Siergiej Bułyga Aonachtilla Bezkresne morze jest spokojne - nie ma ani wiatru, ani fal. Ani mew unoszących się nad wodą, ani chmur na chłodnym, niebieskim niebie - nic. Tylko wolno, spokojnie przebierając łapami płynie Aonachtilla. Ma do połowy przymknięte oczy, mocno zaciśnięte wargi. Aonachtilla się nie spieszy. Jej droga jest bez końca, czas wędrówki nie ma granic. Pośpiech jest cechą słabych i głupich istot, które spieszą się i dokonują bohaterskich czynów, popełniają błędy, zdrady - wszystko co możliwe, byle tylko nie pozostawać sam na sam ze swoim strachem i nie myśleć o końcu, o śmierci. Aonachtilla natomiast myśli o życiu, o wielości żywotów, a dokładnie mówiąc o nieskończonej ich mnogości, dla których stała się jedyną ostoją. Aonachtilla jest nieśmiertelna i wszechmocna, mądra i cierpliwa, dlatego też powinna z pobłażaniem odnosić się do tych bezbronnych istot, które zrządzeniem losu znalazły się całkowicie w jej mocy. Oczywiście, wszelka opieka jest źródłem kłopotów. Ale jakże wspaniale czuć się komuś niezbędnym! A jeżeli jest się potrzebną nieskończonej liczbie istnień, to w jaki sposób można ogarnąć ogrom takiego uczucia? Tak, Aonachtilla jest zmęczona. Ale przecież nie może zostawić na pastwę losu tych, którzy jej zaufali. Będzie płynęła dalej, spokojnie przebierając łapami, płynnie ślizgać się na falach, próbując nie myśleć o głodzie. I tylko wtedy, gdy będzie jej wyjątkowo trudno, z wysiłkiem obróci głowę i przymrużywszy oczy, zerknie na grzbiet. Zobaczy wtedy cały świat - żywy, urozmaicony, zadziwiający, a jednocześnie bezbronny. Wystarczyłoby zaczepić go łapą albo po prostu trochę gwałtowniej poruszyć głową, a niezliczona liczba istnień z cichym pluskiem na zawsze zniknie w falach. Dlatego Aonachtilla ostrożnie znowu odwróci głowę i patrząc przed siebie w pustą przestrzeń oceanu przypomni sobie, w jaki sposób wszystko się zaczęło. Był słoneczny dzień. Morze falowało. Aonachtilla opuściła głowę i rozłożywszy szeroko łapy, leżała na wodzie i odpoczywała. Aż nagle... Czyste niebo przecięła oślepiająca błyskawica, spadła w dół i wpiła się w pancerz! Aonachtilla krzyknęła... A potem świat pogrążył się w ciszy i mroku. Aonachtilla nie wie, jak długo znajdowała się w tym stanie. Gdy wreszcie otworzyła oczy, uszy zaś znowu odzyskały słuch, morze wciąż było spokojne, a niebo bezchmurne. Miarowy szum fal przypominał o wieczności i niezmienności porządku świata. Aonachtilla uspokoiła się, westchnęła, obejrzała... I zamarła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Na jej grzbiecie leżał dysk. A na nim góry i morza, zielone równiny, lodowce, pustynie, rzeki. Góry wyrastały szybko, drżały w posadach i rozpadały się, morza rozlewały się szeroko, a potem nagle kurczyły, zielone równiny pokrywały bielą, a potem znowu zieleniały. Aonachtilla wzdrygnęła się ze zdziwieniem - a dysk natychmiast stracił równowagę i zaczął ześlizgiwać się z pancerza. Jeszcze chwila... Ale Aonachtilla szybko podtrzymała go łapą, postawiła na dawnym miejscu i patrząc przed siebie popłynęła po bezkresnym morzu. Musiała wszystko przemyśleć i podjąć mądrą decyzję. Zrzucić dysk do wody można bez trudu i zawsze zdąży to zrobić. A poza tym czyż zniszczenie dysku byłoby godne Aonachtilli? Skoro został jej zesłany, oznacza to, że jest niezbędny. Na świecie nie ma niczego niepotrzebnego. Morze ją żywi, niebo obdarza światłem i umożliwia oddychanie. A dysk zapewne pozwala poznać samą siebie. Znajduje się na nim może maleńki, ale jednak cały świat. Świat, który się tworzy. Aonachtilla będzie go obserwowała i może to wzbogaci jej doznania. Oczywiście, trudno będzie dźwigać ten ciężar, ale wiadomo, że tylko trudności pozwalają dotrzeć do prawdy. Aonachtilla płynęła po bezkresnym morzu, unoszona na falach, ze świadomością, że tam, na jej grzbiecie rośnie i doskonali się świat. Dysk przestał dygotać, co oznaczało, że góry już nie rosną, a morza odnalazły swoje brzegi. A kiedy świat przyjął już swój kształt, zaczął stawać się coraz bardziej złożony. Aonachtilla przyglądała się, mrużąc oczy, ale nie była już w stanie dostrzec, jak zmienia się otrzymany przez nią w darze świat. Za to coraz wyraźniej czuła, jak jakieś niewidzialne nici mocniej i mocniej łączą dysk z jej pancerzem i staje się on niemal częścią jej ciała. Będzie płynęła w nieskończoność, przez wieczność, a on będzie po wsze czasy spoczywał na jej pancerzu. Duchowy związek Aonachtilli z istotami, które znalazły na niej schronienie, stanie się coraz silniejszy i bardziej złożony, silniejszy i złożony, silniejszy... Myśli plątały się i niknęły. Oczy same się zamykały, łapy zaś niezgrabnie, z trudem, rozgarniały wodę. Dysk na grzbiecie stawał się coraz cięższy. Co to? Zmęczenie. I głód. Tak, droga jej nie ma końca, a ona sama jest nieśmiertelna. Ale przecież dzięki nieśmiertelności nie przestała być zwykłą, żywą istotą! Chce jej się jeść. A w głębinach bezkresnego morza żyje mnóstwo ryb i wystarczyłoby zanurkować... Ale co z dyskiem? Przecież natychmiast utonie. Zginie dopiero co zrodzone życie. A właściwie niezliczone mnóstwo istnień - niewiarygodnie maleńkich, bezbronnych, które zawierzyły Aonachtilli swój byt. Czyż więc osłabła aż do tego stopnia? Czy po to, aby zaspokoić własną potrzebę, zdolna jest zniszczyć tych, których los stał się już częściowo jej losem? Oczywiście, że nie! Aonachtilla podniosła głowę i patrząc tylko przed siebie płynęła dalej z fali na falę. Zmęczone łapy chwilami rozgarniały pustkę, chwilami zamierały w bezruchu i zwisały bezwładnie... a potem znowu rozgarniały wodę. Aonachtilla czuła, jak dysk coraz silniej przywiera do pancerza i dlatego wydawało się jej, że stanowi z nią jedność. Uczucie to dodawało sił i Aonachtilla płynęła dalej. Niepokoiła ją tylko jedna myśl - myśl o nieśmiertelności. Czy można w nieskończoność płynąć, czując wciąż wzrastający ciężar? Ale czy warto zaprzątać myśli nieśmiertelnością? Nieśmiertelny jest ten, kto się nie rodzi. Nieśmiertelne jest to, co wieczne, co nie miało początku ani końca. Aonachtilla wprawdzie bardzo dawno, ale jednak się urodziła. A skoro tak, to znaczy, że jest śmiertelna, podobnie jak śmiertelni są ci, którzy żyją na dysku. Oczywiście, nie wiedziała, jak długo musi jeszcze płynąć, ale niewątpliwie nastąpi taka chwila, kiedy siły ją opuszczą, głowa opadnie w dół i Aonachtilla zachłyśnie się wodą. A potem pierwsza fala zmyje dysk z pancerza. Skazany jest więc na zagładę. A ona? Przecież nie pamięta swych narodzin. Może więc jednak się nie urodziła? Może jest nieśmiertelna? Skoro więc otrzymała dar nieśmiertelności, to również dysk... Nie, musi płynąć, póki starcza sił. Ryba! Wielka, tłusta ryba przemknęła po grzbiecie fali połyskując złocistą łuską i zniknęła. Zapewne znurkowała w głębinę... Pojawiła się znowu. Lekko poruszając płetwą grzbietową spogląda mętnymi, czerwonymi oczyma, i co najważniejsze, nie ucieka. Zaraz nadpłynie fala i Aonachtilla ukrywszy w pancerzu głowę i łapy, spróbuje szczęścia. Wypłynęła na grzbiet fali. A tam ukrywszy się w białej pianie, wysunęła pazury i ześlizgnęła w dół. Schwyciła rybę za grzbiet, wczepiła się... I nie utrzymała. Ryba wyrwała się z jej łap i rzuciła w zbawczy mrok głębin. Aonachtilla, ogarnięta myśliwskim zapałem nabrała głęboko powietrza... Nagle opamiętała się. Zamarła. Przecież gdy da nurka, dysk niewątpliwie utonie. Aonachtilla uspokoiła się i obejrzała ostrożnie. Dysk leżał na pancerzu. Był mokry i ściekała z niego woda. A jeżeli wszystko na nim zginęło? Nie! Aonachtilla nic na nim nie widziała, ale czuła, jak dysk staje się coraz cieplejszy i coraz mocniej przylega do pancerza. Tak, omal nie spowodowała zagłady istot, które tam mieszkały i niechaj będzie to dla niej nauczką. Od tej pory ani na chwilę nie zapomni o nieskończonym mnóstwie słabych istot i będzie się starała płynąć jak najostrożniej. Oby tylko wystarczyło jej sił. Aonachtilla płynęła więc dalej po bezkresnym morzu. Kiedy czuła się zmęczona, rozpościerała szeroko łapy, kładła się na wodzie i dawała unosić prądowi. Dokąd? Tego nie wiedziała. Czyż to nie wszystko jedno? W bezkresnym morzu utrzymywanie jakiegoś kierunku i tak nie ma sensu. Nie ma na nim ani brzegów, ani wysp czy mielizn - nie ma dokąd dążyć. Nie mogła sobie wyobrazić, na czym będzie polegało jej ocalenie. Wiedziała, że ani morze, ani niebo, słońce i wiatr nie przyniosą jej ulgi. Pomóc jej może tylko dysk. Na nim znajduje się mnóstwo istnień, ich wspólna mądrość. Owszem, istoty te są jeszcze bezsilne, ale czuła, że dysk podobnie jak w pierwszym dniu zaczyna powoli ożywać. Było jej ciężko, przed oczyma pływały czarne plamy, łapy chwytały skurcze, szyja drętwiała. Ale będzie płynęła dalej! I będzie czekała, będzie wierzyła, że ci, którzy żyją na dysku, kiedyś jej pomogą. Nagle... Co to? Dysk drgnął? Nie, tylko jej się wydawało. Huk! Płomień! Dysk rozprysnął się, pancerz pękł. Aonachtilla krzyknęła, przewróciła się na bok i zachłysnęła wodą. Kiedy rozwiał się żrący dym, Aonachtilla bezwładnie płynęła do góry brzuchem, unoszona prądem. Prąd spychał ją na płyciznę, tam gdzie z wody sterczała twarda, brązowo- zielona trawa, która zawsze była przysmakiem żółwi.