Barbara W. TUCHMAN SIERPNIOWE SA LWY , TŁUMACZYLI y MARIA J. i ANDRZEJ MICHEJDOWIE Bellona CZYTELNIK WARSZAWA 1995 1000011741 685800 Tytuł oryginału THE GUNS OF AUGUST © Barbara W. Tuchman 1962 Przedmowa FRANCISZEK RYSZKA Indeks MARIA J. i ANDRZEJ MICHEJDOWffi Okładka i karta tytułowa JULIAN PAŁKA Redaktor map Mariola Stępniowska ^^BP © Copyright for the Polish translation by Maria J. and Andrzej Michejdowie, 1984 © Copyright for the Polish edition by Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik", 1984 ISBN 83-11-08362-2 (Bellona) )L] l-!.! 3'"! ISBN 83-07-02440-4 (Czytelnik) f MM J M. ii -"V SPIS TREŚCI Przedmowa ........................... 7 Od autorki ............................ 15 POGRZEB EDWARDA VH Rozdziali Pogrzeb ........................ 19 PLANY Rozdział 2 „Niech ostatni żołnierz po prawej stronie muśnie Kanał swym rękawem" 43 Rozdział 3 Cień Sedanu ....................... 55 Rozdział 4 „Jeden brytyjski żołnierz..." ................. 75 Rozdział 5 Rosyjski walec parowy ................ .>.,.. . 89 WYBUCH Wybuch ............................. 107 Rozdział 6 l sierpnia: Berlin ..................... 109 Rozdział 7 l sierpnia: Paryż i Londyn ................. 122 Rozdział 8 Ultimatum w Brukseli ................... 138 Rozdział 9 „W domu, zanim opadną liście" ................ 154 BÓJ Rozdział 10 „«Goeben»... nieprzyjaciel, który wówczas uciekał" ........ 181 Rozdział 11 Liege i Alzacja ..................... 212 Rozdział 12 BEF - na kontynent ................... 246 Rozdział 13 Sambra i Moza ..................... 261 Rozdział 14 Lawina klęsk: Lotaryngia, Ardeny, Charleroi, Mons ........ 290 Rozdział 15 „Nadjeżdżają kozacy!" ................... 326 Rozdział 16 Tannenberg ...................... 357 Rozdział 17 Louvain w płomieniach .................. 378 Rozdział 18 Morskie tonie, blokada i potężny neutrał ............ 394 Rozdział 19 Odwrót ........................ 414 Rozdział 20 Front w Paryżu ..................... 450 Rozdział 21 Von Kluck zmienia kierunek ................ 474 Rozdział 22 „Panowie, będziemy walczyli nad Marną" ........... 495 Później ...................... .'v. ..... 519 Źródła ............................. 525 Przypisy ............................. 537 Indeks ............................. 574 Spis ilustracji ........................... 604 Spis map ............................ 605 ..O PRZEDMOWA oft ~: -><4 stain; W dwadzieścia parę lat po ukazaniu się oryginału książka Barbary Tuchman o początku pierwszej wojny światowej trafia wreszcie w ręce polskiego czytelnika. Jest to dzieło z gatunku tych, co rekomendacji nie potrzebują. Sądzę, że kto przeczyta pierwsze strony — plastyczny, skrzący się barwą opis pogrzebu Edwarda VII w 1910 roku — ten szybko zostanie wciągnięty w lekturę i z trudem będzie się mógł od niej oderwać. Świetne pióro i imponująca erudycja autorki będą prowadzić czytelnika niezawodnie po kartach tej książki aż do ostatniego zdania. Skończywszy ją być może odczuje niedosyt, lecz tylko dlatego, aby zadać sobie pytanie: „I co dalej?" Nie, książki Barbary Tuchman polecać nie trzeba. Po co więc opatrywać ją przedmową? Co jeszcze trzeba tłumaczyć? Co ewentualnie korygować? Na pewno należy uprzedzić czytelnika, że nie jest to książka dla specjalistów i nie przez specjalistkę z katedry uniwersyteckiej napisana. Barbara W. Tuchman uprawia zawód dziennikarski i od lat zajmuje się trudną, lecz fascynującą dziedziną konfliktów międzynarodowych. Stąd jej zainteresowanie historią. Odnotujmy, że pani Tuchman należy do starszej generacji publicystów i pisarzy, parających się także problematyką historyczną. Urodzona i wychowana na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, Nowy Jork uważała za swoją najbliższą ojczyznę i tam też zamieszkiwała przez lata. Podróżowała wiele po świecie, a refleksje z tych podróży przybierały postać tekstów drukowanych. Najwcześniejsze pochodzą jeszcze sprzed wojny. Wielki sukces przyniosły dopiero The Guns of August (1962) — tytuł trafnie chyba przełożony przez naszych tłumaczy na Sierpniowe salwy. W roku 1963 zdobyła Barbara Tuchman nagrodę Pulitzera, wysoce liczące się wyróżnienie literacko-publicystyczne w Stanach Zjednoczonych. Wśród jej następnych książek największe powodzenie zdobyły: The Proud Tower (1966; przetłumaczona na język polski pt. Wyniosła wieża) oraz The Distant Mirror (1979; wyd. poi. pt. Odległe zwierciadło). 8 Sierpniowe salwy Pierwsza z nich to cykl esejów z historii Gn-de-siecle'u— z epoki, która jak dumna wieża wznosiła się w oczach współczesnych nad dziejami ludzkości; krytyczne pióro autorki obnaża fałszywość takiego mniemania. Druga książka poświęcona jest dziejom schyłku średniowiecza — burzliwemu i katastroficznemu XIV stuleciu, gdy sądzono, że zbliża się koniec świata, na który ludzkość dobrze sobie zasłużyła. Barbara Tuchman nie kryje analogii: jak w odległym zwierciadle pokazują się nasze współczesne kryzysy i katastrofy. Okoliczność, iż Barbara Tuchman nie jest profesjonalistką z kręgów uniwersyteckich, świadczy niewątpliwie przeciwko niej w środowiskach akademickich. Byłbym niesprawiedliwy (względem przedstawicieli własnej korporacji pod różnymi zresztą szerokościami geograficznymi), gdybym widział w tym pospolitą zawiść wobec sukcesu. Prawdą jest, że mało kto z historyków uniwersyteckich może liczyć na wysokie honoraria, uzyskane z wielusettysięcznych nakładów. Ale nie o to przecież chodzi. Nasza autorka opowiada po prostu wielką przygodę ludzkości i czyni to po mistrzowsku. Lecz dla poznawania przeszłości w sposób, który uznaje się za naukowy, to jeszcze za mało. Historyk, pretendujący do rangi uczonego, nie może ograniczać się do prostego opisu, nie zadowala go zarysowanie cech umysłu i charakteru głównych bohaterów dramatu. Z reguły sięga głębiej i dalej od kręgu wytyczonego przez osobiste przymioty lub zachowania tychże bohaterów. Interesują go wielkie zbiorowości ludzkie, ich wzajemne stosunki, zależne od kondycji ekonomicznej, poziomu cywilizacji i od osobowości danej kultury. Wszystko to wymaga trudnych zabiegów rekonstrukcyjnych, nie zawsze zakończonych pomyślnym wynikiem. Historia, w której stapiają się losy setek tysięcy i milionów anonimowych jednostek, pozbawionych swoich cech indywidualnych — lecz przecież nie po to, by stać się tylko tłem dla poczynań bohaterów — rzadko bywa tak atrakcyjna dla odbiorcy, jak może nią być historia napisana wedle konwencji i w stylu Sierpniowych salw. Nie widzimy w niej wprawdzie szeregowych artylerzystów, ale wiemy, kto i dlaczego wydawał decydujące rozkazy. Charakterystyka głównych bohaterów, to jedna z wielu zalet tej książki. Chciałoby się przypomnieć stare łacińskie przysłowie: Quam parva sapientia mundus regitur (Jak małą mądrością rządzi się świat). Istotnie: skazy i ułomności charakterów rozłożone są mniej więcej proporcjonalnie po obu stronach rozpoczętej zaledwie wojny. Możemy się domyślać, że później będzie jeszcze gorzej. Megalomania, niekompetencja i pospolita głupota osób na najwyższych szczeblach będą towarzyszyć przez cały czas zmagającym się milionowym armiom. Na ich oso- Przedmowa 9 biste konto zapisać trzeba spory odsetek strat po obu stronach frontu — tej zwycięskiej i tej, której wypadło przegrać. Nie chciałbym być ani krytykiem dzieła, ani uzupełniać tekstu pani Tuchman. Niech książka broni się sama, choć na pewno znajdą się krytycy. Nie wątpię, iż wśród naszych czytelników pojawi się pytanie: „A gdzież u licha sprawa polska? Czyżby nie była obecna już na początku wojny?" Istotnie, można zgłosić pretensję do autorki, iż nie dostrzegła tego, co dałoby się nazwać „dodatkowym ciśnieniem". Chodzi o sprawę wolności narodów w Europie, ukształtowanej w Wiedniu w 1815 roku pod znakiem Świętego Przymierza. Strzały w Sarajewie i śmierć austriackiego następcy tronu były tylko pretekstem. Niemniej stały się czymś w rodzaju detonatora. Zamach zdarzył się w czerwcu. W sierpniu bić zaczęły salwami działa i tysiące poległych pozostało na polach bitew. Rozmiary strat w pierwszym miesiącu wojny były znaczne, ale nie zdawano sobie jeszcze sprawy z hekatomby, jaką pociągnie za sobą wojna pozycyjna. Na każdy dzień tej wojny przypadało średnio 5 tyś. zabitych, zdarzały się zaś dni, że w jednym dniu padało dziesięć razy więcej. Oblicza się, że zginęło razem 8,5 miliona ludzi. Na ośmiu żołnierzy tej wojny wypadał jeden zabity, co trzeci pozostawał ranny, a dla wielu było to dożywotnie i ciężkie kalectwo. Największe straty przypadały na front zachodni. W Niemczech jeden zabity przypadał na 32 mieszkańców, we Francji — na 28. Nastąpiła ogromna, nie znana dotąd w historii mobilizacja sił. Państwa centralne zmobilizowały 23 miliony żołnierzy, tj. na każdych siedmiu mieszkańców tych państw jeden przywdziać musiał mundur. Wysiłek mobilizacyjny państw Ententy był jeszcze większy: jeden żołnierz przypadał na niewiele więcej niż trzy osoby cywilne, licząc kobiety, dzieci i starców. Od młodzieży prosto z ław szkolnych aż do mężczyzn w wieku wyżej niż średnim. Takiego zaangażowania nie zna historia drugiej wojny. Bo też pod wieloma względami groza tej pierwszej przewyższała doświadczenia wojny lat 1939-1945. Myślę o żołnierzach na froncie, a nie-o zorganizowanym ludobójstwie, jakkolwiek rzeź Ormian przez Turków i brutalne represje stosowane przez Niemców w Belgii i północno- -wschodniej Francji zapowiadały to, co miało zdarzyć się później. Skoro już pozwoliłem sobie na niewielki ekskurs, dodajmy jeszcze jedno. Otóż ta wojna zmieniła radykalnie mapę Europy w stopniu bardziej znaczącym, niż stało się to po drugiej wojnie. Wojna stała się katalizatorem rewolucji. Wojna przyczyniła się do odzyskania niepodległości przez narody środkowej i wschodniej Europy. W ten sposób dochodzimy do „sprawy polskiej". Rzecz w tym, aby dostrzegać ją we właściwym wymiarze. 10 Sierpniowe salwy Tymczasem od dobrych parunastu lat nasze księgarnie nie miały nic prawie do zaoferowania z historii pierwszej światowej wojny. Rzec by się dało, iż wyparta ona została ze świadomości historycznej Polaków przez drugą wojnę. Kiedy zdarzały się nawiązania do pierwszej wojny, to zwykle w kontekście naszych losów narodowych: tu Legiony, tam Armia Hallera, kryzys przysięgowy i POW — i dalej rewolucja rosyjska, 13 punktów Wilsona, deklaracja socjalistycznego rządu Lenina o anulowaniu traktatów rozbiorowych, traktat wersalski i sprawa granic Polski. Bez znajomości historii pierwszej wojny, jej źródeł i jej przebiegu nasz polski wątek narodowy wydaje się zawieszony w próżni. Jeśli wolno mi na koniec zasugerować coś krytycznej uwadze czytelnika, a raczej podpowiedzieć jedną refleksję, dotyczyłoby to ogólnej charakterystyki wojny. Barbara Tuchman powołuje się kilka razy na dzieła Carla von Clausewitza i przypomina, co ten poważny teoretyk miał do powiedzenia na ten temat. „Wojna — pisał Clausewitz w końcowym fragmencie pierwszego rozdziału swego słynnego traktatu O wojnie (1827, przekład polski 1958) — (...) stanowi dziwną trójcę złożoną z pierwotnej gwałtowności żywiołu, nienawiści i wrogości, co należy uważać za ślepy popęd naturalny, dalej z gry prawdopodobieństwa i przypadku czyniących z wojny swobodną czynność duchową, wreszcie zaś z właściwości podrzędnej — narzędzia politycznego, przez co podlega zwykłemu rozsądkowi (podkr. w oryginale — F. R.). Pierwsza z tych trzech stron — kontynuuje Clausewitz — zwraca się ku narodowi, druga do wodza i jego wojska, trzecia zaś — przeważnie do rządu. Namiętności, jakie mają rozgorzeć na wojnie, muszą już istnieć w narodach samych; zakres, jaki obejmie gra odwagi i talentu w dziedzinie prawdopodobieństwa i przypadku, zależy od właściwości wodza i wojska, natomiast zamiary polityczne są wyłącznie sprawą rządu". Tyle von Clausewitz. W książce Barbary Tuchman mówi się wiele o tym, co pruski generał napisał był 150 lat temu o prawdopodobieństwie w grze sił i o planowaniu politycznym, bo o to mu przecież chodziło. Nie ma u pani Tuchman wiele o „pierwotnej gwałtowności żywiołu", ale myślący czytelnik może łacno wyczytać o tym między wierszami Sierpniowych salw. Zastanowić się warto natomiast nad grą i planowaniem. Przecież już w pierwszym miesiącu wojny wszystkie plany obróciły się wniwecz, zarówno na froncie zachodnim jak i na wschodnim, a także w pierwszych akcjach wojny morskiej. Wojna przybrała charakter, jakiego nie przewidywały ani rządy, ani sztaby. Odeszli w cień: najpierw Moltke, później Joffre, jeszcze później wielki książę Mikołaj Mikołajewicz. Ich następcy to nie były same miernoty, Przedmowa 11 ale też cała ta wojna nie wydała żadnego geniuszu w rodzaju Maurycego Saskiego lub Napoleona. Wbrew temu, co pisali później pamiętni-karze i krytycy (osobliwie Brytyjczyk Liddell-Hart), nie wyciągnięto prawidłowych nauk z lektury Clausewitza. Nie było wielkiej strategii, kiedy załamały się pierwsze plany. Nowa praktyka zrodziła się kosztem nieprawdopodobnych ofiar. Są znawcy, którzy twierdzą, że pierwszą wojnę światową rozstrzygnął karabin maszynowy — mordercza broń wojny pozycyjnej. Ponoć 60 procent strat zawdzięczają walczące armie tej prostej przecież maszynie —jakże długo nie docenianej przez sztaby, w których dziwnie roiło się od tępych i konserwatywnych generałów. Bliższy naszej epoce historyk a zarazem teoretyk wojny, Amerykanin Quincy Wright, napisał swój wielki traktat (A Study of War, t. 2, 1942) na podstawie doświadczeń pierwszej wojny światowej. Pomieścił w tym dziele zdanie, które brzmi jak memento: wojna, która przekracza wymiar dwustronny (wojny „diadycznej", jak to się zwie w teorii), kończy się zwykle inaczej od zamiarów i oczekiwań wśród zaangażowanych na początku stron. Tak stało się właśnie jesienią 1918 roku, głównie dlatego, że pod wpływem rewolucji rosyjskiej wojna zmiotła trzech cesarzy — ongiś filary Świętego Przymierza. Skończył się teraz naprawdę XIX wiek — złota era europejskiego mieszczaństwa, „dumna wieża" wzniesiona w jego wyobraźni pod wpływem wiary w naukę, w technikę i... siłę. Zaczęło się od „sierpniowych salw". Warto więc choćby i dlatego wczytać się dokładnie w tekst Barbary Tuchman. Jeśli wywoła to refleksję czytelnika, będzie to poświadczeniem dodatkowego waloru tej znakomitej książki. Franciszek Ryszka P t; a Ludzkie serce jest miejscem poczęcia wszelkich spraw związanych z wojną. Marechal de Saxe, Mes Reveries sur 1'Art de Guerre, 1732 (Z przedmowy) Coraz częściej nachodzą okropne myśli, że GDYBY... Winston Churchill, The World Crisis, tom I, 1911-1914, rozdz. XI OD AUTORKI •sso w rw .av.nO V 9,; . '-:orr -Ol, "••••: ;5U isl •'••'"•. YL,. oir 'j -E ; Książka ta najwięcej zawdzięcza panu Cecilowi Scottowi z wydawnictwa Macmillan, którego rady, zachęta i znajomość przedmiotu były istotnymi elementami mej pracy oraz niewzruszoną podporą od jej rozpoczęcia aż do końca. Miałam także szczęście pozyskać twórczą, krytyczną współpracę pana Denninga Millera, który poprzez wyjaśnienie mi wielu kwestii z dziedziny techniki pisania i tłumaczeń uczynił tę książkę o wiele lepszą, niż byłaby bez jego pomocy. Pozostanę mu za to zawsze wdzięczna. Pragnę również wyrazić głęboki podziw dla Biblioteki Publicznej w Nowym Jorku za zgromadzenie przez nią niezrównanych, przebogatych zbiorów, a równocześnie wyrazić nadzieję, że może kiedyś i w mym rodzinnym mieście znajdą się środki na stworzenie naukowcom udogodnień bibliotecznych dorównujących temu nieporównywalnemu tworzywu. Przekazuję także moje podziękowania: Nowojorskiej Bibliotece Wydawców za nieustające gościnne udostępnianie mi jej regałów z książkami i wspaniałego miejsca do pisania; pani Agnes F. Peterson z Biblioteki im. Hoovera w Stanford za wypożyczenie mi Proces- Ver-baux Brieya oraz za udzielanie, po długich nieraz poszukiwaniach, odpowiedzi na wiele z mych pytań; pannie R. E. B. Coombe z Imperialnego Muzeum Wojny za liczne ilustracje; zespołowi pracowników Biblioteki Międzynarodowej Dokumentacji Współczesnej w Paryżu za materiały źródłowe; panu Henry Sachsowi z Amerykańskiego Stowarzyszenia Broni i Amunicji za wskazówki techniczne, a także za poprawianie błędów wynikających z mojej niewystarczającej znajomości języka niemieckiego. Czytelnikom muszę wyjaśnić, że pominięcie Austro-Węgier, Serbii oraz frontów: rosyjsko-austriackiego i serbsko-austriackiego nie wynikało z jakiejś dowolności w wyborze. Nie rozwiązany problem Bałka-nów oddziela się w sposób naturalny od reszty wojny. Wydaje mi się, iż pominięcie go poprawi spójność książki, a równocześnie pozbawi ją zbyt obszernych, nużących wywodów. 16 Sierpniowe salwy Miałam nadzieję, że po okresie całkowitego pogrążenia się w pamiętnikach wojskowych będę w stanie wyzwolić się od oznaczania korpusów cyframi rzymskimi, lecz zwyczaj ten okazał się silniejszy od mych dobrych chęci. Nie mogłam sobie poradzić z tymi rzymskimi cyframi, które, jak się wydaje, są nierozłącznie związane z korpusami armii. Mogę w zamian zaofiarować czytelnikom użyteczne prawidło, jeśli chodzi o rozróżnianie w terminologii wojskowej prawej i lewej strony. Strony rzek określa się zawsze patrząc w kierunku ich biegu, natomiast armie nawet po wykonaniu pełnego zwrotu, a także w czasie cofania się, nadal zachowują nazwę tej strony, jaka została im nadana na początku działań. Tak więc lewa i prawa strona armii są stale te same jak w czasie pierwszego natarcia. Źródła do narracji oraz wszystkie cytowane uwagi i wypowiedzi są podane w przypisach na końcu książki. Usiłowałam unikać automatycznego przypisywania komuś czegoś, jak również niekiedy stosowanej w pisarstwie historycznym formy „musiał on", zawierającej domysł autora, jak na przykład: „Spoglądając na niknącą w oddali linię francuskiego wybrzeża, Napoleon musiał uciec myślami wstecz, długo rozpatrując..." Wszelkie opisy pogody, myśli, uczuć, stanu umysłów zarówno zbiorowisk jak i pojedynczych osób zamieszczone na następnych stronach opierają się na dokumentacji. Tam, gdzie wydawało mi się to konieczne, zamieściłam dowody po temu w przypisach. O;". 3.'. POGRZEB EDWARDA VII l 2 — Sierpniowe salwy r," Rozdział l POGRZEB Tak wspaniały był spektakl majowego ranka 1910 roku, gdy dziewięciu królów jechało konno w orszaku pogrzebowym Edwarda VII — króla Anglii, że oczekujący w ciszy i nabożnym skupieniu, czarno odziany tłum nie mógł wstrzymać westchnień podziwu. W purpurze, błękicie, zieleni i szkarłacie, trójka po trójce, wyjeżdżali suwereni przez bramę pałacu, w hełmach z pióropuszami, z galonami ze złota, w ciemnej czerwieni szarf i z orderami, których klejnoty lśniły w słońcu. Wśród nich było pięciu prawowitych następców tronu, czterdzieści cesarskich i królewskich wysokości, siedem królowych (cztery wdowy i trzy panujące) oraz garstka ambasadorów specjalnych z krajów „niekoronor wanych". Łącznie reprezentowali oni siedemdziesiąt narodów, w największym zgromadzeniu monarchów i rang, jakie kiedykolwiek zebra-no w jednym miejscu i — tego rodzaju ostatnim. Stłumione serce Big Bena uderzyło dziewięć razy, gdy orszak opus* cił pałac, lecz na zegarze historii był już zachód i słońce starego świata zapadało w konającym blasku splendoru, jakiego oglądać nie było da* nym już nigdy potem. W środku pierwszego szeregu jechał nowy król — Jerzy V, mając po lewej stronie księcia of Connaught, jedynego żyjącego brata zmarłego króla, zaś z prawej osobistość, do której, jak stwierdził „The Times", „należy pierwsze miejsce pośród zagranicznych żałobników" i która „nawet podczas najbardziej napiętych stosunków nie straciła u nas nigdy swej popularności" — Wilhelma II, cesarza Niemiec. Jadąc na siwym koniu, ubrany w szkarłatny mundur brytyjskiego marszałka polnego, z buławą przynależną tej randze w ręce, kajzer przybrał wyraz twarzy „poważny aż do surowości" (ze słynnym, w górę podkręconym wąsem). 1 O uczuciach wypełniających jego wrażliwą duszę zachowało się kilka wzmianek w jego własnych listach. „Jestem dumny, że mogę nazwać to miejsce mym domem, i że jestem członkiem tej rodziny królewskiej" 2 — pisał do domu po nocy spędzonej w zamku Windsor, w dawnych apartamentach swej matki. Sentyment i nostal- 20 Sierpniowe salwy gia wywołane melancholijną okazją spotkania ze swymi angielskimi krewnymi walczyły z dumą własnej wyższości nad zgromadzonymi potentatami i uczuciem żywego zadowolenia spowodowanym zniknięciem jego wuja z europejskiej sceny. Przyjechał tu pogrzebać Edwarda, nieszczęście swego życia; Edwarda, tego arcyintryganta (jak pojmował to Wilhelm) w okrążaniu Niemiec; Edwarda, brata swej matki, którego nie mógł ani nastraszyć, ani wywrzeć na nim wrażenia, a którego otyła postać rzucała cień pomiędzy Niemcami a słońcem. „On jest Szatanem. Nawet nie jesteście w stanie wyobrazić sobie, jakim jest on Szatanem".3 Werdykt ten, ogłoszony przez kajzera przed obiadem wydanym dla trzystu gości w Berlinie w 1907 roku, był reakcją na jedną z kontynentalnych podróży Edwarda, przedsięwziętą z oczywiście diabolicznym zamiarem okrążenia Niemiec. Spędził on prowokacyjny tydzień w Paryżu, złożył bez żadnego istotnego powodu wizytę królowi Hiszpanii (który właśnie ożenił się z jego siostrzenicą), a zakończył podróż wizytą u króla Włoch, z oczywistą intencją wyperswadowania mu trójprzy- mierza z Niemcami i Austrią. Kajzer, posiadacz najbardziej niepohamowanego języka w Europie, doprowadził się do ataku szału i zakończył swe przemówienie jednym z tych komentarzy, które w regularnych odstępach czasu w ciągu ponad dwudziestu lat jego panowania szarpały nerwy dyplomatów. Szczęśliwie „okrążacz" już nie żył i zastąpił go Jerzy, który — jak kilka dni temu kajzer powiedział Theodore'owi Rooseveltowi — Jest bardzo miłym chłopcem"4 (czterdziestopięcioletnim, młodszym od kajzera o sześć lat). „Jest on prawdziwym Anglikiem i nienawidzi wszystkich cudzoziemców, lecz nie dbam o to, jak długo jego nienawiść do Niemców jest nie większa niż do innych". Jadąc obok Jerzego czuł się teraz pewny siebie, salutując w przejeździe sztandar królewskiego pułku dragonów, którego był honorowym pułkownikiem. Kiedyś rozdawał swe fotografie w tym właśnie mundurze, z delfickim napisem umieszczonym nad swym podpisem: „Czekam na właściwy czas".5 Dziś czas ten nadszedł. Stał się pierwszym w Europie. Za nim jechało dwóch braci owdowiałej królowej Aleksandry: Fryderyk, król Danii, i Jerzy, król Hellenów; jej siostrzeniec Haakon, król Norwegii, oraz trzej królowie, którzy mieli utracić swe trony: Alfons z Hiszpanii, Manuel z Portugalii i Ferdynand z Bułgarii z głową owiniętą jedwabnym turbanem. Drażnił on swych kolegów tytułowaniem siebie „carem", zaś w skrzyni przechowywał kompletne regalia cesarzy bizantyńskich (wykonane przez wytwórcę kostiumów teatralnych),6 trzymane na czas, gdy pozbiera on bizantyńskie dominia pod swe berło. Pogrzeb y( r. 21 Olśnieni przez tych „wspaniale dosiadających koni książąt" — jak ich określił „The Times" — tylko nieliczni widzowie zwrócili uwagę na dziewiątego króla, jedynego z nich wszystkich, który miał osiągnąć wielkość jako człowiek. Mimo swego wysokiego wzrostu i doskonałej postawy na koniu, Albert — król Belgów, nie znoszący pompy królewskich ceremonii, wyglądał w tym towarzystwie na zakłopotanego i nieobecnego myślami. Miał wówczas trzydzieści pięć lat, a na tronie zasiadał zaledwie od roku. W późniejszych latach, gdy jego twarz stała się znana światu jako symbol bohaterstwa i tragedii, wciąż malował się na niej wyraz roztargnienia, tak jakby myśli jego błąkały się gdzie indziej. Przyczyna przyszłej tragedii — wysoki, korpulentny, ściśnięty gorsetem, w hełmie z powiewającymi zielonymi piórami austriacki arcy-książę Franciszek Ferdynand, dziedzic starego cesarza Franciszka Józefa, jechał po prawej stronie Alberta, zaś po lewej jeszcze jedna szlachetna latorośl, która nigdy nie miała zasiąść na tronie: książę Jussuf, dziedzic tureckiego sułtana. Po królach jechały królewskie wysokości: książę Fuszimi — brat cesarza Japonii; wielki książę Michał — brat cara Wszechrosji; książę d'Aosta, brat króla Włoch, w jasnym błękicie z zielonymi piórami; książę Karol — brat króla Szwecji; książę Henryk — małżonek królowej Holandii, oraz trzej następcy tronów: Serbii, Rumunii i Czarnogóry. Ostatni z nich, książę Daniło, „uprzejmy, niezwykle przystojny młody człowiek o nieposzlakowanych manierach", przypominał kochanka z Wesołej wdówki nie tylko z racji imienia, gdyż ku konsternacji brytyjskich urzędników protokołu dyplomatycznego przyjechał poprzedniej nocy w towarzystwie „czarującej młodej damy, o niezwykłych powabach", którą przedstawił jako damę dworu swej małżonki, przybyłą do Londynu dla dokonania zakupów.7 Za nimi postępował cały pułk pomniejszych niemieckich „królew-skości", wielcy książęta: Mecklenburg-Schwerin, Mecklenburg-Stre-litz, Schleswig-Holstein, Waldeck-Pyrmont, Coburg, Saxe-Coburg Gotha, Saksonii, Hesji, Wirtembergii, Badenii i Bawarii. Ostatni z nich, następca tronu Rupprecht, miał już wkrótce poprowadzić niemieckie armie do boju. Obecni byli również: książę Syjamu, książę Persji, pięciu książąt z dawnego francuskiego orleańskiego domu królewskiego, brat kedywa Egiptu w fezie ze złotym kutasikiem, książę Tsia-Tao z Chin, w długiej, haftowanej, jasnoniebieskiej szacie, którego starożytna dynastia miała przed sobą już tylko dwuletnie rządy, oraz brat kajzera, książę Henryk pruski, reprezentujący niemiecką flotę wojenną jako jej naczelny dowódca. Wśród tych wszystkich wysokości znaleźli się również trzej po cywilnemu ubrani dżentelmeni: pan Gaston- 22 Sierpniowe salwy -Carlin ze Szwajcarii, pan Pichon, minister spraw zagranicznych Francji, i były prezydent Theodore Roosevelt — specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych. Edward, przyczyna tego bezprecedensowego zgromadzenia narodów, był często nazywany „wujaszkiem Europy", przy czym tytuł ten mógł być wśród europejskich rodów panujących przyjmowany dosłownie. Był on bowiem wujem nie tylko kajzera Wilhelma, lecz również, poprzez siostrę swej żony, rosyjską carycę-wdowę Marię — cara Mikołaja II. Jego własna siostrzenica, Alicja, była carową; córka Maud — królową Norwegii; inna siostrzenica, Ina — królową Hiszpanii, zaś bratanica, Maria, miała wkrótce zostać królową Rumunii. Duńska rodzina jego żony, poza obsadzeniem własnego tronu, dała matkę carowi rosyjskiemu, a ponadto dostarczyła królów Grecji i Norwegii. Inni krewniacy, potomkowie dziewięciorga synów i córek królowej Wiktorii, byli rozrzuceni obficie po różnych dworach w Europie. Jednak nie tylko uczucia rodzinne ani też nagłość i szok wywołany śmiercią Edwarda (gdyż według oficjalnego komunikatu chorował on tylko jeden dzień i zmarł w dniu następnym) były przyczyną niespodziewanej powodzi pośmiertnych kondolencji. W istocie był to wyraz hołdu złożonego w uznaniu towarzyskich talentów Edwarda, które okazały się dla jego kraju nieocenione. W ciągu dziewięciu krótkich lat jego panowania angielska maksyma polityki zagranicznej splendid isolation rozwiała się pod presją wydarzeń i przemieniła w serię „porozumień" i „powiązań", lecz nie pełnych sojuszy (jako że Anglia nie lubi sformułowań definitywnych), z dwoma starymi wrogami: Francją i Rosją, oraz z jedną nową, obiecującą potęgą: Japonią. Wynikła z tego zmiana równowagi została odnotowana przez cały świat i wpłynęła na zmianę stosunków każdego z państw z pozostałymi. Chociaż Edward ani nie inicjował polityki swego kraju, ani na nią nie wpływał, jego osobiste talenty dyplomatyczne umożliwiły przeprowadzenie tych zmian. Zabrany jako dziecko z wizytą do Francji oświadczył Napoleonowi El: „Ma pan bardzo miły kraj. Chciałbym być pana synem".8 To upodobanie do wszystkiego, co francuskie, w przeciwieństwie, lub może jako wyraz protestu, do proniemieckich sympatii matki, przetrwało, a po jej śmierci znalazło zastosowanie. Gdy Anglia stawała się coraz bardziej nerwowa z powodu narzuconego przez Niemcy wyzwania, pośrednio zawartego w ich programie rozbudowy floty z 1900 roku, i wobec tego postanowiła załagodzić swe dawne spory z Francją, talenty Edwarda jako Roi Charmeur dopomogły w wyrównaniu drogi. W 1903 roku udał się on do Francji, nie bacząc na ostrzeżenia, że oficjalna wizyta Pogrzeb 23 państwowa spotka się tam z chłodnym przyjęciem. Istotnie podczas przybycia tłumy były posępne i milczące, z wyjątkiem paru urągliwych okrzyków: „ Vivent les Boersl" * i „Vive Fachodal", ** które król zresztą całkowicie zignorował. Zatroskanemu adiutantowi, który mruknął: „Widać, że Francuzi nas nie lubią", odpowiedział: „A czemuż mieliby nas lubić?" i nadal kłaniał się i uśmiechał do tłumów z wyżyn swego powozu. W ciągu czterech dni występował publicznie. Dokonał przeglądu wojsk w Vincennes, przyglądał się wyścigom konnym w Longchamps, był na galowym przedstawieniu w operze, uczestniczył w bankiecie w Pałacu Elizejskim, spożył śniadanie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych na Quai d'Orsay, zaś w teatrze przemienił chłód w uśmiechy, gdy wmieszał się w tłum widzów w czasie przerwy, a w kuluarach prawił słynnym aktorkom szarmanckie komplementy — po francusku. Wszędzie wygłaszał dowcipne i taktowne przemówienia o swej przyjaźni i admiracji dla Francuzów i ich „chlubnych tradycji", o „przepięknym mieście", do którego, jak przyznawał się, żywi głębokie przywiązanie „umocnione wieloma szczęśliwymi wspomnieniami", o swej „szczerej radości" z powodu wizyty, o swym osobistym przekonaniu, że dawne nieporozumienia zostały „na szczęście zakończone i zapomniane", że dobrobyt Francji i Anglii są od siebie współzależne i że ich przyjaźń jest przedmiotem jego „stałej troski". Gdy odjeżdżał, tłumy krzyczały: „ Vive notre roi\" (Niech żyje nasz król!). Pewien belgijski dyplomata pisał w swym raporcie: „Rzadko można zaobserwować tak całkowitą zmianę nastrojów, jaka nastąpiła w tym kraju. Edward zdobył sobie serca wszystkich Francuzów". Natomiast ambasador niemiecki uważał, że wizyta króla była , jednym z najdziwniejszych wydarzeń", i przypuszczał, że anglo-francuskie rapprochement było rezultatem „powszech- * „Niech żyją Burowie!" Burowie są potomkami kolonistów holenderskich przybyłych do Afryki Południowej w wieku XVII. Po odkryciu w tym rejonie bogactw naturalnych Anglicy podjęli próby zawładnięcia założonymi przez Burów Wolnym Państwem Orania i Transwalem. Pod koniec XIX wieku Burowie stoczyli z najeźdźcami wiele walk. W końcu wybuchła regularna wojna zwana burską (1899- 1902), podczas której Burowie zadali Anglikom ciężkie straty w bitwach pod Kimberley i Ladysmith. Ostateczne zwycięstwo przypadło jednak Anglikom, w rezultacie którego republiki burskie utraciły niepodległość. (Jeżeli nie zaznaczono inaczej — przypisy pochodzą od tłumaczy). ** „Niech żyje Faszoda!" Faszoda — miasto w Sudanie. W roku 1896 z Brazzaville wyruszy} na wschód francuski kapitan Marchand z ekspedycją wojskową. 10 lipca 1898 roku dotarł on do Faszody i wywiesił flagę francuską. Jednak już 18 września przypłynął tam Nilem brytyjski generał Kitchener i zażądał zdjęcia flagi. W rezultacie konfliktu Francuzi zostali zmuszeni do wycofania się, a przez to do odstąpienia Anglikom górnej części Nilu. Pamięć o incydencie wokół Faszody przez szereg lat jątrzyła stosunki francusko-angiel-skie, toteż po zawarciu „Entente Cordiale" nazwę Faszoda zmieniono na: Kodok. 24 Sierpniowe salwy nej tu awersji do Niemiec".9 Już po roku, w wyniku wytrwałych prac ministrów rozwiązujących narosłe sprzeczności, rapprochement (zbliżenie) przekształciło się w anglo-francuskie entente (porozumienie), podpisane w kwietniu 1904 roku. Niemcy mogły uzyskać porozumienie z Anglią dla siebie, gdyby ich przywódcy, podejrzliwi wobec angielskich motywów, dwukrotnie nie odrzucili ofert, składanych przez ministra do spraw kolonii, Josepha Chamberlaina, raz w roku 1899 i powtórnie w 1901. Ani stojący w cieniu Holstein, który zza kulis de facto kierował niemieckimi sprawami zagranicznymi, ani też elegancki i pełen erudycji kanclerz, książę Billow, ani wreszcie sam kajzer nie byli całkowicie pewni, o co właściwie podejrzewają Anglię; wszyscy trzej byli jednak głęboko przekonani, że to „coś" jest niewątpliwie perfidne. Kajzer zawsze chciał dojść do porozumienia z Anglią, pod warunkiem, że mógłby je osiągnąć bez wywołania wrażenia, iż tego właśnie on pragnie. Pewnego razu, będąc dobrotliwie usposobiony pod wpływem angielskiego otoczenia i uczuć familijnych — działo się to na pogrzebie królowej Wiktorii — pozwolił sobie na wyznanie tego pragnienia Edwardowi: „Nawet jedna mysz nie mogłaby się poruszyć w Europie bez naszego zezwolenia" 10 — taki był w jego wyobrażeniu sens sojuszu anglo-niemieckiego. Lecz gdy tylko Anglicy okazali chęć wyjścia temu naprzeciw, on i jego ministrowie dokonali odwrotu, podejrzewając w tym jakąś ukrytą sztuczkę. Bojąc się utracenia przewagi w rokowaniach przy stole konferencyjnym, zdecydowali się na całkowite ich zaniechanie i oparcie się na potędze stale rosnącej floty, która miała nastraszyć Anglików i ułatwić dojście do porozumienia. Bismarck ostrzegał, że Niemcy powinny zadowolić się potęgą lądową, lecz jego następcy, ani każdy z osobna, ani wszyscy razem, nie byli Bismarckami. On zdążał do jasno wytyczonego celu bez zbaczania, oni zaś błądzili po szerokich horyzontach bez jasnego wyobrażenia, do czego właściwie zmierzają. Holstein był Machiavellim bez polityki i działał posługując się jedyną zasadą: podejrzewaj każdego. Natomiast Biilow nie miał żadnych zasad; był on tak śliski — lamentował jego kolega, admirał Tirpitz — że w zestawieniu z nim piskorz byłby pijawką.11 Błyskotliwy, niestały, zawsze inspirowany przez coś nowego, kajzer co godzinę miał inny pomysł i uprawiał dyplomację jako ćwiczenie perpetuum mobile. Żaden z nich nie wierzył, że Anglia kiedykolwiek dojdzie do porozumienia z Francją, i Holstein odrzucał wszelkie ostrzeżenia na ten temat jako „naiwne", nawet te wyraźnie określone, pochodzące od własnego ambasadora z Londynu, barona Eckhardsteina.12 Podczas obiadu Pogrzeb 25 w Marlborough House w 1902 roku Eckhardstein obserwował francuskiego ambasadora Paula Cambona, który wraz z Josephem Chamber-lainem zniknął w pokoju bilardowym. Tam wdali się oni w „ożywioną dyskusję", trwającą dwadzieścia osiem minut. Jedyne słowa, jakie mógł dosłyszeć, brzmiały: „Egipt" i „Maroko". (Pamiętniki barona nie wyjaśniają, czy drzwi były otwarte, czy też podsłuchiwał on przez dziurkę od klucza). Nieco później król zaprosił go do swego gabinetu, gdzie poczęstował go cygarem Uppmanna z 1888 roku, i powiedział, że Anglia zamierza osiągnąć porozumienie z Francją we wszystkich dzielących oba kraje kwestiach kolonialnych.13 Gdy Ententa stała się faktem, gniew Wilhelma był straszny. Dodatkowym powodem doprowadzenia go do wściekłości był triumf Edwarda w Paryżu. „Podróżujący kajzer" (Reise-Kaiser), jak go zwano z racji często odbywanych podróży, uwielbiał wszelkie ceremonie wjazdów do zagranicznych stolic, a jedyną, którą ponad wszystko chciał odwiedzić — był nieosiągalny Paryż. Był już wszędzie, nawet w Jerozolimie, gdzie musiano przyciąć bramę Jaffy dla umożliwienia mu wjazdu konno. Lecz Paryż, centrum wszystkiego, co piękne, pożądane, wszystkiego, czym nie był Berlin — pozostawał dla niego zamknięty. Chciał uzyskać poklask paryżan, otrzymać Wielką Wstęgę Legii Honorowej i nawet dwukrotnie powiadamiał Francuzów o swym cesarskim życzeniu.14 Zaproszenie jednak nigdy nie nadeszło. Mógł wjeżdżać do Alzacji i wygłaszać tam przemówienia gloryfikujące zwycięstwo z 1870 roku; mógł prowadzić parady jadąc na czele wojsk w Metzu w Lotaryngii; lecz może najżałośniejsza z opowiastek o monarszym losie jest ta, iż kajzer dożył wieku osiemdziesięciu dwóch lat i zmarł nie zobaczywszy Paryża. Zazdrość o starsze narody dodatkowo przysparzała mu zgryzoty. Skarżył się Theodore'owi Rooseveltowi, że angielska arystokracja w czasie podróży na kontynent nigdy nie odwiedza Berlina, lecz zawsze jedzie do Paryża. 15 Czuł się niedoceniony. „W czasie długich lat mego panowania — skarżył się królowi Włoch — moi koledzy, monarchowie Europy, nie przywiązywali wagi do tego, co miałem do powiedzenia. Wkrótce jednak moja potężna flota podeprze me słowa, a wówczas nabiorą oni do mnie większego szacunku".16 Te same uczucia przenikały cały naród, który cierpiał podobnie jak jego własny cesarz — z powodu ogromnej potrzeby uznania. Pulsując energią i ambicją, świadomy swej siły, przekarmiony Nietzschem i Treitschkem, czuł się uprawniony do rządzenia i oszukany, że świat nie uznawał tego tytułu prawnego. Friedrich von Bernhardi, rzecznik militaryzmu, pisał: „Musimy zapewnić niemieckiej narodowości i niemieckiemu duchowi należny szacunek na całym świecie, taki, jaki im przysługuje... a jakiego dotąd 26 Sierpniowe salwy były pozbawione".17 Otwarcie dopuszczał tylko jedną metodę osiągnięcia celu; pomniejsi Bernhardiowie, od kajzera w dół, uważali, że uzyskanie szacunku, którego tak gorąco pożądali, jest możliwe tylko przez stosowanie gróźb i demonstrację siły. Potrząsali „zbrojną pięścią", domagając się Lebensraumu, i głosili cnotę miecza w peanach do „krwi i żelaza" oraz „lśniących zbroi". Aktualna recepta pana Roosevelta * na ułożenie sobie stosunków z sąsiadami w wydaniu teutońskim brzmiała: „Wrzeszcz gromko, machając karabinem". Gdy zaczęto nim wymachiwać, gdy kajzer wydał rozkaz swym odjeżdżającym do Chin oddziałom, aby w tłumieniu Powstania Bokserów zachowywali się jak Huno-wie Attyli (przy czym wytypowanie Hunów na prototyp Niemców było jego własnym pomysłem), 18 gdy pangermańskie stowarzyszenia i ligi morskie zaczęły się mnożyć i spotykać na zjazdach, wysuwając żądania, aby inne narody uznały ich „uzasadnione prawnie dążenia" do ekspansji 19 — pozostałe narody odpowiedziały na to sojuszami. Gdy zaś to uczyniły, Niemcy zaczęły krzyczeć: Einkreisung] (okrążenie). Refren: Deutschland ganzlich einzukreisen 20 (całkowicie okrążyć Niemcy) zgrzytał w uszach przez ponad dziesięciolecie. Edward kontynuował zagraniczne wizyty — Rzym, Wiedeń, Lizbona, Madryt — i składał je nie tylko samym monarchom. Corocznie jeździł na leczenie do Mariańskich Łaźni, gdzie miał okazję wymieniania poglądów z „Tygrysem Francji", urodzonym w tym samym co on roku. Clemenceau był premierem w ciągu czterech lat panowania Edwarda. Edward, którego dwiema pasjami życiowymi były: elegancki strój i niekonwencjonalne towarzystwo, podziwiając Clemenceau przymykał oczy na tę pierwszą. „Tygrys" podzielał opinię Napoleona, że Prusy „wylęgły się z kuli armatniej", i przewidywał, że kula ta zmierza właśnie w jego kierunku. Pracował, planował i manewrował w cieniu jednej dominującej idei: „Niemiecka żądza władzy... założyła jako podwalinę swej polityki zagładę Francji".21 Mówił Edwardowi, że gdy nadejdzie właściwy moment, gdy Francja będzie potrzebowała pomocy, wówczas sama angielska potęga morska nie wystarczy, i przypomniał, że Napoleon został pobity pod Waterloo, a nie pod Trafalgarem.22 W 1908 roku, ku niechęci swych poddanych, Edward złożył państwową wizytę carowi płynąc swym królewskim jachtem do portu Rewel. Angielscy imperialiści widzieli w Rosji swego dawnego wroga z okresu wojny krymskiej oraz bardziej współczesną groźbę zawisłą nad Indiami, podczas gdy dla liberałów i labourzystów Rosja była krajem knuta, pogromów i masakry rewolucjonistów 1905 roku. Car zaś, według słów * „Stosuj na przemian marchewkę i gruby kij". Pogrzeb 27 Ramsaya MacDonalda, był „zwyczajnyn mordercą".23 Odraza była odwzajemniana. Rosja miała wstręt do angielskiego porozumienia z Japonią, a ponadto żywiła do Anglii urazę jako do tego mocarstwa, które zniweczyło historyczne rosyjskie ciążenie do Konstantynopola i Cieśnin. Mikołaj II złączył pewnego razu oba te powszechne uprzedzenia w prostym stwierdzeniu: Angliczanin eto ż/d.24 Stare antagonizmy nie były jednak tak silne jak nowe zagrożenia i wskutek nalegania Francji, zainteresowanej dojściem do porozumienia obu swych sojuszników, w 1907 roku podpisano konwencję anglo--rosyjską. Sądzono, że pożądane jest podkreślenie tego faktu akcentem osobistej królewskiej uprzejmości, a to dla usunięcia pokutującego braku zaufania — i Edward udał się swym królewskim jachtem do Rewia. Przeprowadził długie rozmowy z ministrem spraw zagranicznych, Izwolskim, i tańczył z carycą walca z „Wesołej wdówki" z tak znakomitym skutkiem, że doprowadził ją do śmiechu, przy czym był on pierwszym człowiekiem, któremu udało się to od czasu, gdy ta nieszczęsna niewiasta włożyła koronę Romanowów na swą głowę.25 Nie było to tak błahe osiągnięcie, jak mogłoby się wydawać, gdyż choć trudno byłoby powiedzieć, że car rządził Rosją w sensie roboczym (rządził bowiem jak autokrata), to z kolei sam był rządzony przez obdarzoną mocnym charakterem, acz słabo rozgarniętą żonę. Piękna, histeryczna, chorobliwie podejrzliwa, nienawidziła ona każdego, z wyjątkiem swej najbliższej rodziny i galerii fanatycznych lub zwariowanych szarlatanów, którzy przynosili ulgę jej umęczonej duszy. Car nie był obdarzony ani zbyt wielkim rozumem, ani też nie zdobył solidnego wykształcenia i według opinii kajzera „nadawał się jedynie do życia w chałupie i uprawiania rzepy".26 Kajzer uważał cara za swą własną sferę wpływów i chytrymi intrygami usiłował odciągnąć go od sojuszu z Francją, który to zresztą sojusz był konsekwencją osobistego szaleństwa Wilhelma. Maksymę Bi-smarcka: „Utrzymuj przyjaźń z Rosją" oraz traktat reasekuracyjny, wprowadzający ją w życie, Wilhelm odrzucił wraz z Bismarckiem w pierwszym i najbardziej dotkliwym w skutkach błędzie swego panowania. Aleksander III, wysoki, surowy panujący ówcześnie car, natychmiast dokonał pełnego zwrotu i w 1892 roku zawarł sojusz z republikańską Francją, nawet za cenę stania na baczność podczas Marsylian-ki. Ponadto ofuknął Wilhelma jako „un garęon mai eleve"21 (źle wychowanego chłopaka), i od tego czasu rozmawiał z nim tylko ozięble. Gdy jednak Mikołaj wstąpił na tron, Wilhelm stale usiłował naprawić swój błąd, pisząc do młodego cara długie listy (po angielsku), zawierające wskazówki, plotki i polityczne perory, rozpoczynające się 28 Sierpniowe salwy Pogrzeb 29 od słów: „Najdroższy Nicky"; a podpisane: „Twój oddany przyjaciel, Willy". Pisał on do cara, że bezbożna republika, splamiona krwią monarchów, nie jest dla niego właściwym towarzystwem. „Nicky, daję ci na to moje słowo, boska klątwa splamiła tych ludzi na zawsze".28 Prawdziwym interesem dla Nicky'ego — zapewniał go Wilhelm — byłby Drei-Kaiser Bund, związek trzech cesarzy: Rosji, Austrii i Niemiec. Mimo pamięci o otrzymanym od starego cara prztyczku w nos, nie mógł się powstrzymać od traktowania jego syna w sposób protekcjonalny. Pozwalał sobie na poklepywanie Mikołaja po ramieniu, mówiąc mu: „Moja rada, to więcej przemówień i więcej parad, więcej przemówień, więcej parad"29, i zaoferował mu przysłanie niemieckich wojsk dla ochrony przed własnymi zbuntowanymi poddanymi. Sugestia ta doprowadziła carycę do wściekłości. Jej nienawiść do Wilhelma wzrastała zresztą po każdej wymianie wizyt. Gdy nie udało mu się w zaistniałych okolicznościach odsunąć Rosji od Francji, kajzer zredagował niewinnie brzmiący traktat, zobowiązujący Rosję i Niemcy do udzielenia sobie wzajemnej pomocy na wypadek zaatakowania jednej ze stron, który po podpisaniu car miałby pokazać Francuzom i zaprosić ich do współuczestnictwa. Po rosyjskiej klęsce w wojnie z Japonią (do której kajzer usilnie Rosję dopingował) i po rewolucyjnych zrywach, które w następstwie wybuchły, w momencie gdy reżim znalazł się na dnie upadku — Wilhelm zaprosił cara na sekretne rendez- vous, bez udziału ministrów, na wyspie Bjórkó w Zatoce Fińskiej. Kajzer doskonale zdawał sobie sprawę, że Rosja nie może przystąpić do tego traktatu bez złamania istniejących już zobowiązań wobec Francuzów, lecz sądził, że podpisy suwerenów są wszystkim, co konieczne dla zlikwidowania trudności. Mikołaj podpisał. Wilhelm był w ekstazie. Za jednym zamachem naprawił swe dawne fatalne potknięcie, zabezpieczył tyły Niemiec i rozbił okrążenie. „Łzy stanęły mi w oczach" — pisał do Biilowa i był pewien, że jego własny dziadek (Wilhelm I, który umierając szeptał coś o wojnie na dwóch frontach) z rozrzewnieniem spogląda na niego z góry. Uważał swój traktat za mistrzowskie zagranie niemieckiej dyplomacji, jakim istotnie było, a raczej mogło być, gdyby nie tkwiący w nim prawny powód nieważności. Gdy car przywiózł traktat do domu, jego ministrowie po rzuceniu nań okiem z przerażeniem wskazali, że angażując się w możliwej wojnie po stronie Niemiec — tym samym odrzucił on sojusz z Francją, szczegół, który „niewątpliwie umknął uwadze Jego Cesarskiej Mości w potoku elokwencji cesarza Wilhelma"30. Traktat z Bjórkó przeżył swój krótki, błyskotliwy dzień i wygasł. Teraz przybył Edward i popijał sobie z carem w Rewlu. Czytając raport niemieckiego ambasadora o tym spotkaniu, sugerujący, że Edward naprawdę pragnie pokoju, kajzer napisał z furią na marginesie tego dokumentu: „Kłamstwa! On chce wojny, lecz ja ją mam zacząć, aby odium nie spadło na niego".31 Rok ten zamknął się najbardziej eksplozyjnym faux pas w kajzerow-skiej karierze, z powodu wywiadu udzielonego dziennikowi „Daily Telegraph", w którym wyraził on swe aktualne poglądy na temat, kto i z kim powinien walczyć. Wywiadem tym zirytował nie tylko sąsiadów, lecz także swych ziomków. Publiczne potępienie nabrało takiego rozgłosu, że kajzer położył się do łóżka, chorował trzy tygodnie32 i jeszcze pewien czas potem pozostał stosunkowo małomówny. Od tego momentu nie wybuchały żadne nowe podniecające wydarzenia. Ostatnie dwa lata dekady, gdy Europa cieszyła się bogatym i sytym popołudniem, były najbardziej spokojne. Tysiąc dziewięćset dziesiąty był rokiem pokojowym i pomyślnym, gdyż druga runda kryzysu marokańskiego i wojny bałkańskie miały dopiero nadejść. Właśnie została wydana książka Wielka iluzja napisana przez Normana Angella, który udowadniał, że wojna stała się niemożliwością. Za pomocą wywierających głębokie wrażenie przykładów i niezbitych argumentów wykazywał on, że w aktualnej finansowej i ekonomicznej współzależności państw zwycięzca ucierpiałby w tym samym stopniu, co zwyciężony; z tego względu wojna przestała się opłacać; z tego też powodu żadne państwo nie mogłoby być tak szalone, aby ją rozpętać. Książkę przełożono "na jedenaście języków i Wielka iluzja stała się przedmiotem kultu. Na uniwersytetach w Manchester, Glasgow i w innych przemysłowych miastach utworzyło się z wiernych wyznawców ponad czterdzieści grup studyjnych, oddanych propagowaniu tego dogmatu. Najpoważniejszym uczniem Angella stał się człowiek wywierający wielki wpływ na politykę wojskową, przyjaciel i doradca króla — wicehrabia Esher, przewodniczący Komitetu Wojny, powołanego dla dokonania reformy armii brytyjskiej po szoku, jaki nastąpił w wyniku jej wyczynów w czasie wojny burskiej. Lord Esher wygłosił na uniwersytecie w Cambridge i na Sorbonie cykl wykładów na podstawie treści zawartych w Wielkiej iluzji, w których wykazał, że „nowe czynniki ekonomiczne jasno dowodzą głupoty agresywnych wojen". Wojna w dwudziestym wieku byłaby prowadzona na taką skalę — mówił — że nieuchronne konsekwencje „katastrofy handlowej, ruiny finansowej i cierpień jednostkowych" byłyby tak „brzemienne w bodźce powstrzymujące", że wojna stałaby się nie do pomyślenia.33 Przemawiając do audytorium składającego się z oficerów klubu „Połączonych Służb", zebranego pod przewodnictwem szefa Sztabu Gene- 30 Sierpniowe salwy ralnego sir Johna Frencha, oświadczył, że ze względu na wzajemną zależność narodów od siebie wojna „staje się z każdym dniem coraz bardziej trudna i nieprawdopodobna". Lord Esher był pewien, że „Niemcy w równym jak Wielka Brytania stopniu są podatni na doktrynę Normana Angella".34 Jak dalece podatni byli kajzer i niemiecki następca tronu, którym przekazał on względnie spowodował przekazanie egzemplarzy Wielkiej iluzji35 — nie zostało stwierdzone. Nie ma również śladu, że przekazał on egzemplarz niejakiemu generałowi Bernhardi, który właśnie w roku 1910 był zajęty pisaniem książki pod tytułem Niemcy i najbliższa wojna, wydanej w następnym roku. Książka ta stała się równie wpływowa, co książka Angella, tylko akurat z odwrotnego punktu widzenia. Tytuły trzech rozdziałów: „Prawo do wypowiedzenia wojny", „Obowiązek wypowiedzenia wojny" oraz „Potęga światowa albo zguba" — podsumowują jej tezy. Jako 21-letni oficer kawalerii Bernhardi był w roku 1870 pierwszym Niemcem, który konno przejechał pod Łukiem Triumfalnym, gdy Niemcy wchodzili do Paryża.36 Od tego momentu sztandary i sława interesowały go mniej niż teoria, filozofia i wiedza wojenna możliwa do zastosowania w „niemieckiej misji historycznej", która była również tytułem jednego z rozdziałów książki. Służył on na stanowisku szefa sekcji historii wojskowej w Sztabie Generalnym, należał do elity intelektualnej tego ciężko myślącego i pedantycznie pracującego ciała. Był autorem klasycznego podręcznika dla kawalerii, zanim zabrał się do prowadzonych przez całe życie studiów o Clausewitzu, Treitschkem i Darwi-nie. Nabytą wiedzę wpakował w książkę, która miała uczynić jego nazwisko synonimem Marsa. Wojna — stwierdzał on — , jest koniecznością biologiczną", jest wykonywaniem przez rodzaj ludzki „naturalnego prawa, na którym opierają się wszystkie prawa natury, a szczególnie prawo walki o byt". Pisał, że narody muszą rozwijać się lub ulegać rozkładowi; „nie może istnieć stan bezruchu" — i wskutek tego Niemcy muszą dokonać wyboru pomiędzy „światową potęgą a upadkiem". Wśród innych narodów Niemcy „w aspekcie socjopolitycznym stoją na czele postępu kulturowego", lecz „stłoczeni w wąskich, nienaturalnych granicach" nie mogą osiągnąć „wielkich celów moralnych" bez powiększenia władzy politycznej, rozszerzenia sfery wpływów i uzyskania nowych terytoriów. Ten wzrost potęgi, „odpowiedni dla naszego znaczenia, którego mamy prawo żądać", jest „polityczną koniecznością" oraz „pierwszym i najważniejszym obowiązkiem państwa". Podkreślając te słowa rozstrzelonym drukiem Bernhardi ogłosił, że „to, co pragniemy osiąg- Pogrzeb 31 nać, musi być zdobyte w walce", i od tego miejsca pogalopował aż do ostatniej linijki: „w ten sposób podbój staje się prawem konieczności". Po udowodnieniu „konieczności" (ulubionego słowa niemieckich myślicieli wojskowych) Bernhardi przeszedł do metody. Gdy obowiązek wszczęcia wojny został udowodniony, pozostaje wtórny obowiązek: przeprowadzenia jej z sukcesem. Aby zaś można było sukces zapewnić, państwo musi rozpocząć wojnę „w najbardziej dogodnym momencie" według własnego wyboru; posiada ono „uznane prawo... do zapewnienia sobie zaszczytnego przywileju takiej inicjatywy". W taki sposób wojna ofensywna staje się następną „koniecznością", co nieuchronnie prowadzi do kolejnego wniosku: „Spoczywa na nas obowiązek... rozwiązać to zadanie ofensywą i wymierzyć pierwszy cios". Bernhardi nie podzielał troski kajzera o spadające na agresora „odium". Nie uchylił się również od wyjaśnienia, gdzie ten pierwszy cios ma być zadany. Jest „niewyobrażalne" — pisał — aby Niemcy i Francja mogły kiedykolwiek rozwiązać wspólne problemy w drodze negocjacji. „Francja musi być całkowicie rozbita, tak aby nie mogła nigdy więcej stanąć na naszej drodze. Musi być unicestwiona jako wielkie mocarstwo raz i na zawsze". Edward nie dożył chwili, aby móc zapoznać się z dziełem Bernhar-diego. W styczniu 1910 roku przed swym wyjazdem do Mariańskich Łaźni i Biarritz wysłał do kajzera doroczne życzenia urodzinowe wraz z prezentem w postaci spacerowej laski. W kilka miesięcy później już nie żył. „Utraciliśmy główną podporę naszej polityki zagranicznej" — oświadczył na wiadomość o tym Izwolski. Była to przesada, gdyż Edward był jedynie narzędziem do przygotowania, a nie architektem nowych aliansów. We Francji śmierć króla wywołała „głębokie wrażenie" i „prawdziwą konsternację", jak podał „Le Figaro". Pisał on, że Paryż odczuł stratę swego „wielkiego przyjaciela" tak samo głęboko jak i Londyn. Latarnie uliczne i witryny sklepowe na Rue de la Paix były przybrane kirem, podobnie jak na Piccadilly; dorożkarze przymocowali na końcach biczów wstążki z czarnej krepy; w prowincjonalnych miastach ukazały się portrety zmarłego króla ozdobione żałobną wstęgą — podobnie jak z okazji śmierci wielkiego obywatela Francji. W Tokio, w uznaniu anglo-japońskiego porozumienia, na frontonach domów rozpięto skrzyżowane flagi Anglii i Japonii z drzewcami owiniętymi czernią. W Niemczech, niezależnie od uczuć, ściśle przestrzegano stosownego ceremoniału. Wszyscy oficerowie armii i floty otrzymali rozkaz noszenia żałoby przez osiem dni, a okręty floty na wodach terytorial- 32 Sierpniowe salwy nych oddały salut armatni i opuściły bandery do połowy masztu. Reichstag na stojąco wysłuchał posłania z wyrazami współczucia, odczytanego przez przewodniczącego Izby, zaś kajzer złożył osobistą wizytę ambasadorowi brytyjskiemu, trwającą półtorej godziny 37. W Londynie następnego tygodnia cała rodzina królewska była zajęta na Dworcu Victoria królewskimi przyjazdami. Kajzer przybył na swym jachcie „Hohenzollern", eskortowanym przez cztery brytyjskie torpedowce. Jacht zarzucił kotwicę u ujścia Tamizy. Resztę podróży do Londynu odbył kajzer pociągiem, przyjeżdżając na Dworzec Victoria jak każdy inny monarcha. Na peronie rozwinięto purpurowy dywan, a wyłożone purpurą schodki ustawiono w miejscu, w którym wagon miał się zatrzymać. Gdy pociąg wtoczył się na stację równocześnie z wybiciem godziny dwunastej, dobrze znana postać niemieckiego cesarza raczyła zstąpić z wagonu, by być powitaną przez swego kuzyna, króla Jerzego, z którym ucałowali się w oba policzki.38 Po lunchu udali się razem do Westminster Hall, gdzie ciało Edwarda spoczywało na katafalku. Burza poprzedniej nocy ani ulewny deszcz z rana nie przeszkodziły spokojnej, cierpliwie stojącej kolejce poddanych Edwarda w oczekiwaniu na przejście przez Hali. Tego dnia, w czwartek 19 maja, rząd wyczekujących ludzi miał długość pięciu mil. Był to właśnie dzień, w którym ziemia miała przejść przez ogon komety Halleya. Ukazanie się jej zawsze przywoływało wspomnienie, że była zwiastunem nieszczęść; czyż nie zapowiedziała normańskiego podboju? Zainspirowało to dzienniki z literackim zacięciem do przedrukowania dwóch wierszy z Juliusza Cezara: Gdy mrą żebracy — nie widać komet, Po śmierci książąt — niebo samo płonie. Wewnątrz ogromnej sali zwłoki na marach spoczywały w ponurym majestacie, a nad nimi wznosiły się: korona, monarsze jabłko i berło. W czterech rogach stali na honorowej warcie czterej oficerowie, każdy z innego pułku imperium, w tradycyjnej postawie żałobnej, z pochylonymi głowami i dłońmi w białych rękawiczkach, skrzyżowanymi na rękojeściach szabel. Kajzer przyglądał się imperialnej ceremonii wystawienia królewskiego ciała z profesjonalnym zainteresowaniem. Był pod głębokim wrażeniem tego ceremoniału i po wielu latach mógł przypomnieć sobie każdy szczegół tej sceny w jej „cudownej średniowiecznej oprawie". Przyglądał się promieniom słonecznym, sączącym się przez wąskie gotyckie okna, rozświetlającym klejnoty w koronie; przypatrywał się zmianie warty przy marach, gdy czterej nowi oficero- Pogrzeb T < 33 wie wmaszerowali z szablami w pozycji „prezentuj broń" i opuścili je równocześnie ostrzem w dół po dojściu na wyznaczone miejsca, a w tym samym momencie zluzowani oficerowie gwardii odsunęli się powoli, znikając w mroku niewidocznego wyjścia39. Kajzer położył na trumnę wieniec z purpurowych i białych kwiatów i ukląkł z królem Jerzym dla odmówienia cichej modlitwy. Powstawszy pochwycił rękę kuzyna w męskim i pełnym współczucia uścisku. Gest ten był powszechnie omawiany i wywołał bardzo życzliwe komentarze. Na użytek zewnętrzny jego zachowanie było bez zarzutu, prywatnie — nie mógł się powstrzymać od uknucia nowej intrygi. Podczas wydanego tego wieczora obiadu dla siedemdziesięciu królewskich żałobników i ambasadorów specjalnych w Pałacu Buckingham schwycił za guzik pana Pichona z Francji i zaproponował mu, aby na wypadek, gdyby Niemcy miały znaleźć się w konflikcie z Anglią — Francja stanęła po ich stronie40. Biorąc pod uwagę okazję i miejsce rozmowy, ten ostatni wykwit burzy cesarskiego mózgu spowodował zamieszanie podobne do tego, jakie niegdyś skłoniło sir Edwarda Greya, strapionego ministra spraw zagranicznych, do wypowiedzenia rzewnej uwagi: „Inni su-wereni zachowują się o wiele ciszej i spokojniej".41 Później kajzer zaprzeczał, jakoby w ogóle miał powiedzieć coś w tym rodzaju; dyskutował jedynie sprawę Maroka i „kilka innych problemów politycznych".42 Natomiast pan Pichon zdobył się jedynie na dyskretną uwagę, że ton rozmowy z kajzerem był „przyjacielski i pokojowy".43 Następnego ranka zachowanie Wilhelma w orszaku pogrzebowym (gdzie choć raz nie mógł mówić) było przykładne. Prowadził swego konia mocno zebranego, trzymając go o głowę za koniem Jerzego, i według Conan Doyle'a, wysłanego w charakterze specjalnego korespondenta na tę okazję, wyglądał „tak szlachetnie, że Anglia musiałaby stracić sporo ze swej tradycyjnej łagodności, gdyby dziś nie przyjęła go z powrotem do swego serca".44 Gdy kondukt dotarł do Westminster Hall, był pierwszym, który szybko zsiadłszy z konia, gdy nadjeżdżał powóz królowej Aleksandry, „podbiegł do drzwiczek z taką skwapliwością, że dotarł do nich wyprzedzając królewskich lokajów", by stwierdzić, że królowa właśnie zamierza wysiąść z drugiej strony. Wilhelm zwinnie obiegł powóz dookoła, nadal wyprzedzając służbę, dopadł do drzwiczek pierwszy, podał rękę wdowie pomagając w zejściu i ucałował ją z uczuciem właściwym dla pozostającego w głębokiej żałobie siostrzeńca. Na szczęście w tym momencie pojawił się król Jerzy i wybawił matkę z opałów prowadząc ją dalej sam. Czuła ona do kajzera wstręt zarówno osobistej natury, jak i z powodu Szlezwika-Holsztynu. Mimo że gdy Niemcy oderwały to księstwo od Danii, miał on zaledwie osiem lat, nigdy nie 3 — Sierpniowe salwy 34 Sierpniowe salwy wybaczyła tego ani jemu, ani jego krajowi. Gdy jej własny syn w czasie wizyty w Berlinie w 1890 roku został mianowany honorowym pułkownikiem pruskiego pułku, napisała do niego w liście: „I w taki sposób mój chłopczyk Jerzyk stał się prawdziwym, plugawym, niebiesko ubranym żołnierzem niemieckim w pikielhaubie!!! Myślałam, że nigdy nie dożyję takiego widoku! Lecz mniejsza z tym... było to twoim nieszczęściem, a nie błędem".45 Rozległ się łoskot stłumionych werbli i zawodzenie kobz, gdy trumna udrapowana królewskim sztandarem wynurzyła się z Westminster Hall, otoczona oddziałem marynarki wojennej. Szczęknęły szable i zabłysły w słońcu, gdy kawaleria stanęła na baczność. Na sygnał czterech krótkich gwizdków marynarze złożyli trumnę na armatniej lawecie, przybranej w purpurę, czerwień i biel. Orszak przesuwał się pomiędzy nieruchomymi liniami grenadierów, stojących jak czerwony mur odgradzający stłoczone czarne masy całkowicie milczących ludzi. Londyn nigdy nie był tak cichy ani tak zatłoczony. Po bokach i z tyłu lawety armatniej, ciągnionej przez oddział królewskiej artylerii konnej, kroczyło sześćdziesięciu trzech adiutantów Jego Królewskiej Mości, wszyscy dowódcy pułków i kapitanowie okrętów floty, jak również wszyscy parowie Anglii, a wśród nich pięciu książąt, czterech markizów i trzynastu hrabiów. Trzej angielscy marszałkowie polni: lord Kitchener, lord Roberts i sir Evelyn Wood jechali konno obok siebie. Za nimi kroczyli admirałowie floty w liczbie sześciu. Samotnie szedł bliski przyjaciel Edwarda, sir John Fisher, wybuchowy, ekscentryczny pierwszy lord morski, posiadający dziwaczną, zupełnie nieangielską twarz mandaryna. Delegowane oddziały wszystkich słynnych jednostek, takich jak „Coldstream", „Górale Gordona", „Kawaleria dworska", „Kawaleria liniowa", „Konna gwardia", „Lansjerzy", „Królewscy strzelcy", defilowały wraz z okazałymi huzarami i dragonami kawaleryjskich jednostek niemieckich, austriackich, rosyjskich i innych zagranicznych wojsk, których Edward był honorowym dowódcą. Szli także admirałowie niemieckiej marynarki wojennej, co w sumie, jak wydawało się niektórym niechętnym obserwatorom, było zbyt okazałym widowiskiem wojskowym jak na pogrzeb człowieka zwanego „budowniczym pokoju". Koń Edwarda, z pustym siodłem i długimi butami obróconymi do tyłu w skrzyżowanych strzemionach, prowadzony przez dwóch stajennych, jak również drepczący tuż za nim ostrowłosy terier, Cezar, powiększali uczucie ostrego osobistego bólu. Na koniec kroczyła cała tradycyjna, pompatyczna Anglia: „Miotacze kuł" w zdobionych średniowiecznymi herbami płaszczach, „Pogotowie srebrnych halabardni- Pogrzeb 35 ków", „Białe laski", „Koniuszowie", „Szkoccy łucznicy", sędziowie w perukach i czarnych togach, zaś Lord Pierwszy Sędzia w todze szkarłatnej, biskupi w kościelnej purpurze, Wielki Strażnik Londyńskiego Tower w czarnym aksamitnym kapeluszu i w elżbietańskim kołnierzu z kryzami. Oddział ten zamykała eskorta trębaczy. Po nich kroczyła parada królów. Pochód zamykał ciąg oszklonych powozów, wiozących owdowiałą królową i jej siostrę, carycę-wdowę z Rosji i dwanaście innych pojazdów z królowymi, damami dworu i potentatami Wschodu. Procesja przesuwała się wzdłuż ulic Whitehall, the Mall, Piccadilly i the Park, aż do stacji Paddington, skąd ciało miało być przewiezione pociągiem do zamku Windsor — dla pochowania. Orkiestra gwardii królewskiej grała marsza żałobnego z opery „Saul". Ludzie odczuwali nieodwołalność w powolnym stąpaniu pochodu i w uroczystej muzyce. Bezpośrednio po pogrzebie lord Esher napisał w swym pamiętniku następujące zdanie: „Nigdy nie było takiego załamania. Wydaje się, że wszystkie stare boje, które dotąd wyznaczały nurt naszego życia, zostały uniesione przez fale".46 ANV1J I'7'ń' M ! C T K KREFELD>@»DUSSELDORF 7 A^SBOOOO żołn. Weidenau ODillenburg Boulogne r—J Koblencja/f-1 Limburg Douai valemnennes FRANKFURT n. Menem Wiesbaden •f,! Za1*- ^Paliseul st- WenAel Kaiserslautern Cnalons-s. Marni v Sezanne ,4 * ^ 120 000 żołn. if * Etampes ° Fonftineblea Neufchateau ^Charmes 280000 POŁOŻENIE STRON NA FRQNC!E_ZACKpbNIM 4-14 sierpnia 1914 r. wojska niemieckie 111111J wojska francuskie kierunki działań wojsk niemieckich wg planu Schlieffena strefy ufortyfikowane kierunki działań wojsk francuskich wg planu 17 O 15 30 45 60 km Rozdział 2 „NIECH OSTATNI ŻOŁNIERZ PO PRAWEJ STRONIE MUŚNIE KANAŁ SWYM RĘKAWEM" l S Hrabia Alfred von Schlieffen, szef niemieckiego Sztabu Generalnego w latach 1891-1906, podobnie jak wszyscy niemieccy oficerowie, był wyszkolony na doktrynie Clausewitza: „Serce Francji leży pomiędzy Brukselą a Paryżem".1 Był to frustrujący aksjomat, gdyż wytyczony szlak był wobec neutralności Belgii zakazany. Neutralność tę Niemcy zagwarantowały po wieczne czasy wraz z pozostałymi czterema mocarstwami. Wierząc, że wojna jest rzeczą bezwzględnie pewną i że Niemcy muszą do niej przystąpić w okolicznościach dających im największą pewność sukcesu, Schlieffen rozstrzygnął, że belgijska przeszkoda nie może stanąć na niemieckiej drodze. Z dwóch gatunków pruskich oficerów: o byczych karkach lub o smukłej talii, należał on do tego ostatniego. Nosił monokl i sprawiał wrażenie wyczerpanego; zimny i sztywny w zachowaniu, koncentrował się z taką jednostronnością na swej profesji, że gdy pod koniec całonocnego rajdu sztabowego w Prusach Wschodnich adiutant zwrócił mu uwagę na piękno rzeki Pregoły, iskrzącej się w promieniach wschodzącego słońca, generał rzucił krótkie, twarde spojrzenie i orzekł: „Mało znacząca przeszkoda".2 Za taką u-znał też belgijską neutralność. Neutralna i niepodległa Belgia była tworem Anglii; a właściwie jej najzdolniejszego ministra spraw zagranicznych — lorda Palmerstona. Wybrzeże Belgii stanowiło granicę Anglii. Na równinach Belgii Wellington unicestwił największe zagrożenie Anglii od czasów Wielkiej Armady. Od tego czasu Anglia postanowiła stworzyć z tego skrawka otwartego, a łatwego do przejścia terytorium strefę neutralną. Toteż w czasie ponapoleońskich układów rozliczeniowych dokonanych przez Kongres Wiedeński uzgodniła wraz z innymi mocarstwami przyłączenie jej do Królestwa Holandii. Ale Belgowie, niechętni unii z państwem protestanckim i spalani gorączką dziewiętnastowiecznego nacjonalizmu, zbuntowali się w roku 1830, wywołując międzynarodowe zamieszanie. Holendrzy walczyli o zatrzymanie prowincji; Francuzi — go- 44 Sierpniowe salwy raco pragnąc ponownie wchłonąć obszary, którymi kiedyś rządzili — wkroczyli do akcji; państwa autokratyczne, Rosja, Prusy i Austria, postanowiły utrzymać Europę w szczękach wiedeńskiego imadła i były gotowe strzelać na pierwszy znak rewolty, gdziekolwiek by wybuchła. Lord Palmerston wymanewrował ich wszystkich. Wiedział, że prowincja ta będzie wieczną pokusą dla jednego bądź drugiego sąsiada i że tylko państwo niepodległe, zdecydowane na zachowanie swej integralności, może przetrwać, stanowiąc równocześnie strefę bezpieczeństwa. Przez dziewięć lat nerwów i manewrów, nie zbaczając nigdy z raz obranej drogi, przywołując do pomocy — gdy uważał to za potrzebne — brytyjską flotę, wymanewrował wszystkich zwalczających się przeciwników i doprowadził do zawarcia międzynarodowego traktatu, gwarantującego status Belgii jako „państwa niepodległego i po wieczne czasy neutralnego". W 1839 roku traktat ten podpisały: Anglia, Francja, Rosja, Prusy i Austria. Poczynając od roku 1892, to jest od czasu, gdy Francja zawarła z Rosją sojusz wojskowy, było jasne, że czterech spośród pięciu sygnatariuszy traktatu belgijskiego zaangażuje się automatycznie (dwóch przeciw dwóm) w wojnie, dla której właśnie Schlieffen tworzył swój plan.3 Europę można było porównać do sterty mieczy rzuconych niby bezładnie, lecz tak kunsztownie, jak w grze w „bierki", że nie sposób było wyciągnąć jednego z nich bez naruszenia pozostałych*. Zgodnie z warunkami sojuszu austro-niemieckiego Niemcy były zobowiązane do udzielenia pomocy Austrii w każdym jej konflikcie z Rosją. Stosownie do warunków sojuszu francusko-rosyjskiego obie strony zobowiązane były do wystąpienia przeciw Niemcom, gdyby któraś z nich została wciągnięta w „wojnę defensywną" z Niemcami. Układy te wywołały ten nieuchronny skutek, że w każdej wojnie, w którą zaangażowałyby się Niemcy, musiały one walczyć na dwóch frontach, zarówno przeciw Rosji, jak i Francji. Jaką rolę miałaby tu grać Anglia, było niepewne; mogłaby pozostać neutralna albo też mogłaby, gdyby dano jej po temu powód, wystąpić przeciw Niemcom. Nie było tajemnicą, że takim powodem mogła być Belgia. W wojnie francusko-pruskiej w 1870 roku, gdy Niemcy były wciąż rosnącą w siłę potęgą, Bismarck miał szczęście, że po napomknieniu Anglii potwierdził nienaruszalność Belgii. Gladstone zabezpieczył się traktatem z obu ewentualnymi stronami w wojnie, przewidującym, że gdyby któraś z nich pogwałciła belgijską neutralność, to wów- * Popularna w krajach anglosaskich gra mieczykowatymi pałeczkami, zwana „Jack-- straw" lub „Pilikin". ', ,;.u , „Niech ostatni żołnierz..." 45 czas Anglia będzie współdziałała z drugą w obronie Belgii, bez anga- j żowania się jednak w zasadnicze operacje wojenne. Mimo że to zakon?' czenie formuły Gladstone'a brzmiało niezbyt praktycznie — Niemcy r nie miały powodu przypuszczać, aby jej ukryte, a właściwe motywy s miały być w roku 1914 mniej istotne niż w 1870. Mimo to Schlieffen zde-f cydował się w wypadku wojny zaatakować Francję poprzez Belgię. ' Uzasadnił to „koniecznością militarną". Pisał, że w wojnie na dwa' fronty „całe Niemcy muszą rzucić się na jednego wroga, tego najsilniej-: szego, najpotężniejszego i najbardziej niebezpiecznego, a takim jest* tylko Francja".4 Schlieffen ukończył swój plan w roku 1906, to jest w roku swego przejścia na emeryturę, wyznaczając w nim sześć tygod-* * ni i siedem ósmych sił niemieckich dla zmiażdżenia Francji, pozosta-? wiając jedną ósmą na utrzymanie frontu rosyjskiego do czasu, dopóki' cała kolosalna armia będzie mogła być przerzucona z Zachodu i stanąć naprzeciw drugiego wroga. Wybrał na początek Francję, ponieważ Rosja mogła udaremnić szybkie zwycięstwo poprzez samo wycofanie się " na swe bezkresne przestrzenie, zmuszając Niemcy do zaangażowania się w nie kończącą się kampanię, tak jak to było z Napoleonem. Frań- f cja była bliżej pod ręką i mogła szybciej przeprowadzić mobilizację. l Obie armie: niemiecka i francuska potrzebowały dwóch tygodni dla zakończenia mobilizacji i dopiero w piętnastym dniu mogły być zdolne do przeprowadzenia większego ataku. Rosja natomiast, zgodnie z nie-" miecką arytmetyką, z racji ogromnych odległości, wielkiej masy wojsk l oraz rzadkiej sieci kolejowej, potrzebowałaby sześciu tygodni do roz- " poczęcia większej ofensywy. A w tym czasie Francja byłaby już po- ~ bita. Ryzyko pozostawienia obrony Prus Wschodnich, serca junkrów i Hohenzollernów, zaledwie dziewięciu dywizjom było trudne do zaakcep-?I? towania, lecz już Fryderyk Wielki powiedział, że „lepiej stracić jedną • prowincję, niż rozdzielać siły, z którymi zamierza się osiągnąć zwycię- ' stwo".5 Nic zaś tak nie uspokaja wojskowych umysłów, jak maksyma wielkiego, choć zmarłego wodza. Jedynie rzucając wszystkie siły przeciw Zachodowi można było szybko wykończyć Francję. Tylko przez za-, stosowanie strategii okrążenia i używając Belgii jako drogi przemar- " szu mogły niemieckie armie — według opinii Schlieffena — skutecznie ' zaatakować Francję. Rozumowanie to z czysto militarnego punktu wi- " dzenia wydawało się bezbłędne. Armia niemiecka, składająca się z półtora miliona ludzi, którą Schlieffen zamierzał użyć przeciw Francji, była obecnie sześciokrotnie wiek- " sza niż w roku 1870, a wobec tego potrzebowała do rozwinięcia mane- ' wru odpowiednio wielkiej przestrzeni. Francuskie fortece, zbudowane 46 Sierpniowe salwy po roku 1870 wzdłuż granicy Alzacji i Lotaryngii, wykluczały możliwość wykonania frontalnego ataku poprzez wspólną granicę. Przeciągające się ich obleganie nie dawałoby szansy na szybkie wciągnięcie nieprzyjaciela w bitwę, mogącą zapewnić jego całkowite zniszczenie, tak długo, jak linie francuskie na tyłach pozostawałyby niezdobyte. Tylko manewrem okrążenia można było zaatakować Francuzów od tyłu i zniszczyć. Lecz na obu krańcach francuskiej linii granicznej leżały państwa neutralne: Szwajcaria i Belgia. Brak było dostatecznie wielkiej przestrzeni dla ogromnej armii niemieckiej, aby mogła ona i okrążyć armię francuską, i jednocześnie zmieścić się całkowicie jedynie na terytorium Francji. Niemcom udało się to w 1870 roku, gdy obie armie były niewielkie, lecz obecnym zadaniem miało być przesunięcie wielomilionowej armii w celu obejścia skrzydeł również wielomilionowej armii. Przestrzeń, drogi i sieć kolejowa były czynnikami niezbędnymi. Płaska równina Flandrii spełniała wszystkie wymagane warunki. W Belgii było miejsce zarówno dla manewru oskrzydlającego (który był Schlieffenowską formułą sukcesu), jak i dla uniknięcia frontalnego ataku (będącego jego formułą klęski). Clausewitz, wyrocznia niemieckiej teorii wojskowej, uświęcił jako pierwszy cel wojny ofensywnej: uzyskanie szybkiego zwycięstwa przez przeprowadzenie „bitwy rozstrzygającej". Zajęcie nieprzyjacielskiego terytorium i uzyskanie kontroli nad jego zasobami miało znaczenie drugorzędne. Istotne było przyspieszenie wczesnych rozstrzygnięć. Czas liczył się ponad wszystko. Wszystko, co przedłużałoby kampanię, Clausewitz potępiał. Bał się jak ognia piekielnego „stopniowego osłabiania" nieprzyjaciela lub też prowadzenia wojny na wyczerpanie przeciwnika. Pisał o tym w dziesięcioleciu po bitwie pod Waterloo i dzieła jego były odtąd uważane za biblię strategii. Aby osiągnąć rozstrzygające zwycięstwo, Schlieffen skoncentrował się na studiowaniu strategii, wywodzącej się od Hannibala i bitwy pod Kannami.* Zmarły wódz, który tak zahipnotyzował Schlieffena, nie żył już od bardzo dawna. Dwa tysiące lat upłynęły od chwili, gdy Hannibal pod Kannami zastosował przeciw Rzymianom swoje klasyczne podwójne okrążenie. Artyleria polowa i karabiny maszynowe zastąpiły łuki, * Bitwa pod Kannami (w Apulii, południowe Włochy). W r. 216 p.n.e. wódz kartagiński Hannibal odniósł tu świetne zwycięstwo nad znacznie liczniejszą armią rzymską. Rzymianie mieli badzo silne centrum z ciężkozbrojnej piechoty i słabsze skrzydła z jazdy. Natomiast Kartagińczycy odwrotnie — mocną jazdę na skrzydłach. Pod naporem Rzymian wojska Hannibala cofnęły własne centrum, wyginając swoją linię we wklęsły łuk, co ułatwiło jeździe uderzenie na Rzymian, z obu skrzydeł, rozproszenie słabej rzymskiej jazdy chroniącej flank.1, a wówczas okrążenie pierścieniem całej armii i całkowite jej zniszczenie. „Niech ostatni żołnierz..." 47 strzały i proce — pisał Schlieffen — „lecz zasady strategii pozostają nie zmienione. Front nieprzyjaciela nie jest celem. Istotną rzeczą jest skruszenie nieprzyjacielskich skrzydeł... i dopełnienie zniszczenia atakiem od tyłów".6 Pod wpływem Schlieffena okrążenie stało się fetyszem, a natarcie czołowe zostało przez niemiecki Sztab Generalny wyklęte. Pierwszy plan Schlieffena, zakładający pogwałcenie neutralności Belgii, został sformułowany w 1899 roku. Zakładał on przełamanie narożnika granicznego Belgii na wschód od rzeki Mozy. Plan ten, rozszerzany corocznie, w roku 1905 rozrósł się do ogromnego prawoskrzydło-wego manewru okrążającego, w którym armie niemieckie miały przemierzyć Belgię od Liege do Brukseli, skąd dokonałyby zwrotu na południe, wykorzystując otwartą przestrzeń Flandrii dla wkroczenia do Francji. Wszystko zależało od szybkiego rozstrzygnięcia zmagań z Francją i nawet długa droga okrężna przez Flandrię byłaby szybsza niż obleganie fortec po drugiej stronie wspólnej granicy. Schlieffen nie dysponował dostateczną liczbą dywizji dla podwójnego okrążenia Francji a la Cannae. Wobec tego użył w charakterze substytutu tylko jednostronnego, a za to ciężkiego prawego skrzydła, które miało rozlać się na całą Belgię po obu stronach Mozy, spłynąć wzdłuż niej przez cały kraj, jak monstrualne grabie, przekroczyć granicę bel-gijsko-francuską na całej szerokości i runąć na Paryż wzdłuż doliny rzeki Ozy. Główne masy wojsk niemieckich weszłyby wówczas na pozycje pomiędzy stolicą i armiami francuskimi, które wycofując się dla stawienia czoła zagrożeniu, w taki sposób zostałyby wciągnięte w rozstrzygającą bitwę z dala od swych ufortyfikowanych pozycji. Dla wykonania tego planu istotne było rozmyślnie słabe, lewe skrzydło niemieckie na froncie alzacko-lotaryńskim, które miało skusić Francuzów do posunięcia się naprzód w tym rejonie do „worka" pomiędzy Metzem i Wogezami. Zakładano, że Francuzi będą przede wszystkim dążyli do wyswobodzenia swych utraconych prowincji i zaatakują właśnie w tym miejscu. Uznano, że jeżeli tak uczynią, to tym bardziej przyczynią się do powodzenia niemieckiego planu, gdyż znajdą się w worku, stworzonym przez niemieckie lewe skrzydło, podczas gdy zasadnicze zwycięstwo zostanie osiągnięte na ich tyłach. W skrytych myślach Schlieffena stale tliła się nadzieja, że podczas rozwijania bitwy można by zmontować kontratak także i lewym skrzydłem, ażeby doprowadzić do prawdziwego podwójnego okrążenia, na miarę wymarzonych przez niego „kolosalnych Kann". Zachowując z żelazną konsekwencją największe siły dla prawego skrzydła nie dał się ponieść kuszącej ambicji tkwiącej w swym planie, lecz wabik lewego skrzydła nie przestał kusić jego następców. 48 Sierpniowe salwy W ten sposób Niemcy doszli do Belgii. Rozstrzygająca bitwa dyktowała okrążenie, a okrążenie dyktowało użycie terytorium belgijskiego. Niemiecki Sztab Generalny ogłosił to jako konieczność militarną; kajzer i kanclerz zaakceptowali ją z większym lub mniejszym spokojem. Czy było to wskazane, czy nawet korzystne w świetle prawdopodobnego wpływu na opinię światową, w szczególności zaś na opinię neutrałów — nie miało dla sprawy znaczenia. Jedynym branym pod uwagę kryterium był fakt, że wydawało się to niezbędne dla triumfu niemieckich sił zbrojnych. Z lekcji 1870 roku Niemcy zapamiętali tylko to, że siły zbrojne i wojna były jedynymi źródłami wielkości Niemiec. Książka feldmarszałka von der Goltza pod tytułem „Naród pod bronią" nauczała ich, że „naszą pozycję wywalczyliśmy dzięki ostrości szabli, a nie bystrości umysłów". Decyzja pogwałcenia neutralności Belgii nastąpiła łatwo.7 Grecy wierzyli, że charakter decyduje o przeznaczeniu. Sto lat niemieckiej filozofii złożyło się na podjęcie tej decyzji. Zawarte w niej zostało, oczekujące swej godziny, ziarno samounicestwienia. Głos pochodził od Schlieffena, lecz ręka należała do Fichtego, który widział w Niemcach lud wybrany przez Opatrzność dla zajęcia najwyższego miejsca w historii wszechświata; do Hegla, widzącego w nich przywódców prowadzących świat do chwalebnego przeznaczenia poprzez narzucenie własnej „Kultur"; do Nietzschego, który prawił im, że „Nadczłowiek" jest ponad powszechnymi prawami; do Treitschkego, który głosił, że wzrost potęgi jest najwyższym moralnym obowiązkiem państwa; do całego narodu niemieckiego, który swych doczesnych władców tytułował „Najwyższymi"*. To, co przyczyniło się do stworzenia planu Schlieffena, to nie Clausewitz ani bitwa pod Kannami, lecz zbiór nagromadzonego egoizmu, który lud niemiecki wyssał z piersi matki i wytworzył naród karmiony „desperackim zwodzeniem umysłów, uważających się za absolut".8 Cel, jaki stanowiła rozstrzygająca bitwa, był produktem zwycięskich wojen z Austrią i Francją w 1866 i 1870 roku. Dawne bitwy, podobnie jak i dawno już martwi wodzowie trzymali umysły wojskowych w śmiertelnym uścisku i Niemcy w nie mniejszym niż inne narody stopniu przygotowywały się do wojny, która miałaby być ostatnią. Postawiły wszystko na bitwę rozstrzygającą na modłę Hannibala, lecz właśnie duch Hannibala mógł przypomnieć Schlieffenowi, iż mimo że Kartagina zwyciężyła pod Kannami, to jednak Rzym wygrał wojnę. Stary feldmarszałek Moltke w 1890 roku przepowiedział, że następ- * „Der Allerhóchste". .. ,:f l .Niech ostatni żołnierz..." 49 na wojna trwać może siedem lub trzydzieści lat, ponieważ zasoby współczesnego państwa będą tak wielkie, że nie uzna się ono za zwyciężone po pojedynczej klęsce wojskowej i nie podda się.9 Jego bratanek i imiennik, który od Schlieffena przejął stanowisko szefa sztabu, miał chwile równie jasnego widzenia rzeczywistości. Dopuszczając się herezji wobec zasad Clausewitza, powiedział kajzerowi w 1906 roku: „Będzie to wojna narodowa, która nie może być rozstrzygnięta przez decydującą bitwę, lecz przez długą i wyczerpującą walkę z krajem, którego nie będzie można ujarzmić, dopóki całkowita siła narodu nie zostanie złamana; będzie to również wojna, która wyczerpie w końcu nasz własny naród, nawet jeżeli nam przypadnie zwycięstwo". 10 Byłoby to jednak wbrew naturze ludzkiej (jak również wbrew naturze Sztabu Generalnego), gdyby miał on postępować zgodnie z logiką własnego proroctwa. Bezkształtna i nie posiadająca wyraźnych granic koncepcja długiej wojny nie mogła być zaplanowana w sposób naukowy, co było możliwe z konwencjonalnym, przewidywalnym, prostym rozwiązaniem w postaci rozstrzygającej bitwy i krótkiej wojny. Młodszy Moltke był już szefem sztabu, gdy wypowiedział swe proroctwo, lecz ani on, ani jego sztab, ani też sztab któregokolwiek innego kraju nie poczyniły najmniejszego wysiłku dla zaplanowania wojny długotrwałej. Poza oboma generałami Moltke, jednym już nieżyjącym, a drugim niezdecydowanym, tylko niektórzy stratedzy w innych krajach niewyraźnie dostrzegali możliwość przedłużenia się wojny, lecz wszyscy oni wraz z bankierami i przemysłowcami woleli wierzyć, że ze względu na zachwianie równowagi ekonomicznej wojna nie może trwać dłużej niż trzy lub cztery miesiące. Jedyną stałą wśród elementów roku 1914 (jak również w każdej innej epoce) była skłonność wszystkich po obu stronach do nieprzygotowywania się do trudniejszej z alternatyw i niepostępowania odpowiedniego dla tej, która, jak podejrzewali, może być prawdziwa. Przyjmując strategię „rozstrzygającej bitwy", Schlieffen złączył z nią los Niemiec. Spodziewał się, że Francja pogwałci terytorium Belgii w momencie, gdy rozmieszczenie Niemców na granicy belgijskiej zdradzi ich strategię, i dlatego założył, że Niemcy muszą to uczynić pierwsze i szybciej. „Neutralność belgijska musi być złamana przez jedną lub drugą stronę — brzmiała jego teza. — Kto dostanie się tam pierwszy, zajmie Brukselę i nałoży kontrybucję wojenną rzędu miliarda franków — będzie górą". u Odszkodowanie, umożliwiające państwu prowadzenie wojny na koszt nieprzyjaciela, nie zaś na swój własny, było wtórnym celem sformułowanym przez Clausewitza. Trzecim było pozyskanie opinii pub- 4 — Sierpniowe salwy 50 Sierpniowe salwy licznej, czego dokonuje się przez „odnoszenie wielkich zwycięstw i wejście w posiadanie nieprzyjacielskich kapitałów"12, a to pomaga w zlikwidowaniu oporu. Wiedział on, że sukces materialny może pozyskać opinię publiczną; zapomniał, że przez upadek moralny można ją utracić; zaś to także może stanowić ryzyko wojny. Było to ryzyko, którego Francuzi nigdy nie stracili z oka, i właśnie ono doprowadziło ich do odwrotnej konkluzji niż ta, której spodziewał się Schlieffen. Belgia także dla nich była drogą ataku, co prawda poprzez Ardeny, a nie Flandrię, lecz ich plan kampanii zabraniał własnym armiom użycia tej drogi, dopóki Niemcy pierwsze nie pogwałcą neutralności Belgii. Dla nich logika zagadnienia była oczywista. Belgia stanowiła otwartą drogę w obydwu kierunkach, które z państw, Niemcy czy Francja, jej użyje, zależy od tego, które z nich bardziej pragnie wojny. Pewien francuski generał powiedział: „Ten, kto zapragnie wojny bardziej niż drugi, nie może oprzeć się pogwałceniu neutralności belgijskiej".13 Schlieffen i jego sztab nie myśleli, że Belgia będzie walczyć i doda swoje sześć dywizji do sił francuskich. Gdy kanclerz Biilow dyskutował ten problem ze Schlieffenem w 1904 roku, przypomniał mu o ostrzeżeniu Bismarcka, że byłoby wbrew „zdrowemu rozsądkowi" dodawać sobie jeszcze jednego nieprzyjaciela do sił już stojących przeciwko Niemcom. Schlieffen kilkakrotnie przekręcił monokl w oku, co było jego odruchem, i powiedział: „Naturalnie. Od tego czasu nie staliśmy się przecież głupszymi". Lecz Belgia nie będzie się broniła przy użyciu sił zbrojnych, a tylko zadowoli się protestem — rzekł.14 Niemiecka wiara w takie zachowanie się Belgii wynikała z przywiązywania zbyt wielkiego znaczenia do powszechnie znanej chciwości Leopolda H, który za czasów Schlieffena był królem Belgii. Wysoki, imponujący, z wielką jak łopata czarną brodą, otoczony aurą nikczem-ności, na którą składały się kochanki, pieniądze, okrucieństwa w Kongo i inne skandale — był on według opinii cesarza Austrii, Franciszka Józefa, „z gruntu złym człowiekiem". Jest niewielu ludzi, których można tak określić — oświadczył cesarz — lecz właśnie król Belgów jest jednym z nich.15 Ponieważ, oprócz innych wad, Leopold był także chciwy, kajzer sądził, że cecha ta przeważy nad zdrowym rozsądkiem, i wy-koncypował sprytny plan skuszenia Leopolda do zawarcia sojuszu, w zamian za zaoferowanie mu części terytorium Francji. Gdy tylko kajzer uchwycił się jakiegoś projektu, usiłował go natychmiast realizować i zazwyczaj dziwił się i rozczarowywał boleśnie, gdy mu się to nie udawało. W 1904 roku zaprosił Leopolda do Berlina, rozmawiał z nim „w najgrzeczniejszy w świecie sposób", wspominał o jego dumnych po- „Niech ostatni żołnierz...' 51 przednikach — książętach Burgundii i zaproponował odtworzenie dla niego dawnego księstwa Burgundii, składającego się z dawnego hrabstwa Artois, francuskiej Flandrii i Ardenów. Leopold wpatrywał się w niego „z otwartymi ustami" i usiłując obrócić propozycję w żart przypomniał kajzerowi, że od piętnastego wieku bardzo wiele się zmieniło. W każdym razie — powiedział — ani rząd, ani parlament nigdy nie zechcą rozważać takiej sugestii. Argument ten nie był najszczęśliwszym, gdyż doprowadził kajzera do jednego ze zwykłych ataków wściekłości. Złajał on króla za przedkładanie poszanowania dla rządu i parlamentu ponad szacunek dla palca bożego (za który Wilhelm czasem się uważał). „Powiedziałem mu — poinformował Wilhelm kanclerza von Biilowa — że nie można ze mną igrać. Ktokolwiek w czasie wojny europejskiej nie będzie ze mną, stanie się mym wrogiem". Oświadczył, że jest żołnierzem ze szkoły Napoleona i Fryderyka Wielkiego, którzy rozpoczynali wojny wyprzedzając nieprzyjaciół, „toteż w wypadku, gdyby Belgia nie znalazła się po mojej stronie, będę zmuszony działać kierując się wyłącznie wymogami strategicznymi".16 Tak ujawniona intencja, pierwsza wyraźna groźba zerwania traktatu, odebrała królowi Leopoldowi mowę. Odjechał on na dworzec w hełmie obróconym tyłem do przodu, wyglądając, według opisu towarzyszącego mu adiutanta,, jak człowiek, który doznał poważnego szoku". Mimo że plan kajzera zawiódł, nadal żywiono nadzieję na przehand-lowanie neutralności Belgii, tym razem za kiesę z zawartością dwóch milionów funtów szterlingów.17 Gdy już po wojnie pewien oficer wywiadu francuskiego, któremu oficer niemiecki wymienił tę kwotę, wyraził zdziwienie z racji aż takiej szczodrości, został przez swego rozmówcę pouczony, że „przecież mieli to zapłacić Francuzi".18 Nawet po przejęciu tronu Leopolda w 1909 roku przez jego bratanka Alberta, człowieka zupełnie innego pokroju, następcy Schlieffena spodziewali się nadal, że opór Belgii będzie czystą formalnością. Według sugestii pewnego niemieckiego dyplomaty, wypowiedzianej w 1911 roku, opór ten mógłby na przykład przybrać formę „ustawienia armii wzdłuż linii dróg zdobytych przez siły niemieckie".19 Schlieffen wyznaczył trzydzieści cztery dywizje dla zdobycia dróg tranzytowych w Belgii oraz dla rozprawienia się po drodze z sześcioma dywizjami belgijskimi, w wypadku gdyby (co Niemcom wydawało się nieprawdopodobne) wybrały one stawianie oporu. Niemcy usilnie zabiegali, aby tak się nie stało, gdyż opór oznaczałby zniszczenie kolei i mostów, a w konsekwencji zakłócenie harmonogramu, do którego niemiecki sztab był gorąco przywiązany. Ponadto, gdyby Belgia pogo- 52 Sierpniowe salwy dziła się z losem, uniknęłoby się konieczności związania dywizji potrzebnych dla oblegania belgijskich fortec, a to z kolei przyczyniłoby się do wyciszenia publicznego potępienia Niemiec. Dla wyperswadowania Belgii beznadziejnego oporu Schlieffen z góry założył, że przed inwazją zostanie jej postawione ultimatum, żądające wydania „wszystkich fortec, kolei i wojsk" — w przeciwnym bowiem razie narazi się ona na ostrzał artyleryjski miast ufortyfikowanych.20 Ciężka artyleria była gotowa przemienić groźbę w rzeczywistość, jeśliby konieczność taka zaistniała. W każdym razie — pisał w 1912 roku Schlieffen — będzie ona i tak w dalszej kampanii potrzebna. „Na przykład wielkie przemysłowe miasto Lilie nadaje się znakomicie na cel nawały artyleryjskiej".21 Schlieffen chciał, aby jego prawe skrzydło doszło w kierunku zachodnim aż do Lilie, gdyż wówczas okrążenie Francuzów byłoby kompletne. „Gdy wmaszerujecie do Francji — oświadczył — niech ostatni żołnierz po prawej stronie muśnie Kanał swym rękawem". Ponadto, licząc się widocznie z udziałem Brytyjczyków w wojnie, potrzebował szerokiego manewru oskrzydlającego, aby prócz Francuzów zagarnąć za jednym zamachem również brytyjskie siły ekspedycyjne. Przypisywał on większe znaczenie potencjalnemu zastosowaniu blokady przez brytyjską flotę niż skuteczności jej armii i z tego właśnie względu zdecydował się osiągnąć szybkie zwycięstwo nad Francuzami oraz brytyjskimi siłami lądowymi, a przez to przesądzić o rezultacie wojny, zanim jeszcze dałyby się odczuć ekonomiczne konsekwencje brytyjskiego udziału w konflikcie.22 Dlatego wszystko musiało się przyczyniać do wzmacniania prawego skrzydła. Musiał je utworzyć potężne liczebnie, gdyż gęstość żołnierzy na kilometrze determinowała rozmiar terytorium, które można było opanować. Używając wyłącznie armii czynnej, Schlieffen nie dysponowałby dostateczną liczbą dywizji dla równoczesnego utrzymania wschodniej granicy przed rosyjskim przełamaniem i osiągnięcia przewagi liczebnej nad Francją, potrzebnej dla szybkiego zwycięstwa. Rozwiązania tej trudności dokonał w sposób i prosty, i rewolucyjny. Zdecydował się na użycie jednostek rezerwy w samej linii frontu. Zgodnie z obowiązującą doktryną wojskową tylko najmłodsze roczniki mężczyzn, świeżo zaprawione w rygorze i dyscyplinie koszarowej oraz w wojskowym dry-lu, były zdolne do walki; rezerwa, która już ukończyła obowiązkową służbę wojskową i powróciła do życia cywilnego, uznawana była na pierwszej linii frontu za słabą i niepożądaną. Z wyjątkiem mężczyzn w wieku poniżej dwudziestu sześciu lat, których rozpraszano w jednostkach armii czynnej, tworzono z rezerwy samodzielne dywizje, przeznaczone do użycia w charakterze wojsk okupacyjnych i innych służb „Niech ostatni żołnierz..." 53 na tyłach. Schlieffen zmienił to wszystko. Dodał około dwudziestu dywizji rezerwy (liczba ta zmieniała się w zależności od roku, w którym nowelizowano plan) do kolumny marszowej, składającej się z pięćdziesięciu lub więcej dywizji służby czynnej.23 Dzięki temu wzrostowi liczebnemu tak drogi mu plan okrążenia stawał się realny. Po przejściu na emeryturę w 1906 roku Schlieffen spędził ostatnie lata na pisaniu o Kannach, usprawniając swój plan i płodząc memoranda mające być wytycznymi dla następców, aż umarł w roku 1913, mamrocząc przed swym zgonem: „Musi dojść do walki. Ale koniecznie wzmocnijcie prawe skrzydło".24 Jego następca, melancholijny generał von Moltke, miał w sobie coś z pesymisty, któremu brak było zdecydowania Schlieffena co do skoncentrowania całości sił dla jednego manewru. Podczas gdy motto Schlieffena brzmiało: „Bądź śmiały, bądź śmiały", dewizą Moltkego było: „Lecz nie zanadto śmiały". Niepokoił się on zarówno słabością lewego skrzydła wobec sił francuskich, jak również słabością sił pozostawionych dla obrony Prus Wschodnich przed Rosjanami. Dyskutował nawet ze swym sztabem możliwość prowadzenia z Francją wojny de-fensywnej, lecz odrzucił taką ideę, ponieważ wykluczała ona jakąkolwiek możliwość „zaangażowania sił nieprzyjaciela na jego własnym terytorium".25 Sztab zgodził się, że inwazja Belgii będzie „całkowicie słuszna i konieczna", ponieważ wojna będzie prowadzona „dla obrony i o istnienie Niemiec".26 Plan Schlieffena został więc utrzymany i Moltke pocieszył się myślą, którą wyraził w 1913 roku: „Musimy odłożyć na bok wszystkie komunały o odpowiedzialności agresora... Tylko sukces usprawiedliwia wojnę".27 Lecz aby czuć się bezpiecznym wszędzie, corocznie naruszał ostatnią wolę umierającego Schlieffena, zapożyczając siły z prawego skrzydła dla dodania ich do lewego. Moltke zaplanował dla niemieckiego lewego skrzydła osiem korpusów, liczących około 320 000 ludzi. Miało ono utrzymać front Alzacji i Lotaryngii na południe od Metzu. Niemieckie centrum, składające się z jedenastu korpusów w liczbie 400000 ludzi, miało dokonać inwazji Francji poprzez Luksemburg i Ardeny. Prawe skrzydło, składające się z 16 korpusów, liczyło około 700000 żołnierzy; miało ono zaatakować poprzez Belgię, zmieść słynne twierdze Liege i Namur, broniące wejścia do niej i utrzymujące rzekę Może, a następnie przeprawić się na jej drugi brzeg, aby wejść na rozciągającą się dalej równinę i dobre, proste drogi. Ustalono harmonogram marszu na każdy dzień. Nie spodziewano się, aby Belgowie podjęli walkę, gdyby to jednak nastąpiło, wówczas siła niemieckiego ataku miała ich szybko nakłonić do poddania się. Harmonogram wymagał, aby drogi poprzez Liege zostały otwar- 54 Sierpniowe salwy te w dwunastym dniu od mobilizacji, zajęcie Brukseli w dniu M-19, przekroczenie granicy francuskiej w dniu M-22, osiągnięcie linii Thion-ville-St. Quentin w dniu M-31, zaś zdobycie Paryża i ostateczne zwycięstwo nastąpić miało w 39 dniu od chwili mobilizacji. Plan kampanii był tak sztywny i tak kompletny, jak rysunki konstrukcyjne pancerników. Bacząc na ostrzeżenie Clausewitza, że plany wojskowe nie pozostawiające miejsca dla nieprzewidzianych okoliczności mogą prowadzić do klęski, Niemcy z absolutną starannością usiłowali zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Od niemieckich oficerów sztabowych, ćwiczonych na manewrach i szkolonych w ławkach wyższych szkół wojskowych w dostarczaniu prawidłowych rozwiązań na każdy przedstawiony zestaw okoliczności, oczekiwano, że dadzą sobie radę we wszystkich nieprzewidzianych sytuacjach. Przeciw tym nieuchwytnym, zwodniczym i niebezpiecznym niewiadomym zastosowano wszystkie środki ostrożności, oprócz jednego — elastyczności. Podczas gdy plan maksymalnej koncentracji sił przeciwko Francji usztywniał się, obawy Moltkego o Rosję stopniowo malały, gdyż jego własny Sztab Generalny wypracował credo, oparte na dokładnych obliczeniach długości rosyjskich kolei. Wynikało z niego, że Rosja nie będzie „gotowa" do wojny przed 1916 rokiem. Przekonanie to utwierdziły w niemieckich umysłach raporty własnego wywiadu o wypowiadanych przez Rosjan przypuszczeniach, że „coś się rozpocznie w 1916 roku".28 W roku 1914 dwa wydarzenia przyśpieszyły osiągnięcie przez Niemcy pełnej gotowości do wojny. W kwietniu Anglia rozpoczęła rozmowy z Rosjanami w sprawie floty wojennej, zaś w czerwcu Niemcy zakończyły prace przy poszerzaniu Kanału Kilońskiego, co pozwoliło na uzyskanie bezpośredniego przejścia dla pancerników z Morza Północnego na Bałtyk. Na wieść o rozmowach anglo-rosyjskich Moltke powiedział w maju, w czasie wizyty złożonej swemu austriackiemu odpowiednikowi, Franzowi Conradowi von Hótzendorffowi, że od tej chwili „każde odroczenie będzie zmniejszało nasze szansę na sukces".29 Dwa tygodnie później, w dniu l czerwca, oświadczył baronowi Eckhardstei-nowi: „Jesteśmy gotowi i im szybciej, tym lepiej dla nas".30 Rozdział 3 CIEŃ SEDANU Pewnego dnia w 1913 roku generał Lebas, komendant wojskowy miasta Lilie, zgłosił się do generała de Castelnau, zastępcy francuskiego szefa Sztabu Generalnego, by złożyć protest przeciw powziętemu przez sztab postanowieniu o rezygnacji z ufortyfikowania tego miasta.1 Lilie jest oddalone o 16 kilometrów od granicy belgijskiej i o 65 kilometrów od brzegu kanału La Manche. Leży w pobliżu drogi, którą armia dokonująca inwazji wkroczyłaby, gdyby nadeszła przez Flandrię. W odpowiedzi na prośbę generała Lebasa o zapewnienie miastu obrony generał de Castelnau rozłożył mapę i posługując się linijką wymierzył odległość pomiędzy granicą niemiecką a Lilie — poprzez Belgię. Przypomniał swemu gościowi, że normalna gęstość wojsk, potrzebnych dla przeprowadzenia skutecznej ofensywy, wynosi pięć do sześciu żołnierzy na jeden metr.2 Gdyby Niemcy rozciągnęli się na zachód aż do Lilie — wykazał de Cestelnau — wówczas zmniejszyliby swą gęstość do dwóch żołnierzy na metr. „Przetniemy ich na dwoje" — oświadczył. Niemiecka armia czynna — wyjaśnił — może dysponować na froncie zachodnim dwudziestoma pięcioma korpusami, składającymi się z około miliona ludzi. „Zechce pan to sam sobie wyliczyć" — rzekł, wręczając linijkę generałowi Le-basowi. „Gdyby Niemcy mieli dojść aż do Lilie — powtórzył z sardoniczną satysfakcją — tym lepiej dla nas". Francuska strategia nie lekceważyła zagrożenia wynikającego z manewru okrążającego przeprowadzanego niemieckim prawym skrzydłem. Przeciwnie, francuski Sztab Generalny uważał, że im bardziej Niemcy wzmocnią swoje prawe skrzydło, tym słabsze będzie ich centrum i skrzydło lewe, gdzie armia francuska zamierzała przerwać front własnym atakiem. Strategia francuska ustawiła swoje wojska tyłem do granicy belgijskiej, zaś ich czoło skierowała na Ren. Podczas gdy Niemcy zakładali długą, okrężną drogę, by uderzyć na francuskie skrzydło z północy, Francuzi zaplanowali ofensywę w formie dwuzębnych wideł, i takim manewrem chcieli równocześnie przebić niemieckie centrum 56 Sierpniowe salwy oraz stronę lewą bardziej na północy, po obu stronach niemieckiego zespołu fortyfikacji wokół Metzu. Odnosząc zwycięstwo w tych miejscach mieli oderwać niemieckie prawe skrzydło od własnej bazy, a tym samym je unieszkodliwić. Był to śmiały plan, zrodzony z idei wynikłej z ozdrowienia Francji po upokorzeniach Sedanu. Zgodnie z warunkami pokojowymi narzuconymi przez Niemców w Wersalu w 1871 roku Francji zadano dodatkowe rany w postaci amputacji, kontrybucji i okupacji. Wśród narzuconych jej warunków znalazł się także triumfalny przemarsz Niemców Polami Elizejskimi. Defilada przesunęła się wzdłuż cichej, czarno udrapowanej, pozbawionej widzów alei. Gdy francuskie Zgromadzenie Narodowe, zwołane do Bordeaux, ratyfikowało warunki pokoju, deputowani z Alzacji i Lotaryngii opuścili we łzach salę, pozostawiając akt protestacyjny: „Proklamujemy po wieczne czasy prawa Alzatczyków i Lotaryńczyków do pozostania członkami narodu francuskiego. Poprzysięgamy sobie, naszym wyborcom, naszym dzieciom i wnukom domagać się tego prawa od uzurpatorów — po wsze czasy i wszelkimi środkami".3 Aneksji, której przeciwstawiał się Bismarck twierdząc, że będzie ona piętą achillesową nowego imperium niemieckiego, domagał się starszy Moltke i jego sztab. Nalegali oni i zdołali przekonać cesarza, że prowincje graniczące z Metzem, Strasburgiem i grzbietem Wogezów muszą być oderwane, ażeby pod względem geograficznym na zawsze postawić Francję w pozycji defensywnej. Do tego dołożyli jeszcze druzgocącą kontrybucję w wysokości pięciu miliardów franków, co miało spętać Francję na okres całej generacji, a ponadto osadzili w niej wojska okupacyjne na czas dokonania pełnej spłaty. Francuzi z ogromnym wysiłkiem zebrali i spłacili całą sumę w ciągu trzech lat i od tego momentu rozpoczął się ich powrót do sił. W świadomości francuskiejj pamięć o Sedanie pozostawiła trwały i ponury uraz. N'en parlez j&mais; pensez-y toujours (Nie mówmy o tym nigdy; myślmy o tym zawsze)4 — doradzał Gambetta. Ponad czterdzieści lat obawa przed „powtórką" była jedynym, najbardziej fundamentalnym motywem polityki francuskiej. We wczesnych latach siedemdziesiątych instynkt i militarna słabość dyktowały strategię budowy fortyfikacji. Francja obwarowała się systemem warownych obozów wojskowych, połączonych fortecami. Dwie umocnione linie: Bel-fort-Epinal oraz Toul-Verdum broniły granicy wschodniej, zaś linia Maubeuge-Valenciennes-Lillie osłaniała zachodnią połowę granicy belgijskiej; przerwy między nimi miały ująć siły inwazyjne w łożysko. Poza tym murem obronnym — jak wielkim głosem nawoływał Victor Hugo — „Francja winna żyć tylko jedną myślą: odtworzyć swe siły, Cień Sedanu 57 zebrać całą energię, podsycać święty gniew, wychować nową generację i utworzyć armię z całego narodu, pracować bez wytchnienia, studiować metody i umiejętności nieprzyjaciół, aby znów stać się Wielką Francją, Francją roku 1792, Francją uosabiającą ideę miecza. Wówczas pewnego dnia stanie się ona niepokonana. Wówczas odbierze z powrotem Alzację i Lotaryngię".5 W czasie gdy powracał dobrobyt, a imperium rosło, w okresie stale trwających walk społecznych, rojalizmu, bulanżyzmu, klerykalizmu, strajków i górującej nad wszystkim, wyniszczającej afery Dreyfusa,* święty gniew żarzył się wciąż, szczególnie w armii. Jedyną rzeczą, która jednoczyła wszystkie jej elementy, zarówno starą gwardię, jak i republikanów, jezuitów i masonów, była mystique d'Alsace. ** Oczy wszystkich utkwione były w błękitnej linii Wogezów. Pewien kapitan piechoty wyznał w 1912 roku, że zwykł był w tajemnicy wyprowadzać patrole, składające się z dwóch lub trzech żołnierzy jego kompanii, pod cienistymi sosnami na szczyty górskie, skąd mogli spoglądać w dół na Kolmar. „Po powrocie z tych potajemnych wypraw nasze kolumny zwierały się, zachłyśnięte i nieme ze wzruszenia".6 Alzację, która pierwotnie nie była ani francuska, ani niemiecka, obie strony wyrywały sobie wzajemnie. Dopiero na mocy traktatu westfal-skiego w 1648 roku, za panowania Ludwika XIV, została ona przyznana Francji. Po aneksji Alzacji i części Lotaryngii przez Niemców w 1870 roku Bismarck doradzał przyznanie jak najdalej idącej autonomii jej mieszkańcom i popieranie ich partykularyzmu, gdyż — jak mówił — im bardziej będą się czuli Alzatczykami, tym mniej Francuzami. Jego następcy nie widzieli takiej potrzeby. Nie brali pod uwagę życzeń swych nowych obywateli, nie czynili żadnych wysiłków dla ich pozyskania, zarządzali tymi prowincjami według statusu Reichsland, czyli * Alfred Dreyfus, kapitan francuskiego Sztabu Generalnego, z pochodzenia Żyd. W roku 1895 niesłusznie posądzony o szpiegostwo na rzecz Niemiec i skazany. Mimo ujawnienia nowych okoliczności, które dowodziły pomyłki sądowej, armia postanowiła nie wznawiać procesu, motywując to koniecznością utrzymania własnego prestiżu. W roku 1898 wszczęto szeroką kampanię o rewizję procesu. (Słynny artykuł Emila Zoli: „Oskarżam!") Kampania ta spowodowała wielkie poruszenie opinii publicznej i głęboki podział społeczeństwa. W rezultacie Dreyfus został w 1899 r. ułaskawiony. Dopiero jednak na żądanie parlamentu został w lipcu 1906 r. zrehabilitowany i wtedy także przywrócony do służby wojskowej w stopniu majora. Sprawa Dreyfusa jednak nie wygasła i była przyczyną wielu późniejszych kryzysów gabinetowych we Francji, a także spowodowała wzrost nastrojów anty-militarnych i antywojennych. ** Pochodzące z języka greckiego słowo mistyka oznacza rodzaj doświadczenia religijnego, w którym człowiek wierzy, że dostępuje bezpośredniego, ponadzmysłowego kontaktu z obiektem pożądania. W tym właśnie znaczeniu użyła tego określenia autorka. 58 Sierpniowe salwy po prostu „Terytorium Rzeszy", przez niemieckich urzędników, na niemal takich samych zasadach, jakie stosowali w swoich afrykańskich koloniach, osiągając jedynie rozjątrzenie i wyobcowanie ludności. Dopiero w roku 1911 nadano wreszcie Alzacji własną konstytucję. Wówczas jednak było już za późno. Niemieckie rządy doprowadziły w roku 1913 do wybuchu podczas tak zwanej „afery w Zabern". Rozpoczęła się ona od wymiany obelg pomiędzy mieszkańcami a żołnierzami garnizonu w tym mieście; w rezultacie kłótni oficer niemiecki zdzielił szablą miejscowego szewca — kalekę. Sprawa zakończyła się całkowitym i publicznym obnażeniem polityki niemieckiej w Reichslandzie, nagłym przypływem nastrojów antyniemieckich w opinii światowej oraz równoczesnym triumfem militaryzmu w Berlinie, gdzie oficer z Zabern został pasowany na bohatera, któremu osobiście pogratulował sam następca tronu. Dla Niemiec rok 1870 nie przyniósł ostatecznego rozwiązania. Niemiecka era w Europie, która — jak sądzono — zaświtała w chwili proklamowania cesarstwa niemieckiego w Sali Zwierciadlanej w Wersalu, wciąż się odwlekała. Francja wcale nie została zmiażdżona; francuskie imperium rozszerzało się właśnie na północną Afrykę i Indochiny; Paryż wciąż stanowił centrum sztuki, piękna i mody. Niemców piekła nadal zazdrość o kraj, który przecież podbili. Niemcy mieli nawet przysłowie: „Miewa się on tak dobrze, jak sam Pan Bóg we Francji". Jednocześnie zaś uważali Francję za dekadencką w kulturze i do tego osłabioną przez demokrację. „Kraj, który w czasie czterdziestu trzech lat miał aż czterdziestu dwóch ministrów wojny, nie może prowadzić jej skutecznie" — głosił profesor Hans Delbriick, czołowy historyk Niemiec.7 Uważając się za mocniejszych duchem, przewyższających innych siłą, energią i przedsiębiorczością oraz własnymi narodowymi cnotami, Niemcy mieli głębokie przekonanie, że zasłużyli sobie na prawo panowania nad Europą. Trzeba było dokończyć dzieło Sedanu. Francja żyjąca w cieniu tego nie dokończonego przedsięwzięcia, odrodzona duchowo i przywrócona do sił, była znużona koniecznością ciągłego czuwania, stałym przypominaniem jej przez własnych przywódców o potrzebie przygotowywania się do obrony. Na przełomie stuleci duch jej buntował się przeciw trzydziestu latom postawy defensyw-nej, z zawartym w niej pośrednio przyznaniem się do niższości. Francja miała świadomość, że fizycznie jest słabsza od Niemiec. Miała mniejszą liczbę ludności i niższą stopę przyrostu naturalnego. By dodać sobie pewności co do możliwości przeżycia, potrzeba jej było jakiejś broni, jakiej nie posiadali Niemcy. Potrzebę tę zaspokajała sformułowana przez Victora Hugo „idea miecza". Natomiast w sformułowaniu Berg- Cień Sedanu 59 sona została ona określona mianem elan vital (pęd życiowy), co oznaczało, że niewzruszona wola wszystko jest zdolna pokonać. Wzrost wiary we własną moc przekonywał Francję, że duch ludzki nie musi ugiąć się pod naciskiem z góry przesądzających losy praw ewolucji, które Schopenhauer i Hegel uznali za siły nie do odparcia. Czynnikiem kompensującym mógł być żywy duch Francji. Wola zwycięstwa, elan, umożliwią Francji pokonanie wroga. Geniusz Francji tkwi w jej duchu, duchu la gloire, sławy roku 1792, w duchu niezrównanej Marseillaise, w duchu bohaterskiej szarży kawaleryjskiej generała Margueritte pod Sedanem, podczas której nawet Wilhelm I, obserwujący bitwę, nie mógł powstrzymać się od okrzyku: Oh, les braves gens! (Ach, cóż za dzielni ludzie!)8. Wiara w ferwor Francji, w furor Gullicae, przywróciła generacji Francuzów po 1870 roku wiarę we własne siły. Ten ferwor rozwijał sztandary, dźwięczał trąbkami wojskowymi, uzbrajał żołnierzy i miał poprowadzić Francję do zwycięstwa, gdyby ów dzień „powtórki" miał kiedyś nadejść. Przetłumaczony na terminy wojskowe Bergsonowski elan vital stał się doktryną ofensywy. W miarę jak strategia defensywna ustępowała ofensywnej, troska o granicę belgijską ustępowała na rzecz ciążenia w kierunku bardziej na wschód, do miejsca, skąd można by rozpocząć francuską ofensywę mającą na celu przełamanie linii Renu. Okrężna droga przez Flandrię prowadziła Niemców do Paryża; Francuzów prowadziła donikąd. Do Berlina mogli się dostać tylko drogą najkrótszą. Im bardziej koncepcje francuskiego Sztabu Generalnego skłaniały się ku ofensywie, tym więcej sił przeznaczano na koncentrację w miejscu planowanego rozpoczęcia ataku i tym mniej ich pozostawiano dla obrony granicy belgijskiej. Doktryna ofensywy miała swe źródło w Wyższej Szkole Wojennej (Ecole Superieure de la Guerre), intelektualnej kolebce armii, której komendant — generał Ferdinand Foch — był twórcą francuskiej teorii wojskowej owych czasów. Umysł Focha, podobnie jak i jego serce, posiadał dwa zawory: przez jeden wpompowywał do strategii czystego ducha, przez drugi wprowadzał w obieg zdrowy rozsądek. Z jednej strony Foch wygłaszał kazanie o mystique siły i woli, wyrażonej w jego słynnym aforyzmie: „Pierwszym i podstawowym warunkiem zwycięstwa jest sama chęć pokonania wroga", lub bardziej zwięźle: Vic-toire c'est la volonte (Zwycięstwo to silna wola), a także: „Wygrana bitwa, to taka, gdy się nie uzna, że jest się pokonanym". W praktyce miało to przybrać formę słynnego rozkazu do ataku nad Marną, właśnie wtedy, gdy sytuacja nakazywała wycofanie się. Jego 60 Sierpniowe salwy oficerowie z owych dni zapamiętali ryczącego Focha: „Do ataku! Do ataku!" i jego pełne wściekłości zamaszyste gesty, gdy biegał dookoła i krótkimi skokami, jakby naładowany prądem elektrycznym. Zapytany później, jak to się stało, że nad Marną przebił się do przodu, gdy według wszelkich prawideł wojskowych był już pobity — odpowiedział: „Jak? Sam nie wiem. Dzięki mym żołnierzom, ponieważ miałem wolę zwycięstwa. A poza wszystkim — był tam Bóg". Mimo dogłębnego przestudiowania dzieł Clausewitza, Foch nie wierzył, w odróżnieniu od następców pruskiego generała, w niezawodność z góry opracowanego planu bitwy. Raczej uczył improwizacji i konieczności ciągłego przystosowywania się do zaistniałych okoliczności. „Regulaminy — mawiał — są bardzo przydatne w musztrze, lecz w godzinie niebezpieczeństwa są bezużyteczne... Musicie nauczyć się myśleć". Myśleć — oznaczało pozostawić miejsce dla nieskrępowanej inicjatywy, dla pozyskania na swą korzyść tego nieuchwytnego czegoś, co pozwala na pokonanie materii, dla zademonstrowania, że wola daje moc zapanowania nad okolicznościami. Lecz równocześnie Foch ostrzegał, że wiara w to, iż samo morale może zwyciężyć, jest „poglądem dziecinnym". W swych wykładach i w wydanych przed wojną książkach: Les Principes de la Guerre (zasady wojenne) oraz La Conduite de la Guerre (prowadzenie wojny) potrafił niezwłocznie spłynąć z metafizycznych lotów wprost na ziemię, w świat taktyki, wystawiania straży przednich, konieczności stosowania osłony — surete, składników siły ogniowej, potrzeby posłuszeństwa i dyscypliny. Realistyczna część jego nauk została zrekapitulowana w innym jego powiedzeniu, które stało się powszechnie znane w czasie wojny: De quoi s'agit- il? (O co chodzi?), a które należało raczej tłumaczyć jako: „Gdzie tkwi sedno problemu?" Pomimo tego, że Foch tak wiele słów poświęcił sprawom taktyki, to umysłami jego uczniów najbardziej zawładnęła owa mystique o sile woli. Gdy w roku 1908 Clemenceau rozważał awans Focha, ówcześnie jeszcze wykładowcy, na stanowisko komendanta Wyższej Szkoły Wojennej, wysłał swego zaufanego oficera dla przysłuchania się wykładom. W złożonym raporcie napisał on nie bez pewnego zażenowania: „Ten oficer uczy tak zawiłej metafizyki, że ze swych uczniów robi idiotów". Chociaż Clemenceau mimo to awansował Focha, raport w pewnym zakresie zawierał prawdę.9 Wygłaszane przez Focha zasady, nie tyle z powodu swej zawiłości, co z racji zbyt wielkiej atrakcyjności, zastawiły na Francję pułapkę. Zostały one przyjęte ze szczególnym entuzjazmem przez pułkownika Grandmaisona, „żarliwego i świetnego oficera", dyrektora Troisieme Bureau, czyli oddziału operacji wojsko- Cień Sedanu 61 wych w Ministerstwie Wojny. W roku 1911 wygłosił on w Szkole Wojennej dwa wykłady, które wywołały efekt krystalizujący. Pułkownik Grandmaison pochwycił tylko górne wzloty, nie zaś twardy grunt zasad Focha. Wybijając na czoło elan, a pomijając surete objawił słuchaczom filozofię wojskową, która ich zelektryzowała. Zamigotał przed ich olśnionymi oczyma „ideą miecza", która ukazywała im sposób, w jaki Francja może zwyciężyć w wojnie. Jego istotą jest offensive a outrance — ofensywa do ostatka sił. Tylko w ten sposób można doprowadzić do „decydującej bitwy" Clausewitza, która „wykorzystana do końca jest nieodzownym aktem wojennym" i która „raz rozpoczęta musi być prowadzona bez możliwości zmiany, aż do samego kresu ludzkiej wytrzymałości". Warunkiem sine qua non jest przejęcie inicjatywy. Plany ustalone z góry, oparte na dogmatycznych założeniach co do tego, jak postąpi nieprzyjaciel, są zbyt pochopne. Swobodę działań osiąga się wyłącznie przez narzucenie nieprzyjacielowi własnej woli. „Wszystkie decyzje dowództwa musi inspirować wola przejęcia i utrzymania inicjatywy". O defensywie należy zapomnieć, porzucić ją, wyeliminować. Jedyne możliwe dla niej usprawiedliwienie stanowi potrzeba „zaoszczędzenia sił w niektórych punktach, mając na oku wzmocnienie nimi głównego ataku".10 Wykłady te wywarły na Sztab Generalny głęboki wpływ, czego widomym skutkiem było ucieleśnienie się zawartych w nich idei w wydanych w ciągu następnych dwóch lat: nowym regulaminie polowym o sposobie prowadzenia wojny, a także nowym planie kampanii, zwanym Planem 17, przyjętym w maju 1913 roku. Już w kilka miesięcy po wykładach Grandmaisona prezydent Republiki Armand Fallieres ogłosił: „Tylko ofensywa odpowiada temperamentowi żołnierzy francuskich... Jesteśmy zdecydowani iść prosto na wroga, bez żadnego wahania".11 Nowy regulamin polowy, zatwierdzony przez rząd w październiku 1913 roku, stał się podstawowym dokumentem określającym zasady szkolenia i dowodzenia armią francuską, a rozpoczynał się fanfarą trąb: „Armia francuska, powracając do swej tradycji, nie uznaje odtąd żadnych innych praw, jak tylko ofensywę". Po czym następowało osiem przykazań rozbrzmiewających szczękiem „decydującej bitwy", „ofensywy bez wahania", „zawziętości i wytrwałości", „złamania woli przeciwnika", „bezlitosnego i niezmordowanego pościgu". Z całą żarliwością ortodoksji tępiącej herezję regulamin piętnował i odrzucał defensywę. „Jedynie ofensywa — głosił — prowadzi do pozytywnych rezultatów". Siódme przykazanie, wydrukowane przez autorów kursywą, stwierdzało: „Ponad wszystko inne bitwy są walką o morale armii. Kle- 62 Sierpniowe salwy ska staje się nieunikniona, gdy tylko zniknie nadzieja na pokonanie wroga. Sukces nie jest udziałem tego, kto poniósł najmniejsze straty, lecz tego, którego wola jest bardziej niewzruszona, a morale silniej- ,» 12 sze W żadnym spośród ośmiu przykazań nie było wzmianki o wyposażeniu wojskowym, sile ognia i o tym wszystkim, co Foch określał mianem surete. Nauka zawarta w regulaminie otrzymała we francuskim korpusie oficerskim ulubione skrótowe określenie: le cran, co można by przetłumaczyć jako „z nerwem", zaś mniej elegancko — „z jajami". Jak młodzież, która wyruszając na zdobycie górskiego szczytu niesie proporzec z napisem Excelsior•!, * tak armia francuska wymaszerowa-ła na wojnę w 1914 roku pod sztandarami ze słowem Cran. W ciągu tych lat, gdy francuska filozofia militarna ulegała zmianie, geografia francuska pozostawała wciąż ta sama. Geograficzne realia granic Francji pozostały takimi, jakimi uczyniły je Niemcy w 1870 roku. Protestującej cesarzowej Eugenii Wilhelm I wyjaśnił, że niemieckie roszczenia terytorialne „nie mają żadnego innego celu, jak odsunięcie punktu wyjścia, z którego armie francuskie mogłyby nas w przyszłości zaatakować".13 Lecz przesunęły one do przodu także i punkt wyjścia, z którego Niemcy mogły zaatakować Francję. Gdy po roku 1900 francuska historia i rozwój gospodarczy Francji skoncentrowały jej uwagę na ofensywie, to położenie geograficzne nadal dyktowało utrzymanie strategii defensywnej. W 1911 roku, tym samym, w którym pułkownik Grandmaison wygłaszał swe wykłady, ostatnią próbę przyjęcia przez Francję strategii defensywnej podjął na forum Najwyższej Rady Wojennej nie kto inny, jak desygnowany na Naczelnego Wodza generał Michel. Jako wiceprzewodniczący Rady, które to stanowisko było przeznaczone w przypadku wojny dla Naczelnego Wodza, był on w armii najwyższym rangą oficerem. W raporcie odzwierciedlającym dokładnie sposób myślenia Schlieffena przedstawił wyliczenie prawdopodobnej linii niemieckiego ataku i propozycję przeciwstawienia się mu. Argumentował, że ze względu na ukształtowanie terenu i rozmieszczenie francuskich fortyfikacji wzdłuż wspólnej granicy Niemcy nie mogą liczyć na odniesienie szybkiego i decydującego zwycięstwa w Lotaryngii. Również przejście przez Luksemburg i pobliski narożnik Belgii na wschód od Mozy nie zapewnia im dostatecznej przestrzeni dla faworyzowanej przez nich strategii okrążenia. Tylko przez uzyskanie przewagi wskutek zajęcia „całości terytorium Belgii" — oświadczył — Niemcy mogą prze- * „Wyżej! W górę!" (tak brzmi motto stanu Nowy Jork). • ,> O*' Cień Sedanu 63 prowadzić skutecznie „natychmiastową, brutalną i decydującą" ofensywę, którą potrafiliby rozwinąć we Francji, zanim mogłyby wejść do akcji wojska jej sojuszników. Podkreślił, że Niemcy od dawna tęsknią za wielkim belgijskim portem — Antwerpią, co daje im dodatkowy powód do ataku przez Flandrię. Wobec tego zaproponował stawić czoło Niemcom wzdłuż linii: Verdun-Namur-Antwerpia, z armią francuską w liczbie jednego miliona żołnierzy, której lewe skrzydło, podobnie jak prawe w planie Schlieffena, winno musnąć Kanał swym rękawem. Plan generała Michela był nie tylko w swej istocie defensywny; jego powodzenie zależało od przyjęcia propozycji będącej anatemą dla jego kolegów-generałów. Dla skutecznego bowiem przeciwstawienia się sile liczebnej wojsk niemieckich, które, jak spodziewał się, zostaną rzucone przez Belgię, generał Michel zaproponował podwojenie sił francuskiej linii frontowej przez dołączenie do każdego pułku armii czynnej po jednym pułku rezerwy.14 Gdyby zaproponował dopuszczenie Mistinguette do grona Nieśmiertelnych w Akademii Francuskiej, nie wywołałby więcej wrzawy i oburzenia. Lesreserves, c'est zero\ (rezerwa, to zero!)15 — było klasycznym dogmatem francuskiego korpusu oficerskiego. Jako rezerwę klasyfikowano tych mężczyzn, którzy ukończyli obowiązkowe przeszkolenie w ramach powszechnej służby wojskowej i byli w wieku pomiędzy 23 a 34 rokiem życia. W czasie mobilizacji najmłodsze roczniki dopełniały jednostki armii regularnej do stanu siły wojennej; z pozostałych tworzono pułki, brygady bądź dywizje rezerwy, rozlokowane w departamentach położonych najbliżej miejsc powołania rezerwistów. Uważano, że są oni zdolni tylko do pełnienia służby na tyłach, a ostatecznie w charakterze załóg fortecznych, gdyż ze względu na brak dostatecznej liczby wyszkolonych oficerów i podoficerów nie mogą zostać włączeni do pułków frontowych. Pogarda armii zawodowej dla rezerwy, którą podzielały także partie prawicy, wzmagała niechęć do hasła: „cały naród pod broń!". Przemieszanie rezerw z dywizjami armii czynnej byłoby według nich osłabieniem siły bojowej armii. Uważano, że w obronie kraju można polegać jedynie na armii czynnej. Z drugiej strony partie lewicy, pamiętające generała Boulangera * na koniu, kojarzyły armię z coup d'etat (zamachem stanu) i wierzyły w zasadę, że tylko „cały naród pod bronią" stanowi zabezpieczenie Republiki. Utrzymywały one, że paromiesięczne przeszkolenie może przygo- * Georges Boulanger, generał francuski, przyczynił się do stłumienia Komuny Paryskiej w 1871 r. Minister wojny w 1886; za dyktatorskie dążenia oddany pod sąd i skazany na wygnanie w 1889. Popełnił samobójstwo w Brukseli w 1891. 64 Sierpniowe salwy tować każdego obywatela do wojny, i gwałtownie oponowały przeciw przedłużeniu obowiązku służby wojskowej do trzech lat. Armia domagała się tej reformy w 1913 roku, nie tylko dla dorównania wzrostowi armii niemieckiej, lecz również dlatego, że im więcej ludzi jednocześnie odbywało służbę wojskową, tym mniej można było zwracać uwagę na znaczenie jednostek rezerwy. Po burzliwej debacie, której wynikiem był ostry podział opinii w kraju, ustawa o trzyletniej zasadniczej służbie wojskowej weszła w życie w sierpniu 1913 roku. Pogarda dla rezerwy wzrosła w wyniku nowej doktryny ofensywy, którą — jak sądzono — można było skutecznie wpoić jedynie wojskom służby czynnej. Dla przeprowadzenia uderzenia nie do odparcia, atta-que brusquee (raptownego udeirzenia), symbolizowanego atakiem na bagnety, niezbędnym warunkiem był elan, którego nie można było oczekiwać od cywilów, ustabilizowanych życiowo, obarczonych odpowiedzialnością za rodziny. Przemieszanie rezerwy ze służbą czynną stworzyłoby „armie dekadenckie", niezdolne dla wpojenia w nie woli zwycięstwa. Wiadomo było, że podobnie myślano także i po drugiej stronie Renu. Kajzerowi powszechnie przypisywano autorstwo hasła: „Żadnych ojców rodzin na froncie!".16 We francuskim Sztabie Generalnym artykułem wiary było, że Niemcy nie przemieszają jednostek rezerwy z jednostkami armii czynnej, to zaś doprowadziło do przekonania, że Niemcy nie będą posiadali na linii fromtu dostatecznej liczby ludzi dla równoczesnego wykonania dwóch zad;ań: wysłania mocnego prawego skrzydła szerokim zamachem poprzez Belgię na zachód od Mozy oraz utrzymania wystarczających sił w centrum i na lewym skrzydle dla zatrzymania francuskiego natarcia w kierunku Renu. Gdy generał Michel przedstawił swój plan17, minister wojny Messimy uznał go za obłędny — comune une insanite18. Jako przewodniczący Najwyższej Rady Wojennej :z urzędu postanowił nie tylko plan odrzucić, lecz ponadto zdecydował się wszcząć natychmiast konsultacje z pozostałymi członkami Raidy co do tego, czy nie byłoby wskazane zdjąć Michela z zajmowanego stanowiska. Messimy, człowiek pełen życiia, energiczny, niemal gwałtowny, z grubym karkiem, okrągłą głową ii błyszczącymi spoza okularów oczyma wieśniaka, o donośnym głosie,, był dawniej zawodowym oficerem. W 1899 roku, jako trzydziestoletni kapitan szaserów, wystąpił z wojska na znak protestu przeciw odmcowie armii wznowienia procesu Dreyfu-sa. W tym gorączkowym okresie cały korpus oficerski uważał, że dopuszczenie myśli o niewinnościi Dreyfusa, już po jego skazaniu, spowodowałoby zniszczenie prestiżu armii i podważenie opinii o jej nieomyl- Cień Sedanu 65 ności. Messimy, przedkładając wiarę w sprawiedliwość nad lojalność wobec armii, zdecydował poświęcić się karierze politycznej, stawiając sobie za cel „pogodzenie armii z narodem". Ministerstwo Wojny objął z pełną pasją dokonania w nim zmian na lepsze. Zastawszy pewną liczbę generałów „niezdolnych nie tylko do prowadzenia własnych wojsk, lecz nawet do wleczenia się za nimi",19 przejął sposób sprawdzony przez Theodore'a Roosevelta, wydając rozkaz wszystkim generałom, aby dowodzili manewrami z siodła. Gdy wywołało to protesty, że stary „taki to a taki" byłby w tej sytuacji zmuszony do przejścia w stan spoczynku, Messimy oświadczył, że to właśnie miał na celu. Ministrem wojny został mianowany w dniu 30 czerwca 1911 roku, po okresie, gdy w ciągu czterech miesięcy zmieniło się na tym stanowisku czterech ministrów. Już następnego dnia niemiecka kanonierka „Panther" nagłym skokiem godnym własnej nazwy znalazła się w Agadirze, przyśpieszając wybuch drugiego kryzysu marokańskiego. Spodziewając się w każdej chwili mobilizacji, Messimy doszedł do wniosku, że wyznaczony na Naczelnego Wodza generał Michel jest „niezdecydowany, chwiejny, a ponadto przygnieciony ciężarem obowiązku, który w każdej chwili może spaść na niego". Messimy uważał, że na obecnym stanowisku stwarza on „niebezpieczeństwo dla narodu". „Obłędna" propozycja Michela dostarczyła pretekstu do pozbycia się go.20 Lecz Michel nie zgodził się na odejście przed przedstawieniem swego planu Radzie, której członkami byli najznakomitsi generałowie Francji: Gallieni — wybitny dowódca wojsk kolonialnych; Pau — jednoręki weteran z 1870 roku; Joffre — milczący saper; Dubail — wzór galanterii, noszący kepi nasunięte na oko, w sposób chic exquis (z wyróżniającą elegancją), właściwy dla Drugiego Cesarstwa.21 Wszyscy oni objęli samodzielne dowództwa w 1914 roku, a dwóch z nich zostało marszałkami Francji. Żaden nie poparł planu Michela. Jeden z wyższych oficerów z Ministerstwa Wojny, obecny na posiedzeniu, powiedział: „Dyskusja nad tym nie ma sensu. Generał Michel po prostu zbziko-wał".22 Czy werdykt ten odzwierciedlał poglądy wszystkich zgromadzonych — nie wiadomo. Znacznie później generał Michel twierdził, że przynajmniej na początku generał Dubail zgadzał się z nim. Messimy, nie kryjąc swej wrogości, pociągnął za sobą całą Radę. Przypadek losu sprawił, że to właśnie Messimy posiadał mocny charakter, zaś Michel go nie miał. Mieć rację i być przegłosowanym to rzecz niewybaczalna dla osób na odpowiedzialnych stanowiskach, toteż Michel należycie zapłacił za swe jasnowidztwo. Po zdjęciu go z dowództwa został mianowany komendantem wojskowym Paryża, kiedy to w krytycznej godzinie 5 — Sierpniowe salwy 66 Sierpniowe salwy nadchodzącej próby miał rzeczywiście dowieść, że jest „chwiejny i niezdecydowany". Po gwałtownym napiętnowaniu herezji Michela o defensywie Mes-simy jako minister wojny czynił wszystko, co tylko możliwe, aby odpowiednio wyposażyć armię dla przeprowadzenia skutecznej ofensywy, lecz i on z kolei doznał zawodu przy wprowadzaniu w życie swego najbardziej umiłowanego projektu — zreformowania francuskich mundurów. Po wojnie burskiej Brytyjczycy wprowadzili mundury koloru khaki, Niemcy zaś właśnie zamierzali zmienić pruski błękit na feld-grau. Tymczasem w 1912 roku francuscy żołnierze wciąż nosili te same niebieskie bluzy, czerwone kepi i takież czerwone spodnie, dokładnie takie same jak w 1830 roku, gdy ogień karabinowy raził na odległość nie większą niż dwieście kroków i gdy walczące z tak bliska armie nie musiały się maskować. Podczas wizyty na froncie bałkańskim w 1912 roku Messimy dostrzegł korzyść, jaką dawały bułgarskie mundury o ciemnoszarej, nieokreślonej barwie, i powrócił do kraju z mocnym postanowieniem uczynienia żołnierzy francuskich mniej widocznymi. Jego projekt przyodziania żołnierzy w mundur szaroniebieski względnie szarozielony wywołał wrzawę protestów. Duma armii była tak samo bezkompromisowa, jeśli chodzi o zrezygnowanie z czerwonych spodni, jak i o wprowadzenie do uzbrojenia ciężkiej artylerii. Ponownie w grę wchodził prestiż armii. Odziać żołnierza francuskiego w jakiś błotnisty, haniebny kolor — wołali bojownicy o sprawę armii — to spełnić najbardziej upragnione życzenia „Dreyfusardów" i masonów. „Zakazanie wszystkiego, co kolorowe, wszystkiego, co nadaje żołnierzowi ożywiający wyraz — pisało «Echo de Paris» —jest przeciwstawieniem się dobremu smakowi francuskiemu i wojskowej funkcji munduru". Messimy wskazywał, że te dwie funkcje munduru nie są już równoznaczne, oponenci jego okazali się jednak niewzruszeni. W czasie debaty parlamentarnej były ministr wojny Etienne przemówił w imieniu Francji. „Wyeliminować czerwone spodnie? — wołał. — Nigdy! Le pantalon rouge c'est la France]" (Czerwone spodnie — to Francja!) „To ślepe i głupie przywiązanie do najbardziej widocznego koloru — pisał później Messimy — miało przynieść bolesne konsekwencje".23 Tymczasem, podczas wciąż trwającego kryzysu agadirskiego, musiał on na miejsce Michela wyznaczyć nowego Naczelnego Wodza. Postanowił związać z tym stanowiskiem większą władzę, poprzez połą-., czenie go w jedno z funkcją szefa Sztabu Generalnego, a także przez '., zniesienie stanowiska szefa sztabu w Ministerstwie Wojny, do tej pory zajmowanego przez generała Dubaila. Następca Michela miałby dzięki temu pełnię władzy w ręku. Cień Sedanu 67 Pierwszym kandydatem Messimy'ego był surowy i wybitnie zdolny generał, noszący pince-nez, Gallieni, który jednak odmówił przyjęcia tego stanowiska, ponieważ — jak wyjaśnił — brał udział w usunięciu Michela i miałby skrupuły moralne zajmując właśnie jego miejsce; ponadto od emerytury przewidzianej na wiek 64 lat dzieliły go już tylko dwa lata. Uważał również, że wyznaczenie generała „kolonialnego" spotka się z oporem armii metropolii. Une question de bouton (To kwestia baretek orderowych) — powiedział stukając palcami w swe insygnia.24 Generał Pau, drugi w kolejności kandydat, postawił warunek, że będzie mu wolno dobrać sobie generałów na wyższe stanowiska dowódcze, to zaś groziło obudzeniem ledwie co uśpionych waśni pomiędzy prawicową armią a republikańskim narodem, był on bowiem powszechnie znany ze swych reakcyjnych poglądów. Przy całym szacunku dla jego uczciwości rząd nie zgodził się na taki warunek. Messimy zasięgnął rady Gallieniego, który zaproponował swego dawnego podwładnego z Madagaskaru: „spokojnego i metodycznego pracownika z jasnym i ścisłym umysłem".25 Zgodnie z tą sugestią stanowisko Naczelnego Wodza otrzymał generał Joseph-Jacques-Cesaire Joffre, mający wówczas 59 lat, były dowódca wojsk saperskich, obecnie szef służb na tyłach. Masywny i brzuchaty, w workowatym mundurze, z mięsistą twarzą ozdobioną ciężkim, prawie białym wąsem i takimiż krzaczastymi brwiami, z jasną młodzieńczą cerą, spokojnymi niebieskimi oczami i szczerym, rozważnym spojrzeniem — Joffre wyglądał jak święty Mikołaj i sprawiał wrażenie dobrodusznego i naiwnego: dwóch cech nie najbardziej zwracających uwagę w jego charakterze. Nie pochodził ze szlacheckiej rodziny, nie był absolwentem St. Cyr, lecz mniej arystokratycznej, za to bardziej naukowej Ecóle Polytechnique, nie odbył też wyższych studiów w Szkole Wojennej. Jako oficer korpusu saperów, którzy mieli do czynienia z tak nieromantycznymi sprawami, jak fortyfikacje i koleje, należał do jednej z tych służb, z których nie powoływano kandydatów na wyższe stanowiska dowódcze. Był najstarszym z jedenaściorga dzieci drobnomieszczańskiego fabrykanta beczek do wina w Pirenejach Francuskich. Jego karierę wojskową cechowało spokojne wypełnianie obowiązków i sprawność na każdym powierzonym mu posterunku: dowódcy kompanii na Formozie i w Indochinach, majora w Sudanie i Timbuktu, oficera sztabowego w wydziale kolejowym Ministerstwa Wojny, wykładowcy w Szkole Artylerii, oficera do spraw fortyfikacji na Madagaskarze w latach 1900-1905 pod dowództwem Gallieniego, generała dywizji w 1905 roku, dowódcy korpusu w 1908 roku i szefa służb na tyłach oraz członka Rady Wojennej od roku 1910. 68 Sierpniowe salwy Nic nie wiadomo było o jakichkolwiek jego klerykalnych, monarchi-stycznych lub innych budzących podejrzenia powiązaniach. Podczas afery Dreyfusa przebywał poza krajem. Jego reputacja jako dobrego republikanina była tak nieskazitelna, jak jego dobrze wypielęgnowane dłonie; był solidny i niezwykle flegmatyczny. Wyróżniającą go cechą była małomówność, która u innych ludzi mogłaby się wydawać, że jest wynikiem kompleksów, lecz emanując z ogromnego, a tak bardzo spokojnego cielska Joffre'a wzbudzała zaufanie. Miał jeszcze przed sobą pięć lat do emerytury. Joffre był świadom jednego swego braku: nie nabył doświadczenia w pełnej subtelności atmosferze pracy sztabowej. Pewnego upalnego dnia lipcowego, gdy otworzyły się przed nim podwoje Ministerstwa Wojny na Rue St. Dominique, oficerowie wyglądający ukradkiem ze swych pokoi ujrzeli generała Pau ciągnącego Joffre'a za guzik munduru. „Zechciej się zgodzić, cher ami — mówił. — Dam ci Castelnau. On zna pracę sztabową do gruntu. Wszystko samo będzie grało".26 Castelnau, absolwent zarówno St. Cyr, jak i Szkoły Wojennej, pochodził podobnie jak D'Artagnan z Gaskonii, o której mówiono, że rodzi ludzi z gorącą krwią i chłodną głową. Cierpiał z powodu niekorzystnych dla siebie powiązań rodzinnych z markizami, związków z jezuitami i głębokiego katolicyzmu praktykowanego tak zagorzale, że podczas wojny zjednało mu to przydomek le capucin botte*. Posiadał jednakowoż długą praktykę w pracy w Sztabie Generalnym. Joffre wolałby Focha, lecz wiedział, że Messimy ma w stosunku do niego niewytłumaczone uprzedzenie. Toteż zgodnie ze swym zwyczajem wysłuchał bez komentarza rady generała Pau i natychmiast ją zaakceptował.27 „Ach — utyskiwał Messimy, gdy Joffre poprosił go o wyznaczenie swym zastępcą Castelnau — znów wywoła pan burzę w partiach lewicy i przysporzy sobie wielu wrogów". Niemniej za zgodą prezydenta i premiera, którzy choć „krzywili się" na ten warunek, w końcu go zaakceptowali — obie nominacje zostały przeprowadzone równocześnie.28 Jeden z kolegów generała, podchwytując czyjąś prywatną intrygę, przestrzegł Joffre'a, że Castelnau może zechcieć wysadzić go ze stanowiska. „Pozbyć się mnie! To nie Castelnau — odpowiedział niewzruszony Joffre. — Potrzebuję go na sześć miesięcy, a potem dam mu dowództwo korpusu". Jak się później okazało, uznał on Castelnau za nieocenionego, a gdy wybuchła wojna, powierzył mu dowództwo armii zamiast korpusu.29 * „Kapucyn obuty", w przeciwstawieniu do kapucyna w sandałach. Generał Joffre, generał de Castelnau (po lewej) i generał Pau 70 Sierpniowe salwy Ogromna pewność siebie Joffre'a ujawniła się w następnym roku, gdy jego adiutant, major Alexandre, spytał go, czy wkrótce należy spodziewać się wojny. „Z całą pewnością — odpowiedział Joffre. — Zawsze byłem o tym przekonany. Wojna nadejdzie. Będę walczył i zwyciężę. Zawsze osiągałem sukces we wszystkim, co czyniłem, tak jak w Sudanie. Znów będzie tak samo". „Będzie to dla pana oznaczało marszałkowską buławę" — podsunął adiutant z pełnym szacunku podziwem. „Oczywiście" — skwitował tę perspektywę Joffre z lakonicznym spokojem.30 Pod egidą tej niewzruszonej osobowości, poczynając od 1911 roku, Sztab Generalny rzucił się do dzieła zrewidowania regulaminu polowego, przeszkolenia wojska w nowym duchu i wypracowania nowego planu kampanii w miejsce przestarzałego obecnie Planu 16. Spiritus movens prac sztabu, Foch, odszedł ze Szkoły Wojennej, awansowany i przesunięty do służby polowej, a ostatecznie do Nancy, gdzie — jak sam powiedział — granica z roku 1870 „przecina jak blizna pierś kraju".31 Tutaj, strzegąc granicy, dowodził XX korpusem, który już wkrótce miał się dzięki niemu okryć sławą. Jednakże odchodząc pozostawił po sobie w Sztabie Generalnym „kapliczkę" (a mianem tym określano w armii francuskiej kliki) ze swych uczniów, którzy tworzyli najbliższe otoczenie Joffre'a. Pozostawił także po sobie plan strategiczny, który stał się szkieletem Planu 17. Ukończony w kwietniu 1913 roku, został zatwierdzony w maju bez dyskusji, a nawet konsultacji, przez Najwyższą Radę Wojenną, wraz z nowym regulaminem polowym. Następne osiem miesięcy poświęcono na reorganizację armii dostosowując ją do wymogów planu oraz przygotowując wszystkie instrukcje i rozkazy mobilizacyjne dla transportu, służb zaopatrzeniowych, okręgów wojskowych, a także harmonogramy rozmieszczenia wojsk i ich koncentracji. Do lutego 1914 roku plan był gotowy do dostarczenia go w częściach każdemu z generałów — dowódców pięciu armii, na które podzielono francuskie siły zbrojne, przy czym każdy z nich otrzymywał tylko tę część, która go dotyczyła. Ideą przewodnią planu — jak to wyraził Foch — było: „Musimy dotrzeć do Berlina idąc przez Moguncję", to znaczy przekraczając Ren w Moguncji leżącej o 200 km na północny wschód od Nancy.32 Ten cel był jednak tylko ideą. Odwrotnie niż plan Schlieffena, Plan 17 nie zawierał ani sprecyzowanych celów ogólnych, ani jasnych programów operacji. Nie był to plan operacyjny, lecz plan rozwinięcia sił, z dyrektywami co do kilku możliwych kierunków natarcia dla każdej armii Cień Sedanu 71 — zależnie od okoliczności — ale bez podanego celu ogólnego. Ponieważ był to w istocie plan odpowiedzi lub raczej riposty na atak niemiecki, którego dróg Francuzi nie mogli być pewni z góry, siłą rzeczy musiał on być, jak to określił Joffre: „a posteriori i oportunistyczny". Jego intencja była jednoznaczna: atakować! Pozostałe jego elementy były całkowicie elastyczne. Krótka dyrektywa ogólna, składająca się z pięciu zdań sklasyfikowanych jako tajne, była wszystkim, co przekazano zebranym generałom mającym wcielić plan w życie, a przy tym nie zezwolono na dyskusję. Sam materiał zresztą dawał bardzo mało powodów do dyskusji. Podobnie jak regulamin polowy rozpoczynał się kwieciście: „Bez względu na okoliczności intencją Naczelnego Wodza jest natarcie na armie niemieckie wszystkimi siłami zjednoczonymi w ataku". Reszta dyrektywy ogólnej stwierdzała jedynie, że akcja francuska będzie podzielona na dwie większe ofensywy. Jedna miała ruszyć po lewej, a druga po prawej stronie niemieckiej strefy fortyfikacyjnej w rejonie Metz-Thion-ville. Ta z prawej, czyli na południe od Metzu, prowadziłaby natarcie wprost na wschód, przez dawną granicę Lotaryngii; w tym samym czasie pomocnicza operacja w Alzacji miałaby za cel umocnienie francuskiego prawego skrzydła na Renie. Ofensywa po stronie lewej, czyli na północ od Metzu, miała kierować atak w kierunku północnym, w wypadku zaś, gdyby nieprzyjaciel pogwałcił terytoria krajów neutralnych, skręcić na północny wschód, ale poprzez Luksemburg i belgijskie Ardeny; taka operacja mogła być jednak podjęta „tylko na rozkaz Naczelnego Wodza". Ogólny cel, chociaż nie było to nigdzie wyraźnie stwierdzone, sprowadzał się do dotarcia do Renu, a tym samym odizolowania i odcięcia dokonującego inwazji niemieckiego prawego skrzydła od tyłu. Dla przeprowadzenia tych zadań Plan 17 rozmieszczał pięć armii francuskich wzdłuż granicy, od Belfortu w Alzacji aż do Hirson, położonego prawie na jednej trzeciej długości granicy francusko-belgij-skiej. Pozostałe dwie trzecie, to jest od Hirson aż do morza, pozostawiono bez obrony. A właśnie na tym odcinku generał Michel planował prowadzenie obrony Francji. Joffre odnalazł jego plan w odziedziczonym po Michelu służbowym sejfie. Plan ten umieszczał punkt ciężkości sił francuskich na tym najbardziej na lewo wysuniętym odcinku linii frontu, to jest tam gdzie Joffre nie pozostawił żadnych sił. Był to plan czystej defensywy; nie pozwalał na przejęcie żadnej inicjatywy; był on, według osądu Joffre'a wyrażonego po jego szczegółowym przestudiowaniu, „oczywistym szaleństwem".33 Mimo że francuski Sztab Generalny otrzymywał liczne informacje 72 Sierpniowe salwy zbierane przez Deuxieme Bureau (czyli biuro oznaczone numerem drugim w Ministerstwie Wojny, zajmujące się wywiadem), które wskazywały na prawdopodobieństwo zastosowania przez niemieckie prawe skrzydło potężnego manewru okrążającego, uważał, że argumenty przeciw takiemu manewrowi są bardziej przekonywające niż dowody świadczące za nim. Nie wierzył on w okrężny marsz Niemców poprzez Flandrię, chociaż faktycznie został o nim powiadomiony. Co prawda wiadomość ta dotarła do sztabu w stylu prawdziwie teatralnym. Pewien oficer niemieckiego Sztabu Generalnego w roku 1904 zdradził Francuzom jedną z wczesnych wersji Schlieffenowskiego planu. Na serię trzech spotkań z francuskim oficerem wywiadu — w Brukseli, Paryżu i Nicei — Niemiec przybywał z głową całkowicie owiniętą bandażami, spoza których widać było jedynie siwe wąsy i dwoje przenikliwych oczu. Dokumenty przekazane w zamian za pokaźną sumę wykazywały, że Niemcy planują przejście przez Belgię, drogą prowadzącą przez Liege, Namur, Charleroi, i zamierzają dokonać inwazji Francji wzdłuż doliny rzeki Ozy, drogą przez Guise, Noyon i Compiegne. Była to właśnie marszruta roku 1914, gdyż dokumenty były autentyczne.34 Generał Pendezac, ówczesny szef francuskiego Sztabu Generalnego, uważał, że informacje „doskonale pasowały do obecnych tendencji w niemieckiej strategii, uczących manewru szerokiego okrążenia".35 Jednak wielu jego kolegów miało co do tego wątpliwości. Nie wierzyli oni, aby Niemcy byli w stanie zmobilizować dostateczną liczbę ludzi dla wykonania manewru na taką skalę, i podejrzewali, że informacja może być specjalnie przygotowaną dywersją dla odciągnięcia Francuzów od miejsca prawdziwego ataku. Francuskie planowanie napotykało na wiele przeszkód w postaci niewiadomych, a największą z nich była Belgia. Dla logicznego francuskiego umysłu wydawało się oczywiste, że w wypadku pogwałcenia neutralności Belgii i zaatakowania Antwerpii Niemcy skłoniliby do działań przeciw sobie także Anglię. Było-= żby możliwe, by Niemcy chcieli wyświadczyć samym sobie tak złą przysługę? Czyż nie było raczej „zupełnie prawdopodobne", że pozostawia- • jąć Belgię nienaruszoną, powrócą oni do planu starszego Moltkego, polegającego na zaatakowaniu najpierw Rosji, zanim mogłaby zostać zakończona jej powolna mobilizacja?36 Usiłując dopasować Plan 17 do jednej z kilku hipotez niemieckiej strategii, Joffre i Castelnau uważali, że najprawdopodobniejszą z nich jest wielka ofensywa nieprzyjaciela przez równinę Lotaryngii.37 Spodziewali się pogwałcenia neutralności Belgii w jej niewielkim narożniku, na wschód od Mozy. Obliczali siły niemieckie na froncie zachodnim, bez użycia rezerw w wojskach liniowych, na dwadzieścia sześć korpu- Cień Sedanu *<>?, 73 sów. Dla tej ilości rozciągnięcie się w pełnej sile daleko na drugą stronę Mozy było „niemożliwe" — zdecydował Castelnau. „Podzielałem ten pogląd" — zgodził się Joffre.38 Jean Jaures, wybitny przywódca socjalistów, sądził inaczej. Prowadząc walkę przeciw „Prawu trzyletniemu", podkreślał w swych wystąpieniach, a także w książce L'Armee nouvelle, że przyszła wojna będzie wojną masowych armii, przy wciągnięciu do niej wszystkich obywateli, że właśnie do takiej wojny Niemcy się przygotowują, że rezerwiści w wieku od dwudziestu pięciu do trzydziestu trzech lat są w szczytowej formie fizycznej i że są bardziej zaangażowani niż ludzie młodzi, nie mający jeszcze żadnej odpowiedzialności; że jeżeli Francja nie użyje wszystkich rezerwistów w linii frontu, zostanie całkowicie „pogrążona". Istnieli nadal krytycy wojskowi Planu 17, nie należący do „kapliczki", którzy w sposób zdecydowany opowiadali się za defensywą. Pułkownik Grouard w opublikowanej w 1913 roku książce La Guerre eventuelle pisał: „Przede wszystkim musimy zwrócić uwagę na niemiecką ofensywę przez Belgię. Tak dalece, jak są możliwe do przewidzenia logiczne konsekwencje rozpoczęcia naszej kampanii, można bez wątpienia powiedzieć, że jeżeli już na samym początku podejmiemy ofensywę, to zostaniemy pobici". Jeżeli jednak Francja przygotuje ripostę przeciw niemieckiemu prawemu skrzydłu, wówczas „wszystkie szansę są po naszej stronie". W 1913 roku Deuxieme Bureau zebrało już taką ilość informacji o zamiarze Niemców włączenia rezerw do wojsk pierwszej linii dla ich wzmocnienia, że było niemożliwe, aby francuski Sztab Generalny mógł zignorować ten decydujący czynnik. Francuzi dysponowali krytyczną oceną niemieckich manewrów w 1913 roku, napisaną przez Moltkego, wskazującą, że rezerwy tak właśnie zostaną użyte. Belgijski attache wojskowy w Berlinie, major Melotte, zauważył i złożył raport, że w 1913 roku Niemcy powołali na manewry niezwykłą liczbę rezerwistów, z czego wyciągnął wniosek, iż dla wzmocnienia każdego korpusu służby czynnej dodają oni po jednym korpusie rezerwy. Autorzy Planu 17 nie chcieli jednak dać się przekonać. Odrzucali oni dowody, które przemawiały za defensywą, ponieważ ich serca i nadzieje, jak również wyszkolenie i strategia, były skierowane na ofensywę. Przekonywali siebie, że Niemcy zamierzają użyć jednostek rezerwy tylko dla ochrony linii komunikacyjnych i „frontów pasywnych", a także jako załóg for- tecznych i wojsk okupacyjnych.39 Dopuścili do zrezygnowania z obrony granicy belgijskiej, obstając przy założeniu, że jeżeli Niemcy rozciągną swe prawe skrzydło aż do Flandrii, to pozostawią własne cent- 74 Sierpniowe salwy rum tak osłabione, że, jak wyraził się Castelnau, Francuzi będą mogli „przeciąć je na dwoje". Silne niemieckie prawe skrzydło da Francuzom przewagę liczebną nad niemieckim centrum i lewym skrzydłem. Takie było znaczenie klasycznego powiedzenia Castelnau: „Tym lepiej dla nas". Gdy więc generał Lebas przy wspomnianej na początku rozdziału okazji opuszczał gmach przy rue St. Dominique, powiedział towarzyszącemu mu deputowanemu z Lilie: „Ja mam na rękawie dwie gwiazdy, a on trzy. Jak mogę się spierać?"40 mi Rozdział 4 „JEDEN BRYTYJSKI ŻOŁNIERZ..." Uzgadnianie brytyjskich planów wojskowych z Francją rozpoczęto w 1905 roku, gdy poniesione przez Rosję klęski z rąk Japończyków na Dalekim Wschodzie ujawniły jej wojskową niemoc, to zaś wytrąciło z równowagi całą Europę. Nagle i równocześnie rządy wszystkich mocarstw uświadomiły sobie, że gdyby któreś z nich wybrało ten właśnie moment do ruszenia do wojny — Francja musiałaby walczyć bez sojusznika. Rząd niemiecki poddał tę chwilę natychmiastowej próbie. W trzecim tygodniu po rosyjskiej klęsce pod Mukdenem w 1905 rzucił Francji wyzwanie w postaci sensacyjnego pojawienia się kajzera 31 marca w Tangerze. Dla Francuzów oznaczało to, że Niemcy przeprowadzają sondaż dla ustalenia momentu „powtórki" i ustalą go jeżeli nie teraz, to wkrótce. „Jak wszyscy inni przybyłem do Paryża tego dnia o dziewiątej rano — pisał Charles Peguy, poeta, wydawca, mistyk, socjalista nie godzący się ze swą partią i katolik przeciwstawiający się własnemu Kościołowi, wyrażając najtrafniej podzielaną wówczas we Francji przez ogół opinię. — Tak jak wszyscy, już o wpół do dwunastej wiedziałem, że w ciągu tych dwóch godzin rozpoczął się nowy okres w historii mego życia, w historii tego kraju, w historii świata".1 Nie na próżno mówił Peguy o swym własnym życiu, gdyż w sierpniu 1914 roku mając 41 lat zgłosił się na ochotnika do wojska i l września poległ w bitwie nad Marną. Również Wielka Brytania zareagowała na tangerskie wyzwanie. Jej organizacja wojskowa poddawana była właśnie gruntownemu przeglądowi przez Komitet lorda Eshera. Poza nim w skład Komitetu wchodził pierwszy lord morski, gwałtowny sir John Fisher, przeprowadzający reformę floty seriami eksplozji, oraz wyższy oficer armii lądowej, sir George Clarke, znany ze swych nowoczesnych poglądów na temat strategii imperium Brytyjskiego. „Triumwirat Eshera" powołał Komitet Obrony Imperium Brytyjskiego, mający za zadanie kierowanie polityką odnoszącą się do wojny, w którym Esher był stałym członkiem, a Clarke — sekretarzem. Wyposażył on armię w pierwszy Sztab Gene- 76 Sierpniowe salwy rainy. W czasie gdy kajzer w nerwowym napięciu przejeżdżał ulicami Tangeru na zbyt ognistym, białym koniu, sztab ten zajmował się prowadzeniem teoretycznej gry wojennej, opartej na założeniu, że Niemcy przejdą przez Belgię szerokim, oskrzydlającym ruchem na północ i zachód od Mozy. Ćwiczenia na mapie wykazały generałowi Griersonowi, szefowi operacji wojskowych, i jego zastępcy, generałowi Robertsono-wi, że istnieje znikoma szansa zatrzymania Niemców, jeżeli wojska brytyjskie „nie wkroczą na scenę szybko i w odpowiedniej sile".2 W tym czasie Brytyjczycy rozważali możliwość podjęcia samodzielnej akcji w Belgii. Balfour, premier rządu konserwatywnego, zażądał natychmiastowego raportu, jak szybko — w wypadku inwazji niemieckiej _ można by zmobilizować i przewieźć do Belgii siły zbrojne w składzie czterech dywizji. W szczytowym momencie kryzysu, gdy Grierson i Robertson przebywali na kontynencie penetrując tereny wzdłuż granicy francusko-belgijskiej, rząd Balfour a upadł. Nerwy wszystkich — po obu stronach — znajdowały się w stanie najwyższego napięcia, w oczekiwaniu, że Niemcy mogą wykorzystać przewagę wynikłą z katastrofy rosyjskiej dla przyśpieszenia wybuchu wojny już w lecie tego roku. Dotychczas nie opracowano żadnych wspólnych anglo-francuskich planów wojskowych. Z Wielką Brytanią przechodzącą bóle wyborów powszechnych, z jej ministrami rozproszonymi po kraju w kampanii przedwyborczej, Francuzi mogli wówczas nawiązać tylko nieoficjalny kontakt. Ich attache wojskowy w Londynie, major Huguet, złożył wizytę pułkownikowi Repingtonowi, aktywnemu i chętnemu do działania pośrednikowi, będącemu korespondentem wojskowym dziennika „The Times", który za przyzwoleniem Es-hera i Clarke'a rozpoczął negocjacje. W memorandum przekazanym rządowi francuskiemu pułkownik Repington postawił pytanie: „Czy możemy przyjąć jako założenie, że Francja nie pogwałci terytorium belgijskiego, chyba że zostanie do tego zmuszona na skutek uprzedniego pogwałcenia go przez Niemcy?" „Zdecydowanie tak" — brzmiała odpowiedź francuska. „Czy Francuzi zdają sobie sprawę — zapytał pułkownik chcąc przekazać zarówno ostrzeżenie, jak i przewidywanie — że każde pogwałcenie neutralności belgijskiej wprowadza nas automatycznie do działań w obronie naszych traktatowych zobowiązań?" Żaden rząd brytyjski, w całej historii tego kraju, nie zobowiązywał się nigdy do „automatycznego" działania w wypadku zaistnienia określonych okoliczności, lecz pułkownik zagryzłszy wędzidło galopował daleko w pole. „Francja zawsze tak sądziła — brzmiała odpowiedź z lekką domieszką zdumienia — lecz nigdy nie otrzymała oficjalnego zapewnienia". „Jeden brytyjski żołnierz..." 77 W toku dalszych pytań pułkownik ustalił, że Francja nie miała zbyt wysokiego mniemania o brytyjskiej samodzielnej akcji w Belgii i że uważa, iż jedność dowództwa — Francji na lądzie, a Anglii na morzu — jest „absolutnie nieodzowna".3 Tymczasem wybory wygrali liberałowie. Tradycyjnie przeciwni wojnie i zagranicznym awanturom, wierzyli, że można utrzymać pokój opierając się jedynie na dobrych intencjach. Nowym ministrem spraw zagranicznych został sir Edward Grey, który w miesiąc po objęciu stanowiska przeżył śmierć żony. Nowym ministrem wojny został wybitny adwokat, wielbiciel flozofii niemieckiej, Richard Haldane, który zapytany przez wojskowych w Radzie, jaki rodzaj armii ma na myśli, odpowiedział: „Armię Hegeliańską". „Dyskusja wówczas upadła" — zanotował w swym pamiętniku.4 Grey, do którego Francuzi zwrócili się z pewną ostrożnością, oświadczył, że nie ma zamiaru „wycofywać się" z jakichkolwiek obietnic danych Francji przez jego poprzedników. Postawiony w obliczu poważniejszego kryzysu, już w pierwszym tygodniu swego urzędowania zwrócił się do Haldane'a z zapytaniem, czy istniały jakieś zobowiązania Brytyjczyków co do wspólnej z Francuzami akcji wojskowej w przypadku zagrożenia. Haldane przeglądnął akta i nie znalazł niczego. W trakcie tych poszukiwań natknął się natomiast na informację, że potrzeba dwóch miesięcy na wysłanie na kontynent czterech dywizji.6 Grey zastanawiał się, czy nie można by obecnie podjąć rozmów pomiędzy sztabami generalnymi ze zwykłej „przezorności wojskowej", bez zobowiązywania do czegokolwiek Wielkiej Brytanii. Haldane poradził się premiera, sir Henry'ego Campbell-Bannermana. Mimo przywiązania do partii i jej linii, Campbell-Bannerman był osobiście tak rozkochany we wszystkim, co francuskie, że czasami wsiadał na kursujący przez Kanał parowiec i odbywał podróż tam i z powrotem jednego dnia, po to tylko, aby zjeść lunch w Calais.6 Udzielił zgody na rozmowy sztabów, choć wyraził wątpliwość co do celowości kładzenia akcentu na „wspólne przygotowania". Uważał, że dojście w rozmowach, jak to już uczyniono, „bardzo blisko do honorowego porozumienia" może zniweczyć przyjemną niekonkretność Ententy.7 Dla unik-'' nięcia takiej wielce niemiłej sytuacji Haldane przygotował list, który mieli podpisać generał Grierson i major Huguet, stwierdzający, że rozmowy te nie stwarzają żadnych dla Wielkiej Brytanii zobowiązań. Po ustaleniu tak bezpiecznej formuły udzielił zgody na rozpoczęcie rozmów.8 Po czym on sam, Grey i premier, nie informując reszty członków gabinetu, pozostawili dalszy rozwój wydarzeń w rękach wojskowych, jako „kwestię leżącą w kompetencji resortu".9 78 Sierpniowe salwy Od tego momentu sprawą zajął się Sztab Generalny. Oficerowie brytyjscy, a wśród nich generał kawalerii sir John French, który zyskał sobie sławę w wojnie burskiej, uczestniczyli tego lata w manewrach francuskich. Grierson i Robertson ponownie penetrowali granicę w asyście majora Hugueta. W konsultacji z francuskim Sztabem Generalnym ustalono miejsca dla lądowania wojsk oraz rejony ich rozmieszczenia na linii frontu od Charieroi do Namur i w rejonie Ardenów przy oparciu się na założeniu, że inwazja niemiecka nastąpi przez Belgię.10 Ponieważ jednak „Triumwirat Eshera" sprzeciwiał się zasadniczo użyciu armii brytyjskiej jedynie w charakterze dodatku do Francuzów, zatem gdy napięcie spowodowane kryzysem marokańskim opadło, rozpoczętych w 1905 roku wspólnych prac planistycznych nie kontynuowano. Generał Grierson został zastąpiony przez kogoś innego. Przeważył pogląd reprezentowany przez lorda Eshera faworyzujący całkowicie niezależne od dowództwa francuskiego działania w Belgii, gdzie utrzymanie Antwerpii, wraz z przyległym wybrzeżem, leżało w bezpośrednim interesie Wielkiej Brytanii.11 Według opinii wyrażonej w sposób gwałtowny przez sir Johna Fishera, działania brytyjskie winna prowadzić głównie flota. Wątpił on w możliwości wojskowe Francuzów, uważał, że Niemcy pobiją ich na lądzie, i nie widział żadnego sensu w przewiezieniu armii brytyjskiej na drugą stronę Kanału po to tylko, by brała udział w klęsce. Jedyną akcją lądową, którą darzył swymi względami, był zuchwały wypad na niemieckie tyły; wybrał nawet dokładne dlań miejsce: „dziesięciomilowy odcinek twardego piasku" wzdłuż wybrzeży Bałtyku w Prusach. Tutaj, w odległości zaledwie 150 km od Berlina, w najbliższym od stolicy Niemiec punkcie wybrzeża, lądujące z okrętów wojska brytyjskie mogłyby zdobyć i umocnić przyczółek operacyjny oraz „dać zatrudnienie milionowi Niemców". Poza tą akcją działalność armii powinna być „bezwzględnie ograniczona do... niespodziewanych desantów na wybrzeże, odebrania Helgolandu i obsadzenia garnizonem Antwerpii". Plan użycia armii we Francji był w opinii Fishera „samobójczym idiotyzmem", Ministerstwo Wojny cechowała ignorancja w sprawach wojskowych, a armia pod względem organizacyjnym powinna być jedynie „aneksem do floty". Na początku 1910 roku Fisher, mając sześćdziesiąt dziewięć lat, został jednocześnie podniesiony do godności para i zwolniony z Admiralicji; daleko jednak jeszcze było do końca jego użytecznej aktywności.12 Po ustaniu stanu zagrożenia w okresie 1905-1906 wspólne planowanie wojskowe z Francuzami poczyniło w ciągu następnych lat nikłe postępy. Tymczasem dwóch ludzi połączyła przyjaźń poprzez Kanał, a ta miała stać się pierwszą stalową liną przy budowie mostu. „t/eden brytyjski żołnierz..." 79 Ówczesnym komendantem brytyjskiej Akademii Sztabu był generał Henry Wilson, wysoki, kościsty, kipiący energią Anglo-Irlandczyk, o obliczu, które—jak sam ocenił — przypominało raczej końskie. Szybki i niecierpliwy, Wilson kipiał stale pomysłami, humorem, pasją życiową, wyobraźnią, a ponad wszystko — energią. Podczas służby w Ministerstwie Wojny w Londynie miał zwyczaj przed śniadaniem biegać dla gimnastyki dookoła Hyde Parku, trzymając w ręku poranną gazetę, którą czytał, gdy tylko zmieniał tempo w krok.13 Wychowany przez cały zastęp francuskich guwernantek, mówił biegle po francusku. Mniej natomiast interesował się językiem niemieckim. W styczniu 1909 roku Schlieffen opublikował anonimowo w piśmie „Deutsche Revue" artykuł, w którym protestował przeciw pewnym zmianom, wprowadzonym do jego planu przez następcę, Moltkego. Podstawowy zarys planu, jeśli już nie szczegóły, w postaci „kolosalnych Kannów", przygotowywanych dla okrążenia armii francuskiej i brytyjskiej, został przy tym ujawniony; domyślano się też tożsamości autora. Gdy pewien student z Camberley zwrócił na artykuł uwagę komendantowi Akademii, Wilson oddał go ze zdawkowym komentarzem: „Bardzo interesujące".14 W grudniu 1909 roku generał Wilson wbił sobie do głowy pomysł złożenia wizyty swemu francuskiemu odpowiednikowi, komendantowi Wyższej Szkoły Wojennej, generałowi Fochowi. Wysłuchał czterech wykładów i uczestniczył w seminarium, po czym został uprzejmie zaproszony na herbatę do domu generała Focha, który, chociaż zniecierpliwiony ciągłymi wizytami wybitnych osobistości, uważał, że winien okazać przynajmniej tyle swemu brytyjskiemu odpowiednikowi. Rozentuzjazmowany tym, co zobaczył i usłyszał, generał Wilson podczas trzygodzinnej wizyty mówił bez przerwy. Gdy w końcu Foch zdołał odprowadzić swego gościa do drzwi i — jak sądził — ostatecznie się pożegnać, Wilson radośnie oświadczył, że powróci następnego dnia dla kontynuowania rozmowy i dowiedzenia się czegoś więcej o programie szkoły. Foch nie mógł nie podziwiać cran Anglika i nie być zadowolonym z jego zainteresowania.16 Ich druga rozmowa otworzyła drogę dla pełnego wzajemnego zrozumienia. W ciągu miesiąca Wilson był z powrotem w Paryżu na kolejnym spotkaniu. Foch przyjął jego zaproszenie do Londynu na wiosnę, a Wilson zgodził się wziąć udział w letnim objeździe inspekcyjnym francuskiego sztabu. Gdy Foch przybył do Londynu, Wilson przedstawił gościa Haldane'--owi i innym osobistościom z Ministerstwa Wojny. Wpadając do pokoju jednego z kolegów powiedział: „Mam za drzwiami francuskiego generała — Focha. Zapamiętaj moje słowa. Ten facet będzie dowodził armią 80 Sierpniowe salwy aliancką, gdy nadejdzie wielka wojna".16 Wypowiadając te słowa Wilson za jednym zamachem zaakceptował zasadę jedności dowództwa i wytypował samego dowódcę, chociaż miały jeszcze upłynąć całe cztery lata wojny i trzeba było dojść do samej krawędzi klęski, zanim rozwój wypadków wyniósł Focha na to stanowisko. Podczas powtarzanych po 1909 roku wizyt obaj dowódcy stali się bliskimi przyjaciółmi, i to aż do tego stopnia, że Wilson został wprowadzony do francuskiego grona rodzinnego i nawet zaproszony na ślub córki Focha. Ze swym przyjacielem „Henri" Foch spędzał długie godziny na — jak nazywał to jeden z obserwatorów — „straszliwych plotach".17 Mieli zwyczaj wymieniania swych czapek i spacerowania tam i z powrotem, jeden niski, a drugi wysoki, rozprawiając i drocząc się. Wilson był pod szczególnym wrażeniem pośpiechu i rozmachu, z jakim prowadzono studia w Szkole Wojennej. Oficerowie-instruktorzy ponaglali stale oficerów-uczniów okrzykami: Vite, vitel i Allez, allez\ (Szybko, szybko! Ruszać się!) Wprowadzona do klas Akademii Sztabu w Cam-berley metoda przyśpieszania zdobyła szybko miano „operacji allez" Wilsona.18 Pytanie, które zadał Wilson Fochowi podczas drugiej wizyty w styczniu 1910 roku, wywołało odpowiedź, która w jednym zdaniu wyraziła francuski punkt widzenia na problem sojuszu z Anglią. „Jaka jest najmniejsza brytyjska jednostka wojskowa, która stanowiłaby dla pana praktyczną pomoc?" — zapytał Wilson. Jak błysk rapieru padła szybka odpowiedź Focha: „Jeden brytyjski żołnierz — a my już dopilnujemy, żeby został zabity".19 Wilson pragnął również, aby Wielka Brytania stała się stroną związaną zobowiązaniem. Przekonany, że wojna z Niemcami jest bliska i nieunikniona, usiłował wpoić własne poczucie konieczności pośpiechu swym kolegom i uczniom; jego samego pochłonęła ta idea bez reszty. Szansa nadeszła w sierpniu 1910 roku. Został mianowany szefem operacji wojskowych. Na tym to stanowisku generał Grierson rozpoczął rozmowy sztabowe z Francją. Gdy major Huguet zgłosił się natychmiast do nowego szefa, aby użalić się na brak postępu od 1906 roku w tak ważnej sprawie, jak anglo-francuska współpraca wojskowa, Wilson odparł: „Ważna sprawa! Przecież to sprawa życia! Nie ma niczego ważniejszego!"20 Odtąd planowano wspólne działania ze zdwojoną energią. Wilson nie był w stanie widzieć niczego innego, nie jeździł nigdzie indziej, jak tylko do Francji i Belgii. W czasie swej pierwszej wizyty w 1909 roku spędził dziesięć dni w pociągu i na rowerze, objeżdżając granicę francu-sko-belgijską i francusko- niemiecką od Valenciennes do Belfortu. Od- „Jeden brytyjski żołnierz..." 81 krył, że „sąd Focha o niemieckim manewrze przez Belgię jest dokładnie taki sam; ważny odcinek linii frontu rozciąga się pomiędzy Verdun i Namur",21 innymi słowy, na wschód od Mozy. W następnych czterech latach powtarzał swe wizyty trzy i cztery razy do roku, za każdym razem odbywając objazdy rowerem lub samochodem po dawnych polach bitewnych z 1870 roku i po terenach spodziewanych w przyszłości walk w Lotaryngii i Ardenach. W czasie każdej z tych wizyt konferował z Fo-chem, a po jego odejściu z Joffre'em, Castelnau, Dubailem i innymi członkami francuskiego Sztabu Generalnego. Całą ścianę gabinetu Wilsona w Ministerstwie Wojny zajmowała o-gromna mapa Belgii z podkreśloną na czarno każdą drogą, po której spodziewał się wkroczenia Niemców. Po przybyciu do Ministerstwa Wojny Wilson zastał nowy rozkaz, podpisany przez „Schopenhauera wśród generałów", jak nazywano Haldane'a. Wynikało z niego, że armia regularna ma być starannie przeszkolona, przygotowana i zorganizowana dla użycia jej w razie potrzeby jako korpusu ekspedycyjnego, z zakończonymi wszystkimi przygotowaniami do zwiększenia jej sił do stanu wojennego w dniu mobilizacji. Nie istniały natomiast żadne plany dotyczące przewiezienia jej przez Kanał, zakwaterowania, wyżywienia, przetransportowania we Francji do miejsc koncentracji i wyrównania linii frontu z armiami francuskimi. To, co jego zdaniem było ospałością sztabu w tym względzie, doprowadzało Wilsona co pewien czas do wybuchów złości, które znalazły odbicie w spisywanym pamiętniku: „Bardzo niezadowolony... żadnych przygotowań kolejowych... żadnych przygotowań do dostaw koni... stan spraw skandaliczny!... brak przygotowania transportu kolejowego do portów... brak komórek sztabowych w portach... żadnych uzgodnień z flotą... zupełny brak przygotowań medycznych... trudności z końmi nie zostały rozwiązane... zupełnie nic nie istnieje, jest to skandaliczne... haniebne nieprzygotowanie... sprawa koni w haniebnym stanie!"22 Mimo tych wszystkich braków w zakresie przygotowań i ustaleń — a także braku koni — Wilson wprowadził w życie plan mobilizacji, według którego „całość piechoty w składzie sześciu dywizji byłaby załadowana na statki w czwartym dniu mobilizacji, kawaleria w siódmym, a artyleria w dziewiątym". Stało się to we właściwym momencie, l lipca 1911 roku kanonier-ka „Panther" weszła do Agadiru. Po wszystkich ambasadach w Euro-spie szeptem przebiegło słowo „wojna". Wilson udał się spiesznie do Paryża w tym samym miesiącu, gdy francuska Rada Wojenna, pozbywając się generała Michela, odwróciła się na zawsze od koncepcji defensywy. Wraz z generałem Dubailem sporządził memorandum ustala- 6 — Sierpniowe salwy 82 Sierpniowe salwy l jące, że w przypadku brytyjskiej interwencji strona brytyjska wystawi korpus ekspedycyjny w sile sześciu regularnych dywizji piechoty i jednej dywizji kawalerii. Dokument ten podpisali Wilson i Dubail w dniu 20 lipca. Określał on łączną siłę korpusu ekspedycyjnego na 150 000 ludzi i 67 000 koni; siły te miały wylądować w Hawrze, w Boulogne i niedaleko ujścia Sekwany w pobliżu Rouen w dniach od czwartego do dwunastego, licząc od ogłoszenia mobilizacji. Z miejsc wyładunku korpus byłby przewieziony koleją do rejonu koncentracji w okręgu Mau- beuge, by być gotowym do akcji w dniu M-13.23 W efekcie porozumienia Dubail-Wilson armię brytyjską, w wypadku wybuchu wojny i przystąpienia do niej Wielkiej Brytanii, przyczepiono by do armii francuskiej, ustawiając ją w miejscu, gdzie przedłużałaby linię wojsk francuskich i ochraniałaby ich flankę przed okrążeniem. Oznacza to (co major Huguet z zadowoleniem odnotował), że Francuzi wyperswadowali Wilsonowi i brytyjskiemu Sztabowi Generalnemu stworzenie „drugorzędnego teatru operacyjnego" na rzecz wspólnych działań „na głównym teatrze, to jest francuskim".24 W rzeczywistości odpowiedzialna za to była, w równej mierze co Francuzi, także brytyjska flota, ponieważ jej odmowa zagwarantowania ochrony portów wyładunku na wschód od linii Dover-Calais uniemożliwiałaby lądowanie bliżej Belgii względnie w jej granicach. Po powrocie do Londynu Wilson zanotował w swym pamiętniku, że jest już tylko kwestią godzin wyjaśnienie, czy Niemcy będą się musiały zdecydować na wojnę „z Francją i z nami". Konsultując sprawę z Grey-em i Haldane'em podczas lunchu przedstawił im jasny, trzypunktowy program: „Po pierwsze, musimy przyłączyć się do Francuzów. Po wtóre, musimy rozpocząć mobilizację w tym samym dniu co Francuzi. Po trzecie, musimy wyekspediować wszystkie sześć dywizji".25 Czuł się „głęboko rozczarowany" niezrozumieniem sytuacji przez tych dwóch cywilów, lecz niemal natychmiast uzyskał ponowną okazji by pouczyć rząd o sprawach wojny. 23 sierpnia premier Asquith (od 1908 roku następca Campbell- Bannermana) zwołał specjalne tajne posiedzenie Komitetu Obrony Imperium dla ustalenia brytyjskiej strategii na wypadek wojny. Trwało ono cały dzień, przy czym z rana generał Wilson przedstawił stanowisko armii, a po południu następca Fishera, admirał sir Arthur Wilson, wyjaśnił poglądy floty. Poza As-quithem, Greyem i Haldane'em obecni byli trzej członkowie gabinetu: kanclerz skarbu Lloyd George, pierwszy lord admiralicji McKenna oraz minister spraw wewnętrznych (Home Office), młody, trzydziesto-siedmioletni człowiek, którego nie sposób nie zauważyć, a który ze swego kompetencyjnie niewłaściwego stanowiska bombardował pre- Sir Henry Wilson rozmawia z generałem Fochem i pułkownikiem Huguet 84 Sierpniowe salwy miera podczas kryzysu pomysłami na temat morskiej i lądowej strategii wojskowej (każdy z nich był zresztą niezwykle sensowny), a obecnie przedstawił zdumiewająco trafne przewidywanie przyszłego przebiegu walk i nie miał żadnych wątpliwości, co należy uczynić. Ministrem tym był Winston Churchill. Wilson stojąc — według własnego określenia — przed gronem „ignorantów" i będąc w towarzystwie swego kolegi-oficera, a przyszłego szefa, sir Johna Frencha, „który nie ma najmniejszego pojęcia o zagadnieniu", przypiął do ściany wielką mapę Belgii i wygłosił dwugodzinny wykład. Rozwiał wiele złudzeń, gdy wyjaśnił, że Niemcy licząc na powolną mobilizację w Rosji rzucą większość swych sił przeciw Francji, uzyskując nad nią liczebną przewagę. Przepowiedział prawidłowo, że niemiecki plan ataku będzie polegał na okrążeniu za pomocą prawego skrzydła, lecz wyszkolony na francuskich teoriach, oszacował siły, które dotrą na zachód od Mozy, na nie więcej niż cztery dywizje. Stwierdził, że jeśli wszystkie sześć brytyjskich dywizji zostanie wysłanych natychmiast, w momencie wybuchu wojny, na najbardziej na lewo wysuniętą francuską linię frontu, to wówczas powstaną korzystne szansę na zatrzymanie Niemców.26 Po południu, gdy przyszła kolej na admirała, oszołomieni cywile dowiedzieli się ze zdumieniem, że plan floty nie ma nic wspólnego z planem armii. Zaproponował on lądowanie sił ekspedycyjnych nie we Francji, lecz na owym „dziesięciomilowym odcinku twardego piasku" na północnym wybrzeżu Prus, wskutek czego miały one „odciągnąć z głównej niemieckiej linii natarcia siły liczebnie o wiele większe niż nasze własne". Jego argumentację w gwałtowny sposób zwalczali generałowie. Nieobecność lorda Fishera dodała odwagi Asquithowi, który odrzucił plan floty, i w taki sposób dzień zakończył się zwycięstwem armii. Odtąd stale co pewien czas dawały się słyszeć pomruki oburzenia Fishera. „Przytłaczająca przewaga brytyjskiej floty... jest jedynym czynnikiem mogącym utrzymać niemiecką armię z dala od Paryża — pisał kilka miesięcy później do przyjaciela. — Nasi żołnierze są groteskowi ze swymi absurdalnymi wyobrażeniami o wojnie. Na szczęście są bezsilni. Powinniśmy zająć Antwerpię, a nie robić z siebie wariatów na granicy w Wogezach".27 Ten ciągle jakoś powracający tok rozumowania o idei Antwerpii miał wielce zaciążyć nad brytyjskimi planami wojskowymi aż do ostatniej minuty w 1914 roku, a nawet później. Posiedzenie w sierpniu 1911 roku, podobnie jak wcześniejsza o kilka tygodni francuska Rada Wojenna, podczas której pozbyto się generała Michela, miało decydujący wpływ na brytyjską strategię oraz wydało „Jeden brytyjski żołnierz..." 85 równie decydujący produkt uboczny. Podjęto uchwałę o „czystce" na stanowiskach kierowniczych we flocie i pełen zapału i energii minister spraw wewnętrznych został szczęśliwym trafem przesunięty na stanowisko pierwszego lorda Admiralicji, na którym w 1914 roku miał się okazać niezastąpionym. Echa tajnego posiedzenia Komitetu Obrony Imperium rozgniewały nie zaproszonych do udziału w nim członków gabinetu, którzy należeli do niewzruszenie pacyfistycznego skrzydła partii. Henry Wilson dowiedział się, że jest uważany za czarny charakter w tej sprawie i że „domagają się mej głowy".28 W tym też czasie rozpoczął się rozłam w gabinecie, który miał się okazać tak niebezpieczny w ostatnich dniach podejmowania decyzji. Rząd podtrzymywał obłudne stanowisko, twierdząc, że wojskowe „konwersacje" są, według słów Haldane'a, „tylko naturalnym i nieformalnym wynikiem naszej bliskiej przyjaźni z Francją".29 Mogły być one naturalnym wynikiem, nie były natomiast nieformalnym. Jak z niejaką dozą realizmu lord Esher powiedział premierowi, wypracowane wspólnie przez sztaby generalne plany „oczywiście zobowiązują nas do walki, czy się to gabinetowi podoba, czy też nie".30 W tej kluczowej kwestii nie zachował się niestety ślad odpowiedzi Asquitha ani tego, co ukrywał on w zakamarkach swego umysłu, trudnego do spenetrowania nawet w sprzyjających okolicznościach. Następnego, 1912 roku został zawarty z Francją pakt morski, jako rezultat doniosłej misji nie do Francji, lecz do Berlina. Usiłując odwieść Niemców od wprowadzenia nowej ustawy o marynarce wojennej, przewidującej rozbudowę floty, wysłano ministra Haldane'a na rozmowy z kajzerem, Bethmann-Hollwegiem, admirałem Tirpitzem i innymi przywódcami niemieckimi. Była to ostatnia anglo-niemiecka próba znalezienia platformy dla wspólnego porozumienia, lecz zawiodła. W zamian za utrzymanie swej floty, drugiej siłą po brytyjskiej, jako qu-quidpro quo Niemcy zażądali obietnicy neutralności brytyjskiej w wypadku wojny pomiędzy Niemcami a Francją. Żądanie to Brytyjczycy odrzucili. Haldane powrócił z przekonaniem, że niemieckie dążenie do uzyskania hegemonii w Europie prędzej czy później będzie musiało być odparte siłą. „Po zapoznaniu się z niemieckim Sztabem Generalnym uważam, że skoro tylko niemieckie ugrupowanie wojenne znajdzie się w siodle, wybuchnie wojna nie tylko o powalenie Francji czy Rosji, lecz o uzyskanie dominacji nad całym światem".31 Ta konkluzja Haldane'a wywarła głęboki wpływ na sposób myślenia i planowania liberałów. Pierwszym rezultatem był pakt morski z Francją, w ramach którego Brytyjczycy zobowiązali się, w wypadku zagrożenia wojną, chronić 86 ~i-x Sierpniowe salwy przed nieprzyjacielskim atakiem i Kanał, i wybrzeże francuskie, dając tym samym francuskiej flocie swobodę pełnej koncentracji na Morzu Śródziemnym. Ponieważ na mocy tego porozumienia flota francuska została przemieszczona tam, gdzie by inaczej nie mogła się znajdować, nałożyło to wyraźny obowiązek na Wielką Brytanię.32 Mimo że warunki porozumienia nie były znane wszystkim członkom gabinetu, przeważał niepokój, czy sprawy nie posunęły się zbyt daleko. Nie usatysfakcjonowane formułą „bez zobowiązania" ugrupowanie antywojenne nalegało, by sprawę potwierdzić na piśmie. Sir Edward Grey przychylił się do tego żądania, nadając mu formę listu do francuskiego ambasadora Cambona. List, zredagowany i zaakceptowany przez wszystkich członków gabinetu, był arcydziełem niedomówień. Stwierdzał, że rozmowy wojskowe pozostawiają obu stronom swobodę zadecydowania kiedykolwiek w przyszłości, „czy mają one, czy też nie, pomagać sobie wzajemnie siłą zbrojną". Pakt morski „nie opierał się na zobowiązaniu do współpracy w czasie wojny". W przypadku zagrożenia wojną obie strony „rozważą" plany swych sztabów generalnych i „wówczas zdecydują, jakie należy podjąć w związku z nimi działania".33 Ten zadziwiający dokument zdołał zadowolić wszystkich; Francuzów, ponieważ obecnie cały gabinet brytyjski oficjalnie uznał istnienie wspólnych planów; ugrupowanie antywojenne, ponieważ stwierdzał, że Anglia nie jest „zobowiązana"; i Greya, ponieważ wypracował formułę, która zarówno uratowała plany, jak i uspokoiła ich przeciwników. Jak powiedział, zastąpienie tej formuły szczegółowo określonym sojuszem z Francją (na co w pewnych kręgach nalegano) oznaczałoby „załamanie się gabinetu".34 Po Agadirze, gdy każdy rok przynosił w lecie kryzys, a atmosfera stawała się coraz bardziej naelektryzowana przed nadchodzącą burzą, wspólne prace sztabów generalnych nabierały intensywności. Zagraniczne podróże sir Henry'ego Wilsona stawały się coraz częstsze. Stwierdził on, że nowy szef francuskiego Sztabu Generalnego, generał Joffre, jest „świetnym, męskim, o niewzruszonym spokoju żołnierzem, posiadającym silny charakter i stanowczość", zaś Castelnau „bardzo zdolnym i inteligentnym". Kontynuował inspekcje granicy belgijskiej, kursując tam i z powrotem na rowerze po najrozmaitszych drogach, stale powracając na swe ulubione pola bitewne z 1870 roku w Mars-la-Tour, w pobliżu Metzu, gdzie na widok pomnika „Francja", upamiętniającego bitwę, za każdym razem odczuwał przeszywający ból. Podczas jednej z tych wizyt zanotował: „Złożyłem u Jej stóp mały skrawek mapy, który miałem ze sobą, przedstawiający teren koncentracji sił brytyjskich na terytorium Francji".35 „Jeden brytyjski żołnierz..." 87 W 1912 roku przeprowadził analizę rozbudowy niemieckich linii kolejowych i stwierdził, że wszystkie zbiegają się w Akwizgranie i na granicy belgijskiej. W lutym tegoż roku plany anglo-francuskie osiągnęły takie stadium, że Joffre mógł oświadczyć Najwyższej Radzie Wojennej, iż liczy na sześć brytyjskich dywizji piechoty, jedną dywizję kawalerii oraz dwie brygady konne, czyli łącznie na 145 000 żołnierzy.36 L'armee „W", takim bowiem kryptonimem siła ta, w uznaniu dla zasług Wilsona, została przez Francuzów oznaczona, miała wylądować w Boulogne, Hawrze i Rouen, przeprowadzić koncentrację w rejonie Hirson-Mau-beuge i być gotową do akcji w piętnastym dniu od mobilizacji. Później, w 1912 roku, Wilson wziął udział w jesiennych manewrach wraz z Jof-fre'em, Castelnau i rosyjskim wielkim księciem Mikołajem, po czym udał się do Rosji na rozmowy z rosyjskim Sztabem Generalnym. W 1913 roku odwiedzał Paryż w odstępach dwumiesięcznych, przeprowadzając rozmowy z szefami francuskiego Sztabu Generalnego i biorąc udział w manewrach prowadzonych przez strzegący granicy XX korpus Focha. Podczas gdy Wilson zacieśniał i udoskonalał prowadzone z Francją przygotowania, sir John French, nowy brytyjski szef Królewskiego Sztabu Generalnego, w 1912 roku podjął próbę powrotu do koncepcji niezależnej akcji w Belgii. Przeprowadzone przez brytyjskiego attache wojskowego w Brukseli dyskretne badania w tej sprawie położyły kres jego zamiarom. Okazało się bowiem, że Belgowie są nieustępliwi w sprawie ścisłego przestrzegania własnej neutralności. Gdy brytyjski attache zapytał o możliwość wspólnych przygotowań desantu brytyjskiego w Belgii, zakładając uprzednie pogwałcenie jej neutralności przez Niemców, otrzymał odpowiedź, że Brytyjczycy muszą czekać aż do chwili zwrócenia się do nich z prośbą o udzielenie pomocy wojskowej. Brytyjskiemu ministrowi pełnomocnemu, badającemu niezależnie tę sprawę, powiedziano, że gdyby wojska brytyjskie wylądowały przed niemiecką inwazją lub bez formalnej prośby ze strony Belgii, to Belgowie otworzyliby ogień.37 Twarda postawa Belgii potwierdziła to, co Brytyjczycy bez końca powtarzali Francji, a mianowicie, że wszystko zależy od pogwałcenia neutralności Belgii w pierwszej kolejności przez Niemców. „Nigdy i pod żadnym pretekstem — przestrzegał lord Esher majora Hugueta w 1911 roku — niech francuskie dowództwo nie dopuści, by Francuzi pierwsi przekroczyli granicę belgijską!". Gdyby tak się stało, Anglia nie mogła^ by stanąć po ich strome; jeżeli natomiast postąpią tak Niemcy, wówczas wciągną Anglię do akcji przeciw sobie. Francuski ambasador w Londynie, Cambon, warunek ten ujął inaczej: tylko w wypadku pogwał- 88 Sierpniowe salwy cenią neutralności Belgii przez Niemców — brzmiał stały refren jego depesz — Francja może być pewna brytyjskiej pomocy.38 Wiosną 1914 roku wspólne prace sztabów generalnych Francji i Wielkiej Brytanii zostały ukończone, włącznie z ustaleniem kwater dla każdego z batalionów, a nawet miejsc, gdzie będą one piły kawę. Ustalenie liczby francuskich wagonów kolejowych, przydzielenie tłumaczy, przygotowanie kodów i szyfrów oraz furażu dla koni zakończono, lub miano zakończyć, do lipca. Fakt, że Wilson i jego sztab byli z Francuzami w stałym kontakcie, siłą rzeczy musiał być utrzymany w tajemnicy. Wszystkie prace związane z planem „W", jak oba sztaby nazwały przewiezienie sił ekspedycyjnych, wykonywano w ścisłej tajemnicy, powierzając ją zaledwie kilku oficerom, którzy sami pisali na maszynie, rejestrowali dokumenty i wykonywali wszystkie inne prace biurowe.39 Podczas gdy sztabowcy wytyczali linie przyszłych bitew, angielscy przywódcy polityczni chowali głowy pod zasłoną formuły: „bez żadnych zobowiązań", a równocześnie konsekwentnie wzbraniali się czuwać nad wojskowymi. Rozdział 5 ROSYJSKI WALEC PAROWY Rosyjski kolos rzucał urok na Europę. Na szachownicy planów militarnych ogrom Rosji i waga jej wielkich liczb tworzyły największą z figur. Pomimo jej wątpliwej wartości wyczynów w wojnie z Japonią myśl o rosyjskim „walcu parowym" podnosiła na duchu i dodawała pewności siebie Francji i Wielkiej Brytanii; strach przed Słowianami na tyłach prześladował Niemców.1 Chociaż braki rosyjskiej armii były osławione, chociaż to zima rosyjska, a nie rosyjska armia zawróciła Napoleona z Moskwy, chociaż Francuzi i Anglicy pokonali ją na jej własnej ziemi na Krymie, chociaż w 1877 roku Turcy odparli ją podczas oblężenia Plewny, a w końcu ulegli jedynie wskutek przygniatającej liczebnie przewagi, chociaż Japończycy pobili ją w Mandżurii — mit o niemożliwej do pokonania Rosji nadal trwał. Dzika szarża kawaleryjska wrzeszczących kozaków zakodowała się w umysłach Europejczyków tak mocno, że w sierpniu ilustratorzy gazet mogli ją odtwarzać ze szczegółami pełnymi ekspresji, mimo przebywania o tysiące kilometrów od rosyjskiego frontu. Oddziały kozackie oraz niewyczerpane miliony wytrzymałych, nie skarżących się nigdy, gotowych na śmierć muzyków tworzyły stereotyp armii rosyjskiej. Już same jej liczby budziły należny szacunek: 1423000 żołnierzy w czasie pokoju; dodatkowe 3115000 po mobilizacji; dalsza dwumilionowa rezerwa wojsk terytorialnych i rekrutów — dawały łącznie możliwą do osiągnięcia siłę ludzką w liczbie sześciu i pół miliona.2 Wyobrażano ją sobie jako gigantycznych rozmiarów masę, z początku letargiczną, lecz z chwilą całkowitego puszczenia jej w ruch toczącą się nieubłaganie naprzód, niezależenie od wielkości ponoszonych strat, z nie kończącymi się falami ludzkich rezerw, wchodzących na miejsce tych, co polegli. Panowało przekonanie, że podjęte po wojnie japońskiej działania, mające na celu usunięcie z armii elementu niekompetentnego i skorumpowanego, przyniosły poprawę. „Wszyscy" politycy francuscy są „pod głębokim wrażeniem stale rosnącej siły Rosji, jej ogromnych zasobów, potencjału i bogactwa" — odnotował sir Edward 90 Sierpniowe salwy Grey w kwietniu 1914 roku, gdy prowadził w Paryżu negocjacje z Rosjanami na temat porozumienia w sprawie floty wojennej. On także podzielał tę opinię.3 „Rosyjskie zasoby są tak wielkie — oświadczył prezydentowi Poincaremu — że na dłuższą metę Niemcy wyczerpią się całkowicie, nawet bez naszej pomocy dla Rosji". Dla Francuzów sukces Planu 17, zakładającego niepowstrzymany marsz do Renu, miał być próbą narodu i jednym z największych momentów w dziejach Europy. Dla zapewnienia sobie możliwości przełamania niemieckiego centrum zdecydowano się uczynić wszystko, aby nakłonić Rosjan do odciągnięcia części rzuconych przeciw Francji sił niemieckich. Chodziło o to, aby Rosjanie przystąpili do ofensywy na tyłach niemieckich równocześnie z rozpoczęciem działań na froncie zachodnim przez Niemców i Francuzów, to jest możliwie najbliżej piętnastego dnia od mobilizacji. Francuzi, tak jak i wszyscy, wiedzieli dobrze, że dla Rosji ukończenie mobilizacji i skoncentrowanie wojsk w ciągu piętnastu dni jest fizyczną niemożliwością. Chcieli jednak, aby rozpoczęła ona walkę w dniu M-15 z takimi siłami, jakimi wówczas będzie dysponowała. Byli bowiem zdecydowani zmusić Niemców do walki na dwóch frontach już od pierwszej chwili, aby zmniejszyć ich liczebną przewagę nad sobą. W 1911 roku wysłano do Rosji generała Dubaila, ówczesnego szefa sztabu w Ministerstwie Wojny, w celu przekonania rosyjskiego Sztabu Generalnego o konieczności przejęcia przezeń inicjatywy. Mimo że w wojnie europejskiej połowa rosyjskich sił zbrojnych miała być skierowana na front austriacki, a do tego tylko połowa z przeznaczonych do walki z Niemcami sił mogła być gotowa w dniu M- 15, duch w St. Petersburgu był mężny i ochoczy. Gorąco pragnąc przywrócenia chwały swemu pozbawionemu blasku orężowi i pozostawiając szczegóły planowania do samoistnego rozstrzygnięcia w toku realizacji, Rosjanie z większą odwagą niż rozwagą udzielili zapewnienia, że rozpoczną ofensywę równocześnie z Francją. Dubail uzyskał obietnicę, że skoro tylko wojska liniowe znajdą się na pozycjach, Rosjanie nie czekając zakończenia koncentracji własnych wojsk przystąpią do natarcia, przekraczając granice Prus Wschodnich w dniu M-16.4 „Musimy uderzyć w samo serce Niemiec — potwierdził car w podpisanym porozumieniu. — Celem dla obu naszych stron powinien być Berlin".5 Pakt w sprawie przyspieszonej ofensywy rosyjskiej umacniał się i zarysowywał coraz wyraźniej w toku corocznych narad sztabowych będących jedną ze znamiennych cech porozumienia francusko-rosyj-skiego. W 1912 roku generał Żyliński, szef rosyjskiego Sztabu Generalnego, przyjechał do Paryża; w 1913 roku generał Joffre udał się do Ro- Rosyjski walec parowy 91 sji. W tym czasie Rosjanie zdążyli już ulec czarowi elan. Od czasu Mandżurii dla nich także było konieczne powetowanie sobie upokorzeń klęski militarnej i świadomości wojskowych braków. Przetłumaczone na język rosyjski wykłady pułkownika Grandmaisona cieszyły się ogromną popularnością.6 Zachłyśnięty olśniewającą doktryną offensive a outrance (ofensywy do ostatka sił) rosyjski Sztab Generalny obiecywał coraz więcej. W 1912 roku generał Żyliński zobowiązał się do postawienia w stan gotowości bojowej do dnia M-15 całości przeznaczonych na front niemiecki sił w liczbie 800 000 żołnierzy, choć było oczywiste, że koleje rosyjskie nie będą w stanie sprostać temu zadaniu. W 1913 roku przyspieszył datę ofensywy o dodatkowe dwa dni, mimo że produkcja rosyjskich fabryk zbrojeniowych pokrywała mniej niż dwie trzecie przewidywanego zapotrzebowania na pociski artyleryjskie i mniej niż połowę zapotrzebowania na amunicję karabinową.7 Alianci nie przejmowali się zbytnio militarnymi brakami Rosji, mimo że łan Hamilton, brytyjski obserwator wojskowy u Japończyków, bezlitośnie raportował o tym z Mandżurii. Były to: marne rozpoznanie, lekceważenie krycia się i stosowania osłony, lekceważenie tajemnicy wojskowej, brak szybkości w akcji i jej rozmachu, brak inicjatywy oraz braki strategii.8 Pułkownik Repington, publikujący na łamach „The Times" cotygodniowe sprawozdania z wojny rosyjsko- japońskiej, wyrobił sobie taki pogląd, że zainspirował on go do dedykowania swej książki, będącej zbiorem tych relacji, cesarzowi Japonii. Sztaby generalne sądziły jednak, że najbardziej istotne jest samo puszczenie w ruch rosyjskiego kolosa, niezależnie od tego, jak on funkcjonuje. Było to dość trudne. W czasie mobilizacji żołnierz rosyjski musiał być przetransportowany przeciętnie na odległość 1100 km, to jest czterokrotnie dalej niż żołnierz niemiecki, a Rosja posiadała do dyspozycji tylko jedną dziesiątą niemieckiej gęstości kolei na kilometrze kwadratowym. Dla zabezpieczenia się przed obcą inwazją tory kolejowe w Rosji miały szerszy niż w Niemczech rozstaw szyn. Wielkie pożyczki francuskie, przeznaczone na sfinansowanie rozbudowy sieci kolejowej, nie przyniosły jeszcze rezultatów. W tych warunkach nie było możliwe przeprowadzenie mobilizacji równie szybko. Uważano jednak, że gdyby tylko połowa z 800000 rosyjskich żołnierzy przeznaczonych na front niemiecki mogła zająć pozycje w piętnastym dniu od mobilizacji i uderzyć na Prusy Wschodnie, zakładając nawet ich wadliwą strukturę militarną, skutek inwazji na terytorium niemieckim byłby doniosły. Wysłanie armii do nowoczesnej walki, prowadzonej na terytorium nieprzyjaciela, w warunkach szczególnie nie sprzyjających na skutek różnicy w szerokości torów, było ryzykownym i skomplikowanym 92 Sierpniowe salwy przedsięwzięciem, wymagającym bardzo starannego przygotowania. Systematyczne przywiązywanie wagi do szczegółów nie było jednak nigdy wyróżniającą cechą armii rosyjskiej. Korpus oficerski obciążała nadmierna liczba starych generałów, dla których gra w karty była najbardziej intensywnym ćwiczeniem intelektualnym i których utrzymywano w czynnej służbie, niezależnie od ich aktywności, jedynie dla umożliwienia zachowania przez nich prerogatyw dworskich i prestiżu. Oficerów mianowano i awansowano głównie ze względu na ich koneksje towarzyskie, powiązania finansowe i protekcje i chociaż wśród nich było także wielu dzielnych i zdolnych żołnierzy, system ten nie sprzyjał wynoszeniu w górę najlepszych. Ich „lenistwo i brak zainteresowań" sportem na otwartym powietrzu niezmiernie zaniepokoiły brytyjskiego attache wojskowego, który podczas wizyty w garnizonie frontowym przy granicy afgańskiej był przerażony, nie znajdując „ani jednego kortu tenisowego".9 Podczas czystek przeprowadzonych po wojnie japońskiej, mających na celu rozluźnienie tej zwartej masy, oblepiającej szczyt, wielu zrezygnowało względnie zostało zmuszonych do odejścia. W ciągu tylko jednego roku 341 generałów, czyli niemal tylu co w całej armii francuskiej, oraz 400 pułkowników zostało przeniesionych w stan spoczynku jako niezdatnych do służby. Pomimo polepszenia płac i możliwości awansowania, w 1913 roku nadal brak było 3000 oficerów. Od czasu wojny japońskiej wiele uczyniono dla odwrócenia procesu rozkładu w armii, lecz reżim rosyjski pozostał nadal taki sam. „Ten chory psychicznie reżim — jak określił go hrabia Witte, najzdolniejszy reprezentant jego obrońców, premier w latach 1903-1906 — to splot tchórzostwa, ślepoty, chytrości i głupoty".10 Na samym jego szczycie stał suweren, kierujący się tylko jedną zasadą — zachować w nienaruszonym stanie monarchię absolutną, przekazaną mu przez ojca w spuściźnie; przy braku inteligencji, energii, przygotowania do sprawowania władzy polegał on na osobistych faworytach, kierował się kaprysem, zwykłym uporem i fantazjami pustogłowego autokraty. Jego ojciec, Aleksander III, który rozmyślnie nie chciał wdrażać syna do sztuki rządzenia państwem do chwili ukończenia przez niego 30 lat, przeliczył się co do długości własnego życia i zmarł, gdy Mikołaj miał lat 26. Nowy car, obecnie 46- letni, nie nauczył się podczas tych lat niczego i wrażenie niewzruszonego spokoju, jakie wywierał, było w rzeczywistości apatią — całkowitym zobojętnieniem umysłu tak płytkiego, że wszystko traktował bezmyślnie.11 Gdy doręczono mu telegram, zawiadamiający o całkowitym zniszczeniu pod Cuszimą floty rosyj- Rosyjski walec parowy 93 skiej, przeczytał go, wsadził w kieszeń i poszedł grać w tenisa. Gdy w roku 1913 premier Kokowcow po powrocie z Berlina osobiście składał mu raport o niemieckich przygotowaniach do wojny, Mikołaj wysłuchał go ze swym zwykłym, uważnym, nieruchomym spojrzeniem, „patrząc mi prosto w oczy". Po dłuższej pauzie powstałej po zakończeniu raportu, ,jakby budząc się z zadumy, powiedział poważnie: «Niech się dzieje wola Boża»". Kokowcow odniósł wrażenie, że w rzeczywistości car był po prostu znudzony.12 U podstawy reżim wspierało mrowie tajnej policji, przenikającej do każdego ministerstwa, biura i urzędów prowincjonalnych do tego stopnia, że hrabia Witte rok po roku czuł się zmuszony składać na przechowanie w sejfie jednego z banków francuskich swoje notatki i dokumenty, które zbierał jako materiał do pamiętników. Gdy inny premier, Sto-łypin, w 1911 roku został zamordowany, okazało się, że sprawcami byli agenci Ochrany, działający w charakterze agents provocateurs w zamiarze zdyskredytowania rewolucjonistów.13 Pomiędzy carem a tajną policją główną podporę reżimu stanowili czynownicy, klasa wysokich urzędników wywodzących się ze szlachty, którzy wypełniali faktyczne funkcje rządzenia. Nie byli oni odpowiedzialni przed żadnym organem konstytucyjnym, a mogli być odwoływani w sposób całkowicie samowolny jedynie przez cara, który pod wpływem dworskich intryg i podejrzeń żony korzystał z tego ustawicznie. W takich warunkach ludzie zdolni nie zajmowali zbyt długo stanowisk, a jeden z nich, który sam podał się do dymisji zasłaniając się „złym zdrowiem", wywołał taki oto komentarz kolegów: „W dzisiejszych czasach wszyscy są słabego zdrowia".14 Kipiącą chronicznym niezadowoleniem Rosję z okresu panowania Mikołaja II nękały różne niepowodzenia, klęski militarne, masakry i powstania, których kulminacyjnym punktem była rewolucja 1905 roku. Gdy hrabia Witte doradzał w tym czasie carowi albo nadanie konstytucji, której domagał się naród, albo przywrócenie porządku przy pomocy dyktatury wojskowej, Mikołaj z gorzkim uczuciem niesmaku musiał zaakceptować pierwszą z możliwości, ponieważ jego brat stryjeczny, wielki książę Mikołaj, komendant petersburskiego okręgu wojskowego, odmówił przejęcia odpowiedzialności za tę drugą. Tej niesubordynacji nie wybaczyli nigdy wielkiemu księciu super-Burbonowie, bałtyccy baronowie niemieckiego pochodzenia i sympatii, Czarna Sot-nia — ci „anarchiści prawicy" — i inne reakcyjne ugrupowania obsadzające szańce autokratyzmu. Czuli oni, podobnie jak wielu Niemców, włączając w to samego kajzera w jego zmieniających się kolejno na- 94 Sierpniowe salwy strojach, że wspólne interesy autokracji, ściśle uprzednio związane z Drei- Kaiser Bund *, czynią Niemcy bardziej naturalnym sojusznikiem Rosji niż demokracje zachodnie. Uważając liberałów w Rosji za swego wroga numer jeden rosyjska reakcja wolała kajzera od Dumy, podobnie jak znacznie później francuska prawica przedkładała Hitlera nad Leona Bluma. Jedynie rosnące wciąż w ostatnich dwudziestu latach przed wojną zagrożenie ze strony samych Niemiec skłoniło carską Rosję, wbrew jej naturalnym skłonnościom, do zawarcia porozumienia z republikańską Francją. Poczucie zagrożenia pogodziło ją ostatecznie nawet z Anglią, zagradzającą jej przez cały wiek drogę do Konstantynopola. Jeden ze stryjów cara, wielki książę Włodzimierz Aleksandro-wicz, w 1898 roku powiedział: „Mam nadzieję żyć dostatecznie długo, by usłyszeć jeszcze śmiertelne rzężenie Anglii. Tę żarliwą modlitwę wznoszę do Boga każdego dnia".15 Włodzimierzowskie kohorty dominowały na dworze przeżywającym swój wiek Nerona, a dworskie damy doznawały dreszczyków emocji na popołudniowych seansach z nie mytym Rasputinem. Lecz Rosja miała również swych demokratów i liberałów w Dumie, swego nihilistę Ba-kunina, swego księcia Kropotkina, który stał się anarchistą, swoją inteligencję, o której car powiedział: „Jak ja nienawidzę tego słowa. Chciałbym móc nakazać Akademii wymazanie go z języka rosyjskiego";16 swych Lewinów przejętych udrękami własnej duszy, ideami socjalizmu i przywiązaniem do ziemi; swego wujaszka Wanię — bez nadziei; tę jakąś szczególną właściwość, która brytyjskiego dyplomatę 17 doprowadziła do konkluzji: „Wszyscy w Rosji są trochę pomyleni", cechę zwaną le charme slave (słowiański wdzięk) — na wpół nonszalancję, na wpół nieudolność; swego rodzaju dekadencką niemoc z fin de siec-le'u, wiszącą jak blada mgła ponad miastem nad Newą, które świat znał jako St. Petersburg i nie wiedział, że jest to Wiśniowy Sad. We wszystkim, co dotyczyło gotowości do wojny, reżim personifiko-wał generał Suchomlinow — minister wojny, przebiegły, leniwy, lubiący uciechy, pyzaty człowieczek w wieku sześćdziesięciu lat, o którym jego kolega, minister spraw zagranicznych Sazonow, powiedział: „Było niezmiernie trudno zmusić go do pracy, lecz wymóc na nim, by powiedział prawdę, było niepodobieństwem".18 Otrzymawszy krzyż św. Jerzego jako młody, energiczny oficer kawalerii w wojnie 1877 roku przeciw Turkom, Suchomlinow uwierzył, że wiedza militarna zdobyta w tej kampanii pozostanie niezmienna. Jako minister wojny beształ więc doradców na posiedzeniach kolegium sztabu za ich zaintere- * Związek Trzech Cesarzy: Niemiec, Austrii i Rosji. Car i wielki książę Mikołaj 96 Sierpniowe salwy Rosyjski walec parowy 97 sowanie takimi „innowacjami", jak czynnik siły ogniowej w stosunku do szabli, lanc i ataku na bagnety. Powiedział, że nie może bez irytacji słuchać takich sformułowań, jak „nowoczesna wojna". „Wojna, jaką była, taką i pozostanie... to są wszystko tylko niebezpieczne innowacje. Spójrzcie chociażby na mnie. W ciągu ostatnich dwudziestu lat nie przeczytałem ani jednego podręcznika wojskowego".19 W 1913 roku zwolnił pięciu doradców kolegium obstających przy głoszeniu błędnych herezji na temat „taktyk ogniowych". Nad wrodzoną inteligencją Suchomlinowa wzięły górę lekkomyślność, przebiegłość i spryt. Niskiego wzrostu, zniewieściały, o kociej twarzy, ze schludnie utrzymanymi wąsami i bródką, o łaszącym się sposobie bycia, umiał zjednywać sobie takich ludzi jak car, którym chciał się przypodobać. U innych, jak u ambasadora Francji, Paleolo-gue'a, wzbudzał „nieufność od pierwszego wejrzenia".20 Ponieważ stanowiska ministerialne, zarówno nominacje, jak i zwolnienia, zależały całkowicie od kaprysów cara, Suchomlinow zdołał wyjednać sobie urząd i utrzymywać się w łaskach dzięki służalczości i zabawności w sposobie bycia, opowiadaniu wesołych dykteryjek, uprawianiu bła-zeńskich gierek, unikaniu spraw poważnych i nieprzyjemnych oraz okazywaniu kultu dla „przyjaciela" — Rasputina. Dzięki temu okazał się człowiekiem całkowicie odpornym na oskarżenia o korupcję, niekompetencję, sensacyjny skandal rozwodowy, a nawet jeszcze głośniejszy skandal szpiegowski. Oczarowany w 1906 roku przez dwudziestotrzyletnią żonę prowincjonalnego gubernatora, Suchomlinow zdołał pozbyć się męża za pomocą rozwodu, opartego na sfabrykowanych dowodach, i poślubić, jako swoją czwartą żonę, piękną pozostałość z tego związku. Z natury leniwy, obecnie coraz bardziej przekazywał swoją pracę w ręce podwładnych, ażeby — według słów ambasadora francuskiego — „zachować wszystkie siły dla uciech małżeńskich z młodszą od siebie o 32 lata żoną". Pani Suchomlinow wyżywała się w zamawianiu sobie strojów w Paryżu, jadaniu obiadów w wykwintnych restauracjach i w wydawaniu wielkich przyjęć. Aby zaspokoić jej ekstrawagancje, Suchomlinow dość wcześnie posiadł umiejętność rozliczania się z wydatków, rozwijaną później z sukcesem. Koszty podróży obliczał według stawki: 24 wiorsty konne per diem (dziennie), gdy w rzeczywistości objazdy inspekcyjne odbywał koleją. Gromadząc w ten sposób korzystną nadwyżkę, powiększaną skutecznie przez zakulisową, dogłębną znajomość tendencji giełdowych, potrafił w ciągu sześciu lat uskładać w banku 702737 rubli, gdy całość jego uposażenia za ten okres wyniosła 270000 rubli. W uprawianiu tego zyskownego procederu dopomagali mu lu- dzie z jego otoczenia, pożyczający pieniądze w zamian za przepustki wojskowe, zaproszenia na manewry i za inne informacje.21 Jeden z nich, Austriak o nazwisku Altschiller, który dostarczył dowodów do sprawy rozwodowej pani Suchomlinow i bywał w domu ministra w charakterze zażyłego gościa, a także odwiedzał go często w ministerstwie, gdzie dokumenty walały się w nieładzie dokoła, po wyjeździe z Rosji w styczniu 1914 roku okazał się głównym austriackim agentem wywiadu w Rosji. Inną bardziej znaną postacią był pułkownik Miasojedow, rzekomy kochanek pani Suchomlinow, który będąc zaledwie dowódcą policji kolejowej na granicy, posiadał aż pięć niemieckich orderów i miał zaszczyt być zaproszonym przez kajzera na śniadanie do cesarskiego pałacyku myśliwskiego w Puszczy Rominckiej, tuż po drugiej stronie granicy. Nic więc dziwnego, że pułkownik Miasojedow był podejrzewany o szpiegostwo. Aresztowany i postawiony przed sądem w 1912 roku, w wyniku osobistej interwencji Suchomlinowa został uniewinniony, wraz z przywróceniem mu prawa pełnienia poprzedniej funkcji. Sprawował ją do wojny i przez pierwszy jej rok. Gdy w 1915 roku, w wyniku rosyjskich niepowodzeń wojennych, jego protektor w końcu utracił swą pozycję, Miasojedowa aresztowano ponownie, skazano i stracono przez powieszenie jako szpiega. Losy Suchomlinowa po 1914 roku były znamienne. Udało mu się uniknąć postawienia w stan oskarżenia w tym samym czasie co pułkownika Miasojedowa jedynie dzięki wstawiennictwu cara i carycy. W końcu jednak, gdy car abdykował, a Rząd Tymczasowy już się kruszył, w sierpniu 1917 roku on również stanął przed sądem. Na gruzach caratu, w tumulcie tamtego okresu, był sądzony nie tyle o zdradę, co za wszystkie grzechy starego reżimu.22 W podsumowaniu prokuratora owe grzechy sprowadzały się do tego, że: naród rosyjski, zmuszony do walki bez broni i amunicji, utracił zaufanie do rządu, co szerzyło się jak zaraza „ze straszliwymi konsekwencjami".23 Po miesiącu sensacyjnych zeznań, w czasie których ujawniono szczegóły jego sprzeniewierzeń finansowych i afer miłosnych, Suchomlinowa uwolniono od zarzutu zdrady, lecz uznano winnym „nadużycia władzy i braku działania". Skazany na dożywotnie ciężkie roboty, już w kilka miesięcy później został uwolniony przez bolszewików, uciekł, a następnie przedarł się do Berlina, gdzie przebywał aż do śmierci w 1926 roku i gdzie w 1924 roku opublikował pamiętniki, dedykując je usuniętemu z tronu kajzerowi. W przedmowie do nich wyjaśnił, że monarchie rosyjska i niemiecka zostały obalone wskutek prowadzenia wojny przeciw sobie i tylko przy zbliżeniu tych dwóch krajów mogłyby one zostać przywrócone do władzy. Myśl ta wywarła tak ogromne wrażenie na wygnańcu- Hohenzollernie, że na 7 — Sierpniowe salwy 98 Sierpniowe salwy swoich własnych pamiętnikach napisał dedykację dla Suchomlinowa. Odradzono mu jednak zapewne zamieszczenie jej w opublikowanej wersji.24 Takim oto człowiekiem był rosyjski minister wojny w latach 1908--1914. Wcielając w życie poglądy reakcjonistów i ciesząc się ich poparciem, przygotowania do wojny z Niemcami, będące głównym zadaniem ministra, przeprowadzał w sposób, który można by określić jako pozbawiony szczerego zaangażowania. Natychmiast po objęciu urzędu wstrzymał działania na rzecz reform w armii, które od czasu upokorzeń doznanych w wojnie rosyjsko-japońskiej poczyniły już pewne postępy. Sztab Generalny, któremu dano pewien okres swobody dla rozwinięcia studiów nad nowoczesną wiedzą wojskową, w 1908 roku ponownie został podporządkowany ministrowi wojny, mającemu wyłączny dostęp do cara. Pozbawiony w ten sposób wszelkiej inicjatywy i władzy, sztab nie znalazł już zdolnego szefa, a nawet nie utrzymano przez czas dłuższy na tym stanowisku kogoś o większym formacie. W ciągu sześciu lat poprzedzających rok 1914 jeden po drugim zmieniło się sześciu szefów sztabu, co nie przyczyniło się do systematyczności w pracach nad planami na czas wojny. Zwalając pracę na innych, Suchomlinow nigdy nie dał im swobody w wyrażaniu opinii. Trzymał się uporczywie przestarzałych teorii i swej dawnej chwały, twierdząc, że przyczyną poprzednich klęsk rosyjskich były raczej błędy popełnione przez dowodzących oficerów niż braki w wyćwiczeniu, przygotowaniu i wyposażeniu armii. Zachowując niezachwianą wiarę w wyższość bagnetów nad kulami, nie podejmował żadnych wysiłków dla rozbudowy zakładów zbrojeniowych, zwiększenia produkcji pocisków artyleryjskich, karabinów i amunicji. Wszyscy krytycy wojskowi już post factum niezmiennie ujawniają, że jeszcze nigdy żaden kraj nie był odpowiednio przygotowany do wojny w zakresie wyposażenia. Brytyjski niedostatek pocisków artyleryjskich stał się skandalem narodowym. Francuskie braki we wszystkim, od ciężkiej artylerii aż po buty, wywołały skandal jeszcze przed wybuchem wojny. Natomiast w Rosji Suchomlinow nie zużył nawet funduszy przyznanych mu przez rząd na wyposażenie wojskowe. Rosja przystąpiła do wojny z 850 pociskami artyleryjskimi na działo, podczas gdy norma przyjęta przez armie zachodnie wynosiła od 2000 do 3000 pocisków, chociaż sam Suchomlinow wyraził w 1912 roku zgodę na kompromisowe 1500 pocisków. Rosyjska dywizja piechoty posiadała 7 baterii artylerii polowej wobec 14 baterii w dywizji niemieckiej. Cała armia rosyjska posiadała 60 baterii ciężkiej artylerii w porównaniu z 381, jakimi dysponowała armia niemiecka. Wszelkie ostrzeżenia na temat Generał Suchomlinow z oficerami Sztabu Generalnego 100 Sierpniowe salwy tego, że wojna będzie w znacznym stopniu pojedynkiem siły ogniowej, Suchomlinow traktował ze wzgardą.25 Awersję do „taktyki ogniowej" przewyższała jedynie niechęć Suchom-linowa do wielkiego księcia Mikołaja,26 młodszego od niego o osiem lat, reprezentującego reformatorskie tendencje w armii. Wysoki, o wzroście 1,95 m, szczupłej budowy ciała, o kształtnej głowie ze spiczastą bródką, noszący kawaleryjskie buty sięgające do wysokości końskiego brzucha — wielki książę był postacią okazałą i imponującą. Po wojnie japońskiej, mianowano go szefem Rady Obrony Narodowej, powołanej dla reorganizacji armii. Cel jej był taki sam jak i Komitetu Eshera, utworzonego po wojnie z Burami, i podobnie jak jej angielski pierwowzór Rada Obrony popadła wkrótce w letarg i uległa zbiurokratyzowaniu. Reakcjonistom żywiącym do wielkiego księcia zdecydowaną niechęć za jego udział w Manifeście Konstytucyjnym, a także obawiającym się jego popularności, udało się obalić Radę w 1908 roku. Będąc zawodowym oficerem, który w stopniu generalnego inspektora kawalerii uczestniczył w wojnie z Japonią, wielki książę znał osobiście prawie cały korpus oficerski, ponieważ każdy z obejmujących nowe stanowisko oficerów miał obowiązek meldowania się u niego jako dowódcy petersburskiego okręgu wojskowego. Wielki książę był wprost uwielbianą postacią w armii. Wynikało to nie tyle ze szczególnych osobistych osiągnięć, co raczej z jego imponującego wzrostu, wyglądu i sposobu bycia, co razem wzbudzało zaufanie i pełen szacunku podziw u żołnierzy, gorące zaś oddanie lub też zazdrość u kolegów. Szorstki, a nawet ordynarny w sposobie bycia, tak samo wobec oficerów jak i żołnierzy, uważany był powszechnie (poza samym dworem) za jedynego „mężczyznę" w carskiej rodzinie27. Żołnierze pochodzący z chłopstwa, którzy go nigdy nie widzieli, snuli o nim opowieści, w których występował jako swego rodzaju legendarny obrońca Świętej Rusi przeciw „klice niemieckiej" i pałacowej korupcji. Echa tych uczuć nie przysparzały mu na dworze popularności, szczególnie u carycy, która i bez tego nienawidziła dostatecznie „Nikołaszę" za to, że pogardzał on Rasputinem. „Absolutnie nie mam zaufania do N. — pisała do rnęża^ — Poznałam go dobrze i wiem, że brakuje mu wiele, by był człowiekiem zdolnym, a ponieważ występuje przeciw Słudze Bożemu, praca jego nie może być błogosławiona, zaś rady dobrymi".28 Sugerowała stale, że spiskuje chcąc zmusić cara do abdykacji i objąć tron samemu, opierając się na własnej popularności w armii. Carskie podejrzenia pozbawiły wielkiego księcia naczelnego dowództwa w czasie wojny z Japonią, a w konsekwencji uchroniły od zarzutów, które przyszły po niej. Pominięcie go w jakiejkolwiek następnej Rosyjski walec parowy 101 wojnie byłoby już jednak niemożliwe, toteż w przedwojennych planach wyznaczono go na dowódcę frontu przeciw Niemcom, zaś cara na naczelnego wodza, z szefem Sztabu Generalnego dla kierowania operacjami. We Francji, dokąd wielki książę kilkakrotnie jeździł na manewry i gdzie uległ wpływowi Focha podzielając jego optymizm,29 był on fetowany bez granic zarówno ze względu na wspaniałą posturę, wydającą się krzepiącym symbolem rosyjskiej potęgi, jak i za powszechnie znaną niechęć do Niemców. Francuzi z zachwytem powtarzali słowa księcia Kotzebue, adiutanta wielkiego księcia. Powiedział on, że zdaniem jego szefa świat tylko wówczas mógłby żyć w pokoju, gdyby Niemcy zostały raz na zawsze zmiażdżone i znów podzielone na wiele małych państewek, z których każde cieszyłoby się swym malutkim dworem.30 Nie mniej żarliwą sympatią darzyły Francję żona wielkiego księcia, Anastazja, i jej siostra Milica, zamężna za jego bratem Piotrem. Będąc córkami króla Czarnogóry, Nikity, żywiły one dla Francji gorącą sympatię wprost proporcjonalną do ich wrodzonej nienawiści do Austrii. Jednego z ostatnich dni lipca 1914 roku, podczas ogrodowego przyjęcia u cara „słowiki czarnogórskie", jak nazywał obie księżniczki Paleologue,31 przysunęły się do niego szepcząc w podnieceniu w związku z kryzysem: „Będzie wojna... nic nie pozostanie z Austrii... otrzymacie z powrotem Alzację i Lotaryngię... nasze armie spotkają się w Berlinie". Jedna z sióstr pokazała ambasadorowi zdobne klejnotami puzderko, w którym przechowywała ziemię z Lotaryngii, druga zaś powiedziała, że zasiała w swym ogrodzie nasiona lotaryńskich ostów. Na wypadek wojny rosyjski Sztab Generalny opracował alternatywny plan kampanii, uzależniając wybór ostateczny od tego, co uczynią Niemcy. Gdyby rzuciły one główne siły na Francję, Rosja skierowałaby większość swych wojsk przeciw Austrii. W tym wypadku cztery armie stanęłyby w polu przeciw Austrii, a dwie przeciw Niemcom32. Dla frontu z Niemcami plan przewidywał dwustronną kleszczową inwazję na Prusy Wschodnie, przy użyciu Pierwszej i Drugiej Armii. Pierwsza miała nacierać północną, druga zaś południową stroną bariery, którą tworzyły jeziora mazurskie. Co się tyczy Pierwszej, zwanej od miejsca koncentracji Wileńską, to mając do dyspozycji linię kolejową mogła ona być gotowa do wymarszu wcześniej. Oznaczało to wyprzedzenie o dwa dni Drugiej, czyli Warszawskiej, Armii i ruszenie przeciw Niemcom „w celu ściągnięcia na siebie możliwie największych sił nieprzyjaciela". W tym czasie Druga Armia miała obejść od połud: nią barierę jezior mazurskich i posuwając się w ślad za Niemcami odciąć im odwrót do Wisły. Sukces natarcia kleszczowego zależał od zgrania ruchów obu armii w czasie, by nie dopuścić do zaatakowania kto- 102 Sierpniowe salwy rejkolwiek z nich przez Niemców oddzielnie. Nieprzyjaciel miał być „atakowany energicznie, w sposób zdecydowany, kiedykolwiek i gdziekolwiek by na niego natrafiono". Po całkowitym okrążeniu i zniszczeniu armii niemieckiej zaplanowany był marsz na odległy o 500 km od Wisły Berlin.33 Plan niemiecki nie przewidywał oddania Prus Wschodnich. Był to kraj żyznych pól i rozległych łąk, na których pasło się bydło rasy hol-sztyńskiej, gdzie prosiaki i kurczęta uganiały się po podwórkach gospodarstw, otoczonych kamiennymi murkami, gdzie słynna stadnina koni trakeńskich hodowała remonty dla armii niemieckiej, gdzie wielkie posiadłości ziemskie należały do junkrów, którzy ku zgrozie zatrudnionej przez jednego z nich angielskiej guwernantki strzelali do lisów, zamiast polować °na nie w sposób właściwy — konno.34 Jeszcze bardziej na wschód, bliżej Rosji, leżała kraina „spokojnych wód i ciemnych borów" z rozsianymi wśród nich rozległymi jeziorami obramowanymi sitowiem, z lasami sosen i brzóz, z bardzo licznymi moczarami i strumieniami. Najbardziej znanym tutaj miejscem była Puszcza Romincka, rezerwat myśliwski Hohenzollernów, o powierzchni 36,5 tysiąca hektarów, leżący przy granicy rosyjskiej. Kajzer przyjeżdżał tu co roku w pumpach i kapeluszu z piórkiem, by strzelać do dzików i płowej zwie-' rzyny, a czasem nawet do rosyjskiego łosia, który w swej nieświadomości przeszedł granicę, czyniąc z siebie cel dla cesarskiej strzelby.351 chociaż ludność rodzima była nie teutońska, lecz słowiańska, rejon ten znajdował się pod panowaniem niemieckim z kilkoma polskimi inter-ludiami od 700 lat, od chwili, gdy Zakon Rycerzy Teutońskich osiedlił się tu w 1225 roku. Pomimo klęski zadanej mu przez Polaków i Litwinów w wielkiej bitwie pod Grunwaldem * w 1410 roku, Krzyżacy pozostali i potężnieli lub też podupadali, przekształcając się w junkrów. W 1701 roku w Królewcu, głównym mieście tego regionu, pierwszy władca z rodu Hohenzollernów został koronowany na króla Prus. Z brzegami obmywanymi przez fale Bałtyku, ze swym „Królewskim Grodem" **, w którym koronowali się pruscy suwereni, Prusy Wschodnie były krajem, którego Niemcy nie mogli się łatwo wyrzec. Wzdłuż rzeki Angrapy, płynącej przełomem w Insterburgu ***, starannie przy- * Autorka używa tu słów: „pod wsią zwaną Tannenberg" — niemieckiej nazwy pobliskiej wsi Stębark, na wschód od której stoczona została decydująca bitwa niemiecko--rosyjska w 1914 roku, a o której mowa w dalszych rozdziałach. ** Autorka popełnia tu błąd myląc ówcześnie właściwą niemiecką nazwę miasta: „Kónigsberg" (królewska góra) z blisko brzmiącym, a często występującym niemieckim określeniem: „Kónigsburg" (królewski gród). Oczywiście chodzi tu o Królewiec, który od roku 1945 nazywa się Kaliningrad. *** Insterburg — dziś Czerniachowsk. Dawna polska nazwa: Instruć. Rosyjski walec parowy 103 gotowano pozycje obronne. We wschodnim, bagnistym rejonie pobudowano drogi na groblach, ograniczające przemarsz nieprzyjaciela do ich wąskiej nawierzchni. Ponadto całe Prusy Wschodnie pokryła sieć przecinających się z sobą linii kolejowych. Dawało to broniącej się armii przewagę pod względem ruchliwości oraz zapewniało szybki przerzut z jednego frontu na drugi, dla stawienia czoła któremukolwiek ze skrzydeł nieprzyjaciela. Gdy po raz pierwszy zatwierdzono plan Schlieffena, obawa o Prusy Wschodnie nie była jeszcze tak wielka, zakładano bowiem, że Rosja będzie zmuszona do utrzymywania dużych sił na Dalekim Wschodzie dla obrony przed Japonią. Uważano, że dyplomacja niemiecka, pomimo dowodów świadczących o jej nieudolności, potrafi w końcu uporać się z traktatem anglo-japońskim, będącym w pojęciu Niemców związkiem nienaturalnym, i utrzymać Japonię w neutralności, jako stałe zagrożenie dla rosyjskich tyłów.36 Specjalistą od spraw rosyjskich w niemieckim Sztabie Generalnym był podpułkownik Max Hoffmann, którego zadaniem było rozpracowanie przypuszczalnego planu rosyjskiej kampanii dla wojny z Niemcami. Liczący niewiele ponad czterdziestkę, Hoffmann był mężczyzną wysokim, o zwalistej budowie, z dużą, prawie okrągłą głową ostrzyżoną po prusku, czyli tak blisko skóry, że robiła wrażenie, iż jest łysy. Stale nosił okulary w ciemnej oprawie i starannie pielęgnował czarne brwi, starając się nadać im kształt łuku, zakrzywionego na końcach w górę. Dbał również i był zarazem dumny ze swych małych, delikatnych rąk i nienagannych kantów u spodni. Opieszały, lecz pomysłowy, zły jeździec i jeszcze gorszy fechtmistrz, a przy tym żarłok i pijak, umysł miał bystry i był szybki w osądzie. Przyjemny w obyciu, posiadał łut szczęścia, przenikliwość i nie liczył się z nikim. Przed wojną, podczas przerw między zajęciami pułkowymi, potrafił całą noc pić wino i pałaszować kiełbaski w kasynie oficerskim aż do siódmej rano, kiedy to wyprowadzał swoją kompanię na poranny apel i jeszcze przed śniadaniem powracał na przekąskę lub dalszą porcję kiełbasek, podlewanych dwiema butelkami mozelskiego wina.37 Po uzyskaniu w roku 1898 promocji w szkole sztabowej Hoffmann odbył sześciomiesięczną obowiązkową służbę w Rosji jako tłumacz, a 5 lat pracował w sekcji rosyjskiej Sztabu Generalnego jeszcze za czasów Schlieffena, po czym wyjechał na wojnę rosyjsko-japońską jako niemiecki obserwator wojskowy. Gdy japoński generał nie dał mu zezwolenia na obserwowanie bitwy z pobliskiego wzgórza, wrodzona Niemcom właściwość, której ujawnienie tak często uniemożliwia powzięcie dla nich sympatii, wzięła górę nad etykietą. „Ty żółtku! Jeśli 104 Sierpniowe salwy nie pozwolisz mi wejść na wzgórze, dowiedziesz, że prócz tego jesteś niecywilizowany!" — wrzasnął na generała Hoffmann, w obecności innych zagranicznych attaches i co najmniej jednego korespondenta prasy. Należąc do rasy dorównującej Niemcom pod względem wysokiego mniemania o sobie generał odpalił: „My, Japończycy, własną krwią płacimy za tę wiedzę wojskową i nie zamierzamy dzielić jej z innymi!" Protokół obowiązujący przy tej okazji został całkowicie zburzony.38 Po powrocie do Sztabu Generalnego, już za czasów Moltkego, Hoffmann na nowo podjął prace nad rosyjskim planem kampanii. Pewien pułkownik z rosyjskiego Sztabu Generalnego w 1902 roku sprzedał wczesną wersję planów swego kraju za bardzo wysoką naówczas sumę.39 Od tego czasu jednak, jak wynika z pamiętników Hoffmanna, nie zawsze zresztą poważnych, ceny poszły w górę, przekraczając wysokość funduszów przyznanych niemieckiemu wywiadowi wojskowemu. Teren Prus Wschodnich narzucał jednak nieodparcie główne zarysy ofensywy rosyjskiej. Musiało to być natarcie dwustronne, z okrążeniem rejonu jezior mazurskich. Studia Hoffmanna nad armią rosyjską oraz czynnikami decydującymi o jej mobilizacji, a także o transporcie, umożliwiły Niemcom właściwe obliczenie tempa ofensywy. Armia niemiecka, mniejsza liczebnie, miała do wyboru jeden z dwu sposobów stawienia czoła sile większej, nacierającej w sposób oskrzydlający. Mogła wycofać się bądź też zaatakować jedno ze skrzydeł, zanim nadeszłoby drugie. To mianowicie, które oferowałoby korzystniejszą sposobność. Niezłomną zasadą Schlieffena było: uderzyć „całą rozporządzalną siłą na pierwszą rosyjską armię, która znajdzie się w naszym zasięgu".40 WYBUCH s A WYBUCH Bismarck przepowiedział, że Jakieś przeklęte błazeństwo na Bałkanach" stanie się zapalnikiem nowej wojny.1 Zamordowanie austriackiego następcy tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda przez serbskich nacjonalistów, warunek ten spełniło. Austro-Węgry, z wojowniczą frywolnością starczych imperiów, zdecydowały się wykorzystać tę okazję dla zagarnięcia Serbii, podobnie jak to uczyniły z Bośnią i Hercegowiną w 1909 roku. Przy tamtej okazji Rosja, osłabiona wojną z Japonią, zmuszona była przyjąć w milczeniu niemieckie ultimatum, które wysłano, gdy kajzer wystąpił po stronie swego sojusznika Austrii, jak to określił, „w błyszczącej zbroi".2 Obecnie, by pomścić doznane upokorzenia, jak również ze względu na prestiż największego państwa słowiańskiego, Rosja sama była gotowa włożyć tę błyszczącą zbroję. Piątego lipca Niemcy zapewniły Austrię, że może liczyć na „skrupulatną pomoc", jeżeli wskutek podjęcia jakiegokolwiek działania odwetowego przeciw Serbii miałaby się ona uwikłać w konflikt z Rosją.3 To był właśnie sygnał, który rozpętał niepowstrzymany bieg wypadków. 23 lipca Austria wysłała do Serbii ultimatum. 26 lipca odrzuciła serbską odpowiedź (chociaż kajzer, obecnie już zdenerwowany, przyznał, że jej treść „rozwiewa jakikolwiek powód do wojny").4 28 lipca Austria wypowiedziała Serbii wojnę, zaś 29 lipca zbombardowała Belgrad. Tego też dnia Rosja zmobilizowała się wzdłuż granicy z Austrią, a 30 lipca zarówno Austria, jak i Rosja zarządziły mobilizację powszechną. 31 lipca Niemcy wysłały ultimatum do Rosji, żądając, by się zdemobilizowała w ciągu 12 godzin oraz „przekazała nam wyraźne oświadczenie w tej sprawie".5 Wojna napierała na każdą granicę. Rządy wszystkich państw, ogarnięte nagłym przerażeniem, troiły się w wysiłkach, by ją odepchnąć. Przy granicach zwiadowcy donosili o każdym patrolu kawaleryjskim jako o rozwijaniu się wojsk w linię bojową, aby bić na alarm mobilizacyjny. Sztaby generalne, popędzane przez własne bezlitosne harmono- 108 Sierpniowe salwy gramy, niecierpliwie wołały o sygnał do ruszenia, żeby przeciwnicy nie zyskali choćby jednej godziny przy starcie. Szefowie państw, będąc ostatecznie odpowiedzialnymi za los własnych krajów, stojąc z przerażeniem na samym skraju przepaśici, usiłowali się cofnąć, lecz siła harmonogramów wojskowych wypchnęła ich do przodu. 9! Ul !., S -IS!- mii'; -or.* UJisi an. Rozdział 6 l SIERPNIA: BERLIN W sobotę l sierpnia w południe upłynął termin niemieckiego ultimatum — bez odpowiedzi rosyjskiej. Po godzinie wysłano telegram do ambasadora niemieckiego w Petersburgu polecając mu wypowiedzenie wojny o godzinie piątej tegoż popołudnia.1 O piątej kajzer zarządził mobilizację powszechną, z tym że wcześniej podjęto już niektóre działania wstępne, w wyniku ogłoszonego w dniu poprzednim Kriegesgefahr (stanu zagrożenia wojennego). O godzinie 17.30 kanclerz Bethmann--Hollweg chłonął treść trzymanego w ręku dokumentu, po czym wraz z niskiego wzrostu ministrem spraw zagranicznych, Jagowem, zbiegł ze schodów MSZ, przywołał zwykłą taksówkę i popędził na zamek.2 Wkrótce po tym ściągnięto z drogi generała von Moltke, ponurego szefa Sztabu Generalnego, powracającego właśnie do swego biura z podpisanym przez kajzera rozkazem mobilizacyjnym w kieszeni. Posłaniec dogonił go w drodze innym samochodem z pilnym wezwaniem do zamku. Wrócił, by usłyszeć wysuniętą w ostatniej chwili desperacką propozycję kajzera; doprowadziła ona Moltkego do łez i mogła zmienić historię dwudziestego wieku. Obecnie, gdy decydujący moment nadszedł, kajzera dręczyła obawa o nieuniknione zagrożenie dla Prus Wschodnich pomimo zapewnień sztabu, że Niemcy mają sześć tygodni, zanim Rosjanie będą w stanie całkowicie się zmobilizować. „Nienawidzę Słowian — zwierzył się pewnemu oficerowi austriackiemu. — Wiem, że to grzech. Nie powinniśmy nikogo nienawidzić. Lecz ja nie umiem pozbyć się nienawiści do nich".3 Pocieszał się jednak wiadomościami przypominającymi rok 1905, o strajkach i rozruchach w Petersburgu, o tłumach rozbijających szyby i „gwałtownych walkach ulicznych pomiędzy rewolucjonistami a policją". Hrabia Pourtales, sędziwy ambasador niemiecki, który od siedmiu lat przebywał w Rosji, doszedł do przekonania i nieustannie zapewniał o tym swój rząd, że Rosja nie będzie walczyć z obawy przed rewolucją. Kapitan von Eggeling, niemiecki attache wojskowy, powtarzał wciąż credo o 1916 roku, a gdy mimo to Rosja zarządziła mo- 110 Sierpniowe salwy bilizację, raportował, że plan jej nie przewiduje prowadzenia „zdecydowanej ofensywy, lecz powolny odwrót, tak jak w 1812 roku".4 Nawet przy uwzględnieniu stałej skłonności dyplomacji niemieckiej do popełniania błędów te oceny pobiły wszelkie rekordy. Dodały one ducha kaj-zerowi, który jeszcze 31 lipca zredagował orędzie z „wytycznymi" dla swego sztabu, wyrażając w nim radość z Katzenjammer, który — według świadectwa jego wysłanników — miał ogarnąć rosyjski dwór i armię.5 W Berlinie, w dniu l sierpnia, przewalające się po ulicach i zgromadzone przed zamkiem wielotysięczne tłumy były pełne napięcia i głębokiego niepokoju. Socjalistyczne przekonania, które wyznawała większość robotników w Berlinie, nie były tak głębokie jak instynktowny strach i nienawiść do słowiańskich hord. Mimo że kajzer ogłaszając Kriegesgefahr w mowie wygłoszonej ze swego balkonu poprzedniego dnia powiedział, że „miecz został siłą włożony do naszej dłoni", z mglistą nadzieją wciąż oczekiwano na ostateczną odpowiedź rosyjską. Godzina podana w ultimatum minęła. Pewien dziennikarz, który znalazł się w tłumie, odczuwał, że powietrze Jest naelektryzowane od pogłosek.6 Ludzie przekazywali sobie wiadomość, że Rosja poprosiła o przedłużenie terminu. Giełda wpadła w panikę. Popołudnie przeszło w niepokoju prawie nie do zniesienia". Bethmann- Hollweg wydał oświadczenie, kończące się zwrotem: „Skoro żelazne kości do gry już się toczą, niech nam dopomoże Bóg".7 O godzinie piątej w bramie zamkowej ukazał się policjant i ogłosił mobilizację, na co tłum posłusznie zaintonował hymn narodowy: „A teraz wszyscy podziękujmy Panu". Po Un-ter den Linden pędziły samochody ze stojącymi w nich oficerami, którzy wymachiwali chustkami i wołali: „Mobilizacja".8 W jednej chwili ludzie nawróceni z Marksa na Marsa zaczęli dziko wiwatować i rozbiegli się, by wyładować swe uczucia na podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Rosji. Wielu z nich zostało w ciągu następnych kilku dni pobitych lub zadeptanych na śmierć.9 Z chwilą naciśnięcia guzika mobilizacyjnego cała ogromna machina nastawiona na powołanie, wyposażenie i przetransportowanie dwóch milionów ludzi zaczęła działać automatycznie. Rezerwiści zgłaszali się do wyznaczonych jednostek wojskowych, gdzie wydawano im mundury, ekwipunek i broń, formowano w kompanie, a kompanie w bataliony, do nich dołączano kawalerię, cyklistów, artylerię, oddziały sanitarne, kuchnie polowe, kuźnie polowe, a nawet wozy pocztowe. Wszystko to ruszyło zgodnie z opracowanym z góry rozkładem kolejowym do punktów koncentracji w pobliżu granicy, gdzie miało być sformowane w dywizje, dywizje w korpusy, a korpusy w armie, gotowe do natarcia l sierpnia: Berlin 111 i walki. Jeden tylko korpus armii, a było ich w niemieckich siłach zbrojnych czterdzieści, wymagał dla swego przewiezienia: 170 wagonów kolejowych dla oficerów, 965 dla piechoty, 2960 dla kawalerii, 1915 dla artylerii i intendentury — łącznie 6010 wagonów, sformowanych w 140 pociągów, oraz takiej samej liczby, dodatkowo, na ich wyposażenie. Od chwili wydania rozkazu wszystko miało się poruszać w terminie ustalonym przez rozkład, precyzujący nawet takie szczegóły, jak liczbę osi, które miały się przetoczyć w określonym czasie po konkretnym moście.10 Pewny swego wspaniałego systemu, zastępca szefa Sztabu Generalnego, generał Waldersee, nie powrócił nawet do Berlina w chwili rozpoczęcia kryzysu, lecz napisał do Jagowa: „Pozostanę tutaj gotów do skoku; my wszyscy w Sztabie Generalnym jesteśmy gotowi; w tej chwili nie ma dla nas żadnej roboty". Była to dumna tradycja odziedziczona po starszym, lub „wielkim", Moltkem, którego w dniu mobilizacji w 1870 roku zastano leżącego na kanapie, zaczytanego w książce „Tajemnica lady Audley".11 Jego godny pozazdroszczenia spokój nie udzielił się jednak tego dnia na zamku. Stojąc obecnie twarzą w twarz już nie wobec widma, lecz realności wojny na dwa fronty, kajzer miał prawie taki sam Katzenjammer, jaki przypisywał Rosjanom. Bardziej kosmopolityczny i bardziej bojaźliwy niż prototyp Prusaka, właściwie nigdy nie pragnął powszechnej wojny. Gorąco pożądał większej władzy, większego prestiżu, a ponad wszystko większego autorytetu dla Niemiec w sprawach światowych, wolałby jednak dojść do tego raczej metodą zastraszenia innych narodów niż walki z nimi. Pragnął nagrody gladiatora bez przeprowadzenia walki, ale gdy tylko perspektywa wojny zarysowywała się zbyt wyraźnie, tak jak podczas Algeciras i Agadiru — wycofywał się. Gdy finał kryzysu dojrzewał, jego marginesowe uwagi na telegramach świadczyły o coraz bardziej wzrastającym wzburzeniu: „Aha! Zwykłe oszustwo", „Zgnilizna", „On kłamie!", „Grey to fałszywy pies", „Ględzenie!", „Ta kanalia jest wariatem albo idiotą".12 Gdy Rosja zarządziła mobilizację, wybuchnął tyradą połączonych z najgorszymi przeczuciami namiętnych oskarżeń, nie przeciwko zdrajcom-Słowianom, lecz przeciwko niezapomnianej postaci niegodziwego wuja: „Świat pogrąży się w najstraszliwszej z wojen, której ostatecznym celem będzie ruina Niemiec. Anglia, Francja i Rosja konspirowały, aby nas zniszczyć... oto jest naga prawda o sytuacji, którą powoli i konsekwentnie stworzył Edward VII... Okrążenie Niemiec stało się faktem dokonanym. Wsadziliśmy głowę w pętlę. Martwy Edward jest silniejszy niźli żywy ja!"13 112 Sierpniowe salwy Dostrzegając cień zmarłego Edwarda, kajzer powitałby z radością każde wyjście, pozwalające mu na uwolnienie się od konieczności walki zarówno z Rosją, jak z Francją i majaczącą spoza Francji postacią wciąż jeszcze nie zdeklarowanej Anglii. W ostatniej chwili możliwość taka została zaproponowana. Do Beth-manna zgłosił się jego współpracownik, błagając, by uczynił wszystko, co w jego mocy, aby uchronić Niemcy od wojny na dwóch frontach, i podsunął po temu sposób. Od lat dyskutowano możliwość rozwiązania problemu Alzacji przez nadanie jej praw autonomicznych państwa federacyjnego w ramach niemieckiego imperium. Gdyby teraz zaoferowano to rozwiązanie i gdyby zostało ono przez Alzatczyków przyjęte, pozbawiłoby to Francję jakiegokolwiek tytułu do wyzwalania utraconych prowincji. Nie dalej jak 16 lipca Kongres Socjalistów Francuskich zadeklarował publicznie swe poparcie dla takiego rozwiązania. Lecz wojskowi niemieccy zawsze nalegali na to, aby prowincje te pozostały obsadzone garnizonami, a ich prawa polityczne były podporządkowane „koniecznościom wojskowym". Do roku 1911 nie nadano konstytucji, zaś autonomii nie nadano nigdy. Obecnie ów współpracownik Beth- manna nalegał, aby natychmiast wysunąć publicznie oficjalną propozycję zwołania konferencji w sprawie autonomii dla Alzacji. Pozwoliłoby to na przeciąganie sprawy, podczas gdy już sam efekt moralny zmuszałby Francję do powstrzymania się od ataku, przynajmniej na okres jej rozpatrywania. Uzyskany czas pozwoliłby Niemcom na zwrócenie swych sił przeciw Rosji, przy pozostawaniu w bezruchu na Zachodzie i w ten sposób niedopuszczeniu Anglii do konfliktu.w Autor tej propozycji pozostał nieznany i sama sprawa może być w małym stopniu bądź też wcale nie autentyczna. Nie ma to jednak znaczenia. Szansa istniała i kanclerz mógł sam o niej pomyśleć. Lecz by ją podchwycić, trzeba było śmiałej wyobraźni, a Bethmann, poza swą dystyngowaną posturą, którą tworzyły wysoki wzrost, ciemne oczy i starannie przystrzyżona bródka w szpic, był człowiekiem — jak powiedział o Tafcie Theodore Roosevelt — który „chociaż żywi najlepsze zamiary, to efekty osiąga słabiutkie". Zamiast zachęcić Francję, by pozostała neutralna, rząd niemiecki wysłał do niej ultimatum w tym samym czasie, co i Rosji. Domagano się w nim udzielenia przez Francję odpowiedzi w ciągu osiemnastu godzin , czy pozostanie ona w wojnie rosyjsko-niemieckiej neutralna, dodając, że jeśli uczyni zadość temu żądaniu, to Niemcy „wymagają jako gwarancji zachowania neutralności wydania nam fortec: Toul i Verdun, które będziemy okupowali i zwrócimy po zakończeniu wojny" — innymi słowy wydania kluczy do francuskich drzwi.15 113 l sierpnia: Berlin Ambasador niemiecki w Paryżu, baron von Schoen, nie mógł w żaden sposób zdobyć się na przekazanie tego „brutalnego" żądania w i chwili, gdy, jak mu się wydawało, francuska neutralność przyniosłaby tak dużą korzyść Niemcom, że jego rząd powinien raczej zaofiarować zapłacenie za nią wysokiej ceny, niż domagać się kary. Przedstawił on prośbę o wypowiedzenie się w sprawie neutralności, bez żądania fortec, lecz Francuzi, którzy przejęli i rozszyfrowali otrzymane przez niego instrukcje, już wiedzieli o tym drugim warunku.16 Gdy w dniu l sierp* nią o 11 rano Schoen poprosił o odpowiedź co do stanowiska Francji, odpowiedziano mu, że Francja „będzie postępowała zgodnie ze swymi interesami". W Berlinie, zaraz po godzinie piątej, zadzwonił telefon w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Słuchawkę podjął podsekretarz stanu, Zim-mermann, który powiedział siedzącemu przy jego biurku naczelnemu redaktorowi „Berliner Tageblatt": „Moltke chce wiedzieć, czy można zaczynać".17 W tym właśnie momencie rozszyfrowany telegram z Londynu zakłócił ustalony plan działania. Stwarzał nadzieję, że jeśli ruch wojsk przeciw Francji zostałby natychmiast wstrzymany, to Niemcy mogłyby bezpiecznie prowadzić wojnę tylko na jednym froncie. Zabierając ze sobą telegram Bethmann i Jagow pośpieszyli taksówką na zamek. Telegram od księcia Lichnowsky'ego, ambasadora w Londynie, przekazywał propozycję angielską tak, jak ją Lichnowsky zrozumiał: „W wypadku, jeżeli nie zaatakujemy Francji, Anglia pozostanie neutralna, a także zagwarantuje neutralność Francji".18 Ambasador należał do tej klasy Niemców, która znała doskonale język angielski i kopiowała angielski styl życia, upodobania sportowe i ubiór, w usilnym staraniu, by stać się prawdziwym wzorem angielskiego gentlemana. Równi mu arystokraci: książę von Pless, książę Bliicher, książę Miinster, byli żonaci z Angielkami. W 1911 roku podczas obiadu wydanego w Berlinie na cześć pewnego generała brytyjskiego gość honorowy był zdumiony słysząc, że wszyscy spośród czterdziestu zaproszonych Niemców, nie wyłączając Bethmann-Holl-wega i admirała Tirpitza, mówią płynnie po angielsku.19 Lichnowsky różnił się od swej kla'sy tym, że był prawdziwym anglofilem, to jest nie tylko w sposobie bycia, lecz i w sercu. Przybył on do Londynu z zamiarem zrobienia wszystkiego, by polubiono zarówno jego samego, jak i jego kraj. Angielska socjeta chętnie zapraszała go na wieś na weekendy. Dla ambasadora nie mogło być większej tragedii niż wojna pomiędzy krajem urodzenia a krajem serca i chwytał się wszystkiego, by temu zapobiec. 8-Sierpniowe salwy 114 Sierpniowe salwy Gdy minister spraw zagranicznych, sir Edward Grey, zadzwonił do niego tego samego ranka w czasie przerwy w posiedzeniu gabinetu, Lichnowsky, kierowany swymi gorącymi pragnieniami, zinterpretował słowa Greyajako propozycję Anglii pozostania neutralną, a także utrzymania w neutralności Francji w razie wojny między Rosją a Niemcami, jeżeli w zamian Niemcy zobowiążą się nie zaatakować Francji.20 W istocie Grey wyraził się nieco inaczej. To, co zaproponował, we właściwy mu okrężny i zawiły sposób, było obietnicą utrzymania Francji neutralną, jeżeli Niemcy obiecają pozostać neutralne zarówno wobec Francji, jak i Rosji; innymi słowy, jeżeli nie rozpoczną wojny wobec żadnej z nich, oczekując na rezultat wysiłków na rzecz rozwiązania problemu serbskiego. Będąc osiem lat ministrem spraw zagranicznych w okresie chronicznych „Bośni", jak je zwał Biilow, Grey doprowadził zawiły sposób mówienia do perfekcji, mając na celu przekazanie jak najmniej treści; unikanie bezpośredniości — powiedział jeden z jego współpracowników — stało się u niego prawie metodą. Lichnowsky, który sam był oszołomiony nadchodzącą tragedią, bardzo łatwo mógł go źle przez telefon zrozumieć. Kajzer uchwycił się kurczowo wskazanej przez Lichnowsky'ego furtki do wojny na jednym froncie. Liczyły się minuty. Mobilizacja toczyła się już nieubłaganie w kierunku granicy francuskiej. Pierwszym wrogim aktem miało być zajęcie w ciągu najbliższej godziny węzła kolejowego w Luksemburgu; neutralność Luksemburga gwarantowało pięć mocarstw, łącznie z Niemcami. Trzeba to zatrzymać, zatrzymać natychmiast. Ale jak? Gdzie jest Moltke? Moltke właśnie wyjechał z zamku. Natychmiast wysłano adiutanta samochodem na sygnale, by go zawrócił. Przywieziono go z powrotem. Kajzer był znów sobą, Jego Cesarską Wysokością, Bogiem Wojny, przejętym nową ideą, planującym, proponującym, rozkazującym. Przeczytał telegram Moltkemu i powiedział z triumfem: „Teraz możemy prowadzić wojnę tylko z Rosją. Po prostu pomaszerujemy z całą naszą armią na wschód!" Osłupiały na samą myśl, że jego wspaniała machina mobilizacyjna ma być przekręcona w przeciwną stronę, Moltke kategorycznie odmówił. W ciągu ostatnich dziesięciu lat — najprzód jako zastępca Schlief-fena, później jako jego następca — Moltke miał za zadanie przygotowanie planów na Ten Dzień. Na ów Dzień, Der Tag, na który gromadzono całą niemiecką energię i w którym miał się rozpocząć marsz dla ostatecznego opanowania Europy. Odczuwał w związku z tym zadaniem przygniatające, prawie nie do zniesienia, brzemię odpowiedzialności. Wysoki, tęgi, sześćdziesięciosześcioletni Moltke miał stale wyraz l sierpnia: Berlin 115 głębokiego strapienia, co skłoniło kajzera do nadania mu przezwiska der traurige Julius (co można by przetłumaczyć jako „smutny Juliusz", mimo że faktycznie miał on imię Helmuth).21 Jego słabe zdrowie, w związku z czym odbywał corocznie kurację w Karlsbadzie, i cień wielkiego stryja były zapewne przyczynami posępności. Ze swego okna w Sztabie Generalnym mieszczącym się w budynku z czerwonej cegły na Kónigsplatz, gdzie mieszkał i pracował, każdego dnia spoglądał na konny pomnik swego imiennika, bohatera 1870 roku, budowniczego — wspólnie z Bismarckiem — niemieckiego imperium. Bratanek był słabym jeźdźcem z nawykiem spadania z konia w czasie jazd sztabowych i, co gorsza, wyznawcą Chrześcijańskiej Nauki *, z ubocznym zainteresowaniem antropozofią i innymi kultami. Z racji tej niestosownej dla pruskiego oficera słabości został uznany za „zniewieściałego"; co gorsza — malował, grał na wiolonczeli, w kieszeni nosił „Fausta" Goethego i rozpoczął tłumaczenie „Pelleasa i Melisandy" Maeterlincka.22 Z natury introspektywny i pełen wewnętrznych wątpliwości, otrzymując nominację w 1906 roku powiedział kajzerowi: „Nie wiem, jak dam sobie radę w wypadku kampanii. Jestem w stosunku do siebie bardzo krytyczny". Nie był przy tym bojaźliwy i odznaczał się zarówno odwagą cywilną, jak i polityczną, W 1911 roku, oburzony wycofaniem się Niemiec podczas kryzysu agadirskiego, napisał do Conrada von Hótzendorffa, że jeśli sytuacja ulegnie pogorszeniu, złoży rezygnację, zaproponuje rozwiązanie armii i „poddanie się pod protektorat Japonii; wówczas bez przeszkód będziemy mogli robić pieniądze i przemieniać się w imbecylów". Nie wahał się też arogancko odpowiadać kajzerowi. W 1900 roku powiedział mu „w sposób brutalny", że ekspedycja do Pekinu była „zwariowaną awanturą", gdy zaś zaofiarowano mu stanowisko szefa sztabu, spytał kajzera, czy spodziewa się „dwa razy wygrać główną nagrodę na tej samej loterii", która to myśl wpłynęła niewątpliwie na wybór Wilhelma. Odmówił przyjęcia stanowiska, dopóki kaj-zer nie zrezygnuje ze zwyczaju wygrywania przez siebie wszystkich gier wojennych, co czyniło manewry nonsensem. Zadziwiając wszystkich, kajzer potulnie się zgodził.23 Teraz, w tę przełomową noc l sierpnia, Moltke nie miał nastroju, by dalej tolerować wtrącanie się kajzera do poważnych spraw wojskowych lub jakiekolwiek zakłócanie ustalonego już porządku. Zawrócenie z zachodu na wschód rozwijającego się już w linię frontową miliona ludzi, i to właśnie, kiedy wyruszali — wymagało bardziej żelaznych * Christian Science — amerykańskie stowarzyszenie religijne, założone w 1866 roku przez Mary Baker-Eddy, m.in. od 1908 r. wydaje dziennik „Christian Science Monitor". 116 Sierpniowe salwy r nerwów, niż je posiadał Moltke. Ujrzał wizję kruszącej się w zamieszaniu, już rozwiniętej linii wojsk, zaopatrzenie tu, żołnierze tam, amunicja zagubiona pomiędzy nimi, kompanie bez oficerów, dywizje bez sztabów i tych 11000 pociągów, każdy dokładnie zaprogramowany, aby punktualnie zadudnić na określonych złączach szyn w ściśle ustalonych dziesięciominutowych interwałach, splątanych w groteskowej katastrofie najdoskonalej zaplanowanego ruchu wojsk w historii. „Wasza Cesarska Mość — rzekł mu teraz Moltke — tego nie da się zrobić. Rozwinięcie milionów w linię nie może być improwizowane. Jeśli Wasza Cesarska Mość nalega na skierowanie całej armii na wschód, nie będzie to armia gotowa do boju, lecz zdezorganizowany tłum uzbrojonych ludzi bez żadnego zabezpieczonego zaopatrzenia. Przygotowania te wymagały pełnego roku skomplikowanych obliczeń i innych niezbędnych prac" — i Moltke zakończył twardym zwrotem, będącym podstawą każdego większego niemieckiego błędu, zwrotem, który uruchomił inwazję na Belgię i wojnę okrętów podwodnych przeciw Stanom Zjednoczonym, nieuniknionym zwrotem, gdy plany militarne przeważają nad polityką: ,,I co raz ustalone, nie może być zmienione". W rzeczywistości mogło być zmienione. Niemiecki Sztab Generalny mimo iż od roku 1905 preferował najpierw atak na Francję, posiadał w swych aktach nowelizowany corocznie, aż do 1913 roku, alternatywny plan skierowania pierwszego ataku przeciwko Rosji, z wszystkimi pociągami podążającymi na wschód. „Nie budujcie więcej fortec, budujcie koleje" — rozkazał starszy Moltke, który opierał swą strategię na mapach kolejowych i uświęcił dogmat, że koleje są kluczem do wojny. W Niemczech cały system kolejowy podlegał kontroli wojskowej, z oficerem sztabowym, przydzielonym dla każdej linii; żaden tor nie mógł być położony lub zmieniony bez zezwolenia Sztabu Generalnego. Coroczne mobilizacyjne gry wojenne utrzymywały w stałej kondycji pracowników kolejowych i pozwalały sprawdzić ich zdolność do improwizacji i zmian kierunku ruchu, po telegraficznej informacji o przeciętych liniach i zniszczonych mostach. Mówiono, że najlepsze umysły, wyprodukowane przez Szkołę Wojenną, kierowano do sekcji kolejowej, a żywot swój kończyły w domu wariatów.24 Gdy Moltke już po wojnie ujawnił w swych pamiętnikach owo „nie może być zmienione", generał von Staab był tak rozwścieczony tym, co uważał za hańbiący zarzut wobec wydziału kolejowego w Sztabie Generalnym, którego był szefem, że napisał książkę, aby udowodnić, iż dałoby się zmienić. Na wielu stronach wykresów i grafików wykazał, w jaki sposób po otrzymaniu rozkazu w dniu l sierpnia mógł do 15 l sierpnia: Berlin 117 sierpnia rozwinąć w szyk bojowy na froncie wschodnim cztery z siedmiu armii, pozostawiając trzy dla obrony zachodu.25. Matthias Erzber-ger, poseł do Reichstagu i przywódca katolickiej partii centrystów, pozostawił inne świadectwo. Pisze on, że sam Moltke w sześć miesięcy po tym wydarzeniu wyznał mu, że napad na Francję na początku wojny był pomyłką; zamiast tego „większą część naszej armii należało najpierw skierować na wschód, dla zniszczenia rosyjskiego walca parowego, ograniczając operacje na zachodzie do odpierania ataku nieprzyjaciela na naszej granicy".26 W nocy l sierpnia Moltkemu, trzymającemu się kurczowo ustalonego planu, zabrakło koniecznej odwagi. „Twój stryj dałby mi inną odpowiedź" — powiedział mu kajzer z goryczą. Zarzut ten „zranił mnie głęboko — napisał później Moltke. — Nigdy nie pretendowałem do tego, by dorównać staremu feldmarszałkowi". Niemniej nie przestał odmawiać. „Moje zapewnienie, że utrzymanie pokoju między Francją a Niemcami jest już niemożliwe, od chwili gdy oba kraje zostały już zmobilizowane, nie zrobiło wrażenia. Wszyscy stawali się coraz bardziej zdenerwowani i w końcu pozostałem sam ze swym poglądem". Ostatecznie, gdy Moltke przekonał kajzera, że plan mobilizacyjny nie może być zmieniony, zebrani, wśród których znajdowali się również Bethmann i Jagow, zredagowali do Anglii telegram z wyrazami ubolewania, że pierwsze niemieckie ruchy w kierunku granicy francuskiej „nie mogą już ulec zmianie", lecz proponują udzielenie gwarancji, że Niemcy nie przekroczą granicy do godziny 19.00 w dniu 3 sierpnia, co zresztą nic ich nie kosztowało, gdyż przed tym terminem nie planowano żadnego przekroczenia. Jagow pośpiesznie wysłał telegram do swego ambasadora w Paryżu, gdzie właśnie o czwartej po południu zarządzono mobilizację, przekazując mu uczynnię instrukcję: „Proszę utrzymać na razie Francję w spokoju". Kajzer zaś wysłał osobisty telegram do króla Jerzego, zawiadamiając w nim, że w tak późnym terminie „z przyczyn technicznych" mobilizacja nie może być już odwołana, lecz , jeżeli Francja zaproponuje mi neutralność, która musi być zagwarantowana przez brytyjską flotę i armię, wówczas oczywiście powstrzymam się od ataku na Francję i użyję mych wojsk gdzie indziej. Wyrażam nadzieję, że Francja nie wpadnie w panikę".27 Obecnie już tylko minuty dzieliły od godziny siódmej, kiedy to według planu 16 dywizja miała wkroczyć do Luksemburga. Bethmann w podnieceniu nalegał, aby w żadnym wypadku nie wkraczać do Luksemburga do chwili otrzymania odpowiedzi brytyjskiej. Nie pytając Moltkego kajzer natychmiast rozkazał swemu adiutantowi telefonicznie i telegraficznie przekazać rozkaz kwaterze głównej 16 dywizji w r 118 Sierpniowe salwy Trewirze, aby odwołać wyruszenie wojsk. Moltke znów dostrzegł katastrofę. Koleje Luksemburga były niezbędne dla ofensywy na Francję przez Belgię. „W tym momencie — opowiada w swym pamiętniku — myślałem, że mi serce pęknie". Pomimo wszystkich jego wywodów, kajzer nie zgodził się na ruszenie z miejsca. W zamian tego dodał końcowe zdanie w telegramie do króla Jerzego: „Wojska na mojej granicy są właśnie telegraficznie i telefonicznie wstrzymywane od wkroczenia do Francji", co było drobnym, lecz istotnym odchyleniem od prawdy, ponieważ kajzer nie mógł przyznać się Anglii, iż to, co zamierzał, i to, co właśnie zatrzmywał, było pogwałceniem kraju neutralnego. Zdradzałoby to również jego zamiar pogwałcenia neutralności Belgii, co stworzyłoby dla Anglii casus belli, a Anglia jak dotąd nie podjęła jeszcze decyzji. „Zdruzgotany" — pisze o sobie Moltke, i to w dniu, który miał być szczytowym w jego karierze. Powrócił do Sztabu Generalnego, gdzie „rozpłakał się gorzkimi łzami w krańcowej desperacji". Gdy adiutant przyniósł mu do podpisu rozkaz anulujący wkroczenie do Luksemburga, „rzuciłem pióro na stół i odmówiłem podpisu". Zdawał sobie bowiem sprawę, że podpisanie jako pierwszego po rozkazie mobilizacyjnym rozkazu anulującego wszystkie staranne przygotowania byłoby poczytane za dowód „niezdecydowania i chwiejności". „Rób z tym telegramem, co chcesz — powiedział do adiutanta — ja go nie podpiszę". O jedenastej wieczorem nadal ponuro rozmyślał, gdy nadeszło nowe wezwanie z zamku. Moltke zastał kajzera w sypialni, ubranego w sposób dla tej okazji znamienny: w wojskowy płaszcz narzucony na nocną koszulę. Otrzymano telegram od Lichnowsky'ego, który w następnej rozmowie z Greyem odkrył swój błąd i obecnie z żalem depeszował: „Ogólnie biorąc, nie ma widoków na pozytywną propozycję ze strony Anglii".28 „Teraz może pan robić, co się panu podoba" — powiedział kajzer i powrócił do łóżka. Moltke, wódz naczelny, który miał odtąd kierować kampanią, mającą zadecydować o losie Niemiec, pozostał na zawsze wytrącony z równowagi. „Było to moje pierwsze doświadczenie wojenne — napisał później. — Nigdy już nie otrząsnąłem się z szoku po tym incydencie. Coś się we mnie załamało i już nigdy potem nie byłem tym samym człowiekiem". Mógł dodać, że również i świat nie pozostał taki, jakim był. Telefoniczny rozkaz kajzera nie dotarł do Trewiru w porę. O godzinie siódmej, zgodnie z planem, pierwsza granica w tej wojnie została przekroczona, a zaszczyt ten przypadł w udziale kompanii piechoty 69 pułku pod dowództwem niejakiego porucznika Feldmanna. Tuż przy granicy Kajzer i generał von Moltke vilfa 120 Sierpniowe salwy po stronie luksemburskiej, na stokach Ardenów, około dwudziestu kilometrów od belgijskiego Bastogne, leżało małe miasteczko, znane Niemcom jako Ulflingen. Dokoła niego na pastwiskach na poboczach wzgórz pasły się krowy; na stromych, wykładanych kocimi łbami uliczkach nie błąkało się ani jedno źdźbło słomy, nawet w sierpniowy czas zbiorów, by nie naruszyć ścisłych przepisów, regulujących sprawę czystości miast w Wielkim Księstwie. U stóp miasta leżała stacja kolejowa i urząd telegraficzny, w którym krzyżowały się linie z Niemiec i z Belgii. To było właśnie niemieckim celem, który kompania porucznika Feldmanna, przybywając samochodami, punktualnie zajęła. Ze swoim wrodzonym talentem do popełniania nietaktów dla pogwałcenia neutralności Luksemburga Niemcy wybrali miejscowość, której rodzima i oficjalna nazwa brzmiała: Trois Vierges. Te trzy dziewice przedstawiać miały wiarę, nadzieję i miłosierdzie, lecz Historia, z jej trafnym podkreślaniem faktów, dla tej okazji zrządziła, że w umysłach ludzkich miały one utkwić jako symbole Luksemburga, Belgii i Francji. O 19.30 nadjechał drugi oddział samochodów (zapewne na skutek rozkazu kajzera) i nakazał odwrót pierwszej grupie, informując, że „popełniono pomyłkę". W zaistniałej przerwie minister stanu Luksemburga, Eyschen, zdążył wysłać telegramem wiadomość do Londynu, Paryża i Brukseli oraz protest do Berlina. Trzy dziewice spełniły swe zada-danie. Przed północą Moltke sprostował rozkaz odwrotu i do końca następnego dnia, to jest 2 sierpnia, czyli według niemieckiego harmonogramu M-l, całe Wielkie Księstwo zostało zajęte.29 Od tego czasu w annałach historii stale przewijało się pytanie, co by nastąpiło, gdyby w 1914 roku Niemcy poszli na wschód, pozostając wobec Francji w defensywie. Generał von Staab wykazał, że dokonanie zwrotu na Rosję było technicznie możliwe. Lecz czy mając niemiecką naturę można było powstrzymać się od zaatakowania Francji, gdy nadszedł Ów Dzień, Der Tag, to już inna sprawa. W Petersburgu o godzinie 19, a więc w tym samym czasie, gdy Niemcy wkraczali do Luksemburga, ambasador Pourtales, z otoczonymi czerwoną obwódką wodnistoniebieskimi oczyma, z drżącą białą hiszpańską bródką, wręczał rosyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych, Sazonowowi, niemiecką deklarację o wypowiedzeniu wojny. „Spadną na was przekleństwa narodów" — wykrzyknął Sazonow. „Bronimy naszego honoru" — odpowiedział ambasador niemiecki. „Wcale nie chodziło o wasz honor. Ale istnieje jeszcze boska sprawiedliwość". „To prawda" — i mamrocząc: „boska sprawiedliwość, boska sprawiedliwość" Pourtales zataczając się podszedł do okna, oparł się o nie l sierpnia: Berlin 121 i zaczął płakać. „A więc to jest koniec mojej misji" — rzekł, gdy odzyskał mowę. Sazonow poklepał go po ramieniu, obaj ucałowali się i Pourtales pokuśtykał do drzwi, które z trudnością zdołał otworzyć trzęsącą się ręką; wychodząc już wyszeptał: „Do widzenia, do widzenia". Ta wzruszająca scena zachowała się dla nas w formie notatki służbowej, sporządzonej przez Sazonowa, zaś artystyczne upiększenia pochodzą od ambasadora francuskiego Paleologue'a, zapewne na podstawie opowieści Sazonowa. Natomiast Pourtales raportował tylko, że trzykrotnie prosił o odpowiedź na ultimatum, a gdy Sazonow po trzykroć odpowiedział negatywnie — „wręczyłem mu notę zgodnie z instrukcją".30 Dlaczego musiała ona w ogóle zostać wręczona? Admirał von Tirpitz, minister marynarki wojennej, chciał tego dociec poprzedniej nocy, zanim jeszcze wypowiedzenie wojny zostało zredagowane. Opowiada on, że „powodowany bardziej instynktem niż rozumem" pragnął się dowiedzieć, dlaczego, skoro Niemcy nie miały zamiaru dokonać inwazji Rosji, konieczne było wypowiedzenie wojny, a tym samym przyjęcie na siebie odium strony napastniczej?31 Pytanie było szczególnie trafne, gdyż celem Niemiec miało być obarczenie winą za wywołanie wojny — Rosji, zarówno aby przekonać własnych obywateli, że walczą w samoobronie, jak i przede wszystkimi po to, by zmusić Włochy do wykonania zobowiązań wynikających z Trój przymierza.32 Włochy były zobowiązane przyłączyć się do sojuszników tylko w przypadku wojny defensywnej, a wobec istniejących już podejrzeń co do ich lojalności powszechnie uważano, że wymkną się przez każdy otwór, który się nadarzy. Bethmann bardzo niepokoił się tym problemem. Ostrzegł, że jeśli Austria będzie się upierała, by odrzucić którekolwiek lub wszystkie ustępstwa Serbii, to „przerzucenie na Rosję winy za europejską pożogę będzie prawie niemożliwe" i „postawi to nas w oczach naszego narodu w pozycji nie do utrzymania". Nikt go nie chciał słuchać. Jednak gdy nadszedł dzień mobilizacji, protokół niemiecki wymagał, aby wojna została wypowiedziana w sposób należyty. Według Tirpitza prawnicy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych obstawali, że z punktu widzenia prawa była to czynność konieczna. „Poza Niemcami — pisze patetycznie — nikt nie przywiązuje wagi do takich pomysłów". We Francji przywiązywanie wagi do takich spraw było o wiele poważniejsze, niż mógł się spodziewać. Rozdział 7 l SIERPNIA: PARYŻ I LONDYN l sierpnia: Paryż i Londyn 123 Polityką francuską rządził jeden podstawowy cel — na wypadek wojny mieć Anglię za swego sojusznika. Aby to zrealizować i pomóc swym przyjaciołom w Anglii w przezwyciężeniu inercji i oporów zarówno wśród członków gabinetu, jak i w narodzie, Francja musiała tak postępować, by było oczywiste i nie budzące żadnej wątpliwości, kto jest zaatakowanym, a kto atakującym. Sam fizyczny akt agresji i moralne odium zeń płynące musiały być wyraźnie przypisane Niemcom.1 Spodziewano się, że Niemcy odegrają tę rolę, lecz dla uniknięcia przypadku, że jakiś zbyt nerwowy patrol francuski lub straż graniczna przekroczy granicę, rząd francuski podjął krok ryzykowny i niezwykły. Trzydziestego lipca wydał rozkaz wycofania wojsk wzdłuż całej granicy od Szwajcarii aż do Luksemburga na odległość dziesięciu kilometrów.2 Wycofanie wojsk zaproponował premier, Renę Viviani, elokwentny mówca socjalistyczny, który wcześniej zajmował się przede wszystkim opieką społeczną i zagadnieniami pracy. Wśród polityków francuskich stanowił rzadkość. Został premierem, nie będąc nim nigdy przedtem, zaś teraz kierował także Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Stanowisko swoje piastował zaledwie od sześciu tygodni i właśnie poprzedniego dnia, 29 lipca, powrócił wraz z prezydentem Republiki, Poinca-rem, z oficjalnej wizyty w Rosji. Austria odczekała z wysłaniem ultimatum do Serbii do chwili, aż Viviani i Poincare byli już na morzu. Otrzy-mawszy wiadomość o tym ultimatum, francuski prezydent i premier odwołali przewidzianą programem wizytę w Kopenhadze i pośpieszyli do kraju. W Paryżu dowiedzieli się, że wojska niemieckie obsadzają stanowiska w odległości kilkuset metrów od granicy. Dotąd nie otrzymali jeszcze depesz o mobilizacji w Rosji i Austrii. Żywiono wciąż nadzieję na rozwiązanie negocjacyjne. Vivianiego „prześladował strach, że wojna może wybuchnąć od kępy drzew, od spotkania się dwóch patroli, od pogróżki... spojrzenia spode łba, brutalnego słowa, strzału".3 Aby zacho- wać najmniejszą bodaj szansę rozwiązania kryzysu bez wojny, a także by w wypadku jej wybuchu obnażyć agresora w sposób niewątpliwy, rząd postanowił wycofać wojska na odległość dziesięciu kilometrów. Rozkaz przekazano telegraficznie dowódcom korpusów, podając im jako uzasadnienie: „by zapewnić sobie współpracę naszego angielskiego sąsiada".4 Telegram informujący o tym Anglię oraz sam rozkaz zostały wysłane równocześnie. Manewr wycofania się, wykonany tuż przed przewidywaną inwazją, był kalkulowanym ryzykiem wojskowym, podjętym świadomie dla wywarcia skutku politycznego. Viviani powiedział, że podjął ryzyko „nie mające precedensu w historii", a mógł do tego dodać, jak Cyrano: „Ach, ale z drugiej strony cóż za gest!" Gorzkie było to zadanie prosić naczelnego wodza, wyszkolonego wyłącznie na doktrynie ofensywy, o wycofanie wojsk. Mogło to bowiem zdruzgotać generała Joffre'a, podobnie jak pierwsze doświadczenia wojenne omal nie zdruzgotały Moltkego, lecz generałowi Joffre'owi serce nie pękło. Od momentu powrotu prezydenta i premiera Joffre ponaglał rząd, aby ogłoszono mobilizację, a przynajmniej podjęto wstępne do niej kroki: odwołanie urlopów wojskowych, których na okres żniw udzielono wiele, oraz rozmieszczenie na granicy pełnego stanu wojsk. Zarzucał rząd raportami wywiadu o podjętych już przez Niemcy działaniach przedmobilizacyjnych.5 Autorytet jego groźnie ciążył nad świeżo powołanym rządem — dziesiątym w ciągu ostatnich pięciu lat (poprzedni przetrwał zaledwie trzy dni). Obecny gabinet był zadziwiająco przywódczy, uwzględniając fakt, że większość mocnych ludzi znajdowała się poza nim. Briand, Clemenceau, Caillaux — wszyscy poprzedni premierzy pozostawali w opozycji. Viviani był, jak sam wyznał, w stanie „przerażającego napięcia nerwowego",6 które zdaniem Messimy'ego, ponownie powołanego na stanowisko ministra wojny, „w sierpniu stało się stanem permanentnym".7 Minister marynarki, doktor Gauthier, lekarz wysunięty na to stanowisko, kiedy skandal polityczny spowodował zdjęcie jego poprzednika, był tak oszołomiony rozwojem wypadków, że „zapomniał" wydać jednostkom floty rozkazu, by zajęły stanowiska na kanale La Manche, i trzeba było go z miejsca zastąpić przez ministra oświecenia publicznego.8 W osobie prezydenta natomiast inteligencja, doświadczenie i zdolność podejmowania decyzji (choć nie władza konstytucyjna) — łączyły się w jedność. Poincare był prawnikiem i ekonomistą, członkiem Akademii, byłym ministrem, a w 1912 roku także premierem i ministrem spraw zagranicznych, zaś prezydentem Francji został wybrany w 1913 roku. Charakter rodzi władzę, szczególnie w godzinach kryzysu, toteż 124 Sierpniowe salwy nie mający doświadczenia rząd chętnie wspierał się na zdolnościach i silnej woli człowieka, będącego według konstytucji — zerem. Urodzony w Lotaryngii, Poincare pamiętał, że będąc dziesięcioletnim chłopcem oglądał długą linię spiczastych hełmów maszerujących przez Bar--le-Duc, jego rodzinne miasto.9 Niemcy przypisywali mu najbardziej wojownicze intencje, częściowo ze względu na to, że jako premier w okresie Agadiru zajął zdecydowaną postawę, częściowo dlatego, że będąc już prezydentem użył swego wpływu dla przeforsowania w 1913 roku ustawy o trzyletniej służbie wojskowej, wbrew gwałtownej opozycji socjalistów. To właśnie, a także jego oschłość, brak błyskotliwości i niewzruszoność, nie przydawały mu w kraju popularności. Rząd przegrał wybory, ustawa o trzyletniej służbie wojskowej była bliska uchylenia, narastały problemy z klasą robotniczą i z niezadowoleniem rolników; lipiec był gorący i parny, obfitował w dokuczliwe wichry i burze; zaś madame Caillaux, która zastrzeliła redaktora „Le Figaro", była sądzona o zabójstwo. Jej proces każdego dnia ujawniał nowe, kompromitujące nadużycia w finansach, prasie, sądownictwie i w rządzie. Pewnego dnia Francuzi obudzili się, znajdując sprawę madame Caillaux na drugiej stronie dzienników, z nagłym, przerażającym uczuciem, że Francja stoi w obliczu wojny. Od tej chwili w tym chyba najbardziej namiętnie rozpolitykowanym i kłótliwym narodzie jedno uczucie wzięło górę. Powracającym z Rosji Poincaremu i Vivianiemu w czasie ich przejazdu ulicami Paryża towarzyszył jeden, nieprzerwany, powtarzający się bez końca okrzyk: Vive la Francel10 Joffre zakomunikował rządowi, że jeśli nie otrzyma rozkazu umożliwiającego mu powołanie i przetransportowanie wojsk w sile pięciu korpusów oraz kawalerii dla obsadzenia granicy, to Niemcy „wejdą do Francji bez jednego wystrzału".11 Zgodził się na cofnięcie o dziesięć kilometrów wojsk, które już uprzednio zajęły pozycje na granicy, nie tyle z uległości wobec władzy cywilnej — był bowiem z natury mniej więcej tak samo uległy jak Juliusz Cezar — ile z pragnienia skoncentrowania całej mocy swej argumentacji na jednym problemie: obsady wojskiem w pełnym stanie. Rząd nadal był temu przeciwny, gdyż krzyżujące się telegramy z dyplomatycznymi propozycjami i kontrpropozycjami wciąż jeszcze mogły przynieść rozwiązanie. Toteż zgodził się jedynie pozwolić mu na „zubożoną wersję", to jest bez powołania rezerwistów. O godzinie 16.30 następnego dnia, 31 lipca, do Messimy'ego zatelefonował z Amsterdamu pewien zaprzyjaźniony z nim bankier, przekazując wiadomość o zarządzonym w Niemczech stanie Kriegesgefahr, co w godzinę później zostało oficjalnie potwierdzone z Berlina. Messimy l sierpnia: Paryż i Londyn 125 oświadczył Radzie Ministrów ze złością, że jest to une forme hypocrite de la mobilisation (obłudna formuła dla mobilizacji).12 Przyjaciel ten twierdził, że wojna jest pewna, a Niemcy są do niej przygotowane „od kajzera aż po ostatniego Fryca". W chwilę potem nadszedł telegram od Paula Cambona, ambasadora Francji w Londynie, informujący, że Anglia jest „bez zapału".13 W ciągu ostatnich szesnastu lat na tym stanowisku Cambon poświęcił każdy swój dzień jedynemu celowi — zapewnieniu Francji aktywnej pomocy Anglii, gdy nadejdzie po temu czas. Teraz zmuszony był telegrafować, że rząd brytyjski wydaje się oczekiwać jakiegoś nowego rozwoju wypadków i że, jak dotąd, „Wielka Brytania nie jest zainteresowana tym sporem". Joffre przybył z nowym memorandum o ruchach wojsk niemieckich i nalegał na ogłoszenie mobilizacji. Pozwolono mu wydać pełny „rozkaz osłonowy", lecz nic ponad to, gdyż właśnie nadeszła wiadomość o wysłaniu przez cara w ostatniej minucie apelu do kajzera. Rząd kontynuował posiedzenie, a Messimy tłumił gniew, niecierpliwiąc się z racji stosowania „procedury zielonego sukna", która wymagała, by każdy z ministrów wypowiedział się kolejno. O siódmej wieczorem baron von Schoen złożył jedenastą w ciągu ostatnich siedmiu dni wizytę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, doręczając niemiecką notę, domagającą się zdeklarowania Francji co do zamierzonego przez nią postępowania; oświadczył, że po odpowiedź zgłosi się o godzinie pierwszej następnego dnia. Rząd obradował nadal, dyskutując o zarządzeniach finansowych, zwołaniu parlamentu i ogłoszeniu „stanu oblężenia", podczas gdy cały Paryż czekał w napięciu. Doprowadzony tą nerwową atmosferą do szaleństwa, pewien młody człowiek strzelił z rewolweru przez szybę kawiarni, zabijając Jeana Jauresa, który jako przywódca Międzynarodówki Socjalistycznej i lider opozycji przeciw wprowadzeniu ustawy o trzyletniej służbie wojskowej był w oczach superpatriotów symbolem pacyfizmu. Z wiadomością tą wpadł o dziewiątej wieczór na salę obrad pobladły urzędnik. „Jaures zamordowany!" Wydarzenie to, brzemienne możliwością wybuchu walk wewnętrznych, wstrząsnęło rządem. W najbliższej perspektywie, u samego progu wojny, ujrzano barykady uliczne, zamieszki, a nawet rewoltę. Ministrowie wszczęli zażarty spór, czy sięgnąć po tak zwany CarnetB, czyli listę zawierającą nazwiska znanych agitatorów, anarchistów, pacyfistów i osób podejrzanych o szpiegostwo, którzy mieli być automatycznie aresztowani z chwilą ogłoszenia mobilizacji. Zarówno prefekt policji, jak i były premier Clemenceau zalecali ministrowi spraw wewnętrznych, Malvy'emu, aby wprowadził w życie Carnet B. Natomiast Viviani i inni członkowie rządu, chcąc utrzy- 126 Sierpniowe salwy mać jedność narodu, przeciwstawiali się temu twardo, obstając przy swym stanowisku. W rezultacie aresztowano kilku obcokrajowców, podejrzanych o szpiegostwo, lecz ani jednego Francuza. Na noc zarządzono pogotowie wojskowe na wypadek zaburzeń, lecz nazajutrz panował tylko głęboki żal i było spokojnie. Spośród 2501 osób, figurujących w spisie, osiemdziesiąt procent zgłosiło się później ochotniczo do wojska.14 Tej samej nocy, o drugiej nad ranem, prezydenta Poincare obudził Izwolski, niestrudzony ambasador rosyjski, który przedtem był niesłychanie aktywnym ministrem spraw zagranicznych. „Bardzo strapiony i podniecony" pragnął się dowiedzieć, „co obecnie uczyni Francja".15 Izwolski nie miał wątpliwości co do stanowiska Poincarego, lecz zarówno jego samego, jak i innych rosyjskich polityków prześladował strach, że gdy nadejdzie właściwy moment, parlament francuski, który nigdy nie został poinformowany o warunkach sojuszu wojskowego z Rosją, nie zgodzi się na jego ratyfikację. Klauzule sojuszu precyzyjnie określały, że Jeżeli Rosja zostanie zaatakowana przez Niemcy lub wspomaganą przez Niemcy Austrię, wówczas Francja użyje wszystkich będących w jej dyspozycji sił dla zaatakowania Niemiec". W chwili gdy Niemcy lub Austria zarządzą mobilizację, „Francja i Rosja, bez potrzeby jakichkolwiek poprzedzających uzgodnień, bezzwłocznie zmobilizują wszystkie swe siły i przetransportują je od razu jak najbliżej granicy... Siły te jak najszybciej rozpoczną pełne działania, tak aby Niemcy musiały walczyć jednocześnie na wschodzie i na zachodzie". Wydawałoby się, że klauzule te nie mogą budzić żadnych wątpliwości, lecz Izwolski już w 1912 roku zapytywał z niepokojem Poincarego, czy parlament francuski uzna to zobowiązanie. W Rosji władza cara jest absolutna, tak więc „Francja może nas być pewna", lecz „we Francji rząd bez zgody parlamentu jest bezsilny. Parlament nie zna tekstu sojuszu z 1892 roku... Jaką mamy gwarancję, że wasz parlament pójdzie w ślad za rządem?" „Jeśli Niemcy zaatakują" — odpowiedział wówczas Poincare — to parlament „bez żadnych wątpliwości" pójdzie za rządem.16 Teraz, w środku nocy, mając znowu przed sobą Izwolskiego, Poincare zapewnił, że rząd zbierze się w ciągu najbliższych godzin, by przygotować odpowiedź. W tym samym czasie rosyjski attache wojskowy w galowym dyplomatycznym stroju zjawił się w sypialni Messimy'ego, by zadać mu to samo pytanie. Messimy zadzwonił do premiera Vivia-niego, który mimo wyczerpania wydarzeniami tej nocy nie zdążył jeszcze położyć się do łóżka. „Dobry Boże — wybuchnął — ci Rosjanie są nie l sierpnia: Paryż i Londyn 127 tylko pijakami, ale jeszcze bardziej chyba cierpią na bezsenność" — i podniesionym głosem zalecił: Du calme, du calme et encore du cal-me\ (Spokój, spokój i jeszcze raz spokój!)17 Naciskany przez Rosjan o zdeklarowanie się, przez Joffre'a o ogłoszenie mobilizacji, zmuszony równocześnie do niepodejmowania działań ze względu na potrzebę wykazania Anglii, że Francja rozpocznie akcję jedynie w samoobronie, rząd francuski przekonał się, że spokój nie jest wcale sprawą łatwą. Nazajutrz, l sierpnia, o godzinie ósmej, Joffre przybył do Ministerstwa Wojny przy ulicy St. Dominique, by „w tonie patetycznym, tak kontrastującym z jego zwykłym spokojem", błagać Messimy'ego o wyjednanie zgody rządu na ogłoszenie mobilizacji. Jako ostatnią chwilę dla wydania tego rozkazu podał godzinę czwartą po południu, gdyż tylko wtedy można by go dostarczyć Poczcie Głównej na czas, aby telegraficzne rozesłanie na całą Francję mogło zapewnić rozpoczęcie mobilizacji o północy. Joffre wraz z Messimym udał się o godzinie dziewiątej na posiedzenie Rady Ministrów, gdzie przedłożył swe własne ultimatum. Każda dalsza dwudziestoczterogodzinna zwłoka w ogłoszeniu powszechnej mobilizacji będzie oznaczała utratę piętnastu do dwudziestu kilometrów terytorium i on, jako głównodowodzący, nie bierze na siebie takiej odpowiedzialności.18 Wyszedł pozostawiając rząd sam na sam z problemem. Poincare był za działaniem; Viviani, reprezentując tradycje antywojenne, wciąż jeszcze miał nadzieję, że czas przyniesie jakieś rozwiązanie. O godzinie jedenastej zadzwonił do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, polecając zorganizowanie spotkania z von Scho-enem, który przybył tam tymczasem, gnany własną niecierpliwością, o dwie godziny wcześniej, aby uzyskać odpowiedź na zapytanie Niemiec z poprzedniego dnia, czy Francja w wojnie rosyjsko-niemieckiej pozostanie neutralna. „Moje pytanie jest raczej naiwne — powiedział nieszczęśliwy ambasador — wiemy bowiem, że macie układ o sojuszu". Evidemment (oczywiście) — odpowiedział Viviani i podał odpowiedź słowami uprzednio uzgodnionymi z Poincarem: „Francja będzie postępowała zgodnie ze swymi interesami".19 Gdy Schoen odjechał, z pośpiechem przybył Izwolski przynosząc wiadomość o niemieckim ultimatum dla Rosji. Viviani powrócił na posiedzenie Rady Ministrów, gdzie w końcu zgodzono się na mobilizację. Rozkaz został podpisany i wręczony Messimy'emu, lecz Viviani, żywiący wciąż nadzieję, że rozwój wydarzeń może w ciągu najbliższych godzin przynieść jeszcze jakieś zbawcze rozwiązanie, obstawał, by Messimy przetrzymał go w kieszeni do godziny pół do czwartej. Potwierdzono równocześnie rozkaz wycofania wojsk na odległość dziesięciu kilometrów od granicy. Tego 128 n- ',!«'. Sierpniowe salwy samego wieczora Messimy telefonował osobiście do dowódców korpusów: „Z rozkazu prezydenta Republiki żadna jednostka armii, patrol, zwiad, czujka ani jakikolwiek inny pododdział nie ma prawa przesunąć się na wschód od wyznaczonej linii. Każdy, kto naruszy ten rozkaz, będzie oddany pod sąd wojenny".20 XX korpusowi, dowodzonemu przez generała Focha, dodano ostrzeżenie szczególne, otrzymano bowiem wiarygodny raport o zaobserwowaniu szwadronu jego kirasje-rów „nos w nos" ze szwadronem ułanów.21 Zgodnie z ustaleniem, o godzinie 15.30, generał Ebener ze sztabu Jof-fre'a w towarzystwie dwóch oficerów zgłosił się w Ministerstwie Wojny po rozkaz mobilizacyjny. Messimy wręczył go w dławiącym gardło milczeniu. „Świadomi olbrzymich i nieograniczonych skutków, które spowoduje ten mały skrawek papieru, wszyscy czterej poczuliśmy ściśnięcie serca". Podał rękę każdemu z trzech oficerów, którzy odsa-lutowali i pojechali na Pocztę Główną dla nadania rozkazu.22 Już o godzinie czwartej na murach Paryża ukazał się pierwszy plakat obwieszczający mobilizację. (Po dziś dzień, na rogu placu Zgody i ulicy Royale, zachowany jest pod szkłem jeden egzemplarz tego obwieszczenia). W Armenonville, miejscu spotkań haut-monde (wyższych sfer) w Lasku Bulońskim, nagle przerwano tańcującą herbatkę; przed orkiestrę wyszedł kierownik lokalu, uciszył ją i obwieścił: „Zarządzono mobilizację. Zaczyna się o północy. Grajcie Marsyliankę". W mieście ulice były już opustoszałe, gdyż pojazdy zarekwirowało Ministerstwo Wojny. Grupy rezerwistów z tobołkami i pożegnalnymi bukietami kwiatów maszerowały w kierunku Dworca Wschodniego, a ludność cywilna żegnała ich machając i wiwatując. Jedna z grup zatrzymała się na placu Zgody, aby złożyć kwiaty u stóp czarno udrapowanego pomnika Stras-burga. Tłum szlochał i krzyczał: Vive l'Alsace\ (Niech żyje Alzacja!) Następnie zerwano z pomnika żałobną krepę, którą był owinięty od 1870 roku.23 Orkiestry w restauracjach grały hymny narodowe Francji, Rosji i Anglii. Ktoś zrobił przy tym uwagę: „I pomyśleć, że wszystkie grane są przez Węgrów!" 24 Słysząc swój hymn narodowy, wyrażający jakby nadzieję, Anglicy wmieszani w tłum poczuli się jakoś nieswojo, najbardziej zaś sir Francis Bertie, rumiany, pulchny ambasador brytyjski. Widziano go, jak wchodził do gmachu Ministerstwa Spraw Zagranicznych na Quai d'Orsay, odziany w popielaty tużurek i szary cylinder, z przeciwsłonecznym zielonym parasolem w ręku. Sir Francis czuł się „zażenowany i zawstydzony". Kazał zamknąć bramy ambasady, ponieważ, jak zanotował w swym pamiętniku, „chociaż dzisiaj słyszy się Vive 1'Angleterre (Niech żyje Anglia), jutro może być Pertide Albion (Perfidny Albion)".25 l sierpnia: Paryż i Londyn 129 Myśl ta ciążyła w pewnym pokoju w Londynie, w którym niski, bia-łobrody ambasador Cambon stawiał czoło sir Edwardowi Greyowi. Gdy Grey powiedział, że należy czekać na „dalszy rozwój wypadków", gdyż spór pomiędzy Rosją a Austrią i Niemcami dotyczy spraw, które Wielkiej Brytanii „nie interesują", Cambon pozwolił, by błysk gniewu przeniknął przez jego nieskazitelny takt i wytworną godność. „Czy Anglia zamierza czekać z interwencją, aż nastąpi inwazja na terytorium Francji?" — zapytał i dodał, że jeżeli tak, to jej pomoc może być „bardzo spóźniona".26 Zaciśnięte usta i romański nos Greya również kryły udręczenie. Był głęboko przekonany, że interes Anglii wymaga, by udzieliła ona Francji pomocy. W rzeczywistości był nawet gotów do złożenia rezygnacji, gdyby Anglia tego nie uczyniła.27 Uważał, że nadchodzące wypadki wciągną Anglię w wojnę, lecz w chwili obecnej nie mógł Cambonowi nic oficjalnie powiedzieć. Nie skorzystał również z możliwości prywatnej rozmowy. Jego sposób bycia, krzepiący dla społeczeństwa angielskiego, dla którego był uosobieniem małomównego, mocnego człowieka, jego zagranicznym kolegom wydawał się „lodowaty".28 Zdobył się jedynie na wyrażenie marginesowej myśli, tkwiącej zresztą w umysłach bardzo wielu, że „czynnikiem tym może stać się neutralność Belgii". Byłby to rozwój wypadków, którego Grey i nie tylko on sam oczekiwał. Kłopotliwe położenie Wielkiej Brytanii wynikało z rozdwojenia stanowisk, zarówno w rządzie, jak i wewnątrz dwu partii. W wyniku rozłamu, wywodzącego się od wojny burskiej, rząd podzielił się na „liberalnych imperialistów", reprezentowanych przez Asquitha, Greya, Haldane'a i Churchilla, oraz na „małych englanderów" *, reprezentowanych przez całą resztę. Oni właśnie, będąc dziedzicami Gladstone'a, podobnie jak ich zmarły przywódca żywili głęboką podejrzliwość wobec zagranicznych pułapek i zagmatwań i za jedyne właściwe działanie w sferze spraw zagranicznych uznawali udzielanie pomocy narodom ciemiężonym, co z drugiej strony traktowano jako uciążliwą zawadę dla istotnie ważnych problemów, takich jak „Reforma" **, „Wolny Handel", „Home Rule" i „Weto Izby Lordów"***. Skłonni oni byli do widzenia we Francji dekadenckiego i lekkomyślnego pasikonika, Niemcy zaś pragnęliby uważać za przedsiębiorczą, godną szacunku * Zwolennicy polityki antykolonialnej. ** Reform Bills — akty ustawodawcze rozszerzające prawa głosowania do parlamentu. *** Debata parlamentarna nad udzieleniem praw samorządowych Irlandii i odebraniem Izbie Lordów prawa weta zajmowała najwięcej uwagi rządu liberałów. 9 — Sierpniowe salwy 130 Sierpniowe salwy mrówkę, gdyby im tego poglądu nie mąciło pozerstwo oraz butne pokrzykiwania kajzera i pangermańskich militarystów. Nigdy nie udzieliliby poparcia wojnie na rzecz Francji, lecz naruszenie neutralności Belgii, kraju „małego", który zwróciłby się z prawnie uzasadnioną prośbą o brytyjską opiekę i pomoc, mogło zmienić całe zagadnienie. Z drugiej zaś strony ugrupowanie Greya w Radzie Ministrów wraz z torysami podzielało zasadnicze przekonanie, że brytyjski interes narodowy wiąże się nierozłącznie z utrzymaniem potęgi Francji. Tezę tę uzasadnił naj dosadniej sam Grey w cudownie beznamiętnych słowach: „Gdyby Niemcy zdominowały kontynent, byłoby to równie nieprzyjemne dla nas, jak i dla innych, ponieważ zapewne znaleźlibyśmy się w izolacji".29 W tej epickiej sentencji zawiera się cały sens brytyjskiej polityki. Wynika z niej także świadomość, że gdyby rzucono wyzwanie, Anglia musiałaby walczyć, aby zapobiec tej „nieprzyjemnej" sytuacji. Grey nie mógł jednak tego oficjalnie powiedzieć bez sprowokowania rozłamu zarówno w rządzie, jak i w narodzie, a to byłoby fatalne dla wszelkiego wysiłku wojennego i to jeszcze przed jego rozpoczęciem. Wielka Brytania jako jedyny kraj w Europie nie posiadała obowiązkowej służby wojskowej. W wypadku wojny byłaby uzależniona od zaciągu ochotniczego. Ustąpienie z rządu w wyniku sporu na temat wojny oznaczałoby utworzenie partii antywojennej, kierowanej przez dysydentów, z katastrofalnym skutkiem dla werbunku do wojska. Dla Francji podstawowym celem było przystąpienie do wojny z Wielką Brytanią jako sojusznikiem; dla Wielkiej Brytanii warunkiem koniecznym przystąpienia do wojny było zapewnienie jedności w rządzie. Oto co było kamieniem probierczym problemu. Podczas posiedzenia Rady Ministrów frakcja przeciwna interwencji okazała się silna. Jej przywódca, lord Morley, dawny przyjaciel i biograf Gladstone'a, uważał, że może liczyć na „ośmiu lub dziewięciu, którzy zapewne zgadzają się z nami". Przeciwko nim otwarcie występowali: Churchill z „demoniczną energią" oraz Grey ,,z pełną zaciętości prostotą". Z dyskusji w Radzie Ministrów wynikało niezbicie, że dla Morleya neutralność Belgii była kwestią „wtórną wobec problemu naszej neutralności w wojnie między Niemcami i Francją".30 Dla Greya równie jasne było, że tylko pogwałcenie neutralności Belgii przekonałoby ugrupowanie antywojenne o niemieckim zagrożeniu i o konieczności przystąpienia do wojny w interesie narodowym. Pierwszego sierpnia rozłam stał się widoczny i rozszerzał się tak w rządzie, jak i w parlamencie. Tego dnia dwunastu spośród osiemnastu członków Rady Ministrów wypowiedziało się przeciw udzieleniu Francji zapewnienia pomocy na wypadek wojny. Tegoż popołudnia w ku- 1 sierpnia: Paryż i Londyn 131 luarach Izby Gmin konwentykiel posłów liberalnych głosował stosunkiem 19 do 4 (chociaż wielu z nich wstrzymało się od głosowania) za wnioskiem o konieczności zachowania neutralności Anglii, „cokolwiek stałoby się w Belgii lub gdzie indziej".31 Tego też tygodnia „Punch" opublikował „wierszyk napisany dla przedstawienia poglądu przeciętnego brytyjskiego patrioty": Czemu miałbym przyjąć twą walki zasadę, Za sprawę, co mnie nie obchodzi wcale?... Będą mnie wpychać w bijatyki jakieś, Gdzie bądź, po całej europejskiej mapie, W zupełnie obcą wojnę wciągniętego. Bo Entente właśnie stworzono dlatego.32 Przeciętny patriota całkowicie już wyczerpał zwykłą dozę podniecenia i oburzenia w czasie trwającego wówczas kryzysu irlandzkiego. „Bunt w Curragh" był angielskim odpowiednikiem afery madame Cail-laux. W wyniku uchwalenia Ustawy o Samorządzie Irlandzkim (Home Rule Bill) Ulster zagroził zbrojną rebelią w razie przyznania autonomii Irlandii, a wojska angielskie stacjonujące w Curragh odmówiły skierowania broni przeciw ulsterskim lojalistom. Generał Gough, dowódca w Curragh, podał się do dymisji wraz ze wszystkimi swymi oficerami, następnie zaś złożył rezygnację sir John French, szef Sztabu Generalnego, a w ślad za nim minister wojny, pułkownik John Seeley, następca Haldane'a. W armii wrzało, rozruchy i schizma szerzyły się w kraju, a Konferencja Pałacowa przywódców partyjnych z królem nie dała żadnego rezultatu. Lloyd George przebąkiwał złowieszczo o „najpoważniejszym problemie, jaki powstał w tym kraju od czasu Stuartów".33 Padały słowa: „wojna domowa", „rebelia", a pewna przezorna i zapobiegliwa firma niemiecka wysłała do Ulsteru ładunek, składający się z czterdziestu tysięcy karabinów i jednego miliona sztuk naboi.34 Wakowało stanowisko ministra wojny, a jego urząd przejął premier Asquith, który miał mało czasu, a jeszcze mniej upodobania do podobnych spraw. Asquith miał natomiast wyjątkowo aktywnego pierwszego lorda Admiralicji. Gdy Winston Churchill wyczuwał bitwę z oddali, przypominał rumaka bojowego z biblijnej księgi Hioba, który „drwi z trwogi i nie lęka się ani nie ustępuje przed mieczem", lecz „wśród zgiełku i hałasu pochłania przestrzeń i na głos trąby nie ustoi spokojnie. Ilekroć zagrzmi trąba, zarży: Ihaaa!" * Był on jedynym ministrem mającym całkowicie * Księga Hioba, rozdział 39, wiersze 22,24 i 25. Biblia, wyd. Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego, przekład polski Warszawa 1975. 132 Sierpniowe salwy jasny pogląd na to, co powinna uczynić Wielka Brytania, i bez najmniejszych wahań postępował zgodnie z tym poglądem. 26 lipca, gdy Austria odrzuciła odpowiedź Serbii, a więc na dziesięć dni przed podjęciem decyzji przez jego własny rząd, Churchill wydał rozkaz o przełomowym znaczeniu. Tego właśnie dnia, 26 lipca, brytyjska flota kończyła nie mającą nic wspólnego z kryzysem próbną mobilizację i manewry z pełną obsadą załóg na stanie wojennym. Następnego dnia o siódmej rano eskadry okrętów miały się rozproszyć. Jedne miały wyjść na pełne morze dla kontynuowania ćwiczeń, inne — udać się do portów macierzystych, gdzie część załogi miała być zdjęta i skierowana do dalszego szkolenia na lądzie. Niektóre zaś okręty miały iść do stoczni w celu przeprowadzenia remontów. Pierwszy lord admiralicji zapamiętał niedzielę 26 lipca jako „bardzo piękny dzień". Gdy dowiedział się o nowinach z Austrii, postanowił tak się zabezpieczyć, „aby rozwój akcji dyplomatycznych nie zaskoczył marynarki wojennej w jej doraźnym rozmieszczeniu i aby Wielka Flota zdążyła znaleźć się w swojej bazie wojennej, zanim Niemcy dowiedzą się, czy przystępujemy do wojny, czy też nie. A przeto, jeśli to będzie możliwe, zanim sami podejmiemy decyzję" (spacja pochodzi od Churchilla). Po konsultacji z pierwszym lordem morskim, księciem Louisem Battenbergiem *, wydał flocie rozkaz, aby się nie rozpraszała. Dopiero wtedy poinformował Greya o tym, co uczynił, i za jego zgodą przekazał prasie komunikat o rozkazie Admiralicji, uważając, że wiadomość ta może wywrzeć „otrzeźwiający wpływ na Berlin i Wiedeń".35 Skoncentrowanie floty w jednym miejscu nie wystarczało. Trzeba było doprowadzić ją do „Bazy Wojennej", co Churchill zaznaczył wielkimi literami. Podstawowym zadaniem floty, jak orzekł admirał Ma-han, odpowiednik Clausewitza w dziedzinie strategii morskiej, było „samo jej istnienie". W wypadku wojny flota brytyjska, od której zależało życie wyspiarskiego narodu, miała za zadanie: ustanowić i utrzymać panowanie nad morskimi szlakami handlowymi; strzec Wysp Brytyjskich przed inwazją; ochraniać Kanał i wybrzeże francuskie dla wykonania zobowiązań wynikających z paktu zawartego z Francją. Musiała przy tym być skoncentrowana w sile dostatecznej, aby odnieść zwycięstwo w każdym starciu, gdyby flota niemiecka dążyła do bitwy. A nade wszystko musiała się strzec przed nową i groźną bronią, o nie * Pierwszy lord Admiralicji — minister marynarki; pierwszy lord morski (First Sea Lord) — naczelny dowódca sił morskich; Louis Battenberg, pochodzący z niemieckiej książęcej rodziny, otrzymał tytuł markiza Milford Haven, ożenił się z wnuczką królowej Wiktorii, a w toku I wojny światowej zmienił nazwisko na Mountbatten. l sierpnia: Paryż i Londyn 133 znanym dotychczas potencjale — torpedą. Strach przed nagłym, przeprowadzonym bez uprzedzenia atakiem torpedowym prześladował Admiralicję. Dwudziestego ósmego lipca Churchill wydał flocie rozkaz skierowania się do morskiej bazy wojennej w Scapa Flow, znajdującej się daleko na północy, na krańcu spowitych w mgłę Orkadów na Morzu Północnym. Flota wyszła z Portland 29 lipca i z zapadnięciem zmroku osiemnastomilowa kolumna okrętów wojennych przepłynęła cieśninę Dover i zmieniając kurs na północny, podążyła na rendez- vous nie tyle ze sławą, co z roztropnością. „Niespodziewany atak torpedowy — napisał pierwszy lord — był tym koszmarem, który w każdym razie zniknął raz na zawsze". Po przygotowaniu floty do akcji Churchill skierował nadmiar swej energii na przygotowanie kraju, będąc w pełni przeświadczony o konieczności pośpiechu. 29 lipca nakłonił Asquitha do wydania zgody na wysłanie „telegramu ostrzegawczego", ustalonego sygnału Ministerstwa Wojny i Admiralicji, rozpoczynającego „okres przezorności". Chociaż dawał on mniejszy zakres uprawnień niż Kriegesgefahr lub francuski „stan oblężenia", który wprowadzał nieledwie prawa „stanu wyjątkowego", niemniej jednak „okres przezorności" opisywano jako instytucję prawną „wymyśloną przez geniusza... ponieważ pozwalał na podejmowanie pewnych działań jedynie na podstawie ipso dixit ministra wojny, bez potrzeby odwoływania się do Rady Ministrów... i to wtedy, gdy liczył się tylko czas".36 Czas naglił niestrudzonego Churchilla, który spodziewając się roz-padnięcia gabinetu liberałów rozpoczął rokowania ze swą dawną partią — torysami. Premierowi, który usilnie starał się utrzymać jedność rządu, koncepcja koalicji nie przypadła wcale do smaku. Nikt nie spodziewał się, by w wypadku wojny siedemdziesięciosześcioletni lord Morley pozostał w rządzie. Jednak nie Morley, lecz znacznie bardziej od niego krzepki minister skarbu, Lloyd George, był osobą kluczową, na której utracenie rząd nie mógł sobie pozwolić, zarówno ze względu na zdolności wykazane przez niego na piastowanych stanowiskach, jak i wpływ wywierany na wyborców. Bystry, ambitny, urzekający swą walijską elokwencją mówca, Lloyd George skłaniał się ku ugrupowaniu pokojowemu, lecz mógł zwrócić się w każdą stronę. Doznał ostatnio porażek w zabieganiu o popularność publiczną. Dostrzegł nowego konkurenta w rywalizacji o przywództwo partyjne. Przywódca ten wyrastał w osobie, którą lord Morley określił mianem: „ten wspaniały kondotier z Admiralicji". Niektórzy z kolegów Lloyda George'a sądzili, że mógł on także dojrzeć korzyść polityczną w „zagraniu kartą po- r 134 Sierpniowe salwy l sierpnia: Paryż i Londyn 135 kojową" przeciw Churchillowi. Z tym wszystkim był on niejasną i niebezpieczną postacią w grze.37 Asquith, który nie miał zamiaru wprowadzić do wojny narodu poróżnionego, z przyprawiającą o ból cierpliwością trwał w oczekiwaniu na wydarzenia, które mogłyby przekonać ugrupowania pokojowe. Jest już tylko kwestią godzin — zanotował w typowy dlań beznamiętny sposób w dzienniku pod datą 31 lipca — „czy mamy przystąpić, czy też pozostać na uboczu. Oczywiście wszyscy pragną pozostać na uboczu".38 Mniej bierna postawa Greya omal nie doprowadziła do wybuchu w czasie posiedzenia Rady Ministrów w dniu 31 lipca. Oświadczył tam, że polityka Niemiec jest polityką „agresora europejskiego tak niegodziwego jak Napoleon" (imię, które dla Anglików posiada tylko jeden wydźwięk). Stwierdził też, że nadszedł czas, kiedy nie można już na później odkładać decyzji, czy podtrzymać Entente, czy ochraniać neutralność. Dodał, że gdyby wybrano neutralność, nie jest on tym, który by mógł realizować taką politykę. Zawarta w tym groźba rezygnacji odbiła się takim echem, jakby rzeczywiście została wypowiedziana.39 „Wydawało się, że członkowie gabinetu jakby westchnęli z ulgą" — zanotował jeden z obecnych — po czym na dłuższą chwilę zapadło „zapierające dech milczenie".40 Ministrowie patrzyli jeden na drugiego, zdając sobie nagle sprawę, że dalsza ich egzystencja jako rządu stoi obecnie pod znakiem zapytania. Posiedzenie odroczono bez podejmowania decyzji. Tego piątku, w przeddzień długiego weekendu z okazji sierpniowego święta bankowego *, giełda została zamknięta już o dziesiątej rano wskutek narastającej fali paniki finansowej, która rozpoczęła się w Nowym Jorku z chwilą, gdy Austria wypowiedziała wojnę Serbii. Fala ta spowodowała zamykanie giełd w całej Europie. City drżało, przepowiadając zagładę i załamanie się międzynarodowych obrotów handlowych. Według Lloyda George'a, businessmeni i bankierzy byli „przerażeni" na myśl o wojnie, która spowodowałaby „zawalenie się całego systemu kredytowego wraz z Londynem jako jego centrum". Gubernator Banku Anglii mimo soboty zgłosił się do Lloyda George'a oświadczając, że „City zdecydowanie przeciwstawia się naszemu przystąpieniu do wojny".41 Jeszcze w ten sam piątek przywódcy torysów zostali wyłowieni ze swych wiejskich siedzib i ściągnięci do Londynu w celu przedyskutowania kryzysu.42 Działał tu Henry Wilson — serce, umysł, duch, krę- * W Anglii dniem wolnym od pracy jest tzw. Bank Holiday, przypadający na jeden z poniedziałków sierpnia. >; ........... gosłup i nogi anglo-francuskich „konwersacji" wojskowych, który biegając od jednego do drugiego prosił, nakłaniał i tłumaczył, jakim wstydem okryłaby się Wielka Brytania, gdyby niezdecydowani liberałowie obecnie się wycofali. „Konwersacje" były uzgodnionym eufemizmem na oznaczenie wspólnych planów sztabów generalnych. Ustalona przez Haldane'a formuła „bez zobowiązań", która usunęła wątpliwości Camp-bella-Bannermana i która została następnie odrzucona przez lorda Eshera, a w 1912 roku znowu użyta przez Greya w jego liście do Cambo-na — wyrażała wciąż oficjalne stanowisko, mimo że nie miała już sensu. Dawniej też miała go bardzo mało. Skoro, jak słusznie stwierdził Clausewitz, wojna jest kontynuacją polityki państwa, to są nią także plany wojenne. Anglo- francuskie plany wojskowe, wypracowane w szczegółach w ciągu dziewięciu lat, nie były zabawą ani ćwiczeniami wyobraźni czy zadaniami na papierze dla zaabsorbowania umysłów wojskowych strategów, po to, by nie wyrządzili komuś jakiejś krzywdy. Były one albo kontynuowaniem polityki, albo niczym. Nie różniły się od ustaleń przyjętych przez Francję i Rosję lub też Niemcy i Austrię, z wyjątkiem później stworzonej fikcji prawnej, że nie „zobowiązują" Wielkiej Brytanii do akcji. Niechętni takiej polityce członkowie rządu i parlamentu zamykali po prostu oczy i wprawiali się w stan hipnozy, chcąc wierzyć w fikcję. Ambasador Cambon, składając wizytę przywódcom opozycji po swej bolesnej rozmowie z Greyem, porzucił zupełnie takt dyplomatyczny. „Wszystkie nasze plany są opracowane wspólnie. Nasze sztaby generalne konsultowały je z sobą. Znacie wszystkie nasze harmonogramy i stan przygotowań. Spójrzcie na naszą flotę. W wyniku obustronnych uzgodnień znajduje się ona w całości na Morzu Śródziemnym, przez co nasze północne wybrzeże jest otwarte dla nieprzyjaciela. Zostawiliście nas tam bez żadnej obrony!" Powiedział, że jeżeli Anglia nie przystąpi do wojny, Francja nigdy jej tego nie wybaczy, i zakończył okrzykiem pełnym goryczy: Et 1'honneur? Est-ce-que 1'Angleterre comprend ce que c'est 1'honneur? (A honor? Czy Anglia rozumie, co to jest honor?).43 Honor dla różnych oczu różne przywdziewa szaty i Grey wiedział, że aby ugrupowanie pokojowe zechciało go dostrzec, musiałby odziać się w belgijski kaftan. Tego samego popołudnia wysłał dwa telegramy, zwracając się do Francji i Niemiec o złożenie formalnego zapewnienia, że będą respektowały belgijską neutralność „tak długo, aż nie zostanie ona pogwałcona przez inne mocarstwo".44 W godzinę po otrzymaniu telegramu, a więc późnym wieczorem 31 lipca, Francja odpowiedziała twierdząco. Z Niemiec nie nadeszła żadna odpowiedź. Nazajutrz, tj. l sierpnia, podniesiono tę kwestię na posiedzeniu ga- 136 -•>r»nt» Sierpniowe salwy binetu. Lloyd George wodził palcem po mapie, w miejscu, które —jak sądził — będzie drogą przemarszu przez Belgię, w poprzek najbliższego narożnika, najkrótszą prostą linią do Paryża. W takich okolicznościach byłoby to tylko „niewielkie pogwałcenie" — powiedział.45 Gdy Churchill poprosił o zgodę na zmobilizowanie floty, czyli na powołanie całej rezerwy marynarki wojennej, gabinet „po ostrej dyskusji" odmówił. Gdy Grey zwrócił się o upoważnienie na zrealizowanie obietnic udzielonych flocie francuskiej, lord Morley, John Burns, sir John Simon i Lewis Harcourt zgłosili rezygnację. Po mieście krążyły pogłoski na temat zapasów staczanych w ostatniej chwili przez kajzera z carem oraz licznych niemieckich not wypowiadających wojnę. Grey opuścił posiedzenie, by telefonicznie porozumieć się z Lichnowskym — i być źle zrozumianym, a tym samym stać się niechcący przyczyną spustoszeń w sercu generała Moltke. Widział się również z Cambonem i oświadczył mu, że „Francja musi obecnie podjąć decyzję samodzielnie; nie może liczyć na pomoc, której w tej chwili nie jesteśmy w stanie jej zapewnić".46 Wrócił na posiedzenie gabinetu, podczas gdy blady, rozdygotany Cam-bon padł na fotel w pokoju swego starego przyjaciela, sir Arthura Ni-colsona, stałego podsekretarza stanu, mówiąc: Us vont nous lacher (Oni nas porzucą).47 Na zapytanie redaktora „The Times", pragnącego dowiedzieć się, co ma zamiar teraz uczynić, odpowiedział: „Będę czekał, by się przekonać, czy słowo «honor» ma być wymazane z angielskiego słownika". Na posiedzeniu gabinetu nikt nie chciał palić za sobą mostów. Rozpowszechniano pogłoski o dymisjach, choć ich nie składano. Asquith siedział w dalszym ciągu sztywno, mówił mało i czekał na rozwój wypadków, podczas gdy ten dzień krzyżujących się telegramów i szalonych napięć dobiegał końca. Tego wieczora Moltke odmówił skierowania armii na wschód, kompania porucznika Feldmanna zajmowała właśnie miejscowość Trois Vierges w Luksemburgu, Messimy telefonicznie potwierdzał rozkaz wycofania wojsk na dziesięć kilometrów od granicy, a pierwszy lord podejmował w Admiralicji przyjaciół z opozycji, wśród nich przyszłych lordów: Beaverbrooka i Birkenheada. By się czymś zająć dla zmniejszenia napięcia, po obiedzie grano w brydża. W czasie tej gry wszedł woźny, przynosząc czerwoną skrzynkę służącą do ekspedycji tajnych dokumentów. Przez przypadek była to skrzynka największego formatu. Churchill wyciągnął kluczyk z kieszeni, otworzył skrzynkę, wyjął znajdującą się w niej pojedynczą kartkę papieru i przeczytał jedyną wydrukowaną na niej linijkę tekstu: „Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji". Poinformował o tym swoich gości, zdjął smo- 1 sierpnia: Paryż i Londyn 137 king i „wyszedł szybko, jak człowiek, który śpieszy do dobrze znanego mu zajęcia".48 Churchill udał się pieszo na Downing Street przecinając plac przed budynkiem Konnej Gwardii, wszedł tam furtką ogrodową i na piętrze zastał premiera w towarzystwie Greya, Haldane'a — obecnie lorda kanclerza — i lorda Crewe, ministra do spraw Indii. Powiedział im, że zamierza „zmobilizować flotę natychmiast, bez względu na decyzję rządu". Asquith nie wyrzekł ani słowa, lecz Churchillowi wydawało się, że wygląda „na dość zadowolonego". Za wychodzącym Churchil-lem podążył Grey, który mu powiedział: „Uczyniłem właśnie rzecz bardzo ważną. Oświadczyłem Cambonowi, że nie dopuścimy, by flota niemiecka weszła do Kanału". Tak przynajmniej zrozumiał go Churchill, znający niebezpieczeństwa wymiany słownej z Greyem. Oznaczało to, że flota jest już teraz zaangażowana. Czy Grey istotnie powiedział, że udzielił obietnicy, czy — jak historycy zdecydowali później — zamierzał jej udzielić następnego dnia, nie ma właściwie znaczenia dla sprawy. Jakkolwiek by bowiem było, potwierdzałoby to tylko podjętą już przez Churchilla decyzję. Powrócił on do Admiralicji i „natychmiast wydał rozkaz mobilizacji". Zarówno jego rozkaz, jak i obietnica Greya — realizacji paktu morskiego z Francją — były sprzeczne z opinią większości członków Rady Ministrów. Następnego dnia gabinet musiał zatwierdzić te decyzje lub rozpaść się, a do tego czasu, jak Grey się spodziewał, w Belgii nastąpi ów „rozwój wypadków". Czuł, tak jak i Francja, iż może liczyć na Niemców, że oni się już o to postarają. r Rozdział 8 ULTIMATUM W BRUKSELI W sejfie von Below-Salesky'ego, niemieckiego ministra pełnomocnego w Brukseli, leżała zalakowana koperta przywieziona 29 lipca przez specjalnego kuriera dyplomatycznego z Berlina, wraz z poleceniem: „Nie otwierać aż do nadejścia instrukcji telegraficznej". W niedzielę 2 sierpnia Below otrzymał telegraficzne polecenie natychmiastowego otwarcia koperty i doręczenia zawartej w niej noty przed godziną ósmą wieczorem. Miał się przy tym starać, by na rządzie belgijskim wywrzeć „wrażenie, że wszystkie instrukcje dotyczące tej sprawy otrzymał pan dzisiaj po raz pierwszy". Miał też zażądać odpowiedzi Belgów w terminie dwunastu godzin i przetelegrafować ją do Berlina „możliwie najszybciej", a także „wysłać ją natychmiast samochodem do generała von Emmicha do Union Hotel w Aachen". Aachen, czyli Akwizgran, a po francusku Aix-la-Chapelle, było najbliżej od Liege położonym niemieckim miastem, wschodnim wejściem do Belgii.1 Minister von Below, trzymający się prosto kawaler ze spiczastym czarnym wąsem i z nieodstępnym nefrytowym ustnikiem do papierosów, objął swe stanowisko w Belgii z początkiem 1914 roku. Gdy goście przychodzący do poselstwa niemieckiego zapytywali go o leżącą na biurku, przedziurawioną przez kulę srebrną popielniczkę, śmiejąc się odpowiadał: „Jestem złowróżbnym ptakiem. Gdy byłem na placówce w Turcji, mieli tam rewolucję. Gdy byłem w Chinach, był bunt bokserów. Jeden ze strzałów przez okno zrobił tę właśnie dziurę".2 Delikatnie unosił papieros do warg szerokim i eleganckim gestem i dodawał: „Ale teraz odpoczywam. Nic nie stanie się nigdy w Brukseli". " Lecz od chwili nadejścia zalakowanej koperty nie miał już zaznać odpoczynku. W południe l sierpnia przyjął barona de Bassompierre, podsekretarza stanu w belgijskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który powiedział mu, że wieczorne wydania gazet zamierzają opublikować odpowiedź Francji na zapytanie Greya, w której obiecuje ona respektowanie neutralności belgijskiej. Bassompierre sugerował, Ultimatum w Brukseli 139 aby w razie braku podobnej odpowiedzi niemieckiej pan von Below zechciał może złożyć własne oświadczenie. Below nie posiadał na to upoważnienia z Berlina. Uciekając się do dyplomatycznego manewru, zagłębił się w fotelu i z oczyma utkwionymi w sufit, za zasłoną papierosowego dymu powtórzył słowo po słowie wszystko, co mu właśnie Bassompierre powiedział, tak jakby powtórnie przegrywał płytę gramofonową. Powstając z fotela zapewnił swego gościa, że „ze strony Niemiec Belgia nie musi się niczego obawiać", i zakończył spotkanie.3 Następnego dnia powtórzył to zapewnienie ministrowi spraw zagranicznych, panu Davignon, który, obudzony o szóstej rano wiadomością o inwazji niemieckiej na Luksemburg, prosił o wyjaśnienie. Po powrocie do poselstwa uspokoił prasę, która rozpoczęła już wrzawę, zręcznym wyrażeniem, które później było szeroko cytowane: „Dach waszego sąsiada może stanąć w ogniu, lecz wasz własny dom będzie bezpieczny".4 Wielu Belgów ze sfer zarówno oficjalnych, jak i prywatnych skłaniało się do dania mu wiary, jedni ze względu na swe progermańskie sympatie, inni z racji pobożnych życzeń, jeszcze zaś inni na skutek zwykłego zaufania w dobrą wiarę międzynarodowych gwarantów neutralności Belgii. W ciągu siedemdziesięciu pięciu lat gwarantowanej niepodległości mieszkańcy jej przeżywali najdłuższy, nieprzerwany w całej swej historii okres pokoju. Terytorium Belgii było szlakiem wojennym od czasu, gdy Cezar walczył ze starożytnymi mieszkańcami tego kraju. Właśnie w Belgii Karol Zuchwały Burgundzki i król Francji Ludwik XI walczyli ze sobą długo i zawzięcie; tu pustoszyła Niderlandy Hiszpania; tutaj Marlborough zwyciężył Francuzów „w niezwykle morderczej bitwie" pod Malplaquet; tu Napoleon spotkał się z Wellingtonem pod Waterloo; tu lud powstawał przeciw każdemu władcy: burgundzkie-mu, francuskiemu, hiszpańskiemu, habsburskiemu czy holenderskiemu, aż do ostatecznej rewolty przeciw domowi orańskiemu w 1830 roku. Wówczas pod berłem Leopolda sasko-coburgckiego (wuja po kądzieli królowej Wiktorii) jako króla wytworzył się naród i doszedł do dobrobytu, zużywając swą energię na bratobójcze walki pomiędzy Flamandami i Walonami, katolikami i protestantami, na dysputy o socjalizmie, o francuskiej i flamandzkiej dwujęzyczności, z gorącą nadzieją, że sąsiedzi pozostawią go w spokoju, aby mógł kontynuować swe miłe zajęcia. Król, premier i szef sztabu nie mogli dłużej podzielać tej powszechnej ufności, lecz w opracowaniu planów odparcia ataku przeszkadzały im zarówno obowiązki neutralności, jak i własna wiara w neutralność. Aż do ostatniej chwili nie mogli uwierzyć, że inwazja mogłaby nastąpić 140 * • • Sierpniowe salwy ze strony jednego z gwarantów. Po otrzymaniu w dniu 31 lipca wiadomości o ogłoszeniu przez Niemcy Kriegesgefahr zarządzili rozpoczęcie o północy mobilizacji armii belgijskiej. W ciągu nocy i następnego dnia policjanci chodzili od domu do domu, dzwoniąc do drzwi i wręczając karty powołania; ludzie gramolili się z łóżek lub pozostawiali swe zajęcia, żegnali się i udawali do punktów zbornych. Ponieważ Belgia przestrzegała swej neutralności w sposób ścisły, nie wypracowała żadnego planu kampanii. Stąd mobilizacja nie była skierowana przeciw określonemu wrogowi lub w określonym kierunku. Było to powołanie wojska bez ustawienia go na pozycjach bojowych. Belgia, podobnie jak jej gwaranci, była zobowiązana do obrony własnej neutralności, nie mogła więc podejmować jawnych działań, dopóki nie rozpoczęto ich przeciw niej. Gdy do wieczora l sierpnia, mimo upływu dwudziestu czterech godzin, Niemcy nadal milczały, nie odpowiadając na prośbę Greya, król Albert zdecydował się na ostatni apel do kajzera, tym razem osobisty. Zredagował go wspólnie ze swą żoną, królową Elżbietą, Niemką z urodzenia, córką księcia bawarskiego. Przetłumaczyła ona tekst, zdanie po zdaniu, na język niemiecki, wyważając wraz z królem dobór słów i odcienie ich znaczeń.6 W apelu tym król uznawał, że „względy polityczne" mogą stać na przeszkodzie wydaniu publicznego oświadczenia, lecz wyrażał nadzieję, że „więzy pokrewieństwa i przyjaźni" pomogą przekonać kajzera, by udzielił królowi Albertowi osobistego i prywatnego zapewnienia, że będzie respektował neutralność belgijską. Pokrewieństwo, na które Albert się powoływał, wywodziło się od jego matki, księżniczki Marii Hohenzollern-Sigmaringen, z odległej katolickiej gałęzi pruskiej rodziny królewskiej, nie zdołało jednak skłonić kajzera do odpowiedzi. Zamiast tego nadeszło ultimatum, które spoczywało już od czterech dni w sejfie ministra von Belowa. Zostało doręczone wieczorem, 2 sierpnia, o godzinie siódmej.6 Woźny Ministerstwa Spraw Zagranicznych wsunął głowę przez drzwi gabinetu podsekretarza stanu i zameldował podnieconym szeptem: „Przybył właśnie niemiecki minister i chce się zobaczyć z monsieur Davignonem!" Kwadrans później widziano Belowa jadącego samochodem ulicą de la Łoi, trzymającego kapelusz w ręce, z kroplami potu na czole, palącego papierosa podawanego do ust szybkimi, przerywanymi ruchami, jakby to czyniła mechaniczna zabawka.7 W chwili, gdy zauważono jego „butną sylwetkę" opuszczającą ministerstwo, dwaj podsekretarze stanu wbiegli do gabinetu ministra, gdzie zastali pana Davignona, człowieka jak dotąd niezmiernie spokojnego w swoim optymizmie. Teraz wyglądał niezwykle blado. „Złe wia- Ultimatum w Brukseli 141 domości, złe wiadomości" — powiedział wręczając im otrzymaną właśnie notę. Podsekretarz do spraw politycznych, baron de Gaiffier, odczytał ją głośno, tłumacząc powoli w toku czytania, podczas gdy Bas-sompierre, siedząc przy biurku ministra, notował słowo po słowie, omawiając każde budzące wątpliwość sformułowanie dla upewnienia się, że treść została prawidłowo oddana. Gdy obydwaj pracowali, minister Davignon wraz ze stałym podsekretarzem stanu baronem van der Elstem przysłuchiwali się, siedząc w fotelach po obu stronach kominka. Pan Davignon kończył rozpatrywanie każdego problemu słowami: „Jestem pewien, że to się w końcu rozwiąże pozytywnie".8 Natomiast szacunek van der Elsta dla Niemców doprowadził go w przeszłości do udzielenia zapewnienia rządowi, że rosnące zbrojenia niemieckie mają na celu jedynie Drang nach Osten i nie zapowiadają żadnych kłopotów dla Belgii. Baron de Broqueville, premier, a obecnie także i minister wojny, wszedł do pokoju w chwili, gdy właśnie zakończono pracę. Był to wysoki, ciemnowłosy, elegancko wyglądający gentleman, którego zdecydowany wyraz twarzy podkreślały sztywne czarne wąsy i wyraziste czarne oczy. Gdy odczytywano mu ultimatum, wszyscy obecni w pokoju przysłuchiwali się każdemu słowu w takim samym skupieniu, z jakim pracowali jego autorzy w czasie redagowania. Opracowywano go niezwykle starannie, z podświadomym zapewne przeczuciem, że może ono stać się jednym z krytycznych dokumentów stulecia. Oryginalną wersję napisał własnoręcznie generał Moltke 26 lipca, na dwa dni przed wypowiedzeniem wojny Serbii przez Austrię,9 na cztery dni przed rozpoczęciem mobilizacji w Austrii i Rosji i tego samego dnia, gdy Niemcy i Austria odrzuciły propozycję sir Edwarda Greya — zwołania konferencji pięciu mocarstw. Moltke przesłał projekt ultimatum do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie został on skorygowany i uzupełniony przez podsekretarza stanu Zimmermanna i stałego podsekretarza do spraw politycznych, Stumma, następnie zaś ponownie poprawiony i zmodyfikowany przez ministra spraw zagranicznych, Jagowa, oraz kanclerza Bethmann-Hollwega. Dopiero wtedy, 29 lipca, ostateczną wersję wysłano w zalakowanej kopercie do Brukseli. Najwyższy trud, który zadali sobie Niemcy, świadczy o wadze, jaką przywiązywali oni do tego dokumentu. Niemcy otrzymały „wiarygodne informacje" — tak rozpoczynała się nota — o zamierzonym przez Francuzów ruchu wojsk wzdłuż drogi Givet-Namur, „nie pozostawiającym wątpliwości co do zamiaru Francji przeprowadzenia ataku na Niemcy przez terytorium Belgii". (Ponieważ Belgowie nie mieli żadnych dowodów ruchu wojsk francuskich 142 Sierpniowe salwy w kierunku Namur, z tej prostej przyczyny, że go wcale nie było, oskarżenie to nie wywarło na nich wrażenia). Niemcy, głosiła nota, nie mogąc liczyć na armię belgijską, że zatrzyma natarcie Francuzów, zostały zmuszone „nakazem samoobrony" do „uprzedzenia nieprzyjacielskiego ataku". Z „najgłębszym żalem" zmuszone byłyby przyjąć potraktowanie przez Belgię wejścia na ziemię belgijską , jako wrogiego aktu, skierowanego przeciw niej". Gdyby natomiast Belgia zechciała zachować „życzliwą neutralność", Niemcy zobowiązałyby się do „opuszczenia jej terytorium natychmiast po zawarciu pokoju", zapłacenia za wszelkie szkody spowodowane przez wojska niemieckie oraz „zagwarantowania przy zawieraniu pokoju suwerennych praw i niepodległości królestwa". W oryginale zdanie to miało dalszy ciąg: „i z największą życzliwością popierać wszelkie roszczenia odszkodowawcze Belgii wobec Francji". W ostatniej chwili Below otrzymał polecenie wykreślenia tej propozycji łapówki. Gdyby natomiast Belgia przeciwstawiła się przemarszowi niemieckiemu przez swe terytorium — konkludowała nota — będzie traktowana jak nieprzyjaciel, a o przyszłych z nią stosunkach rozstrzygnie „decyzja zbrojna". „Niedwuznacznej odpowiedzi" domagano się w ciągu dwunastu godzin.10 Po przeczytaniu dokumentu zapadła „długa, tragiczna cisza, trwająca wiele minut" — wspomina Bassompierre, gdyż każdy z obecnych myślał o konieczności wyboru, przed którym stanął ich własny kraj. Mała i od niedawna niepodległa Belgia właśnie z powodu świeżego uzyskania niepodległości tym żarliwiej do niej lgnęła. Nikomu w tym pokoju nie trzeba było jednak mówić, jakie konsekwencje wynikną z decyzji jej obrony. Położona na bezpośredniej drodze przemarszu Niemców, niezależnie od ostatecznego wyniku wojny Belgia będzie więc wystawiona na atak, domy jej legną w ruinie, mieszkańcy zostaną poddani represjom przez siły dziesięciokrotnie przewyższające jej własne, z wynikiem dla nich niewątpliwym. Gdyby, przeciwnie, mieli ustąpić żądaniom Niemiec, uczyniliby Belgię pomocnikiem niemieckiego ataku na Francję, jak również pogwałciliby swoją własną neutralność, a ponadto otwarliby kraj dla okupacji niemieckiej, z małym prawdopodobieństwem, że zwycięskie Niemcy będą pamiętały o wycofaniu się. Okupacja była nieunikniona; ustąpienie przyniosłoby do tego również i utratę honoru. „Jeżeli mamy już być zmiażdżeni — odnotował ich uczucia Bassompierre _ zostańmy zmiażdżeni z chwałą". W roku 1914 słowo „chwała" wymawiano bez zażenowania, a honor był pojęciem powszednim, w które ludzie wierzyli. Ultimatum w Brukseli 143 Van der Elst przerwał panującą w pokoju ciszę. „A więc, panowie, czy jesteśmy gotowi?" — zapytał premiera. „Tak jest, jesteśmy gotowi" — odpowiedział Broqueville. „Tak — powtórzył, jakby usiłując przekonać samego siebie — z wyjątkiem jednej rzeczy: dotychczas nie otrzymaliśmy ciężkiej artylerii". Dopiero w ubiegłym roku rząd uzyskał zgodę na zwiększenie budżetu wojskowego od opornego, nawykłego do neutralności parlamentu. Zamówienie na ciężką artylerię złożono niemieckiej firmie Krupp, która — czemu trudno się dziwić — opóźniała dostawy. Pierwsza z dwunastu godzin upłynęła. Podczas gdy ich koledzy zabrali się do zwoływania ministrów na specjalne posiedzenie Rady Państwa, wyznaczone na godzinę dziewiątą, Bassompierre i Gaiffier rozpoczęli pracę nad zredagowaniem projektu odpowiedzi. Nie mieli potrzeby pytania się wzajemnie, jaka ma ona być. Pozostawiając im to zadanie premier de Broqueville udał się do pałacu, aby poinformować króla. Król Albert odczuwał odpowiedzialność władcy, co sprawiało, że naciski zewnętrzne odbierał w sposób niezwykle ostry. Nie urodził się do panowania. Był zaledwie drugim synem młodszego brata króla Leopolda i wobec tego umieszczono go w skrzydle pałacu wraz ze szwajcarskim guwernerem, będącym do tego niezwykłym miernotą, by tam spokojnie dorastał. Życie rodzinne Coburgów nie należało do radosnych. Własny syn Leopolda zmarł w roku 1891; jego bratanek Baudouin, starszy brat Alberta, zmarł również, pozostawiając po sobie dziedzictwo tronu Albertowi mającemu wówczas szesnaście lat. Stary król, zgorzkniały po stracie własnego syna i Baudouina, na którego przelał ojcowskie uczucia, początkowo niewiele widział w Albercie i nazywał go „zalakowaną kopertą".11 Wewnątrz tej koperty znajdowały się ogromne siły fizyczne i intelektualne tego rodzaju, jakie cechowały dwóch jego wielkich współczesnych: Theodore'a Roosevelta i Winstona Churchilla, których poza tym Albert wcale nie przypominał. Był on zamknięty w sobie, podczas gdy tamci dwaj byli ekstrawertykami; posiadał jednak wiele upodobań, choć nie temperament, Roosevelta: zamiłowanie do przebywania na otwartym powietrzu, ćwiczeń fizycznych, konnej jazdy i górskiej wspinaczki; zainteresowanie przyrodą i jej ochroną; zwyczaj pochłaniania książek. Podobnie jak Roosevelt Albert pochłaniał książki w tempie dwóch na dzień i to wszelkich rodzajów: literaturę piękną, z dziedziny wojskowości, kolonializmu, medycyny, judaizmu i lotnictwa. Jeździł motocyklem i pilotował samolot. Największą jego pasją była wspinaczka górska, którą incognito uprawiał w całej Europie. Jako następca 144 Sierpniowe salwy tronu objechał Afrykę, by bezpośrednio i osobiście zapoznać się z problemami kolonializmu; już jako król studiował w podobny sposób problemy armii i kopalń węgla w rejonie Borinage lub „czerwonego kraju" Walonów. Jeden z jego ministrów powiedział, że „gdy król przemawia, wygląda zawsze tak, jakby chciał coś stworzyć".12 W 1900 roku ożenił się z Elżbietą Wittelsbach, której ojciec, książę, był okulistą w jednym ze szpitali w Monachium. Ich rzucające się w oczy wzajemne uczucie, ich troje dzieci i wzorowe życie rodzinne, pozostające w kontraście z gorszącym trybem życia poprzedniego monarchy, zapewniły Albertowi dobry początek i pomogły w uzyskaniu powszechnej aprobaty, gdy w 1909 roku ku ogólnej uldze i radości objął po Leopoldzie II miejsce na tronie. Nowy król i królowa nadal nie uznawali pompy, przyjmowali tych, których lubili, żywili upodobanie do życia pełnego przygód i pozostawali obojętni wobec niebezpieczeństwa, etykiety i krytyki. Nie byli mieszczańscy, raczej reprezentowali królewską cyganerię. Albert był kadetem w szkole wojskowej w tym samym czasie, co i przyszły szef sztabu, Emile Galet. Ten syn szewca wysłany został do szkoły za stypendium ufundowane przez rodzinną wioskę. Później został instruktorem w Szkole Wojennej, a następnie podał się do dymisji, gdyż nie mógł zgodzić się z głoszoną uparcie teorią ofensywy, którą sztab belgijski bezkrytycznie przejął od Francuzów, nie zważając na różnicę sytuacji. Galet wystąpił również z Kościoła katolickiego, aby stać się surowym ewangelikiem. Z usposobienia pesymista, nadmiernie samokrytyczny i bez reszty oddany sprawie, traktował niezwykle serio swój zawód, jak również wszystko inne. Mówiono, że czytuje codziennie Biblię i nigdy się nie śmieje. Król słuchał jego wykładów, spotykał się z nim na manewrach i cenił wysoko jego nauki: że ofensywa dla samej siebie i we wszystkich sytuacjach jest niebezpieczna, że armia powinna podejmować bitwę „tylko wówczas, gdy istnieją widoki na znaczący sukces" i że „atak wymaga przewagi sił". Chociaż był tylko kapitanem i do tego synem robotnika, mimo że przeszedł z katolicyzmu na protestantyzm w kraju katolickim, został wybrany przez króla na osobistego doradcę wojskowego, które to stanowisko specjalnie dla niego stworzono.13 Ponieważ zgodnie z konstytucją belgijską król Albert miał zostać naczelnym wodzem dopiero po wybuchu wojny, ani on, ani Galet nie mogli wcześniej podsunąć Sztabowi Generalnemu swych obaw lub koncepcji strategicznych. Sztab trzymał się kurczowo wzorów z roku 1870, kiedy to żaden z żołnierzy armii pruskiej czy francuskiej nawet jedną nogą nie przekroczył belgijskiej granicy, chociaż gdyby Francuzi Ultimatum w Brukseli 145 wkroczyli na terytorium belgijskie, mieliby dość miejsca dla wykonania odwrotu. Król Albert i Galet sądzili natomiast, że ogromny rozrost armii, jaki nastąpił od tego czasu, czynił z każdym rokiem bardziej oczywistym, że jeśli narody mają znów wyruszyć w pole, to muszą rozlać się po dawnych szlakach przemarszów i spotkać się na starej arenie. Kajzer ujawnił to w sposób jednoznaczny w 1904 roku, w trakcie swego spotkania z Leopoldem II, które tak oszołomiło tego ostatniego. Po powrocie szok Leopolda uległ stopniowo złagodzeniu, gdyż wspólnie z van der Elstem, któremu zrelacjonował rozmowę, doszli do wniosku, że skoro Wilhelm jest taką chorągiewką na dachu, to jak można być pewnym czegokolwiek? Istotnie w czasie rewizyty Wilhelma w Brukseli w 1910 roku kajzer postępował w sposób jak najbardziej uspokajający. Powiedział van der Elstowi, że Belgia nie musi się niczego ze strony Niemiec obawiać. „Nie będzie pan miał podstaw do uskarżania się na Niemcy... Rozumiem doskonale specyficzną sytuację waszego kraju... Nigdy nie postawię was w fałszywej pozycji".14 Ogólnie biorąc Belgowie mu wierzyli. Niemiecką gwarancję neutralności traktowano na serio. Belgia zaniedbała swą armię, obronę granic, fortece, wszystko, co wskazywałoby na brak zaufania do traktatu protekcyjnego. Problemem budzącym namiętność był socjalizm. Powszechny brak zainteresowania tym, co działo się za granicą, oraz parlament obsesyjnie zajęty sprawami ekonomicznymi doprowadziły do takiego pogorszenia stanu armii, że przypominała ona turecką. Wojsko było niezdyscyplinowane, rozleniwione, nieschludne, nie chciało salutować, nie równało szeregów i odmawiało utrzymywania kroku. Korpus oficerski był niewiele lepszy. Ponieważ armię uważano za coś zbytecznego i trochę absurdalnego, nie przyciągała ona najlepszych umysłów lub młodych ludzi posiadających zdolności i ambicję. Ci, którzy wybrali zawód wojskowego i przeszli przez Szkołę Wojenną, zostali zarażeni francuską doktryną elan i offensive a outrance. Godna uwagi formuła, którą wypracowali, brzmiała: „Aby zabezpieczyć się przed lekceważeniem nas, istotne jest, abyśmy sami dokonali ataku".15 Jakkolwiek by wspaniały był jej duch, formuła ta źle przystawała do realiów położenia Belgii, a doktryna ofensywy była na pewno czymś dziwacznym w sztabie armii, zobowiązanej neutralnością kraju jedynie do planowania defensywnego. Neutralność zabraniała opracowania planów w uzgodnieniu z jakimkolwiek innym państwem i wymagała, aby każde pierwsze wkroczenie wojsk na terytorium belgijskie traktować za akt wrogi, niezależnie od tego, czy było to wkroczenie angielskie, francuskie czy niemieckie. W takich okolicznościach trudno było wypracować sensowny plan kampanii. 10 — Sierpniowe salwy 146 Sierpniowe salwy Armia belgijska składała się z sześciu dywizji piechoty oraz jednej dywizji kawalerii. Miały one stawić czoło trzydziestu czterem dywizjom niemieckim, wyznaczonym do przemarszu przez Belgię. Wyposażenie i przeszkolenie były niewystarczające, a celność ognia gorsza ze względu na szczupłość funduszów armii, które umożliwiały przydział amunicji do ćwiczeń w liczbie zaledwie dwóch nabojów na żołnierza na tydzień. Obowiązek służby wojskowej, który wprowadzono dopiero w 1913 roku, przyczynił się jedynie do uczynienia armii jeszcze bardziej niepopularną niż kiedykolwiek przedtem. W tym roku, pełnym złowieszczych grzmotów z zagranicy, parlament niechętnie podwyższył roczny kontyngent z 13 000 do 33 000, lecz wyraził zgodę na przydzielenie odpowiednich funduszów dla zmodernizowania obrony Antwerpii tylko pod warunkiem, że wydatki te zmieszczą się w oszczędnościach uzyskanych ze skrócenia okresu służby poborowych. Do roku 1910 nie było Sztabu Generalnego. Został powołany dopiero na skutek nalegań nowego króla. Efektywność sztabu ograniczało skrajne rozbicie wśród jego członków. Jedna szkoła faworyzowała plan ofensywny, z armią skoncentrowaną na granicy z chwilą zagrożenia wojennego. Druga szkoła popierała defensywę z armią skoncentrowaną w głębi kraju. Trzecia grupa, w której główną rolę odgrywali król Albert i kapitan Galet, była za defensywą w miejscu możliwie najbliższym zagrożonej granicy, jednak bez przerwania linii komunikacyjnych do ufortyfikowanej bazy w Antwerpii. Podczas gdy europejskie niebo ściemniało się, oficerowie sztabu belgijskiego kłócili się i nie zdołali ukończyć planu koncentracji. Ich trudności były tym większe, że nie zdobyli się na ustalenie, kto będzie przeciwnikiem. Uzgodniony został plan kompromisowy, lecz był on tylko planem w zarysach, bez ustalenia kolejowych rozkładów jazdy, wyznaczenia magazynów dostawczych i zakwaterowania. W listopadzie 1913 roku król Albert został zaproszony do Berlina, podobnie jak jego wuj dziewięć lat wcześniej. Kajzer wydał na jego cześć królewski obiad, na stole przybranym fiołkami i nakrytym dla 55 gości, wśród których znajdował się minister wojny generał Falkenhayn, minister cesarskiej marynarki, admirał Tirpitz, szef sztabu, generał Moltke, i kanclerz Bethmann-Hollweg. Ambasador belgijski, baron Beyens zauważył, że w czasie całego obiadu król był niezwykle poważny. Po obiedzie Beyens obserwował go podczas rozmowy z Molt-kem i widział, że w miarę słuchania twarz Alberta stawała się coraz bardziej ponura. Wychodząc szepnął Beyensowi: „Niech pan przyjdzie jutro o dziewiątej. Musimy porozmawiać". Ultimatum w Brukseli 147 Rano przeszedł wraz z Beyensem pieszo przez Bramę Brandenburską wzdłuż rzędów lśniących białym marmurem posągów Hohenzollernów w heroicznych pozach, okrytych litościwie całunem porannej mgły, aż do Tiergarten, gdzie mogli rozmawiać „bez przeszkód". Albert powiedział, że podczas balu dworskiego, na początku wizyty, doznał pierwszego szoku, gdy kajzer wskazał mu generała (a był to von Kluck) wyznaczonego do „przewodzenia marszowi na Paryż". A ponadto, przed obiadem poprzedniego wieczora, kajzer wziął go na stronę na osobistą rozmowę i wylał potoki słów w histerycznej tyradzie przeciw Francji. Powiedział, że Francja nigdy nie przestała go prowokować. W rezultacie wojna z Francją jest nie tylko nieunikniona, ale nawet bardzo bliska. Prasa francuska traktuje Niemcy złośliwie; ustawa o trzyletniej służbie wojskowej jest świadomie aktem wrogim i cała Francja gorzeje nieugaszonym pragnieniem dokonania rewanżu. Usiłując zatamować ten zalew słów Albert powiedział, że zna Francuzów lepiej; odwiedza Francję corocznie i może zapewnić kajzera, że Francuzi nie są agresywni, lecz szczerze pragną pokoju. Na próżno; kajzer wciąż utrzymywał, że wojna jest nieunikniona. Po obiedzie Moltke podjął znów ten sam refren. Wojna z Francją już nadchodzi. „Tym razem musimy zrobić z tym koniec. Wasza Królewska Mość nie jest w stanie wyobrazić sobie nieodpartego entuzjazmu, który ogarnie Niemcy Owego Dnia". Armia niemiecka jest niezwyciężona; nic nie jest w stanie powstrzymać furor teutonicus; straszliwe zniszczenia będą znaczyły jej pochód; nie może być wątpliwości co do jej zwycięstwa. Zaniepokojony tym, co było zarówno motywacją tych zaskakujących wyznań, jak i ich treścią, Albert mógł jedynie wywnioskować, że ich intencją było zastraszenie Belgii, aby dojść z nią do porozumienia. Niewątpliwie Niemcy podjęły już decyzję; uważał, że należy ostrzec Francję. Polecił Beyensowi powtórzyć wszystko Jules Cambonowi, ambasadorowi francuskiemu w Berlinie, i zobowiązać go do przekazania sprawy w najpoważniejszym tonie prezydentowi Poincaremu.16 Później dowiedzieli się, że podczas tego samego obiadu major Melot-te, belgijski attache wojskowy, został uraczony jeszcze bardziej gwałtownym wybuchem generała Moltke. Również i on usłyszał, że wojna z Francją jest „nieunikniona" i „dużo bliższa, niż pan myśli". Moltke, który zazwyczaj zachowywał daleko idącą rezerwę wobec zagranicznych attaches, „ujawnił się" tym razem. Powiedział, że Niemcy nie chcą wojny, lecz że Sztab Generalny jest „arcygotowy". Mówił, że „Francja musi bezwzględnie zaprzestać prowokowania i dokuczania nam, gdyż w przeciwnym razie będzie musiało dojść do wybuchu. Im wcześniej, r 148 uss Sierpniowe salwy tym lepiej. Mamy już dość tego stałego pogotowia". Jako przykłady francuskich prowokacji Moltke zacytował, poza „wielkimi sprawami", oziębłe przyjęcie lotników niemieckich w Paryżu oraz bojkotowanie przez paryską socjetę majora Winterfelda, niemieckiego attache wojskowego. Matka majora, hrabina von Alvensleben, skarżyła się na to z goryczą. Jeśli chodzi o Anglię, no cóż, flota niemiecka została zbudowana nie po to, by kryć się w portach. Zaatakuje ona i być może zostanie pobita. Niemcy stracą swe okręty, ale Anglia utraci panowanie na morzach, które przejmą Stany Zjednoczone, jedyny zwycięzca w wojnie europejskiej. Anglia wie o tym — powiedział generał popełniając zaskakującą niekonsekwencję logiczną — i zapewne pozostanie neutralna. Moltke daleki był od zakończenia swoich wywodów. Co uczyniłaby Belgia — zapytał majora Melotte — w wypadku, gdyby obce wojska w wielkiej sile dokonały inwazji jej terytorium? Melotte odpowiedział, że broniłaby ona swej neutralności. Usiłując dowiedzieć się, czy Belgia zadowoliłaby się protestem —jak sądzili Niemcy — czy też podjęłaby walkę, Moltke naciskał go, by był bardziej precyzyjny. Gdy Melotte odpowiedział, że „będziemy przeciwstawiać się wszelkimi siłami jakiemukolwiek mocarstwu, które pogwałci nasze granice", Moltke napomknął łagodnie, że same dobre intencje nie wystarczą. „Musicie mieć również armię zdolną do spełnienia obowiązków, które nakłada na was neutralność".17 Po powrocie do Brukseli Albert polecił, aby przedłożono mu natychmiast raport o postępie prac nad planami mobilizacyjnymi. Odkrył, że nie nastąpił tu żaden postęp. Na podstawie tego, co usłyszał w Berlinie, uzyskał zgodę de Broqueville'a na plan kampanii oparty na hipotezie inwazji ze strony Niemiec. Z jego własnej oraz Galeta inicjatywy wyznaczono energicznego oficera, pułkownika de Ryckela, do opracowania takiego planu, z terminem do kwietnia. Gdy nadszedł kwiecień, plan był nadal niegotowy. Tymczasem de Broqueville wyznaczył na szefa sztabu innego oficera, generała de Selliers de Moranville, któremu podporządkowano de Ryckela. W lipcu nadal rozważano cztery oddzielne plany koncentracji. Zniechęcenie nie zmieniło poglądów króla. Jego polityka została wyrażona w memorandum, sporządzonym przez kapitana Galeta natychmiast po powrocie z wizyty w Berlinie. „Jesteśmy zdecydowani od razu wypowiedzieć wojnę każdemu mocarstwu, które świadomie pogwałci nasze terytorium; prowadzić wojnę z największą energią i wszystkimi naszymi zasobami wojskowymi, gdziekolwiek będzie to potrzebne, nawet poza naszymi granicami; prowadzić wojnę również wówczas, gdy najeźdźca wycofa się, aż do zawarcia powszechnego pokoju".18 Król Albert 150 Sierpniowe salwy Ultimatum w Brukseli 151 Drugiego sierpnia król Albert, przewodnicząc Radzie Państwa zwołanej do pałacu na godzinę dziewiątą wieczorem, otworzył posiedzenie słowami: „Nasza odpowiedź musi brzmieć «nie» niezależnie od konsekwencji. Naszym obowiązkiem jest obrona własnej integralności terytorialnej. Nie możemy w tym zawieść". Nalegał jednakże na to, by nikt z obecnych nie czynił sobie złudzeń: konsekwencje będą poważne i straszne; nieprzyjaciel będzie bezwzględny.19 Premier de Broqueville przestrzegał wahających się przed dawaniem wiary niemieckim obietnicom, iż po wojnie integralność Belgii zostanie przywrócona. „Jeżeli Niemcy zwyciężą — powiedział — Belgia niezależnie od swej postawy zostanie wcielona do Cesarstwa Niemieckiego".20 Pewien sędziwy i pełen oburzenia minister, który ostatnio gościł w swym domu księcia Szlezwika-Holsztynu, szwagra kajzera, nie mógł powstrzymać swego gniewu na perfidię książęcych zapewnień o przyjaźni i wydawał ciągle gniewne pomruki, jak akompaniament towarzyszące całemu posiedzeniu. Gdy generał de Selliers, szef sztabu, powstał z fotela, by wyjaśnić strategię obrony, którą miano przyjąć, jego zastępca, pułkownik de Ryckel, którego stosunki z szefem, według słów ich kolegów, były „pozbawione uprzejmości", warczał przez zaciśnięte zęby: II faut piquer dedans, ii faut piquer dedans (Należy dźgać do wewnątrz). Otrzymawszy głos, zadziwił słuchaczy propozycją uprzedzenia najeźdźcy przez zaatakowanie go na jego własnym terytorium, jeszcze zanim zdoła przekroczyć granicę belgijską. O północy posiedzenie przerwano i komisja w składzie: premier, minister spraw zagranicznych i minister sprawiedliwości, udała się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych dla opracowania odpowiedzi. Podczas gdy byli zajęci tą pracą, na pogrążony w ciemnościach dziedziniec wjechał samochód, zatrzymując się pod jedynym rzędem oświetlonych okien. Zaniepokojonym ministrom zaanonsowano wizytę posła niemieckiego. Była pierwsza trzydzieści po północy. Czegóż by mógł on chcieć o tej porze? Nocny niepokój pana von Belowa był odzwierciedleniem narastającego niepokoju jego własnego rządu co do skutków ultimatum, teraz już nieodwracalnie przelanego na papier i nieodwołalnie oddziałującego na belgijską dumę narodową. Niemcy od lat powtarzali sobie, że Belgia nie będzie walczyć, lecz teraz, gdy moment ten nadszedł, zaczęli cierpieć z powodu ostrego, choć spóźnionego niepokoju. Mężne i głośno rozbrzmiewające „nie" Belgii będzie jak dźwięk dzwonów rozchodzić się po całym świecie, oddziałując na inne kraje neutralne z efektem, który trudno będzie uznać za dobroczynny dla Niemiec. Niemcy trapili się jednak nie tyle postawą innych krajów neutralnych, co raczej skutkiem opóźnień własnych harmonogramów na wypadek belgijskiego oporu zbrojnego. Armia belgijska, która wybrałaby raczej walkę niż „ustawienie się w szereg wzdłuż drogi", wymagałaby pozostawienia na tyłach dywizji, potrzebnych w marszu na Paryż. Zniszczenie dróg kolejowych i mostów mogłoby przerwać linię marszową Niemców oraz strumień dostaw i spowodować nie kończące się trudności.21 Ofiara wtórnego namysłu, rząd niemiecki, wysłał w środku nocy pana von Belowa, aby spróbował wpłynąć na treść odpowiedzi belgijskiej za pomocą dalszych oskarżeń Francji. Poinformował on przyjmującego go van der Elsta, że sterówce francuskie zrzuciły bomby, a francuskie patrole przekroczyły granicę. „Gdzie miały miejsce te wypadki?" — zapytał van der Elst. „W Niemczech" — brzmiała odpowiedź. „W takim razie nie widzę, jaki związek ma ta informacja ze sprawą". Poseł niemiecki przedstawił wyjaśnienie, że Francuzi nie mają szacunku dla prawa międzynarodowego i dlatego można się także spodziewać pogwałcenia neutralności belgijskiej. To pomysłowe ćwiczenie z logiki jakoś nie osiągnęło celu. Van der Elst wskazał gościowi drzwi.22 O drugiej trzydzieści nad ranem Rada zebrała się w pałacu ponownie dla zatwierdzenia przedłożonej przez ministrów odpowiedzi do Niemiec. Stwierdzała ona, że rząd belgijski „poświęciłby honor narodu i nie dopełniłby obowiązku wobec Europy", gdyby przyjął propozycję niemiecką. Rząd zadeklarował „stanowczo odeprzeć każdy atak na swą suwerenność wszelkimi posiadanymi środkami". Po zatwierdzeniu tego dokumentu bez zmian Rada wdała się w dyskusję nad naleganiem króla, aby nie wysyłać żadnego apelu o pomoc do mocarstw-gwarantów, zanim Niemcy rzeczywiście nie wejdą do Belgii. Mimo gwałtownego oporu, postawił on na swoim. O czwartej nad ranem rada rozeszła się. Ostatni wychodzący minister obejrzał się i ujrzał króla Alberta stojącego tyłem, z kopią odpowiedzi w ręce, patrzącego przez okno, za którym świt zaczynał już rozjaśniać niebo.23 W Berlinie tejże nocy 2 sierpnia odbywało się późne posiedzenie w domu kanclerza Bethmann-Hollwega, gdzie generał von Moltke i admirał Tirpitz konferowali w kwestii wypowiedzenia wojny Francji, podobnie jak poprzedniej nocy — Rosji. Tirpitz uskarżał się „raz po raz", że nie może pojąć, do czego potrzebne są te wypowiedzenia wojny. Mają one zawsze ów „agresywny posmak"; armia może wkroczyć „bez takich rzeczy". Bethmann wykazał, że wypowiedzenie wojny Francji jest konieczne, ponieważ Niemcy chcą przejść poprzez Belgię. Tirpitz powtórzył ostrzeżenia ambasadora Lichnowsky'ego z Londynu, że 152 v.'.i:-. Sierpniowe salwy inwazja na Belgię wciągnie Anglię do wojny; sugerował, że można by opóźnić wejście do Belgii. Moltke, przerażony nową groźbą zawisłą nad jego harmonogramami, natychmiast oświadczył, że jest to „niemożliwe"; nie można zezwolić na nic, co przeszkodziłoby działaniu „machiny transportowej". On osobiście — powiedział — nie przywiązuje wielkiej wagi do wypowiedzenia wojny. Wrogie akty ze strony Francji w ciągu dnia już uczyniły wojnę faktem. Moltke powołał się na raporty o rzekomych bombardowaniach francuskich w rejonie Norymberg!, o których prasa niemiecka trąbiła w dodatkach nadzwyczajnych przez cały dzień, z takim skutkiem, że mieszkańcy Berlina nerwowo spoglądali w niebo.24 W rzeczywistości żadne bombardowania nie miały miejsca. Obecnie — zgodnie z niemiecką logiką — uznano, że wypowiedzenie wojny jest konieczne z powodu wyimaginowanych bombardowań. Tirpitz wciąż nad tym ubolewał. Świat nie może mieć żadnych wątpliwości — powiedział — że Francuzi są „agresorami przynajmniej psychicznie"; dzięki jednak niedbałości polityków niemieckich, którzy nie wyjaśniali tego światu, inwazja na Belgię, będąca „oczywistym działaniem z konieczności", zostanie złośliwie i nieuczciwie przedstawiona „w fatalnym świetle, jako brutalny akt gwałtu".25 W Brukseli, po zakończeniu posiedzenia Rady Państwa o czwartej nad ranem, Davignon powrócił do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie polecił wiceministrowi do spraw politycznych, baronowi de Gaif-fier, doręczyć odpowiedź niemieckiemu ministrowi pełnomocnemu. Punktualnie o godzinie siódmej rano, w ostatniej chwili przed upływem dwunastu godzin, Gaiffier nacisnął dzwonek w bramie poselstwa niemieckiego i doręczył odpowiedź panu von Below. Wracając do domu słyszał wołania gazeciarzy, sprzedających poranne wydania poniedziałkowych dzienników, zawierające już tekst ultimatum i odpowiedź belgijską.26 Słyszał głośne okrzyki ludzi, którzy czytali wiadomości i zbierali się w podnieconych grupkach. Belgijskie wyzywające „nie" ucieszyło obywateli. Wielu wyrażało przekonanie, że spowoduje to, iż Niemcy obejdą raczej ich terytorium,.niż podejmą ryzyko powszechnego potępienia. „Niemcy są niebezpieczni, lecz nie są maniakami" — zapewniali się ludzie nawzajem. Nawet w pałacu i w ministerstwach tliła się wciąż nadzieja; trudno było uwierzyć, że Niemcy świadomie wybiorą rozpoczęcie wojny z przyjęciem winy na siebie. Ostatnia nadzieja znikła, gdy 3 sierpnia wieczorem nadeszła spóźniona odpowiedź kajzera na osobisty apel króla Alberta sprzed dwóch dni. Była to jeszcze jedna próba skłonienia Belgów do uległości bez walki. „Jedynie powodowany najbardziej Ultimatum w Brukseli 153 przyjacielskimi intencjami dla Belgii" — telegrafował kajzer — zmuszony byłem przedstawić tak poważne żądanie. „Ponieważ postawione warunki są zupełnie jasne, możliwość utrzymania dawnych i obecnych stosunków wciąż spoczywa jeszcze w rękach Waszej Królewskiej Mości".27 „Za kogo on mnie bierze?" — wykrzyknął król Albert w pierwszym wybuchu złości, na który sobie po raz pierwszy pozwolił od chwili rozpoczęcia kryzysu.28 Przejmując naczelne dowództwo, wydał natychmiast rozkazy wysadzenia mostów na Mozie w Liege i tuneli kolejowych oraz mostów na granicy Luksemburga. Wciąż jednak opóźniał wysłanie apelu o pomoc wojskową do Wielkiej Brytanii i Francji. Neutralność belgijska była jedynym kolektywnym tworem mocarstw europejskich, który prawie się udał. Król Albert nie był w stanie zmusić się do położenia własnego podpisu na świadectwie zgonu tego tworu, zanim akt jawnej inwazji nie będzie faktycznie dokonany. Rozdział 9 „W DOMU, ZANIM OPADNĄ LIŚCIE", Po południu, w niedzielę drugiego sierpnia, na kilka godzin przed doręczeniem ultimatum w Brukseli, Grey zwrócił się do Rady Ministrów, aby upoważniła go do wykonania zobowiązania floty mającego na celu obronę francuskiego wybrzeża Kanału1. Rzadko kiedy rząd brytyjski bywa bardziej strapiony niż w momencie, gdy staje twarzą w twarz wobec konieczności podjęcia trudnej, natychmiastowej i do tego wyraźnie sprecyzowanej decyzji. Przez całe długie popołudnie Rada Ministrów wiła się w męczarniach, nie przygotowana i nieskłonna do naciśnięcia klamki, powodującego już nieodwołalne zaangażowanie. We Francji wojna nadeszła i została zaakceptowana jako pewien rodzaj narodowego przeznaczenia, pomimo że część społeczeństwa wolałaby tego zdecydowanie uniknąć. Pewien zagraniczny obserwator prawie z lękiem przekazał w swej korespondencji informację o gwałtownym przypływie uczuć „gorącego oddania się sprawie narodowej" połączonych z „całkowitym brakiem zdenerwowania"2 w społeczeństwie, o którym tak często prorokowano, że wpływy anarchistyczne w takim stopniu podważyły jego patriotyzm, iż w wypadku wojny może to okazać się zgubne. Belgia, gdzie wystąpiło tak rzadkie w historii ujawnienie się bohatera, przerosła samą siebie wskutek prostodusznej odwagi swego króla i została postawiona przed wyborem: w milczeniu pogodzić się z przemocą czy też stawiać opór. Podjęcie decyzji zajęło jej mniej niż trzy godziny, mimo świadomości, że chodzić może o śmierć lub życie. Anglia nie posiadała ani Alberta, ani Alzacji. Miała gotową broń, lecz niegotowe chęci. W ciągu ostatnich dziesięciu lat prowadziła studia i przygotowywała się do tej wojny, która teraz nad nią zawisła, a od roku 1905 wypracowała cały zespół działań zawarty w dziele nazwanym „Księga wojenna", który nie pozostawiał miejsca dla tradycyjnej brytyjskiej praktyki, określanej jako „przepychanie się z biedą przez narastające kłopoty".3 Wszystkie rozkazy, które w wypadku wojny miały zostać wydane, były gotowe do podpisu; koperty były już zaadre- „Wdomu, zanim opadną liście" 155 sowane; obwieszczenia i proklamacje bądź wydrukowane, bądź złożone w kasztach drukarskich, a król nigdy nie opuszczał Londynu bez dokumentów, które wymagałyby jego natychmiastowego podpisu. System działań był jasny i kompletny, zamęt tkwił w brytyjskich duszach. Pojawienie się floty niemieckiej w Kanale byłoby nie mniejszym bezpośrednim zagrożeniem dla Wielkiej Brytanii niż ukazanie się niegdyś armady hiszpańskiej; stąd też zwołana na niedzielę Rada Ministrów, acz niechętnie, jednak wyraziła zgodę na spełnienie żądania Greya. Pisemne przyrzeczenie, które tego popołudnia wręczył on Cambono-wi, brzmiało: „Jeżeli flota niemiecka wejdzie do Kanału względnie wyjdzie na Morze Północne, z zamiarem podjęcia wrogich działań skierowanych przeciw wybrzeżom Francji lub jej żegludze, wówczas flota brytyjska zapewni wszelką, leżącą w jej mocy, ochronę".4 Grey dodał jednak, że przyrzeczenie to „nie zobowiązuje nas do wojny z Niemcami, chyba że niemiecka flota podejmie określone działania". Ujawniając prawdziwe obawy Rady Ministrów, oświadczył przy tym, że ponieważ Anglia nie jest pewna należytego zabezpieczenia swego wybrzeża, przeto „ze względu na własne bezpieczeństwo nie jest możliwe wysłanie naszych wojsk lądowych poza granice kraju". Ambasador Cambon zapytał, czy oznacza to, że Anglia nigdy tego nie uczyni. Grey odpowiedział, że jego słowa „odnoszą się jedynie do chwili obecnej". Cambon sugerował wysłanie dwóch dywizji dla wywarcia „moralnego efektu". Grey odrzekł, że wysłanie tak małej siły, a nawet całych czterech dywizji „będzie pociągało za sobą maksymalne ryzyko, natomiast przyniesie minimalny efekt". Dodał przy tym, że zobowiązanie się do udzielenia pomocy przez flotę nie może być ujawnione aż do czasu przedstawienia go parlamentowi, to jest do dnia następnego.5 Bliski desperacji, lecz wciąż jeszcze żywiący iskrę nadziei Cambon poinformował swój rząd o przyrzeczeniu, wysyłając „ściśle tajny" telegram, który dotarł do Paryża jeszcze tego samego dnia o godzinie ósmej trzydzieści wieczorem.6 Mimo iż było to tylko połowiczne zobowiązanie, o wiele skromniejsze niż to, na które Francja liczyła, Cambon sądził, że doprowadzi ono Anglię do pełnego zaangażowania się w wojnę, gdyż, jak sformułował to później, państwa nie prowadzą wojny „połowicznie".7 Przyrzeczenie udzielenia pomocy grzez flotę zostało jednak wyduszone od Rady Ministrów kosztem rozłamu, któremu Asquith starał się tak usilnie zapobiec. Dwaj ministrowie, lord Morley i John Burns, podali się do dymisji; groźny Lloyd George nadal był „niepewny". Morley uważał, że rozpad rządu będzie „w pełni widoczny jeszcze tego 156 Sierpniowe sal wy samego popołudnia". Asquith zmuszony był wyznać: „Stoimy na krawędzi rozłamu".8 Churchill, zawsze gotowy do uprzedzania wydarzeń, sam siebie wyznaczył pełnomocnikiem mającym za zadanie przyciągnąć do rządu koalicyjnego swą dawną partię — torysfów. Natychmiast po zakończeniu posiedzenia Rady Ministrów udał się spiesznie do Balfoura, poprzedniego premiera w rządzie konserwatystów. Ten, podobnie jak i inni przywódcy tej partii uważał, że Wielka Brytania musi doprowadzić tę politykę, która stworzyła Entente, do logicznego, choć gorzkiego końca. Churchill powiedział mu, że w razie wypowiedzenia wojny spodziewa się rezygnacji połowy gabinetu liberałów. Balfour odrzekł, że jego partia byłaby gotowa przystąpić do koalicji, aczkolwiek gdyby miało dojść do takiej konieczności, to przewiduje, że kraj będzie targany ruchem antywojennym, kierowanym przez tych liberałów, którzy ustąpiliby z rządu.9 Aż do tej chwili nie znane jeszcze było ultimatum niemieckie wobec Belgii. Kwestią decydującą o sposobie rozumowania ludzi takich, jak Churchill, Balfour, Haldane i Grey, była zagrażająca Europie na wypadek klęski Francji hegemonia Niemiec. Ale polityka, która wymagała wspomożenia Francji, zrodziła się i rozwinęła za zamkniętymi drzwiami i nigdy nie przyznano się do niej w pełni wobec narodu. Większość rządu liberałów jej nie zaakceptowała. W tej sprawie ani rząd, ani naród nie przystąpiłyby do wojny zjednoczone. Dla wielu, jeśli nie dla większości Anglików kryzys ten był jeszcze jedną fazą starej kłótni pomiędzy Niemcami a Francją i wcale nie był sprawą Anglii. Aby w oczach społeczeństwa uczynić z niego sprawę Anglii, konieczne było pogwałcenie neutralności Belgii, dziecka angielskiej polityki, ponieważ wówczas każdy krok najeźdźcy w tym kraju byłby deptaniem traktatu, którego Anglia była architektem i sygnatariuszem. Grey był zdecydowany prosić następnego dnia Radę Ministrów o uznanie takiej inwazji za formalny casus belli. Tego wieczora, gdy jadł obiad z Haldane'em, goniec z Ministerstwa Spraw Zagranicznych przyniósł skrzynkę ekspedycyjną dla tajnych depesz, zawierającą telegram, który według relacji Haldane'a ostrzegał, iż „Niemcy właśnie przystępują do inwazji na Belgię". Co to był za telegram i od kogo pochodził, nie wiadomo, lecz Grey musiał go uznać za wiarygodny. Przekazując go Haldane'owi Grey zapytał, co o tym sądzi. „Natychmiastowa mobilizacja" —• odpowiedział Haldane.10 Z miejsca obaj wstali od stołu i pojechali na Downing Street, gdzie zastali premiera z paroma gośćmi. Po przejściu z nim do gabinetu pokazali mu telegram oraz poprosili o wyrażenie zgody na mobilizację. „Wdomu, zanim opadną liście" 157 Asquith zgodził się. Haldane zaproponował, aby na okres zagrożenia tymczasowo przydzielić go ponownie do Ministerstwa Wojny. Premier będzie od jutra zbyt zajęty, aby móc dodatkowo spełniać obowiązki ministra wojny. Asquith przystał na to, tym chętniej, że miał niemiłą świadomość, iż na horyzoncie przybiera coraz groźniejsze kształty postać autokraty w osobie marszałka polnego lorda Kitchenera of Khartoum, o którego nominację na nie obsadzone stanowisko zaczęto już się dopominać. Nazajutrz, w poniedziałkowe Święto Bankowe, był piękny, letni dzień. Świąteczne tłumy wypełniły Londyn, gdyż ludzie z powodu kryzysu przybyli do stolicy, zamiast wyjechać do miejscowości nadmorskich. W południe koło Whitehall* tłum tak zgęstniał, że pojazdy nie były w stanie przedrzeć się przez plac, a pomruk kotłujących się ludzi słychać było wewnątrz sali obrad gabinetu, gdzie ministrowie, spotykając się ponownie na obradującej niemal w permanencji sesji, usiłowali zdecydować, czy walczyć w sporze o Belgię. Po drugiej stronie placu, w Ministerstwie Wojny, lord Haldane właśnie wysłał telegramy mobilizacyjne, powołujące pod broń rezerwistów i ochotników z obrony terytorialnej**. O jedenastej Rada Ministrów otrzymała wiadomość o decyzji belgijskiej rzucenia do walki przeciw Cesarstwu Niemieckiemu swoich sześciu dywizji. W pół godziny później otrzymano oświadczenie przywódców konserwatywnych, napisane jeszcze przed ujawnieniem ultimatum wobec Belgii. Stwierdzało ono, że byłoby „zgubne dla honoru i bezpieczeństwa Zjednoczonego Królestwa" wahać się z udzieleniem wsparcia Francji i Rosji.11 Rosja w charakterze sojusznika stała już kością w gardle u większości ministrów liberalnych. Jeszcze dwóch z nich — sir John Simon i lord Beauchamp — zrezygnowało, lecz wypadki w Belgii skłoniły centralną postać, Lloyda George'a, do pozostania w rządzie.12 Tego popołudnia 3 sierpnia o godzinie trzeciej Grey miał złożyć w parlamencie pierwsze oficjalne, publiczne oświadczenie rządowe w sprawie kryzysu. Los całej Europy, jak również Anglii zależał od tego, co on powie. Zadaniem Greya było: wprowadzić kraj do wojny, i to wprowadzić kraj zjednoczony. Musiał pociągnąć za sobą własną, tradycyjnie pacyfistyczną partię. Musiał wytłumaczyć najstarszemu i najbardziej * Siedziba większości ministerstw i sali obrad gabinetu. ** Anglia nie znała wówczas obowiązkowej służby wojskowej. Jej armia była armią zawodową; prawie całą zamierzano wysłać na kontynent. Dla obrony Wyspy organizowano odrębne jednostki, oparte na zaciągu ochotniczym, zwane „Territorials". r 158 Sierpniowe salwy „Wdomu, zanim opadną liście" 159 doświadczonemu ciału parlamentarnemu świata, dlaczego Wielka Brytania jest zobowiązana do wsparcia Francji, i to na podstawie czegoś, co nie jest zobowiązaniem. Musiał przedstawić Belgię jako przyczynę, bez ukrywania jednak, że Francja jest przyczyną podstawową; musiał zaapelować do brytyjskiego honoru, a równocześnie jasno wykazać, że czynnikiem decydującym jest interes brytyjski; musiał stanąć w miejscu, gdzie od trzech stuleci kwitła tradycja debat nad sprawami zagranicznymi, i nie posiadając błyskotliwości Burke'a ani siły Pitta, mistrzostwa Canninga ani zawadiackości Palmerstona, retoryki Glad-stone'a ani też dowcipu Disraelego uzasadnić założenia brytyjskiej polityki zagranicznej prowadzonej pod jego kierownictwem i wojnę, której ta polityka nie zdołała zapobiec. Musiał przekonać współczesnych sobie, dorównać przeszłości i przemówić do potomności. Nie miał czasu przygotować swej mowy na piśmie. W ostatniej chwili, gdy usiłował uporządkować notatki, zaanonsowano mu ambasadora niemieckiego. Lichnowsky przybył pełen niepokoju, pytając, jak zadecydowała Rada Ministrów? Co Grey zamierza powiedzieć Izbie? Czy będzie to wypowiedzenie wojny? Grey odpowiedział, że nie będzie to wypowiedzenie wojny, lecz „określenie warunków". Czy neutralność Belgii jest jednym z tych warunków? — zapytał Lichnowsky. „Błagał" Greya, aby tej jednej sprawy nie wymieniał. Co prawda zupełnie nie zna planów niemieckiego Sztabu Generalnego, lecz nie wyobraża sobie, by było w nich przewidziane jakieś „poważne" pogwałcenie, jakkolwiek dopuszcza, że wojska niemieckie mogłyby przeciąć niewielki narożnik Belgii. „A gdyby nawet tak było — powiedział Lichnowsky, wypowiadając odwieczne epitafium człowieka poddającego się biegowi wydarzeń — to obecnie nic nie można by już zmienić". Rozmawiali stojąc w drzwiach, każdy gnębiony pośpiechem. Grey pragnący odejść na kilka ostatnich chwil samotności, w których mógłby popracować nad swym przemówieniem, a Lichnowsky starający się powstrzymać moment wyzwania, które miało paść w sposób nieodwołalny. Rozstali się i już nigdy więcej nie spotkali się oficjalnie.13 Parlament zebrał się w pełnym składzie po raz pierwszy od czasu, gdy Gladstone wniósł pod obrady w 1893 roku ustawę o samorządzie irlandzkim (Home Rule Bill). Aby pomieścić wszystkich jego członków, w przejściu ustawiono dodatkowe krzesła. Galeria dla korpusu dyplomatycznego była szczelnie wypełniona, z wyjątkiem dwóch pustych krzeseł, akcentujących nieobecność ambasadorów niemieckiego i austriackiego. Goście z Izby Lordów wypełnili „galerię dla obcych", a wśród nich znalazł się marszałek polny lord Roberts, od dawna i bezskutecznie rzecznik obowiązkowej służby wojskowej. W pełnej napięcia ciszy, kiedy choć raz nikt się nie wiercił, nie przekazywał kartek ani nie wychylał się z ławek dla pogawędki szeptem, rozległ się nagle łomot, gdy kapelan wycofujący się tyłem od spikera potknął się o dostawione w przejściu krzesła. Wszystkie oczy zwrócone były na ławę rządową, gdzie Grey w jasnym letnim ubraniu siedział pomiędzy Asquithem, którego łagodna twarz nie wyrażała niczego, a Lloydem George'em, którego rozwichrzone włosy i pozbawione wszelkiej barwy policzki czyniły go o wiele lat starszym.14 Grey, „blady, zmizerowany i zmęczony", powstał ze swego miejsca.15 Mimo iż był członkiem parlamentu od dwudziestu dziewięciu lat, a na ławach rządowych zasiadał przez ostatnich osiem, to o jego kierowaniu polityką zagraniczną członkowie Izby wiedzieli w gruncie rzeczy bardzo niewiele, a naród jeszcze mniej. Przy interpelacjach do ministra spraw zagranicznych rzadko udawało się zmusić Greya do jasnej i konkretnej odpowiedzi; jak dotąd jego wymijający sposób wysławiania się, który u nastawionego bardziej ryzykancko męża stanu budziłby nieufność, przyjmowano bez podejrzliwości. Tak bardzo niekosmopolitycz-ny, tak brytyjski, tak arystokratyczny i tak pełen rezerwy Grey nie mógł przez nikogo być posądzany, że jest człowiekiem z zapałem mieszającym się w zagraniczne spory. Nie miał upodobania do polityki zagranicznej ani też nie cieszył się swym stanowiskiem, lecz traktował je jako godny ubolewania, choć konieczny obowiązek. Na weekendy nie uciekał na kontynent, ale zaszywał się na wsi. Nie znał języków obcych, oprócz szkolnej francuszczyzny. Wdowiec w wieku pięćdziesięciu dwóch lat, bezdzietny, samotnik, wydawał się nie hołdować zarówno pospolitym namiętnościom, jak i magii swego urzędu. Jedyna pasja, jaka przebiła się przez tę obwarowaną murem osobowość, kierowała się w stronę pstrągów w potokach i świergotów ptasich. Mówiąc wolno, lecz z widocznym wzruszeniem, Grey prosił Izbę o rozpatrzenie kryzysu z punktu widzenia „brytyjskich interesów, brytyjskiego honoru i brytyjskich zobowiązań". Opowiedział historię wojskowych „konwersacji" z Francją. Oświadczył, że żadne „tajne zobowiązanie" nie wiąże parlamentu ani nie ogranicza brytyjskiej swobody decyzji co do własnego kierunku działania. Powiedział, że Francja wciągnięta jest w wojnę wskutek jej „honorowego zobowiązania" wobec Rosji, lecz „nie jesteśmy stroną w sojuszu francusko-ro- syjskim, nie znamy nawet jego warunków". Zdawał się czynić największe wysiłki, by wykazać, że Anglia nie zobowiązała się do niczego, aż zaniepokojony lord Derby, torys, z gniewem wyszeptał do swego sąsiada: „Na Boga, oni zamierzają pozostawić Belgię samej sobie!"16 Dopiero wówczas Grey wyjawił istnienie układów z Francją dotyczą- 160 Sierpniowe salwy „Wdomu, zanim opadną liście" 161 cych marynarki wojennej. Wyjaśnił parlamentowi, dlaczego w konsekwencji porozumienia z Wielką Brytanią flota francuska została skoncentrowana na Morzu Śródziemnym, pozostawiając północne i zachodnie wybrzeże Francji „całkowicie nie osłonięte". Oświadczył, że „osobiście odnosi wrażenie", iż „gdyby flota niemiecka weszła do Kanału, zbombardowała i ostrzelała nie bronione wybrzeża Francji, to nie moglibyśmy wtedy stać z boku i patrzeć na to, co się dzieje praktycznie w zasięgu naszego wzroku, przyglądając się obojętnie z bronią u nogi ' i nie czyniąc niczego". W ławach opozycji zerwały się oklaski, nato-; miast liberałowie przysłuchiwali się temu z „ponurą uległością". Aby uzasadnić, że zobowiązał on już Wielką Brytanię do obrony francuskich wybrzeży Kanału, Grey uwikłał się w argumentację na temat „brytyjskich interesów" i brytyjskich morskich szlaków handlowych na Morzu Śródziemnym. Był to dość mętny wywód, toteż Grey szybko przeszedł do „bardziej poważnego zagadnienia, które z każdą godziną staje się coraz istotniejsze", a mianowicie sprawy neutralności belgijskiej. By nadać problemowi odpowiednią rangę, Grey, roztropnie nie po- 7 legając na własnym krasomówstwie, zacytował brzmiące jak grom słowa Gladstone'a z 1870 roku: „Czy ten kraj mógłby stać bezczynnie ! i przyglądać się najstraszliwszej zbrodni, jaka kiedykolwiek splamiła karty historii, stając się w ten sposób współuczestnikiem grzechu"? Również od Gladstone'a zapożyczył zwrot dla wyrażenia podstawowej tezy, że Anglia musi „przeciwstawić się niepohamowanej ekspansji ze strony jakiegokolwiek mocarstwa". Następnie własnymi już słowami kontynuował: „Proszę Izbę o rozważenie, z punktu widzenia interesów brytyjskich, o jaką stawkę tu chodzi. Jeżeli Francja zostanie powalona na kolana... jeżeli Belgia dostanie się pod działanie tych samych miażdżących sił, a później Holandia, a potem Dania... jeżeli w takim kryzysie, jak obecny, uciekniemy od spełnienia honorowych zobowiązań i zabezpieczenia interesów związanych z traktatem belgijskim... Jeżeli pozostaniemy na uboczu, ani przez chwilę nie wierzę, że gdy zakończy się wojna, będziemy mogli odrobić to, co stanie się w czasie jej trwania, przeszkodzić temu, aby cała leżąca naprzeciw nas zachodnia Europa nie dostała się pod dominację jednego mocarstwa... i będziemy musieli, jak sądzę, utracić szacunek, jakim nas darzą, dobre imię i reputację, jaką mamy na świecie, a także nie unikniemy najpoważniejszych i najbardziej groźnych konsekwencji ekonomicznych".17 Przedstawił posłom „problem i alternatywy". Izba, która przez godzinę i kwadrans słuchała go „w bolesnym skupieniu", wybuchła oszałamiającymi oklaskami, oznaczającymi odpowiedź. Sytuacje, kiedy jednostka jest w stanie odziać naród w zbroję, są pamiętne. Toteż mowa Greya okazała się jednym z takich przełomowych momentów, od których potem ludzie oznaczają daty wydarzeń. Słychać było także kilka sprzeciwów, gdyż w odróżnieniu od parlamentów kontynentalnych, Izby Gmin nie sposób było skłonić do jednomyślności. Przemawiając w imieniu lauborzystów Ramsay MacDonald powiedział, że Wielka Brytania powinna pozostać neutralna; Keir Hardie oświadczył, że zmobilizuje przeciw wojnie klasę robotniczą; zaś później już, w kuluarach, grupa nie przekonanych liberałów podjęła rezolucję stwierdzającą, że Grey nie potrafił uzasadnić powodów przystąpienia do wojny.18 Asquith był natomiast przekonany, że ogólnie biorąc „nasi ekstremistyczni miłośnicy pokoju zostali wyciszeni, chociaż należy się liczyć, iż niedługo ponownie odzyskają głos". Dwóch ministrów, którzy rano podali się do dymisji, już wieczorem nakłoniono do powrotu w skład rządu. Powszechnie odczuwano, że Grey pociągnął naród za sobą. „Co będzie się teraz działo?" — zapytał Greya Churchill, gdy wspólnie opuszczali parlament. „Teraz — odpowiedział Grey — wyślemy ultimatum, by w ciągu 24 godzin zaprzestali inwazji na Belgię".19 Parę godzin później powiedział Cambonowi: „Jeżeli odmówią — będzie wojna".20 Mimo iż z wysłaniem ultimatum musiał odczekać jeszcze całą dobę, spełniły się obawy Lichnowsky'ego: Belgia stała się warunkiem. Niemcy zaryzykowali, gdyż liczyli na krótką wojnę i ponieważ niemiecki Sztab Generalny, pomimo lamentów i obaw przywódców cywilnych, zastanawiających się do ostatniej chwili, co mogą uczynić Brytyjczycy, już uprzednio uwzględnił w swoich rachubach brytyjskie uczestnictwo jako strony walczącej, uznał je za czynnik nieistotny lub o znikomym tylko znaczeniu w wojnie, która, jak uważano, będzie zakończona w ciągu czfergfib-miesjecv. Clausewitz, nieżyjący Prusak, oraz żyjący, choć fałszywie rozumiany profesor Norman Angell zjednoczyli się, aby wszczepić w umysły europejskie koncepcję wojny krótkotrwałej. Szybkie, decydujące zwycięstwo było dogmatem niemieckim; ekonomiczna niemożliwość prowadzenia wojny długotrwałej była dogmatem powszechnym. „Będziecie w domu, zanim liście opadną z drzew" — powiedział kajzer do odjeżdżających wojsk w pierwszym tygodniu sierpnia.21 Pamiętnikar-ka niemieckiego dworu pod datą 9 sierpnia zanotowała, że po południu przybył hrabia Oppersdorf i powiedział, że sprawy nie mogą potrwać dłużej niż dziesięć tygodni; hrabia Hochberg natomiast myślą1 11 — Sierpniowe salwy 162 Sierpniowe salwy o ośmiu tygodniach, a wówczas „pan i ja będziemy się znów spotykać w Anglii".22 Niemiecki oficer odjeżdżający na front zachodni powiedział, że spodziewa się, iż w rocznicę Sedanu (2 września) będzie jadł śniadanie w Paryżu w Cafe de la Paix.23 Rosyjscy oficerowie spodziewali się być mniej więcej w tym samym czasie w Berlinie; najczęściej liczono się z okresem sześciu tygodni. Pewien oficer carskiej gwardii przybocznej prosił osobistego lekarza cara o radę, czy od razu powinien spakować swój mundur galowy potrzebny na wjazd do Berlina, czy też pozostawić go w domu dla dostarczenia przez udającego się na front następnego kuriera.24 Oficer angielski, którego uważano za osobę au courant, gdyż był poprzednio attache wojskowym w Brukseli, zapytany w chwili przybycia do swego pułku o opinię co do okresu trwania wojny, odpowiedział, że nie wie, lecz jest przekonany, iż istnieją jakieś „przyczyny finansowe, dla których wielkie mocarstwa nie będą mogły kontynuować wojny zbyt długo".25 Słyszał o tym od premiera, „który mówił, że tak mu oświadczył lord Haldane". W Petersburgu nie stawiano sobie pytania, czy Rosjanie mogą zwyciężyć, lecz czy zajmie im to dwa, czy też trzy miesiące; pesymiści sugerujący okres sześciu miesięcy byli uważani za defetystów. „Wasyl Fiodorowicz (Wilhelm, syn Fryderyka, czyli po prostu kajzer) popełnił błąd; nie będzie w stanie wytrzymać" — uroczyście przepowiedział minister sprawiedliwości.26 Nie popełnił on zbyt wielkiego błędu. Niemcy nie planowały na potrzeby wojny długotrwałej i w chwili jej rozpoczęcia posiadały zasoby azotanów dla produkcji prochu wystarczające na najwyżej sześć miesięcy i ani grama więcej. Dopiero późniejsze odkrycie metody stężania azotu przez pobieranie go z powietrza umożliwiło im kontynuowanie wysiłku wojennego.27 Francuzi, stawiając na szybkie zakończenie wojny, nie zaryzykowali użycia wojsk w trudnym do obrony zagłębiu rudy żelaza w Lotaryngii i dopuścili, by Niemcy je zajęli, opierając się na założeniu, że odzyskają je razem z odniesieniem zwycięstwa. W rezultacie utracili 80 procent własnej rudy żelaza na cały okres wojny i przez to omal jej nie przegrali. Anglicy, zgodnie z ich nieprecyzyjnym stylem, liczyli na zwycięstwo w ciągu kilku miesięcy, nie określając bliżej, kiedy, gdzie i jak to nastąpi. Kierując się instynktem bądź intelektem trzy osobistości z kręgu wojskowych dostrzegły mroczny cień wydłużający się nie na miesiące, lecz na lata. Pierwszym z nich był Moltke, przepowiadając „długą i wyczerpującą walkę". Drugim — Joffre. Zapytywany w 1912 roku przez ministrów powiedział, że jeżeli Francja odniesie pierwsze zwycię- „Wdomu, zanim opadną liście" 163 stwo w wojnie, wówczas rozpocznie się ogólnonarodowy opór niemiecki i vice versa. W obu wypadkach do walki zostaną wciągnięte inne narody, a rezultatem będzie „wojna o nieokreślonym czasie trwania".28 Niemniej jednak ani on, ani Moltke, będąc w swych krajach naczelnymi dowódcami wojskowymi odpowiednio od 1911 i od 1906 roku, nie uwzględnili w swoich planach poprawek na wojnę mającą na celu wyczerpanie przeciwnika, którą obaj przewidzieli. Trzecim, a jedynym, który podjął działania, kierując się własną wizją, był lord Kitchener, nie uczestniczący w opracowaniu pierwotnych planów. Pośpiesznie przywołany w dniu 4 sierpnia dla objęcia stanowiska ministra wojny, właśnie w chwili gdy wyjeżdżając do Egiptu* wchodził na pokład parowca udającego się na drugą stronę Kanału, wyłonił z bezdennej i mrocznej głębi swojej jaźni przepowiednię, że wojna potrwa trzy lata. Nie dowierzającemu towarzyszowi oświadczył, że może ona potrwać nawet dłużej, lecz „na początek przyjmijmy trzy lata. Taki naród jak Niemcy, gdy siłą narzucili problem, ustąpią dopiero wówczas, gdy zostaną całkowicie pobici. To potrwa bardzo długo. Nikt z żyjących nie wie, jak długo."29 Z wyjątkiem Kitchenera, który od pierwszego dnia na nowym stanowisku nalegał na przygotowanie wielomilionowej armii na wojnę trwającą lata, nikt inny nie budował planów sięgających w przyszłość dalej niż na trzy do sześciu miesięcy. W przypadku Niemców niewzruszona idea wojny krótkotrwałej pociągała za sobą oczywisty wniosek, że w takiej wojnie udział Anglii nie będzie miał znaczenia. „Gdyby ktokolwiek powiedział mi wcześniej, że Anglia podejmie przeciw nam broń" — lamentował kajzer w czasie obiadu w kwaterze głównej, w dzień po przystąpieniu Anglii do wojny. Ktoś ośmielił się cichym głosem powiedzieć: „Metternich", mając na myśli ambasadora niemieckiego w Londynie, który w 1912 roku został odwołany z powodu jego męczącego obyczaju przepowiadania, że rozbudowa niemieckiej floty wojennej przyniesie wojnę z Anglią nie później niż w 1915 roku.30 W 1912 roku Haldane oświadczył kajzerowi, że Wielka Brytania nigdy się nie zgodzi na przejęcie przez Niemców portów francuskich w Kanale, oraz przypomniał mu o zobowiązaniach traktatowych wobec Belgii. W roku 1912 książę Henryk pruski zapytał wprost swego kuzyna, króla Jerzego, „czy w wypadku, jeżeli Niemcy i Austria wystąpiłyby z wojną przeciw Rosji i Francji, Anglia przyszłaby tym ostatnim z pomocą?" Król Jerzy odpowiedział na to: „Niewątpliwie tak, w razie zaistnienia pewnych warunków".31 * Kitchener był w tym czasie faktycznym wielkorządcą Wielkiej Brytanii w Egipcie. 164 Sierpniowe salwy Mimo takich ostrzeżeń kajzer nie chciał dać wiary temu, o czym wiedział, że jest prawdziwe. Zgodnie ze świadectwem kogoś z jego otoczenia był on „przekonany", że Anglia zachowa neutralność, jeszcze wówczas, gdy po pozostawieniu Austrii wolnej ręki w dniu 5 lipca powrócił na swój jacht.32 Jego dwaj komilitoni korporacyjni (Corpsbrii-der) z czasów studenckich w Bonn, Bethmann i Jagow, których kwalifikacje do zajmowanego stanowiska polegały głównie na kajzerow-skiej, zabarwionej sentymentem słabości do kolegów noszących czar-no-białe szarfy korporacyjne oraz zwracających się do siebie „per ty", uspokajali się nawzajem od czasu do czasu, podobnie jak pobożni katolicy przesuwający paciorki w różańcu, zapewnieniami o neutralności brytyjskiej.33 Moltke i Sztab Generalny nie potrzebowali ani Greya, ani nikogo innego, kto by im szczegółowo wyjaśnił, co uczyni Anglia, gdyż z góry założyli jako pewnik, że weźmie ona udział w wojnie. „Im więcej Anglików, tym lepiej" — powiedział admirałowi Tirpitzowi Moltke, mając na myśli, że im więcej wyląduje ich na kontynencie, tym więcej wpadnie w sieć podczas ostatecznej klęski.34 Wrodzony pesymizm Moltkego zaoszczędził mu iluzji pobożnych życzeń. W memorandum, które zredagował w 1913 roku, określił sytuację z dużo większą precyzją, niż mogłoby to zrobić wielu Anglików. Jeżeli Niemcy przemaszerują przez Belgię bez jej zgody — pisał — „wówczas Anglia przyłączy się, gdyż będzie musiała przyłączyć się do naszych wrogów", tym bardziej że zamiar taki zapowiedziała już w 1870 roku. Nie sądził, by ktokolwiek w Anglii wierzył obietnicom Niemców opuszczenia przez nich Belgii po pokonaniu Francji, i był pewien, że w wojnie pomiędzy Niemcami a Francją Anglia również walczyłaby, i to niezależnie od tego, czy Niemcy przejdą przez Belgię, czy też nie, „ponieważ boi się ona niemieckiej hegemonii, a wierna swej polityce utrzymania równowagi sił uczyni wszystko, co w jej mocy, by powstrzymać wzrost potęgi niemieckiej".35 Generał von Kuhl, oficer o najwyższej randze w Sztabie Generalnym, potwierdził, że „w latach bezpośrednio poprzedzających wojnę światową nie mieliśmy najmniejszej wątpliwości co do szybkiego przybycia brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego na wybrzeże francuskie".36 Sztab wyliczył, że brytyjski Korpus Ekspedycyjny będzie zmobilizowany w dziesiątym dniu, zebrany w portach załadunkowych w jedenastym, rozpocznie załadunek na statki w dwunastym i ukończy przerzut wojsk do Francji w czternastym dniu od ogłoszenia mobilizacji. Okazało się, że wyliczenie to było niemal ścisłe. Również niemiecki sztab marynarki wojennej nie żywił żadnych „ W domu, zanim opadną liście" 165 iluzji. „Jeżeli dojdzie do wojny, to Anglia prawdopodobnie wystąpi przeciw nam" — telegrafowała jeszcze 11 lipca Admiralicja do admirała von Spee, znajdującego się na Pacyfiku na pokładzie krążownika pancernego „Scharnhorst".37 W dwie godziny po tym, gdy Grey skończył swe przemówienie w Izbie Gmin, nastąpiło wydarzenie, o którym myśl już od 1870 roku tkwiła w głębi świadomości wszystkich po obu stronach Renu, zaś od 1905 roku była już dla większości czymś oczywistym. Niemcy wypowiedziały wojnę Francji. Dla Niemiec było to, jak powiedział następca tronu, „rozwiązaniem militarnym" ciągle narastającego napięcia, zakończeniem koszmaru okrążenia.38 „Radośnie jest żyć" — cieszył się w tym dniu niemiecki dziennik w dodatku nadzwyczajnym, zatytułowanym „Błogosławieństwo broni". Niemcy — twierdził — „nie posiadają się ze szczęścia... Tak bardzo pragnęliśmy tej godziny... Miecza, który siłą został wetknięty w nasze dłonie, nie schowamy do pochwy, zanim nie wywalczymy naszych celów, a naszych terytoriów nie rozszerzymy tak dalece, jak tego wymagać będzie konieczność".39 Nie wszystkich jednak ponosiła aż taka radość. Wezwani do Reichstagu posłowie lewicy wyglądali na „przygnębionych" i „zdenerwowanych". Jeden z nich, wyrażając gotowość głosowania za zatwierdzeniem wszystkich kwot na wydatki wojenne, wymruczał: „Nie możemy im pozwolić na zniszczenie Rzeszy". Inny wciąż utyskiwał: „Ta nasza nieudolna dyplomacja, ta nieudolna dyplomacja".40 Sygnał we Francji odezwał się o 18.15, gdy zadzwonił telefon na biurku premiera Vivianiego, a w słuchawce odezwał się głos ambasadora amerykańskiego, Myrona Herricka. Głosem zduszonym od łez powiedział, że właśnie przed chwilą otrzymał prośbę o przejęcie opieki nad ambasadą niemiecką i o wywieszenie na jej maszcie flagi amerykańskiej. Zgodziłem się na przejęcie opieki — powiedział Herrick — lecz nie na wywieszenie flagi.41 Dokładnie wiedząc, co to oznacza, Viviani czekał na przybycie ambasadora niemieckiego, którego zaanonsowano w kilka chwil później. Von Schoen, który za żonę miał Belgijkę, wszedł wyraźnie przygnębiony. Rozpoczął od skargi, że gdy tutaj jechał, jakaś dama wsunęła głowę przez okno jego powozu i zelżyła „mnie i mojego cesarza". Viviani, którego nerwy były napięte do ostateczności wskutek męczarni ostatnich dni, zapytał, czy ta właśnie skarga jest przyczyną wizyty ambasadora. Wówczas Schoen wyznał, że ma jeszcze do wykonania inny obowiązek i, otwierając przywieziony z sobą dokument, odczytał jego 166 Sierpniowe salwy treść, która — jako że ambasador według słów Poincarego stanowił „uosobienie honoru" — była przyczyną jego zakłopotania. Wobec francuskich aktów „zorganizowanej wrogości" brzmiała nota — a także ataków lotniczych na Norymbergę i Karlsruhe oraz ze względu na pogwałcenie neutralności belgijskiej przez lotników francuskich przelatujących nad terytorium belgijskim, „Cesarstwo Niemieckie uważa się za będące w stanie wojny z Francją".42 Viviani kategorycznie zaprzeczył tym oskarżeniom, które wysunięto nie tyle po to, by wywrzeć wrażenie na rządzie francuskim, dobrze wiedzącym, że wypadki te nie miały miejsca, ile dla przekonania społeczeństwa niemieckiego, że jest ono ofiarą agresji francuskiej. Odprowadził Schoena do drzwi, a wówczas, jakby ociągając się przed nadchodzącym ostatecznym pożegnaniem, wyszedł wraz z nim z gmachu, schodząc po schodach aż do drzwi oczekującego powozu. Dwaj przedstawiciele „odwiecznych wrogów" stali przez chwilę obopólnie nieszczęśliwi, skłonili się sobie w milczeniu i von Schoen odjechał w zapadający zmierzch. Tego wieczoru w Whitehall, stojący ze swym przyjacielem przy oknie sir Edward Grey w czasie, gdy właśnie zapalano uliczne latarnie, wypowiedział uwagę oddającą nastrój chwili: „W całej Europie gasną oto latarnie; za naszego życia nie ujrzymy już ich światła".43 Czwartego sierpnia o godzinie szóstej rano Herr von Below złożył swą ostatnią wizytę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Brukseli. Djoręczył notę zawierającą oświadczenie, że wobec odrzucenia „propozycji złożonych w dobrych intencjach" przez jego rząd, Niemcy będą zmuszone do podjęcia odpowiednich kroków dla zapewnienia własnego bezpieczeństwa, „a w razie konieczności — nawet siłą zbrojną". Słowa: „w razie konieczności" miały na celu pozostawienie Belgii możliwości ewentualnej zmiany stanowiska.44 Tego popołudnia minister pełnomocny Stanów Zjednoczonych, Brand Whitlock, do którego zwrócono się o przejęcie opieki nad poselstwem niemieckim, zastał von Belowa wraz z jego pierwszym sekretarzem von Stummem zagłębionych w fotelach, nie usiłujących się pakować, i wyglądających na „całkowicie rozstrojonych nerwowo". Trzymając w jednej ręce papierosa, a drugą targając brew, Below siedział bezczynnie, podczas gdy dwaj sędziwi urzędnicy ze świecami, lakiem i paskami papieru w rękach przesuwali się wolno i uroczyście dookoła pokoju, pieczętując dębowe szafy, zawierające archiwa. „Och, biedni głupcy — powtarzał wciąż von Stumm na wpół do siebie — dla- „Wdomu, zanim opadną liście" 167 czegóż nie zejdą z drogi walca parowego. Nie chcemy im wyrządzić krzywdy, lecz jeżeli staną na naszej drodze, zostaną starci na proch. Och, biedni głupcy!"45 Dopiero znacznie później wszyscy po stronie niemieckiej zadawali sobie pytania, kto w owym dniu był istotnie głupcem. Był to bowiem dzień, jak poniewczasie dostrzegł hrabia Czernin, austriacki minister spraw zagranicznych, „naszej największej klęski";46 dzień —jak długo po fakcie żałośnie przyznał sam następca tronu — „kiedy my, Niemcy, w oczach świata przegraliśmy naszą pierwszą wielką bitwę"47. _Tego ranka, dwie minuty po ósmej, pierwsza fala żołnierzy w mundurach feldgrau przekroczyła granicę belgijską w Gemmerich, pięćdziesiąt kilometrów od Liege. Żandarmi belgijscy otworzyli ogień z budek wartowniczych. Jednostka wydzielona z głównej armii niemieckiej dla zdobycia Liege, dowodzona przez generała von Emmicha, składała się z sześciu dywizji piechoty, każda uzupełniona artylerią i inną bronią, oraz z trzech brygad kawalerii. O zmierzchu osiągnęła Może pod Vise; nazwa ta miała stać się pierwszą w serii miejscowości w ruinach. Aż do chwili inwazji wielu nadal wierzyło, że wzgląd na własny interes zmieni kierunek armii niemieckich i że obejdą one granicę belgijską dookoła. Dlaczegóż mieliby Niemcy świadomie wciągać do walki przeciw sobie dwóch dodatkowych wrogów? Ponieważ nikt nie uważał Niemców za głupców, odpowiedź, która nasuwała się Francuzom sama przez się, brzmiała, że ultimatum niemieckie wobec Belgii jest tylko podstępem.48 Jego konsekwencją nie miała być rzeczywista inwazja, lecz obmyślono je po to, aby „zmusić nas pierwszych do wkroczenia do Belgii", jak powiedział Messimy w rozkazie zabraniającym wojskom francuskim przejścia linii granicznej „nawet przez patrol lub pojedycznego kawalerzystę".49 Czy to z tego powodu, czy z jakiejś innej przyrzyny Grey do tej chwili nie wysłał ultimatum angielskiego. Król Albert także nie zaapelował jeszcze do mocarstw-gwarantów o pomoc wojskową. Również i on obawiał się, że ultimatum może okazać się „kolosalną dywersją". Gdyby zbyt wcześnie wezwał Francuzów i Brytyjczyków, sama ich obecność wciągnęłaby Belgię do wojny wbrew jej własnej woli. Król żywił przy tym niepokój, iż gdy jego sąsiedzi raz zainstalują się na ziemi belgijskiej, to mogą nie spieszyć się z odejściem. Dopiero gdy ciężkie kroki niemieckich kolumn maszerujących na Liege położyły kres wszystkim wątpliwościom i nie pozostawiły mu wyboru, czwartego sierpnia w południe król Albert zaapelował o „zgraną i wspólną" akcję wojskową swych gwarantów.50 W Berlinie Moltke nadal żywił nadzieję, że po oddaniu pierwszych 168 Sierpniowe salwy strzałów w obronie honoru będzie można nakłonić Belgów „do porozumienia".51 Z tego właśnie względu ostatnia nota niemiecka po prostu stwierdzała możliwość użycia „sił zbrojnych"; chociaż raz uniknięto w ten sposób formalnego wypowiedzenia wojny. Gdy ambasador belgijski, baron Beyens, zgłosił się rano w dniu inwazji, by zażądać zwrotu swych listów uwierzytelniających, Jagow wybiegł mu naprzeciw pytając: „No i co ma mi pan do powiedzenia?", jak gdyby spodziewając się jakichś propozycji. Wielokrotnie powtarzał niemiecką ofertę respektowania neutralności belgijskiej i zapłacenia wszelkich odszkodowań, jeżeli tylko Belgia powstrzyma się od zniszczenia kolei, mostów, tuneli i pozwoli wojskom niemieckim przejść swobodnie, nie broniąc Liege. Gdy Beyens zawrócił do odejścia, Jagow podążył za nim, mówiąc z nadzieją w głosie: „A może znajdzie się jeszcze dla nas coś do omówie- ma 52 W Brukseli, w godzinę po rozpoczęciu inwazji, król Albert jechał konno w polowym mundurze bez orderów na posiedzenie parlamentu. Mały korowód posuwał się żwawym kłusem ulicą Royale; rozpoczynał go otwarty powóz, w którym jechała królowa wraz z trojgiem dzieci. Za nimi podążały dwa inne powozy, a całość zamykał król, jadący samotnie konno. Domy wzdłuż trasy były przybrane flagami i kwiatami; ulice wypełniał tłum w podniosłym nastroju. Całkiem obcy ludzie ściskali sobie ręce śmiejąc się lub płacząc, a każdy —jak wspomina jeden z obserwatorów — czuł się „połączony ze swymi ziomkami wzajemnymi więzami miłości i nienawiści"53. Fala za falą towarzyszyły królowi wybuchające okrzyki, jak gdyby ludzie usiłowali mu wyrazić tym powszechnym wzruszeniem, że jest symbolem kraju i woli utrzymania go niepodległym. Nawet poseł austriacki, który jakoś zapomniał, że powinien być nieobecny, wraz z innymi dyplomatami obserwował procesję z okien parlamentu, ocierając łzy z oczu.54 Po zajęciu miejsc na sali przez deputowanych, gości i królową samotnie wszedł król, machinalnym gestem położył czapkę i rękawiczki na mównicę i zaczął mówić z lekka tylko łamiącym się głosem. Gdy przypomniał Kongres z roku 1830, który utworzył niepodległą Belgię, zapytał: „Czy panowie jesteście niezmiennie zdecydowani utrzymać ten święty dar naszych przodków nienaruszonym?" Wówczas deputowani, niezdolni do opanowania wzruszenia, powstali z miejsc krzycząc: Oui! Oui! Oui!55 Opisujący w swym pamiętniku tę scenę poseł amerykański mówi, że obserwował wtedy dwunastoletniego syna królewskiego, dziedzica „Wdomu, zanim opadną liście' 169 tronu, w marynarskim ubranku, słuchającego ze skupioną twarzą i oczyma utkwionymi w ojcu; poseł zastanawiał się: „Jakie też myśli przebiegają w głowie tego chłopca?" I jak gdyby posiadając dar spojrzenia w przyszłość, pan Whitlock stawia sobie pytanie: „Czy scena ta powróci do niego kiedyś po latach? Jak? Kiedy? W jakich okolicznościach?" Ten sam chłopiec w marynarskim ubranku, już jako Leopold III, miał w roku 1940 ulec jeszcze jednej inwazji niemieckiej. Po zakończeniu przemówienia na ulicach zapanował szalony entuzjazm.56 Dotąd pogardzana armia stała się bohaterem. Ludzie krzyczeli: „Precz z Niemcami! Śmierć mordercom! Vive la Belgique independan-te!" (Niech żyje niepodległa Belgia!) Gdy król odjechał, tłum wiwatował na cześć ministra wojny, który bez względu na osobę był zazwyczaj najmniej popularnym członkiem rządu, właśnie ze względu na swe stanowisko. Gdy premier de Broqueville ukazał się na balkonie, nawet ten łagodny, gładki światowiec płakał, ogarnięty gwałtownym wzruszeniem, podzielanym tego dnia przez każdego, kto znajdował się. w Brukseli. Tego samego dnia w Paryżu francuscy żołnierze w czerwonych spodniach i ciemnoniebieskich kurtkach z wielkimi połami, na których z tyłu przyszyte były błyszczące guziki, śpiewali maszerując ulicami: C'est I'Alsace et la Lorraine i C'est 1'Alsace qu'il nous faut, < Oh, oh, oh, oh! / kończąc triumfalnym rykiem na ostatnim „oh!" Jednoręki generał Pau, któremu utracone ramię zyskiwało szczególną popularność, jechał konno przepasany zielonoczarną szarfą, przynależną weteranom z 1870 roku. Konne pułki kirasjerów, w błyszczących półpancerzach i z długimi buńczukami z czarnego końskiego włosia zwisającymi z hełmów, nie wydawały się anachroniczne. Za nimi wieziono ogromne skrzynie, zawierające rozłożone na części aeroplany oraz lawety z długimi, na szaro pomalowanymi działami polowymi soixante-quinzes („siedemdziesiątkipiątki"), stanowiącymi dumę Francji. Przez cały dzień ogromna fala ludzi, koni i sprzętu przelewała się przez wielkie łukowe portale dworców: Gare du Nord i Gare de 1'Est. Wzdłuż bulwarów, z których zniknęły pojazdy, maszerowały kompanie ochotników, z flagami i transparentami obwieszczającymi ich dążenia: „Luksemburg nigdy nie będzie niemiecki!", „Rumunia sku- 170 Sierpniowe salwy pia się przy macierzy rasy łacińskiej", „Włochy, których wolność została okupiona francuską krwią", „Hiszpania, oddana siostra Francji", „Brytyjscy ochotnicy za Francję", „Grecy, którzy Francję kochają", „Skandynawowie z Paryża", „Narody słowiańskie u boku Francji", „Latynosi oddadzą życie w obronie kolebki kultury latynoamerykańskiej". Grzmiące okrzyki i wiwaty pozdrawiały transparent głoszący: „Alzatczycy powracają do domu".57 Na wspólnej sesji Senatu i Izby Deputowanych Viviani, blady jak śmierć, wyglądający tak, jakby cierpiał zarówno fizycznie, jak i duchowo, wewnętrznym ogniem i kunsztem oratorskim przeszedł samego siebie. Mowa jego, podobnie zresztą jak wszystkie inne wygłoszone tego dnia, została jednomyślnie uznana za szczytową w jego karierze. Miał przy sobie w teczce tekst sojuszu francusko- rosyjskiego, lecz nie interpelowano go w tej kwestii. Gdy ogłosił, że Włochy „z właściwą latyńskiej umysłowości jasnością widzenia" zadeklarowały neutralność, wybuchły entuzjastyczne brawa. Tak jak się spodziewano, trzeci członek Trój przymierza nie dotrzymał mu wierności, gdy nadszedł czas próby, podając jako powód, że atak Austrii na Serbię jest aktem agresji, co zwalnia Włochy od zobowiązań sojuszu. Odciążając Francję od konieczności obrony jej południowej granicy, neutralność Włoch miała wartość dodatkowych czterech dywizji, czyli innymi słowy 80 000 żołnierzy.58 Po przemówieniu Vivianiego odczytano mowę prezydenta Poin-carego, który z racji swego stanowiska nie miał prawa osobiście uczestniczyć w obradach parlamentu. Mowy tej słuchano na stojąco. Francja jawi się wobec całego świata jako obrońca Wolności, Sprawiedliwości i Rozsądku — powiedział, zmieniając w charakterystyczny sposób trzy tradycyjne francuskie ideały. Ze wszystkich stron „cywilizowanego" (co podkreślił z naciskiem) świata napływają do Francji posłania z wyrazami sympatii i życzliwości. Gdy odczytywano te słowa, „doskonale spokojny i całkowicie pewny siebie" generał Joffre udał się do prezydenta, aby się z nim pożegnać przed wyruszeniem na front.59 Potoki deszczu spływały na Berlin, gdy posłowie Reichstagu zbierali się dla wysłuchania mowy tronowej kajzera. Za oknami Reichstagu, dokąd przybyli na spotkanie z kanclerzem, słyszeli bezustanny, rytmiczny stukot podków po bruku, gdy szwadron po szwadronie kłusował po lśniących od deszczu ulicach.60 Przywódcy partyjni zostali przyjęci przez Bethmanna w sali udekorowanej ogromnym obrazem, ukazującym radosną scenę, jak kajzer Wilhelm I z dumą depcze francuski „Wdomu, zanim opadną liście" 171 sztandar. Na obrazie przedstawiony był on wraz z Bismarckiem i feldmarszałkiem Moltkem podczas bitwy pod Sedanem, na koniu stającym dęba w chwili, gdy żołnierz niemiecki na pierwszym planie rzuca francuski sztandar pod kopyta cesarskiego rumaka.61 Bethmann wyraził troskę o zachowanie jedności i napomniał posłów, by w swych decyzjach „byli jednomyślni". „Będziemy jednomyślni, Ekscelencjo" — posłusznie oświadczył rzecznik liberałów. Wszystkowiedzący Erzberger, którego jako sprawozdawcę komisji spraw wojskowych i bliskiego współpracownika kanclerza uważano za mającego ucho na Olimpie, uwijał się wśród kolegów posłów, zapewniając ich, że Serbowie zostaną pobici „o tej porze w przyszły poniedziałek" i że wszystko świetnie idzie.62 Po nabożeństwie w katedrze posłowie udali się jak jeden mąż do zamku, którego wejścia były strzeżone i zagrodzone linami; zanim przedstawiciele narodu zdołali się w końcu usadowić w Białej Sali, ich przepustki sprawdzano czterokrotnie. Kajzer w towarzystwie kilku generałów wszedł tam spokojnie i zasiadł na tronie. Bethmann w mundurze dragonów gwardii wyjął tekst mowy z cesarskiej teki i wręczył kajzerowi. Wilhelm powstał, sprawiając w porównaniu ze swym kanclerzem wrażenie niskiego, i odczytał mowę nie zdejmując hełmu z głowy, z ręką opartą na rękojeści szabli. Nie wspominając Belgii oświadczył: „Wyciągnęliśmy miecz z czystym sumieniem i czystymi rękami". Wojna została wywołana przez Serbię, przy poparciu Rosji. Gwizdy i okrzyki: „Hańba!" wybuchły przy tych słowach o rosyjskiej niegodzi-wości. Po odczytaniu mowy kajzer podniesionym głosem obwieścił: „Od dziś nie uznaję żadnej partii, lecz tylko Niemców!" i wezwał przywódców partyjnych, by wystąpili, jeśli podzielają jego uczucia, i uścisnęli mu rękę. Wśród „szalonego podniecenia" uczynili tak wszyscy, podczas gdy reszta zgromadzenia wiwatowała i wznosiła okrzyki gorącej radości.63 O godzinie trzeciej posłowie ponownie zebrali się w Reichstagu, aby wysłuchać przemówienia kanclerza i spełnić swą ostatnią powinność, na którą składało się uchwalenie wydatków wojennych, a następnie odroczenie sesji. Socjaldemokraci zgodzili się głosować jednomyślnie, lecz ostatnie godziny sprawowania swych obowiązków parlamentarnych spędzili na pełnych niepokoju rozważaniach, czy przyłączyć się do okrzyków Hoch\ na cześć kajzera. Rozstrzygnęli ten problem w sposób zadowalający ustalając, że Hoch\ będzie się odnosić do „Kajzera, Narodu i Ojczyzny".64 Wszyscy, gdy tylko Bethmann powstał, aby przemówić, tkwili w pełnym zakłopotania oczekiwaniu tego, co ma on do powiedzenia w spra- 172 Sierpniowe salwy wie Belgii. Rok temu minister spraw zagranicznych Jagow zapewniał podczas tajnej sesji komisji spraw zagranicznych Reichstagu, że Niemcy nigdy nie pogwałcą neutralności Belgii, a ówczesny minister wojny, generał von Heeringen, złożył obietnicę, że w wypadku wojny naczelne dowództwo będzie respektowało belgijską neutralność tak długo, jak długo będą to czynili także wrogowie Niemiec.65 Czwartego sierpnia posłowie jeszcze nie wiedzieli, że ich własne armie tego dnia już dokonały inwazji Belgii. Wiedzieli o ultimatum, lecz nie znali odmownej odpowiedzi Belgii, ponieważ rząd niemiecki nigdy jej nie ogłosił, pragnąc wytworzyć wrażenie, że Belgia przyjęła ultimatum w milczeniu i wobec tego jej opór zbrojny jest sprzeczny z prawem. „Nasze wojska — poinformował Bethmann pełne napięcia audytorium — zajęły Luksemburg i może (a to «może» było już od ośmiu godzin faktem dokonanym) są już w Belgii". (Wielkie poruszenie.) Jest prawdą, że Francja udzieliła Belgii zapewnienia o respektowaniu jej neutralności, lecz „my wiedzieliśmy, że Francja jest przygotowana do inwazji na Belgię", i „nie mogliśmy czekać". Była to — powiedział w ograny już sposób — sprawa konieczności wojskowej, a „konieczność nie zna prawa". Jak dotąd panował on nad słuchaczami, zarówno tymi z prawicy, którzy nim pogardzali, jak i tymi z lewicy, którzy mu nie ufali. Następne jednak zdanie wywołało już sensację. „Nasza inwazja na Belgię jest co prawda sprzeczna z prawem międzynarodowym, lecz zło — mówię to otwarcie — którego się dopuszczamy, przekształcimy w dobro, gdy tylko nasz cel wojskowy zostanie osiągnięty". Admirał Tirpitz uznał tę wypowiedź za największą gafę, jaką kiedykolwiek popełnił niemiecki mąż stanu, natomiast Conrad Haussman, przywódca partii liberalnej — za najlepszą część mowy. Jako że czyn ten został wyznany w publicznym mea culpa, on sam i jego koledzy posłowie z lewicy uznali się za oczyszczonych z winy i uczcili kanclerza głośnym Sehr richtig\ (Bardzo słusznie!). W kończącym przemówienie jędrnym powiedzeniu — a zanim dzień jego godnych zapamiętania maksym się zakończył, miał dodać jeszcze jedną, która uczyniła go nieśmiertelnym — Bethmann powiedział, że gdyby ktokolwiek był tak źle traktowany jak Niemcy, to może jedynie myśleć o tym, w jaki sposób „wyrąbać sobie drogę". Fundusze na prowadzenie wojny, w wysokości pięciu miliardów marek, zostały uchwalone jednogłośnie, po czym Reichstag podjął uchwałę o zamknięciu debaty i o przerwie na okres czterech miesięcy, co powszechnie uznawano za czas trwania wojny. Bethmann zamknął posiedzenie zapewnieniem, mającym w sobie coś z pozdrowienia gladiatorów: „Jakikolwiek by się okazał nasz los, dzień czwartego sierp- „Wdomu, zanim opadną liście" 173 nią 1914 roku na całą wieczność pozostanie jednym z największych dni Niemiec!"66 Tego wieczora o godzinie siódmej odpowiedź Anglii, tak długo i z takim niepokojem oczekiwania przez tak wielu, przybrała na koniec konkretny kształt. Przed południem rząd brytyjski zdobył się wreszcie z trudem na odwagę dojścia do punktu zaczepienia wystarczającego na wysłanie ultimatum. Nadeszło ono jednakowoż w dwóch częściach. Najpierw Grey prosił o zapewnienie, że niemieckie żądania w stosunku do Belgii „nie będą dalej wysuwane", oraz o „natychmiastową odpowiedź"; ponieważ jednak nie określił żadnego terminu ani nie wspomniał o sankcjach w razie braku odpowiedzi, z punktu widzenia formalnego nota ta nie stanowiła ultimatum. Z wysłaniem drugiej poczekał do chwili otrzymania wiadomości, że armia niemiecka dokonała już inwazji na Belgię. Oświadczył w niej, że Wielka Brytania czuje się zobowiązana „podtrzymać neutralność Belgii i przestrzegać traktatu, w którym Niemcy są taką samą stroną jak i my". „Satysfakcjonującej odpowiedzi" żądano do północy; w razie jej braku brytyjski ambasador miał prosić o zwrot listów uwierzytelniających.67 Fakt, że ultimatum nie zostało wysłane poprzedniej nocy, natychmiast po tym, gdy parlament tak niedwuznacznie wyraził swoją aprobatę dla mowy Greya, można jedynie wytłumaczyć stanem niezdecydowania w rządzie. Jakiego rodzaju „satysfakcjonującej odpowiedzi" spodziewano się — poza przypadkiem potulnego wycofania się Niemców poza granicę, którą świadomie i nieodwołalnie przekroczyli tego ranka — i dlaczego Anglia zgodziła się czekać na ten fantastyczny fenomen aż do północy, nie sposób wytłumaczyć. Na Morzu Śródziemnym godziny stracone owej nocy miały okazać się przełomowe. W Berlinie ambasador brytyjski, sir Edward Goschen, doręczył ultimatum podczas historycznego spotkania z kanclerzem. Zastał on Bethmanna w stanie „wielkiego podniecenia". Według własnych słów Bethmanna, „zawrzała we mnie krew na to pełne hipokryzji ustawiczne potrącanie w strunę Belgii, co wcale nie było przyczyną doprowadzającą Anglię do wojny". Oburzenie wywołało całą tyradę. Bethmann oświadczył, że Anglia popełnia „niemożliwy do wyobrażenia" czyn przystępując do wojny przeciw „spokrewnionemu narodowi", że jest to jakby „cios od tyłu zadany komuś, kto walczy o swe życie z dwoma napastnikami", że w rezultacie „tego ostatniego straszliwego kroku" Anglia będzie odpowiedzialna za wszelkie potworne wydarzenia, które mogą nastąpić, a „wszystko to z powodu jednego słowa: «neutralność», tylko dla świstka papieru..." Prawie nie zwracając uwagi na wyrażenie, które miało zdobyć roz- 174 Sierpniowe salwy glos na całym świecie, Goschen zamieścił je w swej notatce ze spotkania. Odpowiedział, że jeżeli dla Niemiec przemarsz przez Belgię jest ze względów strategicznych kwestią życia i śmierci, to można także powiedzieć, że dla Wielkiej Brytanii kwestią życia i śmierci jest dotrzymanie jej uroczystego zobowiązania. „Jego Ekscelencja był jednak tak podniecony i tak ewidentnie przytłoczony wiadomością o naszej akcji, a tak mało dysponowany do wysłuchania naszych racji", że ambasador poniechał dalszej perswazji.68 Gdy wracał, dwaj mężczyźni rozrzucali po ulicach z samochodu prasowego należącego do „Berliner Tageblatt" ulotki ogłaszające (nieco przedwcześnie, gdyż termin ultimatum upływał o północy) wypowiedzenie wojny przez Wielką Brytanię. Ten ostatni akt „zdrady", następujący po zdradzie Włoch, ta ostatnia dezercja, to kolejne zwiększenie liczby wrogów rozwścieczyło Niemców; wielu z nich natychmiast przeobraziło się w wyjący tłum, który przez następną godzinę zajął się rzucaniem kamieni w okna ambasady brytyjskiej.69 Anglia w ciągu jednej nocy stała się najbardziej znienawidzonym wrogiem; Rassenverrat (zdrada rasy) — tak brzmiał ulubiony slogan nienawiści. Kajzer w jednej ze swych najmniej głębokich uwag na temat wojny lamentował: „I pomyśleć, że Jerzy i Nicky mogli mnie tak zdradzić! Gdyby moja babcia żyła, nigdy by się na to nie zgodziła".70 Niemcy nie mogły ochłonąć ze zdumienia nad taką perfidią. Nie sposób było uwierzyć, że do tego stopnia zdegenerowana Anglia, iż nawet sufrażystki przeszkadzają tam premierowi w przemówieniach i opierają się policji, wkracza do walki. Anglia, aczkolwiek nadal panująca na ogromnych terytoriach i wciąż potężna, starzała się. Toteż Niemcy odczuwali wobec niej, podobnie jak Wizygoci wobec Rzymian z okresu schyłkowego, pogardę połączoną z kompleksem niższości arywisty. Anglicy sądzą, że mogą „traktować nas jak Portugalię" — skarżył się admirał Tirpitz.71 Zdrada Anglii pogłębiła poczucie Niemców opuszczenia przez przyjaciół. Mieli oni świadomość, że są narodem niekochanym. Jak mogło dojść do tego, że Nicea, zaanektowana przez Francję w 1860 roku, zdołała wygodnie ustatkować się i już w ciągu paru lat zapomnieć, że kiedykolwiek należała do Włoch, podczas gdy pół miliona Alzatczyków wolało raczej opuścić kraj ojczysty, niż żyć pod niemieckim panowaniem? „Nasz kraj nigdzie nie jest zbyt lubiany, a w istocie rzeczy często znienawidzony" — zanotował podczas jednej ze swych podróży kron-princ.72 Podczas gdy tłumy wrzeszczały na Wilhelmstrasse, domagając się zemsty, zdeprymowani posłowie lewicy zbierali się po kawiarniach „Wdomu, zanim opadną liście" 175 i gromadnie utyskiwali. „Cały świat powstaje przeciwko nam — powiedział jeden. — Germańskość ma trzech wrogów na świecie: ludy romańskie, Słowian i Anglosasów, a obecnie wszyscy oni połączyli się przeciw nam". „Nasza dyplomacja nie zapewniła nam żadnego przyjaciela oprócz Austrii i do tego my sami musimy ją wspierać" — powiedział drugi. „Przynajmniej jedno jest dobre, że to nie może trwać długo — uspokajał ich trzeci. — Będziemy mieli pokój w ciągu czterech miesięcy. Ani ekonomicznie, ani finansowo nie jesteśmy w stanie wytrwać dłużej." Ktoś inny podsunął: „Jedyna nadzieja w Turkach i Japończykach".73 Istotnie poprzedniego dnia rozeszła się w restauracjach taka plotka, gdy biesiadnicy posłyszeli dochodzące z ulic odległe okrzyki: „Hurra!" Kronikarz owych czasów zanotował: „Okrzyki przybliżyły się. Ludzie przysłuchiwali się, a potem zrywali z miejsc. Okrzyki «Hurra!» stawały się głośniejsze, rozbrzmiewały nad całym Potsdamer Platz i wkrótce osiągnęły impet burzy. Ludzie rzucili jedzenie i wybiegli z restauracji. I ja poszedłem za tą ciżbą ludzką. Co się dzieje? «Japonia wypowiedziała Rosji wojnę! — ryczeli. — Niech żyje Japonia! Hurra! Hurra!» Nie kończące się radosne uniesienie. Nagle ktoś krzyknął: «Do ambasady japońskiej^ Tłum ruszył, pociągając za sobą wszystkich, i obiegł gmach. «Niech żyje Japonia! Niech żyje Japonia!» — ludzie krzyczeli tak zapalczywie, aż w końcu ukazał się ambasador japoński i zakłopotany wyjąkał podziękowanie za tak niespodziewany i, jak się miało okazać, nie zasłużony hołd". Chociaż już następnego ranka wyszło na jaw, że plotka była fałszywa, to jeszcze przez dwa tygodnie nie wiedziano, jak bardzo nie zasłużony był ten wyraz hołdu.74 Gdy w następstwie rozwoju wydarzeń ambasador Lichnowsky wraz z personelem opuszczał Anglię, jego przyjaciel przybyły na Dworzec Victoria, by go pożegnać, zaskoczony był „smutkiem i rozgoryczeniem" całej grupy. Oskarżali oni osobistości w kraju o wciągnięcie Niemiec do wojny, bez żadnego sojusznika oprócz Austrii. „Jakie mamy szansę wobec ataków ze wszystkich stron? Czy nikt już nie jest Niemcom przyjazny?" — zapytywał posępnie jeden z urzędników. „Mówiono mi, że przyjazny jest Syjam" — odrzekł kolega.75 Zaledwie Anglia zdecydowała się na wysłanie ultimatum, w Radzie Ministrów wybuchły nowe kłótnie wokół kwestii, czy wysyłać do Francji Korpus Ekspedycyjny. Po opowiedzeniu się za wzięciem udziału 176 Sierpniowe salwy w wojnie rozpoczęto dyskusję nad tym, jak daleko należy się posunąć. Plany opracowane wspólnie z Francuzami przewidywały, że Korpus 1 Ekspedycyjny przybędzie do Francji w sile sześciu dywizji między 1 czwartym a dwunastym dniem od ogłoszenia mobilizacji i będzie •' gotowy do działań na lewym skraju linii francuskich w dniu M-15. Ten - harmonogram był nieaktualny, gdyż brytyjski M-1 (5 sierpnia), który '"zgodnie z planem miał nastąpić w dwa dni po francuskim, był już spóźniony o trzy dni, a miała jeszcze nastąpić dalsza zwłoka. Rząd Asquitha był sparaliżowany strachem przed inwazją. W 1909 roku Komitet Obrony Imperium, po przeprowadzeniu specjalnych studiów nad tym problemem, ogłosił, że jak długo utrzyma się w kraju armię dostatecznie silną, by zmusić Niemców do wystawienia wojsk inwazyjnych w liczbie nie mogącej ujść flocie niezauważalnie — inwazja na wielką skalę jest „niepraktyczna". Mimo zapewnień floty, że obrona wysp jest odpowiednio zagwarantowana jej własnymi okrętami, przywódcy brytyjscy jeszcze w dniu czwartego sierpnia nie mogli ' zdobyć się na odwagę, by ogołocić wyspy z regularnej armii lądowej. Wysuwano argumenty za wysłaniem mniej niż sześciu dywizji, za wy- ' słaniem ich raczej później niż wcześniej, a nawet za nie wysyłaniem ich wcale. Admirałowi Jellicoe powiedziano, że uprzednio zaplanowane przez niego eskortowanie sił ekspedycyjnych przez Kanał „w chwili obecnej" nie będzie potrzebne. Żaden guzik w Ministerstwie Wojny nie wprawił automatycznie w ruch brytyjskich sił ekspedycyjnych, gdyż rząd brytyjski nie był w stanie zdecydować się na naciśnięcie takiego guzika. Samo zaś Ministerstwo Wojny, od czterech miesięcy pozbawione własnego ministra, wobec braku szefa znajdowało się w sta,- nie rozprzężenia. Asquith posunął się na tyle daleko, że poprosił Kit-chenera o przybycie do Londynu, lecz nie mógł się jeszcze przemóc, by mu powierzyć to stanowisko. Zapalczywy i gwałtowny sir Henry Wilson, którego niczym nie poskromione zapisy w dzienniku miały stać się dla wielu udręką po opublikowaniu tego dokumentu po wojnie, „był wzburzony takim stanem rzeczy". Podobnie myślał biedny pan Cam-bon, który przybył do Greya uzbrojony w mapę, by mu wykazać, jak niezbędne jest przedłużenie francuskiej lewej strony linii frontowej sześcioma dywizjami brytyjskimi. Grey przyrzekł rozpatrzyć sprawę na posiedzeniu Rady Ministrów.76 Generał Wilson, wściekły z powodu opóźnienia, które przypisywał „grzesznemu" niezdecydowaniu Greya, z oburzeniem pokazywał przyjaciołom z opozycji kopię rozkazu mobilizacyjnego, w którym zamiast słów: „zmobilizować i zaokrętować" zachowano jedynie słowo „zmobilizować". Samo to — powiedział — opóźni harmonogram o cztery dni.77 „Wdomu, zanim opadną liście" 177 l Balfour przyjął na siebie zadanie spięcia rządu ostrogami. W liście zaadresowanym do Haldane'a oświadczył, że całe sedno Ententy i wynikających z niej przygotowań wojskowych polega na zabezpieczeniu Francji, ponieważ w wypadku klęski Francji „przyszłość Europy może pójść w kierunku, który winniśmy uznać za katastrofalny". Skoro już przyjęliśmy taką politykę, to jedyną rzeczą, którą należy uczynić, jest — sugerował — „szybkie uderzenie, i to uderzenie całą siłą, która jest w pańskiej dyspozycji!" Gdy Haldane odwiedził go, by wyjaśnić istotę wątpliwości gabinetu, Balfour nie mógł pozbyć się wrażenia, że wynikają one z „pewnej mętności rozumowania i niezdecydowania co do celów".78 Tegoż popołudnia, czwartego sierpnia, prawie w tym samym czasie, gdy Bethmann przemawiał w Reichstagu, a Viviani w Izbie Deputowanych, Asquith ogłosił w Izbie Gmin „posłanie Jego Królewskiej Mości podpisane jego własną ręką". Podczas odczytywania obwieszczenia o mobilizacji spiker powstał z krzesła, zaś posłowie słuchali z odkrytymi głowami. Następnie z maszynowej kopii, która lekko drżała w jego ręce, Asquith odczytał warunki ultimatum, właśnie telegraficznie przekazanego do Niemiec. Gdy doszedł do słów „satysfakcjonującej odpowiedzi do północy", z ław uniósł się szmer uznania79. Wszystkim, co pozostało jeszcze do zrobienia, było odczekanie do północy (godziny 23.00 czasu brytyjskiego). O godzinie dziewiątej rząd dowiedział się z przejętego przez wywiad, a następnie rozkodowanego telegramu wysłanego z Berlina, że Niemcy uznają się za będące w stanie wojny z Wielką Brytanią od chwili, gdy ambasador brytyjski poprosi o zwrot listów uwierzytelniających. Spiesznie zwołana Rada Ministrów debatowała, czy wypowiedzieć wojnę od tego momentu, czy też zaczekać do upływu terminu ustalonego w ultimatum. Zdecydowano się poczekać*. Milcząc, każdy pogrążony we własnych myślach, siedzieli wokół zielonego stołu, w źle oświetlonej sali obrad gabinetu, świadomi cieni tych, którzy w podobnych brzemiennych chwilach zasiadali tu przed nimi. Oczy śledziły zegar, tykaniem odliczający czas. „Bum!" — Big Ben wybił pierwsze uderzenie godziny jedenastej, a każde następne brzmiało dla czułego na melodramat celtyckiego ucha Lloyda George'a jak doom, doom, doom\ (zguba, zguba, zguba!)80** Dwadzieścia minut później rozesłano telegram zawierający rozkaz * Rada Ministrów prowadziła jeszcze dyskusję, czy za godzinę dwunastą uznać czas Greenwich, obowiązujący w Anglii, czy też środkowoeuropejski, wcześniejszy o godzinę, obowiązujący w Berlinie. Ostatecznie przyjęto tę drugą możliwość. ** Doom wymawia się „dum". 12 — Sierpniowe salwy 178 Sierpniowe salwy o wojnie: „Wojna, Niemcy, działać!" Gdzie i kiedy armia miała działać, nie było jeszcze ustalone, gdyż podjęcie tej decyzji pozostawiono Radzie Wojennej, zwołanej na dzień następny. Rząd brytyjski położył się spać już jako prowadzący wojnę, choć jeszcze nie całkiem wojowniczy. Następnego dnia szturmem na Liege rozpoczęła się pierwsza w tej wojnie bitwa. Europa — napisał tego dnia Moltke do Conrada von Hótzendorffa — przystępuje „do walki, która zadecyduje o biegu historii na następne sto lat".81 BÓJ d yfe yff-' ' Rozdział 10 ar w BP: „«GOEBEN»... - *d NIEPRZYJACIEL, KTÓEY WÓWCZAS UCIEKAŁ" Zanim rozpoczęła się bitwa na lądzie, w dniu 4 sierpnia, na parę godzin przed świtem, na falach eteru popłynął telegram radiowy od Admiralicji niemieckiej do admirała Wilhelma Souchona, dowódcy niemieckich sił morskich na Morzu Śródziemnym. Brzmiał on: „Trzeciego sierpnia zawarto sojusz z Turcją. Natychmiast wziąć kurs na Konstantynopol".1 Chociaż nadzieje na sojusz okazały się przedwczesne i zaraz potem rozkaz został anulowany, admirał Souchon zdecydował się postąpić tak, jak mu nakazano. Pod swym dowództwem miał dwa nowe, szybkie okręty: pancernik „Goeben" i lekki krążownik „Breslau". Żaden z niezwykłych wyczynów w tej wojnie nie rzucił na świat tak długiego cienia, jak podróż zrealizowana przez ich dowódcę w ciągu następnych siedmiu dni. Turcja w czasie wydarzeń sarajewskich miała wielu wrogów i żadnego sojusznika, ponieważ nikt nie uważał jej za wartą sojuszu. Od stu lat Imperium Otomańskie, zwane „chorym człowiekiem Europy", uważane było przez mocarstwa europejskie, wiszące nad nim jak sępy, za dogorywające; toteż czyhały one jedynie na to, by rzucić się na padlinę. Lecz rok za rokiem legendarny, chronicznie chory pacjent opierał się śmierci, wciąż zaciskając w zniedołężniałych dłoniach klucze do ogromnych majętności. W istocie rzeczy w ciągu ostatnich sześciu lat, od chwili gdy rewolucja młodoturków obaliła w 1908 roku starego sułtana Abdul-Hamida n, zwanego „przeklętym", i utworzyła rząd Komitetu Jedności i Postępu, wprowadzając na tron jego bardziej odpowiedzialnego brata, Turcja rozpoczęła swą rekonwalescencję. Komitet — lub inaczej młodoturcy, pod przywództwem Enwer Beja, „małego Napoleona" — był zdecydowany przeobrazić kraj, stworzyć siły niezbędne dla utrzymania rozluźniających się więzów imperium, odpędzić czyhające sępy i wskrzesić panislamskie dominium z dni otomańskiej chwały. Proces ten był z niechęcią, lecz czujnie obserwowany przez Rosję, Francję i Anglię, rywalizujące ze sobą w aspiracjach do tego rejonu. Niemcy, opóźnione na tej imperialnej scenie, z ma- 182 Sierpniowe salwy rżeniami sięgającymi od Berlina aż po Bagdad, zdecydowały się być patronem młodoturków. Niemiecka misja wojskowa, wysłana w 1913 roku dla reorganizacji armii tureckiej, wywołała tak ogromne oburzenie Rosji, że tylko zgrany wysiłek mocarstw dążących do znalezienia sposobu ratującego twarz zapobiegł temu, by sprawa nie stała się owym „przeklętym błazeństwem na Bałkanach", na rok przed Sarajewem. Od tego czasu Turcy wyczuwali skradanie się cienia owego nadchodzącego dnia, w którym będą musieli dokonać wyboru. Bojąc się Rosji, czując urazę do Anglii, nie dowierzając Niemcom, nie mogli podjąć decyzji. „Bohater rewolucji", młody, przystojny Enwer, z różowymi policzkami i podobnie jak u kajzera czarnym, w górę podkręconym wąsem, był jedynym szczerym i entuzjastycznym adwokatem sojuszu z Niemcami. Podobnie jak kilku późniejszych myślicieli, wierzył on w Niemców jako w nadchodzącą falę.2 Talaat Bej, szef polityczny Komitetu, a faktycznie nim kierujący, krzepki lewantyński poszukiwacz przygód, zjadający na jedno posiedzenie pół kilograma kawioru zakrapianego dwiema szklankami brandy i dwiema butelkami szampana, był tego mniej pewien. Uważał, że Turcja może uzyskać lepszą cenę od Niemiec niż od Ententy, i nie wierzył w szansę przetrwania Turcji w stanie neutralności w wojnie wielkich mocarstw. Gdyby zwyciężyły mocarstwa Ententy, wówczas pod ich naciskiem rozpadłyby się oto-mańskie posiadłości; gdyby zwyciężyły mocarstwa centralne, Turcja stałaby się wasalem Niemiec.3 Pozostałe ugrupowania w rządzie tureckim wolałyby sojusz z Ententą, gdyby był on do osiągnięcia, w nadziei wykupienia się w ten sposób od zagrożenia przez Rosję, która była odwiecznym wrogiem Turcji. Od dziesięciu wieków Rosja wzdychała do Konstantynopola — miasta, które Rosjanie nazywali Carogradem, leżącego przy wyjściu z Morza Czarnego. Wąska, słynna cieśnina morska zwana Dardanelską, długości 80 kilometrów i w żadnym miejscu nie szersza niż siedem kilometrów, była jedynym otwartym przez cały rok wyjściem Rosji do reszty świata. Turcja posiadała jeden atut o nieocenionej wartości — swe położenie geograficzne na skrzyżowaniu dróg przemarszu imperiów. Z tego to względu Anglia od stu lat była tradycyjnym protektorem Turcji, lecz, prawdę powiedziawszy, nie traktowała już jej poważnie. Po stu latach popierania sułtana przeciw wszystkim, ponieważ wolała bezwolnego, słabego, a wskutek tego uległego despotę na swej drodze do Indii, Anglia zaczęła w końcu odczuwać zmęczenie więzami, które łączyły ją ze „skandaliczną, rozpadającą się, zgrzybiałą i bez jednego grosza Turcją", jak ją przyjaźnie określił Winston Churchill.4 Reputacja Turcji wskutek złych rządów, korupcji i przejawów okrucieństwa była od k * O) ,Q O) o O 184 Sierpniowe salwy dawna w oczach Europy fatalna. Rządzący Anglią od 1906 roku liberałowie byli dziedzicami osławionego apelu Gladstone'a o wypędzenie z Europy ohydnego Turka, „tego wielce nieludzkiego okazu człowieka". Ich politykę kształtowało wyobrażenie po części „chorego człowieka", po części zaś „straszliwego Turka". Użyta po wojnie krymskiej przez lorda Salisbury sportowa metafora, że „nasze pieniądze postawiliśmy na niewłaściwego konia", zdobyła status proroctwa. Pozwolono, by wpływy brytyjskie w Porcie* obniżyły się właśnie w tym czasie, gdy mogły okazać się bezcenne. Prośba Turcji o zawarcie trwałego sojuszu z Wielką Brytanią została przez tę ostatnią w 1911 roku odrzucona za pośrednictwem Winstona Churchilla, który w 1909 roku odwiedził Konstantynopol i nawiązał „przyjacielskie stosunki" — jak to sobie wyobrażał — z Enwerem i innymi ministrami młodotureckimi. Używając stylu imperialnego, w jakim zwracano się wówczas do państw orientalnych, sugerował, że chociaż Wielka Brytania nie może wyrazić zgody na zawarcie sojuszu, to jednak Turcja postąpi właściwie, jeżeli nie pozbawi siebie brytyjskiej przyjaźni, „powracając do metod ucisku stosowanego przez dawny reżim lub starając się zachwiać obecne brytyjskie status quo". Dokonując przeglądu sytuacji światowej z wyżyn swego stanowiska w Admiralicji, przypomniał Turcji, że przyjaźń brytyjska będzie cenna tak długo, jak długo Wielka Brytania Jako jedyne spośród państw europejskich... zachowa przewagę na morzu".5 To, że przyjaźń Turcji lub nawet jej neutralność mogłaby mieć dla Wielkiej Brytanii nie mniejszą wartość, nigdy nie było brane poważnie pod rozwagę ani przez Churchilla, ani przez żadnego innego ministra. W lipcu 1914 roku, gdy nad Niemcami zawisła groźba wojny na dwa fronty, nagle zaczęli zabiegać o takiego sojusznika, który mógłby zamknąć wyjście z Morza Czarnego i odciąć Rosję od jej aliantów i ich zaopatrzenia. Wcześniej złożona przez Turcję oferta sojuszu, którą pozostawiono w zawieszeniu, stała się nagle pożądana. Zatrwożony kajzer nalegał, że „rzeczą, którą należy teraz uczynić, jest postawienie w stan gotowości każdego karabinu na Bałkanach, by strzelać do Słowian". Gdy Turcja zaczęła targować się o warunki i sprawiać wrażenie, że skłania się ku Entencie, kajzer w narastającej panice polecił swemu ambasadorowi odpowiedzieć na turecką ofertę „z nie pozostawiającym wątpliwości pełnym uwzględnieniem ich życzeń... W żadnym wypadku nie możemy sobie pozwolić na załatwienie ich odmownie".6 * Wysoka Porta — uroczyste określenie dworu tureckiego i instytucji podległych sułtanowi. „«Goeben»..." 185 W dniu 28 lipca, gdy Austria wypowiedziała wojnę Serbii, Turcja formalnie zwróciła się do Niemiec o zawarcie tajnego sojuszu zaczep-no-odpornego, wchodzącego w życie w wypadku, gdyby jedna ze stron przystąpiła do wojny z Rosją. W ciągu tego samego dnia, gdy otrzymano tę propozycję w Berlinie, zaakceptowano i przetelegrafowano z powrotem już podpisany przez kanclerza projekt traktatu. W ostatniej jednak chwili Turcy zaczęli mieć wątpliwości i nie byli w stanie zdecydować się na zaciągnięcie węzła łączącego ich los z niemieckim. Gdybyż tylko mogli mieć pewność, że Niemcy zwyciężą...7 Podczas gdy się wciąż wahali, Anglia postarała się o przyspieszenie ich decyzji, konfiskując dwa tureckie okręty wojenne, budowane na zamówienie w stoczniach brytyjskich. Były to dwa pancerniki, dorównujące najlepszym brytyjskim, przy czym jeden z nich posiadał uzbrojenie artyleryjskie składające się z dział o kalibrze 343 mm. Pełen zapału pierwszy lord dokonał — według jego własnych słów — „rekwizycji" tureckich okrętów wojennych w dniu 28 lipca. Jeden z nich, „Sułtan Osman I", został ukończony w maju i pierwsza zaliczka została już zań zapłacona. Lecz gdy Turcy chcieli go zabrać do kraju, Brytyjczycy, dostarczając im niepokojących, a niejasnych informacji na temat rzekomego tajnego planu Greków zaatakowania go swoimi łodziami podwodnymi, przekonali ich, że lepiej byłoby pozostawić go w Wielkiej Brytanii do czasu, aż będzie gotowy drugi, podobny okręt, „Resa-diye", a wówczas oba okręty będą mogły razem udać się w drogę. Ale gdy w pierwszych dniach lipca „Resadiye" został ukończony, podano im z kolei inne przyczyny opóźnienia wyjścia. Próby szybkości i sprawności artylerii opóźniały się w sposób niewytłumaczalny. Dowiedziawszy się o rozkazie Churchilla, turecki komandor wyznaczony na dowódcę okrętu i oczekujący wraz z pięciusetosobową załogą na transportowcu na rzece Tyne, zagroził, że siłą wejdzie na pokład swych okrętów i podniesie banderę turecką. Nie bez ukrytego zadowolenia ktoś, kto posiadał głos w Admiralicji, wydał rozkaz przeciwstawienia się takiemu zamiarowi, Jeśli się to okaże niezbędne — przy użyciu broni".8 Oba okręty kosztowały Turków ogromną naówczas sumę trzydziestu milionów dolarów. Pieniądze te zebrano za pomocą powszechnej pożyczki narodowej, rozpisanej po klęskach wojen bałkańskich, które ukazały społeczeństwu tureckiemu potrzebę modernizacji sił zbrojnych. Każdy anatolijski wieśniak dołożył do niej swój grosz. Chociaż nie dotarło to jeszcze do wiadomości publicznej, wieść o konfiskacie była powodem, jak to z umiarem określił Dżemal Pasza, turecki minister marynarki, „psychicznego udręczenia rządu".9 Anglia nie zadała sobie trudu załagodzenia sprawy. Informując 186 Sierpniowe salwy oficjalnie Turków o tym fakcie zwykłego piractwa na rzece Tyne, Grey wyrażał przekonanie, że Turcja zrozumie, dlaczego Anglia uznała za konieczne przejąć te okręty „dla własnych potrzeb w obliczu kryzysu". Straty finansowe i inne wynikłe stąd dla Turcji są przedmiotem „szczerego żalu" rządu Jego Królewskiej Mości i, jak uprzejmie powiedział, zostaną „w sposób właściwy rozpatrzone". O rekompensacie nie wspomniał nic. Kumulujący się efekt pojęć „chorego człowieka" i „niewłaściwego konia" spowodował, że Anglia doszła do wniosku, iż całe Imperium Otomańskie jest mniej dla niej warte niż dwa dodatkowe okręty wojenne. Telegram Greya z wyrazami żalu wysłano 3 sierpnia. Tego samego dnia Turcja podpisała z Niemcami traktat o sojuszu. Nie wypowiedziała natomiast wojny Rosji, do czego była zobowiązana, nie zamknęła dostępu do Morza Czarnego ani też nie podjęła żadnego innego działania, które wobec świata kłóciłoby się z jej ścisłą neutralnością. Uzyskawszy sojusz z dużym mocarstwem na postawionych przez siebie warunkach, Turcja nie kwapiła się do udzielenia swemu nowemu sojusznikowi pomocy. Jej niezdecydowani ministrowie woleli czekać, aby się przekonać, w którą stronę przechyli się szala bitew otwierających wojnę. Niemcy leżały daleko, podczas gdy Rosjanie i Brytyjczycy stanowili bliskie i wciąż aktualne zagrożenie. Niewątpliwe już obecnie przystąpienie do wojny Anglii wymagało powtórnego, głębszego zastanowienia. W obawie przed takim właśnie rozwojem wypadków rząd niemiecki poinstruował swego ambasadora, barona Wangenheima, by wymógł na Turcji wypowiedzenie wojny Rosji, Jeżeli to możliwe — dziś", ponieważ „uniemożliwienie Porcie ucieczki od nas pod naciskiem Anglii ma dla nas największe znaczenie". Porta jednak nie podporządkowała się żądaniu. Wszyscy, z wyjątkiem Enwera, pragnęli opóźnić otwarte działania przeciw Rosji aż do czasu, gdy przebieg wojny ujawni jakieś wskazówki co do jej prawdopodobnego wyniku.10 Na Morzu Śródziemnym manewrowały szare widma okrętów, zajmując pozycje przed nadchodzącą walką. Radiotelegrafiści wsłuchiwali się z napięciem w szmery ze słuchawek, notując rozkazy operacyjne z odległych admiralicji. Bezpośrednim i podstawowym zadaniem floty francuskiej i brytyjskiej było ubezpieczenie przeprawy z północnej Afryki do Francji francuskiego korpusu kolonialnego, który z trzema, zamiast jak normalnie z dwoma, dywizjami i służbami pomocniczymi liczył ponad 80000 ludzi. Obecność lub brak całego korpusu armii na wyznaczonych odcinkach frontu mógł zadecydować o wyniku „«Goeben»..." 187 francuskiego planu walki, zaś wynik wojny, jak obie strony były głęboko przekonane, powinien się rozstrzygnąć w zależności od losów Francji podczas wstępnych ruchów przy starciu się z Niemcami. Obie — francuska i brytyjska — admiralicje miały oczy utkwione w „Goeben" i „Breslau", będące głównym zagrożeniem dla transportu wojsk fsancuskich. Francuzi mieli na Morzu Śródziemnym najpotężniejszą flotę, siłę zdolną osłonić własne transporty, składającą się z 16 okrętów liniowych, 6 krążowników i 24 niszczycieli. Brytyjska flota śródziemnomorska z bazą na Malcie, chociaż nie posiadała drednotów*, miała trzy krążowniki liniowe: „Inflexible", „Indomitable" i „Indefatigable", każdy o wyporności 18 000 ton, z uzbrojeniem składającym się z ośmiu dział kalibru 305 mm (dwunastocalowych), o szybkości 27-28 węzłów. Miały one tak pomyślaną konstrukcję, by mogły doścignąć i zniszczyć wszystko, co pływa, z wyjątkiem ciężko uzbrojonego krążownika klasy drednotu. Ponadto flota brytyjska posiadała cztery opancerzone krążowniki o wyporności 14 000 ton, cztery lekkie krążowniki o wyporności poniżej 5000 ton i 14 niszczycieli. Flota włoska była neutralna. Flota austriacka, z bazą w Puli na samym północnym krańcu Adriatyku, posiadała osiem okrętów liniowych, wśród nich dwa nowe drednoty z działami kalibru 305 mm i odpowiednią liczbę innych okrętów. Był to jednak papierowy tygrys, nie przygotowany do walki i, jak się miało okazać — bezczynny. Niemcy, z drugą co do wielkości flotą na świecie, na Morzu Śródziemnym miały tylko dwa okręty wojenne. Jednym był pancernik „Goeben" o wyporności 23000 ton, czyli o wielkości drednotu, z zarejestrowaną w czasie prób szybkością 27,8 węzła, równą brytyjskiemu „Inflexible" i z tą samą mniej więcej siłą ognia. Drugim był „Breslau" o wyporności 4500 ton, okręt dorównujący brytyjskim lekkim krążownikom. Ze względu na swą szybkość, o wiele większą niż szybkość jakiegokolwiek z krążowników francuskich, „Goeben" „mógłby łatwo — zgodnie ze złowieszczym przewidywaniem brytyjskiego pierwszego lorda — uniknąć francuskich eskadr bojowych i wymijając bądź wyprzedzając ich krążowniki przedrzeć się do zatłoczonych żołnierzami transportowców i zatopić je jeden po drugim". Jeżeli można znaleźć coś, co byłoby charakterystyczne dla brytyjskiego sposobu myślenia * Pierwszy okręt tego typu, zbudowany w 1906 r. w Anglii, posiadał mocne opancerzenie burtowe grubości 28 cm, wyporność 22 500 ton i szybkość 21,5 węzła; uzbrojony był w 10 ciężkich dział kalibru 305 mm w pięciu wieżach obrotowych. Jak na owe czasy był najpotężniejszą, bardzo szybką i posiadającą największą siłę ognia jednostką. Późniejsze okręty tego typu wchodzące w skład wielu flot świata przyjęły bądź tę samą nazwę, bądź też nazywane były dużymi okrętami liniowymi. r WSTĘPNE DZIAŁANIA MORSKIE NA MORZU ŚRÓDZIEMNYM 1-10 sierpnia 1914 S'T R Q j O Zagrzeb MORZE TYRREŃSKIE kursy okrętów niemieckich „Goeben" i „Breslau" kurs brytyjskich krążowników liniowych „Indomitable" i „Indefatigable" ostrzelanie portów francuskich przez okręty niemieckie 4.08 nad ranem — kurs okrętów francuskich — kurs okrętu brytyjskiego „Gloucester" — działanie eskadry Troubridge'a 7.08 miejsce kontaktu bojowego „Gloucestera" i „Breslau" 7.08 <}==-= kurs niemieckiego statku handlowego „General" O 100 200 300 400 500 km 190 Sierpniowe salwy r o wojnie morskiej przed wybuchem światowego konfliktu, byłaby to niewątpliwie tendencja przypisywania flocie niemieckiej znacznie większej zuchwałości i chęci podejmowania ryzyka w walce z silniejszym przeciwnikiem, niż mieli to wykazać sami Brytyjczycy lub faktycznie wykazali Niemcy, gdy doszło do próby. Jedną z istotnych przyczyn, dla której „Goeben" i towarzyszący mu okręt zostały wysłane na Morze Śródziemne po wcieleniu do służby w 1912 roku, było trzymanie ich w gotowości do ataku na francuskie transporty. W końcowym momencie Niemcy odkryli jednak, że mogą one spełnić znacznie ważniejszą misję. W dniu 3 sierpnia, gdy Niemcy uświadomiły sobie potrzebę zastosowania każdego możliwego środka nacisku na ociągających się z wypowiedzeniem wojny Turków, admirał Tirpitz rozkazał admirałowi Souchonowi wziąć kurs na Konstantynopol. Souchon, smagły, krzepki pięćdziesięcioletni marynarz, o zgryźliwym charakterze, podniósł kontradmiralską flagę na maszcie „Goebe-na" w 1913 roku. Od tego czasu krążył po wewnętrznych morzach i cieśninach w rejonie swego dowództwa, włóczył się wzdłuż wybrzeży i przylądków, okrążał wyspy, zwiedzał porty, zapoznawał się z miejscowościami i osobistościami, z którymi mógł mieć do czynienia w wypadku wojny. Był w Konstantynopolu i spotykał się z Turkami; wymieniał uprzejmości z Włochami, Grekami, Austriakami i Francuzami, z wszystkimi oprócz Brytyjczyków, którzy — jak raportował kajzerowi — w sposób rygorystyczny nie dawali zezwolenia na zakotwiczanie swych okrętów w tych samych portach i w tym samym czasie, co Niemcy. Zwyczajem ich było natomiast zjawianie się zaraz potem, dla zatarcia wrażenia, które by mogli pozostawić Niemcy, lub też — jak się kaj zer elegancko wyraził — „aby napluć do zupy."11 Gdy Souchon otrzymał w Hajfie wiadomość o Sarajewie, poczuł w tym natychmiast zapowiedź wojny, a jednocześnie wzrósł w nim niepokój o własne kotły. Od pewnego czasu przepuszczały parę i „Goeben" miał być w październiku zastąpiony przez bliźniaczy okręt „Mol-tke" i skierowany do Kilonii dla dokonania napraw. Chcąc być przygotowany od razu na najgorsze, Souchon udał się do Puli, telegrafując uprzednio do Admiralicji, by wysłano mu tam rury kotłowe oraz wytrawnych stoczniowców remontowych. Przez cały lipiec prowadzono gorączkowe prace. Wszystkich członków załogi, którzy mogli choćby utrzymać młotek w ręce, włączono do prac remontowych. W ciągu osiemnastu dni znaleziono i wymieniono ponad 4000 uszkodzonych rur. Mimo to naprawa nie była jeszcze zakończona w chwili, gdy Souchon otrzymał telegram ostrzegawczy; opuścił więc Pulę, by nie zostać zakorkowanym na Adriatyku. „«Goeben»..." 191 Pierwszego sierpnia dotarł do Brindisi na obcasie Italii, gdzie Włosi, tłumacząc się zbyt wzburzonym morzem dla dowożących bunkier* barek, odmówili dostarczenia mu węgla. Było widoczne, że przewidywana zdrada Trój przymierza przez Włochy staje się faktem, pozbawiając Souchona możliwości zaopatrzeniowych. Zgromadził więc swych oficerów dla przedyskutowania, co mają dalej robić. Szansa przedarcia się na Atlantyk przez sieć aliancką, przy równoczesnym wyrządzeniu jak największych szkód transportom francuskim na ich drodze, zależna była od szybkości, ta zaś z kolei od stanu kotłów. „Ile kotłów przepuszcza parę?" — spytał Souchon odpowiedzialnego oficera mechanika. „W ciągu ostatnich czterech godzin — dwa". „Do diabła!" — zaklął admirał, wściekły na los, który w takiej godzinie uczynił jego wspaniały okręt kaleką.12 W rezultacie zdecydował się wziąć kurs na Messynę, gdzie mógł spotkać niemieckie statki handlowe i dostać od nich węgiel. Na wypadek wojny Niemcy objęły wszystkie morza świata systemem rejonów. Każdy z nich podlegał oficerowi niemieckiemu, który był odpowiedzialny za zaopatrzenie i uprawniony do kierowania wszystkich znajdujących się na jego obszarze statków na miejsce spotkania z niemieckimi okrętami wojennymi, jak również do przejmowania na potrzeby okrętów wojennych wszelkich zasobów należących do niemieckich banków i firm handlowych w jego okręgu. Przez cały dzień radio „Goebena", gdy okręt okrążał włoski but, wystukiwało rozkazy dla niemieckich statków handlowych, wzywając je do Messyny. W Taranto dołączył do niego „Breslau". „Pilne. Niemiecki okręt «Goeben» w Taranto" — telegrafował 2 sierpnia konsul brytyjski.13 Widok zwierzyny rozbudził apetyty Admiralicji na pierwszą krew dla floty brytyjskiej; zlokalizowanie nieprzyjaciela oznaczało połowę wygranej bitwy. Ponieważ jednak Wielka Brytania jeszcze do wojny nie przystąpiła, sfora nie mogła być spuszczona ze smyczy. Będący zawsze w pogotowiu Churchill przekazał 31 lipca rozkaz admirałowi sir Berkeley owi Milne, dowódcy floty śródziemnomorskiej, że jego pierwszym zadaniem będzie pomoc w ubezpieczaniu transportów francuskich „przez ich osłonę i, jeżeli to możliwe, wciągnięcie do akcji poszczególnych szybkich okrętów niemieckich, zwłaszcza «Goebena»". Przypomniano Milne'owi, że „szybkość waszych eskadr jest wystarczająca dla umożliwienia warn wyboru właściwego momentu". Jednakowoż w tym samym czasie, nie bez dozy * W terminologii morskiej: paliwo. 192 Sierpniowe salwy sprzeczności, polecono mu, by „na początku oszczędzał swe siły" i „na obecnym etapie nie dał się wciągnąć w akcję przeciw przeważającym siłom". To ostatnie zalecenie miało w toku wydarzeń następnych kilku dni dźwięczeć jak melancholijny dzwon zakotwiczonej boi.14 Tą „przeważającą siłą", którą Churchill miał na myśli —jak to później wyjaśnił — miała być flota austriacka. Jej okręty liniowe pozostawały w takim samym stosunku do brytyjskich okrętów klasy „Inflexible", jak francuskie w stosunku do „Goebena". To znaczy były potężniej opancerzone i uzbrojone, lecz powolniejsze. Churchill wyjaśnił również później, że jego rozkaz nie był pomyślany jako „weto dla brytyjskich okrętów nieangażowania się w żadnym wypadku w walkę z przeważającymi siłami, bez względu na to, jak korzystna wydarzyłaby się sposobność".15 Jeżeli weto to nie było rozkazem, musiało oznaczać pozostawienie swobody decyzji dowódcom zgodnie z ich rozeznaniem, co we wszystkich działaniach wojennych prowadzi do krytycznego punktu — ujawnienia się temperamentu konkretnego dowódcy. Gdy zbliża się chwila użycia ostrej amunicji, chwila, do której przygotowywało całe przeszkolenie zawodowe, gdy życie podkomendnych, wynik bitwy, a nawet los całej kampanii może zależeć od decyzji podjętej w tym momencie przez dowódcę, co dzieje się wówczas w jego sercu i umyśle? Jednym dodaje ona śmiałości, innych czyni niezdecydowanymi, jeszcze innych rozważnymi, a niektórych wprost paraliżuje i sprawia, że stają się całkowicie niezdolni do działania. Admirał Milne należał do ostrożnych. Pięćdziesięciopięcioletni kawaler, wytworny przedstawiciel wyższych sfer, członek świty Edwarda VII, zachowujący nadal zażyłe stosunki na dworze syn admirała floty, wnuk i chrześniak innych admirałów, zapalony rybak, myśliwy, doskonały strzelec — sir Archibald Berkeley Milne okazał się w 1911 roku naturalnym kandydatem do objęcia dowództwa śródziemnomorskiego, najbardziej zaszczytnego, choć obecnie już nie najważniejszego, stanowiska w marynarce brytyjskiej. Został na nie wyznaczony przez nowego pierwszego lorda — Winstona Churchilla. Nominacja ta została natychmiast, chociaż nieoficjalnie, określona jako „zdrada floty" przez admirała lorda Fishera, poprzedniego pierwszego lorda morskiego, twórcę floty drednotów, energicznego, zapalczywego i najmniej lakonicznego Anglika swoich czasów. Jego marzeniem było zapewnienie stanowiska naczelnego dowódcy floty na okres wojny, któ-ra —jak przewidywał — wybuchnie w październiku 1914 roku, admirałowi Jellicoe, specjaliście od artylerii morskiej.1^ Gdy Churchill wyznaczył Milne'a na Morze Śródziemne, co, jak uważał Fisher, było równoznaczne z ustawieniem go na czele kolejki ,,«Goeben»...' 193 do stanowiska, które on sam chciał zarezerwować dla Jellicoe'a, Fisher wybuchnął niesłychanym gniewem. Napadł na Winstona za „uleganie wpływom dworskim"; wrzeszczał i sapał dając upust żywiołowej odrazie do Milne'a jako „całkowicie bezużytecznego dowódcy, nie nadającego się do wyższej rangi admirała w służbie morskiej, a praktycznie admiralissimusa, jakim go pan teraz uczynił". Określał go rozmaicie: jako „fagasa z kuchennych schodów" albo „węża najniższego gatunku", lub „sir B. Meana*, który kupuje «Timesa» za pensa już po przeczytaniu go przez kogoś innego". Wszystko to w listach Fishera, które zawsze zawierały wyraźne zalecenie: „Proszę to spalić!" — ignorowane na szczęście przez jego adresatów —jest wyolbrzymione dziesięciokrotnie i musi być odpowiednio zmniejszone, jeżeli ma odzwierciedlać jakiś rozsądny stosunek do rzeczywistości. Nie będąc ani wężem najniższego gatunku, ani też Nelsonem, admirał Milne był człowiekiem przeciętnym i bez polotu, po prostu ornamentem z wyższych sfer. Gdy Fisher przekonał się, że w rzeczywistości nie przewidywano go na naczelnego dowódcę floty, skierował swoją pasję na inne sprawy, pozostawiając sir B. Meanowi niczym nie zakłócone rozkoszowanie się Morzem Śródziemnym.17 W czerwcu 1914 roku również Milne odwiedził Konstantynopol, gdzie biesiadował z sułtanem i jego ministrami, a potem zabawiał ich na pokładzie swego okrętu flagowego, nie kłopocząc się bardziej niż inni Anglicy ewentualną pozycją Turcji w strategii śródziemnomorskiej. Dnia l sierpnia, po otrzymaniu pierwszego ostrzeżenia Churchilla, Milne zebrał na Malcie swą własną eskadrę składającą się z trzech krążowników ciężkich oraz drugą eskadrę z krążowników opancerzonych, krążowników lekkich i niszczycieli pod dowództwem kontradmirała sir Ernesta Troubridge'a. Wczesnym rankiem 2 sierpnia otrzymał od Churchilla drugi rozkaz: „Dwa krążowniki liniowe mają jak cień iść za «Goebenem»", a Adriatyku „należy pilnować",18 zapewne przed pojawieniem się floty austriackiej. Wyraźny rozkaz wysłania dwóch krążowników ciężkich w ślad za „Goebenem" w sposób oczywisty zapowiadał bitwę, lecz Milne go nie usłuchał. Zamiast tego wysłał okręty „Indomitable" i „Indefatigable" wraz z eskadrą Troubridge'a na obserwację Adriatyku. Po otrzymaniu informacji, że „Goebena" widziano tego ranka w pobliżu Taranto, płynącego kursem południowo- zachod-nim, wysłał jeden z lekkich krążowników, „Chatham", dla przeszukania Cieśniny Messyńskiej, gdzie, jak wyliczył, „Goeben" powinien się * Gra słów: Milne i Mean przy niewyraźnej wymowie brzmi podobnie. Mean znaczy: sknera. 13 — Sierpniowe salwy 194 Sierpniowe salwy znajdować i gdzie faktycznie był. „Chatham" opuścił Maltę o piątej po południu, następnego ranka o siódmej przeszedł przez cieśninę i złożył raport, że „Goebena" tam nie ma. Poszukiwanie chybiło o sześć godzin — admirał Souchon już odszedł. Poprzedniego popołudnia osiągnął on Messynę właśnie wtedy, gdy Włochy ogłosiły swą neutralność. Włosi ponownie odmówili mu zabun-krowania, zdołał jednakże załadować dwa tysiące ton węgla dostarczonego przez niemiecką firmę żeglugową. W charakterze pływającej bazy zaopatrzeniowej zarekwirował statek handlowy „General", należący do niemieckiej wschodnioafrykańskiej linii żeglugowej, polecając wyokrętowanie pasażerów, którym w zamian zwrócono koszt biletów kolejowych aż do Neapolu. Nie otrzymawszy dotąd żadnych rozkazów z Admiralicji, Souchon zdecydował się ustawić w pozycji umożliwiającej mu rozpoczęcie działań możliwie najwcześniej po ogłoszeniu stanu wojny, zanim mogłyby mu w tym przeszkodzić przeważające siły nieprzyjaciela. Dnia 3 sierpnia, w ciemnościach, o pierwszej w nocy, opuścił Messynę, udając się na zachód w kierunku wybrzeża algierskiego, z zamiarem zbombardowania Bone i Philippeville, francuskich portów załadowczych. O tej samej godzinie Churchill wysłał trzeci rozkaz do Milne'a: „Pilnowanie wyjścia z Adriatyku należy kontynuować, jednak «Goeben» jest waszym celem. Idźcie za nim jak cień, gdziekolwiek się uda; bądźcie gotowi do akcji z chwilą wypowiedzenia wojny, która wydaje się prawdopodobna i bliska". Gdy Milne otrzymał ten rozkaz, nie wiedział, gdzie znajduje się „Goeben", gdyż „Chatham" zgubił jego ślad. Sądził, że podąża on na zachód, aby zaatakować transportowce francuskie, a ponieważ z otrzymanego raportu dowiedział się, że na Majorce czeka niemiecki węglowiec, wywnioskował, że „Goeben" podąży potem w kierunku Gibraltaru i na ocean. W tej sytuacji odłączył okręty „Indomitable" i „Indefatigable" od sił strzegących wyjścia z Adriatyku i wysłał je na zachód w pościg za „Goebenem". Przez cały dzień 3 sierpnia idący pełną parą z Messyny kursem zachodnim „Goeben" miał za sobą myśliwych opóźnionych o jedną dobę. W tym samym czasie flota francuska szła pełną parą w poprzek jego kursu, z Tulonu do Północnej Afryki. Powinna była wyjść o dzień wcześniej, lecz 2 sierpnia w Paryżu doszło do fatalnego załamania nerwowego doktora Gauthiera, ministra marynarki, gdy wyszło na jaw, że zapomniał on wysłać torpedowce na kanał La Manche. W zamieszaniu, które nastąpiło, ucierpiały rozkazy dla floty śródziemnomorskiej. Minister wojny, Messimy, był opętany myślą o potrzebie przyspieszenia przybycia wojsk kolonialnych. Zakłopotany doktor Gauthier, usiłując *.<:; Admirał Souchon 196 Sierpniowe salwy zatuszować swój lapsus z Kanałem przez przerzucenie się w drugą, tym razem wojowniczą skrajność, zaproponował zaatakowanie okrętów „Goeben" i „Breslau" jeszcze przed wypowiedzeniem wojny. „Jego nerwy są całkowicie rozstrojone" — skonstatował prezydent Poin-care. Następnie minister marynarki wyzwał na pojedynek ministra wojny, dzięki jednak usilnym staraniom kolegów udało się przeciwników rozdzielić i uspokoić; Gauthier uściskał we łzach Messimy'ego i dał się namówić do złożenia rezygnacji z powodu złego stanu zdrowia.19 Niepewność Francuzów co do roli Wielkiej Brytanii, która dotychczas się nie zdeklarowała, jeszcze bardziej komplikowała sytuację. O czwartej po południu rząd zdołał zredagować w miarę logiczny telegram do admirała Boue de Lapeyrere, naczelnego dowódcy floty francuskiej, w którym informowano go, że w Brindisi widziano „Goebena" i „Breslau" i że skoro tylko otrzyma sygnał o rozpoczęciu działań wojennych, ma te okręty „zatrzymać" i ubezpieczyć transportowce, osłaniając je, lecz nie konwojując.20 Admirał de Lapeyrere, mocny charakter — jemu to głównie flota francuska zawdzięczała wydobycie się z przeżartej rdzą anachroniczności — zdecydował szybko uformować konwoje, ponieważ, jak sądził; „wątpliwa" rola Brytyjczyków nie pozostawiła mu innego wyboru. Kazał natychmiast rozpalać pod kotłami i nazajutrz o godzinie czwartej rano ruszył w drogę w kilka godzin po tym, jak Souchon opuścił Messynę. W ciągu następnych dwudziestu czterech godzin trzy eskadry floty francuskiej szły pełną parą kursem południowym na Oran, Algier i Philippeville, podczas gdy „Goeben" i „Breslau" dążyły kursem zachodnim do tego samego miejsca przeznaczenia. 3 sierpnia o szóstej po południu admirał Souchon otrzymał radiową wiadomość, że Francji wypowiedziano wojnę. Parł naprzód, podobnie jak Francuzi, lecz jego szybkość była większa. 4 sierpnia o drugiej nad ranem, gdy właśnie zbliżał się do celu i kulminacyjnego momentu — oddania ognia — odebrał rozkaz admirała Tirpitza: „natychmiast skierować się na Konstantynopol". Nie chcąc wykonać zwrotu przed „zakosztowaniem chwili tak żarliwie pożądanej przez nas wszystkich" — jak napisał — utrzymał kurs, dopóki wybrzeże algierskie nie ukazało się w świetle wczesnego poranka.21 Zaraz potem podniósł na maszt rosyjską banderę, zbliżył się na odległość zasięgu pocisków i otworzył ogień „siejąc śmierć i panikę". „Nasz podstęp udał się świetnie" — entuzjazmował się jeden z członków załogi, który później opublikował sprawozdanie z podróży.22 Zgodnie z Kńegsbrauch, czyli regulaminem prowadzenia wojny, wydanym przez niemiecki Sztab Generalny, „«Goeben»..." 197 „przebranie się w nieprzyjacielskie mundury i użycie nieprzyjacielskiej lub neutralnej bandery albo insygniów w celu wprowadzenia w błąd uznaje się za dopuszczalne". Jako oficjalne ujęcie niemieckiego sposobu myślenia w tych sprawach, Kńegsbrauch został uznany za akt prawny, anulujący podpis niemiecki na Konwencji Haskiej, której artykuł 23 zakazywał używania nieprzyjacielskich barw dla maskowania się. Po obrzuceniu pociskami Philippeville i Bonę przez okręt „Breslau" admirał Souchon zawrócił na Messynę płynąc tą samą trasą, którą przybył. Zamierzał pobrać tam paliwo od dwóch parowców niemieckich przed wzięciem kursu na odległy o 1200 mil Konstantynopol. Admirał de Lapeyrere, słysząc przez radio o bombardowaniu prawie w tej samej chwili, gdy miało ono miejsce, założył, że „Goeben" będzie kontynuował kurs zachodni, być może, aby zaatakować po drodze Algier przed przedarciem się na Atlantyk. Zwiększył więc szybkość w nadziei przechwycenia nieprzyjaciela, „gdyby się ukazał". Nie wydzielił okrętów dla pościgu za „Goebenem", ponieważ —jak rozumował — jeżeli wróg się ukaże, wyda mu się bitwę, w przeciwnym razie nie będzie przedmiotem zainteresowania. Podobnie jak wszyscy po stronie alianckiej również admirał Lapeyrere myślał o „Goebenie" wyłącznie w kategoriach strategii morskiej. Tego, że mógł on spełnić misję polityczną o kapitalnym znaczeniu, przedłużającą czas trwania wojny, ani on, ani nikt inny nie brał w ogóle pod uwagę. Gdy więc „Goeben" i „Breslau" nie pojawiły się więcej ma francuskim szlaku, admirał de Lapeyrere zaprzestał poszukiwań. W ten sposób 4 sierpnia rano została utracona pierwsza szansa. Druga sposobność nadarzyła się niebawem. Tego samego ranka o godzinie 9.30 „Indomitable" i „Indefatigable", płynące przez całą noc pełną parą na zachód, natknęły się na „Goebena" i „Breslau" na wysokości Bonę w chwili, gdy niemieckie okręty podążały już na wschód, z powrotem do Messyny. Gdyby Grey przekazał ultimatum do Niemiec poprzedniego wieczora, bezpośrednio po swej mowie w parlamencie, Wielka Brytania i Niemcy byłyby już w stanie wojny i przemówiłyby okrętowe działa. W istniejących warunkach okręty minęły się w milczeniu, w odległości czterech mil morskich, czyli w pełnym zasięgu dział i musiały zadowolić się tylko ćwiczebnym ustawieniem swych luf na cel i poniechaniem zwyczajowej wymiany salutów. Chcąc maksymalnie zwiększyć dystans pomiędzy sobą a Brytyjczykami, zanim stan wojny zostanie ogłoszony, admirał Souchon przyśpieszył, wyciskając największą szybkość ze swego okrętu, aż do gra- 198 Sierpniowe salwy nic możliwości kotłów. „Indomitable" i „Indefatigable" wykonały zwrot i podążyły za nim, mając zamiar utrzymać się w odległości artyleryjskiego zasięgu do chwili, aż wojna zostanie wypowiedziana. Tak jak rogi myśliwskie rozbrzmiewają po znalezieniu lisa, tak ich nadajniki radiowe podały admirałowi Milne'owi pozycję okrętów, którą ten natychmiast przekazał Admiralicji: „«Indomitable» i «Indefatigable» idą w ślad za «Goebenem» i «Breslau» 37°44'N, 75°6' E".23 Admiralicja dygotała w męce frustracji. Tam, na tych samych wodach, które obmywały przylądek Trafalgar, okręty brytyjskie miały wroga w zasięgu strzału i — nie mogły strzelać. „Bardzo dobrze. Trzymać się ich. Wojna blisko" — telegrafował Churchill,24 a także wysłał bardzo pilną notatkę do premiera i do ministra Greya, sugerując, że jeżeli „Goeben" zaatakuje transportowce francuskie, należy upoważnić krążowniki Milne'a do „natychmiastowego nawiązania bojowego kontaktu".25 Podczas raportowania pozycji okrętów admirał Milne pechowo przegapił podanie kursu, którym idą „Goeben" i „Breslau", toteż Churchill zakładał, że kierują się one na zachód, żywiąc wciąż złe zamiary wobec Francuzów. „Winston cały usmarowany farbą wojenną — jak sformułował to Asquith — dyszy do bitwy morskiej, by zatopić «Goebena»".26 Asquith był nawet skłonny udzielić mu na to zgody, lecz Rada Ministrów, której nieostrożnie o tym wspomniał, odmówiła zatwierdzenia wojennego aktu przed upływem północy, to jest czasu wyznaczonego w ultimatum. Tak więc została utracona druga sposobność, chociaż utracono by ją i tak, ponieważ rozkaz Churchilla uwarunkowany był zaatakowaniem przez „Goebena" transportowców francuskich — celem, z którego ten już zrezygnował. Teraz rozpoczął się desperacki pościg po spokojnym, letnim lustrze morza, za admirałem Souchonem usiłującym zdystansować swych prześladowców i Brytyjczykami starającymi się utrzymać go na celownikach aż do północy. Wyciskając z okrętu całą jego moc, Souchon doprowadził szybkość do 24 węzłów. Palacze, którym w normalnych warunkach nie wolno było pracować jednym ciągiem dłużej niż dwie godziny w gorącu i pyle węglowym, trzymani byli cały czas przy szuflowaniu w przyspieszonym tempie, parzeni przez parę z rozrywających się rur w kotłach. W ciągu jednego dnia pracy w tym tempie czterech palaczy zmarło.27 Powoli, lecz zauważalnie przestrzeń pomiędzy łupem a ścigającymi powiększała się. „Indomitable" i „Indefatigable", mając także kłopoty z kotłami i niedostateczną obsadę palaczy, nie mogły dotrzymać kroku. Po południu do tego długiego, milczącego pościgu dołączył się lekki krążownik „Dublin", dowodzony przez ko- „«Goeben»..." 199 mandora Johna Kelly. W miarę upływu czasu odstęp się zwiększał i o godzinie piątej po południu „Indomitable" i „Indefatigable" straciły możność dosięgnięcia „Goebena" ogniem z dział. Tylko „Dublin" podążał jego śladem, mając „Goebena" w polu widzenia. O godzinie siódmej na morze zstąpiła mgła. O dziewiątej, już u brzegu Sycylii, „Goeben" i „Breslau" roztopiły się w zapadającym zmroku. W Admiralicji przez cały ten dzień Churchill i jego sztab „cierpieli męki Tantala".28 O piątej po południu pierwszy lord morski, książę Louis of Battenberg, zauważył, że jest jeszcze czas na zatopienie „Goebena" przed zapadnięciem zmroku. Wstrzymywany decyzją Rady Ministrów, Churchill nie mógł wydać rozkazu. Podczas gdy Brytyjczycy czekali na sygnał do północy, „Goeben" dotarł do Messyny i do węgla. Gdy nastał świt, Brytyjczycy, obecnie już zaangażowani w wojnę i mający swobodę działania, nie mogli go odnaleźć. Z ostatniego raportu „Dublina" przed utraceniem kontaktu sądzono, że „Goeben" znajduje się w Messynie, lecz tymczasem pojawiła się nowa przeszkoda. Rozkaz Admiralicji informujący Milne'a, że Włochy ogłosiły neutralność, polecił mu „przestrzegać jej rygorystycznie i nie zezwolić okrętom na zbliżenie się do brzegów włoskich na odległość mniejszą niż sześć mil". Zakaz, który miał na celu zapobieżenie jakiemuś „drobnemu incydentowi", aby uniknąć kłopotów z Włochami, był może jednak zbyt daleko posuniętą ostrożnością.29 Ten sześciomilowy limit uniemożliwił wejście do Cieśniny Messyń-skiej, dlatego też admirał Milne ustawił przy jej obu wyjściach straż. Będąc przekonany, że „Goeben" wyruszy znów na zachód, on sam na flagowym okręcie „Inflexible" razem z „Indefatigable" pilnował wyjścia na zachodnią część Morza Śródziemnego, podczas gdy tylko jeden lekki krążownik „Gloucester", dowodzony przez komandora Howarda Kelly, brata dowódcy „Dublina", został skierowany do patrolowania wyjścia na jego wschodnią część*. Ponieważ admirał Milne chciał skoncentrować swe siły na zachodzie, wysłał „Indomitable" w celu zabunk-rowania węgla do pobliskiej Bizerty, zamiast dalej na wschód — na Maltę. Wskutek tego żaden z trzech okrętów zbliżonych do „Inflexible" nie był na miejscu, z którego mógłby przechwycić „Goebena", gdyby ten skierował się na wschód. Przez dwa dni, piątego i szóstego sierpnia, Milne patrolował wody na * Cieśnina Messyńska rozciąga się wzdłuż linii północ-południe, przy czym wyjście północne daje możność skierowania się na zachodnie Morze Śródziemne, zaś południowe — na jego część wschodnią. Dla przejrzystości geograficznej, stosownie do powyższego objaśnienia, wyjścia te będą w dalszym ciągu nazywane odpowiednio: wyjściem zachodnim i wschodnim (przypis autorki). 200 Sierpniowe salwy zachód od Sycylii w pełnym przekonaniu, że „Goeben" będzie usiłował przedrzeć się na zachód. Admiralicja, która również nie liczyła się z możliwością innej taktyki „Goebena", jak tylko przebijania się przez Gibraltar lub zaszycia się w Puli, nie przeciwstawiała się tym poczynaniom. W ciągu tych dwóch dni, aż do wieczora szóstego sierpnia, admirał Souchon przy sporych trudnościach bunkrował węgiel w Messynie. Włosi nalegali na przestrzeganie przepisów prawa neutralności, które przewidywały, że powinien on wyjść z portu w ciągu 24 godzin od przybycia. Bunkrowanie, którego musiano dokonywać z niemieckich parowców handlowych, wobec konieczności rozprucia pokładów i usunięcia nadburci, by umożliwić przeładunek węgla, zabierało trzykrotnie więcej czasu niż normalnie. Podczas gdy admirał spierał się z władzami portowymi na temat przepisów prawnych, wszyscy co do jednego członkowie załogi zostali zagonieni do szuflowania węgla. Mimo zachęt w postaci dodatkowych porcji piwa, orkiestry dętej i patriotycznych przemówień oficerów, ludzie mdleli z wyczerpania pracą w sierpniowym upale, aż w końcu cały pokład okrętu był zasłany poczerniałymi i spływającymi potem ciałami, robiącymi wrażenie martwych. W południe 6 sierpnia, gdy załadowano już 1500 ton, co jednak nie wystarczało na osiągnięcie Dardaneli, nikt nie był już zdolny do dalszego wysiłku. „Z ciężkim sercem" admirał Souchon rozkazał przerwać załadunek, zarządził odpoczynek dla całej załogi i gotowość do odejścia na godzinę piątą po południu. Do Messyny dotarły dwie wiadomości, zwiększające zagrożenie admirała i stawiające go wobec konieczności podjęcia rozstrzygającej decyzji. Rozkaz Tirpitza, aby wziąć kurs na Konstantynopol, został nagle odwołany telegramem następującej treści: „Ze względów politycznych wejście do Konstantynopola w obecnej chwili niewskazane". Zmianę rozkazu spowodował rozdźwięk w rządzie tureckim. Enwer już poprzednio udzielił ambasadorowi niemieckiemu zezwolenia dla „Goebena" i „Breslau" na przejście przez pola minowe strzegące Dardaneli. Ponieważ przejście takie w sposób oczywisty pogwałciłoby neutralność, którą Turcja nadal oficjalnie głosiła, wielki wezyr i niektórzy ministrowie stanęli na stanowisku, że zezwolenie musi być cofnięte. Drugi telegram Tirpitza do Souchona zawierał informację, że Austriacy nie mogą udzielić żadnej pomocy morskiej Niemcom na Morzu Śródziemnym, i wobec tego Admiralicja pozostawia Souchonowi swobodę wyboru, dokąd ma się udać w zaistniałych okolicznościach.30 Souchon wiedział, że jego kotły nie mogą zapewnić mu szybkości ,,«Goeben»...' 201 niezbędnej dla skoku do Gibraltaru przez gęstą sieć nieprzyjacielską. Buntował się przeciw schowaniu się w Puli, gdzie byłby zależny od Austriaków. Zdecydował się więc na pójście w kierunku Konstantynopola, nie bacząc na przeciwne rozkazy. Cel — według jego własnych słów — był określony jasno: „zmusić Turków, nawet wbrew ich woli, do rozszerzenia wojny na Morze Czarne, przeciw ich odwiecznemu wrogowi — Rosji".31 Rozkazał, by kotły były pod parą z gotowością do odejścia na godzinę siedemnastą. Wszyscy zarówno na pokładzie, jak i na lądzie wiedzieli, że „Goeben" i „Breslau" znajdą się na morzu w sytuacji „run a gauntlet" *, zmuszone do walki przy bardzo nierównych szansach. Przez cały dzień tłumy podekscytowanych Sycylijczyków oblegały nabrzeża, sprzedając karty pocztowe i ostatnie pamiątki tym, „którzy wkrótce zginą", i roznosząc dodatki nadzwyczajne gazet z tytułami: „W szponach śmierci", „Hańba czy klęska?", „Podróż po śmierć lub chwałę".32 Spodziewając się pościgu, admirał Souchon umyślnie wybrał czas odejścia jeszcze za dnia, aby można było go widzieć, jak płynie w kierunku wschodnim, a później północnym, jak gdyby na Adriatyk. Po zapadnięciu nocy zamierzał zmienić kurs na południowo-wschodni i pod osłoną ciemności wymknąć się pościgowi. Ponieważ nie miał dość węgla na całą podróż, wszystko zależało od tego, czy będzie mógł niezauważalnie spotkać się z węglowcem, któremu wydano rozkaz oczekiwania koło przylądka Maleas na południowo-wschodnim krańcu Grecji. Gdy tylko „Goeben" i „Breslau" wyszły wschodnim wyjściem z Cieśniny Messyńskiej, dostrzegł je natychmiast patrolujący w pobliżu „Gloucester" i podążył ich śladem. Ponieważ okręt ten, będący jednostką tej klasy co „Breslau", mógł być łatwo zatopiony ciężkimi działami „Goebena" z odległości dziewięciu mil morskich, nie mógł uczynić nic więcej, jak trzymać nieprzyjaciela na oku aż do przyjścia posiłków. Komandor Kelly przekazał przez radio pozycję i kurs admirałowi Milne, patrolującemu nadal wraz z trzema ciężkimi krążownikami na zachód od Sycylii. Komandor Kelly podążał za „Goebenem" od strony morza. Gdy ciemność zaczęła zapadać, około godziny ósmej, zmienił kurs, przechodząc w stronę lądu, aby mieć „Goebena" oświetlonego promieniami księżyca, który wzeszedł właśnie po jego prawej stronie. Manewr ten wprowadził go w zasięg artylerii „Goebena", którego jednak to nie skusiło do oddania salwy. W jasną noc dwie ciem- * „Run a gauntlet" jest tradycyjną karą w marynarce brytyjskiej, polegającą na tym, że winny musi przebiec pomiędzy dwoma rzędami chłoszczących go marynarzy. 202 Sierpniowe salwy ne sylwetki, ścigane zawzięcie przez trzecią, śpieszyły wytrwale na północ, a dym z ich kominów na skutek złego gatunku węgla zabun-krowanego w Messynie przesłaniał czarnymi chmurami rozświetlone księżycem niebo, czyniąc okręty widocznymi z dużej odległości. Dowiedziawszy się, że „Goeben" odszedł z Messyny przez wyjście wschodnie, admirał Milne pozostał na swym miejscu. Sądził bowiem, że jeśli „Goeben" będzie kontynuował ten kurs, to zostanie przejęty przez eskadrę admirała Troubridge'a, pilnującą wyjścia z Adriatyku. Jeśli zaś, jak skłonny był wierzyć, jego kurs był manewrem, mającym na celu zmylenie przeciwnika, i później mimo wszystko weźmie on kurs zachodni, wówczas przejmie go sam z własną eskadrą. Nie brał pod uwagę żadnej innej możliwości. Tak więc tylko jeden okręt, lekki krążownik „Dublin", został wysłany na wschód, z rozkazem dołączenia do eskadry Troubridge'a. Tymczasem Souchon, nie mogąc pozbyć się „Gloucestera", nie mógł pozwolić sobie na dalsze trzymanie się fałszywego kursu, jeśliby chciał dotrzeć do Morza Egejskiego na posiadanym zapasie paliwa. Śledzony czy nie, musiał zmienić kurs na wschodni. O godzinie 22 zrobił zwrot, zagłuszając w tym samym momencie pasmo fali radiowej „Gloucestera", w nadziei, że zapobiegnie w ten sposób dotarciu raportu o zmianie swego kursu. To mu się nie udało. Komunikat radiowy komandora Kelly, informujący o tym, dotarł około pomocy zarówno do admirała Milne'a, jak i do Troubridge'a. Milne skierował się wówczas na Maltę, gdzie zamierzał pobrać paliwo i „kontynuować pościg". Teraz przejęcie „Goebena" należało do Troubridge'a, gdyż nieprzyjaciel szedł w jego kierunku. Troubridge zajął pozycję u wyjścia z Adriatyku zgodnie z rozkazem: „Uniemożliwić Austriakom wyjście, a Niemcom wejście".33 Z kursu „Goebena" wynikało jasno, że oddala się on od Adriatyku, Troubridge wiedział jednak, że jeśli sam natychmiast ruszy pełną parą na południe, wówczas będzie w stanie przeciąć mu drogę. Czy mógł jednak mieć nadzieję na nawiązanie walki w warunkach, które zapewniłyby mu zwycięstwo? Eskadra jego składała się z czterech krążowników opancerzonych: „Defence", „Black Prince", „Warrior" oraz „Duke of Edinburgh", każdy o wyporności 14 000 ton, z działami kalibru 234 mm, których zasięg był jednak znacznie mniejszy od zasięgu dział „Goebena", mających kaliber 280 mm. Pierwotny rozkaz Admiralicji, przekazany mu przez jego zwierzchnika, admirała Milne'a, oczywiście jako instrukcja, wykluczał działania bojowe „przeciw przeważającym siłom". Nie otrzymawszy żadnych rozkazów od Milne'a, Troubridge postanowił starać się przechwycić nieprzyjaciela, jeżeli mu się to uda, „«Goeben»..." A 203 jeszcze przed szóstą rano, gdy pierwszy brzask na wschodzie da mu dobrą widzialność i wyrówna handicap wynikający z różnicy zasięgu artyleryjskiego. Zaraz po północy ruszył pełną parą na południe. W cztery godziny później zmienił jednak zdanie. Będąc attache morskim w Japonii w czasie wojny rosyjsko-japoń-skiej Troubridge nabrał respektu dla skuteczności ognia dalekosiężnego. Poza posiadaniem znakomitego rodowodu — jego pradziad pod dowództwem Nelsona walczył nad Nilem* — oraz reputacji najprzystojniejszego w okresie swej młodości oficera marynarki, wierzył on w sztukę żeglarską tak mocno jak żołnierze Cromwella w Biblię.34 Churchill, jak widać, dostatecznie go cenił, skoro w 1912 roku włączył go do nowo powołanego Sztabu Wojennego Marynarki. Lecz sztuka żeglarska i dobre wyniki w pracy sztabowej niekoniecznie pomagają dowódcy, gdy staje on w obliczu bliskiego, śmiertelnego boju. Gdy do czwartej rano Troubridge nie odnalazł jeszcze „Goebena", zrozumiał, że nie może dłużej liczyć na podjęcie walki w sprzyjających okolicznościach. Uważał, że w świetle dnia „Goeben" — jeśli się go napotka — może, utrzymując się sam poza zasięgiem dział nieprzyjaciela, zatopić jego cztery krążowniki jeden po drugim. W czasie przeprowadzanej przez „Goebena" celnej strzelaniny i prawdopodobnych jatek Troubridge widział małe szansę dla któregokolwiek ze swych czterech krążowników i ośmiu niszczycieli dosięgnięcia go ogniem własnych dział lub torped. Uznał, że zachodzi przypadek napotkania „przeważających sił", z którymi Admiralicja zakazała mu wchodzić w walkę. Przerwał więc pościg, informując o tym Milne'a przez radio, i po kilkugodzinnym krążeniu w pobliżu wyspy Zakinthos, w nadziei, że dołączy do niego jeden z ciężkich krążowników Milne'a, w końcu o dziesiątej wszedł do portu Zakinthos, przygotowując się do ponownego objęcia straży nad Austriakami na Adriatyku. W taki oto sposób zaprzepaszczona została trzecia sposobność, a „Goeben" wraz ze swym ogromnym ładunkiem tragicznego losu podążał nadal swym kursem. O godzinie 5.30 rano Milne, wciąż spodziewając się, że „Goeben" zamierza zawrócić na zachód, dał rozkaz „Gloucesterowi", „aby stopniowo zostawał w tyle, aby nie stać się łupem".35 Ani on sam, ani Admiralicja nie myśleli do tej pory o „Goebenie" jako o okręcie, który ucieka i któremu o wiele bardziej zależy na uniknięciu starcia niż wywołaniu go, a także na wykazaniu całej swej umiejętności i szybkości dla osiąg- * Tak angielska historia nazywa bitwę pod Abukirem, czyli zatoką w pobliżu Aleksandrii. 204 Sierpniowe salwy nięcia odległego celu. Pod wrażeniem rajdu na Philippeville i lat narastającej obawy przed flotą niemiecką Anglicy myśleli o nim jak o korsarzu, włóczącym się po morzach, na podobieństwo uzbrojonego pirackiego statku, gotowego w każdej chwili do zrobienia zwrotu i rzucenia się na ofiarę. Mieli nadzieję osaczyć go w ten czy inny sposób, lecz pościgowi ich brak było zdecydowanego pośpiechu, ponieważ spodziewając się nadal, że zawróci, nie mogli sobie wyobrazić, że usiłuje uciec na wschód, a konkretnie do Dardaneli. Fiasko wynikało raczej z politycznej natury problemu niż z błędu w sztuce żeglarskiej. „Nie mogę sobie przypomnieć kompleksu zagadnień politycznych, w którym rząd brytyjski byłby mniej zorientowany niż turecki" — przyznał znacznie później skruszony Churchill. Przyczyny tego stanu rzeczy leżały w zasadniczej niechęci liberałów do Turcji. W tym czasie nastał już w pełni dzień siódmego sierpnia. Jedynie „Gloucester", ignorując rozkaz Milne'a, nadal podążał za „Goebe-nem", który razem z „Breslau" zbliżał się do wybrzeży Grecji. Admirał Souchon, nie mogąc sobie pozwolić na spotkanie z węglowcem na oczach nieprzyjaciela, desperacko starał się pozbyć swego cienia. W usiłowaniach uwolnienia się od „Gloucestera" rozkazał, by „Breslau" pozostał w tyle i wykonywał zwroty przed jego dziobem, tak jakby rzucał miny, oraz by przeprowadzał inne nękające manewry taktyczne. Komandor Kelly, wciąż spodziewając się posiłków, był ze swej strony zdecydowany opóźniać „Goebena". Gdy „Breslau" dla zastraszenia go został w tyle, zdecydował się na zaatakowanie go, licząc na to, że „Go-eben" będzie chciał przyjść temu okrętowi z pomocą, a tym samym będzie musiał zawrócić; nie baczył przy tym, czy były to „przeważające siły", czy też nie. W prawdziwym stylu „Diabła tam z minami!" * otworzył ogień, na który „Breslau" natychmiast odpowiedział. Zgodnie z przewidywaniem „Goeben" wykonał zwrot i również oddał salwę. Żaden z pocisków nie trafił. Mały włoski statek pasażerski, idący z Wenecji do Konstantynopola, przypadkiem znalazł się w pobliżu i był świadkiem działań bojowych. Komandor Kelly przerwał akcję przeciw krążownikowi „Breslau" i został w tyle. Admirał Souchon, nie mogąc pozwolić sobie na zużywanie na pogoń cennego węgla, powrócił do poprzedniego kursu. Komandor Kelly podążył ponownie jego śladem. * Powiedzenie to, często cytowane w amerykańskich podręcznikach historii, pochodzi od admirała Farraguta, dowódcy floty Unii w wojnie secesyjnej. W 1862 roku, zdobywając Nowy Orlean, wpłynął on ze swoją eskadrą na pola minowe i przeszedł je. Zwrot ten jest symbolem amerykańskiego ducha ofensywnego w tradycji morskiej. „«Goeben»..." 205 Przez następne trzy godziny trzymał się blisko, mając „Goebena" na oku, aż do chwili, gdy Milne przekazał mu rozkaz kategorycznie zakazujący kontynuowania pościgu poza przylądek Matapan na krańcu Grecji. O wpół do piątej po południu, gdy „Goeben" okrążał przylądek i wchodził na Morze Egejskie, „Gloucester" wreszcie zrezygnował z pościgu. Uwolniony od nadzoru admirał Souchon zniknął między wyspami Grecji, dążąc na spotkanie ze swym węglowcem. Około ośmiu godzin później, krótko po północy, admirał Milne wraz z okrętami „Inflexible", „Indomitable", „Indefatigable" oraz lekkim krążownikiem „Weymouth", po zabunkrowaniu i dokonaniu napraw, opuścił Maltę, biorąc kurs na wschód. Pościg był niespieszny, płynął bowiem z szybkością 12 węzłów, być może dlatego, iż sądzono, że większa szybkość byłaby na tym etapie marnotrawstwem węgla. Następnego popołudnia, to jest ósmego sierpnia o godzinie drugiej, znajdował się właśnie w połowie drogi między Maltą a Grecją, gdy nagle zatrzymała go wiadomość z Admiralicji, że Austria wypowiedziała wojnę Anglii. Wiadomość ta była błędna, spowodowana pomyłką urzędnika, który nadał zawczasu przygotowany, zakodowany telegram, informujący o stanie wojny z Austrią.36 Wystarczyło to, aby Milne zaniechał pościgu i zajął pozycję, na której nie mógł być odcięty od Malty wskutek możliwego teraz pojawienia się floty austriackiej; wydał też rozkaz eskadrze Troubridge'a i „Gloucesterowi" dołączenia do niego. Tak utracono jeszcze jedną sposobność. Okręty pozostały tam w koncentracji przez blisko 24 godziny, do południa następnego dnia, kiedy powiadomiony przez zaambarasowa-ną Admiralicję, że Austria jednak nie wypowiedziała wojny, admirał Milne raz jeszcze podjął pościg. W tym czasie trop „Goebena", którego widziano ostatni raz 7 sierpnia po południu, gdy wchodził na Morze Egejskie, pochodził już sprzed czterdziestu godzin. Usiłując zdecydować, gdzie należy prowadzić poszukiwania, admirał Milne — zgodnie z jego własnym sprawozdaniem — brał pod rozwagę cztery możliwe kursy, którymi mógł podążyć „Goeben". Myślał wciąż, że może będzie usiłował przemknąć się na Atlantyk lub skierować się na południe dla zaatakowania Kanału Sueskiego; może też szukać schronienia w jakimś porcie greckim, a nawet napaść na Saloniki — te dwa ostatnie przypuszczenia były raczej niezwykłe, zważywszy neutralność Grecji. Z jakiegoś względu nie posądzał admirała Souchona o zamiar pogwałcenia neutralności tureckiej. Dardanele, jako punkt docelowy, nie przychodziły admirałowi Milne'owi na myśl, podobnie jak w kraju — Admiralicji. Jego strategia —jak to sam ujął — polegała na trzymaniu „«Goebena» capniętym gdzieś na północy" na Morzu Egejskim. 206 Sierpniowe salwy „Na północy" było to dokładnie tam, dokąd udawał się Souchon, ponieważ jednak Turcy zaminowali wejście do cieśniny, nie mógł wejść do niej bez ich zgody. Nie mógł też iść dalej, zanim nie zabunkrował węgla i nie porozumiał się z Konstantynopolem. Jego węglowiec „Bo-gadir" oczekiwał zgodnie z rozkazem, zamaskowany jako statek grecki, w pobliżu przylądka Maleas. Obawiając się wykrycia przez nieprzyjaciela Souchon wydał węglowcowi rozkaz przesunięcia się do Denusy, wyspy położonej dalej na Morzu Egejskim. Nieświadomy poniechania przez Brytyjczyków pościgu, przez cały dzień ósmego sierpnia leżał nieruchomo na wodzie i dopiero dziewiątego nad ranem wślizgnął się na opuszczone wybrzeże Denusy. Tutaj „Goeben" i „Breslau" przez cały dzień bunkrowały węgiel, stale utrzymując kotły pod parą, tak aby móc odejść w ciągu pół godziny od otrzymania rozkazu. Na szczycie wzgórza ustawiono punkt obserwacyjny, by strzec się przed Brytyjczykami, którzy wówczas byli oddaleni o pięćset mil — pilnując Austriaków. Admirał Souchon nie odważył się użyć radia w celu skomunikowania się z Konstantynopolem, gdyż użycie sygnału dostatecznie mocnego na pokonanie tej odległości jednocześnie zdradziłoby nieprzyjacielowi jego własną pozycję. Statkowi „General", który płynął za nim od Messyny bardziej południowym kursem, polecił zawinąć do Smyrny i stamtąd przekazać attache morskiemu w Konstantynopolu następujące polecenie: „Bezwzględna konieczność militarna wymaga zaatakowania nieprzyjaciela na Morzu Czarnym. Użyjcie wszelkich możliwych środków, aby natychmiast uzyskać dla mnie zezwolenie na przejście przez cieśniny za zgodą rządu tureckiego, jeśli możliwe, bez formalnej zgody, jeśli konieczne".37 Przez cały dzień dziewiątego sierpnia Souchon oczekiwał na odpowiedź. W pewnej chwili radiooperator złapał jakiś zniekształcony tekst, lecz nie zdołano go rozszyfrować. Noc przeszła bez odpowiedzi. W tym czasie eskadra Milne'a, dowiedziawszy się o swoim austriackim błędzie, ponownie zbliżała się do Morza Egejskiego. Souchon zdecydował, że w wypadku nieotrzymania odpowiedzi sforsuje Dardanele, jeśli okaże się to konieczne. Dziesiątego sierpnia o trzeciej nad ranem usłyszał sygnały radiowe eskadry brytyjskiej wchodzącej na Morze Egejskie. Nie mógł dłużej czekać. Wtedy właśnie szereg zróżnicowanych, synkopowanych dźwięków napłynął do słuchawek. Był to nareszcie „General" przekazujący delfickie posłanie: „Wchodzić. Domagać się poddania fortów. Pojmać pilota".38 Nie będąc pewnym, czy miało to oznaczać, że ma pozorować użycie siły dla ratowania twarzy Turków, czy też ma przedrzeć się na siłę, „«Goeben»..." 207 Souchon opuścił Denusę o świcie. Przez cały dzień szedł na północ z szybkością 18 węzłów, zaś tego samego dnia admirał Milne krążył po Morzu Egejskim, myszkując w poprzek jego wyjścia, by mu przeszkodzić w wydostaniu się stamtąd. O czwartej po południu Souchon ujrzał wyspę Lemnos i równinę Troi; o piątej osiągnął wejście do historycznego przejścia, które okazało się jednak nie do sforsowania pod działami wielkiej twierdzy w Qanakkale. Z załogą na stanowiskach bojowych, oczekującą w napięciu nerwowym i niepewności, okręt zbliżał się powoli. Na maszcie zatrzepotała flaga kodu sygnałowego: „Wysłać pilota". Rano tego samego dnia wszedł do portu w Konstantynopolu mały włoski parowiec pasażerski, ten sam, który był świadkiem działań bojowych „Gloucestera" przeciw okrętom „Goeben" i „Breslau". Pasażerami tego statku byli również córka, zięć i trzy wnuczki ambasadora amerykańskiego Henry'ego Morgenthau.* Przywieźli oni ekscytującą opowieść o huku dział, kłębach białego dymu, zwrotach i manewrach odległych okrętów. Włoski kapitan wyjaśnił im, że dwa spośród nich to „Goeben" i „Breslau", które właśnie dokonały słynnego już wyjścia z Messyny. W kilka godzin później Morgenthau, spotykając się z ambasadorem Wangenheimem, wspomniał opowieść córki, czym Wangenheim „żywo się zainteresował".39 Bezpośrednio po lunchu pojawił się on w ambasadzie amerykańskiej w towarzystwie swego austriackiego kolegi. Tam obaj ambasadorowie „dostojnie usadowili się w fotelach" naprzeciw amerykańskiej damy i „poddali ją niezwykle szczegółowemu, choć grzecznemu przesłuchaniu, stosując w tym system stawiania krzyżowych pytań... Nie pozwolili jej na opuszczenie najdrobniejszego szczegółu; pragnęli dowiedzieć się, ile oddano strzałów, jaki kurs obrały okręty niemieckie, co na ten temat mówili ludzie na pokładzie i tak dalej... Opuścili ambasadę w niemal triumfalnym nastroju". Dowiedzieli się, że „Goeben" i „Breslau" umknęły flocie brytyjskiej. Pozostało uzyskać zgodę Turcji na ich przejście przez Dardanele. Enwer Pasza, który jako minister wojny miał pod swoim nadzorem pola minowe, był do tego skłonny, lecz musiał prowadzić skomplikowaną grę wobec swoich bardziej nerwowych kolegów. Jeden z członków niemieckiej misji wojskowej był u niego właśnie tego popołudnia, gdy pilnie zaanonsowano innego członka tejże misji, podpułkownika von Kressa. Powiedział on, że otrzymał od dowódcy twierdzy w Qanak-kale wiadomość, iż „Goeben" i „Breslau" proszą o zezwolenie na wej- * Jedną z nich była autorka tej książki. 208 Sierpniowe salwy ście do cieśniny i że twierdza oczekuje natychmiastowych instrukcji. Enwer odpowiedział, że nie może podjąć decyzji bez konsultacji z wielkim wezyrem. Kress nalegał jednak na udzielenie odpowiedzi niezwłocznie. Przez kilka minut Enwer siedział w zupełnym milczeniu i nagle odpowiedział szorstko: „Zezwala się im wejść". Kress i drugi oficer, którzy mimowolnie wstrzymali oddech, nagle spostrzegli, że znów oddychają. „Jeśli w ślad za nimi zechcą wejść okręty angielskie, czy ma się do nich strzelać?" — zapytał Kress. I znów Enwer odmówił odpowiedzi, tłumacząc, że musi to skonsultować z rządem; Kress obstawał jednak, że twierdzy nie można pozostawić bez konkretnych instrukcji. „Czy będzie się strzelać do Anglików, czy nie?" Znów nastąpiła długa pauza. W końcu Enwer powiedział: „Tak".40 W odległym o 250 kilometrów wejściu do cieśniny odbił od nabrzeża torpedowiec turecki i zbliżył się do „Goebena", śledzony z pełnym napięcia niepokojem przez wszystkich na pokładzie okrętu. Na jego maszcie krótko zatrzepotał sygnał kodu flagowego i został od razu rozpoznany: „Idź za mną". 10 sierpnia o dziewiątej wieczorem „Goe-ben" i „Breslau" weszły do Dardaneli przynosząc ze sobą — jak to znacznie później ponuro przyznał Churchill — „więcej rzezi, więcej nieszczęść, więcej zniszczeń, niż zrodziło się kiedykolwiek przedtem w zasięgu okrętowego kompasu".41 Wiadomość przetelegrafowana natychmiast na cały świat dotarła na Maltę o północy. Admirał Milne, myszkujący nadal wśród wysp egejskich, dowiedział się o tym następnego dnia w południe. Jego zwierzchnicy mieli tak mało zrozumienia dla misji „Goebena", że polecili mu utworzyć blokadę Dardaneli „na wypadek, gdyby okręty niemieckie stamtąd wyszły".42 Premier Asquith skomentował tę wiadomość jako „interesującą", lecz w swym dzienniku zapisał: „Ponieważ będziemy domagali się", by załoga „Goebena" została zastąpiona przez Turków, którzy nie są w stanie nim nawigować, „nie ma to wielkiego znaczenia".43 „Domaganie się" wydawało mu się wszystkim, co należało w tej sprawie uczynić. Ambasadorowie alianccy występowali z tym żądaniem ostro i wielokrotnie. Turcy, wciąż mając nadzieję na zachowanie neutralności — będącej ich ceną przetargową — postanowili poprosić Niemców o rozbrojenie okrętów „Goeben" i „Breslau" „czasowo i tylko powierzchownie", lecz Wangenheim, którego zaproszono dla wysłuchania tej „«Goeben»..." v> 209 propozycji, kategorycznie odmówił. Po dalszej gwałtownej dyskusji jeden z ministrów zaproponował nagle: „Czy Niemcy nie mogłyby nam tych okrętów sprzedać? Czy nie można by je potraktować jako dostawę przewidzianą kontraktem?" Wszystkich zachwycił ten wspaniały pomysł, który nie tylko rozwiązywał dylemat, lecz był również zwycięstwem dobra nad złem i rekompensował niejako brytyjską „sprawiedliwość" wymierzoną przy rekwizycji dwóch pancerników tureckich. Za zgodą Niemiec ogłoszono korpusowi dyplomatycznemu sprzedaż „Goebena" i „Breslau" i wkrótce potem okręty te, przemianowane na „Yavuz Sultan Selim" i „Midilli", z podniesionymi tureckimi banderami oraz z załogami noszącymi tureckie fezy były zaszczycone inspekcją samego sułtana, czemu towarzyszył dziki entuzjazm tłumów. Nagłe pojawie-i' nie się dwóch niemieckich okrętów wojennych, przysłanych im jakby przez dżina * w miejsce tych, które im zrabowano, wprowadziło ludność w szał radości i obdarzyło Niemców aureolą popularności.44 Mimo to Turcja nadal zwlekała z wypowiedzeniem wojny, na co naciskali Niemcy. Zamiast tego zaczęła żądać od aliantów za swą neutralność zwiększonej ceny. Rosję tak zatrwożyło pojawienie się „Goebe- ' na" u bram Morza Czarnego, że była gotowa ją zapłacić. Jak grzesznik, który w krytycznych chwilach wyrzeka się nałogów całego swego ży-" cia, tak i Rosja skłonna była wyrzec się nawet Konstantynopola. W dniulł 13 sierpnia rosyjski minister spraw zagranicznych, Sazonow, wystąpił do Francji z propozycją, żeby zaofiarować Turcji uroczystą gwarancję jej integralności terytorialnej i obiecać „wielkie korzyści finansowe kosztem Niemiec" w zamian za neutralność. Gotów był dodać do tego zapewnienie, że Rosja dotrzyma warunków umowy „nawet, jeżeli bę-c dziemy stroną zwycięską".45 Francuzi zgodzili się i, według słów prezydenta Poincare'ego, „poruszyli niebo i ziemię", by uspokoić Turcję i utrzymać ją neutralną oraz by nakłonić Wielką Brytanię do partycypowania we wspólnej gwarancji nienaruszalności tureckiego terytorium. Brytyjczycy jednak nie potrafili zmusić się do negocjowania lub zapłacenia za neutralność swemu byłemu protegowanemu. Churchill w „niezwykle wojowniczym" nastroju i „niepohamowanie antyturecki" zaproponował rządowi wysłanie przez Dardanele flotylli torpedowców i zatopienie okrętów „Goeben" i „Breslau".46 Byłoby to posunięcie, które mogło przeważyć szalę u chwiejnych Turków, jedyne, które mogłoby zapobiec temu, co ostatecznie się stało. Już w dniu, w którym cieśnina została * Dżin — dobry duch z arabskich bajek, n-... !• ; 14 — Sierpniowe salwy 210 Sierpniowe salwy pogwałcona, takie rozwiązanie zaproponował jeden z najwnikliw-szych i najśmielszych umysłów we Francji: „Powinniśmy wejść tuż za nimi — powiedział generał Gallieni — w przeciwnym razie Turcja wystąpi przeciw nam".47 Pomysłowi Churchilla sprzeciwił się w gabinecie brytyjskim lord Kitchener, który powiedział, że Anglię nie stać na zrażanie do siebie muzułmanów, co nastąpiłoby w wypadku podjęcia działań przeciw Turcji. Raczej Turcji należy dać możliwość „zadania pierwszego ciosu".48 Przez prawie trzy miesiące alianci na przemian wysyłali pogróżki, bądź targowali się, a tymczasem w Konstantynopolu niemieckie wpływy wojskowe wzrastały, zaś ugrupowania w rządzie tureckim nadal dyskutowały i wciąż nie mogły się zdecydować. W końcu października Niemcy postanowiły, że należy położyć kres ich nie kończącemu się odkładaniu decyzji na później. Aktywny udział Turcji w wojnie stał się konieczny dla zablokowania Rosji od południa. Dnia 28 października okręty nazywające się dawniej „Goeben" i „Breslau", pod dowództwem admirała Souchona, w otoczeniu kilku tureckich okrętów, weszły na Morze Czarne i ostrzelały Odessę, Sewastopol i Teodozję, powodując pewne ofiary wśród ludności cywilnej, a także zatopiły rosyjską kanonierkę.49 Przerażona tym fait accompli (faktem dokonanym), złożonym przez niemieckiego admirała pod ich własne odrzwia, większość rządu tureckiego pragnęła odciąć się od niego, lecz została skutecznie powstrzymana. Decydującym czynnikiem była obecność w Złotym Rogu „Goebe-na", dowodzonego przez własnych oficerów, obsadzonego przez własną załogę, gardzących wszelkimi skrępowaniami. Jak zauważył Ta-laat Bej, rząd, pałac, stolica, ludność, jej domy, jej suweren i kalif pozostawali w zasięgu dział „Goebena". Nie mogli przeprowadzić tego, na co nalegali alianci — odprawienia na dowód neutralności Turcji niemieckiej misji wojskowej i misji marynarki wojennej. W odpowiedzi na akt wojenny, dokonany w imieniu Turcji, 4 listopada wypowiedziała Turcji wojnę Rosja, a zaraz po niej, 5 listopada, także Wielka Brytania i Francja. Wówczas to płomienie wojny objęły także i drugą połowę świata. Sąsiadujące z Turcją: Bułgaria, Rumunia, Włochy i Grecja zostały w końcu również do niej wciągnięte. Rosja, z zamkniętym wyjściem na Morze Śródziemne, od tej chwili uzależniona była od Archangiel-ska, pokrytego przez pół roku lodem, i Władywostoku, odległego o prawie 13000 km od frontu. Wraz z zamknięciem Morza Czarnego eksport Rosji spadł o 98 procent, a import o 95 procent. Odcięcie Rosji, ze wszystkimi tego konsekwencjami, niepotrzebna i krwawa tragedia «Goeben> 211 Gallipoli, przerzucenie części sił alianckich dla prowadzenia kampanii w Mezopotamii, nad Kanałem Sueskim i w Palestynie, ostateczne załamanie się Imperium Otomańskiego, wynikające z tego faktu konsekwencje dla współczesnej historii Bliskiego Wschodu — wszystko to jest następstwem rejsu „Goebena". Inne następstwa były równie gorzkie, chociaż może o mniej doniosłym znaczeniu. Spotykając się z krytyką ze strony własnych kolegów, admirał Troubridge zażądał przeprowadzenia dochodzenia przez Śledczy Sąd Marynarki. W listopadzie 1914 roku zapadła decyzja o skierowaniu do rozpatrzenia przez Morski Sąd Wojenny jedynie zarzutu „poniechania pościgu nieprzyjacielskiego okrętu Jego Cesarskiej Mości «Goeben», który wówczas uciekał".50 Od podstawowego zarzutu, to jest: czy było usprawiedliwione uznanie „Goebena" za „przeważającą siłę", Śledczy Sąd Marynarki we własnym interesie uniewinnił Trou-bridge'a. Przez całą wojnę pozostawał on w czynnej służbie, jednak wskutek atmosfery, jaka wytworzyła się wokół jego osoby we flocie, nie otrzymał już nigdy dowództwa. Wobec przekazania Francuzom do- wództwaflot alianckich na Morzu Śródziemnym, admirał Milne 18 sierpnia został odwołany. Powrócił do kraju, gdzie później przeszedł w stan spoczynku. 30 sierpnia Admiralicja ogłosiła, że sposób, w jaki dowodził, i rozkazy, które wydał w związku ze sprawą „Goebena" i „Breslau", zostały poddane „szczegółowej analizie". W rezultacie „Ich Lordowskie Moście zaaprobowały w całej rozciągłości wszystkie podjęte przez niego działania". Pozostając wciąż ślepymi na znaczenie Konstantynopola, ich lordowskie moście nie usiłowały szukać kozła ofiarnego.51 Rozdział 11 LIEGE I ALZACJA W czasie, gdy trwała jeszcze koncentracja armii, czołowe zgrupowania zarówno niemieckich jak i francuskich sił zbrojnych ruszyły do natarcia, jakby przez obrotowe drzwi. Niemcy wchodzili ze wschodu, a Francuzi z zachodu. Pierwsze posunięcie każdego z przeciwników miało się odbyć na skraju ich skrzydeł, na krawędzi obwodu drzwi obrotowych, w odstępie 500 kilometrów od siebie. Niezależnie od tego, co czyniliby Francuzi, Niemcy mieli przystąpić do ataku na Liege i do zdobycia pierścienia jego dwunastu fortów dla otwarcia armiom prawego skrzydła dróg przez Belgię. Podobnie Francuzi, niezależnie od tego, co uczyniłby nieprzyjaciel, mieli przeprowadzić atak na Górną Alzację. Było to posunięcie o znaczeniu bardziej sentymentalnym niż strategicznym, zaplanowane głównie po to, by rozpocząć wojnę na fali narodowego entuzjazmu, a także by zachęcić miejscową ludność do powstania przeciw Niemcom.1 Celem strategicznym było zakotwiczenie prawego francuskiego skrzydła na Renie. Liege podobne było do spuszczonej kraty w bramie twierdzy i tak jak ona strzec miało przejścia z Niemiec do Belgii. Położone na stromym stoku wznoszącym się 150 m ponad lewy brzeg Mozy, opasane, jak fosą, rzeką, w tym miejscu prawie 200- metrowej szerokości, otoczone 50-kilometrowym pasem fortów, uważane było powszechnie za najpotężniej ufortyfikowane miejsce w Europie. Dziesięć lat wcześniej Port Arthur wytrzymał dziewięciomiesięczne oblężenie, zanim się poddał. Światowa opinia oczekiwała, że Liege niewątpliwie dorówna temu rekordowi, o ile nie będzie trzymało się bez końca. Siedem armii niemieckich w łącznej sile półtora miliona ludzi zebrano wzdłuż granicy belgijskiej i francuskiej. W porządku numerycznym ustawione one były od Pierwszej Armii na niemieckim prawym krańcu naprzeciw Liege do Siódmej Armii na końcu lewego skrzydła w Alzacji. Lewe niemieckie skrzydło tworzyły Szósta i Siódma Armia z 16 dywizjami; centrum — Czwarta i Piąta z 20 dywizjami; prawe skrzydło — Pierwsza, Druga i Trzecia z 34 dywizjami mającymi przejść Liege i Alzacja 213 przez Belgię. Do prawego skrzydła dołączono samodzielny korpus kawalerii w sile trzech dywizji. Trzema armiami prawego skrzydła dowodzili generałowie: von Kluck, von Biilow i von Hausen, wszyscy w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat, przy czym dwóch pierwszych było weteranami 1870 roku. Dowódcą korpusu kawalerii był generał von Marwitz. Ponieważ armia von Klucka miała przemaszerować najdłuższą dro-g?i JeJ postęp miał regulować tempo posuwania się całości. Skoncentrowana na północ od Akwizgranu miała iść drogami przecinającymi Może w Liege, gdzie było pięć mostów. Z tego powodu zdobycie tego miasta było pierwszym zasadniczym celem, od którego zależało wszystko inne. Działa fortów otaczających Liege panowały nad obszarem pomiędzy granicą holenderską a zalesionymi i pagórkowatymi Arde-nami; jego mosty umożliwiały tylko tutaj równoczesną i zwielokrotnioną przeprawę przez Może; węzeł kolejowy czterech krzyżujących się tu linii, łączących Niemcy i Belgię z północną Francją, był niezbędny dla zaopatrywania armii niemieckich w czasie marszu. Przed zdobyciem miasta i wyeliminowaniem jego fortów prawe skrzydło niemieckie nie mogło ruszyć. Dla otwarcia przejścia przez Liege z Drugiej Armii wydzielono specjalną „Armię Mozy", składającą się z sześciu brygad pod dowództwem generała von Emmicha. Uważano, że jeżeli Belgowie nie będą stawiali poważniejszego oporu, zadanie to zostanie wykonane jeszcze w czasie trwania koncentracji armii głównych. Jednym z przedwojennych lap-susów kajzera było powiedzenie podczas manewrów brytyjskiemu oficerowi: „Przejdę przez Belgię w taki oto sposób!" — i strzelił palcami.2 Niemcy wierzyli, że zadeklarowany przez Belgię zamiar walki nie był niczym innym, jak „furią śniącej owcy" — używając słów pewnego pruskiego męża stanu, skierowanych niegdyś do jego krajowych oponentów.3 Gdy Liege zostanie zdobyte i gdy Pierwsza i Druga Armia znajdą się na wysokości miasta na drogach po jego obu stronach, wówczas rozpocznie się główny przemarsz. Henri Brialmont, największy konstruktor fortyfikacji swoich czasów, na żądanie Leopolda II zbudował w 1880 roku forty Liege i Na-mur. Zlokalizowane na wzniesieniach wokół każdego z miast, miały za zadanie uniemożliwienie przejścia przez Może najeźdźcom przybywającym z którejkolwiek ze stron. Forty Liege były położone na obu brzegach rzeki, przeciętnie w odległości siedmiu do ośmiu kilometrów od miasta i trzech do pięciu kilometrów jeden od drugiego. Sześć zbudowano na wschodnim brzegu, zwróconych do Niemiec, sześć na zachodnim, tworząc łuk dookoła miasta i poza nim. Podobnie jak wkopa- 214 Sierpniowe salwy ne w ziemię zamki średniowieczne, forty nie ukazywały na powierzchni niczego poza kopcem o trójkątnej podstawie, z którego wystawały kopuły dla chowających się wieżyczek dział. Wszystko inne znajdowało się pod ziemią. Pochyłe tunele wiodły do podziemnych kazama-tów i łączyły wieżyczki z magazynami i pomieszczeniami kontroli ognia. Sześć dużych fortów i sześć mniejszych, zwanych fo/tms, znajdujących się pomiędzy nimi, posiadało łącznie 400 dział, z których największymi były haubice o kalibrze 210 mm. Na rogach trójkątów były umieszczone mniejsze wieżyczki dla dział szybkostrzelnych i karabinów maszynowych, o zasięgu obejmującym stoki leżące bezpośrednio u ich stóp. Każdy fort otaczały suche fosy głębokości 10 metrów. Wszystkie były wyposażone w reflektory przytwierdzone do stalowych wież obserwacyjnych, które można było chować pod ziemię, podobnie jak i działa. Garnizon każdego z większych fortów liczył 400 ludzi, tworzących dwie kompanie artylerii i jedną piechoty. Zamierzone w charakterze wysuniętych do przodu placówek, raczej dla obrony granicy niż jako miejsce ostatniego oporu dla przetrzymania oblężenia, forty były uzależnione od armii polowej, która miała utrzymać przestrzeń pomiędzy nimi. Zbyt przeświadczeni o skuteczności wielkiego dzieła Brialmonta, Belgowie niewiele uczynili dla modernizacji fortów, a ponadto dali im niedostateczną obsadę garnizonową, utworzoną z najstarszych roczników, z jednym tylko oficerem na kompanię. W obawie, aby nie dać Niemcom najmniejszego nawet pretekstu do zakwestionowania neutralności belgijskiej, aż do 2 sierpnia nie wydano rozkazu usypania okopów ani też ustawienia zapór z drutu kolczastego dla obrony przestrzeni leżącej pomiędzy fortami, a także wycięcia drzew i zburzenia domów na linii strzału artylerii. Gdy nastąpił atak, prace te były zaledwie rozpoczęte. Niemcy ze swej strony, przekonani, że Belgia ustąpi przed ich ultimatum lub będzie stawiała co najwyżej symboliczny opór, nie zabrali ze sobą broni trzymanej na podorędziu, a mającej zaskoczyć wroga: gigantycznych dział oblężniczych o takiej wielkości i sile zniszczenia, iż nie wierzono, że będzie możliwe ich przewiezienie. Jedno z nich zostało zbudowane przez austriackie zakłady zbrojeniowe Skoda, posiadało kaliber 305 mm i było moździerzem: drugie, skonstruowane przez Kruppa w Essen, było potworem o kalibrze 420 mm; wraz z łożem i mechanizmami miało blisko siedem i pół metra długości, ważyło 90 ton, strzelało metrowymi pociskami o wadze ponad 800 kg, posiadało zasięg 14,5 km i wymagało 200 ludzi obsługi. Do tego czasu największym znanym na świecie działem było brytyjskie działo okrętowe o kalibrze 13,5 X LANTIN^ A PONTI FORT DE n JK&r^GiT*) "** "^ itAtb FLEMALLEiO^^DE-^^FORTJiyjECHAUDFO^ Fnnii.^.!^^TcnMri:iicc-4x' 'Sn -jl>"-^ iff —.—— drogi główne 216 Sierpniowe salwy cala (343 mm), największym zaś działem lądowym — umocowana na fundamencie haubica kalibru 280 mm artylerii brzegowej. Po sześciu miesiącach bezskutecznych usiłowań zdobycia Portu Arthura Japończycy ogołocili swe wybrzeża z tej broni, aby użyć jej w czasie oblężenia; trzeba było jednak dalszych trzech miesięcy jej ognia, zanim rosyjska twierdza się poddała. Harmonogram niemiecki nie zezwalał na tak długi okres dla likwidacji belgijskich fortów. Moltke powiedział Conradowi von Hótzen-dorffowi, że spodziewa się, iż rozstrzygnięcie na zachodzie nastąpi w 39 dniu kampanii, a w 40 dniu obiecał wysłać wojska niemieckie na wschód dla dopomożenia Austriakom.4 Mimo że ze strony Belgów nie oczekiwano oporu, niemiecka dokładność wymagała przygotowania się na każdą ewentualność. Problem sprowadzał się do skonstruowania możliwie najcięższego działa przeciwfortyfikacyjnego, które można by przetransportować drogą lądową. Musiał to być moździerz lub krótkolufowa haubica o stromym torze strzału, mogąca obrzucić pociskami szczyty fortów, a równocześnie, mimo braku gwintowania stosowanego w działach długolufowych, wystarczająco dokładna w trafianiu do konkretnego celu. Krupp, pracujący w absolutnej tajemnicy, gotów był z prototypem „czterystudwudziestki" w 1909 roku. Chociaż ten rozdęty gigant wystrzelił skutecznie, to jednak okazał się zbyt ciężki do transportowania. Mógł być przewożony tylko koleją, i to w dwóch częściach, przy czym każda wymagała osobnej lokomotywy. Dla przemieszczenia go na stanowisko baterii konieczne było wybudowanie bocznicy kolejowej, gdzie z kolei potworna siła odrzutu skierowana w dół wymagała wykopania i odlania głębokiego na kilka metrów fundamentu z betonu, na którym osadzano działo i z którego mogło być ono zdemontowane dopiero po wysadzeniu podstawy ładunkiem wybuchowym. Proces osadzenia wymagał sześciu godzin. W ciągu czterech następnych lat Krupp pracował nad konstrukcją działa przystosowanego do transportu drogowego poprzez dalsze jego rozczłonkowanie na kilka mniejszych części. W lutym 1914 roku model taki udało się skonstruować i poddano go próbom na poligonie w Kummersdorf, ku wielkiemu zadowoleniu kajzera, którego na tę okazję specjalnie zaproszono. Kolejne próby drogowe z ciągnikami napędzanymi silnikami parowymi i spalinowymi, a nawet zaprzęgami wielokonnymi, wykazały, że niezbędne są dalsze usprawnienia. Termin ich wykonania został ustalony na l października 1914 roku. Ukończona w 1910 roku austriacka Skoda, kalibru 305 mm, posiadała przewagę ze względu na jej większą mobilność. Poruszana ciąg- Liege i Alzacja 217 nikami, przy rozłożeniu na trzy części, składające się z lufy, łoża z mechanizmami oraz przenośnego fundamentu, mogła przebyć dziennie 25 do 30 km. Zamiast opon na koła zakładano gąsienice, które w owych czasach opisywano jako budzącą lęk „żelazną stopę". Na stanowisku baterii montowano przenośny stalowy fundament, do niego przymocowywano łoża i mechanizmy, a do nich lufę. Cały proces trwał 40 minut. Demontaż mógł być dokonany równie szybko, co zabezpieczało działo przed ewentualnym zdobyciem go przez nieprzyjaciela. Można było nim obracać w płaszczyźnie poziomej w prawo lub lewo pod maksymalnym kątem 60 stopni, a jego zasięg wynosił 10 kilometrów. Działa te, podobnie jak i „czterystudwudziestki", strzelały pociskami przebijającymi pancerze, a do tego wyposażonymi w zapalniki o opóźnionym działaniu, co w sumie sprawiało, że eksplozja następowała już po przejściu przez osłonę obiektu stanowiącego cel.5 Gdy w sierpniu wybuchła wojna, w Niemczech znajdowało się kilka sztuk austriackich „trzystapiątek", wypożyczonych przez Conrada von Hótzendorffa do czasu ukończenia własnego niemieckiego modelu. W tym czasie Krupp posiadał pięć „czterystadwudziestek" do transportu kolejowego i dwie do transportu drogowego. Te ostatnie wciąż czekały na niezbędne usprawnienia. Pilne rozkazy przyśpieszenia ich gotowości wydano 2 sierpnia. Gdy rozpoczęła się inwazja Belgii, Krupp dniem i nocą desperacko pracował nad przygotowaniem montażu luf, łóż, mechanizmów i wyposażenia, a także zaprzęgów konnych na wypadek nagłej potrzeby, oraz nad przeszkoleniem w obsłudze mechaników, kierowców ciągników i personelu artyleryjskiego. Moltke wciąż żywił nadzieję obycia się bez nich. Gdyby jednak Belgowie byli na tyle nierozważni, że decydowaliby się na walkę, Niemcy sądzili, że będą mogli zdobyć forty zwykłym atakiem. Niemniej żadnego szczegółu działań nie pozostawiono przypadkowi. Planowanie ataku powierzono do opracowania pewnemu oficerowi, najbardziej żarliwemu wyznawcy Schlieffena w Sztabie Generalnym. Zawziętość w pracy i granitowy charakter wzięły górę nad brakiem „von" przy nazwisku i dały kapitanowi Erichowi Ludendorffowi prawo noszenia czerwonych pasków na mundurze, będących przedmiotem pożądania, a przynależnych oficerom Sztabu Generalnego, do którego wszedł w 1895 roku w wieku trzydziestu lat. Mimo że jego otyła postać, jasne wąsy nad odpychającymi, wykrzywionymi w dół ustami, okrągły podwójny podbródek i grube fałdy skóry na karku, które Emerson uznawał za znamię bestii,6 cechowały Ludendorffa jako osobę należącą do typu fizycznie przeciwstawnego arystokratycznemu Schlieffenowi, przyjął on za wzór twardą, zamkniętą w sobie Schlief- 218 Sierpniowe salwy fenowską osobowość. Rozmyślnie nie zawierający przyjaźni i nieprzystępny, był tym człowiekiem, który już w dwa lata później miał sprawować większą władzę nad ludźmi i losem Niemiec niż ktokolwiek od czasu Fryderyka Wielkiego. Pozostał mało znany i niezbyt lubiany. Wokół jego osoby nie nagromadziło się nic z osobistych wspomnień czy powiedzeń, żadna ze zwykłych reminiscencji przyjaciół czy rodziny; nawet gdy uzyskał władzę, przeszedł do historii bez towarzyszących zwykle takim postaciom anegdot, jak człowiek bez cienia. Uważając Schlieffena za Jednego z największych żołnierzy, jacy kiedykolwiek żyli",7 Ludendorff jako pracownik, a w końcu szef wydziału mobilizacyjnego w Sztabie Generalnym w latach 1904-1913, poświęcił się całkowicie zapewnieniu sukcesu planowi swego mistrza. O jego słuszności — powiedział — cały sztab był przekonany, gdyż „nikt nie wierzył w neutralność belgijską".8 Spodziewano się, że w wypadku wojny Ludendorff zostanie szefem operacji wojskowych, lecz w 1913 roku popadł on w konflikt z ówczesnym ministrem wojny, generałem von Heeringenem, i został przesunięty ze sztabu na dowódcę pułku. W kwietniu 1914 roku awansowano go na generała, z rozkazem, że z chwilą mobilizacji przejdzie do Drugiej Armii jako zastępca szefa sztabu. W tym charakterze 2 sierpnia znalazł się w armii von Emmicha, stojącej nad Mozą dla przeprowadzenia ataku na Liege; do jego obowiązków należało między innymi utrzymywanie łączności pomiędzy siłami atakującymi i głównym dowództwem armii. Dnia 3 sierpnia król Albert — nie mający już żadnych złudzeń — został naczelnym dowódcą armii belgijskiej. Plan, który opracował wraz z Galetem, wysuwający hipotezę inwazji niemieckiej, został zniweczony. Chciał on ustawić wszystkie sześć dywizji na stanowiskach wzdłuż rzeki Mozy, tworzącej naturalną zaporę, by wzmocnić ufortyfikowane pozycje Liege i Namur. Jednak Sztab Generalny i jego nowy szef, generał Selliers de Moranville, nie byli wcale skłonni dopuścić, aby młody król i niskiej szarży kapitan Galet dyktowali strategię, a sami rozdarci między koncepcjami defensywy i ofensywy, nie podjęli działań dla przesunięcia armii nad Może. Zgodnie z wymogami ścisłej neutralności, przed wojną owych sześć dywizji stacjonowało w taki sposób, by mogły stawić czoło wszelkim najeźdźcom: l dywizja w Gan-dawie — przeciw Anglikom, 2 — w Antwerpii, 3 — w Liege przeciw Niemcom, 4 i 5 w Namur, Charleroi i Mons — przeciw Francuzom, a 6 oraz brygada kawalerii w centrum — w Brukseli. Plan generała Selliersa zakładał, że z chwilą ujawnienia się nieprzyjaciela nastąpi koncentracja armii w centrum kraju, skąd skieruje się ją na pozycje naprzeciw najeźdźcy, pozostawiając jedynie garnizony Antwerpii, Liege i Alzacja 219 Liege i Namur, by broniły się same. Siła bezwładu istniejącego już planu działa zawsze mocniej niż nacisk na jego zmianę. Kajzer nie mógł zmienić planu Moltkego, a Kitchener poprawić Henry Wilsona ani też Lanrezac — Joffre'a. Gdy 3 sierpnia król Albert stał się oficjalnie naczelnym wodzem, a przez to uzyskał wyższą rangę od generała Selliersa, było już za późno na rozwinięcie całej armii wzdłuż Mozy. Wobec tego przyjęto strategię skoncentrowania armii belgijskiej na przedpolach Louvain na rzece Gette, około 50 km na wschód od Brukseli, gdzie zdecydowano przeprowadzić obronę. Najlepszym, co mógł uczynić król, było wywarcie presji, by 3 dywizja stacjonująca w Liege i 4 dywizja w Namur wzmocniły garnizony graniczne, zamiast dołączyć do armii polowej w centrum kraju. Będąc dowódcą 3 dywizji i gubernatorem Liege, w styczniu 1914 roku król uzyskał nominację dla własnego kandydata, generała Lemana, sześćdziesięciotrzyletniego komendanta Szkoły Wojennej. Podobnie jak Joffre dawny oficer wojsk saperskich, Leman spędził ostatnie trzydzieści lat, z wyjątkiem sześcioletniej przerwy w sztabie saperów, w Szkole Wojennej, gdzie Albert studiował pod jego kierunkiem. Miał siedem miesięcy na próbę zreorganizowania obrony fortów wokół Liege, lecz bez poparcia ze strony Sztabu Generalnego. Gdy nadszedł kryzys, nad jego głową wybuchł konflikt sprzecznych z sobą rozkazów. Pierwszego sierpnia generał Selliers rozkazał wycofać jedną brygadę z 3 dywizji, to jest jedną trzecią siły. Na apel ze strony Lemana król odwołał rozkaz. Trzeciego sierpnia Selliers ze swej strony odwołał rozkaz króla wysadzenia mostów powyżej Liege, uzasadniając to tym, że są one niezbędne dla ruchu armii belgijskiej. I znowu na apel Lemana król poparł generała przeciw szefowi sztabu i dodał list osobisty, w którym obarczył Lemana obowiązkiem „utrzymania pozycji, których obrona została panu powierzona, do samego końca".9 Wola obrony kraju była większa niż posiadane po temu środki. W Belgii liczba karabinów maszynowych, broni istotnej dla skutecznej obrony, wynosiła połowę tego, co w armii niemieckiej. Belgia nie posiadała w ogóle artylerii ciężkiej, niezbędnej dla obrony pozycji między fortami. Planowany wzrost liczby poborowych, zakładający doprowadzenie w 1926 roku armii polowej do stanu 150000 ludzi, z rezerwą w liczbie 70000 i załogami fortecznymi dochodzącymi do 130000, zaledwie został rozpoczęty. Według spisu oficerów i żołnierzy, w sierpniu 1914 roku armia polowa liczyła 117000 ludzi, bez żadnych przeszkolonych rezerw, gdyż te, które posiadała, zostały skierowane do obsadzenia fortów. Gwardię cywilną, dżentelmeńską żandarmerię w cylindrach i jasnozielonych mundurach, włączono przymusowo do służby 220 Sierpniowe salwy czynnej; wiele jej obowiązków przejęli skauci. Służba czynna nie otrzymała żadnego przeszkolenia w okopywaniu się i nie miała także służących do tego celu narzędzi. Brakowało transportu, namiotów, kuchni polowych; naczynia musiano zbierać po wsiach i farmach; wyposażenie telefoniczne było niewystarczające, praktycznie więc bez znaczenia. Armia maszerowała w chaosie improwizacji. Maszerowała ponadto, lub raczej dała się nieść fali entuzjazmu, w aureoli złudzeń. Żołnierzy, którzy nagle stali się popularni, zasypywano prezentami, żywnością, pocałunkami i piwem. Wkrótce też złamali szeregi i szli ulicami spacerem, popisując się mundurami i pozdrawiając przyjaciół. Rodzice przyłączali się do synów, by zobaczyć, jak wygląda wojna. Wspaniałe limuzyny zarekwirowane do transportu przemykały obok, wyładowane połciami wędlin. Towarzyszyły im wiwaty tłumu. Wiwatami pozdrawiano również karabiny maszynowe na wózkach, ciągniętych jak wózki z mlekiem we Flandrii — przez psy. Czwartego sierpnia, w spokojny, czysty i jasny ranek, o sto dziesięć kilometrów na wschód od Brukseli, pierwsi najeźdźcy — jednostki kawalerii von Marwitza — wkroczyli do Belgii. Jechali równym miarowym kłusem, trzymając w rękach czterometrowe, zakończone żelaznym grotem lance, obwieszeni całym arsenałem szabel, pistoletów i karabinów. Żniwiarze przyglądający się im z przydrożnych pól i wieśniacy wychylający się z okien szeptali: „Ułani!" Cudzoziemska nazwa z pobrzmiewającą w niej nutą dzikiego tatarskiego jeźdźca, skąd się zresztą wywodziła, wzbudzała europejską pamięć barbarzyńskich najazdów, odziedziczoną po przodkach. Kiedykolwiek Niemcy angażowali się w swe historyczne misje niesienia Kultur swym sąsiadom, wykazywali upodobanie, podobnie jak w przypadku użycia przez kajzera słowa „Hunowie", do wzorów siejących postrach. Misją kawalerii, jako przedniej straży inwazji, było rozpoznanie pozycji armii belgijskiej i francuskiej, baczenie na miejsce brytyjskiego lądowania i osłanianie ruchów armii niemieckiej przed zwiadem nieprzyjaciela. Zadaniem na pierwszy dzień wyznaczonym dla wysuniętych szwadronów, wspartych przywiezioną na samochodach piechotą, było zdobycie przejścia przez Może, zanim zostaną zniszczone mosty, oraz zawładnięcie farmami i wioskami jako źródłem żywności i furażu. Tuż przy granicy, w miejscowości Warsage, burmistrz pan Flechet, liczący siedemdziesiąt dwa lata, przybrany w szarfę — znamię swego urzędu, stał na placu, podczas gdy konie jeźdźców dzwoniły podkowami po belgijskim bruku. Podjechawszy do niego, oficer szwadronu z grzecznym uśmiechem wręczył mu drukowaną proklamację, wyrażającą „żal" Niemców „zmuszonych przez konieczność" do wkro- Niemieccy oficerowie kawalerii w Brukseli 222 Sierpniowe salwy czenia do Belgii. Głosiła ona, że chociaż Niemcy pragną uniknięcia walki, „muszą mieć wolną drogę. Niszczenie mostów, tuneli, torów kolejowych będzie uznawane za akty wrogie".10 Na wiejskich placykach, wzdłuż całej granicy od Holandii aż do Luksemburga, ułani rozrzucali proklamacje, ściągali z ratuszów flagi belgijskie, na ich miejsce wciągali czarne orły Cesarstwa Niemieckiego i szli naprzód wierząc zapewnieniom swych dowódców, że Belgowie nie będą walczyć.11 Za nimi, wypełniając drogi krzyżujące się w Liege, nadchodziła szereg za szeregiem piechota siły uderzeniowej von Emmicha. Tylko czerwony numer pułku, wymalowany na przodzie hełmów, mącił monotonię koloru feldgrau. Następnie szła ciągnięta przez konie artyleria; skrzypiała świeża skóra butów i uprzęży. Przodem spieszyły kompanie cyklistów, by obstawić skrzyżowania dróg i rozrzucone gospodarstwa oraz rozciągnąć druty telefoniczne. Samochody wiozące oficerów sztabowych z monoklami w oku i ich ordynansów na przednich siedzeniach oraz na przywiązanych z tyłu kufrach, trzymających gotowe do strzału pistolety, bezustannie trąbiły dla otworzenia sobie przejazdu. Każdy pułk miał własne kuchnie polowe, które, jak mówiono, powstały na wzór podobnych widzianych przez kajzera na rosyjskich manewrach, z palącym się pod kotłami ogniem i stojącymi na ich stopniach kucharzami, mieszającymi potrawy w czasie jazdy. Taka była doskonałość wyposażenia i precyzja marszu, że wyglądało, jakby najeźdźcy odbywali paradę. Każdy żołnierz niósł 30 kg ekwipunku: karabin, amunicję, tornister, manierkę, zapasowe buty, saperkę, nóż i wiele innych przyborów i narzędzi przypiętych paskami do mundurów. W jednej sakiewce znajdowała się „żelazna porcja" dwóch puszek z mięsem, dwóch z jarzynami, dwóch paczek sucharów, jednej z mieloną kawą, a także manierki wódki, którą wolno było otworzyć tylko za zezwoleniem oficera, przy czym codziennie sprawdzano, czy jej posiadacz nie oszukiwał. Jeden z woreczków zawierał nici, igły, bandaże i przylepce; jeszcze inny zapałki, czekoladę i tytoń. Na szyjach oficerów zwisały na pasku lornetki oraz mapy w skórzanych mapnikach, obejmujące tereny linii marszowych poszczególnych pułków; żaden Niemiec nie mógłby się znaleźć w kłopotliwej sytuacji brytyjskiego oficera, uskarżającego się, że bitwa jest procesem, który zawsze ma miejsce na styku dwóch map. Podczas marszu Niemcy śpiewali Deutschland iiber Alles, Die Wacht am Rhein i Heil dir im Siegeskranz. Śpiewali podczas postojów, na kwaterach, gdy pili i hulali. Wielu z tych, co przeżyli następne trzydzieści dni narastających zmagań, agonii i terroru, zapamiętało nie kończący się dźwięk bezustannego męskiego śpiewu jako największą udrękę inwazji. Liege i Alzacja 223 Brygady generała von Emmicha, posuwające się wieloma drogami w kierunku Liege — z północy, wschodu i południa — po osiągnięciu Mozy stwierdziły, że mosty zarówno powyżej, jak i poniżej miasta zostały już zniszczone. Gdy podjęto próbę przeprawienia się przez rzekę w pontonach, Belgowie otworzyli ogień i Niemcy ku swemu zdumieniu znaleźli się w prawdziwej bitwie, ostrzeliwani prawdziwą amunicją, odnosząc rany i ginąc. Mieli 60000 ludzi przeciw 25000 Belgów. Przed zapadnięciem nocy udało im się przekroczyć rzekę pod Vise, na północ od miasta; brygady atakujące od południa zostały zatrzymane; te zaś, które atakowały centrum — gdzie rzeka czyni wewnętrzne zakole — zanim do niej doszły, osiągnęły linię fortów. W ciągu dnia, gdy buty, koła i podkowy niemieckich szeregów najeżdżały wioski i zadeptywały łany dojrzałych zbóż, strzelanina wzrastała, a wraz z nią udręka wojsk niemieckich, którym wmawiano, że Belgowie są „czekoladowymi żołnierzykami".12 Zdumieni i rozwścieczeni oporem niemieccy żołnierze, w stanie zdenerwowania spowodowanego pierwszymi doświadczeniami wojennymi, natychmiast stali się uczuleni na pierwszy okrzyk „gołębiarze!"; od razu wyobrażali sobie, że widzą rozjuszonych cywilów strzelających do nich zza węgła każdego domu i spoza żywopłotów. Z miejsca podnieśli też wrzask: Man hat geschossen\ (Tu strzelano!), co stawało się sygnałem dla zastosowania wszelkich represji wobec ludności cywilnej, od Vise aż do bram Paryża. Od pierwszego dnia postać strasznego franc-tireur (wolnego strzelca), pamiętna od 1870 roku, którą Niemcy rozdęli we własnej wyobraźni do gigantycznych rozmiarów, zaczęła nabierać kształtu. Duch oporu, który już niedługo miał uzyskać głos w słynnej gazetce podziemnej „Le Librę Belge", owego pierwszego ranka ledwie się budził wśród mieszkańców przygranicznych miast. Rząd belgijski znający naturę nieprzyjaciela już zawczasu przygotował obwieszczenia dla rozplakatowania w każdej gminie na widocznym miejscu, polecając ludności cywilnej oddać broń władzom miejskim i ostrzegając, że jeśli zostaną pojmani przez Niemców z bronią, mogą być skazani na śmierć. Plakaty polecały ludności, aby nie walczyła z wrogiem i nie obrażała go oraz żeby pozostawała w domach przy zamkniętych oknach, aby nie dawać „żadnego pretekstu dla środków represyjnych, które w rezultacie sprowadzą rozlew krwi, grabież czy masakrę niewinnej ludności".13 Tak więc surowo przestrzeżeni i przejęci lękiem na widok napastników mieszkańcy nie byli przygotowani do tego, aby usiłować zatrzymać zbrojne, niezliczone masy najeźdźców za pomocą pojedynczych strzelb na króliki. 224 Sierpniowe salwy Pomimo to już w pierwszym dniu inwazji Niemcy zaczęli strzelać nie tylko do zwykłych cywilów, lecz również do księży belgijskich, co było już bardziej przemyślaną sprawą. Szóstego sierpnia generał major Karl Ulrich von Biilow*, brat byłego kanclerza i dowódca brygady kawalerii atakującej Liege, powiedział swemu towarzyszowi broni, że potępia „doraźne egzekucje belgijskich księży, które miały miejsce poprzedniego dnia".14 Argument, że kler belgijski zawiązał spisek, zachęcając francs-tireursdo walki, i zorganizował całą akcję już w ciągu pierwszych 24 godzin, i to wbrew zaleceniom władz cywilnych, był wymysłem dla wewnętrznego użytku niemieckiego. Natomiast dla użytku belgijskiego egzekucje miały być próbą terroru zgodnie z teorią Kaliguli: Oderint dum metuant. (Niech nas nienawidzą, byle się nas bali). Również dla przykładu już w pierwszym dniu Niemcy zastrzelili sześciu zakładników wziętych w Warsage15 i spalili wieś Battice. Jeden z oficerów niemieckich, który był w niej kilka dni później, napisał: „Była spalona i kompletnie zniszczona. Przez otwory okienne pozbawione framug można było zobaczyć wnętrza izb z resztkami osmolonych żelaznych ram od łóżek i szczątki mebli. Połamane i porozbijane sprzęty gospodarskie walały się po ulicach. Z wyjątkiem psów i kotów, szukających w ruinach pożywienia, wszelkie oznaki życia zniszczył ogień. Na rynku stał kościół bez dachu i górującej dawniej iglicy".16 W innym miejscu, gdzie jak mu mówiono, zostali zastrzeleni trzej huzarzy, „cała wieś stała w ogniu, bydło rozpaczliwie ryczało w oborach, na pół spalone kury biegały obłędnie dookoła, a dwóch mężczyzn w chłopskich ubraniach leżało martwych, wspartych o ścianę". „Nasz pochód przez Belgię jest niewątpliwie brutalny — pisał 5 sierpnia Moltke do Conrada — walczymy jednak o nasze życie i wszyscy, którzy wejdą nam w drogę, muszą ponieść konsekwencje".17 Nie myślał o konsekwencjach dla Niemiec. Lecz proces, który miał uczynić z Belgii nemezis Niemiec, wtedy właśnie się rozpoczął. 5 sierpnia brygady Emmicha rozpoczęły ogniem artylerii polowej atak na cztery najbardziej na wschód wysunięte forty Liege, po czym nastąpił szturm piechoty. Lekkie pociski nie wyrządziły szkody fortom, toteż belgijskie działa obsypały wojska niemieckie gradem pocisków, dokonując rzezi w ich szeregach. Kompania za kompanią nadbiegała, kierując się na luki pomiędzy fortami, gdzie nie ukończono jeszcze kopania belgijskich okopów. * Osoba nie mająca nic wspólnego z generałem pułkownikiem Karlem von Bulowem, który dowodził Drugą Armią (przypis autorki). Liege i Alzacja 3- 225 W kilku punktach, w których udało im się przerwać, Niemcy szturmowali zbocza; w szczególnie stromych miejscach, gdzie nie mogły ich dosięgnąć działa, zostali skoszeni przez karabiny maszynowe z fortów. Zabici tworzyli wały na metr wysokie. Belgowie z fortu Barchon, widząc zachwianie się szeregów niemieckich, rzucili się do ataku na bagnety i odrzucili Niemców w tył. Niemcy wciąż ponawiali ataki, marnotrawiąc zarówno życie, jak i pociski karabinowe, świadomi posiadania obfitych rezerw dla wyrównania strat. „Nie czynili żadnych wysiłków, by rozsypać się po polu — opisywał później oficer belgijski — lecz szli szereg za szeregiem, prawie ramię przy ramieniu, dopóki ich nie zastrzeliliśmy, ci zaś, co padli, tworzyli stosy, jeden na drugim, w formie straszliwej barykady zabitych i rannych, grożącej nam zasłonięciem celu dla dział i sprawieniem kłopotów. Barykada stawała się tak wysoka, że nie wiedzieliśmy, czy lepiej strzelać przez nią, czy też wyjść i utworzyć wolną przestrzeń własnymi rękami... Lecz czy dacie wiarę? Ten prawdziwy mur z martwych i umierających pozwolił tym zdumiewającym Niemcom przyczołgać się bliżej i przypuścić szturm na stok fortecy. Nie doszli dalej niż do połowy drogi, ponieważ nasze karabiny maszynowe i broń ręczna zmiotły ich do tyłu. Naturalnie i my mieliśmy straty, lecz w porównaniu z rzezią, jaką sprawiliśmy nieprzyjacielowi, były one nikłe".18 „Marnotrawstwo ludzkiego życia, znamienne zresztą dla wszystkich stron wojujących, które miało rosnąć i rosnąć w swym bezsensie, aż do setek tysięcy nad Sommą i do ponad miliona pod Verdun, rozpoczęło się właśnie tego drugiego dnia wojny pod Liege. Niemcy, wściekle zawiedzeni tą pierwszą próbą, nie zważając na nic rzucali ludzi przeciw fortom w każdej ilości, jaka wydawała im się niezbędna dla osiągnięcia wyznaczonego celu. W nocy 5 sierpnia brygady Emmicha ponownie zebrały się na różnych drogach dla wznowienia ataku, który miał się rozpocząć o północy. Generał Ludendorff, który towarzyszył 14 brygadzie zajmującej centrum linii niemieckiej, uważał, że żołnierze są ponurzy i „zdenerwowani". Przed nimi groźnie majaczyły forteczne działa. Wielu oficerów wątpiło, by atak piechoty mógł przynieść powodzenie. Plotka głosiła, że cała kompania cyklistów, wysłana wcześniej tego dnia dla rozeznania terenu, została „unicestwiona". W ciemnościach kolumny myliły drogę i wpadały na siebie, plątały się i zatrzymywały w bezładzie. Gdy Ludendorff podjechał konno, by znaleźć przyczynę zamieszania, natknął się na ordynansa generała von Wussowa, dowódcy 14 brygady, prowadzącego konia generała z pustym siodłem. Von Wussow został zabity nieco dalej na drodze ogniem karabinów maszynowych. 15 — Sierpniowe salwy 226 Sierpniowe salwy Stwierdziwszy to Ludendorff natychmiast z całą zuchwałością pochwycił okazję. Przejął dowództwo 14 brygady i dał sygnał do ataku, mającego za cel przeciśnięcie się przez lukę pomiędzy fortami Fleron i d'Evegnee. Gdy tylko ruszono do przodu, ludzie zaczęli padać i po raz pierwszy w swym życiu Ludendorff usłyszał „ten szczególny dźwięk pocisku przeszywającego ludzkie ciało". Wskutek jakiegoś osobliwego zrządzenia wojennego losu działa fortu Fleron, oddalonego o mniej niż trzy kilometry, nie otworzyły ognia. W wiosce, gdzie rozwinęły się walki o pojedyncze domy, Ludendorff rozkazał ustawić haubicę, która „waląc po domach na prawo i lewo" wkrótce otworzyła drogę. Szóstego, o drugiej po południu, brygada przerwała pierścień fortów i osiągnęła wzgórze na prawym brzegu Mozy, skąd ujrzała miasto Liege, a w nim cytadelę, imponujący, lecz już nieczynny fort, leżący na wprost po drugiej stronie rzeki. Tutaj dołączył do niej generał von Emmich, lecz chociaż z rosnącym niepokojem obaj oczekiwali posiłków, uważnie obserwując drogi na północ i południe, nie ukazały się żadne oddziały z innych brygad. 14 brygada znalazła się w izolacji w pierścieniu fortów. Jej działa wycelowano na cytadelę i dano ognia, jako sygnał dla pozostałych brygad, a także dla „zastraszenia komendanta twierdzy i mieszkańców".19 Rozzłoszczeni tym, że muszą tracić czas i siły na walkę z narodem, który z punktu widzenia zdrowego rozsądku powinien zezwolić im na przejście, Niemcy przez cały sierpień byli opętani myślą „zastraszenia" Belgów, tak aby ci zaniechali swego głupiego i daremnego oporu. Były niemiecki attache wojskowy w Brukseli, którego generał Leman znał osobiście, został wysłany poprzedniego dnia z białą flagą dla przekonania go o konieczności poddania się, a gdyby to okazało się niemożliwe, dla doprowadzenia do tego groźbą. Emisariusz ten powiedział Lemanowi, że jeśli nie przepuści Niemców przez miasto, to Liege zostanie zniszczone przez zeppeliny.20 Rozmowy nie odniosły skutku i 6 sierpnia zeppelin L-Z przybył zgodnie z zapowiedzią z Kolonii dla zbombardowania miasta. Trzynaście bomb, które zrzucił, i dziewięciu cywilów, którzy przy tym zginęli, zapoczątkowało stały proceder dwudziestego wieku.21 Po dokonaniu bombardowań Ludendorff wysłał do Lemana drugiego emisariusza z białą flagą, któremu jednak również nie udało się namówić generała do poddania się. Próbowano też podstępu. Usiłując uprowadzić lub nawet zabić dowódcę belgijskiego, wysłano kilkoma samochodami oddział trzydziestu żołnierzy i sześciu oficerów, przebranych w nie oznakowane mundury podobne do brytyjskich, do Liege i Alzacja »& 227 głównej kwatery Lemana mieszczącej się na rue Sainte-Foi, gdzie poprosili o widzenie się z generałem.22 Jego adiutant, pułkownik Mar-chand, który wyszedł im na spotkanie, wykrzyknął: „To nie Anglicy, to Niemcy!" i z miejsca został zastrzelony. Śmierć jego natychmiast pomścili towarzysze broni, którzy z charakterystycznym dla 1914 roku brakiem zażenowania zameldowali: „Rozwścieczeni nikczemnym pogwałceniem zasad cywilizowanej walki nie oszczędziliśmy nikogo, lecz zabiliśmy wszystkich".23 W zamieszaniu generał Leman uszedł do fortu Loncin, leżącego na zachód od miasta, skąd nadal kierował obroną. Zdawał on sobie sprawę, że teraz, kiedy brygada niemiecka wdarła się między forty, nie może już liczyć na utrzymanie miasta. Gdyby brygadom atakującym z północy i południa również udało się przerwać, Liege zostanie otoczone, a 3 dywizja odcięta od reszty armii, wskutek czego będzie ją można okrążyć i zniszczyć. Wywiad Lemana zidentyfikował wśród sił atakujących jednostki przynależne do czterech korpusów niemieckiej armii, co dało podstawę do wyliczenia stosunku: osiem dywizji Emmicha przeciw jednej Lemana. W rzeczywistości wojska Emmicha nie były zorganizowane w korpusy, lecz składały się z wydzielonych brygad i obecnie, wraz ze spiesznie dostanymi posiłkami, liczyły około pięciu dywizji. Samotna 3 dywizja nie mogła jednak wystarczyć dla ocalenia siebie i Liege. Wiedząc, że niewzruszonym zamiarem króla jest zachowanie armii w pełnej sile i w łączności z Antwerpią, niezależnie od tego, co stanie się gdzie indziej, 6 sierpnia generał Leman rozkazał 3 dywizji wycofać się z Liege, dla połączenia się z resztą armii na froncie pod Louvain. Oznaczało to, że miasto, choć nie jego forty, padnie; lecz nawet dla Liege nie można było poświęcić całej dywizji, gdyż oprócz tego miasta istniała jeszcze niepodległa Belgia. Dopóki król sprawował dowództwo armii w którymkolwiek zakątku swej ziemi, dopóty nie pozostawał na łasce nie tylko swych nieprzyjaciół, lecz i sojuszników. Szóstego sierpnia Bruksela wprost oszalała z podniecenia na wiadomość o wielkiej klęsce zadanej nieprzyjacielowi w dniu poprzednim. Dodatki nadzwyczajne głosiły o Grandę Victoire Belge\ (Wielkie zwycięstwo belgijskie!) Szczęśliwi, rozgorączkowani ludzie tłumnie zalegali kawiarnie, gratulowali sobie nawzajem, przechwalali się pomstą, nie wracali do domów przez całą noc, by uczcić wydarzenie, następnego zaś ranka z zachwytem odczytywali sobie komunikat belgijski, który mówił, że 125 000 Niemców „nie uczyniło na nas żadnego wrażenia, a trzy wprowadzone do walki korpusy zastały odcięte i unieszkodliwione". Podzielając ten optymizm, prasa aliancka donosiła jak echo o „całkowitym rozgromieniu Niemców", poddaniu się kilku pułków, 228 Sierpniowe salwy wzięciu wielu jeńców, o 20000 poległych po stronie niemieckiej; podawano, że obrońcy wszędzie odnieśli sukcesy, „najeźdźcy zostali definitywnie powstrzymani", a ich marsz naprzód „zastopowany". Jak do tego obrazu pasowała krótka wzmianka o wycofaniu 3 dywizji belgijskiej, pozostało nie wyjaśnione. W siedzibie belgijskiej kwatery głównej, mieszczącej się w starym ratuszu w Louvain, zaufanie we własne siły było tak wielkie, jak gdyby to armia belgijska liczyła trzydzieści cztery dywizje, a niemiecka sześć, nie zaś odwrotnie. Mająca zbyt wiele tupetu grupa oficerów w Sztabie Generalnym „szerzyła pogłoski o fantastycznym planie podjęcia natychmiastowej ofensywy".24 Król z miejsca się temu przeciwstawił. Z wielkości sił atakujących Liege i ze świeżo nadesłanych raportów o pięciu już obecnie zidentyfikowanych korpusach wyczytał on zarysy Schlieffenowskiej strategii okrążenia. Wciąż jeszcze istniała szansa zatrzymania Niemców na rzece Gette, w połowie drogi pomiędzy Antwerpią a Namur, gdyby Belgów wzmocniły na czas siły francuskie i brytyjskie. Wysłał już dwa pilne apele do prezydenta Poincarego. Na tym etapie spodziewał się nadal, jak zresztą wszyscy w Belgii, że alianci dołączą do nich na terytorium belgijskim. „Gdzie są Francuzi? Gdzie są Anglicy?" — pytano wszędzie. W jednej ze wsi jakaś Belgijka ofiarowała bukiet kwiatów związanych wstążką o barwach angielskich żołnierzowi w obcym mundurze, który, jak sądziła, był koloru khaki. Z pewnym zmieszaniem ujawnił, że jest Niemcem.25 We Francji Poincare i Messimy, którzy wylewnie zaproponowali natychmiastowe wysłanie pięciu korpusów do pomocy Belgom, stanęli bezsilni wobec milczącej i upartej odmowy Joffre'a zmiany planu rozmieszczenia armii, bodaj nawet przesunięcia jednej brygady. Powiedział on, że trzy dywizje kawalerii pod dowództwem generała Sordeta wejdą 6 sierpnia do Belgii dla rozpoznania sił niemieckich na wschód od Mozy, lecz jedynie nieprzybycie Anglików może go zmusić do rozciągnięcia lewego skrzydła.26 Późno w nocy 5 sierpnia dotarła z Londynu wiadomość, że Rada Wojenna po całodniowym posiedzeniu zdecydowała się na wysłanie siły ekspedycyjnej, lecz jedynie w liczbie czterech dywizji plus kawaleria, zamiast sześciu. Chociaż była to rozczarowująca decyzja, nie skłoniła Joffre'a do przesunięcia którejkolwiek dywizji na lewo, dla wyrównania brytyjskiego niedoboru. Trzymał wszystko dla francuskiej ofensywy poprzez centrum. Oprócz kawalerii wysłał do Belgii tylko jednego oficera sztabowego, pułkownika Brecar-da, z listem do króla Alberta. Joffre sugerował w nim, by armia belgijska opóźniła decydującą akcję i wycofała się do Namur, gdzie Liege i Alzacja 229 mogłaby nawiązać kontakt z Francuzami; po zakończeniu francuskiej koncentracji podjęto by wówczas wspólną ofensywę. Do Namur zostaną wysłane cztery dywizje francuskie — pisał Joffre — lecz nie dotrą tam przed 15 sierpnia.27 Tak jak Joffre to widział, armia belgijska powinna zaniechać obrony czysto belgijskich interesów na rzecz wspólnego frontu i działać jako lewe skrzydło armii francuskiej w zgodności z francuską strategią. Punkt widzenia króla Alberta był inny, gdyż wyczuwał on bardziej niebezpieczeństwo niemieckiego prawego skrzydła; gdyby zezwolił armii belgijskiej zająć pozycje w Namur, mógłby zostać odcięty od swej bazy w Antwerpii przez postępujących naprzód Niemców i zostać wypchnięty z Belgii poza granicę francuską. Skłaniając się bardziej do utrzymania belgijskiej armii na belgijskiej ziemi niż do wspólnej strategii, król Albert był zdecydowany zachować linię odwrotu do Antwerpii otwartą. Względy czysto wojskowe wskazywałyby na Namur; racje historyczne i narodowe wskazywały na Antwerpię, nawet kosztem ryzyka, że armia zostanie zakorkowana tam, skąd nie będzie mogła wywierać bezpośredniego wpływu na wojnę jako całość. Król odpowiedział pułkownikowi Brecardowi, że jeżeli armia belgijska zostanie zmuszona do odwrotu, wówczas skieruje się do Antwerpii, a nie do Namur. Gorzko rozczarowany Brecard poinformował Joffre'a, że nie można oczekiwać, aby Belgowie przyłączyli się do Francuzów dla wspólnej ofensywy. Siódmego sierpnia rząd francuski, który nigdy nie był konsultowany w sprawie Planu 17, a obecnie został zmuszony jego uwarunkowaniami do odmówienia udzielenia pomocy Belgii, nadał Wielki Krzyż Legii Honorowej miastu Liege oraz Medaille Militaire królowi Albertowi. Gest ten, jakkolwiek nieadekwatny do okoliczności, wyrażał coś z pełnego zaskoczenia podziwu świata dla belgijskiego ducha walki. „Nie tylko broni ona niepodległości Europy; jest szermierzem honoru" — oświadczył przewodniczący Francuskiej Izby Deputowanych. Zdobyła ona „nieśmiertelną chwałę" przez obalenie przesądu, że armia niemiecka jest niezwyciężona — napisał londyński „The Times".28 Podczas gdy mnożyły się hołdy, ludność Liege spędziła pierwszą z niezliczonych nocy, które europejska ludność dwudziestego wieku zmuszona była spędzić w piwnicach. Po dniach panicznego strachu spowodowanego przez rajd zeppelina Liege przez całą noc było obrzucane pociskami artylerii Ludendorffa, próbującego zmusić miasto do poddania się. Metoda ta była nieskuteczna, podobnie jak bombardowanie Paryża z dużej odległości przez „Grube Berty" w 1918 roku lub bombardowanie Londynu przez Luftwaffe i V-2 w następnej wojnie. 230 Sierpniowe salwy Po wstępnym rozmiękczeniu Emmich i Ludendorff zdecydowali się wejść do miasta, nie czekając na nadejście innych brygad. Nie napotykając oporu, gdyż belgijska 3 dywizja została już wycofana, 14 brygada przemaszerowała przez dwa mosty, które jeszcze nie zostały zniszczone. Sądząc, że cytadela jest już zajęta przez straż przednią wysłaną wcześniej dla realizacji tego zadania, Ludendorff w towarzystwie jedynego adiutanta wjechał tam samochodem sztabowym po stromej, krętej drodze. Gdy dotarł do dziedzińca, nie zastał żadnego niemieckiego żołnierza, gdyż straż przednia jeszcze tam nie dotarła. Pomimo to bez wahania zaczął „grzmocić w bramę", po otwarciu której przyjął akt poddania cytadeli od pozostających w niej żołnierzy belgijskich. Miał wówczas czterdzieści dziewięć lat, dwa razy więcej niż Bonaparte w 1793 roku, a Liege było jego Tulonem. Poniżej, w mieście, generał Emmich, nie znajdując w nim Lemana, zaaresztował burmistrza, któremu oświadczył, że jeśli forty nie poddadzą się, to obrzuci pociskami i spali miasto; zaoferował mu też list żelazny, jeżeli uzyska poddanie się Lemana albo króla. Burmistrz odmówił i pozostał więźniem. Do wieczora trzy następne niemieckie brygady przebiły się przez pierścień fortów, by połączyć się z 14 brygadą, przebywającą już w mieście. Tego wieczora o szóstej pewien oficer z oddziałów zmotoryzowanego transportu przedarł się przez ulice Akwizgranu, przynosząc do głównej kwatery Drugiej Armii ekscytującą wiadomość, że generał Emmich jest już w Liege i w tej chwili prowadzi negocjacje z burmistrzem. Wśród licznych okrzyków Hoch\ przejęto telegram od Emmicha do jego żony z wiadomością: „Hurra, w Liege!"29 O ósmej wieczorem oficer łącznikowy przywiózł wiadomość od Emmicha, że chociaż generał Leman nie został pojmany, to więźniami są burmistrz i biskup, cytadela poddała się, miasto zostało przez wiojska belgijskie ewakuowane, lecz jak dotąd nie ma jeszcze informacji o fortach. W Berlinie, gdzie dowództwo naczelne, czyli Oberste Heeresleitung (zwane dalej w skrócie OHL), obrało sobie kwaterę aż do końca okresu koncentracji, kajzer wpadł w ekstazę. Na początku, gdy okazało się, że Belgowie mimo wszystko podjęli walkę, czynił Moltkemu gorzkie wyrzuty: „Widzi pan teraz, że bez żadnego powodu sprowadził pan na mnie Anglików!", lecz po otrzymaniu wiadomości o upadku Liege nazwał go „najdroższym Juliuszem" i, jak Moltke sam zanotował, „zostałem entuzjastycznie ucałowainy".30 Niemniej jednak Anglicy nadal .nękali kajzera. Gdy 10 sierpnia ambasador amerykański Gerard przyszedł, aby wręczyć propozycję prezydenta Wilsona pośredniczenia w konflikcie, znalazł go „przygnębionego". Siedząc w ogrodzie pałaco- Liege i Alzacja 231 wym przy zielonym żelaznym stole, pod parasolem przeciwsłonecznym, z dokumentami i blankietami telegramów porozrzucanymi przed nim oraz dwoma jamnikami przy nodze, kajzer lamentował: „Anglicy zmieniają całą sytuację, uparci ludzie, podtrzymują wojnę. Nie może skończyć się szybko".31 Gorzka prawda, że żaden z fortów nie został jednak zdobyty, wyszła na jaw następnego dnia po upadku miasta, gdy Ludendorff przyjechał z Liege dla złożenia raportu. Nalegał, że trzeba natychmiast wprowadzić do akcji działa oblężnicze; Belgowie nie wykazują żadnej skłonności do poddania się. Już obecnie natarcie Pierwszej Armii Klucka, planowane jako pierwsze, musiało być przełożone z 10 na 13 sierpnia. Tymczasem w Essen tkwiły nieruchomo obrzydliwe, otyłe, czarne moździerze oblężnicze, a wokół nadal podejmowano gorączkowe wysiłki, by zmontować dla nich własną trakcję mechaniczną i przeszkolić załogę dział. Dziewiątego sierpnia były już gotowe dwa działa modelu przystosowanego do transportu drogowego; tejże nocy załadowano je na kolejowe platformy, by dowieźć je możliwie najdalej, a to dla zaoszczędzenia obręczy ich kół. Pociąg opuścił Essen dziesiątego i z zapadnięciem zmroku dotarł do Belgii, lecz w Herbesthal, trzydzieści kilometrów na wschód od Liege, o jedenastej wieczorem zatrzymał się na dobre. Tunel kolejowy wysadzony w powietrze przez Belgów był nadal zablokowany. Najbardziej energiczne wysiłki, jakie podjęto, nie doprowadziły do jego otwarcia. Trzeba było wyładować olbrzymie działa, które odtąd musiały posuwać się drogą. Chociaż pozostały do przebycia odcinek, tak aby działo mogło swym zasięgiem objąć forty, wynosił zaledwie 18 kilometrów, defekty występujące jeden po drugim uniemożliwiły szybkie posuwanie się. Silniki psuły się, uprzęże pękały, drogi były zablokowane, tak że nawet trzeba było włączyć do ciągnięcia dział przechodzące obok wojska. Przez cały dzień trwały powolne zmagania z dwoma milczącymi potworami. Podczas gdy odbywały one swą drogę, rząd niemiecki podjął ostatni wysiłek nakłonienia Belgii do udzielenia zgody na przemarsz przez jej terytorium. Dziewiątego sierpnia poproszono ambasadora Gerarda o przesłanie jego koledze w Brukseli noty dla przedłożenia jej rządowi belgijskiemu. „Obecnie, gdy armia belgijska podtrzymała swój honor heroicznym oporem, stawianym znacznie potężniejszej sile" — głosiła nota — rząd niemiecki „błaga" króla Belgów i jego rząd, by zaoszczędzili Belgii „dalszych okropności wojny". Niemcy gotowe są do zawarcia z Belgią każdego rodzaju porozumienia dotyczącego zezwolenia na wolne przejście dla swych armii i udzielają jej „uroczystego zapewnienia", że nie mają najmniejszego zamiaru dokonać aneksji teryto- 232 Sierpniowe salwy rium belgijskiego oraz że opuszczą ten kraj, skoro tylko pozwoli na to rozwój wydarzeń.32 Amerykańscy ministrowie pełnomocni zarówno w Brukseli, jak i w Hadze odmówili pośrednictwa w tej sprawie, lecz przez placówki rządu holenderskiego 12 sierpnia nota dotarła w końcu do króla Alberta. Król odmówił. Jego stanowczość w obliczu ogromnego zagrożenia kraju była nie do pojęcia nawet dla jego sojuszników. Nikt nie oczekiwał od Belgii heroizmu. W odpowiedzi na wyrażoną po wojnie przez francuskiego męża stanu pochwałę jego postępowania król Albert rzekł po prostu: „No tak, zostaliśmy przyparci do rogu".33 W 1914 roku Francuzi mieli jednak wątpliwości i 8 sierpnia wysłali podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Berthelota, aby spotkał się z królem, gdyż rozeszła się pogłoska, że zamierza on zawrzeć z Niemcami rozejm. Berthelota obciążono niewdzięczną misją wyjaśnienia królowi, że Francja uczyni wszystko co w jej mocy, by dopomóc Belgii, z wyjątkiem tego, co kolidowałoby z francuskimi planami operacyjnymi. Albert usiłował ponownie przekazać Francuzom własne przeświadczenie o potędze prawego skrzydła niemieckiego, które nadejdzie przez Flandrię, i powtórzył swe ostrzeżenie, że armia belgijska może się wycofać do Antwerpii. Wznowi ofensywę, gdy — dodał subtelnie — „zbliżanie się armii alianckich stanie się odczuwalne".34 Świat zewnętrzny sądził, jak z wyżyn swego autorytetu napisał korespondent wojskowy „The Timesa", że niemieckie siły atakujące Liege „dostały niezłe lanie". Chwilowo było to bliskie prawdy. Chełpliwa armia niemiecka, która spodziewała się łatwego zwycięstwa nad „śniącą owcą", nie zdołała zdobyć fortów szturmem. Po 9 sierpnia zarządzono przerwę w oczekiwaniu na posiłki, jakkolwiek nie na żołnierzy. Oczekiwano dział oblężniczych. We Francji generał Joffre i jego sztab nadal kategorycznie nie dopuszczali do siebie myśli o Flandrii, koncentrując się — gorąco jak zawsze — na Renie. Pięć armii francuskich tworzyło w przybliżeniu te same siedemdziesiąt dywizji, jakie mieli Niemcy na froncie zachodnim; rozstawiono je poczynając od Pierwszej Armii na prawym skrzydle do Piątej na lewym. Przedzielone ufortyfikowanym rejonem Verdun — Toul, tworzyły dwie koncentracje, bardzo zbliżone w proporcjach do ugrupowań armii niemieckiej po obu stronach linii Metz — Thionville. Naprzeciw niemieckiej Szóstej i Siódmej — w Alzacji i Lotaryngii — stały armie: Pierwsza i Druga, tworząc łącznie francuskie prawe skrzydło, którego zadaniem było odrzucenie Niemców zdecydowanym Liege i Alzacja ft 233 atakiem aż do Renu, a tym samym wepchnięcie potężnego klina między prawe i lewe skrzydło niemieckie. Wysunięta najdalej na prawo stała specjalna siła uderzeniowa, która, podobnie jak oddziały Emmicha w Liege, miała otworzyć drogę do Alzacji. Wydzielona z Pierwszej Armii, składająca się z VII korpusu i 8 dywizji kawalerii, miała za zadanie wyzwolenie Miluzy i Kolmaru i zakotwiczenie się na Renie, w narożniku, w którym spotykały się Niemcy, Alzacja i Szwajcaria. Obok niej stała Pierwsza Armia, dowodzona przez przystojnego generała Dubaila. Mówiono o nim, że nie uznaje niemożliwości, łączy nieugiętą wolę z niewyczerpaną energią, lecz z jakiejś przyczyny kryjącej się w zawiłościach polityki armii francuskiej nie jest w najlepszych stosunkach z generałem de Castelnau, swym najbliższym sąsiadem z lewej strony.35 Castelnau wyszedł ze Sztabu Generalnego i został dowódcą Drugiej Armii, obsadzającej krytyczny odcinek frontu wokół Nancy. Trzecią, Czwartą i Piątą Armię zgrupowano przed Verdun, dla przewidzianej przez Plan 17 wielkiej ofensywy na niemieckie centrum. Jej rozmieszczenie sięgało od Verdun aż do Hirson. Piąta Armia, utrzymująca otwarty kraniec, zwrócona była raczej w kierunku północno--wschodnim dla ofensywy przez Ardeny niż w północnym dla stawienia oporu nadchodzącym stamtąd siłom niemieckiego prawego skrzydła. Pozycję na lewo od Piątej Armii, z centrum wokół dawniej silnej, a dziś zaniedbanej twierdzy Maubeuge, mieli utrzymywać Brytyjczycy, którzy, jak się obecnie okazało, nie przybywali w pełnej zaplanowanej sile. Ten niedobór, jeśli nawet nie niepokoił zbytnio Joffre'a i jego sztabu, których uwaga skupiona była gdzie indziej, nie uspokajał dowódcy Piątej Armii, generała Lanrezaca. Ponieważ on właśnie miał wytrzymać uderzenie niemieckiego prawego skrzydła, generał Lanrezac aż nazbyt był świadomy niebezpieczeństwa swego położenia. Poprzednim dowódcą Piątej Armii był generał Gallieni, który po dokonaniu szeregu inspekcji terenu i nieudanej próbie przekonania Sztabu Generalnego o konieczności modernizacji fortyfikacji w Maubeuge niepokoił się tą sytuacją. Lecz gdy w lutym 1914 roku Gallieni osiągnął limit wieku, Joffre wyznaczył dowódcą Lanrezaca, „prawdziwego lwa", którego zalety umysłowe bardzo podziwiał i który w 1911 roku był jednym z jego trzech kandydatów na zastępcę szefa Sztabu Generalnego. Z racji „żywej inteligencji" Lanrezac uznany był za gwiazdę w Sztabie Generalnym; z tego też względu oraz doceniając jasność, błyskotliwość i logikę jego wykładów darowywano mu jego zgryźliwy sposób bycia, skłonność do 234 Sierpniowe salwy wybuchów złości oraz nieparlamentarny język. W wieku sześćdziesięciu dwóch lat, z ciężkim wąsem, dużym brzuchem, pasował do modelu francuskich generałów, podobnie jak Joffre, Castelnau i Pau.36 Gdy w maju 1914 roku każdy z generałów — dowódców pięciu armii otrzymał stosowny wycinek Planu 17, Lanrezac natychmiast zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo zagrażające jego wysuniętej flance, w wypadku gdyby Niemcy ruszyli w dużej sile na zachód od Mozy. Zignorowano jednak jego obiekcje związane z teorią Sztabu Generalnego, że im silniejsze będzie niemieckie prawe skrzydło, „tym lepiej dla nas". W ostatnich dniach przed mobilizacją Lanrezac w liście do Joffre'a zrekapitulował swe zastrzeżenia, które stały się podstawowym dokumentem w całej górze krytyk i kontrowersji, jaka urosła po wojnie nad grobem Planu 17. Ton listu Lanrezaca — jak powiedział jeden z jego kolegów — był nie tyle śmiałym podaniem w wątpliwość słuszności obowiązującego planu, co krytyczną opinią profesora na temat pracy ucznia. List podkreślał, że planowana ofensywa Piątej Armii opiera się na założeniu, iż Niemcy przyjdą przez Sedan, gdy w rzeczywistości wydaje się bardziej prawdopodobne, że nadejdą bardziej od północy, drogą okólną przez Namur, Dinant i Givet. „Jest rzeczą oczywistą — tłumaczył jak profesor — że z chwilą gdy Piąta Armia przystąpi do ofensywy w kierunku na Neufchateau (w Ardenach), to nie będzie zdolna do stawiania czoła ofensywie niemieckiej bardziej na północ". Był to w istocie punkt krytyczny, lecz Lanrezac, chcąc się jak gdyby ubezpieczyć, osłabił siłę tego argumentu przez dodanie: „Podaje się to niniejszym jedynie w charakterze sugestii".37 Otrzymawszy ten list l sierpnia, w dniu mobilizacji, Joffre uznał, że jest on „całkiem nie w porę" i „wśród ważnych wydarzeń wypełniających mi ten dzień" w ogóle na niego nie odpowiedział.38 W tym samym czasie rozwiał on podobne obawy generała Ruffeya, dowódcy Trzeciej Armii, który przybył do niego, by wyrazić swe zaniepokojenie możliwą niemiecką „paradą poprzez Belgię". W charakterystyczny dla niego lakoniczny sposób Joffre odpowiedział: „Jest pan w błędzie".39 W jego przekonaniu do generalissimusa nie należało udzielanie wyjaśnień, lecz wydawanie rozkazów. Z chwilą otrzymania rozkazu generał miał go wykonać nie zaprzątając sobie głowy myśleniem, w pełnym przekonaniu, że jest to jego obowiązkiem. Trzeciego sierpnia, w dniu, gdy Niemcy wypowiedziały wojnę, wezwani przez Joffre'a generałowie zebrali się na posiedzeniu z nadzieją, że w końcu zostanie im wyjaśniona całość Planu 17 oraz założenia strategiczne, które mieli wykonać. Nadzieja była próżna; Joffre w dobrodusznym milczeniu czekał na uwagi. W końcu zabrał głos Dubail Liege i Alzacja*,?. 235 mówiąc, że przewidziana ofensywa jego armii wymaga posiłków, które nie zostały zapewnione. Joffre odpowiedział jednym ze swych zagadkowych zwrotów: „To może być pański plan, a nie mój". Ponieważ nikt nie wiedział, co miało to oznaczać, Dubail sądząc, że nie został zrozumiany, powtórzył swą uwagę. Joffre „ze zwykłym mu błogim uśmiechem" odpowiedział tym samym zwrotem: „To może być pański plan, a nie mój".40 W istocie tym, co liczyło się u Joffre'a w ogromnym chaosie wojny, nie był plan, lecz energia i wigor, z jakim się go przeprowadza. Uważał, że o zwycięstwie nie decyduje plan, choćby nawet był najlepszy, lecz silna wola i niezachwiana pewność siebie, te zaś cechy — nie miał co do tego żadnych wątpliwości — posiadał on sam. Czwartego sierpnia ustanowił Główną Kwaterę Sztabu, nazwaną Grand Quartier General (dalej oznaczaną w skrócie GQG), w Vitry- -le-Francois nad Marną, mniej więcej w połowie drogi między Paryżem a Nancy, skąd miał z grubsza tę samą odległość 130-150 kilometrów do każdej z kwater głównych jego pięciu armii. Odwrotnie niż Moltke, który w czasie krótkotrwałego sprawowania naczelnego dowództwa nigdy nie był na froncie ani też nie odwiedził głównych kwater armii polowych, Joffre utrzymywał stały osobisty kontakt ze swymi podwładnymi. Usadowiony wygodnie na tylnym siedzeniu samochodu, odbywał swe objazdy z szybkością stu kilometrów na godzinę. Wieziony był przez specjalnie dobranego kierowcę, Georgesa Bouillota, trzykrotnego zdobywcę Grand Prix w wyścigach samochodowych.41 Generałom niemieckim dano doskonały plan do wykonania, toteż nie sądzono, by potrzebowali stałego nadzoru. Od generałów francuskich oczekiwano — jak powiedział Foch — myślenia, lecz Joffre zawsze podejrzewając u nich załamania nerwowe lub inne osobiste słabości, lubił trzymać ich pod ścisłą kontrolą. Przeniesienie pięciu generałów w stan spoczynku po manewrach w 1913 roku wywołało publiczną sensację i trwogę we wszystkich garnizonach we Francji; nic podobnego nie wydarzyło się nigdy przedtem. W sierpniu, podczas straszliwej próby prowadzonej już ostrą amunicją, Joffre wyrzucał generałów jak plewy za pierwszy objaw tego, co uważał za brak kompetencji lub niedostateczny elan. Elan liczył się wysoko w Vitry, gdzie skarpy porośniętych drzewami brzegów spokojnie płynącej Marny błyszczały złotem i zielenią w sierpniowym słońcu. W budynku szkolnym, zajętym przez GQG, przepaść nie do przebycia oddzielała oddział operacyjny, czyli Troisieme Bureau, zajmujący pokoje klasowe, od oddziału rozpoznania, czyli Deuxieme Bureau, który zainstalował się w sali gimnastycznej, gdzie wszystkie przyrządy zepchnięto pod ściany, a kółka do ćwiczeń podwieszono 236 Sierpniowe salwy u sufitu. Przez cały dzień Deuxieme Bureau zbierało informacje, przesłuchiwało jeńców, rozszyfrowywało dokumenty, zestawiało cząstkowe dane i przekazywało swe raporty sąsiadom. Wszystko uparcie wskazywało na aktywność Niemców na zachód od Mozy. Cały dzień Troisieme Bureau czytało te raporty, przekazywało je sobie z rąk do rąk, krytykowało, dyskutowało i nie chciało dać mi wiary, jeżeli prowadziły do wniosków wymagających zmodyfikowania francuskich planów ofensywy. Każdego ranka, o ósmej, Joffre przewodniczył posiedzeniu szefów oddziałów — majestatyczny i nieruchomy arbiter, lecz nigdy nie marionetka zależna od otoczenia, jak sądzili niektórzy ludzie z zewnątrz, zmyleni jego milczeniem i pustym biurkiem. Nie trzymał na nim żadnych papierów, nie rozwieszał na ścianach map, niczego nie zapisywał i mówił niewiele. Plany przygotowuje się dla niego, on rozważa je i decyduje — powiedział Foch. Niewielu było takich, którzy nie drżeli przed nim. Każdy, kto się spóźnił do wspólnego stołu choć o pięć minut, był witany groźnym zmarszczeniem brwi i przez cały czas posiłku traktowany jak wyrzutek. Joffre jadł w milczeniu z całym nabożeństwem smakosza. Stale uskarżał się, że sztab nie informuje go o niczym. Gdy jakiś oficer powołał się na artykuł w ostatnim wydaniu „rillustration", Joffre wykrzyknął ze złością: „Widzisz, wszystko przede mną ukrywają!" Miał zwyczaj pocierania czoła i mruczenia przy tym: „Biedny Joffre!", co jego sztab odczytywał jako właściwy mu sposób odmowy uczynienia tego, czego się od niego domagano. Zły był na każdego, kto zbyt otwarcie usiłował nakłonić go do zmiany stanowiska. Podobnie jak Talleyrand, żywił niechęć do tych, którzy wykazywali zbyt wiele gorliwości. Nie posiadał dociekliwej inteligencji Lanreza-ca, twórczego umysłu Focha, a jego usposobienie sprawiało, że skłonny był opierać się na tych, których wybrał do swego sztabu. Zawsze jednak pozostał panem, niemal despotą, zazdrosnym o swój autorytet, niechętnym najmniejszemu wkroczeniu na jego teren.42 Gdy zaproponowano, by Gallieni, mianowany przez Poincarego jego zastępcą na wypadek nagłej potrzeby, zainstalował się w GQG, Joffre, bojąc się przebywać w cieniu swego dawnego dowódcy, nie chciał się na to zgodzić. „Trudno go tu ustawić — zwierzył się Messimy'emu — zawsze byłem pod jego rozkazami. II m 'a toujours fait moussei" (Doprowadzał mnie zawsze do wściekłości).43 To wyznanie posiada pewne znaczenie ze względu na rolę, jaką miały odegrać osobiste stosunki pomiędzy Joffre'em i Gallienim w brzemiennych godzinach przed Marną. Na skutek odmowy Joffre'a przyjęcia Gallieniego do GQG ten ostatni pozostał w Paryżu, nie mając nic do roboty. l Liege i Alzacja 237 Nadszedł długo oczekiwany moment, gdy flaga francuska miała być znów podniesiona w Alzacji. Wojska rozlokowane wśród gęstych, rosłych sosen Wogezów drżały w gotowości. Oto były te tak dobrze zachowane w pamięci góry z jeziorami i wodospadami, z cudownym wilgotnym zapachem lasów, gdzie między sosnami rosną wspaniałe paprocie. Pastwiska na szczytach, z bydłem szczypiącym trawę, przeplatały się z plamami lasów. W oddali ocienione purpurowe kontury Ballon d'Alsace — najwyższego wzniesienia w Wogezach — kryły się we mgle. Patrole, które ośmieliły się wejść na szczyt, widziały w dole na utraconym terytorium wsie z czerwonymi dachami, szare, ostre wieże kościołów i cieniutką, połyskującą wstążkę Mozeli, młodą tu, bliską źródła i tak wąską, że można ją było przejść w bród. Kwadraty biało kwitnących ziemniaków leżały na przemian z pasami szkarłatnej pnącej fasoli i szaro-zielono-liliowymi rzędami kapusty. Kopki siana, jak małe krępe piramidki, znaczyły punktami pola, jakby ustawione przez malarza. Kraj znajdował się w najbujniejszym rozkwicie. Słońce roziskrzało wszystko. Ziemia ta nigdy nie wyglądała na bardziej godną walki o nią. Nic dziwnego, że „rillustration" w pierwszym wojennym wydaniu pokazała Francję w osobie przystojnego poilu w ekstazie porywającego w ramiona piękną alzacką panienkę. Adresowana do mieszkańców proklamacja już była wydrukowana przez Ministerstwo Wojny dla rozmieszczenia na murach oswobodzonych miast. Zwiad lotniczy wykazał, że strefa ta jest bardzo słabo obsadzona, aż nazbyt słabo, jak sądził generał Bonneau, dowódca VII korpusu, obawiający się, że „wpadnie w pułapkę na myszy". Wieczorem 6 sierpnia wysłał on adiutanta do generała Dubaila z raportem, że uważa operację pod Miluzą za „delikatną i ryzykowną" i że obawia się zagrożenia dla swej prawej flanki i tyłów.44 GQG indagowane przez Dubaila, który na posiedzeniu generałów 3 sierpnia wyrażał podobne obawy, uznało wszelkie wątpliwości za brak ducha ofensywnego. Wątpliwości wysuwane przez dowódców już na początku operacji, choćby były najbardziej uzasadnione, okazywały się zbyt często pretekstem dla wycofania się. Zgodnie zaś z francuską doktryną wojskową przejęcie inicjatywy było znacznie ważniejsze od starannego wyliczenia sił nieprzyjaciela. Sukces zależał od zdolności bojowych dowódcy; zezwolić, by na samym początku ostrożność i wahanie wzięły górę, byłoby w oczach Joffre'a i jego otoczenia zgubne. GQG nalegała, by atak na Alzację rozpocząć możliwie najszybciej. Dubail posłusznie zatelefonował do generała Bonneau, zapytując go, czy jest „gotów", i po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi rozkazał przystąpić do natarcia następnego ranka. 238 Sierpniowe salwy Siódmego sierpnia, o piątej rano, na kilka godzin przed wkroczeniem Ludendorffa i jego brygady do Liege, VII korpus generała Bonneau przelał się przez grzbiet Wogezów, prezentując broń w chwili przekraczania granicy, i w klasycznym ataku na bagnety spadł na Altkirch, miasteczko mające około 4000 mieszkańców, leżące na drodze do Miluzy. Altkirch zostało zdobyte po walce trwającej sześć godzin, kosztem 100 poległych. Nie był to ostatni atak na bagnety w tej wojnie, której symbolem miały stać się wkrótce pełne błota okopy, lecz równie dobrze mógł nim być. Przeprowadzony w najlepszym stylu i duchu Reglement z 1913 roku zdawał się dowodzić skuteczności cran i być apoteozą de la gloire. Francuski komunikat podawał, że „była to chwila wprost niemożliwych do opisania wzruszeń". Wyrwano z ziemi słupy graniczne i obnoszono je z triumfem po miasteczku. Wciąż jednak niezbyt pewny siebie generał Bonneau nie posunął się dalej w kierunku Miluzy. Zniecierpliwiona brakiem postępu GQG wydała nazajutrz kategoryczny rozkaz, że Miluza ma być zdobyta, a mosty na Renie zniszczone jeszcze w tym samym dniu. Ósmego sierpnia VII korpus bez oddania jednego strzału wkroczył do Miluzy, mniej więcej w godzinę po opuszczeniu miasta przez ostatnie oddziały niemieckie, wycofane dla obrony granicy bardziej na północ. Francuska kawaleria galopowała ulicami w lśniących kirysach, z kitami z czarnego końskiego włosia. Oszołomieni nagłym jej pojawieniem się mieszkańcy z początku stali jak przykuci do miejsca, niektórzy łkali, potem stopniowo wybuchali radością. Na głównym rynku odbyła się dwugodzinna defilada wojska. Orkiestra grała Marsyliankę i Sambre et Meuse. Z armat zwisały czerwone, niebieskie i białe kwiaty. Na murach domów rozklejono proklamację Joffre'a sławiącą żołnierzy jako „awangardę wielkiej sprawy revanche... którzy na swoich sztandarach przynoszą magiczne słowa «Sprawiedliwość i Wolność»". Żołnierzy zarzucano czekoladą, ciastkami, fajkami. Z okien powiewały flagi i chusty, a nawet na dachach pełno było ludzi.45 Nie wszyscy jednak witali żołnierzy francuskich z radością. Wielu mieszkańców było Niemcami osiedlonymi tutaj po 1870 roku. Jeden z przejeżdżających przez tłum oficerów zauważył „twarze ponure i obojętne, z fajkami w zębach; ludzie ci robili wrażenie, jakby nas liczyli", co w rzeczy samej miało miejsce, po czym w nocy pędzili przekazać raporty o sile dywizji francuskich. Spiesznie wysłane ze Strasburga posiłki niemieckie rozwinięto w li-^nię wokół miasta właśnie wtedy, gdy Francuzi zajęci byli jego zajmowaniem. Generał Bonneau, który od samego początku nie wierzył Liege i Alzacja 239 w sukces, wydał wszelkie możliwe dyspozycje, by zapobiec okrążeniu. Gdy 9 sierpnia z rana rozgorzała bitwa, lewe skrzydło pod Cernay przez cały dzień walczyło dzielnie i uparcie, lecz prawe, zbyt długo utrzymywane na nie zagrożonym odcinku, nie zostało stamtąd przerzucone we właściwym czasie. Uznając w końcu konieczność wzmocnienia VII korpusu posiłkami, o które Dubail zabiegał od samego początku, GQG wysłała dywizję rezerwy, lecz na tym etapie dla ustabilizowania frontu potrzebne były już dwie. Przez dwadzieścia cztery godziny walka przesuwała się z miejsca na miejsce, aż wreszcie 10 sierpnia o siódmej rano Francuzi, odparci i zagrożeni okrążeniem, wycofali się. Jakkolwiek było to upokarzające dla armii po chlubnej retoryce komunikatów i proklamacji i nagromadzonych w ciągu czterdziestu czterech lat tęsknotach, utrata Miluzy była jednak najboleśniejsza dla jej mieszkańców, którzy stali się ofiarami niemieckiego odwetu. Tych, co w powitaniu Francuzów wykazali najwięcej entuzjazmu, denunc-jowali sąsiedzi-Niemcy, z poważnymi dla witających konsekwencjami. VII korpus wycofał się na odległość 15 km od Belfortu. W samym GQG nowym płomieniem wybuchła naturalna, odwieczna wrogość oficerów sztabowych do liniowych. Joffre, umocniony w swym przekonaniu o braku cran u generała Bonneau, rozpoczął akcję „ścinania głów", czym jego rządy zasłynęły. Generał Bonneau został pierwszym „limo-żowanym"; określenie to powstało stąd, że pozbawieni dowództwa oficerowie stawali do raportu w Limoges, skąd byli kierowani do służby na tyłach. Pod zarzutem „wadliwego wykonania rozkazu" Joffre w ciągu następnych trzech dni zwolnił jeszcze dowódcę 8 brygady kawalerii i jednego generała dywizji.46 Upierając się przy realizacji pierwotnego planu wyzwolenia Alzacji oraz przygwożdżenia sił niemieckich na tym froncie i nie bacząc na nadchodzące z Belgii raporty, Joffre wydzielił jedną dywizję regularną i trzy rezerwowe, dodając je do VII korpusu, by utworzyć specjalną „Armię Alzacji" dla wznowienia działań na krańcu prawego skrzydła. Jej dowódcą wyznaczono generała Pau, przywróconego ze stanu spoczynku do czynnej służby. W ciągu czterech dni, w czasie których się organizowała, w innych miejscach narastały poważne kłopoty. Czternastego sierpnia, w dniu, kiedy armia generała Pau miała wyruszyć, ujrzano trzydzieści bocianów szybujących nad Belfortem w kierunku południowym, opuszczających Alzację na dwa miesiące przed normalnym terminem.47 Naród francuski w małym stopniu zdawał sobie sprawę z tego;-co się stało. Biuletyny GQG były majstersztykiem mętniactwa. Joffre kierował się twardą zasadą, że cywilom nie należy nic mówić. Żaden dzień- 240 Sierpniowe salwy nikarz nie miał prawa przebywania na froncie; nie wolno było wymieniać nazwisk generałów, wysokości strat czy też nazw pułków. Aby uniemożliwić nieprzyjacielowi uzyskanie jakiejkolwiek przydatnej informacji, GQG przejęła od Japończyków zasadę, że wojnę prowadzi się „cicho i anonimowo".48 Francję podzielono na Strefę Tyłów i Strefę Armii; w tej ostatniej Joffre był absolutnym dyktatorem; żaden cywil, nawet jeżeli był prezydentem, nie mówiąc już o pogardzanych deputowanych, nie mógł się do niej dostać bez jego wyraźnego zezwolenia. Przecież to jego nazwisko, a nie prezydenta, widniało na proklamacji skierowanej do ludności Alzacji. Ministrowie protestowali, twierdząc, że wiedzą więcej o ruchach armii niemieckich niż francuskich. Poincare, któremu Joffre bezpośrednio składał raporty, uważając się za niezależnego od ministra wojny, skarżył się, że nigdy nie był informowany o odwrotach. Gdy z jakiejś okazji padła propozycja wizyty prezydenta w Trzeciej Armii, Joffre wydał „ścisły rozkaz" zabraniający swym dowódcom „dyskutowania z prezydentem o jakichkolwiek problemach strategii i polityki zagranicznej. O każdej rozmowie należy złożyć pisemny raport". Wszystkich generałów przestrzeżono, aby nie objaśniali operacji wojskowych członkom rządu. „W raportach, które wysyłam — powiedział Joffre — nigdy nie ujawniam celu bieżących operacji ani moich zamiarów".49 Jego system miał się wkrótce załamać pod rosnącym naciskiem opinii publicznej. Lecz w sierpniu, gdy łamały się granice, najeżdżane były kraje, a ogromne armie przewalały się jak fale w czymś, co wciąż jeszcze było wojną ruchomą, gdy ziemią wstrząsał głuchy łoskot wojny od Serbii aż po Belgię, złe wiadomości z frontu były naprawdę rzadkością. Tworząca się w tym miejscu historia, mimo tysiąca gorliwych kronikarzy, jest niełatwa do uchwycenia. Generał Gallieni siedząc 9 sierpnia w cywilnym ubraniu w małej paryskiej kafejce usłyszał, jak siedzący przy sąsiednim stoliku redaktor ,,Le Temps" powiedział do współtowarzysza: „Mogę ci zdradzić, że generał Gallieni z trzydziestu tysiącami ludzi wszedł właśnie do Kolmaru". Przechylając się do swego sąsiada Gallieni powiedział szeptem: „Oto, jak pisze się historię".50 Podczas gdy Niemcy czekali w Liege na działa oblężnicze, a świat podziwiał opór fortów, o których londyński „Daily Maił", cytując powszechną opinię, pisał, że „nie zostaną nigdy zdobyte"; podczas trwającego wciąż gromadzenia się i organizowania armii niektórzy oczekiwali z wielkim niepokojem na ujawnienie się kierunku i rodzaju ofensywy niemieckiej. Jednym z nich był generał Gallieni. „Co dzieje się poza niemieckim frontem? — niepokoił się. — Co za ogromna koncen- Liege i Alzacja 241 tracja przybiera na sile poza Liege? Po Niemcach należy zawsze spodziewać się czegoś gigantycznego".51 Odpowiedzi na to pytanie miała udzielić kawaleria francuska pod dowództwem generała Sordeta, wysłana w celu wyjaśnienia wątpliwości. Kirasjerzy popędzili jednak z takim impetem do przodu, że zaprowadziło ich to i za daleko, i za wcześnie. Wkroczyli do Belgii 6 sierpnia, jadąc wzdłuż Mozy, by rozpoznać siłę i kierunek koncentracji niemieckiej. Po przebyciu w ciągu trzech dni 180 kilometrów, czyli około 60 kilometrów dziennie, minęli Neufchateau i dotarli na odległość 15 km od Liege. Ponieważ Francuzi nie zsiadali z koni ani ich nie rozsiodły-wali w czasie postojów, były one kompletnie wyczerpane forsowną jazdą. Po jednodniowym wypoczynku kawaleria podjęła dalszy rekonesans w Ardenach i na zachód od Mozy aż po Charleroi, lecz wszędzie przybywała zbyt wcześnie, by znaleźć dowody, że Niemcy przekroczyli Może w jakiejś większej sile.52 Wszędzie też ruchliwa kawaleria niemiecka osłaniała koncentrację armii rozwijającą się poza granicą niemiecką. Francuzi czuli się pozbawieni porywającej szarży kawaleryjskiej, będącej tradycyjnym sposobem rozpoczynania wojny. Mimo że dalej na północy, gdzie trwała już ofensywa na Louvain i Brukselę, kawaleria niemiecka stosowała taktykę gwałtownego uderzenia, tutaj unikała bezpośredniego starcia, tworząc zasłonę nie do przebicia, wspomaganą przez batalion cyklistów i strzelców zmotoryzowanych, którzy ogniem swych karabinów maszynowych trzymali Francuzów na odległość. Było to przygnębiające. Kawalerzyści obu stron wierzyli nadal w obnażone szable — arme blanche (białą broń) — mimo doświadczeń amerykańskiej wojny secesyjnej, kiedy generał konfederatów, Morgan, używając swoich żołnierzy jako piechoty z karabinami, lecz na koniach, krzyczał: „Chłopcy, oto ci głupcy, znów nadlatują z szablami; walcie w nich!" Angielski obserwator wojskowy w wojnie rosyjsko-- japońskiej, przyszły generał sir łan Hamilton, donosił, że jedyną rzeczą, którą mogłaby robić kawaleria w obliczu umocnionych gniazd karabinów maszynowych, to gotować ryż dla piechoty. Uwaga ta nasunęła Ministerstwu Wojny wątpliwości, czy długie miesiące spędzone na Wschodzie nie odbiły się na jego umyśle. Gdy niemiecki obserwator wojskowy podczas tej samej wojny, późniejszy generał Max Hoffmann, wysuwał podobne wnioski co do siły obronnej umocnionych gniazd karabinów maszynowych, wywołało to u Moltkego taki oto komentarz: „Nigdy dotąd nie było tak wariackiego sposobu prowadzenia wojny!"53 W 1914 roku unikanie potyczek przez kawalerię niemiecką i użycie karabinów maszynowych okazało się skuteczną zasłoną. Raporty Sor- 16 — Sierpniowe salwy 242 Sierpniowe salwy dęta o niezauważeniu większej siły niemieckiej posuwającej się w kierunku francuskiego lewego skrzydła utwierdziły GQG w uprzednio powziętej koncepcji. Za to dla króla Alberta i generała Lanrezaca zarysy niemieckiego prawoskrzydłowego okrążenia stawały się już jasne, gdyż pozostając na szlaku przemarszu bardziej byli skłonni je dojrzeć. Jeszcze jednym zorientowanym był generał Fournier, komendant francuskiej twierdzy w Maubeuge. Siódmego sierpnia poinformował on GQG, że kawaleria niemiecka weszła do miejscowości Huy nad Mozą i że otrzymane przez niego meldunki dowodzą, iż zasłania ona przemarsz pięciu lub sześciu korpusów. Ponieważ w Huy znajdował się jedyny most pomiędzy Liege i Namur, było oczywiste, że siły nieprzyjacielskie zamierzają tam przekroczyć Może. Komendant Maubeuge ostrzegł, że nie dysponuje środkami do stawienia oporu tak wielkim siłom. Raport o pięciu lub sześciu korpusach wydał się GQG przesadą, tworem zastraszonego, defetystycznego umysłu. Ponieważ wypielenie armii z bojaźliwych było w sierpniu dla Joffre'a najbardziej zasadniczym warunkiem sukcesu, bezzwłocznie zwolnił Fourniera z dowództwa. Później, po przeprowadzeniu dochodzenia, rozkaz ten odwołano. Po drodze wyszło na jaw, że potrzeba co najmniej dwóch tygodni dla doprowadzenia Maubeuge do stanu umożliwiającego prowadzenie skutecznej obrony.54 Niepokój Lanrezaca, który także otrzymał raport z Huy, wzrastał. Ósmego sierpnia wysłał on swego szefa sztabu, generała Hely d'Oissela, z zadaniem uczulenia GQG na zagrożenie wynikające z manewru oskrzydlającego niemieckiego prawego skrzydła. GQG odpowiedziała, że niepokój generała Lanrezaca jest „przedwczesny", ponieważ manewr tego rodzaju „nie pozostawałby w żadnej proporcji do środków będących w dyspozycji nieprzyjaciela".55 Z Belgii napływały wciąż dalsze dowody, lecz dla każdego z tych meldunków „kapliczka" Planu 17 znajdowała jakieś wytłumaczenie: brygady zaobserwowane w Huy miały do wykonania , jakąś specjalną misję" lub źródło informacji jest „podejrzane". Celem ataku na Liege nie było „nic więcej", jak zdobycie tam przyczółka mostowego. Dziesiątego sierpnia GQG czuła się „umocniona w przeświadczeniu, że główny manewr niemiecki nie będzie miał miejsca w Belgii".56 Pochłonięty zbliżającą się własną ofensywą francuski Sztab Generalny chciał mieć pewność, że armia belgijska nie odstąpi, dopóki nie dołączą do niej Piąta Armia i Brytyjczycy. Joffre wysłał więc drugiego emisariusza, pułkownika Adelberta, z osobistym listem od Poincarego do króla Alberta, wyrażającym nadzieję na „zgrane działanie" obu armii. Oficer ten dotarł do Brukseli 11 sierpnia i otrzymał tę samą co Liege i Alzacja <' 243 jego poprzednik odpowiedź: jeżeli zgodnie z przewidywaniem króla natarcie Niemców będzie się rozwijało przez środek Belgii, nie pozwoli, aby jego armia ryzykowała odcięcie od Antwerpii. Pułkownik Adel-bert, żarliwy apostoł elan, wprost nie mógł zmusić się do przekazania GQG pesymizmu króla. Wybawiła go od tego stoczona następnego dnia bitwa, z której Belgowie wyszli okryci chwałą.57 Ułani przebijający się w kierunku na Louvain zostali zatrzymani przy moście pod Haelen zmasowanym ogniem kawalerii belgijskiej, dowodzonej przez generała de Witte. Używając spieszonych kawalerzy-stów jako strzelców, wspieranych regularną piechotą, powtórzył on sukces generała Morgana odniesiony pod Tennessee. Od ósmej rano do szóstej wieczorem nieustanne salwy ognia karabinowego odrzucały wciąż powtarzane szarże niemieckie na lance i szable. Polegli ułani z najlepszych szwadronów von Marwitza zasłali ziemię, aż w końcu resztki ich zawróciły, pozostawiając Belgom pole. Chlubna bitwa rozgłoszona w Brukseli przez szczęśliwych korespondentów jako decydująca w tej wojnie sprawiła, że sztab belgijski i jego francuscy przyjaciele nie posiadali się z radości; widzieli się już w Berlinie. Pułkownik* Adelbert poinformował GQG, iż można uważać „odwrót niemieckiej kawalerii za ostateczny, a zamierzony atak przez centralną Belgię za odroczony, a być może nawet zaniechany".58 Optymizm wydawał się również uzasadniony trwającym oporem fortów wokół Liege. Wszystkie poranne gazety belgijskie zamieściły triumfalne tytuły: Les forts tiennent toujours (Forty trzymają się nadal). Dwunastego sierpnia, czyli w dzień bitwy pod Haelen, przybyły wreszcie działa oblężnicze, na które tak czekali Niemcy, by położyć kres tym przechwałkom. Liege było odcięte od świata. Gdy wielkie czarne armaty dotarły do przedmieścia, skąd mogły objąć swym zasięgiem forty, przybycie tych monstrów widzieli tylko miejscowi mieszkańcy. Jednemu z nich wydały się one podobne do „ogromnych przekarmionych ślimaków". Ich przysadziste lufy, pogrubione cylindrycznymi mechanizmami oporopo-wrotnymi, obrastającymi ich tyły jak guzy, kierowały w niebo swe wielkie jak pieczary paszcze. Późnym popołudniem 12 sierpnia jedna z nich została zmontowana i nastawiona na fort Pontisse. Jej obsługa, nosząca grube osłony na oczy, uszy i usta, leżała płasko na brzuchu w oczekiwaniu na wystrzał; odpalenie uruchamiano elektrycznie z odległości 300 metrów. O 18.30 pierwsza detonacja zagrzmiała nad Liege. Pocisk wzniósł się łukiem na wysokość 1200 metrów i po minucie 244 Sierpniowe salwy osiągnął cel. Po wybuchu uniosła się na trzysta metrów w górę stożkowata chmura kurzu, gruzu i dymu. W tym czasie zostały zmontowane również „trzystapiątki" Śkody i rozpoczęły bombardowanie innych fortów, „wchodząc" na cel, kierowane przez obserwatorów artyleryjskich, ulokowanych na wieżach kościelnych i w balonach. Załogi belgijskich garnizonów fortecznych słyszały przerażający gwizd przelatujących nad głowami pocisków, w miarę zaś nanoszenia poprawek celowniczych odczuwały za każdym razem bliższe detonacje, aż w końcu w narastającej atmosferze grozy, z ogłuszającym hukiem pociski zaczęły eksplodować wprost nad nimi, a ich twarde stalowe głowice przebijały beton. Padały jeden po drugim rozrywając ludzi na strzępy, dusząc ich wytwarzanym siłą wybuchu dymem. Sklepienia zapadały się, blokowały się korytarze, ludzie popadali w „histerię, a nawet szaleństwo od strasznego lęku przed następnym strzałem".59 Przed włączeniem dział do akcji tylko jeden fort został zdobyty szturmem. W ciągu 24 godzin bombardowania na fort Pontisse padło 45 pocisków, zanim został na tyle rozbity, by trzynastego sierpnia mógł być wzięty atakiem piechoty. Tego samego dnia padły dwa dalsze forty, a czternastego zdobyto wszystkie forty na wschód i północ od miasta. Ich działa zostały zniszczone; drogi na północ od miasta — otwarte. Rozpoczął się przemarsz Pierwszej Armii von Klucka. Działa oblężnicze przesunięto wówczas bardziej do przodu, by je skierować na forty zachodnie. Jedną z „czterystadwudziestek" ciągnięto przez samo miasto dla wzięcia na cel fortu Loncin. Deputowany z Liege, Celestin Demblon, znajdował się właśnie na placu Świętego Piotra, gdy ujrzał wyłaniający się zza rogu „okaz działa tak kolosalnych rozmiarów, że nie mogliśmy wprost uwierzyć własnym oczom... Potwór ten posuwał się naprzód w dwóch częściach, ciągnięty przez 36 koni. Jezdnia drżała. Tłum stał oniemiały z przerażenia na widok tego fenomenalnego urządzenia. Powoli przetoczyło się ono przez plac Świętego Lamberta, skręciło na plac Teatralny, a potem wzdłuż bulwarów de la Sauveniere i d'Avroy, ściągając podczas tego powolnego i trudnego przemieszczania się tłumy ciekawych gapiów. Słonie Han-nibala nie mogły bardziej zdumieć Rzymian! Towarzyszący działu żołnierze maszerowali sztywno, z prawie religijnym nabożeństwem. Było to działo Szatana!... W parku d'Avroy zostało starannie zmontowane i skrupulatnie nastawione na cel. Wówczas nastąpiła straszliwa eksplozja. Tłum został odrzucony w tył, ziemia zadrżała jak podczas trzęsienia, a wszystkie szyby w okolicy wyleciały..."60 Szesnastego sierpnia padło jedenaście z dwunastu fortów; jedynie fort Loncin wciąż się trzymał. W przerwach między bombardowaniami Liege i Alzacja 245 Niemcy wysyłali emisariuszy z białą flagą, aby uzyskać poddanie się generała Lemana. Odmawiał. Szesnastego sierpnia fort Loncin został trafiony pociskiem, który eksplodował w jego magazynach i wysadził fort w powietrze od wewnątrz. Gdy przez gruzy rozwalonych kopuł wieżyczek artyleryjskich i dymiące zwały betonu weszli do środka Niemcy, natrafili na — jak sądzili — martwego generała Lemana pod blokiem zwalonej ściany. „Miejcie wzgląd na generała, on nie żyje" — powiedział adiutant z osmaloną twarzą, trzymający wartę przy jego zwłokach. Okazało się jednak, że Leman żył, choć był zemdlony. Przywrócony do przytomności i doprowadzony do generała von Emmicha, oddając swą szablę powiedział: „Wzięto mnie, gdy byłem nieprzytomny. Proszę, by zamieścił pan to w swym raporcie". „Pańska szabla nie splamiła wojskowego honoru — odpowiedział Emmich, zwracając mu ją. — Niech ją pan zatrzyma".61 Później, już z Niemiec, dokąd został zabrany jako jeniec, generał Leman napisał do króla Alberta: „Chętnie oddałbym życie, lecz Śmierć mnie nie chciała".62 Jego przeciwnicy, generałowie von Emmich i Lu-dendorff, zostali udekorowani najwyższym niemieckim odznaczeniem wojskowym, niebiesko-biało-złotymi krzyżami Pour le Merite, które zawisły na ich szyjach. W dzień po upadku fortu Loncin Druga i Trzecia Armia rozpoczęły natarcie, uruchamiając ogromne masy niemieckiego skrzydła w pochodzie przez Belgię. Ponieważ rozpoczęcie przemarszu nie było planowane przed piętnastym sierpnia, Liege wstrzymało niemiecką ofensywę o dwa dni, a nie o dwa tygodnie, jak wówczas świat sądził. Tym, co Belgia ofiarowała aliantom, nie były ani dwa dni, ani dwa tygodnie, lecz powód do walki i przykład. Rozdział 12 BEF* — NA KONTYNENT W w Zwłoka w osłonięciu wystawionej na niebezpieczeństwo lewej flanki generała Lanrezaca powstała wskutek sporów i rozdźwięków wśród Brytyjczyków, którzy mieli zająć pozycje na końcu linii frontu. Piątego sierpnia, w pierwszym dla Brytyjczyków dniu wojny, wypracowany do ostatniego szczegółu przez Henry Wilsona plan Sztabu Generalnego, zamiast automatycznie wejść w życie, tak jak plany wojenne na kontynencie, musiał uprzednio uzyskać zatwierdzenie Komitetu Obrony Imperium. Gdy Komitet zebrał się o godzinie czwartej po południu już w charakterze Rady Wojennej, uczestniczyli w nim ci sami co zawsze przywódcy, zarówno cywilni jak i wojskowi, oraz pewien wspaniały olbrzym, zasiadający wśród nich po raz pierwszy, pełniący obie te funkcje jednocześnie. Marszałek polny lord Kitchener nie był bardziej szczęśliwy z powodu objęcia stanowiska ministra wojny niż jego koledzy z racji jego przybycia. Rząd stał się nerwowy na skutek wejścia w skład gabinetu żołnierza służby czynnej, po raz pierwszy od czasu, gdy generał Monk zasiadał w rządzie za panowania króla Karola II. Generałowie czuli się zaniepokojeni, że będzie wykorzystywał swe stanowisko, względnie że zostanie wykorzystany przez rząd dla przeszkodzenia w wysłaniu do Francji sił ekspedycyjnych. Obawy wszystkich sprawdziły się. Kitchener z miejsca dał wyraz swej głębokiej pogardzie dla strategii, polityki i roli wyznaczonej armii brytyjskiej przez plan anglo-francuski. Jaki miał być ściśle zakres jego władzy, biorąc pod uwagę, że siedział na dwóch stołkach, nie było całkiem jasne. Anglia weszła do wojny mając nie całkiem wyjaśnione kompetencje w rządzie, z niezupełnie wyraźnym przekonaniem, że najwyższą władzę posiada premier, bez dokładnego ustalenia, za czyją radą ma on działać oraz czyja rada ma być decydująca. Już w samej armii oficerowie liniowi nie znosili szta- * BEF jest skrótowym oznaczeniem British Expeditionary Force, czyli Brytyjskiej Siły Ekspedycyjnej. BEF — na kontynent 247 bowców, „mających mózgi kanarków, a maniery z Poczdamu",1 z kolei zaś obie te grupy wojskowych tworzyły monolit w swej odrazie do wtrącania się cywilnych ministrów, których przezywano „tużurkarni". Cywile ze swej strony uważali wojskowych za „cymbałów".2 Na posiedzeniu Rady Wojennej piątego sierpnia grupę cywilów reprezentowali: Asquith, Grey, Churchill i Haldane, armię zaś jedenastu wyższych dowódców, wśród nich marszałek polny sir John French, desygnowany na naczelnego wodza sił ekspedycyjnych; dowódcy dwóch jego korpusów, sir Douglas Haig i sir James Grierson oraz szef sztabu, sir Archibald Murray, wszyscy w stopniu generała porucznika; a także zastępca szefa sztabu generał major Henry Wilson. Jego niezwykła zdolność przysparzania sobie wrogów politycznych rozwinęła się w czasie kryzysu w Curragh i pozbawiła go wyższego stanowiska. Pomiędzy nimi, reprezentując linię, która dla nikogo nie była zupełnie jasna, zasiadł lord Kitchener. Patrzył on na zadania sił ekspedycyjnych z dużymi obawami, a na samego wodza naczelnego bez zachwytu. Chociaż nie był aż tak gwałtowny w swych wypowiedziach, jak admirał Fisher, to jednak od razu zaczął wyszydzać plan Sztabu Generalnego, który „doczepił" armię brytyjską do ogona francuskiej strategii.3 Nie mając osobistego udziału w militarnym planowaniu wojny na kontynencie, Kitchener potrafił dostrzec siły ekspedycyjne w ich właściwych proporcjach i nie wierzył, by sześć dywizji mogło wywrzeć jakiś wpływ na wynik groźnego starcia pomiędzy siedemdziesięciu dywizjami niemieckimi i siedemdziesięciu francuskimi. Chociaż był zawodowym wojskowym — „najzdolniejszym z tych, jakich w życiu spotkałem", powiedział lord Cromer, gdy Kitchener przybył do Chartumu, by przejąć dowództwo kampanii — ostatnio jego droga życiowa wiodła po szczytach Olimpu. Zajmował się Indiami, Egiptem i Imperium, i to jedynie problemami ogólnymi. Nie widziano nigdy, by rozmawiał ze zwykłym żołnierzem lub bodaj zwrócił na niego uwagę. Podobnie jak Clausewitz traktował wojnę jako przedłużenie polityki i to było punktem wyjścia dla jego działalności. W przeciwieństwie do Henry Wilsona i Sztabu Generalnego nigdy nie dał się złapać w pułapkę harmonogramów wyładunku, rozkładów kolejowych, koni i kwater. Zachowując dystans do tego typu spraw, był w stanie widzieć wojnę jako całość, w kategoriach stosunku sił, mógł też wyobrazić sobie ogrom wysiłku, jaki będzie konieczny dla narodowej ekspansji militarnej w czasie długich, rozpoczynających się właśnie zmagań. „Musimy być przygotowani — oznajmił — do wysłania w pole wielomilionowych armii i do utrzymywania ich przez szereg lat".4 Słuchacze byli zaszokowani i niedowierzający, lecz Kitchener pozostał 248 Sierpniowe salwy nieugięty. By walczyć i zwyciężyć w wojnie europejskiej, Wielka Brytania musi mieć armię składającą się z siedemdziesięciu dywizji, równą co do wielkości armiom kontynentalnym; Kitchener przedstawił kalkulację, że takiego stanu sił nie osiągnie się wcześniej, jak w trzecim roku wojny. W tym stwierdzeniu zawarł oszałamiający wszystkich, a prosty wniosek, że wojna będzie trwała aż tak długo. Armię regularną z zawodowymi oficerami, a szczególnie podoficerami, uważał za cenną i wręcz niezbędną, jako rdzeń szkolenia tych wielkich sił, które miał na myśli. Za szaleńczą zbrodnię uważał rzucenie jej teraz do boju w niesprzyjających, jak się spodziewał, okolicznościach, gdzie jej obecność, patrząc perspektywicznie, nie mogła wywrzeć decydującego wpływu. Według jego opinii, po odejściu armii nie było w kraju odpowiednio wyszkolonego wojska, które mogłoby ją zastąpić. Spośród wszystkich różnic pomiędzy armią brytyjską a kontynentalnymi najbardziej uderzającą był brak powszechnego obowiązku służby wojskowej. Armia regularna była przeznaczona do służby zamorskiej, a nie do obrony kraju, gdyż ten obowiązek spoczywał na ochotniczych jednostkach obrony terytorialnej. Od chwili gdy książę Wellington ustalił niewzruszoną zasadę, że rekruci przeznaczeni do służby zamorskiej „muszą być ochotnikami",5 cały potencjał wojenny Wielkiej Brytanii uzależniony był od armii ochotniczej, co napawało niepokojem inne kraje, niepewne, jak dalece Anglia jest lub będzie zaangażowana. Mimo że lord Roberts, pierwszy według starszeństwa marszałek polny, obecnie w wieku ponad siedemdziesięciu lat, przez całe lata energicznie agitował za powszechnym obowiązkiem służby wojskowej, mając w Radzie Ministrów jedynego samotnego poplecznika, przy czym nie trzeba dodawać, że był nim Winston Churchill, związki zawodowe kategorycznie się temu przeciwstawiały i żaden rząd nie chciał ryzykować swych stanowisk udzielając poparcia tej idei. Skład wojska brytyjskiego w kraju obejmował sześć dywizji piechoty i jedną dywizję kawalerii, tworzących armię regularną, oraz cztery regularne dywizje zamorskie o łącznej sile 60 000 ludzi, a także czternaście dywizji ochotników z obrony terytorialnej. Rezerwa w liczbie około 300000 ludzi dzieliła się na klasy: rezerwy specjalnej, ledwo wystarczającej dla dopełnienia armii regularnej do liczb stanu wojennego i utrzymania jej w tej sile w polu podczas pierwszych kilku tygodni walk, oraz rezerwy narodowej, mającej tworzyć uzupełnienia dla jednostek terytorialnych. Według poglądów Kitchener a wojska terytorialne były zbiorowiskiem niewyszkolonych, bezużytecznych „amatorów"; traktował je z tą samą nie ukrywaną pogardą i tak samo bezpodstawnie, jak to czynili Francuzi, oceniając własną rezerwę jako zero. BEF — na kontynent 249 Kitchener mając dwadzieścia lat walczył jako ochotnik w armii francuskiej w wojnie 1870 roku i mówił płynnie po francusku. Nie wiadomo, czy w wyniku tego żywił trochę więcej sympatii dla Francji, lecz na pewno nie był największym zwolennikiem strategii francuskiej. W czasie kryzysu agadirskiego oświadczył Komitetowi Obrony Imperium, że spodziewa się, iż Niemcy przejdą przez linie Francuzów , jak kuropatwy",6 a gdy go poproszono o współpracę, odmówił swego udziału w jakiejkolwiek decyzji, którą Komitet byłby gotów podjąć. Przesłał jego członkom wiadomość, jak zanotował to lord Esher, że Jeśli wyobrażają sobie, iż on będzie dowodził armią we Francji, to bodaj ich prędzej diabli wzięli".7 To, że w roku 1914 Anglia powierzyła mu Ministerstwo Wojny, a tym samym pozyskała jedynego człowieka, który mógł stanowczo żądać podjęcia przygotowań do długotrwałej wojny, nie było wynikiem wyrażanych przez niego poglądów, lecz posiadanego prestiżu. Nie mając żadnych administracyjno-biurokratycznych talentów ani chęci poddania się „rutynie zielonego sukna" w czasie posiedzeń gabinetu, nabywszy przyzwyczajeń do zwykłej formuły wielkorządcy: „Wykonać!", Kitchener czynił wszystko, by umknąć przeznaczeniu. Rząd i generałowie, bardziej świadomi jego charakteru niż daru jasnowidztwa, byliby szczęśliwi, gdyby znów pojechał do Egiptu, lecz nie mogli obyć się bez niego. Został mianowany ministrem wojny nie dlatego, że predestynowały go do tego jego poglądy, nie podzielane przez nikogo innego, lecz dlatego, że jego obecność była niezbędna „dla uspokojenia nastrojów społeczeństwa".8 Od czasu Chartumu naród żywił do Kitchenera niemal religijną cześć. Pomiędzy nim a społeczeństwem istniał ten sam mistyczny związek, jaki miał zrodzić się między narodem francuskim a „papą Joffre'em" lub między narodem niemieckim a Hindenburgiem. Inicjały „K of K" * były magiczną formułą, a jego bujne, marsowe wąsy stały się dla Anglii takim samym narodowym symbolem, jak pantalon rouge dla Francji. Obnosząc napuszoną świetność, z przebijającym poczuciem władzy, wysoki, szeroki w barach, wyglądał na wiktoriański obraz Ryszarda Lwie Serce, z wyjątkiem czegoś nieodgadnionego, kryjącego się w jego poważnych, błyszczących oczach. Poczynając od siódmego sierpnia jego wąsy, oczy i palec wskazujący na napis: „Twój kraj potrzebuje CIEBIE" miały wryć się w duszę każdego Anglika. Tak bowiem wyglądał słynny plakat werbunkowy. Dla Anglii udział w wojnie bez * „K of K" — skrót od „Kitchener of Khartoum", nazwiska związanego z tytułem nadanym marszałkowi przez królową Wiktorię po zwycięstwie pod Chartumem. 250 ! Sierpniowe salwy Kitchenera byłby takim samym niepodobieństwem, jak niedziela bez kościoła. Niemniej Rada Wojenna nie przywiązywała zbyt wielkiej wagi do jego proroctw w chwili, gdy każdy z członków był zaprzątnięty problemem wysłania w najbliższym czasie sześciu dywizji do Francji. „Nigdy nie zostało wyjaśnione — pisał dużo później Grey z być może niepotrzebnym zmieszaniem — w jaki sposób doszedł on do obliczenia czasu trwania wojny".9 Czy dlatego, że Kitchener miał rację, gdy wszyscy inni byli w błędzie, czy też z tego powodu, że cywile rzadko przypisują wojskowym umiejętność normalnego myślenia, względnie dlatego, że Kitchener nigdy nie potrafił lub nie raczył wyjaśnić swoich racji, zarówno wszyscy jego koledzy jak i jemu współcześni przypuszczali, że doszedł on do takich wniosków, jak powiedział Grey, „raczej jakimś przebłyskiem instynktu niż przez rozumowanie". Jakikolwiek by był ten proces, Kitchener przewidział również podstawowe założenia niemieckiej ofensywy nadchodzącej po zachodniej stronie Mozy. I to także przypisywano później bardziej jego „darowi odgadywania" niż „znajomości temp i dystansów", jak wyraził się jeden z oficerów Sztabu Generalnego. W rzeczy samej, podobnie jak Król Albert, Kitchener widział, że z ataku na Liege wyłania się długi cień Schlieffenowskiego prawoskrzydłowego okrążenia. Nie sądził, by Niemcy pogwałciły neutralność Belgii i postawiły przeciw sobie Anglię w celu wykonania, jak to określił Lloyd George, „tylko niewielkiego pogwałcenia" przy przejściu przez Ardeny. Ponieważ uniknął odpowiedzialności za plany przedwojenne, nie mógł obecnie zaproponować niewysłania sześciu dywizji, nie widział jednak żadnego powodu wystawiania ich na zagładę na tak bardzo do przodu wysuniętej pozycji, jaką była Maubeuge. Tam, jak się spodziewał, będą musiały udźwignąć cały ciężar niemieckich armii inwazyjnych. Zaproponował więc, żeby skoncentrowały się one w rejonie Amiens, sto dwadzieścia kilometrów dalej do tyłu. Zrozpaczeni tą drastyczną zmianą planu, noszącą znamię bojaźliwo-ści, generałowie poczuli się utwierdzeni w swoich najgorszych oczekiwaniach. Niski, krępy i rumiany sir John French, mający wkrótce objąć dowództwo na froncie, chciał szybko wykazać się męstwem i bojowoś-cią. Jego zazwyczaj apoplektyczny wyraz twarzy, podkreślony obcisłym i sztywnym kawaleryjskim kołnierzem munduru, który nosił zamiast koszuli z kołnierzykiem i krawatem, przydawał mu wyrazu, jak gdyby stale był bliski stanu duszenia się, w jakim też często istotnie się znajdował, jeżeli nie fizycznie, to emocjonalnie. Gdy w roku 1912 sir John został mianowany szefem Imperialnego Sztabu Generalnego, BEF — na kontynent 251 natychmiast poinformował Henry Wilsona, że zamierza przygotować armię do wojny z Niemcami, przy czym uważają „w końcowym rezultacie za pewnik".10 Od tej chwili był nominalnie odpowiedzialny za wspólne plany z Francją, chociaż de facto nie znał francuskiego planu kampanii, podobnie zresztą jak i niemieckiego. Tak jak i Joffre, został mianowany szefem sztabu, nie posiadając sztabowego doświadczenia ani też wyższych studiów w szkole wojennej. W jego wyborze, podobnie jak w wyborze Kitchenera na ministra wojny, brano pod uwagę nie tyle wrodzone zdolności, co raczej rangę i reputację. Na wielu polach bitew w wojnach kolonialnych, gdzie tworzyła się sława wojskowa Wielkiej Brytanii, sir John French wykazał odwagę, pomysłowość i to, co jeden z wojskowych autorytetów określił jako „praktyczne opanowanie pomniejszych taktyk".11 W wojnie burskiej jego wyczyny jako generała kawalerii osiągnęły apogeum w romantycznym galopie poprzez linie Burów na odsiecz Kimberleyowi i zjednały mu sławę odważnego, chętnego do podejmowania ryzyka dowódcy, a także przyniosły mu powszechny rozgłos, równy niemal sławie Robertsa i Kitchenera. Ponieważ brytyjski rejestr sukcesów w walce z przeciwnikiem, któremu brakowało wyszkolenia i nowoczesnej broni, nie był w sumie aż tak olśniewający — armia była dumna, a rząd wdzięczny z posiadania bohatera. Męstwo Frencha, wspomo-żone ogólnym poklaskiem socjety, wyniosło go wysoko. Podobnie jak admirał Milne, wszedł do kręgu zaufanych króla Edwarda. Jako oficer kawalerii był świadom swej przynależności do elity armii. Przyjaźń z lordem Esherem także nie przysparzała mu dodatkowych obciążeń, zaś politycznie był związany z liberałami, którzy doszli do władzy w 1906 roku. W 1907 roku został mianowany inspektorem generalnym; w 1908 roku towarzyszył królowi Edwardowi, reprezentując armię w czasie państwowej wizyty u cara w Rewlu; w 1912 roku przyszła nominacja na szefa imperialnego Sztabu Generalnego; w 1913 roku awansowano go na marszałka polnego. Mając sześćdziesiąt dwa lata był drugim rangą oficerem armii czynnej, zaraz po Kitchenerze, od którego, choć wyglądał starzej, był młodszy o dwa lata. Panowało powszechne mniemanie, że w wypadku wojny on będzie dowódcą sił ekspedycyjnych. W marcu 1914 roku, gdy bunt w Curragh zwalił się jak świątynia Samsona na głowy armii, musiał podać się do dymisji i wydawało się, że w sposób donkiszotowski zakończył nagle swą karierę. Zamiast tego zdobył sobie jeszcze większe uznanie w rządzie, który sądził, że to opozycja była inspiratorką buntu. „French to nasz duży atut i bardzo go lubię" — pisał Grey z uznaniem.12 W cztery miesiące później, gdy 252 V. Sierpniowe salwy nadszedł kryzys, wskrzeszono go i 30 lipca mianowano naczelnym dowódcą na wypadek, gdyby Wielka Brytania miała przystąpić do wojny. Nienawykły do studiowania, nie lubiący także czytać książek, przynajmniej od czasów swych wczesnych sukcesów w akcji, French był mniej znany ze swych zdolności umysłowych, a bardziej z łatwości popadania w irytację. „Nie sądzę, by był on szczególnie zdolny — zwierzał się król Jerzy V swemu stryjowi — posiada natomiast paskudny charakter".13 Podobnie jak jego vis-a-vis po przeciwnej stronie kanału, French był typem żołnierza nieintelektualisty, z tą główną różnicą, że podstawową cechą Joffre'a była solidność, natomiast Fren-cha — wyjątkowa podatność na uleganie naciskom, ludziom i uprzedzeniom. Mówiono, że posiadał „temperament jak żywe srebro, przypisywany zazwyczaj Irlandczykom i kawalerzystom".14 Joffre pozostawał niewzruszony w każdej sytuacji: sir John przechodził kolejno od skrajnej agresywności w dobrych chwilach do depresji w złych. Impulsywny i łatwo ulegający plotce, posiadał w opinii lorda Eshera „serce romantycznego dziecka".15 Pewnego razu ofiarował swemu dawnemu szefowi sztabu flaszkę ze złota, z wyrytym na niej na pamiątkę napisem: „Nasza stara i wypróbowana przyjaźń sprawdziła się w słońcu i cieniu". Tym wypróbowanym przyjacielem był nieco mniej sentymentalny Douglas Haig, który w 1914 roku napisał w swym pamiętniku: „W głębi serca jestem pewien, że French nie nadaje się zupełnie na tak odpowiedzialną funkcję dowódczą, i to w krytycznych chwilach historii naszego narodu". Płynąca z głębi serca wiedza Haiga miała jednak niejaki związek z poczuciem, że osobą najlepiej przygotowaną do objęcia tego dowództwa był on sam, toteż nie spoczął, zanim go nie otrzymał. Kitchener podniósł ponownie problem miejsca przeznaczenia, a tym samym zadań brytyjskich sił ekspedycyjnych. Członkowie Rady, którzy, według opinii Henry Wilsona, byli „w swej większości zupełnymi ignorantami w swoich dziedzinach... przystąpili do omawiania strategii jak idioci". Sir John French nagle „wysunął śmieszną propozycję pójścia do Antwerpii", mówiąc, że ponieważ mobilizacja brytyjska jest już i tak spóźniona, należałoby rozważyć możliwość współdziałania z armią belgijską. Haig, podobnie jak Wilson, prowadzący pamiętnik, „był wstrząśnięty tą lekkomyślnością", z jaką jego szef wziął się za zmianę planów. Równie wzburzony był nowy szef sztabu, Sir Charles Douglas, który powiedział, że ponieważ wszystko jest przygotowane do lądowania we Francji i francuskie wagony oraz lokomotywy są już podstawione pod rampy załadowcze dla przewiezienia wojsk, każda BEF — na kontynent 253 zmiana przeprowadzona w ostatniej chwili może spowodować „poważne konsekwencje". Żaden problem nie nękał bardziej Sztabu Generalnego niż niefortunna różnica w pojemności francuskich i brytyjskich wagonów kolejowych. Przeliczenia matematyczne związane z przesiadaniem się wojsk z jednych wagonów do drugich były tak skomplikowane, że myśl o jakiejkolwiek zmianie dokonanych już ustaleń przyprawiała oficerów transportowych o drżenie. Szczęściem dla ich spokoju ducha przestawieniu się na Antwerpię sprzeciwił się Churchill, który zresztą w dwa miesiące później musiał sam się tam udać i wykoncypować śmiałe, choć podyktowane rozpaczą, lądowanie dwóch brygad piechoty morskiej oraz jednej dywizji obrony terytorialnej, daremnie próbując uratować w ostatniej chwili ten ważny belgijski port. Piątego sierpnia jednakowoż oświadczył, że nie jest w stanie zapewnić ochrony statkom transportowym na dłuższej trasie przez Morze Północne aż do Skaldy, flota może natomiast zagwarantować przejście przez Cieśninę Dowerską. Argumentował, że flota rriiała dość czasu na przygotowanie przerzutu wojsk przez Kanał, że chwila jest korzystna, i nalegał na natychmiastowe wysłanie wszystkich sześciu dywizji. Poparli go: Haldane i lord Roberts. Rozpoczęła się wówczas dyskusja nad tym, ile dywizji należałoby wysłać; czy nie można by zatrzymać jednej, lub nawet kilku, aby zyskać więcej czasu na przeszkolenie wojsk terytorialnych, względnie zanim nie sprowadzono by do kraju posiłków z Indii. Kitchener powrócił do swej idei utworzenia punktu koncentracji w Amiens, uzyskując w tym poparcie swego przyjaciela i przyszłego dowódcy kampanii w Gallipoli sir lana Hamiltona, który podkreślił równocześnie, że wysłanie tam sił ekspedycyjnych powinno nastąpić bez zwłoki. Grierson mówił o „decydujących liczbach w decydujących punktach". Sir John French, najszybszy z szybkich, sugerował, że „powinniśmy wyruszyć natychmiast, a miejsce docelowe ustali się później". Podjęto decyzję wydania rozkazu gotowości do natychmiastowego przerzutu wszystkich sześciu dywizji, pozostawiając natomiast otwartą sprawę miejsca ich przeznaczenia do chwili przybycia przedstawiciela francuskiego Sztabu Generalnego, spiesznie wysłanego na skutek nalegań Kitchenera do Anglii dla dalszych konsultacji na temat strategii francuskiej. Jednak w czasie następnych dwudziestu czterech godzin, na skutek lęku przed inwazją, który w ciągu nocy urósł jak ciasto na drożdżach, Rada zmieniła swe poglądy i zredukowała projektowane sześć dywizji do czterech. Nastąpiły przecieki z dyskusji na temat siły BEF. Wpływo- 254 Sierpniowe salwy wy organ liberałów „Westminster Gazette" oskarżał otwarcie o „lekkomyślne" ogołocenie kraju z armii. Z przeciwnego obozu lord Northcliffe wystąpił z protestem przeciw wysłaniu choćby jednego żołnierza. Chociaż Admiralicja potwierdziła wniosek Komitetu Obrony Imperium z 1909 roku, że żadna poważna inwazja nie jest możliwa, wizja lądowań wroga na wschodnim wybrzeżu Anglii nie znikała. Ku oburzeniu Henry Wilsona Kitchener, odpowiedzialny teraz za bezpieczeństwo kraju, sprowadził do Anglii jedną dywizję, która według pierwotnego planu miała zostać przewieziona bezpośrednio z Irlandii do Francji, oraz odłączył dwie brygady od innych dywizji i wysłał je do pilnowania wschodniego wybrzeża, przez co „beznadziejnie pomieszał nasze plany". Zdecydowano się wysłać cztery dywizje piechoty oraz kawalerię, wyznaczając datę załadunku na statki na 9 sierpnia; 4 dywizja miała wyjechać później, a 6 pozostać w Anglii. Gdy zakończono posiedzenie Rady, Kitchener był pod wrażeniem, nie podzielanym przez pozostałych generałów, że jako punkt docelowy przyjęto rejon Amiens.16 Po przybyciu pułkownika Hugueta, wydelegowanego pośpiesznie przez francuski Sztab Generalny, Wilson poinformował go o terminach załadunku na statki. Mimo że trudno by je było utrzymać w sekrecie przed francuskim gościem BEF-u, naraził się on na gniew i naganę Kitchenera za naruszenie tajemnicy. Wilson „odciął się impertynen-cko", ponieważ, jak napisał, „nie miał ochoty na wysłuchiwanie głupstw" od Kitchenera, „szczególnie, gdy gada takie idiotyzmy jak dzisiaj". W ten sposób rozpoczęła się, a właściwie zaostrzyła, żywiona wzajemnie antypatia, która nie miała dopomagać losom BEF-u. Wilsona, który ze wszystkich brytyjskich oficerów miał najbardziej zażyłe stosunki z Francuzami, a ponadto wywierał wpływ na sir Johna Fren-cha, uważano za zarozumiałego i aroganckiego, skutkiem czego był ignorowany przez Kitchenera; ze swej strony Wilson dawał głośno wyraz swej opinii, że uważa Kitchenera za „wariata", że jest on „takim samym wrogiem Anglii jak Moltke", i wsączał te niegodziwe insynuacje w duszę z natury podejrzliwego i łatwo ekscytującego się naczelnego dowódcy.17 Pomiędzy 6 a 10 sierpnia, w czasie gdy Niemcy oczekiwali pod Liege na nadejście dział oblężniczych, a Francuzi na przemian zdobywali i tracili Miluzę, 80000 żołnierzy BEF-u wraz z 30000 koni, 315 działami polowymi i 125 karabinami maszynowymi zgromadzono w portach Southampton i Portsmouth. Szable oficerów świeżo naostrzono, zgodnie z rozkazem polecającym przekazanie ich do warsztatów płatner-skich w trzecim dniu od ogłoszenia mobilizacji; przypomnieć przy tym warto, że nigdy nie służyły one innym celom, jak salutowaniu podczas Marszałek polny sir John French *'• 256 Sierpniowe salwy defilad.18 Niezależnie jednak od tych okolicznościowych, pełnych nostalgii gestów, siła ekspedycyjna, według słów jej urzędowego kronikarza, była „najlepiej wyszkoloną, zorganizowaną i wyposażoną armią brytyjską, jaka kiedykolwiek szła do boju".19 Dziewiątego sierpnia rozpoczęto załadunek na statki, odchodzące w odstępach dziesięciominutowych. Przy wyjściu każdego z nich z portu wszystkie znajdujące się tam statki wyły syrenami, a ludzie na pokładach krzyczeli i wiwatowali. Hałas był tak ogłuszający, że pewnemu z oficerów wydawało się, iż może go usłyszeć przebywający poza Liege generał von Kluck.20 Niemniej jednak, wobec przekonania floty, że całkowicie zablokowała Kanał przed jakimkolwiek atakiem, nie było prawie obaw co do bezpieczeństwa przeprawy. Transportowce przeszły przez Kanał nocą, bez eskorty. Obudziwszy się o pół do piątej rano jeden z żołnierzy zdumiał się, gdy zobaczył całą flotę transportowców stojącą w bezruchu na gładkiej jak szkło tafli morza, z zastopowanymi maszynami i bez żadnego niszczyciela w polu widzenia; oczekiwano tam na statki z innych portów załadunkowych, mające nadejść na rendez-vous na samym środku Kanału. Gdy pierwsi przybysze wylądowali w Rouen, przyjęto ich z takim uniesieniem — jak powiedział francuski naoczny świadek — jakby przybyli dla odprawienia ekspiacyjnego nabożeństwa za Joannę d'Arc.21 Inne oddziały wylądowały w Boulogne u stóp wyniosłej kolumny ustawionej ku czci Napoleona, w miejscu, z którego zamierzał podjąć inwazję na Anglię. Część transportowców zawinęła do Hawru, gdzie żołnierze garnizonu francuskiego wdrapawszy się na dachy koszar dziko wiwatowali na widok aliantów schodzących po trapach w skwarnym upale. Tego wieczora słońce zaszło krwawą łuną przy pomruku odległych letnich grzmotów.22 Następnego dnia w Brukseli nareszcie mignął brytyjski sojusznik — choć w ograniczonej liczbie. Sekretarz amerykańskiego poselstwa, Hugh Gibson, mający coś do załatwienia w biurze brytyjskiego attache wojskowego, wszedł nie zaanonsowany do jego gabinetu i ujrzał brytyjskiego oficera w mundurze polowym, brudnego i nie ogolonego, piszącego przy biurku. Wypchnięty z pokoju przez attache, Gibson zapytał niezbyt taktownie, czy reszta brytyjskiej armii także ukrywa się w budynku. W istocie miejsce lądowania brytyjskiego było tak dobrze zakonspirowane przed Niemcami, że mieli się oni dowiedzieć o tym, gdzie i kiedy BEF przybył na kontynent, dopiero po natknięciu się na Anglików pod Mons. W Anglii zaczęły ujawniać się antypatie istniejące pomiędzy poszczególnymi dowódcami. Przeprowadzający inspekcję król zapytał BEF — na kontynent 257 Haiga, który pozostawał w zażyłych stosunkach z dworem, jaka jest jego opinia o sir Johnie Frenchu na stanowisku naczelnego wodza. Haig uważał za swój obowiązek odpowiedzieć: „Mam poważne wątpliwości, czy posiada on dostatecznie zrównoważone usposobienie i czy jego wiedza wojskowa jest wystarczająco głęboka, by mógł być skutecznie działającym dowódcą".23 Już po odjeździe króla Haig napisał w swym pamiętniku, że pomysły wojskowe sir Johna w czasie wojny burskiej „często mnie szokowały", i uzupełnił to „kiepską opinią" o sir Archibal-dzie Murrayu, „starej babie przyjmującej ulegle polecenia", nawet w jego mniemaniu błędne, jedynie dla uniknięcia scen z sir Johnem, wpadającym od razu w złość. Haig uważał, że „żaden z nich absolutnie nie nadaje się na stanowisko, które zajmuje obecnie". Sir John nie posłucha Murraya, lecz „będzie polegał na Wilsonie, który jest jeszcze gorszy — powiedział koledze. Wilson nie jest żołnierzem, lecz „polity-kierem"; słowo to, wyjaśnił Haig, jest „synonimem szachrajskiego postępowania i fałszywych walorów". Nie przejmując się zbytnio tymi opiniami, gładki, układny, nieskazitelny Haig, mający przyjaciół we właściwych środowiskach, w wieku pięćdziesięciu pięciu lat, z karierą układającą się w pasmo nieprzerwanych sukcesów, torował sobie drogę do następnych. Jako oficer w czasie kampanii w Sudanie włączył do towarzyszącej mu podczas przemarszu przez pustynię karawany zwierząt jucznych „wielbłąda obładowanego czerwonym winem". Był więc nawykły do ułatwiania sobie życia. Jedenastego sierpnia, to jest w trzecim dniu po wyjeździe wojsk do Francji, sir John French dowiedział się po raz pierwszy pewnych interesujących faktów o armii niemieckiej. Wraz z generałem Callwellem, zastępcą szefa wydziału operacyjnego, złożyli wizytę jednostce wywiadu, której szef zaczął im wyjaśniać niemiecki system użycia rezerw. „Serwował nam bez przerwy świeże porcje dywizji rezerwy i dywizji ekstrarezerwy — napisał Callwell —jak magik wyciągający bez końca słoje pełne złotych rybek z kieszeni. Wydawało się, że robi to naumyślnie, czuło się niemal złość do faceta".24 Były to te same fakty, o których Deuxieme Bureau — wywiad francuski — dowiedziało się na wiosnę 1914 roku, zbyt późno, by mogły oddziałać na Sztab Generalny albo przynajmniej zmienić jego szacunek sił niemieckich prawego skrzydła. Informacje te nadeszły również za późno, by zmienić brytyjskie poglądy. Ażeby nowa idea mogła przeniknąć i wywrzeć wpływ na zasadniczą zmianę strategii, a wraz z nią na zmianę wszystkich niezliczonych technicznych szczegółów rozmieszczenia armii, trzeba było znacznie więcej czasu. 17 — Sierpniowe salwy 258 Sierpniowe salwy Następnego dnia, podczas ostatniego posiedzenia Rady Wojennej, toczył się bój o strategię pomiędzy Kitchenerem i generałami. Oprócz Kitchenera obecni byli: sir John French, Murray, Wilson, Huguet i dwóch oficerów francuskich. Chociaż Kitchener nie mógł słyszeć eksplodujących pocisków kalibru 420 mm, otwierających drogę przez Liege, chyba że słyszał je uchem wyobraźni, twierdził stanowczo, że Niemcy wejdą na drugą stronę Mozy „w wielkiej sile". Zamaszystym ruchem ręki zakreślił na ogromnej ściennej mapie niemiecki manewr okrążający. Argumentował, że jeżeli BEF skoncentruje się w Maubeu-ge, ugrzęźnie tam, zanim jeszcze będzie gotowy do walki, i zostanie zmuszony do odwrotu; byłoby to katastrofalne dla jego morale, tym bardziej że będzie to pierwsze spotkanie z europejską armią od czasu wojny krymskiej. Nalegał na ustalenie bazy głębiej na tyłach w okolicy Amiens, a to dla zapewnienia sobie swobody działania. Sześciu jego oponentów, trzech Anglików i tyluż Francuzów, obstawało jednak uparcie przy ustalonym planie. Sir John French, pouczony już przez Wilsona po swojej sugestii przerzucenia się na Antwerpię, protestował obecnie przeciw jakiejkolwiek zmianie, która „wywróciłaby" francuski plan kampanii, i był zdecydowany iść prosto do Mau-beuge. Oficerowie francuscy podkreślali konieczność uzupełnienia lewego krańca linii frontu. Wilson wściekał się w duchu na „tchórzostwo" koncentracji w Amiens. Kitchener powiedział, że francuski plan kampanii jest niebezpieczny; że zamiast podejmować ofensywę, której jest „zdecydowanie przeciwny", powinni czekać, by przeciwstawić się atakowi niemieckiemu. Kłótnia trwała trzy godziny, zanim Kitchener, choć nie przekonany, stopniowo został zmuszony do ustąpienia. Plan już istniał, on go znał i zasadniczo nie zgadzał się z nim od pięciu lat. Jednak teraz, gdy wojska były już na morzu, musiał go zaakceptować, nie było bowiem czasu, aby stworzyć nowy.25 W ostatnim daremnym geście, a może geście wy kalkulowanym dla uwolnienia się od odpowiedzialności, Kitchener, zabierając z sobą sir Johna Frencha, poinformował o swym stanowisku premiera. „Nie mając o tym wszystkim żadnego pojęcia" — zanotował Wilson w pamiętniku — Asquith zrobił to, czego można się było spodziewać. Po przedstawieniu mu poglądów Kitchenera, jako przeciwnych jednomyślnym opinipm wszystkich ekspertów i połączonych sztabów generalnych, zaakceptował te ostatnie. Brytyjskie siły ekspedycyjne, zmniejszone z sześciu do czterech dywizji, ruszyły zgodnie z założeniami planu. Siła rozpędu z góry ustalonych planów zapisała na swe konto jeszcze jedno zwycięstwo. Niemniej jednak Kitchener, odwrotnie niż ministrowie wojny Francji BEF — na kontynent 259 i Niemiec, utrzymał w swych rękach kierowanie zbrojnym wysiłkiem własnego kraju i wydane w tym momencie instrukcje dla sir Johna Frencha w sprawie dowodzenia BEF-em we Francji odzwierciedlają jego pragnienie zmniejszenia ryzyka w początkowym okresie wojny. Podobnie jak Churchill, który w przewidywaniu ogromnych zadań leżących przed brytyjską flotą dał siłom śródziemnomorskim rozkaz nawiązania kontaktu bojowego z „Goebenem", a jednocześnie unikania angażowania się w walkę „z przeważającymi siłami", tak i Kitchener patrząc w przyszłość i widząc wielomilionowe armie, które musiał jeszcze utworzyć, ustalał politykę i zadania dla BEF-u tak, że często nie dawały się pogodzić z sobą. „Szczególnym motywem działania wojsk pod pana dowództwem — napisał —jest wsparcie i współpraca z armią francuską... oraz udzielanie pomocy Francuzom w zapobieganiu względnie odpieraniu inwazji niemieckiej na terytorium Francji i Belgii". Z pewnym optymizmem dodał: „i ewentualne przywrócenie neutralności Belgii" — to ostatnie zadanie można by porównać z przywróceniem dziewictwa. Ponieważ „siła liczebna korpusu brytyjskiego i kontyngentów wzmacniających jest ściśle ograniczona", powinno się o tym „stale pamiętać"; konieczne jest przejawianie „najwyższej troski o minimum strat i marnotrawstwa". Niechęć Kitchenera do francuskiej strategii ofensywnej odzwierciedla jego rozkaz, który stwierdza, że gdyby proszono Anglików o udział w jakichkolwiek natarciach, w których nie byłyby zaangażowane znaczne siły francuskie i w których Brytyjczycy mogliby być „niepotrzebnie wystawieni na atak", sir John winien uprzednio skonsultować się ze swym rządem; winien też Jasno rozumieć, że pańskie dowództwo jest całkowicie niezależne i w żadnym wypadku ani zakresie nie może podlegać rozkazom jakiegokolwiek dowódcy alianckiego".26 Nie mogło być nic bardziej niedwuznacznego. Jednym pociągnięciem pióra Kitchener przekreślił zasadę jedności dowództwa. Jego motywem było zachowanie armii brytyjskiej jako zalążka kadrowego na przyszłość; biorąc jednak pod uwagę temperament sir Johna Frencha, efektem tego było praktyczne anulowanie rozkazu w tej części, gdzie mowa była o „wsparciu i współpracy" z armią francuską. Miało to taki skutek, że jeszcze długo po zastąpieniu sir Johna i po śmierci Kitchenera aliancki wysiłek wojenny był niweczony. Czternastego sierpnia sir John French, Murray, Wilson oraz oficer sztabowy o zachęcająco brzmiącym nazwisku, major sir Hereward Wake*, przybyli do Amiens, gdzie wojska brytyjskie wyładowały się * Herę znaczy — tutaj, ward — straż, wake — budzić. 260 Sierpniowe salwy z pociągów, by dalej już o własnych siłach podążać do rejonów koncentracji wokół Le Cateau i Maubeuge. W dniu, gdy ruszyły one do przodu, armia von Klucka zaczęła się przesuwać z Liege na zachód. Brytyjskim siłom, wesoło maszerującym drogami do Le Cateau i Mons, towarzyszyły cały czas entuzjastyczne okrzyki: Vivent les Anglais! Radosne chwile powitania przyspieszyły wydanie przez lorda Kitche-nera ostudzającej zapał instrukcji dla żołnierzy, ostrzegającej, że mogą być narażeni na „pokusy w postaci wina i kobiet", na co muszą być „całkowicie odporni".27 Im bardziej posuwali się Brytyjczycy na północ, tym większy był entuzjazm. Całowano ich i obsypywano kwiatami. Rozstawiano stoły z jedzeniem i piciem nie przyjmując od Brytyjczyków żadnych pieniędzy. Z balustrad balkonów zwisały czerwone obrusy z naszytymi na nie białymi wstążkami w kształcie krzyża świętego Andrzeja na fladze „Union Jack". Żołnierze rzucali swoje pułkowe oznaki, czapki i pasy uśmiechającym się do nich dziewczętom i innym wielbicielom, którzy prosili o pamiątki. Wkrótce armia brytyjska maszerowała w chłopskich tweedowych czapkach na głowach i w spodniach trzymających się jedynie na sznurkach.28 Wzdłuż całej drogi — pisał później pewien oficer kawalerii — „byliśmy fetowani i pozdrawiani okrzykami przez tych, którzy już wkrótce mieli ujrzeć nasze plecy". Gdy patrzy się na to wstecz — wspominał pochód korpusu do Mons — była to „droga usłana różami".29 Rozdział 13 SAMBBA I MOZA Na froncie zachodnim piętnasty dzień przyniósł zakończenie okresu koncentracji i ataków wstępnych. Rozpoczął się okres bitew ofensywnych. Francuskie prawe skrzydło, rozpoczynając ofensywę na okupowaną przez Niemców Lotaryngię, ruszyło starym bojowym szlakiem, jakich tyle było we Francji i w Belgii, gdzie wiek po wieku, niezależnie od władzy nakazującej podówczas ludziom walczyć, liczne legiony ciężko stąpały po tych samych drogach i równały z ziemią te same wioski. Na drodze prowadzącej z Nancy na wschód francuscy żołnierze minęli kamień z napisem: „Tutaj w roku 362 Jovinus pobił hordy Te-utonów". Podczas gdy daleko na prawo armia generała Pau wznowiła ofensywę w Alzacji, Pierwsza i Druga Armia generałów Dubaila i de Castel-nau przemaszerowały przez dwa naturalne korytarze w Lotaryngii, wykreślające francuską linię ataku. Jeden wiódł w kierunku Sarre-bourga, będącego celem armii Dubaila; drugi schodząc z pierścienia wzgórz wokół Nancy, zwanego Grand Couronne, prowadził przez Chateau Salins do doliny, której zakończenie tworzyła naturalna twierdza Morhange, cel armii Castelnau. Niemcy poczynili w tym rejonie przygotowania dla odparcia spodziewanego ataku francuskiego, ustawiając zapory z drutu kolczastego, sypiąc okopy i budując stanowiska artylerii. Zarówno w Sarrebourgu, jak i w Morhange mieli dobrze ufortyfikowane pozycje, z których mogli zostać wyparci jedynie będącym nie do odparcia atakiem elan lub ostrzałem ciężkiej artylerii. Francuzi liczyli na pierwsze i pogardzali drugim. „Chwała Bogu, że nie mamy jej wcale — odpowiedział w 1909 roku oficer artylerii Sztabu Generalnego, zapytany o ciężką artylerię polową kalibru 105 mm. — Tym, co daje siłę armii francuskiej, jest lekkość jej dział".1 W 1911 roku Rada Wojenna zaproponowała wzmocnić armię francuską „stopiątkami", lecz sami artylerzyści, wierni słynnym francuskim „siedemdziesiątkapiątkom", pozostali temu niewzruszenie przeciwni. Pogardzali ciężkimi działami polowymi, traktując je jak 262 Sierpniowe salwy kulę u nogi, hamującą mobilność francuskiej ofensywy, uważali je też, podobnie jak karabiny maszynowe, za broń defensywną. Messimy, będący wówczas ministrem wojny, i generał Dubail, ówcześnie na stanowisku w Sztabie Generalnym, wymusili przyznanie środków dla wyposażenia armii w kilka baterii „stopiątek", lecz ze względu na zmiany w rządzie, a także stałe lekceważenie ich przez artylerzystów, zaledwie kilka z nich weszło w 1914 roku w skład wyposażenia armii francuskiej. Po stronie niemieckiej front w Lotaryngii utrzymywały Szósta Armia dowodzona przez bawarskiego kronprinca Rupprechta oraz Siódma Armia pod dowództwem generała von Heeringena, którego 9 sierpnia podporządkowano rozkazom księcia Rupprechta. Zadaniem Rupprechta było związanie jak największej ilości wojsk francuskich na jego odcinku, w celu trzymania ich z dala od głównego frontu, naprzeciw niemieckiego prawego skrzydła. Zgodnie z założeniami strategii Schlieffena miał tego dokonać przez wycofanie się, a tym samym wciągnięcie Francuzów „do worka", gdzie zostaliby zaangażowani w walkę mając wydłużone połączenia pozafrontowe, podczas gdy decydujące rozstrzygnięcie nastąpiłoby w innym miejscu.2 Istotą planu było umożliwić nieprzyjacielowi przebicie się w głąb sektora, do czego zresztą wykazywał skłonność, a następnie, kusząc go taktycznym zwycięstwem zadać mu strategiczną klęskę. Podobnie jak plan dla Prus Wschodnich, strategia ta zawierała w sobie niebezpieczeństwo natury psychologicznej. W godzinie rozbrzmie-wania trąb, gdy koledzy dowódcy parli naprzód do zwycięstwa, żądanie od Rupprechta posłusznego podporządkowania się konieczności odwrotu nie mogło być przyjemną perspektywą dla człowieka energicznego, z apetytem na sławę wodza, a szczególnie dla kogoś o prawie królewskiej randze. Przystojny, trzymający się prosto, z rodzaju ludzi zdyscyplinowanych, z oczyma patrzącymi wprost i z wypielęgnowanym wąsem, Rup-precht nie miał w sobie nic ze swych pełnych fantazji przodków — dwóch królów Ludwików bawarskich, których liczne i niepohamowane pasje, jednego dla Loli Montez, a drugiego dla Ryszarda Wagnera, były powodem, że pierwszy z nich został pozbawiony tronu, a drugiego uznano obłąkanym. Ściśle rzecz biorąc pochodził on z mniej ekscentrycznej gałęzi tej rodziny, która dostarczyła regenta w miejsce obłąkanego króla, a jako bezpośredni potomek Henrietty, córki króla angielskiego Karola I, był prawowitym Stuartowskim dziedzicem tronu brytyjskiego. Dla uczczenia pamięci króla Karola każdego roku, w rocznicę jego stracenia, rezydencję królów Bawarii dekorowano białymi róża- Sambra i Moza 263 mi.3 Rupprecht posiadał także bardziej już aktualne, alianckie powiązania w osobie siostry swej żony — Elżbiety, która wyszła za mąż za Alberta, króla Belgów. Armia bawarska była jednakowoż całkowicie niemiecka. To są „barbarzyńcy" — raportował generał Dubail po pierwszych dniach bitwy — gdyż przed opuszczeniem miasta splądrowali domy, w których kwaterowali, porozpruwali fotele i materace, porozrzucali zawartość szaf, pozrywali zasłony, porozbijali i porozdep-tywali sprzęty, ozdoby i przedmioty użytkowe4. Jak na razie jednak było to tylko obyczajem wojsk wycofujących się niespiesznie. Lotaryngia miała poznać gorsze rzeczy. Przez pierwsze cztery dni ofensywy Dubaila i Castelnau Niemcy wycofywali się powoli, zgodnie z planem, stawiając opór Francuzom tylko strażami tylnymi. Wzdłuż szerokich, prostych dróg obsadzonych platanami szli Francuzi w swych niebieskich kurtkach i czerwonych1 spodniach. Przy każdym wzniesieniu drogi widzieli przed sobą rozpośj cierającą się daleko szachownicę pól, jedne z nich zielone od lucerny, inne złote od dojrzałych zbóż, jeszcze inne ciemnobrązowe, zaorane już pod następne plony, a niektóre upstrzone równo ustawionymi kopkami siana. Gdy Francuzi wkraczali na terytorium, które niegdyś należało do nich, „siedemdziesiątkipiątki" odezwały się przeszywającym wrzaskiem. W pierwszych potyczkach, przy niezbyt zdecydowanym niemieckim oporze, Francuzi byli górą, choć niemiecka ciężka artyleria poczyniła w ich szeregach straszliwe wyłomy. Piętnastego sierpnia generał Dubail mijał wozy, wiozące bladych i pokiereszowanych rannych; niektórzy z nich mieli poodrywane kończyny. Oglądał pole bitwy z poprzedniego dnia, wciąż jeszcze usiane trupami. Siedemnastego sierpnia XX korpus armii de Castelnau dowodzony przez generała Focha zajął Chateau Salins i osiągnął odległość umożliwiającą podjęcie ataku na Morhange. Osiemnastego armia Dubaila zajęła Sarre-bourg. Ufność we własne siły rosła; wydawało się, że idea offensive a outrance zatriumfowała; wojska nie posiadały się z radości widząc się już nad Renem. W tym właśnie momencie Plan 17 zaczął się kruszyć,, chociaż w rzeczywistości kruszył się już od wielu dni. Na froncie przyległym do granicy z Belgią generał Lanrezac przez cały czas dobijał się w GQG o zezwolenie na ustawienie swej armii czołem ku północy przeciw nadchodzącemu niemieckiemu prawemu • skrzydłu, zamiast w kierunku północno-wschodnim, z której to pozycji miała się rozwinąć francuska ofensywa przez Ardeny, skierowana na niemieckie centrum. Czuł się zagrożony okrążeniem przez wojska niemieckie, maszerujące po zachodniej stronie Mozy, których prawdziwej siły się domyślał. Wobec tego nalegał, by mu pozwolono przesu- 264 Sierpniowe salwy nać część jego armii na lewy brzeg Mozy, w załom utworzony przez rzekę Sambrę, gdzie byłby w stanie blokować niemieckie natarcie. Mógłby tu utrzymać linię wzdłuż Sambry, rzeki, która rozpoczyna bieg w północnej Francji i płynie na północny wschód przez Belgię, na skraju okręgu węglowego Borinage, aby połączyć się z Mozą pod Na-mur. Wzdłuż jej brzegów wznoszą się stożkowate hałdy szlaki; barki z węglem kursują po jej wodach, odchodząc z Charleroi, miasta o nazwie królewskiej, która już na zawsze po 1914 roku będzie w uszach Francuzów dźwięczeć tak żałobnie jak Sedan.5 Lanrezac bombardował GQG meldunkami z własnego rozpoznania o niemieckich jednostkach i kierunku ich ruchów, które wykazywały, że masa przelewająca się po obu stronach Liege liczy setki tysięcy, może 700000, „a możliwe, że nawet dwa miliony".6 GQG uporczywie twierdziła, że liczby te muszą być błędne. Lanrezac argumentował, że wielka siła niemiecka nadejdzie na jego flankę przez Namur, Dinant i Givet właśnie wtedy, gdy Piąta Armia będzie wchodziła w Ardeny. Gdy szef jego szabu, Hely d'Oissel, którego zwykle melancholijne usposobienie stawało się z dnia na dzień coraz bardziej ponure, przybył do GQG, by bronić stanowiska Piątej Armii, przyjmujący go oficer wykrzyknął: „Co, znowu! Twój Lanrezac nadal boi się, że zostanie oskrzydlony z lewej strony? To się nie może stać! — i dodał wygłaszając podstawową tezę GQG: — A jeżeli nawet, to tym lepiej".7 Choć GQG była zdecydowana, by nie dopuścić do czegokolwiek, co mogłoby przeszkodzić głównej ofensywie, której rozpoczęcie zaplanowano na 15 sierpnia, to jednak nie mogła pozostać zupełnie głucha na rosnącą liczbę sygnałów o niemieckim manewrze okrążającym prawym skrzydłem. Toteż dwunastego sierpnia Joffre zezwolił Lanrezacowi przesunąć korpus lewego skrzydła do Dinant. „Najwyższy czas" — zgryźliwie wymruczał Lanrezac, stwierdzając równocześnie, że teraz posunięcie to już nie wystarcza, gdyż obecnie trzeba skierować frontem ku zachodowi całą jego armię. Joffre odmówił, obstając twardo przy swej decyzji, że Piąta Armia musi pozostać zwrócona czołem na wschód, dla wykonania wyznaczonej jej roli w Ardenach. Zazdrosny jak zawsze o swój autorytet powiedział Lanrezacowi: „Odpowiedzialność za powstrzymanie manewru okrążającego nie spoczywa na panu".8 Rozgoryczony, jak wszyscy ludzie o bystrzejszym umyśle wobec ślepoty innych, a także jako strateg nawykły do okazywanego mu respektu, Lanrezac nie zaprzestał awanturować się w GQG. Joffre irytował się coraz bardziej jego stałym krytycyzmem i kłótliwością. Uważał, że obowiązek generałów sprowadza się do tego, by być lwem w akcji i psem w posłuszeństwie; ideał ten był jednak niemożliwy do przyjęcia Sambra i Moza '•' 265 dla Lanrezaca, posiadającego silną indywidualność oraz poczucie bezpośredniego zagrożenia. „Mój niepokój — pisał później — wzrastał z godziny na godzinę". Czternastego sierpnia, ostatniego dnia przed rozpoczęciem ofensywy, udał się osobiście do Vitry. Znalazł Joffre'a w jego gabinecie w towarzystwie generałów Belina i Berthelota, szefa i zastępcy szefa sztabu. Belin, znany niegdyś ze swej żywotności i energii, wykazywał już oznaki przemęczenia pracą. Bert-helot, szybki i zdolny, podobnie jak jego angielski partner Henry Wilson, był niepoprawnym optymistą, któremu z natury trudno było pogodzić się z możliwością kłopotów. Ważył ponad sto kilo i przyznawszy dość wcześnie zwycięstwo sierpniowym upałom nad wojskowym dostojeństwem, pracował tylko w bluzie i miękkich pantoflach. Lanrezac, z którego ciemnej, kreolskiej twarzy przebijała udręka, utrzymywał nadal, że Niemcy pojawią się po jego lewej stronie właśnie wtedy, gdy znajdzie się głęboko w Ardenach, gdzie trudny teren wyklucza odniesienie szybkiego sukcesu, a do tego uniemożliwia zwrot wstecz. W tym stanie rzeczy nieprzyjaciel będzie mógł zakończyć manewr okrążający bez jakiejkolwiek przeszkody. Używając — jak to określił Poincare — „słodkiego jak śmietanka tonu" Joffre powiedział Lanrezacowi, że jego obawy są „przedwczesne". „Odnosimy wrażenie, że Niemcy nie mają tam jeszcze nic gotowego"9 — dodał. „Tam" oznaczało: na zachód od Mozy. Belin i Berthelot potwierdzili jego zapewnienie, że „nie ma tam nic gotowego", i zaczęli natychmiast uspokajać Lanrezaca i podtrzymywać go na duchu. Przekonywano go, by zapomniał o zagrożeniu, a myślał tylko o ofensywie. Opuścił GQG z uczuciem —jak później powiedział — „śmierci w duszy".10 Po powrocie do kwatery głównej Piątej Armii w Rethel, na skraju Ardenów, znalazł na swym biurku meldunek z biura wywiadu GQG, który przypieczętował jego własne przeczucie zguby. Meldunek ten obliczał siły nieprzyjaciela po drugiej stronie Mozy na osiem korpusów armii i cztery do sześciu dywizji kawalerii, co w rzeczywistości było liczbą zaniżoną. Lanrezac natychmiast wysłał adiutanta z listem do Joffre'a, w którym zwracał mu uwagę na meldunki „pochodzące z pana własnej kwatery głównej" i podkreślał, że przesunięcie Piątej Armii w rejon pomiędzy Sambra a Mozą powinno być „od nowa przestudiowane i przygotowane".11 W tym czasie do Vitry przybył jeszcze jeden głęboko zaniepokojony posłaniec z zamiarem przekonania GQG o zagrażającym z lewej strony niebezpieczeństwie. Gdy Joffre odmówił przyjęcia Gallieniego do swej kwatery głównej, Messimy przydzielił mu stanowisko w Ministerstwie 266 Sierpniowe salwy Wojny, dokąd przekazywano wszystkie raporty. Chociaż nie było wśród nich raportów wywiadu GQG, gdyż Joffre systematycznie wstrzymywał ich wysłanie rządowi, Gallieni zdołał uzyskać dostateczną ilość informacji, by dostrzec zarysy ogromnej powodzi spływającej na Francję. To było owym „pogrążeniem w strasznych mękach", które przepowiedział Jaures, przewidując użycie rezerw w linii frontowej. Gallieni poprosił Messimy'ego, by udał się do Vitry dla przekonania Joffre'a o konieczności zmiany planów. Lecz Messimy, który był od Joffre'a prawie o dwadzieścia lat młodszy i żywił do niego niemal nabożny szacunek, powiedział, że Gallieni musi tam pojechać osobiście, jako ten, któremu Joffre tak wiele zawdzięcza w swej karierze i którego nie może zignorować. Okazało się jednak, że nie doceniono Joffre'a, ponieważ mógł on zlekceważyć każdego, kogo tylko zechciał. Po przybyciu Gallieniego Joffre poświęcił mu zaledwie kilka chwil, przekazując go następnie Belinowi i Berthelotowi. Obaj powtórzyli zapewnienia udzielone Lanrezacowi.12 Po powrocie Gallieni złożył Messimy'emu raport, w którym stwierdził, że GQG „zamknęła oczy na dowody" i nie chce uznać za poważne zagrożenie niemieckiego przemarszu wojsk na zachód od Mozy. Jednak jeszcze tego samego wieczora, pod presją narastającej ilości dowodów, GQG zaczęła się wahać. W odpowiedzi na ostatni pilny list Lanrezaca Joffre wyraził zgodę na „przestudiowanie" propozycji przesunięcia Piątej Armii i zezwolił na „wstępne przygotowania" do tego manewru, jakkolwiek nadal utrzymywał, że zagrożenie flanki Lanrezaca jest „dalekie od bezpośredniego, a jego prawdopodobieństwo dalekie od absolutnego".13 Nazajutrz, 15 sierpnia, przybliżyło się ono jednak znacznie. W szczytowym napięciu nerwów w związku z własną wielką ofensywą GQG z niepokojem spoglądała na lewo. O dziewiątej rano telefonicznie przekazano Lanrezacowi zgodę na przygotowanie się do manewru, lecz z zakazem rozpoczęcia go aż do czasu otrzymania wyraźnego polecenia od naczelnego wodza. W ciągu dnia GQG otrzymała meldunek, że 10000 kawalerzystów niemieckich przekroczyło Może pod Huy; wkrótce nadszedł kolejny raport, że nieprzyjaciel atakuje Dinant i zdobył cytadelę dominującą nad miastem z wysokiej skały na prawym brzegu Mozy; niewiele później inny meldunek doniósł, że Niemcy wywalczyli przejście przez rzekę, lecz natknęli się na I korpus Lanrezaca, który obsypał ich gradem pocisków z lewego brzegu i po zaciętej walce zmusił do wycofania się przez most. (W starciu tym jednym z pierwszych rannych był dwudziestoczteroletni porucznik o nazwisku Charles de Gaulle.) Był to właśnie ten korpus, na którego przejście przez rzekę udzielono zgody w dniu 12 sierpnia. Sambra i Moza d 267 Nie można już było dłużej bagatelizować lewostronnego zagrożenia. O siódmej wieczorem telefonicznie przekazano Lanrezacowi rozkaz Joffre'a polecający przesunięcie Piątej Armii do narożnika utworzonego przez Sambrę i Może; w godzinę później rozkaz ten doręczono mu na piśmie. GQG poddała się, ale niecałkowicie. Zdawano-sobie sprawę, że rozkaz nazwany Instrukcją Specjalną nr 10 zmieniał w istotny sposób plany, wobec konieczności przeciwstawienia się groźbie okrążenia, nie na tyle jednak, by wyrzec się zupełnie przewidzianej Planem 17 ofensywy. Rozkaz przyznawał, że nieprzyjaciel „wydaje się skupiać podstawowy wysiłek na swoim prawym skrzydle, na północ od Givet" —jakby trzeba to było wyjaśniać Lanrezacowi — i polecał skierowanie głównych sił Piątej Armii na północny zachód, „dla współdziałania z armiami brytyjską i belgijską przeciw siłom nieprzyjacielskim z północy". Jeden korpus Piątej Armii miał pozostać zwrócony czołem w kierunku północno-wschodnim, dla wsparcia Czwartej Armii, na którą spadł obecnie główny ciężar prowadzenia ofensywy w Ardenach. Rezultatem tego rozkazu było rozciągnięcie Piątej Armii na zachód, wzdłuż znacznie dłuższej niż dotychczas linii frontu, bez dodania wojsk potrzebnych dla obsadzenia tego obszaru.14 Rozkaz nr 10 polecał nowej szpicy, w postaci Czwartej Armii pod dowództwem generała de Langle de Cary, przygotowanie się do ataku „w generalnym kierunku na Neufchateau", czyli w samo serce Arde-nów. W celu wzmocnienia bojowości wojsk Joffre uruchomił skomplikowaną wymianę jednostek pomiędzy armiami Castelnau, Lanrezaca i de Langle'a. W rezultacie dwa przeszkolone już pod dowództwem Lanrezaca korpusy zostały mu odebrane i zastąpione nowymi. Mimo że wśród jednostek, które otrzymał, znajdowały się dwie wysoko cenione dywizje z Północnej Afryki, te, które „Goeben" usiłował zatrzymać, dodatkowe przesunięcia i dokonywane w ostatniej chwili zmiany pogłębiły gorycz i rozpacz Lanrezaca.15 Podczas gdy reszta armii francuskiej miała podjąć atak w kierunku wschodnim, czuł, że zrzucono na niego zadanie, by o własnych siłach chronił nie zabezpieczoną francuską flankę od ciosu. Czuł się też obarczony najcięższym zadaniem — mimo że GQG sądziła inaczej — przy najmniejszych środkach. Jego nastroju nie poprawiła perspektywa prowadzenia wspólnych operacji z dwoma niezależnymi armiami: brytyjską i belgijską, których dowódcy mieli wyższe od niego szarże, a na domiar złego byli mu nie znani. Ich żołnierze mieli przed sobą stutrzydziestokilometrowy marsz w sierpniowym upale, wymagający pięciu dni; gdyby więc nawet doszli do linii Sambry, zanim dotarliby tam Niemcy, obawiał się, że i tak mogłoby być już za późno. Do tego 268 Sierpniowe salwy czasu Niemcy nadciągnęliby w zbyt dużej sile, aby można ich było zatrzymać. Gdzie są Brytyjczycy, którzy powinni znajdować się po jego lewej stronie? Jak dotąd nikt ich jeszcze nie widział. Chociaż Lanrezac mógł dowiedzieć się dokładnie w GQG o miejscu ich stacjonowania, stracił już całkowicie wiarę w GQG, a ponadto podejrzewał ponuro, że Francja padła ofiarą jakiejś perfidnej brytyjskiej sztuczki16. Może BEFjest w ogóle mitem, a może rozgrywa właśnie ostatni, przed przystąpieniem do wojny, mecz krykieta; nie dawał się przekonać, że korpus rzeczywiście istnieje, dopóki nie ujrzy go własnymi oczyma jeden z jego oficerów. Codzienne wypady zwiadowcze, w których uczestniczył także porucznik Spears, brytyjski oficer łącznikowy przydzielony do Piątej Armii, przeczesywały dokoła teren, lecz nie udało im się znaleźć żadnych żołnierzy w mundurach khaki; było to dziwnym funkcjonowaniem łączności, czego jednak porucznik Spears z jakiegoś powodu w swej słynnej książce nie wyjaśnia. To niepowodzenie zwiększyło poczucie zagrożenia Lanrezaca. „Moja udręka — napisał — doszła do szczytu". Jednocześnie z wydaniem rozkazu nr 10 Joffre zwrócił się do Mes-simy'ego z prośbą o przeniesienie trzech dywizji wojsk obrony terytorialnej z osłony wybrzeża dla wypełnienia miejsca pomiędzy Mau-beuge a Kanałem. Sięgał już w ten sposób dna beczki, dla stworzenia namiastki obrony przeciw niemieckiemu prawemu skrzydłu, byle tylko nie oderwać choćby jednej dywizji od wypieszczonej w myślach ofensywy. Nie był jeszcze gotów uznać, że to wola nieprzyjaciela została mu narzucona. Wszyscy Lanrezacowie, Gallieniowie oraz raporty zwiadów całego świata nie byłyby w stanie zachwiać podstawowego przekonania GQG, że im silniejsze niemieckie prawe skrzydło, tym bardziej obiecujące są perspektywy przejęcia przez Francuzów inicjatywy w centrum. Niemiecki przemarsz przez Belgię, podobny przemarszowi drapieżnych mrówek, wyłaniających się okresowo z południowoamerykańskich dżungli i znaczących pasmo śmierci w kraju, przez który przeszły, torował sobie tak jak i one swój szlak przez pola, drogi, wsie i miasta, nie powstrzymywany przez rzeki czy inne przeszkody. Armia von Klucka spływała północną od Liege stroną, armia zaś von Biilowa — południową, wzdłuż doliny Mozy, w kierunku Namur. Król Albert powiedział kiedyś: „Moza jest drogocennym naszyjnikiem, a Namur jego perłą". Płynąca szerokim kanionem między skalistymi wyniosłoś-ciami terenu, rozszerzającymi jeszcze przestrzeń po obu stronach rzeki, Moza stanowiła ulubiony teren wakacyjny, gdzie w każdym innym Sambra i Moza 269 sierpniu, będącym w Belgii tradycyjnym miesiącem urlopowym, odpoczywały zazwyczaj całe rodziny; mali chłopcy pływali, ojcowie pod osłoną przeciwsłonecznych parasoli łowili ryby, matki usadowione wygodnie na składanych leżakach robiły na drutach, małe białe żaglówki ślizgały się halsując po powierzchni rzeki, a statki wycieczkowe kursowały pomiędzy Namur i Dinant. Część armii von Bulowa przeprawiała się obecnie przez rzekę pod Huy, w połowie drogi między Liege i Namur, aby iść dalej już po obu jej brzegach w kierunku drugiej słynnej twierdzy belgijskiej. Pierścień fortów Namur, zbudowany według tego samego wzoru, co twierdza w Liege, był ostatnim przed Francją bastionem. Ufni w siłę żelaznej pięści swych dział oblężniczych, które tak dobrze wykonały swe zadanie pod Liege, a obecnie wlokły się w ogonie armii von Bulowa na wyznaczone im kolejne miejsce przeznaczenia, Niemcy spodziewali się, że uporają się z Namur w ciągu trzech dni. Po lewej stronie von Bulowa znajdowała się Trzecia Armia, dowodzona przez generała von Hausena, która maszerowała w kierunku Dinant. Obie armie miały się spotkać w trójkącie utworzonym przez zbieg Sambry i Mozy właśnie wówczas, gdy Lanrezac miał tam dojść. O ile w polu strategia Schlieffena rozwijała się zgodnie z planem, to poza frontem zaczęło się w nim ukazywać klinowe pęknięcie. Szesnastego sierpnia OHL, które pozostawało w Berlinie do zakończenia okresu koncentracji, przeniosło się do Koblencji nad Renem, położonej około 130 kilometrów za centrum niemieckiego frontu. Tutaj przewidział Schlieffen siedzibę dla naczelnego wodza, który nie miał być Napoleonem na białym koniu, obserwującym bitwę ze wzgórza, lecz „współczesnym Aleksandrem", kierującym bitwą z „budynku o przestronnych pokojach biurowych, z telegrafem, telefonem i radiową aparaturą sygnalizacyjną pod ręką oraz całą kawalkadą samochodów i motocykli gotowych do odjazdu, oczekujących na rozkazy. Tutaj, usadowiony w wygodnym fotelu, przy ogromnym stole, współczesny dowódca miał obserwować na mapie całe pole walki. Stąd miał przekazywać telefonicznie inspirujące uwagi, tutaj otrzymywać będzie meldunki od dowódców armii i korpusów, a także z obserwujących ruchy nieprzyjaciela balonów i sterowców".17 Rzeczywistość zmąciła jednak ten szczęśliwy obrazek. Współczesny Aleksander okazał się Moltkem, który, jak sam się przyznał, nie otrząsnął się nigdy z fatalnego przeżycia: rozmowy z kajzerem w pierwszą noc wojny. Owe „inspirujące uwagi", które miał przekazywać telefonicznie swym podkomendnym, nie mieściły się nigdy w jego mentalności, a gdyby nawet je posiadał, rozpłynęłyby się podczas transmisji. Niemcom największą trudność podczas przeprowadzanych na teryto- 270 Sierpniowe salwy rium nieprzyjacielskim operacji sprawiała łączność. Belgowie poprzecinali druty telefoniczne i telegraficzne; potężna radiostacja na wieży Eiffla skutecznie zagłuszała wszystkie długości fal, tak że rozkazy dochodziły zupełnie zniekształcone i trzeba je było powtarzać po trzy, cztery razy, aby można w nich było dopatrzyć się jakiegokolwiek sensu. Jedyna stacja odbiorcza była tak przeciążona, że przyjmowanie przekazów zajmowało od ośmiu do dwunastu godzin.18 To było jednym z tych „zatarć", których niemiecki Sztab Generalny, zmylony łatwością połączeń w czasie gier wojennych, zupełnie nie przewidział. Złośliwy opór nie idących na rękę Belgów, a także wizja rosyjskiego „walca parowego", zgniatającego Prusy Wschodnie, przysparzały OHL dodatkowych trosk. W sztabie powstały tarcia. Praktykowany przez pruskich oficerów kult arogancji nikogo nie dotknął bardziej boleśnie niż ich samych i ich sojuszników. Zastępca szefa Sztabu Generalnego, generał von Stein, choć niewątpliwie inteligentny, sumienny i pracowity, został opisany przez austriackiego oficera łącznikowego przy OHL jako brutalny, nietaktowny, kłótliwy, przybierający szydercze i apodyktyczne tony, określone jako „styl berlińskiej gwardii".19 Pułkownik Bauer z wydziału operacyjnego nienawidził swego szefa, pułkownika Tappena, z powodu jego „kąśliwego tonu" i „okropnych manier" w stosunku do podwładnych.20 Oficerowie uskarżali się na Moltkego, który zakazał podawać w kantynie szampana, a także z powodu skromnych posiłków przy stole kajzera, co zmuszało ich do dojadania po obiedzie kanapkami.21 Od chwili rozpoczęcia przez Francuzów ataku w Lotaryngii stanowczość Moltkego co do zrealizowania Schlieffenowskiej koncepcji całkowitego oparcia się na prawym skrzydle zaczęła słabnąć. Zarówno on sam, jak i jego sztab spodziewali się, że Francuzi skierują swe główne siły na lewo, dla przeciwstawienia się zagrożeniu ze strony niemieckiego prawego skrzydła. Z takim samym niepokojem, jak Lanrezac wysyłał swe zwiady w poszukiwaniu Brytyjczyków, OHL wypatrywało dowodów ruchów wojsk francuskich na zachód od Mozy, nie wykrywając do 17 sierpnia żadnych. Nie dawał im spokoju dokuczliwy problem, wywołany niepodjęciem przez nieprzyjaciela działań zgodnych z jego interesem, których od niego oczekiwano. Z posunięć w Lo- . taryngii oraz z braku wszelkich ruchów na zachodzie Niemcy wyciągnęli wniosek, że Francuzi koncentrują swe główne siły dla przeprowadzenia ofensywy przez Lotaryngię pomiędzy Metzem i Wogezami. Stawiali więc sobie pytanie, czy wobec tego nie należałoby przeprowadzić pewnych zmian w strategii niemieckiej. Jeżeli miało to być główne francuskie uderzenie, to czy Niemcy nie mogliby poprzez Książę Rupprecht (po lewej) i kajzer 272 Sierpniowe salwy przemieszczenie swych sił na lewe skrzydło doprowadzić do decydującej bitwy w Lotaryngii, zanim prawe skrzydło osiągnęłoby ten cel manewrem oskrzydlającym? Czy lie można by doprowadzić w ten sposób do prawdziwych Kannów, to jest do podwójnego okrążenia, które Schlieffen hołubił gdzieś w zikamarkach mózgu? Pomiędzy 14 a 17 sierpnia toczono gorące dyskusje nad tą kuszącą perspektywą, a OHL podjęło nawet wstępne kroki w celu przesunięcia środka ciężkości bardziej na lewo.22 Jednak 17 sierpnia zdecydowano, że Francuzi nie skupiają w Lotaryngii sił w ro:miarach przewidywanych, i powrócono do oryginalnego Schlieffenowskiego planu. Lecz gdy raz podważona zostanie świętość jakiejś doktryny, nie ma już powrotu do pełnej wiary. Odtąd stale kusiła OHL sposobność stwarzana na lewym skrzydle. Mcltke dopuścił już w myślach możliwość przyjęcia strategii alternatywnej, zależnej od tego, co uczyni nieprzyjaciel. Została naruszona pasjonująca prostota planu Schlieffena: skupienia wszystkich sił na jednym skrzydle i wiernego trwania przy nim, niezależnie od ruchów nieprz/jaciela. Plan ten, który na papierze wydawał się tak bezbłędny, popękał pod ciśnieniem niewiadomych, a przede wszystkim z powodu napięć wojennych. Pozbawionego wygody płynącej ze z góry przygotovanej strategii Moltkego dręczyło odtąd niezdecydowanie, szczególnie wtedy, gdy konieczne stawało się podjęcie decyzji. Szesnastego sierpnia pilnie zażądał takiej decyzji książę Rupprecht. Chciał on uzyskać zgodę nakontratak. Jego kwatera główna w Saint--Avold, ponurym, niczym n.e wyróżniającym się miasteczku, położonym w kotlinie na skraju brudnego górniczego regionu Saary, nie ofiarowywała żadnych książęcych powabów, żadnego zamku, ba, nie posiadała nawet Grand Hoteli. Przed nim, na zachód, rozciągał się kraj lekko pofalowanych wzgórz pod szeroko rozwartym niebem, bez żadnych naturalnych przeszkód aż do Mozeli, wraz z jarzącym się na horyzoncie łupem — Nancy, kbjnotem Lotaryngii. Rupprecht argumentował, że powierzone mu zadanie zaangażowania na jego froncie jak najviekszej ilości wojsk francuskich można osiągnąć tylko przez atak; teoria ta była jednak całkowitą odwrotnością strategii „worka". Prze; trzy dni, od 16 do 18 sierpnia, szalała po telefonicznych drutach dyskusja, szczęściem tylko na terytorium niemieckim, pomiędzy kwaterą Rupprechta a kwaterą główną naczelnego dowództwa. Czy obecny atai Francuzów jest ich główną akcją? Wydaje się, że nie podejmują niczego „poważnego" w Alzacji lub na zachód od Mozy. Na co to wskazuje? Załóżmy, że Francuzi nie zechcą pójść do przodu i wpaść do „worka" Załóżmy, że siły Rupprechta będą odstę- Sambra i Moza 273 pować dalej; czy nie utworzy się wówczas luka pomiędzy nimi a Piątą Armią, sąsiadującą z prawej strony? Czy Francuzi nie zaatakują wówczas właśnie tam? Czy nie spowodowałoby to klęski prawego skrzydła? Zarówno Rupprecht, jak i szef jego sztabu, generał Krafft von Dellmen-singen, utrzymywali, że tak właśnie się stanie. Przekonywali, że wojska niecierpliwie oczekują rozkazu do ataku — trudno je powstrzymać. Hańbą byłoby zmuszanie do odwrotu wojsk, które „rwą się naprzód". Co więcej, nierozsądne jest oddawanie, nawet czasowo, terytorium Lotaryngii już na samym początku wojny, chyba że jest się do tego absolutnie zmuszonym. Zafascynowane, a równocześnie przestraszone OHL nie mogło podjąć decyzji. Major ze sztabu, o nazwisku Zollner, został wysłany do kwatery Szóstej Armii w Saint- Avoid dla przedyskutowania tej sprawy osobiście. Powiedział, że OHL rozważa zmianę planu wycofania się, lecz nie może zrezygnować całkowicie z manewru „złapania do worka". Powrócił nie ustaliwszy niczego. Zaledwie major odjechał, otrzymano meldunek od pilota samolotu zwiadowczego o francuskich lokalnych ruchach wstecz, w kierunku Grand Couronne, które „zostały natychmiast zinterpretowane" przez sztab Szóstej Armii jako dowód, że nieprzyjaciel mimo wszystko nie posuwa się do przodu do worka, przeto najlepszym wyjściem jest jak najszybsze zaatakowanie go. Sprawy doszły do momentu krytycznego. Przeprowadzono dalsze rozmowy telefoniczne pomiędzy Rupprechtem i von Krafftem z jednej strony a Steinem i Tappenem z drugiej. Siedemnastego sierpnia przybył jeszcze jeden posłaniec z OHL, major Dommes, z wiadomościami ukazującymi kontrofensywę w bardziej niż kiedykolwiek pożądanym aspekcie. Powiedział, że OHL jest obecnie pewne, iż Francuzi przesuwają wojska na swe zachodnie skrzydło i nie są „sprzęgnięci" z Lotaryngią; poinformował o sukcesach dział oblężniczych pod Liege, które dowiodły, że francuska linia fortec wygląda mniej groźnie; powiedział również, że OHL sądzi, iż Anglicy nie wylądowali dotychczas na kontynencie i że jeśli decydująca bitwa zostanie szybko stoczona tu, w Lotaryngii, mogą nie przybyć wcale. Niemniej jednak, powiedział major Dommes, jest on zobligowany instrukcjami Moltkego, aby przestrzec przed wszystkimi niebezpieczeństwami kontrofensywy, z których głównym i najgroźniejszym jest atak frontalny — wyklęty według niemieckiej doktryny wojskowej — ponieważ pagórkowaty teren i forty francuskie uniemożliwiają doprowadzenie do okrążenia. Rupprecht ripostował, że mniejszym ryzykiem jest atak niż dalsze wycofywanie się, że zaskoczy nieprzyjaciela i tym samym może go wytrącić z równowagi, że wraz ze sztabem rozważył już wszystkie 18 — Sierpniowe salwy 274 Sierpniowe salwy ewentualności i sądzi, że zapanuje nad nimi. Podnieciwszy się sam jeszcze jedną krasomówczą pochwałą ofensywnego ducha swych dzielnych wojsk, których nie można zmuszać do wycofywania się, oświadczył, że jest zdecydowany na atak, chyba że otrzyma wyraźny rozkaz OHL zabraniający mu tego. „Albo pozwólcie mi atakować — wykrzyknął — albo wydajcie wyraźne zakazy!" Zmieszany „gwałtownym tonem" księcia, Dommes pośpieszył do OHL w celu uzyskania dalszych instrukcji. W kwaterze Rupprechta „trwaliśmy w oczekiwaniu zastanawiając się, czy otrzymamy zabraniający rozkaz". Czekano przez cały ranek osiemnastego, a gdy do popołudnia nie nadeszła żadna wiadomość, von Krafft zatelefonował do von Steina, prosząc o wiadomość, czy należy oczekiwać takiego zakazu. Jeszcze raz rozważone zostały ewentualne korzyści i straty. Wytrącony z równowagi von Krafft zażądał jasnej odpowiedzi: tak czy nie. „O nie, nie będziemy was ograniczali zakazując ataku — odpowiedział von Stein z nieco mniejszą autorytatywnością, niż należałoby się spodziewać od współczesnego Aleksandra. — Musicie wziąć na siebie odpowiedzialność. Decydujcie, jak warn sumienie dyktuje". „Już zdecydowaliśmy. Idziemy do ataku!" „Na! — odrzekł von Stein, używając potocznego określenia oznaczającego wzruszenie ramion. — W takim razie uderzajcie i niech Bóg będzie z wami!"23 W taki oto sposób porzucony został manewr „worka". Szóstej i Siódmej Armii dano rozkaz wykonania pełnego obrotu i przygotowania się do kontrofensywy. W tym czasie Brytyjczycy, o których Niemcy myśleli, że nie wylądowali jeszcze na kontynencie, posuwali się naprzód do wyznaczonych im pozycji na lewym krańcu francuskiej linii frontu. Stale towarzyszące im entuzjastyczne powitania ze strony ludności francuskiej wypływały nie tyle z głębokiej miłości do Brytyjczyków, będących jej odwiecznymi antagonistami, ile z prawie histerycznej wdzięczności za pojawienie się sojusznika w walce, która oznaczała dla Francji życie lub śmierć. Natomiast żołnierzom brytyjskim, obcałowywanym, karmionym, obsypywanym kwiatami, wydawało się, że są to obchody jakiegoś święta; wspaniałym przyjęciem, którego oni byli niespodziewanie bohaterami. Ich wojowniczy wódz naczelny, sir John French, wylądował 14 sierpnia wraz z Murrayem, Wilsonem i Huguetem, przydzielonym obecnie do brytyjskiego naczelnego dowództwa w charakterze oficera łącznikowego. Noc spędzili w Amiens i następnego dnia udali się do Paryża Sambra i Moza 'A 275 na spotkanie z prezydentem, premierem i ministrem wojny. Vive le General Frenchl — krzyczał szalejący dwudziestotysięczny tłum, wypełniający plac przed Gare du Nord i stojący wzdłuż ulic przejazdu. — Hip, hip, hurral Vive 1'Angleterrel Vive la France] Wzdłuż całej drogi do ambasady brytyjskiej stały tłumy, o których mówiono, że są większe od tych, które witały Bleriota po jego przelocie nad Kanałem, wiwatując i wymachując rękami w pełnym radości powitaniu. Poincare był zaskoczony, stwierdzając, że jego gość jest człowiekiem o „prostym sposobie bycia... i niezbyt wojskowym wyglądzie", z opadającym w dół wąsem; można by go raczej wziąć za zaharowanego inżyniera niż za pełnego rozmachu dowódcę kawalerii o ustalonej reputacji. Wydawał się być powolny, metodyczny, bez nadmiaru elan. Mimo że miał Francuza za zięcia i posiadał letni domek w Normandii, umiał wypowiedzieć po francusku zaledwie kilka dających się zrozumieć słów. Rozpoczął od oświadczenia, które przeraziło Poincarego, że jego wojska nie będą gotowe do wyjścia w pole wcześniej niż za dziesięć dni, to znaczy nie przed 24 sierpnia. Twierdził tak, podczas gdy Lanrezac obawiał się, że 20 może być już za późno. „Ach, jakżeż zostaliśmy wprowadzeni w błąd! — zanotował Poincare w swoim pamiętniku. — Sądziliśmy, że są zapięci na ostatni guzik, a okazuje się, że nie zdążą na rendez- vous".24 W rzeczywistości u Frencha nastąpiła jakaś zagadkowa zmiana; dotychczas jego najbardziej godną uwagi kwalifikacją na dowódcę, abstrahując od starszeństwa stopniem i właściwych przyjaciół, był wojskowy animusz. Z chwilą wylądowania we Francji sir John French zaczął okazywać większe upodobanie do „postawy wyczekiwania", jakiś dziwny opór wobec wprowadzenia BEF-u do akcji i odpływ chęci do walki.25 Przyczyną mogła być instrukcja Kitchenera kładąca nacisk na utrzymanie armii w sile i zachowanie ostrożności dla uniknięcia „strat i marnotrawstwa". Lub też nagłe uświadomienie sobie tego, co powoli dojrzewało w jego świadomości: że poza BEF-em nie ma w kraju żadnych wyszkolonych rezerw, które mogłyby go zastąpić. Może po dotarciu na kontynent i znalezieniu się o kilka mil od strasznego nieprzyjaciela i nieuchronnej bitwy przygniótł go ciężar odpowiedzialności. Być może poza jego śmiałymi słowy i postawą wysechł w niewidoczny sposób jego wrodzony zapas odwagi albo też walka na obcej ziemi, za cudzy kraj, po prostu go sparaliżowała. W każdym razie nikt, kto nie był w takiej sytuacji, nie jest w stanie tego osądzić. Pewne jest to, że już od samego początku wszystkie spotkania sir Johna Frencha z przedstawicielami aliantów wywoływały u nich rozczarowanie, zaniepokojenie lub gwałtowną irytację. Bezpośredni cel, 276 Sierpniowe salwy dla którego BEF przybył do Francji — zapobieżenie, by została ona zmiażdżona przez Niemców — wydawał się umykać jego pamięci, a w każdym razie nie wykazywał on tu poczucia konieczności pośpiechu. Powstawało wrażenie, że French sądzi, iż niezależność dowództwa, na co tak silny nacisk położył Kitchener, oznacza, że może „wybierać według swego uznania czas na walkę i na odpoczynek", jak określił to Poincare, i że pozostaje zupełnie obojętny wobec możliwości, iż w tym samym czasie Niemcy mogą zalać Francję, czyniąc dalszą walkę bezprzedmiotową.26 Jak wykazał Clausewitz, którego nie sposób nie cytować, armia sojusznicza działająca pod niezależnym dowództwem jest niepożądana, lecz jeżeli nie można już tego uniknąć, trzeba przynajmniej zadbać o to, aby jej dowódca „nie był n aj rozważni ej szym i naj ostrożniej szym, lecz najbardziej przedsiębiorczym" człowiekiem.27 W ciągu następnych trzech tygodni, najbardziej w tej wojnie krytycznych, przyczyna, dla której Clausewitz opatrzył te słowa spacją, stała się jasna. Następnego dnia, 16 sierpnia, sir John złożył wizytę w GQG w Vitry, gdzie Joffre odniósł wrażenie, iż jest on „silnie przywiązany do własnych pomysłów" oraz że „troszczy się, by nie narazić swej armii".28 Sir John French ze swej strony nie odniósł żadnych wrażeń, być może na skutek wyczulenia brytyjskich oficerów na pochodzenie społeczne. Z brytyjskiego punktu widzenia walka o zdemokratyzowanie armii francuskiej dała nieszczęśliwą przewagę oficerom, którzy nie byli „gentlemanami". „Au fond reprezentują oni pośledniejszy gatunek — napisał sir John do Kitchenera w kilka miesięcy później — trzeba bowiem pamiętać, z jakiej klasy wywodzą się przeważnie ci francuscy generałowie".29 Francuski generalissimus był niewątpliwie synem kupca. Przy tej okazji Joffre grzecznie, lecz stanowczo wyraził pragnienie, aby BEF wszedł do akcji nad Sambrą razem z Lanrezacem w dniu 21 sierpnia. W przeciwieństwie do tego, co powiedział Poincaremu, sir John French oświadczył, że uczyni ze swej strony wszystko, by być gotowym w tym terminie. Ze względu jednak na utrzymywanie odsłoniętego krańca linii francuskich poprosił Joffre'a, aby ten przekazał kawalerię Sordeta oraz dwie dywizje rezerwy „pod moje bezpośrednie rozkazy". Nie trzeba dodawać, że Joffre odmówił. W raporcie z tej wizyty do Kitchenera sir John French napisał, że jest „pod korzystnym wrażeniem" generała Berthelota i oficerów sztabu, którzy są „rozważni, spokojni i pewni siebie", oraz że nie zauważył tam „żadnego rozgardiaszu i zamieszania". Nie wyraził żadnej opinii o Joffre'em, poza zaznaczeniem, że wydaje się on rozumieć wartość „postawy oczekiwania" — ciekawy, a samoujawniający się błędny osąd.30 Sambrą i Moza 277 Następną wizytę złożył Lanrezacowi. Napięcie nerwowe panujące w kwaterze głównej Piątej Armii ujawniło się już w pierwszych powitalnych słowach Hely d'Oissela skierowanych do Hugueta, gdy ten nadjechał samochodem rankiem 17 sierpnia z dawno oczekiwanymi oficerami brytyjskimi. „Nareszcie jesteście tutaj. Nawet o moment nie za wcześnie. Jeśli nas pobiją, warn to będziemy zawdzięczać".31 Na schodach ukazał się generał Lanrezac, by powitać swych gości, których pojawienie się nie rozproszyło jeszcze jego wciąż utrzymujących się podejrzeń, że sojusznicy nadal starają się go okpić, przysyłając oficerów bez dywizji. Nic z tego, co zostało powiedziane przez następne pół godziny, nie uspokoiło go. Lanrezac nie mówił po angielsku, jego partner natomiast posiadał tak nikłą znajomość francuszczyzny, że nie mogła być ona użyteczna. Mimo to obaj generałowie wycofali się dla przeprowadzenia rozmowy w cztery oczy, bez tłumaczy. Wyjaśnienie, jakoby takie postępowanie było wynikiem manii tajności — co sugerował porucznik Spears — nie wydaje się przekonywające. Obaj rozmówcy pojawili się wkrótce w sali operacji polowych, dołączając do grona oficerów sztabowych, z których kilku posiadało znajomość obu języków. Sir John French uważnie przyglądał się mapie, założył okulary, wskazał jakiś punkt na Mozie i usiłował zapytać po francusku, czy generał Lanrezac sądzi, że Niemcy przekroczą rzekę w tym właśnie miejscu, które nosiło całkowicie niewymawialną dla Anglika nazwę: Huy. Ponieważ most w Huy był jedynym pomiędzy Liege i Namur, a w chwili, gdy o nim mówiono, wojska von Biilowa właśnie go przekraczały, pytanie sir Johna Frencha było właściwe, choć zbyteczne. Potknął się najprzód na wyrażeniu „przekroczą rzekę", na co Henry Wilson usłużnie podpowiedział traverser le fleuve, a gdy doszedł do słów a Huy, zająknął się ponownie. „Co on mówi? Co on mówi?" — niespokojnie dopytywał się Lanrezac. „...a Hoy" — wydobył wreszcie z siebie sir John French, wymawiając te słowa tak, jakby okrzykiem pozdrawiał statek na morzu. Lanrezacowi wyjaśniono, że brytyjski wódz naczelny pragnie się dowiedzieć, czy sądzi on, że Niemcy przekroczą Może w Huy. „Powiedz marszałkowi — odpowiedział Lanrezac — że myślę, iż Niemcy przybyli nad Może, aby łowić ryby". Ów ton, jakiego mógł używać w odpowiedzi na szczególnie głupie pytanie wówczas, gdy prowadził swe słynne wykłady, nie był tym, jaki się zwyczajowo stosuje wobec marszałka polnego sojuszniczej armii. „Co on mówi? Co on mówi?" — zapytał z kolei sir John French, chwytając ton odpowiedzi raczej, niż jej znaczenie. „Mówi, że przekroczą tam rzekę, sir" — gładko odpowiedział Wilson.32 278 Sierpniowe salwy W nastroju, jaki się wytworzył przez tę wymianę zdań, nieporozumienia mnożyły się. Pierwsze powstało przy omawianiu zakwaterowania i łączności, będących zawsze przedmiotem konfliktów między sąsiadującymi armiami. Było także poważniejsze nieporozumienie, w sprawie użycia kawalerii, każdy bowiem z dowódców pragnął posługiwać się cudzą dla przeprowadzenia strategicznego rekonesansu. Zmęczony, z połową koni bez podków, korpus Sordeta, który Joffre przydzielił Lanrezacowi, został mu właśnie odebrany dla nawiązania kontaktu z Belgami na północ od Sambry, w nadziei przekonania ich, by nie wycofali się do Antwerpii. Lanrezac potrzebował ogromnie, podobnie jak i Brytyjczycy, informacji o jednostkach nieprzyjacielskich i linii ich marszu. Do tego celu pragnął użyć wypoczętej brytyjskiej brygady kawalerii. Sir John French odmówił. Przybywając do Francji z czterema tylko, nie zaś sześcioma, dywizjami, chciał zatrzymać kawalerię dla utworzenia z niej tymczasowej rezerwy. Lanrezac zrozumiał natomiast, ze zamierza jej użyć do walki w linii jako strzelców konnych. Byłaby to forma działania niewątpliwie zasługująca na pogardę, którą bohater spod Kimberley zastosowałby z taką samą chęcią, jak wędkarz łowiący stale na sztuczną, unoszącą się na wodzie muszkę, użyłby zamiast niej żywej przynęty. Najpoważniejszym ze wszystkich nieporozumień była jednak dyskusja nad terminem gotowości BEF do akcji. Mimo że poprzedniego dnia sir John French powiedział Joffre'owi, że będzie gotów na 21, to obecnie bądź to na skutek podrażnienia, bądź też niezrównoważonego stanu nerwów powrócił do tego, co powiedział poprzednio Poincaremu: że nie nastąpi to przed 24. Dla Lanrezaca było to krańcowym nieszczęściem. Czy brytyjski dowódca sądzi, że Niemcy będą na niego czekali? — zastanawiał się, chociaż nie na głos. Nie miał już teraz żadnych wątpliwości, że tak, jak się tego spodziewał od samego początku, na Anglikach nie można polegać. Gdy zakończono wymianę poglądów, obaj mieli „zaczerwienione twarze". Zaraz potem Lanrezac powiadomił Joffre'a, że Brytyjczycy będą gotowi „najwcześniej 24", że ich kawaleria ma być użyta w charakterze strzelców konnych i „nie można na nią liczyć dla innych celów" oraz podniósł kwestię zamieszania, jakie może powstać z Brytyjczykami na drogach „w wypadku odwrotu". Ostatni człon zdania był dla GQG wstrząsem. Lanrezac, ten „prawdziwy lew", podziwiany dla swej agresywności, już obecnie rozważa możliwość odwrotu!33 Sir John French również doznał wstrząsu po przybyciu do swej tymczasowej kwatery głównej w Le Cateau, gdzie dowiedział się, że dowódca II korpusu, jego dobry przyjaciel, generał Grierson, zmarł Sambra iMoza •••?, 279 nagle tego ranka w pociągu, w pobliżu Amiens. Prośba Frencha skierowana do Kitchener a o mianowanie na miejsce Griersona pewnego generała — „proszę, by pan zatwierdził mój wniosek w tej sprawie" — została odrzucona.34 Kitchener wysłał generała sir Horace'a Smith- -Dorriena, z którym French nie był w dobrych stosunkach. Obaj byli ludźmi upartymi.35 Podobnie jak Haig, Smith-Dorrien nigdy nie miał zbyt wysokiego mniemania o naczelnym wodzu i skłonny był do działania na własną rękę. Swą urazę z racji dokonanego przez Kitchenera wyboru sir John French przeniósł na Smith- Dorriena w postaci zwiększonej do niego awersji, dając jej upust, gdy wszystko się już skończyło, w owym żałosnym i pełnym krętactw dokumencie zatytułowanym „1914", o którym pewien znakomity krytyk powiedział, że jest to Jedna z najbardziej niefortunnych książek, jaką kiedykolwiek napisano".36 Siedemnastego sierpnia, to jest w dniu, gdy sir John French składał wizytę Lanrezacowi, a Rupprecht zabiegał o zgodę na kontratak, do kwatery głównej armii belgijskiej w Louvain przybył do króla Alberta premier de Broqueville, by przedyskutować sprawę przeniesienia rządu z Brukseli do Antwerpii. Jak wynikało z raportów, oddziały wszystkich broni armii von Klucka, przewyższające liczebnie Belgów w stosunku cztery lub pięć do jednego, atakowały belgijską linie obrony na rzece Gette, odległą o dwadzieścia pięć kilometrów; 8000 żołnierzy von Biilowa przeszło przez most w Huy, oddalony o 50 km, i posuwało się w kierunku Namur. Jeżeli twierdza w Liege padła, co może stać się z Namur? Okres koncentracji wojsk został zakończony, główny przemarsz niemiecki trwał i jak dotąd nie przybyła żadna z armii państw-gwarantów. „Jesteśmy sami" — powiedział premierowi król. Zakończył wnioskiem, że Niemcy najprawdopodobniej zaleją centralną Belgię i zajmą Brukselę, lecz „ostateczny wynik rozwoju wypadków jest nadal niepewny".37 W istocie tego dnia oczekiwano przybycia kawalerii francuskiej do rejonu Namur. Informując króla Alberta o wysłaniu jej, Joffre zapewniał go, że według najgłębszego przekonania GQG niemieckie jednostki na zachód od Mozy są jedynie „osłoną". Obiecał, że wkrótce przybędą dalsze francuskie dywizje dla współdziałania z Belgami. Ponieważ król Albert nie sądził, aby Niemcy pod Gette i Huy byli tylko „osłoną", podjęto bolesną decyzję, iż rząd musi opuścić stolicę. Osiemnastego sierpnia król wydał także rozkaz całkowitego wycofania armii z Gette do ufortyfikowanego obozu w Antwerpii i przeniesienia kwatery głównej z Louvain do położonej o 25 km do tyłu miejscowości Malines. 280 Sierpniowe salwy Rozkaz ten wywołał „pełen niedowierzania przestrach" wśród oficerów belgijskiego Sztabu Generalnego ze „szkoły ofensywnej", a szczególnie u pułkownika Adelberta, osobistego przedstawiciela Poinca-rego.38 Był to energiczny i wspaniale przygotowany oficer do wojny ofensywnej, lecz „nieco mniej" do pełnienia misji dyplomatycznych, jak to z żalem przyznał minister pełnomocny Francji w Belgii. „Nie wycofacie się chyba przed zwykłą kawaleryjską osłoną" — wybuchnął pułkownik Adelbert. Zatrwożony i zły oskarżył Belgów o porzucenie Francji w potrzebie bez uprzedzenia, i to właśnie „w chwili, gdy korpus kawalerii francuskiej ukazał się na północ od Sambry i Mozy". Powiedział, że konsekwencje militarne będą poważne, że Niemcy odniosą wielki moralny sukces, a Bruksela zostanie odsłonięta dla „rajdów kawalerii niemieckiej". Tak wyglądała jego ocena sił nieprzyjacielskich, które w dwa dni później w liczbie ponad ćwierć miliona ludzi miały zająć Brukselę. Niezależnie od błędnej oceny i ostrego języka, niepokój pułkownika Adelberta był z francuskiego punktu widzenia w pełni zrozumiały. Wycofanie się do Antwerpii oznaczało bowiem, że armia belgijska usuwa się z flanki alianckiej linii frontu i przerywa kontakt z Francuzami właśnie w przeddzień wielkiej francuskiej ofensywy.39 W ciągu tego dnia, 18 sierpnia, król kilkakrotnie zmieniał decyzję, przechodząc mękę niezdecydowania pomiędzy pragnieniem uratowania armii belgijskiej od unicestwienia a niechęcią do opuszczenia dobrych pozycji właśnie w chwili, gdy mogła nadejść francuska pomoc. Zanim skończył się ten dzień, dylemat jego został rozwiązany rozkazem Joffre'a nr 13 z tego samego dnia, z którego wynikało jasno, że główny wysiłek francuski zostanie skierowany gdzie indziej i że Belgii przypadnie zadanie pilnowania przejścia na zachód od Mozy, przy takiej pomocy, jaką będzie można uzyskać od Piątej Armii i Brytyjczyków. Król Albert nie wahał się już dłużej. Potwierdził rozkaz wycofania się do Antwerpii i tejże nocy pięć belgijskich dywizji na pozycjach w Gette oderwano od przeciwnika i ściągnięto do obozu warownego w Antwerpii, dokąd przybyły 20 sierpnia. Rozkaz nr 13 Joffre'a był sygnałem nakazującym gotowość do wielkiej ofensywy na niemieckie centrum, w której pokładano wszystkie francuskie nadzieje. Rozkaz był skierowany do Trzeciej, Czwartej i Piątej Armii i podany do wiadomości Belgom i Brytyjczykom. Nakazywał on Trzeciej i Czwartej Armii pad dowództwem generałów Ruf-feya i de Langle de Cary'ego przygotować się do ataku przez Ardeny, pozostawiając Piątej Armii dwie możliwości działania, uzależnione od ostatecznej oceny sił Niemców na zachód od Mozy. W pierwszym przy- Sambra i Moza 281 padku Lanrezac miał nacierać w kierunku północnym poprzez Sambrę „w ścisłej łączności z armiami belgijską i brytyjską"; w drugim, zakładając, że nieprzyjaciel zaangażuje na zachód od Mozy Jedynie drobną część swych sił prawego skrzydła", Lanrezac miał powtórnie przekroczyć tę rzekę i wesprzeć główną ofensywę poprzez Ardeny, „pozostawiając armii belgijskiej i brytyjskiej zadanie zajęcia się siłami niemieckimi na północ od Sambry i Mozy".40 Było to polecenie niemożliwe do wykonania. Wymagało bowiem od armii Lanrezaca — nie od jednostki, lecz od niejednorodnej, zróżnicowanej masy trzech korpusów i siedmiu samodzielnych dywizji, rozciągniętych na szerokość pięćdziesięciu kilometrów i będących ponadto wówczas w ruchu w drodze do Sambry — ustawienia się czołem w obie strony, a według drugiej wersji, powrócenia do pozycji wyjściowej, z której Lanrezacowi zaledwie trzy dni temu udało się z takim trudem odejść. Rozkaz ten mógł sparaliżować Lanrezaca i zatrzymać go w miejscu, w oczekiwaniu, aż Joffre wybierze jedną z dwóch możliwości. Zamiast tego sformułowanie: Jedynie drobną część swych sił prawego skrzydła", przypieczętowało jego utratę zaufania do GQG. Zignorowawszy drugą możliwość, pośpieszył nad Sambrę. Poinformował Joffre'a, że zajmie tam pozycję w dniu 20 sierpnia dla kontratakowania każdej siły nieprzyjaciela, usiłującej przekroczyć rzekę pomiędzy Namur i Charleroi, oraz „aby zepchnąć je z powrotem do Sambry".41 Dążąc na to spotkanie jego bataliony śpiewały pieśń Sambrę et Meuse, pamiętną z 1870 roku, ulubioną marszową pieśń armii francuskiej: Pułki Sambry i Mozy maszerowały na wołanie Wolności! Szukając drogi do chwały prowadzącej do nieśmiertelności. Pułki Sambry i Mozy umierały z okrzykiem „Wolność!" Zapisując stronice chwały dające im nieśmiertelność. Rozkaz nr 13 podyktowany był niezachwianym postanowieniem GQG, by przeprowadzić Plan 17, podstawę wszystkich nadziei na zwycięstwo poprzez decydującą bitwę. W sierpniu, gdy wojna trwała jeszcze krótko, przekonanie, że można by doprowadzić ją do szybkiego zakończenia, ciągle przeważało. GQG wierzyła głęboko, że bez wzglę- 282 Sierpniowe salwy du na siłę niemieckiego prawego skrzydła ofensywa francuska przez centrum niemieckie doprowadzi do jego izolacji i zniszczenia. Tej nocy Messimy, „przeżywając męczarnie psychiczne" z troski o słabo bronioną granicę poniżej Sambry, zatelefonował do Joffre'a, lecz powiedziano mu, że generalissimus śpi. Szacunek jego był większy niż niepokój, toteż Messimy zgodził się, by go nie budzono. Rozmawiał z Berthelo-tem, który pocieszył go słowami: „Jeżeli Niemcy będą tak nierozważni, by podjąć manewr okrążający przez północną Belgię, to tym lepiej! Im więcej będą mieli żołnierzy na prawym skrzydle, tym łatwiej będzie nam przebić się przez ich centrum".42 Tego dnia niemieckie prawe skrzydło zataczało krąg przez Belgię, z tym że armia von Klucka po zewnętrznej stronie koła zbliżała się do Brukseli, von Bulowa w środku posuwała się w kierunku Namur, a von Hausena po wewnętrznej stronie szła na Dinant. Namur, którego obsadę stanowiły 4 belgijska dywizja oraz garnizon forteczny, trwało samotnie, uważane powszechnie, mimo tego, co nastąpiło w Liege, za twierdzę nie do zdobycia. Nawet ci, którzy pilnie obserwowali Liege, myśleli, że Namur wytrzyma przynajmniej na tyle, by Lanrezac miał czas przekroczyć Sambrę, nawiązać kontakt z obrońcami twierdzy i oprzeć swe siły o krawędź pierścienia jego fortów. Major Duruy, były francuski attache wojskowy w Brukseli, którego 19 sierpnia wysłano w charakterze oficera łącznikowego do Namur, ponuro raportował Lanrezacowi, że nie wierzy, by twierdza mogła utrzymać się długo. Była odcięta od reszty armii, morale jej obrońców było słabe, amunicji miała niewiele. Chociaż wielu kwestionowało jego poglądy, Duruy pozostał nieugięty w swym pesymizmie.43 Osiemnastego sierpnia przednie straże von Klucka dotarły do Gette, gdzie stwierdziły, że zostały przez Belgów wyprowadzone w pole. Zadaniem von Klucka było bowiem zniszczenie tej armii. Spodziewał się to osiągnąć przebiciem się pomiędzy Belgami a Antwerpią i otoczeniem ich, zanim mogliby osiągnąć bezpieczeństwo w swej bazie. Przybył za późno. Zarządzony przez króla Alberta odwrót uratował armię belgijską i zachował ją w stanie zdolności do walki, co później miało stać się zagrożeniem dla tyłów von Klucka, gdy zwrócił swe siły ku południowi, dla marszu na Paryż. Obecnie von Kluck musiał zameldować w OHL, że „stale udawało im się wymknąć z naszego uchwytu, tak więc armia ich nie została ostatecznie pobita ani też odcięta od Antwerpii."44 Wkrótce też musiał wykonać zwrot na południe, mając nie tylko Sambra i Moza 283 Belgów na tyłach, lecz również nowego wroga, Brytyjczyków, przed sobą. Niemcy wyliczyli, że logicznym miejscem lądowania Brytyjczyków powinny być porty położone najbliżej frontu belgijskiego, a zwiad kawaleryjski von Klucka, z tą cudowną ludzką właściwością widzenia tego, co spodziewa się zobaczyć, nawet jeżeli nic tam nie ma, zameldował posłusznie o lądowaniu Brytyjczyków 13 sierpnia w Ostendzie, Calais i Dunkierce.45 Obecnie mogli się w każdej chwili ukazać naprzeciw czoła von Klucka. Oczywiście wcale ich tam nie było, gdyż lądowali znacznie dalej, w Boulogne, Rouen i Hawrze. Raport z Ostendy wywołał jednak w OHL obawy, że jeżeli von Kluck skręci na południe, to może zostać zaatakowany przez Brytyjczyków na prawej flance, jeżeli zaś skieruje lewe skrzydło bardziej na zachód, to może powstać luka pomiędzy jego armią i armią von Bulowa. By zapobiec takiemu niebezpieczeństwu, 17 sierpnia OHL, ku wielkiemu niezadowoleniu von Klucka, podporządkowało jego armię rozkazom von Biilowa.46 Jak to było możliwe, aby OHL działało w oparciu o raport, że Brytyjczycy lądują w Ostendzie, a jednocześnie tego samego dnia informowało Rupprechta, że Brytyjczycy jeszcze nie wylądowali, a może nawet nie przybędą wcale — pozostanie jedną z osobliwości wojny. Zagadkę tę można rozwiązywać tylko snując przypuszczenia. Jedna z możliwości sprowadza się do tego, że oficerowie sztabowi w OHL, mający do czynienia z lewym skrzydłem, należeli do innego wydziału niż ci, którzy zajmowali się prawym, i po prostu nie porozumieli się z sobą. Obu dowódcom, z Pierwszej i Drugiej Armii, brakowało dwóch lat do siedemdziesiątki. Von Kluck, zamknięty w sobie, ciemnowłosy, robiący wrażenie gwałtownego, nie wyglądał na swoje lata, w przeciwieństwie do von Bulowa, który ze swą nalaną twarzą i białym wąsem wyglądał znacznie starzej. Von Kluckowi, który był ranny w 1870 roku, a w wieku 50 lat otrzymał nobilitujące go „von", jeszcze przed wojną powierzono czołową rolę w marszu na Paryż. To jego armia miała być owym obuchem prawego skrzydła, regulować tempo całości, jej dano największą siłę uderzeniową o gęstości 10 żołnierzy na jeden metr linii frontu, podczas gdy u von Bulowa przypadało siedmiu, a u Rupprechta niecałych dwóch.47 Lecz OHL, nękane widmem mogącej się wytworzyć luki, sądziło, że znajdujący się w centrum prawego skrzydła von Biilow może najlepiej utrzymać trzy armie w jednej linii. Urażony takim układem, von Kluck z miejsca zaczął kwestionować rozkazy von Bulowa na każdy dzień marszu, powodując wielki zamęt,48 co wraz ze zniekształceniami w łączności zmusiło OHL po dziesięciu dniach do odwołania rozkazu, po czym rzeczywiście wytworzyła się luka, niemożliwa już do zlikwidowania. 284 Sierpniowe salwy Jeszcze bardziej niż von Biilow usiłowali wyprowadzić von Klucka z równowagi Belgowie. Zmuszając Niemców do wywalczenia sobie drogi, ich armia opóźniła harmonogram marszu, a wysadzenie kolei i mostów przerwało dostawy amunicji, żywności, lekarstw, poczty i całego pozostałego zaopatrzenia; zmuszało to Niemców do stałego koncentrowania wysiłków na utrzymaniu otwartych połączeń z tyłami. Ludność cywilna blokowała drogi, a co gorsza przecinała druty telefoniczne i telegraficzne, przerywając łączność nie tylko pomiędzy armiami niemieckimi i OHL, lecz także między poszczególnymi armiami i korpusami. Ta „nadzwyczaj agresywna wojna partyzancka", jak określił ją von Kluck, a szczególnie strzały z ukrycia oddawane przez francs-tireurs do żołnierzy niemieckich, rozjątrzały zarówno jego, jak i innych dowódców. Od chwili, gdy jego armia weszła do Belgii, uznał za konieczne stosowanie — według jego własnych słów — „surowych i nieubłaganych represji", takich jak „rozstrzeliwanie osób i palenie domów" w odwet za „zdradzieckie" ataki dokonywane przez ludność cywilną.49 Pierwsza Armia pozostawiała za sobą spalone wioski i zabitych zakładników. Dziewiętnastego sierpnia, gdy Niemcy przekroczyli Gette i stwierdzili, że armia belgijska wycofała się w nocy, wyładowali swą wściekłość na Aerschot, małym miasteczku pomiędzy Gette a Brukselą, pierwszym, które zaznało masowej egzekucji. W Aerschot rozstrzelano 150 osób cywilnych. Liczby te miały się wkrótce powiększyć, gdyż metodę tę powtarzała armia von Biilowa w Ardenach i w Tamines oraz armia von Hausena w Dinant, gdzie w największej masakrze zginęło 664 ludzi. Zazwyczaj gromadzono mieszkańców na głównym placu miasta, ustawiając kobiety po jednej, a mężczyzn po drugiej stronie; wybierano co dziesiątego, co drugiego lub też wszystkich z jednej strony, w zależności od kaprysu poszczególnego oficera; prowadzono ich na pobliskie pole lub pusty plac za stacją kolejową i tam rozstrzeliwano. Do dziś jest w Belgii wiele miast, gdzie na cmentarzach stoją rzędy kamiennych nagrobków z wyrytym na nich nazwiskiem, datą 1914 i powtarzającym się wciąż napisem: Fusille par les Allemands (Zastrzelony przez Niemców).50 W wielu miastach stoją rzędy świeższe i dłuższe, z tym samym napisem, lecz z datą: 1944. Dowodzący Trzecią Armią generał von Hausen doszedł, podobnie jak von Kluck, do wniosku, że „perfidne" zachowanie się Belgów, „mnożących przeszkody" na jego drodze, wymaga represji „najwyższego stopnia i bez chwili wahania". Miały one polegać na „aresztowaniu wybitnych obywateli, takich jak właściciele nieruchomości, burmistrzowie oraz księża, jako zakładników; na paleniu domów i zabudowań gospodarskich oraz egzekucjach osób złapanych na wrogich Sambra i Moza 285 działaniach". W skład armii von Hausena wchodzili Saksończycy, którzy mieli stać się w Belgii synonimem „dzikusów". Nawet von Hausen nie mógł ochłonąć ze zdumienia nad „wrogością społeczeństwa belgijskiego". Zadziwiało go stale odkrycie, Jak bardzo jesteśmy znienawidzeni". Uskarżał się gorzko na postawę rodziny d'Eggremont; w należącym do niej luksusowym zamku, składającym się z czterdziestu pokoi wraz z cieplarnią, ogrodami i stajnią na pięćdziesiąt wierzchowców, spędził na kwaterze jedną noc. Podstarzały hrabia kręcił się dokoła „z zaciśniętymi pięściami w kieszeni"; dwaj synowie byli przy stole nieobecni; ojciec przyszedł na obiad z opóźnieniem, nie chciał rozmawiać, a nawet odpowiadać na pytania; zachowywał się w ten sposób przez cały czas, mimo łaskawej pobłażliwości von Hausena, który nakazał swej żandarmerii nie konfiskować chińskiej i japońskiej broni, zgromadzonej przez hrabiego d'Eggremonta w czasie jego wieloletniej służby dyplomatycznej na Dalekim Wschodzie. Było to nader smutne doświadczenie.51 Niemiecka kampania represyjna, z wyjątkiem pojedynczych przypadków, nie była spontaniczną reakcją na prowokacje belgijskie. Była opracowana z góry, ze zwykłą niemiecką dbałością o przygotowanie się na każdą ewentualność, i pomyślana w tym celu, by zaoszczędzić czas i ludzi przez jak najszybsze zastraszenie Belgów. Nieodzowną rzeczą było również to, by wejść do Francji ze wszystkimi będącymi w dyspozycji oddziałami; opór belgijski, powodujący konieczność pozostawienia wojsk na tyłach, stawał na przeszkodzie tym zamierzeniom. Obwieszczenia wydrukowano zawczasu. Natychmiast po wkroczeniu Niemców do jakiegokolwiek miasta ściany domów bielały, jak od biblijnej plagi, która spadała na nie wysypką plakatów z obwieszczeniami, zalepiających każdy dom, ostrzegających mieszkańców przed wszelkimi „wrogimi działaniami". Karą dla ludności cywilnej strzelającej do żołnierzy była śmierć. Groziła ona również za rozliczne mniejsze przewinienia: „Każdy, kto zbliży się do miejsca postoju samolotu lub balonu na odległość mniejszą niż 200 m, zostanie zastrzelony na miejscu". Właściciele domów, w których zostanie znaleziona ukryta broń, będą rozstrzelani. Właściciele domów, w których znajdzie się ukrytych żołnierzy belgijskich, będą wysłani na „bezterminowe" ciężkie roboty do Niemiec. Wsie, z których będą prowadzone „wrogie działania" przeciw żołnierzom niemieckim, „zostaną spalone". Jeżeli takie działanie będzie miało miejsce „na drodze łączącej dwie wsie, ta sama kara spotka mieszkańców obu wsi". W podsumowaniu obwieszczenia zawierały konkluzję: „Wszelkie kary będą wykonywane bez litości, całe społeczeństwo będzie uznane za 286 Sierpniowe salwy odpowiedzialne, zakładnicy będą brani w dużej liczbie".52 Stosowanie zasady zbiorowej odpowiedzialności, uznanej przez konwencję haską za jednoznacznie bezprawną, zaszokowało w 1914 roku świat wierzący w postęp ludzkości. Von Kluck uskarżał się, że dla jakiegoś powodu stosowane metody „zbyt wolno zaradzają złu". Belgijskie masy ludowe nadal wykazują nieprzejednaną wrogość. „Te zbrodnicze czyny ludności powodują nawet zniszczenie istotnych dla całej naszej armii organów życiowych."53 Represje stawały się coraz częstsze i coraz bardziej surowe. O dymach palonych wiosek, drogach zapchanych uciekinierami, rozstrzelanych zakładnikach w osobach burmistrzów i notabli donosił całemu światu tłum dziennikarzy alianckich, amerykańskich oraz korespondentów z innych krajów neutralnych, którzy nie mogąc dostać się w rejon frontu, zamknięty przed nimi przez Joffre'a i Kitche-nera, od pierwszego dnia wojny masowo podążyli do Belgii. W grupie wybitnych mistrzów plastycznych relacji spośród Amerykanów znaleźli się: Richard Harding Davis piszący dla całego syndykatu prasowego, Will Irwin z „Collier's Magazine", Irvin Cobb z „Saturday Evening Post", Harry Hansen z „Chicago Daily News", John T. McCutcheon z „Chicago Tribune" i wielu innych. Uzyskawszy akredytację dziennikarską" armii niemieckiej, podążali jej śladem. Pisali o gruzach splądrowanych domów, spalonych wsiach, w których nie pozostała żadna ludzka istota, tylko kot siedzący cicho na roztrzaskanym progu domu; o ulicach zasypanych potłuczonymi butelkami i połamanymi framugami okien o przeraźliwym ryku nie dojonych krów i nie kończących się szeregach uchodźców z tobołami, wózkami, furmankami i parasolami mającymi ich chronić w czasie snu przy drodze w deszczowe noce; o łanach zbóż gnących się od dojrzałości i braku tych, którzy zbierają plony; o bez końca stawianych pytaniach: „Czy widział pan Francuzów? Gdzie są Francuzi? Gdzie są Brytyjczycy". Leżąca na drodze szmaciana lalka z głową zmiażdżoną kołem armatniej lawety wydała się amerykańskiemu korespondentowi symbolem losu Belgii w tej wojnie.54 Dziewiętnastego sierpnia, gdy w odległym zaledwie o 40 km Aers-chot rozbrzmiała strzelanina, w Brukseli panował złowieszczy spokój. Poprzedniego dnia rząd opuścił stolicę. Flagi przystrajały nadal ulice, przesiewając światło słoneczne przez żółto-czerwone tkaniny. Stolica w swych ostatnich godzinach zdawała się mieć szczególny blask, a jednak była coraz spokojniejsza, prawie zadumana. Tuż przed końcem ujrzano pierwszych Francuzów, szwadron zmęczonej kawalerii, jadący powoli wzdłuż Avenue de la Toison d'Or, na koniach ze zwieszonymi Sambra i Moza 287 łbami. Kilka godzin później przejechały cztery samochody wypełnione oficerami w dziwnych mundurach koloru khaki. Ludzie gapili się na nich, wydając nieśmiały okrzyk radości: LesAnglais\ Sojusznicy Belgii w końcu przybyli, zbyt jednak późno, by uratować stolicę. Dziewiętnastego nadal płynęły tłumy uchodźców ze wschodu. Zdjęto flagi; ostrzeżono mieszkańców; w powietrzu wisiała groza. Dwudziestego sierpnia Bruksela została zajęta. Szwadrony ułanów z lancami w pozycji „gotuj broń" ukazały się nagle na ulicach. Byli tylko heroldami posępnej parady o wprost niewiarygodnej potędze i wspaniałości, która nadeszła za nimi. Rozpoczęła się o pierwszej po południu. Kolumna za kolumną maszerowały szeregi szarozielonej piechoty. Żołnierze ogoleni, wypucowani, w świeżo wyczyszczonych, aż lśniących butach, z błyszczącymi w słońcu bagnetami szli w szczelnych szeregach dla wyeliminowania luk pozostałych po zaginionych. W takich samych szarozielonych mundurach, z czarno-białymi proporczykami łopocącymi na lancach, pojawiła się kawaleria, podobna jeźdźcom wynurzającym się wprost ze średniowiecza. Wydawało się, że falanga niezliczonych kopyt, uderzających o bruk w zwartym szyku, zdolna jest zatratować na śmierć wszystko na swej drodze. Ciężkie działa dudniły jak grzmot po kocich łbach jezdni. Werble bębniły. Ochrypłe głosy ryczały chóralnie pieśń zwycięstwa Heil dir im Sieges-kranz na melodię God Save the King. Bez końca, coraz liczniejsze, nadchodziły brygada za brygadą. Milczące tłumy, obserwujące tę paradę, były zdumione jej ogromem, czasem trwania i wspaniałą perfekcją. Pokaz wyposażenia, obliczonego specjalnie na wzbudzenie u widzów pełnego szacunku podziwu, spełnił swe zadanie. Ciągnione przez cztery konie kuchnie polowe, z rozpalonym pod nimi ogniem i dymiącymi kominami, budziły nie mniej podziwu niż wozy przerobione na szewskie warsztaty, z szewcami stojącymi przy stołach i przybijającymi młotkiem zelówki, podczas gdy żołnierze, których buty właśnie naprawiano, czekali stojąc na stopniach pojazdu. Parada posuwała się tylko po jednej strome bulwarów, tak by oficerowie w samochodach i gońcy na rowerach mogli swobodnie pędzić w obie strony wzdłuż linii marszu. Oficerowie kawalerii stanowili urozmaicone widowisko; jedni z niedbałą wyniosłością palili papierosy, inni nosili monokle, jeszcze inni mieli wałki tłuszczu na karkach, niektórzy trzymali w ręku angielskie szpicruty, a wszyscy nosili wyraz wystudiowanej pogardy. Godzina za godziną bez chwili przerwy trwał ten przemarsz zdobywców, całe popołudnie i wieczór, całą noc oraz następny dzień. Przez trzy dni i trzy noce 320 000 żołnierzy armii von Klucka stąpało ciężko drogą przez Brukselę. Władzę przejął niemiecki 288 Sierpniowe salwy gubernator generalny; na ratuszu podniesiono flagę niemiecką; zegary zostały przestawione na czas niemiecki; nałożono też na stolicę kontrybucję w wysokości 50 milionów franków, a na prowincję Brabancję 450 milionów*.55 Na wieść o upadku Brukseli w Berlinie rozdzwoniły się dzwony, słychać było okrzyki dumy i zadowolenia na ulicach, ludzie szaleli z zachwytu, obcy padali sobie w objęcia i wszędzie panowała „dzika radość".56 Dwudziestego sierpnia nic już nie mogłoby powstrzymać Francji od ofensywy. Lanrezac dotarł do Sambry, a Brytyjczycy stanęli w równej z nim linii. Po całej poprzedniej huśtawce sir John French zapewnił obecnie Joffre'a, że będzie gotów do akcji następnego dnia. Z Lotaryngii natomiast nadeszły złe nowiny. Kontrofensywę Rupprechta rozpoczęło straszliwie silne uderzenie. Druga Armia generała Castelnau wytrącona z równowagi utratą korpusu, który Joffre przesunął na front belgijski, cofała się, a Dubail meldował, że jest pod ostrym atakiem. W Alzacji na skutek poważnej redukcji wojsk niemieckich generał Pau ponownie zajął Miluzę i cały otaczający ją rejon, lecz przesunięcie wojsk Lanrezaca nad Sambrę osłabiło siłę centralnej ofensywy i trzeba było włączyć wojska Pau, by wypełniły lukę w linii. W tej ciężkiej potrzebie Joffre podjął bolesną decyzję wycofania wojsk Pau; nawet Alzacja, jako największa ofiara, musiała być złożona na ołtarzu Planu 17. Chociaż spodziewano się ją odzyskać, podobnie jak kopalnie rud w okręgu Briey, w momencie, gdy tylko ofensywa przyniesie zwycięstwo, to jednak z wierszy ostatniej proklamacji generała Pau do ludności, dopiero co wyzwolonej przez niego, przebijała rozpacz. „Na północy rozpoczyna się wielka bitwa, która zadecyduje o losie Francji, a z nią także Alzacji. To tam właśnie wódz naczelny wzywa wszystkie siły narodu do decydującego natarcia. Dla nas, pogrążonych w głębokim bólu, staje się konieczne chwilowe opuszczenie Alzacji, aby zapewnić jej ostateczne wyzwolenie. Jest to okrutna konieczność, której armia Alzacji i jej dowódca z bólem się poddają, a której nie poddano by się nigdy bez krańcowej konieczności".57 Po tym wszystkim, co pozostało w rękach francuskich, był malutki skrawek terytorium dokoła Thann, dokąd Joffre udał się w listopadzie i powiedział po prostu, wywołując łzy u milczącego tłumu: Je vous apporte le baiser de la France. (Przynoszę * Ówczesny kurs franka belgijskiego w stosunku do dolara wynosił jeden dolar za pięć franków. Sambra i Moza 289 warn pocałunek Francji.) Pozostała część Alzacji miała oczekiwać na ostateczne wyzwolenie jeszcze przez cztery długie lata. Nad Sambra, gdzie Lanrezac miał następnego dnia podjąć ofensywę, „dwudziesty sierpnia był dla wojska pasjonującym dniem", według słów porucznika Spearsa. „W powietrzu wyczuwało się przesilenie. Nie było człowieka, który by nie czuł, że zbliża się wielka bitwa... Morale Piątej Armii było nadzwyczaj wysokie... Byli pewni sukcesu". Ich wódz był tego mniej pewny. Zaniepokojony był również generał d'Amade, dowódca zgrupowania trzech ochotniczych dywizji obrony terytorialnej, które Joffre, podejmując decyzję w ostatniej chwili, posłał na lewo od Brytyjczyków. W odpowiedzi na jego zapytanie, skierowane do GQG, generał Berthelot stwierdził: „Raporty o siłach niemieckich w Belgii są bardzo przesadzone. Nie ma powodu do zdenerwowania. Dyspozycje wydane z mego rozkazu są na razie wystarczające".58 O trzeciej tego popołudnia generał de Langle de Gary z Czwartej Armii zameldował o ruchach nieprzyjacielskich po drugiej stronie jego frontu i zapytał Joffre'a, czy nie powinien rozpocząć ofensywy natychmiast. W GQG panowało niezachwiane przekonanie, że im większe ruchy na niemieckim prawym skrzydle, tym bardziej rozrzedzone jest centrum. „Rozumiem waszą niecierpliwość — odpowiedział Joffre — ale w moim przekonaniu czas do ataku jeszcze nie nadszedł... Im dokładniej rejon (Ardenów) będzie opróżniony w chwili, gdy ruszymy z ofensywą, tym lepszych należy spodziewać się rezultatów natarcia Czwartej Armii, wspomaganej przez Trzecią. Z tego względu trzeba koniecznie pozwolić wrogowi opłynąć nas obok na północnym zachodzie i nie atakować go przedwcześnie".59 O dziewiątej tego wieczora uznał, że nadszedł czas, i wydał Czwartej Armii rozkaz natychmiastowego rozpoczęcia ofensywy. Była to godzina elan. Gdy zapadła noc na dwudziesty pierwszy sierpnia, Joffre wysłał meldunek do Messimy'ego: „Są podstawy, by z ufnością oczekiwać rozwoju operacji".60 19 — Sierpniowe salwy fill. Rozdział 14 LAWINA KLĘSK: LOTARYNGIA, ARDENY, CHARLEROI, MONS „Jest to wspaniałe i straszne zarazem, gdy się pomyśli — napisał w swym pamiętniku Henry Wilson — że zanim minie tydzień, rozgorzeją najpotężniejsze boje, o jakich nie słyszał dotąd świat".1 Gdy pisał te słowa, działania właśnie się rozpoczęły. Pomiędzy 20 a 24 sierpnia na całym froncie zachodnim wybuchła bitwa, a faktycznie aż cztery bitwy, znane w historii łącznie jako Bitwa Graniczna. Rozpoczęła się ona po prawej stronie frontu, w Lotaryngii, gdzie boje toczyły się już od 14 sierpnia, a ich rezultaty oddziaływały wzdłuż całej granicy, tak że wynik walk w Lotaryngii wpływał na Ardeny, Ardenów na Sambrę i Może (znane jako bitwa pod Charleroi), zaś Charleroi na Mons. Rankiem 20 sierpnia w Lotaryngii Pierwsza Armia pod dowództwem generała Dubaila oraz Druga Armia dowodzona przez generała de Castelnau nabiły sobie potężnych sińców i pokrwawiły się na przygotowanych przez Niemców umocnieniach obronnych pod Sarrebourg i Morhange. Offensive a outrance wyczerpała się zbyt szybko pod ogniem ciężkiej artylerii, w zasiekach z drutu kolczastego i w ataku na okopane stanowiska karabinów maszynowych. Zalecając taktykę ataku, francuski regulamin polowy wyliczył, że tyraliera piechoty może w ciągu 20 sekund przebiec 50 metrów, zanim piechota nieprzyjacielska zdąży przyłożyć karabiny do ramienia, wycelować i wypalić. Wszystkie te „ćwiczenia gimnastyczne, z takim wysiłkiem powtarzane na manewrach" — jak powiedział później z goryczą pewien francuski żołnierz — okazały się na polu bitwy ponurym szaleństwem. Nieprzyjaciel używający karabinów maszynowych potrzebował ośmiu, a nie dwudziestu sekund dla oddania ognia. Regulamin polowy obliczał także, że wystrzelony z „siedemdziesiątkipiątki" szrapnel „zneutralizuje" obronę, zmuszając nieprzyjaciela do schowania głowy i powodując tym samym „strzelanie w niebo".2 Tymczasem, jak ostrzegał łan Hamilton już w czasie wojny rosyjsko-japońskiej nieprzyjaciel także pod ogniem szrapneli, jeżeli tylko jest zasłonięty przedpiersiem okopu, może strzelać przez otwory strzelnicze, mierząc wprost w atakujących. Lawina klęsk 291 Mimo odniesionych porażek obaj generałowie francuscy rozkazali na dzień 20 sierpnia dalsze natarcie. Nie wspierane zaporowym ogniem artyleryjskim, wojska uderzyły wprost na umocnione linie niemieckie. Tego samego ranka morderczym ogniem artyleryjskim rozpoczął się kontratak Rupprechta (którego OHL nie miało odwagi zakazać), czyniąc wyrwy w szeregach francuskich. XX korpus Focha należący do armii generała Castelnau tworzył czołówkę uderzeniową. Atak załamał się na umocnieniach Morhange. Atakujący z kolei Bawarczycy, których zapał bojowy Rupprecht tak niechętnie tłumił, wpadli na terytorium francuskie, gdzie natychmiast na czyjś okrzyk francs-tireurs zaczęli w szale wściekłości łupić, strzelać i palić. W starożytnym mieście Nomeny, położonym w dolinie Mozeli pomiędzy Metzem i Nancy, 20 sierpnia zastrzelono lub zakłuto na śmierć bagnetami pięćdziesięciu cywilów, to zaś, co pozostało z ich domów, już w połowie zburzonych przez artylerię, spalono na rozkaz pułkownika von Hannapela z 8 pułku bawarskiego. Armia Castelnau, zaangażowana już w ciężkie walki wzdłuż całej linii frontu, została teraz silnie zaatakowana na lewej flance przez oddział z garnizonu Metzu. Z lewym skrzydłem w odwrocie i wszystkimi rezerwami rzuconymi obecnie do walki Castelnau uświadomił sobie, że wszelkie nadzieje na powodzenie natarcia prysły, i wobec tego przerwał bitwę. Defensywę — zakazane słowo, zakazaną ideę — trzeba było przyjąć za jedyne wyjście. Czy Castelnau uznał, jak twierdził najbardziej zaciekły krytyk Planu 17, że obowiązkiem armii francuskiej jest nie atak, lecz obrona francuskiej ziemi — jest wątpliwe.3 Dał rozkaz generalnego odwrotu do linii obrony Grand Couronne, ponieważ musiał to zrobić. Znajdująca się po jego prawej stronie Pierwsza Armia Dubaila, pomimo ciężkich strat, nie ustępowała, a nawet posunęła się naprzód. Gdy jednak po wycofaniu się Castelnau została odsłonięta jej lewa flanka, Joffre wydał rozkaz, by wycofała się do linii sąsiada. „Sprzeciw" Dubaila wobec konieczności oddania terytorium zajętego po siedmiodniowej walce był silny, a jego dawnej antypatii do Castelnau nie złagodził fakt wycofania się, którego, jak uważał, „w żadnym wypadku nie wymagała sytuacja mojej armii".4 Chociaż Francuzi jeszcze o tym nie wiedzieli, rzeź pod Morhange zdmuchnęła jasny płomień doktryny o ofensywie. Zgasł on na polach Lotaryngii, gdzie pod koniec dnia nie można było dostrzec niczego, poza ciałami leżącymi w rzędach lub rozrzuconymi w niezgrabnych pozach, w jakich pochwyciła ich nagła śmierć, tak jakby przez to miejsce przeciągnął złośliwy huragan. Była to jedna z tych lekcji —jak wyraził się jeden z tych, co przeżyli — „w której Bóg uczy królów praw".5 Siła 292 Sierpniowe salwy defensywy, która miała przemienić początkową wojnę ruchomą w czteroletnią wojnę pozycyjną i pochłonąć całą generację Europejczyków, ujawniła się właśnie pod Morhange. Foch, duchowy ojciec Planu 17, człowiek, który uczył, że „istnieje dla nas tylko jeden sposób obrony, atakować, gdy tylko będziemy gotowi",6 był tam, mógł widzieć i doświadczyć tego sam. W ciągu czterech następnych lat nieprzerwanego, bezlitosnego, niepotrzebnego zabijania strony walczące rozbijały sobie ^. na ataku głowy. W końcu to Foch dowodził w chwili zwycięstwa. A wyuczona wówczas lekcja okazała się w następnej wojnie bezużyteczna. Dwudziestego pierwszego sierpnia generał de Castelnau dowiedział się, że jego syn został w bitwie zabity. Oficerom sztabowym, usiłującym złożyć mu wyrazy współczucia, po chwili milczenia powiedział to, co miało stać się we Francji czymś w rodzaju hasła: „Panowie, będziemy kontynuować".7 Następnego dnia rozlegał się nieustanny grzmot ciężkiej artylerii Rupprechta, podobny tętentowi kopyt masy zbliżających się koni. Cztery tysiące pocisków spadło na St. Genevieve w pobliżu Nomeny podczas trwającego siedemdziesiąt pięć godzin ostrzału. Castelnau uznał sytuację za tak poważną, że być może wymagającą wycofania się aż poza Grand Couronne i oddania Nancy. Foch napisał później: „Udałem się do Nancy 21. Chcieli je opuścić. Powiedziałem, że nieprzyjaciel jest o pięć dni od Nancy, a XX korpus jest tutaj. Nie przejdą przez XX korpus bez jego protestu!" Teraz metafizyka z sali wykładowej przemieniła się w Attaguez] na polu bitwy. Foch argumentował, że z ufortyfikowaną linią na tyłach najlepszą obroną jest kontratak, i przeforsował swój pogląd.8 22 sierpnia znalazł po temu sposobność. Pomiędzy francuskimi strefami ufortyfikowanymi Toul i Epinal istniała naturalna przerwa o nazwie Trouee de Charmes, gdzie Francuzi spodziewali się skanalizować atak niemiecki. Zwiad wykazał, że Rupprecht podejmując ofensywę w kierunku Charmes odsłonił swą flankę dla armii z Nancy. Decyzję co do tego ruchu Rupprechta podjęto w czasie jeszcze jednej, brzemiennej w skutki jego rozmowy telefonicznej z OHL. Sukces armii niemieckiego lewego skrzydła w odrzuceniu Francuzów z Sarrebourga i Morhange dał dwa rezultaty: przyniósł Rupprechtowi Żelazny Krzyż pierwszej i drugiej klasy, co było względnie nieszkodliwym skutkiem, oraz spowodował, że w OHL odżyła wizja decydującej bitwy w Lotaryngii. Może mimo wszystko, przy posiadanej przez Niemców sile, dałoby się osiągnąć zwycięstwo atakiem frontalnym. Może Epinal i Toul okazałyby się tak samo słabe jak Liege, a Mozela nie stanowiłaby większej przeszkody niż Moza. Może jednak dwóm armiom lewego skrzydła Lawina klęsk 293 udałoby się przełamać francuskie linie umocnień i we współdziałaniu z prawym skrzydłem doprowadzić do prawdziwych Kannów, a więc do podwójnego okrążenia. Według relacji pułkownika Tappena, ta właśnie perspektywa zaświtała przed oczyma OHL.9 Jak uśmiech kusi-cielki, wzięła ona górę nad całymi latami niezłomnej ślubnej wierności prawemu skrzydłu. Podczas gdy Moltke i jego doradcy dyskutowali w pośpiechu tę koncepcję, przebił się telefon od generała Kraffta von Dellmensingena, szefa sztabu Rupprechta, który chciał się dowiedzieć, czy kontynuować natarcie, czy się zatrzymać. Zawsze zakładano, że z chwilą, gdy armie Rupprechta powstrzymają początkową ofensywę francuską i ustabilizują front, wówczas zatrzymają się, zorganizują linię obrony i zwolnią wszystkie zbędne wojska dla wzmocnienia nimi prawego skrzydła. Istniała jednak alternatywa przygotowana zapobiegliwie na wszelki wypadek, w postaci tak zwanego „wariantu nr 3", która zezwalała na dalsze prowadzenie ataku przez Mozelę, lecz tylko na wyraźny rozkaz OHL. „Musimy w wyraźnie określony sposób wiedzieć, jak prowadzić dalej operację — mówił Krafft. — Zakładam, że obowiązuje wariant 3". „Nie, nie — odpowiedział pułkownik Tappen, szef wydziału operacyjnego. — Moltke jeszcze się nie zdecydował. Jeżeli nie odłożycie słuchawki przez pięć minut, postaram się w tym czasie uzyskać rozkazy, o które warn chodzi". W krótszym niż pięć minut czasie powrócił do telefonu z zadziwiającą odpowiedzią: „Prowadźcie pościg w kierunku Epinal". Krafft był „zupełnie oszołomiony". „Zdałem sobie sprawę, że w ciągu tych kilku minut została podjęta jedna z decyzji niosących w sobie najpoważniejsze dla wojny konsekwencje".10 „Prowadźcie pościg w kierunku Epinal" oznaczało bowiem ofensywę przez Trouee de Charmes. Oznaczało to skierowanie Szóstej i Siódmej Armii do frontalnego ataku na francuską linię fortec, zamiast trzymać je w dyspozycji dla wzmocnienia prawego skrzydła. Nazajutrz, 23 sierpnia, Rupprecht zgodnie z rozkazem zaatakował z całą mocą. Foch kontratakował. W następnych dniach niemieckie Szósta i Siódma armia zwarły się w boju z Pierwszą i Drugą armią francuską, wspieranymi przez działa Belfortu, Epinal i Toul. Podczas ich zmagań rozgorzały inne walki. Niepowodzenie ofensywy w Lotaryngii nie zniechęciło Joffre'a. Prawdę powiedziawszy, w gwałtownym ataku Rupprechta, angażującym głęboko niemieckie lewe skrzydło, ujrzał właściwy moment dla rozpętania własnej ofensywy przeciw niemieckiemu centrum. Już po 294 Sierpniowe salwy otrzymaniu wiadomości o wycofaniu się generała Castelnau z Morhan-ge, w nocy 20 sierpnia, Joffre dał sygnał do rozpoczęcia ataku w Arde-nach, będącego centralnym i podstawowym manewrem Planu 17. _ W tym samym czasie, gdy Czwarta i Trzecia Armia wkraczały w Arde-ny, dał Piątej Armii rozkaz podjęcia ofensywy poprzez Sambrę przeciwko „północnej grupie" nieprzyjaciela, tak bowiem GQG określała niemieckie prawe skrzydło.11 Wydał ten rozkaz pomimo tego, że właśnie dowiedział się od pułkownika Adelberta i sir Johna Frencha, iż nie nadejdzie zakładane wsparcie tej ofensywy ani przez Belgów, ani Brytyjczyków. Armia belgijska bowiem, z wyjątkiem jednej dywizji pod Namur, zerwała z nieprzyjacielem kontakt, armia brytyjska zaś, zgodnie z tym, co powiedział jej dowódca, nie mogła być gotowa wcześniej niż za trzy lub cztery dni. Oprócz tych nowych okoliczności, walki w Lotaryngii ujawniły niebezpieczne błędy w samym prowadzeniu walki. Zostały rozpoznane już 16 sierpnia, gdy Joffre wydał instrukcję skierowaną do wszystkich dowódców armii o konieczności nauczenia się „oczekiwania na wsparcie artyleryjskie" i niedopuszczenia do sytuacji, by wojska wskutek „zbytniego pośpiechu wystawiały się na ogień nieprzyjacielski".12 Pomimo tego Francja trwała wciąż przy Planie 17, jako swym jedynym wzorcu dającym możliwość decydującego zwycięstwa. Plan 17 wymagał zaś ofensywy, i to już teraz, w żadnym wypadku później. Jedyną alternatywą byłoby przejście do natychmiastowej obrony granic. Wziąwszy jednak pod uwagę całość szkolenia, planowania, sposobu myślenia oraz ducha panującego we francuskiej organizacji wojskowej, było to niewyobrażalne. Co więcej, GQG była przekonana o liczebnej przewadze armii francuskiej w centrum. Sztab francuski nie mógł się uwolnić spod wpływu teorii — która zdominowała wszystkie jego plany — że Niemcy musieli bardzo osłabić swe centrum. W tym przekonaniu Joffre wydał 21 sierpnia rozkaz podjęcia generalnej ofensywy w Ardenach i nad Sambrą. Teren Ardenów nie jest dla ofensywy dogodny. Jest zalesiony, pagórkowaty i nierówny; ze stokami biegnącymi od strony francuskiej zazwyczaj pod górę i stromymi spadzistościami pomiędzy wzgórzami, wyciętymi przez liczne strumienie. Cezar, któremu przejście tamtędy zajęło dziesięć dni, opisał te mroczne, pełne tajemnic lasy jako miejsca „napawające przerażeniem" z ich błotnistymi ścieżkami i stałą mgłą unoszącą się z torfiastych grzęzawisk. Od tego czasu wiele z nich zostało wykarczowanych i uprawionych; drogi, wsie i kilka większych miast znalazły się na miejscu napawającym niegdyś taką trwogą Cezara, duża część Ardenów była jednak nadal porośnięta grubymi drze- Lawina klęsk 295 wami liściastymi; drogi były tam rzadkie, a zasadzki łatwe do urządzenia. Oficerowie sztabu francuskiego badali dokładnie ten teren w czasie kilku osobistych rozpoznań przed rokiem 1914 i znali jego trudności. Pomimo ich ostrzeżeń wybrano Ardeny jako miejsce do przedarcia się, ponieważ uważano, że właśnie tutaj, w centrum, siły niemieckie będą najsłabsze. Francuzi przekonali samych siebie o możliwości przeprowadzenia tej operacji, opierając się na teorii, że sama już trudność terenu sprawia, jak określił to Joffre, iż , jest on bardziej korzystny dla strony, która, tak jak my, ustępuje pod względem ciężkiej artylerii, natomiast posiada wyższość w zakresie lekkich dział polowych".13 Pamiętniki Joffre'a, mimo stałego używania w nich zaimka Ja", zostały opracowane i napisane przez sztab współpracowników wojskowych, toteż reprezentują ostrożną, a w istocie oficjalną wersję dominujących w Sztabie Generalnym zapatrywań przed i w ciągu 1914 roku.14 Przyjmując, że raportowane ruchy z drugiej strony frontu były przesuwaniem jednostek niemieckich nad Może, 20 sierpnia GQG uznała Ardeny za względnie „opróżnione" z nieprzyjaciela. Ponieważ Joffre zamierzał zaatakować przez całkowite zaskoczenie, zakazał piechocie przeprowadzenia rekonesansu, przez co można by nawiązać kontakt z nieprzyjacielem i spowodować utarczki, jeszcze zanim doszłoby do głównego starcia. Zaskoczenie rzeczywiście osiągnięto, lecz było ono też udziałem Francuzów. Dolna krawędź Ardenów styka się z Francją w górnym kącie Lotaryngii, gdzie leży zasobny w rudy żelaza rejon Briey. Strefa ta była okupowana przez armię pruską w 1870 roku. Nie odkryto jeszcze wówczas złóż rudy, toteż rejonu tego nie włączono do części Lotaryngii anektowanej przez Niemcy. Centrum zasobów rudy żelaza znajdowało się w Longwy po obu brzegach rzeki Chiers. Zaszczyt zdobycia Long-wy zarezerwowano więc dla następcy tronu, dowodzącego niemiecką Piątą Armią. Trzydziestodwuletnia latorośl cesarska była smukłym, o wąskich piersiach stworzeniem, z twarzą lisa, nie przypominającym niczym swych pięciu krzepkich braci, którymi cesarzowa w rocznych odstępach obdarowywała swego małżonka. Następca tronu, Wilhelm, robił wrażenie słabego fizycznie i według słów amerykańskiego obserwatora, reprezentował „zaledwie przeciętny kaliber umysłowy",15 w przeciwieństwie do swego ojca. Był natomiast podobnym mu pozerem, lubiącym przybierać imponujące postawy. Cierpiał na skutek typowego antagonizmu synowskiego, zwykłego u najstarszych synów królewskich, wyrażającego się zazwyczaj w rywalizacji politycznej i oddawaniu się rozpuście. Stał się patronem i orędownikiem najbardziej agresy- .^ bYpres OmerA BailleulX t / A * 'Maastricht' AACHEN FRANKFURT n. Nfenern St. Quentinrf /ejJi^GDRezHirson MANNHEI 0St.Wendel Kaiserslautern edenhofen \Dillingen OdtK. fart. ""' BITWA GRANICZNA 20-23 sierpnia 1914 r, wojska niemieckie III | III wojska francuskie •1MB wojska brytyjskie O 15 30 45 60 km 293 Sierpniowe salwy wnych poglądów militarystyczłiych, a jego fotografię sprzedawano w sklepach w Berlinie z napisenv. „Tylko polegając na mieczu możemy zdobyć należne nam miejsce p^d słońcem, gdyż nie będzie nam ono dobrowolnie oddane".16 Pomimo zamierzeń wychowawczych, aby przygotować go do sprawowania dowództwa wojskowego, jego szkolenie nie stanęło jakoś na wysokości zadania. Obejmowało uzyskanie rangi pułkownika w huzarskim pułku trupich główek i roczną służbę w Sztabie Generalnym, pominęło jednak dowodzenie dywizją, a tym bardziej korpusem. Niemniej jednak następca tronu uważał, ze doświadczenie uzyskane w sztabi.e i podczas jazd sztabowych w ciągu ostatnich kilku lat „dało mi teoretyczne podstawy dla dowodzenia dużymi jednostkami".17 Jego zaufania we własne siły nie podzielałby Schlieffen, który wyrażał ubolewanie z racji wyznaczania młodych i niedoświadczonych dowódców. Obawiał się, że będą oni bardziej zainteresowani szkicowaniem planów i realizacją wilde Jagd nach dem Pour le Merite (dzikiej pogoni tA tym najwyższym odznaczeniem wojskowym)18 niż trzymaniem się ustalonego planu strategicznego. Rola Piątej Armii kronprinca, razem z Czwartą Armią pod wodzą księcia von Wiirttemberga, polegała na tworzeniu osi prawego skrzydła i powolnym przesuwaniu się do przodu w centrum frontu, w miarę jak prawe skrzydło zataczało krąg i zaczynało zaciskać pętlę. Czwarta Armia miała ruszyć do przodiu przez północne Ardeny w kierunku Neufchateau, kiedy Piąta Armia posunie się przez południowe Ardeny w kierunku Virton oraz diwóch ufortyfikowanych miast francuskich: Longwy i Montmedy. Kvvatera kronprinca mieściła się w Thion-ville, zwanym przez Niemców Diedenhofen, gdzie na obiad otrzymywał on prosty żołnierski wikt,, składający się z kapuśniaku, ziemniaków i gotowanej wołowiny z chrzanem, uzupełniany — co było już ustępstwem na rzecz księcia —- dziką kaczką, sałatą, owocami, winem, kawą i cygarami. Otoczony „poważnymi i przygnębionymi" twarzami rodzimej ludności,19 zazdroszcząc zdobytej pod Liege sławy i postępu prawego skrzydła, kronprinc i jego sztab oczekiwali gorączkowo na akcję. Nareszcie, 19 sierpnia, {przyszedł rozkaz wymarszu. Naprzeciw armii kronprinca stała Trzecia Armia francuska pod dowództwem generała Ruffeya. Był on samotnym apostołem ciężkiej artylerii i z racji jego elokwencji na temat tych dział zwano go le poetę du canon.20 Nie tylko ośmieliu się on zakwestionować omnipotencję „siedemdziesiątekpiątek", lec;Z zaproponował także użycie aeroplanów jako broni ofensywnej i utworzenie sił lotniczych, składających się z trzech tysięcy samolotów. Pomysł ten nie wywołał zachwytu. Tout ca, c'est du sport! — wykrzyknął generał Foch w J.910 roku. A dla Lawina klęsk .-'w*, 299 użytku armii dodał: 1'avion c'est zero!21 W następnym roku, podczas manewrów, generał Gallieni, używając samolotu rekonesansowego, wziął do niewoli pułkownika z Najwyższej Rady Wojennej z całym jego sztabem. W roku 1914 francuska armia używała już samolotów, lecz generał Ruffey uważany był nadał za człowieka posiadającego „zbyt wiele imaginacji". Poza tym, ponieważ nie wykazywał skłonności do tolerowania oficerów sztabowych, którzy chcieliby go pouczać, co należy robić, zyskał sobie w GQG wrogów, jeszcze zanim dotarł do Ardenów. Jego kwatera główna znajdowała się w Verdun. Miał odrzucić nieprzyjaciela do linii Metz-Thionville i osaczyć go w tym miejscu, odbijając po drodze rejon Briey. W czasie gdy miał odginać prawą stronę niemieckiego centrum, sąsiadująca z nim Czwarta Armia pod dowództwem generała de Langle de Cary powinna to samo uczynić ze stroną lewą. Następnie obie te francuskie armie miały rozszczepić środek i posuwając się naprzód obciąć ramię niemieckiego prawego skrzydła przy samym jego barku. Generała de Langle'a, weterana 1870 roku, zatrzymano przy dowództwie, mimo że na miesiąc przed wybuchem wojny osiągnął już sześćdziesiąt cztery lata, stanowiące we Francji limit wieku czynnej służby. Wyglądał jak mały, ale wojowniczy kogucik, wprost kipiący energią. Powierzchownością przypominał Focha i podobnie do niego na fotografiach zawsze wyglądał tak, jakby właśnie miał skoczyć do walki. Obecnie generał de Langle był nie tylko gotów, lecz gorąco pragnął rzucić się w walkę i nie dawał się odstraszyć niepokojącymi wiadomościami. Jego kawaleria w bitwie w pobliżu Neufchateau natknęła się na silny opór i została zmuszona do wycofania się. Wyjazd rekonesansowy samochodem oficera sztabowego przyniósł dalsze sygnały ostrzegawcze. Oficer ten rozmawiał w Arlon z zatroskanymi przedstawicielami rządu luksemburskiego, od których dowiedział się, że w pobliskich lasach kryją się Niemcy „w dużej sile". W powrotnej drodze jego samochód został ostrzelany, jednak meldunek tego oficera w kwaterze Czwartej Armii oceniono jako „zbyt pesymistyczny".22 Panował tam nastrój męstwa, a nie rozwagi. Uważano, że nadszedł moment szybkiego działania, a nie wahań. Dopiero po bitwie generał de Langle przypomniał sobie, że nie zgadzał się z rozkazem Joffre'a podjęcia ataku „bez zezwolenia mi na uprzednie dokładniejsze rozeznanie terenu"; dopiero później napisał: ,,GQG chciała zaskoczenia, lecz to właśnie my daliśmy się zaskoczyć".23 Generał Ruffey był zaniepokojony bardziej niż jego sąsiad. Potraktował poważniej informacje przekazane przez belgijskich wieśniaków o kryjących się w lasach i wśród łanów zbóż Niemcach. Gdy przedsta- !*••• Sierpniowe salwy wił GQG swą ocenę sił nieprzyjacielskich stojących przed nim, nie zwracano na to uwagi, a nawet, o co miał pretensję, nie przeczytano jego raportów.24 Rankiem 21 sierpnia całe Ardeny spowiła gęsta mgła od podnóża aż po szczyty wzgórz. W dniach 19 i 20 sierpnia Czwarta i Piąta armia niemiecka postępowały do przodu, okopując się na pozycjach. Spodziewano się francuskiego ataku, chociaż nie wiedziano, kiedy i gdzie nastąpi. Wysłane do przodu w gęstą mgłę francuskie patrole kawaleryjskie w celu rozpoznania terenu „równie dobrze mogły iść z zawiązanymi oczami".25 Posuwając się naprzód lasem, między wzgórzami, przeciwne sobie armie nie mogły ujrzeć się wcześniej niż na odległość kilku kroków; wpadały więc na siebie, zanim były w stanie rozpoznać, co jest przed nimi. Gdy tylko pierwsze oddziały nawiązały kontakt, a ich dowódcy uświadomili sobie, że wszędzie dookoła wybuchają walki, Niemcy okopali się natychmiast. Francuzi natomiast, których oficerowie w okresie przedwojennego szkolenia pogardzali ćwiczeniami w okopywaniu się, w obawie, że wojsko nabierze skłonności do „przylepiania się", i w związku z tym mieli w wyposażeniu wojsk minimalne ilości łopat i kilofów, rzucili się do attaque brusquee na bagnety. Skosił ich ogień karabinów maszynowych. W innych potyczkach francuskie „sie-demdziesiątkipiątki" dokonały masakry w niemieckich szeregach, które także zostały wzięte z zaskoczenia. Pierwszego dnia były to rozproszone, wstępne potyczki. Bitwa w pełnej skali ogarnęła dolne Ardeny 22 sierpnia. W oddzielnych walkach pod Virton, Tintigny, Rossignol i Neufchateau grzmiały i buchały ogniem działa, ludzie rzucali się jedni na drugich, padali ranni, a ciała zabitych tworzyły stosy. Algierczycy z francuskiej 3 dywizji kolonialnej zostali otoczeni pod Rossignol przez VI korpus armii kronprinca, walcząc przez sześć godzin, aż przy życiu pozostała z nich zaledwie garstka. Zarówno dowódca ich dywizji, generał Raffenel, jak i dowódca brygady, Rondoney, polegli. W sierpniu 1914 roku oficerowie wysokiej rangi ginęli równie często jak zwykli żołnierze. Pod Virton VI korpus francuski pod dowództwem generała Sarraila objął z flanki korpus niemiecki ogniem swych „siedemdziesiątekpią-tek". „Pole bitwy przedstawiało po tym scenę nie do wyobrażenia — meldował przejęty grozą oficer francuski. — Tysiące martwych ciał stało nadal, podtrzymywanych jakby przez łuk oporowy, utworzony z leżących w rzędach ciał jedno na drugim, wznoszący się pochyło od linii poziomej do kąta 60°. Oficerowie z St. Cyr szli do bitwy w ozdobionych białymi piórami czapkach i w białych rękawiczkach; umieranie w białych rękawiczkach uznawano za chic26. Nie zidentyfikowa- Lawina klęsk 301 ny sierżant francuski prowadzący dziennik napisał: „Działa odskakują przy każdym strzale. Zapada noc, wyglądają jak jakieś dziwne istoty wysuwające jęzory i plujące ogniem. Sterty ciał niemieckich i francuskich leżą z karabinami w rękach, zwrócone każde w inną stronę. Pada deszcz, pociski wyją i rozrywają się — pociski przez cały czas. Ogień artyleryjski jest najgorszy. Leżę przez całą noc, słuchając jęku rannych — niektórzy z nich to Niemcy. Kanonada trwa. Gdy tylko milknie na chwilę, słyszymy w lesie krzyki rannych, dochodzące ze wszystkich stron. Każdego dnia wpada w obłęd dwóch, trzech naszych ludzi".27 Pod Tintigny pisał także pamiętnik pewien oficer niemiecki. „Nie można sobie wyobrazić nic bardziej straszliwego — zanotował. — Szliśmy do przodu o wiele za szybko —jakiś cywil strzelił do nas — został j. natychmiast zabity — dostaliśmy rozkaz zaatakowania nieprzyjacielskiej flanki w bukowym lesie — straciliśmy kierunek — ludzie dostali za swoje — nieprzyjaciel otworzył ogień — pociski padały na nas jak grad."28 Nie chcąc dać się prześcignąć Rupprechtowi, którego zwycięstwa pod Sarrebourgiem i Morhange były już powszechnie znane, kronprinc usilnie zalecał swym wojskom, by dorównywały „cudom dzielności i poświęcenia"29 swych towarzyszy. Przeniósł swą kwaterę główną do Esch w Luksemburgu, po drugiej stronie rzeki, dokładnie naprzeciwko Longwy, i śledził przebieg bitwy na ogromnej, rozpiętej na ścianie mapie. Stan niepewności był torturą; łączność telefoniczna z Koblencją straszna; OHL „o wiele za daleko na tyłach"; walki były przerażające, a straty okropne; Longwy nie jest jeszcze zdobyte — powiedział — lecz „mamy wrażenie, że powstrzymaliśmy ofensywę nieprzyjaciela", donoszą nam, że jednostki francuskie wycofują się bezładnie, a nie w planowym odwrocie. Tak też i było. W ostatniej chwili przed bitwą generał Ruffey wściekł się, stwierdziwszy, że trzy dywizje rezerwy, łącznie 50000 ludzi, tworzące część jego armii, nie wchodzą już w jej skład.30 Reagując na zagrożenie ze strony ofensywy Rupprechta, Joffre zasekwestrował je dla utworzenia specjalnej Armii Lotaryngii, pod dowództwem generała Maunoury, składającej się z tych trzech i dołączonych do nich czterech dywizji rezerwy, które zebrał gdzie indziej; zaczęła się ona formować 21 sierpnia pomiędzy Verdun i Nancy, aby wesprzeć armię Castelnau oraz osłaniać prawą flankę ofensywy przez Ardeny. Było to jedno z dokonanych w ostatniej chwili przegrupowań, będących dowodem zbawiennej łatwości przystosowywania się armii francuskiej, w tym jednak momencie dawało rezultat negatywny. Zmniejszało bowiem 302 Sierpniowe salwy Lawina klęsk M wiście przystąpię do natarcia, moje oddziały będą jednak zmuszone*' walczyć tylko na bagnety".2 Aby pokazać, kto tu jest dowódcą, Ludendorff pominął milczeniem racje Frangois i potwierdził poprzednie rozkazy, bez jakichkolwiek zmian. Podczas całego spotkania Hinden- ' burg nie wyrzekł ani jednego słowa, a gdy się skończyło, pośpiesznie odjechał z Ludendorffem. Jadący drugim wozem Hoffmann zatrzymał się na stacji kolejowej Montowo, gdzie znajdował się najbliższy punkt mający połączenie telefoniczne i telegraficzne z kwaterą główną. Tutaj oficer korpusu łączności wręczył mu dwie przejęte rosyjskie depesze radiowe, wysłane bez zaszyfrowania, jedna przez Rennenkampfa o 5.30 tego ranka, druga przez Samsonowa o 6.00 rano. Rozkazy Rennenkampfa, ustalające długość odcinków marszowych dla Pierwszej Armii, 358 Sierpniowe salwy ujawniły jego linię docelową na dzień następny, jak i to, że nie znajdzie się on w odległości mogącej zagrozić armii niemieckiej od tyłów. Rozkazy Samsonowa, będące następstwem bitwy z generałem Scholtzem z poprzedniego dnia, ujawniły, że mylnie sobie wytłumaczył cofnięcie się Scholtza jako pełny odwrót, w związku z czym wydał ścisłe instrukcje co do kierunków i czasu pościgu za pokonanym, jak sądził, nieprzyjacielem. Takiego dobrodziejstwa nie zaznał żaden dowódca od czasu, gdy grecki zdrajca przeprowadził Persów okrężnie wąwozem pod Termo-pilami. Taka kompletność informacji wzbudziła nawet podejrzliwość u generała Grunerta, bezpośredniego zwierzchnika Hoffmanna. Jak pisze Hoffmann, „nie przestawał mnie z niepokojem pytać w kółko, czy możemy im wierzyć? Dlaczegóżby nie?... Ja sam ze względów zasadniczych wierzyłem w każde ich słowo". Utrzymywał, że wie osobiście o prywatnej kłótni Rennenkampfa i Samsonowa, jeszcze z czasów wojny rosyjsko- japońskiej, gdy był on tam niemieckim obserwatorem. Powiedział, że syberyjscy kozacy Samsonowa zmuszeni byli po zaciętej walce oddać kopalnie węgla w Yentai, ponieważ dywizja kawalerii Rennenkampfa pomimo wielokrotnych rozkazów pozostała bezczynna; wówczas to, w czasie gorącej kłótni na peronie stacji kolejowej w Mukdenie, Samsonow powalił Rennenkampfa na ziemię. Jest oczywiste — wykazywał triumfującym tonem — że Rennenkampf nie będzie się śpieszył, by przyjść z pomocą Samsonowowi. Jako że nie była to tylko sprawa dopomożenia Samsonowowi, lecz wygrania lub przegrania całej kampanii, pozostaje dyskusyjne, czy Hoffmann rzeczywiś-' cię wierzył w swe opowiadanie, czy tylko udawał; zawsze lubił opowia- • dać historyjki. i Pochwyciwszy przej ęte depesze, Hoffmann wraz z Griinertem śpiesz- • nie wskoczyli do samochodu i pomknęli za Hindenburgiem i Luden-' dorffem, doganiając ich w odległości kilku kilometrów. Hoffmann ka-1 zał kierowcy jechać równolegle z drugim wozem i w czasie jazdy podał « depesze. Zatrzymano się i czterej oficerowie zagłębili się w rozważanie l sytuacji.3 Wynikało z niej, że planowany na następny dzień atak, pod-) czas którego korpusy Mackensena i von Belowa miały uderzyć na ś prawe skrzydło Samsonowa, może odbyć się bez obawy interwencji ze '• strony Rennenkampfa. Zależnie od różniących się interpretacji dysku- • tantów sytuacja przedstawiała się tak, że można by sobie pozwolić, lub > też nie, na opóźnienie podjęcia ataku przez Frangois do chwili, gdy i będą gotowi zarówno wszyscy jego ludzie, jak i sprzęt bojowy. Nie chcąc jednak ani na jotę zrezygnować z władzy, Ludendorff zaraz po powrocie do kwatery głównej ponowił swe wcześniejsze rozkazy. Tannenberg 359 Jednocześnie wydano rozkazy określające ogólne założenia operacji podwójnego okrążenia w dniu następnym, 26 sierpnia. Znajdujący się na niemieckim lewym skrzydle korpus Mackensena, wspomagany przez von Belowa, miał uderzyć na odległy kraniec prawego skrzydła Samsonowa, które dotarło już na pozycje w Biskupcu, zaś jego kawaleria do Mrągowa, przed linią jezior, gdzie mogłoby dojść do połączenia frontów z Rennenkampfem, gdyby on tam się znalazł. Jego nieobecność pozostawiała otwartą flankę, którą Niemcy mieli nadzieję zasłonić. W centrum XX korpus Scholtza, obecnie wzmocniony przez dywizję Landwehry i trzecią dywizję rezerwy generała von Morgena, miał wznowić bitwę z poprzedniego dnia. Na niemieckim prawym skrzydle Francois, zgodnie z rozkazem, miał rozpocząć natarcie prowadzące do okrążenia lewego skrzydła Samsonowa. Wszystkie rozkazy wysłano przed północą 25 sierpnia. Następnego ranka, w dniu rozpoczęcia głównej bitwy, Ludendorff przeszedł załamanie nerwowe, gdy zwiad lotniczy doniósł o ruchach Rennenkampfa w jego kierunku. Mimo że Hindenburg miał niewzruszone przekonanie, iż Ósma Armia „nie powinna mieć jakichkolwiek wahań", pozostawiając przed Rennenkampfem jedynie osłonę, cały niepokój Luden-dorffa powrócił. „Potężna, niezliczona chmara wojsk Rennenkampfa wisiała na północnym wschodzie jak groźna burzowa chmura — pisał. — Potrzeba było tylko, aby zetknął się z nami, a musielibyśmy zostać pokonani". Zaczynał już odczuwać te same obawy, które ogarnęły Prittwitza, i wahać się, czy angażować wszystkie swe siły przeciw Samsonowowi i czy nie zrezygnować z ofensywy przeciw Drugiej Armii, a zwrócić się znów przeciwko Pierwszej. Bohater spod Liege „wydaje się, że stracił nieco pewność siebie" — odnotował nie bez zadowolenia Hoffmann, który ze wszystkich pamiętnikarzy wojskowych jest najbardziej szczodry w przypisywaniu słabości swym kolegom. Nawet Hindenburg przyznaje, że w tym momencie ogarnęły jego kolegę „poważne wątpliwości" i że właśnie to on usztywnił swego szefa sztabu. Pisze o tym tak: „Przezwyciężyliśmy kryzys wewnętrzny".4 Odmienny kryzys wybuchł, gdy kwatera główna nagle stwierdziła, że Francois, wciąż oczekujący na swą artylerię, nie rozpoczął walki tak, jak mu przykazano. Ludendorff kategorycznie żądał, aby atak rozpoczęto w południe. Frangois odpowiedział, że wstępna pozycja wyjściowa, która w mniemaniu kwatery głównej została zajęta tego ranka, nie jest jeszcze zdobyta — wywołując tym eksplozję i to, co Hoffmann określa jako „zapewne niezbyt przyjazną" odpowiedź Lu-dendorffa. Przez cały dzień generałowi Frangois udało się uchylić od wypełnienia rozkazu i odczekać na właściwą dla siebie chwilę. E A L \ Sopot GDAŃSKi, n ^\' Y Wągobork Bareiany\ Ł(wenorzewc Licbark (Lidzbark Warmiński) obre Miasto JezioranyN. O BITWA POD TANNENBERGIEM 25-30 sierpnia 1914 r. Niemcy Rosjanie położenie stron 26 sierpnia położenie stron 29 sierpnia ->%._ l_ziałilowoSsJ ^DGren (XXIII K) K r ó l e s t 362 Sierpniowe salwy Awanturę z Frangois przerwał nagle telefon z OHL, który przedarł się aż z Koblencji. Dostatecznie już udręczony, i to bez dodatkowych kłopotów z kwaterą naczelnego wodza, Ludendorff podniósł słuchawkę i kazał Hoffmannowi słuchać z drugiej, „czego oni znowu chcą?" Ze zdumieniem usłyszał, że pułkownik Tappen, szef operacji w OHL, proponuje wysłanie mu posiłków w sile trzech korpusów i jednej dywizji kawalerii. Ludendorff, który dopiero co przybył z frontu zachodniego, a ponadto brał udział w opracowywaniu planów mobilizacyjnych, znał więc do dziesiątej części ułamka wymaganą w ofensywie gęstość sił ludzkich na kilometr frontu, ledwie mógł uwierzyć własnym uszom. Plan Schlieffe-na polegał na wykorzystaniu wszystkich sił, aż do ostatniego człowieka, dla wzmocnienia prawego skrzydła. Co więc mogło wpłynąć na OHL, że zdecydowało się osłabić linię frontu o pełne trzy korpusy, i to w szczytowym momencie ofensywy? Przerażony powiedział Tappenowi, że posiłki na wschodzie nie są „bezwzględnie konieczne" i że w każdym razie przybyłyby zbyt późno, ponieważ bitwa już się rozpoczyna. Tappen od- / rzekł, że można by się bez nich na zachodzie obejść. Genezą tej przełomowej decyzji była panika, jaka ogarnęła OHL, gdy Rosjanie rozpoczęli ofensywę w dwa tygodnie od ogłoszenia mobilizacji, zamiast w sześć, jak to zakładały plany Niemców. Czynnikiem umożliwiającym wygospodarowanie rezerw w siłach zbrojnych było, jak odnotowuje Tappen, „wielkie zwycięstwo" na granicach z Francją, które „wzbudziło w OHL przekonanie, że decydująca bitwa na zachodzie już się odbyła i że ją wygrano". Pod wpływem tego wrażenia Moltke zdecydował 25 sierpnia, „pomimo przedstawianych mu zastrzeżeń", że należy wysłać posiłki dla ratowania Prus Wschodnich przed Rosjanami. Niedola uchodźców, majątki junkrów rzucone na łup plądrujących kozaków, łzawe błagania wysoko urodzonych dam zanoszone do cesarzowej, by ratowała posiadłości rodzinne i fortuny, odniosły skutek. Ażeby podsycić nastroje wojenne przeciw Rosjanom, rząd niemiecki celowo porozmieszczał uchodźców w różnych miastach, a w efekcie tego sam się wystraszył. Przewodniczący wschodniopru-skiego Bundesratu przybył do OHL błagać o pomoc dla swego kraju ojczystego. Dyrektor zakładów Kruppa zapisał 25 sierpnia w swym pamiętniku: „Wszędzie mówiono: «Ba! Rosjanie nigdy nie ukończą mobilizacji. Możemy bardzo długo pozostać w defensywie». Lecz dzisiaj wszyscy myślą już zupełnie inaczej i powszechnie mówi się o porzuceniu Prus Wschodnich". Kajzer był głęboko poruszony. Moltke martwił się zawsze zbyt słabą obroną na wschodzie, ponieważ, jak to napisał jeszcze przed wojną: „Cały sukces na froncie zachodnim będzie daremny, jeżeli Rosjanie wejdą do Berlina".5 Tannenberg 363 Dwa korpusy, które teraz wycofał z frontu zachodniego, brały udział w walkach pod Namur, na styku pomiędzy niemiecką Drugą i Trzecią Armią; po upadku fortec belgijskich generał von Bulow uznał za możliwe odstąpienie tych korpusów. Wraz z ósmą dywizją kawalerii odłączono je 26 sierpnia, a ponieważ koleje belgijskie były zniszczone, pomaszerowały do stacji kolejowych na terenie Niemiec, by stamtąd przetransportować je „jak najszybciej" na front wschodni. Jeszcze jeden korpus doszedł aż do stacji kolejowej w Thionville, lecz bardziej rozważne głosy w OHL skłoniły Moltkego do odwołania tego rozkazu.6 Tysiąc trzysta kilometrów na wschód generał Samsonow przygotowywał się do wznowienia bitwy w dniu 26 sierpnia. VI korpus pod dowództwem generała Błagowieszczeńskiego, znajdujący się na krańcu prawego skrzydła, dotarł w oznaczonym czasie do planowanego rejonu zbornego przed wielkimi jeziorami. Samsonow pozostawił go jednak w odosobnieniu i oderwaniu od głównych sił armii, które pchnął bardziej na zachód. Mimo że oddalało to jego armię od Rennenkampfa, a przynajmniej od miejsca, gdzie generał powinien się znajdować, Samsonow uznał taki kierunek za właściwy, aby znaleźć się pomiędzy Wisłą a wycofującymi się — jak sądził — na zachód Niemcami. Celem Samsonowa była linia Olsztyn-Ostróda; mógł tam przeciąć główny niemiecki szlak kolejowy, a stamtąd, jak 23 sierpnia informował Ży-lińskiego, „będzie łatwiej iść naprzód w samo serce Niemiec".7 Było już oczywiste, że jego wyczerpane, na wpół przymierające głodem wojska, które z trudem zdołały dobrnąć do granicy, byłyby ledwie zdolne do walki, a cóż dopiero do marszu aż do serca Niemiec. Racje żywnościowe nie docierały. Żołnierze zjedli już swe żelazne porcje, wsie znajdowano opustoszałe, siano i owies stały jeszcze nie zżęte na polach, toteż mało można było wycisnąć z tej ziemi tak dla ludzi, jak i dla koni. Wszyscy dowódcy korpusów wołali o postój. Oficer sztabu generalnego meldował głównej kwaterze Żylińskiego o „fatalnym" zaopatrzeniu wojsk w żywność. „Nie wiem, jak ludzie wytrzymają to dłużej. Zorganizowanie właściwych służb rekwizycyjnych jest nieodzowne".8 W Wołkowysku, położonym w prostej linii o 300 km na wschód, a jeszcze dalej przy użyciu okrężnych połączeń kolejowych, Żyliński był zbyt oddalony, by takie raporty mogły zmącić jego spokój. Nalegał na kontynuowanie przez Samsonowa ofensywy, „by spotkać wycofującego się przed Rennenkampfem nieprzyjaciela i odciąć mu odwrót do Wisły".9 Ta hipoteza dotycząca ruchów nieprzyjaciela powstała na podstawie raportów Rennenkampfa, a ponieważ od czasu bitwy pod Gąbinem nie miał on więcej kontaktu z Niemcami, jego meldunki były tylko przy- 364 Sierpniowe salwy Tannenberg 365 jemną fantazją. Do tego czasu jednak Samsonow z oznak w ruchu kolejowym i strzępów informacji zorientował się już, że nie ma przed sobą wojsk w pełnym odwrocie, lecz armię, która dokonała przegrupowania i idzie naprzeciw niego. Napływały raporty o koncentracji nowych sił nieprzyjaciela, a był to korpus Francois, zbliżający się do lewej flanki Rosjan. Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa zagrażającego lewemu skrzydłu, Samsonow wysłał oficera, aby przekonał Żylińskiego o potrzebie przesunięcia jego armii na zachód, zamiast dalszego posuwania się w kierunku północnym. Z pogardą dowódcy na tyłach w stosunku do ostrożności dowódcy na froncie Żyliński potraktował to jako chęć przejścia do defensywy i odpowiedział temu oficerowi „grubiań-sko": „Widzieć nieprzyjaciela tam, gdzie go nie ma, jest tchórzostwem. Nie pozwolę generałowi Samsonowowi grać roli tchórza. Domagam się, by kontynuował ofensywę". Strategia ta, według opinii jego towarzysza broni, przypominała poddawki, rosyjską odmianę warcabów, w których celem jest poddanie partnerowi wszystkich własnych krążków.10 Już w nocy z 25 sierpnia, a więc w tym samym czasie, gdy Ludendorff wydawał rozkazy, Samsonow rozmieszczał swe siły. Korpusy XV i XIII pod dowództwem generałów Martosa i Kliujewa oraz jedna dywizja XXIII korpusu, pod dowództwem generała Kondratowicza, miały przeprowadzić natarcie w centrum do linii Olsztyn- Ostróda. Lewą flankę armii ubezpieczał I korpus generała Artomonowa, wspierany przez drugą dywizję XXIII korpusu. W odległości 80 km izolowany VI korpus utrzymywał prawą flankę. Ponieważ sposób rosyjskiego rozpoznania kawaleryjskiego był daleki od fachowości, Samsonow nie wiedział, że korpus Mackensena, który widziano po raz ostatni, gdy w panice uciekał z pola walki pod Gąbinem, zreorganizował się i forsownym marszem dotarł do frontu wraz z korpusem Belowa, by prowadzić teraz natarcie na rosyjskie prawe skrzydło. Początkowo Samsonow rozkazał VI korpusowi utrzymanie pozycji „dla zabezpieczenia prawej flanki armii", później jednak zmienił decyzję i kazał mu , jak najszybciej" doszlusować dla wsparcia centrum w natarciu na Olsztyn. W ostatniej minucie, 26 sierpnia rano, rozkaz zmieniono na wcześniejszy, to jest pozostania na pozycji dla zabezpieczenia prawej flanki. W tym czasie VI korpus maszerował już w kierunku centrum.11 Daleko na tyłach rosyjskie naczelne dowództwo ogarniało przeczucie nieszczęścia. Już 24 sierpnia Suchomlinow, minister wojny, który nie zawracał sobie głowy rozbudową przemysłu zbrojeniowego, ponieważ nie miał przekonania do siły ognia, napisał do generała Janusz-kiewicza, swego szefa sztabu, tego, co to nie nosił brody: „Na miłość l boską, wydaj rozkazy, żeby zbierano z ziemi karabiny. Serbom wysłaliśmy ich 150 000, nasze rezerwy są prawie na wyczerpaniu, a produkcja fabryczna słaba".12 Pomimo zapału tak dzielnych oficerów, jak ów generał, który galopował na wojnę z okrzykiem „Wilhelm na Świętą Helenę!", wśród dowódców armii od samego początku panował nastrój przygnębienia. Przystąpili do wojny bez zaufania we własne siły, a podczas działań wojennych nie nabrali wiary. Plotki o nastrojach pesymizmu w kwaterze głównej w sposób nieuchronny dotarły do uszu ambasadora francuskiego w Petersburgu. Dwudziestego szóstego sierpnia dowiedział się on od Sazonowa, że Żyliński „uważa ofensywę w Prusach Wschodnich za skazaną na klęskę". Januszkiewicz, jak mówią, podziela tę opinię i twardo sprzeciwia się ofensywie. Generał Daniłow, zastępca szefa sztabu, nalegał jednak, że Rosja nie może zawieść Francji i musi zaatakować pomimo „niewątpliwego ryzyka".13 Daniłow stacjonował wraz z wielkim księciem w „Stawce", kwaterze głównej Sztabu Generalnego w Baranowiczach. Baranowicze, spokojną, leżącą wśród lasów miejscowość, gdzie „Stawka" miała pozostać przez rok, wybrano dlatego, że była to stacja węzłowa, gdzie krzyżowały się linie kolei północ-południe z główną drogą żelazną łączącą Moskwę z Warszawą. Stąd sprawowano nadzór nad obydwoma frontami: niemieckim i austriackim. Wielki książę ze swą osobistą świtą, najwyższymi rangą oficerami Sztabu Generalnego i attaches wojskowymi państw alianckich mieszkał i stołował się w wagonach kolejowych, ponieważ okazało się, że dom przeznaczony dla naczelnego wodza leży zbyt daleko od budynku zawiadowcy stacji, zajętego przez służby operacyjne i wywiad. Nad wagonami skonstruowano dachy dla osłony od słońca i deszczu, położono drewniane chodniki, a także rozciągnięto markizę w ogrodzie stacyjnym, gdzie latem spożywano posiłki. Nie istniała żadna ceremonialność, pozostałe niedogodności ignorowano, z wyjątkiem niskich drzwi, w których górną framugę wielki książę miał nieszczęśliwą skłonność uderzać głową. Z tego to powodu ponad wszystkimi wejściami musiano zawiesić obramowanie z białego papieru, przyciągające wzrok wielkiego księcia, a tym samym przypominające mu o konieczności schylenia głowy.14 Daniłowa niepokoił fakt oczywistej utraty przez Rennenkampfa kontaktu z nieprzyjacielem i słaba łączność, na skutek której Żyliński zdawał się nie orientować, gdzie znajdują się obie armie, oraz że armie wzajemnie nie wiedziały o sobie. Gdy do „Stawki" dotarła wiadomość, że Samsonow w dniach 24 i 25 sierpnia nawiązał kontakt bojowy z nieprzyjacielem i że właśnie szykuje się do wznowienia bitwy, niepokój z powodu niedoprowadzenia przez Rennenkampfa drugiego ramienia 366 Sierpniowe salwy kleszczy stał się dojmujący. Dwudziestego szóstego sierpnia wielki książę udał się do głównej kwatery Żylińskiego w Wołkowysku, stanowczo żądając przyśpieszenia pochodu Rennenkampfa. W niespiesznym pościgu rozpoczętym 23 sierpnia Rennenkampf przeszedł przez poprzednie niemieckie pozycje nad Angrapą, opuszczone przez Ósmą Armię w czasie jej wielkiego przerzutu na południe. Dowody świadczące o odjeździe w pośpiechu potwierdziły jego przypuszczenie o rozbiciu nieprzyjaciela. Zgodnie z tym, co zanotował jeden z jego oficerów sztabowych, Rennenkampf uważał, że błędem byłoby pchać Niemców zbyt szybko do przodu. Mogliby bowiem wówczas wycofać się aż do Wisły, zanim Samsonow zdołałby odciąć im drogę.15 Nie uczynił więc najmniejszego wysiłku, by podążyć za nimi na tyle blisko, aby się naocznie przekonać o słuszności swego domniemania; zaniedbanie takiego działania nie wydawało się również niepokoić Żylińskiego, który bez żadnych wątpliwości akceptował koncepcję Rennenkampfa. Rozkazy, jakie Żyliński wydał Rennenkampfowi następnego dnia po inspekcji wielkiego księcia, nakazywały ścigać nieprzyjaciela, który, jak zakładano, wycofuje się, oraz zabezpieczyć się przed wypadem Niemców z twierdzy w Królewcu na rosyjską flankę. Zamierzano uprzednio przesłonić Królewiec sześcioma dywizjami rezerwy, te jednakowoż jeszcze nie nadeszły. Obecnie Żyliński nakazał Rennenkampfowi, by zablokował Królewiec przy pomocy dwóch korpusów do czasu przybycia tych dywizji rezerwy, a z dwoma pozostałymi korpusami ścigał „te nieprzyjacielskie wojska, które nie schroniły się w Królewcu i prawdopodobnie wycofują się do Wisły".16 Nie wyobrażał sobie, że „prawdopodobnie" wycofujący się nieprzyjaciel mógłby zagrozić Samsonowowi, nie przynaglał więc Rennenkampfa, aby przyśpieszył połączenie z prawym skrzydłem Samsonowa, tak jak przewidywał pierwotny plan. Powiedział mu po prostu, że „połączone operacje" Pierwszej i Drugiej Armii mają za swój cel wypieranie cofających się Niemców w stronę morza, a równocześnie odsunięcie ich od Wisły. Ponieważ jednak armie rosyjskie nie miały ze sobą kontaktu ani też nie szły ku sobie, słowo „połączone" z trudem można tu było zastosować. O świcie 26 sierpnia VI korpus Samsonowa zgodnie z rozkazem rozpoczął marsz w kierunku centrum, nie wiedząc, że został on już odwołany. Jedna z dywizji znajdowała się właśnie w drodze, gdy druga otrzymała wiadomość, że jakieś 10 km na północ od niej spostrzeżono wojska nieprzyjacielskie. Zakładając, że są to wycofujące się przed Ren-nenkampfem oddziały, rosyjski dowódca dywizji zdecydował się wykonać zwrot i uderzyć na nie. Okazało się, że był to korpus Mackensena idący naprzód do ataku. Natarł on na Rosjan, a gdy ci walczyli despe- Tannenberg 367 racko, by się uratować, wezwano na pomoc bratnią dywizję, która tymczasem zdążyła się już oddalić na odległość 15 km. Pomaszerowała z powrotem i po przebyciu trzydziestu kilometrów pod koniec dnia natknęła się na drugi nieprzyjacielski korpus — von Belowa. Kontakt pomiędzy obiema dywizjami rosyjskimi został przerwany. Dowódca korpusu, generał Błagowieszczeński, „stracił głowę" (w tym wypadku formuły tej używa brytyjski krytyk wojskowy);17 dowódca dywizji, którego grupa przez cały dzień była w walce, tracąc 5000 ludzi i 16 dział polowych, z własnej inicjatywy nakazał odwrót. Wydawane nocą rozkazy i kontrrozkazy powiększyły tylko zamęt, oddziały mieszały się między sobą na drogach i zanim nadszedł ranek, VI korpus stanowił już tylko zdezorganizowaną miazgę cofającą się bez przerwy. Prawe skrzydło Samsonowa zostało otoczone. W tym samym czasie centrum Samsonowa w sile dwóch i pół korpusu przystąpiło do ofensywy. W środku znajdował się generał Martos, zaangażowany już poważnie w walkę. Sąsiadująca z nim z lewej strony dywizja XXIII korpusu została odparta i odrzucona w tył, odsłaniając mu flankę. XIII korpus generała Kliujewa, będący po jego prawej stronie, zdobył Olsztyn, lecz dowiedziawszy się, że Martos znajduje się w opałach, podążył mu na pomoc, pozostawiając utrzymanie Olsztyna VI korpusowi, ponieważ Kliujew sądził, że w tym kierunku on podąża. Oczywiście VI korpus wcale nie nadszedł i w Olszytnie wytworzyła się luka. Kilka kilometrów z tyłu za frontem, w głównej kwaterze Drugiej Armii, znajdującej się w Nidzicy, generał Samsonow jadł właśnie obiad w towarzystwie szefa sztabu, generała Potowskiego, i brytyjskiego attache wojskowego, majora Knoxa, gdy nagle rozbita dywizja z XXIII korpusu zalała tłumnie ulice. W nastroju przerażenia każdy odgłos przywodził im myśl o pogoni; turkot wozu ambulansowego wywołał okrzyk: „ułani nadjeżdżają!" Słysząc ten zgiełk Samsonow i Potowski, człowiek nerwowy, noszący pince-nez, z nieznanego już dziś powodu zwany „szalonym mułłą", przypięli szable i pośpieszyli na zewnątrz. Zobaczyli tam na własne oczy, w jakim stanie znajduje się wojsko. Ludzie byli „straszliwie wyczerpani... przez trzy dni nie mieli ani chleba, ani cukru". Pewien dowódca pułku powiedział im: „Moi żołnierze od dwóch dni nie otrzymali żadnych racji żywnościowych, nie przyszło żadne zaopatrzenie".18 Chociaż Samsonow nie otrzymał jeszcze pełnych informacji o klęsce na prawym skrzydle, jaką poniósł VI korpus, w końcu dnia jednak zdał sobie jasno sprawę, że nie będzie to już dla niego kwestia otaczania nieprzyjaciela, lecz wydarcia się z okrążenia. Pomimo tego nie zdecydo- 368 Sierpniowe salwy wał się na przerwanie walki, lecz na podjęcie jej następnego dnia od nowa, przy użyciu swych korpusów w centrum, w usiłowaniu zatrzymania Niemców do czasu, gdy nadejdzie Rennenkampf, a wówczas zada im się decydujący cios. Wysłał generałowi Artomonowowi, utrzymującemu linię frontu naprzeciw Francois, na rosyjskim skraju lewego skrzydła, rozkaz „bronienia flanki armii... za wszelką cenę". Wyraził przekonanie, że „nawet występujący w znacznej przewadze nieprzyjaciel nie zdoła złamać oporu słynnego I korpusu", i dodał, że sukces bitwy zależy od jego nieugiętości.19 Nazajutrz rano, 27 sierpnia, nadszedł niecierpliwie oczekiwany przez Francois moment rozpoczęcia ofensywy. Przybyła jego artyleria. O czwartej rano, zanim się rozwidniło, huraganowy ogień dział o olbrzymiej mocy zaczął kruszyć pozycje rosyjskiego I korpusu pod Uzdo-wem. Niemieckie naczelne dowództwo z flegmatycznie opanowanym Hin-denburgiem, ponurym i napiętym Ludendorffem oraz Hoffmannem z tyłu, niby kpiącym cieniem, opuściło tymczasową kwaterę główną w Lubawie, odległą o 30 km, by uplasować się na wzgórzu, z którego Ludendorff zamierzał „nadzorować na miejscu" koordynację działań korpusu Frangois i Scholtza. Zanim jednak zdołali dotrzeć do wzgórza, przyszedł meldunek o zajęciu Uzdowa. W czasie, gdy radowano się tą wiadomością, dostarczono im drugi raport, będący zaprzeczeniem poprzedniego. Grzmot ognia artyleryjskiego trwał. W rosyjskich okopach żołnierze „słynnego I korpusu", nie żywieni, podobnie jak ich towarzysze z korpusu XXIII i pozbawieni wszelkiej woli walki, uciekli spod ulewy odłamków pocisków armatnich, pozostawiając za sobą ty- luż zabitych, ilu było tych, którym udało się uratować. Do 11 rano I korpus rosyjski opuścił pole; bitwę wygrała artyleria, a Ludendorff, którego pochopne rozkazy mogły spowodować przegraną, wyczuł, że rosyjska Druga Armia jest teraz „przełamana".20 Nie została jednak rozbita. Mógł więc stwierdzić, że „w przeciwieństwie do innych wojen" nie wygrano bitwy w jeden dzień. Na wschód od Uzdowa natarcie Francois napotykało wciąż na opór; dwa korpusy rosyjskie w centrum, straszliwa ludzka masa, w dalszym ciągu atakowały; groźba Rennenkampfa wisiała nadal nad tyłami. Drogi były zapchane uchodźcami i bydłem, uciekały całe wsie. Żołnierze niemieccy byli także wyczerpani, i u nich stukot kopyt wywoływał wizję pogoni, a okrzyk „nadjeżdżają!", przekazywany wzdłuż kolumny, przeradzał się w „nadjeżdżają kozacy!" Po powrocie do Lubawy naczelne dowództwo — z pełnym niedowierzania przerażeniem — otrzymało wieść, że korpus Francois ucieka i że „resztki" jego oddziałów przybywają do Tannenberg 369 Montowa.21 Pełna zdenerwowania rozmowa telefoniczna potwierdziła tylko, że rzeczywiście można było zobaczyć naprzeciw stacji kolejowej przygnębione grupki wycofujących się wojsk pierwszego korpusu. Gdyby skrzydło Frangois zostało odrzucone, mogło to oznaczać również przegranie bitwy i przez jedną okropną chwilę, jak kiedyś przed Prittwitzem, przed generałami stanęła wizja przegranej kampanii, odwrotu za Wisłę, oddania Prus Wschodnich. Okazało się jednak, że żołnierze znajdujący się w Montowie należą tylko do jednego batalionu, który ustąpił z pola bitwy pod Uzdowem. Tego dnia po południu do kwatery głównej Żylińskiego przeniknęła w końcu prawda, że Niemcy mimo wszystko „nie wycofują się do Wisły", lecz nacierają na Samsonowa. Żyliński zatelegrafował wreszcie do Rennenkampfa, informując go, że Druga Armia odpiera silny atak i że powinien z nią współdziałać, „przesuwając swoją lewą flankę jak najdalej do przodu", lecz podał punkty docelowe położone bardziej na zachód, nie zaś w kierunku południowo-zachodnim, i do tego niewystarczająco odległe; nie było też żadnej wzmianki o potrzebie pośpiechu i stosowania forsownego marszu.22 Bitwa trwała już trzeci dzień. Dwie armie, teraz już zaangażowane całkowicie, napływały i zwierały się z sobą, odrywały się i zderzały znów w nieładzie lub odrębnych walkach na całej długości siedem-dziesięciokilometrowego frontu. Jeden z pułków wysuwał się naprzód, a jego sąsiad bywał odrzucany w tył; powstawały w ten sposób luki, którymi wdzierał się nieprzyjaciel lub też z niewytłumaczalnych przyczyn tego nie czynił. Grzmiała artyleria; szwadrony kawalerii, jednostki piechoty, baterie ciężkich dział były w nieustannym ruchu, brnęły przez wsie i lasy, wśród jezior, poprzez pola i drogi. Pociski miażdżyły wiejskie chaty i rozrywały się w uliczkach wsi. Batalion nacierający pod osłoną ognia artyleryjskiego rozpływał się za zasłoną dymu i mgiełki podążając ku swemu przeznaczeniu. Kolumny pędzonych na tyły jeńców blokowały drogi posuwającym się do przodu wojskom. Brygady zajmowały jakiś teren lub ustępowały z niego pod naporem, krzyżowały się wzajemnie na szlakach komunikacyjnych i wplątywały się do niewłaściwych dywizji. Dowódcy w polu gubili ślad swych jednostek, samochody sztabowe pędziły we wszystkich kierunkach, niemieckie samoloty obserwacyjne krążyły nad głowami, starając się zebrać informacje, a dowódcy armii robili wszystko, by zrozumieć, co się dzieje, i wydawali rozkazy, które mogły nie dotrzeć lub nie zostać wykonane bądź też przestawały być aktualne w chwili dotarcia na front. Trzysta tysięcy ludzi biło się wręcz, maszerowało do przodu lub w ogromnym zmęczeniu cofało się, strzelało ze swych karabinów, upijało się, 24 — Sierpniowe salwy 370 Sierpniowe salwy jeżeli miało dość szczęścia, by zająć jakąś wieś, lub też małymi grupkami siedziało w lesie na ziemi, gdy zapadła noc; następnego dnia walka toczyła się dalej i tak oto rozstrzygała się wielka bitwa frontu wschodniego. Generał Francois rozpoczął walkę 28 sierpnia o świcie następnym potężnym artyleryjskim ogniem zaporowym. Ludendorff dał mu rozkaz zmiany kierunku na lewo, dla osłabienia nacisku na korpus Scholtza, który, jak sądził, był „bardzo wyczerpany". Ignorując to, Frangois poprowadził natarcie wprost na wschód, chcąc zakończyć oskrzydlanie flanki Samsonowa i odciąć mu odwrót. Po jego uwieńczonym sukcesem nieposłuszeństwie z poprzedniego dnia Ludendorff nieledwie błagał teraz Francois, by się podporządkował rozkazom. Pierwszy korpus, powiedział, „oddałby armii największą z możliwych przysługę, wypełniając te instrukcje".23 Nie zwracając na to uwagi Frangois skierował się na wschód, rozstawiając wzdłuż dróg oddziały mające uniemożliwić nieprzyjacielowi wydostanie się z okrążenia. Ludendorff i Hindenburg, niepokojąc się o centrum, wyczekiwali na rezultat bitwy w kwaterze Scholtza we wsi Frygnowo, o trzy kilometry od jeszcze mniejszej wioski Tannenberg. Rozkazy sygnowano z Fryg-nowa. Ludendorffa znów dręczyła obawa z powodu Rennenkampfa. Trapiąc się o korpus Scholtza, zirytowany na Frangois, znękany „bardzo nieskutecznymi telefonami polowymi", łączącymi go z tym niesu-bordynowanym dowódcą, i całkowitym brakiem łączności telefonicznej z Mackensenem i Belowem na lewym skrzydle — był w stanie „dalekim od zadowolenia".24 Mackensen i Below, zdezorientowani kolidującymi z sobą poleceniami nakazującymi podjąć marsz najpierw w jednym kierunku, a następnie w innym, wysłali do kwatery głównej oficera sztabowego samolotem dla wyjaśnienia spraw. Doznał on tam „bynajmniej nie życzliwego przyjęcia", ponieważ żaden z dwóch korpusów nie znajdował się tam, gdzie być powinien.25 Już jednak koło południa oba posuwały się w sposób zadowalający: Mackensen energicznie napierając na przełamane rosyjskie prawe skrzydło, a Below kierując się na lukę powstałą w Olsztynie, dla zaatakowania rosyjskiego centrum. Teraz postęp wojsk Frangois okazał się bardziej uzasadniony i Ludendorff wydał skorygowane rozkazy, aby zdążał on dalej w tym samym kierunku, który już obrał. Właśnie gdy w kwaterze głównej przeświadczenie o nadchodzącym zwycięstwie zaczęło się przyjemnie umacniać, nadeszła wiadomość, że armia Rennenkampfa bez żadnych wątpliwości znajduje się już w marszu. Jednak uczyniony przez nią w ciągu dnia postęp dawał pewność, że przybędzie za późno. W istocie najbliższy korpus Rennenkampfa Tannenberg 371 biwakował tej nocy o trzydzieści kilometrów od Biskupca, tam gdzie dwa dni wcześniej poniósł klęskę VI korpus Samsonowa. Posuwając się wolno przez wrogie terytorium, najdalej wysunięta szpica Rennenkampfa znajdowała się do końca następnego dnia, 29 sierpnia, o dwadzieścia kilometrów dalej na zachód, a nie na południe, i nie nawiązała z Samsonowem kontaktu. Nie miał on być już nigdy nawiązany. Załamanie się „słynnego I korpusu", w którego twardy opór tak wierzył, a oprócz tego załamanie się VI korpusu na drugim skrzydle, oznaczały dla Samsonowa zapowiedź końca. Obie jego flanki zostały odcięte i obrócone; jego kawaleria, jedyna broń, w której miał liczebną przewagę nad Niemcami, rozwinięta zbyt szeroko na skrzydłach, nie odegrała w bitwie bardziej użytecznej roli, teraz zaś była izolowana; dostawy i łączność stanowiły jeden wielki chaos; jedynie nieugięte korpusy XV i XIII walczyły nadal. W swej głównej kwaterze, w Nidzicy, Samsonow słyszał zbliżający się huk dział Frangois. Wydawało mu się, że tylko jedno może jeszcze uczynić. Zatelegrafował do Żyliń-skiego, że wyrusza na linię walki, a następnie, nakazując wysłać do Rosji bagaże i nadajnik radiowy, przeciął łączność z tyłami. Powody tej decyzji — jak mówiono — „zabrał ze sobą do grobu", chociaż nie tak trudno je rozumieć.26 Armia, którą oddano pod jego komendę, rozpadła się. Stał się więc znów oficerem kawalerii i generałem dywizji i czynił to, co umiał najlepiej. Wraz z siedmioma sztabowcami, na koniach zarekwirowanych od jakichś kozaków, odjechał siedząc w siodle, w którym zawsze czuł się jak w domu, by osobiście objąć dowództwo w ogniu. Zaraz za Nidzicą, 28 sierpnia, pożegnał się z majorem Knoxem. Samsonow siedział wówczas na ziemi otoczony swymi oficerami sztabowymi, studiując mapę. Wstał, wziął Knoxa na stronę i powiedział mu, że sytuacja jest „krytyczna". Dodał, że jego powinnością jest pozostać do końca z armią, lecz obowiązkiem Knoxa jest złożenie raportu swemu rządowi; radził mu wracać, „dopóki jest jeszcze czas". Dosiadł konia, odwrócił się w siodle i odjeżdżając ze smutnym uśmiechem powiedział: „Nieprzyjaciel miał szczęście jednego dnia, myje będziemy mieć w innym".27 Nieco później generał Martos, który dowodził ze wzgórza bitwą w swym sektorze i wydawał właśnie rozkaz wyprowadzenia poza linię walki kolumny jeńców niemieckich, ku swemu zdumieniu ujrzał nadjeżdżającego dowódcę armii ze swym sztabem. Samsonow zapytał o wycofującą się kolumnę, a gdy mu wyjaśniono, że są to jeńcy, skierował konia ku Martosowi, pochylił się, by go uścisnąć, i powiedział poważnie: „Ty jeden nas ocalisz".28 Lecz sam wiedział, że to nie na- 372 Sierpniowe salwy stąpi, i tej samej nocy wydał rozkaz generalnego odwrotu dla tego, co jeszcze pozostało z Drugiej Armii. Trwający przez następne dwa dni, 29 i 30 sierpnia, odwrót był straszliwą i nieubłaganą katastrofą. Dwa korpusy z centrum, które walczyły najdłużej i najlepiej, posunęły się najdalej do przodu, a wycofując się jako ostatnie miały najmniejszą szansę uratowania się, dostały się prawie całkowicie w sieć niemieckiego okrążenia. Korpus generała Kliujewa jeszcze nacierał, gdy Below przedarł się przez lukę w Olsztynie na jego prawym skrzydle i otoczył kordonem rosyjskie centrum. Jego korpus i korpus generała Martosa tłukły się beznadziejnie po okolicznych lasach i moczarach, w daremnych marszach, po niewłaściwych bocznych drogach, w bezskutecznych usiłowaniach przegrupowania się i stawienia oporu, podczas gdy sznur wokół nich się zaciskał. Na terenach bagnistych, gdzie drogi wiodły groblami, Niemcy na wszystkich skrzyżowaniach porozmieszczali stanowiska z karabinami maszynowymi. W ciągu ostatnich czterech dni żołnierze z korpusu Martosa dosłownie umierali z głodu; korpus Kliujewa bez żadnych racji żywnościowych zrobił w ostatnich czterdziestu godzinach siedemdziesiąt kilometrów. Koni nie karmiono i nie pojono.29 Dwudziestego dziewiątego sierpnia generał Martos i kilku oficerów z jego sztabu, w eskorcie pięciu kozaków, usiłowało znaleźć przejście przez lasy. Nieprzyjaciel strzelał ze wszystkich stron. Generał major Maczagowski, szef sztabu Martosa, zginął od serii karabinu maszynowego. Innych z grupy wystrzelano pojedynczo, jednego po drugim, aż z generałem pozostał tylko jeden oficer sztabu i dwóch ludzi eskorty. Ponieważ jego chlebak pozostał z zaginionym obecnie adiutantem, Martos od rana nie miał nic do jedzenia, picia i palenia. Jeden z koni, całkowicie wyczerpany, położył się i zdechł; wobec tego zsiedli i prowadzili pozostałe. Zapadła ciemność. Starano się kierować według gwiazd, lecz chmury pokryły całe niebo. Gdy usłyszano zbliżające się wojsko, myślano, że są to swoi, ponieważ konie ciągnęły ku nim. Nagle poprzez drzewa rozbłysnął niemiecki reflektor i ślizgał się wahadłowym ruchem, tam i z powrotem, wyszukując ich. Martos usiłował wskoczyć na siodło i odjechać galopem, lecz koń jego został ugodzony. Upadł i został pój many przez żołnierzy niemieckich. Później, w „brudnym, małym hotelu" w Ostródzie, dokąd przewieziono Martosa jako jeńca, do pokoju wszedł Ludendorff i doskonałą ruszczyzną urągał mu z powodu klęski, chełpiąc się, że granice Rosji stoją teraz otworem dla inwazji niemieckiej. W ślad za nim przyszedł Hindenburg i „widząc, jak jestem wstrząśnięty, trzymał mnie dłuższy czas za ręce, prosząc, abym się uspokoił". W nieporadnym języku ro- Tannenberg 373 syjskim, z twardym akcentem, obiecał zwrócić Martosowi szablę i pożegnał się z nim skinieniem głowy, mówiąc: „Życzę panu szczęśliwszych dni".30 W lasach położonych na północ od Nidzicy resztki korpusu Martosa zostały wybite lub poddały się. Tylko jeden oficer z XV korpusu uszedł i powrócił do Rosji. Około 15 km na wschód od Nidzicy resztki XIII korpusu, których dowódca, generał Kliujew, został również ujęty, okopały się w krąg. Za pomocą czterech dział, zdobytych w lasach na niemieckiej baterii, powstrzymywali oni nieprzyjaciela przez całą noc z 30 sierpnia, aż do chwili, gdy zabrakło im amunicji i większość z nich już nie żyła. Pozostałych wzięto do niewoli. Ostatni atak rosyjski miał miejsce tego dnia, zmontowany z ogromną energią przez generała Sireliusa, następcę generała Artomonowa, usuniętego z dowództwa I korpusu. Zebrawszy zarówno rozproszone, jak i świeże pułki oraz jednostki artylerii, które dotąd nie brały udziału w bitwie, sformował siłę równą mniej więcej jednej dywizji i przystąpił do ofensywy, którą przełamał linie Frangois i doprowadził do odbicia Nidzicy. Nastąpiło to jednak za późno i miasta nie dało się utrzymać. Ten ostatni bojowy akt rosyjskiej Drugiej Armii nie nastąpił z rozkazu generała Samsonowa, ponieważ ten wtedy, już nie żył. W nocy z 29 sierpnia on także, podobnie jak generał Martos, wpadł w sieć w innej części borów, przedzierając się konno przez lasy, okalające linię kolejową. Samsonow i jego towarzysze dotarli do Wiel-barku, odległego tylko o 10 km od granicy rosyjskiej; Niemcy przybyli tam jednak przed nimi. Generał wraz ze swą grupą doczekali w lesie aż do zapadnięcia zmroku, a ponieważ nie było możliwe przedostanie się po ciemku przez bagnisty teren konno, poszli dalej piechotą. Zapałki skończyły się, nie mogli więc dłużej odczytywać kompasu; szli potykając się w ciemnościach, trzymając się za ręce, by uniknąć pogubienia. Samsonow, cierpiący na astmę, słabł wyraźnie. Powtarzał wciąż Po-towskiemu, swemu szefowi sztabu: „Car ufał mi. Jak potrafię spojrzeć mu w twarz po takiej klęsce?" Po przebyciu dziewięciu kilometrów zatrzymali się, by odpocząć. Była pierwsza po północy. Samsonow odszedł na stronę w głębszy mrok pod konarami sosen. Ciszę nocną rozdarł strzał. Potowski zrozumiał od razu, co on znaczy. Już wcześniej Samsonow zwierzył mu się z zamiaru popełnienia samobójstwa, lecz Potowski sądził, że odwiódł go od tego. Teraz był pewien, że generał nie żyje. Oficerowie sztabowi starali się odnaleźć jego ciało w ciemnościach, lecz nie udało im się. Postanowili czekać do brzasku, gdy jednak niebo zaczęło się rozjaśniać, usłyszeli zbliżające się wojska niemieckie. Byli więc zmuszeni zaniechać swego zamiaru i poszli dalej 374 Sierpniowe salwy w kierunku granicy, gdzie natknęli się na patrol kozacki i ostatecznie dotarli na bezpieczny teren. Ciało Samsonowa znaleźli Niemcy i pochowali w Wielbarku, gdzie w 1916 roku, przy pomocy Czerwonego Krzyża, odnalazła je wdowa i zabrała, aby pogrzebać w Rosji.31 Cisza spowiła Drugą Armię. W kwaterze głównej Żylińskiego łączność telegraficzna była głucha; przez dwa dni nic nie słyszano o Samsonowie. Teraz, gdy było już za późno, Żyliński rozkazał kawalerii Rennenkampfa przedrzeć się przez linię niemiecką koło Olsztyna i dowiedzieć się, co się stało z Drugą Armią. Misji tej nigdy nie spełniono, ponieważ po zniszczeniu jednego ramienia kleszczy, które miały zmiażdżyć niemiecką Ósmą Armię, zawróciła ona teraz, aby rozprawić się z drugim. Niemal z nabożnym lękiem Niemcy zdali sobie sprawę z rozmiarów zwycięstwa. Liczba zabitych i wziętych do niewoli żołnierzy nieprzyjacielskich oraz zdobycz w działach i sprzęcie była olbrzymia; wzięto 92000 jeńców, a według niektórych twierdzeń liczba ich była znacznie wyższa; trzeba było sześćdziesięciu pociągów, aby w ciągu tygodnia po bitwie przetransportować ich na tyły. Obliczenia zdobytych dział wahały się od 300 do 500, z ogólnej liczby 600, jakie posiadała Druga Armia. Zdobyte konie pędzono stadami do skonstruowanych dla nich w pośpiechu ogrodzeń. Chociaż nie ma żadnych uzgodnionych danych co do wysokości strat w zabitych i zaginionych, szacuje się je na ponad 30 000. Korpusy XV i XIII ze względu na liczbę zabitych bądź wziętych do niewoli przestały w ogóle istnieć. Uratowało się z nich zaledwie 50 oficerów i 2100 żołnierzy. Z dwóch korpusów skrzydłowych, VI i I, tych, które wycofały się najwcześniej, przeżyło około jednej dywizji na każdy; z XXIII korpusu pozostała mniej więcej brygada.32 Zwycięzcy również poważnie ucierpieli. Zmęczenie i napięcie sześciodniowej bitwy sprawiły, że nerwy ich były w strzępach. Kiedy Nidzica, przechodząca cztery razy z rąk do rąk, 31 sierpnia została znów zdobyta przez Niemców, zdenerwowany żandarm krzyknął: „Halt!" w kierunku jadącego z dużą szybkością przez rynek samochodu. Gdy kierowca wozu, którym, jak się okazało, jechał generał von Morgen, nie zareagował, żandarm wrzasnął: „Stać! Rosjanie!" i wypalił. Grad pocisków spadł natychmiast na samochód, zabijając szofera i raniąc oficera siedzącego obok generała. Tej samej nocy, gdy z trudem uratował się od własnych żołnierzy, von Morgena zbudził ze snu jego ordynans, krzycząc: „Rosjanie wrócili!", i uciekł trzymając kurczowo mundur generała. Ku swemu „niesłychanemu zakłopotaniu" von Morgen musiał pojawić się na ulicy, przypinając pas z rewolwerem wprost na bieliznę.33 Dla wszystkich, z wyjątkiem kilku zaledwie oficerów, było to pierw- Tannenberg 375 sze doświadczenie ogniowe i z ich podekscytowanej wyobraźni, strachu, wyczerpania, paniki i brutalności wielkiej bitwy wyrosła legenda — legenda o tysiącach Rosjan utopionych w bagnach lub zanurzonych po szyję w trzęsawiskach i ruchomych piaskach; o żołnierzach, których Niemcy musieli mordować przy użyciu karabinów maszynowych. „Ich krzyki będę słyszał do dnia śmierci" — powiedział jeden z oficerów przejętemu zgrozą audytorium swych przyjaciół w Niemczech.34 „Szeroko kursująca opowieść o Rosjanach wpędzonych na moczary i tam ginących jest mistyfikacją — napisał Ludendorff— nigdzie w pobliżu nie znaleziono by żadnego bagna".35 Gdy rozmiary klęski nieprzyjaciela stały się oczywiste, dowództwo niemieckie doszło do przekonania, że wywalczyło, jak zapisał w swym dzienniku Hoffmann, Jedno z wielkich zwycięstw w historii". Zdecydowano, według Hoffmanna zgodnie z jego sugestią, według Luden-dorffa „na moją sugestię", nazwać ją bitwą pod Tannenbergiem, kompensując w ten sposób, chociaż z opóźnieniem, starodawną klęskę, poniesioną tuż obok przez zakon krzyżacki z rąk Polaków i Litwinów. Pomimo tego drugiego triumfu, większego nawet od Liege, Ludendorff nie był w stanie cieszyć się nim, „ponieważ moje napięcie nerwowe, będące skutkiem niepewności co do armii Rennenkampfa, było zbyt wielkie".36 Teraz mógł jednak z większą pewnością siebie zwrócić się przeciwko Rennenkampfowi z dodatkiem dwóch nowych korpusów, które Moltke wysyłał mu z frontu zachodniego. Jego triumf wiele zawdzięczał innym: Hoffmannowi, postępującemu słusznie, choć wychodzącemu z fałszywych przesłanek, który obstawał twardo przy swym przeświadczeniu, że Rennenkampf nie będzie prowadził pościgu, oraz ułożył plan i zredagował rozkazy przetransportowania Ósmej Armii w miejsce, gdzie miała stawić czoło Samsonowo-wi; Francois, który opierając się rozkazom Ludendorffa doprowadził do oskrzydlenia lewej flanki Samsonowa; Hindenburgowi, który w krytycznym momencie umocnił psychicznie Ludendorffa. Najwięcej jednak zawdzięczał czynnikowi, którego nigdy nie przewidywały bardzo staranne plany niemieckie — rosyjskiemu telegrafowi bez drutu. Ludendorff doszedł do tego, że polegał na informacjach z nasłuchu, które jego sztab w ciągu dnia regularnie zbierał, rozszyfrowywał lub tylko tłumaczył i przekazywał mu o godzinie 11 każdego wieczoru. Jeżeli tylko przez przypadek nastąpiło opóźnienie, Ludendorff niepokoił się i zjawiał się osobiście w pokoju korpusu łączności, aby zapytać, co się stało.37 Hoffmann przyznał, że nasłuch był faktycznym zwycięzcą w Tannenbergu. „Mieliśmy sojusznika — powiedział. — Był nim nieprzyjaciel. Znaliśmy wszystkie jego plany".38 376 Sierpniowe salwy Dla opinii publicznej zbawcą Prus Wschodnich został Hindenburg, nominalny dowódca. Podstarzały generał, w swoim starym niebieskim mundurze, ściągnięty z emerytury, wskutek zwycięstwa przekształcił się w tytana. Triumf w Prusach Wschodnich, wychwalany i rozgłaszany ponad jego właściwe wymiary, stworzył w Niemczech mit Hin-denburga. Nawet szelmowska złośliwość Hoffmanna nie była w stanie go podważyć. Gdy później w czasie wojny, już jako szef sztabu na froncie wschodnim, oprowadzał on gości po polu bitwy w Tannenbergu, zwykł był mówić: „W tym oto miejscu feldmarszałek spał przed bitwą; tu właśnie spał po bitwie; a tutaj spał podczas bitwy".39 Świadomość klęski nie od razu dotarła do opinii publicznej w Rosji, przytłumiona wielkim zwycięstwem odniesionym w tym samym czasie na froncie w Galicji nad Austriakami. W liczbach było to nawet większe zwycięstwo niż to, które odnieśli Niemcy pod Tannenbergiem, i miało 'podobny wpływ na nieprzyjaciela. W serii walk stoczonych w okresie pomiędzy 20 sierpnia a 10 września, których punktem kulminacyjnym była bitwa pod Lwowem, Rosjanie zadali nieprzyjacielowi straty wynoszące 250000 zabitych, 100000 wziętych do niewoli, zmusili Austriaków do odwrotu trwającego osiemnaście dni, w czasie którego przebyto odległość 250 kilometrów, i okaleczyli do tego stopnia armię austro-węgierską, szczególnie przez pozbawienie jej wielu wyszkolonych oficerów, że nie mogła już tego nigdy nadrobić. Osłabiło to Austrię, lecz nie mogło powetować poniesionych strat ani zapobiec skutkom Tannenbergu. Rosyjska Druga Armia przestała istnieć, generał Samsonow nie żył, a z jego pięciu dowódców korpusów dwóch dostało się do niewoli, trzech zaś usunięto ze służby za nieudolność. W wyniku bitwy, do której doszło potem nad Jeziorami Mazurskimi, generał Rennenkampf został wyparty z Prus Wschodnich, „stracił panowanie nad nerwami" (w tym wypadku tą zwyczajowo przyjętą formułą posłużył się Żyliński), porzucił armię i przejechał z powrotem przez granicę samochodem, niszcząc w ten sposób do końca własną reputację i doprowadzając do zwolnienia go ze służby w niesławie, a przy okazji także do zwolnienia Żylińskiego. W telegramie do wielkiego księcia Żyliński oskarżył Rennenkampfa o ucieczkę w panice. Rozwścieczyło to wielkiego księcia, który uważał Żylińskiego za główną przyczynę niepowodzeń. Zaraz potem doniósł carowi, że Żyliński jest tym, „który stracił głowę i nie nadaje się do kierowania operacjami". W wyniku tego jeszcze jeden aktor bitwy pod Tannenbergiem stał się jej ofiarą.40 Bitwa obnażyła niedostatki w wyszkoleniu i zaopatrzeniu, niekompetencję generałów, nieudolność organizacyjną. Generał Guczkow, Tannenberg 377 późniejszy minister wojny, oświadczył, że po Tannenbergu „doszedł do pełnego przekonania, że wojna została przegrana".41 Klęska dodała nowego wigoru proniemieckim ugrupowaniom, które zaczęły otwarcie agitować za wycofaniem się z wojny. Książę Witte doszedł do przekonania, że wojna zrujnuje Rosję, Rasputin zaś, że zniszczy reżim. Ministrowie sprawiedliwości i spraw wewnętrznych wystosowali do cara memorandum, postulujące jak najszybsze zawarcie pokoju z Niemcami, w którym jako uzasadnienie podali, że dalsze kontynuowanie sojuszu z demokracjami jest zgubne.42 Zaofiarowano po temu sposobność. Niemieckie propozycje w sprawie zawarcia separatystycznego pokoju z Rosją wysunięto wkrótce potem i rozmowy trwały nieprzerwanie w latach 1915-1916. Jednak czy to ze względu na poczucie lojalności wobec sojuszników i paktu londyńskiego, czy z obawy przed godzeniem się z Niemcami, czy z powodu braku wyczucia wzbierającej już fali rewolucji, czy też po prostu na skutek bezwładu władzy — Rosjanie nigdy tych propozycji nie przyjęli. W narastającym chaosie, przy zmniejszających się stale zasobach amunicji, z wysiłkiem prowadzone działania wojenne trwały nadal. Tuż po klęsce generał markiz de Laguiche, francuski attache wojskowy, przybył, aby złożyć kondolencje naczelnemu wodzowi. „Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy ponieść taką ofiarę dla naszych sojuszników" — odpowiedział rycersko wielki książę.43 Zasadą jego postępowania było opanowanie w obliczu katastrofy. Świadomi swych niewyczerpanych zasobów ludzkich, Rosjanie byli przyzwyczajeni do przyjmowania ze względnym spokojem olbrzymich strat wojennych. Rosyjski walec parowy, w którym sojusznicy zachodni pokładali tak wielkie nadzieje i którego po toczącej się na froncie zachodnim lawinie klęsk tym niecierpliwiej oczekiwano, rozpadł się w drodze na cząsteczki, tak jakby sfastrygowany samymi szpilkami. Ze swym przedwczesnym wyruszeniem i równie wczesnym rozpadem był właśnie, jak to określił wielki książę, ofiarą poniesioną dla sojusznika. Lecz niezależnie od tego, ile to poświęcenie kosztowało Rosjan, przyniosło w efekcie to, czego pragnęli Francuzi — wycofanie sił niemieckich z frontu zachodniego. Tych dwu korpusów, które zbyt późno przybyły pod Tannenberg, miało zabraknąć nad Marną. ta Rozdział 17 LOUVAIN W PŁOMIENIACH W 1915 roku Emil Verhaeren, ówcześnie czołowy poeta belgijski, opublikował na wygnaniu książkę o inwazji na jego kraj. Do 1914 roku życie tego poety było żarliwie oddane ideałom socjalizmu i humanitaryzmu, które — jak wówczas sądzono — przekreślają wszelkie podziały narodowe. Relację swą poprzedził taką oto dedykacją: „Piszący tę książkę, w której nie ukrywa się nienawiści, był niegdyś pacyfistą... Nigdy nie doznał okropniejszego i gwałtowniejszego rozczarowania. Uderzyło to w niego z taką siłą, iż stał się zupełnie nowym człowiekiem. A skoro wydaje mu się, że w tym stanie nienawiści występuje u niego zanik sumienia, dedykuje te strony nie bez wzruszenia człowiekowi, którym był niegdyś". Verhaeren daje najbardziej trafne literackie świadectwo temu, jak wojna i inwazja przeobraziła ducha jego czasów. Gdy zakończyła się Bitwa Graniczna, wojna toczyła się już dwadzieścia dni i w tym czasie zrodziła namiętności, postawy, idee i problemy zarówno u walczących, jak i u neutralnych obserwatorów, które określały odtąd jej przyszły bieg, jak również bieg historii. Zniknął świat taki, jakim był poprzednio, a także idee, które go kształtowały; jak cień byłego ,,ja" Verhaerena rozpłynęły się one w dniach sierpnia oraz miesiącach, które nastąpiły po nim. Okazało się, że czynniki powstrzymujące, jak braterstwo socjalistów, sprzężenia finansowe, handlowe i inne ekonomiczne bodźce, które, jak wówczas sądzono, uniemożliwiały wojnę, przestały działać, gdy nadszedł czas. Z siłą dzikiego porywu wichru zrodził się nacjonalizm i zmiótł je wszystkie precz. Ludzie przystąpili do wojny z różnymi uczuciami i poglądami. Wśród walczących byli pacyfiści i socjaliści, w głębi serca przeciwni wojnie; inni, tacy jak Rupert Brooke, powitali ją z radością. „A teraz niech Bogu będą dzięki, który przyłączył nas do Swej czcigodności" — pisał Brooke w poemacie „1914", uważając, że nie ma w tym bluźnierstwa. Sądził, że nadszedł czas, by: Louvain w płomieniach 379 Odwrócić się radośnie, jak pływacy skaczący w czystość, Od świata, który się zestarzał, zobojętniał i stał się znużony... Oto powrócił honor... Szlachetność znowu wkracza w nasze drogi, A my od nowa przejmujemy dawną spuściznę. Niemcy przeżywali podobne wzruszenia. Wojna miała być — pisał Tomasz Mann — „oczyszczeniem, wyzwoleniem i ogromną nadzieją. Zwycięstwo Niemiec będzie stanowić zwycięstwo ducha nad liczebną przewagą. Duch niemiecki — wyjaśniał — walczy z pacyfistycznym ideałem cywilizacji, czyż pokój nie jest jednym z tych czynników, które wpływają na korupcję obywateli?" Pogląd ten, będący lustrzanym odbiciem niemieckiej teorii militarystycznej, że wojna uszlachetnia, nie odbiegał daleko od uniesień Ruperta Brooke'a i był w tym okresie szeroko rozpowszechniony, nawet wśród wielu zasługujących na szacunek ludzi, do których należał także Theodore Roosevelt. Europa 1914 roku nie zaznała wojny przez okres dłuższy niż pokolenie, z wyjątkiem wojen bałkańskich na jej peryferiach, i zgodnie z opinią jednego z obserwatorów, pozytywny stosunek do niej wypływał częściowo z „podświadomego znużenia pokojem". Tam, gdzie Brooke witał z radością powrót do czystości i szlachetności, Mann widział bardziej praktyczne cele. Niemcy — pisał — będący najbardziej wykształconym, prawomyślnym, miłującym pokój narodem zasługują na to, by być również najpotężniejszym, by dominować, by w wyniku tego, „co ze wszech miar słusznie nazywa się wojną niemiecką" ustanowić „niemiecki pokój". Mimo że pisał to w 1917 roku, słowa Manna odnoszą się do roku 1914, który miał być niemieckim rokiem 1789, realizacją niemieckiej koncepcji historycznej, intronizacją Kultur, wypełnieniem niemieckiej misji historycznej. Siedząc w kawiarni w Akwizgranie w sierpniu, jeden z uczonych niemieckich powiedział amerykańskiemu dziennikarzowi, Irvinowi Cobbowi: „My, Niemcy, jesteśmy najbardziej uprzemysłowioną, najpoważniej podchodzącą do rzeczy rasą w Europie; Rosja stoi po stronie reakcji, Anglia — samolubstwa i perfidii, Francja — dekadencji, Niemcy — postępu. Niemiecka Kultur przyniesie światu oświecenie i po tej wojnie nie będzie już nigdy następnej". Siedzący wraz z nim przedsiębiorca niemiecki miał ściślej sprecyzowane cele. Rosja musi być tak upokorzona, by nigdy więcej zagrożenie słowiańskie nie zawisło nad Europą; Wielka Brytania musi zostać całkowicie zmiażdżona, pozbawiona floty, Indii i Egiptu; Francja winna zapłacić taką kontrybucję, żeby się nigdy nie pozbierała; Belgia musi 380 ;.&\ Sierpniowe salwy odstąpić swe wybrzeże morskie, ponieważ Niemcy potrzebują portów nad kanałem La Manche; Japonię ukarze się we właściwym czasie. Sojusz ras teutońskich i skandynawskich w Europie, włączając w nie Bułgarię, będzie dominował całkowicie od Morza Północnego do Czarnego. Europa uzyska nową mapę, a w jej centrum będą Niemcy. Tego rodzaju rozmowy, trwające przed wojną całe lata, nie przysparzały Niemcom sympatii. „Często działaliśmy światu na nerwy" — przyznał Bethmann-Hollweg — wskutek powszechnego rozgłaszania prawa Niemiec do kierowania światem. Tak więc w istocie rzeczy „chłopięcą, niezrównoważoną zapalczywość" tłumaczono jako żądzę dominacji nad światem — wyjaśnił. Świat jednak z jakichś względów nie potrafił widzieć tego w taki sposób. W tonie Niemców było coś ostrego, pozwalającego wyczuć coś groźniejszego niż tylko zapalczywość. Świat „bolała już głowa i miał powyżej uszu" niemieckiego pobrzękiwania szablą — napisał George Bernard Shaw w 1914 roku. „Drażnił nas do granic wytrzymałości pruski militaryzm, jego pogarda dla nas, dla szczęścia ludzkiego i zdrowego rozsądku; powstaliśmy więc przeciw temu i rzuciliśmy się na niego". Niektórzy chwycili za broń z pełnym zrozumieniem sprawy, co dawało im przynajmniej satysfakcję; inni tylko z bardzo mglistym pojęciem co do przyczyn i skutków, a jeszcze inni nie orientując się wcale. H. G. Wells należał do tych pierwszych. Wrogiem jest niemiecki imperializm i militaryzm — oznajmił w prasie 4 sierpnia — „potworna próżność, zrodzona w 1870 roku". Zwycięstwo Niemiec powstałe z „krwi i żelaza, z powiewania flagami teutońskiego kiplingizmu", oznaczałoby „stałą intronizację boga wojny ponad wszystkimi ludzkimi sprawami". Klęska Niemiec „może otworzyć" (Wells nie powiedział, że „otworzy") „drogę do rozbrojenia i pokoju na świecie". Mniej jasny pogląd na sprawę miał pewien rezerwista brytyjski, który w pociągu, w drodze do swej jednostki, wyjaśnił współpasażerom: „Jadę walczyć z tymi cholernymi Belgami, oto gdzie mnie wysyłają". Przykładem trzeciej grupy, gotowej walczyć bez sprecyzowania celu, był major sir Tom Bridges, dowódca szwadronu kawalerii, którego patrol zabił pierwszego Niemca na drodze do Soignies. „Nie czuję nienawiści do Niemców — powiedział. — Byliśmy gotowi walczyć z każdym... równie chętnie mogliśmy walczyć z Francuzami. Naszą dewizą było: «My tego dokonamy. Co jest do zrobienia?»" Francuzi, mając do wyrównania dawny porachunek, nie potrzebowali żadnych wyjaśnień. Wystarczało, że Niemcy stali u ich bram. Tu jednak również odczuwało się „ogromną nadzieję". Bergson uważał, Louvain w płomieniach 381 że chociaż ostateczny sukces aliantów będzie wymagał „straszliwych ofiar", w jego wyniku, wraz „z odmłodzeniem i powiększeniem Francji, nastąpi duchowe odrodzenie Europy. Wówczas z nastaniem prawdziwego pokoju Francja i ludzkość będą mogły na nowo podjąć marsz naprzód, tylko naprzód, ku prawdzie i sprawiedliwości". Nie był to oficjalny punkt widzenia mężów stanu lub zbiorowa opinia mas, lecz odbicie nastawienia jednostek. Nic nie było jeszcze tak niewzruszone, jak miało stać się później. Nienawiść do Niemców nie ogarnęła jeszcze narodów. Jedną z pierwszych i najlepiej zachowaną w pamięci karykaturą „Puncha" na temat wojny była ta, która ukazała się 12 sierpnia z napisem: „Nie ma przejścia!" Przedstawiała małą dzielną Belgię jako chłopczyka ze srogą miną, w drewnianych sabo-tach, zagradzającego drogę Niemcom, uosobionym w postaci otyłego, starego kapelmistrza, ze sznurem kiełbasek zwisających z kieszeni. Był śmieszny, ale nie zły. W pierwszych dniach ulubieńcem karykaturzystów był kronprinc; uwielbiali rysować go z przesadą, jako fircyka ze ściągniętą talią, z ciasnym kołnierzykiem, w zawadiackiej czapce i z wyrazem głupkowatej bezmyślności na twarzy. Nie trwało to długo. Gdy wojna przybrała groźne rozmiary, jego miejsce zajął kajzer, Niemiec najbardziej znany, Najwyższy Pan Wojny, którego imieniem sygnowane były wszystkie rozkazy OHL, tak że mógł uchodzić za autora wszystkich niemieckich działań. Nie był to już przedwojenny intrygant i pobrzękiwacz szablą. Przedstawiano go teraz jako ponurego, satanicz-nego tyrana, dyszącego okrucieństwem i złością, którego każdy rys wyrażał brutalność. Zmiany rozpoczęły się w sierpniu i narastały od chłodnego stwierdzenia Bridge'a: „Nie czuliśmy żadnej nienawiści do Niemców", do tego, co napisał w 1921 roku Stephen McKenna: „Dla tych, co pamiętają, słowo Niemiec cuchnie, a obecność Niemca — jest zniewagą". Nie jakiś pseudobohaterski, wspaniały patriota, lecz trzeźwy, rozważny nauczyciel szkolny McKenna, którego pamiętniki są dokumentem odczuć społecznych tamtych czasów, odnotował zmianę uczuć; uniemożliwiła ona wszelkie rozwiązania w drodze negocjacji i sprawiła, że walka miała trwać aż do całkowitego zwycięstwa. Zmianę nastrojów spowodowało to, co stało się w Belgii. Zwrot wydarzeń w Belgii był produktem niemieckiej teorii terroru. Clausewitz zalecał terror jako właściwą metodę skrócenia wojny; cała jego teoria opierała się na tym, że powinna ona być krótka, zacięta i rozstrzygająca. Ludności cywilnej nie należy zwalniać od ponoszenia konsekwencji wojny, wręcz przeciwnie, trzeba sprawić, by odczuła jej nacisk, a przez użycie w stosunku do niej jak najsurowszych środków zmusić ją do wywierania presji na swych przywódców, aby zawarli 382 Sierpniowe salwy pokój. Ponieważ celem wojny jest unieszkodliwienie nieprzyjaciela, „należy go postawić w takiej sytuacji, żeby kontynuowanie wojny było większą uciążliwością niż poddanie się". To na pozór rozsądne twierdzenie przystosowano do naukowej teorii wojny, która była wytworem szczytowego wysiłku intelektualnego niemieckiego Sztabu Generalnego, wysiłku trwającego przez cały dziewiętnasty wiek. Po raz pierwszy sprawdzono ją w praktyce w 1870 roku, gdy w następstwie Sedanu zrodził się francuski ruch oporu. Okrucieństwo niemieckiej akcji odwetowej w postaci egzekucji więźniów i osób cywilnych, które oskarżano o działanie jako francs-tireurs, wstrząsnęło wówczas światem podziwiającym z otwartymi ustami nadzwyczajne, osiągnięte w sześć tygodni pruskie zwycięstwo. Zdano sobie nagle sprawę, że pod niemiecką skórą czai się bestia. I chociaż rok 1870 przyniósł niezbite dowody, że teoria i praktyka terroru tylko pogłębia antagonizmy, pobudza ruch oporu i w konsekwencji przedłuża wojnę, Niemcy pozostali mu wierni. Tak jak powiedział Shaw, byli narodem żywiącym pogardę dla zdrowego rozsądku.1 Dwudziestego trzeciego sierpnia rozplakatowano w Liege obwieszczenia, podpisane przez generała von Biilowa, zawiadamiające, że mieszkańcy miasteczka Andenne nad Mozą, niedaleko Namur, w najbardziej „zdradziecki" sposób zaatakowali jego wojska; „za moją zgodą generał dowodzący tymi oddziałami spalił doszczętnie miasto i polecił rozstrzelać 110 osób". Informuje się o tym mieszkańców Liege, żeby wiedzieli, jakiego mogą oczekiwać losu, jeżeli będą postępować tak jak ich sąsiedzi.2 Spalenie Andenne i masakra ludności, która według belgijskich danych przyniosła śmierć 211 osób, miały miejsce 20 i 21 sierpnia, w czasie bitwy pod Charleroi. Chcąc utrzymać się w terminach harmonogramu, zakłócanych na skutek wysadzenia przez Belgów mostów i torów kolejowych, oficerowie von Biilowa stosowali bezlitosne środki odwetowe w wioskach, które zajęli. W Seilles, leżącym naprzeciw Andenne, po drugiej stronie rzeki, rozstrzelano 50 osób cywilnych, a domy złupiono i spalono. W Tamines, zdobytym 21 sierpnia, plądrowanie miasta rozpoczęło się wieczorem, już po bitwie, i trwało całą noc i następny dzień. Zwyczajowa już orgia dozwolonego plądrowania, czemu towarzyszyło pijaństwo, zwalniała u żołnierzy wszelkie hamulce i doprowadzała ich do stanu dzikiego podniecenia, pożądanego i zamierzonego specjalnie, by spotęgować przerażający efekt. Drugiego dnia w Tamines na głównym placu przed kościołem zgromadzono pod strażą około 400 mieszkańców i oddział egzekucyjny przystąpił do metodycznego strzelania w ten tłum. Tych, którzy nie zginęli, dobito Louvain w płomieniach 383 bagnetem. Na cmentarzu w Tamines znajdują się 384 groby z datą 1914 1 napisem: Fusille par les Allemands (Rozstrzelany przez Niemców).3 Po zajęciu przez armię Biilowa Namur, miasta liczącego 32000 mieszkańców, rozplakatowano obwieszczenia zawiadamiające o wzięciu z każdej ulicy po dziesięciu zakładników, a także o tym, że zostaną oni rozstrzelani, jeżeli choć jeden cywil strzeli do Niemca. Branie zakładników i ich rozstrzeliwanie praktykowano z taką samą systematycznością jak rekwirowanie żywności. Im dalej posuwali się Niemcy, tym więcej aresztowali zakładników. Już na samym początku, gdy armia von Klucka wchodziła do miasta, natychmiast ukazały się ostrzeżenia dla ludności, w których informowano ją o wzięciu zakładników w osobach burmistrza, przewodniczącego sądu i senatora dystryktu i jak zwykle uprzedzano o ich losie. Wkrótce jednak Niemcy przestali zadowalać się czołowymi osobistościami, nie wystarczało im po jednym człowieku z każdej ulicy, a nawet nie dość było dziesięciu.4 Pisarz Walter Bloem, zmobilizowany jako oficer rezerwy w armii von Klucka, którego relacja z marszu na Paryż stanowi nieocenione świadectwo, opowiada, jak we wszystkich wioskach, gdzie w ciągu nocy kwaterowała jego kompania, „major von Kleist dawał rozkaz wzięcia z każdego domu zakładnika, mężczyzny, a jeżeli go nie było, to kobiety".5 Na skutek jakiegoś dziwnego błędu w tym systemie im większy stosowano terror, tym bardziej niezbędne wydawało się jego wzmocnienie. Gdy tylko doniesiono, że w określonej miejscowości strzelano z ukrycia — zakładników rozstrzeliwano. Towarzyszący armii von Klucka Irvin Cobb obserwował przez okno, jak między dwoma szeregami żołnierzy z bagnetami na karabinach prowadzono dwóch cywilów. Zaprowadzono ich za budynek stacyjny; rozległ się odgłos strzałów, a potem wyniesiono stamtąd dwie pary noszy; na każdych widniał kształt nieruchomej postaci przykrytej kocem, spod którego wystawały tylko czubki butów. Na oczach Cobba scena ta powtórzyła się jeszcze dwa razy.6 Vise, które było widownią pierwszych starć na drodze do Liege w dniu rozpoczynającym inwazję, nie zostało zniszczone przez oddziały świeżo rozgrzane bitwą, lecz znacznie później, już przez wojska okupacyjne, gdy walki przesunęły się do przodu. Jako odpowiedź na raport o strzelaniu z ukrycia 23 sierpnia wysłano niemiecki pułk z Liege do Vise. Tej samej nocy odgłosy strzałów słyszano w Eysden, tuż za granicą holenderską, w odległości 8 km. Następnego dnia Eysden zalała powódź 4000 uchodźców, a więc tylu, ile osób liczyła ludność Vise, 2 wyjątkiem tych, którzy zostali zabici, oraz 700 mężczyzn i chłopców wywiezionych do Niemiec na roboty przy zbiorach. Deportacje, które 384 Sierpniowe salwy miały wywrzeć tak duży moralny wpływ, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, rozpoczęto w sierpniu. Później, gdy amerykański minister pełnomocny Brand Whitlock odwiedził to, co kiedyś było miasteczkiem Vise, zobaczył jedynie puste, poczerniałe szkielety domów, otwarte ku niebu, „długą perspektywę ruin przypominającą Pompeję". Wszyscy mieszkańcy zniknęli. Nie było ani jednej żywej istoty, ani jednego dachu.7 Dwudziestego trzeciego sierpnia w Dinant nad Mozą Saksończycy z armii generała von Hausena walczyli z Francuzami w ostatnim starciu bitwy pod Charleroi. Von Hausen był osobiście świadkiem „perfidnej" działalności belgijskiej ludności cywilnej, przeszkadzającej w odbudowie mostów, „co jest sprzeczne z prawem międzynarodowym". Jego oddziały przystąpiły do spędzania „kilkuset" zakładników, mężczyzn, kobiet i dzieci. Pięćdziesięciu zabrano z kościoła, była to bowiem niedziela. Generał obserwował ich „ciasno stłoczonych, stojących, siedzących, leżących w grupie pod strażą grenadierów; twarze ich wyrażały strach, nieopisaną mękę, głuchą wściekłość i pragnienie odwetu, wywołane przebytymi cierpieniami". Von Hausen, będąc człowiekiem bardzo wrażliwym, czuł emanującą z nich „nieugiętą wrogość". Był on przecież tym samym generałem, który czuł się tak nieszczęśliwy w domu arystokraty belgijskiego, zaciskającego pięści w kieszeniach i nie odzywającego się do von Hausena podczas obiadu. W grupie spędzonych w Dinant zakładników zauważył rannego żołnierza francuskiego; krew ściekała mu z głowy. Leżał konając i odmawiał przyjęcia jakiejkolwiek pomocy lekarskiej. Von Hausen kończy na tym swój opis, będąc zbyt wrażliwym, by wspomnieć o losie obywateli z Dinant. Trzymano ich na głównym placu do wieczora. Wtedy ustawiono ich w szeregi, kobiety po jednej stronie, mężczyzn po przeciwnej, w dwóch rzędach, pierwszy z nich na klęczkach. Dwa oddziały egzekucyjne wmaszerowały na środek placu, każdy zwrócił się w przeciwną stronę i strzelał tak długo, dopóki nie zabrakło stojących celów. Zidentyfikowano i pogrzebano 612 ciał, wśród nich 3- tygodniowego Feliksa Fiveta. Saksończykom pozwolono wówczas na orgię grabieży i palenia. Średniowieczna cytadela, usadowiona na wyniosłym prawym brzegu, górująca jak gniazdo orła nad miastem, którego niegdyś strzegła, widziała teraz w dole powtórzenie średniowiecznego pustoszenia. Saksończycy zostawili Dinant rozbite, obrócone w gruzy i zwęglone. „Głęboko wstrząśnięty" tym obrazem zniszczenia, będącym dziełem jego wojsk, generał von Hausen opuścił ruiny Dinant, uspokojony przeświadczeniem, że odpowiedzialność za to, co się stało, ponosi rząd Louvain w płomieniach 385 belgijski, „który aprobuje te perfidne walki uliczne, sprzeczne z prawem międzynarodowym".8 Niemcy mieli zdecydowaną obsesję na punkcie gwałcenia norm prawa międzynarodowego. Potrafili jednak nie zauważyć, że pogwałceniem tego prawa była sama ich obecność w Belgii; dopatrywali się go natomiast w buntowaniu się Belgów przeciw ich obecności. Z westchnieniem człowieka, którego cierpliwość od dawna wystawiona była na próbę, opat Wetterle, delegat alzacki do Reichstagu, wyznał kiedyś: „Umysłowi uformowanemu na kulturze łacińskiej trudno jest zrozumieć niemiecką mentalność". Obsesja niemiecka wynikała z dwóch założeń: z tego, że belgijski opór jest bezprawny, oraz że jest on kierowany „z góry" przez rząd belgijski lub też burmistrzów, księży i inne osoby, które można by zaliczyć do tej „góry". Te dwa czynniki łącznie pozwalały na wyciągnięcie wniosku, że niemiecka akcja odwetowa, niezależnie od stosowanych środków, jest ze wszech miar słuszna i zgodna z prawem. Czy chodziło o rozstrzelanie pojedynczego zakładnika, czy o masakrę 612 osób i zrównanie z ziemią miasta, obciążano nimi na równi rząd belgijski. Była to stała śpiewka wszystkich Niemców, od Hausena po wydarzeniach w Dinant do kajzera po Louvain. Odpowiedzialność „musi spaść na tych, którzy podburzyli ludność do zaatakowania Niemców" — zapewniał stale Hausen. Nie ma żadnej wątpliwości — dowodził — że cała ludność tak Dinant jak i innych rejonów nie mogłaby „żywić tego samego pragnienia zatrzymania natarcia Niemców bez czyjegoś rozkazu". To, że ludność mogło ożywiać pragnienie powstrzymania najeźdźcy bez rozkazu „z góry", było dla Niemców nie do pojęcia. Niemcy dopatrywali się tych rozkazów wszędzie. Von Kluck twierdził, że plakaty rządu belgijskiego, przestrzegające obywateli przed podejmowaniem wrogich aktów, są w rzeczywistości „podżeganiem ludności cywilnej, by strzelała do nieprzyjaciela". Ludendorff oskarżał rząd Belgii, że „systematycznie organizuje cywilne działania wojenne". Kronprinc posługiwał się tą samą teorią wobec francuskiego ruchu oporu. Skarżył się, że „sfanatyzowana" ludność rejonu Longwy strzela do nas „zdradziecko i perfidnie" spoza drzwi i okien, używając do tego broni sportowej, którą „przysyła się w tym celu z Paryża". Gdyby cesarskie podróże pozwoliły mu na lepszą znajomość francuskiej wsi, gdzie broń sportowa, służąca niedzielnym polowaniom na zające, jest czymś tak powszechnym jak para spodni, wiedziałby, że dla wyposażenia w broń francs-tireurs nie trzeba było wysyłać jej aż z Paryża. , . .. 25 — Sierpniowe salwy 386 ' Sierpniowe salwy Niemieckie relacje z przeżyć na terytorium nieprzyjacielskim stawały się przeraźliwie histeryczne, gdy chodziło o partyzanckie działania wojenne. Ludendorff nazwał je „odrażającymi". Ten, którego imię miało zasłynąć wkrótce jako synonim podstępu, przemocy i przebiegłości, wyruszył na wojnę —jak to określił — z „rycerską i humanitarną koncepcją działań wojennych", lecz metody stosowane przez francs- -tireurs „wywołały u mnie głębokie rozczarowanie". Kapitana Bloema prześladowała „straszliwa myśl", że mógłby zostać ugodzony lub nawet zabity od kuli z ręki cywila, chociaż dwa tygodnie temu on sam był jeszcze cywilem. W czasie wyczerpującego marszu po czterdzieści pięć kilometrów dziennie ani jeden żołnierz — jak pisze — nie opuścił szeregów, ponieważ „sama myśl, że mógłby wpaść w ręce Wallonów, była straszniejsza niż bolące nogi", które były drugą wielką męką w marszu na Paryż. Strach i obrzydzenie do" francs-tireurs wypływały z przekonania Niemców, że cywilny ruch oporu jest zasadniczym zakłóceniem porządku publicznego. Gdyby była możliwość wyboru pomiędzy nieporządkiem a niesprawiedliwością, Niemcy woleliby niesprawiedliwość — powiedział Goethe.9 Wychowani w państwie, w którym stosunek podwładnego do panującego nie ma żadnego innego podłoża jak posłuszeństwo, nie mogą oni zrozumieć państwa zorganizowanego na jakiejś innej podstawie, a gdy się w nim znajdą, wywołuje to w nich silne zakłopotanie. Wolni od trosk tylko w obecności władzy, traktują cywila strzelającego z ukrycia jak zbrodniarza. Dla zachodniej mentalności francs-tireurs jest bohaterem, dla niemieckiej jest heretykiem zagrażającym egzystencji państwa. W Soissons stoi pomnik z brązu i marmuru, upamiętniający trzech nauczycieli, którzy w 1870 roku wzniecili powstanie studentów i ludności cywilnej przeciwko Prusakom. Przyglądając mu się w zdumieniu pewien oficer niemiecki powiedział do dziennikarza amerykańskiego: „To są właśnie Francuzi — wystawić pomnik gloryfikujący francs-tireurs. W Niemczech nigdy nie pozwolono by ludziom zrobić czegoś takiego. Zresztą jest nie do pomyślenia, by sami tego chcieli".10 Aby wprowadzić żołnierzy we właściwy nastrój — jak relacjonuje kapitan Bloem — gazety niemieckie od pierwszego tygodnia pełne były opowieści o belgijskich „budzących odrazę okrucieństwach... uzbrojonych księżach na czele włóczących się band cywilów, gotowych do popełnienia wszelkiego rodzaju okropności... o zdradzieckich zasadzkach na patrole, o wartownikach znajdowanych z wykłutymi oczyma i obciętym językiem". Podobne „upiorne plotki" dotarły już 11 sierpnia do Berlina i są opisywane przez księżnę Bliicher. Indago- Louvain w płomieniach 387 wany przez nią w tej sprawie oficer niemiecki powiedział, że w tej chwili w szpitalu w Akwizgranie leży trzydziestu oficerów niemieckich, którym belgijskie kobiety i dzieci wyłupiły oczy.11 Wskutek takich opowieści rosło podniecenie; jeden okrzyk: „Strzelec wyborowy!", mógł z łatwością wprowadzić żołnierzy niemieckich w szał rabowania, podpalania i mordu. Schrecklichkeit (zgroza) miała zastąpić oddziały okupacyjne, gdyż naczelne dowództwo nie mogło sobie pozwolić na wycofanie ich z marszu na Paryż. Dwudziestego piątego sierpnia rozpoczęło się palenie Louvain. To średniowieczne miasto, leżące na drodze z Liege do Brukseli, było sławne ze swego uniwersytetu i niezrównanej biblioteki, założonej w 1426 roku, w okresie, gdy Berlin był jeszcze kupą drewnianych chałup. Mieszcząca się w czternastowiecznym domu cechowym sukienników biblioteka wśród swych 230 000 tomów posiadała kolekcję 750 średniowiecznych manuskryptów i ponad 1000 inkunabułów. Fasadę ratusza, zwanego „klejnotem sztuki gotyckiej", stanowiła dekoracyjna, niesłychanie bogata w porównaniu z podobnymi zabytkami rzeźba w kamieniu, przedstawiająca rycerzy, świętych i damy. W kościele świętego Piotra znajdowały się malowidła na drewnianych płytach ołtarza, dzieło Dierika Boutsa i innych mistrzów flamandzkich. Palenie i łupienie Louvain, czemu jak zawsze towarzyszyło rozstrzeliwanie ludności cywilnej, trwało sześć dni i zostało wstrzymane tak samo raptownie, jak je rozpoczęto. Na początku, po zajęciu Louvain, wszystko szło gładko. Żołnierze niemieccy zachowywali się w przykładny sposób, kupowali pocztówki i pamiątki, płacili za wszystkie zakupy i stali w kolejce do strzyżenia i golenia na równi ze stałymi klientami. Drugi dzień przyniósł już więcej napięć. Postrzelony został w nogę żołnierz niemiecki, rzekomo przez jakiegoś francs-tireura. Burmistrz ponowił natychmiast apel do ludności, aby zdała broń. Jego i jeszcze dwóch innych notabli aresztowano jako zakładników. Za budynkiem stacji kolejowej coraz częściej odbywały się egzekucje. Nieustanny tupot kolumn von Klucka przechodzących przez miasto trwał dzień po dniu. Dwudziestego piątego sierpnia armia belgijska dokonała nagłego, gwałtownego wypadu z Malines, na skraju fortyfikacji obozu warownego Antwerpii, na tylne straże armii von Klucka, odrzucając je w nieładzie w kierunku Louvain. W zamieszaniu odwrotu pędzący przez bramę koń bez jeźdźca stukotem swych kopyt w ciemności spłoszył innego konia, który usiłując wyrwać się upadł w zaprzęgu, przewra- 388 Sierpniowe salwy cając wóz.12 Rozległy się strzały, podniósł się krzyk: Die Franzosen sind da!Die Englander sind dal (Tu są Francuzi! Tu są Anglicy!) Niemcy twierdzili później, że belgijscy cywile strzelali do nich lub też że strzelali na dachach, by dać sygnały armii belgijskiej. Belgowie utrzymywali, że w ciemności żołnierze niemieccy strzelali sami do siebie. Po tym wydarzeniu, które przeraziło świat, tygodniami, miesiącami, a nawet latami trwały dochodzenia prowadzone przez sądy i trybunały dla ustalenia jego przyczyny; niemieckim oskarżeniom zadawały kłam belgijskie kontroskarżenia. Kto strzelał do kogo, nie udało się nigdy ustalić, w każdym jednak razie nie miało to bezpośredniego związku z tym, co nastąpiło potem, ponieważ Niemcy spalili Louvain nie dla ukarania Belgów za domniemany czyn karalny, lecz potraktowali spalenie jako czynnik odstraszający i ostrzeżenie w stosunku do wszystkich wrogów Niemiec —jako demonstrację potęgi niemieckiej przed całym światem. Nowy gubernator Brukseli, generał von Luttwitz, dał temu wyraz już następnego ranka. W czasie służbowej wizyty amerykańskiego i hiszpańskiego ministrów pełnomocnych powiedział im: „W Louvain wydarzyła się okropna rzecz. Syn burmistrza zastrzelił tam naszego generała. Ludność strzelała do naszych wojsk". Zrobił pauzę, spojrzał na swych gości i dokończył: „I teraz oczywiście musimy zburzyć miasto". Pan Whitlock musiał tak często słyszeć opowieści o tym czy innym generale zastrzelonym przez syna, a czasem córkę burmistrza, że wydawało się mu, iż Belgowie wychowali jakiś specjalny rodzaj dzieci burmistrzów, podobny skrytobójcom z Syrii*.13 Wiadomość o Louvain w płomieniach rozeszła się szybko. Oszołomieni, zapłakani uchodźcy, wypędzeni z miasta, opowiadali o podpalanych ulicach, o barbarzyńskich rabunkach, o nie kończących się aresztowaniach i egzekucjach. Richard Harding Davis, gwiazda amerykańskich korespondentów, przebywający wówczas w Belgii, udał się 27 sierpnia wojskowym pociągiem do Louvain. Niemcy przez cały czas trzymali go zamkniętego w wagonie kolejowym, ponieważ jednak ogień dotarł już do Bulwaru Tirlemont, naprzeciw stacji, mógł zobaczyć „wielkie, równe kolumny płomieni", wznoszących się nad szeregiem domów. Żołnierze niemieccy byli pijani i rozbestwieni. Jeden z nich wsadził głowę przez okno wagonu, w którym znajdował się inny korespondent, Arno Dosch, i krzyknął: „Trzy miasta zrównane z ziemią! Trzy! Będzie ich więcej!"14 * Tajny związek fanatycznych muzułmanów, którzy w okresie wypraw krzyżowych terroryzowali i mordowali swoich przeciwników, a szczególnie chrześcijan. Louvain w płomieniach 389 Dwudziestego ósmego sierpnia Hugh Gibson, pierwszy sekretarz poselstwa amerykańskiego, w towarzystwie dyplomaty szwedzkiego i meksykańskiego, udał się, by osobiście zobaczyć Louvain. Domy o sczerniałych ścianach i tlących się belkach dopalały się jeszcze; chodniki były gorące, wszystko przysypane popiołem. Zwłoki ludzi i koni poniewierały się dokoła. Jakiś starszy mężczyzna, cywil z białą brodą, leżał na wznak w słońcu. Wiele ciał było rozdętych, co świadczyło, że zmarli kilka dni temu. Różnego rodzaju szczątki, meble, butelki, podarta odzież, jakiś zabłąkany sabot leżały porozrzucane wśród gruzu i popiołu. Żołnierze niemieckiego IX korpusu rezerwy, część z nich pijana, inni napięci nerwowo, nieszczęśliwi, z oczyma nabiegłymi krwią, wyrzucali mieszkańców z pozostałych domów, ażeby, jak któryś z nich powiedział Gibsonowi, móc dokończyć dzieła zniszczenia miasta. Szli od domu do domu, rozwalając drzwi, napychając kieszenie cygarami, rabując kosztowności i podkładając płomienie. Ponieważ domy były w większości zbudowane z kamienia i cegły, ogień nie rozprzestrzeniał się sam. Oficer, odpowiedzialny za jedną z ulic, pilnował ponuro pożaru, paląc cygaro. Był wściekły na Belgów i bez przerwy powtarzał Gibsonowi: „Zetrzemy to do gruntu, kamień na kamieniu nie pozostanie! Kein Stein aufeinanderl Ani jeden, zapewniam pana. Nauczymy ich respektu dla Niemiec. Przez całe pokolenia ludzie będą tutaj przychodzić, żeby zobaczyć, cośmy zrobili!" Taki oto był niemiecki sposób pozostawiania po sobie niezatartych wspomnień.15 Monseigneur de Becker, rektor uniwersytetu Louvain, którego ocaleniem zajęli się Amerykanie, już w Brukseli opowiadał o spaleniu biblioteki. Nie pozostało z niej nic oprócz popiołów. Gdy doszło do słowa „biblioteka", nie był w stanie go wymówić. Zatrzymał się, jeszcze raz spróbował, wyjąkał początek słowa: la bib- i nie mogąc mówić dalej pochylił głowę nad stołem i rozpłakał się.16 Stratę tę rząd belgijski uczynił przedmiotem publicznego protestu, zgłoszonego oficjalnie za pośrednictwem poselstwa amerykańskiego; wywołało to głosy oburzenia i protestu na całym świecie jeszcze wtedy, gdy szalały płomienie. Relacje naocznych świadków spośród uchodźców, przytaczane przez wszystkich korespondentów, zapełniały szpalty prasy zagranicznej. Mówiono wówczas, że oprócz uniwersytetu i biblioteki zniszczono „wszystkie wspaniałe gmachy publiczne", wśród nich ratusz i kościół św. Piotra, z jego wszystkimi malowidłami. Dopiero później stwierdzono, że ratusz i kościół św. Piotra, aczkolwiek uszkodzone, stoją nadal. NIEMCY PLĄDRUJĄ LOUVAIN; ROZSTRZELIWANIE KOBIET I DUCHOWNYCH — krzyczały nagłówki reportażu Davisa w nowojorskiej „Tribune". W podtytule „Berlin po- 390 Sierpniowe salwy twierdza okropności w Louvain" zamieszczono, opublikowane przez ambasadę niemiecką w Waszyngtonie, oficjalne oświadczenie rządowe z Berlina, przekazane radiem, w którym stwierdzano, że w następstwie „perfidnego" ataku belgijskiej ludności cywilnej „wymierzono Louvain karę w postaci zniszczenia miasta". Identycznie jak w oświadczeniu generała von Luttwitza wskazano, że Berlin nie życzy sobie, aby świat niewłaściwie rozumiał istotę postępowania w Louvain. Koncepcja niszczenia miast i rozmyślnej walki z ludnością cywilną, i to taka, do której się przyznawano, była dla świata 1914 roku szokująca. Artykuły wstępne w Anglii wołały: „Marsz Hunów" i „Zdrada cywilizacji". Spalenie biblioteki — pisał dziennik „Daily Chronicie" — oznacza wojnę nie tylko z nie wojującą ludnością cywilną, „lecz z potomnością aż do najdalszych pokoleń". Nawet tak zazwyczaj spokojne i skrupulatnie neutralne gazety holenderskie zamieściły ostre komentarze. Bez względu na przyczynę wybuchu — pisał rotterdamski „Courant" — „zniszczenie pozostaje faktem", faktem „tak straszliwym, że cały świat musi przyjąć tę wieść ze zgrozą".17 Doniesienia w prasie zagranicznej ukazały się 29 sierpnia. 30 sierpnia zakończono akcję niszczenia Louvain. Oficjalny komunikat niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych z tą samą datą potwierdził, że „całkowitą odpowiedzialność za te wydarzenia ponosi rząd belgijski"; nie zapomniano też jak zwykle dodać, że „kobiety i dziewczęta brały udział w walce i oślepiały rannych, wydłubując im oczy".18 Dlaczego Niemcy to uczynili? — zapytywali ludzie na całym świecie. „Jesteście potomkami Goethego czy Huna Attyli?" — pytał Romain Holland w liście otwartym do swego dawnego przyjaciela Gerharta Hauptmanna, niemieckiej znakomitości literackiej. W rozmowie z francuskim posłem król Albert wyraził pogląd, że główną przyczyną był tu niemiecki kompleks niższości i zazdrość: „Ludzie ci są zawistni, nie-zrównoważeni i rozdrażnieni. Spalili bibliotekę w Louvain tylko dlatego, że była unikalna i że cały świat ją podziwiał" — innymi słowy w barbarzyńskim akcie gniewu wobec zdobyczy cywilizacji.19 Wyjaśnienie to jest tylko częściowo słuszne, ponieważ pomija fakt rozmyślnego zastosowania terroru, zgodnie z zaleceniami Kńegsbrauch: „Wojny nie należy prowadzić jedynie przeciw siłom zbrojnym państwa nieprzyjacielskiego, lecz trzeba dążyć do zniszczenia wszystkich materialnych i duchowych (geistig) zasobów wroga".20 Dla świata Louvain pozostało aktem barbarzyństwa. Czyn, który zgodnie z zamierzeniem niemieckim miał zastraszyć świat, skłonić go do uległości, zamiast tego przekonał ogromną liczbę ludzi, że Niemcy są wrogiem, z którym nie może być żadnego porozumienia ani kompromisu. Louvain w płomieniach 391 Sprawa Belgii wiele wyjaśniła, a dla dużej liczby osób stała się „najistotniejszym zagadnieniem wojny". Dla Ameryki Belgia była czynnikiem „precypitacyjnym" w kształtowaniu się opinii publicznej — powiedział z perspektywy czasu historyk tej epoki — a Louvain — punktem kulminacyjnym wydarzeń w Belgii.21 Matthias Erzberger, który wkrótce został wyznaczony szefem propagandy, gdy przykra potrzeba wymusiła na Niemczech niezbędność takiego działania, odkrył, że Belgia „postawiła cały niemal świat przeciw Niemcom". Argumentem jego kontrpropagandy było, że postępowanie Niemiec usprawiedliwiała konieczność militarna i potrzeba samoobrony. Był to niestety, jak musiał sam przyznać z pewną dozą kwaśnego ubolewania, argument „niewystarczający".22 Nie przyniósł również pozytywnego skutku podjęty przez kajzera w dziesięć dni po Louvain atak propagandowy, który przybrał formę telegramu do prezydenta Wilsona. Kajzer zapewniał w nim, że mu „serce krwawi" z powodu cierpień Belgii, spowodowanych „w wyniku przestępczych i barbarzyńskich działań Belgów". Ich opór — wyjaśniał — był „otwarcie podsycany" i „starannie zorganizowany" przez rząd belgijski, co zmusiło jego generałów do zastosowania najostrzejszych środków wobec „żądnej krwi ludności".23 Również niezbyt wiele pożytku przyszło z opublikowania manifestu dziewięćdziesięciu trzech profesorów i innych intelektualistów, adresowanego „Do cywilizowanego świata" i obwieszczającego o cywilizacyjnych wpływach kultury niemieckiej. Stwierdzał on: „Nie jest prawdą, że w sposób kryminalny pogwałciliśmy neutralność belgijską... Nie jest prawdą, że nasze wojska zniszczyły brutalnie Louvain". Choćby najbardziej imponujący byli jego sygnatariusze — Harnack, Sudermann, Hum-perdinck, Roentgen, Hauptmann — nieme popioły biblioteki były bardziej wymowne.24 W końcu sierpnia ludność państw alianckich była już przekonana, że stoi w obliczu wroga, którego trzeba pobić, reżim jego zniszczyć, a wojnę doprowadzić do końca. Czwartego września rząd brytyjski, francuski i rosyjski podpisały pakt londyński, w którym zobowiązały się „nie zawierać odrębnego pokoju w czasie tej wojny". Od tego czasu stanowiska stron usztywniły się. Im żarliwiej alianci deklarowali, że celem ich jest zniszczenie niemieckiego militaryzmu i Hohenzollernów, tym usilniej Niemcy obstawali przy własnej dozgonnej przysiędze, że nie złożą broni przed osiągnięciem totalnego zwycięstwa. W odpowiedzi na propozycję prezydenta Wilsona, który podjął się mediacji, Bethmann-Hollweg oświadczył, że pakt londyński zmusił Niemców do walki aż do kresu sił i że z tego powodu Niemcy nie przedstawią żadnych propozycji, mogących służyć za podstawę do negocja- 392 Sierpniowe salwy cji pokojowych.25 Alianci zajęli to samo stanowisko. W takim położeniu obie strony miały pozostać jak w kleszczach, przez całą wojnę. Im głębiej strony wojujące pogrążały się w niej, im więcej poświęcano istnień ludzkich i środków materialnych, tym większe było pragnienie powetowania sobie strat. Korzyści, jakie wraz ze zwycięstwem spodziewały się uzyskać Niemcy, sformułowano w pierwszych trzydziestu dniach wojny, w memorandum przedstawionym 2 września rządowi przez Matthiasa Erzber-gera. Przywódca katolickiej partii Centrum i rapporteur (sprawozdawca) Komisji Spraw Wojskowych był prawą ręką kanclerza i osobą blisko związaną z Reichstagiem. Bystry i zdolny oportunista, reprezentujący każdą aktualnie przeważającą opinię, łączył energię i inteligencję z giętkością polityczną, nie spotykaną w Europie od czasów Talley- randa. Mówiono o nim, że „nie ma przekonań, lecz tylko apetyty".26 Polityk ten, który pewnego dnia miał w imieniu Niemiec prosić o zawieszenie broni, a potem zajmować stanowisko w pierwszym rządzie Republiki Weimarskiej, obecnie sporządzał listę celów wojennych, z których byłby dumny najbardziej ekstremistyczny pangermanista. Bethmann, który polegał na nim, nigdy nie przestawał się dziwić, skąd Erzberger czerpie swe świetlane pomysły w czasie, gdy jemu samemu nic nie przychodziło do głowy.27 Według koncepcji Erzbergera Niemcy miały wykorzystać zwycięstwo dla zdobycia „na zawsze" kontroli na kontynencie europejskim. Wszystkie żądania przy stole konferencyjnym w sprawie zasad pokoju miały się opierać na tej właśnie przesłance, do czego konieczne było spełnienie trzech warunków: obalenie państw neutralnych sąsiadujących z Niemcami, zakończenie „nie dającej się tolerować hegemonii" Anglii w sprawach światowych i złamanie rosyjskiego kolosa. Erzberger przewidywał powołanie Konfederacji Państw Europejskich, analogicznej do późniejszego systemu mandatowego Ligii Narodów. Niektóre państwa miały pozostać pod niemieckim „kierownictwem", inne, takie jak Polska i grupa państw bałtyckich, odebrane Rosji, należałyby do tych, nad którymi Niemcy rozciągnęłyby suwerenność „na zawsze", z dopuszczalną reprezentacją w Reichstagu, lecz bez prawa głosu. Erzberger nie był pewien, w której grupie mogłaby znaleźć się Belgia, w każdym razie Niemcy mieli zachować kontrolę wojskową nad całym krajem, a także nad wybrzeżem francuskim od Dunkierki aż do Boulogne i Calais włącznie. Niemcy miały także zaanektować zagłębie rudy żelaznej w okręgu Briey-Longwy oraz Belfort w Górnej Alzacji, których to terenów nie udało się uzyskać w 1870 roku. Zwycięzcy powinni przejąć także francuskie i belgijskie kolonie w Afryce. Zadziwia- Louvain w płomieniach 393 jące, że wyłączono z tych planów Maroko, rzekomo dlatego, iż zużywałoby to zbyt dużo sił niemieckich. Nie było żadnej wzmianki o koloniach angielskich, co sugeruje, że Erzberger mógł rozważać zawarcie wynegocjowanego pokoju z Anglią. W ramach reparacji pokonane narody miały zapłacić co najmniej 10 miliardów marek na pokrycie bezpośrednich kosztów wojny, a prócz tego sumę wystarczającą na zabezpieczenie funduszu weteranów, budowę mieszkań, prezenty dla generałów i mężów stanu oraz na spłacenie całego niemieckiego długu publicznego, co pozwoliłoby narodowi niemieckiemu na niepłacenie podatków przez wiele lat.28 Sformułowane w upajających dniach zwycięstw sierpniowych cele wojenne były w oczach Niemców tak wspaniałe, że stało się wprost niemożliwe zredukowanie ich do poziomu dającego się strawić kompromisu. Po stronie alianckiej podstawowy cel wojny określił minister spraw zagranicznych Sazonow w czasie śniadania tete-a- tete z Paleologue'em w Petersburgu w dniu 20 sierpnia. „Moja formuła jest prosta — powiedział Sazonow — musimy zniszczyć niemiecki imperializm". Obaj zgodzili się, że jest to wojna o istnienie i że cel ten można osiągnąć tylko przez totalne zwycięstwo. Dość pochopnie, jak na carskiego ministra, Sazonow podzielił pogląd swego rozmówcy, że należy dokonać radykalnych zmian politycznych, jeżeli „kajzeryzm" nie ma się odrodzić z popiołów. Polska musi znów uzyskać niepodległość, Belgia powiększyć się, Alzacja i Lotaryngia powrócić do Francji, Szlezwik-Holsztyn do Danii, Hanower usamodzielnić się, Czechy wyswobodzić się od Austro-Węgier, a wszystkie kolonie niemieckie winny być przekazane Francji, Belgii i Anglii. Było to szkicowanie mapy przez profesjonalnego męża stanu. U ludzi prostych, którzy nie odróżniali Szlezwiku-Holsztyna od Czech, już w czasie pierwszych dwudziestu dni zrodziło się głębokie, podświadome przeświadczenie, że świat bierze udział „w największym wydarzeniu od czasów rewolucji francuskiej".29 Mimo że stanowiło ono straszliwą katastrofę, w sierpniu, gdy wojna była jeszcze stosunkowo świeża, wydawało się, że zawarte są w niej „ogromne nadzieje", nadzieje na coś lepszego po niej, na szansę przekształcenia świata. Pan Britling z powieści Wellsa, chociaż jest postacią fikcyjną, reprezentuje panujące wówczas poglądy; sądził on, że można dzięki wojnie dokonać „ogromnego w dziejach ludzkości kroku naprzód. Jest to koniec czterdziestu lat okropnego stanu niepewności. Jest to przesilenie, ale i rozwiązanie". Widział „wspaniałe możliwości... Możemy przetworzyć mapę świata... Świat jest plastyczny dla ludzi, mogą go oni przekształcać według własnej woli. Jest to koniec i początek epoki..." . :, Rozdział 18 itMQRSKIE TONIE, BLOKADA •; I POTĘŻNY NEUTRAL W 1914 roku w brytyjskiej Admiralicji najmniej chętnie akceptowanym sposobem działania było podejmowanie ryzyka. Flota wojenna była największym bogactwem Anglii. Nie była ona „źródłem rozkoszy",1 jak Churchill w 1912 roku zgryźliwie określił flotę niemiecką; była życiową koniecznością Anglii w dosłownym rozumieniu słowa „życiowa". Imperium brytyjskie nie potrafiłoby przeżyć ani unicestwienia floty, ani też utracenia przez nią supremacji wskutek wyeliminowania pojedynczych okrętów. Zadania jej były ogromne. Miała nie dopuścić do inwazji na Wyspy Brytyjskie. Zapewnić bezpieczeństwo BEF-u, konwojując go w czasie przeprawy na kontynent. Przetransportować do kraju wojska z Indii dla wzmocnienia armii regularnej, a zastąpić je wojskami terytorialnymi. Nade wszystko zaś miała ochraniać handel morski na wszystkich oceanach świata. Nie inwazję, którą Komitet Obrony Imperium ocenił jako „niepraktyczną",2 lecz „przerwanie połączeń w naszym handlu zamorskim oraz zniszczenie marynarki handlowej" Admiralicja uznała za podstawowe niebezpieczeństwo.3 Dwie trzecie całej brytyjskiej żywności pochodziło z importu. Utrzymanie się Wielkiej Brytanii przy życiu zależało więc od handlu zagranicznego, który w ładowniach statków brytyjskich, stanowiących 43 procent łącznego tonażu handlowego na świecie, przewoził ponad połowę ładunków światowego handlu morskiego, czyli tyle samo, co wszystkie pozostałe państwa razem. Narastająca obawa, że niemieckie szybkie parowce handlowe mogą się przekształcić w statki korsarskie, prześladowała Brytyjczyków już przed wojną. Sądzono, że co najmniej czterdzieści takich statków zostanie wypuszczonych na morza w celu wspomagania krążowników niemieckich w polowaniu na łupy z wartkiego strumienia handlu morskiego. Trzeba więc było rozproszyć jednostki floty brytyjskiej dla zabezpieczenia szlaków morskich: przez Suez do Persji, Indii i Dalekiego Wschodu; obok Przylądka Dobrej Nadziei dookoła Afryki; szlaku północnoatlantyckiego do Stanów Zjednoczonych i Kanady; karaibskiego do Indii Morskie tonie, blokada i potężny neutral 395 Zachodnich; południowoatlantyckiego oraz szlaków południowego Pacyfiku do Ameryki Południowej i Australii. Skrzyżowania szlaków na oceanie, gdzie zbiegały się trasy żeglugowe i gdzie istniało największe prawdopodobieństwo zaatakowania ich przez okręty nieprzyjacielskie, były miejscami stałego patrolowania. „Całość reguł walki na morzu — napisał Fisher w swego rodzaju odpowiedniku bulli papieskiej dla marynarki wojennej — sprowadza się do tego, by dotrzeć wszędzie, z każdą cholerną łajbą, jaką tylko flota posiada".4 W tłumaczeniu na język praktyczny oznaczało to, że flota powinna posiadać przewagę wszędzie i naraz, gdziekolwiek istniałoby prawdopodobieństwo zetknięcia się z nieprzyjacielem. Mając tak ogromne obowiązki flota brytyjska posiadała wszystko, czym mogła osiągnąć przewagę na własnych wodach, gdzie za wszelką cenę należało unikać bitwy pomiędzy równymi siłami. Spodziewano się powszechnie jednego wielkiego starcia okrętów liniowych, w którym supremację na morzu można by osiągnąć w pojedynczej akcji, podobnie do bitwy rosyjsko-japońskiej pod Cuszimą. Anglia nie mogła sobie pozwolić na ryzyko utraty panowania po takiej bitwie, lecz reguła ta nie musiała się odnosić do floty niemieckiej, po której spodziewano się, że może takie ryzyko podjąć. Od panoszących się Niemiec roku 1914, których kajzer już dawno temu proklamował, że „przyszłość Niemiec leży na morzu", i gdzie Ligi Morskie rozmnożyły się w całym kraju jak grzyby po deszczu, rozpisując powszechne subskrypcje na budowę pancerników pod hasłami: „Anglia to nasz wróg! Perfidny Albion! Brytyjskie niebezpieczeństwo! Plan Anglii, to napaść na nas w 1911 roku!" — można było oczekiwać ducha agresywnego i gotowości do zaryzykowania bitwy nawet przy niekorzystnych szansach, co mogło doprowadzić do wszelkiego typu desperackich awantur.5 Obawa przed nieznanymi, lecz niewątpliwie wojowniczymi zamiarami nieprzyjaciela, a w szczególności strach przed niewidzialnymi łodziami podwodnymi, których śmiercionośny potencjał z każdym rokiem przybierał coraz bardziej alarmujące rozmiary, przyczyniały się do stale wzrastającej nerwowości floty brytyjskiej. Niemal w najdalszym punkcie, dokąd Wielką Flotę można było przeprawić, niemal na ostatnim, wystawionym na wiatr koniuszku terytorium brytyjskiego, zamglonym i najbardziej wysuniętym posterunku Wysp Brytyjskich położonym jeszcze bardziej na północ niż najbardziej północny skrawek brytyjskiego lądu stałego, znajdowała się baza Scapa Flow, przez przyrodę stworzone naturalne schronienie, otoczone Wyspami Orkadzkimi. Miejsce to zbyt późno wybrano na wojenną bazę floty. Scapa Flow leżała na 59 stopniu szerokości geograficzneJ> 396 Sierpniowe salwy naprzeciw Norwegii, na krańcu Morza Północnego, trzysta pięćdziesiąt mil na północ od Helgolandu, skąd przybyłaby flota niemiecka, gdyby zdecydowała się pojawić; pięćset pięćdziesiąt mil na północ od linii Portsmouth-Le Havre, czyli od trasy przeprawy BEF-u. Była ona bardziej oddalona od niemieckiej bazy wypadowej niż ewentualne oddalenie Niemców od transportowców brytyjskich na Kanale, przy założeniu, że usiłowaliby je zaatakować. Była to pozycja, z której Wielka Flota mogła ochraniać własne szlaki handlowe na Morzu Północnym i zablokować niemieckie, a przez samą swoją obecność zakorkować nieprzyjaciela w portach lub też odcinając mu powrót do bazy, gdyby wyszedł w morze, wciągnąć go do działań bojowych. Lecz Scapa Flow nie była jeszcze gotowa do wykorzystania. Każde powiększenie wielkości okrętów wymagało coraz szerszych doków i portów, zaś program rozbudowy drednotów ucierpiał wskutek różnicy poglądów wśród członków rządu liberałów. Uległszy pełnym pasji perswazjom Fishera i entuzjazmowi Churchilla liberałowie zaakceptowali program rozbudowy floty; lecz w zamian za to zrekompensowali sobie to pogwałcenie ich antywojennych nastrojów poskąpieniem środków na samą realizację programu. W rezultacie w sierpniu 1914 roku baza Scapa Flow nie była jeszcze wyposażona ani w doki, ani w umocnienia obronne na lądzie. Tak czujnie zmobilizowana przez Churchilla flota dotarła bezpiecznie do swej bazy w dniu l sierpnia, w czasie, gdy rząd wciąż jeszcze debatował nad tym, czy w ogóle walczyć. Według pierwszego lorda, dni po wypowiedzeniu wojny były okresem „krańcowego napięcia psychicznego". Gdy zbliżała się chwila odejścia tłumnie załadowanych transportowców, z godziny na godzinę oczekiwano jakiejś akcji nieprzyjacielskiej w postaci najazdu na wybrzeże dla odciągnięcia floty, względnie innej taktyki prowokacyjnej. Churchill sądził, że „wielka bitwa morska może się rozpocząć w każdej chwili".6 Jego nastrój podzielał w pełni admirał sir John Jellicoe, który jadąc pociągiem na północ do Scapa Flow w dniu 4 sierpnia, otworzył kopertę ostemplowaną napisem „tajne" i z treści znajdującego się w niej telegramu dowiedział się, że został mianowany naczelnym dowódcą Wielkiej Floty.7 Nie sama nominacja, której spodziewał się od dawna, ani też wątpliwość co do własnych kwalifikacji przytłoczyły Jellicoe'a. Od chwili wstąpienia na służbę we flocie w 1872 roku, gdy miał dwanaście i pół roku i tylko 137 cm wzrostu, przyzwyczaił się do powszechnego uznania dla swoich szczególnych zdolności. Zarówno w służbie czynnej, jak i na różnych stanowiskach w Admiralicji zasłużył sobie na trwały, gorący i głośno deklarowany podziw ze strony lorda Fishera, Morskie tonie, blokada i potężny neutral 397 l który wybrał sobie Jellicoe'a, „by stał się Nelsonem... gdy nadejdzie Armageddon" *.8 Dzień ten nadszedł i kandydat Fishera na „nelsoństwo" już od chwili przybycia do bazy odczuwał „największy niepokój, nie opuszczający mnie ani na chwilę", wskutek bezbronności Scapa Flow. W braku artylerii brzegowej, zapór, sieci i zakotwiczonych pól minowych „stała ona otworem dla ataku łodzi podwodnych i torpedowców".9 Jellicoe zadręczał się, gdy na pokładzie zatrzymanych w dniu 5 sierpnia niemieckich trawlerów rybackich znaleziono gołębie pocztowe, które, jak podejrzewano, były przeznaczone do przekazywania informacji łodziom podwodnym. Obawa przed minami, które, jak oznajmili Niemcy, zostały rozmieszczone bez przestrzegania uzgodnionych dla tej broni ograniczeń, zwiększyła jego niepokój. A gdy jeden z jego lekkich krążowników w dniu 9 sierpnia najechał i zatopił niemiecką łódź podwodną U-15, Jellicoe był bardziej przestraszony niż uradowany i wysłał pospiesznie wszystkie krążowniki poza „strefę skażoną".10 Pewnego razu na wewnętrznych wodach Scapa Flow obsługa jednego z dział nagle otworzyła ogień kierując go na poruszający się obiekt rozpoznany jako peryskop. Wywołało to powszechną gwałtowną strzelaninę oraz gorączkowe ruchy pilnujących torpedowców. Jellicoe wydał całej flocie, składającej się z trzech eskadr bojowych, rozkaz wyjścia na otwarte morze, gdzie okręty krążyły przez całą noc w strachu przed czymś, co nawet oficjalni kronikarze marynarki uznali, że „mogło być foką".11 Dwukrotnie przemieszczano flotę do bezpieczniejszych baz w Loch Ewę na zachodnim wybrzeżu Szkocji i Loch Swilly na północnym wybrzeżu Irlandii, pozostawiając Morze Północne otwarte dla Niemców, gdyby o tym wiedzieli. Dwukrotnie też sprowadzano ją z powrotem. Jeśliby Niemcy w tym czasie podjęli morską ofensywę, mogliby uzyskać zdumiewające rezultaty. Pomiędzy nerwowymi atakami i nagłymi uskokami w bok, jak koń, gdy usłyszy szelest węża, flota brytyjska zajmowała się swoimi zwykłymi sprawami, czyli ustanawianiem blokady i patrolowaniem Morza Północnego, nieustannie czuwając w oczekiwaniu na ukazanie się nieprzyjaciela. Z siłą bojową w postaci 24 pancerników i świadomością, że Niemcy mają ich tylko od 16 do 19, Brytyjczycy mogli liczyć na zdecydowaną przewagę, zaś w kolejnej klasie okrętów liniowych uważali się za „wyraźnie górujących nad następnymi ośmiu Niemcami".12 Lecz brzemię świadomości tego, jak wiele zależało od wyniku, ciążyło nad nimi niepomiernie. * Armageddon — scena ostatniej, decydującej bitwy pomiędzy siłami dobra i zła, mająca nastąpić, gdy nadejdzie Sądny Dzień (Objawienie św. Jana, XVI, 16 i dalsze). 398 Sierpniowe salwy Ósmego sierpnia Churchill ostrzegł admirała Jellicoe, że w czasie trwającej tydzień przeprawy transportowców przez Kanał „Niemcy mają najsilniejsze bodźce do działań".13 Nie dostrzeżono nawet torpedowca. Nic się nie ruszyło. Bezczynność nieprzyjaciela wzmagała napięcie. Na szerokich wodach oceanów poszczególne okręty wojenne wroga pozostawały nadal na swobodzie, „Goeben" i „Breslau" na Morzu Śródziemnym, „Dresden" i „Karlsruhe" na Atlantyku, „Scharnhorst", „Gneisenau" i „Emden" z eskadry admirała von Spee na Pacyfiku; podejmowały one śmiałe rajdy lub jeszcze śmielsze ucieczki, lecz czająca się nieruchomo poza osłoną Helgolandu flota pełnomorska zdawała się zapowiadać coś bardziej złowieszczego. „Niezwykłe milczenie i inercja nieprzyjaciela może stanowić preludium do poważnych przedsięwzięć... możliwe, że i do desantu lądowego na wielką skalę jeszcze w tym tygodniu" — ostrzegał Churchill w dniu 12 sierpnia dowódców floty.14 Sugerował, by Wielka Flota przesunęła się bliżej „teatru decydującej akcji". Mimo tego Jellicoe kontynuował swoje oddalone patrolowanie na szarych, opustoszałych wodach pomiędzy północnym cyplem Szkocji a Norwegią i tylko jeden raz, 16 sierpnia, gdy przewóz BEF-u osiągnął apogeum, ośmielił się zejść poniżej 56° szerokości. Transportowce wykonały w dniach od 14 do 18 sierpnia 137 oddzielnych przejść przez Kanał, podczas gdy przez ten czas całość Wielkiej Floty wraz z towarzyszącymi jej eskadrami i flotyllami patrolowała w pełnym napięcia oczekiwaniu, wypatrując białego śladu torpedy i nasłuchując sygnałów radiowych, które by doniosły o wyjściu niemieckiej floty w morze. Wielki admirał von Tirpitz, niemiecki Fisher, ojciec, twórca i dusza niemieckiej floty, „odwieczny Tirpitz", noszący widelcowatą, jak u Neptuna, brodę, w wieku 65 lat pełnił nadal, nieprzerwanie od 1897 roku, funkcję ministra marynarki, trwając na tym samym stanowisku dłużej niż jakikolwiek inny minister od czasu Bismarcka, lecz nie był dopuszczony do zapoznania się z planami wojennymi dla broni, którą sam wykuł. „Sztab marynarki utrzymywał je w tajemnicy nawet przede mną".13 Gdy 30 lipca pokazano mu plany operacyjne, odkrył przyczynę sekretu: żadnego planu nie było. Flota wojenna, której samo istnienie było głównym czynnikiem prowadzącym do wojny, nie posiadała na wypadek jej wybuchu określonej dla siebie, czynnej roli. Gdyby kajzer ograniczył swe lektury do książki Złoty wiek Kenne-tha Grahame'a, opowieści o dziecinnych marzeniach angielskiego chłopca w oziębłym świecie dorosłych, którą miał na swym jachcie na stoliku przy łóżku, możliwe, że nie doszłoby do wojny światowej.16 Niestety, był on eklektykiem i przeczytał również książkę amerykań- Morskie tonie, blokada i potężny neutral 399 ską (ukazała się w 1890 roku), która wywarła w swojej dziedzinie taki sam wpływ jak dzieła: O pochodzeniu gatunków i Kapitał. Admirał Mahan w książce pod tytułem Wpływ potęgi morskiej na historię wykazał, że ten, kto posiada kontrolę nad szlakami morskimi, panuje nad własnym przeznaczeniem; pan morza jest panem sytuacji. Przed wrażliwym Wilhelmem od razu wyłoniła się wspaniała wizja: Niemcy muszą stać się wielkim mocarstwem również na morzu tak jak na lądzie.17 Rozpoczął się program rozbudowy floty i mimo że nie można było wyprzedzić Anglii natychmiast, realizowana z niemiecką intensywnością rozbudowa groziła, że nastąpi to wkrótce. Było to zagrożenie supremacji na morzu, od której byli uzależnieni Brytyjczycy, a w ten sposób świadomie stworzono prawdopodobieństwo brytyjskiej wrogości w wojnie, a w konsekwencji zastosowanie przeciw Niemcom głównej brytyjskiej broni, jaką była blokada. Jako mocarstwo lądowe Niemcy mogły walczyć z każdym potencjalnym blokiem mocarstw kontynentalnych bez przerywania dopływu zamorskich dostaw tak długo, dopóki Wielka Brytania największy przewoźnik towarów, pozostawała neutralna. W tym sensie Niemcy byłyby potężniejszym mocarstwem bez floty niż w wypadku jej posiadania. Bismarck ganił morskie awanturnictwo dorastającego mocarstwa lądowego, uzasadniając to tym, że może ono przysporzyć mu wroga także na morzu. Wilhelm nie chciał słuchać. Był oczarowany Mahanem i oplatany własnymi zazdrosnymi uczuciami uwielbienia i nienawiści do żeglarskiej Anglii, które osiągały coroczny szczyt w czasie regat jachtowych „Tygodnia w Cowes". We flocie ujrzał nóż, umożliwiający mu wydostanie się z „Okrążenia". Twierdził na przemian, że wrogość do Anglii nie leży bynajmniej w jego zamiarach lub też, że „większa flota ze zwykłego przestrachu przywiedzie Anglików do rozsądku". A wówczas „pogodzą się z nieuniknionym i pozostaniemy najlepszymi przyjaciółmi na świecie".18 Na próżno jego ambasadorzy w Anglii przestrzegali przed wątpliwą logiką takiej polityki. Na próżno Haldane przybył do Berlina, a Churchill ostrzegał, że flota w stosunkach anglo-niemieckich stanowi odpowiednik Alzacji i Lotaryngii. Propozycje ustalenia stosunku sił względnie zamrożenia rozbudowy floty zostały odrzucone. Z chwilą rzucenia wyzwania oczywiście należało się spodziewać angielskiej wrogości. Były też i dalsze koszty. Budowana ogromnym nakładem sił flota wyciągała z armii pieniądze i ludzi w ilości wystarczającej do utworzenia dwóch korpusów. Jeżeli nie była budowana dla żadnego określonego celu, winna spełniać funkcję strategiczną: zapobiegać przysłaniu dodatkowych dywizji nieprzyjacielskich skierowa- 400 Sierpniowe salwy nych przeciw własnej armii lub też zapobiegać blokadzie. We wstępie do niemieckiej ustawy o flocie wojennej z 1900 roku zamieszczono stwierdzenie: „Wojna morska w formie blokady... nawet gdyby trwała tylko rok, zniszczyłaby niemiecki handel zamorski i doprowadziłaby Niemcy do klęski".19 W miarę jak flota rosła w siłę i sprawność, jak powiększał się wyszkolony personel i kadra oficerska, jak konstruktorzy niemieccy doskonalili artylerię, siłę przebijania się pocisków przez pancerze, urządzenia optyczne i dalmierze oraz odporność własnych płyt pancernych — flota ta stawała się zbyt cenna, by ją utracić. Chociaż okręty jeden po drugim coraz bardziej dorównywały brytyjskim, a pod względem artylerii nawet je przewyższały, to jednak kajzer, który nie miał możliwości nawiązania do tradycji Drake'ow lub Nelsonów, nie mógł nigdy naprawdę uwierzyć, że niemieckie okręty i marynarze byliby w stanie pobić Brytyjczyków. Nie mógł także znieść myśli, że jego „pieszczo-szki" — jak Biilow nazywał pancerniki — miałyby być rozrywane pociskami dział, splamione krwią, a w końcu musiałyby okaleczone i bez steru pogrążyć się w fale.20 Tirpitz, którego cesarz kiedyś łaskawie nobilitował dodając mu do nazwiska przydomek „von", lecz którego teoria głosiła, że flota powinna być użyta do walki, zaczął mu się wydawać prawie tak niebezpieczny jak wróg i został stopniowo odsunięty z kręgu bliskich doradców. Nie słyszało się już jego wysokiego i piskliwego głosu, przypominającego głos dziecka albo eunucha, który zaskakiwał w zestawieniu z jego gigantyczną posturą i gwałtownym zachowaniem. Podczas gdy pozostawał on jako minister marynarki zwierzchnikiem administracyjnym floty, politykę morską przekazano grupie, której osobiście przewodniczył kajzer, a która składała się z szefa sztabu admiralicji admirała von Pohla, szefa gabinetu morskiego cesarza, admirała von Miillera, oraz naczelnego dowódcy floty, admirała von Ingenohla. Chociaż Pohl popierał strategię walki, to osobiście był zerem i osiągnął szczyt zapomnienia, jaki można było uzyskać w Niemczech hohenzollernowskich: nie ma o nim żadnej wzmianki w encyklopedii plotek von Biilowa; Miiller należał do grona homoseksualistów i pochlebców, którzy jako doradcy kajzera przyozdabiali dwór;21 Ingenohl był oficerem, który „zakładał taktykę defen-sywną w operacjach wojennych". „Nie potrzebuję szefa — powiedział kajzer — mogę to robić sam".22 Gdy „Okrążenie", o którym myśl prześladowała całe jego panowanie, stało się rzeczywistością, nadeszła chwila, kiedy zmarły Edward okazał się „mocniejszy niż żywy ja". Instrukcje kajzera brzmiały: „Na razie rozkazuję flocie pełnomorskiej zajęcie postawy defensywnej".23 Morskie tonie, blokada i potężny neutral 401 Dla instrumentu o niebezpiecznym ostrzu, który trzymał w dłoni, przyjęto strategię wywierania wpływu przez „samo istnienie floty". Pozostając w miejscu nie do zdobycia, miała ona oddziaływać jako stałe potencjalne zagrożenie, zmuszając nieprzyjaciela do ciągłej czujności wobec groźby wypadu, a w ten sposób zużyć zasoby jego okrętów i utrzymywać w bezczynności część jego sił. Było to powszechnie uznaną rolą dla słabszej z dwóch flot, zalecaną zresztą przez Mahana. Później jednak doszedł on do wniosku, że znaczenie „samego istnienia floty było w dużym stopniu przecenione", ponieważ oddziaływanie floty, która wybrała drogę niewalczenia, prowadzi do stałego zaniku jej wpływu. Nawet kajzer nie mógł narzucić takiej polityki bez uzasadnionych powodów i silnego poparcia. Posiadał oba. Wielu Niemców, a szczególnie Bethmann i bardziej kosmopolityczne ugrupowania cywilne, nie mogło jeszcze na samym początku działań uwierzyć, że Anglia jest naprawdę nastawiona wojowniczo. Żywili nadzieję, że można by ją przekupić i doprowadzić do separatystycznego pokoju, szczególnie gdyby pokonana została Francja. Wyrazem takiego przekonania była ostrożność, z jaką Erzberger unikał w swych planach zagarniania angielskich kolonii. Rodzina kajzera ze strony matki, angielskie żony książąt niemieckich i stare teutońskie więzy stwarzały poczucie pokrewieństwa. Doprowadzenie do walki, rozlewu krwi i posiewu śmierci pomiędzy Niemcami i Anglią czyniłoby załagodzenie stosunków między nimi rzeczą trudną, jeśli nie niemożliwą. (Dziwnym trafem w rozumowaniu tym nie brano pod uwagę krwi BEF-u, która miała popłynąć w czasie otoczenia Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych wraz z Francuzami.) Miano ponadto nadzieję, że utrzymując niemiecką flotę nietkniętą uzyska się dodatkowy element przetargowy w skłonieniu Anglii do ugody. Teorię tę zdecydowanie popierał Bethmann, zaś kajzer z radością z tego korzystał. W miarę upływu czasu, gdy zwycięstwo zaczęło migotać w oddali, pragnienie przeprowadzenia floty przez wojnę bez szwanku, właśnie dla celów przetargowych przy stole konferencyjnym, ugruntowywało się coraz mocniej. W sierpniu głównym wrogiem wydawała się nie Anglia, lecz Rosja, toteż uznano, przynajmniej w kręgu tych, którzy chcieli opóźnić próbę sił z Anglią, że podstawowym obowiązkiem floty jest kontrolowanie Bałtyku. Twierdzono, że flota jest potrzebna do zapobieżenia rosyjskiej ingerencji w dostawy drogą morską z krajów skandynawskich, a także ewentualnemu rosyjskiemu desantowi na wybrzeżu niemieckim. Wyrażano obawy, że działania przeciw Anglii mogłyby do tego stopnia osłabić flotę niemiecką, iż straciłaby ona zdolność panowania 26 — Sierpniowe salwy 402 Sierpniowe salwy na Bałtyku, co pozwoliłoby Rosjanom na próbę lądowania i doprowadziłoby do klęski na lądzie. Zawsze można znaleźć argumenty, które przemieniłyby pragnienia w politykę. Tym, co wyłączyło flotę w sierpniu, była przede wszystkim wiara w decydujące zwycięstwo armii i ogólne przekonanie, że wojna nie będzie trwała na tyle długo, by trzeba było zbytnio niepokoić się o blokadę. Tirpitz, mając „uzasadnione złe przeczucia", już 29 lipca, czyli w dniu, w którym Churchill zmobilizował flotę, prosił kajzera o oddanie dowództwa floty w ręce jednego człowieka. A ponieważ był pewien, że , ja posiadam w małym palcu więcej niż Pohl w całej swej anatomii" (przekonanie to wyjawił jednak prywatnie swojej żonie, a nie kajzerowi), wobec tego zdobył się jedynie na wyrażenie sugestii, aby proponowane stanowisko zostało „mnie powierzone". Propozycję odrzucono. Mimo że rozważał podanie się do dymisji, powstrzymał się od jej złożenia z wygodnego powodu, że kajzer „nie przyjąłby mojej rezygnacji". Przeniesiony do Koblencji wraz z innymi ministrami, musiał przecierpieć aurę triumfów unoszącą się nad OHL w czasie, gdy „armia odnosi wszystkie sukcesy, a flota żadnych. Po dwudziestu latach wysiłków moja pozycja jest okropna. Nikt tego nie zrozumie".24 Jego flota pełnomorska, składająca się z 16 wielkich, nowoczesnych i 12 starszych pancerników, 3 dużych i 17 mniejszych krążowników, 140 torpedowców oraz 27 łodzi podwodnych, pozostała w portach lub na Bałtyku, a tymczasem akcja ofensywna przeciw Anglii ograniczyła się do jednego wypadu łodzi podwodnych w pierwszym tygodniu wojny oraz do zakładania min. Wycofała się także marynarka handlowa. Trzydziestego pierwszego lipca rząd niemiecki rozkazał wszystkim jej liniom regularnym zawiesić rejsy. W końcu sierpnia 670 parowców handlowych, o łącznym tonażu 2750000 ton, czyli więcej niż połowa całego tonażu niemieckiego, znalazło schronienie w portach neutralnych, a reszta, z wyjątkiem statków pływających po Bałtyku, w portach krajowych. Tylko pięć spośród czterdziestu straszliwych uzbrojonych handlowych statków korsarskich zmaterializowało się na wodach i brytyjska Admiralicja, rozglądając się dokoła w pełnym oszołomienia zdziwieniu, 14 sierpnia mogła przekazać raport: „Przejście przez Atlantyk jest bezpieczne. Brytyjski handel zamorski toczy się normalnie".25 Z wyjątkiem łupieżczych wypadów okrętów „Emden" i „Kónigsberg" na oceanie Indyjskim i eskadry admirała von Spee na Pacyfiku, niemiecka flota i marynarka handlowa znikły z powierzchni oceanów, zanim upłynął sierpień. Morskie tonie, blokada i potężny neutral 403 o Rozpoczęła się natomiast inna bitwa. Bitwa Brytyjczyków z wielkim neutrałem, Stanami Zjednoczonymi. Stare waśnie, które były przyczyną wojny między nimi w 1812 roku, stare formuły — wolność mórz, bandera chroni towary — stary i nie do uniknięcia konflikt pomiędzy prawem kraju neutralnego do prowadzenia swobodnego handlu z prawem kraju wojującego do narzucania ograniczeń — wszystko to znowu powróciło. W 1908 roku, w wyniku drugiej konferencji haskiej, podjęto próbę skodyfikowania tych zasad na nowej konferencji, w której udział wzięły wszystkie państwa mające brać udział w wojnie roku 1914 oraz Stany Zjednoczone, Holandia, Włochy i Hiszpania. Anglia jako największy przewoźnik w handlu morskim, a także najbardziej zainteresowana w swobodnym przepływie towarów w handlu prowadzonym przez kraje neutralne, była krajem-gospodarzem, zaś sir Edward Grey jej duchem ożywiającym, chociaż nie delegatem. Na przekór znaczącej obecności admirała Mahana, który przewodniczył delegacji amerykańskiej, deklaracja londyńska, będąca wynikiem tej konferencji, faworyzowała prawa handlowe krajów neutralnych, a równocześnie ograniczała prawo do blokady stron wojujących. Nawet Mahan, morski Clau-sewitz, Schlieffen na oceanach, nie był w stanie przeważyć subtelnego działania wpływów brytyjskich. Wszyscy popierali neutrałów i zasadę, aby sprawy biegły zwykłym trybem, zaś obiekcje Mahana przegłosowali cywilni członkowie jego własnej delegacji. Towary podzielono na trzy kategorie: bezwzględną kontrabandę, na którą składały się towary przeznaczone wyłącznie do użytku wojskowego; kontrabandę warunkową, czyli artykuły przydatne zarówno do użytku wojskowego, jak i cywilnego; oraz wolną listę, w skład której wchodziła żywność. Tylko pierwsza grupa towarów mogła być konfiskowana przez stronę wojującą, która ogłosiła blokadę; drugą można było konfiskować jedynie wówczas, gdy się udowodniło, że towary są przeznaczone dla nieprzyjaciela; zaś trzeciej nie można było zatrzymywać w ogóle.26 Gdy już deklarację podpisano, a delegaci powrócili do domów, zupełnie inna grupa interesów — brytyjska potęga morska — ukazała swoje oblicze. Ponownie wciągnięto na maszt flagę admirała Mahana. Jego poplecznicy podnieśli wrzask przerażenia wobec zdrady idei supremacji morskiej, brytyjskiej gwarancji przeżycia. Stawiali pytanie, jaki ma sens uniemożliwianie nieprzyjacielowi używania połączeń morskich, jeżeli państwa neutralne mają prawo zaspokajać wszystkie jego potrzeby. Ugrupowanie to zrobiło z deklaracji londyńskiej cause celebrę (słynny proces) i zmontowało przeciw niej kampanię w prasie i w parlamencie. Argumentowano, że wprowadzenie jej postanowień zniweczy znaczenie floty brytyjskiej; jest to niemiecki 404 Sierpniowe salwy spisek, Balfour przeciwstawił się jej. Mimo że deklaracja przeszła w Izbie Gmin, lordowie w nagłym wybuchu energii sprawili, że nie uzyskała dostatecznej liczby głosów; był to może ich najbardziej dynamiczny akt w całym dwudziestym wieku. W tym czasie rząd po ponownym przemyśleniu sprawy był już całkiem zadowolony, że upadła. Deklaracji londyńskiej nie ratyfikowano wcale. W tym samym czasie nowe realia sił potęgi morskiej sprawiły, że tradycyjna brytyjska polityka blokady portów nieprzyjacielskich w ich pobliżu stała się przeżytkiem. Do tej pory Admiralicja planowała w wypadku wojny przeciw mocarstwu kontynentalnemu blokadę z bliska, za pomocą flotylli niszczycieli wspieranej krążownikami lekkimi, a w ostateczności krążownikami ciężkimi. Rozwój łodzi podwodnych i min pływających oraz udoskonalenie gwintowania armat zmusiły do zmiany tej metody i przeprowadzania blokady z dystansu. Taka właśnie została wprowadzona wojennymi rozkazami Admiralicji na rok 1912 i jeszcze raz pogrążyła w zamęcie cały problem. Gdy statek zamierza przełamać się przez blokadę ustawioną w pobliżu portu, to port docelowy jest oczywisty i nie zachodzi wątpliwość co do miejsca przeznaczenia towarów. Lecz gdy statki są zatrzymywane w odległości wieluset mil od ich portów docelowych, tak jak właśnie przy wejściu z Atlantyku na Morze Północne, to zgodnie z postanowieniami przepisów o blokadzie legalność ich zatrzymania winna być wykazana albo udowodnieniem miejsca przeznaczenia ładunku, albo jego kontrabandowego charakteru. Problem był najeżony kłopotami jak pływająca mina kolcami* Gdy wybuchła wojna, deklaracja londyńska pozostawała nadal jedynie zbiorem nie wiążących oświadczeń poszczególnych państw na jej temat i wobec tego 6 sierpnia, to jest drugiego dnia wojny, Stany Zjednoczone zwróciły się formalnie do stron wojujących o złożenie deklaracji, że mają zamiar skrupulatnie przestrzegać jej postanowień. Niemcy i Austria skwapliwie to potwierdziły, zastrzegając jednak, że nieprzyjaciel musi uczynić podobnie. Wielka Brytania, występując jako rzecznik aliantów w kwestii polityki morskiej, skomponowała odpowiedź twierdzącą, która zastrzegając sobie pewne uprawnienia, „niezbędne dla skutecznego prowadzenia własnych operacji morskich", mówiła „tak", a faktycznie udzielała odpowiedzi negatywnej.27 Dotychczas Anglia w sprawie kontrabandy nie miała ustalonej polityki, lecz jedynie płynące z doświadczeń wyczucie, że postanowienia deklaracji londyńskiej wymagają niejakiego rozciągnięcia. Już w raportach Komitetu Obrony Imperium z lat 1911-1912 proponowano, by jako kryterium oceny kontrabandy warunkowej przyjąć przeznaczenie towarów, a nie port docelowy statków. Tak więc skóra na siodła, kauczuk Morskie tonie, blokada i potężny neutral 405 na opony, miedź, bawełna, tekstylia, papier, czyli to wszystko, co może mieć zastosowanie bądź w produkcji cywilnej, bądź w wojskowej, nie powinno być przewożone swobodnie jedynie dlatego, że było nadane na adres odbiorcy neutralnego. Gdyby wysłano je stamtąd dalej do Niemiec drogą lądową, wówczas blokada nie byłaby warta kosztów jej utrzymywania. Komitet sugerował, żeby „rygorystycznie stosować" doktrynę nieprzerwanej podróży.28 „Nieprzerwana podróż" była jednym z tych sformułowań o tajemniczej sile, które w historii pojawiają się i znikają, nie pozostawiając po sobie niczego, co by przypominało ich poprzednią treść. Było to pojęcie wymyślone przez Brytyjczyków w czasie wojny z Francuzami w XVIII wieku. Oznaczało ono, że ostateczne, a nie początkowe miejsce przeznaczenia towaru jest czynnikiem determinującym. Przedwcześnie pogrzebane przez deklarację londyńską, zanim stało się naprawdę martwe, teraz zostało odgrzebane, podobnie jak jeden ze złożonych do grobu kotów Poego i z podobną zdolnością do sprawiania kłopotów. Ministerstwo Wojny otrzymało wiadomość, że artykuły żywnościowe wysyłane przez kraje neutralne do Holandii są w rzeczywistości przeznaczone na zaopatrzenie armii niemieckiej w Belgii. Dnia 20 sierpnia gabinet wydał rozporządzenie, w którym oznajmił, że odtąd Wielka Brytania będzie traktowała „uwarunkowaną kontrabandę" jako podlegającą konfiskacie, jeżeli towar jest przeznaczony dla nieprzyjaciela albo „agenta nieprzyjaciela" lub też jeżeli ostateczne miejsce jego przeznaczenia znajduje się na terenie nieprzyjacielskim. Dowód na wykazanie miejsca przeznaczenia nie miał być oparty, jak dotąd, na treści konosamentu, lecz, według sformułowania o niezrównanej elastyczności, „na jakimkolwiek wystarczającym dowodzie".29 I znów pojawiła się doktryna o nieprzerwanej podróży, żywa, prychająca i z ostrymi pazurami. Praktycznym jej skutkiem było —jak przyznał sir Cecil Spring- Rice, ambasador brytyjski w Waszyngtonie — że wszystko stało się kontrabandą bezwzględną.30 Ogromny łańcuch skutków, wielkie trudności z wprowadzeniem rozporządzenia w życie, zatrzymywanie, wchodzenie na pokład i rewizje statków, prześwietlanie towarów promieniami Roentgena, rozpatrywanie przez specjalne sądy spraw zajętych na morzu statków i związana z tym złożoność procedury prawnej, a w ostatecznym wyniku zdecydowanie się Niemiec na zastosowanie niczym nie ograniczonej wojny podmorskiej *, która w końcowym efekcie wpłynęła na postawę * Szczególną cechą walki prowadzonej okrętami podwodnymi, które nie miały możliwości ani konfiskaty ładunków, ani ratowania rozbitków, było po prostu zatapianie stat- 406 -•:. jn::r>, \f,> Sierpniowe salwy Stanów Zjednoczonych wobec stron wojujących — o niczym takim nie myśleli autorzy rozporządzenia. Gdy Henryk VIII postanowił rozwieść się z Katarzyną Aragońską, nie myślał o Reformacji. Kiedy 20 sierpnia ministrowie zasiedli wokół okrągłego stołu w Radzie Ministrów, to zajęli się militarną koniecznością zatrzymania strumienia zaopatrzenia płynącego z Rotterdamu do armii niemieckiej w Belgii. Tekst rozporządzenia przedłożono im na wniosek wojskowych; zatwierdzono go po krótkiej dyskusji, o której istnieje jedynie zapis w formie nic nie mówiącej wzmianki w dzienniku Asquitha: „Długie posiedzenie gabinetu, wszelkiego rodzaju drobne sprawy, jak węgiel i kontrabanda".31 Premier nie był jedyną osobą nie zainteresowaną tego rodzaju drobiazgami. Gdy niemiecki urzędnik, przewidując zmianę charakteru wojny na długotrwałą, aż do wyczerpania przeciwnika, przedłożył Moltkemu memorandum o konieczności powołania ekonomicznego sztabu generalnego, Moltke odpowiedział: „Nie nudź mnie jakąś tam ekonomią —jestem zajęty prowadzeniem wojny".32 Przyjemna koincydencja sprawiła, że rozporządzenie wskrzeszające powód wojny z 1812 roku ukazało się dokładnie w setną rocznicę spalenia przez Brytyjczyków Waszyngtonu. Na szczęście ten dziwny przypadek, jak i samo rozporządzenie, uszły uwadze społeczeństwa amerykańskiego, zaabsorbowanego zalewającymi czołówki gazet informacjami o upadku Brukseli, o Amerykanach, którzy znaleźli się w tarapatach w Paryżu, o kajzerach i carach, o flotach, kozakach, feldmarszałkach, zeppelinach, o froncie wschodnim i zachodnim. Natomiast rząd Stanów Zjednoczonych był wstrząśnięty. Łagodna w tonie brytyjska preambuła do rozporządzenia, która potwierdzała lojalność wobec deklaracji londyńskiej, zanim wprowadzała w niej subtelne wyłączenia, nie zdołała zmylić prawniczego oka Roberta Lansinga, doradcy Departamentu Stanu, co do ich rzeczywistego znaczenia. Zredagował on natychmiast stanowczy protest, który tylko przyśpieszył długi, ciągnący się przez miesiące i lata pojedynek listów i odpowiedzi na nie, prawniczych streszczeń procesowych, precedensów, spotkań ambasadorów i całych tomów dokumentów. Londyńskiemu dziennikowi „Daily Chronicie" z dna 27 sierpnia wydawało się, że istnieje „bardzo realne niebezpieczeństwo" wpląta- ków, a do tego często bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Użycie tej broni, po raz pierwszy w skali masowej podczas I wojny światowej, zaskoczyło nie przygotowaną do niej opinię publiczną, szczególnie w Ameryce, gdzie przywiązywano dużą wagę do reguł prowadzenia wojny, ustalonych w niedawno podpisanych konwencjach haskich. Sposób walki, wprowadzony przez okręty podwodne, Amerykanie traktowali jako barbarzyński. Morskie tonie, blokada i potężny neutral 407 nią się w awanturę ze Stanami Zjednoczonymi na tle problemów kontrabandy i prawa do przeprowadzania rewizji statków, której to — jak rozumiał — Stany Zjednoczone „stanowczo się sprzeciwiają". Ten właśnie problem przyszedł także na myśl sir Edwardowi Greyowi. Doszedł do wniosku, że wymaga on ostrożnego i troskliwego potraktowania. Na początku, gdy myślano, że wojna będzie krótka, i liczyły się tylko jak najskuteczniejsze środki dla osiągnięcia szybkiego zwycięstwa, wydawało się mało prawdopodobne, by starczyło czasu na pojawienie się poważniejszych spraw spornych ze Stanami Zjednoczonymi. Po Mons i Charleroi nieunikniona rzeczywistość długiej wojny, wyrosła z pól bitewnych zasłanych ciałami poległych, spozierała w twarze aliantów nieruchomymi, szeroko rozwartymi oczyma. W długiej wojnie alianci będą zmuszeni oprzeć się na Stanach Zjednoczonych w zakresie żywności, uzbrojenia i pieniędzy (nikt wtedy nie myślał jeszcze o ludziach) i odciąć Niemców od tego samego źródła zaopatrzenia. Jednoczesne zaostrzenie blokady nieprzyjaciela oraz równoczesne utrzymanie przyjaznych stosunków z wielkim neutrałem stało się i niezbędne, i trudne do pogodzenia. Ponieważ każde dalsze ograniczenie nałożone na wymianę handlową z Niemcami wywoływało nowy, majestatyczny i hałaśliwy protest Departamentu Stanu przeciwko naruszaniu wolności mórz — konieczność zdecydowania, który z tych dwóch celów jest bardziej istotny, postawiła Anglię w niewygodnej sytuacji. Chwilowo, z instynktowną brytyjską niechęcią do podejmowania zasadniczych decyzji, sir Edward Grey mógł stąpać krok po kroku od incydentu do incydentu unikając poruszania samych zasad, tak jak sternik unika raf, starając się nie dopuścić, by dyskusja zeszła na wyraźnie zarysowane problemy, które wymagałyby od każdej ze stron zajęcia stanowiska, z którego trudno byłoby się wycofać. Jego celem doraźnym było, jak sam to określił, „zapewnić sobie maksimum blokady, którą można by narzucić, ale bez zerwania ze Stanami Zjednoczonymi".33 Grey miał niezwykle trudnego przeciwnika, który przede wszystkim był człowiekiem zasad moralnych. Sztywno po purytańsku przywiązany do neutralności, Woodrow Wilson w konsekwencji zajął i utrzymywał pogląd o tradycyjnych uprawnieniach kraju neutralnego, nie tyle ze względu na jego dobro, ile dlatego, że były one częścią roli neutrała, którą od samego początku przyjął na siebie z żarliwą intensywnością. Objął swój urząd z twardym postanowieniem wyrzucenia z siodła „wielkich interesów" oraz „dolarowych" dyplomatów, okopanych w szańcu chronionym przez cień korpulentnego pana Taf- 408 > Sierpniowe salwy ta, a także osiągnięcia „Nowej Wolności" * zarówno w sprawach wewnętrznych, jak i południowoamerykańskich. Wiedząc, że wojna stłumi reformy, zawziął się, aby utrzymać kraj z dala od zagranicznych awantur, które mogłyby zniweczyć jego program. Lecz poza tym miał donioślejsze i bardziej skryte pobudki. W wojnie widział okazję do zdobycia własnej wielkości na światowej scenie. W swym pierwszym wystąpieniu na temat wojny, na konferencji prasowej w dniu 3 sierpnia, oświadczył, że chciałby być dumny z poczucia, iż „Ameryka jest gotowa pomóc reszcie świata" i że —jak sądzi — mogłaby „zebrać plon wielkiej i nieprzemijającej chwały, gdyby to osiągnęła".34 Tak więc dość wcześnie, zanim zagrzmiały działa, Wilson sformułował rolę, jaką widział do odegrania przez Stany Zjednoczone, z którymi sam się identyfikował. Rolę, której się trzymał z coraz większą desperacją, gdy bieg wydarzeń osłabił jego wpływy, i z której nigdy, nawet w chwili ostatecznego zaangażowania się po stronie aliantów, w głębi serca nie zrezygnował. W jego przekonaniu neutralność była przeciwieństwem izolacjoni-zmu. Wilson pragnął trzymać się z dala od wojny, aby w sprawach światowych móc odegrać większą, a nie podrzędną rolę. Pragnął „wielkiej, nieprzemijającej chwały" dla siebie i dla własnego kraju i zdawał sobie sprawę, że może ją zdobyć tylko wtedy, jeżeli utrzyma Amerykę poza sporem i będzie mógł występować jako bezstronny arbiter. W słynnym oświadczeniu z 18 sierpnia zalecał rodakom, by byli „neutralni w swych czynach, a nie tylko z samej nazwy, bezstronni zarówno w uczuciach, jak i w postępkach"35 i wyjaśnił, że ostatecznym celem neutralności jest umożliwienie Stanom Zjednoczonym „udzielania rad w sprawie pokoju" oraz odegrania roli bezstronnego mediatora". Jak to określił w późniejszym oświadczeniu, spodziewał się, że w europejskim konflikcie na nim spocznie powinność wydania „oceny moralnej". Chciał „służyć ludzkości", użyć wpływu siły — siły moralnej — Nowego Świata dla wybawienia Starego Świata z jego szaleństw, a także przy zastosowaniu „norm prawości i humanitaryzmu" przynieść mu w darze pokój poprzez mediację, pod flagą, która miała być „flagą nie tylko amerykańską, lecz całej ludzkości". Gdy w końcu sierpnia Brytyjczycy przejęli skuteczną kontrolę na Atlantyku, pojedynek ze Stanami Zjednoczonymi na temat kontrabandy, aczkolwiek poważny, przedłużający się i często zacięty, wciąż * William H. Taft — prezydent w latach 1909-1913, republikanin. Woodrow Wilson był pierwszym od 1897 r. prezydentem-demokratą. Ówczesnym hasłem wyborczym partii demokratycznej była „New Freedom" (Nowa Wolność). Morskie tonie, blokada i potężny neutral 409 jeszcze pozostawał pojedynkiem w cieniu. Dla Wilsona wolność mórz nigdy nie była zagadnieniem podstawowym i chociaż pewnego razu, gdy sytuacja zaostrzyła się szczególnie, zaniepokoiła go myśl, że mógłby stać się drugim po Madisonie prezydentem z Princeton, który doprowadzi kraj do wojny, to jednak nie miał żadnej ochoty rozwijać w kraju sporu aż do ostatecznego wyniku z 1812 roku*. W każdym razie rosnący skokami handel z aliantami, który znacznie przewyższył ubytek z utraconych obrotów z Niemcami, stępił ostrość narodowych pryncypiów. Tak długo, jak towary można było sprzedawać, Stany Zjednoczone stopniowo przystosowały się do sposobów postępowania, którym dało początek rozporządzenie wykonawcze gabinetu brytyjskiego z dnia 20 sierpnia. Od tego czasu, wskutek nadzorowania mórz przez flotę brytyjską, handel amerykański siłą rzeczy kierował się coraz bardziej w kierunku aliantów. Obroty handlowe z mocarstwami centralnymi zmniejszyły się ze 169 milionów dolarów w roku 1914 do l miliona w 1916. Jednocześnie wartość handlu z aliantami wzrosła z 824 milionów dolarów do trzech miliardów.36 Dla sprostania rosnącemu popytowi przemysł amerykański wyprodukował, a handel dostarczył te towary, których potrzebowali alianci. Aby umożliwić zapłacenie za dostawy amerykańskie, trzeba było otworzyć kredyty finansowe. Koniec końcem Stany Zjednoczone stały się spiżarnią, arsenałem i bankiem aliantów, bezpośrednio zainteresowanym w ich zwycięstwie, co miało jeszcze przez długi czas upajać powojennych apostołów ekonomicznego determinizmu. Więzy ekonomiczne rozwijają się tam, gdzie istnieje baza dawno ugruntowanych więzów kulturowych, zaś interesy ekonomiczne — tam, gdzie osiąga się korzyści. Amerykańskie obroty handlowe z Anglią i Francją były zawsze większe niż z Niemcami i Austrią, a wynikiem blokady było tylko zintensyfikowanie już istniejących stosunków, nie zaś wytworzenie sztucznych. Handel kroczy nie tylko w ślad za narodową flagą, lecz także za naturalnymi sympatiami. „Rząd może być neutralny — powiedział Walter Hines Page, ambasador amerykański w Londynie — lecz żaden człowiek być nim nie może".37 Całym sercem oddany sprawie aliantów, dla których koncepcja neutralności była godna pogardy, przemawiał ze wzrusze- * James Madison — prezydent w latach 1809-1817, republikanin, wykładowca polityki międzynarodowej na uniwersytecie Princeton, przywódca Jastrzębi wojennych", przystąpił do wojny przeciw Wielkiej Brytanii w 1812 roku. Na północy wojnę tę nazywano „wojną pana Madisona". 410 ..i K Sierpniowe salwy niem i pisał pełne uczucia, perswadujące listy do Wilsona. Chociaż szczere opowiedzenie się Page'a po strome aliantów zraziło prezydenta do tego stopnia, że odwrócił się od tego człowieka, który był jednym z najwcześniejszych jego popleczników, to jednak nawet Wilson nie był w stanie sam pozostać neutralnym w myślach, jak pragnął tego w odniesieniu do innych ludzi. Gdy Grey napisał do niego list z wyrazami współczucia w związku ze śmiercią jego żony, zmarłej 6 sierpnia, prezydent żywiący podziw dla Greya i odczuwający z nim wspólnotę losu, jako że i on także stracił żonę, odpowiedział: „Mam nadzieję, że będzie mnie pan traktował jak przyjaciela. Wierzę, że łączą nas wspólne zasady i cele".38 Nie było nikogo w rządzie niemieckim, komu mógłby powiedzieć takie słowa. Wilson, podobnie jak większość ludzi wywierających wpływ na amerykańskie życie społeczne, tkwił korzeniami swej kultury i filozofii politycznej w doświadczeniach rozwoju Anglii i rewolucji francuskiej. Pragnął je stłumić w imię własnych ambicji stania się budowniczym pokoju na świecie. Przez trzy lata zażarcie walczył, używając wszystkich środków perswazji, jakich tylko mógł się uchwycić, by doprowadzić strony wojujące do zawarcia wynegocjowanego pokoju, a mianowicie „pokoju bez zwycięstwa". Neutralność, od której uzależnione były jego wysiłki, wspierały silne prądy irlandzkich lub, jak można by to określić inaczej, wrogich uczuć, skierowanych przeciwko Jerzemu III; a także krzykliwe ugrupowania progermańskie, poczynając od profesora Hugo Munsterberga z Harvardu aż po piwiarnie w Milwaukee. Mogły one przeważyć, gdyby nie czynnik, wobec którego Wilson był bezsilny, a który był największym aktywem aliantów w kształtowaniu amerykańskich nastrojów. Czynnikiem tym nie była brytyjska flota, lecz niemieckie szaleństwo. Czwartego sierpnia, na samym początku wojny, pisząc do przyjaciela prezydent jedynie wyraził „bezwzględne potępienie konfliktu" po drugiej stronie oceanu, nie usiłował jednak czynić rozróżnienia pomiędzy stronami wojującymi. 30 sierpnia, po miesiącu wojny w Belgii, pułkownik House zanotował, że prezydent „głęboko odczuł zburzenie Louvain... posuwa się nawet dalej niż ja w potępieniu niemieckiej roli w tej wojnie i w swych uczuciach dopuszcza niemal obciążenie winą narodu niemieckiego jako całości, nie zaś samych przywódców... Wyraził opinię, że gdyby Niemcy zwyciężyły, zmieniłoby to bieg naszej cywilizacji i przekształciłoby Stany Zjednoczone w naród militarny". Kilka dni później Spring- Rice powtarzał to, co mu Wilson powiedział „w najbardziej poważnej formie, że jeżeli w tej wojnie przeważy racja niemiecka, to Stany Zjednoczone będą musiały zrezygnować z aktual- Morskie tonie, blokada i potężny neutral 411 nych ideałów i całą swą energię skierować na obronę kraju, co będzie oznaczało koniec obecnego systemu rządów".39 Trzymając się swych poglądów Wilson trwał do ostatka jak Casa-bianca* na płonącym pokładzie neutralności. Lecz działo się to na pokładowych deskach prawniczej, a nie uczuciowej neutralności. Nigdy nie uważał, że perspektywa zwycięstwa aliantów stanowić może zagrożenie dla pryncypiów, zgodnie z którymi utworzono Stany Zjednoczone, natomiast możliwość niemieckiego zwycięstwa, szczególnie po tym, gdy wydarzenia w Belgii wyjaśniły szereg kwestii, w takim kontekście nie mogła być rozważana. Jeżeli Wilson, który spośród wszystkich swych rodaków najbardziej stawiał na neutralność, mógł być zrażony działaniami niemieckimi, to o ileż bardziej był nimi zrażony przeciętny człowiek. Uczucia wzniecone przez Louvain przytłumiły urazę powstałą na skutek stosowanych przez Brytyjczyków form blokady. Ilekroć brytyjska rewizja lub konfiskata albo rozszerzenie listy towarów określanych jako kontrabanda wywoływały nowy wybuch amerykańskiego oburzenia, jakiś przerażający wyczyn niemiecki usłużnie odwracał od nich uwagę. Akurat wtedy, gdy dokonana przez Lan-singa surowa krytyka rozporządzenia wykonawczego gabinetu brytyjskiego zaczęła przekształcać się w poważną kontrowersję, 25 sierpnia niemieckie zeppeliny zbombardowały dzielnice mieszkalne Antwerpii, zabijając cywilów i omal nie trafiając w pałac, do którego właśnie wprowadziła się królowa z dziećmi. W rezultacie Lansing musiał nagle redagować tekst protestu wobec „takiego gwałtu przeciw ludzkości"40 zamiast noty protestacyjnej wobec koncepcji „nieprzerwanej podróży". W chwili bolesnych rozważań o przyszłości Wilson zwierzył się swemu szwagrowi, doktorowi Axonowi, który zapamiętał datę rozmowy, ponieważ odbyła się wkrótce po pogrzebie pani Wilson (12 sierpnia): „Obawiam się, że zdarzy się coś na pełnym morzu, co uniemożliwi nam trzymanie się od wojny z dala".41 Nie to jednak, co się zdarzyło na otwartym morzu, lecz to, co się na nim nie zdarzyło, stało się czynnikiem decydującym. Gdy Sherlock Holmes zwrócił uwagę inspektora Gregory „na dziwny incydent z psem w nocy", zakłopotany inspektor odpowiedział: „Ależ pies na nic nie reagował tej nocy". „I to właśnie jest tym dziwnym incydentem" — zauważył Holmes. * Louis Casabianca (zm. 1798) — oficer marynarki francuskiej, pod Abukirem dowodził okrętem „Orient", gdy na jego pokładzie wybuchł pożar. Odmówił opuszczenia okrętu, podobnie jak jego młody syn, który z kolei nie chciał opuścić ojca. Bohaterska śmierć obu jest treścią poematu poetki angielskiej Felicji Hemans (1793-1835), znanej autorki utworów sentymentalnych, takich jak „Casabianca" i „Lądowanie pielgrzymów". 412 Sierpniowe salwy Owym psem w nocy była flota niemiecka. Nie walczyła. Przykuta łańcuchem teorii głoszącej, że wystarcza samo jej istnienie, jak również niemiecką wiarą w rychłe zwycięstwo na lądzie, nie otrzymała zgody na narażanie się w wykonywaniu swej podstawowej funkcji, tj. utrzymywania otwartych szlaków morskich dla handlu własnego kraju. Mimo że przemysł niemiecki był uzależniony od importowanych surowców, a rolnictwo od importowanej paszy, flota nie uczyniła żadnej próby zabezpieczenia dopływu dostaw. Jedyna bitwa, jaką stoczyła w sierpniu, była mimowolna i posłużyła tylko utwierdzeniu niechęci kajzera do ryzykowania własnych „pieszczoszków". Była nią bitwa w Zatoce Helgolandzkiej w dniu 28 sierpnia. W nagłym wyzwaniu, pomyślanym dla odwrócenia niemieckiej uwagi od lądowania piechoty morskiej w Ostendzie, flotylla niszczycieli i łodzi podwodnych z brytyjskiej floty Kanału, wsparta krążownikami liniowymi, weszła do Zatoki Helgolandzkiej, głównej bazy floty niemieckiej. Niemcy wzięci z zaskoczenia wydali rozkaz wyjścia w morze lekkim krążownikom, które, mimo braku wsparcia ze strony cięższych okrętów, „z całym entuzjazmem dla pierwszego starcia" — jak to wyraził Tirpitz — popędziły lekkomyślnie na wszystkie strony we mgle i w zamieszaniu. W serii pogmatwanych, rozproszonych, przypadkowych starć, trwających cały dzień, jednostki brytyjskie brały omyłkowo własne okręty za nieprzyjacielskie i zostały uratowane od „niefortunnego ambarasu" —jak to delikatnie określił Churchill — tylko dzięki prawdziwemu szczęściu.42 Niemcy, którzy nie podjęli wyzwania, wydając rozkaz rozproszenia całej pozostałej flocie, pozbawili się w ten sposób przewagi liczebnej i ogniowej. Tego dnia przewagę uzyskali Brytyjczycy. Trzy lekkie krążowniki niemieckie: „Coin", „Mainz", i „Ariadne" oraz jeden niszczyciel zostały rozerwane na strzępy i zatonęły, trzy inne ciężko uszkodzono; od ognia dział zginęło lub utonęło tysiąc marynarzy, a wśród nich jeden admirał i jeden komandor, zaś ponad dwustu ludzi, wśród nich Wolfa Tirpitza, syna wielkiego admirała, wyłowiono z morza i wzięto do niewoli. Brytyjczycy nie utracili ani jednego okrętu, a straty ich wyniosły 75 członków załóg. Kajzer, przerażony własnymi stratami i utwierdzony w swoich obawach przed starciem z Brytyjczykami, wydał rozkaz, żeby nie ryzykować więcej i „unikać utraty okrętów". Inicjatywa dowódcy floty Morza Północnego miała zostać jeszcze bardziej ograniczona, nie wolno było podejmować decyzji o większych akcjach bez uprzedniej zgody Jego Cesarskiej Mości.43 Później zaś, gdy brytyjska flota umocniła już mur blokady dookoła Niemiec, flota niemiecka przyglądała się temu biernie. Szarpiąc się na Morskie tonie, blokada i potężny neutral 413 łańcuchu, nieszczęśliwy Tirpitz pisał w połowie września: „Najlepszą szansę na wygranie bitwy morskiej mieliśmy w pierwszym, drugim lub trzecim tygodniu po wypowiedzeniu wojny". „Wraz z upływem czasu — przepowiadał — nasze szansę na sukces będą się pogarszać, a nie polepszać". To właśnie angielska flota „osiągnęła pełny efekt «samego istnienia floty», a mianowicie: możliwość wywierania zadziwiająco mocnej, a ponadto wzrastającej presji na kraje neutralne, całkowitego wyeliminowania niemieckiego handlu morskiego i wprowadzenia najpełniejszej, rzeczywistej blokady". Zmuszeni w końcu do zwalczania sytuacji, do której sami dopuścili, Niemcy zmienili swą taktykę morską i zeszli pod wodę. W spóźnionym wysiłku przełamania blokady sięgnięto do łodzi podwodnych. To właśnie U-booty, wylęgłe z zaniedbań floty nawodnej, w końcowym efekcie stworzyły na otwartych morzach tę szczególną sytuację, którą Wilson z obawą dojrzał mgliście w pierwszych tygodniach wojny, w sierpniu. Rozdział 19 ODWRÓT Podobnie do rytmicznie tnącej kosy pięć niemieckich armii prawego skrzydła i centrum wcięło się we Francję od strony Belgii po zakończeniu Bitwy Granicznej. Siłę inwazyjną stanowił milion Niemców, których przednie kolumny, strzelając i paląc, 24 sierpnia weszły na terytorium francuskie. Nie przełamano natomiast frontu w Lotaryngii, gdzie dwie armie lewego skrzydła pod wodzą księcia Rupprechta zmagały się nadal w przedłużającej się bitwie z armiami Castelnau i Dubaila, stawiającymi zaciekły opór. Długimi, białymi szosami północnej Francji kładąc pokos studwu- dziestokilometrowej szerokości, prawe niemieckie skrzydło posuwało się marszem na Paryż, z armią von Klucka na swym prawym krańcu, starając się okrążyć linię wojsk alianckich. Najbliższym problemem Joffre'a było zatrzymanie odwrotu własnych armii, z jednoczesnym przemieszczeniem ich punktu ciężkości na lewo, aby utworzyć dostatecznie mocną siłę dla przeciwdziałania nieprzyjacielskiemu manewrowi okrążającemu oraz stworzyć możliwość „wznowienia ofensywy". Po żniwie katastrofy „wznowienie ofensywy" było dominującą myślą w GQG. W ciągu dwudziestu czterech godzin od klęski, nie tracąc chwili czasu na ocenę tego, co oficjalnie nazwano „szachem" dla armii francuskich, ani też na przemyślenie strategii w kategoriach możliwości, 25 sierpnia Joffre wydał nowy rozkaz generalny, drugi w tej wojnie. Zamierzał utworzyć na szlaku niemieckiego prawego skrzydła nową, Szóstą Armię, sformowaną z sił zbrojnych, z nie przełamanego frontu w Lotaryngii. Przetransportowana koleją do Amiens, na lewo od Brytyjczyków, miałaby razem z BEF-em oraz Czwartą i Piątą Armią utworzyć masę zdolną do ponownego podjęcia ofensywy. Podczas formowania się Szóstej Armii trzy wycofujące się armie francuskie miały podjąć próbę utrzymania nieprzerwanego frontu i „zatrzymać, a przynajmniej opóźnić pochód nieprzyjaciela krótkimi i gwałtownymi kontratakami" przeprowadzanymi przez tylne straże. Jak wynikało z rozkazu generalnego nr 2, Joffre uważał, że Szósta Armia Odwrót 415 będzie na pozycji, gotowa do włączenia się do wznawianej ofensywy, najpóźniej 2 września, czyli w Dzień Sedanu.1 Data ta jarzyła się również w umysłach nadciągających Niemców, którzy do tego czasu spodziewali się osiągnąć cel Schlieffena: okrążenie i zniszczenie na przedpolach Paryża głównej masy armii francuskich. Przez następnych dwanaście dni drugi Sedan nie schodził z myśli obu stron. Było to owych dwanaście dni, w ciągu których historia świata wahała się pomiędzy tymi dwoma nurtami, a Niemcy byli tak blisko zwycięstwa, że sięgali już po nie i niemal go dotknęli pomiędzy Aisne a Marną. „Walczcie w odwrocie, walczcie w odwrocie" — brzmiał rozkaz, który wtłaczano żołnierzowi w uszy w każdym pułku francuskim. Konieczność powstrzymania pościgu i zyskania czasu na przegrupowanie i ponowne utworzenie mocnej linii dodała walce pośpiechu, którego brakowało w czasie ofensywy. Wymagało to niemal samobójczych działań straży tylnych. Determinacja Niemców, by nie dać Francuzom czasu na przegrupowanie, pchała ich do przodu z nie mniejszą intensywnością. W czasie odwrotu Francuzi walczyli z umiejętnością i z nabytą w obliczu konieczności wprawą, jakich brakowało często podczas początkowych bitew w Belgii. Nie zaangażowani już w ogromną, mgliście tylko rozumianą ofensywę w pełnych tajemnic lasach na obcej ziemi, teraz powrócili znów na własny grunt, broniąc Francji. Kraj, przez który przechodzili, był swój, jego mieszkańcy — Francuzami, pola, stodoły, ulice wiejskie były ich własne, walczyli więc teraz tak, jak Pierwsza i Druga armia biły się o Mozelę i Grand Couronne. Chociaż pokonani w ofensywie, nie stanowili armii w bezwładnym odwrocie; ich linia, jakkolwiek niebezpiecznie sztukowana, nie została jeszcze przełamana. Po lewej stronie, na głównym szlaku niemieckiego pochodu, Piąta Armia, która uniknęła katastrofy pod Charleroi i nad Sambrą, usiłowała w czasie odwrotu odzyskać zwartość szeregów. W centrum, zwrócone tyłem do Mozy, Trzecia i Czwarta armia prowadziły zaciekłe działania powstrzymujące od Sedanu do Verdun, stawiając czoło dwóm armiom niemieckiego centrum i niwecząc w ten sposób wysiłek nieprzyjaciela, zmierzający do ich okrążenia, oraz, jak z rozgoryczeniem przyznał kron-princ, „odzyskując swobodę manewru". Pomimo akcji tylnych straży, pochód Niemców był zbyt potężny, by dał się powstrzymać. Wciąż walcząc, Francuzi odpadali do tyłu; nie ustępując i opóźniając, gdzie tylko mogli, stale jednak byli w odwrocie. W pewnym miejscu, po przekroczeniu Mozy, batalion chasseurs a pied (strzelców pieszych) Czwartej Armii generała de Langle'a dostał o zmroku rozkaz utrzymania mostu, ponieważ założone tam ładunki wybuchowe nie eksplodowały. Neuss ,©nUSSELDORF o o Mnchengladbac rmasenS o «? Ol Landau ^ SAARBRUCKEN Pirmase F/$ 61 i 62 DPRez.ni__ ^ Dammartin Bryt. ntoise O St. Germain WERSAL© l DZIAŁANIA NA FRONCIE ZACHODNIM 25 sierpnia-1 września 1914 r. pasy natarcia armii niemieckich położenie wojsk francuskich i brytyjskich 28.08 położenie wojsk francuskich i brytyjskich 1.09 O 30 60 90 km 27 — Sierpniowe salwy 418 Sierpniowe salwy Spędził noc pełną „męczarni i zgrozy", przyglądając się, jak Saksoń-czycy z armii von Hausena na drugim brzegu „na naszych oczach palili miasto i strzelali do mieszkańców. Rano wybuchły we wsi pożary. Widzieliśmy ludzi biegnących po ulicach, ściganych przez żołnierzy. Padały strzały... W dużej odległości mogliśmy obserwować ruch jeźdźców, którzy zdawali się wyszukiwać nasze pozycje; jeszcze dalej na równinie ukazały się ciemne maszerujące masy". Masy te przybliżyły się i wkrótce kręta droga zapełniła się batalionami niemieckiej piechoty w kolumnach piątkowych, które „maszerowały równym krokiem w naszym kierunku. Droga w dole była zapchana mrowiem wojsk tak daleko, jak tylko sięgał wzrok — kolumnami piechoty, na których czele konno jechali oficerowie, ciągami artylerii, taborów, kawalerii, tworzącymi niemal dywizję, maszerującą w doskonałym porządku". „Gotuj broń!" Rozkaz przekazywano ściszonym głosem wzdłuż linii szaserów. Żołnierze spokojnie zajmowali stanowiska. „Mierzyć najprzód w kolumnę piechoty; każdy obiera swój cel!" Dowódcy kompanii podawali odległość strzelecką. „Pal!" Wzdłuż całego brzegu rzeki zabrzmiał terkot strzałów. Poniżej Niemcy skamienieli w osłupieniu. Kompanie skręciły się, zawirowały, straciły szyk i zaczęły uciekać. Konie szamotały się i stawały dęba w zaprzęgach, wozy łamały się. Drogę pokryły setki ciał. O 0.45 francuska amunicja prawie się wyczerpała. Z tyłu, po lewej stronie, rozległy się nagle strzały karabinowe. Nieprzyjaciel zaatakował skrzydło. „Do tyłu, a la baibnnettel" Pod naporem ataku na bagnety Niemcy cofnęli się; francuski pułk zdołał się przebić.2 Setki tego typu walk staczały tylne straże podczas wycofywania się armii, usiłujących utrzymać nieprzerwany front i osiągnąć linię, skąd można by wznowić ofensywę. Wraz z wojskiem w masę płynącą na południe włączyła się ludność cywilna, pieszo i przy użyciu wszelkich środków transportu — od rodzin jadących w ogromnych sześciokon-nych wozach do starców pchanych w taczkach jak i niemowląt w wózkach. Tłocząc się na drogach, powiększali zamęt. Samochody sztabowe nie mogły się przepchać, oficerowie klęli, meldunki i rozkazy nie były doręczane. Unieruchomione pomiędzy maszerującymi wojskami tkwiły, posuwając się powoli, prywatne ciężarówki i miejskie autobusy, zarekwirowane dla potrzeb wojska, nadal z napisami firmowymi, na których niezgrabnie wymalowano wojskowe oznaczenia; przewoziły one rannych, którzy leżeli w krwią nasiąkniętym milczeniu, z kończynami poodrywanymi przez pociski, z oczyma wyrażającymi cierpienie, ból i strach przed śmiercią. Każdy kilometr odwrotu powiększał mękę oddawania wrogowi dal- Odwrót 419 szego skrawka francuskiego terytorium. W niektórych miejscowościach żołnierze przechodzili obok własnych domów, wiedząc, że Niemcy wejdą tam następnego dnia. „Opuściliśmy Blombay 27 sierpnia — zapisał rotmistrz kawalerii z Piątej Armii. — Dziesięć minut później zostało ono zajęte przez ułanów". Oddziały, które brały udział w ciężkich bojach, maszerowały w milczeniu, nierównym krokiem i bez śpiewu. Zmizerowani ludzie, wymęczeni skwarem i głodni, niektórzy rozgoryczeni, mruczeli oskarżenia pod adresem oficerów lub też szeptali o zdradzie. W X korpusie armii Lanrezaca, który nad Sambrą stracił 5000 ludzi, mówiono, że wszystkie francuskie pozycje zostały zdradzone niemieckim obserwatorom artyleryjskim. „Ludzie wloką się naprzód, twarze ich wyrażają potworne wyczerpanie — pisał kapitan piechoty z tego korpusu. — Ukończyli właśnie dwudniowy marsz pokonując 62 kilometry po ostrej akcji przy osłonie tyłów". Lecz tej nocy śpią, a rano „wprost trudno uwierzyć, jak kilkugodzinny sen ich ożywia. To nie są ci sami ludzie". Pytają, dlaczego wycofują się, i kapitan przemawia twardo, „spokojnym, pewnym siebie głosem". Mówi im, że będą znowu walczyć „i pokażemy Niemcom, że mamy zęby i pazury". Kawalerzyści, kiedyś tak olśniewający w wyglansowanych butach i jasnych mundurach, obecnie w poplamionych i oblepionych błotem, chwiali się w siodłach, półprzytomni ze zmęczenia. „Głowy żołnierzy opadały ze znużenia — pisze pewien oficer huzarów z 9 dywizji kawalerii. — Tylko w części zdają sobie sprawę, dokąd jadą; żyją jak we śnie. Na postojach wygłodniałe i zajeżdżone całkowicie konie jeszcze przed rozsiodłaniem rzucają się na siano i pożerają je łapczywie. Przestaliśmy spać; maszerujemy nocą, a w dzień stawiamy czoło wrogowi". Dowiadują się, że Niemcy przekroczyli Może za nimi i idą do przodu, paląc po drodze wsie. „Rocroi jest jedną masą ognia, a od płonących wszędzie stodół zapalają się drzewa pobliskiego lasu". O świcie rozpoczyna się grzmot nieprzyjacielskich armat; „Niemcy witają słońce pociskami". Poprzez bezustanny huk i grzmot Francuzi słyszą przebijający się ochoczy jazgot własnych „siedemdziesiątekpiątek". Trzymają się mocno pozycji w oczekiwaniu na koniec pojedynku artyleryjskiego. Przybywa konny ordynans z razkazem od dowództwa: odwrót. Ruszają. „Przyglądałem się zielonym polom i stadom owiec skubiącym trawę i myślałem: «Cóż za bogactwa porzucamy!» Moi żołnierze odzyskali ducha. Natrafili na cały system okopów usypanych przez piechotę; przyglądają się im z największą ciekawością, jakby to było miejsce polecane turystom do oglądania". Dwudziestego piątego sierpnia Niemcy z armii księcia Wirtember-skiego przedarli się do Sedanu i ostrzelali pociskami artyleryjskimi 420 Sierpniowe salwy Brazeilles, scenę słynnej „bitwy do ostatniego pocisku" w 1870 roku. Francuzi z Czwartej Armii de Langle'a kontratakowali, by nie dopuścić do przekroczenia Mozy. „Rozpoczął się gorący pojedynek artyleryjski — pisał oficer niemiecki z VIII korpusu rezerwy. — Była to tak straszliwa awantura, że aż drżała ziemia. Wszyscy starzy, brodaci ochotnicy z Landwehry płakali". Później sam autor owej relacji walczył „w straszliwym boju na zalesionych stokach, stromych jak dachy. Cztery ataki na bagnety. Musieliśmy przeskakiwać przez stosy naszych poległych żołnierzy. Wycofaliśmy się do Sedanu ponosząc ciężkie straty i tracąc trzy sztandary." Tej nocy Francuzi wysadzili w powietrze wszystkie mosty kolejowe w tym rejonie. Będąc w rozterce pomiędzy koniecznością opóźniania pochodu nieprzyjaciela a myślą, że jutro, gdy wznowią ofensywę, będą może sami potrzebować mostów i torów kolejowych, Francuzi do ostatniego momentu odkładali niszczenie linii komunikacyjnych, czasem nawet zbyt długo. Największą trudność sprawiało przydzielenie odrębnych dróg i linii łączności poszczególnym jednostkom, od korpusu armii do pojedynczego pułku, każdemu z własnym taborem i oddziałami pomocniczymi kawalerii i artylerii. „Zamiast ustąpić na skrzyżowaniach dróg, piechota tam marudzi" — skarżył się oficer kwatermistrzostwa.3 Podczas odwrotu oddziały musiały się na nowo uformować, zebrać pod swymi sztandarami, zgłosić poniesione straty, otrzymać uzupełnienia w żołnierzach i oficerach z ośrodków rezerwy na tyłach. Tylko do jednego IV korpusu z armii Ruffeya wysłano dla uzupełnienia strat łącznie 8000 rezerwistów, czyli jedną czwartą jego stanu. Pośród oficerów wiernych doktrynie elan straty od generała w dół były ciężkie. Jedną z przyczyn klęski w opinii pułkownika Tananta, oficera sztabu Trzeciej Armii, było to, że generałowie nie kierowali operacjami z właściwego im miejsca na tyłach, lecz prowadzili je z linii frontu, „wykonując funkcje kaprali, a nie dowódców".4 Obecnie z gorzkiego doświadczenia nauczyli się nowych, zrewidowanych taktyk. Teraz okopywali się. Żołnierze jednego z pułków, kopiąc w koszulach z podwiniętymi rękawami przez cały dzień w upalnym słońcu, usypali okopy na tyle głębokie, że można w nich było strzelać na stojąco. Żołnierze innego pułku, którym rozkazano okopać się i zorganizować w lasku obronę, spędzili noc bez żadnego incydentu i o czwartej rano ruszyli znów dalej, „prawie żałując, że odchodzą bez walki... ponieważ teraz ogarniała nas już złość na ten ciągły odwrót".5 Ustępując możliwie jak najmniej terytorium, Joffre zamierzał zatrzymać się w miejscu najbliższym od punktu przerwania się nie- Odwrót 421 przyjaciela. Linia, którą zakreślił w rozkazie generalnym nr 2, biegła wzdłuż Sommy, około 80 km poniżej kanału Mons i Sambrą. Poincare zastanawiał się, czy w optymizmie Joffre'a nie kryje się nieco samook-łamywania się, gdyż byli inni, którzy woleliby linię bardziej odsuniętą do tyłu, dającą czas na okrzepnięcie frontu. Od pierwszego dnia po klęsce ci, co znajdowali się w Paryżu, widzieli już metropolię jako front, lecz myśli Joffre'a nie biegły do stolicy, a we Francji nie było nikogo, kto śmiałby kwestionować decyzje Joffre'a. Rząd był doprowadzony do szału; ministrowie, według Poincarego, „w stanie konsternacji"; deputowani, zgodnie z opinią Messimy'ego, „w panice, która przeobraziła ich twarze w pełne wściekłości maski strachu". Pozbawieni bezpośredniego kontaktu z frontem, nie stykający się z naocznymi świadkami, nie informowani o strategii, polegający jedynie na „lakonicznych i sybilińskich" komunikatach GQG oraz na plotkach, przypuszczeniach i sprzecznych raportach, byli przecież odpowiedzialni przed krajem i obywatelami, nie mając jednocześnie żadnego wpływu na militarne prowadzenie wojny. W podtekście wypolerowanych i wygładzonych zdań raportu Joffre'a do Poincarego można było wyczuć ostre krawędzie prawdy — „potrójne przyznanie się: do inwazji, klęski i utraty Alzacji". Joffre uważał za swój natychmiastowy obowiązek powiadomienie kraju o faktach i przygotowanie obywateli do „straszliwej próby", stojącej przed nimi. Z tego, że przygotowanie Paryża do oblężenia było najbardziej pilną koniecznością, nie zdawał sobie jeszcze sprawy. We wczesnych godzinach tego ranka doszło do świadomości ministra wojny, Messimy'ego, że stolica jest pozbawiona osłony. O 6 rano zgłosił się do niego generał wojsk saperskich Hirschauer, szef sztabu generała Michela, komendanta wojskowego Paryża. Do jego obowiązków należały prace przy wznoszeniu umocnień obronnych. Było to na kilka godzin przed nadejściem telegramu Joffre'a, lecz Hirschauer dowiedział się prywatnie o klęsce pod Charleroi i jego wyszkolony mózg w mgnieniu oka przeliczył odległość od granic do stolicy. Powiedział Messimy'emu wprost, że umocnienia na obwodzie nie są gotowe do obsadzenia wojskiem. Pomimo wnikliwych studiów, przewidujących wszelkie szczegóły prac, „fortyfikacje istniały tylko na papierze, lecz nic nie zostało wykopane w ziemi". Początkowo jako datę gotowości użycia umocnień obronnych wyznaczono dzień 25 sierpnia, lecz tak silna była wiara w ofensywę francuską, że termin przesunięto na 15 września. Wskutek niechęci do rozpoczynania wyburzeń i zniszczeń, mogących powstać wskutek wycinania drzew dla oczyszczenia pola ostrzału oraz budowy okopów, nie wydano decydującego rozkazu za- 422 Sierpniowe salwy stosowania tych drastycznych środków. Konstrukcja stanowisk artyleryjskich i umocnień dla piechoty, zakładanie zapór z drutu kolczastego, przycinanie drewna na parapety okopów, przygotowanie schronów na magazyny amunicji — wszystkich tych prac nie doprowadzono nawet do połowy, a robienie zapasów dla miasta ledwo rozpoczęto. Jako komendant wojskowy Paryża, a tym samym odpowiedzialny za jego obronę, generał Michel był z powodu odrzucenia jego defensywnego planu w 1911 roku być może nieodwracalnie zniechęcony, stał się więc przygasły i słaby. Sprawowanie dowództwa, które objął w chwili wybuchu wojny, nabrało szybko cech anarchii i braku zdecydowania. Messimy, utwierdzony w swej ujemnej opinii, którą wyrobił sobie o Mi-chelu jeszcze w 1911 roku, wezwał 13 sierpnia generała Hirschauera, rozkazując mu, by nadrobił opóźnienia i ukończył w ciągu trzech tygodni konstrukcje obronne. Obecnie Hirschauer wyznał, że jest to zadanie niemożliwe do wykonania. „Narady są regułą — powiedział. — Każdego ranka tracę trzy godziny na raporty i dyskusje, które nie dają żadnych rezultatów. Każda decyzja wymaga długich rozważań. A do tego będąc nawet szefem sztabu komendantury, jako najniższy stopniem generał brygady, nie jestem w stanie wydawać rozkazów generałom dywizji, którzy dowodzą sektorami". Zgodnie ze swym zwyczajem Messimy wezwał natychmiast Gallie-niego i właśnie z nim konferował, gdy nadszedł telegram Joffre'a. Już wstępne jego zdanie, obciążające odpowiedzialnością za klęskę „nasze wojska, które nie wykazały w polu spodziewanego po nich ducha ofensywnego", bezgranicznie przygnębiło Messimy'ego, natomiast Gallieni szukał faktów, odległości i nazw miejscowości. „Mówiąc krótko — powiedział bez bawienia się w sentymenty — może się pan spodziewać, że armie niemieckie będą u bram Paryża w ciągu dwunastu dni. Czy Paryż jest przygotowany do przetrwania oblężenia?" Zmuszony powiedzieć „nie", Messimy poprosił Gallieniego, by powrócił później, zamierzając tymczasem uzyskać od rządu pełnomocnictwo do mianowania go komendantem wojskowym w miejsce Michela. W tym momencie „wprawiła go w osłupienie" wiadomość otrzymana od innego gościa, generała Ebenera, przedstawiciela GQG w Ministerstwie Wojny, że Paryż ma utracić dwie dywizje rezerwy, 61 i 62, wyznaczone do obrony stolicy. Joffre wydał im rozkaz udania się na północ dla wzmocnienia zgrupowania trzech dywizji pospolitego ruszenia, jedynych wojsk francuskich pomiędzy Brytyjczykami a morzem, w miejscu, gdzie prawoskrzydłowe korpusy von Klucka zaczęły skrę- Odwrót 42] cać na południe. Doprowadzony do pasji, Messimy zaprotestował go. raco, tym bardziej że Paryż należał raczej do Strefy Tyłów, a nie dq Strefy Armii, i wobec tego 61 i 62 dywizja były pod jego, a nie Joffre'a komendą i nie mogły być zabrane z garnizonu paryskiego bez jegq zgody, samego premiera oraz prezydenta Republiki. Rozkaz jest juj „wykonywany", odpowiedział Ebener, dodając z pewnym zakłopota niem, że on sam ma się udać na północ dla objęcia dowództwa nad tymi dwiema dywizjami. Messimy pośpieszył do Pałacu Elizejskiego, by zobaczyć się z pręży dentem, który na wieść o tym „eksplodował", lecz był równie bezrad ny. Na pytanie, jakie wojska pozostały w Paryżu, Messimy musiał od powiedzieć, że jedna dywizja rezerwy kawalerii, trzy dywizje pospa litego ruszenia, natomiast nie ma ani jednej jednostki armii czynnej, z wyjątkiem obsady magazynów wojskowych w tym okręgu. Obu wy dawało się, że rząd i stolica Francji pozostały bez środków do obronj i że nie ma możliwości ich uzyskania. Pozostał jedyny ratunek — Gallieni.6 Zwracano się teraz znów do niego, by przejął stanowisko Michela podobnie jak w 1911 roku, gdy miejsce mu proponowane zajął Joffre, Mając 21 lat, w stopniu podporucznika tuż po ukończeniu St. Cyr, Gallieni walczył pod Sedanem, został wzięty do niewoli i spędził pewien czas w Niemczech, gdzie nauczył się języka. Po powrocie zdecydował się na dalszą karierę wojskową w koloniach, gdzie „wyrastają zol nierze" Francji. Chociaż klika ze szkoły sztabowej dawała wyraz poglądom, że służba kolonialna to „turystyka", sława Gallieniego jako zdobywcy Madagaskaru wyniosła go, podobnie jak Lyauteya w Maro-ku, do najwyższej rangi w armii francuskiej.7 Prowadził notatnik w je zyku niemieckim, angielskim i włoskim, zatytułowany Erinne-rungei\ of my life di ragazzo, nigdy nie zaprzestał studiować, niezależnie od tego, czy był to język rosyjski, czy rozwój ciężkiej artylerii, czy też po-równywanie systemów administracyjnych mocarstw kolonialnych, Nosił pince-nez i duże siwe wąsy, raczej nie pasujące do jego eleganc-kiej sylwetki i autokratycznej postawy. Trzymał się zawsze prosto, jaŁ oficer na paradzie. Wysoki i szczupły, pełen rezerwy, o nieco surowym wyglądzie, nie przypominał w niczym oficera francuskiego swoich czasów. Poincare pisze o wrażeniu, jakie na nim wywarł: „Sztywny, wysmukły, trzymający się prosto, z głową podniesioną i przenikliwymi oczyma za szkłami cwikierów, wydawał się nam imponującym okazem potężnej ludzkiej rasy". Mając sześćdziesiąt pięć lat cierpiał na prostatę, na skutek której pc dwu operacjach miał umrzeć w ciągu dwu lat. Osamotniony po śmierci 424 Sierpniowe salwy żony zmarłej przed miesiącem, po odmowie przyjęcia najwyższego stanowiska w armii francuskiej trzy lata wcześniej, nie miał osobistych ambicji; był więc człowiekiem, któremu pozostało już mało czasu, równie zirytowanym i zniecierpliwionym polityką w armii, co rywalizacją polityków. W ostatnich miesiącach przed wojną, w kwietniu, przed przejściem w stan spoczynku, otaczała go atmosfera intryg; według jednych miał zostać mianowany ministrem wojny lub też naczelnym wodzem w miejsce Joffre'a, według innych miano mu zredukować emeryturę lub usunąć ze stanowisk jego przyjaciół. Dziennik jego jest pełen obrzydzenia do życia, do „tej marności — polityki", do „klanu arrivistes" (karierowiczów), do nieprzygotowania i nieudolności armii, a także widać, że nie płonie on entuzjazmem dla Joffre'a. „Jadąc konno minąłem go w Lasku Bulońskim, jak zwykle pieszo... jakiż on gruby i ociężały; z trudnością wytrzyma trzy lata". Obecnie, w najcięższym dla Francji momencie od 1870 roku, zwrócono się do Gallieniego o przejęcie spartaczonej roboty, przyzywając go do obrony Paryża, pozostającego bez armii. Uważał utrzymanie stolicy za rzecz podstawową, zarówno ze względu na morale narodu, jak również z uwagi na połączenia kolejowe, dostawy i potencjał przemysłowy. Wiedział aż nazbyt dobrze, że Paryża nie da się bronić od środka, tak jak fortecy, lecz jedynie przy pomocy armii, która wyda bitwę poza jego obwodem, armii, która będzie musiała być sprowadzona od Joffre'a — mającego inne plany. „Oni nie chcą bronić Paryża — powiedział Messimy'emu tego wieczoru, gdy zwrócono się do niego formalnie, by został komendantem wojskowym. — W oczach naszych strategów Paryż jest pojęciem geograficznym, miastem jak każde inne. Co dajecie mi do obrony tego ogromnego miasta, w którym znajduje się serce i mózg Francji? Kilka dywizji pospolitego ruszenia i jedną dobrą dywizję z Afryki. To jest nic, kropla w oceanie. Jeżeli Paryż ma uniknąć losu Liege i Namur, musi mieć stu- kilometrową osłonę, a żeby go tak obstawić, potrzebna jest armia. Jeśli dacie mi armię składającą się z trzech korpusów czynnej służby, to zgodzę się zostać komendantem Paryża; tylko pod tym formalnym i wyraźnym warunkiem możecie liczyć na mój udział w obronie miasta". Messimy dziękował tak wylewnie, „ściskając mi wielokrotnie rękę i nawet mnie całując", że umocniło to przekonanie Gallieniego, na podstawie „okazanego mi ciepła, że stanowisko, które miałem przejąć, nie było do pozazdroszczenia". W jaki sposób miał wycisnąć od Joffre'a korpus armii czynnej, nie mówiąc już o trzech, o tym Messimy nie miał pojęcia. Jedynym oddziałem, na którym mógł położyć rękę, była wspomniana przez Gallienie- Odwrót 425 go 45 afrykańska dywizja piechoty z Algieru, sformowana niezależnie od zwykłych rozkazów mobilizacyjnych na bezpośrednie polecenie Ministerstwa Wojny. Jednostka ta właśnie wyładowywała się na południu. Pomimo powtarzanych przez GQG telefonicznych żądań jej przysłania, Messimy postanowił trzymać kurczowo i za wszelką cenę tę „świeżą i wspaniałą" dywizję. Nadal jednak potrzebował jeszcze pięciu. Zmuszenie Joffre'a do ich dostarczenia w celu spełnienia warunku, który postawił Gallieni, oznaczało otwarty konflikt władzy pomiędzy rządem a naczelnym wodzem. Messimy zadrżał przed tą perspektywą. Poprzysiągł sobie w uroczystym i niezapomnianym dniu mobilizacji, że „nigdy nie popełni błędu, jaki uczyniło Ministerstwo Wojny w 1870 roku", kiedy to swą ingerencją na polecenie cesarzowej Eugenii doprowadziło generała MacMahona do decyzji marszu na Sedan. W obecności Poincarego przestudiował dokładnie dekret z 1913 roku, określający granice władzy w czasie wojny. W żarliwości pierwszych dni wojny z własnej inicjatywy zapewnił Joffre'a, że interpretuje treść dekretu jako powierzenie politycznej strony prowadzenia wojny rządowi, natomiast militarnej naczelnemu wodzowi, co będzie jego „absolutną i wyłączną domeną". W dalszym ciągu dekret —jak czytał — nadawał naczelnemu wodzowi „rozszerzone uprawnienia" w całym kraju, a „absolutną" władzę, zarówno cywilną jak i wojskową, w Strefie Armii. „Ty jesteś pryncypałem, a my twoimi dostawcami" — zakończył.8 Nic więc dziwnego, że Joffre zgodził się z nim „bez żadnej dyskusji". Poincare i neoficki gabinet Vivianiego posłusznie na to przystali. Co zrobić, by odzyskać teraz władzę, z której przedwcześnie zrezygnował? Przeglądając niemal do północy wszystkie ustępy dekretu w poszukiwaniu podstawy prawnej, Messimy uchwycił się zdania, obarczającego rząd cywilny obowiązkiem działania „w życiowych sprawach narodu". Zapobieżenie temu, by stolica wpadła w ręce nieprzyjaciela, było niewątpliwie życiową sprawą narodu, lecz jaką formę miał przybrać taki rozkaz do Joffre'a? Przez resztę męczącej, bezsennej nocy minister wojny usiłował zebrać myśli, by zredagować treść rozkazu do naczelnego wodza. Po czterech godzinach bolesnych starań, w samotnym napięciu od drugiej do szóstej rano, zdołał ułożyć dwa zdania, zatytułowane „Rozkaz", w których polecał Joffre'owi, że jeżeli „zwycięstwo nie uwieńczy działań naszych armii i będą one zmuszone do odwrotu, to co najmniej trzy korpusy służby czynnej w dobrym stanie należy wysłać do warownego obozu — Paryża. Potwierdzenie odbioru tego rozkazu jest wymagane". Rozkaz wysłany został telegraficznie i dostarczony do rąk własnych adresata o godzinie jedenastej następnego ranka, 25 sierpnia, z dołączonym do niego „osobistym i przy- 426 Sierpniowe salwy jacielskim" listem, w którym Messimy dodał: „Znaczenie tego rozkazu niewątpliwie nie ujdzie pańskiej uwadze". W tym czasie wieść o klęsce na granicy i rozmiarach odwrotu rozeszła się już po Paryżu. Ministrowie i deputowani głośno domagali się obwinienia kogoś jako „odpowiedzialnego"; twierdzili, że będzie tego żądała opinia publiczna. W przedpokojach Pałacu Elizejskiego słyszało się szemrania przeciw Joffre'owi: „...idiota... niezdolny do niczego... wyrzucić go z miejsca". Messimy'emu jako ministrowi wojny także się dostało; „ugrupowania kuluarowe dybią już na pana skórę" — wyszeptał jego adiutant. Potwierdzenie „świętej jedności" wszystkich partii i umocnienie młodego, słabego gabinetu Vivianiego stało się w tym kryzysie koniecznością. Podjęto więc kroki w celu pozyskania czołowych osobistości politycznych Francji, aby weszły w skład rządu. Najstarszy, którego obawiano się najbardziej, ale i szanowano, „Tygrys Francji" — Clemenceau, mimo że zawzięty przeciwnik Poincarego, był oczywiście pierwszym kandydatem. Viviani znalazł go „okropnie rozzłoszczonego" i bez żadnej chęci przystąpienia do rządu, który — jak sądził — nie przetrwa nawet dwóch tygodni. „Nie, nie, nie liczcie na mnie — powiedział — za czternaście dni będziecie rozerwani na strzępy, nie chcę mieć z tym nic do czynienia". Po tym „napadzie wściekłości" wybuchnął płaczem, ucałował Vivianiego, lecz nadal odmawiał przystąpienia do rządu. Triumwirat składający się z Brianda, poprzedniego premiera, Delcassego, najbardziej zasłużonego i doświadczonego ministra spraw zagranicznych okresu przedwojennego, i Milleranda, poprzedniego ministra wojny, zgodził się przyłączyć do rządu. Ale tylko wspólnie, i to jedynie pod warunkiem, że Delcasse i Millerand otrzymają swe dawne teki kosztem ich obecnych posiadaczy, czyli Doumergue'a w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i Messimy'ego w Ministerstwie Wojny. W tej niewygodnej sytuacji przetargowej, znanej dotychczas wyłącznie Poincaremu, a grożącej wkrótce wybuchem, tego samego dnia o dziesiątej rano zebrał się rząd. Ministrowie słyszeli już w wyobraźni odgłos dział i widzieli rozbite, uciekające armie francuskie oraz hordy wojsk w spiczastych hełmach maszerujące na południe. Mimo to usiłowali zachować godność i spokój, utrzymali więc przyjętą obyczajem procedurę przemawiania po kolei, referując problemy swych resortów. W czasie gdy omawiano sprawy moratorium bankowego, utrudnień w procesach sądowych wskutek powołania do wojska stróżów prawa, celów Rosji w Konstantynopolu — podniecenie Messimy'ego rosło. Z początkowego szczytu entuzjazmu doszedł obecnie do stanu bliskiego rozpaczy. Po rewelacjach Hirschauera, z dwunastu dniami Gallieniego dźwięczącymi Odwrót 427 w uszach, miał uczucie, że „godziny mają teraz wartość wieków, a minuty liczą się jak lata". Gdy dyskusja zeszła na sprawy dyplomacji na Bałkanach i Poincare podniósł sprawę Albanii, Messimy wybuchnął. „Do diabła z Albanią!" — wrzasnął uderzając z całą siłą pięścią w stół. Zarzucił zgromadzonym ministrom, że udawanie spokoju jest „niegodną farsą", a gdy Poincare poprosił go, by się opanował, odmówił: „Nie znam pańskiego czasu, ale mój jest zbyt cenny, bym go marnował". I rzucił ministrom w twarz przepowiednię Gallieniego, że Niemcy będą u bram Paryża przed 5 września. Wszyscy zaczęli natychmiast mówić równocześnie, wystąpiono z żądaniami usunięcia Joffre'a, a Messimy'emu zarzucono przejście „od uporczywego optymizmu do niebezpiecznego pesymizmu". Jedynym pozytywnym rezultatem tego spotkania było uzgodnienie nominacji Gallieniego na miejsce Michela. W czasie gdy Messimy powrócił na rue St. Dominique, by już po raz drugi zwolnić Michela ze stanowiska, Millerand, Delcasse i Briand wymusili usunięcie jego samego. Twierdzili, że to właśnie Messimy jest odpowiedzialny za fałszywy optymizm komunikatów, że jest on „przepracowany i nerwowy", a poza tym... jego stanowisko jest potrzebne dla Milleranda. Mocno zbudowany, małomówny, o ironicznym sposobie bycia, Millerand był niegdyś socjalistą o niewątpliwych zdolnościach i odwadze, którego „niewyczerpana energia i zimna krew" — według odczucia Poincarego — była bardzo potrzebna. Widział, że Messimy staje się „coraz posępniejszy", a ponieważ minister wojny „przewidujący wielką klęskę" nie jest najbardziej pożądanym współtowarzyszem, prezydent wyraził zgodę na poświęcenie go. Ustalono, że ministerialny rytuał zostanie odprawiony z całą elegancją; poprosi się Messimy'ego i Doumergue'a o złożenie rezygnacji i pozostanie w rządzie ministrami bez teki; generałowi Michelowi zaproponuje się misję do cara. Te kojące propozycje nie zostały jednak przyjęte przez wytypowane ofiary. Gdy Messimy poprosił go o złożenie rezygnacji, Michel wściekł się i stanowczo odmówił, protestując głośno i ze złością. Wpadając również w podniecenie, Messimy zaczął krzyczeć na Michela, że jeśli będzie trwał w swoim uporze, to opuści ten gabinet udając się nie do własnego biura na placu Inwalidów, lecz pod strażą do wojskowego więzienia Cherche-Midi. Podczas gdy gabinet rozbrzmiewał krzykami, szczęśliwie nadjechał Viviani, który uspokoił dyskutantów i ostatecznie skłonił jakoś Michela do ustąpienia. Ledwie następnego dnia podpisano oficjalny dekret wyznaczający Gallieniego „komendantem wojskowym i dowódcą Armii Paryża", przyszła kolej na wybuch Messimy'ego, gdy Poincare i Viviani poprosili 428 Sierpniowe salwy go o rezygnację. „Sprzeciwiam się oddaniu mego stanowiska Milleran-dowi, nie sprawię warn przyjemności moją rezygnacją, odmawiam przyjęcia stanowiska ministra bez teki". Jeżeli chcą się go pozbyć po „miażdżącej harówce", jaką wytrzymał w ostatnim miesiącu, to musi zrezygnować cały rząd. Na taką okoliczność „posiadam stopień oficerski i kartę mobilizacyjną w kieszeni. Pójdę na front". Nie pomogła żadna perswazja. Rząd musiał podać się do dymisji i następnego dnia został rekonstytuowany. Millerand, Delcasse, Briand, Alexandra Ribot i dwaj nowi socjalistyczni ministrowie zajęli miejsca pięciu poprzednich członków gabinetu, włącznie ze stanowiskiem Messimy'ego. On zaś udał się do armii Dubaila jako major i służył na froncie do 1918 roku, awansując do stopnia generała dywizji. Spuścizna po nim dla Francji: Gallieni pozostał „dowódcą Armii Paryża" — bez armii. Trzy czynne korpusy, które jak czerwona nić miały przewijać się przez ponury chaos następnych dwunastu dni, nie nadchodziły od Joffre'a. Generalissimus dostrzegł natychmiast w telegramie Messimy'ego „groźbę mieszania się rządu w prowadzenie operacji". W momencie gdy był zajęty wyszukiwaniem wszelkich brygad, jakie tylko mógł znaleźć, aby wznowić bitwę nad Sommą, pomysł zaoszczędzenia trzech czynnych korpusów, i to w „dobrym stanie", dla stolicy przemawiał do niego równie nieprzekonywająco, jak i pomysł podporządkowania go dyktatowi ministerstwa. Nie mając zamiaru zrealizowania żadnego z nich, rozkaz ministra wojny po prostu zignorował.9 „Tak, mam ten rozkaz tutaj" — przyznał się swemu zastępcy, generałowi Belinowi, pukając w swój sejf, gdy następnego dnia przybył do niego z wizytą generał Hirschauer, wysłany przez Gallieniego, aby uzyskać odpowiedź. „Rząd bierze na siebie straszliwą odpowiedzialność, żądając trzech korpusów dla obrony Paryża. Może to być początkiem klęski. Cóż znaczy Paryż!" Millerand przybył także, lecz tylko po to, by się dowiedzieć od Joffre'a, że nie można zapewnić skutecznej obrony Paryża inaczej, jak przez uruchomienie wielkich armii w polu, a te były teraz potrzebne do ostatniego żołnierza dla przeprowadzenia manewru i bitwy decydującej o losie kraju. Rozpaczliwe położenie rządu i zagrożenie Paryża nie wzruszyły go wcale. Utrata stolicy — powiedział — nie oznacza jeszcze końca walki. Jego najbliższym celem było sprowadzenie na pozycję nowej, Szóstej Armii dla stworzenia zapory na otwartej przestrzeni znajdującej się przed niemieckim prawym skrzydłem. Zalążkiem jej była armia Lotaryngii; została ona pośpiesznie i z trudem zebrana z resztek zaledwie kilka dni wcześniej, i rzucona do walki w Bitwie Granicznej pod Generał Gallieni 430 Sierpniowe salwy komendą generała Maunoury, którego odwołano ze stanu spoczynku dla przejęcia nad nią dowództwa. Smukły, delikatny, drobnokościsty weteran w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat, ranny w 1870 roku jako porucznik, Maunoury był dawnym komendantem wojskowym Paryża i członkiem Najwyższej Rady Wojennej. Joffre powiedział o nim: „To żołnierz doskonały". Armia Lotaryngii składała się z VII korpusu, tego samego, który dokonał pierwszego gwałtownego uderzenia na Alzację pod dowództwem nieszczęsnego generała Bonneau, oraz z 55 i 56 dywizji rezerwy wziętych z armii Ruffeya, które wykazały, jak to wielokrotnie czyniły rezerwy, niezawodne męstwo, będące jednym z elementów utrzymujących Francję przy życiu. W dniu, w którym otrzymały rozkaz Joffre'a przerzucenia się na zachód, 55 i 56 dywizja były zaangażowane w ostrą walkę, mającą przeszkodzić w przedarciu się armii kronprinca pomiędzy Verdun i Toul; walka ta okazała się jednym z wielkich wyczynów bojowych w czasie odwrotu. Właśnie wtedy, kiedy ich niewzruszony opór wzmacniał flankę kontrofensywy prowadzonej przez armię Ruffeya w mającym dla Francji żywotne znaczenie zagłębiu Briey, wyrwano je z pola walki dla podparcia łamiącego się frontu na lewym skrzydle. Obie dywizje przewieziono koleją do Amiens przez Paryż, gdzie je przerzucono na linię kolei północnej, i tak już przeciążonej na skutek żądań BEF-u. Chociaż francuski ruch kolejowy nie był doprowadzony do doskonałości przez najlepsze mózgi Sztabu Generalnego, jak tego dokonała perfekcja niemiecka, to jednak przerzut odbył się szybko, jeśli nawet nie całkiem gładko, za pomocą francuskiego odpowiednika niemieckiej dokładności, nazwanego le systeme D, przy czym „D" oznaczało se debrouiller, co można by przetłumaczyć jako „przepchać się z biedą" albo też „dać sobie jakoś radę". Wojska Maunoury'ego rozładowywały się z pociągów w Amiens już 26 sierpnia, lecz nie było to wystarczająco wcześnie. Front cofał się szybciej, niż nowa armia mogła wejść na pozycje, i na odległym krańcu jego linii pościg prowadzony przez von Klucka dogonił już Brytyjczyków. Gdyby można było umieścić obserwatora w balonie unoszącym się dostatecznie wysoko, aby mógł objąć wzrokiem całość granicy francuskiej od Wogezów do Lilie, zobaczyłby czerwoną krawędź pantalons rouges siedemdziesięciu francuskich dywizji, a na lewym krańcu malutki trójkącik koloru khaki czterech dywizji brytyjskich. 24 sierpnia dołączyła do nich nowo przybyła 4 dywizja i 19 brygada z Anglii, co łącznie dało pięć i pół dywizji. Obecnie, gdy manewr okrążający nie- Odwrót 431 mieckiego prawego skrzydła stał się nareszcie jasny, Brytyjczycy mogli stwierdzić, że utrzymują na linii pozycję o wiele bardziej istotną niż ta, którą przewidywał dla nich Plan 17. Nie bronili jednakowoż krańcowej linii frontu bez wsparcia. Joffre pośpiesznie wysłał wymęczony korpus kawalerii Sordeta, dla dołączenia do grupy trzech francuskich dywizji pospolitego ruszenia pod dowództwem generała d'Amade, znajdujących się na odcinku pomiędzy Brytyjczykami a morzem. Zostały one ponadto wzmocnione dywizją garnizonu z Lilie, które 24 sierpnia ogłoszono miastem otwartym i ewakuowano. („Jeżeli dojdą aż do Lilie — nie tak dawno jeszcze powiedział generał de Castelnau — tym lepiej dla nas".) Jeśli plan Joffre'a miał być skuteczny, niezbędne było utrzymanie przez BEF przestrzeni pomiędzy armią Lanrezaca a nowo sformowaną Szóstą Armią. Zgodnie z rozkazem generalnym nr 2 Joffre chciał, żeby BEF dostosował się do ogólnego tempa odwrotu, a z chwilą osiągnięcia Sommy w St. Quentin stanął twardo w miejscu. Nie leżało to jednak teraz w intencjach brytyjskich. Sir John French, Murray, a nawet Wilson, niegdyś tak entuzjastyczny współtwórca planu, byli przerażeni nieoczekiwanym zagrożeniem pozycji brytyjskiej. Niejeden, nie dwa, lecz cztery korpusy niemieckie szły przeciw Brytyjczykom; armia Lanrezaca znajdowała się w pełnym odwrocie, odsłaniając ich prawą flankę; cała francuska ofensywa załamała się. Pod wpływem tych gwałtownych uderzeń, które nastąpiły natychmiast po pierwszym kontakcie Brytyjczyków z nieprzyjacielem, sir John French z miejsca doszedł do przekonania, że kampania jest przegrana. Jedyną jego myślą było teraz uratowanie BEF-u, w którym znajdowali się niemal wszyscy brytyjscy wyszkoleni żołnierze i sztab. Bał się, że w najbliższym czasie zostanie okrążony z lewej bądź też z prawej strony wskutek luki pomiędzy nim a Lanrezacem. Zasłaniając się rozkazem Kitchenera, który zakazał mu narażania armii na ryzyko, nie myślał już dłużej o celu, dla którego przybył do Francji, lecz tylko o wyciągnięciu swych sił z niebezpiecznej strefy. Podczas gdy wojska wycofywały się do Le Cateau, naczelny wódz i sztab kwatery głównej przesunęły się 40 kilometrów dalej do tyłu, do St. Quentin nad Sommą. Żołnierze brytyjscy, dumni ze swej walki pod Mons, z goryczą dostosowywali się do ustawicznego odwrotu. Pragnienie dowódcy, by wycofać ich ze strefy zagrożonej okrążeniem przez skrzydło armii von Klucka, było tak wielkie, że nie dawał im żadnego odpoczynku. Żołnierze wlekli się w prażących promieniach słońca bez właściwego odżywienia i snu, na wpół przytomni, a gdy zatrzymywano się, natychmiast zapadali w sen na stojąco. Od momentu odwrotu spod Mons korpus Smith-Dorriena prowadził stale walki akcją tylnych straży i cho- 432 Sierpniowe salwy ciąż pościg von Klucka trzymał go wciąż pod ciężkim ogniem artylerii, Niemcy nie byli w stanie zmusić Brytyjczyków do zatrzymania się. Doszedłszy do wniosku, że Brytyjczycy są szczególnie zręczni w takich walkach, co wynika „z zebranych doświadczeń w prowadzeniu małych wojen", żołnierze niemieccy uważali, że ich własne położenie jest tak niekorzystne, jakby byli „Czerwonymi Kurtkami" stającymi do walki z „Chłopcami z Zielonej Góry" Ethana Allena*. Uskarżali się gorzko, że Anglicy „znają wszystkie sztuczki swego fachu". Drugiego dnia, podobnie jak pod Mons, „znów znikli nie pozostawiając śladu".10 Niektóre oddziały brytyjskie były zmuszone pod presją do pójścia nie zaplanowaną linią odwrotu. Aby zaopatrzyć te wojska w żywność, generał „Wully" Robertson, generalny kwatermistrz, człowiek nie-ortodoksyjny, który awansował z prostego żołnierza, dał rozkaz tworzenia prowizorycznych magazynów frontowych na skrzyżowaniach dróg. Niektórych nie wykorzystano i niemieckie meldunki o porzuconej żywności utwierdziły OHL w przekonaniu, że wróg odstępuje w sposób zdezorganizowany.11 Gdy Brytyjczycy osiągnęli La Cateau wieczorem 25 sierpnia, najbliższy korpus armii Lanrezaca wycofał się na pozycję zrównaną z BEF; wcale nie odsuniętą bardziej na południe. Jednakże sir John; uważając się za zdradzonego, na skutek, jak to nazwał, „odwrotu na łeb, na szyję" armii Lanrezaca, był w takim nastroju, że nie chciał mieć już z nim nic wspólnego. Lanrezac bardziej niż nieprzyjaciel wydawał mu się być przyczyną całego zła i gdy meldował Kitchenerowi o niechęci swoich wojsk do odwrotu, napisał: „Wyjaśnię im, że przyczyną tego są operacje naszych sojuszników".12 Na następny dzień wydał rozkazy kontynuowania odwrotu do St. Quentin i Noyon. W St. Quentin, oddalonym o 110 km od stolicy, drogowskazy pokazywały już odległość do Paryża. Gdy 25 sierpnia po południu, na kilka godzin przed przybyciem swoich wojsk, Smith-Dorrien dojechał do Le Cateau i poszedł zobaczyć się z naczelnym wodzem, okazało się, że sir John właśnie wyjechał; znalazł tylko sir Archibalda Murraya, zawsze zapracowanego szefa sztabu. W przeciwieństwie do swego szefa, zazwyczaj spokojny, zrównoważony i refleksyjny, Murray byłby znakomitym uzupełnieniem sir Johna w okresie jego agresywnych nastrojów, gdyby nie to, że będąc z samej natury ostrożny i nastawiony raczej pesymistycznie, wpły- * Ethan Alien (1737-1789) — oficer amerykański, zwycięski dowódca oddziału zwanego „Chłopcami z Zielonej Góry" (Green Mountain Boys), walczącego przeciw Anglikom; „czerwona kurtka" (redcoat) — przezwisko nadane w Ameryce żołnierzom brytyjskim, noszącym w czasie amerykańskiej wojny wyzwoleńczej taką właśnie górną część munduru. Odwrót 433 wał nań jeszcze bardziej deprymująco przy jego humorach posępnych. Obecnie wyczerpany, strapiony i przepracowany nie potrafił podać żadnych informacji o korpusie Haiga, który miał stanąć tej nocy na kwaterze w Landrecies, dwadzieścia kilometrów na wschód od Le Cateau. W czasie gdy wojska Haiga wchodziły do Landrecies, napotkały na drodze grupę żołnierzy we francuskich mundurach, .których dowódca odpowiedział na zapytanie po francusku. Nagle nowo przybyli „bez najmniejszego ostrzeżenia zniżyli bagnety i zaatakowali".13 Okazało się, że byli częścią IV korpusu von Klucka, która, podobnie jak Brytyjczycy, miała także wyznaczoną kwaterę nocną w Landrecies. W utarczce, jaka się wywiązała, wzięło udział po każdej stronie około dwóch pułków i po jednej baterii artylerii, lecz w napięciu i niepewności wywołanych ciemnością Haigowi wydawało się, że jest pod naporem „ciężkiego ataku", i zadzwonił do kwatery głównej, by „przysłać posiłki... Sytuacja bardzo krytyczna".14 Odbierając taki meldunek od opanowanego zazwyczaj Haiga sir John French i jego sztab nie mogli dojść do innego wniosku jak ten, że I korpus jest w największym niebezpieczeństwie. Murray, który dołączył do kwatery głównej w St. Quentin, doznał na skutek szoku utraty przytomności. Siedział właśnie przy stole studiując mapę, gdy adiutant przyniósł mu telegram; w chwilę później inny oficer zauważył, że Murray bezwładnie osunął się do przodu w omdleniu.15 Sir John był równie przejęty. Mając niezrównoważony charakter, łatwo ulegając innym, od dawna pozostawał pod wpływem tego opanowanego, wzorowego oficera dowodzącego I korpusem. W 1899 roku Haig pożyczył mu 2000 funtów na spłacenie wierzycieli, bez czego musiałby opuścić armię.16 Teraz, gdy Haig wzywał pomocy, sir John French ujrzał natychmiast okrążenie lub jeszcze coś gorszego — przebicie się nieprzyjaciela między I i II korpusem. Przyjmując to najgorsze, kwatera główna wysłała rozkaz zmieniający kierunek odwrotu Haiga w dniu następnym na południe zamiast na południowy wschód. W rezultacie tego korpus Haiga znalazł się w swej linii marszu po przeciwnej stronie rzeki Ozy względem korpusu Smith-Dorriena. W ten sposób bezpośrednie kontakty pomiędzy korpusami zostały zerwane i nie nawiązano ich przez najbliższe siedem dni. Poza doprowadzeniem do rozdzielenia BEF-u, emocjonalna, wyolbrzymiona ocen# ataku pod Landrecies wywołała efekt niewspółmierny do przyczyny. Pogłębiła przestrach dawnego przyjaciela i ulegającego łatwo nastrojom dowódcy do tego stopnia, że był już zdecydowany wyciągnąć armię brytyjską z niebezpieczeństwa, oraz uczyniła go przez to jeszcze podatniejszym na następny cios. W tym samym bo- 28 — Sierpniowe salwy 434 Sierpniowe salwy wiem momencie, kiedy szarpiąca nerwy noc z 25 sierpnia zaczęła blednąc, przed świtem otrzymał dodatkowe uderzenie. Smith-Dorrien przesłał mu meldunek, że II korpus został zbyt blisko sprzęgnięty z nieprzyjacielem, aby mógł oderwać się od niego, będzie więc musiał zatrzymać się i stoczyć walkę w Le Cateau. Przerażona kwatera główna zaczęła uważać korpus niemal za stracony. Rozwój wydarzeń wyglądał bowiem tak, że generał Allenby, dowódca dywizji kawalerii na skrzydle Smith-Dorriena, odkrył w nocy, że wyżyna i grzbiety wzgórz, które miał zająć dla zamaskowania odwrotu w dniu następnym, są już przez nieprzyjaciela zajęte. Nie mogąc nawiązać łączności z kwaterą główną, sam przybył o drugiej w nocy do Smith-Dorriena. Ostrzegł go, że nieprzyjaciel jest w stanie zaatakować przy pierwszym brzasku dnia i że jeżeli II korpus nie ruszy „n a t y c h-miast i nie oddali się jeszcze przed świtem", będzie zmuszony do walki, zanim rozpocznie dzienny marsz. Smith-Dorrien zwołał swych dowódców dywizji, od których dowiedział się, że niektóre oddziały wciąż jeszcze dochodzą, wielu żołnierzy kręci się dokoła poszukując własnych jednostek, a wszyscy są zbyt zmęczeni, by móc wyruszyć, zanim nadejdzie ranek. Powiedzieli mu również, że drogi są zatarasowane przez transporty i uchodźców, a niektóre ich odcinki pod-myte na skutek niedawnej silnej burzy. W małym pokoiku zapadło milczenie. Nie można było ruszyć zaraz; zatrzymać się tam, gdzie się znajdowali, i podjąć walkę — było sprzeczne z rozkazem. Ponieważ kwatera polowa Brytyjczyków nie posiadała łączności telefonicznej z kwaterą główną, dowódca korpusu musiał podjąć decyzję samodzielnie. Zwracając się do Allenby'ego, Smith-Dorrien zapytał, czy zgodzi się pójść do boju pod jego komendą. Allenby odpowiedział twierdząco. „Bardzo dobrze, panowie, będziemy walczyć" — oświadczył Smith--Dorrien, dodając, że zwróci się do świeżo przybyłego z 4 dywizją generała Snowa, aby także działał pod jego rozkazami. Z wiadomością o podjętej decyzji wysłał kogoś samochodem do głównej kwatery, gdzie wywołała ona konsternację.17 Henry Wilson, równie impulsywny jak Messimy, popadł natychmiast z jednej skrajności w drugą. Gdy załamał się plan ofensywy, którego głównym architektem po stronie brytyjskiej był właśnie on, wraz z tym planem załamał się przynajmniej chwilowo jego twórca, oddziałując w sposób istotny na swego szefa, nie posiadającego tak wybitnej inteligencji. Chociaż jego optymizmu, dowcipu i ciągłego śmiechu nie dałoby się na długo stłumić, i to Wilson właśnie w przyszłości podtrzymywał ducha w sztabie, obecnie był przekonany o nadchodzącym nieszczęściu, za które mógł czuć się odpowiedzialny. Qdwrot 435 Wysłano gońca na motocyklu, by ściągnąć Smith-Dorriena do najbliższego telefonu. „Jeżeli tam pozostaniesz i będziesz walczył — powiedział mu Wilson — będzie drugi Sedan". Ze swej pozycji, odległej o 40 km, upierał się, że niebezpieczeństwo nie może być aż tak wielkie, aby wymagało zatrzymania się, ponieważ „wojska, które walczą z Hai-giem, nie mogą równocześnie walczyć z wami". Smith-Dorrien jeszcze raz cierpliwie wyjaśnił wszystkie okoliczności i dodał, że w żadnym wypadku nie jest już możliwe oderwanie się, ponieważ działania właśnie się rozpoczęły i gdy to mówił, można było dosłyszeć huk dział. „Życzę ci szczęścia — odpowiedział Wilson — twój głos przekazuje pierwsze pogodne słowa, jakie usłyszałem od trzech dni".18 Przez jedenaście godzin 26 sierpnia II korpus i półtorej dywizji generała Snowa biły się pod Le Cateau w akcji opóźniającej, takiej, jaką tego i każdego innego dnia odwrotu prowadziły armie francuskie. Na ten dzień von Kluck wydał rozkaz, by kontynuować „pościg za pobitym nieprzyjacielem".19 Jako najwierniejszy wyznawca przykazania Schlieffena, aby „musnąć Kanał swym rękawem", posuwał się nadal w kierunku zachodnim, żeby zaś zakończyć okrążenie Brytyjczyków, rozkazał dwóm korpusom swego prawego skrzydła iść forsownym marszem w kierunku południowo-zachodnim. W rezultacie nie weszły one w tym dniu do akcji przeciw Brytyjczykom, zamiast nich natrafiając na „mocne zgrupowania francuskich sił nieprzyjacielskich".20 Były to wojska d'Amade'a i kawaleria Sordeta, które Smith-Dorrien poinformował o swym trudnym położeniu i które tym manewrem zabarykadowały drogę wokół flanki brytyjskiej. Opóźnienia, jakie spowodowano u Niemców — przyznał później Smith-Dorrien — ,,i dzielna postawa wojsk ochotniczych pospolitego ruszenia miały dla nas podstawowe znaczenie, ponieważ w przeciwnym razie prawie na pewno mielibyśmy przeciw sobie 26 sierpnia jeszcze jeden korpus".21 Błędne dane rozpoznania na lewym skrzydle von Klucka lub też źle przeprowadzony manewr zatrzymały jeszcze jeden jego korpus na tyle daleko, że mimo iż posiadał on dużą przewagę liczebną, w rzeczywistości nie dysponował w bitwie pod Le Cateau więcej niż trzema dywizjami piechoty przeciw trzem dywizjom Smith- Dorriena. Zgromadził natomiast z pięciu dywizji artylerię, która o świcie otworzyła ogień. Z płytkich okopów usypanych pośpiesznie i niefachowo przez francuskich cywilów, także i przez kobiety, Brytyjczycy swym szybkim i zabójczym ogniem karabinowym odparli ataki piechoty niemieckiej. Niemniej jednak Niemcy poczynili postępy rzucając przeciw nim jedną falę ludzką za drugą. W jednym z sektorów otoczyli kompanię „Argyl- 436 Sierpniowe salwy łów"*, która nie zaprzestawała ognia „kładąc żołnierza po żołnierzu i licząc głośno zabitych", podczas gdy Niemcy wciąż „dawali Brytyjczykom sygnał «wstrzymać ogień» i na próżno gestami wzywali żołnierzy do poddania się", aż w końcu zmiażdżyli tę grupę szturmem. W linii powstało kilka innych groźnych wyłomów. Najtrudniejsze zadanie bitwy — oderwanie się od przeciwnika — pozostawało jeszcze do wykonania. O piątej po południu Smith-Dorrien doszedł do przekonania, że nadszedł odpowiedni moment. Teraz albo nigdy. Z powodu wyrw w linii i strat, a także przebicia się nieprzyjaciela w niektórych punktach, rozkaz oderwania się i wycofania nie mógł dotrzeć do wszystkich oddziałów w tym samym czasie. Niektóre z nich pozostały na pozycjach jeszcze przez wiele godzin, strzelając wytrwale, aż zostały pokonane, część jednak zdołała uciec w ciemnościach. Jeden z batalionów, „Górale Gordona", nie otrzymał rozkazu w ogóle i z wyjątkiem kilku żołnierzy, którym udało się zbiec, przestał istnieć. Straty trzech i pół dywizji, które walczyły pod Le Cateau, wyniosły tego jednego dnia ponad 8000 ludzi i 38 dział, czyli dwa razy tyle, co pod Mons; oddziały te miały podobny stosunek strat, jakie ponieśli w sierpniu Francuzi, to jest 20 procent. Wśród zaginionych znaleźli się i tacy, którzy następne cztery lata spędzili w niemieckich obozach jenieckich.22 Na skutek ciemności, zmęczenia forsownymi marszami, własnych ciężkich strat oraz brytyjskiego bałamutnego zwyczaju „wymykania się niewidzialnie po ciemku" Niemcy nie podjęli natychmiastowego pościgu. Kluck wydał rozkaz zatrzymania się do następnego dnia, gdyż spodziewał się, że wtedy manewr okrążający prawego skrzydła przyniesie efekt. Podjęta w tym dniu decyzja Smith-Dorriena odwrócenia się i stawienia czoła przeważającym siłom nieprzyjaciela w rozstrzygającej bitwie pozwoliła zapobiec planowanemu okrążeniu i zniszczeniu BEF-u. Po dotarciu do St. Quentin Smith-Dorrien dowiedział się, że kwatera główna opuściła tę miejscowość w południe — w czasie gdy jeszcze trwała bitwa o życie lub unicestwienie BEF-u — przenosząc się do Noyon, trzydzieści kilometrów do tyłu. Wojskom pozostałym w mieście nie dodał odwagi widok dowódców odjeżdżających samochodami w kierunku południowym, w czasie gdy odgłos dział dochodził z północy. Nieunikniony w takim wypadku osąd, tym razem wypowiedziany przez rodaka, brzmiał: „Prawdą jest, że dwudziestego szóstego sierpnia lord French i jego sztab kompletnie stracili głowy".23 Sir Douglas Haig, który w tym czasie swoją już odzyskał, zapytywał: „Brak wiado- * Nazwa pułku pochodzi od nazwy hrabstwa w zachodniej Szkocji. Odwrót 437 mości o II korpusie, z wyjątkiem huku armat z kierunku Le Cateau. Czy I korpus może jakoś pomóc?" GHQ była zbyt sparaliżowana strachem, aby udzielić mu odpowiedzi. Nie otrzymując żadnych instrukcji z kwatery głównej, Haig usiłował skontaktować się ze Smith-Dor-rienem bezpośrednio, informując, że słyszy odgłos bitwy, lecz w wyniku rozdzielenia obu korpusów „nie jesteśmy w stanie wyrobić sobie poglądu, w jaki sposób moglibyśmy warn pomóc".24 W czasie gdy wysyłano tę wiadomość, było już po bitwie. Nieco wcześniej GHQ spisała II korpus na straty. Pułkownik Huguet, pełniący nadal funkcję oficera łącznikowego przy GHQ, odmalował panujący tam nastrój w telegramie wysłanym do Joffre'a o ósmej wieczorem: „Bitwa przez armię brytyjską przegrana, a do tego wydaje się, że straciła ona spoistość".25 O pierwszej nad ranem Smith-Dorrien, który był w boju przez ostatnie cztery z sześciu dni swego pobytu we Francji, dotarł do Noyon i znalazł całą GHQ pogrążoną we śnie. Wyciągnięty z łóżka sir John French pojawił się w nocnej koszuli i widząc przed sobą Smith-Dorriena żywego i raportującego nie o utraceniu, lecz o uratowaniu n korpusu, złajał go za zbyt optymistyczny pogląd na sytuację. Ochłonąwszy ze stanu okropnego przestrachu sir John dał upust wściekłemu gniewowi, tym bardziej że już od samego początku czuł urazę z powodu nominacji Smith-Dorriena, a nie kandydata wytypowanego przez siebie. Człowiek ten nie był nawet kawalerzystą, a przejął komendę nad kawalerią pod Le Cateau, nie zważając na rozkazy sztabu.26 Chociaż sir John był zmuszony do przyznania w swym oficjalnym meldunku*, że akcja ta przyczyniła się do „uratowania lewego skrzydła"27, nieprędko ochłonął z przestrachu. Straty pod Le Cateau wydawały się początkowo wyższe, niż były w istocie, gdyż kilka tysięcy zaginionych żołnierzy wmieszało się w tłum uchodźców lub też przedostało się przez linie niemieckie do Antwerpii. Stamtąd do Anglii i z powrotem do Francji, by w końcu połączyć się z armią. Całość strat BEF-u w ciągu pięciu dni akcji wyniosła ponad 14 000 ludzi. One właśnie pogłębiły pragnienie naczelnego wodza wyprowadzenia armii z walki, z zagrożenia i z Francji. W czasie gdy toczyła się bitwa pod Le Cateau, Joffre zwołał do St. * Meldunek ten brzmi: „Uratowanie lewego skrzydła armii pod moją komendą rano 26 sierpnia nie mogłoby nigdy mieć miejsca, gdyby nie dowódca o rzadkim i niezwykłym opanowaniu, nieustraszoności i stanowczości, który osobiście był na miejscu i prowadził operacje". Nie budzi wątpliwości, że meldunek ten pisał lub podpisywał w jednym ze swych krańcowych nastrojów pobudliwego charakteru, na którym nie sposób było polegać; potem sir John powrócił do swej dawnej antypatii i nie spoczął, dopóki nie udało mu się doprowadzić do odwołania Smith-Dorriena w 1915 roku, a następnie kontynuował przeciw niemu publicznie złośliwą wendetę w książce, którą opublikował po wojnie (przypis autorki). 438 Sierpniowe salwy Quentin posiedzenie, na które zaprosił sir Johna Frencha oraz Lanre-zaca wraz z ich sztabami dla wyjaśnienia im instrukcji wynikających z rozkazu generalnego nr 2. Rozpoczął uprzejmym zapytaniem o sytuację w armii brytyjskiej, wywołując tym tyradę ze strony sir Johna, który powiedział, że został gwałtownie zaatakowany przez przeważające siły, był zagrożony okrążeniem z lewej flanki, jego prawa strona została odsłonięta na skutek odwrotu Lanrezaca na łeb, na szyję, a jego wojska zbyt są wyczerpane, by mogły podjąć ofensywę. Joffre, który dbał ponad wszystko o zachowanie pozorów spokoju wobec swego sztabu, był zgorszony „podnieconym tonem" marszałka polnego. Lan-rezac, po wysłuchaniu nieco złagodzonego przez Henry Wilsona tłumaczenia wypowiedzi Frencha, po prostu wzruszył ramionami. Nie mogąc wydać rozkazu, Joffre wyraził nadzieję, że dowódca brytyjski dostosuje się do planu zakreślonego nowym rozkazem generalnym wydanym poprzedniego dnia. Sir John z zakłopotaną miną oświadczył, że nic nie wie o takim rozkazie. Murray był nieobecny, ponieważ czuł się źle po zemdleniu poprzedniej nocy. Wiele zdumionych lub kpiących spojrzeń Francuzów skierowało się na Wilsona, który wyjaśnił, że rozkaz otrzymano ubiegłej nocy, lecz jeszcze go nie „przestudiowano". Joffre omówił więc jego założenia, ze słabnącym jednak niewątpliwie zaufaniem do Anglików. Dyskusja utykała, pauzy robiły się coraz dłuższe, zakłopotanie stawało się męczące i spotkanie zakończono bez osiągnięcia porozumienia z Brytyjczykami co do wspólnej akcji.28 Joffre powrócił do GQG z poczuciem „kruchości" swego lewego skrzydła; zastał nowe meldunki o osłabieniu sił na wszystkich frontach, zniechęceniu na każdym szczeblu w armii, ze sztabem włącznie, a w końcu wieczorem otrzymał ponury telegram od Hugueta, donoszący, że armia angielska „straciła spoistość". Von Kluck odniósł to samo wrażenie. Jego rozkazy na 27 sierpnia brzmiały: „Odciąć Brytyjczyków, którzy znajdują się w pełnym odwrocie na zachód". Zameldował do OHL, że wkrótce będzie mógł otoczyć „wszystkie sześć" brytyjskich dywizji (było ich we Francji tylko pięć), a „gdyby Anglicy trzymali się nadal tego samego kierunku również i 27 sierpnia, to podwójne okrążenie może jeszcze przynieść ogromny sukces". Ta wspaniała perspektywa, otwierająca się w dzień po upadku Namur, i zbiegający się z nią w czasie raport Biilowa, że jego przeciwnik, francuska Piąta Armia, jest także „pobitym nieprzyjacielem"29, utwierdziły OHL w przekonaniu o nadchodzącym zwycięstwie. „Armie niemieckie weszły do Francji od Cambrai po Wogezy w serii niezmiennie zwycięskich bojów — głosił oficjalny komunikat Odwrót 439 OHL z 27 sierpnia. — Nieprzyjaciel, pobity na całej długości linii frontu, znajduje się w pełnym odwrocie... i nie jest zdolny stawiać poważnego oporu niemieckiemu pochodowi".30 W tym ogólnym entuzjazmie von Kluck otrzymał swą nagrodę. Kiedy bowiem, doprowadzony do pasji, zbuntował się przeciw wydanemu przez von Biilowa rozkazowi oblegania Maubeuge, co, jak twierdził, należało do obowiązków von Biilowa, i zażądał wyjaśnienia, czy ma nadal pozostawać pod jego rozkazami, OHL w dniu 27 sierpnia przywróciło mu niezależność. Próba utrzymania trzech armii prawego skrzydła pod jednolitym dowództwem, powodująca tak wiele napięć, została zaniechana, ale ponieważ reszta drogi do zwycięstwa wydawała się już łatwa, nie uważano tego w tym momencie za ważne. Von Biilow natomiast był niezmiernie strapiony. Znajdując się w centrum prawego skrzydła jego sąsiad po lewej stale stwarzał mu straszliwy bałagan na skutek odmowy utrzymywania równego kroku. Ostrzegał OHL, że już obecnie opóźnienie Hausena stworzyło „godną pożałowania lukę" pomiędzy Trzecią a Drugą Armią.31 Sam Hausen, którego głównym zainteresowaniem, poza rewerencją dla tytułów, była namiętna troska o rozkosze ofiarowywane przez conocne kwatery, był równie zirytowany. 27 sierpnia, w pierwszą noc spędzoną we Francji, nie można było znaleźć żadnego chateau ani dla niego, ani dla towarzyszącego mu kronprinca Saksonii. Musieli spać w domu sous-prefet (podprefekta), który na domiar złego pozostawił go w zupełnym nieporządku — „nawet łóżka nie były zasłane". Następna noc była jeszcze gorsza; musiał ścierpieć kwaterę w domu niejakiego monsieur Chopina, wieśniaka! Obiad był skąpy, pomieszczenia „nieprzestronne", sztab zaś musiał urządzić się w pobliskiej plebanii, opuszczonej przez proboszcza, który poszedł na wojnę. Jego stara matka, wyglądająca jak czarownica, kręciła się dokoła i „posyłała nas do wszystkich diabłów". Czerwone łuny na niebie wskazywały, że Rocroi, przez które właśnie przeszły jego oddziały, płonęło. Na szczęście następną noc spędził w pięknie umeblowanym domu bogatego francuskiego przemysłowca, który był „nieobecny". Tutaj jedyną przykrością doznaną przez Hausena był widok ściany pokrytej rozpiętą na kracie gruszą, ociężałą od owoców, które „niestety nie były dostatecznie dojrzałe". Rozkoszował się natomiast zachwycającym towarzyskim spotkaniem z hrabią Munsteru, z majorem hrabią Kilmanseggiem, z księciem Schoenburg--Waldenburg z pułku huzarów i z księciem Saksonii, Maxem, pełniącym funkcję kapelana katolickiego, któremu miał okazję przekazać radosną wiadomość, że właśnie otrzymał przez telefon od jego siostry, księżniczki Matyldy, najlepsze życzenia sukcesów dla Trzeciej Armii. 440 Sierpniowe salwy Hausen uskarżał się, że jego Saksończycy są od dziesięciu dni w marszu przez wrogi kraj, w upale, a często i w boju. Zaopatrzenie nie dotrzymywało kroku, brakowało chleba i mięsa, wojska musiały żywić się miejscowym żywym inwentarzem, konie nie miały wystarczającej ilości paszy, a mimo tego udało mu się uzyskać przeciętną marszową 23 kilometry dziennie. W rzeczywistości było to minimum wymagane od armii niemieckiej.32 Armia Klucka na obwodzie koła robiła dziennie po 30 kilometrów lub więcej, a w niektórych forsownych marszach nawet 40. Dowódca osiągnął to polecając żołnierzom spać przy samych drogach, zamiast rozpraszać się w prawo i w lewo, i w ten sposób zyskiwał dziennie 6 do 7 kilometrów.33 Ponieważ niemieckie linie komunikacyjne stawały się coraz dłuższe, a wojska oddalały się od końcowych stacji na zapleczu, dostawy żywności często zawodziły. Konie jadły ziarno bezpośrednio z nie zżętych pól, a ludzie maszerowali cały dzień nie dostając nic poza surową marchwią i sałatą. Tak samo zgrzani, zmęczeni, z podobnie obtartymi i bolącymi nogami jak ich wrogowie, Niemcy byli coraz bardziej głodni, lecz szli według rozkładu. Dwudziestego ósmego sierpnia, w połowie drogi pomiędzy Brukselą a Paryżem, von Kluck został wynagrodzony telegramem kajzera, wyrażającym „moją cesarską wdzięczność" za „decydujące zwycięstwo" Pierwszej Armii oraz gratulacje z okazji zbliżania się do „serca Francji".34 Tej nocy na biwakach przy świetle ognisk orkiestry pułkowe grały pieśń zwycięstwa Heil dirim Siegeskranz i, jak zapisał w swym dzienniku jeden z oficerów, „melodia została podchwycona przez tysiące głosów. Następnego dnia podjęliśmy nasz marsz z nadzieją obchodzenia rocznicy Sedanu pod Paryżem".35 Tego samego dnia nasunęła się von Kluckowi nowa, kusząca myśl, która, zanim upłynął tydzień, miała odcisnąć swoje piętno na historii. Zwiad wykazał, że francuska Piąta Armia cofająca się przed Bulowem posuwa się w kierunku południowo-zachodnim, a więc znajdzie się w poprzek jego linii marszu. Ujrzał szansę „odnalezienia flanki tej armii... zmuszenia jej do odsunięcia się od Paryża i oskrzydlenia" — cel ten wydał mu się teraz ważniejszy niż odcięcie od wybrzeża Brytyjczyków. Zaproponował Biilowowi, żeby obie armie zrobiły „skręt do wnętrza koła".36 Zanim jednak można było coś zadecydować, przybył oficer z OHL, przywożąc nowy rozkaz generalny dla wszystkich siedmiu armii. Natchnione „powszechnym przeświadczeniem o zwycięstwie" — jak wspomina kronprinc — OHL miało jednak świadomość przerzutu wojsk francuskich z Lotaryngii i domagało się obecnie „szybkiego marszu naprzód, by zapobiec zgromadzeniu świeżych posiłków dla wojsk, Odwrót 441 oraz pozbawienia nieprzyjaciela jak największych ilości zasobów niezbędnych do kontynuowania walki". Armia Klucka miała dotrzeć do Sekwany na północny zachód od Paryża. Biilow miał się kierować wprost na Paryż. Hausen, książę Wirtembergii i kronprinc mieli doprowadzić swe armie do Marny, na wschód od Paryża, odpowiednio: do Chateau-Thierry, Epernay i Vitry-le-Frangois. Co do przebicia się Szóstej i Siódmej Armii pod dowództwem księcia Rupprechta przez linię francuskich fortec, brak było ścisłych ustaleń, lecz sądzono, że przekroczą one Mozelę pomiędzy Toul i Epinal, Jeżeli nieprzyjaciel wycofa się". Pośpiech był „pilnie potrzebny", aby nie pozostawić Francuzom czasu na przegrupowanie i zorganizowanie oporu. Pamiętając o roku 1870 OHL zaleciło stosowanie „surowych środków przeciw ludności, by złamać możliwie jak najszybciej wszelki opór francs-tireurś" i zapobiec „narodowemu powstaniu". Spodziewano się silnego oporu na rzece Aisne, a potem przy wycofywaniu się, na Marnie. I tutaj OHL, powtarzając jak echo nowo narodzoną ideę Klucka, konkludowało: „To może spowodować konieczność skrętu armii z kierunku połud-niowo-zachodniego na południowy".37 Pomijając tę sugestię, rozkaz z 28 sierpnia trzymał się ściśle pierwotnego planu wojennego. Natomiast armie, które miały go wcielić w życie, nie były już te same. Zmniejszono je łącznie o pięć korpusów, co stanowiło równowartość jednej pełnej armii polowej. Kluck pozostawił na tyłach dwa korpusy rezerwy dla osaczenia Antwerpii, a także okupacji Brukseli i reszty terytorium Belgii. Bulow i Hausen utracili po korpusie wysłanym na front rosyjski, brygady i dywizje w sumie także równe korpusowi pozostawiono do oblegania Givet i Maubeuge. Dla pokrycia takiego samego obszaru, jaki początkowo planowano, z Pierwszą Armią omijającą Paryż od zachodu, prawe skrzydło musiało obecnie rozciągnąć się w większym rozrzedzeniu lub dopuścić do wytworzenia się luk pomiędzy wchodzącymi w jego skład armiami. Tak się też już działo. Dwudziestego ósmego sierpnia Hausena przyciągnęła na lewo bliżej do siebie armia księcia Wirtembergii, która prowadziła trudne zmagania na południe od Sedanu i zażądała „natychmiastowej pomocy". Nie mogąc utrzymać kontaktu z Bulowem, znajdującym się po jego prawej stronie, Hausen zażądał wobec tego, by Biilow osłonił jego prawą flankę. A dwa korpusy, które powinny były łączyć obie armie, znajdowały się w drodze do Tannenbergu. Dwudziestego ósmego sierpnia w OHL pojawiły się pierwsze oznaki niepokoju. Moltke, Stein i Tappen dyskutowali z zatroskaniem, czy należy wysłać posiłki na prawe skrzydło, biorąc je z armii Rupprechta. Nie byli jednak w stanie zrezygnować z zamiaru przełamania się przez 442 Sierpniowe salwy francuską linię fortec. Całkowite Kanny, o których Schlieffen marzył i od których odstąpił, podwójne okrążenie lewym skrzydłem przez Lotaryngię, z prawym skrzydłem równocześnie obchodzącym Paryż, wydawały im się teraz możliwe do osiągnięcia. Na Epinal padały ciosy młota Rupprechta; armie jego stały u bram Nancy i waliły w mury Toul. Od czasu unieszkodliwienia Liege miejsca ufortyfikowane „straciły swój prestiż" — powiedział pułkownik Tappen — i każdy nadchodzący dzień wydawał się być właśnie tym, w którym Rupprecht przebije się. Zniszczenia linii kolejowych w Belgii spowodowały, że tak czy owak przerzut jakichkolwiek dywizji był niemożliwy, a OHL nabrało przekonania, że sforsowanie przerwy w Charmes, pomiędzy Toul i Epinal, jest osiągalne i że przez to uzyska się — według słów Tappena — „okrążenie armii nieprzyjacielskich w wielkim stylu, w wypadku zaś powodzenia zakończenie wojny".38 W konsekwencji utrzymano lewe skrzydło Rupprechta w pełnej sile dwudziestu sześciu dywizji, równej niemal pod względem liczby oddziałom, o które uszczuplono trzy armie na prawym skrzydle. Nie była to propozycja, którą miał na myśli Schlieffen, gdy mruczał w chwili śmierci: „Koniecznie wzmocnijcie prawe skrzydło". Po dramacie w Belgii oczy całego świata utkwione były w obszar pomiędzy Brukselą a Paryżem, gdzie uważnie śledzono rozwój wydarzeń wojennych. Naród nie bardzo zdawał sobie sprawę, że przez cały ten czas w Lotaryngii szalały walki bardziej zawzięte, długotrwałe i nieprzerwane o sforsowanie wschodniego wejścia do Francji. Wzdłuż frontu o długości stu trzydziestu kilometrów, od Epinal do Nancy, dwie armie niemieckie napierały na armie Castelnau i Dubaila, w zwartym uścisku i walce niemal w miejscu. Dwudziestego czwartego sierpnia, po zmasowaniu 400 dział wraz z dodatkowymi, ściągniętymi z arsenału w Metzu, Rupprecht przypuścił serię morderczych ataków. Francuzi, którzy teraz wykorzystali wszystkie swe umiejętności dla celów defensywy, okopali się i przygotowali szereg zaimprowizowanych, pomysłowych schronów broniących przed pociskami artyleryjskimi. Ataki Rupprechta nie zdołały wyprzeć XX korpusu Focha z przedpola Nancy, bardziej jednak na południe udało mu się wbić klin poprzez Mortagne, ostatnią rzekę przed przerwą w Charmes. Francuzi od razu dostrzegli okazję do ataku z flanki, tym razem jednak zastosowali przygotowanie artyleryjskie. Działa polowe sprowadzono w nocy. Rano 25 sierpnia rozkaz Castelnau „En avant! Partout! A fond!" (Naprzód! Wszędzie! Do skutku!) rzucił jego wojska do ofensywy. XX korpus skierował się błyskawicznie w dół, z grzbietu Grand Couronne, i odbił trzy miasteczka oraz piętnastokilo- Odwrót 443 metrowy obszar. Z prawej strony armia Dubaila po dniu wściekłych zmagań osiągnęła podobny postęp.39 Generał Maud'huy, dowódca dywizji chasseurs alpins (strzelców alpejskich), dokonując przeglądu wojsk przed bitwą, kazał im zaśpiewać podbudowujący refren z „La Sidi Brahim": Marchons, marchons, marchons, ;3 Contre les ennemis de la France! A, Dzień kończył się, a wiele rozproszonych, okaleczałych oddziałów nie wiedziało, czy Clezentaine, ich cel, zostało zajęte. Generał Maud'huy na koniu, widząc nieprzytomną ze zmęczenia, ociekającą potem kompanię, wypatrującą kwatery na noc, wyciągnął rękę gestem wskazującym w przód i zawołał: „Chasseurs] Śpijcie we wsi, którą zdobyliście!" 40 Trzy dni krwawych i bezlitosnych zmagań trwała bitwa o Trouee de Charmes i Grand Couronne, osiągając 27 sierpnia punkt kulminacyjny. Tego dnia Joffre, żyjący w atmosferze przygnębienia i przerażenia, z trudem mogąc znaleźć coś, co by mógł pochwalić, oddał honor „odwadze i wytrwałości" Pierwszej i Drugiej Armii, które od chwili rozpoczęcia bojów w Lotaryngii przez dwa tygodnie walczyły bez chwili wytchnienia, mając „upartą i niewzruszoną wiarę w zwycięstwo".41 Aby utrzymać zamknięte wrota pod miażdżącymi ciosami nieprzyjacielskiego tarana, walczyły nie szczędząc sił, świadome, że jeśli tutaj wróg się przełamie, będzie to koniec wojny. Nie wiedziano niczego o Kannach, lecz pamiętano o Sedanie i o okrążeniu. Utrzymanie linii fortec było życiową koniecznością, lecz sytuacja po lewej stronie była jeszcze trudniejsza, co zmusiło Joffre'a do odebrania armiom wschodnim głównego czynnika ich energii. Czynnikiem tym był Foch, symbol „woli zwycięstwa", którego Joffre obecnie potrzebował dla usztywnienia rozpadającego się frontu po lewej stronie. Rozszerzyła się niebezpiecznie wyrwa pomiędzy Czwartą i Piątą Armią i wynosiła już obecnie pięćdziesiąt kilometrów. Wytworzyła się ona, gdy generał de Langle z Czwartej Armii, nie chcąc zezwolić Niemcom na przekroczenie Mozy bez walki, uchwycił się wysokiego brzegu na południe od Sedanu i zatrzymał armię księcia Wirtembergii, prowadząc zawziętą trzydniową bitwę od 26 do 28 sierpnia. Wyczyn jego wojsk w bitwie o Może — jak sądził de Langle — pomścił klęskę Francuzów w Ardenach.42 Lecz ich zatrzymanie się w miejscu odbyło się kosztem utraty kontaktu z armią Lanrezaca, której dalszy odwrót dokonywał się przy już odkrytej flance od strony Czwartej Armii. To 444 Sierpniowe salwy właśnie dla obrony tej wyrwy Joffre wysłał Focha, przekazując mu dowództwo nad specjalną armią*, złożoną z trzech korpusów odebranych częściowo Czwartej, częściowo zaś Trzeciej Armii.43 W dniu otrzymania rozkazu Foch dowiedział się, że jego jedyny syn, porucznik Ger-main Foch, oraz zięć, kapitan Becourt, polegli nad Mozą. Bardziej na zachód, na terenie obsadzonym przez Lanrezaca i Brytyjczyków, Joffre miał nadal nadzieję ustabilizować front nad Sommą, lecz rozpadał się on wciąż niczym fundamenty zamków z piasku. Brytyjski wódz naczelny nie dawał gwarancji pozostania w linii; jego współpraca z Lanrezacem osiągnęła dno, a sam Lanrezac, w którego Joffre przestawał już wierzyć, wydawał się coraz mniej pewny. Chociaż w sierpniu Joffre wyrzucał generałów garściami, wahał się teraz zdjąć ze stanowiska kogoś o reputacji Lanrezaca. Jego sztab w dalszym ciągu wyszukiwał poszczególne osoby, na które można by było zrzucić winę za niepowodzenie ofensywy. „Trzymam głowy trzech generałów w mej teczce" — raportował pewien oficer sztabowy, wracający z misji na froncie.44 Lanrezaca nie można było odprawić tak łatwo. Joffre uważał, że Piąta Armia potrzebuje bardziej pewnego siebie dowódcy. Usunięcie jednak dowódcy w pełnym toku odwrotu mogło osłabić morale armii. Zwierzył się swemu adiutantowi, że problem ten był przyczyną jego dwóch nie przespanych nocy — była to jedyna znana sytuacja w tej wojnie, która spowodowała tak poważne zakłócenie.45 W tym samym czasie zagubiły się 61 i 62 dywizja rezerwy z Paryża, które miały być włączone do nowej Szóstej Armii. Ich dowódca, generał Ebener, szukał ich na próżno przez cały dzień, nikt jednak nie wiedział, co się z nimi stało.46 Bojąc się, że teren wyładunku Szóstej Armii może zostać lada chwila zajęty przez nieprzyjaciela, Joffre w desperackiej próbie zyskania czasu potrzebnego jej na zajęcie pozycji rozkazał Piątej Armii odwrócić się i kontratakować. Wymagało to ofensywy w kierunku zachodnim pomiędzy St. Quentin i Guise. Pułkownik Alexandre, oficer łącznikowy Joffre'a przy Piątej Armii, przekazał rozkaz ustnie kwaterze głównej Lanrezaca, znajdującej się wówczas w Marie, około 40 kilometrów na wschód od St. Quentin. Równocześnie, usiłując złagodzić urazę i pokrzepić duchowo sir Johna Frencha, Joffre wysłał do niego telegram wyrażający wdzięczność armii francuskiej za dzielną pomoc okazaną przez brytyjskich towarzyszy broni. Zaledwie go wysłano, gdy przyszła wiadomość, że Brytyjczycy opuścili St. Quentin, odsłaniając lewą flankę Lanrezaca właśnie w chwili, gdy, * Znana jako „Oddział Focha" do dnia 5 września, kiedy to przekształciła się w Dziewiątą Armię (przypis autorki). Odwrót 445 jak przypuszczano, miał on rozpocząć atak. Zgodnie z jeszcze jednym orędziem Hugueta na temat katastrofalnej sytuacji, BEF był „pobity i niezdolny do poważnego wysiłku", z trzema dywizjami spośród pięciu nie będącymi w stanie wyruszyć w pole bez otrzymania uzupełnień i pełnego wypoczynku, co oznaczało okres „szeregu dni, a może nawet tygodni".47 Ponieważ sir John French raportował to samo, prawie w tych samych słowach, do Kitchenera, nie można mieć pretensji do Hugueta o to, że był raczej wyrazicielem nastrojów brytyjskiego dowództwa niż samych wojsk, i to bez względu na fakty. Ukoronowaniem tych wszystkich wiadomości była jeszcze jedna, tym razem od pułkownika Alexandre'a, który donosił, że Lanrezac opiera się wykonaniu rozkazu przejścia do ataku. Mimo że wielu jego oficerów odnosiło się z entuzjazmem do rozkazu, Lanrezac osobiście uważał go za „niemal szaleńczy" i tak też oświadczył.48 Ustawiając Piątą Armię czołem na zachód, zapraszało się wroga do zaatakowania jej otwartej prawej flanki. Lanrezac uważał za konieczne całkowite oderwanie się od nieprzyjaciela i wycofanie się do Laon, gdzie dopiero będzie można utworzyć mocną linię i przeprowadzić kontratak z jakąś szansą na sukces. Wykonanie ataku w kierunku poleconym przez Joffre'a wymagało odwrócenia na wpół zdezorganizo-. wanej armii o 90°, bardzo skomplikowanym manewrem, niebezpiecznym zarówno ze względu na pozycję, w której się znajdował, jak i na zagrożenie z prawej strony. Szef jego oddziału operacyjnego, major Schneider, usiłował wyjaśnić te trudności pułkownikowi Alexand-re'owi, który wyraził zdziwienie. „Co! — powiedział — cóż może być prostszego? Stoicie teraz zwróceni czołem na północ, żądamy od was zwrócenia się na zachód, w celu ataku na St. Quentin". Ruchem ręki z rozstawionymi pięcioma palcami, mającymi przedstawiać pięć korpusów, nakreślił w powietrzu łuk o kącie prostym. „Niech pan nie gada głupstw, mon colonel\" — wybuchnął zrozpaczony Schneider. „No cóż, jeżeli nie chcecie nic robić..." — powiedział pułkownik Alexandre, kończąc rozmowę wzgardliwym wzruszeniem ramion, co spowodowało, że Lanrezac, który był wówczas obecny, stracił panowanie nad sobą i wyjaśnił obszernie i bez większego taktu, co myśli o strategii GQG,49 Jego zaufanie do Joffre'a i GQG było obecnie równe ich zaufaniu do niego. Mając na jednym skrzydle niezależnego, cudzoziemskiego generała, który odmówił współdziałania, a na drugim nie zabezpieczoną flankę (oddział Focha zaczął się formować dopiero w dwa dni później, 29 sierpnia), a teraz przynaglany do podjęcia kontr- 446 Sierpniowe salwy ofensywy, Lanrezac znajdował się w stanie silnego stresu. Jego struktura psychiczna nie była na tyle odporna, by mógł to wszystko wytrzymać. Otrzymawszy zadanie o tak rozstrzygającym znaczeniu dla Francji, nie mając najmniejszego zaufania do sądów Joffre'a, rozładowywał swe uczucia w złym humorze i obraźliwych słowach, z czego znany był jeszcze w czasach pokoju. Dawał wyraz swemu brakowi szacunku dla Joffre'a nazywając go „saperem", czyli zaledwie technikiem.50 „Znalazłem generała Lanrezaca w otoczeniu kilku oficerów — raportował oficer sztabowy jednego z korpusów, który przybył, aby się z nim zobaczyć. — Wydawał się niezwykle zirytowany i nie przebierał w słowach. Nie żałował słów krytyki pod adresem GQG i naszych sojuszników. Był bardzo rozsierdzony na GQG i na Brytyjczyków. Główna treść tego, co mówił, sprowadzała się do żądania pozostawienia go w spokoju, aby mógł wycofać się na niezbędną odległość, wybrać właściwy czas, a wtedy da takiego kopniaka nieprzyjacielowi, że ten wróci tam, skąd przybył". Sam Lanrezac wyznał: „Przeżywałem tak straszny niepokój, że nawet nie usiłowałem go ukryć przed sztabem".51 Okazanie niepokoju wobec podwładnych było już dostatecznie wielkim złem; popełnienie grzechu publicznej krytyki GQG i generalissimusa sprawiło, że dni Lanrezaca na tym stanowisku dowódczym zostały policzone. Wczesnym rankiem następnego dnia, 28 sierpnia, Joffre osobiście pojawił się w Marie, gdzie znalazł Lanrezaca wynędzniałego, z oczyma nabiegłymi krwią i z nerwową gestykulacją sprzeciwiającego się planowi kontrofensywy. Kiedy Lanrezac ponownie podkreślił ryzyko nieprzyjacielskiego natarcia z prawej strony w czasie, gdy cała jego armia zostanie ustawiona czołem na zachód, Joffre dostał nagle gwałtownego ataku wściekłości i wykrzyknął: „Chcesz być zdjęty z dowództwa? Masz maszerować bez żadnej dyskusji. Los całej kampanii spoczywa w twoich rękach".52 Ten spektakularny wybuch odbił się echem aż w Paryżu, przybierając w drodze na sile, tak że gdy w dniu następnym wieść o nim dotarła do prezydenta Poincarego, ten zanotował w swoim dzienniku, że Joffre jakoby groził rozstrzelaniem Lanrezaca, gdyby wahał się on lub nie usłuchał rozkazu pójścia do natarcia. Przekonany o tym, że plan jest błędny, Lanrezac odmówił działania, zanim nie otrzyma rozkazu na piśmie. Uspokoiwszy się Joffre przystał na to i podpisał rozkaz sporządzony pod jego dyktando przez szefa sztabu Lanrezaca. W przekonaniu Joffre'a dowódca znający rozkazy i swoje obowiązki nie powinien mieć już żadnych powodów do niepokoju, mógłby więc powiedzieć Lanrezacowi to, co w późniejszym czasie miał oświadczyć Petainowi, gdy dał mu rozkaz utrzymania Verdun Odwrót :>;n>n•••'>->• 447 pod najcięższym ostrzałem artyleryjskim znanym historii: Eh bien, mon ami, maintenant vous etes tranquille (A więc, mój przyjacielu, teraz jest już pan spokojny).53 Niezupełnie uspokojony Lanrezac przyjął powierzone mu zadania, obstawał jednak przy tym, że nie będzie gotów przed następnym rankiem. Przez cały dzień, w czasie którego Piąta Armia dokonywała obrotu skomplikowaną i zawiłą wymianą korpusów w poprzek własnych przednich linii, GQG nie przestała telefonować nakazując wojskom „pośpieszyć się", aż wreszcie rozwścieczony Lanrezac rozkazał swym oficerom sztabowym nie przyjmować telefonów. Tego samego dnia dowódcy brytyjscy tak usilnie przynaglali swój BEF do pośpiesznego marszu w kierunku południowym, że żołnierze zostali zupełnie pozbawieni odpoczynku, którego potrzebowali bardziej niż oddalenia się od nieprzyjaciela. Tegoż dnia, 28 sierpnia, kiedy to nie byli niepokojeni przez kolumny Klucka, sir Johna Frencha i Wil-sona ogarnęło tak silne pragnienie przyspieszenia odwrotu, że wydali taborom rozkaz „wyrzucenia całej amunicji i innych bagaży, które nie są niezbędne", a zamiast tego przewożenia ludzi. Wyrzucanie amunicji oznaczało rezygnację z dalszej walki. Ponieważ BEF nie walczył na ziemi brytyjskiej, jego dowódca był nastawiony na wyciągnięcie swych sił z linii frontu, bez względu na skutki, jakie mogłoby to spowodować dla sojusznika. Armia francuska przegrała wstępną bitwę i znajdowała się w ciężkiej, a nawet rozpaczliwej sytuacji, w której liczyła się każda dywizja dla zapobieżenia pełnej klęsce. Armia ta nie była jednak jeszcze rozbita ani okrążona przez nieprzyjaciela, walczyła twardo, a Joffre niewątpliwie wykazywał intencję dalszego prowadzenia walki. Niemniej jednak sir John French, ulegając przekonaniu, że niebezpieczeństwo jest śmiertelne, postanowił uchronić BEF od współuczestniczenia w katastrofie grożącej Francji. Dowódcy polowi nie podzielali pesymizmu kwatery głównej. Otrzymawszy rozkaz, który faktycznie odrzucał wszelką dalszą myśl o walce, byli przerażeni. Szef sztabu Haiga, generał Gough, podarł go w złości. Smith-Dorrien, mając przed sobą nieprzyjaciela „tylko w niewielkich grupkach" (a i te trzymały się z szacunkiem na dystans), oceniał sytuację jako „znakomitą" i odwołał ten rozkaz dla swoich 3 i 5 dywizji. Jego polecenie dotarło jednak do generała Snowa z 4 dywizji zbyt późno, gdyż już przed tym otrzymał on rozkaz z kwatery głównej w zupełnie niekonwencjonalnej formie: ,,Do Snowballa* od * Snowball znaczy kula śniegowa, czyli śnieżka. Typowy dla Wilsona zmysł humoru ujawnił się także w tym oficjalnym rozkazie do generała Snowa. 448 Sierpniowe salwy Henry'ego. Ładuj swoje kulawe kaczątka i zmiataj w pośpiechu". Właśnie był w trakcie wykonywania tego. Wywarło to na wojsku „wielce przygnębiające wrażenie", gdyż wytłumaczyło go ono jako skutek krańcowego zagrożenia i w rezultacie utraciło zarówno zapasowe mundury, jak i buty.54 W kurzu, upale, zniechęceniu i zmęczeniu nie do opisania trwał odwrót Brytyjczyków. Wlokąc się przez St. Quentin wyczerpane resztki z dwóch batalionów, zrezygnowane, złożyły na stacji kolejowej broń w stosy, rozsiadły się na placu de la Gare i odmówiły dalszego marszu. Żołnierze ci powiedzieli majorowi Bridgesowi, którego kawaleria otrzymała rozkaz powstrzymania Niemców do czasu, aż wszystkie wojska opuszczą St. Quentin, że ich bezpośredni przełożeni złożyli burmistrzowi obietnicę na piśmie, że się poddadzą, aby oszczędzić miastu bombardowań. Nie dbając o narażenie się dowódcom batalionów w randze pułkowników, których znał osobiście i którzy przewyższali go stopniem, Bridges desperacko pragnął dostać orkiestrę wojskową, która mogłaby poderwać dwustu czy trzystu przygnębionych ludzi leżących wokół na placu. „Czemuż by nie spróbować inaczej? W pobliżu był sklep z zabawkami, który dostarczył memu trębaczowi i mnie gwizdek i blaszany bębenek, i z tymi zastępczymi instrumentami maszerowaliśmy bez przerwy dookoła fontanny, gdzie ludzie leżeli jak martwi, grając «Brytyjskich Grenadierów» i «Tipperary» i bijąc w bębenek jak wariaci". Żołnierze usiedli, zaczęli się śmiać, potem wiwatować, aż wreszcie wstali jeden po drugim, połączyli się i „w rezultacie odeszliśmy powoli w ciemność nocy przy akompaniamencie naszej zaimprowizowanej orkiestry, teraz wzmocnionej o kilka harmonijek ustnych".55 Nie podniesiony na duchu ani gwizdem, ani dźwiękiem bębenka sir John French, widzący tylko swój własny sektor, był przekonany, że kajzer „w swej złośliwości i nienawiści naprawdę zaryzykował osłabienie innej części frontu" w celu skoncentrowania przeważającej siły „dla zniszczenia nas". Zażądał od Kitchenera wysłania mu 6 dywizji, a gdy ten odpowiedział, że nie może tego uczynić do czasu, dopóki jej miejsca w Anglii nie zajmą wojska z Indii, uznał tę odmowę za „wielce rozczarowującą i krzywdzącą".56 W rzeczywistości po szoku Mons Kitchener przez chwilę zastanawiał się nad użyciem 6 dywizji do desantu na flance niemieckiej w Belgii. Stara koncepcja, której orędownikami byli przez dłuższy czas Fisher i Esher, użycia BEF-u w Belgii samodzielnie, nie zaś jako słabszego partnera dodanego do linii francuskiej, nigdy nie przestała prześladować Brytyjczyków. Obecnie wypróbowano ją w miniaturze, i to daremnie, podobnie jak miało się to powtórzyć Odwrót 449 dwa miesiące później w Antwerpii. Zamiast 6 dywizji trzy bataliony królewskiej piechoty morskiej wylądowały 27 i 28 sierpnia w Ostendzie, w usiłowaniu odciągnięcia sił von Klucka. Przyłączyło się do nich 6000 Belgów, którzy wycofali się w ślad za armią francuską po upadku Namur, a teraz zostali wysłani statkami brytyjskimi do Ostendy, lecz, jak się okazało, nie mieli warunków do walki. Do tego bowiem czasu odwrót we Francji odsunął front zbyt daleko, operacja straciła swe znaczenie i piechota morska w dniu 31 sierpnia załadowała się z powrotem na statki.57 Zanim to nastąpiło, 28 sierpnia sir John French ewakuował swą wysuniętą bazę w Amiens, zagrożoną teraz wskutek przesunięcia się von Klucka w kierunku zachodnim, i następnego dnia wydał rozkaz przeniesienia głównej bazy brytyjskiej z Hawru bardziej do tyłu, do St. Na-zaire, poniżej Półwyspu Normandzkiego. Posunięcie to w ten sam sposób, co rozkaz wyrzucenia amunicji, odzwierciedlało jedyne gwałtowne pragnienie, które nim owładnęło — opuścić Francję. Częściowo je podzielając, częściowo wstydząc się, że je podziela, Henry Wilson — jak opisuje to jeden z jego kolegów — „przechadzał się powoli tam i z powrotem po pokoju, z tym swoim komicznym, dziwacznym wyrazem twarzy, tak dla niego typowym, uderzając lekko dłońmi dla nadania sobie rytmu i równocześnie nucąc cichym głosem: «Nigdy tam nie dojdziemy, nigdy tam nie dojdziemy». Gdy mnie mijał, zapytałem: «Dokąd, Henry?» On zaś nucił dalej: «Do morza, do morza, do morza»".58 29 — Sierpniowe salwy Rozdział 20 FRONT W PARYŻU Opustoszały wielkie bulwary, w witrynach sklepowych zapuszczono żaluzje, znikły autobusy, tramwaje, samochody i konne dorożki. Ich miejsce zajęły stada owiec, pędzone przez plac Zgody w kierunku Gare de 1'Est, by je stamtąd wysłać na zaopatrzenie frontu.1 Skwery i dalekie perspektywy ulic, nie zmącone ruchem, odsłoniły nieskazitelność swego rysunku. Większość gazet przestała wychodzić, toteż w kioskach ulicznych wisiały tylko odchudzone, jednostronicowe wydania tych, co przetrwały. Wyjechali wszyscy turyści, hotel „Ritz" świecił pustkami, hotel „Meurice" przemieniono na szpital. W tym jedynym w całej historii sierpniu Paryż był francuski i cichy. Słońce świeciło, fontanny w Rond Point iskrzyły się w jego promieniach, drzewa stały zielone, spokojna Sekwana niezmiennie toczyła swe wody. Mieniące się kolorami pęki flag alianckich uwypuklały urok tego najpiękniejszego miasta świata. W ogromnym, przemienionym na mrowisko ludzkie Pałacu Inwalidów Gallieni zmagał się z obstrukcjonizmem i wahaniami wysokich urzędników, dążąc do podjęcia radykalnych działań, niezbędnych do przekształcenia słów „obóz warowny" w rzeczywistość. Wyobrażał sobie obóz jako bazę operacyjną, nie zaś Troję, w której ukryto by się w czasie oblężenia. Z doświadczeń Liege i Namur wiedział, że Paryż nie mógłby wytrzymać nieprzyjacielskiego ostrzału z nowych, ciężkich dział oblężniczych, toteż jego plan nie przewidywał biernego oczekiwania na osaczenie, lecz wydanie bitwy — z armią, której jeszcze nie posiadał — poza zewnętrznym pierścieniem fortyfikacji. Studia wojen bałkańskich i mandżurskich przekonały go, że system głębokich i wąskich okopów, umocnionych nasypami z ziemi i kłodami drzewa, chronionych zaporami z drutu kolczastego i „wilczymi dołami", jamami o szerokich otworach, w których dno wbijano pionowo zaostrzone słupy — że taki system obronny, obsadzony przez dobrze przeszkolone i chętne do walki wojsko uzbrojone w karabiny maszynowe, byłby praktycznie nie do zdobycia. Taki właśnie system usiłował zbudować Front w Paryżu 451 na obszarze pomiędzy stanowiskami artyleryjskimi, chociaż nie posiadał jeszcze armii do obsadzenia tych umocnień. Codziennie, a czasem nawet dwa i trzy razy na dzień, Gallieni z narastającą desperacją telefonował do GQG, domagając się trzech korpusów służby czynnej. Pisał do Joffre'a, wysyłał emisariuszy, dobijał się do ministra wojny i prezydenta, powtarzając im po wielekroć ostrzeżenia, że Paryż jest nie przygotowany. Do 29 sierpnia otrzymał pod swoją komendę tylko jedną brygadę marynarki, której widok, kiedy maszerowała ulicami w białych drelichach, z gwizdkami o wysokim tonie, zachwycił mieszkańców, ale nie Gallieniego. Wyobrażał on sobie, że trzeba działać w trzech dziedzinach: obrony wojskowej, obrony moralnej i zaopatrzenia. Aby jednak osiągnąć wszystkie te cele, konieczne było szczere postawienie sprawy wobec społeczeństwa. O ile bowiem Gallieni pogardzał politykami, o tyle z szacunkiem odnosił się do mieszkańców Paryża, uważając, że można na nich liczyć i że w obliczu niebezpieczeństwa zachowają się rozsądnie. Miał przeświadczenie, że Poincare i Viviani nie chcą powiedzieć narodowi prawdy, i podejrzewał ich o przygotowywanie jakiejś „komedii" dla oszukania ludzi. Jego starania o uzyskanie zgody na wyburzenie budynków zasłaniających linię ostrzału z fortów udaremniała niechęć władz do zaalarmowania ludności. Każde wyburzenie nieruchomości wymagało dokumentu, podpisanego zarówno przez mera dzielnicy jak i dowódcę saperów, ustalających wysokość odszkodowania dla właściciela. Procedura ta była źródłem nie kończących się utrapień i opóźnień. Każda taka decyzja nosiła w sobie zalążek dalszego „bizantyńskiego" sporu z tymi, którzy twierdzili, że Paryż jako siedziba rządu nie może być „obozem warownym", bronionym przez wojsko. Problem ten, jak z rozgoryczeniem zauważył Hirschauer, dawał „wspaniałe pole dla kontrowersji" i generał obawiał się, że rzecznicy wniosku, aby Paryż ogłosić miastem otwartym, już wkrótce dopną swego, udowadniając, że samo stanowisko komendanta wojskowego jako takie jest nielegalne. „Prawników nie sposób przekonać bez paragrafu" — powiedział.2 Gallieni go dostarczył. Dwudziestego ósmego sierpnia Strefa Armii została rozszerzona, obejmując Paryż oraz tereny leżące po obu stronach Sekwany, wskutek czego Zarząd Miejski Paryża został podporządkowany władzy komendanta wojskowego.3 O 10 rano Gallieni zwołał oba zarządy — wojskowy i cywilny — wchodzące w skład Rady Obrony. Odprawa odbyła się na stojąco i już o 10.15 zakończyła swoje obrady. Zaapelowano do członków, by nie dyskutowali, czy Paryż ma być broniony, czy nie, lecz by zalegalizowali uchwałę, że bliskość nie- 452 Sierpniowe salwy przyjaciela wymaga wprowadzenia „stanu obrony". Dokumenty mające stanowić podstawę prawną były już zredagowane i leżały na stole. Gallieni poprosił wszystkich obecnych o złożenie podpisów i natychmiast ogłosił odroczenie obrad Rady. Było to jej pierwsze i jedyne posiedzenie.4 Komendant wojskowy bezlitośnie popędzał prace fortyfikacyjne, nie okazując pobłażania wobec sprzeciwiających się lub niezdecydowanych, wobec słabości i głupoty. Podobnie jak Joffre, eliminował niekompetentnych i już w pierwszym dniu urzędowania zwolnił generała saperów, a w dwa dni później innego generała. Wszystkich mieszkańców przedmieść, „nawet tych najstarszych i najmniej nadających się", włączono do prac z kilofem i łopatą. Wydano rozkaz zebrania w ciągu dwudziestu czterech godzin 10000 kilofów i łopat; wieczorem dostarczono je wszystkie. Gdy przy tej samej okazji Gallieni rozkazał zakupić 10 000 noży myśliwskich, mających służyć jako narzędzia, dostawca zaprotestował, twierdząc, że jest to niemożliwe, ponieważ ich kupno jest prawnie zabronione. „Tym bardziej należy je zebrać" — odpowiedział Gallieni, patrząc na niego ostro poprzez pince- nez, i... noże otrzymano. Dwudziestego dziewiątego sierpnia rejon okalający Paryż w promieniu około 30 kilometrów, sięgający do Melun na południu, a do Dam-martin i Pontoise na północy, przekazano władzy Gallieniego. Poczyniono przygotowania do wysadzenia mostów. Dla tych, które zakwalifikowano jako „dzieła sztuki" oraz jako część „narodowego dziedzictwa", utworzono specjalny system straży, aby mieć pewność, że nie zostaną zniszczone, chyba że w ostateczności. Wszystkie wejścia do miasta, nawet kanały kanalizacyjne, zabarykadowano. Zorganizowano piekarzy, rzeźników, handlarzy warzyw, a w Lasku Bulońskim stworzono pastwisko dla sprowadzonego bydła. Aby przyśpieszyć gromadzenie zapasów amunicji, Gallieni zarekwirował „wszystkie dostępne środki" transportu, włącznie z paryskimi taksówkami, które wkrótce miały okryć się nieśmiertelną sławą.5 Do sztabu artylerii obozu warownego został przydzielony były kapitan, a obecnie major Alfred Dreyfus — postać już historyczna — który powrócił do czynnej służby w wieku pięćdziesięciu pięciu lat.6 Na froncie w Lotaryngii Pierwsza i Druga armia, znajdujące się pod straszliwą presją dział Rupprechta, zażarcie i nieustępliwie nadal utrzymywały linię na Mozeli. Linia ta chwiała się i wybrzuszała, a w niektórych miejscach została nawet przedarta niemieckimi klinami. Wyrwy te jednak szybko likwidowano francuskimi kontratakami podejmowanymi na flanki, tak że nie mogły się poszerzyć i zająć większych Front w Paryżu 453 przestrzeni. Bitwa toczyła się dalej, przy czym armie Rupprechta sondowały, szukając najsłabszego miejsca, zaś Dubail i Castelnau, tracąc na skutek żądań Joffre'a wojska na rzecz frontu na zachodzie, nie byli pewni, jak długo będą w stanie się utrzymać i czy w ogóle będą mogli. We wsiach zajętych przez Niemców powtórzyły się wydarzenia belgijskie. W Nomeny, na peryferiach Nancy, „cywile strzelali do naszych wojsk — oświadczył gubernator Metzu w obwieszczeniu rozplakatowanym na ścianach domów. — Rozkazałem przeto, by za karę wieś spalić całkowicie. I tak Nomeny obecnie już nie istnieje".7 Po lewej stronie Castelnau, w miejscu, gdzie front skręcał na zachód, Trzecia Armia Ruffeya, wytrącona z równowagi na skutek zabrania dywizji Maunoury'ego, wycofywała się za Może, poniżej Verdun. Sąsiadująca z nią Czwarta Armia, która 28 sierpnia pozostała na pozycji, by dowieść, że odwrót ma charakter „strategiczny", a nie przebiega w rozsypce, ku niezadowoleniu generała de Langle'a otrzymała w dniu 29 sierpnia rozkaz wznowienia odwrotu. Jeszcze bardziej na lewo, w miejscu, gdzie nacisk na linię francuską był największy, Piąta Armia generała Lanrezaca kończyła manewr obrotu w przygotowaniu do kontrataku na St. Quentin, który Joffre narzucił jej niechętnemu dowódcy. Szósta Armia Maunoury'ego zajmowała pozycję na samym krańcu linii. Natomiast z przestrzeni pomiędzy Maunourym i Lanre-zacem sir John French wycofywał właśnie BEF, pomimo świadomości, że bitwa rozpocznie się nazajutrz. Proces ten został niemal przerwany na skutek wielce pożądanego we współpracy anglo-francuskiej gestu, kiedy to Haig powiadomił Lanrezaca, że jego wojska są „całkowicie gotowe do ataku i że pragnie nawiązać bezpośredni kontakt i działać zgodnie z planem akcji Piątej Armii na St. Quentin". Jeden z oficerów sztabu Lanrezaca udał się natychmiast, aby się z nim spotkać, i zastał Haiga stojącego w malowniczej pozie na niewielkim wzgórzu obok wetkniętej w ziemię lancy, na której trzepotał proporczyk z białym krzyżem, podczas gdy ordy-nans trzymał jego konia. Haig powiedział, że jego powietrzny rekonesans doniósł, iż nieprzyjaciel kieruje się na południowy zachód od St. Quentin, „w miarę posuwania się odsłaniając własną flankę". „Niech pan szybko jedzie do swojego dowódcy i przekaże mu tę informację... Niech działa. Z niecierpliwością czekam na współpracę z nim w tym ataku". Propozycja ta, przekazana Lanrezacowi, sprawiła mu „prawdziwą satysfakcję" i skłoniła go do „wypowiedzenia kilku miłych słów pod adresem sir Douglasa Haiga". Potwierdzono przygotowania do wspólnej akcji nazajutrz z jedynym zastrzeżeniem: że brytyjski wódz naczelny ją zaakceptuje. O drugiej nad ranem nadeszła wiado- 454 Sierpniowe salwy mość z GHQ, że sir John French odmówił zezwolenia, motywując to tym, że wojska są „bardzo zmęczone i potrzebują przynajmniej jednego dnia wypoczynku". Powód ten, aczkolwiek prawdziwy w odniesieniu do II korpusu, nie mógł dotyczyć korpusu I, którego dowódca sam raportował o jego gotowości i dobrej formie. Lanrezac wybuchł strasznym gniewem. C'est une feloniel (To zdrada!) — wykrzyknął i dodał słowa, które ktoś przysłuchujący się określił jako „straszliwe, niewybaczalne rzeczy o sir Johnie Frenchu i armii brytyjskiej".8 Niemniej jednak następnego dnia, znalazłszy się pod naciskiem zarówno nadciągającego wprost na niego von Biilowa, jak i Joffre'a, który przybył, aby osobiście nadzorować ofensywę, Lanrezac nie miał innego wyjścia, jak atakować. Z dokumentów, znalezionych u wziętego do niewoli oficera francuskiego, Biilow dowiedział się o planowanym ataku, nie został więc zaskoczony. Mając wątpliwości co do nastroju Lanrezaca, Joffre przybył wcześnie rano do Laon, gdzie mieściła się obecnie jego kwatera główna, by dodać mu nieco zimnej krwi z własnych niewyczerpanych zasobów. Laon jest położone na wysokim, o stromych stokach płaskowyżu, z którego rozciąga się widok na kilometry pól, wznoszących się i opadających jak ogromne fale zielonego oceanu. O trzydzieści kilometrów na północ, w wielkim półkolu, Piąta Armia ustawiła się czołem na północny zachód w kierunku Guise i St. Quentin. Z wieży katedry, najwyższego punktu w mieście, rzeźbione w kamieniu zamiast chimer głowy krów patrzyły z tępym, pogodnym spokojem na roztaczający się widok. Pod nimi, w takim samym milczącym spokoju, siedział Joffre, obserwując wydającego rozkazy i kierującego bitwą Lanrezaca. Spędził tam trzy godziny nie wyrzekłszy słowa; uspokojony, że Lanrezac wykazuje „stanowczość i metodycz-ność", uznał, że przed odjazdem wraz ze swym rajdowym kierowcą do kolejnego zadania może udać się na dobry posiłek południowy w restauracji dworcowej.9 Zadaniem tym było odnalezienie sir Johna Frencha, który, jak podejrzewał, miał oczy zwrócone ku wybrzeżu Kanału i „mógłby wymknąć się z naszej linii walki na dłuższy czas". Odcinek, który zajmował na linii frontu pomiędzy Piątą Armią a organizującą się armią Maunou-ry'ego, był obecnie w krytycznym stanie, a ponadto poza zasięgiem władzy Joffre'a. Nie mógł wydawać rozkazów marszałkowi polnemu Frenchowi, tak jak uczynił z Lanrezacem, lub zmusić go do walki przez samo siedzenie tuż za nim i milczący nadzór. Gdyby jednak potrafił przekonać Brytyjczyków, by zatrzymali się, miał nadzieję ustabilizować front na rzece Aisne, wzdłuż linii Amiens-Reims-Verdun, i stąd podjąć ofensywę. Główną kwaterę brytyjską przesunięto poprzednie- Front w Paryżu 455 go dnia o dalszy krok w tył; sir John French urządził się obecnie w Com-piegne, leżącym o 65 km, a dla zmęczonych armii około trzech dni marszu, od Paryża. Podczas gdy sąsiadująca francuska Piąta Armia walczyła przez cały dzień pod Guise, zmniejszając tym samym nacisk nieprzyjaciela, armia brytyjska odpoczywała. Po wycofaniu się poprzedniego dnia bez nieprzyjacielskiego pościgu i po ośmiu gorących dniach marszu, sypania okopów i prowadzenia większych i mniejszych potyczek, w końcu zatrzymała się. II korpus zrobił w godzinach wieczornych krótki marsz w celu przeprawienia się na drugą stronę rzeki Ozy, ale I korpus cieszył się całodziennym odpoczynkiem w lesie St. Gobain, zaledwie osiem kilometrów od miejsca, gdzie lewe skrzydło armii Lanrezaca, która przez czternaście dni maszerowała i walczyła i była nie mniej zmęczona, uwikłało się już w poważną bitwę. Po dotarciu do Compiegne Joffre zwrócił się do brytyjskiego dowódcy z prośbą, by trzymał się mocno w miejscu do czasu, gdy w odpowiednim momencie będzie można wznowić ofensywę. Jego argumenty zdawały się nie wywierać żadnego wrażenia. „Widział wyraźnie", jak Murray pociągał marszałka polnego za kurtkę, jakby usiłując powstrzymać go od ugięcia się przed perswazją. Było to zbyteczne, ponieważ sir John mówił Joffre'owi stale „nie, nie", utrzymując twardo, że ze względu na poniesione straty jego armia nie jest w stanie walczyć i musi mieć dwa dni na wypoczynek i dokonanie uzupełnień. Joffre nie mógł z miejsca usunąć go ze stanowiska, co uczyniłby z generałem francuskim. Nie mógł nawet pozwolić sobie na wybuch gniewu dla przeprowadzenia swej woli, jak to uczynił z Lanrezacem pod Marie. Z chwilą wycofania się Brytyjczyków z obszaru położonego między Lanrezacem i Maunou-rym żadna z tych dwu armii nie utrzymałaby się na obecnej linii i wszelkie nadzieje na wykonanie rozkazu generalnego nr 2 musiały zniknąć. Joffre odjechał, jak sam wyznał, „w bardzo złym humorze".10 Zamierzenia sir Johna Frencha były jeszcze bardziej drastyczne, niż przyznał się do tego Joffre'owi. Nie zważając na sojusznika wściekle walczącego u samego progu klęski, oświadczył swemu szefowi łączności, generałowi majorowi Robbowi, by planował „definitywny i wydłużony odwrót ściśle na południe, omijając Paryż po stronie wschodniej i zachodniej". Nie można było obciążać winą za to nawet instrukcji Kitchenera. Zredagowane w wyniku głębokiej niechęci do zobowiązań Henry Wilsona wobec Planu 17, miały na celu powstrzymanie zbyt agresywnego sir Johna i zbyt frankofilskiego Wilsona od ryzykowania armią brytyjską w realizacji hołubionego przez Francuzów planu offensive a outrance, który mógłby doprowadzić do rozgromienia lub wzięcia do niewoli całego BEF-u. W żadnym razie nie miały one suge- 456 Sierpniowe salwy rować ostrożności w stopniu oznaczającym faktyczną dezercję. Tak jak nie można opanować pocenia się ze strachu, tak i sir John nie mógł powstrzymać teraz przerażenia, że może utracić armię, a wraz z nią swe dobre imię i reputację. Jego wojska nie były — jak twierdził — rozbitą armią, niezdolną do dalszego wysiłku. Według pochodzących od niej samej relacji nie miała zamiaru dać za wygraną. Podpułkownik Frederick Maurice ze sztabu 3 dywizji powiedział, że mimo wyczerpania, bolących nóg i braku czasu na gotowane posiłki, „odżywczy efekt gorącej strawy, dobrego nocnego odpoczynku i kąpieli byłby czymś niewiele mniejszym od cudu i tego głównie potrzebowała nasza armia... aby znów móc stanąć w polu". Kapitan Ernest Hamilton z 11 pułku huzarów oświadczył, że po dniu odpoczynku, 29 sierpnia, BEF jest „teraz w doskonałym stanie, gotów do zawrócenia i podjęcia walki w każdej chwili". Generał Mac-ready, generalny kwatermistrz BEF-u stwierdził, że „odpoczynek i strawa były tym, czego żołnierze potrzebowali, by byli gotowi i chętni" pokazać Niemcom, co potrafią. Pomimo to następnego dnia sir John French wysłał do Joffre'a stanowcze powiadomienie, że armia brytyjska nie będzie w stanie zająć przewidzianej dla niej pozycji w linii „przez najbliższe dziesięć dni".11 Gdyby wystąpił o dziesięć dni wolnych w czasie walk, mając na tyłach Londyn, nigdy nie przetrwałby jako dowódca. W obecnym stanie rzeczy sir John French pozostał naczelnym wodzem jeszcze przez półtora roku. Tego popołudnia, w chwili wydawania swym wojskom rozkazu wymarszu i oddalenia się z sąsiedztwa nieprzyjaciela, starał się jednak, aby Lanrezac przerwał walkę i podjął odwrót ramię w ramię z nim, w trosce nie tyle o ochronę flanki Lanrezaca, co o osłonę własnej. Próbując uzyskać taki rozkaz dla Piątej Armii Henry Wilson telefonował do GQG, a dowiedziawszy się, że Joffre jeszcze nie powrócił, rozmawiał z generałem Berthelotem, który odmówił samodzielnego podjęcia decyzji, lecz obiecał zorganizować Wilsonowi spotkanie z Joffre'em w hotelu „Lion d'Or" w Reims o godzinie 7.30 wieczorem. Miejsca posiłków Joffre'a były zawsze znane. Wilson odnalazł go, lecz na próżno starał się go przekonać. Joffre powiedział tylko, że „Lanrezac musi doprowadzić to do końca", nie precyzując, jaki koniec ma na myśli.12 Gdy Wilson powrócił z tą wiadomością, sir John zdecydował nie czekać dłużej i wydał rozkazy, aby BEF wznowił odwrót w dniu następnym. W tym samym czasie natarcie Lanrezaca w kierunku St. Quentin napotkało na trudności. Jeden z pułków XVIII korpusu, który otrzymał rozkaz zajęcia leżącej na jego drodze wsi, nacierał pod padającymi Front w Paryżu 457 jak grad szrapnelami. Pociski „patroszyły drogę i obłamywały ogromne konary drzew" — pisał sierżant, który to przeżył. „Padanie było głupotą; równie dobrze można było iść dalej... Tu i tam leżeli płasko na brzuchach lub na plecach ludzie. Byli martwi. Jednemu z nich, pod jabłonią, brakowało całej twarzy; krew zalewała mu głowę. Po prawej stronie zagrzmiały werble, a potem na głos trąbki rzucono się do ataku na bagnety. Nasza linia szła do przodu, znaczona iskrami bagnetów nachylonych ukośnie na tle błękitnego nieba. Rytm werbli stawał się coraz szybszy. «Naprzód»! Wszyscy żołnierze podchwycili ten okrzyk: «Naprzód»! Była to wspaniała chwila. Elektryczny dreszcz przeszedł mi przez skórę na głowie i włosy stanęły mi dęba. Werble biły jak wściekłe, gorący wiatr niósł dźwięk trąbki, ludzie wrzeszczeli w uniesieniu!... Nagle zatrzymano nas. Atakować silnie bronioną wieś, odległą o 800 metrów, było czystym szaleństwem. Przyszedł rozkaz: «Padnij, kryć się»". Atak na St. Quentin został odparty i tak, jak przewidywał Lanrezac, ciężki napór nieprzyjaciela na jego prawe skrzydło zaczął być odczuwalny. Biilow atakował przy użyciu wszystkich swych sił, zamiast pozwolić Francuzom pójść do przodu, tak by wtedy mogli być wzięci na tyłach przez armie von Klucka i Hausena. Sądząc, że akcja francuska nie jest niczym więcej, jak śmiertelnymi konwulsjami rozbitej armii, Biilow „był spokojny co do wyniku". W jednym z sektorów Francuzi zostali odparci poza rzekę Ozę. Wybuchła panika, gdy mosty i prowadzące do nich wąskie drogi zostały zapchane. Wykazując „najwyższą bystrość i jasność rozumowania" — według słów bynajmniej nie darzącego go sympatią obserwatora — Lanrezac rozkazał pośpiesznie zaprzestać działań pod St. Quentin i skoncentrować na nowo wysiłek dla opanowania sytuacji po prawej stronie pod Guise. Franchet d'Esperey, dowódca I korpusu, gorliwy, krzepki, małego wzrostu generał, spalony słońcem Tonkinu i Maroka, o którym Poin-care mówił, że „nie wie, co to depresja", otrzymał rozkaz zebrania III i X korpusu po swej prawej i lewej stronie. Przy pomocy oficerów jeżdżących konno tam i z powrotem wzdłuż frontu i orkiestr grających znów szybkie, płomienne akordy Sambre et Meuse do godziny 17.30 przegrupował linię. Po dobrze przygotowanej akcji artyleryjskiej Francuzi raz jeszcze ruszyli naprzód do ataku. Na moście pod Guise spiętrzył się wysoko wał poległych żołnierzy nieprzyjaciela. Opór po drugiej stronie stawał się bezładny, Francuzi mogli wyczuć, że słabnie. „Niemcy uciekali" — napisał pewien obserwator — a Francuzi „oszaleli z radości wobec tego nowego, upragnionego doznania i rwali naprzód wspaniałą, zwycięską falą". 458 Sierpniowe salwy Pod koniec dnia, gdy uczestniczący w ataku na St. Quentin sierżant powrócił do wsi, skąd wyruszył tego ranka, spotkał przyjaciela, który miał już dokładne wiadomości. „Powiedział, że był to wielki dzień. Nasza porażka nie miała znaczenia. Nieprzyjaciel został odparty, jesteśmy zwycięzcami. Pułkownik zginął od szrapnela. Zmarł, gdy wynoszono go z pola. Mój dowódca Theron został zraniony w pierś. Kapitan Gilberti jest ranny i nie przeżyje. Jest wielu zabitych i rannych żołnierzy. Powtórzył, że jest to dobry dzień, gdyż pułk będzie spał dwie noce w tym samym miejscu". Wycofujący się korpus gwardii — elita armii von Biilowa — pociągnął za sobą sąsiednie jednostki i umożliwił Lanrezacowi taktyczne zwycięstwo pod Guise, choć nie pod St. Quentin. Lecz znalazł się on teraz sam, wystawiony na niebezpieczeństwo, wysunięty ku północy, podczas gdy sąsiedzi z obu stron — Brytyjczycy i Czwarta Armia — znajdowali się o pełny dzień marszu w tyle, kontynuując odwrót i z każdym krokiem odsłaniając coraz bardziej jego flanki. Jeżeli Piąta Armia miała być uratowana, musiała natychmiast przerwać walkę i połączyć się z partnerami. Lanrezac nie mógł jednak otrzymać dyrektyw od Joffre'a, ponieważ nie zastał go w GQG, gdy tam telefonował. „Czy Piąta Armia ma zwlekać z odwrotem z rejonu Guise-St. Quentin, narażając się na okrążenie?" — zapytał Lanrezac generała Belina, zastępcę Joffre'a. „Co pan ma na myśli, mówiąc o zezwoleniu na okrążenie waszej armii! Toż to absurd!" „Pan mnie nie rozumie. Jestem tutaj na wyraźny rozkaz naczelnego wodza... Nie mogę sam podjąć cecyzji wycofania się do Laon. Do naczelnego wodza należy wydanie mi rozkazu odwrotu". Lanrezac nie miał tym razem zamiaru brać na siebie winy, jak to miało miejsce pod Charleroi.13 Odmawiając podjęcia decyzji Belin oświadczył, że zrelacjonuje sprawę Joffre'owi natychmiast po jego powrocie. Gdy Joffre wrócił, to chociaż wyglądał wciąż na pewnego siebie, niewzruszonego dowódcę, nadzieje jego po raz drugi doznały fiaska, w sposób boleśniejszy nawet niż po klęsce Bitwy Granicznej, ponieważ teraz nieprzyjaciel znajdował-się nieporównanie głębiej na ziemi francuskiej. Nie mógł wiedzieć, że w walce z Lanrezacem armia Biilowa poniosła dotkliwą porażkę, ponieważ rezultaty tej bitwy nie ujawniły się jeszcze. Mógł stwierdzić jedynie, że Piąta Armia pozostała istotnie w niebezpiecznej sytuacji, że BEF wycofywał się i że on sam nie mógł już „żywić żadnych nadziei na zatrzymanie naszych sojuszników na przewidywanej dla nich linii walki".14 Szósta Armia, wciąż jeszcze w stanie formowania się, już była Front w Paryżu 459 poddana ciężkiemu atakowi ze strony dwóch korpusów prawego skrzydła von Klucka; front, który miał nadzieję utrzymać, rozpadał się; trzeba było oddać więcej terytorium, może aż do Marny, być może nawet do Sekwany. W tym okresie, „najbardziej tragicznym w całej historii Francji", jak określił go główny jego bohater, Joffre nie uległ panice jak sir John French, nie załamał się jak Moltke, nie opuściła go ani na chwilę odwaga, jak Haiga czy Ludendorffa, nie popadł też w pesymizm jak Prittwitz. Nie okazał nigdy, co działo się poza jego nieprzeniknioną powłoką. Jeżeli zawdzięczał swój spokój brakowi wyobraźni, było to szczęściem dla Francji. Normalni ludzie — pisał Clausewitz — na skutek poczucia zagrożenia lub odpowiedzialności popadają w depresję; jeżeli takie okoliczności mają im „dodać skrzydeł, wzmacniając zdolność osądu, to muszą oni posiadać niezwykłą siłę ducha". Jeśliby niebezpieczeństwo w żadnej mierze nie wzmocniło zdolności osądu Joffre'a, to wydobyło tę siłę ducha czy charakteru. Gdy wokół niego wszystko rozpadało się w gruzy, utrzymywał tę samą linię postępowania, flegmatyczne kierowanie działaniami, które Foch, widząc Joffre'a 29 sierpnia, nazwał „cudownym spokojem" i które utrzymywało spoistość armii francuskiej w godzinie, gdy było jej najbardziej potrzebne spoiwo zaufania. Jednego z tych dni pułkownik Alexandre, wracający z misji do Piątej Armii, przeprosił za swój nastrój przygnębienia, spowodowany „złymi wiadomościami, które mam do przekazania". „Co! — odpowiedział Joffre. — Czy pan już nie wierzy we Francję? Niech pan idzie odpocząć. Zobaczy pan, wszystko będzie dobrze".15 Tegoż wieczora 29 sierpnia, o godzinie 22.00, wydał Lanrezacowi rozkaz, by wycofał się i wysadził za sobą mosty na rzece Ozie. Generałowi d'Amade polecono wysadzić mosty na Sommie w Amiens i wycofywać się równolegle z armią Maunoury'ego. Znajdująca się na prawo Czwarta Armia otrzymała rozkaz wycofania się do Reims, a generałowi de Langle, który domagał się wypoczynku dla swych wojsk, odpowiedziano, że wypoczynek uzależniony jest od nieprzyjaciela. Ostatnim gorzkim aktem kończącego się dnia 29 sierpnia był rozkaz Joffre'a poczynienia przygotowań do opuszczenia Vitry-le-Francois, tej „głównej kwatery zawiedzionych nadziei i straconych złudzeń". GQG miała się przesunąć w tył do Bar-sur-Aube, nad wschodnim dopływem Sekwany. Wiadomości te rozeszły się wśród członków sztabu, wzmagając — co Joffre zanotował z niezadowoleniem — „ogólne podenerwowanie i niepokój".16 Na skutek błędu popełnionego w biurze sztabu rozkaz Joffre'a dla Piątej Armii dotarł do Lanrezaca dopiero we wczesnych godzinach 460 Sierpniowe salwy następnego ranka, w wyniku czego miał on za sobą długą noc niepotrzebnej męki. Na szczęście von Biilow nie wznowił boju ani też nie podjął pościgu za wycofującym się Lanrezacem. Rezultaty bitwy były niejasne zarówno dla Niemców, jak i dla Francuzów, a wrażenia Biilo-wa zdają się dziwne, gdyż wysłał meldunek do OHL donoszący o zwycięstwie, a równocześnie kapitana ze sztabu do von Klucka, dla przekazania, że jego armia jest „wyczerpana walką pod Guise i niezdolna do pościgu".17 Nieświadomi tego Francuzi — zarówno Joffre, jak i Lan-rezac — byli opętani jedną tylko myślą: oderwać Piątą Armię od przeciwnika, wyciągnąć ją z niebezpieczeństwa okrążenia i zrównać w linii z pozostałymi armiami francuskimi, zanim Niemcy zdołają zajść ją z lewej flanki. W tym samym czasie zagrożenie Paryża przez nadchodzące niemieckie prawe skrzydło stało się oczywiste. Joffre zatelegrafował do Gal-lieniego, by polecił założyć ładunki wybuchowe pod mostami na Sek-wanie bezpośrednio na zachód od Paryża oraz na wschodzie, na Marnie, i aby każdy z mostów obsadzono plutonem saperów, tak aby mieć pewność, że rozkaz wysadzenia zostanie wykonany. Wycofująca się armia Maunoury'ego osłoni Paryż i będzie naturalną koleją rzeczy tym zgrupowaniem, które dostarczy trzech korpusów, jakich żądał Gal-lieni. Dla Joffre'a i GQG Paryż był jednak wciąż „pojęciem geograficznym". Bronić go dla niego samego i w tym celu oddać armię Maunoury'ego do dyspozycji i pod rozkazy Gallieniego Joffre nie miał zamiaru. Tak jak to widział, Paryż wytrzyma bądź padnie w wyniku bitwy, którą zamierzał stoczyć przy użyciu całej armii polowej pod swoją własną komendą.18 Natomiast ludzie znajdujący się w Paryżu byli bezpośrednio bardziej zainteresowani losem stolicy. Oczywistym rezultatem bitwy pod St. Quentin i Guise było pogłębienie się nastroju przerażenia, jaki już unosił się nad paryżanami. Rankiem, gdy trwała bitwa, wiceprezydent Senatu, Touron, będący równocześnie magnatem przemysłowym z północy, wpadł „jak trąba powietrzna" do biura Poincarego, twierdząc, że rząd został „przez GQG oszukany" i że lewa część frontu, jest przerwana, a Niemcy znajdują się w La Fere". Poincare powtórzył zdecydowane zapewnienie Joffre'a, że lewa strona wytrzyma i że jak tylko Szósta Armia będzie gotowa, ofensywa zostanie wznowiona, lecz w zakamarku jego duszy tliła się obawa, że Touron ma rację. Sekretne przekazy jakoś przenikały i wskazywały, że toczy się wielka bitwa. Co godzinę Poincare otrzymywał sprzeczne raporty. Późnym popołudniem pan Touron wtargnął znowu do Pałacu Elizejskiego podniecony bardziej niż kiedykolwiek. Przed chwilą rozmawiał przez telefon z panem Seline, senato- Front w Paryżu 461 rem z departamentu Aisne, posiadającym nieruchomość pod St. Quentin, który obserwował przebieg bitwy z dachu swego domu. Widział nacierające wojska francuskie, kłęby dymu i czarne rozpryski szrap-neli przesłaniające niebo, a następnie, gdy wprowadzono do walki niby armię szarych mrówek posiłki niemieckie, dostrzegł, jak Francuzi zostali odrzuceni do tyłu. Atak załamał się, bitwa została przegrana i pan Touron odjechał lamentując.19 Drugiego etapu bitwy — pod Guise — wzrok senatora na dachu już nie objął, a etap ten był jeszcze mniej zrozumiały dla rządu niż dla GQG. Jasne było tylko, że usiłowanie Joffre'a powstrzymania niemieckiego prawego skrzydła nie dało rezultatu, że Paryż stanął w obliczu oblężenia i że jego mieszkańcy mogą znów jeść szczury, tak jak to miało miejsce czterdzieści lat temu. Możliwość upadku stolicy, zagadnienie, czy rząd powinien wyjechać — to, co czaiło się w ministerialnych umysłach od czasu Bitwy Granicznej — teraz dyskutowano otwarcie i z pośpiechem. Pułkownik Penelon, oficer łącznikowy między prezydentem a GQG, przybył następnego ranka bardzo wcześnie. Jego zazwyczaj uśmiechnięta twarz tym razem była ponura; wyznał, że sytuacja jest „niezwykle poważna". Miller and jako minister wojny zalecał natychmiastowy odjazd, aby uniknąć odcięcia od reszty kraju. Gal-lieni, którego pośpiesznie wezwano, aby wysłuchać jego opinii, doradził porozumieć się telefonicznie z Joffre'em. Joffre potwierdził, że sytuacja nie jest korzystna. Piąta Armia walczyła dzielnie, lecz nie spełniła jego nadziei. Anglicy „nie drgnęli", postępu nieprzyjaciela nie daje się opóźnić i Paryż jest „poważnie zagrożony". Doradzał rządowi wyjazd, aby przez pozostawanie na miejscu nie być czynnikiem przyciągającym nieprzyjaciela do stolicy. Joffre świetnie wiedział, że celem niemieckim są armie francuskie, a nie rząd, lecz skoro pole bitwy miało znaleźć się w bliskości Paryża, to obecność rządu w Strefie Armii mogła przysporzyć mu kłopotów wynikających ze sporów kompetencyjnych w wykonywaniu władzy. Wyjazd rządu usunie źródło ingerencji i pozostawi GQG ze wzmocnioną władzą. Gdy Gallieni telefonicznie usiłował przekonać go o konieczności obrony Paryża — materialnego i duchowego centrum wojennego wysiłku — i ponownie zażądał armii dla zaatakowania nieprzyjaciela w polu, przed osaczeniem miasta, Joffre nieco mgliście obiecał mu przysłanie trzech korpusów, chociaż nie w pełnym składzie i złożonych w większości z rezerwy. Gallieni odniósł wrażenie, że Joffre nie uważa Paryża za niezastąpiony i że nadal nie chce osłabiać swych wojsk tylko dla niego. Wówczas prezydent Republiki, który wyglądał na „zatroskanego, a nawet przygnębionego", chociaż jak zwykle był „chłodny i zamknie- 462 Sierpniowe salwy ty w sobie", zapytał Gallieniego, jak długo Paryż może się utrzymać i czy rząd powinien wyjechać. „Paryż nie może się utrzymać i powinien pan poczynić przygotowania do wyjazdu najszybciej, jak to będzie możliwe" — odpowiedział Gallieni. Pragnąc nie mniej niż Joffre uwolnić się od obecności rządu udzielił tej rady bezboleśnie. Poincare poprosił go, by powrócił później i przedstawił swe poglądy Radzie Ministrów. Ta zebrała się nieco wcześniej i namiętnie dyskutowała zagadnienie, które jeszcze dziesięć dni temu, gdy ruszała ofensywa francuska, wydawałoby się nie do pomyślenia. Poincare, Ribot i dwaj socjaliści — Guesde i Sembat — byli za pozostaniem na miejscu, a przynajmniej za poczekaniem na wynik zbliżającej się bitwy. Utrzymywali, że efektem opuszczenia przez rząd stolicy będzie powszechna desperacja, a nawet rewolucja. Millerand nalegał na wyjazd. Powiedział, że szwadron ułanów może przedrzeć się poza Paryż i przeciąć linię kolejową na południe i że rząd nie powinien ryzykować, by dać się zamknąć w stolicy, jak to miało miejsce w 1870 roku. Tym razem Francja walczy jako jeden z uczestników sojuszu i obowiązkiem rządu jest utrzymanie łączności z sojusznikami i światem zewnętrznym, jak również z resztą kraju. Doumergue wywarł głębokie wrażenie mówiąc: „Potrzeba znacznie więcej odwagi, by okazać się tchórzem i ryzykować publiczną dezaprobatę, niż by zaryzykować śmierć". Tematem dalszej gorącej dyskusji stało się żądanie podekscytowanych przewodniczących obu izb, aby w obliczu krytycznej sytuacji zwołać specjalne posiedzenie parlamentu. Dręczony niecierpliwością, nakazującą wrócić do swych zajęć, Gallieni był zmuszony czekać całą godzinę na zewnątrz, podczas gdy ministrowie kłócili się. Poproszony w końcu powiedział im bezceremonialnie, że „nie są już dłużej bezpieczni w stolicy". Jego zdecydowany żołnierski wygląd i sposób zachowania się oraz Jasność i siła", z jaką się wypowiadał, wywarły „głębokie wrażenie". Wyjaśnił, że bez armii, która walczyłaby poza obwodem miasta, nie jest w stanie odeprzeć ataku nieprzyjacielskiej artylerii oblężniczej; ostrzegł, że Paryż nie jest w stanie prowadzić obrony i „nie należy go do tego stanu doprowadzać... Byłoby iluzją sądzić, że umocniony obóz warowny może stawiać poważny opór, jeżeli w ciągu najbliższych dni nieprzyjaciel pojawi się przed linią naszych zewnętrznych fortów". Rzeczą „nieodzowną" jest sformowanie armii składającej się z czterech lub przynajmniej trzech korpusów do walki pod jego komendą na zewnątrz miasta, jako skrajne lewe skrzydło francuskiej linii. Odpowiedzialnością za opóźnienia w przygotowaniu obrony przed mianowaniem go komendantem obarczył wpływowe ugrupowania, zainteresowane ogłoszeniem Paryża Front w Paryżu 463 miastem otwartym w celu uratowania go od zniszczeń. Były one także popierane przez GQG.20 „To prawda — przerwał Millerand. — GQG uważa, że Paryża nie należy bronić". Socjalista Guesde, zabierający głos po raz pierwszy jako minister, po całym życiu spędzonym w opozycji, wtrącił się z przejęciem: „Chcecie otworzyć bramy nieprzyjacielowi po to, by Paryż nie został złupiony. Lecz w dniu, w którym Niemcy przemaszerują naszymi ulicami, z każdego okna w dzielnicach robotniczych padną strzały. I powiem warn, co nastąpi wtedy: Paryż zostanie spalony".21 Po gorączkowej debacie uzgodniono, że Paryża trzeba bronić i że Joffre musi się temu podporządkować, jeśli będzie to konieczne, nawet pod groźbą usunięcia go ze stanowiska.22 Gallieni argumentował przeciw pochopnemu odwołaniu naczelnego wodza na tym etapie. Co do tego, czy rząd powinien pozostać, czy wyjechać, Rada Ministrów miała nadal poglądy całkowicie podzielone. Pozostawiając ministrów „w stanie emocji i niezdecydowania" i, jak mu się wydawało, „niezdolnych do podjęcia decyzji prowadzących do stanowczego rozwiązania",23 Gallieni powrócił do Pałacu Inwalidów, przebijając się przez tłum zaniepokojonych obywateli oblegających bramy gmachu po przepustki na opuszczenie miasta, zezwolenia na zabranie samochodów, zamknięcie działalności podstawowych przedsiębiorstw i dla tysiąca innych powodów. Pomruk niepokoju był głośniejszy niż zazwyczaj. Tego popołudnia niemiecki samolot o nazwie Taube (gołąb) po raz pierwszy zbombardował Paryż. Poza trzema bombami na Quai de Valmy, które zabiły dwie osoby i zraniły kilka innych, zrzucił ulotki wyjaśniające paryżanom, że Niemcy stoją u bram miasta, tak jak w 1870 roku, i że „nie możecie zrobić nic innego, jak tylko poddać się".24 Poczynając od tego dnia jeden albo kilka samolotów nieprzyjacielskich przylatywało codziennie, regularnie o szóstej po południu, zrzucając dwie lub trzy bomby, zabijając przypadkowych przechodniów, usiłując zapewne zastraszyć mieszkańców. Bojaźliwi udawali się na południe. Dla tych, co pozostali w tym okresie w Paryżu, gdy nikt nie wiedział, czy następny dzień nie przyniesie ze sobą maszerujących pikielhaub, naloty Taube, zawsze w porze aperitifu, dostarczały ekscy-tacji, kompensującej rządowy zakaz podawania absyntu. Po pierwszym nalocie Paryż po raz pierwszy został zaciemniony. Jedynym „małym promykiem światła" przebijającym się przez powszechny mrok — zanotował Poincare w swoim pamiętniku — był wschód, gdzie zgodnie z telegramem od francuskiego attache wojskowego armie 464 Sierpniowe salwy rosyjskie „rozwijały ofensywę w kierunku Berlina". W rzeczywistości były one wycinane w pień i okrążone pod Tannenbergiem i tej właśnie, nocy generał Samsonow popełnił w lesie samobójstwo. Joffre znał dokładniej stan faktyczny z przejętego pod Belfortem niemieckiego meldunku radiowego, donoszącego o zniszczeniu trzech rosyjskich korpusów, wzięciu do niewoli dwóch dowódców korpusów oraz 70000 jeńców i obwieszczającego, że „rosyjska Druga Armia przestała istnieć". Ta straszliwa wiadomość nadchodząca w chwili, gdy francuskie nadzieje się rozpływały, mogła odebrać ducha nawet Jof- fre'owi, gdyby nie to, że przyszły nowe wieści wykazujące, że rosyjska ofiara nie poszła na marne. Raporty wywiadu donosiły o przerzuceniu co najmniej dwóch korpusów z frontu zachodniego na wschód. Potwierdziły je meldunki w dniu następnym o trzydziestu dwóch pociągach wojskowych przejeżdżających przez Berlin w kierunku wschodnim.25 Był to właśnie ów promień światła dla Joffre'a, pomoc, do której udzielenia Francuzi tak bardzo przynaglali Rosję. I tak jednak nie mogło to zrównoważyć przewidywanej utraty sił brytyjskich, wyrażona bowiem przez ich dowódcę odmowa utrzymania bojowego kontaktu z nieprzyjacielem otwierała drogę do okrążenia Piątej Armii. Piąta Armia była również zagrożona osaczeniem z prawej strony na odcinku bardzo rzadko obsadzonym przez oddział Focha. Wszędzie, gdzie jeden słaby sektor wymagał wzmocnienia, inny musiał być niebezpiecznie uszczuplony. W tym samym dniu, 30 sierpnia, Joffre wizytował front Trzeciej i Czwartej Armii, by wyszukać siły, które mógłby przydzielić Fochowi. Na drodze mijał cofające się kolumny, które walczyły w Ardenach i na wzniesieniach nad Mozą. Czerwone spodnie spłowiały do koloru bladej cegły, kurty były poszarpane i porozdzierane, buty oblepione błotem, oczy zapadnięte w twarzach otępiałych z wyczerpania i ciemnych na skutek zarostu, nie golonego od wielu dni. Wydawało się, że dwudziestodniowa kampania uczyniła żołnierzy starszymi o wiele lat. Szli ociężale, jakby mieli niemalże przy każdym kroku upaść. Wychudzone konie, z wystającymi kośćmi i krwawiącymi ranami od zatarcia uprzężą, padały niekiedy w dyszlach, wyprzęgane szybko przez artylerzystów i odciągane na bok drogi, by nie tarasowały ruchu. Działa wyglądały na stare, z kilkoma zaledwie pozostałymi łatami nowej, niegdyś szarej farby, przebijającej przez błoto i kurz. W przeciwieństwie, żołnierze z innych oddziałów, nadal pełni wigoru, w ciągu tych dwudziestu dni stali się pewnymi siebie weteranami, dumnymi ze swych umiejętności bojowych, pragnącymi zatrzymać odwrót. Na najwyższy komplement zasłużyła sobie 42 dywizja armii Front w Paryżu 465 Ruffeya, która po zabezpieczeniu w tylnej straży odwrotu z powodzeniem oderwała się od nieprzyjaciela. Dowódca korpusu, w którego skład wchodziła, generał Sarrail, powiedział: „Wykazaliście cran".26 Gdy Joffre rozkazał, by dywizję tę przenieść do Focha, generał Ruffey gwałtownie zaprotestował, uzasadniając swój sprzeciw spodziewanym atakiem. W odróżnieniu od generała de Langle'a z Czwartej Armii, którego Joffre znalazł spokojnym, pewnym siebie i „całkiem opanowanym", co w oczach Joffre'a było podstawowym obowiązkiem dowódcy, Ruffey wyglądał na zdenerwowanego, pobudliwego i „obdarzonego chorobliwą wyobraźnią". Jak powiedział pułkownik Tanant, szef jego wydziału operacyjnego, był on niezwykle zdolny i miał tysiące pomysłów, z których jeden był nawet genialny, trudno tylko było odróżnić, który. Podobnie jak deputowani w Paryżu, Joffre potrzebował kozła ofiarnego z powodu niepowodzenia ofensywy. Zachowanie się Ruffeya zadecydowało o wyborze i tego dnia został on pozbawiony dowództwa Trzeciej Armii. Na jego miejsce mianowano generała Sarraila. Następnego dnia Ruffey został zaproszony przez Joffre'a na śniadanie, gdzie usprawiedliwiał swą klęskę w Ardenach odebraniem mu w ostatniej chwili dwóch dywizji rezerwy, które Joffre przeniósł do armii lotaryń-skiej. Gdybym miał tych 40000 wypoczętych żołnierzy i 7 dywizję kawalerii — powiedział Ruffey — mógłbym zwinąć lewe skrzydło nieprzyjaciela i Jakiż sukces osiągnąć dla naszych wojsk!" W jednym ze swych zwięzłych i zagadkowych powiedzeń Joffre oświadczył: Chut, U ne faut pas le dire. Przekaz zapisu nie utrwalił intonacji jego głosu, toteż nigdy nie będzie wiadomo, czy miał na myśli: „Pan jest w błędzie, nie powinien pan tak mówić", czy też: „Ma pan rację, ale nie wolno się nam do tego przyznać".27 W niedzielę 30 sierpnia, w dniu Tannenbergu, w dniu, w którym rząd francuski został ostrzeżony, że musi opuścić Paryż, Anglia doznała szoku, znanego odtąd jako, „korespondencja z Amiens". Pod ogromnym tytułem: „Najbardziej zacięta bitwa w historii" ukazał się artykuł w specjalnym dodatku niedzielnym „The Times", wywołujący straszliwe poruszenie. Był do tego wydrukowany na frontowej stronie, gdzie normalnie szpalty drobnych ogłoszeń zasłaniały czytelnikom wiadomości podawane na dalszych stronach. Podtytuły oznajmiały: „Ciężkie straty wojsk brytyjskich — Mons i Cambrai — Bój przy nierównych siłach — Konieczność wysłania posiłków". To ostatnie sformułowanie było kluczem: chociaż korespondencja ta miała wywołać oficjalną burzę, sprowokować zaciekłą debatę w parlamencie i spowo- 30 — Sierpniowe salwy 466 Sierpniowe salwy dować naganę z ust premiera, jako „godny pożałowania wyjątek" na tle całości „patriotycznie powściągliwej" prasy, w rzeczywistości opublikowano ją z pełną świadomością. Cenzor F. E. Smith, późniejszy lord Birkenhead, natychmiast dostrzegł jej użyteczność dla propagandy werbunkowej, puścił ją, a nawet przynaglał dziennik „The Times" do jej wydrukowania; opublikowano ją z patriotycznego obowiązku wraz z komentarzem o stojącym przed nami „zadaniu najwyższej wagi". Napisał ją korespondent wojenny Arthur Moore, który przybył na front w kulminacyjnym momencie odwrotu z Le Cateau, w okresie szaleńczej rozpaczy w GHQ. Moore pisał o „wycofującej się i załamanej armii" po serii starć, „które można nazwać akcją pod Mons", o odwrocie Francuzów na flance, o „natychmiastowym bezlitosnym i niestrudzonym" niemiec-' kim pościgu i jego sile nie do odparcia, o „dotkliwie zranionych" pułkach brytyjskich, nie wykazujących jednak „spadku dyscypliny, paniki ani chęci uznania się za pokonanych". Pomimo wszystko żołnierze byli nadal „silni i chętni", lecz zmuszeni do „cofania się, stale do cofania się". Pisał o „bardzo wielkich stratach", o „szczątkach rozbitych pułków" i niektórych dywizjach, które „utraciły niemal wszystkich oficerów". Niewątpliwie pod wpływem nastrojów panujących w GHQ napisał raczej na chybił trafił o niemieckim prawym skrzydle, które ma „tak wielką przewagę liczebną, że nie sposób go zatrzymać, podobnie jak nie da się zatrzymać fal morskich". Wielka Brytania — konkludował — musi zdać sobie sprawę z faktu, że „pierwszy wielki niemiecki wysiłek powiódł się" i że „nie można wykluczyć możliwości oblężenia Paryża". Gdy w podsumowaniu na temat konieczności posiłków mówił o BEF-ie, który „dźwigał cały ciężar uderzenia", stworzył w ten sposób podwalinę mitu. Brzmiało to tak, jak gdyby armia francuska była dodatkiem gdzieś w pobliżu. W istocie BEF w pierwszym miesiącu wojny nie był nigdy w kontakcie bojowym z jednostką liczącą więcej niż trzy korpusy, na ogólną liczbę trzydziestu. Lecz stwierdzenie, że BEF „dźwigał ciężar uderzenia", zostało uwiecznione we wszystkich kolejnych sprawozdaniach brytyjskich na temat Mons, jak również „chlubnego odwrotu". Powiedzeniem tym udało się zaszczepić w umysłach Brytyjczyków przekonanie, że BEF we wspaniałych i strasznych zarazem dniach pierwszego miesiąca walki uratował Francję, Europę, cywilizację zachodnią lub jak to określił bez zażenowania pewien pisarz brytyjski: „Mons. W tym jednym słowie mieści się Ocalenie Świata"28. Spośród stron prowadzących wojnę jedynie Wielka Brytania przystąpiła do niej bez przygotowanego uprzednio planu ogólnonarodowe- Front w Paryżu 467 go wysiłku, bez karty mobilizacyjnej dla każdego zdolnego do służby. Z wyjątkiem regularnej armii wszystko było improwizacją i podczas pierwszych tygodni, zanim nadeszła korespondencja z Amiens, w Anglii panował niemal świąteczny nastrój. Prawda o tym, że Niemcy posuwają się naprzód, była przemilczana ze względu — aby użyć wykwintnego wyrażenia premiera Asquitha — na „patriotyczną powściągliwość". Społeczeństwu brytyjskiemu, podobnie jak i francuskiemu, wojnę przedstawiano jako serię niemieckich klęsk, pośród których nieprzyjaciel w niewytłumaczalny sposób przesunął się z Belgii do Francji i każdego dnia pojawiał się na mapie w miejscowościach coraz bardziej wysuniętych do przodu. 30 sierpnia w całej Anglii ludzie czytający „The Times" przy niedzielnych śniadaniach spoglądali na siebie z osłupieniem. „Wyglądało to tak — pomyślał pan Britling —jak gdyby Dawid rzucił kamieniem i chybił". Wobec nagłego i przeraźliwego uświadomienia sobie, że nieprzyjaciel zwycięża w wojnie, ludzie szukający nadziei uchwycili się plotki, która pojawiła się niespodzianie w ostatnich dniach i przekształciła się w narodową halucynację. Siedemnastogodzinne opóźnienie pociągu w dniu 27 sierpnia na trasie Liverpool- Londyn wywołało pogłoskę, że zakłócenie to spowodował transport wojsk rosyjskich, które — jak wiadomo — miały wylądować w Szkocji w drodze na front zachodni. Miały one przybyć rzekomo z Archangielska przez Morze Barentsa do Norwegii, a stamtąd zwykłym parowcem do Aberdeen, skąd zostały przewiezione specjalnymi pociągami wojskowymi do portów na wybrzeżu Kanału. Ci wszyscy, których pociąg miał opóźnienie, z miną człowieka, dla którego nie ma tajemnic, przypisywali to „Rosjanom". W przygnębieniu, jakie zapanowało po korespondencji z Amiens, mówiącej o zastępach niemieckich potężnych jak „morskie fale", i po wyrażonym w niej apelu o „żołnierzy, żołnierzy i jeszcze raz żołnierzy", powszechne nadzieje skierowały się podświadomie w stronę niezmierzonych rzesz rosyjskiego wojska. Zjawa, która ukazała się w Szkocji, w miarę rozchodzenia się wieści przyoblekła się w ciało, gromadząc po drodze coraz więcej potwierdzających szczegółów. Rosjanie tupali nogami na peronie, otrząsając śnieg z butów (w sierpniu!); ktoś znał bagażowego, który na dworcu w Edynburgu zmiatał ten śnieg. „Obce mundury" mignęły w przejeżdżających pociągach wojskowych. Różne krążyły wersje na temat, dokąd się udawali; jedni twierdzili, że jadą przez Harwich na pomoc Antwerpii, inni, że przez Dover dla ratowania Paryża. Dziesięć tysięcy żołnierzy widziano po północy w Londynie, jak maszerowali bulwarem Embankment w drodze do stacji Victoria. Bitwę morską pod Helgolandem wtajemniczeni 468 Sierpniowe salwy interpretowali jako dywersję dla zamaskowania transportu Rosjan do Belgii. Najbardziej autorytatywni ludzie widzieli ich lub mieli przyjaciół, którzy ich widzieli. Pewien profesor z Oksfordu miał kolegę, którego zaangażowano do Rosjan jako tłumacza. Szkocki oficer w Edynburgu widział ich w „długich, wesołych w kolorze mundurach i wielkich futrzanych czapach", niosących łuki i strzały zamiast karabinów i prowadzących własne konie, „zupełnie jak szkockie kucyki, tylko bardziej kościste". Opis ten pokrywał się dokładnie z wizerunkiem kozaków, tak jak ich rysowano przed stu laty na wczesnych wiktoriańskich mezzotintach. Mieszkaniec Aberdeen, sir Stuart Coats, napisał do swego szwagra w Ameryce, że 125 000 kozaków przemaszerowało przez jego posiadłość w hrabstwie Perth. Pewien angielski oficer zapewniał przyjaciół, że 70000 Rosjan przeszło przez Anglię, „w największym sekrecie" na front zachodni. Na początku mówiono o 500000, potem o 250000, następnie o 125000, aż w końcu liczba żołnierzy ustaliła się w granicach od 70000 do 80000, co wynosiło tyle samo, ile liczył przewieziony na kontynent BEF. Wieści rozprzestrzeniały się wyłącznie drogą ustną. Na skutek urzędowej cenzury nic nie pojawiło się na ten temat w prasie, z wyjątkiem amerykańskiej. Tutaj utrwaliły ten fenomen dla potomności relacje Amerykanów, z których większość okrętowała się w Liverpoolu, szalejącym wówczas z podniecenia z powodu Rosjan. Inne kraje neutralne podchwyciły tę wiadomość. Depesze z Amsterdamu donosiły o dużych siłach rosyjskich, spiesznie przerzucanych do Paryża w celu wzmocnienia jego obrony. W Paryżu ludzie tkwili na dworcach kolejowych w nadziei ujrzenia przejeżdżających kozaków. Przedostawszy się na kontynent pogłoska ta zaczęła odgrywać rolę czynnika militarnego; również i w Niemczech, dokąd oczywiście dotarła. Niepokój wobec ewentualności znalezienia się 70000 Rosjan na tyłach Niemców miał stać się w bitwie nad Marną równie istotnym elementem jak nieobecność 70000 własnych żołnierzy, przerzuconych na front wschodni. Dopiero po Marnie, a więc 15 września, w prasie brytyjskiej ukazało się oficjalne dementi na temat tej plotki.29 Tej samej niedzieli, kiedy korespondencja z Amiens przeraziła społeczeństwo, sir John French zredagował raport, który wywołał jeszcze większy szok u lorda Kitchenera. GHQ mieściła się wtedy w Compie-gne, położonym o 65 km na północ od Paryża, a wojska brytyjskie, uwolnione poprzedniego dnia od pościgu, odpoczywały, podczas gdy nieprzyjaciel był uwikłany w walkę z Francuzami. Rozkaz operacyjny dla BEF-u na ten dzień, noszący podpis sir Johna Frencha, stwierdzał, że napór nieprzyjaciela „zelżał na skutek francuskiego natarcia w wiel- Front w Paryżu, v_ 469 kiej sile po naszej prawej stronie i po odniesieniu dużego sukcesu w okolicy Guise, gdzie niemiecka gwardia i X korpus zostały odrzucone poza rzekę Ozę".30 Ten prosty opis faktów był całkowicie sprzeczny z tym, co sir John pisał w tym samym czasie do Kitchenera, i można jedynie przypuszczać, że podpisał rozkaz nie czytając go. Sir John informował Kitchenera o prośbie Joffre'a, by trzymał się mocno na północ od Compiegne, pozostając w bojowym kontakcie z nieprzyjacielem. Utrzymywał, że jest „całkowicie niezdolny do pozostania w linii frontu" i zamierza wycofać się „poza Sekwanę", trzymając się „w znacznej odległości od nieprzyjaciela". To wycofanie się będzie wymagało ośmiodniowego marszu „nie męcząc wojsk" i ominięcia Paryża od zachodu, tak aby być blisko własnej bazy. „Nie podoba mi się plan generała Joffre'a — kontynuował sir John. — Wolałbym energiczną ofensywę".31 Ale tę ewentualność właśnie był odrzucił, zakazując Haigowi współdziałania z Lanrezacem w bitwie pod St. Quentin. Szybko zmieniając własne poglądy już w następnym zdaniu, sir John stwierdzał jednoznacznie, że po dziesięciodniowej kampanii jest skłonny uznać Francuzów za już pobitych i powrócić do kraju. Jego zaufanie do zdolności Francuzów „doprowadzenia kampanii do pomyślnego końca szybko znika — pisał — i to jest główny powód przesunięcia sił brytyjskich tak daleko do tyłu". Chociaż „bardzo mocno nękany, by pozostał w linii frontu, nawet w stanie, w jakim się znajdują jego wojska", „kategorycznie tego odmówił", zgodnie „z literą i duchem" instrukcji Kitchenera, i obstaje przy utrzymaniu niezależności działania, nie wykluczając nawet „wycofania się do bazy", jeśli okaże się to niezbędne. Kitchener czytał ten raport, otrzymany 31 sierpnia, ze zdziwieniem przeradzającym się w przerażenie. Zamiar sir Johna wycofania się z linii alianckiej i oderwania Brytyjczyków od Francuzów, wywołujący wrażenie porzucenia ich w najbardziej krytycznej godzinie, uważał za „katastrofalny" zarówno z politycznego, jak i militarnego punktu widzenia. Zamiar ten, stanowiąc pogwałcenie ducha Ententy, stawał się problemem politycznym, toteż Kitchener zwrócił się do premiera o natychmiastowe zwołanie Rady Ministrów. Zanim rozpoczęto posiedzenie, wysłał powściągliwy w tonie telegram do sir Johna, wyrażając „zdziwienie" z powodu decyzji wycofania wojsk poza Sekwanę i formułując delikatnie swe zaniepokojenie: „Jaki będzie wpływ takiego posunięcia na stosunki pana z armią francuską oraz na ogólną sytuację militarną? Czy pańskie wycofanie się utworzy lukę w linii francuskiej lub przyczyni się do utraty ducha, z czego mogliby skorzystać Niem- 470 Sierpniowe salwy cy?" Zakończył przypomnieniem, że trzydzieści dwa pociągi wojskowe przejeżdżające przez Berlin dowodzą, że Niemcy wycofują z frontu zachodniego swoje wojska.32 Gdy po przeczytaniu Radzie Ministrów listu sir Johna Kitchener wyjaśnił, że wycofanie się poza Sekwanę może oznaczać przegranie wojny, gabinet był „poruszony", jak to określił w zwykły sobie zawoa-lowany sposób premier Asquith. Kitchener został upoważniony do poinformowania sir Johna o zaniepokojeniu rządu jego zamiarem wycofania się i oczekiwaniu, że „przystosuje się pan, na ile to tylko możliwe, do planów generała Joffre'a dotyczących prowadzenia kampanii". Mając na uwadze amourpropre (miłość własną) Frencha dodał, że rząd „żywi pełne zaufanie zarówno do pańskich wojsk, jak i do pana osobiście". W chwili gdy OHL dowiedziało się o zamiarze generała Prittwitza wycofania się za Wisłę, został on z miejsca usunięty z dowództwa; lecz gdy sir John French zamierzał porzucić nie tylko prowincję, lecz także sojusznika, nie użyto takiego środka. Przyczyną mogło być to, że wskutek spustoszeń wśród najwyższych rangą oficerów w następstwie awantury w Ulsterze nie było kandydatury zastępczej, na którą mogłyby się zgodzić i rząd, i armia. Rząd mógł także uznać usunięcie naczelnego wodza w takiej chwili za zbyt wielki szok dla społeczeństwa. W każdym razie mając na względzie powszechnie znaną skłonność sir Johna do łatwego wpadania w irytację, wszyscy — zarówno Francuzi, jak i Brytyjczycy — traktowali go nadal z najwyższym taktem, a równocześnie mieli do niego bardzo mało zaufania. „W głębi serca Joffre i French pozostali zawsze wobec siebie na milowy dystans — napisał w rok później sir William Robertson, brytyjski kwatermistrz generalny, w liście do sekretarza króla. — W istocie nigdy szczerze i uczciwie nie współdziała on z Francuzami, a oni bynajmniej nie uważają go za człowieka uzdolnionego ani też za wiernego przyjaciela, i z tego względu nie ufają mu".33 Nie była to sytuacja sprzyjająca alianckiemu wysiłkowi wojennemu. Kitchener, którego stosunki z sir Johnem od czasu wojny burskiej nie były serdeczne, po 31 sierpnia nigdy nie odzyskał już do niego zaufania,34 lecz dopiero w grudniu 1915 roku intrygi sir Johna Frencha przeciw Kitchenerowi, prowadzone w sposób, jak to określił lord Birkenhead, „ani stosowny, ani wybredny, ani też lojalny", zdenerwowały w końcu rząd brytyjski i doprowadziły do usunięcia go ze stanowiska. Podczas gdy w Londynie Kitchener niecierpliwie oczekiwał na odpowiedź sir Johna Frencha, w Paryżu Joffre mobilizował pomoc rządu francuskiego, usiłując zatrzymać Brytyjczyków w liniii frontu. W tym Front w Paryżu 471 czasie Joffre stwierdził, że przynajmniej połowa bitwy Lanrezaca — ta pod Guise — okazała się sukcesem. Raporty wykazujące, że niemiecka gwardia i X korpus otrzymały „surową nauczkę" i że armia von Biilo-wa zaniechała pościgu, łącznie z wiadomościami o wycofaniu grupy wojsk niemieckich na wschód, dodały mu odwagi. Oświadczył Poin-caremu, że ostatecznie rząd nie musi wyjeżdżać; miał obecnie nadzieję na zatrzymanie niemieckiego pochodu przez wznowienie działań Piątej i Szóstej Armii. Wysłał list do brytyjskiego wodza naczelnego, w którym pisał, że Piąta i Szósta armia otrzymały obecnie rozkaz nie ustępować pola, chyba że pod bardzo silnym naciskiem. Ponieważ jednak nie można od nich oczekiwać, by utrzymały się na pozycji z chwilą wytworzenia się między nimi luki, „gorąco" prosi marszałka polnego Frencha, by nie wycofał się, „a przynajmniej, by pozostawił tylne straże, tak aby nieprzyjaciel nie odniósł oczywistego wrażenia, że dokonuje się odwrót i powstaje luka pomiędzy Piątą i Szóstą Armią". Na prośbę Joffre'a, by z mocy stanowiska prezydenta Francji użył swego wpływu dla uzyskania pozytywnej odpowiedzi, Poincare odbył rozmowę telefoniczną z ambasadorem brytyjskim, który z kolei zatelefonował do GHQ, lecz wszystkie telefony i wizyty oficerów łącznikowych okazały się daremne. „Odmówiłem" — zrekapitulował później zwięźle swą odpowiedź sir John, niwecząc tym samym chwilową, choć iluzoryczną, nadzieję Joffre'a.35 Odpowiedzi sir Johna dla rządu brytyjskiego Kitchener oczekiwał z takim niepokojem, że nakazał szyfrantom odczytywać sobie jej treść słowo po słowie, w miarę jak nadchodziła późno w nocy. Brzmiała ona: „Oczywiście", że powstanie luka we francuskiej linii wskutek jego wycofania się, lecz Jeśli Francuzi będą kontynuowali obecną taktykę, polegającą w praktyce na wycofywaniu się z mojej prawej i lewej strony — zazwyczaj bez żadnego uprzedzenia — i na zupełnym poniechaniu myśli o operacjach ofensywnych... konsekwencje muszą ponieść oni sami... Nie rozumiem, dlaczego ma się ode mnie wymagać ponoszenia ryzyka całkowitej klęski, aby ich ratować po raz drugi". Takie napastliwe przekręcanie faktów tuż po tym, gdy Joffre powiedział mu coś wręcz przeciwnego, było postępowaniem takiego rodzaju, że kiedy została wydana jego książka pod tytułem „1914", rodacy bezradnie zaczęli szukać jakiegoś delikatnego ekwiwalentu dla słowa „łgarstwo", co nawet samego Asquitha skłoniło do użycia sformułowania „niejaka trawestacja faktów".36 Uwzględniając także pewne negatywne cechy charakteru sir Johna Frencha, pozostaje tajemnicą, w jaki sposób brytyjski wódz naczelny mógł wytworzyć sobie taki, jak go przedstawił, obraź defetyzmu Francuzów. Miał przecież w swoim sztabie Henry 472 Sierpniowe salwy Wilsona, który znakomicie władał językiem francuskim i znał osobiście wszystkich wyższych oficerów francuskich, a również i samego Joffre'a. Gdy Kitchener o pierwszej nad ranem zakończył czytanie telegramu, zdecydował natychmiast, że można uczynić tylko jedno i że nie należy z tym czekać do świtu. Musi udać się do Francji osobiście. Będąc najstarszym marszałkiem polnym był głową armii i z tego tytułu uważał się za uprawnionego do wydawania rozkazów sir Johnowi Fren-chowi w zakresie spraw militarnych, a ponadto w sprawach polityki mógł to także uczynić jako minister wojny.37 Pośpieszył więc na Downing Street, gdzie rozmawiał z Asquithem i grupą ministrów, między innymi z Churchillem, który oddał mu do dyspozycji szybki krążownik, gotowy do odejścia z Dovru za dwie godziny. Zatelegrafował do sir Johna Frencha, by go oczekiwał, a nie chcąc, aby jego pojawienie się w GHQ wprawiło w zakłopotanie przewrażliwionego naczelnego wodza, prosił go o wybór miejsca spotkania. O drugiej w nocy sir Edward Grey został wyrwany ze snu pojawieniem się w jego sypialni Kitchenera, który przyszedł powiedzieć mu, że udaje się do Francji.38 O 2.30 nad ranem odjechał specjalnym pociągiem z dworca Charing Cross i rano pierwszego września był już w Paryżu. Wyglądając na „zirytowanego, wściekłego, z twarzą przekrwioną, posępną i złą" marszałek polny French przybył w towarzystwie sir Archibalda Murray a do ambasady brytyjskiej, miejsca spotkania, które sam wybrał.39 Zamierzał w ten sposób podkreślić cywilny charakter konferencji, obstawał bowiem, by traktować Kitchenera tylko jako politycznego szefa armii, czyli takiego, jakim jest cywil będący ministrem wojny. Gniewu jego nie złagodził więc widok Kitchenera w mundurze, co sir John odebrał natychmiast jako próbę wykorzystania rangi przy wydawaniu rozkazu. W rzeczywistości, poza pojawieniem się raz jeden w tużurku i cylindrze w pierwszym dniu swego urzędowania w Ministerstwie Wojny, Kitchener porzucił cywilny strój na rzecz zwykłego niebieskiego munduru marszałka polnego. Sir John przyjął to jednak jako osobisty afront.40 Stroje były dla niego rzeczą najwyższej wagi i chętnie wykorzystywał je dla dodania sobie godności, w sposób, który jego współpracownicy uważali za niekonwencjonalny. Uraził króla Jerzego swym obyczajem „noszenia gwiazd na mundurze khaki" i „okrywania się zagranicznymi błyskotkami". Henry Wilson miał zwyczaj mawiać o nim: „Jest on miłym chłopczykiem w kąpieli, lecz gdy nałoży na siebie ubranie, nie można mu ufać; nigdy bowiem nie wiadomo, co na siebie włoży".41 Gdy atmosfera spotkania w ambasadzie brytyjskiej, w obecności sir Francisa Bertiego, Vivianiego, Milleranda i kilku oficerów reprezen- Front w Paryżu 473 tujących Joffre'a, stawała się coraz bardziej napięta, Kitchener poprosił sir Johna o udanie się z nim do osobnego pokoju.42 Ponieważ wersję sir Johna na temat tego, co zostało tam powiedziane, opublikowano dopiero po śmierci Kitchenera i stąd nie można na niej polegać, pewne są jedynie rezultaty rozmowy. Daje im wyraz telegram Kitchenera do rządu, stwierdzający, że „wojska Frencha są obecnie zaangażowane na linii walki, gdzie pozostaną, przystosowując się do ruchów armii francuskiej", co oznaczało, że odwrót będzie odbywał się w kierunku na wschód, a nie na zachód od Paryża. W kopii wysłanej do sir Johna Kitchener zaznaczył, iż żywi przekonanie, że telegram oddaje treść tego, co zostało między nimi uzgodnione, lecz w każdym wypadku „proszę potraktować go jako instrukcję". Dodał, że przez słowa „na linii walki" rozumie rozmieszczenie wojsk brytyjskich w kontakcie z oddziałami francuskimi. Chcąc jednak być taktowny dodał: „Jeśli chodzi o ich pozycje, to naturalnie pan dokona właściwej oceny samodzielnie".43 Nie-ułagodzony wódz naczelny odszedł w złym humorze, paraliżującym go odtąd jeszcze bardziej i częściej niż przedtem. Tego i poprzedniego dnia idąca forsownym marszem armia Klucka, spiesząca, by okrążyć Francuzów, zanim zdołają zająć mocną pozycję, zdobyła Compiegne, przekroczyła Oise, naciskając na wycofujących się przed nią aliantów, i pierwszego września weszła do akcji przeciw strażom tylnym Szóstej Armii i BEF- u, w odelgłości 50 km od Paryża. W tym dniu ciało martwego oficera niemieckiego dostarczyło Francuzom strzępu informacji o najwyższej wadze. Rozdział 21 VON KLUCK ZMIENIA KIERUNEK „Podjechał automobil" — napisał pan Albert Fabre, którego willa w Lassigny, 20 km na północ od Compiegne, została 30 sierpnia zarekwirowana przez Niemców. „Wysiadł z niego generał o aroganckiej, a jednocześnie imponującej postawie. Kroczył wyniośle, a oficerowie stojący grupkami przed willą schodzili mu z drogi. Był wysoki i majestatyczny, z gładko ogoloną twarzą poznaczoną bliznami, o rysach twardych i groźnym spojrzeniu. W prawej ręce trzymał żołnierski karabin, lewą opierał na kolbie rewolweru. Obrócił się, uderzając kolbą karabinu o ziemię, i zatrzymał w teatralnej pozie. Zdawało się, że nikt nie śmie zbliżyć się do niego, i w samej rzeczy wyglądał przerażająco". Przyglądającemu się ze strachem tej uzbrojonej po zęby zjawie panu Fabre nasunęło się skojarzenie z Attylą; wnet dowiedział się, że jego gościem jest „aż nazbyt dobrze znany von Kluck".1 Generał von Kluck, „ostatni żołnierz po prawej stronie" w planie Schlieffena, podejmował właśnie w tej chwili brzemienną w skutkach decyzję. Trzydziestego sierpnia czuł się już bliski przełomowego momentu. Jego wojska na krańcu prawego skrzydła, odepchnąwszy oddziały armii Maunoury'ego, odniosły sukces, który Kluck uważał za rozstrzygający. Co prawda pościg prowadzony przez centrum jego armii nie doprowadził do pochwycenia Brytyjczyków, lecz sterty mundurów, butów i amunicji, znalezione przy drodze, które Brytyjczycy porzucili w trosce o wydobycie ludzi, umocniły Klucka w przekonaniu, że nieprzyjaciel został pobity. Dywizja po lewej stronie, którą pożyczył Bulowowi do pomocy w bitwie pod Guise, raportowała, że Francuzi uciekają z pola bitwy. Kluck był stanowczo zdecydowany nie dać im czasu na odzyskanie sił. Meldunki co do kierunku odwrotu Lanrezaca wskazywały, że linia francuska nie rozciąga się aż tak daleko na zachód, jak to zakładano. Kluck uważał, że będzie ją można zagiąć jeszcze przed Paryżem, co czyniłoby zbędnym wykonanie szerokiego manewru okrążającego na zachód i południe od tego miasta. Taka nowa strategia wymagałaby Von Kluck zmienia kierunek 475 zmiany kierunku pochodu ze ściśle południowego na południowo--wschodni, co miałoby tę dodatkową korzyść, że zlikwidowałoby lukę pomiędzy jego armią a armią von Biilowa. Tak jak i wszyscy inni, rozpoczynał kampanię w przekonaniu, że z lewego skrzydła nadejdą posiłki. Potrzebował ich obecnie dla wypełnienia miejsca po tych korpusach, które musiał pozostawić na froncie przed Antwerpią, po brygadzie pozostawionej w Brukseli i po różnych jednostkach osłaniających coraz bardziej rozciągniętą linię dostaw, nie mówiąc już o stratach poniesionych w bojach. Posiłki jednak nie nadchodziły. Moltke nie odłączył jeszcze żadnych oddziałów z lewego skrzydła.2 Moltke miał wiele zmartwień. Zgodnie ze swym usposobieniem „stale strapiony Juliusz" nie tyle był dumny z postępu swoich zwycięskich armii, co przygnębiony trudnościami pochodu. Był to już trzydziesty dzień, a plan wymagał osiągnięcia zwycięstwa nad Francją pomiędzy trzydziestym szóstym a czterdziestym dniem. Mimo że dowódcy prawego skrzydła wciąż meldowali, że Francuzi i Anglicy są „zdecydowanie pobici", a ich odwrót jest „bezładny" lub przybiera formę „ucieczki", Moltke nadal odczuwał niepokój.3 Nie uszedł jego uwadze podejrzany brak zwykłych oznak rozgromienia nieprzyjaciela lub zdezorganizowanego odwrotu: dlaczego jest tak mało jeńców? „Zwycięstwo na polu walki ma niewielkie znaczenie — zwykł był mawiać jego dawny szef Schlieffen — jeżeli nie prowadzi bądź do przełamania, bądź do okrążenia. Nieprzyjaciel, chociaż odepchnięty, pojawi się znów w innym miejscu, aby wznowić opór, z którego chwilowo zrezygnował. Kampania będzie trwać dalej..."4 Pomimo tych obaw Moltke nie udał się na front, aby osobiście zbadać sprawy, lecz pozostał w kwaterze głównej, dręcząc się dalej i opierając się wyłącznie na raportach swych wysłanników. „Jest bolesne — pisał 29 sierpnia do żony—jak mało podejrzeń co do powagi sytuacji ma der hohe Herr (kajzer). Już obecnie jest w nastroju «hip, hip, hurra!», czego nie znoszę jak samej śmierci".5 Trzydziestego sierpnia, gdy armie niemieckie zbliżały się do kulminacyjnego punktu kampanii, OHL przeniosło się z Koblencji do miasta Luksemburg, 15 km od granicy francuskiej. Znajdowało się teraz na terytorium przynajmniej emocjonalnie, jeżeli nie oficjalnie wrogim, które zarówno ze względu na bliskość Francji, jak i panujące tam sentymenty było centrum alianckich plotek. Krążyły, pogłoski o 80000 Rosjan przybywających na pomoc Brytyjczykom i Francuzom. OHL było zajęte łączeniem w całość pojedynczych sygnałów na temat ich lądowania gdzieś na wybrzeżu Kanału. Wieść o faktycznym lądowaniu trzytysięcznego oddziału brytyjskiej piechoty morskiej w Ostendzie, jesz- 476 Sierpniowe salwy cze zanim dotarła do Luksemburga, nabrała poważnego rozgłosu, równego sprawie posiłków rosyjskich, urealniając oczywiście obawy niemieckie.6 Poza perspektywą Rosjan na tyłach, Moltkego trapiły luki powstałe w linii bojowej, głównie pomiędzy armiami prawego skrzydła. Jedna, trzydziestokilometrowa, między Kluckiem a Bulowem, druga, również trzydziestokilometrowa, między Bulowem a Hausenem, a trzecia, niemal tak samo szeroka, między Hausenem a księciem Wirtembergii.7 Moltke miał nieprzyjemne odczucie rozrzedzającej się przestrzeni, która powinna być wypełniona posiłkami ściągniętymi z lewego skrzydła, które on sam jednak uwikłał, obecnie już całkowicie, w bitwie o Mozelę. Czuł się winnym wobec Schlieffena, który obstawał, że właściwym postępowaniem jest pozostawienie w defensywie lewego skrzydła z minimalnymi siłami, i zalecał wysłanie wszystkich dywizji, jakie dałoby się zaoszczędzić, do Pierwszej i Drugiej Armii. Lecz wizja przełamania się przez linię francuskich fortec nadal nęciła OHL. Wahając się wciąż, 30 sierpnia Moltke wysłał eksperta w dziedzinie artylerii, majora Bauera, aby osobiście dokonał przeglądu frontu Rup-prechta. W kwaterze głównej Rupprechta Bauer zastał „wszystko, z wyjątkiem zsynchronizowanych planów", a gdy pojechał na linię frontu, uzyskał od dowódców i innych oficerów sprzeczne opinie. Niektórzy z nich, podkreślając niewątpliwe wycofanie z ich frontu nieprzyjacielskich dywizji, byli przekonani o rychłym sukcesie. Inni uskarżali się na „trudne, lesiste góry" wzdłuż Mozeli, na południe od Toul, gdzie atak nastręczał ogromne trudności. Gdyby nawet się udał, to wojska miałyby odkrytą flankę dla ataku z Toul, a ponadto brakłoby linii zaopatrzeniowych, wszystkie bowiem drogi i koleje biegły przez to ufortyfikowane miasto. Należałoby więc najpierw zdobyć Toul. Po powrocie do kwatery głównej Szóstej Armii okazało się, że euforyczny niegdyś entuzjazm księcia Rupprechta ostygł na tyle, iż uznano, że jest zaangażowany w „trudne i niewdzięczne zadanie". Dla Bauera, reprezentującego naczelne dowództwo, raport o wycofywaniu z tego frontu wojsk francuskich był niedobrym znakiem, oznaczałoby to bowiem, że nieprzyjaciel wycofuje oddziały dla wzmocnienia frontu naprzeciw niemieckiego prawego skrzydła. Powrócił do OHL z konkluzją —jak powiedział Moltkemu — że chociaż atak na Nancy-Toul i linię Mozeli „nie jest pozbawiony szans", to jednak wymaga zwiększonego wysiłku, który w obecnej chwili wydaje się „nieuzasadniony".8 Moltke zgodził się z tym i... nie uczynił niczego. Nie mógł zdobyć się na odwagę odwołania ofensywy, która kosztowała już tak Von Kluck zmienia kierunek 477 dużo. Poza tym kajzer chciał odbyć triumfalny przejazd konno przez Nancy. Nie nastąpiły żadne zmiany w rozkazach dla Szóstej Armii; próbę przełamania linii Mozeli kontynuowano na pełną skalę. Von Kluck był zirytowany brakiem w tak krytycznej chwili posiłków dla maszerującego skrzydła. Nie tyle jednak potrzeba zwężenia frontu, co przekonanie, że Francuzi są już pobici i że należy ich tylko okrążyć, skłoniło go do skrętu do wnętrza kolistego zagonu. Zamiast musnąć Kanał swym rękawem, muśnie Paryż po jego obrzeżu, w bezpośrednim pościgu za armią Lanrezaca. To, że postępując w ten sposób wystawia swą flankę na atak ze strony garnizonu paryskiego lub też sił Maunoury'ego, wycofujących się przed nim w kierunku na Paryż, było niebezpieczeństwem, którego nie ignorował, nie szacując go jednak zbyt wysoko. Siły zebrane jak dotąd pod dowództwem Maunoury'ego, uważał za mało znaczące. Również za mało istotną uważał możliwość ich dalszego wzmocnienia, ponieważ cofający się Francuzi, w udręce klęski i nieszczęścia, są zbyt zdezorganizowani, by mogli wykonać taki manewr. Co więcej, zakładał, że wszystkie będące do dyspozycji siły są przygwożdżone ciężkim naporem armii kronprinca wokół Verdun oraz armii Rupprechta wzdłuż Mozeli. Uważał, że wystarczy ustawić frontem do Paryża tylko jeden korpus — spóźnialski IV korpus rezerwy — dla osłony flanki własnej armii, gdy będzie się ona posuwała ukosem na wschód po północnej stronie stolicy. Poza tym niemieckie gry wojenne udowodniły, że siły garnizonowe znajdujące się wewnątrz obozów warownych nie ryzykują wyjścia aż do chwili zaatakowania; uważał ponadto, że IV korpus rezerwy potrafi powstrzymać zgraję ob-dartusów z jednostek pod dowództwem Maunoury'ego. Dowiedziawszy się z przejętego listu o zamiarze sir Johna Frencha opuszczenia linii i wycofania się poza Sekwanę, uznał, że BEF, dotychczasowy bezpośredni przeciwnik, przestaje się liczyć.9 Według systemu niemieckiego, w przeciwieństwie do francuskiego, Kluck jako dowódca w polu miał prawo podejmowania najdalej idących samodzielnych decyzji. Od niemieckiego generała, przygotowanego przez szkolenie teoretyczne, ćwiczenia na mapach i gry wojenne do właściwego rozwiązywania danego problemu militarnego, oczekiwano, że je automatycznie uzyska, gdy zajdzie taka potrzeba. Chociaż więc było to odchyleniem od początkowej strategii, plan Klucka pominięcia Paryża i podążenia za wycofującymi się armiami był „prawidłowym" rozwiązaniem, skoro obecnie ujrzał on możliwość rozgromienia armii francuskich w polu, bez okrążenia Paryża. Zgodnie z niemiecką teorią wojskową, obozu warownego nie należało atakować do czasu zniszczenia wojsk ruchomych. Z chwilą ich likwidacji wszystkie inne 478 Sierpniowe salwy owoce zwycięstwa spadną same. Chociaż pokusa Paryża była silna, Kluck postanowił nie dać się zwieść z drogi nakazanej regułami sztuki wojennej. O szóstej trzydzieści wieczorem 30 sierpnia dotarły do niego wiadomości od von Biilowa, które przesądziły o ostatecznej decyzji. Biilow prosił między innymi o dokonanie zmiany kierunku bardziej w lewo, aby dopomóc mu „w wyciągnięciu pełnej korzyści ze zwycięstwa" nad francuską Piątą Armią. Czy Biilow rzeczywiście prosił o pomoc w celu wyzyskania zwycięstwa osiągniętego pod St. Quentin, czy też dla powetowania sobie porażki poniesionej pod Guise i jakich w tym celu użył słów — nie jest pewne. W każdym razie jego prośba odpowiadała temu, co chciał zrobić Kluck, toteż podjął decyzję. Cele, jakie wyznaczył dla marszu na dzień następny, nie znajdowały się już na południu, lecz na południowym wschodzie, w kierunku na Noyon i Compiegne, i miały służyć odcięciu drogi odwrotu francuskiej Piątej Armii. Dla protestujących żołnierzy o pozacieranych nogach, którzy od chwili rozpoczęcia marszu w Liege, szesnaście dni wcześniej, nie mieli wypoczynku, wydał 21 sierpnia następujący rozkaz: „Znów zatem muszę zaapelować do mych wojsk o forsowny marsz". Poinformowane o tym, że Pierwsza Armia następnego ranka zamierza dokonać zmiany kierunku bardziej w lewo, OHL pośpiesznie wyraziło zgodę. Martwiący się z powodu powstałych luk Moltke widział niebezpieczeństwo dla trzech armii prawego skrzydła, nie mogących udzielać sobie wzajemnej pomocy w czasie zadawania ostatecznego ciosu. Wskaźniki liczbowe spadły poniżej przewidzianego dla ofensywy minimum gęstości wojsk i gdyby Kluck miał stosować się do pierwotnego planu obejścia Paryża szerokim łukiem, rozciągnęłoby to front o dalsze 80 kilometrów, a nawet więcej. Korzystając skwapliwie z posunięcia von Klucka, jako szczęśliwego rozwiązania, Moltke jeszcze tej samej nocy telegraficznie zatwierdził rozkaz.10 Koniec był już w zasięgu wzroku: klęska Francji założona harmonogramem na okres 39 dni, akurat w porę, by móc zwrócić się przeciw Rosji; wykazanie słuszności i prawidłowości całego niemieckiego szkolenia, planowania i organizacji; połowa drogi do zwycięstwa w wojnie i opanowania Europy. Pozostało tylko okrążenie cofających się Francuzów, zanim będą w stanie odzyskać spoistość i wznowić opór. Ani powstałe luki, ani poniesiona przez armię Biilowa porażka pod Guise, ani wyczerpanie żołnierzy, ani wahania w ostatniej minucie lub błąd — nic nie było w stanie zatrzymać końcowego etapu biegu po zwycięstwo. Z zawziętym pośpiechem Kluck pędził swe armie naprzód. Gdy rankiem 31 sierpnia oficerowie przejeżdżali konno tam i z powrotem MANEWR 1 ARMII NIEMIECKIEJ VON KLUCKA 30 sierpnia-3 września 1914 r. . 15 ARMIA FttANCUSKA 1.091 15 ARMIA FRANCUSKA 2.091 480 Sierpniowe salwy wzdłuż drogi, a podoficerowie wykrzykiwali chrapliwie komendy, naznaczone już piętnem wojny wojska ostatkiem sił formowały kolumny od nowa, by rozpocząć jeszcze jeden dzień nie kończącego się powłóczenia nogami. Nie znając zupełnie map ani nazw miejscowości, nie byli świadomi zmiany kierunku. Przyciągało ich magiczne słowo Paryż. Nie powiedziano im, że nie jest on już ich przeznaczeniem. Niedolę ich potęgował głód. Wyprzedzili znacznie własne linie zaopatrzenia, które i tak funkcjonowały źle wskutek zniszczenia mostów i tuneli kolejowych w Belgii. Naprawy i uruchamianie końcowych stacji wyładunkowych nie nadążały. Przykładem tego stanu rzeczy był most pod Namur, gdzie schodziło się kilka linii — nie został on naprawiony aż do 30 września. Bardzo często zdarzało się, że piechota zmęczona całodziennym, długim marszem zastawała wsie, gdzie miała wyznaczone kwatery, już zajęte przez własną kawalerię. Kawaleria, która miała utrzymywać się z zasobów podbijanego kraju, była zawsze tak zatroskana o własne zaopatrzenie i paszę dla koni, że aby je zapewnić — jak stwierdził kronprinc, dawny kawalerzysta — „instalowała się ustawicznie" w miejscach przeznaczonych dla piechoty. W nieoczekiwanym wyznaniu, pochodzącym z tego samego źródła, dodaje on: „Zawsze zatrzymywali się i wchodzili w drogę piechocie w momencie, gdy sprawy na froncie zaczynały wyglądać paskudnie".11 Pierwszego września armię Klucka spotkała nieprzyjemna niespodzianka — wpadła na pięty Brytyjczyków, którzy w niewytłumaczalny sposób — skoro komunikat Klucka stwierdzał, że wycofują się „w największym nieładzie" — zdołali odwrócić się przeciw Niemcom i wydać im ostrą bitwę. Przez cały dzień desperackich walk w lasach Compieg-ne i Villers-Cotterets oraz wokół nich tylne straże brytyjskie powstrzy-..mywały nieprzyjaciela, podczas gdy główny trzon BEF-u umknął znów, - ku oburzeniu von Klucka. Odkładając na później „bardzo potrzebny" odpoczynek swych wojsk, Kluck rozkazał na następny dzień wznowie-hie marszu, skręcając z powrotem nieco na zachód, w nadziei okrążenia Brytyjczyków. I znów udało im się uciec „w ostatniej chwili" i przeprawić przez Marne w dniu 3 września.12 Obecnie szansa złowienia ich przepadła. Straciwszy czas, powiększając własne straty, a także odległość marszową, w nie najlepszym humorze znów dokonał zwrotu w lewo, w pościgu za Francuzami. „Nasi ludzie są całkowicie wyczerpani — zapisał oficer niemiecki z armii Klucka w swym dzienniku pod datą 2 września. — Zataczają się idąc, twarze mają pokryte kurzem, mundury w strzępach. Wyglądają jak żywe strachy na wróble". Po czterech dniach marszu przeciętnie po czterdzieści kilometrów dziennie, drogami zrytymi lejami od pocis- Von Kluck zmienia kierunek 481 ków i zabarykadowanymi zwalonymi drzewami, „maszerują z zamkniętymi oczyma, śpiewając chórem, by nie zasnąć... Jedynie pewność szybkiego zwycięstwa i triumfalnego wejścia do Paryża utrzymuje ich na nogach... Bez tego padliby z wyczerpania na ziemię i zasnęli". Dziennik daje świadectwo problemu, który w pochodzie Niemców stawał się coraz poważniejszy, szczególnie bardziej na wschód, gdzie wojska Biilowa i Hausena szły przez Szampanię. „Piją ponad miarę, lecz stan upojenia utrzymuje ich na nogach. Po inspekcji generał był dziś wściekły. Chciał powstrzymać to ogólne pijaństwo, udało nam się go jednak odwieść od wydania surowych rozkazów. Gdybyśmy zastosowali zbyt dużo surowości, armia przestałaby maszerować. Dla zwalczenia anormalnego zmęczenia są konieczne nadzwyczajne środki podniecające". „Skończymy z tym wszystkim w Paryżu" — zakonkludował pełen nadziei oficer, także najwidoczniej nieświadomy nowego kierunku marszu.13 We Francji, podobnie jak w Belgii, Niemcy pozostawili za sobą poczerniały i zbezczeszczony szlak przemarszu. Wsie palono, cywilów rozstrzeliwano, domy grabiono i niszczono, jeżdżono konno po pokojach, ciągnięto przez ogrody lawety artyleryjskie. Na cmentarzu w Nu-becourt, w rodzinnym grobowcu Poincarego, urządzono latrynę.14 II korpus Klucka, przechodząc 2 września przez Senlis, czterdzieści kilometrów od Paryża, rozstrzelał mera i sześciu cywilnych zakładników. Pamiątkowy kamień, tuż za miastem, na skraju pola, gdzie są pochowani, nosi wyryte na nim nazwiska: Eugene Odene mer Emile Aubert bednarz Jean Barbier woźnica Lucien Cottreau kelner z kawiarni Pierre Dewerdt kierowca J-B. Elysee Pommier pomocnik piekarza Arthur Regant kamieniarz15 Drugi września był dniem szczęśliwym dla generała von Hausena, który otrzymał kwaterę w chateau hrabiego de Chabrillona w Thugny nad Aisne. Generał, zajmujący tym razem sypialnię hrabiny, przeżył chwilę zachwytu, gdy odkrył, przeglądając jej bilety wizytowe, że sama była także wysoko urodzoną hrabianką de Levy- Mirepois, co spotęgowało tylko przyjemność spania w jej łożu. Po zjedzeniu na obiad bażanta, dostarczonego przez oficera aprowizacyjnego, który zorganizował polowanie w parku otaczającym pałac, Hausen porachował 31 — Sierpniowe salwy 482 Sierpniowe salwy srebrną zastawę stołową i pozostawił jej spis u starego mieszkańca wsi.16 Tej samej nocy Moltke, który po powtórnym przemyśleniu sytuacji zaczął niepokoić się o odsłoniętą flankę w kierunku Paryża wskutek skrętu Klucka w lewo, wydał nowy rozkaz generalny. Podobnie jak sprawa lewego skrzydła, dowodzi on niezdecydowania jego autora. Moltke zatwierdził zmianę kierunku Klucka, rozkazując Pierwszej i Drugiej Armii „odrzucenie armii francuskich w kierunku południo-wo-wschodnim, oddalając je od Paryża. W tym samym czasie stara się jednak zabezpieczyć przeciw możliwemu niebezpieczeństwu, nakazując armii Klucka podążać „w eszelonie za Drugą Armią" i czyniąc ją „odpowiedzialną za zabezpieczenie flanki wszystkich trzech armii".17 W eszelonie! Dla Klucka była to gorsza obraza niż podporządkowanie go rozkazom Biilowa, jak to OHL uczyniło poprzednio. Attyla o ponurym obliczu, z karabinem w jednej, a rewolwerem w drugiej ręce, nadający tempo prawemu skrzydłu, nie będzie wlókł się za nikim. Wydał własny rozkaz dla Pierwszej Armii, by „kontynuowała jutro (trzeciego września) natarcie poprzez Marne w celu przepędzenia Francuzów na południowy wschód". Dla zabezpieczenia flanki odsłoniętej w kierunku Paryża uznał za wystarczające pozostawienie z tyłu dwóch najsłabszych jednostek: IV korpusu rezerwy, zmniejszonego o brygadę pozostałą w Brukseli, oraz 4 dywizji kawalerii, która l września ciężko ucierpiała w walce z Brytyjczykami.18 Kapitan Lepie, oficer korpusu kawalerii Sordeta, w poniedziałek 31 sierpnia prowadził rozpoznanie terenu na północny zachód od Compiegne — a był to pierwszy ranek po zmianie kierunku przez von Klucka — gdy nagle w niewielkiej odległości ujrzał kolumnę kawalerii nieprzyjacielskiej, w sile dziewięciu szwadronów, za którą w piętnaście minut później maszerowała kolumna piechoty z działami, wozami amunicyjnymi i kompanią cyklistów. Zauważył, że Niemcy kierują się raczej na Compiegne niż drogą na południe, biegnącą bezpośrednio do Paryża.19 Nieświadom tego, że jest pierwszym świadkiem historycznej zmiany kierunku, kapitan Lepie zdradzał w swym raporcie więcej zainteresowania tym, że ułani porzucili charakterystyczne hełmy i noszą czapki z sukna, jak również tym, że „pytają mieszkańców o kierunek złą francuszczyzną, mówiąc: Engliśch, Englisch". Jego raport o kierunku ich marszu nie uzmysłowiła GQG jak dotąd znaczenia tej zmiany. Miasto i zamek Compiegne — sądzono — może stanowić dla Niemców atrakcję i z Compiegne mogą nadal iść drogą na Paryż. Również to, że Von Kluck zmienia kierunek 483 kapitan Lepie widział dwie kolumny, nie musiało koniecznie wyznaczać kierunku całej armii Klucka. Trzydziestego pierwszego sierpnia Francuzi również zdawali sobie sprawę, że kampania zbliża się do punktu kulminacyjnego. Ich drugi plan z 25 sierpnia przemieszczenia punktu ciężkości w lewo, w zamiarze powstrzymania niemieckiego prawego skrzydła, zawiódł. Zadanie Szóstej Armii, która wraz z Brytyjczykami i Piątą Armią miała zatrzymać się na Sommie, nie powiodło się. Obecnym zadaniem Szóstej Armii' — przyznał Joffre — jest „osłona Paryża".20 Brytyjczycy, jak wyznał prywatnie, ne veulent pas marcher (nie chcą maszerować), a Piąta Armia, z Kluckiem w pościgu za jej flanką, była nadal zagrożona okrążeniem.21 Nadeszła alarmująca wiadomość, że istotnie szpica kawalerii Klucka zdołała się już przebić pomiędzy Piątą Armią a Paryżem, w miejscu otwartym na skutek wycofania się Brytyjczyków. Wynika z tego jasno — jak powiedział szef wydziału operacyjnego w sztabie Joffre'a, pułkownik Pont — „że nie wydaje się dłużej możliwe stawianie czoła prawemu skrzydłu, z dostateczną siłą, by równocześnie powstrzymać jego ruch okrążający".22 Konieczny był nowy plan. Bezpośrednim celem stało się przetrwanie. Joffre wraz ze swymi dwoma zastępcami: Belinem i Berthelotem, oraz wyższymi oficerami wydziału operacyjnego dyskutowali w GQG, co należy uczynić. Do „kapliczki" ofensywy gwałtowny wicher wydarzeń wmiótł nową ideę — „wytrzymać", dopóki armie francuskie nie ustabilizują linii, z której można będzie wznowić ofensywę. Równocześnie uznano, że niemieckie natarcie rozciągnie siły wroga wzdłuż ogromnego łuku od Verdun do Paryża. Zamiast więc stawić czoło maszerującemu skrzydłu armii niemieckiej, obecny plan przewidywał odcięcie go poprzez atak na niemieckie centrum, co tym samym oznaczało powrót do strategii Planu 17. Z tą różnicą, że teraz pole bitwy mieściłoby się w sercu Francji. Tym razem klęska francuska nie byłaby, jak na granicach, do odrobienia, lecz ostateczna. Problem sprowadzał się do pytania, jak szybko powinno się wznowić „ruch do przodu"? Czy jak najwcześniej, na poziomie Paryża, czy w dolinie Marny? A może powinno się kontynuować odwrót do linii położonej 65 km dalej do tyłu, za Sekwaną? Kontynuowanie odwrotu oznaczało oddanie Niemcom odpowiednio większego terytorium, lecz bariera Sekwany zapewniłaby armii chwilę oddechu dla zebrania sił, bez bezpośredniej presji nieprzyjaciela. Ponieważ podstawowym celem Niemców jest zniszczenie armii francuskich, „naszym celem głównym" musi być „utrzymanie ich przy życiu" — nalegał Belin. Zajęcie „ostrożnego" stanowiska i zreorganizowanie się poza Sekwaną jest r 484 Sierpniowe salwy teraz nie tylko obowiązkiem narodowym, lecz i działaniem mogącym najlepiej udaremnić cele nieprzyjaciela. Tak właśnie argumentował Belin, popierany w sposób elokwentny przez Berthelota. Joffre przysłuchiwał się, a następnego dnia wydał rozkaz generalny nr 4.23 Było to pierwszego września, w wigilię rocznicy Sedanu, a perspektywy Francji wydawały się równie tragiczne jak wtedy. Od francuskiego attache wojskowego nadeszło właśnie oficjalne potwierdzenie klęski Rosjan pod Tannenbergiem. Rozkaz generalny nr 4, w przeciwieństwie do twardego tonu rozkazu wydanego po klęsce Bitwy Granicznej, odzwierciedla zachwiany optymizm GQG po tygodniu rozszerzającej się inwazji. Zaleca Trzeciej, Czwartej i Piątej Armii kontynuowanie odwrotu Jeszcze przez pewien czas" i ustala linię Sekwany i Aube jako granicę przesunięcia, „zakładając, że niekoniecznie musi ona być osiągnięta". „Gdy tylko Piąta Armia uniknie groźby okrążenia", wszystkie armie „wznowią ofensywę"; w odróżnieniu jednak od poprzedniego rozkazu, w obecnym nie określono wyraźnie ani miejsca, ani czasu. Zawarta jest w nim jednakże geneza przyszłej bitwy, mówi bowiem o ściągnięciu posiłków z armii Nancy i Epinal, które miałyby uczestniczyć w podjętej na nowo ofensywie, i stwierdza, że „ruchome wojska obozu warownego Paryża mogą także brać udział w głównej akcji".24 Wspomniany rozkaz, jak również wszystkie inne akty i rozkazy z następnych czterech dni miały obrosnąć mnóstwem sporów prowadzonych przez popleczników Joffre'a i Gallieniego w długiej i bolesnej kontrowersji na temat tego, kto pierwszy wysunął koncepcję bitwy nad Marną. Niewątpliwie Joffre miał na myśli jakąś generalną bitwę, na pewno jednak nie t ę bitwę — w tym właśnie czasie i miejscu, gdzie miała się faktycznie wydarzyć. Bitwa, którą przewidywał, miała nastąpić wówczas, gdy pięć ścigających armii niemieckich znalazłoby się „pomiędzy rogami utworzonymi przez Paryż i Verdun" i gdy armie niemieckie sformowałyby płytkie zakole lub, określając to inaczej, znalazłyby się w sieci zaciągniętej w poprzek centrum Francji. Joffre sądził, że dysponuje tygodniem na przygotowanie się do tego, ponieważ powiedział Messimy'emu, który l września przybył, by się z nim pożegnać, że spodziewa się wznowić ofensywę w dniu 8 września i przewiduje, że otrzyma ona nazwę „bitwy o Brienne-le-Chateau".2S Miasto Brienne, leżące 40 km za Marną, mniej więcej w połowie drogi między tą rzeką a Sekwaną, było widownią zwycięstwa Napoleona nad Bliicherem. Mogło się więc Joffre'owi wydawać, że to dobry omen. W ogólnym przygnębieniu, spowodowanym wymuszonym odwrotem, z przerażającym widmem zbliżającego się nieprzyjaciela, jego zimna Generał von Kluck „ 486 Sierpniowe salwy krew, spokój i pewność siebie jeszcze raz wywarły na Messimym głębokie wrażenie. Nie podniosło to jednak na duchu mieszkańców Paryża, którzy wobec odwrotu armii znad Sekwany ujrzeli swoje miasto odsłonięte. Joff-re zatelefonował do Milleranda i przekazał mu bezlitosny opis sytuacji militarnej. Wycofanie się Anglików (co „zaakcentował") odsłoniło lewą flankę armii Lanrezaca, a to powoduje, że trzeba kontynuować odwrót aż do chwili oderwania się Lanrezaca. Maunoury otrzymał rozkaz wycofania się do Paryża i wejścia „w kontakt" z Gallienim (Joffre nie wspomniał nawet słowem o oddaniu Szóstej Armii pod dowództwo Gallieniego). Kolumny nieprzyjacielskie obrały kierunek oddalający je nieco od Paryża, co może dać trochę „wytchnienia"; niezależnie jednak od tego uważa za „pilne i nieodzowne", by rząd opuścił Paryż „bezzwłocznie", to jest jeszcze tego wieczora lub nazajutrz.26 Gallieni, poinformowany o tym rozwoju wydarzeń przez podekscytowany do szaleństwa rząd, zatelefonował do Joffre'a, któremu udało się wprawdzie uniknąć bezpośredniej z nim rozmowy, lecz był zmuszony przyjąć jego informację; „Nie posiadamy zupełnie warunków do stawiania oporu... Generał Joffre musi zrozumieć, że jeżeli Maunoury nie może się utrzymać, to Paryż także nie jest w stanie oprzeć się nieprzyjacielowi. Do sił obozu warownego muszą być dodane trzy korpusy służby czynnej".27 W późniejszych godzinach tegoż popołudnia Joffre odtelefonował, informując Gallieniego, że przekazuje pod jego komendę armię Maunoury'ego. Od tej chwili staje się ona ruchomą siłą obozu warownego Paryża. Tradycyjnie wojska takie dowodzone są niezależnie od armii polowej i od woli dowódcy garnizonu zależy, czy biorą udział w ogólnej bitwie. Joffre nie miał jednak zamiaru ich się wyrzec. Jeszcze tego samego dnia zręcznie wymanewrował ministra wojny prosząc go o włączenie obozu warownego Paryża wraz z wszystkimi siłami pod jego władzę jako naczelnego wodza, „by umożliwić mi użycie ruchomych sił garnizonu w polu, jeśli zajdzie taka potrzeba". Millerand, który w nie mniejszym stopniu niż Messimy ulegał urokowi Joffre'a, wydał taki rozkaz 2 września.28 Tymczasem Gallieni dostał nareszcie armię. Siły Maunoury'ego, którymi obecnie mógł dysponować, składały się z jednej dywizji służby czynnej, należącej do VII korpusu, jednej brygady Marokańczyków oraz czterech dywizji rezerwy: 61 i 62 pod dowództwem generała Ebe-nera, które początkowo zabrano z Paryża, oraz 55 i 56 dywizji, które tak dzielnie walczyły w Lotaryngii. Joffre zgodził się dodać, ponieważ i tak nie była ona dotąd pod jego władzą, pierwszorzędną 45 dywizję żuawów z Algieru, która wyładowywała się właśnie z pociągów w Paryżu, oraz Von Kluck zmienia kierunek 487 jeden korpus służby czynnej z armii polowej. Podobnie jak von Kluck, wybrał najbardziej nadwerężony IV korpus Trzeciej Armii, ten, który poniósł katastrofalne straty w Ardenach. Obecnie pobierał on jednakowoż uzupełnienia i przeniesienie go z frontu Trzeciej Armii pod Verdun do Paryża było owym wzmocnieniem, o które Kluck nie podejrzewał Francuzów, że potrafią dokonać. Gallieniego poinformowano, że wojska IV korpusu przybędą pociągiem do Paryża 3 i 4 września.29 Natychmiast po otrzymaniu ustnego zawiadomienia o przydzieleniu mu Szóstej Armii Gallieni pojechał na północ, by nawiązać kontakt ze swymi nowymi podkomendnymi. Jak bardzo było późno, widać było po mijanych uchodźcach ciągnących do Paryża w ucieczce przed nadchodzącymi Niemcami; na twarzach ich malował się wyraz „przerażenia i rozpaczy". W Pontoise, na północno-zachodnim obrzeżu Paryża, dokąd wkraczały 61 i 62 dywizja, panował całkowity zamęt i trwoga. Wojska, które w czasie odwrotu zostały wplątane w ciężkie boje, były znużone i skrwawione; miejscowa ludność wpadała w panikę na odgłos dział i wiadomości o ułanach w okolicy. Po rozmowie z generałem Ebe-nerem Gallieni udał się do Creil nad rzeką Ozą, 50 km na północ od Paryża, by spotkać się z Maunourym. Wydał mu rozkazy: wysadzenia mostów na Ozie, podjęcia próby powstrzymania pochodu nieprzyjaciela w trakcie wycofywania się w kierunku Paryża oraz niedopuszczenia pod żadnym pozorem, by Niemcy weszli pomiędzy jego pozycję a stoli-cę.M Śpiesząc z powrotem do Paryża natrafł na radośniejszy od scen z uchodźcami widok: wspaniałych żuawów z 45 dywizji algierskiej, maszerujących bulwarami, by zająć pozycje w fortach. W swych jaskrawych kurtkach i baloniastych spodniach wzbudzali sensację, dając paryżanom okazję do wznoszenia wiwatów. W gmachach ministerialnych panował ponury nastrój. Millerand poinformował prezydenta o „rozdzierających serce" faktach: „Wszelkie nasze nadzieje prysły; na całej linii jesteśmy w pełnym odwrocie; armia Maunoury'ego wycofuje się na Paryż..." Jako minister wojny Millerand odmówił wzięcia na siebie odpowiedzialności za pozostanie rządu nawet o godzinę dłużej niż do wieczora następnego dnia, 2 września. Poincare stanął w obliczu „najsmutniejszego wydarzenia w mym życiu". Zdecydowano, że administracja rządowa musi przenieść się do Bordeaux w całości, nie pozostawiając w Paryżu nikogo, tak aby nie dać opinii publicznej okazji do dokonywania budzących zawiść porównań pomiędzy ministrami.31 Tego wieczoru, po powrocie do miasta, Gallieni dowiedział się od Milleranda, że cała władza cywilna i wojskowa w tym pierwszym mię- 488 Sierpniowe salwy ście Europy, z chwilą gdy znajdzie się ono w stanie oblężenia, przejdzie w jego ręce. Z wyjątkiem prefekta departamentu Sekwany i prefekta policji, „będę zupełnie sam". Dowiedział się także, że prefekt policji, na którym miał polegać, zajmuje to stanowisko zaledwie od godziny. Poprzedni prefekt, pan Hennion, dowiedziawszy się, że rząd opuszcza stolicę, po prostu odmówił pozostania w Paryżu, a gfly kazano mu nie opuszczać posterunku, podał się do dymisji „ze względów zdrowotnych". Dla Gallieniego wyjazd rządu miał tę przynajmniej dogodność, że uciszył orędowników miasta otwartego; znikła ich prawna wymówka, mógł więc swobodnie bronić Paryża jako obozu warownego. Mimo że „wolał być bez ministrów", sądził, że Jeden lub dwóch mogłoby pozostać dla zachowania pozorów". Nie było to chyba sprawiedliwe wobec tych, którzy pragnęliby pozostać, lecz pogarda Gallieniego dla polityków obejmowała wszystkich bez różnicy. Spodziewając się Niemców u bram miasta w ciągu dwóch następnych dni, spędził całą noc ze swym sztabem opracowując „rozmieszczenie całości mych wojsk dla spełnienia celów strategicznych przy wydaniu bitwy na północ od miasta pomiędzy Pontoise a Ourcq", to jest na obszarze o szerokości ponad 70 kilometrów. Ourcq jest niewielką rzeką wpadającą do Marny na wschód od Paryża.32 Późną nocą do GQG nadeszła wiadomość, która zaoszczędziłaby rządowi konieczności ucieczki. Tego dnia kapitanowi Fagalde, oficerowi wywiadu Piątej Armii, przyniesiono torbę wojskową. Znaleziono ją przy niemieckim oficerze kawalerii z armii Klucka, który w czasie przejazdu samochodem został przez patrol francuski ostrzelany i zabity. W torbie znajdowały się papiery, łącznie z poplamioną krwią mapą, z zaznaczonymi na niej liniami przemarszu dla każdego korpusu Klucka wraz z punktami, które miały one osiągnąć pod koniec tego dnia. Linie wskazywały kierunek południowo-wschodni dla całej armii od Ozy w kierunku na Ourcq.33 GQG prawidłowo zinterpretowała to, co odkrył kapitan Fagalde, a mianowicie dowód zamiaru Klucka prześlizgnięcia się mimo Paryża, pomiędzy Szóstą a Piątą Armią, w próbie zwinięcia do środka lewej strony głównej linii francuskiej. Jeżeli nawet rozpoznano, że oznaczałoby to równocześnie powstrzymanie się od natarcia na Paryż, nie zadano sobie aż tyle trudu, by przedłożyć ten pogląd rządowi. Gdy następnego ranka oficer łącznikowy pomiędzy GQG a prezydentem, pułkownik Penelon, przywiózł Poincaremu wiadomość o dokonanej przez Klucka zmianie kierunku, nie było tam sugestii od Joffre'a, że rząd nie musi już wyjeżdżać. Wręcz przeciwnie, Joffre zawiadamiał, że rząd powinien wyjechać, ponieważ intencje Klucka nie są p/wne, a jego od- Von Kluck zmienia kierunek 489 działy są już w Senlis i Chantilly, to jest w odległości trzydziestu paru kilometrów, i Paryż bardzo szybko znajdzie się w zasięgu ich dział.34 Trudno powiedzieć, do jakiego stopnia Poincare lub Millerand rozumieli znaczenie zmiany kierunku przez Klucka; w ogniu wojny, w jej przełomowym momencie, nic nie jest ani tak jasne, ani tak pewne, jak to wygląda z perspektywy. Panowała atmosfera pośpiechu, nawet paniki. Gdy się już przebrnęło przez mękę podejmowania decyzji, rząd nie miał dość siły, by ją zmienić. Millerand w każdym razie trwał nieugięcie przy wyjeździe. Był już drugi dzień września, dzień Sedanu, i „nienawistna chwila nadeszła". Gdy Poincare dowiedział się, że poczyniono przygotowania do wyjazdu rządu w środku nocy, zamiast w dzień na oczach mieszkańców, jego „żal i upokorzenie" wzrosły. Rada Ministrów stała jednak na stanowisku, że jego obecność w siedzibie rządu jest z punktu widzenia prawnego konieczna. Nawet pani Poincare, która prosiła o zgodę na kontynuowanie pracy w szpitalu w Paryżu, będącej wyrazem jej postawy obywatelskiej, nie zezwolono pozostać.35 Ambasador Stanów Zjednoczonych, Myron Herrick, przybył, by się pożegnać „z twarzą ściągniętą" i ze łzami w oczach. Dla Herricka, jak zresztą dla każdego, kto znajdował się w tej chwili w stolicy Francji, „straszliwy najazd Niemców—jak pisał do swego syna — wydaje się prawie niemożliwy do odparcia". Otrzymał od Niemców ostrzeżenie zalecające mu wyjazd na prowincję, gdyż „całe dzielnice Paryża" mogą być zniszczone. Mimo to zdecydował się na pozostanie i obiecał Poincaremu otoczyć opieką muzea i pomniki Paryża, wywieszając na nich flagę amerykańską i przejmując nad nimi „opiekę w imieniu całej ludzkości". Miał już nawet plan, odpowiadający nastrojowi desperacji i egzaltacji tej godziny, że , jeśli Niemcy dojdą do przedmieść miasta i zażądają jego poddania się, wyjdzie im naprzeciw, by osobiście porozmawiać z dowódcą armii, a jeśli to będzie możliwe, nawet z kajzerem". Jako sprawujący opiekę nad ambasadą Niemiec — na własną prośbę Niemców — uważał, że może domagać się wysłuchania.36 W późniejszym już czasie, gdy ci, którzy przeżyli pierwszy tydzień września w Paryżu, zaczęli się zaliczać wzajemnie do powstałego w ten sposób ekskluzywnego towarzyskiego grona, Gallieni miał powiedzieć: „Nie zapomnijcie, że był także i Herrick". O godzinie siódmej Gallieni poszedł się pożegnać z Millerandem. Ministerstwo Wojny na ulicy St. Dominique było „posępne, ciemne i opustoszałe", a dziedziniec wypełniały przystosowane do przeprowadzek ogromne ciężarówki, do których ładowano archiwa, aby je przewieźć do Bordeaux. Resztę palono. Proces pakowania się stworzył „za- 490 Sierpniowe salwy łobną" atmosferę. Wdrapawszy się po nie oświetlonych schodach Gal-lieni zastał ministra samego w pustym pokoju. Obecnie, gdy rząd wyjeżdżał, Millerand nie wahał się, a pozwalał, by Paryż i wszyscy w nim pozostający dostali się pod ostrzał. Jego rozkazy dla Gallieniego, któremu nie trzeba było tego mówić, brzmiały: bronić Paryża a outrance. „Czy pan rozumie, panie ministrze, znaczenie słowa a outrancel — spytał Gallieni. — Oznacza to zniszczenia, ruiny, wysadzenie mostów w centrum miasta". „A outrance — powtórzył Millerand. Żegnając się patrzył na Gallieniego jak na człowieka, którego nie miał już nigdy ujrzeć, generał zaś był „głęboko przekonany, że mam tu pozostać, by zginąć".37 W kilka godzin później w ciemnościach i narzuconej sobie samym tajemnicy, która u wielu wywoływała poczucie wstydu, ministrowie i członkowie parlamentu wsiedli do pociągu odjeżdżającego do Bordeaux, zamykając ten niechlubny rozdział obwieszczeniem do obywateli, opublikowanym następnego ranka. „Przetrwać i walczyć" — głosiło ono — musi stać się obecnie nakazem chwili. Francja będzie trwała i walczyła, gdy tymczasem Anglia przetnie na morzach łączność nieprzyjaciela z resztą świata, a Rosjanie będą „kontynuowali natarcie, by zadać decydujący cios w serce cesarstwa niemieckiego!" (Uznano, że nie jest to odpowiedni moment dla dodatkowego podania wiadomości o klęsce rosyjskiej). Aby nadać najwyższe „elan i skuteczność" francuskiej odporności, na prośbę władz wojskowych rząd „chwilowo" przenosi się do miejsca, skąd będzie posiadać nieprzerwany i stały kontakt z całym krajem. „Francuzi, zachowajmy godność w tych tragicznych warunkach. Osiągniemy ostateczne zwycięstwo niezłomną wolą, wytrwałością, zwartością, przez samo odrzucenie możliwości klęski". Gallieni zadowolił się krótkim, ostro brzmiącym obwieszczeniem, zredagowanym specjalnie, by rozwiać plotki, że Paryż został ogłoszony miastem otwartym, oraz by powiadomić obywateli, czego mają się spodziewać. Jego proklamacja ukazała się na murach Paryża rano: „Do Armii Paryża. Do Obywateli Paryża. Członkowie rządu Republiki opuścili Paryż celem nadania nowego impulsu narodowej obronie. Powierzono mi mandat obrony Paryża przed najeźdźcą. Obowiązek ten będę spełniał aż do końca. Paryż, 3 września 1914 Komendant Wojskowy Paryża i Dowódca Armii Paryża Gallieni"38 Joffre, Poincare, król Jerzy V, Foch i Haig 492 Sierpniowe salwy Szok dla społeczeństwa był tym większy, że wobec polityki GQG ogłaszania jak najmniejszej liczby jasnych komunikatów ludność pozostała całkowicie nieświadoma powagi sytuacji militarnej. Wyglądało na to, że rząd czmychnął bez poważnej przyczyny. Nocny odjazd pozostawił bolesne wrażenie, które, jak się miało okazać, nie zostało zatarte na skutek przedłużającego się w czasie, uporczywego umiłowania pobytu w Bordeaux. Na temat rządu pojawiły się kalambury, przezywające go „tournedos a la Bordelaise" *, zaś tłumy, które w ślad za ekipą rządową szturmowały stacje kolejowe, zainspirowały parodię Marsylianki: Aux gares, citoyens! Montez dans les wagons!**39 Były to „dni męki" dla władz wojskowych w Paryżu. Podczas gdy armie cofały się na północy i wschodzie od miasta, problem, jak długo należy utrzymać, a kiedy zniszczyć osiemdziesiąt mostów w tym rejonie, powodował narastające napięcie i niepokój. Dowódcy w każdym sektorze, gdy tylko zapewnili przejście własnych wojsk, chcieli natychmiast wysadzać za sobą mosty dla odcięcia pościgu. Rozkazy GQG polecały, by „żaden nie uszkodzony most nie wpadł w ręce nieprzyjaciela"; jednocześnie wiedziano, że mosty będą niezbędne przy wznowieniu ofensywy. Na tym samym terenie operowały trzy różne dowództwa: Gallieniego, Joffre'a i (tylko na mapie pomiędzy tymi dwoma) sir Johna Frencha, którego główną troską od czasu wizyty Kitchenera było pokazanie, że jest od nikogo niezależny. Na saperów obozu warownego Paryża, strzegących mostów, sypały się sprzeczne rozkazy. „Szykuje się katastrofa" — raportował pewien oficer saperów generałowi Hir-schauerowi.40 O zmierzchu 2 września Brytyjczycy osiągnęli Marne i następnego dnia przedostali się na jej drugi brzeg. Poniżej Compiegne wojska odkryły, że maszerują poza krawędziami posiadanych map, i wtedy zaświtało im, że nie jest to mimo wszystko „strategiczny odwrót", jak im mówili oficerowie. Do tego czasu ich bazy w Boulogne i Hawrze już ewakuowano, a personel przeniósł się do St. Nazaire, przy ujściu Loary. Za nimi, w odległości jednego dnia marszu, Piąta Armia nie uwolniła się jeszcze od zagrożenia, że zostanie otoczona. Odwrót i pościg trwał * Gra słów: może to znaczyć zarówno „bitki po bordońsku", jak i „ludzie podający tyły", czyli „tchórze po bordońsku". ** Na stacje, obywatele! Wsiadajcie do wagonów! Von Kluck zmienia kierunek 493 przy niezmiennie upalnej pogodzie; upatrzona zdobycz była równie zmęczona, jak i sami prześladowcy. Od czasu bitwy pod Guise Piąta Armia maszerowała co dnia od 25 do 35 kilometrów. Wzdłuż jej trasy przemarszu grupy dezerterów grabiły gospodarstwa rolne i domy, siejąc panikę wśród ludności opowiadaniami o niemieckim terrorze. Miały miejsce egzekucje.41 Lanrezac sądził, że nigdy żadna armia nie przeszła tak ciężkiej próby. W tym samym czasie pewien oficer brytyjski powiedział o BEF-ie: „Nigdy bym nie uwierzył, że żołnierze mogą być tak wyczerpani, tak głodni, a jednak żyć". Usiłując w tych dniach znaleźć jakieś źródło pokrzepienia, Henry Wilson powiedział do pułkownika Hugueta: „Niemcy działają zbyt pośpiesznie. Przynaglają do zbyt szybkiego pościgu. Cała sprawa jest przesadzona. Skazuje ich to na popełnienie poważnego błędu, a wtedy nadejdzie wasza godzina".42 Aż do tej chwili Joffre i jego doradcy z GQG, mimo świadomości, że Kluck zmienił kierunek, skręcając do wnętrza koła, nie dopatrzyli się w tym doniosłej, a przynajmniej mogącej wkrótce pojawić się okazji do ataku na jego flankę. Już raz dokonana przez Klucka zmiana kierunku w pościgu za Brytyjczykami w dniu 2 września pozbawiła ich pewności, czy nie zawróci on na Paryż ponownie. W każdym razie myśli ich nie były skoncentrowane na Paryżu, lecz na generalnej bitwie nad Sek-waną, która nie miała rozpocząć się wcześniej, nim ustabilizuje się solidny front. Po dalszych pełnych niepokoju konsultacjach w GQG Joffre podjął decyzję kontynuowania odwrotu „przez kilka dni marszu do tyłu" z miejsca, gdzie wówczas stały armie, co miało dać czas na sprowadzenie posiłków z prawego skrzydła. Pomimo ryzyka osłabienia i tak z trudem utrzymywanej linii na Mozeli zdecydował się ściągnąć po jednym korpusie z Pierwszej i Drugiej Armii. Decyzję jego wprowadziły w życie tajne instrukcje wydane dowódcom armii w dniu 2 września, w których ostatecznie ustalono, że należy osiągnąć linię Sekwany i Aube. Joffre wyjaśniał, że celem jest „wyswobodzenie armii od nacisku nieprzyjaciela i umożliwienie jej przegrupowania", a gdy to nastąpi i ze wschodu nadejdą posiłki, „przejście w tym momencie do ofensywy". Zwrócimy się z prośbą „do armii brytyjskiej, by wzięła udział w tym manewrze", a garnizon paryski „będzie prowadził działania w kierunku na Meaux", to znaczy na flankę Klucka. Unikając wciąż wymieniania dat, Joffre oświadczył, że da sygnał „w ciągu kilku dni". Dowódcy otrzymali rozkaz stosowania „najbardziej drakońskich środków" wobec dezerterów, aby zapewnić uporządkowany odwrót. Prosząc wszystkich o wykazanie zrozumienia sytuacji i uczynienie tego, co w ich mocy, Joffre postawił jasno sprawę, że będzie to bitwa, „od której zależy bezpieczeństwo całego kraju".43 494 Sierpniowe salwy Otrzymawszy te rozkazy w Paryżu Gallieni potępił plan Joffre'a, gdyż poświęca Paryż i jest „na bakier z rzeczywistością".44 Uważał, że tempo niemieckiego pościgu nie da armiom francuskim czasu na osiągnięcie Sekwany i dokonanie nad nią przegrupowania. Docierały do niego strzępy meldunków o marszu Klucka w kierunku południowo--wschodnim, lecz nie został poinformowany o faktycznym potwierdzeniu zmiany kierunku Klucka odkrytym przez kapitana Fagalde'a w papierach zabitego oficera niemieckiego. Drugiego września, już w nocy, spodziewając się ataku w dniu następnym, spał w swej kwaterze głównej, którą urządzono obecnie w liceum imienia Victora Duruya, szkole żeńskiej, położonej naprzeciw Pałacu Inwalidów przy tej samej ulicy. Wielki, cofnięty w głąb i osłonięty przez drzewa budynek był oddzielony od przechodniów i posiadał mniej wejść i wyjść niż Pałac Inwalidów, toteż był łatwiejszy do pilnowania. Rozstawiono posterunki przy drzwiach, założono telefony polowe, łączące gmach ze wszystkimi głównymi kwaterami dywizji obozu warownego, przydzielono oddzielne biura dla personelu sztabowego wydziałów operacyjnego i rozpoznania, zorganizowano stołówki, kantyny oraz kwatery do spania, umożliwiające Gallieniemu, ku jego ogromnej uldze, wprowadzenie się do „prawdziwej głównej kwatery polowej, takiej jak na froncie".45 Następnego ranka, trzeciego września, dowiedział się bez żadnych wątpliwości o tym, że Kluck kieruje się ku Marnie i oddala się od Pa-1 ryża. Porucznik Watteau, lotnik garnizonu paryskiego, odbywając lot-zwiadowczy widział kolumny nieprzyjacielskie „sunące spokojnie z zachodu na wschód" w kierunku doliny Ourcq.46 Nieco później drugi aeroplan z paryskiego obozu potwierdził ten meldunek. W pokoju sztabowym Deuxieme Bureau Gallieniego zapanowało wśród oficerów niewypowiedziane podniecenie. Pułkownik Girodon, który po odniesieniu ran na froncie „uznał się jednak za zdolnego do pracy sztabowej", leżał teraz na szezlongu z oczyma utkwionymi w mapę, na której kolorowe pinezki oznaczały kierunek niemieckiego pochodu. Generał Cłergerie, szef sztabu Gallieniego, wszedł właśnie do pokoju, gdy przyniesiono jeszcze jeden meldunek zwiadu lotniczego, tym razem od pilota brytyjskiego. Gdy ponownie przesunięto na mapie pinezki, a ślad dokonanej przez Klucka zmiany kierunku pojawił się na niej w sposób wykluczający pomyłkę, wówczas i Cłergerie, i Girodon wykrzyknęli równocześnie: „Podają nam własną flankę! Podają nam własną flankę!".47 Wi; Rozdział 22 „PANOWIE, BĘDZIEMY WALCZYLI NAD MARNĄ" Gallieni natychmiast dojrzał nadarzającą się dla Armii Paryża szansę. Bez wahania zdecydował się uderzyć możliwie jak najwcześniej na flankę niemieckiego prawego skrzydła i skłonić Joffre'a do wsparcia tego manewru poprzez natychmiastowe podjęcie ofensywy na całym froncie, zamiast kontynuowania odwrotu do Sekwany.1 Chociaż Armia Paryża, której rdzeń stanowiła Szósta Armia Maunoury'ego, znajdowała się pod komendą Gallieniego, to jednak obóz warowny Paryża wraz ze wszystkimi siłami był od dnia poprzedniego oddany pod dowództwo Joffre'a. Dla przystąpienia Szóstej Armii do ofensywy konieczne było spełnienie dwóch warunków: uzyskanie zgody Joffre'a i wsparcie przez BEF — najbliższego sąsiada Szóstej Armii. Obie te armie znajdowały się pomiędzy Paryżem a flanką Klucka, z tym że Maunoury na północ, a Brytyjczycy na południe od Marny. Gallieni wezwał swego szefa sztabu, generała Cłergerie, na coś, co Cłergerie nazywał Jedną z owych długich konferencji, które przeprowadzał w ważnych sprawach, a trwających zazwyczaj od dwóch do pięciu minut".2 Był trzeci września, godzina pół do dziewiątej wieczorem. Uzgodniono, że jeśli Kluck utrzyma nazajutrz kierunek swego marszu, należy wywrzeć wszelką możliwą presję na Joffre'a dla podjęcia natychmiastowej połączonej ofensywy. Lotnicy obozu Paryża otrzymali rozkaz dokonania wczesnych lotów zwiadowczych, od których „będą zależały poważne decyzje", i złożenia raportów przed dziesiątą rano. Sukces ataku na flankę, jak przestrzegał generał Hirschauer, „zależy od siły przebicia włóczni", a Szósta Armia nie była tym mocnym, ostrym instrumentem, którego by Gallieni najbardziej pragnął. Osiągnęła wyznaczone pozycje w stanie ogólnego wyczerpania. Niektóre jednostki przemaszerowały w ciągu dnia i jeszcze w nocy drugiego września odległość 60 kilometrów. Zmęczenie osłabiło morale. Gallieni, podobnie jak jego koledzy, uważał dywizje rezerwy, z których składała się w większości armia Maunoury'ego, za wojska „miernej wartości". 62 dywizja rezerwy, która nie miała ani dnia wypoczynku, ani też jed- 496 Sierpniowe salwy nego dnia bez walki podczas odwrotu, straciła dwie trzecie oficerów i na uzupełnienia dysponowała jedynie porucznikami rezerwy. IV korpus dotychczas nie przybył. Jedynie „spokój i zdecydowanie" mieszkańców Paryża (tych, którzy nie uciekli na południe) stanowiły źródło satysfakcji.3 Von Kluck dotarł do Marny wieczorem trzeciego września, podczas gdy armia Lanrezaca, którą ścigał, i Brytyjczycy po zewnętrznej stronie jego flanki przeprawili się na drugą stronę wcześniej tego samego dnia. Na skutek pośpiechu, zmęczenia i zamieszania w odwrocie, mi-mo, a może właśnie z powodu potoków telegramów o burzeniu mostów, obie armie pozostawiły je nietknięte lub tylko częściowo zburzone. Kluck obsadził przyczółki mostowe i, lekceważąc rozkaz trzymania się na jednym poziomie z Biilowem, zamierzał rano przeprawić się przez rzekę i kontynuować zacieśnianie kręgu do wewnątrz w pościgu za Piątą Armią. Wysłał do OHL trzy meldunki, powiadamiając o swym zamiarze przeprawienia się przez Marne, ponieważ jednak łączność radiowa z Luksemburgiem była jeszcze gorsza niż z Koblencją, dotarły one do adresata dopiero następnego dnia. Nie mając z Pierwszą Armią kontaktu przez dwa dni, OHL nie wiedziało, że Kluck nie usłuchał rozkazu z drugiego września. W czasie gdy zdano sobie z tego sprawę, jego czołowe kolumny znajdowały się już na drugim brzegu Marny. W dniu trzeciego września przemaszerowały od 40 do 45 km. Gdy żołnierze dotarli do kwater — opowiada francuski świadek — „padli z wyczerpania mamrocząc nieprzytomnie: «Czterdzieści kilometrów! Czterdzieści kilometrów!» Było to wszystko, co byli w stanie powiedzieć". W bitwie, która nastąpiła, wielu jeńców niemieckich wzięto we śnie, niezdolnych do zrobienia jednego kroku. Upały w tych dniach były straszliwe. Tylko nadzieja dotarcia do Paryża , jutro lub najdalej pojutrze" umożliwiała im w ogóle marsz, oficerowie zaś nie mieli odwagi pozbawić ich tych złudzeń.4 Rozgorączkowany pragnieniem skończenia z Francuzami, Kluck, oprócz doprowadzenia swych żołnierzy do krańcowego wyczerpania, nie tylko wyprzedził własne linie zaopatrzeniowe, lecz także ciężką artylerię. Jego rodak w Prusach Wschodnich, generał von Francois, nie ruszył się z miejsca, dopóki nie dostał w swoje ręce całej artylerii i wozów z amunicją. Lecz Francois stał w obliczu bitwy, podczas gdy Kluck, sądząc, że ma w perspektywie tylko pościg i oczyszczenie terenu z nieprzyjaciela, zignorował środki ostrożności. Był przekonany, że po dziesięciu dniach odwrotu Francuzów nie stać na to, by wykazać morale i energię potrzebne dla dokonania zwrotu na dźwięk trąbki i podjęcia walki od nowa. Nie troszczył się także o własną flankę. „Generał nie obawia się niczego ze strony Paryża — zanoto- „Panowie, będziemy walczyli nad Marną " 497 wał 4 września pewien oficer.5 — Po rozbiciu szczątków armii francu-sko- brytyjskiej zawróci do Paryża i obdarzy IV korpus rezerwy zaszczytem prowadzenia pochodu przy wkraczaniu do francuskiej stolicy". Rozkaz, aby pozostać w tyle jako osłona flanki niemieckiego natarcia, nie może być wykonany — butnie informował Kluck OHL, prąc naprzód czwartego września. Dwudniowy postój, niezbędny na to, aby Biilow mógł go dogonić, osłabi całą ofensywę niemiecką i da nieprzyjacielowi czas na odzyskanie swobody ruchu. De facto jedynie na skutek „śmiałej akcji" jego armii przejście przez Marne także dla innych naszych armii zostało otwarte i „należy teraz żywić nadzieję, że ten sukces zostanie w pełni wykorzystany". Wpadając w czasie dyktowania w coraz większą irytację, Kluck zażądał, by go poinformowano, jak to się dzieje, że po „decydujących zwycięstwach" odnoszonych przez „inne" armie (miał na myśli Biilowa) zawsze następują „apele o wspar- cie".6 Biilow był wściekły, gdy jego sąsiad zamienił „eszelon na tyłach Drugiej Armii, nakazany przez OHL, na eszelon na czele".7 Także i jego wojska, jak większość niemieckich jednostek przy dojściu do Marny, wykazywały wyczerpanie. „Nie jesteśmy w stanie uczynić niczego więcej — napisał pewien oficer z X korpusu rezerwy. — Żołnierze osuwają się do rowów i leżą tam, aby odetchnąć... Pada rozkaz podniesienia się. Jadę zgięty, z głową opartą na końskiej grzywie. Jesteśmy spragnieni i głodni. Ogarnia nas całkowite zobojętnienie. Takie życie niewiele jest warte. Tracąc je, traci się mało". Wojska armii Hausena uskarżały się, że nie otrzymały „gotowanej strawy przez pięć dni pod rząd". W sąsiedniej Czwartej Armii pewien oficer zapisał: „Maszerujemy cały dzień w prażącym upale. Z zarośniętymi twarzami, obsypani kurzem, żołnierze wyglądają jak chodzące worki z mąką".8 To, że niemiecki postęp osiągano kosztem wyczerpania i apatii wojsk, nie niepokoiło dowódców polowych. Byli oni przekonani, podobnie jak Kluck, że Francuzi nie są w stanie nadrobić poniesionych strat. Trzeciego września Biilow raportował, już po raz trzeci lub czwarty, że francuska Piąta Armia jest „ostatecznie rozbita" i ucieka „w całkowitej dezorganizacji kierując się na południe od Marny".9 Jeśli nawet nie „całkowicie zdezorganizowana", to w każdym razie Piąta Armia nie była w dobrej formie. Lanrezac stracił zaufanie do Jof-fre'a, czego nie usiłował nawet ukryć; jego zatargi i kłótnie z oficerami łącznikowymi z GQG oraz kwestionowanie rozkazów zaraziło także jego sztab, którego jedna połowa reprezentowała inne poglądy niż druga. Wszyscy byli zirytowani i zmartwieni, z nerwami napiętymi na skutek długotrwałej męki zamykania pochodu na tyłach francuskiego odwro- 32 — Sierpniowe salwy W PRZEDEDNIU BITWY NAD MARNĄ 5 września 1914 r. wojska niemieckie III llll wojska francuskie BHH wojska brytyjskie O 15 30 45 60 7.5 90 km 500 Sierpniowe salwy tu. Generał Mas de Latrie z XVIII korpusu, który znajdował się najbliżej nieprzyjaciela, dawał wyraz „udręce wobec stanu swych wojsk. Lecz chociaż poszczerbiona, Piąta Armia przeprawiła się na drugą stronę Marny, zachowując dostateczną odległość między sobą a nieprzyjacielem, aby można to było uznać za oderwanie się, a tym samym spełniając warunek Joffre'a dla wznowienia ofensywy. Chociaż Joffre zamierzał przystąpić do tego wysiłku „za kilka dni",10 jak informował rząd, nie był w tej sprawie zbyt precyzyjny, a zniechęcenie w GQG było głębokie. Każdego dnia oficerowie wracali bardzo przygnębieni ze swych wizytacji poszczególnych armii, nad którymi, jak wyraził się jeden z nich, „unosi się powiew klęski".11 Poczyniono przygotowania, aby przesunąć GQG o dalsze pięćdziesiąt kilometrów do tyłu do Chatillon-sur-Seine, a przeprowadzki dokonano w dwa dni później, piątego września. W ciągu dziesięciu dni Francja utraciła następujące miasta: Lille, Valenciennes, Cambrai, Arras, Amiens, Mau- beuge, Mezieres, St. Quentin, Laon i Soissons, jak również kopalnie węgla i rudy, rejony uprawy pszenicy i buraka cukrowego, a także jedną szóstą ludności. Żałoba okryła wszystkich, gdy Reims, w którego wielkiej katedrze koronowali się wszyscy królowie francuscy, od Chlod-wiga do Ludwika XVI, zostało trzeciego września, w obliczu zbliżania się armii Biilowa ogłoszone otwartym miastem. Dopiero jednak w dwa tygodnie później, w odwet za pokłosie Marny, nastąpił ostrzał artyleryjski, który miał uczynić dla świata katedrę w Reims takim samym symbolem jak biblioteka w Louvain. Joffre, który nadal nie wykazywał oznak podenerwowania i którego apetyt pozwalający na zjadanie trzech regularnych posiłków pozostał nie zmieniony, zaś godzina dziesiąta wieczór na kładzenie się do łóżka nienaruszona, stanął trzeciego września przed zadaniem sprawiającym mu przez cały czas wyraźną przykrość. Doszedł do przekonania, że Lanrezac musi odejść. Podane przez niego przyczyny, to „fizyczna i duchowa depresja" Lanrezaca oraz obecnie już powszechnie znane „nieprzyjemne stosunki osobiste" z sir Johnem Frenchem. Przez wzgląd na zbliżającą się ofensywę, w której rola Piątej Armii będzie kluczowa, a udział w niej Brytyjczyków istotny — należało go zmienić. Pomimo twardej postawy generała w bitwie pod Guise Joffre wyrobił sobie przekonanie, że od tego czasu Lanrezac „psychicznie rozdarł się na strzępy".12 A poza wszystkim innym nie przestawał krytykować i wysuwać zastrzeżeń co do jego rozkazów. Nie musiało to być koniecznie dowodem psychicznej depresji Lanrezaca, za to niepomiernie drażniło generalissimusa. Mając niewiele własnych pomysłów, Joffre chętnie słuchał rad i mniej L „Panowie, będziemy walczyli nad Marną" 501 lub bardziej świadomie ulegał doktrynerom dzierżącym władzę w wydziale operacyjnym sztabu. Tworzyli oni, jak to nazwał jeden z francuskich krytyków wojskowych, „kościół, poza którym nie było zbawienia i który nie mógł nigdy przebaczyć tym, którzy wykazali fałszywość jego doktryny". Grzechem Lanrezaca było to, że miał rację, i to wyrażaną zbyt głośno. Miał od samego początku rację co do fatalnego nie-docenienia sił niemieckiego prawego skrzydła, w rezultacie czego duża część Francji znalazła się pod niemieckim butem. Jego decyzja przerwania bitwy pod Charleroi, w chwili gdy został zagrożony podwójnym okrążeniem przez armie Biilowa i Hausena, uratowała francuskie lewe skrzydło. Jak przyzna po wojnie generał von Hausen, pokrzyżowało to całkowicie niemiecki plan, który liczył na okrążenie Francuzów z ich lewej strony, a w konsekwencji spowodowało zmianę kierunku Klu-cka, jego zwrot do wnętrza koła, w próbie okrążenia Piątej Armii.13 Czy wycofanie się Lanrezaca było wynikiem strachu, czy też rozsądku, nie jest istotne, gdyż strach jest czasem mądrością, w tym zaś wypadku umożliwił wznowienie wysiłku, przygotowywanego obecnie przez Joffre'a. Wszystko to miało być uznane znacznie później, gdy rząd francuski, w spóźnionym geście rekompensaty, przyznał Lanrezacowi Wielką Wstęgę Legii Honorowej. Lecz w gorzkim niepowodzeniu pierwszego miesiąca lese majeste (obraza majestatu) popełniona przez Lanrezaca sprawiła, że GQG nie chciała go tolerować. W dniu, w którym przeprowadził swą armię przez Marne, został przeznaczony na strącenie z Tarpejskiej Skały*. Nastrój Lanrezaca po wszystkim, co przeszedł, istotnie nie dawał powodów do zaufania; niewątpliwa wzajemna nieufność między nim a GQG, niezależnie od tego, z czyjej powstała winy, a także pomiędzy nim a sir Johnem Frenchem, czyniły z niego w czasie kryzysu niepewnego dowódcę. Joffre uważał za konieczne podjęcie wszystkich działań, by w nadchodzącej ofensywie uniknąć niepowodzenia. Włączając zwolnienia ze stanowisk dowódczych w ciągu następnych dwóch dni, Joffre w pierwszych pięciu tygodniach wojny ogołocił armię francuską z dwóch dowódców armii, dziesięciu dowódców korpusów oraz trzydziestu ośmiu, czyli połowy ogólnej liczby, generałów dywizji.14 Nowych i w większości zdolniejszych ludzi, wśród nich trzech przyszłych marszałków: Focha, Petaina i Francheta d'Espereya, awansowano dla wypełnienia opróżnionych miejsc. Jeżeli nawet popełniono jakąś niesprawiedliwość, to jednak jakość armii uległa poprawie. * Południowo-zachodnie zbocze Kapitelu, jednego z siedmiu wzgórz w Rzymie, uważanego w starożytności za symbol państwa, skąd strącano zdrajców i zbrodniarzy. 502 .V.'i'Alii'M Sierpniowe salwy Joffre udał się samochodem do Sezanne, gdzie tego dnia znajdowała się kwatera główna Piątej Armii. W ustalonym z góry miejscu spotkania rozmawiał z Franchetem d'Espereyem, dowódcą I korpusu, który pojawił się z głową owiniętą ręcznikiem z powodu gorąca. „Czy czuje się pan zdolny dowodzić armią?" — zapytał Joffre. „Równie dobrze jak ktokolwiek inny" — odpowiedział Franchet d'Esperey. Gdy Joffre prostodusznie dalej patrzył na niego, wzruszył ramionami i wyjaśnił: „Im wyżej ktoś wejdzie, tym jest łatwiej. Ma się większy sztab; jest więcej ludzi do pomocy". Gdy to uzgodniono, Joffre odjechał.15 W Sezanne zamknął się sam na sam z Lanrezacem i powiedział mu: - „Mój przyjacielu, jest pan wyczerpany i niezdecydowany. Będzie pan , musiał zrezygnować z dowodzenia Piątą Armią. Mówię to z wielką 5 przykrością, lecz muszę to powiedzieć". Według Joffre'a Lanrezac za- - myślił się przez chwilę i odpowiedział: „Generale, ma pan słuszność" ta wyglądał jak człowiek, z którego zdjęto nadmierne brzemię. Nato-', miast zgodnie z wersją samego Lanrezaca, zaprotestował energicznie ,• i zażądał, by Joffre przedstawił mu dowody. Lecz Joffre powtarzał tyl-> ko: „wahający się, niezdecydowany", i żalił się, że Lanrezac zawsze zgłaszał „zastrzeżenia" do wydawanych mu rozkazów. Lanrezac stwierdził, że trudno mu z tego czynić zarzut, ponieważ zdarzenia wykazały, i że jego uwagi były słuszne, co oczywiście było podstawowym kłopo-:•: tem. Lecz Joffre oczywiście nie słuchał. Przybrał „wyraz twarzy wska-i żujący, że wyczerpałem jego cierpliwość, a jego oczy unikały mego wzroku". Lanrezac zrezygnował z walki. Joffre wyglądał po tym spotkaniu i — według słów jego adiutanta — „na bardzo zdenerwowanego", co by-T ło zupełnie niezwykłym wydarzeniem.16 i Teraz posłano po Francheta d'Espereya. Odwołany od obiadu przy ., pierwszej łyżce zupy, wstał, wypił szybkimi haustami szklankę wina, , włożył kurtkę i wyjechał do Sezanne. Zatrzymany przez transport zao-i patrzenia wojskowego, posuwający się niespiesznie na skrzyżowaniu T dróg, wyskoczył ze swego samochodu. Tak dobrze była znana w armii v jego krępa, mocna postać, o głowie jak pocisk haubicy, z włosami ob-I ciętymi na jeża, przenikliwymi czarnymi oczyma i ostrym, władczym ! głosem, że żołnierze, konie i wozy zniknęły w sposób magiczny. W przy- - szłości, gdy wzrosło napięcie, a równocześnie jego irytacja, śpiesząc od korpusu do korpusu radził sobie z zatorami na drodze, strzelając z rewolweru z okna samochodu. Brytyjskim żołnierzom stał się wskutek tego znany jako „desperacki Frankey". Koledzy oficerowie stwierdzili, że zmienił się z jowialnego i przyjacielskiego, choć surowego dowódcy, jakiego znali przedtem, w tyrana. Stał się srogi, apodyktyczny, lodowa- „Panowie, będziemy walczyli nad Marną " 503 ty i wprowadził rządy terroru w swym sztabie, podobnie jak narzucił je swoim żołnierzom.17 Zaledwie Lanrezac zdążył przekazać mu teczkę z tajnymi dokumentami i zrzec się dowództwa w Sezanne, zadzwonił telefon i Hely d'Oissel, który podniósł słuchawkę, zaczął z wzrastającą irytacją powtarzać: „Tak, generale. Nie, generale". „Kto to?" — wypalił Franchet d'Esperey. Hely d'Oissel odpowiedział, że jest to generał Mas de Latrie, z XVIII korpusu, obstający przy tym, że nie jest w stanie wykonać rozkazów na dzień następny ze względu na skrajne wyczerpanie wojsk. ,,Ja to załatwię — powiedział nowy dowódca. — Hallo, tu generał d'Esperey. Przejąłem dowództwo Piątej Armii. Nie będzie więcej dyskusji. Będziecie maszerować. Maszerować albo padniecie trupem".18 I powiesił słuchawkę. Piątek czwartego września w wielu odległych od siebie miejscach dał o sobie znać poczuciem narastającego napięcia: taką pozazmysłową świadomość wywołują czasem wielkie wydarzenia: W Paryżu Gallieni miał uczucie, że jest to „decydujący" dzień. W Berlinie księżna Blu-cher zapisała w swym pamiętniku: „O niczym innym się nie mówi, jak o oczekiwanym wkroczeniu do Paryża". W Brukseli zaczęły opadać liście z drzew i nagły poryw wichru rozwiał je po ulicach. Ludzie czuli ukryty w powietrzu chłód jesieni i zastanawiali się, co by się stało, gdyby wojna miała trwać jeszcze przez całą zimę. W poselstwie amerykańskim Hugh Gibson odnotował „wzrastającą nerwowość" w niemieckiej kwaterze głównej, gdzie od czterech dni nie ogłoszono żadnego zwycięstwa. „Jestem pewien, że dziś zanosi się na coś wielkiego".19 W OHL w Luksemburgu napięcie doszło do szczytu, jako że zbliżała się epokowa chwila w historii Niemiec. Rozciągnięta do granic wytrzymałości armia miała właśnie nad Marną zakończyć dzieło rozpoczęte pod Sadową i Sedanem. „Oto dziś jest trzydziesty piąty dzień — powiedział kajzer z triumfem w głosie do składającego mu wizytę ministra z Berlina. — Oblegamy Reims, jesteśmy pięćdziesiąt kilometrów od Paryża..."20 Armie niemieckie na froncie myślały o końcowej bitwie raczej w kategoriach okrążenia niż walki. „Wielka nowina — zanotował w swym dzienniku pewien oficer Piątej Armii. — Francuzi zaproponowali nam zawieszenie broni i są gotowi zapłacić odszkodowanie w wysokości 17 miliardów. Jak na razie — dodał rzeczowo — propozycja zawieszenia broni została odrzucona".21 Uznano, że nieprzyjaciel został pobity, i każde sprzeczne z tym świa- 504 Sierpniowe salwy dectwo traktowano niechętnie. Straszna wątpliwość nasunęła się generałowi von Kubłowi, szefowi sztabu Klucka, gdy otrzymał raport o wycofującej się koło Chateau-Thierry francuskiej kolumnie, śpiewającej w marszu. Stłumił jednak swe wątpliwości, „ponieważ zostały już wydane wszystkie rozkazy marszowe".22 Poza kilkoma takimi przypadkami nie było podejrzeń, że nieprzyjaciel szykuje się do kontrofensywy, a w każdym razie brakło takich wątpliwości, które miałyby wpływ na decyzje dowództwa. Chociaż oznaki przygotowywanej akcji były widoczne, niemieckie rozpoznanie, operując na wrogim terytorium, nie mogło ich wyłowić. Pewien oficer wywiadu z OHL przybył 4 września do kwatery głównej kronprinca i oświadczył, że sytuacja na całej długości frontu jest korzystna i że „wszędzie triumfalnie posuwamy się naprzód".23 Jeden tylko człowiek tak nie myślał. Moltke, w przeciwieństwie do Joffre'a, nie żywił może wiary w swą gwiazdę, ale nie miał także zasłony, którą pewność siebie może ściągnąć na oczy, toteż widział sytuację bez złudzeń. Tym właśnie przypominał Lanrezaca. Czwartego września był „poważny i przygnębiony" i powiedział do Helffericha, tego właśnie ministra, który wcześniej rozmawiał z kajzerem: „Nie mamy chyba w armii ani jednego konia, który mógłby zrobić dalszy krok". Po pełnej namysłu pauzie kontynuował: „Nie możemy się oszukiwać. Mamy sukcesy, ale nie zwycięstwo. Zwycięstwo oznacza zniszczenie siły oporu nieprzyjaciela. Gdy jeden milion ludzi stoi przeciw drugiemu w bitwie, zwycięzca ma jeńców. Gdzież są nasi jeńcy? Dwadzieścia tysięcy w Lotaryngii, może w sumie jeszcze dziesięć lub dwadzieścia tysięcy innych. A ze stosunkowo małej liczby zdobytych dział wynikałoby, że Francuzi prowadzą planowy i uporządkowany odwrót."24 Niedopuszczalna myśl została wypowiedziana. Tego dnia dotarła do OHL wiadomość od Klucka, że zaczyna on właśnie przeprawiać się przez Marne, ale dotarła zbyt późno, by dało się go zatrzymać. Moltkego niepokoiła flanka, którą Kluck odsłonił w ten sposób od strony Paryża. Nadchodziły meldunki o dużym ruchu pociągów w kierunku Paryża — „prawdopodobnie przerzut wojsk". Tego też dnia Rupprecht doniósł o wycofaniu z jego frontu dwóch korpusów francuskich.25 Nie można było dłużej lekceważyć dowodów, że siła oporu nieprzyjaciela nie została złamana. Przerzut wojsk francuskich — jak zwracał uwagę pułkownik Tap-pen — mógł oznaczać „atak z Paryża na naszą prawą flankę, do którego odparcia nie mamy odpowiednich rezerw".26 Był to problem, z którego Moltke, jak również dowódcy polowi, boleśnie zdawali sobie sprawę. Straty, poniesione w nieprzerwanych walkach z francuskimi stra- „Panowie, będziemy walczyli nad Marną" 505 żami tylnymi w czasie ich odwrotu, nie mogły być uzupełnione rezerwami, jak to działo się u Francuzów. Dziury w liniach niemieckich pozostały i brakowało dwóch korpusów wysłanych do Prus Wschodnich. Moltke był obecnie gotów do pobrania posiłków z lewego skrzydła, pomimo tego, że Rupprecht właśnie 3 września przystąpił do nowego ataku na Mozelę. Przypadek zrządził, że kajzer przebywał w kwaterze głównej Rupprechta, gdy nadeszła propozycja Moltkego. Będąc przekonany, że tym razem nareszcie obrona Nancy zostanie przełamana, kajzer zdecydowanie podtrzymał Rupprechta i von Kraffta, sprzeciwiając się jakiemukolwiek pomniejszeniu ich sił. Inny człowiek niż Moltke może by i obstawał przy swoim, lecz Moltke tego nie uczynił. Od czasu odbierającej mu odwagę nocy l sierpnia niepewność i napięcia kampanii osłabiły raczej, niż wzmocniły jego wolę. Nie mogąc udzielić posiłków prawemu skrzydłu, postanowił jego ruch zatrzymać. Nowy rozkaz, skierowany do wszystkich armii, zredagowany tej nocy i wydany wcześnie następnego ranka, był otwartym przyznaniem się do niepowodzenia prawego skrzydła, dla którego Niemcy poświęcili neutralność Belgii. Datowany 4 września, w miesiąc od dnia inwazji Belgii, przynosił dokładną ocenę sytuacji. „Nieprzyjaciel — głosił — wymknął się z okrążającego natarcia Pierwszej i Drugiej Armii, a część jego sił połączyła się z wojskami Paryża". Dokonano wycofania wojsk nieprzyjaciela z frontu nad Mozelą i przesunięto je na zachód, „prawdopodobnie w celu skoncentrowania przerażających sił w rejonie Paryża i zagrożenia prawej flance armii niemieckiej". W konsekwencji „Pierwsza i Druga armia muszą wstrzymać marsz i ustawić się czołem w kierunku frontu przebiegającego po wschodniej stronie Paryża... by odpierać wszelkie operacje nieprzyjaciela z tej strefy". Trzecia Armia ma kontynuować marsz na południe, w kierunku Sekwany, zaś pozostałe armie wykonywać zadania przewidziane dla nich poprzednim rozkazem z dnia 2 września.27 Zatrzymanie prącego naprzód skrzydła na progu zwycięstwa wydało się ministrowi wojny, generałowi von Falkenhaynowi (który w ciągu dwóch tygodni miał zostać następcą Moltkego jako naczelny wódz), czystym szaleństwem. „Jedno tylko jest pewne — napisał w swym dzienniku pod datą 5 września. — Nasz Sztab Generalny stracił całkowicie głowę. Ponieważ notatki Schlieffena już nie pomagają, Moltke- mu zabrakło konceptów."28 To nie koncepty skończyły się Moltkemu, lecz czas Niemców się wyczerpywał. W ruchu wojsk francuskich Moltke prawidłowo dojrzał rozwijające się niebezpieczeństwo dla swojej zewnętrznej flanki i przedsięwziął właściwe i rozsądne środki dla przeciwstawienia się zagrożeniu. Jego rozkaz miał tylko jedną wadę: na- 506 Sierpniowe salwy stąpił za późno. Jednak nawet wówczas byłby jeszcze na czasie, gdyby nie jeden człowiek, który bardzo się śpieszył — Gallieni. Obserwacje lotników Paryża dokonane o świcie czwartego września przekonały go, że „sprawą zasadniczą jest działać szybko". Tyły skręcających na południowy wschód kolumn Klucka mogłyby stanowić dobry cel dla połączonego ataku armii Maunoury'ego i Brytyjczyków, gdyby można go było przeprowadzić w porę. O dziewiątej rano, jeszcze przed uzyskaniem zgody Joffre'a, Gallieni wysłał do Maunoury'ego wstępne rozkazy: „Mam zamiar wysłać pańską armię do natarcia na flankę niemiecką, we współdziałaniu z siłami angielskimi. Natychmiast podejmijcie przygotowania, tak aby wasze wojska były gotowe wyruszyć po południu, co będzie początkiem generalnego przesunięcia sił obozu warownego Paryża w kierunku wschodnim". Maunoury, gdy tylko będzie mógł, ma przybyć do Paryża w celu osobistego omówienia sprawy.29 Następnie Gallieni zajął się uzyskaniem „natychmiastowej i energicznej" decyzji Joffre'e.30 Istniały jeszcze między nimi ślady dawnego stosunku dowódcy do podwładnego. Obaj wiedzieli, że Gallieni jest oficjalnie wyznaczonym następcą naczelnego wodza, gdyby coś miało stać się z Joffre'em. Zdając sobie sprawę z tego, że Joffre czuje się urażony, gdy na niego wpływać, i z góry odrzuci wszelkie jego rady, Gallieni mniej liczył na przekonanie go, a bardziej na wymuszenie. Z tego względu telefonował już do prezydenta Poincarego w Bordeaux, by go poinformować, że uważa, iż istnieje „dobra sposobność" dla natychmiastowego wznowienia ofensywy.31 O 9.45 otrzymał połączenie telefoniczne z GQG w pierwszej serii rozmów, o których miał później powiedzieć, że „prawdziwa bitwa nad Marną została stoczona przez telefon".32 Rozmowę prowadził generał Clergerie z pułkownikiem Pontem, szefem wydziału operacyjnego, gdyż Gallieni nie rozmawiałby z nikim poniżej Joffre'a, a Joffre nie podchodził do telefonu. Miał awersję do tego aparatu i zazwyczaj udawał, że „nie zna się na jego mechanizmie".33 Prawdziwym jednak powodem było to, że podobnie jak wielu ludzi zajmujących wysokie stanowisko liczył się już z historią i obawiał, że wypowiedziane przez telefon słowa mogą być zanotowane, bez możliwości skontrolowania zapisu przez niego samego. Clergerie wyjaśnił plan rzucenia Szóstej Armii i wszystkich będących do dyspozycji sił obozu warownego Paryża do ataku na flankę Klucka, najlepiej na północ od rzeki Marny, w którym to wypadku nawiązanie kontaktu bojowego powinno nastąpić 6 września; drugą możliwością byłby jej południowy brzeg. Wymagałoby to jednak opóź- „Panowie, będziemy walczyli nad Marną" 507 nienia akcji o jeden dzień, dla umożliwienia Maunoury'emu przeprawy. W każdym wypadku Clergerie prosił o wydanie rozkazu wymarszu dla Szóstej Armii jeszcze tego wieczora. Kładł szczególny nacisk na głębokie przekonanie Gallieniego, że nadszedł czas zakończenia odwrotu i podjęcia ofensywy przez całą armię, w połączeniu z manewrem paryskim. GQG dano czas na przemyślenie decyzji.34 W przeciwieństwie do gotowości GQG poświęcenia stolicy, Gallieni od samego początku działał pod wpływem przekonania, że Paryża należy bronić i utrzymać go. Rozpatrywał położenie na froncie z perspektywy Paryża, nie miał też bezpośredniego rozeznania sytuacji armii polowych. Był zdecydowany skorzystać z szansy, którą zaofiarowało mu zboczenie Klucka z drogi, w przekonaniu, że jego własny ruch musi przyśpieszyć i przyśpieszy ofensywę generalną. Był to śmiały, a nawet brawurowy plan, gdyż bez dokładnej znajomości sytuacji pozostałych armii Gallieni nie mógł właściwie ocenić możliwości sukcesu. Generał nie sądził jednak, że istnieje jakaś alternatywa. Mogło być, że w tym momencie okazał instynktowne wyczucie wielkiego wodza; bardziej prawdopodobne jest, że myślał, iż Francja nie będzie miała innego ,wyboru. O jedenastej przybył na odprawę Maunoury. Od Joffre'a nie nadeszła jeszcze odpowiedź. W południe Clergerie zatelefonował ponownie. W tym samym czasie w szkole w Bar-sur-Aube, gdzie zainstalowała się GQG, oficerowie sztabowi z wydziału operacyjnego tłumnie stanęli przed mapą wiszącą na ścianie, żywo omawiając wysuniętą przez Gallieniego propozycję połączonej ofensywy. Straszliwe załamanie francuskich nadziei militarnych w ostatnim miesiącu wsączyło w serca niektórych ostrożność. Inni pozostali nadal żarliwymi apostołami ofensywy i mieli gotową odpowiedź na wszelkie rady wzywające do zachowania ostrożności. Joffre był obecny, przysłuchując się ich argumentom, notowanym przez jego adiutanta, kapitana Mullera. „Wojska u kresu sił? Nie ma to znaczenia, są Francuzami, zmęczonymi odwrotem. W chwili gdy usłyszą rozkaz ruszenia do natarcia, zapomną o zmęczeniu. Luka pomiędzy armią Focha a de Langle'a? Wypełni się ją wojskami XXI korpusu nadchodzącymi z armii Dubaila. Nieprzygotowanie armii do ataku? Spytajcie dowódców polowych, zobaczycie, co odpowiedzą. Współpraca z Anglikami? O, to jest sprawa poważniejsza. Ich dowódcy nie można wydać rozkazu, potrzebne są negocjacje, a czasu mało. Lecz .najważniejszą sprawą jest pochwycenie okazji, ponieważ jest krótkotrwała. Kluck może jeszcze naprawić swój błąd, a ruchy Szóstej Armii z pewnością zwrócą jego uwagę na niebezpieczeństwo, na które sam się wystawił".35 508 Sierpniowe salwy Nie dodawszy do dyskusji jednego słowa, Joffre odszedł, by naradzić się z Berthelotem w jego biurze, i stwierdził, że ten ostatni jest projektowi przeciwny. Dowodził, że armie nie mogą nagle zrobić zwrotu w tył. Powinny zakończyć zaplanowany odwrót do mocnej linii obronnej, pozwalając Niemcom wejść głębiej do sieci. A przede wszystkim utrzymywał, że nie można osiągnąć pożądanej przewagi liczebnej, zanim dwa korpusy przybywające z frontu lotaryńskiego będą miały czas zająć swe pozycje. Joffre siedział okrakiem na wyplatanym rafią krześle, naprzeciwko ściennej mapy Berthelota, i rozważał problem w milczeniu. Jego plan ostatecznego wznowienia ofensywy niezmiennie zakładał użycie Szóstej Armii do ataku na nieprzyjacielską prawą flankę. Gallieni jednakże sprawę przyśpieszał. Joffre chciał mieć dodatkowy dzień dla nadejścia posiłków, przygotowania Piątej Armii oraz więcej czasu na zapewnienie współpracy Brytyjczyków. Gdy Clergerie zatelefonował po raz drugi, powiedziano mu, że naczelny wódz woli atak na południowym brzegu Marny, a gdy Clergerie wyraził obiekcje ze względu na opóźnienie akcji, dowiedział się, że „opóźnienie o jeden dzień oznacza więcej wojsk do dyspozycji". Obecnie Joffre stał przed poważniejszą decyzją. Czy prowadzić dalej planowy odwrót aż do Sekwany, czy też pochwycić sposobność wraz z zawartym w niej ryzykiem i stawić czoło nieprzyjacielowi już teraz. Upał był obezwładniający. Joffre wyszedł na zewnątrz i usiadł na boisku szkolnym w cieniu płaczącego jesionu.36 Będąc z natury arbitrem, zbierał poglądy innych, sortował je, ważył osobiste predyspozycje mówiącego, dopasowywał skalę i w rezultacie ogłaszał werdykt. Decyzja zawsze należała do niego. Jeżeli się powiedzie, okryje go chwałą; jeśli nie — będzie odpowiedzialny. W problemie, który miał przed sobą, stawką był los Francji. W ciągu trzydziestu dni armia francuska zawiodła w spełnieniu wielkiego zadania, do którego przygotowywano ją przez trzydzieści lat. Ostatnia szansa uratowania Francji, udowodnienia, że jest nadal Francją z 1792 roku, pojawiła się teraz. Najeźdźca znajdował się o 65 kilometrów od miejsca, w którym siedział Joffre, a zaledwie o trzydzieści kilometrów od najbliższej armii francuskiej. Senlis i Creil po przejściu armii Klucka stały w płomieniach, a mer Senlis nie żył. Co stanie się, jeśli Francuzi dokonają zwrotu teraz, zanim jeszcze będą gotowe armie, i doznają niepowodzenia? Wymogiem chwili było sprawdzenie, czy armie mogą być gotowe. Ponieważ Piąta Armia stała na kluczowej pozycji, Joffre wysłał zapytanie do Francheta d'Espereya: „Może okazać się korzystnym wydanie bitwy jutro lub pojutrze, przy użyciu wszystkich sił Piątej Armii, we współpracy z Brytyjczykami „Panowie, będziemy walczyli nad Marną " 509 i ruchomymi wojskami Paryża, przeciw Pierwszej i Drugiej Armii niemieckiej. Proszę podać, czy pańska armia jest w stanie podołać temu z szansą na sukces. Odpowiedzieć natychmiast".37 Podobne zapytanie wysłano do Focha, który znajdował się najbliżej Francheta d'Espereya, a naprzeciwko Biilowa. Joffre nadal siedział pod drzewem i rozmyślał. Przez większość tego popołudnia ciężka postać w czarnej kurcie munduru, workowatych czerwonych spodniach i fasowanych w armii butach, do których ku rozpaczy jego adiutantów odmówił przypięcia ostróg dla ozdoby, pozostała milcząca i nieruchoma. W tym samym czasie Gallieni, zabrawszy ze sobą Maunoury'ego, wyjechał o pierwszej z Paryża, udając się samochodem do brytyjskiej kwatery głównej w Melun nad Sekwaną, czterdzieści kilometrów na południe. Na swoją prośbę o brytyjskie wsparcie otrzymał negatywną odpowiedź od Hugueta, który poinformował go, że sir John French „stosuje się do rad swego szefa sztabu", sir Archibalda Murraya, by zachować ostrożność, i wobec tego nie przyłączy się do ofensywy, chyba że Francuzi zagwarantują obronę dolnej Sekwany od pozycji zajmowanej przez Brytyjczyków do morza. Mijając kolumny kierujących się na południe samochodów, uciekających z Paryża, dwaj generałowie francuscy dotarli do brytyjskiej kwatery głównej o godzinie trzeciej. Wartownicy w szkockich spódniczkach z szykiem zaprezentowali broń, żołnierze pilnie pisali wewnątrz budynku na maszynach, lecz nie można było odnaleźć ani marszałka polnego, ani jego wyższych oficerów, sztab zaś wydawał się „zakłopotany" sytuacją. Po dłuższym poszukiwaniu odnaleziono Murraya. Oświadczył, że sir John French przebywa na inspekcji wojsk. Nie umiał jednak udzielić żadnej wskazówki co do terminu jego powrotu. Gallieni usiłował wyjaśnić swój plan ataku, a także umotywować, dlaczego udział Brytyjczyków jest w nim nieodzowny, lecz przez cały czas odczuwał ze strony Anglika „wielką niechęć do podzielenia naszych poglądów". Murray powtarzał ciągle, że BEF otrzymał wyraźny rozkaz naczelnego wodza, aby odpoczął, zreorganizował się i czekał na posiłki, i że on osobiście nie może nic uczynić do czasu jego powrotu. Po przeszło dwu godzinach dyskusji, w czasie których sir John French jeszcze nie przybył, Gallieniemu udało się namówić Murraya do zapisania głównych założeń planu ataku i propozycji wspólnej z Brytyjczykami akcji, której „nie wydawał się zbyt dobrze rozumieć". Przed odjazdem uzyskał obietnicę, że Murray powiadomi go, gdy tylko sir John powróci.38 W tym samym czasie w Bray, 55 km w górę Sekwany, odbyła się inna 510 Sierpniowe salwy konferencja anglo-francuska, na której sir John French był także nieobecny. Pragnąc naprawić napięte stosunki pozostawione w spadku przez Lanrezaca, Franchet d'Esperey umówił się o godzinie trzeciej na spotkanie z marszałkiem polnym w Bray nad Sekwaną. Założył na tę okazję wstążkę komandorii Orderu Wiktorii. Nie opodal Bray jego samochód został zatrzymany przez posterunek francuski, który zameldował, że w biurze telegraficznym czeka na generała pilna wiadomość. Było to zapytanie Joffre'a w sprawie nadchodzącej bitwy. Zastanawiając się nad tym Franchet d'Esperey chodził dużymi krokami tam i z powrotem, po ulicy, we wzrastającym zniecierpliwieniu oczekując Brytyjczyka. Po piętnastu minutach wtoczył się Rolls-Royce z „ogromnym szkockim góralem" siedzącym koło kierowcy, lecz zamiast rumianego, małego marszałka polnego z tylnego siedzenia wyłonił się „wysoki diabeł, bardzo brzydki, o inteligentnej, pełnej wyrazu twarzy". Był to Wilson, któremu towarzyszył brytyjski szef wywiadu, pułkownik Macdo-nogh. Mieli w drodze opóźnienie, ponieważ ujrzawszy na poboczu paryską damę w potrzebie, Wilson rycersko nie szczędził czasu na zaopatrzenie jej samochodu w benzynę, a kierowcy w mapy. Grupka udała się do merostwa do pokoju na pierwszym piętrze, a górala postawiono jako wartę na zewnątrz. Macdonogh uniósł ciężkie sukno, by zajrzeć pod stół, otworzył drzwi prowadzące do sąsiedniej sypialni, zajrzał pod łóżko, poszturchał kołdrę, otworzył szafę i obstu-kał pięścią ściany. Dopiero wówczas, w odpowiedzi na pytanie Fran-cheta d'Espereya o sytuację armii brytyjskiej, rozłożył mapę pokazującą dokładnie pozycje nieprzyjacielskie na jego froncie, oznaczone niebieskimi strzałkami, i przeprowadził mistrzowską analizę ruchów niemieckiej Pierwszej i Drugiej Armii. Franchet d'Esperey był pod głębokim wrażeniem tej analizy. „Jesteście naszymi sojusznikami, nie będę niczego trzymał przed wami w sekrecie — powiedział i głośno odczytał propozycje Joffre'a: — Odpowiem, że moja armia jest gotowa do ataku" i utkwiwszy w partnerach stalowy wzrok dodał: „Mam nadzieję, że nie zmusicie nas, byśmy szli sami. Jest niezbędne, byście wypełnili przestrzeń pomiędzy Piątą i Szóstą armią". Następnie nakreślił szczegółowy plan działania, który opracował w myśli w ciągu kwadransa od chwili otrzymania telegramu. Opierał się on na założeniu ataku armii Maunoury'ego nad Marną w dniu 6 września, do czego Franchet d'Esperey doszedł samodzielnie. Wilson, zestrajając się znów z energicznym francuskim generałem, jak niegdyś z Fochem, chętnie wyraził zgodę. Omówiono rozmieszczenie obu armii, a także linie, które miano osiągnąć rankiem „Panowie, będziemy walczyli nad Marną" 511 6 września, i kierunek ataku. Wilson ostrzegł, że będą trudności z uzyskaniem aprobaty sir Johna Frencha, a szczególnie Murray a, lecz obiecał uczynić wszystko, co w jego mocy. Odjechał do Melun, podczas gdy Franchet d'Esperey wysłał do Joffre'a raport na temat wspólnych ustaleń.39 W Bar-sur-Aube Joffre powstał spod swego cienistego drzewa. Nie czekając na odpowiedź od Francheta d'Espereya i Focha, podjął własną decyzję. Wszedł do wydziału operacyjnego i polecił zredagować instrukcję „o rozszerzeniu lokalnej akcji, przewidzianej przez garnizon paryski, na wszystkie siły alianckie z lewej strony". Akcja ma się rozpocząć 7 września. Po gorącej dyskusji zapadła nagle głęboka cisza. Odwrót był skończony. Nadeszła chwila zwrócenia się przeciw wrogowi. Każdy oddał się pracy, przygotowując szczegółowe rozkazy. W celu zmniejszenia ryzyka przecieków do nieprzyjaciela zdecydowano jak najdłużej nie przesyłać tych rozkazów. Była godzina szósta, a o szóstej trzydzieści Joffre udał się na obiad, na który zaprosił dwóch oficerów japońskich. Przy stole przekazano mu szeptem wiadomość, że Franchet d'Esperey przekonał Brytyjczyków, by przyłączyli się do ofensywy; ważne dokumenty nadeszły z Piątej Armii. Posiłki były rzeczą świętą, nie mniejszą świętością była także międzynarodowa kurtuazja, szczególnie że alianci podjęli w tym czasie budzące optymizm negocjacje na temat pomocy wojskowej Japończyków w Europie. Joffre nie mógł przerwać obiadu, lecz popełnił grubą niestosowność „załatwiając ich szybko".40 Gdy zapoznał się z dosadną odpowiedzią Francheta d'Espereya, miał uczucie, jakby został wepchnięty do wody i zmuszony do pływania. W tonie niewiele mniej szorstkim niż „maszerujcie lub padnijcie trupem" d'Esperey wyłożył dokładne terminy, miejsca i warunki bitwy dla trzech armii: Piątej, Szóstej oraz Brytyjczyków. Mogłaby się ona rozpocząć 6 września; armia brytyjska „dokonałaby zmiany kierunku" pod warunkiem, że jej lewa strona zostałaby wsparta przez Szóstą Armię; Szósta Armia musi w określonym czasie zająć ustaloną linię wzdłuż rzeki Ourcq, Jeżeli tego nie uczyni — Brytyjczycy nie ruszą"; Piąta Armia kontynuowałaby jeszcze odwrót przez jeden dzień, do momentu, kiedy znajdzie się na południe od rzeki Grand Morin i stanie w dniu następnym na pozycji dogodnej do frontalnego ataku na armię Klucka, podczas gdy Brytyjczycy i Maunoury zaatakują jego flankę. Niezbędnym warunkiem jest „energiczne uczestnictwo" armii Focha w walce przeciw niemieckiej Drugiej Armii. „Moja armia może walczyć 6 września — konkludował Franchet 512 >(xv\tiij Sierpniowe salwy d'Esperey — lecz nie jest w świetnym stanie".41 Było to stwierdzenie nagiej prawdy. Gdy później Franchet d'Esperey powiedział generałowi Hache z III korpusu, że atak został wyznaczony na następny ranek, Hache „wyglądał, jakby dostał pałką w łeb". „To szaleństwo! — wykrzyknął. — Wojska są wyczerpane do cna. Nie śpią, nie jedzą, maszerują i walczą już dwa tygodnie! Potrzebujemy broni, amunicji, wyposażenia. Wszystko jest w strasznym stanie. Morale złe. Musiałem zmienić dwóch generałów dywizji. Sztab nic nie jest wart i do niczego się nie nadaje. Gdybyśmy mieli czas na dokonanie uzupełnień za Sekwaną..."42 Podobnie jak Gallieni, d'Esperey uważał, że nie ma innej możliwości. Jego natychmiastowa, odważna odpowiedź, tak jak i Gallieniego, okazała się czynnikiem decydującym. Była odpowiedzią, która zapewne nie nadeszłaby od jego poprzednika. Innych niepewnych dowódców również wyrwano jak chwasty. Tego dnia został zdjęty generał Mas de Latrie, a jego miejsce zajął pełen rozmachu generał de Maud'huy, zabrany z armii Castelnau. Do tej chwili Piąta Armia przeżyła zmianę swego dowódcy, trzech spośród pięciu dowódców korpusów, siedmiu spośród trzynastu generałów dywizji i odpowiedniej do tego liczby generałów brygady. Pokrzepiony „inteligentną zuchwałością" odpowiedzi d'Espereya, Joffre polecił wydziałowi operacyjnemu sztabu przygotowanie rozkazów bojowych, zgodnych z jego założeniami, utrzymując jednak datę 7 września. Otrzymał również potwierdzającą odpowiedź od Focha, który po prostu oznajmił, że jest „gotów do ataku".43 Po dotarciu do brytyjskiej kwatery głównej Henry Wilson znalazł się w rozterce. Nie czekając nawet na powrót sir Johna Frencha, Murray wydał rozkazy dalszego odwrotu na odległość od 15 do 25 km w kierunku południowo-zachodnim. Odwrót miał się rozpocząć jeszcze tej nocy. „Po prostu serce się rozdziera".44 Wilson znalazł także memorandum Murraya na temat planu Gallieniego. Natychmiast wysłał do Paryża telegram: „Marszałek dotychczas nie powrócił", meldując jednocześnie o zaplanowanym odwrocie.45 Wydaje się, że nie powiadomił o tym d'Espereya, być może w nadziei, że uda mu się przekonać sir Johna Frencha o konieczności anulowania rozkazu odwrotu. Po powrocie sir John znalazł się w wirze sprzecznych z sobą planów i propozycji. Był list od Joffre'a, napisany jeszcze przed wydarzeniami tego dnia i proponujący Brytyjczykom akcję na Sekwanie; była propozycja Gallieniego, którą ten przedstawił Murrayowi; było wreszcie porozumienie Wilsona z Franchetem d'Espereyem i był sam Murray, szepczący z przekonaniem o odwrocie. Oszołomiony taką mnogością we- „Panowie, będziemy walczyli nad Marną" 513 zwań do działania, niezdolny do podjęcia decyzji, któremu z nich dać pierwszeństwo, sir John poprzestał na niepodejmowaniu żadnych akcji. Kazał utrzymać w mocy rozkazy Murraya i poinformował Hugueta, mając na uwadze wszystkich francuskich petentów, że „wobec stałych zmian" woli „od nowa przestudiować sytuację przed podjęciem decyzji co do działania".46 Niemal w tym samym czasie Gallieni powrócił z Melun do Paryża. Zastał tu telegram Wilsona, jak również inny od Joffre'a, wysłany o 12.30 po południu i potwierdzający jego życzenie — wyrażone telefonicznie w południe — aby atak Maunoury'ego rozpoczął się na południowym brzegu Marny w dniu 7 września. Nie było to nic nowego, lecz wydaje się, że łącznie z wiadomością przekazaną przez Wilsona wywarło na Gallienim decydujący wpływ. Czas uciekał, a Kluck posuwał się do przodu. Widział, że jego przelotna szansa umyka, i zdecydował się siłą przeforsować swoje zdanie. Tym razem zadzwonił do GQG osobiście. Joffre usiłował dokonać uniku, podstawiając do telefonu Belina, lecz Gallieni domagał się osobistej rozmowy z generalissimusem. Zgodnie z jej zapisem, sporządzonym przez adiutanta Joffre'a, Gallieni powiedział: „Szósta Armia poczyniła przygotowania do ataku na północ od Marny i zmiana ogólnego kierunku natarcia, w którym armia już się ustawiła, wydaje się niemożliwa; nalegał, by atak nastąpił bez zmiany ustalonego już czasu i miejsca". W konfrontacji z żywym głosem swego dawnego zwierzchnika Joffre mógł znów odczuć siłę moralną autorytetu człowieka o władczym temperamencie Gallieniego. A może, jak twierdził później, poczuł się zmuszony, aczkolwiek „niechętnie", do ruszenia z generalną ofensywą o dzień wcześniej, z obawy, że przyśpieszone przez Gallieniego ruchy Maunoury'ego ujawnią nieprzyjacielowi cały manewr francuski. Posiadał potwierdzenia gotowości do walki zarówno od Focha, jak od Fran-cheta d'Espereya i sądził, że ten ostatni magią swej osobowości zapewnił podobne zobowiązanie się ze strony Brytyjczyków. Nie wiedział, że zostało to zawieszone. W każdym razie zaaprobował albo też pogodził się z atakiem Szóstej Armii w rejonie na północ od Marny i wyraził zgodę na rozpoczęcie generalnej akcji w dniu 6 września, Jak tego pragnął Gallieni".47 Gallieni natychmiast, to jest o 20.30, potwierdził rozkazy marszowe wydane Maunoury'emu, który zresztą już wyruszył. W GQG sztab skorygował pozycję ataku, tak by pasowały do wcześniejszej daty. O 22.00, czyli w dwie godziny po podpisaniu przez Moltkego rozkazu wstrzymującego pochód niemieckiego prawego skrzydła, Joffre podpisał rozkaz generalny nr 6. „Nadszedł czas — rozpoczął rozkaz z pełną świadomością historycz- Sierpniowe salwy 514 Sierpniowe salwy nego momentu — aby skorzystać z ryzykownej pozycji niemieckiej Pierwszej Armii i przeciw niej skoncentrować cały wysiłek armii alianckich skrajnego lewego skrzydła". Kierunki natarcia przewidziane dla Szóstej i Piątej Armii oraz wojsk brytyjskich były takie, jak określił je w swej odpowiedzi Franchet d'Esperey. Oddzielne rozkazy skierowano do Trzeciej i Czwartej Armii, aby dołączyły do ofensywy.48 Noc jeszcze się nie skończyła. Zaledwie został podpisany rozkaz, od Hugueta nadeszła wiadomość o odmowie sir Johna Frencha zaakceptowania planu wspólnej akcji i o jego pragnieniu „przestudiowania sytuacji od nowa". W Joffre'a jakby piorun uderzył.49 Doniosła decyzja została podjęta, rozkazy były już w drodze, w ciągu trzydziestu sześciu godzin miała rozpocząć się bitwa o ocalenie Francji. Sojusznik, którego udział był od dawna ujęty w planach w imię (jak to kiedyś powiedział foch) jednego zabitego brytyjskiego żołnierza i który teraz jak na ironię losu zajmował w linii kluczową pozycję, wycofywał się raz jeszcze. Z uwagi na czas potrzebny dla zaszyfrowania i ekspedycji rozkazów przyjmowano, że nie dotrą one do armii wcześniej niż następnego dnia rano. Jedynym środkiem perswazji, który przyszedł na myśl Joffre'owi, było wysłanie przez osobistego posłańca do brytyjskiej kwatery głównej specjalnej kopii rozkazu nr 6. Gdy oficer ten dotarł do Melun o trzeciej nad ranem, trzy korpusy BEF-u rozpoczęły już nocnym marszem odwrót, zgodnie z rozkazem Murraya z poprzedniego popołudnia. Piątego września o świcie nieprzyjaciel także rozpoczął marsz zbyt wcześnie, prąc naprzód w usiłowaniu okrążenia francuskiej flanki. Armia Klucka była już w drodze, gdy o siódmej rano nadszedł drogą radiową rozkaz Moltkego zawrócenia armii i ustawienia jej frontem do niebezpieczeństwa zagrażającego flance. Cztery korpusy, rozproszone na przestrzeni 50 kilometrów, maszerowały w kierunku rzeki Grand Morin. Kluck ich nie zatrzymał. Albo nie dawał wiary ostrzeżeniom o koncentracji wojsk francuskich na swojej flance, albo nie zważał na nie. Będąc przekonanym, że armie niemieckie „wszędzie zwycięsko kroczą naprzód, wzdłuż całej linii frontu" (Niemcy byli przyzwyczajeni do dawania wiary własnym komunikatom), nie sądził, by nieprzyjaciel mógł dysponować wojskami zdolnymi zagrozić jego flance. I on co prawda zaczął dostrzegać oznaki, że odwrót francuski nie jest może tak całkowicie zdezorganizowany, tym bardziej jednak uważał za konieczne utrzymanie presji, aby nie dać nieprzyjacielowi czasu na zatrzymanie się i „odzyskanie swobody manewru, jak również ofensywnego ducha".50 Lekceważąc więc dyrektywę Moltkego, Kluck posunął się ze swą armią naprzód, przenosząc własną kwaterę główną do Re-bais, położonego pomiędzy rzekami Grand Morin i Petit Morin, o 40 ki- „Panowie, będziemy walczyli nad Marną " 515 lometrów do przodu. Wieczorem wojska niemieckiej Pierwszej Armii osiągnęły linię znajdującą się od 15 do 25 kilometrów od armii BEF-u i Francheta d'Espereya, z forpocztami wysuniętymi na odległość mniejszą niż 8 kilometrów. Miał to być ostatni dzień ich pochodu naprzód. Tego wieczora do kwatery głównej Klucka przybył przedstawiciel OHL wyposażony w specjalne pełnomocnictwa. Mając niedobre doświadczenia zarówno z łącznością radiową, jak i z temperamentem Klucka, Moltke wysłał z Luksemburga swego szefa wywiadu, pułkownika Hentscha, w prawie 300-kilometrową drogę samochodem, celem osobistego wyjaśnienia przyczyn wydania nowego rozkazu i dopilnowania, by został on wykonany. Ku swemu „zdumieniu" Kluck i jego sztab dowiedzieli się, że armie Rupprechta utknęły w martwym punkcie w nie kończącej się bitwie przed linią francuskich fortec, podobnie jak armia kronprinca przed Verdun. Pułkownik Hentsch poinformował o oznakach wskazujących na przemieszczanie się wojsk francuskich, co doprowadziło OHL do oceny, że „bardzo duże siły nieprzyjacielskie" zostały przesunięte na zachód, tworząc zagrożenie dla flanki niemieckiej. Na skutek takich właśnie okoliczności OHL nakazało tak trudną do przyjęcia konieczność wycofania się. Pierwsza Armia musi powrócić na północny brzeg Marny. Mimo iż było to słabą pociechą, pułkownik Hentsch powiedział: „Manewr ten można wykonać spokojnie; szczególny pośpiech nie jest konieczny".51 Niepokojące potwierdzenie oceny OHL nadeszło z IV korpusu rezerwy, który pozostawiono dla osłony flanki na północ od Marny. Meldował on o napotkaniu i zaangażowaniu się w walkę wojsk nieprzyjacielskich w sile co najmniej dwóch i pół dywizji, wspieranych przez ciężką artylerię. Była to oczywiście część idącej w kierunku na Ourcq armii Maunoury'ego. Mimo że atak francuski został „pomyślnie odparty", dowódca IV korpusu rezerwy nakazał odwrót z chwilą zapadnięcia ciemności. Kluck ustąpił. Trzeba było teraz odrobić dodatkową odległość, na którą zawlókł swą armię do przodu w ciągu ostatnich dwóch dni od przekroczenia Marny. Opracowano rozkazy, by następnego ranka, szóstego września, rozpocząć wycofywanie dwóch korpusów, a pozostałe miały pójść za nimi później. Po marszu od Liege aż prawie do Paryża — była to gorzka chwila. Gdyby pozostał w eszelonie za Bulowem, jak mu nakazano, gdyby nawet zatrzymał armię o godzinie siódmej tego ranka, byłby w stanie stawić czoło zagrożeniu dla swej flanki, z całą własną armią skupioną razem. Według generała Kuhla, szefa sztabu Klucka, „ani OHL, ani sztab Pierwszej Armii nie miały najmniejszego pojęcia, że niemal natychmiast zagraża nam ofensywa całej armii fran- 516 Sierpniowe salwy cuskiej... Żaden znak, ani jedno słowo od jeńców, żadna wzmianka w dziennikach nie zawierały ostrzeżenia". Jeśli nawet Kluck nie zdawał sobie sprawy z tego, co go czeka, istniała jedna rzecz, o której nie mógł nie wiedzieć. Przerwanie pościgu i wycofanie się teraz, gdy stosownie do niemieckiego terminarza brakowało tylko czterech dni dla osiągnięcia celu — nie mogło być preludium do zwycięstwa. Piąty września wydawał się aliantom dniem jeszcze bardziej mrocznym. Mając jak dotąd same tylko klęski za sobą, ich przedstawiciele spotkali się tego ranka w Londynie dla podpisania paktu, zobowiązującego każdą ze stron do „niezawierania odrębnego pokoju w toku obecnej wojny". W Paryżu Maunoury zapytał Gallieniego: „W wypadku, gdybyśmy zostali przygnieceni przewagą liczebną, nasza linia odwrotu powinna biec...?" Z zamglonymi oczyma Gallieni odpowiedział: „Donikąd". Przygotowując się do możliwej katastrofy, wydał wszystkim rejonowym dowódcom Paryża tajny rozkaz, by zgłosili mu wszelkie zasoby w swych sektorach, które powinny być raczej zniszczone, niż wpaść w ręce nieprzyjaciela. Nawet mosty w samym sercu miasta, jak Pont Neuf i Pont Alexandre, miały być wysadzone w powietrze. Na wypadek, gdyby nieprzyjacielowi udało się przełamać, ma być przed nim pozostawiona „pustka" — powiedział generałowi Hirschauerowi.52 W GQG otrzymano raport od Castelnau, który wydawał się zapowiadać katastrofę jeszcze wcześniej, zanim mogła wyruszyć ofensywa. Nacisk stał się tak ciężki, że, jak odczuwał, mógł być zmuszony do opuszczenia Nancy. Joffre rozkazał mu przed podjęciem ostatecznej decyzji utrzymać się jeszcze przez dwadzieścia cztery godziny, a jeśli wówczas będzie to nie do uniknięcia, wyraził zgodę na zatwierdzenie drugiej linii obronnej, sugerowanej w liście Castelnau. Przerzucając jeden korpus z Trzeciej Armii i dwa korpusy z frontu mozelskiego, aby tym razem uzyskać przewagę liczebną, której przy rozpoczynającej się ofensywie nie posiadał, Joffre podejmował poważne ryzyko. Posiłki te do linii bojowej jeszcze nie dotarły. Gdy doszło do poinformowania rządu o decyzji podjęcia walki, Joffre z ostrożności stworzył sobie alibi na wypadek niepowodzenia. Telegram do prezydenta i premiera brzmiał: „Ponieważ Gallieni przedwcześnie zaatakował, wydałem rozkaz zaniechania odwrotu i teraz z kolei ja wznawiam ofensywę". Później, gdy Joffre systematycznie usiłował zminimalizować rolę Gallieniego w bitwie nad Marną, a nawet wymazać pewne rzeczy z dokumentacji, Briand wygrzebał ten telegram i pokazał Gallieniemu. „To «przedwcześnie» ma wartość złota" — powiedział.53 Rankiem piątego września niepewność Joffre'a co do intencji brytyj- „Panowie, będziemy walczyli nad Marną" 517 skich stała się „całkiem nie do zniesienia". Telegraficznie poprosił Mil-leranda o wywarcie nacisku ze strony rządu. Nadchodząca bitwa „może przynieść decydujące rezultaty, lecz w wypadku przeciwnym może mieć dla kraju najpoważniejsze konsekwencje... Liczę na pana, że zwróci pan uwagę marszałka polnego na decydujące znaczenie ofensywy, bez żadnej arriere-pensee (zatajonej myśli). Gdybym mógł wydawać rozkazy armii angielskiej, tak jak francuskiej, to w obecnej sytuacji przystąpiłbym do ataku natychmiast".54 O trzeciej nad ranem Henry Wilson otrzymał rozkaz nr 6 od Hugueta, który jednakowoż nie zezwolił przywożącemu go kapitanowi de Gal-bertowi na widzenie się z którymkolwiek z brytyjskich dowódców. We wszystkich rozdźwiękach pomiędzy aliantami w tym okresie z zadziwiająco szkodliwą konsekwencją pojawia się postać Hugueta. Zdecydowawszy, że sytuacja wymaga kogoś wyższej rangi, kapitan de Gal- bert wyruszył natychmiast w drogę powrotną do GQG. Rano o godzinie siódmej Wilson zaniósł rozkaz sir Johnowi Frenchowi i w czasie godzin porannych przekonywał go o potrzebie współdziałania. O 9.30 do GQG powrócił de Galbert, co prawda bez żadnej definitywnej odpowiedzi, lecz z meldunkiem, że brytyjski stosunek do ofensywy wydał mu się „obojętny". Od mera Melun dowiedział się, że bagaże sir Johna Frencha zostały przewiezione na tyły, do Fontainebleau.55 Joffre czuł, że musi mieć „za wszelką cenę" brytyjską armię w linii bojowej,56 nawet za cenę osobistej jazdy samochodem 185 kilometrów do Melun. Uprzedził telefonicznie, żeby go tam oczekiwano, i wyruszył ze swym adiutantem oraz dwoma oficerami sztabowymi. Mimo zatorów na drodze i nieuchronnego postoju na śniadanie, jego wyścigowy kierowca dowiózł go do chateau, w którym kwaterował sir John French, na godzinę 14.00. Marszałek polny stał przy stole czekając na niego w otoczeniu Mur-raya, Wilsona, Hugueta (wyglądającego jak zwykle, czyli tak, jak gdyby utracił swego ostatniego przyjaciela) oraz kilku innych członków sztabu. Joffre wkroczył i przynajmniej ten jeden raz zabrał głos jako pierwszy. Zamiast zwykłych lakonicznych sformułowań, wylał całą rzekę pełnych pasji słów, akcentowanych gestami rąk, którymi „wydawało się, że rzuca własne serce na stół". Powiedział, że nadeszła „ostatnia chwila", rozkazy zostały wydane i bez względu na to, co się stanie, cała armia francuska, do ostatniej kompanii, będzie rzucona do walki o ocalenie Francji. „Życie wszystkich Francuzów, ziemi francuskiej, przyszłość Europy" zależą od tej ofensywy. „Nie mogę uwierzyć, że armia brytyjska odmówiłaby swego udziału w tym przełomowym momencie... historia osądziłaby surowo waszą nieobecność". 518 Sierpniowe salwy Pięść Joffre'a rąbnęła w stół. „Monsieur le Marechal — stawką jest honor Anglii!" Sir John French, który słuchał z „żarliwą uwagą", po tych ostatnich słowach nagle zaczerwienił się. Wśród zebranych zapadła głucha cisza. Z wolna oczy brytyjskiego naczelnego wodza nabiegły łzami, które spłynęły po policzkach. Wysilał się, by powiedzieć coś po francusku, lecz wkrótce zrezygnował. „Do diabła z tym, trudno mi się wyrazić. Powiedz mu, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy". Joffre spojrzał pytająco na Wilsona, który przetłumaczył: „Marszałek polny powiedział «Tak»". Oświadczenie to było zupełnie zbędne, ponieważ już same łzy i ton głosu oznaczały, że dał się przekonać. Murray wtrącił pośpiesznie, że wojska brytyjskie są obecnie 15 kilometrów za wyznaczonymi dla nich w rozkazie nr 6 pozycjami i wobec tego mogą rozpocząć akcję dopiero o godzinie 9, a nie o 6 rano, jak prosił Joffre. Był to głos przezorności, który jeszcze wielokrotnie miał być słyszany. „Nie ma na to rady. Mam słowo marszałka polnego, to mi wystarcza". Wówczas podano herbatę.57 Przeniesienia GQG do Chatillon-sur-Seine, zaplanowanego jeszcze przed ofensywą, dokonano w czasie nieobecności Joffre'a. Przybył on tam wieczorem, mniej więcej w czasie, gdy pułkownik Hentsch ostrzegał Klucka. Wchodząc do pokoju wydziału operacyjnego, aby potwierdzić powziętą już decyzję, Joffre powiedział do zgromadzonych oficerów: „Panowie, będziemy walczyli nad Marną".58 Podpisał rozkaz, który miał być odczytany wojskom, gdy zabrzmią trąbki następnego ranka. Zazwyczaj język francuski — szczególnie w oświadczeniach publicznych — wymaga włożenia wysiłku, jeśli się chce uniknąć w nim pompatyczności, lecz tym razem słowa były płaskie, wymęczone, a sama treść twarda i bezkompromisowa: „Teraz, gdy z bitwą łączy się to wszystko, od czego zależy bezpieczeństwo narodu, musimy przypomnieć każdemu, że nie czas na oglądanie się wstecz. Trzeba zrobić wszystko, by zaatakować i odrzucić wroga. Oddział, który nie będzie w stanie posunąć się do przodu, musi za wszelką cenę utrzymać swoją pozycję i raczej zginąć na miejscu, niż dać się odepchnąć do tyłu. W obecnych okolicznościach nie będzie się tolerowało żadnego załamania".69 To było wszystko. Czas splendoru minął. Nie krzyczano już „Naprzód!", nie odwoływano się do żołnierskiej sławy. Po pierwszych trzydziestu dniach wojny 1914 roku przeczuwano, że niewiele chwały oczekuje w przyszłości. PÓŹNIEJ Bitwa nad Marną, jak całemu światu wiadomo, zakończyła się wycofaniem Niemców. W ciągu czterech dni, pozostałych im do zrealizowania harmonogramu, pomiędzy rzekami Ourcq a Grand Morin Niemcy utracili szansę na „decydujące zwycięstwo", a tym samym możliwość wygrania wojny. Dla Francji, dla aliantów, a w dalszej perspektywie dla całego świata, tragedią Marny było to, że tak niewiele brakowało do zwycięstwa, które mogło wtedy nastąpić. Atak Maunoury'ego na flankę niemiecką i zwrot Klucka, by stawić temu czoło, wytworzyły lukę pomiędzy niemiecką Pierwszą i Drugą Armią. Wynik bitwy zależał od tego, czy Niemcy zdołają skruszyć dwa skrzydła — Maunoury'ego i Focha — zanim Franchet d'Esperey i Brytyjczycy byliby zdolni wykorzystać lukę i przebić się przez niemieckie centrum. Maunoury, gdy był już niemal przez Klucka pokonany, otrzymał posiłki z IV korpusu, którego 6000 ludzi, wyładowujących się właśnie z pociągów w Paryżu, Gallieni dowiózł na front w taksówkach i przez to zdołał utrzymać pozycję. Foch, naciskany silnie przez armię Hausena i część armii Bulowa w bagnach pod St. Gond, w krytycznym momencie, gdy jego prawa strona została już odrzucona do tyłu, a lewa ustępowała, wydał swój słynny rozkaz: „Do ataku za wszelką cenę! Niemcy są u kresu wytrzymałości... Zwycięstwo będzie udziałem tej strony, która przetrzyma drugą!"1 Franchet d'Esperey odepchnął do tyłu prawe skrzydło Bulowa; Brytyjczycy weszli w tę lukę zbyt wolno i niepewnie; pułkownik Hentsch pojawił się ponownie w historycznej roli, doradzając odwrót — i armie niemieckie wycofały się w porę, by uniknąć przerwania własnych linii. Tak blisko zwycięstwa byli Niemcy, tak blisko klęski — Francuzi, tak bardzo świat był osłupiały w trwodze, śledząc niepowstrzymany pochód Niemców na Paryż i odwrót aliantów, że bitwa, która odwróciła bieg wydarzeń, została nazwana „cudem nad Marną". Henri Berg-son, który kiedyś sformułował dla Francji mystique „woli", dostrzegł 520 Sierpniowe salwy w niej coś z cudu, jaki wydarzył się już wcześniej: „Joanna d'Arc wygrała bitwę nad Marną" — orzekł.2 Nieprzyjaciel zatrzymany nagle, niczym przez kamienny mur, wyrosły w ciągu nocy, odczuwał to podobnie. „Francuskie elan, w chwili gdy już zupełnie wygasło, wybuchło od nowa potężnym płomieniem" — napisał w czasie bitwy zmartwiony Moltke do swej żony.3 Główną przyczyną niemieckiego niepowodzenia nad Marną, „przyczyną, która przewyższa wszystkie inne" — powiedział potem von Kluck — jest „nadzwyczajna i specyficzna zdolność francuskiego żołnierza do szybkiego odzyskiwania sił. To, że ludzie pozwalają się zabić tam, gdzie stoją, jest rzeczą dobrze znaną, wkalkulowaną w każdy plan bitwy. Lecz żeby ludzie, którzy przez dziesięć dni cofali się, śpiąc na ziemi, półżywi ze zmęczenia, byli zdolni chwycić za karabin na głos trąbki i poderwać się do ataku, z tym nie liczyliśmy się nigdy. O czymś takim nie uczyliśmy się w naszej akademii wojskowej".4 Abstrahując od Bergsona, nie był to cud, lecz nieodłączne od wojny „gdyby" — popełnione błędy i nieodwracalne konsekwencje działań pierwszego miesiąca wojny, które zadecydowały o wyniku Marny. Niezależnie od postępowania samego Klucka, błędy dowództwa niemieckiego przyczyniły się do tego wyniku w równej mierze, co wigor żołnierzy francuskich. Gdyby Niemcy nie wycofali dwóch korpusów wysłanych przeciw Rosjanom, jeden z nich stałby po prawej stronie Bu-lowa, wypełniając lukę powstałą między nim a Kluckiem, drugi zaś pozostałby u Hausena i mógłby go na tyle wzmocnić, by przygnieść Focha. Lojalne rozpoczęcie przez Rosjan nie przygotowanej ofensywy odciągnęło wojska z frontu zachodniego, za co wyrażono uznanie słowami pułkownika Duponta, szefa wywiadu francuskiego. „Złóżmy należny hołd naszym sojusznikom — powiedział — gdyż jednym z elementów naszego zwycięstwa była ich klęska".5 Nagromadziły się także inne „gdyby". Gdyby Niemcy nie związały zbyt wielkich sił w próbie przeprowadzenia podwójnego okrążenia także i lewym skrzydłem, gdyby prawe skrzydło nie wyprzedziło swych służb zaopatrzeniowych i nie wyczerpało wojsk do cna, gdyby Kluck pozostał na równej linii z Bulowem, gdyby nawet w ostatnim dniu zawrócił z drugiego brzegu Marny, zamiast przeć do przodu przez Grand Morin, rozstrzygnięcie nad Marną mogło być inne, a sześciotygodnio-wy harmonogram zwycięstwa nad Francją — wykonany. Mogło tak być, z wyjątkiem pierwszego i decydującego „gdyby". Gdyby ten sześ-ciotygodniowy harmonogram nie opierał się na przemarszu przez Belgię. Niezależnie bowiem od wpływu, jaki to wywarło na całą wojnę — przystąpienie do niej Wielkiej Brytanii, decydujące oddziaływanie na Później wvirtą-»iV 521 światową opinię publiczną, przysporzenie sobie Belgii jako nieprzyjaciela — w efekcie zmniejszyło liczbę dywizji niemieckich, które dotarły do Marny, i postawiło dodatkowo pięć dywizji brytyjskich na linii alianckiej. Nad Marną alianci zdobyli przewagę liczebną, której nie byli w stanie osiągnąć w żadnym punkcie w czasie Bitwy Granicznej.6 Częściowo przyczyną tego były brakujące dywizje niemieckie, a ostatecznie przechyliły szalę dodatkowe dywizje francuskie, ściągnięte z Trzeciej Armii i ze stojących w szyku bojowym, niezachwianych armii Castelnau i Du-baila. Przez cały czas odwrotu, gdy pozostałe armie ustępowały ze swych pozycji, te dwie armie utrzymywały wschodnie wrota Francji zamknięte. W ciągu osiemnastu dni toczyły niemal nieprzerwane boje, aż w końcu Moltke, zbyt późno uznając własne niepowodzenie, odwołał natarcie na linię fortec francuskich w dniu 8 września. Gdyby francuska Pierwsza i Druga armia ustąpiły w jakimkolwiek punkcie, gdyby uległy pod naporem ostatniego, zaciekłego ataku Rupprechta w dniu 3 września, Niemcy wywalczyłyby swoje Kanny i nie byłoby możliwości przeprowadzenia francuskiej kontrofensywy nad Marną, Sekwaną czy gdziekolwiek indziej. Jeżeli zaistniał cud nad Marną, to warunki dla niego powstały nad Mozelą. Bez Joffre'a nie byłoby linii alianckiej, mogącej zabarykadować drogę pochodowi niemieckiemu. To właśnie jego niezachwiana ufność podczas owych tragicznych i straszliwych dwunastu dni odwrotu uchroniła armie francuskie przed przekształceniem się w potrzaskaną i rozdartą na kawałki masę. Dowódca bardziej uzdolniony, o lotniejszym umyśle, mający własne koncepcje, mógłby uniknąć początkowych, podstawowych błędów, lecz po klęsce to coś, czego potrzebowała Francja — posiadał właśnie Joffre. Trudno sobie wyobrazić kogoś innego, kto potrafiłby wyprowadzić z odwrotu armię francuską, i to w dobrym stanie, na pozycje, z których mogła podjąć walkę od nowa. Ale kiedy nadeszła chwila zwrócenia się przeciw nieprzyjacielowi, on sam by nie wystarczył. Zatrzymanie się na Sekwanie, linii, którą zaplanował, mogło okazać się spóźnione. To Gallieni dojrzał właściwą szansę i przy ogromnej pomocy ze strony Francheta d'Espereya doprowadził do wcześniejszej kontrofensywy. To złamany psychicznie Lanrezac, pozbawiony możliwości uczestnictwa w bitwie nad Marną, ratując Francję od pierwotnego szaleństwa Planu 17 uczynił możliwym odzyskanie sił. Jest gorzką ironią, że zarówno jego decyzja pod Charleroi, jak i zastąpienie go Franchetem d'Espereyem było równie potrzebne dla kontrofensywy. Lecz najważniejszy był Joffre, którego nic nie mogło doprowadzić do paniki i który dostarczył do boju armię. „Gdybyśmy 522 Sierpniowe salwy go nie mieli w roku 1914 — powiedział Foch, jego późniejszy następca — nie wyobrażam sobie, co by się z nami stało".7 Świat wciąż pamięta tę bitwę z powodu taksówek. Było ich sto w dyspozycji gubernatora wojskowego Paryża. Generał Clergerie wyliczył, że dodając jeszcze pięćset, z których każda mogła pomieścić pięciu żołnierzy i zrobić dwukrotnie stukilometrowy kurs na Ourcq — można by przerzucić 6000 żołnierzy na poddany silnemu naciskowi front. Rozkaz wydano o 13.00, wyznaczając odjazd na godzinę 18.00. Policja przekazywała go taksówkarzom w trakcie jazdy na ulicach. Kierowcy entuzjastycznie wysadzali pasażerów, wyjaśniając im z dumą, że muszą , jechać do boju". Po powrocie do garaży dla zatankowania paliwa polecono im stawić się na placu zbiórki, gdzie w nakazanym czasie wszystkie sześćset wozów ustawiło się rzędem w idealnym porządku. Gallieni, którego wezwano, by dokonał ich przeglądu, choć rzadko okazywał wylewność — był zachwycony. Eh bien, voila au moins qui n'est pas banatt (O, tu przynajmniej jest coś niebanalnego!) — wykrzyknął. Każda z ładunkiem żołnierzy, uzupełnione ciężarówkami, autobusami i innymi, wybranymi pojazdami dodanymi jako tabor — taksówki odjechały pó> zapadnięciu zmroku;8 ostatni akt galanterii 1914 roku, ostatnia krucja-, ta starego świata. Po niepełnym zwycięstwie nad Marną nastąpił odwrót Niemców do rzeki Aisne, wyścig do morza o zawładnięcie portami na Kanale, upadek Antwerpii oraz bitwa pod Ypres, gdzie oficerowie i żołnierze BEF-u obronili swe pozycje, walcząc do ostatka, i zatrzymali Niemców we Flandrii. Nie Mons ani Marna, lecz Ypres stało się prawdziwym pomnikiem brytyjskiego męstwa, jak również grobem dla czterech piątych początkowego składu BEF-u. Potem, z nadejściem zimy, nastąpiło powolne pogrążanie się w sytuację bez wyjścia, w wojnę pozycyjną w okopach. Okopy, przebiegając jak zgangrenowana rana od Szwajcarii po Kanał, przez terytoria francuskie i belgijskie, narzuciły wojnę pozycyjną obliczoną na wyczerpanie przeciwnika, brutalny, przesiąknięty błotem, morderczy obłęd, znany jako front zachodni, który miał jeszcze trwać cztery lata. Plan Schlieffena zawiódł, lecz doprowadził do oddania pod okupację Niemców całej Belgii i północnej części Francji, aż do rzeki Aisne. Gazeta Clemenceau przypominała niestrudzenie swoim czytelnikom, miesiąc po miesiącu, rok po roku: Messieurs les Allemands sont toujours a Noyon (Panowie Niemcy są ciągle w Noyon). Ich obecność tam, głęboko we Francji, była skutkiem błędów Planu 17. Dopuścił on do zbyt głębokiego przeniknięcia wroga, by można go było wyprzeć wówczas, gdy Francuzi odzyskali swe siły nad Marną. Dopuścił do przebicia się Później,, i-. 523 nieprzyjaciela, które można było zatamować, a potem już tylko powstrzymywać kosztem straszliwego drenażu francuskich zasobów ludzkich, co miało uczynić wojnę 1914-1918 poprzedniczką roku 1940*. Był to błąd, którego nigdy nie dało się naprawić. Bankructwo Planu 17 miało tak samo fatalny skutek, jak bankructwo planu Schlieffena, razem zaś wytworzyły na froncie zachodnim sytuację bez wyjścia. Skazując na zagładę istnienia ludzkie w tempie 5000, a czasem 50000 dziennie, pochłaniając amunicję, energię, pieniądze, mózgi i wyszkolonych ludzi, front zachodni wyczerpał alianckie zasoby wojenne i przesądził o niepowodzeniu wysiłków podejmowanych na jego zapleczu, np. w Dardanelach, które mogły skrócić wojnę. Utknięcie w martwym punkcie wskutek niepowodzeń doznanych w pierwszym miesiącu zdeterminowało przyszły bieg wojny, a w rezultacie warunki pokoju, kształt życia w okresie międzywojennym i uwarunkowania Drugiej Rundy. Ludzie nie byliby w stanie znieść wojny na taką skalę i takich cierpień, nie mając nadziei; nadziei, że ogrom tej wojny gwarantuje, iż nie może ona powtórzyć się nigdy więcej, nadziei, że gdy kiedyś zmagania te dobiegną końca, powstaną fundamenty dla lepiej urządzonego świata. Tak jak lśniąca wizja Paryża utrzymywała na nogach żołnierzy Kluc-ka, miraż lepszego świata przebijał się przez zrytą pociskami pustynię i bezlistne kikuty drzew, które były niegdyś zielonymi łanami i topolami gnącymi się na wietrze. Nic innego nie mogłoby przydać godności albo przynajmniej sensu monstrualnym ofensywom, w których ginęły * W kaplicy St. Cyr (zanim została zniszczona podczas II wojny światowej) tablica pamiątkowa ku czci poległych w wielkiej wojnie posiadała zamiast listy nazwisk tylko pojedynczy napis: „Klasie z rocznika 1914". Wskaźnik śmiertelności ilustruje także przykład Andre Varagnaca, siostrzeńca ministra Marcela Sembata, który osiągnął wiek poborowy w 1914 roku, lecz w sierpniu nie został zmobilizowany na skutek choroby. Na Boże Narodzenie okazał się on jedynym pozostałym przy życiu spośród dwudziestu siedmiu chłopców z jego klasy licealnej. Według „Armees Francaises" straty francuskie tylko w sierpniu wyniosły 206 515 zabitych, rannych i zaginionych na ogólną liczbę l 600 000 żołnierzy w polu. Ponieważ liczba ta nie obejmuje oficerów, wojsk garnizonowych i dywizji terytorialnych, można założyć, że dochodzi ona do 300 000. Większość strat poniesiono w czasie czterodniowej Bitwy Granicznej. Nie opublikowano oddzielnych danych o bitwie nad Marną, lecz jeśli poniesione w ciągu jedenastu dni września straty dodać do sierpniowych, to łącznie w ciągu pierwszych trzydziestu dni wojny ginęło dziennie tyle osób, ile wynosi cała ludność miasta Soissons lub Compiegne. Nie można podać ścisłych liczb, ponieważ zgodnie z ustaloną przez GQG polityką nieujawniania jakichkolwiek informacji mogących mieć wartość dla nieprzyjaciela nie publikowano listy poległych. Nie jest również możliwe podanie porównawczych danych liczbowych dotyczących wszystkich stron biorących udział w wojnie, ponieważ straty zestawiano w różnych odcinkach czasowych i na podstawie różnych źródeł. Gdy wojna się skończyła, ustalona liczba zabitych przypadająca na głowę ludności wyniosła: dla Francji 1:28, dla Niemiec 1:32, dla Anglii 1:57 i dla Rosji 1:107 (przypis autorki.).9 524 Sierpniowe salwy tysiące i setki tysięcy po to, by zdobyć dziesięć metrów lub zamienić jeden błotnisty okop na drugi. Gdy każdej jesieni ludzie mówili, że wojna nie może przetrwać zimy, i gdy każdej wiosny wciąż nie było widać jej końca, tylko nadzieja, że z tego wszystkiego zrodzi się jakieś dobro dla ludzkości, pozwalała jednostkom i narodom wytrwać w walce. Gdy ostatecznie wojna dobiegła końca, przyniosła wiele rezultatów, lecz jeden był dominujący — pozbycie się złudzeń. „Wszelkie wielkie słowa zostały wykreślone dla tej generacji" — napisał D. H. Lawrence w prostym posłaniu dla swych współczesnych.10 Jeżeli któryś z nich wspomniał z uczuciem bólu, jak Emile Verhaeren, „człowieka, którym był kiedyś", to tylko dlatego, że wiedział, iż wielkie słowa i poglądy sprzed roku 1914 nie mogą być już nigdy wskrzeszone. Po Marnie wojna narastała i rozprzestrzeniała się, aż wciągnęła narody obu półkul i uwikłała je w konflikt światowy o takich rozmiarach, że nie mógł go rozwiązać żaden traktat. Bitwa nad Marną była jedną z decydujących bitew w historii nie dlatego, że rozstrzygnęła, iż Niemcy w ostatecznym rozrachunku przegrają, a alianci zwyciężą, lecz ponieważ zdecydowała, że wojna będzie trwała dalej. W przededniu bitwy Joffre powiedział żołnierzom, że nie ma oglądania się wstecz. Po niej nie było już można zawrócić z drogi. Narody zostały złapane w pułapkę zastawioną w ciągu pierwszych trzydziestu dni z bitew, którym nie udało się, by stały się decydującymi; pułapkę, z której nie było i nie mogło być już żadnego wyjścia. )6 ŹRÓDŁA Zamieszczona niżej lista zawiera jedynie tytuły prac cytowanych w przypisach. Ogranicza się ona do źródeł podstawowych, biografii oraz studiów specjalnych zawierających materiały zasadnicze, jak Plan Schlieffena Rittera. Oddzielny wykaz obejmuje prace o znaczeniu drugorzędnym. Wszystkie tytuły podaję w brzmieniu angielskim lub francuskim, w zależności od istniejących tłumaczeń. Pełna bibliografia przedmiotu stanowiłaby oddzielną książkę. Żaden inny epizod historii nie został w sposób pełniejszy udokumentowany przez jego uczestników. Wydaje się, że zdawali oni sobie sprawę już w czasie jego trwania, iż podobnie jak rewolucja francuska, tak i pierwsza wojna światowa była jednym z wielkich wstrząsów historii, i każdy z nich czuł na swych barkach jego brzemię. Gdy wojna dobiegła końca, okazało się, że pomimo męstwa, biegłości w sztuce i poświęcenia jej uczestników, stała się ona jako całość monumentem niepowodzeń, tragedii i rozczarowań. Nie doprowadziła do lepszego świata. Ludzie, którzy brali w niej udział na szczeblu kierowniczym, zarówno politycznym jak i wojskowym, odczuwali potrzebę wyjaśnienia swoich decyzji i działań. Wielu z tych, którzy spadli z wysokiego szczebla dowodzenia z przyczyn uzasadnionych lub też jako kozły ofiarne — a dotyczyło to większości dowódców z sierpnia — napisali własne wyjaśnienia motywów swego postępowania. Gdy tylko ukazywały się czyjeś relacje — z zasady przerzucające odpowiedzialność na kogoś lub przypisujące winę komu innemu — ten ktoś czuł się sprowokowany do odpowiedzi. Prywatne „wojny" pomiędzy adwersarzami stawały się publiczne; kontrowersje rozszerzały się. Ci, którzy w każdym innym przypadku zachowaliby milczenie, gdy ich boleśnie dotknięto, replikowali pisemnie, tak jak sir Horace Smith-Dorrien, sprowokowany przez sir Johna Frencha. Książki mnożyły się. Poplecznicy poszczególnych stron, tworzący swego rodzaju szkoły, jak w przypadku Gallieniego i Joffre'a, wypisali całe biblioteki kontrowersyjnych dzieł. Przez ten gąszcz wywodów, pomijających często niekorzystne dla autorów aspekty sprawy, historyk przedziera się po omacku, starając się na podstawie dawno już minionych wydarzeń ustalić, Jak to naprawdę było". A ponieważ prawda jest subiektywna i niejednolita, składa się z małych cząsteczek widzianych i doświadczanych oraz zanotowanych przez różnych ludzi, przeto staje się podobna do obrazka oglądanego w kalejdoskopie: gdy wstrząśnie się cylindrem, niezliczone kolorowe cząstki tworzą coraz to nowy obraz. A jednak są to te same cząstki, lecz widziane w innej konfiguracji, pod innym kątem. Taki właśnie jest obraz problemów opisanych przez aktorów minionych wydarzeń. Owo kapitalne zadanie historyka, jakim ma być ustalenie „wie es wirklich war" (jak to było naprawdę), nie będzie nigdy całkowicie wykonalne. 526 Oficjalne publikacje rządowe Sierpniowe stlwy Carnegie Endowment For International Peace, Diplomatic Documents Relating to the Outbreak of the European War, 2 tomy, wyd. James Brown Scott, New York, Oxford, 1916. Zawiera oficjalne publikacje różnych ministerstw spraw zagranicznych, które ukazywały się od czasu do czasu po wybuchu wojny, poczynając od pośpiesznie zebranej, a w wysokim stopniu selektywnej Niemieckiej Białej Księgi, wydanej 4 sierpnia 1914 r. W zbiorze znajdują się księgi: Austro-Węgierska Czerwona, Belgijska Szara, Francuska Żółta, Niemiecka Biała, Brytyjska Niebieska I i II, Włoska Zielona, Rosyjska Pomarańczowa I i n oraz Serbska Niebieska. Francja, Assemblee Nationale, Chambre des Deputes, Session de 1919. Proces- Verbaux de la Commission d'Enquete sur le role et la situation de la metallurgie en France: defense du Bassin de Briey, część l i 2. Francja, Rapport de la Commission d'Enquete, sporządzony przez deputowanego, p. Fernanda Engeranda. Część pierwsza: „Koncentracja francuskiego przemysłu meta- lurgiczno-zbrojeniowego na granicy wschodniej". Część druga: „Utrata Briey". Uzyskane przez komisję materiały (oznaczone w przypisach skrótem „Briey") pochodziły między innymi z zeznań głównych szefów francuskiego Sztabu Generalnego, jak również dowódców armii polowych, i są podstawowymi źródłami francuskiej polityki wojskowej w sierpniu 1914 roku. Komisję powołano dla zbadania okoliczności utraty zagłębia rud żelaza w Briey, co wobec przedłużenia się wojny miało dla kraju skutki krytyczne. Pewne zbrodnicze usługi francuskiego przemysłu amunicyjnego, które przysporzyły korzyści dyrekcjom powiązanych finansowo francusko-niemieckich spółek mieszanych, nasunęły podejrzenia deputowanemu do parlamentu, p. Fernandowi Engerandowi. W związku z tym zaczął on uparcie tropić wszelkie okoliczności utraty okręgu Briey, a to z kolei naturalnymi etapami doprowadziło do analizy francuskiej strategii na początku wojny. Po zakończeniu wojny p. Engerand osiągnął to, że w celu zbadania sprawy powołano specjalną komisję parlamentarną, w której został on wyznaczony sprawozdawcą. „W miarę jak rozwijało się nasze dochodzenie, wraz z przesłuchaniem tych wszystkich znamienitych świadków" — pisał w swym raporcie — stawało się oczywiste, że prawda o początkach i niepowodzeniu Planu 17 była przed rządem i Izbą Deputowanych „uparcie ukrywana", toteż „usiłowaliśmy rozplatać te powikłane i głęboko ukryte wątki sierpnia 1914 roku, zapewne najbardziej tragicznego w całej historii Francji". Francja, Ministerstwo Wojny; Naczelne Dowództwo Armii, Służba Historyczna, Les Armees Francaises dans la grandę guerre, 1.1, wól. l i 2 oraz Annexes, Paryż, Imprime-rie Nationale 1922-1925. (W przypisach oznaczono skrótem: AF). Pierwszy tom Historii Oficjalnej, rozpoczynający się od planów wojennych sprzed roku 1914 oraz incydentu z Michelem w roku 1911, obejmuje wojnę aż do Bitwy Granicznej włącznie. Tom drugi obejmuje okres odwrotu aż do dnia poprzedzającego bitwę nad Marną. Istotną wartość posiadają dwa tomy aneksów, zawierające teksty rozkazów i dokumentacji łącznościowej pomiędzy GQG i armiami. Są one najbardziej żywymi i bezpośrednimi materiałami źródłowymi. Niemcy, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Outbreak of the World War, dokumenty niemieckie zebrane przez Karola Kautsky'ego i wydane przez Maxa Montgelasa i Walt-hera Schuckinga, przetłumaczone na angielski przez Fundację Carnegiego, New York, Źródła 527 Oxford 1924. (W przypisach oznaczone skrótem: „Kautsky"). Zebrane i opublikowane przez rząd weimarski jako suplement do pierwotnej niemieckiej Białej Księgi. Niemcy, Sztab Generalny, Kriegsbrauch im Landkriege, przetłumaczone pod tytułem The German War Book przez J. H. Morgana, Londyn, Murray, 1915. Niemcy, Archiwum Marynarki, Der Kriegżur See, 1914-18, nr 5, t. l, Der Kriegin den Tiirkischen Gewassern; Die Mittelmeer Division, Berlin, Mittler, 1928. Niemcy, Archiwum Rzeszy, Der Weltkrieg 1914-18; t. l, Die Militarische Operationen zu Lande; Die Grenzschlachten im Westen, t. 3, Von der Sambre bis żur Marne, Berlin, Mittler, 1924. Wielka Brytania, Komitet Obrony Imperium, Sekcja Historyczna, Corbett, sir Julian, Naval Operations: History of the Great War Based on Official Documents, 1.1, New York, Longmans, 1920. (W przypisach oznaczone skrótem „Corbett"). Wielka Brytania, Edmonds James E., brygadier-generał, Military Operations:France and Belgium, 1914,1.1 oraz zbiór map, wyd. 3, Londyn, Macmillan, 1933. (W przypisach oznaczone skrótem „Edmonds"). Opracowanie to, na wysokim poziomie naukowym, jest szczególnie cenne ze względu na wybór źródeł niemieckich i francuskich, wskazujących pod określoną datą na aktualną sytuację nieprzyjaciela i sojuszników BEF-u oraz ich wzajemne wobec siebie usytuowanie. Wielka Brytania, Fayle C. Ernest, Seaborne Trade, 1.1, Londyn, Murray, 1920. Wielka Brytania, Foreign Office, British Documents on the Origins of the War, 1898--1914, 11 tomów, wyd. G.P. Gooch i H.W.V. Temperley, Londyn 1927-38. (W przypisach oznaczone skrótem „BD"). Stany Zjednoczone, Departament Stanu. Papers Relating to the Foreign Relations of the U. S. Supplements World War, 1914, Waszyngton, Governement Printing Office, 1928. Źródła nieoficjalne . i/r O Belgii „c Bassompierre Alfred de, baron, The Night of August 2-3,1914, at the Belgian Foreign Office, tłum., Londyn, Hodder and Stoughton, 1916. Beyens, baron, Deux Annees a Berlin, 1912-1914, 2 tomy, Paryż, Plon, 1931. Cammaerts Emile, Albert of Belgium, tłum., New York, Macmillan, 1935. Carton de Wiart Henry (belgijski minister sprawiedliwości w 1914 roku), Souvenirs poli-tiques, Bruksela, Brouwer, 1948. Cobb Irvin S., Paths of Glory—Impressions of War Written at and near the Front, New York, Dutton, 1914. Davis Richard Harding, With the Allies, New York, Scribner's, 1914. Demblon Celestin (deputowany z Liege), La Guerre a Liege: Pages d'un temoin, Paryż, Lib. Anglo-Francaise, 1915. .-....,.....,. .> ,,,,..1. .,•&..,,.-, .;;a:. 528 D'Ydewalle Charles, Albert and the Belgians, tłum., New York, Morrow, 1935. >• •.' <" Essen Leon van der, The Invasion and the War in Belgium from Liege to the Yser, tłum., Londyn, Unwin, 1917. Galet Emile Joseph, generał, Albert, King of the Belgians in the Great War, tłum., Boston, Houghton Mifflin, 1931. Zapis ten, sporządzony przez osobistego doradcę wojskowego króla Alberta, a później szefa sztabu, jest autorytatywny, dokładny, szczegółowy i niezastąpiony. Gibson Hugh (pierwszy sekretarz poselstwa amerykańskiego), A Journal from Our Legation in Belgium, New York, Doubleday, 1917. Klobukowski A. (poseł francuski w Brukseli), Souvenirs de Belgique, „Revue de Paris", wrzesień-październik 1927. Klobukowski A., La Resistance beige a 1'invasion Allemande, „Revue d'Histoire de la Guerre", lipiec 1932. Malcolm łan, pod redakcją, Scraps of Paper: German Proclamations in Belgium and France, New York, Doran, 1916. Miliard Oscar E., Burgomaster Max, Londyn, Hutchinson, 1936. Powell E. Alexander (korespondent „New York World", przydzielony w 1914 r. do wojsk belgijskich), Fighting in Flanders, New York, Scribner's, 1914. Schryver A. de, pułkownik, La Bataille de Liege; Liege, Vaillant-Carmanne, 1922. Sutherland, Millicent of, księżna (komendantka ochotniczego korpusu ambulansowego pielęgniarek w Belgii w sierpniu 1914 r.), Six Weeks at the War, Chicago, McCluny, 1915. Verhaeren Emile, La Belgique sanglante, Paryż, Nouvelle Revue Francaise, 1915. Whitlock Brand, Belgium: A Personal Narrative, t. I, New York, Appleton, 1910. Szczęśliwym dla historii wydarzeniem okazało się mianowanie przez prezydenta Wilsona posłem w Belgii prawnika i byłego dziennikarza, który zdobył sławę jako niezależny mayor miasta Toledo w ciągu czterech kadencji. Postępowy politycznie, szczery i odważny, Whitlock był także wyróżniającym się pisarzem. Jego książka, łącznie z książką Hugha Gibsona, który, mimo że był zawodowym dyplomatą, pisał bez owijania w bawełnę, tworzą wybitny dokument tego fatalnego miesiąca w historii narodu. O Anglii i BEF-ie Addison Christopher (sekretarz parlamentarny Izby Oświaty), Four and a Half Years: A Personal Diary from June 1914 to January 1919, Londyn, Hutchinson, 1934. Angell Norman, The Great Illusion: A Study of the Relation of Military Power to National Advantage, wyd. 4, New York, Putnam's, 1913. Army Quarterly, Londyn. (W przypisach oznaczone skrótem „AQ"). Czasopismo to zawiera przeglądy i recenzje zagranicznych książek dotyczących wojny, zamieszczane w miarę ich publikowania w latach dwudziestych. Dostarczają one najbardziej kompletnego i najobszerniej informującego przewodnika w języku angielskim o literaturze na temat pierwszej wojny światowej. Arthur sir George, Life of Lord Kitchener, t. Ill, New York, Macmillan, 1920. Arthur sir George, George V, New York, Cape, 1930. Asquith Earl of Oxford and, Memories and Reflections, 2 tomy, Londyn, Cassell, 1928. Aston sir George, general major, Biography of the Late Marshal Foch, Londyn, Hutchinson, 1930. Bacon sir Reginald, admirał, Life of Lord Fisher, Londyn, Hodder and Stoughton, 1929. Beaverbrook, lord, Politicians and the War, 1914-16, New York, Doubleday, Doran, 1928. Bertie, lord, Diary of Lord Bertie of Thame, 1.1, Londyn, Hodder and Stoughton, 1944. Birkenhead, wicehrabia, Points of View, 1.1, Londyn, Hodder and Stoughton, 1922. Źródła 529 Blake Robert, wyd., Haig: Private Papers, 1914-18; Londyn, Eyre and Spottiswoode, 1952. Bridges sir Tom, generał porucznik (oficer w 2 brygadzie kawalerii BEF-u, a poprzednio attache wojskowy w Brukseli), Alarms and Excursions, Londyn, Longmans, 1938. Callwell sir Charles E., generał major (w sierpniu 1914 r., gdy Wilson i Macdonogh udali się do Francji, został dyrektorem operacji i wywiadu w Ministerstwie Wojny), Experiences of a Dug-Out 1914-18, Londyn, Constable, 1920. Callwell sir Charles E., Field Marshal Sir Henry Wilson: His Life and Diaries, 1.1, New York, Scribner's, 1927. Wszystkie cytaty w tekście z dziennika Wilsona pochodzą z tej książki i w przypisach oznaczone są skrótem „Wilson". Chamberlain sir Austen, Down the Years, Londyn, Cassell, 1935. Charteris John, brygadier-generał, At GHQ, Londyn, Cassell, 1931. Childs sir Wyndham, generał major, Episodes and Reflections, Londyn, Cassell, 1930. Churchill sir Winston, The World Crisis, 1.1, 1911-1914, New York, Scribner's, 1928. Jest to jedyna i najważniejsza książka wśród źródeł angielskich, napisana przez osobę zajmującą kluczowe stanowisko w czasie wybuchu wojny. Uzupełniający komentarz zamieściłam w przypisach do rozdziału 10. Wszystkie uwagi dotyczące Churchilla w przypisach odnoszą się do tej jego książki, chyba że zaznaczono inaczej. Churchill sir Winston, The Aftermath, t. 4, The World Crisis, New York, Scribner's, 1929. Churchill sir Winston, Great Contemporaries, New York, Putnam's, 1937. Corbett-Smith A., major (oficer artylerii w korpusie Smith-Dorriena), The Retreat from Mons, Londyn, Cassell, 1917. Cust sir Lionel, King Edward and his Court: Some Reminiscences, Londyn, Murray, 1930. Custance sir Reginald, admirał, A Study of War, Londyn, Constable, 1924. Dugdale Blanche E. C., Arthur James Balfour, 2 tomy, New York, Putnam's, 1937. Esher Reginald, wicehrabia, The Influence of King Edward and Other Essays, Londyn, Murray, 1915. Esher Reginald, The Tragedy of Lord Kitchener, New York, Dutton, 1921. Esher Reginald, Journals and Letters, t. 3, 1910-15, Londyn, Nicolson and Watson, 1938. Fisher, lord, admirał floty, Memoires, Londyn, Hodder and Stoughton, 1919. Fisher, lord, Fear God and Dread Nought: Correspondence of Admiral of the Fleet Lord Fisher of Kilverstone, 3 tomy, wyd. Arthur J. Marder, Londyn, Cape, 1952, 1956, 1959. French, wicehrabia of Ypres, marszałek polny, 1914, Boston, Houghton Mifflin, 1919. Brzemię ostrych niechęci i selektywnych pominięć w sprawozdaniu sir Johna Frencha sprawia, że wykorzystanie tego zapisu jako rzetelnego źródła jest niemożliwe i może służyć jedynie odmalowaniu charakteru autora. Gardiner A. G., The War Lords, Londyn, Dent, 1915. Grey Edward, wicehrabia of Fallodon, Twenty Five Years, 2 tomy, Londyn, Hodder and Stoughton, 1925. Haldane Richard Burdon, wicehrabia, An Autobiography, New York, Doubleday, Doran, 1929. Wszystkie uwagi w przypisach odnoszą się do tej książki, chyba że zaznaczono inaczej. Haldane Richard Burdon, Before the War, New York, Funk and Wagnalls, 1920. Hamilton Ernest W., kapitan (oficer 11 pułku huzarów w dywizji kawalerii Allenby'ego), The First Seven Divisions, New York, Dutton, 1916. Kurd sir Archibald, The German Fleet, Londyn, Hodder and Stoughton, 1915. Kurd sir Archibald, The British Fleet in the Great War, Londyn, Constable, 1919. Jellicoe, wicehrabia, admirał, The Grand Fleet, 1914-16, New York, Doran, 1919. Kenworthy J. M. (Lord Strabolgi), Soldiers, Statesmen and Others, Londyn, Rich and Cowen, 1933. Lee sir Sidney, King Edward VII, 2 tomy, New York, Macmillan, 1925-27. 34 — Sierpniowe salwy 530 Sierpniowe salwy Lloyd George David, War Memoirs, t. I, Boston, Little, Brown, 1933. Przekład polski: Wspomnienia wojenne, Warszawa 1938. Macdonagh Michael, In London during the Great War: Diary of a Journalist, Londyn, Eyre and Spottiswoode, 1935. Macready sir Nevil, general, Annals of an Active Life, 1.1, Londyn, Hutchinson, bez daty. Magnus sir Philip, Kitchener, New York, Button, 1959. Maurice sir Frederick, general major (oficer sztabowy 3 dywizji w sierpniu 1914 r.), Forty Days in 1914, New York, Doran, 1919. McKenna Stephen, While I Remember, New York, Doran, 1921. Milne sir Archibald Berkeley, admirał, The Flight of the Goeben and the Breslau, Londyn, Eveleigh Nash, 1921. Morley John, wicehrabia, Memorandum on Resignation, New York, Macmillan, 1928. Newton Thomas, lord, Lord Lansdowne, Londyn, Macmillan, 1929. Nicolson Harold, King George the Fifth, Londyn, Constable, 1952. Nicolson Harold, Portrait of a Diplomatist: Being the Life of Sir Arthur Nicolson, First Lord Carnock, Boston, Houghton Mifllin, 1930. Peel C. S., How We Lived Then, 1914-18, Londyn, John Lane, 1929. Repington Charles a Court, podpułkownik, The First World War, 1914-18, t. I, Boston, Houghton Mifllin, 1920. Robertson sir William, marszałek polny, From Private to Field Marshal, Boston, Hough-ton Mifilin, 1921. Robertson sir William, Soldiers and Statesmen, 1914-18,1.1, New York, Scribner's, 1926. Shaw George Bernard, What I Really Wrote About the War, New York, Brentano's, 1932. Smith-Dorrien sir Horace, generał, Memories of 48 Years' Service, Londyn, Murray, 1925. Spears Edward L., brygadier-generał, Liaison, 1914: A Narrative of the Great Retreat, New York, Doubleday, Doran, 1931. Te wojenne wspomnienia, napisane z werwą, barwnie i z wybitnym talentem, fascynujące bogactwem szczegółów, są jak dotąd najbardziej in--teresującą książką w języku angielskim o początku kampanii we Francji. Gdy jednak wchodzą w grę osobiste uprzedzenia autora, pozwala on sobie na pewną swobodę w manipulowaniu faktami. Patrz przypisy do rozdziałów 15 i 22. Steed Wickham H. (redaktor działu zagranicznego dziennika „The Times"), Through Thirty Years, New York, Doubleday, Doran, 1929. Trevelyan George Macaulay, Grey ofFallodon, Boston, Houghton Mifllin, 1937. Wilson sir Henry, generał - patrz Callwell. O Francji Adam H. Pearl, Paris Sees It Through: A Diary, 1914-19, Londyn, Hodder and Stoughton, 1919. Allard Paul, Les Generaux Limoges pendant la guerre, Paryż, Editions de France, 1933. Bienaime Amadee, admiral, La Guerre navale: fautes etresponsabilites, Paryż, Taillander, 1920. Bruun Geoffrey, Clemenceau, Cambridge, Harvard, 1943. Charbonneau Jean, pułkownik, La Bataille des frontieres, Paryż, Lavanzelle, 1932. Chevalier Jacques, Entretiens avec Bergson, Paryż, Plon, 1959. Clergerie, generał (szef sztabu obozu warownego Paryża), Le Role du Gouvernement Mi- litaire de Paris, du ler au 12 Septembre, 1914, Paryż, Berger-Levrault, 1920. Corday Michel, The Paris Front, tłum., New York, Dutton, 1934. Demazes, generał, Joffre, la victoire du caractere, Paryż, Nouvelles Editions Latines, 1955. Źródła' '•'K 531 Dubail Augustin, generał, Quatres annees de commandement, 1914-18: Journal de Cam-pagne, t. I, lre Armee, Paryż, Fournier, 1920. Dupont Charles, generał (szef Deuxieme Bureau w 1914 r.), Le Haut Commandement al-lemand en 1914: du point de vue allemand, Paryż, Chapelot, 1922. Engerand Fernand (deputowany z Calvadosu oraz sprawozdawca komisji dochodzeniowej w sprawie Briey), La bataille de la frontiere, Aout, 1914: Briey, Paryż, Brossard, 1920. Engerand Fernand, Le Secret de la frontiere, 1815-1871-1914; Charleroi, Paryż, Brossard, 1918. Wszystkie uwagi w przypisach odnoszą się do tej książki, chyba że zaznaczono inaczej. Engerand Fernand, Lanrezac, Paryż, Brossard, 1926. Foch Ferdinand, marszałek, Memoirs, tłum. płk T. Bentley Mott, New York, Doubleday, Doran, 1931. Polski przekład: Pamiętniki 1914-18, Warszawa 1931. Gallieni Joseph Simon, generał, Memoires: defense du Paris, 25 Aout-11 Septembre, 19141-Paryż, Payot, 1920. Polski przekład: Obrona Paryża, Warszawa 1924. Gallieni Joseph Simon, Les Garnets de Gallieni, wydawcy: Gaetan Gallieni i P.-B. Gheusi, Paryż, Michel, 1932. ' Gallieni Joseph Simon, Gallieni Pane, wydawcy: Marius-Ary i Leblond, Paryż, Michel, 1920. Gallieni zmarł w roku 1916, zanim ukończył ostateczną wersję swoich wspomnień. Zostały one uzupełnione „Notatnikami", wydanymi przez jego syna wraz z jego byłym adiutantem, oraz „Rozmowami", wydanymi przez dawnych sekretarzy. Gaulle Charles de, generał, La France et son armee, Paryż, Plon, 1938. Gibbons Herbert Adam, Paris Reborn, New York, Century, 1915. Giraud Victor, Le General de Castelnau, Paryż, Cres, 1921. Grasset A., pułkownik, La Bataille des deux Morins: Franchet d'Esperey a la Marne, 6-9 Septembre 1914, Paryż, Payot, 1934. Grouard Auguste, podpułkownik, La Guerre eventuelle: France et Allemagne, Paryż, Chapelot, 1913. Grouard Auguste, La Conduite de la guerre jusqu'a la bataille de la Marne, Paryż, Chape-lot, 1922. Guard William J., The Soul of Paris - Two Months in 1914 by an American Newspaperman, New York, Sun Publishing Co., 1914. Hanotaux Gabriel, Histoire illustree de la guerre de 1914,17 tomów, Paryż, 1916. Szczegół--* nie użyteczna ze względu na zawarte w niej wypisy z dzienników wojennych zarówno oficerów francuskich, jak i zdobytych niemieckich. Hirschauer, generał, i Klein, generał (dowódca i zastępca dowódcy wojsk saperskich w okresie rządów komendanta wojskowego Paryża w 1914 r.), Paris en etat de defense, Paryż, Payot, 1927. • Huddleston Sisley, Poincare. A Biographical Portrait, Boston, Little, Brown, 1924. Huguet A., generał, Britain and the War: a French Indictment, Londyn, Cassell, 1928. Gorycz, która przyćmiewa wartość sprawozdania Hugueta, przebija wyraźnie już w samym tytule (indictment - oskarżenie). Isaac Jules, Joffre et Lanrezac, Paryż, Chiron, 1922. Isaac Jules, L'Utilisation des reserves en 1914, Revue d'Histoire de la Guerre, 1924, s. 316-337. Joffre Joseph J.-C., marszałek, Memoirs, 1.1, tłum. płk T. Bentley Mott, New York, Harper's, 1932. Nie są to osobiste wspomnienia, lecz książka poświęcona całkowicie przebiegowi wojny; jest to najbardziej kompletny i najdokładniejszy spośród dokumentalnych zapisów wyższych dowódców - lecz nie jest to Joffre. W odróżnieniu od jego charakterystycznych mętnych zeznań, podczas przesłuchań w komisji parlamentarnej w sprawie Briey, książka jest jasna, dokładna, szczegółowa i zrozumiała. Wyraźnie dowodzi, że została na- 532 Sierpniowe salwy pisana przez wiernych mu sztabowców, pracujących na podstawie oficjalnej dokumentacji; traci może wskutek zbytniej gorliwości piszących, chcących wykazać, iż wódz naczelny jest źródłem i początkiem wszelkich decyzji. Na każdej stronie każe mu się składać takie oświadczenia, jak: „Koncepcja, co do której spowodowałem, że wyłożono ją w memorandum pułkownika Ponta" (s. 228). Niemniej książka ta, z bardzo użytecznymi szkicowymi mapami i w znakomitym tłumaczeniu, stanowi zasadnicze źródło, pod warunkiem, że konfrontuje się je z innymi relacjami. Langle de Gary, generał, Souvenirs de commandement 1914-16, Paryż, Payot, 1935. Lanrezac Charles, generał, Le Plan de campagne francais et le premier mois de la guer-re, Paryż, Payot, 1920. Libermann Henri, Ce qu'a vu un officier de chasseurs a pied. Ardennes belges- Marne-St, Gond, 2 Aout-28 Septembre 1914, Paryż, Plon, 1916. Marcellin Leopold, Politique et politiciens pendant la guerre, t. I, Paryż, Renaissance, 1923. Mayer Emile, podpułkownik, Nos chefs de 1914, Paryż, Stock, 1930. Messimy Adolphe, generał, Mes Souvenirs, Paryż, Plon, 1937. W Messimym jest wszystkiego po trochu. Podobnie naładowana informacjami jak książka Galeta o Belgii, w przeciwieństwie do niej jest burzliwa, pełna swady i nie hamująca się niczym, podczas gdy praca Galeta jest lakoniczna i zdyscyplinowana. Dzieło człowieka, który był ministrem wojny w dwóch przełomowych okresach, w lipcu 1911 i w sierpniu 1914 roku, jest podobnie jak relacje Galeta, Churchilla i dokumenty Kautsky'ego podstawowym źródłem materiałów nigdzie indziej nie publikowanych. Mott T. Bentley, pułkownik, Myron T. Heniek, Friend of France, New York, Doubleday, Doran, 1929 (głównie wyjątki z dziennika i listów). Muller Virgile, major (adiutant Joffre'a), Joffre et la Marne, Paryż, Cres, 1931. Palat Barthelmy, generał, La grandę Guerre sur le front occidental, t. I-IV, Paryż, Chapelot, 1920-27. Paleologue Maurice, Un Grand Toumant de la politique mondiale, 1904-06, Paryż, Plon, 1934. Paleologue Maurice, Un Prelude a 1'invasion de Belgique, „Revue des Deux Mondes", październik 1932. Percin Alexandre, generał (członek Najwyższej Rady Wojennej w 1911 i komendant wojskowy Lilie w 1914 r.), 1914, Les erreurs du haut commandement, Paryż, Michel, 1920. Pierrefeu Jean de (z zawodu dziennikarz, który będąc oficerem został przydzielony do GQG dla opracowywania komunikatów wojennych), GQG, Secteur I, Paryż, Edition franchise Illustree, 1920. Pierrefeu Jean de, Plutarque a menti, Paryż, Grasset, 1923. Poincare Raymond, Memoirs, 4 tomy, tłum. sir George Arthur, New York, Doubleday, 1926-1929. Faktycznie, choć nie z racji stanowiska, Poincare był z punktu widzenia politycznego postacią centralną, tak jak Joffre z wojskowego, a jego zapis jest nieoceniony ,. jako przewodnik i komentarz do spraw wojny, polityki francuskiej, problemów międzynarodowych i konfliktu cywilów z GQG. Wydanie angielskie jest skrócone, i ma wpro- , wadzający zamieszanie obyczaj, że odwołuje się do wpisów w jego dzienniku pod określoną datą co do wydarzeń, które jeszcze nie miały miejsca, co historykowi przyczynia wiele kłopotów. Tanant, generał (szef operacji we francuskiej Trzeciej Armii), La Troisieme Armee dans la bataille, Paryż, Renaissance, 1923. Viviani Renę, As We See It, tłum., New York, Harper's, 1923. Wharton Edith (która mieszkała w Paryżu w sierpniu 1914 r.), Fighting France, New York, Scribner's, 1915. Źródła M -no O Niemczech 533 Bauer M., pułkownik (szef sekcji artylerii w OHL), Der Grosse Kriegin Feld undHeimat, Tybinga, Osiander, 1921. Bernhardi Friedrich von, generał, Germany and the Next War, tłum. Alien H. Powieś, Londyn, E. Arnold, 1914. Bethmann-Hollweg Theodor, Reflections on the World War, tłum., Londyn, Butterworth, 1920. Bloem Walter (kapitan rezerwy Grenadierów Brandenburskich III korpusu armii von Klu-cka), The Advance from Mons, 1914, tłum. G. C. Wynne, Londyn, Davies, 1930. Bliicher Evelyn, księżna, An English Wife in Berlin, Londyn, Constable, 1920. Biilow Bernhard, książę von, Memoirs, 4 tomy, tłum., Boston, Little, Brown, 1931-32. Biilow Karl von, generał, Mon Rapport sur la Bataille de la Marne, tłum. J. Netter, Paryż, Payot, 1920. Clausewitz Carl von, generał, On War, tłum. płk J. J. Graham, 3 tomy, Londyn, Kegan Paul, 1911. Polski przekład: O wojnie, Warszawa 1958. Conrad von Hótzendorff Franz, feldmarszałek, Aus meiner Dienstzeit, 1906-18, 5 tomów, Wiedeń, 1921-25. Eckhardstein, baron H. von, Ten Years at the Court of St. James, 1895-1905, tłum., Londyn, Butterworth, 1921. Erzberger Matthias, Souvenirs de guerre, tłum., Paryż, Payot, 1921. Foerster Wolfgang, Le Comte Schlieffen et la Grandę Guerre Mondiale, tłum., Paryż, Payot, 1929. Francois Hermann von, generał, Marneschlacht und Tannenberg, Berlin, Scherl, 1920. Freytag-Loringhoven, Freiherr von, Menschen und Dinge wie ich się in meinem Leben sah, Berlin, Mittler, 1923. Gerard James W., My four Years in Germany, New York, Doran, 1917. Grelling Richard, J'Accuse, tłum. A. Grey, New York, Doran, 1915. Hallays Andre, L'Opinion allemande pendant la guerre, 1914-18, Paryż, Perrin, 1919. Hanssen Hans Peter (poseł do Reichstagu ze Szlezwiku-Holsztyna), Diary of a Dying Empire, tłum. O. O. Winter, Indiana University Press, 1955. Hausen Freiherr Max von, generał, Souvenirs de campagne de la Marne en 1914, tłum., Paryż, Payot, 1922. Haussman Conrad, Journal d'un depute au Reichstag, tłum., Paryż, Payot, 1928. Hindenburg Paul von, feldmarszałek, Out of My Life, 1.1, tłum., New York, Harper's, 1921. Hoffmann Max, generał, The War of Lost Opportunities, tłum., New York, International, 1925. Polski przekład: Wojna wśród niewyzyskanych sposobności, Warszawa 1925. Hoffmann Max, The Truth About Tannenberg, włączone do II tomu jego War Diaries and Other Papers, tłum. Eric Sutton; wstęp K. F. Nowak, Londyn, Seeker, 1929. Kluck Alexander von, generał, The March on Paris and Battle of the Marne, 1914, tłum., New York, Longmans, 1920. Kopp Georg (członek załogi „Goebena"), Das Teufelschiff und seine kleine Schwester, tłum., pt. Two Lone Ships, Goeben and Breslau Arthur Chambers, Londyn, Hutchin-son, 1931. Krafft von Dellmensingen, generał (szef sztabu armii Rupprechta), Die Fuhrung des Kron-prinzen Rupprecht von Bayern aufdem linken Deutschen Heeresfliigel bis żur Schlacht im Lothringen im August, 1914, Wissen und Wehr, Sonderheft, Berlin, Mittler, 1925. Kuhl Hermann von, generał (szef sztabu armii Klucka), Le grand etat-major aUemand avant et pendant la guerre mondiale, tłum. i wyd. przez generała Douchy, Paryż, Payot, 1922. 534 Sierpniowe salwy Kurenberg Joachim von, The Kaiser, tłum. Russell i Hagen, New York, Simon and Schuster, 1955. Lichnowsky Karl, książę, Memorandum (opublikowane w języku angielskim pt. The Guilt of Germany, ze wstępem wicehrabiego Bryce), New York, Putnam's, 1918. Ludendorff Erich, generał, Ludendorffs Own Story, August 1914-November 1918, t. L, tłum., New York, Harper's, 1919. Ludwig Emil, Wilhelm Hohenzollern, New York, Putnam's, 1926. Polski przekład: Wilhelm n, Warszawa 1930. Moltke Helmuth von, generał pułkownik, Erinnerungen-Briefe-Dokumente, 1877-1916, Stuttgart, Der Kommende Tag, 1922. Muhlon Wilhelm (dyrektor Kruppa), L'Europe devastee: notes prises dans le premiers mois de la guerre, tłum., Paryż, Payot, 1918. Ritter Gerhard, The Schlieffen Plan, Critique of a Myth, tłum. (zawiera pierwsze opublikowane teksty wielu prac Schlieffena), Londyn, Oswald Wolff, 1958. Rupprecht, następca tronu bawarskiego, Mein Kńegstagebuch, 1.1, Monachium, Deutscher National Verlag, 1929. Santayana George, Egotism in German Philosophy, II wyd., New York, Scribner's, 1940. Schindler D., porucznik, Eine 42 cm Mórser-Batterie im Weltkrieg, Wrocław, Hoffmann, 1934. Autor służył jako oficer artylerii przy „czterystadwudziestkach" w Liege, a także potem. Jego książka jest pierwszym bezpośrednim sprawozdaniem z działania armat oblężniczych. Schlieffen Alfred, hrabia von, feldmarszałek, Cannae, tłum., Fort Leavenworth, Command and General Staff School Press, 1936. Schoen Freiherr Wilhelm von, Memoirs of an Ambassador, tłum., New York, Brentano's, 1923. Souchon Wilhelm, admirał, La Percee de SMS Goeben et Breslau de Messine aux Dardanelles, w: Les marins allemands au combat, wyd. wiceadmirał Eberhard von Mantey, Reichs Marine-Archiv, tłum. kapitan R. Jouan, Paryż, Payot, 1930. Sturgkh Josef, hrabia, generał (przedstawiciel Austrii w OHL), Im Deutschen Grossen Hauptquartier, Lipsk, List, 1921. Tappen Gerhard, generał (szef operacji w OHL), Jusqu'a la Marne en 1914, w: Documents ' L allemands sur la bataille de la Marne, tłum. i wyd. ppłk L. Koeltz z francuskiego Sztabu Generalnego, Paryż, Payot, 1930. Tirpitz Alfred von, wielki admirał, My Memoirs, 2 tomy, tłum., New York, Dodd, Mead, 1919. Topham Annę (guwernantka córki kajzera), Memories of the Kaiser's Court, New York, Dodd, Mead, 1914. Nieocenione spojrzenie od wewnątrz napisane przez osobę postronną. Wetterle E., ksiądz opat (delegat do Reichstagu z Alzacji i Lotaryngii, Behind the Scenes in the Reichstag, tłum., New York, Doran, 1918. Wile Frederic William, Men around the Kaiser, Filadelfia, Lippincott, 1913. Wile Frederic William, The Assault: Germany Before — and England After — the Outbreak, Indianapolis, Bobbs, Merrill, 1916. Wilhelm, następca tronu niemieckiego, My War Experiences, tłum., Londyn, Hurst, 1922. Wilhelm, następca tronu niemieckiego, Memoirs, tłum., New York, Scribner's, 1922. Wilhelm II, The Kaiser's Memoirs, tłum., New York, Harper's, 1922. Niestety, w późnym okresie swego życia autor odznaczał się małomównością; ten ubogi tomik napisany przez • centralną osobistość owych czasów jest cienki i sprawia zawód. ; Wilhelm II, Letters from the Kaiser to the Czar, wyd. Isaac Don Levine, New York, Doub- leday, Page, 1920. Powszechnie znane jako Listy Willy-Nicky. i Wolff Theodor (wydawca „Berliner Tageblatt"), Eve of1914, tłum. E. W. Dickes, New York, Knopf, 1936. . Źródła 535 Zedlitz-Trutzschler Robert, hrabia von, Twelve Years at the Imperial German Court, tłum., New York, Doran, 1924. Studium w szczególny sposób obnażające kajzera, opracowane przez jego nieszczęśliwego szambelana. O Rosji Agourtine Leon, Le General Soukhomlinov, Clichy, 1'Auteur, 1951. Aleksandra, caryca Rosji, Letters of the Tsaritsa to the Tsar, 1914-16, wyd. i opatrzone wstępem przez sir Bernarda Paresa, Londyn, Duckworth, 1923. Botkin Gleb (syn carskiego lekarza), The Real Romanovs, New York, Revell, 1931. Brusiłow A. A., generał, A Soldier's Notebook, tłum., Londyn, Macmillan, 1930. Buchanan sir George, My Mission to Russia, Boston, Little, Brown, 1923. Daniłow Jurij, general, La Russie dans la guerre mondiale, tłum. płk A. Kaznakow, Paryż, Payot, 1927. Daniłow Jurij, generał, Le premier Generalissime des armees russes: le grand-due Nicolas, tłum., Paryż, Berger-Levrault, 1932. Dobrorolski Sergiusz, generał (szef służby mobilizacyjnej w Ministerstwie Wojny w 1914 r.), „La Mobilisation de 1'armee russe en 1914, Revue d'Histoire de la Guerre", 1923, s. 53-69 i 144-165. Gilliard Pierre (prywatny nauczyciel carskich dzieci), Thirteen Years at the Russian Court, tłum., New York, Doran, 1922. Gołowin Mikołaj M., generał porucznik, The Russian Army in the World War, tłum., New York, Doran, 1922. Gołowin Mikołaj M., generał porucznik, The Russian Campaign of 1914, tłum. kapitan Muntz, A. G. S. (Amerykański Sztab Generalny) Command and General Staff School Press, Fort Leavenworth, Kansas, 1933. Tematem pierwszej z książek jest organizacja, a drugiej - wojskowe operacje armii rosyjskiej. Są to wyróżniające się źródła dotyczące rosyjskiego wysiłku wojennego we wczesnych miesiącach. Gurko Wasilij, generał (dowódca dywizji kawalerii w armii Rennenkampfa), War and Revolution in Russia, 1914-17, tłum., New York, Macmillan, 1919. Gurko Władimir, Features and Figures of the Past: Government and Opinion in the Reign of Nicholas n, tłum., Stanford University Press, 1939. Ironside sir Edmund, generał major, Tannenberg: The First Thirty Days in East Prussia, Edynburg, Blackwood, 1925. Kliujew, generał i inni, La Bataille de Tannenberg d'apres de nouvelles etudes russes, Revue d'Histoire de la Guerre, 1924, s. 240-45, (oparte na artykułach w piśmie „Wojenny Sbornik", wydawanym w Belgradzie przez generała Kliujewa i innych). Knox sir Alfred, generał major, With the Russian Army, Londyn, Hutchinson, 1921. Kokowcow W. M., hrabia (premier 1911-14), Out of My Past, tłum., Stanford University Press, 1935. Nikołajew A. M., pułkownik, Russian Plan of Campaign in the World War, 1914, tłum.,-„Infantry Journal", wrzesień-październik 1932. r Paleologue Maurice, An Ambassador's Memoirs, tłum, F. A. Holt, 1.1, Londyn, Hutchinson, 1923. Radziwiłł Katarzyna, księżna, Nicholas II, Last of the Czars, Londyn, Cassell, 1931. Radziwiłł Katarzyna, księżna, Sovereigns and Statesmen of Europe, New York, Funk and Wagnalls, 1916. Rodzianko M. W. (przewodniczący Dumy), Memoirs: Reign of Rasputin, tłum., Londyn, Philpot, 1927. Sazonow Sergiusz, Fateful Years, 1909-16, tłum., New York, Stokes, 1928. 536 Sierpniowe salwy Suchomlinow Władimir, Erinnerungen, Berlin, Hobbing, 1924. Witte Sergiusz, hrabia, Memoirs, tłum., New York, Doubleday, Page, 1921. Wśród powodzi wspomnień zainspirowanych upadkiem reżimu carskiego te są najbardziej solidne i bogate w informacje, mimo że oficjalna kariera Wittego zakończyła się w 1906 roku. Wrangel Mikołaj, baron, Memoirs 1847-1920, tłum., Filadelfia, Lippincott, 1927. -\ O Turcji *7. Dżemal Pasza, Memoirs of a Turkish Statesman, 1913-1919, tłum., New York, Doran, 1922. Emin Ahmed, Turkey in the World War, New Haven, Yale, 1930. Kannengiesser Hans, generał (członek niemieckiej misji wojskowej w Turcji w 1914 r.), The Campaign in Gallipoli, tłum., Londyn, Hutchinson, 1928. Morgenthau Henry, Ambassador Morgenthau's Story, New York, Doubleday, Page, 1918. Nogales Rafael de, generał, Four Years Beneath the Crescent, New York, Scribner's, 1926. jj. Opracowania drugorzędne 5rj Benson E. F., The Kaiser and English Relations, Londyn, Longmans, 1936. Buchan John, A History of the Great War, 1. 1, Londyn, Nelson, 1922. •••$ Craig Gordon A., The Politics of the Prussian Army, 1640-1945, New York, Oxford, 1956. ' Cruttwell C, R. M., A History of the Great War, 1914-18, Oxford University Press, 1936. 3 De Weerd H. A., Great Soldiers of Two World Wars, New York, Norton, 1941. Earle Edward Meade, Makers of Modern Strategy, redagował, oraz inni, Princeton Uni- versity Press, 1943. Earle Edward Meade, Modem France, Princeton University Press, 1951. Florinsky Michael T., The End of the Russian Empire, New Haven, Yale, 1931. Frothingham Thomas G., komandor, The Naval History of the World War, 1. 1, Offensive Operations, 1914-15, Cambridge, Harvard, 1925. Goerlitz Walter, History of the German General Staff, tłum. Brian Battershaw, New York, Praeger, 1955. Halevy Elie, A History of the English People, Epilogue, t. II, 1905-1915, Londyn, Benn, 1934. Maurois Andre, Edwardian Era, tłum., New York, Appleton- Century, 1933. Polski prze- kład: Edward VII i jego czasy, Kraków 1935. McEntee Girard L., pułkownik, Military History of the World War, New York, Scribner's, 1937. Monteil Vincent, Les Officiers, Paryż, Editions du Seuil, 1958. Neame Philip, podpułkownik, German Strategy in the Great War (wykłady w wyższej szkole sztabowej w Camberley), Londyn, Arnold, 1923. Ponsonby Arthur, Falsehood in Wartime, New York, Button, 1928. Renouvin Pierre, The Forms of War Government in France, New Haven, Yale, 1927. ('.. Rosinski Herbert, The German Army, Londyn, Hogarth, 1939. •;ft PRZYPISY Rozdział l Pogrzeb Sprawozdania z pogrzebu, poza zamieszczonymi w prasie codziennej oraz w pamiętnikach z tego okresu, ukazały się w: „The Queen", „The Sphere" i „The Graphic" z 21 maja 1910 r.; The meeting of Nine Kings Wiliama Bayarda Hale'a w „World's Work", z lipca 1910 r.; An Impression of the King's Funeral Mary King Waddington w „Scribner's" z października 1910 r.; Theodore Roosevelt do Davida Greya, 5 października 1911 r., Letters, wyd. E. E. Morison (Harvard University Press, 1951-54), VII, 409-18. 1 „Poważny aż do surowości": „The Times", 21 maja 1910. 2 „Nazwać to miejsce mym domem": do Biilowa, cyt. Ludwig, 427. 3 „Jest on Szatanem": Zedlitz-Triitschler, 177-8. Prasa niemiecka przedstawiła podróż Edwarda jako „mającą jedyny cel — utworzenie sojuszu przeciw Niemcom". Lascelles do Greya, 19 kwietnia 1907, BD, VI, nr 15. 4 „Jest bardzo miłym chłopcem": Roosevelt do Trevelyana, l października 1911, Letters, VII, 397. 5 „Czekam na właściwy czas": Lee, I, 477-8. 6 Ferdynand z Bułgarii drażnił innych suwerenów: Roosevelt do Greya, op. cit., 409-10. Jego bizantyńskie regalia: Sazonow, 230. 7 Książę Daniło i przyjaciółka: Cust, 111, 249. 8 „Ma pan bardzo miły kraj": cyt. Maurois, 44. 9 Wizyty Edwarda w Paryżu i raporty ambasadorów belgijskiego i niemieckiego: Lee, H, 241-2. „Nawet jedna mysz nie mogłaby się poruszyć": Lee, II, 11. W porównaniu z Bulowem piskorz byłby pijawką: cyt. Maurois, 177. Holstein nazywał te ostrzeżenia „naiwnymi": Eckhardstein, 249. Eckhardstein podsłuchuje: tamże, 230. Kajzer chciał jechać do Paryża: Paleologue, Un Prelude, 494- 5. Kajzer skarży się Rooseveltowi: Roosevelt do Trevelyana, Letters, VII, 396. Kajzer do króla Włoch: Biilow, H, 355; Benson, 248. Bernhardi, „Musimy zapewnić": Bernhardi, 81. 18 Hunowie Attyli: Biilow, I, 418. 19 „Uzasadnione prawnie dążenia". Hans Delbriick, profesor historii w Uniwersytecie Berlińskim i czołowy historyk wojskowy Niemiec, cyt. Wile, Men Around the Kaiser, 119-22. 20 Deutschlandganzlich einzukreisen: „Neue Freie Presse", 15 kwiecień 1907, cyt. Lee, H, 542. 21 Clemenceau o „niemieckiej żądzy władzy": cyt. Bruun, 116. 22 Clemenceau mówi Edwardowi: Goschen do Greya, 29 sierpnia 1908, BD, VI, nr 100; Steed, I, 287. 23 Car - „zwyczajnym mordercą": Lee, II, 587. 538 Sierpniowe salwy 24 „Angliczanin eto Żid": Witte, 189. 25 Edward tańczył walca z carycą: Fisher, Memoires, 234. 26 Car nadaje się jedynie „do uprawiania rzepy". Kajzer wyraził tę opinię brytyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych, lordowi Lansdowne'owi, na pogrzebie królowej Wiktorii, cyt. Newton, 199. 27 „Garyon mai eleve": Benson, 45. 28 „Nicky, daję ci na to moje słowo": 25 październik 1895, Willy-Nicky Letters, 23. 29 „Więcej przemówień, więcej parad": Botkin, 103. 30 Szczegół, który „umknął uwadze Jego Cesarskiej Mości": cyt. Ludwig, 263. 31 „Kłamstwa. On chce wojny": cyt. Maurois, 256. t 32 Kajzer położył się do łóżka: kronprinc, 98-100. 33 Wykłady Eshera na temat Wielkiej iluzji: Modern War and Peace oraz La guerre et In paix, w: Essays Eshera, 211-28 i 229-61. 34 Niemcy „podatni" na Wielką iluzję: tamże, 224. 35 Esher przekazał egzemplarz kajzerowi, tamże, 55. 36 Bernhardi pierwszy konno przejechał pod Łukiem Triumfalnym w 1870 r.; Hinden- burg, 59. Cytaty z książki Bernhardiego pochodzą z rozdziałów, I, II, IV, V, DC i X. 37 Śmierć króla Edwarda; cytaty pochodzą z Izwolskiego i z „Le Figaro", a szczegóły o żałobie w Paryżu, Tokio i Berlinie z „The Timesa" z 8 maja 1910. 38 Przyjazd kajzera na dworzec Victoria: „The Times", 20 maja 1910. 39 Kajzer pod wrażeniem ceremoniału pogrzebowego: Memoirs kajzera, 129. 40 Propozycja kajzera złożona Pichonowi: Arthur, George V, 125. 41 „Inni suwereni zachowują się": Trevelyan, 172. 42 Kajzer zaprzecza, że złożył Pichonowi taką propozycję: Memoirs kajzera, 131. 43 „Przyjacielski i pokojowy": „The Times", 21 maja 1910. 44 Relacja Conan Doyle'a: tamże. 45 Królowa Aleksandra niechętna kajzerowi: Arthur, George V, 126. Jej list do Jerzego: Nicolson, George V, 40. 46 „Nigdy nie było takiego załamania": Esher, Journals, HI, 4. Rozdział 2 „Niech ostatni żołnierz po prawej stronie muśnie Kanał swym rękawem" ,'' 1 „Serce Francji": cyt. Buchan, I, 118. 2 „Mało znacząca przeszkoda": Goerlitz, 129. 3 Plan Schlieffena: Memoranda Schlieffena z roku 1892 i 1912 u Rittera; Carowe Schlieffena, Generalstab Kuhla, Foerster. 4 „Całe Niemcy muszą rzucić się". Memorandum Schlieffena z 1912 r., Ritter, 172. 5 „Lepiej stracić jedną prowincję": cyt. przez Schlieffena, Ritter, 172. 6 „Zasady strategii pozostają niezmienione", Schlieffen, Cannae, 4. 7 Von der Goltz, „Naszą pozycję wywalczyliśmy": cyt. Wile, Men Around the Kaiser, 222. 8 „Desperackim zwodzeniem umysłów": Santayana, 69. >&8- 9 Starszy Moltke przepowiedział długą wojnę: Foerster, 21. 10 Młodszy Moltke: „Będzie to wojna narodowa": Eńnnerungen. •-•«-ft 11 „Neutralność belgijska musi być złamana": generał von Hahnke, uwagi do memorandum Schlieffena z 1912 r., Ritter, 186. 12 „Odnoszenie wielkich zwycięstw": Clausewitz, III, 209-10. • •••>• ,; ,^'- j»tó ' Przypisy 539 13 „Ten, kto pragnąłby wojny bardziej niż drugi": generał Percin w artykule w „Erę Nouvelle", styczeń 1925, cyt. Ponsonby, 55-6. 14 Dyskusja Biilowa ze Schlieffenem: Biilow, II, 88. 15 Leopold II „z gruntu zły człowiek": Roosevelt do Trevelyana, l października 1911, Letters, VII, 369. 16 Propozycja kajzera wobec Leopolda II i reakcja Leopolda: Biilow, II, 82-85; Cam-maerts, 108-9. 17 Dwa miliony funtów szterlingów: J. V. Bredt, Die Belgische Neutralitat und der Schlieffensche Feldzugsplan, cyt. AQ, lipiec 1929, 289. 18 „Przecież mieli to zapłacić Francuzi": Dupont, 23. 19 „Ustawienia armii wzdłuż linii dróg": dyplomatą tym był Richard von Kuhlmann, wówczas radca ambasady niemieckiej w Londynie, a później, w 1917 roku, minister spraw zagranicznych, cyt. Cammaerts, 134. is 20 „Wszystkich fortec, kolei i wojsk": memorandum z 1912 r., Rittner, 175. ,ra 21 „Lilie... znakomicie na cel bombardowania": tamże. ', W 22 Schlieffen liczy się z udziałem Brytyjczyków w wojnie: Ritter, 161-4. 23 Użycie rezerw w linii frontu: Isaac, Reserves, 335; Foerster, 71. >;;, 24 „Koniecznie wzmocnijcie prawe skrzydło": Foerster, 70. 25 „Zaangażowanie sił nieprzyjacielskich na jego własnym terytorium": Eńnnerungen. 26 „Całkowicie słuszna i konieczna": Tappen, 92. 27 „Musimy odłożyć na bok wszystkie komunały": Cambon (ambasador francuski w Berlinie) do ministra spraw zagranicznych Pichona, 6 maja 1913, Francuska Żółta Księga, nr 3. 28 Raporty niemieckich szpiegów na temat Rosji: Tirpitz, I, 343. , 29 Moltke do Conrada, „Każde odroczenie": Conrad, HI, 670. 30 „Jesteśmy gotowi i im szybciej, tym lepiej": Eckhardstein, Lebenserinnerungen, t. HI, Die Isolierung Deutschlands, Lipsk 1921, 184. Rozdział 3 c. Cień Sedanu Oficjalne źródła dotyczące Planu 17 i poprzedzających znajdują się w AF, 1.1, wól. I, rozdz. l i 2 oraz u Joffre'a, 45-112. Tekst dyrektywy generalnej oraz rozkazów rozmieszczenia poszczególnych armii znajduje się w nr. 8 aneksów do AF, I, I. Czołowymi krytykami planu są: Engerand, generał Grouard i generał Percin; ten ostatni, któremu przypisano winę za ewakuację Lilie w sierpniu 1914 r., ma własną siekierkę do zaostrzenia. 1 Rozmowa generała Lebasa z Castelnau: Briey, sesja z 23 maja, zeznanie p. Vendame, deputowanego z Lilie, który towarzyszył Lebasowi; sesja z 4 lipca, zeznanie generała Lebasa. 2 Gęstość wojsk na jednym metrze dla akcji ofensywnej: płk Grandmaison wyliczył ją na 6 do 8 km na jeden korpus armii. Engerand, 431. 3 „Proklamujemy po wieczne czasy prawa Alzatczyków": Alexandre Zevaes, Histoire de la Troisieme Republique, Paryż 1926, 41. 4 Gambetta, „N'en parlez jamais": Huddleston, 36. 5 Victor Hugo: „Francja winna żyć tylko jedną myślą": Zevaes, op. cit., 41. 6 Tajne wypady patroli wpatrujących się w dół na Colmar: Monteil, 38. 7 Czterdziestu dwóch ministrów w czasie czterdziestu trzech lat: cyt, Craig w Modern Strategy Earle'a, 276. .-, -. .<*. ....;• „;j 540 Sierpniowe salwy 8 „Oh, les braves gens": Pierre de la Gorce, Histoire du Second Empire, VII, 343. 9 Foch i doktryna ofensywna: cytaty i epizod z Clemenceau i Fochem pochodzą z Du Picq and Foch Stefana T. Possony'ego i Etienne'a Manteux, rozdz. 9 Modern Strategy Earle'a. 10 Wykłady Grandmaisona: Lanrezac, 138, przypis 1; Messimy, 72; John Bowditch, The Concept of Elan Vital, w Modern France Earle'a, 39-43. 11 Fallieres: „Tylko ofensywa": Joffre, 30. 12 Regulamin polowy z 1913 r.: zredagowany przez komitet, którego przewodniczącym był generał Pau; w jego skład wchodzili: Hely d'Oissel, późniejszy szef sztabu Piątej Armii, i Berthelot, późniejszy zastępca szefa sztabu u Joffre'a w GQG. Opublikowany jako dekret, podpisany przez Poincarego 28 października 1913 r. Tekst u Engeranda, 445-7. r 13 Wilhelm I do Eugenii: Engerand, 592. ' 14 Plan generała Michela z 1911 roku: AF, I, l, 13-14; tekst jego raportu znajduje się w aneksach do tego tomu, nr 3, 7-11. Dyskusja w sprawie użycia rezerw w linii frontowej mieści się w protokole z posiedzenia Najwyższej Rady Wojennej w dniu 19 lipca 1911 r., tekst w aneksie nr 4, 12-17. 15 „Les reserves c'est zero!": Spears, 218. 16 „Żadnych ojców rodzin na froncie", przypisuje się kajzerowi: Joffre, 61. 17 Propozycja Michela i reakcja Najwyższej Rady Wojennej: Briey, 13, 23 i 30 maja, zeznania Michela, Percina i Messimy'ego; Messimy, Souvenirs, 76-8; AF, l, 1,13-14. 18 „Comme une insanite": Percin, 206. •'• 19 „Pogodzenie armii": Messimy, 15. „Niezdolny do prowadzenia własnych wojsk": 'tamże, 93. 20 „Niezdecydowany, chwiejny": tamże, 75. 21 „Chic exquis": w 1870 roku pułki Turkosów pod dowództwem generała Charlesa . Bourbaki zainspirowały pieśń marszową o następujących słowach: Le chic exquis Dont les coeurs sont conquis Ds le doivent a qui? A Charles Bourbaki. 'J>i cyt. de Gaulle, 162. 22 „Generał Michel po prostu zbzikował": Briey, 13 maja, zeznanie generała Michela. 23 Opinie o pantalon rouge znajdują się w „Echo de Paris" oraz Etienne: cyt. Messimy, 118-20. / u „Question de bouton": Percin, 208. ' 25 „Spokojny i metodyczny pracownik": Messimy, 77. 26 „Zechciej się zgodzić, cher ami": Briey, 23 maja, zeznanie Percina. 27 „Joffre wolałby Focha": Joffre, 12. 28 „Wywoła pan burzę" oraz prezydent i premier „krzywili się": Messimy, 78. 29 „Pozbyć się mnie": Briey, 23 maja, zeznania Percina. 'b 30 Rozmowa Joffre'a z Alexandre'em: Demazes, 65. > J 31 „Przecina jak blizna": Foch, Memoirs, l, XII. 32 „Dotrzeć do Berlina przez Moguncję": cyt. Grouard, 5, przypis 2. 33 „Czystym szaleństwem": Joffre, 17. 34 Oficer niemiecki zdradza plan Schlieffena w 1904 r.: Paleologue, Un Prelude, 486-8. 35 Generał Pendezac: tamże, 514. 36 „Zupełnie prawdopodobne": Joffre, 63. 37 Castelnau i Joffre o najbardziej prawdopodobnym szlaku ofensywy niemieckiej: Giraud, 25-29. 38 Castelnau, „Niemożliwe" i Joffre, „Podziela ten pogląd": Joffre, 64. «' >»ii, <•' 541 39 Deuxieme Bureau wiedziało o sposobie użycia rezerw przez Niemców: „Było znane, że niemiecki plan mobilizacyjny orzekał, iż «wojska rezerwy będą użyte jako wojska pierwszej linii». AF, l, I, 39. Krytyka Moltkego pochodzi od Isaaca, Reserves, 335, który stwierdza również, że dokonana w maju 1914 r. francuska analiza niemieckiego planu mobilizacyjnego wykazała, iż rola rezerw jest identyczna z rolą jednostek służby czynnej. Joffre potwierdził to w dyskusji nad tym problemem, 145-7. Raport majora Melotte'a pochodzi od Galeta, 22. Joffre (61) jest autorytetem, jeśli chodzi o przekonanie, że Niemcy użyją rezerw jedynie jako wojsk drugiej linii. 40 „Mam dwie gwiazdy": Briey, 23 maja, zeznanie Vendame'a. Rozdział 4 „Jeden brytyjski żołnierz..." 1 Peguy, „Jak wszyscy inni": z Cahiers de la quinzaine, 22 października 1905, przedrukowane w jego Notre Patrie, Paryż 1915, 117-18. 2 Gry wojenne Sztabu Generalnego w 1905 r.: Robertson, Private to Field Marshal, 140; Soldiers and Statesmen, I, 24. 3 Memorandum Hugueta-Repingtona: Repington, 6-10. 4 „Armia Hegeliańska": Haldane, 198. 5 Grey i Haldane w czasie kyzysu z roku 1906; Grey, I, 72-88; Haldane, 203-04; Before the War, 186; BD, III, 212. 6 Campbell-Bannerman, lunch w Calais: Maurois, 129. 7 Campbell-Bannerman o „honorowym porozumieniu": Grey, I, 85. 8 Haldane udziela zgody na rozmowy: Grey, I, 76. 9 „W kompetencji resortu": określenie Campbella-Bannermana, cyt. Repington, 10. 10 Plany Griersona i Robertsona: Tyler John E., The British Army and the Continent, 1904-14, Londyn 1938, 46. 11 Esher faworyzuje akcję w Belgii: Esher, Journals, I, 375-6. 12 Fisher, lądowanie na wybrzeżu Prus: Letters, III, 47; opinie na temat strategii armii: Bacon, H, 182-3. 13 Wilson w Hyde Parku: Wilson, 51; mówił po francusku: tamże, 2. 14 Komentarz Wilsona „Bardzo interesujące", cyt. AQ, lipiec 1929, 287. 15 Wizyta Wilsona u Focha: Wilson, 78. lfi „Mam tu francuskiego generała": tamże 79-80. 17 „Straszliwe ploty": Aston, Foch, 129. 18 „Operacja alleć' Wilsona: Wilson, 79. 19 „Jeden brytyjski żołnierz": tamże, 78. 20 „Ważna sprawa!": Huguet, 21. 21 Poglądy Focha „takie same jak moje": Liddell Hart, Foch, 51: w liście do brytyjskiego attache wojskowego, pułkownika Fairholme'a, Foch potwierdził swoje przekonanie, że podstawowym frontem będzie odcinek od Epinal do Namur; BD, VI, nr 460. 22 Komentarze z dziennika Wilsona: Wilson, 97-98. 23 Porozumienie Wilson-Dubail: AF, I, I, 17-18; BD, VII, nr 640. 24 „Drugorzędny teatr... główny teatr": Huguet, 8. 25 Rozmowa Wilsona z Greyem i Haldane'em: Wilson, 99. 26 Tajne posiedzenie Komitetu Obrony Imperium w sierpniu 1911 r.: Wilson; 99- 102; Churchill, 55-59; Haldane, 226. 27 Fisher, „Przytłaczająca przewaga": list z 28 kwietnia 1912 r., Letters, H, 456. 542 Sierpniowe salwy 28 „Domagają się mej głowy": Wilson, 106. 29 „Naturalny i nieformalny wynik": Haldane, Before the War, 183. 30 „Oczywiście zobowiązują nas": Esher, Journals, III, 61. 31 Misja Haldane'a w Berlinie: 254-262, 292; Before the War, 72-86. 32 Pakt morski z Francją: Churchill, 115-16. 33 List Greya do Cambona: Grey, I, 97-98. 34 „Załamanie się gabinetu": Wilson, 113. 35 Wilson na temat Joffre'a i Castelnau: tamże, 105; Wilson składa skrawek mapy: tamże. 36 Joffre liczył na sześć dywizji brytyjskich: Joffre, 50. Haldane określił łączną liczbę żołnierzy na 160 000: Before the War, 189. 37 Brytyjskie rozmowy wojskowe z Belgami: BD, HI, nr 217 i nast; Bridges (ówczesny attache wojskowy w Brukseli), 62-63. 38 Esher ostrzega Hugueta: Huguet, 18; Joffre, 54. Warunek Cambona: Dupont, 25. 39 Plan „W" opracowywano w tajemnicy: Wilson, 149. •••ul Rozdział 5 Rosyjski walec parowy 1 Strach Niemców przed Słowianami: gdy w 1914 roku pewien pułk niemiecki dowiedział się, że jest skierowany na zachodni, a nie na wschodni front, zapanowała „powszechna radość. Dla jakichś niemożliwych do wytłumaczenia przyczyn każda myśl o Rosji przyprawiała o dreszcz". Bloem, 20. Ta sama myśl skłoniła pewnego niemieckiego lekarza wojskowego do uskarżania się wobec księżnej of Sutherland na niegodziwość Anglików, że weszli w sojusz z Rosją przeciw Niemcom „i pozostawili nas tym diabelskim Rosjanom". 2 Liczebność armii rosyjskiej: podane tutaj i w dalszym ciągu tego rozdziału cyfry dotyczące ludzi i sprzętu pochodzą z książki Gołowina The Russian Army in the World War, chyba że zaznaczono inaczej. 3 Grey o rosyjskiej potędze: Grey do sir F. Bertiego, l maja 1914, BD, X, część 2, nr 541. 4 Francusko-rosyjskie rozmowy sztabowe i fakty na temat rosyjskiej mobilizacji: Messimy, 179-81; Kokowcow, 370-72; Joffre, 55-60; Gołowin, Campaign, rozdz. ffl, 45-73. 5 Car: „W samo serce Niemiec": Joffre, 23. 6 Grandmaison popularny w Rosji: Gołowin, Campaign, 61. 7 Obietnice Żylińskiego w 1912-13: Agourtine, 25. 8 Raporty lana Hamiltona: sir łan Hamilton, generał, A Staff Officer's Scrap Book, Londyn 1907, H, 381. 9 „Ani jednego kortu tenisowego": Knox, XXVII. 10 „Ten chory psychicznie reżim, ten splot tchórzostwa": Witte, 270, 247. 11 Braki wykształcenia Mikołaja H: kilka dni przed swymi 22 urodzinami, w dniu 28 kwietnia 1890 r., Mikołaj zapisał w swym dzienniku: „Dziś definitywnie i na zawsze skończyłem moją edukację". Cyt. Radziwiłł, Nicholas H, 210. 12 Rozmowa Kokowcowa z carem: Kokowcow, 456. 13 Stołypin zamordowany przez agentów tajnej policji: Wrangel, 208. 14 „Wszyscy są słabego zdrowia": Witte, 319. 15 „Śmiertelne rzężenie Anglii": Paleologue, Intimate Journal of the Dreyfus Case, New York 1957, 180. 16 „Jak ja nienawidzę tego słowa": Witte, 190. 17 Brytyjski dyplomata: sir Arthur Nicolson, ambasador brytyjski w Rosji w latach 1906-10. Nicolson, Diplomatist, 180. 18 „Niezmiernie trudno zmusić go do pracy": Sazonow, 286. Przypisy w, 543 19 Suchomlinow o „niebezpiecznych innowacjach": Gołowin, Campaign, 31, 34. 20 „Nieufność od pierwszego wejrzenia": Paleologue, 83; Poincare (III, 163) odniósł takie samo wrażenie. 21 Wydatki żony Suchomlinowa, jego powiązania: Agourtine, 18-22; Władimir Gurko, 552-3, Knox, 222; sir Bernard Pares, A History of Russia, New York 1953, 472-7. 22 Proces Suchomlinowa: Agourtine, 56-59. 23 „Ze straszliwymi konsekwencjami": cyt. Agourtine, 59. 24 Dedykacja kajzera na pamiętnikach Suchomlinowa: faksymile z własnoręcznym pismem kajzera jest reprodukowane u Ludwiga, 508. 26 Odpowiedzialność Suchomlinowa za brak amunicji: Knox, wspomnienie pośmiertne o Suchomlinowie, zamieszczone w „Slavonic Review", 1926, t. 5,148; także Gołowin, Army, 12, 32, 43. 26 Awersja Suchomlinowa do wielkiego księcia: Daniłow, 150; Gołowin, Campaign, 35. 27 Wielki książę, jedyny „mężczyzna" w carskiej rodzinie: Pares, wstęp do Letters of Tsaritsa, XXI. 28 „Nie mam zaufania do N": Letters to Tsar, 16 czerwca 1915, 97. 29 Wpływ Focha na wielkiego księcia: Esher, Tragedy, 19. 30 Uwagi księcia Kotzebue: Daniłow, 43. 31 „Słowiki czarnogórskie": Paleologue, 22-23. 32 Alternatywne rosyjskie plany kampanii: Ironside, 31-36. 33 Marsz na Berlin: według Daniłowa, zastępcy szefa sztabu (130), była to podstawowa idea i cel rosyjskiego naczelnego dowództwa w ciągu całego „pierwszego okresu" wojny. 34 Junkrzy strzelali do lisów: Ellen M. Pain, My Impressions ofEastPrusia, Londyn 1915. 35 Rosyjski łoś zastrzelony przez kajzera: Topham, 254. Rozdział XIII, zatytułowany „Rominten", jest wspaniałym reportażem na temat obyczajów cesarskich. 36 Niemcy spodziewali się utrzymać neutralność Japonii: Hoffmann, War of Lost Opportunities, 5. 37 Obyczaje Hoffmanna: K. F. Nowak, wstęp do War Diaries Hoffmanna, I, 10, 18. 38 „Ty żółtku!", zanotowane przez amerykańskiego korespondenta Fredericka Palmera, •cyt. De Weerd, 71. 39 Rosyjski pułkownik sprzedał plany wojenne: Hoffmann, War of Lost Opportunities, 4. 40 „Całą rozporządzalną siłą": cyt. Hoffmann, Diaries, II, 241. Wybuch M 1 „Jakieś przeklęte błazeństwo": przypomniane przez Alberta Ballina, który zacytował je Churchillowi (207) w lipcu 1914 r., gdy został wysłany do Londynu przez kajzera, aby przekonać Brytyjczyków, by pozostali neutralni. 2 Mowa kajzera o „błyszczącej zbroi": w wiedeńskim ratuszu, 21 września 1910 r., cyt. Stanley Shaw w książce William of Germany, New York, Macmillan, 1913, 329. 3 Niemieckie „wierne poparcie": Bethmann-Hollweg do von Tschirschky'ego (ambasadora niemieckiego w Wiedniu), Kautsky, nr 15; kajzer do cesarza Franciszka Józefa, Kautsky, nr 26. 4 „Rozwiewa jakikolwiek powód do wojny": uwaga kajzera napisana na marginesie kopii ultimatum Austrii do Serbii, Kautsky, nr 271. 5 „Przekazała nam wyraźne oświadczenie": Bethmann-Hollweg do Pourtalesa, Kautsky, nr 490. 544 Sierpniowe falwy Rozdział 6 l sierpnia: Berlin Centralny epizod w tym rozdziale, związany z urazem psychicznym Moltkego spowodowanym przez kajzera podczas wydarzeń w nocy l sierpnia, oparty jest na relacji w pamiętniku Moltkego, s. 19-23. Wszystkie cytaty zarówno wypowiedzi Moltkego, jak i kajzera w czasie tego incydentu pochodzą z tego źródła. Wersja angielska została opublikowana przez „Living Age" z 20 stycznia 1923, s. 131-4. 1 Ambasador niemiecki otrzymuje polecenie wypowiedzenia wojny Rosji: Kautsky, nr 542. 2 O godzinie 17.30 Bethmann i Jagow: korespondent amerykański, Frederic William Wile, wchodząc do Ministerstwa Spraw Zagranicznych widział, jak obaj ministrowie , wybiegali: Assault, 82. 3 „Nienawidzę Słowian": Sturgkh, 232. 4 Raporty Pourtalesa i Eggelinga: Kautsky, nr 474 i 521. Upieranie się Eggelinga aż do ostatniej chwili, że Rosja nie może walczyć z powodu braków w artylerii i transporcie, przytacza Kuhl, 31. 5 „Katzenjammer": Kautsky, nr 474. 6 Dziennikarz w tłumie: Wile, Assault, 81-82; także ambasador belgijski opisuje tę scenę: Beyens, H, 266. 7 „Skoro żelazne kości już się toczą": Kautsky, nr 553. 8 Oficerowie wymachujący chustkami: Wolff, 504. 9 Podejrzani o szpiegostwo na rzecz Rosji zadeptani: Hanssen, 22-23. 10 Transport potrzebny dla przewiezienia jednego korpusu armii: Reichsarchiv, Das Deutsche Feldeisenbahnwesen, 1.1, Die Eisenbahnen zu Kriegsbeginn, cyt. AQ, kwiecień 1928, 96-101. 11 Starszy Moltke na kanapie: Fisher, Memoires, 230. 12 Uwagi kajzera na marginesach telegramów: Kautsky, nr 368 i 596. 13 „Martwy Edward": napisane na marginesie depeszy Pourtalesa, otrzymanej 30 lipca o godzinie 7.00 rano, w której sprawozdawca przekazywał, że mobilizacja rosyjska nie może być odwołana, Kautsky, nr 401, wersja angielska, Ludwig, 448. 14 Autonomia dla Alzacji: rzekoma propozycja anonimowego „bliskiego współpracownika" Bethmanna; przytacza ją Katarzyna Radziwiłł, Sovereigns, 70, nie nazbyt wiarygodne źródło. 15 Ultimatum Niemiec do Francji: Schoen, 192, 197; Messimy, 149. 16 Francuzi rozszyfrowali instrukcje: Poincare, III, 251. 17 „Moltke chce wiedzieć": Wolff, 504. 18 Telegram Lichnowsky'ego: Kautsky, nr 562. 19 Obiad w Berlinie, 1911: wydany przez sir E. Goschena, ambasadora brytyjskiego w Berlinie, na cześć generała majora Wilsona, Wilson, 94. 20 Propozycja Greya przekazana Lichnowsky'emu: Lichnowsky, 73-74; Grey do Goschena, Brytyjska Niebieska Księga, nr 123; Grey II, apendyks F, The Suggestions of August I, 1914. 21 „Der traurige Julius": Sturgkh, 24. 22 Charakter i obyczaje Moltkego: Freytag-Loringhoven, 135-7; Bauer, 33; Goerlitz, 143: generał sir Edmund Ironside, Two Chiefs of General Staff „Nineteenth Century and After", luty 1926; Wile, „New York Times" z 6 października 1914, 2:6. 23 „Jestem w stosunku do siebie bardzo krytyczny": Eńnnerungen, 307; „Poddać się pod CV Przypisy 545 protektorat Japonii": cyt. Ironside, op. cit., 229; „W sposób brutalny" o Pekinie: Etinnerun-gen, 308; „Dwa razy wygrać główną nagrodę": tamże. 24 „Budujcie koleje": Neame, 2. Użycie linii kolejowych przez starszego Moltkego, Rosinski, 129. Najlepsze umysły kończyły w domu wariatów: AQ, kwiecień 1928, 96. 25 Generał von Staab: jego książkę Aufmarsch nach zweiFronten analizuje major Koeltz w La Concentration allemande et 1'incident du premier Aout 1914, Revue d'Histoire de la Guerre, 1926, 117-30. 26 Świadectwo przekazane przez Erzbergera: Erlebnisse Erzbergera, cyt. AQ, kwiecień 1922, 80. 27 Telegramy. Do Anglii: Kautsky, nr 578 i 579; do Paryża: nr 587; do króla Jerzego: nr 575. 28 Drugi telegram Lichnowsky'ego: Kautsky, nr 603. Odpowiedź króla Jerzego do kajzera brzmiała: „Musiała zaistnieć pomyłka", nr 612. 29 Inwazja na Trois Vierges: Eyschen, minister stanu Luksemburga, do Jagowa, Kautsky, nr 602; Buch, poseł niemiecki w Luksemburgu, do MSZ w Berlinie, nr 619; Bethmann-Holl-weg do rządu w Luksemburgu, nr 640. 30 Rozmowa Pourtalesa z Sazonowem: Sazonow, 213; Paleologue, 48; raport Pourtalesa, Kautsky, nr 588. 31 Tirpitz o wypowiedzeniu wojny: Tirpitz, I, 363-5. Scena ta jest również opisana przez Bulowa (III, 187), tak jak mu ją opowiedział obecny przy niej Albert Ballin. Bethmann chodził niecierpliwie tam i z powrotem po pokoju, podczas gdy GeheimratKńege, skrupulatny prawnik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, przeszukiwał książki prawnicze, chcąc znaleźć właściwy wzór. „Od czasu do czasu podniecony Bethmann pytał go: «Czy to wypowiedzenie wojny Rosji jest już gotowe? Muszę mieć tę deklarację natychmiast!». Ballin zapytał: «Po cóż taki pośpiech z wypowiedzeniem wojny Rosji, Ekscelencjo?" Bethmann odpowiedział: «Jeśli go nie będę miał, nie zmusimy socjalistów do walki»". 32 „Obarczenie winą Rosji": Bethmann do Tschirschky'ego, oznaczone jako „Pilne" Kautsky, nr 441. Rozdział 7 l sierpnia: Paryż i Londyn 1 Akt agresji: moralne odium przypisać Niemcom: Joffre, 133. 2 Dziesięciokilometrowe wycofanie się: rozkazy Ministerstwa Wojny dotyczące wycofania się posiadają numery: 22, 25, 26 i 27 w aneksach do AF, I, I. 3 Viviani „prześladowany strachem": Viviani, 194-5. 4 „By zapewnić sobie współpracę": AF, aneks 25. 5 Joffre ponagla rząd: Joffre, 123-5; Messimy, 139-50. 6 „Przerażające napięcie nerwowe": Viviani, 195. 7 „Stało się stanem permanentnym": Messimy, 183. O stanie nerwów premiera wspomina również Bertie, 5. 8 Dr Gauthier „zapomniał": Messimy, 156. 9 Poincare pamiętał jako wówczas dziesięcioletni chłopiec: Poincare, El, 1. 10 Powtarzający się bez końca okrzyk „ Vive la France!", Messimy, 138. 11 „Bez jednego wystrzału": tamże, 140. 12 „Une forme hypocrite": Messimy, 144. 13 Cambon, Anglia „bez zapału": Poincare, H, 242. „Wielka Brytania nie jest zainteresowana": tamże, 264. 14 Carnet R Messimy, 147-8; de Gaulle, 237, Renouvin, 13, 27-28. :, 35 — Sierpniowe salwy 546 Sierpniowe tadwy 15 Izwolski „bardzo strapiony i podniecony": Poincare, H, 272. "' l!r "5 ' 16 Warunki sojuszu francusko-rosyjskiego: tekst w Livre Jaune, 1'Alliance Franco-Rus-se, Ministere des Affaires Estrangeres, Paryż 1918,92; także u Joffre'a, 102. W latach 1892-1914 pomiędzy obu stronami, okresowo prowadzono dyskusje na temat sojuszu a w szczególności co do dokładnej interpretacji klauzuli casus foederis, i stopniowo narosły całe warstwy aides-memoires. W zależności od różnych wersji angielskiego tłumaczenia Francja była zobowiązana do „zaatakowania", „przeciwstawienia się" lub „walczenia" z Niemcami. W tekście francuskim używa się słowa „attaquer". Jeśli chodzi o interpretację Poincarego - patrz t. II jego Memoires, s. 289. 17 „Du calme, du calme": Messimy, 183-4. 18 Joffre w „tonie patetycznym": tamże, 149. 19 Rozmowa Schoena z Vivianim: Poincare, II, 265; raport Schoena o odpowiedzi Vi-vianiego, Kautsky, nr 571. 20 Potwierdzenie rozkazu wycofania wojsk na 10 km, tekst: AF, aneks 26. 21 Korpus Focha „nos w nos": Joffre, 129, przypis 3. 22 Generał Ebener zgłasza się po rozkaz mobilizacyjny: Joffre, 128; Messimy, 150. 23 Sceny w Paryżu po zarządzeniu mobilizacji: Adam, 20; Gibbons, 73; Guard, 9; Whar-ton, 14. 24 „Grane przez Węgrów": Wharton, 10. 25 „Zażenowany i zawstydzony": Bertie, I, 6-7. 26 Spotkanie Cambon-Grey: Poincare, H, 264. 27 Grey gotów do złożenia rezygnacji: „Przez cały ten tydzień miałem na uwadze ewentualność, że w krytycznym momencie nie zdecydujemy się wesprzeć Francji. W takim wypadku musiałbym zrezygnować". Grey, H, 312. 28 Grey „lodowaty": Lichnowsky do Jagowa, 13 kwietnia 1913, cyt. Halevy, 627. 29 „Gdyby Niemcy zdominowały": Grey, I, 299. 30 Lord Morley o podziałach w gabinecie: Morley, 4, 5, 10. 31 Konwentykiel posłów liberalnych: Addison, 32. 32 Wierszyk z „Puncha": „Punch", 5 sierpnia 1914, 122, autor: Owen Seaman. 33 Lloyd George, „Najpoważniejszy problem"; cyt. Halevy, 547. 34 Niemiecka broń do Ulsteru: tamże, 548. 35 Churchill i flota: Corbett, 25-30; Churchill, 230 i dalej. Następny materiał o roli Chur-chilla podczas kryzysu i mobilizacji floty pochodzi z rozdziału IX Kryzys i rozdziału X Mobilizacja floty. 36 „Wymyślona przez geniusza": L. J. Maxse, Retrospect and Reminiscence, „National Review", t. LXXI, 746. 37 „Ten wspaniały kondotier z Admiralicji" oraz „W zagraniu kartą pokojową": Morley, 24. 38 „Czy mamy przystąpić": Asquith, II, 7. 39 Grey podczas Rady Ministrów w dniu 31 lipca: Morley, 2. 40 „Westchnęli z ulgą": tamże, 3. 41 Bankierzy „przerażeni", a City „zdecydowanie przeciwstawia się": Morley, 5; Lloyd George, 61. 42 Przywódcy torysów: Chamberlain, 94-101; Wilson, 154. 43 Cambon, „Et 1'honneur": Chamberlain, 101. 44 Telegramy Greya w sprawie neutralności belgijskiej i odpowiedź francuska: Brytyjska Niebieska Księga, nr 114, 124, 125. 45 Lloyd George, tylko „niewielkie pogwałcenie": Beaverbrook, 15-16. 46 Grey do Cambona, „Francja musi podjąć": Nicolson, Diplomatist, 304. Przypisy 547 47 „Us vont nous lacker": tamże, 304-5. 48 Churchill przy obiedzie: Beaverbrook, 22-23. Rozdział 8 Ultimatum w Brukseli 1 Instrukcje Below-Saleskiego: Jagow do Belowa, 29 lipca i 2 sierpnia, oznaczone „Pilne i tajne", Kautsky, nr 375 i 648. 2 „Jestem złowróżbnym ptakiem": Whitlock, 3. 3 Rozmowa Bassompierre'a z Belowem: Bassompierre, 15-16. 4 „Dach waszego sąsiada": tamże. 5 Królowa przetłumaczyła tekst apelu do kajzera: Cammaerts, 405; tekst listu: Galet, 31. 6 Doręczenie ultimatum: Bassompierre, 17; pozostałe cytaty i dalsze sprawozdania z dyskusji rządu na temat ultimatum pochodzą od Bassompierre'a, chyba że zaznaczono inaczej. 7 Widziano Belowa powracającego samochodem: Gibson, 9-11. 8 Optymizm Davignona i van der Elsta szacunek dla Niemców: Klobukowski, 34-35. 9 Moltke naszkicował projekt ultimatum. Kautsky, nr 376, przypis 1. 10 Tekst ultimatum: Belgijska Szara Księga, nr 20. 11 „Zalakowaną kopertą": Cammaerts, 39. 12 „Jakby chciał coś zbudować": tamże, 67. .-tS&i. 13 Galet: studia, kariera i temperament: D'Ydewalle, 94. ' 14 Kajzer zapewnia van der Elsta: Cammaerts, 108-109, 115. 15 „Aby zabezpieczyć się przed lekceważeniem": Galet, 8. 16 Wizyta króla Alberta w Berlinie w 1913 r.: Beyens, H, 38-43; Jules Cambon do Pichona, 22 listopada 1913, Francuska Żółta Księga, nr 6; Poincare, n, 86; Galet, 23. 17 Co Moltke powiedział majorowi Melotte: Beyens, H, 47-53. 18 Memorandum Galeta: Galet, 23. 19 Rada Państwa w dniu 2 sierpnia: Carton de Wiart, 207-9; Galet, 46-50. 20 „Jeśli Niemcy zwyciężą, Belgia zostanie wcielona": cyt. Poincare, H, 281. 21 Obawy Niemców przed oporem belgijskim: patrz przypisy o Moltkem i Jagowie do rozdz. 9, przypis 51 i 52. 22 Rozmowa Belowa z van der Elstem: Belgijska Szara Księga, nr 21; Cammaerts, 13. 23 Król spogląda przez okno: Carton de Wiart, 210. 24 Mieszkańcy Berlina nerwowo spoglądali w niebo: Hanssen, 14. Mniej zbałamuceni Niemcy ustosunkowali się do tych doniesień sceptycznie. Conrad Haussmann (16), dostrzegając brak dokładnych szczegółów, uznał je za „niezbyt przekonywające". 25 Posiedzenie w domu Bethmann-Hollwega: Tirpitz, I, 366-70. 26 De Gaiffier doręcza odpowiedź belgijską: Bassompierre, 31, 37; tekst odpowiedzi: Belgijska Szara Księga, nr 22. 27 Odpowiedź kajzera królowi Albertowi: Galet, 58-59. 28 „Za kogo on mnie bierze?": Cammaerts, 19. Rozdział 9 „W domu, zanim opadną liście" 1 Grey zwraca się do Rady Ministrów 2 sierpnia: Grey, H, 12. ~; o>.: -181 548 Sierpniowe salwy 2 „Gorące oddanie się sprawie narodowej" we Francji: raport konsula brytyjskiego w Dunkierce, BD, XI, 508. 3 Księga wojenna: Corbett, 20-21. 4 Grey udziela Cambonowi zobowiązania ochrony kanału przy użyciu floty: Grey, II, apendyks D, 301. 5 Rozmowa Greya z Cambonem: Grey do Bertiego, BD, XI, 487. 6 „Ściśle tajny" telegram Cambona: Poincare, II, 278. 7 Państwa nie prowadzą wojny „połowicznie": artykuł Cambona w „Revue de France", l lipca 1921. 8 Rozpad gabinetu: Morley, 4, 17; Asquith, II, 8. 9 Churchill pośpiesza do Balfoura: Dugdale, II, 78. 10 Haldane i Grey otrzymują telegram z Belgii i proszą Asquitha o mobilizację: Haldane, , 294-5. 11 Konserwatyści domagają się wsparcia dla Francji i Rosji: Dugdale, II, 79-80; Chamber- lain, 99-100. 12 Niechęć do Rosji jako sojusznika: Morley, 6. 13 Ostatnie spotkanie Lichnowsky'ego z Greyem: Grey, II, 13. 14 Izba Gmin oczekuje wystąpienia Greya: MacDonagh, 3; „Punch" z 12 sierpnia, 153. 15 „Blady, zmizerowany i zmęczony": lord Grenfell, marszałek polny, Memoirs, Londyn 1925, 204. 16 Uwaga szeptem lorda Derby: Grenfell, op. cit, 204. 17 Przemówienie Greya: pełny tekst Grey, II, apendyks D. 18 Ramsay MacDonald, Keir Hardie i nie przekonani liberałowie: „New York Times", ,4 sierpnia. 19 „Co będzie się teraz działo?": Churchill, 235. 20 „Jeżeli odmówią - będzie wojna": Poincare IV, 519 (wyd. francuskie). 21 „Będziecie w domu, zanim opadną liście z drzew": Bliicher, 137. 22 Niemiecka kronikarka: tamże, 12, 16. 23 Śniadanie w Paryżu w Dniu Sedanu: hrabia Haseler, cyt. Grelling, 30. 24 Rosyjskie nadzieje na wczesne zwycięstwo: Władimir Gurko, 542; Botkin, 112. 25 Angielski oficer zapytany o czas trwania wojny: Bridges, 74. . ,^ 26 „Wasyl Fiodorowicz": Władimir Gurko, 542. 27 Niemieckie zasoby azotanów: Erzberger, 15. 28 Joffre przepowiada długą wojnę: Joffre, 53. 29 Przepowiednia Kitchenera: Birkenhead, 22. 30 „Gdyby ktokolwiek powiedział mi": cyt. Bernhard Huldermann, Albert Ballin, Londyn 1922, 212. 31 Książę Henryk i król Jerzy, król Jerzy do Greya, 8 grudnia 1912, BD, X, część 2, nr 452. 26 lipca 1914 r. król Jerzy powiedział księciu Henrykowi, który ponownie przybył do Anglii „Mam nadzieję, że pozostaniemy neutralni... Lecz jeżeli Niemcy wypowiedzą wojnę Rosji, a Francja połączy się z nią, to wówczas obawiam się, że zostaniemy w wojnę wciągnięci". Nicolson, George V, 245-6. 32 Kajzer „przekonany", że Anglia pozostanie neutralną: Freytag-Loringhoven, cyt., A Q, kwiecień 1924, 153. 33 Komilitoni korporacyjni: Wile, 212. 34 „Im więcej Anglików, tym lepiej": Kuhl, 34. 35 Memorandum Moltkego z 1913 r.: Ritter, 68-69. Już w 1906 roku Schlieffen uznał Anglię za wroga z siłami ekspedycyjnymi w Belgii, składającymi się ze 100 000 ludzi, tamże, 161-4. Przypisy 549 36 Nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości" co do przybycia BEF-u: Kuhl, cyt. AQ, kwiecień 1922, 166. :" „Anglia prawdopodobnie wystąpi przeciw nam", cyt. Frothingham, 60. Flota niemiecka, podobnie jak i armia, spodziewały się, że Wielka Brytania będzie wrogiem: „Nie było prawie żadnej wątpliwości, że Anglia kiedykolwiek usankcjonowałaby militarne osłabienie Francji przez nas", Tirpitz, I, 334. 38 „Rozwiązanie militarne" kronprinca: My War Experiences, 5. 39 „Błogosławieństwo broni": „Alldeutscher Blatter", 3 sierpnia, cyt. Hallays, 27. Przygnębieni posłowie do Reichstagu: Hanssen, 13, 19. Herrick telefonuje do Vivianiego: Poincare, H, 284. Schoen przynosi wypowiedzenie wojny: tamże, 285-8. „Gasną latarnie w całej Europie": Grey, II, 20. Nota Belowa - „w razie konieczności": Bassompierre, 37. Whitlock składa wizytę Belowowi: Whitlock, 64; Gibson, 22. ^S. „Nasza największa klęska": Czernin, In the World War, New York 1920, 16. *\, „My, Niemcy, przegraliśmy pierwszą wielką bitwę": kroriprinc, Memoirs, 180. Wielu podejrzewało podstęp: Galet, 51; Joffre, 135. Rozkaz Messimy'ego: Messimy, 289. Apel króla Alberta do gwarantów: Galet, 63. Moltke żywi nadzieję dojścia „do porozumienia": Moltke do Jagowa, Kautsky, 788. Spotkanie Jagowa z Beyensem: Beyens, II, 269-72. „Wzajemne więzy miłości i nienawiści": Miliard, 35. 54 Łzy posła austriackiego: Bassompierre, 41. 55 Król Albert w parlamencie: Galet, 62; Gibson, 13-19; Whitlock, 60. 56 Entuzjazm tłumów: Bassompierre, 40; Miliard, 35-37. 57 Ochotnicy zagraniczni w Paryżu: Gibbons, 27. 58 Przemówienie Vivianiego i Poincarego: Francuska Żółta Księga, nr 158 i 159, Poincare, H, 296-7. 59 Joffre „doskonale spokojny": Poincare, tamże. 60 Sceny w Berlinie: Hanssen, 25. 61 Portret Wilhelma I pod Sedanem: Wetterle, 29. 62 Bethmann i Erzberger spotykają się z posłami: Haussmann, 16-20. 63 Mowa kajzera w Białej Sali: tamże, 21; Hanssen, 25; tekst mowy w książce Ralpha H. Lutza, Fall of the German Empire, Documents, 1914-18, Stanford 1932,1.1. 64 Socjaldemokraci rozważają przyłączenie się do okrzyków „Hoch": Haussmann, 23. 65 Obietnice Jagowa i von Heeringena: Erzberger, 231. 66 Mowa Bethmanna: „New York Times" z 5 sierpnia, 2:6; pełny tekst u Lutza, op. cit. 67 Ultimatum brytyjskie: Brytyjska Niebieska Księga, nr 153 i 159. 68 Spotkanie Goschen-Bethmann: Bethmann, 159, nota; Goschen do Greya, Brytyjska Niebieska Księga, nr 160. 69 Obrzucanie kamieniami ambasady brytyjskiej: Gerard, 137; Beyens, I, 273. 70 „I pomyśleć, że Jerzy i Nicky": cyt. Bliicher, 14. 71 „Traktować nas jak Portugalię": Tirpitz, I, 307. 72 „Nie jest zbyt lubiany": kronprinc, Memoirs, 81-82. 73 Zdeprymowani posłowie komentują: Haussmann, 25, 27; Hanssen, 32. 74 Plotka o Japonii: Hanssen, 14. 75 „Przyjazny jest Syjam": Bliicher, 6. 76 Cambon składa wizytę Greyowi: Poincare, II, 293, H-.-.i A; n v.xv\: " Sierpniowe salwy in, 147,156; Chamberlain, 550 77 Wściekłość Wilsona z powodu rozkazu mobiliz 103-4. 78 List Balfoura do Haldane'a: Dugdale, II, 81. «••<>•"•.• ••>'-<•• 79 Asquith odczytuje posłom parlamentu warunki ultimatum: „Punch" 12 sierpnia, 154; MacDonagh, 78. Sprawozdawca „Puncha", obecny na posiedzeniu, mówi, że oświadczenie Asquitha zostało przyjęte „wydobywającym się z głębi gardła pomrukiem zadowolenia... zażartym w swej intensywności". Natomiast korespondent „The Timesa" (MacDonagh), który także był obecny, pisze, że zostało przyjęte „w całkowitej ciszy". Powyższe ilustruje jedno z niebezpieczeństw relacjonowania historii. 80 Rada Ministrów oczekuje na wybicie północy: Lloyd George, 69-71. 81 Moltke, „zadecyduje na następne sto lat": Conrad, IV, 194. Rozdział 10 „«Goeben»... nieprzyjaciel, który wówczas uciekał" Źródłem dla całego przebiegu akcji i wydarzeń na pokładzie okrętów „Goeben" i „Breslau" są Souchon, Kopp oraz oficjalna historia floty niemieckiej: Krieg żur See, chyba że zaznaczono inaczej. Podobnie źródłem w odniesieniu do działań okrętów brytyjskich jest oficjalna historia Corbetta, 56-73 (z dwoma wspaniałymi mapami, niestety zbyt wielkimi, by można je reprodukować w dzisiejszych, mniej rozrzutnych czasach) oraz Milne i Churchill, 236-43 i 265-75. Relacja Corbetta została opublikowana jako pierwsza; Milne napisał swoją, by dysputować z Corbettem, uważając, że ten wyrządził mu krzywdę; Churchill, by stworzyć opowieść, która choć nie nazbyt przypisywała winę dowódcom okrętów, miała jednak wykazać, że Admiralicja była całkowicie bez zarzutu. Miał przy tym ambicję, aby była to historia rzetelna, a nie zaś wysuwanie nowych aspektów sprawy z pominięciem argumentów strony przeciwnej. Ten subtelny wyczyn zręczności w balansowaniu został uwieńczony sukcesem wskutek złożenia winy za niepowodzenie w zatrzymaniu „Goebena" na zrządzenie losu, a według własnych słów Churchilla — na „straszliwe GDYBY". Opowieść ta należy do takich, które chociaż należy czytać z pewną rezerwą, to jednak nie można oprzeć się admiracji dla niej. 1 Telegram radiowy Admiralicji do Souchona: Krieg żur See, 2. Tirpitz wysunął pomysł, aby postawić Souchona do dyspozycji rządu tureckiego „dla dowodzenia turecką flotą". Tirpitz do Jagowa, Kautsky, nr 775. 2 Enwer adwokatem sojuszu z Niemcami: Emin, 68-69; Nogales, 26; Morgenthau, 30- 34. 3 Apetyt i poglądy Talaata: Steed, I, 377; Morgenthau, 20-24; Nogales, 26-28. 4 Churchill o Turcji: Aftermath, 374. 5 List Churchilla odrzucający sojusz z Turcją: Churchill, 524. 6 Instrukcje kajzera: przybrały one formę uwag na marginesie telegramów od Wangen-heima, ambasadora niemieckiego w Konstantynopolu, Kautsky, nr 141 i 149. Kajzer w tym czasie (połowa lipca) przebywał na jachcie i jego marginesowe uwagi Ministerstwo Spraw Zagranicznych przetelegrafowało jako instrukcje. 7 Turecko-niemieckie negocjacje w sprawie traktatu: Emin, 66-68; Dżemal, 107-14; korespondencja między Wangenheimem i Jagowem; Kautsky, nr 45, 71, 117, 141, 144, 183, 285. Projekt traktatu, podpisany przez Bethmann-Hollwega, jest zamieszczony pod nr. 320; ostateczny tekst nosi numer 733; dalsze dyskusje nad warunkami i wprowadzeniem w życie w nr. 398, 411, 508, 517, 726, 836. 8 Konfiskata tureckich okrętów wojennych przez Brytyjczyków: Churchill Aftermath, Przypisy 551 377-8; Dżemal, 96, 104, 116; Grey, H, 165-6; Grey „szczerze żałuje": Brytyjska Niebieska Księga, H, nr l, 2, 3 i 4. 9 Koszt okrętów tureckich - 30 milionów dolarów: Alien Whitehead i Chadwick, The Great War, Filadelfia 1916, H, 374. 10 Powtórne rozważania ministrów tureckich: 3 sierpnia Wangenheim donosił, że Enwer chciałby „natychmiast wypowiedzieć wojnę", lecz inni ministrowie sprzeciwiali się: Kautsky, nr 795. 11 „Napluć do zupy": Souchon, 33. 12 „Ile kotłów przepuszcza parę?": Souchon podaje rozmowę dosłownie, 37. 13 Telegram konsula brytyjskiego: BD, XI, 480. 14 Instrukcje Churchilla do Milne'a z 31 lipca: Churchill, 237-8. 15 Nie pomyślany , jako weto": tamże, 272. 16 „Zdrada floty": Fisher, Letters, H, 451, 22 kwiecień 1912. 17 Gniew Fishera: tamże; „uleganie wpływom dworskim", 458; „całkowicie bezużyteczny", tamże; „nie nadający się", 451; „fagas z kuchennych schodów", 360; „wąż", 418; „sir B. Mean", 447. 18 Rozkaz Churchilla z 2 sierpnia: Churchill, 239; trzeci rozkaz do Milne'a, tamże. 19 Gauthier wyzywa na pojedynek Messimy'ego: Poincare, H, 279-80. 20 Rozkazy dla Lapeyrere'a i jego dalsze działania: kpt. Voitoux, I'Evasion du Goeben et Breslau, „Revue Politique et Parlamentaire", marzec i maj 1919. Rola Francji w niepowodzeniu zatrzymania „Goebena", podobnie jak rola Wielkiej Brytanii, stała się przyczyną skrajnego zakłopotania rządu i była badana w 1916 r. przez parlamentarną komisję dochodzeniową pod przewodnictwem admirała Amadee Bienaime. Jego raport imputujący winę admirałowi Lapeyrere, który odmówił udzielenia wyjaśnień, nigdy nie został opublikowany, lecz był poddany analizie w książce admirała Bienaime, która może sugerować, że z admirała Lapeyrere'a uczyniono kozła ofiarnego na tle powszechnego niezadowolenia z floty. Zebrane przez komisję dochodzeniową materiały zostały w 1919 r. zdeponowane w Ministerstwie Marynarki. 21 „Zakosztowanie chwili oddania ognia" i „Siejąc śmierć i panikę": Souchon, 40. 22 „Goeben" podniósł rosyjską banderę i „Nasz podstęp udał się świetnie": Kopp, 23-24. 23 Milne raportuje pozycję do Admiralicji: Churchill, 239. 24 „Bardzo dobrze. Trzymać się ich": tamże. 25 „Bardzo pilna" notatka Churchilla do Asquitha: tamże, 240. 26 „Winston usmarowany farbą wojenną": Asquith, II, 21. 27 Śmierć palaczy: Kopp, 28-31, 53; Souchon, 42. 28 „Męki Tantata": Churchill, 242. 29 Rozkaz przestrzegania włoskiej neutralności i „drobny incydent": tamże, 241. 30 Dwa telegramy od Tirpitza: Krieg żur See, 13; Souchon, 47. Tureckie wahania, które były przyczyną anulowania pierwszego rozkazu, opisane są w raporcie Wangenheima, Kautsky, nr 852 i 854. 31 „Zmusić Turków": Souchon, 47. 32 Tytuły w gazetach sycylijskich: Souchon, 45. 33 „Uniemożliwić Austriakom wyjście": Corbett, 62. 34 Troubridge - „najprzystojniejszy oficer" i „Wierzył w sztukę żeglarską": Kenworthy, 32. 35 „Gloucester" otrzymuje rozkaz, aby „nie stał się łupem": Milne, 104. 36 Pomyłka urzędnika Admiralicji co do Austrii: Churchill, 275. 37 „Bezwględna konieczność militarna": Krieg żur See, 20. 38 „Wchodzić. Domagać się poddania": tamże. 552 Sierpniowe salwy 39 „Żywe zainteresowanie" Wangenheima: Morgenthau, 70-71. 40 Rozmowa Enwera z pikiem Kressem: Kannengiesser, 25-26. 41 „Więcej rzezi, więcej nieszczęść": Churchill, 271. 42 Admiralicja daje rozkaz utworzenia blokady Dardaneli: Corbett, 73. 43 Asquith, „Będziemy domagali się": Asquith, H, 26. 44 „Sprzedaż" „Goebena": Dżemal, 119-20; Morgenthau, 76-78: „Sprzedaż" i wściekłość dyplomatów wywołana przybyciem niemieckich okrętów wojennych jest udokumentowana w raportach różnych ambasadorów z Konstantynopola. W szczególności Giersa do rosyjskiego MSZ i sir Louisa Malleta do brytyjskiego Foreign Office. Raporty zawarte są w Rosyjskiej Pomarańczowej Księdze, H, oraz Brytyjskiej Niebieskiej Księdze, n. Sazonow, „Nawet jeżeli będziemy stroną zwycięską": Paleologue, 84-85. „Niezwykle wojowniczy" i „niepohamowanie antyturecki": Asquith, H, 26, 28. Komentarz Gallieniego: Gallieni parle, 78. Kitchener, dać Turcji możliwość „zadania pierwszego ciosu": tamże, 26. 9 Atak Souchona na Morzu Czarnym: Emin, 75-76; Giers do MSZ, Rosyjska Pomarańczowa Księga, H, nr 98; Roberts do Greya, Brytyjska Niebieska Księga, H, nr 178; memorandum sir Louisa Malleta, 20 listopad 1914, tamże. 50 „Poniechał pościgu": artykuł o Troubridge'u w Dictionary of National Biography. Opierając się na tym, że Izba Gmin posiada konstytucyjne prawo rewizji wyroków sądów wojennych, członek parlamentu, komandor Bellairs, podejmował szereg starań, by zmusić Admiralicję do przekazania protokołu i akt, lecz bez sukcesu. Ponieważ orzeczenie Sądu Wojennego było uwolnieniem od winy, komandor oświadczył, że nie widzi żadnego powodu, by Admiralicja utajniała akta sprawy, „chyba że chce uniemożliwić społeczeństwu zapoznanie się z własnymi błędami popełnionymi na początku wojny". Parlamentary Debates z 15 kwietnia 1919, seria 5, t. 114, 2863-71. 51 „Ich Lordowskie Moście zaaprobowały": artykuł o Milne'u w Dictionary of National Biographfy. Rozdział 11 Liege i Alzacja Jeżeli nie zaznaczono inaczej, opis operacji armii belgijskiej w tym rozdziale oparty jest głównie na relacjach Galeta, van der Essena i Cammaertsa; operacji armii niemieckiej - na rozdziale książki Ludendorffa: Liege, 28-46, oraz na materiałach Reichsarchiv, Weltkrieg, t. I, 108-20, które bez zachowania właściwej proporcji poświęcają dwanaście stron atakom piechoty, a tylko jedną akcji dział oblężniczych. Montaż, transport i operacje dział zrelacjonowane zostały głównie na podstawie pracy Schindlera. Opis operacji Armii Alzacji pochodzi od Dubaila oraz AF, l, I, rozdz. 4 i 5, 90-154. 1 Zachęcić do wybuchu powstania w Alzacji: Joffre, 136; Engerand, Bataille, 193. 2 „Przejdę przez Belgię", cyt. J. M. Kennedy, The Campaign Round Liege, Londyn 1915. 3 „Furia śniącej owcy": uwaga barona von Steina odnosząca się do Tugenbundu, cyt. Buchan, 129. 4 Moltke o 39 dniu: w korespondencji z Conradem z roku 1909 Moltke początkowo oświadczył, że spodziewa się, iż będzie mógł przerzucić wojska na pomoc dla Austrii po pokonaniu Francji, „pomiędzy 36 a 40 dniem od chwili mobilizacji". Conrad, I, 369. Później sądził, że będzie w stanie pokonać Francję około 21 dnia, jeżeli podejmie ona ofensywę, a 28 dnia, jeżeli będzie prowadziła walkę wewnątrz własnych granic. Tamże, 374. W pięć Przypisy 553 lat potem, 12 maja 1914 r., gdy Conrad odwiedził Moltkego w Karlsbadzie, ten ostatni powiedział: „Spodziewamy się skończyć z Francją w sześć tygodni od rozpoczęcia operacji, a przynajmniej posuniemy się wówczas tak daleko w głąb obszaru nieprzyjaciela, że będziemy mogli skierować nasze główne siły na wschód". Tamże, III, 669. Przy tej okazji określił moment osiągnięcia rozstrzygnięcia na zachodzie „na 39 lub 40 dzień po mobilizacji". Karl Friedrich Nowak, Les Dessous de la defaite, Paryż, Payot, 1925, 53. 5 Działa oblężnicze: w uzupełnieniu do Schindlera, którego sprawozdanie zajmuje się przede wszystkim transportem i aktualnymi operacjami dział, dane techniczne zostały zaczerpnięte z Army War College, Study on Development of Large Calibre Mobile Artillery in the European War, Washington, GPO, 1916, s. 8; „U.S. Field Artillery Journal", październik 1914, s. 591, i styczeń 1915, s. 35; Austria's Famous „Skoda" Mortars, „Scientific American", 3 lipca 1915. J 6 Emerson - znamię bestii: cyt. Whitlock, 126. 9 ' „Jednego z największych żołnierzy": Ludendorff, 28. s 8 Nikt nie wierzył w neutralność belgijską": tamże, 29. -°' 9 „Utrzymania pozycji do końca": Galet, 56. >' ^ 10 Pan Flechet, burmistrz w Warsage: Hanotaux, III, 84. « *'•" Proklamacje niemieckie: van der Essen, 52. -K 9 12 „Czekoladowe żołnierzyki": Schryver, cyt. AQ, październik 1922, 157. <« n 13 Obwieszczenia rządu belgijskiego: Gibson, 31; Cobb, 90. 14 „Doraźne egzekucje księży": Bulow, HI, 160. Generał von Bulow został zabity tego samego dnia. Stosownie do pogłoski z owego czasu, popełnił on samobójstwo; według konkluzji śledztwa, przeprowadzonego przez księcia Biilowa, został zastrzelony przez franc-tireur. 15 Sześciu zakładników zastrzelonych w Warsage: Hanotaux, HI, 125. 16 Battice „spalona... zniszczona": Bloem, 27, 29. 17 „Nasz pochód przez Belgię jest niewątpliwie brutalny": Conrad, IV, 193. '> 18 Opis oficera belgijskiego: cyt. Times History of the War, I, 336. J- 19 „Dla zastraszenia komendanta twierdzy": Ludendorff, 41. ••« 20 Ultimatum do Lemana o poddanie się: Schryver, 103. 21 Atak zeppelina: Weltkrieg, I, 115. 22 Próba pojmania Lemana: van der Essen, 62. 23 „Nie oszczędziliśmy nikogo, lecz zabiliśmy wszystkich": Martin H. Donohue w „New York Times" z 10 sierpnia. 24 „Szerzyła pogłoski o fantastycznym planie": Cammaerts, 147. .''"25 Kobieta przez pomyłkę wręcza kwiaty Niemcowi: Bloem, 48. 't 86 Joffre odmawia wysłania wojsk do Belgii: Poincare, III, 7. 27 List Joffre'a do króla Alberta i odpowiedź króla: Galet, 83-84. 28 Belgia „broni niepodległości Europy", p. Deschanel, cyt. „Times" z 7 sierpnia. Tak wielki był moralny efekt oporu belgijskiego, że nawet przywódca nacjonalistów irlandzkich, John Redmond, powiedział, iż nie ma takiego poświęcenia, którego by nie uczynił na rzecz Belgii, Times History of the War, I, 357. 29 „Hurra w Liege": Bulow, 22. 3 30 Kajzer czyni wyrzuty, a potem całuje Moltkego: Moltke, Erinnerungen, 24. , 31 Kajzer „przygnębiony", Gerard, 198, 206. , 32 Nota niemiecka z 9 sierpnia: Gibson, 44. *v33 „Zostaliśmy przyparci do rogu": Cammaerts, 20. * *• Misja Berthelota i odpowiedź króla: Galet, 93-95. 35 Dubail: Engerand, 456-7. 36 Lanrezac „prawdziwy lew": Spears, 345. Jeden z kandydatów Joffre'a: Joffre, 12, 236. 554 Sierpniowe salwy 37 List Lanrezaca krytykujący strategię: AF, l, l, aneks 19, 59-60, Lanrezac, 54-56; Engerand, 412-15. 39 Joffre nie odpowiedział w ogóle: Joffre, 130-1. 39 Odpowiedź Joffre'a Ruffeyowi: Briey, 15 kwietnia 1919, zeznanie Ruffeya. 40 „To może być pański plan": tamże, również Dubail, 12, i Lanrezac, 60-61. 41 Kierowca Joffre'a, Georges Bouillot: „New York Times", 20 kwietnia, 3. 42 Obyczaje Joffre'a i charakterystyka: Mayer, 40; Pierrefeu, GQG, 96-99. 43 „Hrn'a ton/ours fait mousser": Gallieniparle, 69. . 44 Obawy Bonneau: Dubail, 14-20. • 45 Wejście do Altkirch i defilada w Miluzie: Hanotaux, HI, 179, 185-92. 46 „Wadliwe wykonanie": cyt. Mayer, 35; Joffre, 152, 156. 47 Bociany odlatują z Alzacji: Poincare, III, 51. 48 „Cicho i anonimowo" i rozkazy Joffre'a do generałów, by nie dyskutowali nad strategią: Gallieni, Memoires, 172; Corday, 138; Poincare, III, 92. Messimy, 243-52, podaje rozdzierający serce opis „męczarni", które rząd odczuwał, nie będąc informowany przez GQG o wydarzeniach na froncie, a także jego stałych wysiłków, by zmusić Joffre'a do zaniechania „upartego milczenia". Mimo że w pewnym momencie Messimy zdenerwował się do takiego stopnia, iż polecił swemu oficerowi łącznikowemu w GQG oświadczyć, że „ta niemożliwa do tolerowania, a nawet śmieszna sytuacja" nie może trwać dłużej, a także wyznaczył swym osobistym przedstawicielem w GQG Andre Tardieu, Joffre w zupełnym spokoju kontynuował swój „systematyczny bunt" przeciw rządowi i nawet udało mu się „przekabacić" Tardieu na swoją stronę. 49 Joffre wydaje generałom rozkaz niedyskutowania o problemach strategii: Gallieni, Memoires, 1/2; Corday, 138. 50 „Oto, jak pisze się historię": Gallieni, Garnets, 33, przypis 1. 51 Gallieni niepokoi się: tamże, 32, przypis 2. 52 Zwiad kawalerii francuskiej: Maurice, 30; Spears, 100. Sposób działania kawalerii francuskiej był ostro krytykowany przez kawalerzystów brytyjskich. „Oni nigdy nie zsiadają" - mówi major Bridges, 81. 53 łan Hamilton, Hoffmann i „wariacki sposób" Moltkego: cyt. De Weerd, 72. 54 Fournier składa raport i zostaje zwolniony: Poincare, III, 19; Engerand, 422. 55 Niepokój Lanrezaca „przedwczesny": Joffre, 159. 56 Argumenty GQG rozprawiające się z niemieckim zagrożeniem: Joffre, 141,147- 8,150. 57 Misja płka Adelberta: Galet, 96. 58 Widzieli się w Berlinie oraz niemiecki odwrót „ostateczny", tamże, 100. 59 Działa oblężnicze rozpoczynają bombardowanie: Schindler, 119; Muhlon, 92; Essen, 77-79; Sutherland, 34, 83; była ona w Namur, gdy te same działa obrzucały pociskami forty w dziesięć dni później. 60 Demblon opisuje przetaczanie działa przez ulice: Demblon, 110-11. 61 Ujęcie w niewolę generała Lemana: Hanotaux, III, 254. 62 „Śmierć mnie nie chciała": Cammaerts, 151. Rozdział 12 •: BEF - na kontynent Jeżeli nie zaznaczono inaczej, dane i fakty o BEF-ie pochodzą od Edmoiidsa, zaś wszystkie cytaty sir Henry'ego Wilsona i Haiga zaczerpnięte są z ich dzienników wydanych przez Callwella względnie Blake'a. Przypisy 555 1 „Mózgi kanarków": Philip Gibbs, Now it Can Be Told. 2 „Tużurki" i „cymbały": Childs, 134. 3 Kitchener wyszydza plan, gdyż „doczepił" on BEF: cyt. F. Maurice, Life of General Rawlinson, 95. 4 „Musimy być przygotowani", cyt. Magnus, 284. Na temat poglądów Kitchenera - patrz również Esher, Tragedy, 31, 38-39. 5 Książę Wellington: cyt. Kurd, British Fleet, 29. . 6 „Jak kuropatwy": cyt. Magnus, 279. 7 „To bodaj ich prędzej diabli wzięli": Esher, Journals, HI, 58. 8 „Dla uspokojenia nastrojów społeczeństwa": Arthur, 13. • 9 „Nigdy nie zostało wyjaśnione... raczej jakimś przebłyskiem instynktu": Grey, H, 69. 10 Wojna z Niemcami „w końcowym rezultacie pewna": Wilson, 112. 11 „Praktyczne opanowanie pomniejszych taktyk": artykuł o Frenchu w Dictionary of National Biography. 12 „French to atut": cyt. Trevelyan, 198. 13 „Nie sądzę, by był on zdolny": do księcia of Connaught, 23 maja 1915, cyt. Nicolson, George V, 266. 14 „Temperament jak żywe srebro": cyt. Cruttwell, 23. 15 „Serce romantycznego dziecka": Esher, Tragedy, 43. 16 Obrady Rady Wojennej w dniu 5 sierpnia: Churchill, 248-55; Haldane, 296; Wilson, 158-9; Blake 68-9; Esher, Tragedy, 24. 17 „Takim samym wrogiem jak Moltke": cyt. Magnus, 302. 18 Ostrzenie szabli oficerskich: Memoirs of Field Marshal Montgomery ofAlamein, New York 1958, 30. 19 „Najlepiej wyszkoloną... najlepiej wyposażoną": Edmonds, 11. v 2° Pewnemu oficerowi wydawało się, że Kluck może słyszeć: Childs, 115. ir 21 Francuski świadek naoczny w Rouen: cyt. Poincare, III, 31. •? 22 Krwawa łuna i grzmoty: Childs, 117. r 23 Haig powiedział swemu koledze oficerowi: Charteris, 11. 24 Sir John French i Callwell odwiedzają ośrodek wywiadu: Callwell, Dug-Out, 17. <-25 Obrady Rady Wojennej w dniu 12 sierpnia: Huguet, 41-42; Wilson, 162-3; Arthur, Kitchener, 22. ,, 26 Instrukcje Kitchenera dla naczelnego wodza: Edmonds, apendyks 8. ' 27 „Pokusy w postaci wina i kobiet": tekst u Spearsa, apendyks XIII. 28 Powitania przez Francuzów w drodze: Corbett-Smith, 32. 29 „Droga usłana różami": Bridges, 75. Rozdział 13 Sambra i Moza Relacja Spearsa, zawarta w rozdziałach od IV do VIII, jest najbardziej żywym i cennym źródłem angielskim dotyczącym frontu nad Sambra i Mozą, pod warunkiem, że pominie się jego ostrą niechęć do Lanrezaca, a także inne uprzedzenia. Dla zrównoważenia należy przeczytać opisy Lanrezaca, Engeranda i inne sprawozdania francuskie. Wszystkie zacytowane rozkazy francuskie pochodzą z aneksów do AF, I, I. 1 „Chwała Bogu, że nie mamy jej wcale": cyt. Monteil, 34; również na temat artylerii Dubail, 44; Messimy, 86-87. -• .•....,...„. ; ,>,,..-•;,, .,. t ' 556 Sierpniowe salwy 2 „Do worka" - strategia wyznaczona dla armii Rupprechta: Rupprecht, 12, 15. 3 Białe róże dla uczczenia pamięci króla Karola: „New York Times", pośmiertne wspomnienie o Rupprechcie, 9 sierpnia 1955. 1 „Barbarzyńcy": Dubail, 39. 5 Obawy i usiłowania Lanrezaca, aby przesunąć Piątą Armię na lewo: Lanrezac, 66- 67. 6 „Możliwe, że nawet dwa miliony": Percin, 105. 7 „Co znowu!": Lanrezac, 73. i « 8 „Odpowiedzialność nie spoczywa na panu": Pierrefeu, Plutarque, 69. ., '• 9 „Niemcy nie mają tam jeszcze nic gotowego": Lanrezac, 78. 10 „Śmierć w duszy": tamże. 11 List Lanrezaca do Joffre'a o meldunkach rozpoznania: tamże, 79, aneks 383; Joffre, 159. 12 Gallieni przybywa do Vitry: Joffre, 158; Messimy, „Comment j'ai nomme Gallienf, „Revue de Paris", 15 września 1921, 247-61. 13 Joffre zgadza się na „wstępne przygotowania": aneks 270. 14 Instrukcja Specjalna Nr 10: aneks 307. 15 Skomplikowana wymiana jednostek: Joffre, 164, Engerand, 523-4. 16 Lanrezac podejrzewa perfidną brytyjską sztuczkę: Spears, 89. 17 „Współczesny Aleksander": Schlieffen, Cannae, cyt. Earle, Modern Strategy, 194. 18 Niemieckie rozkazy zniekształcone, a radiostacja odbiorcza przeciążona: Bauer, 47; Kuhl, cyt. AQ, styczeń 1921, 346. 19 Von Stein - brutalny, nietaktowny, kłótliwy, przybierający tony berlińskiej gwardii: Sturgkh, 24. 20 „Okropne maniery" Tappena: Bauer, 34. 21 Moltke zakazał szampana, a kajzer ma skromne posiłki: tamże, 46. 22 OHL rozważa strategię przemieszczenia sił na lewe skrzydło: Tappen, 103-4. 23 Argumenty Rupprechta i Kraffta za atakiem: Rupprecht, 13-21; ten i następne opisy wydarzeń w kwaterze głównej Szóstej Armii, wizyty Zollnera i Dommesa, rozmów z nimi oraz z OHL pochodzą od Kraffta, 12-22. 24 Powitanie sir Johna Frencha i wrażenia Poincarego: Guard, 23; Poincare, III, 51. 25 „Postawa wyczekiwania": French, 39. 26 „Według swego uznania wybierać czas na walkę i na odpoczynek": Poincare, HI, 225. 27 Clausewitz, „najbardziej przedsiębiorczym": cyt. Poincare, III, 169. 28 Wizyta sir Johna u Joffre'a: Joffre, 161; French, 34-35. 29 „Au fond reprezentują oni pośledniejszy gatunek": cyt. Magnus, 302. 30 Sir John „pod korzystnym wrażeniem": do Kitchenera, 17 sierpnia, French, 39- 40. 31 „Nareszcie jesteście tutaj": Huguet, 51. 32 Spotkanie sir Johna Frencha z Lanrezacem i rozmowa na temat Huy: oprócz sprawozdań obu głównych aktorów, które nie są zbyt interesujące, istnieją relacje naocznych świadków tego wydarzenia: Wilsona u Callwella, 164; Spearsa, 72-82, Hugueta, 51, oraz wygłoszone już po wojnie przemówienie kapitana Fagalde'a, oficera wywiadu w sztabie Lanrezaca, w Forum Club w Londynie, cyt. AQ, kwiecień 1925, 35. 33 Nieporozumienie dotyczące użycia kawalerii oraz terminów gotowości, a także raport Lanrezaca do Joffre'a: Spears, 80-81; aneks 430. 34 „Proszę, by pan zatwierdził mój wniosek w tej sprawie": French, 40. 35 French i Smith-Dorrien nigdy nie pozostawali w dobrych stosunkach: Bridges, 80. 36 „Jedna z najbardziej niefortunnych książek": J. W. Fortescue, „Quarterly Review", październik 1919, 363. 37 Rozmowa Alberta z premierem de Broqueville: Galet, 103,116-19. :18 Tylko „osłoną" i „przestrach pełen niedowierzania": Galet, 106, 122. o :^ ,j;t. Przypisy 557 39 Wybuch pułkownika AdelbdPfci Klobukowski, Resistance beige; D'Ydewalle, 109; Galet, 122. 0 Rozkaz nr 13: aneks 430. ' " 1 „Zepchnąć je do Sambry": Spears, 92. 2 Berthelot do Messimy'ego, „To tym lepiej": Briey, 28 marzec, zeznanie Messimy'ego. 3 Major Duruy: Spears, 87-88, 94. (j 4 „Stale udawało im się wymknąć": Kluck, 32. J 5 Raport zwiadu kawaleryjskiego Klucka o Brytyjczykach w Ostendzie: Kluck, 18. 6 „Ku wielkiemu niezadowoleniu Klucka": Kluck, 22, Biilow, 37. : 7 Cyfry o gęstości armii niemieckiej: Edmonds, 44. " 4S Kluck kwestionuje rozkazy Bulowa: Kluck, 29-30. 49 „Surowe i nieubłagane represje": tamże, 25-26. 50 Aerschot, 150 ludzi zabitych: Whitlock, 209; Dinant, Gibson, 326-9. Metoda postępowania: Gibson, 151; Whitlock, Cobb i inni, patrz także przypisy do rozdz. 16. 51 Cytaty z Hausena: Hausen, 25, 135, 141, 152-3. 52 Cytaty z niemieckich obwieszczeń: Whitlock, 70-71, 162. 53 ...dla jakiegoś powodu „zbyt wolno zaradzają złu": Kluck, 26. M Szmaciana lalka - symbolem: Cobb, 79. 55 Wejście Niemców do Brukseli: Gibson, 115; Whitlock, 113, 124-6, 138. 56 „Dzika radość" w Berlinie: Bliicher, 20. 57 Pożegnanie generała Pau: La France heroique et ses allies, Paryż, Larousse, 1916,1,44. Przemówienie Joffre'a w Thann: Hinzelen Emile, Notre Joffre, Paryż, Delagrave, 1919, 39. 58 Berthelot: „Nie ma powodu do zdenerwowania": aneks 587. 59 „Rozumiem waszą niecierpliwość": aneks 589. 60 „Są podstawy, by z ufnością oczekiwać": aneks 585. Rozdział 14 ; Lawina klęsk: Lotaryngia, Ardeny, Charleroi, Mons 1 „Jest to wspaniałe i straszne zarazem, gdy się pomyśli": Wilson, 165. 2 Regulamin polowy i „ćwiczenia gimnastyczne z takim wysiłkiem powtarzane": cyt. ppłk Fliecx, Les Quatre Batailles de la France, Paryż 1958, 12-13. 3 Najbardziej zaciekły krytyk Planu 17: Engerand, 473. 1 „Sprzeciw" Dubaila: Dubail, 57. Bitwy od Morhange-Sarrebourg: AF, l, I, 176- 265, passim. 5 Nie można było dostrzec niczego, poza martwymi ciałami, oraz „Bóg uczy królów praw": Engerand, 473. 6 „Atakować, gdy tylko będziemy gotowi": cyt. Edmonds, 507. 7 „Panowie, będziemy kontynuować": Giraud, 535. 8 „Udałem się do Nancy 21": Aston, Foch, 115. 9 OHL znęcone lewym skrzydłem: Tappen, 15 (wyd. niemieckie). 10 Wariant nr 3 i telefon Kraffta do Tappena: Rupprecht, 37, przypis; Krafft, 42. 11 Rozkaz Joffre'a rozpoczęcia ataku w Ardenach: aneksy 592, 593. Bitwa w Ardenach: AF, l, I, 351-432, w odsyłaczu. 12 „Oczekiwać na wsparcie artyleryjskie": aneks 352. 13 Ardeny korzystne dla strony nie posiadającej ciężkiej artylerii: Joffre, 66. 14 Pamiętniki Joffre'a: Messimy (88) twierdzi, że były one napisane „przez grupę wiernych i oddanych oficerów". 558 Sierpniowe sal\vy 15 „Zaledwie przeciętny kaliber umysłowy": Wile, Men Around the Kaiser, 69. 16 „Tylko polegając na mieczu": Grelling, 46. 17 „Dało mi teoretyczne podstawy": kronprinc, War Experiences, 3. 18 „ Wilde jagd nach dem Pour le Merite": cyt. Goerlitz, 158. 19 „Poważne i przygnębione twarze": kronprinc, War Experiences, 12. 20 Poetę du canon i „zbyt wiele imaginacji": Engerand, 483, 488-9. 21 „Trout ca, c'est du sport": cyt. Monteil, 34. 22 Meldunek z rekonesansu oficera sztabowego Czwartej Armii oceniono jako „zbyt pesymistyczny", Engerand, 492. 23 „To właśnie my daliśmy się zaskoczyć": Langle, 137. 24 GQG ignorowała raporty Ruffeya: Briey, 15 kwietnia, zeznanie Ruffeya. 25 „Równie dobrze mogły iść z zawiązanymi oczami": major A. Grasset, Un Combat de rencontre, Neufchateau, 22 Aout 1914, cyt. AQ, styczeń 1924, 390. 26 „Pole bitwy przedstawiało scenę nie do wyobrażenia": cyt. Engerand, 499, 504. 27 Dziennik francuskiego sierżanta: cyt. W. E. Grey, With the French Eastern Army, Londyn 1915, 49. 28 Dziennik oficera niemieckiego: Charbonneau, 54. 29 „Cudom dzielności" i dalszy ciąg ustępu: kronprinc, War Experiences, 26, 29- 37. 30 Ruffey traci trzy dywizje: Joffre, 166; Briey, 15 kwietnia, zeznanie Ruffeya. 31 „Wy tam w GQG... ślepi jak ostryga": Briey, tamże. 32 De Langle „w udręce": Langle, 137. „Poważne niepowodzenie w Tintigny": aneks 1098. 33 „Przewaga liczebna": aneks 1044. 34 Niemcy nie mogłyby prowadzić wojny bez rudy żelaza z Briey: memorandum skierowane w grudniu 1917 r. do niemieckiego naczelnego dowództwa przez drą Reicherta z Koncernu Żelaza i Stali podtrzymywało apel o aneksję Briey argumentem, że bez rud z tego regionu „kontynuacja wojny stanie się niemożliwa. Gdybyśmy nie posiadali Briey, dawno już bylibyśmy pobici". Wirtschaftzeitung der Zentralmaechte, 17 grudnia 1917, cyt. Engerand, 486. Zagadnienie to jest w pełni omówione w sprawozdaniu Engeranda na temat Briey, część pierwsza. 35 „Uczynię wszystko, by wznowić ofensywę": cyt. Isaac, Joffre et Lanrezac, 87. 36 „Rób tylko to, co on ci powie": cyt. AQ, kwiecień 1923, 37. 37 Telegram od „papy Wilhelma": kronprinc, War Experiences, 37. 38 „Olśniewająco biały mundur": Sven Hedin, cyt. Gardiner, 223. ^ją 39 Żelaznego Krzyża można było uniknąć tylko przez samobójstwo: Sturgkh. 40 Joffre daje Lanrezacowi rozkaz ataku, a BEF-owi przekazuje prośbę „o współdziałanie": aneks 695, bitwa pod Charleroi: AF, l, l, 433-480, passim. 41 Telegram Kitchenera z 19 sierpnia: Arthur, 29. 42 „Narażona na wydanie bitwy samotnie": Spears, 127. „Pozostawiam panu całkowitą swobodę": aneks 705. 43 Nie okopał się ani nie ustawił zapór z drutu kolczastego: Spears, 105; Engerand, 530-1. 44 „Z grającymi trąbkami": Spears, 132. 45 „Długi, przenikliwy gwizd": Sutherland, 36-39. 46 „Orkiestra musi być": Spears, 128. 47 „Znam dokładnie sytuację": Arthur, 30. 48 „Informacja... wyolbrzymiona": Spears, 137, przypis. 49 Spotkanie kawaleryjskie pod Soignies: Bridges, 77. 50 Rozkazy dla Smith-Dorriena: Edmonds, przedmowa do Bloema, Vin. 51 Kluck zamierzał „zaatakować i rozproszyć": Kluck, 33. 52 Kluck protestuje, Bulow nalega: Kluck, 37-38, 41-42. 53 „Żadne godne uwagi lądowania": Bulow, 50. Przypisy 559 '•'• M Skargi Biilowa i Hausena: Bulow, 58; Hausen, 185-6,191-3. Y;?" 55 Generał Boe: Spears, 144. 56 H! korpus ponosi „straszliwe" straty: aneks 894. ' ! 57 2,25 strzałów na minutę: Lanrezac, 135. 58 „Zmuszony do wycofania się...poważne straty" i następne: aneks 876. 59 Prośba Lanrezaca do sir Johna Frencha i jego odpowiedź: Spears, 149-50; Edmonds, 92, przypis 2. 60 „Ilplut des marmites": Engerand, 437. 61 Stan Lanrezaca „był wynikiem skrajnego niepokoju" i wszystkie cytaty na tych stronach: Lanrezac, 181, 183-4, 196. Generał Spears stwierdził (173), że odwrót Czwartej Armii „nie był przyczyną" decyzji Lanrezaca, ponieważ, według Spearsa, Lanrezac nie wiedział o tym aż do następnego ranka, co stoi w jawnej sprzeczności ze stwierdzeniem Lanrezaca, że zanim podjął własną decyzję, „otrzymał potwierdzenie" tego odwrotu. Pisząc już po śmierci Lanrezaca Spears stwierdza (173, przypis), że „nie istnieje najmniejszy ślad przekazania takiej wiadomości". Biorąc pod uwagę fakt, że, jak zeznał Messimy w czasie dochodzeń w sprawie Briey, archiwa zawierają 45 000 do 50 000 skoroszytów akt, z których każdy składa się z 500 do 1000 dokumentów, czyli łącznie 25 do 30 milionów sztuk, zaprzeczenie Spearsa trudno przyjąć jako dowód. Werdykt jego był mniej uwarunkowany ewidencją dowodową, a bardziej poczuciem, że odwrót Lanrezaca „wystawił Brytyjczyków na sztych" (176). 62 Lanrezac, „któremu wydawało się, że jest zagrożony na swym prawym skrzydle": Lanrezac, 185; Pierrefeu, Plutarque, 74. 63 „Na skutek wycofania się francuskiej Piątej Armii": Edmonds; 68, 72. O bitwie pod Mons - patrz także Maurice, 58-76. 54 Rozkazy Smith-Dorriena w sprawie mostów: Edmonds, 72, przypis 1. 65 Niemcy stanowili „znakomity cel": Smith-Dorrien, 386. 66 „Zaciekły opór": Edmonds, 77. 67 Próby wysadzenia mostów: Hamilton, 28; Edmonds, 86. 68 „Jesteś moim jedynym oparciem" i dalej: Bloem, 72-73. 69 Wilson wykonał „dokładną kalkulację" i „przekonał": Wilson, 165. *• 10 Telegram od Joffre'a: French, 64; Wilson, 167. 71 Sar-la-Bruyere trudna do odnalezienia: Smith-Dorrien, 388; także doświadczenie autorki w 1959 r. 72 Wilson przypisuje odwrót brakowi sześciu dywizji: Wilson, 167. 73 „Obrona Hawru": Arthur, 36. 74 „A ponad wszystkim wisiał odór": cyt. Mark Sullivan, Our Times, V, 26. 75 „Joffre przerzuca winę na wykonawców" oraz wszystkie cytaty z trzech następnych ustępów: Joffre, 178, 181, 183-5, 187. 76 Deuxieme Bureau wykrywa sposób użycia rezerw: Joffre, 187. 77 Powojenne zeznanie Joffre'a: Briey, 4 lipca, przesłuchanie Joffre'a. 78 Anonimowy rzecznik armii brytyjskiej: redaktor „Army Quarterly", kwiecień 1925,35. rc*79 Upadek Namur „wyraźną stratą": „New York Times" z Londynu, 26 sierpnia, 1:3. *'J'80 „Musimy pogodzić się": Poincare, HI, 88. Rozdział 15 „Nadjeżdżają kozacy!" Główne źródła opisu operacji wojskowych zawartych w tym rozdziale to opracowanie Gołowina (wszystkie uwagi odnoszą się do jego książki Campaign of 1914), Gurki, który był 560 Sierpniowe salwy z armią Rennenkampfa, Knoxa, który był z armią Samsonowa, Hoffmanna i Franęois z Ósmej Armii, Daniłowa i Bauera, którzy przebywali w głównej kwaterze rosyjskiej lub niemieckiej, i wreszcie Ironside'a, który zebrał materiały z obu stron. (Dwie książki Hoffmanna oznaczone są w przypisach skrótami: WLO i TaT.) <•!> ' „Wilhelm na świętą Helenę!": Paleologue, 65. 2 Car: „Naszym właściwym celem": Gołowin, 89. 3 „Błagam Waszą Cesarską Mość": Paleologue, 61. i 4 Depesza wielkiego księcia do Joffre'a: Joffre, 140. 5 Łzy wielkiego księcia: współpracownik, który to przytoczył, to generał Poliwanow, minister wojny w latach 1915-16, cyt. Florinsky, Russia, New York 1958,11, 1320. 6 Łzy Messimy'ego i Churchilla: Poincare, III, 3 oraz Wilson, 163. 7 Rosyjskie rozkazy mobilizacyjne: Ironside, 39-50. .; 8 Generał Reinbot: Gardiner, 132. 9 „Panowie, żadnych kradzieży!": tamże, 133. 10 „Nigdy od zarania historii": cyt. Florinsky, End of the Empire, 38. .,-.' 11 Plotka we Frankfurcie o 30 000 uchodźców: Bloem, 13. 12 Błędy w harmonogramach, ujawnione w czasie gier wojennych, powtórzono w czasie wojny: Gołowin, 38-39. 13 Rosjanie przekazywali nie szyfrowane radiotelegramy: Daniłow, 203; Hoffmann, TaT, 265. 14 Charakterystyczny zapach konia: Julius West, Soldiers of the Tsar, Londyn, 1915, 8. 15 Dwie dywizje niemieckie równały się trzem rosyjskim: McEntee, 90. 16 „Tylko 25 pocisków na działo": Gołowin, Army, 144. 17 „Kosaken kommenl": Gurko, 33. 18 „Psychologiczne niebezpieczeństwa": Hoffmann, WLO, 17. 19 „Wzbudzić zainteresowanie kajzera", generał porucznik Kabisch, Streitfragen des Weltkrieges, cyt. AQ, lipiec 1925, 414. 20 „Japonia wykorzysta tę wojnę": cyt. Stephen King-Hall, Western Civilization and the Far East, Londyn 1924, 160. 21 Rozkazy Prittwitza i protest Francois: Francois, 156; Hoffmann, WLO, 17. 22 Scena w dzwonnicy: Fran?ois, 170-6. 23 Zatrzymanie się Rennenkampfa i jego rozumowanie: Daniłow, 192-3; Gołowin, 155., 24 Niemiecki profesor matematyki: Francois, 276. 25 Ostatnie słowa Moltkego do Prittwitza: Francois, Tannenberg, Das Cannae des Weltkrieges, cyt. AQ, styczeń 1927, 411-13. 26 Prittwitz daje Francois rozkaz wycofania się do Wisły: Francois, 190. 27 „Teraz możesz rozebrać się": Knox, 88. 28 „Wszystko, co w armii jest żywe": Clausewitz, I, 224. -,. 29 „Stracili panowanie nad nerwami": Hoffmann, WLO, 20-22. • OT Prittwitz i Hoffmann dyskutują nad odwrotem do Wisły: Hoffmann, TaT, 248. 31 Prittwitz telefonuje do OHL: z dokumentów Prittwitza, znalezionych po jego śmierci i opublikowanych w „Militar Wochenblatt", 22 kwiecień i 7 maj 1921; cyt. AQ, październik 1921, 88-92. 32 Moltke osłupiały i jego rozkazy: Bauer, 45. 33 Hoffmann proponuje manewr skierowania się przeciw Samsonowowi: Hoffmann, WLO, 23. 34 „Oni wcale nas nie ścigają": Hoffmann, TaT, 250. 35 „Niemożliwa - zbyt śmiała": generał porucznik Kabisch, cyt. AQ, lipiec 1925, 416. "; Okoliczności nominacji Ludendorffa: Ludendorff, 49-55. Przypisy 561 37 Okoliczności nominacji Hindenburga: Hindenburg, 100-3; John Wheeler-Bennett, Wooden Titan, New York 1936, 14-16; Ludwig, Hindenburg, Filadelfia 1935, 83. 38 Ogrodnik, który pracował u Fryderyka Wielkiego: Hindenburg, 8. 39 Hindenburg i Ludendorff spotykają się: Ludendorff, 55; Hindenburg, 103. 40 Marszałek „was sagst du": kapitan Henri Carre, The Real Master of Germany, cyt. „New York Times", 19 maja 1918. 41 „Z wyrazem wielkiego zdumienia": Hoffmann, TaT, 253. 42 Francuzi „nalegają" na ofensywę na Berlin: Paleologue, 102. 43 „Prosty i uprzejmy człowiek": Knox, 60. )jc 44 Konie zaprzęgane podwójnie: Gołowin, 183. 45 Rozkazy Żylińskiego i protesty Samsonowa: Ironside, 126-9. 46 „Drobny, siwy mężczyzna": Knox, 62. 47 Martos je obiad burmistrza: Martos, manuskrypt, cyt. Gołowin, 188. 48 Dalsze rozkazy Żylińskiego do Samsonowa: Ironside, 134-5. 49 VI i XIII korpusy nie posiadają wspólnego szyfru: Gołowin, 171. ju 50 Scholtz „poważny, lecz pewny siebie": Hoffmann, TaT, 261. 51 Przechwycenie rozkazów Samsonowa: tamże, 265; Ludendorff, 59. jy Rozdział 16 ' • Tannenberg 1 Francois odmawia ataku bez artylerii: Hoffmann, 273-5 (wszystkie uwagi w niniejszym rozdziale odnoszące się do Hoffmanna pochodzą z jego książki Truth About Tannenberg). 2 „Jeżeli otrzymam rozkaz": Francois, 228. 3 Dwie przejęte depesze rosyjskie: Ludendorff, 59; Hoffmann, 265-8. „Nie przestawał mnie w kółko pytać": cyt. Nowak, wstęp do Diaries Hoffmanna, 1,18. Opowieść Hoffmanna o kłótni Rennenkampfa z Samsonowem, 314; przekazanie przejętych depesz w czasie jazdy dwóch samochodów, 268. 4 Załamanie nerwowe Ludendorffa: Ludendorff, 58; Hindenburg, 115, 118; Hoffmann, 282. 5 Telefon Tappena z OHL: Hoffmann, 315-16. Rozumowanie OHL: Tappen, 16-19,110- 11. Przewodniczący wschodniopruskiego Bundesratu: Ludwig, 456. Dyrektor zakładów Krup-pa: Muhlon, 113. Kajzer głęboko poruszony: Francois, 51. Cytat z Moltkego; memorandum z 1913, Ritter, 68-69. 6 Trzy korpusy wycofane z Belgii: Bulow, 64-65; Hanssen, 179. 7 „Iść naprzód w samo serce Niemiec": Ironside, 133. 8 „Nie wiem, jak ludzie to wytrzymają": tamże, 130. 9 Rozkazy Żylińskiego, „by spotkać wycofującego się przed Rennenkampfem nieprzyjaciela"; tamże, 134. 10 „Widzieć nieprzyjaciela tam, gdzie go nie ma": Gołowin, 205; Poddawki: tamże, 217. 11 Rozkazy Samsonowa dla VI korpusu: Ironside, 155-7. 12 „Na miłość boską": Agourtine, 34. 13 Nastrój przygnębienia wśród szefów armii w relacji Sazonowa: Paleologue, 104. 14 Opis „Stawki": Daniłow, 44-46. 15 Notatka oficera ze sztabu Rennenkampfa: Ironside, 198. 16 „Prawdopodobnie wycofują się do Wisły": tamże, 200. 17 Błagowieszczeński „stracił głowę": tamże, 157. 18 Samsonow i Potowski widzą ucieczkę na własne oczy: Knox; 68-69; „Straszliwie wyczerpani": Ironside, 176. 36 — Sierpniowe salwy 562 Sierpniowe sal&y 19 Rozkazy Samsonowa dla generała Artomonowa: tamże, 164. '' 20 Bitwa pod Uzdowem: Ludendorff, 62-63; Hoffmann, 285-9. 21 Wieść, że korpus Francois został pobity: Ludendorff, 62. 22 Rozkaz Żylińskiego „przesunięcia lewej flanki": Ironside, 207. 23 Ludendorff błaga Francois, by „oddał armii największą z możliwych przysługę": Hoffmann, 305. 24 Ludendorff „daleki od zadowolenia": Ludendorff, 64. 25 Wysłannik Mackensena doznaje „bynajmniej nie życzliwego przyjęcia": Hoffmann, 310. 26 „Zabrał z sobą do grobu": Gołowin, 254. 27 Pożegnanie Samsonowa z Knoxem: Knox, 73-74. ' 28 „Ty jeden nas ocalisz": Martos, manuskrypt, cyt. Gołowin, 263. * 29 Korpusy Martosa i Kliujewa dosłownie umierają z głodu: Kliujew, 245; Knox, 80. 30 Pojmanie Martosa oraz spotkanie z Hindenburgiem i Ludendorffem: Martos, manuskrypt, cyt. Gołowin, 294, 327. 31 „Car ufał mi" i śmierć Samsonowa: Potowski, manuskrypt, cyt. Gołowin, 301; Knox, 82, 88. 32 Jeńcy i straty: Francois, 243-5. 33 Generał von Morgen w Nidzicy: Frangois, 240. 34 „Ich krzyki będę słyszał": Bliicher, 37. 35 Moczary i bagna - mitem: Ludendorff, 68; Francois (245) również nazywa „legendą". 36 „Jedno z wielkich zwycięstw": Hoffmann, Diaries, l, 41. Nazwanie bitwy „Bitwą pod Tannenbergiem": Hoffmann, 312; Ludendorff, 68. „Moje napięcie nerwowe": tamże. 37 Ludendorff zjawiał się osobiście, by dopytywać o nasłuchy: Dupont, 9. 38 „Mieliśmy sojusznika": Hoffmann, Diaries, l, 41. Tappen (108) także przyznaje, że szczegółowa wiedza o rosyjskich ruchach uzyskana z przejęcia depesz rosyjskich „w dużym stopniu ułatwiła" decyzje dowództwa niemieckiego w Prusach Wschodnich. 39 „W tym oto miejscu feldmarszałek spał podczas bitwy": cyt. De Weerd, 80. Hoffmann pozostał przez całą wojnę na froncie wschodnim i ostatecznie zastąpił Ludendorffa na stanowisku szefa sztabu tego frontu, a także prowadził z ramienia Niemiec negocjacje w Brześciu. W powieści Arnolda Zweiga The Crowning of a King, New York 1938, występuje jako postać centralna pod nazwiskiem generała Wilhelma Claussa. 40 Rennenkampf i Żyliński zwolnieni w infamii: Gurko, 83; Gołowin, 386. 41 „Doszedł do pełnego przekonania, że wojna została przegrana": Gołowin, Army, 24. 42 Ministrowie wystosowali memorandum postulujące zawarcie pokoju: Richard Char- ques, The Twilight of Imperial Russia, New York 1959, 216. 43 „Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy ponieść taką ofiarę"; Knox, 90; Paleologue, 106. Rozdział 17 Louvain w płomieniach 1 Cytaty, poza trzema wyjątkami, pochodzą z książek napisanych przez osoby zacytowane, a wymienionych w źródłach w następującym porządku: Verhaeren, Dedicace, strony nie numerowane; Cobb, 176-7; Bethmann-Hollweg, 95; Shaw, 37; Bridges, 73; Bergson (Chevalier), 24; McKenna, 158; Clausewitz, I, 5, Oświadczenie Tomasza Manna pochodzi z jego Reflections of a Nonpolitical Mań, 1917, cyt. Hans Kohn, The Mind of Germany, New York 1960,253-5. H. G. Wells jest zacytowany z „New York Timesa" z 5 sierpnia, 3:1. „Idę walczyć z tymi cholernymi Belgami" - cytat pochodzi z Peela, 21. Przypisy V. " ' 563 2 Plakaty podpisane przez Bulowa: faksymile u Gibsona, 324. 3 Masakry w Andenne, Seilles, Tamines: oprócz źródeł belgijskich, najpełniejszy bezpośredni opis tych wypadków pochodzi od posła amerykańskiego, p. Whitlocka, z rozdziałów: XXX Dinant, XXXI Namur, Andenne and Elsewhere; XXXII Tamines i XXXIII Man hat Geschossen. Jeśli chodzi o liczbę zastrzelonych w sierpniu cywilów, patrz Encyclopaedia Bńtannica, wyd. 14, hasło „Belgia". 4 Dziesięciu zakładników z każdej ulicy w Namur: Sutherland, 45. 5 Bloem o zakładnikach: 34. 6 Cobb obserwował przez okno: 104. 7 Vise: „New York Times" z Maestricht, 25 sierpnia, 2:2, Whitlock, 198. 8 Haussen o Dinant: 167-70. 612 zabitych: Gibson, 329. Opis Dinant po zburzeniu, Cobb, 409-10. 9 Goethe: cyt. Arnold Zweig, Crowning of the King, New York 1938, 306. 10 „To są właśnie Francuzi": Cobb, 269. 11 Cytaty na tych stronach pochodzą z książek napisanych przez osoby wymieniane, w następującym porządku: Wetterle, 231; Kluck, 29; Ludendorff, 37; kronprinc, War Experiences, 41-42, 50; Bloem, 28, 32, 20; Bliicher, 16, 26. 12 Koń bez jeźdźca wznieca panikę w Louvain: Whitlock, 152. 13 Luttwitz: „Wydarzyła się okropna rzecz", tamże. 14 Richard Harding Davis: cyt. Mark Sullivan, Our Times, V, 29; Arno Dosch w World's Work, październik i listopad 1914. 15 Gibson w Louvain: 154-72. 16 Jego Magnificencja de Becker: Whitlock, 160. 17 „Rotterdam Courant" i inne cytowane gazety: „New York Times", 30 sierpnia. 18 Komunikat niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych: tamże, 31 sierpnia. 19 Cytat z wypowiedzi króla Alberta: Poincare, HI, 166. 20 Kriegsbrauch, cytat: 52. 21 Belgia „najistotniejszym zagadnieniem" Wile, Assault, 115. Czynnik „precypitacyjny": Mark Sullivan, loc. cit. 22 Erzberger, cytat: 23. 23 Telegram kajzera: „New York Times", 11 września. 24 Manifest 93 intelektualistów: tekst w „Literary Digest", 24 października 1914. 25 Odpowiedź Bethmann-Hollwega Wilsonowi: „New York Times", 18 września, 1:4. 26 „Nie ma przekonań, a tylko apetyty": Wetterle, 144. 27 Bethmann o świetlanych pomysłach Erzbergera: Bulow, HI, 235. 28 Memorandum Erzbergera: wśród wielu adresatów znalazł się wielki admirał Tirpitz, który opublikował je po wojnie w Politische Dokumente, Hamburg 1926, m, 68-73. Patrz także Karl Epstein: Matthias Erzberger, Princeton 1959, rozdz. V. 29 „Największe wydarzenie od czasów rewolucji francuskiej": Frank H. Simonds w 1914 - the End of an Era, „New Republic", 2 styczeń 1915. Rozdział 18 Morskie tonie, blokada i potężny neutral Źródła wykorzystane jedynie do tego rozdziału: Baker Ray Stannard, Woodrow Wilson, Life and Letters, t. V, New York, Doubleday, Doran, 1935. Consett, kontradmirał Montagu, The Triumph of the Unarmed Forces, 1914-18, Londyn, Williams and Norgate, 1923. 564 Sierpniowe salwy Guichard Louis, kapitan, The Naval Blockade, 1914-18, tłum., New York, Appleton, 1930. House Edward M., The Intimate Papers, wyd. Charles Seymour, 1.1, Boston, Houghton Mifflin, 1926. Page Walter Hines, Life and Letters, 1.1, wyd. Burton J. Hendrick, Londyn, Heinemann, 1923. Parmelee Maurice, Blockade and Sea Power, New York, Crowell, 1924. Puleston William, komandor (U.S. Navy), High Command in the World War, New York, Scribner's, 1934. Salter J. A., Allied Shipping Control, Oxford University Press, 1921. Siney Marion C., The Allied Blockade of Germany, 1914-16, University of Michigan Press, 1957. Spring-Rice sir Cecil, Letters and Friendships, wyd. Stephen Gwynn, Boston, Houghton Mifflin, 1929. 1 „Źródłem rozkoszy": Churchill, 103. 2 Inwazja „niepraktyczna": Fisher, Letters, E, 504. Raport „Komisji d/s Inwazji" Komitetu Obrony Imperium z 1912; Churchill, 158. 3 „Przerwanie połączeń w naszym handlu": cyt. Custance, 104. Cyfry dotyczące tonażu i obrotów: Fayle, 6, 15. 4 „Całość reguł walki na morzu": Fisher, Memoires, 197. 5 „Przyszłość Niemiec leży na morzu": Kurenberg, 129. Slogany Ligi Morskiej: Wile, Men Around the Kaiser, 145-6. 6 „Krańcowe napięcie psychiczne" i następne: Churchill, 276. 7 Jellicoe otworzył kopertę ostemplowaną napisem „tajne": DNB, Jellicoe. 8 Jellicoe, „by stał się Nelsonem": Fisher, Letters, n, 416; III, 33. 9 „Największy niepokój, nie opuszczający mnie": Jellicoe, 92. Rozdz. IV i V; Declaration of War i Submarine and Mine Menace in the North Sea odmalowują ten niepokój, wyczuwalny z każdej stronicy. 10 „Strefa skażona": Corbett, 79. 11 „Mogło być foką": tamże, 67. 12 „Wyraźnie górujących": Churchill, 261. 13 „Najsilniejsze bodźce do działań": tamże, 276. 14 „Niezwykłe milczenie": tamże, 278. 15 „Utrzymywał w tajemnicy nawet przede mną": Tirpitz, II, 87. 16 Złoty wiek u kajzera na stoliku przy łóżku: Peter Grenn, Kenneth Grahame, New York 1959, 291. 17 Kajzer przeczytał książkę Mahana: Kurenberg, 126. 18 „Przywiedzie Anglików do rozsądku" i dalsze cytaty: Ludwig, 465. 19 Ustawę o flocie wojennej z 1900 r. cytuje Hurd, German Fleet, 183-4. 20 „Pieszczoszki" kajzera: Biilow I, 198. 21 Piskliwy głos Tirpitza: Wetterle, 218. Charakterystyka Miillera: Ludwig, 465. 22 Ingenohl zakładał „taktykę defensywną": Tirpitz, II, 91. „Nie potrzebuję szefa": Ludwig, 466. 23 „Rozkazuję flocie zajęcie postawy defensywnej": Ludwig, 465. 24 Prośba Tirpitza o powierzenie mu dowództwa, przyczyna niezłożenia rezygnacji oraz „moja pozycja jest okropna": Tirpitz, H, 118-20, 219-20, 223. 25 „Przejście przez Atlantyk jest bezpieczne": Corbett, 54. 26 Konferencja londyńska, Mahan, deklaracja: Halevy, 223; Puleston, 130; Siney, 11; Salter, 98-99. Przypisy m<, 565 27 Stany Zjednoczone zwracają się o złożenie deklaracji co do zamiaru przestrzegania postanowień konferencji londyńskiej i brytyjska odpowiedź: minister Bryan do ambasadora Page'a: U.S Foreign Relations 1914, 215-16, 218-20. 28 Komitet Obrony Imperium proponuje, by „rygorystycznie stosować" doktrynę nieprzerwanej podróży: Siney, 12. 29 Rozporządzenie wykonawcze gabinetu z 20 sierpnia: tamże; Parmellee, 37; Guichard, 17. 30 Zacytowana wypowiedź Spring-Rice'a: U.S. Foreign Relations 1914, 234. 31 „Wszelkiego rodzaju drobne sprawy": Asquith, H, 33. 32 „Nie nudź mnie ekonomią": cyt. Farago, wyd. Axis Grand Strategy, New York 1942, 499. 33 „Zapewnić maksimum blokady": Grey, II, 103. 34 Ameryka , jest gotowa pomóc" i „nieprzemijająca chwała": Baker, 2-3. 35 Neutralni w swych czynach i dalsze cytaty tego ustępu: tamże, 18, 24-25, 73. 36 Wartości obrotów handlowych Stanów Zjednoczonych: Arthur S. Link, American Epoch, New York 1955, 177. Przypis o handlu utajnionym: Consett, passim, a także dane w Encyclopaedia Britannica, wyd. 14, hasło „Blokada". 37 „Rząd może być neutralny": Page, 361. 38 Wilson do Greya: Baker, 55-56. 39 „Bezwzględne potępienie": tamże, 62. „Głęboko odczuł zburzenie Louvain": House, 293. „W najbardziej poważnej formie": Spring-Rice, 223. 40 „Takiego gwałtu przeciw ludzkości": Lansing Papers, I, 29-30. 41 „Obawiam się, że zdarzy się coś": Baker, 74. 42 „Z całym entuzjazmem dla pierwszego starcia": Tirpitz, II, 91. „Niefortunnego ambarasu": Churchill, 331-5. 43 Rozkazy kajzera po bitwie: Tirpitz, II, 93. To, co Tirpitz napisał później do admirała Pohla, 16 września i l października: Tirpitz, II, 95-97. Rozdział 19 Odwrót 1 Rozkaz generalny nr 3: AF, I, II, 21; Joffre, 189-90. 2 Noc „męczarni i zgrozy": Libermann, 37-50. 3 „Opuściliśmy Blombay"' i dalsze wydarzenia francuskiego odwrotu zacytowano z pamiętników żołnierskich: Hanotaux, V, 221-2, VII, 212, 268, VIII, 76-4). 4 „Kaprali, a nie dowódców": Tanant. 5 „Żałując, że odchodzą bez walki": Hanotaux, VIII, 76. 6 Ministrowie „w stanie konsternacji" i „w panice": Poincare, III, 92; Messimy, 364. Opis wydarzeń i dyskusji w Paryżu w dniach 25-27 sierpnia, jak również wszystkie bezpośrednie cytaty, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z następujących źródeł: Poincare, III, 89-99 i 118; Gallieni, Memoires, 20-21, i uzupełnienia z jego Garnets, 17-22, 39-46; Hirschauer, 59-63; a przede wszystkim Souve/jirsMessimy'ego, które są niezwykle szczere, choć ułożone w sposób bardzo pomieszany: część trzecia, rozdz. FV, Nomination de Gallieni comme Gouverneur Militaire de Paris, 206-228; rozdz. V, Le Gouvernement et le GQG., 229-265, oraz ostatnia część rozdz. VII, Le Ministere de la Guerre en Aout 1914, ustępy zatytułowane: La panique parlamentaire, La journee du 25 Aout i La journee du 26 Aout, 365-375. 7 „Wyrastają żołnierze": Hanotaux, IX, 41. „Turystyka": Monteil, 37. 8 „Ty jesteś pryncypałem": cyt. Renouvin, 83. 9 Joffre dostrzega „groźbę mieszania się rządu": Joffre, 193. 566 Sierpniowe salwy 10 „Wszystkie sztuczki swego fachu" i dalej: cyt. Edmonds, 115. 11 Prowizoryczne magazyny frontowe Robertsona i reakcja Niemców: Spears, 221. 12 Odwrót Lanrezaca „na łeb, na szyję" i raport do Kitchenera: French, 84; Arthur, 38. 13 Incydent pod Landrecies: Maurice, 101-2; Hamilton, 52-53. „Bez najmniejszego ostrzeżenia": Edmonds, 134. 14 „Przysłać posiłki... Sytuacja bardzo krytyczna": Edmonds, 135. 15 Murray mdleje: Childs, 124; MacReady, 206; Wilson, 169. 16 Pożyczka od Haiga w wysokości 2000 funtów: Blake, 37. 17 Ostrzeżenie Allenby'ego i decyzja podjęcia walki pod Le Cateau: Smith- Dorrien, 400-1. 18 Telefoniczna rozmowa Wilsona ze Smith-Dorrienem: tamże, 405; Wilson, 168-9. 19 Kluck daje rozkaz „pościgu za pobitym nieprzyjacielem": cyt. Edmonds, 169-70. 20 „Mocne ugrupowania francuskich sił": tamże, 211. 21 „Dzielna postawa wojsk terytorialnych": Smith-Dorrien, 409. 22 Bitwa pod Le Cateau: sprawozdanie Edmondsa, które mieści się w trzech rozdziałach o objętości sześćdziesięciu stron, 152-211, zawiera wszystkie odnoszące się do niej informacje, lecz jest zbyt szczegółowe, by dać jasny obraz. Smith-Dorrien, 400-10, Hamilton, 59-79, i Maurice, 113-14, są bardziej czytelni. Straty: Edmonds, 238. 23 „Lord French i jego sztab kompletnie stracili głowy": J. W. Fortescue, „Quarterly Review", październik 1919, 356. 24 Haig oferuje pomoc I korpusowi: Edmonds, 291, przypis 2. itóc 25 Telegram Hugueta: Joffre, 197. : 26 Sir John French w nocnej koszuli: Smith-Dorrien, 411. 27 „Uratowania lewego skrzydła": tamże, 412. 28 Konferencja w St. Quentin: Joffre, 195-7; Lanrezac, 209; Huguet, 67; Spears, 233-7. 29 Kluck i Biilow raportują o pobiciu nieprzyjaciela: Biilow, 64. 30 Komunikat OHL: cyt. Edmonds, 204. 31 Napięcia i tarcia pomiędzy dowódcami niemieckimi: Bulow, 68-9, 78; Kluck, 51, 63. 32 Kwatery nocne Hausena i jego skargi: Hausen, 182, 197-9, 204-5, 215. 33 Wojska Klucka śpią przy drogach: Briey, zeznanie Messimy'ego, 28 marzec. 34 Telegram kajzera: Kluck, 75. 35 „Z nadzieją obchodzenia rocznicy Sedanu": cyt. Maurice, 126-7. 36 Kluck proponuje „skręt do wnętrza koła": Kluck, 76. 37 Przeświadczenie o zwycięstwie": kronprinc, War Experiences, 59. Rozkaz generalny OHL z 28 sierpnia: cyt. Edmonds, 235. 38 Deliberacje w OHL oraz „zakończenie wojny": Tappen, 105. im 39 Bitwa pod Mortagne: Giraud, 538; AF, l, II, 305 i następne. 40 Generał de Maud'huy: Hanotaux, VI, 274. 41 „Odwadze i wytrwałości": Joffre, 203. 42 Bitwa de Langle'a o Może: de Langle, 20-21, 139; AF, I, II, 184-201. W 43 Utworzenie „Oddziału Focha": Foch, 41-47. -lip 44 „Trzymam głowy trzech generałów": Percin, 131. — ' 45 Joffre zwierza się z nie przespanych nocy: Mayer, 194. 46 61 i 62 dywizje zagubiły się: Joffre, 209, 212; Spears, 270, przypis. 47 Huguet raportuje, że BEF jest „pobity i niezdolny": Joffre, 203-4. 48 „Niemal szaleńczy": Spears, 256. 49 Schneider i Alexandra: Lanrezac, 2:18-19; Spears, 256-7. '-'M 50 Lanrezac nazywa Joffre'a saperem: Mayer, 176. 51 „Przeżywałem tak straszny niepokój": Lanrezac, 282. ' 52 Atak wściekłości Joffre'a w Marie: Lanrezac, 225-6, Joffre, 207. Przypisy 567 53 Rozkaz do Petaina pod Verdun: cyt. Pierrefeu, GQG, 132. 54 Rozkaz „wyrzucenia amunicji": tekst, Edmonds, apendyks 17; wersja Wilsona: Spears, 254; Gough podarł go: Charteris, 21; Smith-Dorrien odwołał go: Smith- Dorrien, 416-17; „Wielce przygnębiające wrażenie": tamże. 55 Zabawki, gwizdek i bębenek: Bridges, 87-88. 56 Sir John French o kajzerze: Arthur, 37, 43. O odmowie Kitchenera: tamże, 39. 57 Operacja w Ostendzie: Corbett, 99-100, Churchill, 334-5. Asquith w swym dzienniku pod datą 26 sierpnia (II, 28-29) odnotowuje dyskusję z Kitchenerem, Churchillem i Greyem na temat „pomysłu Hankeya" (sir Maurice Hankey, sekretarz Komitetu Obrony Imperium), by wysłać do Ostendy oddział 3000 żołnierzy piechoty morskiej, co „będzie się podobało Belgom, a dokuczy Niemcom, którzy niewątpliwie przyjmą to jako część większej całości". Winston był „pełen gorliwości" co do tego planu. Plan ten został podjęty jako reakcja na szok po wiadomościach o Mons oraz o odwrocie aliantów, które Churchill otrzymał 24 sierpnia o siódnmej rano, gdy w jego sypialni ukazał się Kitchener, „wykrzywiony i blady", jak gdyby „uderzono go pięścią w twarz". Mówiąc zachrypniętym głosem: „Złe wieści", wręczył Churchillowi telegram od Frencha, donoszący o odwrocie i kończący się złowieszczą propozycją obrony Hawru. Spodziewano się, że operacja w Ostendzie odciągnie nieco sił Klucka na wybrzeże, ruch ten tylko częściowo się udał. Jednak niemiecka nerwowość z powodu takiego zagrożenia, w połączeniu z plotkami o lądowaniu Rosjan, także przyczyniła się do decyzji Niemców odwrotu znad Marny. 58 „Do morza, do morza, do morza": MacReady, 206. Rozdział 20 Front w Paryżu ;T 1 Owce na placu Zgody: Guard, 17. 2 Plany Gallieniego obrony Paryża: Camets, 46; Gallieniparle, 36-42; Hirschauer, 59-63, 93-94, 101, 129. „Bizantyński" spór: tamże; 176. 3 Paryż włączony do Strefy Armii: AF, l, 585. 4 Gallieni zwołuje 15-minutowe posiedzenie Rady Obrony: Hirschauer, 98-99. 5 Prace nad fortyfikacjami obronnymi; mosty, barykady, taksówki, itd: Gallieni, Memoi-res, 33-36, i Gallieni parle, 52 Hirschauer, passim. 6 Pojawienie się Alfreda Dreyfusa: Paleologue, Intimate Journal of the Dreyfus Case, 309. 7 „I tak Nomeny obecnie już nie istnieje": cyt. Poincare, III, 108. 8 Oferta Haiga dla Lanrezaca i zakaz sir Johna Frencha: Lanrezac, 229-31; Spears, 264-7. „Straszliwe, niewybaczalne rzeczy": tamże, 266. „C'est une felonie!": cyt. Lyon, Laurence, The Pomp of Power, New York 1922, 37, przypis 22. 9 Joffre w Laon nadzoruje Lanrezaca: Joffre, 212; Lanrezac, 239. Bitwa pod St. Quen-tin-Guise: AG, I, II, 67-81. 10 Obawy, że sir John „mógłby wymknąć się z naszej linii": Joffre, 213. Konferencja w Compiegne: tamże, 214; Edmonds, 241. 11 „Definitywny i wydłużony odwrót": Edmonds, 241. Cytat z Maurice'a, 129; cytat z Hamiltona, 82-83; cytat z MacReady'ego, 105. „Przez najbliższe dziesięć dni": Edmonds, 245, Joffre, 217. 12 Wilson rozmawia z Joffre'em w Reims: Huguet, 75; Wilson, 172. 13 Bitwa pod St. Quentin: opis francuskiego sierżanta: sierżant Andre Vienot; cyt. Hanotaux, VIII, 111-12, Biilow był "ufny co do wyniku": Biilow, 85; przejęte rozkazy francuskie: McEntee, 65. Lanrezac wykazuje „najwyższą bystrość i jasność rozumowania": 568 Sierpniowe salwy Spears, 276; „Niemcy uciekali": tamże, 279; rozmowa Lanrezaca z Belinem, Lanrezac, 241; Spears, 281-2. 14 Nie mógł już „żywić żadnych nadziei": Joffre, 217. 15 „Najbardziej tragicznym w całej historii Francji": Engerand, Briey, Rapport. Cytat z Clausewitza: HI, 89. „Cudowny spokój": Foch, 42. Wypowiedź Joffire'a do Alexandre'a: Demazes, 65. 16 Przygotowania do opuszczenia Vitry: Joffre, 217: "Zawiedzione nadzieje": Muller, 27. 17 Sprzeczne raporty Biilowa: cyt. Edmonds, 251, przypis 4; Kiihl, cyt. AQ, kwiecień 1927, 157. 18 Joffre nie miał zamiaru bronić Paryża: zgodnie z treścią wykładu wygłoszonego w Sorbonie w 1927 r. przez majora Demazesa, członka sztabu Joffre'a i jego biografa, cyt. Messimy, 264. 19 Pan Touron: Poincare, ffl, 111-12. 20 Obrady rządu nad opuszczeniem Paryża, wizyta płka Penelona, zalecenia Joffre'a, jego telefoniczna rozmowa z Gallienim, rozmowa Gallieniego z Poincarem, Millerandem, Doumergue'em i rada Gallieniego dla rządu: Poincare, HI, 115-22; Joffre, 122; Gallieni, Memoires, 37-39; Garnets, 48-49. 21 Wybuch Guesde'a: wywiad z Briandem, „Revue de Paris", l października 1930, cyt. Garnets, 128, przypis 1. 22 Groźby usunięcia Joffre'a: tamże. Słowa, których użył Briand, brzmiały: "Deluifendre 1'oreille"(Rozpłatać mu ucho). 23 Ministrowie „niezdolni do podjęcia decyzji prowadzących do stanowczego rozwiązania": Gallieni, Garnets, 49. 24 Naloty Taube. Poincare, m, 120; Gallieni, Memoires, 40 i Garnets, 50; Gibbons, 159. Tekst proklamacji niemieckiej: AF, l, H, aneks 1634. 25 Raport niemiecki o Tannenbergu i informacje o trzydziestu dwóch pociągach wojskowych: Joffre, 222. 26 „Wykazaliście cran": Hanotaux, VII, 250. 27 Joffre zastaje de Langle'a spokojnym, a Ruffeya zdenerwowanym: Joffre, 216, 221. "Chut... ", cytuje gen. Tanant: 22; rozmowa Ruffeya z Joffre'em: Engerand, Bataille, XV. 28 Korespondencja z Amiens: The History of the Times, New York, Macmillan, 1952, IV, część l, 222-7. „Patriotyczna powściągliwość": w parlamencie, 31 sierpnia, cyt. „Times" z l września, s. 10. „Ocalenie świata": Corbett-Smith, 237. 29 Rosyjska zjawa: D.C. Somervell, Reign of George V, Londyn 1935,106,117-18, i R.H. Gretton, A Modern History of the English People, 1880-1922, New York 1930, 924-5, zawiera wiele z owych rozpowszechnianych wieści. Inne odwołania się do tej sprawy znajdują się w: MacDonagh, 24, Gardiner, 99, Carton de Wiart, 226. Opowieści relacjonowane przez powracających Amerykanów: „New York Times" z 4 (na pierwszej stronie), 5 i 6 września. List sir Stuarta Coatsa: „New York Times" z 20 września, II, 6:3. 30 Rozkaz operacyjny dla BEF-u: Edmonds, apendyks 20. 31 List sir Johna Frencha do Kitchenera: Arthur, 46-47. 32 Konsternacja Kitchenera i telegram do Frencha: tamże, 50; Edmonds, 249. 33 Gabinet „poruszony": Asquith, H, 30. „Przystosuje się pan": Arthur, 51-52. List Robertsona: do lorda Stamfordhama, 23 czerwca 1915, Nicolson, George V, 266. Było to wówczas, gdy sir John French dostarczał brytyjskiemu magnatowi prasowemu nazwiskiem Northcliffe informacji o kampanii, by zrzucić na Kitchenera winę za braki amunicji. Kiedy król Jerzy udał się do Francji, by rozmawiać z dowódcami armii, odkrył - jak pisał do Stamfordhama 25 października 1915 r. - że „całkowicie utracili zaufanie" do sir Johna Frencha. Zapewnili przy tym króla, iż panuje „powszechny pogląd, że musi on odejść". Tamże, 267. Przypisy 569 34 Kitchener nigdy nie odzyskał zaufania: Magnus, 292. Birkenhead, cytat: 29. 35 Joffre mówi Poincaremu, że ma nadzieję, „gorąco" prosi BEF o trzymanie się, Poincare używa swego wpływu, sir John French - „Odmówiłem": Joffre 223; Poincare, DI, 121-2; Edmonds, 249; French, 97. 36 Odpowiedź sir Johna Frencha Kitchenerowi: Arthur, 52-54. „Niejaka trawestacja faktów": Asquith, cyt. z Living Age, 12 lipca 1919, 67. 37 Kitchener uważał, że ma prawo do wydawania Frenchowi rozkazów: Blake, 34. 38 Kitchener konferuje na Downing Street, budzi Greya: Arthur, 54; Asquith, II, 30. 39 „Zirytowany, wściekły": Huguet, 84. 40 Sir John French czuje urazę do Kitchenera za to, że przyszedł w mundurze: French, 101. Kitchener nosił na co dzień mundur: Esher, Tragedy, 66; Magnus, 281-2. 41 „Noszenia gwiazd na mundurze khaki" oraz „Jest on miłym chłopczykiem w kąpieli": sir Frederick Ponsonby, Recollections of Three Reigns, New York 1952, 443-4. 42 Spotkanie w ambasadzie: Huguet, 84; French, 101-2. 43 Telegram Kitchenera do rządu i kopia dla Frencha: Edmonds, 264. Rozdział 21 Von Kluck zmienia kierunek 1 Opis Klucka przez p. Fabre'a: Hanotaux, VIII, 158. 2 Rozważania Klucka nad zmianą kierunku na południowo-wschodni: Kluck, 77, 82- 84. 3 Moltke zaniepokojony: Bauer, 52. 4 Schlieffen, „Zwycięstwo na polu walki": cyt. Hanotaux, VII, 197. 5 „Już jest w nastroju «hip, hip, hurra»": Moltke, Einnerungen, 382. 6 Pogłoski w Luksemburgu o lądowaniu w Ostendzie i o Rosjanach: Tappen, 115. 7 Moltke trapi się o luki na prawym skrzydle: Tappen, 106. 8 Wizyta Bauera na froncie Rupprechta: Bauer, 53 i nast.; Rupprecht, 77-79. 9 Kluck oblicza siły nieprzyjacielskie: Kluck, 91; przejęty list brytyjski: Edmonds, 244. 10 Prośba Bulowa: Kluck, 83; rozkaz Klucka z 31 sierpnia o forsownym marszu: Bloem, 112; Moltke zatwierdza rozkaz o skręcie do wnętrza koła: Kluck, 83-84; Hausen, 195. 11 Kawaleria „zawsze zatrzymywała się": kronprinc, War Experiences, 64. 12 „Bardzo potrzebny" odpoczynek oraz Brytyjczycy wymknęli się „w ostatniej chwili" Kluck, 90. 13 Nasi ludzie są całkowicie wyczerpani: cyt. Maurice, 150-151. Generał Maurice dodaje (152), że już po bitwie nad Marną, gdy Niemcy cofali się do rzeki Aisne, „pojmaliśmy całe gromady oficerów, gdyż byli zbyt pijani, by się ruszyć". 14 Latryna w grobowcu rodzinnym Poincarego: Poincare, HI, 204. 15 Rozstrzelano mera Senlis i sześciu innych: tamże; Gallieni, Memoires, 120. Nazwiska spisała z kamienia nagrobnego sama autorka, gdy odwiedzała teren walk. 16 Szczęśliwa noc Hausena: Hausen, 208-210. 17 Rozkaz generalny Moltkego z 2 września: Kluck, 94. 18 Kluck daje rozkaz natarcia poprzez Marne: Kluck, 100. 19 Raport kapitana Lepica: AF, I, H, aneks 1772. 20 Zadaniem Szóstej Armii jest „osłona Paryża": tamże, aneks 1783; Joffre, 225. 21 Brytyjczycy „ne veulent pas marcher": Gallieni, Memoires, 52. .'*A 22 Pułkownik Pont, „Nie wydaje się dłużej możliwe": Joffre, 218-219. 23 Dyskusja w GQG z Belinem i Berthelotem o nowym planie: tamże, 230-233. ''«* 21 Rozkaz generalny nr 4: AF, I, II, aneks 1792. •&>* 25 „Bitwa o Brienne- le-Chateau": Messimy, 379. • ••'' 570 Sierpniowe salwy 26 Joffre telefonuje do Milleranda, „Pilne i nieodzowne": Poincare, DI, 126; Joffre, 232. 27 Telefon Gallieniego do Joffre'a: Gallieni, Garnets, 53. 28 Maunoury oddany pod komendę Gallieniego, a Paryż włączony pod władzę Joffre'a: ponieważ wydarzenia te miały miejsce w czasie wielkiego napięcia, a także ze względu na późniejsze próby zaciemnienia całej sprawy, już w czasie gdy kłócono się o zasługi w bitwie nad Marną, kwestia, kto był pod czyimi rozkazami, do dziś dnia nie jest całkowicie jasna. Źródłami w tej sprawie są: Joffre, 226, 234-5, 239-42; Gallieni, Memoires 43, i Garnets, 53; prośba Joffre'a o włączenie Paryża pod jego dowództwo zawarta jest w aneksie 1785; rozkaz oddający Maunoury'ego pod komendę Gallieniego — w aneksie 1806; rozkaz Milleranda wyrażający zgodę na prośbę Joffre'a — w aneksie 1958. 29 Skład Armii Paryża: AF, I, H, 722-4. Dywizje rezerwy 55 i 56, które obecnie miały bronić stolicy, zostały wycofane z Lotaryngii 25 sierpnia, powodując, że generał Ruffey, którego flankę osłaniały w czasie kontrofensywy w zagłębiu Briey, musiał przerwać akcję. Jak Ruffey zeznał już po wojnie, Briey było „okupem za Paryż". Walcząc jako oficer rezerwy w 55 dywizji, 7 września poległ w walce Charles Peguy. 30 Gallieni odwiedza Ebenera i Maunoury'ego: Memoires, 42, 48-49. 31 Millerand informuje o „rozdzierających serce" faktach; decyzja rządu o opuszczeniu Paryża: Poincare, m, 125-7. 32 Gallieni i prefekt policji: Memoires, 51-52; „wolał być bez ministrów": Parle, 38; opracowując „rozmieszczenie całości moich wojsk": Memoires, 57. 33 Znalezisko kapitana Fagalde'a: Spears, 331-2; jego raport: AF, l. H, aneks 1948. 34 Joffre nadal nalega na wyjazd rządu: Poincare, m, 131. 35 „Nienawistna chwila nadeszła": tamże, 134. 36 Wizyta Herricka i jego zamiary: tamże, 131; Mott, 155-7, 160-3; Garnets, 61. 37 Gallieni żegna się z Millerandem: Memoires, 59-64; Parle, 49. 38 Obwieszczenie rządu i proklamacja Gallieniego: Hanotaux, IX, 39; Garnets, 55. 39 Kalambur i parodia Marsylianki: Marcelin, 41. 40 „Dni męki": Hirschauer, 142. 41 Dezercje i egzekucje w Piątej Armii: Lanrezac, 254-6. 42 „Nigdy bym nie uwierzył": cyt. Edmonds, 283; „Niemcy działają zbyt pośpiesznie": Huguet, 70. 43 Tajne instrukcje Joffre'a z 2 września: AF, I, II, 829 i aneksy 1967 i 1993. Rozkazy ściągnięcia posiłków z Pierwszej i Drugiej Armii znajdują się w aneksie 1975. 44 Gallieni uważa, że plan jest „na bakier z rzeczywistością": Memoires, 79; Parle, 50. 45 Przeprowadzka do liceum im. Victora Duruya: Memoires, 60-61. 46 Raport porucznika Watteau: Pierrefeu, Plutarque, 102-3. 47 „Podają nam własną flankę!": Hirschauer, 180. Rozdział 22 „Panowie, będziemy walczyli nad Marną" 1 Gallieni natychmiast decyduje się na atak: Memoires, 486-95; Clergerie, 6-7. 2 „Jedna z owych długich konferencji": Clergerie, 127. 3 Szósta Armia „miernej wartości"; „spokój i zdecydowanie" mieszkańców Paryża: Memoires, 75-6. 4 „Czterdzieści kilometrów!": cyt. Hanotaux, VIII, 222; niemieccy jeńcy wzięci we śnie: Briey, 28 marca, zeznanie Messimy'ego; ,jutro lub najdalej pojutrze": cyt. Maurice, 152. 5 „Generał nie obawia się niczego ze strony Paryża": tamże, 153. Przypisy 571 6 Buntowniczy list Klucka do OHL z 4 września: Kluck, 102. * >i 7 Biilow wściekły na „eszelon na czele": Bulow, 103. 8 „Nie jesteśmy w stanie uczynić niczego więcej": cyt. Hanotaux, VIII, 223; „nie otrzymały gotowanej strawy": tamże, 276; „prażący upał": tamże, 279. 9 „Ostatecznie rozbita" i „całkowicie zdezorganizowana": Kuhl, 29; Kluck, 102. 10 Joffre zamierza podjąć ofensywę „za kilka dni": aneks 2152. 11 „Unosi się powiew klęski": Miiller, 80. 12 „Fizyczna i duchowa depresja" Lanrezaca i dalsze komentarze: Joffre, 236-7. 13 „Kościół, poza którym": Grouard, 114. Jak przyznał Hausen: w „Revue Militaire Suisse" z 11 listopada 1919, cyt. Engerand, BataiUe, XXI. 14 Joffre zwolnił z dowództwa w ciągu pierwszych pięciu tygodni: Allard, 15. 15 Spotkanie w drodze z Franchetem d'Espereyem: Grasset, 44; Joffre, 237. 16 Rozmowa z Lanrezacem w Sezanne: Lanrezac, 276-7; Joffre, 237-8; Muller, 104-- 5; Spears, 377-8. W żywym sprawozdaniu Spears mówi, że rozmowa obu generałów odbywała się przed domem w czasie, gdy obaj spacerowali „tam i z powrotem po dziedzińcu, a ja obserwowałem scenę z zainteresowaniem". Mimo że tego rodzaju okoliczności umożliwiłyby Spearsowi opisanie sceny w charakterze naocznego świadka, to jednak nie mieści się ona w granicach prawdopodobieństwa, gdyż Joffre nie wybrałby takiego sposobu dla przeprowadzenia najbardziej trapiącej go jak dotąd w czasie wojny operacji, i to w pełnym polu widzenia obserwatorów. W rzeczy samej tak też nie było. Joffre mówi wyraźnie: „Lanrezac był w swym biurze. Wszedłem tam i pozostaliśmy tylko we dwóch". 17 Franchet d'Esperey: Grasset, passim; Spears, 398. 18 „Maszerować albo padniecie trupem": Grasset, 45. Faktycznie użył on określenia: „Marcher ou crever" (Maszerować lub zdechnąć). 19 Czwartego września - poczucie narastającego napięcia: Gallieni Parle, 53; Bliicher, 23; w Brukseli ludzie czuli chłód: Gibson, 191. 20 Kajzer, „Właśnie jest trzydziesty piąty dzień": Helfferich, Der Weltkrieg, Berlin 1919, t. II, 279. 21 „Francuzi zaproponowali nam zawieszenie broni": cyt. Hanotaux, VIII, 279. 22 Wątpliwości generała Kuhla: Kuhl, 19. 23 „Wszędzie triumfalnie posuwamy się naprzód": kronprinc, War Experiences, 69. 24 Moltke do Helffericha: Helfferich, op. cit, 17-18. 25 Do OHL dochodzą raporty o ruchach wojsk francuskich: Tappen, 115. 26 „Atak z Paryża": tamże. 27 Rozkaz Moltkego z 4 września: pełny tekst, Edmonds, 290-1. 28 Zacytowany Falkenhayn: z opracowania Zwehla o życiu Falkenhayna, cyt. AQ, kwiecień 1926, 148. 29 Rozkaz Gallieniego do Maunoury'ego z 4 września, Memoires, 112. 30 „Natychmiastowej i energicznej decyzji": tamże, 107. 31 Gallieni mówi Poincaremu, że istnieje „dobra sposobność": fakt odbycia takiej rozmowy telefonicznej został ujawniony przez Poincarego już po wojnie, w wywiadzie udzielonym „Le Matin" z 6 września 1920. 32 „Prawdziwa bitwa nad Marną została stoczona przez telefon": Gallieni Parle, 53. 33 Awersja Joffre'a do telefonu; Muller. „Zawsze nie znosiłem używania telefonu": Joffre, 250. 34 Rozmowa Clergerie z płkiem Fontem: Memoires, 119; Joffre, 245. 35 Dyskusje w GQG: Muller, 85-86; Joffre, 243-t; Mayer, 41. 36 Joffre pod płaczącym jesionem: Muller, 87. 37 Joffre wysyła zapytanie do Francheta d'Espereya i Focha: tamże, 91-2, AF, I, n, aneks 2327. 572 Sierpniowe salwy 38 Wizyta Gallieniego w brytyjskiej kwaterze głównej: Memoires, 121-4; Gallieni Parle, 55; Clergerie, 16. 39 Spotkanie Francheta d'Espereya z Wilsonem: Grasset, 51-53; Spears, 400-1; Wilson, 174. ; 40 Joffre gości na obiedzie Japończyków: Joffre, 249. : " Odpowiedź Francheta d'Espereya: pełny tekst u Edmondsa, 279. ł 42 Protest generała Hache: Grasset, 74. •> i 43 „Inteligentna zuchwałość" i odpowiedź Focha: Joffre, 250. ; ś:.: 44 Rozkazy Murraya „po prostu rozdzierają serce": Wilson, 174. " 45 „Marszałek dotychczas nie powrócił": Gallieni, Memoires, 128. 46 Sir John French decyduje się „od nowa przestudiować sytuację": Joffre, 252. 47 Rozmowa Gallieniego z Joffre'em: Memoires, 130; Joffre zgodził się „niechętnie",, jak tego pragnął Gallieni": Joffre, 251. 48 Rozkaz generalny nr 6: AF, I, U, aneks 2332. 49 Joffre otrzymuje wiadomość od Hugueta: Joffre, 252. 50 Kluck jest przekonany, że Niemcy „wszędzie zwycięsko kroczą naprzód": Kluck, 196. „Odzyskanie swobody manewru": tamże. 51 Wizyta płka Hentscha w kwaterze głównej Klucka: Kluck, 107; raport dowódcy IV korpusu rezerwy: tamże, 108; Kuhl, „ani OHL, ani Pierwsza Armia": cyt. Edmonds, 292, przypis 2. 52 Gallieni odpowiedział: „Donikąd": Gallieni Parle, 57, przypis 1. Jego rozkazy dokonania zniszczeń: AF, I, II, aneks 2494. „Pustka": Hirschauer, 228. 53 „Ponieważ Gallieni przedwcześnie zaatakował": Gallieni Parle, 64; „To ma wartość złota": Carnets, 78, przypis 3. (Autorce wydaje się zbędne przypisywać całą zasługę za Marne tylko Gallieniemu - jak to czyni na przykład kapitan Liddel-Hart w Reputations Ten Years After kosztem zrobienia z Joffre'a wariata - względnie Joffre'owi, jak to czyni generał Spears kosztem zrobienia z Gallieniego kłamcy. Jak to dawno temu powiedział Poincare: chwały wystarczało dla nich obu). 54 Niepewność Joflfre'a stała się „całkiem nie do zniesienia": Joffre, 252; jego telegram do Milleranda: AF, I, H, aneks 2468. 65 Wilson przekazuje rozkaz nr 6 sir Johnowi Frenchowi: Wilson, 174, Huguet, de Galbert i Brytyjczycy „obojętny": Jofifre, 253; mer miasta Melun: Hirschauer, 179. 56 „Za wszelką cenę": Joffre, 252. 57 Spotkanie w Melun: Joffre, 254; Muller, 106; Wilson, 174; Spears, 415-18. Zwrot: „Rzucił własne serce na stół" pochodzi od Mullera. Z tego samego źródła pochodzi opis wyglądu Hugueta, który w oryginale brzmi: „Qui semble, a son habitude, porter le diable en terre". (Wyrażenie to, nie znane większości zapytywanych przeze mnie przyjaciół francuskich, było tłumaczone w różny sposób i miało znaczyć, że Huguet wyglądał satanicznie, był znudzony lub smutny. Przyjęłam to ostatnie, jako zaproponowane przez osobę, która wydawała mi się być pewna). Spears w swym żywym i dramatycznym sprawozdaniu ze spotkania dokonuje jeszcze jednego historycznego kuglarstwa. Nie chcąc, aby czytelnik odniósł wrażenie, że Brytyjczycy żywią niechęć do walki, twierdzi, iż Joffre podjął podróż do Melun (sześć do siedmiu godzin samochodem w obie strony tuż przed rozstrzygającą bitwą) w celu „podziękowania" sir Johnowi Frenchowi za jego współpracę. W sposób niewytłumaczalny Spears cytuje następnie wypowiedź Joffre'a, który „zwraca się z tak żarliwym apelem, że wprost nie sposób mu odmówić: ^Monsieur le Marechal, c'est la France qui vous supplied'. (Panie marszałku, to Francja pana błaga.) A to nie brzmi tak, żeby dało się pogodzić z podzięką. a M „Panowie, będziemy walczyli nad Marną": Poincare, HI, 136. s sivsvw siluu •~'9 Rozkaz do wojsk z dnia 6 września: AF, I, H, aneks 2641. Przypisy Później 573 1 Rozkaz Focha: Aston, Foch, 124. 2 Joanna d'Arc wygrała bitwę: Bergson mówił tak przy wielu okazjach; Chevalier, 25, 135, 191, 249. 3 Moltke do żony: Erinnerungen, 385-6. 4 Wyjaśnienie Klucka: wywiad udzielony szwedzkiemu dziennikarzowi w 1918 r., cyt. Hanotaux, IX, 103. 5 Hołd złożony Rosjanom przez płka Duponta: Daniłow, Grand Duke, 57; Dupont, 2. 6 Przewaga liczebna: w pięciu armiach obecnych nad Marną Niemcy posiadali około 900 000 ludzi w 44 dywizjach piechoty i 7 dywizjach kawalerii. Alianci w sześciu armiach posiadali około l 082 000 ludzi w 56 dywizjach piechoty i 9 dywizjach kawalerii. AF, I, III, 17-19. 7 „Gdybyśmy go nie mieli w roku 1914": Aston, Foch, 125. 8 Taksówki: Clergerie, 134-45; Gallieni Parle, 56. 9 Przypis: przykład Andre Varagnaca z informacji prywatnej; liczby strat z AF, I, II, 825; AQ, październik 1927,58-63; Samuel Dumas i K. D. Vedel-Petersen, Losses of Life Caused by War, Oxford 1923, rozdz. 1. 10 „Wszelkie wielkie słowa zostały wykreślone": z książki Lady Chatterley. INDEKS B!KIT:?w •. Abdul Hamid H 181 f Adelbert, pułkownik 243, 280, 294 Aerschot 284, 286 Agadir, kryzys polityczny francusko-niemiecki wskutek wejścia kanonierki „Panther" 65, 66, 81, 86, 111, 124, 249 Aisne, niemiecki odwrót na linię tej rzeki 522 Albert, król Belgów (1875-1934), wstępuje na tron 51; na pogrzebie Edwarda VII 21; ostatni apel do kajzera 140; zarządza mobilizację 140; wychowanie i charakterystyka 143-145; popiera koncepcję ofensywy 145; składa wizytę w Berlinie 146-147; ostrzeżony o zamiarach Niemców 147-150; odmawia wysłania apelu o pomoc aż do chwili rzeczywistej inwazji 153; wydaje rozkaz wysadzenia mostów i tuneli 153; historia uznaje go bohaterem 154; obawia się, że ultimatum jest tylko dywersją 167; wzywa aliantów na pomoc 167; przemawia w parlamencie 168- 169; zostaje naczelnym wodzem 218; zamierza zachować nieprzerwaną łączność armii z Antwerpią 228; zwraca się do Poincarego z pilnymi apelami 228; jego strategia 229; ostatnia propozycja niemiecka 331; osobisty list Poincarego do króla 242; przewiduje niemieckie prawoskrzydłowe natarcie okrążające 243; o Namur 269; wydaje rozkaz wycofania całej armii do Antwerpii 279; ratuje armię belgijską rozkazem odwrotu 282; wypowiada się o niemieckiej mentalności 390 Aleksander m, car rosyjski 27, 92 Aleksandra, królowa angielska 20, 35 Alexandre, pułkownik, adiutant Joffre'a 70; oficer łącznikowy Joffre'a przy Piątej Armii 445 Alfons XHI, król Hiszpanii 20 Algeciras (miasto w Hiszpanii, gdzie w 1906 r. odbyła się konferencja międzynarodowa przyznająca Francji uprzywilejowany status w Maroku) 111 Alicja, siostrzenica Edwarda VH (caryca Aleksandra Teodorowna) 22, 27, 93, 97,100 Allenby Edmund, generał (1861-1936) 316, 434 Altkirch 238 Altschiller, szpieg austriacki w Rosji 97 Alvensleben von, hrabina 148 Alzacja, propozycja udzielenia autonomii 112-113; patrz także: Alzacja- Lotaryngia i Lotaryngia Alzacja-Lotaryngia 71-72; francuskie fortece wzdłuż granicy z Alzacją i Lotaryngią 45-46; aneksja przez Niemcy 56-57; rządy na statusie jednego z krajów Rzeszy niemieckiej 57; natarcie francuskie 232-243 passim. Patrz także: Alzacja oraz Lotaryngia. Amade d', generał 289; wspomaga Brytyjczyków 431; natyka się na skrzydło von Klucka 435; otrzymuje rozkaz wycofania się 459 Amiens, jako miejsce koncentracji BEF-u 250, 253 Amiens, korespondencja z 465-466 Indeks 575 Anastazja, żona wielkiego księcia Mikołaja 101 Andenne, spalenie i masakra ludności dokonane stosownie do niemieckiej teorii konieczności stosowania terroru 382 Angell Norman, „Wielka Iluzja" 29, 30; wpływ jego idei 161 Anglo-belgijskie rozmowy 87 Anglo-francuska Ententa 23, 77, 177 Anglo-francuska strategia 246 Anglo-francuskie napięcia 258, 276-279 Anglo-francuskie przedwojenne plany 76-82, 86-87,134-135 Anglo-francuskie zbliżenie 26, 31 Anglo-francuski pakt morski 85-86, 137, 159 Anglo-japońskie porozumienie 27, 31, 103 Anglo-rosyjska konwencja z 1907 roku 27 Anglo-rosyjskie rozmowy w sprawie floty 54, 90 Antwerpia, Niemcy tęsknią do niej od dawna 63; w polityce brytyjskiej 84; ostatnia belgijska reduta 228, 232; Albert wydaje rozkaz wycofania się do 280; zbombardowana przez zeppeliny 411; upadek 522 Aosta d', książę 21 Ardeny 71, 264; okrucieństwa dokonane przez armię von Biilowa 284; walki w 289, 291, 294, 415, 440-441, 442, 443, 453, 505, 515, 521; charakterystyka terenu 264, 294-295 „Ariadnę", lekki krążownik niemiecki, zatonął 412 Artomonow, generał, dowódca I korpusu pod Tannenbergiem 364, 368 Artyleria 169, 290, 300; Francuzi pogardzają ciężką artylerią 261-262. Patrz także: działa oblężnicze Asquith Herbert Henry (1852-1928), premier 470, 471; zwołuje Komitet Obrony Imperium 82; „liberalny imperialista" 129; autoryzuje wysłanie „telegramu ostrzegawczego" 133; czeka z cierpliwością 134; wygląda na „dość zadowolonego" 137; Churchill o nim 137; nie unika rozłamu w rządzie 155; w parlamencie w przeddzień wybuchu wojny 159; za przystąpieniem do wojny 185; jego rząd sparaliżowany strachem przed inwazją 176; odczytuje Izbie Gmin treść ultimatum 177; „Churchill usmarowany maskującą farbą wojenną" 198; o przybyciu „Goebena" do Konstantynopola 218; na Radzie Wojennej 247; zatwierdza stanowisko sztabu generalnego wbrew Kitchenerowi 258 Attaque brusquee, koncepcja 64; wykonanie 300 Austro-Węgry, mobilizacja 107; bombardowanie Belgradu 107; ultimatum do Serbii 107,122; wypowiadają wojnę Serbii 107,134,185; flota w Puli - „papierowym tygrysem" 187; klęska pod Lwowem 376 Austro-niemiecki sojusz 44 Axon, doktor, szwagier prezydenta Woodrowa Wilsona 411 Badenii, wielki książę 21 Bakunin Michaił 94 Balfour Arthur James (1848-1930), jako premier 76; o koalicji 156; spina rząd ostrogą 177; przeciwstawia się Deklaracji Londyńskiej 404 Bałkańskie wojny 185 Barchon, fort broniący Liege 225 Bar-sur-Aube, francuska kwatera główna: GQG wprowadza się 459; oficerowie sztabowi GQG dyskutują propozycję Gallieniego 507; Joffre podejmuje decyzję o bitwie nad Marną 508, 511-512 Bassompierre, baron de, podsekretarz w belgijskim MSZ 138-139, 142, 143 Battenberg, książę Louis of, pierwszy lord morski 132, 199 576 Sierpniowe salwy Battice, wioska belgijska spalona dla przykładu 224 ru-jrM <>« >i;»fk;w «r-- • ->. »t vif i- Caillaux, madame, sądzona za zabójstwo 124 Callwell, generał, zastępca brytyjskiego szefa wydziału operacyjnego 257 Cambon Jules, ambasador francuski w Berlinie 147 Cambon Paul (1843-1924), ambasador francuski w Londynie 25; otrzymuje list od Greya „bez zobowiązań" 86, 135; o neutralności belgijskiej 87; nastrój w Anglii określa jako „bez zapału" 125; stawia czoło sir Edwardowi Greyowi 129; składa wizytę przywódcom opozycji 135; wyraża obawę, że Anglia porzuci Francję 136; Grey przyrzeka mu pomoc floty 155; przybywa do Greya uzbrojony w mapę 176 Campbell-Bannerman sir Henry (1836-1908), premier brytyjski 77, 135 Carnet B 125 Castelnau Noel de, generał (1851-1944), o strategii francuskiej przed wojną 55, 72-73; przeszłość i charakterystyka 68; jako zastępca szefa sztabu u Joffre'a 68; charakterystyka przez Wilsona 86; dowodzi Drugą Armią pod Nancy 233; w Lotaryngii 261,263,267,290,292; traci syna w boju 292; unieruchomiony w Lotaryngii 414, 442,453; rzuca się do ataku 442; jego armia trzyma wschodnie wrota Francji zamknięte 521 Centralne mocarstwa 182, opinia o nich w USA, jak i wśród polityków amerykańskich i Wilsona 409-410 Cernay, oddziały Bonneau pod 239 Chamberlain Joseph 24, 25 Charleroi, bitwa pod 263-289 passim; algierscy „Turkosi" 311; pokłosie bitwy 321-325 „Chatham", lekki krążownik brytyjski 194 „Chicago Daily News" 286 „Chicago Tribune" 286 Chiny w Powstaniu Bokserów 26; w wojnie z Japonią w 1914 roku 336 Churchill sir Winston (1874-1965) 143; jako minister spraw wewnętrznych 84; zostaje pierwszym lordem admiralicji 84; liberalny imperialista 129-131; rozkazy dla floty brytyjskiej udania się do bazy wojennej 133; przekonuje Asquita, by zatwierdził „telegram ostrzegawczy" 133; odmówiono mu zgody na zmobilizowanie floty 136; otrzymuje wiadomość o wypowiedzeniu przez Niemcy wojny Rosji 136; wydaje rozkaz mobilizacji floty 137; usiłuje sformować rząd koalicyjny 156; pyta Greya „co teraz?" 161; o Turcji 182-184; „rekwiru-je" tureckie okręty 185; obawia się „Goebena" 187; rozkazy dla floty w czasie pościgu „Goebena" 192-194, 198, 199, 203, 204, 205, 209; proponuje wysłać do Dardaneli flotyllę torpedowców 209; za powszechnym obowiązkiem wojskowym 248; we łzach 327; ostrzega Jellicoe o zagrożeniu ze strony floty niemieckiej 398; „niefortunny ambaras" dla floty brytyjskiej 412; oddaje Kitchenerowi szybki krążownik dla przewiezienia go na kontynent 472 City londyńskie 134 Clarke sir George, w Komitecie Eshera 75 Clausewitz Karl von (1780-1831), wpływ jego prac 30, 43, 46, 48, 54, 61, 161, 276; odszkodowanie wojenne 49; o wojnie i polityce 135; Mahan - jego odpowiednikiem w strategii morskiej 132; o „zatarciach" w toku wojny 54, 333; cytaty z jego prac 344, 459; o teorii terroru 381 Clemenceau Georges (1841-1929), premier francuski 26, 61, 123, 125, 426, 522 Clergerie, generał, szef sztabu Gallieniego 494, 495, 506-507, 508, 522 Clezentaine, chasseurs alpins, przed bitwą pod 443 Cobb Irvin, dziennikarz z „Saturday Evening Post" 286, 379, 383 Coburg, wielki książę 21 ' ~ „Collier's Magazine", amerykański periodyk 286 -no > Indeks 579 Compiegne, Joffre składa tamże wizytę sir Johnowi Frenchowi 4S4/48S; Brytyjczycy powstrzymują von Klucka 480 ' i? ii, BV ;u ' „Conduit de la guerre", tytuł książki Focha 60 Connaught, książę of 19 ! «i „Courant", dziennik z Rotterdamu o zniszczeniach w Louvain 390 pii? „Coin", lekki krążownik niemiecki zatopiony pod Helgolandem 412 ay,, le Cran (ikra) 62, 238, 323, 465 %' Creil (miejscowość) stoi w płomieniach 508 Crewe, lord, minister do spraw Indii 137 Cromer, lord, wypowiada opinię a Kitchenerze 247 Curragh, bunt w 131, 247, 251 Cuszima, bitwa morska japońsko- rosyjska 92, 395 Czernin, hrabia, austriacki minister spraw zagranicznych 167 Czynownicy 93 „Daily Chronicie", dziennik londyński, o Louvain 390; o kontrabandzie 406-407 „Daily Maił", dziennik londyński, o twierdzach 240 „Daily Telegraph", dziennik londyński, drukuje wywiad z kajzerem 29 Daniło, następca tronu Czarnogóry 21 Daniłow, G. A., generał rosyjski, zastępca szefa Sztabu Generalnego 330, 365 Dardanele 182, 200, 205, 206, 207, 208, 209, 523 Darwin Karol 30 Davignon Julien (1854-1916), belgijski minister spraw zaganicznych 138, 139,152 > Davis Richard Harding, korespondent amerykańskiego syndykatu prasowego 286; o Łom' vain 388 i „Defence" brytyjski krążownik opancerzony 202 ' Deklaracja Londyńska 403, 404 Dekret z 1913 roku, precyzujący zakres kompetencji władz wojskowych i cywilnych we Francji, Messimy szuka w nim podstawy prawnej 425 Delbriick Hans 58 Delcasse Theophile (1852-1923), przyłącza się do rządu 426, 427, 428 Demblon Celestin, deputowany z Liege widzi „czterystudwudziestkę" 244 Derby, lord 159 „Der Tag" (Ów Dzień) 114, 120, 147 „Deutsche Revue"r czasopismo niemieckie zamieszcza artykuł Schlieffena 79 Deuxieme Bureau, biuro wywiadu francuskiego Sztabu Generalnego 71-72, 323-324; pod Vitry-le-Francois 235; o niemieckim systemie użycia rezerw 257 Dinant, walki pod 266; zagrożone przez von Hausena 282; okrucieństwa 284, 384- 385 Dommes, major 274 Dosch Arno 388 Douglas sir Charles, angielski szef sztabu 252 Doumergue Gaston (1863-1937) 426, 427, 462 Doyle Conan 33 Drang nach Osten, Belgowie wierzą, że Niemcy będą przeć na Wschód 141 Drei Kaiser Bund 28, 94 „Dresden", lekki krążownik niemiecki (swobodnie krąży) na Atlantyku 398 Dreyfus Alfred, kapitan 57, 64, 66; w stopniu majora powraca do czynnej służby 452 Dubail Auguste (1851-1934), generał, charakterystyka 65, 233; na posiedzeniu Rady Wojennej 64; konferuje z Wilsonem 81; wysłany do Rosji 90; dostaje dowództwo Pierwszej Armii 233; przy przekazaniu dyrektyw „Planu 17" 235; w Lotaryngii 261-263, 288, 290-291, 414, 580 Sierpniowe salwy 442, 453; wymusza przyznanie funduszów na artylerię 262; o „barbarzyńskich" Bawar-czykach 262; zdobywa Sarrebourg 263; jego armia trzyma wschodnie wrota Francji zamknięte 521 Dubail - Wilson, porozumienie 82 „Dublin", lekki krążownik brytyjski na Morzu Śródziemnym 198,199, 202 Duch oporu, belgijski 223 „Duke of Edinburgh", krążownik opancerzony z eskadry Troubridge'a na Morzu Śródziemnym 202 Dupont, pułkownik, składa Rosjanom wyrazy hołdu 520 Duruy, major 282, 307, 314 Działa oblężnicze armii niemieckiej 214, 216, 217, 231, 232, 240, 243, 244, 254. Patrz także: artyleria Działdowo, zdobyte przez generała Martosa 354 Dżemal Pasza, turecki minister marynarki wojennej 185 Ebener, generał 128, 422, 444, 486, 487 „Echo de Paris" o francuskich mundurach 66 Eckhardstein, baron 24, 54 Edward VII (1841-1910) 192; pogrzeb 19-22, 32-35; podróże po kontynencie 20, 22- 23; „wu-jaszek Europy" 22-23; w Paryżu 22-23; z wizytą u cara w Rewelu 26-29; śmierć 31; kajzer o nim 111-112 Eggeling von, kapitan, niemiecki attache wojskowy w Rosji 109-110 Eiffla wieża, zmontowany na niej nadajnik zagłusza skutecznie wszystkie fale radiowe 270 Elan, koncepcja 59, 64, 91, 145, 243, 261, 289, 325, 420, 490, 520 Elst, baron van der 141, 143, 145, 151 Elżbieta, królowa Belgów 141, 144, 168 „Emden", lekki krążownik niemiecki na Oceanie Indyjskim 398, 402 Emmich Otto von, generał (1848-1915), w Aachen 138; w natarciu na Liege dowodzi Armią Mozy 167, 213, 218, 222, 223, 224, 226, 230, 245; uzbrojenie, wyposażenie i skład sił szturmowych 222-223; wchodzi do Liege 230; bierze do niewoli generała Lemana 245; otrzymuje krzyż orderu Pour le Merite 245 Ententa, mocarstwa w niej zrzeszone 184; porozumienie anglo-francuskie 25 Enwer Bej 181, 182, 184, 200, 207-208 Epinal 293, 442 Erzberger Matthias, o przyznaniu się Moltkego do błędu 117; przewiduje krótkotrwałą wojnę 171; jako szef propagandy 391; formułuje cele wojenne 392- 393; unika narażenia się Anglii 401 Esher, lord (1852-1939) 35,448; wykłady na temat tez książki „Wielka iluzja" 29- 30; o strategii brytyjskiej 85; o neutralności belgijskiej 87; odrzuca formułę „bez zobowiązań" 134--135; cytuje Kitchenera 249; o sir Johnie Frenchu 252 Eshera Komitet 75, 78 Essen, miejsce montażu trakcji dział oblężniczych 231 Etienne, były minister wojny o pantalon rouge 66 Eugenie-Marie (de Montijo de Guzman), żona Napoleona HI, cesarzowa Francji 62, 425 d'Evegnee, fort w Liege 226 a Eyschen, minister stanu w Luksemburgu 120 :., Eysden, w Holandii, gdzie schronili się uchodźcy z Vise 383 '[ if Fabre Albert, opisuje von Klucka 474 Fagalde, kapitan, oficer wywiadu Piątej Armii 488, 494 Indeks 581 Falkenhayn Erich von (1861-1922), generał, minister wojny, po odejściu Moltkego - naczelny wódz 147, 505 Fallieres Armand, prezydent Francji w latach 1906-1913 61 Feldmann, porucznik, dowódca pierwszego niemieckiego oddziału przekraczającego w wojnie granicę 118, 136 Ferdynand I, król Bułgarii 20 Fichte Johann Gottlieb (1762-1814) 48 Fisher sir John (1841-1920), baron of Kilverstone, admirał, na pogrzebie Edwarda VII 34; w Komitecie Eshera 75; charakterystyka oraz jego opinia o brytyjskiej strategii 78; faworyzuje desant w Antwerpii 78, 82-83; krytykuje nominację Milne'a 193; o zadaniach floty w wojnie 395; żywi podziw dla Jellicoe 396; orędownik samodzielności BEF-u 448 Flandria, niemiecki plan inwazji poprzez 59, 72 Flechet, burmistrz Warsage 220 Fleron, fort w Liege 226 Foch Ferdinand, generał (1851-1929) 60, 236, 459, 501, 510, 512; pozostawia po sobie „szkielet planu 17" 70; twórca doktryny o ofensywie 59; jego „mystique" siły i woli 59; rozkaz nad Marną: „Do ataku!" 59-60,519; Joffre wolałby, by on był jego szefem sztabu 68; przeniesiony do Nancy 70; odwiedza Londyn 79; stosunki z Wilsonem 79-80; odpowiedź na pytanie Wilsona o wielkości pomocy brytyjskiej 80; na manewrach w 1913 roku 87; dowodzi XX korpusem 128; o Joffre'em 236; zdobywa Chateau Salins 263; naciera na Morhange 290-291; ojciec duchowy „Planu 17" 290-291; kontratakuje w Lotaryngii 292; kpi z przydatności lotnictwa 298-299; utrzymuje Nancy 442; dowiaduje się, że syn i zięć polegli nad Mozą 444; specjalny „oddział Focha" 444, 445, 464; Dziewiąta Armia 444 (przypis); „gotów do ataku" 512; o spokoju Joffre'a 521-522 Foch Germain, porucznik, zabity nad Mozą 444 Fournier, generał, komendant twierdzy w Maubeuge 242 Franchet d'Esperey Louis, generał (1856-1942), w bitwie pod Charleroi 312, 313; dowodzi I korpusem w bitwie pod Guise - St. Quentin 457; charakterystyka i nominacja na dowódcę Piątej Armii 501-502; Joffre pyta o gotowość do ataku nad Marną 508; na konferencji anglo-francuskiej 510-511; odpowiedź z zarysowaniem planu bitwy nad Marną 512; Joffre zgadza się z jego założeniami 513-514; wkład w bitwę nad Marną 519-521 Franciszek Ferdynand, arcyksiążę austriacki (1863-1914) 21; zamach na niego w Sarajewie 107 Franciszek Józef, cesarz Austrii (1830-1916) 21; jego opinia o Leopoldzie H 50 Francja, rola wyznaczona dla niej w planie Schlieffena 47-48, 49-50, 54; po wojnie fran-cusko-pruskiej 1870 r. 55-56; fortyfikacje Belfort-Epinal, Toul- Verdun i Maubeuge--Valenciennes-Lille 56; wiara w furor Gallicae 58-59; wzrost sił 58-59; Ecóle Supeńeure de la Guerre - doktryna ofensywy 59-60; posiedzenie najwyższej Rady Wojennej 62-65, 84; ustawa o trzyletniej służbie wojskowej 64, 124, 125, 147; armia w metropolii 67; Deu-xieme Bureau 72, 73, 235, 257; rozkazy wycofania się o 10 km od granicy 122-123, 124, 127; w przededniu wojny 122-128; mobilizacja 123, 124, 125, 126, 128; rząd zgadza się na mobilizację 128; rząd potwierdza rozkaz wycofania się na 10 kilometrów 128; rząd potwierdza poszanowanie neutralności Belgii 138; reakcje na wybuch wojny 154; prognoza krótkiej wojny 162; flota na Morzu Śródziemnym 186, 194-197; wypowiedzenie wojny Turcji 210; rząd uhonorowuje króla Alberta 229; panika w rządzie 421; zmiana rządu 426-428; system kolejowy i systeme „Z>"430; rząd debatuje nad koniecznością opuszczenia Paryża 461-463; dowiaduje się o klęsce pod Tannenbergiem 484; wyjeżdża do Bordeaux 490; utrata miast i terenu w ciągu pierwszych dziesięciu dni 508-509. Patrz również: Francuska armia oraz poszczególni generałowie Francois Hermann von, generał (1856-1933), charakterystyka 337-339; kłótnia z Prittwit- 582 Sierpniowe salwy żem w Prusach Wschodnich 338-339, 340-343; dowodzi I korpusem w Prusach Wschodnich 337-356 passim; w bitwie pod Tannenbergiem - rozdział 16 passim. Francuska armia, przedwojenna strategia - rozdział 2 passim; doktryna elan 59; doktryna ofensywy 59-60, 70-74; regulamin polowy 61-62, 70-71, 290,322; koncepcja cran 60; pogarda dla koncepcji używania rezerwy w linii 61-62; zreorganizowanie na bazie planu 17 70-71; wycofuje się na 10 km 122-123; lotnictwo 169 (patrz także lotnictwo); artyleria 169, 261-262, 298-299; pozycje zajęte na froncie w chwili wybuchu 232-234; strategia w chwili ^ wybuchu 232-243 passim; GQG w Vitry-le-Francois 235; dowiaduje się o zmianie planów L;•' przez von Klucka 488-489; w Bar-sur-Aube dyskusja nad ofensywą według propozycji jii' Gallieniego 507 (patrz również Joffre); koncepcja kawalerii 241-242; rozpoczyna ofensywę 288-289; klęska w Ardenach 302-303; straty w bitwie granicznej 321; w generalnym , odwrocie 414-449 passim; polityka walki w odwrocie 415; linia Wogezy-Lille w dniu 24 ~ sierpnia 430; jej stan w dniu 30 sierpnia 464-465; system dowodzenia 477; plan z 25 sierp-" nią zawodzi 483; śmiertelność w Wielkiej Wojnie 522-523. Patrz także hasła o poszczegól-'• nych generałach Francuska flota, na Morzu Śródziemnym 186-190, 194-196, 197 Francusko-pruska wojna z 1870 roku 46, 48 Francusko-rosyjski sojusz 44, 90-91, 159, 326-327 Francusko-rosyjski tekst traktatu o sojuszu 170 Franc-tirreur, koncepcja 223, 224, 284, 291, 386-387, 441 Frankowo, walki pod 355 French sir John (1852-1925), na wykładach Eshera o „Wielkiej iluzji" 30; na manewrach francuskich w 1906 roku 78; na posiedzeniu Komitetu Obrony Imperium w 1911 roku 84; o niezależnej akcji w Belgii 87; składa rezygnację 131; na Radzie Wojennej 247, 258; charakterystyka 251-252, 274, 277-279; z Edwardem VII w Rewelu 251; proponuje lądowanie w Antwerpii 252; Haig uważa go za nie nadającego się na naczelnego wodza 251-252; 4 . w Amiens 251; w Paryżu 274-275; składa wizytę Joffre'owi 275-276; „postawa oczekiwa-'"• nią" 276; opinia o francuskich oficerach 276; wizyta u Lanrezaca 276-279; chwiejność 277-278, 512, 513; książka zatytułowana „1914" - 279; w Le Cateau 278; wyrównuje swoją ;', pozycję z linią wojsk francuskich 288; wojsko „nie gotowe" by przyłączyć się do ofensy-J wy 294; Joffre prosi go o współdziałanie 304; dowodzi Brytyjczykami pod Mons 259, l: 307-308,316,321; jego defetyzm 321,430-433,447^48,449; wycofuje wojska do St. Quentin f; 433; on sam i jego sztab „tracą głowę" 436-437; wendeta wobec Smith- Dorriena 437; na P posiedzeniu sztabu w St. Quentin 437-438; prawie nie współdziała z Lanrezacem 444-445; • nakazuje odwrót BEF-u 447^48, 456; żąda od Kitchenera sześciu dywizji 448; ewakuuje Amiens 449; wyciąga BEF z linii walk 453; Joffre składa mu wizytę w Compiegne 455; ni defetystyczny raport do Kitchenera 469; machinacje przeciwko Kitchenerowi 470; zdjęty A.i z dowództwa w 1915 roku 470; fałszywe przedstawienie faktów 471; spotyka się z Kit-- chenerem we Francji 472-473; napięte stosunki z Lanrezacem 501; daje się przekonać do współdziałania w bitwie nad Marną 518 Fryderyk, król Danii 20 Fryderyk II pruski, (Wielki) - jego maksyma 45 Frygnowo, Hindenburg i Ludendorff tamże na kwaterze 370 Furor gaUicae 59 Furor teutonicus 147 Fuszimi, książę 21 Gaiffier, baron de, podsekretarz do spraw politycznych belgijskiego MSZ 141, 143, 152 Galbert de, kapitan, przywozi Brytyjczykom rozkaz nr 6 - 517 Indeks «OK' > 583 Galet Emile, generał 144, 148; popiera strategię defensywy 146; asystuje królowi Albertowi 218 Gallieni Joseph-Simon, generał, (1849-1916), na Radzie Wojennej 65; odmawia przyjęcia stanowiska naczelnego wodza 66-67; był zwierzchnikiem Joffre'a 67; proponuje wejść do Dardaneli natychmiast w ślad za „Goebenem" 210; przechodzi na emeryturę 233; pozostaje w Paryżu mimo nominacji na z-cę naczelnego wodza 236; o pisaniu historii 240; niepokoi się kierunkiem i rodzajem przyszłej niemieckiej ofensywy 240; dostrzega zarysy „pogrążenia się w strasznych mękach" 265; na stanowisku w ministerstwie wojny 265-266; na manewrach wykorzystuje samoloty 299; spodziewa się przybycia Niemców na przedpole Paryża 422-423; przeszłość i charakterystyka 423-424; rząd zwraca się doń, by bronił Paryża 423-425; przejmuje stanowisko Michela - komendanta wojskowego Paryża 427-428; jako komendant wojskowy Paryża 427-521 passim; opinie o Poincarem i Vivia-nim 451; zwołuje Radę Obrony 451-452; role Gallieniego i Joffre'a w obronie Paryża 484- 486; otrzymuje armię dla obrony Paryża 486-488; o Myronie Herricku 489; proklamacja do armii i mieszkańców Paryża 490; potępia rozkazy Joffre'a 494; dowiaduje się o zmianie kierunku armii Klucka 494; dostrzega okazję dla armii Paryża 495; wstępne rozkazy dla Maunoury'ego 506; stara się uzyskać natychmiastową decyzję Joffre'a 506-507; na konferencji anglo-francuskiej 509; wymusza od Joffre'a przyśpieszenie ofensywy nad Marną 513-514; wydaje tajne rozkazy dokonania zniszczeń w Paryżu 516; telegram Joffre'a stwarzający sobie alibi na wypadek niepowodzenia 517; wkład w zwycięstwo nad Marną 521; udział i rola taksówek w bitwie nad Marną 521-522 Gallipoli 211 Gambetta Leon, cytat 56 Gaston-Carlin na pogrzebie Edwarda Vn 21-22 Gaulle Charles de, porucznik, ranny pod Dinant 266 Gauthier, doktor, minister marynarki, „zapomina" wydać rozkaz wypłynięcia floty na wody kanału la Manche 123; składa rezygnację 194-196 Gąbin, bitwa pod 337-343 Gemmerich, miasteczko, z którego Niemcy wkraczają do Belgii 167 „General", niemiecki statek handlowy zarekwirowany przez „Goebena" 194, 206 Gerard James Watson, ambasador USA w Berlinie, wręcza propozycję Wilsona jego mediacji w konflikcie 230 Gibson Hugh, pierwszy sekretarz poselstwa USA w Brukseli 256, 389, 503 Girodon, pułkownik w sztabie Gallieniego 494 Gladstone William Ewart (1809-1898) 44, 129, 160, 184 „Gloucester", lekki krążownik brytyjski na Morzu Śródziemnym 199-205 passim „Gneisenau", niemiecki krążownik pancerny na Pacyfiku 398 „Goeben", pancernik niemiecki na Morzu Śródziemnym, ucieczka do Konstantynopola - patrz rozdział 10; ostrzeliwuje porty rosyjskie 209; na Morzu Śródziemnym 398 Goltz Colmar, Freiherr von der (1843-1916), autor książki „Naród pod bronią" 48 Gordona Górale, pułk brytyjski, na pogrzebie Edward VII - 34; zdziesiątkowani pod le Cateau 436 Goshen sir Edward, ambasador brytyjski w Berlinie, wręcza ultimatum kanclerzowi Bethmannowi 173 Gough, generał, szef sztabu Haiga, złości się na rozkazy Frencha 447 GQG - patrz francuska armia Grand Couronne 261, 273, 291, 442 Grandmaison, pułkownik, dyrektor Troisieme Bureau we francuskim sztabie generalnym 61-62, 91 584 Sierpniowe salwy Grand Morin (rzeka), Kluck naciera na 514 Graniczna Bitwa 290-325 passim; 378, 414, 519; straty francuskie 321; wpływ na Joffre'a 322-324; podsumowanie 323-325 Grey sir Edward (1862-1933), minister spraw zagranicznych o kajzerze 33; w rozmowach wojskowych 77; radzi się Wilsona 82-83; formuła „bez zobowiązań" w liście do Cambo-na 86; na spotkaniu z Rosjanami w Paryżu w sprawie floty 89-90; Lichnowsky przekazuje jego „propozycje" do Berlina 114; następna rozmowa z Lichnowskym 118; o niebezpieczeństwie dominacji niemieckiej 130; rozmowa z Cambonem 129; powiadomiony przez Churchilla o wydanych flocie rozkazach 132; o polityce niemieckiej 134; grozi rezygnacją 134; list do Cambona z 1912 roku 134- 135; prosi Francję i Niemcy o respektowanie neutralności belgijskiej 135; telefonuje do Lichnowsky'ego, powodując nieporozumienie 136; oświadcza Cambonowi, że flota wykona zobowiązania 137; Francja odpowiada na jego zapytanie 138; Niemcy milczą 139; propozycja zwołania konferencji pięciu mocarstw 141; prosi o zgodę na obronę francuskiego wybrzeża przez flotę brytyjską 155; przekazuje przyrzeczenie Cambonowi 155; inwazję na Belgię uważa za casus belli 156; ostatnia jego rozmowa z Lichnowskym 158; mowa w parlamencie 157-161; charakterystyka 159-160; do Cambona 161; proponuje wysłanie Niemcom ultimatuim 161; jego słynna uwaga - cytat 166; wysyła Niemcom ultimatum 173, 197; nota do Turcji po zajęciu jej okrętów 186; o flocie na Morzu Śródziemnym 198; na Radzie Wojennej 247; o przepowiedni Kitchenera ; na temat długotrwałej wojny 250; o sir Johnie Frenchu 251; jego ożywcza rola na londyńskiej konferencji w sprawie handlu morskiego w czasie wojny 403; o blokadzie handlu amerykańskiego prowadzonego z Niemcami 407; list do Wilsona z kondolencjami 410; czyta list (Frencha) do Kitchenera 470-471 Grierson sir James, dyrektor działu operacji wojskowych 76, 77, 80; na Radzie Wojennej 247, 253; śmierć 278, 309 Grouard, pułkownik, autor książki „La guerre eventuelle", cytat 73 Grube Berty 229 Griinert, generał major w kwaterze głównej w Prusach Wschodnich 345, 346, 349, 352, 358 Guczkow, generał, minister wojny 376-377 Guesde Jules, minister, socjalista 463 Guise-St. Quentin, bitwa pod 457-459; wpływ na sytuację w Paryżu 457-463 Gurko, generał, na czele kawalerii naciera na Prusy Wschodnie 332 Haakon, król Norwegii 20 Hache, generał, dowódca III korpusu Piątej Armii 512 Haelen, miejscowość, pod którą ułani niemieccy zostali zatrzymani ogniem artyleryjskim 243 Haig, sir Douglas, generał porucznik (1861-1928), na Radzie Wojennej 247, 252; o sir Johnie Frenchu 252, 257; dowodzi I korpusem pod Mons 316,320; zaatakowany przez Klucka pod Landrecies 433; pożycza Frenchowi 2000 funtów 433; pod Mons zajmuje linię z wojskami Smith-Dorriena 316, 320; proponuje Lanrezacowi współdziałanie w ataku 453 Haldane Richard Burton, lord (1856-1928) 81, 137; jako minister wojny bierze udział w rozmowach anglo-francuskich 77; poznaje Focha 79; o posiedzeniu Komitetu Obrony Imperium 85; w 1912 roku wysłany do kajzera 85-86; „liberalny imperialista" 129; formuła „bez zobowiązań" 135; uważa, że po ataku na Belgię należy się „natychmiast zmobilizować" 156; przewiduje krótką wojnę 162; Balfour adresuje do niego list 177; na Radzie Wojennej 247, 253 Hamilton Ernest, kapitan, o brytyjskim morale przed bitwą pod St. Quentin 456 Hamilton łan, o brakach wojskowych Rosji 91; o karabinach maszynowych 241; na Radzie Wojennej 253; o taktyce defensywy 290 Indeks 585 Hannapel, pułkownik, wydaje rozkaz spalenia Nomeny 291 Hansen Harry, korespondent „Chicago Daily News" 286 Harcourt Lewis, minister brytyjski, składa rezygnację 136 Hardie Keir, nieprzekonany argumentami Greya 161 Haska, Druga Konferencja z 1908 roku 403 Haska, Konwencja, artykuł 23 zakazuje maskowanie się banderą nieprzyjaciela 196- 197; Niemcy nie przestrzegają także postanowień zakazujących stosowania odpowiedzialności zbiorowej 285 Hauptmann Gerhardt (1862-1946) otrzymuje od Romain Rollanda (1868-1944) list otwarty 390; podpisuje manifest niemieckich intelektualistów 391 Hausen Max Klemens, generał (1846-1922), dowódca Trzeciej Armii 213; jego armia naciera na Dinant 269, 282, 284; represje wobec ludności 284; zdumiewa się wrogością Belgów 284-285; w bitwie pod Charleroi 305-306,310,312, 313-314; okrucieństwa popełnione przez jego armię 384; nad Mozą 305, 418; w inwazji na Francję 439; otrzymuje rozkaz natarcia na Chateau Thierry 441; stan jego armii przed Marną 497; w bitwie nad Marną 519 Haussman Conrad, przywódca partii liberalnej w Niemczech 172 Hegel Georg Wilhelm Friedrich (1770-1831) 48, 59 Helgoland, odebranie Niemcom wyspy, koncepcja Fishera 78 Helgolandzka Zatoka, bitwa morska 412 Hely d'Oissel, generał, szef sztabu generała Lanrezaca 242, 264, 277, 311, 503 Hennion, prefekt policji w Paryżu 488 Henryk, książę Holandii 21 Henryk, książę pruski 21, 163 Hentsch, pułkownik, szef wywiadu z OHL 515 Herbesthal, miejscowość w Belgii, gdzie zostały zatrzymane działa oblężnicze przewożone do Liege 231 Herrick Myrin, ambasador amerykański w Paryżu 165, 519 Herringen Jossias generał (1850-1926), niemiecki minister wojny 172, 218; dowódca Siódmej Armii 262 Hesse, wielki książę Hesji 21 Hindenburg Paul von Beneckendorff und (1847-1934), przeszłość i charakterystyka 350-351; odwołany ze stanu spoczynku przejmuje dowództwo armii w Prusach Wschodnich 350-351; „małżeństwo" z Ludendorffem i ich mistyczny wspólny monogram 351; bitwa pod Tannenbergiem, rozdział 16 passim; jako zbawca Prus Wschodnich 376 Hirschauer, generał saperów, o bezbronności Paryża 421, 426; wysłany do Joffre'a 428; obawia się, by Paryża nie ogłoszono „miastem otwartym" 451; w obronie Paryża 495; Gallieni wydaje mu rozkazy 516 Hochberg, hrabia, przewiduje krótką wojnę 161 Hoffmann Max, pułkownik (1876-1927), w Rosji i Japonii 103-104; pochodzenie i charakterystyka 103-104; o karabinach maszynowych 241; zastępca szefa sztabu do spraw operacji w niemieckiej Ósmej Armii 335-356 passim; oraz rozdział 16 passim Holstein Friedrich von, faktycznie kierujący sprawami zagranicznymi w Niemczech 24 Hornby, kapitan brytyjskiego szwadronu kawalerii 308 Hótzendorff Franz Conrad von (1852-1925), szef austriackiego sztabu generalnego 178; Moltke składa mu wizytę 54; Moltke go informuje 115, 216; pożycza Niemcom austriackie „trzystapiątki" 217 House Edward M., pułkownik, przyjaciel prezydenta Wilsona 410 Hugo Victor, o Alzacji i Lotaryngii 56 Huguet, pułkownik, francuski attache wojskowy w Londynie, a później oficer łącznikowy sztabu francuskiego z BEF-em 76, 77, 80, 82, 274, 493, 513; przestrzeżony przez Eshera 586 Sierpniowe salwy o problemie neutralności belgijskiej 87; jako oficer łącznikowy 254; na Radzie Wojennej w Londynie 258; w Paryżu 274; telegrafuje do Joflre'a o stanie armii brytyjskiej 437, 438; określa BEF jako „pobity" 445; pod Melun 517; przekazuje wiadomość o odmowie sir Johna Frencha zaakceptowania wspólnej akcji nad Marną 514; nie dopuszcza wysłańca GQG, kapitana de Galbert, do spotkania z Brytyjczykami 517 Humperdinck Engelbert, podpisuje manifest niemieckich intelektualistów 391 Huy, miasto nad Mozą posiadające główny most o kluczowym znaczeniu strategicznym, walki 266; armia von Biilowa przed 269, 279; sir John French nie jest w stanie wymówić tej nazwy 277 Ina, królowa Hiszpanii 21, 22 „Indefatigable"; ciężki krążownik brytyjski 187, 193, 197-199, 205 „Indomitable", ciężki krążownik brytyjski 187,193, 197-199, 205 „Inflexible", ciężki krążownik brytyjski, okręt flagowy admirała Milne'a 187,192, 205 Ingenohl Friedrich von, admirał 400 Insterburski Przełom 192, 333, 352 Inwazja, Wielka Brytania obawia się wyprawy z kontynentu 176, 251, 394 Irwin Will, korespondent „Collier'sa" 286, o wojennej rzezi 322 Izwolski, rosyjski minister spraw zagranicznych 27, 31,126-127 Jagow Gottlieb von, niemiecki minister spraw zagranicznych, w przededniu wojny 109,111, 113, 117, 168; modyfikuje treść ultimatum do Belgii 141 Januszkiewicz, generał, rosyjski szef sztabu generalnego 327, 364 Japonia, deklaruje się po stronie aliantów 336; narzuca Chinom warunki sprecyzowane w 21 żądaniach 336-337 Jaures Jean 73, 125, 266 Jellicoe John, admirał (1859-1939), naczelny dowódca floty brytyjskiej 176, 193, 396-397 Joffre Joseph Jacques-Cesaire, generał (1852-1931), na Radzie Wojennej 65; pochodzenie i charakterystyka 67-70, 234-236, 238-239; mianowany wodzem naczelnym 67; prosi o wyznaczenie swym zastępcą Castelnau 68; pewność siebie 68, 289; przedwojenna strategia 70-73; generał Wilson o nim 86; na manewrach w 1912 roku 87; w Rosji w 1913 roku 91; zgadza się na cofnięcie armii o 10 km 123-124; domaga się wydania rozkazu mobilizacyjnego 125-126,127-128; otrzymuje rozkaz mobilizacyjny 128; przewiduje wojnę długotrwałą 162; żegna się z prezydentem Poincare 170; odmowa zmiany planów rozmieszczenia wojsk 228; jego strategia 228; zmierza do Renu 232-233; wierzy w elan 235; odrzuca zastrzeżenia co do planu 17 234-235; nie bierze w rachubę obaw co do niemieckiego natarcia poprzez Belgię 234-235; rozpoczyna „ścinanie głów" 239-240; proklamacja revanche 239; formuje Armię Alzacji 240; jako dyktator 240; nie dopuszcza do ujawnienia informacji wojskowych jakimkolwiek cywilom, łącznie z rządem 240; zdejmuje z dowództwa komendanta twierdzy Maubeuge - Poumiera 242; porównanie z sir Johnem Frenchem 252; spór z Lanrezacem o bitwę pod Charleroi 265-267; strategia bitwy pod Charleroi 265-289 passim, wydaje instrukcję specjalną nr 10 267-268; o sir Johnie Frenchu 276-279; wydaje rozkaz nr 13 o podjęciu generalniej ofensywy 280- 282; nie dopuszcza na front korespondentów wojennych 286; wycofuje z Miluzy wojska generała Pau 288-289; Czwartej Armii daje rozkaz rozpoczęcia ofensywy 289; strategia Bitwy Granicznej 290-291; strategia w Ardenach 293-295; pamiętniki 294; tworzy Armię Lotaryńską 301; telegram do Mes-simy'ego w tonie pełnym samozadowolenia 302; drugi telegram w nieco mniej pewnym tonie 303; prosi sir Johna Frencha o współdziałanie 304; zatwierdza decyzję Lanrezaca wycofania się spod Charleroi 315; sposób przyjęcia klęski Bitwy Granicznej 321-325; przekazuje wszystkim armiom „List okólny" 323; o użyciu lotnictwa 323; powojenne Indeks 587 zeznanie o przyczynach katastrofy przed komisją dochodzeniową parlamentu 323; depesza wielkiego księcia Mikołaja 327; wydaje rozkaz generalny nr 2 414-415, 430, 438; strategia podczas odwrotu armii alianckich 414-449 passim; wybiera linię obrony na Sommie 444; zabiera dywizje rezerwy z Paryża 442; odmawia przydzielenia trzech korpusów dla obrony Paryża 428; zwołuje posiedzenia sztabów do St. Quentin 437-438; tworzy "Oddział Focha" 444; daje Piątej Armii rozkaz rozpoczęcia kontrataku 445; opinia Lanrezaca na ten temat 446-447; wybuchy Lanrezaca 447, 500-501; przybycie do Lanrezaca w Laon 454; wizyta u sir Johna Frencha w Compiegne 454-455; wysiłki dla ustabilizowania frontu 455-460; spokojny i opanowany w „najbardziej tragicznym okresie historii Francji" 459; nakazuje odwrót do Marny 460; opuszcza kwaterę w Vitry-le-Francois 460; rozkazuje Gallieniemu zaminować mosty Paryża 460; dowiaduje się o klęsce Rosjan pod Tannenbergiem 464; świetnie sobie zdaje sprawę, że celem Niemców jest zdobycie armii francuskich, a nie rządu 461; usiłowanie utrzymania Brytyjczyków w linii 470-473; strategia nad Marną 483-484; wydaje rozkaz nr 4 484; z niezachwianą wiarą w siebie 486; Paryż pod jego komendą 486; strategia przed bitwą nad Marną 493-494; Gallieni potępia jego plan 494; odbiera Lanrezacowi dowództwo nad Piątą Armią 500-503; obawia się telefonu 506; Gallieni i Joffre 506-508; decyduje się na propozycję Gallieniego natychmiastowego podjęcia ofensywy 507-508, 511-512, 513-514; wysyła zapytanie do Francheta d'Espereya 509; i do Focha 509; wydaje rozkaz ofensywy nad Marną 512-513; podpisuje rozkaz generalny nr 6 514; wysyła kopię rozkazu nr 6 do sir Johna Frencha 514; udaje się do Melun i spotyka się z Frenchem 517-518; rozkaz wspólnego boju nad Marną 518; jego wkład do bitwy nad Marną 521-522; oświadcza żołnierzom, że nie ma oglądania się wstecz 524 Jussuf, książę, dziedzic sułtana tureckiego 21 Kajzer (1859-1941) na pogrzebie Edwarda VII 19-20, 32-33; osobiście składa wizytę kondolencyjną brytyjskiemu ambasadorowi 32; członek angielskiej rodziny królewskiej 19-20; o Jerzym V 20; o sojuszu anglo-niemieckim 24; na pogrzebie królowej Wiktorii 24; czuje się niedoceniony 25-26; wściekły na francusko- angielską Entente 25; swym udającym się do Chin wojskom poleca, by zachowywali się jak Hunowie 26; listy do Mikołaja II 28; traktuje Mikołaja z góry 28; spotkanie z carem na wyspie Bjórkó 28; propozycja przedstawiona podczas pogrzebu panu Pichonowi z Francji 33; zachwycony ceremonią pogrzebu 33; incydent z królową Aleksandrą 33; akceptuje inwazję na Belgię jako „konieczność militarną" 48; kusi Leopolda II 50-51; o skuteczności rezerwy w walce 64; pojawia się w Tangerze 75; wywołuje tym kryzys 76; rozmowy z Haldane'em 85; w Puszczy Rominckiej 102; w „błyszczącej zbroi" 107; przyznaje, że serbska odpowiedź rozwiewa powód do wojny 107; zarządza mobilizację powszechną 109; przedstawia Moltkemu w ostatniej minucie desperacką propozycję wojny na jednym froncie 109,114; nienawidzi Słowian 109; nastroje podczas wybuchu wojny 111, 114; rezygnuje ze zmian ustalonej strategii 117-118; wstrzymuje inwazję na Luksemburg 118; przyjmuje Moltkego w nocnej koszuli 118; ostatni apel króla Alberta 140; spotkanie z Leopoldem II145; podejmuje Alberta w Berlinie 146; odpowiada na ostatni apel Alberta 152-153; przewiduje krótką wojnę 161; lamentuje nad przystąpieniem Anglii do wojny 163-164; przedwojenne iluzje 164; mowa tronowa 170-171; o angielskiej perfidii 174; o stosunkach z Turcją 184; oświadcza, że Anglicy mają obyczaj „plucia do zupy" 190; o inwazji na Belgię 213; na wieść o zdobyciu Liege wpada w ekstazę 230; o „upartych Anglikach" 230; głęboko przejęty inwazją Rosjan na Prusy Wschodnie 349, 362; opisywany w satyrach i rysowany w karykaturach 381; telegram do Wilsona po spaleniu Louvain 390-391; stosunek do admirała von Tirpitza 398^402; we flocie widzi nóż, którym przetnie „Okrążenie" 400; o zmarłym Edwardzie 400^401; ograniczenia dla floty 400-402; gratuluje von Kluckowi 440; w nastroju „hip, hip hurra!" 475; w trzy-dziesstym piątym dniu ofensywy wyraża triumf 503; w kwaterze głównej Rupprechta 504 588 Sierpniowe salwy „Kapliczka" w armii francuskiej 70, 242 „Karlsruhe", lekki krążownik niemiecki swobodnie krąży na Atlantyku 398 Karol, książę Szwecji 21 Kelly Howard, komandor, dowódca lekkiego krążownika „Gloucester" na Morzu Śródziemnym 199, 201, 203, 204, 207 Kelly John, komandor, dowódca lekkiego krążownika „Dublin" na Morzu Śródziemnym 199 Kersten, generał major, komendant kolei na froncie wschodnim 352 Kilmansegg, hrabia, major, gość na jedną noc von Hausena 439 Kiloński Kanał, poszerzony 54 Kitchener Horatio Herbert (1850-1916), brytyjski marszałek polny, na pogrzebie Edwarda VII 34; pewne koła wywierają nacisk na powołanie go na ministra wojny 157; premier wzywa go do Londynu 176; o Turcji 210; minister wojny 246; wyszydza francusko-angielską strategię 247-248; przewiduje wojnę długotrwałą 163, 247- 248, 249-250; Brytyjczycy żywią ku niemu niemal religijną cześć 249; szkic jego sylwetki na plakacie werbunkowym 249; przewiduje założenia niemieckiego manewru oskrzydlającego 250; na Radzie Wojennej 246-249, 250-254, 258-259; sprowadza z Irlandii do kraju jedną dywizję 254; spięcie z Wilsonem 254; instrukcje dla sir Johna Frencha 258-260; koncepcja strategii 258-260; nie dopuszcza korespondentów prasowych na front 286; złe przeczucia i niepokój 305; wysyła 4-tą dywizję do Francji 309; odmawia Frenchowi wysłania 6-tej dywizji 448; zaszokowany raportem Frencha 469-470; traci do Frencha zaufanie 470; oczekuje na jego odpowiedź i udaje się do Francji 470-472; konferuje z Frenchem w ambasadzie brytyjskiej w Paryżu 472-473 Kleist von, major, bierze zakładników 383 Kliujew, generał, pod Tannenbergiem dowódca XIII korpusu 364, 367, 372; dostaje się do niewoli 373 Kluck Alexander von, generał (1846-1934), przedstawiony królowi Albertowi na obiedzie w Berlinie 147; na froncie belgijskim dowodzi Pierwszą Armią 213; natarcie Pierwszej Armii opóźnione 231; przemarsz rozpoczyna się 244; jego armia przechodzi szlakiem na północ od Liege 268; zbliża się do Brukseli 282-286; zajęcie Brukseli 287-288; zaskoczony natknięciem się na BEF pod Soignies 309- 310; jego armia pod Gette 279-282; charakterystyka 284-285; okrucieństwa dokonywane przez jego armię 285-288, 383, 384, 385; w bitwie pod Mons 315-321; armia belgijska atakuje jego tylne straże 387-388; stara się okrążyć wojska alianckie 414; żołnierze IV korpusu przebrani w mundury francuskie atakują Anglików 433; natyka się na wojska d'Amade'a oraz kawalerię Sordeta 435; ściga Brytyjczyków 436-438; meldunek do OHL 438; odzyskuje samodzielność dowodzenia 439- -440; gratulacje kajzera 440; odległości marszowe jego armii 440; proponuje Biilowowi skręt do wnętrza koła 440; otrzymuje rozkaz dotarcia do Sekwany 441; armia w odległości 50 km od Paryża 473; jego ocena sytuacji przed Compiegne 478; strategia przed Paryżem 474-475,477-481,493-494; stan Pierwszej Armii 480-481; pod Compiegne i Villers- -Cotteret spotyka się z Brytyjczykami 480; Francuzi przechwytują informację o zmianie jego planów 482-483; kontynuuje skręt do wnętrza koła 496-497; przeprawia się na drugi brzeg Marny 497; IV korpus rezerwy natyka się na armię Maunoury'ego 515-516; lekceważy rozkaz Moltkego i kontynuuje natarcie 515; rozpoczyna stopniowe wycofywanie się 515; hołd złożony francuskiemu elan 520 Knox, major, brytyjski attache wojskowy przy rosyjskiej Drugiej Armii 367, 371 Koblencja, obrana jako kwatera główna dla OHL 269 Kokowcow, premier rosyjski, składa raport carowi 93 Koleje: francuski systems „D" 430 Indeks francusko-bry tyj ski system logistyczny 253 -, "T «n <>i,<»M :M* i > niemieckie 102, 110-111, 116, 118, 120, 346, 352 rosyjskie 54, 91, 334-335, 344 Kolmar 57 Komitet Eshera 75, 78 Kondratowicz, generał, dowódca dywizji XXIII korpusu pod Tannenbergiem 364 Kongres Narodowy proklamuje w 1830 (10 listopada) niepodległość Belgii 168 Kongres Wiedeński (1815) 43 Kontrabanda, warunkowa 404-405; bezwzględna 403; Grey zastanawia się nad problemem po uchwaleniu przez rząd rozporządzenia w tej sprawie 407 Kontrybucja narzucona Francji po wojnie 1870 roku 56; jako sposób prowadzenia wojny na koszt nieprzyjaciela 49; nałożona na Brukselę 288 Korespondenci wojenni przy armii niemieckiej 296 Kotzebue, książę, adiutant wielkiego księcia Mikołaja 101 Kozacy 89, 362, 368 „Kónigsberg", lekki krążownik niemiecki na Oceanie Indyjskim 402 Kónigsberg (Królewiec) 102, 333, 343, 355, 366 Krafft von Dellmensingen, generał, szef sztabu armii Rupprechta 273, 274, 293, 505 Kress von, podpułkownik, członek niemieckiej misji wojskowej w Turcji 208 Kriegsbrauch, niemiecki regulamin prowadzenia wojny 197; o terrorze 390 Kriegsgefahr, (stan zagrożenia wojennego), wprowadzenie 109,110, 124, 133,140 Kronprinc Fryderyk Wilhelm (1882-1951), otrzymuje egzemplarz książki „Wielka iluzja" 30; podczas afery w Zabern 58; o wypowiedzeniu wojny Francji 165; dostrzega, że nikt nie lubi Niemców 174; opis i charakterystyka 298; dowodzi Piątą Armią w ataku na Longwy, Virton, Montmedy 298-302; jego rola w natarciu jako oś prawego skrzydła 298; zalecenie dla swych wojsk pod Longwy 301; otrzymuje Żelazny Krzyż pierwszej i drugiej klasy 303; jest ulubionym obiektem karykaturzystów 381; o odwrocie Francuzów 415; otrzymuje rozkaz przedarcia się nad Marne do Vitry-le-Frangois 440-441; jego armia utyka pod Verdun 515 Krupp, firma 143, 214, 216, 217 Krym 89 Kuhl von, szef sztabu armii Klucka 164, 504, 515 Kultur 48, 220,379 Kuropatkin Aleksy, generał 330 Krzyżacki Zakon 102 „La guerre eventuelle" (autor - pułkownik Grouard) 73 Laguiche de markiz, francuski attache wojskowy w Rosji 377 Langle de Cary, Fernand de, generał, dowódca Czwartej Armii, w bitwie pod Charleroi 267, 313, 314; otrzymuje rozkaz przygotowania się do przebicia przez Ardeny 280; charakterystyka 299; w Ardenach 299-303; pod Stenay nad Mozą 302- 303; przekracza Może 415-418; Czwarta Armia kontratakuje księcia Wirtembergii 420; otrzymuje rozkaz odwrotu 453, 459; spokojny i opanowany 464 Lanrezac Charles, generał (1852-1925), wyznaczony przez Joffre'a dowódcą Piątej Armii 233; wysuwa zastrzeżenia co do słuszności „Planu 17" 234; dowodzi Piątą Armią 233-234, 242; o zagrożeniu przez niemieckie prawe skrzydło 242; w bitwie pod Charleroi 263-289 passim; 304-315, 325; kłótnia z Joffre'em pod Charleroi 263-267; i z sir Johnem Frenchem 276-279; armia w pełni odwrotu 314-315, 319- 320; spotkanie sztabowe pod St. Quentin 437-438; dowodzi Piątą Armią przed Marną 444-447; opiera się wykonaniu rozkazu kontratakowania 445-446; jego opinia o Joffre'rze 445; starcie z Joffre'em 446, 447; armia kończy manewr r 590 Sierpniowe salwy odwrotu 454; klnie na Frencha 454; w bitwie pod Guise-St. Quentin 457-460; prosi o zezwolenie wycofania się z Guise-St. Quentin 458-459; otrzymuje rozkaz wycofania się 459-460; odwrót 474-475; stan jego armii przed Marną 492-493, 497- 500; przeprawia się na drugą stronę Marny 500; starcie z Joffre'em 500, 501, 502; zdjęcie z dowództwa 502; jego wkład do bitwy nad Marną 521 Lansing Robert, prawnik, doradca Departamentu Stanu, protestuje przeciwko rozporządzeniu wykonawczemu gabinetu brytyjskiego 406, 411 Lapeyrere, Boue de, wiceadmirał, wydaje rozkaz francuskiej flocie wyruszenia do Afryki Północnej 196,197 „L'Armee Nouvelle", książka Jauresa 73 L'Armee „W" 87 „La Sidi Brahim", francuska pieśń bojowa wojsk algierskich 443 Lawrence D. H., o wielkiej wojnie 524 Lebas, generał, komendant wojskowy miasta Lilie 55, 74 Le Cateau, kwatera główna sir Johna Frencha 278, 316; bitwa pod 432-437; straty 436 „Le Figaro", o śmierci Edwarda VII 31, 124 Leman Gerard Mathieu, generał (1851-1920), komendant Liege 219, 226-227, 230; kryje się w forcie Loncin 226; wzięty do niewoli, przyprowadzony do generała Emmicha 245; pisze do króla Alberta 245 Leopold I, król Belgów 139 Leopold H (1835-1909) król Belgów 143; jego cechy 50-51; propozycje kajzera 51; król i kajzer 144; zarządza ufortyfikowanie Liege i Namur 213-214 Leopold HI, król Belgów 169 Lepie, kapitan, raportuje zmianę kierunku armii Klucka 482-483 „Les principes de la Guerre", książka Focha 60 „Librę Belge", gazeta podziemna 223 Lichnowsky Karl Max von, książę (1860-1928) 151, 161; w ostatniej chwili telegrafuje do Berlina 113; przekazuje do Berlina propozycję Greya 114; ponownie rozmawia z Greyem 118; drugi telegram 118; zrozumiał Greya w niewłaściwy sposób 136; ostatnie spotkanie z Greyem 158; opuszcza Anglię 175 Liege, miasto leżące przy wejściu do Belgii od wschodu 138; rozpoczęcie natarcia 178; położenie i fortyfikacje 212, 213-214, 224-227; natarcie na miasto 212-232 passim; działa oblężnicze 273 Lilie, jako cel nawały artyleryjskiej 52; Francuzi rezygnują z ufortyfikowania miasta 55; ogłaszają je miastem otwartym 431 „L'lllustration", czasopismo francuskie 237 Limoges, oficerowie francuscy pozbawieni dowództwa przeniesieni do miasta Limoges 239 Lloyd George David (1863-1944), na posiedzeniu Komitetu Obrony Imperium 82; w czasie buntu w Curragh 131; minister skarbu 133; o panice wśród finansistów 134; o niemieckim „niewielkim pogwałceniu" 136,250; nadal „niepewny" co do skłonności przystąpienia do wojny 155; pozostaje w składzie rządu 157; w parlamencie w przededniu wojny 159; przypisuje dźwiękom Big Bena dramatyczną wróżbę 177 Loch Ewę, baza morska, translokacja floty 397 Loch Swilly, baza morska w Irlandii, przesunięcie floty 397 Loncin, fort broniący Liege, trafiony pociskami dział oblężniczych 244-245; upadek 245 Londyn w przededniu wojny 129-137. Patrz również: Wielka Brytania Longwy, centrum zasobów francuskiej rudy żelaznej 295 it Lotaryngia, walki w 270-274, 288-289, 290-293, 414, 440-443, 452-453, 503, 515, 521 IB Lotnictwo: >b użyte przez Brytyjczyków 307-308, 453, 494 ern Indeksów 591 użyte przez Francuzów 169, 237, 298, 323, 494, 495, 506 'i użyte przez Niemców 226, 229 237, 340, 359, 369, 411, 463 i W i -a użyte przez Rosjan 330-331,335 '..",. «, Louvain, belgijska kwatera główna w starym ratuszu 227; spalenie i splądrowanie miasta 337-390 Ludendorff Erich, generał (1865-1937), charakterystyka 218; jako zastępca szefa sztabu generała von Emmicha 218, 225, 226, 230, 231, 238, 245; dowodzi XIV brygadą pod Liege 225-226; cytadela poddaje się 230; nalega na ściągnięcie dział oblężniczych 231; otrzymuje krzyż Pour le Merite 245; wezwany do Prus Wschodnich 349-350; spotyka się z Hinden-burgiem 351; wykazuje brak taktu 352; o micie Tannenberga 375-376; o walce partyzanckiej 386; w bitwie pod Tannenbergiem - rozdział 16 passim Luksemburg 71; neutralność zagwarantowana przez wielkie mocarstwa 114; harmonogram inwazji 117; wkroczenie do Trois Vierges 120 Luksemburg, miasto, napięcie w OHL w przededniu Marny 503 Luttwitz von, generał, niemiecki gubernator wojskowy Brukseli 388, 390 Lwów, bitwa pod 376 McCutcheon John T., korespondent „Chicago Tribune" 286 MacDonald Ramsay (1866-1937), polityk brytyjski, pierwszy labourzystowski premier w 1924 roku 27, 161 Macdonough, pułkownik, szef wywiadu na konferencji anglo-francuskiej w Bray 510 Mackensen August von (1849-1945), dowódca XVII korpusu w Prusach Wschodnich 342- 356 passim; w bitwie pod Tannenbergiem — rozdział 16 passim Mac-Mahon (1808-1893), generał francuski 425 Macmillan, wydawnictwo 15 Macready, generał, adiutant- generał BEF-u 456 Maczagowski, generał major, szef sztabu generała Martosa, zabity w lesie w Prusach Wschodnich 372 Mahan Alfred Thayer, kontradmirał (1840-1914), odpowiednik Clausewitza w strategii morskiej 132, 403; na konferencji londyńskiej w 1914 roku 403 „Mainz", lekki krążownik niemiecki, zatopiony pod Helgolandem 412 Mali Englanderzy 129 Malines (Mechelen), belgijska kwatera główna w 279; armia belgijska tamże 387; wypad belgijski na tylne straże armii von Klucka 387 Malplaquet, miejscowość, pod którą Marlborough pokonał armie Ludwika XIV 139, 308 Malvy, francuski minister spraw wewnętrznych 125 Mandżuria 91, 92 Mangin, generał, pod Onhaye 314 Manifest „do cywilizowanego świata" rozesłany przez niemieckich profesorów i intelektualistów 391 Mann Tomasz, o wojnie 379 Manuel n, król Portugalii 20 Marchand, pułkownik, adiutant generała Lemana, zastrzelony przez Niemców w Liege 227 Margueritte Jean-Auguste, generał, pod Sedanem 59 Maria Teodorówna, caryca - wdowa z Rosji 22, 35 Maria, królowa Rumunii 22 Maria von Hohenzollern- Sigmaringen 140 Marmites 312 Marna, bitwa nad, narodziny koncepcji 484; bitwa przez telefon 506; retrospekcja 519-524; jako jedna z decydujących w historii bitew świata 524; „cud nad Marną" 519-520 592 Sierpniowe salwy Marokański kryzys z roku 1906 75-76. Patrz także: Agadir i Algeciras Mars-la-Tour, pole bitwy, Wilson je odwiedza 86 Martos, generał, dowódca XV korpusu armii generała Samsonowa 355-356; pod Tannenber-giem 364, 367, 371, 372; pojmanie do niewoli 372 Marwitz Georg von der, generał, dowódca korpusu kawalerii na froncie belgijskim 213, 220, 243 Mas de Latrie, generał, dowódca XVIII korpusu 500, 503, 512 Maszynowe karabiny, ich siła defensywna 225, 290, 450 Maud, królowa Norwegii 22 Maud'huy, generał, dowódca chasseurs alpins 443, 512 Maunoury Michel Joseph (1847-1923), generał, dowódca armii Lotaryngii 301, 430; charakterystyka 430-431; Szósta Armia zajmuje pozycje 453, 454, 455; otrzymuje rozkaz odwrotu 459, 460; odepchnięty przez von Klucka 474; opinia Klucka o wojskach pod dowództwem Maunoury'ego 477-478; wycofuje się do Paryża 486; opinia Gallieniego o jego armii 486-487; zostaje rdzeniem armii Paryża 486; Gallieni przekazuje mu wstępne rozkazy gotowości do boju 506; odprawa u Gallieniego 507; na konferencji anglo--francuskiej przedkłada się założenia działania jego armii nad Marną 510; wkład do bitwy nad Marną 519 Maurice Frederick, podpułkownik z 3 dywizji BEF 456 l Max, książę Saksonii, kapelan armii, na noclegu w kwaterze von Hausena 439 Mazurskie jeziora 101, 102, 103, 333, 355, 359, 363, 376 McKenna Reginald, pierwszy lord admiralicji 82 • McKenna Stephen, amerykański profesor, autor pamiętnika 381 Mecklenburg-Schwerin, wielki książę 21 >, Melotte, major, belgijski attache wojskowy w Berlinie 73; wybuch Moltkego 147- 148 Melun, miejsce konferencji anglo-francuskiej, Gallieni wraz z Maunourym udaje się tam samochodem, rozmawia z Murrayem 509; powraca do Paryża 513; Joffre wysyła osobistego posłańca 514; sir John French wysyła swe bagaże na tyły 517; Joffre udaje się tam osobiście 517-518; konferencja 518 Messimy Adolphe (1869-1935), minister wojny, charakterystyka 64-65; próby zreformowania francuskiego munduru 66; poszukiwania nowego naczelnego wodza 66- 68; otrzymuje wiadomość o wprowadzeniu w Niemczech stanu Kńegsgefahr 124; naciskany przez Rosjan 127; zakazuje wojskom francuskim wkraczania do Belgii 167; przyśpiesza przybycie wojsk kolonialnych 194; jego chęć udzielenia pomocy Belgii pokrzyżowana przez Joffre'a 228; Joffre zwierza się ze swego stosunku do Gallieniego 236; wymusza przyznanie środków na wyposażenie armii w ciężką artylerię 262; przydziela Gallieniemu stanowisko w Ministerstwie Wojny 265-266; spotyka się z dowództwem brytyjskim 274-275; telefonuje do Joffre'a „przeżywając męczarnie" 282; we łzach 327; o panice w rządzie 421; wzywa Gallieniego 422; Gallieni mówi mu: „Oni nie chcą bronić Paryża" 424; domaga się przydzielenia wojsk dla obrony Paryża 425-426; awanturuje się na posiedzeniu Rady Ministrów 427; usunięty z rządu 427-428; pod wrażeniem Joffre'a, który wykazuje pewność siebie 484-485 Metz 49, 254 v; Metz-Thionville, strefa ufortyfikowana 71, 232 ,.; Miasojedow, pułkownik 97 /; Michał, wielki książę, brat cara Wszechrosji 21 Michel, generał, na wypadek wojny desygnowany na naczelnego wodza armii francuskiej, zwolennik strategii defensywnej 62-63, 64, 65, 66, 71; proponuje użycie rezerw 63-64; usunięcie go 65; zostaje komendantem wojskowym Paryża 422; zastąpiony przez Gallieniego 422-427; zdjęcie go 427 Indeks 593 „Midilli", nowa turecka nazwa okrętu „Breslau", po jego „sprzedaży" przez Niemców 209 Mikołaj, wielki książę (1856-1929), naczelny wódz armii rosyjskiej; na manewrach we Francji w 1912 roku 87; sprzeciwia sią wprowadzeniu dyktatury wojskowej w Rosji 93; przeszłość i charakterystyka 100-101; stosunki z Fochem 101; depesza do Joffre'a 327; mianowany naczelnym wodzem 326-335; udaje się do kwatery głównej w Baranowiczach 331; w „Stawce" w Baranowiczach 365; winę za klęskę przypisuje Żylińskiemu 377 Mikołaj H, car (1868-1918), spotyka się w Rewelu z Edwardem VII 26-29; o Anglikach 22; traktat w Bjórkó 28; traktowany przez Wilhelma n protekcjonalnie 26-28; o przedwojennych planach wojskowych francusko-rosyjskich 27-28; charakterystyka 92-94; abdyka-cja 97; ostatni apel do kajzera 125; o akcji ofensywnej 326; apel wielkiego księcia o zaradzenie brakowi amunicji 335; wielki książę raportuje o Tannenbergu 376; naciskany, by zawrzeć odrębny pokój z Niemcami 377 Milica, córka króla Czarnogóry, zamężna za wielkim księciem Piotrem (bratem Mikołaja H) 101 Millerand Etienne-Alexander (1859-1943), wchodzi w skład rządu 426, 427, 428; składa wizytę Joffre'owi 428; doradza rządowi opuścić Paryż 461, 462, 486, 487, 488; bierze udział w rozmowach Kitchener-French 472; dowiaduje się od Joffre'a o sytuacji militarnej 486; wydaje rozkazy Gallieniemu 490; proszony o interwencję u Brytyjczyków 517 Milne sir Archibald Berkeley, admirał (1855-1938), charakterystyka 192; dowodzi flotą śródziemnomorską w pościgu za „Goebenem" i „Breslau" 192-211 passim Miluza, zdobyta przez VII korpus generała Bonneau 238; utracona 238 Młodoturcy, dokonana przez nich rewolucja w Turcji 181-182 Mohamed V, sułtan turecki od 1908 roku 181, 192, 211 Moltke Helmuth von, feldmarszałek (1800-1891), zwany starszym Moltkem, przewiduje przyszłą wojnę na wyniszczenie 48-49; o aneksji Alzacji i Lotaryngii 56; strategia 73; w dniu mobilizacji w 1870 roku 111; o kolejach i fortyfikacjach 116; portret 171 Moltke Helmuth von, generał (1848-1916), bratanek starszego, zwany młodszym 136; obejmuje stanowisko po Schlieffenie 136; adaptuje plan odziedziczony po Schlieffenie 136; obawia się Rosji 53, 54; składa wizytę Conradowi von Hótzendorffowi 54; Schlieffen o zmianach w swoim planie dokonanych przez Moltkego 79; propozycje kajzera wysunięte w ostatniej chwili 109; w czasie wybuchu wojny 113; charakterystyka 114-115; odmawia kajzerowi zmiany planów mobilizacyjnych 115; przyznaje, że najprzód należało się skierować na wschód 116-117; otrzymuje zezwolenie kajzera na rozpoczęcie działań 118; redaguje ultimatum do Belgii 141; na obiedzie na cześć Alberta 147; w przeddzień wybuchu wojny 152; przewiduje długotrwałą wojnę 162; przepowiada udział Anglii w wojnie 164; „o walce, która zadecyduje o biegu historii" 178; o niemieckim harmonogramie 216; o niemieckiej brutalności 224; obcałowany przez kajzera 230; nigdy nie jeździł na front 235; o karabinach maszynowych 241; przeprowadza zmiany w planie Schlieffena 270-272; zakazuje podawania szampana w kantynie 270; dyskutuje o decydującej bitwie w Lotaryngii 293; zleca sprawdzić sytuację Ósmej Armii w Prusach Wschodnich 345; przenosi Ludendorffa na front wschodni 349-350; aprobuje wyznaczenie Hindenburga naczelnym dowódcą Ósmej Armii 350; wzmacnia front wschodni 362-363; stosunek do ekonomii 406; niezdecydowanie 441, 475, 476, 478, 482, 505; zatwierdza strategię von Klucka 478; przewiduje w przeddzień Marny francuską ofensywę 504; wydaje nowe rozkazy 505-506; zatrzymuje ruch niemieckiego prawego skrzydła 515; o francuskim elan 520; odwołuje natarcie na linię francuskich fortec 521 „Moltke", niemiecki pancernik, który miał zastąpić „Goebena" już w październiku 190 Mons, BEF naciera na miasto 307; bitwa pod 315-321; bitwa ta pretekstem stworzenia angielskiego mitu 465-466 .1- , Montmedy 298 ix B — Sierpniowe salwy 594 Sierpniowe salwy Moore Arthur, korespondent dziennika „The Times" zamieszcza artykuł zatytułowany „Korespondencja z Amiens" 465-466 Morgen, generał, dowódca 3 dywizji rezerwy w Prusach Wschodnich 343,346; w bitwie pod Tannenbergiem rozdział 16 passim, ostrzelany przez własnych żołnierzy 374 Morgenthau Henry, ambasador amerykański w Konstantynopolu (ojciec matki autorki) 207 Morhange 261; walki pod 290, 291-292, 323 M Morley lord (1838-1923) 130, 133, 136,155 5 Mukden, klęska Rosjan pod 75 Muller von, admirał, szef gabinetu morskiego kąjzera 400 Mimster, hrabia, gość von Hausena, na noclegu w jego kwaterze 439 ' Miinsterberg Hugo, profesor z uniwersytetu Harvarda 410 Murrey, sir Archibald (1860-1945), szef sztabu BEF 455-456; na Radzie Wojennej 247, 257; opinia Haiga o nim 257; pod Amiens 260; w Paryżu 274; pod Le Cateau 319; przerażony zagrożeniem pozycji brytyjskiej 431; mdleje w kwaterze głównej St. Quentin 433; spotyka się we Francji z Kitchenerem 472; na konferencji anglo-francuskiej w Melun 509,517-518; wydaje rozkaz dalszego odwrotu 512 Nacjonalizm, jego siła 378 Namur, twierdza 213, 268; perła rzeki Mozy 268; von Biilow zbliża się 279, 282; bombardowanie z dział oblężniczych 306, 307; belgijska 4-ta dywizja ewakuuje się 313; upadek 314; Niemcy ogłaszają zdobycie 324 Nancy, Foch przeniesiony do 70; Druga Armia Castelnau pod 233; Rupprecht pragnie uczynić to miasto celem natarcia 272; Foch pod Nancy 291-292; Rupprecht 442; Foch odpiera ataki na Nancy 442 Napoleon I w Rosji 89 Napoleon HI i Edward VII 22 „Naród pod bronią" książka feldmarszałka Goltza 48 Nelson Horatio (1758-1805), admirał angielski 203, 400 Neufchateau, walki pod 299, 300 Nicolson sir Arthur, stały podsekretarz stanu w brytyjskim Foreign Office, rozmawia z ambasadorem Cambonem 136 Nidzica, zdobyta przez generała Martosa 354; bezładny odwrót XXIII korpusu 367; Sam-sonow tamże 367, 371; XV i XIII korpusy wybite 373 Niemcy, program rozbudowy floty z 1900 roku 22, 24; uważają się za powołanych do rządzenia 30, 48-49; uskarżają się na okrążanie ich 26; skumulowany egoizm 48- 49; obliczają rosyjski czas przeprowadzenia mobilizacji 54; budowa linii kolejowych 87; ultimatum Niemiec do Rosji 107, 109, 127; wypowiadają wojnę Rosji 120; niemieckie ultimatum do Francji 112; działania przedmobilizacyjne 123; ultimatum do Belgii 140-142, 154, 156, 157-158; wypowiadają wojnę Francji 165- 166; flota na Morzu Śródziemnym 181-211 passim; flota wojenna 397,398-113 passim; koncepcja krótkotrwałej wojny 162; wypowiadają wojnę Francji 165-166; o angielskiej „perfidii" 174: sojusz z Turcją 181, 184; obawa przed rosyjskim walcem parowym 270; rozstaw szyn kolejowych różny od rosyjskiego 334; system kolejowy w Prusach Wschodnich 344,345; imperializm i militaryzm 378-393; teoria terroru 381-382 passim; deportacje 383-384; obsesja na tle gwałcenia prawa międzynarodowego 385; oskarżają Belgię o prowadzenie działań partyzanckich 385- 387; obawa przed akcją floty rosyjskiej 401; bitwa morska w zatoce helgolandzkiej 412-413. Patrz także: Niemiecka armia Niemiecka armia, sposób użycia rezerw 52-53, 73-74; mobilizacja 109-110, 114- 116; stosowanie kolei w założeniach strategicznych 110-111, 116-117; alternatywny plan sztabu 595 generalnego rozpoczęcia wojny na froncie wschodnim 116-117; dokonuje inwazji na Belgię w Gemmerich 167; na granicy belgijskiej 212-213; użycie dział oblężniczych w natarciu na Liege i Namur 214-217, 231-232,240, 243-245; spotyka się z pierwszym oporem armii belgijskiej nad Mozą 223; Oberste Heeresleitung, czyli naczelne dowództwo (w skrócie OHL) 231; prawe skrzydło armii toczy się przez Belgię 268-325 passim; trudności w zakresie łączności OHL z podległymi jednostkami 269-270; okrucieństwa i represje 284-286, 382-391; OHL oczekuje na decydującą bitwę w Lotaryngii 292-293; przygotowania w OHL by osłabić inwazję na Prusy Wschodnie 337, 362; walki w Prusach Wschodnich po wybuchu wojny 334, 335- 344; i cały rozdział 16 passim; przechwytuje nie zaszyfrowane rosyjskie przekazy radiowe 357-358; rozmiary zwycięstwa pod Tannenbergiem 373, 374; prawe i lewe skrzydło armii dokonuje inwazji na Francję równocześnie 414-449 passim; OHL wydaje rozkaz generalny z 28 sierpnia 440-441; odejście od planu Schlieffena 441; OHL decyduje się na sforsowanie trouee de CAarmes442; całą siłą prze na Marne 450-518 passim; samoloty bombardują Paryż 463; OHL przenosi swoją kwaterę do miasta Luksemburg 475; niemiecki system dowodzenia 477; OHL nieświadome zagrożenia ofensywą francuską 515-516; błędy OHL przyczyniają się do „cudu nad Marną" 519-521; Patrz także: Niemcy, Schlieffen, plan Schlieffena, poszczególni generałowie Nieprzerwana podróż, nowa jej koncepcja 405 Nietzsche Fryderyk 48 Nikita, król Czarnogóry 101 Nimy, punkt ogniskowy natarcia na Mons 317-318 Nomeny, okrucieństwa wojsk Rupprechta 254; miasto zostaje spalone za karę 453 Northcliffe, lord 254 Oblężnicze działa armii niemieckiej 214, 216, 217, 231-232, 240, 243-245, 254, 307 Obowiązkowa służba wojskowa, Wielka Brytania jej nie posiada 130 Odpowiedzialność zbiorowa, Niemcy stosują ją w praktyce, wbrew zakazowi konwencji haskiej 285 Odszkodowanie wojenne, koncepcja 49. Patrz także: kontrybucja Ofensywa, jej doktryna we Francji 58-62. Patrz także; elan i offensive a outrance Offensive a outrance, koncepcja 61-64, 90, 145, 263, 290, 455, 490 OHL - patrz: niemiecka armia Okrążenie, Niemcy obawiają się 26, 28, 165; kajzer na ten temat 399, 400 Okrucieństwa niemieckie 224, 284-286, 381-391 Onhaye, von Hausen rozszerza tu przyczółek 312 Oppersdorf, hrabia, przewiduje krótką wojnę 161-162 Orłowo, miejscowość w Prusach Wschodnich, walki pod 355 Ostenda, brytyjska piechota morska ląduje 475 Oza, rzeka, na której nie wysadzono mostów 487 Page Walter Hines (1855-1918), dziennikarz i wydawca, ambasador amerykański w Londynie 409 Pakt Londyński 377, 391, 516 Paleologue Maurice (1859-1944), ambasador francuski w Rosji, o Suchomlinowie 96; o „słowikach czarnogórskich" 101; Sazonow opowiada mu o szczegółach wypowiedzenia wojny przez Niemcy 121; w Petersburgu 326, 327, 330, 353; rozmowa z Sazonowem 393 Palestyńska kampania 210-211 Palmerston Henry John Tempie, wicehrabia (1784-1865) 44 -' „Panther", niemiecka kanonierka nagle zachodzi do Agadiru 65, 81 Paryż, w żałobie po Edwardzie VII 31; w przededniu wojny 122-139,169-170; bombardowa- 596 Sierpniowe salwy nie 229; pozbawiony osłony 421, 422; jego obrona 424-425, 427-430 passim; rozszerzenie strefy armii 451-452; zagrożenie ze strony niemieckiego prawego skrzydła 461-462; bombardowany z powietrza 463; zaciemniony 463; w przeddzień bitwy nad Marną 486--496; trzy różne dowództwa 492; stan armii Paryża 495-496; w wigilię bitwy nad Marną 504-505 Pau Paul Marie, generał (1848-1932), na Radzie Wojennej 65, 67; doradza Joffre'owi 68; jednoręki weteran z 1870 roku 169; wyznaczony dowódcą Armii Alzacji 239; ofensywa w Alzacji 261; ponownie zajmuje Miluzę 288; wycofanie się z Miluzy 288-289 Peguy Charles, poeta, w Paryżu w 1905 roku 75; śmierć 75 Pendezac, generał, szef francuskiego sztabu generalnego w 1904 roku 72 Penelon, pułkownik, oficer łącznikowy pomiędzy prezydentem Poincare a GQG 461 Persji książę 21 Petain Henri Philippe, marszałek Francji (1856-1951) 501 Pichon Stephen, francuski minister spraw zagranicznych 22, 33-34 Plan 17, przyjęcie go w maju 1913 roku 61-62; koncepcja i strategia 70, 71, 72, 73, 90; nie konsultowano go z rządem 229; przewidziana planem ofensywa 233; przekazanie wycinków planu dowódcom poszczególnych armii 234; „kapliczka" zawsze znajduje wytłumaczenie dla jego niepowodzeń 242-243; zmodyfikowany przez Joffre'a 267; Foch - duchowym ojcem 291-292; Engerrand — zaciekły krytyk planu 291; Francja trwa przy planie 294; niepowodzenie planu 315, 322, 323, 522, 523 Plan 16, obecnie przestarzały 70 Plan „W" dla brytyjskich wojsk ekspedycyjnych 87-88. Patrz także: 1'Armee „W". Plan Schlieffena 44-54 passim, 63, 70, 415, 441; zdradzenie wczesnej wersji Francuzom 71; stosunek do Prus Wschodnich 104; Moltke odstępuje od jego założeń 272, 362; plan zawodzi 522. Patrz także: Schlieffen Pless von, książę (książę pszczyński) 113 Pływająca mina, jej rozwój 404 Pohl von, admirał, szef sztabu admiralicji 400; Tirpitz twierdzi, że w małym palcu ma więcej, niż Pohl w całej anatomii 401; popiera strategię walk, lecz jest zerem 400 Poincare Raymond (1860-1934), prezydent Francji, Grey rozmawia z nim o Rosji 89- 90; wizyta w Rosji 122; charakterystyka 123-124; Izwolsky nawiedza go w nocy 126; w parlamencie odczytują jego mowę 170; o Turcji 209; Albert dwukrotnie apeluje do niego 228; list do Alberta 242; spotyka się ze sztabem brytyjskim 274-275; przerażony brakiem gotowości Brytyjczyków 275; zapis w jego dzienniku o odwrocie i inwazji 325; zastanawia się nad linią obrony 421-422; o obronie Paryża 423; wraz z Messimym studiuje dekret z 1913 roku 425; prosi Messimy'ego o złożenie rezygnacji 427; Gallieni podejrzewa go o zatajanie prawdy przed narodem 451; zatroskany pyta Gallieniego, jak długo Paryż może się utrzymać 461-462; o ofensywie rosyjskiej 463-464; prosi ambasadora brytyjskiego, by wpłynął na sir Johna Frencha 471; konieczność opuszczenia Paryża 487; wyjazd w środku nocy 490; Gallieni telefonuje o zamierzonej ofensywie 506 Polska - koncepcje statusu powojennego: niemiecka 392; rosyjska 393; bitwa pod Grunwaldem 102 Pont, pułkownik, szef wydziału operacyjnego sztabu Joffre'a 483, 506 Pontisse, fort na obrzeżu Liege, rozbity pociskami dział oblężniczych 244 Porty na kanale La Manche, wyścig obu armii o zawładnięcie nimi 522 Potowski, generał, szef sztabu Samsonowa 367, 373 Pourtales Friedrich von, hrabia (1853-1928) ambasador niemiecki w Rosji 109, 120-121 Prittwitz und Gaffron von, generał porucznik (1848-1917), dowódca Ósmej Armii w Prusach Wschodnich; charakterystyka 336; podczas bitwy po Gąbinem 338, 343 passim; Indeks 597 niezdecydowanie 339, 348 passim; zdjęty z dowództwa 351-352; zastąpiony przez Hinden- burga i Ludendorffa 348, 349, 350, 351, 470 Prusy Wschodnie, niemiecka strategia i walki 332, 335, 356 oraz rozdział 16 „Punch", poglądy na wojnę 131, 381 Raffenel, generał 300 Rasputin Grigorij 94, 96, 100; o rosyjskim wysiłku wojennym 377 Reichstag, odbywa posiedzenie żałobne z racji zgonu Edwarda VII 32; posłowie „przygnębieni" i „zdenerwowani" wypowiedzeniem wojny Francji 165; posiedzenie po wybuchu wojny 170-172 Reims, bombardowanie katedry i miasta 500 Reinbot, generał, gubernator Moskwy 331 Rennenkampf Paweł K., generał (1854-1918), dowódca rosyjskiej Pierwszej Armii w Prusach Wschodnich 332-356 passim; rozdział 16 passim; zezwala swemu adiutantowi rozebrać się do snu 343-344 Repington Charles A'-Court, pułkownik 76, 91 „Resadiye", okręt turecki „zarekwirowany" przez Anglików 185 Revanche, Joffre o sprawie 238 Rewel (Tallin), spotkanie Edwarda VII z carem tamże 26, 28-29 Rezerwy, ich użycie 52-53, 63-64, 73, 324 Ribot Alexandre, minister 428, 462 Robb, generał major, szef łączności BEF-u 455 Roberts Frederic Sleigh, lord (1832-1914), brytyjski marszałek polny 34, 158, 248 Robertson sir William (1860-1933), generał, szef sztabu 76, 77, 432, 470 Rocroi, wieś jest jedną masą ognia, 419, 439 Roentgen Wilhelm, profesor, wynalazca promieni X, podpisuje manifest intelektualistów niemieckich 391 Rolland Romain, wybitny pisarz francuski wysyła list otwany do Gerhardta Hauptmanna 390 Romincka Puszcza, cesarski rezerwat myśliwski 97, 102, 333, 343 Rondoney, generał francuski 300 Roosevelt Theodore (1858-1945), prezydent USA (1901-1908) na pogrzebie Edwarda VII 20; kajzer skarży się mu 25; każe generałom dowodzić z siodła 65; o Tafcie 112; zamiłowania 143; uważał, że wojna uszlachetnia 379 Rossignol, walki pod 323 Rosja, ciąży do Konstantynopola 26,182; sytuacja Rosji w europejskim układzie sił po Kongresie Wiedeńskim 43-44; jej rola w planie Schlieffena 45; koncepcja walca parowego 89; niewystarczająca sieć kolejowa 91; Czarna Sotnia 93; rewolucja 1905 roku 93; „czynow-nicy" 93; manifest konstytucyjny 100; przewiduje wojnę krótkotrwałą 162; proponuje udzielenie uroczystej gwarancji Turcji 209; wypowiada wojnę Turcji 210; trudności z mobilizacją 330-332; brak linii kolejowych wschód-zachód 334; inny rozstaw szyn 334; efekty klęski pod Tannenbergiem 376-377. Patrz także: Mikołaj H i Rosyjska armia Rosyjska armia, przedwojenne koncepcje i strategia 89-104 passim; braki militarne 90-91; doktryna ofensywy 90-91; trudności mobilizacyjne 91, 107; braki artylerii i pocisków dla niej 98, 335, 340-342; plan kampanii sprzedany Niemcom w 1902 roku 103-104; przygotowuje się do ofensywy w Prusach Wschodnich 326-335; jej stan w chwili wybuchu 327-335; łapownictwo 331; trudności transportowe, komunikacyjne i łączności 328, 334, 344, 353; rozwija natarcie na Prusy Wschodnie 332-356 passim; walki w Prusach Wschodnich 334-356, a także rozdział 16 passim; użycie lotnictwa 334; naczelne dowództwo wy- 598 Sierpniowe salwy czuwa nadchodzące nieszczęście 364; przekazy radiowe przechwycone przez Niemców 357, 358, 375; walec parowy rozpada się na cząsteczki 377. Patrz także: Rosja oraz poszczególni generałowie Rosyjsko-japońska wojna 75, 89, 91, 92, 98, 103, 107, 203, 241, 290 Rosyjsko-turecka wojna z 1877 roku 89, 94 Rozwianie złudzeń, końcowy produkt Wielkiej Wojny 524 Ruffey, generał, dowódca Trzeciej Armii w Ardenach 234, 280, 298, 302; apostoł ciężkiej artylerii 298; proponuje użycie samolotów jako broni ofensywnej 298; Joffre odbiera mu trzy dywizje 301; wściekły na GQG 302; jego armia ponosi wysokie straty 420; kontrofensywa w zagłębiu Briey 430; wycofuje się 453; pozbawiony dowództwa 464-465 Rumunia, następca tronu 21 Rupprecht, książę, następca bawarskiego tronu (1869-1955), na pogrzebie Edwarda VII 21; dowódca Szóstej Armii w Lotaryngii 262; charakterystyka 262; prosi o zezwolenie na kontratak 272-273; okrucieństwa sprawione przez jego armię pod Nomeny 291; kontratak w Lotaryngii 291, 292, 293; natarcie w kierunku trouee de Charmes 293; utknięcie w miejscu wobec zmagań z armiami Castelnau i Dubaila w Lotaryngii 414; pod Epinal 441--442; otrzymuje rozkaz przekroczenia Mozeli 441; atakuje na Lotaryngię 442; wzmaga nacisk 452; sprzeczne opinie w kwaterze głównej 476; wznawia natarcie na Mozelę 505; utknął w martwym punkcie na linii fortec 515; natarcie z 3 września 521 Ryckel de, pułkownik 148, 150 -[ Saint-A void, kwatera główna Rupprechta 272 ft Saksonia, jej wielki książę 21 >,H Salisbury markiz Robert A. of, lord (1830-1903) 184 <* Sambra i Moza, walki, patrz: Charleroi; Bitwa nad Sambrą i Mozą; - pieśń marszowa armii francuskiej 281, 457 Samsonow Aleksander, generał (1859-1914), dowódca Drugiej Armii w Prusach Wschodnich 334-356 passim; w bitwie pod Tannenbergiem, rozdział 16 passim; charakterystyka 334, 353; skład jego armii 353-354; zła kondycja jego wojsk 363; strategia bitwy pod Tannenbergiem 363-364; rozkaz generalnego odwrotu 371; samobójstwo 373, 464 Sarajewo 181, 182, 190 Sar-la Bruyere, główna kwatera Smith-Dorriena 320 Sarrail Maurice, generał (1856-1929), 300, 465 Sarrebourg 261, 290, 292 „Saturday Evening Post" 286 Saxe-Coburg-Gotha, wielki książę 21 Sazonow Sergiej (1866-1927), rosyjski minister spraw zagranicznych 94, 364; otrzymuje notę o wypowiedzeniu przez Niemców wojny 120-121; propozycja dla Turcji 209; o niemieckim imperializmie 392-393; plany zreorganizowania Europy po wojnie 392-393 Scapa Flow, baza wojenna brytyjskiej floty 133; w chwili wybuchu wojny 395-397 „Scharnhorst", niemiecki krążownik pancerny na Pacyfku 165, 397 Schleswig-Holstein, wielki książę 21; przyczyna, dla której angielska królowa Aleksandra (matka Jerzego V) czuje wstręt do kajzera 33 Schlieffen Alfred von, hrabia (1833-1913), charakterystyka 43; o neutralności belgijskiej 43-45; o wojnie na dwóch frontach 45; strategia wywodząca się z bitwy pod Kannami 46-48; strategia rozstrzygającej bitwy 48-49; o ciężkiej artylerii 52; taktyka prawego skrzydła 52-53; formuła dla Prus Wschodnich 53, 104; Moltke, jego zastępca 114; Ludendorff, żarliwym uczniem i wielbicielem 217- 218; Albert odgaduje strategię okrążenia 228; także i Kitchener 250; jego wizja głównej kwatery armii 269-270; o niedoświadczonych dowód- Indeks *» 599 each 295-298; jego geniusz dowiedziony 325; Hindenburg służył w jego sztabie 350; cytat 475. Patrz także: Schlieffena plan Schlieffena plan 44-54 passim, 63, 71, 415; zdradzenie planu Francuzom 71-72; anonimowo publikuje w „Deutsche Revue" artykuł z protestem przeciwko wprowadzonym przez Moltkego zmianom 79; stosunek do Prus Wschodnich 104; Moltke odstępuje od założeń planu 270, 271, 363, 442; plan zawodzi 522-523. Patrz także: Schlieffen Schneider, major, szef sztabu generalnego Lanrezaca 446 Schoen Wilhelm Edward, baron, ambasador niemiecki w Paryżu 113, 125, 127,166-177 Schoenburg-Waldenburg, książę, gość generała von Hausena 439 Scholtz, generał, dowódca niemieckiego XX korpusu w Prusach Wschodnich 345, 346, 354, 355, 358; pod Tannenbergiem: rozdział 16 passim Schopenhauer Arthur 59 Schrecklichkeit (zgroza), niemiecka teoria terroru 223-225, 381-387 Scott Cecil 15 Sedan 55-56, 58, 314, 425; dzień Sedanu 415, 489 Seely John, pułkownik, angielski minister wojny, podaje się do dymisji po buncie w Cur-ragh 131 Seilles, popełnione tamże okrucieństwa 382 Seline, senator z departamentu Aisne, obserwuje z dachu bitwę pod Guise 460-461 Selliers de Moranville, generał, belgijski szef sztabu 148, 150, 218 Sembat, minister socjalista w rządzie francuskim 462 Senlis, miasto pod Paryżem 424; w płomieniach 508 Serbia, ultimatum austriackie 107, 122; Austria wypowiada jej wojnę 107, 134, 185 Serbski następca tronu 21 Shaw George Bernard, o niemieckim militaryzmie 380, 382 Simon sir John 136, 157 Sirelius, generał rosyjski, montuje ostatni, gwałtowny atak rosyjski pod Tannenbergiem 373 Skoda, austriacka firma zbrojeniowa, producent dział oblężniczych 216 Smith F. E. (lord Birkenhead), działając na stanowisku cenzora wojennego nalega na szybkie opublikowanie korespondencji z Amiens w „The Times" 466. Patrz także: Birkenhead Smith-Dorrien, sir Horace, generał (1858-1930), przejmuje stanowisko zmarłego generała Griersona 279, 309; dowodzi n korpusem BEF w bitwie pod Mons 316, 317, 320; walczy w akcji opóźniającej odwrót BEF-u do Le Cateau 431,432; pod Le Cateau 434-437; dociera do kwatery głównej BEF-u w Noyon 437; na posiedzeniu w St. Quentin 438; odwołuje rozkaz sir Johna Frencha 447 Snów, generał, dowódca 4 dywizji pod Le Cateau 435, 447 Socjalistyczne przekonania w Niemczech 110 Sordet, generał kawalerii, rozpoznanie w Belgii 228; sir John French prosi o jego wojska 278; kawaleria w bitwie pod Charleroi 312, 313; wspomaga Brytyjczyków 431; natyka się na wojska von Klucka 435; rozpoznaje zmianę kierunku armii Klucka pod Compiegne 482-183 Souchon Wilhelm, kontradmirał, dowodził ucieczką „Goebena" i „Breslaua" do Konstantynopola 187-211 passim; charakterystyka 187-190; jego okręty ostrzeliwują Philippevil-le i Bonę 196, 197 Spears, porucznik, oficer łącznikowy przy francuskiej Piątej Armii 268, 277, 289, 319 Spee hrabia von, wiceadmirał 165, 402 Spring-Rice sir Cecil (1859-1918), ambasador angielski w Stanach Zjednoczonych 405, 410 St. Cyr, mundur oficerski absolwentów tej szkoły noszony w czasie bitwy 300; tablica pamiątkowa w kaplicy szkolnej 523 600 Sierpniowe salwy St. Genevieve, siedemdziesięciopięciogodzinne bombardowanie artyleryjskie 292 St. Quentin, anglo-francuskie spotkanie sztabowe 437-438. Patrz także: Guise - St. Quentin Staab von, generał, dowódca oddziału kolejowego w niemieckim sztabie generalnym 116, 120 Stany Zjednoczone Ameryki Północnej - patrz USA Stein von, generał, zastępca szefa sztabu w OHL 270, 273, 348, 349, 441 Stołupiany, bitwa pod 338-339 Strasburg, pomnik na placu Zgody w Paryżu 128 Strategia „worka" w planie niemieckim 47, 272-273 Straty przy forcie Barchon 225; nad Somnią 225; pod Verdun 225; w Wielkiej Bitwie Granicznej 321; w Wielkiej Wojnie 523 Stumm Wilhelm von, podsekretarz do spraw politycznych niemieckiego MSZ 141 Stumm von, pierwszy sekretarz poselstwa niemieckiego w Brukseli 166 Suchomlinow Władimir (1848-1926), rosyjski minister wojny, charakterystyka 94- 100, 326, 330, 334, 364 Sudermann Hermann, podpisuje manifest niemieckich intelektualistów 391 Suez 211 „Sultan Osman", okręt turecki zamówiony w Anglii, „zarekwirowany" przez Brytyjczyków 185 >a Surete, koncepcja 60 •'•L Syjamu książę 17; podobno żywi on przyjaźń do Niemiec 175 g ,>8 Taft William Howard, prezydent USA 112, 408 ,3 Talaat Bej 182, 210 «? Tamines 284, 307, 323, 382 Tanant, pułkownik, szef wydziału operacyjnego francuskiej Trzeciej Armii 420, 465 Tannenberg, wieś 356; wstęp do bitwy — bitwa pod Gąbinem 340-342; wielka bitwa - rozdział 16; nadanie nazwy 375; bitwa pod Grunwaldem 102; sztab niemiecki tamże konferuje 358-359 Tanger 75-76 Tappen, pułkownik, szef wydziału operacyjnego niemieckiego Sztabu Generalnego 270, 273, 441; uważa, że decydująca bitwa rozegra się w Lotaryngii 293; przyrzeka pomoc dla frontu wschodniego 362-363; spostrzega niebezpieczeństwa dla niemieckiego skrzydła 504 Taube, niemiecki samolot, bombarduje Paryż 463 Terror, niemiecka teoria na jego temat 381-382 passim Thann, malutki skrawek Alzacji w rękach francuskich 289 „The Times", dziennik londyński 76, 91, 136, 229; ocena pierwszych działań w Belgii 232; o upadku Namur 324; drukuje korespondencję z Amiens 465 Tintigny, walki pod 300-301 Tirpitz Alfred von, wielki admirał (1849-1930) 85, 164; o von Biilowie 24; włada płynnie angielskim językiem 113; o wypowiedzeniu wojny 121,151; na obiedzie wydanym dla króla <, Alberta 146; o gafie popełnionej przez Bethmanna 172; skarży się na Anglików 174; roz- . kazy dla Souchona 190, 196, 200; twórca wielkiej niemieckiej floty 398; stosunek kajzera •- do niego 400, 401, 402; o szansach floty niemieckiej 413 Tirpitz Wolf, syn admirała, wyłowiony z morza 412 Tokio, w żałobie po Edwardzie VII 31 Toul 441, 442, 476 Touron, wiceprezydent senatu francuskiego 460-461 Trakeny, stadnina koni w Prusach Wschodnich 102 Traktat Wersalski z 1871 roku 56, 58 Indeks 601 Traktat Westfalski z 1648 roku 57 ,•$•• if- Traktat w Bjórkó 28 Traktat z 1839 roku zawarty przez pięć mocarstw, gwarantujący neutralność Belgii 44 Treitschke Heinrich von 30, 48 „Tribune" nowojorski dziennik 389 Triumwirat Eshera 75, 78 Trois Vierges, miejscowość w Luksemburgu 120,136 Troisieme Bureau, wydział operacyjny francuskiego Sztabu Generalnego w Vitry-le- Francois 235 Troubridge sir Ernest, kontradmirał (1862-1926), dowódca brytyjskiej eskadry floty śródziemnomorskiej 193, 202, 203; charakterystyka 203; uniewinniony z zarzutów przez Śledczy Sąd Marynarki 211 Trouee de Charmes 292, 293, 442 Trójprzymierze 20, 121 Tsia-Tao, książę z Chin 21 Turcja, sojusz z Niemcami 181; sytuacja w czasie wybuchu wojny 181-186; klęska w wojnach bałkańskich 185; zezwolenie na wejście „Goebena" i „Breslaua" do cieśnin 207-208; zakup „Goebena" 208-209; siłą wprowadzona do wojny 209-210 „1914", nazwa poematu Ruperta Brooke'a 378 „1914", tytuł książki sir Johna Frencha 279, 471 U-15, niemiecka łódź podwodna zatopiona przez krążownik brytyjski 397 Uchodźcy blokują francuski odwrót 418; ciągną do Paryża 487 Ulfingen - patrz Trois Vierges Ułani, wkraczają do Belgii 220; pobici pod Brukselą 243; pobici pod Soignies przez Anglików 308 USA, wpływ niemieckiej teorii terroru na politykę Stanów Zjednoczonych, wprowadzonej w praktykę 383-384; stanowisko wobec wojny w chwili jej wybuchu 407-412; stosunek do blokady 409; interes ekonomiczny w wojnie 409; antyangielskie uprzedzenia 410-411 Uzdowo 368-369 Verdun, centrum linii francuskiej 233; kronprinc utknął przed 415 Verdun-Toul, linia regionu ufortyfikowanego 56, 232 Verhaeren Emile, o skutkach wojny 378, 524 Villers-Cotterets, von Kluck depce po piętach Brytyjczykom 480 Virton 298, 300 Vise 167, 223, 383 Vitry-le-Francois, siedziba GQG 235, 276, 459 Viviani Renę (1863-1925), premier francuski, proponuje cofnięcie wojsk od granicy o 10 km 122; składa wizytę w Rosji 122-124; naciskany przez Rosjan 125- 126; dowiaduje się o wypowiedzeniu wojny 165-166; mowa w parlamencie 170; spotyka się ze sztabowcami brytyjskimi 274-275; jego rząd osłabiony 426-428; Gallieni sądzi, że nie chce wyjawić narodowi prawdy 451; w rozmowach Kitchener- French 473 Wake sir Hereward, major 259 Waldeck-Pyrmont, wielki książę 21 -:-:n Waldersee hrabia von, generał, zastępca szefa sztabu 336, 344, 345, 346, 350-351 ;,L1 Wangenheim, baron, niemiecki ambasador w Turcji 186, 207 . ,,i,:; Wariant „3", alternatywny plan kampanii OHL 293 • :: -K „Warrior", krążownik opancerzony 202 602 Sierpniowe salw& Indeks 603 .'T Warsage 220, 224 Waterloo 308 .iT Watteau, porucznik, lotnik garnizonu paryskiego 494 ; •'?' Wellington, książę 43 T Wells H. G. 380, 393 „Westminster Gazette", wpływowy organ liberałów brytyjskich 254 Wetterle, opat, delegat alzacki do Reichstagu 385 „Weymouth", lekki krążownik brytyjski 205 Whitlock Brand, ambasador amerykański w Brukseli 166; w parlamencie belgijskim 169; raportuje o ruinach miasteczka Vise 383; o niemieckim terrorze 388 Wielka Brytania, armia wprowadza mundury koloru khaki 66; przedwojenna strategia 75-88 passim; Komitet Obrony Imperium (Committee of Imperial Defence, w skrócie CID) 75, 249, 394; ignorancja Ministerstwa Wojny w sprawach wojny 79; posiedzenie CID w 1911 roku 81; rozłam w gabinecie 85, 129-130, 155-157; w przeddzień wybuchu wojny 129-137; brak obowiązkowej służby wojskowej 130, 248; wysłanie floty do bazy wojennej 132-133; • ' okres „przezorności" 133; formuła „bez zobowiązań" 134-135; zmobilizowanie floty 135-' -137; niezdecydowanie 154-160, 167, 175, 177-178; zespół działań zawarty w „Księdze Wo- • jennej" 154-155; mobilizacja 156, 177; przewiduje krótką wojnę 162-163; wysyła ultimatum do Niemiec 173-174; obawia się inwazji 176; wysłanie telegramu: „Wojna, Niemcy, •' Działać" 178; obwieszczenie o mobilizacji 177; stosunek do Turcji 182-185; konfiskata okrętów tureckich 185; działania floty śródziemnomorskiej w czasie pościgu za „Goebe-nem" 186-208 passim; wypowiada wojnę Turcji 211; decyzja wysłania BEF 228; Rada Wojenna w dniu 5 sierpnia 247-248; skład armii w chwili wybuchu wojny 248-249; obawa przed inwazją 176, 253, 394; posiedzenie gabinetu w sprawie raportu sir Johna Frencha 469-470; strategia morska 394-413 passim, „bitwa" z USA na tle kontrabandy 403-412; blokada „z dystansu" wprowadzona rozkazami admiralicji w 1912 roku 404. Patrz także: BEF i poszczególni generałowie „Wielka iluzja" Angella 29-30 Wielka Wojna, jej wpływ na świadomość współczesnych 378-380; ofiary 522-523 ; Wiktor Emanuel HI (1869-1947) 26 IJ Wiktoria, królowa Anglii (1819-1901) 24 Wiktoria, cesarzowa Niemiec, matka kajzera, jej apartamenty w zamku Windsor 19 Wilhelm I, cesarz memiecki 28, 58, 62, 170 Wilhelm II - patrz Kajzer Wilhelm, następca tronu Niemiec - patrz Kronprinc Wilson sir Arthur, admirał 82 Wilson Henry Hughes, generał (1864-1922), charakterystyka 79-80; konferuje z Fochem 79-80; w Ministerstwie Wojny 79; objeżdża Belgię i Francję 80; plan dla BEF-u 81; odwiedza w Paryżu Dubaila 81; Grey i Haldane konsultują się z nim 82; przedstawia sprawy wojny na posiedzeniu Komitetu Obrony Imperium 82-84; jego opinia o Castelnau i Jof-fre'em 86; na manewrach we Francji w 1913 roku 87; w Rosji 87; wyjaśnia konieczność udzielenia pomocy Francji 134-135; jego pamiętnik 176; wypracowuje plany sztabowe 246; na Radzie Wojennej 247, 252; spięcie z Kitchenerem 254; opinia o Kitchenerze 254; pod Amiens 258-259; w Paryżu 274-275; podczas rozmów French-Lanrezac 277-279; cytat z dziennika 290; zdominowuje sztab brytyjski 305, 308, 471-472; oszacowanie liczby sił T niemieckich stojących naprzeciw Brytyjczyków 308; wierność dla planu „17" 319, 455; cy- '! tat na temat bitwy pod Mons 320; przerażony pozycją Brytyjczyków 431; na posiedzeniu '- sztabów pod St. Quentin 437^38; podczas brytyjskiego odwrotu 449; spotyka się z Joflre'em "' w Reims 456; opinia o sir Johnie Frenchu 472; o niemieckim pośpiechu 493; na konferencji l anglo-francuskiej w Bray 509-510; w brytyjskiej kwaterze głównej 513; otrzymuje od Hugueta rozkaz nr 6 - 517; na konferencji w Melun 517-518 Wilson Woodrow, prezydent USA (1856-1924), proponuje stronom walczącym swoje pośrednictwo 230, 391; telegram kajzera 391; o roli krajów neutralnych 407-408; o prawach i obowiązkach neutrałów 408; o zniszczeniu Louvain 410; jego list do Greya 410; charakterystyka i filozofia 407-412 passim Wilson, małżonka prezydenta 410, 412 Windsor, zamek w Anglii 19 Winterfeld, major, niemiecki attache wojskowy w Paryżu 148 Witte Sergiej, hrabia, premier rosyjski 92, 377 Witte de, generał 243 Wittelsbach, książę 144 Włochy i Trójprzymierze 121, 191; deklarują neutralność 170, 174, 194, 199; neutralność floty 187 Włodzimierz Aleksandrowicz, wielki książę 94 Wojna długotrwała, jej koncepcja 49, 163, 406-407 Wojna krótka, jej koncepcja 49, 161-162 Wojna na wyczerpanie 49, 163. Patrz także: wojna długotrwała Wojna podmorska 395, 397, 402, 405-406, 413 Wood sir Evelyn 34 Wódka, zakazuje się jej spożywania w Rosji 331 Wright, kapitan saperów 318 Wurttemberg, książę, dowódca niemieckiej Czwartej Armii, naprzeciw Neufchateau 298; armia ostrzeliwuje Brazeilles 420; otrzymuje rozkaz natarcia na Epernay 440-441 Wurttemberg, wielki książę 21 Wussow von, generał 225 „Yavuz Sultan Selim", nowa turecka nazwa okrętu „Goeben", po jego sprzedaży przez Niemców 209 Ypres, bitwa pod, pomnik brytyjskiego męstwa 522 Yuan-Szi-kai 336 Zabern, afera w 57-58 Zastraszenie - koncepcja 224 Zeppelin L-Z, bombarduje Liege 226, 229 t,./ ,.y ,,,j ,: Zimmermann Arthur, niemiecki podsekretarz stanu 113, 141 Zollner, major Sztabu Generalnego 273 Żuawi z 45 dywizji algierskiej w Paryżu 487 Żyliński, generał, szef rosyjskiego Sztabu Generalnego, w Paryżu w 1912 roku 90- 91; dowodzi północno-zachodnią grupą armii 327-328, 333-356 passim; 363-367, 369- 370, 371, 374, 376, 377 SPIS ILUSTRACJI General Joffre, generał de Castelnau (po lewej) i generał Pau (Brown Brothers) . 69 Sir Henry Wilson rozmawia z generałem Fochem i pułkownikiem Huguet (Radio times Hulton Picture Library) ...................... 83 Car i wielki książę Mikołaj (The Imperial War Museum) .......... 95 Generał Suchomlinow z oficerami Sztabu Generalnego (The Imperial War Museum) 99 Kajzer i generał von Moltke (Radio Times Hulton Picture Library) ...... 119 Król Albert (The Imperial War Museum) ............... 149 „Goeben" (The Imperial War Museum) ................ 183 Admirał Souchon (Deutsches Informations Zenter) ............ 195 Niemieccy oficerowie kawalerii w Brukseli (Brown Brothers) ........ 221 Marszałek polny sir John French (The Imperial War Museum) ....... 255 Książę Rupprecht (po lewej) i kajzer (The Imperial War Museum) ...... 271 Generał von Francois (Brown Brothers) ................ 341 Pułkownik Max Hoffmann (The Imperial War Museum) .......... 347 Generał Gallieni (The Imperial War Museum) .............. 429 Generał von Kluck (The Imperial War Museum) ............. 485 Joffre, Poincare, król Jerzy V, Foch i Haig (The Imperial War Museum) .... 491 Na I stronie okładki: Wykorzystano pocztówkę propagandową żołnierzy francuskich z okresu 1914-1918. Ze zbiorów Muzeum Niepodległości w Warszawie Na IV stronie okładki: Satyra polityczna z okresu 1914-1918, pocztówka. Ze zbiorów Muzeum Niepodległości w Warszawie Na karcie tytułowej: Jak wyżej ^ •'S SPIS MAP Położenie stron na froncie zachodnim 4-14 sierpnia 1914 r. ........ 38-39 Położenie stron na froncie wschodnim ............... 40-41 Wstępnie działania morskie na Morzu Śródziemnym 1-10 sierpnia 1914 r. . . 188-189 Szturm na Liege 5-6 sierpnia 1914 r. ................ 215 Bitwa Graniczna 20-23 sierpnia 1914 r. ............... 296-297 Bitwa pod Gąbinem i przegrupowanie 8 Armii niemieckiej ....... 328-329 Bitwa pod Tannenbergiem 25-30 sierpnia 1914 r. ........... 360-361 Działania na froncie zachodnim 25 sierpnia - l września 1914 r. ...... 416-417 Manewr l Armii niemieckiej v on Klucka 30 sierpnia - 3 września 1914 r. . . 479 W przededniu bitwy nad Marną 5 września 1914 r. ........... 489-499 1000011741 „Bellona" i „Czytelnik", Warszawa 1995. Wydanie III Ark. wyd. 39,7; ark. druk. 38 Skład: B. Cholewiński, L. Żukowski, Warszawa Druk i oprawa: Wojskowe Zakłady Graficzne Zam. wyd. 185; druk. 41343 Printed in Poland