił na dzień 1 stycznia 1903 r. 1778430064 ruble. Kapitał zagraniczny oczywiście wpływał silnie na życie gospodarcze Rosji. Trudno wszakże dokładnie ocenić, jak daleko wpływ ten sięgał. Protekcjonizm nie był jednak korzystny dla rozwoju gospodarczego Rosji. Właściciele fabryk i hut, pewni poparcia rządowego i zyskownych zamówień państwowych, nie dbali zupełnie o zaspokojenie potrzeb masowego rynku wewnętrznego. Nadmierne zyski, osiągane w tak niezdrowych warunkach, płynęły całkowicie do portfeli kapitalistów. Podstawą budżetu wykazującego od 1889 r. nadwyżkę dochodów nad wydatkami były podatki pośrednie, które przynosiły prawie połowę wpływów skarbowych oraz dochody z monopoli państwowych, zwłaszcza ze sprzedaży wódki. Nie darmo budżet Wittego nazywano w Rosji "pijanym budżetem". Zrównoważony budżet i uzyskane drogą nadwyżek budżetowych oraz pożyczek zasoby złota pozwoliły na dokonanie reformy walutowej i wprowadzenie waluty złotej. Reformy tej dokonano w drodze dewaluacji. Ukaz carski z 10 września (29 Viii) 1897 r. ustalał kurs dotychczasowego rubla papierowego na 2/3 rubla złotego. Bank Państwa miał prawo emisji banknotów zabezpieczonych na złocie i na żądanie na złoto wymienialnych. Polityka uprzemysławiania kraju przynosiła stopniowo owoce. Na stepach ukraińskich powstały kopalnie i fabryki, niewielkie miasta pozbawione dotąd szerszego znaczenia, jak Jekaterynosław, Taganrog, Rostów nad Donem, wyrosły do rzędu ważnych ośrodków przemysłowych, założone zostały nowe miasta fabryczne, jak Ługańsk. Światowy kryzys rolny wywołany spadkiem cen płodów rolnych, który trwał przez kilkanaście lat do końca Xix w., dotkliwie ugodził Rosję, przede wszystkim chłopa rosyjskiego. Gdy w latach 1871-1875 za pud wywożonej z Rosji pszenicy płacono 90,1 kp., za pud żyta zaś 65,7 kop., to w 20 lat później, w okresie 1891-1895, liczby te wynosiły 55,6 kop. za pud pszenicy i 46,6 kop. za pud żyta. Urzędowy raport z r. 1885 stwierdzał: "Wobec utrudnionego zbytu produktów rolnych i niskich cen zmalała zdolność nabywcza części ludności, a wynikiem tego było skurczenie się popytu na wszelkiego rodzaju manufaktury i wyroby fabryczne". Ludność Rosji w końcu Xix w., według spisu ludności, który po raz pierwszy odbył się w Rosji w 1897 r., wynosiła 125,6 mln. Lenin obliczył, że podział klasowy w państwie rosyjskim przedstawiał się w tym okresie następująco: wielka burżuazja, obszarnicy, wyżsi urzędnicy i inni - ok. 3,0 mln zamożni drobni właściciele - ok. 23,1 mln ubożsi drobni właściciele - ok. 35,8 mln proletariusze i półproletariusze - ok. 63,7 mln Ogółem - ok. 125,6 mln Sam proletariat liczył, według obliczeń Lenina, około 22 mln, tj. 18% wszystkich mieszkańców kraju, ludność zaś uboga, podlegająca eksploatacji klas posiadających (proletariat, ubożsi właściciele chłopscy), obejmowała około 100 mln, a więc prawie 80% ogółu. Przemiany gospodarcze wpłynęły na ewolucję stosunków społecznych. Szlachta jednak zachowała nadal swe uprzywilejowane i przodujące stanowisko, z jej grona, jak poprzednio tak i teraz, wychodzili dygnitarze cywilni i wojskowi, ministrowie, ambasadorowie, generałowie, gubernatorzy, zaufani doradcy cara. Chociaż część właścicieli ziemskich nie umiała się przystosować do zmienionych warunków gospodarowania i wyprzedała bądź zastawiła swe dobra, jednak na utrzymanych latyfundiach szlachta zachowała podstawę wpływów i gospodarczych, i politycznych. Większą własność ziemską podtrzymywał założony w 1885 r. Szlachecki Bank Ziemski, udzielający pożyczek właścicielom majątków. Wysokość tych pożyczek w latach 1886-1912 wyniosła 1146 mln rb. Interesom szlachty służył też założony w 1883 r. Włościański Bank Rolny, który pośredniczył w sprzedaży gruntów obszarniczych zamożnym chłopom. W ciągu 30 lat 15,8 mln dziesięcin zostało sprzedanych przez szlachtę za pośrednictwem Banku posiadaczom chłopskim. Były to transakcje dla szlachty wysoce korzystne, gdyż ceny ziemi ustawicznie szły w górę. Własność szlachecka kurczyła się wprawdzie, jeśli chodzi o obszar, ale wzrastała jej wartość. W ósmym dziesięcioleciu zeszłego wieku własność szlachecka obejmowała 73,2 mln dziesięcin o ogólnej wartości 2,2 mld rb. Około 1900 r. obszar ziemi znajdującej się w posiadaniu szlachty wynosił tylko 54 mln dziesięcin, ale wartość tej ziemi wzrosła do 3,9 mld rb. Sprzedaż gruntów była więc dla szlachty dobrym interesem, koszty tych operacji ponosili chłopi. Carat był przede wszystkim wyrazicielem interesów warstwy szlachecko-ziemiańskiej, ale Rosja nie mogłaby utrzymać swego mocarstwowego stanowiska bez nowoczesnego przemysłu i stąd wzrost znaczenia burżuazji. Jej siła polityczna jednak i, dodajmy zaraz, polityczne ambicje były znacznie mniejsze niż jej siła gospodarcza. Uzależniona od silniejszego kapitału zagranicznego, wewnątrz kraju zmuszona stale szukać poparcia i opieki carskiej biurokracji, żandarmerii, policji, rzadko kiedy była burżuazja rosyjska czynnikiem postępowym, najczęściej była siłą reakcyjną, politycznie niedojrzałą. Siłę natomiast postępową i coraz potężniejszą stanowił proletariat. Koncentracja produkcji pociągnęła za sobą koncentrację siły roboczej w wielkich przedsiębiorstwach. Już pod koniec Xix w. 3/4 robotników pracowało w przedsiębiorstwach mających po 100 lub więcej pracowników, a niemal połowa była zatrudniona w zakładach liczących po 500 lub więcej pracowników. Warunki pracy robotnika były niezmiernie ciężkie. Klasy posiadające gros ciężarów związanych z uprzemysłowieniem przerzucały na proletariat. Panował niesłychany wyzysk. Władze państwowe nie tylko nie przeciwstawiały się nigdzie najokrutniejszym nawet formom eksploatacji, ale z zasady we wszelkich sporach stawały po stronie pracodawcy przeciwko robotnikowi. Strajk był zakazany, a udział w nim uchodził za przestępstwo karane więzieniem od 2 do 4 miesięcy, za "podżeganie" zaś do strajku groziła kara od 4 do 9 miesięcy więzienia. A jednak właśnie coraz częstsze i potężniejsze strajki zmusiły rząd do poczynienia pierwszych kroków na drodze ustawodawstwa pracy. W 1885 r. zakazano zatrudniania dzieci i kobiet nocą, w 1897 r. ograniczono czas pracy dorosłych do 11,5 godziny, dla robotników zaś pracujących w nocy do 10 godzin. Jak klasy panujące oceniały sytuację i jakie środki stosowały przeciw grożącemu niebezpieczeństwu rewolucji? Środki te zmieniały się w szczegółach, zasada pozostawała bez zmiany; była to autokracja oparta na represjach policyjnych. Aleksander Ii przez pewien czas zamyślał drogą zmian ustrojowych zjednoczyć liberalną część szlachty i zamożnych mieszczan. Ten sens miały reformy przeprowadzone za jego panowania. Po reformie włościańskiej i zniesieniu poddaństwa w 1861 r. najważniejsze przemiany dotyczyły utworzenia ziemstw i wprowadzenia nowego ustroju sądowego w 1864 r., zarządu miast w 1870 r. i wreszcie reformy wojskowej w 1874 r. Ziemstwa, powiatowe i gubernialne, były organem samorządu. Ustawa wyborcza była tak pomyślana, aby przewagę zapewnić szlachcie i zamożnym mieszczanom. W tym celu wyborców podzielono na kurie - wielkiej własności ziemskiej, miast i gmin wiejskich. Samorząd ten wprowadzono w 34 guberniach europejskiej części Rosji, odmówiono go natomiast Królestwu, guberniom bałtyckim, litewskim, białoruskim, Ukrainie Prawobrzeżnej; chodziło o niedopuszczenie do wpływów szlachty polskiej. Zakres kompetencji ziemstw obejmował budowę dróg, szkolnictwo, kwestie opieki lekarskiej i weterynaryjnej. Gdzieniegdzie pojawiały się poglądy, że ziemstwa mogą być przygotowaniem do zaprowadzenia w Rosji ustroju konstytucyjnego. Istotnie, ziemstwa zabierały niekiedy głos w sprawach politycznych i przedkładały na ten temat materiały do tronu. Wywoływało to niechęci i opory pośród sfer dworskich i wśród wyższej biurokracji. Nie mniej doniosłą rolę odegrała reforma sądowa. Sądownictwo rosyjskie miało charakter stanowy; szlachcic np. mógł być sądzony tylko przez szlachcica, przez równego sobie. Silny wpływ władz administracyjnych na sędziów i powszechne łapownictwo sprawiały, że bezstronność i sprawiedliwość sądów u nikogo nie budziły zaufania. Oskarżony pozbawiony był prawa legalnej obrony. Reforma sądowa wprowadzała nieusuwalność sędziów i ich niezawisłość, jawny przewód sądowy i prawo do obrony. Ważnym osiągnięciem było ustanowienie adwokatury i oddanie wyrokowania w sprawach karnych sędziom przysięgłym, od ich wyroków nie było apelacji; uznany za niewinnego bywał natychmiast zwalniany. Reforma sądowa umożliwiła rozwój sądownictwa i adwokatury w Rosji, jak również działalność prawników, którzy obok pracy w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości mieli możność publicznie podnosić śmiały głos w imieniu ujarzmionego, pozbawionego praw narodu. Rosja końca Xix i początków Xx w. szczycić się może wybitnymi prawnikami takimi, jak Anatol F. Koni, prezes sądu, który uniewinnił Wierę Zasulicz, jak S. A. Muromcew, F. N. Plewako, M. M. Winawer i wreszcie dwaj Polacy, działający na terenie rosyjskim, Włodzimierz Spasowicz i Aleksander Lednicki. W czerwcu 1870 r. weszła w życie ustawa miejska; ustanawiała ona dumy, czyli rady miejskie, wychodzące również z wyborów kurialnych. Były trzy kurie. Ogólną kwotę podatków miejskich, wpływających do kas miasta, podzielono więc na trzy równe części. Wyborcami pierwszej kurii byli nieliczni, najzamożniejsi mieszkańcy opłacający najwyższe podatki, do drugiej kurii należeli już liczniejsi - średnio zamożni, trzecią kurię wreszcie tworzyła rzesza drobnych podatników. Sprawa polegała na tym, że każda kuria wybierała tę samą liczbę radnych. Do kompetencji dumy miejskiej należało zarządzanie majątkiem miasta, nakładanie podatków miejskich, organizacja rynków i targów, opieka nad szpitalnictwem, nad szkolnictwem - "głównie w kierunku gospodarczym". Od roku 1892 samorząd miejski ograniczono. Podobnie, jak ziemstw, tak i samorządu miejskiego nie wprowadzono na ziemiach polskich, pozostających pod władaniem cara. Niepoślednie znaczenie miała reforma wojskowa. Jej główny twórca, liberalizujący generał Dymitr A. Miliutin, w latach 1861-1881 minister wojny, widział jasno, że utrzymanie przestarzałej struktury wojska, jednej z przyczyn niepowodzenia Rosji w kampanii krymskiej, będzie powodowało osłabienie obronności państwa. Doświadczenia ostatnich wojen, zwłaszcza wojny francusko-niemieckiej 1870¬8¦1871 r., gdzie nad zawodową armią Ii Cesarstwa odniosła zwycięstwo armia pruska, oparta na powszechnym obowiązku wojskowym, stały u źródeł reform Miliutina. Trwająca 25 lat służba, odbywana w szeregach przez wskazanych drogą losowania nieszczęśników, nawet po jej skróceniu przez Miliutina do lat 16, była niezmiernie szkodliwym anachronizmem. Toteż ustawa z 1 stycznia 1874 r. rozciągnęła powinność wojskową na wszystkich bez różnicy stanu mężczyzn, którzy ukończyli 20 lat życia. Czas służby wynosił w armii lądowej 6 lat, a 9 lat w rezerwie, w marynarce zaś 7 lat i 3 lata w rezerwie. Ponieważ poborowych było co roku znacznie więcej niż trzeba było wcielić do szeregów, powoływano du służby tylko ich część opierając się na losowaniu i uwzględniając stosunki rodzinne (np. z zasady zwolnieni byli jedynacy). Służbę skracano do 4 lub 3, a nawet 2 lat i niżej, zależnie od cenzusu wykształcenia. Dla stosunków i poglądów panujących w państwie carów znamienny był sprzeciw ministra oświaty, hr. Dymitra Tołstoja, przeciwko wszelkim ulgom z tytułu cenzusu wykształcenia; minister oświaty bowiem lękał się, że zbyt wielu młodych Rosjan zechce się kształcić. Reforma ta była niewątpliwym krokiem naprzód, usuwała nieludzki system 25-letniej służby, chroniła żołnierza przed niektórymi przynajmniej nadużyciami ze strony przełożonych (zniesienie przynajmniej w teorii kar cielesnych), ale zachowywała zgodnie z ustrojem caratu rozstrzygający wpływ szlachty w wojsku. Korpus oficerski z nielicznymi wyjątkami tworzyła w dalszym ciągu szlachta. Ukoronowaniem reform podjętych za panowania Aleksandra Ii miał być projekt tzw. konstytucji, której autorem był minister spraw wewnętrznych, generał M. T. Loris-Melikow, a która przewidywała powołanie społecznej instytucji o głosie doradczym. Śmierć cara 13 marca 1881 r. przeszkodziła próbie wprowadzenia w życie konstytucji Loris-Melikowa. Nowy monarcha Aleksander Iii jedynie w represjach żandarmskich i bezwzględnej reakcji bez najmniejszych nawet liberalnych pozorów widział możliwość ocalenia caratu, porzucił więc reformatorskie postanowienia ojca. Ideologiem kierunku reakcyjnego, nauczycielem i doradcą cara był profesor prawa cywilnego uniwersytetu moskiewskiego, oberprokurator Najświętszego Synodu (tj. kolegium powołanego do zarządzania Kościołem prawosławnym) Konstanty P. Pobiedonoscew. Nazwisko oberprokuratora było źródłem żartu, który krążył po całej Rosji (Pobiedonoscew dla naroda, Biedonoscew dla caria, Donoscew dla sinoda, Noscew dla siebia). Doktryna Pobiedonoscewa była równie prosta, jak zacofana. Człowiek z natury jest zły, dlatego musi być trzymany w ryzach. Stąd też jedyna możliwa forma rządu w Rosji to autokracja carska, wsparta przez Cerkiew prawosławną. Prowadziło to oczywiście do wzmożenia ucisku mniejszości narodowych i religijnych, a wystąpiło szczególnie silnie na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego, w prowincjach bałtyckich i w Finlandii. W Polsce szczególnie zaciekłe ataki rusyfikacyjne prowadził generał-gubernator warszawski, osławiony J. W. Hurko i kurator warszawskiego okręgu szkolnego, Aleksander L. Apuchtin. Rachuby związane z osobą nowego cara Mikołaja Ii okazały się zupełną złudą. W Wielkim Księstwie Finlandzkim wydatnie ograniczono znaczną dotąd samodzielność tego kraju. Sejmowi finlandzkiemu odebrano dużą część uprawnień; dekret cesarski z 1899 r. zapowiedział, że sprawy mające związek z cesarstwem nie będą rozstrzygane przez sejm w Finlandii, lecz decydowane w Petersburgu. Prawa Cesarstwa Rosyjskiego miały odtąd pierwszeństwo przed prawami krajowymi. W 1901 r. armię finlandzką złączono z armią rosyjską. W 1902 r. w Finlandii otwarto urzędy dla Rosjan, co pociągnęło za sobą masowe zwalnianie urzędników-Finów. Dopiero rok 1905 przyniósł złagodzenie sytuacji. W krajach bałtyckich zwrócono atak na panującą tam niemczyznę. W dotychczasowych szkołach niemieckich, najpierw w elementarnych, później także w gimnazjach i szkołach realnych, zamiast języka niemieckiego jako wykładowego wprowadzono rosyjski. W 1893 r. zamknięto uniwersytet niemiecki w Dorpacie, a na jego miejsce otworzono uniwersytet rosyjski. Atak na Niemców bałtyckich był tym bardziej znamienny, że tamtejsza szlachta niemiecka była od kilku pokoleń podporą tronu Romanowów, a baronowie bałtyccy zajmowali najwyższe stanowiska w wojsku, w dyplomacji, administracji i na dworze rosyjskim. Walka z niemczyzną w krajach bałtyckich nie przyniosła poprawy bytu rodzimej ludności estońskiej i łotewskiej. Ucisk narodowy nie oszczędził Ukrainy, Białorusi i ludów kaukaskich. Okólnik z 1876 r. zakazywał wszelkich publikacji w "dialekcie małorosyjskim". Podania o zezwolenie na druk podręczników, broszur, gazet w języku ukraińskim spotykały się stale z odmową aż do 1905 r. Szczególnie wsteczny i szkodliwy charakter miała działalność władz oświatowych. W 1887 r. minister oświaty I. n. Delijanow wydał okólnik, w którym zalecał przyjmowanie do gimnazjum tylko chłopców pochodzących z rodzin zamożniejszych, wyraźnie natomiast zakazywał przyjmowania do szkół "dzieci woźniców, lokai, kucharek, praczek, drobnych kupców i innych ludzi tego pokroju". Delijanow wyjaśniał, że chodzi o to, aby "dzieci z wyjątkiem szczególnie uzdolnionych nie wyrywać ze środowiska, do którego należą; długoletnie doświadczenie bowiem wykazuje, że taka młodzież gardzi swymi rodzicami, jest niezadowolona ze swej kondycji i buntuje się przeciwko nierówności społecznej, która istnieje i jest z natury rzeczy nieunikniona". Szkoła średnia miała więc służyć utrzymywaniu istniejącej hierarchii społecznej. W okólnikach do nauczycieli minister nie przestawał powtarzać, że podlegać będą oni karom, jeśli pośród młodzieży powierzanej ich pieczy wykryje się "zgubne wpływy buntowniczych idei". Wcześniej jednak zwróciły władze uwagę na studia wyższe. W 1884 r. wydano nowy statut uniwersytecki, który odbierał uniwersytetowi wszelką autonomię. Inspektorzy, zupełnie niezależni od kolegium profesorskiego, a podlegający kuratorom okręgów szkolnych, sprawowali nadzór nad prawomyślnością młodzieży. Zakazano tworzenia jakichkolwiek zrzeszeń studenckich. W chwili przyjęcia na uniwersytet student musiał się zobowiązać, iż nie przystąpi do żadnego stowarzyszenia tajnego nawet takiego, które by nie miało "celów zbrodniczych". Wysokie czesne utrudniało studia wyższe młodzieży niezamożnej. Profesorów o silniejszych charakterach i niezależnych poglądach usuwano z katedr, nawet jeśli byli wybitnymi uczonymi. Młodych pracowników naukowych nie dopuszczano do profesury, jeżeli przejawiali tendencje postępowe. W 1887 r. na uniwersytetach w Petersburgu, Moskwie i Kazaniu wybuchły rozruchy studenckie. Młodzież domagała się przywrócenia autonomii uniwersyteckiej i prawa zrzeszania się. W odpowiedzi posypały się surowe represje, setki studentów relegowano z uczelni, wielu spośród nich zesłano bez sądu do odległych prowincji rozległego cesarstwa. Represje policyjne i atmosfera koszarowa wprowadzone do wyższych uczelni łamały i paczyły słabsze charaktery, u silniejszych wzmacniały i podsycały nienawiść i pogardę dla caratu. Reakcyjny system nie uległ zmianie po śmierci Aleksandra Iii i wstąpieniu na tron w 1894 r. jego syna Mikołaja Ii. Nowy car, człowiek słaby i ograniczony, o wykształceniu i horyzontach umysłowych porucznika gwardii, pozostawał pod silnym wpływem Pobiedonoscewa. Postulat skromnego współudziału społeczeństwa w zarządzaniu państwem uznał za "niedorzeczne urojenia". Panowanie Mikołaja Ii nazywano "autokracją bez autokraty". W takich warunkach rozwijał się w Rosji ruch rewolucyjny. Jeśli poprzednio w okresie pańszczyźnianym przewodzili mu rewolucjoniści szlacheccy, to teraz - po reformie r. 1861 - kierowała nim inteligencja demokratyczna, aby pod koniec stulecia oddać przewodnictwo proletariatowi. W ósmym dziesięcioleciu zeszłego wieku grupa inteligentów, przeważnie młodzieży akademickiej, głosiła hasło demokracji włościańskiej, a w rosyjskiej wspólnocie gminnej upatrywała drogę do socjalizacji kraju. W latach 1874-1877 około 2 tys. młodych działaczy "poszło w lud" i w odzieży chłopskiej rozpoczęło wędrówkę po wsiach, aby zbliżyć się do chłopów i pozyskać ich dla przewrotu społecznego, który - jak sądzili - niedługo miał nastąpić. Wyprawa nie dała spodziewanych skutków. Chłopi odnieśli się nieufnie do przybyszów z miasta, policja zaś przeprowadzała masowe aresztowania. W 1876 r. powstała organizacja Ziemla i Wola (Ziemia i Wolność). Program jej zwano "narodnickim", tj. ludowcowym. Narodnicy osiedlali się w miejscowościach, gdzie zaznaczało się najsilniejsze wrzenie wśród ludu, i próbowali pozyskać zaufanie włościan, aby następnie organizować masowe wystąpienia chłopskie. Narodnik Sergiusz Krawczyński w książce o Rosji podziemnej tymi słowy opisywał młodzież "narodnicką": "Młodzieniec wie teraz, co ma robić. Wyciągnie rękę do chłopa, wskaże mu drogę do wolności i szczęścia. Zrzuci z siebie pańską odzież, której dotyk pali mu ciało, włoży grubą chłopską sukmanę, łapcie i porzuciwszy bogaty dom rodzicielski, w którym dusił się jak w więzieniu, ruszy pomiędzy lud, do jakiejś wioski, zagubionej w głuszy, i tam słaby i wydelikacony paniczyk wykonywać będzie ciężką robotę chłopską, będzie się narażał na wszelkie możliwe niedostatki, byle tylko wnieść do tego nieszczęsnego środowiska słowo pociechy, ewangelię naszych dni - socjalizm. Czym jest dla niego zesłanie, Sybir, śmierć? Cały pochłonięty swoją wielką ideą, promienną, ożywczą jak zbawienne słońce południa, gardzi cierpieniem i nawet śmierć gotów jest spotkać z uśmiechem szczęścia na twarzy". Do wystąpień masowych wszakże nie doszło. Brutalne represje policyjne wobec narodników wywołały najpierw samoobronę, a później dążenie do odwetu. W początku 1878 r. Wiera Zasulicz wystrzałem z rewolweru zraniła oberpolicmajstra petersburskiego gen. Trepowa, który nie chcącego mu się ukłonić więźnia politycznego kazał wychłostać rózgami. Wiera Zasulicz została przez sąd przysięgłych uniewinniona, co przynosi zaszczyt ówczesnemu sądownictwu rosyjskiemu, oddane zaś przez nią strzały dały hasło do dalszych zamachów. W organizacji Ziemla i Wola powstała zamknięta grupa terrorystyczna, która aktami indywidualnego terroru pragnęła zdezorganizować aparat rządowy i uchwycić władzę w państwie. Zamachy i terror skierowane były nie tylko na gubernatorów i żandarmów. Celem ponawianych ataków był sam car. Nie powiodła się próba podminowania toru kolejowego, którym miał przejeżdżać pociąg carski, nie dało projektowanego rezultatu wysadzenie w powietrze sali jadalnej w Pałacu Zimowym, dopiero 13 marca 1881 r. w szóstym zamachu bomba położyła kres życiu Aleksandra Ii. Przedtem jeszcze, w 1879 r., Ziemla i Wola uległa rozłamowi. Wyłoniły się z niej dwie organizacje - Narodnaja Wola dążąca do "obalenia istniejących obecnie form państwowych i podporządkowania ludowi władzy państwowej" i Czornyj Pieriedieł poczytujący za pierwszy nakaz oddanie całej ziemi chłopom. W tym samym czasie jeszcze, w ósmym dziesięcioleciu zeszłego wieku, powstały pierwsze organizacje robotnicze. Południoworosyjski Związek Robotników (Jużnorossijskij Sojuz Raboczich) i Północny Związek Robotników Rosyjskich (Siewernyj Sojuz Russkich Raboczich). Związek Południoworosyjski założył w 1875 r. pośród robotników w Odessie E. O. Zasławski. Organizacja ta postawiła sobie za cel "propagandę idei oswobodzenia robotnika spod ucisku kapitału i klas uprzywilejowanych". Działalność Związku miała charakter głównie propagandowy, choć niektórzy spośród jego członków opowiadali się za podjęciem akcji czynnej, "buntowniczej". Policja wpadła wkrótce na trop organizacji i zlikwidowała ją już z końcem 1875 r. Północny Związek Robotników Rosyjskich, założony w 1878 r. w Petersburgu głosił w programie "obalenie istniejącego ustroju politycznego i gospodarczego". Domagał się wolności słowa, zgromadzeń itp. Pracami Związku Północnego kierowali stolarz Stiepan Chałturin i ślusarz Wiktor Obnorski. Związek organizował strajki, wydawał ulotki, a nawet przez krótki czas nielegalne pismo "Raboczaja Zaria". I ta organizacja nie przetrwała długo i uległa represjom policyjnym. Procesy wytaczane działaczom rewolucyjnym, których znaczną część stanowili już robotnicy, miały duże znaczenie propagandowe. Najsłynniejszym z nich był tzw. proces pięćdziesięciu w 1877 r. Jeden z oskarżonych tkacz Piotr Aleksiejew wygłosił płomienne przemówienie, w którym przedstawił straszne położenie ludu pracującego, wyzutego z wszelkich praw i zapowiedział, że "wzniesie się muskularne ramię milionów ludu roboczego i rozsypie się w pył jarzmo despotyzmu chronione bagnetami żołdackimi". Proces pięćdziesięciu zwrócił ogólną uwagę. Śledził też jego przebieg ambasador niemiecki w Petersburgu, gen. Hans von Schweinitz. Reakcyjny pruski generał z nieskrywanym zdziwieniem notował w swym dzienniku: "Osobliwe postaci stanęły mi w tym procesie po raz pierwszy przed oczyma: młodzi ludzie obojga płci, niejednokrotnie z podupadłej szlachty, więcej z ubogich rodzin popów, częściowo z niskich warstw ludowych zaczęli rozpowszechniać pośród niepiśmiennego ludu buntownicze pisma i wyjaśniać je, słowem wszelkimi środkami przygotowywać masy do rewolucji. Program ich opracowany był według europejskich szablonów, a jego głosiciele byli zupełnie niezależni. Bezinteresowni, nieustraszeni, wierni swym przekonaniom, obyczajów czystych pomimo wspólnego życia prowadzonego przez mężczyzn i kobiety. Wielu spośród tych oskarżonych wzbudziło zainteresowanie pełne współczucia [...] Ci łagodni misjonarze krwawej doktryny, niewykształceni, ale zdolni, czasem nawet niepiśmienni, ale obdarzeni wymową, która górowała nad elokwencją adwokatów, wprawiali słuchaczy w podziw". W 1883 r. Plechanow wraz z niektórymi dawnymi członkami Związku Czornogo Pieriedieła założył pierwszą rosyjską organizację marksistowską Wyzwolenie Pracy. Georgij Walentinowicz Plechanow, syn zamożnego właściciela ziemskiego, rozpoczął działalność rewolucyjną jako dziewiętnastoletni młodzieniec. Był członkiem organizacji Ziemla i Wola, następnie Czornogo Pieriedieła. Z Paryża i Genewy obserwował z bliska ruchy robotnicze na zachodzie Europy, studiując intensywnie dzieła Marksa i Engelsa. Marksizm z uwagi na jego doniosłe znaczenie stawiał obok teorii Kopernika i Darwina. Plechanow dał się wkrótce poznać jako znakomity publicysta i świetny mówca. Wyzwolenie Pracy rozpowszechniało w Rosji zrozumienie założeń socjalizmu naukowego i zwalczało idealistyczne poglądy narodników. Wykazywano w szczególności, że Rosja wkroczyła na drogę rozwoju kapitalistycznego (nie było to "zjawisko przypadkowe" jak twierdzili narodnicy), i, że rozwój ten trzeba wyzyskać dla rewolucji i dla dobra mas pracujących. Dowodzono dalej, że Rosja nie może przejść bezpośrednio do socjalizmu, że rewolucję socjalistyczną poprzedzić musi rewolucja burżuazyjna i obalenie samowładztwa; w walce tej rewolucjoniści muszą się oprzeć na klasie robotniczej. Wysunięto również postulat utworzenia rewolucyjnej partii robotniczej. Lata 1883-1894 były okresem zalążkowego rozwoju marksizmu. Kół i grup marksistowskich było wprawdzie wiele, nie były one jednak liczebnie silne, marksiści nie docierali jeszcze do mas, prowadzili działalność tylko pośród przodujących robotników. Praca ich miała wydać owoce później. Nieustannie zaostrzała się walka klasowa. Świadczyły o tym liczne żywiołowe strajki. Najpotężniejszy był strajk w fabryce Morozowa w Oriechowie-Zujewie w guberni włodzimierskiej w 1885 r. Policja strajk ten stłumiła, ale proces wytoczony 33 robotnikom-przywódcom wykazał tak potworne stosunki w fabryce, że sędziowie przysięgli uznali wszystkich oskarżonych za niewinnych. W 1895 r. powstał w Petersburgu z inicjatywy Lenina Związek Walki o Wyzwolenie Klasy Robotniczej. Łącząc socjalizm z ruchem robotniczym Związek stał się zalążkiem partii rewolucyjnej. Wywarł on ogromny wpływ na dalszy rozwój ruchu rewolucyjnego w Rosji. Powstały liczne organizacje i grupy marksistowskie. W tym właśnie okresie pośród części socjaldemokratów zaczęła się zarysowywać tendencja do ograniczenia swej działalności do walki ekonomicznej o poprawę warunków bytowych robotnika, pozostawienia zaś walki politycznej liberałom. Zwolenników tego kierunku nazywano "ekonomistami". Schyłek Xix w. przyniósł szybki rozwój ruchu socjalistycznego i konieczność zjednoczenia kół i grup działających dotąd w rozproszeniu. W marcu 1898 r. na zjeździe przedstawicieli organizacji socjaldemokratycznych w Mińsku postanowiono zawiązać Socjaldemokratyczną Partię Robotniczą Rosji. Na czoło rosyjskiego ruchu robotniczego wysunął się Włodzimierz Iljicz Lenin. Młody ten wówczas działacz wyróżniał się i jako teoretyk, i jako praktyk. Jako badacz naukowy przeprowadził gruntowną analizę rozwoju gospodarczego Rosji i panujących w niej stosunków społecznych. Szczególne znaczenie miała tu praca O rozwoju kapitalizmu w Rosji (1899, wyd. pol. 1953Ď), która wykazała, że wbrew twierdzeniom narodników Rosja poszła drogą rozwoju kapitalistycznego i że podział klasowy narodu rosyjskiego jest podziałem właściwym społeczeństwu kapitalistycznemu. Jako praktyk wykazał Lenin nieprzeciętne talenty organizatora i przywódcy. W walce politycznej był zarówno znakomitym strategiem, jak i niepospolitym taktykiem. W 1900 r. zaczęło wychodzić za granicą Rosji pismo "Iskra". Pismo to, którego głównym celem było utworzenie partii rewolucyjnej, mającej program marksistowski, prowadziło zaciętą walkę ideologiczną z "ekonomistami" i z socjalistami-rewolucjonistami, tzw. eserowcami. Eserowcy (głównie dawni narodnicy) powstali jako partia w 1901 r.; głosili hasło zniesienia prywatnej własności ziemi i równego jej podziału pomiędzy chłopów, nie uznawali kierowniczej roli klasy robotniczej, w walce politycznej stosowali terror indywidualny. W lipcu i sierpniu 1903 r. w Brukseli a później w Londynie odbył się drugi zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji. Zjazd był widownią gorącej dyskusji zarówno w sprawach teoretycznych (kwestia narodowościowa), jak i organizacyjnych. Ostatecznie większość zdobyli zwolennicy poglądów głoszonych przez Lenina. Zaczęto ich odtąd nazywać bolszewikami (od wyrazu rosyjskiego bolsze - więcej), w przeciwieństwie do będących w mniejszości mienszewików (miensze - mniej). Rezultatem obrad zjazdu był program opracowany przy kierującym udziale Lenina. Program określał zarówno ostateczny cel, tj. rewolucję socjalistyczną, jak i zadania na bliższą metę, takie jak obalenie caratu i ustanowienie republiki, wprowadzenie 8-godzinnego dnia pracy, usunięcie pozostałości poddaństwa. Rozwój ruchu robotniczego, narastająca groźba rewolucji potęgowały rosnącą wśród klas posiadających opozycję wobec caratu i jego polityki zacofania i zastoju. Pierwszy nieśmiały ruch opozycyjny przejawił się w organach samorządu terytorialnego, tzw. ziemstwach. Przedstawiciele niektórych ziemstw zbierali się począwszy od 1900 r. na "prywatne pogawędki" w Moskwie. Wysuwano tam skromne dezyderaty, jak wprowadzenie powszechnej, obowiązkowej oświaty, zniesienie kary cielesnej itp. W 1903 r. opozycyjni członkowie ziemstw, w porozumieniu z grupą profesorów uniwersytetu o poglądach liberalnych, zawiązali tajną organizację Związek Wyzwolenia (Sojuz Oswobożdenija). Organizacja ta odrzucała "walkę klas i walkę rewolucyjną", pragnęła natomiast zaprowadzenia w Rosji ustroju konstytucyjnego. Z tego to zrzeszenia wyłoni się później, w 1905 r., stronnictwo konstytucyjno-demokratyczne tzw. kadeci (skrót od od pierwszych liter K D). Wiadomość o tajnych naradach Związku Wyzwolenia niedługo pozostała tajemnicą dla policji i rządu. Dziewiętnastu marszałków szlachty, tj. przewodniczących samorządu, otrzymało "naganę" cesarską. Polityka rządu carskiego wzbudzała coraz więcej zastrzeżeń nawet w kołach dworskich i rządowych. Niemiecki sekretarz stanu spraw zagranicznych, Bernard von Bulow, który w 1897 r. przybył z urzędową wizytą do Petersburga, a który od 10 lat nie był nad Newą, pisze o ogromnych zmianach zachodzących obecnie w nastrojach pośród arystokracji rosyjskiej: gdy dawniej możliwości przewrotu widziały tylko nieliczne osoby na dworze, w ostatnich latach Xix w. możliwość rewolucji była powszechnie brana pod uwagę. Rozdział dwunasty:Ń Zjednoczone Niemcy Wojny przeciwko Danii i Austrii, utworzenie Związku Północnoniemieckiego, wreszcie wojna przeciwko Francji dały Prusom pełną przewagę w Niemczech. Uroczysta proklamacja króla Prus cesarzem niemieckim w galerii zwierciadlanej Wersalu 18 stycznia 1871 r. była zewnętrznym tego wyrazem. Nowe państwo przyjęło nazwę Rzesza Niemiecka - das Deutsche Reich, faktycznie zaś było tylko, jak to trafnie określił Wilhelm I, "przedłużonymi Prusami". Taki stan rzeczy miał zyskać zabezpieczenie prawne w konstytucji, uchwalonej 16 kwietnia 1871 r. Według niej Niemcy stanowiły federację 22 monarchii i trzech wolnych miast (Hamburg, Brema, Lubeka). Na jej czele stał król Prus jako dziedziczny cesarz niemiecki. Rządy sprawował za pośrednictwem jedynego ministra, noszącego tytuł kanclerza Rzeszy. Przy boku kanclerza stali podlegli mu urzędnicy, zwani sekretarzami stanu, a kierujący tzw. Urzędami Rzeszy. Kanclerz był najczęściej pruskim prezesem ministrów i pełnił tę funkcję nawet jeśli nie był Prusakiem (Hohenlohe 1894-1900, Hertling 1917-1918Ď). Zwyczaj ten był naruszony tylko dwa razy: w 1873 r., gdy na czele rządu pruskiego stanął na krótki okres kilku miesięcy generał Roon i w latach 1892-1894, gdy kanclerza Capriviego zastąpił na stanowisku premiera pruskiego hr. Botho von Eulenburg (marzec 1892 - październik 1894Ď). Cesarz wyłącznie podług swego uznania mianował i odwoływał kanclerza, który tylko przed nim był odpowiedzialny. Rada Związkowa - Bundesrat - składała się z 58 pełnomocników mianowanych przez rządy wszystkich państw niemieckich. Nie była izbą wyższą, jak angielska Izba Lordów czy Senat we Francji, była organem rządów państw związkowych. Przysługiwało jej prawo sankcjonowania ustaw uchwalanych przez parlament, a także na równi z parlamentem - inicjatywa ustawodawcza. Prusy miały w Radzie Związkowej 17 przedstawicieli, 14 głosów zaś wystarczało, aby nie dopuścić do jakichkolwiek zmian konstytucji. Prusy przy pomocy delegatów państewek północnoniemieckich miały w Radzie zawsze większość. Parlament Rzeszy - Reichstag - składał się z 397 posłów wybieranych w głosowaniu powszechnym, równym, bezpośrednim i tajnym. Ponieważ przez cały czas istnienia cesarstwa Hohenzollernów nie przeprowadzono nowego rozdziału mandatów, wieś była coraz bardziej uprzywilejowana na niekorzyść miast, których ludność szybko wzrastała. Parlament, wyraziciel woli narodu, miał ograniczone kompetencje. Nie wywierał wpływu na nominację i dymisję kanclerza i sekretarzy stanu. Ustawy i budżet wymagały uchwały Rady Związkowej i parlamentu. Kompetencje władz Rzeszy obejmowały wojsko, politykę zagraniczną, walutę, cła, ustawodawstwo w dziedzinie prawa cywilnego i karnego, pocztę, kolonie. Inne sprawy nie zastrzeżone pozostawały w kompetencji poszczególnych państw i państewek. Konstytucja niemiecka przez osobę króla-cesarza, premiera-kanclerza, przez sztab generalny pruski i armię pruską zapewniała Prusom decydującą przewagę w Rzeszy. Konstytucja pruska z 1850 r. dawała ogromną władzę królowi, który mianował ministrów przed nim tylko odpowiedzialnych i miał prawo weta wobec uchwał sejmowych. Sejm pruski (Landtag) był dwuizbowy. Izba Panów (Herrenhaus), złożona z członków dziedzicznych oraz mianowanych przez króla, była reprezentacją przede wszystkim arystokracji rodowej, a następnie wielkiej burżuazji. Izba posłów (Abgeordnetenhaus) pochodziła z wyborów na podstawie wstecznej, trójklasowej ordynacji wyborczej tak ułożonej, aby zapewnić przewagę junkrom i wielkiej burżuazji. Wybory były dwustopniowe i jawne (głos składało się do protokołu). Czynnikiem dla umocnienia tej przewagi, ważniejszym niż struktura prawna, była gospodarcza potęga Prus. W Królestwie Pruskim znalazły się główne niemieckie ośrodki przemysłowe - Nadrenia, Westfalia i Śląsk. Pod względem uprzemysłowienia tylko Saksonia mogła współzawodniczyć z Prusami, ale Saksonia była krajem niewielkim, o powierzchni przeszło 20 razy mniejszej, o ludności 8 razy mniejszej niż Prusy i ani gospodarczo, ani politycznie nie mogła być przeciwwagą swego północnego sąsiada. Struktura społeczna Niemiec różniła je zarówno od Francji i Anglii na zachodzie, jak i od Rosji na wschodzie. W chwili zjednoczenia najsilniejszą warstwą byli i długo jeszcze pozostać mieli pruscy junkrzy. Mianem tym zwykło się oznaczać szlachtę, która posiadała dobra na ziemiach położonych na wschód od Łaby. Warstwa ta niezmiernie długo, jeszcze w pełni epoki imperializmu, zdołała zachować silne wpływy i poważne znaczenie w państwie. Nie tylko dlatego, że rozwijała gospodarkę kapitalistyczną w rolnictwie tzw. pruską drogą (było tak i w innych krajach niemieckich), ale przede wszystkim dlatego, że w znacznie silniejszej mierze niż gdzie indziej w wiele lat po uwolnieniu chłopów od poddaństwa, w wiele lat po przejściu do kapitalistycznego systemu gospodarowania, właściciele ziemscy po wschodniej stronie Łaby wciąż rządzili jako kasta na modłę feudalną. Zachowali w swym ręku kluczowe stanowiska w wojsku, w dyplomacji, w administracji i oczywiście u dworu. Było to zjawisko typowe pruskie, które w Bawarii i w innych państewkach niemieckich występowało w stopniu słabszym. Dlatego to społeczeństwo pruskie, a później pruskoniemieckie nazywano społeczeństwem półfeudalnym. Panowała bowiem w Prusach produkcja kapitalistyczna i rządy feudalne, kastowe. Zasadnicze cechy junkrów to konserwatyzm w najbardziej dosłownym znaczeniu tego wyrazu oraz militaryzm; polegał on nie tylko na ścisłym powiązaniu z armią pruską, która długo pozostała domeną ich wpływów, ale przede wszystkim na wprowadzeniu wojskowego światopoglądu i wojskowego sposobu myślenia w całym życiu społecznym i politycznym. Było przy tym rzeczą znamienną, że wpływ polityczny junkrów aż po czasy Republiki Waimarskiej był dużo większy, niżby to wynikało z ich siły gospodarczej. Burżuazja niemiecka stosunkowo późno zdobyła sobie wpływ na bieg spraw politycznych w Niemczech i w przeciwieństwie do tego, co wystąpiło we Francji, nie usunęła szlachty od władzy. Burżuazja niemiecka wszczęła walkę o władzę czy raczej o współudział w rządach wtedy dopiero, gdy powstał już w Niemczech silny proletariat, również dążący ze swej strony do udziału we władzy. Burżuazja więc lękając się proletariatu powstrzymała się od walki z feudalizmem. Nie dążyła do władzy w państwie, aby bez przeszkód prowadzić działalność gospodarczą i rozwijać swe przedsiębiorstwa. "Wolała bogacić się, niż rządzić" według słów profesora Sombarta. Zjednoczenie Niemiec przez feudalno-militarne Prusy otwierało po temu szerokie pole. W Niemczech wytworzyło się zatem szczególne zjawisko, które nazwać można współpracą junkiersko-burżuazyjną. Taki stan rzeczy, przerywany niekiedy krótkimi konfliktami nieantagonistycznymi pomiędzy junkrami a burżuazją, trwał przez cały czas istnienia cesarstwa Hohenzollernów. Pamiętać trzeba wszakże, iż w erze imperializmu rola wielkiej burżuazji rosła coraz bardziej; monopole, wielkie banki, wielkie koncerny żelazne, węglowe, chemiczne, elektryczne zdobyły, rzecz prosta, przewagę nad rolnictwem. Ale ogromnego znaczenia junkrów pruskich burżuazja niemiecka nigdy nie umiała czy może nie chciała zniweczyć. Było to zresztą zrozumiałe. Junkrów i burżuazję wiązał wspólny interes, mianowicie dążenie do utrzymania zdecydowanej przewagi klas posiadających. Niewątpliwą rolę grało też tutaj zjawisko "zlewania się" junkrów z burżuazją. Kapitalizacja rolnictwa, udział właścicieli ziemskich w przedsiębiorstwach przemysłowych, wzajemne nierzadkie związki małżeńskie, a więc łączenie fortun, dalej wynoszenie bankierów, przemysłowców, wyższych urzędników do stanu szlacheckiego - wszystko to prowadziło do bliskiej współpracy. I wielka burżuazja, i wielka feudalna własność ziemska umiały dobrze zabiegać o swoje interesy. Takie były ramy polityczne, w których rozwijało się życie gospodarcze Niemiec. Zjednoczenie drogą odgórną nadało mu swoiste piętno. Przede wszystkim wzmocniło wydatnie wewnątrzgospodarczą podstawę niemieckiego kapitalizmu. Wytworzyło następnie korzystne podłoże dla stosunków ekonomicznych z zagranicą; handel zagraniczny, przywóz i wywóz kapitałów itp., wszystko to kształtowało się zgodnie z pozycją wielkiego, zjednoczonego, militarystycznego państwa w Europie Środkowej. Jest sprawą oczywistą, że burżuazja silnego mocarstwa ma i na wewnątrz wobec własnej klasy robotniczej, i na zewnątrz wobec konkurentów zagranicznych inną pozycję niż burżuazja niewielkich państewek. W tych warunkach szybko rozwijało się górnictwo, rozwijał się przemysł maszynowy, tekstylny, chemiczny, nieco później elektryczny. Jednocześnie zdobywały potęgę wielkie banki. Życie gospodarcze Niemiec kontrolowało pięć wielkich banków; były to Deutsche Bank, Dresdner Bank, Darmstadter Bank, Disconto-Gesellschaft, Berliner Handelsgesellschaft. Szybki rozwój gospodarczy nie odbywał się jednym, nieprzerwanym ruchem ku górze. Przeciwnie, miał zahamowania związane z kryzysami ekonomicznymi. Pierwszym takim zahamowaniem na dużą miarę był krach 1873 r., spowodowany w głównej mierze sztucznym ożywieniem życia gospodarczego w latach tzw. okresu założycielskiego. Francuskie złoto, które w ogromnych półmiliardowych ratach napłynęło do Niemiec w latach 1871-1873, wpłynęło ożywiająco na gospodarkę niemiecką. Państwu pozwoliło na spłatę pożyczek wojennych i niektórych innych długów, wywołało ruch budowlany, przyśpieszyło budowę nowych linii kolejowych. Obok skutków dodatnich wystąpiły i ujemne. Pieniądz gorączkowo szukał dobrej lokaty. Zaczęły się licznie zawiązywać spółki akcyjne. Niektóre były oparte na solidnych podstawach, wiele wszakże założono albo lekkomyślnie, albo wręcz nieuczciwie, licząc na ludzką łatwowierność. Toteż okres, mniej więcej od 1871 do 1874 r., nazywa się "czasem założycielskim" (Gründerzeit) - dla uwydatnienia spekulacji tego typu. W maju 1873 r. nastąpił krach na giełdzie wiedeńskiej, we wrześniu na nowojorskiej. Przyśpieszyło to i pogłębiło kryzys w Niemczech. Pobankrutowały liczne nowo założone firmy przemysłowe i banki; w obliczu poważnych trudności stanęły także solidne przedsiębiorstwa. Wynikał stąd zastój w przemyśle i bezrobocie. Wystawa powszechna w Filadelfii w 1876 r. wykazała ponadto, że przemysł niemiecki produkował towary wprawdzie tanie, ale złej jakości i niegustowne i nie mógł konkurować z przemysłem brytyjskim. Trzeba było jeszcze sporo wysiłku, aby wytwórczość niemiecką postawić na odpowiednio wysokim poziomie. Koniunktura niepomyślna trwała przez kilka lat, po czym sytuacja poprawiła się wydatnie. Pod względem chronologicznym zjawisko to zbiegło się niemal z wprowadzeniem ceł ochronnych. Niemiecki rolnik i kupiec upatrywali dawniej źródło zysków i dobrobytu w wolnym handlu. Sytuacja uległa wszakże zmianie, gdy dowóz tańszego zboża z Ameryki Północnej usunął pruską pszenicę z rynku brytyjskiego, a zboże węgierskie i rosyjskie stało się konkurentem na wewnętrznym rynku niemieckim. Junkrzy zaczęli więc domagać się ceł ochronnych na płody rolne. Jednocześnie ceł na wyroby żelazne zażądał ciężki przemysł reńsko-westfalski, nie mogący jeszcze skutecznie konkurować z przemysłem brytyjskim. Pod podwójnym naciskiem junkrów i wielkiej burżuazji wprowadziły Niemcy w 1879 r. system ceł ochronnych. Miało to doniosłe skutki gospodarcze, polityczne i społeczne. Ceny żywności poszły w górę, co dotknęło w pierwszym rzędzie ludność robotniczą i urzędników. Liczna właśnie w tych latach emigracja zarobkowa związana była w dużej mierze z systemem celnym. Korzyści wynieśli natomiast latyfundyści, bogaci chłopi i ciężki przemysł. Toteż cła z 1879 r. były jednym z węzłów spajających junkrów z wielką burżuazją. Stronnictwa polityczne działające w Niemczech miały bardzo wyraźnie zarysowany klasowy charakter. Konserwatyści opierali się głównie na junkrach i w każdej dziedzinie życia reprezentowali poglądy skrajnie zachowawcze. Dominowali w sejmie pruskim; w parlamencie Rzeszy natomiast, który wychodził z powszechnego głosowania, mieli mniejsze znaczenie. Za to u dworu, w armii, w wyższej biurokracji cieszyli się dużymi wpływami. Jeden z ich przywódców Ernst von Heydebrandt und der Lasa nazywany był "niekoronowanym królem Prus". Wolnokonserwatywnych, zwących się również Partią Rzeszy (Reichspartei), cechował umiarkowany konserwatyzm, reprezentowany przez wielką własność ziemską, połączoną licznymi więzami interesu z wielką burżuazją, jak np. książę Wiktor von Ratibor zu Hohenlohe, właściciel rozległych dóbr, a zarazem hut i kopalni. Wolnokonserwatywni w niektórych kwestiach (np. w sprawach kolonialnych) zarówno polityką, jak i taktyką różnili się nieco od konserwatystów i zbliżali się do narodowych liberałów. Stronnictwo narodowo-liberalne było polityczną reprezentacją wielkiej burżuazji; popierało kolonializm, budowę silnej floty wojennej, w ogóle wszelkie dążenia imperialistyczne. Prowadziło ostrą politykę antypolską; przywódca narodowych liberałów Johannes von Miquel wystąpił w 1886 r. z inicjatywą 10-krotnego podwyższenia kwoty 10 mln marek, pierwotnie planowanej dla Komisji Kolonizacyjnej, na 100 mln. Głośnymi leaderami narodowymi liberałów byli: Rudolf von Bennigsen, Ernst Bassermann, a po jego śmierci w 1917 r. Gustav Stresemann. Niemiecka Partia Postępowa (Deutsche Fortschrittspartei) opierała się na średniej i drobnej burżuazji i często stała w opozycji. Przywódcą jej był Eugen Richter. Inny charakter miało Centrum. Stronnictwo to było wyrazicielem dążeń katolików niemieckich. Skupili się tam zresztą nie tylko katolicy. Centrum łączyło w swych szeregach przede wszystkim żywioły niechętne Prusom i ich przewadze, wrogie centralizacji, pragnące utrzymać i pielęgnować niemieckie partykularyzmy. W dziedzinie gospodarczej i społecznej Centrum występowało w pierwszych latach swej działalności (zawiązane zostało w grudniu 1870 r.) przeciwko przewadze wielkiego kapitału przemysłowego, popierało interesy drobnej własności chłopskiej i rzemiosła. Wreszcie kładło nacisk na przestrzeganie zasady niezależności Kościoła od Państwa i żądało religijnego wychowania młodzieży. Leaderem Centrum był dawny minister hanowerski, Ludwig von Windthorst. Znakomity parlamentarzysta, świetny mówca, obdarzony wielkim talentem polemicznym Windthorst, dla niskiego wzrostu zwany "małą ekscelencją", był jedynym bodaj człowiekiem w parlamencie niemieckim, którego Bismarck naprawdę się obawiał, z którym się liczył, ale którego serdecznie nienawidził. "Nienawiść - powiedział kiedyś kanclerz - jest równie silnym bodźcem do życia jak miłość. Utrzymują mnie przy życiu i życie mi upiększają dwie osoby: moja żona i Windthorst. Jedna jest dla miłości, druga dla nienawiści". W późniejszych latach Centrum przystosowało się do sytuacji politycznej Rzeszy i do pruskiej hegemonii, podlegało też coraz silniej wpływom wielkiego kapitału. Lewicę tworzyła szybko rosnąca w siły socjaldemokracja. Będzie o niej mowa niżej. W pierwszych latach zjednoczonego cesarstwa dwa gwałtowne konflikty wstrząsnęły państwem i społeczeństwem niemieckim: kulturkampf i walka z socjaldemokracją. Po oktrojowaniu konstytucji pruskiej w 1850 r. Kościół katolicki znajdował się w korzystniejszym położeniu w protestanckich Prusach niż np. w katolickiej Bawarii. W państewkach południowoniemieckich bowiem wciąż panował józefinizm i rządy tamtejsze, przede wszystkim bawarski, nadzorowały duchowieństwo zgodnie z założeniami tzw. katolicyzmu państwowego. W Prusach natomiast artykuły 15, 16 i 18 konstytucji z 1850 r. zapewniały Kościołowi niemałe przywileje. Z Bawarii zresztą wyszły jeszcze w 1870 r. pierwsze uderzenia. Pretekstu dostarczyło ogłoszenie na pierwszym soborze watykańskim dogmatu o nieomylności papieża. Rząd monachijski sprzeciwił się ogłoszeniu w Bawarii nowego dogmatu i poparł tzw. starokatolików, tj. niewielką grupę intelektualistów, którzy nie chcieli uznać nieomylności papieskiej. W tym stanie rzeczy Centrum wystąpiło w parlamencie z żądaniem utrzymania federacyjnego charakteru państwa i z wnioskiem o rozciągnięcie na całą Rzeszę tych swobód, którymi cieszył się Kościół katolicki w Prusach. Wniosek został odrzucony ogromną większością głosów. Bismarck i liberałowie przeszli do ataku. Rozpoczął się konflikt, który Rudolf Virchov, lekarz-anatom i polityk, nazwał w mowie w sejmie pruskim w dniu 17 stycznia 1873 r. "walką o kulturę" (Kulturkampf). Zwrot ten podchwyciła prasa katolicka nadając mu sens ironiczny. Dziś nazwy tej używa się powszechnie we wszystkich językach w brzmieniu niemieckim. Kanclerz był wówczas zmuszony do bliskiej współpracy ze stronnictwem narodowo-liberalnym, a ponadto mniemał, że w szeregach Centrum i pośród jego sojuszników zgromadzili się wszyscy przeciwnicy zjednoczenia Niemiec pod pruską hegemonią - federaliści, partykularyści, zwolennicy obalonej w 1866 r. dynastii hanowerskiej. Być może również, iż Bismarck istotnie lękał się w pewnych momentach, aby w razie odbudowy monarchii legitymistycznej we Francji nie odnowiła się pod patronatem papieża dawna "kaunitzowska" koalicja austro-francuska. Walka przeciwko katolicyzmowi poszła dwoma torami - niemieckim i pruskim. Niektóre ustawy antykościelne uchwalał parlament Rzeszy z mocą działania na całym terytorium cesarstwa. Inne wychodziły z sejmu pruskiego i obowiązywały jedynie na terenie Prus. Ustawy obowiązujące w Rzeszy to tzw. paragraf kazalnicy w 1871 r. wprowadzający karę do dwóch lat twierdzy na duchownych, którzy by występowali przeciw rządowi na ambonie; to następnie ustawa z 1872 r. o usunięciu z Niemiec zakonu jezuitów; to wreszcie ustawa z 1875 r. wprowadzająca w Rzeszy obowiązkowe śluby cywilne. Z ustaw pruskich wielkie znaczenie miało prawo o nadzorze szkolnym z 1872 r. Dotychczas w Prusach proboszczowie zarówno katoliccy, jak i protestanccy byli zarazem inspektorami szkolnymi. W 1872 r. odebrano im te funkcje przekazując je świeckim urzędnikom państwowym. Dalsze antykościelne ustawy sejmu pruskiego noszą miano praw majowych, gdyż były uchwalone w trzech seriach w maju, w latach 1873, 1874 i 1875. Wprowadzały dla księży obowiązkowy egzamin państwowy z filozofii, historii i literatury niemieckiej oraz prawo rządowego weta przy obsadzaniu stanowisk kościelnych. Opór katolików był silny. Duchowieństwo w olbrzymiej większości nie podporządkowało się ustawodawstwu Kulturkampfu i zarządzeniom władz. Rząd przystąpił do represji, uwięził kilku biskupów i wielu księży, ale nie mógł przeszkodzić wzrostowi głosów, które padały przy każdych wyborach na kandydatów Centrum, ani coraz większemu zasięgowi wpływów prasy centrowej z dziennikiem "Germania" na czele. Pomimo natężenia walki i rozognienia całego społeczeństwa Kulturkampf zaczął po kilku latach powoli, początkowo zaledwie dostrzegalnie, wygasać. Nieuchronnie zbliżało się zerwanie sojuszu Bismarcka z narodowymi liberałami, sojuszu, który kanclerzowi ciążył już od dawna. Zasady nowej polityki gospodarczej, którą rząd zaczął wprowadzać w życie, wiodły do zbliżenia z konserwatystami, w większości przeciwnymi kulturkampfowi, a do zerwania z liberałami. Coraz więcej wątpliwości budziło w kołach rządowych zniechęcenia do państwa katolickiej części społeczeństwa. Było to dla rządu i dla klas posiadających tym bardziej niepożądane, że coraz więcej obaw i niepokoju przysparzał im potężniejący ruch robotniczy. Wciągnięcie do współpracy z rządem niektórych sił katolickich wydawało się bardzo celowe. Za potrzebą porozumienia z państwem opowiadał się też nowy papież (od 20 lutego 1878 r.), Leon Xiii. Od początku swego pontyfikatu Leon Xiii dążył do utrzymywania poprawnych stosunków z rządami w przekonaniu, że ułatwi to działalność Kościoła. Kompromis z Niemcami, nawet kosztem znacznych ustępstw, uważał za korzystniejszy dla katolicyzmu, niż kontynuowanie walki. Powolne układy pomiędzy Stolicą Apostolską a rządem Rzeszy doprowadziły wreszcie do kompromisu, który mógł pogodzić zarówno stanowisko Kościoła walczącego o swą niezależność wobec państwa, jak i rządu dbałego o swój autorytet. Niektóre ustawy antykościelne uchylono, niektóre zachowały wprawdzie formalnie swą moc prawną, ale przestano je wykonywać. Utrzymano śluby cywilne, nadzór państwa nad szkołą, nie dopuszczono wreszcie do powrotu jezuitów (zgody na działalność zakonu jezuickiego w Niemczech udzielono dopiero w 1917 r.). Kształcenie natomiast duchowieństwa i dyscyplina kościelna, wbrew pierwotnym usiłowaniom rządu, pozostały nadal w wyłącznej gestii Kościoła. Taki był rezultat Kulturkampfu. Zaprzestanie walki z Kościołem zbiegło się nie bez przyczyny, z zerwaniem sojuszu Bismarcka z narodowymi liberałami i z porzuceniem polityki wolnego handlu. Kulturkampf objął również ziemie polskie wchodzące w skład Królestwa Pruskiego. Osiągnął tam tym większe natężenie, że obok czynnika wyznaniowego występował tu silnie i aspekt narodowy, z duchowieństwem polskim i z polskimi katolikami walczył obcy i wrogi, zaborczy rząd protestancki. Konflikt z Kościołem miał w owym czasie miejsce i w innych państwach. Mówiąc najogólniej wszędzie chodziło o osłabienie stanowiska Kościoła katolickiego stosownie do wymagań państwa burżuazyjnego i dążeń liberalizmu. Konflikt kościelno-polityczny miał wszakże w każdym kraju swoiste cechy. I tak inny charakter miał antyklerykalizm we Francji, inny w Belgii, gdzie zasadniczym przedmiotem zatargu była kwestia wpływu na szkołę, inny wreszcie w monarchii habsburskiej, gdzie ścierały się ze sobą klerykalizm, józefinizm i burżuazyjny liberalizm, gdzie punktem kulminacyjnym sporu o rolę Kościoła w państwie było wypowiedzenie w 1870 r. konkordatu z 1855 r. korzystnego dla Kościoła. Konflikt z socjaldemokracją przebiegał równolegle, choć najwyższe nasilenie osiągnął pod koniec Kulturkampfu. Szybki rozwój przemysłu w Niemczech wywołał duży wzrost ludności robotniczej. Gdy w 1882 r. utrzymywało się z rolnictwa 42,5% ludności, w 1907 r. już tylko 28,6%. W ciągu jednego roku 1871 przybyło do samego tylko Berlina 133 tys. ludzi. Wzrost liczby zatrudnionych w przemyśle ilustruje załączona tabela. Liczba osób zatrudnionych (łącznie z rodzinami) A - Rolnictwo B - Przemysł C - Handel Lata: Liczba osób 1882Ď: 19225455A - 16088080B - 4531080C 1895Ď: 18501307A - 20253141B - 5966846C 1907Ď: 17681176A - 26386537B - 8278239C Tak masowa wędrówka ze wsi do miast spowodowała brak mieszkań, a co za tym idzie podwyższenie komornego, a także wzrost cen artykułów żywnościowych. Spadała więc realna wartość płac robotniczych. Wymuszana przez strajki zwyżka płac nie wyrównywała drożyzny. Kryzys gospodarczy, który wybuchnął w 1873 r., wywołał bezrobocie i ciężko dotknął robotnika. Nic więc dziwnego, że w tych warunkach pośród ludności robotniczej rosła nieufność i rozgoryczenie do państwa militarystycznego i policyjnego. Upośledzone masy tym więcej zasilały szeregi partii socjalistycznych. W wyborach parlamentarnych rosła szybko liczba głosów oddawanych na socjalistów. W 1871 r. zebrali oni 124 tys. głosów, w 1874 r. już 352 tys., w 1877 r. - 493 tys. Władze państwowe i klasy posiadające zjawisko to obserwowały z głębokim niepokojem. Burżuazja niemiecka kwestią społeczną dotąd się nie zajmowała. W myśl wskazań szkoły liberalnej uważano, że życie samo znajdzie we wszystkich trudnościach najlepsze rozwiązania; wszelką ingerencję państwa w stosunki pomiędzy pracodawcą a pracownikiem poczytywano za rzecz szkodliwą i niebezpieczną. W tych warunkach dopiero spośród intelektualistów z kół uniwersyteckich pojawiły się pierwsze głosy zwracające uwagę na bolączki życia społecznego. Był to tzw. socjalizm z katedry. Socjaliści z katedry domagali się zerwania z liberalną zasadą nieinterwencji państwowej i żądali podjęcia reform społecznych, mających na celu złagodzenie walki klasowej. W 1875 r. kanclerz Bismarck określił sam siebie jako socjalistę z katedry, który wszakże "dotąd nie miał czasu na zajmowanie się tymi sprawami". Stanowisko swe "w tych sprawach" zaznaczył wyraźnie pisząc w pamiętnikach: "Dla bezpieczeństwa i utrzymania państwa pożyteczniejsza jest przewaga posiadających... Każdy wielki organizm społeczny, w którym ginie przezorny i powściągający wpływ posiadających... popadnie zawsze w niepokoje rozsadzające machinę państwową, podobne do biegu wydarzeń pierwszej rewolucji francuskiej". Rząd zaniepokojony wzrostem wpływów socjalistów, nie chcąc dopuścić do zachwiania "przewagi posiadających", zaostrzył represje wymierzone przeciwko ruchowi robotniczemu; kierował je głównie przeciwko eisenachczykom, których uznał za bardziej niebezpiecznych, ale nie oszczędzał i lassalczyków. W 1874 r. został rozwiązany lassalowski Powszechny Niemiecki Związek Robotniczy. Szykany i represje władz państwowych wywarły skutek przez rząd nieprzewidziany i niezamierzony, wpłynęły mianowicie na zbliżenie dwóch zwalczających się dotąd organizacji politycznych klasy robotniczej. Pośród represji znikły dotychczasowe wzajemne uprzedzenia, jakoby lassalczycy byli oddani rządowi Bismarcka, a eisenachczycy stanowili jedynie skrzydło robotnicze demokracji burżuazyjnej. Wybory pokazały, że partie socjaldemokratyczne idąc oddzielnie utraciły pewną liczbę mandatów. Dalszym czynnikiem zbliżenia była współpraca na terenie parlamentarnym. Połączenie obu frakcji nastąpiło na zjeździe w Gotha, w maju 1875 r. Zjednoczona organizacja nosiła nazwę Socjalistyczna Partia Robotnicza Niemiec (Sozialistische Arbeiterpartei Deutschlands). Zarząd partii obrał sobie na siedzibę Hamburg, jak się wyrażał Bebel "stolicę socjalistycznych Niemiec". Uchwalony program był kompromisem pomiędzy stanowiskiem lassalczyków i eisenachczyków; w każdym razie znalazły się tam i lassalowskie "śpiżowe prawo płacy" i zrzeszenia produkcyjne oparte na pomocy państwowej. Marks poddał program ten ostrej krytyce. Uważał bowiem, że niewątpliwy sukces, jakim było zjednoczenie, "został zbyt drogo okupiony". Program gotajski "uświęcał bowiem - jak się Marks wyraził - dogmaty wiary lassalowskiej". Nie zajmował się natomiast zupełnie tak zasadniczą kwestią, jak "rewolucyjna dyktatura proletariatu". Ewolucja doktryny partyjnej poszła zresztą dalej w kierunku marksizmu. Zjednoczona partia rozwinęła ożywioną działalność: rosła liczba członków, zwiększała się liczba kół partyjnych, przybywało organów prasowych; w 1878 r., w trzy lata po zjednoczeniu, wychodziło już 75 gazet socjaldemokratycznych. W wyborach w 1877 r. co do liczby otrzymanych głosów partia socjaldemokratyczna znalazła się na czwartym miejscu. W tym stanie rzeczy Bismarck oświadczył, że "państwo znajduje się w stosunku do socjaldemokracji w stanie obrony koniecznej. (Obrona konieczna zaś nie pozwala na wahania w doborze środków". Widoczna jest tu charakterystyczna zarówno dla Bismarcka, jak i dla wielu jego współczesnych, którzy pamiętali Komunę Paryską, obawa przed rewolucją. Panowało przekonanie, że socjaliści zmierzają do gwałtownego obalenia istniejącego porządku społecznego drogą rewolucyjną i że w tym właśnie kierunku idzie bieg wypadków w Niemczech. Kanclerz niebezpieczeństwo dla Rzeszy z zewnątrz upatrywał w koalicji wrogich państw ("koszmar koalicji"), na wewnątrz w rewolucji ("koszmar rewolucji"). Ustawa wyjątkowa przeciwko socjalistom miała być pierwszym środkiem walki z niebezpiecznym przeciwnikiem. W maju i czerwcu 1878 r. dwa zamachy na życie sędziwego, 81-letniego cesarza Wilhelma I dostarczyły rządowi dogodnego pretekstu. Parlament został rozwiązany i rozpisano wybory. Przeciwko socjalistom rozpętano agitację nie przebierającą w środkach. Na barki ich zrzucono bezzasadnie odpowiedzialność za oba zamachy na cesarza. Pomimo silnej propagandy rządowej socjaldemokraci stracili tylko 11% głosów i trzy mandaty. W październiku 1878 r. parlament głosami konserwatystów i narodowych liberałów przeciwko głosom Centrum i postępowców uchwalił "prawo przeciwko niebezpiecznym dla ogółu dążeniom socjaldemokracji". Prawo dało władzom moc zakazywania socjalistycznych zrzeszeń, zebrań, pochodów, uroczystości, konfiskowania druków i wydalania agitatorów z miejsc ich zamieszkania. Jeśli propagandą socjalistyczną zajmowali się restauratorzy, drukarze, księgarze lub bibliotekarze, to władze mogły im zakazać wykonywania zawodu. Moc działania ustawy zakreślono do marca 1881 r., w więc na 2,5 roku; była ona jednak kilkakrotnie przedłużana i ostatecznie obowiązywała w ciągu 12 lat do r. 1890. Jak wyglądał bilans "prawa przeciwko socjaldemokracji"? Statystyka wykazała, że rozwiązano 332 organizacje robotnicze, wydalono z miejsc zamieszkania 900 osób (w tym 500 żywicieli rodzin), 1500 działaczy skazano na kary więzienia na łącznie tysiąc lat, zakazowi wydawania podlegało 1300 periodycznych i nieperiodycznych druków. Liczby te mówią o stratach poniesionych przez socjaldemokrację. Ale osiągnęła ona również zyski, i to niemałe, choć nie da się ich zamknąć w danych statystycznych. Jest przecież rzeczą oczywistą, że do szeregów socjaldemokratów nie ciągnęły wówczas indywidua zapatrzone jedynie w swoją karierę i w swoje osobiste interesy. Szli tam natomiast ludzie o silnych charakterach i o wysokim wyrobieniu etycznym i ideowym. Mimo prześladowań w wyborach do Reichstagu w 1884 r. socjaldemokracja odniosła duży sukces zdobywając przeszło 500000 głosów. Interesująca jest ocena prawa przeciw socjaldemokracji, dana przez historyków niemieckich Xx w. Profesor Johannes Ziekursch, uczony o liberalnych poglądach, pisał w 1927 r. w swej dotąd nie przedawnionej historii politycznej cesarstwa niemieckiego: "Prawo przeciwko socjaldemokracji było klinem wbitym w naród niemiecki; do dziś dnia nie zagoiła się ta ropiejąca rana". W 1960 r. podobny pogląd wypowiedział historyk zachodnioniemiecki Werner Pöls Bismarck "wywołał przeciwieństwa pomiędzy robotnikiem a państwem. Obciążyło to fatalnie hipotekę przyszłości". Jeszcze ostrzej scharakteryzował sprawę Golo Mann w 1959 r.: "Żywy ruch polityczny stłumić można - a i to niezupełnie - tylko metodami Xx wieku, obozami koncentracyjnymi i masowymi mordami, ale nie ustawą prasową, wydaleniami, "małym stanem oblężenia". Dlatego prawo przeciw socjalistom było uderzeniem w próżnię... Dla praworządnego państwa konstytucyjnego była to hańba, dla państwa totalistycznego było to o wiele za mało". Ówczesne niemieckie koła rządowe rozumiały wszakże, iż samymi represjami nie stłumią wrzenia pośród robotników i nie rozwiążą kwestii społecznej. Zgodnie ze wskazaniami socjalistów z katedry przystąpiono więc do reform. Cesarz Wilhelm I manifestem z 17 listopada 1881 r. ogłosił "przyjście z pomocą warstwom robotniczym przez państwo za jedno z najwznioślejszych zadań każdego społeczeństwa". Rok 1883 zapoczątkował w Niemczech serię ustaw społecznych. Były to: ustawa o przymusowym ubezpieczeniu od choroby (1883Ď), od nieszczęśliwych wypadków (1884Ď), wreszcie od starości i inwalidztwa (1888Ď). Bismarckowska "metoda szpicruty i cukru" nie mogła wydać owoców, nie mogła doprowadzić do takiego stanu, aby robotnik z jednej strony lękał się walczyć o swoje prawa, z drugiej zaś upatrywał w państwie, jak to sobie wyobrażał kanclerz, swego opiekuna i dobroczyńcę. Niemiecka klasa robotnicza była już siłą, i to siłą uświadomioną, żądała więc dla siebie należnych jej praw politycznych. Ustawy społeczne nie mogły jej zadowolić i pozyskać dla państwa. Trzeba wszakże zdać sobie sprawę z sytuacji ogólnej i pamiętać, że Niemcy stanęły pod względem ustawodawstwa społecznego na pierwszym miejscu w ówczesnej Europie. Taki stan rzeczy był dla znacznej części burżuazji niemieckiej zjawiskiem nie tylko niezrozumiałym, ale wręcz niepokojącym. Bankier i parlamentarzysta Ludwik Bamberger w ogniu dyskusji nad ustawami społecznymi głosił publicznie, że Bismarck stoczył się "na równię pochyłą, która wiedzie do poglądów socjalistycznych". Tymczasem pod rządami "staczającego się ku poglądom socjalistycznym" kanclerza socjaldemokracja krzepła na siłach. Miejsce prasy i wydawnictw drukowanych legalnie zajęły książki i pisma bądź drukowane nielegalnie w kraju, bądź przywożone potajemnie z zagranicy. Odbywały się konspiracyjne zebrania, agitacja szła wartko. Rosła liczba głosów uzyskiwanych w wyborach i rosła liczba posłów socjalistycznych zasiadających na ławach parlamentarnych (12 w 1881, 35 w 1890 r.). Czasy te słusznie nazwano "okresem bohaterskim niemieckiej socjaldemokracji". Taki bieg wypadków dawał dużo do myślenia. Zarówno w kołach rządowych, jak i pośród stronnictw parlamentarnych coraz częściej zadawano sobie pytanie, czy walka z ruchem robotniczym poprzez ustawy wyjątkowe jest drogą, która prowadzi do celu. Wielki strajk górników w Zagłębiu Ruhry w 1889 r. w całej ostrości postawił to pytanie przed klasami posiadającymi. Opinie były podzielone; Bismarck mniemał, że prawo przeciw socjaldemokracji nie spełniło swego zadania, gdyż było zbyt łagodne, ruch socjalistyczny należy zgnieść "krwią i żelazem" - im później rząd wejdzie na drogę siły, tym ostrzej będzie musiał wystąpić i tym więcej będzie ofiar. Wilhelm Ii był odmiennego zdania i uważał za wskazane rozszerzenie ustawodawstwa socjalnego. Także w stronnictwach parlamentarnych i w kołach rządowych przeważała opinia, że droga krwawych represji jest zgubna i że ustawa wyjątkowa powinna być albo zniesiona, albo złagodzona. Wątpliwości budziło zwłaszcza postanowienie o wydalaniu z miejsc zamieszkania agitatorów socjalistycznych. Podnoszono, głównie ze strony konserwatystów, że prowadzi to do rozszerzenia propagandy na cały kraj, wydaleni agitatorzy bowiem udawali się do okręgów, w których dotąd nie było ruchu socjalistycznego. Rząd i burżuazyjne stronnictwa parlamentarne zgodne więc były w negatywnej ocenie prawa przeciwko socjalistom. Programu pozytywnego jako trudniejszego nie zdołano ustalić. Toteż nic dziwnego, że gdy sprawę przedłużenia ustawy wyjątkowej znowu wniesiono na forum parlamentarne, została ona 25 stycznia 1890 r. odrzucona 169 głosami przeciwko 98. Bismarck, zadowolony w gruncie rzeczy z uchylenia ustawy, której nie uważał za dość dobry oręż w walce, planował teraz odebranie socjalistom praw wyborczych, a w związku z tym zniesienie tajności głosowania. W ówczesnych warunkach wszakże rzecz ta nie była w Niemczech możliwa do przeprowadzenia. Kwestia robotnicza stała się jedną z przyczyn dymisji Bismarcka. Jak ocenić mamy bilans 19 lat rządów Bismarcka jako kanclerza zjednoczonych Niemiec? Celem, który zakreślił swej polityce zagranicznej było nie dopuścić do odwetu ze strony Francji, nie pozwolić na powstanie wrogiej koalicji i na oskrzydlenie Niemiec, utrzymać pozycję Rzeszy jako pierwszej potęgi w Europie. Te cele osiągnął w tym sensie, że w ciągu swego urzędowania siecią misternych układów, niekiedy sprzecznych ze sobą, utrzymywał w stanie odosobnienia Francję i wiązał z Niemcami jej potencjalnych sojuszników. Nie była to jednak likwidacja niebezpieczeństwa, a tylko jego odsunięcie. O tym warto pamiętać przy ocenie dyplomacji Bismarcka. W dziedzinie polityki wewnętrznej doznał całkowitego niepowodzenia. W perspektywie historycznej stwierdzić można, że przegrał walkę, którą rozpętał z klasą robotniczą, nie złamał siły katolicyzmu niemieckiego, nie osłabił polskości. Sam widział zresztą fiasko swej polityki, skoro u schyłku rządów po kilkunastu latach doświadczeń kanclerskich w zjednoczonych Niemczech zamyślał o zmianie ustroju Rzeszy drogą zamachu stanu. W Niemczech wchodzących w erę imperializmu, w Niemczech, których burżuazja dążyła już do wielkiej światowej ekspansji, do polityki światowej (Weltpolitik), Bismarck ze swą mentalnością junkra ze starej Marchii, z pruskojunkierskim sposobem patrzenia na świat, na państwo i na społeczeństwo był już anachronizmem. I to była zasadnicza przyczyna jego wymuszonej dymisji. Rozdział trzynasty:Ń "Nowy kurs" w Niemczech Następcą Bismarcka na stanowisku kanclerza Rzeszy i Pruskiego prezesa ministrów został mianowany generał Leo von Caprivi, dobry żołnierz i dobry administrator, w polityce zupełny homo novus. Cesarz Wilhelm Ii wyobrażał sobie, że podobnie jak niegdyś Ludwik Xiv po śmierci kardynała Mazzariniego, tak on teraz będzie sam swoim pierwszym ministrem. Zamiłowany w gromkich słowach oświadczył: "Stanowisko oficera dyżurnego na okręcie mnie przypadło. Kierunek pozostaje bez zmiany. Pełną parą naprzód!" Wbrew cesarskim zapewnieniom o kierunku bez zmiany, tj. o starym kursie, zaczęto powszechnie w Niemczech mówić o nowym kursie. "Nowy kurs" rozpoczął się istotnie. Niemcy "pełną parą" wkraczały w erę imperializmu. Cła ochronne z 1879 r. wypełniły wyznaczone im zadania. Chodziło o usunięcie z rynku wewnętrznego zagranicznych konkurentów przemysłu niemieckiego, o pełne opanowanie tego rynku i uczynienie z niego solidnej podstawy do wyjścia na zewnątrz. W kilka lat później przemysł niemiecki był już tak silny, że mógł podjąć ekspansję na szerszą skalę. Utorować jej drogę miały traktaty handlowe zawarte w latach 1891-1894 z Austro-Węgrami, Włochami, Belgią, Serbią, Rumunią i wreszcie z Rosją. Zwykło się je nazywać traktatami Capriviego. Niemcy zniżały cło na zboże, niektóre inne surowce i półfabrykaty, w zamian zaś uzyskiwały od swych kontrahentów obniżenie stawek celnych i różne udogodnienia dla wywozu swych artykułów przemysłowych. Traktaty Capriviego przyczyniły się w dużym stopniu do dalszego rozwoju przemysłu w Niemczech i znacznego ożywienia handlu niemieckiego. W latach 1893-1906, gdy pozostawały one w mocy, wywóz towarów z Niemiec podniósł się z sumy 3 mld marek do prawie 7 mld. Traktaty te zapowiadały zbliżenie gospodarczo-polityczne przede wszystkim z Austro-Węgrami, Rumunią i Serbią, zbliżenie, które przy sprzyjających warunkach mogło doprowadzić do utworzenia w takiej czy innej postaci związku środkowoeuropejskiego pod egidą Berlina. W mowie w parlamencie Rzeszy 10 grudnia 1891 r. kanclerz Caprivi w interesujący sposób uzasadnił znaczenie nowych traktatów handlowych: "Musimy eksportować; albo będziemy eksportowali towary, albo będziemy eksportowali ludzi. Jeśli zwiększeniu się liczby ludności nie będzie towarzyszył odpowiedni rozwój przemysłu, nie będziemy mogli dalej żyć... Chcemy iść robotnikom na rękę dając im uczciwy zarobek". Dalej mówił kanclerz o wielkich mocarstwach światowych, władających olbrzymimi terytoriami, dążących do samowystarczalności. "Rozszerzyła się - ciągnął Caprivi - widownia historii świata, mamy wobec tego do czynienia z innymi stosunkami; państwo, które dotychczas grało w dziejach rolę mocarstwa europejskiego, może jeśli chodzi o siły materialne, spaść w niedługim czasie do rzędu państw małych", Słowa kanclerza o rozszerzeniu się świata i wynikającej stąd możliwości spadku znaczenia mocarstw europejskich były zapowiedzią, że Niemcy weszły na tory polityki światowej (Wellpolitik) i w rozpoczynającym się wyścigu o nowy podział świata nie chcą dać się zdystansować swym współzawodnikom. Niemcy muszą posiąść wielkie obszary, tak aby opierając się na nich mogły zwycięsko wytrzymać konkurencję z mocarstwami naprawdę światowymi, jak Wielka Brytania, jak Stany Zjednoczone, jak Rosja. Niezmiernie znamienne było też poruszenie kwestii robotniczej, Chodziło tu o wskazanie masom pracującym, że polityka imperialistyczna leży w ich najoczywistszym interesie, że robotnik na wyższe zarobki liczyć może tylko w wypadku realizowania planów imperializmu. Temat ten w najrozmaitszych odmianach był częstym przedmiotem rozważań polityków i publicystów burżuazyjnych i to nie tylko w Niemczech. W czasie gdy Caprivi wygłaszał swą mowę propagandową, Rzesza była już mocarstwem kolonialnym i większa część jej imperium zamorskiego (według stanu z r. 1914Ď) znajdowała się już we władaniu Niemców. W Afryce posiadali Niemcy Niemiecką Afrykę Południowo-Zachodnią, Togo i Kamerun, zajęte w 1884 r. oraz Niemiecką Afrykę Wschodnią zajętą w 1885 r. W Oceanii należała do Niemiec od 1884 r. część Nowej Gwinei (Ziemia Cesarza Wilhelma) i Archipelag Bismarcka. W następnych latach posiadłości te niewiele się już powiększyły. W 1898 r. rząd Rzeszy zmusił Chiny do wydzierżawienia na lat 99 Jiaozhou (Kiau-czou) nad Morzem Żółtym. W 1911 r. w drodze umowy z Francją zyskali Niemcy część Kongo Francuskiego. Zamorska ekspansja imperializmu niemieckiego znajdowała więc główne ujście w Afryce, w skromniejszej zaś mierze w Azji Wschodniej i w Oceanii. Był wszakże jeszcze inny, lądowy kierunek ekspansji; szedł on przez Austro-Węgry i kraje bałkańskie ku Azji Zachodniej. Pierwszym ważnym krokiem na tej drodze była koncesja uzyskana przez Bank Niemiecki (Deutsche Bank) od rządu tureckiego na budowę linii kolejowej z miasta Smyrna do Angory (dzisiejsza Ankara). W ten sposób zapoczątkowana została Kolej Bagdadzka, czyli wielka magistrala mająca połączyć Berlin przez Wiedeń, Belgrad, Sofię, Stambuł z Bagdadem i Zatoką Perską. Wywóz niemieckich kapitałów i towarów do Turcji rósł silnie od końca Xix w. Turcja weszła na drogę wiodącą ją do roli niemieckiej półkolonii. Pod koniec Xix w., w związku z przechodzeniem w erę imperializmu, rozwinęła się w Niemczech ożywiona propaganda haseł nacjonalistycznych i zaborczych. Propagandę finansowały monopole, a prowadziły ją w masach liczne różnego autoramentu stowarzyszenia. Największą rolę pośród nich odegrał zawiązany w 1891 r. Powszechny Związek Niemiecki (Allgemeiner Deutscher Verband), występujący od 1894 r. pod bardziej bojową nazwą Związek Wszechniemiecki (Alldeutscher Verband). Nie była to organizacja masowa, w chwili największego swego rozwoju liczyła niewiele ponad 30 tys. członków. Znaczenie jej polegało na tym, że grupowała ludzi cieszących się autorytetem w społeczeństwie - profesorów wyższych uczelni, nauczycieli, publicystów, parlamentarzystów różnych stronnictw; w licznych instytucjach i stowarzyszeniach miała na kierowniczych stanowiskach swych zaufanych. Związek Wszechniemiecki wydawał publikacje rozmaitego typu i inspirował działalność stowarzyszeń propagandowych specjalistycznych. Najważniejsze z nich to: Niemieckie Towarzystwo Kolonialne (Deutsche Kolonialgesellschaft), założone w 1887 r., następnie - Niemiecki Związek Marchii Wschodniej (Deutscher Ostmarken-Verein), zawiązany w 1884 r., od nazwisk trzech założycieli (Hansemann, Kennemann, Tiecfelnann) nazywany zwykle llakatą (HKT), i wreszcie - Państwowy Związek przeciwko Socjaldemokracji (Reichsverband gegen die Sozialdemokratie) działający od 1904 r. Związek Marchii Wschodniej założony był umyślnie dla wallki z polskością. Cele jego, zakreślone statutowo, to rozwijanie niemieckiego nacjonalizmu ("Hebung und Befestigung deutschnationalen Empfindens") i gospodarcze wzmacnianie żywiołu niemieckiego na ziemiach polskich należących wówczas do Prus. Zgodnie z tymi założeniami hakata była głównym ośrodkiem polityki antypolskiej. Idee rozpowszechniane przez te organizacje i inne im podobne streścić można krótko jak następuje: Niemcy są pierwszym ze wszystkich narodów naszego globu, przy podziale zarówno Europy, jak i całego świata zostali pokrzywdzeni. Muszą więc dochodzić swych słusznych praw. W 1897 r. sekretarz stanu w Urzędzie Spraw Zagranicznych Bulow, późniejszy kanclerz, oświadczył: "Nikogo nie chcemy postawić w cieniu, ale domagamy się naszego miejsca pod słońcem". Od tego czasu slogan o "miejscu pod słońcem" stał się na długie lata naczelnym hasłem propagandy wszechniemieckiej. Podstawowe zasady i myśli przewodnie tego kierunku wypowiadali profesorowie na katedrach uniwersyteckich i w uczonych publikacjach. Zasady te, coraz bardziej wulgaryzowane, przechodziły stopniowo w broszurach propagandowych, w artykułach dziennikarskich, w przemówieniach wiecowych do najszerszych kół społeczeństwa i przyczyniały się skutecznie do obniżenia kultury w Niemczech. Głównym ideologiem nowoczesnego nacjonalizmu niemieckiego był historyk i pisarz polityczny, Heinrich von Treitschke. Swymi licznymi pismami politycznymi, 5-tomową poczytną historią Niemiec, a nade wszystko wykładami "polityki" przed zawsze przepełnionym audytorium uniwersytetu berlińskiego, wykładami ogłoszonymi później drukiem, wywarł on na społeczeństwo niemieckie wpływ głęboki i trwały. Jego nauki i przykazania to gloryfikacja wojny i przemocy, odrzucenie wszelkich dążeń do politycznego i społecznego równouprawnienia, antysemityzm i nienawiść do katolicyzmu. "Najwłaściwszą rzeczą - uczył Treitschke - jest cywilizowanie barbarzyńskiego narodu. Trzeba mu dać do wyboru: albo będzie wchłonięty przez naród rządzący, albo zostanie wytępiony. Tak postąpili Niemcy z Prusami; Prusowie albo zostali wyniszczeni mieczem, albo też stali się na wskroś Niemcami. Chociaż taki proces rozwojowy jest okrutny, pozostaje on wszakże błogosławieństwem dla ludzkości. Nastąpiło rozwiązanie słuszne - pierwiastek szlachetny pokonał i wchłonął mniej wartościowy". Bardzo interesujące było spostrzeżenie Treitschkego o "stawaniu się" Niemiec. "Rozwój historii - pisał w swej Polityce - można dokładnie śledzić na przykładzie naszej ojczyzny. Nazwa Niemiec ulegała ciągłym zmianom. Kraj pomiędzy Renem a Łabą to jedyna ziemia, która od wieków należała do Niemiec. Natomiast części położone na wschód i na zachód od tych rzek przechodziły różne koleje. Co najmniej trzecia część dzisiejszej Rzeszy [tj. Rzeszy w granicach z lat 1871-1918] jest krajem kolonialnym". Teoretyczne podstawy planów ekspansji imperialistycznej dał Niemcom Friedrich Ratzel, twórca antropogeografii i geografii politycznej, i założona przez niego szkoła. Ratzel w swych pracach podkreślał konieczność powiązania nauk społecznych z nauką o ziemi. W państwie upatrywał "organizm tak powiązany z określoną częścią powierzchni ziemi, że jego właściwości składają się z właściwości narodu i terytorium". Toteż państwo badał jako formę rozszerzania życia na powierzchni ziemi. Walkę zaś o byt uważał za walkę o przestrzeń, przestrzeń bowiem jest pierwszym warunkiem życia. Teorie Ratzla, wyrosłe z obserwacji współczesnych stosunków, powstały na gruncie potrzeb i interesów imperialistów i interesom tym służyły. Formułując geopolityczne prawo przestrzeni Ratzel próbował uogólnić zarówno szybki wzrost terytorialny państwa pruskiego i zjednoczenie Niemiec przez Prusy, jak i dokonywający się na jego oczach olbrzymi wzrost posiadłości kolonialnych mocarstw europejskich. Było to więc teoretyczne uzasadnienie dążeń wielkiego kapitału do ekspansji imperialistycznej na coraz większą miarę. Z ratzlowskiego prawa przestrzeni wynikała nieodparta konieczność stałego rozszerzania granic państwa. Teorie Ratzla to jakby "zapotrzebowanie społeczne" imperializmu, stąd wynikła ich wielka popularność pośród burżuazji tego okresu. Nawet muzyka, sztuka tak bardzo, wydawałoby się odległa od polityki, w Niemczech wprzęgnięta została w służbę wojującego nacjonalizmu. Ryszard Wagner budził zamarły w sagach i legendach świat starogermańskich bożków i bohaterów. Wpływ jego sztuki, "das Wagnerianertum - wagnerianizm", był ogromny, a działał na rzecz militaryzmu, podnoszenia pychy narodowej, a nawet wyłączności i wyższości rasowej. Otoczenie Wagnera, tworzące istny zespół polityczno-propagandowy, przejęło teorie Gobineau o nierówności ras ludzkich, szerzyło pogląd, że Germanie, a zwłaszcza Niemcy, są rasą najwyższą, najdoskonalszą, przeznaczoną do panowania nad światem. Do grona tego należał również zięć Wagnera, Anglik Chamberlain, autor książki o podstawach Xix w. Skrajne teorie, sprzeczne nieraz ze zdrowym rozsądkiem i z rzeczywistością, szerzyć się mogły tym łatwiej, że życie w Niemczech zarówno za rządów Bismarcka jak i później w czasach tzw. wilhelmińskich płynęło w twardych trybach ciężkiej machiny biurokratyczno-militarystycznej. W 1887 r. jeden z największych uczonych niemieckich swego czasu, badacz dziejów starożytnego Rzymu, Teodor Mommsen, żalił się: "Przykro patrzeć, jak na wszystkich polach brak ludzi użytecznych, jak ulubiony germański serwilizm wciąż tłumi wszystkie wolne wzloty ducha". A następca Bismarcka, generał von Caprivi, podkreślał krzywdę, jaką "żelazny kanclerz" wyrządził niemieckiemu stanowi urzędniczemu, gdy każdy sprzeciw uważał za osobistą zniewagę i ludzi samodzielnie myślących bądź usuwał, bądź też łamał ich charaktery. Niezależność myślenia można było bez zbytniego trudu łamać nie tylko u urzędników państwowych. Najlepszą drogą do tego była instytucja oficerów rezerwy. Każdy młody Niemiec z klas posiadających, który nie oddawał się zawodowo karierze militarnej, pragnął zostać po odbyciu powinności wojskowej oficerem rezerwy. Oficer rezerwy wyróżniać się musiał, według pojęć pruskich, szczególną wiernością względem cesarza-króla. Należenie do stronnictwa opozycyjnego było poczytywane za rzecz sprzeczną z tym właśnie poczuciem wierności. Nierzadkie były wypadki, gdy opozycjonistów pozbawiano godności oficera rezerwy i stosowano względem nich swoisty terror polityczno-towarzyski. Kanclerz Caprivi zrezygnował z polityki ustaw wyjątkowych. "Prawo przeciwko socjaldemokracji" nie zostało już więcej uchwalone. Natomiast po masowych strajkach górniczych w 1889 r. zostały wprowadzone ustawy o wypoczynku niedzielnym, zakazie zatrudniania w fabrykach dzieci do lat 13, maksymalnym 11-godzinnym dniu pracy dla kobiet, okresie ochrony dla położnic. Partia socjaldemokratyczna wobec nowych, swobodniejszych warunków istnienia i pracy uznała potrzebę opracowania programu odpowiadającego zmienionej sytuacji. Zajął się tym zjazd partyjny obradujący w Erfurcie od 14 do 20 października 1891 r. i uchwalił tzw. program erfurcki. Głównym jego redaktorem był pisarz i działacz wybijający się na jedno z pierwszych miejsc w partii - Karl Kautsky. Program zawierał teoretyczny szkic ewolucji społeczeństwa kapitalistycznego, następnie żądania polityczne, przede wszystkim powszechnego głosowania, wreszcie społeczne takie, jakich doraźne przeprowadzenie uznano za rzecz możliwą i konieczną, a więc 8-godzinny dzień pracy, zakaz pracy dla dzieci itp. Engels poddał program erfurcki krytyce; wytknął zwłaszcza, że nie żądano republiki demokratycznej i nie domagano się "skoncentrowania całej władzy politycznej w rękach przedstawicielstwa narodowego". Za błąd uznał również, iż nie zwrócono dostatecznej uwagi na sprawę przebudowy Niemiec. "Z jednej strony musi być usunięty partykularyzm małych państewek (Kleinstaaterei)... - pisał - Z drugiej muszą przestać istnieć Prusy. Na ich miejsce muszą powstać autonomiczne prowincje tak, aby swoiste prusactwo przestało ciążyć nad Niemcami". Zniesienie ustawy wyjątkowej ułatwiło pracę socjaldemokracji. Rzesze jej zwolenników rosły szybko. W 1890 r. w wyborach parlamentarnych z 7229000 wyborców 1427000 oddało głosy na kandydatów socjalistycznych. W 1912 r. w ostatnich wyborach przed wojną na 12207000 głosujących kandydaci socjalistyczni uzyskali 4250000 głosów, a więc przeszło 1/3. Sukcesy odnosiła partia również w wyborach komunalnych. Socjaldemokraci byli licznie reprezentowani w radach miejskich wszystkich państw i państewek niemieckich. Prasa partyjna miała coraz więcej czytelników i abonentów. Organy naukowe "Die Neue Zeit" i "Sozialistische Monatshefte" przynosiły publikacje na wysokim poziomie. Rozszerzała się również podstawa społeczna partii. Szeregi jej wyborców, sympatyków, nawet członków licznie zasilał element drobnomieszczański. Rzemieślnicy, drobni kupcy, niżsi urzędnicy porzucali w znacznym stopniu stronnictwa mieszczańskie i rzucali swe głosy na kandydatów socjaldemokratycznych; ale dalecy byli od dążeń rewolucyjnych. Duża ich część cieszyła się względnym dobrobytem i poprawą warunków bytu, o czym świadczy wydatny wzrost liczby płatników podatku dochodowego. W latach 1896-1914 powiększyła się o 56,2% najniższa kategoria płatników, tj. posiadających od 900 do 3000 marek rocznego dochodu. Tendencji rewolucyjnych nie przejawiała również tzw. arystokracja robotnicza - majstrzy fabryczni, nieźle sytuowani robotnicy wykwalifikowani. Ich położenie materialne było lepsze niż przeciętnego robotnika, ich stanowisko w partii mocne. Duży wpływ na linię polityki partyjnej wywierali funkcjonariusze aparatu partii i związków zawodowych oraz redaktorzy pism partyjnych. Mieli oni stałe dochody i wyrobili sobie mentalność drobnomieszczańską. Nastroje i dążenia oportunistyczne, antyrewolucyjne były więc w szeregach socjaldemokracji niemieckiej w początkach Xx w. silne. W tych warunkach zdobył znaczne wpływy rewizjonizm, następnie centryzm. Lewica partii reprezentowała nadal internacjonalizm, bezwzględną walkę klas, dążenie do rewolucji i dyktatury proletariatu. Na czoło tego odłamu wysunął się dr Karl Liebknecht, syn Wilhelma. Głównym ideologiem był dr Franz Mehring. Rozbicie socjaldemokracji niemieckiej, faktyczne chociaż nie formalne na trzy odłamy będzie miało ogromne znaczenie podczas pierwszej wojny światowej, a zwłaszcza w gorących tygodniach przewrotu w 1918 r. Stanowisko socjaldemokratów niemieckich wobec Polski nie wykazywało pełnego i jasnego zrozumienia problemu narodowego. Nie wysuwali postulatu niepodległości Polski, przeciwnie uważali, że wszystkie zabory zrosły się gospodarczo tak mocno z mocarstwami rozbiorczymi, iż powstanie niepodległego, zjednoczonego państwa polskiego stało się już niemożliwością. Ziemie polskie pozostające pod berłem Hohenzollernów uważali za organiczną część składową państwa pruskiego. Królestwo poczytywali za silnie związane z Rosją, z uwagi na rynki wschodnie. Potępiali wszakże surowo politykę rządu berlińskiego wobec Polaków. Oceniali ją jako wyraz prymitywnego barbarzyństwa. Na terenie parlamentarnym i publicystycznym walczyli przeciwko germanizacji ziem polskich, przeciwko systemowi szkolnemu, prześladowaniu języka polskiego, wywłaszczaniu ziemi polskiej. Wskazywali, że ucisk narodowy i wypieranie Polaków z ojcowizny powoduje ich proletaryzację, kieruje ich do zachodnich prowincji cesarstwa i odbija się szkodliwie na interesach robotnika niemieckiego; konkurencja polska bowiem wywołuje obniżenie płacy. Rozdział czternasty:Ń MonarchiaŃ Austro-Węgierska Lata 1867-1918 to w dziejach monarchii habsburskiej tzw. okres dualizmu, podziału państwa na dwie części - austriacką i węgierską, związane unią rzeczową. Część austriacka nosiła nazwę urzędową Królestwa i Kraje reprezentowane w Radzie Państwa (Die im Reichsrdte vertretenen Königreiche und Länder), potocznie nazywana była Przedlitawią, czyli Cislitawią, od granicznej rzeczki Litawa (niem. Leitha) lub po prostu Austrią. Obok Górnej i Dolnej Austrii w skład Przedlitawii wchodziły Galicja, Śląsk, Czechy i Morawy, Przedarulania, Salzburg, Styria, Karyntia, Tyrol, Kraina, Gorycja, Triest, Dalmacja, Istria, Bukowina - Królestwa i Kraje obdarzone samorządem i własnymi sejmami. Część węgierska, tzw. Kraje Korony św. Stefana, zwana była Zalitawią, czyli Translitawią. Z Węgrami związane było królestwo Chorwacji. Osobne miejsce zajmowała Bośnia i Hercegowina, w latach 1878-1908 pozostająca pod austro-węgierskim zarządem cywilnym i okupacją wojskową, w 1908 r. anektowana i zespolona z całością monarchii. Zalitawię i Przedlitawię łączyły: osoba monarchy, który był cesarzem w Austrii a królem na Węgrzech, wojsko, polityka zagraniczna, wspólne finanse Stąd trzy ministerstwa wspólne - spraw zagranicznych, wojny i finansów. Poza tym i Austria, i Węgry miały własne rządy i własne dwuizbowe parlamenty. Celem dualizmu było zapewnienie rządów w Przedlitawii Niemcom austriackim, w Zalitawii Węgrom. Powiodło się to całkowicie na Węgrzech, a tylko częściowo w Austrii. Czasy dualizmu to okres nieustannej walki narodowościowej, której zrozumienie ułatwiają dane z załączonej tabeli. Pokazuje ona skład narodowościowy monarchii według urzędowego spisu ludności z 1910 r.; za kryterium narodowości przyjęto w nim język potoczny (Umgangssprache). Spośród tych narodów dwa, tzn. Niemcy i Węgry, były to narody rządzące. Polaków, Włochów, Chorwatów i Czechów uznać można za narody współrządzące, wywierali bowiem duży wpływ na bieg spraw we własnych krajach, a nawet w całej monarchii. Wreszcie Ukraińcy, Rumuni, Słoweńcy, Serbowie i Słowacy nie mieli w rządach udziału. Węgrzy, Czesi, Słowacy, Chorwaci, Słoweńcy byli zjednoczeni w granicach monarchii, Niemcy, Włosi, Rumuni mieli własne państwa w sąsiedztwie, większość Polaków mieszkała poza obrębem państwa Habsburgów. Taka sytuacja wytwarzała dodatkowe trudności - w każdym wypadku inne. Ułożenie poprawnych stosunków między poszczególnymi narodami utrudniał fakt, iż nie tylko monarchię jako całość rozbijała jej struktura wielonarodowościowa, ale to samo zjawisko, mianowicie rozbicie narodowościowe, występowało i w większości krajów. W Galicji np. istniał konflikt polsko-ukraiński, w Czechach czesko-niemiecki. W Siedmiogrodzie ścierali się Węgrzy, Rumuni, Niemcy, na zachodzie monarchii Włosi, Niemcy, Serbowie, Chorwaci i Słoweńcy. Konflikt narodowościowy łączył się najczęściej ze społecznym. Polski szlachcic i chłop ukraiński w Galicji Wschodniej, węgierski właściciel ziemski i włościanin rumuński i słowacki w Siedmiogrodzie i w Słowacji, niemiecki fabrykant i czeski robotnik ostro przeciwstawiali się sobie. Trudności sprawiał również nierównomierny rozwój gospodarczy. Obok krajów wysoko uprzemysłowionych wchodziły w skład państwa i kraje rolnicze, zacofane ekonomicznie. Wprawdzie wydawać się mogło, że wzajemnie uzupełniać się będą austriacki i czeski przemysł oraz węgierskie rolnictwo, ale w praktyce sytuacja była bardziej skomplikowana. Występowała bowiem wyraźna różnica interesów między przemysłem Austrii i Czech, żądającym ceł ochronnych, a szlachtą węgierską zainteresowaną w swobodnym wywozie swych płodów rolnych, bydła i nierogacizny. Życie państwowe Austro-Węgier rozwijało się więc w trudnych warunkach. W Przedlitawii były one tym bardziej skomplikowane, że powstały tam większe siły oporu przeciwko Niemcom niż opozycja przeciw Węgrom w Zalitawii. Czynnikiem jednoczącym był monarcha i była armia, której korpus oficerski i podoficerski wychowywano w staroaustriackich, czarno-żółtych tradycjach. Szczególne znaczenie miała wielka własność ziemska. Arystokracja na Węgrzech, w Czechach, w Galicji, w krajach alpejskich odgrywała dużą rolę polityczną. Z kół arystokracji wychodzili najczęściej namiestnicy, członkowie rodzin arystokratycznych zajmowali czołowe stanowiska w dyplomacji i, rzecz prosta, wysokie godności dworskie, nie pozbawione w monarchii wpływu politycznego. Burżuazja najsilniejsza i najliczniejsza była w niemieckich krajach Austrii, a następnie w Czechach. Burżuazja węgierska, a tym bardziej polska w Galicji, miały znaczenie dużo mniejsze. Cesarz Franciszek Józef zarówno długim panowaniem, jak i obowiązkowością i bezwzględnym oddaniem państwu zdobył sobie wielki autorytet. Nie tylko panował, ale i rządził. Decydował osobiście o nominacjach premiera i ministrów w Austrii; rząd pozostawał u władzy, póki cieszył się jego zaufaniem. Parlament austriacki, zwany Radą Państwa, był dwuizbowy; Izba Panów składała się z członków dziedzicznych, reprezentantów arystokracji, i dożywotnich, mianowanych przez cesarza. Izba Posłów powstawała w drodze ordynacji wyborczej tak ułożonej, aby zapewnić głos decydujący ludziom majętnym. W 1873 r. dotychczasowy system wyborów pośrednich przez sejmy krajowe zastąpiono wyborem bezpośrednim w czterech kuriach. Były to: kuria wielkiej własności ziemskiej (4505 wyborców, 85 mandatów), kuria Izb Handlowych i Przemysłowych (483 wyborców, 21 mandatów), kuria miast (170640 wyborców, 118 mandatów), wreszcie kuria gmin wiejskich (1083600 wyborców, 129 mandatów). Ten system wyborów pozostawiał robotników bez przedstawicielstwa. Cesarz powołał początkowo do rządu tzw. liberałów niemieckich reprezentujących głównie wielką burżuazję (gabinet ks. Adolfa Auersperga 1871-1879Ď). Było to bowiem stronnictwo silnie podkreślające zasadę jedności państwa (Gesamtsstaatsidee). Głównymi posunięciami rządu liberalnego było wypowiedzenie konkordatu z 1855 r., wprowadzenie nowego systemu wyborów, nadzoru państwa nad całym szkolnictwem (z wyjątkiem nauczania religii), sądów przysięgłych, nowego kodeksu karnego oraz zniesienie tzw. prawa o lichwie, co ułatwiło powstawanie spółek handlowych. Kryzys 1873 r. i trwająca po nim depresja gospodarcza osłabiła stanowisko rządu i stronnictwa liberalnego. Ostatecznie zraziła cesarza do liberałów ich opozycja przeciw okupacji Bośni. Franciszek Józef zdymisjonował więc gabinet ks. Auersperga i powołał rząd hr. Edwarda Taaffego (1879-1893Ď). Taaffe oparł się na koalicji konserwatystów niemieckich, polskich i czeskich, zwanej "żelaznym pierścieniem". Podstawą społeczną koalicji była wielka własność ziemska. Cieszyła się ona popularnością wśród drobnomieszczaństwa i zamożniejszych chłopów. "Żelazny pierścień", na wskroś konserwatywny, wykazywał wszakże w praktyce więcej zrozumienia dla kwestii narodowościowej niż liberałowie. W 1880 r, wydano zarządzenie nakazujące urzędnikom w Czechach odpowiadać, po czesku na pisma składane w tym języku. W 1882 r. uniwersytet w Pradze został podzielony na dwie uczelnie, czeską i niemiecką. Te niewielkie zmiany do żywego oburzyły Niemców sudeckich, zwanych wówczas Deutschbödhmen, i wywołały ich gwałtowną opozycję, nie zadowoliły natomiast Czechów. Ugodowe względem dynastii stronnictwo staroczeskie traciło stopniowo wpływy i znaczenie, na czoło zaś wysunęli się młodoczesi, którzy zyskali wpływy wśród chłopów i drobnej burżuazji i utworzyli w 1874 r. odrębne stronnictwo. Domagali się federalistycznego ustroju monarchii, zupełnego równouprawnienia Czechów i Niemców, powszechnego głosowania. W 1889 r. zdobyli większość w sejmie czeskim. Przywódcą młodoczechów był w końcu Xix i w początkach Xx w. zamożny przemysłowiec Karol Kramar. Przez długie lata, zapewne aż do pierwszej wojny światowej, jego program polityczny rysował się w sposób następujący: należy dążyć do tego, aby Austria była kierowana przez większość słowiańską i złączona ścisłym przymierzem z carską Rosją. Kramara, który pomimo demokratycznej frazeologii był konserwatystą, nazywano "feudalnym demokratą". Interesującą postacią w życiu czeskim był Tomasz Garrigue Masaryk, syn cesarskiego woźnicy i kucharki, w młodych latach terminator ślusarski. Wybitnymi zdolnościami i wytężoną pracą zdobył poważne stanowisko w nauce (w 1882 r. został profesorem filozofii na czeskim uniwersytecie w Pradze), a następnie i w polityce. Był przywódcą niewielkiego liczebnie, założonego przez siebie stronnictwa realistów. Podobnie jak Kramara, tak i Masaryka interesował przede wszystkim problem słowiański w Austrii. Wiele pracy poświęcił próbom rozwiązania trudnej sprawy językowej w Czechach; stał tu, rzecz charakterystyczna na stanowisku, iż zarządzenia językowe gabinetu Badeniego dały Czechom więcej, niż było to wówczas wskazane. Pracował też nad zbliżeniem Czechów ze Słowakami. Ważną tekę skarbu przeszło dziesięć lat (1880-1891Ď) piastował w rządzie Taaffego Polak, profesor ekonomii uniwersytetu krakowskiego, Julian Dunajewski. Na tym stanowisku Dunajewski wprowadził ład do finansów Austrii, usunął chroniczny dotąd deficyt, osiągnął równowagę budżetową, a nawet nadwyżki. Pozycję polityczną zdobył sobie tak silną, że w 1885 r., w wielkiej mowie w Izbie, mógł powiedzieć pod adresem Niemców: "Dalecy jesteśmy od zamiaru gnębienia lub choćby krzywdzenia obecnej opozycji lub w ogóle niemieckości. Ale wykazaliśmy, że można rządzić, wprawdzie nie przeciw Wam, ale, o czym Panowie wątpiliście, rządzić bez Was, a jednak uczynić zadość potrzebom państwa". Od czasów Dunajewskiego tekę ministra skarbu często piastowali Polacy (Leon Biliński, Witold Korytowski, Wacław Zaleski). Apogeum wpływów szlachty polskiej w Austrii był gabinet Kazimierza hr. Badeniego (1895-1897Ď) z Bilińskim jako ministrem skarbu. Zarazem Agenor hr. Gołuchowski był w latach 1895-1906 ministrem spraw zagranicznych. Rząd Badeniego dokonał korektury ordynacji wyborczej wprowadzając piątą kurię "głosowania powszechnego" z 72 mandatami (wybory w 1897 r. wprowadziły z piątej kurii pierwszych posłów socjalistycznych do parlamentu, między nimi Ignacego Daszyńskiego) i wydał dla Czech "rozporządzenia językowe", które językowi czeskiemu dały równouprawnienie z niemieckim nie tylko w tzw. służbie zewnętrznej, ale także w urzędowaniu wewnętrznym. Niemcy rozpoczęli gwałtowną opozycję, której Badeni ostatecznie uległ i otrzymał dymisję. Następca jego Gautsch odwołał "rozporządzenia językowe". Rozwój przemysłu i powstawanie coraz liczniejszego proletariatu sprzyjało tworzeniu się i wzmaganiu ruchów masowych. Już w siódmym dziesięcioleciu Xix w. zaczęły zawiązywać się pierwsze organizacje robotnicze. W 1878 r. w Czechach powstała partia socjaldemokratyczna z programem opartym na zasadach programu gotajskiego. Na zjeździe w Hainfeld, 31 grudnia 1888 - 1 stycznia 1889 r. utworzona została pod przewodnictwem lekarza, Viktora Adlera, Socjaldemokratyczna Partia Austrii i szybko zyskała sobie liczne rzesze zwolenników. Świadczył już o tym pierwszy obchód dnia 1 maja w Wiedniu w 1890 r. Socjaldemokraci austriaccy chętnie nazywali swą partię "Małą Międzynarodówką". Podkreślali z zadowoleniem, że w skład jej wchodzą przedstawiciele wszystkich narodowości Austrii, socjaliści polscy, niemieccy, czescy, włoscy, ukraińscy. Każda grupa narodowa miała swoją organizację, tworzącą składową część autonomiczną socjaldemokracji austriackiej. 31 stycznia 1892 r. na zjeździe we Lwowie utworzono Polską Partię Socjaldemokratyczną, Galicji i Śląska Cieszyńskiego, zwaną niekiedy Socjaldemokratyczną Partią w Galicji. W swoistych warunkach rozwoju Austrii górę wziął kierunek rewizjonistyczny, zwany austromarksizmem. Austromarksizm zwracał baczną uwagę na kwestię narodowościową i domagał się "autonomii kulturalno-narodowej". Zjazd partyjny w Brnie w 1899 r. uchwalił "program brneński", domagający się przekształcenia Austrii w federację demokratyczną, w której wszystkie narody byłyby równouprawnione. Problemy te opracowali następnie szerzej Karl Renner i Otto Bauer. Wysuwali żądanie autonomii narodowej, przede wszystkim w sprawach szkolnych i językowych, następnie "autonomii ludzi", która objąć miała mieszkańców terenów mieszanych narodowo. Powstałyby powszechności narodowe - Nationsuniversitäten. Otto Baurer pisał: "Klasa robotnicza wszystkich narodów domaga się konstytucji, która położy kres walce narodowościowej, zapewniając każdemu narodowi własną sferę działania, żąda konstytucji, która każdemu narodowi da możność swobodnego rozwoju własnej kultury, a robotnikom wszystkich narodów przyniesie udział we własnej narodowej kulturze". Skutki rosnącej koncentracji przemysłu oraz kryzysu 1873 r. odczuła przede wszystkim drobna burżuazja i rzemieślnicy. Opierając się na tych warstwach rozwijał się ruch chrześcijańsko-społeczny, kierowany przez adwokata, dr. Karola Luegera, długoletniego (od 1897 r.) burmistrza miasta Wiednia. Lueger pozyskał masy drobnomieszczaństwa ostrymi hasłami antysemickimi i zapowiedzią ochrony rzemiosła przed konkurencją przemysłu fabrycznego. Pośród Niemców, najpierw w Czechach, zaczął się szerzyć ruch skrajnie nacjonalistyczny, tzw. wszechniemiecki. Wszechniemcy stanęli w zasadniczej opozycji nie tylko do dynastii, ale i do państwowości austriackiej i żądali przyłączenia niemieckich części Austrii, oczywiście z Sudetami, do cesarstwa Hohenzollernów. Przywódca wszechniemców Georg Schönerer, według Hitlera "myśliciel wspaniały i głęboki", za napad na redakcję liberalnego dziennika wiedeńskiego skazany został na karę więzienia i utratę szlachectwa. Schönerer proklamował walkę z "zarazą, którą chrześcijański judaizm wsączył w myśl germańską", i rzucił hasło "Los von Rom - oderwać się od Rzymu". Awantury, które wszechniemcy urządzali w parlamencie, nie mogły nikogo przekonać o ich wyższości kulturalnej. Ruch wszechniemiecki był popularny pośród młodzieży gimnazjalnej i uniwersyteckiej. Gabinet Körbera (1900-1904Ď) próbował osłabić walkę narodowościową przez wzmacnianie więzów gospodarczych między poszczególnymi krajami. Ale ani budowa nowych linii kolejowych, ani budowa nowych kanałów nie zdołała załagodzić sytuacji. Tymczasem w najszerszych kołach społeczeństwa we wszystkich krajach Przedlitawii coraz silniej występowało, zwłaszcza od czasu rewolucji rosyjskiej, żądanie głosowania powszechnego. Cesarz Franciszek Józef postanowił wreszcie uczynić zadość temu postulatowi w przekonaniu, że wejście w znacznej liczbie do parlamentu posłów radykalnych sprowadzi walki polityczne na inną płaszczyznę i uśmierzy w pewnej mierze tarcia narodowościowe. W grudniu 1906 r. nowa ordynacja wyborcza została uchwalona, w maju 1907 r. odbyły się wybory powszechne. Zmieniły one istotnie oblicze Izby Posłów, wprowadziły do niej 87 socjaldemokratów oraz zmniejszyły liczbę Niemców, ale bynajmniej nie przyczyniły się do usprawnienia jej pracy. Konflikty narodowościowe nie umilkły. W niektórych kołach, wbrew cesarzowi, który stał mocno na stanowisku dualizmu i nienaruszalności konstytucji, zaczęto myśleć o zupełnej przebudowie monarchiiü. W 1905 r. profesor uniwersytetu wiedeńskiego, Aureliusz Popovici, Rumun siedmiogrodzki, ogłosił książkę pt. Stany Zjednoczone Wielkiej Austrii. Proponował podział całej monarchii, łącznie z Węgrami, na 15 terytoriów narodowych, nie pokrywających się z krajami historycznymi, a obdarzonych własnymi rządami i sejmami. Rząd i parlament centralny zawiadywać miały sprawami wspólnymi. Dokoła następcy tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, zgrupował się zespół ludzi pracujących również w podobnym kierunku nad przekształceniem monarchii. Spodziewano się, że plany te można będzie zrealizować po śmierci cesarza Franciszka Józefa. Rzecz znamienna, że wśród owych współpracowników arcyksięcia znajdowali się obok profesora Popoviciego dwaj inni Rumuni z Siedmiogrodu, późniejsi premierzy Królestwa Rumunii w okresie międzywojennym, Vaida-Voevod i Juliusz Maniu, oraz Słowak dr Milan Hodża, premier Czechosłowacji w 1938 r. i Polak Juliusz Twardowski. W sposób prostszy, mniej powikłany biegło życie polityczne na Węgrzech. Mniejszości narodowe stanowiły wprawdzie połowę liczby mieszkańców, ale z wyjątkiem Niemców były to narody chłopskie, z wielką trudnością tylko mogące w na poły feudalnych warunkach przeciwstawić się panującej szlachcie węgierskiej. Skutkiem odpowiednio ułożonej ordynacji wyborczej faworyzującej wielką własność ziemską mieli Węgrzy ogromną większość w sejmie. Posłowie mniejszościowi nie mieli wpływu na przebieg obrad i na uchwały. Fakt zaś, że rozwój przemysłu był nikły i klasa robotnicza nieliczna, sprawiał, iż szlachta węgierska nie napotykała w kraju poważniejszej siły oporu. Zasadniczą cechą polityki klasy panującej była bezwzględna madziaryzacja na każdym polu, przede wszystkim w dziedzinie szkolnictwa na wszystkich szczeblach. Związki gospodarcze Węgier z Austrią (unia celna i walutowa) były silne. W końcu Xix w. 3/4 eksportu węgierskiego szło do Austrii, 4/5 importu do Węgier pokrywała Austria. Był to czynnik, który wydatnie wpływał na pozyskanie większości społeczeństwa węgierskiego dla dualizmu. Zwolennicy oderwania się od Austrii znajdowali się w mniejszości. Czołowym węgierskim mężem stanu był Koloman hr. Tisza. Jako prezes ministrów w latach 1875-1890 sprawował rządy silnej ręki, a i po swej dymisji wywierał aż do śmierci znaczny wpływ na bieg spraw w kraju. Typowy przedstawiciel szlachty madziarskiej zwykł mawiać o sobie: "Jestem Węgrem całkowicie i wyłącznie, jak rzeka, której imię noszę". Bratanek Kolomana Istvan (Stefan) hr. Tisza jako parokrotny szef rządu (po raz pierwszy w 1903 r.) i przewodniczący Izby Posłów kontynuował z nie mniejszym talentem i siłą woli politykę stryja. Stronnictwu niezawisłości, dążącemu do zniesienia unii rzeczowej z Austrią i zastąpieniu jej unią personalną, przewodził Ferenc (Franciszek) Kossuth, syn Ludwika. Po ojcu odziedziczył nazwisko, nie odziedziczył talentu. Robotnicy węgierscy tworzyli swe organizacje samodzielnie nie łącząc się z Austriakami. W 1880 r. powstała Powszechna Robotnicza Partia Węgier i postawiła sobie za cel walkę o wprowadzenie powszechnego prawa wyborczego. W 1890 r. utworzona została Socjaldemokratyczna Partia Węgier. Wpływ cesarza-króla Franciszka Józefa na bieg wypadków był mniejszy na Węgrzech niż w Austrii ze względu na silną zawsze madziarską większość sejmową. Była wszakże sprawa, w której Franciszek Józef zdołał przeprowadzić swą wolę wbrew Węgrom. W 1902 r. Węgrzy wystąpili z żądaniem wyodrębnienia armii węgierskiej z językiem węgierskim jako językiem komendy (dotychczas był to niemiecki). Franciszek Józef nie ustąpił i po długiej walce przełamał opór Madziarów groźbą wprowadzenia powszechnego głosowania, co natychmiast odebrałoby im przewagę w sejmie. W polityce zagranicznej uwaga Austro-Węgier skierowana była głównie ku Bałkanom. Tam było jedyne pole ekspansji imperializmu austriackiego. Stamtąd mogło wyjść i ostatecznie wyszło groźne niebezpieczeństwo dla monarchii habsburskiej w postaci jugosłowiańskiego ruchu niepodległościowego i zjednoczeniowego. Polityka austriacka na Półwyspie Bałkańskim miała więc dwa cele: gospodarczy - zapewnić rynki zbytu dla przemysłu austriackiego i czeskiego, i polityczny - nie dopuścić do zjednoczenia Jugosłowian poza monarchią i wbrew niej. Ale Austria w takim wypadku mogłaby uzyskać trwalszy wpływ na narody słowiańskie na Bałkanach, gdyby własnych Słowian umiała rzeczywiście związać z sobą. 'Toteż osiągnięcia Austro-Węgier na Bałkanach były niewielkie i krótkotrwałe. Okupacja Bośni i Hercegowiny w 1878 r. i ich aneksja w 1908 r., hegemonia polityczna i gospodarcza nad Serbią w ciągu niedługiego okresu dwóch ostatnich dziesięcioleci zeszłego wieku - to wszystko. Polityka Austro-Węgier na półwyspie przyczyniła się do trwałego antagonizmu z Rosją, który leżał m.in. u podłoża pierwszej wojny światowej. Sojusz z Niemcami w 1879 r., a w wyższej jeszcze mierze napływ kapitału niemieckiego coraz silniej uzależniały monarchię habsburską od Niemiec. Rozdział piętnasty:Ń Wielka BrytaniaŃ wczesnej eryŃ imperializmu Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii, jak brzmiała urzędowa nazwa państwa angielskiego, zajmowało stanowisko niezmiernie uprzywilejowane w stosunku do innych krajów Europy. Położenie wyspiarskie dawało mu bezpieczeństwo nieznane na kontynencie (od 1066 r. stopa najeźdźcy nie dotknęła ziemi angielskiej) i odsuwało od częstych zatargów wstrząsających Europą. Potężna flota wojenna zapewniała panowanie na morzu. Rósł dobrobyt, Anglia pod względem rozwoju gospodarczego, pod względem wydobycia węgla, produkcji żelaza przodowała całemu światu, nadal była też bankiem świata i jego głównym ośrodkiem finansowym. Ludność Wysp Brytyjskich wzrosła z 32 mln w 1871 r. do 45 mln w 1914 r. W związku z rozwojem przemysłu i upadkiem rolnictwa, które nie wytrzymywało konkurencji z produktami rolnymi ze Stanów Zjednoczonych i z Rosji, wzrosła znacznie ludność wielkich miast. Trzonem klasy panującej była już nie arystokracja ziemiańska, lecz burżuazja. Arystokracja nie została wszakże odsunięta od władzy i wpływów, jak to było we Francji. Powiązana licznymi więzami interesu, a także związkami rodzinnymi z burżuazją, arystokracja zachowała nadal znaczenie i nadal piastowała liczne kierownicze stanowiska w życiu politycznym i gospodarczym. Politycznymi wyrazicielami dążeń klasy panującej były dwa zmieniające się u władzy stronnictwa - konserwatystów, dawnych torysów, i liberałów, dawnych whigów. W omawianym przez nas okresie różniła je już nie tyle kwestia zasad i programu, ile raczej taktyki. Anglia nie miała i nie ma dotąd jednolitej ustawy konstytucyjnej. Jej konstytucję tworzą różnorodne normy prawne i zwyczaje, pochodzące z różnych epok. Angielska klasa panująca umiała elastyczny ten system przekształcać i zręcznie dostosowywać do zmieniających się warunków społecznych i politycznych. U szczytu machiny państwowej stoi król, który panuje, lecz nie rządzi, który w myśl znanego określenia "nie może czynić źle", ale też "nie może działać sam" (konieczność kontrasygnaty ministerialnej), który jest najwyższym tradycyjnym wyobrazicielem państwa, jego ciągłości historycznej i jego jedności. Pełnię władzy sprawuje parlament i jego emanacja - gabinet ministrów. Parlament tworzą Izba Lordów i Izba Gmin. Lordowie - to w zasadzie głowy rodów arystokratycznych, ich godność przechodzi dziedzicznie z ojca na najstarszego syna. Myliłby się wszakże ten, kto by spodziewał się ujrzeć w Izbie Lordów samych potomków starych rodów historycznych. Obok Salisburych czy Cavendishów licznie zasiadają tam świeżo obdarzeni tytułami przedstawiciele burżuazji, często zupełnie nowej, często wywodzącej się z dołów drabiny społecznej. Do 1911 r., gdy Izbie Lordów przyznano weto umożliwiające zawieszanie uchwał Izby Gmin, obie części składowe parlamentu miały formalnie te same uprawnienia. Faktycznie jednak o biegu ustawodawstwa i kierunku polityki państwowej decydowała Izba Gmin. Instytucja ta w wyniku reform wyborczych z lat 1832, 1867 i 1884 demokratyzowała się stopniowo. Reforma Disraelego z 1867 r" obniżając cenzus majątkowy wyborcy, obdarzyła prawem głosu także drobnomieszczaństwo i część najlepiej sytuowanych robotników w miastach. Następna reforma Gladstone'a z 1884 r. jeszcze bardziej obniżyła cenzus majątkowy i przyznała prawo wyborcze wszystkim mężczyznom, mieszkającym we własnych domach lub domkach, względnie płacącym czynsz lokalowy co najmniej 10 funtów rocznie. Ze zmian tych korzystała w znacznej części ludność robotnicza także na wsi. Na 7 mln dorosłych mężczyzn żyjących wówczas w Anglii czynne prawo wyborcze przysługiwało 5 mln. Głosowanie powszechne wprowadzono w Anglii dopiero w 1918 r. Prawa wyborcze otrzymały wówczas również i kobiety. Gabinet ministrów wyłania zawsze partia, która uzyskała większość mandatów w Izbie Gmin. Szef rządu nosi tytuł pierwszego ministra (the Prime Minister), jest nim z reguły przywódca większości. Najważniejszym po premierze członkiem gabinetu jest minister skarbu (Chancellor of the Exchequer). W normalnych warunkach najdonioślejszym wydarzeniem w życiu politycznym i parlamentarnym Anglii jest dzień, w którym minister skarbu przedstawia Izbie Gmin budżet i wygłasza wielką mowę uzasadniającą politykę gospodarczą rządu. Partia znajdująca się w mniejszości, zwana "najwierniejszą opozycją Jego (względnie Jej) Królewskiej Mości", przeprowadza krytykę polityki rządu, ale nie całego systemu państwowego, i przygotowuje się do objęcia władzy po nowych wyborach. W systemie dwupartyjnym jedna z partii zawsze musi mieć większość. W Izbie Gmin wszakże obok konserwatystów i liberałów zasiadali Irlandczycy. Jeśli będąca u steru partia nie uzyskała silnej większości, to posłowie irlandzcy mieli pole otwarte do gry parlamentarnej. Konserwatyści i liberałowie zmieniali się co kilka lat u władzy. Gabinet liberalny Gladstone'a (1868-1874Ď) zastąpił rząd konserwatywny Disraelego (1874-1880Ď). W latach 1880-1885¬8¦1886 rządzili znowu liberałowie z Gladstonem na czele, po nich objęło ster ministerium konserwatywne lorda Salisbury'ego (1886-1892Ď). Następnie powróciła do władzy partia liberalna (1892-1895, premierzy Gladstone i lord Rosebery), aby po trzech latach, na dłuższy czas, ustąpić miejsca konserwatystom (1895-1905Ď) pod kierunkiem lorda Salisbury'ego do 1902 r., a później jego siostrzeńca, Artura Balfoura. Jak widać, stabilizacja rządów była w Anglii większa niż w innych krajach rządzonych parlamentarnie. W omawianym okresie dwa zagadnienia dominowały nad życiem wewnętrznym Wielkiej Brytanii: kwestia robotnicza i sprawa irlandzka. Reformy w 1867 i 1884 r. dopuściły część robotników do urn wyborczych, nie przyniosły jednak znaczniejszych zmian w ich sytuacji. Związki zawodowe (Trade Unions), grupujące robotników wykwalifikowanych, zostały zalegalizowane ustawą z 1871 r., jednocześnie wszakże wzmożono przeciwdziałanie strajkom - najsilniejszej wówczas broni robotników. Kryzys gospodarczy w latach 1878-1879 pogorszył położenie rzesz robotniczych i z jednej strony zwrócił uwagę kół intelektualnych na sprawy społeczne, z drugiej zaś w latach następnych stał się bodźcem do ruchu organizacyjnego wśród robotników niewykwalifikowanych. Próby rozwiązania kwestii społecznej ze strony kół intelektualnych zapoczątkowała, powstała w 1881 r., Federacja Demokratyczna, przekształcona w trzy lata później w Federację Socjaldemokratyczną. Na jej czele stał dawny torysowski demokrata, Harry Hyndman, autor książki England for All (Anglia dla wszystkich, 1881Ď). Głównymi punktami programu Federacji były: 8-godzinny dzień pracy, nacjonalizacja banków i kolei, progresywny podatek dochodowy. W 1884 r. zawiązało się Towarzystwo Fabialiskie (Fabian Society). Nazwa ta odwoływała się do tradycji wodza rzymskiego Fabiusza Kunktatora znanego z taktyki wyczekiwania, a to rzuca światło na program i dążenia organizacji. Fabianie byli przeciwnikami działalności rewolucyjnej, a zwolennikami stopniowych reform wiodących ku socjalizmowi. W Xx w. wywarli duży wpływ na ideologię Labour Party. Najwybitniejszymi członkami Towarzystwa byli Bernard Shaw oraz Beatrice i Sidney Webbowie. Organizacje te oraz powstała w 1884 r. Liga Socjalistyczna współpracowały z klubami robotniczymi i w 1887 r. zawiązały Ligę Obrony Sprawiedliwości i Wolności, która propagowała myśl utworzenia samodzielnej partii robotniczej i przedstawicielstwa robotników w parlamencie. W przedostatnim dziesięcioleciu Xix w. rozpoczął się masowy ruch strajkowy robotników niewykwalifikowanych. Hasłem do tego były manifestacje bezrobotnych zimą 1886¬8¦1887 r. w East-End, najuboższej proletariackiej dzielnicy Londynu. Położenie robotników Londynu w końcu Xix w. oświetlił Charles Booth w wielotomowym dziele pt. Life and Labour of'the People of the London - Życie i praca ludu londyńskiego, ogłoszonym w latach 1891-1903. Badania jego dowiodły, że ponad 30% mieszkańców stolicy Wielkiej Brytanii nie miało zapewnionego minimum egzystencji. Booth wykazywał wpływ, jaki ten stan rzeczy wywierał na zdrowie robotnika, jego zdolność do pracy oraz na szczęście ludzkie. W 1888 r. nastąpiły liczne strajki, m.in. robotnic fabryki zapałek, wreszcie w 1889 r. wielki strajk robotników gazowni londyńskiej i dokerów, któremu przewodził John Burns, późniejszy (w latach 1906-1914Ď) minister samorządu, później handlu. "Ten olbrzymi ośrodek nędzy - pisał Engels w 1892 r., w przedmowie do nowego angielskiego wydania książki o Położeniu klasy robotniczej w Anglii - nie jest już stojącą sadzawką, jaką był przed sześciu laty. Zrzucił z siebie odrętwiałą rozpacz, powrócił do życia i stał się siedliskiem ruchu zwanego nowym unionizmem, tj. organizacji mas niewykwalifikowanych robotników". Strajkujący robotnicy łączyli się w swoje własne nowe związki zawodowe, które w 1890 r. liczyły już ponad 200 tys. członków. Nowy unionizm, nowy ruch związkowy grupował w swych szeregach przede wszystkim robotników najgorzej zarabiających, szczególną opieką otaczał pracujące kobiety i małoletnich. Coraz bardziej szerzył się pogląd, iż robotnicy powinni mieć także swoją partię. Istotnie, w styczniu 1893 r. utworzyła się Niezależna Partia Pracy (Independent Labour Party). Na jej czele stanął górnik James Keir Hardie. W nazwie pominięto termin "socjaldemokratyczny". aby uwydatnić różnicę zachodzącą pomiędzy angielską a kontynentalnymi partiami robotniczymi, które stały na gruncie marksizmu. Hardie uważał bowiem marksizm za nieodpowiedni dla stosunków angielskich. W swych koncepcjach politycznych był on zbliżony do Towarzystwa Fabiańskiego. Kwestia irlandzka również przysparzała Anglii poważnych trudności. Irlandczycy znosili ucisk potrójny: społeczny (angielski właściciel ziemski wobec irlandzkiego chłopa), polityczny (surowe rządy angielskiego najeźdźcy) i religijny (upośledzenie katolickich włościan irlandzkich przez anglikańskie rządy i anglikańskich właścicieli ziemskich). Po 1870 r. zaostrzył jeszcze sytuację kryzys rolny. Chłop angielski, zmuszony do opuszczenia swego wiejskiego warsztatu pracy, znajdował dla siebie drogę otwartą w miastach angielskich lub w angielskich koloniach. Chłop irlandzki, wyparty ze swej ziemi, skazany był na nędzę lub tułaczkę na obczyźnie. Było to zjawisko masowe. Właściciele ziemscy - landlordowie - usuwali z zagród dzierżawców irlandzkich, gdy ci skutkiem spadku cen płodów rolnych nie byli w stanie opłacić czynszów. Irlandczycy w 1879 r. zawiązali w swej obronie Ligę Ziemską (Land League), na której czele stanął Michael Davitt. Liga już wkrótce po założeniu liczyła ponad 200 tys. członków i wszczęła energiczną akcję bojkotu i niepłacenia czynszów. Na rugowanie z ziemi chłopów-dzierżawców odpowiadała podpalaniem zabudowań dworskich, niszczeniem bydła, niekiedy nawet zabójstwem bardziej okrutnych i bezwzględnych właścicieli i oficjalistów. Szczególnie skutecznym orężem okazało się zobowiązanie do niebrania w dzierżawę i nieuprawiania ziemi, z której w krzywdzący sposób usunięty został poprzedni dzierżawca. Liga postanowiła: "Jeśli nasz sąsiad, który nie mógł zapłacić niesprawiedliwego czynszu, zostanie wyrugowany ze swej farmy, nie starać się o jej dzierżawę, nie przyjąć jej, nie pomagać przy zasiewach i przy żniwach, a tego, kto by to uczynił, uznać za wroga społeczeństwa". Po raz pierwszy zastosowano tę metodę wobec administratora jednego z majątków - kpt. Charlesa Boycotta. Nazwisko jego stało się odtąd nazwą takiej formy walki gospodarczej, politycznej lub towarzyskiej. 2 marca 1881 r. parlament angielski uchwalił ustawę wyjątkową, która zawieszała w Irlandii Habeas Corpus Act i upoważniała władzę do dokonywania aresztowań według uznania. Ówczesny rząd liberalny Gladstone'a próbował jednocześnie metod bardziej pojednawczych i 7 kwietnia 1881 r. przedłożył parlamentowi projekt ustawy o reformie rolnej, zwanej popularnie "ustawą trzech F"; Fair Rent, czyli ustalenie pod kontrolą władzy stosunkowo niskiego czynszu, Fixity of Tenure, czyli chroniony prawnie termin dzierżawy, i wreszcie Free Sale, tzn. wypłata odszkodowania opuszczającemu farmę dzierżawcy za dokonanie inwestycji. Niewielkie to ustępstwo Irlandczycy uznali słusznie za rezultat swej energicznej akcji obronnej i wzmocnili jeszcze walkę. Irlandzki Konwent Narodowy w Dublinie uchwalił żądanie rozwiązania unii z Wielką Brytanią. Akcja terrorystyczna nie osłabła, lecz przeciwnie wzrosła. Rząd angielski zgodził się na dalsze małe koncesje i zawarł z przywódcą politycznym irlandzkim Charlesem Stewartem Parnellem tajną umowę, zwaną "paktem z Kilmainham". Rząd zobowiązał się, że dzierżawcom, którzy zalegali z czynszem (było ich około 100 tys.) i skutkiem tego byli wyłączeni od udogodnień "ustawy trzech F", będą umorzone zaległości (właścicielom miało państwo udzielić odszkodowania). W zamian Parnell obiecał wpływać na swych rodaków, aby zaniechali terroru. Rzecz prosta, że i ta umowa nie doprowadziła do niczego. Wrzenie w Irlandii trwało, akty terroru nie ustały. Tymczasem wybory do parlamentu w 1886 r. przyniosły rezultat niespodziewany. Liberałowie uzyskali 86 mandatów więcej niż konserwatyści. Ale jednocześnie weszła do Izby Gmin zwarta grupa 86 Irlandczyków pod kierownictwem Parnella. Posłowie irlandzcy mieli więc głos rozstrzygający, byli przysłowiowym języczkiem u wagi. W tych warunkach sprawność parlamentu i jego pracy wymagała pozbycia się nieangielskich członków Izby. Toteż szef gabinetu liberalnego Gladstone opracował projekt prawa udzielającego Irlandii autonomii - Home Rule z oddzielnym parlamentem w Dublinie. Projekt wzbudził silną opozycję nie tylko w kołach konserwatywnych, ale i pośród liberałów. Minister samorządu Joseph Chamberlain podał się z tego powodu do dymisji i wraz z grupą podobnie myślących liberałów utworzył nowe ugrupowanie polityczne unionistów, zwanych tak dlatego, że sprzeciwiali się zniesieniu unii między Wielką Brytanią a Irlandią. 7 czerwca 1886 r. Izba Gmin 241 głosami przeciwko 211 odrzuciła projekt Home Rule. Parlament został rozwiązany, lecz nowe wybory w lipcu 1886 r. przyniosły zdecydowane zwycięstwo przeciwnikom autonomii. Do nowej Izby weszło 392 konserwatystów i unionistów, a tylko 277 liberałów opowiadających się za Home Rule. Wyborcy angielscy, rozdrażnieni patriotycznym oporem Irlandczyków, chcieli pokazać światu, że panowanie brytyjskie nad "Zieloną Wyspą" trwać będzie nadal. Sprawa Home Rule'u przyczyniła się na długie lata, aż do początku Xx w., do umocnienia wpływów konserwatywnych w społeczeństwie angielskim. Liberałowie w tym czasie zdobyli większość w Izbie Gmin tylko na krótki okres lat 1892-1895. Próbowali wznowić jeszcze sprawę autonomii irlandzkiej, ale rzecz całą udaremnił w 1893 r. stanowczy sprzeciw Izby Lordów. Po powstaniu grupy unionistów zarysowała się możliwość, iż tradycyjny angielski system dwupartyjny ustąpi miejsca systemowi trójpartyjnemu. Nie doszło jednak do tego, gdyż unioniści z Chamberlainem na czele złączyli się wkrótce z konserwatystami, sam zaś Chamberlain zaczął odgrywać w stronnictwie konserwatywnym dominującą rolę. Ważne reformy przeprowadzono na polu szkolnictwa. Dotychczas istniały w Anglii szkoły podstawowe utrzymywane jedynie ze składek prywatnych, a kierowane przez organizacje wyznaniowe, głównie oczywiście przez Kościół anglikański. Ustawa oświatowa (Elementary Education Act) z 1870 r. zapoczątkowała nowy w Anglii typ szkoły podstawowej, zwanej komisyjną - Board School. Szkoły te utrzymywały się z funnduszów samorządowych, a kierowały nimi komisje szkolne pochodzące z wyborów powszechnych. Szkoła ta pozostawała z ducha chrześcijańska, ale nie miała charakteru wyznaniowego. W ciągu 20 lat, w okresie 1870-1890, liczba dzieci uczęszczających do szkół podstawowych wzrosła prawie czterokrotnie, wydatki na naukę każdego dziecka dwukrotnie. W 1902 r. zniesiono komisje szkolne, a szkoły podstawowe i średnie oddano pod zarząd rad hrabstw i rad miejskich w większych miastach. Joseph Chamberlain głosił, że oświata powinna umożliwić "najuboższemu spośród nas, jeśli ma odpowiednie zdolności... wzniesienie się na najwyższy poziom kultury". Rzecz znamienna, że szkoła angielska dawała uczniowi mniej materiałów do przerobienia niż szkoły w innych krajach, nie oznaczało to wszakże, aby oświata i kultura były tam niższe. W latach 1871-1900 interesy Wielkiej Brytanii nie ograniczały się jedynie, a nawet głównie jak innych mocarstw europejskich, Francji i Rosji nie wyłączając, do spraw naszego kontynentu, lecz obejmowały wszystkie części świata. Handel z krajami Ameryki, Azji, Australii, Afryki, władanie wielkimi szlakami morskimi to problemy, które niewątpliwie w większej mierze zaprzątały głowy polityków brytyjskich niż konflikty i powikłania polityczne w Europie. Taki stan rzeczy dyktował ową politykę "wspaniałego odosobnienia" (splendid isolation). Anglia nie łączyła się z państwami europejskimi węzłami sojuszu w przekonaniu, że nie przyniosłoby to jej korzyści, a jedynie mogłoby ją wplątać w sprawy nie związane z jej interesami. Nie składała zwłaszcza żadnych zobowiązań na piśmie, żadnych przyrzeczeń interwencji czy pomocy. Od czasów wojny krymskiej w latach 1853-1856 do traktatu z Francją i Rosją z 5 września 1914 r. Anglia nie zawierała sojuszu i nie zaciągała zobowiązań. Traktat zawarty z Japonią w 1902 r. miał znaczenie ograniczone i odnosił się tylko do spraw Dalekiego Wschodu. Układ z Francją w 1904 r. i z Rosją w 1907 r. oraz umowy sztabowe francusko-angielskie z 1912 r. miały zupełnie inny charakter. Miała Wielka Brytania w swej polityce oręż podwójny. Była nim potęga finansowa i była nim silna flota wojenna. Anglia dbała, aby jej flota była potężniejsza niż dwie najsilniejsze po brytyjskiej floty wojenne razem złączone. Anglicy zasadę tę nazywali "poziomem dwóch potęg" (Two Powers Standard). Armia lądowa natomiast była stosunkowo nieliczna, pochodziła z zaciągu ochotniczego i zaledwie wystarczała do trzymania w ryzach kolonii i strażowania w węzłowych punktach strategicznych od Gibraltaru i Malty aż po Singapur. W latach 1874-1880 konserwatywny rząd Disraelego zainaugurował zarówno w koloniach, jak i w Europie politykę zagraniczną czynną i ruchliwą. W 1876 r. królowa angielska Wiktoria została proklamowana cesarzową Indii; miało to służyć bliższemu związaniu tego wielkiego kraju, a zwłaszcza górnej warstwy feudałów indyjskich z imperium brytyjskim. Ponieważ utrzymanie nieskrępowanej łączności z Indiami było jednym z głównych przykazań polityki angielskiej, a najbliższa droga z Anglii do Indii wiodła przez Kanał Sueski, Anglicy wykupili od kedywa Egiptu w 1875 r. pakiet akcji Towarzystwa Kanału. Z tych samych powodów przystąpili w parę lat później do opanowywania Egiptu oraz w latach 1877-1878 poparli Turcję przeciwko Rosji. Obawiali się bowiem Rosjan w Cieśninach i na Morzu Śródziemnym i widzieli zagrożenie Suezu w wypadku, gdyby azjatyckie posiadłości sułtana znalazły się w rękach czy choćby pod wpływem Rosji. Upadek w 1880 r. rządu konserwatywnego i objęcie steru władzy przez liberałów z Williamem Gladstonem na czele niewiele zmieniło w polityce brytyjskiej. Gladstone głosił wprawdzie hasła pacyfistyczne, główną uwagę zwrócił jednak na zagadnienie polityki wewnętrznej, gdy Disraeli interesował się przede wszystkim zagraniczną, ale oczywiście w dalszym ciągu wszędzie dominowały imperialistyczne interesy klasy panującej. Właśnie za liberalnego gabinetu Gladstone'a nastąpiło opanowanie Egiptu w 1882 r. i kraju Beczuana w Afryce Południowej w 1884 r. Były to zdobycze z pewnością nie mniej ważne niż nabytki Disraelego. Wyrazem ideologii politycznej angielskiej klasy panującej owego czasu była opublikowana w 1868 r. książka pod wiele mówiącym tytułem The Graeter Britain (Większa Brytania). Autorem jej był polityk liberalny i członek Izby Gmin Sir Charles Dilke. W latach 1866-1867 Dilke odbył podróż dokoła świata, a rezultaty swych wrażeń i przemyśleń zamknął we wzmiankowanej książce o Większej Brytanii. "Widziałem geniusz Anglii na całym świecie - pisał - Wszędzie znajdowałem się pośród ludzi mówiących po angielsku lub w krajach po angielsku rządzonych. Myślą, która mnie wiodła we wszystkich mych dalekich podróżach i była moim stałym towarzyszem i przewodnikiem, było silne przekonanie o wielkości naszego narodu, który teraz już ogarnia kulę ziemską, a przeznaczony jest, aby ją kiedyś wypełnić". Ideologia nacjonalistyczna w znacznie mniejszym stopniu niż u innych narodów znalazła odbicie w Anglii w szeroko opracowanych i uzasadnionych systemach teoretycznych. Wynikło to zapewne z niechęci Anglików do teoretyzowania. Pośród wielu paradoksów Bernarda Shaw znajdujemy i ten - poczucie narodowe jest dla narodu tym, czym kościec dla człowieka, ale tylko człowiek chory czuje, że ma kości. Angielska świadomość narodowa kształtowała się na innych podstawach niż na kontynencie Europy. Anglia wcześniej niż inne narody europejskie utworzyła państwo narodowe, Anglicy nie znali walk o granice, bo tworzyło je morze. Spory terytorialne, wcześnie zresztą zażegnane, toczyli jedynie ze Szkotami. Już w czasie wojny stuletniej, pośród walk z Francuzami, wytworzył się swoisty angielski patriotyzm o charakterze nie dynastycznym tylko, ale narodowym. Szybkie przejście Anglii od małego stosunkowo państwa, położonego na krańcach Europy, do bogatego i potężnego światowego mocarstwa wywołało dumę, co więcej butę narodową. Amerykański historyk, Hans Kohn wiąże powstanie nacjonalizmu angielskiego z wytworzeniem się w Anglii "klasy średniej", a początki jej widzi już w Xvi w., za Tudorów. Głębokie nasilenie angielskiego nacjonalizmu w postaci przekonania o wyższości Anglosasów nad wszystkimi innymi narodami świata wystąpiło w końcu Xix i na początku Xx w. Znany pisarz Robert Louis Stevenson pisał w 1881 r.: "Nigdy nie miał żaden naród lepszych praw i szczęśliwszego ustroju państwowego; jest to mieszanina monarchii, arystokracji i demokracji, wystarczająco chroniona przed niebezpieczeństwem tyranii, nieładu i warcholstwa". Szczególnie ostrą formę przybrał nacjonalizm angielski podczas wojny wytoczonej Burom w latach 1899-1902; nazwano go jingoizimem, od szeroko rozpowszechnionej od 1877 r. (konflikt z Rosją) pieśni, w której zaklinano się na indiańskiego bożka Jingo, że Anglia pokona swych wrogów. Jednym z głównych źródeł nacjonalizmu angielskiego było panowanie brytyjskie nad różnymi narodami, przede wszystkim wielowiekowy ucisk stosowany w Irlandii, jak również eksploatacja Indii i innych krajów kolonialnych. Wytwarzało to z natury rzeczy poczucie wyższości i przeświadczenia, że inne narody przeznaczone są do służenia interesom brytyjskim. Rozdział szesnasty:Ń Imperializm brytyjski Spośród wszystkich państw świata Wielka Brytania pierwsza wkroczyła w epokę imperializmu. Zjawisko to zupełnie zrozumiałe. Był to przecież kraj, który słusznie nazywano fabryką świata i bankiem świata. Ale w końcu Xix w. sytuacja Anglii uległa dużym zmianom. Z rąk angielskich zaczęło się wymykać przodownictwo w życiu gospodarczym naszego globu. W dziedzinie przemysłu i handlu wyrośli niebezpieczni konkurenci - Stany Zjednoczone i Niemcy. Przemysł angielski, opierający się na dawnych metodach produkcji, pracujący często maszynami starszego typu, nie mógł skutecznie konkurować z młodym przemysłem północnoamerykańskim czy niemieckim, korzystającym ze wszystkich nowych zdobyczy techniki, rozwijającym nowe gałęzie wytwórczości. Kupiec angielski, od dawna przyzwyczajony do swego dominującego, czasami nawet monopolistycznego stanowiska, nie zawsze umiał i nie zawsze chciał podjąć walkę konkurencyjną z zapobiegliwym, łatwo przystosowującym się do upodobań i życzeń nabywców, taniej sprzedającym kupcem niemieckim. Z końcem Xix w. Wielka Brytania utraciła zdecydowanie swe dotychczasowe monopolistyczne stanowisko w przemyśle i w handlu. Mówiono wówczas, że w niektórych gałęziach gospodarki Anglia znalazła się w położeniu fabrykanta, któremu właśnie wygasły patenty. Anglicy próbowali się bronić. Od 1887 r. umieszczano na towarach obcego pochodzenia, sprzedawanych w Wielkiej Brytanii, znak fabryczny mający je od razu wyróżnić od towarów angielskich. Najwięcej używanym i najgłośniejszym z tych znaków był przysłowiowy Made in Germany - wyrób niemiecki. Wychodzono tu z założenia, że towar angielski znacznie przewyższa swą jakością wszelkie produkty zagraniczne, trzeba tylko, aby nabywca zawsze wiedział, co kupuje. Coraz baczniejszą uwagę zaczęto zwracać na brytyjskie posiadłości zamorskie. Ściślejsze ich zespolenie z metropolią, przede wszystkim węzłami interesu gospodarczego, uznano za podstawowe zadanie polityki angielskiej. Działała w tym kierunku Imperialna Liga Federacyjna (Imperial Federation League), zawiązana w 1884 r.; w jej skład wchodzili czołowi politycy obu stronnictw. W 1887 r., z okazji uroczystości złotego jubileuszu 50-lecia panowania królowej Wiktorii, odbyła się pierwsza Konferencja Kolonialna (Colonial Conference). Pod przewodnictwem pierwszego ministra Wielkiej Brytanii obradowali szefowie rządów kolonii angielskich. W 1897 r. nowa Konferencja Kolonialna z udziałem premierów 11 kolonii postanowiła periodyczne odbywanie takich spotkań. Miało to oczywiście duże znaczenie dla uzgadniania dążeń, interesów i polityki poszczególnych części składowych imperium. Rozwijająca się ideologia imperialistyczna znalazła odbicie w opracowaniach naukowych. Sir John Robert Seeley, profesor historii nowożytnej na uniwersytecie w Camhridge, w swej pracy The Expansion of Englandd (Ekspansja Anglii) w 1883 r. dowodził, że imperium brytyjskie nie jest dziełem przypadku, lecz powstało organicznie i odpowiada potrzebie narodów w skład jego wchodzących. W literaturze pięknej rzecznikiem imperializmu był znany pisarz Rudyard Kipling. Głównym przedstawicielem imperializmu angielskiego był na przełomie Xix i Xx w. Joseph Chamberlain. Typowy self-made-man, syn szewca, jako właściciel fabryki żelaznej w Birmingham zrobił majątek, do życia publicznego wszedł jako burmistrz swego rodzinnego miasta, był członkiem Izby Gmin początkowo z ramienia liberałów, później złączył się z konserwatystami. W gabinetach Salisbury'ego i Balfoura piastował w latach 1895-1903 stanowisko sekretarza stanu do spraw kolonii. W tym charakterze prowadził akcję na rzecz bliższego zespolenia więzami gospodarczymi różnych części imperium. Drogę po temu wskazała Kanada obniżywszy cła na artykuły sprowadzane z Anglii. Chodziło wszakże o to, aby pomiędzy metropolią a posiadłościami zamorskimi umożliwić powstanie stosunku wzajemnego uprzywilejowania. Ale w takim razie Anglia, wciąż hołdująca zasadzie wolnego handlu, nie mogła swym koloniom udzielić żadnej rekompensaty. Chamberlain proponował więc wprowadzenie niewielkich ceł, z tym jednak, aby przywóz z kolonii pozostał wolny od wszelkich opłat. W ten sposób chciano zapewnić angielskim wyrobom fabrycznym uprzywilejowane warunki w brytyjskich posiadłościach zamorskich. Pewnego rodzaju rekompensatą dla mas pracujących za nieuniknioną podwyżkę cen żywności miało być obniżenie niektórych podatków konsumpcyjnych oraz ubezpieczenia na starość oparte na wpływach celnych. Plan wprowadzenia ceł poparł przemysł żelazny (jednym z jego głównych ośrodków był Birmingham), lękający się konkurencji niemieckich wyrobów metalowych. Utrzymania wolnego handlu natomiast domagały się inne gałęzie przemysłu, przede wszystkim okrętowy i tekstylny, w obawie przed podwyżką cen środków żywności i wzmożeniem wskutek tego walki o podniesienie płac robotniczych. Przeciwko cłom opowiadały się również związki zawodowe. Wreszcie przeciętny Anglik, wychowany w tradycyjnym poglądzie, że swój wielki dobrobyt w Xix w. zawdzięczała Anglia właśnie wolnemu handlowi, wzdragał się przed wszelkimi projektami zmian w tej dziedzinie. Konserwatyści nie zdecydowali się na wyraźne poparcie celnego programu Chamberlaina i zajmowali stanowisko chwiejne i dość niejasne. W każdym razie sprawa ta zaszkodziła im bardzo w opinii publicznej i przyczyniła się do ich klęski w wyborach w 1906 r. Niepowodzenie programu celnego nie przeszkodziło bynajmniej rozszerzaniu posiadłości Wielkiej Brytanii i umacnianiu więzów łączących metropolię z koloniami. Zarówno w Azji (Górna Birma w 1886 r., Wejhajwej (ob. Weihai) w 1898 r., faktyczny choć nieformalny protektorat nad Afganistanem), jak i w szerszej jeszcze mierze w Afryce dokonali Anglicy na przełomie Xix i Xx w. znacznych podbojów. Po opanowaniu Egiptu i zdobyciu w 1898 r. przez lorda Kitchenera Sudanu, najważniejszą zdobyczą angielską na Czarnym Lądzie było pokonanie Burów w ciężkiej wojnie w latach 1899-1902 i aneksja republik Transwal i Orania. Brytyjskie posiadłości zamorskie dzieliły się zasadniczo na dwie grupy - kolonie zamieszkałe przez ludność rodzimą, gdzie Anglicy tworzyli tylko nieliczną grupę plantatorów i urzędników, oraz kolonie zaludnione całkowicie lub w znacznej mierze przez osadników angielskich. W koloniach pierwszego typu rządy sprawował gubernator mianowany przez rząd londyński. Wyłączone były od tej zasady jedynie Indie. Od 1876 r. król angielski nosił tytuł cesarza Indii. Władzę naczelną piastował tam wicekról. Indyjscy władcy feudalni, maharadżowie i radżowie, byli wasalami Korony brytyjskiej. W ich księstwach rządził faktycznie rezydent angielski. W niektórych częściach tego olbrzymiego kraju wprowadzono bezpośrednią administrację brytyjską. Kolonie drugiego typu, osadnicze, gdzie była stosunkowo liczna angielska ludność napływowa, zdobyły sobie zależnie od swego znaczenia i wielkości bądź samorząd z przedstawicielstwem narodowym, powołanym do uchwalania podatków, bądź szerszą autonomię z rządem odpowiedzialnym przed własnym parlamentem kolonialnym, bądź wreszcie pełną niemal suwerenność; te ostatnie były to tzw. dominia uznające naczelne zwierzchnictwo Korony brytyjskiej, a poza tym tylko luźnymi, prawnie nieokreślonymi węzłami połączone z metropolią. Przed pierwszą wojną światową dominiami były: Kanada od 1867 r., Związek Australijski od 1901 r., Nowa Zelandia od 1907 r., Związek Południowej Afryki od 1910 r. Jak już zaznaczono, struktura imperium brytyjskiego nie była ujęta w ścisłe ramy prawne. Istniała jednak więź łącząca Wielką Brytanię z krajami pozaeuropejskimi, zaludnionymi przez Anglików. Podczas wojny anglo-burskiej w latach 1899-1902 Kanada, Australia i Nowa Zelandia wysłały posiłki na pole walki przeciwko Burom. Pod sztandary angielskie zgłosiło się sporo ochotników z kolonii w Afryce Południowej. Jednakże rząd Kraju, Przylądkowego, opierający się na ówczesnej holenderskiej większości w parlamencie, odmówił udzielenia Wielkiej Brytanii pomocy. Ze strony Londynu nie było w odpowiedzi żadnych aktów represji. Ustalono więc tą drogą zasadę, że pomoc, świadczona Wielkiej Brytanii przez kolonie rządzone autonomicznie, ma charakter najzupełniej dobrowolny. Anglicy brali tu pod uwagę tę okoliczność życiową, że kolonie liczą ze swej strony na pomoc brytyjską, zwłaszcza floty brytyjskiej, w razie gdyby znalazły się w potrzebie. Boje wspólnie toczone pod sztandarem angielskim w imię interesów imperium wzmocniły więzy łączące metropolię z koloniami. Najsilniejszym wszakże węzłem był czynnik gospodarczy. Chociaż nie doszło do realizacji planów celnych Chamberlaina, związki ekonomiczne Wielkiej Brytanii z jej posiadłościami zamorskimi były dość mocne. Kapitał angielski, inwestowany w krajach imperium, odgrywał w tym względzie dużą rolę. W 1913 r. kapitał brytyjski umieszczony poza granicami Anglii wynosił 3763 mln funtów szterlingów, z tego 1780 mln we własnych koloniach. Wykazuje to poniższa tabela: Kolonia - Kapitał (w mln funtów szterlingów) Kanada i Nowa Fundlandia - 514,9 Indie i Cejlon - 378,8 Związek Południowej Afryki - 370,2 Australia - 331,1 Nowa Zelandia - 84,3 Afryka Zachodnia - 37,3 Pozostałe kraje - 62,4 Razem - 1780,0 W chwili wybuchu pierwszej wojny światowej około 60% terenów kolonialnych, tj. mniej więcej czwarta część kuli ziemskiej, wchodziła w skład imperium brytyjskiego. Mniej więcej 70% ludności wszystkich krajów kolonialnych należało do poddanych Korony brytyjskiej. Pośród ludności imperium biali stanowią zaledwie siódmą część. W myśl wszakże szeroko wówczas rozpowszechnionych poglądów wyobrażano sobie, że była to liczba wystarczająca, aby tworzyć trzon zaludnienia w jednych posiadłościach, a rządzące kadry w innych. Kto opuszcza Anglię - mówiła instrukcja rządowa z 1917 r. - nie jest stracony dla Imperium, tworzyć bowiem będzie kręgosłup posiadłości za morzami". W ciągu Xix w. 18 mln Anglików opuściło Wyspy Brytyjskie z takim właśnie przeznaczeniem. W początkach Xx w. sądzono optymistycznie, że proces rozszerzania zamorskich posiadłości Wielkiej Brytanii będzie rozwijał się nadal. Rozdział siedemnasty:Ń Francja - Komuna Paryska Wojna francusko-niemiecka zakończyła się faktycznie, gdy francuski Rząd Obrony Narodowej przyjął 28 stycznia 1871 r. ciężkie warunki rozejmu, podyktowane przez zwycięzcę. Obejmowały one m.in. oddanie fortów Paryża, ale zastrzegały pozostawienie w stolicy Gwardii Narodowej. Dnia 8 lutego 1871 r. poszli Francuzi do urn wyborczych i wybrali posłów do Zgromadzenia Narodowego, które rozstrzygnąć miało zarówno o nowym ustroju państwa, jak i o pokoju z Niemcami. Znaczną większość, głównie dzięki głosom chłopskim, zdobyli monarchiści. 17 lutego "szefem władzy wykonawczej republiki francuskiej", łączącym funkcje głowy państwa i naczelnika rządu, został wybrany 73-letni Adolf Thiers, historyk czasów konsulatu i cesarstwa, dawny minister Ludwika Filipa, oponent i surowy krytyk Napoleona Iii. 28 lutego Zgromadzenie Narodowe ratyfikowało preliminaria pokojowe. Francja oddawała zwycięzcy Alzację i część Lotaryngii, razem kraj o powierzchni 14,5 tys. km2 z ludnością wynoszącą 1600 tys., i zobowiązywała się zapłacić do 1874 r. kontrybucję wojenną w wysokości 5 mld franków w złocie. Pomiędzy Zgromadzeniem Narodowym a Paryżem zarysował się od razu głęboki podział. W przeciwieństwie do kraju stolica nastawiona była bojowo i rewolucyjnie. Spośród 43 posłów do Zgromadzenia Narodowego wybranych przez Paryż 37 opowiadało się za dalszą wojną z najeźdźcą. Zgromadzenie żywiło nieufność do stolicy, gdzie proletariat był tak liczny i tak znaczną odgrywał rolę. 11 marca 1871 r. Izba w obawie przed naciskiem mas pracujących wielkiego miasta uchwaliła przenieść swą rezydencję do pobliskiego Wersalu. W kołach rządowych mówiono, że Paryżowi trzeba uciąć głowę i pozbawić go godności stolicy (décapiter et décapitaliser). Władza w Paryżu była faktycznie w rękach Gwardii Narodowej, złożonej po największej części z robotników, i zorganizowanej w Federację Republikańską. Stojący na jej czele Komitet Centralny był zalążkiem nowej władzy ludowej. Konflikt wybuchł 18 marca 1871 r., gdy rząd nakazał odebrać Gwardii Narodowej armaty zakupione ze składek paryżan i spotkał się z odmową. Thiers pisał później: "Po objęciu rządów stanęły przede mną dwa problemy do rozwiązania: zawrzeć pokój i podporządkować sobie Paryż". W kołach finansowych wciąż powtarzano szefowi władzy wykonawczej, że nie opanuje sytuacji, nie zawrze pokoju i nie będzie mógł uzyskać niezbędnego kredytu, jeśli nie wzbudzi zaufania "Paryża i Europy", tzn. wielkiego kapitału; podstawowym zaś po temu warunkiem jest zawładnięcie armatami będącymi w rękach ludu paryskiego. Thiers zdecydował się szybko - armaty muszą być zabrane z Montmartre i Belleville i oddane wojsku. Proklamacja szefa rządu rozlepiona na ulicach stolicy w nocy z 17 na 18 marca wzywała paryżan do posłuszeństwa władzy państwowej. Rankiem 18 marca dwie dywizje wojsk rządowych ruszyły do akcji, jedna miała zabrać armaty na Montmartre, druga zająć przedmieście Belleville. Akcja była wszakże źle przygotowana. Żołnierze sympatyzowali z ludnością i gdy ujrzeli naprzeciwko siebie nie tylko szeregi Gwardii Narodowej, ale także tłum kobiet i dzieci wołających: "Nie strzelajcie do nas", zawahali się i opuścili szaspoty. Lud paryski odniósł pierwsze zwycięstwo. Thiers postanowił wówczas wycofać z Paryża oddziały wojska, które nie zechcą się bić z insurgentami, solidnie przygotować atak i dopiero później uderzyć na stolicę. Władzę w mieście objął oficjalnie Komitet Centralny postanawiając natychmiastowe jej zalegalizowanie. Wybory wyznaczono na dzień 26 marca. Proklamacja wyborcza, podpisana przez wszystkich członków Komitetu, przez 6 posłów departamentu Sekwany i przez 39 merów (lub ich zastępców) okręgów paryskich, głosiła: "Komitet Centralny zwraca ludowi Paryża władzę wydartą z rąk niegodnych". Głosowano na podstawie list wyborczych sporządzonych w maju 1870 r. Od tego czasu wszakże stan rzeczy uległ zmianie. Około 80 tys. zamożniejszych mieszkańców Paryża opuściło stolicę. Pozostała w mieście burżuazja w znacznej mierze powstrzymała się od głosowania. Toteż skład klasowy poszczególnych okręgów wpływał wydatnie na frekwencję. Tak np. w robotniczym okręgu Xx głosowało 2/3 wyborców, w zamożnym okręgu Xvii w wyborach wzięła udział mniej niż 1/4 uprawnionych. Ogółem na 485 tys. wpisanych na listy wyborcze poszło do urn 229 tys. Charakterystycznym objawem panujących nastrojów była nieufność wyborców paryskich do własnych posłów niedawno wybranych, nawet lewicowych. Nie zostali wybrani Louis Blanc, Victor Hugo, Gambetta. Drugim rysem znamiennym był fakt, że na 86 elektów było 25 robotników. Zmieniły się stosunki od 1848 r., kiedy to przywódcy rewolucji lutowej należeli do warstw oświeconych, 15 mandatów przypadło przedstawicielom republikańskiej burżuazji, którzy wszakże wkrótce usuną się od prac Komuny. Ogromna większość natomiast (71Ď) to rewolucyjni radykałowie. 28 marca w wielkiej sali obrad ratusza paryskiego Gabriel Ranvier, mer Belleville, obwieścił doniosłym głosem: "W imieniu ludu ogłaszam Komunę", po czym z ramienia Komitetu Centralnego przekazał władzę nowo wybranym przedstawicielom stolicy, z których każdy przepasany był czerwoną szarfą obramowaną złotem. Nowi przedstawiciele stolicy zaraz na pierwszym posiedzeniu przyjęli nazwę Komuna Paryża. Nazwa ta wywołała skojarzenie ze średniowiecznymi gminami miejskimi, z paryską Komuną z 1792 r., z planami utworzenia wspólnoty interesów ludzi pracy. Komuna 1871 r. poszła wszakże innymi zupełnie, swoimi własnymi drogami. Ruch komunardów był początkowo protestem przeciwko upokorzeniu zadanemu Francji przez najeźdźcę niemieckiego i przeciwko winnym klęski, był wyrazem niepokoju republikanów przed możliwością odbudowy monarchii, był wreszcie sprzeciwem stolicy, która od lat wyrażała wolę kraju, przeciwko prowincji zajmującej teraz własne, odmienne stanowisko. Lecz bardzo szybko wysunęło się na pierwsze miejsce dążenie do zasadniczej przebudowy ustroju. Komuna stała się według określenia Marksa - "ze swej istoty rządem klasy robotniczej, rezultatem walki klasy wytwórców z klasą przywłaszczycieli - tą znalezioną wreszcie formą polityczną, w której mogło się dokonać wyzwolenie ekonomiczne pracy". W Komunie wystąpiły różne kierunki. Nie siląc się na omówienie wszystkich działających tam ugrupowań i powstających tendencji zaznaczymy, że zasadniczym kryterium podziału było różne rozumienie charakteru i celu rewolucji i odmienny stosunek do państwa. W kwietniu skrystalizowały się dwa główne kierunki, które nazwiemy "większością" i "mniejszością". "Większość" nie widziała zasadniczej różnicy pomiędzy rewolucją burżuazyjną lat 1789-1794, a rewolucją proletariacką r. 1871 i uważała Komunę za dalszy ciąg rewolucji 1789 r. Dlatego też nie zawsze zwolennicy "większości" przykładali dostateczną wagę do reform społecznych. Rozumieli za to dobrze potrzebę utworzenia silnej władzy rewolucyjnej i domagali się stanowczej i energicznej rozprawy z przeciwnikami. Ogromny wpływ na poglądy wielu przedstawicieli "większości" wywarł Louis Auguste Blanqui, organizator tajnych związków rewolucyjnych, działacz rewolucji r. 1848, więzień monarchii lipcowej, Ii Republiki, Ii Cesarstwa i Iii Republiki. Blanqui nie brał udziału w walkach Komuny. W przeddzień jej wybuchu został uwięziony, a wszelkie starania o jego wymianę na zakładników aresztowanych przez Komunę (wśród nich arcybiskupa Paryża księdza Georgesa Darboy) spełzły na niczym. Nie chciał się zgodzić na wymianę Thiers mówiąc, że wysłanie Blanquiego do Paryża byłoby tym samym, czym oddanie do dyspozycji Komuny korpusu wojska. Pomimo tego znaczenie Blanquiego zarówno dla rozwoju doktryny Komuny, jak i dla biegu jej działań było duże. Źródło zła w świecie upatrywał Blanqui w prywatnej własności środków produkcji. Prosta zmiana podziału własności nie przyniesie więc, jego zdaniem, istotnego przełomu. Należy uspołecznić środki produkcji, wprowadzić własność zbiorową i zrzeszenia. Żądając jednak wprowadzenia dyktatury proletariatu aż do zrealizowania komunizmu Blanqui twierdził zarazem, iż komunizm nie może wejść w życie na mocy nakazu z góry, może powstać jedynie w drodze swobodnego postanowienia całego ludu, to zaś nastąpi dopiero wtedy, gdy upowszechniona będzie oświata. Blankiści pragnęli silnej, scentralizowanej władzy rewolucyjnej, która by ogłosiła Zgromadzenie Narodowe w Wersalu za nielegalne, usunęła je przemocą i przeprowadziła nowe wybory. "Mniejszość" zwracała baczną uwagę na reformy społeczne i gospodarcze, ale nie zgadzała się z bezwzględną opozycją, potępiała np. zniesienie prasy burżuazyjnej. Wśród "mniejszości" dużą rolę grali proudhonści, dla których rewolucja była konfliktem pomiędzy wolnością a władzą, konfliktem pomiędzy prawem ludu do decydowania o sprawach krajowych a władzą czy też samowolą rządową. W takim razie rewolucja nie byłaby wynikiem walki klasowej. Głównym źródłem zła trapiącego ludzkość nie była zatem nierówność społeczna, nie był podział na posiadających i nie posiadających, źródłem tym było państwo. Należy więc znieść państwo, na to zaś miejsce powinno powstać zrzeszenie jednostek w komuny, komun w prowincje, prowincji w narody, narodów w stany zjednoczone Europy, a następnie stany zjednoczone świata, czyli republikę światową. Istniały jeszcze inne różnice. "Większość" chciała widzieć w Komunie rząd Francji, gdy dla "mniejszości" była to tylko władza miejska miasta Paryża. Sprzeczność między dwoma tymi kierunkami wystąpiła szczególnie ostro w końcu kwietnia, gdy pod grozą niebezpieczeństwa ze strony rządu wersalskiego utworzony został Komitet Ocalenia Publicznego. "Mniejszość" uznała ten akt za niezgodny z zasadami demokratycznymi. Założenia programowe Komuny obrazuje tzw, Deklaracja do ludu francuskiego z 19 kwietnia 1871 r. zwana później niekiedy "testamentem Komuny". Deklaracja głosiła, że Paryż żąda: "Zupełnej autonomii komun dla wszystkich miejscowości we Francji, autonomii, która każdej gminie zapewni całość jej praw, a każdemu Francuzowi możność pełnego wyzyskania swoich możliwości i zdolności jako człowieka, obywatela i pracownika [...] Jedność narzucona nam przez cesarstwo, monarchię i parlamentaryzm jest tylko despotyczną, nierozumną, samowolną i uciążliwą centralizacją. Ta zaś jedność polityczna, której żąda Paryż, jest dobrowolnym zrzeszeniem miejscowych inicjatyw, jest spontanicznym i swobodnym współdziałaniem wszystkich indywidualnych energii, zmierzającym do wspólnego celu: dobra, wolności i bezpieczeństwa wszystkich". Ustawodawcza, reformatorska praca Komuny była duża; z natury położenia ograniczona była do Paryża, choć w większości wypadków obejmowała sprawy dotyczące całej Francji. Komuna była próbą utworzenia państwa nowego typu, w którym połączona była władza prawodawcza i wykonawcza. Zespół urzędników pracował pod bezpośrednią kontrolą członków Komuny pochodzących z wyboru. Członkowie Komuny byli bezpośrednio odpowiedzialni przed swymi wyborcami. Uchwały podejmowane przez Komunę były wprowadzane w życie przez jej komisje, czyli ministerstwa. Było ich dziewięć. Naczelnym organem była Komisja Wykonawcza złożona z przewodniczących wszystkich dziewięciu komisji wydziałowych. 1 maja wobec niebezpieczeństwa grożącego ze strony rządu Thiersa miejsce Komisji Wykonawczej zajął Komitet Ocalenia Publicznego składający się z pięciu członków obdarzonych nadzwyczajnymi pełnomocnictwami. Rzecz znamienna, że członkowie Komuny wyznaczyli sobie pensje odpowiadające płacom robotniczym. Pensja przewodniczącego Komisji, czyli ministra, nie mogła przewyższać płacy wykwalifikowanego robotnika. "Wszyscy urzędnicy poczynając od członków Komuny - pisał Marks - mieli teraz pełnić służbę publiczną za płacę robotniczą. Przywileje i pensje reprezentacyjne wielkich dostojników państwowych znikły wraz z tymi dostojnikami". Zniesiono stałą armię z przymusowego zaciągu, jej miejsce zajęła Gwardia Narodowa złożona z uzbrojonych robotników. Policję zastąpiono odwodowymi batalionami Gwardii Narodowej. Pomimo krótkiego czasu działania i panujących warunków wojennych Komuna przystąpiła do realizacji programu społecznego. Ustaliła obowiązkowe minimum płacy robotnika, w większych przedsiębiorstwach wprowadziła kontrolę działalności dyrekcji przez delegatów robotniczych; fabryki i warsztaty porzucone przez właścicieli, którzy zbiegli z Paryża, przekazała robotniczym zrzeszeniom produkcyjnym, zniosła pracę nocną w piekarniach. Podstawę społeczną Komuny tworzyli robotnicy, część drobnej burżuazji i rewolucyjnie usposobiona część inteligencji. Liczny był udział w pracach i walkach Komuny cudzoziemców. Poczesne miejsce zajmowali wśród nich Polacy. Byli to przeważnie uczestnicy powstania styczniowego, mający już doświadczenie wojenne, w tym wielu oficerów. Na pierwszą wieść o wydarzeniach w Paryżu przybył tam Jarosław Dąbrowski, przekonany, że w walkach rewolucyjnych wyłoni się sprawa niepodległości Polski. Dąbrowski był najpierw dowódcą 1 Armii, później naczelnym wodzem. Zgodna opinia historyków widzi w nim najwybitniejszego spośród generałów Komuny. Obok niego walczył gen. Walery Wróblewski, 72-letni pułkownik Roman Czarnowski, uczestnik powstania listopadowego, który wejście swe do wojsk Komuny uzasadniał tymi słowy: "Gdzie są dwie strony, zadowolonych i niezadowolonych, Polak zawsze stanąć musi po stronie niezadowolonych", i wielu innych. Niektórzy Polacy pełnili też funkcje cywilne; byli to synowie emigrantów, bliżej już zżyci i zespoleni ze środowiskiem francuskim. Liczny udział Polaków w walkach Komuny przyczyni się do wywołania pośród burżuazji francuskiej nastrojów niechętnych Polsce. Poseł rosyjski Okuniew pisał 8 kwietnia 1871 r. do kanclerza Gorczakowa: "Udział Polaków w Komunie silnie poderwał te sympatie, jakimi cieszyli się oni we Francji. Sądziłem, że godność gabinetu cesarskiego zobowiązuje mnie do powstrzymywania się w rozmowach z szefem rządu i z ministrem spraw zagranicznych od wypowiedzenia sądu o postępowaniu Polaków. Lecz z uczuciem zadowolenia konstatuję co dzień, że następuje coraz to większy zwrot w opinii publicznej i mam nadzieję, iż zmiana ta utrwali się silnie i głęboko sama przez się, bez naszego oddziaływania na opinię publiczną w celu zwrócenia jej na tę drogę". Rząd Thiersa rezydujący w Wersalu ściągał siły do walki. Niemcy zwolnili z obozu jeńców pokaźną liczbę wojska, które stanęło do dyspozycji rządu wersalskiego. Paryż natomiast był odosobniony, gdyż rewolucje, które wybuchały w Marsylii, Tuluzie, Lyonie i innych miastach, zostały szybko stłumione. 21 maja 1871 r. wojska wersalskie przystąpiły do ataku na stolicę. Thiers zapowiedział: "Pozostanę bez litości, pokuta musi być zupełna, sprawiedliwość będzie nieugięta". Walka od razu przybrała z obu stron charakter wyjątkowo zaciekły. Żołnierze wersalscy pochodzili przeważnie ze wsi i żywili zasadniczą niechęć do paryżan. Komunardzi odpłacali im takimi samymi uczuciami. "Krwawy tydzień" walk na ulicach Paryża zaznaczył się dzikim, a zupełnie niepotrzebnym okrucieństwem. Wersalczycy masowo rozstrzeliwali jeńców, komunardzi zakładników (pośród nich arcybiskupa Paryża księdza Georgesa Darboy). Przewaga liczebna i materiałowa była po stronie narodowej. Wersalczycy posuwali się codziennie naprzód. Najsilniejszy opór napotykali w dzielnicach robotniczych. Wydatny udział w walkach wzięli Polacy. Uczestnik Komuny i jej historyk zarazem Prosper Lissagaray pisał: "Wróblewski wraz z Dąbrowskim byli jedynymi generałami Komuny, którzy mogli się wykazać zaletami dowódców wielkich jednostek wojskowych. Wróblewski prosił stale o przydzielenie mu batalionów, od których wszyscy się odrzekali i zadawał sobie trud, aby je właściwie zużytkować". Dąbrowski został śmiertelnie ranny 23 maja na barykadzie w pobliżu Montmartre, zmarł w parę godzin później. Nazajutrz, 24 maja, w ogniu walki komunardzi urządzili swemu poległemu wodzowi manifestacyjny, uroczysty pogrzeb. 27 maja po zniszczeniu dużej części miasta stolica została zdobyta. Ostatni punkt obrony, fort Vincennes, kapitulował 29 maja. Zgodnie z zapowiedzią Thiersa zwycięzcy przystąpili do bezwzględnych represji. Posypały się wyroki skazujące na śmierć, deportacje do Nowej Kaledonii, ciężkie roboty. Liczba skazanych sądownie po zdobyciu Paryża przewyższała znacznie liczbę poległych w toku walk na barykadach. Ruch rewolucyjny został krwawo stłumiony, ale pomiędzy robotnikiem a burżuazją francuską na długie lata wykopana została przepaść trudna do przebycia. Burżuazja długo jeszcze wypominała komunardom rozstrzeliwanie zakładników i zniszczenie niektórych gmachów i pomników Paryża. Proletariat nie mógł zapomnieć zabijania jeńców, zwłaszcza krwawej masakry na cmentarzu Pere Lachaise 27 maja 1871 r., wyroków śmierci i masowych deportacji. Dorocznie przed "ścianą komunardów" na Pere Lachaise, gdzie padli ostatni obrońcy Komuny, odbywa się w rocznicę klęski uroczysta manifestacja żałobna ku ich uczczeniu. Burżuazja francuska przez długie lata zachowała lęk przed proletariatem stolicy. Lęk ten zaważył silnie na stanowisku Iii Republiki wobec robotników. Rządząca burżuazja sądziła, że represje jeśli nie rozwiązały kwestii społecznej, to w każdym razie przytłumiły ją na lata. Stąd płynęło zacofanie Iii Republiki na polu socjalnym. Wyprzedziła ją w tej dziedzinie nie tylko Anglia, wyprzedziły ją i bismarckowskie Niemcy. Ogólna ocena dzieła Komuny nie jest sprawą łatwą. Nie wolno zapominać, że istniała ona tylko 72 dni i przez cały ten czas główny wysiłek skupiać musiała na walce z rządem. "Wielkim czynem społecznym Komuny - pisał Marks - było samo jej istnienie, jej praca. Poszczególne zarządzenia Komuny mogły wytknąć tylko kierunek, w jakim rozwijają się rządy ludu, sprawowane przez sam lud". Doniosłe znaczenie miał fakt, że Komuna wprowadziła w życie - rzecz na owe czasy niesłychana - zasadę ingerencji państwa w życie gospodarcze i w stosunki pomiędzy pracodawcą a robotnikiem. Na drodze do socjalizmu postawiony został duży krok naprzód. Państwo Komuny Marks scharakteryzował tymi słowy: "Hasło republiki socjalnej, w którego imię proletariat paryski rozpoczął rewolucję lutową, wyrażało jedynie nieokreślone dążenie do takiej republiki, która by zniosła nie tylko monarchiczną formę panowania klasowego, lecz i samo panowanie klasowe. Określoną formą tej republiki była właśnie Komuna". Rozdział osiemnasty:Ń Francja - początkiŃ Iii republiki Dnia 10 maja 1871 r. we Frankfurcie nad Menem stanął traktat pokoju pomiędzy Niemcami a Francją, potwierdzający postanowienia preliminariów pokojowych. Francja wyszła z wojny upokorzona, okrojona, ale z niewygasłymi źródłami bogactwa i z pełną możliwością szybkiej odbudowy strat wojennych. Z ludnością liczącą przeszło 36 mln była ówczesna Francja trzecim co do liczby mieszkańców państwem w Europie (po Rosji i po Niemczech), ale wkroczyła już na drogę spadku urodzin. Był to kraj przede wszystkim rolniczy. Ludność wiejska wynosiła 69% w r.1870, 64% w r. 1880. Zaledwie 5 mln Francuzów mieszkało w dużych miastach, 6 do 7 w mniejszych. Własność ziemska stanowiła około połowy prywatnego majątku francuskiego obliczanego wówczas na 200 mld fr. i przynosiła połowę dochodu rocznego. Bogactwem Francji było wino i pszenica. Dopiero w kilka lat po wojnie konkurencja zboża amerykańskiego i choroba winorośli spowodowana przez mszyce wywołała w rolnictwie francuskim kryzys. Przemysł mimo utraty rudy lotaryńskiej rozwijał się pomyślnie; wskaźnik produkcji przemysłowej podniósł się w latach 1871-1879 o 30%. Rozwój ten nie był tak szybki jak w Niemczech i w Stanach Zjednoczonych, ale też kryzys gospodarczy z r. 1873 dotknął Francję mniej niż tamte kraje. Szef rządu Thiers (1871-1873Ď) po zdławieniu Komuny i po zawarciu pokoju za pierwszy swój cel uznał uwolnienie terytorium Francji od niemieckiej okupacji wojskowej. Wymagała tego godność narodowa Francji, konieczność przywrócenia swobody własnego życia publicznego, jak wreszcie względy finansowe - utrzymanie armii okupacyjnej kosztowało dziennie 1200 tys. franków. W czerwcu 1871 r. i następnie w lipcu 1872 r. rząd rozpisał pożyczkę. Ponieważ klasy posiadające uznały, że ład społeczny został uratowany i zapewniony, sytuacja kraju zabezpieczona i zaufanie do rządu uzasadnione, z chłopskich schowków, z kas i safesów burżuazji popłynęła gotowizna i pożyczki zostały pokryte ze znaczną nadwyżką. Było to niewątpliwie świadectwem zamożności kraju, który wydatniej nie ucierpiał od ciosów wojennych, jak również dowodem patriotyzmu Francuzów. umożliwiło to przedterminową spłatę kontrybucji w marcu 1873 r. i wycofanie wojsk okupacyjnych z ziemi francuskiej. Rzecz ciekawa. że plan ułatwiający spłacenie kontrybucji opracował mieszkający wówczas we Francji literat polski Zygmunt Kaczkowski, autor Olbrachtowych rycerzy. Po zgnieceniu Komuny Francja stanęła przed ważnym zadaniem wyboru formy rządu. Zgromadzenie Narodowe miało większość monarchistyczną, nie znaczyło to wszakże, aby restauracja monarchii była sprawą prostą i łatwą. Przede wszystkim większość monarchistyczna w Zgromadzeniu stale topniała, gdyż wybory uzupełniające przynosiły sukcesy przeważnie republikanom. Wskazywało to na stałą ewolucję poglądów społeczeństwa w kierunku republikańskim. Przywróceniu tronu nie sprzyjał również rozłam i pośród monarchistów na trzy obozy. Byli to legitymiści, opierający się na arystokracji i jej wpływach oraz na wyższym duchowieństwie, zwolennicy starszej linii Bourbonów (jedynym jej żyjącym przedstawicielem był wnuk Karola X Henryk hr. Chambord); byli to następnie Orleaniści, rekrutujący się głównie spośród wielkiej burżuazji, stronnicy hrabiego Paryża, wnuka Ludwika Filipa, i całego domu orleańskiego; byli to wreszcie bonapartyści, którzy wszakże po Sedanie stracili ogromnie na wpływach; możliwość restauracji cesarstwa w grę nie wchodziła. Bezdzietność hr. Chambord ułatwiła pojednanie dwóch zwaśnionych gałęzi królewskiego domu Francji. Książęta orleańscy uznali Henryka za głowę dynastii i jedynego kandydata do tronu, z tym że po jego śmierci im przypadała sukcesja. Porozumienie to nie rozwiązało jednak sprawy. Hr. Chambord domagał się przywrócenia dawnego królewskiego sztandaru "Henryka Iv, Franciszka I i Joanny d'Arc", białego z trzema złotymi liliami. Orleaniści obstawali przy zachowaniu trójkolorowej Chorągwi. Kwestia ta była w gruncie rzeczy tylko pozorem. Przedmiot sporu był dużo ważniejszy. Legitymiści stali na stanowisku, że król swą monarszą wolą może narodowi nadać konstytucję, ale zachowuje w swych rękach niepodzielnie najwyższą władzę. Hr. Chambord oświadczył, że nigdy nie zgodzi się "zostać prawowitym królem rewolucji". Orleaniści natomiast byli stronnikami monarchii parlamentarnej typu angielskiego, gdzie król panuje, ale rządy pozostawia parlamentowi, czy też wyrażając się ściślej jego emanacji - gabinetowi ministrów. Wobec niemożności porozumienia orleaniści postanowili zastosować taktykę dylatoryjną, a mianowicie czekać na bezdzietną śmierć hr. Chambord. Głową domu królewskiego zostałby wówczas hr. Paryża i przyjąłby sztandar trójkolorowy wraz ze wszystkimi dezyderatami konstytucyjnymi burżuazji. Przewlekanie sprawy restauracji wymagało umocnienia pozycji obozu monarchistów, zwłaszcza wobec postępującej republikanizacji kraju. Thiers, który wyraźnie opowiedział się za republiką, został zmuszony do ustąpienia 23 maja 1873 r. Nazajutrz Zgromadzenie Narodowe wybrało na prezydenta Francji marszałka MacMahon (1873-1879Ď), znanego ze swych sympatii rojalistycznych. Tymczasem trwały prace nad konstytucją. Utrudniała je nierozstrzygnięta sytuacja i spory między monarchistami a republikanami. Wreszcie 30 stycznia 1875 r. Zgromadzenie większością jednego głosu uchwaliło wniosek następującej treści, zgłoszony przez deputowanego Henri Vallon: "Prezydenta republiki wybiera absolutną większością głosów Senat i Izba Deputowanych połączone i w Zgromadzenie Narodowe". W krótkim tym wniosku zawierała się kwintesencja zasad rządowych Iii Republiki. Stwierdzona tam była i republikańska forma rządu, i skupienie całej władzy w parlamencie, którego prezydent był tylko mandatariuszem, i wreszcie dwuizbowość. Monarchiści bronili się jeszcze czas pewien, ale mieli coraz silniejsze przeszkody do zwalczania. Kolejne wybory wprowadzały do Izby coraz większą liczbę republikanów. Burżuazja porzucała orleanistów i przechodziła stopniowo do szeregów republikańskich. Marszałek Mac-Mahon próbował opóźnić ten proces, lecz bezskutecznie. W 1879 r., zniechęcony, podał się do dymisji. Na prezydenta wybrany został przewodniczący Izby Deputowanych, stary republikanin z r. 1848, Jules Grevy (1879-1887Ď). Republikański system rządów był umocniony i zabezpieczony. W 1879 r. siedziba rządu i parlamentu została przeniesiona z Wersalu do Paryża. Marsyliankę, uznano za hymn narodowy, dzień 14 lipca, rocznicę zdobycia Bastylii, ogłoszono świętem państwowym (po raz pierwszy obchodzono je w 1880 r.). Konstytucja, uchwalona w 1875 r., obowiązywała do 1940 r. Na czele państwa stał prezydent republiki wybierany na lat siedem przez Zgromadzenie Narodowe, tj. przez połączone Senat i Izbę Deputowanych. Senatorów wybierały w każdym departamencie kolegia wyborcze, w których skład wchodzili członkowie samorządu terytorialnego, a więc delegaci do rad tzw. generalnych (dla całego departamentu), okręgowych i gminnych oraz posłowie z danego departamentu. Izba Deputowanych wychodziła z wyborów powszechnych, bezpośrednich, równych i tajnych. Konstytucja r. 1875 była próbą przeszczepienia na grunt francuski wzorów angielskich, angielskiej praktyki parlamentarnej i rządowej. Nie była to próba nazbyt fortunna. W Anglii rząd wyłania Izba Gmin, jest on jej emanacją. Dzięki wszakże systemowi dwóch partii gabinet ministrów ma stale zapewnioną większość i dłuższy okres urzędowania. W parlamencie francuskim natomiast istniało wiele ugrupowań, i to ugrupowań płynnych, które częstokroć dzieliły tylko ambicje przywódców. Toteż rząd we Francji Iii Republiki rzadko kiedy mógł być pewien większości, stąd częste przesilenia ministerialne i nietrwałość gabinetów. Przeciętny okres urzędowania gabinetu nie przekraczał czterech miesięcy. Zgubnym skutkom ciągłych zmian na stanowiskach ministrów i podsekretarzy stanu zapobiegała w pewnej mierze ustabilizowana, doświadczona i wytrawna biurokracja francuska. Z postanowień konstytucji z r. 1875 wyraźnie przebija obawa przed rządami silnej ręki, przed dyktaturą, zwłaszcza dyktaturą wojskową, przed otwarciem drogi do zamachów stanu na modłę 18 brumaire'a i 2 grudnia. Kolejną cechą znamienną konstytucji była centralizacja. Utrzymano prawie bez zmiany scentralizowaną machinę administracyjną wprowadzoną przez rządy napoleońskie. Paryż był jedynym ośrodkiem dyspozycyjnym. Arystokracja rodowa przez krótki czas odgrywała rolę w początkach Iii Republiki. W Zgromadzeniu Narodowym, na ławach ministerialnych, w ambasadach i poselstwach licznie zasiadali potomkowie starych rodów szlacheckich. Zachowali również znaczenie i wpływy na wsi wśród ludności chłopskiej. Trwało to przecież niedługo. Położyło temu kres ugruntowanie republikańskiej formy rządu. Odtąd przedstawiciele tej warstwy ograniczą się do działalności gospodarczej przeważnie w dziedzinie rolnictwa (w organizacjach rolniczych brać będą często udział kierowniczy), do pracy w dyplomacji, wojsku i marynarce i to najczęściej na stanowiskach kluczowych. Wielka burżuazja trzymała rękę na pulsie życia gospodarczego kraju i decydowała o kierunku jego biegu. Skutkiem tego i wpływ jej na rozwój stosunków politycznych był olbrzymi. Niekiedy przedstawiciele tej warstwy osobiście rzucali się w wir życia politycznego i obejmowali naczelne stanowiska, jak np. bankier i przemysłowiec Jean Casimir-Perier, minister, przewodniczący Izby i wreszcie w latach 1894-1895 przez krótki czas prezydent republiki. Doskonałą charakterystykę klas panujących w Iii Republice zawiera mowa, którą 18 stycznia 1877 r. wygłosił w Aix Gambetta, dążący wówczas na czele "nowych warstw" do władzy: "Konserwatystą jest ten, kto chce społeczeństwa bez przywilejów, takiego, jakie powstało na gruncie Kodeksu Cywilnego; konserwatystą jest ten, kto chce wolności sumienia, takiej, jaka wynika z Deklaracji Praw Człowieka". Zwracając się wprost do wielkiej burżuazji wołał: "Panowie możecie w tej republice odegrać rolę olbrzymią, rolę uprzywilejowaną, ponieważ posiadacie majątek, wykształcenie i wpływ społeczny. Idźcie, Panowie, z nami, zapewnimy Wam stanowisko, zaszczyty i siłę, co pozwoli Wam wyzyskać Wasze uzdolnienia dla dobra wszystkich". Burżuazja istotnie wypełniała w Iii Republice rolę, jaką jej przeznaczył Gambetta. Zarzuciła ona wkrótce frazeologię konserwatywno-republikańską Thiersa i zaczęła się posługiwać hasłami lewicowo-republikańskimi. Radykalny, jakobiński frazes miał zamaskować jej władzę i jej interesy, miał zjednywać dla niej najszersze masy ludowe i zastępować program społeczny, a zarazem kryć lęk burżuazji przed klasą robotniczą, lęk wyrosły podczas gorących dni czerwcowych 1848 r., zaostrzony czasu Komuny Paryskiej. Nigdy wszakże nie dopuszczono, aby głoszony w Iii Republice radykalizm mógł naprawdę zagrozić interesom wielkiej burżuazji. Rzekomo lewicowe i postępowe stanowisko klas rządzących w Iii Republice określono w żartobliwym wskazaniu: "Zawsze na lewo, ale nigdy dalej!" (Toujours a gauche, mais pas plus loin!). Sprzeczności pomiędzy prawicowymi dążeniami w sprawach gospodarczych i społecznych a lewicową frazeologią polityczną wyjaśnił znawca francuskiego życia politycznego André Siegfried: "Pod względem politycznym serce Francuza jest z lewej strony, ale jego kieszeń z prawej... a w praktyce każdy Francuz ma kieszeń". Toteż Iii Republika, gdzie jak rzadko w którym kraju szermowano bezustannie hasłami postępowymi i radykalnymi, była w dziedzinie ustawodawstwa społecznego i ochrony pracy jednym z najbarrdziej zacofanych państw w Europie. Gdy Gambetta zapowiedział, że we Francji dochodzą do władzy "nowe warstwy społeczne" (des couches nouvelles), nie miał bynajmniej na myśli mas robotniczych i chłopskich, lecz średnią i drobną burżuazję, przede wszystkim adwokatów, dziennikarzy, nauczycieli, kupców, rzemieślników, i wreszcie wszelkiego rodzaju drobnych "ciułaczy", którzy oszczędzali znaczną część swych dochodów, aby w wieku dojrzałym zapewnić sobie spokojne życie rentiera. Ludzie ci tworzyli trzon obozu tzw. radykalnego i w życiu Iii Republiki odgrywali dużą rolę. Cechował ich kult dla tradycji rewolucyjnych i jakobińskich, ideologia republikańska i antyklerykalna. Wobec rolniczego głównie charakteru kraju, chłopi stanowili przeważającą część ludności. W 1872 r. wieśniacy liczyli 69% ogółu zaludnienia w 1900 r. - 59%. Zjawisko wyludniania się wsi francuskiej nie łączyło się ze wzrostem wielkiej własności ziemskiej, gdyż do miast przenosili się bezrolni, którzy stanowili około połowy ludności zatrudnionej w rolnictwie. Powierzchnia ziemi uprawnej należącej do średniej i drobnej własności (poniiżej 40 ha) była większa niż obszar latyfundiów; stosunek ten przedstawiał się mniej więcej jak pięć do czterech. Pod względem politycznym chłopi zerwali dość szybko z monarchistami, których popierali w pierwszych latach Iii Republiki, zwłaszcza w wyborach 1871 r., i oddawali swe głosy na kandydatów republikańskich. Z czasem największe wpływy zdobyli pośród chłopów radykałowie wyrażający interesy i dążenia drobnej burżuazji. Ludność robotnicza wynosiła w 1872 r. 23% ogółu mieszkańców Francji. Najważniejsze jej skupienia znajdowały się w Paryżu oraz w departamentach północnych i wschodnich. Położenie robotnika było niezmiernie ciężkie, gdyż do końca Xix w. Francja nie znała ustawodawstwa społecznego. Czas pracy wynosił od 10 do 13 godzin dziennie. Przymusowy odpoczynek niedzielny zniesiono w 1881 r. jako obyczaj rzekomo klerykalny. Klasę robotniczą ugodziły straszliwe represje po zdławieniu Komuny. Wrogie i nieufne wobec robotnika stanowisko rządu i burżuazji utrudniało działalność publiczną, a zwłaszcza łączenie się robotników w szersze związki i organizacje. Związki zawodowe były we Francji prawnie zakazane do 1884 r. Dopiero w 1886 r. zawiązała się Narodowa Unia Związków Zawodowych. W 1895 r. powstała Generalna Konfederacja Pracy (Confédération Générale du Travail)organizacja grupująca syndykaty robotnicze, czyli związki zawodowe. Pomimo wszelkich trudności w październiku 1876 r. odbył się w Paryżu pierwszy kongres robotniczy; wzięło w nim udział 340 delegatów, z tego 255 z Paryża. Uchwały kongresowe domagały się 8-godzinnego dnia pracy dla kobiet i tworzenia spółdzielni robotniczych, w których upatrywały "radykalny środek wyzwolenia pracy i zniweczenia nędzy". Na drugim kongresie w 1878 r. padło już żądanie uspołecznienia środków produkcji. Zwolenników tego programu zaczęto nazywać kolektywistami. Zasadnicze wszakże znaczenie dla dalszego rozwoju ruchu robotniczego we Francji miał kongres w Marsylii w 1879 r. Kolektywiści mieli tu już większość i przeprowadzili uchwałę, żądającą uspołecznienia środków produkcji i wzięcia przez proletariat udziału w walce politycznej. W wyniku uchwał kongresu powstała Francuska Partia Robotnicza (Parti Ouvrier Français). Program jej, opracowany przy wybitnym osobistym udziale Marksa, został uchwalony na zjeździe w Hawrze w 1880 r. Partią Robotniczą kierowali Guesde i Lafargue. Jules Basile Guesde, za cesarstwa dziennikarz republikański, po upadku Komuny przebywał na emigracji, skąd powrócił do Francji w 1877 r. jako zdecydowany marksista. Był założycielem tygodnika "L'Egalite" (Równość). Paul Lafargue, przyjaciel i zięć Marksa, lekarz z zawodu, był jednym z najbardziej utalentowanych propagatorów marksizmu. Wkrótce wszakże, bo już w 1882 r., doszło w ruchu robotniczym do rozłamu. Obok Partii Robotniczej wystąpili pod przewodem Benoit Malona i Paula Brousse'a tzw. possybiliści, zwolennicy reform wprawdzie ograniczonych, ale "możliwych" do przeprowadzenia (po francusku possibles, stąd nazwa) w niedługim czasie. Owa "polityka możliwości" polegała m.in. na dążeniu do opanowania samorządów lokalnych. Tą drogą possybiliści spodziewali się realizować reformy społeczne. Skupiali się w Federacji Robotników Socjalistów (Fédération des Travailleurs Socialistes). Trzecim odłamem ruchu robotniczego był blankizm. Blankiści, którym przewodził dawny bojownik Komuny Edouard Vaillant, utworzyli Centralny Komitet Rewolucyjny (Comite Central Revolutionnaire). Najwięcej uwagi poświęcali walce politycznej i zapowiadali zdobycie władzy siłą. Dopiero w kwietniu 1905 r., w dużej mierze za staraniem znakomitego działacza, parlamentarzysty, mówcy i pisarza, Jean Jauresa, nastąpiło zjednoczenie tych trzech kierunków w jedną partię socjalistyczną. Akt zjednoczenia głosił: "Partia socjalistyczna opiera się na następujących zasadach: porozumienie i organizacja międzynarodowa robotników, organizacja polityczna i ekonomiczna proletariatu w partię klasową dla zdobycia władzy i socjalizacji środków produkcji i wymiany, to znaczy przekształcenia społeczeństwa kapitalistycznego w społeczeństwo kolektywistyczne, czyli komunistyczne. Partia nosi nazwę Partia Socjalistyczna, sekcja francuska Międzynarodówki Robotniczej". Swoistą właściwością francuskiego życia politycznego był brak zwartych organizacji partyjnych takich, jakie działały współcześnie w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. We Francji możemy mówić co najwyżej o pewnych kierunkach, które niezależnie od tego, czy wyrażały interesy i dążenia wielkiej, średniej czy drobnej burżuazji, musiały mieć zawsze etykietę republikańską i lewicową. I tak kierunek, reprezentujący wielką burżuazję nosił miano lewicy republikańskiej. Nie mniej konserwatywni pod względem społecznym byli tzw. republikanie lewicowi. Najliczniejszym od końca Xix w., od sprawy Dreyfusa, i najbardziej wpływowym w parlamencie ugrupowaniem byli radykałowie - reprezentacja polityczna drobnej burżuazji. Radykałowie wystąpili na arenę polityczną jako opozycja przeciwko oportunistycznej polityce Gambetty. Przez długie lata przewodził im Georges Clemenceau. Względy wyborcze, gra parlamentarna, ambicje ministerialne poszczególnych polityków wpływały na liczne ugrupowania w parlamencie. Znawca tych spraw, autor pracy o francuskich partiach politycznych, André Siegfried, pisał: "Trzeba iść naprzód, albo raczej na lewo. W tym sensie demokracja jest |ruchem; mniej chodzi tu o program, a więcej o pozycję; trzeba być zawsze na lewo od swego przeciwnika, nigdy nie można tracić łączności z lewicą. Jeśli się jest ministrem, trzeba tak się urządzić, aby móc |upaść |na |lewo". Interesy wielkiej burżuazji francuskiej były dyktowane przede wszystkim niezmiernie silnym i szybkim rozwojem banków, który był znacznie silniejszy niż rozwój przemysłu. Trzy największe banki: Crédit Lyonnais, Suciété Générale i Comptoir National były potentatami rozstrzygającymi o najważniejszych kwestiach polityki krajowej. Obok wielkich banków ogromny wpływ na bieg spraw publicznych wywierały we Francji zrzeszenia przemysłowców - Komitet Hut (Comite des Forges de France), istniejący od 1864 r. i Centralny Komitet Kopalni Węgla (Comité Central des Houilléres de France) działający od 1887 r. Taka struktura kapitalizmu francuskiego wpływała poważnie na charakter polityki zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej. Obfitość pieniądza na rynku krajowym i niska na ogół stopa procentowa tworzyły dla Francji warunki niezmiernie korzystne do wywozu kapitałów. Tu leży wytłumaczenie polityki kolonialnej, która doprowadziła do tego, że przeszło 4/5 francuskiego imperium kolonialnego, według stanu posiadania w r. 1914, zostało zdobyte w okresie 1880-1914. Tu również szukać należy wyjaśnienia licznych zagadnień polityki zagranicznej. Rynek finansowy francuski był dla wielu państw i wielu przedsiębiorstw pożądanym źródłem pożyczek. Ponieważ zaś emisję papierów zagranicznych można było przeprowadzać we Francji jedynie za zgodą władz państwowych, był to dla rządu potężny środek działania w polityce zewnętrznej. Wytworzyły się, jeśli wolno stosować tu upraszczające schematy, dwie "szkoły", według określenia Jacquesa Bainville'a, czy może raczej dwa kierunki polityki zagranicznej. Według pierwszego Francja powinna była dążyć do zbliżenia z Niemcami, gdyż jedynie tą drogą mogłaby zapewnić sobie nie tylko bezpieczeństwo, ale i wolną rękę w polityce europejskiej, a przede wszystkim otworzyć szersze możliwości ekspansji kolonialnej. Nie godząc się w dalszym ciągu z zaborem Alzacji i Lotaryngii należałoby kwestię tę usunąć z "polityki praktycznej". Za głównego wyraziciela tego kierunku uchodzi Gabriel Hanotaux, w latach 1894-1898 minister spraw zagranicznych. Dążenie do zbliżenia z Niemcami wystąpiło na innym podłożu w przededniu wybuchu pierwszej wojny światowej. Drugi kierunek zaś wyrażał pogląd, że prawdziwe pojednanie ze wschodnim sąsiadem jest rzeczą niemożliwą. Dla zabezpieczenia się przed Niemcami Francja powinna więc wyjść ze swej izolacji i nawiązać jak najbliższe stosunki z innymi mocarstwami, przede wszystkim z Rosją, a także z odwieczną antagonistką Wielką Brytanią. Czołowym przedstawicielem tego kierunku politycznego był Théophile Delcassé, minister spraw zagranicznych w latach 1898-1905, później zaś Raymond Poincaré, premier i minister spraw zagranicznych w 1912 r., prezydent republiki w latach 1913-1920. Wszystko to są oczywiście uproszczenia, którymi można się posługiwać dla ułatwienia ogólnej orientacji. Prawdą jest, że w ciągu całego okresu stosunki pomiędzy Francją a Niemcami były niechętne i nieufne, próby zbliżenia krótkotrwałe i bez rezultatu. Umocnienie swego stanowiska upatrywała Francja w przymierzu z Rosją (1891-1893Ď), następnie w porozumieniu z Wielką Brytanią (1904Ď). Pogląd, iż ekspansja kolonialna utrudnia politykę francuską w Europie, był wysuwany przez wpływowe czynniki jedynie w początku okresu, niedługo po klęsce r. 1870. Była to gwałtowna opozycja Clemenceau i jego przyjaciół przeciwko polityce premiera Ferry'ego w latach 1884-1885. Później polityka kolonialna spotykała się z oporem jedynie pośród socjalistów i drobnej części lewicy burżuazyjnej. Żywioły zainteresowane w zamorskiej ekspansji imperialistycznej umiały dobrze zabiegać o swe sprawy i wpływać na opinię publiczną. Pracowały w tym kierunku Komitet Afryki Francuskiej (Le Comité de l'Afrique Française), założony w 1890 r., i Unia Kolonialna (L`Union Coloniale), zawiązana w 1895 r. W parlamencie utworzyła się wpływowa "grupa kolonialna", na której czele stanął przemysłowiec i parlamentarzysta, deputowany Oranu Eugéne Etienne. Fakt, że w 1893 r. utworzono osobną armię kolonialną, powstającą z zaciągu ochotniczego, uspokoił znacznie opinię publiczną, przekonaną, iż odtąd młodzi ludzie powoływani do służby wojskowej, nie będą zmuszani do wyjazdu za morze i do walk w koloniach. Ekspansja zamorska Iii Republiki była tak silna, iż w r. 1914 francuskie imperium kolonialne obejmowało 10491200¬7¦km¬ó;¦ i liczyło 53443000 mieszkańców. Największa część posiadłości francuskich leżała w Afryce - 9581400¬7¦km¬ó;¦ i 35632500 mieszkańców. Najważniejsze zdobycze kolonialne Iii Republiki przed pierwszą wojną światową to protektorat nad Tunezją w 1881 r., protektorat nad Annamem w 1884 r., utworzenie Konga Francuskiego w latach 1883-1885, protektorat nad Madagaskarem w 1885 r. i aneksja tej wyspy w 1896 r., aneksja Tahiti w 1891 r., zajęcie Dahomeju w latach 1892-1893, protektorat nad Laosem w 1893 r., protektorat nad Marokiem w 1912 r. Rozdział dziewiętnasty:Ń Francja - kryzysyŃ Iii Republiki System republikański umacniał się we Francji nie bez znacznych trudności. W niewielkiej tylko mierze przysparzali ich monarchiści, których liczba ustawicznie malała; powstawały one w rządzącym obozie republikańskim. W 1886 r. ministrem wojny został Georges Boulanger, generał, który wprawdzie nigdy i nigdzie nie odniósł zwycięstwa, ale za to miał dobre mniemanie o sobie. Szeroko rozwinięta reklama zapewniła mu ogromną popularność. (Generał Odwet (General Revanche), jak go nazywano, uchodził przez krótki czas za człowieka, który jak drugi Bonaparte zdolny był stanąć na czele Francji, podnieść jej potęgę, poprowadzić ją do zwycięskich bojów, poskromić Niemcy i odzyskać Alzację i Lotaryngię. Rzecz znamienna, że z Boulangerem wiązała nadzieje zarówno część prawicy, jak i bardzo wielu radykałów. Generał nie dorósł wszakże do zadania, które mu wyznaczano. Nie odważył się na zamach stanu, chociaż sprzyjały mu okoliczności, pozwolił się usunąć najpierw ze stanowiska ministra, później dowódcy korpusu, a wreszcie wymanewrować z działalności politycznej. Zagrożony następnie procesem i wyrokiem skazującym zbiegł za granicę i popełnił samobójstwo w Brukseli w 1891 r. Ambicje i przygody generała Boulangera nie miałyby znaczenia, gdyby nie to, że związany był z nimi dość silny, choć krótkotrwały kierunek polityczny, zwany nieściśle bulanżyzmem. Kierunek ten przechodził różne fazy, a raczej, wyrażając się dokładniej, w różnych okresach dominowały w nim różne czynniki. Był to najpierw, mniej więcej od stycznia do grudnia 1886 r., bulanżyzm jakobiński, był to następnie, od grudnia 1886 do maja 1887 r., bulanżyzm odwetowy (le boulangisme revanchard), był to wreszcie bulanżyzm antyparlamentarny po maju 1887 r. Niezadowoleni z istniejącego stanu rzeczy łączyli z mierną osobą generała Boulangera zmiany czy to w kierunku podniesienia stanowiska Francji w europie i odzyskania Alzacji i Lotaryngii, czy też usprawnienia machiny rządowej i wzmocnienia państwa, czy nawet poprawy i udoskonalenia ustroju społecznego. Ogólnie biorąc bulanżyzm na prowincji pozostawał w sojuszu raczej z konserwatystami, w Paryżu natomiast opierał się głównie na radykałach. Ruch ten był wyrazem opozycji wobec panujących stosunków, nie był wszakże dostatecznie skrystalizowany ani zwarty, aby móc uchwycić władzę w państwie. Groźniejszym niebezpieczeństwem dla republiki niż niefortunny kandydat na dyktatora była korupcja w wysokich kołach rządowych i parlamentarnych. Twórca Kanału Sueskiego Ferdinand de Lesseps zapragnął powtórzyć w Ameryce swe sukcesy i wznowił dawne, snute już od Xvi w., od czasów Filipa Ii, projekty przekopania Przesmyku Panamskiego i połączenia Oceanu Atlantyckiego ze Spokojnym. W 1880 r. zawiązał spółkę akcyjną dla budowy kanału w Ameryce Środkowej. Trudności przy robotach wszakże były większe, niż przypuszczano początkowo, zebrany zaś kapitał mniejszy, niż tego wymagały potrzeby spółki. W 1884 r., gdy prace nie wyszły jeszcze poza stadium wstępne, Towarzystwu Kanału zabrakło funduszów na dalsze roboty. Usiłowano ratować sytuację wypuszczeniem obligacji loteryjnych, chętnie widzianych przez publiczność, na sumę 600 mln franków. Wymagało to uchwały parlamentu. Uchwała taka zapadła istotnie w 1888 r., ale nie zdołała poprawić interesów Towarzystwa, które w 1892 r. zmuszone było ogłosić bankructwo. Przy tej sposobności wyszły na jaw zarówno liczne nadużycia finansowe popełnione przez członków dyrekcji, jak i przede wszystkim fakt przekupywania wpływowych polityków, parlamentarzystów, dziennikarzy. Była to tzw. afera panamska. Sprawa nabrała szerokiego rozgłosu, została w opinii publicznej, jak często bywa w takich wypadkach, wyolbrzymiona, i jak się wydawało, zachwiała podstawami Iii Republiki. Na monarchistycznej prawicy mówiono z nietajonym zadowoleniem o powszechnym skorumpowaniu rządzącego personelu i kompromitacji ustroju republikańskiego, na socjalistycznej lewicy oburzano się na zgniliznę moralną burżuazji. Iii Republika przezwyciężyła ostatecznie kryzys, ale część personelu politycznego zarówno z obozu umiarkowanego, jak i radykalnego zmuszona została do wycofania się całkowicie lub na czas dłuższy, jak Clemenceau, z życia publicznego. Dokonało się odnowienie i odmłodzenie kół rządzących. W wyniku wyborów w 1893 r. w połowie mniej więcej weszli do Izby ludzie zupełnie nowi i po największej części młodzi, między nimi Raymond Poincare i Louis Barthou. Republikanie burżuazyjni, umiarkowani i radykalni, uzyskali znaczną przewagę i nad 60 monarchistami na prawicy, i nad 48 socjalistami na lewicy. Większość parlamentarna, złożona przeważnie z umiarkowanych, przyjęła jako podstawę programu ogólnikowe hasło: "Ani reakcja, ani rewolucja". W tym właśnie momencie nastąpiła próba porozumienia pomiędzy katolikami francuskimi a rządem republiki. Katolicy w ówczesnej Francji byli w ogromnej większości monarchistami i z wyraźną niechęcią spoglądali na republikę, która odpłacała im wcale nie mniejszą nieprzyjaźnią. W latach 1880-1881-1882 poczyniono pierwsze kroki w kierunku laicyzacji szkolnictwa francuskiego. Zasadnicza wszakże opozycja katolików przeciwko republice przynosiła Kościołowi coraz więcej szkody i coraz bardziej utrudniała jego działalność, a to tym więcej, im bardziej umacniał się we Francji ustrój republikański. W Rzymie doszedł do tego przekonania papież Leon Xiii, który stwierdził wyraźnie, że nie chce wiązać Kościoła z martwymi przeżytkami, we francji zaś energiczny, o szerokich horyzontach arcybiskup Algieru kardynał Charles de Lavigerie. W listopadzie 1890 r. kardynał z upoważnienia papieża wygłosił mowę, w której zachęcał katolików, aby pogodzili się z formą rządu przyjętą przez większość narodu i nie mającą w sobie nic sprzecznego z zasadami chrześcijańskimi. W 1892 r. papież w encyklice zredagowanej w języku francuskim "Au milieu des sollicitudes" wezwał wiernych we Francji do szczerego pojednania się z republiką. Papieżowi chodziło o to, aby katolicy stając na gruncie ustroju zapewnili sobie wpływ na ustawodawstwo. Apele te odniosły skutek na razie jedynie połowiczny. Tylko część katolików francuskich pod wodzą hr. Alberta de Mun porzuciła zasadniczą opozycję i wyraźnie opowiedziała się za republiką. Nazywano ich przyłączonymi (rallies), a cały kierunek przyłączenie (le ralliement). Obóz rządowy powitał zwrot ten z uczuciami mieszanymi. Le ralliement było niewątpliwym sukcesem i niewątpliwym wzmocnieniem republiki. Ale antyklerykalizm był dla burżuazji francuskiej dogodnym narzędziem w jej grze politycznej, pozwalał odwracać uwagę mas pracujących od ich zagadnień bytowych, był zarazem środkiem do utrzymywania jedności i porozumienia pomiędzy różnymi często zwalczającymi się frakcjami republikańskimi. W każdym razie le ralliement przyniosło w stosunkach pomiędzy państwem a Kościołem pewne odprężenie, ale nie na długo. Francja weszła bowiem wkrótce w nowy kryzys - najcięższy, jaki przeżyła Iii Republika. Była nim sprawa Dreyfusa. W 1894 r. kapitan artylerii Alfred Dreyfus, Alzatczyk żydowskiego pochodzenia, został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Niemiec. Sąd wojenny skazał go na degradację, wydalenie z wojska i dożywotnie zesłanie na Wyspę Diabelską w Gujanie Francuskiej w Ameryce Południowej. W 1896 r. nowy szef kontrwywiadu francuskiego podpułkownik Picquart. złożył ministrowi wojny raport, iż zdaniem jego Dreyfus jest niewinny, a dokument, który posłużył sądowi za dowód winy skazanego oficera, był pisany nie jego ręką, lecz ręką znanego w armii hulaki i karciarza majora Esterhazego. Lecz dowództwo nie życzyło sobie wznawiania procesu Dreyfusa uważając, iż byłoby to równoznaczne z kompromitacją sądu wojennego i armii. Picquart został usunięty z szefostwa kontrwywiadu, a nieco później wysłany do Afryki. Prezes ministrów oświadczył publicznie: "Sprawa Dreyfusa nie istnieje". Mylił się gruntownie. Sprawa Dreyfusa już istniała i podzieliła Francję na dwa namiętnie ze sobą walczące obozy. Tzw. antydreyfusiści stali na stanowisku, że wszelka obrona Dreyfusa godzi w honor armii i nie wolno sprawy tej poruszać. Łączyli się tu monarchiści, nacjonaliści, antysemici, znaczna część burżuazji republikańskiej, ogromna większość katolików. Tzw. dreyfusiści głosili, że niewinnemu człowiekowi wyrządzono głęboką krzywdę, którą trzeba naprawić. Należeli tu socjaliści z Jauresem na czele (tylko nieliczni dowodzili, że kwestia ta nie obchodzi klasy robotniczej), część burżuazji, intelektualiści, jak Anatol France i Emil Zola, wreszcie część katolików, -jak pisarz Charles Péguy i sam Picquart. Walkę zaostrzył opublikowany 13 stycznia 1898 r. list otwarty Zoli do prezydenta republiki, oskarżający wojskowy wymiar sprawiedliwości i podnoszący lekceważenie krzywdy ludzkiej. Zoli wytoczono proces i skazano go na rok więzienia. Władze wojskowe ogłosiły tymczasem dokument mający potwierdzać winę Dreyfusa. Okazało się wszakże wkrótce, iż było to fałszerstwo, którego się dopuścił szef kontrwywiadu, pułkownik Henry. Zaraz potem popełnił on samobójstwo. Fakt ten wywołał wstrząs w opinii publicznej, a pod jej naciskiem proces został wznowiony. Sąd wojenny w 1899 r. uznał Dreyfusa ponownie winnym, lecz dopatrzył się "okoliczności łagodzących" i skazał go na 10 lat więzienia. Wyrok ten zaskoczył i zdumiał obie strony. Ciężką sytuację usiłowano rozwikłać w ten sposób, że prezydent republiki ułaskawił nieszczęśliwego oficera. Dopiero w 1906 r. doczekał się Dreyfus pełnej rehabilitacji. Tymczasem wzburzenie doszło do szczytu. Nieprzemyślane i niepoważne wybryki monarchistów (jeden z nich na wyścigach w Auteuil 4 czerwca 1899 r. uderzył laską w głowę prezydenta Loubeta i zgniótł mu cylinder) oburzyły republikanów i zaniepokoiły masy robotnicze stolicy. 11 czerwca wielki pochód; złożony głównie z robotników, przeszedł ulicami Paryża manifestując przeciwko generalicji, arystokracji i duchowieństwu. W tych warunkach potrzeba silnego rządu o dużym autorytecie wydała się koniecznością republikanom różnych odcieni. Rząd taki utworzył 22 czerwca 1899 r. René Waldeck-Rousseau. Sensacją było powołanie do nowego gabinetu na ministra wojny generała de Gallifet, na ministra handlu deputowanego socjalistycznego Aleksandra Milleranda. Markiz Gaston de Gallifet wsławił się odwagą bojową, w szczególności wielką szarżą kawalerii francuskiej, którą prowadził pod Sedanem, splamił się wszakże okrucieństwem w walce z Komuną. Na stanowisku ministra wojny wydał się teraz potrzebny, był bowiem -jedynym wyższym oficerem, który potępiał stanowisko dowództwa w sprawie Dreyfusa. Większą wagę miała nominacja Milleranda. Po raz pierwszy w dziejach socjalista wszedł do gabinetu burżuazyjnego (udział Louisa Blanca w Rządzie Tymczasowym Ii Republiki w 1848 r. spowodowały zupełnie inne warunki i miał inne znaczenie). Nominacja ministerialna działacza socjalistycznego wywołała ostre spory w szeregach socjalistów. Sytuację zaostrzył fakt, że do rządu jednocześnie z Millerandem wszedł znienawidzony w kołach robotniczych Gallifet. 14 lipca 1899 r. socjaliści spod znaku Guesde'a - Francuska Partia Robotnicza (Parti Ouvrier Français) i blankiści wydali manifest "Do Francji Robotniczej i Socjalistycznej" głoszący, że "partia socjalistyczna, partia klasowa nie może być ani stać się partią ministerialną, jeśli nie chce popełnić samobójstwa". Sprawę oddano do ostatecznego rozstrzygnięcia kongresowi, który obradował w Paryżu od 3 do 8 grudnia 1899 r. Za udziałem w rządzie przemawiał wyłącznie Jaures, opowiadali się za kolaboracją niektórzy parlamentarzyści, między nimi Aristide Briand i Rene Viviani, ci dwaj bowiem sami mieli nadzieję zasiąść z czasem na ławach ministerialnych (co też istotnie wkrótce nastąpiło). Współpracę zwalczali przede wszystkim Jules Guesde i Edouard Vaillant. Guesde twierdził: "Nie socjalizm zdobył władzę, lecz władza zdobyła socjalizm". Dowodził następnie, że skończyła się era wojen kontynentalnych i narodowych. "Możliwe są jedynie wojny handlowe i kolonialne! Czy zobaczymy socjalistę przewodzącego takim rzeziom dla kradzieży? Wyobraźmy sobie, że Millerand angielski, Millerand włoski, Millerand niemiecki przyłączą się do Milleranda francuskiego i będą wzywali proletariuszy do walki jeden przeciw drugiemu w tych rozbojach kapitalistycznych. (Co wówczas pozostanie, pytam, towarzysze, z międzynarodowej solidarności robotniczej? Gdy przypadek Milleranda się upowszechni, trzeba będzie powiedzieć: żegnaj! wszelkiemu internacjonalizmowi". Ostatecznie kongres 818 głosami przeciwko 634 powziął uchwałę stanowiącą, że "walka klasowa nie pozwala socjaliście wchodzić do rządu burżuazyjnego". Zaraz później wszakże kongres większością 1140 głosów przeciwko 240 uznał, że mogą powstać "okoliczności wyjątkowe, w których Partia będzie musiała rozważyć kwestię udziału socjalistów w rządzie burżuazyjnym". Millerand pozostał więc ministrem nie zrywając na razie z partią. W dniach od 23 do 27 września 1900 r. obradował międzynarodowy kongres socjalistyczny w Paryżu. Po dyskusji przyjęto wniosek Kautsky'ego, który potępiając zasadniczo współpracę uznawał, że w niektórych wypadkach może ona wystąpić jako "droga wymuszona, przejściowa i wyjątkowa". Millerand pozostał w rządzie i jako minister handlu i przemysłu, któremu podlegały sprawy pracy, przystąpił do wprowadzenia w życie reform, które mogły polepszyć położenie klasy robotniczej, chociażby w ograniczonej mierze. Najważniejsza była ustawa z 30 lipca 1900 r.; ustalała ona najwyższą dopuszczalną długość dnia roboczego na 11 godzin dla wszystkich bez różnicy płci, przewidywała ponadto, że w ciągu 4 lat dzień pracy zostanie jeszcze skrócony do 10 godzin. Wiele uwagi poświęcił Millerand robotniczemu ruchowi związkowemu. Popierał organizacje związkowe, udzielał im subwencji, zasięgał opinii przywódców, wprowadził delegatów związku do Najwyższej Rady Pracy. Generalna Konfederacja Pracy wszakże odniosła się do polityki Milleranda nieufnie i niechętnie. Uważano, iż władze dążą tą drogą do opanowania związków zawodowych, do stłumienia w nich dążeń rewolucyjnych i skierowania całego ruchu związkowego na tory ugodowe. Rządy Waldeck-Rousseau (1899-1902Ď) i następcy jego Emila Combesa (1902-1905Ď) stoczyły gwałtowną walkę z siłami zachowawczymi w społeczeństwie. Do walki tej doszło wbrew polityce Leona Xiii i wbrew dążeniom kierunku ralliement w znacznej mierze skutkiem powikłań wywołanych sprawą Dreyfusa. Andre Siegfried, publicysta francuski dobrze w stosunkach swego kraju zorientowany, tak scharakteryzował znaczenie tej kwestii: "Prawica, niegdyś powściągliwa w polityce zagranicznej i całkowicie jeszcze przeniknięta orleanizmem burżuazyjnym, okazywała się agresywnie nacjonalistyczna wbrew internacjonalizmowi klasowemu; armia w jej oczach wyrażała wszystkie cnoty hierarchiczne i zdrową dyscyplinę negowaną przez równość republikańską. Za nią stał Kościół sławiący cnoty żołnierskie jako chrześcijańskie i oczyszczające. Była to koncepcja życia, nie pozbawiona piękna, ale podważająca u samych podstaw zasady demokracji". Leon Blum, późniejszy przywódca socjalizmu francuskiego i dwukrotny premier, w swych wspomnieniach o sprawie Dreyfusa pisał: "nie walczono ani za, ani przeciw Dreyfusowi, nie walczono ani za, ani przeciw rewizji [procesu], walczono za republikę lub przeciw, za militaryzm lub przeciw, za państwem laickim lub przeciw". I Siegfried, i Blum uderzyli w sedno sprawy. Ze wzmożoną siłą rozgorzała walka pomiędzy tym odłamem narodu francuskiego, który uznał się za dziedzica i spadkobiercę Wielkiej Rewolucji, a który dla uproszczenia możemy nazwać nie nazbyt dokładnie lewicą, a odłamem drugim (nazwijmy go z większą słusznością prawicą), który rewolucję odrzucał lub też przyjmował ją, ale tylko częściowo i to z zastrzeżeniem i z oporami. Pod koniec Xix w. uderzającym zjawiskiem była ewolucja prawicy francuskiej ku nacjonalizmowi. Historyk prawicy francuskiej, Rene Remond, w taki sposób charakteryzuje zmianę sytuacji: "Nacjonalizm przyniósł nowej prawicy program i podyktował jej sposób postępowania. Dotąd pewna forma patriotyzmu, żywa, romantyczna, szowinistyczna i miłująca armię (chauvinisme cocardier) była właściwością lewicy rewolucyjnej. Patriotyzm i jakobinizm szły z sobą w parze". Jeszcze w 1871 r. lewica chciała dalej walczyć z najeźdźcą, gdy prawica opowiadała się za zawarciem pokoju. Na przełomie stulecia sytuacja uległa odwróceniu - prawica głosiła hasła militarystyczne i entuzjazmem otaczała armię, na lewicy panowała nieufność do wojska czy raczej do korpusu oficerskiego. Robotnik żywił niechęć do munduru, zbyt często bowiem armia powoływana była do tłumienia strajków, manifestacji i rozruchów robotniczych. Wśród młodzieży akademickiej, pociąganej do służby wojskowej, górowały również nastroje antymilitarystyczne. Znalazły one wyraz w głośnych swego czasu książkach, jak "Le cavalier Miserey" Abel Hermant'a w 1887 r., Sous-Offs (Podoficerowie) Lucien Descaves'a w 1889 r., Un an de caserne (Rok w koszarach) L. Lamarque'a w 1901 r. Literatura naturalistyczna uderzyła w legendę roku 1870-1871, w 1892 r. ukazała się La débacle Emila Zoli. Sprawa Dreyfusa zaostrzyła i pogłębiła proces rosnącej w społeczeństwie niechęci do armii. Nic więc dziwnego, że przeciw armii, a raczej przeciw korpusowi oficerskiemu poszedł atak lewicy. Przewagę generalicji złamała reforma sposobu awansów na wyższe stopnie wojskowe. Zniesiono dotychczasowy system kooptacji i zastąpiono go systemem nominacji przez ministra wojny, a więc przez rząd. Zmianę tę lewica przyjęła z satysfakcją, ale się nią nie zadowoliła. Podniosła natomiast sztandar pacyfizmu. W podręcznikach szkolnych, zwłaszcza w szkolnictwie podstawowym, tzw. wówczas ludowym, zmniejszano opowiadania o wojnach, starano się pomijać rocznice zwycięstw napoleońskich, których stulecie właśnie się rozpoczęło, ograniczano tak popularne we Francji rewie i uroczystości wojskowe, minister marynarki, radykał Camille Pelletan, okręty wojenne nazywał imionami filozofów. W 1905 r. parlament uchwalił ustawę ograniczającą czas służby wojskowej do 2 lat. "Przegląd Szkolnictwa Podstawowego" (Revue de L'Enseignement Primaire) pisał 6 listopada 1904 r.: "Nie mamy żołnierzy zawodowych, nie miejmy także zawodowych oficerów... Militaryzm oto wróg". Burżuazja republikańska tolerowała atak lewicy na armię, może nawet widziała go chętnie, jeśli atak ten przyczyniał się do osłabienia wpływów monarchistycznych w wojsku, do podkopania niezależności generalicji; nie chciała wszakże iść w tym kierunku zbyt daleko, armia była jej potrzebna. Należało więc główną uwagę lewicy zwrócić w inną stronę i znaleźć jej inny cel uderzenia. Znaleziono go łatwo. Zgodnie z antyklerykalnymi tradycjami lewicy francuskiej celem tym było duchowieństwo katolickie. Lewica przypuściła więc ostry atak na instytucje kościelne. Ustawa z 1901 r. stanowiła, że zgromadzenia zakonne muszą uzyskać dla swej działalności zezwolenie aktem ustawodawczym, czyli uchwałą parlamentu. W większości wypadków zezwoleń takich odmówiono. W 1904 r. odebrano zakonnikom prawo nauczania młodzieży. W 1905 r. wypowiedziany został konkordat, zawarty w 1801 r. przez pierwszego konsula Napoleona Bonapartego z papieżem Piusem Vii i uchwalona została ustawa o rozdziale Kościoła od państwa. Państwo przestało uznawać istnienie we Francji Kościoła jako legalnej instytucji prawnej, ale zrzekło się wszelkiego wpływu na obsadzanie stanowisk kościelnych. Majątki i budynki kościelne (kościoły, klasztory, seminaria) miały przejść na własność "stowarzyszeń wyznaniowych" (associations cultuelles). Papież Pius X encykliką Vehementer nos z 11 lutego 1906 r. zabronił katolikom tworzenia takich zrzeszeń. Większa część majątku kościelnego uległa konfiskacie. Walkę z duchowieństwem wywołały różne czynniki. Była to przede wszystkim chęć osłabienia wpływu w państwie żywiołów, które w swej większości bynajmniej jeszcze się nie pogodziły z ustrojem burżuazyjno-republikańskim. Także katolikom "przyłączonym" (ralliés) nie ufano. Jeden z głównych przywódców burżuazji francuskiej, Leon Bourgeois, mówił do "przyłączonych": "Panowie uznajecie republikę, to bardzo dobrze. Ale czy Panowie uznajecie także rewolucję"? Była to następnie chęć zapewnienia państwu monopolu nauczania i niedopuszczenia wpływów duchowieństwa do szkoły. Była to wreszcie, co najważniejsza, dążność do wyzyskania antyklerykalizmu i jego głośnych bojów dla odwrócenia uwagi robotnika od kwestii społecznej i złagodzenia tą drogą walki klasowej. W październiku 1897 r. premier Jules Meline mówił, że antyklerykalizm to "taktyka radykałów dla oszukania głodu ich wyborców". Nie mniej charakterystyczna była pod tym względem mowa ministra pracy Vivianiego w Izbie Deputowanych w listopadzie 1906 r. "Gdy nędzarz, umęczony ciężarem dnia, zgiął kolana, podnieśliśmy go i powiedzieliśmy mu, że ponad obłokami są tylko chimery". Minister nie powiedział i nie mógł powiedzieć, że nędzarza, który "zgiął kolana", burżuazja wyrwała. z nędzy i dała mu dobrobyt. Jeśli burżuazja francuska spodziewała się osłabić czujność klasy robotniczej, to mogła się wkrótce przekonać o swej całkowitej pomyłce. Świadczyły o tym liczne strajki. W początkach Xx w. Francja była tym krajem Europy Zachodniej, w którym najwyższa była liczba strajkujących. Strajkowali górnicy, elektrycy, murarze, robotnicy przemysłu spożywczego, robotnicy portowi. W 1908 r. w wyniku wielkiego strajku w departamencie Seine-et-Oise nastąpiło starcie manifestantów z wojskiem, padło czterech robotników zabitych, kilkudziesięciu było rannych. Znaczenia i wymowy nie były pozbawione ruchy pośród funkcjonariuszy państwowych, którzy uważali, że im również przysługuje prawo strajku podobnie jak robotnikom w fabrykach prywatnych. Rząd zdecydowanie przeciwstawił się tym poglądom. W marcu 1909 r. zastrajkowali funkcjonariusze pocztowi w Paryżu. Władze strajk ten uznały za nielegalny i podjęły ostre represje. W marcu 1910 r. ogłoszony został strajk powszechny na kolejach. Rząd stanął na stanowisku, że komunikacja należy do usług najwyższej użyteczności publicznej i w żadnym wypadku nie może być przerwana, zarządził więc mobilizację kolejarzy. Strajk został tą drogą szybko zdławiony. Prezes ministrów Aristide Briand, niegdyś socjalista i propagator strajku powszechnego, był w Izbie Deputowanych przedmiotem gwałtownych ataków ze strony swych dawnych towarzyszy. Walkę klasową łagodzić miały reformy społeczne - 8-godzinny dzień pracy w kopalniach, wprowadzony w 1905 r., przymusowy odpoczynek niedzielny w 1906 r. i wreszcie emerytury robotnicze w 1910 r. Nacjonalizm francuski ulegał znamiennym przemianom. Wyszedł z tradycji jakobińskich, z ideowego dziedzictwa rewolucji i łączył w sobie dwa sprzeczne elementy - szowinizm zakochany w armii i swoistego rodzaju mesjanizm. Hasła pierwotnego nacjonalizmu francuskiego to granica Renu i powołanie Francji do szerzenia szczytnych ideałów wolności w całym świecie. Potężnym wstrząsem była dla Francji klęska roku 1870-1871. "Wspomnienia narodowe i narodowe żałoby - pisał w 1882 r. Ernest Renan - znaczą więcej niż zwycięstwa, narzucają bowiem obowiązki, zmuszają do zbiorowego wysiłku". Armię postawili Francuzi na piedestale. Była ona "symbolem jedności narodowej i wcieleniem wszystkich nadziei patriotycznych" (Girardet). "Chants du soldat" (Pieśni żołnierza) Paul Deroulede'a cieszyły się olbrzymią popularnością. Pod koniec Xix w. zmienił się radykalnie charakter nacjonalizmu francuskiego, a może raczej należałoby powiedzieć, że wtedy właśnie powstał francuski nacjonalizm. Nie ożywiały go już tradycje jakobińskie, miał oblicze zdecydowanie prawicowe. Przeciwstawiał się ostro "błędowi roku 1789", liberalizmowi, romantyzmowi, demokracji i republice. Republika - zdaniem głównego ideologa "nacjonalizmu integralnego" Charles Maurrasa - wiodła do anarchii i zarazem do tyranii, do anarchii u szczytu machiny państwowej przez zwyrodnienie parlamentaryzmu, do tyranii dla narodu skutkiem biurokratycznej centralizacji. Panującemu we Francji ustrojowi przeciwstawić należało monarchię "dziedziczną, nieparlamentarną i zdecentralizowaną". Maurras twierdził, że w przeszłości wielką potęgę osiągnęły te państwa, które miały rząd dziedziczny - monarchiczny lub arystokratyczny. Monarchia dała potęgę Francji, arystokracja dziedziczna starożytnemu Rzymowi i Wenecji. Nacjonalizm francuski Xx w. nie wyrósł z ucisku narodowego, lecz z opozycji do rewolucji francuskiej i jej następstw. Zwolennicy Maurrasa, grupujący się dokoła pisma "L'Action Française", nie zdobyli poparcia w szerokich masach, ich doktryna natomiast wzbudziła zainteresowanie w kołach intelektualistów i pośród młodzieży akademickiej. Ruch, zwany "réveil national" (przebudzeniem narodowym), wywołany został agresywną, imperialistyczną polityką Niemiec, szczególnie w 1905 i w 1911 r., i nie wiązał się przyczynowo z działalnością "L'Action Française". Rozdział dwudziesty:Ń PrzymierzeŃ francusko-rosyjskie Sojusz francusko-rosyjski miał dawne tradycje. Francja już od Xvi w. na wschodzie szukała sojuszników przeciwko zagrażającej jej potędze habsburskiej. Do zbliżenia i współpracy z Rosją dążył Napoleon I, Karol X, Napoleon Iii. Francuzi świeżo mieli w pamięci, że życzliwa dla Prus neutralność Rosji w latach 1870-1871 ułatwiła Niemcom zwycięstwo. Myśl więc o zbliżeniu z Rosją i zabezpieczeniu się tą drogą przed groźnym niemieckim sąsiadem miała we Francji licznych zwolenników. Obok względów politycznych także zainteresowania intelektualne kulturą, a zwłaszcza literaturą dalekiej, tajemniczej Rosji, tak żywe u Francuzów, pobudzone szeroko czytaną książką Eugeniusza Melchiora de Vogue o powieści rosyjskiej, nie były bez znaczenia. Podobnie i w Rosji były czynniki, które w Niemczech upatrywały niebezpieczeństwo i chciały mu się przeciwstawić dzięki wsparciu sił francuskich. Działał w tym duchu wpływowy przez pewien czas dziennikarz, M. N. Katkow i przekonywał zarówno petersburskie koła rządzące, jak i społeczeństwo rosyjskie, że związek z Francją może być dla Rosji bardzo użyteczny. A jednak zbliżenie pomiędzy obu państwami napotykało ogromne trudności. Ustrój społeczno-polityczny jednego i drugiego partnera budził obustronną głęboką nieufność. Położenie międzynarodowe nakazywało zarówno Paryżowi, jak i Petersburgowi działanie ostrożne i powściągliwe. Niechęć rosyjskich konserwatystów i monarchistów, dla których republika parlamentarno-burżuazyjna niewiele się różniła od anarchizmu i rewolucji, wyraził lapidarnie minister spraw zagranicznych Giers w 1884 r. w rozmowie z Herbertem Bismarckiem: "Zbliżenie z bandą w rodzaju Grevy, Clemenceau, Floquet i podobnych im kanalii byłoby samobójstwem". Następca tronu, późniejszy Mikołaj Ii, pisał, że sojusz z Francją to "inwazja rewolucji". Jednocześnie wielu republikanów francuskich ze wstrętem i pogardą patrzyło na samowładztwo caratu, na "reżim kozacki", jak go określano. W Petersburgu obawy budziła niestałość rządów republikańskich, w Paryżu lękano się samowoli cara i jego bliskich związków dynastycznych z Berlinem. Wspólnota interesów politycznych nie wydawała się na razie na tyle silna, aby pokonać przeszkody ustrojowe i doprowadzić do sojuszu. Trudności w tej mierze ujął trafnie dziennik "Nowoje Wriemia" w artykule z 24 września 1889 r. "Główna przeszkoda tego [francusko-rosyjskiego] porozumienia nie leży w republikańskiej formie rządu Francji, lecz w tym, że oba państwa mają wspólne cele jedynie negatywnej, nie zaś pozytywnej natury. Rosja nie pozwoli, aby zaatakowano Francję, gdyż jest ona jej potrzebna. Ale z drugiej strony Rosja nie zacznie wojny z Niemcami, aby dopomóc Francji do odzyskania Alzacji i Lotaryngii. Francuzi uważają cara za obrońcę pokoju w Europie, ale nie chcą służyć mu za narzędzie w polityce, którą zwykło się nazywać ambitnymi planami rosyjskimi na Wschodzie". - Jednakże co najmniej od r. 1887 rozwój sytuacji politycznej w Europie szedł w takim kierunku, że utrzymanie dotychczasowych związków Petersburga z Berlinem stawało się sprawą coraz trudniejszą. Jak wiemy, traktat reasekuracyjny, zawarty w czerwcu 1887 r., nie zapobiegł konfliktowi dyplomatycznemu niemiecko-rosyjskiemu, który wybuchł już w jesieni tego samego roku. Dymisję Bismarcka i odmowę jego następcy kanclerza Capriviego odnowienia traktatu reasekuracyjnego poczytano w rosyjskich kołach rządowych za dowód zasadniczych a niepomyślnych zmian w polityce rządu Rzeszy. Nasuwał się stąd wniosek, że Rosja, rywalizująca z Wielką Brytanią w Azji, z Austro-Węgrami na Bałkanach, pozbawiona dotychczasowych więzów z Niemcami, powinna szukać zbliżenia z Francją. Myśl ta budziła mimo wszystko wciąż jeszcze silne opory w otoczeniu cara. Względy wyłącznie polityczne nie zdołałyby zapewne oporu tego przełamać. W grę wszedł wszakże ważki czynnik gospodarczy. W ówczesnych warunkach zacofania gospodarczego carska Rosja nie mogła się obejść bez dopływu kapitałów. Skarb państwa potrzebował pożyczek zagranicznych. Wielkie kapitały były niezbędne dla gospodarki narodowej, wymagała tego eksploatacja olbrzymich bogactw naturalnych kraju i rozpoczęte właśnie jego uprzemysłowienie. Potrzeby gospodarcze rosyjskie pokrywały przez dłuższy czas banki niemieckie. Wobec naprężenia w stosunkach z Niemcami i trudności stawianych w Berlinie, Rosja zwróciła się w 1888 r. do wielkiego eksportera kapitałów, do Francji, która wezwanie przyjęła z pełną zadowolenia gotowością. Pierwsza pożyczka rosyjska na dozbrojenie armii zaciągnięta została w 1888 r. w wysokości 500 mln fr. Z końcem 1889 r. zadłużenie Rosji w bankach paryskich wynosiło już 2600 mln fr. Był to dopiero początek. Za pierwszymi milionami poszły dalsze. Dla burżuazji francuskiej były to transakcje niezmiernie korzystne. Rosja przedstawiała ogromne możliwości inwestowania kapitału, mogła przy tym dać znacznie lepsze warunki niż Turcja, państwa bałkańskie czy kraje Ameryki Łacińskiej, gdzie kapitaliści francuscy również umieszczali pieniądze. Jeszcze wiosną 1891 r. rosyjski minister spraw zagranicznych Giers udzielił wymijającej odpowiedzi na francuskie propozycje zawarcia układu. Ale już w parę miesięcy później nastąpiły pierwsze kroki na drodze do formalnego sojuszu. Cóż więc spowodowało zmianę nastrojów w Petersburgu? Przedterminowo odnowiony został 6 maja 1891 r. traktat Trójprzymierza; wkrótce później rząd włoski podał fakt ten do wiadomości publicznej. Sytuacja przedstawiała się więc w ten sposób, że Niemcy, które rok przedtem nie chciały przedłużyć traktatu reasekuracyjnego z Rosją, teraz przyspieszyły odnowienie sojuszu z Austro-Węgrami i z Włochami. W tym samym czasie eskadra brytyjska wpłynęła do portu w Rijece w chwili, gdy król włoski Humbert I składał tam wizytę cesarzowi Franciszkowi Józefowi. Przedterminowe odnowienie Trójprzymierza, jego zbliżenie z rywalką Rosji Wielką Brytanią wzbudziły zaniepokojenie nad Newą. Odpowiedzią rosyjską było zaproszenie floty francuskiej do złożenia wizyty w Rosji. W lipcu 1891 r. wpłynęła do Kronsztadu z oficjalną wizytą eskadra francuska. Przyjęcie było uroczyste i serdeczne. Sensacją dla całego świata była wiadomość, że car-samodzierżca stojąc na baczność wysłuchał Marsylianki, odegranej przez rosyjską orkiestrę wojskową. Hymn ten, wówczas powszechnie przez konserwatystów uważany za rewolucyjny ("Przeciwko nam wzniesiony jest krwawy sztandar tyranii"), był w Rosji zakazany. Teraz po raz pierwszy odegrano go w obecności cesarza, zaraz po hymnie rosyjskim Boże caria chrani. Aleksander Iii po wizytacji okrętów wojennych francuskich zauważył naiwnie: "Nie sądziłem, że marynarze republikańscy mogą mieć taką postawę". Historyk rosyjski Nolde, opisując te sceny, wspomniał powiedzenie Henryka Iv: "Paris vaut bien une messe". W kilkanaście dni po wizycie floty francuskiej ambasador niemiecki w Petersburgu, generał von Schweinitz, pisał do żony: "Żywię bolesne przeświadczenie, że polityka dynastyczna, współdziałanie monarchów przeciw rewolucji zostało definitywnie pogrzebane". Pruski generał nie mylił się. 27 sierpnia 1891 r. zawarte zostało pierwsze porozumienie między republiką francuską a caratem, na razie co prawda nie w formie oficjalnego układu, lecz w drodze wymiany not dyplomatycznych. Oba rządy postanowiły porozumiewać się we wszystkich kwestiach, które by mogły zagrozić pokojowi. Gdyby zaś istotnie powstało niebezpieczeństwo wojny, a zwłaszcza agresji na jedno z państw układających się, obaj partnerzy porozumieją się w sprawie środków, które należałoby zastosować. Nie był to jeszcze sojusz, lecz jedynie krok wstępny. Trudności nie były usunięte. Rząd rosyjski szukał bowiem we Francji oparcia przeciwko Anglii i Austrii, w mniejszym stopniu przeciwko Niemcom, rząd francuski zaś chciał widzieć w Rosji sprzymierzeńca właśnie przeciwko Niemcom; chciał, aby w razie konfliktu zbrojnego Niemcy musieli prowadzić działania wojenne na dwa fronty, żywił zaś obawę, iż Rosjanie wszystkie swe siły rzucą na Austrię, Francji zaś pozostawią cały ciężar wojny z najsilniejszym przeciwnikiem. Trzeba było całego roku starań i zabiegów francuskich, ażeby wreszcie doprowadzić do podpisania 17 sierpnia 1892 r. konwencji wojskowej. Stanowiła ona, że jeśli Francję zaatakują Niemcy lub Włochy poparte przez Niemcy, Rosja użyje wszystkich sił będących do jej dyspozycji, aby uderzyć na Niemcy. I z drugiej strony, jeśli Rosję zaatakują Niemcy lub Austria wsparta przez Niemcy, Francja wszystkimi siłami będącymi w jej dyspozycji wystąpi przeciwko Niemcom. Określono, że Francja wystawi na froncie niemieckim co najmniej 1300 tys. żołnierzy, Rosja od 700 do 800 tys., pozostała część armii rosyjskiej przeznaczona była do akcji przeciwko Austrii. Układ ten, noszący miano konwencji wojskowej, był w istocie traktem przymierza, określał bowiem casus foederis. Widniały wszakże pod nim jedynie podpisy szefów sztabu, generałów de Boisdeffre i Obruczewa, stąd nie miał mocy wiążącej państwo. Trzeba więc było nadać mu formę umowy międzypaństwowej. Sprawa przeciągnęła się tym razem jeszcze dłużej, bo półtora roku. Zastrzeżenia i żądanie wprowadzenia dwóch poprawek czy wyjaśnień wysunął rząd francuski. Większe znaczenie miało stanowisko Rosji. Rząd carski znowu wyraźnie grał na zwłokę. Skandal panamski, który wybuchł jesienią 1892 r. i rzucił cień na liczne czołowe osobistości Iii Republiki, wywołał w Petersburgu zaniepokojenie, czy można się łączyć ze skompromitowanym i niepewnym reżimem. Rząd rosyjski podjął nową próbę porozumienia z Niemcami, w której obie strony odwoływały się do solidarności monarchicznej. Wilhelm Ii tłumaczył w styczniu 1893 r. przybyłemu do Berlina następcy tronu rosyjskiego, że polityka państw centralnych to "ochrona interesów monarchicznych przeciwko radykalizmowi, socjalizmowi, nihilizmowi e tutti quanti". Mikołaj potakiwał i wspomniał o odnowieniu przeciwfrancuskiej koalicji z 1813 r. Wymiana frazesów monarchistycznych nie mogła wszakże zastąpić realnej współpracy rosyjsko-niemieckiej w dziedzinie, która w danej chwili miała dla rządu carskiego istotne znaczenie. Niedobory skarbu, złe urodzaje i głód w niektórych prowincjach cesarstwa zmuszały rząd do zaciągnięcia większej pożyczki zagranicznej. Propozycja zrealizowania jej w Niemczech została odrzucona. Rząd carski potrzebną mu pomoc finansową mógł znaleźć jedynie w bankach paryskich. W październiku 1893 r. przybyła do Tulonu z rewizytą eskadra rosyjska entuzjastycznie przyjęta przez rząd i społeczeństwo francuskie. W dniach 27 grudnia 1893 r. i 4 stycznia 1894 r. nastąpiła wymiana listów pomiędzy ministrami spraw zagranicznych. Listy stwierdzały, że konwencja wojskowa została ostatecznie przez oba rządy zaaprobowana w ustalonej formie. Przymierze francusko-rosyjskie stało się faktem dokonanym. Rzecz znamienna, że w zerwaniu tradycyjnych więzów przyjaźni między Niemcami a Rosją i w dziele zbliżenia rosyjsko-francuskiego dużą rolę odegrały żywioły najbardziej w Rzeszy reakcyjne - pruscy junkrzy. Junkrzy w obawie przed konkurencją rosyjskich płodów rolnych niejednokrotnie zmuszali rząd berliński do polityki, która mocno naruszała interesy rolnictwa rosyjskiego, a i skarb carski narażała na straty. Zamknięcie niemieckiego rynku pieniężnego, wojna celna niemiecko-rosyjska toczona w interesie junkrów w 1893 r. były to czynniki, które otwierały caratowi drogę do sojuszu z Iii Republiką. Naprzeciwko Trójprzymierza (Niemcy, Austro-Węgry, Włochy) stanęło Dwuprzymierze (Francja, Rosja). Rozdział dwudziestyŃ pierwszy:Ń Delcasse i ententeŃ cordiale Po zawarciu przymierza, związki pomiędzy Paryżem a Petersburgiem układały się w ciągu kilku lat w ten sposób, że Francja starała się, aby sojusznik rosyjski nie wplątał jej w swe powikłania na Bałkanach i na Dalekim Wschodzie. Rosja zaś unikała wmieszania we francuskie komplikacje afrykańskie. Alians francusko-rosyjski był więc wówczas dość ograniczony w swym zasięgu i oddziaływaniu. Sytuacja uległa zmianie, gdy w czerwcu 1898 r. ster francuskiej polityki zagranicznej ujął Theophile Delcasse, dawny uczeń Gambetty. Nowy minister upatrywał głównego wroga Francji w Niemczech, toteż porzucił politykę swego poprzednika Gabriela Hanotaux pewnego rodzaju współpracy i porozumienia ze wschodnim sąsiadem. Jako cel swej działalności postawił natomiast wzmocnienie aliansu z Rosją, wyrównanie stosunków z Włochami, a nade wszystko z Anglią. Delcasse przeprowadził w 1899 r., że cel sojuszu określono nie jak w tekście pierwotnym jako "utrzymanie pokoju", lecz "utrzymanie równowagi". Był to zwrot dyplomatyczny w ostrożny, zręczny sposób wskazujący na tendencję obu rządów do interpretacji rozszerzającej układu. Francuzi spodziewali się, że w wypadku zmian w Europie formuła ta pozwoli im wysunąć kwestię Alzacji i Lotaryngii. W praktyce nowe określenie celów układu nie miało znaczenia, gdyż Rosja coraz bardziej ciężar swych zainteresowań i swej polityki przesuwała na Daleki Wschód. Włochy od kilkunastu lat pozostawały z Francją w konflikcie. Obok względów politycznych, które nakazały im szukać oparcia u państw centralnych, działały i względy gospodarcze, mianowicie długotrwała wojna handlowa włosko-francuska, która jeszcze bardziej przyczyniła się do zaostrzenia stosunków pomiędzy Rzymem a Paryżem, oraz współzawodnictwo o zawładnięcie Tunezją. Wszakże z końcem Xix w. sytuacja uległa zmianie. Włochy w wojnie celnej z Francją poniosły straty i pragnęły zatarg ten zlikwidować. Nieudana próba opanowania Etiopii i klęska pod Aduą w 1896 r. przekonała Włochów, że jedynie w Afryce Północnej, w Trypolitanii, mogą znaleźć pole dla swej ekspansji imperialistycznej. Ale tam właśnie potrzebna była dobra wola Francji. W 1896 r., w zamian za pewne ustępstwa polityczne i gospodarcze, Włochy uznały protektorat Francji nad Tunezją. Ponadto rokowania gospodarcze włosko-francuskie doprowadziły do zawarcia w 1898 r. traktatu handlowego, który zakończył wojnę celną. Droga do zbliżenia politycznego była utorowana. 14 grudnia 1900 r. podpisana została tajna umowa włosko-francuska w przedmiocie polityki kolonialnej. Włochy zobowiązały się nie przeciwdziałać ekspansji francuskiej w Maroku. Francja uznała Trypolitanię za sferę interesów włoskich. Kolejny poważny krok uczyniono w dwa lata później. Ściśle tajny układ polityczny datowany 10 lipca 1902 r. określił stanowisko, jakie miały zająć Włochy w razie konfliktu francusko-niemieckiego. Włochy zapewniły, że w żadnym wypadku nie wystąpią zbrojnie przeciwko Francji nie tylko wtedy, gdyby Francja została zaatakowana przez Niemcy, ale także wtedy, gdyby sama wszczęła wojnę z Niemcami na skutek, jak to określono "prowokacji bezpośredniej". Zbliżenie francusko-angielskie było dużo ważniejsze i zarazem dużo trudniejsze. Narody francuski i angielski dzieliła stara, zadawniona niechęć i nieufność sięgająca czasów Joanny d'Arc i wojny stuletniej, konfliktów Xvii i Xviii w., kampanii napoleońskich wreszcie. Niechęć tę zaostrzyło świeżo doznane po stronie francuskiej upokorzenie od Anglii w Faszodzie w 1898 r., po stronie angielskiej zaś manifestacyjna radość, z jaką Francja witała klęski zadawane Anglikom przez Burów. Nie można lekceważyć panujących w społeczeństwie nastrojów, ale nie mogą one decydować o kierunku polityki. Decyduje interes narodowy. A interes ten nakazywał sąsiadom po obu stronach kanału La Manche wzajemne zbliżenie i porozumienie. Francja zdawała sobie sprawę z tego, że mimo wszystko znajduje się wciąż w stanie odosobnienia. Sojusznik rosyjski pochłonięty swymi sprawami azjatyckimi nie mógł dać ostatecznego poparcia przeciwko Niemcom. Układy z Włochami zabezpieczały Francję od ataku na froncie alpejskim, osłabiały państwa centralne, ale też nie przyniosły nic poza tym. Ale i Anglia widziała coraz więcej ujemnych stron w swej splendid isolation, w swym "wspaniałym odosobnieniu". Ujawniło się to zwłaszcza podczas wojny z Burami, gdy cała Europa zajmowała stanowisko antyangielskie. Należało wyjść ze stanu izolacji i poszukać, jeśli nie sojuszników, to w każdym razie partnerów. Zbliżenie z Rosją wydawało się nieprawdopodobne z uwagi na rywalizację w Azji. Niemcy uparcie odrzucali próby porozumienia. Włochy jako punkt oparcia na kontynencie były zbyt słabe. Pozostawała jedynie Francja. Terenem ścierania się interesów francuskich i angielskich były kolonie. W początkach Xx w. imperializmy te najsilniej zderzały się w Egipcie i w Maroku. Egipt pozostawał pod hegemonią angielską. Ale Francuzi zachowali w kraju faraonów duże wpływy gospodarcze (pożyczki) i kulturalne (szeroka znajomość języka francuskiego, szkoły francuskie, Egipcjanie kończący francuskie wyższe uczelnie) i nieraz przyczyniali Anglikom znacznych trudności. Maroko było państwem niezależnym. Rząd sułtański wszakże, tzw. Maghzen, słaby i nieudolny, nie panował nad sytuacją w kraju. Położenie geograficzne Maroka i jego bogactwa naturalne czyniły je przedmiotem zaborczych dążeń państw europejskich. Interesowała się nim Francja, której posiadłości algierskie graniczyły z Marokiem i która chciała opanować całą Afrykę Północno-Zachodnią. Interesowała się nim także Wielka Brytania z uwagi na twierdzę angielską w Gibraltarze i znaczenie Maroka dla połączenia między Oceanem Atlantyckim a Morzem Śródziemnym. Zainteresowana była tu także Hiszpania, bliska sąsiadka, ale znaczenie jej było dużo mniejsze. Na tym tle zarysowały się możliwości porozumienia francusko-angielskiego. Francuzi podejmując negocjacje rozumieli, że zdobycie rozstrzygającego wpływu w Egipcie nie jest już możliwe; kartę tę przegrali definitywnie w 1882 r. Anglicy zdawali sobie sprawę z tego, że słabość militarna, którą tak dobrze pokazała wojna z Burami, nie pozwoli im na opanowanie Maroka. Taka realistyczna ocena sytuacji z obu stron stanowiła podstawę zbliżenia. Zwolennikiem jego i propagatorem był m.in. król angielski Edward Vii. W 1903 r. przybył on z oficjalną wizytą do Paryża; przyjęty początkowo chłodno, niekiedy nawet wrogo (podczas przejazdu króla ulicami Paryża padały okrzyki na cześć Burów i majora, Marchanda), zdobył sobie wkrótce uznanie i sympatię Francuzów. Pierwsze lody zostały przełamane. W dwa miesiące później prezydent Loubet udał się z rewizytą do Londynu. Rokowania mające na celu usunięcie istniejących pomiędzy obu mocarstwami trudności prowadzone były w Londynie przez sekretarza stanu w Foreign Office lorda Lansdowne i ambasadora francuskiego Paula Cambona. Po półtora roku doprowadziły do podpisania 8 kwietnia 1904 r. układów, które zapoczątkowały francusko-angielską Entente Cordiale. Nie był to bynajmniej traktat sojuszu regulujący zasady współdziałania, lecz jedynie umowa usuwająca dotychczasowe punkty tarcia. Rząd francuski zobowiązał się nie stawiać przeszkód wpływom angielskim w Egipcie, rząd brytyjski przyrzekł nie przeciwdziałać wpływom francuskim w Maroku. Tajne aneksy przewidywały ogłoszenie protektoratu Wielkiej Brytanii nad Egiptem, Francji zaś nad Marokiem. Ponadto, w zamian za zrzeczenie się niektórych przywilejów dotyczących połowu ryb w Nowej Funlandii, Francja otrzymywała nowe terytoria w dolinie Senegalu i w Nigerii, co zaokrąglając jej posiadłości w Afryce tworzyło z nich zwartą całość. Kolejne punkty porozumienia przewidywały podział Syjamu na strefy wpływów. Umowa z kwietnia 1904 r. rozpoczęła okres bliższej i ściślejszej współpracy francusko-angielskiej i stała się podstawą późniejszego sojuszu z lat 1914-1918. Niemcy obserwowali bacznie rozwój sytuacji. Ich gospodarcze interesy w Maroku nie były wielkie. Przebywało tam zaledwie około 130 Niemców, między nimi przedstawiciel firmy Krupp. W 1903 r. Niemcy sprzedali Marokańczykom za 4 mln marek towarów, głównie broni, sprowadzili za 4,5 mln. Nie były to więc duże sumy. Ale pod względem politycznym Maroko było atutem, który należało wygrać. Było klinem, który można było wbić pomiędzy Francję i Anglię. Kanclerz Bülow i jego doradcy rozumowali w ten sposób: jeśli Niemcy wysuną roszczenia do Maroka, Anglia zaś nie udzieli Francji dostatecznego poparcia (a tego rząd Rzeszy był pewien), to Francuzi przekonają się, że przyjaźń angielska jest dla nich bez wartości, a w takim razie Entente Cordiale będzie rozbita. Chwila sprzyjała Niemcom, nie groziła im bowiem wojna na dwa fronty, gdyż Rosja, wstrząsana rewolucją i zajęta walkami w Mandżurii, w żaden sposób nie mogłaby wystąpić u boku Francji. Cesarz Wilhelm, odbywając podróż swym jachtem, wylądował 31 marca 1905 r. na kilka godzin w Tangerze i - jak głosił urzędowy komunikat - oświadczył, że składa wizytę sułtanowi jako "niezależnemu władcy". Była to wyraźna demonstracja pod adresem mocarstw, które ułożyły się między sobą co do losu Maroka. Wyzwanie to dobrze zrozumiano w Paryżu. W tej sytuacji w rządzie francuskim zarysowały się dwa poglądy. Delcassé uważał, iż Niemcy bluffują i w żadnym wypadku nie posuną się do wojny, a jeśli by nawet zaszedł ten nieprawdopodobny wypadek, Wielka Brytania całą swą potęgą wystąpi po stronie Francji. Ugiąć się przed wolą Niemiec znaczy to zerwać przyjaźń z Anglią i zdać się na dobrą wolę Berlina. Przeciwnego zdania był prezes Rady Ministrów i minister finansów, Maurice Rouvier; sądził on, że niebezpieczeństwo wojny ze strony Niemiec było realne; a na pomoc angielską nie można było liczyć. 6 czerwca 1905 r. sprawa stanęła na porządku dziennym obrad rządu, Rada Ministrów znaczną większością głosów wypowiedziała się przeciwko opinii ministra spraw zagranicznych. Delcasse odosobniony podał się do dymisji. Gdy wychodził z sali obrad, jeden z ministrów powiedział mu: "Historia przyzna Panu słuszność". Czy istotnie przyznała? W pewnej mierze niewątpliwie tak. Przyjaźń z Anglią, główne dzieło Delcassego, przetrwała kryzys 1905 r., umocniła się i wytrzymała w latach pierwszej wojny światowej najsilniejszą próbę życia. Delcasse popełnił wszakże duży błąd zapominając, że polityka zagraniczna jest tylko funkcją wewnętrznej. Otóż Francja ówczesna, głęboko wstrząśnięta sprawą Dreyfusa, zaplątana w roznamiętniającą umysły walkę z Kościołem, ogarnięta nieufnością do armii i nastrojami antymilitarystycznymi, nie była ani materialnie, ani moralnie zdolna do wojny. Stąd energiczna i ruchliwa polityka Delcassego połączona była z wielkim ryzykiem i groziła wplątaniem Francji w konflikty ponad jej siły. Niemcy odniosły, jak się wydawać mogło sukces. Zmusiły do dymisji niebezpiecznego przeciwnika - Delcassego, upokorzyły Francję, doprowadziły wreszcie do zwołania międzynarodowej konferencji w sprawie Maroka. W zamierzeniach polityki niemieckiej miała ona zniweczyć pierwszeństwo wpływów francuskich w tym kraju, a pod pokrywką "otwartych drzwi" dla wszystkich utorować drogę niemieckim interesom imperialistycznym. Konferencja zebrała się 16 stycznia 1906 r. w Algeciras, w południowej Hiszpanii i obradowała do 7 kwietnia. Niemcy, wbrew swym oczekiwaniom, były zupełnie odosobnione i znajdowały poparcie wyłącznie ze strony sojuszniczych Austro-Węgier. Inne mocarstwa natomiast, a więc Anglia, Rosja, która zabiegała o pożyczki w bankach francuskich, Włochy, Stany Zjednoczone popierały stanowisko Francji. Zgodnie z dezyderatem francuskim mandat zorganizowania policji w portach marokańskich otrzymała Francja pospołu z Hiszpanią. Kapitaliści francuscy, angielscy, hiszpańscy i niemieccy mieli zorganizować marokański bank państwowy. Międzynarodowy charakter układów otwierał wszakże przed Niemcami możliwość podejmowania kwestii marokańskiej i krzyżowania tą drogą planów Paryża. Dobre stosunki pomiędzy Paryżem a Londynem skłaniały zarówno rosyjskiego sojusznika Francji, jak i zaprzyjaźnioną z nią Anglię, do myśli o wzajemnym zbliżeniu i wyrównaniu istniejących sprzeczności i trudności. Rosja, po klęsce w Mandżurii, przygotowywała się do wznowienia bardziej aktywnej polityki na Bałkanach. Musiało to pociągnąć za sobą zaostrzenie przeciwieństw rosyjsko-austriackich i rosyjsko-niemieckich. Ponadto Rosja spodziewała się znaleźć na rynku londyńskim potrzebne jej kredyty. Anglia zaś upatrywała w Cesarstwie Rosyjskim przeciwwagę Niemiec na kontynencie. W tej sytuacji doszło do podpisania 31 sierpnia 1907 r. układów pomiędzy Wielką Brytanią a Rosją. Dotyczyły one wyłącznie spraw Azji Środkowej Persji, Tybetu i Afganistanu. Persję układ dzielił na trzy strefy: północną - wpływów rosyjskich, południowo-wschodnią - wpływów angielskich i środkową - "neutralną", a wyrażając się ściślej, wspólną. Rosja zobowiązała się powstrzymać od akcji rozszerzenia wpływów w Afganistanie, Anglia - w Tybecie. Podobnie jak angielsko-francuska Entente Cordiale z 1904 r. umowa angielsko-rosyjska nie była traktatem przymierza, a jedynie porozumieniem co do usunięcia sprzeczności interesów w Azji Środkowej. Wprawdzie rosyjski minister spraw zagranicznych A. P. Izwolski zdecydował się zawrzeć układ z Wielką Brytanią dopiero wtedy, gdy uzyskał w Berlinie zapewnienie, iż Niemcy nie wystąpią z tej racji przeciwko Rosji, tak jak wystąpiły przeciwko Francji po zawarciu Entente Cordiale, ale zbliżenie między Londynem a Petersburgiem zostało zainaugurowane i oba mocarstwa weszły na drogę, która w kilka lat później doprowadzi je do formalnego sojuszu przeciwko Niemcom. Powstałe tą drogą Trójporozumienie - Triple Entente (Francja, Wielka Brytania, Rosja) stanęło naprzeciw Trójprzymierza - Triple Alliance (Niemcy, Austro-Węgry, Włochy). Rozdział dwudziestyŃ drugi:Ń Włochy Wybuch wojny francusko-niemieckiej w lipcu 1870 r. spowodował wycofanie z Państwa Kościelnego garnizonu francuskiego, strzegącego władzy świeckiej papieży. 20 września 1870 r. wojska włoskie wkroczyły przez Porta Pia do Wiecznego Miasta. Rzym ogłoszony został stolicą Królestwa Włoskiego. Ukończony został proces jednoczenia Włoch pod egidą Piemontu i dynastii sabaudzkiej. Poza granicami nowego królestwa znajdowały się jedynie terytoria peryferyjne, o mniejszym znaczeniu, jak Trydent i Triest. Naród włoski był spadkobiercą świetnych tradycji potęgi politycznej starożytnego Rzymu, dużego znaczenia gospodarczego bogatych miast włoskich w średniowieczu i wreszcie doniosłej, światowej roli Włochów w dziedzinie kultury. Na przekór wielkim tradycjom rzeczywistość układała się ciężko. Wielowiekowe rozbicie kraju przyczyniło się do jego nierównomiernego rozwoju. Przeciwstawiały się wzajemnie obce sobie i dalekie - Północ, gdzie rozwijał się już przemysł, gdzie działała zamożna burżuazja, gdzie w rolnictwie zaczęto prowadzić gospodarkę kapitalistyczną, i Południe, gdzie przeważały stosunki feudalne, gdzie nie było przemysłu, a miejscowe rzemiosło coraz gorzej wytrzymywało konkurencję wyrobów fabrycznych Mediolanu i innych ośrodków północnych. Dotkliwie dawał się Włochom we znaki brak zasadniczych podstaw ówczesnego przemysłu - węgla i żelaza. Złoża rudy żelaznej na Sardynii, Elbie i na północy w Valle d'Aosta nie zaspokajały potrzeb przemysłu włoskiego. Braki te z czasem zdołali Włosi opanować, jeśli nie całkowicie, to w dużej mierze. Importowany węgiel (głównie angielski - przez Genuę) oraz energia wodna umożliwiały powstanie i względnie pomyślny rozwój przemysłu bawełnianego i jedwabniczego (który zaczął nawet konkurować z jedwabnictwem lyońskim), przemysłu żelaznego i chemicznego, później także fabryk samochodów. Duże postępy czyniło na Północy i rolnictwo. Tym bardziej uderzał zastój, zacofanie i ubóstwo Południa. W 1871 r. Włochy liczyły (w okrągłych liczbach) 27 mln mieszkańców, w 1903 r. liczba ta wzrosła do 33 mln, a w 1914 r. do 37 mln. Zacofanie gospodarcze kraju było powodem licznego wychodźstwa zarobkowego. W 1913 r. przeszło 4 mln Włochów przebywało na emigracji. Główna masa wychodźców kierowała się do Stanów Zjednoczonych, Argentyny i Brazylii. W dziedzinie politycznej duże znaczenie miał konflikt pomiędzy Włochami a Watykanem. Papież Pius Ix nie uznał zaboru Rzymu i zabronił katolikom włoskim udziału w głosowaniu do parlamentu i wysuwania własnych kandydatów. Była to zasada "ani wybrani, ani wyborcy" (ne eletti ne elettori). Zarówno na terenie międzynarodowym, jak i w polityce wewnętrznej konflikt ten przysparzał Włochom znacznych trudności. Nową osobliwością Rzymu był podwójny korpus dyplomatyczny akredytowany przy Watykanie i przy Kwirynale, tzn. przy królu włoskim; Kwirynał był rezydencją królewską. Sprawy ustrojowo-polityczne regulował statut Królestwa Sardynii, nadany w 1848 r. przez króla Karola Alberta, rozszerzony następnie na całe zjednoczone Włochy. Konstytucja ta utrzymywała ustrój monarchiczny z koroną dziedziczną w domu sabaudzkim, z rządem odpowiedzialnym przed przedstawicielstwem narodowym, z parlamentem dwuizbowym - Senat z nominacji dożywotniej, Izba Deputowanych z wyboru. Prawo wyborcze początkowo dość zacieśnione (cenzus podatkowy, cenzus wykształcenia) rozszerzono w 1882 r., a jeszcze bardziej w 1912 r. Liczba uprawnionych do głosowania, która w pierwszych latach po zjednoczeniu wynosiła około 0,5 mln, a po 1882 r. 2 mln, wzrosła po reformie wyborczej z 1912 r. do prawie 9 mln. Korona wywierała dyskretny, ale niewątpliwy wpływ na rządy. Panowali wówczas kolejno - Wiktor Emanuel Ii, syn jego Humbert I (zamordowany przez anarchistę) i wnuk Wiktor Emanuel Iii. Rządy sprawowała początkowo tzw. prawica, tzn. liberalna szlachta Piemontu i Lombardii (premierzy Giovanni Lanza 1869-1873 i Marco Minghetti 1873-1876, minister finansów Quintino Sella). Prawica dążyła do ugruntowania świeżo dokonanej jedności i utrwalenia potęgi państwa. Wzmocnienie armii i floty, utworzenie jednolitego sprawnego aparatu administracyjnego, budowa kolei wiążących różne części kraju - oto główne części programu, który starała się realizować. Słabą stroną rządów prawicy były wysokie podatki (zwłaszcza od przemiału zboża i od tytoniu), które nadmiernie obciążały niezamożne społeczeństwo. W 1876 r. do władzy doszła nie bez współudziału króla Wiktora Emanuela Ii tzw. lewica. Jej przywódcami politycznymi byli przeważnie ludzie z Południa, najczęściej dawni działacze republikańscy, m.in. Agostino Depretis (premier w latach 1876-1878 i 1881-1887Ď) i Francesco Crispi (premier w latach 1887-1891 i 1893-1896Ď). Politycy ci stanęli teraz na gruncie rojalizmu w myśl powtarzanego chętnie powiedzenia, że "monarchia nas łączy, republika by nas dzieliła". Popierały lewicę wielki przemysł i finanse. Rządy lewicowe wprowadziły w 1878 r. cła dla ochrony słabego, zaczynającego się dopiero rozwijać przemysłu, organizowały wystawy powszechne (w Mediolanie w 1881 r., w Turynie w 1884 r.) dla wzmożenia wytwórczości rodzimej; wykazywały również dużo więcej zrozumienia interesów średniej i drobnej burżuazji oraz dążyły do pozyskania mas pracujących. Służyło tym celom nieduże obniżenie podatków, wprowadzenie w 1877 r. przymusu szkolnego (3-letnie nauczanie), wspomniane już rozszerzenie prawa wyborczego w 1882 r., ubezpieczenie państwowe od nieszczęśliwych wypadków w 1883 r., prawo o ochronie pracy dzieci w 1886 r. Rządami lewicy zachwiał kryzys gospodarczy w latach 1893-1894 i klęska w wojnie z Etiopią w 1896 r. Upadłość kilku banków odsłoniła dokonywane tam wielkie nadużycia, a przede wszystkim świadczenia pieniężne na rzecz wpływowych polityków obozu rządowego. Kryzys zaostrzył walkę klasową i przyspieszył rozwój ruchu robotniczego. Od 1882 r. działała Włoska Partia Robotnicza, od 1884 r. Włoska Partia Rewolucyjno-Socjalistyczna. Na zjeździe w Genui w 1892 r. zawiązana została Włoska Partia Pracy, od 1895 r. nosząca nazwę Włoskiej Partii Socjalistycznej (Partito Socialista Italiano - PSI). Zjazd genueński uchwalił program partyjny oparty na doktrynie Marksa i odgrodził się stanowczo od silnego we Włoszech anarchizmu. Duży wpływ na poglądy młodego pokolenia inteligencji włoskiej miało czasopismo "Critica Sociale", które w 1891 r. zaczęli wydawać w Mediolanie Filippo Turati i Leonida Bissolati. Wykłady, które na uniwersytecie rzymskim prowadził prof. Antonio Labriola jak również jego publikacje naukowe zaznajamiały społeczeństwo włoskie z zasadami materializmu. W kołach intelektualnych socjalizm zdobył uznanie i licznych sympatyków. Należał do nich znany pisarz Edmondo De Amicis, autor Serca, poeta Giovanni Pascoli, kryminolog Cesare Lombroso, historyk Guglielmo Ferrero. Obok organizacji robotniczych działających w ośrodkach przemysłowych na Północy zaczęły się tworzyć związki robotnicze (Fasci dei Lavoratori) na Sycylii, gdzie kryzys ostro dał się we znaki i gdzie zarobki robotników rolnych i górników spadły niemal do połowy. Lata 1893 i 1894 przyniosły rozruchy na Sycylii oraz w wielu jeszcze innych częściach Włoch. Na Północy strajkowano na znak solidarności z braćmi sycylijskimi. Rząd Crispiego stłumił ten ruch z całą bezwzględnością. W wielu miejscowościach wprowadzono stan oblężenia. Spokój został zresztą przywrócony tylko pozornie i tylko chwilowo. W 1898 r. w związku z podrożeniem chleba nowa fala rewolucyjnego wrzenia ogarnęła Włochy. Z największą siłą powstał tym razem Mediolan. Ogłoszono tam stan wojenny i po kilkunastu dniach rozruchy krwawo zdławiono. Rząd pod przewodnictwem gen. Luigi Pelloux (1898-1900Ď) wszedł na drogę ostrych represji i wniósł do parlamentu projekty ustaw mających na celu ograniczenie wolności prasy, stowarzyszeń i zgromadzeń. Opór w stosunku do tych wniosków był tak silny, iż rząd rozwiązał Izbę. Wybory w czerwcu 1900 r. wzmocniły wszakże opozycję. M.in. liczba posłów socjalistycznych z 16 wybranych w 1897 r. wzrosła w 1900 r. do 33. Gen. Pelloux otrzymał dymisję, a jego następcy (Giuseppe Saracco 1900-1901, Giuseppe Zanardelli 1901-1903, Giovanni Giolitti 1903-1905Ď) zajęli się ustawodawstwem społecznym i tą drogą pragnęli łagodzić walkę klasową. Wydane więc zostały ustawy o ochronie pracy kobiet w 1902 r., o inwalidach pracy w 1904 r., o odpoczynku niedzielnym, o pracy nocnej w piekarniach, o pracy na polach ryżowych. W 1902 r. utworzono przy ministerstwie handlu i przemysłu Urząd Pracy (Ufficio del Lavoro). Skład parlamentu uległ w początkach Xx w. zmianie nie tylko przez wzmocnienie frakcji socjalistycznej. W izbie znalazła się teraz pokaźna liczba posłów katolickich, względnie związanych z katolikami. W 1904 r. papież Pius X uchylił obowiązujący dotychczas katolików zakaz udziału w wyborach. Nie utworzono wprawdzie jeszcze stronnictwa o charakterze wyznaniowym (Włoska Partia Ludowa - Partito Popolare Italiano o charakterze katolickim powstała dopiero po I wojnie światowej), ale prasa katolicka wskazywała kandydatów, którzy zobowiązali się bronić na terenie parlamentarnym programu katolickiego, zwłaszcza w szkolnictwie. Wybory w 1913 r., pierwsze po rozszerzeniu prawa wyborczego, wprowadziły do Izby 50 socjalistów i 228 deputowanych wybranych głosami katolików na zasadzie uprzednio zaciągniętych zobowiązań. Zobowiązania te to tzw. pakt Gentiloniego, nazwę dał mu Ottorino Gentiloni, prezes Unii Katolickiej. Czołowym politykiem pierwszych lat Xx w. był Giovanni Giolitti, wielokrotny premier (1892-1893, 1903-1905, 1906-1909, 1911-1914, 1920-1921Ď) i minister spraw wewnętrznych. Giolitti, zręczny taktyk parlamentarny, bez szerszych horyzontów politycznych, bez długofalowego programu, rządził od wypadku do wypadku; znał i uwzględniał potrzeby lokalne i życzenia bardziej wpływowych posłów i umiał zapewnić sobie tą drogą większość po obu stronach Izby. W dziedzinie polityki zagranicznej słabe Włochy szukały początkowo oparcia w Niemczech. Od Francji oddalała je zarówno obawa przed poparciem papieża przez katolików francuskich, jak i rywalizacja kolonialna na terenie Tunezji. Toteż Włochy zawarły w 1882 r. z Niemcami i Austro-Węgrami traktat Trójprzymierza; traktat ten, kilkakrotnie przedłużany, pozostawał w mocy do pierwszej wojny światowej. Na dłuższy dystans Niemcy nie mogły jednak rywalizować we Włoszech z Francją. Ośrodkiem niemieckich wpływów gospodarczych miał być założony w 1894 r. w Mediolanie przez grupę banków berlińskich Włoski Bank Handlowy (Banca Commerciale Italiana). Instytucja ta wszakże nie zdobyła sobie dostatecznego znaczenia. Taryfy celne Rzeszy nie były korzystne dla rozwoju przemysłu włoskiego i zrażały włoskie koła gospodarcze do Niemców. Po 1898 r., gdy zakończona została wojna celna francusko-włoska, ciągnąca się od 1888 r., zaczął się większy napływ do Włoch kapitału francuskiego i otwarta została droga do zbliżenia politycznego pomiędzy Rzymem i Paryżem. Włochy dość wcześnie rozpoczęły ekspansję kolonialną. W 1881 r. zajęli Włosi port Assab nad Morzem Czerwonym, w 1885 r. Massauę; w ten sposób powstała kolonia Erytrea. Próba opanowania Etiopii w 1896 r. zakończyła się klęską pod Aduą 1 marca 1896 r. To niepowodzenie wywołało dymisję rządu Crispiego i odsunięcie lewicy od władzy. Zaostrzyło także walki wewnętrzne w kraju i przyczyniło się z jednej strony do wzrostu wpływów socjalistycznych, z drugiej zaś do powstania, początkowo w kołach intelektualnych, kierunku nacjonalistycznego. Jego heroldami byli pisarz Enrico Corradini i poeta Gabriele D'Annunzio. Corradini gloryfikował wspaniałą przeszłość Italii, uważał Włochy za dziedzica starożytnego Rzymu, atakował "starczość" i "zgrzybiałość" burżuazji włoskiej. W miejsce ideałów wolności i równości stawiał dyscyplinę i posłuszeństwo, uczył, że człowiek powinien żyć pośród niebezpieczeństw i trudności i działać agresywnie. Zwulgaryzowane ułamki doktryny Corradiniego przejął po pierwszej wojnie światowej faszyzm. W 1911 r. Włochy, wzmocnione gospodarczo, wszczęły wojnę o podbój posiadłości tureckich w Afryce Północnej - Trypolitanii i Cyrenajki. Sprawa była dobrze przygotowana pod względem dyplomatycznym. Włosi nie natrafili więc na trudności ze strony mocarstw, spotkali się natomiast z nadspodziewanie silnym i zaciekłym oporem ludności miejscowej. Wojna trwała około roku i pochłonęła dużo ofiar. Pokój w Ouchy pod Lozanną 15 października 1912 r., przyniósł Włochom uznanie ich zwierzchnictwa nad Trypolitanią i Cyrenajką przez dotychczasowego suwerena tego kraju Turcję. Wyprawa afrykańska była popularna w społeczeństwie, które w olbrzymiej większości poparło zaborczą politykę rządu Giolittiego. Nawet pośród mas robotniczych szerzyły się nadzieje, że nowe zdobycze kolonialne przyniosą robotnikom wyższe zarobki i poprawę warunków bytowych. Partia Socjalistyczna wypowiedziała się przeciwko wojnie. Konfederacja Generalna Pracy (Confederazione Generale di Lavoro) na proklamację wojenną rządu zareagowała wezwaniem do strajku powszechnego. Gorąco agitowali w tym kierunku młodzi działacze socjalistyczni Benito Mussolini i Pietro Nenni; obaj zostali aresztowani. Strajk nie powiódł się zupełnie. Jedną z przyczyn niepowodzenia było rozdwojenie w samej partii. Wniosek Turatiego, aby frakcja socjalistyczna w parlamencie wypowiedziała się przeciwko polityce rządowej, przeszedł w klubie poselskim tylko jednym głosem większości. Przeciwstawiał mu się Bissolati, który w wojnie afrykańskiej widział "interes życiowy" Włoch. Arturo Labriola w artykule ogłoszonym w "Idea Nazionale" bronił agresji włoskiej powołując się na prawo cywilizacji wobec barbarzyństwa i czynnego postępu wobec kwietyzmu. Deputowany socjalistyczny z Sycylii Giuseppe De Felice, jeden z organizatorów Fasci dei Lavoratori, demonstracyjnie wziął udział w pożegnaniu wojsk odpływających z Neapolu do Afryki. Fakty te mówią wiele o ówczesnych nastrojach opinii publicznej we Włoszech. Imperializm włoski kierował się również ku Bałkanom, przede wszystkim ku Albanii, upatrując tam bliski i dogodny teren ekspansji. Tutaj na tym polu nastąpiło starcie interesów Włoch z interesami ich sojusznika Austro-Węgier. Rozdział dwudziestyŃ trzeci:Ń Państwa PółwyspuŃ Iberyjskiego Z dala od wielkiej polityki pozostawały dwa wielkie niegdyś państwa kolonialne - Hiszpania i Portugalia. Hiszpanie po rewolucji r. 1868, która usunęła królową Izabelę Ii, wybrali w listopadzie 1870 r. na króla księcia Amadeusza sabaudzkiego, młodszego syna króla włoskiego Wiktora Emanuela Ii. W Hiszpanii miała powstać monarchia konstytucyjna i parlamentarna na wzór angielski i belgijski. Próba ta zawiodła zupełnie. Rządzące dotąd w Hiszpanii tradycyjne potęgi - wyższe duchowieństwo, arystokracja, generalicja - odmówiły poparcia królowi Amadeuszowi. Burżuazja hiszpańska była zbyt słaba, aby móc zostać wyłączną podporą nowego systemu, nie mogli jej tworzyć ani chłopi, którzy na przewrocie nic nie zyskali, ani robotnicy. Toteż nowy król po krótkim, dwuletnim panowaniu abdykował 9 lutego 1873 r. i opuścił Hiszpanię. W dwa dni później, 11 lutego, Kortezy, chociaż w większości złożone z monarchistów, nie mogąc znaleźć odpowiedniego kandydata na króla proklamowały republikę. Ustrój republikański utrzymał się zaledwie kilkanaście miesięcy, do grudnia 1874 r. Republice również brakło dostatecznie silnej podstawy. Zbyt słaby był jeszcze proletariat, zbyt nikłe siły burżuazji. Republikanie osłabili się ponadto dzieląc się na federalistów i centralistów. W takich warunkach pod naciskiem armii monarchia została przywrócona w grudniu 1874 r., a królem ogłoszony młodociany syn Izabeli Ii Alfons Xii. Następcą jego został syn - pogrobowiec Alfons Xiii. Do 1902 r. regencję sprawowała królowa-matka Maria Krystyna. Restauracja bourbońska 1874 r. otworzyła w dziejach Hiszpanii nowy okres. Ustała dotychczasowa walka pomiędzy feudalną szlachtą a burżuazją, miejsce jej zajął kompromis. Burżuazja w Hiszpanii zdobyła znaczenie dzięki handlowi, budowie kolei żelaznych, spekulacji sekularyzowanymi dobrami kościelnymi, dostawom wojskowym podczas wojen karlistowskich. Potrzebny był jej teraz spokój i ochrona przed coraz liczniejszym i bardziej świadomym proletariatem. To była podstawa kompromisu z wielką własnością ziemską, kompromisu, który nie wykluczał tarć, ale dawał podstawę do współpracy. Do takiej współpracy dążyła teraz i szlachta, zainteresowana w pewnej modernizacji archaicznych stosunków krajowych. U steru rządu zmieniali się konserwatyści i liberałowie. Zmiany gabinetu i stronnictwa rządowego nie wynikały wszakże z przemian zachodzących w poglądach politycznych społeczeństwa. Korona powoływała przywódcę to jednego to drugiego stronnictwa na czoło rządu, przeprowadzane następnie wybory do Kortezów dawały zwykle większość rządowi. Rozwój gospodarczy Hiszpanii postępował naprzód. Kraj miał wprawdzie wciąż jeszcze charakter w przeważającej mierze rolniczy, większość ludności utrzymywała się z rolnictwa lub hodowli. Ale dzięki bogactwom naturalnym rozwijał się już i przemysł. Hodowla owiec sprzyjała wzrostowi przemysłu tekstylnego, który był szczególnie silny w Katalonii. Zwiększyło się znacznie wydobycie węgla (z 414 tys. t w 1866 r. na 2772 tys. t w 1900 r.), rudy żelaznej (z 208 tys. t w 1866 r. na 8676 tys. t w 1900 r.). Cechą swoistą gospodarki hiszpańskiej był fakt, że przemysł koncentrował się głównie na północy w Katalonii (ważny ośrodek przemysłowy w Barcelonie), w Kraju Basków i w Asturii. Drugą cechą rozwoju ekonomicznego Hiszpanii była ta okoliczność, że kluczowe pozycje w gospodarce (ciężki przemysł, wielkie przedsiębiorstwa handlowe, komunikacja) zajmował kapitał obcy. W 1920 r. w górnictwie pracowały 203 spółki hiszpańskie z kapitałem 530 mln pesetów i 59 zagranicznych z kapitałem 665 mln pesetów (w tym 29 brytyjskich z 550 mln). Kapitał hiszpański dominował w przemyśle lekkim, zwłaszcza włókienniczym. Katalonia, zamieszkana przez ludność mówiącą własnym językiem zbliżonym do francuskiego i pielęgnującą własne tradycje, była ośrodkiem partykularyzmu, który wzmógł się jeszcze skutkiem nierównomiernego rozwoju gospodarczego Hiszpanii. Na tym tle występowały częste konflikty. Do najgroźniejszego doszło w 1909 r., gdy w Barcelonie wybuchł strajk powszechny, a następnie powstanie kierowane przez anarchistów. Burzono urządzenia kolejowe i telegraficzne, palono klasztory. Rząd ogłosił stan wyjątkowy i stłumił ruch surowymi represjami. W ruchu robotniczym dużą rolę odgrywali anarchiści. Ostoją anarchizmu była przemysłowa Katalonia i Andaluzja z masą ludności bezrolnej i małorolnej. Socjaliści natomiast mieli przewagę w Madrycie i w ośrodkach przemysłu węglowego i żelaznego w Asturii. Pod względem ustawodawstwa społecznego pozostawała Hiszpania daleko w tyle za Francją czy Niemcami, chociaż rok 1900 zapoczątkował serię ustaw mających na celu ochronę robotnika (ograniczenie czasu pracy, ograniczenie pracy kobiet i dzieci, inspekcje pracy, prawo koalicji). Ustawy te w wielu wypadkach pozostawały wszakże na papierze. Przegrana wojna ze Stanami Zjednoczonymi w 1898 r. i utrata Kuby, Puerto Rico i Filipinów, była porażką polityczną, ciosem zadanym autorytetowi dumnej monarchii hiszpańskiej, pod względem gospodarczym wszakże nie przyniosła krajowi uszczerbku. Pierwsza wojna światowa dała Hiszpanii prowadzącej handel z obiema walczącymi stronami okres wielkiej pomyślności ekonomicznej. Wpłynęło wówczas do kraju 12 mld pesetów w złocie. Sąsiadująca z Hiszpanią Portugalia znajdowała się w trudniejszej sytuacji. Zachowała wprawdzie swe posiadłości kolonialne (Angola i Mozambik w Afryce, Goa w Indiach), które zresztą nie przynosiły jej korzyści, ale pod względem gospodarczym i politycznym była zupełnie uzależniona od Anglii. Wojskowy zamach stanu w październiku 1910 r. zniósł monarchię, usunął ostatniego przedstawiciela dynastii Braganzów, króla Manuela Ii, i zaprowadził republikę burżuazyjną. Rozdział dwudziestyŃ czwarty:Ń Kraje PółwyspuŃ Bałkańskiego Wypadki lat 1875-1878 (powstanie w Bośni i Hercegowinie, wojna serbsko-czarnogórsko-turecka, wojna rosyjsko-turecka, kongres berliński) przyniosły duże przemiany na Półwyspie Bałkańskim, choć nie usunęły jeszcze panowania tureckiego. Turcja nadal władała Macedonią i Albanią. Lennem tureckim pozostała aż do 1908 r., do ogłoszenia królestwem Bułgaria. Królestwo Grecji było niepodległe już od 1830 r. Rumunia, Serbia i Czarnogóra uzyskały na kongresie berlińskim formalne uznanie niepodległości. Ostatecznym potwierdzeniem tego faktu było ogłoszenie królestwem Rumunii w 1881 r., Serbii w 1882 r., Czarnogóry w 1910 r. Grecja była monarchią konstytucyjną, panował tu król Jerzy I. Był to ubogi kraj rolniczy, eksportował głównie tytoń i rodzynki, czerpał też dochody ze swej znacznie rozbudowanej floty handlowej. Dążenia narodowe szły w kierunku zjednoczenia z królestwem ziem zamieszkałych przez Greków, zwracały się więc w pierwszym rzędzie przeciwko Turcji, w której posiadaniu były Kreta i inne wyspy na Morzu Egejskim, Saloniki i miasta na zachodnim wybrzeżu Azji Mniejszej. Powikłane stosunki narodowościowe w Macedonii gdzie mieszkali obok siebie Słowianie i Grecy, powodowały nieufność Greków do Serbii i do Bułgarii. Wojna grecko-turecka w 1897 r. zakończyła się przegraną Grecji, Kreta uzyskała jednak autonomię. Przegrana wojna pogorszyła jeszcze fatalne położenie gospodarcze kraju. Toteż wierzyciele zagraniczni rozciągnęli nad Grecją międzynarodową kontrolę finansową. Wojny bałkańskie w latach 1912-1913 przyniosły Grecji Janinę, Saloniki, Kawalę, wyspy na Morzu Egejskim; ale nie zadowoliły wszystkich aspiracji helleńskich; poza granicami Królestwa Greckiego pozostała południowa część Albanii, nazywana przez Greków Epirem Północnym, oraz zachodnie wybrzeża Anatolii. W innym położeniu była Serbia. Rozwój wypadków po kongresie berlińskim, w szczególności układy austro-niemiecko-rosyjskie z lat 1881 i 1884 oddawały Serbię monarchii habsburskiej jako jej strefę wpływów. W pewnej mierze uzasadniały to względy gospodarcze. Już w 1882 r. około 80% wywozu serbskiego szło do Austrii (bydło, nierogacizna, płody rolne), w następnych latach eksport ten jeszcze wzrósł. Kapitał zagraniczny, płynący do Serbii, głównie austriackiego pochodzenia, umieszczany był w bankach i w rozbudowie kolei; do początku Xx w. nie było inwestycji w przemyśle. Serbscy kupcy i chłopi-właściciele ziemi byli żywo zainteresowani rynkiem austriackim. Panująca dynastia Obrenoviciów poparcia dla wzmocnienia swego stanowiska w kraju szukała w Wiedniu. Milan I zawarł w 1881 r. tajny układ z Austrią, w którym zobowiązał się, że bez uprzedniego porozumienia z rządem austriackim nie będzie zawierał umów z innymi państwami i nie będzie zezwalał na prowadzenie na terytorium serbskim agitacji, wymierzonej przeciwko Austrii. W zamian Austro-Węgry obiecały popierać Serbię i dynastię Obrenoviciów. Istotnie, gdy w cztery lata później, w 1885 r., Serbia zaatakowała Bułgarię i poniosła klęskę, weto austriackie zatrzymało pochód wojsk bułgarskich w głąb pokonanego kraju. Obrenovicie - Milan I i syn jego Aleksander I - prowadzili politykę reakcyjną, niepopularną w kraju. Niepowodzenia w konflikcie z Bułgarią w 1885 r., olbrzymie, lekkomyślnie zaciągane długi i nie budzące szacunku życie osobiste pozbawiły Milana I zaufania narodu. W 1889 r. Milan zrzekł się tronu, lecz i po abdykacji wywierał znaczny a ujemny wpływ na rządy kraju. Jeszcze bardziej nielubiany był Aleksander I. Jego dążenia do absolutyzmu, a także skandaliczne małżeństwo ze znaną z rozwiązłego życia damą dworu Dragą Maśin, zerwały ostatnie więzy łączące króla z narodem. W czerwcu 1903 r. Aleksander został zamordowany wraz z żoną przez spiskowców-oficerów. Skupsztina (parlament serbski) wybrała na króla przedstawiciela drugiej dynastii narodowej Piotra Karadjordjevicia. Wkrótce potem nastąpiła zasadnicza zmiana w serbskiej polityce zagranicznej; do władzy doszli przeciwnicy Austrii a zwolennicy Rosji. Gdy nowy rząd serbski zamówił armaty nie w czeskiej fabryce Skoda, lecz we francuskich zakładach Schneider-Creusot, doszło do zatargu. Ponieważ w tym czasie upływał termin traktatu handlowego austro-serbskiego, Austriacy chcąc ugiąć partnera wstrzymali import nierogacizny z Serbii. W 1906 r. rozpoczęła się austro-serbska wojna celna, zwana "wojną świńską", ponieważ chodziło głównie o handel nierogacizną. W Wiedniu liczono, że wstrzymanie wywozu głównego serbskiego artykułu eksportowego do Austrii załamie gospodarczo Serbię i zmusi ją do ustępstw. Rachuby te okazały się błędne. Kapitał francuski, zainteresowany w dostawach sprzętu wojennego na Bałkany, wsparty rosyjskimi wpływami politycznymi, pospieszył Serbii z pomocą. Za pieniądze francuskie budowano chłodnie i wytwórnie konserw. Serbowie zaczęli eksportować nie tylko żywiec, ale i konserwy, zdobyli nowe rynki zbytu i wyszli z wojny celnej uniezależnieni gospodarczo od Austro-Węgier. Z wasala monarchii habsburskiej Serbia stała się w krótkim czasie jej groźnym przeciwnikiem. Protektorat polityczny nad Serbią roztoczyła teraz Rosja. Austria potrafiła upokorzyć Serbię podczas aneksji Bośni i Hercegowiny i wynikłego stąd kryzysu międzynarodowego, potrafiła nie dopuścić w 1913 r. Serbii do morza, ale nie zdołała zapobiec sukcesom serbskim w wojnach bałkańskich i znacznemu podniesieniu autorytetu państwa serbskiego wśród Słowian południowych. Inaczej nieco rozwijały się wypadki w sąsiedniej Bułgarii. W 1878 r. utworzone zostało Księstwo Bułgarii w lennej zależności od Turcji. Południowa część kraju, Rumelia Wschodnia, zamieszkana w 4/5 przez Bułgarów, została prowincją autonomiczną w ramach imperium osmańskiego. W latach 1880-1885 dokonał się proces ważny dla dalszego rozwoju Bułgarii; wielka własność ziemska, pozostająca dotąd w rękach tureckich, przeszła za wykupem w ręce włościan bułgarskich. Pierwszym władcą odnowionego państwa został książę Aleksander Battenberg, siostrzeniec carowej rosyjskiej, a po matce Julii wnuk zastępcy ministra wojny Królestwa Polskiego gen. Maurycego Haukego. W 1885 r. wybuchło powstanie w Płowdiwie, stolicy Rumelii Wschodniej. Gubernator turecki został usunięty, księciem proklamowano zaś Aleksandra Battenberga. Bułgaria północna i południowa zostały więc złączone w jedno państwo z jednym władcą na czele. Turcja uznała fakt dokonany, Serbia natomiast, niezadowolona ze wzmocnienia sąsiada, wypowiedziała mu wojnę. Pod Sliwnicą 19 (7Ď) listopada 1885 r. wojska bułgarskie pod dowództwem księcia Aleksandra zadały Serbom klęskę. Traktat w Bukareszcie 3 marca 1886 r. przywrócił pokój na zasadzie status quo ante bellum. Zakusy serbskie na Widin i Caribrod, bułgarskie na Nisz i Pirot zostały niezrealizowane. Battenberg popadł wszakże w konflikt z Rosją; grono spiskowców-oficerów dokonało zamachu i usunęło księcia z Bułgarii w sierpniu 1886 r. W tydzień później nowy zamach sprowadził go z powrotem do kraju. Wrogie stanowisko cara skłoniło jednak Aleksandra do abdykacji 6 września 1886 r. Na jego miejsce sobranje (parlament bułgarski) 7 lipca 1887 r. wybrało na władcę księcia sasko-kobursko-gotajskiego Ferdynanda. Nowego panującego nie uznała Rosja, a skutkiem tego odmówiły swego uznania i inne mocarstwa, uważając Bułgarię za rosyjską strefę wpływów. Jedynie Austro-Węgry udzielały mu po cichu swego poparcia. Dopiero w 1896 r. Rosja, a następnie i cała Europa uznały Ferdynanda. Na bieg spraw w Bułgarii, zwłaszcza na jej politykę zagraniczną, Koburczyk wywierał wpływ duży, nie zawsze dla kraju pomyślny. W 1908 r. proklamował zerwanie zależności od Turcji, niepodległość i ogłosił się królem Bułgarów. W polityce bułgarskiej ogromną rolę odgrywała kwestia macedońska, tj. walka o pozyskanie tamtejszej ludności słowiańskiej. Walkę tę w sposób bezwzględny, nie przebierający w środkach prowadziły tajne związki. Zawiązana w 1893 r. Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna objęła swą działalnością całą Macedonię i terrorem walczyła zarówno z Turkami, jak i z Serbami i Grekami oraz przeciwstawiała się po części aneksyjnym planom bułgarskim. Powstał w niej mianowicie nurt autonomistyczny pod hasłem Macedonia dla Macedończyków"; inny kierunek, reprezentowany przez tzw. werchowistów, dążył do przyłączenia Macedonii do Bułgarii. Kwestia macedońska wywierała znaczny wpływ na politykę rządu bułgarskiego, ta zaś pozwala lepiej zrozumieć i wyjaśnia pod niektórymi względami konflikt bułgarsko-serbski. Od końca Xix w. kapitał zagraniczny chętnie szukał lokaty w Bułgarii. Powstały tam liczne banki, z których najważniejszymi były: Bank Kredytowy (kapitał niemiecki), Bank Bałkański (kapitał austriacki), Bułgarski Bank Generalny (kapitał francusko-holenderski). Banki te finansowały przede wszystkim budowę kolei i eksploatację kopalni węgla kamiennego, przy czym kapitał francuski rywalizował z niemieckim i austriackim. Rywalizacja ta tłumaczy niektóre wahania i pozorne sprzeczności polityki bułgarskiej. Rywalizacja ta również wyjaśnia w dużej mierze niepowodzenie zabiegów rosyjskich o bliższe związanie Bułgarii z Rosją. Kapitał rosyjski przegrał walkę z kapitałem austriackim i niemieckim o budowę kolei bułgarskich. Rząd carski nie zdołał narzucić Bułgarii traktatu handlowego, który w myśl projektów Petersburga miał zapewnić handlowi rosyjskiemu i rosyjskiej żegludze uprzywilejowane stanowisko, w szczególności zwolnienie od ceł towarów przywożonych z cesarstwa. Powstająca burżuazja bułgarska dążyła do związania się ze światem kapitalistycznym, a to mógł jej zapewnić silny kapitał niemiecki, austriacki i angielski szybciej i skuteczniej niż kapitał rosyjski. Rumunia była monarchią konstytucyjną z parlamentem dwuizbowym. Księciem od 1866 r., królem od 1881 r. był Karol I z domu Hohenzollernów, z lini bocznej Hohenzollern-Sigmaringen, zmarły w 1914 r. Następcą został jego bratanek Ferdynand I. Struktura społeczna Rumunii była bardziej skomplikowana niż struktura Serbii i Bułgarii. Istniała tu bowiem nadal i zachowała znaczne wpływy wielka własność ziemska. W posiadaniu nielicznej warstwy bojarów znajdowały się ogromne obszary. Gospodarkę prowadzono w sposób przestarzały. Większą część latyfundiów dzierżawili zamożni przedsiębiorcy, którzy ziemię tę małymi działkami oddawali chłopom w poddzierżawę. Zyski, które stąd czerpali, były niepomiernie duże. Dzierżawca płacił właścicielowi zwykle około 20 lei za hektar, od chłopa zaś ściągał tenuty po 50 lei, niekiedy i więcej. Kwestia rolna była więc zagadnieniem, które ogromnie komplikowało sytuację państwa i utrudniało jego rozwój. Utworzenie Królestwa Rumuńskiego nie rozwiązało jeszcze sprawy niepodległości narodowej Rumunów. Poza granicami swego państwa mieszkali Rumuni w monarchii habsburskiej (Siedmiogród, Banat, Bukowina) i w Cesarstwie Rosyjskim (Besarabia). Akcja irredentystyczna mogła więc kierować się zarówno przeciw Austro-Węgrom, jak i Rosji. Król Karol zwrócił ją przeciwko państwu carów. W 1883 r. zawarł z Austrią tajny traktat przymierza, kilkakrotnie odnawiany, ostatnio w 1913 r. Na tym to traktacie opierała się polityka króla Karola. Ale od końca Xix w. do walki o wpływy w Rumunii wystąpiły nowe czynniki, silniejsze niż tajna dyplomacja. Rumunią zainteresował się kapitał zagraniczny. Budowa kolei, portu w Konstancy, a nade wszystko eksploatacja bogatych zasobów nafty były to źródła dochodów, które ściągały uwagę kapitalistów. Rumunia stała się terenem rywalizacji kapitału francuskiego i niemieckiego. Francuzi szli ręka w rękę z Rosjanami i pracowali nad osłabieniem związków Rumunii z Trójprzymierzem. Niemcy i Austriacy walczyli z wpływami rosyjskimi. Ale znaczenie państw centralnych w Bukareszcie słabło; dowiodło tego ostatecznie wystąpienie Rumunii w 1916 r. podczas pierwszej wojny światowej po stronie Koalicji. RozdziałŃ dwudziesty piąty:Ń Turcja i Persja O państwie osmańskim drugiej połowy Xix w. mówiono, że dynastię miało turecką, armię przeważnie albańską, duchowieństwo w znacznej mierze arabskie, handel grecki, ormiański i żydowski, dyplomację ormiańską i grecką, kulturę (w warstwach oświeconych) perską i francuską. Powiedzenie to nieźle charakteryzuje stosunki w państwie, w którym Turcy - naród panujący, nie stanowili nawet połowy ludności i nie górowali nad nią ani kulturalnie, ani gospodarczo. Turcja przed kongresem berlińskim obejmowała większą część Półwyspu Bałkańskiego z Bośnią i Hercegowiną, bez Grecji (Serbia i Rumunia były księstwami lennymi), Azję Mniejszą, Syrię, Irak i Półwysep Arabski oraz Trypolitanię i Cyrenajkę. Zwierzchnictwu sułtana podlegali Turcy, Arabowie, Grecy, Bułgarzy, Serbowie, Rumuni, Ormianie, Kurdowie i Żydzi. Próby umocnienia jedności wielonarodowościowego państwa na podstawie wspólnoty wyznaniowej muzułmańskiej zawodziły, podczas pierwszej Wojny światowej zaś zakończyły się zupełnym niepowodzeniem. Państwo osmańskie utrzymywała przy życiu rywalizacja mocarstw europejskich, z których żadne nie chciało dopuścić współzawodnika do zbyt wielkich zdobyczy, oraz polityka Porty wyzyskująca zręcznie niechęci i konflikty między podlegającymi jej narodami. Turcja była krajem rolniczym o gospodarce ekstensywnej i bardzo zacofanej. Nie było w Turcji nowoczesnej burżuazji i nie było klasy robotniczej. Handel znajdował się głównie w rękach Greków, Ormian i Żydów. W latach 1875 - 1876 Turcja znalazła się w obliczu szczególnie poważnych trudności. Z jednej strony w Bośni i Hercegowinie wybuchło powstanie, Serbia i Czarnogóra wystąpiły zbrojnie w obronie swych braci, zaczęli podnosić się Bułgarzy. Z drugiej strony nieudolny zarząd i zbytki dworu sułtańskiego doprowadziły państwo do bankructwa. Złu próbowała przeciwdziałać grupa inteligencji tureckiej, zapatrzona we wzory europejskie, ale bardzo patriotyczna, nazywana "Nowi Osmanowie" (Jeni Osmanlilar). Należeli do niej zarówno pisarze, jak Namik Kemal i Ziya pasza, jak i wyżsi urzędnicy i oficerowie. Politycznym przywódcą tego kierunku był Midhat pasza, utalentowany i sprężysty administrator, wielkorządca Bułgarii, później Iraku. Midhat doszedł do przekonania, że bez dalej idących reform państwowych i bez zmiany panującego Turcja nie zdoła utrzymać wobec nacisku z zewnątrz i z wewnątrz swej niepodległości i integralności swego terytorium. Dzięki poparciu części korpusu oficerskiego Midhat przyczynił się do detronizacji w ciągu 1876 r. dwóch sułtanów: Abdul-Aziza i Murada V, a następnie do oddania korony 31 sierpnia 1876 r. Abdul-Hamidowi. Jako wielki wezyr ogłosił Midhat 23 grudnia 1876 r. konstytucję, opracowaną według jego wskazówek, teoretycznie liberalną i postępową. Parlament dwuizbowy, równość wszystkich mieszkańców wobec prawa bez względu na wyznanie, wolność prasy i zgromadzeń, obowiązkowe nauczanie na szczeblu szkoły ludowej - to najważniejsze postanowienia konstytucji tureckiej. W rozumieniu Abdul-Hamida i konserwatystów konstytucja miała uchronić Turcję od ingerencji mocarstw europejskich i wprowadzenia takich reform, które by istotnie dały równouprawnienie nietureckim narodowościom w państwie. Przegrana wojna z Rosją i kongres berliński zmieniły bowiem w tym czasie zupełnie sytuację. Turcja zmuszona została wprawdzie do ustępstw terytorialnych, ale przekonała się, że mocarstwa nie myślały poważnie o przyjściu z pomocą uciemiężonym ludom na Bałkanach. Sułtan wrócił więc do polityki bezwzględnej reakcji, parlament odroczył i nie zwołał nowego, usunął Midhata, który zakończył już swą rolę zasłony dymnej, a budził niepokój jako detronizator dwóch sułtanów. "Nowi Osmanowie" powędrowali do więzień lub na wygnanie. Rozpoczął się okres osobistych rządów Abdul-Hamida. Midhat nie docenił indywidualności nowego władcy. Abdul-Hamid był to psycholog i polityk dużej klasy, umiał doskonale wygrywać przeciwieństwa interesów pomiędzy mocarstwami, jak również liczne sprzeczności między własnymi poddanymi. Wzbudzał nadzieję, rzucał obietnice, aby nadzieje zawieść, obietnic nie dotrzymać. W 1880 r. wydał ustawę, która podobnie jak konstytucja gwarantowała wszystkim poddanym sułtańskim wolność sumienia i równość wobec prawa, przynosiła gruntowną reorganizację wymiaru sprawiedliwości, zarządu finansów i administracji. Ustawa wywołała wszędzie korzystne wrażenie i życzliwe komentarze. W oczach Abdul-Hamida największą jej zaletą było to, że nie miała wejść i nigdy nie weszła w życie. Jedność państwa usiłował sułtan zapewnić akcentując wspólnotę muzułmańską. Zwłaszcza wobec Arabów usilnie podkreślał swą godność głowy islamu - kalifa, czyli namiestnika proroka. Były wszakże zagadnienia, których Abdul-Hamid nie umiał, a zapewne i nie chciał rozwiązać. Jednym z takich zagadnień była penetracja gospodarcza państw europejskich w Turcji. Państwo osmańskie było silnie zadłużone, przede wszystkim w bankach francuskich i angielskich. Wierzyciele wywarli tak silny nacisk na Portę, że sułtan 28 muharrem roku 1299 ery muzułmańskiej, czyli 20 grudnia roku 1881 naszej ery wydał dekret tzw. muharremski. Dekret ten dał podstawę do utworzenia instytucji złożonej z delegatów wierzycieli europejskich, zwanej Zarządem Długu Publicznego Ottomańskiego, czyli wprowadzenia kontroli międzynarodowej nad finansami tureckimi, a nawet nad życiem gospodarczym Turcji. W celu zapewnienia punktualnej spłaty rat amortyzacyjnych i procentów Zarząd Długu przejął takie ważne źródła dochodów państwowych, jak monopol tytoniowy i solny, opłaty stemplowe, podatek od spożycia alkoholu itp. Nie trzeba dowodzić, jak wielkie znaczenie uzyskała tego rodzaju instytucja w gospodarce tureckiej. Liczne koncesje, wydawane przez rząd sułtański, pogłębiały uzależnienie Turcji od kapitału europejskiego. Zakładano banki, które kontrolowały różne dziedziny życia ekonomicznego kraju. Zainteresowano się komunikacją, Niemcy uzyskali w 1899 r. koncesję i rozpoczęli budowę kolei, która połączyć miała Stambuł z Bagdadem i Zatoką Perską. Francuzi budowali drogi żelazne w Syrii, kraj ten poczytywali bowiem za swoją strefę wpływów. Przybycie do Turcji w 1883 r. niemieckiej misji wojskowej dla szkolenia oficerów tureckich szeroko otworzyło drogę niemieckim firmom zbrojeniowym do zaopatrywania Turcji w broń, najczęściej przestarzałego typu. Szef misji Colmar von der Goltz był wraz z wielkim wezyrem i ministrem finansów członkiem trójosobowej komisji, której zadaniem było pozyskanie funduszów na zakup sprzętu bojowego. Daje to miarę wpływów szefa misji niemieckiej. Mocarstwa europejskie omotały imperium osmańskie siecią zależności gospodarczej, ale nie były w stanie zapewnić mu zdrowego rozwoju. Rozkład państwa postępował, w końcu Xix w. unaoczniły to trzy kwestie - ormiańska, grecka i macedońska. Ormianie zamieszkiwali przede wszystkim w starych swych siedzibach na północnym wschodzie Turcji, ale żyli również w rozproszeniu w wielu częściach państwa m.in. w większej liczbie w Stambule trudniąc się handlem. W ostatnich kilkunastu latach Xix w. rozwinął się pośród Ormian, głównie emigrantów w miastach europejskich, ruch polityczny, zmierzający do polepszenia bytu narodowego i uzyskania od Porty reform. Ruch ten budził w Abdul-Hamidzie i w jego otoczeniu niepokój. Nie życzono sobie powstania na krańcach imperium, nad granicą rosyjską, nowego ośrodka akcji narodowowyzwoleńczej. Rząd turecki na ruchy pośród Ormian odpowiedział organizowaniem masowych rzezi. Zaczęły się one w 1893 r., największe nasilenie przybrały zimą 1895-1896 r. Nie oszczędzono również Ormian mieszkających w stolicy. Liczba pomordowanych sięgała dziesiątków tysięcy. Oburzenie w Europie było powszechne. Premier angielski lord Salisbury próbował wyzyskać je dla umocnienia pozycji Wielkiej Brytanii na Bliskim Wschodzie. Postanowił zerwać z dotychczasową polityką ochrony Turcji i zamyślał o jej podziale. Sprzeciw innych mocarstw, przede wszystkim Niemiec i Rosji, lękających się zajęcia Cieśnin przez Anglików, udaremnił te plany. Rywalizacja i wzajemna nieufność mocarstw odsunęła rozkład imperium osmańskiego. Kwestia grecka wypłynęła w związku z dążeniem mieszkańców wyspy Krety, w ogromnej większości Greków, do zjednoczenia z Królestwem Greckim. W 1896 r. wybuchło na Krecie powstanie. Grecja udzielała mu od początku pomocy, a w 1897 r. zarządziła mobilizację i postanowiła anektować wyspę. Turcja odpowiedziała 18 kwietnia 1897 r. wypowiedzeniem wojny. Losy kampanii rozstrzygnęły się w ciągu miesiąca. Grecja poniosła klęskę, wojska tureckie zaś zreorganizowane niedawno i wyćwiczone przez oficerów niemieckich, dotarły niemal aż do Attyki. Mocarstwa wszakże nie dopuściły do zbytniego triumfu zwycięzcy. Traktat pokojowy, podpisany w Stambule 4 grudnia 1897 r., dał Turcji tylko niewielką korekturę granicy i odszkodowanie wojenne. W sprawie Krety poniosła Turcja porażkę. Statut kreteński z 29 kwietnia 1899 r. nadany przez cztery mocarstwa (Wielką Brytanię, Francję, Włochy i Rosję - Austro-Węgry i Niemcy wycofały się nie chcąc występować przeciw Turcji) postanawiał, że wyspa "stanowi państwo korzystające z zupełnej autonomii". Inny charakter miała kwestia macedońska. W Macedonii, kraju narodowościowo mieszanym, walczyli ze sobą w dosłownym znaczeniu tego wyrazu Bułgarzy, Serbowie i Grecy. Ponadto spory odłam miejscowych Słowian nie uważających się ani za Bułgarów, ani za Serbów, lecz po prostu za Macedończyków, dążył do autonomicznej Macedonii i przeciwstawiał się aneksyjnym planom sąsiadów. Władze tureckie walkom tym przyglądały się z zadowoleniem, niekiedy występowały aktywnie przeciwko temu czynnikowi, który w danej chwili wydawał się najbardziej niebezpieczny. Reformy administracji macedońskiej narzucane przez mocarstwa Turcy opóźniali, sabotowali lub wręcz unicestwiali. Wrzenie w Macedonii rosło. Niepokoje wszczęły się i pośród Albańczyków, którzy domagali się praw dla siebie. Tymczasem nadszedł rok 1905 i przyniósł rewolucję rosyjską oraz sukcesy japońskie w wojnie z caratem. Rewolucja pobudziła żywioły postępowe w państwie osmańskim do akcji i do wspólnej walki z absolutyzmem sułtańskim. Triumf mocarstwa azjatyckiego nad europejskim wywołał zapał patriotów tureckich. Dodało to siły i energii ruchowi nacjonalistycznemu szerzącemu się pośród oficerów, urzędników, lekarzy, nauczycieli, a znajdującemu oparcie u kupców, rzemieślników, zamożnych chłopów. Był to tzw. ruch młodoturecki wywodzący się od tajnej organizacji założonej w 1889 r. wśród słuchaczy Cesarskiej Szkoły Wojskowo-Medycznej w Stambule, a wzorowanej na włoskich karbonarach. Młodoturcy zyskali zwolenników zarówno w kraju, jak i na emigracji; nie zdołały ich złamać prześladowania Abdul-Hamida. Organizacja młodoturecka "Jedność i Postęp" (Ittihat ve Terekki) obserwowała z niepokojem zarówno akcję reformatorską w Macedonii, jak i politykę mocarstw europejskich w stosunku do Turcji. W 1908 r. Komitet "Jedność i Postęp", rezydujący w Salonikach, uznał sytuację za groźną, własne przygotowania za ukończone, absolutyzm Abdul-Hamida za dojrzały do upadku. W lipcu macedońskie garnizony wojskowe podniosły sztandar buntu. Armia wysłana przeciwko nim przez sułtana odmówiła posłuszeństwa. Obezwładniony Abdul-Hamid uległ i 24 lipca 1908 r. ogłosił przywrócenie konstytucji z 1876 r. W grudniu 1908 r. zebrał się w Stambule parlament turecki. Dnia 13 kwietnia 1909 r. sułtan próbował dokonać zamachu stanu i wznowić rządy absolutne, ale młodoturcy udaremnili zamach, zmusili Abdul-Hamida do abdykacji i wprowadzili na tron brata jego Mehmeda V. Nowy monarcha był tylko figurantem. Ogólny bieg polityki ustalał Komitet "Jedność i Postęp", złożony z kilkudziesięciu członków, władzę uchwycił w ręce triumwirat, do którego należeli minister spraw wewnętrznych, później wielki wezyr Talaat, oraz dwaj oficerowie, minister wojny Enwer i minister marynarki Dżemal. W państwie zapanowała ogólna radość i pewne zbliżenie narodów nietureckich z Turkami. Konstytucja ogłosiła, że wszyscy Osmanli, czyli Osmanowie, tj. obywatele imperium tureckiego, są równi w prawach bez względu na rasę i wyznanie. Wkrótce wszakże okazać się miało, że nowi władcy równość wszystkich wobec prawa rozumieli w ten sposób, że wszyscy przyjmą narodowość turecką. Dlatego walka z Bułgarami, Serbami, Grekami, Ormianami, Arabami rozgorzała na nowo. Panottomanizm, czyli plan młodoturków stopienia w jedną całość, w jedną "wspólną ottomańską ojczyznę" wszystkich ludów i ziem wchodzących w skład ówczesnego państwa tureckiego, okazał się zupełną utopią. Pozostało więc dążenie do zapewnienia bezwzględnej przewagi żywiołowi tureckiemu. Pod względem politycznym Komitet "Jedność i Postęp" po pierwszym entuzjazmie dla Anglii i Francji oparł się mocno na Niemcach. Powodzenie nie sprzyjało młodoturkom. Nie wprowadzili reform wzmacniających państwo. Turcja pod ich rządami przegrała wojny z Włochami w Afryce i z państwami bałkańskimi. Udział po stronie mocarstw centralnych w pierwszej wojnie światowej doprowadził stare imperium osmańskie do katastrofy. Wschodnia sąsiadka Turcji Persja była polem rywalizacji Wielkiej Brytanii i Rosji. Kapitał angielski koncentrował się w Cesarskim Banku Perskim, rosyjski w Banku Pożyczkowym. Anglicy na podstawie koncesji z 1872 r. uzyskali na lat siedemdziesiąt prawo eksploatowania bogactw kopalnych kraju. Absolutny a nieudolny rząd szacha był przeszkodą w rozwoju kraju. Rozumiała to część klas posiadających. Podobnie jak w Turcji, tak i w Persji rewolucja rosyjska i zwycięstwo Japonii były przysłowiową iskrą rzuconą na zebrane dawniej prochy. W 1906 r. wybuchła w Teheranie rewolucja. Szach Muzaffer-ed-Din uległ żądaniom rewolucjonistów i zwołał parlament - medżlis, który zebrał się w październiku 1906 r. Ustawy konstytucyjne z 30 grudnia 1906 r. i 7 października 1907 r, mimo że dawały prawo wyborcze tylko najzamożniejszym mieszkańcom, tworzyły podstawę do obrony kraju przed zakusami obcego kapitału; koncesje i pożyczki zagraniczne musiały być uchwalone przez parlament. Ustrój konstytucyjny nie przetrwał długo. Nie dopuściły do tego Wielka Brytania i Rosja. Mocarstwa te w układzie z 31 sierpnia 1907 r. podzieliły Persję na trzy strefy - północną wpływów rosyjskich, południowo-wschodnią wpływów angielskich i wreszcie środkową mieszaną. Porozumienie to przyniosło dogodne podstawy do angielskiej i rosyjskiej penetracji gospodarczej Persji. Takich korzyści Londyn i Petersburg nie pozwoliły sobie odebrać. Pod naciskiem angielskim i rosyjskim medżlis został w grudniu 1911 r. rozwiązany. Ster rządu ujęli znowu reakcjoniści podatni na wpływy europejskie. Rozdział dwudziestyŃ szósty:Ń Mniejsze państwaŃ Europy Na uboczu wielkiej polityki światowej i europejskiej stało siedem mniejszych państw pośrodku Europy i na jej północy. Były to trzy królestwa skandynawskie powstałe jeszcze w średniowieczu - Szwecja, Dania, Norwegia, dwa królestwa utworzone już w Xix w. - Holandia i Belgia, obok nich wielkie księstwo Luksemburg i wreszcie Szwajcaria w Alpach. Wszystkie te państwa cechował rozwijający się i umacniający ustrój burżuazyjno-demokratyczny, kierowanie energii narodowej głównie ku sprawom wewnętrznym, głębokie tendencje pokojowe i polityka unikająca konfliktów, chociaż istniała obawa i nieufność w Danii do Niemiec, w Szwecji do Rosji. Holandia i Belgia miały znaczne posiadłości kolonialne. Indie Holenderskie (Jawa, Sumatra, Celebes, większa część Borneo, część Nowej Gwinei i mniejsze wyspy) obejmowały obszar 1915421¬7¦km¬ó;¦. Według danych z 1905 r. Indie Holenderskie zamieszkiwało 37957400 osób. Do Holandii należały jeszcze wyspa Curaçao w Antylach i Surinam o obszarze 130230¬7¦km¬ó;¦ z ludnością według danych z 1911 r. 148861 osób. Belgia miała wielką posiadłość w Afryce - Kongo (obszar 2252780¬7¦km¬ó;¦, ludność ok. 20 mln). Drobne posiadłości Szwecji i Danii w Antylach nie miały znaczenia gospodarczego ani politycznego. Źródła rosnącego dobrobytu były różne. W Szwecji przemysł głównie metalurgiczny i drzewny. W Danii rolnictwo, przetwory mleczne i jajczarstwo, w Norwegii żegluga (wielka flota handlowa) i handel. Holandia czerpała swe bogactwo z kolonii, z handlu, bankowości, przemysłu, górnictwa węglowego w Limburgii. Przemysł, bankowość, wreszcie afrykańska kolonia Kongo tworzyły zamożność Belgii, najgęściej zaludnionego kraju w Europie (254 mieszkańców na 1¬7¦km¬ó;¦ w 1911 r.). Przemysł oparty na energii wodnej o sile 526 tys. koni mechanicznych w 1914 r., bankowość, wreszcie turystyka to źródła wielkiego dobrobytu Szwajcarii. W krajach skandynawskich najważniejszym wydarzeniem o charakterze politycznym było zerwanie unii Szwecji z Norwegią. Oba te państwa złączone były unią od roku 1814. Wspólna była osoba króla, który rezydował stale w Sztokholmie, poza tym oba państwa miały własne rządy i własne parlamenty. Polityka zagraniczna, reprezentacja dyplomatyczna i konsularna były wyłącznie w szwedzkim ręku. Poważne konflikty powstały od 1884 r. stąd, że Norwegia wcześniej niż Szwecja wprowadziła odpowiedzialność parlamentarną ministrów. Zatarg pogłębił się na przełomie Xix i Xx w. skutkiem tego, że Norwegia postanowiła mianować własnych konsulów, czemu sprzeciwiali się Szwedzi. Sprawa ta miała znaczenie z uwagi na potrzeby norweskiego handlu zagranicznego. W czerwcu 1905 r. Storthing, tj. parlament norweski, uchwalił zerwanie unii. W październiku 1905 r. Szwecja uznała zupełną niepodległość Norwegii, a król Oskar Ii zrzekł się w imieniu swoim i swoich potomków tronu norweskiego i nie zezwolił swemu młodszemu synowi na objęcie proponowanej mu przez Norwegów korony. Storthing wybrał wówczas królem norweskim królewicza duńskiego Karola, który wstąpił na tron jako Haakon Vii. Na uwagę zasługują wewnętrzne konflikty w Belgii. Ścierali się tam ze sobą Wallonowie, zamieszkujący południową, bardziej uprzemysłowioną część kraju, posługujący się językiem francuskim, i Flamandowie, zamieszkali na północy, mówiący po flamandzku, trudniący się głównie rolnictwem. Konflikt językowy został rozstrzygnięty w inny sposób niż tego samego charakteru zatarg niemiecko-czeski w Austrii, gdyż w 1898 r. wprowadzono zupełnie zrównanie obu języków pod względem prawnym. Konflikt wszakże flamandzko-walloński miał jeszcze i inne podłoże. Flamandowie w ogromnej większości wyznawali światopogląd katolicki, gdy wśród Wallonów przeważały tendencje liberalne i laickie. Stąd ustawiczne zatargi, zwłaszcza o szkołę i kierunek nauczania. O władzę walczyły ze sobą początkowo tylko dwa stronnictwa - katolików, mających główne oparcie wśród Flamandów, i liberałów, czerpiących siły z poparcia Wallonów. W 1885 r. założona została partia robotnicza oparta na wzorach socjaldemokracji niemieckiej, a rekrutująca swych zwolenników głównie pośród ludności wallońskiej. Wprowadzenie w końcu Xix w. powszechnego głosowania, chociaż zniekształconego przez pluralistyczny system prawa wyborczego, osłabiło znacznie liberałów. Istotne znaczenie miały partie masowe katolików i socjalistów. Rozdział dwudziestyŃ siódmy:Ń Podział Afryki Mapa Afryki w początkach drugiej połowy Xix w. wyglądała jak biała karta. Dość wyraźnymi konturami zaznaczały się na niej jedynie wybrzeża, zwłaszcza wybrzeże północne, śródziemnomorskie i południowe, tzw. Kraj Przylądkowy. Posiadłości państw europejskich obejmowały niewielką część kontynentu afrykańskiego, lecz i tu duże przestrzenie, podlegające oficjalnie zwierzchnictwu europejskiemu, pozostawały niezbadane, a władza Europejczyków była na takich terytoriach fikcyjna. Pod względem ras i narodowości oraz pod względem ustroju społeczno-gospodarczego przedstawiała Afryka wielką rozmaitość. Zamieszkiwały ją ludy semickie, chamickie, murzyńskie, indonezyjskie (Malgasze na Madagaskarze). Spotykały się na jej obszarach elementy formacji wspólnoty pierwotnej, formacji niewolniczej a obok nich państwa feudalne. Gdzieniegdzie w Afryce Północnej można było stwierdzić powstawanie elementów kapitalizmu. Z politycznego punktu widzenia niepodległe były monarchie feudalne: Maroko, Etiopia, Zanzibar, Uganda, Madagaskar, republika Liberia i dwie republiki burskie Transwal od 1852 r. i Orania od 1854 r.; Egipt i Tunezja były lennami sułtana tureckiego, Trypolitania i Cyrenajka - tureckimi koloniami. Około 1870 r. kolonie w Afryce miały (nie liczymy tu drobnych posiadłości na wybrzeżach i osad): Francja w Algierii i w Senegalu. Wielka Brytania w Kraju Przylądkowym i w Natalu, Portugalia w Angoli i w Mozambiku. W ostatnim ćwierćwieczu Xix w. państwa europejskie rozpoczęły istny wyścig o opanowanie Afryki. W 1914 r., w chwili wybuchu pierwszej wojny światowej, na całym obszarze Czarnego Lądu było już tylko jedno państwo niepodległe - Etiopia; niezawisła formalnie Liberia pozostawała pod faktyczną kontrolą Stanów Zjednoczonych. Podział Afryki był sprawą dokonaną. W akcji tej wzięły udział cztery wielkie mocarstwa europejskie - Francja, Wielka Brytania, Niemcy i Włochy oraz mniejsze państwa Belgia i Portugalia. Francja zebrawszy siły już w kilka lat po przegranej wojnie w 1870-1871 wzięła się raźno do tworzenia swego afrykańskiego imperium kolonialnego. W 1881 r. ogłosiła protektorat nad Tunezją, opanowała następnie większą część wybrzeży północno-zachodniej Afryki tworząc wielką kolonie - Francuską Afrykę Zachodnią (Mauretania, Senegal, Gwinea Francuska, Wybrzeże Kości Słoniowej, Dahomej). Podróże badawcze hr. Savorgnan de Brazza w latach 1879-1880 na północnym brzegu Dolnego Konga dały początek kolonii zwanej Francuską Afryką Równikową. W 1885 r. rozciągnęła Francja protektorat nad Madagaskarem, a w latach 1896-1898 zmieniła tę bogatą wyspę w swą kolonię. Gdy w 1912 r. utwierdzony został protektorat francuski nad Marokiem, afrykańskie imperium francuskie obejmowało 10269000¬7¦km¬ó;¦ i było największą posiadłością kolonialną w tej części świata. Były to wszakże ziemie w dużej mierze niezbadane i nie poddane eksploatacji. Należała do Francji m.in. Sahara, której wielkie bogactwa były wówczas nie znane. Punktem oparcia dla Anglików był Kraj Przylądkowy, zdobyty na Holendrach w 1806 r. Stamtąd posuwali się Anglicy na północ, zajęli w 1885 r. Beczuanę, w latach 1889-1890 Rodezję, w wojnach z Burami w latach 1899-1902 podbili Transwal i Oranię, w 1910 r. utworzyli nowe dominium - Związek Południowej Afryki. Na północy kontynentu okupowali w 1882 r. Egipt, w latach 1896-1899 opanowali Sudan. W latach 1888-1890 powstała kolonia Brytyjska Afryka Wschodnia (Uganda. Kenia, Zanzibar). W Afryce Zachodniej należały do Wielkiej Brytanii Nigeria, Złote Wybrzeże, Sierra Leone. Niemcy stosunkowo późno podjęli ekspansję kolonialną. Rząd Rzeszy początkowo wzdragał się przed jej wszczęciem na szerszą skalę. Jeszcze w lutym 1882 r. Bismarck oświadczył, że Niemcy nie mają dość silnej floty, aby ochraniać kolonie, ani dość zręcznej biurokracji, aby nimi zarządzać. Ale sprawę wzięli w ręce kupcy i armatorzy z Bremy i Hamburga, bezpośrednio zainteresowani w handlu zamorskim, budowie floty i zdobyciu własnych kolonii. W 1883 r. kupiec bremeński Franz Lüderitz na mocy układów zawartych z naczelnikami murzyńskimi zajął zatokę Angra Pequena z zapleczem. W 1884 r. w wyniku zręcznej gry dyplomatycznej Bismarcka z rządem brytyjskim Niemcy objęły kraj ten oficjalnie w posiadanie. Tak powstała pierwsza kolonia Rzeszy w Afryce - Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia. Latem 1884 r. Niemcy "wzięły w opiekę" posiadłości kupców niemieckich nad Zatoką Gwinejską i utworzyły w ten sposób nowe kolonie Togo i Kamerun. Zimą 1884-1885 r. dr Karl Peters w imieniu Towarzystwa Kolonizacji Niemieckiej (Gesellschaft für deutsche Kolonisation) zawarł 12 "traktatów" z naczelnikami murzyńskimi w Afryce Wschodniej. "Ci władcy - pisał 26 lutego 1885 r. Bismarck do cesarza Wilhelma I - odstępują Towarzystwu Kolonizacji Niemieckiej swój kraj wraz ze wszystkimi prawami, w szczególności prawami suwerennymi według pojęć europejskich, m.in. z prawem zakładania farm, budowania domów, dróg i kopalni, swobodnej eksploatacji ziemi, lasów i rzek, sprowadzania do kraju kolonistów, zorganizowania własnego wymiaru sprawiedliwości i własnej administracji, nakładania podatków i ceł. W zamian za to Towarzystwo ofiaruje danemu wodzowi podarki względnie rentę roczną, obiecuje mu ochronę jego osoby i jego mienia oraz opiekę nad jego ludem, stosownie do swych możliwości". W ten sposób powstała nowa kolonia Niemiecka Afryka Wschodnia. Niemcy rozciągnęli wówczas także protektorat nad sułtanem Zanzibaru; odstąpili go wszakże w 1890 r. Wielkiej Brytanii w zamian za wyspę Helgoland. Na zasadzie traktatu z Francją z 4 listopada 1911 r. posiadłości kolonialne niemieckie powiększyły się o części Kongo Francuskiego. Włosi zajęli na brzegach Morza Czerwonego port Massaua i posuwając się w głąb lądu w latach 1881-1885 założyli kolonię Erytreę; wkrótce objęli protektoratem część Półwyspu Somalijskiego. W latach 1911-1912 podbili Trypolitanię i Cyrenajkę. Portugalczycy od zajętych dawniej wybrzeży w Angoli i Mozambiku posuwali się w głąb lądu rozszerzając swe posiadłości. W Afryce Równikowej z inicjatywy króla belgijskiego Leopolda Ii powstało w 1885 r. tzw. Wolne Państwo Kongo, którego suwerenem, a faktycznie właścicielem był na mocy układów międzynarodowych król Leopold. Dopiero w 1908 r. zostało Kongo kolonią belgijską. To krótkie omówienie podziału Afryki należy uzupełnić wskazując, w jak znamienny sposób opanowany został przez Europejczyków Egipt, jak obroniła swą niepodległość Etiopia, jaką drogą powstała w Kongu kolonia belgijska i wreszcie, jak w Afryce Południowej walczyli Anglicy z Burami i jak następnie obie strony walczące porozumiały się ze sobą dla zachowania supremacji nad czarną ludnością rodzimą. Egipt od lat budził zainteresowanie Francuzów. Francuskie wpływy kulturalne i gospodarcze były od dawna silne nad Nilem i przewyższały wpływy angielskie. Gdy wszakże fabrykanci z Lancashire zwrócili uwagę na bawełnę egipską, gdy następnie otwarto w 1869 r. Kanał Sueski, przekopany zresztą za francuskie pieniądze, uznano w Londynie, że kraj faraonów jest w polityce światowej punktem kluczowym i że dla imperium brytyjskiego ma ogromne znaczenie. Okoliczności sprzyjały Anglikom. Rozrzutny kedyw Izmail na pokrycie wydatków zaciągnął pożyczki w bankach europejskich. Długi jego urosły do sum tak wielkich, że Izmail, ratując się przed bankructwem, zmuszony był w 1875 r. sprzedać swój pakiet akcji Kanału Sueskiego. Szczęśliwym nabywcą była Anglia, a transakcję w błyskawicznym tempie przeprowadził Disraeli, uzyskawszy u Rotszylda otwarcie na ten cel kredytu w wysokości 5 mln funtów. Parlament powziął odpowiednią uchwałę ex post. Sprzedaż akcji kanału nie rozwiązała trudności finansowych kedywa, który w 1876 r. ogłosił bankructwo. Wierzyciele przeprowadzili wówczas utworzenie tzw. Kasy Długu Egipskiego, instytucji, która objęła kontrolę mansów, a w praktyce całego życia gospodarczego Egiptu. Z ramienia Kasy działali z szerokimi pełnomocnictwami dwaj kontrolerzy, francuski i angielski. Pod ich naciskiem Izmail abdykował na rzecz syna Tewfika. Jest rzeczą zrozumiałą, że w tych warunkach dochód narodowy szedł w pierwszym rzędzie na zaspokojenie roszczeń wierzycieli europejskich, potrzeby kraju pozostawały na dalszym planie. Narzucony przez Europejczyków władca był bardzo niepopularny. Doprowadziło to do rozpaczy ludność, przede wszystkim najbardziej uciemiężonych fellachów, czyli wieśniaków, a także drobną burżuazję, i wywołało wrzenie w armii. Na czele niezadowolonych stanęła grupa pułkowników. Najgłośniejszym z nich był Arabi, pierwszy w dziejach Egiptu fellach z pochodzenia, który osiągnął wyższy stopień oficerski. Arabi zmusił w 1881 r. kedywa do mianowania opornego w stosunku do państw europejskich rządu, który przestał spełniać polecenia Kasy Długu. W maju 1882 r. angielskie i francuskie okręty wojenne wpłynęły na wody egipskie, pod pozorem ochrony kedywa przed grożącą mu ze strony nacjonalistów detronizacją. Wzburzenie wśród ludności doszło do szczytu; w Aleksandrii wybuchły rozruchy skierowane przeciwko ludności europejskiej. 11 lipca 1882 r. flota angielska zbombardowała Aleksandrię. W nocy poprzedniego dnia na rozkaz z Paryża odpłynęły okręty francuskie. Odtąd Anglia działała sama i na własną rękę przystąpiła do zdławienia ruchu narodowowyzwoleńczego w Egipcie. Do Egiptu wysłano korpus ekspedycyjny angielski. 13 września 1882 r. generał Sir Garnet Wolseley rozbił pod Tall-al-Kabir armię egipską Arabiego paszy. Anglicy wkroczyli do Kairu i przywrócili status quo ante. Różnica, z egipskiego punktu widzenia raczej drugorzędna, pomiędzy poprzednim a nowym stanem rzeczy polegała na tym jedynie, że dawne kondominium finansowe francusko-angielskie zastąpił przemożny wpływ Wielkiej Brytanii. Opór większości francuskiej Izby Deputowanych latem 1882 r. przeciwko wspólnej z Anglią akcji nad Nilem, opór wywołany niepewną sytuacją Francji w Europie i obawą przed Niemcami, zapewnił rządowi brytyjskiemu wolną rękę w Egipcie. Anglicy nie przeprowadzili aneksji Egiptu i nie ogłosili swego protektoratu. Kedyw aż do 1914 r. był oficjalnie nadal lennikiem sułtana. Wyjątkowe wszakże stanowisko zajmował w Kairze urzędnik angielski noszący skromny tytuł konsula generalnego. Był to właściwy rządca kraju: w jego gabinecie skupiały się wszystkie nici egipskiej polityki i gospodarki. W latach 1883-1907 pełnił te obowiązki Sir Evelyn Baring, obdarzony w 1901 r. tytułem Lorda Cromera. Ugruntował on na długo wpływy angielskie nad Nilem. W każdym ministerstwie egipskim urzędował angielski "rzeczoznawca" czy też "doradca". Minister nigdy nie podejmował decyzji wbrew jego woli i opinii. W szczególności finanse, cła, roboty publiczne, wymiar sprawiedliwości poddane były bacznej uwadze doradców brytyjskich. Armią egipską dowodził generał angielski noszący wschodni tytuł sirdara. Rządy angielskie w Egipcie i okupacja wojskowa tego kraju miały cel trojaki. Chodziło o to, aby bankom europejskim, przede wszystkim londyńskim, zapewnić regularną spłatę procentów od zaciągniętych długów i rat amortyzacyjnych, następnie, aby zabezpieczyć Anglikom niczym nieskrępowane władanie Kanałem Sueskim i wreszcie przez szeroką uprawę bawełny nad Nilem dostarczyć angielskim fabrykom tekstylnym dobrego surowca pod dostatkiem. Gdy Anglicy umacniali w Egipcie swą hegemonię, we wschodnim Sudanie, od niedawna posiadłości egipskiej, podniesiony został sztandar powstania. Na jego czele stał derwisz Mohammed Ahmed, który ogłosił się Mahdim, tzn. wysłańcem Allaha, mającym dopełnić dzieło Mahometa i utwierdzić wiarę proroka. Sudańczycy, niechętni rządom egipskim i wpływom europejskim, opowiedzieli się masowo za Mahdim. Szerokie poparcie ludności tłumaczy jego sukcesy. W 1883 r. mahdyści pokonali armię egipską dowodzoną przez angielskiego generała Hicks paszę. W styczniu 1885 r. zdobyli (Chartum; zginął tam angielski generał Gordon, wysłany do Sudanu dla złagodzenia sytuacji. Sudan był w rękach powstańców, tylko w dalekiej Equatorii bronił się gubernator egipski; był nim lekarz śląski z Opola, Edward Schnitzer, noszący nazwisko i tytuł Emina paszy. Zwycięzcy utworzyli państwo feudalno-teokratyczne; po śmierci Mahdiego w 1885 r. stanął na jego czele z tytułem kalifa, tj. namiestnika, szeik Abdullahi. Kedyw egipski był bezsilny wobec mahdystów, którzy cieszyli się sympatią i poparciem mas ludowych w Egipcie. Anglicy zaś nie spieszyli się z atakiem na południe. Najpierw chcieli umocnić swe panowanie w Kairze, a później dopiero sięgnąć po Sudan. Wyprawa ta, z racji wielkich przestrzeni, trudności komunikacyjnych i ciężkiego klimatu wymagała długich i żmudnych przygotowań. Toteż dopiero w latach 1896-1899 zdobyła Sudan ekspedycja angielsko-egipska, którą dowodził generał Sir Horatio Herbert Kilchener. Państwo mahdystów zostało rozbite, w Sudanie zaprowadzono kondominium anglo-egipskie, tzn. dominujący wpływ Wielkiej Brytanii objął tę część Afryki. Generał-gubernatora Sudanu mianował rząd londyński, poszczególnymi prowincjami zarządzali oficerowie angielscy. Wprowadzenie uprawy bawełny na wielką skalę było głównym przedmiotem starań władz angielskich. W tym samym czasie, gdy Anglicy pod dowództwem Kitchenera posuwali się na południe, Francuzi podjęli próbę połączenia swych posiadłości w Afryce Zachodniej ze swymi punktami oparcia na Morzu Czerwonym, Dżibuti i Obock. W lutym 1896 r. kapitan Marchand, na czele ekspedycji złożonej z około 200 Murzynów i 9 oficerów francuskich wyruszył z Brazzaville w kierunku na wschód. Posuwając się w górę Konga i Ubangi a potem lądem w ciężkich warunkach kilka tysięcy kilometrów i pokonując liczne trudności i niebezpieczeństwa, Marchand stanął 10 lipca 1898 r. w Faszodzie, niewielkiej osadzie nad Nilem Białym, i wywiesił tu flagę francuską, czyli zajął kraj dla Francji. W kilka tygodni później, 18 września 1898 r., przypłynął Nilem do Faszody Kitchener i zażądał zdjęcia flagi francuskiej. Marchand odparł, że może uczynić to tylko na rozkaz z Paryża. Francja była do wojny nieprzygotowana i musiała ustąpić na całej linii. Plan utworzenia imperium francuskiego wszerz Afryki od zachodu do wschodu okazał się nierealny. Wspomnienie Faszody przez kilka lat działało jątrząco i po obu stronach kanału La Manche wywoływało wrogie nastroje. Toteż po zawarciu Entente Cordiale postarano się usunąć nieprzyjemne reminiscencje i nazwę Faszody zmieniono na Kodok. W tej samej północno-wschodniej części Afryki leży państwo, które zdołało wbrew mocarstwom europejskim utrzymać swą niepodległość - Etiopia. Po otwarciu Kanału Sueskiego wzrosło ogromnie znaczenie Morza Czerwonego dla Europy, a w związku z tym sytuacja Etiopii była bardziej powikłana i bardziej niebezpieczna. Anglicy, Francuzi, Włosi zajmowali punkty wypadowe na brzegach Morza Czerwonego i przygotowywali ekspansję w głąb kontynentu. Władcą Etiopii z tytułem króla królów (negus negesti) był w latach 1889-1913 Menelik Ii. Wybitny ten polityk postawił sobie za cel umocnić centralną władzę monarszą przeciw namiestnikom prowincji, tzw. rasom, aby Etiopia była państwem silnym, skonsolidowanym, zdolnym stawić opór agresji z zewnątrz. Zaraz po objęciu rządów negus zwrócił się do najsłabszego, a więc najmniej niebezpiecznego z mocarstw mających interesy w tej części Afryki, tj, do Włoch, i 2 maja 1889 r. zawarł z nimi traktat w Ucciali. Układ ten zezwalał Włochom na rozszerzenie ich kolonii Erytrei nieco w głąb lądu ku górom abisyńskim. Artykuł Xvii mówił, że negus "może" w tekście amharskim, "zgadza się" (consente) w tekście włoskim załatwiać wszelkie sprawy z innymi państwami za pośrednictwem rządu włoskiego. Włochy stanęły na stanowisku, że "zgadzać się" to tyle, co uznać zwierzchnictwo i notyfikowały rządom państw europejskich objęcie protektoratu nad Etiopią. Menelik, dowiedziawszy się o tym fakcie w 1893 r., wypowiedział traktat. Mógł to uczynić tym swobodniej, że z pomocą ofiarowała mu się Francja. Francuzi chętnie korzystali z okazji, aby przysporzyć trudności swym współzawodnikom Włochom i popierającym ich Anglikom. Zagrzewali więc negusa do oporu, posyłali mu broń i instruktorów wojskowych. Włochy postanowiły zbrojnie przeciwdziałać takiemu rozwojowi wypadków. W 1895 r. wojska włoskie wkroczyły do abisyńskiej prowincji Tigre, 1 marca 1896 r. zaś, pod Aduą, doszło do rozstrzygającej bitwy. Znacznie liczniejsza armia abisyńska, w dużej części uzbrojona w europejski sprzęt bojowy i szkolona przez oficerów europejskich, pokonała w zaciętej walce Włochów i zadała im druzgocącą klęskę. Wrażenie w całej Afryce było olbrzymie. Po raz pierwszy wojska afrykańskie, "kolorowe", odniosły tak wielkie zwycięstwo nad armią mocarstwa europejskiego. Wrażenie było duże również w Europie. Włochy uznały zupełną niepodległość Etiopii i na lat kilkanaście wycofały się z agresywnej polityki kolonialnej. Warto przyjrzeć się teraz, w jak znamienny sposób powstała w Kongu kolonia belgijska. Tereny zwrotnikowej Afryki Zachodniej pokrywał od dawna tropikalny las dziewiczy; utrudniało to łączność pomiędzy poszczególnymi częściami kraju, ale nie przeszkodziło na długo przed przybyciem na wybrzeża pierwszych żeglarzy portugalskich powstaniu samodzielnych państewek murzyńskich. Na ich czele stał zwykle król, który sprawował rządy przy pomocy naczelników prowincji i okręgów. Była to warstwa zwierzchnicza zwana w państwie Kongo mfumu. Głównym zajęciem ludności było rolnictwo, a także myślistwo i rybołówstwo. Hodowli bydła nie znano. Istniał już społeczny podział pracy. Obok chłopów uprawiających ziemię byli również rzemieślnicy, jak kowale, budowniczowie chat, garncarze, tkacze. Naczelnicy okręgów czuwali nad bezpieczeństwem handlu, sprawdzali stan mostów budowanych z lian, od czasu do czasu zarządzali oczyszczanie dróg-ścieżek z pleniących się roślin. W latach 1875-1878 i 1880-1882 podróże badawcze na północnym, prawym brzegu Konga, nad Gabonem i nad Ogowe odbył oficer francuski włoskiego pochodzenia hr. Pierre Savorgnan de Brazza. W 1880 r. zawarł z wodzem murzyńskim Makoko i podległymi mu naczelnikami układy, na mocy których rozległy ten kraj przeszedł we władanie Francji. Powstała tu kolonia Afryka Zachodnia, zwana później Kongiem Francuskim. Afryka Równikowa zwróciła w tym czasie na siebie uwagę króla belgijskiego Leopolda Ii. Przedsiębiorczy ten, energiczny i pełen inicjatywy monarcha, prawdziwy, jak go nazwano "konkwistador finansowy", postanowił wbrew opinii rządu i parlamentu zdobyć dla swego państwa kolonię w Afryce. Zmierzał w tym kierunku powolnymi, ale celowymi krokami. W 1876 r. zwołał konferencję geograficzną do Brukseli i utworzył Międzynarodowe Towarzystwo Afrykańskie (Association Internationale Africaine) w celu, jak to określono, badania Czarnego Lądu i walki z handlem niewolnikami. Towarzystwo wyłoniło następnie w 1878 r. Komitet Badań Górnego Konga (Comite d'etudes du Haut Congo), przekształcony wkrótce później na Międzynarodowe Towarzystwo Konga (Association Internationale du Congo). Działalnością tych instytucji kierował król Leopold i finansował je z własnych funduszów. W 1878 r. udało się królowi pozyskać dla swych celów wytrawnego podróżnika afrykańskiego Henry Morton Stanleya, który w poprzednich swych podróżach zbadał bieg rzeki Kongo. W latach 1880-1884 Stanley w dalszych podróżach po Afryce Równikowej zawarł kilkaset układów z naczelnikami murzyńskimi i skłonił ich do uznania zwierzchnictwa Międzynarodowego Towarzystwa Konga. Nasuwa się pytanie, jak w wyścigu o podział Czarnego Lądu między potężnymi rywalami mogło dojść do tego, że władca bogatego wprawdzie, ale małego państwa zdołał utworzyć wielką kolonię w Afryce Równikowej nie dopuszczając do tak atrakcyjnej zdobyczy żadnego z mocarstw. Stało się to skutkiem rywalizacji państw europejskich pomiędzy sobą, rywalizacji, którą zręczna dyplomacja króla Leopolda znakomicie potrafiła wyzyskać. Zneutralizowane zostały przeciwstawiające się sobie wpływy Anglii, wspieranej przez Anglię Portugalii, Francji i Niemiec. Międzynarodowa konferencja w Berlinie postanowiła w 1885 r. utworzenie tzw. Wolnego Państwa Kongo, którego władcą został król belgijski. Leopold w testamencie zapisał Kongo Belgii. W 1908 r,, jeszcze przed śmiercią monarchy, Wolne Państwo zostało kolonią belgijską; w posiadaniu Belgów utrzymało się do 30 czerwca 1960 r. Europejczycy główne bogactwo Konga widzieli początkowo w kości słoniowej i w kauczuku. Na krajowców nałożono więc obowiązek dostarczania rocznie wyznaczonych ilości tych cennych artykułów. Gdy któraś wioska nie spełniła swej powinności, wysyłano wojsko krajowe w ekspedycji karnej. Nierzadko bywało, iż askarisi, tzn. żołnierze krajowi w służbie belgijskiej, w dowód spełnienia rozkazu przynosili ucięte ręce leniwych i opornych. Niekiedy w ekspedycji brali udział ludożercy, którzy, według relacji jednego z podróżników, zjadali krajowców nie pracujących dość intensywnie. Nic dziwnego, że w tych warunkach utarło się wśród Murzynów powiedzenie: "kauczuk to śmierć". Informacje o okrucieństwach dokonywanych w Kongu przedostały się do wiadomości publicznej, głównie dzięki relacjom misjonarzy. Król Leopold zmuszony był, pod naciskiem oburzonej opinii publicznej, powołać w 1904 r. umyślną komisję do zbadania panujących w Kongu stosunków. W 1905 r. ogłoszony został raport komisji. Najbardziej krzyczące nadużycia zostały podobno usunięte. Z czasem zwiększyło się znaczenie gospodarcze kraju. Dochody czerpano już nie tylko z kości słoniowej i kauczuku. Odkryto nowe źródła bogactw: olej palmowy, kawę, kakao, trzcinę cukrową, wreszcie skarby kopalne - złoto, diamenty, a przede wszystkim miedź, którą zaczęto wydobywać, głównie na południu w prowincji Katanga, począwszy od 1911 r. Odmiennie zupełnie ukształtowały się stosunki w Afryce Południowej. Rodzima ludność Afryki Południowej to ludy szczepu Bantu (Zulusi, Basuto, Matabele, Beczuana), stojący na dość wysokim szczeblu cywilizacji, uprawiający obok hodowli także rolnictwo, dalej Hotentoci, zajmujący się pasterstwem, wreszcie Buszmeni, których zajęciem było myślistwo. W 1652 r. Holendrzy założyli opodal Góry Stołowej ufortyfikowaną strażnicę, dzisiejsze miasto Kapsztad. W 1657 r. przybyła tu grupa osadników holenderskich. W drugiej połowie Xviii w. było ich tu około 5 tys. (wraz z niewielką grupą Francuzów i Niemców). Nazywano ich Burami, od wyrazu holenderskiego boer (wym. bur), czyli chłop. Burowie opanowali przestrzeń około 650 tys. km¬ó;¦Ď, wypierając z podbitych terenów Hotentotów i Buszmenów. W 1806 r. Kraj Przylądkowy zajęli Anglicy. Gdy parlament brytyjski zniósł w 1833 r. niewolnictwo w koloniach, Burowie, nie chcąc się wyrzec posiadania niewolników, opuścili swe dotychczasowe siedziby i rozpoczęli wędrówkę na północ za rzekę Oranje. Była to wędrówka masowa tzw. treek; odbyła się w kilku falach pomiędzy 1835 a 1840 r. Pośród ciężkich walk z mieszkańcami kraju, Zulusami, założyli Burowie Wolne Państwo Orania i Republikę Południowoafrykańską, zwaną potocznie Transwalem. Anglia po długim oporze uznała niepodległość Transwalu w 1852 r., Oranii w 1854 r. Jednocześnie w 1853 r. otrzymał Kraj Przylądkowy (kolonia brytyjska) dwuizbowy ustrój parlamentarny. W 1867 r., w pobliżu rzeki Oranje, odkryto złoża diamentów. W 1871 r. Anglicy zaanektowali diamentowy okręg Kimberley. W 1877 r. ogłosili aneksję republik burskich; Burowie nie stawiali chwilowo oporu, gdyż byli zagrożeni przez Zulusów. Gdy jednak Zulusi, po krwawych walkach i początkowych zwycięstwach, zostali w 1879 r. pokonani przez wojska angielskie, Burowie poczuli się znów silni i wystąpili zbrojnie przeciwko Anglikom. Zwycięstwo Burów pod Majuba Hill w lutym 1881 r. skłoniło rząd londyński do ustępstw. Pokój w Pretorii 3 sierpnia 1881 r. uznawał niepodległość Transwalu z tym tylko zastrzeżeniem, że Wielkiej Brytanii oddano jego reprezentację zagraniczną i prawo interwencji w sporach Burów z krajowcami. Nowy układ z 1884 r. nie zawierał już wzmianek o zwierzchnictwie angielskim. W tym czasie do Afryki Południowej wdarł się nowy współzawodnik - Niemcy. Pomiędzy ujściem rzek Oranje i Kunene w 1884 r. powstała nowa kolonia, Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia. Wydarzenie to zaniepokoiło Anglików, którzy zajęli w 1885 r. kraj Beczuana, aby nie dopuścić do bezpośredniego sąsiedztwa niemiecko-burskiego. Było to tym bardziej niepożądane, że w Transwalu odkryto właśnie bogate pokłady złota. Na terenach złotodajnych wyrosło w krótkim czasie miasto Johannesburg. Kapitaliści angielscy zainteresowali się eksploatacją pól diamentowych i złotodajnych. Brytyjska Kompania Południowoafrykańska (British South Africa Company), powstała w 1889 r., zajęła tu naczelne miejsce. Kierował nią ambitny finansista i polityk Cecil Fhodes, w latach 1890-1896 prezes ministrów Kraju Przylądkowego. Kompania Południowoafrykańska zajęła drogą układów z wodzami murzyńskimi kraje Maszona i Matabele i utworzyła tam kolonię angielską, nazwaną na cześć swego szefa Rodezją. Rhodes dążył teraz do zjednoczenia posiadłości brytyjskich Kraju Przylądkowego, Natalu, Beczuany i Rodezji z republikami burskimi i utworzenia w ten sposób wielkiej kolonii południowoafrykańskiej. Zamiarom tym sprzyjał napływ cudzoziemców, głównie Anglików, do kopalni złota i diamentów. Według oficjalnych danych burskich z 1896 r. w Transwalu mieszkało 150 tys. Burów i 75 tys. cudzoziemców tzw. uitlanderów. W tym samym mniej więcej czasie Anglicy obliczali, że Burów żyło tam 71 tys., a cudzoziemców 78 tys. Burowie niechętnie i nieufnie patrzyli na owych uitlanderów. upatrywali w nich groźbę dla narodowego charakteru republiki i odmawiali im praw politycznych. W obliczu niebezpieczeństwa ze strony Anglii Burowie zwracali się o ochronę do jedynego mocarstwa europejskiego, które miało posiadłości niedaleko ich kraju, do Niemiec. Było to tym bardziej uzasadnione, że kapitał niemiecki interesował się Transwalem, kontrolował miejscowy bank, finansował budowę kolei, dostarczał urządzeń do kopalni. W Transwalu tymczasem stosunki między Burami i uitlanderami stawały się coraz bardziej napięte. W 1892 r. cudzoziemcy zawiązali własną organizację, Unię Narodową, w celu zdobycia praw politycznych. Rhodes po pewnych wahaniach zdecydował się na współpracę z Unią. Ustalono, że 27 grudnia 1895 r. wybuchnie powstanie uitlanderów, a wspomóc je miały siły zbrojne Brytyjskiej Kompanii Południowoafrykańskiej pod wodzą dr. Leandra Starra Jamesona. Jameson nie wiedział wszakże, iż w ostatniej chwili termin wybuchu został przesunięty na dzień 6 stycznia 1896 r. Przekroczył zbyt wcześnie granicę Transwalu, został otoczony przez Burów i 2 stycznia 1896 r. wzięty do niewoli. Wypadki te podsyciły antyangielskie nastroje w Europie, cesarz niemiecki wysłał nawet do prezydenta Transwalu Pawła Krugera telegram gratulacyjny, który wywołał oburzenie w Anglii i nie pozostał bez wpływu na rozwój stosunków angielsko-niemieckich. Porażka Jamesona nie uratowała niepodległości Transwalu, a jedynie na krótko odroczyła starcie. Między Londynem i Kapsztadem z jednej, a Pretorią z drugiej strony toczyła się wymiana zdań na temat uprawnień uitlanderów. Stanowisko Wielkiej Brytanii, dążącej wyraźnie do zawładnięcia Transwalem, uniemożliwiło kompromis. W październiku 1899 r. wybuchła wojna pomiędzy Transwalem a Anglią. Po stronie Transwalu opowiedziała się siostrzana republika burska Orania. Przebieg walk wykazał złe przygotowanie Anglii, a męstwo i determinację Burów, którzy w grudniu 1899 r. pokonali Anglików pod Kimberley i Ladysmith i wtargnęli na terytorium napastnika. Dopiero, gdy przybyły znaczniejsze posiłki z Europy i z Indii, karta przechyliła się na stronę brytyjską. Anglicy odzyskali utracone początkowo terytoria, wtargnęli do Oranii i do Transwalu. Wojna przeszła wkrótce w partyzantkę, w której Burowie zadali napastnikom wiele strat, lecz wreszcie ulegli przemocy. 31 maja 1902 r. stanął pokój; republiki burskie utraciły niezależność. Kompromis między Burami a Anglikami został jednak wkrótce osiągnięty. Głównym jego czynnikiem była solidarność napływowej białej mniejszości wobec rodzimej, czarnej większości. W 1909 r. parlamenty czterech kolonii południowoafrykańskich, a następnie parlament brytyjski uchwaliły utworzenie dominium pod nazwą Związek Południowej Afryki. Składała się ona z czterech autonomicznych prowincji - Kraju Przylądkowego, Natalu, Oranii i Transwalu. W 1910 r. uchwała ta weszła w życie. Pierwszym premierem Związku został dotychczasowy premier Transwalu, poprzednio jeden z wodzów Burów w wojnie z Anglikami, generał Louis Botha. Biali władcy nowego dominium wszelkimi sposobami zapewniali sobie panowanie w kraju. W 1913 r. parlament południowoafrykański uchwalił ustawę zabraniającą ludności rodzimej nabywania gospodarstw rolnych poza wyznaczonymi jej rezerwatami. W rękach białych przybyszów znalazło się więc 9/10 wszystkich gruntów uprawnych w kraju. Rozdział dwudziestyŃ ósmy:Ń Stany Zjednoczone Rozwój gospodarczy i wzrost potęgi Stanów Zjednoczonych po wojnie secesyjnej był zdumiewająco szybki. Przede wszystkim znacznie powiększyła się ich ludność; z 38 mln mieszkańców w 1870 r. wzrosła do 76 mln w 1900 r. i 97 mln w 1913 r. W znacznej mierze przyczyniali się do tego wychodźcy z Europy. Była to najpierw "stara imigracja", tj. przybysze z Anglii, Irlandii, krajów skandynawskich i Niemiec. W przedostatnim dziesięcioleciu zeszłego wieku liczba jej spadła, coraz liczniejsza natomiast stawała się "nowa imigracja" - Polacy, Węgrzy, Słowacy, Czesi, Ukraińcy, Włosi i wreszcie Żydzi z Europy Środkowej i Wschodniej. Tygiel (melting pot), w którym wytwarzał się typ rasowy Amerykanina-jankesa, działał sprawnie, jeśli chodziło o Anglików, Skandynawów i Niemców. Przybysze z krajów słowiańskich i romańskich mieli cięższą i trudniejszą drogę życiową i asymilowali się wolniej. Szczególne miejsce zajmowali Irlandczycy. Liczba imigrantów irlandzkich do końca Xix w. wynosiła już 3873000, a w latach 1901-1910 przybyło ich do Stanów Zjednoczonych 339000. Rozradzali się szybko, zajmowali najpierw niższe, później średnie stanowiska w gospodarce prywatnej i administracji, wykupywali ziemię, zakładali szkoły i kolegia katolickie, zdobywali coraz większe znaczenie. Boston, miasto początkowo czysto purytańskie, stał się głównie dzięki Irlandczykom wielką metropolią o większości katolickiej. Odrębne środowisko tworzyła imigracja Japończyków i Chińczyków, którzy przybywali do zachodnich części kraju, głównie do Kalifornii. Pracowici i oszczędni, mieli niższą stopę życiową niż robotnik europejski i amerykański i zadowalali się skromniejszymi zarobkami. Wzbudzali więc niechęć wśród mas pracujących. Wyzyskano przeciw nim uprzedzenia rasowe, mówiące, iż "żółci" nie nadają się do asymilacji, czyli amerykanizacji. Odmówiono więc Japończykom i Chińczykom prawa naturalizacji i robiono im najrozmaitsze utrudnienia. W traktacie z Chinami w 1880 r. Stany Zjednoczone zastrzegły sobie prawo "regulowania, ograniczania lub zawieszania" imigracji chińskiej. Na tej podstawie rząd waszyngtoński w 1882 r. zakazał jej na lat dziesięć. W japońsko-amerykańskim "układzie gentlemańskim" z 1907 r. rząd Mikada zobowiązał się nie wydawać paszportów robotnikom japońskim pragnącym udać się do Stanów Zjednoczonych. W praktyce położyło to kres wychodźstwu japońskiemu do Ameryki Północnej. W 1910 r. mieszkało w Stanach Zjednoczonych 72 tys. Japończyków i 71 tys. Chińczyków. Nierozwiązanym problemem pozostała kwestia murzyńska. W 1870 r. było w Stanach Zjednoczonych 4880000 Murzynów i Mulatów (nie rozróżniała ich statystyka amerykańska), w 1900 r. - 8841000, w 1910 r. - 9828000. Stanowili więc ponad 10% ogółu ludności. Żyli w warunkach ciężkich, choć w innej formie niż za czasów niewolnictwa pozostali nadal przedmiotem wyzysku. Cenzus wykształcenia odsuwał większość Murzynów jako analfabetów od urn wyborczych. Z tym upośledzeniem walczyła grupa ofiarnych działaczy, pracująca nad szerzeniem oświaty wśród ludności murzyńskiej i podnoszeniem jej na wyższy poziom kulturalny. Przewodził jej Booker Taliaferro Washington, syn białego i czarnej niewolnicy. Indianie, pierwotna rodzima ludność kraju, zepchnięci do rezerwatów, nie przysparzali już białym żadnych trudności. W 1910 r. było ich zaledwie 265 tys. Wzrostowi zaludnienia i przemianom w strukturze społecznej ludności (w 1860 r. 3/5 mieszkańców Stanów Zjednoczonych utrzymywało się z rolnictwa, w 1919 r. tylko 1/3Ď) towarzyszył szybki rozwój przemysłu. Wydobycie węgla skoczyło z 41 mln t w 1870 r. na 517 mln w 1913 r. Wydobycie rudy żelaznej podniosło się w tych samych latach z 1,9 mln do 31,5 mln t. W 1880 r. wydobyto 3,4 mln t ropy naftowej, w 1900 r. - 8,5 mln, w 1913 r. - 34 mln t (przy wydobyciu światowym w tym samym roku 54 mln t). Wraz z rozwojem przemysłu i górnictwa wzrastała sieć dróg żelaznych. Długość linii kolejowych w 1870 r. wynosiła 87600¬7¦km, w 1890 r. - 268400¬7¦km, w 1913 r. - 410900¬7¦km. Na wielką skalę odbywał się proces koncentracji przemysłu. Większe przedsiębiorstwa niszczyły lub wchłaniały mniejsze. John D. Rockefeller opanował produkcję ropy naftowej (Standard Oil Trust założony w 1870 r., przemianowany następnie na Standard Oil Company). Andrew Carnegie dominował w przemyśle stalowym. Ich potężne udziały w przedsiębiorstwach kolejowych pozwoliły im na ułożenie korzystnych taryf dla swych transportów. Koleje były w rękach kilku spółek (Vanderbildt, Harriman, Gould). Takie przedsiębiorstwa jak United Fruit Company, Beef Trust. American Sugar Trust zdołały zupełnie opanować rynek. Koncentracja kapitału bankowego wiodła do jego zrastania się z kapitałem przemysłowym. Wielki bank nowojorski John Pierpont Morgan wykupił przedsiębiorstwa stalowe Carnegiego i założył w 1901 r. United Steel Corporation, a w 1902 r. International Harvester Company (fabryki maszyn rolniczych). W początkach Xx w. grupy Morgana i Rockefellera kontrolowały 112 banków, spółek kolejowych, ubezpieczeniowych itp., których kapitał wynosił razem ponad 22 mld dolarów. Polski socjolog i badacz kultury amerykańskiej Józef Chałasiński tymi słowy scharakteryzował świat wielkiego kapitału amerykańskiego: "Sukces ekonomiczny zawierał w sobie również element władzy. Kapitał był podstawą władzy. Nie jedyną i w stosunkach demokracji sąsiedzkiej nie najważniejszą. Z tworzeniem się wielkiego społeczeństwa władza ekonomiczna nabierała innej i coraz większej roli. Stawała ponad społeczeństwem. Wielcy kapitaliści i monopoliści nie byli już zwykłymi biznesmenami. Stawali się władcami: sfera przedsiębiorstw i interesów wielkiego przemysłu i kapitału była czymś w rodzaju swoistego państwa w państwie. Nazwa królów nafty czy stali nie była tylko przenośnią. Taki stan rzeczy występuje na przełomie Xix i Xx w." O jednym z największych potentatów kapitału amerykańskiego bankierze Morganie pisze jego biograf F. L. Allen: "Wielki Pierpont Morgan był więcej niż indywidualnością: był więcej nawet niż instytucją. On był i pozostaje symbolem. W swoim czasie jego nazwisko było czerwoną płachtą dla populistów i przywódców robotniczych, dla biznesmenów był pięknym sztandarem, źródłem inspiracji. Niezależnie jednak od tego, jak bardzo w poglądzie na Morgana może różnić się farmerski reformator, socjalista, bankier, artysta czy duchowny, to jednak dla wszystkich był on symbolem władzy". Rolnictwo amerykańskie, rzecz prosta, nie miało tego znaczenia co przemysł. Rozwój agrarny poszedł odmiennymi torami. Główne ośrodki rolne Stanów Zjednoczonych to Południe - wielki producent bawełny i tytoniu oraz Zachód z uprawą pszenicy, kukurydzy, z hodowlą bydła. Plantacyjne Południe przeszło po wojnie secesyjnej i zniesieniu niewolnictwa prawdziwą rewolucję. Zrujnowani plantatorzy zmuszeni byli wyprzedawać lub parcelować swe posiadłości. Znikły rozległe plantacje, ich miejsce zajęły farmy. Właścicielami byli nadal biali, Murzyn był za biedny, aby móc kupować ziemię, należało to do wyjątków. Rolnictwo Południa bardzo powoli podnosiło się z upadku, w 20 lat po ukończeniu wojny domowej wysokość zbioru bawełny w dawnych Stanach Konfederacji osiągnęła zaledwie poziom z 1860 r. Dopiero pod koniec Xix w. nastąpiła poprawa, w 1900 r. wyprodukowano bawełny dwa razy więcej niż w ostatnim roku przed wojną secesyjną. Inaczej układały się stosunki na Zachodzie. Jak powiedziano wyżej, źródłami bogactwa były pasterstwo i rolnictwo. Hodowla bydła rozwinęła się najpierw w Teksasie. Hodowcy zastosowali tzw.long drive - system polegający na tym, że olbrzymie stada bydła pędzono z Teksasu do końcowych stacji kolei w Kansas lub w Missouri. Pędzono je przez tereny należące w teorii do rządu federalnego, w praktyce niczyje. Stada dozorowali konni pasterze - "cowboye", awanturnicy, poszukiwacze przygód; wytworzyli oni charakterystyczny amerykański typ ludowy, utrwalony i upiększony w powieściach malujących życie "Dzikiego Zachodu" i w filmach westernowych. W miastach środkowych stanów, przede wszystkim w Chicago, budowano wielkie rzeźnie i fabryki konserw, które szybko opanowały rynki stanów wschodnich i w 1875 r. rozpoczęły podbój rynków europejskich, zwłaszcza chłonnego angielskiego; podbój ten w niedługim czasie przybrał wielkie rozmiary. W związku z rozwojem osadnictwa rolniczego hodowcy, zamiast przepędzać bydło po terenach ciągnących się setkami mil, zaczęli około roku 1885 zagradzać ogromne przestrzenie drutem kolczastym i zamieniać je w wielkie pastwiska. Prowadziło to do częstych, niekiedy krwawych sporów z rolnikami; osadników rolnych zaś przybywało coraz więcej. Kongres chcąc ułatwić kolonizację terenów rozległych, a słabo zaludnionych (głównie przez myśliwskie plemiona indiańskie) uchwalił w 1862 r. ustawę o nadziałach, tzw. Homestead Act. Na mocy tej ustawy mężczyzna pełnoletni, który chciał się osiedlić na Zachodzie i założyć tam gospodarstwo, mógł otrzymać 160 akrów ziemi; po 5 latach uprawy i po opłaceniu kosztów rejestracyjnych ziemia ta stawała się własnością osadnika. Znaczną rolę w skolonizowaniu i zagospodarowaniu Zachodu odegrały także spółki kolejowe, budujące drogi żelazne na niezaludnionych terenach. Spółki te otrzymywały od państwa duże obszary ziemi na własność i rozsprzedawały ją po niskich cenach osadnikom chcąc zaludnić kraj, co było niezbędnym warunkiem rentowności kolei. W ciągu kilkunastu lat Zachód zmienił oblicze. Indianin polujący na preriach na bawoły zmuszony był ustąpić miejsca farmerowi. Sytuacja osadników była wszakże trudna. Mechanizacja rolnictwa i konieczność zakupywania maszyn rolniczych oraz jednoczesny stały spadek cen płodów rolnych (wskaźnik ich cen hurtowych w 1870 r. wynosił 112, a w 1900 r. - 71Ď) obciążyły farmerów długami. W 1910 r. ogólne zadłużenie hipoteczne farm wynosiło 1700 mln dolarów. Toteż od końca Xix w. obserwujemy proces koncentracji w rolnictwie Stanów Zjednoczonych. Kurczyła się drobna i średnia własność ziemska, a coraz rozleglejsze tereny znajdowały się w posiadaniu wielkich spółek, zwłaszcza kolejowych i ubezpieczeniowych. Zmniejszyła się liczba drobnych właścicieli, rosła liczba dzierżawców (25% w 1880 r., 35% w 1900 r.). Rosły też zastępy proletariatu rolnego. Te okoliczności trzeba mieć na uwadze, jeśli się chce zrozumieć stanowisko zajmowane przez farmerów w życiu politycznym Stanów Zjednoczonych. Nie było może kraju, w którym świat businessu wywierał tak silny, tak bezpośredni i tak wszechstronny wpływ na życie polityczne jak w Stanach Zjednoczonych. Sprzyjała temu praktyka konstytucyjna. Głową państwa był wówczas jak i jest dotąd prezydent wybierany przez kolegium elektorów na 4 lata, obdarzony pełnią władzy wykonawczej w sprawach wspólnych dla wszystkich stanów (waluta, handel, cła, polityka zagraniczna, siły zbrojne lądowe i morskie). Prezydent jest jednocześnie głową państwa i głową rządu. Na czele ministeriów, zwanych departamentami, stoją sekretarze stanu mianowani przez prezydenta i przed nim wyłącznie odpowiedzialni. Władzę ustawodawczą sprawuje kongres złożony z Senatu i Izby Reprezentantów. Senatorów po dwu z każdego stanu (niezależnie od jego wielkości) wybierały do 1913 r. stanowe organy ustawodawcze, odtąd ogół ludności. Senatorowie wybierani są na 6 lat, co 2 lata ustępuje ich trzecia część. Członków Izby Reprezentantów wybiera ogół ludności na 2 lata. Przyjął się pogląd, że w Stanach Zjednoczonych panuje system dwupartyjny. Nie jest to zupełnie ścisłe. Zmieniający się u władzy republikanie i demokraci nie są stronnictwami we właściwym znaczeniu tego wyrazu. Są to raczej olbrzymie spółki wyposażone w pokaźne fundusze, a mające za zadanie pozyskać dla swych członków i stronników wszystkie stanowiska państwowe. W Stanach Zjednoczonych wraz ze zmianą prezydenta zmienia się cały aparat administracyjny począwszy od sekretarzy stanu aż do najniższych kancelistów, a nawet woźnych ministerialnych. Dopiero w Xx w. zaczęto wprowadzać do służby państwowej zawodowych funkcjonariuszy, mających odpowiednie wykształcenie i przygotowanie. Stanowiska w administracji obsadza partia, która zwyciężyła w wyborach: jest to tzw. system łupów (spoils system). Republikanów i demokratów nie dzieliły różnice doktryny, lecz taktyka. Przed wyborami prezydenckimi zbierał się Konwent Narodowy (National Nomination Convention) i ustalał zarówno osobę kandydata, jak i "platformę", czyli partyjny program wyborczy. "Platforma" musiała być tak ułożona, żeby pozyskać dla partii jak największą liczbę wyborców, a zwłaszcza żeby zdobyć dla niej poparcie różnych grup wpływowych i zamożnych. Program taki nie mógł być ani zbyt radykalny, ani zbyt jasny, gdyż zraziłby tym zbyt wiele klik i zbyt wielu ludzi. W sposób najogólniejszy i daleki od ścisłości można określić, że republikanów popierały najczęściej wielkie finanse, burżuazja Północy, kościoły protestanckie, Amerykanie pochodzenia anglosaskiego z dawna już przybyli do Ameryki. Natomiast katolicy, przybysze z Europy mniej zasymilowani ze światem anglosaskim, ludność robotnicza i w ogóle uboższa głosowała najczęściej na demokratów. Główną wszakże podstawą wpływów partii demokratycznej było Południe, gdzie wciąż pozostawały żywe wspomnienia wojny secesyjnej i rządów północnych zwycięzców. Właściciele i zależni od nich dzierżawcy tworzyli wspólny front tzw. Pewne Południe (Solid Suuth), mocne oparcie partii demokratycznej. Część plantatorów, zniechęcona zmienionymi warunkami gospodarki, przerzuciła się do pracy w handlu, bankowości czy przemyśle. Wielu z nich osiadło w Nowym Jorku, który stał się jednym z ośrodków wpływów demokratów. W okresie od wojny secesyjnej do wyboru Woodrow Wilsona w 1912 r. u steru byli wciąż republikanie z wyjątkiem dwóch prezydentur Grovera Clevelanda w latach 1885-1889 i 1893-1897. W życiu politycznym i parlamentarnym dużą rolę odgrywały różne zrzeszenia gospodarcze, zawodowe itp. Często rozporządzały one pokaźnymi funduszami i miały w Waszyngtonie swych agentów, których zadaniem było utrzymywanie łączności z parlamentarzystami obu partii i wpływ na prace kongresu. Byli to tzw. lobbyists, czyli interwencjoniści kuluarowi od wyrazu lobby-kuluary. Wraz z szybko rozwijającym się przemysłem powstała kwestia społeczna. Przybrała ona w Stanach Zjednoczonych zupełnie swoisty charakter. Rosnące zapotrzebowanie rąk do pracy pokrywał w znacznej mierze napływ robotników z Europy. Kilka tysięcy agencji rekrutacyjnych, pozostających w porozumieniu z przemysłowcami i kompaniami żeglugowymi działało pośród proletariatu europejskiego zachęcając do emigracji za ocean. W zamian za pokrycie kosztów przejazdu emigrant zobowiązywał się podjąć pracę za wyznaczone z góry wynagrodzenie. Przybysz ze Starego Kraju miał czasem lepsze warunki bytowe niż w ojczyźnie, niekiedy zdobywał możliwości awansu społecznego, ale znajdował się w sytuacji gorszej niż robotnik amerykański. Dotyczyło to zwłaszcza wychodźców z Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej; ich nieznajomość języka angielskiego była w oczach przemysłowców zaletą, gdyż ułatwiała im wyzysk, a robotnikom utrudniała wspólną akcję. Możność wyjazdu ze stanów wschodnich i wędrówki na zachód były w wielu wypadkach czynnikiem ułatwiającym sytuację robotnika. Nie każdy wprawdzie mógł zostać osadnikiem czy traperem, ale wszędzie potrzebowano rąk do pracy przy budowie dróg żelaznych, w kopalniach, w szybach naftowych. Kwestię robotniczą komplikował brak jednolitego ustawodawstwa społecznego. W każdym prawie stanie inaczej ustalano pracę kobiet i nieletnich, w niektórych tylko stanach określono maksimum godzin pracy i minimum zarobków. Wziąć tu jeszcze należy pod uwagę mieszany narodowościowo skład klasy robotniczej. W trzecim ćwierćwieczu zeszłego stulecia klasa robotnicza przedstawiała już pewną siłę i wystąpiła do walki przede wszystkim o skrócenie dnia pracy, który wynosił wówczas przeciętnie 12 godzin, niekiedy nawet dłużej. "Pierwszym skutkiem wojny domowej - pisał Marks - była agitacja za ośmiogodzinnym dniem pracy, biegnąca siedmiomilowymi krokami od Oceanu Atlantyckiego do Spokojnego, od Nowej Anglii do Kalifornii". Akcja ta nie była na razie uwieńczona powodzeniem, ale rozbudziła aktywność robotników i zachęciła ich do tworzenia związków pracowniczych. W 1866 r. w Baltimore na pierwszym w dziejach Stanów Zjednoczonych kongresie robotników zawiązana została Narodowa Unia Pracy (National Labor Union), złożona ze stowarzyszeń różnego typu. Program nie był jednolity i jasno określony; głównymi postulatami Unii były 8-godzinny dzień pracy i usunięcie z kraju kulisów chińskich zadowalających się znacznie niższymi zarobkami. W 1869 r. w Filadelfi powstał Szlachetny Zakon Rycerzy Pracy (Noble Order of the Knights of Labor), organizacja początkowo tajna z rytuałem wzorowanym na masonerii, od 1878 r. działająca jawnie. Łączyć chciała wszystkich pracujących - robotników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych, mężczyzn i kobiety, białych i czarnych. Program Zakonu przewidywał uspołecznienie instytucji użyteczności publicznej jak koleje i zastąpienie wytwórczości kapitalistycznej przez wytwórczość społeczną. W 1886 r. zorganizowana została Amerykańska Federacja Pracy (American Federation of Labor) jako ogólnokrajowe zrzeszenie związków zawodowych. Organizacja ta w skromniejszym zakresie i pod inną nazwą działała już od 1881 r. Pierwszym długoletnim przewodniczącym Federacji był wybitny działacz robotniczy Samuel Gompers. Przedostatnie dziesięciolecie Xix w. przyniosło niewidzianą dotąd falę strajków. W latach 1880-1886 odnotowano 4 tys. strajków, wzięło w nich udział 1,5 mln robotników. Zasługuje tu zwłaszcza na uwagę zwycięski strajk w przedsiębiorstwach kolejowych Goulda w 1885 r., kierowany przez Rycerzy Pracy. 1 maja 1886 r. w Chicago podczas wielkiego wiecu robotniczego rzucona została bomba na policjantów, rzucił ją prawdopodobnie prowokator lub anarchista. Nastąpiły aresztowania, wielki proces, zapadło 7 wyroków śmierci, z których 4 wykonano. Dzień ten uznany został później za święto międzynarodowe klasy robotniczej. Walkę strajkową zaostrzał fakt, że pracodawcy nie chcieli uznawać związków zawodowych i zgadzać się na umowy zbiorowe. Mimo to amerykański ruch robotniczy już w 1886 r. wywalczył w niektórych gałęziach 8-godzinny dzień pracy (postanowienie to objęło około 185 tys. robotników), a w innych jego skrócenie do 10 lub 9 godzin (objęło to około 200 tys. robotników). Pierwszymi propagatorami socjalizmu byli w Ameryce Północnej wychodźcy z Niemiec. W 1876 r. zawiązana została Partia Robotnicza (Workingmen's Party), przemianowana w 1877 r. na Socjalistyczną Partię Pracy (Socialist Labor Party). Działalność jej utrudniały walki między kierunkiem marksistowskim a lassallowskim; w każdym razie partia ta nie zdołała pociągnąć za sobą mas i stać się organizacją masową. W 1897 r. z inicjatywy kolejarza Eugene Victora Debsa powstała Amerykańska Partia Socjaldemokratyczna, od 1901 r. nosząca nazwę Amerykańskiej Partii Socjalistycznej. Przywódcą jej a zarazem wyrazicielem jej lewego rewolucyjnego skrzydła był Debs. Swe wyznanie wiary wypowiedział słowami: "Socjalizm przeciwko kapitalizmowi. Jestem za socjalizmem, ponieważ jestem za człowieczeństwem. Dość długo cierpieliśmy ucisk panowania złota. Pieniądz nie stanowi właściwej podstawy cywilizacji. Przyszedł czas na odrodzenie społeczeństwa, jesteśmy u progu powszechnej zmiany". Partia ta prowadziła żywą propagandę, zdobyła wkrótce kilkaset stanowisk z wyborów, w tym i mandat do Izby Reprezentantów. Debs kilkakrotnie kandydował bez powodzenia na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Organizować zaczęli się również farmerzy, niezadowoleni z panujących stosunków. Pierwsze organizacje farmerskie, zwane "Granges - Farmy", były to lokalne kółka samopomocowe i samokształceniowe; zaczęły one następnie tworzyć spółdzielnie zakupu i sprzedaży, niekiedy własne wytwórnie przetworów rolnych. W 1867 r. zawiązała się ogólnokrajowa "National Grange - Farma Narodowa". W 1875 r. organizacja ta liczyła już 20 tys. kółek miejscowych i 800 tys. członków. W 1884 r. utworzono dwie wielkie organizacje - "Southern Alliance - Sojusz Południowy" i "National Farmer's Alliance of the Northwest - Narodowy Sojusz Farmerów Północo-Zachodu". Początkowo oba "Sojusze", podobnie jak i "Farmy", zajmowały się jedynie pracą spółdzielczą i oświatową, ale wkrótce rozwinęły działalność polityczną. Farmerzy bowiem doszli do przekonania, że tylko walką polityczną zdołają zrealizować polepszenie sytuacji rolnictwa. Była ona istotnie trudna; spadek cen na płody rolne, który tak silnie zaznaczył się w końcu Xix w., mocno dał się rolnikom amerykańskim we znaki. Złe położenie wzmagało jeszcze zadłużenie gospodarstw i wysokie opłaty kolejowe. Oburzenie rolników zwracało się przeciwko wielkim bankom i wielkim przedsiębiorstwom kolejowym. Po pewnych wahaniach, czy można i czy należy tworzyć trzecią partię polityczną, farmerzy zawiązali "People's Party of the USA - Partię Ludową Stanów Zjednoczonych". Poparli ją nie tylko rolnicy, ale także drobnomieszczaństwo i wielu robotników. W programie jej znalazło się m.in. żądanie wprowadzenia bimetalizmu (waluta srebrna obok złotej), co - jak obliczano - doprowadziłoby do spadku dolara o połowę wartości, a więc do zmniejszenia długów farmerskich. Walutę srebrną poparła część demokratów, a głównie ich kandydat na prezydenta, William J. Bryan. Bryan pod tym hasłem rozpoczął kampanię wyborczą. Niebezpieczeństwo dewaluacji dolara wywołało ogólne przerażenie; zwyciężył dzięki temu republikanin William McKinley (1897-1901Ď). Na McKinleya oddali też głosy robotnicy w obawie przed obniżeniem siły nabywczej ich zarobków związanym nieuchronnie z dewaluacją. Następca McKinleya, również republikanin, Theodore Roosevelt, jeden z najwybitniejszych rzeczników imperializmu amerykańskiego, podjął głośną, choć mało skuteczną walkę przeciw monopolom. Opanowanie gospodarki amerykańskiej przez monopole i niesłychana korupcja życia publicznego zaniepokoiły zarówno koła inteligencji, jak i średnią i drobną burżuazję. Akcja Roosevelta była próbą choć częściowego rozbrojenia opinii publicznej. Prezydent nie osiągnął zmian zasadniczych i zapewne do nich nie dążył; przeprowadził natomiast niektóre reformy drugorzędne, lecz ważne, np. interwencję rządową w kwestii ustalania taryf kolejowych. Przedsiębiorstwa bowiem stosowały najczęściej taryfy nierówne, faworyzujące jednych, upośledzające innych. Niezadowolenie z działalności monopoli i popierającej je większości republikańskiej było tak duże, iż część republikanów zerwała z partią i utworzyła trzecie stronnictwo - postępowe. Postępowcy związali się z farmerami z Zachodu i w wyborach prezydenckich w 1912 r. po 4-letniej kadencji Williama Tafta wysunęli własnego kandydata. Był nim dawny prezydent Roosevelt, który zarówno imperialistyczną polityką zagraniczną, jak i demonstracyjnymi wystąpieniami przeciw monopolom zdobył sobie dużą popularność w społeczeństwie. Kandydatura Roosevelta spowodowała rozszczepienie głosów republikańskich i zwycięstwo kandydata demokratów Woodrow Wilsona, prezydenta w latach 1913-1921. Wilson zapowiedział walkę ze "wszystkim, co ma nawet pozory uprzywilejowania", i zainaugurował połowiczne reformy na wzór Roosevelta. Najważniejszą była ustawa Clayton Antitrust Act z 1914 r., nieco ograniczająca dotychczasową swobodę działania trustów, wprowadziła bowiem kontrolę sądową nad niektórymi ich czynnościami. Wyraźnie zaznaczono, że postanowienia ustawy nie odnoszą się do organizacji robotniczych i farmerskich. Ekspansja Stanów Zjednoczonych przez długie lata ograniczała się do Ameryki Północnej (kupno Luizjany w 1803 r., Florydy w 1819 r., przyłączenie Teksasu w 1845 r., Nowego Meksyku, Utah, Arizony, Newady i Kalifornii w 1848 r., kupno Alaski w 1867 r.). Polityka zagraniczna leżała zresztą na dalszym planie zainteresowań rządu i społeczeństwa. Stany Zjednoczone miały ogromne, słabo zaludnione przestrzenie, które należało skolonizować, miały przeświadczenie o zupełnym bezpieczeństwie, znikąd bowiem nie były narażone na inwazję, posiadały na swej ziemi wielkie bogactwa naturalne i nie były zmuszone do poszukiwania źródeł surowców, nie stały wobec konieczności zdobywania rynków zbytu. Sytuacja uległa zmianie z końcem w. Xix, gdy powstały wielkie trusty i wszczęły ekspansję imperialistyczną. Kapitał amerykański inwestowany za granicą wynosił już wówczas około 500 mln dolarów, z tego 185 mln w Meksyku, 150 mln w Kanadzie, 50 mln na Kubie, 55 mln w innych państwach Ameryki Łacińskiej, 10 mln w Europie, 5 mln w Chinach i Japonii, 45 mln w Rosji i pozostałych państwach. Ekspansja Stanów Zjednoczonych kierowała się przede wszystkim ku krajom Ameryki Środkowej i Południowej, a zaczynała zwracać coraz baczniejszą uwagę i na Azję Wschodnią. Nie było sprawą przypadku, że Stany Zjednoczone wmieszały się w 1895 r. w spór angielsko-wenezuelski i zmusiły Wielką Brytanię do poddania się arbitrażowi. Sekretarz stanu Richard Olney złożył wówczas znamienną deklarację: "Dziś Stany Zjednoczone są w praktyce suwerenem na tym kontynencie [tzn. amerykańskim]". W 1904 r. prezydent Roosevelt oświadczył: "Stałe nadużycie lub bezsilność wynikające z ogólnego rozluźnienia więzów społecznych wymagają w Ameryce, tak jak i gdzie indziej, interwencji ze strony narodu cywilizowanego. Na półkuli zachodniej doktryna Monroego może zmusić Stany Zjednoczone, choć wbrew ich woli, do podjęcia czynności międzynarodowej siły policyjnej w wypadkach jaskrawych nadużyć bądź nieudolności". Rozdział dwudziestyŃ dziewiąty:Ń Stany Zjednoczone wchodząŃ na arenę polityki światowej Z końcem Xix w., gdy Stany Zjednoczone włączały się do polityki światowej, wielkim uznaniem cieszyła się tam teoria tzw. nawalizmu. Głównym jej wyrazicielem był kapitan (później admirał) Alfred Thayer Mahan, wykładowca szkoły marynarki, autor prac i artykułów o wpływie potęgi morskiej na historię (najważniejsze - The Influence of Sea Power upon History 1660-1783, 1890, Sea Power in the Relation to the War of' 1812, 1905Ď). Mahan głosił i obszernie uzasadniał pogląd o konieczności posiadania przez Stany Zjednoczone silnej floty wojennej i rozwijał geopolityczną teorię dróg morskich i baz, które by je zabezpieczały. Teorie Mahana streścić można w czterech punktach: 1 ) Stany Zjednoczone muszą posiadać potężną marynarkę wojenną, która będzie zdolna usunąć przeciwnika z oceanów i mórz oblewających ich brzegi, 2Ď) Stany Zjednoczone powinny zapewnić sobie silne bazy na Pacyfiku, przede wszystkim zająć archipelag Hawajów; 3Ď) Stany Zjednoczone powinny zdobyć zupełną przewagę na Morzu Karaibskim, tym amerykańskim Morzu Śródziemnym, 4Ď) należy wybudować kanał środkowoamerykański, łączący Ocean Spokojny z Atlantyckim. Doktryna Mahana to praktyczne wskazania dla imperializmu amerykańskiego, wynikające zarówno ze struktury gospodarczo-społecznej Stanów Zjednoczonych, jak i z ich położenia geograficznego. Dlatego poznanie poglądów tego pisarza ułatwia zrozumienie strategii politycznej i wojennomorskiej republiki północnoamerykańskiej. W 1878 r. założyli Amerykanie pierwszą stację węglową w Pago Pago na wyspie Tutuila w archipelagu Samoa. Hawaje były sferą coraz większych interesów amerykańskich plantatorów i kupców i nietrudno było przewidzieć, że ten piękny i bogaty kraj stanie się prędzej czy później posiadłością Stanów Zjednoczonych. Nastąpiło to ostatecznie w 1898 r. W tym samym roku uzyskali Amerykanie wyspę Guam w archipelagu Marianów, a w następnym część archipelagu Samoa (Tutuila). Zapewnienie przewagi na Pacyfiku i swobodnej drogi morskiej do Chin i Japonii nie przeszkadzało imperialistom amerykańskim zwrócić baczną uwagę i na inne strony świata. Kupcy, bankierzy, fabrykanci i wojskowi coraz częściej kierowali wzrok ku południowemu wschodowi, ku Morzu Karaibskiemu, gdzie wchodziły w grę poważne interesy gospodarcze, polityczne i militarne. Kapitał amerykański od dawna interesował się wyspą Kubą, jej plantacjami trzciny i tytoniu, jej kopalniami żelaza. W 1893 r. kapitał amerykański, inwestowany na Kubie, wynosił 50 mln dolarów. Obroty handlowe wynosiły rocznie około 100 mln. Rząd hiszpański prowadził na Kubie, która była jedną z ostatnich posiadłości kolonialnych hiszpańskich, politykę najbardziej prymitywnej i krótkowzrocznej eksploatacji. Wysokie podatki przeszkadzały rozwojowi rodzimego przemysłu i rzemiosła, zapory celne utrudniały handel. Sytuację wyspy pogorszyła jeszcze amerykańska taryfa celna z 1894 r. W 1895 r. wybuchło na Kubie powstanie przeciwko rządom hiszpańskim. Walki toczone przez powstańców i surowe represje hiszpańskie niszczyły kraj, a zarazem zagrażały interesom amerykańskim. Zbiór trzciny cukrowej, który przed rewolucją sięgał miliona ton, spadł w 1896 r. do 225 tys. t. Uderzyło to mocno w amerykańskich właścicieli rafinerii cukrowych i w ogóle we wszystkich, którzy ciągnęli zyski czy to z handlu z Kubą, czy też z inwestycji na wyspie. Amerykańska prasa, tzw. żółta, czyli brukowa, wszczęła gwałtowną kampanię antyhiszpańską. Terror rozwinięty przez Hiszpanów dostarczał jej pod dostatkiem pożądanego materiału. Wzburzyło to opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych i przygotowało ją do interwencji zbrojnej. Nieszczęśliwy przypadek dostarczył rządowi waszyngtońskiemu pretekstu do wojny. 15 lutego 1898 r. wyleciał w powietrze w porcie w Hawanie amerykański okręt wojenny "Maine". Oburzenie opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych doszło do szczytu, rząd domagając się od kongresu kredytów wojennych miał sytuację ułatwioną. Pomimo że Hiszpania zgadzała się na daleko idące ustępstwa, Waszyngton nie chciał słyszeć o pokoju. 19 kwietnia 1898 r. kongres upoważnił prezydenta do użycia siły celem usunięcia Hiszpanów z Kuby i uchwalił uroczystą deklarację: "Naród wyspy Kuby jest i musi być z prawa wolny i niezależny". Wojna trwała krótko, od kwietnia do początku sierpnia 1898 r. Amerykanie opanowali Kubę, wysadzili wojska na Filipinach, gdzie również powstańcy walczyli przeciwko rządom hiszpańskim, i zawładnęli jeszcze jedną z wysp Wielkich Antyli - Puerto Rico. 12 sierpnia zawarty został rozejm, 18 grudnia 1898 r. stanął w Paryżu traktat pokoju. Hiszpania uznała niepodległość Kuby, zrzekła się na rzecz Stanów Zjednoczonych tytułem odszkodowania wojennego wysp Puerto Rico w Antylach i Guam na Oceanie Spokojnym i wreszcie oddawała Stanom Filipiny w zamian za 20 mln dolarów. Nadzór Stanów Zjednoczonych zastąpił na Kubie panowanie Hiszpanii. Garnizony amerykańskie zajęły miejsce hiszpańskich. Amerykanie wszakże zdawali sobie sprawę z tego, że zwykła okupacja da się na dłuższą metę utrzymać tylko z największą trudnością, że więc należy unowocześnić system kolonialny. Chodziło o to, aby pogodzić dążenie Kubańczyków do niepodległości z gospodarczymi i strategicznymi interesami Stanów Zjednoczonych, innymi słowy uzyskać na Kubie kolonię bez nazwy kolonii. Waszyngton udzielił zgody na niepodległość wyspy pod następującymi warunkami: 1Ď) Kuba nie zawrze z obcym państwem układu, który by zagrażał jej niezawisłości, 2Ď) nie zaciągnie pożyczki, której by nie mogła spłacić z bieżących dochodów, 3Ď) przyznaje Stanom Zjednoczonym prawo interwencji dla ochrony jej niepodległości i dla utrzymania rządu zdolnego do opieki nad życiem, własnością i indywidualną wolnością, 4Ď) będzie kontynuowała akcję sanitarną zapoczątkowaną przez Amerykanów, 5Ď) odda Stanom Zjednoczonym tereny potrzebne do utworzenia stacji węglowych. Autorem tych postanowień był sekretarz stanu w departamencie wojny Elihu Root, noszą one jednak nazwę poprawki Platta (Platt Amendment) od nazwiska senatora Orville H. Platta. Pomimo oporu Kubańczyków poprawka Platta weszła do konstytucji Kuby w 1901 r. Stany Zjednoczone zdecydowały się wówczas wycofać wojska okupacyjne (pozostały wszakże garnizony w bazach morskich w Guantanamo i w Bahia Honda). W maju 1902 r. rząd kubański objął administrację wyspy. Traktat, zawarty następnie 22 maja 1903 r. pomiędzy Kubą a Stanami Zjednoczonymi, powtórzył wszystkie postanowienia poprawki Platta. Obowiązywały one do 29 maja 1934 r. Amerykanie uzyskali pełną możność eksploatacji Kuby, a zamknęli drogę do tego konkurentom europejskim. Traktat handlowy kubańsko-amerykański przyznawał w Stanach Zjednoczonych 20% zniżkę celną na trzcinę cukrową i inne płody wyspy, towary amerykańskie zaś uzyskały na Kubie zniżkę wynoszącą od 20 do 40%. Amerykanie otrzymali tą drogą ogromne przywileje w handlu kubańskim. Rząd waszyngtoński czuwał konsekwentnie nad tym, aby nie dopuścić na Kubę kapitału innych krajów, poza Stanami Zjednoczonymi. Amerykańskie metody eksploatacji wywołały w 1906 r. zbrojny opór Kubańczyków. Waszyngton nie myślał jednak ustępować. Wojska Stanów Zjednoczonych wylądowały na Kubie dla poskromienia oporu i pozostały na wyspie do 1909 r. W trzy lata później, w 1912 r., doszło do kolejnej interwencji zbrojnej Amerykanów. Wyspa Puerto Rico została w 1900 r. przyłączona do Stanów Zjednoczonych jako terytorium, zarządzał nim gubernator mianowany przez prezydenta. Inaczej ukształtowała się sytuacja na Filipinach. Amerykanie wspierali tam początkowo ruch narodowowyzwoleńczy skierowany przeciwko Hiszpanom. Gdy jednak powstańcy, na których czele stał Emilio Aguinaldo, zorientowali się, że Amerykanie zmierzają do zagarnięcia Filipin, wystąpili zbrojnie przeciwko swym dotychczasowym sojusznikom. W styczniu 1899 r. ogłosili niepodległą republikę filipińską. Rząd waszyngtoński musiał wysłać 70 tys. żołnierzy, aby opanować sytuację. Powstańcy zostali pokonani dopiero z końcem 1899 r., ale partyzantka trwała jeszcze do 1902 r., a w niektórych częściach kraju nawet i dłużej. Archipelag Filipin został w 1902 r. anektowany. Stany Zjednoczone zajęły bezpośrednie pozycje na Dalekim Wschodzie. Taki obrót rzeczy skłonił rząd waszyngtoński do zajęcia się kwestią kanału, który by łączył oceany Atlantycki i Spokojny i skrócił w ten sposób drogę ze wschodnich stanów na Pacyfik i do Azji. Od 1850 r. wiązał Stany Zjednoczone układ zawarty z Wielką Brytanią, a stanowiący, że żadne z tych państw nie będzie wykonywało "wyłącznej kontroli" nad kanałem w Ameryce Środkowej. W pół wieku później wszakże republika północnoamerykańska była już potęgą dostatecznie silną, aby stanąć na stanowisku, że sprawa kanału jest jedynie jej własną sprawą. Anglia musiała się z tym pogodzić i w traktacie z 1901 r. uznała, iż Stany Zjednoczone same mają prawo wybudować kanał i objąć jego ochronę wojskową pod warunkiem zapewnienia swobodnego przejazdu okrętom wszystkich państw. Amerykanie po pewnych wahaniach (Panama czy Nikaragua) zainteresowali się Przesmykiem Panamskim. Gdy napotkali trudności w dojściu do porozumienia z rządem Kolumbii, do której Panama wówczas należała, wywołali rewoltę w tej prowincji i doprowadzili do ogłoszenia 3 listopada 1903 r. niezależnej Republiki Panamy. Układy z rządem nowego państwa poszły gładko i szybko. Już 18 listopada stanął traktat, mocą którego Stany Zjednoczone otrzymały prawo budowy kanału i wyłącznego, pełnego dozoru nad jego strefą. 15 sierpnia 1914 r. Kanał Panamski został otwarty dla ruchu okrętowego. Połączone zostały ze sobą dwa wielkie oceany. Kanał Panamski skrócił drogę z Nowego Jorku do San Francisco o 60%, z Londynu do Nowej Zelandii o 25%. Rozdział trzydziesty:Ń Kraje Ameryki Łacińskiej Ameryka Łacińska obejmuje pod względem geograficznym kraje Ameryki Środkowej i Południowej, a więc większą część dawnych posiadłości kolonialnych hiszpańskich oraz portugalską Brazylię. Pod względem etnicznym ludność była dość zróżnicowana. Rodzimy żywioł indiański, biali przybysze z Europy i czarni z Afryki oraz coraz liczniejsza warstwa mieszańców - metysów, mulatów, zambosów, wszystko to tworzyło barwną mozaikę rozmaitych typów etnicznych i kulturowych. W części międzyzwrotnikowej przeważali Indianie, na południu zaś górowali biali. W przedostatnim dziesięcioleciu Xix w. wzrosła wydatnie imigracja z Europy. Kierowała się głównie do Argentyny i do południowych stanów Brazylii. Wychodźcy ci to przede wszystkim Włosi, Hiszpanie i Portugalczycy, a obok nich Polacy i Niemcy. Imigrację popierał szczególnie rząd argentyński i szybko, i łatwo przyznawał obcym przybyszom pełne prawa polityczne. W 1914 r. na ogólną liczbę 7885 tys. mieszkańców Argentyny 2358 tys. urodziło się poza granicami kraju. Pomimo tak znacznej imigracji Ameryka Łacińska była na początku Xx w. słabo zaludniona - 3,4 osób na km¬ó;¦. W ciągu Xix w. głównymi bogactwami Ameryki Łacińskiej pozostały rolnictwo i hodowla. Kawa, trzcina cukrowa, bawełna, kauczuk z krajów międzyzwrotnikowych, mięso i skóry z Argentyny to były główne artykuły wywozu. Przemysł przetwórczy nie istniał. Ustrój społeczny opierał się na wielkiej własności ziemskiej. W rękach nielicznych właścicieli pozostawały ogromne posiadłości. Nazywały się one fazenda w Brazylii, estancia w Argentynie, hacienda w Meksyku. Wielcy właściciele ziemscy odgrywali przemożną rolę w życiu politycznym. Od końca Xix w. kraje Ameryki Łacińskiej eksportowały nie tylko płody rolne i hodowlane, ale także w rosnącej mierze metale, minerały i ropę naftową. Kraje te można podzielić na trzy grupy: 1 ) wywożące prawie wyłącznie minerały i metale, jak Chile, Boliwia, Meksyk i Wenezuela, 2Ď) wywożące głównie produkty rolne i hodowlane, jak Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj, sześć republik środkowoamerykańskich, Kuba, Haiti, Dominikana, 3Ď) wywożące zarówno minerały i metale, jak produkty rolne: należą tu Peru, Ekwador i Kolumbia. Dużym niebezpieczeństwem dla niektórych krajów było oparcie głównych dochodów na produkcji i wywozie jednego tylko lub dwóch artykułów. W najsilniejszym stopniu występowało to w Gwatemali, gdzie w początkach Xx w. kawa i banany stanowiły przeszło 95% wywozu, i w Salwadorze, gdzie sama kawa wynosiła prawie 90% eksportu. Zniżka cen na główny artykuł wywozowy, podniesienie ceł czy nieurodzaj sprowadzały często kryzys gospodarczy. Bogactwa Ameryki Łacińskiej ściągały od dawna kapitał zagraniczny. Pierwsze miejsce zajmował kapitał brytyjski, drugie francuski. W początkach Xx w. kapitał amerykański bardziej intensywnie zainteresował się republikami południowo- i środkowoamerykańskimi i wysunął się na pierwsze miejsce. Po pierwszej wojnie światowej wzmocnił on jeszcze bardziej swe pozycje i zajął stanowisko dominujące. Dużo mniejsze znaczenie miały lokaty kapitału szwajcarskiego, belgijskiego, holenderskiego, niemieckiego. Kapitał zagraniczny, inwestowany w Ameryce Łacińskiej, obliczano w 1914 r. na 9 mld dolarów. We wszystkich państwach Ameryki Łacińskiej (w Brazylii od 1889 r.) panował ustrój republikański. Władzę wszakże zdobywano nie zawsze zgodnie z konstytucją przez głosowanie i wybory. Często rewolta wojskowa, czyli pronunciamento, stawiała na czele państwa przedsiębiorczego generała lub pułkownika, który rządził krajem jako caudillo, dopóki nie został obalony przez zniecierpliwionego konkurenta, wyraziciela interesów innej kliki. Im kraj był bardziej zacofany, tym pronunciamentos były częstsze. Wenezuela np. w ciągu niecałych stu lat przeżyła 52 rewolty. Struktura gospodarcza i społeczna kraju najwcześniej zaczęła ulegać zmianom w Argentynie. Spowodował to zjawisko znaczny napływ obcego kapitału i liczna imigracja. Na widownię polityczną, obok tradycyjnej warstwy wielkich właścicieli ziemskich rządzących krajem, wysunęła się wielka burżuazja wywodząca się z latyfundystów i bogatych kupców. Coraz większe znaczenie zyskiwał proletariat, pochodzący głównie od imigrantów europejskich osiadłych w miastach portowych. Nowe partie masowe zaczęły działać pod koniec Xix w. - partia radykalna od 1891 r., socjalistyczna od 1896 r. W 1912 r. uchwalono demokratyczną ordynację wyborczą, a pierwsze wybory na jej podstawie odbyły się w 1916 r. i przyniosły ogromne zwycięstwo radykałom. Prezydentem został wtedy radykał Hipolito Irigoyen. Pomimo takiej zmiany w układzie sił partyjnych kapitał zagraniczny nadal kontrolował kluczowe pozycje gospodarki krajowej jak banki, komunikację, porty i przemysł mięsny. Brazylia, największe rozmiarami państwo Ameryki, przewyższające obszarem Stany Zjednoczone (8,5 mln km¬ó;¦Ď), słabo zaludnione (około 11 mln mieszkańców w 1870 r., 24 mln w 1913 r.) była przez długi czas jedyną na kontynencie amerykańskim monarchią z portugalską dynastią Braganzów. Upadek cesarstwa wywołało czy może raczej przyspieszyło wydanie w maju 1888 r. przez regentkę Izabelę, zastępującą przebywającego w Europie ojca cesarza Pedro Ii, dekretu o zniesieniu niewolnictwa. Oburzeni plantatorzy zwrócili się przeciw koronie. Antymonarchiczne stanowisko zajęła również armia, ustrój republikański bowiem zdawał się lepiej zaspokajać ambicje generałów, kandydatów na dyktatorów, niż cesarstwo. Nie bez wpływu na wzrost sił republikańskich pozostawała również ta okoliczność, że ośrodek gospodarczy kraju przesunął się z północy z Pernambuco i z Bahia na południe do Sao Paulo i innych prowincji południowych, gdzie było wielu imigrantów z Europy niczym nie związanych z tradycjami dawnej Brazylii. W listopadzie 1889 r. krótka bezkrwawa rewolucja wprowadziła w Brazylii republikę. W 1891 r. weszła w życie konstytucja republikańsko-federalistyczna (dotychczasowe prowincje przemieniono na stany), wzorowana na konstytucji Stanów Zjednoczonych. Rozwój gospodarczy Brazylii był nierównomierny; największą zamożność osiągnęły stany Minais Gerais i Sao Paulo, gdzie już z końcem Xix w. zaczął się rozwijać przemysł spożywczy. Kawa (najwyższa produkcja na świecie), trzcina cukrowa, bawełna, kakao, cenne drzewo to największe bogactwa Brazylii w początkach Xx w. i główne artykuły wywozu. Aż do pierwszej wojny światowej podstawową rolę w życiu gospodarczym Brazylii grał kapitał angielski. W 1913 r. angielskie inwestycje kapitałowe wynosiły 1162 mln dolarów. Odmiennie ułożyły się stosunki w republice Chile. Ten długi (4200¬7¦km), a wąski pas ziemi nad Oceanem Spokojnym mniej niż Argentyna, mniej niż Brazylia ściągał emigrantów europejskich. Toteż ludność jego wzrastała znacznie wolniej; w 1870 r. wynosiła około 2 mln, spis zaś z 31 grudnia 1910 r. wykazał, że Chile miało 3415000 mieszkańców, tj. pięciu na km¬ó;¦. Również kapitał europejski stosunkowo mniej interesował się Chile niż Argentyną i Brazylią. A jednak kraj ten miał pomyślne warunki rozwoju gospodarczego. Dawało mu to przede wszystkim górnictwo. Warto pamiętać, że wiele zasłużył się górnictwu chilijskiemu przyjaciel Mickiewicza, Ignacy Domeyko, długoletni profesor Uniwersytetu w Santiago. Miedź i saletra były to główne źródła zamożności kraju; ich bogate złoża zdobyło Chile w wyniku zwycięskiej wojny z Peru i z Boliwią, prowadzonej w latach 1879-1884 jako tzw. wojny o saletrę lub wojny na Pacyfiku. Dużo trudności przysparzali Chile Indianie - Araukanie. Dopiero w 1883 r. zawarł rząd chilijski z Araukanami ugodę, mocą której utworzono rezerwat indiański, przyznano Araukanom samorząd i zobowiązano się do szanowania ich tradycji i obyczajów. Stosunkowo spokojny rozwój stosunków politycznych przerwał w 1891 r. ostry zatarg pomiędzy prezydentem a kongresem, Prezydent Jose Manuel Balmaceda objął urzędowanie w 1886 r. i przystąpił do wprowadzania w życie reform o charakterze demokratycznym i postępowym, niekiedy wszakże dość kosztownych. Wywołało to niezadowolenie burżuazji i sprzeciw kongresu, który odmówił prezydentowi prawa obsadzania własną decyzją stanowisk ministerialnych. Po stronie prezydenta opowiedziała się armia lądowa, po stronie kongresu marynarka. Rozpoczęła się wojna domowa, w której Balmaceda poniósł klęskę. Oligarchia konserwatywna, mając stale większość w kongresie, rządziła krajem, póki jej przewaga nie załamała się w kryzysach lat międzywojennych. Innymi torami niż w Argentynie, Brazylii, Chile (w tzw. państwach ABC) biegły wypadki w Meksyku. Po długich latach wojen i walk wewnętrznych kraj ten pod rządami Jose de la Cruz Porfirio Diaza (1877-1880 i 1884-1911Ď) zażywał pewnego spokoju. Diaz, metys, dawny oficer Juareza, zaprowadził rządy policyjne silnej ręki. Otoczenie prezydenta tworzyli dobrzy znawcy życia gospodarczego, zwani ironicznie "uczonymi" (cientificos). Rząd Diaza zrównoważył budżet, budował koleje połączone z kolejami Stanów Zjednoczonych (w okresie prezydentury Diaza sieć kolejowa wzrosła z niespełna tysiąca km do przeszło 20 tys.), popierał rolnictwo, handel i górnictwo (w pierwszym dziesięcioleciu Xx w. był już Meksyk potężnym producentem nafty). Zyski wszakże z niezaprzeczonego rozwoju kraju czerpali kapitaliści zagraniczni, przede wszystkim Amerykanie i Anglicy (kapitał amerykański umieszczony w Meksyku wynosił 1,5 mld dolarów, angielski około 800 mln), i szczupła warstwa zamożnych Meksykanów. W społeczeństwie żalono się, iż rząd jest matką obcych kapitalistów, macochą własnego narodu. Rosło więc niezadowolenie mas ludowych. W 1911 r. wybuchła rewolucja i usunęła Diaza. Następca jego Francisco Madero, przedstawiciel liberalnej burżuazji, dążył wprawdzie do ograniczenia przywilejów kapitału zagranicznego, ale nie widział potrzeby reformy stosunków społecznych i gospodarczych. W kraju rosło wrzenie pod rewolucyjnym hasłem "Tierra y libertad - ziemia i wolność". Z ogólnego niezadowolenia i ze słabości Madera skorzystał awanturnik Victoriano Huerta i nie bez poparcia Amerykanów uchwycił w lutym 1913 r. władzę. Huerta chciał tylko jednego - władzy osobistej i płynących z niej korzyści i nie myślał o rozwiązaniu żadnych trudności, przed którymi stał Meksyk. Najpoważniejszym zadaniem była kwestia chłopska, tj. danie ziemi chłopom indiańskim. Ruchem chłopskim kierowali na południu Emiliano Zapata i na północy Francisco Villa. Przeciwko rządom Huerty wystąpiła także duża część burżuazji i właścicieli ziemskich, domagając się przy- wrócenia porządku w państwie. Przywódcą tego obozu był Venustiano Carranza. Połączona akcja Carranzy i Villi, cofnięcie poparcia amerykańskiego, a nade wszystko rosnące niezadowolenie całego narodu doprowadziło wreszcie w lipcu 1914 r. do obalenia Huerty. W sierpniu tego roku władzę objął Carranza. 5 lutego 1917 r. została uchwalona konstytucja: dawała ona podstawę prawną do radykalnej reformy rolnej i upaństwowienia majątku kapitalistów zagranicznych, zapowiadała ochronę pracy i troskę o rozwój oświaty. Większość postanowień konstytucji pozostała jednak na papierze i nie weszła w życie. Normalizację życia w Meksyku utrudniała działalność obcego kapitału. Współzawodnictwo wielkich angielskich i amerykańskich spółek naftowych Spowodowało ingerencję Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych w wewnętrzne sprawy kraju. Zwłaszcza po obaleniu dyktatury Porfirio Diaza Anglicy i Amerykanie prowokowali zamachy stanu, udzielali poparcia poszczególnym partiom i ambitnym przywódcom, dążącym do uchwycenia władzy w zamian za obietnicę koncesji i różnych innych korzyści gospodarczych. W 1913 r. Wielka Brytania uznała nowy rząd Huerty, ale wystąpiły przeciwko niemu Stany Zjednoczone, domagając się przywrócenia "ustroju konstytucyjnego" i usunięcia ze stanowiska głowy państwa człowieka, który doszedł do władzy na drodze gwałtu. Troska Stanów Zjednoczonych o moralność polityczną odpowiadała interesom amerykańskich spółek naftowych, które zarzucały Huercie, że forytuje kapitał angielski. Ostatecznie Anglicy ustąpili, a nacisk zbrojny Amerykanów przyczynił się do upadku Huerty i zwycięstwa jego rywala Carranzy. Zainteresowanie Stanów Zjednoczonych krajami Ameryki Łacińskiej i dążenie do hegemonii na półkuli zachodniej zrodziły kierunek, zwany panamerykanizmem. W czasie od 2 października 1889 r. do kwietnia 1890 r. odbyła się w Waszyngtonie, z inicjatywy sekretarza stanu Jamesa G. Blaine'a konferencja przedstawicieli wszystkich państw Ameryki z wyjątkiem Dominikany. Blaine przygotował program prac konferencji; przewidywał on obowiązkowy arbitraż, unię celną i monetarną, stałą współpracę uniwersytetów, budowę kolei, która miała połączyć Argentynę - przez Meksyk - ze Stanami Zjednoczonymi. Przebieg i wyniki konferencji ujawniły z jednej strony nieufność państw Ameryki Łacińskiej do północnego sąsiada, z drugiej zaś pokazały, że Stany Zjednoczone nie mogły jeszcze narzucić im swej woli. Żadna z uchwał konferencji nie została ratyfikowana przez parlamenty państw-uczestników, nawet postanowienie o zaprowadzeniu arbitrażu. Jedynym rezultatem było utworzenie Międzynarodowego Biura Republik Amerykańskich, przekształconego w 1910 r. na Unię Panamerykańską. Zadaniem Biura było utrzymywanie łączności pomiędzy uczestnikami konferencji. Komisja prawna konferencji przedstawiła rezolucję stwierdzającą, że cudzoziemcy nie mogą korzystać z innych praw i przywilejów niż te, które przysługują krajowcom. Rzecz charakterystyczna, że rezolucja została przyjęta wszystkimi głosami z wyjątkiem przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, którzy głosowali przeciw, i republiki Haiti, którzy wstrzymali się od głosu. Rozdział trzydziestyŃ pierwszy:Ń Indie pod panowaniemŃ brytyjskim Indie, zwane "perłą korony brytyjskiej", były największą angielską posiadłością kolonialną. Na obszarze około 4860000¬7¦km¬ó;¦ żyło w 1870 r. 160 mln mieszkańców, w 1901 r. - 295 mln, w 1913 r. - 316 mln. 3/5 obszaru Indii zajmowały posiadłości angielskie, pozostałe 2/5 terytorium dzieliły między sobą państwa formalnie niepodległe, ale związane z Anglią różnego rodzaju umowami i węzłami zależności (Kaszmir, Nepal, Bhutan), i protektoraty, w których panowali maharadżowie i radżowie, będący wasalami Anglii. Państewka te miały różną wielkość i różne znaczenie. Było ich kilkaset. Dla zapewnienia koronie brytyjskiej większego autorytetu królowa Wiktoria przybrała w 1876 r. tytuł cesarzowej indyjskiej. Na czele zarządu Indii stał wicekról, we władzach ogólnokrajowych zasiadali sami Anglicy, do władz prowincjonalnych dopuszczano Hindusów, którzy uzyskali wykształcenie w angielskich zakładach naukowych. Ludność Indii mówiła różnymi językami, należała do różnych ras i kast, wyznawała różne religie, wychowywała się w różnych kulturach. To rozbicie ułatwiało rządy Anglikom, którzy umieli zręcznie wyzyskiwać wszystkie rozbieżności. W planach angielskich Indie miały być dostawcą surowców (bawełna, herbata, indygo, opium) i rynkiem zbytu, zwłaszcza wyrobów bawełnianych. Administracja brytyjska przeciwdziałała więc powstawaniu rodzimego, indyjskiego przemysłu i nie dopuszczała do Indii, szczególnie od 1885 r., wyrobów nieangielskich. Przemysł rozwijał się z największym trudem i to tylko w tych gałęziach, które nie stanowiły zbytniej konkurencji dla Anglików, była to zresztą przeważnie wytwórczość rzemieślnicza. Obfitość siły roboczej i niepomierna jej taniość przeszkadzały postępowi technicznemu. Używanie maszyn opłacało się tylko w nielicznych wypadkach. I tak w 1901 r. było w Indiach 3279000 ręcznych tkaczy, robotników fabrycznych zaś 173000. Wieś indyjska była przeludniona. Chłop bezrolny zmuszony był dzierżawić ziemię na niekorzystnych warunkach. Głód, który tak często panował w Indiach, pochłaniał wiele ofiar. Według obliczeń angielskich w ostatnim ćwierćwieczu Xix w. zmarło z głodu ok. 15 mln ludzi. Indyjski ruch oporu wyrażał się w powstaniach ludowych, które coraz to wybuchały w różnych częściach kraju, a które Anglicy z bezwzględnością tłumili. Innego rodzaju działalność rozwinęli przedstawiciele klasy posiadającej. Klasa ta związana była licznymi węzłami interesu i zależności z Anglią (zawisłość od banków, zamówienia rządowe itp.), ale rządy angielskie i jej mocno ciążyły, a fakt, że Hindusi we własnym kraju zepchnięci byli w każdej dziedzinie życia publicznego na drugie miejsce, odczuwała dotkliwie zwłaszcza młodzież, która zdobyła wykształcenie. W 1885 r. zebrał się po raz pierwszy Wszechindyjski Kongres Narodowy, 25% delegatów reprezentowało większą własność ziemską, 25% - kupców, 50% - zamożną inteligencję. Kongres zbierał się odtąd co roku i przedstawiał władzom brytyjskim projekty reform nie mogąc wszakże doprowadzić do ich realizacji. Biuro propagandowe Kongresu działało stale w Londynie. Autonomia - Home Rule w ramach imperium brytyjskiego, ukonstytuowanie Indii jako dominium, to były przez czas dłuższy dążenia Kongresu. Rok 1905, zwycięstwo azjatyckiej Japonii nad europejską potęgą, Rosją, i rewolucja rosyjska ożywiły znacznie ruch narodowy w Indiach. W tym też czasie władze angielskie wprowadziły podział administracyjny prowincji Bengal, tworząc nową prowincję - Bengal Wschodni. Większość jej mieszkańców wyznawała islam, Anglikom zaś chodziło o przeciwstawienie muzułmanów Hindusom. Krok ten wywołał oburzenie w Indiach. W 1906 r. Kongres domagał się nie tylko cofnięcia podziału Bengalu, ale i dalej idących reform w zarządzie Indii. Dwa hasła dominowały teraz w społeczeństwie indyjskim - Swaradż, tj. własny rząd, i Swadesi, tj. własna wytwórczość. Zachowawcza, umiarkowana większość Kongresu przez Swaradż rozumiała szeroką autonomię czy ustrój dominialny. Dla radykalnej, skrajnej, jak ją nazywano, mniejszości, opierającej się głównie na rzemieślnikach, Swaradż oznaczał pełną niepodległość z rządem republikańsko-federacyjnym. Przywódcą jej był utalentowany działacz Bal Gangadhar Tilak. W 1907 r. Indie były widownią powstań chłopskich i licznych zaburzeń. Na północy kraju w mieście Rawalpindi wybuchł strajk robotników przemysłu skórzanego. Wkrótce potem całą okolicę ogarnęło powstanie chłopów. Sytuację skomplikował jeszcze fakt, że zastrajkowali kolejarze indyjscy w Pendżabie nie chcąc prowadzić pociągów wiozących wojsko. W Bengalu strajkowali kolejarze i drukarze. Latem wybuchł strajk funkcjonariuszy poczty indyjskiej i telegrafu. Rząd angielski odpowiedział represjami. Tilak został aresztowany i w 1908 r. skazany na 6 lat zesłania na wyspy Andamany. W Londynie rozumiano jednak, że same represje nie rozwiążą zagadnienia. Ustawa z 1909 r. zwiększyła więc nieco zakres kompetencji ciał doradczych stojących u boku wicekróla i gubernatorów prowincji i wprowadziła do nich więcej członków z wyboru. Tilak został zwolniony z więzienia. Zachowawcza część Kongresu przyjęła te ustępstwa z aprobatą. Anglicy mogli uważać, że sytuację opanowali, a spokój zachowany przez Hindusów w latach I wojny światowej (jeśli nie liczyć drobnych buntów w armii) zdawał się potwierdzać taką ocenę. Było to jednak złudzenie. Właśnie pierwsza wojna światowa przyspieszyła proces wyzwalania Indii spod panowania angielskiego. Potrzeby wojenne spowodowały wzrost produkcji przemysłowej, zwiększyła się liczba robotników, podniosła się zamożność klas posiadających, wzmogła świadomość narodowa. Wszystko to były czynniki na drodze wiodącej Indie ku niepodległości. Rozdział trzydziestyŃ drugi:Ń Chiny i Korea Napoleon I nazwał Chiny "śpiącym olbrzymem". "Niech śpi, bo jak się zbudzi, wstrząśnie światem". Jeszcze w drugiej połowie Xix w. można było sądzić, że olbrzym śpi nadal. Wciąż panowała w Chinach monarchia feudalna przeświadczona o swym zwierzchnictwie nad całym światem, spoglądająca na inne państwa jak na swych wasali, lecz zbyt słaba, aby móc obronić swe posiadłości, lękająca się własnego narodu i niezdolna do wyjścia poza bierny opór wobec wrogiej, zaborczej polityki mocarstw europejskich. Już wtedy zaczynał się kruszyć ustrój społeczno-polityczny Chin. Do kraju wtargnął kapitał zagraniczny i przyspieszył rozkład gospodarki naturalnej. Chińskie rzemiosło i chałupnictwo zaczęło upadać, a jednocześnie powstawały nowe rynki zbytu towarów i siły roboczej. Tworzyły się nowe klasy, których nie znała dawna historia Chin. Była to burżuazja, powstała z warstwy kupców, urzędników, właścicieli ziemskich i proletariat, który wyłonił się z chłopów i rzemieślników. Rozwój stosunków kapitalistycznych w Chinach był nierównomierny, najsilniej wystąpił na wybrzeżu i wzdłuż wielkich arterii rzecznych. Wyrastały tam nowe ośrodki gospodarcze. Najznaczniejsze z nich Lo Tiencin (Tianjin), Szanghaj, jeden z największych portów świata, oraz Hongkong. W ostatnich latach Xix w. stosunki handlowe z zagranicą, szczególnie z Anglią, rozwijały się wydatnie. Chiny wywoziły herbatę, jedwab, bawełnę, sprowadzały natomiast europejskie i amerykańskie wyroby fabryczne, opium i naftę. Europejczycy przez długie lata zadowalali się w Chinach koncesjami w "portach otwartych", przywilejami handlowymi, przywilejami eksterytorialności, tolerowaniem misji chrześcijańskich. Nie było natomiast mowy o naruszeniu w ścisłym znaczeniu tego wyrazu integralności Chin i tworzeniu na ich terytorium kolonii europejskich. Kolonie takie powstały jedynie na peryferiach Chin, w ich państwach lennych (np. Indochiny Francuskie). Przegrana wojna z Japonią (1894-1895Ď) i ustępstwa na rzecz zwycięzcy zachęciły mocarstwa do szukania łatwych, jak sądzono, zdobyczy w Chinach. Chińczycy nie poszli wzorem Japończyków, nie przyswajali sobie europejskich osiągnięć technicznych, nie usiłowali bronić się przed białymi najeźdźcami ich własnym orężem. Fakt ten wywołał w Europie i w Stanach Zjednoczonych przeświadczenie, iż Chiny nie będą trudnym obiektem do zdobycia. Rozpoczął się więc wyścig o koncesje na budowę kolei, na eksploatację bogactw kopalnych, na dzierżawę portów. Tworzono na terytorium chińskim obce strefy interesów. Było to tzw. rozdarcie Chin (Break up of China). Rosja zdobyła silne wpływy w Chinach, gdy po wojnie japońsko-chińskiej uzyskała we Francji dla rządu pekińskiego pożyczkę w wysokości 400 mln franków w złocie na spłatę kontrybucji wojennej. Przy udziale kapitału francuskiego założony został w grudniu 1895 r. Bank Rosyjsko-Chiński, narzędzie wpływów rosyjskich i francuskich w Chinach. Jednocześnie Rosja i Francja uzyskały znaczny udział w administracji ceł chińskich dotąd pozostających prawie wyłącznie pod kierownictwem angielskim. Następnie Rosja wyjednała w 1896 r. zgodę Chin na budowę Kolei Transsyberyjskiej do Władywostoku najkrótszą drogą przez Mandżurię Północną. W 1898 r. "wydzierżawiła" na lat 25 południową część Półwyspu Liaotuńskiego wraz z portem wojennym Port Artur oraz portem handlowym Dalian, przemianowanym przez Wittego na Dalnij, otrzymując jednocześnie koncesję na budowę odnogi linii kolejowej od Kolei Transsyberyjskiej do Port Artur. Niemcy w listopadzie 1897 r. wysadzili oddział marynarzy w Kiau-czou (Jiaozhou), a w marcu 1898 r. zmusili Chiny do "wydzierżawienia" Kiau-czou na 99 lat i do udzielenia koncesji na eksploatację kopalni i budowę kolei w prowincji Szantung (Shandong). Anglicy zajęli Wejhajwej w 1898 r., Francuzi w 1897 r. "wydzierżawili" obszar wokół zatoki Guangzhou i zajęli wyspę Hajnan. Wyraźnie zarysował się podział Chin na strefy wpływów. Strefa rosyjska obejmowała Mongolię i Mandżurię, niemiecka ujście Huang He (Żółtej Rzeki), brytyjska dorzecze Jangcy, japońska prowincję Fujian naprzeciw wyspy Tajwan (należącej do Japonii od 1895 r.), francuska wreszcie południe Chin graniczące z Indochinami Francuskimi. Dzierżawa" portów i miast nie naruszała formalnie rzecz biorąc suwerenności Chin, faktycznie były to wszakże protektoraty lub wręcz kolonie, w których "dzierżawcy" utrzymywali własne garnizony wojskowe i wznosili własne fortyfikacje. W tym czasie Stany Zjednoczone wystąpiły z zasadą "drzwi otwartych" (open door). Sekretarz stanu spraw zagranicznych, John Hay, notą okólną z 6 września 1899 r. stwierdził, że podział Chin na strefy wpływów nie może przynieść uszczerbku interesom kupców innych państw (tzn. amerykańskim) i że spółki kolejowe nie mogą dawać taryf ulgowych towarom swego kraju. Nie było tam natomiast żądania zniesienia stref wpływów, koncesji i "dzierżaw". Stany Zjednoczone nie broniły więc integralności Chin, a jedynie własnych interesów handlowych i politycznych. Władze chińskie były wobec mocarstw bezsilne. Cesarzowa regentka Tse-Hi i jej minister Li Hung-Czang uważali, że rywalizacja kilku mocarstw i nieuniknione spory między nimi zabezpieczą Chiny przed ostatecznym rozbiciem. Przebiegły Li umiał wyciągać z sytuacji osobiste korzyści. I tak układ z Rosją w 1896 r. uznał za zgodny z interesem Chin, gdy mu ze skarbu carskiego wyliczono 500 tys. rubli. Przykład z góry działał, chiński aparat państwowy był doszczętnie skorumpowany. Ocalenia Chin nie sposób było stąd oczekiwać. Próbę ratowania państwa od rozbicia z zewnątrz przez mocarstwa i od rozkładu wewnętrznego podjęła grupa inteligencji postępowej, na której czele stał Kang Ju-Wej. Grupa ta zwracała uwagę na konieczność reformy administracji i szkolnictwa oraz nowoczesnej polityki gospodarczej. Pisma i memoriały Kanga zwróciły uwagę młodego cesarza Kuang-Su. Pod wpływem niebezpieczeństw grożących Chinom, które tak silnie ujawniły się w 1898 r., młodzieńczy monarcha zdobył się na przypływ energii, usunął od steru Li Hung-Czanga, powołał Kanga i jego przyjaciół do swego najbliższego otoczenia i rozpoczął w czerwcu 1898 r. "sto dni reform". Wydana seria dekretów cesarskich miała Chiny unowocześnić i wzmocnić. Administrację chciano usprawnić przez dopuszczenie do niej nowych ludzi, w uczelniach wprowadzono "nauki europejskie", usiłowano popierać i rozszerzać rodzimą chińską działalność gospodarczą w kolejnictwie, przemyśle, rolnictwie. Siły wsteczne nie dały za wygraną. Stara regentka Tse-Hi przy pomocy armii i jej dowódcy generała Juan Szi-Kaja dokonała zamachu stanu. Cesarz Kuang-Su został uwięziony w jednym ze swych pałaców i zmuszony do oddania władzy w ręce cesarzowej-regentki, reformatorzy odsunięci od rządu, do władzy powróciła dawna klika Tse-Hi i Li Hung-Czanga. Na widownię wystąpiły teraz masy ludowe. Rozgoryczenie do cudzoziemskich koncesjonariuszy i najeźdźców, do "diabłów zamorskich", jak ich nazywano, doszło w końcu Xix w. do szczytu. Najsilniej zjawisko to wystąpiło tam, gdzie przybysze zachowywali się najbardziej brutalnie i bezwzględnie, tzn. w strefie niemieckiej w Szantungu. Działały tu różne chińskie tajne związki Wielkich Mieczy, Wielkiej Pięści itp. Od tej właśnie "pięści" pochodzi lekceważąca nazwa bokserów, którą Europejczycy obdarzyli powstańców chińskich. Z Szantungu ruch bokserów przerzucił się do innych prowincji. W maju 1900 r. powstańcy tworzyli już prawdziwą siłę i ruszyli na Pekin. Był to ruch masowy i głęboko patriotyczny, ale zarazem zacofany i opierający się na przestarzałych pojęciach o świecie. Wkroczywszy do stolicy bokserzy otoczyli dzielnicę dyplomatyczną, w której mieściły się rezydencje poselstw zagranicznych. Poseł niemiecki baron von Ketteler został zabity na ulicy. Wtedy mocarstwa postanowiły wysłać do Chin ekspedycję zbrojną dla oswobodzenia dyplomatów, a przede wszystkim dla przywrócenia i ugruntowania autorytetu Europy w Azji Wschodniej. Anglicy i Rosjanie wzięli udział w wyprawie, ale przezornie trzymali się w cieniu nie chcąc wziąć na siebie odium interwencji. Z zapałem natomiast na pierwszy plan wysunęli się Niemcy. Na życzenie Wilhelma Ii naczelnym wodzem całej ekspedycji został Niemiec, feldmarszałek hr. von Waldersee, który zresztą przybył do Chin już po zakończeniu walk. W związku z ekspedycją doszło do znamiennego wypadku. 27 czerwca 1900 r. cesarz Wilhelm Ii żegnając w Bremerhaven wojska niemieckie, odpływające do Chin, wygłosił wojowniczą mowę. Wspomniał Hunów, którzy przed tysiącem lat taką grozą napełnili Europę, że po dziś dzień żyje ich straszna pamięć. Podobnie teraz żołnierze niemieccy powinni w Chinach tak postępować, aby nigdy żaden Chińczyk nie śmiał na Niemca nawet spojrzeć krzywo. Była to głośna tzw. mowa huńska (Hunnenrede) Wilhelma. Podchwyciła ją i wyzyskała podczas pierwszej wojny światowej propaganda angielska, a przezwisko "Hunów", dane Niemcom przez Anglików, stąd właśnie wzięło początek. Ruch bokserów został zdławiony. Pokonała go nie tylko obca interwencja, w znacznej mierze do upadku przyczyniła się nielojalna polityka cesarzowej regentki. Tse-Hi gotowa była posłużyć się powstańcami do powstrzymania mocarstw, dzielących Chiny między siebie, ale triumfu bokserów bynajmniej nie pragnęła, a mas ludowych wyraźnie się lękała. Nowe uderzenie w zmurszały ustrój Chin cesarskich, tym razem śmiertelne, przyszło z południa. Ruchowi demokratyczno-republikańskiemu, który tam się zrodził, a który skupiał młodzież i licznych emigrantów, przewodził wybitny działacz Sun Jat-Sen. W Chinach i na emigracji, głównie w Japonii, tworzyły się liczne organizacje o programie republikańskim, stawiające sobie za cel uzdrowienie ustroju Chin i uwolnienie ich spod ucisku imperialistycznego. Organizacje te zjednoczyły się w 1905 r. w tzw. Lidze Związkowej (Tung-Men-Huei), na której czele stanął Sun Jat-Sen. W 1907 r. Sun Jat-Sen sformułował program działania Ligi wyrażając go w "trzech zasadach ludowych". Były to: 1 ) nacjonalizm, a więc uświadomienie narodowe i własne jednolite państwo narodowe bez obcej supremacji, 2Ď) władza ludu, czyli ustrój republikańsko-demokratyczny, wreszcie 3Ď) dobrobyt ludu, tj. socjalizm w rozumieniu utopijnym. W okresie lat 1906-1911 w różnych okolicach kraju wciąż wybuchały powstania. Władzom cesarskim tłumienie ich przychodziło z coraz to większymi trudnościami. Najpomyślniejszy przebieg i najpoważniejsze skutki miało powstanie wszczęte 10 października 1911 r. w Wuchang. Dzień jego wybuchu uznano później za początek rewolucji chińskiej i ogłoszono świętem narodowym. Już w ciągu października ruch rewolucyjny ogarnął większą część Chin. Powstała armia rewolucyjna złożona z robotników i studentów. 29 grudnia 1911 r. w Nankinie proklamowano republikę chińską; 1 stycznia 1912 r. Sun Jat-Sen objął funkcje tymczasowego prezydenta "Kwitnącej Republiki Środka". Ruch republikański zataczał coraz szersze kręgi i w wielu miejscowościach dochodziło do starć zbrojnych pomiędzy wojskami rządowymi a armią rewolucyjną. W tej sytuacji dynastia nadzieje swe wiązała z armią. Generał Juan Szi-Kaj objął z nominacji cesarskiej stanowisko naczelnego wodza i szefa rządu. Ambitny generał nie myślał bynajmniej o ratowaniu ustroju skazanego na nieuchronną zagładę. Przeciwnie, zmusił cesarza do abdykacji 12 lutego 1912 r. Jednocześnie wszakże stanął obok Sun Jat-Sena jako kandydat do najwyższej władzy w republice. Już 17 lutego 1912 r. ogłoszono dymisję Suna i objęcie prezydentury przez Juan Szi-Kaja. Burżuazja chińska, która dotychczas popierała i finansowała ruch republikański, wolała widzieć u władzy majętnego generała, niezawodnego orędownika interesów klas posiadających, niż socjalizującego idealistę. Wpływy swe na szalę za Juanem rzuciły również mocarstwa imperialistyczne. Generał-prezydent bezwzględnie zwalczał przeciwników, a energicznie umacniał swą władzę. Republikanie wkrótce mieli się o tym przekonać. 25 sierpnia 1912 r. powstała Krajowa Partia Ludowa (Kuomintang). Jej podstawę stanowiło kilka organizacji liberalno-burżuazyjnych, z których najważniejszą była Liga Związkowa. Program Kuomintangu był nieco mniej radykalny niż program Ligi Związkowej. W wyborach do parlamentu w kwietniu 1913 r. Kuomintang uzyskał większość, ale nie zdobył władzy. Wkrótce doszło do otwartego konfliktu pomiędzy Partią Ludową a rządem Juan Szi-Kaja, przechodzącym coraz wyraźniej na pozycje reakcyjne. W listopadzie 1913 r. prezydent zdelegalizował Kuomintang i członków jego pozbawił mandatów poselskich. Parlament został rozwiązany. Sun-Jat-Sen i liczni działacze Kuomintangu zmuszeni byli opuścić kraj, inni przeszli do pracy konspiracyjnej. Juan Szi-Kaj sprawował faktyczną dyktaturę, nie zdołał jednak uchronić kraju przed wzmożonym naciskiem imperializmu, musiał przyjąć "21 żądań" japońskich, nie zdołał też zapobiec wewnętrznemu rozbiciu. Zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w czerwcu 1916 r. Chiny północne były ośrodkiem najbardziej reakcyjnych żywiołów związanych z Japonią. Przeciwstawiły im się bardziej patriotyczne i postępowe czynniki na południu kraju i utworzyły w 1916 r. drugi rząd w Kantonie. W 1917 r. na czele jego stanął Sun Jat-Sen. Chiny długo jeszcze miały być terenem walk wewnętrznych i przedmiotem eksploatacji ze strony mocarstw imperialistycznych. Gorszy był los pobliskiej Korei. Królestwo koreańskie było lennem Chin, ale zwierzchność ta, czysto nominalna, bynajmniej nie przeszkadzała obcym mocarstwom w eksploatacji kraju. W 1876 r. podpisany został japońsko-koreański "układ o pokoju i przyjaźni". Japończycy uzyskali otwarcie trzech portów koreańskich i możność prowadzenia w nich handlu bez "ograniczeń i zakazów". W latach 1882-1884 Korea zmuszona została do zawarcia traktatów "przyjaźni i handlu" ze Stanami Zjednoczonymi, z Wielką Brytanią, Niemcami i Rosją. Polityka japońska szła w kierunku umacniania własnego stanowiska w Korei, a eliminowania stamtąd wszelkich wpływów chińskich. Stosunki pomiędzy Tokio a Pekinem uregulował na krótko traktat tienciński z kwietnia 1885 r., ustalając rodzaj kondominium japońsko-chińskiego w królestwie koreańskim. Był to jednak tylko krótkotrwały rozejm. Zwycięska dla Japonii wojna z Chinami w latach 1894-1895 i pokój w Shimonoseki przyniosły koniec wpływom chińskim w Korei. Głównym rywalem Japonii w tym kraju stała się teraz Rosja. Próby porozumienia japońsko-rosyjskiego w r. 1896 i 1898 miały również charakter przejściowy. Rywalizację rozstrzygnęła na prawie czterdzieści lat wojna japońsko-rosyjska w r. 1904¬8¦1905 i zwycięstwo Japonii. Korea dostała się teraz pod supremację japońską. Koreański ruch narodowowyzwoleńczy był skierowany wyłącznie przeciwko Japonii. Rozwinęła się zbrojna walka partyzancka - Ypiong. W r. 1907 partyzantka ogarnęła znaczne części kraju i Japończycy tylko powoli i z trudnością zdołali stłumić powstanie. W 1910 r. Japonia ogłosiła aneksję Korei. Naczelną władzą kraju był odtąd generał-gubernator japoński, podległy bezpośrednio cesarzowi Japonii, a koncentrujący w swych rękach pełnię władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowej oraz naczelne dowództwo wojskowe. Korea była odtąd zwykłą kolonią japońską - źródłem taniego surowca i rynkiem zbytu. Opozycja przeciwko Japonii ogniskowała się głównie w licznych organizacjach oświatowych, które wzięły sobie za cel budzić świadomość narodową Koreańczyków szerząc znajomość historii, pracując nad rozwojem mowy ojczystej, nad wprowadzeniem języka ludowego do literatury. Rozdział trzydziestyŃ trzeci:Ń Japonia Rok 1868 przyniósł zniesienie szogunatu, przywrócenie rządów cesarskich i otworzył w dziejach Japonii okres, zwany Meidżi - oświecone panowanie, okres absolutyzmu oświeconego. Przewrót ogłosił młody cesarz Mutsuhito, przeprowadziło go cesarskie otoczenie. Tworzyli je naczelnicy klanów z południowo-zachodnich części kraju, od dawna wrodzy szogunowi i pragnący z rąk jego przejąć władzę, oraz grupa młodych samurajów, którzy w głębokich reformach upatrywali przyszłość dla siebie i dla swej tracącej znaczenie warstwy; finansowali akcję bogaci kupcy z Osaki i Kioto. Pomiędzy samurajami i kupcami istniały powiązania, wynikające z japońskiego prawa spadkowego; według niego cały niepodzielony majątek dziedziczył jeden tylko spadkobierca, wyznaczony przez ojca; spadkobiercą tym mógł być niekoniecznie syn rodzony, lecz także adoptowany. Otóż od połowy mniej więcej Xix w. kupcy często adoptowali samurajów, zrujnowani zaś samurajowie synów kupieckich. Twórcy przewrotu podjęli pracę nad modernizacją Japonii. Cały wysiłek poszedł najpierw w kierunku likwidacji systemu lennego i wprowadzenia nowożytnego centralistycznego absolutyzmu. Daimiowie - książęta feudalni (było ich około 300Ď) zmuszeni zostali do rezygnacji ze zwierzchnictwa, które posiadali w swych księstwach. Na razie zostali w nich gubernatorami z ramienia cesarza. W 1871 r. wszakże uznano lenna za dobra państwowe i wprowadzono w kraju podział administracyjny na prefektury, zarządzane przez prefektów, podlegających bezpośrednio ministrowi spraw wewnętrznych. Daimiowie musieli zamieszkać w stolicy - było nią od 1868 r. Edo, przemianowane na Tokio; otrzymali też roczną pensję w wysokości 1/10 dawnych swych dochodów feudalnych. Uprzywilejowane, feudalne stanowisko utraciła również niższa szlachta - samurajowie. Bardziej przedsiębiorczy spośród nich umieli się przystosować do zmienionych warunków i zajęli kierownicze stanowiska w wojsku (od 1872 r. obowiązywała powszechna służba wojskowa), w administracji państwowej i w życiu gospodarczym. Znaczna część samurajów nie umiała się jednak nagiąć do nowych czasów i nowych okoliczności. Dali temu wyraz w licznych buntach, z których największy w 1877 r. na południu Japonii stłumiony został przez wojska rządowe dopiero po ośmiomiesięcznych walkach. W latach 1872-1873 przeprowadzono reformę rolną, która przyniosła i utrwaliła burżuazyjną zasadę własności ziemi. Sporządzono kataster i zniesiono powinności feudalne. Chłop, zamiast oddawać panu połowę zbioru ryżu, płacił do kas skarbowych podatek gruntowy. Przez kilkanaście pierwszych lat po reformie podatek ten stanowił około 80% dochodów skarbu państwa. Znaczyło to, że chłop ponosił koszty przebudowy kraju i jego uprzemysłowienia. Konieczność płacenia podatku zmuszała chłopów w razie nieurodzaju do zaciągania pożyczek, to zaś prowadziło często do wyzucia ich z ziemi przez wierzycieli. Z reformy korzyści wyciągnęła warstwa bogatych chłopów, która zalegalizowała i utwierdziła swoje władanie ziemią. Ubodzy włościanie natomiast albo pozostali na wsi jako robotnicy rolni czy dzierżawcy, albo też przenosili się do miast do pracy w nowo zakładanych fabrykach. Gospodarstwa rolne były niewielkich rozmiarów, ale ponieważ większą część prac wykonywano ręką ludzką, więc każdy właściciel lub dzierżawca zatrudniał jednego lub więcej robotników. Za małą opłatę w ryżu byli oni obowiązani pracować przez cały rok, z prawem do półdniowego wypoczynku w czasie niektórych świąt. Były okolice, gdzie pozwalano im spędzać część stycznia z rodziną. Powrót 1 lutego do pracy nazywali "powrotem w ręce diabła". W tych warunkach chęć przejścia z pracy na roli do pracy w fabrykach była silna; przejście takie nie dawało wprawdzie lżejszej pracy, ale przynosiło wyższe zarobki. Państwo opierając się na wpływach podatkowych energicznie pracowało nad rozwojem przemysłu. Rząd sprowadzał rzeczoznawców zagranicznych, zakładał fabryki-modele, przede wszystkim przędzalnie bawełny, które miały posłużyć za wzór inicjatywie prywatnej, uruchomił kopalnie węgla na wyspie Hokkaido. Gdy przedsiębiorstwo zaczynało pracować rentownie, rząd sprzedawał je prywatnym kapitalistom, za otrzymane zaś pieniądze zakładał nowe fabryki. W szybkim tempie budowano drogi żelazne, pierwsza kolej w Japonii z Tokio do Jokohamy ruszyła w 1872 r., a już w czterdzieści lat później sieć kolejowa wynosiła 10 tys. km. Dużą uwagę zwrócono na żeglugę. W 1871 r. flota japońska liczyła 21 tys. t, w 1918 r. zaś 2,5 mln t. Rząd i na tym polu popierał wydajnie inicjatywę prywatną i udzielał hojnych subwencji kompaniom okrętowym. Największa z nich, Nippon Jusen Kaisza, już w końcu Xix w. zaprowadziła regularną komunikację morską z Europą, Ameryką, Australią i Indiami. Rozwój przemysłu utrudniał brak podstawowych surowców - węgla i żelaza, które w niedostatecznych ilościach wydobywano na wyspie Hokkaido. Toteż zapotrzebowanie na węgiel, na żelazo jak również na bawełnę zaspokajał w znacznej mierze przywóz z zagranicy. Pomimo tych trudności przemysł japoński, szczególnie włókienniczy, miał duże osiągnięcia. W wielkim stopniu było to wynikiem skrajnego wyzysku robotnika. Niskie wynagrodzenia, długi, kilkunastogodzinny (przeciętnie 14 godzin) dzień roboczy, prawie darmowa praca kobiet i dzieci, system wynajmowania dziecka od rodziców przez fabrykantów - wszystko to przyczyniło się do obniżenia kosztów produkcji i do olbrzymich zysków przemysłowców. Burżuazja japońska bogaciła się szybko; szybko też postępował proces koncentracji wytwórczości. Takie firmy, jak Mitsui, Mitsubishi czy Sumitomo, odgrywały w Japonii rolę podobną do tej, jaka w Stanach Zjednoczonych przypadła Morganowi czy Rockefellerowi. Były to swoiste koncerny familijne, zwane zaibatsu. Podstawę tej organizacji kapitału monopolistycznego stanowiła wszakże nie jednostka, lecz rodzina, a nawet klan, związek bliskich sobie rodzin. Rozwój przemysłu japońskiego ukazany został światu na wystawie powszechnej w Paryżu w 1900 r. Publiczność zwiedzająca pawilon japoński ze zdumieniem oglądała wyroby przemysłowe wytworzone w kraju, który do niedawna budził zainteresowanie głównie swą egzotyką. Równolegle z rozwojem przemysłu powstała i rozwijała się japońska klasa robotnicza. W przedostatnim dziesięcioleciu Xix w. zaczęły się tworzyć pierwociny związków zawodowych. Organizowali je początkowo rzemieślnicy, którzy walczyli z wprowadzeniem maszyn do przemysłu. Pod koniec Xix w. rozpoczął się nowy etap w historii japońskiego ruchu robotniczego. W 1897 r. powstała Liga Organizowania Robotniczych Związków Zawodowych, a wkrótce później związki metalowców, drukarzy itd. Kierowniczą rolę na tym polu odegrał Sen Katajama. Działacz ten wydawał od 1897 r. pismo "Świat Robotniczy" (Rodo Sekai), zorganizował również Towarzystwo Badania Socjalizmu. Ruch robotniczy ożywił się szczególnie w latach wojny japońsko - rosyjskiej. Ostrą walkę z nacjonalizmem i militaryzmem prowadził wówczas tygodnik "Lud" (Heimin). W 1906 r. powstała partia socjalistyczna - Nihon Siakaito, działająca legalnie. Osłabiały ją walki wewnętrzne pomiędzy zwolennikami "akcji bezpośredniej" a stronnikami pracy parlamentarnej. 11 lutego 1889 r. otrzymała Japonia konstytucję. Cesarz już wkrótce po objęciu rządów zapowiedział 14 marca 1868 r., że dotychczasowy system władzy absolutnej ulegnie reformie. W 1881 r. utworzono komisję dla opracowania ustawy konstytucyjnej. Najwybitniejszym członkiem jej był Hirobumi Ito; w 1882 r. odbył on podróż po Europie i Ameryce dla zapoznania się z rozmaitymi ustrojami państwowymi i ich praktyką. Najbaczniejszą uwagę zwrócił Ito na konstytucję Królestwa Pruskiego jako najodpowiedniejszą dla Japonii; odbył też w tej sprawie naradę z Bismarckiem. Owocem studiów Ito i pracy komisji była konstytucja roku 1889. Ustawa tak była pomyślana i zredagowana, aby w niczym nie naruszyć władzy monarszej. Znamienne było brzmienie artykułu I konstytucji. Głosił on: "W cesarstwie Japonii panuje i rządzi cesarz z dynastii jednej i tej samej od niepamiętnych wieków". Cesarz sprawował najwyższe dowództwo wojsk lądowych i morskich, miał prawo wypowiadania wojny i zawierania pokoju, ministrowie przed nim jedynie byli odpowiedzialni. Tu zaznaczyć warto, że wyrazu "mikado", który słyszy się zwykle w Europie, gdy mowa o władcy Krainy Wschodzącego Słońca, w Japonii używa się tylko w poezji; swego monarchę Japończycy nazywają zwykle "tenno", co znaczy "boski cesarz". Parlament tworzyła Izba Panów - przedstawicielstwo wyższej szlachty, bogatej burżuazji i mężów zaufania cesarskiego, oraz Izba Posłów wywodząca się z wyborów. Parlamentowi przysługiwało tylko prawo przyjmowania petycji, podawania adresów cesarzowi, stawiania pytań rządowi i domagania się wyjaśnień, i wreszcie kontrola finansów. Cesarz miał prawo weta w stosunku do wszelkich uchwał parlamentarnych i mógł wydawać dekrety z mocą ustaw. Armia i marynarka podlegały jedynie monarsze i były najzupełniej niezależne od rządu; ułatwiło to powstanie tak potężnej w Japonii autokracji wojskowej. W japońskim życiu państwowym znaczną rolę odgrywała nie przewidziana w ogóle przez konstytucję, powstała w 1889 r. "Rada Starszych Mężów Stanu" (Genro), zgromadzenie osobistych doradców cesarza. To właśnie w łonie Genro zapadały najważniejsze decyzje w sprawach polityki wewnętrznej i zagranicznej. W jej skład wchodzili m.in. twórca konstytucji Hirobumi Ito z klanu Ciosiu i marszałek Iwao Oyama, naczelny wódz w wojnie z Rosją w latach 1904-1905, z klanu Satsuma. Stronnictwa polityczne, reprezentowane w Izbie Posłów i działające na arenie politycznej, przybierały nazwy liberałów, postępowców, unionistów narodowych, występowały niekiedy szumnie i głośno, ale nie odgrywały w pierwszych dziesięcioleciach japońskiego życia konstytucyjnego znaczniejszej roli. Wpływ decydujący miały natomiast relikty feudalizmu - wielkie klany Satsuma, Ciosiu, Toza, Hizen. Ludzie klanu Satsuma przewodzili w armii i marynarce, klanu Ciosiu - w służbie cywilnej. Japonia weszła więc w erę imperializmu w czasie, gdy władzę w kraju wciąż silnie dzierżyły żywioły feudalne, a agresywna kasta samurajów dominowała w armii. Przemysł japoński pracował w znacznej mierze opierając się na zagranicznych, importowanych surowcach, a ubóstwo i niska stopa życiowa większości ludności sprawiały, że rynek wewnętrzny nie był chłonny. Dla gospodarki krajowej były niezbędne zarówno zagraniczne źródła surowców, jak i zagraniczne rynki zbytu. Ich zdobyciu zdawały się sprzyjać okoliczności zewnętrzne. Bliski sąsiad - olbrzymie Chiny były zupełnie bezsilne, a ich lenno Korea ze swymi złożami rudy żelaznej i miedzi stanowiła pożądany teren ekspansji. Były jeszcze inne kraje, które budziły zainteresowanie Japończyków: Sachalin na północy i bogata wyspa Tajwan (Formoza) na południu. W 1885 r. zawarty został układ japońsko-chiński, w którym obie strony wprowadziły w Korei rodzaj kondominium. Japończycy uważali, że tą drogą zyskali czas potrzebny do przygotowania inwazji. Lecz układ ten nie usunął konfliktu, a tylko go odroczył i sytuacja pozostała w dalszym ciągu napięta. Powstanie chłopów koreańskich tzw. tonghaków w 1893 r. wywołało chińską interwencję zbrojną. Japonia fakt ten uznała za naruszenie przez Pekin zaciągniętych zobowiązań i wysłała również wojska do Korei. W 1894 r. wybuchła wojna chińsko japońska. Działania wojenne wykazały świetne przygotowanie militarne Japonii i zupełną bezsilność Chin. W krótkim czasie Japończycy zajęli Koreę i przenieśli walkę na Półwysep Liaotuński i do Mandżurii. Wobec zagrożenia Pekinu Chiny rozpoczęły pertraktacje pokojowe. Japończycy podyktowali Chinom pokój podpisany w Shimonoseki 17 kwietnia 1895 r. Japonia otrzymała wyspę Tajwan, Peskadory, Półwysep Liaotuński z Port Artur i odszkodowanie wojenne. Zarazem Chiny zrzekły się wszelkich roszczeń do Korei dając tam wolną rękę Japończykom. Zwycięstwa japońskie zaniepokoiły wielkie mocarstwa. Pierwsza dała wyraz swemu niezadowoleniu Rosja. Rosja uważała Mandżurię i w konsekwencji Półwysep Liaotuński za własną strefę wpływów i zamierzała wybudować tam odnogę Kolei Transsyberyjskiej. Okupacja japońska plany te pokrzyżowała. Rząd carski postanowił więc wnieść w Tokio protest przeciwko traktatowi w Shimonoseki. Do protestu przyłączyła się sojuszniczka Rosji Francja oraz Niemcy. Pod naciskiem trzech mocarstw Japonia zrezygnowała z Półwyspu Liaotuńskiego. Pomimo tego niepowodzenia dyplomatycznego wygrana wojna z Chinami ogromnie podniosła autorytet Japonii. Narodowi japońskiemu dała poczucie siły i pewności siebie, starannie podsycane przez propagandę nacjonalistyczną. Światu pokazała potęgę i sprawność militarną państwa o szybko rosnącej ludności (około 30 mln w 1870 r., 47 mln w 1904 r., 72 mln w 1914 r.). Było teraz rzeczą oczywistą, iż w sprawach Dalekiego Wschodu stanowisko Japonii miało swą wagę. Dla jednych mogła być niebezpiecznym przeciwnikiem, dla drugich pożądanym sprzymierzeńcem. Rozdział trzydziestyŃ czwarty:Ń Wojna japońsko-rosyjska Starcie zbrojne pomiędzy Japonią i Rosją sięga swymi korzeniami już ostatniego dziesięciolecia Xix w. Japonia w zwycięskiej wojnie z Chinami w latach 1894-1895 otwarła sobie drogę do ekspansji w Korei i zaczęła przygotowywać na szerszą skalę opanowanie tego kraju. Udział Japonii wespół z mocarstwami europejskimi w poskromieniu powstania bokserów wzmocnił jeszcze jej pozycje na Dalekim Wschodzie. Z drugiej strony ku wybrzeżom Pacyfiku posuwała się Rosja. W 1891 r. rozpoczęto budowę Kolei Transsyberyjskiej. W 1895 r. założony został z wydatnym udziałem kapitału francuskiego Bank Rosyjsko-chiński. W 1896 r. otrzymała Rosja (formalnie Towarzystwo Kolei Wschodniochińskiej) koncesję na budowę na terytorium chińskim odnogi kolei syberyjskiej. W rozumieniu ministra finansów Wittego koncesja ta miała umożliwić rosyjską penetrację gospodarczą w Chinach Północnych. W 1898 r. Chiny wydzierżawiły Rosji Półwysep Liaotuński i Port Artur. W kwietniu 1898 r. Rosja i Japonia zobowiązały się wprawdzie wzajemnie do szanowania niezależności Korei, ale było to tylko dymną zasłoną rzuconą na obustrone plany ekspansji. W każdym razie rząd carski nie przyjął propozycji Japończyków, zgłoszonej w 1903 r., aby Mandżurię po rzekę Yalu Jiang uznać za rosyjską strefę interesów, Koreę zaś za japońską. W rosyjskich kołach rządowych wystąpiła różnica zdań na temat polityki na Dalekim Wschodzie. Najpierw wziął górę, na krótko zresztą, kierunek, którego wyrazicielami byli ministrowie finansów i spraw zagranicznych, Witte i Lamsdorff. Kierunek ten zalecał utrzymywanie poprawnych stosunków z rządem chińskim i pokojową penetrację gospodarczą w Chinach Północnych bez jawnych aneksji; jego dziełem były wszystkie wymienione wcześniej zdobycze. Zgodnie z tymi założeniami rząd carski zawarł z Chinami w 1902 r. konwencję o wycofaniu z terytorium chińskiego oddziałów rosyjskich, które przebywały tam od czasów powstania bokserów. Stopniowo wszakże zaczął przeważać w Petersburgu kurs awanturniczy i agresywny. Aleksander Bezobrazow, oficer gwardyjski, spekulant i awanturnik, zdołał zainteresować wpływowe koła dworskie i wojskowe z wielkim księciem Aleksandrem Michajłowiczem na czele koncesjami leśnymi na Korei. Klika wielkiego księcia Aleksandra i Bezobrazowa zmierzała wyraźnie do aneksji Korei, a przynajmniej jej części północnej, dla ułatwienia spekulacji leśnych. Możliwość wywołania konfliktu z Japonią nie zniechęcała jej bynajmniej do tych wątpliwych interesów, tym bardziej że spekulanci uzyskali poparcie wśród skrajnej reakcji. Minister spraw wewnętrznych Plehwe dowodził, że "mała zwycięska wojna" jest potrzebna caratowi do podniesienia jego autorytetu i osłabienia groźnych sił rewolucyjnych. Tak więc spekulanci i reakcjoniści podali sobie ręce i pchnęli Rosję do działań nieprzemyślanych i awanturniczych. W 1903 r. utworzone zostało stanowisko namiestnika Dalekiego Wschodu z bardzo rozległymi kompetencjami w dziedzinie wojskowej i politycznej. Namiestnikiem został admirał E.I. Aleksiejew, dotychczasowy dowódca floty wojennej na Pacyfiku, Bezobrazowa mianowano sekretarzem stanu. Zdaniem nowego namiestnika Rosja miała całkowitą przewagę wojskową nad Japonią, w szczególności Aleksiejew utrzymywał, że flota rosyjska na Oceanie Spokojnym nie dopuści do wysadzenia wojsk japońskich na stałym lądzie Azji. Szybkimi krokami zmierzał carat ku wojnie. Politykę tę dosadnie, a trafnie scharakteryzował Lenin: "Interesom tej garstki kapitalistów i awanturników na urzędach rząd nasz bez wahania składa w ofierze interesy całego narodu". Japonia również parła ku wojnie. W Tokio nie chciano dopuścić do umocnienia się Rosjan w Mandżurii, Korei, Chinach Północnych, zwłaszcza do rozbudowy rosyjskich linii kolejowych; uważano, że czas działa tu przeciw Japonii, i że należy doprowadzić do rozstrzygnięcia, póki stosunek sił nie ulegnie pogorszeniu. Armia japońska, szkolona przez pruskich instruktorów na modłę pruską, zdała egzamin wstępny w wojnie z Chinami; teraz przygotowywała się starannie i metodycznie do zmierzenia się z armią wielkiego mocarstwa europejskiego. W planach i zamierzeniach japońskich wielką rolę przeznaczono flocie wojennej. Japończycy budowali ją z wielkim wysiłkiem i rozmachem na podstawie wzorów zaczerpniętych z Anglii. Flota japońska musiała być tak silna, aby zdobyć sobie zdecydowaną przewagę na wodach Dalekiego Wschodu. Dla państwa wyspiarskiego był to warunek niezbędny do prowadzenia wojny na lądzie stałym Azji Wschodniej. Rząd tokijski nie zaniedbywał oczywiście i przygotowań politycznych. 30 stycznia 1902 r. podpisany został w Londynie japońsko-brytyjski traktat przymierza. Traktat zapowiadał współdziałanie obu mocarstw na Dalekim Wschodzie, podkreślał szczególne interesy Anglii w Chinach, a Japonii w Korei, zobowiązywał Anglię i Japonię do neutralności na wypadek, gdyby kontrahent znalazł się w stanie wojny z jednym przeciwnikiem, i do zbrojnego przyjścia mu z pomocą, gdyby do wojny wmieszały się jeszcze inne państwa. Innymi słowy, Anglia zachować miała neutralność wtedy, gdyby konflikt na Dalekim Wschodzie ograniczył się do starcia japońsko-rosyjskiego, musiałaby zaś wystąpić zbrojnie z pomocą swemu sojusznikowi, gdyby u boku Rosji stanęła Francja. Klauzula ta była potrzebna, gdyż ani w Londynie, ani w Tokio nie wiedziano czy sojusz francusko-rosyjski skierowany jest jedynie przeciw Niemcom, czy także przeciw Anglii, czy ogranicza się jedynie do spraw europejskich, czy obejmuje również azjatyckie. Koniunktura międzynarodowa sprzyjała dążeniom imperializmu japońskiego. Trzy wielkie mocarstwa, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Niemcy były zainteresowane wojną, a w każdym razie silnym napięciem na Dalekim Wschodzie. I Anglicy, i Amerykanie pragnęli japońskimi rękami osłabić Rosję i wstrzymać jej parcie na Chiny. Niemcy chcieli wplątać carat w konflikty w Azji Wschodniej, aby sobie ułatwić ekspansję w Turcji. Uważali przy tym słusznie, że wojna japońsko-rosyjska utrudni pozycję Francji i osłabi sojusz francusko-rosyjski. Z tego właśnie powodu rząd paryski poczytywał zbytnie zaangażowanie się sprzymierzeńca w sprawy Azji Wschodniej za rzecz niepożądaną i upatrywał w tym trafnie pomniejszenie bezpieczeństwa republiki. Dyplomacja francuska nie zdołała wszakże przeprowadzić swego punktu widzenia w Petersburgu. Nie jest to nawet bardzo dziwne, gdyż i tu występowały przeciwieństwa. Oto ekspansja rosyjska na Dalekim Wschodzie była sprzeczna z interesem politycznym Francji, ale ułatwił ją czy nawet umożliwił kapitał francuski, działający w Banku Rosyjsko-Chińskim i upatrujący dla siebie dobre zyski w Mandżurii, Korei, Chinach. Życzliwe dla Japonii stanowisko Anglii i Stanów Zjednoczonych otwierało Japończykom kasy banków londyńskich i nowojorskich i umożliwiało im zbrojenia i staranne przygotowanie wojny. O takim przygotowaniu mowy nie było w Rosji. Władze carskie, cywilne i wojskowe, przeświadczone o ogromnej przewadze caratu, lekceważyły przeciwnika. Zresztą stosunek sił był tak korzystny dla państwa carów, że przegrana Japonii musiała się wydawać sprawą bardzo prawdopodobną. W tym sensie wypowiedział się np. umyślny wysłannik angielskiego Ministerium Wojny ppłk Wingate. Po podróży do Mandżurii złożył on swym władzom raport, w którym możliwości powodzenia Rosji oceniał bardzo wysoko. Istotnie dysproporcja sił była tak znaczna, iż na pierwszy rzut oka wykluczała wszelkie szanse Japonii. Dopiero bliższa analiza nakazywała inną ocenę sytuacji. Armia rosyjska walcząca w Mandżurii i Korei oddalona była od swych baz o przeszło 7 tys. km. Jedyne połączenie stanowiła cienka nitka, jaką była Kolej Transsyberyjska, w dodatku niezupełnie jeszcze wykończona. Stąd ogromne trudności w wysyłaniu na front wojska, amunicji, środków sanitarnych i w doprowadzaniu odwodów. Japończycy znajdowali się pod tym względem w lepszym położeniu. Teren walki oddalony był od Japonii zaledwie o paręset kilometrów, a przewaga na morzu, którą flota japońska od razu uzyskała, zapewniała nieprzerwaną komunikację. Ważniejsza jeszcze była ta okoliczność, że dla Rosji wojna w Mandżurii i Korei miała charakter typowej wojny kolonialnej, peryferyjnej, w której oczywiście nie był zainteresowany naród rosyjski, w której nie była zainteresowana nawet burżuazja rosyjska, lecz jedynie niewielka stosunkowo klika. Dla imperializmu japońskiego natomiast wyjście na stały ląd Azji było kwestią zasadniczą, a przekonanie to imperialiści potrafili wszczepić całemu narodowi japońskiemu. W ciągu 1903 r. ciągnęły się pomiędzy Petersburgiem a Tokio jałowe rokowania o podział strefy wpływów. Wreszcie rząd tokijski uznał, że nadeszła chwila najkorzystniejsza do rozpoczęcia działań zbrojnych i 6 lutego 1904 r. zerwał z Rosją stosunki dyplomatyczne. 8 lutego 1904 r. bez uprzedniego wypowiedzenia wojny admirał Togo zaatakował i zbombardował flotę rosyjską na redzie Portu Artura. Zatopione zostały trzy rosyjskie okręty wojenne. Zapewniło to od razu Japończykom supremację na Morzu Żółtym; pozostała część floty rosyjskiej Dalekiego Wschodu uwięziona była w zamarzniętym porcie Władywostoku daleko na północy. I na lądzie Japończycy również zdobyli przewagę. Armię japońską dało się szybko zmobilizować i szybko przewieźć na kontynent. Siły rosyjskie natomiast rozrzucone były w licznych garnizonach w Mandżurii. Mobilizacja zaś na olbrzymich przestrzeniach cesarstwa i przewiezienie armii na teren boju tysiące kilometrów jedną linią Kolei Transsyberyjskiej wymagało długich przygotowań i długiego czasu. Armia rosyjska posiadała jeden wielki walor, miała żołnierza mężnego i wytrzymałego na trudy. Ale żołnierz ten nie rozumiał sensu i celu wojny, był źle zaopatrzony i źle dowodzony. "Biurokracja cywilna i wojskowa - pisał Lenin - okazała się, tak samo jak za czasów poddaństwa, pasożytnicza i sprzedajna. Korpus oficerski okazał się niewykształcony, słabo rozwinięty, nieprzygotowany, pozbawiony ścisłej więzi z żołnierzami i ich zaufania". Nic dziwnego więc, że dla Rosjan rozpoczęło się pasmo niepowodzeń. Klęska pod Liaoyang w sierpniu, nad rzeką Sha He w październiku 1904 r., kapitulacja po długim oblężeniu Portu Artura (ob. Shenyang) w styczniu 1905 r., wreszcie przegrane ciężkie walki pod Mukdenem w lutym i marcu 1905 r. dopełniły miary. Jeszcze żywiono w Petersburgu złudną nadzieję, że odzyskanie przewagi na morzu pozwoli przeciąć łączność pomiędzy Japonią a jej walczącymi na kontynencie wojskami. W październiku 1904 r. rosyjska flota bałtycka pod wodzą admirała Rożdestwienskiego ruszyła w długą podróż dokoła Afryki i Azji (jej przejazdowi przez Kanał Sueski sprzeciwiła się Wielka Brytania), poprzez trzy oceany i dwa morza, i dopiero w maju 1905 r. znalazła się na wodach Dalekiego Wschodu. Tutaj w pobliżu wysepki Cuszima w Cieśninie Koreańskiej 27 maja 1905 r. została zaatakowana przez flotę admirała Togo i zupełnie rozbita. Tylko jeden krążownik i dwa kontrtorpedowce zdołały ujść z pogromu i zawinąć do Władywostoku. Wojna zbliżała się ku końcowi. Było wprawdzie jeszcze daleko do złamania siły oporu armii rosyjskiej, ale rząd carski nie kwapił się już do przedłużania niepopularnych bojów, zwłaszcza, że wojsko potrzebne było do walki z rewolucją w kraju, coraz bardziej przybierającą na siłach. Ale i zwycięzca znalazł się w ciężkiej sytuacji. Japonia bliska była wyczerpania odwodów ludzkich, stała w obliczu poważnych trudności finansowych; kapitał angielski i amerykański bynajmniej nie był teraz skory do udzielania jej dalszych pożyczek na cele wojenne. Toteż obie strony chętnie podjęły propozycję prezydenta Roosevelta pośredniczenia w rokowaniach. Po dłuższych negocjacjach podpisany został wreszcie 5 września 1905 r. w Portsmouth w stanie New Hampshire w Stanach Zjednoczonych pokój pomiędzy Japonią a Rosją. Japonia uzyskała Port Artur i Dalian (rosyjski Dalnij, japoński Dairen), południową część wyspy Sachalin, południową część kolei zbudowanej przez Rosjan w Mandżurii, wolną rękę w Korei, czyli uznanie przez Rosję przyszłego protektoratu japońskiego nad tym krajem i wreszcie prawa połowu ryb u wybrzeży rosyjskich na morzach Japońskim, Ochockim, Beringa. Wojna japońsko-rosyjska przyniosła pierwsze w czasach nowożytnych zwycięstwo państwa azjatyckiego nad mocarstwem europejskim, ludzi "żółtych" nad "białymi" (nie bierzemy tu pod uwagę klęski włoskiej w Etiopii w 1896 r., gdyż miała ona ograniczone znaczenie). Stąd płynie olbrzymie, historyczne znaczenie zwycięstwa japońskiego jako wielkiego kroku w zbliżającym się procesie dekolonizacji. Holenderski gubernator Indonezji twierdził później, że sukcesy japońskie wywarły ogromny wpływ na ogólną sytuację na Jawie i Sumatrze i utrudniły Holendrom zarząd tych kolonii. Podobne zjawiska obserwowano w angielskich i francuskich posiadłościach w Azji. Rzecz znamienna, że nie tylko w Azji, ale i w Europie żywioły postępowe radowały się klęską caratu widząc w niej fakt niezmiernie pomyślny dla całego świata. Lenin zauważył wówczas, że "najbardziej konsekwentni i zdecydowani przedstawiciele rewolucyjnej socjaldemokracji międzynarodowej, Jules Guesde we Francji i Henry Hyndman w Anglii, bez obsłonek wyrazili swą sympatię dla Japonii, gromiącej rosyjskie samowładztwo... Guesde i Hyndman nie bronili burżuazji japońskiej ani japońskiego imperializmu, lecz w związku ze starciem się dwóch burżuazyjnych krajów podkreślili słusznie postępową rolę jednego z nich". Pamiętać przy tym należy, że była to klęska nie Rosji lecz zmurszałego, chylącego się do upadku caratu. Zacytujemy tu znowu Lenina: "Nie naród rosyjski, lecz rosyjskie samowładztwo rozpoczęło tę wojnę kolonialną, która przekształciła się w wojnę pomiędzy starym a nowym burżuazyjnym światem. Nie naród rosyjski, lecz rosyjskie samowładztwo poniosło haniebną klęskę". Na widowni międzynarodowej nastąpiło wkrótce po pokoju w Portsmouth jeżeli nie "odwrócenie aliansów" na Dalekim Wschodzie, to w każdym razie ich lekkie przesunięcie. Utrzymany został w mocy sojusz angielsko-japoński i obowiązywał do r. 1921. Rozluźnieniu i pogorszeniu uległy natomiast stosunki pomiędzy Japonią a Stanami Zjednoczonymi. W Waszyngtonie zaczęto uważać potęgę japońską nie za pomoc, jak dotąd, lecz przeciwnie za przeszkodę w imperialistycznej eksploatacji Azji Wschodniej. Porozumieli się natomiast ze sobą wczorajsi przeciwnicy - Rosja i Japonia. Rząd carski po chwilowym zdławieniu rewolucji główną uwagę w polityce zagranicznej zwrócił na Bałkany i Bliski Wschód, na sprawy bliższe, jak sądził, zrozumieniu i sympatiom społeczeństwa rosyjskiego niż daleka Mandżuria i Korea. Ponadto zbliżenie z Anglią, nad którym pracował nowy od 1906 r. minister spraw zagranicznych Aleksander Izwolski, wymagało wyrównania rachunków z Japonią. W marcu 1907 r. Japonia otrzymała większą pożyczkę w sprzymierzonej z Rosją Francji, wkrótce później 30 lipca 1907 r. stanął układ japońsko-rosyjski. Obaj kontrahenci gwarantowali status quo w Azji i zobowiązali się przeprowadzać wzajemne konsultacje w razie jego zagrożenia. W trzy lata później, 3 lipca 1910 r., zawarto układ uzupełniający z zapewnieniem "serdecznej współpracy". Imperializm carski i japoński podały sobie ręce, a skutki tego odczuły i Chiny, i Korea. W 1910 r. Japonia ogłosiła aneksję Korei. Mogło się wydawać, że Cesarstwo Wschodzącego Słońca zdobyło bezwzględną, trwałą przewagę w Azji Wschodniej. Taka była powszechna opinia w świecie. Ale właśnie wówczas długoletni ambasador Francji w Londynie, mądry i wytrawny Paul Cambon pisał: "Japończycy bynajmniej nie domyślają się, że wcale nie chodzi tu o to, czy dostaną szmat Korei czy nie, lecz o to, czy będą Rosjanami czy Amerykanami; za lat pięćdziesiąt będą stawką w wielkiej grze na Dalekim Wschodzie pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Ale to jeszcze przyszłość". Theodore Roosevelt mówił, że wielka rola Morza Śródziemnego skończyła się wraz z odkryciem Ameryki, Ocean Atlantycki osiągnął już punkt szczytowy, do Oceanu Spokojnego należy przyszłość. Rozdział trzydziestyŃ piąty:Ń Rok 1905 Rok 1905 przyniósł wypadki olbrzymiej doniosłości - pierwszą rewolucję rosyjską. Powierzchownemu obserwatorowi wydawać się może rzeczą dziwną, niezrozumiałą, iż rewolucja, w której proletariat był główną siłą napędową, nie wybuchła w żadnym z wielkich uprzemysłowionych krajów Zachodu, lecz w gospodarczo wciąż jeszcze zacofanej Rosji. Bliższa analiza wydarzeń wykaże wszakże, iż taki właśnie bieg rzeczy był naturalny i konieczny. Najsilniejsze uderzenie sił rewolucyjnych nastąpiło w miejscu najsłabszego oporu, a właśnie w łańcuchu imperializmu Rosja była ogniwem najsłabszym. Reakcyjny ustrój caratu opierał się na wielkiej własności ziemskiej, ale był silnie powiązany z wielkim kapitałem zagranicznym. Dawało to rządom carskim pewnego rodzaju niezależność polityczną od własnej, rosyjskiej burżuazji, ale zmieniało carat w narzędzie międzynarodowego imperializmu. W dziedzinie gospodarczej natomiast był carat uzależniony od burżuazji rosyjskiej i bronił jej interesów. Na przełomie Xix i Xx w. zaostrzyły się jeszcze przeciwieństwa pomiędzy siłami wytwórczymi i zacofanymi stosunkami wytwórczymi. Kryzys gospodarczy lat 1900-1903 zachwiał podstawami ustroju cesarstwa rosyjskiego. Pogorszenie warunków życia robotnika, bezrobocie, ruina wielu mniejszych przedsiębiorstw, a jednocześnie postępująca koncentracja wytwórczości i powstanie nowych zrzeszeń monopolistycznych, przeważnie w postaci syndykatów, dalej rosnące trudności gospodarki chłopskiej, nieurodzaje i ubożenie mas włościańskich - oto sytuacja Rosji w pierwszych latach Xx w. Rosyjska klasa robotnicza chwyciła wówczas za oręż najsilniejszy, którym w danej chwili mogła dysponować - wszczęła wielką akcję strajkową. 1 maja 1900 r. robotnicy w wielkiej manifestacji w Charkowie żądali 8-godzinnego dnia pracy i swobód politycznych. W 1901 r. strajki w Petersburgu, Moskwie, Jekaterynosławiu, Tyflisie wykazały prężność i rewolucyjną energię proletariatu rosyjskiego. W lipcu i sierpniu 1902 r. strajki w ośrodkach przemysłowych Ukrainy i Kaukazu doprowadziły do strajku powszechnego, w którym wzięło udział około 200 tys. robotników. W Kijowie, Jekaterynosławiu, Odessie, Mikołajowie, Batumie doszło do licznych starć demonstrantów z wojskiem i policją. Walka robotników przeciwko społecznemu ustrojowi caratu ożywiła ruch chłopski, głównie na Ukrainie i Powołżu. W 1903 r. sytuacja w Rosji dojrzała już do rewolucji. Rewolucja wszakże wymaga przygotowania i organizacji. Kierownictwo w tej dziedzinie przypadło nowej, bojowej, rewolucyjnej partii bolszewików utworzonej na Ii Zjeździe Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, obradującej najpierw w Brukseli, później w Londynie od 17 lipca do 10 sierpnia 1903 r. Utworzenie przy wykorzystaniu wskazań Lenina partii wrogiej wszelkiemu oportunizmowi wzmocniło znacznie rosyjski ruch robotniczy i ożywiło masy chłopskie. Wybuch rewolucji przyspieszyła wojna z Japonią. Nie przeminęły jeszcze echa kryzysu gospodarczego, gdy naród rosyjski został wciągnięty w daleką wojnę, której sensu i celu nie rozumiał. Mikołaj Ii i jego otoczenie chcieli widzieć w rozprawie z Japonią "zwycięską wojenkę", która miała "zatrzymać rewolucję". Ale wojna przyniosła caratowi pasmo klęsk, narodowi rosyjskiemu - straty i cierpienia. Pod wrażeniem wieści napływających z Mandżurii powiększał się przedział między rządzącymi i rządzonymi. Konieczność wysłania na front znacznych sił zbrojnych osłabiła garnizony wojskowe w cesarstwie i zmniejszyła siłę oporu caratu. Ceny podniosły się o 20 do 40%, a dochody ludności pracującej nie mogły, rzecz zrozumiała, podążyć za tym wzrostem. W masach ludowych rosło wrzenie. Pośród klas posiadających coraz wyraźniej gruntowało się przekonanie, że zmurszały carat nie jest w możności ochronić Rosję przed wrogiem zewnętrznym, a ustroju kapitalistycznego przed rewolucją. Stąd płynęły żądania reform, które by nie zmieniając w niczym istoty ustroju cesarstwa usprawniły w pewnej mierze jego machinę, burżuazji zaś umożliwiły pewien wpływ na bieg spraw politycznych. Za zgodą rządu zjechali się w listopadzie 1904 r. w Petersburgu przedstawiciele ziemstw, czyli samorządu terytorialnego, na "prywatną naradę" i jednomyślnie uchwalili prosić władze o reformę administracji i wymiaru sprawiedliwości, w szczególności o zapewnienie wolności sumienia i wolności zrzeszania. Ponadto większość delegatów domagała się utworzenia parlamentu z władzą ustawodawczą i prawem kontroli działań rządu. Ukazem z 25 grudnia 1904 r. car zapowiedział reformy administracji; o wprowadzeniu parlamentu nie chciano na dworze słyszeć, pomimo że nawet niektórzy dygnitarze państwowi, jak minister spraw wewnętrznych książę Światopełk-Mirski uważali, iż zachowanie dotychczasowego systemu absolutystycznego prowadzi do rewolucji. Zapowiedzi carskie nie mogły oczywiście nikogo zadowolić ani też powstrzymać narastającego od dawna wrzenia rewolucyjnego. Już 26 grudnia 1904 r. wybuchł strajk powszechny w Baku, a następnie w Petersburgu. Paręset tysięcy robotników porzuciło pracę. Kierownictwo ruchu usiłował uchwycić w ręce ambitny pop Hapon. Hapon, który ambicje trybuna ludowego łączył z funkcjami agenta Ochrany, zdołał zorganizować w ciągu 1904 r. dość silne liczebnie związki robotnicze i pozyskał pośród robotników stolicy znaczne wpływy. Ambicję jego opanowała wówczas myśl odegrania roli pośrednika pomiędzy carem a ludem. Rzucił więc projekt zorganizowania masowego pochodu przed Pałac Zimowy, rezydencję carów, i wręczenia monarsze petycji wiernego ludu. Plan został szybko zrealizowany. Petycja, która nosiła 135 tys. podpisów, domagała się równości wszystkich przed prawem, 8-godzinnego dnia pracy, ziemi dla chłopów, powszechnej amnestii itp. Zdaniem odsuniętego wówczas od władzy Wittego car powinien był przyjąć petycję, wprawdzie nie osobiście, lecz przez generał-adiutanta. Cesarz niemiecki Wilhelm wyraził pogląd, że car powinien był udzielić posłuchania deputacji, a następnie z balkonu Pałacu Zimowego przemówić do swego wiernego ludu "jak ojciec mówi do dzieci". Do niczego podobnego nie był zdolny tchórzliwy i fałszywy Mikołaj Ii. Na wieść o przygotowywanych demonstracjach wyjechał potajemnie z Petersburga do Carskiego Sioła. Demonstrantom zgotowano inne, niespodziewane przyjęcie. W niedzielę 22 stycznia 1905 r. w południe ruszył wielki, liczący ponad 100 tys. ludzi pochód. Robotnicy, odświętnie ubrani, nieśli ikony i portrety cara, śpiewali pieśni pobożne. Nagle w kilku punktach miasta znaleźli się, ku swemu zdumieniu, naprzeciwko oddziałów piechoty i jazdy w bojowym rynsztunku. Padły strzały, kawaleria ruszyła do szarży. Na ulicach Petersburga legło wielu zabitych i ciężko rannych. Komunikat oficjalny podawał liczbę 130 zabitych i około 300 rannych. Ówczesny szef petersburskiej Ochrany, płk Gierasimow, twierdził, że zabitych było około tysiąca, rannych kilka tysięcy. Tak car przyjął swych wiernych poddanych. Wieść o wydarzeniach petersburskich, i owej "krwawej niedzieli" lotem błyskawicy rozeszła się po Rosji, budząc grozę i oburzenie. Prysła naiwna wiara w dobrotliwego cara-batiuszkę, który kocha swój lud, tylko nie wie o nadużyciach popełnianych przez urzędników. Jakie były wówczas zamiary Mikołaja Ii i dworu świadczy nominacja osławionego D. F. Trepowa na generał-gubernatora petersburskiego. Nowy dygnitarz program swój zamknął w jędrnym rozkazie do garnizonu stołecznego: "nabojów nie żałować!" Tymczasem w kraju rosło wrzenie. Coraz liczniej i szerzej wybuchały strajki polityczne. W walkach strajkowych owego czasu powstała instytucja, która później odegrać miała tak doniosłą rolę - Rada Delegatów Robotniczych. W zachowanych źródłach pierwsze wzmianki o wyborze przez robotników swych "deputatów" pojawiają się wiosną 1905 r. Spotykamy się z takimi terminami jak Rada Pełnomocników w Iwanowo-Wozniesensku lub Rada Strajkowa w Kostromie. Szeroko tworzono na poły legalne związki zawodowe, które obok spraw gospodarczych i bytowych zajmowały się również kwestiami politycznymi i stawiały postulaty w tej mierze. W kwietniu 1905 r. odbył się w Londynie pod kierownictwem Lenina Iii Zjazd SDPRR. Program zjazdu głosił, że należy dążyć, aby proletariat w sojuszu z całym chłopstwem walczył o obalenie samowładztwa, o utworzenie republiki demokratycznej, o zwycięstwo rewolucji burżuazyjno-demokratycznej. Na czele rewolucji powinna stanąć klasa robotnicza. Gdy te pierwsze cele zostaną osiągnięte, proletariat powinien przystąpić do walki o przerodzenie rewolucji burżuazyjno-demokratycznej w rewolucję socjalistyczną. Były to założenia strategiczne, wypływała z nich taktyka. Zjazd uznał więc organizację powstania zbrojnego za główne i najpilniejsze zadanie partii i klasy robotniczej. Celem powstania było obalenie caratu i utworzenie tymczasowego rządu rewolucyjnego. Zjazd żądał następnie wywłaszczenia bez odszkodowania własności ziemskiej państwowej, kościelnej i prywatnej i wezwał chłopów do tworzenia po wsiach komitetów rewolucyjnych i oddolnego wprowadzenia przemian rewolucyjno-społecznych. Plan strategiczny oraz linię taktyczną partii przedstawił i uzasadnił teoretycznie Lenin w książce Dwie taktyki socjaldemokracji w rewolucji demokratycznej. Ruch rewolucyjny ogarnął nie tylko miasta, ośrodki przemysłowe i ludność robotniczą, przerzucił się także na wieś; w ciągu 1905 r. doszło do licznych czynnych wystąpień chłopów, opanowywali oni zabudowania dworskie, zajmowali zbiory i inwentarz, cięli lasy. Najostrzejszy przebieg miały walki chłopskie w Gruzji. Ruch ten poskromiła dopiero w bezlitosny i okrutny sposób wojskowa ekspedycja karna. Ogromnym niebezpieczeństwem dla rządu był fakt, że wrzenie rewolucyjne zaczynało ogarniać silne dotąd oparcie caratu, mianowicie wojsko, zwłaszcza artylerię, korpus saperów i w szczególności marynarkę. Najgłośniejszym wydarzeniem w tej dziedzinie był bunt we flocie czarnomorskiej. Przygotowywane przez socjaldemokratów powstanie marynarzy czarnomorskich wybuchło żywiołowo przed wyznaczonym terminem. W czerwcu 1905 r. załoga pancernika "Potiomkin" oburzona nieludzkim traktowaniem przez dowództwo zrzuciła najokrutniejszych, najbardziej znienawidzonych oficerów do morza, wywiesiła na okręcie czerwony sztandar i wybrała komitet, który objął komendę pancernika. "Potiomkin" skierował się ku Odessie, ogarniętej właśnie powszechnym strajkiem. Współdziałanie pomiędzy strajkującymi robotnikami i zbuntowanymi marynarzami mogło przynieść poważne następstwa. Nie doszło do tego z powodu braku doświadczenia i niezdecydowania komitetu strajkowego. "Potiomkin" wypłynął na pełne morze i po jedenastu dniach podróży zmuszony był schronić się w porcie rumuńskim Konstanca. Do wrzenia rewolucyjnego pośród marynarzy doszło jeszcze w Rydze, Libawie i Kronsztadzie. Sztandar bojowy podniosły także narody podbite i uciemiężone przez carat. W Polsce, na Ukrainie, na Łotwie, w Estonii, na Kaukazie walka o wyzwolenie społeczne łączyła się z walką o wolność narodową. Walkom rewolucyjnym towarzyszyły klęski rosyjskie na Dalekim Wschodzie w wojnie z Japonią. Rząd próbował ustępstwami, a raczej pozorami ustępstw, rozbroić opozycję klas posiadających i zyskać ich poparcie. Taki cel miał ukaz carski z 19¬8¦ sierpnia 1905 r. zapowiadający zwołanie dumy tzw. bułyginowskiej od nazwiska ministra spraw wewnętrznych Bułygina. Nie miał to być parlament w prawdziwym znaczeniu tego wyrazu, a jedynie instytucja o głosie doradczym obradująca nad budżetem i projektami ustaw. Powstać miała ona w drodze skomplikowanych wyborów pośrednich. Mikołaj Ii podpisał manifest upewniwszy się, że zwołanie dumy doradczej nie naruszy w niczym podstaw samowładztwa. Duma bułyginowska nikogo oczywiście nie mogła zadowolić, ukaz carski spotkał się z powszechnym sprzeciwem i oburzeniem. Uderzeniem, które zmusiło carat do ustępstw, był wielki strajk powszechny. Początek dał mu strajk zecerów w Moskwie w początku października 1905 r. Wkrótce później całą Rosję zalała wielka fala strajków. Stanęły fabryki, koleje, poczta, umilkł telegraf. Paraliż gospodarczy ogarnął olbrzymie imperium carów. W żadnym państwie na świecie nie zdarzyło się dotąd nic podobnego. Kierownictwo ruchu ujmowały w ręce Rady Delegatów Robotniczych, które powstawały wszędzie począwszy od obu stolic Moskwy i Petersburga aż do Irkucka i Władywostoku. Rady szybko rozszerzyły swe pierwotne atrybucje kierowników strajków i stały się zalążkiem nowej władzy, która zagarniała rządy w kraju i wprowadzała w życie swoje postanowienia. Jako organ dyktatury ludu rady były pierwowzorem późniejszej władzy sowieckiej. Bolszewicy, którzy w Radach odgrywali dużą rolę, wytyczali takie zadania na najbliższą przyszłość, jak powstanie zbrojne, utworzenie rządu tymczasowego, republika. Strajk powszechny był w ich rozumieniu jedynie środkiem walki przeciwko autokracji. Sytuację rządu utrudniał fakt, że wojsko nie wszędzie już było jego podporą. Coraz częściej żołnierze solidaryzowali się z rewolucjonistami. W koszarach prowadzono ożywioną agitację. Najbardziej podatni na nią byli rezerwiści, którzy po zawarciu pokoju z Japonią 5 września 1905 r. spodziewali się zwolnienia z szeregów i powrotu do domu, a spotkali się z przykrym zawodem. Rząd bowiem przewidując wojnę domową utrzymywał armię w stanie niewiele zmniejszonym niż w dniach walk z Japończykami. W tych warunkach zachowanie istniejącego stanu rzeczy dotychczasowymi metodami było tak jawną niemożliwością, że zrozumiał to nawet Mikołaj Ii i niektórzy ludzie z jego otoczenia. Witte cieszący się po doprowadzeniu do skutku traktatu z Japonią zwiększonym autorytetem przedłożył monarsze memoriał uzasadniający potrzebę reform. Gdyby car tę drogę odrzucił, należałoby zaprowadzić dyktaturę wojskową, energicznego generała obdarzyć pełnią władzy i z całą bezwzględnością podjąć krwawą walkę z wszystkimi czynnikami oporu. Mikołaj nie bez pewnych wahań wybrał próbę kompromisu z częścią klas posiadających i 30¬8¦7 października 1905 r. wydał manifest zapowiadający nadanie Rosjanom praw obywatelskich i zwołanie dumy o atrybucjach władzy ustawodawczej. Rzecz charakterystyczna, iż w tytulaturze monarszej zachowano nomenklaturę "samowładca Wszechrosji". Zdaniem Lenina wydanie manifestu spowodowane zostało chwilową szczególną równowagą sił - masy ludowe nie były jeszcze dość potężne, aby móc obalić carat, rząd carski zaś nie mógł już rządzić dotychczasowymi metodami. W kilka dni później, 7 listopada, Witte mianowany został prezesem rady ministrów - stanowisko dotychczas w Rosji nie istniejące - z misją uspokojenia kraju i zaprowadzenia zapowiedzianych reform. Do rządu nie powołano polityków burżuazyjnych, weszli doń sami biurokraci. Wielka burżuazja i część ziemiaństwa przyjęła z zadowoleniem manifest carski i utworzyła Związek 17 października - stronnictwo konserwatywne, stojące bez zastrzeżeń na gruncie istniejącego ustroju; byli to tzw. październikowcy, czyli oktobryści. Część liberalnego ziemiaństwa, liberalnej burżuazji oraz inteligencji, wsparta przez znaczne odłamy drobnej burżuazji, utworzyła Stronnictwo Konstytucyjno-Demokratyczne; nazywano ich zwykle kadetami. Kadeci byli zdecydowanymi monarchistami, ale pragnęli przekształcić cesarstwo rosyjskie w monarchię konstytucyjną typu zachodnioeuropejskiego z zapewnieniem burżuazji roli kierowniczej w państwie. Przywódcą kadetów był profesor historii Rosji uniwersytetu moskiewskiego Paweł N. Milukow. Żywioły skrajnie reakcyjne nie dały za wygraną. Organizacje reakcyjno-nacjonalistyczne ruszyły do boju napadając na robotników, na postępową inteligencję, na Żydów. W pierwszym tygodniu po wydaniu manifestu październikowego naliczono 100 pogromów, padło 1000 zabitych i 3000 rannych. Nic więc dziwnego, że w masach narodu manifest carski nie wywołał żadnego oddźwięku. Lenin, który w początkach listopada 1905 r. wrócił z Genewy do Rosji, przestrzegał robotników, że carat jest jeszcze daleki od kapitulacji, nie wolno więc ustawać w walce. Toteż w coraz to nowych ośrodkach powstawały związki zawodowe i komitety strajkowe i stale rosły na siłach. Coraz większą rolę odgrywały Rady Delegatów Robotniczych. Tworzyły się również Rady Chłopskie i Żołnierskie; Lenin wówczas już dostrzegł ich znaczenie jako politycznej formy skutecznej władzy rewolucyjnej. Masy nie kapitulowały i nadal energicznie wiodły walkę. Jesienią 1905 r. wzmogły się ruchy chłopskie, zwłaszcza w rolniczych guberniach środkowej Rosji, na Ukrainie i na Powołżu. Groźne dla systemu były niesłabnące na sile wystąpienia robotników. Dużych trudności przysporzyły rządowi wypadki na Syberii. Ogromna jej część od Krasnojarska począwszy na wschód była w listopadzie i grudniu 1905 r. terenem ważnych wydarzeń rewolucyjnych. Organizacje rewolucyjne w Irkucku, Czycie, Harbinie zdołały zupełnie sparaliżować administrację carską. A tamtędy właśnie szła kolej syberyjska i tamtędy iść musiały pociągi wiozące do domu żołnierzy armii, która walczyła z Japończykami. Żołnierze chcieli, rzecz jasna, znaleźć się jak najprędzej u siebie w domu, ale wobec strajku kolejarzy transporty ruszyć mogły tylko za zgodą i z woli komitetów strajkowych. Zgody oczywiście udzielono, ale nie trzeba dowodzić, jak bardzo ujemnie odbiło się to na autorytecie władzy carskiej. Rząd wciąż nie mógł być pewien stanowiska armii i floty. W początku listopada wybuchł bunt żołnierzy i marynarzy w Kronsztadzie. Stłumiły go dopiero sprowadzone z Petersburga oddziały gwardii. W dwa tygodnie później rewoltę wzniecili marynarze czarnomorscy w Sewastopolu i utworzyli Radę Delegatów Marynarzy. Z powstańcami solidaryzowali się robotnicy portowi, Krążownik "Oczaków" i siedem innych okrętów wywiesiło czerwoną chorągiew. Dowództwo objął porucznik marynarki P. P. Schmidt i wysłał do Petersburga telegram, w którym "w imieniu sławnej floty czarnomorskiej" domagał się od cara zwołania konstytuanty, a rządowi wypowiadał posłuszeństwo. Dopiero 28 listopada uśmierzono powstanie. "Oczaków" spłonął pod ogniem artylerii wysłanych przez rząd okrętów oraz armat fortecznych. Schmidt został pochwycony i rozstrzelany. Drugi w ciągu pół roku bunt we flocie czarnomorskiej pokazał jak dalece zachwiane były podwaliny caratu. W wyższej jeszcze mierze dowiodło tego grudniowe powstanie moskiewskie. 16 grudnia 1905 r. petersburska Rada Delegatów Robotniczych wydała odezwę wzywającą ludność do niepłacenia podatków i wycofania w złocie swych wkładów z banków i kas oszczędności. Krok ten poparły moskiewska Rada, komitety centralne partii socjaldemokratycznych Rosji i Polski i wreszcie Wszechrosyjski Związek Chłopów. Dla rządu było to posunięcie niebezpieczne, gdyż utrudniało zabiegi Wittego o większą pożyczkę zagraniczną. W odpowiedzi na manifest Rady rząd przeprowadził 18 grudnia przygotowane już dawniej aresztowanie jej członków i zawiesił wydawanie dzienników, które opublikowały manifest. Walkę podjęła teraz Moskwa. 19 grudnia 1905 r. moskiewska Rada Delegatów Robotniczych na żądanie swych bolszewickich członków proklamowała powszechny strajk polityczny jako początek powstania zbrojnego. W ciągu tygodnia strajk ogarnął 32 miasta. Ważną, a dla rewolucji niepomyślną okolicznością był fakt, że nie objął on petersburskiego węzła kolejowego. Duże znaczenie dla dalszego rozwoju wypadków miało stanowisko armii. W kilku pułkach garnizonu moskiewskiego wrzało. Zawiązała się tam Rada Delegatów Żołnierzy. Wiadomo było, że i w innych garnizonach panują nastroje rewolucyjne. Powstańcy moskiewscy opanowali wodociągi, gazownię, elektrownię, zapewnili aprowizację dzielnic robotniczych. Walki toczyły się w Moskwie 8 dni, głównie na przedmieściach, najsilniej na przedmieściu Presnia. Do stłumienia działań powstańczych przyczynił się szczególnie przybyły z Petersburga siemionowski regiment gwardii. Powstania wybuchły jeszcze w Rostowie nad Donem, w Jekaterynosławiu, w Noworosyjsku i innych ośrodkach robotniczych. W Czycie i Krasnojarsku wystąpili wspólnie robotnicy z rezerwistami armii mandżurskiej. Rząd przystąpił do organizowania krwawych ekspedycji karnych i masowych prześladowań rewolucjonistów i wszystkich podejrzanych o sympatie do rewolucji. Obliczono, że w czasie mniej więcej 15 miesięcy od "krwawej niedzieli" do zwołania pierwszej Dumy padło 15 tys. zabitych (w tym tysiąc z wyroków sądów wojennych) i około 20 tys. było rannych; 70 tys. działaczy rewolucyjnych siedziało w więzieniach lub znajdowało się na wygnaniu. Pomimo tak silnych represji ostateczne stłumienie rewolucji wymagało jeszcze dwóch lat walki. 10 maja 1906 r. zebrał się pierwszy rosyjski parlament. Izba niższa, Duma, była wybierana na podstawie bardzo skomplikowanej ordynacji wyborczej (podział na kurie, cenzus majątkowy i wieku, wielostopniowość wyborów itp.), mającej na celu uprzywilejowanie nielicznej, wiernej carowi części społeczeństwa. Czynne prawo wyborcze uzyskała zaledwie czwarta część proletariatu. Izba wyższa, Rada Państwa, składała się w połowie z członków obieranych przez organy samorządu terytorialnego, tj. tzw. ziemstwa i rady miejskie w niektórych miastach, w połowie zaś z dożywotnich nominatów cesarskich. Do Rady Państwa wchodzili więc tylko przedstawiciele bogatej szlachty ziemiańskiej, wielkiej burżuazji oraz wysokiej biurokracji i generalicji. Rząd chciał mieć w instytucji o pozorach parlamentu tarczę ochronną przed rewolucyjnymi i opozycyjnymi dążeniami ogromnej większości narodu. Burżuazja spodziewała się, że Duma otworzy jej drogę do współwładzy w państwie, a zarazem uśmierzy rewolucyjne nastroje społeczeństwa. Bolszewicy w przekonaniu, że w Rosji wzbiera nowa, silna fala rewolucyjna, postanowili zbojkotować wybory, a na zebraniach przedwyborczych agitować na rzecz powstania zbrojnego. Mienszewicy rzucili hasło bojkotu częściowego (wybierać elektorów, nie wybierać posłów). Stanowisko to wprowadziło zamieszanie pośród robotników. Bojkotu nie popierali chłopi, spodziewali się bowiem, że przeprowadzą w Dumie radykalną reformę rolną. W rezultacie znaczna część robotników i część inteligencji powstrzymała się od głosowania, lecz nie wpłynęło to na dalszy bieg wypadków. Wynik wyborów był wszakże dla rządu przykrą niespodzianką. Partie konserwatywne uzyskały zaledwie 44 mandaty. Wielki zawód sprawili dworowi i władzom chłopi. Rząd uważał bowiem włościaństwo, w każdym razie jego część zamożniejszą, za wierną podporę caratu. Posłowie chłopscy tymczasem bynajmniej nie myśleli o obronie ustroju, lecz interesowali się wyłącznie reformą rolną i podziałem ziemi wielkiej własności ziemskiej. W odpowiedzi na mowę tronową Mikołaja Ii Duma po długiej dyskusji uchwaliła olbrzymią większością głosów adres do tronu z żądaniem reform demokratycznych, takich jak równość wszystkich wobec prawa, gwarancje swobód obywatelskich, demokratyczna ordynacja wyborcza, odpowiedzialność parlamentarna rządu itp. Nowy prezes ministrów (po dymisji Wittego 29 kwietnia 1906 r.) Iwan Goremykin odrzucił wszystkie te żądania. Car zaś odmówił przyjęcia delegacji, która miała wręczyć mu adres w imieniu Dumy. Najdonioślejszą wszakże sprawą skupiającą powszechną uwagę w Dumie była kwestia reformy rolnej. Kadeci, tj. konstytucyjni demokraci - przedstawiciele liberalnej burżuazji, wnieśli własny projekt; przewidywał on przymusowe wywłaszczenie tylko części wielkiej własności ziemskiej za odszkodowaniem po "słusznej" cenie. Te niewielkie cząstkowe ustępstwa miały rozładować rewolucyjne nastroje na wsi i związać część włościan z panującym ustrojem. Posłowie chłopscy, którzy skupili się w tzw. Trudowej grupie, stąd nazwa trudowików, przedstawili odrębny projekt, tzw. projekt 104. Był on przeciwieństwem wniosków kadeckich i żądał, aby całą ziemię z wyjątkiem drobnych gospodarstw chłopskich uznać za własność narodową i utworzyć z niej ogólnonarodowy zapas. Uprawiający rolę własną pracą otrzymywaliby równe przydziały według ustalonych reguł. Dyskusje w Dumie nad reformą rolną odbiły się szerokim echem w całym kraju i przyniosły nowe zaostrzenie ruchów chłopskich. Zawiodły nadzieje na chłopów jako podporę caratu. Opadająca od upadku powstania moskiewskiego fala rewolucyjna zaczęła znowu wzbierać. Władze uznały, że należy przystąpić do kroków stanowczych. 20 lipca 1906 r. na miejsce nie dość sprężystego Goremykina prezesem ministrów został dotychczasowy minister spraw wewnętrznych, energiczny i bezwzględny Piotr A. Stołypin. Następnego dnia Mikołaj Ii podpisał dekret o rozwiązaniu Dumy. Gdy posłowie przybyli przed Pałac Taurydzki, siedzibę przedstawicielstwa narodowego, stanęli przed szpalerem wojska i zamkniętymi drzwiami. W przeciwieństwie do swych francuskich kolegów z r. 1789 nie znaleźli sobie żadnej "sali do gry w piłkę", gdzie by mogli kontynuować swe obrady i wystąpić przeciwko rządowi. 180 posłów wszakże, w większości kadetów, udało się nazajutrz, 22 lipca, do Wyborga w Finlandii. Stamtąd wydali manifest do narodu rosyjskiego, wzywający do niepłacenia podatków i niedawania rządowi rekruta, póki nie zostanie wyznaczona data wyborów do nowej Dumy. Manifest wyborski przeszedł w Rosji bez wrażenia, masy ludowe widziały właściwą drogę w akcji rewolucyjnej, klasy posiadające przerażone ruchem ludowym nie chciały występować przeciwko caratowi. Jedynym skutkiem manifestu było pozbawienie podpisanych pod nim posłów czynnego i biernego prawa wyborczego. Rząd opóźniał zwołanie nowej Dumy, ale nie był w stanie znieść tej instytucji. Krok taki był niemożliwy przede wszystkim z uwagi na ciężką sytuację wewnętrzną i słabość caratu, a następnie z uwagi na jego zależność od kapitału zagranicznego, który obawiał się walki narodu rosyjskiego z systemem i przegranej rządu. Ii Duma zebrała się 5 marca 1907 r. Stołypin rozwinął niesłychany terror, aby opozycję, tzn. olbrzymią większość narodu albo powstrzymać od pójścia do urn wyborczych, albo zmusić do głosowania na kandydatów dobrze widzianych przez rząd. Zamknięto 260 gazet, a ich redaktorów aresztowano. Działaczy opozycyjnych deportowano. Pełną parą pracowały sądy wojenne i w ciągu ośmiu miesięcy wydały 1144 wyroki śmierci. Stryczek szubieniczny nazywano krawatem Stołypina. Ze zdwojoną siłą ruszyły do boju "czarne sotnie", tj. reakcyjne organizacje terrorystyczne. Pomimo takiego terroru i pomimo skrajnie reakcyjnej ordynacji wyborczej zaledwie 15% mandatów w Ii Dumie przypadło ugrupowaniom bliskim rządowi. Siły lewicowe wzrosły, gdyż tym razem udział w wyborach wzięli bolszewicy i weszli do izby, aby wyzyskać trybunę dla walki z rządem i partiami burżuazyjnymi. Nic dziwnego w tych warunkach, że Ii Duma nie miała długiego żywota. Stołypin zażądał zniesienia nietykalności poselskiej i 55 posłów socjaldemokratycznych aresztowano oskarżając o przygotowywanie powstania zbrojnego i zamachu na cara (była to prowokacja policyjna). Gdy wniosek rządowy o zniesienie nietykalności został odrzucony, Stołypin 16 czerwca 1907 r, rozwiązał Dumę. Premier wyciągnął wnioski z przebiegu i rezultatu dotychczasowych wyborów; ukazem carskim została zmieniona ordynacja wyborcza na bardziej jeszcze reakcyjną z silniejszym jeszcze niż dotąd uprzywilejowaniem wielkiej własności ziemskiej i bogatej burżuazji. Zarazem ograniczono przedstawicielstwo mniejszości narodowych. Liczbę posłów z Królestwa np. zmniejszono z 36 do 12, tworząc równocześnie jeden mandat dla Rosjan z miasta Warszawy. W Rosji 1 mandat przypadał na 250 tys. mieszkańców, w Królestwie na milion. W nowej, Iii Dumie rząd zdołał zapewnić sobie większość absolutną. Otwierając jej pierwsze posiedzenie 29 listopada 1907 r. Stołypin stwierdził: "Historyczna potęga autokracji i swobodna wola monarchy stanowią cenne dobro państwa rosyjskiego [...] Cesarz raczył powołać przedstawicieli narodu do współpracy". Pierwsza rewolucja rosyjska była zdławiona, Rosja weszła znowu w okres szalejącej reakcji. Proletariat - siła kierująca w walce rewolucyjnej - nie był jeszcze dostatecznie zjednoczony i dostatecznie świadomy swej roli i swych zadań. Do bezwzględnej walki parli konsekwentnie jedynie bolszewicy, mienszewicy natomiast byli siłą hamującą rewolucję. Chłopi wzięli wprawdzie udział w walkach, ale nie wszędzie pozbyli się złudzeń, iż ziemię będą mogli dostać z woli cara drogą pokojową. Klasy posiadające, przerażone groźbą rewolucji proletariackiej szukały ochrony w istniejącym ustroju. Z pomocą chwiejnemu caratowi przyszła wreszcie burżuazyjna Europa. Miliardowe pożyczki zagraniczne pozwoliły rządowi Mikołaja Ii wybrnąć z kryzysu. Doświadczenia pierwszej rewolucji rosyjskiej, jej błędy i jej osiągnięcia, zostały wyzyskane w r. 1917 czasu drugiej rewolucji i ułatwiły jej zwycięstwo. Walka rosyjskich mas ludowych lat 1905-1907, pierwsza rewolucja epoki imperializmu, wyszła szeroko poza granice Rosji, umocniła ruch robotniczy w rozwiniętych krajach kapitalistycznych Europy i pogłębiła ruchy narodowowyzwoleńcze w krajach zacofanych gospodarczo, w Turcji, Indiach, Persji, Chinach. Na tym polega jej wielkie światowe znaczenie. Rozdział trzydziestyŃ szósty:Ń Niemcy w początkuŃ Xx wieku Od końca Xix w., od traktatów Capriviego, tempo rozwoju przemysłu niemieckiego wzrastało stale, a wraz z nim rosła koncentracja. Przedsiębiorstwa-olbrzymy ogarniały całe gałęzie produkcji. Syndykat Reńsko-Westfalski w 1900 r. kontrolował 95,4% wydobycia węgla w zagłębiu westfalskim. W przemyśle ciężkim dominujące stanowisko miały trzy koncerny - Krupp, Gelsenkirchen Bergwerks A.G. i Phöniks-Bergbau. Przemysł elektryczny był opanowany przez koncerny Allgemeine Elektrizitätsgesellschaft (w skrócie AEG) i Siemensa. Przemysł chemiczny - to przede wszystkim Badische Anilin und Sodafabrik w Ludwigshafen i Frriedrich Bayer w Leverkusen. W rozwoju przemysłu niemieckiego znaczną rolę, większą niewątpliwie niż w innych krajach przemysłowych, odgrywała ścisła współpraca pomiędzy fabryką a laboratorium naukowym, pomiędzy przemysłem a nauką. Szczególnie silnie wystąpiło to w przemyśle chemicznym, a w tej dziedzinie Niemcy wówczas przodowały całemu światu. Rolnictwo niemieckie miało już mniejsze znaczenie. Pomimo wysokiej kultury uprawy roli i wzrostu wydajności z hektara - Rzesza skazana była na stały dowóz artykułów rolnych z zagranicy. Minęły czasy, gdy problemem w polityce Niemiec było wychodźstwo zarobkowe, gdy ponad 100 tys. Niemców opuszczało rocznie ojczyznę. W początkach Xx w. w Niemczech, podobnie jak w wielu innych krajach imperialistycznych, wystąpiło zjawisko odwrotne - silnego napływu robotników z krajów gospodarczo zacofanych. Według spisu ludności z 1907 r. było w Niemczech 1342294 cudzoziemców, z tego robotników przemysłowych - 440800, rolnych - 257329. Sprowadzano robotników polskich, włoskich, czeskich, ukraińskich. Zjawisku temu towarzyszyła ucieczka ze wschodu (Ostflucht), czyli masowa wędrówka Niemców ze wschodnich części ówczesnej Rzeszy do jej prowincji zachodnich, gdzie zarobki były wyższe a warunki życia dogodniejsze. Rozwijający się wciąż przemysł musiał coraz energiczniej szukać zagranicznych rynków zbytu. Wywóz z Niemiec wynosił w 1890 r. przeszło 3 mld marek, w 1900 r. już 5 mld, w 1913 r. przekroczył 10 mld. Mówiono wówczas w Niemczech, iż Rzesza powinna eksportować, aby móc importować, a importować musi, aby móc pracować i żyć. Zjawisko to kanclerz Bulow określił tymi słowy, że "przemysł, handel, żegluga nadały staremu życiu gospodarczemu nowe formy światowe". "Rzesza - dowodził - przekroczyła cele, które kiedyś książę Bismarck stawiał polityce niemieckiej". Każdy, kto obserwował rozwój życia gospodarczego w Niemczech, a w szczególności wzrost niemieckiego przemysłu, handlu zagranicznego, wywozu kapitałów, musiał dość do wniosku, iż skończyła się dawna współpraca junkiersko-burżuazyjna, iż w Niemczech rządziła już przede wszystkim wielka burżuazja. Pruski junkier nie budował Kolei Bagdadzkiej i nie był zainteresowany marokańskimi złożami żelaza i rudy manganowej, zachował jednak znaczne wpływy w administracji, w wojsku i w sejmie pruskim. Rząd Rzeszy prowadził politykę zagraniczną, gospodarczą i społeczną zgodnie z interesami i dążeniami wielkiej burżuazji. Nie miała więc ona powodu do niezadowolenia i opozycji. W silnym, autorytatywnym, niezależnym od zmiennej koniunktury parlamentarnej rządzie cesarskim upatrywała ochronę przed klasą robotniczą. Toteż stronnictwo narodowo-liberalne, wyraziciel interesów wielkiej burżuazji, było za Wilhelma Ii stałą podporą rządu, popierało jego politykę zagraniczną, kolonialną i budowę silnej floty wojennej. Jedynie pośród inteligencji niemieckiej, zwłaszcza w południowych i zachodnich Niemczech, w szeregach stronnictwa postępowego, lewicy obozu burżuazyjnego odzywały się często głosy krytyczne w stosunku do panującego porządku, ale opozycja z tej strony była słaba. Pewnych trudności przysparzała rządowi natomiast socjaldemokracja. W styczniu 1905 r. w Zagłębiu Ruhry wybuchł wielki strajk górników. Przedsiębiorcy musieli pójść na ustępstwa i górnicy uzyskali lekkie złagodzenie surowej dyscypliny i niewielkie skrócenie czasu pracy. W samym tylko roku 1905 przeprowadzono w Niemczech 2403 strajki, w których wzięło udział 408 145 robotników, tj. więcej niż w latach 1900-1904 razem. Zorganizowana w styczniu 1906 r. przez socjaldemokrację wielka manifestacja w Berlinie przeciwko rządom junkrów w Prusach i przeciwko pruskiej trójklasowej ordynacji wyborczej wywołała w kołach rządowych duże obawy. Kanclerz Bulow wezwał partie burżuazyjne do zjednoczenia przeciwko "rewolucyjnej socjaldemokracji". Apel ten pozostał bez echa; przeciwnie, wkrótce później rozpadła się koalicja rządowa w parlamencie Rzeszy. Tworzyły ją od dawna trzy wpływowe stronnictwa - konserwatyści, narodowi liberałowie i Centrum. Rozpadnięciu się koalicji dały powód rządy niemieckie w Afryce Południowo-Zachodniej i powstanie szczepów murzyńskich Herrerów i Hotentotów przeciwko Niemcom. Rząd zwrócił się do parlamentu o dodatkowe kredyty na pokrycie kosztów ekspedycji wojskowej i odszkodowanie dla osadników niemieckich, których farmy poniszczyli powstańcy. Z opozycją wystąpili deputowani centrowi i socjaldemokraci. Był to wynik niezadowolenia z kosztów polityki kolonialnej opłacanej z pieniędzy podatkowych. Centrum ponadto dało w ten sposób wyraz niechęci swych południowoniemieckich wyborców do administracji w koloniach złożonej przeważnie z Prusaków i forytującej pruskich kupców i plantatorów. Bulow uznał okoliczność tę za dogodny pretekst do jednoczesnego ataku i na socjalistów i na Centrum. Zmniejszyć wpływy socjaldemokracji, osłabić Centrum i odebrać mu dotychczas odgrywaną rolę języczka uwagi oto, w rozumieniu Bulowa, cel rozwiązania w grudniu 1906 r. parlamentu i nowych wyborów. Wybory te tzw. hotentockie odbyły się w styczniu 1907 r. i dały rządowi zwycięstwo połowiczne. Centrum zwiększyło nieznacznie swój stan posiadania, socjaldemokraci stracili wprawdzie prawie połowę mandatów (43 zamiast 81Ď), ale tylko skutkiem swoistej geografii wyborczej, gdyż wzrosła liczba głosów, które padły na kandydatów socjalistycznych. Rząd oparł się teraz na tzw. bloku Bulowa; tworzyli go konserwatyści, narodowi liberałowie i postępowcy. Była to wszakże kombinacja krucha, gdyż już w 1909 r. usunęli się z bloku konserwatyści, oburzeni na kanclerza za wniesienie do parlamentu projektu wprowadzenia podatku spadkowego. W 1909 r. Bülow otrzymał dymisję. Na czele rządu stanął Theobald von Bethmann-Hollweg. Nowy kanclerz próbował początkowo zreformować pruskie prawo wyborcze, lecz musiał ugiąć się przed silną opozycją junkrów i odstąpił od tej próby. W 1912 r. wybory do parlamentu Rzeszy przyniosły ogromny sukces socjaldemokracji. Na 12207000 ogólnie oddanych głosów na socjaldemokratów padło 4250000. Więcej niż trzecia część wyborców rzuciła swe głosy na kandydatów socjalistycznych. Na 397 mandatów socjaldemokraci zdobyli 110, konserwatyści 43, narodowi liberałowie 45, Centrum 90. Socjaldemokracja była więc najsilniejszym stronnictwem w parlamencie, ale wpływ jej na politykę państwa był nadal nieznaczny. Rozdział trzydziestyŃ siódmy:Ń Wielka BrytaniaŃ w przededniu wojny Wybory parlamentarne w styczniu 1906 r. przyniosły nie tylko wielkie zwycięstwo liberałów, ale wprowadziły również do Izby Gmin 29 posłów utworzonej niedawno w 1900 r. Partii Pracy (Labour Party). Nowa partia nie opierała się na podstawach marksizmu. Ideologia nowego stronnictwa rozwijała się pod wpływem Towarzystwa Fabiańskiego. Kierownictwo polityczne i organizacyjne spoczywało w rękach działaczy związków zawodowych. Główne swe zadanie upatrywała Labour Party w przeprowadzeniu reform, mających na celu poprawę doli robotnika w panującym ustroju kapitalistycznym. Powstanie w parlamencie trzeciego stronnictwa nie zmieniło systemu dwupartyjnego, gdyż liberałowie uzyskali tak wielką przewagę w Izbie Gmin (405 mandatów wobec 157, które przypadły konserwatystom), że swobodnie mogli realizować swój program, nie szukając niczyjego poparcia. W tym okresie ośrodkiem skupiającym zainteresowanie narodu była kwestia społeczna. Nie złagodziła jej nawet częściowo imperialistyczna polityka konserwatystów. Gabinet liberalny na innej drodze szukał rozwiązania tego trudnego problemu. Zapoczątkował serię ustaw społecznych. W 1906 r. zniesiono dotychczasową odpowiedzialność finansową związków zawodowych za straty, które fabrykant mógł ponieść skutkiem strajku, kierowanego przez związek. W 1908 r. wprowadzono 8-godzinny dzień pracy w górnictwie. W 1909 r. przewidziano ustawowe minimum płac w niektórych gałęziach pracy kobiet. Wreszcie ustanowiono emerytury robotnicze - 5 szylingów tygodniowo dla osób ubogich, które ukończyły 70 lat życia. Zapowiedziano dalsze rozszerzenie systemu ubezpieczeń społecznych. Reformy te wymagały oczywiście wyasygnowania odpowiednich funduszów ze skarbu państwa. Jednocześnie jeszcze większych środków wymagał wyścig zbrojeń morskich z Niemcami. Gdy bowiem Rzesza odrzuciła w 1907 r. projekty porozumienia flotowego z Wielką Brytanią i rozszerzyła program budowy nowych okrętów wojennych, Anglia musiała podjąć ciężki wysiłek zbrojeniowy na morzu. Od kwietnia 1908 r. kanclerzem skarbu był przedstawiciel lewego skrzydła liberałów Dawid Lloyd George i jego zadaniem stało się znalezienie środków na pokrycie deficytu. Jesienią 1909 r. Lloyd George przedłożył parlamentowi budżet, który charakterem swym różnił się znacznie od budżetów dotychczasowych. Opierał się bowiem na nowym systemie podatkowym. 700 tys. płatników najniżej opodatkowanych otrzymało zniżki. Podwyższono natomiast podatek spadkowy i dochodowy, wprowadzając zarazem progresję. Szczególnie silnie nowy system uderzył w wielką własność ziemską. Lloyd George oświadczył: "Mogę wskazać 12 osób, których dochód w najgorszym okresie kryzysowym wystarczy, aby 50 tys. rodzin robotniczych miało dostateczne utrzymanie w ciągu miesiąca". Izba Gmin po burzliwych debatach budżet przyjęła. Odrzuciła go natomiast Izba Lordów, co wywołało wielki konflikt konstytucyjny. Premier Asquith oświadczył, że weto budżetowe lordów "jest to złamanie konstytucji i uzurpowanie uprawnień Gmin". Izba Niższa została rozwiązana, a rząd poprowadził walkę wyborczą pod hasłem oswobodzenia parlamentu od weta lordów. W 1910 r. wybory odbyły się dwukrotnie w styczniu i w grudniu. Duża część zamożniejszych wyborców odwróciła się od liberałów, którzy stracili sporo mandatów i weszli dwa razy do nowej Izby w liczbie tylko niewiele większej od konserwatystów. Poparcie wszakże Labour Party i posłów irlandzkich dawało gabinetowi liberalnemu większość. Liberałowie, wsparci przez swych sojuszników robotniczych i irlandzkich, zażądali teraz nie tylko zatwierdzenia budżetu, ale i reformy konstytucyjnej, mianowicie wyraźnego odebrania Izbie Wyższej prawa uchwalania ustaw finansowych. W innych dziedzinach miała Izba Lordów otrzymać jedynie prawo weta odraczającego; jeśli ustawa dwukrotnie na dwóch sesjach odrzucona przez lordów zostanie na trzeciej sesji uchwalona przez Gminy, to zyska moc prawa. Opór Izby Wyższej przełamano zapowiedzią króla Jerzego V mianowania tylu nowych parów, ilu będzie trzeba do uzyskania większości liberalnej, i nowa ustawa, odbierająca Izbie Wyższej wszelkie istotne uprawnienia, weszła w życie w 1911 r. Gwałtowna kampania Lloyd George'a przeciwko Izbie Lordów miała niewątpliwie na celu zwrócenie ostrza walki klasowej przeciwko arystokracji. Burżuazja, dająca robotnikowi reformy społeczne, walcząca z przeżytkami feudalizmu, chciała pokazać masom pracującym, że jest siłą postępową, i że w ramach istniejącego ustroju kapitalistycznego robotnicy pod jej przewodem zdobędą wszystkie potrzebne im urządzenia i reformy. Jeśli takie były cele polityki liberałów, to wkrótce okazać się miało, że zawiodła ona na całej linii. Stopa życiowa robotnika angielskiego była w Xix w. wyższa niż robotnika na kontynencie, jednak w pierwszym dziesięcioleciu w. Xx zwyżka cen sprawiła, że realna wartość płacy spadła. Wywołało to niezadowolenie i fale strajków. W 1911 r. doszło do (żeby wyliczyć najważniejsze) strajków pracowników marynarki handlowej, stoczniowców i dokerów oraz do prawie powszechnego strajku transportowców, w 1912 r. do dwutygodniowego strajku górników, w którym wzięło udział 850 tys. osób. Posłowie Labour Party i przywódcy Trade Unionów, nastrojeni oportunistycznie, z niepokojem patrzyli na ten ruch żywiołowy, któremu nie byli w stanie zapobiec. Na czoło wysunęli się działacze bojowi i radykalni jak Tom Mann i Ben Tillet. Akcja strajkowa wpłynęła na radykalizację związków zawodowych, a w każdym razie pokaźnej liczby ich członków. Ponadto rezultatem strajków była pewna poprawa warunków bytowych robotników - Zaostrzyła się również kwestia irlandzka. Ustawa z 1903 r. zwana Land Purchase Act, ułatwiająca irlandzkim chłopom-dzierżawcom nabywanie na własność ziemi, którą uprawiali, zawiodła rachuby angielskie i nie osłabiła irlandzkiego ruchu niepodległościowego. Patriotyczne organizacje narodowe Sinn Fein, dalej Irlandzkie Bractwo Republikańskie, wreszcie Republikańska Partia Socjalistyczna rozwijały ożywioną działalność stawiając sobie za cel niepodległość Irlandii. W tych warunkach gabinet liberalny, uzależniony od stanowiska posłów irlandzkich, wniósł w 1912 r. do parlamentu nowy projekt autonomii. Irlandia otrzymać miała dwuizbowy parlament w Dublinie. Sprawy wszakże handlu, ceł, obrony państwa miały być wyłączone spod jego kompetencji. Odraczające weto Izby Lordów sprawiło, że ustawa o Home Rule'u mogła wejść w życie dopiero po jej uchwaleniu na trzech kolejnych sesjach Izby Gmin, a więc w 1914 r. Jednakże zapowiedziana autonomia nie zadowoliła Irlandczyków, którym dawała tylko nieznaczną poprawę narodowego bytu, oburzyła zaś Anglików zamieszkałych w północnej części Zielonej Wyspy w prowincji Ulster (Ulaidh). Okres dwóch lat, w którym dyskutowano o autonomii, lecz nie wprowadzono jej w życie, sprzyjał podnieceniu umysłów. Ulsterczycy nie tylko rozwinęli namiętną agitację przeciw projektowi Home Rule'u, ale zaczęli się przygotowywać do zbrojnego oporu. Gromadzono broń i tworzono oddziały ochotnicze. Do walki zaczęli się organizować i Irlandczycy. Ogromną rolę odegrał w tej dziedzinie Irlandzki Związek Robotników Transportowych. Prowadzoną przez Związek akcję strajkową policja brutalnie tłumiła, przedsiębiorcy odpowiadali lokautami. Walki te pokazały Irlandczykom ścisłą więź między sprawą narodową a społeczną. Sinn Fein wszedł w bliską współpracę z robotnikami Dublina. W pełni miało się to okazać podczas powstania na Wielkanoc 1916 r. Tymczasem Ulsterczycy zajęli stanowisko tak bezwzględne, że nawet rząd angielski zaczął przeciwko nim występować. Ale wtedy doszło do rzeczy niesłychanej. W marcu 1914 r. oficerowie angielscy w miasteczku Curragh w hrabstwie Ulster zagrozili gremialnym podaniem się do dymisji, gdyby im kazano walczyć przeciwko ochotnikom ulsterskim. Irlandia była w przededniu wojny pomiędzy ludnością rodzimą a napływową mniejszością angielską z Ulsteru. Sierpień 1914 r. i wybuch pierwszej wojny światowej przyniósł zmianę sytuacji. We wrześniu 1914 r. ustawa o Home Rule'u uzyskała moc obowiązującą z tym, że Ulster został spod jej działania wyłączony. Ale odroczone zostało wprowadzenie ustawy w życie. Dopiero po wojnie w zmienionych warunkach utworzono najpierw w 1921 r. Wolne Państwo Irlandię jako dominium brytyjskie, później w 1937 r. Republikę Irlandzką. Szeroki rozgłos pozyskała w Wielkiej Brytanii w owych latach sprawa tzw. sufrażystek (suffrage - prawo głosowania). W 1903 r. Emmeline Pankhurst wraz z córkami Christabel i Sylvią założyła Społeczny i Polityczny Związek Kobiet (Women's Social and Political Union) i podjęła wkrótce kampanię, mającą pośród burzliwych manifestacji zdobyć prawo wyborcze dla kobiet. Sufrażystki umiały poruszyć opinię publiczną, zwrócić jej uwagę na kwestię kobiecą, ale celu nie osiągnęły. Prawo wyborcze przyznano kobietom w Wielkiej Brytanii dopiero po I wojnie światowej. Rozdział trzydziestyŃ ósmy:Ń Francja w przededniu wojny Ofensywa dyplomatyczna Niemiec - pierwszy kryzys marokański i wymuszona przez Berlin dymisja ministra spraw zagranicznych Delcassego w 1905 r., drugi kryzys marokański w 1911 r - postawiła przed Francją w całej ostrości zagadnienie stosunków ze wschodnim sąsiadem. Agresywne wystąpienia dyplomacji niemieckiej były prostym skutkiem i zarazem zewnętrzną oznaką procesu gospodarczego, zachodzącego na terenie Lotaryngii, Alzacji, Nadrenii i Westfalii. Granica francusko-niemiecka przebiegała w taki sposób, że węgiel pozostawał na ogół po stronie niemieckiej, ruda żelazna zaś głównie po stronie francuskiej. Rozwój przemysłu niemieckiego coraz silniej zwiększał zapotrzebowanie na rudę. Sprowadzano ją głównie ze Szwecji, Hiszpanii i Francji. Szwecja wszakże zaczęła stosować ograniczenia w wywozie, spadło wydobycie rudy hiszpańskiej, huty niemieckie były więc coraz silniej związane z rudą francuską, zwłaszcza że koszty transportu z kopalni francuskich w Lotaryngii i Normandii były najniższe. Kapitał niemiecki rozpoczął więc walkę o zdobycie źródeł tego cennego surowca. Zawiodły próby opanowania Maroka z jego bogactwami, ale w znacznej części została uwieńczona powodzeniem pokojowa penetracja kapitału niemieckiego do Francji. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej wielkie koncerny reńsko-westfalskie miały już pod swą kontrolą w dużej mierze kopalnie w Briey, Longwy, Nancy, jak i w Normandii. Penetracja kapitału niemieckiego zaniepokoiła Francuzów. W prasie pojawiły się artykuły, protestujące przeciwko wyprzedawaniu skarbów ziemi francuskiej, w parlamencie mówiono nawet o uchwaleniu ustawy, utrudniającej opanowanie kopalń francuskich przez obcy kapitał. Nie wszyscy jednak we Francji podzielali te obawy i te antyniemieckie niechęci. Przedstawiciele przemysłu żelaznego ze wschodnich departamentów, który pracował dzięki węglowi z Zagłębia Ruhry, byli zdania, że Francja i Niemcy uzupełniają się gospodarczo i powinny ze sobą współpracować. W dziedzinie wielkiej polityki wyrazicielem tej części kapitału francuskiego, która dążyła do współdziałania z niemieckim, był Joseph Caillaux, premier w 1911 r., kilkakrotny minister skarbu. W Niemczech wielki przemysłowiec August Thyssen dowodził, że Francuzi "posiadają w Lotaryngii bardzo wiele żelaza, a nie mają węgla, my zaś węgla posiadamy pod dostatkiem, lecz nie mamy żelaza, dlatego jest rzeczą niezbędną, aby oba nasze kraje pozostawały ze sobą w stosunkach nie tylko pokojowych, ale także przyjacielskich". Górę wziął jednak kierunek przeciwny współpracy z Niemcami czy też lękający się Niemiec. Przemysł francuski, zwłaszcza maszynowy, widział dla siebie w przemyśle niemieckim groźnego i niebezpiecznego konkurenta. Przywóz z Niemiec do Francji przewyższał wielokrotnie francuski wywóz do Rzeszy. Obawa przed najazdem wschodniego sąsiada była wciąż żywa, wskazywano, że wojska niemieckie mogłyby w ciągu kilku godzin po wypowiedzeniu wojny zająć Briey, Longwy i inne ważne ośrodki przemysłowe we wschodniej Francji. Niezręczne, brutalne akty politycznej agresji rządu Rzeszy, szczególnie w r. 1905 i 1911, wywołały w społeczeństwie francuskim zrozumiałe zaniepokojenie i pogłębiły nastroje antyniemieckie. Silnie wystąpiło to zwłaszcza po wysłaniu kanonierki "Panther" do Agadiru i rokowaniach Caillaux z Berlinem. W styczniu 1912 r. gabinet Caillaux został obalony, a na czele rządu stanął jako premier i minister spraw zagranicznych przeciwnik Niemiec, rzecznik polityki twardej i nieustępliwej, Raymond Poincare, w rok później w styczniu 1913 r. wybrany na prezydenta. Zaczęto mówić o "przebudzeniu narodowym" (r¬%¦veil national). W 1913 r. parlament uchwalił trzyletnią służbę wojskową. Stanowczej polityce Poincarego przeciwstawiała się część wielkiej burżuazji z Caillaux na czele, dążyła bowiem do współpracy z Niemcami, i lewica, gdyż uważała, że polityka taka musi doprowadzić do wojny. Jeden z przywódców socjalistycznych Marcel Sembat wydał w 1914 r. książkę pt. Faites un roi, sinon faites la paix (Powołajcie króla albo zróbcie pokój). Wyrażał tam pogląd, iż rząd republiki parlamentarnej nie może mieć ani szybkości, ani stanowczości w działaniu niezbędnej do kierowania państwem podczas wojny. Wyciągał stąd wniosek, że republika zaniechać musi wszelkiej wojowniczej polityki. Naród francuski pragnie szczerze pokoju, lecz wciąż nie może się pogodzić z utratą Alzacji i Lotaryngii. Sami wszakże Alzatczycy nie myślą już o ponownym przyłączeniu do Francji, pragną jedynie szerokiej autonomii w ramach państwowości niemieckiej. Niech więc Francja wyraźnie wyrzeknie się odwetu. Rzesza udzieli Alzacji autonomii, a pojednanie francusko-niemieckie stanie się rzeczywistością. Rozdział trzydziestyŃ dziewiąty:Ń Rosja w przededniu wojny Chwilowe stłumienie rewolucji i przejściowy triumf pozwoliły reakcji na jedną jeszcze, ostatnią tym razem próbę umocnienia i utrzymania ustroju. Była to próba rozwiązania ciężkiego problemu agrarnego. Podjął ją w latach 1906-1911 szef rządu carskiego, energiczny Piotr A. Stołypin i usiłował przeprowadzić w taki sposób, aby nie uszczuplić znaczenia i wpływów wielkiej własności ziemskiej, wzmocnić natomiast warstwę bogatych chłopów, prowadzących na wsi gospodarkę kapitalistyczną i uczynić z nich podporę caratu, a zarazem sojusznika szlachty. Dekret z 22(9Ď) listopada 1906 r., a następnie ustawa z 27(14Ď) czerwca 1910 r. dały podstawę rozdziału wspólnoty chłopskiej tzw. miru i przekształcenia jej we własność indywidualną. Chłopi mogli odtąd otrzymywać w indywidualne posiadanie użytkowany nadział ziemi. Działo się to na wniosek chłopa za zgodą zebrania gromadzkiego. Pociągnęło to za sobą zmiany w strukturze wsi. Zamożniejsi chłopi stali się właścicielami większych gospodarstw, ubożsi, tzn. proletariat rolny, który tylko dzięki udziałowi w mirze utrzymywał się jeszcze na wsi, miał przed sobą trzy drogi - pozostać na roli w charakterze robotników rolnych, udać się do miasta do pracy w fabryce albo osiedlić się na Syberii. W latach 1907-1917 przeszło 2 mln gospodarzy porzuciło wspólnotę i objęło na indywidualną własność około 17 mln dziesięcin, czyli prawie 19 mln ha. W latach 1907-1914 ponad 3 mln chłopów wywędrowało na Syberię. Władze konsekwentnie popierały zamożnych chłopów. "Rząd postawił nie na ubogich i pijaków, lecz na silnych" - oświadczył Stołypin w Dumie 18(5Ď) grudnia 1908 r. Stawka "na silnych" nie całkiem się powiodła; reforma stołypinowska nie zjednała ogółu chłopów dla caratu, a jedynie ich część, zaostrzyła natomiast przeciwieństwa klasowe na wsi rosyjskiej. Pod względem politycznym zarówno Stołypin, jak i po jego zamordowaniu we wrześniu 1911 r. jego następcy W. N. Kokowcow i Iwan W. Goremykin, utrzymywali kurs skrajnie reakcyjny; hasło Stołypina "najpierw uspokojenie, a potem reformy" stało się przysłowiowe. Ostre represje dotknęły socjaldemokrację rosyjską. Znaczna liczba organizacji partyjnych uległa rozbiciu. W Petersburgu np. w 1907 r. partia miała prawie 8 tys. członków, w 1908 r. zaś zaledwie około 3 tys. Niebezpieczeństwem nie mniejszym niż represje rządowe było wewnętrzne jej rozbicie. Konsekwentny kierunek rewolucyjny reprezentowali jedynie bolszewicy, dążący do zwycięstwa rewolucji burżuazyjno-demokratycznej i jej przerodzenia w rewolucję socjalistyczną. Bolszewicy rozumieli, że sposób walki musi być inny w okresie chwilowego triumfu reakcji, niż w czasie wysokiego napięcia sił rewolucyjnych. Rozumieli, że obok działalności nielegalnej, ogromnie w nowych warunkach utrudnionej, należy wyzyskać wszystkie możliwości, jakie daje praca legalna, a więc przede wszystkim związki zawodowe i trybunę Dumy (partie socjalistyczne wzięły udział w wyborach do Ii, Iii i Iv Dumy). Bolszewicy spotkali się wszakże z oporem z dwóch stron. Wystąpili przeciwko nim mieńszewicy, którzy przecenili siły reakcji, nie wiedzieli, że rewolucja jest w Rosji nieunikniona, uważali więc za rzecz wskazaną zerwać z wszelką działalnością rewolucyjną i przejść na tory pracy wyłącznie legalnej. Taktykę bolszewicką zwalczała również grupa tzw. otzowistów (od rosyjskiego wyrazu otozwat'odwołać). Otzowiści domagali się odwołania posłów socjaldemokratycznych z Dumy i nie uznawali innych form pracy i walki, oprócz rewolucyjnych. W grudniu 1908 r. odbył się w Paryżu zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji. Referat zasadniczy wygłosił Lenin. W wyniku dyskusji uchwalono rezolucję, która stwierdzała, że partia prowadzić będzie nadal akcję rewolucyjną, ale w pracy długofalowej, mającej na celu wychowanie, zorganizowanie i zjednoczenie proletariatu, chłopów i wojska, korzystać też musi z wszelkich możliwości legalnych. Zgodnie z tymi wskazaniami partia podjęła energiczną akcję na terenie związków zawodowych, spółdzielni i stowarzyszeń oświatowo-kulturalnych. W Dumie posłowie socjaldemokratyczni, a przede wszystkim poseł petersburski, bolszewik Mikołaj G. Poletajew, poddawali ostrej krytyce rząd carski i burżuazję. Dużą wagę przywiązywała partia do akcji strajkowej. Ruchu strajkowego nie zdołał stłumić surowy reżim policyjny. Gdy rząd wystąpił z oskarżeniem 55 posłów socjalistycznych do Ii Dumy o przygotowywanie zamachu na życie cara i nakazał wytoczenie im procesu, w głównych ośrodkach przemysłowych Rosji wybuchł w listopadzie 1907 r. wielki strajk protestacyjny. W Petersburgu, w dniu rozpoczęcia procesu, strajkowało ponad 60 tys. robotników. W latach 1912-1913 wybuchło przeszło 2 tys. strajków, w pierwszym półroczu 1914 r. przeszło 4 tys. W okresie reakcji i walki z klasą robotniczą nie osłabła również polityka rusyfikacyjna. Projekty ustawy o samorządzie miejskim w Królestwie przewidywały utworzenie obok kurii polskiej i żydowskiej także oddzielnej kurii rosyjskiej, chociaż Rosjanie byli tam tylko nieliczną, napływową garstką urzędników, nauczycieli i policjantów. Uderzeniem w polskość było wyodrębnienie ziemi chełmskiej i upaństwowienie Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Ostra agitacja antyżydowska w Rosji zmierzała do dalszego ograniczania Żydów, zwłaszcza w szkolnictwie. W wystąpieniach antysemickich w Dumie wyróżniał się jeden z przywódców "czarnych sotni", poseł Władimir M. Puryszkiewicz, który swoje skrajnie prawicowe stanowisko zamanifestował słynnym okrzykiem rzuconym w Dumie: "na prawo od nas jest tylko ściana" (prawieje nas tolko stiena). Konstytucyjny ustrój Wielkiego Księstwa Finlandzkiego był dla reakcji rosyjskiej kamieniem obrazy. Stąd płynęły tendencje do ograniczenia odrębności finlandzkich. W 1910 r. Stołypin przeprowadził w Dumie ustawę, która z pogwałceniem konstytucji wielkiego księstwa oddawała władzom rosyjskim do rozstrzygania tak ważne kwestie, jak sprawy walutowe, celne, ustawodawstwo dotyczące stowarzyszeń i zgromadzeń publicznych, przystosowanie systemu oświaty ludowej oraz finlandzkiego kodeksu karnego do interesów cesarstwa, obowiązek partycypowania w wydatkach cesarstwa itd. Ostatnie Dumy, trzecia wybrana w 1907 r. i czwarta wybrana w 1912 r., były z uwagi na reakcyjną ordynację wyborczą reprezentantami jedynie klas uprzywilejowanych i w najmniejszej mierze nie pełniły funkcji powiązania społeczeństwa z rządem i ustrojem. Pomimo zachowawczego, ziemiańsko-burżuazyjnego składu Dumy profesor Milukow mógł ją nazwać nie bez słuszności "akumulatorem niezadowolenia". Sytuację Rosji w owych latach trafnie scharakteryzował historyk radziecki P. N. Jefremow: "Powstało oryginalne błędne koło. Z jednej strony przeżytki feudalizmu były poważną przeszkodą na drodze do kapitalistycznego rozwoju Rosji. Z drugiej strony feudalizm służył burżuazji do hamowania ruchów proletariackich i rewolucji. W rezultacie ze względu na trudności rozwoju kapitalizmu rosyjskiego na gruncie rodzimym trzeba się było uciec do inwestycji zagranicznych i do zagranicznych pożyczek. To zaś z kolei wiodło do stopniowego uzależnienia gospodarki rosyjskiej od kapitału zachodniego, a w następstwie i zależności politycznej". W 1913 r. przemysł rosyjski był opanowany w 30% przez kapitalistów zagranicznych. Większe przedsiębiorstwa, mające kapitał zakładowy ponad 500 tys. rb., były w 47% własnością obcego kapitału. W najważniejszych gałęziach przemysłu stosunek ten wyglądał jeszcze gorzej. Górnictwo rosyjskie w 1912 r. było w 84% w posiadaniu kapitalistów zagranicznych. 3/4 kapitału wielkich banków rosyjskich przypadało na "banki-córki" banków zagranicznych, przede wszystkim paryskich. Inwestycja obcego kapitału w Rosji w 1915 r. ilustruje poniższa tabela: Kapitał: Mln rubli - Udział procentowy Francuski: 687,9 - 31,2 Brytyjski: 535,4 - 24,3 Niemiecki: 436,1 - 19,8 Belgijski: 318,7 - 14,4 Stanów Zjednoczonych: 114,0 - 5,2 Inny: 113,8 - 5,1 Razem: 2205,9 - 100,0 Ekspansja obcego kapitału do Rosji, ścieranie się tam kapitału francuskiego i angielskiego z niemieckim wyjaśnia wiele problemów polityki rosyjskiej, jak i tych kwestii międzynarodowych, w które Rosja była uwikłana. Ekspansja Rosji kierowała się ku Mandżurii, Korei i Chinom na Dalekim Wschodzie, ku Afganistanowi i Persji, wreszcie ku Bliskiemu Wschodowi. W różnych okresach przeważały różne tendencje. Pod koniec Xix w. polityka rosyjska koncentrowała się na zagadnieniach Dalekiego Wschodu, na Bałkanach zaś była bardziej ustępliwa i pojednawcza. Dlatego to dwukrotnie w tym czasie doszło do porozumienia austro-rosyjskiego w sprawach bałkańskich (porozumienie Gołuchowski-Murawiow w Petersburgu w 1897 r. i Gołuchowski-Lamsdorff w Mürzsteg w 1903 r.). Przegrana wojna z Japonią w 1904-1905 r. przyspieszyła wysunięcie spraw Bliskiego Wschodu na plan pierwszy. Zarówno wielka własność ziemska na Ukrainie, zainteresowana w możności swobodnego, niczym nie krępowanego wywozu zboża, jak i ciężki przemysł południoworosyjski uważały całkowitą swobodę handlu czarnomorskiego, tzn. objęcie przez Rosję ochrony drogi morskiej przez Cieśniny za niezbędny warunek dalszego pomyślnego rozwoju gospodarki rosyjskiej. Obliczano, że w latach 1903-1912 przeciętnie 37% wywozu z Rosji szło przez Cieśniny. Nic więc dziwnego, że kwestia Cieśnin była przedmiotem bacznej uwagi zarówno rządu carskiego, jak i przedmiotem żywej akcji propagandowej pośród burżuazji rosyjskiej. Stąd też pochodziła wielka ruchliwość dyplomacji carskiej w sprawach Bliskiego Wschodu w ostatnich latach przedwojennych. W 1911 r. mamy nieudolną próbę rozciągnięcia wpływu na Turcję w formie zbliżonej do protektoratu drogą bezpośredniego porozumienia z Portą, w 1912 r. widzimy czynny udział Petersburga w formowaniu sojuszu bałkańskiego. Sprawy Turcji, Cieśnin i narodów bałkańskich ściśle łączyły się ze sobą. Aktywizacja polityki rosyjskiej na Bliskim Wschodzie zaostrzała antagonizm z państwami centralnymi. Dla Austro-Węgier hegemonia caratu na Bałkanach była poważnym niebezpieczeństwem. Niemcom przewaga rosyjska nad Bosforem groziła poderwaniem stanowiska, które zdołali już sobie w Turcji wyrobić i przekreśleniem dalszych planów opanowania imperium osmańskiego. Rozdział czterdziesty:Ń Sprawa polska przedŃ pierwszą wojną światową Ważnym zagadnieniem dziejów Europy była sprawa narodów pozbawionych bytu państwowego. Polacy, Litwini, Ukraińcy, Czesi, Słowacy, Łotysze, Estończycy, Finowie, Jugosłowianie, Rumuni, Ormianie, Francuzi (w Alzacji i Lotaryngii), Duńczycy (w Szlezwiku), Włosi, Irlandczycy, Katalończycy - oto ludy zmuszone żyć w całości lub w części pod obcym panowaniem. Były wśród nich narody o bogatej przeszłości, o własnej starej tradycji państwowej, stojące na wysokim stopniu rozwoju kulturalnego i gospodarczego, były i narody zacofane ekonomicznie i kulturalnie. Sytuacja narodów uciemiężonych układała się rozmaicie, było to zależne i od ich własnego rozwoju, i od polityki państwa, w którego skład wchodziły. Państwa ciemiężące inne ludy, a więc państwa, przeciw którym kierowały się ruchy narodowe, to przede wszystkim carska Rosja, monarchia habsburska i Turcja, następnie Rzesza Niemiecka i Wielka Brytania. Bywały okresy, gdy sprawa narodu uciemiężonego stawała się głośna w świecie. Prasa podawała wiadomości o prześladowaniach i ucisku, jakiego doznawał, zajmowały się nim kancelarie dyplomatyczne. Gdy państwo uciskające było słabe lub gdy znajdowało się w trudnej sytuacji, dochodziło nawet do interwencji dyplomatycznych. W końcu Xix w. i na początku Xx w. taka interwencja była niemożliwa w Wiedniu, Petersburgu, Berlinie czy Londynie, ale stosowano ją chętnie w Stambule. Interwencja dyplomatyczna, postawienie sprawy narodu ujarzmionego na porządku dziennym dyskusji między państwami mogło mieć różne cele. Czasami chodziło po prostu o wywołanie we własnym społeczeństwie nastrojów przychylnych dla rządu, który ujmował się za sprawą popularną w kraju. Czasami szło o uzyskanie dla siebie wpływów politycznych i gospodarczych w państwie, przeciw któremu kierował się ruch narodowy (np. interwencja Austrii i Rosji w 1903 r. w kwestii reform administracji tureckiej w Macedonii). Wreszcie w rzadkich wypadkach, gdy dochodziło do akcji zbrojnej (np. wojna francusko-austriacka w 1859 r. lub rosyjsko-turecka w latach 1877-1878Ď), celem było uzależnienie od siebie nowo powstającego państwa. Polska była uciemiężoną nie przez jedno mocarstwo jak np. Irlandia, lecz przez trzy mocarstwa. Fakt ten wywoływał najrozmaitsze powikłania, a przede wszystkim wiązał Polskę z polityką trzech mocarstw, nie zaś jednego. I odwrotnie trzy mocarstwa musiały w swej polityce brać czynnik polski pod uwagę. W Xix w., w okresie wojen napoleońskich do powstania styczniowego, a nawet dalej do wojny francusko-niemieckiej (1870-1871Ď), głośno było w Europie o sprawie polskiej. W okresie następnym w latach 1871-1914 przeciwnie, w świecie mówiło się o Polsce bardzo mało. W konfliktach międzynarodowych czynnik polski nie występował na zewnątrz. Wniosek, iż sprawa polska przestała być zagadnieniem międzynarodowym, a stała się jedynie kwestią wewnętrzną rosyjską, pruską, austriacką, jest jednak zupełnie błędny. W istocie rzeczy niewiele się zmieniło. W Xix w. tylko Francja Napoleona I walcząc z zaborcami Polski dążyła do utworzenia państwa polskiego, które miało być jej przednią strażą w Europie Środkowej. Państwo takie, uzależnione od Francji, istniało przez kilka lat, było to Księstwo Warszawskie. Ta sytuacja nie powtórzyła się już więcej przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Interwencje dyplomatyczne w Petersburgu podczas powstania styczniowego nie miały na celu rozwiązania sprawy polskiej, lecz osiągnięcia własnych korzyści francuskich i angielskich, a w dalszym rzędzie uspokojenie wzburzonej opinii publicznej na Zachodzie. Zmiana, którą przyniosły lata 1870-1871, polegała na tym, że w Europie na lat trzydzieści parę nastąpił okres pokoju, okres bez wielkich wstrząsów wojennych i rewolucyjnych. Ponadto Francja przestała aż do upadku caratu posługiwać się sprawą polską w swych akcjach politycznych. Uznała, że nie będzie jej to przynosiło korzyści, lecz przeciwnie - szkodę. Francja za czasów Iii Republiki upatrywała jedno ze źródeł swej katastrofy w 1870 r. w dawnych swych związkach z Polską, one to bowiem oddaliły od Francji Rosję; wyrzeczenie się więc Polski i pogrzebanie sprawy polskiej to klucz, który miał Iii Republice otworzyć drogę do carskiego zaufania. "Co do mnie - pisał 4 września 1871 r. Thiers do generała Le Flo, ambasadora w Petersburgu - mam ten klucz bardziej w ręku aniżeli ktokolwiek inny we Francji. Od lat czterdziestu mówiłem i powtarzałem, i to z wysokości trybuny parlamentarnej, że nadzieje podsuwane Polsce były w stosunku do niej nielojalnością, w stosunku zaś do nas samych wielkim oszustwem. My sami gubiliśmy Polskę od lat czterdziestu podniecając ją, a nie mogąc, nie chcąc jej podtrzymać, z Rosji zaś zrobiliśmy sobie na długi czas nieprzejednanego wroga". Zmieniały się rządy Iii Republiki, zmieniali się premierzy i ministrowie spraw zagranicznych, ale bez zmiany pozostał pogląd Thiersa nakazujący polityce francuskiej daleko idącą powściągliwość w sprawie polskiej. Gdy w 1887 r. podczas ostrego napięcia w stosunkach francusko-niemieckich i groźby wojny zwrócono się ze strony polskiej do sfer rządowych francuskich, prawdopodobnie do ministra wojny, generała Boulanger, z propozycją wywołania insurekcji w Poznańskiem i na Pomorzu, rząd Iii Republiki oddał całą sprawę w ręce rosyjskie. Rzecz prosta, że w Petersburgu nie chciano o niczym słyszeć. Była jednak zasadnicza różnica pomiędzy sytuacją Polski w okresie lat 1800-1870, a jej położeniem pod koniec stulecia. Różnica ta polegała na zmienionym stosunku pomiędzy trzema zaborcami. Swego czasu Engels wyraził się, że Polska była cementem, który spajał Święte Przymierze. Tak było istotnie przez czas długi. Wspólny interes zaborców w utrzymywaniu Polski w niewoli był silniejszy niż różnice, zaznaczające się w innych kwestiach i dzielące Wiedeń, Petersburg i Berlin. Jeśli w 1854 r. Austria nie wystąpiła zbrojnie przeciwko Rosji, to zapewne w dużej mierze wpłynęła na to obawa przed możliwą w takim wypadku odbudową państwa polskiego. Z końcem Xix w. antagonizm austriacko-niemiecko-rosyjski na Półwyspie Bałkańskim i na Bliskim Wschodzie (supremacja na Bałkanach i eksploatacja Turcji) ujawnił się z taką siłą, że wzajemne niechęci i sprzeczności wzięły górę nad wspólnym interesem zaborców. Gdy rozgorzała w Rosji walka pomiędzy kapitałem francuskim a niemieckim, konflikt niemiecko-rosyjski był tak ostry, że zarówno solidarność konserwatywno-monarchistyczna, jak i antypolska, zaborcza, zeszły na plan dalszy wobec powstałych rozbieżności. Już Bismarck brał pod uwagę możliwość wojny przeciw Rosji i zastanawiał się, jaką rolę mogłaby wówczas odegrać sprawa polska. Książę Chlodwig Hohenlohe-Schillingsfürst 27 października 1883 r. zapisał w swym dzienniku wywody kanclerza, które nieźle charakteryzują jego polskie zamysły i dążenia. "Wojna z Rosją, w której musielibyśmy popierać Austrię, byłaby nieszczęściem, gdyż nie moglibyśmy nic zyskać, nawet zwrotu kosztów wojennych. Wojna doprowadziłaby także do tego, że musielibyśmy odbudować Polskę po Dniepr i Dźwinę. My sami nie wzniecilibyśmy wprawdzie w Polsce powstania, ale musielibyśmy pozwolić na to Austrii, która ogłosiłaby później królem polskim jednego z arcyksiążąt, jeśliby takiego miała. To doprowadziłoby z kolei do utworzenia się przeciw temu królestwu przymierza trzech dworów cesarskich, tą drogą doszlibyśmy znowu do związku trzech cesarzy". A więc Polacy mieliby pomóc armii niemieckiej w pokonaniu Rosjan, a wskrzeszone polskie królestwo miałoby stać się znowu cementem spajającym trzy mocarstwa rozbiorcze. "Odbudowa Polski - pocieszał się Bismarck innym razem - [byłaby] wprawdzie bronią obosieczną, ale mniejszym jednak złem od inwazji rosyjskiej". Stosunki między zaborcami wpływały na politykę prowadzoną wobec Polaków. I tak ostry, antypolski kurs prowadzony za kanclerstwa Bismarcka spowodowany był w pierwszym rzędzie interesami niemieckiej burżuazji i pruskich junkierów, ale miał również u swych podstaw chęć pokazania rządowi carskiemu, że mimo różnic, które zaczęły dzielić Petersburg i Berlin, Niemcy nie dążą do konfliktu z Rosją. Lekkie złagodzenie kursu za kanclerstwa generała Capriviego miało na celu zjednanie sobie Polaków wobec pogorszenia stosunków z caratem. Był to zresztą objaw przejściowy i krótkotrwały. Wkrótce wziął górę pogląd przeciwny - rosnący wtedy antagonizm między Berlinem a Petersburgiem nakazywał eksterminację żywiołu polskiego, zamieszkującego wschodnie prowincje Rzeszy, graniczące z Rosją, położone blisko stolicy. 13 stycznia 1902 r. mówił w sejmie pruskim kanclerz Bulow: "Nie możemy dopuścić, aby wyschły korzenie potęgi pruskiej, aby nasza narodowość nad Wartą, Wisłą i Odrą została wyparta falami obcej nam narodowości, wszak Poznań i Bydgoszcz, Gdańsk i Toruń leżą zbyt blisko serca monarchii pruskiej, zbyt blisko ośrodków żywiołu niemieckiego". W 10 lat później wtórował kanclerzowi inny działacz hakatystyczny Otto Hoetzsch. Publicysta ten tak charakteryzował w 1912 r. cele polityki niemieckiej na ziemiach polskich: "Musi nadejść czas, w którym nacisk sił materialnych i duchowych na Polaków będzie tak silny, że utrwali się w nich przekonanie: Cokolwiek zdarzyć się może w zaborach rosyjskim i austriackim, my ani materialnie, ani moralnie nie możemy się już wyrwać spod panowania pruskiego". Słowa Bulowa i Hoetzscha to komentarz wyjaśniający kierunek polityki niemieckiej. Zasługują tu na uwagę nieprzypadkowe, rzecz prosta, zbieżności na gruncie międzynarodowym i wewnętrznym niemieckim. W 1907 r. zarysowało się zbliżenie angielsko-rosyjskie, groźba oskrzydlenia zawisła nad Rzeszą. W 1908 r. sejm pruski uchwalił na wniosek rządu ustawę wywłaszczeniową. W 1912 r:, gdy nastąpiło dalsze zaostrzenie sytuacji międzynarodowej, rząd berliński zaczął wykonywać postanowienia ustawy i wywłaszczać ziemię polską. Podobnymi torami szła i polityka Petersburga. Władze carskie upatrywały w Królestwie bastion wysunięty na zachód, mający odegrać w przewidzianej zbliżającej się wojnie z państwami centralnymi ważną rolę zabezpieczenia zaczepnych działań rosyjskich w Galicji Wschodniej i w Prusach Wschodnich. Stan oblężenia uznano tu za najlepszy środek zapewnienia sobie pełnej swobody działania. A obok tego w brzemiennym w doniosłe wydarzenia na arenie międzynarodowej roku 1912 nastąpiły takie posunięcia, jak wyodrębnienie ziemi chełmskiej z Królestwa i upaństwowienie Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, czyli usunięcie Polaków z kierowania i ze służby kolejowej. Austria z uwagi na swą strukturę wielonarodowościową musiała od początku ery konstytucyjnej prowadzić wobec Polski politykę inną niż Prusy i carska Rosja i znacznie bardziej niż tamte państwa brać pod uwagę postulaty polskie, a przynajmniej polskich klas posiadających. Imperializm austriacki kierował się ku Bałkanom, a Polska i ewentualne w niej zdobycze budziły zainteresowanie chyba tylko w niektórych odłamach dynastii, przede wszystkim osobiście u cesarza Franciszka Józefa. Nie da się w każdym razie zaprzeczyć, że polityka Michała Bobrzyńskiego jako namiestnika Galicji (1908-1913Ď) była politycznym przygotowaniem do wojny między monarchią habsburską i caratem i do postawienia przez Austrię sprawy polskiej. Rozdział czterdziestyŃ pierwszy:Ń Sytuacja międzynarodowaŃ w początkach Xx wieku Znaczny wpływ na rozwój stosunków międzynarodowych w początkach Xx w. wywarł rosnący konflikt angielsko-niemiecki. Problem ten ma obfitą literaturę, lecz dotąd nie został jeszcze całkowicie wyświetlony. Gdy w końcu Xix w. Wielka Brytania postanowiła zerwać z dotychczasową polityką "wspaniałego odosobnienia", zwróciła się najpierw do Niemiec z propozycjami zbliżenia i ścisłego współdziałania. Oferty sojusznicze angielskie, składane w latach 1898, 1899, 1901, Niemcy stale odrzucali. Odmowa rządu Rzeszy wynikała z przekonania, że korzyści z sojuszu czerpać będą jedynie Anglicy, Niemcom zaś nie odda on żadnych usług. W Berlinie nie wierzono w możliwość wyrównania przeciwieństw angielsko-francuskich, a zwłaszcza angielsko-rosyjskich. Stąd to kierownicy polityki niemieckiej sądzili, iż na sojusz z Anglią zawsze będzie czas, gdyż nie znajdzie ona innego sprzymierzeńca poza Rzeszą. Łączył się z tym brak zaufania do Wielkiej Brytanii i niewiara w jej siły. Wilhelm Ii pisał: "Anglicy za wszelką cenę starają się znaleźć armię na kontynencie, która by się biła w obronie ich interesów: nie będzie to armia niemiecka". Pokazało się wkrótce, że nie tylko nieaktualna stała się sprawa sojuszu, ale że stosunki między Londynem a Berlinem weszły w stan rosnącego napięcia. Niewątpliwą rolę w takim układzie rzeczy odegrała rywalizacja handlowa. Oba kraje, Niemcy i Anglię, wiązały ożywione stosunki handlowe, ale jednocześnie rywalizowały one ze sobą gospodarczo w wielu krajach. Kupiec niemiecki, bardziej prężny i przedsiębiorczy niż angielski, a przy tym taniej sprzedający swój towar, wypierał swego konkurenta z niektórych rynków. Fakt, że przemysł niemiecki rozwijał się szybciej niż brytyjski, wzbudzał w Anglii niemałe obawy. W ostatnich latach Xix w. wystąpił na widownię inny jeszcze czynnik, który uniemożliwił porozumienie Londynu z Berlinem. Niemcy rozpoczęli budowę wielkiej floty wojennej. Od bardzo dawna Anglicy uważali, że panowanie na morzach jest dla Wielkiej Brytanii kwestią życiową. Należało dbać o to, aby marynarka angielska była silniejsza od połączonych flot dwu najpotężniejszych mocarstw morskich. Według powszechnie ugruntowanej opinii tylko taki stosunek sił (Two Powers Standard) gwarantował Anglii bezpieczeństwo przed obcą inwazją oraz swobodę poruszania się po drogach morskich niezbędną do zapewnienia w razie wojny dostaw dla Wysp Brytyjskich. W 1898 r. parlament Rzeszy uchwalił kredyty na budowę silnej marynarki wojennej. Do r. 1904 miano wybudować 17 wielkich okrętów liniowych, 8 pancerników służących do obrony wybrzeży, 9 wielkich, 6 mniejszych krążowników itd. W 1900 r. program ten został jeszcze rozszerzony. Sekretarz urzędu w Urzędzie Marynarki Rzeszy kontradmirał von Tirpitz głosił pogląd, że niemiecka flota wojenna powinna być tak silna, aby atak na nią był dla Anglików "prawdziwym ryzykiem" (Risiko-Gedanke). Szeroka propaganda domagająca się budowy marynarki wojennej opanowała społeczeństwo niemieckie. Niemiecki Związek Flotowy (Deutscher Flottenverein), założony w 1898 r. liczył w 10 lat później ponad milion członków. Nie trudno stwierdzić, kto kierował propagandą morską i w czyim ona interesie leżała. Firmy Krupp i Stumm na samym tylko opancerzaniu okrętów zarabiały rocznie po 5 mln marek. W 1900 r., gdy koniunktura gospodarcza zaczęła się pogarszać, Krupp wszczął w prasie agitację za przyspieszeniem budowy floty. Książę Otto Salm-Horstmar uzasadnił to w ten sposób: "Dzięki zamówieniom na nowe okręty wojenne i wywołanemu przez to ożywieniu handlu i przemysłu podniosą się odpowiednie kursy giełdowe, ocalonych zostanie wiele dóbr i nastąpi konsolidacja rynku". Szeroka propaganda flotowa miała w Niemczech z natury rzeczy ostrze antyangielskie i wywoływała w Anglii ataki prasowe skierowane przeciwko Niemcom. Przewaga brytyjska na morzu była wszakże tak znaczna, że początkowo ani rząd, ani sztab marynarki nie niepokoił się zbytnio zbrojeniami niemieckimi. Sytuacja uległa zmianie dopiero wtedy, gdy w r. 1906 i 1907 Niemcy opracowali nowy plan trzyletni obejmujący budowę 12 wielkich pancerników najnowszego typu "Dreadnought" (Nie bój się niczego). Anglicy uznali wówczas, że Niemcy zaczęli poważnie zagrażać brytyjskiej supremacji morskiej. Antagonizm między Anglią a Niemcami miał jeszcze i inne przyczyny. Już w końcu Xix w. imperializm niemiecki rozpoczął penetrację w Turcji. Głównym jej wyrazem była budowa linii kolejowej, która połączyć miała Stambuł z Bagdadem, a w dalszym etapie i z Zatoką Perską. Rzecz prosta, że było to sprzeczne z interesami brytyjskimi. Klęska Rosji w Mandżurii w latach 1904-1905 przyniosła poważne konsekwencje w stosunkach międzynarodowych. Carat, powstrzymany w Azji Wschodniej, zwrócił baczną uwagę na Bliski Wschód i na Bałkany. W praktyce polityka rosyjska kierowała się nie tylko przeciw Austro-Węgrom i Turcji, państwom blisko związanym z Niemcami, ale i przeciwko samym Niemcom i ich penetracji imperialistycznej w Azji Zachodniej. Antagonizm rosyjsko-austriacko-niemiecki przyczynił się wydatnie do chwilowego załagodzenia nieufnych i nieprzyjaznych stosunków między Londynem a Petersburgiem i do układu anglo-rosyjskiego z 1907 r. Imperializm angielski, francuski i rosyjski sprzymierzyły się przeciwko najbardziej ruchliwemu i agresywnemu imperializmowi niemieckiemu. 5 października 1908 r. Austro-Węgry ogłosiły aneksję Bośni i Hercegowiny, prowincji, które dotąd na mocy postanowień kongresu berlińskiego jedynie "okupowały i administrowały". Fakt ten świadczył, że austriacki minister spraw zagranicznych Aehrenthal pragnie prowadzić politykę czynną i w ten sposób osłabić grożące monarchii naddunajskiej niebezpieczeństwo rozbicia. Ośrodkiem skierowanej przeciwko Austro-Węgrom akcji jugosłowiańskiej, jugosłowiańskim Piemontem była od pewnego czasu Serbia. Zadaniem polityki austriackiej musiało być osłabienie Serbii i jej uzależnienie od Wiednia. Aneksja Bośni i Hercegowiny miała pokazać Serbom, że monarchia austro-węgierska jest silna, że iluzją są nadzieje na jej rozbicie, że przeciwnie zjednoczenie Słowian południowych będzie mogło nastąpić właśnie pod berłem Habsburgów. Wiązał się z tym dalszy etap planów austriackich, zwłaszcza szefa sztabu generała Conrada von Hötzendorfa, mianowicie zniszczenie "serbskiego gniazda rewolucyjnego". W Belgradzie politykę austriacką dobrze rozumiano, toteż aneksja Bośni wywołała w Serbii wielkie zaniepokojenie. Rząd serbski nie mógł działać samodzielnie przeciw znacznie silniejszym Austro-Węgrom, mógł tak uczynić jedynie dzięki poparciu Rosji. Stanowisko Petersburga miało więc zasadnicze znaczenie. Otóż Rosja zgłosiła sprzeciw nie tyle zresztą przeciw samej aneksji, lecz przeciw jednostronnej formie jej dokonania bez zgody sygnatariuszy traktatu berlińskiego; żądała natomiast kompetensat zarówno dla Serbii, jak i dla siebie (swoboda przejazdu okrętów wojennych przez Cieśniny). Ale carat był zbyt osłabiony po rewolucji i po przegranej wojnie, aby móc z siłą wystąpić na zewnątrz. Koła rządowe petersburskie uważały przy tym, że ewentualny konflikt zagrozi ustrojowi carskiej Rosji. Ponadto Francja oświadczyła, że nie będzie się narażała na niebezpieczeństwo wojny z powodu sprawy, w której nie wchodzą w grę "interesy życiowe" Rosji. Austrię poparł natomiast mocno sojusznik niemiecki. Ostatecznie pod naciskiem Berlina rząd carski zrezygnował z oporu 23 marca 1909 r. Osamotniona Serbia musiała się ugiąć. 31 marca 1909 r. poseł serbski w Wiedniu złożył na Ballhausplatz notę, w której Serbia stwierdzała, że prawa jej w niczym nie zostały naruszone przez aneksję Bośni i zobowiązywała się do zmiany stanowiska względem Austro-Węgier, aby móc utrzymywać z nimi stosunki oparte na dobrym sąsiedztwie. W ten sposób zakończył się, formalnie rzecz biorąc tzw. kryzys bośniacki, który w ciągu kilku miesięcy utrzymywał Europę w stanie napięcia. Niemcy i Austria odniosły niezaprzeczenie zwycięstwo dyplomatyczne, ale było to zwycięstwo pyrrusowe. Pierścień otaczający państwa centralne bynajmniej nie został przerwany, jak tego dowodził kanclerz Bülow; niebezpieczeństwo jugosłowiańskie nie przestało zagrażać Austrii. Nie osiągnięto żadnych korzyści realnych. Rok 1911 przyniósł nowy poważny kryzys międzynarodowy, który o mało nie doprowadził do wybuchu wojny. Tym razem starły się Niemcy z Francją; przedmiotem sporu było, podobnie jak i przed sześciu laty, Maroko. Postanowienia konfederacji w Algeciras z 1906 r., jak również i późniejszy dwustronny układ francusko-niemiecki w 1909 r. nie doprowadziły do ułożenia współpracy dwóch antagonistów w Afryce. Wzrosło natomiast zainteresowanie Niemiec Marokiem, wzmogła się agitacja w prasie wskazująca na ten bogaty kraj jako na konieczny i naturalny teren ekspansji niemieckiej. Propagandę tę finansowała głównie nadreńska firma braci Mannesmann, którzy w 1909 r, otrzymali od sułtana koncesję na wydobywanie rudy. W marcu 1911 r. wybuchła w Maroku rewolta przeciwko sułtanowi Mulaj Hafidowi. Stolicę kraju F¬%¦s (Fez), otoczyli powstańcy. Rząd francuski zdecydował się wysłać ekspedycję zbrojną dla ochrony życia i mienia zamieszkałych tam Europejczyków. 4 maja 1911 r. oddziały francuskie zajęły F¬%¦s. Francja niezaprzeczenie przekroczyła uprawnienia przyznane jej przez konferencję w Algeciras. Dla Niemiec zarysowała się od razu możliwość wyzyskania sytuacji i otworzenia na nowo kwestii marokańskiej. 1 lipca 1911 r. do Agadiru, niewielkiego portu w zachodnim Maroku, wpłynęła kanonierka niemiecka o symbolicznej nazwie "Panther". Był to tak sławiony w prasie wszechniemieckiej "skok pantery do Agadiru" (Panthersprung nach Agadir). W taki sposób Niemcy wyrazili chęć wszczęcia z Francją rokowań na temat kompensaty za uznanie panowania francuskiego w Maroku. Chcieli rokować, ale mając w ręku "zastaw", jak mówiono w Berlinie. Plany niemieckie sięgały daleko, obejmowały całe Kongo Francuskie. Gabinet paryski zdecydował się nie podejmować rękawicy i sprawę załatwić polubownie. Decyzja ta podyktowana była w dużej mierze stanowiskiem Anglii. Rząd angielski nie zgodził się na propozycję francuską wysłania brytyjskiego okrętu wojennego do portu marokańskiego, Mogadoru (ob. As-Sawira), doradzał natomiast układy. Za takim sposobem wyjścia z sytuacji opowiadał się również premier Francji Joseph Caillaux, zwolennik ścisłej współpracy kapitału francuskiego i niemieckiego. Rokowania rozpoczęły się 9 lipca. Dyplomacja niemiecka wystąpiła tak bezwzględnie, że wywołała zaniepokojenie w Anglii. Toteż 21 lipca 1911 r. na bankiecie wydanym na cześć lorda-majora Londynu kanclerz skarbu Lloyd George wygłosił wobec zgromadzonego tam świata finansów przemówienie, w którym stwierdził, że Anglia stoi na stanowisku, iż "pokój zawszelką cenę jest formułą nie do przyjęcia dla wielkiego narodu". Było to ostrzeżenie pod adresem Niemiec, iż Wielka Brytania nie dopuści do nadmiernej przegranej francuskiej. Prasa niemiecka wszczęła gwałtowną kampanię antyangielską, ale rząd Rzeszy ostrzeżenie dobrze zrozumiał i złagodził swe dotychczasowe ostre stanowisko. Francuskie posunięcia giełdowe w sierpniu i we wrześniu, które odbiły się niekorzystnie na niemieckim rynku finansowym, skłoniły Berlin do dalszych ustępstw. 4 listopada 1911 r. porozumienie zostało wreszcie zawarte. Niemcy dały Francji wolną rękę w Maroku i zgodziły się na ogłoszenie francuskiego protektoratu nad tym krajem, ale uzyskały korzystne warunki dla niemieckich koncesjonariuszy; chodziło tu głównie o firmę braci Mannesmann. W zamian Francja odstąpiła Niemcom większą, lecz mniej wartościową część Konga Francuskiego o powierzchni około 275 tys. km¬ó;¦. Drugi kryzys marokański został zakończony, ale układ z 4 listopada nie doprowadził do trwałego odprężenia i wyrównania stosunków między Francją a Niemcami. Bezwzględne metody niemieckie zaostrzyły nieufność Francuzów. W styczniu 1912 r. obalony został Caillaux, któremu zarzucono zbytnią ustępliwość wobec Niemiec i nielojalność w stosunku do własnego ministra spraw zagranicznych. Na czele rządu francuskiego stanął Raymond Poincare. Za jego urzędowania ogłoszony został formalnie 30 maja 1912 r. protektorat Francji nad Marokiem. Także w Niemczech układ nie wzbudził zadowolenia, uważano, że dał on Rzeszy zbyt mało korzyści. Następstwem Agadiru było również zaostrzenie stosunków angielsko-niemieckich. Z końcem 1911 r. dwaj finansiści, bankier angielski Sir Ernest Cassel i niemiecki przedsiębiorca okrętowy Albert Ballin porozumieli się ze sobą i doprowadzili do tego, że w lutym 1912 r. przybył do Berlina w misji oficjalnej brytyjski minister wojny lord Haldane. Przyjazd jego zapoczątkował rokowania, które ciągnęły się na drodze dyplomatycznej przez miesiąc. Niemcy ofiarowali zwolnienie tempa zbrojeń morskich; opracowany właśnie 3-letni plan budowy nowych okrętów, tzw. Novelle, miał być ukończony nie w 1915 r., lecz w 1919 r., a więc wykonany w siedem lat. W zamian żądali, aby Wielka Brytania i Rzesza zobowiązały się do zachowania neutralności w razie, "gdyby jeden z dwóch kontrahentów znalazł się w stanie wojny, w której nie będzie mógł być poczytany za napastnika". Anglicy natychmiast gotowi byli jedynie zobowiązać się do nieagresji. Rokowania spełzły na niczym. I nie mogło być inaczej, gdyż obie strony co innego miały na celu. Niemcom chodziło o rozbicie Entente Cordiale - porozumienia francusko-brytyjskiego, gdy Anglikom szło o powstrzymanie niemieckich zbrojeń morskich. W parę miesięcy później, w maju 1912 r., parlament Rzeszy wbrew głosom Polaków i socjaldemokratów uchwalił kredyty na utworzenie nowej piątej eskadry, a więc dalsze powiększenie floty wojennej. Konflikt brytyjsko-niemiecki uległ dalszemu zaostrzeniu. Niebezpieczeństwo wojny przyszło wszakże z innej strony. Włochy od dawna już planowały zabór Trypolitanii i Cyrenajki. W tajnym porozumieniu z Francją uzyskały uznanie współzależności między kwestią marokańską a trypolitańską. Wielka Brytania, której także zależało na osłabieniu więzi Włoch z Trójprzymierzem, dała do zrozumienia, że nie będzie sprzeciwiać się aneksji. Konflikt francusko-niemiecki dał Włochom upragnioną sposobność realizacji planów kolonialnych. Dnia 28 września 1911 r. Włochy wypowiedziały wojnę Turcji, wysadziły następnie wojska w Afryce Północnej i w ciągu kilku tygodni zajęły porty Trypolitanii i Cyrenajki bronione przez Turków. W głębi kraju natomiast napotkali Włosi stanowczy opór miejscowych plemion i nigdy nie zdołali go całkowicie pokonać. Pomimo niepowodzeń swych wojsk Turcja odmawiała zawarcia pokoju i uznania aneksji włoskich. Włosi więc zdecydowali się przenieść działania wojenne do Europy, wiosną 1912 r. zajęli wyspę Rodos a następnie wyspy Dodekanezu na Morzu Egejskim, a nawet z daleka ostrzeliwali Dardanele. Wreszcie Turcja, nad którą zawisła groźba wojny z państwami bałkańskimi, ustąpiła. Dnia 15 października 1912 r. w Ouchy pod Lozanną podpisany został pokój; sułtan zrzekł się swego zwierzchnictwa nad Trypolitanią i Cyrenajką i uznał zabór tych krajów przez Włochy. Turcja zmieniła swe poprzednie stanowisko i poszła na ustępstwa, gdyż znacznie większe niebezpieczeństwo niż od Włochów zagroziło jej ze strony państw bałkańskich. Pod egidą rosyjską zawarty został 13 marca 1912 r. tajny bułgarsko-serbski traktat sojuszu przewidujący wojnę zaczepną przeciwko Turcji i podział ewentualnych zdobyczy w Macedonii; strefę około 60 km szerokości wzdłuż rzeki Wardar uznano za teren sporny, o jego losie rozstrzygnąć miał arbitraż cara Mikołaja. Dnia 29 maja 1912 r. stanął traktat bułgarsko-grecki, również skierowany przeciwko Turcji. Czarnogóra zawarła sojusz z Serbią i umowę ustną z Bułgarią. Czwórprzymierze bałkańskie wyzyskało osłabienie Turcji i w październiku 1912 r. rozpoczęło wojnę. Jej wynik przesądziły już pierwsze bitwy - zwycięstwa bułgarskie pod Kirkkilise (ob. Kirklareli) 24 października, pod Lüleburgaz 29 października, wielka wygrana Serbów pod Kumanovem 24 października, wreszcie zajęcie Salonik przez wojska greckie 8 listopada. Bułgarzy oblegali Adrianopol i rozpoczęli marsz na Stambuł; zatrzymały ich dopiero fortyfikacje pod Czataldżą na przedpolach stolicy. 3 grudnia zawarte zostało na życzenie Turcji zawieszenie broni. Rokowania pokojowe rozpoczęte następnie w Londynie nie dały wyniku. 3 lutego 1913 r. wznowiono działania wojenne. Powodzenie w dalszym ciągu sprzyjało sojusznikom bałkańskim. W marcu 1913 r. Bułgarzy i Serbowie zdobyli Adrianopol, Grecy Janinę. Rząd turecki uznał, że dalszy opór jest niemożliwy, i zwrócił się do zwycięzców z prośbą o rozejm i pokój. 30 maja 1913 r. stanął w Londynie traktat pokoju. Turcja ustąpiła sprzymierzeńcom bałkańskim łącznie ziemie położone na zachód od linii Enez-Midye w Tracji oraz Kretę. Skończyła się pierwsza wojna bałkańska, lecz wkrótce zaczęła się druga. Sprzymierzeńcy nie mogli dojść do porozumienia w kwestii podziału Macedonii. Bułgarzy przekonani, iż w wojnie dotychczasowej ponieśli największe ofiary, 1871-1914 powinni więc otrzymać najznaczniejsze korzyści, przeświadczeni o swej przewadze nad Serbią, znienacka w nocy z 29 na 30 czerwca 1913 r. zaatakowali Serbów i Greków. Przeliczyli się wszakże z siłami. Wojska serbskie i greckie stawiły opór mocniejszy, niż się ogólnie spodziewano. Ponadto uderzyła na Bułgarię Rumunia zgłaszająca pretensje do Dobrudży Południowej. Wreszcie korzystając z zamieszania Turcy zajęli Adrianopol. Bułgaria zagrożona klęską poprosiła o pokój. 10 sierpnia 1913 r. podpisany został traktat pokojowy w Bukareszcie. Warunki były dla Bułgarów ciężkie, musieli oddać Silistrę Rumunii i wyrzec się całej strefy spornej w Macedonii. W ostatecznym rezultacie po obu wojnach bałkańskich ludność Bułgarii powiększyła się zaledwie o 400 tys. mieszkańców, Grecji natomiast o 1600 tys., Serbii o 1200 tys. Zmiana stosunku sił na Bałkanach i przesunięcia graniczne spowodowały nowy kryzys międzynarodowy. Sukcesy serbskie wzbudziły żywe niezadowolenie w Wiedniu. Serbia dążyła wyraźnie do uzyskania dostępu do Morza Adriatyckiego. Własny port wzmocniłby i gospodarczo, i politycznie jej pozycję w stosunku do monarchii naddunajskiej. Dlatego właśnie sprzeciwiała się temu Austria. Poparły ją nie tylko Niemcy, ale także Włochy, które nie chciały szerzenia się wpływów słowiańskich nad Adriatykiem. Za Serbią natomiast stanęła Rosja. Kwestia portu serbskiego omal nie doprowadziła z końcem 1912 r. do wybuchu wojny. Ostatecznie państwa Trójprzymierza przeforsowały swój punkt widzenia. Utworzono niezawisłe księstwo Albanii, które zagrodziło Serbom drogę do morza. Niewątpliwy ten sukces Austro-Węgier stracił na znaczeniu w wyniku drugiej wojny bałkańskiej. Serbia zwróciła się wprawdzie nie ku Adriatykowi, lecz ku Macedonii, ale bądź co bądź wzmocnione państwo serbskie po świeżych zwycięstwach i triumfach miało większy autorytet i większą siłę atrakcyjną niż poprzednio. "Wielka Serbia" w znaczniejszej mierze niż dotąd była jugosłowiańskim Piemontem zagrażającym integralności monarchii habsburskiej. Dlatego za główne zadanie polityki austriackiej uznano w Wiedniu osłabienie czy nawet rozbicie królestwa serbskiego. Dyplomacja wiedeńska pracowała więc nad zacieśnieniem nadwerężonych stosunków z Rumunią i przede wszystkim nad zbliżeniem z antagonistką Serbii Bułgarią. Te okoliczności trzeba mieć żywo w pamięci, gdy rozważa się politykę Austro-Węgier w lipcu 1914 r. Rozdział czterdziesty drugi: Stosunki wyznaniowe Schyłek długiego pontyfikatu Piusa Ix przyniósł wydarzenia dużej doniosłości w życiu Kościoła katolickiego. I Sobór Watykański (1869-1870Ď) przyjął dogmat nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności. Uchwała soborowa oznaczała wzmocnienie władzy papieskiej i pogłębienie zwartości wewnętrznej Kościoła i jego hierarchii. Ogłoszenie dogmatu wywołało liczne głosy sprzeciwu w kołach liberalnych i wolnomyślnych. W łonie Kościoła wszakże opozycja nie była zbyt silna, a po uchwale Soboru umilkła. Tylko szczupła część duchowieństwa, głównie profesorowie uniwersytetów niemieckich, i niewielka grupa intelektualistów w Niemczech i Szwajcarii wystąpiła z Kościoła, tworząc sektę starokatolików, która wszakże nie zdobyła nigdy większego wpływu. Ostro natomiast na uchwałę soborową zareagowały niektóre rządy, Austria np. wypowiedziała konkordat z 1855 r. motywując to tym, że "kontrahent papieski stał się kimś innym". W Niemczech ogłoszenie nowego dogmatu stało się jedną z przyczyn Kulturkampfu. Wkrótce po ogłoszeniu dogmatu o nieomylności papieskiej nastąpił upadek Państwa Kościelnego; 20 września 1870 r. wojska włoskie wkroczyły do Rzymu. Nowa sytuacja charakteryzowała się tym, że osłabienie pozycji politycznej papiestwa, pozbawionego władzy świeckiej, lękającego się utraty swej niezależności, pozostającego w otwartym konflikcie lub co najmniej w złych stosunkach z większością rządów w Europie, towarzyszyło wzmocnienie stanowiska papieża w łonie Kościoła; miało się to wszakże uwidocznić dopiero za następnego pontyfikatu. W 1878 r. zmarł Pius Ix; następcą jego obrany został kardynał Gioacchino Pecci, który przybrał imię Leona Xiii. Nowy papież, podobnie jak Pius Ix, uznał wzmocnienie wewnętrznych sił Kościoła za sprawę zasadniczą i wiele uwagi poświęcił zwartości ideologicznej i doktrynalnej katolicyzmu. Zwalczanie sprzecznych z religią lub wrogich religii i Kościołowi kierunków naukowych wymagało wytworzenia własnego, dobrze ugruntowanego programu i własnej metody. Encyklika Aeterni Patris z 4 sierpnia 1879 r. wzywała uczonych katolickich do pogłębienia pracy w dziedzinie filozofii i do przyjęcia jednolitego wzoru, mianowicie wzoru scholastyki, zwłaszcza w tej postaci, jaką jej dał św. Tomasz z Akwinu. Encyklika ta zapoczątkowała neoscholastykę i jej postać podstawową - neotomizm. Neotomizm stał się doktryną obowiązującą w seminariach i wyższych uczelniach katolickich. Leon Xiii zreorganizował również, tak ważne dla doktryny kościelnej, studia biblijne i utworzył w 1902 r. oddzielną Komisję Biblijną dla kierowania badaniami w tej dziedzinie i ich koordynowania. W dziedzinie stosunków politycznych Leon Xiii postawił sobie za cel załagodzenie konfliktów z rządami, które wywołała bądź zaogniła nieustępliwość Piusa Ix, i wyprowadzenie papiestwa ze stanu odosobnienia, w jakim się ostatnio znajdowało. Taktyka papieża polegała na tym, aby wykazać rządom, iż Kościół w wielu wypadkach może być dla nich użyteczny, i tą drogą uzyskać pożądane ustępstwa. W szczególności Leon Xiii wskazywał, iż Kościół może odegrać dużą rolę w łagodzeniu ostrych przeciwieństw zarówno społecznych, jak i narodowych. Taktyką tą osiągnął zakończenie Kulturkampfu w Niemczech i nawiązanie poprawnych stosunków z Prusami. Doprowadził również do przywrócenia w 1889 r. stosunków dyplomatycznych z Rosją, zerwanych w dobie powstania styczniowego, choć nie zdołał poprawić położenia katolicyzmu w państwie cara. Charakterystyczna była zmiana stanowiska Watykanu wobec liberalizmu. Leon Xiii zszedł z nieugiętych, nieprzejednanych pozycji swego poprzednika i ujrzał nie tylko widoki kompromisu i porozumienia z liberalną burżuazją i z państwem liberalnym, ale również możliwość uzyskania dla Kościoła pomyślnych warunków działania w świecie nowoczesnym. Myśl Leona Xiii doskonale uwidaczniają jego słowa o liberalnej konstytucji belgijskiej z r. 1831Ď: "Uświęca ona niektóre zasady, których jako papież nie mogę uznać za słuszne, ale położenie katolicyzmu w Belgii wykazuje po doświadczeniach pół wieku, że w społeczeństwie współczesnym system wolności, zaprowadzony w tym kraju [w Belgii] jest najbardziej korzystny dla Kościoła. Katolicy belgijscy nie tylko powinni powstrzymać się od atakowania konstytucji, ale powinni jej bronić". Encykliki Immortale Dei z 19 listopada 1885 r. i Libertas z 20 czerwca 1888 r. nie zniosły wprawdzie (byłoby to sprzeczne z zasadami i wielowiekową tradycją i taktyką Kościoła), ale złagodziły tendencje Syllabusu Piusa Ix z r. 1864. Takie poglądy, a zarazem trzeźwy realizm skłoniły Leona Xiii do wezwania katolików francuskich do uznania republikańskiej formy rządu we Francji. Papież spodziewał się przez porozumienie z republikanami francuskimi umocnić położenie Kościoła we Francji, a zarazem pozyskać sympatie republiki francuskiej, potrzebne mu w jego grze politycznej z Włochami. Trudno ocenić, w jakiej mierze Leon Xiii liczył się jeszcze z możliwością odbudowy szczątkowego Państwa Kościelnego, w jakiej zaś dążył do paraliżowania polityki antyklerykalnych rządów włoskich. Faktem jest, że forytował Francję przeciw Włochom i popierał Dwuprzymierze francusko-rosyjskie przeciw Trójprzymierzu niemiecko-austriacko-włoskiemu. Baczną uwagę zwrócił też Leon Xiii na kwestię robotniczą. Myśli i wskazania społeczników katolickich, biskupa Wilhelma Kettelera w Niemczech, Alberta de Mun we Francji, Karola von Vogelsang w Austrii, profesora Gasparda Decurtins w Szwajcarii, rozwinął papież w encyklice Rerum novarum z 15 maja 1891 r. Encyklika wskazywała, że "natura każe, aby w społeczeństwie obie owe warstwy [tj. bogatych i biednych] zgodnie przystawały do siebie i odpowiednio równoważyły się nawzajem". Upominała "bogatych i pracodawców", że powinni pamiętać, iż "ani boskie, ani ludzkie prawa nie pozwalają uciskać potrzebujących i nędzarzy dla osobistej korzyści i zyski ciągnąć z cudzego niedostatku". Państwo powinno "swym prawodawstwem osłonić własność osobistą", ale zarazem musi "strzec robotników przed wyzyskiem pracodawców", zwłaszcza jeśli chodzi o pracę kobiet i dzieci. Wreszcie encyklika zachęcała do tworzenia katolickich stowarzyszeń robotniczych. Na gruncie zasad Rerum novarum powstawały stronnictwa chrześcijańsko-społeczne i rozwijały działalność chrześcijańskie czy też katolickie związki zawodowe. Następca Leona Xiii - Pius X (Giuseppe Sarto, syn wiejskiego listonosza) lata swego niedługiego pontyfikatu wypełnił całkowicie pracą nad wewnętrznym życiem Kościoła. Wystąpił ostro (encyklika Pascendi Domini gregis w r. 1907Ď) przeciwko modernizmowi, czyli kierunkowi racjonalistycznemu albo, wyrażając się dokładniej, kierunkom racjonalistycznym w filozofii i teologii katolickiej. Moderniści przyznawali dogmatom wartość tylko względną. Czołowym modernistą był egzegeta francuski Alfred Loisy. Pius X niepokoił się też zbyt postępowymi tendencjami zdobywającymi sobie wpływ w niektórych organizacjach katolickich (wystąpienie przeciwko katolikom francuskim, zgrupowanym pod przewodem Marca Sangnier dokoła pisma "Sillon"). W trudnej sytuacji znalazł się Kościół podczas pierwszej wojny światowej. Katolicy stanęli przeciwko sobie w obu walczących obozach. Z politycznego punktu widzenia Watykan musiał życzyć sobie zachowania - i to możliwie w nieuszczuplonej mocy - jedynego wielkiego mocarstwa katolickiego, Austro-Węgier, musiał obawiać się zwycięstwa i zdecydowanej przewagi zarówno protestanckich Prus-Niemiec, jak protestanckiej Anglii, jak antyklerykalnej Francji, jak wreszcie prawosławnej Rosji. Stąd też jak najszybsze zakończenie wojny, i to bez zwycięzców i bez zwyciężonych, było celem zabiegów dyplomacji papieskiej. Pracował w tym kierunku usilnie nowy papież Benedykt Xv (Giacomo Della Chiesa), wybrany 3 września 1914 r. Potępił on okropności wojny w encyklice z 1 listopada 1914 r., katolikom włoskim zalecał akcję na rzecz zachowania przez Włochy neutralności. W "upomnieniu apostolskim" z 28 lipca 1915 r. nazwał kontynuowanie wojny samobójstwem. 1 sierpnia 1917 r., gdy rozpoczął się czwarty rok wielkiej burzy dziejowej i na wschodzie Europy świtała rewolucja komunistyczna, Benedykt Xv w nocie pokojowej wezwał państwa wojujące do wstrzymania działań wojennych i wszczęcia rokowań pokojowych. Podstawą negocjacji miała być ewakuacja przez obie strony okupowanych terytoriów i wyrzeczenie się odszkodowań z wyjątkiem wypadków, gdzie ustalić można winnego dokonanych zniszczeń. Pokój opierać się powinien, według opinii papieża, na obowiązkowym arbitrażu dla usuwania sporów pomiędzy państwami, na ograniczaniu zbrojeń i sankcjach międzynarodowych przeciwko napastnikowi. Wezwanie papieskie odrzuciła Koalicja i odrzuciły Niemcy. Papież nie zdołał uwieńczyć swych wysiłków powodzeniem, spotkał się natomiast z obu stron z zarzutami stronniczości. Katolicy francuscy i belgijscy ubolewali, że Benedykt Xv nie potępił głośno pogwałcenia przez Niemców neutralności Belgii. Kościoły protestanckie znajdowały się w innej sytuacji niż Kościół katolicki. Indywidualizm Reformacji, jej liberalizm, brak zdyscyplinowanej hierarchii kościelnej, czuwającej nad prawowiernością - wszystko to wydawało się łatwiej godzić z racjonalizmem epoki, z czyniącym postępy laicyzmem niż doktryna katolicka i hierarchiczny ustrój Kościoła katolickiego. Kościoły protestanckie były w wielu wypadkach ściśle powiązane z państwem, głowa państwa była zarazem głową Kościoła (Kościół anglikański w Wielkiej Brytanii, Kościoły ewangelickie w Niemczech i w krajach skandynawskich). Okoliczności te sprawiały, że protestantyzm w przeciwieństwie do Kościoła katolickiego nie popadał w ciężkie i długotrwałe konflikty z rządami. Protestantyzm nie był wystawiony na ciągłe walki, jak Kościół katolicki, ale nie miał jego siły i zwartości ideologicznej. Uderzało w protestantyzm rozbicie nie tylko organizacyjne, ale i doktrynalne. Obok dawnej szkoły ortodoksyjnej utrzymującej pewien niewzruszony zespół dogmatów, były liczne kierunki przyznające podstawowym nawet dogmatom chrześcijaństwa tylko znaczenie względne lub symboliczne (Broad Church, czyli Kościół Szeroki, tzw. liberałowie czy moderniści w Anglii, Adolf Harnack w Niemczech, Auguste Sabatier we Francji). Rozbicie to wywołało wszakże potrzebę porozumienia się dla przywrócenia jedności. Potrzeba zrodziła się najpierw pośród działaczy misyjnych. W 1910 r. odbyła się w Edynburgu w Szkocji pierwsza ekumeniczna konferencja misjonarzy pod przewodnictwem Amerykanina Johna Motta. Dalszy rozwój ruchu ekumenicznego przypadł na lata po pierwszej, a silniej jeszcze po drugiej wojnie światowej. Protestanci zwrócili także uwagę na kwestię społeczną. Tworzyli związki robotnicze o charakterze wyznaniowym protestanckim. Najwybitniejszym i najgłębszym przedstawicielem myśli społecznej protestantyzmu szwajcarskiego i niemieckiego był Leonhard Ragaz, w latach 1909-1921 profesor teologii na uniwersytecie w Zurychu. Usiłował on wprowadzać program demokracji, socjalizmu i pacyfizmu na podstawie chrześcijańskiej. Oryginalną formę propagandy religijnej w krajach anglosaskich przedstawiała Armia Zbawienia (Salvation Army). Organizacja ta rozwinęła się w misji założonej w siódmym dziesięcioleciu Xix w. przez metodystę Williama Botha i działającego w East-End, ubogiej dzielnicy Londynu. Zorganizowana na modłę wojskową z generałem na czele, z oficerami, mundurami, sztandarami itp. Armia Zbawienia miała na celu pozyskanie z powrotem dla chrześcijaństwa zdechrystianizowanej ludności wielkomiejskiej. Kościoły prawosławne były oddzielnymi instytucjami, złączonymi wspólnotą wiary i liturgii, lecz mającymi odrębną organizację. Patriarcha Stambułu miał prymat honorowy nad całym prawosławiem, ale nie był zwierzchnikiem innych Kościołów. Poza Stambułem patriarchaty były w Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimie. Patriarchat moskiewski, zniesiony przez Piotra 1, został przywrócony dopiero w 1917 r: po upadku caratu. Kościoły, czyli Cerkwie prawosławne - rosyjska, grecka, rumuńska, serbska, czarnogórska i bułgarska były ściśle związane z państwem. Wspólnota religijna narodów wyznających prawosławie była jednym z czynników polityki rosyjskiej na Bałkanach i na Bliskim Wschodzie, nie odgrywała zaś roli na innych terenach. Znaczenie międzynarodowe miał islam - religia Arabów, Turków, Persów, Tatarów, rozpowszechniona w Indiach (około 70 mln wyznawców), w Indonezji, w Afryce. W okresie podbojów europejskich w Afryce w epoce imperializmu islam postradał dużo ze swej siły przyciągającej, choć jej nie utracił. Od Xvi w. sułtani tureccy uzurpowali sobie tytuł kalifa, mający im dać zwierzchność religijną nad islamem. Był to prymat wyłącznie teoretyczny, uznawali go zresztą tylko sunnici. Muzułmanie sunniccy w krajach nie wchodzących w skład ówczesnego państwa tureckiego wymieniali kalifa w swych modłach, ale nie podlegali jego zwierzchnictwu. Program zbliżenia ludów islamu pod egidą sułtana był nierealny; okazać się to miało w 1914 r., gdy zawiodły próby rządu tureckiego wywołania wojny świętej "dżihad" całego islamu przeciwko Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji. Co więcej, w świecie arabskim coraz więcej zwolenników zyskiwał pogląd, że głową islamu jest wielki szeryf Mekki. Wbrew spotykanym często w Europie poglądom islam bynajmniej nie zakrzepł w rutynie i skostnieniu. Na jego gruncie powstawały i rozwijały się różne prądy umysłowe. Najwybitniejszym zapewne myślicielem i działaczem islamu był w omawianym okresie Dżamal ad-Din al-Afgani. Polem pracy tego Afgańczyka z urodzenia były niemal wszystkie kraje muzułmańskie. Afgani łączył dążenie do jedności świata islamu z popieraniem nacjonalizmów lokalnych. Zarówno powstanie w Egipcie w 1882 r., jak i ruchy rewolucyjne w Persji w końcu Xix w. wiązały się z jego działalnością. Ze szkoły Afganiego wyszedł Syryjczyk Abdul-Rahman Kawakebi, który pragnął przywrócić Arabom kulturalne i polityczne kierownictwo świata islamu. W Indiach Sied Ali był wyrazicielem racjonalizmu muzułmańskiego, w Persji prorok Baha Ullah zapoczątkował ruch dążący do zjednoczenia całej ludzkości w Bogu. Wskazaniem naczelnym ruchu było "kochać ludzkość i służyć jej, pracować dla powszechnego pokoju i braterstwa". Religią światową, należącą obok chrześcijaństwa i islamu do trzech najbardziej rozpowszechnionych religii, był również buddyzm. Występował on pod różnymi postaciami, dzielił się na wiele sekt, miał zwolenników w Chinach, Japonii, Tybecie, Mongolii, Cejlonie, Birmie, Syjamie, Indochinach. Braminizm rozszerzył się poza Indiami głównie w krajach Azji Południowo-Wschodniej. Rozdział czterdziestyĎ trzeci:Ď Życie kulturalne Druga połowa Xix w. była nie tylko okresem potężnego rozwoju gospodarczego, to także okres wielkiego rozkwitu kultury. Wykształcenie się rynku światowego i postęp techniki komunikacyjnej rozszerzyły tradycyjny krąg kultury zachodnioeuropejskiej; wzbogaciło ją coraz żywiej rozwijające się życie umysłowe obu Ameryk, Azji, a także dotychczasowych krajów peryferyjnych Europy, jak Skandynawii, a zwłaszcza Rosji, która odtąd zajmuje jedno z czołowych miejsc w literaturze, muzyce, teatrze i nauce. Oddziaływanie kultury postępowało nie tylko wszerz, ale i w głąb poprzez rozszerzanie w poszczególnych krajach oświaty; rozwijało się szkolnictwo na wszystkich szczeblach, rozbudowywano sieć bibliotek zarówno naukowych, jak i oświatowych, wzrastały nakłady książek i czasopism. Rosnącym potrzebom społecznym odpowiadał ilościowy i jakościowy postęp w technice upowszechniania kultury; rozwój przemysłu wydawniczego, postęp techniki druku, rozwój techniki teatralnej i początki filmu odegrały w tej dziedzinie dużą rolę. Nauka Nauka zajmowała w drugiej połowie Xix w. stanowisko bardziej uprzywilejowane niż w poprzednich okresach. Uczeni cieszyli się dużym uznaniem. Była to zwarta grupa, mająca swe tradycje, swoje własne miejsce w hierarchii społecznej, uzupełniająca swe szeregi w przeważnej mierze w drodze kooptacji. Reprezentacją świata nauki były jak dawniej, tak i nadal akademie i towarzystwa naukowe. Miały one wpływ na obsadę katedr uniwersyteckich i ważniejszych stanowisk naukowych oraz na całe życie naukowe. Z instytucjami tymi liczyły się i rządy, i społeczeństwa. Nie bez znaczenia był fakt, że w monarchiach protektorem czy prezydentem akademii bywał najczęściej członek rodziny panującej. W działalności wielu akademii przejawiało się dążenie do objęcia kierownictwa pracy naukowej w kraju. Najwyraźniej i najbardziej metodycznie występowało to w Niemczech w Akademii berlińskiej. Nie była to oczywiście jeszcze pracy kierownicza tego typu, jaki widzimy w Xx w., ale tendencja w tym kierunku zaznaczała się już bardzo wyraźnie. Rozwój badań naukowych, powstawanie nowych dyscyplin i specjalizacji powodowały wzrost liczby publikacji naukowych - książek, czasopism, biuletynów, które w coraz większym stopniu stawały się łącznikiem między uczonymi różnych krajów. Potrzeba bliższej współpracy, a przynajmniej wymiany myśli, skłaniała uczonych do utworzenia instytucji, która by w jakiś sposób łączyła akademie różnych krajów. W wyniku dyskusji przeprowadzonej z inicjatywy uczonych angielskich na zjeździe przedstawicieli towarzystw naukowych w Wiesbaden w październiku 1899 r. utworzone zostało 31 lipca 1900 r. Międzynarodowe Zrzeszenie Akademii działające do wybuchu pierwszej wojny światowej. Celem Zrzeszenia było między innymi realizowanie szerszych zadań naukowych wspólnymi siłami. Jednym z tych zadań było np. wydawanie Encyklopedii Nauk Matematycznych. Prace badawcze oraz nauczanie na szczeblu akademickim wymagały większych kosztów niż dawniej. Nowożytne laboratoria, kliniki, instytuty badawcze pochłaniały ogromne sumy. W większości państw europejskich budżet nauki stale wzrastał, ale to nie rozwiązywało jeszcze wszystkich trudności, przed którymi stali badacze, zwłaszcza w dziedzinie nauk przyrodniczych i technicznych. Z poparciem finansowym, często znaczniejszym i skuteczniejszym niż pomoc ze strony państwa, śpieszyli prywatni kapitaliści. Niekiedy był to mecenat, mianowicie gdy chodziło o finansowanie działów nauki nie przynoszących korzyści materialnych, jak np. wykopaliska archeologiczne. Znacznie większe jednak kwoty przeznaczone były na badania naukowe, które miały bezpośrednie znaczenie dla przemysłu. Zakładano i utrzymywano laboratoria chemiczne i fizyczne, urządzano kosztowne ekspedycje dla odkrycia bogactw kopalnych itd. Drogę w tym kierunku pokazał najpierw przemysł chemiczny. Szybki rozwój chemii zawdzięczać bowiem należy w dużej mierze subwencjom na badania naukowe przyznawanym przez właścicieli fabryk. Wyniki tych badań były źródłem ogromnych dochodów Powstawały coraz to nowe gałęzie przemysłu chemicznego - produkcja barwników, nawozów sztucznych, materiałów wybuchowych, syntetycznych środków leczniczych, artykułów spożywczych itd. Wzorem chemii przemysł i w innych dziedzinach zaczął opierać swą produkcję na badaniach naukowych. Przede wszystkim tam, gdzie powstawały nowe gałęzie wytwórczości lub gdzie produkcja ulegała głębokim przemianom, a więc w przemyśle elektrycznym, lotniczym, mechaniki precyzyjnej, optycznym. Obok uniwersytetów silne ośrodki badań powstały również w zakładach przemysłowych. Dawny warsztat czy mała stacja doświadczalna wynalazcy rozszerzyła się w wielkie laboratoria naukowo-badawcze. Zjawisko to wystąpiło najpierw w Niemczech; w fabrykach niemieckich zaczęto urządzać laboratoria i sprowadzać do nich wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Inne kraje naśladowały, choć powolniej i w mniejszym stopniu, wzory niemieckie. We Francji i w Anglii żądano od badań naukowych natychmiastowej opłacalności, a to utrudniało ich rozwój. Niektóre mniejsze kraje, mające dawne tradycje kultury naukowej, jak Szwajcaria, Belgia, Holandia, Szwecja, umiały wydatnie popierać prace badawcze i z dużym powodzeniem korzystać z ich wyników niezbędnych dla rozwoju gospodarczego (np. szwajcarski przemysł elektryczny). Rzecz interesująca, że istniało przewidywanie takiego właśnie, a nie innego rozwoju nauki, świadczy o tym twórczość pisarska Julesa Verne już na przełomie lat 1860- 1870. Wyrazem uznania dla roli nauki w społeczeństwie, a równocześnie silnym stymulatorem jej postępu było ustanowienie w 1896 r. nagrody Nobla. Był jeszcze czynnik pozaekonomiczny, który pobudzał badania w dziedzinie chemii i fizyki i przyczynił się do rozwoju wielu gałęzi przemysłu. Były to zbrojenia, a następnie wojna. Wyścig zbrojeń sprawił, że na prace badawcze, którymi interesowała się armia, szły z funduszów państwowych znaczne sumy, których zapewne nigdy nie przeznaczono by na cele pokojowe. M.in. badania nad działaniem fal elektromagnetycznych ogromne swe osiągnięcia zawdzięczają zbrojeniom. W chwili wybuchu konfliktu zbrojnego w 1914 r. nauka od razu powszechnie została uznana za jeden ze środków wojny. W Niemczech ponad sto laboratoriów prowadziło badania dla potrzeb wojennych. W państwach Koalicji podjęto podobny wysiłek, ale nie miał on niemieckiego rozmachu i sprawnej organizacji, m.in. dla tego zapewne, że Niemcy znajdujące się w położeniu oblężonej i odciętej od świata twierdzy walczyły z największymi trudnościami i miały poważne braki, musiały więc rozwinąć energię, aby je usunąć. Wielkie firmy monopolistyczne w obu zmagających się obozach stosowały nowe wynalazki i nowe ulepszenia i na podstawie milionowych zamówień produkowały coraz bardziej śmiercionośne działa, karabiny, samoloty wojskowe i czołgi, gazy trujące, wytwarzały jak w Niemczech coraz to nowe namiastki w różnych dziedzinach. W tym tragicznym biegu wydarzeń była wszakże okoliczność pomyślna - wojna pokazała, że nie zawsze trzeba długich prób i eksperymentów, aby nowy wynalazek poddać masowej produkcji, może to bowiem nastąpić i w krótkim czasie. W ogólnych wywodach historycznych nie sposób omawiać rozwoju myśli naukowej, można jedynie sygnalizować niektóre spośród najdonioślejszych osiągnięć niektórych nauk. Badania w dziedzinie fizyki i chemii prowadzone w różnych ośrodkach odsłoniły przed uczonymi nowe, nieprzewidziane dotąd możliwości. Laureat nagrody Nobla fizyk niemiecki Max Planck wspominał w r. 1924, jak to u początku swej drogi naukowej słyszał wywody prof. uniwersytetu w Monachium Philippe'a Gustave'a Jolly, który tłumaczył, że fizyka po odkryciu prawa o zachowaniu energii osiągnęła już swe apogeum: pozostaną jeszcze wprawdzie pewne niejasne kwestie do wyjaśnienia, ale ogólny system fizyki został ustalony i nauka ta zbliża się do stanu, który geometria osiągnęła już przed paru wiekami. Komitet Nagrody Nobla z dziedziny fizyki (pierwszej w r. 1901Ď) stwierdził, że "fizyka stanowi gmach, który sprawia wrażenie niedościgłej doskonałości i pełni". Opierało się to na "dogmatach" fizyki Xix-wiecznej - klasycznej mechanice i termodynamice Boltzmannowskiej (układów zamkniętych). Obalenie, a właściwie udowodnienie ograniczoności tych "dogmatów" dało podstawy do olbrzymiego rozwoju nowoczesnej fizyki teoretycznej. Z końcem Xix w. rozpoczął się w dziedzinie fizyki i chemii okres doniosłych odkryć naukowych. W 1895 r. Niemiec Wilhelm Konrad von Roentgen wykrył promienie X charakteryzujące się niezwykle dużą zdolnością przenikania przez materię. Promienie te - nazwane promieniami Roentgena zdobyły sobie ogromne znaczenie i znalazły szerokie zastosowanie w medycynie, fizyce i w naukach technicznych. W 1896 r. Francuz Henri Antoine Becquerel odkrył zjawisko promieniotwórczości. W dwa lata później, w 1898 r. Polka Maria Skłodowska, pierwsza w dziejach nauki kobieta-wielki uczony, wraz ze swym mężem, Francuzem Pierre Curie wykryła dwa pierwiastki promieniotwórcze: polon i rad. Zjawisko promieniotwórczości stało się między innymi podstawą obecnie istniejących poglądów na strukturę atomu, obaliło bowiem panujący do tego czasu pogląd o niepodzielności atomu. W historii nauki rozpoczął się nowy rozdział, który doprowadził później do chemii i fizyki jądrowej. Pierwszą teorię budowy atomu, opartą na wynikach badań nad przemianami promieniotwórczymi przedstawił w 1911 r. Anglik Sir Ernest Rutherford. W 1900 r. powstała klasyczna teoria kwantów (Niemiec Max Planck). W 1905 r. Niemiec Albert Einstein przedstawił po raz pierwszy swą tzw. szczególną teorię względności, którą pogłębił i rozwinął w latach następnych, a w 1915 r. dał tzw. ogólną teorię względności. Teoria ta, stanowiąca przewrót w nauce, podważyła fizykę newtonowską i geometrię euklidesową i usunęła absolutne pojęcie czasu i przestrzeni. Ogromny również wpływ wywarła na filozofię. W rzędzie wynalazców nie sposób pominąć genialnego samouka Thomasa A. Edisona. Jego największe odkrycia pochodzą z ósmego i dziewiątego dziesięciolecia Xix w. W sumie ponad 1000 patentów. W dziedzinie chemii na pierwsze miejsce wysunęły się te procesy technologiczne, na których podstawie wyrosły nowoczesne gałęzie przemysłu chemicznego z zakresu barwników syntetycznych, tworzyw sztucznych, paliw ciekłych, nawozów sztucznych itp. Teoria ewolucji Darwina nie tylko wywołała ożywione dyskusje naukowe, ale i pobudziła do dalszych badań biologicznych. Poszły one głównie w kierunku zbadania podstawowej jednostki budulcowej organizmów, jaką jest komórka. Pod koniec Xix w. wyróżniono i poznano części składowe komórek, ich właściwości i rolę. Doniosłe znaczenie dla rozwoju fizjologii i psychologii miały badania uczonego rosyjskiego Iwana P. Pawłowa. Jego prace nad czynnościami gruczołów trawiennych stały się podstawą współczesnej fizjologii trawienia, odkrycie zaś około 1905 r. tzw. odruchów warunkowych, tzn. reakcji nabytych, powstających w miarę zdobywania przez jednostkę pewnych doświadczeń, wywołały przewrót w psychologii. Pawłow połączenie czynnika fizjologicznego z psychicznym uważał za "najważniejsze zadanie naukowe naszej epoki". Ogromny postęp zaznaczył się w medycynie. Pozyskała ona potężny oręż w nowej nauce, której początek dały badania chemika francuskiego Louisa Pasteura - bakteriologii. Wykrycie nieznanych poprzednio drobnoustrojów - bakterii - pozwoliło na stosowanie surowicy leczniczej lub uodparniającej. Pasteur wykrył zarazki węglika w 1881 r. i wścieklizny w latach 1880-1885. Instytut Pasteura w Paryżu, utworzony w 1888 r. ze składek publicznych, stał się ważnym ośrodkiem badań naukowych w dziedzinie bakteriologii. Badania te prowadzono z dużym rozmachem także i w innych krajach. W 1880 r. wykryty został przez Niemca Karla Ebertha zarazek tyfusu. W 1883 r. lekarz niemiecki Robert Koch wykrył bakterie gruźlicy i cholery. Rok 1884 przyniósł odkrycie zarazków dyfterytu przez Niemca Fr. A. Löfflera i tężca, również przez Niemca Nicolaiera. Francuz Alexandre Yeryin wykrył w 1894 r. bakterie dżumy, w 1898 r. Japończyk Shisaburo Kitasato - zarazki dezynterii. W 1905 r. znaleziony został zarazek syfilisu. Praktyczne znaczenie tych odkryć dało się zauważyć bardzo prędko. Zmniejszyły się epidemie, spadła śmiertelność. Warto zaznaczyć, że spośród pierwszych dziesięciu laureatów nagrody Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii sześciu to bakteriolodzy (Behring, Ross, Koch, Laveran, Ehrlich i Miecznikow). Nowe drogi otworzyły przed medycyną badania Francuza Charlesa Brown-Sequarda nad gruczołami wydzielania wewnętrznego. W r. 1904 Starking dał definicję hormonu; w tymże roku powstał pierwszy syntetyczny hormon - adrenalina. Pierwsze badania nad witaminami rozpoczął w 1897 r. Eijkman. Ostatecznie odkrył pierwszą witaminę i dał jej nazwę w 1911 r. Polak Kazimierz Funk. Ogromne postępy zrobiła szczególnie chirurgia, w dużej mierze dzięki antyseptyce, która zabezpieczała rany przed zarazkami. Mniej więcej od 1880 r. do wszelkich zabiegów chirurgicznych używano stale narzędzi sterylizowanych. Społeczeństwo coraz więcej i częściej uciekało się do pomocy lekarskiej (w niektórych wypadkach była ona już zupełnie bezpłatna), przybywało lekarzy, zwiększyła się liczba szpitali. Lekarz miał wysoką pozycję społeczną; nie osłabiały jej w niczym rozbrzmiewające od czasu do czasu głosy krytyki, niekiedy złośliwej, jak np. ogłoszona w 1894 r. powieść Leona Daudeta Les Morticoles. Badania omawianego okresu stanowią we wszystkich naukach ścisłych, a przede wszystkim w fizyce i biologii, podstawy do niezwykłego, wybuchowego rozwoju tych nauk w drugim i trzecim ćwierćwieczu Xx stulecia. Nauki humanistyczne znajdowały się w znacznie trudniejszym położeniu niż nauki ścisłe, musiały bowiem toczyć walkę o uznanie swej naukowości. W dziejach tej walki dużą rolę odegrał Wilhelm Dilthey, profesor uniwersytetów, kolejno w Bazylei, Kilonii, Wrocławiu, wreszcie w Berlinie. Dilthey w 1883 r. opublikował dzieło pt. Einleitung in die Geisteswissenschaften (Wstęp do nauk humanistycznych), w którym wskazał na różnicę przedmiotu badania: jest nim przyroda w naukach przyrodniczych, działalność ludzka w naukach humanistycznych. Przyrodę objaśniamy przyczynowo dzięki wyszukiwaniu praw, historię zaś rozumiemy; stąd wynika różnica pomiędzy badaniami nauk społecznych i przyrodniczych. Rozumienie, według Diltheya, polega na intuicyjnym wczuciu się w działanie ludzi przeszłości, rozumienie jest więc subiektywne i nie podlega analizie naukowej. Schyłek Xix i początek Xx w. - to okres ożywionych badań historycznych. Obok prac edytorskich i poszukiwań analitycznych mamy i próby syntezy. Niemiec Karl Lamprecht wystąpił przeciwko zbyt wąskiemu ujmowaniu historii. Przedmiotem naukowego badania historycznego może być tylko zjawisko ogólne, typowe, nigdy zaś jednostkowe, a więc naród, nie zaś wybitna jednostka. Nauka historii bada rozwój ludzkości we wszelkich jego przejawach i obejmować musi nie tylko sprawy polityczne, gospodarcze, społeczne, ale także religię, sztukę, naukę, korzystać musi z osiągnięć archeologii, antropologii, etnografii. Lamprecht interesował się przyczynami zmian zachodzących w społeczeństwie; wyraził to, zastępując znaną formułę Rankego "wie es eigentlich gewesen - jak to właściwie było" formułą inną "wie es eigentlich geworden - jak to się właściwie stało". W myśl nowych koncepcji podjął Lamprecht wielką syntezę dziejów Niemiec w niedokończonej 12-tomowej Deutsche Geschichte. Przystąpiono również do wielkich syntez zbiorowych. We Francji opublikowano zbiorową 12-tomową Histoire generale (Historię powszechną) pod kierownictwem Ernesta Lavisse'a i Alfreda Rambaud oraz zbiorową 16-tomową Histoire de France w dwóch seriach, również pod kierownictwem Lavisse'a. Historycy angielscy rozpoczęli publikację wielotomowych wydawnictw historii powszechnej starożytnej, średniowiecznej i nowożytnej - Cambridge Ancient History, Cambridge Mediaeval History, Cambridge Modern History. W problematyce badań historycznych przeważała historia polityczna. Zaczynano wszakże już zwracać się do historii gospodarczej. Wybitnym historykiem gospodarczym, znawcą średniowiecza, zwłaszcza historii miast, był Belgijczyk Henri Pirenne. Był on również znakomitym syntetykiem i dzieje swej ojczyzny przedstawił w 7-tomowej Histoire de Belgique, 1900-1932. Austriak Alfons Dopsch badał stosunki gospodarcze i społeczne w średniowieczu, napisał m.in. Die Wirtschaftsentwicklung der Karolingerzeit (Rozwój gospodarczy w czasach Karolingów), ogłoszone w latach 1912-1913. Rosjanin Wasilij O. Kluczewski w swych badaniach nad dziejami Rosji mocno uwydatniał znaczenie czynnika gospodarczego, zajmował się także historią chłopów. Rozgrywające się współcześnie wydarzenia dziejowe przykuwały uwagę wielu historyków i zachęcały ich do podejmowania tematów aktualnych nie tylko naukowo, ale i politycznie. Pod wpływem klęski Francji w 1870-1871 r., a więcej jeszcze pod wpływem obaw wznieconych przez Komunę, Hippolyte Taine przystąpił do pisania wielotomowego dzieła pt. Les origines de la France contemporaine, 1875-1893 (Geneza Francji współczesnej), w którym wyraził pesymistyczny pogląd na dzieje Francji. "Dawny porządek" zamyka się tu rokiem 1789, rewolucja zamachem stanu 18 brumaire'a, cesarstwo bitwą pod Waterloo, Francja nowoczesna klęską roku 1870-1871. Dzieło Taine'a z zachowawczego punktu widzenia przeciwstawiało się syntezie historycznej Micheleta. Albert Sorel również pod wpływem klęski Francji w 1870-1871 r. zwrócił się do badań nad epoką wojen rewolucyjnych i napoleońskich i w 8-tomowym dziele L'Europe et la revolution francaise, 1896-1904 (Europa i rewolucja francuska), przedstawił zwycięstwa Francji i ostateczną klęskę Napoleona pod kątem widzenia historii dyplomatycznej. W Niemczech Heinrich von Sybel, olśniony sukcesami pruskimi, dał nacjonalistyczną interpretację zjednoczenia Niemiec pod hegemonią pruską w książce Die Gründung des deutschen Reiches durch Wilhelm I, 1889-1894 (Założenie cesarstwa niemieckiego przez Wilhelma I), a zarazem apologię Hohenzollernów i Bismarcka. W myśli filozoficznej, w problemach i sporach naukowych pozornie bardzo niekiedy odległych od życia, znajdowały odzwierciedlenie najdonioślejsze życiowe zagadnienia, podstawowe kierunki społeczne nurtujące ludzkość w erze industrializacji, masowych ruchów społecznych, szybkiego rozwoju techniki i rozkwitu badań naukowych. Różne systemy filozoficzne dawały własne interpretacje świata. Ich bardzo krótki i bardzo pobieżny pogląd może pomóc w orientacji w ważniejszych kierunkach ówczesnej myśli. Pod koniec Xix w. nastąpiła reakcja przeciwko pozytywizmowi, zwanemu w tym okresie niekiedy scjentyzmem, z uwagi na przekonanie, że nauka daje wiedzę pewną i absolutną. Wbrew tym mniemaniom powstały poglądy, że nauka nie jest w stanie ustalić bezspornych faktów i praw naukowych. Francuski matematyk Henri Poincare, brat stryjeczny prezydenta, twierdził, że hipoteza naukowa nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa, a jedynie "dogodna" jako narzędzie pracy naukowej. Najwybitniejszą i najgłośniejszą reakcją przeciwko pozytywizmowi i determinizmowi Xix w. była twórczość naukowa filozofa francuskiego Henri Bergsona. Bergson w 1898 r. został profesorem filozofii w Ecole Normale Superieure, od r. 1900 zajmował katedrę w College de France. Początek Xx w. był okresem jego największych wpływów i rozgłosu. Głównymi dziełami Bergsona są L'evolution creatrice, 1907 (Ewolucja twórcza, 1912Ď) i opublikowana w końcowym okresie jego życia i twórczości praca Les deux sources de la morale et de la religion (Dwa źródła religii i moralności), 1932. Życie i rzeczywistość to dla Bergsona nieustanny ruch. Pęd życiowy (elan vital) to świadomy lub nieświadomy wysiłek dążący do wytwarzania coraz to nowych form przez ciągły rozwój. Jeżeli wszystko jest w ciągłym ruchu, stawaniem się, to rozum, który posługuje się pojęciami sztywnymi, nie może poznać rzeczywistości. Poznanie to jest możliwe tylko na drodze bezpośredniego wglądu w konkretne fakty, tzn. na drodze intuicji. Na uwagę zasługuje także działalność neapolitańczyka Crocego. Idealista i neoheglista Benedetto Croce swój system filozoficzny wyłożył w dziele Filosofia dello spirito (Filozofia ducha), 1909-1917. Croce sądził, że cała rzeczywistość zamyka się w życiu duchowym, wyrażającym się w postaci teoretycznej i praktycznej. W pracy teoretycznej rozróżniał dwie dziedziny - pracę intuicji, którą cenił najwyżej, i pracę intelektu. W życiu praktycznym widział również dwa kręgi - ekonomii, która służy użyteczności, i etyki, która służy moralności. Dla Crocego wszelka rzeczywistość jest historią, stąd dopiero filozofia historii odsłonić może pełną prawdę. Swymi dziełami, a także wydawanym od r. 1902 wespół z Giovannim Gentile czasopismem "La Critica", wywierał Croce przez długie lata poważny wpływ na życie umysłowe we Włoszech i w Europie. Światopogląd idealistyczny szerzyła również neoscholastyka. Był to kierunek dążący do kontynuowania i rozwijania myśli średniowiecznej, przede wszystkim św. Tomasza z Akwinu, ale wykorzystując osiągnięcia filozofii nowożytnej i nauk szczegółowych. Głównymi ośrodkami badań neoscholastycznych był katolicki uniwersytet w Lowanium (Leuven, Louvain) z założonym tam w 1894 r. przez późniejszego kardynała Desire Mercier Wyższym Instytutem Filozofii oraz uniwersytet we Fryburgu w Szwajcarii. W początku Xx w. wystąpił pragmatyzm. Kierunek ten wyszedł z Ameryki Północnej. Zapoczątkował go Charles S. Peirce, najbardziej zaś przyczynił się do jego rozszerzenia William James, profesor fizjologii, a następnie psychologii i filozofii na Uniwersytecie Harvardzkim. Pragmatyzm nie starał się dociec, gdzie jest prawda, zajmował się tylko tym, jaki pożytek będzie miał czy też jaką szkodę poniesie społeczeństwo z uznania takiej czy innej teorii za prawdziwą. Prawda nie może być poczytywana za odbicie rzeczywistości, lecz za środek służący do osiągnięcia celów praktycznych. Nie jest więc statyczna, niezmienna, lecz dynamiczna, podlegająca zmianom. Znamienne stanowisko zajmowali wpływowi w Niemczech neokantyści (szkoła marburska): Herman Cohen, Paul Natorp. Neokantyści zwalczali przede wszystkim materializm; twierdzili, że fizyka nowoczesna usunęła tradycyjne pojęcie materii. Propagowali tzw. socjalizm etyczny dowodząc, iż najpierw należy podnieść moralnie człowieka, aby później dopiero móc drogą ewolucji zmienić ustrój. Jest to odwrócenie poglądu marksistowskiego, który głosi, że należy najpierw dokonać rewolucji i przeprowadzić zmianę ustroju społecznego, gdyż dopiero wtedy zbudowane zostaną podstawy nowej, lepszej moralności społecznej. Dla nauk społecznych przełomowe znaczenie miały prace Marksa i Engelsa zawierające systematyczny wykład materializmu historycznego i dialektycznego. Zapoczątkowały one naukową metodę materializmu historycznego wykazując, że motorem dziejów i istotną przyczyną zmian społecznych jest walka, którą klasy uciskane, ale rosnące w siłę, prowadzą do zdobycia większego udziału w podziale dóbr i we władzy. Nowe klasy społeczne rodzą się i rozwijają na gruncie przemian gospodarczych i zmian technicznych sposobu produkcji. Prace Marksa i Engelsa zapoczątkowały również naukową metodę materializmu dialektycznego. Dialektyka w dawniejszym rozumieniu była jedynie pracą myśli filozoficznej bez uciekania się do doświadczenia. Marks i Engels zastosowali ją do przyrody materialnej i oparli na doświadczeniu. Według Engelsa dialektyka jest nauką o wzajemnym związku zjawisk i najogólniejszych prawach ruchu i rozwoju przyrody, życia społecznego i myślenia. W nauce Marksa i Engelsa materializm historyczny i dialektyczny łączą się w jeden system naukowy. Materializm dialektyczny ujmuje świat w nieustannym ruchu, nieustannym rozwoju. Jest to system monistyczny, który zjawiska świata duchowego wyprowadza z bytu materialnego. "Ludzie rozwijając produkcję i wymianę dóbr materialnych - pisał Marks - przeobrażają zarazem myśl ludzką i jej wytwory. Nie świadomość określa byt, lecz byt określa świadomość". Słowa te nie oznaczają bynajmniej, aby Marks nie przywiązywał wagi do ideologii. Przeciwnie, i Marks, i Engels żądali, aby stosunków międzyludzkich nie sprowadzać wyłącznie do spraw ekonomicznych, lecz rozpatrywać je w całej złożoności. Kontynuatorem Marksa i Engelsa zarówno w naukach filozoficznych, jak i społecznych był Władimir Iljicz Uljanow Lenin. Poglądy filozoficzne zawarł Lenin przede wszystkim w ogłoszonym w 1909 r. dziele Materializm i empiriokriticizm (Materializm i empiriokrytycyzm. Krytyczne uwagi o pewnej reakcyjnej filozofii, 1949Ď). Znaczenie tej pracy polega na pogłębieniu dwu problemów - problemu poznania i problemu materii. W gnoseologii rozwinął Lenin własną teorię odbicia. Wrażenia i pojęcia stanowią odbicie świata obiektywnego, zamykają w sobie treść obiektywną. Treść ta nie zależy od człowieka i jego świadomości, jest to, według Lenina, prawda obiektywna. "Materializm dialektyczny i cała ekonomiczna teoria Marksa są na wskroś przeniknięte uznawaniem prawdy obiektywnej" - stwierdza Lenin. Nie mniej doniosłe znaczenie miał problem materii. W czasie, gdy działali Marks i Engels, pojęcie to wydawało się proste i jasne. Odkrycia wszakże z końca Xix w. (elektron i zjawisko radioaktywności) obaliły dawny pogląd o niepodzielności atomu i niezmienności pierwiastków chemicznych. Odezwały się wówczas głosy o kryzysie w dziedzinie fizyki; jedni, jak L. Houllevigue, mówili o dematerializacji atomu i "zanikaniu materii", inni, jak Henri Poincare, dowodzili, że wszystko co nie jest myślą, jest nicością. Lenin natomiast rozróżnił pojęcie filozoficzne i znaczenie naukowe materii. Nauki przyrodnicze zajmują się strukturą fizyczną materii. Dla filozofii zaś "materia jest kategorią filozoficzną służącą do oznaczania obiektywnej rzeczywistości danej człowiekowi we wrażeniach, którą nasze wrażenia kopiują, fotografują, odzwierciedlają, a która istnieje niezależnie od nich". W okresie pierwszej wojny światowej Lenin pracował w Szwajcarii nad przygotowaniem nowego dzieła fillozoficznego, którego nie zdążył już wszakże opracować. Świadectwem tych studiów są ogłoszone w 1933 r. Filosofskie tetradi (Zeszyty filozoficzne, 1956Ď), zawierające notatki z dzieł Arystotelesa, Hegla, Feuerbacha i innych filozofów wraz z komentarzami Lenina. Interesowała go w szczególności dialektyka, w której upatrywał "podstawowy element marksizmu". Nie jest sprawą przypadku, że właśnie w okresie wojny światowej, która była wyrazem sprzeczności powstałych w świecie kapitalistycznym, Lenin studiował istotę i prawa dialektyki. W walce przeciwieństw, w powstawaniu i rozwiązywaniu sprzeczności upatrywał źródło rozwoju świata i jego postępu. Studia nad rozwojem gospodarczym, społecznym i politycznym świata w okresie imperializmu skłoniły Lenina do rewizji poglądu Marksa i Engelsa, iż socjalizm może zwyciężyć jedynie w wyniku jednoczesnej rewolucji we wszystkich najbardziej rozwiniętych krajach kapitalistycznych świata. Pogląd ten, słuszny pośród stosunków panujących w drugiej połowie Xix w., nie odpowiadał już nowej rzeczywistości historycznej w erze imperializmu. W artykule pt. O lozunge Soedinennych Statov Evropy (O haśle Stanów Zjednoczonych Europy, 1951Ď), ogłoszonym 23 sierpnia 1915 r. Lenin stwierdził: "Nierównomierność rozwoju ekonomicznego i politycznego - oto bezwzględne prawo kapitalizmu. Stąd wynika, że możliwe jest zwycięstwo socjalizmu początkowo w niewielu lub nawet w jednym, z osobna wziętym, kraju kapitalistycznym". Ogromne znaczenie miała napisana w 1916 r. w Szwajcarii praca Lenina Imperializm kak vyssaja stadija kapitalizma (Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu, 1919Ď), opublikowana po raz pierwszy w Piotrogrodzie w kwietniu 1917 r. Książka ta jest analizą kapitalizmu w jego okresie monopolistycznym, opartą na olbrzymim materiale statystycznym. Kwestię zasadniczą upatruje Lenin w zastąpieniu wolnej konkurencji przez monopole. "Monopol stanowi całkowite przeciwieństwo wolnej konkurencji, ale ta ostatnia w naszych oczach zaczęła przekształcać się w monopol tworząc wielką produkcję, wypierając drobną, zastępując wielką przez jeszcze większą, doprowadzając koncentrację produkcji i kapitału do tego, że wyrastał i wyrasta z niej monopol... A jednocześnie monopole wyrastając z wolnej konkurencji nie usuwają jej, lecz istnieją nad nią i obok niej wytwarzając przez to szereg szczególnie ostrych i głębokich sprzeczności, tarć, konfliktów". Monopole zaostrzają i pogłębiają wszystkie przeciwieństwa ustroju kapitalistycznego. Monopole to kapitał "gnijący", "pasożytniczy". Dlatego też w imperializmie upatrywał Lenin "stadium najwyższe", czyli ostatnie kapitalizmu i "przedświt rewolucji socjalnej". Praca o imperializmie stanowi uzasadnienie i dalsze rozwinięcie tezy o równomierności rozwoju gospodarczego i politycznego i możliwości zwycięstwa socjalizmu w jednym kraju. Poglądy na państwo zawarł Lenin w pracy Gosudarstvo i revolucija, 1918 (Państwo a rewolucja, nauka marksizmu o państwie a zadania proletariatu w czasie rewolucji, 1919Ď), napisanej w sierpniu i wrześniu 1917 r., gdy po upadku powstania lipcowego schronił się w Finlandii. Punktem wyjścia rozważań Lenina była teza Marksa, iż państwo "jest organem ucisku jednej klasy przez drugą, jest tworzeniem <<ładu>> legalizującego i utrwalającego ten ucisk przez łagodzenie starć pomiędzy klasami". Przejście od ustroju kapitalistycznego do ustroju komunistycznego wymaga "przejściowego okresu proletariatu". W tej fazie potrzebny będzie jeszcze aparat przymusu, ale będzie to organ znacznej większości, nie zaś mniejszości jak w państwie burżuazyjnym, będzie to następnie instytucja przejściowa, tymczasowa. Lenin rozwinął tezy Marksa i Engelsa o dwu fazach - niższej i wyższej - komunizmu. W pierwszej, niższej fazie usunięty zostanie wprawdzie wyzysk człowieka przez człowieka, ale pozostaną różnice w stopniu zamożności. Państwo będzie musiało jeszcze istnieć, aby "przez ochronę społecznej własności środków produkcji zabezpieczyć równość pracy i równość podziału produktu". Rozpocznie się stopniowy, długotrwały proces "obumierania państwa". Zakończy się on w drugiej, wyższej fazie komunizmu. "Państwo będzie mogło obumrzeć całkowicie wtedy, kiedy społeczeństwo urzeczywistni zasadę: <>, tzn. kiedy ludzie do takiego stopnia przywykną do przestrzegania zasadniczych reguł współżycia i kiedy praca ich będzie tak wydajna, że dobrowolnie pracować będą według zdolności". Lenin i jako filozof, i jako polityk był zwolennikiem walki, a przeciwnikiem kompromisu. "Jedność... przeciwieństw - pisał - jest warunkowa, czasowa, przejściowa, względna. Walka wyłączających się wzajem przeciwieństw jest absolutna". Marksizm zdobył sobie szybko zwolenników pośród myślicieli w wielu krajach. W Rosji wybitną rolę w rozwoju i szerzeniu myśli marksistowskiej odegrał utalentowany interpretator i popularyzator marksizmu Georgij Walentinowicz Plechanow, syn zamożnego właściciela ziemskiego. W pracach swych Plechanow baczną uwagę poświęcił wyjaśnieniu poglądów materialistycznych na społeczeństwo i jego rozwój. A w związku z tym uzasadniał teorię obiektywnych praw przyrody i społeczeństwa. Dowodził, że prawa społeczne rządzące życiem społeczeństwa odkryć można tylko badając społeczeństwo, szukanie natomiast praw tych w przyrodzie jest drogą błędną i wiedzie na manowce. Największe zapewne znaczenie ma nieprzedawniony do dziś dnia szkic "K voprosu o roli licnosti w istorii", 1898 (O roli jednostki w historii), będący treściwym, najlepszym jak dotąd ujęciem tego ważnego zagadnienia. Plechanow stwierdził, że "za ostateczną najogólniejszą przyczynę procesu historycznego należy uznać rozwój sił wytwórczych, które warunkują kolejne zmiany w stosunkach społecznych ludzi. Obok tej przyczyny ogólnej działają przyczyny specyficzne, tzn. określona sytuacja historyczna, w jakiej odbywa się rozwój sił produkcyjnych danego narodu... Wreszcie wpływ przyczyn specyficznych zostaje uzupełniony przez wpływ przyczyn indywidualnych, tzn. osobistych cech działaczy społecznych i innych <>, dzięki którym wydarzenia otrzymują ostateczne swoje indywidualne oblicze. Przyczyny indywidualne nie mogą spowodować zasadniczych zmian w działaniu przyczyn ogólnych i specyficznych". Inne ważniejsze prace Plechanowa to: K voprosu o razvitii monistićeskogo vzgljada na istoriju, 1895 (W sprawie monistycznego poglądu na historię) i Osnovnye voprosy marksizma, 1908 (Podstavvowe zagadnienia marksizmu), gdzie główną uwagę zwrócił nie na ekonomiczne, lecz na filozoficzne i metodologiczne problemy marksizmu. Na pismach Plechanowa wychowała się cała generacja rosyjskich marksistów. Drogi Plechanowa i Lenina po okresie bliskiej współpracy rozeszły się później na gruncie różnic poglądów zarówno w dziedzinie filozoficznej, jak i w działalności politycznej. Plechanow bowiem nie widział możliwości szybkiego wprowadzenia socjalizmu w Rosji, gdyż jego zdaniem wymagało to uprzedniego pełnego rozwoju kapitalizmu rosyjskiego. W Niemczech działała grupa myślicieli marksistowskich skupiona dokoła czasopisma "Die Neue Zeit". Franz Mehring, pisarz o szerokich zainteresowaniach intelektualnych, zastosował metodę materializmu do badań nad literaturą, nad etyką, nad sztuką wojenną. Był też pierwszym badaczem, który dzieje ruchu robotniczego obrał za przedmiot studiów naukowych. Z prac historycznych Mehringa najważniejsze są: Ceschicltze der deutschen Soziarldemokratie (Historia socjaldemokracji niemieckiej, 1963-1964Ď), obejmująca okres od rewolucji lipcowej 1830 r. do zjazdu erfurckiego w 1891 r., opublikowana w dwu tomach po raz pierwszy w latach 1897-1898, oraz Karl Marx, 1919 (Karol Marks - dzieje jego życia, 1950Ď). Karl Kautsky pisał o zagadnieniach filozofii i etyki: Ethik und materialische Geschichtsauffassung, 1906 (Etyka w świetle materialistycznego pojmowania dziejów, 1906Ď), Karl Marx' ökonomische Lehren, 1887 (Nauki ekonomiczne Karola Marksa, 1890Ď), Die Agrar Frage, 1899 (Kwestia rolna, 1906-1907Ď), Thomas More und seine Utopie, 1887 (Tomasz More i jego utopia, 1948Ď). Po doświadczeniach roku 1905 zajmował się problemem rewolucji. Owocem tych badań była praca Der Weg zur Macht (Droga do władzy) 1909. Kautsky stwierdził, że nadchodzi era rewolucji, lecz dodał zarazem, że zadaniem socjaldemokratów nie jest przeć do rewolucji ani też ją przygotowywać. Nauki ekonomiczne w omawianym okresie dokonują dużego kroku naprzód. Ekonomiści marksistowscy badali problemy rozwoju kapitalizmu w poszczególnych państwach, a przede wszystkim podjęli analizę zjawisk gospodarczych, które wystąpiły w okresie imperializmu. Należy tu wymienić przede wszystkim pracę Rudolfa Hilferdinga Das Finanzkupital, 1910 (Kapital finansowy, 1958Ď), a zwłaszcza cytowane już dzieło Lenina - Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu. Odmiennymi torami poszedł rozwój ekonomii burżuazyjnej. Marks stwierdził, że "rozpatruje [ona] ustrój kapitalistyczny nie jako historycznie przejściowy stopień rozwojowy, lecz przeciwnie - jako absolutną i ostateczną postać produkcji społecznej". W badanym okresie zarysowują się dwa zasadnicze kierunki - subiektywistyczny i historyczny. Kierunek subiektywistyczny (Anglik William Stanley Jevons, Austriacy Karl Menger i Eugen von Böhm-Bawerk i inni) zwrócił zasadniczą uwagę na stosunek człowieka do rzeczy, które służą do zaspokajania jego potrzeb. Jest to tzw. teoria użyteczności krańcowej, według której wartość dóbr zależy od stopnia zadowolenia konsumenta i zmniejsza się w miarę zaspokojenia jego potrzeb. Böhm-Bawerk opracował ponadto własną teorię zysku, którą przeciwstawił teorii wartości dodatkowej Marksa. Kierunek historyczny rozwinął się w Niemczech. Wkrótce po zjednoczeniu Niemiec powstała tzw. młodsza szkoła historyczna (w odróżnieniu od starszej działającej w połowie Xix w.). Przedstawiciele tego kierunku (najwybitniejsi: Gustav Schmoller, Lujo Brentano, Werner Sombart, Max Weber 1864-1920Ď) uważali, iż zadaniem nauki ekonomicznej jest zebranie obfitego materiału opisowo-historycznego i statystycznego i monograficzny opis poszczególnych konkretnych zjawisk gospodarczych. Schmoller w 2-tomowych dziele Grundriss der allgemeinen Volkswirtschaftslehre (Zarys nauki ekonomii), 1901-1904, dał syntezę całego dorobku szkoły. W pracy tej znajdujemy wiele cennych wiadomości o faktach historyczno-gospodarczych, nie powiązanych wszakże wspólną myślą teoretyczną. Sombart i Weber natomiast usiłowali przedstawić własną teorię rozwoju gospodarczego, w szczególności rozwoju kapitalizmu. W przeciwieństwie do Marksa uważali, iż o rozwoju gospodarczym rozstrzyga nie sposób produkcji, lecz zespół psychicznych postaw ludzi, żyjących w danej epoce. Jest to "duch epoki". Według Sombarta Der moderne Kapitalismus (Kapitalizm współczesny), 3 tomy, 1904-1920, i Webera Die protestantische Ethik und der Geist des Kapitalismus (Etyka protestancka i duch kapitalizmu), 1922, powstanie kapitalizmu poprzedziła zmiana psychiki gospodarczej. "Duch kapitalizmu" uosobiony jest w przedsiębiorcy, który organizuje produkcję, zaprowadza ulepszenia techniczne i organizacyjne. Sombart przejął problematykę Marksa, ale dał odmienną niż Marks ocenę kapitalizmu. Na przełomie Xix i Xx w. wystąpiły poglądy, wówczas jeszcze odosobnione i nie mające większego znaczenia, ale zapowiadające już kierunki, które w okresie następnym, po pierwszej wojnie światowej, uderzą z całą brutalną siłą - włoski faszyzm i niemiecki narodowy socjalizm. Georges Sorel, socjolog, uważny obserwator rewolucyjnego syndykalizmu francuskiego, baczny czytelnik Proudhona, Marksa i Bergsona poglądy swoje, które nazwał "filozofią produkcji", publikował w licznych artykułach i książkach, z których najważniejsza jest R¬%¦flexions sur la violence (Rozważania nad przemocą), 1908. Dla Sorela walka klasowa była dawniej walką biednych przeciwko bogatym, walką o podział dóbr. Walka natomiast, którą obecnie prowadzą syndykaty, to walka wytwórców przeciwko niewytwórcom. Producentem, wytwórcą jest, według Sorela, jedynie robotnik fizyczny. Sorel wielkie znaczenie przypisywał mitowi społecznemu. Mit społeczny może być czynnikiem twórczym dziejów. Ludzie rewolucji francuskiej wierzyli w wolność, równość i braterstwo, które dać mieli Francji i światu. Żołnierzy napoleońskich ożywiał i umacniał przez czas dłuższy mit chwały Francji. I masy robotnicze muszą mieć swój mit, który da im siłę i entuzjazm i pozwoli im otworzyć nową erę dziejów. Każdy robotnik w swoim zakładzie pracy musi się poczuć współtwórcą wielkiej przemiany dziejowej, tak jak żołnierz napoleoński czuł się współtwórcą epopei chwały Francji. Takim mitem dającym siłę masom robotniczym jest mit strajku powszechnego, który obali kapitalizm i da zwycięstwo proletariatowi. Gwałt proletariacki przyniesie pomyślne skutki całej ludzkości. "Gwałtowność proletariatu - pisał Sorel - nie tylko może przeprowadzić przyszłą rewolucję, ale wydaje się być jedynym środkiem, którym rozporządzają otępione humanitaryzmem narody Europy, aby odzyskać dawną energię". Z nauk Sorela szeroko czerpał Mussolini. "Sorelowi zawdzięczam najwięcej - pisał przywódca faszyzmu włoskiego - Dla mnie przemoc jest moralna, bardziej moralna niż kompromisy i układy... Faszyzm będzie sorelowski". Nie przebrzmiały również bez echa i nie przyszły bez wpływu dzieła Pareto. Markiz Vilfredo Federigo Pareto był profesorem uniwersytetu w Lozannie i pracował naukowo w dziedzinie ekonomii i socjologii. Ogłosił m.in. (Cours d'economie politique (Wykład ekonomii politycznej), 1896-1897, Les syst¬%¦mes socialistes (Systemy socjalistyczne), 1902 i Trattato di sociologia generale (Traktat socjologii ogólnej), 1916. Pareto wysunął interesującą teorię "krążenia elit". Zdaniem jego rozróżnić należy w społeczeństwie elitę i masę. Elita stanowi zawsze nieliczną mniejszość, ale nadaje społeczeństwu charakter. Elita a więc klasa panująca, nie jest ani zupełnie zamknięta, ani zupełnie otwarta, podlega ustawicznemu naciskowi mas i powinna się nieustannie odnawiać elementami pochodzącymi z masy, z ludu. Płynność klasy panującej jest najlepszym środkiem zabezpieczającym przed rewolucją. Klasa panująca, osłabiona i zdegenerowana skutkiem niedostatecznego dopływu świeżych elementów z ludu, usiłuje zatrzymać swe stanowisko mało skutecznymi półśrodkami. "Elita, która nie jest gotowa do wszczęcia walki w obronie swych pozycji, znajduje się w pełnym stanie rozkładu. Musi wtedy ustąpić miejsca innej elicie, która będzie posiadała cechy męskie". Wolne "krążenie elit", gdy każdy zależnie od zdolności posuwa się w górę i wchodzi do klasy panującej lub też schodzi do ludu, jest dla społeczeństwa najkorzystniejsze. Głównym zadaniem polityki jest należyte kierowanie "krążeniem elit". Łatwo zrozumieć popularność, którą cieszył się Pareto i jego poglądy w okresie, gdy burżuazja stanęła w obliczu ostrego kryzysu politycznego, społecznego i moralnego. Podobnie jak Sorel, tak i Pareto dostarczył faszyzmowi wiele koncepcji, które przekształcone i zwulgaryzowane starać się on będzie realizować w swych rządach. W Niemczech szczególnym uznaniem cieszył się Friedrich Nietzsche, filozof, który za cel postawił sobie dokonać "przewartościowania wartości", czyli usunięcia wartości cieszących się dotąd powszechnym uznaniem i zastąpienia ich przez inne, przeciwne dotychczasowym. Człowiek ten, wątły, słaby, schorowany, przez ostatnie jedenaście lat życia ogarnięty obłędem, był wielbicielem siły. "Nie masz nic ponad siłę, ponad moc, przed nią wszystko musi ustąpić". Jeśli kto nie ma mocy, musi "służyć mocniejszemu albo nie jest godzien życia". Kto ma silniejszą wolę od innych, jest nadczłowiekiem. Prawdziwa cywilizacja może powstawać i szerzyć się tam, gdzie nadludzie wyzwolą się od nacisku tłumu. Nadczłowiek kieruje się tylko swoją silną wolą. Nadludzie silni rządzą się "moralnością panów", słabych obowiązuje "moralność niewolników". Zarówno chrześcijaństwo, jak i demokracja głoszą, według Nietzschego, "moralność niewolników". Ale "jedna jest tylko właściwa moralność, moralność panów". Kto pragnie należeć do kasty panów, "musi być zdolny do wyrafinowanego okrucieństwa... taki człowiek musi z zadowoleniem zadawać ból, musi być okrutny ręką i czynem, a nie tylko oczyma ducha". Ta cytata tłumaczy popularność, jaką poglądy Nietzschego cieszyć się będą pośród hitlerowców. Jego kult siły wpłynął zresztą na wszelkie ideologie gwałtu i przemocy. Ale pod zasięgiem wpływu intelektualnego Nietzschego znaleźli się i różni filozofowie (Georg Simmel, Ludwig Klages). Oswald Spengler, autor dzieła o upadku cywilizacji zachodniej, wyznawał, że "wszystko" zawdzięcza Goethemu i Nietzschemu. Spośród pisarzy Tomasz Mann w Niemczech, Andr¬%¦ Malraux we Francji, Gabriele d'Annunzio we Włoszech, Stanisław Przybyszewski w Polsce byli czytelnikami Nietzshego i na kartach ich utworów odnaleźć można motywy nietzscheańskie. Literatura Demokratyzacja życia postępująca powoli, lecz stale, i ogólny wzrost oświaty pomnożyły kręgi czytelników i powiększyły nakłady. Odbiorców literatury dostarczała już nie tylko szczupła warstwa ludzi wykształconych i zamożnych; coraz więcej czytelników rekrutowało się z warstw znajdujących się na niższych szczeblach oświaty. Wzrosły więc znacznie nakłady książek, zaczęto również wydawać, zwłaszcza w Niemczech i Stanach Zjednoczonych, książki tanie, tzw. groszowe, dostępne dla wielu. Zwiększyła się też w miastach Europy Północno-Zachodniej i Środkowej oraz w krajach skandynawskich sieć czytelni i bibliotek publicznych. Czytano chętnie nie tylko powieści, ale i literaturę popularnonaukową, uprzystępniającą, choć nie zawsze ściśle i właściwie, najnowsze zdobycze nauki. Upowszechnienie literatury przyniosło w skutku z jednej strony wzmocnienie jej wpływu społecznego, z drugiej zaś przyczyniło się do rozszerzania problematyki utworów. Nie tylko życie warstw górnych, nie tylko wieś i praca chłopa jak dotąd, ale i dola i niedola proletariatu miejskiego zaczęła służyć literaturze jako temat. Synteza i charakterystyka okresu, obejmującego ostatnie dziesięciolecia Xix i początek Xx w. jest niezmiernie trudna, jest to bowiem okres bujny, w którym zderzały się różnorodne kierunki, występowały tendencje niekiedy wzajemnie się przenikające, niekiedy zupełnie sobie przeciwstawne. Kwestia społeczna, która coraz silniej stawała przed światem i coraz mocniej domagała się rozwiązania, kult dla nauki i jej zdobyczy, a obok tego lęk, że nauka nie spełni pokładanych w niej nadziei, że nie zdoła rozwiązać tych problemów, które są dla człowieka źródłem niepokoju, wpływ koncepcji filozoficznych (Bergson - filozof intuicji i pędu życiowego, Nietzsche, którego "nadczłowiek" żyje ponad złem i ponad dobrem) - wszystkie te czynniki znajdowały odbicie w literaturze. Można tu jedynie ogólnikowo wskazać najważniejsze kierunki, nie kusząc się o ich pełne przedstawienie. W przedostatnim dziesięcioleciu Xix w. dominował w literaturze naturalizm, ukazujący człowieka przygniecionego ciężarem cech dziedzicznych, namiętności i wpływów środowiska. Naturalizm zrywał z hasłem sztuka dla sztuki, pragnął być wiernym obrazem życia i szerzyć ideały demokratyczne. Przedstawiał ludzi prostych, ludzi pracy, często kazał im przemawiać dialektem. Protestem przeciwko naturalizmowi był symbolizm. Zjawiska, które uchodzą w analizie rozumowej, starał się poznawać drogą intuicji. Sztuka, zdaniem symbolistów, nie może być realistyczna, nie może przedstawiać konkretnej rzeczywistości, która nas otacza. Literatura musi być symboliczna, musi za pomocą nastrojów prowadzić czytelnika w świat niepoznawalny dla zmysłów. W końcu Xix w. pojawił się tradycjonalizm, przeciwstawiający się poglądom współcześnie dominującym, odrzucający ideologię liberalno-burżuazyjną. Mamy też bogactwo formy literackiej; obok świetnie rozwijającej się epiki - liryka i zdobywający coraz mocniejsze stanowisko dramat. Prądy te zarysowały się najpierw we Francji, która utrzymywała jeszcze wówczas stanowisko prekursora. Emile Zola był mistrzem naturalizmu. W 20-tomowym cyklu Les Rougon Macquart, 1871-1893, odmalował losy członków podupadającej rodziny za Ii Cesarstwa. Do cyklu tego należą m.in. powieści: Assommoir, 1877 (wyd. pol. 1902Ď), przedstawiająca życie paryskiego robotnika, Germinal, 1885 (wyd. pol. 1891Ď) - górnika, La d¬%¦bacle, 1892 (Klęska, 1892Ď) - obrazująca klęskę roku 1870¬8¦1871. Jednocześnie tworzył Alphonse Daudet. Jego Les letters de mon moulin, 1869, (Listy z mojego młyna, 1948Ď) są obrazem życia południa Francji (okolice Arles). Numa Roumestan (1881Ď) to losy adwokata z południa, który robi karierę polityczną w Paryżu; może prawzorem był tu Gambetta. Najsłynniejszy utwór Daudeta to Aventures prodigieuses de Tartarin de Tarascon, 1872 (Przygody Tartarena z Taraskonu, 1921Ď), opowiadanie samochwała i blagiera z południa. Paul Bourget, tradycjonalista, był wyrazicielem Francji konserwatywnej, drogę do usunięcia trudności życia upatrywał w religii, monarchii i hierarchii. Uważano go za mistrza powieści psychologicznej. Najwybitniejsze utwory to Mensonges (Kłamstwa), 1887, i Le disciple (Uczeń), 1889, gdzie bronił tradycji przeciwko duchowi nowości. Maurice Barr¬%¦s sławił dyscyplinę "energii narodowej". Piewcą piękna przeszłości Francji był epigon romantyzmu Edmond Rostand, w dwóch zwłaszcza utworach - Cyrano de Bergerac, 1897 (wyd. pol. 1898Ď) i L'aiglon, 1900 (Orlątko, 1901Ď). Myśl katolicką wyrażał w poezji i w dramacie Paul Claudel; głównym jego utworem z lat przedwojennych jest L'annonce faite a Marie, 1912 (Zwiastowanie, 1912Ď), dramat ofiary. W poezji wyróżnili się symboliści - Paul Verlaine, St¬%¦phane Mallarm¬%¦ i Arthur Rimbaud, oraz należący do literatury francuskiej Belgijczyk Maurice Maeterlinck, którego feeria L'Oiseau bleu, 1908 (Błękitny ptak, 1913Ď), wystawiona po raz pierwszy w Moskwie w 1908 r. a następnie w Paryżu w 1909 r., zdobyła sukces światowy. Anatole France (właściwe nazwisko Thibault), pisarz o wysokiej kulturze klasycznej, pozostający pod urokiem Woltera i Renana, wykwintny esteta, którego poczucie sprawiedliwości, głęboko zranione sprawą Dreyfusa skierowało do socjalizmu, sławił sceptycyzm; sceptycyzm, "zaprzeczający tylko negacji, wyzwalający inteligencję od wszystkiego co ją ogłupia, walczący przeciwko błędowi, nienawiści, okrucieństwu". Jego umiłowanie sprawiedliwości uderza zwłaszcza w dwóch utworach: L'affaire Crainquebille, 1901 (Crainquebille, 1902Ď), tragiczne dzieje pomyłki sądowej i Les dieux ont soif, 1912 (Bogowie łakną krwi, 1912Ď), gdzie przedstawił krwawe następstwa jakobinizmu. Subtelną ironię pokazał w satyrycznej powieści Les opinions de J¬%¦rome Coignard, 1893, (Poglądy księdza Hieronima Coignarda, 1922Ď). Romain Rolland był autorem biografii Beethovena, 1903 (wyd. pol. 1905Ď), Michała Anioła, 1905 (wyd. pol. 1923Ď), Haendla (1910Ď), Tołstoja (1911Ď) i wreszcie wyimaginowanej postaci Jana Krzysztofa Kraffta, genialnego muzyka niemieckiego, którego losy zawiodły do Paryża. Dzieło to Jean-Christophe, 1904-1912, (Jan Krzysztof;1923-1927Ď), w myśli autora służyć miało pojednaniu narodu francuskiego z niemieckim. Podczas pierwszej wojny światowej Rolland przebywał w Szwajcarii i wydał tam w 1915 r. książkę Au-dessus de la m¬%¦l¬%¦e (Ponad walką), gdzie atakował za szerzenie fanatyzmu wojennego zarówno rządy państw wojujących, jak i świat intelektualny Europy, który nie odważył się przeciwstawić bratobójczej walce. Pod wpływem Bergsona pozostawał Marcel Proust, autor wielotomowej powieści A la recherche du temps perdu, 1906-1912, (W poszukiwaniu straconego czasu, 1930-1934Ď). Jest to powieść psychologiczna, malująca francuską arystokrację i wielką burżuazję. We Francji zestawiają niekiedy utwór Prousta z obrazem dworu Ludwika Xiv w pamiętnikach Saint-Simona. Do literatury francuskiej należy również pisarz, zapowiadający w swych opowiadaniach przyszłe zdobycze i wynalazki naukowe Jules Verne ze swymi szeroko czytanymi powieściami, jak Vingt mille lieues sous les mers, 1870 (20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi, 1907Ď), Le tour du monde en 80 jours, 1873 (W 80 dni naokoło świata, 1909Ď) i in. W literaturze angielskiej pod wpływem Zoli pozostawał George Moore, przedstawiający w naturalistyczny sposób z silnym podkładem erotycznym życie obyczajowe współczesnego mu społeczeństwa angielskiego w powieściach: A Mummer's Wife (Żona komedianta), 1884, Esther Waters, 1894. George Bernard Shaw, Irlandczyk z pochodzenia, kpiarz i ironista, autor świetnych paradoksów, ujawnił wielki talent przede wszystkim w komediach. Myśli poważne zwykł przyoblekać w formę żartobliwą: Mrs Warren's Profession, 1894 (Profesja pani Warren, 1952Ď), Candida, 1894 (Kandyda, 1924Ď), Cezar and Cleopatra, 1898, (Cezar i Kleopatra, 1921Ď), Man and Superman, 1901-1903 (Człowiek i nadczłowiek, 1903Ď), Pygmalion, 1912 (Pigmalion, 1913Ď), Saint Joanne, 1924 (Święta Joanna, 1925Ď) i inne. Shaw jest jednym z najbardziej popularnych pisarzy angielskich. W twórczości jego uderza wielostronność tematyki, różnorodność środowisk i szeroka krytyka społeczna. Mistrzem błyskotliwego dowcipu, "księciem paradoksu", jak go nazywano, był Oskar Fingal O'Flahertie Wilde, autor pięknych baśni (The Happy Prince and other Tales, 1888 - Szczęśliwy książę i inne opowiadania, 1922Ď), pomysłowych nowel (Lord Arthur Suvile's Crime, 1891 - Zbrodnia Artura Savila, 1922Ď), alegorycznej powieści The Picture of Dorian Gray, 1891 (Portret Doriana Graya, 1905Ď) i świetnych komedii Lady Winderrriere's Fan, 1892 (Wachlarz Lady Windermere, 1907Ď), An ideal Husband, 1895 (Mąż idealny, 1908Ď). Imperium brytyjskie sławił Rudyard Kipling, głosząc posłannictwo cywilizacyjne Anglików hasłem "brzemię białego człowieka" (the white man's burden). Swą twórczością odkrywającą przed czytelnikiem angielskim tajemniczą egzotykę indyjską, egzotykę przyrody i egzotykę ludzi, "ponownie zdobył dla Wielkiej Brytanii Indie". Spod pióra Kiplinga wyszedł aforyzm często cytowany: "Wschód to Wschód, a Zachód to Zachód i nigdy się one nie zejdą". Najbardziej poczytnym utworem Kiplinga była I'he Jungle Book, 1894-1895 (Księga dżungli, 1900, 1902Ď). W powieści egzotycznej celował Conrad. Joseph Conrad, właściwie Józef Teodor Konrad Nałęcz-Korzeniowski, syn polskiego działacza spiskowego, spędził 21 lata na morzu służąc w marynarce handlowej, najpierw francuskiej (1874-1878Ď), później angielskiej (1878-1895, od 1884 jako oficer. Podróże, zwłaszcza na wodach okalających wyspy Archipelagu Malajskiego, dały mu możność poznania ludzi różnych ras, kultur i religii. Wielki talent Conrada dał na podstawie tych wrażeń dzieła zadziwiające zrozumieniem psychiki ludzkiej, urzekające pięknem egzotycznych obrazów. A przy tym, jak mówi Roman Dyboski, "w ciemnoskórych tubylcach [Malajczykach] on, Polak i obywatel brytyjski, zawsze dumny ze swego europejskiego dziedzictwa cywilizacyjnego, po raz pierwszy nauczył się cenić i kochać naród biegunowo oddalony rasą i tradycją za jego wysokie przymioty: prawości, wierności i rycerskości". Na Archipelagu Malajskim rozgrywa się akcja pięciu powieści Conrada: Almayer's Folly, 1896 (Szaleństwo Almayera, 1936Ď), The Outeast of the Islands, 1896, (Wykolejeniec, 1936Ď), Lord Jim 1900 (Lord Jim, 1904Ď) Victory, 1915 (Zwycięstwo, 1927Ď), The Rescue, 1920 (Ocalenie, 1929Ď). Z innych utworów Conrada zasługują na uwagę Nostromo, 1904 (Nostromo, 1926Ď), Typhoon, 1902 (Tajfun, 1926Ď). Na motywach polskich oparta jest jedna tylko nowela Prince Roman, 1908 (Książę Roman, 1924Ď) przedstawiająca tragiczne dzieje powstańca listopadowego, księcia Romana Sanguszki. Sporo polskich motywów o charakterze autobiograficznym znaleźć można w wielu dziełach Conrada, przede wszystkim w Lordzie Jimie. Herberl George Wells ma w swym obfitym dorobku pisarskim zarówno powieści utopijne o podkładzie naukowym, zawierające sens społeczny, jak i realistycznie. Wykształcenie przyrodnicze, zainteresowanie rozwojem nauk, zwłaszcza technicznych, wreszcie obserwacja otaczającego go życia, szczególnie stosunków społecznych, charakteryzują twórczość Wellsa. Największy rozgłos z powieści utopijnych zdobyła fantazja The War of Worlds, 1898 (Wojna światów, 1899Ď), opis najazdu na Ziemię mieszkańców Marsa. W powieści realistycznej wyróżnia się Kipps, 1905 (wyd. pol. 1950Ď), z humorem opisane zmienne koleje losu proletariusza z przedmieścia londyńskiego, Ann Veronica, 1909 (Anna Weronika, 1911Ď), dzieje walczącej o niezależność młodej dziewczyny -sufrażystki. Problem małżeństwa jest przedmiotem powieści Marriage (Małżeństwo), 1912. Głośna książka The Outline of History, 1920 (Historia świata, 1924Ď), próba syntezy rozwoju dziejowego świata, należy już do następnego okresu. Powieść awanturniczą reprezentował w Anglii Robert Louis Stevenson w wielu utworach, z których najgłośniejszym jest The Treasure Island, 1882 (Wyspa Skarbów, 1925Ď). Arthur Conan Doyle zapoczątkował powieść sensacyjną, kryminalną. Postać Sherlocka Holmesa, detektywa-amatora, przeszła do literatury światowej. Od czasu konwersji teologa i poety Johna Henry Newmana, późniejszego kardynała, w życiu umysłowym Anglii coraz większe znaczenie mają pisarze katoliccy; najwybitniejszymi z nich byli wielbiciele średniowiecza: Hilaire Belloc, autor interesującej książki The Path to Rome (Droga do Rzymu), 1902 i Gilhert Keith Chesterton. Chesterton swe poglądy filozoficzne na dobro i zło wyrażał w powieściach z domieszką fantazji, m.in. The Man who was Thursday, 1908 (Człowiek, który był czwartkiem, 1958Ď), The Ball and the Cross, 1910 (Kula i Krzyż, 1927Ď), a nawet w nowelach kryminalnych, których głównym bohaterem jest ksiądz katolicki Brown. Chesterton był szczerym przyjacielem Polski; w książce The Crimes of England (Zbrodnie Anglii), 1915, napiętnował prusofilską politykę Wielkiej Brytanii w okresie rozbiorów Polski. W dziedzinie teatru angielskiego zasadniczą reformę przeprowadził aktor, reżyser i scenograf Edward Gordon Craig. Był on rzecznikiem teatru jako sztuki autonomicznej. W literaturze niemieckiej związany z naturalizmem był Gerhart Hauptmann. Największym jego dziełem wykazującym głębokie zrozumienie współczesnej problematyki społecznej jest dramat Die Weber, 1892 (Tkacze, 1905Ď), odegrany po raz pierwszy w 1892 r. na scenie teatru Freie Bühne w Berlinie, napisany w dialekcie śląsko-niemieckim, przedstawiający nędzę i bunt tkaczy śląskich w połowie Xix w. Bogaty talent Hauptmanna przejawił się przede wszystkim w dramacie, który przeszedł fazy od naturalizmu aż do symbolizmu, i w powieści historycznej. W początku Xx w. rozpoczął swą działalność literacką Thomas Mann. Już we wczesnym okresie swej pracy, przed pierwszą wojną światową, dał arcydzieło o trwałej wartości: Buddenbrooks. Verfall einer Familie, 1901 (Buddenbrookowie, 1931Ď), gdzie dwudziestokilkuletni autor z rzadką dojrzałością sądu i smaku odmalował zarówno postaci, jak i środowisko patrycjatu Niemiec północnych. Wtedy też powstała nowela autobiograficzna Tonio Kröger, 1903 (wyd. pol. 1923Ď) i oparta na platońskim motywie (Der Tod in Wenedig, 1913 (Śmierć w Wenecji), wreszcie powieść Die Königliche Hoheit, 1909 (Królewska Wysokość, 1929Ď).Największe arcydzieła Manna przypadają na okres późniejszy. Heinrich Mann, brat Tomasza, dał surową krytykę wilhelmińskich Niemiec. Jego powieść Im Schlaraffenland, 1900 (W krainie pieczonych gołąbków, 1953Ď), Professor Unrat, 1905 (Profesor Unrat, 1903Ď) i wreszcie Der Untertan, 1914 (Poddany, 1951Ď) są złośliwą a trafną satyrą na stosunki panujące w państwie Hohenzollernów, na rządy soldateski, na junkrów, na małoduszną burżuazję niemiecką. Lirykę niemiecką reprezentują przede wszystkim Austriacy, Rainer Maria Rilke, subtelny impresjonista, w końcu mistyk, i Hugo von Hofmannsthal, odnowiciel średniowiecznego i barokowego misterium oraz nadreńczyk Stefan George, estetyk i symbolista. Po 1870 r. dzięki mecenatowi księcia Jerzego Ii Sachsen-Meiningen dokonana została reforma unowocześniania teatru w Niemczech. Objazdy trupy meiningeńczyków, od Londynu poprzez Warszawę aż po Petersburg i Moskwę, upowszechniły ich zdobycze w tej dziedzinie. W początku Xx w. pojawił się w Berlinie wielki aktor i reżyser Max Reinhardl. Głównym wyrazicielem naturalizmu włoskiego, zwanego weryzmem, był Sycylijczyk Giovanni Verga. Surowe obyczaje chłopów rodzinnej wyspy były tematem jego powieści i nowel. Najlepszym zapewne utworem Vergi jest powieść malująca życie rybaków sycylijskich, I Malavoglia (1881Ď). Jedna z jego Novelle Rusticane (Nowele chłopskie), 1883 posłużyła za temat do opery Mascagniego Rycerskość wieśniacza (1889Ď). Gabrielle d'Annunzio, płodny pisarz, od zmysłowego estetyzmu przeszedł do sławienia włoskiego "świętego egoizmu" (sacro egoismo). Z powieści d'Annunzia najznamienitsze są Ii piacere (Rozkosz), 1889, Il Fuoco, 1900 (Ogień, 1901Ď), z dramatów Francesca da Rimini, 1902 i La figlia di Jorio, 1904 (Córka Joria, 1909Ď). Z poezji najpiękniejsze są Laucli del mare, della terra e delli eroi (Hymny nieba, morza, ziemi i bohaterów), 1912. W czasie wojny libijskiej 1911-1912 ogłosił d'Annunzio Canzoni della questa d'oltremare (Pieśni czynów zamorskich). W 1915 r. agitował gorąco za przystąpieniem Włoch do wojny przeciwko Austrii. Był literackim prekursorem faszyzmu. Literatura rosyjska końca Xix w. przeżywała swój wielki okres, Walka dwóch kultur, zachodniej i wschodniej, wydała bogate owoce. Zrozumienie wartości ogólnoludzkich, występujące tak wyraźnie u pisarzy rosyjskich, tłumaczy poczytność, jaką cieszyła się na Zachodzie literatura rosyjska i uznanie, jakie sobie tam zdobyła. Fiodor M. Dostojewski, pełen sprzeczności pisarz "skrzywdzonych i poni¨ żonych", autor dawniej opublikowanej Prestuplenie i nakazanie, 1867 (Zbrodnia i kara, 1887-88Ď) Idiot, 1868 (Idiota, 1909Ď), ogłosił teraz Biesy, 1871 (Biesy, 1928Ď), Bratia Karamazovy 1880, (Bracia Karamazow, 1913Ď). Mamy tu surową krytykę szlachty, biurokracji, gwałtowny atak na katolicyzm, a zarazem oskarżenie socjalistów i nihilistów. Dostojewski był mistrzem psychologicznej analizy duszy ludzkiej. Głęboką znajomością życia rosyjskiego wyróżnił się M. E. Sałtykow-Szczedrin. Bohaterowie jego utworów satyrycznych (najważniejszy: Gospoda Golovlevy, 1875-1880 - Państwo Golowlewowie, 1926Ď), z pasją odsłaniających nędzę moralną rosyjskiej klasy panującej w czasach po reformie włościańskiej, stali się postaciami przysłowiowymi (Gołowlew, Kołupajew, Razuwajew). Wyżyn kunsztu pisarskiego dosięgnął Lew N. Tołstoj. Największym jego dziełem jest 4-tomowa epoka Vojna i mir, 1864-1868 (Wojna i pokój, 1894Ď). Własne doświadczenia z czasu wojny krymskiej, a następnie staranne studia historyczno-strategiczne przywiodły Tołstoja do przekonania, że bitwami nie można kierować, że na polu bitwy panuje chaos. Odparcie najazdu francuskiego i zwycięstwo dała siła narodowa ucieleśniona w wytrwałym chłopie rosyjskim. Powieść Anna Karenina, 1873-1877 (wyd. pol. 1911-1912Ď) poświęcona jest zagadnieniu małżeństwa; obok analizy psychologicznej mamy tu świetne obrazy życia towarzyskiego w Petersburgu i w Moskwie. Ostatnią wielką powieścią Tołstoja było Voskreksienie, 1899 (Zmartwychwstanie, 1900Ď); czytelnik otrzymuje tam przekrój społeczeństwa carskiej Rosji "od prystawa do ministra", "od cytadeli pietropawłowskiej po Sachalin"; ukazane tu zostało dworskie i biurokratyczne towarzystwo petersburskie, nędzna wieś, wreszcie więzienie i zesłanie. Dramat Vłast' t'my (Potęga ciemnoty, 1901Ď), napisany w 1886 r., wystawiony po raz pierwszy w 1895 r., przedstawia smutne stosunki w półpańszczyźnianej wsi rosyjskiej. Anton P. Czechow dał w swych utworach obraz Rosji końca Xix w., głównie prowincji rosyjskiej. Świetny ten humorysta chłostał mieszczańską pospolitość. Czechow zasłynął jako mistrz noweli, ale był również autorem pełnych nastrojów dramatów: Diadia Vania, 1897 (Wujaszek Wania, 1906Ď), Tri siestry, 1901 (Trzy siostry, 1906Ď), Viśnievyj sad, 1904 (Wiśniowy sad, 1906Ď). Maksym Gorki (właściwie Aleksiej Maksimowicz Pieszkow), pisarz rewolucji proletariackiej, w pierwszych swych utworach malował silnych ludzi, wykazujących swym przykładem, że "w życiu wszędzie jest miejsce na czyny bohaterskie". Powieści Foma Gordiejew 1899, i Troje, 1900-1901, wykazywały kruchość i zbliżającą się katastrofę ustroju kapitalistycznego w Rosji. Głównym tematem sztuki Vragi (Wrogowie), 1906 i powieści Mat' (Matka) 1906, jest walka proletariatu rosyjskiego przeciwko caratowi i burżuazji. Z talentem i z widoczną sympatią nakreślił Gorki postaci przywódców rewolucyjnych - Sincowa, Własowa, Nachodki. Kopalnią wiadomości o życiu narodu rosyjskiego w końcu Xix w. jest autobiograficzna trylogia Dietstvo (Dzieciństwo) 1913-1914, V liudiach (Wśród ludzi), 1916 i Moi universitety (Moje uniwersytety), ogłoszone już w okresie międzywojennym, w 1923 r. (przekłady dzieł Gorkiego ukazały się w Polsce po drugiej wojnie światowej). Rosja, dzięki niezwykle uzdolnionym aktorom i odrębności stylu, zapisała też ważną kartę w historii teatru. Konstantin S. Stanisławski (właściwe nazwisko Aleksiejew) przedsięwziął zasadnicze reformy pod wpływem meiningeńczyków. Założony przez niego w 1898 r. Moskiewski Teatr Artystyczny (Mchat) stał się najgłośniejszym do dziś teatrem realistycznym. W literaturze skandynawskiej wysunął się na czoło dramat. Norweg Henrik Ibsen pozostawał pod wpływem duńskiego filozofa-egzystencjalisty z pierwszej połowy Xix w. Sorena Kierkegaarda. W dramatach przedstawiał swego bohatera w walce ze światem i z otoczeniem, któremu najczęściej musi ulec. Zagadnienie stanowiska kobiety w małżeństwie poruszył w dramacie Nora, 1878 (wyd. pol. 1882Ď). Prawo wyborcze i równość obywateli było przedmiotem dramatu En Folkefiende, 1883 (Wróg ludu, 1891Ď). Do dramatów romantycznych z wcześniejszego okresu twórczości należy Peer Gynt, 1867 (wyd. pol. 1910Ď), fantastyczno-symboliczna opowieść wierszem. Na przełomie Xix i Xx w: Ibsen panował na scenach europejskich. Norweg Bjornstjerne-Bjornson jako poeta, powieściopisarz i publicysta szerzył myśl pozytywistyczną. Jego opowiadania o tematyce chłopskiej silnie oddziaływały na współczesną młodzież. Pisał także dramaty i ballady o tematyce zaczerpniętej z dawnych dziejów Norwegii. Sławę światową zyskał wszakże dramatem społecznym En fallit, 1874 (Bankructwo, 1876Ď). Szwedka Selma Lagerlöf zdobyła sławę opowiadaniami z ojczystego Värmlandu Gösta Berling Saga, 1891 (Gösta Berling, 1905Ď) oraz baśniowym obrazem kraju i narodu szwedzkiego Nils Holgerssons underbara resagonom Sverige, 1906-1907 (Cudowna podróż, 1912Ď). Mistrzem powieści norweskiej był Knut Hamsun (właściwie Knud Pedersen). Sławę zdobył powieścią Sult, 1890 (Głód, 1892Ď). Utwór ten nazwano "Wertherem nowoczesnego człowieka, którego prześladują okropności sytuacji społecznej, a także męki wyrzuconego poza ład kulturalny i duchowy". Krytyką współczesnej cywilizacji jest Markens grode, 1917 (Błogosławieństwo ziemi, 1922Ď). Knut Hamsun u schyłku życia zhańbił się współpracą z okupantem hitlerowskim. Piśmiennictwo amerykańskie przygotowywało z wolna swój wspaniały rozwój, który nastąpił w późniejszym okresie, po pierwszej wojnie światowej. Humorysta Mark Twain (właściwie Samuel Langhorne Clemens) wszedł do literatury światowej swymi opowiadaniami o przygodach dwóch chłopców-przyjaciół, romantyka i realisty, The Adventures of Tom Sawyer, 1876 (Przygody Tomka Sawyera, 1925Ď) i The Adventures of Huckleberry Fiinn, 1884 (Przygody Hucka, 1898Ď). Opowiadania te nazwano "eposem szczęśliwego dzieciństwa Ameryki". Powieściopisarz amerykański Henry James, irlandzkiego pochodzenia, większą część życia spędził w Anglii. W swych utworach psychologicznych (najwybitniejszy The Ambassadors, 1903 - Ambasadorowie, 1960Ď) zwracał uwagę na związek pomiędzy życiem amerykańskim a europejskim. Inny charakter miała twórczość Jacka Londona. Własne przeżycia marynarza i trampa, obserwacje poczynione pośród wielkomiejskiej nędzy Londynu i różnych miast Ameryki dostarczyły Londonowi materiału pisarskiego. Z jego obfitego dorobku wyróżnia się powieść o podłożu autobiograficznym Martin Eden, 1909 (wyd. pol. 1923Ď). Swą wizję rewolucji społecznej przedstawił w powieści The Iron Heel, 1908 (Żelazna stopa, 1923Ď). Na pierwsze dziesięciolecie Xx w. przypada początek twórczości Uptona Sinclaira. W powieści The Jungle, 1906 (Grzęzawisko, 1907Ď) odmalował on ciężkie warunki pracy w rzeźniach Chicago i dolę emigrantów. Książka wywołała tak wielkie wrażenie, że władze wyznaczyły umyślną komisję dla zbadania opisanych przez Sinclaira nadużyć. W tym okresie zaczął też pracę pisarską Theodore Dreiser, poddając ostrej krytyce stosunki amerykańskie, zwłaszcza świat wielkiej finansjery (cykl powieściowy The Financier, 1914 - Finansista, 1938-1939Ď). Zupełnie szczególną rolę grała literatura w życiu narodów pozbawionych wolności. Stanowiła ona potężny oręż w walce o wyzwolenie narodowe, o pobudzenie lub pogłębienie świadomości narodowej i wiarę w lepszą przyszłość narodu. Najlepszym przykładem jest tu twórczość Henryka Sienkiewicza. Sztuka W drugiej połowie Xix w. górowały w malarstwie dwa kierunki: realizm i impresjonizm. Przodującą rolę w rozwoju twórczości artystycznej odgrywała Francja. Realizm, wcześniejszy chronologicznie, charakteryzują dwie podstawowe tendencje: dążenie do dokładnego i całkowitego odtwarzania natury oraz rozszerzenie tematyki - realiści malują szare życie codzienne, życie chłopów i robotników. Głównymi wyrazicielami realizmu we Francji byli Gustave Courbet i Jean-Francois Millet. Realizm znalazł wybitnych zwolenników i w innych krajach. Belg Constantin Meunier dojrzał piękno w pracy robotników i rybaków belgijskich w zadymionym krajobrazie fabrycznej okolicy. W Niemczech Adolf Menzel, batalista, sławiący dotąd zwycięstwa Fryderyka Ii i Wilhelma I, zwrócił się ku innej tematyce i pokazał pracujących robotników. W Rosji realistyczny nurt reprezentował Ilia E. Repin. Jego słynny obraz "Burłacy" przedstawia robotników ciągnących ładowną barkę. W Polsce przedstawicielami realizmu byli Wojciech Gerson, Aleksander Gierymski i Józef Chełmoński. Impresjonizm rozwinął się w pełni po roku 1871 we Francji. Prekursorem tego kierunku był Edouard Manet, głoszący postulat przepojenia obrazu światłem i powietrzem. W Paryżu wystawiali swe płótna Claude Monet, Camille Pissarro, Alfred Sisley, Edgar Degas, Paul Cezanne, August Renoir i inni. Nieżyczliwa krytyka nazwała ich ironicznie impresjonistami od obrazu Moneta zatytułowanego "Impresja - wschodzące słońce". Nazwa ta przyjęła się powszechnie i bardzo prędko straciła pierwotny odcień niechętny i żartobliwy. Impresjonizm w malarstwie jest to przekonanie artysty, że świat jest zbiorem wrażeń, impresji, które zmieniają się nieustannie. Jest to również technika malarska, polegająca na rzucaniu na płótno silnego, jasnego światła i barw jasnych i czystych. Nie ma formy, jest tylko gra światła. Nie tylko krajobraz wiejski, ale i miasto, byle skąpane w potokach światła z ruchliwymi ulicami i wielkimi budynkami, stało się motywem malarskim impresjonistów. Piękno bulwarów Paryża przedstawili Claude Monet ("Boulevard des Capucines", 1873Ď) i Camille Pissarro ("Boulevard Montmartre", 1897Ď). Ulubionego, wielokrotnie odtwarzanego przedmiotu studiów dostarczała impresjonistom katedra gotycka w Rouen. Wpływ impresjonizmu, który w zasadzie pozostał zjawiskiem głównie francuskim, rozciągał się szeroko, np. James Ne Neill Whistler w Anglii, James Ensor w Belgii, Izaak I. Lewitan w Rosji, Józef Pankiewicz i Władysław Podkowiński w Polsce. Publiczność początkowo przyjęła impresjonistów nieufnie. Obrazy ich uważała za niewykończone i niedopracowane. Uznanie przyszło później, a wraz z nim i materialne powodzenie. W 1878 r. za obrazy tej szkoły dawano przeciętnie około 160 franków. W 16 lat później, w 1894 r. większe płótna Moneta osiągały już cenę od 5 do 11 tys. franków. Impresjonizmowi przeciwstawiał się symbolizm. Malarze symboliści główną wagę przywiązywali nie do wrażeń, lecz do treści obrazu; przekazywali ją za pomocą symboli, w których upatrywali podstawę sztuki. Najgłośniejszym bodaj utworem symbolizmu w interesującym nas okresie jest obraz malarza szwajcarskiego Arnolda Bocklina "Vita somnium breve" (Życie jest krótkim snem) 1888. Reakcją przeciwko impresjonizmowi była również w pewnym okresie twórczość Francuzów Paula Cezanne'a i Paula Gauguina oraz Holendra Vincenta Van Gogha. Twórczość ich miała ogromne znaczenie dla rozwoju malarstwa w Xx w. W ostatnim dziesięcioleciu Xix w. wystąpił kierunek zwany we Francji i Anglii Art Nouveau (Nowa Sztuka), w Niemczech Jugendstil (Styl Młodzieżowy). W krajach dawnej monarchii austro-węgierskiej nazywano go Secesją (nazwę tę zawdzięcza gmachowi stowarzyszenia artystów w Wiedniu, wzniesionemu w latach 1898-1899Ď). Kierunek ten zrywał z przeszłością i zaznaczył się wybitnie zarówno w architekturze, jak w malarstwie, grafice i nowej dziedzinie sztuki - plakacie artystycznym. W malarstwie jednym z wyrazicieli Nowej Sztuki był Norweg Eduard Munch, twórca ponurych, niespokojnych obrazów jak "Melancholia", "Śmierć", "Pokój zmarłego". Z kręgu Nowej Sztuki wywodziła się też grupa młodych malarzy, która nazwała się Les Nabis (po hebrajsku Prorocy) zaznaczając w ten sposób dążenie do odrodzenia malarstwa na nową, własną ich modłę. Teoretykiem "proroków" był malarz Maurice Denis. W 1905 r. w Salonie Jesiennym w Paryżu wystawili swe płótna Francuzi Henri Matisse, Maurice de Vlaminck i inni; nazwano ich "fowistami" od powiedzenia jednego z krytyków, któremu widok ich obrazów nasunął porównanie z dzikimi zwierzętami (po francusku les fauves). Fowiści starali się wywoływać efekty stosowaniem nienaturalnych kolorów (czerwone drzewa, czerwone niebo, zielone ulice itp.). Twierdzili, że każde pokolenie musi sztukę "rozpoczynać od nowa". Podobnie we Włoszech futuryści namiętnie występowali przeciwko wszelkiemu dziedzictwu przeszłości, przeciwko wszelkiej tradycji. Filippo Marinetti, późniejszy senator faszystowski, wydał w 1909 r. manifest futurystyczny. "Czas i przestrzeń umarły wczoraj - głosił. - Będziemy burzyli muzea, biblioteki i akademie. Opiewać będziemy tłumy, których motorem jest praca, rozkosz i bunt". Inną formą oderwania się od przeszłości i tradycji był kubizm. Twórcami tego kierunku byli Francuz Georges Braque i Hiszpan Pablo Ruiz Picasso. Według Braque'a "zmysły deformują, umysł formuje". Malarz tworom wyobraźni powinien przeciwstawić twory umysłu; każdy przedmiot należy rozłożyć na figury geometryczne, kule, sześciany, stożki, walce i później dopiero odtwarzać z nich całość. Najgłośniejszym dziełem kubistycznym z tego czasu był obraz Picassa z r. 1907 "Panny awinniońskie". Według Jana Białostockiego "obraz [ten] przedstawia rzeczywistość pokazaną jak gdyby w roztrzaskanym zwierciadle". Do ostatecznych konsekwencji doprowadził kubizm malarz rosyjski, żyjący we Francji, Wassily Kandinsky w swej "Akwareli abstrakcyjnej" (1910Ď), która niczego w ogóle nie przedstawia. Architektura pod koniec Xix w. zaczęła zrywać z dotychczasowym eklektyzmem, z gmachami wznoszonymi w ciągu tego stulecia w stylu gotyckim, renesansowym czy barokowym, z tanimi upiększeniami o formach historycznych czy wyrabianymi z tanich materiałów zastępczych. Wprowadzenie do budownictwa nowych, nieużywanych dotąd materiałów, jak żelazo, żelazobeton, szkło odegrało w konstrukcjach architektonicznych rolę rewolucyjną. Zaczęto wznosić nowego zupełnie typu budowle, hale wystawowe i dworcowe, mosty itp. Żelazo pozwalało pokonywać jednym rzutem duże przestrzenie, rzecz ważna przy budowie mostów, i dawało możność wznoszenia budowli znacznie wyższych niż dotąd. Inżynier francuski Gustave Eiffel w ciągu dwóch lat (1887-1889Ď) wzniósł na Polu Marsowym w Paryżu z okazji wystawy powszechnej 1889 r. wieżę wysokości 300 metrów, złożoną wyłącznie ze sztab żelaznych, nazwaną jego imieniem. W ostatnim dziesięcioleciu Xix w. zaczęto w Stanach Zjednoczonych konstruować wysokie, wielopiętrowe budowle zwane drapaczami chmur, przeciwstawiające się dotychczasowym poglądom architektonicznym, proste, pozbawione wszelkich dodatków do zasadniczej konstrukcji. Ścierały się wtedy w architekturze dwa kierunki. Jeden "funkcjonalistyczny" utrzymywał, że budynek jest piękny, jeśli jest dobrze skonstruowany i jeśli należycie wypełnia swe zadanie. Drugi, przeciwstawiający się mu, dowodził, że piękno nie polega jedynie na ścisłym przystosowaniu do celu, że budowla powinna odznaczać się właściwymi proporcjami, a nawet mieć składniki pozbawione bezpośredniej użyteczności, a przeznaczone do ozdoby. Prasa W drugiej połowie Xix w. rośnie też wpływ i znaczenie prasy. Rozwój oświaty, ustrój konstytucyjny w wielu krajach, parlament, partie polityczne, rozszerzenie prawa wyborczego i powoływanie coraz szerszych mas ludności do urn wyborczych, a więc większe zainteresowanie sprawami kraju przysparzało gazetom coraz liczniejszych rzesz czytelników. Nowoczesne życie publiczne stało się niemożliwe bez prasy codziennej, docierającej do najszerszych kręgów społeczeństwa. Postęp techniki ułatwiał wykonanie rosnącego ustawicznie zapotrzebowania społecznego. Telegraf w ciągu krótkiego czasu dostarczał prasie wiadomości z całego świata, wciąż doskonalone maszyny pozwalały drukować wyższe nakłady dzienników, kolej rozwoziła je szybko w coraz dalsze strony. Dzienniki zaczęły się ukazywać trzy razy dziennie. Coraz bardziej wkraczała do prasy ilustracja. Powstały wielonakładowe, bogato ilustrowane tygodniki. Londyński "The Times" założony w r. 1785 (przez pierwsze trzy lata pod nazwą "Daily Uniwersal Register") stał się wzorem dla prasy codziennej. Obok Wielkiej Brytanii dziennikarstwo rozwijało się szczególnie we Francji i w Stanach Zjednoczonych. Za nimi szły inne kraje. Jeszcze w 1836 r. francuski pisarz polityczny Alexis de Tocqeville dowodził, że wydawanie gazety nie może przynosić znaczniejszych zysków, dlatego ludzie o prawdziwych talentach kupieckich nie imają się tego rodzaju przedsięwzięć. W ćwierć wieku później nikt nie wystąpiłby już z takim twierdzeniem. Dziennik, czy może wyrażając się inaczej przemysł dziennikarski, stał się zajęciem bardzo dochodowym. Można by ogólnie biorąc podzielić prasę na dwa rodzaje - była to prasa wydawana dla interesu handlowego i prasa, nazwijmy ją niezbyt ściśle, ideowa, nie obliczona na zysk, prowadząca czytelnika w pewnym określonym kierunku politycznym czy ideologicznym, wydawana i finansowana przez stronnictwa polityczne czy też różne organizacje społeczne. Dzienniki tej drugiej kategorii mogły wychodzić, choć nie zawsze tak być musiało, najczęściej dzięki stałym subsydiom. Dziennik oparty na kalkulacji handlowej starał się przemawiać do jak najszerszych kręgów czytelników, głosił więc poglądy popularne, nie drażniące liczniejszych odłamów społeczeństwa. Jeśli podejmował kampanię skierowaną przeciwko jakiemuś zjawisku życia publicznego, przeciw jakiemuś obozowi czy osobistości politycznej, to tylko w takim wypadku, gdy można było przypuszczać, że są one niepopularne. I odwrotnie, akcję na rzecz jakiegoś zjawiska czy obozu wszczynano wtedy tylko, gdy pozwalało to zapewnić sobie popularność i zwiększyć liczbę czytelników. I tak w ostatnich latach Xix w., gdy Wielką Brytanię absorbowały konflikty imperialistyczne, pasjonujące opinię publiczną, angielski magnat prasowy Alfred Harmsworth, późniejszy lord Northcliffe, prowadził w swych organach prasowych gwałtowną kampanię przeciwko Francji w 1898 r. w chwili zatargu o Faszodę, przeciwko Burom w latach 1899-1902 w czasie wojny w Afryce Południowej. Wielki przedsiębiorca dziennikarski w Stanach Zjednoczonych Joseph Pulitzer wiódł ostrą walkę ze skorumpowanymi radnymi miejskimi Nowego Jorku i z handlem żywym towarem. W obu wypadkach był pewien sympatii najszerszych rzesz społeczeństwa. W 1895 r. w chwili zatargu brytyjsko-amerykańskiego o Wenezuelę, Pulitzer wysłał telegramy do księcia Walii, do lorda Salisbury'ego, do przywódcy liberałów Williama Gladstone'a i ich odpowiedzi pełne chęci utrzymania pokoju drukował w swych dziennikach ku wielkiemu zadowoleniu czytelników. W końcu Xix w. prasa była już rodzajem przemysłu, podlegała więc tym prawom, które obserwujemy w rozwoju przemysłowym, przede wszystkim prawu koncentracji. Tworzyły się potężne koncerny prasowe, które wydawały dzienniki i tygodniki najrozmaitszego rodzaju, przeznaczone dla odbiorców różnego typu, różnego wykształcenia i poziomu intelektualnego. Niektóre z nich wydawały po kilkaset gazet. Wydawanie nowoczesnego dziennika wymagało znacznych kapitałów. Papier, druk rotacyjny, wszelkie techniczne udoskonalenia, służba informacyjna, korespondencja, opracowanie redakcyjne - wszystko to pociągało za sobą wielkie wydatki. Toteż koszt wydawania dziennika przewyższał wpływy uzyskane ze sprzedaży; deficyt pokrywały i dawały zysk ogłoszenia. Im więcej stronic pokrytych ogłoszeniami mogła gazeta drukować, tym większe były jej wpływy, tym znaczniejsze dochody. Jak przedstawiały się stosunki finansowe wielkich przedsiębiorstw dziennikarskich przekonać się można np. z danych dotyczących niemieckiego koncernu prasowego Augusta Scherla. Koncern ten wydawał kilkanaście periodyków, między innymi "Berliner Lokalanzeiger", "Der Tag", "Die Woche" i inne, rozporządzał w 1913 r. kapitałem wynoszącym 33578000 marek. W r. 1912 główne wpływy tego koncernu wynosiły ze sprzedaży gazet 8786110 marek, z ogłoszeń zaś - 10667567 marek. Sposoby zdobywania czytelnika i podwyższania tą drogą nakładów były najrozmaitsze. Publiczność europejska i amerykańska interesowała się żywo opisami dalekich egzotycznych podróży. Bogate dzienniki wysyłały więc korespondentów w różne strony świata, niekiedy finansowały kosztowne wyprawy zamorskie. "New York Herald" zorganizował w 1871 r. ekspedycję do Afryki Środkowej na poszukiwanie zaginionego misjonarza Davida Livingstone'a. Na czele wyprawy stanął Henry Morton Stanley. Jego reportaże i książka How I found Livingstone (Jak odszukałem Livingstone'a), wydana w 1872 r., cieszyły się ogromną poczytnością. Londyński "Daily Telegraph" publikował sprawozdania z wyprawy naukowej do ruin Niniwy w 1873 r. Ten sam dziennik w latach 1899-1900 zainteresował świat reportażami z badań terenowych nad wytyczaniem drogi żelaznej, mającej połączyć północ Afryki z południem, Kair z Kapsztadem. Stosowano też inne metody zdobywania czytelników, np. wydawca angielski George Newnes rozdawał czytelnikom jako premie i nagrody polisy ubezpieczeniowe, niemałej niekiedy wartości, przyznawane w różnych konkursach ogłaszanych w gazetach. Niezwykłą pomysłowość, która zapewniła mu fortunę i wpływy, rozwinął Northcliffe, zwany "Napoleonem prasy". Twierdził on, że każdego dnia należy znaleźć właściwy "talking point", tj. aktualne wydarzenie, które wszystkich interesuje, o którym wszyscy mówią. Gazeta, która co dzień utrafi we właściwą nutę, będzie miała zapewnione powodzenie. Różne sposoby pozyskiwania czytelników sprawiły, że obok pism poważnych, mających dłuższe rzeczowe artykuły na tematy polityczne, gospodarcze, kulturalne, felietony literackie i temu podobną lekturę przeznaczoną dla osób stojących na pewnym poziomie intelektualnym, zaczęły się mnożyć gazety, gdzie główne miejsce zajmowała wiadomość podana zawsze w lekkiej, sensacyjnej formie. Prasa tego typu, zwana "żółtą" od komicznych rysunków żółtego koloru, powstała i zaczęła się rozwijać najpierw w Stanach Zjednoczonych. Prasa ta znajdowała się w posiadaniu przede wszystkim dwóch potężnych koncernów J. Pulitzera i Williama Randolpha Hearsta. W czasie powstania na Kubie przeciwko Hiszpanom w latach 1895-1898 Hearst podjął gwałtowną kampanię antyhiszpańską i przygotował w amerykańskiej opinii publicznej wypowiedzenie wojny Hiszpanii przez Stany Zjednoczone w 1898 r. Prasa lekka, brukowa, coraz bardziej powściągliwa w podawaniu poważniejszych artykułów i wiadomości, polująca za sensacją, budziła u wielu niepokój. W 1887 r. na łamach miesięcznika "Nineteenth Century" poeta Matthew Arnold dał wyraz swemu zaniepokojeniu z powodu rozwoju "nowego dziennikarstwa". Odpowiedział mu w "Contemporary Review" William Thomas Stead wywodząc, że należy pobudzać czytelnictwo w szerokich masach ludowych, do których nie zawsze umiała dotrzeć prasa dawnego typu. Wpływ prasy był ogromny. Oddziaływały nie tyle artykuły zawierające ocenę rozgrywających się wydarzeń, ile raczej informacje najczęściej telegraficzne, prawdziwe, prawdziwe w części lub nawet fałszywe. Przykładem w tej mierze może być rola, jaką w polityce Bismarcka odegrała sfałszowana depesza emska. Dzienniki - przedsiębiorstwa handlowe, obliczone na zysk, najczęściej nie miały wyraźnego oblicza ideowego, bywały konserwatywne i demokratyczne, klerykalne i antyklerykalne, filosemickie i antysemickie. Zależało to zarówno od interesów właścicieli, jak i od nastrojów panujących pośród czytelników, których trzeba było zainteresować i pozyskać, a nie wolno było sobie zrażać. Prasa, którą nazwaliśmy ideową, różniła się znacznie od prasy obliczonej na zysk. Na pierwszym miejscu stała tu dążność do szerzenia poglądów politycznych czy społecznych, nie zaś interes kupiecki. I prasa tego typu starała się unowocześnić, ożywić swe łamy i uczynić je bardziej atrakcyjnymi dla czytelnika. Nie mogła jednak rywalizować z wielkimi dziennikami, za którymi stał wielki kapitał. Trudno ocenić stopień znaczenia i wpływów prasy ideowej. Wiadomo, np., że socjaldemokracja niemiecka miała najliczniejszą i najlepiej zorganizowaną prasę partyjną. Liczba zaś wyborców w Niemczech, którzy rzucali swe głosy na kandydatów socjaldemokratycznych, była znacznie wyższa niż czytelników prasy partyjnej. Wysokość nakładu nie zawsze uznać można za jeden z mierników wpływu i znaczenia danego organu prasowego. Bywają pisma o stosunkowo niewielkiej liczbie egzemplarzy, ale bardzo w pewnej dziedzinie wpływowe. Dwa pisma codzienne zdobyły sobie w świecie politycznym Europy zupełnie wyjątkowe stanowisko - londyński "The Times" i paryski "Le Temps". Informacja rzetelna, obfita, przede wszystkim w dziedzinie polityki i życia gospodarczego, w redakcjach wybitni znawcy stosunków współczesnych - były to czynniki, które pismom tym zapewniały poczytność, uznanie i wpływy. Korespondenci zagraniczni "Timesa", świetnie w sytuacji międzynarodowej zorientowani, odgrywali niejednokrotnie dużą rolę nie tylko jako informatorzy, ale także jako wpływowi, chętnie słuchani doradcy ministrów i ambasadorów. Najgłośniejszym korespondentem "Timesa" był Stefan Blowitz (właściwie Opper), który wsławił się między innymi sposobem uzyskania w 1878 r. tekstu traktatu berlińskiego przed wszystkimi innymi korespondentami. Najbardziej wpływowym współpracownikiem "Timesa" był Henry Wickham Steed, korespondent w Rzymie, później w Wiedniu, następnie redaktor działu polityki zagranicznej w swym dzienniku. W Rzymie włoski minister spraw zagranicznych markiz Emilio Visconti-Venosta zwykł omawiać z nim sytuację polityczną wskazując mu zarazem, czego nie należy publikować. Steed pozostawił interesujące pamiętniki, w których na uwagę zasługuje zwłaszcza charakterystyka sytuacji we Włoszech i w Austro-Węgrzech na przełomie Xix i Xx w. Autorytetem w polityce był również francuski "Le Temps" założony w 1861 r. Działem zagranicznym kierował tu długi czas Andre Tardieu, współpracownik Clemenceau za jego ostatniego gabinetu, trzykrotny premier w okresie międzywojennym. W końcu Xix w. zasługuje na uwagę rozwój prasy robotniczej. W Nie mczech po wygaśnięciu ustawy antysocjalistycznej nastąpił rozkwit prasy partyjnej. Wychodziły liczne gazety, największe znaczenie miał pośród nich wielki dziennik berliński "Vorwarts" (ukazywał się od r. 1890Ď). We Francji duże znaczenie zdobyła sobie "L'Humanite", założona w 1904 r. i redagowana przez Jauresa, aż do jego śmierci w 1914 r. Jeśli chodzi o bezpośredni, konkretny wpływ na bieg wydarzeń, to na pierwsze miejsce wysunęła się rosyjska prasa rewolucyjna z wychodzącą za granicą "Iskra" na czele. W 1912 r. zaczął się ukazywać już w Rosji, w Petersburgu codzienny organ bolszewicki "Prawda". Miarą znaczenia prasy jest również osobista rola i kariera wielu dziennikarzy. Wystąpiło to najsilniej chyba we Francji Iii Republiki. Mówiono tam wówczas: "Dziennikarstwo to zawód, który wiedzie wszędzie pod warunkiem, że się go porzuci w odpowiednim czasie" (Le journalisme est un metier qui mene a tout a condition d'en sortir a temps). Dziennikarzami byli tacy mężowie stanu, jak Delcasse i Clemenceau, publicystyką zajmowali się Poincare i Millerand. Dziennik Gambetty "La Republique Francaise" był istną szkołą francuskich polityków i dyplomatów. Dziennik nowoczesny nie może istnieć bez agencji informacyjnych, których "zadaniem jest dostarczanie jak największej ilości ścisłych informacji możliwie najszybszymi środkami łączności". Agencje za pośrednictwem licznych korespondentów zbierają wszelkie wiadomości z dziedziny polityki, życia gospodarczego, społecznego, kultury, sportu i następnie przekazują je prasie, bankom i różnym innym instytucjom. Pierwszą tego typu agencję założył w Paryżu w 1835 r. Charles Havas. W 1849 r. powstało w Berlinie Biuro Telegraficzne Wolffa, które utworzył dr Bernhard Wolff. W trzy lata później Niemiec Paul Julius Reuter zorganizował wielką agencję informacyjną w Londynie. Inne agencje, jak np. włoska Stefaniego, miały dużo mniejsze znaczenie. Placówki informacyjne, które powstały następnie, były przeważnie tylko ekspozyturami Havasa, Reutera lub Wolffa. W r. 1870 trzy te agencje, dotąd toczące pomiędzy sobą zaciętą walkę konkurencyjną, zawarły umowę o podział wpływów i zysków. Havas zastrzegł sobie kraje romańskie Europy i Ameryki. Wolff objął większą część Europy Północnej, Środkowej i Wschodniej, Reuter Wielką Brytanię i Holandię, Amerykę Północną, Afrykę, Australię oraz państwa azjatyckie. W 1900 r. zreorganizowana została na innych szerszych podstawach agencja Associated Press w Stanach Zjednoczonych (założona w 1848 r.) i znacznie powiększyła zakres działalności. Związek Hawas-Reuter-Wolff po krótkiej walce przekonał się, że nie zdoła złamać nowego konkurenta i zawarł z nim porozumienie: Amerykę Północną, Meksyk, Kubę i Filipiny uznano za strefę wpływów Associated Press. Agencja ta otrzymała ponadto prawo działania wespół z Havasem na terenie Ameryki Południowej. Dotychczasowego dominującego stanowiska nie udało się wszakże tym wielkim agencjom utrzymać. W pierwszych latach Xx w. bogate koncerny prasowe, które chciały się od nich uniezależnić, powoływały do życia agencje konkurencyjne. W 1907 r. została założona przez koncern The Scripps-EIaward Newspapers Alliance agencja United Press. W 1909 r. inny koncern prasowy Hearsta utworzył International News Service. Obie te agencje powstały w walce z Associated Press. W 1913 r. wielki prawicowy koncern prasowy Hugenberga zorganizował w Niemczech agencję Telegraphe-Union. W Azji Wschodniej zaczęła działać w 1901 r. agencja japońska Nippon Dempo Tushin Sha. Rozdział czterdziestyŃ czwarty:Ń Lipiec 1914. Wybuch wojny Przeciwieństwa między mocarstwami imperialistycznymi wiodły prostą drogą do wojny. Widzimy antagonizm niemiecko-francuski, mający swe podłoże w Alzacji i Lotaryngii, a także i w Afryce, antagonizm niemiecko-angielski, wyrastający z rywalizacji gospodarczej i kolonialnej, ale przede wszystkim z wyścigu zbrojeń na morzu, antagonizm niemiecko-rosyjski i austriacko-rosyjski na Bałkanach i na Bliskim Wschodzie. Widzimy wreszcie antagonizmy dalsze, posiadające znaczenie uboczne, dodatkowe, jak konflikt austriacko - serbski i austriacko-włoski. Było więc w Europie dość punktów zapalnych i niebezpieczeństwo wojny stało się bliskie i realne. Zachodziła tylko kwestia, w którym miejscu padnie iskra na prochy, gdzie nastąpi wybuch. 28 czerwca 1914 r. w Sarajewie, stolicy Bośni, zabity został wraz z małżonką następca tronu Austro-Węgier, arcyksiąże Franciszek-Ferdynand. Zabójcą był Bośniak, poddany austriacki, działający wszakże, jak to dziś już wiemy z pewnością, z inspiracji serbskiego wywiadu wojskowego. Rząd austriacki podejrzewał udział władz serbskich w zamachu, nie znalazł jednak na to dowodu. Pomimo to postanowił użyć zabójstwa sarajewskiego jako pretekstu do szerszej akcji, której celem było upokorzenie Serbii, odebranie jej roli jugosłowiańskiego Piemontu i zmuszenie jej do wyrzeczenia się wszelkiej działalności antyaustriackiej. Mówiło się wprost o "eliminowaniu Serbii jako czynnika politycznego". W Wiedniu uważano, że akcja taka przyniesie osłabienie opozycji południowosłowiańskiej wewnątrz monarchii, popieranej z Belgradu, a wzmocnienie stanowiska Austro-Węgier na Bałkanach. Zapewniwszy sobie poparcie sojusznika niemieckiego rząd wiedeński przystąpił do działania. 23 lipca 1914 r. poseł austriacki w Belgradzie wręczył rządowi serbskiemu ultimatum domagające się zaprzestania w szkolnictwie, w prasie i wszelkiego rodzaju publikacjach propagandy siejącej nienawiść do Austro-Węgier i skierowanej przeciwko ich integralności terytorialnej, dalej rozwiązania organizacji, które taką propagandę prowadziły i wreszcie ukarania współwinnych zamachu. Żądano bezwarunkowej zgody na wszystkie punkty. Odpowiedź serbska, udzielona 25 lipca, była zredagowana zręcznie. Serbia zasadniczo przyjęła ultimatum, zgłaszając tylko niewielkie zastrzeżenia dotyczące obrony suwerenności królestwa serbskiego. Rząd belgradzki zgadzał się na udział organów austro-węgierskich w akcji nad stłumieniem ruchu, skierowanego przeciwko integralności monarchii habsburskiej, czego domagało się ultimatum, ale tylko "zgodnie z wymaganiami prawa międzynarodowego". Odrzucił natomiast żądanie udziału przedstawicieli władz austro-węgierskich w śledztwie, które miało być prowadzone przez władze serbskie przeciwko współwinnym zamachu sarajewskiego, znajdującym się na terenie Serbii. Poseł austriacki uznał jednak odpowiedź za niewystarczającą i opuścił natychmiast Belgrad. Stosunki dyplomatyczne zostały zerwane. Zachodziła teraz kwestia, czy konflikt zostanie zlokalizowany, czy też zatoczy szersze kręgi. Okazało się wnet, że lokalizacja zatargu, chociaż sporo o niej mówiono, była sprawą niemożliwą. Na skutek oporu Niemiec zawiodła mediacja angielska. Austro-Węgry zaś chcąc zapobiec dalszym próbom pośrednictwa, wypowiedziały Serbii 28 lipca wojnę. Na widownię wystąpiła teraz Rosja, która żadną miarą nie mogła dopuścić do zgniecenia swego serbskiego protegowanego. Położyłoby to bowiem kres autorytetowi rządu carskiego pośród państw bałkańskich. 29 lipca car wydał rozkaz mobilizacji częściowej, mianowicie trzynastu korpusów wyznaczonych do podjęcia działań zbrojnych przeciwko Austro-Węgrom. Obok konfliktu serbsko-austriackiego mamy więc już konflikt rosyjsko-austriacki. Ale Austria miała traktat przymierza z Niemcami, na horyzoncie politycznym zarysował się więc konflikt niemiecko-rosyjski. W przewidywaniu takiej możliwości rząd petersburski zarządził 30 lipca mobilizację ogólną, skierowaną zatem także i przeciwko Niemcom. Na wiadomość o tym fakcie rząd Rzeszy wystosował do Petersburga ultimatum, domagające się odwołania mobilizacji. Gdy Rosja nie udzieliła odpowiedzi, Niemcy 1 sierpnia wypowiedziały jej wojnę. Rosja była związana sojuszem z Francją, dlatego jednocześnie powstał konflikt niemiecko-francuski. Niemcy od dawna liczyli się z koniecznością wojny na dwa fronty. Toteż 1 sierpnia ambasador Rzeszy w Paryżu zapytał premiera republiki, jakie będzie stanowisko Francji w razie wojny pomiędzy Niemcami a Rosją. Odpowiedź brzmiała, że Francja postąpi tak, jak jej nakaże honor i interes; tegoż dnia mobilizację ogólną ogłoszono w Niemczech i Francji. 2 sierpnia poseł niemiecki w Brukseli przedstawił rządowi belgijskiemu ultimatum z żądaniem zgody na przemarsz przez Belgię wojsk niemieckich; jednocześnie wojska niemieckie wkroczyły na teren Luksemburga. 3 sierpnia Niemcy, których plany strategiczne, jak o tym będzie mowa poniżej, przewidywały skierowanie głównego uderzenia najpierw na zachód, wypowiedziały wojnę Francji. W nocy z 3 na 4 sierpnia wojska niemieckie wtargnęły do Belgii. Rozpoczęła się wojna niemiecko-francuska i niemiecko-belgijska. 4 sierpnia Wielka Brytania, po wkroczeniu Niemców na terytorium neutralnej Belgii, wypowiedziała wojnę Niemcom. Nie była do tego zobowiązana żadnymi umowami. Krok ten nakazała Anglikom obawa przed klęską Francji, przed zwycięstwem Niemiec, przed zupełną ich przewagą w Europie. Rozdział czterdziestyŃ piąty:Ń Pierwsze trudności.Ń Stosunek sił W pierwszych dniach sierpnia stanęły do walki ze sobą największe mocarstwa kapitalistyczne Europy, podzielone na dwa obozy - z jednej strony Niemcy i Austro-Węgry, tzw. państwa centralne, z drugiej zaś Francja, Wielka Brytania i Rosja oraz dwa małe państwa Belgia i Serbia. Wojna szybko rozszerzyła się w Europie i poza Europą. Jeszcze w sierpniu po stronie koalicji francusko-angielsko-rosyjskiej opowiedziała się Japonia, w listopadzie u boku państw centralnych stanęła Turcja. Po raz pierwszy od czasów napoleońskich wielki konflikt zbrojny ogarnął prawie cały kontynent Europy, a nawet niektóre części Azji i Afryki. Różnica wszakże pomiędzy wojnami napoleońskimi a wojną lat 1914-1918 polegała na tym, że wówczas, w początkach Xix w., walczyły ze sobą państwa rolnicze, gdy teraz stanęły do boju kraje tak uprzemysłowione, jak Anglia, Niemcy, Francja, później także i Stany Zjednoczone. Wojna musiała więc przybrać z natury rzeczy zupełnie inny charakter. Była to już w pełni znaczenia tego wyrazu wojna ery wysokiego uprzemysłowienia. Stosunek sił przedstawiał się następująco: państwa centralne miały w okrągłych liczbach 120 mln mieszkańców, państwa koalicji zaś 238 mln. Toteż armie Sprzymierzonych miały przewagę liczebną nad wojskami państw centralnych. Ale liczba nie decyduje wyłącznie, jest tylko jednym z czynników. Niezmiernie trudno zaś ocenić ogólną wartość bojową armii, które w sierpniu 1914 r. ruszyły do boju. Armie francuska i niemiecka były sobie mniej więcej równe pod względem wyszkolenia i uzbrojenia. Miały tę samą prawie siłę liczebną (około 4 mln). Różnica polegała na tym, że Francja, mając 40 mln ludności, powołała pod broń mniej więcej tę samą liczbę żołnierzy co Niemcy z ich 67 mln mieszkańców; Francja musiała więc bez porównania wcześniej wyczerpać odwody. Rosja rzuciła do walki bitnego, wytrzymałego na trudy wojenne żołnierza, ale wartość bojową armii rosyjskiej obniżało niedostateczne wyposażenie techniczne, rezultat zacofania gospodarczego kraju pod rządami carskimi. Znaczne trudności przedstawiała też mobilizacja i koncentracja z uwagi na rozległe przestrzenie imperium carskiego i jego słabo rozwiniętą sieć komunikacyjną. Brak było również kadry oficerskiej. Armia austro-węgierska była dobrze wyposażona technicznie, zwłaszcza w artylerię, ale pomimo starannie pielęgnowanych czarno-żółtych tradycji wojskowych jej wartość bojową obniżał skład wielonarodowościowy i wielojęzyczny; już zimą 1914-1915 r. całe oddziały czeskie przechodziły do przeciwnika. Anglia nie miała obowiązkowej służby wojskowej i większej armii stałej, mogła więc na razie wysłać na front tylko niewielki korpus ekspedycyjny w sile 5 dywizji. Dopiero w trakcie wojny szeroki zaciąg ochotniczy, a począwszy od 1916 r. pobór przymusowy, pozwolą Anglii wystawić silną armię. Wojska belgijskie i serbskie, skutkiem małej liczebności, nie mogły wpłynąć rozstrzygająco na bieg wypadków. Jest rzeczą oczywistą, że sama armia, choćby o najwyższych wartościach bojowych, nie może rozstrzygnąć nowoczesnej wojny. W ostatecznym rozrachunku decyduje tu potencjał gospodarczy. Zagadnienia gospodarcze odgrywały wówczas rolę większą niż w wojnach dawniejszych. Wojna nowożytna wymagała broni przystosowanej do nowych potrzeb i nowych warunków. Wzrosło znaczenie artylerii ciężkiej, niezbędne stały się armaty i pociski dużego kalibru. W szerokie użycie weszły karabiny maszynowe i granaty ręczne. Wystąpiło lotnictwo. Samoloty, używane początkowo jedynie w celach rozpoznawczych, rozszerzyły później zakres swych działań i prowadziły już akcje szturmowe, wspierały wojska lądowe, osłaniały je przed lotnictwem nieprzyjaciela i unieszkodliwiały jego środki ogniowe. Zaczęto również posługiwać się w ataku wozami opancerzonymi, zaopatrzonymi w lekkie armatki i w karabiny maszynowe. Anglicy nazwali je dla zmylenia tankami, jak gdyby chodziło o ruchome zbiorniki materiałów napędowych. Po próbnym ataku nad Sommą we wrześniu 1916 r. pierwsze wielkie uderzenie czołgów angielskich miało miejsce 20 listopada 1917 r. pod Cambrai. W użycie weszła też broń chemiczna - gazy trujące. Po raz pierwszy zastosowali ją Niemcy na froncie wschodnim 31 stycznia 1915 r. pod Bolimowem na południowy wschód od Warszawy, na większą skalę użyto gazów 22 kwietnia 1915 r. pod Ypres, na froncie zachodnim. W maju 1915 r. bronią gazową zaczęły się posługiwać i wojska państw koalicji. Gaz trujący nie odegrał takiej roli, jakiej po niej oczekiwano, dlatego przede wszystkim, że nie zawsze umiano się uniezależnić od kierunku wiatru. Na naczelne miejsce wysunęła się sprawa należytego wyposażenia armii w nowoczesny sprzęt bojowy. Należało tak przestawić czy nawet zorganizować przemysł, bezpośrednio i pośrednio pracujący dla wojny, aby mógł on zadość uczynić nowym, coraz bardziej rosnącym potrzebom armii. W pierwszych tygodniach wojny życie gospodarcze w krajach walczących niemal zamarło. Zdezorganizowała je mobilizacja i olbrzymie transporty wojskowe. Wystąpiło bezrobocie w rozmiarach dotąd niespotykanych. Od lipca do sierpnia liczba bezrobotnych wzrosła w Niemczech siedmiokrotnie, we Francji niemal dziesięciokrotnie. Według powszechnej opinii zarówno wojskowych, jak i cywilnych wojna miała trwać krótko, około sześciu miesięcy. Po obu stronach frontu liczono więc, że do końca działań zbrojnych wystarczą posiadane zasoby żywności i sprzętu bojowego. Już wczesną jesienią 1914 r. widać było, iż rachuby te okazały się błędem. Posiadane zapasy wyczerpywały się szybciej, niż przypuszczano. Wojsko zużywało w wielkiej mierze nie tylko broń wszelkiego rodzaju i amunicję, ale także żywność, odzież i obuwie. Produkcja zaś zmniejszyła się w wyniku objęcia części Europy działaniami wojennymi, a w większej jeszcze mierze na skutek powołania milionów młodych mężczyzn do szeregów. Bezrobocie skończyło się szybko. Zarówno na roli, jak i w przemyśle coraz dotkliwiej zaznaczał się brak rąk do pracy. Ta nieprzewidziana sytuacja zmusiła państwa walczące do przestawienia całej gospodarki zgodnie z potrzebami wojny. Z pośpiechem przystąpiono do organizowania na wielką skalę produkcji wojennej, uruchamiano zamknięte fabryki, zakładano nowe, gromadzono surowce, zabiegano o pozyskanie siły roboczej. W wyścigu gospodarczym koalicja miała dużą przewagę nad państwami centralnymi. Państwa koalicji panowały na morzach i mogły korzystać z wszelkich bogactw swych posiadłości kolonialnych. Niemcom natomiast groził nie tylko brak podstawowych surowców potrzebnych przemysłowi, ale także i środków żywności, jeśliby wojna miała przeciągać się ponad rok. Brak surowców i brak żywności był pomimo prężnej organizacji słabą stroną Niemiec. W tym więc kierunku poszło uderzenie koalicji. Zaraz po wybuchu wojny Wielka Brytania i Francja ogłosiły blokadę Niemiec. Początkowo nie miało to większego znaczenia gospodarczego i militarnego. Wkrótce wszakże pierścień dokoła Niemiec zacieśnił się i aparat blokady zaczął działać skuteczniej. Rządy angielski i francuski, interpretując rozszerzająco tzw. deklarację londyńską z 1909 r. o kontrabandzie wojennej, uznały, że wszelkie towary wiezione nie tylko do portów niemieckich, ale i do portów w krajach neutralnych, sąsiadujących z Niemcami, uznać należy za przemyt wojenny, jeśli nie będzie bezspornego dowodu, że krajem przeznaczenia wiezionego towaru jest rzeczywiście kraj neutralny. Za kontrabandę uznano nie tylko sprzęt wojenny i surowce bezpośrednio służące przemysłowi wojennemu, ale w ogóle wszelkie towary wysyłane do Niemiec, a co najważniejsze również żywność służącą do zaopatrywania ludności cywilnej. Niemcy odpowiedzieli na blokadę użyciem łodzi podwodnych, broni jeszcze stosunkowo świeżej i niewypróbowanej. 4 lutego 1915 r. rząd Rzeszy ogłosił, iż wody okalające Wyspy Brytyjskie będą uważane za strefę wojenną; niemieckie łodzie podwodne będą zatapiały nieprzyjacielskie okręty handlowe i pasażerskie. Straty w zatopionych statkach i towarach były istotnie dosyć duże, ale przemyt, który szedł przez porty skandynawskie, jeszcze bardziej przez holenderskie, a także przez Szwajcarię, przysparzał kapitalistom tych krajów, jak również eksporterom amerykańskim zysków wielokrotnie przewyższających poniesione straty. Inna rzecz, że przemyt ten nie mógł pokryć rosnących z każdym miesiącem wojennych potrzeb Niemiec. Obok czynnika gospodarczego wielkie znaczenie dla każdego państwa walczącego ma i czynnik moralny, a więc reakcja obywateli na toczącą się wojnę, uznanie przez społeczeństwo, że wojna ta jest konieczna, że jest słuszna, że leży w interesie społecznym. Żołnierz na froncie powinien wiedzieć i rozumieć, że stoi za nim cały naród. W chwili wybuchu wojny naczelnicy wszystkich państw wojujących zwrócili się do swych narodów z apelem o zaprzestanie wszelkich sporów wewnętrznych, o zjednoczenie wszystkich sił dla walki z wrogiem. Apel ten wszędzie został wysłuchany. Żaden rząd nie spotkał się z trudnościami w parlamencie przy uchwalaniu kredytów wojennych. Mobilizacja przeszła wszędzie sprawnie. W każdym narodzie górowało przeświadczenie, że jego sprawa jest słuszna, i że wojna została mu narzucona przez wroga. W tych warunkach trudności mogły dla rządów powstać jedynie ze strony uciskanych mniejszości narodowych. Opór wojnie imperialistycznej stawić mogła jedynie klasa robotnicza. Mniejszości narodowe nigdzie nie spowodowały powikłań. Powstanie przeciw Anglikom w Irlandii wybuchnie dopiero w 1916 r. Opozycja w Czechach przybierze na ostrości dopiero w dalszych stadiach wojny. Największe znaczenie miała kwestia polska, która dotyczyła żywo trzech mocarstw. Wszyscy trzej zaborcy sądzili, że w Polsce powtórzy się sytuacja 1863 r., że Królestwo pokryje się siecią oddziałów partyzanckich, które będą działały na tyłach armii rosyjskiej i utrudniały jej ruchy. W rosyjskich kołach rządowych odezwały się nawet głosy ostrzegawcze przed przeprowadzeniem mobilizacji w okręgu wojennym warszawskim, obawiano się bowiem zaburzeń. Takie obawy jednego zaborcy, a nadzieje dwu pozostałych spowodowały chęć nawiązania łączności ze społeczeństwem polskim i oddziałania na jego nastroje. Wyraziło się to w odezwach, wydanych przez naczelne dowództwa wojsk walczących, w celu zjednania sobie przychylności narodu, na którego ziemiach toczyła się wojna. Zarówno obawa Rosjan, jak i nadzieje Niemców i Austriaków były zupełnie bezpodstawne. Mobilizacja przeszła gładko i spokojnie we wszystkich trzech zaborach. Nie wybuchły ruchy powstańcze w Królestwie. Uformowane w Galicji oddziały strzeleckie, które pod wodzą Józefa Piłsudskiego wyruszyły w początku sierpnia 1914 r. z Krakowa i wkroczyły do Królestwa, nie spotkały się ani z poparciem, ani nawet ze zrozumieniem społeczeństwa zaboru rosyjskiego. W rezultacie legiony, których kadrę stanowili strzelcy Piłsudskiego, utworzone zostały w Galicji i zasilone ochotnikami głównie z zaboru austriackiego. Posłowie polscy w Dumie rosyjskiej i w parlamencie Rzeszy oddali swe głosy za kredytami wojennymi. Ogromna większość narodu polskiego daleka była od myśli o powstaniu. Ugrupowania polityczne polskich klas posiadających oraz będące pod ich wpływem ugrupowania drobnomieszczańskie wraz z prawicą ruchu robotniczego uważały, że w rezultacie wojny pomiędzy zaborcami dojdzie bądź do zjednoczenia wszystkich ziem polskich pod władaniem jednego z państw zaborczych, mianowicie carskiej Rosji, bądź też nawet do utworzenia kadłubowego państwa polskiego, obejmującego Królestwo albo Królestwo złączone z Galicją (w tym wypadku w ścisłym związku państwowym z Austro-Węgrami). W państwie takim chciano widzieć przyszły polski Piemont i uważano je za pierwszy etap na drodze do odzyskania pełnego niepodległego bytu w dalszej, nie dającej się bliżej określić przyszłości. Polska lewica rewolucyjna rzucała hasło rewolucji międzynarodowej, która od razu uwolniłaby wszystkie narody Europy od wszelkiego ucisku społecznego, a tym samym i narodowego, a więc rozwiązałaby całkowicie kwestię polską. Wpływy polskiej lewicy rewolucyjnej były jednak w społeczeństwie nikłe. Rozdział czterdziestyŃ szósty:Ń Socjaliści a wojna W obliczu nadchodzącej wojny jakie stanowisko zajmie klasa robotnicza, jakie stanowisko zajmą partie socjalistyczne? Problem ten od dawna stawał w całej ostrości przed rządami państw kapitalistycznych. Robotnicy nie zdołali wprawdzie zapobiec ostatniej wielkiej wojnie na kontynencie Europy, wojnie francusko-niemieckiej w 1870-1871 r.; od tego czasu wszakże klasa robotnicza wzrosła liczebnie, pogłębiła się świadomość klasowa robotników, okrzepły i zyskały na sile partie socjalistyczne, związki zawodowe rozwijały coraz szerszą działalność. Dni ogniowej próby nadeszły w lipcu 1914 r. Czy socjaliści zapobiegną wybuchowi wojny, czy utrudnią rządom imperialistycznym przygotowania wojenne? Pierwsze oznaki niebezpieczeństwa istotnie zmobilizowały socjalistów do walki przeciwko wojnie. We Francji Jaures na kongresie socjalistycznym wzywał do strajku powszechnego we wszystkich krajach zagrożonych utratą pokoju; strajk ten zmusi wszystkie rządy do poddania się arbitrażowi. W Niemczech odbywały się demonstracje uliczne i masowe zebrania protestujące przeciwko wojnie. Policja była w pogotowiu. 29 lipca w Brukseli odbyło się nadzwyczajne posiedzenie biura Ii Międzynarodówki. Rosyjski świadek obrad Angelika Bałabanowa wspominać będzie później: "Nigdy bezsilność Międzynarodówki nie wystąpiła tak wyraźnie i tak tragicznie..." Delegat francuski Jules Guesde zwrócił uwagę, że strajk powszechny jest najgroźniejszy dla tych krajów, w których wpływy socjalistyczne są najsilniejsze, socjaliści bowiem usłuchają hasła strajkowego, to zaś postawi wroga w sytuacji uprzywilejowanej. Tylko Anglicy Keir Hardie i Bruce Slapier uważali strajk powszechny za możliwy do przeprowadzenia, ale dodawali jednocześnie, że dla Anglii nie ma niebezpieczeństwa wojny. Mobilizacja nie wywołała nigdzie oporu. Socjalistyczni posłowie w parlamentach oddali swe głosy za kredytami wojennymi. Dwaj przywódcy socjalistów francuskich Marcel Sembat i Jules Guesde weszli do nowo utworzonego gabinetu jedności narodowej. Podobnie zasiądą socjaliści na ławie ministerialnej w Belgii, nieco później i w Anglii. Takie stanowisko partii socjalistycznych, które Lenin nazwał "krachem Ii Międzynarodówki", miało wiele przyczyn. Nie bez znaczenia była zręczna propaganda nacjonalistyczna wzywająca do obrony kraju przed wrogiem. W Niemczech rzucono hasło walki z barbarzyńskim caratem. We Francji i w Belgii jednoczyli się wszyscy przeciwko znienawidzonemu niemieckiemu militaryzmowi i imperializmowi. W parlamencie niemieckim w imieniu partii socjaldemokratycznej oświadczył Hugo Haase: "Zwycięstwo rosyjskiego despotyzmu, który splamił się krwią najlepszych synów Rosji, zagraża naszemu narodowi i jego przyszłości". Wpływowy działacz Ii Międzynarodówki i przywódca socjalistów belgijskich Emile Vandervelde wezwał towarzyszy partyjnych, aby "chwilowo" zaprzestali walki z caratem. Socjaliści francuscy w manifeście z 28 sierpnia dowodzili: "Dzisiaj chodzi o przyszłość, o życie Francji. Partia się nie zawahała..." W końcu sierpnia 1914 r. angielskie związki zawodowe postanowiły, że "należy dążyć do natychmiastowego zakończenia wszelkich istniejących sporów, strajków czy lokautów, a gdyby w czasie wojny wynikły nowe trudności, należy dokonać poważnych wysiłków celem polubownego ich załatwienia, zanim dojdzie do strajku lub lokautu". W kilka tygodni po rozpoczęciu działań wojennych teoretyk Ii Międzynarodówki Karol Kautsky zabrał głos na łamach naukowego organu niemieckiej socjaldemokracji "Die Neue Zeit", aby wypowiedzieć się na temat stanowiska proletariatu wobec wojny. Jakie są kryteria oceny wojny słusznej czy niesłusznej? Czy może nim być hasło obrony własnego kraju przed napastnikiem? Nie, gdyż rząd niemiecki łatwo może wytłumaczyć proletariuszom niemieckim, że Niemcy są napadnięte, rząd francuski zaś francuskim, że to właśnie Francja została zaatakowana, Zawodne jest również kryterium interesu proletariatu, w obecnej wojnie bowiem Niemcy walczą jednocześnie przeciwko caratowi i demokratycznej republice, Francuzi zaś podjęli walkę z niemieckim imperializmem, a zarazem bronią carskiego absolutyzmu. Pozostaje więc kryterium trzecie - obrona granic własnego kraju przed obcym najazdem. Można dyskutować nad tym, co bardziej zagraża demokracji europejskiej, zwycięstwo Niemiec nad Francją czy Rosji nad Niemcami. "Jedno jest pewne: każdy naród i także proletariat każdego narodu ma niewątpliwy interes w tym, aby wrogowi przeszkodzić w przekroczeniu granicy". Dlatego to socjaldemokraci wszystkich krajów mają to samo prawo czy ten sam obowiązek wzięcia udziału w obronie granic swego kraju. Z takiego ujęcia sprawy wynika dalszy obowiązek socjaldemokracji w każdym państwie, musi ona mianowicie zawsze uważać wojnę tylko za wojnę obronną, której celem jest jedynie odparcie najazdu, nie zaś "ukaranie" nieprzyjaciela czy też pomniejszenie jego terytorium państwowego. Zupełnie inne, całkowicie przeciwne stanowisko zajmował konsekwentnie Lenin. Już na kongresie stuttgarckim w 1907 r. Lenin głosił pogląd, że "zagadnienie polega nie na tym, żeby tylko przeszkodzić wybuchowi wojny, lecz na tym, by wyzyskać wywołany przez wojnę kryzys do przyspieszenia obalenia burżuazji". Po wybuchu wojny Lenin opublikował 1 listopada 1914 r. artykuł pt. Sytuacja i zadania Międzynarodówki socjalistycznej. "Na usiłowania współczesnej burżuazji - czytamy tam - by rozdzielić i rozbić jedność robotników przez obłudne powoływanie się na "obronę ojczyzny" świadomi robotnicy odpowiedzą wciąż nowymi i wciąż powtarzającymi się usiłowaniami ustanowienia jedności robotników różnych narodów w walce o obalenie panowania burżuazji wszystkich narodów". W 1916 r. ukazała się praca Lenina pt. Oportunizm i krach Ii Międzynarodówki (wyd. pol. 1949Ď). "Nie wiemy - pisał on wówczas - czy potężny ruch rewolucyjny rozwinie się wkrótce po tej wojnie, podczas niej itp., w każdym jednak razie tylko praca w tym kierunku zasługuje na miano pracy socjalistycznej. Hasłem uogólniającym i nadającym tej pracy kierunek, sprzyjający jednoczeniu i skupianiu tych, którzy chcą pomagać proletariatowi w jego walce rewolucyjnej przeciw własnemu rządowi i własnej burżuazji, jest hasło wojny domowej". Różnica poglądów, jak widzimy, zasadnicza i ogromna. Tezy leninowskie stosowali konsekwentnie w życiu przede wszystkim bolszewicy w Rosji. W Niemczech walczyło przeciw wojnie lewe skrzydło niemieckiej socjaldemokracji z Karolem Liebknechtem, Różą Luksemburg, Franciszkiem Mehringiem i Klarą Zetkin na czele. W obliczu załamania się Ii Międzynarodówki socjaliści krajów neutralnych, przede wszystkim szwajcarscy, działając w ścisłym porozumieniu z Leninem, który 5 września 1914 r. przybył z Poronina do Szwajcarii, zaczęli pracować nad przygotowaniem akcji antywojennej. W końcu września odbyła się w Lugano konferencja z udziałem Lenina, przywódcy socjalistów szwajcarskich Roberta Grimma oraz przedstawicieli socjalistów włoskich. Konferencja rozpatrzyła i przedyskutowała tezy Lenina o wojnie i w znacznej mierze włączyła je do rezolucji. Hasło, które rzuciła, brzmiało: wyjaśnić opinii publicznej, że przyczyną wojny jest imperializm, że klasa robotnicza powinna działać na rzecz pokoju, a walce pomiędzy narodami przeciwstawiać walkę klas. Na wniosek włoskiej partii socjalistycznej zwołano do małej szwajcarskiej miejscowości Zimmerwald w kantonie berneńskim konferencję międzynarodową dla uzgodnienia akcji socjalistów przeciwko wojnie. Na konferencję, która odbyła się w dniach 5-12 września 1915 r. zjechało się 38 delegatów reprezentujących 11 krajów europejskich. 8 delegatów z Leninem na czele stało konsekwentnie na stanowisku internacjonalistycznym i rewolucyjnym. Nie przybyli kierownicy partii socjalistycznej ani z Francji, ani z Niemiec. Wzięli natomiast udział w obradach między innymi ruchliwy sekretarz francuskiego związku metalowców Alphonse Merrheim i Bourderon z Francji oraz Adolf Hoffmann i Georg Ledebour z Niemiec. Większość mieli na zjeździe przedstawiciele centryzmu. Oni to odrzucili projekt rezolucji opracowany przez Lenina i uchwalili manifest zabarwiony hasłami pacyfistycznymi. Pod wpływem wszakże Lenina i lewicy została tam uwzględniona teza o imperialistycznym charakterze wojny oraz potępienie socjalszowinizmu. Manifest domagał się zawarcia pokoju "bez aneksji i bez odszkodowań wojennych" na podstawie prawa narodów do stanowienia o swych losach. Nie wywołał on większego echa. Organy prasowe partii socjalistycznych we Francji i w Niemczech pominęły go całkowitym milczeniem. Projekt lewicy głosił: "Wojna imperialistyczna otwiera epokę rewolucji społecznej. Wszystkie warunki obiektywne najnowszej epoki stawiają na porządku dziennym rewolucyjną masową walkę proletariatu. Obowiązkiem socjalistów jest, nie wyrzekając się żadnego legalnego środka walki klasy robotniczej, podporządkować je wszystkie temu palącemu i najważniejszemu zadaniu, rozwijać rewolucyjną świadomość robotników, skupiać ich w szeregach międzynarodowej walki rewolucyjnej, popierać i posuwać naprzód wszelkie wystąpienia rewolucyjne, dążyć do przekształcania wojny imperialistycznej pomiędzy narodami w wojnę domową klas uciskanych przeciwko ich ciemiężycielom, w wojnę o wywłaszczenie klasy kapitalistów, o zdobycie władzy politycznej przez proletariat, o urzeczywistnienie socjalizmu". Konferencja zimmerwaldzka wyłoniła międzynarodową komisję socjalistyczną, która miała kierować akcją propagandową. Prezydował komisji Szwajcar, główną rolę odgrywał w niej wszakże Lenin. W dniach 24 do 30 kwietnia 1916 r. w miejscowości Kiental pod Bernem odbyła się tzw. druga konferencja zimmerwaldzka. Tym razem wzięło w niej udział 43 delegatów z 10 krajów, przedstawicieli lewicy było 12. Zjazd w Kientalu zajął się przede wszystkim zagadnieniem walki o zakończenie wojny i stanowiskiem proletariatu wobec sprawy pokoju. Manifest opracowany w Kientalu szedł bardziej na lewo niż manifest zimmerwaldzki; żądał on od socjalistów, aby nie brali udziału w rządach burżuazyjnych i nie głosowali za kredytami wojennymi. Ale i konferencja w Kientalu nie zsolidaryzowała się w pełni ze stanowiskiem lewicy, nie przyjęła postulatu przekształcenia wojny imperialistycznej w wojnę domową. Zarówno w konferencji w Zimmerwaldzie, jak i w Kientalu brali udział delegaci SDKPiL oraz PPS-Lewicy. 1 maja 1916 r. międzynarodowa komisja socjalistyczna wystosowała do ludów apel z wezwaniem do czynu: "Wszystkimi dostępnymi wam środkami połóżcie kres międzynarodowej rzezi. Domagajcie się natychmiastowego zawieszenia broni". W dziesięć miesięcy później, gdy wzmogła się nędza mas ludowych, gdy silniej wezbrała fala rewolucyjna, okólnik międzynarodowej komisji socjalistycznej z 18 lutego 1917 r. postawił sprawę jeszcze ostrzej i pod adresem rządów państw walczących rzucił oskarżenie, że nie chcą położyć kresu wojnie; obowiązkiem proletariatu jest zmusić rządy do pokoju; w tym celu robotnicy powinni "zwrócić oręż nie przeciwko swym braciom, lecz przeciwko wrogowi wewnętrznemu". Wezwanie to nie spotkało się ze zrozumieniem pośród mas robotniczych w krajach walczących. Karl Liebknecht w Niemczech miał licznych i silnych przeciwników w łonie niemieckiej socjaldemokracji. We Francji delegaci po powrocie z Zimmerwaldu, a później z Kientalu spotkali się z krytyką wielu swych towarzyszy partyjnych. W Izbie Deputowanych z obroną ich stanowiska wystąpił jedynie, szczegół to nie pozbawiony pewnej pikanterii, ówczesny deputowany socjalistyczny z Aubervilliers, Pierre Laval. Rozdział czterdziestyŃ siódmy:Ń Działania wojenne roku 1914 W pierwszym okresie wojny działania zbrojne w Europie skupiły się na trzech frontach. Front zachodni ciągnął się od Morza Północnego do Szwajcarii, front wschodni od Bałtyku do Rumunii, front południowy wreszcie roztaczał się na południe od rzeki Sawy. Państwa centralne prowadziły wojnę na dwa fronty: Niemcy przeciwko Francji, Anglii i Belgii na zachodzie i przeciwko Rosji na wschodzie, Austro-Węgry przeciwko Rosji i Serbii. Sytuację Niemiec i ich austriackiego sojusznika można było przyrównać do położenia oblężonej twierdzy; ujemne wszakże skutki tego stanu rzeczy w pewnej mierze łagodził fakt, że obaj sprzymierzeńcy mieli ze sobą ścisłą łączność i dającą ogromne ułatwienia możność przesuwania swych wojsk i transportów po liniach wewnętrznych. Państwa koalicji natomiast walczyły rozdzielone i miały trudności komunikacyjne, zwłaszcza w stosunkach pomiędzy Zachodem a Rosją. Inicjatywę w działaniach wojennych od pierwszej chwili ujęli w swe ręce Niemcy. W kołach wojskowych niemieckich twierdzono: "Rosja ma za sobą przestrzeń, Niemcy mają szybkość". Pragnęli więc wyzyskać czas na swoją korzyść. Służyć miały temu plany wojenne od dawna opracowywane w niemieckim sztabie generalnym. Plany te narzuciły rządowi Rzeszy linię polityczną w lipcu 1914 r. Za rządów Bismarcka toczyły Prusy trzy wojny, z których każda była wojną zaczepną, prowadzoną o zwiększenie potęgi państwa Hohenzollernów. Zręczna dyplomacja Bismarcka potrafiła jednak dużą część odpowiedzialności przerzucić, przynajmniej w oczach współczesnego świata, na przeciwnika. Zupełnie inaczej ukształtowała się sytuacja w 1914 r. Niemcy nie zawahały się wówczas rozpocząć kroków wojennych nie lękając się piętna agresora. Pomiędzy Austro-Węgrami a Rosją do 6 sierpnia panował stan pokoju, gdyż Niemcy występując w obronie austriackiego sojusznika, wypowiedziały wojnę 1 sierpnia Rosji, 3 - Francji. Bezsporny ten fakt niejednokrotnie wyzyskiwali i do dziś dnia wyzyskują przeciwnicy Niemiec, zrzucając na nich całkowicie odpowiedzialność za wybuch wojny. Taki bieg wypadków wyniknął z zupełnego podporządkowania polityki względom militarnym. Zachodnioniemiecki historyk wojskowości Gerhard Ritter stwierdził: "Wybuch wojny w 1914 r. jest najbardziej wstrząsającym, jaki zna historia, przykładem bezradnego uzależnienia politycznego kierownictwa państwa od planów techników wojskowych". Od 1871 r. panowało w sztabie niemieckim przekonanie, że następna wojna, którą Niemcy będą prowadziły, będzie wojną na dwa fronty, jednocześnie przeciwko Francji i przeciwko Rosji. Niemieckie plany operacyjne ulegały za szefostwa sztabu Moltkego starszego parokrotnej zmianie, wychodziły wszakże na ogół z założenia, że na froncie zachodnim należy podjąć postawę obronną, główny natomiast atak skierować na wschód i tam szukać rozstrzygnięcia. Zasadniczej zmiany planów strategicznych niemieckich dokonał gen. Alfred von Schlieffen, szef sztabu w latach 1891-1905. Schliefen doszedł do przekonania, że skutkiem znacznie mniejszej przestrzeni, a lepszej sieci komunikacyjnej mobilizacja we Francji zostanie przeprowadzona prędzej niż w Rosji i armia francuska będzie mogła wcześniej niż rosyjska wtargnąć na terytorium Rzeszy i zagrozić jej węzłowym punktom, jak Nadreńsko-Westfalski Okręg Przemysłowy, zagłębie węglowe w Saarze, Lotaryngia z jej bogatą rudą. Należało więc główne siły skoncentrować na froncie zachodnim, rzucić je na Francję i silnym uderzeniem możliwie szybko powalić ją na obie łopatki. Na wschodzie natomiast szybkie rozstrzygnięcie nie było możliwe. Armia rosyjska, nawet pokonana, mogła cofać się bardzo długo, wciągnąć napastnika daleko w głąb kraju, osłabić go i uniemożliwić mu zwycięstwo. Dużą rolę grała tu jeszcze ta okoliczność, że ówcześni władcy Niemiec bynajmniej nie życzyli sobie upadku caratu i załamania się ustroju społeczno-politycznego panującego w Rosji. Chcieli jedynie zadać armii rosyjskiej kilka ciosów, które by rząd carski skłoniły do zawarcia pokoju i do wycofania się z rywalizacji imperialistycznej na Bliskim Wschodzie, kapitałowi niemieckiemu zaś ułatwiły następnie penetrację do Rosji. Z takich założeń wychodził tzw. plan Schlieffena. W sztabie niemieckim sądzono, że atak frontalny z powodu znacznie silniejszej niż w dawnych wojnach zapory ogniowej nie może złamać przeciwnika, może go tylko zmusić w najlepszym razie do cofnięcia się na dalsze pozycje. Pełne zwycięstwo zapewni jedynie oskrzydlenie armii nieprzyjacielskiej i wzięcie jej w żelazne kleszcze. Operację tego typu nazwano Kannami na pamiątkę słynnej bitwy, w której Hannibal rozbił wojska rzymskie oskrzydlając je ruchem półksiężycowym. Zgodnie z tą teorią Schlieffen opracował plan obejścia francuskiej linii obronnej utworzonej przez łańcuch potężnych twierdz nadgranicznych Verdun, Toul, Epinal, Belfort. Prawe skrzydło niemieckie poprzez Belgię, Luksemburg i Holandię wedrzeć się miało do północnej Francji i tam z boków i od tyłu zaatakować armię francuską. 7/8 wszystkich sił niemieckich rzucić miano na front zachodni, 1/8 zaś użyć do działań obronnych na froncie wschodnim. Przewodnia myśl planu Schlieffena streszczała się w tym, że prawe skrzydło musi być możliwie silne, "należy się bowiem spodziewać, że tu rozegra się decydująca bitwa". Stosunek sił prawego skrzydła do lewego miał być jak 7 do 1. Prawe skrzydło musi nieprzyjaciela ścigać i okrążyć. Zadaniem zaś lewego skrzydła będzie "związać możliwie wielkie siły francuskie możliwie małymi niemieckimi". Celem operacji jest zupełne rozgromienie przeciwnika. Następca Schlieffena (od 1 stycznia 1906 r.) gen. Helmuth von Moltke młodszy, bratanek zwycięzcy spod Sedanu i Sadowy, przyjął w ogólnych zarysach plan swego poprzednika. W dużo większym wszakże stopniu brał pod uwagę możliwość silnego ataku francuskiego na Lotaryngię i na Alzację. W związku z tym wydatnie osłabił prawe skrzydło. Stosunek sił między prawym skrzydłem a lewym miał być odtąd jak 3 do 1. Porzucił również myśl przejścia przez terytorium holenderskie. We Francji przez dłuższy czas po klęsce 1870¬8¦1871 r. myślano jedynie o działaniach obronnych. Służyć im miało pasmo fortyfikacji rozbudowanych wzdłuż stosunkowo krótkiej, 270¬7¦km wynoszącej linii granicznej francuskoniemieckiej. Pod koniec wszakże Xix w. w sztabie francuskim górę wzięła ofensywna doktryna wojenna. Twórcą jej był komendant wyższej szkoły wojennej Bonnal, badacz dziejów kampanii napoleońskich. Bonnal nauczał, że początkowo należy zająć postawę obronną, aby następnie w wybranej chwili możliwie największymi siłami podjąć "wściekłą" (endiablee) ofensywę. Brał pod uwagę zarówno uderzenie niemieckie na Francję od pierwszej chwili wojny, jak i manewr oskrzydlający przez Belgię. Zdaniem jego należało czekać, aż prawe skrzydło niemieckie wejdzie dość daleko w głąb Francji, aby wówczas potężnym atakiem wedrzeć się klinem pomiędzy wojska niemieckie i zniszczyć ich prawe skrzydło. Był to tzw. plan Xiv ustalony ostatecznie w 1898 r. Plan ten kilkakrotnie był zmieniany. W ten sposób powstały plany Xv, Xv bis i Xvi. W 1911 r. od objęcia szefostwa sztabu głównego przez generała Joffre'a nastąpiła zasadnicza zmiana doktryny wojennej, przyjęto mianowicie zasadę przejścia do natychmiastowej, bezwzględnej ofensywy. Joffre opracował nowy plan operacyjny, zwany planem Xvii. Polegał on na tym, aby natychmiast ruszyć do natarcia wszystkimi siłami i zachować inicjatywę działania. Atak przygotowywano na Lotaryngię. Siły francuskie były tak rozmieszczone, aby główne uderzenie pójść mogło, zależnie od sytuacji, na północ lub na południe od Metzu. Obaj przeciwnicy zamierzali więc rozpocząć wojnę działaniami zaczepnymi. Zgodnie z założeniami Schlieffena-Moltkego dowództwo niemieckie pozostawiło na froncie wschodnim 9 dywizji i zażądało od Austrii skoncentrowania tam głównych sił - 41 dywizji. Dlatego to pociągi, wiozące wojska austriackie na front serbski zostały cofnięte z drogi i zawrócone ku Galicji. Owe 50 dywizji austro-niemieckich miało bronić granic państw centralnych przed Rosjanami, póki nie nastąpi rozstrzygnięcie we Francji. W sztabie niemieckim liczono, że dokona się to w krótkim czasie. Wiosną 1914 r. Moltke mówił: "Spodziewamy się skończyć z Francją w ciągu sześciu tygodni od chwili rozpoczęcia działań wojennych, a przynajmniej pokonać ją do tego stopnia, iż główne siły będziemy mogli przerzucić na wschód". Toteż cały wysiłek Niemiec zwrócił się przeciwko Francji. 2 sierpnia 1914 r. wojska niemieckie wkroczyły do Luksemburga, w nocy z 3 na 4 sierpnia do Belgii i szybkimi marszami przez Liége i Brukselę wtargnęły do Francji. Chodziło o to, aby gwałtownym uderzeniem posunąć się szybko naprzód na północny zachód od Paryża i wziąć w żelazne kleszcze armię francuską skoncentrowaną we wschodnich departamentach. Było to zadaniem prawego skrzydła. Lewe skrzydło natomiast, zgromadzone na południe od Metzu, miało tylko powstrzymywać ofensywę francuską. Jednocześnie w Lotaryngii ruszyli do ataku Francuzi. Dowództwo francuskie nie przypuszczało, że niemiecki ruch oskrzydlający będzie tak szeroki i daleki, spodziewano się, iż Niemcy ze względów politycznych ograniczą się tylko do "częściowego pogwałcenia" neutralności królestwa belgijskiego, że mianowicie przejdą tylko przez południe Belgii omijając Brukselę i wybrzeże Flandrii. Dopiero otrzymawszy 15 sierpnia dokładniejsze wiadomości o ruchach wojsk niemieckich wódz francuski gen. Joffre skierował posiłki na swe lewe skrzydło. Nie zaniechał wszakże działań zaczepnych w Lotaryngii i w Ardenach. Ataki francuskie spotkały się jednak z niepowodzeniem. Francuzi znaleźli się w niebezpiecznej sytuacji. W tym stanie rzeczy poważnym odciążeniem dla Francji były działania wojenne jej wschodniego sojusznika. Rosjanie rozpoczęli ofensywę w połowie sierpnia jeszcze przed ostatecznym ukończeniem mobilizacji. W myśl pierwotnych założeń sztabu rosyjskiego główne uderzenie miało być skierowaną przeciwko Austrii. 3 września 1914 r. wojska carskie zajęły Lwów. Na usilne wszakże nalegania francuskie podjęli Rosjanie drugie uderzenie - o charakterze wyraźnie odciążającym - na Prusy Wschodnie. Wkroczyły tam dwie armie rosyjskie - jedna od strony Wilna pod dowództwem gen. Rennenkampfa, druga od linii Narwi pod gen. Samsonowem. Siedziby junkrów pruskich zostały ogarnięte płomieniem wojny. W Niemczech uderzono na trwogę. 25 sierpnia Moltke z prawego skrzydła niemieckiego we Francji przeprowadzającego tam właśnie najdonioślejsze operacje ściągnął dwa korpusy i wysłał je do Prus Wschodnich. Dowództwo objął stary i doświadczony żołnierz Paul von Hindenburg, jego szefem sztabu został Erich Ludendorff. Tu właśnie w walkach sierpniowych z Rosjanami rozpoczęła się wielka a dla Niemiec złowroga kariera obu wodzów. Udało im się oskrzydlić armię Samsonowa (której Rennenkampf nie udzielił żadnej pomocy) i rozbić ją w wielkiej bitwie w dniach 26-31 sierpnia 1914 r. Ludendorff nazwał ją bitwą pod Tannenbergiem dla przeciwstawienia tego zwycięstwa klęsce krzyżaków pod Grunwaldem. "Bei Tannenberg, bei Tannenberg gross waren unsere Siege¬)¦! - głosiła powstała wówczas piosenka żołnierska. Nieco później w bitwie nad Jeziorami Mazurskimi 5-15 września poniosła klęskę armia Rennenkampfa. Znaczenie tych zwycięstw i rolę osobistą Hindenburga i Ludendorffa zręcznie wyolbrzymiła niemiecka propaganda rządowa, aby podnieść nastroje wojenne w narodzie niemieckim. Rzadko kto rozumiał wówczas, że działania wojsk rosyjskich w Prusach Wschodnich przyczyniły się do zatrzymania ofensywy niemieckiej we Francji. Moltke, wysyłając wojska z frontu zachodniego do Prus Wschodnich, osłabił niemieckie prawe skrzydło w chwili, gdy miało ono dokonać największego wysiłku. Nie był to jedyny błąd dowództwa niemieckiego. 2 września wydał Moltke rozkaz, aby armie niemieckie nie oskrzydlały Paryża, jak to przewidywał dawny plan Schlieffena, lecz atakowały Francuzów przed Paryżem, na południe od rzeki Marny. Nazajutrz, 3 września, komendant wojenny stolicy, gen Gallieni, na podstawie raportów lotniczych i kawaleryjskich wywnioskował, że Niemcy zaniechali marszu na Paryż i skręcili w kierunku południowowschodnim. Przygotowując się do oporu armia francuska opierała się lewym skrzydłem o stolicę, punkt węzłowy skupiający wszystkie najważniejsze linie kolejowe Francji, prawym zaś o twierdzę Verdun. 4 września przygotowania do kontrofensywy były już ukończone i gen. Joffre niemal bezpośrednio po odwrocie mógł przejść do ataku, co, zdaniem znawców, jest najtrudniejszą operacją wojskową. Tego samego dnia, 4 września, wódz niemiecki widział już jasno niebezpieczeństwo, w którym znalazła się jego armia. W rozkazie dla wojska mówił o "burzy grożącej z Paryża". 6 września rozpoczęła się wielka, czterodniowa bitwa, która przeszła do historii jako pierwsza bitwa nad rzeką Marną. I armia niemiecka gen. Klucka, operująca na najbardziej wysuniętych pozycjach prawego skrzydła, wysunęła się znacznie naprzód w kierunku zachodnim, odrywając się w ten sposób od działającej na wschód od niej Ii armii. Między I i Ii armią utworzyła się skutkiem tego wolna przestrzeń około 50¬7¦km. Wejście tam wojsk nieprzyjacielskich groziło armii gen. Klucka zniszczeniem. Niemcy próbowali atakami skrzydłowymi posunąć się naprzód i połączyć się, zanim przeciwnik mógłby się pomiędzy nich wedrzeć. Ryzyko wobec osiągniętej już przewagi wojsk francuskich i angielskich było jednak bardzo duże. 9 września w południe dowódca Ii armii dał rozkaz odwrotu, W kilka godzin później poszedł jego śladem i dowódca 1 armii. Wieczorem, 9 września, prawe skrzydło niemieckie było w pełnym odwrocie w kierunku rzeki Aisne. Nazajutrz, 10 września, rozkaz cofnięcia się otrzymały wojska niemieckie na froncie środkowym, w okolicach Verdun, 11 września cofnęło się i całe lewe skrzydło. Znaczenie bitwy nad Marną było olbrzymie. Przekreśliła ona niemieckie rachuby na "wojnę błyskawiczną", na szybkie powalenie Francji i na zakończenie wojny, zanim Anglia i Rosja będą mogły rozwinąć wszystkie swe siły i zasoby. Zwycięska kontrofensywa francuska nie zdołała jednak wyprzeć napastnika z Francji. Niemcy zatrzymali się na rzece Aisne. W październiku 1914 r. podjęli nowy atak we Flandrii zamierzając opanować porty w Dunkierce, Calais i Boulogne-sur-Mer. Taka operacja pozwoliłaby im zagrozić Anglii, a w każdym razie utrudnić przerzucanie wojsk angielskich do Francji. Bitwa ta, zwana "wyścigiem ku morzu", zakończyła się niepowodzeniem Niemców. Do ich porażki przyczyniła się akcja otwierania śluz pod Nieuwpoort podczas przypływu morza, a ich zamykania w czasie odpływu podjęta przez Belgów w końcu października. O dalszym marszu nie mogło być mowy. W nocy z 30 na 31 października 1914 r. dowództwo niemieckie wydało rozkaz odwrotu. Zimą 1914-1915 r. rozwinęła się na froncie zachodnim tzw. wojna pozycyjna. Od Morza Północnego do granicy szwajcarskiej wojska obu stron walczących stały naprzeciw siebie w nieprzerwanej, ciągłej linii. Tworzyły ją całe łańcuchy okopów, schronów, zasieków z drutów kolczastych, przekopów komunikacyjnych itp. Obrona w wojnie tego typu miała przewagę nad atakiem. Nie można było zdobyć takich umocnień natarciem piechoty. Musiało być ono poprzedzone i przygotowane dłuższym ogniem artyleryjskim. Artyleria musiała najpierw zniszczyć zasieki drutu kolczastego, przytłumić ogień nieprzyjacielski oraz nie dopuścić posiłków do atakowanych pozycji. W związku z wojną pozycyjną zaczęto używać broni wyrzucających pociski o bardzo stromej krzywej balistycznej, służące do ostrzeliwania celów położonych blisko; były to miotacze min i moździerze. Angielski historyk wojskowości, Liddell Hart, pisał o wojnie pozycyjnej: "Na zachodnim froncie z jego niekończącymi się równoległymi liniami okopów strategia stała się służebną taktyką, a taktyka - kaleką. Okres lat 1915-1917 pod względem strategicznym nie zasługuje na głębsze studium". Nie znaczy to, rzecz prosta, aby działania wojenne na froncie zachodnim nie miały dla przebiegu i wyniku wojny doniosłego znaczenia. Przeciwnie, wiązały one nie tylko siły francuskie i brytyjskie, ale także główną część wojsk niemieckich. Chodzi wszakże o to, że wojna pozycyjna przy równowadze sił obu stron walczących nie mogła doprowadzić do zwycięstwa ani jednej, ani drugiej strony. Dopiero w 1918 r. przewaga liczebna i materiałowa armii państw koalicji pozwoli im zakończyć wojnę pozycyjną, przejść do wojny zaczepnej i pokonać Niemców. Już jesienią 1914 r. kierujące czynniki polityczne i wojskowe w obu walczących obozach doszły do przekonania, iż wojny nie uda się zakończyć w ciągu kilku miesięcy, iż będzie ona długotrwała. Wpłynęło to poważnie i na politykę wewnętrzną, i na politykę zagraniczną, jak również na sposób prowadzenia działań wojennych. W polityce wewnętrznej przeprowadzono z coraz większą konsekwencją i stanowczością mobilizację całego życia gospodarczego i jego podporządkowanie potrzebom przemysłu wojennego. W praktyce oznaczało to olbrzymi wzrost znaczenia i dochodów monopoli. Zauważyć się dało jeszcze jedno charakterystyczne zjawisko, mianowicie coraz większe nasilenie propagandy wojennej. Narody państw walczących zmuszone były do coraz większego wysiłku, do coraz liczniejszych ofiar, trzeba więc było im wykazać, że toczą wojnę sprawiedliwą, słuszną, w obronie szczytnych ideałów wolności i demokracji, wojnę w obronie własnego bytu i honoru; łudzono ludy państw wojujących, że zwycięstwo przyniesie im ogromne korzyści, zdobycie nowych, bogatych ziem, a wraz z tym ogólny wzrost dobrobytu itp. W dziedzinie wojskowo-politycznej nastąpiła zasadnicza zmiana planów strategicznych. Niemcy, w których ręku wciąż była inicjatywa, poddali swój plan wojenny gruntownej rewizji. Po bitwie nad Marną Moltke otrzymał dymisję. Następcą jego - szefem sztabu, tzn. faktycznym wodzem naczelnym (nominalnym był cesarz), został pruski minister wojny gen. Erich von Falkenhayn. Falkenhayn zrywał stopniowo z koncepcjami i planami swych dwóch poprzedników, Schlieffena i Moltkego. W pierwszej chwili, jesienią 1914 r. utrzymał jeszcze ich założenia i kontynuował działania zaczepne na zachodzie. Była to wspomniana już bitwa we Flandrii. Na froncie wschodnim prowadzili Niemcy również działania zaczepne, ale o mniejszym zasięgu. Powiedziano już wyżej o zwycięstwach niemieckich w Prusach Wschodnich i o niepowodzeniach Austriaków w Galicji Wschodniej. Wojska austriackie z dużymi stratami w ludziach i w sprzęcie bojowym cofnęły się na linię Sanu. Sytuacja ich wydawała się tak groźna, że dowództwo niemieckie zdecydowało Się przerwać operację w Prusach i pośpieszyć z pomocą Austriakom. W październiku 1914 r. rozpoczął się połączony atak niemiecki od strony Śląska i austriacki od Krakowa w kierunku Dęblina i Warszawy; odparty został dopiero z końcem miesiąca. Wówczas Niemcy podjęli drugie uderzenie od Torunia na Łódź, które przyniosło im sukces. 6 grudnia 1914 r. wojska niemieckie wkroczyły do Łodzi, armia rosyjska cofnęła się na linię Bzury - Rawki-Pilicy. Działania te miały dla Niemców znaczenie odciążające. Chciano zapobiec możliwym rosyjskim operacjom zaczepnym, aby mieć na zachodzie wolne ręce. Dla koalicji odwrotnie, główne znaczenie miał w owym czasie front wschodni, armia rosyjska bowiem osiągnęła właśnie najwyższy stan liczebny (ponad 6 mln żołnierza), gdyż przybyły wtedy do Europy pułki syberyjskie o świetnych walorach bojowych. Z końcem 1914 r. niemiecki sztab generalny zerwał ostatecznie z planem Schlieffena i przyjął plan przeciwny: działania wiążące na froncie zachodnim, silniejsze uderzenie przeciwko Rosji. Decyzja wojskowa łączyła się oczywiście najściślej z akcją polityczną. Szło o rozerwanie oskrzydlającego Niemcy wrogiego pierścienia koalicji. Spodziewano się, że da się to wykonać stosunkowo najłatwiej na wschodzie. Liczono mianowicie, że wielka ofensywa albo złamie siły oporu armii rosyjskiej, albo skłoni rząd carski do zawarcia odrębnego pokoju. Pomimo poważnego uzależnienia carskiej Rosji od kapitału francuskiego projekty pokojowe miały w Petersburgu wpływowych zwolenników. Należał do nich między innymi dawny prezes ministrów i minister skarbu, hr. S.J. Witte, który dowodził, że nawet zwycięstwo militarne przynieść musi caratowi zgubę, ponieważ klęska cesarstwa niemieckiego wywoła w Europie potężny prąd rewolucyjny i republikański, to zaś będzie fatalną groźbą dla monarchii rosyjskiej. Solidarność interesów konserwatywnych była atutem w rękach dyplomacji niemieckiej. Rozdział czterdziestyŃ ósmy:Ń Wojna w Afryce i w Azji Polska i Francja były to główne tereny walk, ale nie jedyne. Działania wojenne toczyły się również w niemieckich koloniach w Afryce, które wkrótce wszakże uległy przewadze francusko-angielskiej (Togo już w sierpniu 1914 r., Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia w 1915 r.; Kamerun w 1916 r., najdłużej, bo aż do listopada 1918 r. bronili się Niemcy pod dowództwem gen. von Lettow-Vorbeck w Niemieckiej Afryce Wschodniej). Przystąpienie do wojny dwóch państw azjatyckich, Japonii i Turcji, rozszerzyło krąg działań zbrojnych na krótki okres na Azję Wschodnią, na całe cztery lata na Azję Zachodnią. Wojna w Europie w niczym nie naruszała interesów japońskich, natomiast odwracała uwagę i siły państw europejskich od spraw Dalekiego Wschodu. Imperialiści japońscy postanowili więc od razu wyzyskać tak doskonałą sposobność. Już 15 sierpnia 1914 r., a więc zaledwie w dwa tygodnie po rozpoczęciu wojny, Japonia udzieliła Niemcom "przyjaznej rady", aby w przeciągu ośmiu dni oddały jej Kiau-czou (Jiaozhou) dla "ewentualnego jej zwrotu Chinom" oraz, aby wycofały swe okręty z wód Dalekiego Wschodu (jak wiadomo, Niemcy w 1898 r. zmusiły Chiny do "wydzierżawienia" im terytorium Kiau-czou na Półwyspie Szantuańskim na lat 99Ď). 23 sierpnia 1914 r. Japonia nie doczekawszy się odpowiedzi na swe rady wypowiedziała wojnę Rzeszy. Paromiesięczne walki zakończyły się zajęciem niemieckich posiadłości w Chinach przez Japończyków. 7 listopada 1914 r. wojska mikada wkroczyły do Cingtao (Qingdao). Wojna japońsko-niemiecka faktycznie się skończyła. Działania zbrojne w Azji Wschodniej nie miały na bieg wypadków wojennych w Europie najmniejszego wpływu. Jakiż więc mógł być dalszy udział Japonii w wojnie? Prasa francuska wyrażała życzenie, aby do Europy przybył japoński korpus ekspedycyjny. Minister spraw zagranicznych Delcasse twierdził, że nie należy lekceważyć żadnego środka walki. Rząd rosyjski natomiast przeciwnie, bynajmniej nie życzył sobie przybycia wojsk japońskich na front rosyjsko-niemiecki. Sprawę wyjaśnił ostatecznie wywiad, którego 19 listopada 1914 r. udzielił minister spraw zagranicznych mikada baron Kato. Minister oświadczył, że nie widzi ani potrzeby, ani możności wysłania wojsk japońskich do Europy. Japonia została "zmuszona" do wystąpienia przeciwko Niemcom, gdyż pragnie "utrzymania pokoju na Wschodzie". Otóż ten "pokój" oznaczał, w rozumieniu kół rządzących w Tokio, hegemonię Japonii na Dalekim Wschodzie. Wkrótce miało się okazać, że niepodległość Chin została poważnie zagrożona. 18 stycznia 1915 r. rząd chiński otrzymał notę japońską zawierającą "21 żądań" ułożonych w pięciu grupach. Po słabych próbach oporu, a właściwie przeciągania sprawy, Chiny przyjęły prawie wszystkie żądania japońskie z pierwszych 4 grup. Z grupy piątej Japończycy się wycofali. 24 maja 1915 r. stanął traktat, według którego Szantung, południowa Mandżuria i Henan zostały japońską strefą wpływów; Japończycy uzyskali tam możność eksploatacji wszystkich bogactw kraju. Chiny zobowiązały się nadto nie odstępować "trzeciemu" mocarstwu żadnych części swych wybrzeży bez zgody Tokio. Imperialiści japońscy zabezpieczali się tą drogą przed imperializmem państw europejskich i Stanów Zjednoczonych. Było sprawą oczywistą, że wojna w Europie ułatwiła grę Tokio. Rywale Japonii mieli ręce związane. Protesty przeciwko "21 żądaniom" były słabe. Przedłużanie się wojny i trudności, z którymi walczyły państwa koalicji, skłoniły je do dalszej ustępliwości. W lipcu 1916 r. rząd carski zawarł z rządem tokijskim tajny układ o współpracy na Dalekim Wschodzie. Dwaj kontrahenci przyrzekli sobie obopólne porozumienie dla "ochrony Chin przed opanowaniem przez trzecie mocarstwo". Japonia zyskała w ten sposób poparcie Rosji przed niebezpieczeństwem wmieszania się Stanów Zjednoczonych w sprawy chińskie i przed ewentualnymi dążeniami Niemiec do odzyskania Jiaozhou. Rosja zaś, która część wojsk z Syberii przerzuciła do Europy, a potrzebowała dowozu amunicji z Japonii, zapewniła sobie spokój na tyłach i dostawy wojenne. Z początkiem 1917 r. Francja i Anglia chcąc otrzymać pomoc floty wojennej japońskiej przeciwko niemieckim łodziom podwodnym obiecały Japonii poprzeć na kongresie pokojowym jej zabiegi o niemieckie kolonie na Oceanie Spokojnym, Karoliny i Mariany. Dla Japończyków był to nowy atut w grze ze Stanami Zjednoczonymi o przewagę na Dalekim Wschodzie. Wreszcie 2 listopada 1917 r. stanął układ amerykańsko-japoński. W zamian za obietnicę rządu tokijskiego respektowania integralności terytorialnej Chin i uzyskanych już przez mocarstwa przywilejów handlowych w tym kraju Stany Zjednoczone uznały, że "bliskość terytorialna" daje Japonii "szczególne interesy" w Chinach. Były to sukcesy dyplomatyczne japońskie, choć znaczenie ich początkowo w Tokio przeceniono. Główny opór ekspansji imperialistycznej Nipponu (Japonii) stawił naród chiński. Silne wpływy gospodarcze i polityczne niemieckie w Turcji, obawa Tórków przed Rosją i jej zakusami na Stambuł, wreszcie zniechęcenie do Anglii sprawiły, iż rząd turecki zawarł 2 sierpnia 1914 r. traktat przymierza z Niemcami. Początkowo Niemcy, licząc na szybkie zwycięstwo, nie przywiązywali znaczniejszej wagi do sojuszu z Turcją. Miała ona według ich planów wykonywać jedynie uboczne działania dywersyjne przeciwko Rosji. Zmieniła sytuację przegrana nad Marną i perspektywa długoletniej wojny. Turcja zyskała wówczas na znaczeniu, jej wystąpienie zamykało bowiem Cieśniny i przerywało ważną drogę łączącą Rosję z Zachodem. Nacisk niemiecki zmusił wreszcie Turków do rozpoczęcia kroków wojennych. Krążowniki niemieckie "Goeben" i "Breslau", które przed pościgiem floty angielskiej schroniły się w Dardanelach, zostały fikcyjnie zakupione przez rząd turecki i wcielone do marynarki sułtańskiej pod nazwą "Sultan Selim Jawuz" i "Midilli" z pozostawieniem dotychczasowego dowództwa niemieckiego (kontradmirał Souchon) i niemieckiej załogi. W nocy z 29 na 30 października 1914 r. krążowniki te zbombardowały porty rosyjskie Odessę i Noworosyjsk. Z początkiem listopada 1914 r. Turcja znalazła się w stanie wojny z koalicją. Turcja walczyła na czterech frontach. Były to: 1Ď) Kaukaz i Armenia; 2Ď) Palestyna i wybrzeża półwyspu Synaj; 3Ď) Cieśniny; wreszcie 4Ď) Irak i wybrzeża Zatoki Perskiej. Ofensywa turecka na Kaukaz, po chwilowych powodzeniach w listopadzie 1914 r., zakończyła się w grudniu klęską. Inicjatywę przejęli wówczas Rosjanie, którzy wyparli Turków z Kaukazu, w styczniu 1916 r. wkroczyli do tureckiej części Armenii, w lutym zajęli Erzerum, w kwietniu Trapezunt. Dopiero pod koniec wojny odzyskali Turcy utracone tereny, a nawet wiosną 1918 r. wtargnęli na Kaukaz. W planach niemieckich Turcja mogła odegrać dużą rolę, szachując Kanał Sueski. Zajęcie brzegów kanału, a nawet stan jego trwałego zagrożenia spowodowałby dla Wielkiej Brytanii poważne trudności i powikłania. Turcy dwukrotnie, w początkach 1915 r. i latem 1916 r. podjęli wyprawę na kanał. I za pierwszym, i za drugim razem atak zakończył się niepowodzeniem. Najgłośniejszym epizodem walk na Bliskim Wschodzie była ekspedycja dardanelska, czyli podjęta przez Anglików i Francuzów próba opanowania Cieśnin i Stambułu. Inicjatorem tej myśli był pierwszy lord admiralicji, czyli brytyjski minister marynarki, Winston Churchill. Przyczyny wyprawy były wojskowe i polityczne, doraźne i długofalowe. Zajęcie Bosforu otwierało państwom zachodnim drogę do Rosji i pozwalało zaopatrywać ją w sprzęt wojenny, Rosji zaś dawało możność wywozu zboża z Ukrainy, a więc poprawienia swego bilansu handlowego i podniesienia zachwianego kursu rubla. Zwycięstwo w Cieśninach odosobniłoby Turcję i prawdopodobnie zmusiłoby ją do kapitulacji, a w każdym razie wydatnie zmniejszyłoby niebezpieczeństwo grożące Anglikom na Bliskim Wschodzie, przede wszystkim w Kanale Sueskim i nad Zatoką Perską. Miałoby to wreszcie znaczny wpływ na niezdecydowane i wahające się pomiędzy dwoma walczącymi obozami państwa bałkańskie. Koalicja umocniłaby się więc na Bałkanach i może mogłaby podjąć atak na Austro-Węgry od południa. Ale inne jeszcze względy o dużym politycznym znaczeniu grały dla Wielkiej Brytanii poważną rolę. Jeśliby Anglikom udało się zająć Stambuł i Cieśniny, mogliby albo cenny ten łup zachować dla siebie, albo też, gdyby się to okazało operacją zbyt trudną, mieliby możność odstąpienia Stambułu Rosji za dobrą rekompensatą. "Trudno sobie wyobrazić operację, z którą wiązać by można większe nadzieje" - mówił o ekspedycji dardanelskiej Artur Balfour. 19 lutego 1915 r. flota angielsko-francuska podpłynęła do wejścia do Dardaneli i rozpoczęła ostrzeliwanie zewnętrznych fortów i umocnień. Wkrótce wszakże okazało się, że sama flota nie zdołała sforsować Cieśnin, że potrzebna jest do tego piechota, która musi być wysadzona na ląd. Przybyłe później wojska lądowe francuskie i brytyjskie (Australijczycy i Nowozelandczycy) zajęły skrawki wybrzeża na półwyspie Gallipoli (Gelibolu). Cel zasadniczy, zajęcie Dardaneli i Bosforu, nie został osiągnięty. Po długich walkach, które Anglików i Francuzów kosztowały 145 tys. zabitych i rannych, flota Sprzymierzonych odpłynęła w styczniu 1916 r. "Tak zakończyła się ekspedycja dardanelska - powiedział marszałek Robertson - wspaniały przykład odwagi i wytrwałości żołnierza, smutne świadectwo złego dowództwa, kunktatorstwa i niepewności miarodajnych czynników w Londynie". W dyskusjach, które się później toczyły na temat wyprawy i jej niepowodzenia, sam Churchill i jego zwolennicy stali nieodmiennie na stanowisku, że myśl ekspedycji była trafna i możliwa do realizacji, a zawiodło jedynie wykonanie; odpowiedzialność za przegraną obciąża, ich zdaniem, admiralicję brytyjską. Anglicy podjęli również w końcu 1914 r. ofensywę od strony Zatoki Perskiej. Wojska brytyjskie pod wodzą gen. Townshenda posuwały się wzdłuż Tygrysu w kierunku Bagdadu. Stare miasto kalifów było ważnym węzłem komunikacyjnym, a i pod względem politycznym nie było pozbawione znaczenia. Pochód Anglików utrudniały ciężkie warunki terenowe i klimatyczne. Dopiero jesienią 1915 r. zbliżył się gen. Townshend do Bagdadu i tu pod Ktezyfonem w dniach 22 do 24 listopada 1915 r. poniósł klęskę. Cofnął się wówczas w dół Tygrysu. Po pięciomiesięcznym oblężeniu w Kut-al-Amara (Al-Kut) armia brytyjska gen. Townshenda kapitulowała przed Turkami 29 kwietnia 1916 r. Ta porażka była ciosem dla autorytetu Wielkiej Brytanii na Bliskim Wschodzie, pod względem strategicznym wszakże klęski te pozostały bez znaczenia. Jeszcze w ciągu lata i jesieni 1916 r. Anglicy ściągnęli posiłki do Iraku, z początkiem 1917 r. przystąpili do ofensywy i 11 marca 1917 r. zajęli Bagdad. Rozdział czterdziestyŃ dziewiąty:Ń Przystąpienie WłochŃ do wojny Włochy przystąpiły do wojny 24 maja 1915 r. Od r. 1882 były one związane przymierzem z Niemcami i Austro-Węgrami. Jednak od początku Xx w. sojusz ten, aczkolwiek trzykrotnie jeszcze odnawiany (w latach 1902, 1907, 1912Ď), rozluźniał się coraz widoczniej. Wpływy przeciwne Trójprzymierzu przybierały we Włoszech stale na znaczeniu. Kapitał francuski zdobył sobie tam silną pozycję i skutecznie konkurował z kapitałem niemieckim. W chwili wybuchu wojny Włochy stwierdziwszy, że nie zaszedł przewidziany w traktacie Trójprzymierza casus foederis, ogłosiły 3 sierpnia 1914 r. neutralność. Rząd włoski stanowisko swe uzasadniał tym, że Austro- Węgry naruszyły artykuł Vii traktatu Trójprzymierza przewidujący, iż stała lub czasowa okupacja części Półwyspu Bałkańskiego może nastąpić tylko po uprzednim uzgodnieniu sprawy przez sojuszników. Ponieważ rząd austriacki nie porozumiał się z gabinetem rzymskim co do swej akcji przeciwko Serbii, Włochy uznały się za zwolnione od wszelkich zobowiązań sojuszniczych względem Austrii. Taka interpretacja prawna kryła jedynie głębsze motywy polityki włoskiej. Prezes ministrów Antonio Salandra w raporcie do króla z 30 września 1914 r. wyraził pogląd, że przed Włochami stoją dwie możliwości - zachowanie pokoju albo wojna przeciw Austrii po stronie koalicji. W pierwszym wypadku mogły Włochy, niczym nie ryzykując, uzyskać na zasadzie artykułu Vii traktatu Trójprzymierza pewne nabytki terytorialne na Półwyspie Bałkańskim, a nawet w ziemiach włoskich, podlegających berłu Habsburgów, ale żadną miarą nie zdołałyby zaspokoić wszystkich dążeń irredentystycznych narodu. Można by je urzeczywistnić jedynie w wypadku drugim, lecz ze znacznym ryzykiem i za cenę wojny, do której kraj nie był przygotowany. Salandra wkrótce później, 16 października 1914 r., stwierdził, że polityką włoską kierować będzie wyłącznie "sacro egoismo" (święty egoizm) Italii, ale nie był jeszcze zdecydowany, które rozwiązanie należy przyjąć. Opinia publiczna była podzielona. Za utrzymaniem pokoju opowiadali się socjaliści, większość katolików, ogromna część liberałów. Ich przywódca, dawny kilkakrotny premier, Giolitti występował energicznie za neutralnością dowodząc, że przyniesie ona krajowi duże korzyści i że Włochy nie mają interesu w utrwalaniu hegemonii w Europie ani jednej, ani drugiej stronie walczącej. Za interwencją zbrojną wypowiadała się nacjonalistyczna prawica, republikanie i różne wpływowe ugrupowania burżuazyjne, zwłaszcza finansjera, powiązana mocnymi węzłami z kapitałem francuskim i angielskim. Dyplomacja włoska wszczęła tajne rokowania jednocześnie z koalicją i z państwami centralnymi. W Wiedniu i w Berlinie obiecywała neutralność w zamian za ustępstwa terytorialne ze strony Austrii (południowy Tyrol, Gorycja, autonomia Triestu w ramach państwowości austriackiej). Wymagania stawiane koalicji w zamian za czynny udział w wojnie były znacznie wyższe; obejmowały Tyrol do przełęczy Brenner, Trydent, Istrię, Dalmację do rzeki Neretwy wraz z wyspami dalmatyńskimi, dalej w razie rozbioru Turcji prowincję Adalię w Azji Mniejszej, wreszcie na wypadek anektowania przez Anglię i Francję kolonii niemieckich rekompensaty w postaci terenów przyległych do włoskich posiadłości afrykańskich Libii i Erytrei. Rokowania nie szły gładko ani z jedną, ani z drugą stroną. Austro-Węgry pomimo nacisku ze strony Niemiec nie zgadzały się na ustępstwa terytorialne w przekonaniu, że nie zabezpieczą one monarchii habsburskiej przed ewentualną późniejszą agresją włoską, stanowić zaś będą niepożądany precedens, z którego skorzystać będzie mogła Rumunia domagając się cesji terytoriów w Siedmiogrodzie i na Bukowinie. Koalicji także trudno było przyjąć warunki włoskie, gdyż naruszały one różnorodne interesy. Zwłaszcza sprzeciwiała się im Rosja. Minister Sazonow dowodził, że koalicja walczy w imię zasady narodowości w obronie małych narodów, nie wolno jej więc narażać interesów Serbii i oddawać pod panowanie włoskie licznych rzesz Jugosłowian. Obie strony walczące nie ograniczały się jedynie do rokowań w zaciszu ambasad czy gabinetów ministerialnych, lecz puściły w ruch olbrzymią machinę propagandową. Okazało się szybko, że koalicja ma na tym polu przewagę. Ani wpływy Banku Handlowego (Banca Commerciale) uzależnionego od kapitału niemieckiego, ani przyjazd do Rzymu ze znacznymi funduszami dawnego kanclerza ks. Bulowa w charakterze ambasadora nadzwyczajnego nie zdołały wywołać w społeczeństwie włoskim silniejszych nastrojów proniemieckich. Zręczniejsza natomiast propaganda francuska odnosiła duże sukcesy. Opinia publiczna coraz bardziej zwracała swe sympatie ku państwom koalicji, coraz większą niechęć manifestowała względem Austrii a nawet Niemiec. W agitacji za interwencją zbrojną dużą rolę odegrał poeta d'Annunzio. W płomiennych mowach wzywał rodaków do wojny i wołał, że Włochy nie mogą być tylko "muzeum, oberżą, wilegiaturą". Zwolennikom interwencji i udziału w wojnie przybyła nagle pomoc ze strony nieoczekiwanej, bo ze strony jednego z najbardziej ruchliwych i energicznych działaczy socjalistycznych. W sierpniu 1914 r. działacz ten ostrzegał robotników włoskich: "Robotnicy... ludzie, którzy podżegają was do wojny, oszukują was". W naczelnym organie socjalistycznym "Avanti" zamieszczał w sierpniu i wrześniu ostre artykuły przeciwko wojnie. Lecz już w październiku oświadczył, że w wielkim dramacie dziejowym, który się rozgrywa, "socjaliści nie mogą pozostać widzami". Usunięty z władz stronnictwa, później także z jego szeregów i z redakcji "Avanti", założył własny dziennik "Ii Popolo d'Italia". Człowiek ten nazywał się Benito Mussolini. Wszędzie we Włoszech zaczęto sobie zadawać pytanie "chi paga? - kto płaci?" Okazało się, że Mussolini działał za pieniądze francuskie, które były mu wypłacane za pośrednictwem socjalistów francuskich. Był jednym z najczynniejszych we Włoszech propagatorów wojny i wystąpienia przeciwko Austrii. W parlamencie mieli większość idący za Giolittim zwolennicy neutralności, ale w kraju agitacja wojenna przybrała takie rozmiary i wywołała tak silne nastroje antyaustriackie, że ich sytuacja stała się niezmiernie trudna. Rząd czuł się skrępowany w swej akcji politycznej, tym bardziej że król Wiktor Emmanuel Iii skłaniał się coraz wyraźniej ku wojnie. Tymczasem gabinet rzymski przekonał się, że Austria zgadzała się tylko na niewielkie ustępstwa i warunków włoskich przyjąć nie chciała, natomiast po stronie koalicji słabł opór rosyjski. Przyspieszono układy i wreszcie 26 kwietnia 1915 r. stanął w Londynie tajny traktat, w którym Włochy w zamian za przyrzeczone nabytki w posiadłościach austriackich (Tyrol, Triest, Gorycja, Gradisca, północna część Dalmacji i wyspy dalmatyńskie), w Albanii i w Afryce, zobowiązały się w ciągu miesiąca wystąpić zbrojnie przeciwko wszystkim nieprzyjaciołom koalicji. Giolitti podjął jeszcze jedną próbę przeciwdziałania polityce interwencyjnej i doprowadził 13 maja 1915 r. do dymisji gabinetu Salandry. Lecz król pod wrażeniem wielkich demonstracji na ulicach Rzymu, Florencji, Turynu, Mediolanu i innych miast włoskich dymisji nie przyjął i polecił Salandrze dalsze sprawowanie rządów. 23 maja 1915 r. Włochy wypowiedziały wojnę Austro-Węgrom. Działania wojenne toczyły się na dwóch frontach - wschodnim nad rzeką Isonzo (Soczą) i północnym w Alpach Karnickich i w Dolomitach. Walki w Alpach z powodu wysokogórskich, ciężkich warunków terenowych były utrudnione, zwłaszcza zimą. Toteż najważniejsze działania wojenne rozgrywały się na pograniczu nadadriatyckim. Od czerwca 1915 r. do września 1917 r. stoczono tutaj jedenaście tzw. "bitew nad Isonzo". Wzajemne straty były znaczne (straty włoskie prawie dwukrotnie przewyższały austriackie), ale pomimo uporczywych wysiłków Włosi nieznacznie tylko posunęli się poza swe pozycje wyjściowe. Znaczenie wystąpienia Włoch i utworzenie frontu włoskiego polegało przede wszystkim na tym, że Austro-Węgry mniej więcej połowę swej armii musiały trzymać nad Isonzo (Soczą) i w Alpach i wydatnie osłabiały tą drogą swe siły na froncie rosyjskim i serbskim. Rozdział pięćdziesiąty: Kampania roku 1915 Długość frontu wschodniego nie pozwoliła na rozwinięcie tam nieprzerwanej linii okopów i umocnień fortyfikacyjnych, jak to miało miejsce we Francji i w Belgii, i nie dopuściła do wojny pozycyjnej. Silne uderzenie otwierało więc możliwości zadania przeciwnikowi poważnej klęski. Zarówno austriacki szef sztabu, gen. Conrad von Hötzendorf, jak i Hindenburg, dowódca wojsk niemieckich na froncie północno-wschodnim, domagali się, aby znaczniejsze siły państw centralnych podjęły wielką ofensywę przeciwko Rosji. Wódz naczelny niemiecki Falkenhayn wahał się początkowo, nie chciał ściągać większej ilości dywizji z Francji, odrzucił propozycję Ludendorffa zuchwałego uderzenia od północo-zachodu na tyły wojsk rosyjskich za Wilnem. Jego myśl strategiczną długo krępował przykład doświadczeń Napoleona w kampanii 1812 r. Nurtowała go niepewność, czy Rosjanie nie cofną się bez walki wciągając Niemców daleko w głąb olbrzymiego imperium. Groziło to albo katastrofą wojsk niemieckich, albo też ich uwięzieniem w głębi Rosji bez zadania przeciwnikowi decydującego uderzenia. W końcu jednak w sztabie niemieckim przeważyło zdanie, że sytuacja wewnętrzna caratu, bez porównania słabsza i trudniejsza w 1915 r. niż w 1812 r., nie pozwoli rządowi carskiemu na oddanie bez walki większych połaci kraju. Liczono też, że powodzenie ofensywy zwiększy możliwości zawarcia z Rosją pokoju odrębnego. Początek r. 1915 przyniósł jeszcze zwycięstwa wojsk rosyjskich, które zajmowały większą część Galicji i walczyły w Karpatach o drogę na Węgry. 22 marca 1915 r. zdobyli Rosjanie po kilkumiesięcznym oblężeniu twierdzę w Przemyślu. Ale już przybywały na front galicyjski świeże rezerwy austriackie i znaczne posiłki niemieckie. Przygotowywano uderzenie na pozycje rosyjskie pomiędzy Wisłą i Karpatami; chodziło bowiem o przecięcie linii komunikacyjnych armii rosyjskiej walczącej w górach. Starannie przygotowana ofensywa niemiecko-austriacka rozpoczęła się 2 maja 1915 r. 4 maja przełamany został front rosyjski pod Gorlicami i armia rosyjska, która dotkliwie odczuwała braki w uzbrojeniu i amunicji, zmuszona została do szybkiego odwrotu. 3 czerwca wkroczyli Austriacy do Przemyśla, 22 czerwca do Lwowa. Rosjanie utrzymali się tylko we wschodniej części Galicji Wschodniej. Atak niemiecki w Królestwie również uwieńczony został powodzeniem. 5 sierpnia 1915 r. wkroczyli Niemcy do Warszawy. 20 sierpnia zdobyli twierdzę Modlin, 25-26 sierpnia Brześć Litewski. Sukcesy odnieśli także na północy. 18 września zajęto Wilno. Od końca października 1915 r. front wschodni ustalił się mniej więcej na linii wiodącej od Zatoki Ryskiej poprzez Dźwińsk i Pińsk do Tarnopola. Rezultaty kampanii wschodniej r. 1915 oceniać należy z dwojakiego punktu widzenia. Niemcy osiągnęli niewątpliwie duży sukces, ale armia rosyjska, choć poważnie osłabiona, nie przestała wciąż jeszcze wiązać znacznych sił niemieckich i utrzymywać w napięciu Austrię. Carat natomiast poniósł dotkliwą porażkę. Zacofanie gospodarcze Rosji, nieprzygotowanie i kraju i armii do wojny, olbrzymie straty w ludziach (od wszczęcia walk do końca 1915 r. doszły one do 3 mln, w tym 300 tys. zabitych) - wszystko to były skutki nieudolnych rządów carskich. Już pierwszy rok wojny osłabił poważnie machinę państwową, a przyspieszył i zaostrzył proces rewolucjonizowania i armii i narodu. Okres powodzeń wojennych na froncie wschodnim usiłowali Niemcy wyzyskać dla próby zawarcia pokoju odrębnego. Ofiarowali Rosji uprzywilejowane stanowisko w Cieśninach, obiecali wysokie kredyty, i zarazem uderzali w newralgiczny punkt caratu, poruszyli sprawę polską. Na krótko przed zajęciem Warszawy kanclerz Bethmann-Hollweg polecił ostrzec poufnie rząd carski, iż "wprowadzenie na czas dłuższy zarządu niemiecko-austriackiego w Królestwie Kongresowym tak bardzo wzmocni polskie dążenia wolnościowe i niepodległościowe, że w taki czy inny sposób Polska będzie dla Rosji stracona". Sugestie niemieckie zostały odrzucone. Rosja carska była tak silnie związana z kapitałem francuskim, że trudno jej było zdobyć się na zerwanie z koalicją. Zresztą propozycje idące z Berlina nie były atrakcyjne i groziły Rosji niebezpieczeństwem całkowitego uzależnienia od Niemiec pod względem gospodarczym i politycznym. W celu odciążenia Rosji Francuzi i Anglicy podjęli na froncie zachodnim ofensywę w Artois 9 maja 1915 r. i w Szampanii 25 września. Oba uderzenia załamały się nie doprowadziwszy nigdzie do przerwania frontu niemieckiego. Kampania 1915 r. wykazała niewątpliwą przewagę militarną państw centralnych; do swych sukcesów na froncie wschodnim i zachodnim mogły one dołączyć odparcie ataku na Dardanele.Wystąpienie Włoch miało znaczenie mniejsze, niż mu przypisywano pierwotnie.Pod względem politycznym wszakże nie udało się Niemcom osiągnąć celu ofensywy wschodniej.Odrębny pokój z Rosją nie został zawarty. Rzucenie zaś wielkich sił zbrojnych niemieckich w ciągu 1915 r. na front wschodni pozwoliło Anglii Francji na tym staranniejsze przygotowanie dalszej wojny, przede wszystkim przez rozbudowę przemysłu wojennego. Jako niewątpliwy zysk mogły natomiast mocarstwa centralne wpisać na swe konto wystąpienie po ich stronie Bułgarii i powodzenia wojenne na Bałkanach. Rozdział pięćdziesiątyŃ pierwszy:Ń Wystąpienie BułgariiŃ i walki na Bałkanach Bułgaria, pokonana w drugiej wojnie bałkańskiej przez koalicję serbsko-rumuńsko-grecką, pozbawiona w pokoju bukareszteńskim owoców swego zwycięstwa nad Turkami, dążyła do odwetu, a przede wszystkim nie porzuciła myśli zdobycia Macedonii. Tendencje te miały duże znaczenie dla państw centralnych. Jako antagonistka Serbii była Bułgaria pożądanym sprzymierzeńcem dla Austro-Węgier. Toteż dyplomacja austriacka pracowała nad zbliżeniem z Sofią i pozyskała dla swego punktu widzenia Niemcy. W akcji politycznej państw centralnych walną pomocą były wielkie banki. Bułgaria wyniszczona także i gospodarczo dwiema wojnami bałkańskimi 1912-1913 r. potrzebowała znacznych środków zarówno na usunięcie strat wojennych, jak i na reorganizację armii. Uzyskanie pożyczki zagranicznej wiązało Bułgarię i pod względem politycznym. Rozpoczęła się więc istna kampania pomiędzy dyplomacją rosyjską i filorosyjskimi politykami bułgarskimi z jednej, a dyplomacją austriacką i niemiecką i bułgarskimi germanofilami z drugiej strony. Jedni dążyli do otwarcia dla Bułgarii rynku pieniężnego paryskiego, gdy drudzy chcieli, aby pożyczki udzieliły banki berlińskie i wiedeńskie. Zwolennicy państw centralnych wzięli wreszcie górę. 12 lipca 1914 r., a więc na trzy tygodnie przed wybuchem wojny, podpisana została umowa między rządem bułgarskim a bankami niemieckimi i austriackimi z Disconto-Gesellschaft na czele. Bułgaria otrzymała pożyczkę w wysokości 500 mln lewów w złocie. Większa część tej sumy była przeznaczona na konsolidację długów wojennych, tzn. na zamianę kredytów krótkoterminowych na długoterminowe niżej oprocentowane, oraz na zakup w Niemczech sprzętu wojennego. Kapitał niemiecki uzyskał w zamian koncesje na budowę kolei, portu w Pórto Lagos i eksploatację kopalni węgla w Perniku. Dyskusja w parlamencie bułgarskim nad ratyfikacją układu odbywała się pośród burzliwych scen i przy demonstracjach ulicznych. Układ został wszakże ratyfikowany i 17 lipca 1914 r. podpisany przez cara Ferdynanda. Tak więc Bułgaria wprzężona została do rydwanu polityki państw centralnych. Mimo to ogłosiła początkowo neutralność i prowadziła pertraktacje z obiema stronami walczącymi. W przetargach tych państwa centralne były górą, mogły bowiem ofiarować Bułgarom całą Macedonię serbską z prawem jej natychmiastowego zajęcia i przyrzec ponadto poprawki graniczne od strony Turcji. Koalicja natomiast w zamian za wystąpienie zbrojne przeciwko Turcji obiecywała Adrianopol, warunkowo grecki port Kawala nad Morzem Egejskim (ale tylko wtedy, jeśli Grecja zdobędzie terytoria w Azji Mniejszej) oraz część Macedonii serbskiej (w wypadku, jeśli Serbia otrzyma "słuszne odszkodowanie" w Bośni i w Dalmacji). W takich okolicznościach zabiegi dyplomacji koalicyjnej musiały pozostać bezkuteczne. Zresztą przebieg kampanii na froncie wschodnim i klęski armii rosyjskiej latem 1915 r. wzbudziły w kołach rządowych w Sofii przekonanie, że Rosja została już pobita. 6 września 1915 r., w chwili gdy wojska niemieckie otaczały Wilno, podpisana została w Pszczynie konwencja, mocą której Bułgaria zobowiązała się wystąpić zbrojnie przeciwko Serbii przed upływem 35 dni. 21 września, gdy Niemcy stanęli nad Berezyną, car Ferdynand wydał rozkaz mobilizacji, 14 października zaś, w pięć dni po zajęciu Belgradu przez Austriaków, Bułgaria wypowiedziała wojnę Serbii. Opozycja wszakże przeciwko proniemieckiej polityce gabinetu Radosławowa była silna. Jej przywódcy Geszow, Malinow, Danew zgłosili się na audiencję u króla, domagali się zwołania parlamentu, utworzenia gabinetu koalicyjnego i współdziałania z koalicją. Radykalny przywódca chłopski Aleksander Stambolijski oświadczył, że naród bułgarski stracił zaufanie do cara Ferdynanda i jego talentów dyplomatycznych; jeśli car opowie się po stronie państw centralnych, musi się liczyć z możliwością wybuchu rewolucji. Rząd Radosławowa, chociaż zaskoczony tak ostrym wystąpieniem opozycji, nie dał się skłonić ani do dymisji, ani do zmiany polityki. Wystąpienie Bułgarii ułatwiło państwom centralnym działania na Półwyspie Bałkańskim. Było to od dawna już pilną koniecznością. Państwa centralne musiały zdobyć pełną, nieskrępowaną łączność z sojusznikiem tureckim, musiały otworzyć sobie drogę na Bliski Wschód. Drogę tę zaś zamykała Serbia. Toteż wyprawa przeciwko Serbom była w sztabie austriackim i niemieckim już dawno planowana. Dopiero wszakże zwycięstwa na froncie wschodnim pozwoliły Niemcom i Austriakom rzucić większe siły na Bałkany. W początku października 1915 r. wojska austro-węgierskie i niemieckie przeszły Dunaj i 9 października zajęły Belgrad. 14 października Bułgaria wypowiedziała Serbii wojnę. Serbowie zostali więc wzięci w dwa ognie i pomimo dzielnej obrony nie zdołali się ostać przed znaczną przewagą liczebną i techniczną nieprzyjaciela atakującego z dwóch stron. W ciągu października i listopada 1915 r. siła oporu Serbii została złamana. Trzon armii, około 100 tys. żołnierza, zdołano wszakże wyprowadzić z pogromu. Serbowie pośród ciężkich marszów zimą w górach przedarli się na wybrzeże Adriatyku; flota Sprzymierzonych przewiozła ich na Korfu (Kerkira), gdzie wyczerpany żołnierz znalazł schronienie i możność zebrania sił do dalszej walki. Zwycięstwo nad Serbami umożliwiło pokonanie Czarnogóry. 13 stycznia 1916 )-. wojska austriackie wkroczyły do Cetynii. Koalicja nie chciała przyglądać się biernie ekspedycji państw centralnych na Bałkany, zamierzała przeciwstawić się im zbrojnie. Chodziło nie tylko o przeszkodzenie wojennym planom Bułgarii, lecz także o pozyskanie dwóch neutralnych dotąd państewek bałkańskich Grecji i Rumunii. Szef rządu greckiego Eleuterios Venizelos, zwolennik koalicji, porozumiał się z Francją i Anglią i wyraził zgodę a nawet obiecał pomoc w razie, gdyby francusko - angielski korpus ekspedycyjny miał lądować na terytorium greckim. Venizelos zastrzegł się jedynie, że dla zachowania pozorów neutralności rząd grecki złoży protest przeciwko wkroczeniu obcych wojsk do kraju. Na podstawie tego porozumienia 2 października 1915 r. Francuzi i Anglicy wylądowali w Salonikach, co było krokiem mającym ułatwić Grecji przystąpienie do wojny. W razie ataku bułgarskiego bowiem na Serbię Grecy obowiązani byli w myśl traktatu sojuszniczego grecko-serbskiego przyjść swemu sprzymierzeńcowi z pomocą. Król grecki Konstantyn wszakże przeświadczony o wielkiej potędze i nieuniknionym zwycięstwie Niemiec, zdezawuował politykę swego premiera i stanowczo odmówił podpisu pod aktem wypowiedzenia wojny. Grecja zachowała neutralność, Venizelos zaś otrzymał dymisję. Tymczasem Francuzi i Anglicy wyruszyli z Salonik, posunęli się nieco na północ od Crnej Reki i Jeziora Dojrańskiego, ale powstrzymani wkrótce przez Bułgarów wycofali się z powrotem na terytorium greckie. Po dłuższych naradach dowództwo francuskie i angielskie zdecydowało się utrzymać w Salonikach swe wojska w przekonaniu, iż może to być dogodna podstawa do przyszłych operacji zaczepnych. Wojska koalicyjne pozostały więc w Salonikach, gdzie stanowiły potencjalne niebezpieczeństwo dla państw centralnych i ich połączeń z Bałkanami i Turcją, a zwłaszcza dla Bułgarii. Niemcy, jak się wydaje, nie doceniali możliwości, które korpus ekspedycyjny w Salonikach otwierał przed koalicją. Zemścić się to miało na państwach centralnych, a zwłaszcza na Bułgarach i Austriakach w końcu wojny, gdy we wrześniu 1918 r. uderzenie od Salonik powaliło Bułgarię. Rozdział pięćdziesiątyŃ drugi:Ń Kampania roku 1916 Rok 1915 nie przyniósł rozstrzygnięcia wojny. W ogólnym wszakże rachunku był pomyślniejszy dla państw centralnych niż dla ich przeciwników. Dla koalicji sukcesem politycznym było przystąpienie Włoch do wojny, chociaż skutki militarne tego kroku były nieduże. Obciążało ją natomiast niepowodzenie wyprawy na Dardanele i porażki armii rosyjskiej. Państwa centralne osiągnęły znaczne sukcesy na froncie wschodnim, pozyskały Bułgarię jako sojusznika, zajęły Serbię i zdobyły bezpośrednio połączenie z Turcją. Natomiast działania wojenne na froncie zachodnim wykazały równowagę sił. Stojące naprzeciwko siebie armie ugrzęzły w długich liniach okopów. Żadna z nich nie była w stanie nie tylko wywalczyć zwycięstwa, ale nawet osiągnąć poważniejszych, o istotnym znaczeniu lokalnych powodzeń terenowych. Przedłużanie się wojny, brak widoków jej szybkiego ukończenia zmuszały rządy państw walczących do ustawicznego rachunku sił zarówno ludzkich, jak i materialnych. Francja powołała pod broń wielki, największy spośród wszystkich narodów wojujących odsetek młodych mężczyzn. Jej odwody ludzkie zaczęły się już wyczerpywać. Komisje rekrutacyjne badały udzielone uprzednio zwolnienia i odroczenia i powoływały do szeregów ludzi o słabej kondycji fizycznej. Sprowadzanie do Europy wojsk kolonialnych było dalszym sposobem uzupełniania brakujących kadr. Żadnych natomiast obaw nie nastręczało wyposażenie techniczne armii francuskiej. Zapewniał je w sposób wystarczający przemysł rodzimy i dostawy ze Stanów Zjednoczonych. W sprzęt bojowy zaopatrzona była również doskonale armia angielska. Walczyła ona wszakże z trudnościami wynikającymi z braku istnienia w Anglii obowiązkowej służby wojskowej. Armia Kitchenera, tak nazwana od nazwiska energicznego ministra wojny, składała się z ochotników. Rosła liczebnie (gdy w styczniu 1915 r. stało we Francji 11 dywizji angielskich, jesienią tego roku było ich tam już 35Ď), ale mimo to Anglia daleka była od wyzyskania wszystkich zasobów ludzkich. Nasuwała się coraz bardziej potrzeba wprowadzenia obowiązku powszechnej służby wojskowej. Domagało się tego dowództwo, sprzeciwiały się temu koła polityczne, zwłaszcza pozostająca u steru partia liberalna. Wreszcie po długich oporach i wahaniach przełamano tradycje angielskie i w styczniu 1916 r. parlament uchwalił obowiązek służby wojskowej. Innego rodzaju trudności stały przed armią rosyjską. Straty w zabitych, ciężko rannych, wziętych do niewoli w ciężkiej kampanii 1915 r. zostały całkowicie wyrównane już jesienią. Z początkiem 1916 r. stan liczebny wojsk rosyjskich był dużo wyższy niż przed rokiem, wyszkolenie żołnierzy stało jednak niżej. Największy niepokój budziła kwestia uzbrojenia. Przemysł krajowy zaspokajał potrzeby armii tylko częściowo. Dowóz sprzętu bojowego z zachodu mógł odbywać się jedynie przez Murmańsk i Archangielsk i to z wyłączeniem zimy, gdy zamarzały wody okalające oba porty. W obozie państw centralnych armia niemiecka zaczęła już odczuwać brak odwodów. Austro-Węgry natomiast, a zwłaszcza Turcja i Bułgaria nie miały jeszcze trudności w tej mierze. Silnie wystąpiły niedomogi gospodarcze. W Niemczech już w 1915 r., a zwłaszcza zimą 1915-1916 r. zaczęto stosować ograniczenia w spożyciu kartofli, mąki, mięsa. Trudności aprowizacyjne przeżywała również Austria, której rolnicze Węgry skąpo tylko przychodziły z pomocą. Przemysł niemiecki cierpiał na brak zarówno potrzebnych surowców, jak i rąk do pracy. Obie strony walczące miały więc powody, aby szukać nowych metod akcji wojennej i nowych środków przyśpieszenia ostatecznego rozstrzygnięcia. Narada przedstawicieli sztabów państw koalicji w Chantilly pod Paryżem w dniach 6-8 grudnia 1915 r. pod przewodnictwem gen. Joffre'a ustaliła bez większych trudności zasadę jednoczesnego ataku na wszystkich frontach. Wódz francuski wyraził pogląd, że Niemcy wyzyskiwały dotychczas swoje położenie centralne, aby zwracać się głównymi siłami kolejno przeciwko każdemu z przeciwników, najpierw przeciw Francji, później przeciw Rosji, wreszcie przeciw Serbii. Jednoczesny koncentryczny atak wszystkich armii sprzymierzonych utrudni - zdaniem Joffre'a - państwom centralnym możność działania na liniach wewnętrznych i ściąganie odwodów na bardziej zagrożone tereny. Zasada ta została przyjęta w Chantilly i posłużyła za podstawę do działań wojennych koalicji w 1916 r. Czas wspólnej ofensywy i kierunek głównych ataków były określone później. Marzec 1916 r. projektowany pierwotnie jako termin wielkiego uderzenia, nie dał się utrzymać. Ustalono potem, że ofensywa na wszystkich frontach rozpocznie się około 1 lipca 1916 r. We Francji uderzenie pójść miało nad rzeką Sommą na odcinku długości mniej więcej 70¬7¦km. Państwa centralne miały jeszcze większe trudności w ustaleniu wspólnego planu działania. Ujawniły się zasadnicze różnice poglądów pomiędzy szefami sztabu austro-węgierskiego, gen. Conradem von Hötzendorfem i niemieckim, von Falkenhaynem. Conrad był zdania, że armia rosyjska jest na dłuższy czas sparaliżowana, i że główne siły austriackie należy rzucić przeciwko Włochom. Wojna włoska od dawna leżała w zamiarach Conrada, gdyż poczytywał on Włochy za głównego przeciwnika Austrii, którego poskromienie nakazuje zasadniczy interes monarchii. Sądził przy tym, że będzie to wojna popularna; austriacki korpus oficerski domagał się "ekspedycji karnej" przeciwko niewiernemu sojusznikowi, pułki południowosłowiańskie zaś, niepewne w walkach z Rosjanami i Serbami, z zapałem bić się będą z Włochami. Rozumowanie to nie trafiło do przekonania gen. Falkenhaynowi. Niemiecki szef sztabu był zdania, że front włoski ma najzupełniej drugorzędne znaczenie, że działania wojenne we Włoszech nie mogą żadną miarą wpłynąć na wynik wojny i że wielki atak należy podjąć we Francji. Dyskusja nie dała rezultatu i obaj generałowie pozostali przy swoim zdaniu. Conrad von Hötzendorf zaczął w tajemnicy przed Niemcami przygotowywać uderzenie na Włochy, Falkenhayn w sekrecie przed Austriakami wszczął przygotowania do ofensywy we Francji. Falkenhayn miał zresztą inne jeszcze kłopoty. Trudności przysparzała mu również różnica zdań z dowództwem frontu wschodniego. Dowodzący tam generałowie, Hindenburg i Ludendorff, uważali, że przed wielkim uderzeniem na Francję musi być rozbita armia rosyjska. Otóż armia rosyjska była w kampanii 1915 r. pokonana, ale nie rozbita. Dowództwo frontu wschodniego domagało się silnej ofensywy na wschodzie, której celem miało być faktyczne wyeliminowanie Rosji z rzędu państw walczących. Falkenhayn natomiast twierdził, że Rosja została już tak dalece osłabiona, iż nie grozi z jej strony niebezpieczeństwo, brał przy tym pod uwagę w coraz większym stopniu możliwość wybuchu w Rosji rewolucji. Zdaniem niemieckiego szefa sztabu nic nie stało na przeszkodzie zwróceniu głównych sił na zachód. Plan kampanii na rok 1916 i jego uzasadnienie polityczne przedstawił Falkenhayn w memoriale, opracowanym na Boże Narodzenie 1915 r. Niemiecki szef sztabu wychodził z założenia, że od czasu niepowodzeń w 1915 r. Rosja przestała być przeciwnikiem, zdolnym do podjęcia wielkiego, niebezpiecznego dla państw centralnych uderzenia. W ofensywie na wschodzie nie można również szukać ostatecznego rozstrzygnięcia, gdyż olbrzymie przestrzenie zawsze pozwolą armii rosyjskiej cofać się w głąb kraju i odciągać napastnika od jego zaplecza. Rozstrzygnięcie nastąpi na zachodzie. Siłą koalicji jest w tej chwili Wielka Brytania. Nie można na nią uderzyć bezpośrednio, gdyż inwazja na Wyspy Brytyjskie byłaby zupełnie nierealna, ale można ją osłabić i wyrwać jej miecz z dłoni. Osłabić można przez wojnę łodziami podwodnymi, co Anglii utrudni handel i aprowizację; pozbawić ją sojuszników na kontynencie, to odebrać jej oręż. Orężem Wielkiej Brytanii jest obecnie armia francuska, trzeba ją więc uczynić niezdolną do walki, trzeba śmiertelnie "wykrwawić" tę "armię jedynaków", mającą tak skąpe rezerwy. Drogę do "wykrwawienia" Francuzów widział Falkenhayn w uderzeniu na Verdun. Twierdzę tę, a właściwie zespół silnych fortów, obszar warowny (region fortifiée) łączyła z resztą kraju tylko jedna linia kolejowa. Atak był możliwy z trzech stron. Ponieważ Verdun miało w oczach Francuzów wielkie znaczenie, Falkenhayn sądził, iż będą bronili go wszystkimi siłami, uwikłają się w zażarte walki i okupią je ciężkimi ofiarami. U podstaw planu uderzenia na Verdun leżały przypuszczenia, iż atakujący skutkiem dużej przewagi artyleryjskiej poniesie znacznie mniejsze straty niż atakowany. Niemieckie straty miały, według hipotetycznych obliczeń Falkenhayna, przedstawiać się w stosunku do francuskich jak 2 do 5. Celem planowanej operacji nie było właściwie zdobycie Verdun, lecz daleko idące osłabienie armii francuskiej i wyniszczenie jej odwodów. Nominalne dowództwo atakującej armii powierzono pruskiemu następcy tronu Wilhelmowi, aby nowym wawrzynem ozdobić dynastię Hohenzollernów. 21 lutego 1916 r. po dobrym przygotowaniu artyleryjskim ruszyły wojska niemieckie do ataku. Był to początek ciężkich i długich bojów pod Verdun. Zażarte walki, które żołnierze obu armii wojujących nazywali "piekłem Verdun", trwały do końca czerwca 1916 r. Strategia "wyczerpania" zawiodła najzupełniej i cel ofensywy nie został osiągnięty. Niemcy stracili około 240 tys. żołnierzy, Francuzi około 275 tys. Do zapowiedzianej proporcji 2 do 5 było daleko, naczelny wódz francuski Joffre zrozumiał dobrze myśl przewodnią planu ofensywy na Verdun i nie dał się wciągnąć w grę Falkenhayna. Mimo nalegań dowodzącego pod Verdun gen. Philippe Petaina nie skoncentrował tam wszystkich rezerw, starając się zachować je do planowej akcji nad Sommą, przewidzianej na początek lipca. Tam nad Sommą spodziewał się Joffre odnieść sukces strategiczny, tamtędy zamierzał zarazem dać odsiecz Verdun. Drugą obok Verdun inicjatywą niemiecką było wyjście floty wojennej z portów. Dotychczas nie tylko Niemcy, ale i Anglicy wycofali się przed ryzykiem wielkiej bitwy morskiej, której skutkiem mogla być zagłada wielkich okrętów. Anglicy swe zadania na morzu upatrywali w zapewnieniu państwom koalicji wolnej komunikacji morskiej i w blokadzie Niemiec. Niemcy poprzez akcję lekkich krążowników i łodzi podwodnych, przez zakładanie min spodziewali się rozluźnić blokadę i osłabić flotę angielską. Bieg wypadków pokazał, że były to obliczenia zawodne. Blokady nie tylko nie złagodzono, ale przeciwnie - nie zdołano zapobiec jej zaostrzeniu. Flota angielska tymczasem, pomimo pewnych niedużych zresztą strat, rosła liczebnie, budowano bowiem intensywnie nowe okręty. Blokada natomiast dawała się Niemcom coraz bardziej we znaki. Za wszelką cenę trzeba ją było przerwać, a przynajmniej znacznie osłabić. W tym celu należało zarzucić dotychczasowe metody stosowania półśrodków i skierować silne uderzenie we flotę angielską. Było to zresztą zgodne z przyjętymi ostatnio założeniami Falkenhayna i planami dowództwa armii lądowej, że głównym przeciwnikiem jest Anglia, a losy wojny zależą od pokonania tego właśnie wroga. Niemiecki sztab admiralicji opracował plan działań zaczepnych i wciągnięcia marynarki brytyjskiej w zasadzkę. Flotę angielską zmuszono, aby wypłynęła ze swej bazy w Scapa Flow, aby zbliżyła się do brzegów niemieckich i wystawiła się na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Po raz pierwszy od wybuchu wojny niemieckie okręty wojenne wypłynęły ze swych portów macierzystych. 31 maja 1916 r. w godzinach popołudniowych doszło do spotkania niedaleko Półwyspu Jutlandzkiego, w cieśninie Skagerrak. Była to pierwsza i ostatnia wielka bitwa morska pierwszej wojny światowej, tzw. bitwa jutlandzka lub bitwa na Skagerraku. Obie strony głosiły wszem wobec swoje zwycięstwo. Według opinii znawców manewr niemiecki był przeprowadzony wzorowo, ale i dowódca angielski, admirał Jellicoe, nie popełnił błędu, gdy nie chciał ryzykować wielkiej bitwy morskiej nie opodal wybrzeży niemieckich. W każdym razie flota niemiecka zadała mimo przewagi przeciwnika floty angielskiej straty dużo większe, niż sama poniosła; Niemcy stracili 2551 osób załogi i 61180 t., podczas gdy straty angielskie wynosiły 6094 zabitych i 115 025 t. zatopionych okrętów. Niemniej jednak okręty niemieckie schroniły się do swych baz. O podjęciu przez flotę niemiecką nowych akcji zaczepnych nie było mowy. Kiedy, w sierpniu 1916 r., admirał von Scheer wypłynął ze swą flotą na morze, cofnął się natychmiast na wieść, że angielskie okręty wojenne płyną naprzeciw. Flota niemiecka odtąd aż do końca wojny nie opuściła już swych portów. Panowanie na morzach należało bezsprzecznie do Sprzymierzonych. Również na lądzie sytuacja zaczęła się zmieniać w kierunku pomyślnym dla koalicji. Austriacy podjęli inicjatywę we Włoszech. Z frontu wschodniego ściągnęli znaczną liczbę wojska i większą część ciężkiej artylerii i 15 maja 1916 r. ruszyli do ataku. Było to zgodne z doktrynerskim poglądem austriackiego szefa sztabu Conrada von Hótzendorfa, który nie przestawał twierdzić, że głównym przeciwnikiem Austro-Węgier są Włochy i że wszystkie siły trzeba wytężać, aby tego właśnie nieprzyjaciela przede wszystkim pokonać. Ten błąd Conrada miał drogo Austrię kosztować. Początkowo odnieśli Austriacy duże sukcesy, w końcu maja zajęli umocnione forty Asiago i Arsiero, zdobyli duże zapasy sprzętu bojowego, wzięli 30 tys. jeńców, ale trudności w sprowadzeniu odwodów sprawiły, że po kilkunastu dniach ofensywa się zatrzymała. A tymczasem groźne niebezpieczeństwo zawisło nad frontem wschodnim. Plany sztabów wojska koalicji przewidywały, jak wiemy, zsynchronizowane uderzenia na wszystkich frontach. Na usilne nalegania Włochów dowództwo rosyjskie zgodziło się przyjść sojusznikowi z pomocą i przyśpieszyć ofensywę. 4 czerwca 1916 r. na ogromnej przestrzeni od Łucka do granicy rumuńskiej masy piechoty rosyjskiej ruszyły do ataku. "Po stosunkowo krótkim przygotowaniu artyleryjskim - pisał nie bez zdziwienia gen. von-Falkenhayn[Rosjanie) podnieśli się ze swych okopów i po prostu poszli naprzód". Austriacy nie wytrzymali siły uderzenia. Rosjanie zdobyli 7 czerwca Łuck i przejście przez Styr. Równie potężny był atak na południu, 16 czerwca padły Czerniowce. W końcu czerwca Bukowina była w rękach Rosjan i drogi przez Karpaty stanęły przed nimi otworem. Węgry znowu były zagrożone jak w początkach wojny. Około 400 tys. Niemców i Austriaków dostało się do niewoli. Takie były skutki ofensywy rosyjskiej zwanej ofensywą Brusiłowa. W tym stanie rzeczy Niemcy, podobnie jak w 1915 r. pospieszyli sojusznikowi z pomocą. Trzy dywizje ściągnięto z frontu zachodniego, dwie z północnego odcinka frontu wschodniego. Pomimo to kontratak niemiecki z kierunku Kowla został odparty. Conrad von Hötzendorf, poważnie zaniepokojony, pośpiesznie sprowadził swe dywizje z Włoch na front wschodni, domagając się dalszej pomocy Niemiec, a nawet Turcji. W końcu lipca nastąpiło nowe uderzenie rosyjskie w Galicji Wschodniej. Rosjanie zajęli Brody. Były to już wszakże ostatnie powodzenia ofensywy Brusiłowa. Pomimo silnych ataków w początku sierpnia nie udało się wojskom rosyjskim zająć ważnego węzła kolejowego w Kowlu. W połowie sierpnia ofensywa została powstrzymana. Przyniosła sukcesy bijące w oczy, ale nie dała rozstrzygających osiągnięć strategicznych. Brak sprzętu wojennego i amunicji, zła komunikacja nie pozwalająca na szybki przewóz odwodów, wreszcie błędy naczelnego dowództwa carskiego i bezczynność na innych odcinkach frontu - wszystkie te przyczyny złożyły się na to, że zwycięstwa nie wyzyskano w pełni. Niemniej jednak miało ono duże znaczenie. Przede wszystkim ogromnie osłabiło armię austro-węgierską, bardzo ułatwiło Sprzymierzonym walki we Francji, pod Verdun i nad Sommą, i we Włoszech. Francuzi i Anglicy, zgodnie z ustalonymi dawniej planami, ruszyli do ataku nad Sommą latem 1916 r. w chwili wielkich powodzeń ofensywy Brusiłowa na froncie wschodnim. Z powodu strat francuskich pod Verdun ograniczony został teren natarcia, objął on odcinek frontu szerokości 40¬7¦km, zamiast projektowanych pierwotnie 70. Była to falista równina pomiędzy Albert a Peronne, pokryta lasami, gęsto usiana miasteczkami, poprzerzynana rzekami; największą z nich jest Somma. 24 czerwca 1916 r. rozpoczęli Francuzi i Anglicy przygotowanie artyleryjskie. Po 7 dniach huraganowego ognia, który i fizycznie i moralnie osłabił Niemców, ruszyła 1 lipca do ataku piechota. Instrukcje naczelnego wodza gen. Joffre'a mówiły, że artyleria "zdobywa" teren, a piechota go "zajmuje". Walki toczyły się z krótką przerwą przez lipiec i sierpień. We wrześniu zwolniono siłę ataków, użyto wszakże nowej, nieznanej dotąd broni - czołgów, które zwłaszcza w pierwszych dniach wywierały na Niemcach silne, deprymujące wrażenie. W początkach października 1916 r. boje nad Sommą zamarły. Jakież były ich skutki? Zewnętrznie biorąc były nikłe. Front niemiecki nigdzie nie został przełamany, a jedynie cofnięty o kilka kilometrów na nowe linie okopów. Okazało się znowu, że ani przewaga liczebna, ani materiałowa nie może złamać obrony i dać pełnego sukcesu atakującym. Opinia publiczna we Francji przyjęła rezultaty walk nad Sommą z wielkim rozczarowaniem. Szczególnie mocno manifestowano niezadowolenie w kołach parlamentarnych. Kozłem ofiarnym został dowódca francuski, gen. Foch, pozbawiony chwilowo komendy. W gruncie rzeczy jednak walki te nie były bez znaczenia. Jako czynnik "wojny na wyczerpanie" odegrały swą rolę. Dla Niemców Somma była tym, czym dla Francuzów miało stać się, według zamierzeń Falkenhayna, Verdun. Armia niemiecka poniosła straty znacznie większe niż francuska. Wobec wyczerpania się odwodów ludzkich w państwach centralnych był to dla nich cios straszny. Uczestnicy walk, pozostali przy życiu, byli fizycznie i nerwowo wyczerpani do najwyższego stopnia i nie odzyskali już nigdy równowagi. Biorąc rzecz z tego punktu widzenia mógł Joffre pozytywnie oceniać rezultaty bitwy nad Sommą. Chodziło po prostu o to, aby straty nieprzyjacielskie były znacznie większe niż własne. Włosi, zachęceni pomyślnym dla sprzymierzonych biegiem walk na obu frontach, wschodnim i zachodnim, podejmowali w drugiej połowie 1916 r. jeszcze cztery ataki nad Isonzo, ale nie zdołali otworzyć sobie drogi do Triestu ani osiągnąć istotnych rezultatów strategicznych, w wielkiej mierze zużyli natomiast własne siły, co przyczyniło się do ich niepowodzeń w 1917 r. Rok 1916 miał mimo wszystko wielkie znaczenie, gdyż po raz pierwszy w dziejach wojny naczelne dowództwa państw koalicji zdołały uzgodnić pomiędzy sobą plany wojenne i doprowadzić do jednoczesnych ataków na trzech frontach. Po raz pierwszy także wystąpiła również na froncie francuskim wyraźna przewaga materiałowa Sprzymierzonych nad Niemcami. Państwa centralne natomiast przechodziły poważny kryzys wojskowy i polityczny. Niepowodzenia militarne, zwłaszcza przegrana pod Verdun, zachwiały pozycją Falkenhayna. 27 sierpnia 1916 r. szef sztabu otrzymał dymisję. W dwa dni później, 29 sierpnia, następcą jego został feldmarszałek von Hindenburg, jego najbliższym pomocnikiem zaś, pierwszym kwatermistrzem generalnym generał pułkownik Ludendorff. Nowi wodzowie, od czasu zwycięstwa nad jeziorami mazurskimi w sierpniu 1914 r. niezmiernie w Niemczech popularni, zaczęli od razu odgrywać wielką rolę znacznie przekraczającą atrybucje wojskowego dowódcy. Zwłaszcza Ludendorff wyrósł w niedługim czasie na prawdziwego dyktatora, który decydował o zmianach w rządzie i o kwestiach wielkiej polityki. Pchała go do tego nieposkromiona żądza władzy i temperament polityczny, nie powstrzymywał natomiast zupełny brak politycznych uzdolnień. Ludendorff rozumiał dobrze, iż czas pracuje przeciwko Niemcom, i że przewaga w ludziach i w sprzęcie wojennym będzie po stronie koalicji coraz większa. "W sytuacji, którą zastaliśmy, feldmarszałek i ja - pisał Ludendorff - zgodnie z naszymi zapatrywaniami na istotę wojny i na przejawiającą się u nieprzyjaciela wolę zniszczenia, uważaliśmy za rzecz konieczną rozwinąć do najwyższych możliwości fizyczne, gospodarcze i moralne siły ojczyzny". Zastąpienie Falkenhayna przez Ludendorffa i Hindenburga nie było jedynie zmianą ludzi, była to zmiana systemu. Niemcy powracały do strategii wyniszczenia. Nie pozbawiony znaczenia był fakt, że państwa centralne po ostatnich niepowodzeniach, a zwłaszcza po przykrych doświadczeniach niedawnych sporów Conrada z Falkenhaynem porozumiały się co do jednolitego dowództwa. We wrześniu 1916 r. ustalono, że cesarz niemiecki obejmuje "naczelne kierownictwo operacji wojskowych państw centralnych i ich sojuszników", tj. Turcji i Bułgarii. Szef sztabu niemieckiego otrzymał prawo wydawania w imieniu cesarza instrukcji wodzom armii sprzymierzonych i uzgadniania z nimi decyzji. W gruncie rzeczy wszakże jedność dowództwa osiągnięto tylko w pewnej mierze. A potrzeba jednolitego dowództwa była tym większa, że państwom centralnym przybywał nowy front i nowy przeciwnik - Rumunia. Rozdział pięćdziesiątyŃ trzeci:Ń Kampania rumuńska Rumunia od 1883 r. była, jak wiemy, związana tajnym traktatem przymierza z Austro-Węgrami i z Niemcami o nastawieniu wyraźnie antyrosyjskim. Traktat ten wszakże był już od dawna martwą literą. Rumunia, sąsiadująca z dwoma wielkimi mocarstwami antagonistycznymi, u jednego z nich musiała szukać oparcia. Król Karol I Hohenzollern ( 1866-1914Ď) stał na stanowisku proniemieckim i proaustriackim. Dążenia Rumunów zmierzały do złączenia się z rodakami z Siedmiogrodu i Bukowiny, a już co najmniej do uzyskania dla nich pełnej autonomii narodowej. Wskutek tego rósł i zaostrzał się coraz bardziej antagonizm rumuńsko-węgierski, a w następstwie coraz większe przeciwieństwa wyrastały pomiędzy Rumunią a jej sojusznikami w Wiedniu i w Berlinie. Nie mniejsze znaczenie miała silna rywalizacja o pierwszeństwo w eksploatacji bogactw rumuńskich, przede wszystkim nafty, między kapitałem francuskim a niemieckim. W walce tej Francuzi górowali i wespół z Rosjanami umacniali wpływy Trójprzymierza, a osłabiali pozycję Niemiec. Rumunia 5 sierpnia 1914 r. ogłosiła neutralność. Zarazem prowadziła z obiema stronami walczącymi rokowania. Niemcy w zamian za czynne wystąpienie po stronie państw centralnych ofiarowywali Rumunom Besarabię. Rosja w zamian za neutralność i zamknięcie granicy dla przewozu niemieckiego sprzętu bojowego do Turcji przyrzekła Rumunii Siedmiogród i Bukowinę. Nie ulega wątpliwości, że propozycje rosyjskie były dla Rumunii korzystniejsze niż niemieckie. Dla państw centralnych stanowisko rządu bukareszteńskiego miało większe znaczenie niż dla koalicji, gdyż Rumunia dostarczać mogła dwa niezbędnie potrzebne Niemcom artykuły - zboże i naftę. Poza tym o granice rumuńskie opierało się prawe skrzydło wojsk austro-węgierskich, toczących ciężkie boje z Rosjanami. Inaczej zupełnie sprawa wyglądała w oczach rosyjskich. Sztab armii carskiej obawiał się, że nie tylko nie będzie miał korzyści ani poparcia ze strony Rumunów, ale przeciwnie będzie musiał nieść im pomoc. Ze strony francuskiej i angielskiej natomiast szły w kierunku Bukaresztu usilne nalegania o wzięcie udziału w wojnie. Francja i Anglia chciały bowiem wzmocnić ośrodek walki przeciwko państwom centralnym na Bałkanach, aby odciążyć tą drogą front zachodni. Premier rumuński Bratianu pilnie obserwował bieg wypadków a jednocześnie prowadził rozmowy. Zależnie od rozwoju sytuacji na frontach to skłaniał się do utrzymania neutralności, a nawet zobowiązał się dostarczać państwom centralnym większe ilości zboża, to znów gotował się do wojny. Wreszcie ofensywa rosyjska latem 1916 r. przeważyła szalę. Bratianu przestraszył się, iż może przeoczyć właściwy moment, koalicja wygra wojnę i nowi sojusznicy nie będą jej potrzebni. Ale ostateczne dobicie targu nie poszło łatwo. Dowództwo rosyjskie żądało, aby Rumuni uderzyli wszystkimi siłami na Siedmiogród. Francuzi zaś domagali się, aby główna ofensywa rumuńska skierowała się przeciwko Bułgarii, projektowali bowiem jednoczesne uderzenie armii francuskiej i angielskiej od południa, od strony Salonik. Ostatecznie przeważył rosyjski punkt widzenia. Rumunów zobowiązano do rzucenia głównych sił przeciw Austro-Węgrom, a więc na Siedmiogród, ale Rosjanie musieli na żądanie rumunów wysłać 50 tys. żołnierzy do Dobrudży, aby bronić nowego sojusznika przed ewentualnym atakiem bułgarskim. W zamian za taki udział w wojnie koalicja obiecała Rumunii Siedmiogród, Bukowinę i Banat, ziemie wchodzące w skład monarchii habsburskiej. 17 sierpnia 1916 r. podpisano między Rumunią a państwami koalicji traktat przymierza i konwencję wojskową. 27 sierpnia Rumunia wypowiedziała wojnę Austro-Węgrom. Nazajutrz, 28 sierpnia, wydały Rumunii wojnę Niemcy. W ślad za nimi poszła Turcja 30 sierpnia i Bułgaria 1 września. Ze względów politycznych, jak i najszybszego i najpewniejszego zabezpieczenia sobie Siedmiogrodu, Rumuni rzucili na front karpacki wojsko w liczbie 400 tys. żołnierza, około 3/4 swej armii. Wojska rumuńskie przekroczyły granicę węgierską, opanowały przełęcze górskie i w połowie września zajmowały już wschodnie i południowe części Siedmiogrodu. Chwila wystąpienia była wszakże źle wybrana. Wahania i targi trwały zbyt długo. W tym czasie na froncie wschodnim ustały zaczepne działania wojsk rosyjskich, we Francji przeszły już największe nasilenie i wygasły walki nad Sommą, nad Isonzo powstrzymana została ofensywa włoska. Stąd Austriacy i Niemcy mogli duże siły skoncentrować przeciwko Rumunii. Uderzenie było więc silne, a poszło z dwóch stron, od zachodu i od południa. Wojska austro-węgierskie i niemieckie wyparły Rumunów w początku października z Siedmiogrodu i wkroczyły następnie do Rumunii. W sukurs przyszły im wojska bułgarskie i niemieckie, które pod wodzą gen. Mackensena wdarły się do Dobrudży. 6 grudnia 1916 r. zajęty został Bukareszt. Pierwsze dni stycznia 1917 r. przyniosły wojskom państw centralnych nowe zwycięstwa w Dobrudży, pod Fokszanami i nad Putną. W połowie stycznia 1917 r. południowa część Mołdawii cała Wołoszczyzna, a wraz z nimi rumuńska nafta i rumuńska pszenica znalazły się w rękach niemieckich. Król i rząd rumuński osiedli w Jassach. Latem 1917 r. w walkach w północnej Mołdawii i na Bukowinie odnieśli Niemcy i Austriacy dalsze sukcesy i posunęli się znowu naprzód. Dnia 10 grudnia 1917 r. stanął rozejm pomiędzy Rumunią a państwami Czwórprzymierza. Rozdział pięćdziesiątyŃ czwarty:Ń Propozycje pokojowe Sytuacja państw centralnych była ciężka. Rok 1916 wykazał, że koalicja zdobyła już przewagę w dziedzinie uzbrojenia, jak i w liczbie żołnierza, którego można wysłać do boju. 425 dywizjom koalicyjnym mogli Niemcy wraz ze swymi sojusznikami przeciwstawić tylko 331 dywizji. Dla wszystkich orientujących się w położeniu było rzeczą oczywistą, że w przyszłości stosunek ten będzie musiał i nadal zmieniać się na niekorzyść Czwórprzymierza. W tych warunkach we władzach Rzeszy wystąpiła pewna różnica zdań co do sposobu wyjścia z trudnej sytuacji. Ludendorff doszedł do przekonania, że "przedłużanie się wojny oznacza naszą nieuniknioną klęskę"; przestał już także liczyć na możliwość wygranej dotychczasowymi metodami, a więc przez zwycięstwa armii lądowej. Ratunek upatrywał w podjęciu konsekwentnej a nieubłaganej wojny łodziami podwodnymi i złamania tą drogą oporu Anglii. To zdanie podzielała admiralicja. Natomiast kanclerz Bethmann-Hollweg był przeciwny uciekaniu się do takiej ostateczności i pragnął najpierw chwycić się środków dyplomatycznych, a przede wszystkim wyjaśnić międzynarodowe położenie polityczne. Wydało mu się, że temu celowi służyć będzie mogła dobrze oferta pokojowa państw centralnych. Byłby to zarazem niezły oręż w zacięcie prowadzonej przez obie strony walce propagandowej. Plany Bethmanna poparł rząd austriacki, monarchia habsburska bowiem znajdowała się w położeniu jeszcze trudniejszym niż Niemcy z uwagi na wielonarodowościową strukturę państwa i coraz silniejsze ruchy odśrodkowe. 12 grudnia 1916 r., w sześć dni po zajęciu Bukaresztu, mocarstwa centralne za pośrednictwem państw neutralnych wystosowały do swych przeciwników notę z propozycją wszczęcia rokowań pokojowych. Nota zredagowana była niezręcznie, podkreślała sukcesy militarne Czwórprzymierza i wyrażała przekonanie, że propozycje, które przedstawią Niemcy i ich sojusznicy, a które "służyć będą zapewnieniu bytu, honoru i swobodnego rozwoju ich narodów, będą mogły stanowić podstawę do ustalenia trwałego pokoju". Rzecz najciekawsza, wbrew opinii austriackiego ministra spraw zagranicznych Buriana, który sprawę brał poważniej, kanclerz Bethman-Hollweg nie dopuścił do sformułowania konkretnych propozycji, nota zawierała więc same ogólniki. Dlatego też nietrudno było odrzucić inicjatywę niemiecką. 30 grudnia 1916 r. rządy państw koalicji odpowiedziały deklaracją stwierdzającą, że propozycja wszczęcia rokowań bez podania warunków, na których podstawie miałyby się one odbywać, nie jest ofertą pokojową. Także prezydent Wilson spotkał się z odmową, gdy 18 grudnia 1916 r. wezwał koalicję i czwórprzymierze do przedłożenia mu swych warunków pokojowych, a jednocześnie projektów dotyczących zapobieżenia wojnom w przyszłości. Oba obozy przyjęły zresztą wystąpienie Wilsona z niezadowoleniem i nieufnością. I po jednej, i po drugiej stronie uważano słusznie, że prezydent nie chce brać pod uwagę interesów i dążeń dla rozszerzenia w Europie i w świecie wpływów Stanów Zjednoczonych. Pierwsze wystąpiły z odpowiedzią, znowu niezręczną, Niemcy. 26 grudnia 1916 r. kanclerz odrzucił plan zwołania konferencji międzynarodowej z udziałem Amerykanów; jego zdaniem sporne sprawy Europy powinny być uregulowane w bezpośrednich rokowaniach wyłącznie pomiędzy rządami państw europejskich. Dopiero po zawarciu pokoju znajdzie się czas i sposobność omówienia wszystkich spraw wespół z przedstawicielami rządu Stanów Zjednoczonych. Niemcy wyraźnie nie życzyły sobie mediacji amerykańskiej. Nie życzyła sobie jej również i koalicja. Zastosowała wszakże inną taktykę. Zorientowawszy się, iż odpowiedź niemiecka wywarła w Ameryce złe wrażenie, rządy państw koalicji porozumiały się ze sobą, nie bez wielkiego wysiłku, aby zgodnie określić swoje cele wojenne, jak sobie tego życzył prezydent Wilson. Nota rządów państw koalicji z 10 stycznia 1917 r. w taki sposób określała warunki pokoju: przywrócenie niepodległości Belgii, Serbii, Czarnogóry wraz z należnymi tym państwom odszkodowaniami, ewakuacja okupowanych przez wojska państw centralnych terytoriów francuskich, rosyjskich i rumuńskich oraz "sprawiedliwe odszkodowanie", poszanowanie praw narodowości i zwrot tych prowincji, które swego czasu zostały oderwane od państw sprzymierzonych siłą i wbrew woli ludności (oznaczało to Alzację i Lotaryngię), "uwolnienie Włochów, Słowian [tzn. Jugosłowian-J.P.], Rumunów, Czechów i Słowaków spod obcego panowania", a więc rozbicie monarchii habsburskiej, wreszcie "oswobodzenie narodowości poddanych krwawej tyranii i usunięcie z Europy państwa osmańskiego, gdyż jest ono bez wątpienia obce cywilizacji zachodniej". W sprawie polskiej nota zawierała znamienny ustęp: "Zamiary JCM cesarza Wszechrosji w stosunku do Polski są jasno [sic! - J.P.] przedstawione w proklamacji, którą wydał on do swych armii". Tak więc nota podkreślała wyraźnie wewnętrzny, rosyjski charakter sprawy polskiej. Wymiana not miała przede wszystkim cele propagandowe. I jedna, i druga strona chciała przekonać najpierw własne społeczeństwo, a następnie narody obozu przeciwnego tudzież narody neutralne, że to ona właśnie prowadzi wojnę sprawiedliwą, wojnę obronną. Pod tym względem państwa koalicji znajdowały się w położeniu znacznie dogodniejszym niż Niemcy. Za tezą koalicyjną bowiem przemawiały fakty bijące w oczy, wojna toczyła się przecież na terytorium francuskim i belgijskim, na ziemiach wchodzących w skład cesarstwa rosyjskiego. Naruszając neutralność Belgii dali Niemcy koalicji do rąk silny atut, mogła ona głosić wszem i wobec, że walczy w obronie małych narodów. Wielonarodowościowa struktura monarchii habsburskiej i państwa tureckiego dostarczała dalszych jeszcze argumentów w tym kierunku. Wymiana not na temat zakończenia wojny nie mogła przynieść innych skutków oprócz efektów propagandowych. Sytuacja bowiem nie dojrzała jeszcze do pokoju. Żadna ze stron walczących nie była dość silna, aby przeciwnikowi móc podyktować pokój zwycięski, ani też dość osłabiona, aby zgodzić się na pokój bezkompromisowy. Z tego właśnie względu spełzła na niczym mediacja podjęta latem 1917 r. przez papieża Benedykta Xv zawarcia porozumienia na warunkach podobnych do propozycji Wilsona "bez zwycięzców i bez zwyciężonych". Z tego również względu nie dał rezultatu kongres socjalistyczny w Sztokholmie w czerwcu 1917 r. Zjazd ten odbył się z inicjatywy socjalistów holenderskich i skandynawskich, którzy pragnęli przedyskutowania i wyjaśnienia stanowiska partii socjalistycznych wobec wojny i celów wojennych. Miał on charakter jednostronny, gdyż rządy francuski i brytyjski odmówiły swym socjalistom wydania paszportów. Polskę reprezentował Ignacy Daszyński, który 27 lipca 1917 r. złożył następujące oświadczenie: "My, polscy socjalni demokraci, członkowie Międzynarodówki, oświadczamy, że żądamy wolnej, niepodległej, zjednoczonej Polski jako rezultatu wojny światowej i że zwracamy się z tym żądaniem do Międzynarodówki jako do reprezentacji światowej demokracji społecznej wyzwalającej narody. Jeżeli pokój świata ma się oprzeć nie na gwałcie, lecz na sprawiedliwości i międzynarodowej solidarności, żądamy dla siebie wszelkich praw wolnego narodu: niepodległego, zjednoczonego państwa polskiego, abyśmy mogli wziąć na siebie ochoczo wszystkie obowiązki wobec ludzkości. Bez wolnej Polski nie widzimy w Europie możliwości trwałego pokoju opartego na demokracji". Interesujące było wystąpienie delegacji czeskiej, która żądała dla swego narodu "utworzenia samodzielnego państwa czeskiego w ramach zbudowanego federatywnie ogólnego państwa naddunajskiego". Socjaldemokraci niemieccy i austriaccy niepodległą Polskę ograniczali tylko do Królestwa i nie chcieli słyszeć o zwrocie ani ziem zaboru pruskiego, ani Galicji. Niemcy odrzucali również stanowczo wszelką myśl oddania Alzacji i Lotaryngii, co w rozumieniu przedstawicieli partii socjaldemokratycznych państw neutralnych było niezbędnym warunkiem kompromisu. Rozdział pięćdziesiątyŃ piąty:Ń Wewnętrzne trudnościŃ Wielkiej Brytanii Spośród krajów walczących Wielka Brytania w najmniejszym stopniu odczuwała trudności wewnętrzne. Przemysł jej pracował pełną parą; związany z produkcją wojenną rozwijał się dzięki zamówieniom państwowym. W innych działach uznano za naczelną zasadę "interes jak zwykle" (business as usual). Rozwinięty eksport i handel to środki utrzymania poziomu życia gospodarczego, to sposób zapewnienia importu niezbędnych surowców; dotyczyło to zwłaszcza przemysłu tekstylnego, który stanowił około 1/3 angielskiego eksportu. Utrzymanie jednak normalnych, pokojowych warunków pracy przemysłu i handlu okazało się i w Anglii sprawą na dłuższą metę niemożliwą. Począwszy od wiosny 1915 r. ingerencja państwa w różne dziedziny życia gospodarczego była coraz silniejsza. W maju 1915 r. wprowadzono kontrolę państwową nad przemysłem wojennym i rozdział surowców przez państwo. W lutym 1916 r. postanowiono, że wszystkie surowce i towary potrzebne do celów wojennych podlegają rekwizycji, po cenach ustalonych przez władze. Wszystkie te ograniczenia były w Anglii rzeczą niezwykłą. Ale prawdziwe trudności gospodarcze zaczęła Anglia odczuwać dopiero wiosną 1917 r. na skutek szerokiej akcji niemieckich łodzi podwodnych. Sprawą nie mniej dla angielskich obyczajów i angielskiej psychiki niezwykłą niż ingerencja państwa w życie gospodarcze było zaprowadzenie powszechnego obowiązku służby wojskowej. Na początku wojny zaciąg opierał się na zgłoszeniach ochotników. Zapał patriotyczny u jednych, pewnego rodzaju nacisk moralny u innych sprawiły, że z końcem 1914 r. armia brytyjska liczyła już ponad milion żołnierzy. Wyszkoleniem tego wojska kierował minister wojny lord Kitchener. Ale już w ciągu 1915 r. napływ ochotników zmniejszył się i trzeba było uciec się do środków przymusu sprzecznego zarówno z tradycjami angielskimi, jak i z doktryną rządzącej partii liberalnej. Konieczności wojenne przeważyły wreszcie szalę. W styczniu 1916 r. obowiązkowi służby wojskowej poddano kawalerów i bezdzietnych wdowców, wkrótce później, w maju 1916 r., także żonatych. Pod względem politycznym sytuacja kształtowała się następująco: w chwili wybuchu wojny władzę sprawował gabinet liberalny Herberta Asquitha, popierany przez Labour Party. Gdy wszakże Anglia wypowiedziała wojnę Niemcom, przed pełnym poparciem rządu zawahało się lewe skrzydło liberałów i część robotniczych członków Izby Gmin z Ramsayem MacDonaldem na czele. Całkowitą pomoc dla rządu zadeklarowali natomiast konserwatyści, którzy jednak do gabinetu weszli dopiero w maju 1915 r. W grudniu 1916 r. utworzony został drugi wojenny gabinet koalicyjny (liberalno-konserwatywno-labourzystowski). Na czele jego stanął dotychczasowy energiczny i rzutki minister zaopatrzenia i wojny (po tragicznej śmierci Kitchenera w czerwcu 1916 r.) Dawid Lloyd George. Nowy premier wyłonił z rządu ścisły Gabinet Wojenny (War Cabinet), w skład którego, obok szefa rządu, wchodziło tylko czterech ministrów: George Curzon (konserwatysta), Andrew Bonar Law (konserwatysta), Alfred Milner (konserwatysta) i Arthur Henderson (Labour Party). Gabinet Wojenny, obradując pod przewodnictwem L.loyda George'a i ulegając zawsze jego woli, usunął w cień pozostałych ministrów i rozstrzygał odtąd bezapelacyjnie o wszystkich zasadniczych sprawach państwa. Ministrowie byli tylko wykonawcami jego decyzji i poleceń. Powiadano, że od czasów Cromwella nikt w Anglii nie miał tak wielkiej władzy jak Lloyd George. Wejście ministra Hendersona do gabinetu nie zapewniło rządowi bezwzględnego poparcia całej robotniczej reprezentacji parlamentarnej. Niezależna Partia Pracy z MacDonaldem i Philipem Snowdenem na czele pozostawała w łagodnej opozycji wychodząc zresztą z założeń nie internacjonalistycznych, lecz pacyfistycznych. Większych trudności niż opozycja Niezależnej Partii Pracy przysparzały władzom strajki licznie wybuchające w 1915 r. z powodów bytowych. Największe strajki miały miejsce w przemyśle maszynowym w Clyde i w Sheffield. Falę strajkową rząd powstrzymał w 1916 r. Ale już w maju 1917 r. zastrajkowało 250 tys. robotników przemysłu maszynowego. Strajk ten, który ogarnął całą prawie Wielką Brytanię, był protestem przeciwko powoływaniu do wojska robotników wykwalifikowanych i zastępowaniu ich niewykwalifikowanymi. Dopiero po dwóch tygodniach ostrej walki strajk został złamany. Najdobitniejszym wyrazem radykalizacji mas był tzw. ruch starostów fabrycznych (shop stewards). Byli to prawdziwi przedstawiciele klasy robotniczej, wybierani we wszystkich zakładach pracy przez wszystkich robotników, nie zaś tylko przez członków związków zawodowych; w ruchu strajkowym odgrywali oni dużą rolę. Sytuacja w imperium brytyjskim nie nastręczała poważniejszych trudności. Dominia - Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Afryka Południowa pospieszyły metropolii z pomocą i wysłały swe wojska do europy. Anglicy zdołali pociągnąć do walki nawet wojska indyjskie; próby wystąpienia przeciwko panowaniu angielskiemu w Indiach nie miały większego znaczenia i zostały stłumione w zarodku. Inaczej ukształtowało się położenie w Indiach. W chwili wybuchu wojny John Redmond, przywódca Irlandczyków w parlamencie brytyjskim, złożył deklarację lojalności, wyraził zgodę na odroczenie wprowadzenia w życie Home Rule do czasów powojennych, a nawet wezwał swych rodaków, aby wstępowali w szeregi armii angielskiej. Ogromna większość społeczeństwa irlandzkiego z takim stanowiskiem nie mogła i nie chciała się pogodzić. Sabotowano akcję rekrutacyjną, organizowano opór wobec administracji okupacyjnej. Gorętsze żywioły korzystając z wojny i trudnego położenia Anglii pragnęły wszcząć akcję zbrojną. Sir Roger Casement, dawny konsul brytyjski w Kongu i w Brazylii, wsławiony energicznym wystąpieniem przeciwko wyzyskowi robotników krajowych na plantacjach, związał się po przejściu na emeryturę z irlandzkim ruchem niepodległościowym; w początku wojny udał się do Niemiec, aby uzyskać pomoc rządu Rzeszy dla powstania i zorganizować spośród jeńców wojennych legion irlandzki. Wybuch powstania planowano na koniec kwietnia 1916 r. Niemcy mieli przewieźć na wybrzeże Irlandii broń i ochotników; jednocześnie zaś niemiecka flota wojenna miała wpłynąć na Morze Północne, aby odwrócić siły i uwagę Anglików od wód irlandzkich. Sprawa zaczęła się od razu pod znakiem niepowodzenia. Demonstracja floty na Morzu Północnym nie doszła do skutku. Ochotników w obozach jenieckich znaleziono bardzo niewielu. Okręt wiozący broń został zatopiony niedaleko brzegów Irlandii. Casementa aresztowano w kilka godzin po jego przybyciu do kraju. Niemniej jednak w poniedziałek wielkanocny 24 kwietnia 1916 r. Dublin stanął w ogniu. Powstańcy wyszli na ulice miasta i opanowali główne punkty. W gmachu poczty obrał swą kwaterę Rząd Tymczasowy Republiki Irlandzkiej i wydał proklamację o niepodległości Irlandii zaczynającą się od słów: "W imię Boże i w imię poprzednich pokoleń, które przekazały Irlandii starą tradycję narodową". Powstanie ogarnęło tylko stolicę, pomniejsze wystąpienia przeciwangielskie w kraju nie miały znaczenia. Dublin odosobniony, odcięty od wszelkiej pomocy z zewnątrz, nie mógł długo stawiać oporu. Po pięciu dniach krwawych walk ulicznych Anglicy stłumili insurekcję. Na Zielonej Wyspie rozszalał się terror. Straceni zostali Casetnent i liczni przywódcy powstania. Anglicy zorientowali się jednak wkrótce, że samymi represjami nie rozwiążą kwestii irlandzkiej. Sukcesy sinnfeinistów w wyborach uzupełniających do parlamentu, wpływy i akcja emigrantów irlandzkich w Stanach Zjednoczonych - wszystko to złożyło się na zmianę taktyki rządu angielskiego. Z więzień uwolnieni zostali irlandzcy przywódcy narodowi Eamon de Valera i Konstancja Gore Booth, hrabina Markiewiczowa (Irlandka, która poślubiła Polaka). Zarazem rząd angielski zapowiedział, że nie ustanie w wysiłkach, aby rozwiązać kwestię irlandzką. Wrzenie w kraju wprawdzie nie ustało, rząd nie ośmielił się wprowadzić powszechnej służby wojskowej, ale było już rzeczą oczywistą, że ze strony Irlandii nie zostanie Wielkiej Brytanii wymierzony śmiertelny cios; również nie ulegało wątpliwości, że sprawa irlandzka na losy wojny nie będzie miała wpływu. Rozdział pięćdziesiątyŃ szósty:Ń Sprawa Polska tc "Nikt na całym świecie Polski nie chce" - tymi słowy oceniał sytuację 1914 r. polski historyk i polityk Michał Sokolnicki. Ocena to ze wszech miar trafna. Nie było w Europie mocarstwa ani rządu, który by dążył do odbudowy państwa polskiego czy choćby tylko do poruszenia sprawy polskiej. Przeciwni temu byli, rzecz prosta, trzej zaborcy, gdyż godziło to w ich stan posiadania. Nie życzyła sobie tego Francja w obawie, że wznowienie kwestii polskiej w jakiejkolwiek postaci wywoła, jak to nieraz już miało miejsce w przeszłości, przykre powikłania między Paryżem i Piotrogrodem i w konsekwencji utrudni politykę francuską. Nie brał spraw polskich pod uwagę nikt w Anglii, leżały one całkowicie poza dziedziną interesów brytyjskich, opinii publicznej angielskiej zaś były najzupełniej obce i obojętne. Nikłe wiadomości o Polsce, jej dziejach i jej stanie ówczesnym czerpano prawie wyłącznie ze źródeł niemieckich. Gabinet londyński nie widział potrzeby posługiwania się sprawą polską w swej skomplikowanej grze z Niemcami i z Rosją. Niedługo przed wybuchem pierwszej wojny światowej premier brytyjski Asquith mówił Ignacemu Paderewskiemu: "Nie ma żadnej nadziei na przyszłość dla Ojczyzny Pana". Konflikt zbrojny pomiędzy zaborcami, mobilizacja i walki na ziemiach polskich zmieniły w pewnym stopniu sytuację. Stronom walczącym zależało bardzo na tym, aby ułatwić działania sobie, a utrudnić przeciwnikowi. Ten pogląd znalazł wyraz w wydanych przez dowództwa trzech armii odezwach, które wzywały Polaków do współdziałania z jednym zaborcą, a wystąpienia przeciwko drugiemu. Najdalej w niesprecyzowanych zresztą obietnicach szła odezwa, wydana 14 sierpnia 1914 r. przez naczelnego wodza wojsk rosyjskich w. ks. Mikołaja Mikołajewicza, zapowiadająca zjednoczenie ziem polskich pod berłem cara. Wojna rozpoczęta w Polsce pomiędzy zaborcami umożliwiła utworzenie legionów polskich. 6 sierpnia Józef Piłsudski na czele oddziałów strzeleckich wyruszył z Krakowa i przekroczywszy granice Królestwa zajął 12 sierpnia Kielce. Zamierzał utworzyć tu ośrodek swej działalności wojskowo-politycznej, przeprowadzić na większą skalę werbunek do strzelców i zorganizować powstanie przeciwko Rosji. Okazało się wszakże od razu, że kraj był do takiej akcji nieprzygotowany i odniósł się do niej niechętnie lub obojętnie. Oparciem dla Piłsudskiego była jedynie Galicja. 16 sierpnia 1914 r. zawiązał się w Królestwie Naczelny Komitet Narodowy, w popularnym skrócie zwany NKN, i objął polityczną reprezentację powołanych jednocześnie do życia legionów, których kadrę stanowić miały oddziały strzeleckie Piłsudskiego. Z końcem 1915 r. legiony liczyły trzy brygady, złożone z sześciu pułków piechoty, pułku artylerii i dwóch pułków jazdy. Legiony tworzone u boku armii rosyjskiej miały dużo mniejsze znaczenie. Jesienią 1914 r. z inicjatywy właściciela ziemskiego Witolda Gorczyńskiego utworzono oddziały ochotnicze, przemianowane następnie na legion od miejsca postoju zwany puławskim. W lutym 1915 r. został on zniesiony, a raczej przeorganizowany na drużyny nowoaleksandryjską i lubelską. W październiku 1915 r. utworzono polską brygadę strzelecką rozwiniętą później na dywizję. Odezwy wojskowych władz zaborczych były pozbawione wszelkiego znaczenia politycznego i niczym nie krępowały rządów państw zaborczych. Jedynie odezwa wielkiego księcia nabrała pewnej wagi jako wyraz zręcznej propagandy, maskującej imperialistyczne cele wojenne caratu, a utrzymującej, że carska Rosja walczy o wolność ludów. W państwach zachodnich odezwę przyjęto jako dowód, że konflikt pomiędzy państwami centralnymi i cesarstwem rosyjskim przybrał ostre rozmiary, utrudniające zawarcie odrębnego pokoju. To właśnie rozumowanie dyktowało w pierwszych latach politykę Francji i Anglii w sprawie polskiej. Paryż i Londyn nie odważyłyby się interweniować w Piotrogrodzie w sprawie drobnych nawet ustępstw na rzecz Polaków w obawie, aby nie narazić się dworskim i rządowym kołom caratu, ale z zadowoleniem witały gesty władz carskich wobec Polski, choćby były one jałowe i bez treści. Rząd Mikołaja Ii nie umiał się zdobyć na żadną myśl polityczną w kwestii polskiej i powtarzał jedynie hasło o zjednoczeniu ziem polskich pod berłem cara, stał zarazem twardo na stanowisku, że problem Polski to wewnętrzna sprawa rosyjska. Taką grą niewiele można było osiągnąć, zwłaszcza że już latem 1915 r. w związku z niepowodzeniami militarnymi carat utracił tak ważny atut, jakim było posiadanie ziem polskich, a nie silił się na podjęcie inicjatywy rozwiązania kwestii polskiej. Czczym frazesem bez treści i bez konsekwencji było oświadczenie, złożone przez prezesa ministrów Goremykina, w Dumie 1 sierpnia 1915 r., w chwili gdy wojska rosyjskie wycofały się z Warszawy i z Królestwa, że cesarz "polecił Radzie Ministrów opracować projekty nadania Polsce po zakończeniu wojny prawa swobodnej budowy swojego życia narodowego, kulturalnego i gospodarczego na zasadach autonomii pod berłem cesarzy Rosji i z zachowaniem wspólnej państwowości". Inicjatywę podjęli natomiast Niemcy z myślą wytworzenia wśród społeczeństwa okupowanego Królestwa przychylnych dla siebie nastrojów. 15 listopada 1915 r. otwarte zostały w Warszawie dwie wyższe uczelnie polskie - uniwersytet i politechnika. Było to dość zręczne posunięcie propagandowe, które miało pokazać całemu światu, że Niemcy są przyjaciółmi narodów uciemiężonych, a na zajętych przez siebie terytoriach dbają o szerzenie kultury i nauki. Zarazem chodziło o to, aby młodzież polską zająć nauką i studiami, a powstrzymać ją od działalności politycznej, wrogiej Niemcom. W ciągu roku 1916 wprowadzono częściowy samorząd terytorialny, zwołując w większych miastach Królestwa sejmiki prowincjonalne i rady miejskie. Zarazem opracowywali Niemcy plany aneksji dużych części Kongresówki, przy tym niektóre z tych planów przewidywały wysiedlenie ludności polskiej z jej siedzib. Nie przeszkadzało im to zamyślać już od lata 1915 r. o pozyskaniu polskiego rekruta do walki z Rosją. Projekty te skonkretyzowały się w ciągu 1916 r., a to w związku z wielkimi stratami (walki pod Verdun, nad Sommą, ofensywa Brusiłowa) i wyczerpywaniem się odwodów ludzkich. Chodziło tu o utworzenie armii polskiej walczącej pod niemieckim dowództwem przeciwko Rosjanom, jak również o ściągnięcie do Niemiec, gdzie odczuwano brak rąk do pracy, znaczniejszej liczby polskich robotników fabrycznych i rolnych. W kołach rządowych niemieckich, wojskowych i cywilnych, wyobrażano sobie, że ogólnikowa, do niczego nie zobowiązująca i nic nie mówiąca proklamacja niezawisłości Polski wywoła w społeczeństwie nastroje germanofilskie i ułatwi rekrutację do wojska i na roboty w Niemczech. Przez pewien czas wstrzymywano wydanie proklamacji w obawie, że krok ten zniweczy wszelkie możliwości zawarcia pokoju odrębnego z Rosją. Dopiero, gdy w ciągu 1916 r. okazało się, że przeciwieństwa imperialistyczne pomiędzy Niemcami a Rosją, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, są zbyt duże, aby mogło dojść do kompromisu, Niemcy zdecydowali się użyć polskiego atutu. Po długich przetargach pomiędzy Wiedniem a Berlinem dwaj generał-gubernatorowie, niemiecki w Warszawie i austriacki w Lublinie, ogłosili imieniem cesarzy Austrii i Niemiec tzw. akt 5 listopada 1916 r., ogólnikowo zapowiadający powstanie państwa polskiego, ale rzecz charakterystyczna "samodzielnego" (selbstandig) według oficjalnego określenia, nie zaś "niepodległego" (unabhangig). Dla właściwej oceny zamierzeń Niemców znamienny jest fakt, że postanowiono wprawdzie proklamować niezawisłość Królestwa Polskiego, ale nie przystępować do jego budowy przed zakończeniem wojny. Była to więc jedynie zapowiedź odbudowy państwowości polskiej w nieokreślonej formie, w nieokreślonej przyszłości, w nieokreślonych warunkach. Cel doraźny proklamacji listopadowej - uzyskanie polskiego rekruta - nie został osiągnięty. Rozpoczęty jeszcze w listopadzie 1916 r. werbunek dał rezultaty nikłe, bez znaczenia. Rząd carski w odpowiedzi na akt 5 listopada wystosował do państw sprzymierzonych i neutralnych notę, w której stwierdzał, że "gubernie Królestwa tworzą w dalszym ciągu część państwa rosyjskiego, mieszkańców obowiązuje w dalszym ciągu przysięga na wierność, którą składali Jego Cesarskiej Mości", Komunikat Piotrogrodzkiej Agencji Telegraficznej z 15 listopada 1916 r. protestował przeciwko "nowemu bezceremonialnemu pogwałceniu przez naszych wrogów zasadniczych podstaw prawa międzynarodowego, które zabrania zmuszać ludność ziem, siłą zbrojną okupowanych, do podnoszenia oręża przeciwko własnej Ojczyźnie" [sic! - J.P.]. W kilka tygodni później wszakże miało miejsce znamienne wystąpienie Rosji o charakterze wyraźnie propagandowym. 25 grudnia 1916 r. ogłoszony został rozkaz Mikołaja Ii do armii i floty wskazujący cele wojenne Rosji - zdobycie Stambułu i Cieśnin oraz utworzenie wolnej Polski "z jej trzech obecnie rozdzielonych części". Cele wojenne uwidocznione w rozkazie były zupełną fikcją, a zdawał sobie z tego sprawę sam Mikołaj, gdyż jeszcze w listopadzie 1916 r. mówił do ambasadora angielskiego, Buchanana, iż Rosja zdoła może odzyskać swe granice przedwojenne, ale brak jej sił na zdobycze kosztem Niemiec. Rządy państw zachodnich solidaryzowały się ze stanowiskiem rządu carskiego. Krótki ustęp o Polsce w nocie wystosowanej 10 stycznia 1917 r. imieniem mocarstw koalicji przez premiera Francji Brianda do prezydenta Wilsona głosił: "Zamiary JCM cesarza Wszechrosji w stosunku do Polski są jasno przedstawione w proklamacji, którą wydał on do swych armii". To oficjalne stanowisko, oddające rządowi carskiemu decyzję w sprawie Polski, inaczej kształtowało się we Francji, inaczej nieco w Anglii. Możliwość wystąpienia u boku państw centralnych armii polskiej wywołała zaniepokojenie we Francji; znalazło to wyraz i w prasie, i w obradach komisji spraw zagranicznych Izby Deputowanych. Gabinet Brianda wszakże wciąż traktował Polskę per non est i w przeddzień ostatecznego niesławnego upadku caratu zapatrzony był w jego wielkość i potęgę. 14 lutego i 11 marca 1917 r. gabinet Brianda zawarł z rządem carskim nowe umowy stanowiące, że w zamian za poparcie udzielone Francji przez Rosję w przedmiocie ustalenia granicy francusko-niemieckiej, rząd republiki francuskiej "pragnąc zapewnić swemu sprzymierzeńcowi zarówno pod względem militarnym, jak i przemysłowym wszelkie gwarancje pożądane dla bezpieczeństwa i rozwoju gospodarczego Cesarstwa, przyznaje Rosji zupełną swobodę oznaczenia swych granic zachodnich według swej woli". Innymi słowy Francja decyzję o losach Polski oddawała w ręce cara. Tekst tej umowy został w listopadzie 1917 r. opublikowany przez rosyjski rząd rewolucyjny i wywołał we Francji niemałe zakłopotanie. W tym samym czasie w Anglii zaczęto rozważać korzyści i niekorzyści płynące dla Wielkiej Brytanii z możliwej odbudowy państwa Polskiego. Rozważania te znalazły wyraz w dwóch memoriałach, opracowanych jesienią 1916 r. Autorzy ich patrzyli na problem polski z różnych punktów widzenia. Porównanie ich rzuca interesujące światło na politykę brytyjską. Jeden z tych memoriałów opracowano w Foreign Office jesienią 1916 r. na polecenie premiera Asquitha. Opowiadał się on za "utworzeniem Królestwa Polskiego z wielkim księciem rosyjskim jako królem" i podkreślał, że gdyby Polska uzyskała "dostęp do Bałtyku dla swego handlu, powstałoby państwo, które z punktu widzenia narodowego i gospodarczego miałoby perspektywy trwałości. Wobec silnego antagonizmu rasowego polsko-pruskiego, który spowodował otwarte wypowiedzenie się Polaków zaboru rosyjskiego przeciw Niemcom i ciche poparcie tego stanowiska przez najlepsze elementy Galicji i Poznańskiego, wszystko przemawia za tym, że przyszłe państwo polskie stanie się państwem buforowym - w najlepszym znaczeniu tego wyrazu - pomiędzy Rosją a Niemcami, tzn. zagwarantuje Rosji taką Polskę, co do której będzie rzeczą wysoce nieprawdopodobną, aby mogła brać udział w sojuszu przeciwko Rosji, dopóki Rosja pozostanie wierna programowi Ententy, tzn. programowi głoszącemu poszanowanie niezależności małych narodów. To państwo polskie byłoby jednym z najpotężniejszych spośród tych odrębnych organizmów państwowych, które powstałyby po rozpadnięciu się Austro-Węgier. Z punktu widzenia Anglii i Francji ten łańcuch państw stanowiłby skuteczną barierę przeciw dominującej roli Rosji w Europie i przeciw ekspansji Niemiec na Bliski Wschód, gdyż nowe państwa byłyby zadowolone z urzeczywistnienia swoich aspiracji narodowych, a jednocześnie miałyby przed sobą wielką przyszłość gospodarczą dzięki rynkom handlowym zapewnionym przez posiadanie dostępu do Bałtyku". Treść właściwa, którą należy wyłuskać spośród dyplomatycznych frazesów, jest taka: autor memoriału proponuje utworzenie państwa polskiego, które byłoby pozornie związane z Rosją (oddanie korony wielkiemu księciu), faktycznie wszakże miałoby stanowić zaporę przed ewentualną próbą rozciągnięcia wpływów rosyjskich na Europę Środkową. Autor memoriału wyszedł widocznie z tych angielskich kół politycznych, które do Rosji odnosiły się zawsze nieufnie i pomimo układów anglo-rosyjskich i sojuszu wojennego uważały w przyszłości konflikt z Rosją za prawdopodobny. Pragnęły więc ze wszech stron otoczyć Rosję barierą. W Europie Środkowej rolę tę memoriał przeznaczał Polsce. Wyrazicielem innych zupełnie poglądów był Arthur J. Balfour, polityk konserwatywny, wówczas sekretarz stanu spraw zagranicznych. W listopadzie 1916 r. Balfour opracował memoriał, w którym wypowiedział się przeciwko niepodległości Polski. "Obawiam się - pisał - że nowa Polska cierpieć będzie na te same choroby, które ją dawniej zgubiły; że będzie ona widownią ciągłych intryg pomiędzy Niemcami a Rosją; że jej istnienie nie będzie utrwalało pokoju w Europie, lecz przeciwnie będzie wieczną przyczyną europejskich konfliktów. Co więcej, nawet gdyby taka Polska była zdolna do odgrywania roli państwa buforowego - w co wątpię - nie jestem pewien, czy takie państwo buforowe między Niemcami a Rosją przyniosłoby jakąś korzyść Europie Zachodniej. Gdyby Niemcy zostały uwolnione od wszelkiej obawy naporu ze strony Rosji i miały możność zwrócenia całej swej potęgi w kierunku rozwoju swych ambicji zachodnich, ucierpiałyby na tym Francja i Wielka Brytania. Nie jestem wcale pewien, czy odcięcie Rosji od jej zachodnich sąsiadów nie zwróciłoby jej zainteresowań w kierunku Dalekiego Wschodu w stopniu, który brytyjskich mężów stanu musiałby napawać pewnym niepokojem. Im bardziej Rosja stanie się mocarstwem europejskim niż azjatyckim, tym lepiej dla wszystkich. Stąd dochodzę do wniosku, że najbardziej zgodne z naszymi interesami rozwiązanie kwestii polskiej to utworzenie Polski wyposażonej w szeroką autonomię, ale pozostającej równocześnie integralną częścią imperium rosyjskiego. Nowe państwo czy prowincja powinna objąć nie tylko cały zabór rosyjski, ale także i austriacki i przynajmniej część pruskiego z grabieży dawnego Królestwa". W przeciwieństwie do nieznanego urzędnika Fureign Office, Balfour dostrzegał dla Anglii niebezpieczeństwo ze strony Rosji jedynie w Azji i sądził, że im bardziej Rosja będzie wciągnięta w politykę europejską i w europejskie powikłania, tym bardziej osłabnie jej nacisk na strefę interesów brytyjskich w Azji Środkowej i na Dalekim Wschodzie. Wspólna granica i bezpośrednie sąsiedztwo Niemiec z Rosją wywołać miały, zdaniem Balfoura, konflikty niemiecko-rosyjskie, korzystne dla Anglii i dla Francji. Państwo polskie natomiast, oddzielające Niemcy od Rosji, wytworzyłoby solidarność interesów dwu zaborców i umożliwiło niemieckie parcie na zachód Europy. Oba memoriały są znamiennym świadectwem dwóch różnych nurtów polityki brytyjskiej w stosunku do Rosji, z których - zależnie od okoliczności - górę brał to jeden to drugi. Oficjalnie również Wielka Brytania stała wciąż na stanowisku, że kwestia polska jest wewnętrzną sprawą rosyjską, Rzecznik rządu angielskiego oświadczył w Izbie Gmin 22 marca 1917 r.: "Nie sądzę, abyśmy mieli dyktować Rosji, jaki rodzaj samorządu ma udzielić Polsce i jestem pewien, że Rosja nie będzie nam dyktowała, jaki rodzaj samorządu powinniśmy dać Irlandii". Duże znaczenie miało stanowisko wielkiego, neutralnego dotąd mocarstwa - Stanów Zjednoczonych. Prezydent Wilson, niezadowolony z wyników podjętej w grudniu 1916 r. próby pośrednictwa między stronami walczącymi, uznał za rzecz właściwą określić publicznie swój pogląd na sytuację polityczną świata, na drogi usunięcia konfliktu i rozwiązania trudności międzynarodowych. 22 stycznia 1917 r. prezydent skierował do senatu orędzie, zawierające program "pokoju bez zwycięstwa", tzn. bez zwycięzców i bez zwyciężonych. Znalazł się tam ustęp tej treści: "Nie może czy nie powinien trwać pokój, który by nie opierał się na zasadzie, iż rządy czerpią sprawiedliwą władzę (just powers) ze zgody rządzonych i że nigdzie nie istnieje prawo przenoszenia ludów z jednego panowania pod inne jakby były one prywatną własnością. Uznaję za sprawę oczywistą, jeśli mam przytoczyć przykład, że mężowie stanu wszędzie są zgodni, iż powinna powstać zjednoczona, niepodległa i autonomiczna Polska (united, independent and autonomous Poland)". Ta część orędzia Wilsona zasługuje na bliższą uwagę. Powołując się na zgodność opinii mężów stanu prezydent miał na myśli akt 5 listopada, rozkaz Mikołaja Ii do armii i floty, wreszcie deklarację Brianda z 10 stycznia 1917 r. solidaryzującą się z rozkazem carskim. Na tej podstawie uznał, że spośród trudnych, spornych kwestii narodowych i terytorialnych sprawa polska najbardziej dojrzała już do rozwiązania. Zupełnie natomiast nie zdawał sobie sprawy z tego, jaką rozwiązanie to ma przybrać postać. Zwrot o Polsce zjednoczonej zaczerpnął Wilson zapewne z odezwy Mikołaja Ii, nie rozumiał wszakże, co on oznaczał. Orędzie Wilsona wywołało entuzjazm w Polsce, a zaniepokojenie w Niemczech. Dał mu wyraz kanclerz Bethmann-Hollweg w rozmowie z ambasadorem amerykańskim w Berlinie Gerardem. Szef rządu niemieckiego lękał się, czy zjednoczenie Polski nie oznacza utraty przez Prusy ziem polskich łącznie z Gdańskiem. Berlin byłby w takim razie o dwie godziny drogi od granicy, a Prusy Wschodnie byłyby odcięte od Rzeszy. Ambasador pospieszył uspokoić swego rozmówcę i oświadczył mu, iż jest pewien, że prezydent mówiąc o Polsce zjednoczonej i niepodległej nie myślał o żadnym okresie jej dziejów, lecz o Polsce takiej, jaką utworzyły Niemcy i Austria aktem 5 listopada. Należy przypuszczać, iż ambasador otrzymał z Waszyngtonu instrukcje, jak należy komentować orędzie prezydenta. Jest rzeczą znamienną, iż kanclerz zarządził, aby wiadomość o tej rozmowie podana została przez prasę. tc Rozdział pięćdziesiątyŃ siódmy:Ń Plany wojny podmorskiej tc Zmieniający się na niekorzyść Niemiec stosunek sił, a także niepowodzenie propozycji pokojowych skłoniły Niemców do chwycenia się środków rozpaczliwych, mianowicie wprowadzenie do walki łodzi podwodnych. Admiralicja niemiecka wysłała łodzie podwodne do akcji już we wrześniu 1914 r., 18 lutego 1915 r. wody okalające Wyspy Brytyjskie określono jako teren wojenny. Akcją łodzi podwodnych spodziewali się Niemcy przerwać lub przynajmniej osłabić blokadę Niemiec. Storpedowanie wszakże u wybrzeży Irlandii 7 maja 1915 r. okrętu pasażerskiego "Lusitania" wywołało konflikt ze Stanami Zjednoczonymi. Niemcy ustąpiły, a 1 września 1915 r. złożyły zobowiązanie, że łodzie podwodne nie będą zatapiały okrętów pasażerskich "bez uprzedniego ostrzeżenia". 24 marca 1916 r. Niemcy znowu zatopili w kanale La Manche parowiec "Sussex". Na skutek ostrego protestu Waszyngtonu i pod groźbą zerwania przez Stany Zjednoczone stosunków dyplomatycznych rząd Rzeszy cofnął się znowu i ponownie ogłosił 4 maja 1916 r., że okręty handlowe nie będą zatapiane "bez uprzedniego ostrzeżenia". Wojna podmorska osłabła i ograniczała się właściwie tylko do Morza Śródziemnego, gdzie w grę nie wchodziły interesy amerykańskie. Niemcy akcją łodzi podwodnych utrudniali transporty morskie płynące do portu w Salonikach dla korpusu ekspedycyjnego gen. Sarraila. Nie miało to przecież większego znaczenia. Reakcyjna część opinii publicznej w Niemczech była wstrzymaniem wojny podmorskiej bardzo wzburzona i ostro atakowała za to kanclerza. W drugiej połowie 1916 r. wzmogły się znacznie głosy żądające energicznego prowadzenia działań podwodnych. Przedłużanie się wojny, coraz większy brak surowców potrzebnych przemysłowi wojennemu, coraz dotkliwsze niedomogi aprowizacyjne, zmęczenie społeczeństwa - wszystko to były czynniki pomniejszające szanse zwycięstwa. Koła rządzące w Niemczech dobrze zdawały sobie przy tym sprawę, że z zakończeniem wojny należy się spieszyć nie tylko ze względów militarnych i gospodarczych, ale i ze względów społecznych, rosnące bowiem niezadowolenie mas ludowych stawiało przed oczy panującej grupie junkiersko-burżuazyjnej groźne widmo rewolucji. Ludendorff, który szybko umacniał swą władzę, doszedł już w drugiej połowie 1916 r. do przekonania, że "nieograniczona akcja łodziami podwodnymi była ostatnim środkiem, który w niedługim czasie pozwoli zwycięsko ukończyć wojnę". Szef sztabu admiralicji admirał von Holtzendorff w memoriale z 22 grudnia 1916 r. dowodził: "Wojna musi się skończyć przed jesienią 1917 r., w przeciwnym razie nastąpi ogólne wyczerpanie i wynik jej będzie niepomyślny. W obozie nieprzyjacielskim, we Włoszech i we Francji, życie gospodarcze uległo takiemu wstrząsowi, że wszystko trzyma się tam tylko dzięki energii angielskiej. Jeśli uda nam się złamać Anglii kręgosłup, wojnę zakończymy szczęśliwie. Kręgosłupem Anglii jest okręt, który wyspom brytyjskim przywozi żywność i surowce i zapewnia im zdolność płatniczą wobec zagranicy". Admirał Holtzendorff obliczał dalej, że posiadane przez Niemcy 154 łodzie podwodne, z których 100 może być stale w akcji na morzu, mogą miesięcznie zatapiać 600 tys. ton. Ponadto przypuszczał, że energiczne działania niemieckie odstraszą co najmniej 2/5 okrętów neutralnych obsługujących Anglię. W rezultacie brytyjski transport morski w ciągu pięciu miesięcy ulegnie zmniejszeniu o 39%, a tego Anglia nie będzie w stanie wytrzymać. Pozostanie wówczas bez surowców i bez żywności, zwłaszcza że okres krytyczny przypadnie na przednówek, po wyczerpaniu zapasów zeszłorocznych. Jego zdaniem wojna podwodna musi się rozpocząć najpóźniej 1 lutego, aby jeszcze przed nowymi zbiorami można było osiągnąć spodziewane wyniki. W Anglii zapanuje głód i bezrobocie, a wówczas ten najgroźniejszy przeciwnik Niemiec zmuszony będzie prosić o pokój. Eksperci niemieckiej marynarki wojennej gwarantowali, że obliczenia te są najzupełniej realne. 9 stycznia 1917 r. obecni na wielkiej naradzie w kwaterze głównej w Pszczynie pod przewodnictwem cesarza opowiedzieli się za nieograniczoną wojną podmorską. Wbrew stanowisku kanclerza przeważyli szalę Hindenburg i Ludendorff oświadczeniem, że nie mogą odpowiadać za sytuację na froncie, jeśli najpóźniej do 1 lutego łodzie podwodne nie ruszą do akcji. Jednocześnie wzięli oni całkowitą odpowiedzialność za wszystkie skutki tego kroku; możliwość wystąpienia zbrojnego Stanów Zjednoczonych wyraźnie bagatelizowali. Do powzięcia decyzji przyczynił się, rzecz charakterystyczna, i ten argument, że gdyby Rzesza zawarła pokój kompromisowy bez próby złamania przeciwnika akcją łodzi podwodnych, naród niemiecki (tzn. niemiecka reakcja) nigdy nie darowałby cesarzowi słabości, która nie dozwoliła mu uciec się do ultima ratio, aby odnieść pełne zwycięstwo. 31 stycznia 1917 r. dyplomaci niemieccy akredytowani w stolicach państw neutralnych złożyli rządom tych państw deklarację zapowiadającą, że z dniem 1 lutego rozpoczęta zostanie nieograniczona wojna podmorska i niemieckie łodzie podwodne zatapiać będą wszystkie okręty na wodach okalających Wyspy Brytyjskie, Francję i Włochy. Dowódcy łodzi otrzymali rozkaz działania z całą bezwzględnością i atakowania przede wszystkim okrętów handlowych. Oznaczało to, że zatapiane będą wszystkie okręty, także państw neutralnych, bez uprzedzenia i bez troski o ratowanie ludzi. Krok ten pociągnął za sobą doniosłe skutki. tc Rozdział pięćdziesiątyŃ ósmy:Ń Wystąpienie StanówŃ Zjednoczonych tc Rząd Stanów Zjednoczonych zareagował na deklarację niemiecką z 31 stycznia o wszczęciu nieograniczonej wojny podmorskiej szybko i energicznie, 3 lutego 1917 r. zerwał stosunki dyplomatyczne z Rzeszą. Stany Zjednoczone zaraz w pierwszych dniach wojny, 4 sierpnia 1914 r. ogłosiły neutralność i początkowo rzeczywiście ściśle jej przestrzegały. Prezydent Wilson w orędziu z 19 sierpnia 1914 r. wezwał obywateli amerykańskich, aby byli "bezstronni i w myśli i w czynach". Naród Stanów Zjednoczonych bowiem utworzył się z synów wielu narodów, zwłaszcza tych, którzy obecnie walczą ze sobą. Powstały więc w USA obawy, że namiętności, które wzbudziła wojna tocząca się w Europie, mogą osłabić spoistość narodową republiki północnoamerykańskiej. Zarazem rząd waszyngtoński ogłosił, że pożyczki ewentualnie udzielone państwom walczącym byłyby sprzeczne "z prawdziwym duchem neutralności". Sekretarz stanu spraw zagranicznych Bryan motywował to zarządzenie tym, że gdyby obywatele amerykańscy udzielali pożyczek stosownie do swych sympatii narodowych, prowadziłoby to do tego, że "interes pieniężny" podzieliłby naród Stanów Zjednoczonych na zwalczające się obozy. Świadectwem nieskrystalizowanych jeszcze poglądów na sprawę wojny są słowa płk House'a, zaufanego doradcy prezydenta. "Jeżeli zatriumfuje Koalicja - pisał 22 sierpnia 1914 r. House do Wilsona - będzie to hegemonia Rosji na kontynencie europejskim. Odwrotnie, jeśli zwyciężą Niemcy, znajdziemy się na wiele lat pod jarzmem germańskiego militaryzmu". Pierwsze tygodnie wojny nie zapowiadały Amerykanom korzyści gospodarczych, przeciwnie przyniosły im straty. W Europie przeważało przekonanie, że wojna zakończy się w krótkim czasie, że wobec tego zapasy żywności, surowców i wyrobów przemysłowych w państwach europejskich są wystarczające, i że przywóz jest zbędny. Był on ponadto znacznie utrudniony, gdyż handlowe okręty francuskie i angielskie zajęte były transportem wojska, niemieckie zaś zablokowane w swych portach. Stąd raptownie ustał, a w każdym razie uległ znacznemu zmniejszeniu amerykański eksport do Europy, nawet eksport bawełny, i Stany Zjednoczone stanęły przed widmem groźnego kryzysu gospodarczego. Niebezpieczeństwo zaostrzał jeszcze fakt, że kapitaliści europejscy wycofali swe kapitały ze Stanów Zjednoczonych, co prowadziło do spadku dolara. Sytuacja wszakże zmieniła się szybko. Już w październiku 1914 r. zaczęło brać górę przekonanie o wojnie długotrwałej, zapasy zużywano, rosła potrzeba nowych zakupów. Anglia i Francja zaczęły nabywać na rynku amerykańskim zarówno sprzęt wojenny, jak i żywność, surowce, zwłaszcza bawełnę i ropę. Banki amerykańskie chętnie udzielały wysokich kredytów, aby móc sprzedawać jak najwięcej i zdobyć przewagę nad konkurentami z Kanady, Australii i Argentyny. 24 października 1914 r. rząd zawiadomił banki, że nie sprzeciwia się udzielaniu państwom walczącym kredytów krótkoterminowych. Rzecz jasna, że wszystkie te transakcje mogli Amerykanie przeprowadzić jedynie z Francją i Anglią, Niemcy z powodu blokady nie wchodziły w grę jako odbiorca na wielką skalę. W tych warunkach Stany Zjednoczone nie mogły długo utrzymać swej "bezstronności". Do listopada 1916, r. państwa koalicji uzyskały ze strony banków amerykańskich w formie kredytów towarowych i pożyczek 1929 mln dolarów, Niemcy zaś niespełna 20 mln. Głównym bankierem państw koalicji był znany nowojorski Dom Morgana. Dostawcami państw koalicji było ponad 900 wielkich firm amerykańskich, a między innymi tacy potentaci, jak Dupont de Nemours, Bethlehem Steel Company, United States Steel Corporation, General Eleclric Company i inni. Kapitał amerykański był więc powiązany ścisłymi węzłami interesu z Anglią i Francją. Przegrana koalicji przyniosłaby niewątpliwie wielkim firmom amerykańskim znaczne straty. Ale to bynajmniej nie znaczy, iż naród Stanów Zjednoczonych pragnął wziąć udział w wojnie. Pułkownik House pisał: "90% Amerykanów sprzeciwia się interwencji zbrojnej". Dużą wymowę miał fakt, że w kampanii wyborczej przed wyborami prezydenta w listopadzie 1916 r. obaj kandydaci, Wilson i Hughes, występowali jako zwolennicy neutralności. Stany Zjednoczone muszą pozostać "poza wojną", był to slogan głoszony przez obie partie. Przeciwko udziałowi w wojnie i za zachowaniem całkowitej neutralności opowiadały się związki zawodowe i organizacje farmerskie. Przeciwnikami wystąpienia zbrojnego byli również Niemcy amerykańscy, zamożni i ruchliwi, których było około 4 mln. Także Irlandczykom ich stanowisko antyangielskie dyktowało postawę pokojową; Żydom zaś - ich niechęć do caratu. W wychodźstwie polskim przeważały tendencje antyniemieckie, ale występował również i kierunek antyrosyjski. Wśród mas ludności zupełnie zamerykanizowanej górowała nieufność do Europy i tradycyjne dążenie do trzymania się z dala od wszelkich powikłań europejskich. W kampanii propagandowej, prowadzonej przez obie strony z dużym nakładem środków, przewagę mieli niewątpliwie Anglicy i Francuzi. Zresztą Niemcy sami nazbyt często szkodzili sobie i dostarczali argumentów przeciwnikom. Propaganda koalicyjna doskonale wyzyskiwała zatapianie okrętów pasażerskich, gdy ginęli obywatele amerykańscy ("Lusitania" 7 maja, "Arabic" 19 sierpnia 1915 r., "Sussex" 24 maja 1916Ď). Walnym atutem w agitacji przeciwko państwom centralnym była również akcja sabotażowa i szpiegowska prowadzona na terenie Stanów Zjednoczonych przez wywiad niemiecki. Na żądanie władz amerykańskich został odwołany niemiecki attache wojskowy von Papen, późniejszy kanclerz Rzeszy. Jednak, mimo że wszystkie takie fakty nastrajały opinię publiczną w Ameryce przeciwko Niemcom, społeczeństwo nie było jeszcze przygotowane do wystąpienia zbrojnego. Rząd biorąc tę możliwość coraz poważniej pod uwagę rozumiał jednocześnie, że decyzji tak ciężkiej nie można podejmować wbrew nastrojom i dążeniom znacznej większości narodu. W lutym 1917 r., w pierwszych już dniach nieograniczonej wojny podmorskiej sytuacja zmieniła się radykalnie. Okręty, w obawie niemieckich łodzi podwodnych nie wypływały na morze. W portach amerykańskich zaczęły się gromadzić stosy towarów. Zamówienia na eksport do Europy przestano realizować, a stanowiły 3/5 całego wywozu amerykańskiego. Kraj stanął znowu w obliczu kryzysu gospodarczego. Nie tylko przedstawiciele wielkiego kapitału, zainteresowanego w dostawach i pożyczkach dla Anglii i Francji, ale i farmerzy w stanach środkowych i i plantatorzy bawełny na południu zaczęli dotkliwie odczuwać skutki wojny i bezwzględnej akcji niemieckiej i zastanawiać się, czy istotnie Stany Zjednoczone mogą nadal zostać "poza wojną". Tradycyjny pogląd rozpowszechniony od czasów Waszyngtona, że wszelkie powikłania europejskie są dla Stanów Zjednoczonych obojętne, że z tej strony nie grozi im żadne niebezpieczeństwo, gdyż chroni je ocean, został nagle zachwiany. Znany publicysta amerykański Walter Lippmann pisał 17 lutego 1917 r. w czasopiśmie "New Republic", że Niemcy zagroziły bezpieczeństwu dróg na Atlantyku i na tym polega ich wina. Zwycięstwo Niemców na morzu - wywodził dalej Lippmann - prowadzi do tego, że staną oni na czele wielkiej koalicji niemiecko-rosyjsko japońskiej skierowanej przeciwko "światu atlantyckiemu". Pisząc te słowa Lippmann nie wiedział jeszcze prawdopodobnie o niedawnych nieodpowiedzialnych niewątpliwie posunięciach rządu berlińskiego. Rzecz tak wygląda. Od początku wojny Urząd Spraw Zagranicznych Rzeszy całą swą korespondencję z ambasadą niemiecką w Waszyngtonie przekazywał wyłącznie za pośrednictwem amerykańskiej ambasady w Berlinie. Przy czym wszelkie telegramy szły angielskim kablem podwodnym. Zdumiewać się więc należy lekkomyślnością sekretarza stanu Zimmermanna, który 16 stycznia 1917 r. przesłał na ręce ambasadora w Stanach Zjednoczonych z poleceniem przekazania dalej instrukcje dla posła niemieckiego w Meksyku. Na wypadek wybuchu wojny niemiecko-amerykańskiej rząd Rzeszy proponował Meksykowi sojusz wojskowy, pomoc finansową i otwierał przed nim perspektywy odzyskania ziem utraconych na rzecz północnego sąsiada w 1848 r., a mianowicie Teksasu, Nowego Meksyku i Arizony. Ponadto zachęcał do rozmów z rządem w Tokio dla zapośredniczenia pokoju między Japonią a Niemcami, a nawet co więcej, sojuszu tych państw przeciwko Stanom Zjednoczonym. Wysyłając takie instrukcje Zimmermann brał pod uwagę fakt, że Stany Zjednoczone znajdowały się od lata 1916 r. w ostrym konflikcie z Meksykiem, a wojska amerykańskie pod dowództwem gen. Pershinga wkroczyły na terytorium meksykańskie. Wywiad angielski, jak łatwo było przewidzieć, przejął i odszyfrował telegram Zimmermanna. 24 lutego odszyfrowany tekst znalazł się na biurku ambasadora amerykańskiego w Londynie Page'a. 1 marca opublikowała go prasa amerykańska. Wrażenie w społeczeństwie było olbrzymie. Meksyk, z którym Stany Zjednoczone były w konflikcie, Japonia, której ekspansja w Azji Wschodniej budziła coraz silniejszy niepokój, Niemcy, które zagrażały handlowi amerykańskiemu - wszystko to łączyło się teraz razem. 19 marca 1917 r. niemiecka łódź podwodna storpedowała okręt amerykański "Vigilentia", który zatonął wraz z całą załogą. Prezydent Wilson uznał, że fakty te wystarczą, że amerykańska opinia publiczna została już dostatecznie przygotowana do udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie. 21 marca zwołał Kongres, 2 kwietnia Senat 82 głosami przeciwko 6 powziął uchwałę upownżniającą rząd do wypowiedzenia wojny Niemcom; 6 kwietnia 1917 r. analogiczna uchwała większością 373 głosów przeciwko 50 zapadła w Izbie Reprezentantów. Tegoż jeszcze dnia, 6 kwietnia 1917 r. Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Niemcom. Dopiero w 8 miesięcy później, 7 grudnia 1917 r. wydały wojnę Austro-Węgrom. Stany Zjednoczone nie związały się z koalicją żadnymi traktatami ani umowami. Według przyjętej nomenklatury nie były państwami sprzymierzonymi, lecz stowarzyszonymi. Decyzja Waszyngtonu miała dla dalszego biegu wypadków duże znaczenie. Całą swą wielką potęgę gospodarczą oddawała republika północnoamerykańska w większej jeszcze niż dotąd mierze państwom zachodnim. Miało to szczególną wagę w chwili, gdy ich tonaż gwałtownie topniał pod atakami niemieckich łodzi podwodnych. Amerykańska flota, amerykańskie stocznie i cały potężny przemysł amerykański stanęły do dyspozycji sprzymierzeńców. Straty poniesione w wojnie podmorskiej można więc było szybko wyrównywać; bezpośrednia natomiast akcja zbrojna Amerykanów na frontach europejskich nie mogła nastąpić od razu. W chwili wybuchu wojny Stany Zjednoczone miały 200 tys. żołnierza pod bronią i tylko drobna część tego wojska mogła być użyta w Europie. Natomiast wystawienie i wyszkolenie wielkiej armii, która by zaważyła na losach wojny, wymagało około roku. Toteż dopiero wiosną 1918 r. zaczęły większe jednostki wojsk amerykańskich przybywać na front francuski. Ogółem w 1918 r. znalazły się we Francji 42 dywizje wojsk amerykańskich, z których każda liczyła około 27 tys. żołnierzy i około tysiąca oficerów, razem więc było wojska Stanów Zjednoczonych 1176000. Czynny udział w walkach na froncie wzięło 29 dywizji, a więc 812000 żołnierza. Była to więc pomoc znaczna, zwłaszcza gdy się zważy, iż Amerykanie przybyli do Francji w czasie, gdy Francuzi, Belgowie i Anglicy byli już czteroletnimi bojami wyczerpani. Znaczna była również pomoc na morzu udzielona koalicji przez Stany Zjednoczone. Pełną parą pracowały stocznie amerykańskie. Amerykańska marynarka konwojowała transporty morskie i ścigała niemieckie łodzie podwodne. Pod koniec wojny pełniło służbę na wodach europejskich ponad 300 okrętów wojennych amerykańskich mających 75 tys. marynarzy na pokładzie. tc Rozdział pięćdziesiątyŃ dziewiąty:Ń Wojna podmorska tc Pierwsze trzy miesiące ofensywy łodzi podwodnych zdawały się potwierdzać słuszność obliczeń admiralicji niemieckiej, że w przeciągu pół roku Wielka Brytania zostanie powalona i zmuszona do wszczęcia rokowań pokojowych. Anglia znalazła się istotnie w sytuacji bardzo trudnej. Straty jej marynarki handlowej były duże; np. w kwietniu 1917 r. o 30% wyższe, niż to przewidywała admiralicja niemiecka. Groźba wygłodzenia Anglii i zdezorganizowania jej przemysłu wydawała się zupełnie realna. Położenie pogarszał jeszcze fakt, że armatorzy krajów neutralnych woleli nie narażać swych okrętów na ryzyko spotkania z łodziami niemieckimi i zatrzymywali je w portach macierzystych. Znane i stosowane sposoby obrony początkowo zawodziły. Pościg przez torpedowce nie dawał rezultatów, gdyż łódź zwykle dość wcześnie dostrzegała zbliżanie się przeciwników i miała czas schronić się w głębinach morskich. Wątpliwe wyniki przynosiło również wyznaczanie okrętom handlowym oddzielnych "dróg", które byłyby strzeżone przez flotę wojenną, Niemcy szybko orientowali się w ich kierunkach i wskutek tego znali miejsca, w których można było atakować transporty angielskie. Po kilku miesiącach sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Przede wszystkim wyczerpywały się siły niemieckie. Łódź podwodna po pewnym okresie pływania wymagała gruntownego remontu, jej załoga pełnego wypoczynku. Gdy w kwietniu w akcji było 102 łodzie, w maju liczba ta spadła do 84. Nie mniejsze znaczenie miał fakt, że gdy słabły siły niemieckie, wzmagał się opór koalicji. Na Morzu Północnym na przestrzeni około 400¬7¦km stanęła olbrzymia przegroda ze 100 tys. min. Patrole morskie tropiące łodzie niemieckie liczyły ogółem 8 tys. statków, wypadało więc 100 pościgowców na jedną łódź podwodną. Bardzo skuteczną ochroną okazały się konwoje. Przewaga sił morskich po stronie Sprzymierzonych była wówczas tak duża, że atak łodzi był mało skuteczny, a pociągał dla niej znaczne ryzyko. Stosowano i inne jeszcze środki walki. Były to okręty-pułapki o pozorach i wyglądzie zwykłego statku handlowego. Miały one wszakże starannie ukrytą artylerię, która zasypywała pociskami zbliżającą się łódź podwodną. Trzeba następnie uwzględnić podstawowy błąd w obliczeniach admiralicji niemieckiej; brała ona pod uwagę jedynie tonaż angielski, liczyła bowiem, że statki państw neutralnych w obawie przed zatopieniem nie będą wypływały na morze. Istotnie tak sytuacja wyglądała w pierwszych tygodniach wojny podmorskiej, uległa wszakże radykalnej zmianie, gdy Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Niemcom. Wówczas neutralne państwa Europy musiały ugiąć się przed wolą Waszyngtonu i Londynu, jeśli nie chciały pozbawić się niezbędnego przywozu z Ameryki. Okręty neutralne wypłynęły znowu z portów i 5/6 floty handlowej całego świata stanęło do dyspozycji Sprzymierzonych. Zniszczenie tonażu światowego wymagało lat, a na to Niemcom brakło czasu. Latem 1917 r. Niemcy zrozumieli, że chociaż akcja łodzi podwodnych przyniosła przeciwnikowi wielkie straty, wojny jednak nie rozstrzygnie. tc Rozdział sześćdziesiąty:Ń Ofensywa Nivelle'aŃ i trudności wewnętrzneŃ Francji tc Jeżeli państwa centralne nie mogły uważać rezultatów kampanii 1916 r. za pomyślne, to i koalicja nie miała powodów do zadowolenia. Nie zdołała zapobiec klęsce rumuńskiej, w bitwie nad Sommą poniosła ogromne straty, zupełnie niewspółmierne do uzyskanych wyników. Koniec wojny wydawał się równie daleki jak przed rokiem. Powszechne niezadowolenie i utrata zaufania do naczelnego dowództwa sprawiły, że stopniowo odsuwano od komendy gen. Joffre'a, zwycięzcę w pierwszej bitwie nad Marną. Mianowano go 27 grudnia 1916 r. marszałkiem Francji (była to pierwsza buława marszałkowska nadana przez republikę), ale odsunięto od władzy. Następcą jego został gen. Robert Nivelle, wsławiony zwycięską obroną Verdun. Nivelle był twórcą i głównym przedstawicielem tzw. młodej szkoły z Verdun. Odważny, opromieniony laurami świetnych zwycięstw, pewny siebie, wzbudził w społeczeństwie wielkie zaufanie i wielkie nadzieje. Był on stanowczym przeciwnikiem stosowanej przez Joffre'a strategii zużycia i ataków o celach ograniczonych, które przynosiły ogromne straty w ludziach, a nie dawały rezultatów. Według Nivelle'a atak musi być szybki, gwałtowny i dać w skutku przełamanie frontu nieprzyjacielskiego. "Przełamiemy front niemiecki - oświadczył - gdy będziemy chcieli, pod warunkiem, że operację przeprowadzimy przez zaskoczenie i nagły atak w 24 lub 48 godzin". Nowy wódz francuski rozpoczął od razu przygotowania do wielkiej ofensywy, którą planowano pierwotnie na początek, następnie na wiosnę 1917 r. Uderzyć mieli jednocześnie Anglicy nad Sommą, Francuzi nad Aisne, Włosi nad Isonzo (Soczą), Rosjanie na froncie wschodnim. Uderzeniom tym sekundować mieli na froncie bałkańskim Rumuni i francuski korpus ekspedycyjny w Salonikach. Po tak przygotowanej, wielofrontowej ofensywie Nivelle obiecywał sobie bardzo wiele, może nawet ostateczne złamanie przeciwnika. Rosja nie mogła jednak przeprowadzić ofensywy tak wielkiej, jakiej od niej domagały się państwa zachodnie. Wobec tego wstrzymywali się z wystąpieniem Rumuni, a także Włosi. Ofensywa rosyjska, zwana ofensywą Kiereńskiego, odbyła się później i miała znacznie mniejszy zasięg. Nieoczekiwanym utrudnieniem ataku francusko-angielskiego była decyzja dowództwa niemieckiego, nakazująca skrócenie frontu. W lutym i marcu wojska niemieckie opuściły planowo wybrzuszenie frontu między Arras i Soissons i wycofały się na linię prostszą i krótszą, zwaną pozycją Zygfryda. Wskutek tej operacji Niemcy wzmocnili swe odwody, Sprzymierzeni zaś zmuszeni zostali do przeprowadzenia ataku na terenie systematycznie i gruntownie zniszczonym przez ustępujące wojska niemieckie. Trudności piętrzyły się zresztą przed Nivellem ze wszystkich stron. Dowódca angielski Sir Douglas Haig sprzeciwił się ofensywie jako zbyt ryzykownej. Dopiero interwencja premiera francuskiego Brianda w Londynie sprawiła, że rząd brytyjski nakazał gen. Haigowi, aby się podporządkowali woli francuskiego wodza. Wbrew opinii większości generałów francuskich, m in. Pétaina, gen. Nivelle uważał, że ofensywy nie można odkładać, gdyż wojna podmorska przynosi sprzymierzonym wielkie straty, a ponadto Niemcy będą mogli w najbliższych miesiącach sprowadzić posiłki z frontu wschodniego. Metodę ataku określił wódz francuski słowami: "Powinniśmy dążyć do zupełnego zdezorganizowania przeciwnika rzucając gwałtownie naprzód wszystkie siły będące do rozporządzenia i zajmując punkty ważne dla zaopatrywania armii nieprzyjacielskiej". Ofensywa Nivelle'a rozpoczęła się na wiosnę. 9 kwietnia 1917 r. między Arras i Lens ruszyli do ataku Anglicy, 12 - Francuzi w kierunku Saint-Quentin, 16 - również Francuzi pomiędzy rzeką Oise a Reims. Pierwsza linia okopów nieprzyjacielskich została wszędzie zdobyta. "Atakujący - raportował gen. Guignabaudet - ruszają jak jeden człowiek w sposób wspaniały i docierają do okopów nieprzyjacielskich. Lecz tu zaczyna się dramat, spod betonowych wzniesień odzywają się karabiny maszynowe". Nacierający znaleźli się pod morderczym ogniem z dwóch stron i nie mogli przedostać się do dalszych linii. Tylko na niewielkim odcinku pomiędzy Craonne i Berry-au-Bac wdarli się trzy kilometry w głąb pozycji niemieckich. Rachuby Nivelle'a zawiodły. 19 kwietnia padł rozkaz zatrzymania ataku. Osiągnięto pewne powodzenie taktyczne, wzięto do niewoli około 40 tys. jeńców, ale front nie został przerwany, nie zadano nieprzyjacielowi spodziewanego mocnego ciosu. Straty własne za to były wielkie, zupełnie nieproporcjonalne do odniesionych korzyści, około 35 tys. zabitych, 85 tys. rannych. Pomimo wszystko Nivelle nie dał jeszcze za wygraną i między 30 kwietnia a 5 maja rzucał wojska do ataków pod Reims i Chemin des Dames, ale były to już uderzenia o mniejszej sile, równie bezowocne. Koncepcja Nivelle'a załamała się całkowicie. Prostą konsekwencją tego faktu była dymisja udzielona generałowi 15 maja 1917 r. Tego samego dnia naczelnym wodzem armii francuskiej mianowany został popularny w wojsku gen. Philippe Petain, szefem sztabu zaś przywrócony do względów i do czynnej służby gen. Ferdynand Foch. Nowy wódz naczelny, sceptycznie nastrojony, nie wierzył w możliwość odniesienia zwycięstwa siłami samej Francji i Anglii i obrał drogę unikania znaczniejszych działań wojennych i odwlekania ich do 1918 r., kiedy spodziewano się przybycia na ląd europejski większych sił organizującej się dopiero i szkolącej armii amerykańskiej. "Oczekuję Amerykanów i czołgów" - powtarzał Petain. Po krwawych hekatombach ofensywy Nivelle'a była to zapewne smutna konieczność. Było to zarazem pozbawienie zmęczonego wojną społeczeństwa wszelkich nadziei na bliskie zwycięstwo i bliski pokój. W ciągu r. 1916 wystąpiły we Francji wyraźne oznaki zmęczenia wojną i ogólnego zniechęcenia. Trudności parlamentarne, z którymi walczyły kolejno zmieniające się gabinety Vivianiego, Brianda, Ribota, Painlevégo, nie były wielkie, stronnictwa stały w olbrzymiej większości na gruncie jedności narodowej z 1914 r.; opozycja i krytyka dotyczyła poszczególnych posunięć rządu, jego taktyki w niektórych sprawach, lecz nie samej zasady prowadzenia wojny aż do zwycięstwa i nie celów wojennych. Ale poza parlamentem, w masach ludowych rósł i potężniał ruch opozycyjny. Ciężkie warunki bytowe, stały wzrost cen artykułów pierwszej potrzeby, za którym nie podążał wzrost płac, ponadto wieści z frontu, wszystko to wzmagało zniechęcenie społeczeństwa. Wieści, w 1916 r. rozpowszechniające się za pośrednictwem rannych i urlopowanych z "piekła w Verdun", napełniły kraj zgrozą. Ofensywa nad Sommą, której prawdziwego celu nie rozumiano, wzbudziła początkowo duże nadzieje; tym większe było przygnębienie, gdy się spostrzeżono, iż wynikiem ciężkich wielotygodniowych walk było przesunięcie linii frontu o kilka kilometrów naprzód. Pismo "Fala" (La Vague) szeroko otworzyło swe łamy opisom cierpień walczących żołnierzy i publikowało liczne, gorzkie częstokroć, listy z frontu. W szeregach partii socjalistycznej rosła opozycja przeciwko wojnie i przeciwko udziałowi socjalistów w rządzie jedności narodowej. Przywódca związku zawodowego metalowców Alphonse Merrheim już w maju 1915 r, oświadczył: "Ta wojna nie jest naszą wojną". Na zjeździe partyjnym w grudniu 1916 r. za dalszym udziałem socjalistów w rządzie opowiedziało się 1637 delegatów, ale przeciw udziałowi głosowało 1372. Jednocześnie padło 1407 głosów przeciwko 1537 za wznowieniem stosunków z partiami socjalistycznymi krajów nieprzyjacielskich. Rok 1917 przyniósł dalsze zaostrzenie sytuacji. Francję ogarnęła fala strajków. W pierwszych latach wojny strajki wybuchały również, miały jednak charakter przeważnie ekonomiczny, walczono z pogarszającymi się warunkami bytowymi. Teraz, w 1917 r., polityczne cele wystąpień robotniczych były coraz wyraźniejsze. Wpływowy związek metalowców rzucił hasło rewolucyjne: "Jeśli trzeba będzie, potrafimy powstać, aby złączyć się z naszymi towarzyszami z Rosji i z Niemiec we wspólnej międzynarodowej akcji przeciwko wojnie zaborczej". W maju i czerwcu 1917 r. w samym Paryżu strajkowało ponad 100 tys. robotników. Nie mniej znamienne były objawy wrzenia w armii. 20 maja 1917 r. żołnierze wielu pułków, które otrzymały rozkaz pójścia do ataku, odmówili posłuszeństwa. W niektórych miejscach żołnierze oświadczyli, że gotowi są trwać w okopach, lecz nie ruszą do natarcia. W Soissons dwa pułki chciały opanować pociągi, jechać do Paryża i wysłać delegację do parlamentu z żądaniem natychmiastowego zawarcia pokoju. Wódz naczelny Petain stwierdził, że "zło tkwi głęboko, ale jest uleczalne" i energicznie wziął się do przywrócenia dyscypliny w armii. Kodeks wojskowy przewidywał karę śmierci dla winnych nieposłuszeństwa w obliczu wroga. Rząd nie odważył się jednak na wykonanie tych przepisów w stosunku do żołnierzy winnych złamania dyscypliny, których było tysiące. Nie było zresztą po temu najmniejszych możliwości. W rezultacie sądy wojenne wydały 150 wyroków śmierci; wykonano ich 23. Przyczyny wystąpień żołnierskich były najrozmaitsze. A więc powszechne w wojsku przekonanie o lekkomyślnej decyzji podjęcia ofensyw¨ Nivelle'a i całkowitej bezużyteczności ofiar życia ludzkiego, jakie ona pociągnęła. Następnie słuszne oburzenie żołnierzy z powodu ciężkich warunków bytowych, jakich rząd nie umiał oszczędzić ich rodzinom. Wreszcie w wielu wypadkach brak należytego starania i opieki ze strony oficerów. Dowództwo nie ograniczyło się do karania żołnierza, lecz w pewnej przynajmniej mierze starało się poprawić warunki jego życia, zwłaszcza aprowizację, a także przedłużyć godziny wypoczynku i ułatwić urlopy. Petain usiłował również wpłynąć na korpus oficerski, aby zbliżyć go do prostego żołnierza. W drugiej połowie czerwca 1917 r. niebezpieczna sytuacja w armii została już opanowana. Petain wszakże umocnił się jeszcze w swym poglądzie, że należy czekać na Amerykanów oraz na czołgi. Czekać nie było jednak rzeczą łatwą, gdyż zniechęcenie, obawy przed klęską i nastroje antywojenne ogarnęły także część klas posiadających. Dawny premier i minister finansów Joseph Caillaux, od wielu lat zwolennik ścisłej współpracy kapitału francuskiego z kapitałem niemieckim, wszczął bez porozumienia z rządem rozmowy z emisariuszami Berlina. Wywiad niemiecki głęboko zapuścił we Francji korzenie i działał sprawnie rzucając ogromne sumy na przekupywanie prasy i na szerzenie nastrojów defetystycznych. Głośne skandale związane z osobami międzynarodowego awanturnika Bolo Paszy i tancerki Mata Hari, pozostających na żołdzie wywiadu niemieckiego, a mających rozgałęzione stosunki w paryskim świecie finansów i polityki, wywołały niepokój i obniżały autorytet kół rządzących. Zmieniające się gabinety (dymisja Brianda 17 marca 1917 r., ministerium Ribota 20 marca - 10 września 1917 r., ministerium Painlevego 13 września - 13 listopada 1917 r.) i rządy chwiejne, pozbawione autorytetu, nie mogły opanować położenia. W tych warunkach po dymisji gabinetu Painlevego ważną kwestią stała się sprawa jego następcy, czy będzie nim rzecznik prowadzenia wojny do ostateczności, czy zwolennik ustępstw i rokowań z Niemcami. "Trzeba wybierać - powiedział prezydent Poincare - pomiędzy Caillaux a Clemenceau. Mój wybór już padł". 16 listopada 1917 r. Clemenceau, starzec 76-letni o niezwykle żywej inteligencji i nieokiełznanej, a wiekiem nieosłabionej energii, mianowany został prezesem ministrów i ministrem wojny. W deklaracji, którą 20 listopada złożył w Izbie Deputowanych, zapowiedział wzmożony wysiłek nad wydobyciem z kraju "wszystkich energii". A 8 marca 1918 r. rzucił swe słynne: "Moja polityka zagraniczna i moja polityka wewnętrzna tworzą jedno. Polityka wewnętrzna - prowadzę wojnę. Polityka zagraniczna - prowadzę wojnę. Wciąż prowadzę wojnę". tc Rozdział sześćdziesiątyŃ pierwszy:Ń Caporetto tc W r. 1917, gdy upadł carat, gdy imperializm rosyjski coraz widoczniej tracił siły i znaczenie, gdy pokonana była Serbia, głównym przeciwnikiem monarchii habsburskiej były Włochy. Do dawnych uraz sięgających Risorgimento i wojen Xix w., do świeżych niechęci sprzed dwu lat, gdy włoski sojusznik z Trójprzymierza wystąpił przeciwko Austrii zbrojnie, przybyły nowe żale. Dobrze przecież wiedziano w Wiedniu, że opór Włoch utrudniał Austro-Węgrom zawarcie pokoju odrębnego. W związku z tym pośród wyższych wojskowych austriackich panował pogląd, że akcja przeciwko znienawidzonemu wrogowi uwieńczona powodzeniem może podnieść i ożywić nastroje społeczeństwa, zmęczonego wojną, ogarniętego przygnębieniem i apatią. Te powody podyktowały sztabowi austriackiemu decyzję podjęcia wielkiej ofensywy na froncie włoskim. Dla uniknięcia ryzyka zwrócono się do sprzymierzeńca niemieckiego o pomoc. Hindenburg i Ludendorff wyrazili zgodę. Nie decydował tu wzgląd militarny, gdyż Włochy uważano w niemieckiej kwaterze głównej za teren operacji najzupełniej drugorzędny. Rozstrzygnął moment polityczny, austriackie zwycięstwo nad Włochami przekreśliłoby bowiem możliwości ustępstw terytorialnych ze strony monarchii habsburskiej, a więc utrudniłoby zawarcie pokoju odrębnego. 24 października 1917 r. wojska austro-węgierskie, wspomagane przez dywizje niemieckie, ruszyły do ataku z trzech stron - nad Isonzo, w Alpach Karnickich i w Dolomitach. Uderzenie było silne i od razu uwieńczone znacznym powodzeniem. W ciągu doby front włoski został przełamany pod Caporetto. Po parudniowych walkach atakujący z trudnych terenów górskich zeszli na nizinę, gdzie zatrzymali się nad rzeką Tagliamento, którą przekroczyli w pierwszych dniach listopada. Ostatecznie ofensywa zatrzymała się w końcu listopada nad rzeką Piawą. Straty włoskie były olbrzymie - około 300 tys. jeńców, ponad 3 tys. armat, znaczne zapasy żywności, odzieży itp. Była to zresztą nie tylko klęska wojskowa, ale i przejaw głębokiego kryzysu moralnego, przez który przechodziła i armia, i cały naród. Świadectwem tego była między innymi wielka liczba wypadków dezercji. Wojna nie była we Włoszech popularna. Opowiadali się przeciwko niej socjaliści, koła katolickie, liberałowie spod znaku Giolittiego. Wywierało to głęboki wpływ na żołnierza i jego wolę walki. Po Caporetto nastąpiła duża zmiana w nastrojach społeczeństwa. Klęska wojskowa przyczyniła się do skonsolidowania stronnictw burżuazyjnych pod hasłem "Włochy nie mogą zostać zwyciężone". 30 października 1917 r. stanął u władzy gabinet koalicyjny, złożony z przedstawicieli wszystkich stronnictw z wyjątkiem socjalistów. Dawny wieloletni premier Giovanni Giolitti, przeciwnik przystąpienia Włoch do wojny, przywódca "neutralistów", oświadczył publicznie, iż nigdy nie był zwolennikiem pokoju odrębnego. tc Rozdział sześćdziesiątyŃ drugi:Ń Opozycja w państwachŃ centralnych tc Warunki życia w oblężonej twierdzy, jaką stały się państwa centralne, były trudne. Zmniejszały się ustawicznie racje żywności i opału, rosły obowiązki pracy dla potrzeb wojny, pogarszały się warunki zdrowotne. Szczególnie ciężka była w Niemczech zima 1916-1917 r., tzw. zima brukwiowa (Kohlrubenwinter), gdy podstawowym pożywieniem robotnika stała się brukiew. Ograniczone początkowo w swym zasięgu manifestacje robotnicze przeciwko wojnie, których widownią były Niemcy już w 1915 r., przybrały na sile w roku następnym. 28 czerwca 1916 r. w dniu procesu przed sądem wojennym Karola Liebknechta, aresztowanego 1 maja, 50 tys. robotników wzięło udział w strajku protestacyjnym. Był to pierwszy wielki strajk polityczny podczas wojny. W 1917 r. fala strajkowa wzniosła się znacznie wyżej. W kwietniu 1917 r. wybuchły strajki w wielu miastach Niemiec, głównie w przemyśle zbrojeniowym. W samym Berlinie zastrajkowało 16 kwietnia 300 tys. robotników. W Lipsku strajkujący domagali się tworzenia rad robotniczych. Dla rządu było to groźne memento. Nie mniej groźnym zjawiskiem były bunty, które latem 1917 r. wybuchły we flocie wojennej stacjonującej w Kilonii. Marynarze protestowali przeciwko złemu wyżywieniu i nieodpowiedniemu traktowaniu przez oficerów. W końcu stycznia 1918 r. wybuchł potężny strajk w Berlinie i natychmiast ogarnął inne ośrodki przemysłowe Niemiec. Liczba strajkujących wynosiła ponad milion. Strajk ten nazwano później "generalną próbą rewolucji listopadowej". Rząd stłumił tę "próbę" wziąwszy wiele fabryk pod zarząd wojskowy i wprowadziwszy nadzwyczajne sądy wojenne. Socjaldemokracja niemiecka, jak wiemy, poparła rząd w chwili wybuchu wojny i zgodziła się na polityczne wewnętrzne zawieszenie broni (Burgfrieden). Jednak polityka ta szybko wzbudziła w szeregach partii opozycję. Już 2 grudnia 1914 r. Karol Liebknecht głosował w parlamencie przeciwko kredytom wojennym. W kwietniu 1915 r. działacze opozycyjni, grupujący się dokoła Karola Liebknechta, Róży Luksemburg, Franciszka Mehringa, Juliana Marchlewskiego i Wilhelma Piecka zaczęli wydawać pismo "Die Internationale". Stąd całe to grono zaczęto nazywać Grupą Międzynarodówki (Gruppe Internationale). Wychodziły z tego koła liczne pisma i ulotki wymierzone przeciwko wojnie. W jednej z ulotek wiosną 1915 r. pisał Licbknecht: "Główny wróg narodu niemieckiego znajduje się w Niemczech: to niemiecki imperializm, niemiecka partia wojenna, niemiecka tajna dyplomacja". Na ogólnoniemieckiej konferencji w Berlinie 1 stycznia 1916 r. członkowie Grupy Międzynarodówki opracowali program walki przeciwko imperializmowi i przeciwko wojnie. Zarazem postanowili wydawać dla szerzenia swych poglądów ulotki zwane "listami politycznymi". Nazywano je "listami Spartakusa", a całe ugrupowanie jego zwolenników spartakusowcami. W tym samym miesiącu członkowie grupy powołali do życia Związek Spartakusa. W kilkanaście miesięcy później, 8 kwietnia 1917 r. na konferencji w Gotha zawiązana została Niezależna Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (Unabhängige Sozialdemokratische Partei Deutschlands), w skrócie USPD. Trzon USPD stanowili centryści z Kautskym, Haasem, Dittmanem i Ledebourem na czele. Dla zachowania wpływu na masy robotnicze rzucali oni głośno hasło walki o pokój i wyrzeczenie się aneksji, ale główne pole swego działania upatrywali w staraniach o reformy na terenie parlamentu. Najsilniejsze wpływy w związkach zawodowych, w aparacie partyjnym, w prasie partyjnej i we frakcji parlamentarnej zachowali socjaldemokraci współdziałający z rządem, tzw. socjaliści większościowi. Na ich czele stali Fryderyk Ebert i Filip Scheidemann. Najsłabsi liczebnie, ale najbardziej konsekwentni w programie i w działaniu byli spartakusowcy. W monarchii habsburskiej wielonarodowościowy charakter państwa komplikował jeszcze bardziej położenie. Karol I, który wstąpił na tron po śmierci cesarza Franciszka Józefa 21 listopada 1916 r., rozumiał potrzebę reformy ustroju politycznego, ale słaby i niedoświadczony, pozbawiony w swym otoczeniu poważnych współpracowników, nie zdołał niczego osiągnąć. Trafny zamiar powołania rządu o szerokim oparciu, w którego skład skądinąd weszliby przedstawiciele wszystkich narodów Austrii i który by podjął dzieło zasadniczej przebudowy monarchii, spełzł na niczym skutkiem stanowczego sprzeciwu Niemiec. Podobnie nie powiodła się próba reformy prawa wyborczego i pewnej demokratyzacji rządów na Węgrzech. Nie dały również rezultatu zabiegi cesarza o pokój odrębny z koalicją. Tymczasem ruchy odśrodkowe ludów monarchii wzrastały wydatnie. W lipcu 1917 r. przywódcy chorwaccy i dalmatyńscy zawarli z Serbami ugodę zwaną paktem z Korfu o utworzeniu państwa jugosłowiańskiego. Było to dla dynastii i dla rządu poważne ostrzeżenie. Energiczną propagandę w krajach koalicji za niepodległością Czech i połączeniem z nim Słowacji prowadzili Czesi Tomasz Garrigue Masaryk i Edward Beneś oraz Słowacy Milan Śtefanik i Stefan Osusky. Nie brakło i groźnych ostrzeżeń w dziedzinie społecznej. Niedola wojenna wpłynęła na zaostrzenie walki klasowej i oporu mas pracujących różnych narodowości przeciwko wojnie. Groźny był zwłaszcza wielki strajk, który w styczniu 1918 r. ogarnął Wiedeń i liczne miejscowości w Austrii, Styrii, Czechach i na Węgrzech. Strajkujący robotnicy domagali się nie tylko poprawy warunków aprowizacyjnych, ale także reformy prawa wyborczego do sejmów krajowych i do rad miejskich oraz gwarancji, że zawarty zostanie pokój bez aneksji i bez odszkodowań. Był to więc strajk o charakterze politycznym, skierowany nie tylko przeciwko władzom austriackim, lecz w dużej mierze przeciwko sprzymierzonym Niemcom. Nie darmo "Wiedeńska Gazeta Robotnicza" ("Wiener Arbeiterzeitung") strajk ten nazwała "ciosem wymierzonym w serce imperializmu niemieckiego". Ciężkie warunki życia mas pracujących i trudne, stale się pogarszające położenie tzw. warstw średnich, zwłaszcza inteligencji pracującej, uderzały tym silniej, że równocześnie zrzeszenia monopolistyczne związane z produkcją wojenną powiększały ustawicznie swe zyski i tworzyły olbrzymie fortuny. tc Rozdział sześćdziesiątyŃ trzeci:Ń Rewolucja w Rosji tc Wojna pod wieloma względami uderzyła Rosję silniej niż inne państwa i, co na pierwszy rzut oka może się wydawać rzeczą dziwną, szybciej zachwiała podstawy jej życia gospodarczego i społecznego. Od pierwszych miesięcy wojny znalazła się Rosja w położeniu oblężonej twierdzy. Lądowa granica na zachodzie z Niemcami i Austro-Węgrami stała w ogniu walki, połączenia morskie, Sund na północnym zachodzie, Dardanele na południu, zostały zamknięte przez nieprzyjaciela. Łączność ze światem dawały jej tylko zamarzające na kilka miesięcy w roku i oddalone od głównych ośrodków kraju porty w Archangielsku, Murmańsku i Władywostoku. Tylko tą daleką i niepewną drogą mogła się Rosja zaopatrywać w potrzebny jej sprzęt bojowy i, co nie mniej ważne, prowadzić handel zagraniczny. Odczuła to dotkliwie walcząca armia rosyjska, której przemysł rodzimy mógł dostarczać zaledwie część potrzebnych jej armat, karabinów, nabojów. Odbiło się to silnie na życiu gospodarczym kraju, gdyż wydatnie zmniejszył się handel zagraniczny. W rosyjskich obrotach handlowych Niemcy zajmowały przed wojną pierwsze miejsce, zaopatrując rynek rosyjski przede wszystkim w artykuły przemysłu chemicznego i metalurgicznego. Nagłe zamknięcie tego źródła wywołało poważne trudności, zwłaszcza że przemysł zbrojeniowy rosyjski stanął przed nowymi a ciężkimi zadaniami. Równie niebezpieczny dla sytuacji gospodarczej i finansowej państwa był fakt, iż z natury rzeczy znacznie ograniczony został wywóz. Mobilizacja i przejście wielu mężczyzn na wsi do pracy w rosnącym przemyśle wojennym spowodowały brak siły roboczej w rolnictwie, szczególnie w gospodarstwach chłopskich. W niektórych guberniach 1/3 uprawnej ziemi, niekiedy nawet więcej, leżało odłogiem. W tym urodzajnym rolniczym kraju dość prędko wystąpiły trudności żywnościowe, zwłaszcza w większych miastach, pomimo że ustał wywóz zboża i bydła do Niemiec. Przyczyna leżała zresztą nie tylko w niedomogach rolnictwa, ale i w wadach transportu. Koleje, których sieć była za rzadka w stosunku do potrzeb kraju, zostały obarczone dodatkową ciężką pracą przewozów wojskowych, otrzymywały natomiast zmniejszoną ilość węgla. Ponadto dały się we znaki niedomogi w taborze kolejowym. Znaczna liczba parowozów uległa uszkodzeniu, a warsztaty nie mogły podołać naprawom. Dotkliwie brak węgla odczuwał też przemysł, zwłaszcza w Piotrogrodzie i Moskwie. W październiku 1915 r. np. fabryki piotrogrodzkie dostały zaledwie połowę potrzebnego im węgla. Zacofanie gospodarcze ówczesnej Rosji sprawiło, że nagły rozwój przemysłu zbrojeniowego, nie wystarczający w stosunku do potrzeb kraju, spowodował zastój, a w każdym razie duże trudności w innych dziedzinach produkcji. Było rzeczą coraz bardziej widoczną, że nieudolny, zmurszały system caratu nie jest w stanie podołać ciężkim zadaniom, które przed Rosją stawiała tocząca się wojna. Stąd płynęła decyzja powołania przedstawicieli społeczeństwa, a wyrażając się ściśle, klas posiadających do współdziałania z władzami państwowymi w dziedzinie organizacji obrony kraju. Ziemstwa - organizacje wielkiej własności ziemskiej - i samorządy miejskie wzięły w swe ręce pracę nad podniesieniem produkcji przemysłu wojennego, walkę z trudnościami transportu i aprowizacji, opiekę nad szpitalami. Ziemstwa i samorządy zjednoczyły się w Związek Ziemstw i Miast - Ziemgor (skrót od ziemstwogorod). Tzw. komitety wojenno-przemysłowe, do których wchodzili przedstawiciele przemysłowców, banków, inteligencji technicznej, usiłowały wciągnąć w swój skład również robotników. Na skutek przeciwdziałania ze strony bolszewików akcja ta w większości wypadków spełzła na niczym. W czerwcu 1915 r. na zjeździe Związku Ziemstw i Miast przewodniczący książę Lwow, późniejszy prezes Rządu Tymczasowego, wygłosił przemówienie, w którym stwierdził między innymi: "Problem, który staje przed Rosją, przekracza możliwości naszej biurokracji. Jego rozwiązanie wymaga wysiłku całego kraju... Wojna trwa dziesięć miesięcy, a myśmy jeszcze nie przeprowadzili mobilizacji. Cała Rosja powinna stać się wielką organizacją militarną, olbrzymim arsenałem". Burżuazja rosyjska chciała więc wyzyskać wojnę i nowe zadania, które stanęły przed Rosją, aby rozszerzyć swe wpływy polityczne i wziąć udział w rządach. Było to zrozumiałe. Ale dlaczego władze carskie, zawsze tak twardo i bezwzględnie strzegące swych atrybucji, teraz zezwalały na wdzieranie się czynnika społecznego w ich kompetencje? Przyczyna była dwojaka - z jednej strony poczucie własnej bezsiły i chęć pozyskania pomocy, z drugiej - dążenie do zrzucenia z siebie w trudnej chwili odpowiedzialności i obarczenie winą za przewidywane niepowodzenia przedstawicieli społeczeństwa. Nieszczera i nielojalna polityka rządu carskiego uniemożliwiła zawieszenie broni pomiędzy stronnictwami, jak to miało miejsce w innych państwach wojujących. Pomimo ugodowego, lojalistycznego stanowiska, zajętego przez stronnictwa burżuazyjne w Dumie podczas krótkich sesji w sierpniu 1914 r. i w lutym 1915 r. rząd unikał zbliżenia i współpracy z reprezentacją parlamentarną klas posiadających. Nie dopuszczał do dłuższych obrad Dumy i wydawał na mocy art. 87 konstytucji dekrety z mocą ustawy. Nie wykazywał również dążeń do porozumienia z innymi narodami wchodzącymi w skład cesarstwa. Odezwę wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza do Polaków, nie zapowiadającą przecież rozwiązania sprawy polskiej, lecz zawierającą bardzo ogólnikowe deklaracje, władze carskie sabotowały od samego początku uważając ją jedynie za manewr propagandowy pozbawiony wielkiego znaczenia. W grudniu 1914 r. minister spraw wewnętrznych w tajnym okólniku poinformował gubernatorów, że manifest wielkiego księcia nie odnosi się do "Kraju Przywiślańskiego", lecz jedynie do ziem polskich, które będą zdobyte na Niemcach i Austriakach. W listopadzie 1914 r. rząd zapowiedział reformy w Finlandii ograniczające autonomię kraju, wzmacniające władzę policji, wprowadzające nadzór nad instytucjami oświatowymi. Ostre środki podjęto również w stosunku do Żydów. Jakie stanowisko wobec wojny i wytworzonej przez nią sytuacji zajął naród rosyjski? Już we wrześniu 1914 r. Lenin pisał: "Z punktu widzenia klasy robotniczej i mas pracujących wszystkich narodów Rosji najmniejszym złem byłaby klęska monarchii carskiej, najbardziej reakcyjnego i barbarzyńskiego rządu, uciskającego największą liczbę narodów i największą część ludności Europy i Azji". Zgodnie z tym poglądem bolszewicy konsekwentnie stanęli na stanowisku, że należy dążyć do klęski rządu carskiego, a więc kontynuować walkę rewolucyjną i w żadnej dziedzinie nie przyczyniać się do umocnienia caratu, a przeciwnie osłabiać go i zwalczać dla przygotowania nowej rewolucji. Działalność ich w tym kierunku wywołała surowe represje. Sądy wojenne; aresztowania, zesłania na Syberię, rozwiązywanie stowarzyszeń dotąd działających legalnie, zamykanie czasopism wychodzących za zezwoleniem policji - oto odpowiedź władz carskich na akcję bolszewików. A jednak prześladowani nie ugięli się, lecz walczyli dalej. Miejsce działaczy uwięzionych zajmowali nowi, prasę instytucji rozwiązanych podejmowały organizacje tajne, wydawane przez bolszewikuw druki rozpowszechniano coraz szerzej i w kraju, i na froncie pośród żołnierzy. Rosła liczba zdecydowanych rewolucjonistów. Wzmagał się ruch strajkowy. W 1914 r. w pierwszych miesiącach wojny wybuchło 68 strajków, w których brało udział około 35 tys. robotników. W 1915 r. było przeszło tysiąc strajków. liczba zaś strajkujących wynosiła z górą 500 tys. W 1916 r. odbyło się 1,5 tys. strajków, a liczba ich uczestników wynosiła ponad milion. Propaganda bolszewicka dotarła także do wojska i do floty. Miały miejsce liczne wypadki bratania się żołnierzy stojących naprzeciwko siebie armii, co szczególnie niepokoiło dowództwo. We flocie dochodziło do rozruchów pośród marynarzy.19 października 1915 r. okręt liniowy "Gangut" ogarnęło powstanie marynarzy. Admiralicja zmuszona była wysłać torpedowce i łodzie podwodne dla ratowania sytuacji. Otoczony okręt poddał się, lecz wtedy dla władz wystąpiła nowa trudność. Załoga krążownika "Ruryk" odmówiła wykonania rozkazu eskortowania uwięzionych marynarzy do Kronsztadu; rozprawie w sądzie wojennym przeciwko zbuntowanym marynarzom towarzyszył protestacyjny strajk robotników Piotrogrodu. Działalność rewolucyjną prowadzili jedynie bolszewicy. Socjaliści-rewolucjoniści natomiast, tzw. eserowcy, i mienszewicy, poszli na ugodę z rządem. Stanowisko klas posiadających nie było jednolite. Najbardziej reakcyjny ich odłam, wielcy właściciele ziemscy, biurokracja, koła dworskie, kierował się jedną tylko myślą przewodnią - nie dopuścić do żadnych zmian ani w ustroju cesarstwa, ani w jego machinie państwowej. Wojna z Niemcami była w przekonaniu tych kół szkodliwa, gdyż po obu stronach osłabiała reakcję, wzmacniała siły rewolucji. Inaczej burżuazja rosyjska. Wojnę uznała ona za drogę do zdobycia udziału we władzy. Widoczny rozkład caratu i jego klęski zdawały się sprzyjać tym dążeniom. W sprzymierzonych z Rosją państwach zachodnich powstały rządy koncentracji narodowej grupujące szeroki wachlarz stronnictw. Zapatrzona w te wzory burżuazja rosyjska pragnęła częściowo przynajmniej urzeczywistnić je w cesarstwie. wprowadzić swych przedstawicieli do rządu i uzyskać bezpośredni wpływ na bieg polityki państwowej. We wrześniu 1915 r. konstytucyjni demokraci, zwani kadetami, październikowcy, postępowcy, wsparci przez pomniejsze ugrupowania, utworzyli tzw. Dumski Blok Postępowy, obejmujący mniej więcej 2/3 posłów. Hałaśliwie wysuwane imperialistyczne cele wojenne miały dla bloku zdobyć sympatie nacjonalistycznie usposobionej opinii publicznej, żądanie amnestii dla przestępców politycznych - przynieść popularność w kołach lewicowych, hasło wojny aż do zwycięstwa - zapewnić poparcie zachodnich sprzymierzeńców. Taką drogą politycy dumscy zamierzali dojść do władzy. Historyk polski Szymon Askenazy współcześnie tak ich oceniał: "W istocie blok nie może na serio liczyć ani na siebie, ani na kraj, ani na zagranicę. Jest to blok wspólnego radzenia i przemawiania, nie wspólnego czynu, a tym mniej wspólnej władzy". Rząd na utworzenie bloku dumskiego odpowiedział odroczeniem Dumy. Związek Ziemstw i Miast apelował wówczas o bezwłoczne wznowienie prac parlamentu i wyraził postulat zniesienia nieodpowiedzialności rządów oraz powołania do władzy "ludzi cieszących się zaufaniem narodu". Car odmówił przyjęcia delegatów, którzy pragnęli mu te postulaty przedłożyć, gdyż nie mieli oni tytułu do "wypowiadania głosu ziem rosyjskich". Głęboki rozdźwięk pomiędzy caratem a narodem rosyjskim powiększył się więc jeszcze bardziej. Rząd carski odsunął od siebie nawet te żywioły spośród klas posiadających, które zdecydowanie stały na pozycjach monarchistycznych i konserwatywnych. Była jeszcze jedna okoliczność, która walnie obniżała autorytet caratu nie tylko w oczach jego wielu wrogów, ale także i jego zwolenników. Była nią afera Rasputina. Grigorij Rasputin, chłop z guberni toholskiej, praktykami rzekomego cudotwórcy i proroka, mogącego uzdrowić nieuleczalnie chorego na hemofilię następcę tronu carewicza Aleksego, zdobył nieograniczony wpływ na carycę, a przez nią na Mikołaja Ii. Decyzje carskie, dotyczące ważnych kwestii politycznych, a zwłaszcza nominacji wysokich dygnitarzy państwowych, zależały od nastrojów Rasputina. Klika awanturników, którzy pozyskali sobie względy "starca", dorwała się do władzy i do żył złota. Wywiad niemiecki zapuścił tu, o ile sądzić można, głębokie korzenie. Akcja niemiecka w Rosji w tych latach to nie tylko wywiad wojskowy, polityczny czy gospodarczy, to także usilne poszukiwanie dróg do zawarcia odrębnego pokoju. Myśl ta miała wielu zwolenników na dworze carskim i w kołach konserwatywnych. W przedłużającej się wojnie i w klęskach caratu upatrywano tam słusznie jednej z przyczyn wzrastania ruchu rewolucyjnego. Zawrzeć pokój jak najszybciej, to - jak sądzono - powstrzymywać ten niepokojący proces. Nie była to sprawa łatwa i prosta, pomimo że reakcyjni germanofile zasiadali na ławach ministerialnych i zajmowali wpływowe stanowiska. Niemcy niewiele mieli Rosji do zaofiarowania. Nabytki w Armenii, iluzoryczne ustępstwa w międzynarodowych umowach dotyczących Cieśnin, wycofania się z większej części Królestwa, to było wszystko. Rosja musiałaby zapłacić za to utratą swych wpływów na Bałkanach, które przeszłyby pod hegemonię państw centralnych. Poważniejszą rolę odgrywała zależność Rosji od kapitału państw koalicji, duża już przed wojną, która w latach wojennych znacznie jeszcze wzrosła. Dostawy, za które trzeba było drogo płacić, i pożyczki wojenne zaciągane w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku, idące w miliardy rubli, związały jeszcze bardziej carat i burżuazję rosyjską z Zachodem. Jesienią 1916 r. sytuacja była silnie napięta. Coraz bardziej dawał się we znaki głód, coraz liczniejsze były strajki, coraz mocniej wzbierała fala rewolucyjna. Przywódca kadetów profesor Milukow głośno oskarżał rząd, iż celowo podtrzymuje kryzys aprowizacyjny, aby wykazać, że Rosja nie może dalej prowadzić wojny. Oburzenie na cara i na rząd było tak powszechne, iż najbliższe tronu koła monarchistyczne zamyślały zorganizować zamach stanu i pozbawić nieudolnego Mikołaja Ii korony, a to dla ratowania samego ustroju caratu. Jakby wstępem do tego kroku było zabicie w nocy z 29 na 30 grudnia 1916 r. Rasputina. Zabójstwa dokonał książę Jusupow przy współudziale wielkiego księcia Dymitra Pawłowicza i przywódcy "czarnych sotni" Puryszkiewicza. Próżno rząd starał się w zmęczonym wojną społeczeństwie wywołać nastroje nacjonalistyczne i szermował hasłem zdobycia Stambułu. Premier Trepow 2 grudnia 1916 r. wołał w Dumie o "kluczach do Bosforu i Dardaneli, tarczy Olega nad bramą Stambułu" jako o wielowiekowych marzeniach narodu rosyjskiego, których urzeczywistnienie niesie tocząca się wojna. W trzy tygodnie później, 25 grudnia 1916 r. w rozkazie dziennym do armii i floty car wysunął jako cele wojenne Rosji obok odbudowy "wolnej Polski" zdobycie Cieśnin i Stambułu. Nie robiło to na nikim wrażenia. Inne zupełnie sprawy rozstrzygały o biegu wypadków. Szybkimi krokami zbliżał się wybuch rewolucji. Całą Rosję ogarnęła fala strajków politycznych. W Piotrogrodzie, Moskwie, Charkowie, Tule, Jekaterynosławiu, Rostowie nad Donem robotnicy masowo demonstrowali przeciwko wojnie imperialistycznej i przeciwko caratowi. W ciągu stycznia i lutego 1917 r. strajkowało ponad 700 tys. robotników. Rząd carski jedyny środek utrzymania status quo widział w represjach policyjnych. W Piotrogrodzie policja i żandarmeria otrzymały karabiny maszynowe. Minister spraw wewnętrznych Protopopow patrzył na szybko biegnące wypadki z niczym nie zmąconą niefrasobliwością. Jeszcze w lutym 1917 r. zapewniał, że jeśli rewolucja wybuchnie w Rosji, to nie wcześniej niż za pięćdziesiąt lat. Przewidywał jedynie niewielkie lokalne rozruchy i, jak się wydaje, sam je prowokował w tym przekonaniu, że policji nietrudno będzie je stłumić, a w takim razie ruch rewolucyjny, pozbawiony najbardziej aktywnych elementów będzie na długi czas osłabiony. Życie przeszło oczywiście ponad rozumowaniami i przewidywaniami Protopopowa. 3 marca wybuchł groźny strajk w wielkiej fabryce zbrojeniowej Putiłowa w Piotrogrodzie. Władze zarządziły zwolnienie robotników. Klasa robotnicza stolicy odpowiedziała strajkiem, który ogarnął wiele fabryk. Sytuację zaostrzał katastrofalny brak chleba i opału. 8 marca odbyły się olbrzymie demonstracje robotnicze przeciwko wojnie, głodowi i caratowi. 9 marca strajki i demonstracje robotnicze przybrały na sile. 10 marca było to już powstanie, w którego czołowej kolumnie maszerowali bolszewicy. Policja okazała się bezsilna. Wojsko odmówiło wystąpienia przeciwko ludowi. 12 marca powstańcy zdobyli arsenał. Większość garnizonu piotrogrodzkiego przeszła na stronę rewolucji. Na wieść o rozgrywających się wypadkach car usiłował wrócić z kwatery głównej w Mohylewie do stolicy. Nie dopuścili do tego kolejarze. Nie dopuścili również, aby do stolicy przedostały się pułki wierne caratowi. 12 marca w Pałacu Taurydzkim, niegdyś rezydencji Potiomkina, zebrała się Rada Delegatów Robotników i Żołnierzy, wybranych w fabrykach i jednostkach wojskowych. Początkowo przewagę w Radzie piotrogrodzkiej mieli eserowcy i mienszewicy. Nie chcieli oni bynajmniej kontynuować rewolucji i porozumieli się z przedstawicielami burżuazji. Prawie równocześnie z powstaniem władzy burżuazyjnej, Duma została wprawdzie 12 marca odroczona do kwietnia, ale posłowie zebrali się prywatnie i w nocy z 12 na 13 marca wyłonili z siebie Tymczasowy Komitet Wykonawczy Dumski. Weszli do niego przedstawiciele Dumskiego Bloku Postępowego oraz dwaj członkowie lewicy - mienszewik Czcheidze, przewodniczący Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy, oraz jego zastępca trudowik, później eserowiec, adwokat Aleksander Kiereński. Fakt ten ułatwił układy pomiędzy obiema instytucjami. Istotnie, po dwóch dniach doszło do porozumienia; 14 marca wieczorem postanowiono utworzenie Rządu Tymczasowego. Nazajutrz, 15 marca, Mikołaj Ii widząc niemożność opanowania rewolucji, zraziwszy do siebie wszystkich dokoła, opuszczony przez generalicję, najbliższe otoczenie, a nawet dynastię, podpisał w imieniu własnym i 13-letniego syna abdykację, oddając tron nieudolnemu bratu Michałowi. Ale i wielki książę Michał nie ośmielił się sięgnąć po koronę i 16 marca podpisał akt rezygnacyjny z przekazaniem "pełni władzy" Rządowi Tymczasowemu. Rząd ten, którego presurę objął na mocy ostatniego dekretu carskiego przed abdykacją książę Lwow, miał charakter burżuazyjny i parlamentarny. W charakterze reprezentanta lewicy wszedł doń Kiereński, który objął tekę ministra sprawiedliwości. W parę tygodni po tych wypadkach pisał Askenazy: "Każda wielka rewolucja jest w zaczątku zagadką dla świata i dla siebie samej. Rosyjska jest na pozór rewolucją dumską. W rzeczywistości jest wojskową, robotniczą, jutro może włościańską bardziej niż parlamentarną. Do opanowania jej zgoła nie nadaje się już przez obiór swój i skład nędzna, gasnąca czwarta Duma. Mogła ona wydawać się czymś wobec biurokracji carskiej; jest niczym wobec powstańczego ludu. Jej członkowie są chwilowo na czele, lecz nie przy sterze ruchu". Rewolucja rosyjska wszędzie w całym świecie powitana była bardzo życzliwie. Upadek caratu wzbudził we wszystkich kulturalnych środowiskach całego świata szczerą radość. Ale wszędzie, zwłaszcza w krajach walczących, zadawano sobie pytanie, jaki będzie doraźny wpływ zmian zachodzących w Rosji na bieg wojny. W niemieckich klasach posiadających panował nastrój optymistyczny wywołany przeświadczeniem, że Rosjanie zajmą się teraz sprawami wewnętrznymi, że w armii osłabnie dyscyplina, że w następstwie Rosja ani nie będzie mogła, ani nie będzie chciała prowadzić dalej wojny, że więc z łańcucha otaczającego Niemcy, odpadnie ważne ogniwo. Tylko nieliczni, bardziej wnikliwi przedstawiciele kół rządzących rozumieli, że masy pracujące nie tylko w Rosji mogą wystąpić przeciwko wojnie imperialistycznej i przeciwko dotychczasowemu ustrojowi. Rządy państw zachodnich również z zadowoleniem powitały upadek caratu; dobrze bowiem zdawały sobie sprawę z jego zupełnego rozkładu i bezsiły. W sferach rządowych Paryża i Londynu spodziewano się, że władzę w państwie rosyjskim ujmie w swe ręce burżuazja, a więc klasa tak silnie związana z Francją i z Anglią, i nadal prowadzić będzie wojnę, może nawet z większą energią, a w każdym razie bez podejmowanych za caratu prób porozumienia z Niemcami. Fakt, że tekę spraw zagranicznych w Rządzie Tymczasowym objął Milukow, wybitny przedstawiciel imperializmu burżuazji rosyjskiej, wywołał na Zachodzie najlepsze wrażenie. Istotnie, zaraz po objęciu urzędowania już 17 marca 1917 r. Milukow stwierdził w okólniku do rosyjskich przedstawicielstw dyplomatycznych za granicą, że nowy rząd uznaje za prawomocne i będzie respektował wszystkie zobowiązania międzynarodowe obalonego caratu i będzie walczył przeciwko "wspólnemu nieprzyjacielowi aż do końca bez wahania". Przed nową Rosją stanęła w całej rozciągłości kwestia polska. Rozumiały to oba czynniki rządzące i wkrótce po upadku caratu jeszcze w marcu 1917 r. pospieszyły z deklaracjami w sprawie przyszłości Polski. Pierwsza nie tylko pod względem chronologicznym, ale przede wszystkim pod względem znaczenia była deklaracja Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy. 28 marca 1917 r. Rada na wniosek frakcji bolszewickiej, podobno nie bez wpływu polskich działaczy lewicowych z Aleksandrem Więckowskim na czele, powzięła uchwałę treści następującej: "Ustrój carski, który w ciągu półtora wieku gnębił naród polski równocześnie z rosyjskim, został obalony wspólnymi siłami proletariatu i wojska. Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotników i Żołnierzy oznajmiając Narodowi Polskiemu o tym zwycięstwie wolności nad wszechrosyjskim żandarmem oświadcza, że demokracja rosyjska stoi na stanowisku uznania narodowego i politycznego samookreślenia narodu i proklamuje, że Polska ma prawo być zupełnie niepodległa pod względem państwowym i międzynarodowym. Posyłamy Narodowi Polskiemu nasze braterskie pozdrowienia i życzymy mu powodzenia w nadchodzącej walce o ustanowienie w niepodległej Polsce ustroju demokratycznego i republikańskiego". Odezwa Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy skłoniła drugą władzę ówczesnej Rosji, Rząd Tymczasowy, do zabrania głosu w kwestii polskiej. Milczenie było niepożądane, musiałoby bowiem wywołać w świecie wrażenia, iż wolność Polski, a raczej mówiąc szerzej wolność narodów uciemiężonych, leży na sercu tylko ugrupowaniom rewolucyjnym, natomiast burżuazja rosyjska przechodzi nad tą sprawą do porządku. Toteż 30 marca 1917 r. Rząd Tymczasowy wydał do Polaków własną odezwę. Oskarżył najpierw upadły carat, że "dawał obłudne przyrzeczenia, które mógłby dotrzymać, których dotrzymać nie chciał". Zapewnił następnie, że "naród rosyjski, który zrzucił jarzmo, uznaje i u polskiego bratniego narodu pełne prawo stanowienia z własnej woli o swym losie". Oznajmił wreszcie, że "współdziała w tworzeniu niepodległego państwa polskiego". Dalej następowały niepokojące zapowiedzi. Oto odbudowane państwo polskie miało być "połączone z Rosją wolnym sojuszem wojskowym". Konstytuanta rosyjska będzie miała za zadanie "ostatecznie zatwierdzić tę bratnią unię". Udzieli ona nadto zgody na zmiany terytorialne państwa rosyjskiego, które będą niezbędne do utworzenia wolnej Polski we wszystkich dotychczas rozdzielonych jeszcze częściach". Z tego ostatniego ustępu, który znalazł się w odezwie zapewne pod wpływem głównego rzecznika imperializmu rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Milukowa, wynikało, że Rząd Tymczasowy wzorem tak ostro skrytykowanego rządu carskiego sprawę polską nadal uważa za wewnętrzną sprawę rosyjską. Lenin odezwę Rządu Tymczasowego ocenił następująco; "Rząd nasz wydał manifest o niepodległości Polski i naszpikował go nic nie mówiącymi frazesami. Napisali, że Polska powinna znajdować się w wolnym sojuszu wojskowym z Rosją. Właśnie w tych trzech słowach zawarta jest prawda. Wolny sojusz wojskowy maleńkiej Polski z ogromną Rosją jest w rzeczywistości całkowitym militarnym ujarzmieniem Polski. Może on dawać wolność pod względem politycznym - i tak, i tak granice tej wolności określone zostaną przez sojusz wojskowy". Efemerydą pozbawioną głębszego znaczenia był Rząd Tymczasowy. Krótki był czas jego władzy, ograniczone i niewielkie możliwości działania. 16 kwietnia 1917 r. powrócił do Rosji Lenin, a już nazajutrz, 17 kwietnia, dwukrotnie na zebraniu bolszewików, a następnie na połączonym zebraniu bolszewików i mienszewików przedstawił tezy "o zadaniach proletariatu w obecnej rewolucji". Tezy te brzmiały: 1Ď) Wojna, która się toczy, "ze strony Rosji bezwarunkowo pozostaje wojną grabieżczą, imperialistyczną również przy nowym rządzie Lwowa i spółki na skutek kapitalistycznego charakteru tego rządu". "Bez obalenia kapitału nie można zakończyć wojny prawdziwie demokratycznym, nie narzuconym przemocą pokojem". 2Ď) "Swoistość chwili bieżącej w Rosji polega na przechodzeniu od pierwszego etapu rewolucji - który na skutek niedostatecznego uświadomienia i zorganizowania proletariatu dał władzę burżuazji - do drugiego etapu, który powinien oddać władzę w ręce proletariatu i biedoty chłopskiej". 3Ď) "Żadnego poparcia Rządowi Tymczasowemu, wyjaśnianie zupełnej kłamliwości wszystkich jego obietnic, zwłaszcza jeśli chodzi o obietnice wyrzeczenia się aneksji". 4Ď) Wyjaśniać masom "konieczność przejścia całej władzy państwowej w ręce Rad Delegatów Robotniczych". 5Ď) "Nie republika parlamentarna - powrót do niej od Rad Delegatów Robotniczych byłby krokiem wstecz - lecz republika Rad Delegatów Robotniczych, Parobczańskich i Chłopskich w całym kraju od dołu do góry". 6Ď) "Konfiskata wszystkich gruntów obszarniczych, nacjonalizacja wszystkich gruntów w kraju". 7Ď) Utworzenie jednego banku ogólnonarodowego pod kontrolą Rad. 8Ď) Zmiana programu partyjnego i nazwy partii z socjaldemokratycznej na komunistyczną. 9Ď) Utworzenie Międzynarodówki Rewolucyjnej. Program ten znaczna większość współczesnych uważała za nieżyciowy i fantastyczny. Lecz już w pół roku później wszedł on w stadium realizacji. Tak postawionemu programowi bolszewików Rząd Tymczasowy nic nie miał i nic nie mógł przeciwstawić. Rozdźwięk pomiędzy rządem a społeczeństwem był poważny, a pogłębiało go jeszcze hasło kontynuowania wojny. Milukow pod naciskiem Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy złożył deklarację, iż Rosja wyrzeka się aneksji obcych terytoriów, ale zarazem do rządów państw koalicji skierował "notę wyjaśniającą", iż "cały naród pragnie prowadzić wojnę światową aż do stanowczego zwycięstwa, i że Rząd Tymczasowy zamierza ściśle przestrzegać zobowiązań przyjętych wobec naszych sprzymierzeńców". Na wezwanie bolszewików masy robotnicze odpowiedziały wielkimi demonstracjami w dniach 3 i 4 maja 1917 r., wymierzonymi przeciwko wojnie imperialistycznej. Był to protest przeciwko imperializmowi burżuazji. Czynniki rządowe zareagowały na to manewrem, który miał uspokoić i rozbroić klasę robotniczą. Z rządu usunięto dwóch najbardziej skompromitowanych imperialistów - ministra spraw zagranicznych Milukowa i wojny - Guczkowa. 5 maja 1917 r. powstał w dalszym ciągu pod prezesurą księcia Lwowa nowy rząd, w którego skład weszli także eserowcy i mienszewicy. Na czoło wysunął się Kiereński, objął on w nowym gabinecie stanowisko ministra wojny i marynarki. Nowy rząd złożył wprawdzie 6 maja, natychmiast po objęciu władzy, deklarację, iż dążyć będzie do szybkiego zawarcia pokoju, ale odmówił opublikowania tajnych umów caratu dowodząc, że byłoby to "równoznaczne z zerwaniem z sojusznikami". Polityka wojenna miała różne przyczyny. W dużej mierze wynikała z faktu, iż wielka burżuazja rosyjska była silnie powiązana z kapitałem francuskim, angielskim, amerykańskim i od niego uzależniona. Powiązania te i uzależnienie zwiększyły się jeszcze wydatnie podczas wojny. W swych zachodnich sojusznikach upatrywała burżuazja rosyjska oparcie i pomoc przeciwko ruchom rewolucyjnym w kraju. Liczyła, że powodzenia wojenne umocnią jej władzę, pozwolą na rozwiązanie Rad Robotniczych i Żołnierskich, na zdławienie bolszewików. Możliwe natomiast i prawdopodobne niepowodzenia zapisać będzie można na karb właśnie bolszewików, zarzucając im wniesienie rozkładu w szeregi armii. Rząd ks. Lwowa postanowił więc podjąć ofensywę przeciwko państwom Centralnym, Jej przygotowaniem zajął się Kiereński. 1 lipca 1917 r. Rosjanie ruszyli do ataku na froncie galicyjskim. Na samym początku osiągnęli chwilowe, lokalne sukcesy, jednakże bez poważniejszego znaczenia. 19 lipca Austriacy i Niemcy przeszli do kontrofensywy i w krótkim czasie wyparli Rosjan poza granice Galicji i Bukowiny. Ponadto na północy 1 września 1917 r. Niemcy przeszli Dźwinę i 3 września zajęli Rygę. Pozycja Niemiec nad Bałtykiem była w ten sposób umocniona. Ofensywa ta, nieściśle i niesłusznie zwana ofensywą Kiereńskiego, podjęta na żądanie sojuszników zachodnich, kosztowała morze krwi i pociągnęła za sobą jeszcze większe rozproszenie i rozbicie armii rosyjskiej. Żołnierz nie widział i nie rozumiał sensu i celu wojny imperialistycznej, a uwagę miał zwróconą ku wielkim przemianom społecznym zapoczątkowanym przez rewolucję; generalicja i znaczna część korpusu oficerskiego interesowała się bardziej walką o władzę niż służbą frontową. Niepowodzenie ofensywy Kiereńskiego wzmogło w narodzie rosyjskim dążenia rewolucyjne i antywojenne. Taką właśnie chwilę wybrały stronnictwa burżuazyjne do podjęcia nieudolnej gry politycznej, której celem było przywrócenie w Rosji rządów silnej ręki. Partia bolszewicka miała ulec delegalizacji, robotnikom miano odebrać broń, a z Piotrogrodu wycofać zrewolucjonizowane oddziały wojskowe. Chcąc uzyskać zgodę na te zarządzenia ze strony swych sojuszników w gabinecie ministrowie kadeccy podali się 15 lipca 1917 r. do dymisji. Sądzili, że groźba rozbicia koalicji rządowej skłoni eserowców i mienszewików do ustępstw. Manewry polityczne mające na celu wywołanie kryzysu rządowego były wszakże bezcelowe w chwili, gdy w kraju dojrzał już kryzys rewolucyjny 16 lipca 1917 r. odbyły się w Piotrogrodzie demonstracje antyrządowe; zainaugurowali je żołnierze 1 pułku karabinów maszynowych. Bolszewicy uważali początkowo, że sytuacja jeszcze nie dojrzała, że ani armia, ani kraj nie są jeszcze dostatecznie przygotowane, aby poprzeć rewolucyjny czyn stolicy; przedwczesne wystąpienie mogło więc tylko ułatwić rządowi rozbicie czołówki ruchu rewolucyjnego. Nacisk robotników i żołnierzy był wszakże tak duży, że wstrzymanie demonstracji okazało się niemożliwością. Nazajutrz, 17 lipca ponad 500 tys. robotników, żołnierzy i marynarzy floty bałtyckiej wyszło na ulice Piotrogrodu z hasłem "władza dla rad". Rząd uciekł się do represji. Przeciwko demonstrantom rzucono oddziały kozackie i uczniów szkół oficerskich. Aresztowano wielu działaczy rewolucyjnych. Zamknięto dziennik "Prawda", główny organ partii bolszewickiej, i parę innych pism. 21 lipca 1917 r. po dymisji księcia Lwowa na czele Rządu Tymczasowego stanął Kiereński. Centralny Komitet Wykonawczy Rad na żądanie eserowców i mienszewików uznał gabinet Kiereńskiego za "rząd ocalenia rewolucji" i udzielił mu "nieograniczonych pełnomocnictw" i "nieograniczonej władzy". Było to więc zerwanie z dotychczasową dwuwładzą (Rząd Tymczasowy - Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy), utworzenie dyktatury i oddanie jej w nieudolne ręce Kiereńskiego. Dyktator raźno wziął się do pracy. W celu przywrócenia dyscypliny wojskowej wznowił sądy polowe i karę śmierci, wprowadził na nowo wojenną cenzurę prewencyjną. Lenin pisał wówczas: "Przełom 4¬8¦17 lipca na tym właśnie polega, że po nim obiektywna sytuacja zmieniła się gwałtownie. Skończyła się chwiejność w sytuacji władzy; władza na decydującym odcinku przeszła w ręce kontrrewolucji". Burżuazja rosyjska podjęła więc próbę powstrzymania czy stłumienia rewolucji. Rząd Kiereńskiego, pomimo swych gwałtownych kroków kontrrewolucyjnych, nie wydawał jej się dogodnym narzędziem do tego celu. Dążono do dyktatury wojskowej i szukano odpowiedniego człowieka, szukano rosyjskiego Bonapartego. Politycy burżuazyjni uznali, że znaleźli takiego człowieka w osobie gen. Ł.G. Korniłowa, mianowanego świeżo, 31 lipca, po Brusiłowie naczelnym wodzem. Politycy kontrrewolucyjni trafnie ocenili całą nicość Kiereńskiego, ale popełnili błąd zasadniczy, nie rozumieli rozwoju dziejowego Rosji i wyobrażali sobie, że uda im się zawrócić koło historii. Próbą mobilizacji sił kontrrewolucji była tzw. narada państwowa zwołana do Moskwy na dzień 25 sierpnia 1917 r. Wzięli w niej udział posłowie do Dumy, przedstawiciele ziemstw, samorządów miejskich, wielkiego przemysłu, handlu, bankowości, a także eserowscy i mienszewiccy członkowie Rad Delegatów Robotniczych i Żołnierskich. Oficjalnie określonym celem narady było "zjednoczenie władzy państwowej ze wszystkimi zorganizowanymi siłami kraju". Bolszewicy na znak protestu proklamowali jednodniowy strajk protestacyjny. Stanęło do niego 400 tys. robotników Moskwy. Było to groźne ostrzeżenie. Reakcja rosyjska zrozumiała natychmiast, że tylko przemocą, tylko siłą wojskową może ratować swe pozycje. 7 września 1917 r. gen. Korniłow na czele Iii korpusu kawalerii i tzw. "dzikiej dywizji" kaukaskiej ruszył na Piotrogród. Formalnie był to atak na Rząd Tymczasowy i na Kiereńskiego. Korniłow chciał dyktaturę uchwycić w swoje ręce i sam stanąć na czele rządu. Faktycznie było to uderzenie w rewolucję. Tak sprawę ujął Lenin. Partia bolszewicka wezwała robotników do wystąpienia nie w obronie Rządu Tymczasowego, lecz do walki przeciwko dyktaturze. Zamach Korniłowa zakończył się zupełną klęską kontrrewolucji. 14 września generał został aresztowany. Zamach zaostrzył walkę wewnątrz kraju i przyspieszył rozwój wypadków. Obiektywne przyczyny wszakże i bez tego posuwały sprawę rewolucji naprzód. Położenie gospodarcze Rosji było katastrofalne. Kraj przeżywał głęboki kryzys. Wiele fabryk stanęło, robotników usuwano z pracy. W miastach brakowało żywności i opału. W sierpniu 1917 r. codzienne rację chleba w Piotrogrodzie i w Moskwie zmniejszono do 200 gramów. Inflacja - drukowanie rubli papierowych bez pokrycia, tzw. kierenek - obniżyła siłę nabywczą pieniądza przeszło dziesięciokrotnie. Była to wielka premia dla wszelkiego rodzaju spekulantów, a jednocześnie mocne uderzenie w masy pracujące. Realna wartość płacy robotników w 1917 r. w porównaniu z 1913 r. spadła przeszło o połowę. Klasy posiadające nie tylko nie walczyły z kryzysem ekonomicznym, ale przeciwnie jeszcze go pogłębiały, w zdumiewającym zaślepieniu bowiem liczyły, że głód i bezrobocie osłabią klasę robotniczą. "Koścista ręka głodu" - jak się wyraził jeden z przemysłowców, Riabuszyński - miała stłumić rewolucję. Tymczasem bolszewicy zdobywali coraz większe wpływy wśród mas. We wrześniu mieli już większość w Radzie Delegatów Robotników i Żołnierzy w Piotrogrodzie i w większych miastach kraju. Za programem bolszewickim opowiadali się coraz liczniej chłopi, zrażeni do Rządu Tymczasowego i eserowców nieszczerą, dylatoryjną grą w sprawie wywłaszczenia większej własności ziemskiej. Pozyskani byli żołnierze i marynarze. 12 września 1917 r. Rada Delegatów w Piotrogrodzie uchwaliła na wniosek bolszewików rezolucję domagającą się, aby władza w państwie oddana została Radom Delegatów. Analogiczne uchwały podjęte zostały w krótkim czasie w Moskwie i innych głównych ośrodkach w kraju. Lenin pisał pod koniec września 1917 r.: "Uzyskawszy większość w obu stołecznych Radach Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, bolszewicy mogą i powinni wziąć władzę państwową w swoje ręce. Mogą, albowiem aktywna większość rewolucyjnych elementów ludu obydwu stolic jest wystarczająca, aby porwać masy, pokonać opór nieprzyjaciela, rozbić go, zdobyć władzę i utworzyć ją. Albowiem proponując niezwłocznie demokratyczny pokój, oddając niezwłocznie ziemię chłopom, przywracając demokratyczne instytucje i swobody, zdeptane i rozbite przez Kiereńskiego, bolszewicy utworzą taki rząd, którego nikt nie obali. Większość ludu jest za nami... Dla bolszewików czekanie na "formalną" większość byłoby naiwnością: żadna rewolucja na to nie czeka". Eserowcy i mienszewicy próbowali jeszcze ratować sytuację podkreślając lewicowy charakter swej polityki. W tym celu zerwali koalicję rządową i doprowadzili do usunięcia ministrów kadeckich z gabinetu. 8 października 1917 r. powstał nowy rząd Kiereńskiego z zupełną przewagą eserowsko- mienszewicką. Nie miało to już najmniejszego znaczenia. Nie miały również znaczenia podejmowane przez Kiereńskiego próby przegrupowania wojsk, mające na celu osłabienie wpływów bolszewickich w armii. Podobnie bez skutku pozostały manewry polegające na zwołaniu we wrześniu tzw. Narady Demokratycznej, złożonej z eserowskich i mienszewickich członków Centralnego Komitetu Wykonawczego Rad i Komitetu Wykonawczego Wszechrosyjskiej Rady Delegatów Chłopskich oraz przedstawicieli ziemstw, samorządów itp., a następnie wyłonienie z Narady dość dowolnie dobranej Tymczasowej Rady Republiki zwanej też Przedparlamentem. 23 października 1917 r. odbyło się posiedzenie Komitetu Centralnego Partii Bolszewickiej, na którym Lenin wygłosił referat o sytuacji. Lenin stwierdził, że w lipcu 1917 r. sytuacja nie była jeszcze dojrzała do wybuchu, gdyż bolszewicy nie mieli za sobą większości, ale od tego czasu ogromnie wzrośli w siły i zdobyli w masach większość. Toteż Lenin zgłosił rezolucję, która stwierdzała, że "powstanie zbrojne jest nieuniknione i że całkowicie dojrzało". Rezolucję tę Komitet przyjął 10 głosami przeciwko dwom: Lwa Borisowicza Kamieniewa i Grigorija Jewsiejewicza Zinowiewa. 29 października Komitet ponownie stwierdził konieczność powstania i wyłonił Ośrodek Partyjny, który miał objąć jego kierownictwo. W skład jego weszli m.in. J.W. Stalin, Feliks Dzierżyński i Jakow Michajłowicz Swierdłow. Wypadki potoczyły się teraz szybko. Kiereński na tyle orientował się sytuacji, iż zdawał sobie sprawę z przygotowań powstańczych bolszewików. Nie ośmielił się wszakże ubiec ich i zastosować represji. Zapewniał jednak ambasadora angielskiego, że dopiero próba zamachu bolszewickiego pozwoli mu działać energicznie. A tymczasem wybiła godzina zamachu. W nocy z 6 na 7 listopada 1917 r. bolszewicy opanowali węzłowe punkty stolicy - telegraf, elektrownię, gazownię, dworce kolejowe, magazyny zboża, węgla i nafty, bank państwowy, mosty na Newie, Twierdzę Petropawłowską. Krążownik "Aurora" wpłynął na Newę i wystrzałem armatnim dał sygnał do powstania. W obronie Kiereńskiego i jego ministrów wystąpili tylko uczniowie szkoły oficerskiej. Kozacy, którzy uratowali rząd w lipcu, teraz zapowiedzieli, że strzelać do rewolucjonistów nie będą. Kiereński jeszcze tego samego dnia 7 listopada wyjechał samochodem z Piotrogrodu szukać odsieczy. Daremnie. Wojsko nie chciało walczyć przeciwko bolszewikom po stronie niepopularnego, nieudolnego, skazanego na nieuchronny upadek Rządu Tymczasowego. Ministrowie zostali aresztowani w Pałacu Zimowym. Kiereński w kilka dni później, 14 listopada, w przebraniu ratował się ucieczką. 7 listopada w Instytucie Smolnym w Piotrogrodzie rozpoczął obrady Ii Ogólnorosyjski Zjazd Rad Delegatów Robotników i Żołnierzy. Uchwała Zjazdu brzmiała: "Opierając się na woli ogromnej większości robotników, żołnierzy i chłopów, opierając się na dokonanym w Piotrogrodzie zwycięskim powstaniu robotników i garnizonu, Zjazd ujmuje władzę w swoje ręce". Tego samego dnia Zjazd powołał pierwszy rząd radziecki - Radę Komisarzy Ludowych. Przewodniczącym jej został Włodzimierz Lenin. Nazajutrz, 8 listopada, Zjazd uchwalił dekret o pokoju. "Rząd Rosji - brzmiały słowa dekretu - proponuje wszystkim narodom wojującym bezzwłoczne zawarcie takiego pokoju [tj. pokoju bez aneksji i bez odszkodowań] i wyraża zarazem gotowość poczynienia natychmiast, bez najmniejszej zwłoki, wszystkich decydujących kroków aż do ostatecznego zatwierdzenia wszystkich warunków takiego pokoju przez pełnomocne zgromadzenie przedstawicieli ludu wszystkich krajów i wszystkich narodów". Sprawę pokoju wypisał nowy rząd na jednym z pierwszych miejsc swego programu. Następnie Zjazd uchwalił dekret o konfiskacie ziemi obszarniczej i oddaniu jej chłopom. Pokój był niewątpliwie nowej władzy sowieckiej potrzebny. W przyszłości rządy sowieckie argumentem pokoju będą się posługiwały w swej grze w różny sposób. tc Rozdział sześćdziesiątyŃ czwarty:Ń Pokój Brzeski tc 21 listopada rząd radziecki wystosował do ambasadorów i posłów państw koalicji notę, wzywającą do wszczęcia rokowań na podstawie dekretu o pokoju. Jednocześnie rząd nakazał naczelnemu dowódcy, gen. Duchnninowi, aby zwrócił się do dowództwa wojsk nieprzyjacielskich z propozycją natychmiastowego przerwania działań wojennych i przystąpienia do układów. Koalicja nie przyjęła noty radzieckiej do wiadomości, zgłosiła natomiast na ręce gen. Duchonina protest przeciwko rozpoczęciu rokowań pokojowych. Duchonin ze swej strony odmówił wykonania poleceń rządu i został natychmiast, 22 listopada, złożony ze stanowiska i zamordowany. Następcą jego mianowany został chorąży Krylenko. Tego samego dnia Lenin zwrócił się wprost do żołnierzy frontowych, aby sprawę pokoju wzięli we własne ręce i porozumieli się bezpośrednio z przeciwnikiem. W wielu miejscach frontu zawarto istotnie lokalne porozumienia o zaprzestaniu działań wojennych; wyprzedziły one rozejm ogólny i ułatwiły wprowadzenie go w życie. 26 listopada 1917 r. Krylenko drogą radiową zwrócił się do dowództwa niemieckiego oficjalnie z propozycją zawieszenia broni. Nazajutrz miał w rękach zgodę władz niemieckich. Niemcy propozycję radziecką przyjęli z zadowoleniem, ale nie bez obaw. Zawarcie pokoju odrębnego, do czego rząd berliński dążył od początku wojny, możność przerzucania znacznej części wojska z frontu wschodniego na zachodni wydawała się dużą korzyścią - zwłaszcza wobec zmniejszających się wydatnie odwodów. Było to tym bardziej wskazane, że w tym czasie do Francji przybywały już coraz to nowe dywizje amerykańskie. Położenie wewnątrz kraju było ciężkie - brak żywności, brak podstawowych surowców potrzebnych przemysłowi zbrojeniowemu, trudności opałowe, trudności w dostawie energii elektrycznej, wszystko to dawało się dotkliwie we znaki. Masy ludowe coraz mocniej domagały się pokoju. Kołom rządowym wiele dały do myślenia demonstracje robotnicze w Berlinie w dniach 18 i 25 listopada 1917 r., kiedy tłumy przechodziły ulicami stolicy wznosząc okrzyki na cześć pokoju i na cześć więzionego Karola Liebknechta. Wszczęcie w takiej chwili rokowań z Rosjanami dałoby sposobność do zamanifestowania wobec całego świata, a przede wszystkim wobec mas ludowych własnego kraju rzekomo pokojowej, dobrej woli rządu Rzeszy. Były to wszystko korzyści znaczne, toteż obawy, które niemieccy dygnitarze cywilni i wojskowi żywili przed wejściem w kontakt z władzami rewolucyjnymi, musiały zejść na plan dalszy. 3 grudnia 1917 r. rozpoczęły się w Brześciu Litewskim rokowania pomiędzy delegacją radziecką a delegacjami Czwórprzymierza. 15 grudnia podpisany został rozejm. Wszedł on w życie 17 grudnia o godz. 12 w południe na całym froncie wschodnim od Bałtyku do Morza Czarnego oraz w Azji na froncie rosyjsko-tureckim. Delegacji radzieckiej zależało na umieszczeniu w układzie rozejmowym postanowienia zakazującego przesuwania wojsk z frontu wschodniego na zachodni. Rosjanie chcieli w ten sposób odeprzeć zarzut, jakoby władza rewolucyjna pozostawała w zmowie z niemieckim naczelnym dowództwem. Niemcy po pewnym oporze ustąpili i zgodzili się na odpowiedni zakaz, a ustąpili ostatecznie dlatego, że rozkazy wojsku zostały już wydane i dywizje niemieckie były właśnie w drodze na front zachodni. 22 grudnia 1917 r. rozpoczęły się w Brześciu Litewskim rokowania pokojowe. Pierwszy raz w dziejach do obrad zasiedli wspólnie przedstawiciele starego rządu cesarskiego, niemieckiego imperializmu, pruskiego militaryzmu i jego sojuszników z jednej strony i wysłannicy nowej władzy rewolucyjnej z drugiej. Różniły ich zarówno cele, jak i metody działania. Pozornie cel był jeden i ten sam dla stron obu, mianowicie pokój. Ale pojęcie to inaczej rozumiano w cesarskim i junkierskim Berlinie, inaczej w czerwonym Piotrogrodzie. Dla bolszewików zawarcie pokoju było koniecznością, gdyż wtedy tylko mogli wszystkie siły skierować na sprawy wewnętrzne kraju i na utrwalenie dzieła rewolucji. Żądali pokoju bez aneksji i odszkodowań na podstawie prawa każdego narodu do niepodległości. Również dla Niemców zawarcie pokoju było koniecznością nieodpartą. Tylko w takim wypadku mogli na zachodzie uderzyć z całą siłą i skłonić koalicję do kompromisu i do ustępstw. Europę Środkową zaś i Wschodnią oraz Bliski Wschód poddać swej ekspansji imperialistycznej. Różnica, jak widzimy, zasadnicza. I w metodach działania były wielkie różnice. Przedstawiciele państw centralnych przygotowali się do przemawiania językiem dawnej dyplomacji, do wywodów o anektowanych prowincjach, o korzyściach gospodarczych, o liniach strategicznych. Inaczej zupełnie wystąpili delegaci radzieccy. Przeforsowali jawność obrad tzn. publikację pełnego tekstu wygłaszanych przemówień i zielony stół obrad brzeskich użyli jako trybunę, w której wobec całego świata głosili hasła rewolucyjne. Celem była propaganda rewolucyjna wśród mas pracujących Europy, a zarazem chęć wykazania fałszywej gry niemieckiej. W dyskusjach tego typu delegaci bolszewiccy Adolf Joffe, później Lew Trocki górowali nad dyplomatami dawnego porządku Austriakiem Czerninem, Niemcem Kühlmannem i pruskim generałem Hoffmannem. Zaraz na pierwszym posiedzeniu, 22 grudnia, szef delegacji radzieckiej Joffe w niebezpieczny sposób zaatakował Niemców. W dłuższym przemówieniu wysunął tezę, że traktat pokoju wykluczyć powinien wszelkie aneksje i odszkodowania. Było to uderzenie mocne. Skonsternowane delegacje Czwórprzymierza naradzały się przez dwa dni, jak wyjść z kłopotliwej sytuacji. Dopiero 25 grudnia austriacki minister spraw zagranicznych hr. Czernin w imieniu delegacji austriackiej, niemieckiej, bułgarskiej i tureckiej oświadczył, że przyjmują one tezy radzieckie jako podstawę rokowań. Tezy te składały się z sześciu punktów: 1Ď) wyrzeczenie się aneksji, 2Ď) przywrócenie niepodległości narodom, które ją utraciły podczas toczącej się wojny, 3Ď) prawo samookreślenia dla wszystkich narodów, 4Ď) ochrona mniejszości narodowych, 5Ď) wyrzeczenie się odszkodowań, 6Ď) uregulowanie spraw kolonialnych według zasad wyrażonych w punktach 1-4. Przyjęcie tak daleko idących tez radzieckich jako podstawy rokowań nie było bynajmniej zasadniczym ustępstwem mocarstw centralnych. Zgoda bowiem obwarowana była zastrzeżeniem, że państwa Czwórprzymierza wyrzekną się aneksji, ale tylko wtedy, jeśli to samo zobowiązanie podejmą w ciągu 10 dni i państwa zachodnie. 4 stycznia 1918 r. rokowania miały być wznowione bez względu na odpowiedź koalicji. Odpowiedź ta nigdy nie nadeszła. Okres przerwy zużyły obie strony na opracowanie dalszego programu warunków pokojowych. Program niemiecki przewidywał aneksję częściowo jawną, częściowo ukrytą, Polski i krajów bałtyckich po Rygę. Gen. Hoffmann wyjaśnił 26 grudnia 1917 r. Joffemu, że Niemcy nie zamierzają żadnych terytoriów anektować drogą gwałtu i przemocy, lecz jeśli poszczególne części dawnego Cesarstwa Rosyjskiego zechcą dobrowolnie przyłączyć się do Rzeszy, nie będzie to przecież aneksja. W memoriale przeznaczonym dla cesarza trafnie scharakteryzował politykę Niemiec w Brześciu kanclerz Hertling: "W sprawie rosyjskiej mamy wyjątkowo ciężkie zadanie do rozwiązania, gdyż chcemy nawiązać dobre stosunki gospodarcze i polityczne z nową Rosją, aby militarnie mieć zupełnie wolne tyły, jednocześnie zaś odrywamy od dotychczasowej Rosji ogromne tereny, aby uczynić z nich bastiony na naszej granicy". Ludendorff zaś wskazywał: "Musimy wyzyskać sytuację. Rosja jest zmuszona zawrzeć pokój. Osiągniemy teraz tyle, ile później nie dałoby się przeprowadzić". Rząd radziecki stał przed koniecznością powzięcia niezmiernie ciężkich i trudnych decyzji - przyjąć czy odrzucić twarde warunki niemieckie. Lenin od razu doszedł do przekonania, że władze radzieckie, jeśli mają opanować sytuację w kraju i wygrać rewolucję, muszą, chwilowo przynajmniej, ugiąć się przed dyktatem Niemiec. Grupa tzw. lewych komunistów z Bucharinem na czele żądała zerwania rokowań brzeskich i "wojny rewolucyjnej" przeciwko imperializmowi niemieckiemu. Stanowisko pośrednie, ale bardziej zbliżone do lewicy niż do Lenina zajmował Trocki, wówczas komisarz ludowy spraw zagranicznych, wraz ze swymi zwolennikami. Program swój sformułował Trocki w liście do Lenina z połowy stycznia 1918 r. Pogląd ten streszczał się w tym, że w razie ultimatum niemieckiego należy odmówić podpisania traktatu i ogłosić jednocześnie, że stan wojny między Rosją a państwami centralnymi został zakończony. Trocki mniemał, że Niemcy z uwagi na postawę klasy robotniczej nie odważą się zaatakować Rosji. Takimi założeniami kierowała się delegacja radziecka po wznowieniu w dniu 9 stycznia 1918 r. obrad w Brześciu Litewskim. Wysłannikom rządu radzieckiego przewodniczył teraz sam Trocki. Sytuacja wyjaśniła się całkowicie już po trzech dniach. Wówczas to, 12 stycznia, delegacja radziecka złożyła oświadczenie, iż nie może uznać instytucji i organów powołanych przez władze okupacyjne niemieckie w Polsce, na Litwie i w Kurlandii za miarodajną reprezentację ludności tych krajów. Ludność ta musi sama wypowiedzieć się o swym losie po wycofaniu wojsk okupacyjnych. Istotnie, zarówno Rada Regencyjna w Polsce, jak i odpowiednie instytucje na Litwie (Rada Krajowa - Taryba) i w Kurlandii (Kurlandzka Rada Krajowa), były powołane przez Rzeszę i od niej uzależnione. Zwłaszcza jeśli chodzi o Polskę, delegacja niemiecka znalazła się w sytuacji tym przykrzejszej, że pomimo usilnych zabiegów rządu Rady Regencyjnej Berlin żadną miarą nie chciał dopuścić przedstawicielstwa polskiego do obrad brzeskich. W delegacji radzieckiej natomiast zasiedli Stanisław Bobiński i Karol Radek, którzy wystąpili na konferencji jako "przedstawiciele proletariatu Królestwa Polskiego". Oświadczenie delegacji radzieckiej wprawiło więc imperialistów niemieckich w nieprzyjemny kłopot. Starali się wybrnąć z niego w sposób prawdziwie pruski. Głos zabrał gen. Hoffmann i ostro zaprotestował przeciwko wywodom przedstawiciela rządu rewolucyjnego. Przemawiał on takim tonem - stwierdził gen. Hoffmann - jakby w głębi Niemiec stały zwycięskie wojska rosyjskie i dyktowały warunki pokoju. Tymczasem sytuacja przedstawia się akurat odwrotnie, właśnie na ziemiach rosyjskich stoją zwycięskie armie niemieckie. Niemcy są zwycięzcami. Mowę gen. Hoffmanna nazwano uderzeniem pięścią w stół. Trocki określił to bardziej obrazowo mówiąc, że gen. Hoffmann położył na stole obrad swe żołnierskie buty. Dyplomacja radziecka zapędziła imperialistów niemieckich w matnię. Stwierdzili oni wobec całego świata, że nie myślą bynajmniej o "pokoju porozumienia i trwałego pojednania narodów", lecz o podbojach i aneksjach. Była to broń dana do ręki propagandzie antyniemieckiej. Najważniejsze wszakże znaczenie miały oddźwięki brzeskich wystąpień gen. Hoffmanna pośród mas pracujących Niemiec i Austrii. W styczniu 1918 r. najpierw w Austrii, później w Niemczech wybuchły potężne strajki. U podłoża ich leżało m.in., i to nie na ostatnim miejscu, oburzenie robotników na stanowisko delegacji niemieckiej w Brześciu. 28 stycznia w Berlinie nie stanęło do pracy ponad 400 tys. robotników. Strajkujący uchwalili siedem żądań; w pierwszym z nich domagali się "szybkiego zawarcia pokoju bez aneksji". 31 stycznia robotnicy Monachium przesłali "braterskie pozdrowienia robotnikom belgijskim, francuskim, angielskim, rosyjskim i amerykańskim... Jednoczymy się z wami w postanowieniu zakończenia wojny światowej". Strajk został zdławiony już w początku lutego. Dla niemieckich klas posiadających był on wszakże groźnym memento. Przywódca konserwatystów, hr. Westarp, wyraził się, że "nie była to oznaka, lecz początek rewolucji". Nie rozumiało tego Naczelne Dowództwo i wymogło dalsze prowadzenie rozmów w Brześciu Litewskim w kierunku zaborczym i imperialistycznym. Niemcy, pragnąc ułatwić sobie sytuację, zastosowali wobec Rosjan metody nacisku czy szantażu. Sprowadzili do Brześcia delegację tzw. Centralnej Rady Ukraińskiej. Była to instytucja, którą w kwietniu 1917 r. wyłoniło ukraińskie burżuazyjne i drobnomieszczańskie ugrupowania nacjonalistyczne. 20 listopada 1917 r. Rada proklamowała niepodległą republikę ukraińską. 9 lutego 1918 r. w Kijowie ustanowiona została władza radziecka. Centralna Rada ratowała się ucieczką. Tego samego dnia delegacje państw Czwórprzymierza zawarły traktat pokoju z przedstawicielami państwa nie istniejącego, fikcyjnego. W traktacie brzeskim z Ukrainą dwie sprawy zasługują na uwagę. Najpierw przedstawiciele rządu, który nie miał żadnej władzy, zobowiązali się dostarczyć państwom Czwórprzymierza (chodziło tu faktycznie jedynie o Niemcy i Austrię) do dnia 31 lipca 1918 r. co najmniej milion ton zboża, do 50 tys. ton żywca, ponadto węgiel itd. Rzecz jasna, że ani rząd niemiecki, ani austriacki nie mógł przywiązywać wagi do takich zobowiązań; chodziło o efekt propagandowy, o sposób polepszenia nastrojów w społeczeństwie znękanym długą wojną i głodem, a ostatnio podnieconym wielkimi strajkami. Większe znaczenie miała zapowiedź przyłączenia do Ukrainy ziemi chełmskiej i części Podlasia. Było to uderzenie w Polskę i pogwałcenie aktu 5 listopada. Chełmszczyzna już dawniej, co najmniej w 1916 r., jeszcze przed manifestem listopadowym zwróciła uwagę imperialistów niemieckich. Projektowali utworzenie tam ukraińskiego Piemontu, innymi słowy chcieli otworzyć sobie drogę na Ukrainę i przygotować oderwanie tego bogatego kraju od Rosji, aby utworzyć tam własną strefę interesów. Jeszcze w dniu podpisania traktatu z Ukrainą 9 lutego niemiecki sekretarz stanu spraw zagranicznych von Kuhlmann na kategoryczne wezwanie Naczelnego Dowództwa przedstawił delegacji radzieckiej ultimatum z żądaniem, aby Rosja zrezygnowała z Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi i Ukrainy; odpowiedź miała być udzielona w ciągu 24 godzin. Nazajutrz 10 lutego, Trocki oświadczył, że delegacja radziecka nie podpisze pokoju aneksjonistycznego, ale stan wojny z Niemcami, Austro-Węgrami, Turcją i Bułgarią uważa za ukończony. Wojska radzieckie otrzymają na wszystkich frontach rozkaz całkowitej demobilizacji. Przedstawicielstwo radzieckie po tej deklaracji wyjechało z Brześcia. Prawie w miesiąc później, 7 marca 1918 r., na Vii Zjeździe Partii Lenin tak ocenił taktykę Trockiego: "W jego działalności należy rozróżnić dwie strony: kiedy rozpoczął pertraktacje w Brześciu i doskonale je wyzyskał do agitacji, wszyscy zgadzaliśmy się z tow. Trockim. Cytował on część rozmowy, jaką miał ze mną, dodam jednak, że umówiliśmy się, iż trzymamy się do ultimatum Niemców, po ultimatum kapitulujemy... Taktyka Trockiego o tyle, o ile zmierzała do przeciągania rokowań, była słuszna; niesłuszna stała się wówczas, gdy ogłoszono stan wojny za ukończony, a pokój nie został podpisany. Zażądałem w sposób zupełnie stanowczy, by pokój podpisać. Lepszego pokoju niż brzeski uzyskać nie mogliśmy". Niemcy nie zadowolili się formułą Trockiego i 18 lutego wznowili na całym froncie wschodnim ofensywę. Chodziło im nie tyle o uzyskanie podpisu przeciwnika pod traktatem pokoju, lecz o dalsze rozszerzenie zdobyczy, zwłaszcza o zajęcie Estonii i opanowanie Ukrainy. Telegram radiowy rządu radzieckiego wyrażający zgodę na zawarcie traktatu napastnicy pominęli milczeniem i kontynuowali marsz naprzód. 21 lutego rząd radziecki wydał odezwę do narodu: "Ojczyzna socjalistyczna w niebezpieczeństwie". 23 lutego na masowych wiecach robotnicy wyrażali gotowość wstąpienia do Armii Czerwonej dla obrony rewolucji. Dzień ten został uznany za dzień narodzin i powstania Armii Czerwonej. Pod Pskowem i pod Narwą młode oddziały ochotnicze stawiły opór nacierającym Niemcom. Do zupełnego zatrzymania napaści i odparcia wroga z granic kraju sił jeszcze nie starczało. 23 lutego wystosowali Niemcy nowe ultimatum żądając wycofania wojsk rosyjskich z Estonii, Finlandii i Ukrainy i przywrócenia w tym kraju rządów Centralnej Rady. W nocy z 23 na 24 lutego 1918 r. zapadła decyzja o przyjęciu warunków niemieckich. Lenin określił sytuację lapidarnie. "Kto jest przeciwko niezwłocznemu, chociażby nawet arcyciężkiemu pokojowi, ten gubi władzę radziecką". 3 marca 1918 r., po oświadczeniu nowego przewodniczącego delegacji radzieckiej Sokolnikowa, że nie jest to pokój oparty na porozumieniu i kompromisie, podpisany został traktat pomiędzy Rosją z jednej a Niemcami, Austro-Węgrami, Turcją i Bułgarią z drugiej strony. Linia tworząca zachodnią granicę Rosji iść miała od Zatoki Ryskiej na północny wschód od Rygi, następnie wzdłuż Dźwiny, dalej na wschód od kolei Dźwińsk-Wilno-Lida, po czym wzdłuż Niemna do Mostów, stamtąd na południe do Prużan, wreszcie na wschód do Rokitna. Rosja zobowiązała się również do uznania traktatu pomiędzy Czwórprzymierzem a Centralną Radą Ukraińską i do wycofania swych wojsk z Ukrainy. 1/ 1