JEAN P. SASSON CÓRKI KSIĘŻNICZKI SUŁTANY Świat Książki Z angielskiego przełożyły Grażyna Gasparska, Hanna Jankowska '"'*L' Osoby występujące w książce (w alfabetycznym porządku) ABDUL - egipski służący księżniczki Sułtany (mąż Fatimy) jfl Król ABD AL-AZIZ AL SA'UD - dziadek księżniczki Sułtan// Był założycielem i pierwszym królem Arabii Saudyjskiej, zma w 1953 roku ABD ALLAH AL SA'UD - syn księżniczki Sułtany f A'ISZA - przyjaciółka księżniczki Mahy / ALHAN - egipska dziewczynka, której narządy płciowe okaleczor/ wbrew woli jej babki Fatimy ALI AL SA'UD - brat księżniczki Sułtany AMANI AL SA'UD - córka Sułtany, jej najmłodsze dziecko / AS AD AL S A'UD - szwagier Sułtany (mąż Sary) i CHOMEINI - religijny przywódca Iranu, który zapoczątkował r'| wolucję wymierzoną w szacha, założyciel islamskiej republiki f CONNIE - filipińska pokojówka, zatrudniona w domu saudyjskie? przyjaciół księżniczki Sułtany / CÓRA - filipińska pokojówka księżniczki Sułtany | DŻAFAR - Palestyńczyk zatrudniony przez księcia Karima, przyjl ^ ciel jego syna Abd Allaha / Król FAHD - obecny władca Arabii Saudyjskiej, którego księżniczl/ Sułtana, jego bratanica, darzy głębokim szacunkiem / PATIMA - egipska służąca księżniczki Sułtany (żona Abdula) | FA'IZA - córka Saudyjczyków zaprzyjaźnionych z księżniczką Sił taną; uciekła z Palestyńczykiem Dżafarem PU'AD - ojciec Fa'izy j - teściowa księżniczki Sułtany j - młodsza siostra księcia Karima (szwagierka księżniczf Sułtany) J HUDA -już nieżyjąca afrykańska niewolnica, która pracowała w domu księżniczki Sułtany w okresie jej dzieciństwa ILHAM - Egipcjanka, córka Abdula i Fatimy (służących księżniczki Sułtany) JASIR ARAFAT - przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny JUSUF - Egipcjanin, przyjaciel księcia Karima z college'u, który później przyłączył się do radykałów muzułmańskich w Egipcie KARIM AL SA'UD - książę z panującego rodu, mąż Sułtany Król CHALID - czwarty król Arabii Saudyjskiej, cieszący się miłością narodu; zmarł w 1982 roku LA W AND AL SA'UD - kuzynka Karima, którą zamknięto w "pokoju odosobnienia" MAHA AL SA'UD - starsza córka księżniczki Sułtany MADŻID AL SA'UD - syn Alego (bratanek księżniczki Sułtany) MISZA'IL - królewska kuzynka księżniczki Sułtany, stracona za zbrodnię cudzołóstwa MUHAMMAD - szwagier księżniczki Sułtany, ożeniony z siostrą Karima, Hafsą MUSA - Egipcjanin, kierowca rodziny księżniczki Sułtany NADA - przyjaciółka księżniczki Sułtany z dzieciństwa, którą ojciec pozbawił życia za zbrodnię przeciwko "honorowi" NASZWA - siostrzenica księżniczki Sułtany, córka księżniczki Sary NASIR - zięć Fatimy NURA AL SA'UD - najstarsza siostra księżniczki Sułtany RIMA - młodociana jemeńska konkubina ojca A'iszy RIMA AL SA'UD - siostra księżniczki Sułtany SALIM - szwagier księżniczki Sułtany, mąż Rimy SAMFA - żona Fu'ada, matka Fa'izy, pochodząca z królewskiego rodu SARA AL SA'UD - siostra księżniczki Sułtany, żona Asada, brata Karima TAHANI AL SA'UD - siostra księżniczki Sułtany WAFA - przyjaciółka księżniczki Sułtany z dzieciństwa, którą w młodym wieku wydano za kilkakrotnie od niej starszego mężczyznę Prolog Wielkiej skały wiatr nie wzruszy; umyslu mędrca nie wzrusza ani czołobitność, ani obraza. BUDDA Przeczytałam kiedyś, że dobre pióro może zadać cios każdemu władcy. Przyglądając się fotografii mego wuja Fahda Ibn Abd al-Aziza, króla Arabii Saudyjskiej, myślę o tym, że nigdy nie miałam zamiaru zranić czy choćby tylko rozgniewać człowieka, którego zawsze szanowałam za łagodność. Przesuwając palcami po jego podobiźnie, przywołuję w pamięci obraz Fahda, jakiego znałam w dzieciństwie. Zdjęcie przedstawia mężczyznę w sile wieku, w którym nie ma nic z młodzieńca moich wspomnień. Brwi surowo ściągnięte i potężna szczęka kłócą się z obrazem czarującego mężczyzny, jaki zachowałam z okresu przed koronacją. Stał wówczas wysoki, barczysty, a na jego wyciągniętej dużej dłoni leżały słodkie daktyle, które podawał zalęknionemu dziecku. Tym dzieckiem byłam ja. Fahd, podobnie jak przedtem jego ojciec, był mężczyzną silnym, a w moich młodych oczach bardziej przypominał syna beduiń-skiego wojownika, którym w istocie był, niż męża stanu, jakim stał się później. Zwykle pewna siebie ł zuchwała, w jego obecności zachowy-wałam się bojaźliwie: z ociąganiem przyjęłam pustynny owoc z jego r?ki i natychmiast skryłam się w objęciach matki. Rozkoszując się słodyczą daktyli, usłyszałam pełen serdeczności śmiech Fahda. Zgodnie z saudyjskim obyczajem w obecności króla nie zasłaniano dziewczynce twarzy, póki nie osiągnęła dojrzałości. A do tego czasu król trochę się postarzał. Przyznając, iż obecnie robi wrażenie człowieka 19 posępnego, dochodzę jednak do wniosku, że jest to następstwem ogromnej odpowiedzialności, której brzemię, ciążące na nim jako na przywódcy państwa, przygasiło wrodzoną mu spontaniczność. I aczkolwiek nasz władca obdarzony jest imponującą, iście królewską postawą, nie zalicza się do przystojnych mężczyzn. Ciężkie powieki opadają na mocno wypukłe oczy, a długi nos podkreśla delikatne usta ocienione wąsami. Twarz władcy, tak dobrze znana wszystkim Saudyjczykom z oficjalnych portretów, wiszących na widocznym miejscu w każdej firmie i instytucji mego kraju, przedstawia króla takim, jakim wiem, że nie jest: posępnym i nieczułym. Mimo niekwestionowanej potęgi i ogromnego bogactwa jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Dzierżąc absolutną władzę w jednym z najbogatszych krajów świata, jakim jest Arabia Saudyjska, król Fahd musi mocno trzymać ster rządów na tym gorącym i nieprzyjaznym człowiekowi terytorium, wstrząsanym w dodatku nieustanną walką nowego ze starym. Podczas gdy większość krajów przeobraża stare metody działania i ugruntowuje powoli coraz to lepsze systemy na drodze nieustannego postępu cywilizacyjnego, naszemu nie dane są takie możliwości. Król bowiem, śmiertelny jak wszyscy, wciąż musi siłą scalać w jedno i uspokajać cztery odrębne i całkowicie różne grupy społeczne: religijnych fundamentalistów, surowych, nieugiętych i żądających powrotu do przeszłości, nabierającą znaczenia, wykształconą klasę średnią, która domaga się uwolnienia od starych tradycji, tłamszących życie codzienne, plemiona beduińskie, opierające się zachętom do porzucenia wędrownego trybu życia i osiedlenia się w miastach, i wreszcie - członków licznej rodziny królewskiej, nie pragnących niczego poza bogactwem, bogactwem i wciąż większym bogactwem. Z wszystkich tych odłamów społeczeństwa wyłania się jeszcze jedna ogromna, zapomniana przez wszystkich grupa: to saudyjskie kobiety, o równie zróżnicowanych pragnieniach i dążeniach jak mężczyźni, którzy rządzą, naszym życiem codziennym. A mimo to ja, kobieta rozgoryczona, nie obciążam króla winą za nasze położenie, mam bowiem świadomość, że musi on przede wszystkim zdobyć lojalne poparcie większości mężów, ojców i braci, zanim zdecyduje się wystąpić przeciwko zwartym szeregom strażników religii-Ci zaś są przekonani, iż jedynie oni prawidłowo interpretują staroświecki kodeks prawny, zezwalający mężczyznom na brutalne narzucanie 20 kobietom swej władzy. Zbyt wielu zwykłych obywateli w Arabii skiej jest zadowolonych z istniejącego porządku, uważają oni b iż łatwiej jest ignorować narzekania kobiet, niż popierać swego w inicjowaniu przemian. Mimo to przeważająca część obywateli udziela królowi poparcia. Tylko religijni fundamentaliści nawołują do zdetroniz władcy. Dla pozostałej części społeczeństwa król symbolizuje 4 duszność i napawa otuchą. ) Kobiety z naszej rodziny wiedzą dobrze, że król cieszy się rt1 swych żon, a któż lepiej zna mężczyznę niż jego żony? I choć Fahd jest władcą łagodniejszym niż jego ojciec i trzej y, nie trzeba być prorokiem, by przewidzieć, iż Księżniczka - 1f będąca opowieścią o moim życiu - będzie uważana za policz' mierzony człowiekowi, który rządzi Arabią Saudyjską. ,,- I mogę nad tym tylko ubolewać. jllti Otwarcie wyrzucam sobie, że nieprzymuszona i z własnej wjljj stanowiłam zerwać z tradycją pokoleń i nie uszanowałam rodi1!,)- tajemnic. Uświadomiłam sobie, że działałam powodowana tf/,j. emocjami niż przezornością. Być może moje zaangażowanie '^ zjazm w walce o słuszną sprawę sprawiły, iż przeceniłam własnej jętność takiego przedstawienia faktów, by nikt nie potrafił ri1 ^ dentyfikować. ijf, Starając się uciszyć sumienie i poskromić obawy, przywołuję ^ pamięć gniewu, jaki zawsze odczuwałam w stosunku do mężczyz' ]l rodu, władców Arabii Saudyjskiej, którzy byli tak obojętni na ci/ kobiet w rządzonym przez nich kraju. Zdemaskowana Rozpacz osłabia nam wzrok i zamyka uszy. Nie dostrzegamy nic poza widmem zguby, słyszymy tylko podniecone bicie naszych serc. CHALIL DŻUBRAN Jest październik 1992 roku, a ja - Sułtana Al Sa'ud, bohaterka książki bez tajemnic - śledzę dni w kalendarzu z mieszaniną gorączkowego podniecenia i frasunku. Książka opowiadająca o życiu za-kwefionych kobiet ukazała się w Stanach Zjednoczonych we wrześniu. Od tego momentu towarzyszy mi posępny niepokój o mój los, mam wrażenie, jakbym była zawieszona w próżni, świadoma jednak tego, iż każdy czyn - wielki czy mały, zły lub dobry - powoduje jakieś skutki. Mimo to, wziąwszy głęboki oddech, pocieszam się nadzieją, że być może uda mi się zachować anonimowość w kręgu licznej rodziny Sa'udów. Nieomylny instynkt wciąż jednak ostrzega mnie przed zdemaskowaniem. I wówczas właśnie, kiedy zdołałam już jako tako zapanować nad ogarniającymi mnie na przemian poczuciem winy i obawą, mój mąż Jvarim wchodzi pośpiesznie do domu, wołając od progu, że mój brat Ali wrócił przed czasem z podróży do Europy i ojciec zarządził nad-j-wyczajne zebranie rodzinne w swym pałacu. Czarne oczy męża ciskają ktyskawice, a na jego pobladłej twarzy widnieją ognistoczerwone plamy, dowód najwyższego zdenerwowania. "oraża mnie myśl: Karim dowiedział się o mojej książce! w wyobraźni widzę się już uwięzioną w podziemnym lochu, po-2 awioną ukochanych dzieci, i przez moment ulegam panice. Cienkim, nieswoim głosem pytam pokornie: 23 l - Co się stało? Karim wzrusza ramionami: - Skąd mogę wiedzieć? - Nozdrza drgają mu z irytacji, kiedy mówi: - Tłumaczyłem twemu ojcu, że mam jutro ważne spotkanie w Zurychu, że możemy go odwiedzić po moim powrocie, ale uparł się, bym odwołał wyjazd i dziś wieczorem przyprowadził cię do jego domu. Z rozwianym włosem Karim wpada do biura, wykrzykując od progu: - Trzeba odwołać trzy spotkania! Kolana mam jak z waty, ale oddycham z ulgą i osuwam się na kanapę myśląc, że moje obawy byty przedwczesne. Wszak gniew Karima nie ma nic wspólnego ze mną! Wraz z nadzieją powraca odwaga. Niemniej jednak groźba zdemaskowania wciąż istnieje, mimo iż od nieoczekiwanego rodzinnego spotkania dzieli mnie jeszcze wiele drugich godzin. Udając wesołość uśmiecham się i gawędzę z Karimem, kiedy oboje przemierzamy rozległy hol, wysłany perskimi dywanami, kierując się do ogromnego, wspaniałego salonu w nowo wybudowanym pałacu mego ojca. On sam jeszcze się nie zjawił. Zauważam, że przybywamy jako ostatni. Pozostałych dziesięcioro żyjących dzieci mej matki także zostało wezwanych do domu ojca, lecz bez małżonków. Trzy moje siostry musiały przylecieć do Ar-Rijadu z Dżuddy, a dwie aż z At-Ta'if. Rozejrzawszy się stwierdzam, że Karim jest tu jedyną osobą spoza kręgu najbliższej rodziny. Nigdzie nie widać nawet drugiej żony ojca i jej dzieci. Domyślam się, że zostały usunięte z domu na czas spotkania. Pośpiech, z jakim je zwołano, ponownie zwraca moje myśli ku książce i serce ściska mi lęk. Z moją siostrą Sara wymieniam spojrzenia pełne obaw. Jako jedyny członek rodziny wtajemniczony w publikację książki, Sara myśli to samo co ja. Rodzeństwo wita mnie ciepło, wszyscy, z wyjątkiem mojego jedynego brata Alego; kątem oka widzę, jak wodzi za mną swym przebiegłym wzrokiem. W kilka chwil po naszym przybyciu do salonu wchodzi ojciec. Jego córki z szacunkiem powstają, każda po kolei pozdrawia człowieka, który dał jej życie bez miłości. Nie widziałam ojca od kilku miesięcy, wygląda na wyczerpanego 24 i przedwcześnie postarzałego. Kiedy wspinam się, by pocałować t w policzek, odwraca niecierpliwie twarz, nie oddając pozdrowieni <| Pełna najgorszych przeczuć uświadamiam sobie w tym momencie, j»\ bardzo byłam naiwna sądząc, iż ród Sa'udów jest zbyt zajęty gromJ dzeniem bogactw, aby interesować się książkami. Ogarnia mnie corv większe drżenie'. * Surowym głosem ojciec prosi, byśmy usiedli, ponieważ ma nam <^ zakomunikowania nieprzyjemną wieść. ' Czuję na sobie spojrzenie Alego, który przygląda mi się, czy mo^ raczej smaga mnie wzrokiem. Nie mam wątpliwości, że zna powój dzisiejszego spotkania. Ojciec sięga do swej wielkiej czarnej teczki i wyjmuje z niej książk* napisaną w obcym języku. Głowę mam pełną sprzecznych myśli, rą; wydaje mi się, że moje obawy były płonne, to znów zastanawiam si« co też ta szczególna książka ma wspólnego z naszą rodziną. Głosem pełnym nie skrywanej wściekłości ojciec oznajmia nam, że A) kupił tę książkę w Niemczech i że opowiada ona o życiu pewnej księżnj czki, głupiej i ciemnej kobiety, nieświadomej zobowiązań względem sw^ królewskiej rodziny. Krąży po pokoju z książką w ręce. Okładka przed' stawia bez wątpienia postać spowitej w welon muzułmańskiej kobiety na tle tureckich minaretów. Przez chwilę nawiedza mnie desperacką nadzieja, że to może jakaś starzejąca się egipska lub turecka księżniczką na emigracji napisała ową niedyskretną książkę, lecz szybko dochodź* do wniosku, że taka historia nie znalazłaby oddźwięku w naszym kraju Kiedy ojciec podchodzi bliżej, odczytuję jej tytuł: Ich, Prinzessin au^ dem Hause A l Są'ud. To moja opowieść! Przez moment odczuwam dumę, wnet jednak ogarnia mnie najzwyk\ szy strach. Krew napływa mi do twarzy. Ponieważ nie kontaktowałam się z autorką od czasu, kiedy dowie^ •ffl się, iż książkę kupiło duże amerykańskie wydawnictwo Williarq "lorrow, nie miałam pojęcia, że Księżniczka odniosła ogromny sukces 1 została przetłumaczona na wiele języków. Ta wersja, którą teraz mam Przed oczyma, jest niemiecką edycją. . St°ję odrętwiała, głos ojca ledwo do mnie dociera. Wyjaśnia nam, * Alego zaciekawiła książka, którą dostrzegł w witrynie na frankfur-. lni lotnisku. Przeczytawszy na okładce rodzinne nazwisko, zakupił **l nie szczędził trudu i kosztów na jej przetłumaczenie. 25 K \ \ Pomyślał wówczas z irytacją, że jakaś zwariowana księżniczka z rodu Sa'udów rozgłasza plotki o swym życiu, ale kiedy książkę przeczytał i w części poświęconej dziecinnym dramatom rozpoznał siebie, prawda wyszła na jaw. Wpadł w furię, skrócił urlop i pośpiesznie wrócił do Ar-Rijadu. Ojciec sporządził na dzisiejsze spotkanie kopie tłumaczenia dla wszystkich. Teraz nieznacznie daje znak dłonią Alemu. Mój brat zgarnia leżący obok pokaźny stos papieru i wręcza każdemu z nas egemplarz tekstu książki zabezpieczony grubą gumową taśmą. Zakłopotany Karim trąca mnie łokciem i unosząc wysoko brwi przewraca oczami. Do ostatniej chwili udaję, że nie wiem, o co chodzi, i odpowiadam takim samym zdumionym spojrzeniem. Wzruszając ramionami wpatruję się nie widzącymi oczyma w plik kartek w moich dłoniach. Ojciec podniesionym głosem wykrzykuje moje imię: - Sułtana! Znów mam wrażenie, jakbym unosiła się w powietrzu. Ojciec zaczyna mówić szybko, wyrzucając słowa jak karabin maszynowy kule: - Sułtano, jak mogłaś ujawnić perypetie małżeńskie i rozwód twojej siostry Sary? A niegodziwe postępowanie swoich przyjaciółek z dzieciństwa? Pozwolić sobie na komentarze dotyczące śmierci twojej matki? Snuć skandalizujące wspomnienia z twojej podróży do Egiptu? Czy nic nie jest dla ciebie święte? Nawet małżeństwo z Karimem? Narodziny waszego syna? Co ty na to, Sułtano? Wstrzymuję oddech, podczas gdy ojciec nieubłaganie ciągnie oskarżenia. Wreszcie rzuca mi książkę do stóp, mówiąc: - Przeczytaj ją sobie! Niezdolna poruszyć się, patrzę na nią w milczeniu. Ojciec wydaje polecenie: - Podnieś ją, Sułtano! Karim bierze książkę z podłogi, wpatruje się w okładkę. Słyszę jeg° nierówny oddech. Potem odwraca się do mnie. - Co to wszystko znaczył - pyta surowo. Jestem sparaliżowana strachem. Serce przestaje mi bić. Tymczasem Karim, tracąc panowanie nad sobą, ciska książkę na podłogę, chwyta mnie za ramiona i potrząsa jak szmacianą lalką. 26 I oto znów czuję gwałtowne bicie serca, choć przez m^ mknęła dziecinna myśl - cień żalu, że żyję, że nie umarła Ojciec krzyczy: - Sułtano! Odpowiedz swemu mężowi! t Nagle wszystkie minione lata gdzieś znikają. Znów jestei\ zdanym na łaskę ojca. Jakżeż pragnę, aby żyła mama, ^ żarliwa miłość byłaby w stanie uchronić mnie przed tą fk l-^i JV frontacją. M° Czuję, jak w moim gardle narasta skowyt. Tyle razy powtarzałam sobie, że nie ma wolności bez od\\ ona zawodzi mnie w chwili, kiedy jej najbardziej potrzeby zdawałam sobie sprawę, że gdy członkowie najbliższej rodziny ją książkę, moja tajemnica wyjdzie na jaw. Cóż za głupota! L"%odzinyprzec, bezpieczna mniemając, iż w naszej rodzinie tylko Sara czi *\ ( ^"iJ Pocieszałam się, że gdyby nawet plotki o książce rozeszły się Vr to i tak nikt z najbliższych nie zainteresowałby się nimi zanad) °%f(|, . wspomniano by o jakimś szczególnym wydarzeniu z lat nasz^' piL .' ( . ||^ , , ., |J i , • ( ,- 'Vvroleiiie A tu, jak na ironię, właśnie mój brat - człowiek, kt^01" z pogardą reagował na wszelkie wzmianki o prawach koty czytał moją opowieść, której głównym wątkiem jest zniewo|( w mym kraju. Mój brat Ali, ten diabeł wcielony, zn^ anonimowość. • « sk " Pełna lęku rozglądam się po obecnych, patrzę kolejno na i brata. Jakby się zmówili: ich wzrok, z początku pełen i gniewu, z wolna zaczyna przybierać twardy wyraz. Vn Zaledwie miesiąc minął od wydania mojej książki, a ja k . już zdemaskowana! n , ^zyskawszy głos, protestuję słabo; przerzucając winę x M ?pek na siłę wyższą mówię to, co mówią w podobnej sytugfB * obrzy muzułmanie. Uderzając dłonią w zwitek papieru, o ~~ Bóg tak chciał. On pragnął, by ta książka została najj A1' odparowuje natychmiast szyderczo: ~~ Bóg? Na pewno nie On! Powstała z woli szatana! To O| B do °Jca dodaJe: - Od dni< $ °' * Awiatttjiłt siif uu ujwćt uuuaje. - wu urn) TU( onjejchci)| lana zawsze miała w sobie małego diabełka. To on pod %M:, ""rod/ ten Pomysł! W agle moje siostry zaczynają gorączkowo przerzucać ^5 kartPN 1} kartce trzymane w ręku kopie tekstu ks^ r \^aJ^c na ich stronach siebie, skoro już sekrety rodzinne zosta^ Jn^ ^° publicznej wiadomości. Jedynie w Sarze wyczuwam oparcie moimi plecami i kładąc dłoń na mym Cal* się; delikatnym dotknięciem. /^dn* Po pierwszym wybuchu Karim uspoka-czenie książki. Kątem oka zauważam, z^ pierwszym spotkaniu i małżeństwie. A^ czyta na głos słowa, które widzi po raZ f Gniewny krzyk ojca podsyca namiętni ścigają się w atakowaniu mojej głupoty. ^f'*\ i\if° ^mieszania i zgiełku dociera do mnie oskarżenie Alego, Źe ( py\ k^am s'? zdrady stanu. Zdrada stanu? Kocham mego BogL> V />ry % nla "' *~: ~-l~'~:-kolejności - odpowiadam więc równiez - Nie! Nie jestem zdrajczynią! ". J81? cichutko, staje za ocKje mi otuchy tym czytać tłuma-rozdział o naszym sPokojny, mój mąż >"' V v-W : Alego, obaj prze-?^mie 1 się: le^5'3 - w tej właśnie ^ umysły mogą 1* t0' Że m?żczyźni ^ecma P*e^ Jest na Saudyjki są wy- v^ycie wypełnią nowe /^ walkę, jeśli tylko ^)oz'5rny pokój ozna\~. ^r moment dla rr ie^ \ zaczynam gubić na początku, ' kaczego właściwie .gle jednak przeier^onej przyjaciółki re^gii znaleźli moje ^n, z którymi nie Dziewczyny nadal ^an^twowe za zbrod10 *cn ojcom. Waff ?zc^yznę, Nada zaś ^c wysnuć stąd wniosek o zdradzie stanu' Strach ustępuje w miarę, jak rośnie m' Mężczyźni w mojej rodzinie stanoW' i kobiety mogą żyć w pokoju tylko W' tyle silna, żeby zdominować tę drugą, kształcone i zaczynają myśleć samodzi^ żale i cierpienia. A mimo to na pewnP przyniesie ona więcej praw dla kobiet, a cza jedynie coraz większe uzależnienie. Zdaję sobie jednak sprawę, iż nie jeS* sporów. Gorąca dyskusja przeradza się w z&c^/ się w tym wszystkim. Przerażenie, jakie °W\ zaćmiło mi umysł do tego stopnia, że «'e / poprosiłam Jean Sasson o spisanie mej °] staję słuchać oskarżeń i przywołuję panłi?''/ Nady. Byłam zaledwie nastolatką, gdy s'/ przyjaciółki, Nade i Wafę, w towarzy8^' łączyły ich więzy krwi ani małżeństw^- V* były dziewicami, nie zostały ukarane nie przeciw moralności; wybór kary wydano za mąż za znacznie starszego °' /i tała utopiona. Tę okrutną karę wymierzył jej własny ojciec uważaj' z. jj0n0r rodziny poniósł szwank wskutek złego prowadzenia sięns' młodszej córki. Dzięki egzekucji odzyskał rzekomo utracony honor j Myśli moje poszybowały z kolei do najlepszej przyjaciółki raj,' siostry Tahani, uwięzionej do końca swoich dni w "pokoju odosjłj nienia". Samira była młodą kobietą, której rodzice zginęli w wyprfi samochodowym. Kiedy poczuła zagrożenie ze strony wuja, będąt^i po śmierci rodziców jej prawnym opiekunem, uciekła z kochani^ do Stanów Zjednoczonych. Wuj podstępem skłonił Samirę do powul do Arabii Saudyjskiej. Wściekły na nią za romans z cudzoziemca), wydał ją za człowieka, którego nie chciała. Kiedy wyszło na jav,ź( bratanica nie jest już dziewicą, zamknięto ją w "pokoju odosobnieś' gdzie pozostała aż do śmierci. Jeszcze przed opublikowaniem moich przeżyć miałam świadomi' że żadna z tych opowieści nie wyda się wiarygodna, póki czytelni' nie potraktują serio barbarzyństwa, jakiego dopuszczają się mężczjil wobec kobiet. Ale jakiś głos mówił mi, że ci, którzy naprawdę aji nasz kraj -jego obyczaje i tradycję - dojrzą w mych słowach pra«Jf Teraz jednak zastanawiałam się, czy tragedie, jakie stały się udziału1 Nady i Samiry, rzeczywiście poruszą serca czytelników. Pamięć o nieszczęsnym losie mych przyjaciółek przywraca mi silf Z rosnącą determinacją myślę o tym, że ci, którzy pragną wolnoii muszą być zdecydowani zapłacić za nią życiem. Najgorsze już się stś Zdemaskowano mnie. A co będzie dalej? Ta refleksja przynosi zwrot w moim zachowaniu. Czując przyplji sił, podnoszę się i staję oko w oko z wrogami. W moich żyłach odzpii si? waleczna krew dziadka Abd al-Aziza. Od dzieciństwa najostuj reagowałam w obliczu prawdziwego zagrożenia. Odwaga pomaga mi zająć twarde stanowisko. Wspomnienie łajtł ego oblicza młodzieńca, podającego dziecku soczyste daktyle, pół SUWa mi szaloną myśl. Ponad całym tym zamętem wykrzykuję z mcq ~- Zaprowadźcie mnie do króla! szyscy milkną. Ojciec niedowierzająco powtarza moje słowa: " Do króla? potakująco głową. y zniecierpliwiony: Ależ król cię nie przyjmie! Owszem, przyjmie! Zaprowadźcie mnie do niego. Chcę i powiedzieć, dlaczego została napisana ta książka. Opowiem mu o tragicznym życiu kobiet w kraju, którego jest władcą. Wyjawię wszystko ale tylko przed nim. Ojciec rzuca spojrzenie na syna. Obaj przymykają oczy. Jakbym czytała w ich myślach: "Należy postępować honorowo, ale bez przesady!" - Chcę wszystko wyznać, ale tylko przed królem. Znam dobrze naszego króla. Nie znosi konfrontacji. Ale jeśli do niej dojdzie, to on wymierzy mi karę za to, co uczyniłam. Myślę sobie, że potrzebny mi będzie ktoś spoza kręgu obywateli Arabii Saudyjskiej, aby zachować pamięć o mnie. Mówię więc: - Zanim udamy się do króla, muszę porozmawiać z kimś z zagranicznej prasy, bo chcę, aby moja tożsamość została ujawniona. Jeśli już mam ponieść karę, nie pozwolę, aby o mnie zapomniano. Niech świat się dowie, jak w tym kraju traktuje się ludzi, którzy ujawniają prawdę. Ruszam w kierunku telefonu umieszczonego na małym stoliku obok drzwi do holu. Chcę zawiadomić kogokolwiek o mojej sytuacji. Rozpaczliwie usiłuję przypomnieć sobie numer telefonu pewnej międzynarodowej gazety, który zanotowałam kiedyś z myślą o podobnych okolicznościach. Siostry podnoszą lament, nawołując ojca, by mnie powstrzymał. Karim zrywa się na równe nogi i odciąga mnie od telefonu. Górując wzrostem nade mną, zagradza mi drogę. Z surowym obliczem wskazuje mi moje krzesło, jakby to było krzesło elektryczne. Mimo powagi sytuacji coś mnie rozbawia w wyglądzie Karima. Zaczynam się śmiać. Mój mąż wciąż jest taki niemądry, nie nauczył się jeszcze, że aby mnie uciszyć, musiałby mnie żywcem pogrzebać. A tego - wiem doskonale - nigdy nie zrobi. Świadomość, że Karim jest niezdolny do przemocy, zawsze dodawała mi sił. Głęboko wczuwając się w dramatyzm chwili, wołam: - Kiedy zwierzyna jest osaczona, myśliwemu grozi niebezpie-czeństwo! Może by go tak uderzyć głową w żołądek? - przychodzi mi na myśl-Zaczynani rozważać możliwość ataku, gdy wtem moja najstarsza siostra Nura staje na środku salonu i spokojnym głosem ucisza wszystkich: - Dosyć! W ten sposób nie rozwiązuje się problemów! - Milkn'6 na moment, spoglądając z wyrzutem na ojca i Alego. - Wszyscy 30 eszczą! - mówi. - Służba usłyszy każde słowo. Wtedy dopierc będziemy mieli prawdziwe kłopoty. Nura jest jedyną córką mego ojca, która zaskarbiła sobie jego miłość Ojciec daje wszystkim znak, żeby zamilkli. Karim bierze mnie pod rękę i na powrót siadamy na swoich miejscach. Ojciec i Ali nadal stoją me odzywając się. Odkąd opublikowano książkę, czułam obezwładniający lęk. Teraz natomiast, po raz pierwszy od wielu tygodni, czuję, jak ogarnia mnie zapalczywość, bo wiem, że mogę sobie na nią pozwolić i że ostatnią rzeczą, jakiej pragną obaj mężczyźni z mojej rodziny, jest oddanie rnnie w ręce władz. Zebranie przybiera teraz spokojniejszy charakter, dyskusja obraca się wokół sposobu zachowania w tajemnicy mojej tożsamości. Jest oczywiste, że dużo się będzie mówić i spekulować w całym królestwie na temat tej książki i tego, kim jest jej bohaterka. Rodzina dochodzi do wniosku, że zwykli Saudyjczycy nie odkryją prawdy, znajdują się bowiem poza kręgiem wtajemniczonych. Nie istnieje też realne zagrożenie ze strony mężczyzn w rozległej rodzinie Sa'udów, albowiem sprawy kobiece są troskliwie skrywane przed ich światem. W przekonaniu ojca prawdziwe kłopoty mogą zagrażać jedynie ze strony krew-niaczek, które uczestniczą niekiedy w spotkaniach najbliższej rodziny. Wszystkich na chwilę ogarnia panika, gdy Tahani przypomina sobie, ze wciąż żyje stara ciotka, która była zaangażowana w fatalne małżeństwo i rozwód Sary. Nura rozprasza ich obawy mówiąc, że u owej ciotki stwierdzono kilka dni temu starczą demencję, więc jeśliby jakimś nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności usłyszała o książce, nic, co uczyni lub powie, nie zostanie przez rodzinę potraktowane poważnie. Wszyscy oddychają z ulgą. Osobiście nie obawiam się tej starej kobiety. W swoim czasie wyraź-odbiegała od innych kobiet. Rozumiem jej swawolne usposobienie plej n*z ktokolwiek inny. Prawdy o niej dowiedziałam się podczas neJ rozmowy, kiedy to szepnęła mi do ucha, że popiera moje eme do wywalczenia nieco większej swobody dla kobiet. Chwaliła Za S1?' ze była pierwszą feministką na świecie, na długo przed tym, p . eur°pejskie kobiety w ogóle zaczęły myśleć o tych sprawach. 2s , 21a*a mi, że w dniu zawarcia małżeństwa wymogła na swym wanym mężu przejęcie sprzedaży owiec, bo to ona potrafi liczyć 31 -W myśli, podczas gdy on musi posługiwać się kijem, stawiając kresk na piasku. Co więcej, mąż ciotki nawet nie pomyślał o poślubieniu drugiej żony, często powtarzając, że taka żona, jak moja ciotka, to aż za wiele jak na jego gust. Śmiejąc się bezzębnymi ustami, cioteczka zwierzała mi się, że tajemnica władzy nad mężczyzną polega na umiejętnym utrzymywaniu me-żowskiej "skórzanej laski" w gotowości bojowej. Byłam wówczas mło-dziutką dziewczyną i nie miałam pojęcia, o czym mówi. Później, gdy już dorosłam, często bawiła mnie myśl o namiocie, wstrząsanym siłą ich pełnych wigoru igraszek. Po przedwczesnej śmierci męża ciotka wyznała, iż tęskni do jego czułych pieszczot, i pamięć o nim sprawia, że nie mogłaby związać się już z innym mężczyzną. Przez te wszystkie lata pilnie strzegłam jej sekretnego przepisu na szczęście w obawie, że takie wyznanie mogłoby poderwać autorytet starszej damy. Rodzina przez jakiś czas rozważa możliwość zdemaskowania mojej osoby, by w końcu dojść do wniosku, że nikt inny oprócz owej ciotki, poza najbliższą rodziną, nie jest świadom rodzinnych dramatów i kłótni ujawnionych na stronach tej książki. Widzę, że wszyscy oddychają z głęboką ulgą. Co więcej - wyczuwam j akby lekki podziw, że tak sprytnie pozmieniałam pewne dane, które mogłyby zaprowadzić władze prosto do moich drzwi. Wieczór kończy się ostrzeżeniem ojca i Alego skierowanym do mych sióstr, aby nie wspominały mężom, co było przedmiotem wieczornej rodzinnej narady, bo kto może zaręczyć, czy któregoś z nich nie skusiłaby chęć powierzenia tajemnicy siostrze lub matce. Przykazano im, żeby mówiły, iż zebranie dotyczyło wyłącznie kobiecych problemów, niewartych uwagi ich mężów. Ojciec zabronił mi przyznać się publicznie i wyjawić mą "zbrodnię"-Fakt, iż książka jest opowieścią o moim życiu, musi pozostać ściśle chronioną tajemnicą w obrębie naszej rodziny. Napomniał mnie, że nie dość, iż sama mogę narazić si? na straszne konsekwencje niedyskrecji - areszt domowy, a może i uwięzienie - to również mężczyźni z najbliższego mi kręgu, w tym także i mój syn Abd Allah, narażeni zostaną na pogardę i wykluczenie z patriarchalnego społeczeństwa Arabii Saudyjskiej, które najwyżej ceni w mężczyźnie zdolność panowania nad swymi kobietami. 32 Na znak posłuszeństwa spuszczam oczy i obiecuję uległość. Ale serce ' się raduje, bo tego wieczoru dokonałam genialnego odkrycia: męż- vźni w mojej rodzinie są ze mną skuci wspólnym łańcuchem, a ich dominacja więzi ich równie skutecznie jak mnie. Żegnając się z ojcem i bratem myślę sobie: absolutna władza zatruwa także tego, kto ją dzierży. Ali, okpiony przez swą własną krew, nie ukrywa niezadowolenia, podczas pożegnania jest mrukliwy. Najchętniej widziałby mnie w areszcie domowym, ale nie może wystawiać na szwank swej męskiej dumy, a takie ryzyko wynika z faktu, iż jest spokrewniony z kimś takim jak ja. Żegnani się z nim szczególnie gorąco, szepcząc mu do ucha: "Ali, zapamiętaj sobie, że nie każdy skuty łańcuchem daje się ujarzmić". To naprawdę mój wielki triumf. Karim w drodze do domu jest posępny i zacięty. Pali jednego papierosa za drugim i soczyście wyklina filipińskiego kierowcę, który parę razy niewłaściwie wykonał jego polecenia. Opieram głowę o okno samochodu, patrząc nie widzącymi oczami na mijane ulice. Zbieram się w sobie do kolejnej batalii, rozumiem bowiem, że nie zdołam uniknąć gniewu męża. Kiedy już jesteśmy sam na sam w sypialni, Karim chwyta kartki tekstu książki i uważnie przebiega je oczami. Czyta na głos fragmenty, które najbardziej go dotknęły: "odpozorami dobroci i mądrości kryl się egoizm i cwaniactwo... Ze wstrętem odkryłam, że jest człowiekiem bez zasad. . y gl?bi duszy zaczynam mu współczuć, bo kogóż nie zabolałoby 1 me rozzłościło publiczne wytknięcie mu jego słabości. Tłumię w sobie 0 uczucie i przywołuję w pamięci postępowanie męża, które przy-Pprzy!° mi tyk bólu i smutku, tak żywo oddanych w książce. ZUJ? wewnętrzne rozdarcie, nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. k anm wpada w histerię i rozwiązuje ten dylemat za mnie. Macha kto mi> tu^e' Przypomina mi to występ egipskiego teatru marionetek, i z h °^ a^am w ubiegłym tygodniu w pałacu mej siostry Sary, barj . .ne ^Iki ubrane w saudyjskie stroje. Im dłużej patrzę, tym Posta' m przypomina mi Gohę, uroczą, ale dość groteskową wybm' * ^tana-w szereg zawiłych sytuacji życiowych i usiłującą z nich 33 Uj Isa Przeklinał, spurpurowial ze wstydu: myślałam, że może złości o0 niemożność zapanowania nad żoną - czyta znów jakiś fragment. Wargi drżą mi od hamowanego śmiechu. Mam wrażenie, że za chwile mój mąż padnie na podłogę i zacznie wierzgać nogami jak rozkap-ryszony dzieciak. Karim spogląda na mnie nienawistnym wzrokiem. - Sułtano! Nie waż się śmiać! Jestem naprawdę wściekły! Nadal usiłując zapanować nad sprzecznymi uczuciami, wzruszam ramionami: - Czy zaprzeczysz, że to, co czytasz, jest prawdą? Ignorując moje słowa, Karim gorączkowo wyszukuje fragmenty przedstawiające złe cechy jego charakteru i przypominające powody, dla których rozstaliśmy się przed laty. Podnosząc głos aż do krzyku, czyta: Pragnęłam być żoną wojownika z płomienną duszą, a nie żoną tchórza! Z każdym słowem coraz bardziej wściekły, podtyka mi książkę pod nos i palcem wskazuje fragment, który w jego mniemaniu jest najbardziej obraźliwy. Pochodzi on z posłowia Jean Sasson: Sześć lat temu moja przyjaciółka zaraziła się chorobą weneryczną. Pelen skruchy Karim przyznał się, że uczestniczył w cotygodniowych sesjach erotycznych z cudzoziemskimi prostytutkami sprowadzanymi z Paryża. Obiecał, że zaprzestanie tych spotkań, ale Sułtana uważa, iż nadal będzie sobie folgowal bez wstydu. Ich piękna miłość należy już jedynie do wspomnień, Sułtana zamierza jednak pozostać przy swoim mężu i kontynuować walkę w imieniu swych córek. Fragment ten wzburzył Karima tak bardzo, że myślałam, iż za chwilę się rozpłacze. Mój mąż oskarża mnie o "zrujnowanie raju na ziemi", twierdząc, iż "nasze pożycie było i jest idealne". Muszę przyznać, że w miarę upływu lat moja miłość i zaufanie do Karima stały się równie mocne jak na początku naszego małżeństwa, ale w takich chwilach jak ta nadal przeraża mnie małoduszność mężczyzn. Widząc jego zachowanie zdaję sobie sprawę, że Kadmowi ani przez chwilę nie przychodzi do głowy, dlaczego ryzykowałam swoje bezpieczeństwo i nasze szczęście, by ujawnić moje dzieje, nie myśli też o ponurych tragediach kładących kres życiu młodych, niewinnych kobiet w jego własnym kraju. Dla niego ważne jest tylko to, w jaki sposób został przedstawiony w książce, i to, że w wielu jej fragmentach wypadł kiepsko. 34 memu mężowi, że tylko on i inni mężczyźni z rod11 maią dość władzy, by przeprowadzić zmiany w kraju reaguje na moje argumenty, dochodzę do wniosku, że 2»<>en j nigdy n>e pozwoli sobie na ryzykowanie tej władzy na t?ecz Icobiet. Są wprost nieprzytomnie zakochani w koronie. ", Karimowi wraca zimna krew, kiedy przypominam mu, i(D \^ najbliższej rodziny i autorki książki nie dowie się, o k»S° c A rodzina zna jego dobre i złe cechy nawet bez tej książki' Siada wreszcie obok mnie i palcem unosi mój podbródek ••'es szający, kiedy mówi w zadumie: - A więc opowiedziałaś Jean Sasson o mojej chorobie' [(. Kurczę się ze wstydu widząc, jak kręci głową, najwj(aznlC) czarowany swą żoną. j, - Czy doprawdy nie istnieje dla ciebie nic świętego, Su"a pyta- di! (*ł Wiele bitew zażegnano dzięki okazaniu przez obie stfoliy woli. Wieczór ten wieńczy nieoczekiwany przypływ dziwniejsze - Karim wyznaje, że nigdy nie kochał mnie Dzięki czułości męża moje uczucie do niego rośnie. Budzl * ej pożądanie, które - jak mi się zdawało - dawno już wygasi"' ^ ^ mnie fakt, że zdolna jestem tego człowieka kochać i nien>wld nocześnie. ^ Później, kiedy Karim zasypia, leżę obok niego i odtwarZam ^ lach, chwila po chwili, wydarzenia minionego dnia. Mam ^ j że mimo pomyślnego zakończenia afery książkowej, zapsffnlf^ ochrony ze strony rodziny (wyłącznie z obawy przed wyj!nanl y ukaraniem przez króla) oraz cudownej odnowy poży0a ^J skiego, nie mogę spocząć, póki w kraju, który kocham, flie ^ autentyczna sprawiedliwość społeczna dla kobiet. Twardy Jest udziałem żeńskiej części mego narodu, przynagla m^6 tynuowania wysiłków mających na celu osiągnięcie prze? sal) kobiety prawa do decydowania o sobie. Czyż będąc matką dwóch córek, nie powinnam uczynić c° w mej mocy, by zapewnić im, a także ich córkom, obyczajowe? Uśmiecham się na wspomnienie burleski, którą najmłodszymi dziećmi Sary. Przypomniały mi się słowa ecz i mądrej kukiełki imieniem Goha: Czy wierny saluti pies) przestaje szczekać w obronie swego pana, gdy rzuci mu kość? - Nie! - zawołałam. Karim poruszył się, więc głaszczę go delikatnie po karku, szepcze czułe słowa i utulam do snu. Teraz wiem, że nie dotrzymam ślubowania złożonego pod przyrnu. sem. Niech opinia światowa zdecyduje, kiedy powinnam zamilknąć. Póki ludzie wolą nie widzieć rozpaczliwej sytuacji kobiet w naszym kraju, nie przestanę ujawniać tego, co naprawdę dzieje się za czarnym welonem. Takie jest widać moje przeznaczenie. Mimo obietnic danych pod groźbą aresztu skontaktuję się z moją przyjaciółką Jean Sasson podczas pierwszej zagranicznej podróży. Jest jeszcze tyle do zrobienia. Zamykając oczy, jestem bardziej zdecydowaną, ale też i bardziej zatroskaną kobietą niż ta Sułtana, która przebudziła się poprzedniego dnia, bo wiem, iż ponownie wkraczam na niebezpieczny teren, i mimo że kara może być okrutna - może grozić mi nawet śmierć - porażka byłaby stokrotnie boleśniejsza, bo trwalsza. Maha Im więcej zakazów, tym mnie] cnoty w ludziach. TAO TE CHING Ci, których Karim i ja kochamy najbardziej, sprawiają nam najwięcej kłopotów. Abd Allah, nasz syn, nasz pierworodny, absorbuje nas bezustannie; Maha, starsza córka, budzi w nas niepokój; natomiast Amani - młodsza - stanowi dla nas zagadkę. Nie miałam żadnych złych przeczuć, kiedy któregoś dnia nasz jedyny syn Abd Allah z radosnym chłopięcym śmiechem wyliczał swoje sukcesy w piłce nożnej. Jak większość rodziców, byliśmy oboje wniebowzięci słuchając o wyczynach ukochanego dziecka. Od dzieciństwa Abd Allah rzadko znajdował sobie równych w grach sportowych, co stanowiło szczególny powód do dumy dla wysportowanego ojca. Słuchając z zadowoleniem opowieści syna, nie zwracaliśmy uwagi na jego młodsze siostry, Mahę i Amani, zajęte grą komputerową. Nagle Amani krzyknęła przeraźliwie, a my ze zgrozą ujrzeliśmy Płomienie liżące ubranie chłopca. Nasz syn palił się! Karim, wiedziony instynktem, w mgnieniu oka przewrócił Abd 'JJ na Podłogę i ugasił płomienie, zawijając dziecko w perski dywan. JMedy przekonaliśmy się, że nasz syn nie poniósł szwanku, mąż zaczął ac źródła tego niewytłumaczalnego podpalenia, ch ,rz^cza'am> ze stało się to za sprawą złego spojrzenia, gdyż zbytnio Piliśmy się naszym wspaniałym synem. dla]°TStrzymuJa-c łzy, jęłam pocieszać córeczki. Biedna Amani! Jej Kie ciałko dygotało od płaczu. Tuląc dziecko, wolną ręką dałam 37 znak starszej córce, by do mnie podeszła. Zaraz jednak cofnęłam rękę w trwodze, bo twarzyczka Mahy przypominała demoniczną maskę wykrzywioną gniewem i nienawiścią. Badając przyczyny zaskakującego wypadku, odkryliśmy potworną prawdę: to Maha podpaliła sobę Abd Allaha. Maha - czyli gazela - nie spełniła oczekiwań związanych ze swoim imieniem, oznaczającym łagodność. Odkąd skończyła dziesięć lat, stało się jasne, że naszą córkę opętał demon energii jej matki. Często nachodziła mnie myśl, że Maha uosabia walkę dobra ze złem, z tym, że złe duchy zwykle brały w niej górę nad dobrymi. Ani życie pośród królewskiego przepychu, ani miłość pełnej poświęcenia rodziny nie były w stanie powściągnąć jej temperamentu. Bez żadnego powodu zadręczała swego brata Abd Allaha i młodszą siostrę Amani. Niewiele dzieci sprawiało tyle kłopotów swojej rodzinie, co Maha nam. Jest przy tym oszałamiająco piękna i ma niebezpiecznie uwodzicielską osobowość. Niczym hiszpańska tancerka, cała składa się głównie z oczu i włosów. Atrakcyjnej powierzchowności towarzyszy bystry umysł. Od chwili jej narodzin miałam wrażenie, że moja córka obdarzona została nadmiarem błogosławieństw. Niestety, mimo wszechstronnych uzdolnień nigdy nie potrafiła skoncentrować się na jednym określonym celu, pozbawiona zaś jego jednoczącej mocy, nie zdołała w dostatecznym stopniu rozwinąć żadnego ze swoich talentów. Przez wiele lat byłam świadkiem podejmowania i porzucania przez nią mnóstwa obiecujących zamiarów. Pewnego razu Karim wyznał mi, że obawia się, iż nasza córka przez całe swe życie nie zdoła osiągnąć choćby jednego celu. Najbardziej martwiło mnie to, że Maha jest buntowniczką szukającą motywacji. Ponieważ ja sama należę do takich osób, mam świadomość zamętu, jaki powoduje buntownicze usposobienie. We wczesnym okresie jej życia problem wydawał się prosty. Maha do szaleństwa uwielbiała ojca. Natężenie jej uczuć rosło w miarę upływu lat. Mimo iż Karim kochał swe córki na równi z synem i starał się nie dopuścić do urazów, jakich ja doznałam w dzieciństwie, sama struktura społeczeństwa saudyjskiego wymuszała bliższą więź między Abd Al-lahem i ojcem. Ta podstawowa cecha muzułmańskiego dziedzictwa wywołała pierwszy wstrząs w młodym życiu Mahy. Jej głęboka zazdrość o uczucia ojca przywodziła mi na myśl 38 l snę smutne dziecińst*0 - dzieciństwo dziewczynki, którą irytowała owość systemu społe^^ego, w jakim przyszła na świat. Nie przykła-, jam należytej wagi dc rO;izgoryczenia mego własnego dziecka, jednak o podpaleniu soby Abd Auiaha dotarło do mnie, że pragnienie Mahy osiadania Karima na «:'a^ność wykracza daleko poza normalne uczucia córki do ojca. Miała wo\-wczas dziesięć lat, Abd Allah zaś dwanaście. Amani liczyła sobie wtedy; zaledwie siedem latek, dostrzegła jednak, że siostra oderwała się od 0' przyniosła złotą zapalniczkę ojca i podpaliła brzeg soby brata. GdyW n»as nie ostrzegła krzykiem, Abd Allah mógł doznać poważnych obraże>ń. Kolejny wstrząsając;1 in«cydent wydarzył się, gdy Maha miała lat jedenaście. Był właśnie g°:-rący sierpień. Nasza rodzina opuściła roz-prażony pustynny Ar-BiJac^d i dołączyliśmy do mojej siostry Nury w jej letniej rezydencji w chl^^^nej górskiej miejscowości At-Ta'if. Po raz pierwszy od lat mój ojcieck; zjawił się w gronie dzieci swej pierwszej żony i zainteresował sie^^ukami. Podziwiając wzrost i sylwetkę Abd Allaha, ojciec całkowici5 'ignorował Mahę ciągnącą go za rękaw, gdy chciała mu pokazać mró^^zy kopiec, który dzieci wspólnie zbudowały i były z tego bardzo dall\ine. Ujrzałam, jak odsuwa ją na bok, nie przestając ugniatać biccPS(^ów Abd Allaha. Maha poczuła się do^^ięta, że dziadek tak bez reszty zajmuje się bratem, a jej okazuje zupe^ną obojętność. We własnym sercu odczułam ból, jaki jej to sprawia)"- Znając skłonność Ma'^ do urządzania scen podeszłam, by ją pocieszyć, akurat w chwili gdy""- przyjmując postawę mężczyzny - zaczęła obrzucać mego ojca nąiSOI*rszymi obelgami. Wszyscy obecni zam^ z wrażenia. Upokorzona, pomyślałam jednak natychmiast, że MH^. odpłaciła dziadkowi pięknym za nadobne. zaś, nigdy nie maj*c wysokiego mniemania o płci żeńskiej, i tym razem nie dał poznać, V 2;o to cokolwiek obeszło. Rozkazał mi tylko wzgardliwie: ~ Usuń to okropne stworzenie sprzed moich oczu. yrażnie uJrzałam, źe "Hoja córka na nowo obudziła pogardę, jaką 2ywił ongiś dla rH11'6^ Wpatrywał się ostrym wzrokiem na prze-t0 We mnie' sw"1'* córke' to we wnuczkę, krzywiąc usta ze ?-em' D°biegły mnie s^łowa, jakie wymamrotał kierując je w prze-: "Mysz może urCdz^ć tylko drugą mysz". 39 Karim zerwał się i zabrał Mahę z zasięgu wzroku ojca, i poniósł wyrywającą się i przeklinającą dziewczynkę do willi, by za karę urny' jej usta mydłem. Stłumione wrzaski dały się słyszeć nawet w ogrodzie Ojciec wkrótce wyjechał, ale przedtem nie omieszkał oznajmić całej rodzinie, że w żyłach moich córek płynie przeklęta krew ich matki. Mała Amani, zbyt wrażliwa na takie oskarżenie, dostała ataku histerii. Od tego czasu ojciec zachowywał się tak, jakby jego wnuczki w ogóle nie istniały. Wojowniczość i wrogość Mahy nie przeszkadzały jej od czasu do czasu przejawiać wrażliwości i uprzejmości, a jej temperament ochłod) nieco po incydencie w At-Ta'if. Napady złości miały swe przypływy i odpływy. Ponadto oboje z Karimem zdwoiliśmy wysiłki, by córki nabrały przekonania, że są kochane i szanowane na równi z bratem. I chociaż w naszym domu przyniosło to dobre skutki, to jednak Maha nadal nie mogła nie dostrzegać faktu, że świat poza murami naszej posiadłości uznaje ją za mniej wartą niż jej brata. Jest to przyprawiający o rozpacz obyczaj wszystkich Saudyjczyków, nie wyłączając rodziny mojej i Karima, darzących uwagą i uczuciem dzieci płci męskiej, a ignorujących dziewczynki. Maha była bystrą osóbką, nie dawała się łatwo oszukać, a niechęć Arabów do kompromisu głęboko zapadła w jej świadomość. Nękało mnie nieodparte wrażenie, że moja córka to wulkan, który pewnego dnia wybuchnie. Podobnie jak wielu współczesnych rodziców, nie miałam zbyt jasnego pojęcia, jak pomóc dziecku, które przysparzało mi tylu kłopotów. Maha osiągnęła piętnasty rok życia podczas wojny w Zatoce Perskiej' czyli w okresie, którego zapewne żaden Saudyjczyk nie zapomni do śmierci. W powietrzu czuło się zmiany, a nikogo bardziej nie kusiło wyzwolenie kobiet niż moją starszą córkę. Gdy nasza opłakana sytuacj8 jęła wzbudzać ciekawość zachodnich dziennikarzy, wiele kobiet w moi"1 kraju zaczęło robić plany na ten szczęśliwy dzień, w którym będą mogły spalić zasłonę, zrzucić ciężką czarną abaję i chwycić za kierownic* własnego samochodu. ama byłam tym wszystkim tak podekscytowana, iż nie spostrzeg-a że starsza córka zaprzyjaźniła się z nastolatką, która pojęła ideę ta^wolenia kobiet w sposób krańcowy. rdv po raz pierwszy spotkałam A'iszę, poczułam się nieswojo - • wcale nie dlatego, że nie była skoligacona z królewskim rodem, bo ' ma miałam wielu przyjaciół spoza tego kręgu. A'isza pochodziła ze Snanej saudyjskiej rodziny, która dorobiła się fortuny na imporcie mebli, sprzedawanych licznym zagranicznym firmom urządzającym siedziby dla mrowia imigrantów zalewających Arabię Saudyjską w poszukiwaniu pracy. Odniosłam wrażenie, że dziewczyna jest nad wiek dojrzała. Mając siedemnaście lat wyglądała znacznie poważniej, a jej aroganckie zachowanie wróżyło same kłopoty. Dziewczyny były nierozłączne, A'isza spędzała wiele godzin w naszym domu. Jak na Saudyjkę, cieszyła się wyjątkową swobodą. Później odkryłam, że rodzice nie zajmowali się nią prawie wcale, nie interesowało ich też, gdzie przebywa. A'isza była najstarszym z jedenaściorga dzieci, a matka - jedyna legalna żona ojca - była stale uwikłana w nie kończące się konflikty z mężem. Korzystał on z rzadko stosowanego wśród Arabów obyczaju zwanego mufa, co oznacza "małżeństwo dla przyjemności" lub "małżeństwo tymczasowe". Może ono trwać od jednej godziny do dziewięćdziesięciu dziewięciu lat. Kiedy mężczyzna daje do zrozumienia kobiecie, że tymczasowy związek się kończy, obie strony rozstają się bez rozwodowego ceremoniału. Sunnici, przeważający w Arabii Saudyjskiej, uważają takie praktyki za niemoralne, potępiając je jako zalega-izowaną prostytucję. Ale jak dotychczas nasze prawodawstwo nie zabrania mężczyznom takich związków. 0 Arabka należąca do sunnickich muzułmanów, matka A'iszy estowała przeciwko narzucaniu jej przez zdeprawowanego męża ?nr U na Jedna- noc ^b na tydzień. Mąż zaś, lekceważąc protesty po"J' powofywał się na Koran, który głosi: / dozwolone wam jest >na~ kWa° ^on Poza tymi, które zostały wymienione, i używajcie swego dajd ' r<łc Je P°d ochronę, a nie oddając się rozpuście. A żonom ynagrodzenie, albowiem doznaliście od nich przyjemności*. ten jest interpretowany przez szyitów jako aprobata takich Koran . sura IV. 41 40 , ale wśród sunnitów tymczasowe związki nie są czymś n ws2ecjtinyni. Ojciec A'iszy, korzystający ze swobody w zaślubiani rac? J kobiet li tylko dla seksualnego zaspokojenia, stanowił Zatroskana losem bezbronnych dziewcząt i kobiet w moim kraju ypytałam A'iszę o te nieprzyzwoite praktyki. Usłyszałam o nich kiecj^rś od kobiety z Bahrajnu, którą Sara poznała kilka lat temu w l^o n dynie. na to, że ojciec A'iszy nie miał ochoty utrzymywać żon i ich dzieci na stałe, wysyłał więc co miesiąc swego zau-pracownika w rejony zamieszkane przez szyitów, zarówno w Ą^r^tii Saudyjskiej jak i poza nią, aby uzgadniał z ubogimi rodzinami tyrt^c:Z;asowe małżeństwo ich dziewiczych córek. Łatwo ubić taki interes z rn ę^czyzną, który ma cztery żony, wiele córek i mało pieniędzy. Afisza niekiedy zaprzyjaźniała się z dziewczynami, które przywożono do A,!- Rijadu na kilka koszmarnych nocy. Kiedy ojciec A'iszy za-sP°lcoi3 swe żądze, dziewczyny odsyłano z powrotem - wracały do SWV ct» rodzin obwieszone złotymi ozdobami, z torbami pełnymi pie-: niecny- A'isza mówiła, że większość z nich miała nie więcej niż jedenaście, cJ^vanaście lat. Pochodziły z ubogich rodzin, nie posiadały żadnego . Jej zdaniem nie bardzo nawet wiedziały, co się z nimi Odczuwały jedynie potworny strach i wszystkie błagały, żeby je do matek. łiardo patrzących oczu A'iszy płynęły łzy, kiedy opowiadała his-J?Jmy, trzynastoletniej dziewczyny, którą przywieziono z Jemenu, u cierpiącego nędzę, ojczyzny dużej grupy szyickich rodzin. A'isza , że Rima była piękna niczym biała antylopa, której imię nosiła, * by^ła najmilszą ze wszystkich dziewcząt, jakie znała. R^iriia pochodziła z plemienia nomadów wędrującego po surowym tery-toj-ium Jemenu. Jej ojciec miał tylko jedną żonę, ale za to ponad dzieci, w tym siedemnaście dziewczynek. Matka Rinty już wyschnięta, zgarbiona od rodzenia dzieci i ciężkiej pracy, iej znana była z wielkiej urody i wydała na świat bardzo piękne córl^j Hima z dumą mówiła, że ród jej znany był z urodziwych kobie' aż v»v Sanie, stolicy kraju. była bardzo biedna, posiadała tylko trzy wielbłądy i d*a" trzy owce. Ponadto dwaj z sześciu synów byli kalekami wsku' tek urazów porodowych. Jeden miał wykręconą nogę i nie mógł w ogó'e Hzić a drugi miał drgawki i nie mógł pracować. Dlatego ojciec starał się sprzedawać swe znane z piękności córki tym, którzy i 'li najlepiej- W lecie rodzina zwykle wędrowała przez wysokie góry P j^mj; kamienistymi dróżkami do miasta, i tam ubijano interes na córkę, która zgodnie z wymogami islamu nadawała się do małżeństwa. gok wcześniej, mając dwanaście lat, Rima osiągnęła dojrzałość. Była ulubionym dzieckiem matki, opiekowała się dwoma upośledzonymi braćmi. Cała rodzina błagała ojca, by pozwolił jej pozostać w domu jeszcze kilka lat, lecz on ze smutkiem wyznał, że nie może sobie na to pozwolić. Po Rimie urodziło się dwóch synów, a córka najbliższa jej wiekiem liczyła dopiero dziewięć lat. Była ponadto niedorozwinięta i niedożywiona, i ojciec obawiał się, że nie osiągnie dojrzałości przez następne trzy-cztery lata. Rodzina zaś nie przetrwa bez pieniędzy, jakie wypłacono by za wiano Rimy. Zawieziono więc Rimę do Sany. Podczas gdy ojciec przemierzał miasto w poszukiwaniu odpowiedniego pana młodego, Rima przebywała w małej glinianej chatce z siostrami i braćmi. Trzeciego dnia ojciec powrócił do chaty z agentem zamożnego Saudyjczyka. Rima opowiadała, że ojciec był bardzo przejęty, albowiem człowiek ów reprezentował bogacza, który gotów był dużo zapłacić za piękną dziewczynę. Agent koniecznie chciał zobaczyć Rimę, zanim za nią zapłaci, a takie żądanie napotykało w muzułmańskim Jemenie na ostry sprzeciw. Ale złoto agenta przezwyciężyło religijne opory rodziny. Rima opowiadała, ze została dokładnie obejrzana w sposób, w jaki jej własny ojciec oglądał wielbłądy i owce na targu przed kupnem. Nie broniła się przed .ro, bo wiedziała od zawsze, że musi kiedyś pójść do innej rodziny jako snosc nabyta przez innego mężczyznę. Przyznała jednak, że cierpiała atusze i odepchnęła tamtego człowieka, kiedy chciał jej zajrzeć w zęby. gent uznał, że Rima odpowiada jego wymaganiom, i wypłacił część C7^ nioneJ sumy. Rodzina uczciła to zabijając tłustą owcę, a w tym Ojci apLnt Przy§otowywał dla narzeczonej dokumenty do podróży. Przet '"^ oznaJmtf radośnie, że rodzina jest już teraz w stanie °dpow' H °WC cztery ^ata> dopóki młodsza córka nie osiągnie wieku dużo 2 6 }nie§0 ^° zamążpójścia, gdyż mężczyzna z Arabii Saudyjskiej n>ecenie v zaPomniała o przykrościach, czuła nawet pewne pod-y ojciec stwierdził, że ma najwięcej szczęścia ze wszyst- 42 43 l kich jego córek. Będzie żyła w luksusie, będzie co dzień jadła mięso będzie miała służbę na każde wezwanie, a dzieci jej będą wykształcone i dobrze odżywione. Rima spytała, czy mogłaby dostać lalkę - taka samą, jaką widziała w ilustrowanym europejskim magazynie, który dzieci znalazły w koszu na śmieci w Sanie. Ojciec obiecał, że jej życzenie na pewno będzie spełnione. Gdy po tygodniu agent wrócił, Rima dowiedziała się strasznej prawdy: jej małżeństwo nie będzie uczciwe, ale mufa, czyli tymczasowe. Ojciec rozgniewał się, bo jego honor narażony został na szwank. Stara) się dowieść Saudyjczykowi, że trudno będzie później znaleźć innego męża dla dziewczyny, która utraciła niewinność i czystość. Może będzie musiał utrzymywać Rimę przez wiele lat, póki nie znajdzie mężczyzny, który zgodzi się ją poślubić jako drugą, mniej szanowaną żonę. Saudyjczyk osłodził troski ojca plikiem banknotów i ostrzegł go, że jeśli wycofa się z transakcji, będzie zmuszony odebrać mu już zapłaconą zaliczkę. Ojciec Rimy zmiękł, ponieważ część otrzymanych pieniędzy już wydał. Zawstydzony wbił wzrok w ziemię i powiedział córce, że musi pojechać z tym mężczyzną, bo taka jest wola Boga. Potem poprosił Saudyjczyka, żeby znalazł Rimie męża na stałe w swoim kraju, bo przebywa tam wielu jemeńskich gastarbeiterów. Agent obiecał, że zrobi, co się da. A jeśli mu się nie powiedzie, to dziewczyna może pracować u niego jako służąca. Rima pożegnała się więc z rodziną. Jej odjazdowi towarzyszyło żałosne pochlipywanie obu niedołężnych braci. Podczas podróży agent obiecał Rimie, że kupi jej lalkę, mimo iż strażnicy religii surowo tego zabraniają. Podobnie jak większość arabskich dziewcząt, Rima była dobrze poinformowana o obowiązkach żony. Od urodzenia spała w tym samym pokoju co jej rodzice, rozumiała zatem, że żona musi podporządkować się każdemu życzeniu męża. A'isza mówiła, że dla niej najbardziej bulwersujące było to uległe pogodzenie się z niewolnictwem, choć łzy płynące z oczu Rimy przeczyły jej deklaracjom, iż jest zadowolona ze swego losu. Dziewczynka płakała przez całych sześć dni, podczas których przebywała w domu ojca A'iszy, zawsze jednak broniła jego prawa do czynienia z nią, c° mu się podobało. A'isza odkryła, że agent ojca znalazł pewnego Jemeńczyka, zajrnu- 44 20 się parzeniem herbaty w jednym z jego biur, który gotów był J? viać Rimę Ja^o drugą żonę. Pierwsza pozostała bowiem w Jemenie, F zaś potrzebna była kobieta do gotowania i obsługi. Kiedy A'isza widziała Rimę po raz ostatni, dziewczynka tuliła do 'ebie małą lalkę, posłusznie podążając za służącym, by poślubić mężczyznę, którego jeszcze nie znała. Matka A'iszy, pobożna sunnitka, była tak wstrząśnięta sytuacją Rimy, że poskarżyła się na męża jego najbliższym krewniakom. Ten desperacki czyn stał się powodem burzy w rodzinie, lecz rodzice męża nie potrafili skłonić syna do zaprzestania tych bezbożnych praktyk. Poradzili jedynie matce A'iszy, żeby modliła się za duszę męża. Często zastanawiałam się, co dzieje się potem z tymi dziećmi, tymczasowymi żonami, albowiem bardzo trudno w świecie islamu znaleźć męża dla dziewczyny, która nie jest już dziewicą. Stanowiąc zbędne obciążenie dla ubogich rodzin, były w końcu wydawane za mąż jako trzecie lub czwarte żony mężczyzn równie ubogich i nic nie znaczących, podobnie jak to się stało z Rima czy przyjaciółką mego dzieciństwa, Wafą, którą także wydano za kogoś takiego wbrew jej woli, stosując to jako karę za zawieranie znajomości z mężczyznami spoza rodziny. Dom A'iszy musiał być dla tej dziewczyny piekłem, a stresy i napięcia wynikające z rozwiązłości ojca łatwo mogły wypaczyć charakter nastolatki. Moja córka Maha, z natury popędliwa, uległa urokowi błazeństw A'iszy. Mając w pamięci swoją własną młodość, rozumiałam nieskuteczność zakazu kontaktów między dziewczętami. Zakazany owoc stanowi zawsze ogromną pokusę, bez względu na narodowość czy płeć. W szczytowym momencie wojny w Zatoce Perskiej naszemu królowi ało się ujarzmić najbardziej agresywne grupy strażników moralności, ^kazując im nękania przybyszów z Zachodu. Mężczyźni w naszej zmie słusznie rozumowali, że zachodni dziennikarze i tak nie po- ają całej prawdy o tym, co dzieje się w naszym kraju. Na szczęście lety saudyjskie odniosły korzyść z królewskich decyzji. Nieobecność Sy2ystlcowidzącej policji religijnej, patrolującej miasta Arabii Saudyj- eJ w Poszukiwaniu odkrytych kobiet, aby je obić pałkami lub oblać 45 czerwoną farbą, bardzo nas ucieszyła. Nie trwało to dłużej niż są wojna, ale przez kilka miesięcy Saudyjki rozkoszowały się smaki wolności, nie czując na sobie bezustannie badawczych spojrzeń BO liwych strażników. Podczas tych pełnych zamętu dni podniosły się świecie głosy, by Saudyjki zajęły należne im miejsce w społeczeństw! a my sądziłyśmy naiwnie, że tak korzystna dla nas sytuacja będzi trwać wiecznie. Dla niektórych kobiet zbyt duża dawka swobody dość szybko okazała się fatalna w skutkach. Wiem teraz, że A'isza i Maha nie były jeszcze przygotowane psychicznie na pełną swobodę, tak obcą dotąd w ich życiu A'isza zgłosiła się jako wolontariuszka do jednego z miejscowych szpitali, a moja córka - rzecz jasna - natychmiast poszła w jej ślady. Maha pracowała dwa dni w tygodniu po lekcjach. Było to dla wspaniałe doświadczenie, bo chociaż musiała nosić abaję i zasłai włosy szalem, nie żądano od niej, by na terenie szpitala żak twarz znienawidzonym welonem. Gdy wojna się skończyła, Maha odmówiła stosowania się do dawnych rygorów. Kurczowo czepiała się świeżo zaznanej wolności i bła-gała ojca i mnie, abyśmy pozwolili jej nadal pracować w szpitalu. Niechętnie wyraziliśmy zgodę. Pewnego popołudnia, kiedy Maha miała udać się do szpitala i nasz kierowca czekał na nią przy frontowym podjeździe, postanowiłam pójść do niej i ponaglić do pośpiechu. Weszłam do jej pokoju akurat w chwili, gdy moja córka wkładała małokalibrowy pistolet do brązowego skórzanego olstra, przypasanego do uda. Osłupiałam. Broń! Karim właśnie przebywał w domu na popołudniowej sjeście, wi? usłyszawszy nasze podniesione głosy przyszedł sprawdzić, co się stało-Po burzliwej scenie Maha wyznała, że podczas wojny obie z A $% zaczęły nosić broń na wypadek, gdyby armia iracka przebiła si? " Ar-Rijadu, a po zakończeniu działań wojennych obawiały się, że ffl0j< potrzebować ochrony przed policją obyczajową, która na powrót ]v prześladować kobiety na ulicy. "Policja obyczajowa", czyli policja religijna, nazywana mutant członkowie Komitetu Nakazywania Prawości i Zakazywania Zła-zakończeniu wojny w Zatoce, kiedy zagraniczni dziennikarze opus ^ już królestwo, owi nadgorliwcy stali się bardziej agresywni niż kiedy wiek przedtem, doprowadzając do aresztowań i procesów kobiet- 46 i A'isza postanowiły, że nie pozwolą, aby ci fanatyczni strai wyżywali się na niewinnych kobietach. ""p trzyłam na swoją córkę z trwogą i niedowierzaniem. Czyżtf prawdę zamierzała do nich strzelać? Karim wydobył od Mahy informację, że broń należy do ojca A'isz) P dobnie jak wielu Arabów, posiadał on pokaźną kolekcję broni palni awet nie zauważył braku dwóch pistoletów, które dziewczęta wj" kradły ze zbioru. Łatwo sobie wyobrazić nasze przerażenie, gdy usłyszeliśmy, że pistolf ty są naładowane i odbezpieczone. Maha z płaczem wyznała, że wpr)' wiały si? w strzelaniu na nie zabudowanej działce na tyłach domu A'iszf Ku niezadowoleniu córki zagniewany Karim skonfiskował jej nielf galnie posiadaną broń, a ją samą wpakował do swego mercedes! Zwolniwszy szofera, popędził jak szalony przez miasto do domu rm tematem wieczoru były nasze córki, niewiele pozostało n'1 su na rozmyślanie o mrocznych sekretach domu, który nas gościł zokujące przekonania naszej córki, odkryte przeze mnie oweg" o udnia, będą prześladować nas aż do końca naszych dni. narz "^ '^ kwestionowałam niesprawiedliwość i okrutne obyczaj8 i C2 a" ^ kobietom w mym kraju przez tych, którzy tak suroW1' nie \v -i^ interpretują prawo ustanowione przez Proroka, nigól tuk;, mP! am w istnienie jedynego Boga, głoszone przez Jego wysłał)' nauk p °"le'a- Trójka naszych dzieci wychowywana była w czci dl*1 m°że nr?(tm)!/1' Koranu> ktory nam zesłał sam Bóg. To, że moje dzieck" c Boga i potępiać jego słowo, zmroziło mą duszę. A Kiedy A'isza i Maha zostały poinformowane, że ich rodzice p0. stanowili, iż od tej chwili mają zaprzestać spotkań i poszukać sobie innych przyjaźni i nowych zainteresowań, moja córka zdarła welon z twarzy i rzuciła nam tak złe spojrzenie, że wzbudziła strach nawet we mnie, jej własnej matce, która nosiła ją w swym łonie i wykar-miła własną piersią. Gdybym na własne uszy nie usłyszała jej słów nigdy nie byłabym w stanie uwierzyć, że mogły wyjść z ust mojej córki. - Nie zrobię tego, co mi nakazujecie! - wrzeszczała. - A'isza i ja opuścimy ten znienawidzony kraj i znajdziemy sobie dom gdzie indziej. Nienawidzimy tego wszystkiego! Nienawidzimy! Z jej ust ciekła ślina, a całe ciało dygotało niepohamowaną wściekłością. Poszukała oczyma mojego wzroku. - Jeśli dziewczyna dobrze się prowadzi, to znaczy, że jest idiotką. Jeśli żyje normalnie, jest hipokrytką. Jeśli wierzy w istnienie Boga, jest umysłowo niedorozwinięta! Skamieniały Karim z trudem odzyskał glos. - Maha! Ty bluźnisz! - zawołał. - Bluźnię? A przeciwko czemu można tu bluźnić? Boga nie ma! Karim skoczył na równe nogi i zatkał jej usta dłonią. Matka A'iszy krzyknęła i zemdlała, albowiem za takie słowa można w mojej ojczyźnie zapłacić życiem. Ojciec A'iszy wrzeszczał, abyśmy zabrali z jego domu naszą bezbożną córkę. Oboje walczyliśmy z Maha, która nagle wykazała nadludzką sił?. Moja córka oszalała! Tylko chorzy psychicznie posiadają taką nienaturalną moc. Po dłuższych zmaganiach udało nam się wepchnąć dziewczynę na tylne siedzenie samochodu, po czym pośpiesznie udaliśmy si? do domu. Karim prowadził, ja tymczasem starałam się uspokoić moje dziecko, które nie poznawało już matki. W końcu Maha padła bez sit, jak zemdlona. Wezwaliśmy egipskiego medyka, zaufanego lekarza naszej rodziny-Na próżno starając się nas uspokoić powiedział, że na całym świecie wiele nastolatek cierpi na takie zaburzenia i powoływał się na statystyki odnotowujące różne dziwne schorzenia, atakujące wyłącznie kobiety. Twierdził, że w okresie pokwitania organizm dziewczyny otrzymuj6 ogromną dawkę hormonów i takie uderzenie może spowodować 48 trwałe zaburzenia psychiczne. Mówił, że leczył wiele takich przypad- - w królewskiej rodzinie, ale nigdy nie zaobserwował nieodwracal-h skutków. Podobno nie było w jego praktyce pacjentki, której ni« udałoby mu się wyleczyć. Jego zdaniem Maha przez kilka dni powinna dostawać środki uspo' kajające, które wyleczą ją z napadów histerii. Odchodząc pozostawił nam obfity zapas takich środków, powiedział też że przyjdzie rano, by obejrzeć pacjentkę. Karim podziękował doktorowi i odprowadził go do drzwi. Kiedy powrócił, wymieniliśmy zatroskane spojrzenia. Słowa nie były nart potrzebne. Podczas gdy Karim wydawał polecenie przygotowania prywatnego samolotu do podróży, zatelefonowałam do mojej siostry Sary, któr* zgodziła się zaopiekować Abd Allahem i Amani do czasu naszego powrotu. Postanowiliśmy bowiem zawieźć Mahę do Londynu. Po' trzebowała najlepszej opieki psychiatrycznej. Poprosiłam Sarę, by za' chowała stan Mahy w tajemnicy. Gdyby ktoś pytał, rodzina miał^ informować, że Maha ma kłopoty z zębami, wymagające dłuższej kuracji w Anglii. Wielu członków rodu Sa'udów wyjeżdżało za granicę na leczeni^ i taki wyjazd nie wzbudza! szczególnego zainteresowania. Pakując rzeczy Mahy natknęłam się w jej bieliźnie na dość niepokój jące książki i zapiski. Były to wydawnictwa na temat astrologii, czarne) magii i czarodziejstwa. Maha podkreśliła wiele fragmentów dotyczą' cych objawień i proroctw. Najbardziej wstrząsnęły mną porady, jaC sprowadzić zło na kogoś, wywołać miłość od pierwszego wejrzenia cz/ czarami spowodować czyjąś śmierć. Zaparło mi dech, kiedy ujrzałam skrawek odzieży Abd Allaha owi' n'?ty wokół czarnego kamienia, z kilkoma kawałkami miękkiej szarej substancji, której nie potrafiłam zidentyfikować. Wstałam i przyłoży*' SZY dłoń do czoła zastanawiałam się: czy to możliwe, żeby Maha chciał^ zaszkodzić swojemu jedynemu bratu? Jeśliby rzeczywiście tak było, \P Ja' Jako matka, poniosłam klęskę. . Zbierałam dowody barbarzyńskich zainteresowań mego dzieck^ 1 Próbowałam sobie przypomnieć, co Maha robiła od dzieciństwa. O? °go mogła dowiedzieć się o tych sprawach, w jaki sposób zgromadził^ p Ponurych akcesoriów? oniyślałam o Hudzie, dawno już nieżyjącej niewolnicy mego ojc»' 49 i ojej niezaprzeczalnych zdolnościach przepowiadania przyszłości. ĄI Huda zmarła, zanim Maha przyszła na świat. O ile mi wiadomo w naszych domach nie było innych wyzwoleńców czy służących z Ąf ryki, którzy posiadaliby czarodziejską moc Hudy. I nagle przypomniałam sobie moją teściową. To musiała być ona' Hanan nienawidziła mnie od pierwszej chwili. Kiedy poślubiłam jej syna, byłam młodziutką, naiwną dziewczyną, której śmiałość i bun towniczy charakter od początku wywarły na niej złe wrażenie. Zawiedziona tym, iż jej syn z czasem nie rozwiódł się ze mną ani nie wziął sobie drugiej żony, Hanan nigdy nie przestała mnie nienawidzić, aczkolwiek pieczołowicie skrywała to uczucie pod cienką warstewką po-zerowanej miłości. Ze zwierzeń Karima szybko zorientowała się, że Maha jest moją słabością. Od najmłodszych lat psychika dziewczynki była niezrównoważona i Hanan wykorzystała to, by zranić moją córkę. Zawsze wyraźnie faworyzowała Mahę, a dziecko z wdzięcznością przyjmowało zainteresowanie babki. Dziewczynka spędzała u niej długie godziny, ona zaś, zafascynowana okultyzmem, najwyraźniej nie traciła czasu, wpajając mej córce swą złowieszczą wiarę. Jakże mogłam być aż tak naiwna, by wierzyć, że Hanan dobrze mi życzył W swej naiwności, gdy serce topniało mi jak wosk na widok zachwytu, jaki teściowa okazywała mej starszej córeczce, często wyrażałam jej głęboką wdzięczność za wielkoduszne zainteresowanie dzieckiem, które sprawiało mi najwięcej kłopotów. A Hanan, żywiąc niechęć do mnie, postanowiła moją podatną emocjonalnie córkę wciągać coraz głębiej w otchłań. Czułam, że powinnam podzielić się z Karimem mymi odkryciami. Musiałam jednak uczynić to w sposób delikatny, albowiem trudno mu będzie uwierzyć, że jego matka zdolna jest do takiej nikczemności. Prawda mogłaby ulec zniekształceniu i wówczas na mnie spadnie jego gniew, gdy tymczasem Hanan, zadowolona z siebie, będzie w swym pałacu rozkoszować się porażką znienawidzonej synowej nie tylko jako matki, ale i żony. Londyn Nie zawsze można cieszyć się ciszą i spokojem. Ale pech i trudności to nie koniec świata. Trawa wypalona stepowym ogniem odrośnie na nowo latem. MĄDROŚĆ MONGOLSKICH STEPÓW Pod wpływem silnych środków uspokajających Maha spała jak zabita, tymczasem my, jej rodzice, staraliśmy się znaleźć wyjście z tej ponurej sytuacji. Podczas lotu do Londynu pokazałam Karimowi wszystkie te obmierzłe publikacje, które zabrałam z pokoju Mahy. Podobnie jak ja, był zatrwożony fascynacją córki zjawiskami nadprzyrodzonymi, okultyzmem. Pomilczawszy chwilę, zadał mi pytanie, którego tak się obawiałam: - Sułtano, powiedz mi, gdzie Maha-mogła zetknąć się z tym obłędem? - Zmarszczywszy brwi, zastanawiał się głośno: - Czy sądzisz, ze to przez tę zwariowaną A'iszę? .^kurczyłam się w fotelu nie wiedząc, co odpowiedzieć. Przypomniało 1 Sl? mądre arabskie przysłowie, które tak często powtarzała moja ka: Mucha nigdy nie wpadnie do ust tego, kto wie, kiedy należy je wnknąć. Czułam, że nie nadszedł jeszcze czas, by wskazać Hanan. Z1111 dość już przeżył wstrząsów jak na jeden dzień. Ogryzając wargi, odparłam: ^~~~ Nie wiem. Opowiemy lekarzowi o tym, cośmy znaleźli. Może zai a Zw^erzy mu się, a wtedy dowiemy się, kto lub co wzbudziło jej tresowanie tymi sprawami. ł potakująco głową. resztę podróży drzemaliśmy i czuwaliśmy na zmianę nad córką, 51 która w głębokim mylnej ^nym śnie wygiąda}a s}odko jak Z jakiejś niewytłumac/ księż^c^y przypomniała mi się innaT u z królewskiej rodziny' /wiąz^czka Misza'il, młoda kobieta któr wiązała niedozwolonym e^k miłosny, kiedy zaś jej sekret się skończyła przed plut^erwow2ekucyjnym. Karim spał, a ja otfp. Muliłam córkę i myślałam o Misza'il Była wnuczką księcy w n^mmada Ibn Abd al-Aziza tego same który został pominie^ wojAstępstwie do tronU; jegQ go zdecydował, że okrutf i bhsl^nik nie może zostać królem Choć nie byłam zbfph i u^ zaprzyjaźniona z Misza'il, spotykałam ją przy różnych okazj/^zę, iż tjczystościach. W rodzinie uważano Ja » szaloną dziewczynę. S^nstwi,Wć może jej zachowania miały swe źródło w niestosownymmatólędu ^ ze starym człowiekiem, który nie mógł jej zaspokoić. Bez wzfchaluU powód, dziewczyna była nieszczęśliwa i nawiązała romans z ^yjskjjW Muhalhalem, bratankiem specjalnego wysłannika Arabii SaTyzliwy^j w Libanie. Związek ich był bikwAróbo^tawiła swoje rzeczy na brzegu, przebrała się w męskie ubranie i '/iewcAała uciec z kraju. Na nieszczęście dla <^zych\ny dziadek jej, książę Muhammad, był jednym z najprzebieglej\ta. \\\ najbardziej wpływowych ludzi w kraju. Nie uwierzył, że uton^yscy poszukiwaniu wnuczki księcia zostali postawieni na nogi w^a loth urzędnicy na przejściach granicznych- Dziewczynę schwytano / Msku w Dżuddzie podczas próby dostania się na pokład samolotu'^dzw W całym królestwie r^ajśwXiły się telefony, członkowie panująceg0 rodu przekazywali sobie/xatenyeższe nowiny, ubarwiając je po swojern11- Sprawa Misza'il była tef^czen^ dnia. Najpierw słyszałam, że uwolnień" ją i zezwolono na opu^ ;zwóo; ^ kraju wraz z kochankiem. Następni6 poszła fama, że będzie r^ ^ Potem jakaś rozhisteryzowana kuzy1'1'3 52 fonowała z wieścią, że Misza'il ścięto i że trzeba było aż trzech z^te ^ topora, żeby oddzielić jej głowę od tułowia. Nie koniec na U 6 bowiem wargi odciętej głowy ponoć nadal szeptały imię kochanka, v\ w przerażeniu zbiegł z miejsca egzekucji! Wyobrażasz to sobie 3 wolała podekscytowana kuzynka - słowa wypowiadane przez odciętą głowę? W końcu wyszła na jaw okrutna prawda. Książę Muhammad ogarnięty furią oświadczył, że jego wnuczka jest cudzołożnicą, więc musi być ukarana zgodnie z prawem muzułmańskim. Misza'il i jej kochanek mieli zostać rozstrzelani. Król Chalid, który zasiadał na saudyjskim tronie w tym czasie, znany był z pobłażliwości. Sugerował księciu, by okazał łaskawość, ale uczucie to obce było srogiemu beduinowi. W dzień egzekucji oczekiwałam wraz z rodzeństwem na wiadomości. Ja i moje siostry łudziłyśmy się nadzieją, że wyrok zostanie złagodzony. Ali, oczywiście, wyraził opinię, że cudzołożnice należy karać zawsze wedle prawa muzułmańskiego, i że winny liczyć się z wyrokiem śmierci. Owego upalnego dnia w lipcu 1977 roku mojej kuzynce Misza'il zawiązano oczy i kazano uklęknąć przed kupą śmieci. Została rozstrzelana przez pluton egzekucyjny. Kochankowi kazano obserwować jej śmierć, a potem ścięto mu głowę mieczem. I tym razem dwoje ludzi zapłaciło życiem za niedozwoloną miłość. Sprawę próbowano wyciszyć. Cały klan Sa'udów miał nadzieję, że zamordowanie młodej kobiety za to tylko, że kochała, pójdzie szybko * niepamięć. Ale tak się nie stało. Mimo iż zakopano Misze'il w pias-ach pustyni, pozostała żywa w ludzkiej pamięci. ielu ludzi na Zachodzie przypomina sobie zapewne dokumentalny 'm, zatytułowany "Śmierć księżniczki". Choć rodzina już i tak była °cona i podzielona z powodu kary, jaka spotkała Misza'il, film ten sytuację zaognił. ^n awując niepodzielnie rolę dyktatorów, mężczyźni w mojej rodzinie w 'Ufi? z powodu niemożności kontrolowania informacji i fil-wi ^°pagowanych na Zachodzie. Król Chalid rozkazał ambasado-Do -16 !eJ Brytanii opuścić kraj. a*am S^? P°tem oc* Karima i Asada - męża Sary - że °y poważnie rozważali usunięcie wszystkich obywateli brytyj-" Saudyjskiej. niemoralnego prowadzenia się i egzekucji saudyjskiej 53 mi księżniczki omal nie doszło do zerwania stosunków dyplomatycznych z Wielką Brytanią. Na to wspomnienie ogarnęła mnie rozpacz. Objęłam głowę rękoma Byłam wszak matką opętanej córki. Czy w swym szaleństwie Maha zdolna byłaby popełnić czyn, który by zniszczył rodzinę i sprawił, że do naszego domu wkroczyłaby żałoba, jaką wywołałoby położenie kresu jej młodemu życiu? Mój bezlitosny ojciec bez wątpliwości obstawałby przy wymierzeniu najokrutniejszej kary dziecku, które wyszło z mego łona i które dowiodłoby jego nieudolności jako dziadka. Maha poruszyła się. Karim się ocknął i znów dzieliliśmy wspólnie dręczące nas obawy. Podczas naszej podróży do Londynu Sara - jak było umówione - telefonicznie skontaktowała się z lekarzem. Gdy zadzwoniliśmy do niej z lotniska, poinformowała nas, że Mahy oczekują w najbardziej renomowanej klinice psychiatrycznej w Londynie. Przezornie zamówiła ambulans, który miał nas tam zawieźć. Kiedy mieliśmy już za sobą wszystkie formalności związane z przyjęciem córki do szpitala, powiedziano nam, że lekarz Mahy przyjmie nas następnego ranka, po wstępnych badaniach i konsultacji. Jedna z młodych pielęgniarek była dla nas szczególnie miła. Trzymając mnie za rękę szepnęła, że moja siostra dotarła do najbardziej doświadczonego lekarza w stolicy, który od wielu lat leczy arabskie kobiety z różnego rodzaju problemami psychicznymi. Szczerze zazdrościłam Brytyjczykom. W moim kraju wstyd związany z psychicznymi zaburzeniami dzieci zwykle zamyka wszystkim serca i usta i nikt nigdy nie okazałby cienia współczucia zrozpaczonym rodzicom. Udręczeni koniecznością pozostawienia ukochanego dziecka pod opieką obcych ludzi, choćby nawet i wybitnych specjalistów, oboje z Karimem apatycznie wsiedliśmy do oczekującego samochodu i zostaliśmy odwiezieni do naszego apartamentu w Londynie. Wyrwana ze snu służba, na stałe zatrudniona w domu, najwyraźniej nie spodziewała się naszej obecności w Londynie. Karim zirytował si?, lecz powiedziałam mu, że nasza osobista wygoda była z pewności? ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślałaby Sara, i nie możemy mieć pretensja że nie powiadomiła służby o naszym przybyciu. 54 nie przejmując się poleceniem utrzymania apartamentu n^i^nnym stanie. A tego żądaliśmy zawsze - bez względu na to, | Rwaliśmy w Londynie, czy w Ar-Rijadzie. }*0 jednak byliśmy przygnębieni stanem Mahy, by dać im ou Ć>ł Vsze niezadowolenie. Usiedliśmy w salonie na pokrytych po-k// dzięki czemu otwarło się jej serce, a wezbrane potoki 57 56 58 różnych urazów, zazdrości, nienawiści i złości sohnek, _, • Mahy na papier. ^ ?ly Z drżących dłoni Czytając w wiele tygodni potem jedną z tych krótkich i sających opowieści, które Maha nam z w}asnei °0, h' !fCZ wstrz^ znahśmy z mężem otchłań, w jakiej pogrążyła się nasza P°r.aZała'. P°' bardziej przepastną, niż mogliśmy sobie wyobrazić. C° ' "ŻYCIE W SAUDYJSKIEJ FATAMORGANIE HAREM SNÓW" AUTORSTWA MAHY AL SA'UD W mrocznym okresie historii Arabii Saudyjskiej ambitna v K-jedynie śnić o haremach pełnych muskularnych mężc2vzn ,, Koblfeta pustyni mogła posazonych w instrumenty rozkoszy. W oświeconym roki, 7nif przez natur? «y-matriarchat, a królową została najinteligentniejsza i nievvias, f l .' kieci>' zapanował na, ekonomiczną i prawną władzę nad społeczeństwem K0bleły objęły politycz. Ogromne bogactwa zgromadzone podczas naftowe2f, Kn"m sparaliżował gospodarkę Stanów Zjednoczonych, Europy i L * 200° roku' któl7 środki dla wielu pokoleń. W krótkim czasie kobiety L/rS,""' zaPewniłyArabii . ey zwr 'K społeczne, dręczące kraj dłużej, niż mogły sięgnąć pamięcią ^wagę na kwestie Niewielka mniejszość głosowała za zniesieniem polisamjj czterech mężów, gdy tymczasem większość - mimo j? "' 5>rawa posiadania praktyka wyrządziła wówczas, gdy w społeczeństwie panów (• zł°' jakie °wa ze choć system ten nie był może najlepszy, ale był też jedvnvm l" arclxat ~ uznata' kobiety mogły zaakceptować. Wizje rozkoszy miłości dotvch • ry ro7-^^m rozgrzewały serca i umysły każdej kobiety, nawet tak wimi as.'*m wzbronionych, królowej Arabii Saudyjskiej. WoleJ°neJ ja^.k Vt alak - córki Malak odtańczyła taniec miłości, prowokując swego uluhi diego. Trzymała w ustach złotą monetę, ruchem głoVn?t ^ kochanka, Sza- wziąljąodniej. L y ndkazują«c mężczyźnie, by Malak była niedużą, śniadą dziewczyną o delikatnych Społeczne, drer(tm)(tm). Uroi ^l,.i": _.-i _""!.. ":""""z __ J ^wrocity u_wa(r« na kwcstip , anych rysarł, - • , u t potężnym, mocno zbudowanym mężczyzną o stalowych rnn.l f u^ a Jej k°C \ stać się najbardziej wpływowym mężczyzną w haremie p",, ach -»• Bardzo pragnął ciele Malak, wabiąc jej zmysły w udręce namiętności Pni" ^ bykiem po całym wyjął monetę zębami, pochwycił Malak w ramiona i ^"f^, 8Wa« łtownym ruchem swego apartamentu w haremie. Tutaj kochankowie przyw,r °H Ją Z'sa cienk« zaslont najpierw ich twarze, potem szyje i piersi. Zapomniawszy * J° Slebttie' a Żar "^ czotach. '° sw'ecie, zatonęli w piesz- Malak otworzyła oczy, by obserwować rytmiczne ruchv v" u , " strzegła, że Szadi łagodnieje i z mężczyzny przemienia sie t knh :*nka- Nag * Życie stwarza zadziwiające niespodzianki - Malak przyst(tm)^1 ^ «n sytuacji , rozmiłowała w uroku kobiety, z którą dzielił ifo^ T*a~ała Się d° K l między lękiem bez miłości a miłością bez lęku. nie anj^'"*- głuszona wyb.erac Malak stała się więc tym, czym musiała się stać w okolic^f^ Ć miłoscl' ,"" jaka wówczas powszechnie panowała... Xollczn°sclaj=ach i atmosferze, Blady, bliski omdlenia Karim położył dziennik Mahy na lekarza. _ Co to znaczy?! - spytał zakłopotany, wskazując notatnik c°r" jcj§ _ Powiedział pan, że stan Mahy bardzo się poprawił. A ten tekst jest bredzeniem szalonego umysłu. Instynkt podpowiedział mi replikę doktora, zanim ten zdążył °'" worzyć usta. Zaparło mi dech w piersiach, nie byłam w stanie W7" krztusić słowa, całe pomieszczenie widziałam jak za niebieskawą Głos lekarza, który starał się być wobec Karima bardzo docierał do mnie z wielkiej odległości: - To proste, naprawdę. Pańska córka pragnie wyrazić, że o iż mężczyźni są jej wrogami, kobiety zaś - jej przyjaciółmi. Karim nadal nie pojmował słów lekarza. Nie rozumiejąc odparł zniecierpliwiony: - Tak? I co z tego? Należało mówić bez ogródek. Doktor powiedział więc to, co JuZ sama wiedziałam: - Książę, pańska córka i jej przyjaciółka A'isza są kochanka?"' Karim zaniemówił. Kiedy już odzyskał zmysły, przez trzy dni t(tm)1" siałam trzymać go z dala od Mahy. Muzułmanina uczy się, że miłość i seks między przedstawicielami *eJ samej płci jest czymś złym, a Koran zabrania wszelkiego eksperyff1611! towania: Nie próbuj tego, czego nie znasz. W Arabii Saudyjskiej mi'°śc i seks uważa się za coś gorszącego, nawet między osobami płci ] nej, społeczeństwo zaś udaje, że związki oparte na miłości nie istnieją. W atmosferze powszechnego wstydu i zakłamania obywa' reagują na religijne i społeczne oczekiwania mówiąc dokładnie to, czego się po nich oczekuje. To, co robimy, jest już sprawą zupełnie inn^ rabowie są z natury zmysłowi, ale żyjemy w purytańskiej spolecz' SH'' m raimo to interesują się wszyscy, nie wyłączając nas2eS° c ' który wydaje ogromne sumy na zatrudnianie niezliczoiiy0'1 tk °W ^an<:>wie ci siedzą w państwowych urzędach i śledzą wszys' w D hTiT '°^ mn'emamu zawiera hańbiące aluzje do kobiet i erotyk1 się b kacJach, które wolno przywozić do królestwa. Rzadko zdarza kilku a§azyn czy gazeta przeszły przez sito cenzorów nie r°n lub bez skreśleń czarnym flamastrem. "fedi '|O:OB 'boi Mr iiiuni tób. Diicc bich Sice sze w na , samej płci jest niemal jakiś czas w Arabii Saudyjskiej są tu powszechne. ^amskich spotlj, Wielokrotnie brałam udział w* Jbiecość ; d podczas których szczebiotliwa Ik i czarnymi a brały gorę nad ciężkimi welonai^ ?}aknionych mJ7?* Spokojne spot kania mocno wyperfumowanych i '^ybuchów nie, ,«audyJek prze obrażają się w spontaniczne, pełnA« milości5 który!°^anej wesołości przyjęcia ze śpiewami o zakazanWjezpozorukoJ^^zyszą zm owe tańce. Widziałam, jak nieśn*"1 twarz przy tW%oteJmowały lubieżnie w tańcu, ciało przy cieW *\ Słyszałam, jak T u e v ignorującej na-.,-, laka forma skrajnej cenzuuWfo a Q ż^JVdziej naturalne chowania ma wpryw na każćM ^ interesie. ^% °raz n życi "e ^~ ktorzy rzekomo działają w n**d j zarazem ^ Asad, młodszy brat mego n** Mm reklamuj sJ^Sary, 2awar} kj z zagraniczna agencją urnowy • jiat si? zastos^^J^noićw saudJ" skiej telewizj, Szef agencji rr^ imieLne, gdyH^do szczegóło^ przepisów, które byłyby wproP^ rowały takie >ie 'rahowanS tak bardzo serio. W wykazie f0 Hpi.j. 1. W reklamówce nie mogą występc00) strojów ujawniają/ \ ciltaT^K Ij0biety "ie mogą n-0"0;''11(tm)6* kąpiel°^Oja ° ile "ie ^ * d° Spradaży dane8° j ... jflalne, ludzie ^ Jezeh zakazane są rzeczy noO/ zaHowują się nienor malnie. , _ Itak się właśnie stało - jalc <[ zakazuje!5^ ^^ m°JeJ córki. W moim kraju prawo religijiJ^yźni spotykaji,- ^aler spotykał się z niezamężną kobietą. Stąd mĄ wolno nani? «(Z mężczyznami, a kobiety z kobietami. Ponieważ tyczne między «rać znajomości w naturalny sposób, napięcie erir< Każdy cudzo Pystawicielami tej y płci jest niemal nam^ltrae!',,,,,^.,! ^ ", _ ('Z\K> który spędził \lihomoseksualne koncertach, zachowania ty o miłości, umawiały się na potajemne spotkania, podi MUc'erowcy czekali cierpliwie na parkingu. Później odwozili te! \łietv "" ' h mężów, którzy tego samego wieczoru dawali się uwodzi/A Mężczyznom. _ _ _ |e • Tego rodzaju zachowania mężczyzn pomija się zwykle Ie kontakty kobiet, także z innym kobietami, są obwarował maitymi konwenansami. Znajduje to wyraz w rozlicznych prz/Ji regulujących zachowanie kobiet. Kilka lat temu wycięłam niewielki artykuł z pewnej gazety, by go pokazać siostrom. Irytowało mnie zwłaszcza jeszcł'zffHo ograniczenie narzucone kobietom. W szkołach dla dziewcząt ogy ' fto zakaz używania kosmetyków. Wyrzucając niedawno stare gazet' ^w natknęłam się na ów wycinek. Oto treść tego artykułu: ZAKAZ UŻYWANA KOSMETYKÓW W SZKOLE Abd Allah Muhammad Ar-Raszid, dyrektor Wydziału Szkół dla Dziewc -Ras, przypomniał wszystkim uczennicom i podległemu mu personelowi pedag( o zakazie używania na terenie szkoły kosmetyków, stosowania makijażu on,j,m.v -. Dyrektor dodał, że ostatnio zaobserwowano, iż niektóre nauczycielki i lffaVCe używają przezroczystej garderoby oraz kosmetyków, a także obuwia na fw|^i obcasach, zatem od tej chwili takie upiększanie się zostaje zabronione, t// V^e muszą być ubrane jednakowo, a nauczycielki winny dawać dobry przykład \V nie zawahają się przed stosowaniem kar wobec osób, które naruszą regulamir* A V. \ Pamiętam doskonale, co wówczas powiedziałam siostrom. ('yp chałam im ze złością wycinkiem przed nosami, krzycząc: 'M - Popatrzcie no tylko! Zobaczcie na własne oczy! Mężczyźni1 v> kraju chcą decydować, jakie buty mamy nosić, czy wolno nam ^ A>^ włosy wstążką i jakim kolorem mamy umalować usta! ,W Siostry, aczkolwiek ich gniew nie dorównywał mojemu, jęły nalKy ze mężczyzn opanowała obsesja kontrolowania każdego aspef/ V szego życia, nawet tego fragmentu codziennej egzystencji, który A 0 naszej absolutnej prywatności. JM . ° właśnie oni, owi fanatycy kontrolowania, którzy rządzą i/jjB m' wepchnęli moją córkę w ramiona innej kobiety! I choć ogi' . e rozpacz i nie mogłam wybaczyć jej tych stosunków, zrozur) j>\ szło d° tego, że szukała pociechy u istoty tej samej płci. j naJąc jej problem, mogłam próbować znaleźć skuteczny ' 110 rozwiązania. <1 60 Karim obawiał się, że charakter Mahy mógł ulec wypaczę • tek tych doświadczeń. Nie przyznałam mu racji. Powiedz' t pragnienie Mahy zwierzenia się ze swych najciemniejszych nam, którzy najbardziej ją kochamy, oznacza powrót do zdr "* Okazało się, że moja ocena sytuacji była prawidłowa. 'a' Po kilku miesiącach leczenia Maha była gotowa poddać rzyńskiej opiece. Po raz pierwszy w swym młodym życiu do mnie, zapragnęła kontaktu. Płacząc wyznała, że odkąd sięga" "? mięcia, nienawidziła wszystkich mężczyzn z wyjątkiem ojca. Nie urn l tego wytłumaczyć. Ogarnęło mnie poczucie winy, zastanawiałam się, czy moje wtasn uprzedzenie w stosunku do płci męskiej nie przeniknęło do embriona w moim łonie. To tak, jakby moja córka, będąc jeszcze częścią mnie, została ostrzeżona o nikczemnej naturze mężczyzn. Maha wyznała, że wcześniej przeżyty szok z powodu długotrwałą separacji rodziców jeszcze mocniej podważył jej zaufanie do meżczyza - Co takiego mój ojciec zrobił, że musieliśmy od niego uciekać? -zadała mi pytanie. Mówiłam już o tym, że Karim zamierzał poślubić drugą żonę. Niechac go dzielić z inną kobietą, uciekłam z kraju, uprowadziwszy wpierw daed z letniego obozu w Emiratach, po czym zawiozłam je do Francji. Kraj ten humanitarnie przygarniający wszystkich, których przygnała tam bieda. wydawał mi się najlepszym miejscem na świecie, miejscem, w którym moK dzieci znajdą bezpieczne schronienie. Ja tymczasem przez wiele miesiff) usiłowałam skłonić męża do porzucenia zamiaru poślubienia drugiej żon; Starałam się przy tym z całych sił oszczędzić dzieciom urazów w związP z moim własnym kryzysem małżeńskim i separacją od męża. Cóż za głupota! Jako matka wiem już, jak niedorzeczne było iw przekonanie, że konflikty między rodzicami - choćby nawet nie kie - nie mają wpływu na emocjonalny stan dziecka. Słysząc ter;i- Maha zwierza mi się, że to, co zrobiłam, zwiększyło jej Psv ^ cierpienie i sprawiło, iż w jej świadomości pojawiły się pojęcia "a ^. ^ normalności - poczułam ból większy niż wszelkie dawne u wspomnienie cierpień, jakich przyczyną był mój mąż, ponownie do niego żal. . Maha wyznała, że nawet wówczas, gdy sprawy się uładzity ^ znowu była razem, konflikt, jaki nadal trwał między nam1' kokon, w którym dzieci czuły się tak bezpieczne. yzn, ^ czasopisma wykradzione z gabinetu ojca. Yisza po aza w akcie miłosnm z innmi ko- Byt> * bietami. później uznała, że to piękne. Wyczuwała, że miłość isza po pięknych kobiet w akcie miłosnym z innymi ko- Byt> * " mknęłam o jej stosunku z A'iszą, Maha przyznała, że Kiedy napocia iż kobiety mogą kochać kobiety, a mężczyźni - e miała pój? > ^ ^ przyszło do głowy aż do dnia, w którym ężczyzn, ig sisma wkradzione z abinetu oca. w pierwszej chwili dla mojej córki było to tylko fascynującym i. ^ p^ później uznała, że to piękne. Wyczuwała, że miłość ^dT kobietami jest czulsza, nasycona tkliwością i głębszą troską r?artnerkę niż agresywna i zaborcza miłość mężczyzny do kobiety. ° Były jeszcze inne niepokojące rewelacje. Otóż A'isza, zanim poznała moją córkę, wielokrotnie naruszała społeczne tabu. Nie widziała na przykład nic niestosownego w podpatrywaniu seksualnych ekscesów ojca. Zrobiła mały otwór w ścianie dzielącej sypialnię ojca od jego gabinetu i stąd razem z Maha podglądały, jak ojciec A'iszy pozbawiał dziewictwa jedną dziewczynę po drugiej. Maha twierdziła, że krzyki tych młodziutkich stworzeń sprawiły, iż całkiem odrzuciła możliwość odbycia kiedykolwiek stosunku z mężczyzną. Opowiedziała mi niesamowitą historię, w którą najpewniej bym nie uwierzyła, gdyby to nie moja własna córka była świadkiem tego zdarzenia. Otóż pewnego wtorkowego wieczoru A'isza zatelefonowała nalega- jąc, by Maha przyjechała do niej jak najprędzej. Oboje z Karimem ylismy wówczas poza domem, więc jeden z naszych szoferów zawiózł ja do domu przyjaciółki. ^Ojciec A'iszy zebrał w swej sypialni siedem młodych dziewczyn. MoiiTT313 P°jęcia' czy to by*y Jego żony' czy też konkubiny. Każda mTai Wldziała' jak kazał dziewczętom tańczyć nago po pokoju. lować i łask męte w PUP? Pawie Pióro. Miały tymi piórami wach-odby*a!storau-°JCa A'SZy P° twarzy- Przez całą długą noc ojciec Potem Maha i AZ'PlęC1°ma Z SledmiU dziewcziłt-si? nim na łóżku h^ ukradły Jedno Pawie Pioro i zaczęły zabawiać To Medy A'isza n v ą° i łaskocz^c si? nawzajem po całym ciele. Ujemnie spraw" •? mOJeJ córce> Jak wiele rozkoszy mogą sobie pełna wstydu ety' U miłości do A'iszy> Maha łkała w _" . . - --?, że chciała tylko być szczęś- ą dziewczyną i wieść pożyteczne życie. 62 63 Dlaczego jestem inna niż Amani? - rozpaczała. - Pochodzimy z tego samego nasienia, ale wyrosłyśmy na zupełnie różne rośliny! Amani to piękna róża, a ja jestem kolczastym kaktusem. Nie znając boskich zamiarów, nie umiałam dać dziecku odpowiedzi Obejmowałam córkę i pocieszałam, że teraz już na pewno bedzi* pięknym kwiatem. Wówczas moje udręczone dziecko zadało mi najtrudniejsze pytanie jakie w życiu usłyszałam: - Mamo, jak mogę pokochać mężczyznę, kiedy tyle wiem o ich prawdziwej naturze? Nie umiałam jej w tej chwili odpowiedzieć. Ale uznałam, że jest to jeszcze jedna szansa, dana mnie i Karimowi, aby przekonać naszą córkę, że miłość między mężczyzną i kobietą jest możliwa. Nadszedł czas powrotu do kraju. Zanim to nastąpiło, Karim zaproponował lekarzowi Mahy stanowisko osobistego lekarza naszej rodziny w Ar-Rijadzie. Ku naszemu zaskoczeniu doktor odmówił. - Dziękuję - odparł. - To dla mnie wielki zaszczyt, ale moja psychiczna wrażliwość jest zbyt nieodporna jak na Arabię Saudyjską. Karim próbował wynagrodzić go dużą sumą, lekarz jednak nie przyjął wynagrodzenia i powiedział: Drogi panie, proszę tego nie robić. Bogactwo nie pociąga mnie zupełnie. Patrząc na jego skromną postać, nieoczekiwanie znalazłam odpowiedź na zadane mi wcześniej przez Mahę pytanie, na które, jak sądziłam, nie ma. odpowiedzi. Pełna wiary i optymizmu wyraziłam głębokie przekonanie, że pewnego dnia córka spotka mężczyznę zasługującego na bezgraniczną miłość, bo tacy mężczyźni istnieją. Jednego z nich spotkałyśmy właśnie w Londynie. Po powrocie do Ar-Rijadu wyszło na jaw, skąd Maha czerpała swą wiedzę o czarnej magii. Moje domysły sprawdziły się. Wszystkiemu winna była teściowa. Maha przyznała, że to babka wprowadzała ją w mroczny świat okul-tyzmu. Ale gdy jej pokazaliśmy skrawek ubrania Abd Allaha owinięty wokół lalki, zaprzeczyła, jakoby chciała rzucić urok na brata. Żywiąc nadzieję, że ma już za sobą najtrudniejszą lekcję, nie nalegaliśmy więcej. 64 Pragnęłam jedynie konfrontacji z teściową, chciałam napluć jej i'j • wvrwać włosy z głowy. Karim, przewidując niebezpieczeństw!'1 oełoby wyniknąć z powodu dławiącej mnie wściekłości, zabf towarzyszyć sobie podczas wizyty u matki - zamierzał sam jej' mnieć nikczemne postępki. Niemniej udało mi się nakłonić niezbyt^ do tego Sarę, by podczas wizyty Karima ona również udała się der naszej wspólnej teściowej. ^ Przybyła tam wkrótce po nim. Czekała w ogrodzie, aż Karini'1 pałac. Mówiła, że podsłuchała, jak mój mąż krzyczał na Hań!1' błagała o litość. Zapowiedział, że wolno jej odwiedzać wnuti1' w naszej obecności. |1( Sara opowiadała, że długo po wyjściu Karima w całym ot słychać było rozpaczliwe zawodzenie Hanan: "Karimie, mój l( chańszy, przecież wyszedłeś z mego łona! Wróć do matki, kti' może żyć bez twojej miłości". Moja siostra oskarżyła mnie, że jestem równie niegodziwa jak* bo gdy opowiedziała mi o doznanym przez teściową upoko^ rozpromieniłam się z zadowolenia. M;ekka Powiedział Bóg: 'mkę: oni i. ...""_ KORAN, SURA XXII nie jest w stanie policzyć, ilu pobożnych muzułmanów zginjlo s wyczerpującej podróży - przez pust m od czasow Proroh ijeg-so pierwszej pielgrzymki, ale, mówi si? o t iacach. w awdae wierny muzułmanin nie musi już dziś wal ć z beduińskirni piernifr nam,, chocby podrożować ^^ ^ ^ kośd grzbiecje wjd. Wadaa, by wypełnić jeden z głównych obowiązków wyznawcy .slamu -odbyta corocznej pielgrzymki do , świetego miasta Makka, czyli Mek-« .jednakże całe przedsięwzięcie ; nadal jest sprawą nie{atwą. Każdego roKu sefc, tysiecy pjelgrzymów groomadzą się w miastach, na lotniskack autostradach Arabii Saudyjskiiiej dk odbycia rytualnej podró? w oknresB zwanym hadżdż. Rozpocszyna sie on w zu ai.qada -jedenastym nmiesiącu, a kończy w zu al-hic^^ _ dwunastym miesiącu kał* aarza 4 hiizry. Wielokrotnie odbywałam pielgrzymki do Mekki - najpierw i* rozesmmane dziecko w ramionach matki) a poźniej jako zbunto dziewo,czyna szukająca kontaktu z : Bogiem którego prosiłam o spokoju dla swego umysłu pełnegc^ wątpiiwości. Od , czasu mojego ślubu z Karinom nie miałam jakoś okazji czci sv,Wietemu miastu w okresie hąadźdżu j bardzo byłam tym pokojcjona. Choooć wraz z Kadmem i dziecię odbywaliśmy umrą 66 ^ITIK.?, w którą można się udać o każdej ^ażną pie'2r Raczyliśmy się do tłumnego corocznej nigdy nie P Uu, w którym wszyscy muzułmanie prz) }iad-d-lt , ((jęceniu, posłuszeństwie, miłosierdziu i Vierzet \ nauki o P je ZyCja> jakjego wymaga islam. A o tak"11 P p zwracałam mężowi uwagę, że nasze "dzieci ? , ;. jmosfery hadżdżu. Ku memu zmartwieii'% Kafli doświadczyć H • ^ , 5ia n' Q^ pyijiłam Karima o przyczynę unikania p^ezeń ty\ dawał mi c*^ mase nieprzekonujących i sprzecznfih ze ii \ jaśnień. r, , L \ Zdezoriento*ana Jeg° zachowaniem i zdecydowana ^yświeifi1^ dziwy powód tych jego uników, pewnego razu przycisnęła:^ muru, wytykając mu niekonsekwencję w wynajdywaniu fi unikania pielgrzymki. Karim próbował rozpaczliwie' uchylił roztrząsania tego problemu, powiedziałam mu więc wprost, :Ą mi sie, iż odczuwa chyba wstręt do rytuału, który k% maninowi przynosi tyle radości. Wszak nie ma innegovwytłu dla jego postępowania. Skrzyżowałam ręce na piersi, oczekując jego reakcji l"ia tak;)1' V zarzut. p \ Potem P°kój al zasłoniłam d Twarz Katitna oblała się rumieńcem oburzenia. ^strząSjhH gł?bi moim Posądzeniem przysięgał, że nie odczuwa AstręMIj* ll '! rari: "^' W.s'10sób, w jaki reagują wszyscy mężczyźni,' kiedyś 'przeszedł do ataku: - ? ^° mn'e plecami, jak gdyby mu drogę i rozłożywszy ręce, ^rzyczałary , ' ^ądając bliższych wyjaśnień. f stać tak dług ' ^e me zadowala mnie to, co usłyszala%, i a|/ corocznego n a^ doczekam się podania prawdziwej C> po«< P°stanowitark Ulania się od hadżdżu. Czując, że jeg" • opól ~~ Ludzie j ż^ryzykować niewielkie kłamstwo: / cz>nają o tyż zauważyli twoją dziwną niechęć do pictelgrz)ii . - • P°patrzj| ^orientował się, że nie pozbędzie się lianie bf)J en'a ich w.^a mnie z wahaniem. Widziałam, że szrf^a argJiJ §?. Podjąwszy wreszcie decyzję, pociągał mniil M t Mi V' ^t^ mmłam P°J-' -żnie shlch, "' P°bladł mocno- m m un T ^ dwud-stego trzeciego roku życia, do Sd reJOn°W zatłoczonych Ornymi pielgrzymującymi udział waLSfg Pokonany, że jego sen się spełni, jeśli weźmie I znów wlzystk u' miałam SUmiCnia kwestionować jego przeczuć. królestwo *» ok es^° f° P° StaremU' a nasza rodzina °Puszczala królestwo w okres pielgrzymki. "ego rzecz>(tm)ście ^^ si? tragedia podczas dorocz-górskim tunelu wiodącym do Mekki*, wydarzeniu' kiedy to zginęły setki wiernych, na ów senjęjy budzić mój niepokój Powie- obawy są nieuzasadnione) a]e ^ CQ mówi}am czasie' nie mogł° przynieść uigi memu m?żowi> mu uwage na t że sen . wistni} sif i Niepodobn J » yczna\atastrof3 J w nawet gdy poprzez śmierć lnn^ch miała się powtórzyć ^ aziałammu, ze od Boga' lż me powmien oddawaó Moje rozważania ^^e rozwiały jednak obaw Karima, uważał bowie* ze mógłby paść ofia^rą pojedynczego wypadkU) jeśu nie weźmie * ZSiD*WÓWCZas (^^deptanych na śmierć) 1426 pielgrzymów (przyp. wyd.). erca treści snu lub nauki płynącej z ostatniej tragedii, która - "o przekonaniu - była bezpośrednią przestrogą daną od Boga * Ponieważ rzeczywiście wielu pielgrzymów ginie w tłoku, zadeptanyo śmierć, nie umiałam uciszyć lęków męża. Chciałam zlekceważ! "ego obsesję, ale nie mogłam. Ze smutkiem odsunęłam w nieokreśloną przyszłość możliwość o bycia hadżdżu, wyrzucając ją z umysłu, lecz nie z serca. Po triumfalnym powrocie z Londynu z wyleczoną Mahą poczuła nieodparte pragnienie wzięcia udziału wraz z innymi muzułmana* w rytualnym chwaleniu Boga. Zbliżał się termin hadżdżu, toteż w rff mowie z mężem znowu delikatnie poruszyłam ten temat, sugerując,! udam się do Mekki sama z dziećmi. Ponieważ kobiety w moim kra) rzadko podróżują bez opieki mężczyzn, jęłam głośno rozważać m prosząc Boga, by przyjął odbyty przeze mnie rytuał ihramu. Wreszcie byłam gotowa do podróży. Męża i dzieci spotkałam w salonie na dole. Karim i Abd AUajj wyglądali niepokalanie w białych bezszwowych szatach i płaskie sandałach. Maha i Amani miały na sobie ciemne skromne str°Jj zakrywające całe ciało z wyjątkiem twarzy, stóp i dłoni. Podobnie Ja^ ja, nie nosiły welonów. Prawdziwy welon znajduje się w oczach >ne*~ czyzn - mówił Prorok. Tak więc pielgrzymującym kobietom zabrafl się podczas hadżdżu zakrywania twarzy. jako dziecko często pytałam matkę o ten niezrozumiały dla i*nl nakaz zakrywania twarzy przed mężczyzną, ale nie przed BO/* ' Matka, której wpojono, że nigdy nie należy kwestionować wl> z' mężczyzn, wydawała się zmieszana i zakłopotana logicznym rozii"1 waniem dociekliwej córki, lecz przeżywszy całe życie pod surową J v dykcją mężczyzn, ofuknęła mnie tylko, nie udzielając odpowiedź pytanie, które moim zdaniem nadal jest aktualne. Wspomnienie to odżyło w mojej pamięci, kiedy przyglądałaś s twarzom córek w całej ich niewinności. Uściskałam obie, mówiąc z irytacją: : , ^1 . S - Kiedy wreszcie mężczyznom Bóg udzieli choćby cząstki svv boskiej mądrości, będziecie mogły zdjąć welony, których tak flie?n sicie. Mówiąc to nie mogłam się powstrzymać przed rzuceniem i synowi pogardliwego spojrzenia. Karim jęknął, a ja zmartwiałam z przerażenia, bo oto ślubowanie hadżdżul Dopuściłam do siebie chęć kłótni, zajełaif ziemskimi sprawami, gdy tymczasem winnam odczuwać tylko p°K"J i miłość. Zażenowana własnym nieopanowaniem, opuściłam icl* ^ spiesznie, tłumacząc, że muszę ponownie odbyć rytuał. Karim i dzieci śmiali się, sadowiąc się na krzesłach i kanapie ic pliwie oczekując mego powrotu. Padłam na twarz na podłodze w sypialni prosząc Boga, by nlł mój język i pomógł na powrót osiągnąć ihram. j Kiedy się modliłam, ogarnął mnie smutek na myśl o matce, s**". mi przed oczami obraz rozgniewanego ojca i przepadł gdzieś sp° ^ niezbędny do osiągnięcia ihramu. Zaczęłam modły jeszcze ra#> Początku. Kiedy dołączyłam do rodziny, mój mąż obrzucił mnie czułym (r) , rżeniem, pełnym niekłamanej miłości, które ja opacznie odebr^ & pożądliwe. Krzyknęłam na Karima, a potem wybuchnęłam P. 11 fflówiąc, że nie jestem godna wziąć udziału w pielgrzym^' ; r ^lna Powinna udać się tam beze mnie, ponieważ nie potrafię uc "[ i/i anycn myśli i zawziętości, które nie pozwalają mi uszan" $ki °^lewaz kontakt cielesny między nami był zabroniony, do na cor^'> a Maha i Amani ze śmiechem wypchnęły mnie z C2ekującego samochodu. Pojechaliśmy na lotnisko. 72 i Mąż powiedział, że mogę powtórzyć rytualne modły w samolocie lub w naszym domu w Dżuddzie, zanim następnego ranka udamy się do niedalekiej już Mekki. Asad, Sara i ich dzieci oczekiwali nas w królewskim salonie na Międzynarodowym Lotnisku im. króla Chalida, położonym o trzy kwadranse jazdy samochodem od Ar-Rijadu. Pozdrowiłam siostrę i jej rodzinę, czekających na nas w pełnej napięcia atmosferze, ale gdy Maha szepnęła coś na ucho Sarze, moja siostra uśmiechnęła się ze zrozumieniem, co oznaczało, że zna przyczynę naszego spóźnienia. Do Dżuddy polecieliśmy jednym z odrzutowców Karima. Przez całą drogę panował spokój, dorośli myśleli o Bogu i o spotkaniu z Nim, starsze dzieci skracały sobie czas spokojnymi grami, a młodsze spały lub czytały książki. Mając na uwadze swój nieopanowany język, nie odezwałam się słowem aż do momentu lądowania. Była już noc, kiedy przybyliśmy na międzynarodowe lotnisko w Dżuddzie. Ucieszyłam się, gdy Karim polecił amerykańskiemu pilotowi, żeby pokazał nam Terminal Pielgrzymów - surrealistyczne miasteczko pod namiotem zajmującym 370 akrów. Przeznaczone jest dla przybyszów z zagranicy, ale nasz status członków rodziny królewskiej pozwala nam lądować tam, gdzie chcemy. Kilka lat temu Karim zabrał Abd Allaha na uroczyste otwarcie terminalu, jednak nasze córki nie widziały jeszcze tej niezwykłej budowli. Zapomniawszy o ślubowaniu milczenia, póki nasze stopy nie dotkną ulic Mekki, poczułam nieprzepartą potrzebę ukazania córkom dziedzictwa, jakie stało się ich udziałem, choć wiązało się ono przede wszystkim z bogactwem. Wyjaśniłam, że terminal zdobył międzynarodową nagrodę za unikalny projekt i nowoczesną architekturę. Ogarnęła mnie fala dumy na widok tego, co Saudyjczycy zdołali stworzyć w ciągu jednego typ0 pokolenia. Nie czułam już wstydu z powodu ubóstwa mych przodko*-jaki dawniej często mnie ogarniał, a wolna od starych resentymento lepiej wczuwałam się w przeszłość mego kraju. Myślałam: oto z su 74 wego kraju, w którym niecałe pół wieku temu wojowntfp, walczyły z sobą o wielbłądy i kozły, wyrosła ekonomiczniej] jnoja własna rodzina wyprowadziła owe nieokiełznane,! prawem pięści plemiona z surowych pustynnych połaci i stały się najbogatszym narodem na świecie. pW Mimo iż ludzie na Zachodzie zawsze twierdzili, że tyll/"k rowała nam drogę do bogactwa, ja wcale nie byłam o tymf s \~Hsoii' bo przecież ropę odkryto także w innych krajach, a jelW \ w .... , . . t tk sił obywatele me odczuli tam wyraźniej poprawy materialnej!Tjv tu," stała się udziałem wszystkich Saudyjczyków. Tajemnica f i L eg« gactwa kryje się w mądrości ludzi, którzy gospodarują : ralnymi Arabii Saudyjskiej. O ile często dostrzegałam błęd)fj«|" przez mężczyzn w mojej rodzinie, zwłaszcza w ich stosunl/pK*1 k/ kobiecej, to w tej jednej dziedzinie uznawałam i podś' lani1' zręczność i wnikliwość. A> Sądząc, iż nadeszła pora, by zaszczepić dumę rodową i)* pt ktM' dałam życie, przejęta chwilą, zaczęłam przypominać dziAwk ^ w rżenia z przeszłości i cnoty tych, którzy byli tu przed nai'.Flv ^dw1 wytrzymałość, niezależność i inteligencję beduińskich przotW"V F" wołując w pamięci biedę, w jakiej żyli nasi rodzice, a póif \ oz'1" ność ich dzieci i wnuków, wpadłam w gawędziarski ferwi Nagle stwierdziłam, że nikt mnie nie słucha. j, Ą Sara, Asad i Karim wymieniali między sobą smutne spifyii^^niJi' ponieważ umknął mi z pamięci cel naszej podróży, ich zJf 'Uo** moim zachowaniem miny nie zrobiły na mnie wrażenia. jO^ Kiedy jednak spojrzałam na dzieci, uświadomiłam siA,^ '^ch **, owity brak zainteresowania tematem. W tym momencie!) ^łaiH wspomnienie biedy, której nigdy nie doświadczyły, nie^ i{ 'ier'"8 nich żadnego wrażenia. Młodsze pokolenie Saudyjczyków/ ^la!"* ^owicie obezwładniającemu wpływowi ogromnego bojt^iio^a. h najwyraźniej Ulńskich korzeniach. jj" .^"d Allah grał w tryktraka z najstarszym synem Sarjj';|: 1 trykały, bawiąc się samochodzikami, które Asad |(|! ""\l °StatnłeJ Podl"óży do Londynu. ^. Usiałarn się powstrzymać całą siłą woli, aby nie zareaguj na widoczną obojętność, ale aż mnie ręce świerzbi^' wspomnieniami'1 "łodzież była najwyraźniej znudzona e oechj' ' jednemu z potomków wymierzyć siarczysty policzek. Rozejrzałam s' za kimś, na kim mogłabym się wyładować, i właśnie w chwili, o2 miałam się już wczepić w ramię Abd Allaha, spojrzenia moje i Sary spotkały się. Bezgłośnie, samymi tylko wargami, siostra wypowiedział jedno jedyne słowo: ihram. A więc to tak! Znów zapomniałam, dokąd się udaję! Zbyt późno niestety zreffelc. towałam się, że muszę ponowić rytuał oczyszczenia w naszym donm w Dżuddzie. Moje myśli wciąż wracały ku przeszłości i bez żadnego ostrzeżenia popłynęły mi z oczu łzy. Sara uśmiechnęła się do mnie wyrozumiale, a ja wiedziałam, że ukochana siostra zna moje myśli i wybacza mi ten wyskok. Przypomniało mi się przysłowie: Tylko nasze wiosnę oczy zaplaczą nad nami. Ogarnął mnie smutek z powodu łatwości, z jaką rodzina usunęła z pamięci tych, którzy byli tu przed nami. Zawołałam gromkim głosem: - Ci, którzy wam wydają się martwi, dla mnie nadal żyją! Rodzina spojrzała na mnie zaskoczona, wszyscy z wyjątkiem Kari-ma, który nie zdołał powstrzymać serdecznego śmiechu. Patrzyłam, jak papierową chusteczką ociera załzawione oczy i mruczy do Asada coś, czego nie dosłyszałam, a co zapewne dotyczyło kobiety, którą poślubił. By uciszyć własne emocje, zwróciłam uwagę na córki, mając nadzieję, że przynajmniej one słuchały tego, co powiedziałam. Maha, przedkładając Europę i Amerykę nad wszystko, co saudyjskie, nie wyglądała na zachwyconą. Zupełnie zlekceważyła moje pełne dumy komentarze do historii naszego rodu, a teraz z niechęcią zastanawiała się głośno, kto wpadł na pomysł zaprojektowania terminalu w formie namiotu! - Po co odgrzebywać przeszłość? - mruknęła. - W końcu to j"2 dwudziesty wiek. Amani natomiast podziwiała reflektory umieszczone na podtrzymujących namiot słupach. Dzięki nim można było dokładnie zobaczy0 konstrukcyjne szczegóły budowli i dziewczynka aż piszczała z zachwyt* kiedy ją oglądała. Chcąc się popisać znajomością obiektu, Abd Allah popatrzył n młodszą siostrę i jakby od niechcenia zauważył, że płócienny naffll° okrywa największą w świecie powierzchnię i że w Medynie planuje jeszcze większe przedsięwzięcie tego rodzaju. si? Amani, najwrażliwsza z moich dzieci, uścisnęła mą dłoń i uśir /a\ Vją<; słodko powiedziała: ,H __ Mamusiu, dziękuję, żeś nas tu przywiozła. j; S\V Spojrzałam uszczęśliwiona na córkę. Nie wszystko zatem s'JAln«! Któż by pomyślał, że pielgrzymka podjęta w szlachetnej f" Vlhcji dziękczynienia Bogu za przywrócenie jasności umysłu starsw Uce, spowoduje u naszej młodszej córki tak dalekosiężne skutki, a d om przysporzy tylu kłopotów. 76 Amani Mekka, miasto "blogoslawione", znane ja-ako Umm al-QWa czyli Matka Miast, to miejsce, do którego werny zwraca swą twarz w modłach pięć razy dziennie. ,ula milionów mu-zulmanów celem życia jest odbycie pielgr"zym*i do bfekki. Niemuzułmanom wstęp do miasta jest wżeniony, ale niewierzący czują się tym glęboko zawiedzeni ' Pragną wiedzieć, co się tam znajduje. Jako Saudyjczyk z^ostalem wybrany przez Boga, abym chronil prawdziwi wi>arę, która WZv;k początek z najświętszego z miast na świt?(tm)- znajdującego się w mej ojczyźnie. TAK OTO STAKY (tm)$% DLACZEGO VVYBRAT^YM JRZEZ BOGA. W radosnym momencie narodzin Amani, w bólach p«ołogu towarzyszyła mi moja siostra Sara, wydając na świat swoje cdrugie dziecko, córeczkę, której oboje z mężem nadali imię Naszwa, co oznacza ekstazę* zachwyt, uniesienie. O ile Amani wniosła w nasze życie? błogosławieństwo, to Naszwa jest od urodzenia dziewczynką krzykliwą i nieznośni która w szczęśliwy dom Sary i Asada często wnosi zamieszanie i t&- Wielokrotnie zadręczałam Karima pytaniem, czy to możliwe, ż^w Naszwa była prawdziwym dzieckiem Sary i Asada, jej charakter t^ wiem wyraźnie przypominał mi moje własne usposobieni^- Co więcej "" Amani jest uderzająco podobna do Sary, odznaczając się taką są**1 ujmującą fizjonomią i spokojem ducha. .j Może personel szpitala przez przypadek zamienił narrl córki? Dz* v-urodziły się co prawda w odstępie jedenastu godzin, lecz ^ajmowałyś*^' 78 iace ze sobą królewskie separatki- ^ZamiE 545 łkieni prawdopodobna. Karim ^sifiłował si? ^ nowołując się na statystyki, dowod^06' iż l tarzają, ale ilekroć patrzyłam na naasze dzi 51?il że należy do kogoś innego. "Jani, natura refleksyjna i melancholijna żki niż zabawki, i od najmłodszych lat ^zza\ •Szvki W przeciwieństwie do swej starsze*) sióstr) ' Jó", wręcz przeciwnie - emanowały z * nieJ sPo1 Choć wrażliwa duszyczka Amani Mż^sza moich dwoje starszych dzieci, powinna^ ^a-H": fJ (ftajA czujność wobec niekiedy maniakalnych s]**onnoscft^\ jawy przesadnego zainteresowania zwierz??tani1 P° kf s otwarte konflikty z pozostałymi członkami rodzinki ^ miłość do wszelkich żywych stworzeń Stałsa w wyr^ \^\ i zamiłowaniem Saudyjczyków do polowa>n i zabijys ,i '\: co się rusza. Ponieważ Abd Allah i jego ojciec z rady wraz z innymi członkami rodziny królewskiej w^ pustyni, strzelając do gazel i królików ł br'om mas^ ogromnych reflektorów, zainstalowanych &a sPecJal] przysposobionych dżipach, Amani zakradała się ^ pokoju Karima, by poczynić tam spustoszenie. Uki) , niej? albo zręcznie rozkręcała broń, tak ż^ nadawy na złom. W swojej głębokiej miłości do zwierząt f s*iecić spokój i harmonię w życiu rodziflY- ja . Ta Jej bardzo humanitarna, lecz wielce kłopotliwa c^, już we wczesnym dzieciństwie. Z tego powodu po całym, j Sl? ciągle zwierzaki wszelkich gatunków, rozmiarów i arimJąCym Amam opiekowanie się skrzywdzonymi z^ tego .'. inni mieszkańcy naszego domu byli głęboko h 'lż stał się on przytuliskiem wszelkich pfzybłęd. Af1 "aka K 2 te nie poprzestając na samym tylko ratowaniu im życia, rozpieszcza} niemożliwie, a gdy czasem umierały, sprawiała im ceremonialny ^ grzeb w naszym ogrodzie. Te, które przeżyły, przyzwyczaiły się to\v° rzyszyć nam wszędzie na terenie całej posiadłości, nawet w domu Częstokroć wydawało mi się, że Amani bardziej troszczy się o z\y' rzęta niż o członków własnej rodziny, ale należę do matek, którym z trudem przychodzi karanie czy trzymanie w ryzach swych dzieci i dlatego tolerowałam tę manię młodszej córki. Karim zatrudnił dwóch młodych Tajlandczyków do sprzątania po zwierzętach oraz do wdrażania psów do posłuszeństwa. Postanowiliśmy nawet zbudować na terenie posiadłości własne zoo, wyposażone w prze-stronne klatki. Kupowaliśmy cenne okazy egzotycznych zwierząt w nadziei, że zaspokoimy w ten sposób pasję Amani. Obok ogrodu zoologicznego Karim wydzielił spory teren otoczony murem, przeznaczony dla wszystkich znajdków córki. Polecił jej, aby trzymała zwierzęta tylko w tym rejonie. Ale gdy Amani zalała się łzami, przystał na to, żeby wybrała najukochańsze koty i psy, którym wolno będzie przebywać w domu i na terenie całej posiadłości. Amani nadal czujnie wypatrywała wszelkich bezdomnych zwierząt, które nieomylnie znajdowały drogę do naszych drzwi. Pewnego razu Karim po powrocie do domu ujrzał dziwną scenę. Oto trzech Filipińczyków, pracujących u naszych sąsiadów, przyłapano na przekazywaniu jednemu z tajlandzkich opiekunów naszego zoo worka z pięcioma kotami. Wypytawszy przerażonych Filipińczyków, o co tu chodzi, Karim otrzymał ulotkę, w której napisano, że nasza służba płaci po 100 riali za każdego bezdomnego kota lub psa. Wpadł we wściekłość. Kiedy zagroził Tajlandczykom zwolnieniem z pracy, wyznali, że to Amani poleciła im rozlepiać owe ulotki na muracfi okolicznych pałaców i willi. Ponadto obaj mieli patrolować sąsiednie ulice, porywać wałęsające się na nich koty i psy i przyprowadzać je d° naszego domu. Amani kazała im przysiąc, że dochowają tajemniej' a ponieważ Karim zatrudnił ich specjalnie dla niej, nie chcieli zaufania swej pani. Karim zarządził przeliczenie przybłęd, a gdy okazało się, że ponad czterdzieści kotów i dwanaście psów, aż przysiadł z wraże11 Po dłuższej chwili, nie patrząc na nikogo z nas, wstał i bez s> opuścił dom. Usłyszeliśmy potem pisk opon gwałtownie rusza samochodu. Nie było go dwa dni i trzy noce. Później dowiedz1 80 . przez cały ten czas był u swoich rodziców. Od rozplotkowarlj si?'., ustyszałam, że miał jakoby im powiedzieć, iż musi przez kilka dy A czać od zbyt skomplikowanych kobiet w swoim domu, bo w pr/ ° ym razie będzie zmuszony oddać nas wszystkie do domu wariatowi C Pod jeg° nieobecność próbowałam znaleźć sposób na to, by nie'i tłumić przesadną wrażliwość córki na niedolę zwierząt. Odkryła') zy okazji kilka niezwykłych faktów, które wcześniej uchodziły m, wagi Czterdzieści kotów karmiono świeżymi rybami z Morza Cztfi wonego, dwanaście psów zaś dostawało najwyśmienitsze gatunki mi| od drogiego australijskiego rzeźnika. Amani czerpała na to fundus'] 2 kwot, deponowanych co tydzień w niewielkim sejfie w kuchni. Służl[| robiła za te pieniądze zakupy dla całej rodziny. Koszty utrzymań', domu były tak ogromne, że księgowy nie zauważył nawet braku sp' wodowanego wydatkami naszej córki na pokarm dla zwierząt. Kieł, jednak odkryłam, że Amani bierze duże sumy pieniędzy na zakv, ptaków w klatkach, by je potem wypuszczać na wolność, zagroziła', serio, że ją zaprowadzę do psychiatry. Przez jakiś czas mniej ś1 na przejmowała swoim zwierzyńcem. Przypominam sobie pewien dramatyczny incydent, jaki miał w związku z moim bratem Alim. Zawsze narzekał na zwierzęta Amal i twierdził, że żaden szanujący się muzułmanin nie może wejść cl1 mojego domu, ponieważ wszędzie włóczą się zwierzaki, które zmuszaj' człowieka do bezustannego czyszczenia się. Pupile Amani niewątpliw'1 wyczuwały jego wyraźną niechęć, bo gdy tylko pojawiał się w ogrodzi1 wystraszone chowały się w krzakach. Pewnego razu wydarzyło się coś, co szczególnie utkwiło mi w p/ mi?ci. Ali wpadł z krótką wizytą i wjechał w bramę posesji, polecajj! nemu z naszych służących umycie samochodu w czasie jego bytnoś . Palacu. Gdy z nim rozmawiał, jeden z ulubieńców Amani, pil1 leniem Napoleon, podniósł łapę i obsikał świeżo upraną sobę Aleg* 2ny i dumny Ali zaniemówił ze złości. Brutalnie kopnął nieszczęsi' ^ -rżenie, zanim Amani zdążyła ruszyć na ratunek. Czyn Alego ta oś] r^Clł Z r°wnowagi moją córkę, że rzuciła się nań, okładając go (' ^P Pięściami, gdzie popadło. n u Przez Psa i znieważony przez siostrzenicę, mój brat A' jeg NUast opuścił nasz dom, wrzeszcząc na całe gardło, że nie tyli?1 Pot I0stra Jest wariatką, ale też wydała na świat umysłowo choi °mstw°> które woli dzikie bestie od ludzkich istot! Od tej chwili Amani znienawidziła wuja Alego równie mocno • ja nienawidziłam mego okrutnego brata będąc młodą dziewczyna ^ Dla muzułmanina pies jest istotą nieczystą, i to było główna n czyną tak gwałtownej niechęci i złości Alego. W naukach islamu mó^' się, że jeśli pies pił z jakiegoś naczynia, należy je potem umyć siede*' razy, pierwszy raz mieszając wodę z piaskiem. m Ali jest moim jedynym bratem i mimo ciągłych konfliktów w naszych wzajemnych stosunkach, utrzymywał stały kontakt z moją rodzina Karim zmusił więc Amani, by zatelefonowała i przeprosiła wuja, ale epizod z Napoleonem sprawił, że Ali nie pojawiał się u nas p'rze2 ponad dwa miesiące. Kiedy wreszcie gniew i pretensje złagodniały przybył z wizytą, uprzedzając nas telefonicznie, by służba trzymała Napoleona z dala od domu. Wciąż wyczuwając niechęć Amani do wuja, tym bardziej ucieszyłam się, kiedy córka weszła do salonu podczas wizyty Alego i przejmując na siebie rolę gospodyni poczęstowała go szklanką świeżego soku grejpfrutowego. Obserwując podobieństwo między Sara a Amani, promieniałam macierzyńską dumą, gdy moja śliczna córeczka z wdziękiem podała Alemu szklankę soku i tacę z migdałowymi ciasteczkami. Zachowywała się bez zarzutu. Posłałam jej więc uśmiech, obiecując sobie, że podczas kolejnych zakupów muszę znaleźć dla niej jakiś prezent. Ali uśmiechał się z aprobatą i powiedział, że pewnego dnia Amani uczyni jakiegoś mężczyznę bardzo szczęśliwym. Tuż po jego wyjściu znalazłam córkę w sypialni zaśmiewającą sif tak głośno, aż zewsząd zbiegła się służba, by poznać powód jej wielkiej radości. Amani oznajmiła zaskoczonemu audytorium, że wuj wypił sok # szklanki, którą przedtem wylizały wszystkie przygarnięte zwierzęta. Zanim podała Alemu sok, napełniła szklankę zimną wodą i napo"3 z niej psy. Jakby tego było mało, pozwoliła Napoleonowi poliż80 ciasteczka, zanim podała je wujowi! Służba uśmiechała się z zadowoleniem, bo Ali nie cieszył się $ sympatią. , Choć usiłowałam zachować surowość, moje wargi i twarz drgały powstrzymywanego śmiechu. Porzuciwszy w końcu pozory rodzic' skiej powagi, chwyciłam córkę w ramiona i wybuchnęłam niepoha wanym śmiechem. raz pierwszy w życiu Amani objawiła cechy, które wyraźni kazywafy na to, że naprawdę była z mojej krwi. T raz wiem, że należało zbesztać córkę za czyn, który mógł przyprawił ., Jo o atak serca, gdyby dowiedział się całej prawdy, ale z trudem wywalam radość. Gdy śmiejąc się opowiedziałam o wszystkim Karinie przyjął moje rozbawienie z tak autentyczną zgrozą, iż zorientowała!) W' że poważnie obawia się o zdrowie psychiczne swoich najbliższych S Zaniepokojony nie na żarty stosunkiem Amani do zwierząt oznajmił • tak wielka ich czereda w naszym domu bardzo mu przeszkadza Nalegał, abyśmy przeprowadzili z córką szczerą rozmowę na temat jej ewidentnej obsesji. Zanim zdołałam coś powiedzieć, przez interkom wezwał Amani, abj natychmiast zjawiła się w naszym apartamencie. Oczekiwaliśmy córki w saloniku przylegającym do naszej sypialni, Czarne oczy Amani błyszczały z ciekawości, kiedy z właściwym sotó wdziękiem weszła do pokoju. Karim bez wstępów spytał: - Amani, powiedz mi, co w twym życiu jest najważniejsze? Dziewczynka z dziecinną szczerością odparła bez wahania: - Ratowanie zwierząt przed człowiekiem. - Ratowanie zwierząt to namiętność bogatych Europejczyków i Amerykanów - powiedział ze złością. Spojrzał na mnie tak, jakbyił to ja wszystkiemu zawiniła. - Sułtano - zwrócił się do mnie - myśty ze twoje dzieci powinny być bardziej rozumne. w oczach Amani zalśniły łzy. Spytała, czy może odejść. Mój mąż, zawsze czujący się nieswojo wobec płaczących kobiet Pożałował swego sarkazmu. Złagodniał nieco i zapytał: - Jeśli nawet uratujesz wszystkie zwierzęta, to co z tego wynikni' dla ciebie i twojej rodziny? Aniani zacisnęła wargi i patrzyła gdzieś w przestrzeń, nie odpowis' J^c. Po chwili spojrzała na ojca i wzruszyła ramionami. arirn, porzuciwszy krytyczny ton wobec wielkiej miłości córki d« ^ lerzV, zaczął jej wyjaśniać, jakie są według niego najważniejsze cel ist(?Clu- Uprzytomnił Amani, że działając dla dobra czworonożnyd1 ^nioże jednocześnie mieć wpływ na cywilizację. Na koniec dodaf d2 Wysoko rozwinięta cywilizacja to odpowiedzialność za pokrzyw' się ulycll> bo tylko dążenie do doskonałości sprawia, że ludzkość star* ePszyć system społeczny, w jakim przyszło nam żyć. l 82 ,L 'tała. -nić Twarz Amani przybrała szyderczy wyraz. Podnosząc głos, zapyta - W Arabii Saudyjskiej? Co kobieta może uczynić, by zrnie cokolwiek w tym kraju? Spojrzała na mnie, pewna poparcia. Już miałam wtrącić się do rozmowy, gdy Karim niespodziewan ubiegł mnie i ku memu zaskoczeniu powiedział, że właśnie ja _ Ow, bezsilna kobieta w Arabii Saudyjskiej - nigdy nie pogodziłam się z rolą królewskiego pasożyta, zdobyłam wykształcenie i wykorzystuj? swą wiedze do poprawy sytuacji kobiet w tym kraju. Mówił też, że pewnego dnia pozycja kobiet nabierze znaczenia i będą miały wówczas wpływ nie tylko na sprawy domowe. Słowa Karima zaskoczyły mnie. Nigdy przedtem mój mąż tak dobitnie nie opowiadał się po stronie kobiet. Po ponadgodzinnej dyskusji Amani obiecała ojcu, że odtąd postara się troszczyć nie tylko o swych kudłatych przyjaciół, lecz poszuka jeszcze innego, równie ważnego celu w życiu. Obdarzyła nas oboje całusem na dobranoc mówiąc, że ma dużo do przemyślenia. Zamykając drzwi sypialni, odwróciła się z prześlicznym uśmiechem i dodała: - Tatusiu, kocham cię. I mamusię też. Znów stała się niewinną istotką, jaką zawsze była. Karim, podniecony tym wychowawczym sukcesem, tulił mnie i snuł plany dla córek i syna mówiąc, iż gdyby to od niego zależało, to "wszystkie te absurdalne ograniczenia nałożone na kobiety zniknęłyby jak za dotknięciem magicznej pałeczki". Pomyślałam ubawiona, że nikt nie nakłoni mężczyzny do protestu przeciwko niesprawiedliwemu światu równie skutecznie jak ukochana córka. Tęskniąc za rzadkim raczej spokojem w domu, pełnym gwaru trojga żywiołowych dzieci, z radością przyjęłam obietnicę Karima, że teraz nasza rodzina zazna wreszcie ciszy i równowagi, skoro Amani ma J"2 za sobą romans ze światem zwierząt. Wkrótce wybuchła wojna w Zatoce Perskiej, a potem nastąp1')' kłopoty związane z psychiczną chorobą Mahy. W tym nerwowy* okresie, w trudnej sytuacji i osamotnieniu, Amani nie miała przy sot«e nikogo, kto pomógłby jej znaleźć ów bardziej stosowny, nowy cel żyć13' Zastanawiając się obecnie nad skłonnością Amani do obsesyjni koncentrowania się na tym, co w danej chwili ją interesowało, doszła 84 niosku, że ja, kobieta po studiach filozoficznych pozwać a krytyczne badania podstaw wiary, powinnam była rozp*1 011 ego najmłodszego dziecka cechy, które często przypisujemy lii' U korn, ludziom gorliwie przyjmującym ekstremalne przekonania Znaja.c wrażliwość córki, czynię sobie wyrzuty, że to ja wtf ravviłam, iż ta emocjonalnie zagubiona istota wzięła udział w ureof tościach religijnych, które tak silnie oddziałują na psychikę człowli1 Albowiem Amani miała wówczas dopiero czternaście lat -ty w szczytowym okresie dojrzewania. Podczas pielgrzymki do Mekki oboje z Karimem byliśmy świadW jednej z najbardziej zaskakujących transformacji w historii wd rodziny. Ujrzeliśmy, jak nasza córka Amani prawie z dnia na i staje się żarliwą głosicielką islamu, a uśpiona w niej wiara natf wstrząsającej intensywności. Byłam tylko matką, starającą się pl rować córką, ale stało się tak, jakby umysł Amani postrzegał jd)*' wyższą rzeczywistość, ową tajemnicę, jaką nosiła w sobie od zai# zbyt głęboko jednak skrytą, by zawierzyć ją matce i ojcu. Nazajutrz po naszym przylocie do Dżuddy udaliśmy się klimat!' wanym samochodem do niezbyt już odległego świętego miejsca isli'1 miasta proroka Mahometa, do Mekki. Czułam podniecenie naif o uczestniczeniu w hadżdżu z najbliższą rodziną. Próbowałam M centrować się na modłach, zamiast tego jednak nieustannie wygląd*'1 przez okno, przywołując w wobraźni starodawne czasy, kiedy ogr«C gromady wiernych przemierzały tę drogę na wielbłądach lub pis' by wypełnić jeden z pięciu głównych nakazów wiary. Ogromnie pragnęłam podzielić się myślami z Karimem i dzitf stwierdziłam jednak, że pogrążeni są w medytacji. Maha zamlrf oczy, Abd Allah przesuwał w palcach paciorki różańca, a Kti'1 Doglądał nieobecnym wzrokiem. Miałam nadzieję, że nie prze*' ennego koszmaru z czasów młodości, w którym zadeptywany jetf' śmierć podczas pielgrzymki. Przysunęłam się do niego i popatng'| w oczy, ale on unikał mego wzroku. Amani pogrążyła sil'1 asnych myślach, jej twarz jaśniała niezwykłym blaskiem. Zadowolona uśmiechnęłam się i poklepałam ją po ręce w / naniu, iż dobrze zrobiłam przywożąc rodzinę na uroczystości i* lin ce Przybyliśmy do miasta. Po jego jednej stronie biegnie)1' Abrahama, a od wschodu, zachodu i południa otaczają je jif j z}otą nicią wersetami Koranu. Wiedziałam, że n* zakon-I0*a corocznej pielgrzymki zostanie zdjęta i zastąpiona no\*"*> t*can' CZenl< granitowym, ale to starodawne miasto stanowi dla muzułmanó Mekka jest położona na nierównym podłożu, w przeważającej c? • i\V piękniejszy widok na świecie. aj" Zawodziłam: "Oto jestem, o Boże! Otom jest!" Na zewnątrz Śvv' tego Meczetu spotkaliśmy specjalnego przewodnika, który rma{ zadanie przeprowadzić nas przez rytuał hadżdżu i był naszym imamem czyli duchowym przywódcą podczas modłów. Sara i ja pozostałyśm z córkami, natomiast Karim i Asad z chłopcami odeszli. Gdy wcho-dziłyśmy po szerokich marmurowych schodach Świętego Meczetu inni pielgrzymi wokół nas modlili się głośno do Boga. Zdjąwszy obuwie przed wejściem, szliśmy dalej modląc się: "Boże, Tyś jest pokojem, z Ciebie pokój wypływa. Boże nas wszystkich, powitaj nas pokojem". Naśladując Proroka uważałam, by wejść na marmurowy dziedziniec Świętego Meczetu przekraczając Bramę Pokoju prawą nogą. Przez siedem głównych bram prowadzących na ogromny dziedziniec waliły tłumy wiernych. Po bokach meczetu wznoszą się białe marmurowe kolumny, a ponad nimi górują przepiękne minarety. Na czerwonych jedwabnych kobiercach, pokrywających całą powierzchni? dziedzińca, siedzą pielgrzymi czytając Koran lub rozmyślając o Bogu. Rozległ się śpiew muezina - wezwanie do modłów. Część dziedzińca wydzielono dla kobiet, ale my ustawiłyśmy się za mężczyznami, którzy stali na przedzie, bo chciałyśmy dołączyć do modłów jak inni muzułmanie - padając na twarz i podnosząc się. Odczuwałam wielką pokorę. Należę do rodziny królewskiej, ale przed obliczem Boga jestem równa ludziom wszystkich stanów. Wierni wokół nas byli najuboższym ludem bożym, lecz przed Bogiem byliśmy równi. Kiedy skończyły się modły, podążyliśmy wraz z innymi w kierunku Al-Ka'by. Jest to kamienna budowla z jednym tylko wejściem, umiesz' czonym na wysokości prawie dwóch metrów nad poziomem dziedzin02- Wysoka na piętnaście metrów i na dziesięć szeroka, Al-Ka'ba j(r) centralnym miejscem Świętego Meczetu. To tutaj właśnie trzy tystf lat temu Ibrahim, zwany w tradycji judeo-chrześcijańskiej Abrahain6 • założył świątynię jedynego Boga. Bóg mówi w Koranie: Pierwszy "° boży zbudowany dla ludzi znajduje się w Mekce. To do tego włas , miasta miliard ludzi na świecie kieruje się w modłach i jemu bije P razy dziennie pokłony. t Al-Ka'bę okrywa ogromna zasłona z czarnego aksamitu, z w> 86 c CZenlle- ^ stanowi on dla muzułmanów szczególną świętość. W kolejnym uświęconym rytuale pielgrzymki, zwanym tc?Paf' czy" okrążaniu, wierni chodzą wokół Al-Ka'by. . Zwróceni lewą stroną do Al-Ka'by, krążymy powtarzając: ,3ógjes wielki! O Boże, obdarz nas dobrocią za ten trud teraz i potem J uc"ro11 nas od mąk w ogniu piekielnym". Po zakończeniu rytuału ujrzałam Karima. Ruchem głowy <*a! zna • byśmy podeszły. Mieliśmy szczęście, bowiem uzyskał pozwolenie wej' ścia do Al-Ka'by dla odbycia dodatkowych modłów. Wspięliśmy się po specjalnych składanych schodkach &0 weJscl1 położonego wysoko nad ziemią. Na drzwiach znajdowały si tak silnie krępujących nasze życie codzienne. Nagle posryszałam płacz dziecka i wpatrując się w mrok rtjrzałam abto łka moja własna córka. Wśród łez doszły mnie słowa ni°dlitw>; wt'hB°8 pomó§ł JeJ odciąć się od królewskiego luksusu i dodał si ko/"mieniu ludzkich słabości. Prosiła Boga, by odpuścił grzędy ludz' ĄC1 ' ^drowił chory świat. C2eru.an' przeżywała prawdziwe religijne uniesienie. Oczy jfliała za glas, ^ni°ne i nawet nie zwróciła na mnie uwagi, kiedy ją ^zu^e P° aiam, gdy opuszczałyśmy Al-Ka'bę. Następnie udałyśmy się do Stacji Ibrahima, znajdującej się takż ^ Świętym Meczecie, i tutaj dwukrotnie biłyśmy pokłony. Miałyśrm, sv^iadomość, że rytuał okrążania Al-Ka'by nie oznacza oddawania •^ci samej budowli, lecz Bogu, Jednemu Jedynemu, Wiecznemu i Ą),. s°lutnemu. Potem opuściłyśmy dziedziniec Świętego Meczetu, by przystąpić do ^lejnego rytuału, który odbywa się u źródła Zamzam i w Mas'a, czyli j^iejscu Rozstania. Znajduje się ono w otaczającej Mekkę dolinie. Aoć rytuał jest taki sam dla wszystkich, odprawiłyśmy go tylko w gronie kobiet. To właśnie tutaj Ibrahim, znużony oskarżeniami Sary pod adresem ^gar, rozkazał Hagar odejść wraz z synem Isma'ilem. Potem wyruszył ^arą i Izaakiem do Palestyny. Chrześcijanie i Żydzi wiedzą, że potomko-Wl^ Ibrahima w Palestynie dali początek żydowskiej wierze, a jego P°tomkowie w Mekce - stali się twórcami islamu. Tak więc dwa z trzech największych systemów monoteistycznych svviata łączy osoba jednego człowieka - Ibrahima. łiagar i Isma'il wędrowali przez pustynię mając tylko worek daktyli. l^dy Hagar szukała wody dla syna, przebiegła między dwoma wzgó-rz^mi Safa i Marwa, gdzie miała nadzieję znaleźć źródło. I wtedy zd^rzył się cud. Archanioł Gabriel napełnił wodą wyschłe koryto źródła u stóp jej syna. W ten sposób Bóg uratował Hagar i Isma'ila. Owo zr°dło, zwane Zamzam, nadal bije czystą i świeżą wodą. *iagar biegta przez kamienistą pustynię w piekących promieniach stolica, my natomiast przebyliśmy tę drogę klimatyzowaną galerią, lć»ra zbudowana została przez mężczyzn mego rodu, by zmniejszyć '^tę wypadków, jakie zdarzały się tu w okresie hadżdżu. Starzy, chckrzy j kalecy pielgrzymi przebywali tę drogę siedem razy na barkach Wleinych. ^Vzdłuż galerii ustawiono znaki informujące, kiedy należy biec. ^*Ciedy iść, kobietom natomiast zalecano spacer wolnym krokiem-W^^łrując między wzgórzami pielgrzymi recytują wersety Koranu " łaJ%_: "Bóg jest wielki!". Po siedmiokrotnym przejściu przez m°3e córki i ja napiłyśmy się wody Zamzam i skropiłyśmy nią ar*~io źródło nie jest widoczne, a wodę dostarcza pielgrzymom s rur i płynie ona z setek kurków znajdujących się w wyłożonych fl>a mu;*"em wnękach. a JXiż miałyśmy opuścić Zamzam, gdy z tłumu pielgrzymów dosz as jakiś tumult. Ciekawa, co też się mogło wydarzyć, podesz^m . orupy rrmzumianek z Indonezji i zapytałam po angielsku, czy zn* nowód tego zamieszania. Jedna z nich wyjaśniła, że trzech inę?;cz5' upadło i zostało zadeptanych, przy czym dwóch na śmierć! wreszcie, Natychmiast pomyślałam o mężu. Karim! Czyżby jego seflny 'cosl mar miał się urzeczywistnić? Z błędnym wzrokiem przybiegł*m siostry i córek, mówiąc coś bez sensu. Sara chwyciła mnie za ramiona i surowo zażądała, abym pov ".-, o co chodzi. . , Karim! - wyjąkałam. - Dowiedziałam się, że podobno jac)> mężczyźni zostali zadeptani. Boję się o Karima! - wyznała!*1- Sądząc, iż widziałam jego ciało, dziewczynki jęły lamentować, a »a podniesionym głosem domagała się wyjaśnień, dlaczego uwaz&m'. jednym z tych zadeptanych jest Karim. Opowiedziałam jej o v/^s - Sen! Karimowi śniło się, że zostanie zmiażdżony podczas hadzat A teraz słyszę, że jacyś mężczyźni zostali zadeptani na śmiefć w V miejscu, gdzieśmy go ostatnio widziały. Sara podobnie jak ja wiedziała, że w życiu zdarzają się rzeczy Pr^ chodzące ludzką wyobraźnię, że naszym losem kierują niezi>atte s1' Zaniepokoiła się, ale nie wpadła w histerię jak ja. Właśnie w chwili, kiedy postanowiłyśmy podzielić się na trzy ! . aby odnaleźć naszych mężczyzn, ujrzałyśmy, że przez tłum przeciskaj. si? ludzie z noszami, na których znajdowały się ciała nieszczęśni*0 Przykryte białym prześcieradłem. Podbiegłam najszybciej jak mog(tm) 1 krzycząc unosiłam po kolei prześcieradła z ciał nieboszczyków- Czterej sanitariusze stanęli jak wryci, nie wiedząc, czego fnoB^ spodziewać po kobiecie, która sprawiała wrażenie obłąkanej. . 2aden ze zmarłych nie był dzięki Bogu Karimem! Obaj byli start! 1 ł łatwością można było sobie wyobrazić, jak doszło do ich śniiercl 'rzymając w ręku uchylone prześcieradło, stałam nad ciałen* J6"ne* 1 nich, wołając z ulgą, iż go nie znam. Tak zastali mnie Karim> ^sa a»i synowie, którzy pośpieszyli za głosem krzyczącej aczyć, jakie nieszczęście ją spotkało. na ar'm n'e wierzył własnym oczom. Jego żona śmiała się recWl<^olf martwego ciała! Przepchnął się przez tłum, chwycił mnle a •podciągną} na bok. ^ Sułtano! Czyś ty zupełnie oszalała? 8dy Sara przedstawiła mu moje obawy, gniewny wzrok złagodniał. Zakłopotany, musiał opowiedzieć o owym koszm sprzed lat. rze Atmosfera była naładowana emocjami. Kiedy żony zmarłych H wiedziały się o tragedii i o tym, że śmiałam się jak hiena nad ciał °" ich mężów, tłum jął szemrać i spoglądać groźnie w moją stronę ' Tymczasem Asad ujawnił strażnikom naszą tożsamość. Przy • t pomocy wręczył każdej z rodzin zmarłych po 300 riali mówiąc • pochodzimy z rodziny królewskiej. Wytłumaczył im też powód m'ee niepokoju o Karima i zdołał uspokoić rozeźlony tłum, podczas gdy my opuszczaliśmy feralne miejsce. Dużo później, kiedy czas złagodził już 'pamięć o moim postępku cała historia stała się tematem żartów i dowcipów, bawiąc nas przy wielu towarzyskich okazjach. Tak więc zakończyliśmy pierwszy dzień pielgrzymki. Potem powróciliśmy do pałacu w Dżuddzie, położonego nad Morzem Czerwonym. Starając się wyrzucić z pamięci wspomnienie zadeptanych mężczyzn, dzieliliśmy się podczas jazdy głębokimi przeżyciami tego dnia. Tylko Amani była dziwnie cicha i jakby nieobecna. Pomyślałam, że w zachowaniu młodszej córki jest coś niepokojącego. Nie opuszczało mnie przeczucie, że coś groźnego wisi w powietrzu. a gdy dotarliśmy do domu, dopóty krążyłam wokół Karima, dopóki nie udało mi się powiedzieć mu wszystkiego, co mi ciążyło na sercu i zatruwało myśli. Towarzyszyłam mu od wejścia aż do sypialni i "a taras, a potem znów do sypialni i do biblioteki. Patrząc na mnie, spytał w końcu zirytowany: - Sułtano, czego ode mnie chcesz? Niepewna swych obaw, nieskładnie próbowałam mu wyjaśnić. mi zaprząta głowę. . . - Czy przyjrzałeś się dziś Amani? - spytałam. - Ona mnie pokoi. Czuję, że z naszą córką coś się dzieje. Nie podoba mi si? Mój mąż znużonym głosem odparł: . ^ - Przestań dostrzegać niebezpieczeństwo tam, gdzie go nl Uczestniczy po prostu w pielgrzymce. Czy nie wydaje ci się, że w .g. każdy na swój sposób, jesteśmy zaabsorbowani własnymi o° ^ mi? - Umilkł na moment, a potem dodał z ironią: - In°5' twoje, Sułtano. 90 l > ał w milczeniu, a jego oschłe spojrzenie dawało mi wyraźnie od \2tóv ., Jagnie samotności. A drażniona, wyszłam z biblioteki. Szukałam Mahy, ale ona 'nA,! ,.< . °ż do swej sypialni i zasnęła. Abd Allaha nigdzie nie można Wj b ( ^\ % 3'? i źć Poszedł z Sara do jej willi. Czułam się straszliwie osamotiy ^ (tm)';, ^Postanowiłam sięgnąć do źródła moich niepokojów. Podeszłalf ^ , ''jY'' sypialni Amani, a słysząc jej niewyraźny głos, przyłożyłam uch AK d°Q, ł| d zwi starając się zrozumieć słowa. Moja córka modliła się, zwraW^- , » -jedo'Boga z takim samozaparciem i z tak gorącą prośbą, że poruW^ ,C to w mej pamięci wspomnienie innego głosu, także podsłuchiwaf A zza zamkniętych drzwi. I nagle owo wspomnienie dawniej zasłysffY^ . modlitwy ujawniło mi powód dręczących mnie obaw. Lawand! A' v^a . modliła się zupełnie tak samo jak jej kuzynka Lawand. A Aura otaczająca Amani od pierwszej chwili naszego uczestd/Vvw w obrzędach pielgrzymki była w jakiś nieuchwytny sposób pod* \ do sytuacji tamtej dziewczyny. Odwyko Przyszło mi do głowy, że Amani wstępuje w jej ślady. ^ Jako nastolatka, Lawand, kuzynka Karima ze strony ojca, si? w szwajcarskiej szkole. Decyzja rodziców, by wysłać ją na sf ^v za granicę, okazała się bolesną w skutkach omyłką. W Genewi wand związała się kolejno z kilkoma młodymi mężczyznami, ttyniając tym zgryzoty rodzinie. Nie dość na tym: wpadła także W/ romanię, zażywała kokainę. Gdy pewnego wieczoru potajemnie wymknąć się ze swego pokoju, została przyłapana przez d", ? szkoły, która skontaktowała się z jej ojcem, żąJ na'ychmiastowego zabrania krnąbrnej córki. ;"; L'e y ro ć m , pewnego dnia odzyskała swobodę, Samire natomiast v • " Cltl°gJa uwolnić ^ % S ,4 k, tri tf Ą n" Uznałam, iż Lawand i tak miała szczęście, że jej ojciec nie należą' do zbyt surowych, bo mógł ją przecież skazać na uwięzienie do końc życia lub nawet na śmierć przez ukamienowanie, i zamiast gniewu odczulam posępną ulgę. Jakże szczęśliwa jest istota ludzka pozbawiona wspomnień, bo to one często przeistaczają ofiarę uciemiężenia w ciemiężyciela! Ze stra-chem słuchałam, jak mężczyźni w mojej rodzinie z patosem mówili o obowiązku posłuszeństwa dzieci wobec rodziców i żon wobec mężów obowiązku, który naszemu konserwatywnemu społeczeństwu zapewnia pokojowy byt. Bez niego w codziennym życiu zapanowałaby anarchia Mężczyźni z rodu Sa'udów byli niezłomnie przekonani, że kara nałożona na Lawand jest sprawiedliwa. Odwiedzałam jej rodzinę wielokrotnie, wysłuchując ze współczuciem narzekań matki i sióstr. Kobiety często rozmawiały z nią przez zamknięte drzwi. Na początku dziewczyna prosiła o przebaczenie i błagała matkę, by ją uwolniła. Obie z Sara zdołałyśmy przeszmuglować listy dodające naszej kuzynce otuchy, doradzałyśmy, by przyjęła taktykę mądrego milczenia, czytała książki i zabawiała się grami, które kobiety przemycały przez specjalny otwór do podawania jedzenia i usuwania nieczystości. Ale Lawand wykazywała niewielkie zainteresowanie dla zajęć, które przyniosłyby jej spokój ducha. Po kilku tygodniach zamknięcia zwróciła się do Boga i podjęła modły, w których przyznawała się do błędu, przysięgając rodzicom, iż nigdy nie dopuści się choćby najlżejszego uchybienia. Litując się nad córką, matka Lawand ubłagała męża, by uwolni dziecko, mówiąc, iż teraz jest pewna, że dziewczyna powróci do pob° nego życia. . • Ojciec podejrzewał podstęp w zachowaniu córki, bo przecież samj. obiecał, że niewola skończy się, gdy jej myśli i duch staną się na pow godne wiernej muzułmanki. ac Wkrótce Lawand zaczęła modlić się przez cały dzień, nie reag ^ nawet na nasze zaniepokojone głosy. Dla mnie było oczywis^ dziewczyna ma halucynacje, rozmawiała bowiem z Bogiem ja* ^ z równym, wołając, że to ona właśnie jest jego wysłanniczka. n ^ i ma za zadanie przekazać jego wyznawcom nowe prawa, kto tylko ona. , .-.śni! Po jednej z wizyt, kiedy obie z matką Lawand poć - - -dsłuchar/5" dełosy jej obłędnej radości, powiedziałam Karimowi, że w rzekonaniu dziewczyna postradała zmysły. JCarim porozmawiał ze swym ojcem, który po tej rozmowie Horn brata. Jako starszy od ojca Lawand, ojciec Karima cies ważaniem w rodzinie. Za radą mego teścia ojciec uwolnił z wiezienia i pozwolił jej uczestniczyć w życiu całej rodziny. Skończyło się trwające jedenaście tygodni odosobnienie La*'! ale od tej chwili pojawił się inny problem. Podczas izolacji nabrała ascetycznej surowości, a po uwolnieniu aż kipiała żarliwością głosząc, iż oto nadchodzi nowa era islamu. W dniu swego uwolnienia oznajmiła rodzinie, że wszyscy muzut^e; winni wyrzec się luksusu i nałogów, i z miejsca ostro upomniała 51(V za to, że używają kohlu do malowania oczu, różu na policzk"*; emalii do paznokci. Kiedy siostry skuliły się przestraszone na kaW, Lawand zerwała z szyi matki kosztowny naszyjnik i podąży** kuchni, by go wyrzucić do zsypu na śmieci. Kobietom z trudem11^ się ją powstrzymać, a podczas rodzinnej awantury, jaka wskutek wynikła, nie obyło się bez kilku, niegroźnych na szczęście, skaP. Jeden z lekarzy rodzinnych dał jej zastrzyk uspokajający i pr#'t środki psychotropowe. Na jakiś czas udało się złagodzić jej ekstremalne zachowanie, « czasu do czasu wybuchała nieokiełznaną furią, rzucając się na kaw kto znalazł się nieopatrznie w zasięgu jej rąk. Kiedy wyrwała złote kolczyki z uszu Sary, krzycząc, że takie * elka ranią oczy Boga, postanowiłam zabezpieczyć się przed p* nym Spadkiem i podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych ki^ 02Pylacz z gazem obezwładniającym. Ukryłam go w bagażu * e Kadmem i wkładałam do torebki zawsze, gdy składałam ^ \do*u Lawand. lab' Z^ 80 r m°je nieszczęście pewnego popołudnia, gdy gościłam u kuzf1\ nc "~"' ' L właśnie mnie dla zademonstrowania swojego* *aze eli?ijneS° fanatyzmu. batę , z JeJ matką i dwiema siostrami gawędziłyśmy popijają''"' L'SĄ ,Ząc ciasteczka i rozmawiając o mojej ostatniej podró^'1 *2r°k s ^K^6 Lawand zaczęła kręcić się niespokojnie. Jej rozbi* W ^ . a* uporczywie kogoś, kto znieważa Boga. ibińr_ °wym nawrocie szaleństwa zaczęła najpierw kryty)'"' który jej zdaniem był niestosowny dla wiernej muzułir 92 Mfl Z niedowierzaniem obserwowała^ jak okręca nią szyj? matkj. po&m Zaczęła przekjinać Po czyła i w półobrocie skierowała ^ w moją stroiię Spostrzegłam, że wpatruje się y, mój n naszyjnik z } wczasie przypomnia}am sc=>bie ostrzeżenia Karima; że id ' domu me powinnam zakładać biżuterii Blada wychudła twarz ^awand; wyk iona religijnym f mem, budziła We mnie przerażenie. WyczuLi, że grozi mii z Jej st niebezpieczeństwo. B}yskav^icznie sięgnęłam do torebki i wyciągnę am rozpylacz, ostrzegając kuzy^ę, żeby wyS2}a z pokoju lub natychrni! wroała na swoje miejsce, bo (tm) P^ciwnym razie będę musiała się bron Matka dziewczyny zaczęł* krZyczec j c za fękaw * <• wałam się na atak, kiedy La^and odepchll }a • ^ ^ i ruszyła przed siebie, zapędzając ^ w kąt mi?dzy Iampą a ^^ Ale najgorsze miało dopito nąstąpjć_ Sara z którą umówiłam &Sna spotkanie w domu Lawand, właśnie w tej chwili weszła do salont*. Ujt%ałam> że na ku ma swoje najm}od. sze dziecko. Oniemiała ujr2awszy, że J^awan>d zapędziła mnie w kąt i że trzymam w ręku broń. Znając Lawand, natychmiast «^częła iagodnie przekonywać dziewczynę, by przestała się wygłU-Piac. Przez ^TÓtką chwile Lawand z przebiegłością zwierzątka udawała, ze jest Sarze ^"a Porzuciła agresywną postaw? i jęła "erwo^o zac,ierać ^^ Nie dowierzając jej, zawołam, by Sara natychmiast wyszła z dzieckiem z pokoju. Na dźwięk meg^ podnieconego głosu Lawand odwróciła się i z całą ftrią chorego, Umysłu popędziła w moją stron?. wyciągając ręce po perłowy faszyjj|nik Nacisnęłam obiema rekaffii poj,emnik z m { w tyffl momencie Lawand padła na kolana. Wiedzi^jam^ że do obezwładnienia choreg« psychicznie potrzeba podwójnej da^ki, tak więc w podnieceniu opr"z; młam cały pojemnik) porażając gLŁiZem nie tylko Lawand, ale rówo* jej matkę i siostrę, które pośpieszvvły cho>rej na pomoc Lawand szybko przyszła do sie^,ie> straciła jednak chęć do walk'; Do matki i siostry Lawand n*ltychmLast wezwano lekarza, ktoj z trudem zachowywał powag? do^>iedzia^Szy si? że jedna ksieżn^ z rodziny królewskiej zagazowała ttrzy in.ne, także do niej należ4<*• Wszyscy w rodzinie &arim» uznali, że działałam zbyt ' ""'*' 94 dałam się przekonać, mając świadomość, że broniłam się pul n'e lała kobietą, i tak im też powiedziałam. Dodałam z żalem, ż j °S lużylam na krytykę, ale na uznanie, bo to, co uczyniłam, dopnij \ -to w rezultacie do uzdrowienia Lawand. Jej ojciec bowiem /różuj] \oncu, że córka wymaga dłuższej kuracji psychiatrycznej. Wysls do Francji, skąd wróciła po roku zupełnie zdrowa. Choć niektórzy nie doceniają mojego energicznego działania, je| 'niiertelnie poważna w kwestiach dotyczących kobiet. Pewien mądry człowiek zapytał, jaką prawdę najtrudniej jest w ii odkryć. Odpowiedź brzmiała: poznać siebie samego. O ile inni rfiogątjj wątpliwości, ja dobrze znam swój charakter. Niezaprzeczalnie nitu obdarzyła mnie nadmierną spontanicznością, ale właśnie z niej cztfj siły do walki z tymi, którzy rządzą kobietami w mym kraju. W pev| stopniu udało mi się rozluźnić nieco okowy tradycyjnego myśleń, Teraz, kiedy przypomniałam sobie ową krótkotrwałą, choroUii| obsesję Lawand, objawiającą się bigoterią, religijne zaślepienie iii wydało mi się sprawą wymagającą naszej najwyższej uwagi. Choć sama wierzyłam i oddawałam cześć Bogu, sądziłam, że Wj którzy kochają, walczą i cierpią, postępują zgodnie z Jego intencji Nie chciałam, by moje dziecko odwróciło się plecami do lud|j egzystencji i oparło swą przyszłość na surowym ascetyzmie, propij. wanym przez wojujący islam. Pobiegłam do męża i prawie bez tchu powiedziałam: - Amani się modli! Karim, który właśnie czytał Koran, popatrzył na mnie, jakbyid r«zty postradała rozum. ~~ Modli się? - powtórzył, a w jego głosie zabrzmiało zdziwili, 2e^ak gwałtownie reaguję na czyjś kontakt z Bogiem. ru~ ak! - zawołałam. - Modli się zapamiętale, aż do wyczerpiu Ch°dź! Sam zobaczysz! rza J""1 niech?tnie odłożył Koran na biurko i z wyrazem niedoj 1 pewnego rozbawienia podążył za mną. JeJ alos ?Zą° na korytarz prowadzący do pokoju Amani, usłyszeli) - 'to głośniejszy, to zanikający. wpadł do pokoju. Nasza córka odwróciła się, na jej twą *ał się ból i smutek. *ŻŻ Się ~^~ odezwał się łagodnie mój mąż - powinnaś odpocij łóżka, mama obudzi cię za godzinę na wieczorny posil Nasza córka miała wygląd nawiedzonej. Nie odrzekła ani słowa a] posłuszna ojcu, położyła się na łóżku w ubraniu i zamknęła oczy Widziałam, jak jej usta nadal poruszają się w bezgłośnej modlitw! wymawiając słowa, których nie zdołałam zrozumieć. ' Wyszliśmy na palcach z pokoju. Kiedy w salonie piliśmy kaw? Karim wyznał, że on też w pewnym stopniu czuje się zaniepokojony ale uważa, że moje obawy, iż naszą córkę Amani ogarnęła obsesja grzechu, cierpienia i piekła, są mocno przesadzone. Przez chwilę mil-czałam, lecz potem przyznałam się, że moje niepokoje mają swoje źródło w pamiętnej dewiacji psychicznej Lawand, chorobliwie niegdyś tropiącej wszelkie ludzkie słabości. Odparł, że religijne odrodzenie u Amani nie wynika z jej psychicznych zaburzeń, lecz płynie z przenikającej ją na wskroś radości uczestniczenia w pielgrzymce. - Zobaczysz, że gdy wrócimy do zwykłych codziennych zajęć, Amani znów zacznie kolekcjonować różne dziwaczne zwierzęta, a jej religijny fanatyzm szybko pójdzie w niepamięć - powiedział i uśmiechnąwszy się, poprosił: - Sułtano, daj Amani spokój, pozwól jej odwrócić się od codziennych problemów i doznać zjednoczenia z Bogiem. To obowiązek wszystkich muzułmanów. Niechętnym skinieniem głowy wyraziłam zgodę. Trochę uspokojona, żywiłam nadzieję, że osąd Karima jest słuszny. Nie miałam jednak zamiaru tak poważnej sprawy zostawić własnemu biegowi. Modląc się tego wieczoru przez wiele godzin, prosiłam Boga, aby Amani znów stała się tym samym dzieckiem, jakim była przed pielgrzymką. Całą noc dręczyły mnie koszmary. Śniłam, że córka porzuciła dom i przyłączyła się do ekstremistycznych organizacji religijnych w Jordanu, których członkowie polewali benzyną i podpalali ubrania pracujący*-kobiet, powodując ich śmierć w płomieniach, ponieważ uważali je niewierne. Hadżdż Kraje arabskie podążą tą samą drogą co Iran; Egf •"L Pierwszy, niemniej podda się. Kobiety, uznali1 istoty najpierw przez Nasera, później przez pravta człowieka. Sądy obałily niedawno humanifl1^^ "aJĄcą kobietom prawo rozwodu z mężczyzną, WF "ruga żonę. Egipskie kobiety drżą ze strachu na f co Je czeka. Obawiają się, iż wkrótce podzieląfZ>A "°k swych saudyjskich sióstr. \ KOMENTARZ EGIPSKIEJ liłl\ Z KTÓRĄ ROZMAWIAŁA SAflŁ\k PODCZAS PIELGRZYMKI DO MEKKI C* Ji \ Myślałam, że Bóg wysłuchał moich serdecznych nazajutrz; Amani wygiądała jak zwykle. Być może sen ... żarliwej ekstazy, widocznej na twarzy córki poprzedniego zywała i Wtowała z Mahą podczas śniadania złożonego1)^, ^ i świeżeg^ melona, chrupiąc kubba*, które pozostały z ^ L Posiłku. ^ wypaczonym namiocie, przygotowanym dla nas a?ki te%i będzierny mogli wyruszyć wczesnym świtem. ardzo podniecone, bo nigdy przedtem nie spały w nami p Wzdłu/ drogi mijaiiśmy setki autobusów wiozących p °boczer^ autostrady tysiące pobożnych pieszo pokonywa pieczone kulki z rozdrobnioną pszenicą lub ryżem i PI\ \f{ Szofer «dwiózł nas do doliny Mina, około dziewięciu kilo*lr\ Północ o^ Mekki. Mieliśmy spędzić tam noc w klimatyzować m ciokilometrową odległość między Mekką a doliną Mina. Muzułma nie wszelkich ras i narodowości wypełniali obowiązek uczestniczenia w hadżdżu. Przekonana, iż Amani powróciła do normalnego stanu, ponownie poczułam się szczęśliwa, że stanowię część ogromnego zgromadzenia wiernych, i z radością oczekiwałam kolejnych dni pielgrzymki. To właśnie w dolinie Mina Karim spotkał swego starego przyjaciela z czasów młodości, spędzonej w Anglii. Człowiek ów miał na imię Jusuf i był Egipcjaninem. Przyglądałam mu się z pewnej odległości i spostrzegłam, że ma długi, lekko zakrzywiony nos, wystające kości policzkowe i kędzierzawą brodę. Ale moją szczególną uwagę zwróciły pełne nie skrywanej wzgardy spojrzenia, jakie kierował w stronę nas, kobiet Karima. Mój mąż głośno wykrzyknął jego imię i wówczas przypomniałam sobie, że już o nim słyszałam. Od czasu naszego małżeństwa wspomnienia Karima o egipskim koledze ze szkoły odżywały zawsze, ilekroć przebywaliśmy w naszej willi w Kairze. Za każdym razem planował spotkanie ze starym przyjacielem, ale zawsze tak jakoś wychodziło, że obowiązki rodzinne uniemożliwiały mu ponowne nawiązanie kontaktu. Teraz jednak, przyjrzawszy się z bliska Egipcjaninowi, byłam zadowolona, że Karimowi nie udało się doprowadzić do spotkania. Od pierwszego wejrzenia poczułam niechęć do tego człowieka, którego wrogość względem kobiet była aż nadto widoczna. Ciekawa byłam, co spowodowało taką zmianę w jego charakterze, ponieważ Karim opowiadał, że Jusuf był tak pełnym uroku mężczy' zna, iż mało która kobieta potrafiła mu się oprzeć i nigdy nie syp'31 samotnie. Obaj panowie zaprzyjaźnili się w okresie studiów, które odbywa w obcym kraju. W Londynie Jusuf był beztroskim, wesołym miodzie cem, pochłoniętym przede wszystkim hazardem i zawieraniem znajoni ści z zachodnimi kobietami. Karim opowiadał, że jego przyjaciel ; bardzo błyskotliwy, nauka przychodziła mu łatwo i co tydzień P rywał nową dziewczynę. Mimo opinii nienasyconego kobieciarza, żono Jusufowi w Egipcie wspaniałą przyszłość, odznaczał się bo inteligencją i dobrymi manierami. 98 1,1 Skończył wydział prawa rok przed Karimem i odtąd już się me spof Podczas gdy przyjaciele dzielili się nowinami, stałyśmy z tyłu," wsze, gdy w pobliżu był mężczyzna spoza rodziny, lecz słyszał]' całą rozmowę. , Jusuf najwyraźniej radykalnie zmienił poglądy wyznawane W cza denckich, pOnjeważ z ich krótkiej wymiany zdań zorieritow^ si?, że niewiele łączy go z mym mężem. ^ Jakoś dziwnie powściągliwie mówił o swojej karierze, a gdy K>', wprost spytał, czym się trudni, powiedział niewiele ponad to, że znf się od czasów ich wspólnej młodości i obecnie jest silniej zwią' i islamską tradycją. ( Z dumą oznajmił, że od czasu, kiedy widzieli się po raZ osflj ożenił się i rozwiódł z kobietą, która urodziła mu dwóch synów. O si? ponownie z inną i z tego związku przyszło na świat pięciu nai'' nych potomków płci męskiej. Wspomniał, że nad dwoma pierwsi również sprawuje całkowitą pieczę, ponieważ chłopców siłą żabi, od pierwszej żony, kobiety nowoczesnej, która nie chciała zreLygn' z pracy zawodowej. Była -jak mówił Jusuf z nie ukrywanym wstrf * nauczycielką, wyznającą nowe poglądy na temat kobiet i icrl sytf Splunął na wspomnienie żony. - Chwała Bogu, Egipt powraca do nauk Koranu - oziłąjmi Wkrótce moi rodacy będą się kierować w życiu prawami ustano1 nymi przez Proroka, a nie chwiejnym systemem prawa śv^ieck1; które zachęca kobiety do zdejmowania welonów. ; Usłyszawszy to, byłam oburzona do żywego i już miałam w/trąc^ d° rozmowy, aby powiedzieć temu typowi, co o nim myślę., lec'" *strzyma}y mnie dalsze jego zwierzenia. Jusuf z dumą oświadczył, iż uważa za wielkie błogosławieństw1 2e żadne z jego małżeństw nie zostało zhańbione przyjściem na ^ ^rek i że kobiety są źródłem wszelkiego grzechu. Jeśli rrJ?zc^ US1 tracić energię na pilnowanie kobiet - mówił - niewiele irf ostaje na wykonywanie innych, ważniejszych zadań. :} ^ le CZekając na to, co odpowie Karim na owe szokujące \*vyzr!(j, Ce ^ °P°wiadać historię pewnego mężczyzny, którego spotkał w K Sau^Uzulmanina z Indii. Człowiek ten postanowił pozostać w A Po ie^^'6''' P°mewaz w Jego kraju groził mu areszt. Otóż W dw((j *am0 H W^je^zie na pielgrzymkę policja wykryła, że razetn z' °wali własną córkę, wlewając jej wrzątek do gardła. , }«* zanim m-. mów^, iż 0Jn Jusuf spytał Karima o opinię w tej zdołał cokolwiek odpowiedzieć, podjął i uważa, że ów mężczyzna nie powinien iemt '• Ch°ć sa uważ* jedna już ojcem czterech córek i obłędnie prą, przyznawał, że Prorok nie dopuszcza taki ze władze nie powinny ingerować w prywat^ me wyrządzili krzywdy nikomu prócz jed-** Jusuf chciał wiedzieć, czy Karim mć>głL^ w uzyskaniu wizy i znalezieniu pracy w ^PT°C temu ---e, musiał wracać do kraju, co byłoby róJrao;^ Saudyj'*ej, bj Kanm ciężko dyszał. Znając poglądy rr^acznez ^leniem. chwil? rzuci się na dawnego przycięła. iSfJ- °bawiałam «% że a działam ze wrze w nim z trudem hamowa^ mu P°«erwieniał, wi- Zf tyłu głowy> bo dał mi ręką znak, bym sie y gmej-. Oczy miał chyba formował kolegę, że w przeciwieństwie do me zbhza}a- Oschle poin. sławiony dwiema pięknymi córkami i jednvJ"eg° °n został Pobłogo- dzieci jednakowo. ^m synem i że kocha swe Ten gbur złożył mu na to wyrazy swego u^ , zaczął wyliczać korzyści płynące z posiadar^01(tm)(tm)13-Jednym tchem Karmi nie wziął sobie drugiej żony Mógłl^13 SynÓW ' dziwił si?>» zatrzymać córki, a sam zająłby się wychowaj przedeż Pozwolić mi Mój mąż z udanym spokojem człowieka a^"em Syna' przypomniał mu nauki Mahometa- ćmiącego w sobie gniew l^7/?SUf' mÓWiS2' Że jesteś Praktykującym i , . , Jeśli tak jest naprawdę, to pamiętasz zapewr-dobrymmuzułmaninem pobłogosławił pewnego mężczyzn?, który ws^f,0^' J'^mi Prorok się do mego? J m;Sedł do meczetu i zbliżył Znałam dobrze tę historię, bo w walce z ek> woływałam się na sprawiedliwość Proroka wz^ff11^ zawsze P°' Jusuf słuchał z twarzą pozbawioną wyrazu, -^]?dem kobiet. , Ze Słów, Pm^t, "^ troch " . ale też i 100 . i życia proroka Mahometa, w której przypomina się wszystkim l'5t° że ich dzieci mają tę samą wartość, bez względu na płeć: ,jconi> Ueżczyzna wszedł do meczetu i zbliżywszy się do Proroka usiadł i zaczął opofiadać. L,jli za ojcem do meczetu podążyło dwoje jego dzieci - chłopiec i dziewczynka. pO CU" "",11 ";a«-iuf-n> ^;^..'"" (tm)~L ,,""l^,,..--l __ _ ...:~ii__ _:i_i_:_ r-i_r__i.. • n MopieC wszeł pierwszy, ojciec zaś ucałował go z wielką miłością. Dziecko usiadło na kolanach, a on tymczasem kontynuował swą mowę do Proroka. * \V chwil? potem do meczetu weszła córka owego mężczyzny. Gdy podeszła do ojca, •e ucałował jej i nie posadził na kolanach, jak to uczynił z synem. Dał jej natomiast ak ręką, by usiadła przed nim - i powrócił do swej rozmowy z Prorokiem. Prorok bardzo zatroskał się na ten widok. Dlaczego, spytał, nie traktujesz swych dzieci jednakowo? Dlaczego nie ucałowałeś córki, tak jak ucałowałeś syni, i nie pozwoliłeś jej usiąść na kolanach? Usłyszawszy słowa Proroka, mężczyzna zawstydził się. Pojął, że niewłaściwe zachował się w stosunku do swych dzieci. Synowie i córki jednakowo są darem bożym, przypomniał mu Prorok, nimi wifc być zawsze traktowani na równi. Karim spojrzał na Jusufa, jakby chciał go spytać: no i co ty na to? Jusuf był jednak zwykłym prostakiem. Nie zważając na wyraźne posianie zawarte w słowach Proroka, ponownie zaczął ględzić ra lemat kobiet, cytując "Zieloną książeczkę" pułkownika Kadafiego, człowieka znanego z ekstremalnych poglądów na temat kobiet. Widząc, ii swą argumentacją nie przekonał Karima, przypomniał o kryzysie rodziny * krajach Zachodu. Zakończył dyskusję, stwierdzając: - Bóg wyznaczył inne obowiązki mężczyznom, inne zaś kobietom. Kobiety zostały stworzone tylko do prokreacji! Posłuchaj, Karimie, czy można zaprzeczyć, że z natury swej kobiety są ekshibicjonistami? ' ego nie da się zmienić, ale obowiązkiem mężczyzny jest trzymanie ich 1 c'a'a od innych mężczyzn, bo w przeciwnym razie roztrwonią swą roci?, ofiarowując swe wdzięki każdemu, kto je o to poprosi... wściekły, odwrócił się od byłego przyjaciela i z twarzą wy-gniewem głośno powiedział, zwróciwszy się do mnie: ~~ " iesz, ten Jusuf stał się niebezpiecznym człowiekiem. 7 grzałam się na Egipcjanina. Nigdy przedtem nie widziałam tyle sci balującej się na ludzkiej twarzy. Muh nem komórkowym Karim skontaktował się ze swym szwagrem na artlrnadem, prosząc go o przeprowadzenie poufnego dochodzenia pie rriat działalności Jusufa. Wyjaśnił, iż człowiek ów jest niebez- p nyoi radykałem i niewykluczone, że podżega do aktów przemocy. ^Iku godzinach Muhammad zatelefonował do Karima stwier- 101 czając, ż« miał rację. Jusuf jest zdolnym prawnikiem, a jego klientam' członkowie Dżama'at al-Islamijja oraz ludzie należący do grupy egimlr'^ muzułmańskich ekstremistów, która powstała w latach osiemdzie? tych - a- wszyscy oni odpowiedzialni byli za akty przemocy w Egip Karina nie mógł otrząsnąć się ze zdumienia. A więc Jusuf repre» tował ludzi, którzy zamierzali obalić świecką władzę w Egipcie! Sk bezpieczeństwa wewnętrznego w tym kraju poinformowały Muham mada, że dotąd nie wystosowano przeciwko temu człowiekowi oficjał nego oskarżenia, ale w Egipcie był stale inwigilowany. Muhammad dodał, ze na wszelki wypadek obstawił Jusufa saudyjską służbą bez pieczeństwa, by nie stał się przyczyną kłopotów w królestwie W niecały rok później Karim dowiedział się, że Jusufa aresztowano w Asjut w południowym Egipcie, jako głównego przywódcę grupy muzułmamskich ekstremistów. Oglądając dziennik telewizyjny ujrzą! dawnego przyjaciela, jak odcięty od świata tkwi w metalowej'klatce Śledził potem uważnie jego los i wyraźnie poczuł ulgę, gdy Jusufa nie skazano na karę śmierci, ja natomiast doszłam do wniosku, że świal staje się bardzo niebezpiecznym miejscem, jeśli tacy ludzie' uchodzą z życiem. Z satysfakcją obejrzałabym jego egzekucję. Niezależnie od faktu, iż odbywaliśmy pielgrzymkę i sprawy tego świata nie powinny nas zaprzątać, Egipcjanin tak bardzo zepsuł naszym córkom nastrój, że Karim uznał za wskazane omówić to z Amani i Mahą, by uświadomić im, iż ludzie jego pokroju są wyjątkowym zjawiskiem w historii islamu. Po kolacji usiedliśmy i w rodzinnym gronie dyskutowaliśmy na ten temat. Spytaliśmy każde z naszych dzieci, jaką ma opinię o tym, co usłyszało tego dnia. Pierwszy zabrał głos Abd Allah. Był najwyraźniej wstrząśnięty, uważał, że islam jest w ofensywie i będzie miał wpływ na życie każdego z nas, albowiem grupy ekstremistów nawołują do obalenia monarchii saudyjskiej. Widział już Arabię Saudyjską kroczącą drogą Iranu, z człowiekiem pokroju Chomeiniego jako przywódcą. Przewidywał, że jeg° pokolenie będzie na stałe przebywało na Riwierze Francuskiej, a tn>śl ta działała nań przygnębiająco. Maha prychała ze złości i zażądała od ojca, żeby spowodował afesz' towanie Egipcjanina i oskarżył go o szpiegostwo, nawet gdyby n1'3'" się to okazać nieprawdą. 102 Amani natomiast powiedziała, że to właśnie upodobanie Arabów wszystkiego co zachodnie pozwala ludziom takim jak Jusuf zdoby- ffać władzę w krajach muzułmańskich. V Popatrzyliśmy z Karimem po sobie. Żadnemu z nas nie spodobała się opinia najmłodszego dziecka. Maha uszczypnęła siostrę, zarzucając jej popieranie zapatrywań Jusufa. Amani odpierała te zarzuty, przyznała jednak, że zastanawia się, czy życie nie byłoby prostsze, gdyby rola kobiety była bardziej określona i nie stanowiła ciągłego tematu do dyskusji i powodu do zmian. Przypomniała, że w społeczności beduinów sprzed okresu budowy miast życie mężczyzn i kobiet nie było tak pogmatwane jak obecnie. Tego się obawiałam! Osądy mojej córki były najwyraźniej wsteczne. Przestała być dumna ze swej kobiecości. Zastanawiałam się, co też mogłabym zrobić, by wzmocnić w niej poczucie własnej wartości jako kobiety współczesnej, żyjącej w cywilizacyjnym boomie. Abd Allah nie pojął, o co chodzi. Ze śmiechem spytał, czy Amani nie tęskni przypadkiem za czasami, kiedy to niemowlęta płci żeńskiej zakopywano w piasku?! - Jeszcze nie jest za późno, by wznowić takie Praktyki - powiedział. - Jusuf może przedstawić nas mężczyźnie, który właśnie niedawno zamordował własną córkę! Znając wrażliwość Amani, Karim spojrzał surowo na syna mówiąc, ze nie wolno żartować ze spraw, stanowiących poważny problem w Indiach, Pakistanie i Chinach. Powiedział też, że niedawno czytał artykuł w zagranicznej gazecie, w którym przedstawiono wstrząsające dane s[ątVstyczne. Otóż dziesiątki milionów kobiet w tych krajach znika bez adu, aie nikomu nie zależy na wyjaśnieniu ich losów. nam oj mąż był tak poruszony tym tematem, że postanowił opowiedzieć Pewną historię. *ieci zaczęły protestować, że są już za duże na wysłuchiwanie opowieści, lecz Karim był nieugięty, twierdząc, że dane ^styczne zwykle w niewielkim stopniu oddziałują na naszą wyob-^?, natomiast historia indywidualnej tragedii wywiera wrażenie człowieka do działania. a Karima w nowym świetle, słuchając owej słynnej opowieści, azywanej ustnie z pokolenia na pokolenie od czasów Proroka: 103 fi l, Przed islamem żyło w Arabii plemię uprawiające nieludzkie praktyki zakopywania żywcem niemowląt płci żeńskiej, podobnie jak ma to miejsce w naszych czasach w innych krajach. Wodzem plemienia był Kajs Ibn Asim. Kiedy przyjął islam, zwierzył się Prorokowi ze swego odrażającego postępku: "O Wysłanniku Boga! Moja żona urodziła córkę, gdy byłem w podróży daleko od domu. Żona obawiała się, że zakopię dziecko żywcem, więc po kilku dniach wysłała niemowlę do swej siostry, dzięki czemu było wychowywane przez kogoś innego. Moja żona modliła się, żebym był bardziej miłosierny dla córki, kiedy już będzie starsza Gdy wróciłem z podróży, powiedziano mi, że dziecko urodziło się martwe. Cała sprawa poszła w niepamięć. Pewnego razu wyjechałem z domu na cały dzień, a żona sądząc, iż będę dłużej nieobecny, przyprowadziła dziewczynkę do domu, by nacieszyć się nią pod moją nieobecność. Nieoczekiwanie zmieniłem zamiar i wcześniej wróciłem do domu. Kiedy wszedłem, ujrzałem przepiękną i schludną dziewczynkę bawiącą się wewnątrz. Ujrzawszy ją poczułem, jak ogarnia mnie fala silnej, spontanicznej miłości do tego dziecka. Żona wyczuła, co się ze mną dzieje, uznała więc, że to moja własna krew w sposób naturalny wzbudziła we mnie ojcowskie uczucia. Spytałem: »Żono, czyje to dziecko? Jest takie czarujące!« Wówczas powiedziała mi prawdę o naszej córce. Nie posiadałem się z radości i czule pochwyciłem ją w objęcia. Matka powiedziała dziewczynce, że to ja jestem jej ojcem, a dziecko pokochało mnie z całego serca i wołało: »O mój ojcze, mój ojcze!« Odczuwałem nieopisaną radość, kiedy dziewczynka obejmowała moją szyję rączkami, okazując mi gorącą miłość. Całe dnie mijały w ten sposób, a córka była przez nas rozpieszczana, nie cierpiała żadnych niewygód czy niedostatków. Ale zdarzało się, że przyglądając się dziewczynce myślałem: kiedyś będę musiał oddać ją innemu mężczyźnie, którego ona poślubi. Będę się czuł znieważony tym, że inny mężczyzna pozna moją córkę jako żonę. Jakżeż ścierpię tego drugiego wiedząc, iż mój honor zostanie zrujnowany przez to, że on weźmie ją do łoża. Myśli takie zaczęły bezustannie zaprzątać mój umysł i niemiłosiernie dręczyć. W końcu spowodowały takie napięcie, że stałem się wobec córki nieznośny. Po jakimś czasie zdecydowałem, że muszę usunąć znamię mego wstydu i poniżenia w imieniu swoim i mych przodków. Postanowiłem więc pogrzebać dziecko żywcem. Nie mogłem zdradzić się z tym zamiarem przed żoną, poprosiłem tylko, by przygotowała naszą córkę, ponieważ zabieram ją na uroczystość. Żona wykąpała dziewczynkę, ubrała ją pięknie, tak jakby naprawdę szła na zabawę. Dziecko było podniecone, promieniało szczęściem, pewne, że idzie z ojcem na radosne uroczystości. Opuściłem dom wraz z córką. Podskakiwała radośnie. To trzymała mnie za rękę, to znów biegła przodem, szczebiocząc i śmiejąc się, prawdziwie szczęśliwa. Ja natomiast, zniecierpliwiony, pragnąłem pozbyć się jej jak najszybciej. Biedactwo było całkowicie nieświadome mych złowrogich zamiarów i szło za mną pełne ufności. Zatrzymałem się wreszcie w odludnej okolicy i zacząłem kopać dół. Zdumiona córka pytała nieustannie: »Ojcze, dlaczego kopiesz dół?« Nie zwracałem uwagi na jej pytania. Nie mogła wiedzieć, że wykopuję gro w którym własnymi rękami żywcem ją pogrzebię. Podczas kopania pył i piasek osiadały na moich stopach i ubraniu. Córka ściera)3 pył z mych stóp i odzieży strofując mnie: »Ojcze, niszczysz ubranie!« Byłem jak głuchy, nie patrzyłem na nią, udając, że nie słyszę, co do mnie n101*; Zawzięcie kontynuowałem swe dzieło i wreszcie wykopałem dół dostatecznie gł?b° '' odpowiedni dla mych zamiarów. tlAi\ Złapałem córkę i wrzuciłem do dołu, a potem pośpiesznie j*lef|/ \, ziemią- Dziewczynka patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. Zaczi' -płakać i krzyczeć: »Ojcze drogi, co czynisz? Nie zrobiłam nic z1""1' ** zakopuj mnie w ziemi!« Nie ustawałem w pracy, wciąż głuchy, niemy i ślepy, nie zwi*aW;/jlgj\ prośby i błagania. ; j \ O wielki Święty Proroku! Byłem zbyt nieczuły, aby ulitował sil m dzieckiem. Przeciwnie, po zakopaniu jej żywcem odetchnąłem z v jtó zadowolony, że uratowałem honor i dumę". _ J/fyl Usłyszawszy tę rozdzierającą serce historię niewinnej dziewczynki, VI \ się opanować i łzy spłynęły mu po policzkach. Rzekł do wodza ptalif zbyt okrutne! Jak może ktoś, kto nie ma litości dla innych, spodz Boga Wszechmogącego?" f\ Karim spojrzał na twarze dzieci. f - Prorok, usłyszawszy tę historię, opowiedział i wstrząsającą: "Do Mahometa przybył pewien mężczyzna mówiąc, iż dawniej by/ Niczego nie wiedział i czuł się bezradny, póki nie nadszedł f wszystkim życzenia Boga. Człowiek ów rzekł: O Wysłanniku Boga! Czciliśmy bożków' zabijaliśmy dzieci. Miałem kiedyś malutką, uroczą córeczkę. Kie*' jHAi przybiegała w moje objęcia śmiejąc się radośnie, pełna szczęścia, w J przywołałem dziecko, a ona jak zwykle chętnie do mnie przybiegła. JMA ze mną, i tak uczyniła. Szedłem szybko, a dziecko dreptało pośWzjj^ Niedaleko domu była głęboka studnia. Kiedy tam doszedłem, Prziw \ czekałem, aż córka dobiegnie. Chwyciłem ją i wrzuciłem w czeluść sta \ płakało i wołało pomocy. Ojcze! - to ostatnie słowo, jakie wybiegły Gdy mężczyzna ów skończył, Prorok płakał bardzo długo, a "bfi jego brodę". / \ - Nasze występki wobec kobiet - ciągnął Karim - M strumieniami łez Proroka. Dziś uważa się, że zakopywał' wrzucanie do studni lub krzywdzenie małych dziewczynę j\ czyzn jest okrutne i nikczemne - podsumował. jf\ Uścisnęłam córki. Czuliśmy się, jakby sam Prorok n&ls f\* nas> a owe tragiczne dzieje dwojga dziewcząt miały miej|/\ Wlekami, lecz teraz. Nie wątpiliśmy, że nasz Prorok uczj|,f\ Niesienia niesprawiedliwych i okrutnych obyczajów. Przysf/^ czasie, gdy panowało zło, gdy oddawano cześć pogańsi r\; p y mężczyźni brali sobie setki żon, a dzieciobójstwo byłej A, k aktyką. Mahomet napotkał ogromne trudności w wypy r arzynskich praktyk. Czego nie mógł zakazać - starał s i 104 Powiedziałam, że w moim przekonaniu to nie Koran, ale tradycja trzyma nas w niewoli. Niewielu ludzi wie, że Koran wcale nie nakazuje kobietom ukrywania twarzy pod welonem ani nie narzuca restrykcji jakie cierpią w muzułmańskim świecie. To tylko tradycja z przedislam-skich czasów powstrzymuje postęp w tej dziedzinie. Wywiązała się ożywiona dyskusja na temat podrzędnej pozycji kobiet w stosunku do mężczyzn. Maha wytknęła bratu, że w niczym mu nie ustępuje, a w szkole dostaje lepsze stopnie niż on, i to z każdego przedmiotu. Abd Allah już otwierał usta, by się odciąć, ale poprosiłam dzieci żeby nie wprowadzały do dyskusji osobistych rozgrywek. Zwróciłam uwagę na oczywisty fakt, że fizyczna bezbronność kobiety wynika z jej najważniejszej dla ludzkości funkcji, pochłaniającej wszystkie jej siły - rodzenia i wychowywania dzieci. Zawsze uważałam iż ten fakt skazuje nas na podrzędną pozycję w społeczeństwie. Zamiast oczekiwać czci należnej dawczyniom życia, jesteśmy za to karane! Mój syn, wdzięczny uczeń libańskiego profesora filozofii, popisał si? wiedzą, dając nam lekcję socjologii na temat trudnego wspinania si? kobiet po drabinie społecznej od początków istnienia rodzaju ludzkiego aż do chwili obecnej. U zarania dziejów były tylko zwierzętami poci ą-gowymi. Rodziły i doglądały dzieci, zbierały drewno na opał, przygotowywały posiłki, wytwarzały odzież i obuwie, a także służyły jaKo zwierzęta juczne, kiedy plemię ruszało w drogę. Mężczyźni - mówił Abd Allah - ryzykowali życie polując na zwierzyn-?-a nagrodą za zaopatrzenie plemienia w żywność był odpoczynek prz^z resztę czasu. Drocząc się z siostrami, napiął mięśnie i oświadczy}, że siła zaws;Ze dawała mężczyznom przewagę, więc jeśli kobiety naprawdę dążą c^° równości, powinny w wolnych chwilach ćwiczyć hantlami i sztan^ w sali gimnastycznej, a nie czytać książki. Karim musiał powstrzymywać dziewczynki, gotowe rzucić się r^ brata. Maha umknęła spod ręki ojca i kopnęła Abd Allaha w krocz^ Byliśmy z Karimem zaskoczeni, że zna najsłabszą część ciała mę= ^' czyzny. Przekomarzania młodzieży nie rozproszyły jednak smutku, jaki cz^1 łam w sercu na myśl, że kobiety cierpią od dnia stworzenia. Od zarań ; ^ dziejów traktowano nas jak niewolnice i praktyki te od wieków n-'f uległy żadnej zmianie. W moim własnym kraju kobiety funkcjonuj 106 niemal wyłącznie jako piękne ozdoby, erotyczne zabawki, stwoiM ku uciesze mężczyzn. Z własnego doświadczenia wiem, że kobiety dorównują mężczyii wytrzymałością i odwagą, lecz moje zdanie w naszym zacofanynip-stwie nie miało żadnego znaczenia. Karim milczał. Potem powiedział, że rozmyślał o przyjacielu zii-nych lat - Jusufie, i o tym, że wybrał on złą drogę, przedzierzgną) się z cywilizowanego człowieka w prymitywnego ekstremistę. Dzięki uświadomieniu sobie, że w społeczeństwie kiełkuje i przjfci na sile zło reprezentowane przez takich ludzi jak Jusuf, mój matoł się takim, jakim chciałam go widzieć. Przez chwilę myślał nad czymś intensywnie. - Wiesz, Sułtano, to właśnie tacy zgorzkniali mężczyźni jak tal kształtują mit, że kobiety są źródłem zła. Wiem teraz, że clili niesłuszna opinia jest w jakiś sposób pociągająca i wygodna dlai|i-czyzn, zwalnia ich bowiem z samokontroli i rozgrzesza, wyt* barierę nienawiści między płciami. Spojrzał na syna i dodał: - Mam nadzieję, Abd Allahu, że nigdy nie przyłączysz się dcfi, którzy odmawiają kobietom wartości. To właśnie twoje pokilit powinno znieść uciemiężenie kobiet. Przykro mi stwierdzić, że męiiś ni mojej generacji stworzyli nowe formy ucisku kobiet. Mogłam sobie tylko wyobrazić, o czym myślą moje dziewczynki, litu twarzy Mahy widać było zniechęcenie i gniew, że urodziła się w spoitłi-stwie, które tak opornie przyjmuje społeczne transformacje. Natonist Amani, która ostatnio znalazła ukojenie w wierze, zdawała się podłut tradycyjnej obyczajowości, narzucającej kobietom zależność od męża Przygnębiona faktem istnienia mężczyzn takich jak Jusuf iif świata, jaki pragną narzucić kobietom, uważając, że wszystlis? niKczernne i dlatego muszą podlegać kontroli, z przerażeniem myin ° tym, co nas czeka. O ponurych latach, kiedy to kobiety będą mil ronić się przed narastającym ruchem ekstremistów, żądającyclf gżenia ich z normalnego życia. rzygotowując się do snu poczułam, że nastrój pielgrzymki jlj Q, y§asł, mimo iż Karim odnalazł w sobie nową filozofię, która (lii ec°ne wyzwolenie kobiet w obrębie naszej rodziny. d0 ° porannego posiłku milczeliśmy, przygotowując się dudiw ^ważniejszego dnia hadżdżu. ^ejscuprorot^^f^^Isma.i,^11^6- 1W ^ .- powędrowaliśmy do dolinv R/r- T U dla upam^ętnietTo^f Sf tam <(tm)*, *«y i wie,, ukochanego syna. Wśródlm!±,lbrahlma d° Poświecenfa Z, przerwy. tym Od dziecka f '----iuzia dja wszystkich w ur>ai" ",._. . n staram wrą? 7 m".-" ^^JSSS.TSS1*^^1^* SSSS-^-SKailss; u^JCCKa fasrvn«.T,"l- w ostatnim obrzędzie hadżdżu- 108 J 109 Rodzina zgromadziła się w namiocie, wymienialiśmy drobne podarun. ki, gratulując sobie nawzajem. Pomodliliśmy się, a potem usiedliśmy pospołu przy długim stole i spożyliśmy wspaniały posiłek, na który składała się pieczeń z jagnięcia z ryżem. To, co zostało z naszego posiłku rozdaliśmy ubogim. Niektórzy pielgrzymi pozostali jeszcze, by modlić się i powtarzać rytuały przez następnych kilka dni, lecz nasza rodzina postanowiła wrócić do domu w Dżuddzie, by tam świętować. Przygotowywaliśmy się do wyjazdu. Moje dzieci miały teraz prawo dodawać do imienia tytuł Hadżdżi, ale wiedziałam, że tego nie uczynią. Tytuł ten informuje każdego muzułmanina, że dana osoba uczyniła zadość piątej zasadzie islamu. Byłam przekonana, że uczestnicząc w hadżdżu sprawiliśmy Bogu radość. Modliłam się, by i On dał mi radość i uwolnił Amani od fundamen-talistycznych skłonności, które -jak sądziłam - opanowały jej duszę. Wiedziałam, że brak równowagi psychicznej może jej żarliwej wierze nadać formę ekstremalną. Nie chciałam, aby moja córka popadła w ów wojowniczy fanatyzm, spotykany we wszystkich religiach. Niestety stało się inaczej. Czy prosiłabym Boga, czy też nie, los, jaki przydzielił mojej córce, z całą pewnością mnie nie uszczęśliwił. Podróż do Mekki miała się w przyszłości okazać zarówno błogosławieństwem, jak i nieszczęściem dla mojej rodziny. O ile Karim i ja staliśmy się sobie bliżsi niż w pierwszych latach małżeństwa, a Maha i Abd Allah wyrośli na odpowiedzialnych obywateli kraju, to Amani zaczęła zmieniać się w posępnego odludka. Spełniły się moje najczarniejsze przewidywania. Fanatyczka Wyobraźmy sobie pustynny kraj, pogrążony w całkowitej ciemności, w którym po omacku błądzi wiele żywych istot. BUDDA Pielgrzymka była skończona, nastała pełnia lata. Gorące, pustynne powietrze nie dawało nam się tak bardzo we znaki w drodze do Mekki jak teraz, bo wtedy umysły mieliśmy zajęte sprawami wyższego rzędu: naszą duchową odnową, pojednaniem z Bogiem. Z Mekki udaliśmy się do naszego pałacu w Dżuddzie, zamierzając następnego dnia powrócić do Ar-Rijadu. Ale sprawy potoczyły się inaczej, gdyż rankiem nasz lot został odwołany, bo kontrolerzy ruchu lotniczego zawiadomili Karima, że od pustyni Rab al-Chali zbliża się do Ar-Rijadu gwałtowna burza piaskowa. Nawet kiedy nie ma burz, na Ar-Rijad opadają regularnie co miesiąc prawie cztery tony piachu. Należało stanowczo uniknąć burzy, która miała wkrótce dotrzeć do stolicy, uniknąć tumanów piasku, który drażni oczy, zatyka pory Pokrywa dosłownie wszystko. Cieszyłam się więc, że zostaniemy uzuddzie, chociaż wilgotny klimat tego miasta jest trudniejszy do n'esienia niż suchy, pustynny upał panujący w Ar-Rijadzie. -d Allah i Maha z entuzjazmem przyjęli odroczenie o kilka dni Wrotu do stolicy i czekających ich tam codziennych zajęć. Zaczęli °sic, byśmy sobie zrobili małe wakacje. Popatrzyłam na męża i uśmie- ^ , ? am się. Jednakże uśmiech zniknął z mojej twarzy, kiedy zauwa- 1^ ^ że Amani siedzi w kącie pokoju, pogrążona w lekturze Koranu. Sa młodsza córka w zastraszającym tempie stawała się ponurą °lnicą, sprawiającą wrażenie, że to, co się dzieje wokół, zupełnie 111 l !l do niej nie dochodzi. Wyglądało na to, że Amani zupełnie odgrodziła się od normalnego w jej wieku pragnienia niefrasobliwej zabawy. A jeszcze tak niedawno nic nie radowało jej bardziej niż pływanie w ciepłych, spokojnych wodach Morza Czerwonego. Nie chciałam, by zachowanie Amani wpędziło mnie w jeszcze głębsze przygnębienie i skinęłam głową w odpowiedzi na pytające spojrzenie męża. Mimo wilgotnego upału postanowiliśmy pozostać w Dżuddzie jeszcze przez dwa tygodnie, widzieliśmy bowiem, jak bardzo urzeka nasze dzieci bezkresna tafla wód Morza Czerwonego, widoczna z murów naszego pałacu. Mnie ten pomysł również wydał się przyjemny, ponieważ - jak wiele osób z rodziny królewskiej - wolałam tętniącą życiem portową Dżuddę od ponurego Ar-Rijadu. Cieszyła mnie perspektywa wakacji, myślałam, że razem z córkami pojadę na zakupy do nowoczesnego centrum handlowego i odwiedzę mieszkających w tym mieście przyjaciół. Gdyby nie Amani, która właśnie teraz postanowiła pogłębić jeszcze przepaść dzielącą ją od rodziny, byłyby to wspaniałe chwile. Maha przyłapała mnie, kiedy klęcząc w długim korytarzu łączącym różne skrzydła pałacu podsłuchiwałam jej siostrę Amani przez szparę w drzwiach prowadzących do łaźni tureckich i wewnętrznego ogrodu. - Mamo, co ty robisz? - zawołała ze śmiechem, choć dawałam jej znaki, żeby się nie odzywała. Amani ucichła i usłyszałam, jak stanowczym krokiem zbliża się do drzwi. Chciałam szybko podnieść się i odskoczyć, ale wysoki obcas zaplątał się w fałdy mojej drugiej sukni. Kiedy próbowałam go oswobodzić, Amani gwałtownie otworzyła drzwi i stanęła naprzeciwko swej przyłapanej na gorącym uczynku matki. Na widok oskarżycielskiego wyrazu twarzy mojej córki odeszła mnie odwaga. Jej przenikliwe oczy i zacięte usta mówiły same za siebie: świetnie zrozumiała, co tu robiłam. Nie potrafiłam przyznać się do niezbyt chlubnego uczynku, zaczęłam więc pocierać palcami czerwone nitki wplecione w dywan i wesołym w moim przekonaniu głosem tłumaczyłam ze sztucznym oży- wieniem: - O, Amani, myślałam, że jesteś w swoim pokoju. Spojrzałam znów uważnie na dywan, wpatrując się w czerwone nit*1' - Dziewczynki, czy zauważyłyście te czerwone plamy? Żadna z nich nie odpowiedziała. Zmarszczyłam brwi, jeszcze raz potarłam dywan palcami i z obcasem wciąż uwięzionym w fałdach sukni podniosłam się i przygarbiona pokuśtykałam przez korytarz. Nie wiedząc, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, mamrotałam pod nosem: - Służba się rozpuściła. Boję się, że te plamy nie zejdą. Amani nie chciała sprawić mi tej przyjemności, bym uwierzyła, iż przekonało ją moje kłamstwo, i powiedziała w ślad za mną: - Na dywanie nie ma żadnych plam, mamusiu. To taki wzór, czerwone róże. Usłyszałam, jak Maha chichocze, nie mogąc się już dłużej powstrzymać. Amani zawołała jeszcze: - Mamo, jeśli chcesz posłuchać, co mam do powiedzenia, to wejdź do pokoju, kiedy mówię. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Łzy zakręciły mi się w oczach. Pobiegłam do sypialni. Ciężko mi było patrzeć na moją śliczną córeczkę, która od powrotu z Mekki od stóp do głów ubierała się na czarno. Wkładała nawet grube czarne rajstopy i długie czarne rękawiczki. W domu odkrywała tylko twarz, a swoje piękne włosy chowała pod grubą czarną chustą, przypominającą nakrycie głowy jakiejś jemeńskiej pasterki kóz. Gdy wychodziła poza pałac, narzucała welon z gęstej czarnej tkaniny, przez którą ledwo co widziała. A przecież w Dżuddzie władze religijne nie ścigały kobiet bez welonu z taką gorliwością jak w Ar-Rijadzie. Jednak w żaden sposób nie udawało mi się przekonać Amani, żeby się ubierała swobodniej. Nie mogłam powstrzymać szlochu. Ryzykując własne szczęście, przez całe życie walczyłam o to, żeby moje córki miały prawo nosić jak najlżejsze welony, a teraz moje dziecko odrzuca to małe zwycięstwo Jak rzecz całkiem bezwartościową. Ale nie to było najgorsze. Amani, nie poprzestając na własnym nawróceniu, poczuła nagle w sobie powołanie misjonarza i zaczęła nawracać innych. Dzisiaj zaprosiła do domu najbliższe przyjaciółki, w tym cztery młodsze kuzynki, czytała im Koran i prezentowała własną mterpretację słów Proroka. A była to interpretacja równie surowa jak a> którą często słyszałam w wykonaniu rządowego Komitetu Na-azywania Prawości i Zakazywania Zła. "ziecięcy głosik Amani dźwięczał mi w uszach, gdy zamykałam za 112 113 sobą drzwi moich pokojów. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam się zastanawiać, jak sobie poradzić z tym nowym problemem. Kiedy podsłuchiwałam pod drzwiami, usłyszałam Amani recytującą Koran: Czy nadal będziecie budować na każdym wzniesieniu jakiś znak dla daremnej zabawy? I czy zbudujecie sobie twierdzę w nadziei, że będziecie nieśmiertelni?! A kiedy przejmujecie wladzę silą, jesteście gwałtowni jak tyrani. Przeto bójcie się Boga i słuchajcie mnie! I nie słuchajcie ludzi bezbożnych, którzy sieją zgorszenie na ziemi i nie czynią dobra! * Nogi się pode mną ugięły. Ze zgrozą usłyszałam, jak Amani porównuje królewski ród Sa'udów do bezbożnych ludzi, o których mówi werset Koranu. - Rozejrzyjcie się wokół! Zobaczcie przepych tego domu, w którym się znajdujemy - mówiła. - Taki pałac nadawałby się dla bożków. Czy nie odrzucamy słów Boga, pozwalając sobie na życie w takim luksusie, niewyobrażalnym dla ludzkiego oka? Głos Amani przycichł, jakby zaczęła mówić szeptem, lecz ja przymknęłam oczy i wytężając słuch, przywarłam do drzwi. Ledwo rozróżniałam jej słowa: - Musimy się wyrzec wszelkich zbytków. Ja pierwsza dam przykład. Rozdam biednym klejnoty, które dostałam od swojej bogatej rodziny. Jeżeli wierzycie w Boga i Jego Proroka, musicie zrobić to samo. Nie usłyszałam, jak dziewczęta zareagowały na ten dziwaczny postulat swojej przywódczyni, bo w tym właśnie momencie przyłapała mnie Maha. Mając w pamięci zapowiedź Amani, wstałam i szybko poszłam do jej sypialni. Otworzyłam sejf, który użytkowała razem z siostrą, i wygaf' - Koran, sura XXVI, wersety 128-130 i 150-152. 114 nełam stamtąd wszystkie kosztowności: naszyjniki, ten so ..,;. j pierścionki. Zamknęłam je w sejfie w gabinecieKa/* AJ^ Mahy też zabrałam, bo trudno było przewidzieć,do f1 A,y posunąć Amani w przypływie religijnego zapału. . ,, 'l* Biżuteria mojej młodszej córki była warta kilka Ai^°"t' & ' Klejnoty te dostała od swoich bliskich, którzy ją toć . k. t, zabezpieczyć jej przyszłość. Gdyby naprawdę chciała isjf O1 otrzymałaby na ten cel pieniądze. , ^ Smutno mi było z powodu tej niewdzięczności. Fon^s ;, * ' lionach riali, które wraz z Karimem od lat rozdiraP VA ludziom, nie zabiegając o rozgłos. Poza wymaganipr/ez ^\*\ mużną zakat, piętnaście procent naszych dochodóipl"2 na potrzeby oświaty i służby zdrowia w różnych baja'' , skich mniej szczęśliwych niż Arabia Saudyjska. Zawei*"^ mięci słowa Proroka: "Jeśli dajecie jałmużnę otwarci, d" ^ ale jeśli wspieracie ubogich skrycie, czynicie jeszczeltp0|j"| jako pokuta za niektóre wasze złe uczynki. ZaprawĄBÓ^^"' tkim, co robicie". , j.-m Gdy myślałam o kwotach, jakie wyasygnowaliśmy tatr0 szkół i mieszkań w najuboższych muzułmańskich krajich"11' mną ochotę uzmysłowić Amani, jak wiele jej rodzili dr11 zakresie. Czyżby uważała, że nasza działalność charylilyt*12 nie liczy? A może chodziło jej po prostu o to, żeby zmienił*^ " w żebraków, podobnych tym, którzy korzystali z nszef ^j^ Wróciłam do łóżka. Pogrążona w niewesołych nieruchomo przez dwie godziny. Nie wiedziałam, jal fanatyzmowi, który ogarnął naszą córkę. Ściemniło się już, kiedy Karim wrócił z biura. , - Co się stało, Sułtano? Jesteś chora? - Zapaliłświ1'0'^'^ do łóżka i przyjrzał mi się z niepokojem. - Masz nypił11* V Czy to z gorączki? Westchnęłam głęboko, jak ktoś cierpiący, i powMził11 f 'L ~~ Karimie, jedno z naszych dzieci ma zamiar otalit'"1* V Na śniadą twarz mojego męża wystąpiły silne ruiieif \j ~~ Co takiego?! Podniosłam się z trudem. ~~ Dziś nasza córka Amani zaprosiła młode ksifżf11 \? Zaufane przyjaciółki. Podsłuchałam przypadkiem, cid«»!llIi:ll\L " Za pomocą wersetów Koranu podburzała te dziewczęta przeciwk naszej rodzinie. Karim cmoknął językiem, co w arabskim obyczaju jest oznak niedowierzania. - Oszalałaś chyba! - roześmiał się. - Kto jak kto, ale Amani1) Akurat po niej najmniej mógłbym się spodziewać, żeby nawoływała do użycia przemocy. Potrząsnęłam głową. - Ona się zmieniła. Religia dała jej niezwykłą siłę. Nasza córka robi się bardziej podobna do głodnego lwa niż do potulnego jagniątka. Powtórzyłam Karimowi, co podsłuchałam. Skrzywił się. - Wierz mi, Sułtano, że ta najnowsza pasja wkrótce jej przejdzie. Nie zwracaj na to uwagi. Szybko się jej znudzą te fanaberie. Był najwyraźniej zmęczony tematem. Przez ostatni tydzień o niczym innym nie mówiłam. Fakt, że Amani zaczęła się identyfikować ze wszystkim, co w naszej religii jest ekstremalne, spędzał mi sen z powiek, podczas gdy Karim zbywał wszystko żartem i przepowiadał, że to długo nie potrwa. Zrozumiałam, że tym razem nie mogę liczyć na jego pomoc, że tego rodzinnego kryzysu nie rozwiążemy wspólnie, jak problemów z Mahą. Po raz pierwszy, odkąd wydałam na świat Abd Allaha, poczułam się zmęczona macierzyństwem. Ileż pokoleń kobiet będzie jeszcze musiało zmagać się samotnie z niewdzięcznym zadaniem przedłużania rodzaju ludzkiego, wychowywania dzieci i opieki nad nimi? Ze ściśniętym gardłem wykrzyknęłam mężowi w twarz: - Jakże samotne jest życie kobiety! Karim, obawiając się, że mogę się jeszcze bardziej rozżalić, pogładził mnie po plecach i zapytał, czy chciałabym, żeby mi podano kolację d° pokoju. On w takim przypadku zjadłby razem z dziećmi. Z miną męczennicy stwierdziłam, że nie chcę zostawać sama. Odizolowałam się już na kilka godzin i nie chciałam, żeby Amani odniosła wrażenie, że się dąsam, zwlokłam się więc z łóżka. Powiedziała^ mężowi, że odświeżę się przed kolacją i zaraz zejdę na dół. Chwilę później spotkaliśmy się w małym saloniku, a ponieważ d° kolacji było jeszcze trochę czasu, zaproponowałam mężowi przechadzk? po ogrodzie i łaźni tureckiej. Mając w pamięci nasz ostatni wspólny wieczór, Karim pomyślał* 1 znów jestem w romantycznym nastroju, i czule na mnie spojrzał- 116 Uśmiechnęłam się do niego, ale tak naprawdę chciałam tylko sij rzek°naC' czy w ogrodzie nie zostały jakieś ślady po spotkaniu naszej orki z JeJ przyjaciółkami i kuzynkami. Wyszliśmy na obszerny dziedziniec, pięknie urządzony przez znanego włoskiego projektanta. Nasi królewscy kuzyni od lat bezskuteczni! próbowali skopiować nasz "turecki pawilon" i jego uroczy nastrój Z małego wodospadu pod ścianą kryształowa woda wlewała się do okrągłego basenu, w którym pływały egzotyczne rybki. Wokół basem biegła ścieżka z kamiennych płyt, obsadzona kwiatami, troskliwit pielęgnowanymi przez cały sztab ogrodników. Z prawej i lewej stroni basenu ustawiono na podwyższeniach ratanowe fotele pokryte podusz karni w pastelowych kolorach, nad którymi zwisały bujne girland; pnączy sprowadzonych z Tajlandii. Wokół porozstawiane były stoliczki o szklanych blatach. Było to nasze ulubione miejsce, w którym cała rodzina spotykała się przy porannej lub popołudniowej kawie. Ściany z dymnego szkła i gęsta zieleń chroniły nas przed palącymi promieniami słońca. Ścieżka z kamiennych płyt, pokrytych wyrytymi na nich wizerunkami zwierząt, okalała wodospad. Smutno mi si( zrobiło, kiedy nastąpiwszy na łeb żyrafy uświadomiłam sobie, że Karin zamówił te ozdoby ze względu na Amani, chcąc zrobić miłą niespodziankę naszej małej miłośniczce zwierząt. Ścieżka prowadziła do łaźni tureckiej. Mieliśmy taką łaźnię w naszym kairskim domu. Poprosiłam włoskiego projektanta, żeby ją dokładnie obejrzał i urządził identyczną w pałacu w Dżuddzie. Łaźnia składała się z czterech basenów różnej wielkości i w rozmaitych stylach. Schodziło się do nich po schodkach, a nad największym znajdował się kamienny mostek w kształcie łuku. Nad wodą "nosiła się para, rozpływająca się w chłodnym powietrzu. Nasza rodzina spędziła tutaj wiele uroczych chwil. Wczoraj wieczorem, przed naszą romantyczną nocą, orzeźwialiśmy się tu z Karimern dłu8ą kąpielą. . Nie natknęłam się na żaden ślad religijnego zebrania Amani. Wciąi unak dźwięczały mi w uszach słowa, które podsłuchałam, ardzo chciałam, aby Karim zrozumiał, jak poważne skutki może lec nowa pasja Amani. Nasza córka mówiła przecież, że chce zostać ,airtórn w żeńskim wydaniu, czyli osobą duchowną oddającą posługi e|'8ijne innym kobietom. ragnęłam, by moja córka żyła zgodnie z nakazami religii, nie życzyłam sobie jednak, aby przykładała rękę do utrwalania kobiet w myśl najbardziej surowej inlpr^ Am . "' krępowała mieszkanki naszego kraju Dobrze wyczułam, iż Karim niezbyt się przejmuje tym z taką żarliwością przyjęła wszystko, z czym młodszych lat. Postanowi uzmysłowi mu, do jej religijny fanatyzm. Wiedziałam, że mój mąż jest kwest,ę prawa rodu Sa'udów do tronu, ogrom^ l do bogactw oraz przywilejów związanych z naszą pogcfą obrażał sobie innego życia. Uniosłam rękę i wskazałam n -a ń T" wystrój naszej tureckiej łaźni. wskazałam n"a p,?kny Ph(tm)T!aŚniC t0 JCSt W POJ?CiU naSZCJ CÓrki (tm)ewybaczaln^m grze chem. Ona uważa, ze me wolno nam korzystać z tych wsLstS dobrodziejstw , dostatków, którymi Bóg raczy, obdarzyć n a^o Karim nie odpowiedział. - Musimy coś postanowić - naciskałam dalej - Czv chcesz SaLTwT WłaSne dZleCk° P°kierOWało rew<%, która ciii dom Mój mąż, nie wierząc, aby jego córka była zdolna do takieso wv stępku, nie chciał wdawać się w dalsze rozwadnia nalma S SchęS SSST PrCJTSZeJ r°dzin^ Powi^iał tylko, że trzeb-a małej dać spokój, mech znajduje oparcie w swojej wierze, nawet gdyb^ miało to budzie mój zawzięty opór. TH P°StanOWlłem' Sułtano' (tm) musimy szanować naswoje złudzenia, w przeciwnym razie w tym domu nigdy *"** m°Cn°' °ŚWiadcZ^' Że zabra(tm) (tm) poruszana tego Po kilku dniach zmagania się z myślami doszłam do wniosku, że ta nie ja ponoszę winę za przełom w życiu mojej córki. Fanatyczni postawa Amam wynikała głównie z faktu, że w Arabii Saudyjskiej niesłychane bogactwo zastąpiło nagle straszliwą nędze. Musiałam zagłębie się w przeszłość, żeby dotrzeć do sedna sprawy Wielu ludzi zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan pogardź** na" ±ietami • T^ "* (tm)(tm)^(tm)^ bogactwa' MewTeS jednak pamięta, w jakiej nędzy mieszkańcy naszego kraju żyli do 118 M siedemdziesiątych. Bardzo mnie drażnią pochopne oceny sytuacji. ' Sporo czasu minęło od momentu odkrycia złóż ropy naftowej p°" piaskami pustyni, zanim ludzie w naszym kraju zaczęli korzystać z do chodów płynących z jej wydobycia, bowiem zawiadywały nimi wteo! amerykańskie kompanie. Mój dziadek, założyciel Królestwa Arab' Saudyjskiej, król Abd al-Aziz, zaufał gładkim w obejściu panom skte dającym kłamliwe obietnice. Nie rozumiał wówczas, że miliony wpt) Wały do kieszeni Amerykanów, a Saudyjczykom dostawały się nedzn' grosze. Trzeba było dopiero zmusić amerykańskie kompanie nafto* do uczciwej gry, aby to się zmieniło. Z powodu nierównego podziału bogactw naftowych wiele lat upty nęlo, zanim luksusowe wille i pałace zajęły miejsce beduińskich nań"0 tów na pustyni. Do tego czasu los Saudyjczyków był bardzo trudnj Śmiertelność niemowląt należała do najwyższych na świecie, bo br» kowało pieniędzy, lekarzy i szpitali. Na pożywienie Saudyjczyka skb dały się daktyle, wielbłądzie mleko i mięso wielbłądzie lub kozie. Pamiętam smutek w oczach jednego z najbogatszych dziś lud^ naszego królestwa, gdy opowiadał ponure historie z lat swego dzieciJ stwa. Ten wybitny, szanowany biznesmen do piętnastego roku żyd' wędrował od drzwi do drzwi wśród lepianek ówczesnego Ar-Rijad* próbując sprzedawać kozie mleko w woreczkach. Miał siedem lat, kied! został głową rodziny, bo ojciec zmarł na skutek zakażenia, jakie sil wywiązało od skaleczenia mieczem, gdy zarzyna! wielbłąda z oW s*ięta pielgrzymki. Wdała się gangrena i nieszczęśnik odszedł z teg1 swiata w strasznych męczarniach, krzycząc z bólu. y myśl ówczesnych zwyczajów matkę chłopca poślubił brat zmarłeg1 ?za' który sam miał wiele dzieci. Chłopiec czuł się odpowiedzialny ^ °je rodzeństwo. Czworo z nich pochował, bo zmarły z niedożywieni' raku opieki lekarskiej. Jego droga do dobrobytu przypominał' ap°kr°Pniejsze karty powieści Dickensa. generacja Saudyjczyków, która zakosztowała potęgi Pie '.a' Pamiętała potworną nędzę czasów swej młodości, i naturaW ratrf ^ ^eczy rozpieszczała swoje dzieci, obsypując je wszelkimi dób ku ' | e tylko można było kupić. Karim i ja dorastaliśmy w dosta' ro(j2 Mieliśmy pojęcie o nędzy, jakiej doświadczyli niegdyś naS sobje '.^asze dzieci jednak nigdy nie zaznały niedostatku, nie zdawał! *?c sprawy, co to naprawdę znaczy być ubogim. 11) ^ m Ogromne bogactwo, nie mające oparcia w dziedzictwie kulturowy łatwo w każdej chwili zdeprecjonować. Moje pokolenie zakwestionowało konwencje obyczajowe i tradycje przodków. Pokolenia następne często folgowały bez umiaru swoim zachciankom. Rezultatem odrzucenia porządku społecznego był cal-kiem w takim przypadku naturalny późniejszy przypływ religijnego fanatyzmu i pogardy dla niebotycznych fortu n j przepychu. Najbardziej zapalczywi fanatycy wywodzą sie z pokolenia naszych dzieci. Nie zaznawszy nigdy innego życia, ni^ w warunkach luksusu, nie mając pojęcia o tym, jak naprawdę wyglą^a wyniszczająca nędza! pogardzają naszym dobrobytem i szukają w życiu celu wyższego od gromadzenia bogactw. Amani stanęła na czele grupy kobiet, kt<5re w swycn poglądach okazały się nawet bardziej wojownicze od r^ężczyzn, którzy chcieli poprowadzić wiernych przeciwko tronowi Sa^dów. Od swej kuzynki Fatm, córki mojego brata Alego, dowiedział^ sie rzeczy wprOst niewiarygodnych i zamierzała nadać im rozgłos. Nie znałam mężczyzny bardziej wyniosłego^ wobec kobiet niż Ali. Już jako dziecko traktował z pogardą swoj^ dziesięć sióstr. Będąc młodym chłopakiem, podczas swego pobytu v»v Ameryce uwodził i porzucał setki tamtejszych dziewcząt. Traktowa^ swoje żony jak niewolnice i nie dbał o ich dobre samopoczucie; ż^eni} sie z młodziutkimi dziewczętami, które niewiele wiedziały o natu: rze mężczyzny i perwersyjne zachowanie Alego uważały za normalne ^_ NJC poprzestał na czterech legalnych żonach, sprowadzał do domu rc^>wniez konkubiny. Jako ojciec całkowicie ignorował swoje córki, a syrf-,ow rozpieszczał. Naturalną koleją rzeczy jego syn Madżid,^ brat Fatin, wyrósł na młodego sadystę, dla którego kobiety stanoowify wyłącznie obiekty seksualne. Teraz, kiedy o tym wszystkim myślę, zdaję sobie sprawę, że gdyby czyn Madżida wyszedł na jaw, zostałby ścię^ty aibo stanąłby Prze" plutonem egzekucyjnym. Nic nie uratowałoby^ go przed takim losem-nawet fakt, że jest synem wysoko urodzonegoo księcia, występek jeg° nie miał bowiem precedensu w rodzie Kiedy wróciliśmy do domu w Ar-Rijadzie.S; Amani codziennie P lekcjach urządzała spotkania poświęcone lektrfcurze Koranu. Jej k° 120 rejjgijne skupiało dziewczęta, które pragnęły powrotu do czasów ciem-n0ty i odebrania kobietom praw do wypowiadania się w sprawach wykraczających poza domowe zacisze. W środę po południu obserwowałam z balkonu mojej sypialni, jak przyjaciółki i krewniaczki mojej córki rozjeżdżają się do domów z naszego podjazdu w limuzynach prowadzonych przez szoferów. Ostatnia odjechała Fatin, córka mojego brata. Zastanowiło mnie, że razem z Amani długo rozmawiały i wielokrotnie padały sobie w objęcia. Domyślałam się ze smutkiem, że Fatin, nieszczęśliwa córka mojego pozbawionego uczuć brata, zapałała entuzjazmem dla sprawy podsuniętej jej przez Amani. Niezmiernie zależało mi na przywróceniu normalnych stosunków z własnym dzieckiem i pilnowałam się, żeby nigdy w rozmowie z córka, nie poruszać tematu religii - niech Bóg prowadzi ją zgodnie z Jego wolą. Myślałam jednak o tym, żeby zainteresować Amani czymkolwiek innym, choćby grą w tryktraka lub w karty. Nieśmiało zapukałam do pokoju córki. Odpowiedzi nie było. Usłyszałam szlochanie i weszłam. Na widok Amani, która siedziała trzymając w jednej ręce Koran, a drugą ocierała łzy, ogarnął mnie gniew. Miałam ochotę krzyknąć, że religia jest nie po to, żeby zasmucać ludzi, ale powstrzymałam się i uklękłam przy córce. Gładząc ją zapytałam cicho, co się stało. Spodziewałam się usłyszeć, że Bóg przekazał jej jakieś przesłanie przeznaczone nie dla moich uszu, doznałam więc wstrząsu, gdy Amani powiedziała wśród łez: - Mamusiu, bardzo mi przykro, ale muszę to zrobić. Padła mi w ramiona i rozpłakała się jak ktoś bardzo nieszczęśliwy. - Amani! Córeczko! Co się stało? - Mamusiu - spazm wstrząsnął jej szczupłym ciałem - popeł-Nono straszliwy grzech. Poznałam wstrętną tajemnicę. Bóg mi obja\vił, * muszę ją ujawnić. ~- Jaki grzech?! - krzyknęłam przerażona, że Amani mogła się zegoś dowiedzieć o miłosnym związku Mahy z A'iszą. Gdyby wyszło 0 ia jaw, moja starsza córka i cała rodzina bardzo by ucierpiały. Ajnani patrzyła na mnie szeroko rozwartymi oczami. . ~~ Fatin wyjawiła mi pewien sekret, który ją dręczy. Zbyt straszny, y go ujawniać, ale muszę to zrobić. sPokojona, że Amani nie ma na myśli swej siostry, ciekawa byłam, 121 . JffW ^» •-' J "n HM,. //"/ K \,sr:hcft \*ń>Up\. ^ '•itr,/' /' W>*tłt [ \ 3' '^»rv;yt* V,?? "Si*^lie" aS:%^ V-arf/' _/:( "1. ,1 i_Ł co to za skandal w rodzie Sa'udów tak przeraził moje dziecko. W tak wielkiej rodzinie krążyło wiele plotek na temat niesfornego zachowania młodych książąt, a także, choć rzadziej, młodych księżniczek. Książęta często trafiali na czołówki zagranicznych gazet, kiedy przegrali wielkie pieniądze w kasynie albo zostali przyłapani na seksualnych ekscesach z cudzoziemkami. Zdarzało się też, że po wakacjach w Europie jedna czy druga księżniczka wracały do kraju spodziewając się nieślubnego dziecka. Cała prawda rzadko wychodziła na jaw, krewni bowiem robili wszystko, żeby postępki swoich dzieci zatuszować i nie dopuścić, by ich osobiste dramaty stały się powszechnie znane w całym rodzie Sa'udów. - Mamo, to Madżid - wyznała Amani. - Madżid popełnił grzech. Trudno mi było zachować powagę. - Madżid? Ależ Amani, przecież to nieodrodny syn swego ojca! Przysunęłam twarz córki do swojej twarzy i dodałam: - Jeśli o tym rozpowiesz, mężczyźni z naszego rodu tylko cię wyśmieją. Ali jest dumny, że jego syn ma takie powodzenie u cudzoziemek. Cała rodzina wiedziała, że Madżid, drugi syn Alego, brał udział w imprezach u cudzoziemców pracujących w naszym kraju, bywał na przyjęciach w ich mieszkaniach, umawiał się z cudzoziemkami zatrudnionymi w szpitalach i zagranicznych liniach lotniczych. Rodziny muzułmańskie patrzyły z reguły niechętnie na tego typu kontakty, lecz Ali uważał to za wspaniałą okazję dla syna do korzystania ze swobody seksualnej, surowo zakazanej wśród społeczności muzułmańskiej naszego kraju. Serce mi się ścisnęło na widok powagi na twarzy Amani, gdy mówiła dalej: - Nie, mamusiu, ty nic nie rozumiesz. Madżid miał stosunek płciowy z kobietą bez jej zgody. Nie miałam pojęcia, o czym córka mówi. - Co masz na myśli, Amani? Znowu zaczęła płakać. Między jednym a drugim spazmatycznym szlochem poprosiła, żebym sprowadziła ojca. Chce zasięgnąć jego rady, zanim się zdecyduje, komu ma powiedzieć o strasznym postępku Ma-dżida. Poczułam się urażona, że Amani przedkłada zdanie ojca nad m°Je' ale poszłam poszukać Karima. Kiedy go w końcu znalazłam w pokój gier, gdzie razem z Abd Allahem i Mahą grali w bilard, poczuła1" 122 ukłucie zazdrości, pomyślałam bowie/f towarzystwo ojca od towarzystwa ma żeby nie wykrzyczeć czegoś na tenf., Karima, w desperackiej próbie rywali/^ l Cała trójka aż podskoczyła, kiedy ' i f - Karimie! Amani cię potrzebuje! - Za chwilę. Teraz kolej na mnie - Twoja córka płacze. Chodźże Mąż obrzucił mnie niechętnym spcł - Co ty jej znowu nagadałaś? Byłam już rozdrażniona, a teraz spo (n | Szybko powpychałam ręką kolorowe stołu, nic sobie nie robiąc z oburzcf Allaha. - Koniec gry! - zawołałam przez^ \ | zajmiesz się trochę swoim najmłodszj Karim wszedł za mną do pokoju^8 obeschły, była zdeterminowana, jak - Co się dzieje, Amani? - zapyl' mi coś powiedzieć. < - Tato, Madżid musi ponieść ka/ dokładnie wszystko, co na ten innego wyjścia. Mój kuzyn musi Karim usiadł na krześle, założyws/|> * gdyby po raz pierwszy zdał sobie spra'^P\ się w swoich religijnych dociekaniach 'Ali1' ;ar%af Ay^'1' \VAr Ww - Cóż takiego strasznego zrobił K( Amani, jeszcze niewinne dziecko, z' - Wstyd mi mówić. L - Po prostu opowiedz - nalegał;) Amani opuściła wzrok, zażenował1,! obecności mężczyzny, choćby naw1/ w obecności mężczyzny, choćby naw1/^, i.^k0'^ na«i tę rzeczywiście ponurą historię, łfĄ \i&/ /ą mii - Pewnego wieczoru Madżid zjav'/>\\t.W i'"JC^ ! cudzoziemców. Sądzę, że było to u pijj8' am Amerykankę, która zainteresowali mem- Potem Madżid się upił, a kot' usłyszawszy tyle szczegółów c?. *hy siałam, że w całej tej być elementy prawdy. T/ p sAm ciężko oddychać za-się, jak moglibyśmy płacząc kończyła straszną Fatin przyłapała Madżida, kiedy v^ł ^>wał otworzyć sejf w ga-ojca i podebrać pieniądze. Przyz/ $t^ ^ przed nią, że Pakistań-czy)< zażądał ogromnej sumy. Chce wip . milion riali, wtedy nie uja\vni, kim był sprawca. Madżid nie m^ix ^prosić ojca o taką sumę bez wyjaśnienia, na co jej potrzebuje, a <ęd\ ^n człowiek zamierza go wydać. Dał mu tydzień na zebranie pietf.jł^ ^. Patrzyliśmy z Karimem na siebie, zad^, ^obie w myślach pytanie, czy to, co usłyszeliśmy, może być prawc^nu Przypomniałam sobie, jak Madżid wfatleVał się kiedyś z mojego wo brzydką Amerykankoniecznie przespać się mu, że nie lubi kobiet, ę podnieci nawet wiel- hist°rii jj im do JP<\ leżanl^ rozmyśliła się;. Kiedy Madżid [0 sząj- wyszedł stamtąd wściekły. Po drodze dVaoin i PO- WC °dvv'edzić kolegę, który leżał tam z niewieik"^ ura^ze większy *u sam0chodowym w szpitalu Madżida oea, ' i_i j._ .'tu, r,;;,,,, ^ . . sarna) ' plJail> przebiegał sale i P°k°Je w poszukiwani sskł0|Jcudzo2iemki5 którą móg!by komplementarni 1UJ *>ers, o pojścj, z nim do łóżka. Ale było już po póWo, ;i., ^iW" spała. noc> , dalej . Vfy dr?eć Karim musiał ją przekonywać, żebx mó J odcdał mu ^^cie^ zażądał pieniędzy. Żeby go uciszyć, Mad^man«', uważaj Jstko, Co miał przy sobje ~ {CarirT1- - Gu a to, c^ mówisz! - ostffgł corkę pełen zwąt-Pieni^o prawda/ Pr^'t! Szantaż! Nie sposób w to uwierzyć! ~ pwa Amani zkda! Sa^ zobaczysz. Teraz dopiero będą kłopo ty ~ ^ekotnać ojca. a}y się w jeden potok, gdy gorączkowo próbo- wała !!ijank^ z obceg^ °kaząj0 się bowiem niedawno, że ta kobieta, chrze|^ja aaeprzytoi), kraju, spodziewa się dziecka! A od ponad po} roku A ciąŻY- W szpj^a w sz{,;taju_ jest teraz w trzecim czy czwartym miesiistko S=i? wyda ^ prowadzą dochodzenie, a Madżid się boi, że ws*! ^buchnie skandal. 124 syna, że ten nie chciał pójść do łóżka z ką, dwa razy od niego starszą, która z Abd Allahem za pieniądze. Madżid gdyż, jak stwierdził: "Prawdziwego m błądzica". Jak przez mgłę przypomniałam sobi^; os» dowiedział wtedy, że ta kobieta i tak wygląda lepiej od tej, który, j ^tnio "dosiadał" - była bowiem nieprzytomna i nie wiedziała nav ;«, ^%cie szczęście ją spotkało. Rozmawiając wówczas o tym incyden T^ ^szliśmy do wniosku, że tamta kobieta musiała być chyba pijanej, ^az, w świetle opowieści Amani, sprawa zaczęła wyglądać inacf syh sgyżby istotnie chodziło o nieprzytomną ofiarę -wypadku? CzyżbUl) Alego zgwałcił kobietę, która nie mogła się broimić? Wyznanie Abyią^1 ha było zbieżne w czasie z faktami, o których opowiedziała nam />\*Vi. Chciałam zapytać Karima o tamtą royy\V bo jemu właśnie nasz syn się zwierzył i mąż d-opiero potem mi«m ^i opowiedział. Zabronił wtedy Aod Allahowi chodzić z Madżf ^ia przyjęcia do cudzo ziemców. w Kanm ocknął się z zamyślenia, kiedy /ą\i dodała: " musi ponŁ eść karę. Będę m^tw\, poprosić Widżdan, żeby swojego °^Jca ° Jeg° Przesl/- S- , jak KarLm zazgrzytał zęV W ^Wiedział równie dobrze rzyj'aciółki Amani jesbe^^cwiym nie związanym skim meczetem. Nie żywił spJ wrogości do członków 125 rodziny królewskiej, lecz był głęboko wierzący i postępował zgodnie z nakazami sumienia. Trudno byłoby go przekupić, uparłby się z pewnością, żeby omówić sprawę z radą religijną, a nawet z samym królem Powiadomienie tego człowieka o całej sprawie było ostatnią rzeczą, jaka byłaby potrzebna naszej rodzinie. Poza tym miałam wciąż nadzieję, że zaszła jakaś pomyłka, że Madżid nie popełnił tak podłego, trudnego do wyobrażenia czynu. - Amani, to nie jest temat do rozmowy dla młodych dziewcząt - powiedział stanowczo Karim. - Sam zbadam te zarzuty i jeśli okażą się prawdziwe, daję ci słowo, że Madżid zostanie ukarany. Ale ty musisz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz. Myślałam, że Amani się sprzeciwi, lecz córka poczuła najwyraźniej ulgę po przedstawieniu problemu ojcu i przyrzekła spełnić wszystko, o co prosił. W ciągu trzech dni Karim dowiedział się całej ohydnej prawdy. W miejscowym szpitalu istotnie znajdowała się kobieta, chrześcijanka, która siedem miesięcy temu doznała ciężkiego urazu głowy w wypadku samochodowym. Przez cały czas leżała nieprzytomna. Personel szpitala i krewni pacjentki przeżywali obecnie dramat, gdyż lekarze odkryli, że kobieta jest w czwartym miesiącu ciąży. W szpitalu trwało intensywne śledztwo, szukano winnego. Straszna historia opowiedziana przez Amani okazała się prawdziwa! Karim stwierdził, że Ali musi się o wszystkim dowiedzieć, i poprosił, abym razem z nim pojechała do domu mojego brata. Pierwszy raz w życiu nie czułam satysfakcji z powodu nieszczęścia, jakie dotknęło Alego. Czułam ściskanie w dołku, gdy wjeżdżaliśmy przez boczną bram? na teren rozległych posiadłości, zamieszkanych przez cztery żony i siedem konkubin mojego brata. Gdy nasz samochód mijał bramę, dostrzegłam kątem oka grupę kobiet i gromadkę dzieci na części trawnik2 oddzielonej żywopłotem. Dzieci bawiły się, kobiety plotkowały, graty w karty, robiły na drutach. nawet Pomyślałam: jakie to dziwne, że z biegiem lat między żonami i koń kubinami mojego brata wytworzyły się bliskie i zażyłe stosunki. Rzadko się zdarzało, żeby tyle kobiet związanych z jednym mężczyzną p°z stawało w takiej przyjaźni. Ja nie mogłam sobie wyobrazić, bym miała dzielić Karima z jedną kobietą, a co dopiero z dziesięcioma. Przyszło mi na myśl, że być może uczuciowe kalectwo mojego brata sprawiło, że kobiety znalazły przyjaźń we własnym gronie. A może też żadna z nich Alego nie kochała, z ulgą witały więc każdą następną, która je uwalniała od przymusu stosunków małżeńskich? Uśmiechnęłam się na taką myśl. Jednak uśmiech zniknął z mojej twarzy, kiedy sobie przypomniałam o celu naszej wizyty. Ali był w wesołym nastroju i z radością przyjął nasze nie zapowiedziane przybycie. Po wymianie uprzejmości i wypiciu trzech filiżanek herbaty Karim ujawnił powód wizyty. Rozmowa nie była łatwa. Gdy mój mąż poinformował Alego, o czym się dowiedział, brat zupełnie stracił humor. Po raz pierwszy w życiu ogarnęło mnie współczucie dla brata. Przypomniałam sobie zasłyszane kiedyś słowa: "Ci, którzy ręce mają w wodzie, nie powinni się spodziewać niczego dobrego od tych, których ręce są w ogniu". Ali należał do ludzi, którzy mają ręce w ogniu. Wezwano Madżida. Z aroganckiej postawy chłopaka nie pozostało śladu, gdy zobaczył wzburzoną twarz ojca. Chciałam wykrzesać w sobie nienawiść, ale wtedy przypomniałam sobie pewien incydent z dzieciństwa. Kiedyś Ali, zganiony za jakieś drobne wykroczenie, nazwał naszą matkę "głupią beduinką" i próbował ją kopnąć. Wraz z siostrami prosiłyśmy matkę, żeby sprawiła mu porządne lanie, lecz ona odpowiedziała ze smutkiem: "Jak mieć pretensje do chłopca za to, że jest Podobny do swojego ojca?" Tak jak Ali charakterem i zachowaniem przypominał naszego ojca, tak Madżid był żywą kopią Alego. Kiedy wychodziliśmy z Karimem, Ali gołymi rękami zaczął okładać syna. ° tygodniu mój brat powiadomił Karima, że problem został "zała-iony". Znalazł pakistańskiego sanitariusza i uczynił go bogatym owiekiem. Pakistańczyk zainwestował pieniądze w Kanadzie i wkrót-; Przy pomocy Alego, miał otrzymać paszport. Nasza rodzina nigdy JUŻ 0 tym człowieku nie usłyszy. Wając z zakłopotaniem głową, Ali powiedział do Karima: 126 127 - I pomyśleć: tyle zachodu przez jedną kobietę! Ani szpital, ani rodzina pacjentki zgwałconej przez Madżida nion się nie dowiedzieli, że sprawcą czynu był książę z królewskiego rodu Madżida wysłano do szkoły na Zachodzie. Amani uspokoiła się, bo szczerze wierzyła, że nie ma gorszej karv niż wygnanie z krainy Proroka. Po raz kolejny za pomocą pieniędzy zdjęto z rodziny odpowiedzialność za popełniony występek. Nie powinnam być tym zaskoczona ani też mieć komukolwiek coś za złe, bo przecież, jak stwierdził mój brat, "chodziło tylko o kobietę" Najwyraźniej nic nie było w stanie zachwiać męskiej dominacji w moim kraju, nawet gdy któryś z mężczyzn popełnił najohydniejszy czyn. Romans Gdy milość cię zawoła, podążaj za nią, chocidii^k strome są i wyboiste. CHALIlWi Amani i Maha zbudziły mnie z miłej popołudniowej drzeu Ich krzyki dobiegły mnie przez grube drzwi moich apartari**^ Co tym razem Amani zrobiła? - myślałam ubierając się jl* Od czasu swego nawrócenia lubiła mówić ludziom bez cf* o nich myśli, nie wahając się przed wyliczaniem niemoralni!'* ków brata i siostry i bez końca szukając pretekstów do ceiS zachowania swego rodzeństwa. Abd Allah nie lubił kłótni. W obawie przed nieobliczahHL nym do uśmierzenia gniewem Amani najczęściej ją ignoro\H-4 * dkich przypadkach, gdy domagała się rzeczy łatwych dc ust?pował. • Maha tego rodzaju układ nie był możliwy. Amani z równie silnym charakterem jak swój. ^e Mahy zaczęło się przejawiać od chwili jej przyjścia USD 'szłam w kierunku, skąd dobiegały krzyki córek. Kill*: ^ . w drzwiach kuchni, nie mając zamiaru wtrącać się iB« •Wijącego widowiska. Musiałam ich rozepchnąć, żebi? POKoju Wkr roczyłam w odpowiednim momencie. Maha, o s. 14 ^ Gibran, Prorok, z ang. przełożyła Barbara Sitarz, Pluton, zapalczywa od młodszej siostry, ostro zareagowała na najnowsze , za rządzenie" Amani. Gdy podbiegłam do zmagających się ze sobą dzie\v czat, zobaczyłam, że Maria przyciska siostrę do podłogi i pociera jei twarzą o stronice porannej gazety. Mogłam się tego spodziewać. Tydzień temu Amani i jej koleżanki z kółka religijnego doszły do wniosku, że ukazujące się w naszym kraju gazety są święte, bo na ich stronach wymieniane jest imię Boga, przypowieści Proroka i wersety z Koranu. Ustaliły więc, że po gazetach nie wolno chodzić, nie wolno na nich jeść ani wyrzucać ich do śmieci. Amani przekazała te zalecenia rodzinie, a teraz widocznie przyłapała Mahę na niewybaczalnym lekceważeniu tej szlachetnej w intencjach instrukcji. - Maha, natychmiast puść siostrę! - krzyknęłam. Ogarnięta gniewem, nie usłyszała mojego rozkazu. Na próżno próbowałam je rozdzielić, Maha była zdecydowana dać Amani odpowiednią lekcję. Była silniejsza od nas obu, brała więc górę w walce. Z trudem łapiąc oddech, obejrzałam się na służbę, wzrokiem prosząc o pomoc. Jeden z egipskich szoferów pośpiesznie się włączył. Był silny, udało mu się rozdzielić moje córki. Jedno starcie pociąga za sobą następne. Siłę fizyczną zastąpiły obelgi. Maha zaczęła obsypywać młodszą siostrę wyzwiskami, a ta, lejąc gorzkie łzy, oskarżała starszą, że nie wierzy w Boga. Chciałam je jakoś uspokoić, ale mój głos utonął w zgiełku. Zaczęłam więc szczypać córki po rękach, i w końcu uspokoiły się. Maha stalą z ponurą miną, Amani zaś, wciąż na czworakach, wygładzała strony pomiętej gazety. Do końca pozostała wierna swoim przekonaniom. Religijny fanatyzm ma wiele źródeł, a jego skutki bywają nieobliczalne. Odnoszę wrażenie, że w niektórych ludziach religia wyzwala wszystko co najgorsze. Tak było z Amani. Miałam kiedyś nadzieję, że religia będzie miała dobry wpływ na moją córkę, teraz jednak doszłam do wniosku, że się myliłam. Moja cierpliwość przegrała z gniewem. Zawlokłam obie córki o salonu i nakazałam służbie, żeby nas zostawiła. Ze złością patrzyła na dziewczynki, myśląc sobie przy tym niezbyt pięknie, że wydałam n świat nieznośne istoty. - Płacz rodzącego się dziecka powinien być dla matki syreną a mową - powiedziałam ponuro. . . Musiałam wyglądać dość groźnie, bo wywarło to na nich wraz Chcąc uniknąć następnej, poważniejszej kłótni, tym działem, oznajmiłam córkom, że każda będzie czego sobie życzy, ale do przemocy nie dopuszczę, _- Amani doprowadza mnie do szału! - wybuchnr1 -Albo mnie zostawi w spokoju, albo... - zastanowiła sif',(tm)3t kajać w myśli odpowiedniej groźby - zakradnę się do iftjj Koran! Amani aż dech zaparło ze zgrozy. Wiedząc, do czego zdolna jest Maha w napadzie sf ''^ broniłam jej ostro takich nieodpowiedzialnych czynów. Maha, nadal wzburzona, mówiła ze złością: - Co za idiotyczny pomysł z tymi starymi gazeta"^ musieli zbudować cały wielki magazyn, skoro nie wolno i1"1*. Obrzuciła siostrę zagniewanym wzrokiem i zawyroko*11 - Amani, ty chyba całkiem zwariowałaś. Potem spojrzała na mnie i poskarżyła się: - Mamo, od czasu pielgrzymki Amani zachowuje '•'% przełożona, a nie jak równa mi osoba. Przyznałam jej rację. Powołując się na prawdy objawio/". Amani wydawała wszystkim domownikom śmieszne p/*1 kazy, nikogo nie oszczędzając. Kilka dni temu odkryła, że jeden z filipińskich ogrodll obnosi nowe sandały, które na podeszwach miały wjH Boga. Kupił je właśnie i spodziewał się słów uznania, i1*1 złością na niego nakrzyczała, porwała nieszczęsne obuwi'8'1 ogrodnika o bluźnierstwo, zagroziła mu surową karą. f Młody człowiek ze łzami w oczach wyznał, że kuj^" bazarze Bahsa w dolnej części Ar-Rijadu, sądząc, że p?'1! w ten sposób swoim muzułmańskim pracodawcom. Amani nazwała te sandały wytworem szatana. Zwc^1 ^branie swojego kółka religijnego i pokazała zgorszonyri^ swi?tokradcze buty. . ^ieść rozeszła się po innych kółkach religijnych, a w ni" Si? ulotki nawołujące do bojkotu tego rodzaju obuwia. 16 Pomysł umieszczenia boskiego imienia na sandaład" na miejscu. Muzułmanom nie wolno go deptać. Ob$ et, żeby nie kłaść butów podeszwami do góry,'11' c uznane za chęć ubliżenia Stwórcy. Reakcja Amai?" 130 przesadna, młody Filipińczyk należał do wyznawców innej religii i • znał naszej wiary i tradycji. Moja córka, gniewnie go a spokój, jaki zapanował, nie przyniósł mi ulgi. Byłam wykof>cz°na i pomyślałam, że potrzebny mi jakiś środek na pobudzeni e. Zadzwoniłam na Córę i poprosiłam o filiżankę tureckiej W chwilę potem zmieniłam nagle zdanie i kazałam sobie pr mocnego drinka - burbona z coca-colą. Córa aż otworzyła usta ze zdziwienia. Po raz pierwszy pf°'~ o alkohol w środku dnia. • Zasiadłam nad gazetą, ale nie byłam w stanie się skomcent*0 0, 0, ty*11 Niecierpliwie czekałam, aż służąca przyniesie mi drinka. mencie do domu wrócił Abd Allah. 132 Szybko przeszedł przez korytarz. Zauważyłam w przelocie \vyraz twarzy, który bardzo mi się nie spodobał. Znając łagodne uspo-^hienie mojego syna, domyśliłam się zaraz, że coś go dręczy. S°- Abd Allah! - zawołałam. \Vszedł do pokoju. Nie potrzebowałam o nic pytać, sam wyrzucił z siebie to, co leżało mu na sercu. - Mamo, Dżafar uciekł z kraju! - Co ty mówisz?! - Uciekł! Z Fa'izą, córką Fu'ada. Oszołomiona, nie wierząc własnym uszom, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Patrzyłam osłupiała na syna. Dżafar Dalal, dwudziestokilkuletni młody człowiek, podbijał serca wszystkich, którzy go poznali. Był przystojny, dobrze zbudowany, miał ujmującą twarz, z której biła spokojna mądrość i siła wewnętrzna. Był uroczym rozmówcą, subtelnym i uprzejmym dżentelmenem. Należał do bardzo niewielu młodych ludzi, których Karim obdarzał takim zaufaniem, że pozwalał im na kontakty z kobietami ze swojej rodziny, Był także najbliższym i najukochańszym przyjacielem Abd Allaha, Często mówiłam Karimowi, że chciałabym poznać rodziców Dżafara, bo nigdy nie spotkałam tak dobrze wychowanego chłopca. Było to jednak niemożliwe. Matka Dżafara zmarła, kiedy miał dwanaście lat, a ojciec zginął w libańskiej wojnie domowej, gdy Dżafar miał lat S1edemnaście. Jego jedyny brat, starszy o cztery lata, został podczas wojny poważnie raniony i przebywał w szpitalu na południu Libanu. B?dąc sierotą pozbawionym rodzeństwa, u którego mógłby znaleźć chronienie, Dżafar opuścił nasz kraj i przeniósł się do Kuwejtu, do uJa, który prowadził interesy bogatego Kuwejtczyka. ako Palestyńczyk i muzułmanin-sunnita, urodzony i wychowany °bozie uchodźców na południu Libanu, chłopak nie miał łatwego cia ° inwazji Iraku na Kuwejt Organizacja Wyzwolenia Palestyny Wo- Saddama Husajna. Trudno się dziwić, że po zakończeniu le" y wśród Kuwejtczyków zapanowała niechęć wobec licznej pa-rodz eJ sP°łeczności tego kraju. Co prawda wuj Dżafara i jego i f. a zachowali lojalność wobec swojego kuwejckiego chlebodawcy Y w Kuwejcie pozostać, ale wrogie nastawienie do wszystkicl 133 Palestyńczyków było tak silne, że pracodawca zaproponował im niesienie się do innego kraju. Nie chciał ich narażać na niebezpiee two związane z pozostaniem w Kuwejcie. "Minie kilka lat i lud,S zapomną" - powiedział. l Kuwejcki biznesmen prowadził interesy z Kadmem i polecił mu Dżafara jako świetnego pracownika. Wojna w Kuwejcie wywołała napięcie w stosunkach między naszym królem i Jasirem Arafatem, w Arabii Saudyjskiej starano się więc ze względów politycznych nie zatrudniać Palestyńczyków. Jednakże Ka-rim, książę z wysokiego rodu, mógł robić, co mu się podobało. Na podstawie rekomendacji swojego kuwejckiego partnera dał więc prace wujowi Dżafara. Wkrótce po przybyciu do Ar-Rijadu wuj Dżafara stał się jednym z najbardziej zaufanych pracowników Karima, który powierzał mu skomplikowane zadania i odpowiedzialne funkcje. Dżafar, który przyjechał wraz z wujem, wywarł na moim mężu tak dobre wrażenie, że ten powierzył mu kierownicze stanowisko w jednym ze swoich biur prawniczych. Gdy Abd Allah poznał Dżafara, szybko się zaprzyjaźnili. Dżafar stał się dla mojego syna bratem, którego nigdy nie miał. Minęły zaledwie dwa lata, odkąd- Dżafar zaistniał w naszym życiu, a już zosta) otoczony miłością całej rodziny. Był bardzo przystojny i wszędzie zwracał uwagę kobiet. Abd Allah wspominał, że w hotelowych restauracjach panie często wręczały jego przyjacielowi liściki. Podczas wspólnych odwiedzin u jednego z królewskich kuzynów, leżącego w szpitalu im. króla Fajsala, trzy zagraniczne pielęgniarki po krótkiej rozmowie z Dżafarem dały mu swoje numery telefonów. Uważałam Dżafara za młodzieńca niezwykle mądrego jak na swój wiek, lecz Karim miał mu za złe, że żyje w kawalerskim stanie, sądził bowiem, że młody człowiek powinien już ułożyć sobie życie. Proponował, że g° zapozna z Libańczykami lub Palestyńczykami, którzy ułatwiliby BIU kontakty ze swoimi rodaczkami - odpowiednimi kandydatkami na żony-Był zdania, że unikanie kontaktów z kobietami skończy się dla Dżafar3 tragicznie i twierdził, że nadmiar cnoty może zniszczyć każdego mężcz>'z' nę. Puszczając do mnie oko, złośliwie napomykał, że wszyscy mężczyź111 powinni zakosztować przyjemności i udręka kobiecego towarzystwa- 134 pogroziłam mężowi palcem. Wiedziałam, co miał na myśli: ""t, zczęśliwy ojciec, nie wyobrażał sobie życia bez dzieci. >jie udało mu się jednak znaleźć towarzyszki życia dla "^ człowieka, którego tak szanował i lubił. Dżafar jakoś nigdy1"') zainteresowany kwestią ożenku. Abd Allah podsycił jeszcze naszą ciekawość, kiedy powiat jego przyjaciel uprzejmie, lecz stanowczo odmawia wszystkirf1 f*' proponującym mu swoje towarzystwo. Było to dla mnie zagadką, ale zajęta problemami własnych c*< zastanawiałam się zbytnio nad prywatnym życiem Dżafara. Kiedy teraz spoglądam w przeszłość, zadaję sobie pytanie: ja'l:! liśmy przypuszczać, że młody człowiek w pełni sił życiowy0'111' odrzucać wszystko, co niesie z sobą miłość? Cała prawda wyszła na jaw w okolicznościach, mogących s'e!* czyć straszliwą tragedią. Abd Allah, który szczerze kochał Dżafara, bardzo to *'* przeżywał. Było coś rozbrajająco dziecinnego w jego skardze: »"' nigdy nie powiedział mi o Fa'izie!" Mój syn przeżywał trudne chwile. W swoich reakcjach był tak*"1 ny, że bardzo mnie to ujęło. Trudno było uwierzyć, że nie obchodził swoje dwudzieste urodziny. Podczas naszej rozmowy wpadł Karim. - Abd Allah! - krzyknął. - Naraziłeś własne życie i żj niewinnych ludzi! Wyjaśnił mi, że kiedy nasz syn dowiedział się o zniknięciu przejął się tym ogromnie i wypadł jak strzała z biura ojc^ natychmiast ruszył za nim, w obawie o jego bezpieczeństwo. gnał samochodem z szaloną szybkością, aż w pewnym Przejechał środkowy pas i zepchnął inne pojazdy z drogi. ~~ Mogłeś się zabić! - krzyknął rozżalony Karim, przyslC*!"1 syna i uderzył go w twarz. ^rzez wszystkie te burzliwe lata, gdy moje dzieci doras'^1!11 bj ys'ow Dowalam i szczypałam całą trójkę, odczuwając przy ty!"'!' . azaju przyjemność, której trudno było się oprzeć. Karii11?! nego z dzieci nie uderzył. Teraz, zszokowany swoim uczynW 0 Jak ja, spoglądał na własną rękę, jakby należała do kogoś*!1 drżącego syna i przeprosił go, tłumacząc się, że odcli , kiedy widział jego szaleńczą jazdę. Byliśmy wszyscy ogromnie przejęci, ale dopiero po pewnym czasie doszło do ujawnienia szczegółów potajemnego romansu Dżafara i Fa'izy. Fa'iza była córką Fu'ada, wspólnika mojego męża, z którym Karim prowadził trzy zagraniczne kontrakty. Fu'ad nie pochodził z rodu Sa'udów, był z nim jednak spowinowacony przez małżeństwo. Pozwolono mu przed laty poślubić kobietę z królewskiego rodu choć sam nie pochodził ani z żadnego z klanów z Nadżdu, ani z bliskiego Sa'udom plemienia. Kobiety z rodu Sa'udów wydawano za mąż poza klanem tylko z politycznych lub ekonomicznych względów. Fu'ad pochodził z zamożnej kupieckiej rodziny z Dżuddy. Rodzina ta zaciekle zwalczała Sa'udów w pierwszych latach tworzenia królestwa. Fu'adowi bardzo zależało na spowinowaceniu obu rodów, zaoferował więc ogromną sumę za księżniczkę Sami'ę, której, jak delikatnie mawiano, nie groziły kłopoty wynikające z nadmiernej urody. Wydawało się niewiarygodne, że Sami'i się w końcu poszczęściło, w rodzinie królewskiej pogodzono się już bowiem z tym, że zostanie starą panną, a okrutne plotki na temat jej brzydkiej cery, małych oczu i przygarbionych pleców odstraszyły wszystkich kandydatów do ożenku. Fu'ad bardzo pragnął związać się z klanem Sa'udów. Słyszał co prawda o brzydocie Sami'i od niewiast, które znały jej rodzinę, ale nie uważał urody za najważniejszą zaletę. Znał z opowieści swoich krew-niaczek smutne historie o olśniewających pięknościach, które okazywały się najgorszymi żonami. Dbały jedynie o swoje kunsztowne fryzury i bogate stroje, interesowały się wyłącznie drogimi rezydencjami, liczną służbą i biżuterią. Fu'ad stwierdził, że pragnie przede wszystkim kobiety ciepłej i z poczuciem humoru. Księżniczka, którą wybrał, nie była być może ucieleśnieniem snów poety, ale należała do najbardziej popularnych członków rodziny królewskiej i była ogólnie lubiana za swój urok i grację. Rodzina Sami'i, uznawszy Fu'ada za idiotę, zgodziła się na ślub. Fu'ad był bardzo zadowolony ze swej decyzji, żona miała bowiem poczucie humoru, które pomogło im ominąć wiele raf pożycia małżeńskiego, i była zakochana po uszy w swoim mężu. Ich związek należ do najszczęśliwszych, jakie znałam. Fu'ad uwielbiał swoją jedyną żonę, która dała mu trzech syn° i córkę. Dziwnym zrządzeniem natury ten mężczyzna o płaskiej twar i kobieta o pospolitym wyglądzie spłodzili niezwykle urodziwe pot° stwo. Trzej synowie byli wybitnie przystojni, a córka wyrosła na prat dziwa piękność. Fa'iza była jedyną znaną mi dziewczyną, która pod względem uroi mogłaby rywalizować z moją siostrą Sara w jej młodości. Opotwiea o jej jasnej cerze, ciemnych, tęsknych oczach i długich kruczoczarny! włosach zagrzewały krew w żyłach Saudyjczyków, którzy tylko i słyszenia znali urodę dziewczyny. Miała też inne zalety, którym nie sposób było się oprzeć. Dziedzica pewne cechy swojej matki, słynęła z ciętego dowcipu i często ożywiał nasze kobiece spotkania. Żałowałam, że jest starsza od mojego syna. Gdyby Abd Allah mil szansę, z pewnością bardzo by ją pokochał. Piękna, dowcipna i inteligentna Fa'iza studiowała na uczelni di kobiet w Ar-Rijadzie. Była na pierwszym roku stomatologii i w przi szłości miała zamiar otworzyć własną klinikę dentystyczną dla dziej Fu'ad chciał, żeby córka uzyskała dyplom, ale uważał, że kwalifikacji zawodowe nie będą jej w przyszłości potrzebne. Z dumą opowiadl Kadmowi, że po ukończeniu studiów zostanie wydana za mąż za kogli z bogatej rodziny. Podjęto już nawet wstępne starania. Fu'ad miał i oku trzy wpływowe rody. Kiedy Fa'iza skończy studia, będzie rnogł, pod okiem rodziny, spotkać się z każdym z trzech kandydatów i sań rozstrzygnąć o swej przyszłości. Ucieszyłam się, gdy mi Karim opowiedział o planach Fu'ada w sto sunku do córki. Jak daleko odbiegliśmy od czasów mojej młodośd! Żadna z moich sióstr nie miała wpływu na wybór przyszłego męa A Sara? Któż mógłby zapomnieć koszmar, jaki przeżyła w swoi Pierwszym małżeństwie. Miała zaledwie szesnaście lat, kiedy ojcii wydał ją za człowieka o czterdzieści osiem lat starszego. Kiedy San dowiedziała się, co ją czeka, wpadła w histerię i błagała ojca, żeby sj zlitował i odstąpił od tego planu. Niestety nawet naszej matce ii udało się wymóc zmiany jego decyzji. Moja niewinna siostra nie miat P°J?cia o mężczyznach i ich seksualnych żądzach. Mąż uczynił z nit niew°lnicę. W końcu, kiedy Sara targnęła się na swoje życie, zezwoloiti JeJ na rozwód. Ten tragiczny związek okaleczył psychicznie moją siostf 0 niało nie kosztował ją życia. °yłarn w naszej rodzinie jedyną córką, której umożliwiono poznani •tyszłego towarzysza życia. Stało się to dzięki mojemu uporowi i dęta nacji zaciekawionego konkurenta do mojej ręki. 136 U Gdy dowiedziałam się, że mają mnie wydać za mąż za królewskiego kuzyna, zadzwoniłam do jego siostry uprzedzając, że mam blizny na twarzy po oparzeniu środkiem chemicznym. Mało co ceni się w moim kraju bardziej niż urodę kobiety. Plotki, które celowo wywołałam (żeby anulowano zaręczyny), doprowadziły do tego, że krewniaczki narzeczonego chciały mnie poznać osobiście, oglądając dokładnie, jak wielbłąda na targu, ja zaś zachowałam się skandalicznie: zaczęłam je szczypać i gryźć, aż uciekły z naszego domu. Gdy Karim się o tym dowiedział, zdecydował, że musi mnie zobaczyć. Na szczęście przypadliśmy sobie do serca - w przeciwnym razie kto wie, co mogłoby się zdarzyć. A teraz inny mężczyzna, również wychowany w czasach panowania najsurowszych obyczajów, sam deklaruje, że umożliwi córce wybór przyszłego męża. Bardzo mnie to ucieszyło. Moja radość nie trwała jednak długo, wiedziałam bowiem, że w naszym kraju kobiety wciąż są traktowane jako nagroda dla mężczyzn za polityczne czy ekonomiczne zasługi. Nabrałam jednak pewności, że każda wygrana batalia to krok do zwycięstwa. Ale teraz marzenia Fu'ada związane z przyszłością córki spełzły na niczym. Przepiękna jedynaczka, o którą ubiegali się najbogatsi młodzieńcy w kraju, uciekła z palestyńskim uchodźcą bez grosza przy duszy! - Jak do tego doszło? - zapytałam męża. Na podstawie informacji zebranych przez Sami'ę Karim i Fu'ad zrekonstruowali dramatyczną historię zakochanej pary. W kilka tygodni po rozpoczęciu przez Dżafara pracy w firmie Sami'a i Fa'iza przyszły do biura, aby podpisać pewne dokumenty. Fu'ad nabył za granicą udziały w dużych przedsiębiorstwach i część z nich przepisał na swoje dzieci. Dżafarowi polecono opracowanie i przygotowanie niezbędnych papierów. Rodzinę Fu'ada uroczyście wprowadzono do jego biura, gdzie miało nastąpić złożenie podpisów. Sami'a i Fa'iza, zgodnie z religijny111 nakazem, miały zasłonięte twarze. W zamkniętym biurze, w obecności zaufanego pracownika, były bezpieczne, odrzuciły więc zasłony, że"' przeczytać i podpisać dokumenty. Dopiero teraz, kiedy wybuchła afera, Sami'a przypomniała SOD' jak przez mgłę, że Dżafar i Fa'iza długo na siebie patrzyli. W swój 138 ^rodzonej ufności niczego nie podejrzewając, nie skojarzyła nerwowego zachowania i krzywego podpisu córki z uczuciem, jakie nią owładnęło. Nie dotarło do niej nic z tego, co rozgrywało się przed jej oczami. Dżafar poczęstował je herbatą. Sami'a widziała, że córka chętnie przyjmuje jego względy. Ręce młodych musnęły się lekko przy niewinnym podawaniu przyborów do pisania i filiżanek z herbatą. Sami'a powiedziała potem mężowi, że sądziła, iż dotknięcia te były dziełem przypadku. Karim opowiedział mi, jak Fu'ad miotał obelgi, jak krzyczał na Samfę, twierdząc, że wszyscy mężczyźni to dranie z natury i że powinna była jako matka niewinnej dziewczyny zwrócić baczniejszą uwagę na zachowanie Dżafara. Wrzeszczał, że Dżafar okazał się łajdakiem, który na ustach ma poemat, a w kieszeni sztylet. SamFa nie potrafiła sobie nic więcej przypomnieć, może tylko to, że w obecności Dżafara Fa'iza rumieniła się i denerwowała. Filipinka Connie, osobista pokojówka Fa'izy, znała więcej szczegółów. Karim i Fu'ad dokładnie ją przepytali. Okazało się, że zakochana para uknuła cały spisek, a zgodnie z tym, co mówiła Connie, to nie Dżafar, ale córka Fu'ada odegrała rolę inicjatorki. Connie opowiedziała, że Fa'iza zakochała się od pierwszego wejrzenia, była to wielka miłość, dziewczyna przestała jeść i spać. Rozdarta miedzy lojalnością wobec rodziny i miłością Dżafara, Fa'iza wyznała swej pokojówce, że namiętność zwyciężyła. Będzie miała tego mężczyznę albo żadnego innego. Filipińska służąca stwierdziła, że nigdy nie widziała dziewczyny tak °P?tanej przez mężczyznę. Connie znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia, bo znała plany rodziców Fa'izy co do przyszłości ich ukochanej córki. Wiedziała, ze powinna powiedzieć im prawdę o tym, co się dzieje z młodą panią, a'e nie mogła. Przysięgała na wszystko, że tłumaczyła Fa'izie, iż córka "°gatej saudyjskiej rodziny, spowinowaconej z królewskim rodem, nie P°*inna wiązać się z palestyńskim urzędnikiem. Z tego może wyniknąć y ^o nieszczęście. ^iałam ciągle w pamięci surowe obyczaje panujące w Królestwie , ut^ ^bii, więc przerwałam Kadmowi i stwierdziłam, że moim zdaniem , silna reakcja Fa'izy na czarującego, przystojnego mężczyznę to tego właśnie systemu. Głosem ochrypłym ze zdenerwowania 139 powiedziałam, że gdyby kobiety i mężczyźni mogli się spotykać w normalnych okolicznościach, nie byłoby tylu urojonych miłości od pierwszego wejrzenia. Wierzę co prawda, że wielkie oczarowanie może być początkiem prawdziwej miłości - tak było z moją siostrą Sara i jej mężem Asa-dem - ale rzadko kiedy kończy się to szczęśliwie. W naszych warunkach, gdy młodzież płci obojga przeważnie nie ma okazji do spotkań w normalnych towarzyskich okolicznościach, często pojawiają się spontaniczne emocje, co niejednokrotnie kończy się wielką tragedią. Karim, z wyrazem irytacji na twarzy, oświadczył, że wyjdzie z pokoju, jeśli będę wtrącać do rozmowy swoje dobrze znane mu teorie o podrzędnej pozycji kobiet w Arabii Saudyjskiej. Abd Allah spojrzał na mnie wymownie, błagając wzrokiem, bym nie robiła scen. Ze względu na syna zamilkłam. Karim zadowolony podjął swoją opowieść. Fa'iza zwierzała się Connie, że jej serce przepełnione jest miłością. Wiedziała, że Dżafar również ją kocha, ale zdawała sobie także sprawę z różnicy w ich pozycji społecznej. Dżafar był zwykłym urzędnikiem, ona - księżniczką. Obawiała się, że chłopak nie podejmie inicjatywy. Odważnie zadzwoniła więc do niego do biura i poprosiła o spotkanie, przyrzekając, że rodzina nigdy się o tym nie dowie. Dżafar wyznał Fa'izie, że żadna kobieta nie uczyniła na nim dotąd takiego wrażenia, odrzucił jednak kuszącą propozycję. Zadał dziewczynie pytanie, jaki sens miałoby rozbudzanie uczuć z perspektywą tak krótkotrwałego szczęścia? Nieuchronny koniec spowoduje jedynie męczarnię psychiczną. Fa'iza powiedziała Connie, że jest pewna, iż wkrótce się z Dżafarem zobaczy, bo rozmowy telefoniczne stają się coraz bardziej namiętne. Dżafar ostrzegł, że jeśli ją kiedykolwiek posiądzie, nigdy się jej nie wyrzeknie. Jak przyjemnie było słyszeć takie słowa! Po dwóch tygodniach coraz śmielszych rozmów telefonicznych, które tylko rozpalały namiętność obojga młodych, Dżafar wreszcie uleg'-Umówili się w Al-Akarijji, wielkim handlowym centrum w Ar-Rijadzie- Fa'iza, w zasłonie na twarzy, udając krewną Dżafara, szła wreszci u boku mężczyzny, którego wybrała. Chodzili od sklepu do sklep ; poznając przy okazji się bliżej. Nie wywoływali podejrzeń, bo arab5 mężczyzna w towarzystwie zawoalowanej kobiety to w naszym rniesc zwyczajny widok. Taka randka nie była całkiem bezpieczna, ale młodzi bali się $ c ,, Uważam, że małżeństwo z miłości jest bardziej natiriie^iA^ij '?kszą satysfakcję, ale większość Saudyjczyków gardzi ń\(j ^f°\ Wa si? w małżeństwie wyłącznie wzajemnego szacunki i f uda się nam kiedykolwiek pogodzić jedno z drugim? są, V,. T A*M-*iJl IV1VVJ c\ pe,zd°*ano ustalić miejsca pobytu Fa'izy bez profesjonai,): ? •; tyc nawiązał więc kontakty z prywatnymi agencjami rffL ni -'• nymi We Francji i Stanach Zjednoczonych. W tydziei^jl ^tJ ykryto, że Fa'iza znajduje się w Newadzie, m aj Jako żona Dżafara. / o szy tę informację, Fu'ad z trzema synanipo! l!* wierzy interpretacji słów Proroka, który stwierdził: "Kobiecie, która w Allaha i Dzień Sądu, nie wolno udawać się w podróż dalszą n'' trasa możliwa do przebycia w ciągu jednego dnia i jednej nocy, jej] nie towarzyszy jej mahram". Mahram to bliski krewny, którego kobieta nie może poślubić - ojciec, brat, stryj, bratanek, ojczym, teść lub zięć. Oczywiście może też podróżować ze swoim mężem. Okazało się, że Fa'iza ma talent do knucia spisków. Powiedziała rodzicom, że chce przez jakiś czas odpocząć od wywieranej na nią presji, i dała matce do zrozumienia, że po krótkich wakacjach zgodzi się na propozycję małżeństwa. Ma ochotę odwiedzić kuzynkę, która mieszka z mężem w Dubaju. Czy mogłaby spędzić tam weekend, zanim złoży małżeńską przysięgę? Sami'a leżała w łóżku z bolącym kręgosłupem, toteż z Fa'izą, jako niezbędna męska eskorta, pojechał tylko młodszy brat. Kto mógłby snuć jakiekolwiek podejrzenia z powodu tego, że Dżafar wziął urlop w tym samym terminie? Nikt z rodziny nie kojarzył młodego człowieka z Fa'izą. W bezpiecznej atmosferze Dubaju, z dala od saudyjskich zagrożeń, Fa'iza wyprowadziła brata w pole. Kiedy brał prysznic, wykradła swój paszport z jego walizki, a potem wyraziła chęć udania się wraz z innymi kobietami na zakupy. Brat podrzucił je do centrum handlowego Al--Ghura'ir, udając się do kolegi z Arabii Saudyjskiej, który zatrzymał się w hotelu Chicago Beach, usytuowanym na jednej z najpiękniejszych plaż w Emiratach. W centrum handlowym Fa'iza powiedziała kuzynce, że idzie do toalety, ale zaraz wróci. Kuzynka zajęta była wybieraniem perfum, więc nie w głowie był jej żaden podstęp, i obiecała Fa'izie, że poczeka na ni . w sklepie. Nie doczekała się. Ku jej przerażeniu Fa'iza zniknęła. . Wszczęto gorączkowe poszukiwania. Fu'ad i jego żona obawiali . najgorszego. Czyżby córka została porwana, zgwałcona lub nie : - Boże zamordowana? W Emiratach takie zbrodnie zdarzają się rza ale czasem dochodzi do aktów przemocy. . z. a y Gdy Connie dowiedziała się o zniknięciu ukochanej panienki, ^ szlochała się i wyznała wszystko, co było jej wiadomo o L>z i Fa'izie. Miłość ojcowska jest ślepa. Fu'ad nie chciał uwierzyć, .1 •ewinna córka mogła okazać się tak przewrotna, i catąw u( pżafara. ij jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby Fu'ad kogoś obraził l,n • do przemocy. Wszyscy znali go jako człowieka łagodne) ?[ mego. Zmienił się jednak nie do poznania pod wplynen^, ucieczce córki. Wyrzucił nieszczęsną Connie z pracy i bliższym samolotem do Manili. W napadzie gniewu 142 A. Stanów, zaklinając się, że sprowadzi Fa'izę do domu. Przyrzekł żonie że nie pozostawi córki przy Palestyńczyku. Głęboko wzburzony twier-dził, że wolałby widzieć Fa'izę martwą, niż utracić honor. Wszystkie te nowiny wstrząsnęły naszym domem. Abd Allah popadł w melancholię, co zaczęło odbijać się na jego zdrowiu. Amani modliła się za dusze obojga zakochanych i ponuro przepowiadała, że jej modlitwy nie zostaną wysłuchane, bowiem kochanków, którzy postąpili tak niemądrze i stworzyli sobie raj na ziemi, czeka na tamtym świecie wieczny ogień i potoki rozpalonego metalu. Kiedy to powiedziała, Abd Allah zgromił siostrę wzrokiem i stwierdził uszczypliwie, że być może Dżafar uznał, iż dla Fa'izy warto było wyrzec się raju na tamtym świecie. Maha bardzo się przejęła losem obojga młodych i wrogo odnosiła się do wszystkich, którzy ich krytykowali. Głośno wyrażała pogląd, że żaden człowiek ani rząd nie może mieć władzy nad prawdziwą miłością. Razem z Abd Allahem błagałam Karima, żeby skontaktował się z Dżafarem i ostrzegł go. Tłumaczyłam mężowi, że mężczyźni z rodziny Fa'izy potrzebują więcej czasu, aby pogodzić się z faktem, iż należy ona teraz do innego. Ich gniew nie będzie trwał wiecznie, z czasem ucichnie, złagodnieje. Nie udało się nam jednak. Karim doprowadził mnie do furii, gotów był bowiem zaakceptować każdą niesprawiedliwość, jeśli wiązała się ona z męską obsesją na tle kobiet lub honorem rodziny. Chcąc skłonić go do działania, wytknęłam mu to. Powiedziałam, że czuję się rozczarowana, iż wyszłam za mąż za człowieka, który nie potrafi dać sobie rady z bardziej złożonymi problemami życia, jest tępy, nieczuły i powierzchowny. Mąż, zaskoczony moim atakiem, milczał, ja zaś wychodząc z pokoju nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wsadzić mu jeszcze jednej szpil1' - Czyż nie widzisz odwiecznego konfliktu między logiką a uczuciem, Karimie? Przecież to takie oczywiste! Pozornie wycofałam się, ale potajemnie namówiłam Abd AHaha działania. Na moją prośbę przeszukał biuro Karima i znalazł informuj dostarczone przez agencję detektywistyczną, która poszukiwała Dża a i Fa'izy. , ^0 W najgłębszym sekrecie przed Kadmem i Amani zadzwoniliśmy Stanów podczas długiej wieczornej modlitwy, kiedy Karim był w czecie, a Amani, zamknąwszy się w pokoju, modliła się w stronę Mekki. Drżącą ręką Abd Allah wybrał numer hotelu Mirage w Las fts, gdzie byli zameldowani Dżafar i Fa'iza. Gdy patrzyłam na zamyśloną twarz mojego syna, który cierffe czekał, aż hotelowa telefonistka dodzwoni się do pokoju, poA przypływ macierzyńskich uczuć. Pragnęłam z całych sił, aby ból,"'!)1 odczuwał, opuścił go, a zagościł we mnie. Dżafar podniósł słuchawkę. Abd Allah przeżywał męki, próbując dobrać właściwe sło\.l*J przekonać Dżafara, iż grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Dżafar przejął się, że tak szybko ich odkryto, ale czuł się bezpifl) Byli przecież z Fa'izą małżeństwem. - Co nam mogą teraz zrobić? - zapytał Abd AHaha. Kiedy syn powtórzył mi to pytanie, wyrwałam mu słuchawkę, - Dżafarze, oni mogą bardzo dużo! - zawołałam. - fos Fu'ada został podeptany, jego jedyna córka uciekła z mężczyzną,fy w jego opinii nie jest właściwym kandydatem na męża. Nie^ naiwny! Sam jesteś Arabem i wiesz, do czego w takiej sytuacji A jest arabski ojciec! Dżafar próbował rozproszyć moje obawy twierdząc, że miłość kona wszystkie przeszkody. Do telefonu podeszła Fa'iza. Z ogromnym przejęciem usiłowali powiedzieć, jak wielka jest ich miłość, która pokonała wszystkie l* szkody narzucone przez prawo obowiązujące w naszym kraju. - Fa'izo, jesteś jeszcze bardzo młoda, masz zaledwie dwad$ lat, toteż potrafiłaś się wyzwolić z naszych tradycji. Twój ojciec1) nie potrafi. Wciąż jeszcze ma mentalność beduina z pustyni, ntt w stanie wyjść poza swoje ograniczenia. W jego przekonaniu f* "Wiście straszliwe wykroczenie. Opuśćcie więc czym prędzej t*! a spotkanie z mężczyznami z twojej rodziny odłóżcie na jakiś cZ> Moje prośby nie odniosły jednak skutku. Dżafar dzielnie postał s awić czoło rozjuszonej rodzinie Fa'izy. 'Jadałam słuchawkę synowi, przekonana, że nic więcej nie dasft ic. W swoim miłosnym zaślepieniu Dżafar i Fa'iza wierzyli, żep'5 uczucia przezwycięży gniew nie pogodzonej z sytuacją rodzM rwałam w ciągłym napięciu, w skrytości żywiąc nadzieję, że'* W1J Fa'izie uda się na pewien czas odroczyć przeznaczenie, 144 W cztery dni później Karim ^aytalam, zastanawiając się jednocześnie, jak przekazać Abd Allaho^3 tę straszną wiadomość. - Nie, on żyje - odpowiedni Karim, lecz ton jego głosu sprawił, że ogarnęły mnie wątpliwości. Nie odezwałam się, czekałam nfi wiadomość, której chyba nie chciałam usłyszeć. - Jadę do domu, Sułtano. f*a2em powiemy Abd Allahowi, co się stało. - A co się stało? - wykfzyknęlam, owładnięta myślą, że nie wytrzymam dwudziestu pięciu *"inut czekania, zanim Karim dotrze do domu. Usłyszałam tylko pyknięcie w sh*chawce, Karim się rozłączył. Byłam pełna obaw, że przywiezie jakieś °kropne nowiny. Jak większość Arabów, mój mąż miał zwyczaj j>rzemilczania nieprzyjemnych faktów najdłużej jak tylko się dało. Kiedy Karim wszedł do dorni*' spojrzałam na niego i zawołałam: - Dżafar nie żyje! - Nonsens! Byli przecież w Ameryce. Fu'ad opowiedział Karimowi niewiele - tyle tylko, że w pokoju hotelowym doszło do bójki i ż# Dżafar stracił przytomność, ale me odniósł poważniejszych obrażeń* A Fa'iza? Oczywiście doznała szoku i teraz znajdowała się w pałacu rodziców, podawano jej środki n» uspokojenie. Fu'ad był przekonany, że córka, wyzwolona spod wply^u Dżafara, wkrótce odzyska zdrowy rozsądek. Po dwóch tygodniach zadzwofi". do nas Dżafar, który powrócił a° Libanu. Wreszcie dowiedzieliśmy S1?> co naprawdę zaszło. - Wszystko przepadło! - po^iedział do mnie z żalem. Po krótkiej przerwie dodał: - Z wyjątkiem (°°-JeJ ^óry, która jest bezpieczna. - Abd Allah! - zawołałam °a syna. - Dżafar dzwoni! prędko. 146 Razem z Karimem i Mahą otoczyliśmy Abd Allaha, który dty juchał swojego najlepszego przyjaciela i pocieszał go: _~ Co mogłeś zrobić? Nie miałeś wyboru. Wzdrygnęłam się słysząc, jak mój syn oświadcza: "Przyjadę!" powiedział potem, że zaraz jedzie do Libanu i że nic go nie p ffstrzyma przed przyłączeniem się do przyjaciela. Złapałam Abd Allaha za ramię, ale Karim gwałtownym rucli oderwał mnie od syna, aż straciłam na moment równowagę. Abd Allah odłożył słuchawkę. Łzy ciekły mu po twarzy. Złapali za głowę i wybuchnął gorzkim płaczem. Trudno było go zrozunii gdy mówił zdławionym głosem: - Dżafar jest skończony. Skończony! - Co z tym Libanem? - dopytywałam się, bardzo zaniepokoją że Abd Allah zamierza tam pojechać, by zbadać sytuację Dżafara, - Cicho bądź, Sułtano - przykazał Karim. Abd Allah w końcu uspokoił się i opowiedział nam, jak Fiiil z synami odebrali Dżafarowi Fa'izę. Otóż w środku nocy młodą parę obudził telefon. Ojciec i bni Fa'izy znajdowali się w hotelu na dole. Fu'ad zapytał, czy mogą wji na górę. Mówił uprzejmym tonem, toteż Dżafar nabrał odwagi i p stał się bać fizycznej napaści. Otworzył im drzwi z uśmiechem na twarzy. Fu'ad i jego synowie nie odezwali się ani słowem. Sprowokow uśmiechem Dżafara, który prawdopodobnie wzięli za przejaw drwii rzucili się na niego. Zaskoczony, nie był w stanie stawić czoła cztes napastnikom. Uderzyli go czymś ciężkim w głowę i od razu stracił przytomnej Kiedy ją po kilku godzinach odzyskał, młodej żony i jej krewniate Już nie było. Dżafar uważał, że wszystko przepadło. Dobrze wiedział, że Saudp me wolno poślubić mężczyzny, który nie jest saudyjskim obywatela °mimo zawarcia ślubu nie mógł liczyć na żadną prawną pomoc. W A °ń Saudyjskiej ich związek był uważany za nielegalny. Gdyby Dżafarll jaudyjczykiem, a Fa'iza Palestynką, nie byłoby żadnych problemów) ^żczyznom w Arabii Saudyjskiej wolno się żenić, z kim chcą. Mimo wszystko Dżafar poleciał do Londynu i stamtąd podjął ł Peracką próbę powrotu do Arabii Saudyjskiej. Powiedziano mu JE ak, że jego wiza pobytowa została unieważniona. Bardzo obawiał się gniewu Karima, ale teraz przemógł strach i zadzwonił do mojego męża. Zapytał, czy mógłby użyć swoich wpH, wów w jego sprawie. Karim odparł, że mógłby, ale tego nie zrobi. Upewniwszy się 2e Dżafar żyje, nie chciał narażać go na pewną śmierć. Fu'ad i jego synowie z pewnością go zabiją, jeśli wróci do Arabii Saudyjskiej. Mój mąż tego otwarcie nie powiedział, ale ja wiedziałam, że nigdy Dżafarowi nie wybaczy. Znalazł się przez niego w bardzo trudnej sytuacji. Pracownik, któremu całkowicie ufał, uwiódł i porwał ukochaną jedynaczkę jego przyjaciela i długoletniego wspólnika. Tylko ze względu na miłość do swego syna nie zareagował gwałtowniej. Karim nie zwykł obiecywać więcej, niż był w stanie dotrzymać. Poradził Dżafarowi, żeby urządził się w Libanie, gdzie wreszcie zaczął powracać pokój. - Jakie to smutne - westchnęłam. - Koniec takiej cudownej miłości. A Dżafar jest teraz sam przeciw całej potędze tradycji. Wciąż widzę jeszcze swego syna, jak przygnębiony nieszczęściem przyjaciela stoi bez ruchu w rogu pokoju w swojej długiej białej szacie. Niespodziewanie wydał mi się wtedy dorosłym mężczyzną. "Dżafar nie zostanie sam - oświadczył kategorycznie - ja go nie opuszczę. Pojadę do Libanu, aby się z nim zobaczyć". Oboje z Karimem stwierdziliśmy, że nie pozwolimy mu na tę podróż, Abd Allah nie wziął sobie tego do serca jednak i oświadczył, że pojedzie bez względu na wszystko. Taka wyprawa mogłaby pociągnąć za sobą same nieszczęścia. Byłam zrozpaczona, gdy układając się do snu myślałam intensywnie, jak odwieść syna od zamiaru przedsięwzięcia tej sentymentalnej podroży. Powinnam była wiedzieć, że mi się to nie uda, ponieważ nie sposo narzucić czegokolwiek synowi wkraczającemu w wiek męski. Pe'en energii młodzieniec nie tak łatwo daje za wygraną. Abd Allah A myją dzieciom naszym zaniesiemy, a one dzieciom swoim, i zginąć jej nie pozwolimy. CHALIL DŻUBRAN * Przygnębiająca historia z Dżafarem i Fa'izą podziałała na mnie nie najlepiej: popadłam w głęboką depresję i zamknęłam się w sobie. Abd Allah wybierał się w podróż do Libanu i wiedziałam, iż nic go nie powstrzyma przed tą niebezpieczną wyprawą. Karim radził, żebym się zbytnio nie przejmowała, bo jego zdaniem zapał chłopca ostygnie, gdy zaczną piętrzyć się trudności związane z podróżą. Zła na męża, poirytowanym głosem spytałam, jak może być tak spokojny, kiedy dzieci, którym daliśmy życie, wciąż przyczyniają nam lylu zmartwień. Z porozumiewawczym uśmiechem Karim przypomniał mi, że pasz-P°rt Abd Allaha zamknięty jest w naszym sejfie, więc syn nie będzie m°gł wyjechać z królestwa. Mimo iż mój opór wobec planu Abd Allaha był słaby i nieskuteczny, Przez parę dni między mną a synem trwało pełne napięcia milczenie. ^resztą w całym pałacu panował nerwowy i przygnębiający nastrój. ' d Allah się pakował, Amani zaś rozpaczała, że nie potrafi wpłynąć a Jego postępowanie, tkając się bezczynnie po domu, obserwowała zachowanie służby. s. 13 hal1' Gibran, Prorok, z ang. przełożyła Barbara Sitarz, Pluton, Świdnica 1991, 149 leczmtłs dałam. Przerażona "rozwiązłością" naszego sześćdziesięcioosobowego personelu - wśród służby kwitły potajemne romanse - postano wiła w przypływie religijnego zapału nawrócić ich wszystkich - przeważnie wyznawców hinduizmu lub chrześcijaństwa - na jedyną prawdziwą jej zdaniem wiarę, na islam. Wielokrotnie pokłóciwszy się z córką z powodu wywierania przez nią bezpardonowych nacisków na tych biednych ludzi, musiałam w końcu przyznać, że w osobie Amani trafiłam na godnego przeciwnika. Córka okazała się bardziej wytrwała od matki. Sporo czasu spędzałam samotnie w pokoju, rozmyślając o życiu moich dzieci. Kiedy cała trójka była w wieku niemowlęcym, sprawiała mi dużo radości i nadawała sens mojemu życiu. We wczesnym dzieciństwie tylko Maha przysparzała kłopotów i nie miałam powodu, by ciągle drżeć o bezpieczeństwo swoich dzieci. Rodzicielskiego szczęścia było w tamtych dobrych czasach o wiele więcej niż ciemnych chwil trwogi. Teraz, gdy moje dzieci miały niedługo osiągnąć dojrzałość, doszłam do przerażającego wniosku, że być matką znaczy również zdać się na niepewny los szczęścia, nic bowiem z tego, co mówiłam czy robiłam, nie miało wpływu na nieprzewidywalne zachowania moich dzieci. Należę do osób, którym niezmiernie trudno pogodzić się z porażką. Szukałam więc schronienia w łóżku, skarżąc się Karimowi, że nic mi się w życiu nie udaje tak, jak planowałam. Moje załamanie nerwowe przyszło w chwili, kiedy interesy Karima nabrały rozmachu. Miał bardzo mało wolnego czasu, nie mógł mnie więc pocieszać i pomóc w przezwyciężeniu melancholii. Czułam się coraz bardziej osamotniona. Zaczęły się kłopoty ze snem, chorobliwie dużo jadłam i wkrótce przybyły niepożądane kilogramy-Ludzie, na zachowanie których próbowałam wpływać, ignorowali mnie. stawałam się więc coraz bardziej nieznośna dla rodziny i służby. Nabrałam też brzydkiego przyzwyczajenia nawijania sobie włosów na palec, ciągnięcia ich i przygryzania. Wkrótce moje włosy stały sl? krótsze i cieńsze. Karim zauważył to i skomentował ironicznie; z pewnie zatrudniłam nowego, nadgorliwego fryzjera, podczas gdyto J sama wyskubywałam sobie włosy jak nerwowe dziecko. Złośliwe uwagi łatwo cisnęły mi się na język, niesprawiedliwie z rzuciłam więc Karimowi, że kocha tylko siebie i dlatego ja musz? s° radzić z naszymi dziećmi sama. • oczu poznałam, że myśld j. ip;, : rzeczywistości, wyznał mi,spqa s St dotyczący postępowaniii^b: t GdyjiJs[0 sobie p^ ;o ocso ierset ml jako że swe własne , :"tran - rozpoznałam z m s bran _ Proroka, l to ja ci g ja ^Orodnego syna. wo maleńti's'' ~~ozjaśnił chmurną twarz i >m? A 11 A ~^dawne szczęśliwe chwile, M|]PW1* • -rYl 1Ą n aienp" dtano it me to y teraz 1: - \fr* .j":"t !°t no, jesteś zadziwiająca. rtałam; i pamięć. Potrafiłamliblcaak J co Kiedlir, _-",:_.. ^ ałam lub usłyszałam. " n ,1,«lSl( "I-i^JC3IVK , Zrotiis" .",_ "of , w'Orzyiemme, ale mo e rozpraw .UjtWO USl.Jgr. ^J J ° ' przeciwnika, wyżywałaji^ia szalonego cesarza Neron, H ochłaniały płomiei- .s llaocinkami, Karim zostawił*^! t boko,r ,)me2a r*-* ustąpiło. Nieporozumieu^j|^ jrf " ^r*-«»ia) nie doceniając jego jii«e5n ż wszystko, Sułtano, a boisz. Mówię ci, że żmija^"'8Vsłowo chorych' *• "S. żmija. Karim wyszedł i ] je " Lje j ,SlcJprzeczce, nawijając jakieś zagraniczne mi w ciała. wyłącznie kobiety. Obj(i3irl*<«; sobie włosy z głowy,iitf«ss* li \ i zjadają brwi, rzęsy i W1 ^V •orok, z s-23. k, z ang. przełożyła Barbar»ila&L: ^' 150 Natychmiast puściłam miętoszony pukiel. Czyżbym zachorował coś takiego? Pobiegłam przejrzeć się w lustrze, czy nie mam na eł* ^ łysych placków. Włosy wydawały się cienkie. Zaniepokoiłam się po?"6 nie, bo nigdy nie wyzbyłam się próżności i nie miałam zamiaru wyłys^i Poz2 tym według nakazów religii muzułmańskiej kobiecie nie w i**' mieć fysej głowy. Oln° Ale okazało się, że choroba mi nie groziła. Wzgląd na własną ur d sprawił, że szybko pozbyłam się tego nawyku. ? Cfiociaż włosy uratowałam, utraciłam chęć do życia. Mówiłam sobie że jeśli nie pokonam obezwładniającej depresji, przedwcześnie się 2e' starzeje. Użalając się ciągle nad sobą, snułam fantazje na temat mej powolnej śmierci, poprzedzonej stopniową utratą zmysłów. Przed całkowitą degrengoladą psychiczną uratowała mnie moja ukochana siostra. Sara wyczuła mój kryzys i zaczęła ze mną często przebywać, zabawiając mnie i poświęcając mi wyłączną uwagę. Świetnie rozumiała, że moje życie zdominowała obecnie troska o Abd Allaha i Amani. Patrzyła na mnie ze współczuciem, kiedy ze łzami w oczach powiedziałam: - Gdybym miała jeszcze raz przeżyć swoje życie, nie wiem, czy dałabym radę. Safa uśmiechnęła się lekko i z subtelnym przekąsem zauważyła: _ Niewiele osób z naszej rodziny by się uchowało, gdybyś ty miała przeżyć swoje życie na nowo, Sułtano. Roześmiałyśmy się obie głośno. Moja siostra była taka kochana! Sama też miała problemy, jej również dzieci przysparzały zmartwień, a mimo to przychodziła do mnie, kiedy tak bardzo tego potrzebowałam. Czworo dzieci Sary sprawowało się niemal idealnie, ale piąte, kilkunastoletnia córka Naszwa, urodzona tego samego dnia co Amani, była stałym źródłem konfliktów. Sara wyznała mi w zaufaniu, że powinnam dziękować Bogu, iż Amafli zaangażowała się w sprawy religii. Ona ma z córką znacznie poważniejszy problem. Naszwę niezmiernie interesują mężczyźni. Asad już dwukrotnie przyłapał ją na spotkaniach z saudyjskimi rówieśnikami w sklepie muzycznym w centrum handlowym. Zalewając się łzami, Sara opowiadała mi, że jej córka ostentacyjn'e flirtuje z każdym mężczyzną, który tylko znajdzie się w ich pałacu-Wyznała, że tydzień temu Naszwa zaczęła bardzo swobodną rozm°w? "a tematy seksualne z dwoma młodymi filipińskimi kierowcami. Pf słuchał to jeden z braci, a Naszwa, zapytana, śmiało się do wszystką" przyznała i oświadczyła, że musi coś robić, żeby nie umrzeć z mi w tym kraju. Asad zwolnił młodych kierowców. Zatrudnił starszych wiekiem f cjan, muzułmanów, którzy stosowali się do nakazów religii i nie al cali w ogóle uwagi na kobiety w domu chlebodawcy. Dzisiaj rano Sara podsłuchała rozmowę córki z przyjaciółką, l wczeta szczegółowo omawiały aparycję starszego brata tej przyjaci Moja siostra odniosła wrażenie, że Naszwa zagięła parol na chłopi Musi się poważnie zastanowić, czy może pozwalać córce na wił! w tamtym domu. Sara była wyraźnie przygnębiona, martwiła się, co może wynitii ze zbyt swobodnego, nieodpowiedzialnego zachowania córki. Piękni) i cnota rzadko chodzą w parze. Naszwa, piękna dziewczyna o niewM twarzy, pozbawiona była niestety zasad moralnych. Musiałam przyznać, że moje kłopoty z Amani są niczym w porówm! z problemami, jakie ma ze swoją córką Sara. Zachowanie Naszwy rai uwikłać Sarę i Asada w nie kończące się konflikty z władzami religijni* Znów przyszło mi do głowy, że to Naszwa jest moim prawdzńjf dzieckiem, a w żyłach Amani płynie krew Sary i Asada. Chciatf nawet Sarę zapytać, czy nigdy nie miała żadnych wątpliwości, l z lękiem pomyślałam, co by się stało, gdyby naprawdę okazało sitf doszło do zamiany córek. W naszym kraju lepiej już zmagać się zł natyczką religijną niż z dziewczyną szukającą podniet seksualnycl Aby podnieść siostrę na duchu, powiedziałam jej, że my, rodzice, ^ cz?sto dostrzegamy w swoich dzieciach same wady. Chciałam \vymit<< Jakieś dobre cechy Naszwy, ale nic nie przychodziło mi na myśl. jakiś czas siedziałyśmy w milczeniu, spoglądając na sieB nie wyczuwałyśmy, że świetnie się rozumiemy, o Naszwie, moja siostra zaczęła się zastanawiać nad f cywilizacji w naszym kraju. Nasze dzieci nie musiały się W yc o byt materialny, żyły w luksusie, miały zapewnione zajęcia ni miałąCe lnteli8encJe> ale to troskliwe organizowanie im życia niewii «o wpływ na ich rozwój. ge ara Powiedziała, że doszła do wniosku, iż charakter człowiekaf1 nąć ycznie uwarunkowany i że z jej dzieci równie dobrze mogą wyfi cnwasty, jak i piękne, pożyteczne rośliny. 152 l i Zawsze łatwiej nieść swoje własne brzemię, kiedy się usłyszy o cudzych kłopotach, nawet gdy są to kłopoty najbardziej kochanej osoby Poczułam się więc raźniej niż w ostatnich dniach. Roześmiałam się i przytaknęłam siostrze, mówiąc, że nie wszystkie ziarna, które posiałyśmy, wydały kwiaty. Pomyślałam, że przecież całe życie jest i tak w rękach Boga, więc nie będę się dłużej zamartwiać. Sara poszła zobaczyć, co robią jej młodsze dzieci, które bawiły się na placu zabaw, koło ogrodu zoologicznego Amani. Ja postanowiłam, że się wykąpię, przebiorę i pojadę odwiedzić Fa'izę. Ani Sara, ani ja nie widziałyśmy biednej dziewczyny od jej przymusowego powrotu do kraju, chociaż ku naszemu zdziwieniu dobiegły nas wieści, że przyszła już do siebie i zaczęła się widywać z przyjaciółkami i bliskimi krewnymi. Ogarnięta spokojem, jakiego zaznałam po raz pierwszy od tylu dni, nie byłam psychicznie przygotowana na szokujący telefon od męża. Karim był bardzo spięty: - Sułtano, zajrzyj do sejfu i zobacz, czy jest tam paszport Abd Allaha. - Dlaczego? - zapytałam. Karim powiedział, żebym nic nie mówiła, tylko zrobiła, co mi każe. Przeczuwając najgorsze, upuściłam słuchawkę telefonu na podłogę i szybko pobiegłam na pierwsze piętro do gabinetu męża. Ręce i pamięć odmawiały mi posłuszeństwa i dopiero po trzech nieudanych próbach trafiłam na właściwą kombinację cyfr. Mąż trzymał swój paszport w biurze, paszporty dzieci i mój były w domowym sejfie. Przerzuciłam rozmaite dokumenty i papiery. Paszportu Abd Allaha nie było! Ze zgrozą uświadomiłam sobie ponadto, że w sejfie są tylko dwa z naszych czterech paszportów. Okazało się, że wraz z dokumentem Abd Allaha zginął paszport Mahy. Co się stało? Jak do tego doszło? Nikt poza Karimem i mną nie zna) kombinacji cyfr otwierającej sejf. - O nie! - wykrzyknęłam, gdy nie znalazłam również podpisanego przez Karima dokumentu, w którym zezwalał kobietom z naszej r° dziny na wyjazdy za granicę bez męskiego towarzystwa. Nic z tego wszystkiego nie rozumiałam. Czyżby Maha pojecha gdzieś sama? Czy też wyjechała z kraju razem z bratem? Zadzwonił telefon w gabinecie. 154 Gdy podniosłam ,i Mój mąż zniecierpliwił si? długim czekać \ chawkę, krzyknął: - Co się dzieje, Sułtan"?-Opowiedziałam mu o nieP-okojącym odk , i waluty, jaką K ać z krj e nigdy ,J ezPie - Było tak, jak Kati. ż powiększaliśk i w krajach arą 'on dolarów w gotót, Nie pomyślałam o prze'IC'zenm maliśmy w sejfie na wypadek rebelii, gdyby ! po zwycięstwie fanatyków religijnych. Miel^ a było uciekać z kr będziemy musieli tych pieM«ędzy użyć, by l nadzieję, że nigdy ,J wyjazd z kraju. $ejł^cić sobie bezPiec2(! Otworzyłam dużą szuflad? ~w górnej część' ,e t przypuszczał. Pieniądze zflik ;nęły! A sum? -w miarę narastania naszyć cobaw przed skich. Abd Allah zabrał z nasz5ego sejfu pona ce. Czyżby mój syn naprał'^ oszalał? - Nie ma dolarów - stwierdziłam - Jedź do szkoły i zobacz, " czy Maha ta, j Wiedziałam, że mój synjes~ t w drodze do ,e,|' Ja jadę na lotnisk) wszystkim wspólnego MalU? Abd Allah n/ sję\nu- Ale co ma z tj| do tego niebezpiecznego M^J. W głowie ifl' ^ j*10 nie zabrał siostt, - Spróbuję zadzwonić &°*> ciebie z safl> yr?ciło °d niepokoju mówię. Znajdź Mahę. ; V A teraz rób, ^ wciągnęłam jj ;^arzucałam na siebif pojechała ze rnrij sę, najmłodszeg, , że da się na, Sięgnęłam po pierwszą ? b;.rzegu Przez głowę. Złapałam abafi Zasłonę i szal, C' biegnąc przez dom. Po drodze = zawołałam Sf, do szkoły Mahy. Kazała* CCorze sprowa1 1 egipskich szoferów. Wiedziałam już z do*. "i : do złamania obow$uijących w miękko Do szkoły Mahy jechałoś? - zazwyczaj pię^j"Faniczeń prędkości, "śmy po dziesięciu. Po drodzL Fpodzielitam się^jJ minut, my dojecha W klasie Mahy odbywałasi(c)e właśnie lekcj^u^naszym odkryciem, ^iewcząt pilnie notowało.i^^chając naucz/^ i rii- Siedemnaściorc "a wielkim ekranie telewizyjnym na środku Lżytóry M widoczny Sl? za pośrednictwem aparai»rl'y wideo, pon/. ^ i*1- Wykład odbywał nauczycielom płci męskiej i* " wolno stykaćS' ^Arabii Saudyjskiej Twarz Mahy poczerwieii>łaia, kiedy wpad^,, Yczennicami. rzykując jej imię. Nachylili"1 * się nad jej h/ ' ^ klasy, głośno wy. ~~~ Maha! Jesteś tu! 155 Przez jakiś czas patrzyłyśmy z Sara na siebie. Maha oderwała moje ramiona od swojej szyi. - A gdzie miałabym być? Powiedziałam dyrektorce, że muszę zabrać córkę do domu. Nie dając po sobie poznać zdziwienia moim dziwnym zachowaniem, kazała jej spakować książki. Zapytała, czy nieobecność Mahy potrwa dłużej niż tydzień. Nie wiedząc, jak się sytuacja rozwinie, powiedziałam, że tak. Dyrektorka obiecała, że wobec tego nauczyciele nagrają dla niej wykłady. - Co się dzieje? - zapytała Maha, gdy wsiadłyśmy do samochodu. - Bałam się, że jesteś z Abd Allahem. - Z Abd Allahem? Siedemnastoletnia Maha była w żeńskim liceum, dziewiętnastoletni Abd Allah powinien być w tej chwili na uniwersytecie, a dziewczęta nie miały tam wstępu. Córka spojrzała na mnie ze zdumieniem. - Mamo, zachowujesz się jak szalona. Szukając potwierdzenia swoich słów popatrzyła na Sarę. - Ciociu, co się stało? Sara opowiedziała o zagadkowej sprawie z paszportami i oświadczyła, że nie rozumiemy, dlaczego Abd Allah zabrał również paszport swojej siostry. Spojrzenia Sary i moje skrzyżowały się ponad głową Mahy. Sara pomyślała w tym momencie dokładnie to samo co ja. - Fa'iza! - zawołałyśmy jednocześnie. Kazałam szoferowi, aby zawiózł nas do domu Fu'ada i SamFi. - Szybko! Przejrzałam plany Abd Allaha. Zabrał paszport Mahy dla Fa'izy, żony Dżafara, żeby ją wywieźć! Pojechała z paszportem Mahy. To Fa'iza, nie Maha, była teraz z Abd Allahem w drodze do Libanu! Saudyjka z zasłoniętą twarzą może wyjechać za granicę z paszportem innej kobiety. Kiedy Maha zrozumiała, na co poważył się jej brat, zaczęła błagać, żebyśmy wracały do domu. - Mamo, niech jadą! Chwila była trudna. Jeśli nie zawiadomię rodziców Fa'izy, okażę s * wspólniczką swego syna, który w niedopuszczalny sposób wrnieszał w czyjeś prywatne sprawy. Ale gdybym się miała przyczynić do ro . czenia Fa'izy z człowiekiem, którego kochała i poślubiła, nie mogła y już nigdy uważać siebie za bojowniczkę o prawa kobiet w móirn Kf był bardzo wymowny. Wiedziałam, że myśli w tej cij 0 ^ at'' ;,moj«c» , ---------, - - j- •• --j - *ih o tjj jakiej zaznała w swoim pierwszym małżeństwie. Gdyt>y nas^j nie zbuntowała się przeciw ojcu, narażając się na roz^d i eW""1" rozłąkę z ukochanymi dziećmi, Sara pozostałaby vi ^kachy którego nienawidziła, i nigdy nie poznałaby miłości M»e wspa • związku z Asadem. ^ Podjęłam decyzję. - Jedźmy do domu - powiedziałam do Musy. Maha roześmiała się radośnie i zaczęła mnie obca'°Vywać tając dosłownie w siedzenie samochodu. a Oczy Sary pojaśniały. Uśmiechnęła się i ścisnęła ninie za ^ - Nie martw się, Sułtano, podjęłaś słuszną decyzj?-Wytrzeszczone oczy Musy i jego usta, które otwierał - - -r przywodziły na myśl ptaka pod rozpalonym pustynnymi słońcem &•'"• rowca pociemniał na twarzy, wiedziałam, że bardzo m11 ^ję to te, 'e nie podoba. ys'k° - Spójrzcie na kierowcę - powiedziałam do si^ry j ^,. francusku, żeby nie zrozumiał. - Najwyraźniej tego ni^ apnŁ; ^° - Jaki mężczyzna w tym kraju uznałby prawo ko^ty do tai, męża? - zapytała Maha. - Wymieńcie mi choć jedf>eąo a w^ niego. ' J!za Przebiegłam myślą wydarzenia dzisiejszego dnia i ,"., sobie, że w żyłach mojej córki płynie krew wyzwolonego choć ona jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. - Abd Allah - powiedziałam spokojnie. - Twój \>rat. ty Jest takim mężczyzną. Szczęśliwa patrzyłam w milczeniu na twarz córki,.._. V0i Hi mi przed oczy obraz z przeszłości: widok pierworodnej0 syna imionach, emocje przeżywane w dniu jego narodzin, n^gfy p^, radości. Zadawałam sobie już wtedy pytanie, czy mój syn. gdy ^. ?dzie podtrzymywał surowe obyczaje w naszym krajfl? iModliL aby tak nie było, aby mógł przyczynić się do zmiany pr^w o^ ^ '^cych kobiety w Arabii Saudyjskiej. lrudno było ocenić na chłodno postępowanie A^d. ^czciwie analizując to, co zrobił, pojęłam, że spełniły sif *> marzenia. Chłopiec zrodzony z mojego łona zmieni m, akże dzielny i wspaniały był ten mój syn! 156 Nie dbając już o to, co pomyśli Musa, zaczęłam mówić po arabsku Przypomniałam siostrze i córce, że mężczyźni z pokolenia Karirna usłyszeli swego czasu głos rozsądku i zastosowali się do niego, zmieniając postępowanie względem swoich kobiet, ale głos ten został szybko stłumiony, gdy doszło do starcia z wojowniczymi duchownymi. To smutne, że nasi mężczyźni wykazali wówczas tak mało odwagi. Mając to na uwadze, przestałam się spodziewać pomocy z ich strony. Nadzieja jest jednak wciąż żywa, póki kobiety w Arabii wydają na świat takich synów, jak Abd Allah. Wszak mój ukochany syn jest księciem i pewnego dnia użyje swej władzy i wpływów, aby zmienić sytuację saudyjskich kobiet. Czując się jak nowo narodzona, nie potrafiłam mówić o niczym innym przez resztę drogi do domu, gorsząc Musę wypowiedziami na temat absolutnej swobody dla wszystkich kobiet, w tym nawet jego własnej żony, którą zostawił u teściów w małej egipskiej wiosce, podczas gdy sam wyjechał do pracy w Arabii Saudyjskiej. Karim niecierpliwie czekał na nasz powrót. Nie zaskoczył go mój dobry humor. Przypisywał go odnalezieniu Mahy. Nie wiedział, że prawdziwym powodem mej radości jest działanie syna w dobrej sprawie i to, że stawił on czoło niesprawiedliwości w obronie wolnego życia dla wszystkich ludzi. Maha zlękła się trochę, widząc pałające gniewem oczy ojca i wymknęła się mówiąc, że ma coś pilnego do zrobienia. Sara zabrała dzieci i pojechała do domu. Szepnęła mi na odchodnym, żebym jak najszybciej do niej zadzwoniła. Z głębi domu dobiegał mnie to wznoszący się, to opadający gł°s rozmodlonej Amani. Zostałam sam na sam z mężem. Myślałam, że srogi wyraz jego twarzy spowodowany jest przygn? bieniem z powodu tego, co się stało. Nie byłam przygotowana surowe oskarżenia. Nie pytając mnie o nic, oświadczył z miejsca. - Sułtano, maczałaś palce w ucieczce Fa'izy. Na chwilę odebrało mi mowę. Ogarnięta gniewem, uderzyłam rima pięścią w ramię. Mąż, dobrze obznajomiony z moimi napadami, był na to prz>L wany. Odstąpił o krok, uchylając się od ciosu. , aj Z biegiem czasu Karim do tego stopnia nauczył się panowa /H swoimi reakcjami, że sprawiał wrażenie spokojnego, ja i L J na tę gorszą. Nie inaczej było i dziś. a °c* - Sułtano, nie czas teraz na kłótnie. Nasz syn i Fa'i{ J, / ju. - Chwycił mnie za rękę. - Musisz mi zdradzić i/^ yi i ' Chociaż się wypierałam, nie zdołałam go przekor''' V; l i tym nic wspólnego. [ot 'e Znalazłam się w sytuacji znanego w mieście złodzieja, !*,",'( J wierzy, kiedy ukradną gdzieś bochenek chleba - ^ws1'?'^' podejrzewają o to właśnie jego. Moja przeszłość rzu' Osil0v^ obecną sytuację, a na moją niewinną głowę spadł gra(' yasi' Drogo płaciłam za swoją wojowniczą postawę. ^ 1- Przyszło mi na myśl, że Karim jako mąż mógłby (1 'i ł lojalność. Powiedziałam mu to. ^, ^w Mąż zapytał, na jakiej podstawie miałby mi wierzy*" ;A i zdaje sobie sprawę, iż poślubił kobietę, która w polowej\^M| w połowie aniołem. Diabeł często bierze górę nad ai!jesA(tm)teŁ| chodzi o sprawy kobiet, potrafię tylko kłamać i gotowi' tties^l wszelkich podstępów. ^ ^ww Bardziej rozgniewana niż kiedykolwiek - jaki człov'' QA / kojnie fałszywe oskarżenia - splunęłam Karimowi pod ^ \ spV| z pokoju przyrzekając, że nigdy więcej się do włas' t|!la:S| odezwę. , ' n:W Karim doszedł do wniosku, że bez mojej pomocy ' y \ ' odzyskać syna ani sprowadzić z powrotem córki Fu'adl!' A' w pokorę mówiąc, że jeśli nie miał racji, to przepraś'' ij* uchronić naszego syna przed popełnieniem czynu, kt'!' |* uwikłać w prywatne sprawy innego mężczyzny. nj ! Mając wątpliwości co do prawdziwych intencji męż'^, ^ '"l~m na prośbę o wybaczenie, przymknęłam oczy, ż'' \ttt-•» twarzy, i gestem ręki kazałam mu odejść. ; dy zatrzasnęły się za nim drzwi, moja satysfakcf l \ ^, ^nisty osłabła. ,y S' b'^ Gdzie jest mój syn? Czy jest bezpieczny? - mirto1' \ j^ 'Pokojne myśli. , rzeź pięć dni w domu panowało napięcie, bo wiem ^ a''Srny w stanie rozmawiać bez kłótni, Amani modlifj. a«a nuciła piosenki o miłości i radowała się z uci 158 I Hl Czy istnieje w życiu coś słodszego niż zwycięstwo sprawiedliwości? Fa'iza uniknęła zastawionych na nią sideł i połączyła się z ukochanym mężczyzną. Spodziewałam się, że Karim będzie musiał użyć swoich wpływów aby uchronić naszego syna przed gniewem i pretensjami rodziców Fa'izy, lecz zostałam przyjemnie zaskoczona, Fu'ad bowiem pogodził się z losem i zaakceptował w końcu wybór Fa'izy. Piątego dnia po zniknięciu z Fa'izą Abd Allah zadzwonił do nas z Cypru. Nie przejmował się naszą reakcją i nie bacząc na nasze protesty, stanowczo oświadczył, że doprowadzając do połączenia Fa'izy i Dżafara postąpił w jedyny słuszny sposób. Wstrzymałam oddech, kiedy Abd Allah powiedział nam, że przed godziną Fa'iza telefonowała do rodziców i że Fu'ad i Sami'a, ochłonąwszy z gniewu, pragnęli już tylko ponownego spotkania, aby powitać Dżafara jak syna. Fu'ad zapewnił córkę, że jeśli nie zerwie z rodziną, obiecuje jej nie wchodzić po raz drugi do tej samej rwącej rzeki. Prawdziwe jest twierdzenie, że ludzie silni nie idą na kompromis, a po arbitraż sięgają wtedy, gdy czują się słabi. Fu'ad i Sami'a, owładnięci paniką, że już nigdy nie zobaczą swojej pięknej córki, doszli do wniosku, że lepiej zaakceptować jej małżeństwo z człowiekiem o niższej pozycji i nie tak bogatym jak oni. Będąc podejrzliwa z natury, myślałam, że to wybieg, że chcą zwabić Dżafara do kraju, w którym nie będzie miał żadnych praw. Znalazłszy się bowiem w Arabii Saudyjskiej mógł zostać uwięziony pod byle pretekstem, gdyby Fu'ad sobie tego życzył. Rodzice Fa'izy nie potwierdzili jednak mojego pesymizmu. Tego samego dnia Fu'ad z rodziną wyjechali do Grecji, by spotkać się z Dżafarem i Fa'izą w tym pięknym kraju, kolebce cywilizuj' Młodzi odnaleźli wreszcie szczęście wśród rodziny, która na począ podważała legalność ich związku. . m Dla Fa'izy uzyskano specjalne zezwolenie na ślub z muzułmanin z innego kraju i w jednym z kairskich hoteli wyprawiono drugie- razem huczne wesele. . .cU. Pojechaliśmy tam z córkami, Abd Allah był bowiem już na mi J^. Dżafar i Fa'iza zaprosili na przyjęcie w hotelu Mena House ^ ^ obojga płci. Patrząc na wielką miłość młodej pary, nawet pon ^ ^ tej pory Karim uśmiechnął się, chociaż nadal czuł wstyd, ze j ~ wrnieszał się w prywatne sprawy przyjaciela. Uspokoił się je pu'ad przyznał, że to wszystko nie mogło się inaczej skoWł długo bowiem przed uprowadzeniem Fa'izy przez Abd AllaMa rozpacz córki, oboje z Sami'ą doszli do wniosku, że młodzi i*»| połączyć. Smutku Fa'izy nie można było zignorować. Fu'adaW mojego zakłopotanego męża, iż oboje z żoną byli już ustąpić, i to w dniu, w którym Fa'iza uciekła. Patrzyliśmy z Karimem, jak Fu'ad obejmuje swoje i Fa'izę, jakby stanowili jedno. Rzut oka na rozjaśnioną twa gdy patrzył na żonę, wystarczył, by pojąć, że kocha ją do jeszcze bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Jakże byłam uradowana. Oto szczęśliwy ślub Saudyjki z który w myśl praw naszego kraju nie mógłby zostać jej męż* - Zobacz, każdą linię prostą da się wygiąć - szepnęłam K"'1* do ucha. Niedawna tragedia rodzinna zamieniła się w obraz wielkiego fltt Późną nocą patrzyliśmy z Karimem z dziedzińca naszego k*S domu na przepiękne egipskie niebo. Mąż zaskoczył mnie!%i przeprosinami. Powodowany mieszanymi uczuciami miłości "ł przyrzekł, że nigdy już nie będzie mnie z góry osądzał i że AWl mu powiedział, iż nie byłam wtajemniczona w spisek ma uwolnienie Fa'izy. Okazało się też, że Karim sam podał szyfr do sejfu, o czym w zdenerwowaniu zapomniał. Potem mój mąż nieśmiało sięgnął do kieszeni i wyjął . brylant, jaki w życiu widziałam. Klejnot był umocowany .. , łańcuszku. Karim delikatnie zawiesił mi go na szyi i musnął us!i«»]t ramię. Kilka lat temu nienawidziłam gorzkiej pustki swojego malino Jeszcze przed miesiącem gorączkowo poszukiwałam s*1 tg-ystencji. W chwili obecnej natomiast przeżywałam głębokie** le> czułość, żal, a przede wszystkim zmieszanie. Czyżby K*1 tył n m rzadkim fenomenem, saudyjskim mężem, który potrafi bjfc > męski, praktyczny i inteligentny zarazem? Czyżbym źli** Je§° charakter? cię u^y sauctyJski mężczyzna istotnie mógł zapewnić szczęśtWe- ' tora całe życie walczyła przeciw mężczyznom swojego # yś słyszałam, że ubogiemu nigdy dość pieniędzy, 160 Fatima nigdy dość wiedzy. Czyżbym była kobietą, która nigdy nie poczuje się zaspokojona? Przerażająca perspektywa. Przypomniałam sobie arabskie powiedzenie: "Jeśli twój mąż jest z miodu, nie wyjadaj go do końca". Ujrzałam Karima w nowym świetle. Przypominając sobie wszystkie inwektywy, jakich mu nie szczędziłam, pomodliłam się do Boga, aby poskromił mój język i dał mi więcej rozumu. Uśmiechnęłam się do męża. Poczułam nagle, jak szybko goją się rany, zadane wcześniejszym zachowaniem Karima. Coś vi /mi, Następnego dnia po południu siedzieliśmy z Karima przestronnej werandzie naszej willi w Kairze. Otoczona^ nym kwiatów, w którym słodki zapach róż i kapryfolą^W^ powietrze, przywodziła na myśl czasy, kiedy panowali tul^M A czycy. Napawaliśmy się miłym chłodem tego zacienios. H/lt W powietrzu nie dało się wyczuć ani śladu popołudniowe^^Y* a betonowe budynki przeludnionego miasta zatrzymywal"^ ^ liwy upał dnia, otępiając zmysły ośmiu milionów mieszka1 !t*//V Dzieci szeptały między sobą, że Zapominalska Fatiffli^ A zapomniała. Tak często nazywały naszą egipską gosposi;],,0 lj^ Mogła ich usłyszeć. "'^ Skarciłam je, żeby nie żartowały sobie w taki sposób, k, Jest już młoda, jej nogi z trudem dźwigają otyłe Prawdopodobnie miały rację. Fatima zabrała się p roboty i całkiem zapomniała, że prosiliśmy o jakiś orzeź\t|"« yła roztargniona i stale zapominała, po co przyszła z jd 0 drugiego. Karim wiele razy mówił, że należałoby l Przyjąć na jej miejsce młodszą, bardziej energiczną l arn się, ponieważ na Fatimie zawsze można było ] (tm) naprawdę szczerze kochała trójkę moich dzieci. P arini podejrzewał, że nie potrafię się obejść bez barwnij 'my o kairskich skandalach. Ale nie o to przecież cha*8 w Kairze wciąż mieliśmy dla słuchać. Pamiętałam, żże Karim wetó chwil w Bejrucie, stoi icy Libanu,i)U rodziny królewskiej udawało się mil sensowna wojna zniszczyła ten tal Abd Allah był pod wrażeniem ze straszliwej wojny domowej zatsf dopuszczali do siebie myśli, że niegdyś przeszłości. Zdaniem mi szansę, zdołaliby stanąć na nogi arabskim. Abd Allah przerwałt i spojrzał Karim nie byłby skłonny zainwestw; Mąż nagrodził syna pełnym u: którzy nigdy nie pomijali okazji sowy brak zainteresowania tymi f^ na sercu. Uśmiech zniknął jednaksiW*/^ Allah dodał, że infrastruktura ale ojciec mógłby ofia rować O mało nie wybuchnęłam prostował się i próbował okazaipt trudno mu było jednak ukryć roi go widział po raz pierwszy w życii Wiedziałam, że mąż nie dolarów, zabranego przez Abd in1^ w którym przebywał chory brat Ufa / syna za tak szlachetny czyn i r__, nie był zachwycony utratą owych!;!*/ ir^ Wyznał mi potem, że w jego prziiB w Libanie równało się stawianiu |iii( nioże bowiem przewidzieć, czy ni; znowu. Niech Libańczycy a wtedy Karim zobaczy, na ile mii Abd Allah, poruszony opłakanjiiWj Chronienie brat Dżafara, nie mogli* \, na nim przebywające tam ofiary 9itij', m°\vił 0 mę2CZyznach i kobietackUtóY' na wegetację w ciasnych pokoikaita^ *ich 0*iy :*n. _ ę jako gosposię, kiedy wiele lat' A] ^ijjał dopiero dwa latka, dziewC'', była więc stałym element Zatrudniliśmy F; tę wjllę. Abd Allah jeszcze na świecie. Fati dzieci. X*T^i Gdy podnosiłam się. ju. o naszym zamówieniu, us^f^t już z krzesła, by pójść i przypal'/ T*( dałów po marmurowej P"^^ usłyszałam znajome człapanie/j, (/jew% a, który z pewną irytacją poy fzer ąć, dlaczego miałby narażać siś f .".- ; •^ i • • , służącej. jfF ^ Pan Bóg cię widzi - powiedział''/ su^ ^ułtano, o moje stosunki z Pal1 ^ Spojrzałam na Karime^ ^ posadzce korytarza pro wadząc^/ f ^ Mój mąż me potrafił poją ^^ - - ..,«•, z powodu starzenia się sł _ Nie zapominaj, że PJ __ Nie troszcz się, Su odparł cierpko. anosi się na kłótnię, która m"! a więc ojca za szyję, a Maha* Dzieci wyczuły, że zav popołudnie, Amani obję^, mnie po ramionach i bła. : , ^^te^w ^__'T-- • •-•t - ^j-- --- "-JJTł ~* "*••••--" ł' i/ jj Byłam w zbyt dobrymT^Ułagać, bym nie traciła panowaJW ' Uwaga moja skupiła się r^^rm nastroju, żeby się kłócić, i pW c dziewczynę, jaką niegdyś^ kiem jej ociężałą postać^ szklane drzwi utrzymywała w s na Fatimie. Pamiętałam pełną * yj ; z ^ yś była. Z pewnym wzruszeniowy '; j - . tałową karafką napdnio^N^adze tacę z kryształowymi szkP' fla ak wiele Eicanek gdy Fatima ostrożnie otwi^M1 i na werandę. Była nadzwyczaj i świeżo wyciśniętym sokieny . ." miała problemy z nadwagą j ł miarę powiększania się fo&jj ( ^ Allah zapytał mnie kiedyś z r y pomieścić w jej skórze. Ruszała się powoli i przejście -^nalewanego na biało ratanu ząb1 jak wiele Egipcjanek,, pierwszego dziecka i i bardziej, aż mały Abd ciało Fatimy zdoła się 'p !°li mu l? jego łysą głowę jak jajko, a f^\ ^usiałam walczyć ze sobą, żeb]^ -!ni Cz?sto powtarzał, że jego zdaniem ]• ">! ŻOna " • , . . " - świecie ; Pod względem postury Abdul był połową Fatimy. Kiedyś Karim wszedł do nich niespodziewanie i na własne oczy zobaczył, jak Fatima waliła męża po plecach wielką deską do krojenia. - A więc jeśli to nie Abdul, to o co chodzi? - zapytałam. Pomarszczona twarz Fatimy przybrała ponury wyraz. Nasza gosposia pogrążyła się w posępnych myślach. Wzdychała tak boleściwie, że zrozumiałam, iż jej smutek płynie z głębi serca i zaniepokoiłam się jeszcze bardziej. - Fatimo? - przypomniałam o swojej obecności. Jej twarz nagle poczerwieniała i kobieta wybuchnęła z rozpaczą: - Chodzi o Alhan, moją wnuczkę. Jej ojciec, ten cały Nasir, to wstrętna kreatura! Zabiłabym go gołymi rękami, gdyby córka pozwoliła mi na to. Ale nie! Ona mówi, że razem ze swoją rodziną będzie żyła tak, jak im pasuje. Oczy Fatimy ciskały błyskawice, a jej potężny biust falował z oburzenia. - Własna córka mi mówi, żebym się nie wtrącała w jej rodzinne sprawy! - Fatima spojrzała na mnie szukając zrozumienia. - Może to sobie pani wyobrazić? Nie mieć nic do powiedzenia na temat losu własnej wnuczki?! Moje zdumienie nie miało granic. - Co takiego Nasir zrobił twojej wnuczce? Pomyślałam, że jeśli matka się nie sprzeciwia, to dziewczynce chyba nie dzieje się krzywda. - Ten Nasir to prostak z zapadłej wsi! Co on tam wie! Odsunęłam się zaskoczona, gdy Fatima splunęła na podłogę. JeJ bezładna gadanina przeplatana przeklinaniem Nasira, skargami na córkę i modłami do Boga, żeby pomógł wnuczce - zmęczyła mnie wreszcie. Straciłam cierpliwość i powiedziałam podniesionym głosem: - Fatimo, powiedz natychmiast, co się stało twojej wnuczce. Zapłakana, nieszczęśliwa, mocno ścisnęła mnie za rękę i - To odbędzie się dziś wieczorem. Oni zrobią z Alhan O dziewiątej umówili się z cyrulikiem. Zwyczaj obrzezania jest we mnie zupełnie niepotrzebny. Żadnej z moich córek tego nie zro Wszystko przez Nasira. Czy może mi pani jakoś pomóc, błaSan^" mi Przeszłość ożyła. Dobrze pamiętałam okropną historię, kt°ioll0" opowiedziała najstarsza siostra Nura, kiedy z niej także "zro kobietę. Nie byłam jeszcze mężatką, miałam dopiero szesnaście lat. Matka niedawno zmarła i Nura, jako najstarsza córka, miała odpowiedzieć na moje dociekliwe pytania tyczące obrzezywania kobiet. Nie wiedziałam przedtem, że Nurę i dwie inne moje starsze siostry poddano temu strasznemu zabiegowi, wskutek czego męczyły się później i cierpiały przez całe życie. Nie tak dawno jeszcze w Arabii Saudyjskiej obrzezywanie kobiet było dość częstą praktyką, a w każdym plemieniu wyglądało to inaczej. Rok temu przeczytałam książkę, którą mój syn przywiózł z Londynu. Nosiła tytuł The Empty Quarter, jej autorem był St. John Philby, znany brytyjski podróżnik, odkrywca tajemnic pustyni. Korzystając z pomocy mojego dziadka Abd al-Aziza Al Sa'uda, założyciela monarchii saudyjskiej i pierwszego króla Arabii, Philby w latach trzydziestych prowadził zakrojone na szeroką skalę badania na pustyni. Zainteresowana, wzięłam książkę z pokoju syna i z wielką przyjemnością czytałam relacje o plemionach, z których składała się ludność Arabii Saudyjskiej, aż doszłam do rozdziału, w którym angielski autor przytaczał informacje na temat obrzezywania kobiet. Przypomniałam sobie z całą wyrazistością, jak okrutnie zostały potraktowane moje siostry, drżałam więc i płakałam czytając opis tego okropnego zwyczaju. Ulubionym tematem Philby'ego był seks, a przy tym lubił pokpiwać ze swoich informatorów, rozwodząc się nad praktykami plemienia Manasir związanymi z obrzezywaniem kobiet. Posłuchaj tylko - komentował - oni nie usuwają kobietom łechtaczki aż do wieku dojrzewania, a kiedy dziewczyna ma wyjść za mąż, na miesiąc lub dwa przed ślubem urządzają uroczyste obrzezanie. Dopiero wtedy, a nie zaraz po urodzeniu, jak to czynią Qahtan i Murra, Bani Hadżir, Taj, Adżman czy inne plemiona. Dzięki temu ich kobiety dorastając stają się bardziej namiętne i gorące. Ale wtedy wycinają im wszystko, na gładko, żeby ostudzić ich ogień nie osłabiając pożądania. Robią to w namiotach kobiety dobrze obznajomione z tą praktyką i biorą za to równowartość jednego dolara. Po mistrzowsku posługują się nożyczkami, brzytwą i nicią, używanymi P"? tej operacji. Zdumiałam się czytając o tym wszystkim. Poraziło mnie, że mężczyź- uważali nie okaleczone kobiety za namiętne, a mimo to uzasadniali 0KoriyWanje na j^jj Obrzezanja potrzebą "ostudzenia ich ognia". ^ r°znych lektur wiedziałam, że obrzezane kobiety lękają się intymnych taktów z mężami, i doszłam do wniosku, że żadne racjonalne w°dy nie tłumaczą stosowania tego barbarzyńskiego zabiegu. 169 168 Dziadek mój, Abd al-Aziz Al Sa'ud, był człowiekiem przerastającym swoją epokę i starał się wszystko ulepszać. Pochodził z Nadżdu i nie miał przekonania do obrzezywania kobiet czy równie potwornego zabiegu, jakiemu poddawano mężczyzn. Był to rodzaj obrzezania, przy którym wycinano cały pas skóry, od pępka w dół. Nasz pierwszy król, zobaczywszy tę okropność, zakazał tego stanowczo. Pomimo królewskiego dekretu trudno było wykorzenić stare zwyczaje, ludzie woleli narazić się na karę, niż zarzucić praktyki swoich przodków. U niektórych plemion zakazano obrzezywania kobiet, u innych usuwano tylko napletek łechtaczki. Jest to metoda najmniej rozpowszechniona i tylko ją można porównać z obrzezaniem mężczyzny. W pewnych regionach Arabii nieszczęsnym kobietom wycinano całą łechtaczkę i wargi mniejsze. Jest to najczęściej stosowany sposób. Moja matka nie zważała na królewski dekret i trzy jej córki zostały poddane temu okrutnemu zabiegowi. Pozostałe kobiety z naszej rodziny uniknęły go dzięki interwencji europejskiego lekarza, a także naciskom mojego ojca, który przekonał matkę, że obrzezywanie kobiet jest pogańską praktyką, której należy zaprzestać. Dziwne jest w tym wszystkim to, że właśnie kobiety w krajach muzułmańskich upierają się przy ob-rzezywaniu żeńskiego potomstwa, obawiając się, że córki nie poddane temu zabiegowi nigdy nie znajdą mężów. W tej jedynej sprawie dotyczącej kobiecej seksualności wykształceni mężczyźni okazali się bardziej postępowi od swoich kobiet. Istnieje jeszcze sroższa i znacznie bardziej niebezpieczna metoda obrzezania kobiet, tak zwany sposób faraoński. Trudno mi nawet sobie wyobrazić, jaki ból czują kobiety poddane temu zabiegowi. Pozbawia się wtedy dziewczynę łechtaczki, warg mniejszych i warg większych. Jakże barbarzyńskie są te stare obyczaje, które przetrwały aż do naszych czasów! W Arabii Saudyjskiej zrobiono wiele, żeby je wyko rzenić i większość kobiet w moim kraju nie jest już poddawana tej strasznej operacji. Mężczyźni z mojego rodu zakazali owego pogan skiego obrządku, ale niektóre rodziny pochodzenia afrykańskiego zamieszkałe w Arabii Saudyjskiej nadal wolą narazić się na karę. odstąpić od rytuału. Ludzie ci są głęboko przekonani, że tylko p ^ zbawienie kobiet możliwości odczuwania przyjemności seksualnej J gwarancją zachowania przez nie cnoty. ^L Panuje przekonanie, że obyczaj obrzezywania kobiet zrodź ^ w dolinie Nilu i myślałam sobie, że ta barbarzyńska praktyka mog 170 zakończyć się tu, gdzie się zaczęła. Jednak wiele kobiet w Egipcie i na kontynencie afrykańskim nadal poddawanych jest temu nieludzkiemu zabiegowi. Ponieważ w mojej rodzinie zwyczaj ten został zaniechany, z biegiem lat przestałam zaprzątać sobie myśli tą kwestią. Fatima pociągnęła mnie za rękę. Jej błagalny gest przywrócił mnie chwili obecnej. Ze smutkiem przypomniałam sobie twarz małej Alhan, która wiele razy odwiedzała swoją babkę w naszej willi. Była to śliczna dziewczynka, wyglądająca na bystrą i szczęśliwą. Stanęła mi przed oczyma makabryczna scena: małą prowadzą do cyrulika, matka ją rozbiera, rozkładają i przytrzymują jej małe nóżki, a cyrulik zbliża się z ostrą brzytwą. Wzdrygnęłam się ze zgrozy. W głowie mi się nie mieściło, jak matka może pozwolić, żeby coś tak okropnego spotkało jej śliczną córeczkę? Wiedziałam jednak, że wiele z nich na to pozwala. Według statystyk międzynarodowych organizacji zdrowia na świecie było obrzezywanych od 80 do 100 milionów kobiet. Wprost niewiarygodne, że tyle bólu zadawano małym dziewczynkom! Fatima przyjrzała się dokładnie mojej twarzy i z nadzieją w głosie zapytała: - Czy może pani uratować moją wnuczkę? Przecząco pokiwałam głową. - Nic nie mogę zrobić, Fatimo, jeśli nawet ty nie możesz. Nie należę do twojej rodziny. Będą urażeni, że się w to mieszam. - Jest pani księżniczką. Moja córka będzie czuła dla pani respekt. Od dawna wiedziałam, że ludzie nie posiadający bogactwa żywią Przekonanie, iż pieniądze, oprócz ekonomicznej swobody, dają również mldrość, ale była to sprawa głęboko zakorzenionych fałszywych prze-Swiadczeń. Instynktownie wyczuwałam, że córka Fatimy nie będzie ^dowolona z mojej interwencji. Bezsilnie rozłożyłam ręce. ~~~ Co mogę zrobić, Fatimo? Odkąd osiągnęłam wiek, w którym °zyna się pewne sprawy rozumieć, pragnęłam oswobodzenia kobiet takich praktyk. A teraz odnoszę wrażenie, że świat staje się dla ^ZeJ płci coraz mroczniejszy. atirna milczała, jej czarne oczy wyraźnie posmutniały. ^r" Gdybym była w stanie, pomogłabym twojej wnuczce. Ale nie ^ Wystarczającego autorytetu, żeby narzucić swoją opinię. 171 Fatima wyglądała na rozczarowaną, lecz odezwała się bez cieni wyrzutu w głosie: - Rozumiem, proszę pani - spojrzała na mnie spod na wpół przymkniętych powiek - ale błagam, niech pani choć ze mną pojedzie Spróbujemy. Zaskoczona jej uporem, poczułam, że mięknę. Zapytałam słabym głosem: - Gdzie mieszka twoja córka? Z grubych warg Fatimy popłynął potok słów: - Bliziutko stąd, dosłownie parę minut samochodem. Jeśli teraz pojedziemy, zdążymy, zanim Nasir wróci z pracy. Zmobilizowałam całą swoją odwagę. Powiedziałam sobie, że muszę uczynić co tylko można, choć sprawa skazana jest z góry na niepowodzenie. Wiedziałam, że będę musiała okłamać męża, w przeciwnym razie zabroniłby mi jechać. - Fatimo, weź swoje rzeczy. Ale nikomu nic nie mów. - Dobrze, proszę pani! Wiem, że jeśli Bóg zechce, pomoże mi pani. Patrzyłam na nią, jak się spiesznie zbierała, poruszając się szybciej niż kiedykolwiek. Choć żyłyśmy w dwóch odmiennych światach, w tej chwili byłyśmy sojuszniczkami walczącymi o wspólną sprawę. Uczesałam się, umalowałam usta i wzięłam torebkę. Postanowiłam, że powiem Karimowi, iż Fatima dowiedziała się dziś rano, że jej córka cierpi na jakąś rzadką chorobę kobiecą i nie chce się leczyć, ubłagała mnie więc, żebym z nią pojechała i przekonała córkę, że musi walczyć o życie dla dobra własnych dzieci. Żeby wypaść bardziej przekonywająco, miałam powiedzieć, że wcale nie chce mi się jechać, ale nie wybaczyłabym sobie, gdybym tego wysiłku nie uczyniła, a kobieta by umarła. Był to kiepski scenariusz, Karim jednak, który wolał unikać kobiecych problemów, pogderałby wprawdzie, ale nie zabroniłby mi jechać. Okazało się, że nie musiałam tej bajeczki opowiadać, gdyż w czasi mojej rozmowy z Fatima mąż otrzymał pilny telefon. Poprosił Allaha, aby mi przekazał, że jedzie spotkać się w kairskim ^asy z jednym z kuzynów z królewskiego rodu i wróci późnym wieczo ^ Domyśliłam się, że mój mąż wolał dyplomatycznie zniknąć, a . być zmuszonym do podjęcia jakiejś pochopnej decyzji w odpov ^ na prośbę syna o wspomożenie upadającej gospodarki Libanu pa ,a milionami dolarów. Czułam, że jego wymówka była równie nieuc 172 jak Icła:*118^0- które ja miałam mu zaserwować. Karim ma właściwi większości Arabów: nie potrafi powiedzieć "nie". miast t^g° wymyślić jakieś kłamstewko i zniknąć z oczu osobie 40H, gającej siL odpowiedzi. - D»obrze - mruknęłam pod nosem zadowolona. Przekazawszy mi wiadomość od ojca, Abd Allah powrócił do H wizora. Oglądał jedną z tych egipskich oper mydlanych, tak popul> nych w krajach arabskich. Zauważyłam, że Amani odęła wal&\ znak dezaprobaty. Nie podobało jej się, że brat ogląda ten właśi program, zakazany w Arabii Saudyjskiej ze względu na liczne ni62'! przyzwoite aluzje. - Abd Allah, czy mógłbyś mnie podwieźć do domu córki Fal my? - zwróciłam się do syna. Wiedziałam, że wypatrywał tylko okazji, aby przejechać się białym mercedesem, który Karim kupił i wwiózł do Egiptu. pewna, że mąż wolał do zatłoczonego śródmieścia Kairu starym samochodem, bał się bowiem szalonych kairskich taksówK11? Abd Allah skwapliwie zgasił telewizor i rzucił w moim kierunku: - Idę po samochód. Ulice Kairu były zatłoczone wszelakimi pojazdami, a ruch niein sparaliżowany. Piesi poruszali się wśród samochodów, w przepoi* nych autobusach pasażerowie ryzykownie czepiali się drzwi i o^iei jakby to była najbardziej naturalna metoda podróżowania. Gdy nasz samochód posuwał się powoli ulicami miasta, patri/^ zdumiona na te masy ludzi, które napłynęły do miasta faraonów'' -fo na pierwszy rzut oka było widać, że Kair nie będzie w stanie <%' W ten sposób egzystować. Abd Allah wyrwał mnie z zamyślenia, pytając o cel naszej wypJaw) Poprosiłam, żeby przysiągł, iż dochowa tajemnicy. Gdy mu działam o powodach rozpaczy Fatimy, przez twarz mojego syna Biknąi płomień gniewu. Powiedział, że słyszał o takich praktykach, ale myślał, że 0 nich są wyolbrzymione. ~~~ Czy to prawda? Czy naprawdę tak robią z małymi dziewczynP1!!1 Zawahałam się, czy nie powiedzieć mu o cioci Nurze, ale odstąpi tego zamiaru, bo sprawa była zbyt intymna i siostra pewnie btfdn ) się poczuła zażenowana, gdyby mój syn wiedział, jak została oW °na- Opowiedziałam mu natomiast o samym obrzezywaniu n Z ulgą odetchnął, że w naszym kraju zwyczaj ten jest już w zaniku ale myśl, że tak wiele kobiet arabskich wciąż jeszcze niepotrzebnie cierpi, bardzo go przygnębiła. Resztę drogi przebyliśmy pogrążeni we własnych myślach, błądzą-cych wokół tego, co miało się stać dziś wieczorem. Córka Fatimy mieszkała w zaułku odchodzącym od jednej z głównych handlowych ulic Kairu. Abd Allah zapłacił właścicielowi sklepu z ubraniami, aby pozwolił nam zaparkować na chodniku przed swoim lokalem, i obiecał uszczęśliwionemu człowiekowi, że go dodatkowo wynagrodzi, jeśli dopilnuje samochodu podczas naszej nieobecności. Potem ujął nas za ramiona i poprowadził mnie i Fatimę przez zatłoczoną ulicę. Weszliśmy w zaułek, który miał doprowadzić nas do celu. Uliczka była za wąska dla samochodów, szliśmy więc środkiem brukowanej kamieniami jezdni. Mijaliśmy kawiarenki specjalizujące się w daniach arabskiej kuchni, owionęły nas intensywne zapachy potraw. Często wymieniałam z synem spojrzenia, nigdy bowiem dotąd nie zapuszczaliśmy się do ubogich dzielnic Kairu. Ciasno stłoczone zabudowania i nędza ich mieszkańców szokowały nas na każdym kroku. Córka Fatimy mieszkała w dwupiętrowym budynku w środkowej części uliczki. Naprzeciwko domu stał stary meczet, wymagający pilnego remontu. Na parterze domu znajdowała się piekarnia, na piętrach mieszkania do wynajęcia. Fatima gestem wskazała do góry i powiedziała, że jej córka Ilham mieszka na najwyższym piętrze. Ilham, spoglądająca z płaskiego dachu w dół na zatłoczoną ulicę, jakimś cudem dostrzegła matkę w tym ludzkim mrowiu i zaczęła ją wołać po imieniu. W miejskim hałasie jej głos ledwo było słychać. Abd Allah nie wiedział, czy w tej rodzinie kobietom wolno przyjmować obcych mężczyzn (obyczaje egipskich rodzin są pod tym wzg ? dem zróżnicowane), i powiedział mi, że poczeka na nas w ^~(r)c.' którą przed chwilą mijaliśmy. Podawano tam szawarmę - cien płatki jagnięcego mięsa upieczonego na rożnie, włożone między placki, z dodatkiem pomidorów, mięty i cebuli. Wszystkie moje dz' uwielbiały szawarmę , a Abd Allah przyznał, że zaczyna odczuwać r ^ [aC Ilham i trzy z jej czterech córek wyszły nam na spotkanie na • schodową. Mówiły jedna przez drugą, dopytując się, czy coś się po nego stało, czy też może ktoś z rodziny zachorował. Pomyślałam sobie, że Ilham wygląda zupełnie jak Fatima w młodości. 174 patrzyła na mnie z zachwytem, gdy Fatima mnie przedstawiała jako s\yoją pracodawczynię, księżnę z Arabii Saudyjskiej. Tej córki Fatimy jjgdy dotąd nie poznałam, chociaż zetknęłam się z większością jej (jzieci i wnuków. Uświadomiłam sobie nagle, że mam na sobie rzucającą się w oczy biżuterię, w pośpiechu zapomniałam bowiem wyjąć z uszu brylantowe kolczyki, miałam też kosztowną obrączkę ślubną. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo to wszystko nie pasuje do ubogiego otoczenia, fjajmłodsza córka Ilham, sześcioletnia dziewczynka, dostała od matki klapsa, kiedy potarła paluszkami kamień w moim pierścionku. Ilham wprowadziła nas do malutkiego saloniku i poszła zagotować wodę na herbatę. Dwie wnuczki siadły Fatimie na kolanach, trzecia u jej stóp. Alhan nigdzie nie było widać. Rozejrzawszy się po otoczeniu, mogłam się przekonać, jak skromnie mieszka Ilham. Usiłowałam nie patrzeć na poprzecierane dywaniki i podarte pokrowce na meble, nie chciałam bowiem, aby moje zainteresowanie zostało źle zrozumiane. Na środku pokoju stał metalowy koszyk na żarzące się węgle, a pod ścianą kwadratowy stolik zarzucony książkami na tematy religijne. Z sufitu zwisała gazowa lampka. Czyżby tu nie było elektryczności? Zauważyłam, że mieszkanie jest bardzo czysto utrzymane i że Ilham bardzo się stara, żeby w-jej skromnym domu nie było kurzu ani robactwa. Ilham wkrótce wróciła. Podała nam herbatę i migdałowe ciasteczka- mówiąc, że upiekła je specjalnie na dzisiejszą rodzinną uroczystość. Zwracając się do matki wyznała, że Alhan bardzo przeżywa to, co się ma dziś wydarzyć. Siedzi teraz na tarasie na dachu, czyta Koran i spokojnie Przygotowuje się do tego najważniejszego wydarzenia w swoim życiu. Miły nastrój, jaki panował do tego momentu, prysnął. Fatima pod-"osła sprawę, z którą tu przybyłyśmy, i zaczęła błagać córkę, aby rezygnowała z planowanego obrzędu i oszczędziła dziecku bólu i cier- Pień. Mówiła pospiesznie, a zobaczywszy, że córka pozostaje nieugięta, "izała na mnie i powiedziała, że jeśli Ilham nie chce słuchać własnej lud •'' l° moze zainteresuje ją zdanie wykształconej przez światłych ^. kobiety, która wie, że nasza religia wcale nie zaleca okaleczania Uza CZyneli> Jest to stary zwyczaj, który nie ma żadnych podstaw ani onienia we współczesnym życiu. °Pirl'Pan°Wa^0 naPi?cig- Chociaż Ilham uprzejmie wysłuchała mojej > Widziałam, że jej twarz pozostała niewzruszona, a oczy miały 175 wyraz determinacji. Wiedziałam od Fatimy, że rodzina jej córki jest bardzo religijna, sięgnęłam więc do zasobów mojej wiedzy teologicznej i stwierdziłam, że Koran nic na ten temat nie mówi. Gdyby Bóg uznał że kobiety powinny być obrzezywane, z pewnością przekazałby to w objawieniu prorokowi Mahometowi. Ilham przyznała, że Koran istotnie nic nie wspomina na ten temat, ale praktyka ta oparta jest na zaleceniach Proroka - weszła przecież w skład sunny, czyli tradycji obowiązującej muzułmanów. Przytoczyła mi znany hadis - przypowieść z życia Proroka. Mahomet powiedział pewnego razu do Umm Attija, starej kobiety obrzezującej dziewczynkę: "Podcinaj, ale nie niszcz wszystkiego". Tej właśnie tradycji Ilham i jej mąż chcieli pozostać wierni i żadne moje słowa nie mogły zmienić ich decyzji. Długo dyskutowałyśmy na ten temat, aż zobaczyłam, że zaczyna się ściemniać. Słońce chyliło się ku zachodowi. Wiedziałam, że wkrótce wróci Nasir, a nie chciałam w tak delikatnej sprawie mieć do czynienia z mężczyzną - głową rodziny. Napomknęłam, że czas na mnie, muszę wracać do dzieci. Fatima, czując, że nam się nie powiodło, zaczęła szlochać i bić się po twarzy, aż całkiem poczerwieniała. Na widok rozpaczy matki w oczach Ilham odmalowało się zmartwienie, powiedziała jednak, że mąż podjął już decyzję, a ona się z nim zgadza. Wszystkie cztery córki po osiągnięciu odpowiedniego wieku zostaną obrzezane. Wyczułam, że Ilham wolałaby, bym już sobie poszła. Zrozumiałam, że nie mogę zrobić nic więcej i wstałam, aby się pożegnać. Ilham ze spokojną pewnością siebie spojrzała mi w oczy i uprzejmie się pożegnała. - Zaszczyciła pani mój dom, księżno Sułtano. Proszę przyjść któregoś dnia z dłuższą wizytą. Wbrew woli córki Fatima uparła się, że zostanie i będzie obecn przy zabiegu. Powiedziała, że jeśli już nie da się uniknąć zła, chcia a przynajmniej dopilnować, aby cyrulik obciął tylko koniuszek łechtacz nie więcej. 0 Opuściłam więc dom Ilham nie osiągnąwszy celu. Schodząc ^ schodach czułam się, jakbym miała nogi z ołowiu. Żeby się uspo przystanęłam i wyrecytowałam werset z Koranu: Nie możesz sproi dobrą drogę kogo chcesz, to Bóg prowadzi, kogo tylko zechce- na Syn czekał na mnie przy stoliku przed kawiarnią. Gdy się zbliżyłam, spojrzał na mnie pytająco: - I co? Potrząsnęłam głową. - Niestety. Nic się nie dało zrobić. Twarz Abd Allaha spochmurniała. - Chodź, wracajmy do domu - powiedziałam. Gdy wychodziliśmy z zaułka, obejrzałam się za siebie. Dom Ilham rozpłynął się w ciemności, jakby nigdy nie istniał. Syn zaczął coś mówić, ale położyłam mu dłoń na ustach. Nie byłam w stanie powstrzymać się od płaczu. Abd Allah, nie odzywając się już, zawiózł swą rozszlochaną matkę do domu. Gdy tylko zajechaliśmy do naszej willi, wezwałam córki, każąc im porzucić wszystkie zajęcia i spakować się. - Jak tylko ojciec wróci z kasyna, wyjeżdżamy z Kairu - zapowiedziałam. Szepnęłam do Abd Allaha, że stracę chyba sympatię do tego miasta, które od dzieciństwa tak lubiłam, chociaż miałam nadzieję, że nie znienawidzę wszystkiego co egipskie z powodu tego, co stało się dziś wieczorem. W oczach Abd Allaha zobaczyłam błysk zrozumienia i ucieszyłam się, że syn pojął tok mojego rozumowania. Wkrótce pojawił się Karim. Czuć było od niego alkohol. Amani natychmiast zaniosła długą modlitwę do Boga, aby wejrzał na grzeszne uczynki jej ojca i przywrócił go do grona tych, którzy trafią do nieba. Zaczęła przy tym sugestywnie opisywać piekielne męki, jakie czekają naszą rodzinę. Humor miałam podły, toteż nie potrafiłam obrócić w żart wybuchu 'anatyzmu Amani. Rozzłościło mnie to. A więc doszło już do tego, że córka zaczyna krytykować własną rodzinę! Powiedziałam jej bez ogró- ek, że Pan Bóg nie powiadomił mnie, iż powierzył mojej córce misję Wychowywania i straszenia dorosłych ludzi. . Chciałam uszczypnąć córkę w twarz, ale Karim złapał mnie za rękę mocno do piersi. Nakazał Amani, żeby zeszła nam z oczu ynuowała modlitwy w swoim pokoju. ? zaczął zachowywać się hałaśliwie, jak to się zdarza ludziom a,cym pod wpływem alkoholu. Stwierdził, że jego żona niestety sto nie potrafi zapanować nad swoim nieznośnym charakterem aJWyższy czas dać jej nauczkę. 177 176 Staliśmy naprzeciw siebie mierząc się oczami. Karim, z pogardliwie odętymi ustami, wyglądał na gotowego do kłótni. Pośpiesznie rozejrzałam się po pokoju, wypatrując czegoś, czym mogłabym dać mężowi po głowie, bo takie już mam usposobienie, że na groźby reaguję agresją. Karim jednak zbyt dobrze mnie zna, więc odgrodził mnie własnym ciałem od mosiężnego dzbana, którym chciałam go zdzielić. Nagle bojowy nastrój mnie opuścił. Uświadomiłam sobie, że przecież Karim jest dwa razy większy ode mnie i bez broni nie miałabym żadnych szans, szybko dałby mi radę. Poza tym lepiej, by sprzeczka nie przerodziła się w kłótnię, bo doświadczenie nauczyło mnie, że z pijanym Karimem nie sposób wygrać. Czułam pogardę dla męża i trudno mi było pojąć w tej chwili, jak mogłam go kiedykolwiek pokochać. Chcąc uniknąć bezsensownej konfrontacji, starałam się jednocześnie odzyskać utraconą przewagę. Roześmiałam się więc i powiedziałam do Karima: - Spójrz na siebie! Wyglądasz jak słoń, który grozi mrówce. W dalszym ciągu uśmiechając się oświadczyłam, że bardzo się cieszę jego wczesnym powrotem i że było mi smutno, gdyż tęskniłam za jego towarzystwem. Karim łatwo dał się udobruchać. Oszołomiony zmianą mojej taktyki, zaczął okazywać skruchę z powodu swoich nie przemyślanych słów. Gładził mnie po ramieniu, przepraszał i pytał, co tak zmartwiło jego ukochaną żonę. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziewiąta. Wzdrygnęłam się na myśl, że niewinne dziecko zostanie za chwilę okaleczone, zapomniałam o sobie i ze smutkiem powiedziałam do męża, że życie nie daje kobietom żadnej radości i że lepiej już umrzeć. Karim nie mógł pojąć powodu moich czarnych myśli. Zapytał, czy moje życie nie układa się niemal idealnie? Czyżbym pragnęła czegoś, czego on, mąż, nie jest mi w stanie zapewnić? . Zdając sobie sprawę, że głównym powodem moich zmartwień J«s niesprawiedliwość, jaka dotyka kobiety, przypomniał mi, że w nasz rodzinie córki nie ucierpią z powodu przesądów dotyczących K° w tym kraju. Co jeszcze można zrobić poza ochroną ukochanych is Przymilnie się uśmiechnął i delikatnie musnął palcami moje us _ Przemknęło mi przez myśl, że Karim ma w sobie wiele u łagodzącego jego mniej przyjemne cechy. ' . . . /* Nie wiedząc, jak sobie poradzić z moim niezadowoleniem z p'fs kobiet w naszym kraju, Karim stwierdził, że taki już przypadł d f- urodziłam się w Arabii Saudyjskiej, więc muszę się pogodzić z ol/ czeniami narzuconymi kobietom przez naszą kulturę. PrzypomnifiKj*' że Bóg nie ujawnił jak dotąd innym śmiertelnikom swego planu' K> zanego z powołaniem mnie do życia na saudyjskiej ziemi. /" V t Urażona, znów poczułam niechęć do Karima. Żałowałam, id" f \ czyźni nie mogą choć na jakiś czas wejść w skórę kobiety i W \ w tym tak okrutnym dla niej świecie na tyle długo, by wreszcie tff nich dotarło. Wściekła byłam, że mąż z taką rezerwą odnosi l{'j/' wszystkiego, co mówię o cierpieniach kobiet i nie chce w to uwi(l Jak przekonać mężczyznę, że przedstawicielkom mojej płci dzi^ł ogromna krzywda? Zdawałam sobie sprawę, że snucie dzieci/ marzeń o odwróceniu ról nie ma żadnego sensu. J Nie będąc w nastroju do prowadzenia rozmowy, zaproponoVfj mężowi, abyśmy wcześnie poszli spać, bo jutro czeka nas podróż i' pełen wrażeń. j: Po alkoholu Karim niestety zachowuje się zawsze w ten sam ST/f najpierw jest skory do kłótni, a potem zasypia. Kiedy zaczął sięfi gotowywać do snu, poszłam do dzieci i poleciłam, by zjadły k' bez nas, rano zaś były spakowane i gotowe do wyjazdu z Kairu f Gdy wróciłam do naszych apartamentów, mąż oddychał już mi/ i spokojnie, pogrążony w głębokim śnie. f Czułam się rozdarta między własnymi buntowniczymi myślami'^ dycyjnymi przekonaniami kobiet typu Ilham. Jako kobieta K w konflikcie ze swoim przeznaczeniem. Ale pomimo swej niewfy sytuacji czułam, że nigdy nie pogodzę się z takim okrucieństwef obrzezywanie kobiet. ( Zanim zapadłam w niespokojny, nie dający wypoczynku se*j Przysięgłam sobie, że mój gniew z powodu losu małych dziewcl nie ustanie, póki ten barbarzyński zwyczaj nie zniknie. 178 Monte Carlo Oszczerstwem jest nazywanie kobiet slabą picia, to krzywda, jaką mężczyzna im wyrządza. Ma strzec honoru swojej żony i być jej prawdziwym przyjacielem, a nie panem. Niech żadne z was nie traktuje drugiego jako obiektu swojej żądzy. MAHATMA GANDHI Nazajutrz rano Fatima pracowała już w kuchni, kiedy nasza rodzina się obudziła. Witając się z nami, za wszelką cenę starała się pokazać nam wesołą twarz. Wyglądała na zaskoczoną, kiedy niespodziewanie oznajmiliśmy, że zaraz wyjeżdżamy z Kairu i udajemy się do Monte Carlo. Mieliśmy zamiar dołączyć tam do moich trzech sióstr, które wraz z rodzinami spędzały wakacje na Riwierze w Księstwie Monako. Wciąż stawała mi przed oczyma scena obrzezania wnuczki Fatimy, nie chciałam jednak mówić o tym tragicznym wydarzeniu. Dopiero pod nieobecność rodziny zapytałam o zdrowie Alhan. Fatima, złożywszy ręce, z twardym wyrazem oczu, w których nadal płonął gniew, powiedziała, że dziewczynka źle zniosła zabieg, gdyż »a żądanie ojca cyrulik usunął więcej, niż ona, Fatima, zamierzała po zwolić. Trzeba było przykładać specjalne kompresy, aby powstrzymać gwałtowny upływ krwi. .. Mimo woli poczułam się winna, że nie potrafiłam zapobiec trage Alhan. Zapytałam więc z niepokojem, czy rodzice nie obawiają sl dalszych komplikacji. . ^ Gdy Fatima zobaczyła, że mam oczy pełne łez, usiłowała przy spokojny wyraz twarzy. - Proszę pani - objęła mnie za szyję - to już się stało, z tym żyć. Zrobiła pani wszystko, co było w jej mocy. Błogosławię panią za tyle troskliwości o kogoś, kto nie jest pani krewnym. Proszę się uspokoić. Wierzę, że Alhan wyzdrowieje. Nie mogłam znaleźć słów. Fatima wypuściła mnie ze swoich objęć i spojrzała mi w oczy. Przez dłuższy czas patrzyłyśmy na siebie. Czułam, że od Fatimy płynie ku mnie fala wielkiej miłości. - Śniła mi się pani dziś w nocy, księżniczko Sułtano. Czuję, że muszę pani przekazać to, co mi zostało we śnie objawione. Wstrzymałam oddech z obawy przed tym, co usłyszę. Zawsze czułam się nieswojo, kiedy w grę wchodziły przepowiednie i sprawy nadprzyrodzone. Fatima spoglądała na mnie ze współczuciem, miała smutne oczy. - Księżniczko, ma pani wszystko, co tylko życie może ofiarować, a mimo to żyje pani w pustce. Jest tak dlatego, że w ciele kobiety zachowała pani serce dziecka. Trudno jest żyć takim ludziom. Ani pani, ani żadne z dzieci Boga nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów ludzkości. Dano mi znak, bym pani powiedziała, że ugięcie się przed rzeczywistością nie jest żadną hańbą. Powinna pani pozwolić, aby ta wola nieustannej walki ucichła w pani. Jak w ulotnej wizji złożonej z ułamków oderwanych wspomnień pojawiła się przede mną twarz matki. Nie miałam wątpliwości, że to ona za pośrednictwem Fatimy chciała nawiązać kontakt ze swą najmłodszą córką. Słowa Fatimy brzmiały jak rady, których matka często mi udzielała w dzieciństwie. Kiedy byłam mała, jej mądre słowa wydawały mi się nie zawsze zrozumiałe. Teraz, gdy dorosłam, było inaczej. Będąc jeszcze dzieckiem zdałam sobie sprawę, że kiedy moja matka umierała, żałowała tylko jednego - iż odchodzi z tego świata pozostawiając córkę o nieokiełznanym charakterze bez energicznego przewodnika. Obawiała się, że jako osoba dorosła będę reagowała równie Popędliwie, jak to bywało w dzieciństwie, kiedy za wszelką cenę chciałam postawić na swoim, wplątując się w coraz to nowe konflikty. Woja ukochana matka przemówiła więc do mnie za pośrednictwem Fatimy! Poczułam ciepło rozlewające się po całym ciele i po raz pierwszy od *ielu dni zaznałam spokoju. Przestały mnie nękać ciemne wspomnienia, niemal namacalnie odczułam świętą obecność mej matki. Niespodziewanie z gardła wyrwał mi się szloch i spontanicznie, 181 180 z płaczem rzuciłam się w silne ramiona Fatimy, niczym dziecko, które z całego serca pragnie choć przez chwilę być z tą, która dała mu życie. - Jakże szczęśliwi są ludzie, którzy jeszcze mają matki! - zawołałam łkając w ramionach pełnej współczucia Fatimy. Gdy wyjeżdżaliśmy z Kairu, nie mogłam pozbyć się myśli o ponurym losie, jaki czeka tyle egipskich dziewczynek. Szepnęłam do syna, że z powodu tego okropnego obyczaju Egipcjanie żyją mniej szczęśliwie i radośnie, niż mogłoby to być możliwe w ich pięknym kraju. Późnym popołudniem nasz prywatny samolot wylądował na lotnisku w Nicei. Mężowie moich sióstr wynajmowali dużą willę na wzgórzach nad Monako. Zapewnili Karima, że z lotniska jedzie się krótko. Asad zamówił trzy limuzyny, które już na nas czekały i miały zawieźć wraz z bagażami do willi. Willa była właściwie pałacem, który należał niegdyś do francuskiego arystokraty. Było w niej ponad sześćdziesiąt pokoi - aż nadto miejsca dla naszych rodzin. Wszystkie moje siostry były jedynymi żonami swoich mężów, a więc nasza grupa składająca się z ośmiorga dorosłych i szesnaściorga dzieci nie była zbyt liczna jak na spotkanie czterech arabskich rodzin. Z Nicei do Monako prowadzą trzy autostrady, nie chcieliśmy jednak jechać drogą nad morzem, zwaną Inferieure Corniche, przeważnie bardzo zatłoczoną. Pośrodku biegła Moyenne Corniche, a górą Grandę Corniche. Chciałam, abyśmy pojechali Moyenne Corniche, bo wiedziałam, że to najlepsza z trzech dróg i że roztacza się z niej najpiękniejszy widok. Karim jednak uważał, że drogę powinny wybrać córki. Uszczypnęłam go w nogę, chcąc mu dać do zrozumienia, że ten pomysł nie ma sensu, ale Karim już zwrócił się do dziewczynek pytając je o zdanie. Z góry wiedziałam, co będzie. Maha i Amani natychmiast zaczęły się kłócić, każda chciała jechać inną drogą. - A nie mówiłam? - szepnęłam do Karima. Córki nasze, odkąd nauczyły się mówić, nigdy się w niczym ni zgadzały, bez względu na to, o co chodziło. Musiałam przyznać prze sobą, że życie nam się skomplikowało, odkąd wydałam na świat trój dzieci. Kłótnię rozstrzygnął kierowca, który stwierdzi* czasowo zablokowana, bo rozbiła się tam cięża»łs%Sc ~ i zaproponował, byśmy pojechali Grandę Cornitk !'re byki %sobiei Amani odęła się jak dziecko, którym w istńiesz'ze Maha i Abd Allah cieszyli się i w drodze pobz? interesujące widoki, których nie pamiętali z ost nako, ponad trzy lata temu. '%s_eonąkB ego sl - 'fcmiały, Grandę Corniche została zbudowana jeszcze nakazał budowniczym, żeby trzymali się starego ffl$ Jechaliśmy u podnóża Alp Nadmorskich, wido: . Powiedziałam rfiimochodem, że po jednostajną, l'(tm)!*]1^iimej i]M scenerii pustynnych krajów Bliskiego Wschodu bj)'4^ %leń !•[! przyjemnie koi oczy. "^ Amani uznała moje słowa za zniewagę dla ojca)I'>rorf! 4oka,bl w tym momencie stracił cierpliwość i poprosił cil(,żeW Sl|s zapnsll wreszcie nieustannych teologicznych interpretatji *Jbiidzi4 Siidziej«' niewinnych uwag rzuconych w rozmowie. Pomyślałam sobie, że moja córka robi się wpiJsI^W \0 znisij* Kochałam ją jak zawsze, ale były momenty, kiedjjsjprc(r)'''' ^ssadnejit toszkowate zachowanie budziło we mnie wyjątlu"!^ ijęć. Kiedy podróż ciasnym samochodem dobiegła to»cai w łairadodi' się na widok sióstr - Sary, Tahani i Nury, któuczW*' Sl'»w draiił' na nasze przybycie, gdy samochód zajechał ! s»llgły ] m. Moja radość trwała jednak krótko. a Kiedy zakończyliśmy ceremonię powitań, a kanie z kuzynami, Nura oznajmiła, że Rima jeshf»zP% Próbowałam odgadnąć, jaka to choroba dothjla na«? względem starszeństwa siostrę. \zy - Jest pokaleczona - odezwała się Sara, Miisnnz] spojrzenia z Nura. - Ach tak? - powiedziałam ściszonym, led«itdosW" ^fe; sem. Przeraziła mnie nagle wizja wypadku - w n}j)i)Nd'fi ,%4 dropf' ginęło w Arabii Saudyjskiej mnóstwo ludzi, bowieult^Hyś".. .j^ityślniil! chłopcy często urządzali sobie w naszym krajuiffścijp" '"la po ilia'' 1 drogach. Stałam wśród sióstr nieruchomo, w zakłopotani" ich twarze i czekając, aż ktoś mnie wreszcie 2 siostrą. 182 Kariniwcześitó się 4 . stanowczo- - - mojego męża, i zdałam sobi«| co spotkało Rimę,niżja,jtfy - Muszę znać prawdę, - nie żyje? J - Ależ skąd - odpo*^ świadczył jednak, że sytuacj^ - Salim ją pokaleczył-f Przejął mnie zimny dres/t1' - Jak to? Naprawdę? Nura dodała z przejęciety1 - Nasza siostra została*1 nego męża. / - Dlaczego Salim mi*8 ^ nością nie dała mu powody f ^ ^, Rima, jak wiele osób o ni"' łagodny charakter, starała weseląc ich, jakby w jaki Salim? Przypomniałam przystojny. Znaliśmy go ka. Arabskie przysłowie krywka". Salima uznano siebie pasowali. Gwałtów)* Obok stali Karim z Asadem, lecz nic nie mówili. Poczułam ściskanie w żołądku. Czyżby siostra umarła i nikt z rodziny nie ma odwagi mi o tym powiedzieć? Zapytałam w końcu słabym głosem: - Czy obrażenia są poważne? - Wydaje się, że nie zagrażają życiu - odparła Nura. Arabski zwyczaj unikania złych wiadomości może człowieka doprowadzić do szału. Chciało mi się krzyczeć, żeby ktoś wreszcie przerwał tę zmowę milczenia i powiedział wszystko, co było do powiedzenia, by skończyć tę męczarnię niepewności. - Co się stało? Siostry znowu spojrzały po sobie. Nabrałam pewności, że Rima nie żyje. - Wejdźmy do domu - powiedział Asad obejmując Sarę. - Każę podać herbatę. Poszłam za Sara, patrząc obojętnie na mijane po drodze pokoje. Wciąż myślałam o biednej Rimie. Od czasu swych narodzin nie odznaczała się urodą. Nie miała co prawda zniekształconej czy oszpeconej twarzy, ale jej wygląd nigdy nie budził zazdrości innych młodych matek. Nura powiedziała kiedyś, że Rima była jedyną córką, której nasza matka nie musiała chronić za pomocą niebieskiego kamienia - talizmanu, który odpędzał złe duchy. Czyje bowiem złe oko chciałoby spocząć na nieładnym dziecku? W dodatku Rima, jako młoda dziewczyna, roztyła się bardzo, co narażało ją na okrutne, złośliwe uwagi innych dzieci. Sara jest najpiękniejszą z moich dziewięciu sióstr. Z pozostałych cztery są wybitnie ładne, trzy pociągające, jedna elegancka i pełna wdzięku, podczas gdy w wyglądzie Rimy nie ma nic atrakcyjnego. Wśród dziesięciu sióstr była brzydkim kaczątkiem, nie wyróżniała si? też w nauce ani w zabawie. Jedyną jej mocną stroną był talent do gotowania, w czym prześcignęła nawet naszą matkę. Umiała przyrządzać wspaniałe dania kuchni arabskiej i francuskiej, co nie pozostało bez wpływu na jej i tak już pełną figurę. W kraju, gdzie u kobiety najbardziej ceni się urodę, Rima nie rma wielkich szans. Gdy usiedliśmy w salonie, Karim i Asad wyszli, by zamówić herba ?• Kiedy zamykali drzwi, usłyszałam, że Asad mówi coś po cichu ^ . Smutny *Yraz 1 poważna. w końcu ^ zona krzy^ A Rim?? dla wszystki* ^^ ich przebłagać. v Podobni6 jak o^ i grzecznW l, T-na-iJj 'T każdy garneK partnera całkie nie leżał w naturze męża Przyszła mi do głowy - Może Salim postrad* Nie byłam przygotowań^ Mniej więcej rok tei mroczna tajemnica rzuca $ osobliwą zmian? osobowości'^'J Czarna melancholia ogarnął' , Kiedyś potrafił cieszyć si?żfyf* dc/: przerwy szukał winy w żon1/' interesować, bywało, że wyM1' wały go własne emocje, ^/^^ W ciągu lat pożycia*" '' wała się do męża, lecz Są Jej nie kocha, że w gruncie tylko dlatego, że związek l "_, dlatego r2«cił isłyszałam-najstarszej -~- jcie. Jej drogi ^ od dawnej ap^1 --^ j/^tad z >wolonego ao1*^** tn\ sic nym, teraz sv u dzieciach. Fraca popołudnia * n" '-- życie a coraz dnia zimno ^podnosił jego 184 Na niespodziewaną wrogość Salima Rima zareagowała szczerym zatroskaniem. Powiedziała Nurze, iż bardzo się boi, że mąż może mieć guza mózgu czy choćby jakieś zaburzenia przemiany materii. Z jakiego innego powodu mógłby się tak radykalnie zmienić? Nie doznał przecież żadnego urazu. Prosiła męża, żeby się zbadał. Ale on, zamiast szukać profesjonalnej pomocy, folgował sobie coraz bardziej. Kiedyś rzadko sięgał po alkohol, teraz zaczai częściej pić. Po pijanemu bywał brutalny wobec żony i najstarszej córki. Rima powiedziała Nurze, iż boi się, że mąż się z nią wkrótce rozwiedzie, co oznaczałoby odseparowanie jej od dwóch najmłodszych synów. Salim odgrażał się bowiem, że się od Rimy uwolni, bo tylko w ten sposób odzyska szczęście. Nura była bezsilna, nikt z naszej rodziny nie mógł bowiem zwrócić się do Salima bez wywołania dodatkowego konfliktu. Jego rodzina poprosiła niedawno o rękę jednej z córek Nury dla swojego najmłodszego syna. Do zaręczyn nie doszło, bo Ahmad i Nura mieli upatrzonego innego kandydata. Od tego czasu rodzina Salima boczyła się na nas, uznawszy za obrazę coś, co w istocie nią nie było. Nura oświadczyła, że Salim pozbierał się na tyle, iż zaczął jakoś funkcjonować w pracy, ale jego niechęć do Rimy wciąż narastała. Często teraz jeździ na Daleki Wschód, a z broszurek znalezionych w jego bagażu Rima dowiedziała się, że nie były to podróże służbowe, brał bowiem udział w wypadach do domów publicznych w Bangkoku i Manili. Miesiąc temu Rima zjawiła się u Nury z posiniaczoną twarzą i wyznała, że wydarzyła się przykra historia. Przyłapała męża w łóżku z cejlońską służącą. Gdy próbowała protestować, Salim rzucił się na nią z pięściami i zagroził, że na zawsze odbierze jej dzieci, jeśli odważy się pisnąć choć słowo komuś z jego rodziny. Rodzina Salima była znana z pobożności i zachowanie takie uznałaby za hańbę, choć zapewne nie byłaby w stanie wpłynąć na męża Rimy- Wielu Saudyjczyków pozwala sobie w sekrecie na pozamałżeńskie przygody ze służącymi, ale żadnej z naszych krewnych nie spotkał taki despekt, żeby jej mąż utrzymywał stosunki seksualne ze służącą w swoim własnym domu. Rima, nie wiedząc gdzie się zwrócić, poprosiła pewną kobiet? -~~ teolożkę, Egipcjankę, o pisemną odpowiedź na pytanie, czy islam zezwa mężczyźnie na stosunki płciowe ze służącą, której nie była, że mąż zastosuje się do religijnego orzeczenia na piśmie, nie wbrew nakazom Koranu nie mieściło się w głowie naszej pr siostry. ^ Wyznała Nurze, iż ma zamiar przedstawić tę opinię meW' ona ostrzegła siostrę stwierdzając, że Salim jest niepoczytalny .< Zapytałam Nurę, czy pamięta, jak brzmiało orzeczenie l/ -imama. j Powiedziała, że zachowała kopię dla siebie i trzymają razeiwi^f religijnymi dokumentami. Kto wie, może jeszcze przyda ^jf ' szłości jakiejś ifmej kobiecie? j Pamięta, że orzeczenie kobiety-imama brzmiało: "Islam ii/(! na stosunki płciowe między panem a służącą, bowiem pożyaif" w islamie może mieć miejsce tylko w małżeństwie". j Przyznała jednak, że praktyka życia codziennego często dtfł nakazów islamu. Wiele razy powiadamiano ją o przypadkacl,^ zmuszał służącą, aby była powolna jego życzeniom, i \vykoKf>f jej podrzędną pozycję, by zaspokoić swoje cielesne żądze. Tejo stosunki były nielegalne i pociągały za sobą rzeczy islam. Według słów uczonej teolożki każdy związek, moralną tkankę społeczeństwa, prowadzi do rozwiązłości w prawa jednostki. Zgodnie z nakazami islamu jedyaą pożycia płciowego jest związek małżeński. Zaskoczyła mnie odwaga Rimy, która zdecydowała się opinii osoby postronnej. Nasza siostra była z natury potulni zapy - Czyżby z powodu tej opinii Salim pobił Rimę? Nura zaprzeczyła. - A więc? ^ ' Sara rozpłakała się i wyszła z pokoju mówiąc, że nie słuchać tego wszystkiego po raz drugi. Tahani wstała i za nią, ale w drzwiach stanął Asad. Objął żonę i poprowadził j Prywatnych apartamentów. Tahani wróciła, siadła koło mnie i nerwowo poklepała rnnitp" Doszłam do wniosku, że muszę być przygotowana na nafojlt - Lekarz - zaczęła Nura - nie powiedział nam Wszystbf |j( °jciec i Ali poszli do jego gabinetu i dowiedzieli się całej pra\idy,^ * końcu przyzna! się lekarzowi, co naprawdę zrobił Rirnie. Musiało to być tak, że wrócił z wycieczki do 186 w wiadomych celach i przywiózł stamtąd przemycone kasety z filmam' pornograficznymi. Cafy wieczór pił i ogląd* a^ te filmy, a potem zachciał mu się seksu z żoną, choć od jakiegoś czasu p[Przestał się Rimą interesować Kiedy ją w środku nocy obudził, Rima * Posiedziała, że jest niedys-ponowana. Nura przymknęła oczy i oparła się o sc;°fe- Wiedziałam, jak wszyscy muzułmanie, że^ Koran zabrania stosunków płciowych z miesiączkującą kobietą. Mówi - ° tym wyraźnie: Będą ciebie pytać o okres miesięczny. Powiedz: ,,To jt?st cierpienie. Trzymajcie się więc z dala od kobiet podczas okresu miesięcznego i nie zbliżajcie się do nich, dopóki one się nie oczyszczą. A kiedy ji"'f oczyszczą, to przychodźcie do nich, tak jak nakazal wam Bóg". * Czyżby Rima stawiła mężowi opór, a te^n ją zgwałcił i pobił? Widziałam, że Nura zbiera myśli, zastanLawia się, co powiedzieć. Jej twarz pobladła. - Salim, pijany, rozgniewał się, że żois# nm odmawia... Wzięła głęboki oddech i dokończyła: - Bardzo ją pobił, a potem zgwałcił <*>d tyłu, gdzie nie wolno... Lekarz w prywatnej klinice powiedział ojct. >że zachował się tak brutalnie, iż konieczna była natychmiastowa operf a9Ja. Do końca życia Rima będzie miała sztuczny odbyt. Otworzyłam usta, lecz krzyk zamarł mi */ gardle. Rima? Okaleczona na całe życie?! Zawrzałam gniewem. Teraz z?r°2umiałam, dlaczego Sara wybiegła z pokoju. I ona była ofiarą podobnych praktyk, kiedy wbrew jej woli wydano ją po raz pierwszy za mąż za owego niepoczytalnego człowieka. Wstałam i tupnęłam tak mocno, że stojąt?a na wysokim postumencie waza o mało nie spadła. - Gdyby tu był Salim, rozdarłabym go na strzępy! - krzyknęłam nie panując nad sobą. - Co z nim? Poszedł do więzienia? - pytałam. Tahani zaprzeczyła. - Do więzienia? Przecież to mąż RirrLj. Wszystko mu wolno. Nura jeszcze bardziej pobladła ze smutKu i żalu nad losem naszej nieszczęsnej siostry. - Ale to przecież zakazane! Moglibyśmy \vnieść sprawę do sądu religijnego. - Koran, sura II, werset 222. 188 Nura spojrzała na mnie z wielką miłością i smutkiem. - Mówisz jak dziecko, Sułtano. Kto w naszym kraju stanie po stronie kobiety przeciwko jej mężowi? Ojciec i Ali orzekli, że to prywatna sprawa Salima i Rimy, i że nikt z rodziny nie powinien się wtrącać. - Ojciec przykazał, aby ci nic nie mówić, ale doszłyśmy do wniosku, że kiedy zobaczysz Rimę, i tak wszystko wyjdzie na jaw - dodała Tahani. -- Rima musi się z nim rozwieść - upierałam się. - I stracić dzieci? Dziewczynki osiągnęły wiek dojrzewania, a chłopcy mają osiem i dziewięć lat. Salim ma prawo odebrać matce wszystkie dzieci. I zrobiłby to. Już jej tym groził. Sułtano, Rima nie przeżyłaby utraty dzieci. ( Zobaczywszy, że nadal płonę gniewem, Nura zapytała: - Sułtano, a ty mogłabyś żyć bez dzieci? W naszym kraju w przypadku rozwodu matka ma prawo zatrzymać dzieci, jeśli są jeszcze przy piersi. Przeważnie wychowuje dziewczynki do wieku dojrzewania. Chłopiec może pozostać przy matce do siódmego roku życia. Później już sam decyduje, czy chce być z matką, czy z ojcem. Na ogół jest przyjęte, że przechodzi pod opiekę ojca. Kiedy osiągnie wiek dojrzewania, musi pójść do ojca bez względu na to, czy chce, czy nie chce. Często się zdarza, że ojcowie w ogóle nie pozwalają matce wychowywać synów. Sama znałam kobiety, którym odebrano małe dzieci i nigdy ich już nie ujrzały. Niestety, jeśli ojciec przejmie inicjatywę i zabierze dzieci, nie ma takiej władzy, która mogłaby skłonić go do oddania ich matce. Wiedziałam, że gdyby Salim zabronił Rimie widywać dzieci, moja siostra nigdy by ich więcej nie zobaczyła. Żaden sąd nie ma wpływu na ostateczną decyzję męża w takiej sprawie. Jęknęłam, myśląc o możliwościach, jakie by się przed nami otworzyły, gdybyśmy miały męskie poparcie. Gdyby tylko mężczyźni z naszej rodziny - ojciec i Ali - ujęli się za Rimą, umocniłoby to jej pozycję w przetargach o dzieci. Ale skoro ojciec i brat są zdania, że mężczyzna może z kobietami ze swojej rodziny robić, co zechce, w niczym Rimie nie pomogą. - Może Salim się wreszcie ocknie - zastanawiała się Nura. - Nie próbuj prostować psiego ogona. Nie ma na to szans - mruknęła Tahani. 189 Doszłyśmy w końcu do wniosku, że musimy jechać do Ar-Rijadu. Zostawimy mężów z dziećmi w Monte Carlo i jutro wracamy do kraju. Późnym wieczorem Karim próbował mnie pocieszać, mówił, że mimo obrażeń siostra żyje, a póki życie trwa, coś się może zmienić. Powiedział, że wkrótce nadejdą lepsze dni, że Salim przechodzi męski kryzys, który minie. Zaniepokoił się, kiedy poprzysięgłam, że Salim popamięta krzywdę, jaką wyrządził Rimie. Próbując złagodzić moje złowieszcze groźby, zażartował: - Sułtano, nie chcę, żeby miecz kata spadł na twoją szyję. Musisz darować Salimowi życie. Mówił coś jeszcze, lecz jego słowa zupełnie do mnie nie docierały. Myślałam: jakie to wszystko straszne, jak bezradna i nieszczęśliwa może być kobieta w naszym kraju. W domu Dziewczyna posiada OHijrciiSi t j PRZYS«l!ISKj)» M Ali czekał na nas na Międzynarodowym Lotnisku i odległym o 35 km od centrum Ar-Rijadu. Robił zaabsorbowanego. Krótko oznajmił, że pojedziemy .,".", nej kliniki odwiedzić Rimę, która dziś wyjątkowo źliidii Q samego rana pytała o Nurę. Korki uliczne paraliżowały miasto, jechaliśmy w godzinę. Każda z nas była pogrążona we własnych czątku podróży byłyśmy spięte, rozmowa rwała się, i o niczym istotnym. Ali, który źle znosił nasze milczenie, przyznał, że sai rodzinny kryzys. Z pewnym rozdrażnieniem stwierdzil,!ijsc«y z Rimą nie mogło się przydarzyć w mniej odpowiedni«;«iżi',^t było mu bardzo nie na rękę angażowanie się w rodzinnefiifas/j1 Potem całkiem serio zapytał, co Rima takiego zrobiłąidi sii na gniew Salima. Nie do wiary! Ali miał pretensję doiiiio liczalny, niczym nie uzasadniony wybryk Salima! Sara i Tahani spojrzały na brata. W ich wzroku Pienie. Nie umiejąc utrzymać języka na wodzy, oświadczyli J ~~ Ali, twoja inteligencja jest być może coraz błylfclec* tw°ja głupota z każdym dniem się pogłębia. ^. Miałam ogromną ochotę spoliczkować brata, lecMilrjisi1''^ Kompromitować przed Nura i Tahani, poprzestałam krytyce. Ali jest tylko rok ode mnie starszy, wygląda jednak co najmniej dziesięć lat starzej, ma zmarszczki i wory pod oczami. W młodości był przystojny i próżny, ale w średnim wieku roztył się i wyhodował sobie podwójny podbródek. Prowadził wystawny tryb życia i dogadzał sobie ponad miarę. Cieszyłam się widząc, jak traci fizyczną atrakcyjność. Twarz najstarszej siostry spochmurniała. Łagodnym, pełnym troski głosem Nura zapytała Alego, na czym polega kryzys, który go dotknął. Ze wszystkich dziesięciu sióstr tylko ona naprawdę kochała brata. Pozostałych dziewięć żywiło względem niego rozmaite uczucia: od pogardy i zawiści po otwartą niechęć. Wiedziałyśmy, że to różnica wieku uchroniła Nurę przed uczuciem niechęci do jedynego brata, była bowiem najstarszym dzieckiem naszej matki, Ali zaś przedostatnim. Gdy się urodził, Nura była już mężatką i miała własne dzieci, nie musiała więc cierpieć z powodu wybryków brata. Trzeba dodać, że po matce odziedziczyła łagodny charakter i należała do takich osób, które wszystkich wokół przepraszają i biorą za dobrą monetę nawet najbardziej zdawkowe usprawiedliwienia niewybaczalnych czynów. Dlatego zareagowała na grubiańską uwagę Alego inaczej niż pozostałe trzy siostry. Ali wyjrzał przez okno samochodu i powiedział jakby od niechcenia: - Rozwiodłem się z Nada. Nura głęboko westchnęła. - Co, znowu? Nada była najpiękniejszą i najbardziej ulubioną żoną Alego. Poślubił ją siedem lat temu, mieli trzy śliczne córeczki. Prawo muzułmańskie oparte na Koranie uprawnia mężczyznę do rozwodzenia się z żonami. Ciągłe zagrożenie widmem rozwodu jest nieustającym źródłem niepokoju kobiet w moim kraju. Wielu mężczyzn w sposób niedopuszczalny naciąga elastyczną formułę rozwodu, domagając się go często z bardzo błahych przyczyn, co w oczywisty sposób podważa jego zasadność. Żonom nie przysługują takie same prawa, bo rozwód na żądanie kobiety zostaje udzielony wyłącznie po dokładnym prześwietleniu jej życia, i zazwyczaj nie dostaje nań zgody, nawet jeśli racja jest po J J stronie. To ograniczenie swobody kobiet, tak dogodne dla mężczyzn, stwarza sprzyjające warunki dla męskiej kontroli i dominacji. Męz°zyz 192 / który chce ukarać żonę, bardzo łatwo wypowiada formułę roZ*y wą. Mówiąc "rozwodzę się z tobą" albo "oddalam cię", tym s^j, wypędza kobietę z małżeńskiego domu, często pozbawiając ją <^ / Ali, który zawsze z trudem panował nad swoim językiem i i(jfl peramentem, często szermował groźbą rozwodu jako bronią przeLl swym żonom. J Wiedziałam, że brat mój z każdą ze swoich żon rozwiódł si? Jy najmniej raz, a z Nada nawet dwukrotnie. Gdy jego gniew ustfp"/ żałował najczęściej pochopnej decyzji i przywracał do łask że*?'/ daloną poprzedniego dnia lub nocy. Mógł tak postąpić, bo mężcy mogą nie tylko z łatwością się rozwodzić, ale także rozwód i odnowić związek małżeński, jeśli się im tak spodoba. Zgodnie wem, Saudyjczyk może to uczynić dwa razy. Jeśli rozwiedzie si po raz trzeci, procedura się komplikuje. *f W przypływie gniewu Ali rozwiódł się z Nada po raz trzeci i ^ naszego prawa nie mógł jej już pojąć za żonę, dopóki ona 0> ślubiłaby innego mężczyzny i nie rozwiodła się z nim. Postępuj^ dziecko, Ali rzeczywiście i ostatecznie oddalił jedyną żonę, do * żywił prawdziwe uczucie. Próbowałam ukryć uśmiech, gdy cytowałam odpowiedni *' Koranu, usiłując dokładnie przypomnieć sobie każde słowo: Rozwód jest dozwolony dwa razy. Potem więc albo ją zatrzymacie, zgodnie ze zwyczajem, albo dacie jej całkowitą wolność, uprzejmie ją traktując. A jeśli on rozwiódł się z nią ostatecznie, to ona nie jest mu dozwolona, dopóki nie wyjdzie za innego mężczyznę. A jeśli ten da jej rozwód, to nie popełnią grzechu, powracając do siebie, jeśli oboje sądzą, że zachowują granice Boga. * * Koran, sura II, wersety 229-230. j Spojrzałam bratu prosto w twarz i zapytałam: - Za kogo Nada teraz wyjdzie? Ali zerknął na mnie spod ociężałych powiek i zimno wycedził: - Ona wcale nie ma zamiaru za nikogo wychodzić. - Nada słynie z urody i jest popularna wśród kobiet - powiedziałam. - Gdy tylko rozejdzie się wieść, że jest wolna, wiele matek i sióstr wyśle swoich synów i braci, aby poprosili o jej rękę. Poczekaj, a sam się przekonasz. Tu wtrąciła się Sara, w obawie, by nasza wrogość, utrzymująca się od najmłodszych lat, nie przerodziła się w gwałtowną kłótnię: - Ali, powiedz, co było powodem rozwodu? Brat był najwyraźniej zakłopotany i odparł, że to sprawa osobista, ale zaraz potem zapytał, czy Sara i Nura nie zechciałyby odwiedzić Nady, by przekonać ją, że pewne słowa zostały wypowiedziane zbyt pochopnie i żeby dała mu jeszcze jedną szansę udowodnienia, że w gruncie rzeczy wcale nie miał zamiaru się rozwodzić. Jeśli Nada sprawę przemilczy i nie zawiadomi władz, Ali nie pozwoli jej opuścić swego domu, przez co uniknie ryzyka, że stanie się dostępna dla innego kandydata na męża. Nura i Sara obiecały, że porozmawiają z Nada. Samochód zaczął zwalniać. Ali wyjrzał przez ciemnoniebieskie firanki, a potem wskazał na leżące na siedzeniu czarne welony, oboje i szale i przykazał: - Przygotujcie się. Jesteśmy na miejscu. Z pewnym trudem przyszło nam czterem przywdzianie na siebie czarnych szat w ciasnym wnętrzu samochodu. Na lotnisku Ali podjechał aż do samych schodków naszego prywatnego samolotu, do ostatniej chwili nie musiałyśmy więc zawracać sobie głowy nakładaniem obowiązujących kobiety naszego kraju strojów. Przyjechaliśmy do prywatnej kliniki, której właścicielami, jak powiedział nam Ali, byli Libańczyk i Saudyjczyk. Często leczyli się tutaj członkowie rodziny królewskiej, którym zależało na dyskrecji. Sama znałam trzy księżniczki uzależnione od narkotyków i alkoholu, które regularnie poddawały się tu kuracji odwykowej. Weszliśmy do środka przez boczne drzwi. Przyjął nas jeden z lekarzy opiekujących się Rimą. Powiedział, że jest internistą, pochodzi z BeJ^ i zajmuje się członkami rodziny królewskiej. Łatwo było się domys . dlaczego właśnie jemu powierzono leczenie wpływowych Saudyjczy 194 Był to wysoki, przystojny mężczyzna, ugrzeczi|W\ budzący zaufanie. Poczułyśmy się uspokojeni,!!41 U "j,, pod dobrą opieką. Lekarz szedł między Nura i Alim i chociaż blisko, żeby móc uczestniczyć w ich cichej roziiiM t_ ' l\v SfPTM ''''•'' usłyszeć, co mówił. Minęliśmy po drodze grflW ,, M^,: niarek, zgromadzonych wokół stanowiska siostr,l|i* ^'i '*'• : poznałam, że pochodzą z Filipin. Okna w pokoju Rimy były zamknięte, łono i trochę blasku słonecznego wpadało doi*'°\i. skazitelnie biały, lecz nad głową Rimy wisiał v:i| '' kontrastujący ze szpitalnym wyposażeniem. Rima drzemała, ale usłyszawszy nas, otworijliiA ' na jej twarzy chwilę niepewności, zanim przypalili) znajduje. Była biała jak papier, miała oczy puB'8 Z butelek zawieszonych na metalowych stojaki^ wki; nie mogłam się doliczyć przewodów pdp/ i nosa, tyle ich było. n,ii'B Nura podbiegła i objęła siostrę spoczywającą B§S trzymały się za ręce, walcząc ze łzami. Bezwiei^ . przygryzłam wargi do krwi i zacisnęłam ręce na[if/<\\ '' siłą, że złamałam trzy paznokcie. Ali, wyprowadzony z równowagi naszą roz że za godzinę wróci, by porozwozić nas do dcii.! przypomniał jej, że jeszcze dziś wieczorem mus,,,, ", ,",. ( Na widok tragicznie pokaleczonej siostry pal«.''ev ochotę podpalić cały mój kraj. Niech zło ziemi, a wraz z nim niech zginą w ogniu wszysqif j1 którzy ośmielają się posługiwać Koranem, by stawicielki mojej płci. Próbowałam uspokoić wzburzone myśli, bo nii> zamieszania i przyczyniać Rimie dodatkowegciffl\\, sobie, że Prorok przepowiedział grzesznikom zdołało mnie to ukoić, choć wiedziałam, że SalinljWft ^"tfll 'e wieczne męki. Nie miałam cierpliwości cze_...... ( Tylko widok okaleczonych zwłok Salima zdołałji^i Rima rozmawiała z nami wszystkimi po HiJli °dnosiły się do Salima równie uprzejmie jak do że wybaczanie złoczyńcom należy do obowiązków dobrego muzułmanina. Widząc moją gniewną twarz, powołała się na werset z Koranu: - Sułtano, nie zapominaj słów Proroka: Przebacz, nawet gdy jesteś w gniewie. Nie mogłam się powstrzymać. Zacytowałam dalszy ciąg wersetu: Niechaj zło będzie odpłacone ziem. Sara uszczypnęła mnie w pośladek napominając, abym nie przyczyniała nieszczęsnej siostrze jeszcze więcej zmartwień. Odeszłam od łóżka i stanęłam przy oknie, utkwiwszy puste spojrzenie w dali. Kiedy Rima znów przemówiła, stanęłam ponownie przy łóżku i popatrzyłam na twarz chorej siostry. Rima mówiła, że Salim wyraził skruchę i obiecał, że już nigdy nie użyje przemocy ani się z nią nie rozwiedzie. Uświadomiłam sobie nagle, co najbardziej leżało jej na sercu: bała się rozłąki z dziećmi. To ze względu na czwórkę dzieci potrafiła wybaczyć Salimowi jego ohydny czyn. Gotowa była znosić wszelkie poniżenia, aby tylko nie narazić się na rozdzielenie z ukochanymi istotami. Poprosiła, byśmy przyrzekły, że nikt z rodziny nie będzie się mścił za to, co ją spotkało. Była to najtrudniejsza obietnica, jaką kiedykolwiek przyszło mi złożyć, mój język z trudem okazywał posłuszeństwo umysłowi. Dałam jednak słowo, bo wiedziałam, że nie mam wyboru. Po wyzdrowieniu Rima wróci więc do domu człowieka, który przez tyle lat małżeństwa ukrywał swój brutalny charakter. Byłam pełna obaw, że jego skłonności znów się odezwą, gdy raz im pofolgował. Ale nie mogłyśmy nic zrobić w tej sytuacji. Nasze przygnębienie jeszcze wzrosło, kiedy zatrudniona w klinice egipska pielęgniarka w zaufaniu wyznała Nurze, że Salim odwiedził dzisiaj żonę i w obecności pielęgniarki podniósł jej koszulę, żeby zobaczyć rezultat operacji - otwór uczyniony w ciele do odprowadzania kału - i jawnie dał wyraz swej odrazie. Następnie pozwolił sobie na wyjątkowo grubiańską uwagę, mówiąc do żony, że co prawda się z nią nie rozwiedzie, ale już nigdy nie przyjdzie do niej do łóżka, bo nie zniósłby tak odrażającego widoku i smrodu. Sama się dziwiłam, jak mi się udało nie stracić nas sobą panowania. Wkraczałyśmy do kliniki pełne determinacji, zdecydowane wyrwac rzeo siostrę ze szponów złego męża. Teraz, pokonane, ugiąwszy się p logiką Rimy, obawiającej się utraty dzieci, opuszczałyśmy szpital gnębione, niezdolne do dalszej walki przeciw mężczyznom. Poczucie klęski było nie do zniesienia. Nasi mężowie z dziećmi zostali w Monte Carlo, postanowiłyśmy więc, że zatrzymamy się u Nury. Ali zabrał nas ze szpitala. Nura i Sara przyrzekły bratu, że kierowca Nury zawiezie je jeszcze dziś do Nady. Radziły mu, żeby spędził tę noc w domu innej żony. Zadzwoniłyśmy do mężów w Monte Carlo i przekazałyśmy im wieści o Rimie. Zaraz potem Tahani stwierdziła, że jest wykończona, i udała się na spoczynek. Uparłam się, że razem z Sara i Nura pojadę do pałacu Nady. Musiałam złożyć kolejną obietnicę - że nie będę w żaden sposób namawiała Nady, aby się rozstała z Alim. Siostry dobrze mnie znały. Przyznać muszę, że obmyśliłam już sobie plan przekonania Nady, że musi szybko działać i wyjść za innego mężczyznę. Mój brat przez całe życie traktował kobiety z pogardą, teraz nadarzała się sposobność, żeby mu dać nauczkę. Gdyby stracił tę jedyną żonę, do której żywił jakieś uczucie, może pohamowałby się trochę. Musiałam więc dotrzymać drugiej niełatwej obietnicy. Była już prawie dziewiąta wieczór, kiedy zajechałyśmy do pałacu Nady. Jadąc szerokim podjazdem okalającym cztery pałace naszego brata, nie dostrzegłyśmy żadnej z żon czy konkubin i ani jednego dziecka. Egipska pokojówka Nady powiedziała nam, że pani bierze kąpiel, ale spodziewała się naszego przybycia i kazała nas wprowadzić do swoich apartamentów. Mój brat nie zna w niczym umiaru. W jego domu na każdym kroku widać bogactwo, które Arabia Saudyjska zawdzięcza ropie naftowej. Ostentacyjny przepych rzucił mi się w oczy, gdy weszłam do westybulu wielkości hali lotniskowej, wykładanego białym marmurem. Schody prowadzące na górę lśniły, i przypomniałam sobie, jak Ali przechwalał się, że filary podtrzymujące tę konstrukcję są pokryte prawdziwym srebrem. Do apartamentów Nady wiodły drzwi wysokości pięciu metrów, zaopatrzone w masywne klamki ze srebra. Przypomniałam sobie, że brat doznał poważnej straty finansowej podczas światowego boomu na rynku srebra w latach osiemdziesiątych. W swojej zachłanności kupił o wiele więcej tego cennego metalu, niż mogliśmy się domyślać, ale szczęście mu nie dopisało. Na finansowej stracie Alego zyskał zdobiony srebrem pałac. Nigdy nie byłam w sypialni Nady, chociaż zostałam kiedyś zaproszona, 197 196 / ( iby«cy!Majtki,!» Vel* .•miii ,w żeby obejrzeć jej łóżko. Zaszokowana i zdegustowana Sara opowiedziała mi, że było wyrzeźbione z kości słoniowej. Ali opowiadał kiedyś, ile słoni musiało oddać swoje kły, żeby można z nich było skonstruować solidną ramę łoża, ale nie pamiętałam w tej chwili liczby, jaką wówczas wymienił. Rozglądając się po luksusowym domu mojego brata, pomyślałam sobie, że wygnanie rodu Sa'udów z Arabii Saudyjskiej byłoby aktem sprawiedliwości, bo takie trwonienie bogactwa na nic innego nie zasługuje. Czy i my podzielimy kiedyś los wcześniejszych królewskich banitów, jak choćby egipski król Faruk, szach Iranu czy libijski monarcha Idris? Jednego byłam pewna: gdyby ludzie pracy w Arabii Saudyjskiej zobaczyli kiedykolwiek luksusowe apartamenty księcia Alego Al Sa'uda, rewolucja byłaby nieunikniona. Aż zesztywniałam na taką myśl. W tejże chwili do pokoju wkroczyła Nada z wyniosłym wyrazem twarzy, kunsztownie uczesana. Jej obfity biust uwydatniała olśniewająca suknia ze złotej lamy. Nie trzeba było bujnej wyobraźni, by sobie uzmysłowić, jaką namiętność musiała budzić w naszym bracie ta najpiękniejsza z jego żon. Nada znana była w naszej rodzinie ze śmiałego sposobu ubierania się oraz z tego, że wciąż wojowała z mężczyzną, który w swoim życiu rzadko napotykał opór ze strony kobiet. Potrafiła Alemu nieźle dopiec. Zawsze miałam wrażenie, że w jej oczach czai się chciwość, i nigdy nie wyzbyłam się przekonania, że wyszła za mojego brata wyłącznie ze względów materialnych. Pamiętam, jak Sara mówiła, że Nada pozuje na kogoś, kim w istocie nie jest, bo nie czuje się bezpieczna w swoim małżeństwie i nie wie, kiedy Ali zechce się jej pozbyć, próbowała więc sobie zabezpieczyć materialną przyszłość. Ja jednak miałam wątpliwości co do jej prawdziwego charakteru, choć musiałam przyznać, że drogo zapłaciła za te luksusy, bo pożycie małżeńskie z Alim na pewno nie było wesołe. - Ali was przysłał, prawda? - powiedziała na powitanie Nada. Popatrzyłam na nią i odniosłam wrażenie, żeśmy przybyły nie w porę. Miotały mną sprzeczne uczucia i kiedy Nura i Sara otoczyły bratową, ja wymknęłam się do baru, by czegoś się napić. W domu panowała kompletna cisza, nie było żywej duszy. Nalałam sobie dżinu z tonikiem. Nie chciało mi się wracać do sióstr, więc ruszyłam na wędrówkę po pałacu. Znalazłam się w gabinecie Alego na najniższym piętrze. /mą ciekaWŚ«s/PerałaX Ogarnięta dzieci^,jerw mnie jfeiwilo, a P<^%jam w racjach •^Y * M-fiJ^JW^j'-----Uj f l '^zywieźćz ostatnil kryłam coś, co naj)Tcą na biurkll pac*zke ^^,otem niLzniernif'(L Otworzyłam \^^\^\ Ali«i»sialjeprZ^X^;ę i zobaczytarn, l/' parę "cudownych r o naslfpuą-cej1 do Hongkongu. |ączoną do« Przeczytałam do V JTKI! Gratu "CUDOWNE M//iennie. Gwara* że załieMJą kie" i optymalny^ p« ale sz tynli tóriy dużo) leś, należy nosić codfYCH MAJTEK P* Sekret CUDOW^ciowe we wtó,« utrzymuje narządy p/VTKI zaleca at»«' CUDOWNE MA/tywne życie s*»* którzy prowadzą a.V Rozchichotałam ^ torebkę z i*i sukienką plastikoW^bie, aie pojęcia, co z tym ł się znów j zKarimem. Czułan^m z uciecllj rywalizowałam z A w poszukifl"'" siedząco". zły ducli zl^,A*Jlotką. ałam sobie, jak sif s\roim a, kiedy ^ w poszufl , ,aam soe, a przewracał cały dd\kałam sjosWWltałavch czarodziejskie! " ^tałam z wyrazu Na schodach sp,'iod\a. : ^da nie uusiała olnym ŻQną> i(ich że misja się nie Pf' Nura stwierdzitt'((/yniku bur**l"*eg^^j ^a się dowiedzieć, Ł rozwód nastąpił \y ach wyznała*" siostr°n^^biegu nocy miłoY " Astrom, że Ali już (' 198 rozwodził się z nią z powodu seksu. Wymagał, żeby była do jego dyspozycji w najmniej spodziewanych porach dnia i nocy, często wyrywając ją z głębokiego snu. Tydzień temu na przykład, gdy nie chciała iść z nim do łóżka, oświadczył, że jeśli mąż tego pragnie, to żona musi mu ulec, nawet gdyby rzecz miała się odbyć na grzbiecie wielbłąda! Gdy Nada mimo to odmówiła, Ali się z nią rozwiódł. Sara powiedziała mi, że Nada złożyła jeszcze inne zaskakujące wyznanie. Stwierdziła mianowicie, że chociaż lubi pozostałe żony Alego, to nie może ścierpieć bękartów - owoców jego zdrad małżeńskich. Ali był bowiem ojcem siedemnaściorga legalnych i dwudziestu trojga nieślubnych dzieci. Kompleks pałacowych zabudowań, który Nada nazywała swoim domem, pełen był konkubin jej męża i ich dzieci. Gdy była mowa o aktywności seksualnej Alego i jej skutkach, nie mogłam nie skojarzyć tego z owymi "cudownymi majtkami" i parsknęłam śmiechem. Zaśmiewałam się aż do łez. Nie chciałam zdradzić Nurze i Sarze powodu swej niepohamowanej wesołości, a one przestraszyły się, że pod wpływem wydarzeń tego dnia ich najmłodszej siostrze pomieszało się w głowie. Epilog Spraw, o Boże, aby koniec mojego życia byl najlvps!. częścią i żeby najlepszym był ostatni z moich uczy-nki,\ i także, by dzień, w którym przed Tobą stanę, byl ftajlet, z dni moich. \ Spraw, Boże, aby śmierć byla najlepszą z rzeczji>i ^ sami nie wybieramy, \ ale ich oczekujemy, i niechaj grób będzie dla nas najlepszym mieszkaniem a to, co po śmierci nastąpi, niech będzie lepsze od fiiej^ MODLITWA Tydzień temu zostawiłyśmy nasze rodziny w Monako. Za nasi mężowie wraz z dziećmi mieli powrócić do Arabii Tego wieczora wszystkie córki mojej matki zebrały się w Radowałyśmy się, że jest z nami Rima, która rano wyszła ze szpic i miała pozostać w domu najstarszej siostry, póki stan jej zdrowi)' nie poprawi. \ Okazja była radosna i smutna zarazem. Zebrałyśmy się W w dwudziestą rocznicę śmierci naszej drogiej matki. Był to rytuał, k' odbywałyśmy co roku, gdyż matki wciąż bardzo nam brakowało, iJ po dwudziestu latach. Zwykle czciłyśmy jej pamięć, wspominając | bione historie z naszego dzieciństwa i rozpamiętując jednocześnie^' cudowny wpływ miała na nasze życie. Dziś, przytłoczone trags Rimy, nie mogłyśmy się otrząsnąć z nastroju przygnębienia. ' - Dwadzieścia lat - powiedziała z zadumą Sara. • - To p(tm) trudne do uwierzenia, bym od tak dawna nie oglądała twarzy m* Przyznałyśmy wszystkie, że lata te minęły szybciej, niż moglyŁ sobie wyobrazić. \ Jl Przyszło mi nagle na myśl, że osiem z dziesięciu córek, jakie nasza matka wydała na świat, miało w tej chwili więcej lat niż ona sama, gdy umierała. Tylko Sara i ja byłyśmy od niej młodsze. Gdy powiedziałam to głośno, zaskoczone, zaprotestowały. - Sułtano, proszę cię, nie mów nic więcej - prosiła Nura, która miała już wnuki i od kilku lat jej wiek był tematem tabu. Rima zapowiedziała, że chce nam zdradzić pewien sekret, którego na prośbę matki nigdy dotąd nie ujawniała, by nikogo nie urazić. - Sułtano, musisz mi obiecać, że wysłuchasz tego spokojnie bez względu na emocje. Roześmiałam się i wyraziłam zgodę, bo paliła mnie ciekawość. Otóż okazało się, że kiedy miałam osiem lat, matka wezwała Rimę do swojej sypialni i poprosiła o złożenie solennego przyrzeczenia. Nieśmiała z natury siostra przelękła się, że ma zostać jedyną powiernicą jakiegoś strasznego sekretu matki. W oczekiwaniu czegoś niezwykle ważnego dała słowo, że nikt nigdy się nie dowie o treści ich rozmowy. Matka zwierzyła jej się, że uczyniła niepokojące odkrycie dotyczące swej najmłodszej pociechy, Sułtany. - Sułtana kradnie - wyznała ze wstydem. Ze zdumieniem wytrzeszczyłam oczy, a siostry wybuchnęły głośnym śmiechem. Rima dała znak ręką, abyśmy się uciszyły, chciała bowiem dokończyć swoją historię. Otóż matka przyłapała swą najmłodszą córkę na kradzieży osobistych rzeczy innych domowników. Odkryła, że kradłam zabawki, książki, cukierki, ciastka, a nawet rzeczy dla mnie bezużyteczne, jak na przykład płyty Alego. Powiedziała Rimie, że próbowała już różnych sposobów, stosowała rozmaite kary, lecz bez rezultatu, bo byłam dzieckiem, którego nie udawało się zawstydzić i skłonić tym sposobem do posłuszeństwa. Przy pomocy Rimy chciała zbawić moją duszę. Kazała Rimie złożyć przysięgę, że do końca swego życia w każdej modlitwie będzie prosiła Boga, aby chronił Sułtanę, kierował ją na właściwą drogę i przebaczał jej. Oczami mokrymi od łez siostra spojrzała na mnie z wyrzutem i p°" wiedziała: - Mam dość, Sułtano, martwienia się z powodu twoich grzesznyc uczynków. Obietnica ta była dla mnie mocno kłopotliwa, bo należ? tych muzułmanek, które odmawiają nie tylko pięć obowiązkowyc 202 modlitw, lecz modlą się jeszcze przy wielu innych okazja/M złamać obietnicy złożonej naszej drogiej matce, więc w^j za ciebie do końca moich dni. Ale teraz modlę się i S już nie kradniesz, że moje modły zostały wysłuchane. /\ Osiem głosów jednocześnie wypełniło pokój, siostry?^'* przekrzykując się wzajemnie. Kiedy wreszcie zapanowali się, że nasza matka wymogła identyczną obietnicę na Każda była przekonana, że tylko ona zna tajemnicę ności najmłodszej siostry. Kiedy to sobie uzmysłowiłyśiiit1 śmiech dał się słyszeć w całym pałacu. j Poczułam głęboką ulgę, że czuwało nade mną tak*1/* Boga, gdyż wszystkie siostry były pobożne i modliły sii i w ciągu dnia. Tahani zapytała mnie żartem: f \ - Sułtano, chciałybyśmy wiedzieć, czy nasze modlitifi' j słuchane. Czy od tamtej pory nie przywłaszczyłaś sobiej1' \ własności? 'j Wiedziałam, że siostry spodziewały się, iż zaprzeczę,'1 \ sobie wyobrazić, bym ciągle jeszcze była złodziejką. (|! \ Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem, pomyślałam bov/'h *, nych majtkach" Alego, spoczywających wśród moich l mowanym przeze mnie pokoju. ^ » Nura, zaskoczona moją niepewna, miną, ponagliła ml ^ - Sułtano? Powiedz coś! /\ - Poczekajcie chwilę - rzuciłam i pobiegłam po część garderoby, wykradzioną z domu Alego. ( Nie wierzyły własnym oczom, kiedy wróciłam do pokój/f: Alego - umieściwszy uprzednio dwa banany w specjil ce - i odczytałam głośno instrukcję. Nura wprawdzie usf/\l!^| zywać dezaprobatę, ale resztę sióstr ogarnął histeryczny y \ ^ wybiegły z pokoju, a jedna oświadczyła wręcz, że się posiała',' Nie mogłyśmy opanować wesołości, nawet kiedy do służący Nury zaniepokojeni hałasem, słyszanym aż w odlej Telefon sprawił, że zaczęłyśmy myśleć o poważniejs: Dzwoniła Naszwa, córka Sary, chciała mówić z matką. $/ 2 Monako, żeby się poskarżyć na swoją kuzynkę Amant'/ nując się jednoosobowym komitetem ochrony moralności,1 J^ prześladowała. Naszwa była bardzo oburzona, bo Amani posunęła się tak daleko, że zabrała jej kosmetyki, lakier do paznokci i okulary przeciwsłoneczne, stwierdziwszy, że używanie takich rzeczy jest niezgodne z nakazami etyki muzułmańskiej. Dziewczyna zagroziła, że jeśli ktoś nie poskromi Amani, to ona poprosi trzech swoich francuskich kolegów, żeby wieczorem dopadli Amani, zdarli z niej ubranie i zostawili w samej bieliźnie w miejscu pełnym turystów. Może wtedy mała purytanka zacznie się zajmować czymś innym niż moralnością swej ciotecznej siostry. Zadzwoniłam do Karima, by zawiadomić go o konflikcie między dziewczętami, ale on już o nim wiedział. Uspokoił mnie, że postanowił trzymać Amani przy sobie, dopóki nie wrócą do Ar-Rijadu. Nasza córka bowiem nie dalej jak dziś wdała się w dyskusję z właścicielem hotelu w Monte Carlo domagając się, żeby zainstalował oddzielne windy dla mężczyzn i kobiet, powiedziała mu też, że nie należy lokować razem osób tej samej płci, jeśli nie są ze sobą spokrewnione. Z niedowierzaniem przewróciłam oczami, ale przyznałam rację Ka-rimowi, kiedy stwierdził, że po powrocie do kraju Amani należy poddać terapii. Po udanym wyleczeniu Mahy Karim stał się zagorzałym zwolennikiem psychiatrii. Ja także z prawdziwą ulgą wspominałam szczęśliwą w skutkach londyńską kurację i powrót Mahy na łono rodziny. Stała się dziewczyną odpowiedzialną, interesuje się teraz głównie nauką i planami na przyszłość. Gdy wróciłam do pokoju, zastałam siostry żywo dyskutujące o zagrożeniu ze strony wojującego fundamentalizmu, który stał się wyzwaniem dla naszej rodziny rządzącej Arabią Saudyjską. Natychmiast stanęła mi przed oczyma Amani. Mężowie moich sióstr bardzo się obawiali narastającego konfliktu między monarchią a tym ruchem o prymitywnej ideologii, zataczającym coraz to szersze kręgi. Przywódcy islamskich fundamentalistów to ludzie młodzi, wykształceni, pochodzący z miast. Nawołują do bezwarunkowego powrotu do nakazów Koranu i pozostają w opozycji do naszego rządu. Nie wypowiadałam się na ten temat, choć o ruchu fundamentalistów wiele udało mi się dowiedzieć, moje własne dziecko należało przecie do ekstremistycznej grupy występującej przeciw monarchii. Zaję a się poprawianiem poduszek pod głową Rimy. 204 Co jeszcze przeżyję i zobaczę w kraju, który nazywam».., -., Gdy siostry wyczerpały temat muzułmańskich ekstreri1)',\ powiedziała, że chce się z nami podzielić jeszcze jedną W/ k Miałam nadzieję, że nie będzie to ujawnienie dalszych chów i usiłowałam zachować spokojną twarz. (''S, Rima głosem pozbawionym emocji stwierdziła, że Są' ma zamiar poślubić drugą żonę. Nasza matka przeżyła ogromne upokorzenie, ojciec. cztery żony. Rima była jednak pierwszą z moich sióstr, żyć w małżeństwie poligamicznym. Serce mi się ścisnęło i hy napłynęły do oczu, lecz byśmy nie płakały, bo ona, póki pozostanie z dziećmi, b i zadowolona z życia. Stanowczym tonem zapewniała, że j ale jej oczy mówiły co innego. Wiedziałam, że prawdziwie i szczerze kocha Salima, a pisane otrzymać na tym świecie nagrody za to, że jest i kochającą matką. , Ze względu na dobro Rimy udałyśmy, że wierzymy jej i' Nura dowiedziała się, że Nada po raz czwarty została' Nasz brat podpisał dokument, w którym przyznał jej z/f S) pieniędzy i zafundował wycieczkę do Paryża, aby kupiła so' i rubiny godne królowej Anglii. Tahani zapytała, jak Alemu udało się obejść religijny nego ślubu z Nada po ich kolejnym rozwodzie. Nie byłam ( kiedy usłyszałam, że Ali wynajął pewnego kuzyna, któ z Nada nie konsumując małżeństwa. Zaraz potem rozwi1 mógł ponownie poślubić Nade. Mając w pamięci nauki islamu dotyczące podobnycl1/, powiedziałam, że Ali popełnił czyn niedozwolony. SamP// dził, że mężczyźni, którzy stosują takie wybiegi, są przef to oszukiwanie Boga i stanowi ciężki grzech. - A kogo to obchodzi? - zapytała Sara. Nura przyznała, że nikogo. - Ale Bóg to widzi - dodała. Ogarnęło nas współczucie dla Alego, który obciążył jeszcze jednym grzechem. Gdy nasz wspólny wieczór zbliżał się ku końcowi, zn^ telefon. Weszła służąca Nury i powiedziała, że proszona j l Te z nas, które zostawiły rodziny w Monako, pomyślały, że pewnie znów coś tam się wydarzyło. Poprosiłyśmy Tahani, by nam oszczędziła opowiadania o wygłupach naszych dzieci. Usłyszawszy głośny płacz, pobiegłyśmy do niej, ale już odłożyła słuchawkę. Długo musiałyśmy ją uspokajać, przejęte obawą, że komuś z rodziny coś się stało. Tahani przemówiła w końcu, obwieszczając nam tragiczną wieść: - Samira nie żyje. Żadna z nas nie była w stanie odezwać się ani poruszyć. Czy to możliwe? Próbowałam policzyć na palcach, ile lat biedna dziewczyna musiała spędzić zamknięta w celi domu swego okrutnego stryja. - Jak długo trwało jej odosobnienie? - zapytała Sara, widząc, że usiłuję to sobie przypomnieć. - Prawie piętnaście lat. - Popełniłam ciężki grzech - wyznała Tahani. - Przez wiele lat prosiłam Boga, aby zabrał jej stryja na tamten świat. Wiedziałyśmy, że stryj Samiry, już w podeszłym wieku, miał słabe zdrowie, i miałyśmy nadzieję, że po jego śmierci Samira do nas wróci. Pozwoliłam sobie na sarkastyczny komentarz: - Powinnyśmy wiedzieć, że nie można liczyć na to, by ktoś tak bezwzględny jak on umarł w porę. W ciągu tych wszystkich lat wiele osób zaangażowało się w sprawę Samiry, przekonywano stryja, że jej grzech nie zasługuje na dożywotnią karę na tym świecie, lecz despotyczny starzec miał poczucie, że tylko on zna wolę Boga, i nie cofnął swej decyzji. Samira była inteligentna, piękna i miła. Okrutny los odebrał jej wszystko, czym obdarzyła ją natura. Z powodu niewiarygodnej zatwardziałości stryja zmarła w zupełnym osamotnieniu, zamknięta w ciemnicy, przez piętnaście lat pozbawiona wszelkich kontaktów z ludźmi. Tahani rozszlochała się, płacz przeszkadzał jej mówić. Dopier° po dłuższej chwili zdołała nam powiedzieć, że Samirę dzisiaj pochowano. Ciotka jej mówiła, że pomimo wycieńczenia Samira była wciąż piękna, jak za dziewczęcych lat. Z trudem oswajałyśmy się ze straszną wiadomością o jej śmierci- Powstrzymując szloch usiłowałam przypomnieć sobie, co pisa temat śmierci Chalil Dżubran. Najpierw szeptem, a potem, kiedy J 206 przypomniałam sobie te słowa w całości, podniosłam głos, aby wszys' tkie siostry mogły mnie usłyszeć: Dopiero gdy napijesz się z nek> milczenia, zaśpiewasz naprawdę. I kiedy staniesz na szczycie góry, zer czniesz się wspinać, l kiedy ziemia upomni się o twoje członki, wtedy naprawdę zatańczysz. Wzięłyśmy się za ręce, pamiętając, że tworzymy łańcuch - mocny jak najmocniejsze z jego ogniw i słaby jak najsłabsze z nich. Nigdy dotąd nie miałyśmy poczucia, że łączy nas więź mocniejsza niż więzy krwi. Postanowiłyśmy, że nigdy już nie będziemy bierrtf wobec okrucieństwa i nikczemnej samowoli mężczyzn, powodujących cierpienia i śmierć niewinnych kobiet. - Niech świat się dowie, że kobiety w Arabii Saudyjskiej córa/ dobitniej zdają sobie sprawę ze swojej racji! - zawołałam w uniesieniu. Siostry spojrzały na mnie wymownie i po raz pierwszy w życiu miałam pewność, że każda z nich zrozumiała, dlaczego robię to, co robię. Przyrzekłam sobie, że porządek naszego świata musi zostać w jakiś sposób uzdrowiony i że pewnego dnia słuszna sprawa zatriumfuje, Wielki ruch w obronie ludzkich praw kobiet w Arabii Saudyjskiej właśnie się rozpoczął. Mężczyźni z mojego kraju pożałują jeszcze, że przyszłam na ten świat, bo nigdy nie przestanę rzucać wyzwania złowrogim tradycjom, z powodu których kobiety w Arabii Saudyjskiej żyją w niewoli. Jl Jean o sobie fd\ Urodziłam się w Stanach "T;-^ dorastałam w małej mieścin^ Monych, na głębokim Południu, ośmiuset mieszkańców. Od f k,; \ Mile w stanie Alabama, liczącej o innych krajach i kulturach, y ^f^^a fascynowały mnie opowieści dojrzałym i skłoniły mnie do j|^ fV^owania te utrzymały się w wieku roku zostałam zatrudniona jWW t trący w odległym kraju. W 1978 nych w Szpitalu i Ośrodku B»'t j fj, \,\%natorka spraw admimstracyj- w Arabii Saudyjskiej. Pełnij/ \\J im. króla Fajsala w Ar-Rijadzie i przyjaźnić z przebywający^ Ayę miałam okazję spotykać się tkich szczebli drabiny społ^ihUbitalu Saudyjczykami ze wszys- (tm)ia,*(tm);» lii0 iv członkami rodziny królewskiej WlaC^IllC. f! J y \\ Gdy przybyłam do Arabii W./^L Byłam wtedy przekonana, że ' ' ' u ' ' Vii1i"iirc t^ moje działania byłyby z peW^')1 Po czterech latach pracy ^ przyjaźnie z saudyjskimi kobw jakie ponure jest życie kob'^ mężczyzn, gdzie żadne prawo j/ czy okrucieństwa. W swoim y łam historie, w które większej) Ogarniała mnie zgroza, ale ni 208 bardzo niewielkim wpływem f\.^, kultura tego kraju była pod nie będę kwestionować oczy^ P»i zachodniej. Postanowiłam ze zmuszanych do małżeństwa, jfRU^J, upośledzonej pozycjt kobiet, sze przewinienia, a nawet s%ią i Cjch na odosobnienie za najmniej- - - - • --- •i" 'i "'i\ Vch na śmierć na rozkaz męża. |A pojechałam do Arabii Saudyj-^. Byłam tutaj gościem, a wszelkie l ^skuteczne i niemile l oi im. króla Fajsala \^aczęłam dzięki temu < \v^m kraju zdominowanym 'Ni kobiet przed aktami przemocy \%odowym i towarzyskim słysza- V- Zachodu nigdy by nie i 'do głowy, że ja z Zachodu, mogłabym przyczynić się do zmiaw V |,C 'A społecznego, utrzymującego się tutaj od dwóch t|'[Wj^ /;VjJ W 1983 na przyjęciu w ambasadzie poznałam w* księżniczkę. Od razu przypadłyśmy sobie do serca^F kilku godzin nawiązałyśmy przyjaźń, która miaW na zawsze życie każdej z nas. Na kartach mojej /, y| pod imieniem Sułtany. Przyjaźń nasza rozwinęła się i umocniła z tyA'' wywodziłyśmy się z tak odmiennych kultur, ok/)*1^ prawdziwymi duchowymi siostrami. Przypadł B^\v •jr^W^ lej - i ból - poznania całej prawdy o jej źyciiljJ WJ/ ''jj jedną z tych anonimowych, "spowitych w czelf -(' ^ widok tak zaskakuje cudzoziemców przybywająf! f\ ;j^ do Arabii Saudyjskiej. /f i\ i** Kiedy pokazałam Sułtanie moją nie opublikowl\w ,K o kobietach z Południa, wpadła na pomysł, że historię, i że ja powinnam ją opisać. Zaniepokoili to narazić jej życie. Ale Sułtana nie ustępowała i'j Nastąpiło to w kwietniu 1991, po wyzwoleniu Ku(i do Arabii Saudyjskiej po dwuletniej nieobecność,' W 'i»''|i że zobaczę poprawę sytuacji kobiet arabskich, Iti \ L'iL\* jakie zdołały osiągnąć, zostały szybko zapomii^ sprawę, że Sułtana ma rację: trzeba ujawnić kobiet w Arabii Saudyjskiej, i musi uczynić to/ ^j'"*'w zaznajomiona z obydwiema kulturami. Los chciał l , j załam się tą kobietą. /^Kjlw Może po opublikowaniu Księżniczki i Córek kĄK"«(rj(tm) arabskie kobiety nabiorą odwagi i opowiedzą śwyl W ,J! egzystencji. Wtedy być może nacisk światowej w^^f prowadzi do prawdziwych reform w krajach Blisk^ll.^; powinno być stanowisko obrońców praw człowiek* j'i! chcą być dobrze widziane w rodzinie narodów.:' '' Sułtana, a także, z całego serca, autorka niniejsz' A i i Pierwsza wzmianka o Arabach pochodzi z 854 r. przed Dodatek A Słowniczek arabskich słów i nazw geograficznych abaja - długie, czarne okrycie wierzchnie noszone przez kobiety saudyjskie ablucja - rytuał oczyszczenia się przed modlitwą praktykowany przez mu zułmanów abu - ojciec Al - ród, klan, dynastia Al-Ka'ba - najbardziej czczone miejsce islamu, obiekt kultu wszystkie!] muzułmanów; jest to mały sześcienny budynek w Świętym Meczecie w Mekce, wewnątrz którego znajduje się Czarny Kamień czczony przea muzułmanów Al Sa'ud - dynastia władców Arabii Saudyjskiej Ar-Ras - szkoła dla dziewcząt w Arabii Saudyjskiej Ar-Rijad - stolica Arabii Saudyjskiej położona na pustyni Asjut - miasto w południowym Egipcie At-Ta'if - górska miejscowość wypoczynkowa w Arabii Saudyjskiej nie opodal Mekki Bahrajn - państwo-wyspa w Zatoce Perskiej beduini - koczownicy z pustyni, rdzenni Arabowie Dubaj - miasto w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, blisko granicy z Arabią Saudyjską Dżama'at al-Islamijja - grupa muzułmańskich ekstremistów, która powstała w Egipcie na początku lat osiemdziesiątych Dżudda - miasto w Arabii Saudyjskiej nad Morzem Czerwonym Emiraty - Zjednoczone Emiraty Arabskie, federacja małych księstw na Półwyspie Arabskim hadis - przypowieści i tradycje z życia proroka Mahometa, które posłużyły jako jedna z podstaw stworzenia prawa muzułmańskiego hadżdż - doroczna pielgrzymka do Mekki, obowiązek muzułmanina hadżdżi - pielgrzym, który odbył pielgrzymkę do Mekki (zaszczytny tytuł) hidżra - era muzułmańska, której początek datuje się od emigracji proroka Mahometa z Mekki do Medyny (622 r.) ibn (lub bin) - syn 211 \ ihram - wstąpienie na uświęcone terytorium Mekki w okresie hadżdżu w stroju malabis al-ihram, składającym się z dwóch kawałków białego płótna nie tkniętego igłą; nałożenie tego stroju oznacza, że pielgrzym ma się odwrócić od spraw doczesnych i poświęcić religijnym rozważaniom Jemen - państwo na pohidniowo-zachodnim krańcu Półwyspu Arabskiego, graniczące z Arabią Saudyjską kohl (arabs. klas. kuhl) - antymon, czarny proszek, używany przez saudyjskie kobiety do rysowania kresek na powiece Koran - święta księga islamu zawierająca słowa Boga, przekazane przez Mahometa mahram - mężczyzna, którego kobieta nie może poślubić ze względu na bliskie pokrewieństwo: brat, ojciec lub stryj; może towarzyszyć kobiecie podczas podróży Medyna - drugie święte miasto islamu, miejsce, gdzie został pochowany prorok Mahomet Mekka - główne święte miasto islamu, cel dorocznej pielgrzymki milionów muzułmanów muezzin - osoba zwołująca wiernych pięć razy dziennie na modlitwę mufa - tymczasowe małżeństwo, na które islam zezwala swym wyznawcom mutawa - potoczna nazwa policji religijnej, znanej również jako policja moralna; jej funkcjonariusze tropią, aresztują i karzą osoby naruszające religijne prawo, które obowiązuje w Arabii Saudyjskiej; prawidłowa nazwa Haj'at al-Amr bi-al-Maruf wa-an-Nahi an al-Munkar może być tłumaczona jako Komitet Nakazywania Prawości i Zakazywania Zła muzułmanin - wyznawca islamu Nadżd - tradycyjna nazwa krainy w Arabii Środkowej, której mieszkańcy znani są z konserwatyzmu; stąd wywodzą się Sa'udowie, ród władający Arabią Saudyjską OWP - Organizacja Wyzwolenia Palestyny pokój odosobnienia - pokój w saudyjskim domu, w którym kobieta może zostać zamknięta z powodu nieposłuszeństwa wobec męża, ojca lub brata; kara taka czasem trwa krótko, ale może być i dożywotnia poligamia - wielożeństwo. Mężczyznom-muzułmanom wolno mieć jednocześnie cztery żony Rab al-Chali - "Pusty Czworobok", rozległy obszar pustynny w południowo--wschodniej części Arabii rial - waluta saudyjska; jej kurs waha się, ostatnio wynosił około 3,75 riali za jednego dolara Sana - stolica Jemenu sobą (sauba) - długa szata z białej bawełny noszona przez Saudyjczyków; na zimowe miesiące szyje się sobę z grubszej tkaniny w ciemnych kolorach sunna - tradycja muzułmańska, zbiór przekazów z życia Mahometa sunnici - ortodoksyjny, większościowy odłam islamu, mieszkańcy Saudyjskiej są w 95% sunnitami (słowo to oznacza "tradycjonalistów ) szajla - czarna cienka chusta noszona przez muzułmanki w Arabii Saudyjskiej szawarma - popularny w Arabii Saudyjskiej i innych krajach arabsl sandwicza, składający się z kawałków baraniny, wołowiny lub którymi napełnia się płaski arabski chlebek ejsz, dodając sosy,[ir i przyprawy szyici - odłam islamu, który na tle sporów o kwestię następstwa pt* Mahomecie oddzielił się od sunnickiej większości tawaf - jeden z elementów rytuału pielgrzymki: obchodzenie (*? Al-Ka'by tryktrak - popularna na Bliskim Wschodzie gra Umm al-Qura - określenie Mekki = "Matka Miast", "Miasto! wionę", czyli Mekka ,,^1'K umrą - krótka pielgrzymka do Mekki, którą muzułmanin może <Ąv \ i|JV ' wolnej porze, roku zakat - obowiązkowa jałmużna dawana przez muzułmanów, w i&K1 trzeci filar (zasada) wiary Zielona Książeczka - wykładnia filozofii politycznej pułkown fiego, przywódcy Libii zu al-hidżdża - dwunasty miesiąc kalendarza muzułmańskiego zu al-qada - jedenasty miesiąc kalendarza muzułmańskiego 212 Dodatek B Chronologia wydarzeń A.D. 570 W Mekce przychodzi na świat prorok Mahomet. 610 Mahomet ma wizję zesłaną przez Boga. Powstaje islam. 622 Mahomet emigruje z Mekki do Medyny. Emigracja ta została nazwana hidżra, a jej data rozpoczyna kalendarz muzułmański. 632 Śmierć Mahometa. 650 Spisany zostaje Koran, oparty na słowach Boga objawionych Mahometowi. 1446 Pierwszy z przodków Sułtany osiedla się w Ad-Diraijja (obok współczesnego Ar-Rijadu). 1744 Muhammad Al Sa'ud, wojownik, i Muhammad ibn Abd al--Wahhab, reformator religijny, twórca wahhabizmu, zawierają przymierze. 1806 Po latach walk na pustyni większość terytorium Arabii zostaje zjednoczona pod władzą Al Sa'udów. 1876 Przychodzi na świat założyciel współczesnej monarchii saudyjskiej, Abd al-Aziz ibn Sa'ud. 1887 Rywale klanu Sa'udów, Raszydyci, zajmują Ar-Rijad. 1891-1901 Sa'udowie przemierzają pustynię w drodze do Kuwejtu. 1902 Abd al-Aziz ibn Sa'ud odbija Ar-Rijad z rąk Raszydytów. 1932 Abd al-Aziz ibn Sa'ud, który zyskał sławę wojownika, jednoczy większą część Arabii. Powstaje Królestwo Arabii Saudyjskiej, dwunasty co do wielkości kraj na świecie. 1933 Stany Zjednoczone uzyskują koncesję na poszukiwania ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej. 1938 Odkrycie złóż ropy naftowej w Dammamie. 1946 Wydobycie ropy wzrasta do 60 milionów baryłek rocznie. 1948 Książę Fajsal na czele delegacji arabskiej (w Organizacji Narodów Zjednoczonych) przeciwstawia się wysiłkom delegacji żydowskiej zmierzającym do proklamowania państwa Izrael. Zostaje powołane do istnienia państwo Izrael. Delegacja arabska wzywa do wojny i rozgromienia Żydów. Rozpoczyna się pierwsza wojna arabsko-izraelska. Izraelczycy pokonują Arabów. 1953 Umiera król Abd al-Aziz ibn Sa'ud. Na tron wstępuje jego najstarszy syn, Sa'ud. Książę Fajsal zostaje następcą tronu. 1962 Oficjalne zniesienie niewolnictwa w Arabii Saudyjskiej; nieoficjalnie jednak ten system nadal się utrzymuje w formie tzw. służby domowej. 1963 Pomimo protestów kół religijnych w Arabii Saudyjskiej zostaje otwarta pierwsza szkoła dla dziewcząt. 1964 Król Sa'ud abdykuje i opuszcza kraj. Książę Fajsal zostaje trzecim królem Arabii Saudyjskiej. Następcą tronu zostaje książę Chalid. 1967 Wybucha Wojna Sześciodniowa między Izraelem i jego arabskimi, sąsiadami. Arabowie ponoszą klęskę. 1969 W Grecji umiera były król Sa'ud. 1973 Wybucha Wojna Październikowa między Izraelem a państwami arabskimi. Izraelowi grozi klęska, lecz w końcu zbiera siły i odpiera arabskie armie. W chwili ogłoszenia zawieszenia broni wojska egipskie wdarły się do Synaju, ale wojska izraelskie przekroczyły kanał w innym miejscu i stanęły o sto kilometrów od Kairu. W następstwie wojny izraelsko-arabskiej król Fajsal wzywa do nałożenia embarga na dostawy ropy naftowej do krajów Zachodu. 1975 Król Fajsal ginie w zamachu, zamordowany przez swego bratanka. Po śmierci Fajsala na tron wstępuje król Chalid. Następcą tronu zostaje książę Fahd. 1977 Król Chalid wydaje dekret rządowy, na mocy którego kobietom zabrania się podróżowania samotnie bez towarzystwa mężczyzny z kręgu najbliższej rodziny. Kolejny dekret zakazuje kobietom studiowania za granicą, jeśli nie towarzyszy im mężczyzna z najbliższej rodziny. 1982 Król Chalid umiera na atak serca. Fahd wstępuje na tron, Abd Allah zostaje następcą tronu. 1990 Inwazja Iraku na Kuwejt. Arabia Saudyjska wpuszcza wojska sprzymierzone na swoje terytorium. Król udziela gościny na swym dworze emirowi Kuwejtu. 1991 Arabia Saudyjska dołącza do armii zachodnich i arabskich walczących przeciw Irakowi. Irak zostaje pokonany, obce wojska opuszczają Arabię. 215 214 1992 Władze religijne zaostrzają przepisy ograniczające swobodę kobiet w Arabii Saudyjskiej. 1993 W Arabii powstają stowarzyszenia obrońców praw człowieka protestujące przeciw naruszaniu tych praw. Władze przemocą rozwiązują te organizacje i aresztują część ich członków. Izraelczycy i Palestyńczycy podpisują długo oczekiwane porozumienie pokojowe. Rząd saudyjski zaczyna mówić o pokoju z Izraelem. Dodatek C Informacje o Arabii Saudyjskiej INFORMACJE OGÓLNE Głowa państwa: Jego Wysokość Król Fahd ibn Abd al-Aziz Al Sa'ud Oficjalny tytuł głowy państwa: Opiekun Dwóch Świętych Meczetów * Obszar: 2149 tyś. km2 Ludność: około 14 milionów Główne miasta: Ar-Rijad - stolica kraju Dżudda - port nad Morzeni Czerwonym Mekka - najświętsze miasto islamu, muzułmanie modlą się zwróceń twarzami w jego kierunku Medyna - miejsce wiecznego spoczynku Mahometa At-Ta'if - letnia stolica i kurort Dammam - miasto portowe, ośrodek handlu nad Zatoką Perską Zahran - ośrodek przemysłu petrochemicznego Al-Chubar - ośrodek handlowy Janbu - terminal gazu ziemnego nad Morzem Czerwonym Ha'il - ośrodek handlowy Al-Dżubajl - miasto przemysłowe nad Zatoką Perską Ras Tannura - rafineria Al-Hufuf - główne miasto prowincji Al-Hasa Religia: islam Święta publiczne: Id al-Fitr - pięć dni Id al-Adha - osiem dni RYS HISTORYCZNY Naród Arabii Saudyjskiej składa się z plemion wywodzących się od najdawniejszych cywilizacji Półwyspu Arabskiego. Przodkowie dzisiejszych Saudyj- Medyny) ze swymi meczetaw * W domyśle: dwóch Świętych Miast (Mekki i (Przyp. wyd.). 211 /^i?po:\ .» z ^. «J't GOSPODARKA Pod piaskami Arabii Saudyjskiej / na świecie zasobów ropy naftowej. ,t W 1933 roku Standard Oil Comfj poszukiwania ropy w Arabii Saudyjs', mamie, w szybie naftowym nr 7, któ^ W roku 1944 powstała Arabsko-Ai^),^^ sau American Oil Company - ARAMCjć "Aiesfr nią ropy. W 1980 roku przejął ARAyDtele /Dzięki bogactwom naftowym obj ^^\M([ dostatnie życie, jakie niewielu ludzioir ^f2^ Są czyków żyje w dobrobycie, korzystają*5|^raj,pi3tn.\^^go szkolnictvfc i towanych kredytów. Wszyscy obywa«?ą t>(Zj0laQ'ł^»udyjskiej, a ""' "': przybywający do Mekki, mają zapeW^/6 nLbia 'Cjjatną opiekę _, gramy rządowe zapewniają pomoc W ^f11 MO. v \^3lności do prłj emerytury. Pod względem gospoda^ja56 p" v^oia Saudyjski w nowoczesne, technologicznie przód ponad 25% •U,.. .. ,ii«»'*^ ^Jlifornii uzysfc'r roku odkrył'',; af^ t po dziś ':" '''' Kompania ła prawi' '^saudyjski. Uestwa mają udziale. V v*-udyjskiej jesl" *i różnych no*1 miesz_ • r<- - <&&$& ;i\: \ :>vładze je głęboka"/ " **' ,A Arabski, w ha i»ht SYSTEM PRAWNY I Arabia Saudyjska jest państwem m1 prawo muzułmańskie przekazów z życia Mahometa. Kor^' wskazaniach opierają się wyroki sąd(7^ Władza wykonawcza i ustawoda^P ' Ministrów. Decyzje podejmowane są f tkie ministerstwa i agendy rządowe s^ Jest państwem m^ °ldliytucr\ v?system praw!/,,^' ie, którego podst^ fsi k ^^Koran, i "wajl \> .- • - - | - s-\\, ^tucją państw' r> v w rękach *C>rzepisów szdlj l»lne przed kr» l czyków mieszkali przy dawnych ważnych szlakach handlowych i utrzymywali się głównie z napadów na karawany. Wojownicze plemiona z różnych rejonów, rządzone przez niezależnych wodzów, zostały zjednoczone w VII wieku przez proroka Mahometa pod sztandarem jednej religii, islamu. Przed śmiercią Mahometa - a miał on wtedy 63 lata - większość mieszkańców Arabii przyjęła islam. Przodkowie dzisiejszych władców Arabii Saudyjskiej panowali w XIX wieku nad większością jej obszaru. Utraciwszy znaczną część terytoriów na rzecz klanu Raszydytów pod zwierzchnictwem Turcji, zostali wygnani z Ar-Rijadu i schronili się w Kuwejcie. Król Abd al-Aziz Al Sa'ud, ojciec obecnego monarchy, powrócił do Ar-Rijadu i walczył o odzyskanie kraju. Udało mu się to i w 1932 roku utworzył współczesne państwo saudyjskie. W 1938 roku odkryto złoża ropy naftowej i Arabia Saudyjska zaczęła szybko piąć się w górę, by wkrótce osiągnąć pozycję jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych państw świata. DANE GEOGRAFICZNE Powierzchnia Arabii Saudyjskiej - 2149 tyś. km2 - równa się jednej trzeciej obszaru Stanów Zjednoczonych i dorównuje powierzchni Europy Zachodniej. Arabia Saudyjska leży na skrzyżowaniu trzech kontynentów: Afryki, Azji i Europy. Rozciąga się od Morza Czerwonego na zachodzie do Zatoki Perskiej na wschodzie. Od północy graniczy z Jordanią, Irakiem i Kuwejtem, od południa z Jemenem i Omanem, od wschodu ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Katarem i Bahrajnem. Jest to surowy, pustynny kraj *, gdzie nie ma stałych rzek, przepływa przez niego tylko kilka wysychających okresowo strumieni. Znajduje się tutaj Rab al--Chali (Pusty Czworobok), największa pustynia na świecie. Łańcuchy górskie w prowincji Asir na południowym zachodzie wznoszą się na wysokość ponad 3 tysięcy metrów. KALENDARZ W Arabii Saudyjskiej obowiązuje kalendarz muzułmański, oparty na roku księżycowym, który jest w powszechniejszym użyciu niż kalendarz gregoriański, oparty na roku słonecznym. Miesiąc księżycowy liczy się od nowiu do nowiu. Rok księżycowy ma dwanaście miesięcy, lecz jest o 11 dni krótszy od roku słonecznego. Z tego powodu święta stopniowo się przesuwają, przypadając w różnych porach roku. Daty w kalendarzu księżycowym liczą się od 622 r. - roku hidżry, czyli emigracji Mahometa z Mekki do Medyny. Dniem wolnym od pracy jest dla muzułmanów piątek. Tydzień roboczy w Arabii Saudyjskiej zaczyna się w sobotę, a kończy w czwartek. Obszary uprawne zajmują tylko 2% powierzchni kraju (przyp. wyd.). 218 WALUTA Podstawową jednostką płatniczą \\ (100 halala), emitowany w banknotach dolar amerykański = 3,75 riala. LUDNOŚĆ ,ji Arabia Saudyjska liczy w przybliż^ Saudyjczycy są muzułmanami. 95% , i szyicka w Arabii Saudyjskiej jest przffj między wyznawcami obydwu odłamÓ ufność i niechęć. JĘZYK rt Językiem urzędowym w Arabii Sai) używany jest angielski. REALI?A ptłe Arabia Saudyjska jest kolebką islamu, jednej z trzech rel nych. Muzułmanie wierzą, iż jest jeden Bóg, a Mahomet jest j 'ów Jako kraj, w którym zrodził się islam, Arabia zajmuje w świecie /jsią szczególną pozycję. Co roku miliony muzułmańskich pielgrzyiJ^byw^'icza do Mekki, by oddać cześć Bogu. Z tego powodu Arabia Saudy 6'e do najbardziej tradycyjnych krajów muzułmańskich, a jej v strzegaja surowo zasad Koranu. , i tet jes, stronę Muzułmanin ma pięć obowiązków, zwanych Pięcioma f' Są to: t 1. Wyznanie wiary (szahada) - "Nie ma boga oprócz Boga, * Ac Jego prorokiem" . / ma 2. Modlitwa (M/O;) odprawiana pięć razy dziennie, z twarzą z Mekki. . c s'f od 3. Jałmużna (za^ar) - określoną część swych dochodów V W obowiązek oddawać biednym. 4. Post (Mt/m) w dziewiątym miesiącu roku muzułmańskieg^ miesiąca, zwanego ramadanem, muzuhnanie muszą powstK /Jbyć jedzenia i picia od wschodu do zachodu słońca. 5. Pielgrzymka do Mekki (hadżdż), którą muzułmanin musi mniej raz w życiu, jeśli pozwala mu na to sytuacja materii'