ZBIGNIEW CHĄDZYNSKI (LUDWIK BIAŁY) WSPOMNIENIA POWSTAŃCA z lat 1861, 1862 i 1863 EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL MAIŁ: HISTORIAN@Z.PL MMII Klęski i nieszczęścia jednego pokolenia są dla następnych przestrogą i nauką. M. WISZN1EWSKI „Kto pobłaża zdrajcom Ojczyzny, ten albo jużją zdradził, albo zdradzić ją gotów." Nasz naród jak lawa: Z wierzchu zimna i sucha, szorstka i plugawa. Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi; Plwajmy na tę skorupę, i zstąpmy do głębi, ADAM MICKIEWICZ „A kto katów a morderców matki swojej wytyka, ten nie odsłania szat, pośmiech ciała matki zabitej jedno jej zabójców pod pręgierzem sprawiedliwości stawi", „ODPRAWA POSŁA" „Na złodziejów a rozbójników surowe prawo być winne, ale na zdrajców Ojczyzny bez litości i miłosierdzia." BENIAMIN CONSTANT I Piotrków 1eść o manifestacji gorętszej i więcej myślącej mło-dzieży warszawskiej, przy pogrzebie jenerałowej Sowiń-skiej*1, tego samego dnia pod wieczór dostała się do Piotr-kowa, młodzież przejezdna udzieliła ją w szeptanej prawic na ucho pogadance miejscowej młodzieży, w parę godzin całe miasto już o tym wiedziało i półgłosem, lecz z zapałem rozmawiało o różnych najdrobniejszych szczegółach tego najpierwszego prawie objawu ducha narodowego, po tak długim cierpieniu. Krew polska silniej zawrzała, jakaś nadzieja nieokreślona nie dająca się wypowiedzieć, ,jakoś to będzie", wstąpiła do serc wszystkich w tę chwilę. Ogólnie i jednozgodnie objawiło się w rozmowach poufnych przeczucie, że coś będzie jutro, pojutrze, coś być musi, coś nam Pan Bóg zdarzy, bo już dłużej tak jak jest, być nie może i niepodobna. Przeczucie to później, po wiadomym wykadzeniu teatra na przyjęcie cara , a głównie po 25 i 27 lutego3 w Warsza- * Dnia 23 czerwca 1860 r. (oczywista pomyłka— E. H.). Pogrzeb Katarzyny Sowińskief, wdowy po obrońcy Woli, odbył się 1 LVII860 r. M. Bergpodaje datą 13.VI, W. Przybo-rowski zaś 9. VI. W październiku 1860 r. car Aleksander II spotkał się w Warszawie z Franciszkiem Józefem cesarzem austriackim i Wilhelmem księciem regentem pruskim. W czasie odwiedzania Opery ktoś oblał salę cuchnącym płynem. Mowa o manifestacjach patriotycznych i tragicznych wydarzeniach w Warszawie w dniach 25 i 27 lutego 1861 r. wie zamieniło się w stałe i niezachwiane niczem przekonanie, dające się wyrazić temi słowami: będzie, bo być musi. Już lego samego wieczora w wielu kółkach domowych nie wiadomo skąd, z jakiego natchnienia rodziły się rozmowy o możliwości i konieczności powstania jako jedynego lekarstwa na nędzę niewoli, o naczelnikach przypuszczalnych onego (Mierosławskim4 i Wysockim5), o przyszłym urządzeniu kraju itd., itd. Wiadomość o wypadkach warszawskich i morderstwach Moskali w pamiętnych dniach 25 i 27 lutego porównać mogę do podmuchu wiatru, który iskrę zamienia w płomień. Ponieważ głównym celem moim jest: opowiedzenie szczere i sumienne wrażeń z wypadków moich, których bądź świadkiem, bądź uczestnikiem pośrednim lub bezpośrednim byłem, zwracam się więc do owych wypadków, innym lepszym ode mnie zostawiając wydanie sądu i zdania o nich; zresztą co do mnie i co do moich przekonań tych powiedzieć mogę, że „głos ludu dla mnie jest głosem Boga". W dniu 3 marca, nazajutrz po sławnym pogrzebie pięeiu ofiar w Warszawie6, przypadła galówka, czyli carskie święto. W ten dzień, jak wiadomo, urzędnicy i służbiści rządowi powinni pod odpowiedzialnością osobistą być obecni na nabożeństwie za zdrowie cara, na które także pędzą młodzież szkolną z obowiązkiem śpiewania „Boże, Caria chrani!". W czasie nabożeństwa wszedł do kościoła w Piotr- 4 Ludwik Mierosławski (1814—1878), wybitny działacz ruchu narodowowyzwoleńczego, znany zwłaszcza z procesu berłiń-skiego 1847 r., uczestnik rewolucji 1848—1849 r. w Wielkopolsce, na Sycylii i w Badenii, pierwszy dyktator powstania styczniowego. 5 Józef Wysocki (1809—1873), emigrant z 1831 r., członek TDP, dowódca legionu polskiego na Węgrzech 1848—1849 r., kierownik wojskowej szkoły polskiej w Genui i Cuneo, aktywny działacz powstania styczniowego na terenie Galicji. Polegli: Adamkiewicz — wyrobnik, Arcichiewicz Michał — student, Brendel Karol — rzemieślnik, właściciele dóbr Karczewski Marceli i Rutkowski Zdzisław. kowie młody człowiek, nazwiskiem Władysław Listopad7, wracający z Warszawy, i na głos cały do zgromadzonych odezwał się w te słowa: „Zbrodnia w Warszawie spełniona nie dozwala nam modlić się za tyrana, młodzieży, wychodź natychmiast". Młodzież szkolna natychmiast tłumnie runęła precz z kościoła, a wypadłszy na ulicę, wyrzucając w górę czapki, zaczęła wołać „Niech żyje Polska". W zapale, w nadgrodę za dowód obywatelskiej odwagi, bezprzykładnego rodzaju zaszczyt spotkał owego młodzieńca. Czamarkę i czapeczkę jego podarto w kawałki... na pamiątkę! Podobny zaszczyt wart czegoś przecie. Naczelnik żandarmerii Konradi stracił głowę najzupełniej, jak każdy carski stupajka, przywykły do biernego posłuszeństwa, w podobnym położeniu, o jakim mu się nawet nigdy po pijanemu nie śniło. Wypadało mu z urzędu i do czego miał niezmyśloną chrapkę, natychmiast aresztować owego młodzieńca. Musiał się jednak ugiąć mimo woli, mimo wiedzy przed moralną przewagą. Obawiał się drażliwego zajścia z młodzieżą rozgorączkowaną, gotową na wszystko, przy tym uważał, że siła moskiewska w Piotrkowie jak i w całym Królestwie choć zbrojna za słaba jest jeszcze przeciw bezbronnym, uciekł się do dyplomacji za pośrednictwem aludzi wpływua (podkreślam te dwa wyrazy) [i] skłonił Listopada do udania pomieszania zmysłów. Na wzór straży obywatelskiej warszawskiej8 młodzież piotrkowska urządziła również u siebie straż podobną, na podobnych zasadach. Straż owa dała sobie bratnie słowo strzec osoby Listopada jako brata, który pierwszy publicznie ze śmiałym słowem się odezwał, by go Moskale nie porwali do więzienia. Moralna przewaga tej straży bezbronnej zapewniła na okres pewien bezpieczeństwo i wolność Listopadowi. 7 Władysław Listopad, ur. w 1838 r., nauczyciel, uczestnik powstania, dosłużył się Stępnia majora i stanowiska dowódcy saperów; walczył pod Smiechówskim, Jeziorańskim, Langie-wiczem, Miniewskim i Komorowskim. Straż obywatelską zorganizowano po wypadkach 27.11. 1861 r. Do 2 z marca rządziła ona Warszawą. a"a Wyrazy podkreślone w tekście. Jednym z obowiązków tej straży obywatelskiej dobrowolnie21 na siebie nałożonych było pilne czuwanie nad tym, by ajenci moskiewscy, korzystając z chwili rozgorączkowania narodu, szczególniej w miastach, intrygami wywołuj ą-cymi niepotrzebne wyskoki nie kompromitowali tak pięknego i wzniosłego ruchu narodowego. b_b Był wtedy w Piotrkowie niejaki Cywiński b. oficer moskiewski. Ubrany w czamarkę i konfederatkę, głośno i śmiało, nawet za głośno i za śmiało, niżby względy zdrowego rozsądku nakazywały, odzywał się z tym: iż lepiej od razu rozpocząć z Moskalami walkę na dobre niż się modlić po kościołach i dawać im czas do nagromadzenia wojska. Straż obywatelska w Piotrkowie aresztowała go i oddała w ręce władzom moskiewskim9. Nie wiem prawdziwie, jak o tym zdarzeniu myśleć. Czy Cywiński był winnym prawdziwie, czy też zgrzeszył brakiem rozumu; mimowolnie mi jednak na myśl przychodzi bajka znajoma o owym sądzie, skutkiem którego szczupaka skazano... na rzucenie do wody. Jeżeli Cywiński był winnym, to można było w inny sposób z nim się ułatwić, choćby uspokoić nawet według wyrażenia Kilińskiego10, zamiast oddaniem go pod sąd Moskali dawać im w ręce broń duchową przeciw sobie. Zresztą Cywiński później został na dobre szpiegiem moskiewskim, i to jednym z zajadlej szych. W tychże czasach (to jest między 25 lutego i 8 kwietnia) przybył do Piotrkowa jeden z członków Towarzystwa Rolniczego11 w celu zbierania podpisów na adresie do cara podanym, zredagowanym głównie przez tych, którzy 9 Józef Cywiński w dniu 5.III. 1861 r. osadzony został w Cytadeli warszawskiej. 10 Jan Kiliński (1760—1819) przywódca ludu w insurekcji kościuszkowskiej. Towarzystwo Rolnicze założone w Królestwie Polskim w 1858 r., rekrutujące się z ziemian, miało negatywny stosunek do walki niepodległościowej. a Następuje kilka wyrazów skreślonych, nieczytelnych. Dalej jest zdanie przekreślone i nieczytelne. 0 Skreślono: a 27. w swej amądrej głowiea w kraju mogącym mieć jeden cel tylko, mianowicie zrzucenie jarzma najeźdźców, wynaleźli dwa stronnictwa: „białych" i „czerwonych". O adresie owymb, w imię beztronności, jaką chcę zachować, zdania swego nie śmiem wydawać0. a —a Wyrazy podkreślone w tekście. b Skreślono: który w całości przytaczam, również. 0 Skreślono: niech słowa owego adresu same mówią za siebie. Adres ów brzmi: „Wypadki zaszłe w Warszawie, stan wzburzenia umysłów, jaki je wywołał i jaki po nich nastawił, głębokie uczucie boleści przejmujące wszystkich powoduje nas w imieniu kraju zanieść go do tronu W.C.M. niniejszą prośbę w nadziei, że szlachetne serce jego wysłucha głosu nieszczęśliwego narodu. Wypadki, od których opisu wstrzymujemy się, nie są wybuchem społecznej namiętności jakiejś pojedynczej warstwy narodu, są one jednomyślnym gorącym objawem tłumionych uczuć i niezaspokojonych potrzeb, długoletnie cierpienia narodu, od wieków własnymi instytucjami rządzącego się, pozbawienie go nawet wszelkiego organu legalnego, za pomocą którego by mógł bezpośrednio przemawiać do tronu i objawiać swoje życzenia i potrzeby, postawiły kraj w tym położeniu, że ofiarami tylko może głos podnieść, dlatego też poświęca ofiary! W duszy każdego mieszkańca tego kraju tleje silne poczucie odrębnej wśród rodziny ludów europejskich narodowości. Poczucia tego ani czas, ani wpływ rozlicznych wypadków zniszczyć ani osłabić nie zdoła. Wszystko, co je osłabia i nadweręża, do głębi wstrząsa i niepokoi umysły. Widzi kraj z boleścią, że gdy potrzeba ta nie została zaspokojona, powstał stąd brak zaufania nieodzownego w stosunkach między rządzonymi a rządzącymi. Zaufanie to nie wróci, dopóki użycie gwałtownych, a bezskutecznych środków represyjnych nie ustanie. Kraj ten równający się niegdyś stopniem cywilizacji z innymi krajami europejskimi nie przyjdzie do rozwinięcia swych moralnych i materialnych zasobów tak długo, dopóki zasady płynące z ducha narodu, jego tradycji i historii nie będą przeprowadzone w kościele, prawodawstwie, wychowaniu publicznym, zgoła w całym społecznym organizmie. Życzenia tego kraju są tym gorętsze, że w rodzime ludów europejskich on tylko już jeden pozbawiony jest tych koniecznych warunków bytu, bez których żadna społeczność dojść nie może do przeznaczeń, dla których ją opatrzność do życia powołała. Składając ten wyraz cierpień i gorących życzeń naszych u stóp tronu, ufni w wspaniałomyślność monarszą odwołujemy się z pełną wiarą do głębokiego uczucia sprawiedliwości W.C.K. Mości. W.C.K.M. Warszawa, dnia 27 lutego 1861 r. wierni poddani" aPowiem tylko, że zbytkiem jakiejś nie zrozumianej skromności czy też może przesileniem rozumu dyplomatycznego, chcącego okpić szczwanych wrogów, zgrzeszyli redaktorowie owego adresu czy petycji, obawiającej się nawet wymienienia „Polska". Dziwno, że niewielu znalazło się takich, którzy odmówili położenia swego podpisu na owym adresie, czując całą jego jałowość, ubliżającą czci narodu, ogłaszającego jako zasadę swej społecznej wiary wolność, braterstwo, równouprawnienie stanów i wyznań. Miano za złe tym ludziom, gniewano się nawet na nich, choć przebaczyć musiano w imię znanej ich poczciwości i miłości sprawy ojczystej. Niedaleka przyszłość gorzkim doświadczeniem pokazała, że owa mniejszość grzesząca zbytkiem sumienności w sprawie, gdzie chodziło o całość, dobro i krew narodu, miała słuszność i wielką! Podczas gdyśmy się stroili w czamarki, żupaniki, czapeczki z pawiemi piórkami, gdyśmy się cieszyli bezbronną wygraną, Moskwa tymczasem do Warszawy ściągnęła przeszło 20 000 wojska12 i w milczeniu groźnym czekała tylko sposobnej chwili, by się wyzwierzyć na naród bezbronny. Odpowiedź cara na adres pogardliwa, dozwalająca Polakom mówić po polsku i nazywać się Polakami poddanymi cara, adres ów nazwała dziełem niespokojnej mniejszości! Na parę dni przed pamiętnym ósmym kwietnia przybyłem do Warszawy. Trafiłem na największą gorączkę manifestacji. W dniu 6 kwietnia Rada Administracyjna urzę-downie ogłosiła rozwiązanie Towarzystwa Rolniczego, wskutek przemożnych przewagą i nahajką carską popar- 12 5.111.1861 r. Aleksander II podjął decyzją o zwiększeniu wojsk w Królestwie Polskim. Już 4I16.IV jeden z pułków przybył z Kowna do Warszawy. Siła garnizonu warszawskiego wynosząca z początkiem marca 1861 r. około 10,5 tysiąca, wzrosła w połowie marca do 15 tysięcy, a 5 kwietnia do 19304 żołnierzy. a Skreślono: Zaprawdę. tych wpływów margrabiego21 Wielopolskiego13. Było to jedyne nie rządowe Towarzystwo w Kraju Nadwiślańskim, mające prawo zbierać się publicznie na czysto agronomiczne rozprawy. Wpływ narodu wywołał, iż na stole obrad owego Towarzystwa złożonego przeważnie ze szlachty i ludzi dobrego bytu znalazła się, choć jej na porządku dziennym nie było, sprawa ludowa, sprawa uwłaszczenia włościan14. Lud warszawski ideą równouprawnienia i braterstwa uniesiony w braku czego lepszego uważał owe Towarzystwo za rodzaj niby Zgromadzenia Narodowego. Głos ludu postanowił uczcić ten smutny akt rozwiązania Towarzystwa Rolniczego osobną manifestacją. Na rzecz tego jeszcze 6 kwietnia lud warszawski odśpiewał pod statuą Matki Boskiej na Krakowskim Przedmieściu w kościele księży Reformatów „Boże coś Polskę" i „Z dymem po- żarów". Nazajutrz, 7 kwietnia, w przewodnią niedzielę z rana liczne tłumy zebrały się na cmentarzu Powązkowskim, koło mogiły pięciu poległych. Jeden zakonnik, natchniony ogólnym zapałem narodowym, miał gorące kazanie. Po kazaniu pewna Polka pod wpływem zapału rzuciła myśl, by na pamiątkę dnia tego przypiąć zielone gałązki na znak nadziei. Myśl tę w tejże chwili pochwycono i wykonano. Lud przypiąwszy zielone gałązki do odzienia się rozszedł, dając sobie nawzajem hasło widzenia się i zebrania na „Placu Zielonym". Około godziny 2 po południu tłumy ludzi zaległy plac przed gmachem Towarzystwa Kredytowego, jako też ulice przyległe. Niespodzianie nad głównem. wejściem gmachu zabłysnął w miejsce orła carskiego znak narodowy Orła i Pogoni. Lud zebrany powitał ten znak radosnym okrzykiem, łatwym do zrozumienia każdemu co żył i czuł w podobnych chwilach, zarzucił wieńcami i uczcił pieśnią „Boże coś Polskę". Następnie za kupką dość liczną [s] młodzieży niosącej laury i wieńce tłum cały ludu śpiewając narodowe pieśni 13 Aleksander Wielopolshi (1803—1877) 27.111.1861 r. z datą nominacji 25.111 został powołany na stanowisko Dyrektora Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. 14 Pod naciskiem opinii publicznej Towarzystwo Rolnicze w lutym 1861 r. zająło się. sprawą chłopską, a na wniosek Tomasza Potockiego podjęło, uchwalą o wykupie czynszowym. a W tekście: Hrabiego. udał się sprzed Towarzystwa Kredytowego15 na Nowy Świat do pałacu Andrzeja Zamoyskiegoa, w którego osobie lud chciał cześć bratnią oddać rozwiązanemu Towarzystwu Rolniczemu jako prezesowi tegoż Towarzystwa. Andrzej Zamoyski16 (powiem wprost bez ogródki) bał się pokazać ludowi, który go żądał widzieć, biorąc może zanadto do siebie, zanadto osobiście ów zaszczyt ludowy mu serdecznie zrobiony... owszem przez jednego ze swych domowników na podziękowanie przesłał ludowi radę rozejścia się do domów16". Lud zmęczony długim a jałowym oczekiwaniem rozszedł się sprzed pałacu Zamoyskiego w różne strony swoje. Tymczasem kniaź Gorczakow17 już pewniejszy siebie pod zasłoną dwudziestu kilku tysięcy bagnetów i szabel żołdackich, ściągniętych forsownymi marszami do Warszawy, wysadził z Zamku na plac przed posągiem Zygmunta dwie kompanie piechoty i wysłał w jedną stronę kozaków, a w drugą żandarmów kijowskich. Część ludu wracająca tłumnie z Nowego Światu ku Zamkowi i Staremu Miastu spotkała się naprzód z żandarmami, a na placu Zygmunta z piechotą rozstawioną w szyku bojowym przed Zamkiem. Lud, który by może spokojnie rozszedł się do domu, zaczął się zatrzymywać i gapić, co z tego dalej będzie... ni stąd, ni z owad nie tłum już, ale całe gęste tłumy skupiły się na placu Zygmunta, na Krakowskim Przedmieściu, Szero-kiem, na Podwalu, Senatorskiej i na innych ulicach. Przed statuą Matki Boskiej na Krakowskim Przedmieściu kilka osób uklękło i zaśpiewało pieśń „Boże coś Polskę", co się jeszcze przyczyniło bardziej do zwiększenia tłumu. Przechodziłem bardzo blisko, bo środkiem ulicy, o parę kroków od żandarmów, zbrojnych na ostro, przejeżdżaj ą- 15 W gmachu Towarzystwa Kredytowego mieściło się. Towarzystwo Rolnicze. Andrzej Zamoyski (1800—1874) hr., prezes Towarzystwa Rolniczego. a Relacja niedokładna. Zamoyski wpierw wysiał sekretarza Towarzystwa Rolniczego Władysława Garbinskiego, potem sam wyszedł na balkon nawołując tłum do spokoju i rozejścia się. Gorczakow Michał (1793—1861), ks., od 1856 x. namiestnik w Królestwie Polskim i dowódca 1 Armii. a W tekście używa siępisowni: Zamojski, cych od placu Zygmunta ku Nowemu Światu. Cały oddział (jak mi się zdaje pół szwadronu) był pijany do stopnia zbydlęcenia, podoficer czy wachmistrz jadący z brzegu, ze strony mojej, widocznie chwiał się na koniu na cztery strony świata, mrucząc pod nosem żołdackie jakieś błogosławieństwa. Wprawdzie było mi bardzo pilno wracać do mieszkania, tym bardziej że tegoż dnia miałem odjechać, zostałem jednak powodowany głównie tą myślą, że w chwilach niebezpieczeństwa ogólnego nie godzi się choćby tylko w imię co powszechnej poczciwości szukać sobie bezpiecznego schronienia, z którego by się można było jak widz bezstronny, bezbarwny i spokojny przypatrywać wypadkom, owszem, że każdemu prawo i dobrze myślącemu obywatelowi wypada zostać tam, gdzie jest niebezpieczeństwo spotka [s] i dostać do końca. Gdym się z trudem wielkim docisnął na plac przed Zygmuntem, na chodnikach otaczających tenże plac i na ulicach wpadających w niego lud, tłumnie ściśniony, spokojny, wesoły, przedrwiwający, z właściwym Warszawie dowcipem, jakby przyszedł na jakie bezpłatne widowisko w cyrku, a przy tym wszystkim znajduje się z prawdziwą godnością. Przedrzeć się przez tłumy ludu na boczne ulice, choćby kto najszczerzej chciał, niepodobna było. We środku zaś przed Zamkiem i koło posągu Zygmunta III żołdactwo moskiewskie w szarych płaszczach, zbrojne i uszeregowane jak do boju, strzelając dzikim zbydlęconym, pełnym trwogi, pijanego obłędu i żądzy krwi wzrokiem, z dala cuchnące wódką, którą od dni kilku za pieniądze zrabowane w Polsce pojone było. Gorczakowa z Chrulowem18 i ze sztabem wyjechał konno z Zamku i defilując przed ściśnionymi szeregami ludu, coś tam prawił po swojemu, czego ani z treści, ani z języka lud warszawski nie mógł i nie chciał zrozumieć. „Czego chcecie! Czego chcecie?" pytał kilkakrotnie zwracając się do ludu. Chłopiec, terminator rzemieślniczy, dwunastoletnie prawdziwe dziecko warszawskie, wrzasnął mu „Polski chcemy", co lud przywitał okrzykami i oklaskami hucz- 18 Chrulow Stefan (1807—1870), carski generał, dowodził drugim armiejskim korpusem, a W tekście; Gorczakow. nymi. Gorczakow gniewnie trzepnął się dłonią po kolanach, zaklął po moskiewski! i odjechał napowrót do Zamku. Tymczasem kilkunastu oficerów moskiewskich łaziło jak mary przed ludem i między ludem, radząc, jak który umiał, po polsku i po moskiewsku, a zawsze niby jako najlepiej życzący przyjaciele, żeby się rozejść i nie wywoływać nieszczęścia. Na słowa zbyt często powtarzane przez tych dziwnego rodzaju pośredników „do domu, do domu, panowie!", lud warszawski dopowiedział po kilkakroć jakby jednym głosem: „my w domach, my u siebie! wy wracajcie do siebie". Ci zaś, co stojąc w pierwszych szeregach mieli sposobność bliżej się rozmówić z oficerami moskiewskimi (niespodzianymi opowiadaczami spokoju przed ludem uciemiężonym), na ich rady i przedstawienia, że gdy lud się nie rozejdzie, wojsko ma rozkaz strzelania, częstując ich poufnie papierosem lub cygarem odpowiadali z uśmiechem: „niech wojsko ustąpi, to i my ustąpimy". Jak się to stało, nie wiem, dość, że się stało, i żołdactwo moskiewskie po dwóch godzinach mniej więcej cofnęło się do Zamku. Pod wieczór tłumy ludzi dobrowolnie, częścią za wpływem i za namową ludzi wpływu i szacunku, naj-główniej zaś ks. kanonika Józefa Wyszyńskiego19, powoli opuściły plac Zamkowy. Dla pamięci zapisuję, że w tymże dniu, nie wiem czy na rozkaz tak zwanej Delegacji Obywatelskiej, czy też z własnego domysłu straży obywatelskiej, zaaresztowano Władysława Krzyżanowskiego19a. Ze strony polskiej Krzyżanowski obwiniony był jako ajent rządu moskiewskiego i przez straż obywatelską polską oddany był policji pod zarzutem, że namawiał do zbrojnego powstania. Główną rolę w tej sprawie odegrali studenci Akademii Medycznej całym składem swoim należący do straży obywatelskiej. O tej sprawie nic przesądzać nie śmiem, wiem tylko, że Krzyżanowski, po dwóch latach więzienia w pod- 19 Wyszyński Józef (1811—?), ks., w 1861 r. członek Delegacji Miejskiej Warszawy, jesienią 1861 r. zesłany, po powrocie z zsyłki powtórnie zesłany w 1863 r. 19a Był to przywódca tajnej organizacji opierającej się o element rzemieślniczy zwanej „Czarne Bractwo". Organizacja ta miała wystąpić przeciwko caratowi w Wielkim Tygodniu. ziemiach Cytadeli, wywieziony został do Syberii, jako skazany do kopalni na całe życie! Nazajutrz po tej manifestacji podwójnej zabłysnął nad Warszawą pamiętny krwawy dzień 8 kwietnia20. Nie byłem obecny w Warszawie, więc nie mogę opisywać owego krwawego dramatu. W nocy z 8 na 9 dobiegła wieść o krwawych wypadkach warszawskich do Piotrkowa, a do rana jeszcze po całym mieście się rozeszła, z dodatkiem wieści 0 bombardowaniu Warszawy. Łatwo zrozumieć, jakie wrażenie musiała wywrzeć ta wiadomość nagła i niespodziewana. A choć fakta już same przez się są natury takiej, że zdolne by były krew w żyłach zamrozić, w opowiadaniu wzrosły jeszcze do potęgi drugiej, przecie we wrażeniu niespodzianym jak piorun nie było wcale ni trwogi, ni przerażenia, jak zwykle bywa, a tylko zgroza i oburzenie nie do opisania, z poczuciem gotowości na wszystko, do naj ostatniej szych i najszaleńszych ofiar. Chciała Moskwa przerazić, a sprawiła wprost przeciwny skutek. Ustały wszystkie zajęcia i prace domowe i publiczne, uderzono w dzwony, gromadzono się tłumnie po kościołach na krótką modlitwę, a głównie na naradzenie się cichym szeptem jedni drugich, co dalej robić wypada? Na wiadomość, że przez Piotrków przejeżdżać mają konsulowie francuski i angielski, jako opuszczający w imię zgwałconych praw ludzkich i boskich swe stanowiska21, cała prawie ludność udała się na dworzec kolei żelaznej z zamiarem, by uczynić ich powiernikami swego oburzenia 1 zgrozy, a zarazem prosić, by jako pośrednicy międzynarodowi i naoczni świadkowie opowiedzieli swym rządom i narodom, co widzieli i słyszeli i na jakie męki skazana jest Polska za to, że choć w kajdanach wroga, chce służyć sprawie postępu i wolności. Młodzież zaś w liczbie kilku- W wypadkach 8 kwietnia zginęło z górą 100 osób, a około 200 było rannych; w wiąkszosci byli to ludzie pochodzenia jsko-rzemieślniczego. Była to tylko pogłoska. Konsul francuski Segur-Dupeyron Pierre został odwołany dopiero w sierpniu 1862 r. i na skutek innych okoliczności, konsul zaś angielski Stanton pełnił tą funkcję w latach powstania. dziesięciu, uniesiona szlachetnym zapałem, zajęła pociąg udający się do Warszawy w celu niesienia bratniej pomocy braciom warszawianom. Nie mam wcale czasu i miejsca się rozczulać, lecz mogę rzec śmiało, kto był w chwili odjazdu tej zacnej i dziarskiej młodzieży, ten z pewnością do końca życia owej chwili nie zapomni. Na dowód zaś, jaka to była młodzież, powiedzieć mogę, że prawie wszystka wyginęła w powstaniu lub przepada na wygnaniu we wszystkich częściach świata. Niewiasty, starcy, dzieci, wszystkich stanów i wyznań, w chwili ruszenia pociągu padłszy na kolana z mimowolnymi łzami słali jej błogosławieństwa. Na każdej stacji pośredniej na drodze do Warszawy toż samo się powtarzało. Mówię tylko o Piotrkowie, lecz przecież nie jeden Piotrków koło Warszawy, i jakiem się bardzo prędko dowiedział i przekonał, toż samo co w Piotrkowie powtarzało się w szerokim i długim promieniu Warszawy, w większej części miast i wsi, to jest tam, gdziekolwiek owa wieść krwawa z ósmego kwietnia doszła, a powtórzyło się wszędzie, jednako pod względem treści myśli i ducha. A przecież o organizacji ogólnej narodowej, ogarniającej swymi wpływami wszystko i wszystkich, nie było jeszcze żadnej mowy. Wszystko to świadczy o żywotności idei wolności, braterstwa i równouprawnienia bez różnicy, poczętej w młodych piersiach, młodzi polskiej, ochrzczonej krwią pięciu ofiar, a bierzmowanej uroczystym, obywatelskim prawdziwie, pogrzebem tychże. Służba carska moskiewska powziąwszy słuchy, że naród cały bieży na pomoc Warszawie, kazała obsadzić żołdac-twem i kozactwem rogatki warszawskie i bliższe stacje, z nakazem aresztować każdego, kto paszportu urzędowego nie pokaże. Ponieważ rzadko chyba komu chciało się w podobnym czasie pomyśleć o paszporcie, a nie chcąc się narażać na daremne zajścia z policją i żołdactwem, opłacone w najlepszym razie złotówkami polskimi, młodzież i starsi za nimi wyskakiwali z wagonów będących w biegu i ubocznymi przesmykami dostawali się do Warszawy. Młódź warszawska przybyszów ze łzą gorzką w oku i z niemym wymownym uściskiem, gdzie słów nie potrzeba, przyjęła. Warszawa, kochana Warszawka, jak ją zwą nadwiślanie, zwykle gwarna, wesoła, ożywiona, dla tych szczególniej, co zaczerpnęli oddechem jej życia w dniach przed ósmym kwietnia, przedstawiała widok nie do opisania. Zwykle najładniejsze ulice teraz puste, jakby wymiótł, jakby zaraza przeszła. Bardzo nieliczni przechodnie przemykali się chyłkiem ze spuszczonymi oczami, nie oglądając się ni za siebie, ni w bok, widocznie gwałtowną potrzebą wygnani z domu i gwałtowną potrzebą gnani nazad do domu, do rodzin; żołdactwo biwakujące na główniejszych placach jako to przed Zygmuntem, na Saskim, przed ogrodem Krasińskich, wyjące po pijanemu sprośne pieśni, a między nimi armaty z zapalonymi lontami wymierzone w główniej -sze ulice; oto zewnętrzny widok Warszawy! Dodajmy jeszcze do tego krwawe plamy na chodnikach i murach ulic przyległych placowi Zygmunta, których zmyć i zatrzeć nie było jeszcze czasu we zwykłym każdej zbrodni popłochu, i liczne ślady kul, nie już w oknach pierwszego lub drugiego piętra, lecz na wysokość piersi lub głowy człowieka, a będziemy mieli obraz prawdziwie godny jakiegoś piekła dantejskiego. W nocy z dnia 9 na 10 zaaresztowano w domach mnóstwo osób i wywieziono natychmiast do Modlina*, nie mówiąc już o tych, których żołdactwo, kozactwo i żandarmi nałapali wieczorem dnia 8 kwietnia i nazajutrz przez cały dzień na ulicach. Godnym uwagi, że Dziennik Warszawski, ów Monitor pana Wielopolskiego, w opisie wypadków 8 kwietnia, zresztą bardzo krótkim i nieśmiałym, opowiada o nich jakby o prawdziwej walce ulicznej, w której biorące udział wojsko jedynie cudem waleczności winno swe ocalenie z grożącego niebezpieczeństwa. * Między innymi Karola Nowakowskiego, ucznia Szkoły Sztuk Pięknych, Mikołaja Epsteina, syna bankiera, i Jana Chądzyńsłaego, "właściciela domu w Warszawiea. Nowakowski i Chądzyńsła, pomimo uwalniających ich wyroków Sądu Kryminalnego i Apelacyjnego, na skutek apelacji prokuratorów przez rok czasu w kazamatach Modlina byli trzymani — dopiero z wyroku Rządzącego Senatu Chądzyńskiego na wolność wypuszczono. Nowakowskiego zaś, pomimo że Senat działający w imieniu cara uwolnił go także, Namiestnik Kró-lewstwa w drodze administracyjnej do guberni Jenisejskiej w Syberii0 zesłać go polecił . a"a Tekst pierwotny: obywatela miasta Warszawy. Tekst pierwotny: wskutek. 0 Skreślono: do kopalni. ASkreślono: Oto jest sprawiedliwość moskiewska!! Jakkolwiek nie byłem osobiście obecny wypadkom w dniu 8 kwietnia zaszłym, niech mi jednak wolno będzie się wynurzyć z myślą moją, że rząd najazdowy już od dawna knuł zamiar, by jednym krwawym zamachem, manifestacją dobrych chęci carskich odpowiedzieć na wszystkie manifestacje narodowe, zemścić się za wszystkie upokorzenia doznane po 25 i 27 lutego, w tej nowej dla nich walce z siłami ducha niedostępnymi kuli i bagnetowi i raz już skończyć z tą szczególniej mu nienawistną żałobą, kolącą im bezustannie w oczy jak wyrzut sumienia. W miarę przybywania sił zbrojnych do Warszawy Moskalom przybywało serca i bardziej podnosili głowę, wreszcie czując ,się bezpiecznymi i pewnymi siebie pod zasłoną dwudziestukilku tysięcy żołdaotwa postanowili doprowadzić do skutku swój więcej niż nikczemny zamysł. Chodziło tylko o to, aby czymkolwiek upozorować zaczepkę ze strony Polaków, bo już tak ni stąd, ni z owad napadać na bezbronnego za to, że śpiewa i stroi się po swojemu, tego to nawet i Moskwa się powstydzi. Cofnięcie wojska z placu w dniu poprzednim jeszcze bardziej rozpaliło chęć zemsty w Moskalach. Kilka dni z rzędu poddawano obficie żoł-dactwu wódkia, by je godnie usposobić do godnych czynów bohaterskich. Tymczasem kochana Warszawka ucieszona wczoraj szym triumfem bezbronnym nad Moskwą bawiła się zapamiętale. Był to prawdziwie świąteczny dzień na manifestacje; z kilkanaście ich przynajmniej w dniu tym odbywało się w Warszawie. Najgłówniejsza i najliczniejsza odbywała się na Powązkach z powodu pogrzebu ks. Stobnickiego22, sybiraka. Za trumną postępowało więcej niż ze 30 tysięcy ludu. Właśnie gdy naród z Powązek wracał do Warszawy, Moskale z nikczemną chytrością wystawili z Zamku na plac przed Zygmuntem dwie kompanie piechoty kozaków i żandarmów. W parę minut chodniki naokoło placu Zamkowego pełne były ludu zwabionego ciekawością. Moskale zaczęli odegrywać wczorajszą scenę, a tymczasem tłum się zwiększał widocznie co chwila, wreszcie po dwóch godzinach wzajemnego drażnienia się między wojskiem a ludem Moskale poszczuli lud żandarmami i kozakami. Na tę wia- Stobnicki Ksawery. a Wyraz podkreślony w tekście. domość, która piorunem gruchnęła poa mieście, cała Warszawa, i starzy, i młodzi, kobiety i dzieci, wyległa całymi tłumami na ulice pchając się ku Zamkowi, w tej chwili Moskale zaczęli dawać ognia do gęsto skupionego ludu. Reszta wiadoma wszystkim. Zbyt widocznym jestb, że Moskale umyślnie z szatańską chytrością urządzili tę całą zasadzkę. Rzecz dziwna, cały ten krwawy dramat zamiast zabić i przygnębić ducha, zamiast nakazać tchórzliwe milczenie słowom i czynom, podniósł owszem i uzacnił ducha ogólnego. W kilka dni Warszawa otarła łzy z oczu, spojrzała dumnie i odważnie, a oporem biernym lub czynnym w każdym czasie, miejscu i w każdej okoliczności przeciw wszystkiemu, co od wrogów pochodzi, starała się okazać głęboką wzgardę i zarazem nie tłumioną niczym nadzieję i wiarę w przyszłość lepszą i w niepodległość Ojczyzny silniejszą niż kiedy. Gorączka manifestacji, która w Warszawie musiała ochłonąć z powodu miejscowych okoliczności, byc sił ducha nie rozpraszać i nie narażać nadaremnie młodzieży, przeniosła się na prowincję. Przed 12 sierpnia doszła do Piotrkowa drukowana odezwa wzywająca do uświęcenia uroczystym obchodem pamiątki Unii Korony i Litwy, przypadającej w dniu 12 t.md2 . Celem przygotowania, urządzenia i przyprowadzenia do skutku owego obchodu pięciu nas młodych ludzi, mianowicie: Józef Grzybiński, Zbigniew Chądzyński, Franciszek Golcz, Władysław Turchetty i Wroński, zawiązało się w bratnie koło, z celem i postanowieniem, by nie Odezwa ta wzywająca do uroczystego świętowania rocznicy Unii Lubelskiej 1569 r. głosiła: „ Wyznajmy publicznie wszyscy wespół z kapłanami w dniu 12 sierpnia 1861 r., żeśmy bracia jednej rodziny! Orła Białego i Pogoni! Obchód tej jedności dwu narodów winien byc uroczysty, spokojny, ogarniający sobą całą przestrzeń starożytnej Polski. Żałoba na ten jeden dzień, tak wielkiej wagi w dziejach, zdejmuje się". & Skreślono: całem. Skreślono: jak się widzi. 0 Skreślono: nadaremnie. Tekst pierwotny: sierpnia. przestając wyłącznie na tym, jeżeli można będzie pójść dalej i naprzód. Wiadomość o zamierzonej manifestacji na dzień 12 sierpnia, z czym się zresztą nie bardzo ukrywano, doszła do uszu jenerała Wagnera, naczelnika wojennego powiatu piotrkowskiego24, przedsięwziął on natychmiast właściwe ludziom podobnym środki, by nie dopuścić owej manifestacji. Z rana 12 sierpnia wydał od siebie odezwę, którą kazał poprzyklejać na rogach ulic i ogłosić przez policję, przy bębnie, grożącą surową odpowiedzialnością i sądem wojennym wszystkim, którzy by się poważyli brać udział w zamierzonej manifestacji, a prócz tego osobne ogłoszenie, że każdy znajdujący się po godzinie 8 wieczorem bez latarki zaaresztowanym będzie. Środki te przyczyniły się tylko do nadania większego uroku całej uroczystości, mianowicie uroku niebezpieczeństwa. W dniu 12 od rana prawie wszędzie w biurach, szkołach, rzemiosłach praca ustała, jako przy dniu świątecznym sklepy pozamykano. Kobiety na ten jeden dzień zrzuciły żałobę i ustroiły się w suknie, wstążki jasnych kolorów, owym doborem i układem, gdzie tym razem mniej chodziło o gust, kokieterię lub modę, jak raczej o myśl, z daleka już bijącą w oczy. Z rana, przed południem, odbyło się uroczyste nabożeństwo, w czasie którego odśpiewano „Boże coś Polskę" i „Z dymem pożarów". Po południu zebrano sięa w kościele ks. Dominikanów, powtórnie odśpiewano narodowe hymny i stamtąd głównymi ulicami przechodząc umyślnie mimo mieszkania jenerała Wagnera, z przygotowanymi zawczasu latarkami, udaliśmy się do ogrodu publicznego blisko dworca kolei żelaznej będącego, dość licznym choć nie skupionym tłumem, gdzie więcej osób z miasta miało przybyć. Zabawiliśmy się w ogrodzie przechadzką i rozmową do godziny ósmej, z uderzeniem której, zapaliwszy latarki papierowe, tłum cały różnobarwny, gwarny, ze światłami w ręku, co rzeczywiście sprawiało niezwykły urok, z ogrodu tymiż samymi ulicami ruszył do domu. Jenerał Wagner obsadził już wojskiem przyległe ulice rynkowi, przez które koniecznie przechodzić nam wypadało, mając zamiar za 24 Wagner, gen. lejtnant, naczelnik wojenny powiatów: rawskiego, łowickiego, piotrkowskiego i Częstochowy. a Skreślono: powtórnie. nadejściem tłumu ludu otoczyć go zewsząd, zamknąć wszystkie wyjścia i po wyaresztowaniu pewnej liczby ludzi z większą inteligencją, energią lub wpływami, resztę przez noc całą zatrzymać pod gołym niebem. Gdyśmy wchodzili na rynek, Wagner z balkonu swego mieszkania wrzeszczał do oficerów rozkazy jakieś... zapewne, by wojskiem zamknąć wyjścia z rynku. Nie zważając na to wcale, nie zwracając niby uwagi, tłum cały postępował naprzód, na czele prawie szły trzy siostrya, panny xxx, ubrane jedna w białą, druga w błękitną, trzecia w amarantową suknię; oficerowie, którzy prawie wszyscy mieli znajomości w mieście i gościnnie byli przyjmowani, nie uznali za stosowne okazywać się bohaterami i zuchami względem płci słabej i pozornie wykonując rozkazy jenerała, komendę zmienili w taki sposób, że została się wolna luka, którą przeszły wyżej wspomniane trzy siostry, a za nimi i tłum cały, którego przejściu stawiać opór już by za późno wówczas było. Po rozejściu się do domów każdy starał się oświecić jak można okna swoich mieszkań wychodzące na ulice i tak się zrobiła niechcący zaimprowizowana manifestacja. Wagner natychmiast kilku oficerów posadził na odwach, w nocy zaś kazał z mieszkań aresztować kilku urzędników, których zresztą w dni kilka musiał wypuścić nie mogąc im nic dowieść. Jeszcze z rana tego samego dnia kazał uwięzić Kurnatowskiego, kupca, za zamknięcie sklepu i kilku obywateli przybyłych z powiatu. Jest to zwykły wszystkim służkom carskim właściwy sposób okazania swej gorliwości i działalności czynownej, szczególniej gdy stracą głowę i nie wiedzą co robić. Ta z pomyślnym skutkiem i powodzeniem przedsięwzięta i wykonana manifestacja była dla naszego tylko co uradzonego kółka niby pewnego rodzaju zwycięstwem, wprawdzie bardzo słabej i drobnej względem całego ogromu sprawy narodowej doniosłości, zawsze jednak zachęcającym do Pójścia śmiałą i dobrą nadzieją naprzód. a Skreślono: rodzone. a a Ułożyliśmy naprędce ogólny program naszych działań w sposób następujący: Porozumieć się z ludźmi działającymi w Warszawie w celu jednomyślności i jednozgodności w postępowaniu, jako też wzajemnej pomocy w razie potrzeby, zawiązać stosunki z sąsiednimi miastami i powiatami i tamże starać się ustanowićb odpowiednie kółka organizacyjne, rozpowszechniać wszelkie odezwy, druki i pisma patriotyczne, w ogóle słowem i czynem prowadzić w swoim zakresie propagandę w duchu narodowym i rewolucyjnym, wreszcie starać się o zgromadzenie funduszów, które by można wc danym razie użyć na potrzeby narodowej sprawy. Zachęceni pierwszym powodzeniem, pełni zapału i dobrej nadziei przysięgliśmy sobie iść naprzód nie zrażając się niczym. W celu powiększenia kółka liczebnie i moralnie przyjęliśmy dwóch ludzi jeszcze, nieposzlakowanej zacności i patriotyzmu, a swym stanowiskiem społecznym, stosunkami i wpływami mogącymi oddać wielkie usługi dobrej sprawie, ob. Zagórskiego, zawiadowcę stacji, i Nowickiego, naczelnika biura telegrafów. Co się tyczye wydobycia i zgromadzenia funduszów, to kółko nasze radziło sobie za pomocą nabożeństw narodowych, któreśmy urządzać się starali przy każdej okoliczności, przy każdej mniej lub więcej ważnej rocznicy narodowej. Nabożeństwa te, choć dość liczne i często po sobie następujące, zawsze jednak również tłumnie i z równym zapałem uczęszczane były, każde takie nabożeństwo pod pozorem jakiej kwesty dobroczynnej, składki na kościół lub coś innego przynosiło nam do kilkudziesięciu rubli, abonowaliśmy zagraniczne dzienniki zakazane w kraju i te za opłatą pewnej kwoty wypożyczaliśmy do czytania, sprowadzaliśmy wreszcie hurtownie różne pisemka, broszurki, pieśni w duchu i treści a-a Skreślono: Jak wyżej wspomniałem, było nas 5 początkowo: Józef Grzybiński, urzędnik z poczty. Władysław Turchetty, Franciszek Golcz, Zbigniew ChądzyńsKi, urzędnicy z sadu, Wroński z Kolei. Tekst pierwotny: zawiązać. 0 Tekst pierwotny: w jakim. Skreślono: nagłym. e W tekście: tyczę. narodowej lub sprawy polskiej się tyczące, te po znacznie wyższej zbywaliśmy cenie, a nabywców chętnych nigdy nam nie brakło. Tym sposobem dało się nam zebrać do polowy listopada około 5000 złp., co na Piotrków zważywszy na krótki przeciąg czasu coś przecie znaczy, nie było tu z pewnością ani jednego grosza niechętnie danego. Mimowolnie na myśl mi przychodzi, jakież to ogromne sumy przy porządnie, rozumnie, ale z zapałem i sumiennie prowadzonej organizacji wydobyć by się dało, już z samych tylko miast i miasteczek polskich, które przecie wcale bogatymi nie są, w razie jakiej nagłej narodowej potrzeby! Prawdziwy patriota polski nie rozumie, co to jest nie dać, nie rozumie nawet, co to jest czekać na wezwanie innych, gdy widzi potrzeby Ojczyzny. A cóż dopiero mówić o wsiach i dworach. Zachęceni pierwszym powodzeniem zaczęliśmy działać śmielej. Wkrótce po zawiązaniu się naszego kółka zaczęły się pojawiać różne odezwy, pisemka ulotne, stosowne do chwili obecnej, różnej formy i układu, drukowane lub pisane, które się rozszerzało bądź to rozlepiając na rogach ulic, na domach rządowych, na drzwiach kościelnych, czasem i wewnątrz kościoła, bądź rozrzucając w miejscach publicznych licznie uczęszczanych, bądź za pośrednictwem młodzieży. Treści tych odezw i piosenek niepodobna bliżej i ściślej określić, zawsze była w nich mowa o miłości Ojczyzny, o narodowości, o przeszłości naszej, o zbrodni dokonanej na naszym narodzie przez trzech wrogów, o liczeniu na własne siły itd., itd., wreszcie o konieczności pracy szczerej, o braterstwie, równości. Tajemniczość, z jaką pojawiały się owe odezwy niby z nieba spadłe, dodawały [s] im uroku. Jedną z odezw w języku rosyjskim wyłącznie dla Moskali, dla żołdactwa poświęconej znaleziono przylepioną na armacie, żołnierze zaś moskiewscy przechodzący przez miasto niejednokrotnie wracali do koszar z przylepioną a-a 1 Skreślono: Nabożeństwa owe, na których ma się rozumieć zawsze śpiewano narodowe hymny, służące same przez się jako środek i narzędzie manifestacji, budzących i podtrzymujących ducha, prócz tego dostarczały nam środków do działań na przyszłość. im na plecach drukowana lub pisaną kartką, winę czego składano najczęściej na złego ducha. Listy do jednostek różnych pisane stanowiły także niemały wydział naszej pracy. Osobistości podejrzane otrzymywały listy z szubienicą na czele, krótko i zwięźle wyrażające, co ich czeka, jeżeli w danym czasie nie zmienią postępowania. Osobom obojętnym dla sprawy przesyłano listy z wyrysowanym kotem miauczącym lub batem, stosownie do tego, czego kto był wart. Mając liczne stosunki i stosownie postępując mogliśmy wiedzieć z łatwością o najmniejszym nawet głupim lub dwuznacznym słówku, o każdym niestosownym postąpieniu, niezgodnym z uczuciem godności i czci narodowej, 0 każdym wykroczeniu przeciw moralności, uczciwości 1 czystości obyczajów. Nie zaniedbaliśmy takich okoliczności, by tajemniczą drogą przesłać liścik z serdecznymi, a czasami gorzkimi słowami prawdy. Nasz Trybunalski gród Piotrków ujemnej, ale zasłużonej używa sławy pod względem ochoczego wychylania kielichów... kilkakroć uderzyliśmy w tę drażliwą strunę, w imię miłości własnej i godności narodowej i nie było bez skutku widocznego nasze odezwanie się. Mimowolnie wyrobiło się przekonanie o istnieniu jakiejś tajemniczej władzy wiedzącej o wszystkim i widzącej wszystko... którą zaczęto szanować i obawiać się zarazem, i z powodu tej obawy nie starano się jej bliżej śledzić, choć była ochota po temu. Stopniowo zawiązało kółko nasze bliższe stosunki z Wieluniem, Radomskiem, Częstochową, Opocznem, Łęczycą, Zgierzem i w innych miastach, ma się rozumieć stosunki nam tylko wiadome. W każdym z tych miast powstało miejscowe narodowe kółko w odpowiedni miejscowym potrzebom sposób zorganizowane, które to kółko później Komitet Centralny25 pod swoją władzę zagarnął. Bez instrukcji pisanych, posiekanych na paragrafy i uwagi, kółka owe z dziwną jednozgodnością trzymały się tego samego sposobu postępowania jak nasze. Wyłoniony wiosną 1862 r. z Komitetu Miejskiego. Komitet Miejski stanowiący pierwsze kierownictwo „czerwonych" zawiązany został 17.X. 1861 r. We władzę żadną nie zabawialiśmy się, całą władzą naszą była czystość i świętość dobrej sprawy, której służbie z całym zapałem i oddaniem poświęcaliśmy się; szczerość owej służby naszej, w której nie szukaliśmy czczej chwały i rozgłosu, woląc bezpieczną tajemniczość, wreszcie uznanie ogółu, śród którego pracowaliśmy, a który sercem nasze dobre chęci zrozumiał i swoim uznaniem uświęcił. W początkach października powstała nowa organizacja złożona z obywateli i urzędników już z pewnymi pretensjami do rządzenia i kierowania ruchem przez innych rozbudzonym i przygotowanym. Ogłoszono wkrótce stan wojenny26 i owa organizacja przycichła zupełnie, nie chcąc swych drogich osobistości na marne, bezużyteczne dla kraju skompromitowanie narażać. Najgłówniejszą jej czynnością było zabranie pod swą opiekę parusef rubli zebranych na nabożeństwie narodowym na cześć Kościuszki2 , przez nas przygotowanym i kierowanym, i obstalowanie za te pieniądze ram bogatych dla jakiegoś tam obrazu Matki Boskiej, której już nie wiem, bo ich tyle w ostatnich czasach namnożyła schorowana wyobraźnia naszych bigotów, dewotów, nabożnisiów, świętoszków, arcykatolików i innych błaznujących z Bogiem i krzyżujących prawdy chrześcijańskie na pręgierzu głupoty. Czy rzeczywiście na tych parusetb rublach zarobiła co jaka fabryka ram złoconych i obraz Matki Boskiej, czy też zachowane zostały na czas przyszły, niedokonany, na przyjęcie jakiego pułku żuawów [s] niebieskich z korpusu Archanioła Michała, którzy bronią duchową bez trudu i krwi ni z naszej, ni z wrogów strony mają nam odbić Ojczyznę ziemską, nie wiem! nie wiem również, jakby nazwać podobne postąpienie... przez grzeczność nazwę to dowodem, w braku odpowiednich słów czysto polskich, arcysubtelnego sprytu dyplomatycznego — jak zaś nazwać dyplomację, dzięki której dla dobra ludzkości i spokoju świata jesteśmy nac rozdarci, wyzuci i wydziedziczeni ze 26 Tj. 14JC1861 r. 21 Tj.l5.X.1861r. a Tekst pierwotny: kilkuset. Tekst pierwotny: kilkuset. 0 Skreślono: troje. wszystkich praw narodowych i narodowej własności, zostawiam spokojnemu sumieniowi [s] tych panów sprawiających, gdy naród z płaczem prawie woła o stal i ołów, złote ramy do obrazów! Przy tej sposobności choć z bólem serca muszę namienić, że i zakonnice dominikanki najpobożniej przywłaszczyły sobie pewną kwotę do nas mającą należeć, zapewne z bo-jaźni, abyśmy jako niedoświadczeni nie użyli tej sumy na jakie niebezpieczne, niechrześcijańskie cele. Rzecz tak się miała. Nie mogąc z ich kościoła (z powodu pewnych miejscowych okoliczności) zabierać od razu z miejsca pieniędzy zebranych w czasie nabożeństw i śpiewów napisaliśmy do przełożonej list: że pod tym warunkiem uczęszczać będziemy do ich kościoła, jeżeli pieniądze w dniach takich a takich, w takim a takim celu w czasie nabożeństwa zebrać się mające odda nam sumiennie. Przełożona listownie przyrzekła... przecież gdy stan wojenny już ogłoszono, gdyśmy się zgłosili do niej w tym celu, najpobożniej odpowiedzieć raczyła, że nie może i nie wolno jej tego zrobić. Przy tej jako też i przy wyżej wymienionej okoliczności z goryczą w sercu przekonaliśmy się po raz pierwszy, czemu dotąd wierzyć ni przypuszczać nie chcieliśmy, pod wpływem młodej myśli ochrzczonej krwią Warszawy i namiętnej wiary w świętość naszej sprawy, jaki smutny rozdział panuje jeszcze w narodzie w pojmowaniu jednej i tej samej sprawy, jednych i tych samych obowiązków. W końcu miesiąca sierpnia przejeżdżał przez Piotrków szukając schronienia za granicą po swym niefortunnym namiestnikostwie jenerał Suchozanet23. Miejscowe władze moskiewskie domyślając się słusznie, że szanownego satrapę spotkać może to, na co zasłużył, w chwili jego przejazdu otoczyły dworzec kolei wojskiem, żandarmami i policją. Nic to nie pomogło przecie. Kupka młodych ludzi pod przewodnictwem członka kółka ob. Wrońskiego poczęstowała go za miastem tym, co go w mieście ominęło. Powybijano szyby w wagonach kamieniami i sam Suchozanet Po śmierci Gorczakowa gen. Suchozanet Mikołaj (1794— 1871) pełnił funkcją namiestnika od 30. V. do 23. VIII. 1861 do nominacji Lamberta, a potem od 23.X do 5.XI. 1861 r. pomimo całego swego jeneralstwa w głowę dotkniętym został. Jenerał Wagner, jako miejscowy naczelnik wojenny, chcąc się pochwalić gorliwością, działalnością i pomysłem w służbie i zasłużyć sobie na order, postanowił sprawcę bądź co bądź wykryć i ukarać. Lecz się przekonał wprędce, że to również niełatwo, jak wynaleźć kamień, który trafił w czoło Suchozaneta. Wagner przecie umiał poradzić sobie, prawdziwym przemysłem moskiewskim. Rozkazał więc niejakiemu Klimowiczowi, podrewizorowi tabacznemu, a obecnie swemu tajnemu ajentowi, aby pod zagrożeniem niełaski winnego mu dostarczył. Klimowicz niedługo się namyślając urzędownie zadenuncjował Wagnerowi jako głównego winowajcęa Feliksa Wolgemuthab, syna profesora gimnazjum, młodego chłopca, zupełnie niepodobnego do takichc sprawek. Wagner protokół w swoim biurze spisany, stosując się do nowych przepisów wydanych przez Wielopolskiego2 a, odesłał sądowi (poprawczemu w celu wyprowadzenia śledztwa i wydania stosownego wyroku. Pan Aleksander Chmieleński, który za denuncjacje w r. 1846 jeszcze, swych kolegów zesłanych na Sybir do kopalni dostał order i urząd sędziego prezydującego, wziął się obcesem do tej sprawy i sam śledztwo prowadzić postanowił, w nadziei otrzymania jakiego wyższego urzędu. Na wstępie zaraz przyjął od Klimowicza przysięgę na rzetelność jego zeznań, tym sposobem Wolgemuth już przed śledztwem, przed wyrokiem został na pół potępiony. Opinia publiczna oburzona tym nikczemnym postępkiem Chmieleńskiegod czynnie i jawnie prześladować go zaczęła i okazywać mu zbyt pewne oznaki pogardy. Podwładni urzędnicy zaprzestali względem niego najzwyklejszych form grzeczności, jak ukłon na przykład, znajomi omijali go z daleka, chłopaki uliczni kilkakrotnie przywitali go błotem i kamieniami. Chmieleński się przeraził i przyjął urzędownie nową przysięgę od dwóch świadków, to jest Józefa Grzybiń-skiego i Michelisa, prawosławnego, nadzorcę magazynów wojskowych, zeznających, że podczas przejazdu Suchoza- 28a Okólnik z 9. VII. 1861 r. a Tekst pierwotny: sprawcę. b W tekście spotyka siępisownią: Wolgemuth i Wolgemut. c Tekst pierwotny: podobnego rodzaju. Skreślono; za podszeptem kółka piotrkowskiego. neta widzieli Wolgemutha pracującego w biurze pocztowym. Wypadał stąd konieczny wniosek, że jedna ze stron zeznających dopuściła się krzywoprzysięstwa. Antoni Jasiński podprokurator, wychodząc z zasady, że świadkowie Wolgemutha byli w większej liczbie, że zajmowali posady rządowe, uczynił do sądu wniosek o przy-aresztowanie Klimowicza jako podejrzanego o krzywoprzysięstwo. Sąd do wniosku tego przychylił się i Klimowicza do odpowiadania z więzienia w czasie śledztwa zakwalifikował. Chmieleński. opóźniając z umysłu redakcję tego postanowienia, pozostawił Klimowiczowi czas do szukania opieki władz wojskowych, to jest Moskali, jako też rzeczywiście pociągiem drogi żelaznej wraz z familią ujechał do Częstochowy, gdzie Wagner za interesami urzędowymi wtedy przebywał. Jasiński, jako stróż prawa, wezwał telegrafem władze kolei żelaznej o przytrzymanie Klimowicza i dostawienie go pod strażą sądowi, co w mieście Radomsku uskutecznił zawiadowca stacji przy pomocy burmistrza. Jenerał Wagner zawiadomiony o niebezpieczeństwie grożącym jego ajentowi również drogą telegraficzną zalecił ze swej strony naczelnikowi żandarmów w Piotrkowie, by za pomocą siły wojskowej ochronił Klimowicza od postanowienia sądu. Młodzież dowiedziawszy się o owej depeszy Wagnera, w języku francuskim pisanej, w liczbie dwustu blisko z podprokuratorem Jasińskim udała się na dworzec kolei, gdzie już znaleźli pluton piechoty i pana Konradi, oficera żandarmskiego, z dwoma żandarmami. Po przyjeździe Klimowicza piechota otoczywszy go wyszła na ulicę mając go tak przeprowadzić ku odwachowi, gdzie dla bezpieczeństwa miał pozostawać. Tłum młodzieży ze swej strony otoczył jakby żywym łańcuchem pluton piechoty i najmniejszej przykrości nie czyniąc sołdatom przypchał goa, iż tak się wyrażę, aż do bramy więzienia kryminalnego, będącego po drodze ku odwachowi, w bok nieco przed samymi bramami którego Klimowicz znalazł się otoczony nie przez sołdatów moskiewskich, a przez młodzież, która też długo nie bawiąc, Klimowicza wepchnęła za bramę więzienną wraz z ekspe- a Tekst pierwotny: ich. dycją z podpisem sędziego na przyjęcie Klimowicza do więzienia przygotowaną już wcześnie, a wręczoną jednocześnie Sobolewskiemu dozorcy więzienia21. Klimowicz więc został formalnie aresztowany, bo nie brakło nawet asystencji siły zbrojnej, która zresztą bardzo go nie broniła. W kilka tygodni namiestnik29 akta całej tej sprawy wraz z delikwentem ściągnął do Warszawy. Klimowicza zaraz po przywiezieniu go do Warszawy kazał puścić wolno, Jasiń-skiemu zaś za gorliwe pełnienie swych obowiązków dymisją udzielił. Jasińskiego od zesłania na Sybir na osiedlenie, co by go niechybnie spotkało, uwolnił swymi wpływami Wielo-polski, pod którego opiekę dowiedziawszy się o grożącym mu aresztowaniu, przyjechawszy do Warszawy, udał się. W pierwszych dniach października zmarł arcybiskup Fijałkowiski30. Mąż ten umiał zarazem zyskać prawdziwą miłość swych rodaków i szacunek u wrogów. Naród postanowił pogrzeb jego uczcić manifestacją narodową. Wezwano włościan z Księstwa Łowickiego, ze Skierniewic, z Wilanowa do uczestniczenia w obchodzie żałobnym. Wezwaniu temu pospieszyli oni z największą serdecznością zadosyćuczynić. Przybywających koleją całym licznym tłumem włościan przyjęła na dworcu warszawskim garstka młodzieży, po większej części akademików, mająca służyć im za przewodników. Uszykowano się szeregami, przypięto kokardy żałobne i śpiewając „Boże coś Polskę" Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem, Senatorską udano się do pałacu arcybiskupa przy ulicy Miodowej położonego, gdzie po obejrzeniu ciała rozdano obecnym medaliki na pamiątkę dnia tego wybite. bWarszawianie ofiarowali przybyłym 29 Suchozanet. 30 Arcybiskup Fijałkowski Antoni zmarł 3.X.1861 r., pogrzeb odbył się 1O.X. & Skreślono: który wyszedł na spotkanie. Skreślono: Gościnni. włościanom bratnią gościnę w swych domach i porozbie-rali między siebie wszystkich po jednemu, po kilku. Nazajutrz 10 października nastąpił pogrzeb arcybiskupa, niezapomniany aż do zgonu przez każdego, kto w nim wziął udział, a wyglądający więcej na triumf pośmiertny niż na obchód żałobny. Trumnę wspaniałą choć skromną na pozór na umyślnie urządzonych noszach dźwigało do kilkudziesięciu osób, a o ten zaszczyt dobijano się z zapałem, żeby choć ręką dotknąć przynajmniej. Przed trumną postępowały wszystkie zakłady naukowe męskie, żeńskie i dobroczynne, dalej szły cechy rzemieślnicze ze swymi godłami i sztandarami, przyozdobionymi w herby i kolory narodowe, potema weterani b. Wojska Polskiego — jeden z nich niósł herb Polski i Litwy, inny koronę w kształcie królewskiej, na wielkiej czerwonej aksamitnej poduszce, wstęgi od której trzymane były przez kilka dziewic ubranych w bieli. Przed samą trumną postępowali włościanie przybyli na pogrzeb, w swych sukmanach z żałobnymi kokardami, i jeden odznaczający się wzrostem i ubraniem góral, a w końcu dygnitarze, urzędnicy, literaci. Ze strony moskiewskiej na pogrzebie dwóch tylko znajdowało się ludzi, to jest jenerał Bebutow31 i markiz Pauluccib 3 , naczelnik szpiegów, b. prezydujący w Delegacji Miejskiej po 27 lutego, obadwaj udający przyjaciół Polaków! Następnego dnia w Hotelu Europejskim i Warszawsko-Wiedeńskim podejmowano i częstowano przybyłych na pogrzeb włościan. Uścisków, uniesień, różnych mów nie brakło w podobnej chwili, nastrajającej ducha na serdeczniej szą nutę. Kilku włościan wystąpiło z mówkami, mianowicie głośny z odbytej do Rzymu podróży Feliks Boruń i Kutasik gospodarz z Łowickiego. Ten ostatni, odznaczający się swym zdrowym i dosadnym sądem, zwykle zakańczał swą przemowę mniej więcej 31 Bebutow Dawid (1793—1867), generał, komendant Warszawy. 32 Paułucci Amiłkar (ok. 1810—1874), pochodzenia włoskiego, carski generał, dyrektor tajnej policji w Warszawie w okresie Paskiewiczowskimf oberpolicmajster Warszawy od lutego 1861 do lipca 1862 r. L Skreślono: postępowali. W tekście: Pauluczy. Od pogrzebu arcybiskupa Fijałkowskiego, a prawdziwie] od żałobnego nabożeństwa za Tadeusza Kościuszkę i słynnego oblężenia modlących się u Fary, u Bernardynów i Sw. Krzyża, to jest od ogłoszenia stanu wojennego, kończy się, iż tak się wyrażę, manifestacyjna epoka ruchu narodowego, a następuje epoka organizacyjna. II Warszawa Warszawie przy końcu 1861 r. nie było jeszcze takiej organizacji, jaka się później dopiero rozwinęła, siecią swych związków sięgającej po całym kraju, do wszystkich warstw społeczeństwa, a wpływami ogarniającej wszystko i wszystkich. Istniały3 wprawdzie liczne koła, kółka, związki ludzi jednej myśli, towarzystwa bliższych znajomych, stowarzyszenia w jakim specjalnym celu związane, niezależne i nie wiedzące często jedne o drugich, lecz spójni żadnej próczc przypadkowej między nimi nie było. Każde z nich działało na własną rękę, stosownie do swego sposobu widzenia rzeczy; wychodzące tajemnie pisemka i broszurki nieraz w rażącej były sprzeczności, a nieraz ustępy jednego i tegoż samego pisemka kłóciły się z sobą. Do jednego z takich kółek należał Tomasz Winnicki33, urzędnik Pocztamta Warszawskiego, człowiekd czynny, energiczny, a także działający na własną rękę. Za pośrednictwem Zbigniewa Chądzyńskiego zawiązał on stosunki z Janem Skowrońskim urzędnikiem sądowym do prowa- 33 Winnicki Tomasz (1828—1883), później naczelnik policji narodowej miasta Warszawy, w powstaniu pelnil funkcją szefa sztabu u Jeziorańskiego. a Skreślono: tylko. Tekst pierwotny: bez. c Tekst pierwotny: chyba, Skreślono: dosyć. dzenia śledztw politycznych w Cytadeli przeznaczonym. Zacnie i z prawdziwie obywatelskim poświęceniem, człowiek ten młody, mimo wiszącego nad głową jak miecz Damoklesa niebezpieczeństwa nieuniknionego prawie, w razie zdradzenia się przed Moskwą i narażenia się na najsroższą zemstę, codziennie składał Winnickiemu bratnie raporta ze swych czynności śledczo-sądowych z dodatkiem trafnej i rozsądnej rady. W ten sposób temu zacnemu młodzieńcowi jako też Winnickiemu wiele osób wdzięczność swą uczuwać [s] winna. W liczbie znajomych Winnickiego znajdował się niejaki Ziemięcki, niegdyś emigrant, ostatnio urzędnik bankowy, jak to mówią niepewna figura, już samą liczbą swoich znajomości i ich rozmaitości dająca do myślenia o sobie, umiejąca się wszędzie wkręcić. Człowiek ten udający sam przed sobą pewnego rodzaju Wallenroda szpiegowskiego od czasu do czasu stosownie do okoliczności po kilku z zamożniejszej młodzieży oddawał na pastwę komisjom śledczym, które pastwy podobnej potrzebowały, w interesie swego istnienia dla pokazania, że coś robią i nie darmo biorą ruble, a ze swej strony tajemnie wyłudzał od rodzin uwięzionych znaczne sumy pod pozorem grubo kosztujących starań się o uwolnienie ich z więzienia za pośrednictwem swych rozległych stosunków i wpływów. I tak to w Święto Bożego Narodzenia zadenuncjował Winnickiego z kilku innymi o należenie do spisku i wydawnictwo pisma tajnego „Strażnica"34. Przeczuwając jednak, że się na tej sprawie grubo załapać może i sprawki jego jeżeli nie obu stronom, to przynajmniej polskiej się wydadzą, postanowił usunąć się sprzed oczu i w tym celu wyrobił sobie paszport i delegację od władz moskiewskich na pełnienie tego samego co w kraju rzemiosła za granicą! W dniu wyjazdu przy pożegnalnych toastach z młodzieżą 34Pierwszy numer „Strażnicy" ukazał się 6.VIII.1861. r., ostatni 23. VI863 r. Redagował ją Joachim Szyć. znajomą podchmieliwszy nad miarę wygadał się przed niejakim Strumfeldem, iż wskutek żądania Piłsudskiegoa35, oberpolicmajstra, był zniewolony zadenuncjować kilku znajomych mniej winnych, ażeby tym sposobem podejrzenie od prawdziwie działających oddalić, że wydanym przez niego nic złego się nie stanie, jeżeli tylko zapłacą Piłsud-skiemu. Wskutek tego wyznania Strumfeld natychmiast udał się do oberpolicmajstra i bez ogródek powtórzywszy rozmowę swą z Ziemięckim, domagał się stanowczego uwolnienia świeżo zaaresztowanych. Moskal od rozumu prawie odchodził zmieniony i roz-wścieklony nieostrożnością Ziemięckiego, natychmiast aresztować go polecił i jako bezpożytecznego pod sąd komisji oddał. W zapomnieniu złości dla usprawiedliwienia swego niby okazał Strumfeldowi rachunki z pobranych za szpiegostwo przez Ziemięckiego pieniędzy. Ziemięcki, pomimo największych wysileń sprytu nikczemnego, oskarżeń swych niczym udowodnić nie potrafił*, bna Syberię więc wraz z oskarżonymi przez siebie był zesłany. Projektów do zarządzenia ogólnej, obejmującej wszystko i wszystkich organizacji niemało się w tym czasie rodziło; każdy bowiem z prawdziwych patriotów sam czuł konieczna na razie potrzebę takową, lecz po większej części projekta owe nie przeszły za granicę kółek lub towarzystw, w których się rodziły. Z jednym z podobnych projektów w niedługim jakoś czasie po uwięzieniu Winnickiego wystąpił Ignacy Radzie- * Przyjaciele Winnickiego wiedząc dokładnie o zarzutach mu czynionych wszystkie pozory przeciw mówiące zawczasu zobojętnić potrafili i takowe na niekorzyść Ziemiąckiego obrócić, choć zupełnie ich uwolnić i wyrwać0 z paszczy moskiewskiej było niepodobna. Piłsudski Zygmunt, gen. major, oberpolicmajster Warszawy, funkcją tą pełnił do 9.VII.1862 r. & W tekście: Piłsudzki. Skreślono; Ziemięcki. 0 Skreślono: ich. jowski36 urzędnik z biura Kronenberga*37 na zebraniu młodzieży, jakie umyślnie w swoim mieszkaniu zwołał. Wspominano o nim jako o wydatniejszym, jako mającym już pewną barwę właściwą. Oświadczywszy, że przemawia z upoważnienia ludzi poważnych i znanych ze swego stanowiska towarzyskiego, wpływów, rozumu (między którymi wymienił Edwarda Jurgensa38, urzędnika Komisji Spraw Wewnętrznych, o którym niżej jeszcze nieco wspomnę), przedstawiał wymownie potrzebę przeprowadzenia organizacji dziesiątkowej, szczególniej między ludem rzemieślniczym w Warszawie, dla zapobieżenia nadal bezcelowym manifestacjom, wyzyskującym bez korzyści dla sprawy i siły ducha narodu, a mogącym w swym rozkiełznaniu kraj na nieobliczalne straty narazić, i opowiedział następny program swej organizacji, do której, jak oznajmił, prawie wszyscy obywatele ziemscy należą, między innymi: „Przyjmowanie bierne, jako rzeczy należnej wszelkich ustępstw przez cara robionych i coraz większe zarazem stawianie żądań — za pośrednictwem rad powiatowych i miejskich zbieranie funduszów mających się użyć na rzeczy pożytku ogólnego narodowego jako to: zakładanie szkółek dla ludu wiejskiego, usuwanie urzędników Moskali, a obsadzanie ich posad Polakami, budowanie domów dla rzemieślników z niską ceną lokalu itp. itp., także na podtrzymanie stosunków z Europą, przez zyskiwanie sobie ministrów, urzędników wyższych, członków parlamentów, redaktorów pism, by podnosili i wznawiali przy każdej * Rozstrzelany (poprzednio w tekście: powieszony, przekreślono) w mieście Łodzi d. 6 lutego 1864 r. Radziejowski Ignacy, ur. 1835 lub 1836 r. w Warszawie, kontroler tabaczny w Łodzi i pierwszy naczelnik miasta Łodzi, po wybuchu powstania zajmował się organizacją wojskową oddziału Łęczyckiego. W sierpniu 1863 r. zdradzony przez swego przyjaciela został uwięziony i wyrokiem sądu skazany na śmierć. Rozstrzelany 6.II.1864 r. w Łodzi. Chodzi o Leopolda Kronenberga (1812—1878), znanego bankiera warszawskiego. Jurgens Edward (1832—1863), organizator młodzieży i bur-żuazji warszawskiej, przeciwny ugodzie z caratem, ale występował przeciw natychmiastowemu powstaniu. „Millener", aktywny działacz Dyrekcji „białych", aresztowany w lutym 1863 r., zmarł w lipcu w Cytadeli. okoliczności sprawę polską przed sądem Europy, wreszcie jako cel ostateczny i główny wywołania powstania po usposobieniu poprzednim całej ludności i przygotowaniu środków materialnych". Plan ten jako na liczne lata rozkładający dzieło oswobodzenia, a tym samym niepodobny do ukrycia go przed podejrzliwą czujnością Moskwy, nie trafił do przekonania zebranych. Szczególniej nie do smaku przypadło młodzieży gorąco przejętej ideą ludową na ludzie wiejskim głównie opierającej swe nadzieje, owa wspólność działania z obywatelstwem ziemskim, będącym względem ludu na stanowisku kasty uprzywilejowanej i protegowanej przez rząd, kasty żywiącej przestarzałe pretensje do przewodniczenia w narodzie, a stąd łatwo podejrzanej o zachcianki przewodzenia w organizacji i wyzyskania jej działań na rzecz swoją. W ogóle tak zwana organizacja „biała"39, nie znalazła odpowiedniego do przyjęcia się gruntu na świeżo krwią oblanym bruku warszawskim. Jednocześnie prawie Stanisław Frankowski40, urzędnik rządu gubernialnego, nie wiem czy z własnego natchnienia, na urządzonym przez siebie zebraniu młodzieży przedstawiwszy plan organizacji przedpowstańczej, dążącej bezpośrednio do zbrojnego ruchu, znalazł uznanie i przyjęcie prawie jednozgodne. I od tego czasu datować można organizację tak zwaną „Czerwonych". Dla ułatwienia organizacyjnej pracy Warszawę podzielono na cztery wydziały i dwanaście okręgów, w każdym z tych mianowano naczelników przeprowadzających w swym wydziale organizację dziesiątek i setek. Rzemieślnicy z fabryk Ewansa, Gerlacha, Zakrzewskie-go i innych z zapałem przystępowali do niej. Pani K... żona stolarza, śmiała, energiczna, miłością Ojczyzny jedynie kierowana, wielkie przynosiła usługi. 39 Dyrekcja „białych" powstała w grudniu 1861 r. i miała stanowić przeciwwagą Komitetowi Miejskiemu utworzonemu Przez „ czerwonych ", Frankowski Stanisław (1840—1899) wraz z braćmi Leonem i Janem brał czynny udział w przygotowaniu powstania w Warszawie. Należał do „czerwonych", w powstaniu początkowo pełnił funkcję komisarza województwa mazowieckiego, członek rządu „wrześniowego". Po upadku powstania emigrował do Francji, a na starość osiadł w Galicji. Wskutek porozumienia się Stanisława Frankowskiego z Witoldem Marczewskim41, inżynierem drogi żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, zamianowano naczelnikiem Wydziału 1, czyli cyrkułów 2, 4 i 12, Konstantego Szaniaw-skiego42, b. więźnia Syberii, znanego pod nazwiskiem „Ślepy", okręgowymi mianowano Alfonsa Wierzbiętego w cyrkule 2, Zbigniewa Chądzyńskiego w cyrkule 4 i Antoniego Giętkie w cyrkule 12. Adama Wolmana, młodego chłopca z nadzwyczajną energią i miłością Ojczyzny, przeznaczono do załatwiania rozmaitych interesów organizacyjnych między wydziałowymi a okręgowymi — znany był on pod przydomkiem „Galopen" z powodu ciągłego biegania po najodleglejszych częściach miasta*. Wzrost organizacji, codzienne z nieznajomymi ludźmi styczności słuszną wzbudzały w naczelnikach obawę o skompromitowanie się przed czasem, a tym samym narażenie związku na odkrycie. Zaproponowaliśmy więc Frankowskiemu, by od nowo wstępujących do związku żądać przysięgi. Frankowski, znając, jaki wpływ wywiera u nas religia szczególniej na klasy mniej oświecone, projekt tenb przyjął najchętniej, zaraz rotę przysięgi sam ułożył i takową od stowarzyszonych odebrał. Krok tenc sprawił, iż Komitet Centralnyd był zmuszony do zarządzenia w całym kraju przysiąg6. * Szaniawski i Wolman polegli pod Siemiatyczami [6.III.1863 r.]; pierwszy od kuli swych własnych rodaków, wskutek nieostrożnego obchodzenia się z bronią, a jak niektórzy obecni śmierci jego utrzymują, z zawiści jednego z jego podwładnych, że mianowano go dowódcą oddziału, Wolman zaś, z kosą w ręku idąc na armaty moskiewskie, obie nogi od4kuli miał urwane, jest pochowany w Ostrołęckiem. Marczewski Witold (1832—1908), główny inżynier Dyrekcji Warszawsko-Wiedeńskich Kolei Żelaznych, działacz „czerwonych" i członek Komitetu Miejskiego, potem CKN. W lutym 1863 r. aresztowany i zesłany do ciężkich robot. Szaniawski Konstanty, urzędnik kolei żelaznej, za udział w rewolucji węgierskiej zesłany został na Sybir, od 1862 r. współpracownik CKN, zginął z początkiem powstania pod Czyżewem w Płockiem 27.1.1863 r. Skreślono: Chądzyński więc zaproponował, poprawiono na- zaproponowaliśmy. Tekst pierwotny: Chądzyńskiego. c Skreślono: Frankowskiego. Skreślono: istniejący od pogrzebu arcybiskupa. e Skreślono: od którego organizacja Frankowskiego jeszcze dotąd zależną nie była. przyjmowanie przysięgi jako obrządek religijny wywierało znaczny wpływ na wyobraźnię ludu, tak często lubiącego powtarzać: „Kto z Bogiem, Bóg z tym", i prócz tego było gwarancją wierności i poszanowania tajemnicy związku. W końcu miesiąca maja 1862 r. w dwóch cyrkułach, to jest 2 i 4, liczono do 800 sprzysiężonych. W maju aresztowano Jana Frankowskiego43, na brata więc jego Stanisława policja nadzwyczaj baczną zwróciła uwagę, wskutek czego tenże był zmuszony opuścić Warszawę. Po wyjeździe jego cały ciężar pracy spadł na Alfonsa Wierzbiętę i Chądzyńskiego. Szaniawski będąc sterany więzieniami21 prócz dobrych chęci żadnej więcej pomocy przynosić nie mógł. W dniu 8 czerwca 1862 r. z mieszkania przy ulicy Krzywe Koło, wynajętego przez okręgowych 2 i 4 cyrkułów do odbierania przysiąg, aresztowano Ksawerego Oborskiego44, b. syberyjczyka, który tamże dla zachowania pozorów od czasu do czasu przychodził i nocował. W mieszkaniu Oborskiego ukryto i policję, która także i koło domu w zasadzce się rozstawiła z rozkazem aresztowania każdego, kto by tam wchodził. Ponieważ dzień ten był przeznaczony do odbierania przysiąg, schwytano więc kilku nowo do związku przystępujących. Stąd początek wzięła głośna „sprawa 66" obwinionych w gmachu rządu gubemialnego, niegdyś pałacu Paca, jakoby publicznie w dniu 10 grudnia 1862 r. sądzonych. Nie był to sąd, lecz rodzaj parodii sądu. Po przewiezieniu obwinionych do Cytadeli w długich nakiytych wozach zielonych z małymi 43 Frankowski Jan, członek Organizacji Miejskiej i komitetu akademickiego. Należał do „czerwonych . Aresztowany 19/20 maja 1862 r. i skazany na ciężkie roboty. Oborski Ksawery, ur. w 1831 r., sybirak, działał w przededniu powstania wśród robotników Warszawy. 45 Oskarżonych było 65, w tej liczbie 13 robotników od Ewansa, 9 robotników z innych fabryk w Warszawie, 28 czeladników i terminatorów, 6 majstrów oraz 9 z innych zawodów. Proces ten omawia Eugeniusz Przybyszewski w pracy "Proletariat przemysłowy w polskim ruchu rewolucyjnym lat sześćdziesiątych", Pisma, Warszawa 1961, s. 336in. a Skreślono: itp. okienkami, pod eskortą żandarmów, kozaków i piechoty, Krasucki prokurator odczytaniem aktu oskarżenia „o należenie do stowarzyszenia tajnego formującego wojsko powstańcze w całym kraju" rozpoczął posiedzenie sądu. Badano obwinionych, czytano ich tłumaczenia sięa, zeznania świadków, słuchano obron wnoszonych przez adwokatów Radgowskiego, Podowskiego, Muszyńskiego, Chru-ścickiego, Helcela i Skibińskiego, z urzędu dodanych. Wyroków jednak nie ogłoszono. Przy badaniu awokat Rad-gowski zauważył, że Afanasiew audytor przekręca zeznania obwinionych i fałszywie zapisuje je do protokołu; powstała więc pomiędzy nimi pewna polemika zakończona zapisaniem uwag obrońcy do protokołu. Aresztowani z małym wyjątkiem zachowali się z godnością. Oborski i Wojtkiewicz Władysław, b20-letni czeladnik stolarskib, prawosławny, największe zyskali pomiędzy publicznością współczucie; ten ostatni po skończonym badaniu postąpił na środek sali, ukląkł i do prezydującego jenerała Korniłowicza wyrzekł te słowa: „Panie jenerale! Rodzinę moją siłą zmusiliście przejść na prawosławie, ojca mego jeden z waszych urzędników zamordował w Kamieniu Koszyrskim*, siłą i podstępem pozbawiliście nas bytu politycznego, wysyłacie tysiące w katorżnie Sybiru, może-cież się dziwić, że jestem wam nieprzychylny?0 Dowiedziałem się w Cytadeli z oskarżenia, że jestem żołnierzem polskim. Jeżeli jest winą być żołnierzem polskim, niechaj ginę jak żołnierz i rozstrzelajcie mnie! Jeżeli nie jest winą — uwolnijcie. Proszę cię, panie jenerale, niechaj ginę jak żołnierz polski i rozstrzelajcie mnie!! !"d. Głównymi obwinionymi byli Głowacki i Skrzynecki46 z fabryki Ewansa, Alfons Wierzbięta, Chądzyńskie. Dwaj * Na Wołyniu. Głowacki Jan i Skrzynecki Kazimierz. a Skreślono: obwinionych. b"b Tekst pierwotny: rzemieślnik z fabryki Ewansa. 0 Skreślono: i szukam sposobów do odzyskania praw swej ojczyzny? Tekst pierwotny: O jedną was łaskę upraszam, abyście mnie jak najprędzej zamordowali, jeżeli widzicie we mnie zbrodniarza, lub też na wolność wypuścili, bo dosyć zaprawdę tego pastwienia się więżąc nas od tak dawna w wilgotnych i ciemnych lochach. e Skreślono: od włosów odtąd Ludwikiem Białym zwany. pierwsi ucieczką ratować się musieli od grożącego im niebezpieczeństwa, dwóch drugich głównie ocaliło to, że o prawdziwych ich nazwiskach Moskale dowiedzieć się nie mogli, a nawet nie wiedzieli i sami związkowi z małym wyjątkiem21. Cała ta sprawa wynikła z denuncjacji niejakiego Władysława Piwońskiego, kowala od Ewansa, następnie pod opieką moskiewską w Cytadeli zamieszkującego. Komitet Centralny w tym czasie, jakkolwiek już był wtedy bardzo głośno znany w kraju, tak był ubogim w kraju wówczas, iż nie był w stanie udzielić skompromitowanym dostatecznej zapomogi na wyjazd. Dał tylko niektórym po 100 złp. Gorętsza młodzież należąca do związku uprzedzając wypadki spodziewała się jeszcze w lipcu wywołać powstanie. Pomiędzy wojskami w Cytadeli konsystującymi za pośrednictwem Jarosława Dąbrowskiego4 oficera sztabu, Łokietkiem przezywanego, przeprowadzona była podobno dość silna organizacja, brak tylko pieniędzy na zakupno broni koniecznej był na przeszkodzie; liczono na to, że szlachta przybywająca do Warszawy na Jarmark Świętojański takowych udzieli, mylono się grubo, a raczej liczono zanadto naiwnie! Szlachta słuchałab propozycji z widocznym zakłopotaniem, oglądając się tchórzliwie na wszystkie cztery strony i łapiąc za kieszeń odmówiła wszelkiego poparcia ze swej strony i w alteracji rozgadała wszędzie o zamierzonym wybuchu. 47 Dąbrowski Jarosław (1836—1871), jeden z członków Rewolucyjnego Komitetu w Petersburgu i wybitny działacz lewicy „czerwonych". Od wiosny 1862 r. członek Komitetu Miejskiego i CKN. 14.VIII.1862 r. aresztowany i skazany na piętnaście lat ciężkich robót na Syberii. 2LXI. 1864 r. uciekł z więzienia etapowego. Zginął 29.V.1871 r. jako generał Komuny Paryskiej. a Skreślono: Alfons Wierzbięta znany był tylko pod imieniem Alfonso, a Chądzyński pod nazwiskiem jak wyżej Ludwik Biały. Słowo skreślone, nieczytelne. Wskutek owego plotkarstwa szlachty aresztowano wielu oficerów moskiewskich48, wielu poszlakowanych także do różnych pułków w Rosji przeniesiono i tym sposobem przerwano nici mogące związać organizację warszawską z organizacją wojskową. W odpowiedzi na rozstrzelanie zamieszanych w tej sprawie oficerów Arnholda3, Gliwickiego, Rostkowskiego49, przepędzenie przez pałki żołnierza Szczura, nastąpił zamach na jenerała Ludersa, zastępcy namiestnika, w ogródku wód mineralnych (dnia 2 czerwca o 8 rano). Zemsta bratnia za pomordowanych i zemsta polityczna kierowały ręką śmiałego sprawcy50. Wypadek ten sprawił niezmienny popłoch i zamieszanie w sferach moskiewsfco-rządowych. Wielopolski korzystając z tego, w celu przeprowadzenia swych planów, skłonił cara do przysłania swego brata Konstantego51 do Warszawy jako namiestnika Królestwa. W początkach października 1862 [r.] Komitet Centralny wydał krótką kilkuwierszową odezwę wyłącznie do człon- Jak podaje J. Kowalski w pracy „Rewolucyjna demokracja rosyjska a powstanie styczniowe (Warszawa 1954, s. 213 i 214), grupa Arnholda i Sliwickiego została wykryta przypadkowo przez feldfebla — donosiciela, który podsłuchał rozmo-wyjyrowadzone między żołnierzami. Oficerowie armii rosyjskiej Arnhold Jan (1831—1862), Sliwicki Piotr (1841—1862), Rostkowski Franciszek — podoficer, Szczur Leon — szeregowiec — członkowie rosyjskiej organizacji rewolucyjnej w Królestwie Polskim; pierwsi trzej zostali rozstrzelani 28.VI.1862 r. w Modlinie, Szczur został skazany na 600 kijów i 12 lat katorgi. Zamachu dokonał członek rewolucyjnej organizacji rosyjskiej por. Andrzej Potiebnia (1833—186Ś), członek „Ziemli i Woli", jeden z przywódców komitetu rosyjskich oficerów w Polsce, związany z grupą Kołokoła w Londynie. Potiebnia brał udział w powstaniu styczniowym i zginął 5.III. 1863 r. pod Simłąprowadząc do boju polskich powstańców. Konstanty Mikołajewicz (1827—1892), Wielki Książa, od 1862 do 1863 r. Namiestnik w Królestwie Polskim przybył do Warszawy 2.VII.1862 r. Wielopolski wprawdzie w czasie pobytu w Petersburgu wywarł wielkie wrażenie w sferach oficjalnych, niemniej jednak nie mógł zaważyć na tak ważnej decyzji. Prawdą jednak jest, że projekt ten mieścił się. w planach Wielopolskiego. a W tekście: Arngolda. ków organizacji52, zapowiadającą powstanie na dzień branki do wojska, o której już wtedy zaczęły chodzić głuche wieści, niepokojące lud warszawski, który znowu z tej swojej niespokojności i niepewności bardzo słusznej zwierzał się członkom organizacji, pytając bardzo często, co będzie i co robić w takim razie. Odezwę tę po odczytaniu wycofano z obawy, ażeby się w ręce moskiewskie nie dostała. Odezwa ta była również jedną z przyczyn nieuniknionego powstania 1863 roku. W tymże miesiącu wyszedł dekret zarządzający płacenie podatków53; niewielkie z niego odniesiono korzyści, osoby tylko przychylne lub bojaźnią powodowane bardzo dowolnie, prawie co łaska dawały. Przecie do końca miesiąca grudnia z cyrkułu 2 i 4 zebrano około 40 000 złotych polskich. Dnia 26 października 1862 r. o godzinie 4 po południu wykonano wyrok śmierci na Felknerze54, naczelniku szpiegów miasta Warszawy, zarazem inspektorze szkoły powiatowej 5-klasowej. Wyrok ten wydany przez Komitet Centralny i wykonany w mieszkaniu własnym skazanego przy ulicy Twardej 109555 azatrwożył wszystkich moskiewskich służalców. Rząd moskiewski, widząc podwojoną w tych czasach czynność Komitetu, odkryć go bądź co bądź postanowił. Podjął się tego b. komisarz do wizowania paszportów na dworcu drogi żelaznej Drozdowicz56. Za pośrednictwem Podczaszkiewicza pracującego przy pułkowniku Hacfeld, referencie do śledztw politycznych mniejszej wagi przy oberpolicmajstrze, zaofiarował swe usługi organizacji, obiecując bardzo wiele stąd korzyści. 52 Mowa o tzw. kartce o poborze, autorem jej był naczelnik Miasta Edward Kolski. 53 Zarządzenie o płaceniu podatków; wyszło już w sierpniu 1862 r., podatek narodowy uchwalony na cele powstania ogłoszony został 16.Xz terminem do 10.XI.1862 r. 5'i Felkner Paweł zasztyletowany został 20.XI. 1862 r. Nr hipoteczny. Drozdowicz Franciszek, komisarz I wydziału (cyrkułu) warszawskiej policji. a Następuje kilka słów skreślonych i nieczytelnych. Oświadczył on, że po zabitym Felknerzea zamianowanym został naczelnikiem szpiegów; o wszystkich więc czynnościach chce powiadamiać bodaj [?] Komitet Centralny, jak niemniej, że okaże listę swych ajentów, pod warunkiem, że życie jego szanowanym zostanieb i że artykuł przez niego napisany w jednym z najpierwszych numerów „Ruchu"57 Dziennika Urzędowego [?] wydrukowanym0 zostanie, nadto że nie osobiście, lecz za pośrednictwem Pod-czaszkiewicza, którego zrobi swym sekretarzem, z organizacją znosić się będzie, a to dla uniknięcia podejrzeń. Większość Komitetu widząc w tym źle zamaskowaną zasadzkę odrzuciła propozycję stanowczo, jednakże jak wieść chodzi, Kowalski58, naczelnik policji organizacji, i Bronisław Śzwarced59, członek Komitetu Centralnego, na swoją odpowiedzialność weszli w tajemne z Drozdowi-czem stosunki. Najprawdopodobniej, że wskutek tego później aresztowano Kowalskiego (przy końcu listopada) i odkryto drukarnię „Ruchu", przy której schwytano Szwarcego (w końcu grudnia). Na kilka dni przed aresztowaniem Kowalskiego Drozdo-wicz objawił przez Podczaszkiewicza, że przez rząd był oszukany, gdyż Tuchołko60, pułkownik żandarmów, zamia-nowany został naczelnikiem szpiegów, jemu zaś dla zakrycia osobistości Tuchołki pozorowo godność tę ofiarowano. W październiku nieporozumienia wynikły w łonie samego Komitetu organizacji; braciom Edwardowi i Józefowi 51 „Ruch"— organ CKN. Kowalski Feliks zesłany na katorgą. 59 Szwarce Bronisław (1834—1904), inżynier, działacz lewicy „czerwonych", od lipca 1862 r. członek CKN, redaktor gazety „Ruch", aresztowany 23.XH.1862 r. w Warszawie. Tuchołka Teodor, płk, prezes Tymczasowej Komisji Śledczej. & Skreślono: (26 października). Tekst pierwotny: będzie. c Dwa słowa skreślone, nieczytelne. W tekście występuje stale; Szwarc. Kolskim61 zarzucano zamiar zabrania zebranych z podatku pieniędzy i wyniesienia się za granicę kraju. Nieporozumienia te oddziaływały na całą organizację, w kilku okręgach napisano odezwę do Komitetu, iż w razie dłuższych nieporozumień organizacja wymówić wszelkie posłuszeństwo będzie zmuszona, a zarazem przystąpić do wyborów z łona swego innych członków do centralnej władzy. Przyjazd z Paryża Zygmunta Padlewskiego62 położył tamę niezgodom, Rolscy i Szyć64, redaktor „Strażnicy", usunięci z grona Komitetu zostali. Sprężyste i energiczne wystąpienie Padlewskiego poczuć się dało zaraz w organizacji. Składano mu tygodniowe raporta z postępu czynności, stosownie do takowych sprawdzano listę osób i 1 p. [?] Ob.: Dygat65 i Tytus Zienko-wicz66 do tej czynności zwykle delegowanymi bywali, ten ostatni miał nieszczęśliwą manię prawienia mówek przy każdej sposobności, nieszczęściem przez nikogo nie zrozumianych21. b_b 61 Edward i Józef Kolscy — wybitni działacze „czerwonych". Pierwszy z nich był pomocnikiem członka CKN, a w powstaniu komisarzem województwa płockiego, zginął 12.11.1863 r. pod Drążdzewem; drugi był naczelnikiem Miasta. Aresztowany 10 1862 r. zmarł w szpitalu więziennym. 62 Padlewski Zygmunt (1835—1863), znany działacz lewicy „czerwonych", członek CKN od września 1862 r. i naczelnik miasta Warszawy. Do Warszawy przybył w listopadzie 1862 r. po podpisaniu w imieniu CKN umowy z grupą Kołokoła w Londynie. 63 Józef Rolski. 64 Szyć Joachim (1824—1896), dwukrotnie zesłany na Sybir PO r. 1848 i w 1863 r., redaktor „Strażnicy", w 1862 r. przejściowo był zastępca, członka KC. 65 Dygut Ludwik. 66 Zienkowicz Tytus (?—1890), naczelnik miasta Warszawy w kwietniu i maju 1863 r., potem działał we Lwowie. Na marginesie kilka słów nieczytelnych pisanych innym charakterem. b"b Skreślono: Około tego czasu powierzono znaczną sumę Teodorowi Jac-kowskiemu dzierżawcy wioski Łapinóżek celem zakupienia i sprowadzenia broni. Jackowskiemu, jak źli ludzie mówią, podobały się pieniądze i o ile wierzyć można wieściom potwierdzanym przez sąsiadów, to także za pieniądze te zakupywał w Prusach dla W miesiącach październiku, listopadzie i grudniu Andrzej Potiebniaa6?, b. oficer moskiewski, ostatnio ajent Hercena i Bakunina, nadzwyczajną w propagandzie pomiędzy wojskowymi rozwijał czynność. Liczne odezwy w języku moskiewskim jego staraniem rozrzucane były pomiędzy oficerami, na odezwach tych Potiebnia przykładał pieczęć wyobrażającą dwie ręce razem złączone z napisem wokoło „Prawitelstwienyj War-szawskoj Ruskij Komitet", u dołu zaś „Ziemia i Wola. Odezwy te wielkie robiły wrażenie, większe może od samej rzeczy, znakomitej pod względem efektu, istniał wprawdzie związek między oficerami, lecz był za słaby materialnie i moralnie! W nocy z dnia 22 na 23 grudnia odkryto i zabrano drukarnię „Ruchu", w dzień zaś schwytano Bronisława Szwarcego, członka Komitetu. Szwarce wchodząc około godziny 11 rano do domu, gdzie się znajdowała drukarnia, dostrzegł ukrytą policję w sieni, cofnął się więc spiesznie, zaczęto go ścigać. Zasłaniając się sztyletem i rewolwerem przebiegł kilka ulic, wpadł na puste zaułki i byłby zmylił pogoń, gdyby nie fatalny przypadek. Pewien student ze Szkoły Głównej69, pod względem wieku i doświadczenia zaledwie wyszły z lat dziecińskich, przejeżdżał właśnie konno na spacer, podczas handlarzy w Polsce mieszkających towary i te jakoby brali nocną porą, za pomocą członków organizacji pełnych dobrej wiary defraudował, czyli grzeczniej mówiąc przenosił przez pas graniczny między Kongresówką a Prusami. Teodor Jackowski rzeczywiście był charakteru dość lekkomyślnego, lubiący dobrze żyć i nie odmawiać sobie niczego. Jedna tu przecież nastręcza się uwaga, jakim sposobem tak się spodliwszy, nie stracił zaufania Komitetu, który go w czasie powstania w miesiącu czerwcu zamianował pomocnikiem komisarza rządowego w województwie płockim, a następnie konsulem w Dreźnie? Por. przypis 50. 68 Tajna rosyjska rewolucyjna organizacja lat sześćdziesiątych założona przez M. Czernyszewskiego, jej oddziały znajdowały się w Petersburgu, w Moskwie i innych miastach. „Ziemia i Wola" miała swe organizacje w wojsku rosyjskim, miedzy innymi i w Królestwie Polskim. 69 Szkoła Główna powstała w Warszawie w 1862 r. a W tekście występuje pisownia; Potebnia. ugonów Szwarcego z policją. Powodowany jakąś głupią ciekawością skierował konia w tę stronę, chcąc się przypatrzyć, na czym się to skończy, myśląc (jak się później tłumaczył), że to złodzieja ścigają i mimo woli wskazał policji trop Szwarcego, któremu policjanci odwrót przecięli. Uczniowie Szkoły Głównej złożyli sąd na niego, wskutek którego kazano mu opuścić Szkołę Główną. Szwarcego zastąpił Oskar Awejde3 70, bczłowiek młody, zdolny, wielkiej nauki, ze zdrowym sądem o rzeczach, lecz zanadto miękki, zanadto starający się wszystkim i wszystkiemu dogodzić. Wielu ze szlachty w tym czasie przybywało do Warszawy, celem porozumienia się z Komitetem Centralnym co do przewidywanej branki do wojska i co do wydanej przez tenże Komitet odezwy zabraniającej wójtom gmin poboru spisowych71. Awejde jako zastępca Szwarcego w imieniu Komitetu robił honory domu przed szlachtą. Bądź że brakło stanowczości w tych rokowaniach ze strony Awej-dy, bądź inny jaki powód może błahy, dość że szlachta nasza, jak wiadomo, bardzo dająca się łapać na pozory, Awejde poczytała za ajenta, nie członka Komitetu, i dobre chęci porozumienia się rozchwiały. 70 Awejde Oskar (1837—1890), z wykształcenia prawnik, w październiku 1862 r. wszedł do CKN jako zastępca członka i działał tam w interesie „białych". W grudniu 1862 r. powołał nowy Komitet Centralny i był członkiem wszystkich rządów narodowych aż do sierpnia 1863 r. 3 września został aresztowany w Wilnie. Zeznania złożone przez niego w śledztwie były aktem zdrady narodowej. 71 Rozkaz ten wydany przez CKN brzmiał: „Do naczelników powiatów, burmistrzów i wójtów gmin! W imię dobra kraju najsurowiej zabraniamy Panom dawać Jakąkolwiek, pośrednią lub bezpośrednią, pomoc przy odbywać się mającej brance. Przestąpienie powyższego rozkazu karane będzie natychmiast najsurowiej jako zbrodnia i zdrada stanu, jak znowu z drugiej strony wypełniających niniejszy rozkaz Naród weźmie w opiekę". a W tekście: Awejda, pisownia ta powtarza się. b Skreślono; aplikant sądowy. Wieczorem dnia 13 stycznia 1863 r. okręgowy cyrkułu 4 przechodząc wraz z Potiebnią przez miasto zauważył niezwykły ruch wojska, wnioskując z tego o poborze do wojska, o którym od dni kilkunastu krążyły pogłoski, pospieszył zawiadomić o tym niektórych członków Wydziału Miejskiego, mianowicie Konstantego Szaniawskiego; odebrał jednakże odpowiedź: iż to jest urojeniem, gdyż Komitet dobrze o dniu branki jest powiadomiony, i że ta dopiero za dwa tygodnie abędzie miała miejscea. Urojenie to stało się niestety rzeczywistością, w nocy nastąpił pobór. Dzień 14 stycznia 1863 r. Warszawa wiecznie pamiętać będzie — rozpoczęła go ona łzami krwawymi, zakończyła krwawą nadzieją, krwawej walki o świętości narodowe, jako jedynego wyjścia z prawdziwego czyśca niepewności i tymczasowości. Lecz niestety już nadzieja zatruta była powątpiewaniem, a tam gdzie jest choć najmniejsze powątpiewanie, trudno o zwycięstwo. Z początkiem dnia hordy żołdactwa na wpół pijane z właściwym sobie wyciem i piskiem, cechującym ich mongolskie pochodzenie, a oznaczać mającym zwycięstwo i triumf, przeprowadzało [s] gromadki porwanych z łona wielu rodzin ojców, braci i synów. Cała ludność, cała organizacja zadawały sobie wzajemnie pytanie: „Cóż na to Komitet?" Członkowie Komitetu, z przerażenia złączonego z obawą o swe bezpieczeństwo, skryli się w najgłębszych kryjówkach ! Żony, matki porwanych z słusznym wyrzutem mówią: „Zdradziliście nas nikczemnie! od dawna łudząc nadzieją powstania i niedopuszczenia branki, a oto dzisiaj łatwowiernych oddaliście Moskwie! Dosyć tego panowie, nadszedł czas, ażebyśmy my zagrali Warn nożami na gardłach, a przez to sprawiedliwość sobie wymierzyli!" Co za okropna chwila! cała praca z takim narażeniem, z takim wysiłkiem wśród ciągłego niebezpieczeństwa prowadzona, tyle ofiar od kul i stryczków moskiewskich poniesionych, tyle więzień najgorliwszymi patriotami zapchanych, wszystko to próżnym i daremnym być miało! Jedna a a -a Tekst pierwotny: ma nastąpić. chwila niszczyła wszystko, chwile zachwiania się braterskiej wiary i zaufania ludu warszawskiego w Komitet jako przedstawiciela i orędownika ukochanej mu sprawy. W dniu tym jeden tylko Padlewski znalazł tyle odwagi, iż uniesiony, blady i drżący liczone zebranej organizacji wydziału, w mieszkaniu Konstantego Szaniawskiego, ukazał się. Za przybyciem jego wszyscy zatrzymali oddech w swych piersiach czekając jak wyroczni, co powie. Głosem drżącym wyrzekł on: „obawiający się poboru dziś przed wieczorem opuszczą Warszawę"*. Słowa te nieopisaną wszystkich przejęły radością, każdy spodziewał się wkrótce walki z Moskwą, do której oddawna podług zapewnień przygotowania poczyniono. Wieść ta lotem błyskawicy obiegła całe miasto — boleść zmieniła się w radość i nadzieję... W ogóle branka w nocy z 13 na 14 zarządzona przez Moskwę niewiele stosunkowo szarpnęła pod względem liczebnym organizację. Wydziałowy wręczając Aleksandrowi Rogalińskiemu72, b. oficerowi austriackiemu, Robertowi Skowrońskiemu73, b. oficerowi garybaldowskiemu, i Zbigniewowi Chądzyń-skiemu, okręgowemu organizacji, każdemu z osobna po złp. 500 na pierwsze zajść mogące potrzeby w obecności Padlewskiego wydał rozkaz mniej więcej następującej treści: „Związkowym Okręgów 2 i 4, którzy tylko dobrowolnie zechcą, polecicie nad wieczorem przejść za miasto rogatkami wolskimi i udacie się z nimi do wsi Smoły, tam za wymówieniem wyrazów «prawa i Smoły» od posiadacza tejże wsi odbierzecie dalsze rozkazy". Na zapytanie się Rogalińskiego, w której miejscowości kraju znajdują się Smoły, Padlewski odpowiedział: „Cóż to, nie znasz Pan jeografii?" * Skreślono: Bardzo wielu, blisko połowa spiskowych, nie była jeszcze piśmienną [?]. 72 Rogaliński Aleksander (1833—1896), major kawalerii, był wykładowcą w polskiej wojskowej szkole we Włoszech w fatach 1861-1862. 7 Skowroński Robert dowodził w powstaniu w województwie płockim i mazowieckim. Odpowiedź ta zbyt była niewłaściwa, nie ma bowiem człowieka na kuli ziemskiej, który by znał położenie wiosek i osad. Na powtórne pytanie przez Chądzyńskiego uczynione Szaniawski objaśnił: że Smoły o pół mili drogi są od miasta Błonia położone. Tegoż samego dnia wszystkie wydziały, okręgi związkowe warszawskie podobne otrzymały rozkazy z przeznaczeniem różnych miejsc zboru. Rozkaz ów dowolny spełniony został z prawdziwie żołnierską ścisłością, prawie wszyscy związkowi opuścili Warszawę tejże nocy, pozostali się tylko ci, których jakie ważne powody, okoliczności lub niemożność zatrzymały, nad ranem dnia 15 przeszło 800 ludzi z tych dwóch okręgów znajdowało się w Błoniu. Wszelkie usiłowania dla dowiedzenia się o położeniu Smół były bez skutku. Położenie związkowych na tym stanowisku niebezpiecznym było prawdziwie okropne; co chwila przez pogoń moskiewską mogli być doścignięci, a będąc z gołymi rękami, bez obrony, bez zaszczytu wymordowani; zewsząd zabrzmiał wyraz straszny, okropny „zdrada!" Każdemu zdawało się, iż panowie komitetowi obawiając się pogróżek przez ludność im czynionych, wyprawili na to związkowych z Warszawy, ażeby samym skorzystać na czasie i wynieść się za granicę. Niektórzy też ze sprzysiężonych słabszego ducha w uniesieniu rozpaczy powrócili do Warszawy i tam władzy policyjnej zameldowali się. To posłużyło Wielopolskiemu do napisania w „Dzienniku Powszechnym"74 szumnego i powszechnie znanego artykułu. Z Błonia wysłano do Warszawy gońców celem powzięcia wiadomości tak o położeniu Smół, jako też o członkach 74 W „Dzienniku Powszechnym" z 19.1.1863 r. nr 415 Wielo-polski w specjalnie napisanym przez siebie artykule chwalił się, że pobór w Warszawie odbywał się w „zupełnym porządku i z zachowaniem spokojności" i że „od lat trzydziestu nie było przykładu, aby popisowi okazywali tyle ochoty i dobrej woli", i że „dają oni widzieć najlepsze, a nawet wesołe usposobienie". Było to oczywiście jawne fałszerstwo. Jak wiemy, na 2 tysiące proskrybowanych w czasie branki zdołano ująć 559 osób. Komitetu, a następnie za nadejściem dnia skierowano się w najbliższe lasy Puszczą Kampinoską zwane, gdzie się bezpieczniej być zdawało. Ludzie ci przez cały dzień i noc głodni, zziębnięci błąkali się bezwiednie po lasach; całe pożywienie, jakiego można było dostać od jednego z gajowych, składało się z półtora korca kartofli; wielu też ze znużenia padało po drodze lub pozostawało się w osadach leśnych. Do Smół, do których drogę pokazał nam pewien uczciwy gajowy, z 800 ludzi ledwo 100 doprowadzono, drugiego dnia do 100 innych nadciągnęło. Reszta zebrana i zgromadzona w lasach przez Artura Laskowskiego, pomocnika okręgowego Okr. 4, dla słabości lodów na Wiśle przeprawić się już nie mogła*. Laskowski wiele, bardzo wiele niewinnie ucierpiał, zewsząd rozlegały się krzyki: „Laskowski wspólnik zbrodniarzy Komitetu, powiesić go należy", postronek zakładano mu już na szyję, gdy wtem na skutek poselstwa wyprawionego do Warszawy przybyli Padlewski, Szaniawski i Potiebnia i ocalili go. Wkrótce wyprawiona z Warszawy pogoń spowodowała, że Padlewski i Szaniawski, pozostawiwszy ludzi w Kampinosach, ujechali z powrotem do Warszawy — ludzie ci różnymi drogami i gromadkami skierowali się w Krakowskie i tam stali się głównym zawiązkiem armii dyktatorskiej743. Za niedoprowadzenie sprzysiężonych do Smół wina ciąży na Padlewskim. Winien on był udzielić dokładną marszrutę, wskazać punkta przejścia, spoczynku, oznaczyć niemal godzinę przybycia do Smół. Nic go w tym razie tłumaczyć nie zdoła. Skowroński również wiele zawinił. Długi czas przedtem znajdując się w Płockiem wiedział o położeniu Smół, z ludźmi powierzonymi mu nie udał się, lecz dnia następnego wieczorem z adiutantem swym Wedemanem75 inną zupełnie drogą przybył. * Wieś Smoły jest położona w województwie płockim — Okr. Wyszogrodzkiego, Błonie w warszawskim. Z Warszawy do Smół ponad Wisłą nie ma więcej jak mil 5. Na Błonie i przez puszczę zrobiono do 12. a Tj, Mariana Langiewicza. Wedeman zginął w potyczce pod Starą Wsią w Lubelskiem 18.1.1864 r. III Województwo płockie ^M^espodziane zjawienie się w Wyszogrodzkiem związkowych warszawskich zaniepokoiło całą okoliczną ludność. Szlachta chciała widzieć w nich ludzi chroniących się przed poborem wojskowym, włościanie z kolonistami Niemcami dawali wiaręa przez ajentów Moskwy puszczonej pogłosce, jakoby szlachta sprowadziła warszawiaków celem ich wyrżnięcia i wymordowania. W wielu wioskach, przez które przyszli powstańcy przechodzili, włościanie nie wiedząc jeszcze, co to jest wszystko, przyjmowali ich z widoczną obawą i podejrzliwością — noc przepędzali oni w lesie, dzienną tylko porą wracając na robotę do domów. Niemcy uzbroili się w cepy, widły, siekiery, gromadząc się w celu obrony w razie ich atakowania, o czym nikomu ani się śniło, sami widać poczuwali się do winy. Do wszystkich władz moskiewskich wysłali oni deputacje z prośbą o udzielenie im pomocy. Naczelnicy i przywódcy związkowych i organizacji miejscowej pomiędzy sobą byli w nieporozumieniu. Edward Kolski komisarz Komitetu76 zalecał obozowanie w lesie i przysposabianie broni. Grotus77, właściciel wsi Janowo, p.o. naczelnika powiatu, porozsyłał po kilku ludzi do właścicieli ziemskich z pole- 76 Centralnego Komitetu Narodowego. 77 Grotus (Grothus) wprowadzony do organizacji narodowej przez Oskara Awejde. a Skreślono: przez ludzi złej woli i. cenieni żywienia ich i kwaterowania, niekiedy szlachcice, sprzeciwiając się temu rozporządzeniu, o niczym ani widzieć, ani słyszeć nie chcieli; stąd swary, kłótnie, nieporozumienia coraz większe wzrastały. Dowódca twierdzy Modlina, na rozkaz odebrany z Warszawy, wyprawił silny oddział na rekonesanse, kilkunastu związkowych zostających na kwaterach przez Grotusa wyznaczonych było schwytanych; stąd narzekania i skargi powiększały nieład. Nareszcie w nocy z dnia 20 na 21 stycznia doręczono Grotusowi rozkaz zapowiadający powstanie na noc, z dnia 22 na 23 tegoż miesiąca; Rogalińskiemu zaś polecono bezzwłoczne z warszawiakami zbliżenie się pod Płock. Grotus, na domaganie się szlachty, wyprawił do naczelnika wojennego województwa78 deputację z prośbą odłożenia powstania do wiosny; Rogaliński zaś ściągnąwszy rozkwaterowanych ludzi w liczbie 98 uzbroił ich w co mógł na prędce, i to nie wszystkich, i udał się z nimi we wskazanym mu kierunku. W Płocku w dniu 21 uczniowie gimnazjum w liczbie około trzydziestu lub więcej idąc za pierwszym popędem (na nieszczęście nikt się taki nie znalazł, co by ich wstrzymał), naśladując Warszawę wyszli z miasta i uzbroiwszy się w kilka strzelb, włóczyli się w odległości półtorej mili. Moskale wszystkich prawie wychwytali i jednych do wojska zesłali, innych długi czas w więzieniu trzymali. Tegoż dnia, to jest 21 stycznia, przewożono z powiatu lipnowskiego kilka osób, tamże przez Drozdowa, naczelnika żandarmerii, schwytanych21. Organizacja miejscowa płocka bpostanowiłab więźniów tych odbić. Wyznaczeni do tego związkowi dali kilka strzałów przy rogatce, więź- 78 Prawdopodobnie do Bończy (Tomaszewskiego). a Skreślono: między innymi księdza Drewnowskiego, wielkiej popularności używającego, Grąbczewskiego, właściciela wsi Rudniki, Wielobyckiego, ucznia szkoły Ciszew, chłopca młodego, niedoświadczonego, którego własna zarozumiałość i nieroztropność dodały wszem zmartwień. - Tekst pierwotny: otrzymała polecenie. niom nie pomogli, a napadowi na drugą noc nastąpić mającemu odjęli całą siłę: to jest nieprzygctowanie się wroga. Korzystając z tej przestrogi jenerał Semeka , naczelnik wojenny płocki, rozesłał liczne i gęste patrole po mieście i za miastem, mieszkańcom zaś zabronił wychodzenia z domów po godzinie 9 wieczorem*. W dniu 22 stycznia wyprawiono z Płocka silne oddziały w różne okolice tego miasta, jak za Wisłę, ku Górze itp. Dowódcą tego ostatniego był pułkownik Kozlaninowa. On to wychwytał studentów płockich włóczących się koło miasta; przy wsi Dąbruska spotkał się z Rogalińskim, który właśnie z warszawiakami pod Płock zdążał. Byli to bracia i synowie pomordowanych w dniu 27 lutego i 8 kwietnia, odwrotu dla nich żadnego nie było, z takimi więc trzeba było albo zwyciężyć, albo zginąć! Rogaliński widząc się w niedogodnej pozycji w porządku największym się cofał, nie dalej jak na odległość strzału karabinowego przed idącymi za nim i wciąż strzelającymi Moskalami, aż do wsi Ciołkowa, pod którą się zatrzymał i oddział uszykował, gdy podług jego wyrachowania Moskalom już brakło nabojów. Moskale, sądząc, że się poddaje, otoczyli go i najpewniejsi siebie ruszyli na zabranie w „plen"b. Wtem Rogaliński wystrzałem z dubeltówki, którym ranił Kozlaninowa, dał hasło... Oddział rzucił się jak wściekły na Moskwę, która zmieszana tą niespodzianką, tył podała i rozproszyła się w ucieczce rąbana przez naszych kosami. Dowódca Kozlaninow zginął wraz z 18 swymi żołdakami, nie licząc rannych, 40 karabinów mieliśmy w zdobyczy, z naszej strony było 3 rannych, między którymi dzielny Aleksander Rogaliński. Podobnych bitew mogło być więcej, ba, każda taka być by powinna, bo później w lepszych warunkach pod względem broni i liczby znajdowali się powstańcy... gdyby... lecz zamilczeć wolę. * Skreślono: Polecenie to ściśle wykonanym nie było. Oficerowie moskiewscy, należący do organizacji, o ile możności przeszkadzali mu. 79 Dokonał tego gen. Mengden zastępca naczelnika wojskowego okręgu w Płocku. Gen. Semeka przejściowo przebywał na urlopie. a W tekście występuje: Kozlainów. b W tekście: plon. Padlewski, wyprawiając sprzysiężonych z Warszawy pod Serock do Smół w Wyszogrodzkie, miał na myśli wykonanie zbyt śmiałego projektu, mianowicie: ubiec twierdzę Modlin . Sądził, iż za pośrednictwem znajomych mu oficerów załogi i szkoły junkrów do sprzysiężenia należącej łatwo mu to da się uskutecznić. Po czym oddziały nieprzyjacielskie w innych punktach województwa znajdujące się albo same broń złożą, lub też wskutek rozkazów swych jenerałów, przestraszonych tym śmiałym krokiem, pomaszerują na miejsca zboru, by skupić rozproszone siłya. Do wykonania tych planów użył Konrada Błaszczyńskie-go (Bończy)82, b. porucznika artylerii moskiewskiej, naczelnikiem wojskowym województwa płockiego zamianowa-nego. Bończa, z bliska, naocznie przekonawszy się o niepodobieństwie wykonania tych zuchwałych planów, a mianowicie z powodu usunięcia na rozkaz Konstantego szkoły junkierskiej z Modlina i translokowania wielu podejrzanych o należenie do organizacji oficerów, zaproponował Padlewskiemu, by zaniechał daremnego kuszenia się 0 Modlin i ograniczył się po prostu na opanowaniu miast: Płocka, Pułtuska i Przasnysza. Padlewski, lubo niechętnie, plan Bończy zatwierdził 1 wykonanie go zalecił. Bończa więc siłom z powiatów płockiego, lipnowskiego, mławskiego, warszawiakom z Wyszogrodzkiego pod Płock przybyć rozkazał, by nad połączonymi siłami objąć dowództwo i by kierować napadem. Plan ten opracował przebywający w Cytadeli Jarosław Dąbrowski tuż przed wybuchem powstania. Rząd Tymczasowy Narodowy ofiarował w dniu 25.1.1863 r. dyktaturą gen. Mierosławskiemu. CKN podjął decyzją w tej sprawie 19.1.1863 r. 82 Bończa-Błaszczyński Kazimierz (Tomaszewski, Konrad), kapitan rosyjskiej artylerii, początkowo był naczelnikiem wojskowym województwa płockiego, później dowodził oddziałem powstańczym w Sandomierskiem. a Skreślono: ów zaś Padlewski po odniesieniu tych zwycięstw, okryty sławą, wbrew ofiarowanej dyktaturze generała Mierosławskiego , ustanowi i ogłosi Rząd Narodowy, którego będzie prezesem. Na Pułtusk przeznaczył warszawiaków spod Serocka oraz siły z powiatu pułtuskiego, pod dowództwem Roberta Skowrońskiego i Władysława Michniewicza, naczelnika powiatu. Na Przasnysz przysięgłych tegoż powiatu pod dowództwem Tomasza Kolbego83. Rozmaite okoliczności, bądź miejscowe, bądź przypadkowe, niezależne od woli ludzkiej, do których niestety zaliczyć należy nieświadomość, brak instrukcji ścisłej lub przynajmniej jakiejkolwiek, niedołężne wzięcie się do rzeczy, a także tchórzostwo, niechęć lub złą wolę, stanęły na przeszkodzie do wykonania tych planów, zresztą na pamięć zrobionych. Pod Płock stawił się jeden li tylko oddziałek z Płockiego, liczący do 80 ludzi; warszawiacy z powodu bitwy na kilka godzin przed wybuchem mianej, a nade wszystko z powodu rany swego dowódcy Rogalińskiego nie przybyli; oddziały z Lipnowskiego, Mławskiego i innych okręgów Płockiego z przyczyny dotąd mi niewiadomej nie nadciągnęły. Bończa, nie przekonawszy się, czy polecenie jego wykonano, a nawet jak się zdaje nie wiedząc o bitwie Rogalińskiego, w naznaczonej do napadu chwili z oddziałkiem 80 ludzi wszedł do miasta i szturm do koszar kozackich przypuszczał. Równocześnie związkowi płoccy uderzywszy w dzwony do odwachu będącego w drugim końcu miasta strzelać poczęli. W pół niespełna godziny cichość grobowa zaległa miasto; powstańcy odparci, w rozsypce, szukali schronieniaa. A przecież Płock mógł być zdobyty, bo okoliczności sprzyjające były po temu, gdyby choć w części zachowano przepisy jenerała Mierosławskiego, instrukcją powstańczą 83 Kolbe Tomasz (1828—1863), syn majora Wojsk Polskich, właściciel ziemski, aktywny uczestnik „Ruchu", pierwszy naczelnik powstańczy powiatu przasnyskiego, zginął 5. V. 1863 r. pod Rydzewem. Nie chcąc oddać się w ręce wroga ostatnim nabojem życie sobie odebrał. a Skreślono: straty nasze wynosiły 5 zabitych, między którymi Gadawcewicz [?] właściciel ziemski. w Paryżu w r. 1862 drukowaną ogłoszone, a przez szla-chetczyznę więcej prześladowanej niż przez Moskwę; 0 wiele mniej krwi byłoby wylanej, a może i Polska wolna. Noc napadu była tak ciemna, iż przedmiotów o kilka kroków odległych rozpoznać było niepodobna. Jenerał dowodzący Semeka oraz wyżsi oficerowie w mieszkaniach swych prywatnych bez nadzwyczajnych ostrożności pozostawali. Siła moskiewska w Płocku nie wynosiła więcej jak 500 ludzi, różne bowiem oddziały w przeddzień wyprawiono na rekonesanse. Dlaczego więc za pośrednictwem miejscowej płockiej siły związkowej, w chwili naznaczonej do wybuchu, nie usiłowano pojmać jenerałów i czynowni-ków? Dlaczego jakimkolwiek bądź sposobem, np. za pomocą pożaru, nie zmuszono mieszkańców do wyjścia na ulicę, ażeby pozorną siłą przestraszyć wroga? Dlaczego nie wzniesiono barykad celem odcięcia komunikacji oddziałom moskiewskim, rozłożonym w kilku stronach miasta? Co więcej! dlaczego nie przygotowano się w siekiery, słomę 1 zapałki itp. rzeczy na pozór mniejszej wagi, podrzędne, a przecież w podobnym nocnym napadzie niezbędne; przy atakowaniu koszar nie było czym wyrąbać drzwi i okien, posłano więc na miasto po siekiery; następnie okazała się potrzeba użycia ognia, lecz nie było słomy ani też żadnych materiałów palnych; wystarano się o słomę i drzewo, nie było zapałki i młodzież zmuszona była wdrapywać się na latarnie po ogień. Tymczasem zagrożonym koszarom nadciągnęło wojsko na pomoc i naszych rozproszyło. Z tego widzimy, że do kierowania powstaniem potrzeba innego jeszcze prócz militarnego wykształcenia, prócz wprawnego kierowania na prawo lub na lewo, naprzód lub w tył, żywą machinę złożoną z ludzi, a zwaną batalionami lub pułkamia. W dniu 23 stycznia rano około godziny 9 w Płocku odbył się jeszcze nowy krwawy dramat. Na wiadomość przez szpiegów odebraną, że do kościoła ks. Reformatów a Z boku dopisano innym charakterem pisma: Napadu na miasto Pułtusk dla nieporozumienia i choroby jednego z naczelników organizacji zaniechano, a postanowiono jedynie uderzyć na miasteczko Maków, lecz i tego nie atakowano pomimo zebrania związkowych. Raport naczelnikowi powiatu złożony dosłownie w dopisku przytaczam. schroniło się kilku powstańców. Moskale wpadli zbrojno do świątyni rąbiąc pałaszami winnych i niewinnych, kilka zamordowali osób. Tegoż dnia Zegrzda Wojciech84, patron trybunału, zrozpaczony niepowodzeniem, wystrzeliwszy wprzód do szyldwacha, życie sobie następnie wystrzałem drugim odebrał. Wiele osób zostało porwanych i do więzień wtrąconych. Wkrótce rozstrzelano Ćwierkę, syna urzędnika tabacznego, i kilku innych. Co do zamierzonego napadu na Pułtusk przytaczam dosłownie raport ówczesnego naczelnika powiatu organizacji, ob. Władysława Michniewicza, naczelnikowi wojennemu województwa ob. Zygmuntowi Padlewskiemu, na ręce ob. Zbigniewa Chądzyńskiego złożony. „Szelków, dnia 28 stycznia 1863 r. Napada na Pułtusk nie mógł nastąpić z przyczyn niestawienia się na czas właściwy Skowrońskiego z warszawiakami i niepołączenia się z powstaniem miejscowym, również nieprzygotowania zupełnego związkowych z okręgu wyszkowskiego, z powodu śmiertelnej choroby naczelnika tegoż okręgu. Skowroński, mając pod swoim dowództwem do 400 warszawiaków, ogromadził takowych w lasach zegrzyńskich na dni sześć przed naznaczonym terminem powstania. Naczelnik powiatu pułtuskiego mając sobie udzieloną wiadomość o ściąganiu się w tym punkcie ludzi, stosownie do rozporządzenia ostatnio udzielonego przez naczelnika wojennego województwa, Bończę, natychmiast przez gońców posłał powstańcom wyszłym z Warszawy, bez uzbrojenia, chleba i odzieży ciepłej, bilety na rozkwaterowanie się w pobliskich wioskach. Na drugi dzień, to jest 17, Skowroński przybył tam* do kwatery naczelnika powiatu z dwoma swymi adiutantami, * do kwatery naczelnika powiatu we wsi Bylicach zajmowanej. 84 Naczelnik miasta Płocka. a Na boku dopisano: Zamieścić na końcu dzieła w przypisach. Czy też że poznani będąc przez wroga, czyli też że Skow-roński zapomniał o skierowaniu się i połączeniu w By-licach*, zamiast ku Bylicom szli linią prostą ku Pułtuskowi, lecz na wysokości miasteczka Nasielsk, niedaleko wsi Gołębie, w dniu 22 stycznia, przed wieczorem doścignięci przez Moskwę, musieli zamienić kilkadziesiąt strzałów, które noc zbliżająca się nie uczyniła szkodliwymi ani dla jednej, ani też dla drugiej strony. Nazajutrz Skowroński, party oddziałami kawalerii wyszłej z Nasielska, rozproszony w zupełności, a rozbitki pędzone w różnych kierunkach, ocalenie swoje winny jedynie mieszkańcom, którzy pojedynczo biedaków poukry-wali w zabudowaniach swoich. Naczelnik powiatu, widząc ten stan rzeczy i przewidując, że oddział Skowrońskiego rozproszony nie będzie się mógł w czas naznaczony połączyć z innymi, dnia 22 z rana wysłał gońca do sztabu naczelnika województwa z raportem przedstawiaj ącym, że Pułtusk nie może być atakowanym z wyłuszczonych wyżej powodówa, z przyczyny obudzonej czujności i zasilenia miejscowej załogi kawalerią wroga, a który uganiał się przez dni trzy za warszawiakami i był zupełnie przygotowanym, lecz miasteczko Maków, gdzie załoga licząca dwie roty piechoty niczym nie została zaalarmowana, pozostawiało wszelką pewność zdobycia, a przynajmniej możność rozpoczęcia walki, stosownie do danych poleceń Komitetu Centralnego: ażeby z dnia 22 na 23 stycznia powstanie wszędzie wybuchło i wszędzie napad był uczyniony . W nocy z dnia 21 na 22 stycznia sprowadzonymi zostały na punkt zborny do Bylic broń, amunicja i rozpoczęło się z rana 22 przekuwywanie i osadzanie na drążki kos oraz zbieranie się związkowych. Czatami osadzone zostały drogi prowadzące do wsi z rozkazem wpuszczania, lecz niewy-puszczania nikogo z przechodzących i przejeżdżających, ażeby udająca się na targi do miasteczek ludność przez gawędki nie dała wiedzieć Moskwie o czynionych przygotowaniach. * Z powstaniem miejscowym tamże koncentruj ącym się, stosownie do ułożonego poprzednio planu. a Skreślono: miasta Nasielsk i Nowe Miasto również. b-b przy akapicie tym postawiono ? Wiadomości krzyżujące się z różnych stron o ruchach Moskwy nie dodawały wcale odwagi zbierającym się powstańcom. Pomocnik komisarza Edward Kokosiński85 i naczelnik powiatu, wraz z dodanym sobie do pomocy Maksymilianem Broniewskim* przykładali wszelkich starań, iżby wpłynąć na utrzymanie ducha zgromadzonej szlachty**, mieszczan i włościan, który słabnął niezmiernie skutkiem fałszywego obrotu z warszawiakami. Demoralizacja wszczęła się najokropniejsza, gdy dano znać, że Moskwa przechodzi przez wieś Brulina, i strzały słyszeć się dały, część, wyznać ze smutkiem należy, drapnęła; wystrzał dany przez placówkę z nieostrożności popłoch wniósł jeszcze większy. A gdy na skutek tego wystrzału naczelnik powiatu pisząc ostateczny raport do naczelnika wojskowego województwa 0 okolicznościach, w jakich się znajduje, będąc już gotowy do wymarszu z resztą znajdujących się ludzi, na krzyk, że Moskwa idzie, porwał za broń będącą przy biurku i przez prędkość zaczepiwszy półkurczem broni o biurko, wystrzał nastąpił w pokoju, część ludzi znajdująca się przed domem z okrzykiem, że „naczelnik powiatu z desperacji w łeb sobie wypalił", pociągnęła znowu znaczniejszą część do ucieczki. Spostrzegłszy to naczelnik powiatu i widząc, że dalsze oczekiwanie oddziałów mających ściągnąć na punkt zborny nie tak prędko nastąpi i że przez ten czas reszta się rozbiegnie zgromadzonych, zagrzawszy upadającą odwagę sprzysiężonych kilkoma słowami, w których wyraził, że: wstydem i hańbą okryją się, jeżeli uciekać będą przed nieprzyjacielem i jeżeli, gdy na całej Polsce w dniu 22 stycznia wszędzie powstanie, jeden powiat pułtuski okaże się tak nikczemnym, że nawet najmniejszego usiłowania ku walce nie okaże; rozkazawszy naładować na wozy skrzynie z bronią i amunicją wyruszył wieczorem samym z restką ludzi ciągnąc ku miasteczku [s] Maków, gdzie stosownie do wydanych rozkazów związkowi z okręgów makowskiego 1 różańskiego mieli się zebrać dla wykonania napadu. Po______ *B. uczniem szkoły genueńskiej. ** Zagonowej. Kokosiński Edward, student Akademii Medyczno-Chi-Turgicznej w Warszawie, działacz Komitetu Miejskiego, pozostawał w opozycji lewicowej przeciwko Rządowi Narodowemu. a W tekście: Bruliny. Czy też że poznani będąc przez wroga, czyli też że Skow-roński zapomniał o skierowaniu się i połączeniu w By-licach*, zamiast ku Bylicom szli linią prostą ku Pułtuskowi, lecz na wysokości miasteczka Nasielsk, niedaleko wsi Gołębie, w dniu 22 stycznia, przed wieczorem doścignięci przez Moskwę, musieli zamienić kilkadziesiąt strzałów, które noc zbliżająca się nie uczyniła szkodliwymi ani dla jednej, ani też dla drugiej strony. Nazajutrz Skowroński, party oddziałami kawalerii wyszłej z Nasielska, rozproszony w zupełności, a rozbitki pędzone w różnych kierunkach, ocalenie swoje winny jedynie mieszkańcom, którzy pojedynczo biedaków poukry-wali w zabudowaniach swoich. Naczelnik powiatu, widząc ten stan rzeczy i przewidując, że oddział Skowrońskiego rozproszony nie będzie się mógł w czas naznaczony połączyć z innymi, dnia 22 z rana wysłał gońca do sztabu naczelnika województwa z raportem przedstawiaj ącym, że Pułtusk nie może być atakowanym z wyłuszczonych wyżej powodówa, z przyczyny obudzonej czujności i zasilenia miejscowej załogi kawalerią wroga, a który uganiał się przez dni trzy za warszawiakami i był zupełnie przygotowanym, lecz miasteczko Maków, gdzie załoga licząca dwie roty piechoty niczym nie została zaalarmowana, pozostawiało wszelką pewność zdobycia, a przynajmniej możność rozpoczęcia walki, stosownie do danych poleceń Komitetu Centralnego: ażeby z dnia 22 na 23 stycznia powstanie wszędzie wybuchło i wszędzie napad był uczyniony . W nocy z dnia 21 na 22 stycznia sprowadzonymi zostały na punkt zborny do Bylic broń, amunicja i rozpoczęło się z rana 22 przekuwywanie i osadzanie na drążki kos oraz zbieranie się związkowych. Czatami osadzone zostały drogi prowadzące do wsi z rozkazem wpuszczania, lecz niewy-puszczania nikogo z przechodzących i przejeżdżających, ażeby udająca się na targi do miasteczek ludność przez gawędki nie dała wiedzieć Moskwie o czynionych przygotowaniach. * Z powstaniem miejscowym tamże koncentruj ącym się, stosownie do ułożonego poprzednio planu. a Skreślono; miasta Nasielsk i Nowe Miasto również, - przy akapicie tym postawiono ? Wiadomości krzyżujące się z różnych stron o ruchach Moskwy nie dodawały wcale odwagi zbierającym się powstańcom. pomocnik komisarza Edward Kokosiński85 i naczelnik powiatu, wraz z dodanym sobie do pomocy Maksymilianem Broniewskim* przykładali wszelkich starań, iżby wpłynąć na utrzymanie ducha zgromadzonej szlachty**, mieszczan i włościan, który słabnął niezmiernie skutkiem fałszywego obrotu z warszawiakami. Demoralizacja wszczęła się najokropniejsza, gdy dano znać, że Moskwa przechodzi przez wieś Brulina, i strzały słyszeć się dały, część, wyznać ze smutkiem należy, drapnęła; wystrzał dany przez placówkę z nieostrożności popłoch wniósł jeszcze większy. A gdy na skutek tego wystrzału naczelnik powiatu pisząc ostateczny raport do naczelnika wojskowego województwa 0 okolicznościach, w jakich się znajduje, będąc już gotowy do wymarszu z resztą znajdujących się ludzi, na krzyk, że Moskwa idzie, porwał za broń będącą przy biurku i przez prędkość zaczepiwszy półkurczem broni o biurko, wystrzał nastąpił w pokoju, część ludzi znajdująca się przed domem z okrzykiem, że „naczelnik powiatu z desperacji w łeb sobie wypalił", pociągnęła znowu znaczniejszą część do ucieczki. Spostrzegłszy to naczelnik powiatu i widząc, że dalsze oczekiwanie oddziałów mających ściągnąć na punkt zborny nie tak prędko nastąpi i że przez ten czas reszta się rozbiegnie zgromadzonych, zagrzawszy upadającą odwagę sprzysiężonych kilkoma słowami, w których wyraził, że: wstydem i hańbą okryją się, jeżeli uciekać będą przed nieprzyjacielem i jeżeli, gdy na całej Polsce w dniu 22 stycznia wszędzie powstanie, jeden powiat pułtuski okaże się tak nikczemnym, że nawet najmniejszego usiłowania ku walce nie okaże; rozkazawszy naładować na wozy skrzynie z bronią i amunicją wyruszył wieczorem samym z restką ludzi ciągnąc ku miasteczku [s] Maków, gdzie stosownie do wydanych rozkazów związkowi z okręgów makowskiego 1 różańskiego mieli się zebrać dla wykonania napadu. Po *B. uczniem szkoły genueńskiej. ** Zagonowej. Kokosiński Edward, student Akademii Medyczno-Chi-rurgicznei w Warszawie, działacz Komitetu Miejskiego, pozo- stawał w opozycji lewicowej przeciwko Rządowi Narodowemu. a W tekście: Bruliny. stacjach pośrednich zebrawszy21 jeszcze kilku ludzi, na innych punktach nie znalazłszy nikogo, nie mając czasu do stracenia, gdyż gadzina ataku się zbliżała, a parę mil należało jeszcze przebyć, ściągnął wreszcie między 11 a 12 w nocy na punkt zborny do wsi... skąd udać się mieli związkowi na wyznaczone zawczasu stanowiska ataku. Przygotowania do takowego były porobione przez ob. Sztein-kellera86, okręgowego Makowskiego. W czterech punktach powstańcy mieli jednocześnie wkroczyć do miasteczka, na znak dany zapalonych pochodni smolnych u skrzydeł wiatraka, znajdującego się na dość znacznej wyniosłości blisko Makowa; mieszkańcy miasteczka uorganizowani jak naj-kompletniej, przygotowani tak w broń, jak i materiały palne, mieli równocześnie na rozlokowanych żołnierzy moskiewskich napaść, odwachy i cetehauzy [s] pozdobywać otoczywszy słomą i pozapalawszy takowe, a to dla rozniecenia większego popłochu. Na ten atak, który obiecywał najpomyślniej szy rezultat, było ludzi około 400, chociaż przez brak warszawiaków Skowrońskiego osłabieni, a szczególniej nie podbudzeni tą emulacją szlachetną, która wynika zawsze ze zetknięcia się nowo przybyłych z miejscowymi, pełni przecie byli zapału i wszystko obiecywało najpomyślniej szy rezultat; tymczasem zdrada najnikczemniejsza i niewytłumaczona i temu przedsięwzięciu tak niemal pewnemu nie dozwoliły się spełnić! We wsi, zamiast żeby zastać sprzysiężonych uporządkowanych i gotowych do wymarszu, nikogo, szlachta jednak zamieszkująca takową wioskę na zapytanie czynione im oświadczyła, iż zgromadzać się zaczęli na punkta zborne i szykowani byli przez dowódców, gdy wieczorem około godziny 9 pocztylion wiozący depesze z Przasnysza do Pułtuska, powitawszy związkowych, oddaliwszy się kilkadziesiąt kroków wystrzelił z pistoletu, a na te wystrzały pikiety moskiewskie zaalarmowały wojsko w miasteczku i w przeciągu pół godziny skoncentrowane zostały roty około odwachów, po zajęciu i zabarykadowaniu domów piętrowych, gdzie kwatery były kapitana i kasa, w oknach na piętrze ulokowali się, czekając z bronią w ręku napadu spodziewanego. 60 Szteinkeller Tytus. a Skreślono: jednych. Naczelnik miasta Makowa, nie czekając wyższych rozkazów, rozesłał natychmiast na punkta zborne zawiadomienie o tym, z rozporządzeniem, iżby wszyscy się rozeszli. Sprzy-siężeni, którzy przybyli z naczelnikiem powiatu, usłyszawszy o tym mimo rozkazu naczelnika powiatu, iżby za nim ciągnęli, do ostatniego punktu zbornego, wszyscy się rozbiegli każdy w swoją stronę, pozostawiwszy broń, amunicję, wozy z kosami itp. Nie zrażony tym niepowodzeniem naczelnik powiatu, chcąc koniecznie atak dopełnić, wydał rozkaz do podwładnego mu naczelnika miasta Makowa pozostawania w pogotowiu z ludźmi do miejscowej organizacji należącymi, celem rozpoczęcia walki między godziną 2 a 3; schwytanie przez Moskwę wysłańca z tym rozkazem stawiły nową przeszkodę zamiarowi. Odłożono więc z konieczności chęć ataku na dzień następny". Niekorzystne wieści co do usiłowań w Płocku i Przasnyszu nadeszłe sprawiły zaniechanie i tej myśli zaczepienia wroga, którą dopiero podjął nowo mianowany przez Pad-lewskiego komisarzem powiatu Zbigniew Chądzyński87. Napad na miasto Przasnysz uskuteczniony nie był z tych powodów: W dniu 21 stycznia przybył z Warszawy ob. Siciński, posiadacz wsi Kobylina, wielce w swej okolicy szanowany. W Warszawie widział się on z niektórymi byłymi członkami Komitetu Centralnego, którzy świeżo ze swych stanowisk zeszli ustępując miejsca innym: mówili mu oni, że powstanie obecnie miejsca mieć nie będzie88. Zdziwiony przygotowaniami nakazanymi przez Kolbego, powtórzył sprzysiężonym swą rozmowę miana w Warszawie; to było dostatecznym do podejrzeń przeciwko Kolbemu, iż działa na swoją rękę. Pomimo tego w punktach zbiorowych zgro- 87 Por. Instrukcja Padłewskiego dla naczelników wojewódzkich i powiatowych z 31.1.1863 r., „Przegląd Historyczny" 1954, t.4 s. 751—752. 8 Nie jest wykluczone, że z Gillerem, który przeciwny był wybuchowi powstania i z początkiem stycznia 1863 r. wystąpił z CKN. madziło się do 800 ludzi, z którymi śmiało można było uderzyć na Przasnysz. Kolbe, człowiek wielce egzaltowany, w postępowaniu swym często nietrafny, inną myślą zawsze zajęty, we wszystkich punktach zebrań jedną i tę samą chwilę swego przybycia i wydania dalszych rozporządzeń naznaczył; a tym samym nigdzie w oznaczonym terminie nie był obecny; twierdzenie przeto Sicińskiego znalazło zupełną wiarę. Kolbego nazwano zdrajcą i do domów porozbiegano się. W nocy z 23 na 24 stycznia Grotus, reperując błąd swój niewzięcia udziału w napadzie na Płock, samowolnie zebrawszy związkowych z okręgów zakroczymskiego i płockiego, na ich czele napadł na wojsko moskiewskie stojące w Płońsku, korzyści żadnych nie odniósł ai tylko ducha w związkowych zabił i całą okolicę zdemoralizował21. W dniu 24 i 25 stycznia prawie cała starszyzna organizacji miejscowej z Bończą na czele opuściła swe stanowiska, ujeżdżając za granicę kraju lub do innych przenosząc się powiatów. Pozostali się tylko Padlewski, Edward Rolski, Edward Kokosiński z kilkunastu młodymi ludźmi, po większej części uczniami Szkoły Głównej lub gimnazjum, mając do swego rozporządzenia trzy oddziałki warszawiaków pod dowództwem: Wolskiego89, b. oficera garybaldowskiego, Edwarda Chądzyńskiego, 18-letniego chłopca w Płockiem, i Roberta Skowrońskiego w Pułtuskiem. Padlewski, w celu ponowienia napadów, przede wszystkim zajął się zaprowadzeniem nowej organizacji; z powodu nieświadomości stosunków, zdemoralizowania ludności, jak zwykle bywa po nieudanych przedsięwzięciach, w których się wszystko na grę stawia, a szczególniej intryg szlachty do organizacji „białych" należącej, była to sprawa dość trudna do wykonania; posługiwać się on musiał otaczającą go młodzieżą przeznaczając ją na naczelników powiatów lub komisarzyb. Wolski Kazimierz. a-a Tekst pierwotny: a to dla wszczętego popłochu przez pana Sławutę [?] posiadacza dóbr Smoły. Skreślono: Komitetu. Następujący fakt posłuży, z jakimi trudnościami walczyć musiano. W dniu 25 stycznia Karol Sonnenberg właściciel wsi Radzimowiee, przywódca całej reakcji płockiej, zwołał wielu sobie podobnych patriotów do wsi Rumoka, własność ob. Rudowskiego, celem walnej narady nad obecnym położeniem. Po krótkich debatach postanowiono tam: powstanie wszelkimi środkami uspokoić, adres do cara o przebaczenie podać, Padlewskiego, Rolskiego, Kokosińskiego władzom moskiewskim wydać, rzemieślników zaś warszawskich do Prus wyprawić i tam do czasu wydania spodziewanego ułaskawienia przez cara przechować. Z postanowieniem tym po dwie osób [s] w Augustowskie, Kujawy i do Warszawy celem zakomunikowania go i stosownego postąpienia wyprawiono. W Warszawie istniejąca jeszcze Dyrekcja „białych", za wpływem delegatów płockich, wydała powszechnie znaną, potępiającą tak powstanie, jak i powstańców odezwę. Padlewski, choć uwiadomiony o owej brudnej naradzie „białych" wsteczników w Rumoce, przecie środków odpowiednich przeciw tym panom nędznie parodiuj ącym Targowicę90 nie przedsięwziął i zamiast raz na zawsze zaradzić, aby tacy i im podobnia psocić nie mogli, odjąć środki szkodzenia, ograniczył się półśrodkami; brakowało mub rzeczywiście stanowczości w razach ważniejszych i nagiej-szych; przymiotów niezbędnych u przywódcy powstania. Ogłosił on pod dniem 27 stycznia, rozrzuconą w licznych egzemplarzach, odezwę91, w której imiona niektórych tylko 90 Konfederacja targowicka 1792 r, — symbol zdrady narodowej i sojuszu polskiej magnaterii z caratem. Odezwa z 27.1.1863 r., którą przytacza M. Berg, defetystyczna w swej treści, pochodziła prawdopodobnie z polskich kół obszarniczych wrogo nastawionych do powstania i nic nie wskazuje na to, aby autorem jej był Padlewski, jak to usiłował dowieść M. Berg. &-& Wyrazy podkreślone w tekście. Skreślono: energii. jako: Karola Sonnenberga z Radzimowic*, Karola Ujazdowskiego z Nagórk, Chełmickiego92 z Kossemina, Jackowskich Aleksandra i Józefa, z Glinojecka, Zygmunta Kiełczew-skiego z Szapska na wieczną wzgardę i przekleństwo narodowi przekazał, grożąc zarazem, w razie dalszej obojętności, środkami w rewolucji francuskiej z r. 179393 używanymi. Niestety, groźba po spełnieniu czynu jest bardzo niedołężną i szkodliwą nawet dla grożącego bronią! W dniu 27 stycznia Padlewski wysyłając Zbigniewa Chą-dzyńskiego w Pułtuskie udzielił mu następującej treści polecenie: „Polecam ob. Zbigniewowi Chądzyńskiemu po zebraniu i uzbrojeniu wszystkich ludzi zdolnych do broni w powiecie pułtuskim, najdalej w ciągu 48 godzin od daty niniejszego, uderzyć i zdobyć miasto Maków, następnie ogłosić Rząd * Sonnenberg, człowiek przebiegły i zręczny, osobiście w Rumoce na zebraniu nie znajdował się znając gadatliwość i odzwyczajenie się od odwagi szlachty, obawiał się jawnego skompromitowania w oczach powstańców, pozostawał on podczas obrad w Rumoce, u brata swego Stanisława we wsi Bo-guszyn o kilka staj od Rumoki odległej i stamtąd przez swych ajentów obradami kierowała. Juliusza Chełmickiego, na którego Padlewski wydal wyrok śmierci, ale do wykonania tego wyroku nie doszło. W zeznaniu złożonym przed sądem carskim Padlewski zeznał, że wyrok wydany w Warszawie na Chełmickiego osobiście zmienił. 93 Tj. po dojściu do władzy jakobinów. a Skreślono: Godnym uwagi dla badaczy natury ludzkiej jest, jak cha-raktera najzacniejsze w młodości nieraz z latami nikczemnieją. Sonnenberg w roku 1846 uchodził za zagorzałego demagoga polskiego, pył więziony w Cytadeli Warszawskiej, za danie koni emisariuszowi, w lat 10 potem, bo w r. 1857, napisał wprost do Namiestnika Królestwa denuncjację przeciw księżom z województwa płockiego, zapowiadającym wstrzemięźliwość, jakoby działali z podszeptów rewolucyjnych. Gdy namiestnik denuncjację tę odstąpił do załatwienia Komisji Spraw Wewnętrznych i Duchownych, Sonnenberg, widząc się ujawnionym, dla zmniejszenia swej winy w oczach swych współobywateli, skłonił Stanisława Turowskiego z Ko-ziebrod, Chełmickiego z Kossemina i Chodeckiego z Łaszewa do podpisania podobnej denuncjacji przez niego zredagowanej. Narodowy za prawą władzę, odczytać uwłaszczenie włościanom, pomianować i ustanowić stosowne władze; utworzyć z 1/3 części sił swych ogólnych Gwardię Narodową i tej obronę miasta powierzyć, następnie z resztą sił uderzyć na miasto Ciechanów i tam podobnie jak i w Mąko wie postąpić; a w końcu z resztą sił przybyć do lasów pod miasto Raciąż i tam oczekiwać dalszych rozkazów".94 Misja ta, wyrażona stylem Napoleona I, dla człowieka młodego, niedoświadczonego i pojęcia o wojskowości mającego tylko powstańskiea, była niełatwa do spełnienia, tym bardziej że ludność pierwszymi niepowodzeniami zrażona i zniechęcona była zupełnie obojętna, a organizacja się cała prawie rozpierzchła. Naczelnik powiatu, wyrzutami ze strony szlachty za zamiarb obalenia cprawego rząduc, jak się niektórzy w szale wstecznictwa i zapomnienia na godność własną i narodową śmieli wyrazić, oraz osobistymi kłopotami zgnębiony i chory, w niczym najmniejszego udziału wziąć nie mógł. Chądzyński objechał wszystkie wskazane mu osoby wpływowe, okazując im dane mu i wzywające do działania polecenie, prócz obietnic nic więcej nie otrzymał. Za nadejściem chwili naznaczonej do napadu na Maków znalazł staraniem Tytusa Szteinkellerad we wsi Bolki zgromadzonych ludzi dwudziestu! Nie było z tym co robić, przyzwyczajony jednakże będąc do szanowania rozkazów w organizacji warszawskiej, pójść do Makowa postanowił. Na kilka godzin przed zamierzonym atakiem Moskale czy też wskutek rozkazów swej władzy, czyli też z przesadzonych wieści o przygotowaniach czynionych Maków opuścili pozostawiwszy w nim 40 weteranów nędznie uzbrojonych, z 10 kozakami. 94Por. Instrukcja Padłewskiego do naczelnika powiatu worzelskiego Z. Chądzyńskiego, początek lutego 1863 r., w pracy „Demokracja polska a powstanie styczniowe", pod red. E. Halicza, Wrocław 1962, s. 71—72. & Skreślono: wyobrażenie. Skreślono: jak się wyrażano. c-c wyrazy podkreślone w tekście. d W tekście naszym występuje pisownia Szteinkeller. W literaturze historycznej Steinkeller (Grabieć), Szteinkeller (Zieliński) Za wejściem naszych do miasta kozacy uciekli, weterani zaś pod łóżka w mieszkaniach żydowskich pokryli się, spod których potem z niemałym trudem za łby ich wyciągać trzeba było. Po zabraniu im broni, zrzuceniu orłów moskiewskich, zabraniu kasy, zniszczeniu archiwów władz miejscowych, rozlepieniu plakat [s] o uwłaszczeniu włościan itp. nie mając odpowiedniej siły do utworzenia gwardii powstańcy jeszcze tegoż samego dnia opuścili miasto udając się w pobliskie lasy. Awantura ta, odbywająca się w dniu 2 lutego w czasie święta, a stąd licznie gromadzącego się do miasta ludu, dobrze oddziałała na podniesienie ducha i zapału w całej okolicy. Od r. 1831 po raz pierwszy zobaczono służalców okrutnego cara, żebrzących o życie na kolanach przed garstką powstańców. Licznie się też do oddziału garnięto, w ciągu dni 3 liczono do 150 ludzi. aNa wiadomość o tyma Padlew-ski zamianował dowódcą oddziału Wacława Szteinkellera, dzierżawcę wsi Bolki, jako rzeczywiście pierwszego z obywateli pułtuskich w powstaniu udział biorącego, Chądzyń-skiego zaś pozostawił w obowiązkach naczelnika powiatu i komisarza Rządu; zaś co do dalszego działania najmniejszego nie udzielił rozporządzenia. Chądzyński przewidując, że Moskwa wkrótce nadciągnąć ze znaczną siłą może, wydał Szteinkellerowi piśmienną instrukcję w następnej treści: „Pozostaniesz obywatelu w okolicach Makowa najwyżej godzin 48, po czym z ludźmi w przeciągu tym czasu zebranymi, przechodząc przez ludniej sze wioski, ogłaszając manifest z dnia 22 stycznia, udasz się pod Raciąż, a to w myśl pierwotnego rozkazu naczelnika wojskowego województwa". Szteinkeller zamiast pozostawania 48 godzin w okolicy Makowa, zabawił dni 4, na 5 dopiero wyruszył do wsi Karniewa, na trakcie z Pułtuska do Przasnysza leżącym, i tam zaniechawszy rozstawienia pikiet, pozostawiwszy broń na dziedzińcu, a -a Tekst pierwotny: Wskutek raportu Chądzyńskiego. wraz ze wszystkimi powstańcami wszedł do kościoła parafialnego dla odprawienia jakichś modłów. W czasie tym Wałuj ew, pułkownik kozacki, wysłany na odbicie Makowa powstańcom, wszedł do wsi. Szteinkeller na odebraną o tym wiadomość w największym nieładzie do pobliskiego cofnął się lasu; zamieniono kilkanaście strzałów, noc zapadła położyła koniec dalszym krokom. Siedemdziesięciu ludzi przybyło ze Szteinkellerem na dawną za Maków pozycję, reszta 80 rozbiegła się do domów95. Z tej małej utarczki Szteinkeller, wnioskując o niebezpieczeństwie od kul moskiewskich mu grożącym, pod pozorem słabości zdrowia uwolnił się. Na jego zaś miejsce podjął się dowództwa Józef Mali-nowski, wuj Szteinkellera, używający sławy odważnego z powodu uczestniczenia w napadzie na Płock przez Boń-czę dokonywanym, a raczej niedokonanym. Dnia następnego Wałuj ew ściągnął do Makowa nakazując furmanki na dzień następujący, celem dalszego ścigania powstańców. Przez cały ten czas Malinowski odbierając najszczegó-łowsze wiadomości o rozporządzeniach Wałuj ewa nie przy oddziale, lecz u brata swego Henrykaa w granicach Makowa położonym, bezczynnie pozostawał. Dopiero wtedy, gdy już wsiadało na furmanki wojsko moskiewskie, znanymi sobie dobrze manowcami udał się do swoich powstańców pod wsią Podosie obozujących, obrachował ich, a nie udzieliwszy im żadnej wiadomości o zbliżaniu się Moskwy, pozostawił dowództwo Tytusowi Szteinkeller, bratu Wacława, i sam do wsi Płoniawy pospieszył. W trakcie śniadania z najzimniejszą krwią o swym postępku Młodzia-nowskiemu, właścicielowi tejże wsi, opowiadał. Młodzianowski, jakkolwiek do organizacji białych należący, a tym samym nie sympatyzujący z powstaniem, z samego tylko uczucia ludzkości, oburzony lekceważeniem Malinowskiego, pośpieszył do lasu celem ostrzeżenia naszych. Na nieszczęście już było za późno! W miejsce ży- 95 Bitwa pod Karniewem miała miejsce 6.IL1863 r. a Skreślono: w folwarku Bazar. wych znalazł on 23 trupów [s], między którymi Tytusa Szteinkelleraa, reszta zaś powstańców, wszyscy bez wyjątku ranni, niektórzy po kilkanaście razy, zabrani byli przez Wałujewa na furmanki i do Makowa zawiezieni6. Jeden tylko szczęśliwym jakimś wypadkiem uszedł cało. Z pozostawionych w Makowie z wyjątkiem około dziesięciu, którzy się z ran wygoili, wszyscy wymarli. Czując swą winę J. Malinowski spiesznie udał się do swej ciotki pani Radzickiej w Czarnocinku zamieszkałej, u której Padlewski na kwaterze przebywał, a przy jej poparciu całą winę na Tytusa Szteinkellera złożył, i w nagrodę swego poświęcenia nominację dla siebie na komisarza powiatów zachodnich, a dla swego zaś brata Henryka na takiż urząd w powiatach wschodnich, otrzymał. bPani Radzicka była samowładną; ona to pod imieniem Padlewskiego kierowała powstaniem*. Podobnie pojmujących swe obowiązki jak J. Malinowski mieliśmy bardzo wielu w czasie ostatniego powstania, śmiało powiedzieć można, iż to było głównym powodem wszystkich niepowodzeń. Sprawie dobra publicznego tyle tylko ci panowie poświęcali czasu, ile go zbywało od osobistych zajęć, bacząc przede wszystkim, iżby się w oczach wroga nie skompromitowali; przybierali oni najdziwaczniejsze pseudonima jak: Kotów, Pałacyków, Zameczków itp.97 Czyż ludzie ci mogli wzbudzić zaufanie, iż wiernie służą krajowi, że działają z przekonania. Czyż mogli żądać poświęcania się innych, jeżeli się sami maskując, chronili przed prześladowaniem mogącym ich spotkać!? * Po ujęciu Padlewskiego, Radzicka wraz z synem do Rosji wywieziona została. Bitwa pod Podosiem miała miejsce 8.11.1863 r. Pseudonimy ministra wojny Dębińskiego-Kaczkowskiego Eugeniusza oraz dowódców oddziałów Mayera Romualda i Ci-chorskiego Władysława. a Skreślono: i Lempickiego, b. oficera moskiewskiego, na parę godzin przed bitwą do oddziału z Warszawy przybyłego. Skreślono: Raport Chądzyńskiego, przedstawiający prawdziwy opis wypadków, żadnego skutku nie odniósł. a a W ostatnich dniach stycznia Moskwa napadłszy przy wsi Słominb98, własności wdowy Pomianowskiej, na mały od-działek z warszawiaków złożony, a dowodzony przez Edwarda Chądzyńskiego, częścią go rozproszyła, częścią do niewoli zabrała. Chądzyński po otrzymaniu pięciu ran znalazł się w liczbie tych ostatnich. Obchodzenie się, jakiego w Modlinie doznawał, było prawdziwie moskiewskie. Przez pięć miesięcy więzienia ani razu jednego nie mógł zmienić bielizny, w tym samym ubraniu, w jakim na polu bitwy był wzięty, to jest zbroczonym krwią i błotem zawalanym, ciągle pozostawał. Pożywienie jego składało się z grochu, kapusty i jakiegoś rodzaju zupy, nieznośnego odoru, podawanych w drewnianych szaflikach, nigdy nie mytych; za posłanie służył worek wypchany stęchłą słomą". Lecz nieludzkie obchodzenie się wroga mniej jeszcze sprawia oburzenia, boleści, aniżeli podobne postępowanie własnych rodaków, i to względem tych, którzy za kraj, naród, krew przelewają. Faktu jednego, zdolnego obudzić wstręt moralny nawet we wrogach, pominąć w żaden sposób nie mogę, zwłaszcza że był on spełniony przez kobietę, Polkę... Po bitwie pod Słominem trzech rannych powstańców przywieziono przez włościan do Pomianowskiej celem opatrzenia ran i udzielenia im pomocy i opieki. Pomianowska ludzi tych nieszczęśliwych złożyć kazała w kurniku0, na mierzwie, bez udzielenia im nawet słomy na posłanie — jeden z nich tejże nocy życie zakończył, dwóch innych 98 28.1.1863 r. Chądzyński Edward wydostał się z więzienia i walczył w Augustowskiem. Zginął 7. VII. 1863 r. pod Brzeżnicami. a-a Skreślono: Jednakże nie wszystkim osobom pod pseudonimami występującymi złą wiarę lub brak patriotyzmu przypisywać należy. Złe leżało w górze w Narodowym Rządzie, z ludzi za Pieniądze, obietnice, próżność kupionych złożonym. Rząd taki nie mógłby istnieć, jeżeliby administracja jego była jawnie przez osoby pod rzeczywistymi nazwiskami prowadzona. W tekście: Słonim, pisownia ta często się powtarza. 0 Wyraz podkreślony w tekście. dnia następnego Pomianowska odesłać naczelnikowi moskiewskiemu do Płocka poleciła. Zbrodnia ta uszła jej bezkarnie... dlaczego? Czy w imię jakich socjalnych względów, że obywatelka, z tak zwanej wyższej klasy, że pani i bogata... przecie za daleko niniejsze przewinienia, które by ukarawszy postrachem, przebaczyć można było, skazano i powieszono tylu nie wielmożnych, nie mających protekcji? Gdyby wszystkie kobiety były podobne Pomianowskiej, cóż za okropna przyszłość dla ludzkości. Na szczęście Pomianowska jedyny stanowi pod tym względem wyjątek. W miesiącu lipcu Zbigniew Chądzyński jako komisarz Rządu Narodowego zarządził co do Pomianowskiej śledztwo. Tłumaczenie jej, od dawna przygotowane, ani jednego słowa prawdy nie zawierające, co kilka wyrazów mieściło w sobie tytuł: Jaśnie Wielmożnego, Chądzyńskiemu nadawany. Pomianowska, szlachcianka, zapomniała, że dla dzieci Starego Miasta Warszawy jeden jest tylko tytuł miły „Obywatela", lecz nadawany nie przez szpiegów, zdrajców lub wyrodków, ale przez prawych Polaków, prawych obywateli Polski. Jako dowód swej niewinności Pomianowska złożyła list, jakoby pisany przez owych Moskwie wydanych powstańców, w którym dziękując za jej stosowne postępowanie z nimi, jako jedynie dające możność wyleczenia się z ran, upraszali jej o wyświadczenie im nowej łaski, to jest nadesłania pieniędzy, celem powrotu na łono swych rodzin. Naczelnik miasta Płocka ob. Głowacki, po sprawdzeniu danych zawartych w tym liście, zawiadomił komisarza, że jeden z podpisanych na liście, przed datą na nim położoną, był zesłany do wojska w Orenburgu, drugi zaś skazany na lat ośm do kopalni w Syberii; że korespondencja z więzienia, dla zachowywanych ostrożności, była niepodobna, że styl listu przedstawia osobę z wyższym wykształceniem, że wreszcie biegli uznali charakter pisma podobny do pisma Pomianowskiej. Akta tej sprawy w przesyłce ich Trybunałowi Rewolucyjnemu zaginęłya, równocześnie z Rządu Narodowego komisarz otrzymał rozkaz zaniechania tej sprawy i niewa- a Wyraz podkreślony w tekście. żenię się ukarania śmiercią Pomianowskiej, ażeby przez to postępowanie nie zmniejszyć uroku mordów Murawie-wa , jakie one na zagranicę wywierają! W dniu 27 stycznia101 na wsi Uniecku oddział powstańców pod dowództwem Wolskiego102, b. oficera Garibaldiego, napadnięty przez Moskwę pod dowództwem pułkownika Sierzputowskiego, częścią wymordowany, częścią w niewolę zabrany została. Wskutek polecenia Padlewskiego, w myśl planu przez tegoż powziętego ponowienia napadów, Walery Jan Ostrowski, b. oficer moskiewski, zebrawszy do 800 ludzi w okolicy Rypina, zaatakował załogę moskiewską w tymże mieście konsystującą103, korzyści nie odniósł i sam dostawszy się do niewoli, w Płocku był rozstrzelany. Człowiek to był odważny, zdolny i dobry patriota, powszechnie żałowany tak od włościan, jak i szlachty. W dniu 2 lutego Skowroński z warszawiakami, których po pierwszym rozproszeniu pod Nasielskiem na nowo zebrał i zorganizował, uderzył na straż graniczną w Dąbrowie, którą po ubiciu kilkunastu żołnierzy do Prus wpędził, schwytanych 5 obieszczykówb104 powiesił, przy tej rozprawie zdobył kilkanaście karabinów i koni. Po tym zwycięstwie z adiutantem swym Wedemanem odjechał do obywateli na spoczynek; pozostawszy dowództwo niejakiemu Gintoftowi, który odebrawszy psim figlem swym podkomendnym ich własne pieniądze, uciekł z takowymi do Warszawy. Oddział bez dowódców, bez żywności, 100 Murawiew Michał „Wieszatel" (1796—1866), wileński generał, gubernator w latach 1863—1865. l0]_ Powinno być: 28 stycznia. Wolski Kazimierz na wieść o powstaniu wrócił z Włoch do Polski i stanął na czele oddziału. 28.1.1863 r. został wzięty do niewoli, a 10 lutego rozstrzelany w Modlinie. ||*4.II.l 863 r. Tak nazywano rosyjskich żołnierzy pełniących pogranicz-nasłużbę. Skreślono: Między ostatnimi znajdowali sią Wolski, później rozstrzelany w Modlinie, i synowiec tegoż Sierzputowskiego. b W tekście: obwieszczyków tysięcy złotych z kasy narodowej, przez Padlewskiego na rozstrzelanie skazany, ucieczką tylko ocalił się. W tymże czasie Tomasz Kolbea z 70 ludźmi uderzył na straż graniczną w Chorzelach i Janowie105, po zabiciu kilku żołdaków resztę wpędził do Prus. Małe te zwycięstwa podniosły wysoko imię Kolbego, robiąc go popularnym. Pomimo tych drobnych korzyści śmiało powiedzieć można, że w miesiącu lutym powstanie w województwie płockim prawie nie istniało106. Oddziały powstańcze porozbijane, ludność wiejska zdemoralizowana, właściciele ziemscy niechętni, knowania podziemne bwstecznictwab zagrażały nam; że obrady poprzednie0 w Rumoce mogą być w czyn wprowadzone, potrzeba było koniecznie jakiegoś kroku śmiałego, zuchwałego, który by charaktery słabe lub podłe przestraszył, a tym samym zmusił do posłuszeństwa przywódców ruchu, a w ludność wiejską bezinteresownym postępowaniem wlał zaufanie w powstańców. Okoliczność wkrótce nastręczyła się. W powiaty pułtuski i ostrołęcki przybyły dwa oddziałki dowodzone przez Władysława Cichorskiego107 (Zameczka) i Władysława Wilkoszewskiego , wynoszące około 250 lu- 105 4.II. 1863 r. 106 Jest w tym pewna przesada, ponieważ w lutym stoczono jeszcze w Płockiem 15 potyczek, a dopiero w marcu nasilenie walki zmniejszyło się. Od marca do maja w sumie stoczono 22 potyczki. 107 Władysław Cichorski, ps. Zameczek (1822—1876), bliski „czerwonym", walczył w powstaniu w Grodzieńskiem, Płockiem, Augustów'skiem. Z końcem 1863 r. został organizatorem w Prusach Zachodnich, po powstaniu emigrował, uczestnik Komuny Paryskiej. 108 Wilkoszewski Władysław, oficer armii Garibaldiego, w 1861 r. wrócił do kraju, członek Organizacji Miejskiej w Warszawie, a następnie organizator województwa grodzieńskiego i pomocnik organizatora Litwy. Zginął pod Myszyńcem. a Skreślono: dzierżawca wsi Dąbrówka. b-b Tekst pierwotny: Sonnenbergów, Ujazdowskich, Jac-kowskich, et consortes. 0 Tekst pierwotny: wsteczników. dzi. Chądzyński, komisarz powiatu pułtuskiego, pod zasłoną tej siły postanowił korzystając z czasu zająć się utworzeniem oddziału dla Padlewskiego. Wezwania jego do młodzieży w Pułtusku, Ostrołęce, do oficjalistów prywatnych, szlachty drobnej itp. przy pomocy kilku zacnych obywateli pomyślny wydały skutek, w kilkanaście dni oddział podniósł się do cyfry przeszło 600 ludzi; zawiadomiony o tym Padlewski wezwał Chądzyńskiego do swej kwatery po dalsze instrukcje. Chądzyński z powrotem od Padlewskiego, mając konie zmęczone, zatrzymał się we wsi Pawłowie, własności Dzie-dzickiego09, b. senatora moskiewskiego, a odprawiwszy furmankę udał się do dworu z prośbą odesłania go dalej. Prośba ta nie tylko że wysłuchaną nie była, ale nawet pomimo zimna i deszczu pozostawiono go na dworze, z tym prostym gburowskiem wyrażeniem, ażeby oddalił się bezzwłocznie ze wsi. Położenie Chądzyńskiego było niezbyt miłe, w miejscowości mu nie znanej, podczas ciemnej i dżdżystej nocy; gdy mu na czasie wiele zależało, chwycił się ostatniego środka, jaki mu pozostał, to jest posłał Dziedzickiemu przez stróża nocnego rozkaz ręką Padlewskiego pisany, podpisem i pieczęcią Komitetu Centralnego i organizacji płockiej opatrzony, iżby za okazaniem takowego dostawiano mu podwód, a to pod skutkami z wyroku sądu polowo-wojen-nego wynikającymi. Dziedzicki, odczytawszy polecenie to zwrócił21 go b bez odpowiedzi. Chądzyński przygodę powyższą listownie opisał Kolbemu0, jako naczelnikowi wojennemu powiatu przasnyskiegod. Równocześnie podkomendni Kolbego schwytali jednego z wysłańców Dziedzickiego do naczelnika żandarmów w Przasnyszu, zawiadamiającego go pisemnie o znajdowaniu się w okolicy powstańców. Krok taki Dziedzickiego był jawną zdradą; złożony przez Kolbego sąd wojenny skazał Dziedzickiego na rozstrzelanie, co też w 24 godzin [s] przez szwagra Siemień- 1 no Dziedzicki Telesfor. a Tekst pierwotny: odesłał. Skreślono: Chądzyńskiemu. 0 Skreślono: wzywając go. Skreślono: do ukarania Dziedzickiego, jako nie szanującego rozkazów naczelnika województwa. skiego110, syna poety, komisarza powiatu przasnyskiego wykonanym zostało. a a Również w tymże czasie ukarano śmiercią niejakiego Piotrowskiego, szynkarza w Pułtuskiem, przekonanego o szpiegostwo i naprowadzenie Moskwy na oddział Sztein-kellera. Te trzy wyroki jak najlepiej na ludność województwa oddziałały, małego serca i odwagi mieli tłumaczenie na przypadek kwestionowania ich przez Moskwę (co do niesienia pomocy powstańcom), iż do takowej siłą byli zmuszeni nie mając stosownej osłony; zdrajcy, nikczemnicy obawiali się sprawiedliwości przez powstańców wymierzanej, prawdziwi Polacy, ludzie rewolucyjni widzieli w tym chęć przywódców do wzniesienia całej masy ludu na wysokość rewolucyjną, a tym samym możność wybicia się spod jarzma. Najwięksi przed powstaniem przyjaciele Moskwy oświadczali się z sympatią dla powstania, była to maska, czasowo z potrzeby przywdziana, w głębi serca pozostawała grzeszna chęć zepchnięcia ruchu na błędne manowce. Ludzie podobnego rodzaju, udający nawróconych, są najniebezpieczniejsi, przed chwilą wybuchu mieć ich pilnie na oku należy, ażeby odjąć im środki szkodzenia. 110 Siemieński Zygmunt Seweryn, syn Lucjana, pisarza i poety. Uczeń szkoły polskiej w Genui. W powstaniu walczył w randze kapitana. Zginął 18.IV.1863 r. a-a Skreślono: Na co później Biedrzycki, właściciel wsi Zamościa w Pułtuskiem, nąjniegodziwięj obchodzący się z ludem wiejskim, zadenuncjował jednego ze swych służących o udział w powstaniu; za czyn ten przed sąd wojenny, z uwagi jedynie że denuncjacja nie odniosła skutku, na karę chłosty w ilości razów 120, w przerwach dwutygodniowych, był skazany. Pierwszą z tych rat w obecności mieszkańców gminy wykonał na osobie Biedrzyckiego nowo mianowany naczelnik żandarmerii narodowej, Florian Milewski. Dopisek z boku: W przepisaniu przesłanym do Polski przez panią Kisielewską, ustęp ten opuszczam. T-B Skreślono: W rewolucji wszelką władzę sądowniczą najlepiej pozostawić samemu ludowi, Rząd Narodowy urzędników osobnych w rym względzie stanowić nie powinien: „lud zawiera sam w sobie rodzime poczucie porządku i sprawiedliwość; zresztą Dnia 26 lutego Zameczek zaatakował Moskwę we wsi Przetyczy i zmusił ją do ucieczki: napad ten podniósł ducha w okolicy, wlał wiarę we własne siły i dowódcę uczynił popularnym. W dniu 28 lutego podjazd z kilku kawalerzy-stów przez Zameczka wyprawiony podchwycony został w osadzie leśnej Wiśniawek; Seewald , podleśny, w swym mieszkaniu zamordowany przez Moskali został, głowę mu urżnięto i na pice noszono, żonie jego połamano żebra, a siostrze pani Seewald błagającej o litość przetrącono obie dłonie, następnie po zrabowaniu domu takowy wraz z trupami i rannymi spalono. W początkach marca oddział ten liczył do 1000 ludzi. Po odebraniu o tym wiadomości Komitet Centralny przeznaczył na naczelnika wojskowego niejakiego Ramotow-skiegoa113, emigranta, w powstaniu znanego pod nazwiskiem „Wawer", poddając Zameczka pod jego rozporządzenie. Padlewski, wychodząc z zasady, że oddział ten zorganizowany w województwie płockim, a tym samym w obrębie jego władzy i działalności, wyrobił od Komitetu rozporządzenie, by tak Wawer, jak i Zameczek przeszlib pod jego dowództwo naczelne. Wskutek tego powstały niezgody i intrygi. Wawer niechętnym był Padlewskiemu, Zameczek obydwóm. Przybycie Padlewskiego, jako naczelnika wojskowego województwa, do oddziału pozorowo złagodziło umysły. Moskwa, zaniepokojona pojawieniem się Padlewskiego pamiętać winniśmy, że srogość systematyczna despotyzmu robi więcej ofiar w dniu jednym jak oburzenie ludu w ciągu lat całych", słowa te wyrażone przez wielkiego mówcę, Mira-beau , dotąd nie mają w historii zaprzeczenia. Dopisano z boku wyraz: ditto (por. dopisek przypis a—a s. 94). Mirabeau Honore-Gabriel (1749—1791), znany działacz pierwszego okresu rewolucji francuskiej. Seewald (Zewald) Edward, syn urzędnika Komisji Rządowej Przychodów i Skarbów. Po ukończeniu szkoły w Ma-rymoncie objął pracą w leśnictwie Udrzyn w Płockiem. Współpracował z oddziałem Zameczka. 3 Ramotowski Konstanty „Wawer" (1812—1888), uczestnik powstania listopadowego, w powstaniu styczniowym dowodził w Płockiem, Augustowskiem i Grodzieńskiem. Po powstaniu emigrował. a W tekście: Romatowski, pisownia ta powtarza się. b Tekst pierwotny: oddani byli. na czele dość znacznej siły, ściągnęła liczne roty z Warszawy, Pułtuska, Ostrołęki, Czyżewa, razem około 5000 żołnierza wynoszące, i te wraz z odpowiednią artylerią oddała pod dowództwo jenerała Tolla celem stanowczego rozproszenia naszych i pojmania Padlewskiego. Jenerał Toll 4, pomiędzy Gaworowem, Szczawinem, Długosiodłem i Przetyczą, otoczył ze wszech stron naszych, zamierzając dnia następnego stoczyć stanowczą bitwę, w której pojmawszy przywódców otrzymałby podziękowanie cara i order. Noc ta stanowiła miłe i słodkie dla Tolla marzenie. Kiedyż to ludzie przyjdą do poznania, że ordery udzielane przez tyranów nie przynoszą zaszczytu, lecz przeciwnie, hańbę i przekleństwo, jako świadczące wymownie o usługach tyranowi, w ciemiężeniu narodu czynionych. Car jako samowładny, nie mający nad sobą prawa, nie ma też interesu wspólnego z narodem — on sam jest przeciwko wszystkim, nadgradza więc tych tylko, którzy stają mu się miłymi w wyrządzaniu zła drugim. Padlewski, jakkolwiek miał dość liczny oddział, lecz mając zaledwie jedną strzelbę na siedem kos, powiadomiony nadto przez Aleksandra Zabielskiego, w pierwszych chwilach powstania za kupnem broni za granicę wyprawionego, o nadejściu i zachowaniu tejże broni, około Dąbrowy, bitwy uniknąć, a tym samym imienia swego na niekorzystne o zdolnościach jego mniemanie nie narażać postanowił. Manewrami różnymi wydobył się on z matni Tolla i przez Narew pod samą Ostrołęką się przeprawił. W dniu 7 marca115 straż graniczną w Dąbrowie rozpędził, broni jednakże ani jednej nawet sztuki, pomimo najuroczystszego zaklinania się Zabielskiego, nie znalazł21. Padlewski nie mając broni na Puszczę Myszyniecką dla dogodniejszej pozycji leśnej cofnął się. Toll Mikołaj, generał, naczelnik wojenny okręgu Kolei Petersburskiej na odcinku między Warszawą a Białymstokiem. 115 W rzeczywistości 8 marca. a Skreślono: Dla jakich powodów Zabielski kłamał, a przez to samo narażał Padlewskiego na wpędzenie go na terytorium pruskie? nie wiadomo! Toll zdziwiony wydobyciem się Padlewskiego po paru dniach najściślejszego tropienia śladów jego zdążył pod Myszyniec i tam naszych zaatakował. Bitwa rozpoczęła się w dniu 8 marca116 z zażartością z obydwu stron prowadzona; nareszcie kosynierzy z batalionu Wilkoszewskiego, poprowadzeni osobiście przez Padlewskiego ze sztandarami na przedzie idącego, zmusili Moskwę, pomimo jej artylerii, do cofnięcia się. Padlewski w bitwie tej okazał wielką osobistą odwagę, ubranie jego było od kul moskiewskich podziurawione. Toll chwaląc rozporządzenia i odwagę Padlewskiego oświadczył, że on jeden z powstańców jest godny zwać się generałem21. Po bitwie tej Komitet Centralny odważył się nadać Padlewskiemu stopień pułkownika; mówię, odważył się dlatego, że wówczas jeszcze pojmowano ogólnie niewłaściwość nadawania stopni wojskowych przez władzę tajemną, a tym samym nieodpowiedzialną. Późniejszy dopiero tak zwany Rząd Narodowy118, sądząc, że za pomocą błaznowania, udawania ministrów, konsulów, generałów, pułkowników wreszcie armii i rządu potrafi zbawić Polskę, licznie i bez braku niemi szafował. Po bitwie myszynieckiej Padlewski stanął z oddziałem we wsi Drążdzewo119 (powiat przasnyski); wieś ta prawie do samych zabudowań lasem otoczona dała Moskwie możność przy pomocy Niemców obejść nasze pikiety i na nie przygotowanych uderzyć. W największym nieładzie się 116 Pomyłka, 9 marca. 117 Dutwald do powstania był urzędnikiem Kolei Warszaw-sko-Wiedeńskiej. 118 Rząd ten powstał 15. V.1863 r. 12 marca. a Skreślono: Pomiędzy zabitymi liczyliśmy Władysława Wilkoszewskiego, wytrwałego, śmiałego powstańca, przez ogół wielce żałowanego; Dutwalda dowódcę plutonu; Nowakow-skiego, syna mecenasa z Warszawy, Matusiewicza, właściciela ziemskiego, Piotra Szylinga z Ostrołęki, dzierżawcy folwarku D[nieczyt] i Ludwika Staniszewskiego, b. nauczyciela, także z Ostrołęki. Dopisek na boku ręką Chądzyńskiego: Nazwiska Wykreślone pomieścić w spisie na końcu książki. cofnięto. Pomiędzy zabitymi mieliśmy Edwarda Rolskiego, b. członka Komitetu, ostatnio komisarza województwa*1. Jakkolwiek przegrana usprawiedliwia się zdradzieckim naprowadzeniem Moskali przez kolonistów Niemców, niemniej przeto pod względem niezachowania należytych ostrożności wina ciąży na dowódcyb. W nocy dały się słyszeć wystrzały naszych pikiet; nie sprawdzono jednak powodów tego, przez grzeszne lekceważenie. CZ powodu imienin jednej z córek posiadacza dóbr Drążdzewo całą noc oddawanod się zabawie; rano Moskale w pośrodku obozu naszego się znaleźli, strzałami i mordem budząc sztab i żołnierzy!! Odtąd rozpoczyna się dezercja z oddziału, przykład jej dali panowie Ramotowski (Wawer)e; pomimo to Ramo-towskiemu wkrótce Komitet obowiązki naczelnika wojennego powiatu łomżyńskiego powierzył. Zabielski powtórnie zawiadomił Padlewskiego o nadejściu broni i zachowaniu jej pod Chorzelami; Padlewski podążył do Chorzel, straż graniczną rozpędził120, lecz i tym razem broni nie znalazł!! Spod Chorzel Padlewski ruszył w powiaty zachodnie województwa w celu podniesienia tamże powstania. Postępując w tym kierunku, przez oddział moskiewski we wsi Żeńboku został zaatakowany121; straty poniósł nieznaczne, zbiegostwo jednak wzrastało. Oficerowie najzdolniejsi, 130 W dniu 14 marca. 111 W dniu 15 marca. a Skreślono: Adama Motylowskiego, ucznia Szkoły Głównej, b. zastępcę naczelnika okr. 2 miasta Warszawy, wielce czynnego i energicznego młodzieńca. Matusiewicza, syna właściciela ziemskiego. Dopisano na boku ręką Chądzyńskiego: zamieścić w spisie na końcu. b Tekst pierwotny: Padlewskim. c Skreślono: Padlewskł z oficerami. Tekst pierwotny: oddawał. e Skreślono: z niejakim Burkiem (pseudonim). Obadwaj przez sąd wojskowy przez Padlewskiego złożony na rozstrzelanie byli skazani. zaufanie żołnierzy mający, jak Mystkowski , Frycze , pobrawszy urlopy udali się do Warszawy starać [siej o osobne dowództwa. Oddział wprawdzie co do liczby się nie zmniejsza, ob. Tomasz Kolbe, Eustachy Grabowski124, Ignacy Bojanowski nowymi ochotnikami go zasilają, lecz miejsca oficerów zastępują obywatele ziemscy lub studenci, nie mający wojskowego wyobrażenia. Trzech tylko było prawdziwych z rzemiosła żołnierzy, Konstanty Siciński, Kowalkowski125 i Zdziarski, lecz ten ostami często się zapominał szukając pociechy na dnie szklankia. Położenie coraz stawało się trudniejsze: szlachta obała-mucona przez białe wstecznictwo widząc w swej wyobraźni wystraszonej w Padlewskim Robespierre'ab126, przysięgłego na zagładę krwi szlacheckiej opuszczała swe domy ujeżdżając do Prus lub innych powiatów. Herszty zaś Jackowscy itp. do Krakowa, Paryża celem ukucia dyktatury Langiewicza127, a tym samym za pomocą owego narzędzia spieszniej szego rozwiązania powstania. Nigdzie po dworach najmniejszego poparcia, żywności nawet nie znajdowano. W dniu 20 marca zawiadomiono Padlewskiego, że dwie roty piechoty z sotnią kozaków przyszły do wsi Poniatowa, o małe dwie mile od miejsca jego stanowisk; postano- 122 Mystkowski Ignacy (1823—1863), inżynier, uczestnik rewolucji węgierskiej, w 1863 r. dowodził w Płockiem i był naczelnikiem powiatów pułtuskiego, ostrołęckiego i przasny-skięgo. Zginął pod Kietlanką 13.V.1863 r. Frycze Karol (1830—1863), inżynier, szef sztabu u Cichorskiego i Padlewskiego. Zmarł od ran 24. Y.1863 r. 124 Grabowski Eustachy, właściciel ziemski związany z „białymi". Od lutego do lipca 1863 r. był naczelnikiem województwa płockiego. Zesłany do ciężkich prac. 12 Kowalkowski Franciszek, dymisjonowany kapitan wojsk rosyiskich. Robespierre Maksymilian (1758—1794), przywódca jako-binów francuskich. Langiewicz Marian (1827—1887), dzięki intrygom „białych" ogłosił się 10.111.1863 r. w obozie Goszczy dyktatorem. a Dopisek z boku ręką Chądzyńskiego: Ażeby Moskale nie prześladowali tych ludzi, nazwiska ich oznaczam przeważnie literami. W tekście: Robespiera. wił więc nocą na nie uderzyć, marsz naznaczony był o północy. Lecz skutkiem różnych nieprzewidzianych choć często drobnych okoliczności, o które nietrudno nawet w regularnym wojsku, a cóż dopiero przy powstańskiem gospodarstwie wojskowym, kilka godzin czasu daremnie zmarnowano, dopiero pomiędzy godziną 4 a 5 rano wymarsz ku Poniatowu nastąpił. Moskale równocześnie przeciwko naszym ruch rozpoczęli, wskutek otrzymanych o tym wiadomości zakomenderowano odwrót. W godzinę później rozpoczęła się bitwa trwająca do godziny 4 z południa w odwrocie z największym porządkiem podtrzymywana. Pod Radzanowem dłuższy stawiono opór128; kosynierzy na hurra po dwakroć ruszyli przeciwko kozakom, a to zastępując strzelców, którym ładunków zabrakło, pomimo że sześć pudów prochu i znaczna ilość ołowiu znajdowała się w furgonach. Oficerowie Kowalkowski i Zdziarski podczas bitwy opuścili oddział; ucieczka ta haniebna spowodowała popłoch w szeregach, a tym samym i ucieczkę w nieładzie, która w lesie już się rozpoczęła. Wszelkie usiłowania ado przywrócenia porządku i obsadzenia wybrzeży lasu były daremne, około 400 ludzi się rozpierzchło, z resztą do 600 wynoszącą wraz z cała kawalerią w lesie noc przepędzono. Dnia następnego, to jest 21 marca, Padlewski skierował się ku lasom skąpskim w powiecie lipnowskim położonym. Intryganci, na czele których stał Pluciński129 z Zameczkiem, chcąc korzystać ze zniechęconego usposobienia żołnierzy wskutek znużenia, zimna, głodu i niewywczasu, postanowili odebrać Padlewskiemu dowództwo. W tym celu Pluciński w imieniu kawalerii objawiając brak zaufania i wiary w zdolności Padlewskiego jako wodza zażądał od niego opuszczenia oddziału i oddania dowództwa Zameczkowi. Na oświadczenie to Padlewski zbladł i zmieszał się, po Bitwa ta miała miejsce 21 marca (Zieliński, op. cit., 125 Pluciński Leopold, emigrant, zginął w powstaniu. a Skreślono: Sicińskiego, Chądzyńskiego i innych. chwili podał projekt przejścia za Wisłę i tam połączenia się z Mielęckima 13°, gdy jednakże obstawano, ażeby przede wszystkim złożył swe dowództwo, odezwał się: „Niezadowoleni opuścić mogą moje szeregi". Wielu też złożyło broń i rozeszło się. Następnie po odprawieniu licznych furgonów zbliżył się do Zameczka, a oddając mu pałasz rzekł: „Oddalam się i od tej chwili dowódcą być przestaję". Za jego przykładem wszystka młodzież warszawska, obywatele ziemscy, cała inteligencja przed Zameczkiem i Plucińskim broń złożyła gotując się do odjazdu. Widząc, co się dzieje, kosynierzy zawołali: „Nie chcemy Zameczka, kawalerią jako intrygantów kosami rozrąbiemy, niech żyje Padlew-ski!" Skończyło się wreszcie na tym, że Zameczek z Plucińskim prosili Padlewskiego o pozostanie nadal przy obowiązkach dowódcy. Padlewski przystał, powstało więc ogólne zadowolenie. Wychodząc z lasu na wypoczynek w jednej z najbliższych wiosek spostrzeżono już Moskwę szykującą się do bitwy. Padlewski obsadził kawalerią wybrzeża lasu, polecając Zameczkowi zatrzymanie się w lesie z piechotą i furgonami. b b W czasie tych zajść pozostała piechota0 rozbiegła się w całości. Padlewski przybywszy do pewnej niemieckiej kolonii wziął przewodnika w celu dalszego przeprowadzenia przez lasy oddziału. Niemiec niechętny powstańcom wprowadził oddział na błota, w których furgony zagrzęzły i zatopiły się, a sam korzystając z ogólnego zamieszania umknął. 130 Mielęcki Kazimierz (?—1863), obszarnik poznański, zorganizował oddział w okolicach Żychlina i dowodził na Kujawach, w Kaliskiem i Mazowieckiem. Zmarł od ran 9.VII. 1863 r. a W tekście występuje pisownia: Milęcki. b-b Skreślono: Zameczek jednakże, mając na celu inne widoki, polecenia tego nie wykonał, lecz przebrawszy się po cywilnemu wraz z adiutantami swymi na jednej z furmanek ujechał. Powiadomiony o tym Padlewski kawalerię ze stanowiska ściągnął i otoczywszy brykę jego, razem ze sobą udać się zniewolił. 0 Skreślono: zdemoralizowana gorszącym przykładem Zameczka. aKilku z oficerówa usilnie na Padlewskiego o rozpuszczenie oddziału nalegało. Padlewski wahał się. Nareszcie na prośby ze strony swych ulubieńców15 rozpuszczenie oddziału postanowił. Każdemu z żołnierzy obecnych dano po rs. 10 z pieniędzy zabranych z kasy miasta Sreńska i wraz z uzbrojeniem, z końmi rozejść się zalecono. Tu nastąpiła chwila bolesna, niczym opisać się nie dająca. Żołnierze wszyscy bez wyjątku jak małe dzieci naj-okropniej płakać zaczęli: boleść głęboka na wszystkich malowała się twarzach, nadzieja zobaczenia Polski wolnej znikła, powstanie uważano za skończone. Działo się to dnia 22 marca, w dwa miesiące od chwili wybuchu. Wypadek ten fatalnie oddziałał na całe województwo i nie ulega wątpliwości, że przyczynił się głównie do zakończenia w sposób smutny kariery Padlewskiego. Ludzie z Pułtuskiego0 wiedząc o formowaniu się Wawra dza Narwiąd udali tam się epod przewodnictwem6 Roszkow-skiegof. Do chwili rozpuszczenia oddziału Padlewski w Płockiem prawie dyktatorską sprawował władzę; mianował lub zwalniał, kogo mu się spodobało, z nim tylko wszyscy znosili się, jego wyłącznie wypełniali rozkazy — rozpuściwszy oddział bez wydania żadnych rozporządzeń, uznał tym samym powstanie za skończone, siebie zaś za nie pełniącego żadnych obowiązków. 8Chądzyński8 celem powzięcia wiadomości o położeniu, a-a Tekst pierwotny: Stronnictwo Zameczka z powodu zamierzonej ucieczki tegoż, przewidując niekorzystne następstwa. Skreślono: jak Siemieńskiego, młodego chłopca, wielki wpływ na niego wywierającego, pomimo opozycji Chądzyń-słaego i innych. 0 Tekst pierwotny: których Chądzyński przyprowadził do oddziału, mający doń zaufanie, nadbiegłszy do niego zawołali jednogłośnie, iż nie wyszli z domów na to, ażeby się rozchodzić, lecz na to, ażeby zwyciężyć lub zginąć, prosząc go więc o radę dalszego postąpienia. — Tekst pierwotny: w Pułtuskiem radził mi, aby. e —e Tekst pierwotny: co też rzeczywiście wybrawszy sobie za dowódcę. Skreślono: uczynili. 8—8 Poprawione ręką Chądzyńskiego: Komisarz powiatu pułtuskiego. w jakim powstanie znajduje się, oraz dla otrzymania instrukcji co do dalszego postępowania i dalszych działań udał się do Warszawy. W Warszawie zastał on okropne przerażenie. Pan Dyktator Langiewicz złamał przysięgę, sprawę, wojsko i kraj zdradził21 szukając w Austrii schronienia131. Padlewski powstanie płockie rozpuścił. Mielecki nie wypełniwszy generała Mierosławskiego poleceń spowodował nieszczęśliwą rozprawę pod Krzywosądzem132. Zlecieli się do Warszawy różnej barwy, gatunku (i rodzaju) wstecznicy siejąc przewrotne i fałszywe wieści ku powiększeniu trwogi i niepokoju, wszelkimi możliwymi sposobami starając się schwytać w swe ręce węzły organizacyjne, aby te nie dostały się Mierosławskiemu, mającemu prawie ogólne uznanie warszawian, a dla szlachty, obywateli ziemskich będącemu pewnego rodzaju czerwoną zmorą, nie dającą im spokojnie trawić. Oskar Awejde, jeden z członków przedpowstaniowego Komitetu, znajdując się w Warszawie był otoczony tłumem patriotów, którzy sami sobie patent na takowych wydali, z przyłożeniem własnej herbowej pieczęci, lecz nie podpisany niestety przez naród; wielkich mężów wojujących półśrodkami, pełnych dobrych chęci, którymi, jak mawia przysłowie, piekło jest wybrukowane. Wiedział on o tym dobrze i znał ich na wylot, był jednak dość naiwny, by roić sobie złote nadzieje, że stronnictwo „białych", wszedłszy do organizacji, skompromituje się w oczach moskiewskich, a tym samym rewolucyjnie działać zacznie! Zaprawdę słodka, ale bardzo naiwna i z gorzkim rozczarowaniem była to nadzieja. Już rok 1830 wyraźnie kłam temu zadawał, jak wówczas, tak i obecnie przede wszystkim starano się zawładnąć ruchem, iżby z prostej choć ostrej drogi czynu sprowadzić go na dyplomatyczne manowce. 1T1 Langiewicz w dniu 18 marca opuścił oddział udając się do Galicji, a dnia następnego został aresztowany przez Austriaków. f32 19.11.1863 r. a Tekst pierwotny: opuścił. Arystokracja i szlachta polska dawniej odznaczała się szczerością i męstwem — po utracie wolności, Ojczyzny znajduje szczególniejsze upodobanie w dyplomacji, wy-krętarstwie, blagowaniu i kłamstwie. Najwięcej uniżonym i ugrzecznionym, na paluszkach przed Awejdą stąpającym był pan Karol Ujazdowski jako delegat od obywateli płockich do Warszawy z oświadczeniem Komitetowi uczuć patriotycznych i dobrych chęci dla powstania przybyły. Ujazdowski przede wszystkim starał się o usunięcie z Płockiego Padlewskiego; na niego bowiem tak on, jako też i wszyscy nowo zrodzeni przyjaciele powstania z powodu zjazdu w Rumoce żadnego wpływu wywierać nie mogli, a nadto odezwa Padlewskiego z dnia 27 stycznia mianująca ich zdrajcami, jako też i śmierć Dziedzickiego, przejmująca ich niemiłym dreszczem, swobodnie nad uszczęśliwieniem Polski myśleć im nie dozwalały. W miejsce Padlewskiego przedstawiał Ujazdowski pana Jana Turowskiego133, b. proporszczyka wojsk moskiewskich21, posłusznego, grzecznego i dobrego chłopca, „Jasiem" powszechnie zwanego, który jakkolwiek dotąd pomimo wezwań Padlewskiego udziału w powstaniu nie przyjął, to dlatego jedynie, że liczni bracia, ciocie i krewniacy przewidywali dla niego w następstwie daleko świetniej szą, a nie dowódcy plutonu lub kompanii, karierę. Życzenie Ujazdowskiego nie mogło odnieść skutku. Obawiano się, ażeby Padlewski usunięty z Płockiego nie przybył do Warszawy, a jako dawny członek Komitetu nie zechciał wejść w skład nowego rządu. Uwagę tę Ujazdowski za słuszną uznał i ze swym kandydatem na nastręczenie się innej sposobności czekać postanowił. 133 Turowski Jan „Sokolnichi", ur. w 1832 r., ukończył szkołą kadecką w Brześciu i akademią wojskową w Petersburgu, uczestnik wojny krymskiej, w 1862 r. podał sią do dymisji i powrócił do kraju. Po powstaniu emigrował, a od 1869 r. pracował jako urządnik Magistratu w Krakowie. a Skreślono: bez najmniejszych zdolności i wykształcenia, zresztą. Ażeby jednakże skrępować władzę działalności Padlew-skiego prawie samowładną, przedstawił nową listę członków organizacji*1, którym Awejde natychmiast, to jest w dniu 27 marca 1863 r., podpisał nominacjeb. Ujazdowski, jak sam się wówczas wyrażał, z powodu istniejących przeciw niemu uprzedzeń, niektórych współobywateli urzędu dla siebie nie przyjął, radą tylko wspierać nowo mianowanych przyrzekł i w tym celu u siebie na wsi Nagórki centralną stację komunikacji województwa z Rządem Narodowym ustanowił. Wszystkie te nominacje w największej przed Padlewskim dopełnione były skrytości. Zawiadomiony Padlewskic o przeprowadzeniu nowej organizacji, po raz pierwszy spostrzegł i zrozumiał różne sztuki łamane i magiczne, od początku powstania przez białych wsteczników, w ogóle przeciw powstaniu a w szczególe przeciw Komitetowi pierwszemud płatne; zrozumiał, dlaczego Langiewicz6 dyktatorem był ogło- 134 Aluzje do pobytu Langiewicza we Włoszech. a Skreślono: szlachtę po batogu, herbach i próżności. Skreślono: mianowicie: na naczelnika cywilnego województwa ob. Eustachego Gra- bowskiego, na naczelnika powiatu płockiego ob. Pepłowskiego, naczelnika powiatu lit na naczelnika powiatu lipnowskiego ob. KaniL na naczelnika powiatu mławskiego ob. Józefa Kosińsłaego, na naczelnika powiatu przasnyskiego ob. Romana Kleczyń- skiego, na naczelnika powiatu pułtuskiego ob. Franciszka Mło- dzianowskiego, na naczelnika powiatu ostrołęckiego ob. Józefa Małowiej- skiego, na komisarza województwa ob. Stanisława Grzywińskiego, na pomocnika komisarza (powiat pułtuski, ostroł. i przasny- ski) ob. Zbigniewa Chądzyńslciego, na naczelnika wojskowego powiatu ostrołęckiego ob. Ignacego Mystkowskiego, na naczelnika wojskowego powiatu pułtuskiego ob. Karola Frycze*. * Czterej ostatni niezależnie od woli Ujazdowskiego byli mianowani. 0 Skreślono: przez Chądzyńslciego. Skreślono: i jemu. e Skreślono: ów kamery sta włoski . szony, dlaczego polecono mu oddać się do kozy austriackiej, dlaczego pan hr. Grabowski ''wyzwał na pojedynek21 Bobrowskiego ; dlaczego z taką szybkością i tajemnicą przeprowadzono nową organizację, poczuł wyrwanie mu z rąk dotychczasowej władzy i strącenie go na jedno z podrzędnych stanowisk — pośpieszył więc w dniu 1 kwietnia do Warszawy, w nadziei zreperowania złego — lecz już było za późno. W Warszawie nie znalazł on najmniejszego poparcia. Rozpuszczenie oddziału fatalnie na nim ciążyło i posłużyło tak wstecznikom, jak osobistym nieprzyjaciołom do różnych zarzutów i obelg. Redaktor „Strażnicy" Joachim Szyć namiętny przeciwko niemu wydrukował w swym piśmie artykuł136; kobiety i dzieci, „czerwoni" i „biali" zwali go niedołęgą lub zdrajcąb. Prośbie Padlewskiego przeniesienia go w Lubelskie lub Sandomierskie odmówiono, polecając bezzwłoczny powrót w Płockie. Przyjęciem w Warszawie doznanym, do żywego, głęboko dotknięty, za powrotem w Płockie Padlewski rozwinął ogromną czynność. Przecie kierowały już nim więcej zadraśnięta duma i miłość własna, jak patriotyzm. Planem jego było utworzenie, o ile być można naj-śpieszniejsze, jak najwięcej oddziałów; opanowanie drogi żelaznej łączącej Petersburg z Warszawą, a tym samym 135 Grabowski Adam (1827—1899), hrabia, jeden z autorów dyktatury Langiewicza i zabójca w pojedynku Stefana Bobrowskiego, czołowego działacza lewicy „czerwonych". Pojedynek ten miał miejsce 12.IV.1863 r. pod Rawiczem. 36 W „Strażnicy", nr 3 z dn. 13.IV.1863 r., oskarżono Padlewskiego o to, że „zdemoralizowawszy nieumiejętnym prowadzeniem oddział, sam go rozpuścił bezpotrzebnie siejąc popłoch. Niepłonną mając nadzieją, że władza naczelna to zło usunie, na tej tylko ograniczamy się uwadze". a—a Tekst pierwotny: zamordował. Skreślono: Narodowy Rząd od czci i wiary publicznie odsądzić go zamierzał i w tym celu Chądzyńskiemu, jako obecnemu przy rozpuszczeniu oddziału, raport napisać zalecił, przecięcie komunikacji armii moskiewskiej w Kongresówce, z głównym jej sztabem i spichrzem, następnie przez wywołanie ogólnego ruchu wpędzenie załóg moskiewskich do Modlina. Po uskutecznieniu tego był pewnym na nowo swej przewagi w Rządzie. Dyktatura nowa myśli jego nie była obcą. Plan ten, w części zakomunikowany Mystkowskiemu, Kolbemu, Grabowskiemu, Sicińskiemu i innym, jako jedyny środek wyrwania sternictwa sprawy ojczystej z rąk reakcji, a tym samym kraju od oczywistej zguby, przez wtajemniczonych z zapałem przyjęty i energicznie był popierany i dopełniany. Toteż wkrótce w Lipnowskiem, Ostrołęckiem, Przasnyskiem, Mławskiem powstały nowe oddziały. Eustachy Grabowski, naczelnik cywilny województwa, na którym wstecznictwo się pomyliło, swymi wpływami i staraniami wyrobił w organizacji Prus Zachodnich utworzenie i uzbrojenie oddziału z samej landwery złożonego, który pod dowództwem Szermentowskiego137, b. kapitana, miał wejść w Płockie. Padlewski przy tym oddziale miał pozostawać. Wstecznicy, odgadłszy z tego zamiary (więcej nawet niż zamiary) Padlewskiego, zadrżeli, Moskwa, mając nie więcej jak 5000 wojska na całej przestrzeni województwa rozrzuconego, była za słaba do stawienia oporu i zniszczenia zamiarów Padlewskiego. I cóż to będzie (tak rozmyślali sobie wstecznicy w chwilach niestrawności), gdy w wirze rewolucyjnym wywołanym po szalonemu, chamy i mieszczuchy staną w pierwszych rzędach narodu, na pierwszych zaszczytnych miejscach, a szlachcie, obywatelom ziemskim miejsca na szarym końcu się zostaną, i to jeśli zaprosić ich raczą? A nuż jeszcze jaki szaleniec przypomniawszy Rumokę krwi ich szlacheckiej zapragnie. Wszelkimi więc sposobami zaradzić temu należało dla utrzymania honoru szlacheckiego. Przyj ąwszy sławną dewizę Czartoryskich „bądź co bądź" za hasło, Padlewskiego co rychlej pozbyć się postanowiono. Zbytnia gadatliwość Grabowskiego i zdrada osób otaczających Padlewskiego do dopięcia tego celu posłużyły. 137 Szermentowski-Łowiński Henryk. Padlewski w dniu 16 kwietnia , we wsi Podlesie w powiecie lipnowskim położonej, własnością Strzegockiego znanego mu jeszcze z Petersburga, a ostatnio swego adiutanta będącej, wyjechał powozem w celu spotkania się z owym oddziałem z Prus w liczbie 400 ludzi wchodzącym. W drodze niedaleko Podlesia przez oczekującego już na zasadzce naczelnika żandarmerii Drozdowa pojmany, do Płocka zaprowadzony i tam w dniu 15 majaa rozstrzelany. Ogólne panuje w Płockiem przekonanie, że Padlewski przez wsteczników był denuncjonowany139. Wspólnictwo w tej zbrodni zarzucano Strzegockiemu, którego Moskale jakkolwiek w pierwszej chwili aresztowali, to jednakże po upływie kilku dni na wolność wypuścili. Razem z Padlewskim schwytano Konstantego Sicińskie-go, b. kapitana wojsk moskiewskich, Jana Sokołowskiego, właściciela dóbr w Lipnowskiem, Kuczborskiego, syna rejenta z Warszawy, i Jana Jodłowskiego byłego ucznia Uniwersytetu. Wszyscy ci ostatnib w pewnej odległości przed Padlewskim jechali, obowiązując się w razie spostrzeżenia Moskwy wystrzałem z rewolweru ostrzec go; nie wiadomo jednak dlaczego tego nie uczynili. Wszyscy czterej0 zesłani zostali na Syberię do robót ciężkich w kopalniach. Chądzyńskid pozostawszy komisarzem wojewódzkim w miesiącu lipcu robił kroki celem wyśledzenia prawdy w tej ciemnej sprawie, lecz ślady były już zatarte. Strzegocki w owym czasie (tj. lipcu) żądał od Gustawa Duckerta, pomocnika komisarza, by mu napisał wyrok śmierci na niego, jakoby za wydanie Padlewskiego, a to 1 ^s Omyłka, powinno być 21 kwietnia. por „Ephemerides des Polonaises", Paris 1863, s. 68. Por. W. Przyborowski, „Dzieje 1863 r.", t. 2, Kraków 1897, s. 231—232, na podstawie „Pamiętników" Gąseckiego, 5.37. a Skreślono: o godzinie 5 rano. Skreślono: na jednej bryce. 0 Tekst pierwotny: trzej. Dwa słowa dopisane, nieczytelne, skreślono. dla zasłonięcia się przed Moskalami i wykręcenia się od odpowiedzialności za przetrzymywanie go u siebie. Zdaje się, że Strzegocki tym środkiem chciał tylko oddalić od siebie podejrzenie władz narodowych, dość sprężyście wówczas działających, nie zaś zasłaniać się przed sądami Moskwy, która by temu najmniejszej wiary dać nie mogła, wiedząc, że władze powstańcze miały dostateczną siłę w żandarmerii do wykonania swych postanowień, choćby nawet pod okiem samej Moskwya. Nie jest moim zamiarem rzucanie podejrzenia na Strze-gockiego, a przez to może wystawienie go na prześladowania i niesławę dozgonną, przedstawiam tylko sam fakt, jak był rzeczywiście, i wypowiadam osobiste przekonanie w nadziei, że kiedyś historia, porównując opis niniejszy z innymi opisami ostatnich naszych wypadków, rzeczywistą prawdę wykryć potrafi. Zygmunt Padlewski, wieku około lat 27, był wzrostu więcej jak średniego, włosów ciemnych, czoła wysokiego i myślącego, w ogóle nadzwyczaj miłej i ujmującej powierzchowności. Zdolności przypisywano mu wiele, Moskale uważali go za najzdolniejszego z powstańców. W boju był odważny i śmiały, pod Radzanowem139a widziałem go w największym ogniu, który Moskale przeciw niemu skierowali, gdy konno przed czoło oddziału ze swymi adiutantami wyjechał na rekognoskowanie pozycji moskiewskiej, ubranie kilka-kroć od kuł miał przedziurawione. W Petersburgu, obcieraiac się bardzo często o dwór carski jako oficer gwardii 4 , był przyzwyczajony do przepychu i ostentacji; lubił się otaczać licznym sztabem i adiutantami; tytuł jenerała wielce mub pochlebiał, w czynnościach urzędowych nie używał go jednakże, wyjąwszy przez dzień jeden, gdy nominacja na jenerała od Langiewicza jako dyktatora za pośrednictwem ob. Grotusa 139a 2LIII. 1863 r. 140 W Petersburgu Padlewski należał do kółka Zygmunta Sierakowskiego. * Skreślono: jak to bywało w Warszawie. Tekst pierwotny: go. doręczoną mu była. Ubierał się on ze starannością i elegancją. Energii, mocy charakteru, przymiotów tak koniecznych w przywódcy powstania nie miał, wahanie się i niepewność nieraz wyraźnie widzieć się dawały. a a bPo Padlewskim protegowany przez wsteczników płockich na godność naczelnika wojskowego województwa ze stopniem pułkownika wyniesiony został Jan Turowski znany pod pseudonimem Sokolnickiegob. a-a Skreślono: Przekonań politycznych trudno w nim było odgadnąć, demokracji nie rozumiał lub nie chciał rozumieć; ambicja osobista do najwyższego była w nim posunięta stopnia; słowem był to człowiek, jakich bardzo wielu ostatnio wydało powstanie, nic nie stawiający, żadnej idei nie reprezentujący , ale zarozumiały, próżny, chciwy zaszczytów i sławy. — Zdanie dopisane prawdopodobnie ołówkiem tą samą ręka co tekst. Opinia ta jest krzywdząca dla Padlewskiego, który odegrał poważną rolą w procesie przygotowania i w czasie samego powstania. IV 13o aresztowaniu Padlewskiego Wydział Wojny Rządu Narodowego wskutek usilnych starań się wsteczników płockich o zamianowanie naczelnikiem wojewódzkim wojskowym Jana Turowskiego wezwał tegoż do Warszawy, w celu wyegzaminowania go pod względem sztuki wojskowej. Widać, że Turowski zupełnie odpowiadał życzeniom pana dyktatora Wydziału Wojny Kaczkowskiego v. Kota v. Dębińskiegoa 142, skoro uzyskał nominację i do godności pułkownika wyniesiony pozostał. W czasie tych egzaminów, podróży do Warszawy i z powrotem, odwiedzania naczelników moskiewskich, dla zażegnania podejrzenia, redagowania raportów, reskryp-tów, zbierania wiadomości, co trwało około półtora miesiąca, oddziały powstańcze w województwie same sobie bez żadnej pomiędzy sobą spójni i łączności pozostawione, tułając się bez celu po lasach, pojedynczo wytrapiane, napadane i rozpędzane były... Naprzód losowi temu uległ oddział landwery pruskiej (nad którym Padlewski dążył objąć dowództwo); naciśnięty przez przeważne siły był wpędzony do Prus. Dnia 7 maja143 pod wsią Rydzewem Kolbe przez Wału- 142 Babiński Eugeniusz, ps. Kaczkowski, Kot (1820—1877), pochodził z Krakowa. W 1850 r. emigrował i służył w wojsku francuskim. Po powrocie do kraju pracował jako urządnik Kolei Wiedeńskiej. W końcu 1863 r. wyjechał z kraju. 143 r Według Ziełińskiego bitwa ta miała miejsce 5 maja (Ziełiński, op. cit, s. 232). a W tekście wystąpuje pisownia: Dembiński. jewa pułkownika kozaków napadnięty i zupełnie rozproszony został. W liczbie zabitych byli: Kolbe, Grotusa. Wałuj ew trupa Kolbego na furmance przywiózłszy do pobliskiej wioski rozkazał przyzwoicie pochować, pogroziwszy mieszkańcom, iż jeżeliby tego nie zrobili, on, Wa-łujew, po sto nahajek im wyliczy. Kolbe i u wrogów nawet na szacunek swym męstwem sobie zasłużył. Dnia 27 maja pod Starem Lipnem pozostawieni przez Jurkowskiego1 4, który chwilowo odjechał za osobistymi interesami!... Sza-jewski145 i Dzwonkowski przy dowództwie oddziału napadnięci i rozproszeni. Szajewski, b. oficer wojska moskiewskiego, upiwszy się, pierwszy zbiegł z placu boju. We wsi Kosseminie równocześnie prawie ze śmiercią Kolbego poległ Siemieński wraz z Witkowskim146, staro-zakonnym, po bardzo mężnej obronie. Wszystko to było na rękę panu Turowskiemu, a jeszcze więcej jego motoromb, w mianowaniu i dobieraniu nowych ludzi na działaczy powstania; jacy to byli późniejsi dowódcy, zobaczymy dalej. Wskutek uwięzienia Padlewskiego przez Moskwę organizacja cywilna, stanowiąca niejako intendenturę wojskową, a stąd za podstawę powstania uważana, zupełnie się roztroiła. Naczelnicy powiatów płockiego i lipnowskiego po czasowym zatrzymaniu ich w więzieniu miasto Płock na stałe mieszkanie przez Moskwę wyznaczone sobie mieli: naczelnik pułtuski ob. Franciszek Młodzianowski wyjechał do Paryża*; naczelnicy ostrołęcki i przasnyski bezczynnie po różnych włóczyli się powiatach; natomiast naczelnik mławski Józef Kosiński, b. emigrant z r. 1848, główne narzędzie wsteczników, po wygodnym odbyciu krótkiej * Dla powzięcia wiadomości od niepamiętnego mi dzisiaj nazwiska, co Napoleon myśli o Polsce?!!! Jurkowski Teofil, uczeń szkoły w Cuneo. Szajewski Adam. 146 Witkowski Jakub, syn kupca z Włocławka, uczeń szkoły w Genui, zginął 18.IV.1863 r. a Skreślono: (Rzępołuski, Kuczborski, drugi syn rejenta z Warszawy). Dopisek z boku: Zamieścić w spisie na końcu. Skreślono: (po francusku: menteurs). kwarantanny na odwachu z gotowym patentem na patriotę powrócił do domu, by dalej snuć intrygi. Z pozostałych jeszcze przy pełnieniu niby swych obowiązków narodowych (de nomine tylko, ale nie facto) naczelnika cywilnego województwa Eustachego Grabow-skiego i komisarza województwa Stanisława Grzywińskie-go, pierwszy przez Moskwę na każdym kroku tropiony i prześladowany jak i przeza współkę wsteczników płockich, wkrótce zmuszony był uwolnić się od obowiązków, do pełnienia których nie był odpowiedni; drugi zaś zakochany w pewnej dziewicy polskiej z Płockiego, a przez to zupełnie zniedołężniony i bezczynny, przybrawszy pseudonim od imienia swej oblubienicy „Lima" przez skrócenie zwanej, Limowskiego, był powodem aresztowania przez Moskwę kilku spokojnych, nie wdających się w nie swoje rzeczy, szlachciców podobnie się zowiących. Potrzeba było wytężyć nadzwyczajną czynność i energię, by nie dać zupełnie upaść powstaniu. Toteż najpierwszą czynnością Chądzyńskiego jako pomocnika komisarza było urządzenie na nowo organizacji w powierzonych jego zarządowi wschodnich powiatach. W powiecie pułtuskim na naczelnika mianował on Władysława Michniewicza, z całym oddaniem się sprawie pracującego, bez przesady trudno słów dobrać dla oddania należnej słuszności jego obywatelskiemu poświęceniu się. W ostrołęckim Zdzisława Marchwickiego147, człowieka młodego, energicznego i bardzo zdolnego. W przasnyskim obowiązki naczelnika pełnił pomocnik dawniejszego naczelnika Maciej Smoleński*, również zacny i godny obywatel. Ażeby ludności województwa, szczególnie ludowi wiejskiemu okazać jakąś władzę widomą niewiadomego Rządu, ażeby rozporządzenia władz miejscowych wykonywane były skutecznie, ażeby obojętną szlachtę zmusić do udziału nie obłudnego, nie dwuznacznego w powstaniu, Chądzyński * Umarł w kopalniach w Syberii. Marchwicki Zdzisław, ur. w 1840 r., mierosławczyk, po powstaniu mieszkał we Lwowie. Skreślono: Sonnenbergów, Ujazdowskich i całą. powziął myśl urządzenia Straży Narodowej Bezpieczeństwa Ogólnego, czyli tak zwanej pospolicie żandarmerii, która by bacząc nad wykonaniem poleceń władz narodowych, jednocześnie śledziła ruchy wojsk nieprzyjacielskich, służyła oddziałom powstańczym w razie potrzeby za przewodnika; po poprzednim przekonaniu się o bezpieczeństwie drogi przeprowadzała broń, znosiła patrole i poczty kozackie, nużyła ciągłym alarmowaniem załogi nieprzyjacielskie po miastach, chwytała osoby podejrzane i te narodowym władzom do właściwego z nimi postąpienia odstawiała. Ta straż narodowa, czyli żandarmeria, urządzoną była w następny sposób: w każdej gminie, z ludzi prawie wyłącznie miejscowych, odznaczających się dobrym prowadzeniem, charakterem i przytomnością umysłu, ustanowionych było jeden lub kilku żandarmów, których obowiązkiem było zdawać co dzień raporta o wszystkim, co się stało i co zaszło, wachmistrzowi, czyli naczelnikowi okręgu, ten po zebraniu raportów szczegółowych składał ogólny raport naczelnikowi żandarmerii powiatu, ogólny zarząd nad żandarmerią w powiecie mający. Powiatowy naczelnik żandarmerii zawiadamiał ze swej strony o wszystkim naczelnika cywilnego powiatu i dowódcę oddziału odbierając od nich stosowne rozporządzenia, we właściwym zakresie władzy każdemu z nich służącej. Naczelnik żandarmerii i wachmistrze mieli swoje konie, dane im od Rządu, w razie potrzeby mieli prawo od wszystkich obywateli żądać dostarczenia im koni dla swych podkomendnych, na przykład w razie zamierzonej na podjazdy, patrole moskiewskie lub w innej potrzebie, wyprawy, pod-wody i konie wierzchowe odprowadzano właścicielom, sami zaś rozchodzili się do domów i kwater. Każdy z członków żandarmerii opatrzony był w mandat wymieniający jego nazwisko oraz stopień, jaki zajmował, ażeby w razie nadużycia można było pociągnąć go do odpowiedzialności. Naczelnik powiatu żandarmerii pobierał złp. 100, wachmistrz złp. 60, żandarm 40; prócz tego mieli prawo żądać w każdej wsi dostarczenia żywności dla siebie i koni. Niskość płacy w stosunku do trudnych, ciężkich i niebezpiecznych obowiązków niech służy za dowód, że ludzie będący w tak zwanej żandarmerii nie wstępowali tam w celu poratowania smutnego stanu interesów finansowych (a gdyby nawet tak było, to by zabrakło okoliczności po temu), szczupła płaca zaledwie starczyła na to, by rodziny wielu z nich w tych ciężkich czasach nie umarły z głodu; przecie te rodziny przestawały chętnie na suchym kawałku chleba, byle Ojczyzna tylko wolną być mogła. Organizacja ta w województwie płockim dopokąd była ściśle kontrolowana i w karności należytej utrzymywana, wielkie oddawała sprawie usługi, a nieraz więcej jak całe oddziały robiła Moskwie złego. Załogi moskiewskie nie mogły się z sobą bezkarnie porozumiewać, tak że z Pułtuska do Ostrołęki depesze nieprzyjacielskie przesyłane były na Warszawę, następnie koleją żelazną do Kowna, stamtąd przez Prusy do Ostrołęki. Za pośrednictwem żandarmerii, z wyjątkiem miast, byliśmy panami całego kraju. Na ludność miejscową działalność i czynność żandarmerii dobre i korzystne dla sprawy i Rządu Narodowego wrażenie wywarła; widziała bowiem dotykalnie siłę wykonawczą narodową, która to siła okazująca się w sposób sprawiedliwy włościanina nieufnego, bo nieraz zawiedzionego, do czynu pobudzić może. Prawo sądzenia i wydawania wyroków w sprawach związek z powstaniem mających nadanym było sądom powiatowym ustanowionym jednocześnie3. Z braku jednak stosownego kodeksu rewolucyjnego, jak niemniej z braku ludzi energiczniejszych odpowiednich temu, sądy powyżej wymienione jeszcze zupełnie nie działały. Po największej części zastępowały je sądy polowo-wojenne, w oddziałach przez naczelników i dowódców składane, a to z powodu, że zatrzymanie obwinionego w pododdziale było łatwiejsze, jak również i sprawdzenie dokładniejsze zarzutów i dowodów za i przeciw czynionych. Z tego więc jeszcze widzimy, że żandarmi nazwani wieszającymi przez Moskali, co przez wsteczników z zadowoleniem było powtarzane, nigdy i w żadnym razie nie mieli żadnej władzy co do życia i mienia mieszkańców — wyko- a Skreślono: wskutek projektu Chądzyńskiego Rządowi Narodowemu podanego*, w razach zaś nadzwyczajnych i nagłych naczelnicy cywilni powiatów łącznie ze swymi pomocnikami sprawę rozpoznać, przekonać się o słuszności dowodów i wydać wyrok obowiązani byu. * Rząd Narodowy pod clatą 25 kwie.taia 1863 r. nr 480 i 6 maja swe zadowolenie za tę organizacją objawić raczył. nywanie wyroków przez władze wyższe uprzednio na pewnych zasadach wskutek sądu wydanych było tylko jednym z wielu różnych i ważnych obowiązków; obowiązkiem niestety smutnym, ale koniecznym jeżeli weźmiemy na uwagę ówczesne okoliczności miejsca i czasu. Są przecie ludzie, którzy w swej pobożnej zgroziea żandarmów za zbrodniarzy, wyuzdanych na wszystko wygłaszają. Lecz jakże ci ludzie, którzy na żandarmów za wykonywanie prawa odwetu w imię słusznej a zbawczej zasady „kto nie z nami, ten przeciw nam" w ślad za oszczerstwami Dziennika Warszawskiego148 i Moskali rzucają całą encyklikę klątwy i oburzenia, jakże, powtarzam, usprawiedliwią morderstwa bezbronnych i dobijanie rannych, dokonywane przez pijane żołdactwo cara! W tymże czasie Chądzyński domagał się od Rządu Narodowego usunięcia wójtów gmin od obowiązków, a tym samym rozerwania najbliższych z ludem styczności, jako bezpośrednio mających ogniwo zarządu carsko-rządowego w Kongresówce, lecz Rząd Narodowy w odpowiedzi owej pod dniem 25 kwietnia 1863 r. nr 480 uznał to „za nieodpowiednie potrzebom chwili obecnej" — zalecił mu czuwanie, „aby woj ci nie składali raportów kompromitujących zadanie narodowe, a owszem, fałszywymi doniesieniami starali się wprowadzić w błąd nieprzyjaciela". Zapatrywanie się Rządu Narodowego było w tym razie nietrafne i półśrodkowe. Woj ci obawiali się więcej Moskwy jak powstańców, z którymi łatwiej do ładu dojść mogli, składali więc raporta jeżeli nie jawnie, to tajemnie, a przez to zdradzali nieraz wrogom ślady powstańcze; kontrolowanie zaś ich było trudne i prawie niepodobne, tłumaczenie wójta, że raport zdał, ale spóźniony, fałszywy, więc nieużyteczny nikomu, dla zasłoniema siebie od zemsty, prawie zawsze zamykało usta czyniącym zarzuty w tym względzie. 148 To jest „Dziennnika Powszechnego" oficjalnego organu rządowego. a Tekst pierwotny: zgodzie. Zabiegi te pomocnika komisarza i energiczne poparcie go ze strony ob. Brońcaa, Michniewicza, Marchwickiego i wielu innych dobry na ożywienie powstania w powiatach wschodnich wpływ wywarły. Ignacy Mystkowski przez swą prawdziwie ojcowską łagodność, trafne postępowanie pozyskał miłość ogólną, szybko też i z pomyślnym skutkiem pod jego zarządem postępowało tworzenie się oddziału. Od kwietnia do połowy maja już do 1200 ludzi pod bronią liczył pod swymi rozkazami. Siłę tę rozdzielił Mystkowski na 4 mniejsze oddziały, których dowództwo powierzył: Karolowi Frycze, zdolnemu i odważnemu dowódcy powstańców, Ostaszewskiemu149, b. emigrantowi, ostatnio urzędnikowi drogi żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, Janowi Podbielskiemu150, b. kapitanowi jeneralnego sztabu, młodemu człowiekowi, znakomitych zdolności, całe życie swe z myślą o Polsce pracującego i kształcącego się, będącego w stanie pełnić nie tylko obowiązki naczelnika wojskowego województwa, lecz i ministra lub dyrektora Wydziału Wojny, pewno z nierównie większą korzyścią niż owe Kozły, Koty itp. Zawiść, zła wola, intrygi zarozumiałych miernostek były powodem, że w czasie prawie całego powstania ludzi zdolnych wysyłano do lasu celem szybkiego pozbycia się ich, żeby nie stali na zawadzie tymże; nieuków, zarozumialców, pijaków, wsteczników, umiej ącym blagowaćb, zachowywano na ministrów, dyrektorów. Mystkowski, jako naczelnik tego oddziału, miał główne dowództwo nad wszystkimi czterema oddziałami. Ulubionym wówczas Mystkowskiego jak i organizacji wschodnich powiatów marzeniem było plany Padlewskiego, przerwania mianowicie komunikacji kolejowej na drodze 149 Ostaszewski Władysław, urzędnik kolei żelaznej. Zginął w powstaniu 13.K1863 r. Podbielski Jan (1837?—1863), ukończył akademią wojskową w Petersburgu. W powstaniu dowodził w Ostrołęckiem, poległ w bitwie pod Jeleńcem 4. K1863 r. a W tekście pisownia: Bronica. Skreślono: lub kamerystów. żelaznej petersburskiej, wywołanie ogólnego ruchu, przywieść do skutku. Aby to wykonać, przede wszystkim potrzeba było młodego żołnierza chociażby najmniejszym zwycięstwem ośmielić i wlać w niego zaufanie we własne siły. Okoliczność do tego nastręczyła się wkrótce. W nocy z dnia 4 na 5 maja oddział moskiewski był wyprawiony z Ostrołęki do wsi Gostkowo w celu aresztowania ob. Józefa Mało-wiejskiego, naczelnika powiatu ostrołęckiego. Zawiadomiony o tym Mystkowski pomiędzy wsiami Stok i Jelenie z zasadzki urządzonej na ów oddział uderzył, 15 Moskali zabił, 28 ranił, 6 wziął w niewolę, resztę rozpędził, zdobył nadto różne rekwizyta wojskowe, jak furgony, kotły, powóz itp. nie licząc broni i ładunków. Pomiędzy wziętymi do niewoli znajdowali się Denisze-wicz naczelnik żandarmerii* i Cywiński oficer liniowy, obydwaj apo aresztowaniu już ich zdradziecko zabić Mystkowskiego usiłowalia; za doraźnym przeto wyrokiem sądu wojennego powieszeni zostali. Z naszej strony straty były znaczne, mieliśmy 13 w zabitych i 15 w rannychb. Po tym zwycięstwie Mystkowski przygotował wyprawę przeciwko jenerałowi Toll, obserwującemu drogę żelazną warszawsko-petersburską. Siły moskiewskie o wiele przewyższały nasze. W miasteczku Czyżewo znajdowało się około 1200 piechoty z odpowiednią liczbą artylerii i kozaków; we wsi Małkinia stały dwie sotnie kozaków. Otwartym bojem z naszą ru-chawką, nędznie uzbrojoną, było niepodobna wyprzeć Tollac, wypadało więc szukać sposobu, który by przez * Syn tegoż Deniszewicza był dowódcą jednego z naszych oddziałów w Krakowskiem, schwytany w lesie Radkowickim przez Moskali 9 kwietnia (Opatowskie) był powieszony w dniu 18 kwietnia 1864 r. w Wierzbniłoi. a —a Tekst pierwotny: jako Polacy w służbie moskiewskiej Skreślono: w liczbie pierwszych był Pisarzewski, syn właściciela dóbr Karwicewo [?]. Dopisek nieczytelny na boku, prawdopodobnie chodzi o zamieszczenie w wykazie na końcu pracy. 0 W tekście: Tola. przepędzenie Moskwy zapewnił powstańcom przewagę stanowczą w tej stronie. W dniu więc 13 maja przy wsi Kietlanka pomiędzy Czyżewem a Małkinią Mystkowski przez powyjmowanie podkładów w drodze żelaznej urządził zasadzkę, będąc pewny, że wskutek zaatakowania Małkini Toll na wiadomość telegrafem o tym mu udzieloną, spiesząc zagrożonym z pomocą, wpadnie w zastawione nań sidła, ukryty zaś w gęstwinie lasu oddział nasz znienacka weń uderzy i rozgromi. Gdyby nie zdrada niejakiego Suchodolskiego, b. emigranta, ostatnio konduktora technicznego drogi żelaznej, wtajemniczonego do naszych planów, skutek byłby pomyślny nastąpił i powstanie w tych stronach bez zaprzeczenia przybrałoby większe rozmiary i inny kierunek. Rzeczywiście po zaatakowaniu Małkini przez Karola Frycze, jenerał Toll z 800 przeszło piechoty, drogą żelazną dążąc swoim na pomoc, przez pomienionego wyżej Suchodolskiego o zasadzce powiadomiony, zachował stosowne ostrożności. Po przybliżeniu się do punktu wzmiankowanego, pociąg zatrzymał, żołnierzy na stronę przeciwną tej, gdzie byli ukryci powstańcy, wysadził i spoza wagonów ogniem roto-wym nacierających już kosynierów przywitał. Kosynierzy odparci w nieładzie cofając się, w gęstwinie lasu znaleźli schronienie. Mieliśmy 28 zabitych, 17 rannych, między zabitymi: Mystkowskiego, Podbielskiego, Ostaszewskiego, Plucińskiego, straty niczym nie powetowane, wszyscy ci ludzie największą miłość ludu wieśniaczego posiadali, włościanie swych synów sami przyprowadzali do oddziału pod ich dowództwo, znosili żywność, przyodziewek, czynili nawet składki pieniężne. Po śmierci Mystkowskiego tłumy kobiet, dzieci, starców codziennie przybywały do oddziału w największym płaczu pytając, „gdzie jest nasz ojciec". Przez dni kilka tajono śmierć Mystkowskiego, gdy dłużej czynić tego nie było można, wyznano prawdę, też same tłumy wieśniacze pobiegły na gróba jego i tam kwiatami i wieńcami zasypali cichą i skromną mogiłę bohaterab. & Tekst pierwotny: mogiłę. Tekst pierwotny: jego. Długo, długo zaprawdę imię Ignacego Mystkowskiego nad Narwią i Bugiem we wszystkich lepiankach słomą krytych z prawdziwą czcią bratnią, na jaką tylko lud dla swych ulubieńców zdobyć się umie, wspominanym będzie. Był to człowiek prawdziwie ludowy, jakich daj Boże najwięcej, by ziemia nasza wydała. Suchodolski, obawiając się za czyn swój niemiłych dla siebie następstw, pojechał do Petersburga i tam do miesiąca września pozostawał. W październiku, sądząc, że wszelkie ślady zbrodni jego już zatarte zostały, wniósł do Rządu Narodowego podanie o dozwolenie mu jako niewinnemu powrotu do kraju. Rząd Narodowy podanie to przesłał komisarzowi wojewódzkiemu do objaśnienia; jaka została wydana w tym przedmiocie decyzja, nie wiadomo. Karol Frycze, po śmierci Mystkowskiego, objął tymczasowo główne dowództwo nad osieroconymi po swych dowódcach oddziałami, które połączył w jeden, celem doprowadzenia do skutku myśli swego dzielnego poprzednika i osobistego przyjaciela, a którą śmierć przerwała. Niekorzystne wrażenie, spowodowane przedstawieniem się na drugi dzień po bitwie Jana Turowskiego, naczelnika wojskowego województwa, zniechęciło do najwyższego stopnia Fryczego i skłoniło do zaniechania przedsięwzięcia. Turowski za przybyciem swym polecił całemu oddziałowi wystąpienie pod broń, do strzelców na pół przeplataną polskimi i moskiewskimi wyrazami z dobitnym oficerskim akcentem powiedział mowę, w której między innymi z napoleońska pozwolił sobie wyrazić się: „bądźcie gorliwi, a będę z was kontent", po czym na wieść przywiezioną przez żandarmerię o pojawieniu się Moskwy w pobliżu, wskoczył na bryczkę i w przeciwną ujechał stronę. Pan Turowski, zamiast przemawiać w imię Ojczyzny, wolności, równości i braterstwa, zamiast przedstawić okrucieństwa wroga, hańbę niewoli, swoje zadowolenie obiecywać raczył!! Parodiując słowa Napoleona W[ielkiego]: „żołnierze, kontent z was jestem", czyż mógł przez to wlać ducha i męstwo w powstańca? Umyślnie tutaj dłuższy niż warto wstęp poświęcam wspomnieniu pana Turowskiego, dlatego że podobnych „Jasiów" za wielu, na nieszczęście powstania, mieliśmy w ostatniej walce. Frycze, tym przedstawieniem się naczelnika wojewódzkiego zniechęcony, po odjeździe jego odezwał się do aotaczających go kolegówa: „widzę, że nikczemność i podłość schwytały w swe niedołężne ręce losy sprawy narodowej! Mianując takich Turowskich wojewódzkimi, powiodą oni nas do zguby! Gdyby mi nie żal było tych ludzi, z takim zapałem garnących się do szeregów, zaraz bym odjechał!" Po chwili dodał: „tylu dzielnych poległo, trzeba i mnie zginąć". Wkrótce też, bo w dniu 23b maja, we wsi Łączka (powiat pułtuski) lekceważąc sobie doniesienia o zbliżaniu się Moskwy, nie zachowawszy należnych ostrożności, był napadnięty i zabity. Straciliśmy wtedy w zabitych 23, w rannych 11. Między innymi polegli: Lasocki, inżynier, emigrant, w przeddzień bitwy przez Rząd Narodowy na dowódcę nadesłany, Walewski, b. oficer Wojsk Polskich z r. 1830, Sokołowski151, student prawa z Warszawy, Antoni Ostrowski152, syn właściciela dóbr z Radomskiego, Dzierżanowski z Tykocińskiego. W liczbie rannych byli: Karol Frycze, w dni kilka zmarły, i Drozdowski1 , b. oficer moskiewski, wzięty do niewoli, a po wyleczeniu z ran rozstrzelany w Pułtusku. Po śmierci Fryczego objął jako zastępca dowództwo Polikarp Dąbkowski, b. emigrant z r. 1848, ostatnio dzierżawca w Pułtuskiem, człowiek ambitny, zarozumiały, uparty, bez żadnego wykształcenia wojskowego i taktu w postępowaniu. Włościanina nieraz pozwolił sobie krzywdzić słowem i czynem, wyraz „cham" był mu zbyt ulubionym, strzelców za uchybienia przenosił do kosynierów; 151 Sokołowski Witold, syn naczelnika poczty w Łomży, uczeń Szkoły Głównej w Warszawie, służył u Zameczka. Ostrowski Antoni, geometra. Drozdowski HUary, przed powstaniem był sztabskapitanem w armii rosyjskiej, ranny w bitwie pod Porębą dostał się do niewoli i został rozstrzelany 6. VII. 1863 r. a —a Tekst pierwotny: do Chądzyńskiego wówczas obecnego w oddziale. W tekście omyłkowo; 28. tym sposobem wlewając pogardy do ludu wiejskiego, którego najwięcej w tej broni służyło, i brak zaufania w ten rodzaj broni dla nas prawdziwie narodowej, najłatwiejszej do wzięcia w rękę w pierwszej chwili, a dla niego groźneja. Pewien czas włóczył się on z oddziałem bez celu i planu, od dworu do dworu, chlubiąc się swym naczelni-kostwem przed pannami, w krenolinach, a zostawszy naciśnięty przez przeważające siły moskiewskie z Pułtuska, Ostrołęki i Czyżewa, pod wodzą Tolla wyszłe, oddział pod pozorem słabości zdrowia opuścił, oddając dowództwo b. uczniowi szkoły w Cuneo Maksymilianowi Broniew-skiemu niedawno z więzienia moskiewskiego zbiegłemu. Broniewski w dniu 7 czerwca zajął pozycję w lesie przy wsi Nagoszewob154. Nie mogąc się, jak miał początkowy zamiar (i dobry), doczekać zaatakowania go przez Tolla, postąpił dalej w las i tam obóz, nie rozstawiwszy należycie pikiet, założył. Wkrótce przez kozactwo wytropiony i zaatakowany został. Mając li tylko jedną drożynę prowadzącą do Nagoszewa wolną, toż w ściśnionej kolumnie wymasze-rował. Moskwa właśnie li tego oczekiwała i licząc na to urządziła w zbożach i zaroślach silną zasadzkę. Za ukazaniem się na wysokości tejże zasadzki oddziału, za danym sygnałem Moskwa sypnęła niespodzianie ogniem krzyżo-wo-rotowym. Broniewski poddawszy tył z kawalerią uciekł do lasu, pozostawiwszy strzelców i kosynierów bez żadnej komendy ich własnemu losowi i męstwu. Kosynierzy i strzelcy0 prosto na strzały rzucili się w zboża, by poszukać wroga. Wyższa od taktyki i strategii śmiałość i przytomność umysłu jednego z powstańców nazwiskiem Szymańskiego, b. podoficera od huzarów, odniosła triumf. W czasie bitwy Szymański mając z sobą trąbkę wojskową zatrąbił odwrót. Kapitan dowodzący rotą moskiewską omylony tegoż sygnałem poddał tył; wówczas Masłowski 154 Według Zielińskiego bitwą tą stoczono 3 czerwca (Zie-liński, op. cit., s. 236). a Skreślono: słowem będąc sam kawalerem szlachcica, postępował i działał ze szlachecka. W tekście: Nagószewo. 0 Skreślono: pozostawieni sami sobie. i Zduńczyk155 ze swymi kompaniami kosynierów uderzyli na hurra i wielu Moskali zasiekali. Ksiądz Rostkowski, benedyktyn z Pułtuska, ze znaczną częścią kosynierów wpadł do wsi Nagoszewa, do której się byli zrejterowali Moskale, i przy udziale miejscowych mieszkańców stodoły i chałupy z znajdującymi się w nich Moskalami zapalił. Prawdziwą rzeź przerwał jenerał Toll z nowym oddziałem przybywszy i zniewoliwszy naszych do cofnięcia się. Jest pewnikiem prawie, że ile razy kosynierzy dobrze i na razie wprowadzeni byli do bitwy, nieprzyjaciel pierzchnął. Kosa, broń wolności pogrzebowej, straszna jest na niewolników caryzmu, zmienionych w bierne machiny. Gospodarze wsi Nagoszewa, Maciej Kozieł, Łukasz i Jan Stelmachczyk, Sobieski, podpalając własne chałupy i stodoły z zabarykadowanymi w nich Moskalami, chwalebną śmierć ponieśli. W bitwie trwającej kilka godzin straciliśmy w zabitych 110, w rannych 20. Między zabitymi Rawskiego, b. emigranta, Krasnodębskiego, wójta gminy, Ko-żuchowskiego, b. oficera moskiewskiego, księdza Rostkow-skiego, Wincentego Zygasa, b. podoficera artylerii moskiewskiej, Berendsa b. junkra huzarów. Wzięto do niewoli Szumskiego, b. podoficera artylerii mosk[ewskiej], którego później rozstrzelano w Łomży. Straty moskiewskie były znaczne, lecz nieznane z powodu, że nasi cofnąć się byli zmuszeni przed nowymi nieprzyjacielskimi siłami. Pod datą 25 maja 1863 r. nr 1013 Rząd Narodowy między innymi rozporządzeniami polecił Chądzyńskiemu przygotowanie się do mającego rychło nastąpić ruchu ogólnego. a„W końcu zaleca Rząd Narodowy najusilniej (jak się wyraża reskrypt, z którego wyjątek następujący dosłownie przytaczam), by w każdej miejscowości przysposobiona została ilość kos, jako też drążków do nich, 155 Zduńczyk Józef, ur. w 1831 r., wstąpił jako ochotnik do wojska rosyjskiego i uczestniczył w wojnie z Węgrami w 1849 r. i w wojnie krymskiej. Był naczelnikiem płockim w randze pułkownika. Po powstaniu wyemigrował. odpowiednia ludności mogącej w danej chwili wystąpić w pole. Kładzie się na rozporządzenie niniejsze najmocniejszy nacisk, od jego bowiem skrupulatnego wykonania zależy ruch powszechny, do którego od początku powstania idziemy, a który w niedalekiej przyszłości stanie się możebnym"a. Wskutek rozporządzenia tego podejrzenia i niechęci, dotąd przeciwko Rządowi Narodowemu istniejące, ustały, natomiast wiara i zaufanie wzrosły. Wybuchłe na Litwie powstanie dawało dobrą nadzieję możności odcięcia armii nieprzyjacielskiej w Kongresówce od jej głównego sztabu w Petersburgu, a tym samym przy ogólnym ruchu wytępienia jej lub co najmniej zapędzenia do fortec. Mogliśmy więc przez to zyskać znaczny przeciąg czasu do swobodnego organizowania się, a nawet być pewni interwencji zagranicznej, bo obcy widząc nas dość silnymi nie zaniechaliby nam dopomagać, aby i sami coś zyskać mogli. Z zapałem też spieszono do jak najszybszego i jak najdokładniejszego wykonania potrzebnych uzbrojeń. Po wsiach zaprzestano zwykłych codziennych zatrudnień, parobcy, fornale porzucili swe pługi i brony, zabierając swym panom żelastwo i przerabiając je na kosy, piki itp. Widok to był przejmujący i unoszący serca mimowolnie zapałem wojennym, widać było wszędzie naród sposobiący się do walki na śmierć lub życie. Cała ta praca, cały ten zapał złoty wniwecz miały być obrócone, a lud na nowo oszukany, zdradzony! Obywatele Władysław Michniewicz, Bronisław Bronie, Maciej Smoleński, Zdzisław Marchwicki i wielu innych, których wymienić mi tu nie wolno, w przygotowaniach tych nadzwykłą rozwinęli energię i czynność. Tłumy wieśniac-twa, mieszczan, urzędników, powstańców dzień i noc oblegały ich mieszkania odbierając rozporządzenia i rozkazy. Ob. Bronie, objąwszy główny nadzór i kierunek nad żandarmerią, za jej pośrednictwem przerwał wszelką komunikację pomiędzy załogami moskiewskimi, żadna prze- 156 Jak wiadomo, powstanie na Litwie rozpoczęło się później niż w Królestwie. Wydział Zarządzający Litwy ogłosił wybuch powstania na dzień 31 marca. Do tego czasu oddziały partyzanckie na Litwie były nieliczne. — Zdanie podkreślone w tekście. syłka, żadna prawie korespondencja nie przeszła, ażeby poprzednio w ręku naszym nie była; często po pięć ekspedycji jednej i tejże samej treści do tego samego dowódcy różnymi drogami wysyłanych przejmowaliśmy. Moskale obawiając się wydania swych planów użyli w miejsce pisma zwykłego cyfer i znaków. Lecz ob. Bronie swą pracą i usilnością odczytać je potrafił, tak więc naprzód wiedzieliśmy o każdym zamiarze, o każdym rozporządzeniu wrogów. Co za ogromna korzyść odniesiona być mogła, gdyby Rząd Narodowy był prawdziwie rewolucyjnym, narodowym, a dowodzący odznaczali się przedsiębiorczością, odwagą i miłością sprawy i czystej sławy bratniej, a nie próżnymi zachciankami do pułkowinikowstw, generalstw i nie zasłużonych zaszczytów. Moskwa, na wiadomość o tych przygotowaniach, wydała rozporządzenie do wszystkich dowódców, iżby za spostrzeżeniem ogólnego ruchu natychmiast cofali się do Warszawy i twierdzy Modlina. Rozporządzenie to cyframi pisane, z kluczem do odczytania i różnymi prywatnymi korespondencjami rozpaczliwe położenie Moskali malującymi, Chą-dzyński Rządowi Narodowemu zakomunikował. Rząd Narodowy na wiadomość o tak energicznych przygotowaniach, co widocznie nie zgadzało się z jego zamiarami, widokami i polityką, dla zobojętnienia ich wysłał na dowódcę sił między Narwią a Bugiem niejakiego geometrę Jasińskiego, niegdyś podporucznika z r. 1830, człowieka w gruncie uczciwego, lecz już w podeszłym wieku, bez najmniejszej energii i zdania, słowem, wielkiego niedołęgę, z tajemnie udzielonym mu poleceniem nienarażania się na starcia z Moskwą. Równocześnie pan naczelnik wojskowy wojewódzki przeznaczył na toż samo stanowisko Kowalkowskiego, b. oficera moskiewskiego i zbiega z szeregów narodowych w czasie bitwy pod Radzanowem. Powstały więc kłótnie i intrygi o dowództwo, powiększane jeszcze przez Dąbkowskiego, z pretensją także do tegoż dowództwa będącego. Wzajemne szkalowania wobec szeregów i ludności wiejskiej częste miewały miejsca. Jasiński jako z nominacją od Rządu Narodowego utrzymał się na stanowisku, mianując Dąbkowskiego szefem sztabu. Ludzie ci dwaj największe klęski zadali powstaniu płockiemu, setki oddali w Sybir, wyczerpali i zniszczyli zasoby pół województwa, zapał i ducha ludności zdemoralizowali, oddział do 2000 wynoszący w xl^ części sztućcami uzbrojony w dni kilka bez bitwy prawie zmarnowalia. W czerwcu, z przejętych znakami pisanych depesz, ob. Bronie wyczytał, iż z miasta Ostrołęki broń zapasowa, kasa, żony i dzieci moskiewskie, by nie narażać ich na niepewne losy wojny i dostania się w ręce powstańców, pod eskortą roty piechoty (więcej siły ich ogólne nie dozwalały użyć) do miasta Pułtuska przeprowadzane będą. Jasiński, choć zawiadomiony o tym najdokładniej, nie chciał korzystać przecież z tak przyjaznej sposobności zaopatrzenia się w broń i pieniądze, i żadnych wcale kroków nie przedsięwziął. Na liczne dopiero domagania się, głównie z powodu zgromadzenia się umyślnie na tę wyprawę kilkudziesięciu ochotników ofiarujących dobrowolnie pomoc, po kilku dniach narad wysłał Dąbkowskiego z częścią sił swoich, jedynie by zadowolnić żądanie ogólne. Dąbkowski stanął w lesie opodal od miasta Różana; po dwugodzinnym oczekiwaniu z powodu niewiadomego15 cofnął się za Narew do głównego oddziału; w pół niespełna godziny po tym Moskale na furmankach, spokojnie, bez najmniejszych ostrożności przeszli. Oburzenie do wysokiego doszło stopnia przeciwko Jasiń-skiemu i Dąbkowskiemu; z goryczą powtarzano, iż dlatego widać sami podjęli się tej wyprawy, aby nie dopuścić do niej żandarmerii i ochotników i przeszkodzić odniesienia najoczywistszych korzyści z łatwego zwycięstwa nad kilkudziesięcioma sołdatami. a Skreślono: nic dziwnego więc, że zarobili na niezaszczytny, lecz właściwy prawdziwie tytuł zdrajców u tamtejszej ludności wiejskiej, który to tytuł jak dziś zapewne, tak zapewne i nadal ożeniony z ich nazwiskiem zostanie. Tekst pierwotny: nadejścia pory obiadowej (jak sam później oświadczał). Ludzie z podobnym usposobieniem winni raczej gdzieś w zakonie Bernardynów szeptać pacierze, jak do wojny się mieszać i psuć szyki innym lepszym od siebie, na widoczną korzyść wroga. Inną znów rażą rota piechoty wyszła z Pułtuska w okolice Wyszkowa na rekonesans; Jasiński znajdujący się o wiorstę drogi nie tylko że Moskali nie zaatakował, lecz z oddziałem 2000-m w największej skrył się gęstwinie. Widząc takie niedołęstwo Jasińskiego, i to w porze bardzo dogodnej do ogólnego powstania, Chądzyński łącznie z ob. Bronie w połowie miesiąca czerwca pospieszyli do Warszawy celem przedstawienia istniejącego stanu rzeczy i zasięgnięcia wiadomości i rozkazów stanowczych do wprowadzenia w ostateczne wykonanie reskryptu Rządu Narodowego z dnia 25 maja nr 1013. Po naj skrupulatniej szym poszukiwaniu i śledzeniu Rządu Narodowego, który w owym czasie, jak mówiono, miał ulec pewnej zmianie, wynaleźli oni schronienie pana Kota y. Dębińskiego, a prawdziwie Kaczkowskiego (ulica Nowy Świat 27), ministra wojny. Na zapytanie przez nich mu uczynione w różny sposób od odpowiedzi stanowczej wywijał się, lecz nareszcie przyciśnięty stanowczo oświadczył: a„po żniwach, gdy chleb będzie w stodole, najwłaściwsza pora będzie do ogólnego powstania"21157. Przedstawienia pomocnika komisarza i ob. Bronie, że najprawdziwszy zapał bezcelowymi i bezskutecznymi krwawymi manifestacjami nuży się, że po żniwach ludność wiejska zająwszy się siewami niechętnie od pracy odrywać się zechce, że Moskale stłumiwszy powstanie na Litwie 157 Z. Chądzyński w liście do J. K. Janowskiego 16.V.1863 r. pisał, że Rząd Narodowy przerażony sytuacją w terenie, a mianowicie parciem mas do walki, zahamował proces uzbrajania ludu pod pretekstem, iż trzeba przedtem zebrać plony, „aby chleb był w stodole". Por. Biblioteka Jagiellońska, rkps 3659. Wszystkie zarządzenia zmierzające do realizacji pospolitego ruszenia były przez Rząd Narodowy torpedowane, terminy zaś ogłoszenia pospolitego ruszenia odraczane pod pretekstem, że należy czekać na interwencją mocarstw. a—a Zdanie podkreślone w tekście. cale swe siły obrócą przeciwko Kongresówce, a tym samym nie dopuszczą wywołania ogólnego ruchu itp., itp., nie odniosły żadnego skutku. Kot kłamał i mistyfikował w najrozmaitszy sposób, klnąc się na wszystko w świecie, że Rząd Narodowy ma nadzwyczaj rozległe stosunki z dworami zagranicznymi, że wie co robi, że to. oo działa, jest dobrem Polski, która wkrótce ma swą niepodległość odzyskać. Nareszcie zrobił uroczystą obietnicę zmiany władzy wojskowej w województwie, to jest Turowskiego i Jasińskiego, na innych odpowiedniejszych, i przy tym wręczył delegowanemu21 asygnację na parę tysięcy sztuk bronib. Ob. Bronie z asyginacją mu wręczoną przez dni kilka chodził do różnych komendantów, naczelników, dyrektorów, ekspedytorów, wreszcie nic nie zyskawszy, straciwszy tylko zupełnie prawie zaufanie i wiarę w Rząd Narodowy i w jego sumienie narodowe, a przynajmniej w przedstawiających go, z niczym wrócił do domu. Wkrótce po tymc kilka rot moskiewskich obiegło Trąb-czyńskiego1 , b. oficera moskiewskiego, na jednej z wysepek przy wsi Drążdzewie159 położonych organizującego oddział. Niebezpieczeństwo grożące mu było wielkim, aż nadto widocznym. Moskwa, nie przestając na bombardowaniu, spuściła wodę i zaczęła stawiać mosty. Oddział znajdujący się w niekorzystnej pozycji, bez osłony, bez odwrotu, lada chwila przez przeważną siłę Moskwy mógł być napadnięty i pomimo najdzielniejszej obrony wymordowany lub w niewolę wzięty. Przerażenie i niespokojność wszystkich okolicznych mieszkańców na huk trzydniowy armat były okropne. Całą nadzieję i możność oswobodzenia pokładano w Jasińskim o parę mil odległe [s] z oddziałem obozującym. 158 Trąbczyński (Trąmbczyński, Trąmpczyński) Józef. 159 Bitwa ta trwała od 27 do 29 czerwca. a Skreślono: ob. Bronie. Skreślono: Chądzyńskiemu zaś zalecił jak najspieszniejsze wracanie w Pułtusłae. c Skreślono: powrocie z Warszawy Brońca i Chądzyńskiego. Posłano więc Jasińskiemu stosowne wezwania, przygotowano 600 przeszło furmanek pod żołnierzy, zebrano nadto do 500 ochotnika, zdjęto najdokładniejszy plan całej okolicy, w myśli, że tenże otoczy z dwóch stron Moskwę przypartą do bagien, przepędzi i pobije ją łatwo, a tym samym powetuje błędy poprzednio przez siebie spełnione. Jasiński na wszystkie te przygotowania i przedstawienia był jakby głuchy, niemy i ślepy. Wezwania pomocnika komisarza rządowego i Trąbczyńskiego oprócz zwoływania narad wojennych innego nie odnosiły skutku, dopiero gdy zawiadomiono go o wyprawieniu do Rządu Narodowego nadzwyczajnego kuriera z raportem o jego nieczynności, a tym samym i zdradziea, po licznych naradach i namysłach na trzeci dzień, to jest 30 czerwca160, zdecydował się wreszcie na oczekujących furmankach udać się z pomocą Trąbczyńskiemu. Przybywszy na miejsce wyprawy, li tylko z jednego punktu zaalarmował Moskwę, pozostawiając jej w razie potrzeby swobodny odwrót. Po zamienieniu strzałów przez parę godzin — cofnął się. Moskale, wypatrując w tym jakiś manewr, obawiając się odcięcia im odwrotu, pozostawioną luką spiesznie cofnęli się. Oddział kosynierów w tyle pozostawiony, widząc nieład pomiędzy Moskwą w czasie cofania się jej, rzucił się celem zabrania jej armat, jednak pomimo małego dystansu cofnął się. Z naszej strony mieliśmy 4 w zabitych i 3 w rannych. W parę godzin po bitwie tej Jasiński nie umiał odpowie-dziećb na zapytanie, co się dzieje z Trąbczyńskim; ten dopiero po nadejściu nocy, nie słysząc strzałów, wydobył się ze swego stanowiska. Lud wiejski, widząc niedołężne działania Jasińskiego, będąc nadto przez przechodzące moskiewskie kolumny za przygotowania czynione do [o]gólnego ruchu prześladowany, jawnie szemrać i narzekać począł, a nawet panu naczelnikowi wojskowemu województwa Turowskiemu jawnie 160 Zieliński twierdzi, że miało to miejsce 29 czerwca (por. Zieliński, op. cit, s. 238). a Skreślono: oraz list ob. Brońca traktujący go jako zdrajcę, niemniej zamiar jednego z podkomendnych mu oficerów zastrzelenia go, o czym mu doniesiono, sprawiło, że. Skreślono: pomocnikowi komisarza, niezadowolenie swe i urazę objawił mówiąc: a„Zdradzacie nas i oszukujecie nikczemnie, boście zapłatę od Moskala za gnębienie nas wzięli"a. Pomocnik komisarza, nie chcąc brać udziału w nieszczęściach i daremnych ofiarach z rozporządzeń Rządu Narodowego wyniknąć mogących, zażądał zwolnienia go od obowiązków. Wskutek tego przywołano go do Warszawy, w imię Ojczyzny, poświęcenia, braterstwa itp. okłamując go najfałszywiej, a wręczając nominację na komisarza wojewódzkiego wyprawiono go do zachodnich powiatów w Płockiem w celu naprawienia złego, jakie tam narobiła bezczynność jego poprzednika; nade wszystko by szybko usposobić ludność wiejską do ogólnego ruchu, zaraz po żniwach stanowczo nastąpić mającego. a—a Zdanie podkreślone w tekście. V IDierwszym krokiem Chądzyńskiego po przybyciu w Płockie jako nowo mianowanego komisarza wojewódzkiego (w pierwszych dniach lipca) było: wydanie odezwy do mieszkańców województwa, w której wskazując każdemu obowiązki względem narodu i sprawy ojczystej, sposób działania i postępowania; gorycz, jaką serce jego było wskutek poprzednich zawodów i rozczarowań przepełnione, wylał w tych słowach: „proszę Boga, ażebyście mnie nie nazwali Robespierre'em, a ja was potomkami Chłopickich, Giełgudówetc."a161. Ze słów tych w trzy miesiące później Rząd Narodowy przed nadzwyczajnym komisarzem (nawróconym, jak sam utrzymywał, z Wielopolczyka162 na rewolucjonistę) tłumaczyć mu się nakazał, jako będący pod zarzutem, że podobnie się wyrażając dawał znać światu o obojętności szlachty dla sprawy powstania. Zarazem kazano mu się usprawiedliwiać z zarzutu, jakoby podburzania włościan do wystąpienia przeciwko panom do rzezi nawet, a to z powodu innej odezwy do włościan wydanej, której myśl najfałszywiej przekręcono; wzywający ich do wzięcia udziału czynnego w wojnie narodowej, a raczej z powodu pewnego 161 Chłopicki Józef (1771—1854), dyktator w powstaniu listopadowym. Giełgud Antoni (1792—1831), dowódca nieudanej wyprawy na Litwę, latem 1831 r., przy przejściu przez granicą pruską zastrzelony przez polskiego oficera; Krukowiecki Jan (1772—1850), generał, gubernator Warszawy, znany z prawicowych poglądów. Wszyscy trzej zaważyli ujemnie na powstaniu listopadowym. 16 Tj. zwolennik Wielopolskiego. 2 Skreślono: Krukowieckich. ustępu tej odezwy, w której przemawia mniej więcej w ten sposób: że panowie chcąc wynadgrodzić włościanom krzywdy przez ich poprzedników i przodków od wieków czynione, zwracają im ziemię uprawianą ich znojem, a niesłusznie im wydartą niegdyś, wzywają ich do podania bratniej ręki; używania wolnego praw wolności w mającej się oswobodzić od wrogów Ojczyźnie polskiej. Przez kilka dni daremnie on poszukiwał w Płockiem śladów jakiejkolwiek organizacji, wreszcie udało mu się wynaleźć pana Karola Ujazdowskiego we wsi Lutomie-rzyn, siedzącego w ciemnym pokoiku, drzwi i okna szczelnie pozamykane mającym, w towarzystwie dwóch panien K..........sprawy powstania załatwiającego. Po drobiazgowym sprawdzeniu tożsamości osoby Chą-dzyńskiego Ujazdowski na wstępie przyjął go wiadomością o nędznym stanie organizacji w zachodnich powiatach i doręczył zarazem ekspedycję na ręce jego z Rządu Narodowego nadesłaną. W depeszy tej zawiadamiano nowo mianowanego komisarza, iż dotychczasowy naczelnik cywilny wojewódzki ob. Eustachy Grabowski, od obowiązków zwolniony, w miejsce zaś jego do pełnienia tychże obowiązków wezwany został ob. Karol Sonnenberg, że tenże nominację z rąk nadzwyczajnego komisarza Kazimierza Walickiego (pseudonim) przyjął, że po nim, to jest po Sonnenbergu, bardzo wielkich korzyści dla sprawy narodowej, jako po mężu mającym ogólne zaufanie i niezmiernie wielkie stosunki, spodziewać się należy, i że rzeczą komisarza być powinno tylko dawać baczenie, ażeby rewolucyjnie działał. Dalej Ujazdowski oświadczył, że Sonnenberg papiery, rachunki, pieczęć od Grabowskiego odebrał, lecz że po zastanowieniu się gruntownym, choć z żalem, postanowił zrzec się obowiązków wojewódzkiego z obawy, iżby przez uprzedzenia niesłuszne od działań nie odsunęli się wszyscy ci, którzy nie należeli poprzednio do organizacji „białych", w której on bardzo znaczny przyjmował udział, nie chcąc więc być swoją osobą powodem do zniechęcenia, usuwa się dobrowolnie. W końcu Ujazdowski zapewniając Chądzyńskiego, że Sonnenberg silnie, choć tajemnie popierać będzie wszelkie działania rewolucyjne, oświadczył, że pieczęć od tegoż Sonnenberga przyjął, że nawet już z Warszawy nominację na pełniącego obowiązki wojewódzkiego (w miejsce Son-nenberga) uzyskał; jakoż rzeczywiście takową ukazał, lecz bez numeru i daty, na blankiecie Rządu Narodowego napisaną. W pierwszej chwili Chądzyński nie mogąc sobie wytłumaczyć tak nagłego pokochania sprawy powstania przez panów Karolów (Sonnenberga i Ujazdowskiego), chociaż w szczerość ich twierdzeń nie mógł szczerze wierzyć, przypuszczał jednakże, że oni z chęci zrzucenia z siebie miana nadanego im przez Padlewskiego, za ów zjazd w Rumoce, zdrajców, rzeczywiście coś dla powstania robić zechcą. Lecz po paru tygodniach rozglądnąwszy się bliżej i głębiej po województwie miał sposobność przekonać się, że to są farbowane lisy, którymi chciano zamaskować tylko siedzenie na dwóch stołkach. Lecz niech rzecz przedstawiona taką, jaką jest sama, mówi za siebie. Sonnenbergowi i acałej lidzea wsteczników „białych" w Płockiem zależało wiele na tym, żeby pozbyć się co rychlej Grabowskiego, jako do tak zwanych „czerwonych" należącego; dopiąć tego innym sposobem nie było można, jak tylko oświadczeniem się za powstaniem wszystkich przeciwników ruchu, w Płockiem niestety w przewa-żnej będących liczbie. Herszt ich Sonnenberg, przyj ąw-szy z rąk Rządu Narodowego nominację na naczelnika województwa, nie zaniedbałby jako niebezpiecznych szaleńców wszystkich gorętszych prawdziwych patriotów usu-nąć,b a to dla ocalenia kraju i społeczności od ostatecznej klęski i zguby, gdyby nie następujące okoliczności. Dziewanowski, gubernator cywilny płocki163, w tym czasie z pewnych drobnych powodów na własne żądanie od obowiązków się uwolnił; przyjęcie tego urzędu Wielo-polszczyzna zaproponowała Sonnenbergowi, jak twierdzili ludzie godni wiary i znający bliżej te stosunki i jak sam Ujazdowski o tym później w Dreźnie się odzywał. 183 Dziewanowski Dominik, mianowany 4. VII. 1862 r. gubernatorem cywilnym płockim. a—a Tekst pierwotny: całemu Sonnenbergowi. Skreślono: lub Moskwie na szubienicę wydać. Położenie więc nie bardzo miłe z powodu swej dwuznaczności temuż przedstawiło się, maska prędzej czy później zdartą by być musiała, groziło oczywiste skompromitowanie się i narażenie tej lub owej stronie, a może razem jednej i drugiej, jak to często w takich razach bywa, Rząd Narodowy uważając go za patriotę mianował naczelnikiem województwa; Moskale na podobny urząd w swej służbie powoływali. Trzeba było wybrać między jedną a drugą stroną. Propozycja moskiewska kompromitowała go wobec powstania... lecz powstanie mogło wziąć nieprzewidziany obrót... Czartoryski164 trzymający zwykle szal swej żony, infantki hiszpańskiej165, w przedpokojach cesarzowej Eugenii166, gdy ta przyjąć ją do siebie z wizytą raczyła, chlubił się ogromnymi stosunkami i wkrótce z Francuzami przybyć przyobiecywał. Jedyna więc tylko zostawała rada jednym i drugim, to jest Polakom i Moskwie, wywinąć się zręcznie i zrejterować się z chwałą! Tak więc zapaliwszy jedną świeczkę Bogu, a drugą diabłu, swego przyjaciela Ujazdowskiego, zapewniwszy mu zupełne bezpieczeństwo i bezkarność ze strony moskiewskiej, Rządowi Narodowemu jako kandydata na naczelni-kostwo wojewódzkie przedstawił*. Ujazdowski po zrzeczeniu się przez Sonnenberga naczel-nikostwa województwa do Warszawy pośpieszył. W czasie jego tam pobytu wysłany umyślnie z Płocka oddział mo- * Ujazdowski, który przy schyłku powstania wyjechał za granicę, po zabawieniu kilku miesięcy w Dreźnie jeden z nąj-pierwszycn do kraju swobodnie powrócił odsiedziawszy w Płocku dla pozoru parę tygodni rekolekcji w wygodnym pokoju, pod strażą za drzwiami stojącą, nagrawszy się do woli w preferansa, na odpoczynek i wytchnienie po trudach podjętych, dla wybielenia zbyt czerwonej sprawy narodowej, udał się do swych Nagórk, słynnej w dziejach stacji centralnej stosunków województwa płockiego z Rządem Narodowym. 6 Czartoryski Władysław (1828—1894), przywódca Hotelu Lambert, od maja 1863 r. główny agent dyplomatyczny Rządu Narodowego. Królowa hiszpańska Maria Krystyna była matką Marii Amparo hr. de Vista Aliegre, pierwszej żony księcia Władysława Czartoryskiego. 166 Cesarzowa Eugenia, żona Ludwika Napoleona III. skiewski przybył do dóbr jego Nagórki i przy rewizji znalazł kilka sztuk broni i prospekt urządzić się mianych w Płockiem poczt przez Rząd Narodowy nadesłany*. Nie zastawszy ojca, to jest Karola Ujazdowskiego, aresztowano syna jego i trzymano go przez cały czas powstania w areszcie płockim, jakoby zakładnika. Zaraz po tym wypadku obiegały pogłoski, że Ujazdowski umyślnie sam się denuncjował lub kazał denuncjować, ażeby pozorowanym prześladowaniem go przez Moskali zyskać przywilej na patriotę i również syna swego sam oddał do aresztu, by uwolnić od służby powstańczej, a tym samym nie narażać na niebezpieczeństwa bitew. Mniemania tego byli i są wszyscy prawie bliżej znający Ujazdowskiego; w słuszność mniemania wierzy autor tych „Wspomnień", który doświadczył dotykalnie hipokryzji i faryzeuszostwa ze strony pewnych koterii szlachty naszej i przekonał się, że wypadki dobrowolnych aresztowań i rewizji nie były rzadkimi podczas powstania, uważane one były zwykle jako kwintesencje sprytu dyplomatycznego. W ten sposób człowiek przed powstaniem i w początkach onego najwięcej duchem i postępowaniem wstecznem się odznaczający, na liście zdrajców przez Padlewskiego zamieszczony i ogłoszony, jednym z kierowników powstania pozostał!!! I jakiegoż stąd skutku dla powstania spodziewać się należało?! Do naczelników powiatu zamianowanych przez siebie (bo do innych nie miał zaufania i rzadko się odzywał) Ujazdowski zwykł pisywać energiczne i rewolucyjne odezwy i polecenia zwykle w kopii komisarzowi komunikowane, lecz nigdy należycie nie wykonane, robił to, jak się zdaje, celem uśpienia czujności Chądzyńskiego i zyskania zupełnego jego zaufania. * Po upadku powstania wsie w płoc. [?], jak mi wymieniano, kontrybucjami przez Moskali obłożone zostały. a-a Skreślono: Jedną z pierwszych czynności Ujazdowskiego było morderstwo na osobie zapomnianego z nazwiska żebraka, w gminie Pan Jan Turowski, naczelnik wojskowy województwa, zaraz od samego początku swego urzędowania otoczywszy się licznym sztabem z młodych synów szlachty złożonyma bezczynnie włóczył się po województwie15; oddawanie wizyt, zabawa, gra w preferansa, wzdychanie do pięknych oczu były na porządku dziennym. Co dni dziesięć regularnie0, przyznać trzeba słusznie w tym razie, zjeżdżał się on z Ujazdowskim dla odebrania przygotowanych przez niego różnych odezw do wojska (zalecających po większej części modły rano i w wieczór), raportów do Rządu Narodowego o świetnym stanie oddziałów, zresztą zasięgnięcia rad sprytnych względem dalszego postępowania. jego zamieszkałego spełnione . Człowiek ten prosty i nędzny podobno kiedyś Ujazdowskiemu ubliżył, za tę obrazę życiem przypłacił, obwinił go Ujazdowski o denuncjację do Moskali zaniesioną, o miejscu zachowania broni znalezionej przy rewizji, jaka zaszła w czasie jego pobytu w Warszawie. Również o mało co nie padł takąż ofiarą lokaj Ujazdowskiego przezeń o toż samo oskarżony i na śmierć skazany. Posiadał on dokładne wiadomości o różnych sztukach pana swego; znajdując się w oddziale Witko wsKiego mógł o wszystkim rozpowiedzieć; za samo więc przypuszczenie, że mógł wykryć niecne postępki i różne plany na zjazdach wsteczników przeciwko powstańcom układane, wypadało pozbyć się niemiłego i kompromitującego świadka. Bednarski, naczelnik wojskowy powiatu płockiego, otrzymał polecenie wykonania wyroku. Obwinionego pod słup już wyprowadzono, śmiałe tylko odezwanie się jego w tych słowach: Jestem niewinny, złość i intryga przeciwko mnie wymierzona uwalnia Was panowie od odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi za odebranie mi życia, służąc w oddziale dałem dowód, że życiem pogardziłem i pogardzam, teraz strzelajcie!", wstrzymało Bednarskiego od spełnienia zbrodni, za narzędzie której miał być użyty. I cóż pan na to, panie Ujazdowski? a Skreślono: jako to Władka, Dębego, Kleniewskiego, Jur-kiewicza [?], Cnądzyńskiego, b. ucznia Uniwersytetu Moskiewskiego do pełnienia konspiracji używanego. Skreślono: odwiedzając swych licznych krewnych. c Wyraz podkreślony w tekście. Na boku dopisek: Fakt ten jest tak podły i nikczemny, iż go zataić należy. Dla zakrycia swej nieudolności przy pomocy Ujazdowskiego za radą swych krewnych płci obój ej zwykł dobierać na działaczy ludzi małej energii, nie wierzących w własne siły, lecz na pomoc dworów zagranicznych wyczekujących, ludzi biernego usposobienia lub też takich, którzy będąc sami uczciwymi i dobrymi Polakami, nie przypuszczali, iżby między służącymi świętej dla nich sprawie mogli znajdować się ludzie przewrotni i dlatego ze ślepą ufnością dlań zostających. W powiecie lipnowskim naczelnikiem powiatu był ob. Teofil Jurkowski, b. uczeń szkoły w Cuneo, człowiek młody z poświęceniem, osobiście zacny, lecz we wszystkich swych działaniach i spotkaniach z Moskalami najnieszczęśliwszy. Stanowisko mu powierzone było bez zaprzeczenia nad jego siły; mógł on być dowódcą kompanii, batalionu, słowem najlepszym żołnierzem, lecza pod kierownictwem kogoś innego. W powiecie płockim naczelnikował ob. Leopold Bednarski, lubiący wiele mówić, dobrze zjeść i wypić, o wojskowości najmniejszego wyobrażenia nie mającyb jednakc z pretensją do tego jako człowiek, który w r. 1848 uciekłszy z kraju dzieckiem jeszcze, miał, jak sam powiedział, służyć zbrojnie podczas wojny węgierskiej 6?. W powiecie przasnyskim zajmował to stanowisko ob. Wiktor Dobrosielski, b. emigrant, przyjaciel Ujazdowskiego, takoż mało co więcej specjalniejszy od Bednarskiego, lecz również mający jako emigrant pretensje do wszechwiedzy. W części powiatu pułtuskiego przed Narwią zrobiono naczelnikiem wojennym ob. Jaskołowskiego (Radwana), który chociaż służył dawniej wojskowo, wielkim był przyjacielem pokoju... ze czteroma spokojnymi ścianami i który w tymże pokoju z pewnością dotychczas pozostaje. Jedynie w powiecie mławskim znajdowało się kilku oficerów z zagranicy przybyłych, dosyć energicznie działających, częste i dosyć pomyślne utarczki z Moskalami staczających. 167 Tj. 10 latach 1848—1849. a Skreślono: w wojsku regularnym. Skreślono: lub najwyżej z regulaminów drukowanych, a dość licznie w czasie tym sprowadzonych; mający. 0 Skreślono: do tego. aWojskowi powiatowi z małym wyjątkiem poszli za przykładem swego wodza Turowskiego. Posprawiali sobie tak zwane sztaby i o nic się nie troszcząc wyprawiali młodzież i ochotników na wojnę do lasu; sami zaś włóczyli się od wsi do wsi, wymyślając na obojętność właścicieli ziemskich, prawiąc kazania wymowne o miłości i poświęceniu się, grożąc wieszaniem, gdzie się sposobność po temu zdarzyła, przechwalali się, pawiąc się swą władzą i na-czelnikostwem, a przede wszystkim objadali poczciwych szlachciców. W niektórych dworach gościnniej szych zastać było można po 20 powstańców od pierwszych dni powstania snem i jadłem krzepiących swe siły do przyszłych trudów obozowych. Moskwa przez szpary na to patrzyła, oczywiście nie widziała nic w tym złego dla siebie, pewnie z lekceważeniem lub z innego jakiego powodu (może zostawiając ich na później, na wety), żadnych przeciwko nim wypraw nie czyniła. Wyjątkiem był tylko Drozdów naczelnik żandarmów moskiewskich w Lipnowskiem, który dla zarobienia na order i wyższy stopień powstańców i niepowstańców licznie do Płocka dostawiał. W powiecie lipnowskim kolonie niemieckie do 22 000 ludności w sobie zawierające, uzbroiwszy się w widły, kosy i broń palną przez Moskwę im dostarczoną, chwytały lub zabijały śmielszych i odważniej szych, a sprzyjaniem sprawie narodowej odznaczających się mieszkańców. Kasy powiatowe prawie zupełnie były puste, podatku jakkolwiek małego nikt nie uważał za obowiązek święty składać, zależało to od dobrej woli i łaski podatkującego. W mieście Płocku organizacji prawie nie było, całą jedyną władzą był naczelnik miasta ob. Janczewski, który tak dobrze ukryć się umiał, że nie tylkob Moskale, lecz i mieszkańcy o istnieniu jego nic wiedzieć, a nawet bardzo rzadko kto z członków organizacji mógł go odszukać, zresztą dla wieku podeszłego pomimo dobrych chęci niewiele zdziałać mogący. a Skreślono: Naczelnicy. b Jedno słowo skreślone, nieczytelne. Tak smutny obraz stanu, w jakim znalazł sprawę narodową i powstanie, komisarz rządowy wojewódzki21 w swym raporcie opisał Rządowi Narodowemu z żądaniem przede wszystkim zmiany dla dobra sprawy naczelników wojskowego i cywilnego województwa. Po upływie dopiero dwóch miesięcy przeszło od czasu przesłania raportu wskutek ciągłych jego skarg i zażaleń Rząd Narodowy zalecił mu przedstawienie odpowiedniejszych na te stanowiska osobistości. Chcąc zaradzić złemu, które górę wzięło, o ile mu możność i okoliczności czasu i miejsca dozwalały, komisarz rządowyb zaraz po przybyciu swym w Płockie wysłał z ramienia swego do powiatu lipnowskiego ob. Gustawa Duckerta jako swego pomocnika z zupełnym upoważnieniem działania w jego imieniu. Duckert swym poświęceniem bez granic i bez wytchnienia, niewyczerpaną energią w krótkim bardzo czasie cały powiat lipnowski, martwy dotąd, dla sprawy narodowej ożywił i dobrze usposobił. Szpiegostwo ukrócił, niemieckich kolonistów w polskich patriotów zamienił, tak że nie tylko że zapomnieli dawniejszej najniesłuszniejszej nieprzyjaźni, lecz zaczęli opłacać podatki, dostarczać i przeprowadzać broń. Oddziały się tworzyć zaczęły, powstanie stało się w tych stronach widzialnym i dotykalnym. W powiecie mławskim i przasnyskim pomocnikiem komisarza był Teodor Jackowski (o którym wyżej wspomniano) przez Rząd Narodowy Chądzyńskiemu narzucony. Człowiek ten jakkolwiek miał chęci szczere swym poświęceniem zmazać ciążące na nim z czasów przedpowstań-czych różne zarzuty o lekkomyślność, dla licznych przecie skarg przez mieszkańców przeciwko niemu zanoszonych o dawne uczynki, wkrótce odwołany i do Drezna na konsula wysłany został. Działanie więc jego było prawie żadne. W powiecie pułtuskim i ostrołęckim0 był pomocnikiem komisarza Edward Grabowski, syn mecenasa z Warszawy, & Skreślono: z wielu szczegółami dziś niepamiętnymi. Skreślono: województwa płockiego. 0 Skreślono: takoż narzucony przez Rząd Narodowy. zdolny, energiczny, lecz dla swej młodości i swego niedo-świadczenia nietrafny często w postępowaniu21. Chądzyński najprzód zajął się urządzeniem żandarmerii, o której w powiatach płockim, mławskim i lipnowskim dotąd nie miano wyobrażenia, by tym sposobem mając do swego rozporządzenia sprężystą siłę wykonawczą był w stanie przerwać tak jak w Pułtuskiem komunikację pomiędzy Moskwą, nużyć ich załogi ciągłym alarmowaniem, partyzantów z kryjówek do oddziałów wystraszyć, wymierzaniem zaś ludowi wiejskiemu w zatargach z panami sprawiedliwości przysposobić tenże lud do zaufania we władzach narodowych, a przez to i do czynnego wzięcia udziału w powstaniu. Od tej też chwili więcej życia powstańczego w powiatach zachodnich objawiło się. W powiecie płockim istniejące oddziałki Witkowskiego168 (Kolbem dla popularności pierwszego, poległego pod Ry-dzewem, przezywającego się) i Antoniego Wolskiego (Du-nina) pod względem liczby przynajmniej wzrosły w siłę. Z braku ładu i porządku z przyczyny, że dowódcy byli charakteru zbyt łagodnego, bez energii, stanowczości i bez daru szybkiego zaradzenia przedstawiającym się trudnościom oraz bez elementarniej szych nawet zasad sztuki wojskowej, korzyści żadnych, owszem zawsze straty wynikały. W Lipnowskiem Jurkowski przy współudziale Diickerta zebrawszy oddział poniósł jak zwykle porażkę. Poznawszy wreszcie swą nieudolność i nieodpowiedniość stanowisku dowódcy oddziału zrzekł się swego naczelnikostwa na rzecz Piotra Czarlińskiego, b. oficera pruskiego. W Mławskiem powstały oddziały Gasztofta169, Navonne- ł\1 ^7rt fł1'71 go , Szmajsa , Romualda Mayera (Pałacyka) etc. 168 Witkowski Teofil „Kolbe II". 169 Gasztoft Bronisław, syn emigranta, służył jako podoficer żuawów francuskich, w powstaniu dowodził oddziałem. Zmarł w wyniku ran 11. IX. 1863 r. pod Lidzbarkiem. Navonne (Nawonne) Ludwik, Włoch z pochodzenia. Szmajs Piotr (Szmeiss, Szmejs, Schmajs). a Skreślono: Był on po prostu przez naczelników tamtejszych powiatów używany jako wyręczy ciel do różnych komisów. W tekście: Nawonnego. 0 W tekście występuje pisownia: Szmejs, Szmajss. W pierwszej połowie lipca liczyliśmy w całym województwie przeszło 5000 ludzi zbrojnych, nie rachując w to żandarmerii do 600 osób w sobie zawierającej. Na nieszczęście cała praca ta, wszystkie te usiłowania w marne pójść miały bez wydania owocu. Jenerał Semeka, naczelny dowódca moskiewski, uważając oddział Jasińskiego za główne jądro powstania płockiego, wszelkimi środkami zniszczyć go postanowił. Ułożywszy więc plan jak najszczegółowszy działania, wykonanie onego powierzył jenerałowi Toll. Na dwa przeszło tygodnie przed naznaczonym dniem wykonania plan ten dostał się w ręce nasze. Ob. Bronie odczytał go (był bowiem pisany cyframi), w oryginale Rządowi Narodowemu zakomunikował, w kopiach zaś Ja-sińskiemu i Turowskiemu. Świadomość sił nieprzyjacielskich, miejsce ich noclegów, spoczynków, marszów, kierunku ruchów, jakie ów plan przyjęty dostarczał, cokolwiek energiczniejszemu dowódcy niż Jasińskiemu posłużyłby nie tylko do zniszczenia i wytępienia wroga, ale nawet opanowania wszystkich miast opuszczonych przez oddziały moskiewskie, wyszłe na wyprawę, dla pozoru tylko słabe bardzo załogi w sobie mieszczących, które by za zbliżeniem się powstańców bez boju stanowisko opuściły, a w najgorszym zaś razie choćby dla ocalenia siebie i wydostania się z matni. Jasiński, jak zwykle chwiejny, wzdychał, szeptał pacierze do Wszystkich Świętych polecając się im w opiekę, a żadnych ziemskich przygotowań ze swej strony nie czynił i środków żadnych nie przedsiębrał. Chwila koniecznego rozpoczęcia walki zbliżała się, trzeba było coś przedsięwziąć, a więc ku stronom łomżyńskim, by zmylić drogę Moskwie, wyruszył i spotkawszy się w drodze z oddziałami Grzymały, Tyszki, Skarzyńskiego172, cofającymi się również w strony płockie, jak Jasiński w łomżyńskie, połączył się z nimi i objął naczelne dowództwo. 1 T7 Oddziały Grzymały, Tyszki Adolfa i Skarzyńskiego działały w Augustowskiem. Wałuj ew w dalszym ciągu bitwy w spotkaniu z oddziałami Witkowskiego kosą w głowę ranny został. Wskutek tego Moskale cofnęli się. Straty nasze wynoszą 100 w zabitych, między innymi Klat176 wezwanya z zagranicy dla objęcia obowiązków naczelnika wojskowego po Turow-skim zwolnić się mającym, Czaplicki syn właściciela dóbr. Jasiński z Wawrem słysząc strzały w czasie bitwy z Trąbczyńskim zamiast pospieszyć na pomoc temuż zajęli się rozpuszczaniem do domów piechoty, następnie Wawer ze swą kawalerią kilkaset koni liczącą udał się nazad w Łomżyńskie, co widząc Jasiński kawalerii swej, do 200 liczącej koni, rozejść się nakazał. Równocześnie prawie z rozbiciem Jasińskiego boddziałek nasz w Lipnowskiemb pod wsią Szczutowem-Blizno177 w dniu 9 lipca napadnięty znienacka rozproszony przez Moskali został. W dniu 12 w powiecie mławskim zastępując chwilowo Zambrzyckiegoc178 (b. oficera wojsk moskiewskich, który dla załatwienia jakichś osobistych interesów... od oddziału odjechał) niejaki Zgliczyński uniesiony wojennym zapałem przedsięwziął zdobyć mieścinę Kuczborkd, w której Moskale w liczbie kilku rot dla odpoczynku się zatrzymali, odparty i przepędzony został; zuchwałą tę wyprawę nasi opłacili stratą 30 zabitych i 30 rannych. Po tych klęskach powstania podnieść w województwie było prawie niepodobna, tworzyły się, występowały wprawdzie pojedyncze oddziały, lecz te jakoby na pastwę przeważnym siłom wroga rzucane, długo utrzymać się nie mogły i marniały. Demoralizacja ogólna nastąpiła. Narze- 176 Klat Józef, mając krótki wzrok, wziął jazdą Jasińskiego za kozaków, a obawiając się aresztowania odebrał sobie życie (Zieliński, op. cit, s. 242). Jak podaje Zieliński (op. cit, s. 239) powstańcy stracili w tej bitwie 34 zabitych i 8 rannych. 178 r7„,J.Jm L„_.„7 ' Ox„y*„,« Zambrzycki Stefan. Zgliczyński „Kusza", Kuszaba. Skreślono: yrzoz komisarza rządowego woj. płockiego. 179 a b b — Tekst pierwotny: Jurkowski. W tekście: Zebrzyckiego, W tekście: Kuczborg. kania przeciwko Rządowi Narodowemu i panom za nie-wezwanie wszystkich ogółem w porze właściwej, to jest w końcu czerwca lub pierwszych dni [s] lipca, do ogólnego ruchu, a przez to zaprzedania ostatecznie Polski ze wszystkich ust wieśniaczych słyszeć się dały. Wielu prawdziwych ludzi czynu co lepszych poginęło lub dostało się w paszczę moskiewską21. Cofam się w tył nieco: Trąbczyński po wydobyciu się z matni pod Drążdzewem powtórnie przez Moskali był otoczony, nie mając innego przed siłami nieprzyjacielskimi ratunku, słał do Bronica z prośbą o pomoc. Bronie znając Jasińskiego nierajctwo uznał za bezskuteczne wszelkie do niego w tym razie odnoszenie. Wziąwszy więc kosę w rękę i zabrawszy z sobąb Jackowskiego (pomocnika komisarza) oraz swego furmana dzielnego Antka* przez wsie przez Niemców zamieszkałe przejeżdżając wołał, iż idzie z pospolitym ruszeniem na pomoc Trąbczyńskiemu. Niemcy nie zaniedbali natychmiast o tym donieść dowódcy moskiewskiemu Goriełowowic, który z największym pośpiechem wydając okrzyki „obszczeje dwiżenie", pozostawił spokojnie Trąbczyńskiego, a sam zemknął do Przasnysza. Fakt ten niech posłuży za dowód, jak bardzo Moskwa obawiała się pospolitego ruszenia. Niezmordowane usiłowania ob. ob. Michniewicza, Smoleńskiego, Duckertad, Rynarzewskiego180, Cetkowskiego181 i innych pozostawiały nadzieję wznowienia jeszcze na nowo powstania i wywołania po żniwach ogólnego ruchu. * Człowiek prosty, obdarzony ogromną przenikliwością i bystrością umysłu — na wszelkie trudne przedsięwzięcia był używany, zawsze się dobrze sprawił — stąd wielkiej między lucern używał popularności. Rynarzewski Konstanty (1823—1863), sformował oddział z Kurpiów, zginął 6.XIpod Żelazną. Cetkowski Dionizy (Centkowski), zginął w powstaniu 22. VIII. 1863 r. a Skreślono: między ostatnimi ob. Bronisław Bronie, który gdyby nie był aresztowany przed rozproszeniem Jasińskiego, swym dowcipem, zabiegłością pewno by ów oddział z takim trudem zorganizowany od zmarnowania ocalić potrafił, Skreślono: kulawego. 0 W tekście: Goryłowowi. Skreślono: Marchwickiego. W miesiącu sierpniu jeden z księży dostarczył Chądzyń-skiemu wyjątek z jakiejś dawnej ustawy duchowieństwa, w której powiedziano, że w przypadku aresztowania przez władzę świecką biskupa w całej jego diecezji kościoły winny być zamknięte, pogrzeby, nabożeństwa i obrządki kościelne wstrzymane, proboszcze zaś zgromadzając lud po cmentarzach winni przedstawić niesprawiedliwość na osobie Bożego pomazańca spełnioną i zachęcać do przedsiębrania wszelkich środków prowadzących do uzyskania jego wolności. Jeżeliby aresztowanym był arcybiskup, w takim razie w całej prowincji podobne postępowanie ma być zastosowane. Odpis tego postanowienia w języku łacińskim z tłumaczeniem na polski komisarza Rządowi Narodowemu przesłał, nalegając w swym raporcie, by korzystając z wysłania Felińskiego182 arcybiskupa do Rosji, zarządzić zamknięcie kościołów i polecić proboszczom wezwać lud do walki w obronie wolności i religii. Wykonanie tego przy środkach wówczas rozporządzalnych nie przedstawiało żadnych ważnych trudności. Rząd Narodowy przez pośrednictwo sekretarza swego pod dniem 13 sierpnia odpowiedział komisarzowi, że papiery przezeń nadesłane utworzonej specjalnej komisji duchownej do rozpoznania odstąpił; obecnie zaś zaleca Mu (nic nie wzmiankując o ogólnym ruchu), ażeby skłonił księdza Popielą183, nowo na biskupstwo płockie zamiano-wanego, do zarządzenia ogólnej w diecezji swej żałoby. Ksiądz Popiel na czynione mu przedstawienia i nalegania na niego o dopełnienie życzeń Rządu Narodowego zbywał milczeniem. Dopiero gdy komisarz rządowy wystosował doń odezwę witającą go w imieniu władz narodowych jako pasterza do diecezji nowo przybyłego, zarazem przedsta- 182 Feliński Zygmunt Szczęsny (1822—1895). W styczniu 1862 r. został arcybiskupem warszawskim. Popadł w konflikt z władzami carskimi i w czerwcu 1863 r. został zesłany, 183 Popiel Teofil Wincenty Chościak (1825—1912). W 1862 r. był rektorem duchownej Akademii w Warszawie, następnie zesłany powrócił do Królestwa Polskiego jako biskup płocki, lojalistycznie nastawiony wobec caratu. 6 Skreślono: wojewó< wiającą potrzebę ogłoszenia żałoby dla ulgi ciężkiemu smutkowi wiernych po utracie arcypasterza z uwagą, że wskutek zaniedbania tej sprawy przez duchowieństwo łatwo wyrodzić się może zobojętnienie dla religii i duchownych. Ksiądz Popiel zrozumiawszy słuszność uwag i przedstawień w tej odezwie czynionych żałobę w diecezji płockiej ogłosił. Żałoba ta we wrześniu ogłoszona trwała do listopada, nim ze zmianą sposobu postępowania władz narodowych zaniedbaną została18 . W miesiącu sierpniu Rząd Narodowy ustanowił nowy urząd organizatorów wojskowych, wybór i mianowanie osób poruczając naczelnikom wojskowym wojewódzkim. Stosownie do życzeń Ujazdowskiego i Sonnenberga pan Turowski powołał na organizatora wojewódzkiego pana Lasockiego ze wsi Cieszyna*. Lasocki przez sześć tygodni przeszło nic nie zrobił, pomocników powiatowych nawet sobie nie dobrał i wreszcie od obowiązków się uwolnił. Organizatorowie w sierpniu i początkach września w Płockiem mogli działalnością i czynnością swą oddać 184 Z uwagi na masowe represje stosowane przez carat, zwłaszcza wobec kobiet za noszenie żałoby, Traugutt nie chcąc narażać ludności na szykany i kary wezwał do wyrze-' czenia się „zewnętrznych oznak w czarnym kolorze". * Zamianowanie Lasockiego organizatorem, człowieka małych pojęć, o wojskowości nie mającego wyrobienia, lecz za to najwierniejszego sługę i przyjaciela Ujazdowskiego, miało na celu zatajenie skradzionych 69 000 złp. przez Ujazdowskiego. Rzecz tak się miała. W początkach sierpnia Rząd Narodowy zalecił komisarzowi sprawdzenie kas i pociągnięcie kogo się okaże potrzeba do szczegółowych obrachunków. W kasie powiatu płockiego, której kasjerem był najserdeczniejszy przyjaciel Sonnenberga, Jackowskich i Ujazdowskiego niejaki pan Kleniewski, założyciel domu handlowego „Rolników Płockich", znaleziono różne kwity bez daty i podpisu ręką Ujazdowskiego na sumę złp. 89 000 wystawione. Wezwany Ujazdowski o złożenie szczegółowych rachunków sumy tej nie zapierał — twierdził tylko, iż ją weekspensował na uzbrojenie i umundurowanie oddziału kawalerii ułanów płockich, wkrótce w pole wyjść mających pod dowództwem Dionizego Cętkowskiego. dla powstania wielkie przysługi, zmarnowanie więc przez Lasockiego najdroższej dla powstania chwili uważać należy za przeniewierzenie się sprawie narodowej. Cetkowski prawie równocześnie z powyżej przytoczonym oświadczeniem Ujazdowskiego nie chcąc i nie mogąc dłużej pozostawać bezczynnie dla obudzonej uwagi wroga wyruszył w pole. Obecny tam komisarz rządowy miał dobrą sposobność zauważyć owe umundurowanie i uzbrojenie oddziału przez Ujazdowskiego. Składało się ono ze 100 siodeł z frenzlami (przez 2 tygodnie w użyciu będącymi) wartości i ń złp. 100 sztuka, czyli suma złp. 10 000 100 kurtek i spodni z najpodlejszego sukna po złp. 40 para „ „ złp. 4000 100 par ostróg po złp. 3 para „ „ złp. 300 Razem złp. 14300 Broni staraniem Ujazdowskiego sprowadzonej nie było. Całe uzbrojenie składało się ze 100 lanc, 10 strzelb i kilkunastu pałaszy, przez Cetkowskiego po różnych miejscowościach zebranych. Na usilne nalegania przez komisarza o rachunki Ujazdowski okazał mu kwit przez jednego z członków Organizacji Warszawskiej na sumę złp. 20 000 wystawiony na zakupno owych siodeł, frenzli itp. W kilka zaś dni później zakomunikował mu rozporządzenie Rządu Narodowego polecające mu jako naczelnikowi wojewódzkiemu zniszczyć wszystkie dotychczasowe rachunki, kwity itp. i na nowo zaprowadzić porządek w kasach. Jakkolwiek, przyznać należy, Ujazdowski z niezwykłą energią do wykonania tego rozkazu zabrał się, komisarz rządowy stawił jednakże opór i zatarciu śladów kradzieży zapobiegł. Raport jego w tym względzie do Warszawy wysłany do końca samego urzędowania odpowiedzi nie otrzymał. Mimowolnie więc pogłoskom krążącym, a to za granicą na emigracji potwierdzanym wiarę dawać należy, że pan Józef [Kajetan]a Janowski, ówczesny Sekretarz Rządu Narodowego, uniżony sługa i podnóżek herbowych panów, raporta urzędników nie odpowiadające jego widokom nie przedstawiwszy ich Rządowi Narodowemu zniszczył. Ponieważ Ujazdowski li tylko sumę złp. 20 000 kwitem okazanym usprawiedliwił, a pobrał z kasy Rządu złp. 89 000, na czysto więc 69 000 złp. pozostało się w jego szkatule. Ujazdowski nalegany o rachunki długi czas zwlekał z odpowiedzią, pod rozmaitymi pozorami unikał spotkania się z komisarzem, wyraźnie czekał na reskrypt Rządu Narodowego zniszczenie wszelkich rachunków zalecający. a Skreślono: Jan Kanty. 1 QQ swym do Generała Kruka wyraził się*), bezczynnie na laurach w Chromakowie spoczął. Przez ten czas oddziały Szmajsa i inne nie mogąc się doczekać nadciągnięcia Witkowskiego bitwy zaprzestały. Moskwa, cofając się ku Chromakowu do swych, spostrzega wychodzącego ze wsia Witkowskiego. Kozacy na nowo rozpoczynają bój, naszych rozpraszają, kładąc około 80 trupab. Jakby dla dopełnienia zupełnej klęski Szmajs zostawszy ranny poleca się odwieźć do Brus. Znajdujący się najbliżej niego Romuald Mayer (Pałacyk), b. uczeń Szkoły Głównej, któremu Szmajs odjeżdżając oddał swój pałasz, z tego powodu uroił sobie prawo do naczelnego dowództwa. Pomiędzy nim, Orlikiem i Gasztoftem wskutek tego powstają spory i kłótnie, które się zakończyły rozpuszczeniem oddziałów przeszło 1000 ludzi wynoszących, w same belgijskie sztucery uzbrojonych. W powiecie pułtuskim Jasiński, którego ni liczne klęski i niepowodzenia na polu sławy, ni rady jego przyjaciół z prawdziwej manii naczelnikowania na biedę powstania i powstańców z jego oddziału wywieść nie mogły, przy pomocy niejakiego Stanisława Sołowieja, człowieka rzeczywiście z energią, poświęceniem i prostym rozsądkiem, lecz bez najmniejszego wykształcenia, a stąd mimowolnie dla nietrafnego0 zapatrywania się błędy popełniającego, w lesie do wsi Magnuszewa należącym oddział na nowo zbierać i urządzać zaczął. Moskwa powziąwszy o tym wiadomość w dniu 12 sierpnia kilka rot piechoty z sotnią kozaków i szwadronem huzarów pod wodzą generała Bagobuta dla przeszkodzenia tworzeniu się oddziału wyprawiła. * Krysiński [Karol]. 188 Heidenreich Kruk Michał (1831—1866). Przed powstaniem był oficerem armii rosyjskiej, związany z grupą Siera-kowskiego, w powstaniu jako generał był naczelnikiem województwa podlaskiego i lubelskiego. 189 Brochocki Lucjan. * Skreślono: na czyste pole. Skreślono: (W liczbie zabitych znajdowali się Brochocki uczeń szkoły Cuneo i Lasocki syn właściciela dóbr Cieszyna). 0 Tekst pierwotny: błędnego. Bagobut z oddziałem swym stanął we wsi Gostkowie naprzeciwko formującego się po drugiej strome Narwi Jasińskiego, który choć zawczasu zawiadomiony o tym, jak zwykle żadnych ostrożności nie przedsięwziął, nie rozstawił nawet zwyczajnych pikiet, wyjąwszy jednej z piętnastoletniego dziecka złożonej. Chłopczyna ów spostrzegłszy kozaków przybiegł do oddziału z wiadomością o tym, Jasiński zamiast sprawdzić twierdzenie chłopca, przeciwnie, zgromił go i powtórnie na pikietę wyprawił — sam zaś najspokojniej zasiadł do kończenia herbaty w towarzystwie kilku kobiet do oddziału przybyłych. Na powtórny alarm przez owego pikietnika zrobiony, iż Moskale coraz w większej liczbie pokazują się, Adolf Zduńczyk z plutonem swym, bez rozkazu Jasińskiego, udał się ku rzece dla obserwacjT, napadnięty przez przema-gającą siłę wroga, który tymczasem przez Narew w bród się przeprawiał (śladem pozostawionym przez wóz wiozący żywność dla Jasińskiego), po męskiej obronie wraz ze wszystkimi swymi towarzyszami śmierć chwalebną poniósł. Moskale po zniesieniu tej słabej zapory w sam środek naszego obozu bez oporu weszli. Jasiński od śniadania prosto dosiadłszy konia z kawalerią 40 koni wynoszącą uciekł, nie zatrzymawszy się aż o 4 mile od placu boju, to jest we wsi Zimna Woda na Puszczy Kurpiowskiej położonej. Oddział bez dowódców zupełnie rozbiegł się w cztery strony świata rzucając po drodze ostatnią broń, jaką jeszcze mieliśmy15. Jenerał Bagobut pożogą i mordem niewinnych mieszkańców dowiódł0. We wsi Magnuszewie leśnika i pisarza prowentowego, po spaleniu poprzednim w ich obecności całego ich mienia, sołdatom przywiązać do słupa i zamordować polecił. Przed 190 Karloyi czy Karolyi (?) a Skreślono: wroga. Skreślono: Straty nasze wynoszą 18 zabitych, a między nimi Adolf Zduńczyk, urzędnik drogi żelaznej i węgierski dowódca batalionu piechoty . 0 Dopisano na górze trzy słowa, nieczytelne; skreślono: najlepiej swego mongolskiego pochodzenia. bitwą jeszcze kazał zamordować dwóch księży we wsi Gostkowie, tamże do chorego z Pułtuska przybyłych; dzierżawcę wsi Magnuszewa pana Szalę i jego syna sam swoją ręką pałaszem pokaleczył, następnie zabudowania dworskie z całym sprzętem z pola i inwentarzem spalił. Jednocześnie prawie we wsi Przesadowie (o półtorej wiorsty drogi od Magnuszewa) Polikarpa Dąbkowskiego, tamże się znajdującego, nie wiedząc o jego udziale w powstaniu jedynie dla niemiłej mu powierzchowności kazał zamordować. Noc i znużenie żołnierzy położyły tamę dalszym mordom. Jasiński po kilku dniach pobytu we wsi Zimna Woda, niepoprawiony i nieposkromniony w swym obłędzie na-czelnikowania i gubienia oddziałów, w dniu 20 sierpnia wyruszywszy z kawalerią swą, stanął w lesie do wsi Mło-dzianowa należącym. Nie rozstawiwszy zwykłych nawet pikiet, choć wiedział doskonale, że Moskwa naokoło się wszędzie kręci, krok w krok za nim tropi, dozwoliwszy konie rozkulbaczyć, całemu oddziałowi składającemu się z 66 koni i to z samych prawie oficerów, znowu w czasie śniadania i zapijania herbaty, których mu Moskale nawet dokończyć nie dozwolili, przez kilkunastu kozaków napadnięty i ostatecznie rozproszony pozostał. Wyjąwszy jednego Szymańskiego, b. trębacza z wojska moskiewskiego, wszyscy kawalerzyści piechotą pouciekali. Moskale przeszło 40 koni zabrali oraz wzięli do niewoli Kontrymo-wicza, b. weterynarza w stopniu majora z pułku huzarów Pawłogrodzkich*a, Kozłowskiego i Albańskiego. Po tej rozsypce Jasiński nie znalazłszy w żadnym dworku ani w żadnej chacie gościnności wyjechał do Prus, gdzie objadając szlachtę, pułkownikiem się zamianował. * Kontrymowicz przez żandarmerię naszą schwytany jako niewolnik długo w oddziale pozostawał bez zdecydowania się do przyjęcia służby powstańczej, po kilku potyczkach widząc zapał nieustający zdecydował się zrzucić swe szlify i od tego czasu wiernie służył powstaniu. Pisał nawet jakieś listy do swych naczelników i kolegów zachęcając ich do Przejścia na stronę naszą. Moskale po ujęciu go, wskutek usilnych starań całego pułku huzarów, skazali na lat ośm do kopalni, a nie na rozstrzelanie jak innych. W tekście: Pawłogradzkich. W dniu 22 sierpnia pod wsią Osiek w spotkaniu z kawalerią moskiewską zginął Dyonizy Cetkowski, dowódca oddziału kawalerii płockiej, z nim razem zginęli Filiborn i Zegrzda, jego adiutanci. Można śmiało powiedzieć, szkoda dzielnego człowieka. Cetkowski był dobryma oficerem, gorliwie swe obowiązki pojmującym, kilkakrotnie spotykał się z Moskalami, którzy widząc niezwykły porządek, sprawność i zwrotność ruchów w jego oddziale nie śmieli go zaczepić w otwartym polu. Umyślnie, na jego pochwałę niech będzie, przeciwko niemu sprowadzono z Warszawy kilka szwadronów ułanów i kozaków czarnomorskich, a przecie uzbrojenie oddziału składało się prawie tylko z lanc, 10 strzelb i kilku pałaszy. Przy pierwszym wyjściu w pole Cetkowskiego komisarz rządowy widząc skromne uzbrojenie, by w broń zaopatrzyć udał się umyślnie do powiatu lipnowskiego i znajdującą się tamże broń w ilości 50 pałaszy i 50 par pistoletów bezużytecznie w ziemi leżącą za pośrednictwem żandarmerii dostawić Cetkowskiemu polecił. Ob. Gustaw Diickert po zrobieniu wszelkich potrzebnych przygotowań od pana Turowskiego otrzymał zawiadomienie, iżby broni ruszyć się nie ważył, gdyż Cetkowski po kilku tygodniach spędzonych w innych powiatach na musztrze i zaprawieniu oddziału do służby sam po nią w Lipnowskie ma ściągnąć. W ciągu tych kilku tygodni Cetkowski już nie żył, a oddział pozbawiony dowódcy nie istniał. b_b Przy Cetkowskim zabrali Moskale 10 000 złp. na kupno nowych siodeł mu wypłaconych. Śmierć Cetkowskiego wywołała liczne skargi przeciwko Turowskiemu, wskutek których Rząd Narodowy uwolnić go od obowiązków widział się być przecie zmuszonym. a Tekst pierwotny: bardzo zdolnym. — Skreślono: Na kilka godzin przed bitwą w gronie licznych przyjaciół przybył do oddziału Cetkowskiego pan naczelnik Turowski, po odbyciu różnych defilad i musztr na wiadomość o zbliżającej się Moskwie wskoczył do powozu i umknął swoim zwyczajem, pozostawiając oddział znużony i prawie do bitwy niezdolny. W niedługim czasie po tej bitwie oddział Witkowskiego w lesie do wsi Rybitwy191 należącym przez sotnię kozaków, za kupnem siana przybyłych, ostatecznie już był rozproszony. Straty wynosiły 19 zabitych. Witkowski przed bitwą gdzieś znikł z oddziału. Po tych niepowodzeniach wstecznictwo białe jawniej i śmielej występować i bruździć zaczęłoa. Pan Aleksander Jackowski, prezes Dyrekcji Szczegółowej Towarzystwa Kredytowego, przybywszy z Paryża przywiózł z sobą zasób nowin, niekorzystny wpływ na całą szlachtę wywieraj ących. Odbywano więc w największej tajemnicy, nocami zjazdy i narady. Jackowscy, Sonnenberg, Ujazdowski i inni tym podobni głównie zjazdom tym przewodniczyli. Komisarz będąc powiadomiony, iż celem tych tajemniczych narad jest zaprojektowane przez Semekę podanie do cara wiernopoddańczego adresu i uspokojenie ruchu powstańczego, pospieszył ze stosownym przedstawieniem do Rządu Narodowego, jednak Rząd Narodowy żadnej odpowiedzi na to udzielić nie raczył, nadsyłał tylko jakby na kpiny co tydzień przez umyślnego kuriera (którym była zacna pani Klementyna Kisielewska, długi przeciąg czasu na Syberii później trzymana) liczne egzemplarze nut na piszczałki i rysunków przedstawiających wzory mundurów, tak jakby mundur, a nie odwaga i chęć zwycięstwa stanowił żołnierza. Dlatego Komisarz ostatecznie za nr. 430 ostrzegł Rząd Narodowy o koniecznym upadku sprawy, jeżeli środki prawdziwie energiczne przedsięwzięte nie będą. W raporcie tym przytoczył słowa często powtarzane przez jednego z braci Jackowskich: „Trzeba nam było 12 000 łotrów oddać do wojska, a kraj rozwijałby się na drodze przemysłu, handlu i prawdziwego postępu", raport ten przy osobie Stanisława Celińskiego i z nim udającego się do Warszawy 191 16.IX.1863 r. a Na 73 karcie oryginału innym charakterem pisma dopisano na górze: Gasztort rozformowany i sam zabity w Mła-wskiem. Józefa Pilitowskiego schwytanych w drodze przez Moskwę znaleziony został i we wszystkich dziennikach tak krajowych, jak i zagranicznych był ogłoszonya. b b a Na marginesie podano wyciąg z tego raportu z dnia 26.IX.1863 r. podpisanego przez Chądzyńskiego, w brzmieniu francuskim: Situation de la Pologne au 1CT janyier 1865, par Alexan-der de Moller, Paris E. Dentu, Librairie Editeur, Palais Royal 17 et 19, Galerie D'Orleans 1865, s. 318—319. II est facile de s'assurer de ces faits par document suivant trouve sur un insurge aux environs de la ville de Płock. C'est un rapport adresse par Biały (alias Chonzinski), chef insurrectionnel de 1'arrondissement de Płock, au gouverne-ment occulte, en datę du 16—26 septembre 1863, sub n° 430. „Je prends la liberte de faire remarąuer au gouvernement national que ce n'est que par une grandę energie et par le terrorisme que Von pourra faire encore ąueląue chose. La noblesse riche consent pour le moment a faire partie de 1'organisation, mais elle est resolue ensuite a rester completement passive Le but principal qu'elle poursuit, c'est de se aebarrasser de Velement revotutionaire. Voici comme preuve ce qui m'a ete rapporte par un de mes agents. Le citoyen Jackowski s'est expnme ainsi: II faut livrer aux Russes douze mille coauins pour qu'ils s'en fassent des soldats; nous serons tranquilles, et le pays progressera". Signe: Biały commissaire du palatinat de Płock. ~~ Skreślono: Komisarz widząc zupełną bezczynność Rządu Narodowego, nie będąc prawie pewny, czy istnieje, zebrawszy dowody przeciwko Jackowskiemu, Ujazdowskiemu i Sonnenbergowi swiaclczące o ich odstępstwie widocznym od sprawy narodowej, zwołał sąd wojenny? na którym wszystkich tych panów śmiercią ukarać postanowiono. Wykonania wyroku podjął się Leopold Bednarski. Wskutek nieostrożnego tegoż wzięcia się do rzeczy wszyscy osądzeni powziąwszy o grożącym im niebezpieczeństwie wiadomość wyjechali do Płocka lub Warszawy pod skrzydła opiekuńcze Moskwy, Ujazdowski tylko z tytułu swego urzędowania pozostał się w powiecie płockim, uzbroił się w rewolwer, otoczył gronem nieodstępnych przyjaciół i tylko po gruntownym przekonaniu się o bezpieczeństwie niektórym członkom organizacji widywać się pozwolił. Panowie ci postanowili przede wszystkim pozbyć się Chądzyńskiego, zawiadomili jenerała Semekę o miejscu zwykłym jego pobytu, w schwytaniu tylko zachodziła trudność, ponieważ o najmniejszym prawie ruchu Moskwy był przez swoich powiadamiany. Naznaczono więc znaczną nadgrodę za wydanie aPo ogłoszeniu tego raportu wstecznictwaa oskarżyć Chądzyńskiego przed Rządem Narodowym o: „Kompromitowanie sprawy narodowej przez wydanie instalacyjnej odezwy, w której czyni silny nacisk na obojętność szlachty". „Podburzanie ludności wiejskiej do rzezi obywateli szlachty przez wydaną umyślnie w tym celu odezwę, gwałtowne postępowanie z obywatelami dla sprawy przychylnymi, a mianowicie z ob. Mieczkowskim emigrantem* etc." Pepłowekib wysłany przez Rząd Narodowy z Warszawy na śledztwo jakoby przeciwko Turowskiemu i Ujazdowskiemu (przyznał później niby wskutek raportów komisarza), który przejechał się po domach najwięcej powstaniu niechętnych, zbierając różne plotki i potwarze przeciwko komisarzowi rzucane, wreszcie od samego komisarza żądał objaśnienia i tłumaczenia się co do powyżej przytoczonych go, obiecywano dożywotnią pensję, ordery itp., obietnice te oficerowie Wasilewski i Wasilew objeżdżając z wojskiem okoliczne wioski zwykli ogłaszać. Gdy to wszystko nie odnosiło skutku, umyślnie w celu zgładzenia Chądzyńskiego wyprawiono z Płocka dwóch żołnierzy, jakoby zbiegów z wojska moskiewskiego udających się do powstańców, uzbrojonych tajemnie w sztylety i stosowne rozporządzenia do wójtów gmin z rozkazem udzielania wszelkiej pomocy wspomnianym żołnierzom. Chądzyński winien swe ocalenie li tylko naczelnikowi miasta Płocka, który przez swe stosunki dowiedział się o grożącym temuż niebezpieczeństwie i bezzwłocznie zawiadomić go o tym nie omieszkał. Żandarmeria schwytała blisko wsi Swierczyńska owych żołnierzy i wydany wyrok śmierci na tychże na podstawie wynalezionych papierów, sztyletów i dobrowolnego przyznania się do zamiaru zbrodni w oddziale Witkowskiego wykonała. * Mieczkowski w czasie przybycia na terytorium dóbr jego oddziału Witkowskiego, po bitwie rożańskiej, nie tylko że odmówił mu pożywienia, lecz chcąc się go pozbyć ciągle straszył wieścią jakoby pewną o zbliżaniu się Moskwy, pochodziło to z tchórzostwa i skąpstwa. Wskutek urzędowego zaskarżenia przez ob. Teofila Lemana intendenta oddziału komisarz rządowy posłał mu napomnienie w dość ostrych wyrazach, stąd krzyk na gwałtowne postępowanie. a —a Tekst pierwotny: Gdy i ten krok nie powiódł się wstecznikom. W tym zdaniu niektóre słowa jak: Pepłowski wysłany jakoby przeciwko Ujazdowskiemu, skreślono, ale zachowaliśmy je w tekście, gdyż zdanie byłoby niezrozumiałe. zarzutów poczynionych przeciw niemu przed Rządem Narodowym. Komisarz rozśmiawszy się na to przedstawił mu rzeczywisty stan powstania, ze swej strony robiąc zarzuty Rządowi Narodowemu przeniewierzenia się sprawie lub niedołęstwa w prowadzeniu tejże, a tym samym odpowiedzialności przed historią i potomnością. Pepłowski zmieszał się, kłamał na razie jak umiał, przedstawiał świetne położenie sprawy, rozwodził się szeroko nad korzyściami wynikającymi z nawrócenia się partii Wielopolskiego na drogę rewolucyjną, która swą inteligencją Ojczyznę z kajdan uwolni, wreszcie po dosyć długiej rozprawie uznał przecie za stosowne pana Ujazdowskiego od obowiązków uwolnić, a na jego miejscea ob. Władysława Michniewicza powołać. Co zaś do Chądzyńskiego rzeczy pozostały się tak jak dotąd. Michniewicz objąwszy obowiązki naczelnika województwa usiłował wszelkimi środkami podnieść nie istniejące już prawie powstanie, zamiarem jego było wytworzenie jak najwięcej dobrze urządzonych i uzbrojonych oddziałów i wystąpienie jednoczesne tychże, na całej powierzchni województwa. Na Puszczy Myszynieckiej przygotowywali się do wystąpienia b. kapitan wojsk moskiewskich Rynarzewski i No-wicki. W powiecie pułtuskim Walenty Lasocki b. marynarz i Radwan. W mławskim Gasztoft i Cielecki. W przasny-skim Wiśniewski b. oficer kawalerii moskiewskiej, w lip-nowskim Piotr Czarliński. Usiłowania te jednak jakkolwiek z zapałem, gorliwością prowadzone nie przyniosły spodziewanego skutku; wstecz-nictwo coraz bezczelniej podnosząc głowę biernością i intrygami paraliżowało działalność ludzi czynu. Niemało przyczynił się do tego brak środka ciężkości w działaniach w kilku punktach rozpoczętych, a przez to brak jedności. Nie było bowiem, po uwolnieniu od obowiązków Turowskiego, naczelnika wojennego województwa, który by kierował robotami, zamianowano w jego a Skreślono: przedstawionego przez komisarza. miejsce pułkownika Raczkowskiego192; ten z nieznanych przyczyn długi czas z przybyciem swym zwlekał, nareszcie stanowczo zrzekł się ofiarowanego mu naczelnikostwa. Wezwano więc na zastępcę ob. Radwana193. Radwan nie wierzył już w pomyślny skutek powstania, by uniknąć zaszczytów, których się obawiał, zniknął sprzed oczu wszelkich władz narodowych, z kryjówki swej pisał prośby o zwolnienie go od obowiązku z powodu swej nieudolności. Poruczono przeto te obowiązki b. kapitanowi moskiewskiemu Romanowi (Sawa)194, który je objął przy końcu października. Sawa, człowiek nadzwyczaj uczciwy i prawy, robił co mógł, co się dało zrobić. Z powodu pociągnięcia do odpowiedzialności narodowej kilku zbyt skrzętnie radzących o jutrze i z tego powodu bawiących się w „ogromadzanie fundusików" na drogę, na spodziewaną emigrantkę, wzbudził mnóstwo nieprzyjaciół, którzy tajemnie mu szkodzić się starali. W czasie tych przejść różnych Radwan od dawna już zajmujący się organizowaniem oddziału kawalerii, chcąc się pozbyć i tego za ciężkiego kłopotu, wyszukał sobie niejakiego Ziembińskiego, b. oficera moskiewskiego, i temu w sposobie zastępcy zlecił dowództwo oddziału sformowanego przez siebie i przyznać trzeba urządzonego wybornie, a uzbrojonego aż do zbytku nawet, każdy bowiem żołnierz, ubrany w ładny z cienkiego sukna mundur, zbrojny był prócz szabli i lancy w parę pistoletów i karabinek. Oddział ów Moskale zwali w swych biuletynach „złotymi ułanami". Wystawienie go kosztowało 250000 złp. Ziembiński na trzeci dzień po swoim wystąpieniu w pole przez kilkudziesięciu kozaków pod wsią Czarnostów rozproszony został195. Po zebraniu rozbitków Ziembiński w celu, jak mówił, wymusztrowania żołnierzy udał się do powiatu przas-nyskiego. 192 Raczkowski Wincenty, mierosławczyk, dowodził na Kujawach, a potem organizował oddziały powstańcze w zaborze pruskim. Radwan (Jaskołowski). Roman Apolinary (Sawa). 194 195 3.IX.1863 r. W dniu 8 września pod wsią Rydzewem w czasie musztry przez kozaków za furażowaniem siana z Płońska wyszłych zaatakowany wskutek ucieczki, jakiej dał przykład ze swym plutonem, bez komendy Wacław Szteinkeller i popłochu stąd wszczętego, oddział cały tył poddał w bezładnej rozsypce. Uciekający oddział Ziembińskiego na szykujący się do bitwy oddział Wiśniewskiego stojący o dwie wiorsty we wsi takowy zmieszał i tym sposobem do ucieczki z sobą w nieładzie pociągnął. Gdyby nie przytomność Mościckiego, dowódcy oddziałku strzelców konnych, a raczej konnej żandarmerii, na czele którycha potrafił zasłonić odwrót uciekających i tym ich ocalić, straty byłyby daleko większe, choć i tak powstańcy stracili 13 w zabitych i 2 w rannych. W liczbie zabitych był Mościcki Jan, Ludwik Frycze, brat Karolab. Po tej bitwie kawalerię na odpoczynek rozmieszczono po kwaterach, Ziembiński zaś z wielu podkomendnymi pojechał sobie do Prus. a Skreślono: z przytomnością umysłu. Skreślono: i Klimkiewicz, Lewinowski [?] rządca z Gąbkowa. VI następującym okresie czasu, mianowicie od końca wrze-śnią, gdy wstecznictwo wzięło górę i zawładnęło całym ruchem, sprawę powstania za upadłą, bez nadziei i chęci podniesienia ze strony kierowników tejże i straconą uważać należy. Byli wprawdzie ludzie nazywający się powstańcami, rozbitki rozproszonych lub rozpuszczonych (w podwójnym znaczeniu tego słowa) oddziałów, lecz właściwie powstania już nie było. A choć zdarzyło się później kilka bitew, to te raczej uważać należy za spóźnione strzały po przegranej bitwie, a nie za oznaki walki o śmierć i życie narodu dobijającego się wolności. Zamiast orężnej walki, zamiast ostrych czynów główną rolę3 odgrywają czyny podziemne, knowania i podstępne intrygi wstecznictwa, dążące do ostatniego zatopienia sprawy powstania i przez to według ich dyplomatycznego wyrażenia uspokojenia kraju, zepchniętego przez garstkę szaleńców z drogi rozwoju i postępu. Głównie zaś tym panom chodziło o zabezpieczenie i ocalenie siebie i mienia swego w chwili ogólnego rozbicia i straszliwych klęsk narodu. Chcąc mówić szczerze i bezstronnie o owym okresie powstania, tak jak rzecz była w istocie, mimo woli mówić wypada o owych robotach i obrotności wstecznictwa, co wszystko w ręce wziąwszy o swej tylko sprawie nie o sprawie narodu myślało. Mówiąc o wstecznictwie ko- a Skreślono: w życiu. niecznie mówić wypada o dogodnym i dobrowolnym narzędziu, o widzialnym przedstawicielu niewidzialnych (a raczej niewidomych od urodzenia pod względem czci prawdy) wpływów i celów owego wstecznictwa, jako ów szary ptak znanego przysłowia, gospodarzącego i rządzącego się w imię swego sobkowskiego widzimisię i zapleś-niałych jak stare akta procesowe przesądów. Chcę tu mówić o panu Zdzisławie Marchwickim. Pana Marchwickiego zrodziło, wygrzebało i namaściło na swego kapłana z misją odprawienia mszy żałobnej wstecznictwo, w imię następujących względów i okoliczności. Komisarz Rządu Narodowego w województwie Chądzyń-ski już po kilkakroć razy żądał uwolnienia go od obowiązków. Na rękę by to było wsteczniotwu, któremu Chądzyń-ski uważany za krwawego czerwonego, jako działający niepodległe i niedostępnym wpływom koteryjnym, był prawdziwą solą w oku. Rząd Narodowy przecie mimo tajnych i jawnych pod-bechtywań wstecznictwa uchylał się od stanowczej odpowiedzi Chądzyńskiemu, wymawiając się brakiem odpowiedniej osobistości na ważne stanowisko, jakie zajmował; choć może nie tak o osobistość Chądzyńskiego, jak raczej o zachowanie decorum i o pewne względy chodziło. Chądzyński w ciągu dziesięciomiesięcznego sprawowania różnych obowiązków narodowych w wojewódzwie naturalnym biegiem rzsczy zyskał zaufanie ogółu mieszkańców, szczególniej prawdziwych patriotów, czuł więc Rząd Narodowy, że usuwając Chądzyńskiego znanego wszystkim, a zamieniając go nową, nieznaną i nie znającą miejscowych stosunków jednostką, swym krokiem wzbudzi niechęć, brak ufności, a przez to nieład i rozstrój. Rząd Narodowy, jakkolwiek zahukany przez różne nieraz wpływy i będący nieraz w sprzeczności sam z sobą, czuł przecie, że odrywając od działań tak zwanych skrajnych, usunie zarazem najgłówniejsze podpory powstania, najżwawsze i najgorętsze onego czynniki i takowe na upadek narazi, co znowu nie zgadzało się z niewyleczoną nadzieją na pomoc i interwencję zagraniczną? którą się dobrowolnie sam siebie i innych łudził, Chodziło wstecznym bardzo o to i usilnie się starano wynaleźć osobistość taką, która by mając dobrą opinię w tak zwanym stronnictwie „czerwonym", jednocześnie mogła służyć za naczynie ich tajnych natchnień i narzędzie bierne wpływów ku przywróceniu tak zwanego prawnego porządku rzeczy. Światłem przewodnim w tym razie dla nie lubiącego się kompromitować w imię honoru herbowego wstecz-nictwa była opinia, jaką Edward Grabowski, pomocnik komisarza, wydał na żądanie Ujazdowskiego o swym koledze uniwersyteckim Zdzisławie Marchwickim mniej więcej w następujący sposób: „Marchwicki, człowiek młody, zdolny, energiczny, osobiste widoki na pierwszym stawia planie. Moskale czy Polacy wszystko mu jedno, byle wysokie zajmując stanowisko miał wstęp do arystokratycznych salonów i mógł zrobić karierę bogatym ożenieniem się. W Heidelbergu żył tylko z baronami i hrabiami, nas Polaków nie znał, obecnie jeżeli wziął czynny udział w powstaniu, to nim inne względy, a nie miłość sprawy powodowały, mianowicie jako syn skromnego profesora kaligrafii, rodzinya szlacheckie niechętnie go lub z przymusem do swych domów przyjmują, zaś z nominacją urzędnika narodowego znalazłby wszędzie do najarystokratyczniej szych domów wstęp otwarty, o co mu też głównie chodzi, jako też o osobisty rozgłos". Określenie to Marchwickiego bardzo trafne było dostateczną dlań rekomendacją. Nie mogąc się pozbyć komisarza Chądzyńskiego, postanowiono w osobie Marchwickiego postawić ze swej strony swego przeciwnika Chądzyńskiego. Za pośrednictwem pana Mikołaja Glinki*, właściciela dóbr Szczawina, przedstawiono Marchwickiemu korzyści z przyjęcia komisarstwa wynikające, już to dla spodziewanej interwencji, już to z wyrobienia sobie stosunków, w obu razach przyszłość zapewnić mu mogących. * Glinka największy i najgorliwszy zwolennik Czartory-skich, którzy zawdzięczając mu tę przyjaźń, ofiarowali medal złoty z popiersiem Adama I jako króla polskiego, ten jako relikwia z ojca na syna najstarszego przechodzi. a Tekst pierwotny: domy. Pospieszono ze wszech stron do Warszawy z protekcjami za Marchwickim, wystawiając go jako jedyną jeszcze nadzieję upadającej Polski. Rząd Narodowy wygotował mu nominację na „pełnomocnika Rządu", co do Chądzyń-skiego nic nie postanowiwszy. Tak więc przez pewien przeciąg czasu dwóch było w Płockiem komisarzy: Mar-chwicki pełnomocny i Chądzyński zwyczajny. Marchwicki w domach Sonnenberga, Kleniewskiego, Ko-sińskiego, Walewskiego, Jackowskiego stale przebywając przez żony tych panów powozami dla bezpieczeństwa był przewożony. Pierwszą czynnością jego było wszystkich z dawniejszej organizacji usunąć, a w ich miejsce powołać swych zwolenników. Słuszne, aby o osobach i działaniach tych panów jako pod-Marchwickich nieco wspomnieć. Walewski w swych dobrach Małej Wsi miał polecenie urządzić szpital dla rannych powstańców, jakkolwiek niechętnie, uskutecznić to był zniewolony, rannych jednakże przyjmować nie chciał odsyłając ich swym sąsiadom. Dwóch wskutek tego postąpienia zmarło; Chądzyński stosownie do instrukcji Rządu Narodowego przesłał mu ostre upomnienie; był więc wobec powstania skompromitowany; Marchwicki jednakże mianował go kasjerem powiatu. Henryk Malinowski ze wsi Bazar (o którym powyżej była już wzmianka), mając sobie powierzoną sumę złp. 33 333 gr 20 (rs. 5000) przez Padlewskiego, w czasie przejazdu tegoż do oddziałów zanarwiańskich po schwytaniu onego zaparł się z powyższej sumy złp. 20 000, a nadto pozwalał sobie rozgłaszać najfałszywsze wieści na niekorzyść powstania. Marchwicki mianował go organizatorem powiatu pułtuskiego*. * Malinowski do dnia dzisiejszego z zapieranych owych 20 000 złp. (z których do 8000 z obawy postąpienia z nim jako ze złodziejem grosza publicznego przed Rządem Narodowym przyznał się, a które pod dniem 25 maja nr 1013 odebrać Cną-dzynskiemu polecono) rachunków nie złożył. Na wszelkie wezwania komisarza, jako też ob. Władysława Michniewicza i Bronisława Nizińskiego pod pozorem jakoby ścigania przez Moskwę nigdy czasu odpowiedzieć nie miał. Karol Sonnenberg był zamianowany kasjerem województwa. Wyjeżdżający jako ostatni z organizacji za granicę Mich-niewicz i Gustaw Duckert zostawili w ręku jego sumę 40 000 złp., z której dotąd pomimo wezwań obrachunków także nie złożył*. Józef Kosiński z Kienczewa, o którym wzmiankowano poprzednio, zamianowany był organizatorem województwa. Pani Pomianowska (ta sama co wydała rannych powstańców Moskwie), mianowana główną opiekunką nad szpitalami w powiecie płockim w miejsce uwolnionej pani Szczypiórskiej; nadto powierzone sobie miała archiwum narodowe i przewożenie ważniejszych depesz. * Pod dniem 11 lutego 1866 r. emigracja z Płockiego celem pociągnięcia depozytu grosza publicznego do obrachunku, następującej treści Chądzyńskiemu i Michniewiczowi dała upoważnienie: „Ponieważ wiadomym jest członkom organizacji płockiej będącym na wychodźstwie, że znaczna część funduszów narodowych pozostała częściowo u różnych osób w płockim województwie z powodu dezorganizacji nagłej władz narodowych przy końcu powstania, a że wszyscy czynni reprezentanci powstania znajdują się za granicą, a użycie funduszów narodowych w kraju, będąc na dzisiaj niepodobnem, może być tylko za granicą czynnikiem materialnym i moralnym. Wreszcie w kraju pozostawione chociażby u poczciwych Polaków w depozycie mogą się dostać w szpony moskiewskie i narazić samych przechowujących na prześladowania, nareszcie przez sam czas i śmierć osób fundusze te mogą się zabłąkać i zaginąć, przeto: Upoważniamy Zbigniewa Chądzyńskiego (Ludwika Białego) komisarza wojewódzkiego i Władysława Michniewicza (Sęka) naczelnika cywilnego województwa, ażeby się zajęli ściągnięciem tych funduszów, zatrzymujących przy sobie fundusze mimo wezwań do oddania postawili pod pręgierz opinii publicznej, fundusze ściągnięte zachowali w depozycie do czasu, aż zebrani w większej liczbie o sposobie ich użycia lub przechowania zadecydujemy". Stosownie do tego upoważnienia Chądzyński napisał listy do panów Sonnenberga, Kosińskiego, Malinowskiego i Wa-lewskiego tej osnowy: „Racz Pan albo odesłać pod moim adresem weksel na sumę należną, albo przysłać kogoś do obrachunku, w razie przeciwnym ja i moja familia? będziemy musieli udać się do drogi prawnej?!, którą przedwcześnie nie chcemy pana że- nować". Odpowiedź od pomienionych wyżej osób nie doszła, wymienić więc je w myśl powyższego upoważnienia w zupełnym W miejsce Romana (Sawy) pan Marchwicki zamianował naczelnikiem wojskowych 3 zachodnich powiatów niejakiego Navonne, Włocha, nie znającego ani zwyczajów, ani języka krajowego, lecz znającego się na polskich pieniądzach. Navonne założył swoją główną kwaterę w Prusach w miasteczku Lidzbarka, w spółce z Przemysławem Kosiń-skim, bratem Józefa, i Czasnowskim z Zegnowa jako adiutantami; pobierając znaczne sumy na mające istnieć w wyobraźni pułki, trwonił je najbezkamiej na rozmaite niewinne zabawki i przyjemnostki, jak na przykład ... jest się prawie, tym więcej, że Józef Malinowski, brat Henryka, mieszkający w Prusach na samej prawie granicy Kongresówki, mający ciągłe styczności ze wszystkimi tymi osobami, powziąwszy wiadomość o zamierzonym wydawnictwie niniejszych „Wspomnień" poufnie listami pisanymi w dniu 10 maja 1867 r. do ob. Jana Radkowskiego i 23 maja t.r. do ob. Bronisława Brońca prosił o powstrzymanie publikacji, między innymi wyraża się: „broszura wymienia urzęda, jakie który z nich zajmował (mówi o 4 powyżej wymienionych), ich zjazdy i zmowy, co wystarcza na prześladowanie ich przez Moskwę, pomijając, że sumy przez nich jakoby skradzione Moskwa zabierze, ale przede wszystkim zbrudzi nas, nasze koterie, partie i kłótnie uwydatni", dalej przytacza: „wnoszę do Pana tę prośbę na mocy ustnych upoważnień tych osób, a mianowicie od znanego Panu Dobrodziejowi Henryka Malinowskiego, a mego brata"b. Grosz niejednej wdowy lub sieroty, których mąż, ojciec brat lub syn skonał na wierzchołku szubienicy, nieraz od nąjpierwszych potrzeb odjęty, a na cel publicznego dobra ofiarowany, panowie ci przywłaszczyli sobie, żeby za niego być może, wypiwszy z kilkadziesiąt butelek szampana wraz z Moskalami, wykupić się tym sposobem od odpowiedzialności osobistej przed tymiż za swoje nieszczere i obłudne w czasie powstania postępowanie, za resztę zaś postawiwszy młyn parowy lub gorzelnię interesa swe osobiste poprawić. Zdaje się, że przypuszczenie to jest zupełnie słuszne, że tak a nie inaczej sobie postąpili, gdyż korespondencji swej tak z Bronicem jak i Radkowskim zaprzestali. Byli więc pewni Moskwy!, iż im nic złego nie zrobi. a W tekście: Lidzbarg. Do tego miejsca skreślono. W drugiej połowie województwa, to jest powiatach wschodnich, na takiż urząd zamianował Olszańskiego, b. oficera moskiewskiego, w czasie wyprawy Moskali przeciwko Rynarzewskiemu przez dowódcę żandarmerii wraz z kilku kolegami z bronią w ręku schwytanego. Tak więc Olszański, chociażby był dobrym i zdolnym oficerem, nie mógł mieć ani w powstańcach, ani też w mieszkańcach zaufania ani też koniecznego poparcia. Obydwa z Navonnem nic dla powstania nie zdziałali, a wspólnie się nienawidząc byli powodem wielu zgorszeń. Sawa z przyczyny niesprawiedliwości mu przez Mar-chwickiego wyrządzonej dostał pomieszania zmysłów i dotąd zapewne w domu obłąkanych w Charenton pod Paryżem, gdzie był umieszczony, pozostaje. Po dopełnieniu tych przemian organizacyjnych Mar-chwicki wydał kilka odezw, nadzwyczaj ostrych, śmiesznością nawet nacechowanych. I tak w jednej z nich swego sąsiada Milewskiego za niedostarczenie żywności we wskazane mu miejsce na karę na zapłacenie złp. 50 000 skazał, zabraniając w razie niewniesienia tej sumy do kasy, Trybunałem Cywilnym sądzenia jego spraw, komornikom egzekwowania wyroków, regentom przyjmowania aktów hipotecznych itp. Rząd Narodowy podobne nieco wydał rozporządzenie co do pożyczki przymusowej195a. Widząc takie postępowanie Marchwickiego pełnomocnika Rządu komisarz zwyczajny nie miał nic więcej do zrobienia, bo bezpotrzebnie i bez korzyści narażałby się tylko na schwytanie go, a może i odstawienie Moskwie, jak stanowczo zażądać [s] uwolnienia się od obowiązków, które w ostatnich dniach października przez nadzwyczajnego kuriera doręczone mu było. Po uwolnieniu się z Płockiego pospieszył on do Warszawy, gdzie zupełną zastał dezorganizację; kłócono się i spierano o pieczątkę (R[ząd] N[arodowy]). Moskale ze swej strony winnych i niewinnych chwytali i w środku miasta gromadne egzekucje popełniali; bezład zupełny, z nikim l95aZdnia5.VIL1863r. ani się dogadać nie było sposobu; krzyki na Ignacego Chmieleńskiegoa196, jego znów przyjaciół na Karola Ma-jewskiego197 i Gillerab . Wszystkie te objawy były oznakami obłąkania jednych i złej woli drugich. Ciężko się robiło na sercu tym wszystkim, co rzecz zdrowo pojmowali, nie było jednakże sposobu na tę zaraźliwą epidemię, w czasie której można było pozostać (wariatem lub złodziejem, należało li tylko wyjechać za granicę i tam czekać chwili rozsądniejszej, dającej nową sposobność poświęcenia i użycia swych zdolności i sił ducha. W pierwszej też połowie listopada Chądzyński przejechał granicę udając się zac innymi do Drezna. W dni dwa po wyjeździe Chądzyńskiego Marchwicki w Szajpsku wraz z synem Kleniewskiego aresztowany i w płockim więzieniu osadzony został. Staraniem Jackowskich, Sonnenbergad, Kleniewskiego słowem całej współki domów rolniczych płockich, pomimo że Moskale dokładnie o jego wysokim urzędzie byli zawiadomieni (w Dreźnie publicznie po wszystkich knajpach o tym mówiono) w ostatnich dniach grudnia był uwolniony. Natychmiast po uwolnieniu dostawszy na drogę z kasy wojewódzkiej złp. 6000, a dla Kleniewskiego złp. 3000 do Drezna przybył. Kleniewski, po zabawieniu kilku tygodni, bez amnestii nawet do kraju powrócił; ową więc sumę pobraną nie wiadomo w imię jakiego prawa, bo do żadnych prac narodowych (wyjąwszy zabawy z Turowskim) nie należał, naj-słuszniej Narodowi zwrócić powinien, tym więcej, że ojciec jego do majętniejszej szlachty w województwie należy. 196 Chmieleński Ignacy (1837—?), bliski lewicy „czerwonych", członek Komitetu Miejskiego od czerwca 1862 r., wchodził w skład rządu „wrześniowego", cieszył się, opinią terrorysty. 197 Majewski Karol (1833—1897), członek Dyrekcji „białych", od czerwca do września 1863 r. kierował Rządem Narodowym. Umiarkowanych poglądów politycznych. 198 Giller Agaton (1831—1887), sybirak, w 1860 r. powrócił do Warszawy. Członek CKN i Rządu Narodowego, reprezentował interesy „białych", chociaż sam należał do prawicy „ czerwonych ". a W tekście: Chmielińskiego. Skreślono: wzajemne się denuncjowania, różne morderstwa i zbrodnie były na porządku dziennym. ' Słowo skreślone, nieczytelne. W tekście: Sonenberga. Za komisarskiego panowania Marchwickiego zbrojne powstanie w płockim województwie ostatecznie dotlało do ostatniego człowieka, do ostatniej broni, iż tak rzekę, jak lampa, w której zabrakło oleju. Dowódcy Rynarzewski, Nowicki i inni przebywając na Puszczy Myszynieckiej umieli zjednać dla siebie miłość tamtejszych mieszkańców; na ogólne domaganie się ludności wnieśli żądanie do Marchwickiego wywołania ogólnego ruchu. Marchwicki na ogólne poruszenie się nie zgadzał, chciał dozwolić częściowego, z którego by później ogólne się rozpłomieniło; w końcu obiecał dać stanowczą odpowiedź za bytnością swoją w Ostrołęckiem, co wkrótce nastąpić miało. Mając jednakże do załatwienia jakieś pilniejsze sprawy, za długo w powiecie mławskim i płockim zabawił; po udaniu się w Ostrołęckie było już za późno. W przeciągu tych kilku dni zwłoki Rynarzewski zginął i oddziały rozproszone zostały. W dniu 29 października pod wsią Czarna Rynarzewski, w oddziale prawie li tylko wieśniaków mający, Moskali pobił i do ucieczki zniewolił. Lecz w dniu 6 listopada pod wsią Żelazna powtórnie przez przeważające siły zaatakowany po mężnej obronie poległ. Powstańcy zaś częścią na kwatery się rozeszli, częścią w mały oddziałek się sformowali. Ponieśliśmy straty 15 w zabitych i 17 w rannych3. Bitwa ta z największą z obu stron zaciętością prowadzona była, powstańcy lubo cofali się, to jednakże co kilka kroków, korzystając z najmniejszej zasłony, podzieliwszy się na liczne kupki od 20 do 30 ludzi zawierające, silnie nieprzyjaciela razili. Moskale nierównie większe od naszych ponieśli straty — sam Józef Szymański, b. trębacz z huzarów moskiewskich, a w oddziale naszym podporucznik, wyjechawszy na podjazd, 18 kozaków wprowadził za sobą w sam środek obozu, z których jeden tylko ujść zdołał. a Skreślono: w liczbie pierwszych był Antoni Łazowski, student Szkoły Głównej, i Oskar Wolski. Gdyby nie śmierć Rynarzewskiego walka na Kurpiach długi czas byłaby jeszcze prowadzona. W dniu 12 listopada pod wsią Poręba, Walenty Lasocki, b. marynarz moskiewski, dowódca oddziału w Pułtuskiem sformowanego, będąc zaatakowany przez Moskwę, nie wydawszy żadnych rozporządzeń swym podwładnym, z placu bitwy niegodnie uciekł, z ludźmi tym sposobem zdemoralizowanymi Józef Zduńczyk, b. oficer moskiewski, przeprawił się za Bug, a nie mając żadnego poparcia, widział się być zmuszonym oddział rozkwaterować. Przedtem jeszcze podobny los spotkał oddziałek Nowickiego liczący 20 ludzi, z którym wszedł z Prus do Kongresówki, pod Chorzelami, gdzie ów dzielny dowódca padł ofiarą swej waleczności, czy rozpaczy, dnia 15 listopada. W dniu 16 listopada pod wsią Niedźwiedź i nieco później pod wsiami Cyk i Suchorza resztki oddziałów Rynarzewskiego przez przeważne siły moskiewskie rozproszone zostały. a__a Pozostały się tylko oddziałki drobne strzelców konnych przetworzone z dawnej żandarmerii, jako ostatnie słabe szczątki powstania zbrojnego w Płockiem, los ich łatwo było przewidzieć. W dniu 28 grudnia pod Trojanką oddziałek konny pod dowództwem Sołowieja przez Moskwę napadnięty rozproszony został. Tak więc na bitwie pod Żelazną w spotkaniach, których utarczką nawet nazwać nie można, pod Chorzelami i Trojanką dogorzało ostatnie zbrojne powstanie w województwie płockim. Przecie po pochowaniu i zagrzebaniu zupełnym powstania już w r. 1864 wielcy ludzieb za pieniądze narodowe włóczący się po całej Europie dla pokrycia swych finanso- 199 Sołowiej Józef (Słowik). a-a Skreślono: W tych ostatnich utarczkach polegli Ciesielski, b. junkier wojsk moskiewskich, Żarski, urzędnik pocztamtu warszawskiego, i Marcinkowski, strzelec lasów rządowych, największy ulubieniec Kurpi. Skreślono: w rodzaju Wacławom Przybylskim , Janów-skmA Koziełłom202. J * * Przybylski Wacław (1828—1872), nauczyciel i dziennikarz, pełnił odpowiedzialne funkcje w powstaniu: jako sekretarz Rządu Narodowego do spraw Litwy, Naczelnik miasta Warsza- wych błędów i zamydlenia oczu opinii publicznej wyprawili z Poznańskiego do Polski Callieira203 i Kossakowskiego dla wznowienia i prowadzenia walkia. Callier przed wkroczeniem jeszcze do Kongresówki przez Prusaków schwytany długim więzieniem w kazamatach odpokutował za swój gotowy na wszystko patriotyzm. Kossakowski na czele szwadronu, ledwo co przekroczywszy pas graniczny pod wsią Łapinóżek (w pow. lip-nowskim) przez Moskali już czatujących na niego napadnięty, po stracie kilkunastu ludzi na powrót do Prus wpędzonym został. To było ostatnie z ostatnich w całym Kraju Nadwiślańskim spotkanie się zbrojne z Moskalami204; godne uwagi, że również najpierwsze w początkach powstania spotkanie się z wrogiem pod Ciołkowem (dnia 22 stycznia 1863 r.) miało miejsce jak i ostatnie na ziemi województwa płockiego. wy, Dyrektor Wydziału Prasy, a potem jako Komisarz Rządu Narodowego poza granicami Królestwa Polskiego; zbliżony do "białych". 201 Janowski Józef Kajetan (1832—1914). Od lipca 1862 r. związany był z organizacją powstańczą, członek CKN i sekretarz kilku kolejnych Rządów Narodowych w 1863 r. W kwietniu 1864 r. emigrował. Związany był z prawicą „ czerwonych ". 202 Koziełł-Poklewski Jan (Jakub, Skała), (1838—1896), przed powstaniem był oficerem armii rosyjskiej. W powstaniu zajmował szereg poważnych funkcji, był członkiem litewskiego Komitetu prowincjonalnego, później zaś referentem Wydziału Wojny Rządu Narodowego i Komendantem miasta Warszawy. Jesienią 1863 r. został naczelnikiem wojskowym województwa augustowskiego i grodzieńskiego. Poglądów był umiarkowanych. Po powstaniu emigrował i w 1863 r. powrócił dobrowolnie do kraju. Za udział w powstaniu został ze- V, na zsyłce przebywał do 1883 r. 2(b Callier Edmund (1833—1883). Latem 1863 r. został naczelnikiem województwa mazowieckiego, jako bliski lewicy „czerwonych" wszedł w konflikt z Rządem Narodowym, w sierpniu 1863 r. zmuszony był opuścić województwo, następnie organizował oddziały w zaborze pruskim, które 29.HI.1864 r. miały wkroczyć do województwa płockiego. Akcja ta jednak zakończyła się pełnym niepowodzeniem. 04 Wiadomość niedokładna, ponieważ po bitwie pod Łapi-nóżkiem miały miejsce jeszcze cztery potyczki, a ostatnia 9. V.1864 r. pod Szarłatem. a Skreślono: Skutek był łatwy do przewidzenia! Zakończenie '"Tak więc... stało się! tyle tylko każdy z nas rozbitków, tułaczy, z głębokim westchnieniem powiedzieć może... i tyle tylko powiedzieć ma prawo, bo ani opowiadania o bohaterskich czynach, ani wzajemne zarzuty i skargi, tego co się stało, zawrócić nam nie mogą. Stało się... a ze wszystkich klęsk strasznych, jakie Ojczyznę naszą dotknęły, najgorsza ta, żeśmy swym upadkiem wzmocnili wroga i stali się prawdziwą a niedołężną, niezdolną się oprzeć igraszką, wszystkich wymysłów jego ciemiezkiej rozpusty. Sąd o tym, co się stało, byłby za-wczesny, bo jeszcze krew nie oschła, i nie mamy doń prawa, bo sami siebie bezstronnie osądzić nie zdołamy... niech nas osądzi sąd dziejowy, następującego po nas, a daj Boże lepszego i szczęśliwszego pokolenia i cokolwiek ono powie o nas, powinniśmy przyjąć w milczeniu i z pokorą. Zaprawdę ciężkiej, krwawej i długiej pracy potrzeba, pracy pełnej nadludzkich wysileń, szalonego wytrwania i poświęcenia bez granic, by odrobić to, co się stało lub może na marne (puściło, tak w skarbach i siłach duszy, jak ciała. Więc cóż nam robić wypada? Oto naprzód: zamiast w rozpaczy opuścić głowę i załamać bezczynnie ręce na piersi, zamiast grzesznie i śmiesznie w swych kłótniach zwalać winy jeden na drugiego, przypominając podług owej przypowiastki warszawskiej, Czerkiesów księcia Gor-czakowa, nawzajem sobie wyrzucających: „ty porąbałeś krzyż! nie, to ty porąbałeś obrazy!"; zamiast rozpadać się w płaczu i narzekaniu; policzmy się z przeszłością i obecnością, z czynami i siłami naszymi, i nauczmy się mówić prawdę szczerą i wyższą nad wszelkie poziome względy, w oczy, nie zaocznie, a bez żółci, a naprzód asamym sobiea wyzuwszy się z wszelkiego widzimisię; a wtedy weźmy się na nowo, a z sercem kochającym, do pracy, do jakiej obowiązuje i powołuje nas tak przyszłość nasza, jak i obecne stanowisko nasze! Najlepszym warunkiem do poprawy na lepsze jest przyznanie się dobrowolne i sumienne do błędów. Uderzywszy się w piersi powiedzmy więc sobie: co się stało... źle się stało i inaczej być nie mogło, co winą jest naszą... lecz że inaczej stać się mogło; niestety, na to dowodem piętnaście miesięcy nierównej, bez broni rozpoczętej, ciągle odnawianej, rozpaczliwej walki! walki w warunkach najniekorzystniejszych, w położeniu najmniej dogodnym. I tym to właśnie zyskaliśmy podziw i oklask bratni ludów całego świata, lecz cześć za to winna należyć wyłącznie tym, co z bronią w ręku padli na polu bitwy, walcząc bez nadziei, ginąc bez wsparcia i pomocy; i to właśnie, co nam cześć zjednało, staje się krwawym wyrzutem przeciw... nie chcę tu wypowiadać, co mi ciąży na sercu... niech będzie przeciw anam samym !a Powstanie kościuszkowskie zakończyło się Macie jowica-mi, niewolą Naczelnika i wyrżnięciem Pragi205, (powstanie 1830—31 r. po świetnych bitwach wzięciem Warszawy i wyjściem za granicę na tułactwo206 wojska co w dwa razy większej liczbie niż w chwili wybuchu, co zaś nasze powstanie ostatnie różni od poprzednich, to mianowicie, że w ruchach i działaniach przedpowstańczych jest coś chorobliwie gorączkowego, że tak powiem zaziajanego, coś jakby poronionego, w samym wybuchu powstania i w dalszym prowadzeniu; kiedy się zaś walka ostatecznie kończy, określić niepodobna. Kląska pod Maciejowicami 10.X.1794 r., Praga została zdobyta w dniu 4 listopada tegoż roku. Upadek Warszawy nastąpił 38.IX.1831 r., a wyjście podstawowej masy wojska na tułaczką 5.X.183i r. a-a Podkreślono w tekście. Powtarzam, że ostatnie powstanie nasze śmiało nazwać można poronionym, bo ani czas, ani okoliczności nie były po temu, przygotowań i środków prawie żadnych, choć pod tym względem łudziliśmy się wzajem, trąbiąc o mnóstwie sprowadzonej broni, o całej armii sprzysięgłych już zorganizowanej, o gotowości ludu itp., zresztą któż dowiedzie, czy rząd carski nie chciał przyspieszyć wybuchu, by raz skończyć i runąwszy przeważną siłą, krwią zalać pierwsze iskierki i nie dać im zabłysnąć płomieniem? W chwili wybuchu nie znalazło się broni dla garstki bezbronnych, lud nie zrozumiał, o co rzecz idzie... szczęściem tylko, że blagując siebie, oblagowaliśmy i Moskwę, która nabywszy przesadnego o siłach powstańczych wyobrażenia, zamknąwszy się w miastach pozostawiła nam wolne wsie i lasy. Lecz żart długo trwać nie może... wreszcie Moskwa, widząc, że powstańcy nie napadają, lecz owszem, cofają się i wszędzie prawiea tylko bierny dają opór (stosownie do poleceń tajnych Rządu bezimiennego), odważyła się ich ścigać i wreszcie robić prawdziwe obławy na tułające się bez celu, planu i związku z sobą drobne oddziałki powstańcze. Ze strony Moskwy była zawsze przewaga broni, licziby i pierwszeństwa w napadzie (której to korzyści, w imię nie wiem czego, pozbawił Rząd tak zwany Narodowy powstanie), nic więc dziwnego, że oddziałki po dłuższej lub krótszej przechadzce z bronią, po dłuższym lub krótszym istnieniu, lub rozpuszczały się wskutek bitwy często niespodzianej, lub topniały same przez się. Na miejsce ich Rząd Narodowy kazał tworzyć nowe oddziały, polecał nie narażać sił narodowych na niepewne i nierówne spotkania i czekał, czekał, aż wreszcie się doczekał: iż nie było z czego, za co i komu organizować oddziałów. Nie w myśli mojej rzucania w Rząd Narodowy kamieniem, powtarzam to zdanie, które zresztą nie jest moje osobiste, a wielu i bardzo wielu, i w tej liczbie samych nawet członków Rządu zdanie; nie moje również jest zdanie, lecz znacznej większości, tej właśnie, co owej sprawie a Skreślono: lub prawie. krew swoją poświęcała, że w pierwszych dniach ruchu daleko sposobniejsza była chwila do powstania i samo powstanie podobniejsze do udania się, choć broni nie było, niż w styczniu roku 1863, kiedy już niepodobna prawie było rządzić okolicznościami i kierować wypadkami. Rzeczywiście, ów zapał prawdziwy, pełen gotowości i poświęcenia, a bez którego broń choćby najdoskonalsza, choćby w największej liczbie, jest rzeczą podrzędną, ów zapał był wielki, przejmował wszystko, wszystkich, od najstarszego do najmłodszego, od nędzarza do bogacza, wszystkie stany jakby jedno ciało, ożywione jedną myślą, rozgrzewał najzimniejszych, zyskał nawet pewną cześć u wrogów, nad którymi bez broni odnosił duchowe zwycięstwo. Moskwy ledwo parę tysięcy było w Warszawie, a w Kraju Nadwiślańskim kilkadziesiąt tysięcy, ale na papierze tylko, rozproszonych na przestrzeni półtrzecia tysiąca mil kwadratowych, śród pół pięta miliona narodu. Nawet w razie przegranej klęska byłaby stokrotnie mniej się dała we znaki i łatwiej by ją było powetować. Co zaś do środków, te w dniu 22 stycznia wcale nie były obfitsze i znakomitsze niż w dniach po 25 i 27 lutego. Lecz zapał ten, zamiast zostać zużytkowany na razie, rozproszył się na drobne czyny i na marne poszedł. Przywódcy i członkowie różnych, a dość licznych kółek, dotąd pracujący w ciszy, lecz czynnie i energicznie, zamiast dalej prowadzić pracę, do której się wszystko uśmiechało, założyli ręce myśląc, że już wszystko zrobione, lub nie mieli odwagi pójść dalej, lub porwani wirem ogólnego zapału pozostali w cieniu, a tymczasem na jaw na wierzch wystąpili ludzie nowi, po większej części bohaterowie jednodniowej sławy, nie umiejący się nacieszyć swą wielkością. Delegacja tak zwana pod prezydencją Paulucciego, naczelnika policji tajnej (to coś potwornego) zasiadając z początku w Resursie Kupieckiej, potem w Ratuszu, z tak zwanej Straży Obywatelskiej, co by mogła być zawiązkiem Gwardii Narodowej, zrobiła po prostu policjantów i żan- darmów narodowych; co się wyłącznie trudzili zamykaniem szynków po 10, zapraszaniem tłumów do rozejścia się i niestety... denuncjowaniem w imię lojalnego patriotyzmu, często Bogu ducha winnych rodaków, o szpiegostwo, o podrzucanie broni, o namawianie do zbrojnego powstania (O nieubłagana łasko czynów!) i aresztowaniem podejrzanych ludzi, których zwykle, po odstawieniu pod strażą do komitetu, odsyłano do Ratusza, skąd drugimi drzwiami wypuszczano. Podobno to figiel Paulucciego (sprytny bowiem był chłopiec) ni stąd, ni zowąd, na bruku wyrosła pogłoska, że Moskwa podrzuca broń, by ruch zbrojny wywołać i mieć prawo do represji... W naiwności Delegacja i my wraz z nią wzięliśmy zbyt do serca ów żarcik i uwierzyliśmy święcie. Rozlepiano plakaty drukowane, za pozwoleniem cenzury rządowej, że każdy schwytany z bronią w ręku uważany będzie za zdrajcę kraju. Trzeba było dodać i „karany", lecz gdzież w Delegacji była siła karania... Zresztą... kto wtedy z bronią chodził, jeśli nie Moskale. Przeciwko osobistemu składowi Delegacji nic powiedzieć nie można... członkowie (tejże jeden w drugiego byli ludzie zacni i czystego imienia... lecz biorąc ogółem Delegację jako ciało niby przedstawicielskie, tak jak o Trepo-wie 8 wyrażano się przed Gorczakowem, że jest „niemo-żebnym", tak o niej powiedzieć można, że była „nie w miejscu". W stanowisku swym bardzo dwuznacznym i śliskim, będąc ofiarnym, bezwiednym narzędziem intryg moskiewskich stała się rodzajem bawełny w uchu względem narodu. Nie była ona w stanie ani uniknąć narażenia się caryzmowi, ani zadowolnić narodu, któremu prawie narzuconą była. ™ Por. s. 194. Trepów Teodor (1803—1899), pułkownik, a potem generał, od listopada 1860 r. do lutego 1861 r. warszawski oberpolic-majster, a od grudnia 1863 r. oberpolicmajster Królestwa Polskiego. Resursa Kupiecka, rająca się Strażą Obywatelską (między którą obywatele ziemscy różnili się nieco wielkością i kolorem kartki) niby pretoriańską gwardią Delegacji, stała się polem patriotycznych przepisów i zarazem miejscem miłego przepędzenia czasu, na próżniactwie pełnym miłości Ojczyzny. Wtedy ktoś tam puścił pamflet, niby prośbę od twardego rzemiosła do Delegacji, skarżącą się, że do Resursy rzemieślników nie puszczają, chyba w świątecznym ubraniu! Jest to gorzka bardzo satyra na patriotów resursowych. Tak zwani ludzie rozsądni (czytaj szlachta obywatelska z Towarzystwa Rolniczego) dla sprowadzenia na drogę rozsądku ruchu całego, przedstawiając w pięknym tęczowym świetle carskie koncesje ze wzgardą rzucane, niby zdobycz wojenną, z moralnej bezbronnej wygranej wymownie jęli dowodzić, do jakich to nieprzewidzianych rezultatów dojść możemy, skoro trzymać się będziemy lojalnie i legalnie zasady, by brać, co się daje i stawiać coraz nowe żądania, tak że tym sposobem, po latach tam tylu, a tylu, całą Polskę od cara na drodze prawnej wydrzemy, nie przelawszy kropli krwi. Dobre to były chęci, lecz lud nie zrozumiał ich mądrych wywodów, on chciał wolności i Ojczyzny polskiej; słowa: „legalność", nie pojmował, lecz czuł, że Moskal to nieprzyjaciel, więc w proces lojalny patriotyczny uwierzyć nie mógł. Już odtąd właściwie datować należy powstanie, choć w zarodku, tak zwanego stronnictwa „białego", co w dalszym rozwoju zamieniło się na wsteczne. Bawiliśmy się pięknie i rozkosznie jak dzieci, nie myśląc o jutrze, w czamarki, żuipaniki, piórka, żałobę, śpiewy, manifestacje codzienne jedne po drugich (nawiasem mó- wiać chłopcy niedorośli, ze szkół, na swoją rękę robili manifestacje), wybijanie szyb, kocie muzyki, w patriotyczne przyrządy, jak krzyże złamane, orzełki, pierścionki pamiątkowe, i tak sobie przeczamarkowaliśmy, prześpiewa-liśmy, przegwizdaliśmy i przegraliśmy owe czterdzieści dni wolności od 27 lutego do 8 kwietnia. Zdawało się nam, że już wszystko zrobione i zawsze tak będzie; głos, który by wołał, żeby zamiast zabawy wziąć się do pracy czynnej, do dzieła... byłby głosem wołającego na puszczy, niknącym wśród tłumnych śpiewów, lub zagadany patriotycznymi dowodami ludzi rozsądnych; ludzie dalej widzący ostrzegali, że tym sposobem postępując możemy zapłacić krwawo, a bez korzyści za naszą zabawę bez celu; ostrzegała i Moskwa niby prosząc, grożąc nawet, lecz komu się chciało myśleć o jutrze, kiedy dzisiaj tak miło i słodko było pawić się w czamarce, z tak tanim kosztem udawać bohatera. Moskwa tymczasem ściągnęła dwadzieścia kilka tysięcy żołdaków do Warszawy i pewna już siebie, bo silniejsza dziesięć razy, urządziwszy pułapkę sprawiła nam krwawą niespodziankę ósmego kwietnia i nahajką starała się przekonać, że car Aleksander nie lubi „marzeń" . Gorzkie są moje słowa, jak każde słowa prawdy, lecz z serca pochodzą, i jestem pewny, że wielu i bardzo wielu podobnież myśli. Zaprawdę nie myślcie, żebym szydził, powinniśmy wziąć do serca Aleksandra „precz z marzeniami", bo zaprawdę nie marzeniami, czy „białymi" tam, czy „czerwonymi", a tylko czynem stalowym, pracą i poświęceniem dojść możemy do Ojczyzny ziemskiej, dotykalnej i wolności, dla której od lat stu tyle krwi przeleliśmy. Od czasu wypowiedzenia tych słów przez Aleksandra powinniśmy byli wziąć zupełny rozbrat z wszelkimi marzeniami i złudzeniami, a wziąć się do rzeczy czynnie a mądrze i śmiało. Myśmy przecie tak w ruchach przed-powstańczych, jak i podczas samego powstania dopuścili 209 Aluzja do słów Aleksandra II wypowiedzianych do szlachty i duchowieństwa w Warszawie w maju 1856 r. się z powodu marzeń wielu grzechów i błędów, a podług Talleyranda210 w polityce błąd jesta występkiem. Właśnie na zakończenie mej spowiedzi przed papierami z mych wrażeń i uczuć doznanych przed i podczas powstania chcę pokrótce pomówić o owych grzechach popełnianych w imię marzeń i swego widzimisię, że coś z niczego samo przez się stać się może bez przyłożenia ręki i nałożenia zdrowiem i głową, że pozory barwione za rzecz samą ujść mogą, że dobre chęci (którymi przecie i piekło według cudzoziemskiego przysłowia jest wybrukowane) dostateczne są w służbie dobrej narodowej sprawy itd., itd. A naprzód powiem, że najwięcej w imię marzeń, mrzonek i widzimisię winnym jest grzechu Rząd Narodowy, że prawiąc tyle przed powstaniem o liczeniu na własne tylko siły, podczas powstania najwidoczniej zdawał się nie wierzyć we własne siły, polecając dowódcom nienarażanie słabych sił narodowych na niebezpieczeństwo15, wbrew wygłoszonej zasadzie licząc w jakąś pomoc zagraniczną w czerwonych spodniach lub ze skrzydłami anielskimi, o czym po parafiach od początku samego powstania mówiono jakby o przyjściu Mesjasza. Winnym jest grzechu, ciągłej chwiejności, wahania się, braku zasady stałej (podobno żadnej nie miał i mieć nie mógł z powodu niezależnych od siebie okoliczności, którymi rządzić nie umiał) zmieniania się z jednej barwy w drugą, z białej w czerwoną, na koniec długiego a jałowego rozmyślania, czy wywołać, czy nie ruch ogólny narodowy? I dla tej przyczyny grzechem jest sama nazwa „Rząd Narodowy", bo jako grono bezimienne, tajemnicze, okryte maską, płaszczem i parawanem, nie z wyboru narodu powstałe, narodowym nie był i być nie umiałc. 11 n Talleyrand-Perigord Charles Maurice (1754—1838), wybitny polityk francuski i długoletni minister spraw zagranicznych Francji. * Skreślono: grzechem. Dwa słowa skreślone, nieczytelne. 0 Na boku dopisane zdanie mało czytelne, ale jak zrozumiałem, mowa w nim o patriotycznej postawie duchowieństwa wobec powstania, za co wielu duchownych zostało po tym zesłanych na Sybir, a klasztory zamknięto. Grzesznym jest poprzednik Rządu Narodowego, Komitet Centralny (także nie narodowy, bo nie umiejący stanąć na wysokości narodowej sprawy), za oblagowanie siebie samego i wierzących weń jak w wodza synów Polski, przyszłych powstańców; wieściami przesadzanymi o środkach, o broni, o pieniądzach, o liczbie związkowych, o stosunkach itd. za rozgorączkowanie do stopnia chorobliwości zapału czystego, za niedopuszczalną w ludziach biorących się samowolnie bez wezwania, namaszczenia do narodowego czynu, nieświadomość swej sprawy, narodu, okoliczności miejsca i czasu, skutkiem czego o włos tylko nie został mimowolnym zdrajcą narodowym. Grzechem wspólnym jest rozdarcie sztandaru narodowego na dwie barwy, białą i czerwoną, na dwa stronnictwa, które z jednego punktu wyjścia się zrodziwszy w biegu wypadków, jedno stało się w imieniu rozsądku i samo-lubstwa wstecznym do obrzydliwości i zdrady, drugie w imię niby serca i zapału dostało prawdziwego delirium*. * Na dowód owego delirium, przypominając tu słowa poety „O jak wszystko wielkie święte człowiek dziwnie spodlić umie", przytoczę tu następne fakta niestety prawdziwe, lecz szczęściem rzadkie w naszym powstaniu. W okręgu wyszogrodzkim ksiądz Józef Wojciechowski zamordować polecił dwóch podróżnych kupców wieprzy, bez żadnych nawet pozorów winy — przyczyną tego morderstwa były fundusze przez nich posiadane. Zbrodnia ta księdzu nie byłaby uszła bezkarnie, gdyby ucieczką za granicę nie uratował się. Ob. Gustaw Duckert wydał polecenie schwytania go i postąpienia z nim stosownie do wielkości zbrodni jego. Tenże ksiądz był później ajentem tajnym Kurzynjr a i sekretarzem ks. Mikoszew-skiego w Paryżu dla piemędzya. W Ostrołęckiem z insynuacji Henryka Boguckiego dowódca strzelców konnych, Benek Milewski, b. student medycyny, starozakonnego Totta pełniącego obowiązki żandarma, wielkie usługi sprawie powstania oddającego, powiesić rozkazał, a to jedynie z przypuszczenia, że człowiek ten będąc od pierwszej Grzechem tak zwanej organizacji „czerwonej" jest zbytnie a niedojrzałe zapatrywanie się na politykę włoską względem Austriaków, grzechem organizacji „białej" jest chęć naśladowania, wygodnie, bezpiecznie w swoim zakresie polityki Węgrów2 . Myśmy ani Węgrzy przecie, ani Włosi i we wcale innym położeniu jesteśmy. Polacy po polsku, polskim rozumem, polskim sercem powinni się rządzić. Grzechem jest także, nie dowodzącym wcale politycznego zmysłu, pobratanie się na drodze robót narodowych i przyjęcie do swego składu, przez tak zwaną organizację „czerwoną", członków tak zwanej organizacji „białej", której wcale się co innego śniło, a która odegrawszy rolę kukułki, dziś sobie spokojnie odpoczywa po trudach narodowych pod skrzydłami opiekuńczego rządu i ustalonego przezeń porządku rzeczy. chwili powstania czynnym znał wszystkich działających i mógłby po upadku powstania denuncjować ich . Jan Gustaw Serwiński, człowiek młody, w dobrej wierze działający, z insynuacji białych wsteczników, dotąd w kraju pozostających, popełnił kilka morderstw. Przytaczam słowa jego wyjęte z listu pisanego do komisji wydawania świadectw celem pozyskania żołdu od rządu francuskiego. List ten był mi komunikowany do potwierdzenia przytaczanych w nim faktów i tożsamości osoby Serwińskiego. Tak się on wyraża: „Ostatecznie po rozbiciu oddziałów mianowany zostałem przez Pana Puchacza (pseudonim) naczelnikiem żandarmerii obwodów wyszogrodzkiego, czerwińskiego i zakro-czymskiego, w czasie swej służby rozstrzelałem w Czerwiń-sku dnia 8 grudnia dwóch braci Gąjewskich; w dniu 11 t.m. niejakiego Warszawiaka rodem z Wyszogrodu za zbiegostwo z oddziału Kolbego (Witkowskiego) i bytność u Moskali w Płocku; dnia niepamiętnego rozstrzelałem Mackiewicza żebraka z Wyszogrodu. W miesiącu styczniu z powodu nie-sposobności utrzymania się wszedłem do Prus". Odbierać ludziom życie, w czasie gdy nie ma najmniejszej nadziei dopięcia zamierzonego celu, jest zbrodnią, tyranią. Serwiński jedynie swą młodością, niedoświadczeniem, zbyt-pokładaniem ufności w ludzi polecających mu spełnienie Grzechem wielkim było brak środka ciężkości podczas powstania; mieliśmy wprawdzie Rząd Narodowy, bezimienny, tajemniczy, wydający bezimiennie, tajemniczo swe polecenia, przez osobistości również bezimienne (co wszystko nie mogło wzbudzić koniecznej ufności), lecz ów Rząd Narodowy sam dla siebie środka ciężkości odszukać nie umiał. Natomiast mieliśmy z kilkuset może dyktatorów, w osobach dowódców oddziałów i urzędników narodowych, każdy w swoim czasie i w swoim szczupłym zakresie, kryjących się pod przybrane nazwiska, więc już tym samym dających do myślenia, że więcej myślą o zapewnieniu sobie odwrotu niż o sprawie; lecz prócz dobrych chęci innych zalet koniecznych dowódcom powstania nie mających. usprawiedliwionym być może — znany on jest osobiście piszącemu ze swego patriotyzmu i wielolicznego narażania się w czasie ostatniej walki. Dla badaczy natury ludzkiej przytaczam fakt zaszłej w czasie wykonywania wyroku tych morderstw, mniemaniem dobrego służenia sprawie, śmierci na jednym z Gajewskich. Serwiński w obecności żony i dzieci tegoż sztyletem zamordował go, następnie od tejże żony i dzieci odebrał przysięgi, iż nazwiska jego przed Moskwą nie wydadzą. Co za okropna walka dziać się musiała w sumieniu tych ludzi, tając mordercę ich ojca! !c 210a Kurzyna Jan (1835—1865), mierosławczyk, od połowy 1864 r. Komisarz Rządu Narodowego na zagranicą, zginął w pojedynku z A. Guttrym. 1 Mikoszewski Karol (?—1886), proboszcz w Żelaznej, związany z „czerwonymi", redaktor „Głosu kapłana" i członek Tymczasowego Rządu Narodowego. a Dopisane z boku ręką Chądzyńskiego: Właśnie słyszałem na samym mojem wyjeździe z Kraju na emigrację od wielu osób o czynie Wojciechowskiego. Duckert już w Dreźnie potwierdził tenże czyn księdza. Dopisane z boku: Fakt ogromnie podły i nikczemny, może go lepiej zataić. 0 Dopisano z boku: Fakt ten opowiedział mi Duckert, do domu którego Serwiński z nie otartym ze krwi sztyletem zaraz po morderstwie przybył. Autor ma na myśli walką Włochów o niepodległość z Austrią, jak również ugodowe rozwiązanie sporu austriacko-węgierskiego w 1867 r. W ogóle grzechem wspólnym narodowym jest, żeśmy się nie umieli czy nie chcieli zdobyć, tak jak Włochy, na Garibaldiego, człowieka prawdziwie ludowego, znanego ze swych zdolności wojskowych lub politycznych, pod jednym z tych dwóch względów przynajmniej mającego miłość ludu za sobą przede wszystkim, a głównie odznaczającego się poświęceniem i miłością gorącą swej sprawy, który by ujął silną dłonią ster nawy narodowej. Wstecznictwo narzuciło nam Langiewicza, o którym wprzódy nikt prawie nie słyszał, lecz ten poczuwszy, że stanowisko mu narzucone jest nieskończenie wyższe od jego możności, choć za późno dał za wygraną nie tylko dyktaturze, lecz i sprawie narodowej, i spoczął na jeneral-skich laurach w wygodnym austriackim więzieniu. Grzechem także a bardzo niepraktycznym u nas, cośmy podczas ruchów przedpowstańczych i podczas powstańczych chcieli się rządzić rozumem włoskim, węgierskim, niemieckim, francuskim (a najmniej polskim, ludowym, chłopskim rozumem), żeśmy zapomnieli na przysłowie narodu, którego język i zwyczaje tak lubimy, „chacun son metier", i w naiwności swej na przykład poruczaliśmy kierownictwo wojny narodowej ludziom z powołania i zawodu swego właściwym na spokojnych pracowników postępu, jak księża, profesorowie, artyści Innego rodzaju grzechem jest rozporządzanie się samowolne a bardzo niepraktyczne pieniędzmi narodowymi, jak na przykład na sprawianie mundurów, czapeczek, piszczałek sygnałowych, gdy broni i prochu zabrakło... lecz cokolwiek inaczej nazwać należy owo postąpienie ze składkami, jakie się sypały, deszczem złotym podczas owych dni czterdziestu, gdzie są one? jak one użyte? złośliwi ludzie mówią, że się dostały papieżowi na wojsko papieskie...212, 212 W tym czasie papież Pius IX przeprowadzał werbunek do wojsk papieskich, m.in. i w Polsce. a przecie jeden z papieży powiedział, że nam nie potrzeba relikwii, bo każda garść ziemi naszej jest świętością213. Grzechem także dowodzącym nieświadomości sprawy i ludu jest owa obiecanka w manifeście Rządu Narodowego 3 morgów gruntu włościanom, dla każdego, co pójdzie do powstania21 , jakby to polska sprawa czysta sama z siebie potrzebowała najemników i kondotierów. Tadeusz Kościuszko powiedział tylko do włościan krakowskich: „Chodźmy bronić Ojczyzny naszej, Polski, od wroga", a poszli z nim, z kosami tylko, i zdobyli armaty, bo czuli, że Ojczyzna ta, po wygnaniu wroga, do nich należeć będzie, że się w niej urządzą jak się zdawać będzie, a nie tak, jakby chcieli wrogowie, w których widzą nie tylko Moskali, ale i panów swoich, większych nierównie ciemięzców. Co zaś do kosy, u nas niestety pod tym względem wszyscy nasi naczelnicy, dowódcy, jenerałowie, pułkownicy, razem wzięcia (z małym może wyjątkiem) sponiewierali tę broń narodową, odsyłaniem kawalerzystów, pieczeniarzy do kosynierów, za karę, za jakieś przeskroba-nie, w dowolnej karności powstańczej215. Grzech to był nasz i wielki! A kiedy się o tym już wspomniało, jakże nie wspomnieć o sztabach i sztabowcach, o bryczkach sztabowych z winem i przysmaczkami, o darmozjadach, o ordynansach, o oficerach nie umiejących zakomenderować nawet na prawo lub na lewo, do nieposkromionego nałogu kawalerii do manewrów, na lewo, w tył zwrot, marsz, marsz! o zbytnim pociągu panów dowódców do dworów, gdzie piękne Autorem tego powiedzenia był papież Pius IX. Mowa o dekrecie wydanym przez CKN jako Tymczasowy Rząd Narodowy w dniu 22/23.1.1863 r. Rząd Narodowy w specjalnej instrukcji dla oficerów z 22. V.1863 r. usiłował przynajmniej w słowach przeciwstawić się niezdrowej praktyce polegającej na dyskryminacji oddziałów kosynierskich rekrutujących się głównie z elementu chłopskiego. a Trzy słowa skreślone, nieczytelne. oczy i dobre jadło, a zapominanie o losach naszych, fortecach — wreszcie o małpowaniu po dziecinnym urządzeń wojska regularnego w powstańskich oddziałach. Jak nie wspomnieć o bawieniu się w wielkich ludzi, o organizatorach i urzędnikach narodowych, ledwo pisać umiejących, o kurierkach itp., itp. Och! któregoż z prawych Polaków nie zaboli serce wspomniawszy na to wszystko. Lecz dość już tego... więcej niż chciałem, w bólu serdecznym pozwoliłem powiedzieć sobie, lecz lepiej mówmy prawdę choć gorzką sami sobie, niż żeby nam ją miały mówić obelgi Dziennika Warszawskiego, któremu materiałów więcej lekkomyślnością niż złą wolą dostarczyliśmy. Jestem tego przekonania, że każdy prawdziwie kochający swą sprawę rodak daruje mi te słowa zbyt gorzkie może, lecz z serca płynące! Na tym kończę... aby następcy nasi szczęśliwsi od nas byli i uniknęli błędów naszych. Niech żyje Polska! Pisałem w Paryżu w r. 1867. Zbigniew Chądzyński (Ludwik Biały)