Copyright by Władysław Pobóg-Malinowski, Paris, 1953. Wszelkie prawa przekładu i przedruku zastrzeżone. WŁADYSŁAWA POBOGA-MALINOWSKIEGO PRZYGODY Z HISTORIĄ Podstaa y finansowe dla wydania tej pracy dała akcja subskrypcyjna, w której wzięli udział Polacy z Francji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Hisz- panii, Włoch, Niemiec, Belgii, Holandii, Norwegii, Szwecji, Maroka, Madagas- karu, Afryki Południowej, Australii, Kanady, St. Zjednoc2onych, Meksyku, Brazylii, Argen- tyny, Turcji i Libanu. SPIS ROZDZIAŁÓW Po klęsce styczniowej.. .. .. .... ,,,, ,, , , _ g Okres przeobrażeń..., ............. .. ,,, 51 W przededniu rewolucji.. . ... . . .. """ """ ", g98 Rewolucja roku 1905............................. 136 Po drodze do czynu zbrojnego.. .. . .. ... .. .,. .. 193 Pierwszy rok wielkiej wojny. ..... ..... ..... ... .. . 240 Ku państwu polskiemu.. . ...... . .... .......... ... 283 Pierwsze dni rzeczypospolitej.. ..... . .. .... ... ..... 354 Uzupełnienia........ ;.,," "........ ... 399 W artykule, który wywołał polemiczną burzę pisał:,Urpdziłem się za późno w stosunku do wydarzeń; zresztą nie tylko mbj wiek utrudniał wzięcie w nich udziaiu; dzieciństwo moje bowiem i najwcześniejsza mło- dość upłynęły mi z dala od ognisk ruchu strzeleckiego.i szlaku bojowego Pierwszej Brygady. Wzrastałem jednak w uczuciowym pędżie do tego, co było - poznanym dopiero póżniej - ideowym podłożem tego ruchu i jego wielobarwną treścią. I gdy z tym poczuciem więzi - pbinlej - wchodziłem, pchnięty przez los, w okres gromadzenia Jego dorobku pisarskiego i badań nad kolejnymi fragmentami Jego życiowej drogi, miałem na- dzieję, że jeśli kiedyś nie mogłem, to za to teraz wiaśnie pibrem w tej iisłużbie dla Komendantatowarzyszami broni i. . . " W tych kilku zdaniach zawarł autor swe życiowe credo i swą tyciową tragedię. Najpierw jednak nieco informacji biograficznych. Urodził się 23 listopada 1899 r., z dala od Polski, w Archangielsku. Tam też uczęszczał do gimnazjum, z którego wszakże w lutym 1916 r., a więc w śr'odku roku szkolnego, wydalono go. Za co - nie wiadomo. Sądząc jednak z jego póiniejszego temperamenlu, na pewno nie był łatwym uczniem. Przeniósł się do Piotrogrodu i w marcu 1917 r. został junkrem we Włodzimierskiej Szkole Wojskowej, którą ukończył w sierpniu 1917 r. w stopniu chorątego. Wszystko to dzieje się w czasie rewolucji. Pierwszy przydział wojskowy otrzymuje do 1 polskiej kompanii w Piotrogrodzie, której dowbdcą był Otton Laskowski, wybitny póiniejszy historyk woj- skowości. Po kilku jednak miesiącach, w połowie grudnia, przeniesiono go do sztabu I Korpusu w Mińsku, a następnie do Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego (Naczpolu). 7 lipca 1918 r. zostaje aresztowany i osadzony w więzieniu w Moskwie. Ma sporo szczęścia, bo 23 lutego 1919 r. w rocznicę utworzenia Armii Czerwonej zostaje zwolniony z wię- zienia z zamiarcm wcielenia do Armii Czerwonej. Nie ma na to jednak najmniejszej ochoty, postanawia przedostać się do wolnej już Warszawy. Dociera tu na początku kwietnia i wstępuje do Wojska Polskiego otrzy- mując stopień podporucznika. Przez kilka tygodni służy w 29 pułku arty- leńi polowej, a następnie obejmuje komendanturę obozu jeńców w Strzałkowie. Nie był to pomysł szczęśliwy. Jest zbyt młody, a doświad- czenia bolszewickiego wigzienia jeszcze za świeże. Jak stwierdza autor jego biogramu, Henryk Wereszycki, cytując z akt personalnych "wobec braku dyscypliny wśród bolszewików użył środków Imprime en France. Printed in France. Imprirrierie de la S.N.I.I:., 3l, rue de Meiaillw rtlunt, Paris YYa Wiadysław Pobóg-Mafinowski, Skoro nie szablą, to piórem, "Kultura" nr. 5/ 1960 r., Pacyt, s. 99. energiczniejszych' . Trudno powiedzieć, co kryło się za tym eufemisty- II cznym sformułowaniem, w każdym razie właśnie za to aresztowano go i postawiono przed sądem wojskowym. W więzieniu spędził blisko rok (od 23 lipca 1919 r. do 6 czerwca 1920 r.), jednak wobec zagrożenia państwa został zwolniony i skierowany na front. Objąi dowództwo kompanii karabinów maszynowych 53 p.p. Wkrótce ranny przez kilka miesięcy przebywał w szpitalu, a następnie powierzono mu funkcję adiutanta dowódcy pułku. W tym też czasie ponownie rozpoznano jego sprawę, co zakończyło się uniewinnieniem i rehabilitacją. Awansowany do stopnia porucznika ze starszeństwem od 1 czerwca 1919 r. stał się zawodowym oficerem. Z niewielkimi perspektywami. Uzupełniał wprawdzie swą wojskową wiedzę na różnego rodzaju kursach i przeszkoleniach, ale wciąż służył w prowincjonalnych garnizonach i nic nie wskazywało, że sytuacja ta może się zmienić. By nie dać się wciągnąć małomiasteczkowej nudzie i aby nie ogłupieć, tłumaczy Lwa Tołstoja i Fiodora Dostojewskiego, sam próbuje pisać nowele pisze o życiu i twórczości Stefana Żeromskiego, a także książeczkę o Józefie Piłsudskim, ktbra ma nawet dwa wydania. Wszystko to daje satysfakcję, ale nie można na tym budować priy- sziości. Nic więc dziwnego, że porucznik Malinowski uznaje wybbr kariery wojskowej za życiową pomyłkę. Rzecz tylko w tym, że poza woj- skiem szanse na zaczepienie się były nader nikłe. Zbliżał się do trzydziestki i nic miał wykształcenia ani zawodu. Nie należał tet do żadnej koterii, co mogłoby ułatwić start w życiu cywilnym. A jednak los się doń uśmiechnął. W 1929 r. wysłany został na dwa tygodnie do Warszawy, by w Wojsko- wym Biurze Historycznym poszukać mateńałów do histońi pułku. Tu spotkał swego dawnego dowódcę z Piotrogrodu, Ottona Laskowskiego, już w stopniu majora, który kierował wydziałem wojen dawnych. Laskowski zaproponował mu objęcie referatu powstania styczniowego. "Zgodziłem się - wspominał Pobbg-Malinowski - bez namysłu. Naza- jutrz zameldowaliśmy się z tym projektem u szefa Biura, Generała Juliana Stachiewicza [...] W chwili, gdy meldowałem się u niego z Laskowskim, był młodym jeszcze człowiekiem - zbliżai się do czterdziestki zaledwie; od kilku lat borykający się z grutlicą, widoczne ślady tej straszliwej wtedy choroby nosił na szczupłej bladej twarzy. Do przedstawionej mu prośby o moje służbowe przeniesienie z pułku do Biura Historycznego ustosun- kował się życzliwie; poiartował z Laskowskim na temat hierarchii i pil- ności potrzeb w różnycli wydziałach, po czym - najniespodziewaniej- zwrbcsł się do mnie wypowiadając parę dorlatnich uwag o mojej ksią- żeczce o Marszałku; gdy - zaskoczony - dziękując, podnosiłem błędy i braki książeczki, tłumacząc je warunkami pracy w >>głuchym garnizo- nie<<, Generał - powiedział tyczliwie, że istotnie są w broszurze i błędy i braki, ale jesteśmy przecież w początkowej fazie badań naukowych, któż zresztą nie popełnia błgdów w swojej pierwszej książce? W sprawie mego przeniesienia Generał decyzji nie u awnił, rezerwując sobie czas do namysłu. W ciągu następnych dni jednak albo sam zaglądał do pracowni archiwalnej, gdzte szukałem matenałów do historii pułkowej, albo - spot- kawszy mnie w korytarzach - zatrzymywai się, by pogawędzić ze mną' . Egzamin wypadł pomyślnie i przed powrotem Poboga-Malinowskiego do pułku Stachiewicz zaproponował mu przeniesienie do WBH, ale nie do 2 Polski Stownik Biograjiczny. zeszyt 82, s. 366. ' Wladyslaw Pobóg-Malinowski, Skoro nie szablq..., s. 100-101. działu zajmującego się powstaniem styczniowym, lecz do Instytutu Bada- nia Najnowszej Historii Polskiej. Stachiewicz zamierzał właśnie Instytut ten reanimować, by przystąpić do wydawania dorobku piśmienniczego Józefa Piłsudskiego, a rbwnież aby inicjować badania nad niedawną prze- szłością. Pamiętać bowiem należy, że w owych latach żaden szanujący się historyk nie zajmował się czasami mniej odległymi niż dwa-trzy pokole- nia. Wszystko, co późniejsze, uważane było za domenę publicystyki. Nauka uniwersytecka kończyła swe zainteresowania na powstaniu sty- czniowym, rzadko kiedy wychylając się poza tę cezurę. Obóz sanacyjny był szczegblnie zainteresowany studiami nad historią najnowszą, bo tu właśnie poszukiwai swej legitymacji. Sprowadzało się to do następującego rozumowania: w maju I926 r. siłą przejęliśmy władzę, ale byliśmy do tego moralnie uprawnieni, a nawet zobowiązani, bo to my właśnie przynieśliśmy Polsce niepodległość i stąd spoczywa na nas szczególna za jej losy odpowiedzialność. Wówczas, gdy przytłaczająca większość społeczeństwa, spodlana przez zaborców, utraciła wiarę w sens walki o niepodległość, to my właśnie, pod wodzą Józefa Piłsudskiego, włączyliśmy się w tę sztafetę pokoleń, która niosła ideę wolnej i suweren- nej Polski. Byliśmy nierozumiani i wyszydzani, ale histońa przyznała nam rację. Skoro nauka uniwersytecka stroniła od badania dziejów najnowszych, należało badania te podjąć samemu. Stąd właśnie idea stworzenia Insty- tutu Badania Najnowszej Histońi Polski. Ale podstawowym problemem był brak historyków, ktbrzy mogliby badania te prowadzić. To była szansa, ktbra otworzyła się przed porucznikiem Pobogiem- -Malinowskim. Potrafił ją wykorzystać, mimo iż przeniesienie do War- szawy oznaczało opótnienie awansu na kapitana. Uzyskiwał natomiast możliwość pracy nad tym, co naprawdę go intere- sowało. I jeszcze jedno nie mniej ważne. Ten porucznik z prowincjonal- nych garnizonów wchodził oto w krąg elity politycznej obozu rządzącego. Oczywiście niejako równoprawnyjej członek i z niewielkimi szansami, by stać się nim kiedykolwiek, ale w porbwnaniu do dotychczasowej sytuacji było to otwarcie fascynujących perspektyw. Jego protektorem był generał Stachiewicz, darzony szczególnym sen- tymentem przez marszałka Piłsudskiego. Wkrbtce zainteresował się nim zaprzyjaźniony ze Stachiewiczem pułkownik Jbzef Beck, On to spowo- dował przeniesienie Poboga-Malinowskiego w stan nieczynny w armii i od kwietnia 1932 r. zatrudnił w Wydziale Histocyczno-Naukowym Mini- sterstwa Spraw Zagranicznych. Od lutego 1934 r. Pobbg-Malinowski był kierownikiem Referatu Archiwalnego w gabinecie ministra spraw zagra- nicznych. Protekcja puikownika Becka była bardzo watna, bo we wrześ- niu 1934 r. zmari generał Stachiewicz. Po przeniesieniu do Warszawy Pobbg-Malinowski został sekretarzem komitetu redakcyjnego "Pism-Mów-Rozkazów" Józefa Piisudskiego. Członkami tego komitetu byli, oprócz Juliana Stachiewicza, Michał Sokolnicki i Leon Wasilewski. Obaj zatrudnieni w tym czasie w MSZ byli przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości bardzo bliskimi współ- pracownikami Piłsudskiego. Łączyło ich zresztą nie tylko wspólne działa- nie, ale i więzy przyjaźni. Piisudski byi ojcem chrzestnym córki Wasilew- skiego, Wandy. W gabinecie Jędrzeja Moraczewskiego Wasilewski był ministrem spraw zagranicznych. W Polsce niepodległej ani Sokolnicki, ani Wasilewski nie należeli już do najbliższego otoczenia Marszałka, ale dla Poboga-Malinowskiego byli żywą kroniką przedwojennych czasów. Z Wasilewskim opracowywał Archiwum Polskiej Partii Socjalistycznej IV Początkowo przechowywane u Zofii Praussowej, a 30 kwietnia 1930 r. "porwane" do Instytutu Badania Najnowszej Historii Polski. Archiwum PPS (w znacznej części zachowane do dziś) od końca ubieg- łego stulecia gromadziło nie tylko dokumentacjg dotyczącą partii. Starano się uchronić wszystko co związane z polskim ruchem robotniczym i z walką o niepodległość Polski. Pieczołowicie gromadzony zbiór był bez- cenny t dość kłopotliwy dla kierownictwa PPS, które nie miało możli- wości zapewnienia mu odpowiednich warunków. Mieszkanie Praussowej nie było żadnym rozwiązaniem. Pobóg-Malinowski zaproponował więc PraussOwej przeniesienie archiwum do Instytutu. Sprawa jednak nie byia prosta, bo PPS znajdowała się w opozycji do rządu i nie mogła powierzyć swego archiwum rządowej instytuc i. Ustalono więc, że Praussowa wyje- dzie z Warszawy i pod jej nieobecność Pobóg-Malipowski wywiezie zbiory z mieszkania. Akcję zaplanowano na 30 kwietnia 1930 r., co warte podkreślenia, bo kilka miesigcy później, po aresztowaniach brzeskich, takie porozumienie nie byłoby już motliwe. - "W umówionym dniu - wspominai Pobbg-Malinowski - po telefoni- cznyrit stwierdzeniu, te >>pani wczoraj wyjechała<< wziąłem z Generalnego Inspektoratu Armii dute auto cięźarowe i I2 żandarmów. Po przybyciu na ul. 3-go Maja paru tandarmów zostawiłem przy aucie, paru innych porozstawiałem na klatce schodowej, z resztą wszedłem - ku niemałemu przerażeniu służącej - do mieszkania pani Praussowej. Słuźąca została na parę godzin >>aresztowana<< w tym sensie, te nie pozwalałem jej opuścić mieszkania; tandarmi na schodach nie dopuszczali nikogo z zewnątrz. Pracowaliśmy szybko. W ciągu kilku godzin, za dwoma nawrotami auta, całe archiwum, łącznie z rozebranymi szafami, przewiozłem do gmachu Generalnego Inspektoratu. Bardzo zmęczony - połknąwszy coś przy bufe- cie w jakie ś kna pie - pomknąłeifi autem do Otwocka. Generał [Stachie- wicz - AG] kazał zawiadomić natychmiast pana Leona Wasilewskiego. Biedny pan Leon przyjął wiadomość niemal jak >>nieszczęście<<. >>Co pan zrobił, co pan zrobił!<< Uspakajałem go, zapewniając, że Generał gotbw jest przyjąć przedstawicieli partii i ustalić z nimi warunki opieki nad archtwum Po kilku dniach zjawili się Leon Wasilewski i Tomasz Arci- szewski. Ściągnąłem na tę konferencjg i panią Praussową. Ustalono, że Instytut nasz przyjmuje archiwum jako depozyt partii. Leon Wasilewski poniecha swe pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, przejdzie w stan nieczynny i zakontraktowany zostanie jako wspbłpracownik Insty- tutu z głbwnym zadaniem opieki nad archiwum. Ja miałem z panem Leonem uporządkować je i zastosować metody konserwacyjne, niezbęd- nych zaś na to środków dostarczyć miał nasz Instytut".4. Archiwum PPS byio kopalnią materiału do tyciorysu Józefa Piłsud- skiego, który przez wiele lat odgrywał w partii czołową rolg. Między innymi znajdowały się tam relacje uczestnikbw akcji pod Bezdanami we wrześniu 1908 r. Była tojedyna akcja Organizacji Bojowej, w której wziął udział Piłsudski; polegała na zaatakowaniu wagonu pocztowego na małej stacyjce kolejowej pod Wilnem w celu zdobycia pientędzy. Zakończyła się sukcesem. Piłsudski sam zamierza opisać akcjg bezdańską i nawet zażądał owych relacji uczestników ale ostatecznie miał z zamiaru zrezygnować i odesłać tekę z relsjami. Wówczas generał Stachiewicz zaproponował Pobogowi- -Malinowskiemu opracowanie tego tematu. Zabrał się on do pracy z właś- ` Ibidem, s. 116. ciwą mu energią. Uważnie przestudiował zachowane materiały i przepro- wadził wywiady z wszystkimi - poza Piłsudskim - żyjącymi uczestnikami akcji bezdańskiej. Okazało się jednak, że łatwiej książkę napisać, niż ją wydać. Poczgły piętrzyć się przeszkody. W najwyższych kręgach obozu rządzącego poja- wiły się wątpliwości, czy jest to odpowiedni czas na przypominante takiej metody zdobywania pieniędzy na działalność polityczną. 8 sierpnia 1931 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistbw (OUN) dokonaia napadu na pocztg w Truskawcu, 31 sierpnia na pocztg w Pieczyniżynie, 30 lipca 1932 r. na pocztę w Bóbrce i 30 września tegoż roku na urząd pocztowy w Gródku Jagiellońskim. Ta ostatnia akcja odbiła się najgłośniejszym echem, ponieważ w czasie pościgu ujęto dwóchjej uczestników: Wasylego Biłasa i Dymytrg Danyłyszyna.. W śledztwie Biias przyznał się, że wraz z Danyłyszynem 29 sierpnia 1931 r. zamordowali spędzającego wakacje w Truskawcu wiceprezesa Bezpaftyjnego Bloku Wspbłpracy z Rządem, Tadeusza Hołówkę. Wprawdzie na rozprawie Biłas zeznanie to odwołał, ale, jak się później okazało, było ono prawdziwe. Otóż wspomniane napady na urzędy pocztowe (za Gródek Jagielloński Biłas i Danyłyszyn skazani zostali na karę śmierci; wyrok wykonano) niczym właściwie nie różniły się od akcji bezdańskiej. I wjednym i w dru- gim przypadku grupa ludzi, z powodbw ideowych, podejmowała działania przeciwko obowiązującemu porządkowi. Nic więc dziwnego, źe z punktu widzenia obozu rządzącego eksponowanie tej tradycji ruchu soc alisty- cznego było dość kłopotliwe. Z drugiej jednak strony nie sposób było tradycji tej pominąć. Zwolennikami wydania książki Poboga-Malinowskie- go byli generał Julian Stachiewicz i Walery Sławek. Właśnie Sławek prze- konał bwczesnego premiera, Aleksandra Prystora, by ten zapoznał się z maszynopisem. Przyszło mu to tym łatwiej, te obaj byli uczestnikami akcji bezdańskiej. Prystor tekst zaaprobował. Oprócz jednak kłopotów politycznych były i inne. Uczestniczką akcji bezdańskiej była rbwnież Aleksandra Szczerbińska, wówczss jut blisko związana z Piłsudskim, póiniejsza jego druga żona. Po latach pisała do Michała Sokolnickiego: "Z p. M. było tak: Przysłał go do mnie generał po adresy znajomych PPS, gdyż są mu potrzebne do porządkowania archi- wum PPS. Adresy p. M. dałam. Po 1/2 roku, czy nawet więcej, telefonuje do mnie p. M. te ma interes do mnie, prosi, ażebym go przyjęła. Przyszedł z tym, ażebym przeczytała >>jego Bezdany<< i wydala opinię. Powiedziałam mu, że nie ma on prawa wydawać, bo Ziuk sam obiecał napisać. Gdy czytałam płakaiam po prostu z bblu, zrobił z nas bandytów. Ziuk mi odpowiedział, że nic mi pomóc nie mote na razie. Oddałam manuskrypt, powiedziałam, że zgody na wydanie nie dam. Rzucił się na kolana błaga- jąc itd. Nie zgodziłam się' . 5 List Aleksandry Pilsudskiej do Michala Sokolnickiego datowany: Londyn, nie- dziela 1960 r. Kserokopia w moim posiadaniu. List pisany był w końcu czerwca 1960 r. Ryszard Świętek zwrócii mi uwagę na rapoft wywiadu austńackiego, z którego wy- nika, że akcja bezdańska zbiegla się w czasie z nieoficjalną podróią cara Mikoiaja II z Petersburga do Spaly. Akcja pod Bezdanami miala miejsce 26 września 1908 r. Car przyjechai zaś do Spaly 27 września. Trasa przejazdu cara byla zawsze skrupu- latnie przygotowywana z punktu widzenia bezpieczeństwa i być moie akcję bezdań- ską potraktowano początkowojako próbę zamachu na cara (Archiwum Główne Akt Dawnycb w Warszawie, Generalstabsabteilung des k.u.k. 1 Korps, Odpis raportu Stefana Domaradzkiego dla Biuta Ewidencyjnego w Wiedniu 2 22 X l908). Ów motyw że Pobóg-Malinowski "zrobił z nas bandytów" powtarza się w różnych listach Aleksandry Piłsudskiej. Jej konflikt z Pobogiem- -Malinowskim który rozpoczął się od książki o Bezdanach, trwać będzie trzy dziesięciolecia. Zmieni się wszystko, oboje znajdą się na emigracji, spór jednak nie tylko nie wygaśnie, lecz zaogni się zmuszając starych piłsudczyków do opowiedzenia się po jednej ze stron. Ale to później, już w latach powojennych. Na razie Aleksandra Piłsudska nie jest w stanie storpedować wydania książki Poboga-Malinowskiego. Ukazała się ona w 1933 r. i miała dobre recenzje. Wydawało się, że wszystko się dobrze skończyło, że impas został przełamany. "Ale niebawem - wspominał Pobóg-Malinowski - padł >>grom<<. Pani Maria Jehanne Wielopolska wystąpiła przeciwko mnie w >>Kurierze Porannym<< z długą serią artykułów, próbując zarzucić mi, żem nie dotari do innych znanych jej źródeł i że wskutek tego albo popełniłem liczne >>błgdy<<, albo dałem obraz niepełny i wypaczony. Artykuły p. Wielopol- skiej były niepoważne. Co gorsza - to, co miało być jej >>argumentacją<< w napaści na mnie slyszałem z pewnych ust jeszcze przed oddaniem książki do druku. Wiedziałem aż nadto dobrze, kto za p. Wielopolską stoi i kto jej iórem przeciw mnie kieruje. General radził mi przeczekać, nie odpowiadać nic. Burza mingła. Ale po kilku tygodniach p. Wielopolska wystąpiła z nową - bardziej napastliwą - serią artykułów w tymże >>Kuńe- rze Porannym<<. Zwróciiem się do Generaia o radg, co mam robić? Był bardzo poruszony: >>Poruczniku - powiedział do mnie - bez względu na to, kto za tą panią stoi, niech pan odpowie mocno. Bardzo mocno...<< Napisałem wówczas obszerny artykuł pt. Bezdany i burza nad mojg głową. Z gotowym maszynopisem przyszedłem do redaktora, Wojciecha Stpiczyńskiego. Ten wahał się. Znałem go jednak od paru lat, zdołałem przekonać. Artykuł mbj ogłosił, poprzedzając go krótkim >>wstępem od redakcji<<, która miała uznać za >>swój naturalny obowiązek udzielić goś- ciny zaatakowanemu pisarzowi<<. >>Powiedzmy szczerze i otwarcie - pisa- łem - pani Wielopolska i ci, których jest narzędziem w ataku na mnie, <> uważają w głębi ducha za <>, za <> i chcieliby działal- ność tę ukryć pod grubą, nieprzeniknioną zasłoną <<...>> Po co pisać o Grzybowie, o Rogowie i Bezdanach, po co wywoływać z przeszłości i stawsać przed oczy społeczeństwa postacie Okrzei, Barona, Mireckiegó i Kopisia - przecież w tejże, nieco dalszej tylko przeszłości, są Gniatowicze i Rymszowie!... Po co mówić o bombach i browningach, po co opisywać napady na kasy i pociągi, skoro mamy pod ręką strzały i kołczany, zbroje, szyszaki, pancerze, miecze, skoro mamy chorągwie skrzydlate i szarte nieporównane?... Po co pisać o Bezdanach, skoro są Kielce i Łowczó- wek... Pani Wielopolska w swoich napaściach na mnie wykazując plyt- kość swej wiedzy o Organizacji Bojowej, chciałaby, aby Bezdany prze- padły raz na zawsze gdzieś w mrokach przesziości, by upiornym widmem nie wdzierały się do świata, gdzie dźwięczą fanfary Kielc i Łowczówka, Marcinkowic i Kostiuchnówki, listopada 1918 i sierpnia r. I920<<".b Kulisy sporu o Bezdany były szerzej publiczności oczywiście nieznane. Dla niej Pobóg-Malinowski był atakowany przez prawe skrzydło obozu sanacyjnego, a że książka była świetnie napisana, cała ta sprawa była w sumie znakomitą reklamą. W tym samym roku ukazaia się również książka Poboga-Malinowskiego pt. Narodowa Demokracja l887-1918. 6 Władysław Pobóg-Malinowski - Skoro nie szablĄ..., s. 121-I22. Fakty i dokumenty. Był to bardzo ostry atak na endecję oparty o spory VII i często nieznany mateńał historyczny. Wykorzystał bowiem autor prze- chowywane w MSZ akta paryskiego Komitetu Narodowego Polskiego. Książka miała demaskować, kompromitować obóz narodowy i w jakiejś mierze zadanie to na pewno spełniła. W czwartym roku pobytu w Warszawie, a w 32 roku życia stał się więc nagle Pobóg-Malinowski postacią głośną. Byłby to start znakomity, gdyby nie konflikt z marszaikową Piłsudską. Szersza publiczność nic o nim nie wiedziała, ale w elicie rządzącej sprawa była oczywiście znana. Miał jednak Pobóg-Malinowski - jak już wspomniano - możnych pro- tektorów. Trudno dziś powiedzieć, czy to w rezultacie konfliktu wokół książki o Bezdanach, czy to z innych powodbw ale wkrótce po jej ukaza- niu się opuszcza Instytut Badania Najnowszej Historii Polski, aby zako- twiczyć się już na stałe w MSZ i to bardzo blisko pułkownika Becka . Kończy w tym czasie przygotowywanie dwóch tomów biografii Józefa Piisudskiego obejmujących lata 1867-1901 (Wpodziemiach konspiracji) i lata 1901-1908 (Wogniu rewolucjr). Pierwszy tom miał się ukazać przed 11 listopada 1934 r., ale drukarnia się spbźniła. W tej sytuacji Pobóg porozsyłał fragmenty tomu do różnych redakcji. , Kurier Poranny" otrzymał tekst o aresztowaniu Piłsudskich w lutym 1900 r. w Łodzi i wykryciu drukarni "Robotnika". We fragmencie tym znalazł się też tekst aktu ślubu pomiędzy Józefem Klemensem Piłsudskim i Mańą Kazimierą Juszkiewicz z Koplewskich. Ślub odbył się 15 lipca 1899 r. w kościele ewangelicko-augsburskim we wsi Paproć Duta w guberni łomżyńskiej. Pobóg-Malinowski był bardzo dumny z tego, że udało mu się bw akt ślubu odnaleźć. Z zachowanej korespondencji wynikało bowiem, że Pił- sudski ożenił się z Marią w lecie 1899 r., najprawdopodobniej w guberni łomtyńskiej. Objecha wigc ambitny autor biografii para ie katolickie w Łomżyńskiem i Białostockiem, ale nic nie znalazł. Doszedł wówczas do wniosku, że ponieważ Maria była rozwódką ślub nie mbgł odbyć się w kościele katolickim. Przyszli małionkowie musieli zmienić wyznanie co było wówczas dość powszechną praktyką w takich wypadkach. Ruszył więc na objazd kościołów ewangelickich. Tym razem podrbż zakończyła się sukcesem. Miał więc Pobbg-Malinowski powody do satysfakcji. "Kurier Poranny" z ową metryką ślubu ukazał się w niedzielę 11 listo- pada. Następnego dnia o ósmej rano zatelefonował sekretarz ministra spraw wewnętrznych Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego z polece- niem, by Pobóg-Malinowski natychmiast stawił się u mmistra. Obaj panowie znali się, ponieważ Kościałkowski swego ćzasu bywał dość często w WBH zbierając materiały do dziejbw Polskiej Organizacji Wojskowej. Ale okazało się, źe tym razem nie chodzi o dzieje POW. Minister poin- formował Poboga-Malinowskiego, że wydał polecenie wstrzymania druku biografii Piłsudskiego i opieczętowania przez policję arkuszy już wydru- Wactaw Lipiński pisał do Michała Sokolnickiego 22 marca 1935 r.: Poza tym powiększa się równiei ilość pracownikbw naukowych w Instytucie. Do,PPS zaan- gatowałem ucznia prof. Zakrzewskiego magistra Gizę, który już pół roku świetnie pracuje nad Archiwum PPS z p. Min. Wasilewskim. Obsadzenie tego odcinka przez pracownika naukowego byio konieczne, ze względu na zawód, jaki sprawił Malinowski, okazawszy się pracownikiem bez najmniejszej metody, nie robiącym w tej dziedzinie postępów, piszącym tak szybko, że brak mu czasu na przemyślenie zagadnień". Instytut Józefa Piłsudskiego poświęcony badaniom najnowszej historii Polski w Nowym Jorku (dalej: Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku). Archiwum Michała Sokolnickiego, teka 45 c. VIII kowanych. Pobóg-Malinowski oczywiście zaprotestowai i zażądał wyjaś- nień. Kościałkowski "w trakcie tej burzliwej rozmowy ujawnił inne- najistotniejsze - powody swego wobec mnie wystąpienia. Pod koniec rozmowy już >>po koleżeńsku<< prosił, bym pewne fragmenty zmienił. Odmawiałem. Żądał wtedy, bym owe momenty usunął zupełnie. Odpo- wiedziałem: Nie uczynię tego nigdy! Walka o wydanie książki - wspomina dalej Pobóg-Malinowski - walka na zewnątrz dla nikogo niewidoczna, ale dla mnie bardzo ciężka, trwała dziesięć tygodni. Druk zatrzymano. Sytuacja moja była tym cięższa, że Generał - niestety! - już nie żył. Ci jednak, którzy walkę przeciw mnie podejmowali, popełnili kardynalny błąd: chcąc złamać moje opory- zwrócili się do min. Becka, by >>tego Poboga wyrzucił z Ministerstwa<<... Beck takiego mieszania się do jego spraw nie znosił... Nie tylko odmówił >>wyrzucenia<< mnie, ale stanął w mojej obronie. Dzięki jego poparciu sprawę wygrałem. Musiałem ustąpić w jednym tylko punkcie: usunąć z książki metrykg ślubu, mimo, że była już opublikowana przeze mnie w >>Kurierze Porannym<<... Żadnych innych żądań nie przyjąłem... Książka wyszła w pierwszych dniach lutego r.1935... Pierwsze recenzje były pełne uznania i pochwał. Stpiczyński zapowiadał artykuł pt. O na- grodępaństwową dla Poboga... Alejuż po paru tygodniaeh padły gromy: to, co było burzą i walką w zamkniętym kole, teraz z hałasem wylewało się na zewnątrz. Wypadło przeżyć najcięższe w życiu tygodnie i miesiące... Gromy i ciosy padały na mnie jeden za drugim - do nagonki na mnie zmobilizowano co najtęższych pyskaczy - niektórzy znajomi przy spotka- niu zaczęli przechodzić na drugą stronę ulicy - Adolf Nowaczyński raczej pokpiwał, niż współczuł: >>Z Długosza - Krutkosz... ale martwić się nie ma czego bo chleb banicji nie zawsze bywa chlebem bez masła<<. Otrząsnąłem się z tego niebawem. Wróciłem do pracy nad wykańczaniem drugiego tomu biogratii Marszałka. Tom ten, oparty również na archiwach obej- mujący okres ośmiu lat: 1901-1908, i ltczący 650 stron, wyszedł z druku i ukazał się w ksiggarniach w listopadzie r. 1935's. s Wiadyslaw Pobóg-Malinowski, Skoro nie szablą..., s. 134. Pisai Pobóg- -Malinowski w liście do Waclawa Jędrzejewicza z 30 września 1946 r.: "Burza publiczna rozpętala się najesieni r.1934 po wyjściu nie Bezdan, ale I tomu biogra- fii. Powodem wystąpienia pani Marsz. w >>Kurierza Porannym<< (mówił mi o tym szeroko i gęsto się przede mną tiumaczyl >>prowadzący<< wywiad Wojciech Stpiczyń- ski) - a zresztą mówiio wielu innych, nie tylko Wojtek, że >>kamieniem obrazy<< byl kilkustronicowy ustęp o pierwszej żonie - o >>pięknej pani<< - o której napisalem z wielkim uznaniem. Kościałkowski, jako ówczesny m.s. wewn., który - bezprawnie oczywiście - polotyi areszt na niewykończoną jeszcze książkg w drukarni - żądal usunięcia 2-ch fragmentów - o >>pięknej pani<< i o tym, te Komendant bral pierwszy ślub jako ewangelik. To ostatnie, wraz z pelnym tekstem metryki ślubu usunąlem, zmieniiem, co moje sumienie pozwalalo zmienić o >>pięknej pani< - zmienilem tu naprawdę niewiele, bo sumienie mam >>twarde<< - ale to Kościalkowskiemu wystar- czylo i po naradzie dalszej z p. Olą areszt zdjąl. I wtedy - i po tym bylem z Kośc. w jak najlepszych stosunkach, więc choć użyiem wyżej wyrazu >>bezprawnie<< - nie znaczy bym mial do niego jakieś pretensje. Rozumialem jego - i on rozumial mnie. Sporo na ten temat mówiliśmy o tym, w Rumunii już po wrześniu. Śmial się gdy mu przypomnialem, jak to w r. 1934 - w trakcie tych targów z nim - mówilem, że konfiskuje książkę tylko pozornie, bo w zasadzie chce skonfiskować życie Komen- danta - a czy to moja >>wina<<, że życie bylo takie jakie byio? W każdym razie doszliśmy wówczas z Kośc. do porozumienia - mialem podstawy do przypuszcze- nia, że i p. Ola godzi się na ten nasz kompromis. Toteż wielką niespodzianką byl dla W tym pisanym po latach artykule Pobóg nie wszystko ujawnił. Jak wynika z jego korespondencji sprawa świadectwa ślubu nie by a jedynym powodem nagonki. Oczywiście, ujawnienie, że Piłsudski został ewangeli- kiem było w katolickiej Polsce bardzo dla obozu rządzącego niewygodne. Piłsudski wprawdzie powrbcił na łono Kościoła rzymskokatolickiego w 1916 r. w Legionach, ale cała ta sprawa była dość kłopotliwa. Tym bar- dziej, że Marszałek był raczej religijnie indyferentny, co było wjego poko- leniu w środowiskach inteligenckich postawą dość częstą. Jako postać publiczna brał oczywiście udział w uroczystościach religijnych, w tyciu prywatnym obchodził święta katolickie, ale to było raczej wszystko. Innym powodem miało być to, że Pobóg-Malinowski zbyt ciepło i zbyt dużo napisał o Marii Piłsudskiej, co miało nie spodobać się Aleksandrze Piłsudskiej. Ani w cytowanym artykule, ani w obfitej swej korespondencji z tego okresu Pobbg-Malinowski nie ujawnił, te również i Piłsudski wypowie- dział się w jego sprawie. Przeciwnie, Pobbg twierdził, że wszystko to było intrygą Aleksandry Piłsudskiej9. Otbi w tym wypadku świadomie mijał się z prawdą, bo nie sposób uwierzyć, że zapomniał o rozmowie telefonicznej z rotmistrzem Hrynkiewiczem w dniu 12 marca 1935 r., a więc dokładnie na dwa miesiące przed śmiercią Marszałka. Wiemy o tej rozmowie z nie- dawno udostgpnionego diariusza rotmistrza Aleksandra Hrynkiewicza, który od stycznia 1935 r. był szefem adiutantów w Belwederze. Hrynkiewicz zandtował: "Telefonowałem do pana Wł. Malinowskiego, autora książki rzekomo historycznej o Komendancie, pod tytułem... Józef Piłsudski w latach 1867-1901, obejmującej treścią działalność Komen- danta w partii PPS. Rozmowę telefoniczną z nim prowadziłem w celu powiadomienia go, te Komendant polecił wyrazić swoje wielkie niezadowolenie z powodu napi- sanej książki i oburzenie z powodu wykorzystania do tego celu archiwum PPS, do czego nie miał prawa, nie posiadając do tego żadnego upowa- żnienia ze strony Komendanta, ktbry p. Malinowskiego ani nie znał, ani go też nigdy nie widział. Komendant twierdził, że śp. gen. Stachiewicz, który miał pełne zaufanie Komendanta i [rejentalne - AG) upowatnienie do przeprowadzenia kon- troli nad publikacjami o treści odnoszącej się do osoby Komendanta, nie mógi udzielić swego zezwolenia na wykorzystanie tego mateńału archi- walnego i zachęty do napisania ksiąiki, na co powoływał się pan Mali- nowski w czasie rozmowy ze mną, prowadzonej ubiegłego tygodnia na temat omawianej książki. mnie nieoczekiwany wywiad w >>Kurierze<< - Wojtek na dwa dni przed tym pokazy- wai swój artykul-recenzję, w kt. domagal się nagrody państwowej dla mnie - za- miast tego artykulu oglosii wywiad. Pani Marsz. >>publicznie napiętnowala niesu- mienność historyczną<< Poboga - pod takim to ukazalo się tytulem". (Instytut Pilsudskiego w Nowym Jorku, Archiwum Wladyslawa Poboga-Malinowskiego). 9 Pisal Pobbg-Malinowski w liście do Boguslawa Miedzińskiego z 4 marca 1961 r.: ">>Ziuk < wcale się tą sprawą nie intcresowal. I Pan bardzo dobrze wie, ie pani Ola nie tylko w tej, ale w żadnej sprawie w r. 1932-1933 tadnego dostępu do Komendanta nie miała... Pan dobrze wie, że Komendant nie miał czasu na czytanie Poboga czy innego biografa... Pan dobrze wie, że Komen- dant nie miał na takie rozmowy czasu. Wszystko więc co pani Ola wypisuje w liście do Bobkowskiego jest jej bujną fantazją, jest klamstwem, obliczonym na to, ie Bobkowski nie wie i uwierzy..." (Instytut Pilsudskiego w Nowym Jorku, Archiwum Wladyslawa Poboga-Malinowskiego). IX Został mu również poczyniony zarzut że powołuje się w swojej przed- X mowie i pracy na oświadczenie i rzekome dowody ludzi, z którymi Komendant nigdy nie współpracował, znając ich z życia towarzyskiego, jak np. panią Sieroszewską, Mirecką, Filipowiczową, z którą nigdy żadnego kontaktu nie miał, lub na ludzi, którzy biegunowo stali na innym poziomie politycznym niż Komendant, a stanowili tak zwaną opozycję, na przykład: Dener [chyba powinno być Dehnel - AG], Helman, Arciszew- ski, obecnie w CKW. Oświadczyłem również p. Malinowskiemu, że przez Komendanta ani przez panią Marszaikową przyjęty być nie może i że wszelkie wyjaśnienia, dotyczące tej sprawy, jakie chciałby przy tej okazji przytoczyć, są zbędne" o. Wkrótce po tej rozmowie Piłsudski zmari, co oczywiście odsunęło w cień konflikt wokół książki. Pobóg bardzo ciężko jednak przeżył skiero- wane przeciw niemu ataki, uważał się bowiem za piisudczyka i to najwier- niejszego z wiernych. Był najgłębiej przekonany, że życiorys Marszałka jest tak piękny i wyjątkowy, że podstawowym zadaniem biografa jest przedstawienie go w całej pełni. To przekonanie zderzyło się z doraźnym interesem politycznym obozu rządzącego i emocjami drugiej żony Piłsud- skiego. Trud Poboga zdezawuował ponadto ukochany Komendant, wystąpiła przeciw niemu część piłsudczyków. Gdy za książkę o endecji atakowali go endecy, miał poczucie satysfakcji, że poruszył przeciwników politycznych. Ale teraz odrzucali go swoi. Pióra nie złamał, ale jego aktywność pisarska znacznie zmalała. Publikował w "Niepodległości", wydawanej przez Instytut Badania Najnowszej Historii Polskt, w czaso- pismach literacko-społecznych, ale nie był to już ten rozmach pierwszych lat po przeniesieniu do Warszawy. Przygotował też trzeci tom biografii Piłsudskiego obejmujący lata 1908-I914, ktbry we wrześniu I939 r. spłonął w drukarni. Po wybuchu wojny wraz z pracownikami MSZ ewakuował się do Rumunii, skąd po kilku miesiącach przez Włochy przedostał się do Fran- cji. Walczył w kampanii 1940 r., a następnie osiadł w Grenoble. Pozostał piłsudczykiem i w licznych artykułach i broszurach atakowal rząd Wła- dysława Sikorskiego. Po wyzwoleniu Francji zamieszkał w Paryżu. Krótko pracował w emigracyjnym polskim Konsulacie Generalnym w Pa- ryżu i w sekcji polskiej Radia Francuskiego. Po utracie zatrudnienia zna- lazł się w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej. Był życiowo niezaradny i niepraktyczny, co w warunkach emigracyjnych stwarzało szczególnie duże utrudnienie. ' Jeszcze w czasie wojny rozpoczął zbieranie materiałów do dzieła swego życia - najnowszej historii politycznej Polski. Trudno powiedZieć, czy już wbwczas miał świadomość, że dzieło takie napisze, chyba raczej nie. Ale wiedział, że w każdym razie będzie zajmować się historią, i że wojna zawsze niszczy archiwa. Zbierał wigc relacje od tych, którzy mogli coś wiedzieć. Tworzył to, co nieładnie nazywa się warsztatem historyka. Będzie rozbudowywać go do końca życia, utrzymując korespondencję z imponującą liczbą ludzi, umiejąc zarazić ich swym stosunkiem do pracy i zmusić do odpisywania na jego listy. Aleksander Hrynkiewicz, Dziennik adiutania marszatka Józeja firsudskiego, "Zeszyty Historyczne" Paryż 1988 z 85, s. 96-97. Sformuiowany przez Piłsudskiego w stosunku do Poboga-Malinowskiego zarzut, że nieprawnie korzystal z archiwum PPS jest oczywiście niesłuszny, ponieważ właśnie porządkowanie archiwum PPS należało do zakresu obowiązkbw pracowniczych Poboga-Malinowskiego. Nie było to łatwe, bo szczególnie w pierwszych latach powojennych X1 korespondenci Poboga często ciężko pracowali fizycznie. Zawodowi politycy czy wojskowi posiadali umiejętności całkowicte nieprzydatne na obczyźnie. Mówiąc po prostu, niczego nie umieli i aby wyżyć musieli brać prace najprostsze, a tym samym i najcięższe. W listach do Poboga z pierwszych lat powojennych często wspominają o zmęczeniu, braku czasu, wskazując tym samym na powód opóźnienia się odpowiedzi. W pierwszych latach po zakończeniu wojny Pobóg pracuje nad pczygo- towaniem francuskiego wydania Ostatniego raportu Józefa Becka, czyli jego tekstów z okresu internowania w Rumunii. Współpracuje wbwczas bardzo blisko z T':. wigą Beckową, której sporo błyskotliwych i z niezwy- kłym temrPeramentem pisanych listów zachowało się w jego papierach. Jad iga Beckowa stanie się jedną z najwierniejszych so uszniczek Poboga-Malinowskiego w jego konflikcie z Aleksandrą Piłsudską. Kon- flikt ten bowiem odżył na emigracji i to ze zdwojoną siłą. "W zeszłym roku - pisał Pobóg 21 grudnia 1947 r. do Wacława Jędrze- jewicza - już nie pamiętam przyjakiej okazji wyłoniła się w koresponden- cji mojej z Panem - sprawa pani Oli ijej stosunku do mnie> . Odżyło to nagle teraz za pobytu mego w Londynie i wiązało się ze sprawą londyń- skiej filii Instytutu. Po nadejściu wyjaśnień Pana - mam do tej filii wstę- pować, czy nie, jako członek - miałem wstąpić, ale czekałem jeszcze bo stawała coraz wyraźniej pod znakiem zapytania cała sprawa z A. W tym stanie rzeczy gen. Bońnowski i p. Libicki prosili mnie przynajmniej o czynną współpracę. Wydają oni - na 19 III, czy - jeśli nie zdąią - to na 12 V coś w rodzaju wznowionej przedwojennej >>Niepodległości<<. Mają obiecanych do 25 prac różnych autorów - ma to być dość gruby tom. Ale dotąd - mimo, że termin właściwie już upłynął - z obiecanych 25 napły- nęło tylko 3 prace - i to nie najlepsze. W rozmowie z Libickim ustaliłem że napiszę artykuł o roli J.P. w dziedzinie naszej polityki zagranicznej. W parę dni po tym był u mnie i siedział coś ze 6 godzin Tad. Schaetzel. Poruszyliśmy i tę sprawę. Llważał on za konieczne, by w 1-ym numerze wznawianej i w Londynie wydawanej >>Niepodległości<< był artykuł o pobytach Komendanta w Londynie. Sprawę tg znam, sporo o tym pisałem już przed wojną, nic nowego napisać bym nie mógł, ale artykuł ctekawy mógłbym dać. Schaetzel miał mówić o tym z Bortn. i Lib. W parę dni po tym ustaliłem z Lib., że dam nie tylko ten o Londynie, ale i jeszczeje en bo on zaczyna wątpić, czy ludzie na czas przyślą i czy przyślą w ogóle. Z tym miałem wracać do Paryża. Tymczasem gdy I5 XII przyszedłem do 27 września 1946 r. Jędrzejewicz pisał w liście do Poboga: "Gdy piszę o Komen- dancie, pozwoli Pan, że rzucę jedną uwagę co do zamierzonego przez Pana w y d a- nia Bezdan. Jest to sprawa drażliwa: chodzi o osobę pani Marszałkowej. Wie Pan, że miala ona duże zastrzeżenia co do treści tej książki. Nie potraf>ę ich sprecy- zować, mbwiia mi najogólniej, że >Malinowski przedstawii Ziuka i nas jak bandy- tównie mieli czasu<<. Teraz, a właściwie jut po ukazaniu się drugiego tomu, istny potop. Relacje i nawet dokumenty napływają ze wszystkich stron, a moje archiwum przerosło jut moje skromne możliwości mieszkaniowe. Jedni nadsyłają, no bo po prostu chcą mi pomóc. Inni - radzi moimi rękoma upiec jakąś swoją pieczeń"i6, Pobóg był mistrzem w inicjowaniu, jak to się uczenie nazywa, źrbdei wywołanych, czyli relacji. Jak już wspomniano, rozpoczął zbieranie ich jeszcze w Rumunii, bezpośrednio po klęsce wrześniowej i kontynuowal tg działalność w czasie wojny. Ale dopiero po wojnie mógł nadać jej szeroki rozmach. Wiedział, o co pytać, więc pytał konkretnie. Czasami rótne osoby o te same sprawy, gdy weryfikował uzyskane informacje, czasami szukał po prostu potwierdzenia swej wiedzy. Charakterystyczna dla metody Poboga jest korespondencja z ostatnim przedwrześniowym pre- mierem generałem Felicjanem Sławojem Składkowskim. Odpowiadał on na list Poboga z 12 sierpnia 1952 r.: "I. Kiedy data odbierania cerkwi i kościołów? Początek - rok 36, najwytszy szczyt wyścigu wojskowych do tej >>popularności<< rok 37. W roku 38 ustaje, gdyt wojsko musi zająć się sprawą obrony, zamiast robić >>politykę w polityce<< niezaletną od władz administracyjnych. II. Gdzie i komu odebrano. Glównie na terenie Dowództw Korpusów Lwów, Przemyśl, Lublin. Działają dowódcy kor- pusów, dywizji, trochę dcy pułków. Ile - nie wiem. Cyfra nie jest wielka i w tym dużo kapliczek opuszczonych, ktbre rozwalano w nocy. III. Jaki związek z akcją wskrzeszenia szlachty zagrodowej? Na Łemkowszczyźnie (Górne Ustrzyki np.) w Tarnopolszczyźnie tam, gdzie były pozostałości tradycji, dyplomy z czasów Batorego, np. Górne Ustrzyki, wskrzeszano szlachtę i pomagano pożyczkami tym, ktbrzy >>poczuli się znbw Pola- kami<<. IV. Kto robił - odpowiedziałem w punkcie II. Kierowali się nowin- kami nacjonalistycznymi z Niemieć i chęctą odegrania czynnej roli w poli- tyce i społeczeństwie, gdy wojna wydawala się daleka, a starostowie wzięci z wojska robili kariery wyprzedzające kariery wojskowe"i Ten list wywołał kolejny list Poboga który domagał się uściśleń. ,Odpowiadam na pytania - pisał Sławoj 27 sierpnia 1952 r. - w porządku listu Sz. Pana. 1) Myślę, te >>świątyń<< rozwalono mniej niż 250, ale niech będzie moja krzywda! 2) Właśnie przy opuszczonych kapliczkach rozwa- lanych wybuchem w nocy znajdowała policja spłonki saperskie od ładun- ków do rozsadżania. Cel: zrobić szybko (bo kilofem trzebapracować i parę dni na oczach ludzi) i by było wiadomo kto. Złośliwi mówili ćwi- czenia saperskie. Dużych kościołów i na oczach ludności nikt dynamitem nie rozsadzał. Rozwalano je po nocach stopniowo, te niby same niszczeją. To była akcja typowa. Wyjątki możliwe" s. 6 List z 20 grudnia 196I r. (Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku. Archiwum Władysława Poboga-Malinowskiego). j g p l s bst Sławo a Składkowskie o z 16 sier nia 1952 r. ibidem). idem. A oto ten fragment napisany już przez Poboga: Do burzenia opusz- czonych kościolóu i kaplic utyto saperów; w kilku wypadkach ludność niepol- ską, broniącą d , rpu do świątyń, rozpędzano kołbami. bez śmiertelnych wvpad- I jeszcze fragment z pisanego dwa lata pótniej listu Sławoja: "Przepra- XV szam za opbźnioną odpowiedt, ale min. Ulrycha można złapać tylko w soboty w Instytucie. Caly tydzień jest nie do osiągnięcia, będąc skonany sprzątaniem w jednym z magazynów. W sobotę idę do Instytutu, tam go przycisnę. Może jut napisał do Pana Dyrektora. Jeżeli nie, to napisze przy mnie w sobotę. Ja tego tak opowiedzteć jak on nie potrafię. Moja spo- wiedź: 1)Wojtek Stpiczyński, podniecany stale gruźlicą: a) kochał się w Pani Śmigłowej i bywał często u nich; b) chctał przed śmiercią lub chorobą odegrać rolę w polityce; c) był antagonistą marsz. Miedzińsktego, ktbry u Śmiglego często bywał. Stawiał rbwniei jak ja na Śmigiego, jako Prezydenta w 1940, ale był zwolennikiem >>mocarstwowości<< i >>wodzo- stwa<<. W stosunku Rydz-Prezydent stał po stronie Rydza Śmigłego calym swym zapałem. Inicjatywa >>okblnika<< wyszla od Prezydenta Rzplitej, gdyt marzyl at do swej ciętkiej choroby (skręt kiszek - >>Kultura<<), te w ten sposób zrobi Duumwirat ze Śmigłym jako Inspektorem >> u k o m e n- d a n t o w a n y m<< dając mu prerogatywy Komendanta. D o p i e r o p o swej chorobie Prezydent zgodzil się psychicznie na u s t ą p i e n i e w 4 0 r o k u. Było to b. nie na rękę Kwiatkowskiemu, wychowankowi Chyrowa, marzącemu o wplywach politycznych i może zajęciu trzeciego miejsca jako premier w ew. Tryumwiracie. Kwiatkowski flirtujący z ludowcami i mający z nimi kontakty usposabiał ich dobrze do Prezydenta i na odwrbt, by w ten sposób mieć dla Prezydenta oparcie w społeczeństwie na przyszłą kadencję. Był więc antagonistą Stpiczyńskiego i Slawka w starctu ostatniego z Prezydentem. Od przybycia Kwiatkowskiego do rządu Kościałkowsktego zaostrzyły się stosunki Prezydent-Kościałkowski at do ustąpienia Kościałkowskiego t wprowadzenia mnie przez Śmiglego. Komendant nie znosił Kwiatkow- skiego za jego kontakty z ludowcami"t9. Tego typu relacje mają nieocenioną wartość, co nie znaczy oczywiście, ie historyk mote podchodzić do nich bezkrytycznie. Musi - co dotyczy zresztą katdego źródła - dokonać ich analizy, określić stopień ich wiary- godności, wreszcie, starać się zweryfikować relację przy pomocy innych relacji lub innych źrbdeł. Pobbg był w sytuacji o tyle szczęśliwej, że mógł sprawdzać uzyskane informacje wybiera ąc odpowiednie osoby z obszer- nej listy swych korespondentów. Sanacy na elita w większości znalazła się bowiem na emigracji i była w zasięgu Poboga. Gorzej było z działaczami partii opozycyjnych. Znaczna ich część pozostała w Polsce, wielu zginęlo w czasie okupacji. Ale i do tych, którzy znaleźli się na emigracji, niełatwo było Pobogowi dotrzeć. Był on uważany - nie bez rac i przeciet - za zdeklarowaneg iłsudczyka i oficjalnego historiografa obozu sanacyj- nego. Nie mógł się więc cieszyć zaufaniem by ły ch opozycjonistów. Nie miał też Pobóg dostępu do akt powotanej przez władze emigracyjne jesienią 1939 r. w Parytu Komisji do zbadania przebiegu kampanii wrześ- niowej. Wychodząc z zaiotenia, te przyczyn klęski wrześniowej szukać należy równiet w okresie rządbw sanacyjnych, Komisja zbierala zeznania dotyczące okresu przedwojennego. Dysponowała sporym aparatem i objęła przesłuchaniami szeroki krąg wojskowych i cywilów. Miata też do ków, ale ze strugami krwi. Dla uniknięcia takich ekscesbw zaczęto burzyć kościoly przez nagie najazdy w nocy i przy pomocy dynamitu. Ogółcm zburzono okolo 12U świątyń z przewagą tu małych kaplic..." (Najnowszn historia polityczna Polski l864-1945, t. 2, Londyn 1956. s. 637). j y List z I lipca l954 c. (Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku. Archiwum Wia- dysława Poboga-Malinownkiego). XVI dYspozycji raporty dotyczące kampanii wrześniowej, które składać musieli oficerowie docierający do Francji, jak i ci, którzy przebywali w obozach internowanych w Rumunii i na Węgrzech2o. Po różnych przeksz- tałceniach wyłoniona zostala Komisja z prof. Bohdanem Winiarskim na czele (stąd często używana nazwa: Komisja Winiarskiego), która po klgsce Francji rozwinęla swą dzialalnośćjuż w Londynie. Wyposażona została w uprawnienia sędziów śledczych. Zachowaiy się protokoly prowadzonych przez nią przesłuchań. Pobóg-Malinowski nie usilowal do nich dotrzeć pozbawiając się w ten sposób ważnego źródla. Wynikało to - jak się wydaje - nie tylko z jego zdecydowanie negatywnego stosunku do tych materialów ale przede wszystkim z możliwości korzystania z archiwów londyńskich. Jakjuż wspomniano Pobóg-Malinowski osiadł po wojnie w Paryżu i żył w warunkach dość skromnych. Każdy wyjazd do Londynu był odczuwalnym wysilkiem inansowym. Nikt jeszcze wówczas nie slyszal o kserokopiach i praca w archiwum polegala na żmudnych wypisach. Zabierało to wiele czasu. Pobóg wprawdzie pozyskal kilku wspólpracow- ników w Londynie którzy przepisywali mu wskazane dokumenty, ale: były to jedynie dzialania doraźne. Pisal więc Pobóg swą Historig w warunkach bardzo ciężkich. Ślady tego znaleźć można w jego korespondencji. Choćby taki fragment z listu do Pawla Jankowskiego (prawdopodobnie z 1959 r.): "W listach do Pana wspominałem kilkakrotnie w jak potwornie ciężkich warunkach pracujg nad tą Historig i o cięższychjeszcze i potworniejszych, wjakichją drukuję i wydaję. Drukuje się rozdzialami. Tom trzeci - jak Pan wie - obejmuje okres od kwietnia 1939 r. do lata 1945. Tylko sześć lat, a ma u mnie 800 stron. Rozdziały np. o rządzie Sikorskiego we Francji, czy o internowaniu rządu w Rumunii wydrukowane zostaly na czysto już dwa lata temu. Z póltora roku temu wydrukowano na czysto rozdzialy takie np. jak Anders w Rosji, pakt Sikorski-Majskij, Katyń, śmierć Sikorskiego, Podziemie za Tokarzewskiego i Roweckiego. Podziemie Bora i powstanie warszawskie wydrukowano na czysto wiosną tego roku. Wydrukowane arkusze leżą stertami w drukarni. Dlaczego tak? Bo - powtarzam - drukuję stopniowo w miarę zbierania gotówki na druk i papier. Męczę się tak - przy i d e a 1 n ej obojętności rodaków - już kilka lat. Tom się rozrósl, gotówki nie ma, co robić? Choć placz czlowieku. W czerwcu tego roku czulem, że opuszczają mnie sily. Czulem, ie już nie potrafię walczyć dalej. Chciałem zo pisał o tym Pobóg w trzecim tomie Historii: "Już 10 października 1939 powo- łano w Paryżu >>Komisję dla rejestracji faktów i zbierania dokumentbw< ; w składjej weszli Haller, Stroński, Ładoś i Modelski' miała ona za zadanie zebrać >>materiały i dokumenty, odnoszące się do ostatnich zdarzeń w Polsce<< oraz i>ustalić przyczyny klęski< ; wezwano >>wszystkich Polakbw<< do składania i>spostrzeżeń>rze- czowymi dowodami<<. Prasa i radio powtarzały niemal co dzień: >>Tylko łajdak i łotr ze zbrukanym sumieniem uchylać się może od tego obowiązku<<... Działano nie tylko taką >>perswazją<<. W sposbb podły i nikczemny wyzyskiwano tragizm masy uchodźczej, zwłaszcza urzędniczego jej odłamu; ludziom przez burzę wyrzu- conym z kraju na obcy bruk, biedakom pozbawionym dachu, niepewnym jutra, nieraz głodnym, pokazywal>o chleb - posadę w biurze, ale kazano składać >>szczere zeznania< i >szczegółowe sprawozdania<<. Stawało się to źródłem niesłychanej dep- rawacji; sprytniejsi zastosowali z miejsca taktykę bezczelnych zwrotów i mocnych iokci; liczniejsi od nich biedacy, w obiecywanej im pracy widząc kotwicę zbawienia, musieli w >>raportach< rozdmuchiwać szczegóły, wymyślać faisze, pleść wieńce oszczerstw i potwarzy, bo kto,>raportu< nie złożył, ten mógt tylko >zdychać z głodu "(Najnowsza historia... t. 3, Londyn 1960, s. 97). już tom zamknąć na powstaniu warszawskim i ostatni powstańczy roz- XVII dzial z tomu wycofać. Ten ostatni rozdzial zawiera memorandum Miko- łajczyka z sierpnia, dymisję Sosnkowskiego, podróż Mikolajczyka do Moskwy, drugą w październiku, sprawa następstwa Bora w kraju, sprawa Okulickiego, dymisja Mikolajczyka, rząd Arciszewskiego, Jalta, >>rozwią- zanie<< AK, podziemie po dymisji Mikolajczyka i wobec Jałty, porwanie, a raczej wydanie szesnastu, San Francisco, proces szesnastu, tworzenie jal- tańskiego rządu w Moskwie, cofnięcie uznania. Widzi Pan jak istotne, jak ważne rzeczy zawiera ten ostatni rozdzial. A mimo to chcialem go wycofać z tomu - może odrębnie wydrukować w >>Kulturze<<, bo na druk pieniędzy nie mialem i już sil takte nie mialem na borykanie się wręcz rozpaczliwe z trudnościami. W czerwcu zaświtala pewna nadzieja. Zrobiono mi na- dzieję, że uzyskam pożyczkę, zwrotną po wydaniu tomu w jakiś czas. Trudno mi bylo zacsągać nowy dlug, skoro po skończonym druku i tak zostanę z poważnym dlugiem w drukarni. Chcialem jednak i musiałem ratować tom. Uczepilem się tej nadziei. Ale Pan wie - jak z tym bywa. Sprawa wlokla się dlugo i dopiero dwa tygodnie temu otrzymalem tę pożyczkę w wysokości 140 funtów. Mamją zwrócić potem i potem o nią będę się martwil. Na razie - oddycham z ulgą, bo te pieniądze już wlaśnie przekazałem drukarni. Pan rozumie, Panie Pawle, że pracując w takich warunkach i w takiej męce - musialem się liczyć z każdą stroną z każdym zdaniem. Przy moim nakladzie tomu druk jednej strony (sam tylko druk z papierem) wynósi ponad 3 funty od jednej strony. . Jak się musialem glowić, by tych stron bylo mniej. A jednak zrobiło się aż 800!' . Trzeci tom Najnowszej historiipolitycznej Polski ukazal się w 1960 r. w nakladzie 2500 egz.z2 Pomiędzy napisaniem, a ukazaniem się tego tomu minęly trzy lata. Czas ten wykorzystal Pobóg na przygotowywanie dru- giego wydania Historii oraz na pracę nad btografią Pilsudskiego,. która miala się ukazać w ćwierćwiecze śmierci Marszalka. Nie ukazala się ale ssm ten zamiar rozbudzil przebrzmialy już - wydawaloby się - konflikt. Pisal Pobbg do Boguslawa Miedzińskiego w kwietniu I960 r.: "[...) w ze- szlym roku, gdy zaczynałem sprawę z książką rocznicową o Komendancie p. gen. Skwarczyński przyszedl na posiedzenie i w ciągu 4 godzin przeko- nywal Komitet przeciw mnie... Gdy to wystąpienie nte dalo skutku - po $kwarczyńskim zacząl w podobny sposób interweniować p. Schaetzel... Cbż ja im zrobilem? Przecież nie zaczepialem ich. Czego oni ode mnie chcą? Ja ich nie rnszalem. To nie ja ich - tylko oni mnie >>atakują<< i oni mnie zmuszają do obrony przed tym, co oni podejmują przeciw mnie... Jakim prawem Schaetzel czy Skwarczyński zwalcza mnie w tej sprawie... Cóż to i oni w ślad za panią Olą biorą kija do ręki i huzia na psa?!... J a mam tego dość...' 3 Miedziński, który w tym czasie cieszy się całkowitym zaufaniem 2 Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku. Archiwum Władysiawa Poboga- -Malinowskiego. W rzeczywistości tom liczył 910 stron. O tym jak intensywnie pracuje pisai Pobóg do generała Kazimierza Sawickiego, tiumacząc się ze zwłoki w odpowiedzi na list:, Powody mego milczenia były różne. Głównie to te, ie praco- wałem straszliwie. Nieprawdopodobnie dużo. Najmniej 12 czasami nawet 14 godzin samego siedzenia pny biurku. Do tego pracajuż w łóżku: korekty czytanie, i bo czytać muszę dutd' (list z 20 maja 1961 r., ibidem). Jeśli naweĆ Pobb& nieco przesadził, by usprawiedliwianie się wypadło bardziej przekonywająĆo, to przesa= dził niewiele. ' . Tom pierwszy miał nakład 3250 egz., tom drugi - 3000 egz. 7j List z 30 kwietnia 1960 r. (ibidem). ć . <;. . XX grudnia Instytut podejmuje obraźliwą dla Poboga uchwałg.Tym razem bardzo stanowczo stanął w jego obronie Aleksander Bobkowski,zięć pre- zydenta Mościckiego.29stycznia 196I r.w liście do generaia Kowalskiego ptsał: "Jako mini.malną prośbg,względnie,żądanse stawiam osobiście wydanie okblnika przez Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku z rozdzielnikiem identycznym,jak okólne pismo z dnia 22grudnia u.r., stwierdzająeego zupełnie niedwuznacznie niewłaściwość utycia słowa >>bezpodstawne<< w poprzednim piśmie z grudnia i przeproszenie Pobóg- -Malinowskiega za ujmę,jakiej doznał z winy Instytutu na swoim hono- rze.Oczekiwać będg załatwienia tej sprawy do dnia 8lutego b.r.,w razie zaś niespełnienia mego żądania,wzgl.prośby w oznaczonym terminie, wyciągng konsekwencje' 9. Wkrótce Bobkowski musiał napisać list dlań jeszcze bardziej nieprzy- jemny.Oto na początku marca otrzymał list od Aleksandry Piłsudskiej, w którym nazywała Poboga szantaiystą i oszustem i wyraziła zdziwienie 30 ' źe Bobkowski bierze go w opiekg. W odpowiedzi Bobkowski pisał:,Jeden z największych wstrząsów, jakim ostatnio uległem,była treść listu Pani Marszałkowej,jakte tragi- cznie smutna,a skierowana przeciw osobie historyka naszej epoki - Wła- dysława Pobbg-Malinowskiego. Z jednej strony mam tu do czynienia z wypowiedziami Żony najwięk- szego autorytetu polskiego - bodaj największe Postaci naszej tysiącletniej historii,z drugiej z historykiem polskim wysokiej miary i bohaterskim bojownikiem o naszą sprawę z okupantem uciemiętonego kraju,jakiego drugiego byioby dziś niełatwo znaleźć pośród naszej emigracji. Nie moją jest rzeczą wpływać na poglądy Pani Marszałkowej,ani podejmować próby ich korygowania.Uchybi;bym jednak naletnemu Jej powataniu,gdybym nie zachował pełnej szczerości i odpowiedział na Jej łaskawy list niezgodnie z moim wiasnym poglądem i przekonaniem. Sądzę - kontynuował Bobkowski - źe całokształt pracy pisarskiej Wia- dysława Pobóg-Malinowskiego znakomicie przewata w swej wartości błędy i usterki które w niej znaleźć się mogą.Sądzg w szczególności,te zarówno wielkość postaci Józefa Piłsudskiego,jak i doniosłość dzieła Jego życia,które przedstawia on w Historii,jest to waiki i pozytywny wkład do najnowszych dziejów Polski; te dokonai oń najwigkszej i naj- bardziej przekonywującej pracy dla uwydatnienia i zdemaskowania fał- szów i krzywd,jakie Komendantowi za życia i po śmierci zadawano. Znając warunki,w których pracował Pobóg-Malinowski,uwatam te zasługuje on na uznanie z tego tytuiu,choć otwartajest droga dla katdego do krytyki i prostowania takich,czy innych uchybień. Zechce więc Pani Marszałkowa łaskawie wybaczyć,te nie mogę w sumieniu moim znaleźć zgody na posłuchanie Jej apelu,nadal bronić będę dobrego imienia i dobrej wiary człowieka,kiedy,zdaniem moim,kiero- wane są przeciwko niemu zarzuty krzywdzące' > List Bobkowskiego nic oczywiście nie pombgł,bo i pombc nie mógł. 29 Ibidcm. jo List z I marca 1961 r. (ibidem). 3 Kopia listu Aleksandra Bobkowskiego do Aleksandry Piłsudskiej z 12 marca 1961 r. (ibidem). Bobkowski przyslal Pobogowi nie tylko kopię odpowiedzi Ale- ksandrze Pilsudskiej, ale również (wcześniej) fotograGę listu, ktdry od niej otrzymal. Pobóg napisal wówczas do Miedzińskiego z prośbą o radę, jak ma zachować się Bobkowski. Konflikt był zbyt zaogniony, by możliwe były kompromisy. W tym też mniej więcej czasie zapadła kuriozalna uchwała zarządu londyńskiego Instytutu Pilsudskiego. Warta jest zacytowania w całości: "Zarząd Insty- tutu Józefa Piłsudskiego w Londynie uważa, że z powodu artykułu p. Pobóg-Malinowskiego pt. Skoro nie szablą to piórem ogłoszonego w paryskiej >>Kulturze<<, oraz treści wielu ustępów z jego Najnowszej Histo- rii, Instytut J.P. nie powinien utrzymywać z nim stosunków w pracy historyczno-badawczej. Z tego powodu Instytut J.P. nie może udzielić p. Pobóg-Malinowskiemu prawa wglądu do archiwum Instytutu, gdyż taki wgląd i ewentualne powoływanie się w publikacjach na źrbdła zaczerp- nięte z Instytutu, wytwarzałoby pozory współpracy. Natomiast Zarząd zgadza się na udostępnienie członkom Komitetu wydającego książkę p. Pobóg-Malinowskiego, posiadanych przez archiwum opracowań i relacji za zgodą ich autorów, z tym tylko zastrzeżeniem, by p. Pobóg- -Malinowski nie powoływał się na Instytut, tylko wprost na autora' z. Autorzy tej uchwały musieli mieć poczucie, że postępują nieprzyzwoi- cie33. Stąd ta jej dwuznaczność: zakaz wstępu do archiwum dla Poboga, ale równocześnie inni mogą dostarczać mu materialów z tegoź archiwum. W myśl zasady, aby wilk był syty i owca cała. Uchwała ta nie została opublikowana, a 27 maja 1961 r. sprawę rozpatrywała Rada Instytutu. Dwa dni później generał Sawicki przesłał Pobogowi treść uchwały: "1) Rada Inst. J.P. w Londynie uważa za konieczne ujęcie w przepisy ogólne sprawy korzystania z archiwum Ins2ytutu. W związku z tym Rada zwraca się do Zarządu Inst. aby w porozumieniu z Wydz. Studiów opra- cował odpowiedni regulamin i przedstawił go Radzie do zatwierdzenia. 2) Z chwilą wejścia w życie wspomnianego regulaminu uchwała Zarządu Instytutu z 12 kwietnia br. w sprawie p. Władysława Pobóg- -Malinowskiego, zawieszona przez Zarząd i oddana do decyzji Rady traci ostatecznie moc obowiązującą. 3) Wobec tego, że dziaialność historyczno-publicystybzna p. Władys- ława Pobbg-Malinowskiego dokonywana jest całkowicie poza Instytu- tem oraz mając na uwadze rozbieżność poglądów członków Instytutu na tg działalność, Rada Instytutu J.P. w Londynie stwierdza, że prace piś- miennicze p. Władysława Pobóg-Malinowskiego nie mogą być w żad- nym wypadku wiązane z Instytutem' 4. j2 Aleksander Kawalkowski, Hisroria i cenzura, "Kultura" nr. 12/ 1961 r., Paryż. j3 Sekretarz zarządu Instytutu, wywodzący się z I Btygady, E.J. Czerniawski podal się do dymisji z funkcji sekretarza i czlonka zarządu motywując swoją decyzję w liście do prezesa zarządu gen. Skwarczyńskiego: "Nie podnoszę tej sprawy w imię obrony osobistej p. Poboga-Malinowskiego i stwierdzilem to wie- lokrotnie w dyskusjach Zarządu i moich oświadczeniach na ten temat, ale dlatego, te w moim przekonaniu stanowisko wiadz Instytutu obraia powszechnie uznaną zasadę wolności studibw i pracy pisarza, a przede wszystkim nie pozwala na pozna- nie prawdy historycznej zawartej w dokumentach archiwum Instytutu. Nie chodzi przecie o utrwalenie prawdy o Pilsudskim i o Polsce retimowi warszawskiemu, a jednak nie odmówil Świtalskiemu poznawania jej i pisania na temat tego okresu historii, dla którego istnieje Instytut J.P., jako >>instytucja dla badania najnowszej historii Polski<<'. Że ten fundamentalny cel istnienia Instytutu jest w wypadku >>sprawy Poboga-Malinowskiego<< przekreślony decyzjami Zarządu i Rady Insty- tutu nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości... (list z 29 kwietnia 1961 r., Instytut Pilsudskiego w Nowym Jocku. Archiwum Wladyslawa Poboga-Malinowskiego). 3 List z 29 maja 1961 r. (ibidem). Bogusiaw Miedziński, Konrad Libicki i Kazi- mierz Sawicki zloiyli votum separatum następującej treści: "Podpisani czlonkowie Rady Instytutu J.P. w Londynie zakladają sprzeciw wobec uchwaly powziętej pnez XXI XXII W Prasie emigracyjnej opublikowany zostal tylko ostatni punkt tej uchwaiy. We wrześniowym numerze paryskiej,Kultury" ukazal się poświęcony Pobogowi-Malinowskiemu artykuł Aleksandra Kawałkowskiego zatytu- łowany Instytutjednego czfowieka35. Opatrzył go autor mottem z Maury- cego Mochnackiego: Biada temu u nas, kto myśli swoją glową i swoim rozumieniem rzeczy koło siebie pojmuje. To wichrzyciel! To burzyciel! Może i pisze za pruskie talary i za ruble rosyjskie..." Oddaje ono dobrze treść a przede wszystkim ton artyku u. Kawalkowski stwierdza, że Pobóg-Malinowski, jak ongiś Mochnacki, nalety "do najbardziej kon- trowersyjnych pisarzy na emigracji", że "zestawienie tych dwóch nazwisk oburzy przeciwników żyjącego historyka, a może nawet zaskoczy jego przyjaciól', ale przecież,Mochnacki-pisarz pozostanie w historii jako ten, który szerzyl ferment myślowy na emigracji, ujawniając brutalnie tę calą prawdę, jaką znał i której rozpowszechnianie uwatal za swbj obowią- zek bez względu na oburzenie świętoszków lub zainteresowanych w jej ukryciu", to właśnie - zdaniem autora - cechuje Poboga. "Co wybaczono lub zapomniano jednemu, to ma slużyć do zwalczania drugiego. Oczywiś- cie dlatego, te ty e, pisze wywleka fakty z archiwbw, spędza sen z powiek, w sądach jest bezwzględny często niesprawiedliwy, nie ma patyny na nazwisku. Cechą obydwóch jest, że jako historycy, żyją niemal wśród wydarzeń, w których uczestniczyli. Nazywa się to brakiem dystansu.". Kawalkowski polemizuje z opiniami, te dzielo Poboga tojedynie publi- cysty.ka oparta na źródlach historycznych. "Oczywiście - powiada -jest w ksiątkach Pobóg-Malinowskiego wiele elementu publicystycznego, wszę- dzie tam gdzie wygłasza on pogląd własny" gdzie ponosi go temperament, gdzie walczy, oskarża, potępia. Ale istotą jego dziela jest wydobycie na światlo dzienne faktbw, opartych na najprawdziwszym mateńale history- cznym, bo na dokumentach archiwalnych i w pewnym stopniu na rela- cjach uczestników wydarzeń. Pomimo wszystkich błędów w operowaniu tym mateńałem, pomimo omyłek, wlaściwych niedoskonalości ludzkiej, mamy tu do czynienia z najbardziej autentyczną histońą". W publicysty- cznym rozpgdzie formułuje Kawaikowski tezg, że w pracach dotyczących historii najnowszej omylki i bigdy mają znaczenie pozytywne, bo wywo- łują sprostowania uczestników wydarzeń, pogłębiając w ten sposbb naszą wiedzg. Dość karkołomne to rozumowanie. Polemizuje też Kawalkowski z opiniami o braku obiektywizmu i ten- dencyjności Poboga. Powiada, że Pobóg "jest jednocześnie obiektywny i większość Rady na posiedzeniu 27 maja 1961 roku w sprawie dzialalności history- cznej Wladyslawa Pobóg-Malinowskiego. Uchwaiy tej nie mogą uznać za obowią- zującą dla siebie, zastrzegając sobie swobodę wystąpień przeciwko niej oraz odwo- lanie się do ogólnego zebrania czlonków Instytutu. A to z powodów nastgpujących: Uchwaia ta na początku p. 3-go stwierdza zgodnie z prawdą, te praca Wi. Pobbg- -Malinowskiego dokonywanajest calkowicie poza Instytutem, co nigdy nie ulegalo żadnej wątpliwości; wobec czego końcowa częśE p. 3-go Uchwaly jest bezprzedmio- towa, zaś jej powzięcie ma wszelkie cechy manifestacji ujemnej w stosunku do prac tego pisarza co jest sprzeczne z poglądami licznego zastępu czlonków Instytutu. P.S. Uchwaia zawiera rbwnież stwierdzenie o rozbietności poglądu czionków Instytutu na dzialalność W1. Pobóg-Malinowskiego; tym samym wigc uchwala większości R ady nabiera charakteru świadomego narzucania części czlonków Instytutu stanowiska niezgodnego z ich poglądami". (list gen. Sawickiego do Poboga z 12 września 1961 r., ibidem). 35 "Kultura" nr 9/ 1961. t.endencyjny, co nie jest wcale sprzecznością w pracy historyka". Obiek- tywny, bo prezentuje caly znany mu materiał źródlowy, tendencyjny- gdyż nie ukrywa swych poglądów. "Tendencyjny w sensie ideologicznym, czy nawet historiozoficznym- stwierdza dalej autor - Pobóg-Malinowski potrafi się oprzeć stronni- czości. Nie brązuje ani obozu, z którym był związany, ani nawet postaci Marszałka Piłsudskiego, mimo nieograniczonej dla niego admiracji. Zachętę do niebrązowania, lecz do pisania całej prawdy, przekazal Pobbg- -Malinowskiemu nasz wspólny szef w okresie naszej pracy w Wojskowym Biurze Historycznym, generał Julian Stachiewicz, chyba najbardziej zaufany, a nawet kochany oficer z otoczenia Marszalka. Mbwił on nieraz dzisiejszemu autorowi Najnowszej historii, wówczas rozpoczynającemu pracę nad biografią Józefa Piłsudskiego, mówił nam wszystkim, swoim wspó pracownikom, te Komendant nie może znieść baiwochwalczości, jaką jest otaczany, że nie rozpoznaje się w pochwalnych pieniach najroz- maitszych autorów jego życtorysów. Pobbg-Malinowskt poszedl za tą wskazówką nie tylko przez poszanowanie dla instrukcji szefa, ale i z prze- konania. Jego zerwanie z konformizmem dokonaio się już wówczas, jeszcze w kraju, jeszcze przed wojną. Wtedy tet zaczęto z nim walkę w kolach najbardziej >>miarodajnych<< i nawet w bezpośrednim otoczeniu Marszałka. Dalszy ciąg tej walki, mote zaostrzonej trwa na emigracji. Przed kilku tygodniami ukazal się na łamach >>Orla Białego<< komunikat Instytutu im. Józefa Pilsudskiego w Londynie, odżegnywujący się od wspóipracy z Pobóg-Malinowskim, choć ten nigdy się na tę wspólpracę nie powolywal. Na szczęście, wspomniany komunikat dosyć niezręcznie mówi o rótnicy zdań na temat stosunku do Pobóg-Malinowskiego wew- nątrz Instytutu. Widać z tego, te nie wszyscy w tym gronie wybitnie zaslutonych mętbw i niewiast zamienili się w brąz"36. 36 Ibidem. Szerzej o stanowisku londy6skiego Instytutu Pilsudskiego wobec Poboga-Malinowskiego pisal Kawalkowski we wspomnianym jut artykule pt. Historia i cenzura ("Kultura" nr 12/1961 r.). Wywolal on list gen. Stanislawa Skwarczyńskiego w kwietniowym numerze "Kultury" z 1962 r., w ktbrym stwier- dzal on -m.in.: "Wobec tego, że wielu czlonkbw Instytutu, a wśród nich większość czionków Rady, zapatruje się krytycznie na poglądy historyczne p. Wi. Pobóg- -Malinowskiego, a w szczególności na jego charakterystyki nietyjących już dziś w większości czolowych postaci obozu Piisudczykbw, Rada Instytutu uznała za wskazane powzięcie przytoczonej uchwaly, a ja, jako Prezes Instytutu, podanie jej do wiadomości publicznej". Skwarczyński polemizowai dalej z ocenami Rydza- - miglego i Slawka. W następnym numerze odpowiedzial mu Kawalkowski, pisząc m.in.: "Na zarzuty wolno nie odpowiadać. Gdy sięjednak z nimi polemizuje, to nie wypada przemilczać zarzutów najwatniejszych. W moim artykule polotyiem szcze- gólny nacisk na fakcie odmówienia W1. Pobbg-Malinowskiemu dostępu do archi- wum Instytutu i na tym fakcie opariem swoją aluzję do cenzury. Pan general Skwarczyński o tym najwatniejszym zarzucie w ogble nie wspomina. Niech mi wolno będzie domyślić się, te jest okrutnie zafrasowany i nie bardzo wie, jak wybrnąć z tej sprawy. Rozumiem go, bo i ja czuiem się zawstydzony, choć nie jestem czlonkiem Instytutu londyńskiego Jeśli mój domysi okazalby się trafny, nie wszystko jeszcze byloby stracone. Votum separatum Bogusława Miedzińskiego, Konrada Libickiego i Kazimierza Sawickiego powinno by odnieść skutek. Nie będę chyba nadmiernym optymistą, gdy wyrażę nadzieję, że zarząd Instytutu zawiadomi co rychlej W1. Pobóg-Malinowskiego o udostępnieniu mu swoich zbiorów archi- walnych. Naprawa biędu nie przynosi ujmy, wręcz przeciwnie, jest dowodem poczucia odpowiedzialności. Gdybym się pomylił, trudno by mi było dziwić się, gdybym na wstępie będącej obecnie w druku biograf>i o Józef>e Pil udskim znalazł XXIII XXVI te naganne, z punktu widzenia dobrych obyczajów, praktyki obróciły się na korzyść Poboga. Sfocmułował też swoje credo historyczne. Pisał: "Niech mi jednak wolno będzie - na zakończenie - stwierdzić, że mogą być różne formy pietyzmu w stosunku do wielkich postaci, które odeszły. Jeden z tych pietyzmów polega na tym, aby przyszłym pokoleniom pozostawić te tylko dane i dokumenty, które składają się na posąg z monolitu - zimny, zastygły na swym cokole, w postaci pełnej patosu. Ci będą przemilczać wszystko, co uważają za materiał >>zbędny<< albo mniej łatwy do wtopienia w brąz pomnika. Władysław Mickiewicz podobno zniszczył niektóre listy i dokumenty, dotyczące jego wielkiego ojca, gdyi sądził, że mogą one zaszkodzić tej legendzie jaką on uważał za jedynie słuszną. Jest jednak i druga forma pietyzmu. yraża się ona w serdecznej trosce o zachowanie wszystkiego - nawet tych szczegóiów, ktbre dziś mogą nam się wydawać nieważne lub niezrozumiałe, ale które w przyszłości może pozwolą poznać i zrozumieć lepiej motywy, myśli i przeżycia człowieka wielkiego, jego momenty tragicznych nieraz zmagań ze sobą lub chwile jego radości, pogody, odprężenia... Dla mnie Józef Piłsudski niejest zimnym posągiem z brązu. Jest wielkim człowiekiem - żywym wiecznie" . Dwa tygodnie później ukazał się w "Tygodniu Polskim" artykuł Tadeu- sza Schaetzla pod znamiennym tytułem Przestrogajest konieczna. Pole- mizował on przede wszystkim z Miedzińskim. O Pobogu-Malinowskim pisał, że cechuje go "niebywała pewność siebie, nie poparta ani własnymi przeżyciami wydarzeń, o których pisze, ani zasobem wiedzy i naukowej metody. Szczególnie drażniąca jest ta cecha kiedy p. Malinowski posuwa się tak daleko że stwierdza nawet, co Józef Piłsudski myślał, co przeży- wał, dlaczego takie a nie inne powziął decyzje. Ale dla pibra p. Poboga- -Malinowskiego nie ma ani hamulców, ani przeszkbd, ani granic. (...) Przy czytaniu zwłaszcza tomu drugiego Najnowszej historiipolitycznej Polski, uderza stopień najgłębszych wta emntczeń p. Poboga-Malinowskiego. A przecież w okresie 20-lecia niepodległości był on tylko pracownikiem Wojskowego Biura Historycznego, a później kierownikiem archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych i zagrzebany był w papierach; w iyciu politycznym udziału nie brał, do żadnej nsitwy<< łegionowej czy peowiac- kiej nie należał, bo należeć nie mógł. Więc skąd te wtajemniczenia, te rewelacje rozrzucone po stronicach pisanych jego ręką? Skąd >>plotki podawane jako cytat z niewiadomego tródła<< przed ktbrymi przestrzega Marszałkowa Piłsudska? Skąd pochodzą dane, którymi tak swobodnie dysponuje? Na te pytania narzucające się z prac p. Poboga- -Malinowskiego - czytelnik odpowiedzi nie otrzymuje.' %i Ibidem. ^ "Tydzień Polski" z 2 grudnia 1961 r. Artykuł Schaetzla redakcja opatrzyła informacją te zamykajużdyskusję. Zamieszczonojeszcze,jutjako list do redakcji, polemikę Miedzińskiego z Schaetzlem. Ta publiczna dyskusja o pisarstwie Poboga- -Malinowskiego miała skutek dlajego adwersarzy nieprzewidziany. Pisai o tym w niewysłanym liście z 20 grudnia 1961 r. do gen. Sosnkowskiego: "Oni zaś swoją napaścią zrobili mi fantastyczną reklamę. $widerski, wydawca nowej edycji Histo- rii, przerazii się napastliwego artykułu pani Marszałkowej. A teraz zaciera ręce i pragnąłby, by ten hałas trwał jak najdłutej. W ciągu paru miesięcy tego praso- wego hałasu dokoła mojej osoby przybyło $widerskiemu ponad 500 nowych sub- skrybentów na nową edycję Histoiii. Wobec nasycenia tzw. rynku wydaniem pierwszym, sądziłem, że na edycję nową zgłosi się w najlepszym razie 500-600. Rzeczywistość znacznie przerosłajuż moje najdalej idące przewidywania"(Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku. Archiwum Władysława Poboga-Malinowskiego). W styczniu 1962 r. wydano pierwszy zeszyt, Zeszytów Historycznych", XXVII które miały ukazywać się w ramach Biblioteki,Kultury" dwa razy do roku. W przypadku gdyby udało się przekroczyć 2 tysiące prenumerato- rów zamierzano wydawać Zeszyty jako kwartalnik (udało się to zrealizo- wać dopiero w 1973 r.). W pierwszym Zeszycie zamieszczony został "Indeks nazwisk do trzech tomów Najnowszej historii politycznej Polski Władysława Pobóg-Malinowskiego" opracowany przez Zofię Szeligę%2. Było to bardzo ważne uzupełnienie ułatwiające korzystanie z dzieła (w następnych wydaniach indeksy były zamieszczane na końcu tomów). W drugim,Zesz cie Historycznym" który ukazał się w sierpniu, za- mieścił Pobbg-Mal ńowski, Nieznane listy Józefa Piłsudskiegd'%%. Pod tym enigmatycznym tytułem kryła się treść sensacyjna. Była to mianowicie korespondencja miłosna Józefa Piłsudskiego z okresu gdy przebywał na zesłansu. 30 listów do Leonardy Lewandowskiej od 25 marca 1890 r. do 11 grudnia 1891 r., jeden list również do Leonardy już po powrocie z zesła- nia, dwa listy do Stanisława Landego i po jednym do krewniaka w Wilnie i do Celiny Bukont. Leonarda Lewandowska, poznana na zesłaniu, była pierwszą kobietą- nie licząc sztubackich miiości - w tyciu Piłsudskiego. Niewiele o niej wiadomo. Zmarła młodo - prawdopodobnie śmiercią samobbjczą - gdzieś okoio 1900 r. Listy Piłsudskiego do niej mają wańość bezcenną. Ukazują bowiem cechy osobowe młodego Piłsudskiego. Jest on w nich szczery otwartością kochającego i kochanego'4. Był to ostatni tekst Poboga-Malinowskiego. Zmarł 21 listopada 1962 r. w Genewie i tam został pochowany a wiosną 1964 r. przeniesiony zgodnie ze swą ostatnią wolą - na polski cmentarz w Montmorency pod Paryżem'5. Nie ukończył prac nad drugim wydaniem Historii (pracował %z "Zeszyty Historyczne", Paryż 1962, z 1, s.179-236. %3 Zeszyty Historyczne", Paryż 1962, z 2 s. 143-229. Pobóg mylnie umieścii dwa listy (nr 14,15). Mimo że list nr 14 nosi datę 24 VI 90 był on, podobnie jak i list następny, pisany w 1891 r. %% Szerzej na ten temat Andrzej Garlicki Jóref Piłsudski 1867-1935, s. 21-32. %5 W numerze 1-2 z 1963 r. paryska "Kultura" ogłosiła apel do czytelników, Kul- tury" i Najnowszej historii politycznej Polski. Pisano:, Jest coś paradoksalnego w sytuacji powstałej po śmierci śp. Władysława Pobóg-Malinowskiego. Z jednej strony niewątpliwe i powszechne uznanie w kraju i na emigracji, z drugiej - warunki skrajnego ubóstwa i zadłutenia, w jakich znalazła się pozostała po nim rodzina: żona, syn na studiach i teściowa, ta ostatnia w sędziwym wieku i niezdolna do pracy. Jednocześnie z setkami listów i depesz kondolencyjnych nadchodzących z całego świata, wdowa po zmarłym odbiera rachunki szpitalne i inne w wysokości przekraczającej wielokrotnie rozmiary jej skromnych i niepewnych dochodów. Ta sytuacja wynika nie tylko z wyjątkowej niezaradności iyciowej zmarłego historyka z długotrwałej choroby i wysokich kosztbw leczenia, częściowo tylko pokrytych przez ubezpieczalnię społeczną, ale także z warunków obiektywnych, z którymi borykać się musi pisarz emigracyjny. Zadłużenie zmarłego wynosi ponad 700 NF. Otwieramy listę składki na pokrycie tej sumy zbiorowym wysiikiem. W razie gdyby kwota zebrana przekroczyia wysokość zadłużenia zuiyjemy ewentualną nadwytkę na ufundowanie nagrobka na mogile zmarłego pisana na cmentarzu genewskim, na którym został pochowany. Wierzymy gorąco, te apel nasz spotka się ze zrozu- mieniem Czytelników naszego pisma, z którym zmarły historyk tak blisko współ- pracowai. Liczymy również na ofiarność ze strony czytelników Nujnowszej historii politycznej Polski i wszystkich, którzy znali i cenili pracę pisarską Władysława Pobóg-Malinowskiego" (s. 221-222). ROZDZIA PIERWSZY PO KLESCE STYCZNIOWEJ W palskim kalend.arzu hlstorycznym rok 1863 nie należy do dat największych. Wydarzenia, które złożyły się na jego treść, nie tworzą ani pierwszego, ani ostatniego ogniwa w ł ańcuchu naszych walk o wolność; skalą też swoją nie dorównują innym, wcześniejszym i późniejszym cůysiłkom. Były u nas - przedtem ! potem - wzloty wyisze, ofiary liczniejsze. A jednak rok 1863 to jeden z najgłębszych.u nas przełomów i przewrotów. Zadna hlęaka nie przearała życia polskiego tak.gruntownie, żadna nie zaciążyłs z siłą tak niezwykłą na umysłach dwóch conajmniej pokoleń następnych. Istota tego narodowego nieszczęścia wyrażała się w połączeniu łdgski zewngtrznej z kapitulacją wewnętrzną. Podyktowana przez klgskę rewizja dotychczasowych haseł, pojgć, rachub, dążeń- poa la w kierunku rozbratu z przeszłością. Skoro i to powstanie nie dało nic prócz strat i ofiar, to trzeba wreszcie zawrócić z te beznadziejnej drogi!. . . Zwycigżał nowy nakaz: mierzyć za- miary na siły, a nie odwrotnie !. . . Stąd nowy sztandar z nowym em: ro sądku. Zerwać z metodą konspiracji, wyrzec się idei spiaków i powstań. Stąd też pr ogramy, zalecające bierność, chwalące kompromis, sławiące oportunizm, uczące zgody z lo- ' m, a ugody z zaborcą. W praktycznym rezultacie da to rezy- enację, zanik woli politycznej: "Byle nie cierpieć więcej, byle trwać w tym, co j est, i nowej klęski nie ponieść ". . Poloży sig - obo k fizycznej przem cy zaborców - ol brzymią przeszkodą a szlaku późniejszych naszych wysiłków wyzwoleńczych. Ogrom przeszkody f siłę jej odczują prze de wszystkim ci, co w zydzieści lat po powstaniu styczniowym podniosą sztandar z aaiem powrotu na stare narodowe drogi "politycznego roman- u". Histo ria tej nielicznej początkowo i powoli rosnącej . madki to w dużej mierze historia szamotania się z niemocą gtrzną rłasnego społeczeństwa. Dlatego właśnie trzeba tg oc dobrze zbadać, sięgnąć do jej źródel , poznać główne jej nie: rozmiary klęski i skutki jej w kraju, moralne i ideowe two ówczesnej polskiej emigracji politycznej oraz bezna- 1ny stan sprawy pc.lskiej w ramach ogólnej sytuacji migdzy- 4 NAJNOWSZA I ISTORIA POLSI I Ani siła szeregów powstańczych, ani straty, poniesione przez nie bezpośrednio w ůwalce, nie były wielkie. 'Vedług najwybit- niejszych znawców okresu - w pierwszym nocnym boju 22 sty- cznia wzięło u dział około 4.500 powstańców. Za dyktatury Lan- giewicza rozsypane po kraju obozy powstańcze liczyły niewiele pc nad 15.000 żolnierzy. W sierpniu r. 1863 - kiedy powstanie było u szczytu swego roawoju - w szeregach powstańczych sku- piało się około 30.000. W ciągu 18 miesigcy, od stycznia 1863 do sierpnia 1864, przez szeregi powstańcze przeszło i udzial czynny w walce wzigło nie wigcej jak 100.000 ludzi. Z tego poległo w tymże okresie okoto 2S.OOU, ponad 7.000 dostał o się do niewoli. Do tych trzydziestu paru tysigcy dochodzi obfite "żniwo" ro- syjskich komisji śledczych i wojenno-sądowych. W okresie trwa- nia powstania wy konano 396 wyroków śmierci. Straszliwy ciąg tych egzekucji nie ustawał i po stłumieniu ruchu: tracona do- wódców oddziałów partyzanckich, spiskowców, członków żan- darmerii powstańczej i straży narodowej. Z Królestwa tylko w ciągu półtora roku, od 1 września 1863 do 1 maja 1865, zesłano do katorgi 1.184, na Syberig 1.979, do rot aresztanckich 2.619, vcr głąb Rosji 7.447, w suxnie wigc ponad 13.000 ludzi. Nie wliczam tu conajmniej kilku tysięcy ufiar naczelników wojennych, któ- rym przyst,ugiwało niekontrolowane prawo deportowania w tzw. drodze administracyjnej, bez wyroków sądowych. W Wilnie i na Litwie od 14 maja 1863 rządził przysłany z Petersburga przez cara, Michał hr. Murawlew-"Wieszatiel". Nie- podobna ustalić liczby straconych tu doraźnie, bez wyroku, lub pomordowanych bestialsko przez pewne bezkarn:ości żołdactwo moskiewskie. Urzgdowe źródła rosyjskie mówią o 128 wyro kach śmierci, wykonanych na Litwie z rozkazu Murawiewa, oraz o 9.233 osobach lkatorga 972, Sybir 1.427, r ty aresztanckie 864, "w sołdaty" 345, w głąb Rosji 5.625) skazanych przez niego nie tylko za czynny udział w powstaniu, ale i za takie z nim związki, jak pielęgnowanie ra:nnych. A gdy zabrakł o już i takich "przestgpców", zaczął Murawiew się pastwić nad duchowień- stwem i szlachtą w ogóle, zwlaszcza nad drobną szlachtą za- ściankową. Niedokończone dotąd obliczenia mówią o 70.000 ro- dzin, wywiezionych przez Murawiewa gwałtem z polskich obsza- rów Litwy. Deportacje te połączone były najczęściej z paleniem i zaorywaniem zaścfanków; wywożc nym zadawano ponadto je- szcze jeden cios przez czgste oddzielenie nie tylko męża od żony, ale i drobnych dzieci ad rodziców. Licząc to wszystko - nie popeśnimy błgdu, przyjmując, że ogólne straty w ludziach w Królestwie i na Lit wle wahają się w granicach 250.000. Cyfry te nabiorą właściwej wymowy, gdy uprzytomnimy sobie, że według źródeł urzęd owych, ludność w Królestwie liczano na 4.910.608 osób, na Litwie zaś około 31/z miliona, w obu wypad kach razem z mniejszościami (litewską, ruską, żydowską i niemiecką). Nie zapominajmy przy tym, że społeczeństwo ówczesne w połowie swej własnymi oczyma pa- trzyło na wcześniejszą o lat 30 klęskę powstania listopadowego, PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 5 r '; a prawie w całości swej przez ćRierć wieku żyło pod elistermi- nacyjnymi rządami Paskiewicza. Cios stycznio wy padał wigc na organizm narodowy,który po stratach poprzednich zaczynał dopiero wracać do sił.Zemście rosyjsr:iej zresztą nie wystarczały ofiary w lu ziach.Od początku r.18G4całe Królestwo pozosta- wał o pod dyktaturą "jenerał-policmajstra" Trepowa, który przy pomocy specjalnie d.obranych urzędników rozstrzygał bez- apelacyjnfe wszelkie kwestie życia i egzystencji materialnej oby- wateli.Panowała atmosfera zupełnej bezkarności; dzika samo- wola szła w parze z bl.utalny.m gwałtem... Policja, znacznie powiększona i po wojskowemu zorganizowana,uzyskała moiność bezkarnego a nieludzkiega traktowania swoich ofiar; rózgi były codziennym użyciu. Równolegle do takich gwałtów i okrucieństw pogłgbiały sig dążenia do podcięcia wszystkich korzeni bytu materialnego spo- łeczeństwa polskiego,jego warstwy szlacheckiej w pierwszym rzędzie.Tę bowiem warstwę,dotąd w życiu narodu przodującą, uważa carat za swego zaprzysiężc ne o i na.jwiększego wroga. Postanawia ją przede wszystkim złamać i zniszczyć,by tą drogą złamać i zniszczyć tego "ducha oporu",który od stu już lat atwarzał ala polityki rosyjskiej tyle ciężkich kłopotów i nie- bezpiecznych nawet trudr.ości nie tylko na terenie migdzyna- rodowym,ale także - przez swoje wpływy,zwane "polską in- trygą" - i w wewnętrznych st.osunkach rosyjskich.Ku czemu w skrytości zmierzał carat,to ujawniała nacjonalistyczna pu- blicyst ka rosyjska: za wszelką cenę wyrwać lud polśki spod _ wpływów szlachty; "postępowy" obóz s:owianofilów rosyiskich : a dził,że "nie bgdzie kwestii polskiej z chwilą,kiedy najpierw =r narodo vość polska utraci nie tylko materialną,ale i mora?ną , władzę nad narodowością ruską i litewską w kraju zachodnim ' t ; (tzn.na obszarach Litwy histarycznej ),i kiedy następnie trwała =" potgga gmin wiejskich w Królestwie Polskim skruszy swym em dawne ideały polskiego ziemiaństwa "... To niszczenie szlachty rozwijano od ra.zu w kilku kierunkach. = Przede wszystkim - konfiskaty,kontrybucje, kary pieniężne. W Królestwie szlachcie,której udowodniono udział w powstaniu, konPiskowano 1.660majątków,kontrybucje zaś złożyły się na i0milianów rubli.Na Lit vie wyduszono 14milionów kontrybucji, ` 'liconfiskowano 1.794majątki i oddano je - w stopniu wigkszym, iż w Królestwie - " zasłiiżonym " offcerom,urzędnikom,liądź ż chłopom,sprowadzonym z głgbi Rosji.A gdy zabraklo ludzi, oaądzonych i podejrzanych o iidział w powstaniii,prawo po- adania ziemi odebrano i "politycznie niepewnym",zmuszając h w r.1864do sprzedania majatków z wielką strata,w krótkim inie,co wobec innego carskie o "ukazu",odmawiaj ce o lakom prawn nabywania ziemi na Litwie,równoznaczne było ,pr ahodzeniem polskiej ziemi v rgce rusyjskie - i to za bez- .W ciągu paru lat aůydarto ta drogą ponad 800majątków. adających się na 129km.kw.rołi.Na pozostałe ma,latki na twie nałożono - oprócz nornzalnych podatków - stałą kon- NA.JNOWSZA HISTORIA POLSKI trybucję w wysokości 107 rocznego d ochodu; haracz ten, w r. 1869 zni c ny do 5 l , obowiązywał przez długi szereg lat. Już te tylko konfiskaty, kontrybucje i wygórowane podatki zachwiać mogły podstawami ekonomicznymi warstwy szlachec- kiej. Ciosem dla niej najcięższym - w wielu wypadkach śmier- telnyrri - stawał się "ukaZ",carski z 2 marca 1864 r. o "uwł a- szczeniu chłopów". Reforma ta zmieniała tak gruńt wnie sto- suńki na wsi polskiej, że uznać ją trzeba za rewolucję w życiu gospodarczym. Narazie, ograniczając się do pc litycznego tylko aspektu, stwierdzę, że mścił się tu grzech naszej przeszłości, tragedia największa może w naszych dziejach, tragedia jednak historycznie konsekwentna. W tych naszych zaniedbaniach, w tym naszym grzechu narad.owym wróg ma dla siebie sprzy- mierzeńca, wróg idzie t.am, gdzie my Polski nie potrafiliśmy wprowadzić i utrwalić, zaawansować miliony ch oůpów na czyn- nych Polaków i sbw orzyć z nich największy, najmocniejszy ba- stion w naszej walce z wrogiem !. . . Cokolwiekby się o tym mó- wiło, nic nie zmieni faktu, że wróg wyzyskiwał poznry prawdy, iż to car moskiewski zdejmował. jarzmo z szyi chłopa pols kiego, że akt spra:wiedliwości społecznej w stosunku do mas chłopskich dokonywał się w Polsce pod osłoną obcych bagnetów !. . . Carat starał się to w pełni wyzyskać. Występując w roli "dobroczyńcy" i "opiekuna", a nawet "obrońcy" ludu pols'kiego - usiłował na tej podstawie obudzić w lu zie i rozdmuchać w nim wrogie uczucia nie tylko ůw stosunku do szlachty, ale i wobec Polski. Rozpowszechniano więc po wsiach odpowiednie wydawnictwa, rozdawano medale za udział w "uśmierzaniu" polskiego "mia- tieża", wprowadzan wieś po lską w atmosferę kultu dla "cesarza- .wybawiciela": namowami, nagrodami czy groźbami zmuszano chłopów do " gremialnych próśb " o zakładanie szkół z j ęzykiem rosyjskim czy o drukowanie książek polskich rosyjsklm alfabe- tem. Specjalny "ukaz" o "urządzeniu gmin wiejskich" na zie- miach polskich - r a za.sadzie bardzo ograniczo zego samorządu - miał zapc:biegae przenikaniu ,o wsi wplywów dworu, księży, inteligencji; wybranych w gminach i gromadach wójtów, soł- Lysów i łaz cni ów zntwierdzał lub drzucał naczelnik powiatu, kierujac się zasadą, by. przy sterze spraw wiejskich stali chłopi r ajbardz:ei ciemni, tęp! i ulegli. Już samą reformę o "uwła- szczeniu" zastosowana w ramach znacznie szerszych, niż w Rosjl. Przelewano na chłop ;w prawo własności do wszgstkiego, co po- siadali, a więc nie tylko do gruntóR, z których dc tąd korzystali czy to wzamian za pańszczyznę, czy też na zasadzie czynszu, ale nawet i do izb parobczanych wewnątrz zabudowań dwor- skich. Oczywiście, prowadzić to musiało do licznych konfliktów w codziennym życiu; to samo miały na celu tzw. serwituty czyli celow o w sposób niejasny określc ne prawa chłopów do korzy- stania z folwarcznych lasów i pastwisk. Liczne na tym tle za- targi rozstrzygali tzw. "komisarze wł ościańscy" nie na zasańzie słuszności, lecz zawsze tak, by pogłębić i zaognić niechgć i nie- zgodę między dworem a wsią. PO KLl;, SCE STYC,ZNIOWEJ 7 J dnocześnie z taką "reformą" życia na wsi, dokonywano gruntownej reorganizacji w ustroju krajowym. W tym celu znie- eiono w Petersburgu "własną jego cesarskiej mości kancelarię dla spraw Królestwa Polskiego", w Warszawie 2sś powołano tzw. "Komitet Urządzający", pod nominalnym przewodnictwem na- tniestnika Berga, a pod faktycznym kierownictwem zaciekłego polakożercy, księcia Czerkasskiege, oraz Ianatycznego wroga szlachty polskiej i kultury zachodniej Mikołaja Milutina. Wy- siłki ich poszły odrazu w kierunku "jak najściślejszego zespole- nia Królestwa Polskiego z cesarst rem rosyjskim" przez znie- sienie wszystkich instytucji, nadając.ych autonomicznemu dotąd hrajowi c chy odrębności politycznej i administracyjnej. W po- gromie tym - w ciągu kilku lat (1866=1871) - padły Rada Btanu i Raxia Administracyjna crraz wszystkie palskie dotąd "komisje rządowe": spraw wewnętrznych, skarbu, wyznań i oświecenia; tworz no wzamian urzędy rosyjskie, jak "izba skar- bo w'a lub "warszawski okręg szkolny", podlegające władzom centralnym w Petersburgu. Odrębny budżet Królestwa włączono do budżetu ogólno-państwowegůo, mennicę polską zlikwidowano, Bank Polski uzależniono najpierw od petersburskiego minister- ~ atwa skarbu, później przemianowano na oddział rosyjskiego banku państwowego. Najdłużej jeszcze utrzymywało się odrębne polskie sądownictwo: "K misję 8prawiedliwości" zlikwidowano dopiero w r. 1876 w związku z ogólno-państwową reformą są- downictwa rosyjskiego. Przez dziesięć też lat zachowywano je- sacze urząd "namiestnika", a to ze względu na Berga-"zasł.u- żonego" pog mcę powstania; po jego śmierci w r.1874 następcs ego otrzymał tytuł "generał-gubernatora" z 2akresem w,iadzy, przewidzianym dla tego stan wiska w Rosji. Nazwę kraju z "Królestwa Polskiego" zmieńiono na "Priwislanskij kraj"- "obszar nadwiślański" i podzielono go na dziesięć gubernii. tczn polskim nadawano nazwy r syjskie - Modlin i Dęblin przechrzczono już dawniej na Nowogieorgijewsk i Iwangorod, te- ł= raz przemianowywano Chełm na Chołm, Jędrzejów na Andrie- ew, Brześe na Brest-Litowsk. . . Fala rusyfikatorska nie mogła, t ecz jasna, ominąć i szkolnictwa. W r. 1869 zamknięto war- awską "Szkołę C+łówn ", tworząc zamiast niej uniwersytet ro- . yjski; równocześnie zrusyfikowano Instytut Agrůonomiczny w ' puława.ch. Do szkół średnich - w ciągu trzech lat (1866-1869) tů w' drodze stopniowo rozszerzanych nakazów, wprowadzono Zyk rosyjski. Polski tolerowany był tylko przy nauce religii : ako przedmiot "nadobowiązkawy", wykładany w dodatku po ayjsku!. . . W murach szkoły uczniom nie wolno było mówić polsku nawet między sobą. W szkołach ludowych uczono ję- ka rosyjskiego początkowo "na życzenie ludności", od r. 1871 się on tu "przedmiotem obowiązkowym", a od r. 1885 - kiem wykładowym, tak, że tylko gramatyki polskiej i religii no po polsku. Poziom nauczania w szkołach wszelkich stopni niezmiernie niski. "Pedagodzy", spraavadzani z głębi Rosji 11 nie o to, by młodzież wychować i wykształcić, lecz o to, 10 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI osadzano specjalnie dobranych księży unic,kich z Małopolski Wschcůdniej; stąd też sprowadzono ks. Marcelego Popiela, apo- statę, zaciętego wroga polskości, który jakfl administrator die- cezji w r. 1875 ogłosił "przejścfe" większości gmin na prawo- sławie. C+wałt ten spotkał się z oporem unitów; dochodziło do krwawych zajść. Lud, który stawał w obronie wywożonych pa- sterzy i nie do uszczał do cerkwi księży, mianowanych przez Popiela. "uspakajano" przy pomocy wojska. Trwających w do- tychczasowej wierze - biorących śluby i chrzczących sw e dzieci po lasach - karano chłostą, " ożono na S bir mordowano, "uczono rozumu kontrybucjami, kczacką nahaj:ką i sołd a.ckim bagnetem. . . Takim zmianom w zewnętrznych warunkach życia towarzy- szył z;nżony proces wewnętrzny: dokonywały się rewolucyjne ůwů treści, acz nie znające rewolucyjnych wstrząsów przeobrażenia społeczne. Na widownię wypływały i dochodziły do głosu war- stwy, dotąd poůzostające cieniu lub zgoła nie biorące udzia:łu w, zyciu narodowym, Dotychczasowa - jak określił Chlebowski - szlachecko-rycerska, czy raczej szlachecko-ziemiańska Polska przetwarzała się w społeczeństwo wszechstanowe. . . Przed r.1863 niespełna 2 2 tysiąea rodzin chłopskich cieszyło się własnym gruntem; drobne te, paromorgo ve na:jczęściej, gospodarstwa, tonęły w otaczającym je morzu własności szlacheckiej i dóbr państwowych, bez wpływów i śladów w strukturze gospodarczej kraju. Stosunki te zmieniły się gruntownie w r. 1864. Wskutek reformy odrazu około 700 tys. chłopów stało się właścicielami ziemi; znikał dla nich przy tym jakikalwiek obowiązek wobec dworu. Przed reformą chłop wychodził do pracy "na pańskim" - w olbrzymiej,większości wypadków - z własnym inwenta- rzem; po uwłaszczeniu więc niejeden folwark pozostawał bez narzędzi, bez koni roboczych; w stajni nic prócz kilku par "cu- gowych" nie było. W dodatku zamiast dotychczasowej pracy pańszczyźnianej z wynagrodzeniem w naturze bb awiązywała te- raz pr.a.ca najemna z wynagrodzeniem pieniężnym. Wreszcie przez par lat popowstańczych trapiła kraj klęska nieurodzaju. Wszyatko to dla gospodarki szlacheckiej, niedołeżnej zacofanej, uginającej się pod ciężarem kontrybucji i strat materialnych w pawstaniu, staje się ciosem w wielu wypadkach śmiertelnym. Tzw. ` kryzys ziemiaństwa", już na kilka lat przed powstaniem objawiający się w załamywaniu się podstaw ekonomicznych wie- lu przedsiębiorstw handlowo-rolniczych, pogłębił się teraz w tempie katastrofalnym. Utrzymać się przy nieuszczuplonej "ziemi ojców" zůdoła.ją jedynie jednostki, zasobniejsze w kapitał i bardziej przedsiębiorcze. Przechodzą one do coraz intensyw- niejszych systemów uprawy i podnoszenia stopnia kultury- pr Lerzucają slę do hodowli inwentarza, do uprawy na szerszą skalę kartofli i buraków, do gospaaarstwa mlecznego lub prze- mysłowego; tu i ówdzie powstają Pabryczki drożdży, browary, gorzelnie wędzarnie: po miastach zaś tworzą się,iedn ocześnie towarzystwa i syndykaty rolnicze, organizujące zarówno dostawę PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 11 narzędzi i nasion, jak i zbyt produktów rolnych, z ograniczeniem c2y nawet zupel nym usunięciem rl.r;cůgiego pośrednika. Wiele fol- warków tą drogą poprawi nawet swe położ enie ekonomiczne docze a się lżejszego okresu, kied to w związku z finansową polityką Petersburga i obniżeniem wartości ruůbla wzrosną ceny zarówno na zboże, jak na ziemię. Znaczna jednak część szlachty nie była w stanie dostosow ać się do nowych warunliów. Wielu przedłużało swą agonię, szukając ratunku lichwiarskim kre- dycie - zadłużenie sięgało 80-90 l , a nieraz przerastało sza- cunek hipoteczny. Inni - w obliczu katastrofy - uciekali się do rabunkowego trzebienia lasów i parcelacji. Stan posiadania szlachty kurczył się gwałtownie, grunty włościańskie w r. 1868 zajmowały 6,8, w r. 1870 - już 8, a w r. 1894 - 91/z miliona morgów ; oprócz teg,a wiele f olwarków przeszł o w ca? ości do rąk Niemców i ydów. Szlachta więc coraz tłumniej opuszczała wieś, przenosząc się do miast i powiększając tam zastępy inteligencji. Exad usowi szlachty towarzyszył ruch chłopów; spośród cztero- milionowej masy chłopskiej połowa jej, mimo reformy, jest bez- rolna lub matoůrolna, a liczne gałę2ie wiejskiego przemysłu za- nika?y pod naciskiem rozwijającej się produkcji fabrycznej w miastach. . . W czasie, kiedy wieś w nowych warunkacli szukała nowych dla siebie dróg, w miastach przemysł wzrastał szybko, rozwijał się nawet wspaniale. Królestwo prawie nagle, bo w ciągu ćwierć- wiecza, zmieniło się z kraju wyłącznie rolniczeg na przemys- łowo-rolniczy. Wyrastały szybko potężne ośrodki przemysłowe; Warszaav'a, ódź, Zagłębie, Częstoch4wa Białystok. Wytwórczość fabryk wzrastała szybko; wartość produkcji rocznej wynosiła w r. 1860 - 32 mil. rb., w r. 1870 - prawie 64 mil. rb., w r. 1882 -170 mil. rb., w r.1884 - 210 mil. rb., a w ostatnim roku stulecia przekraczała już miliard rubli, przewyższając wartość produkcj i rolnej. Rozrostowi przemysłu towarzyszyła rozbudow a sieci kolejowej ; w okresie 1862-1886 powstały linie kolej c ve warszawsko-petersburska, tzw. terespols ka (na Brześć), nad- .; wiśla.ńska, dą'b rowska i "fabryczno-łódzka"... Wybud owana już w okresie poprzednim kcůlej w arszawsko-wiedeńska była polskim przedsiębiorstwem prywatnym i dlatego podobnie jak rozwi- jający się przemysł i handel - choć w stopniu znacznie mniej- szym - mogła dać pracę i zarobek Polakom z różnych warstw, stąd tym większe było znaczenie jej dla kraju w tym okresie. Rozkwitowi przemysłu sprzyjało iele okoliczności. Przede wszystkim, już wewnątrz kraju powiększył się poważnie zastęp odbiorców, chłopi bowiem, p,o uwłaszczeniu trzymując za swą pracę gotówkę do rąk, uzyskiwali możność naby ,wania produk- tów fabrycznych. Jednocześnie reforma prawa górniczego ułat- wiła poszukiwania i eksploatację węgla i żelaza. Wreszcie rząd rosyjski, idąc za przykładem Francji i Niemiec, wprowadził "cła ochronne", co utrudniło, a nawet tmiemożliwił ,a import towarów półfabrykatów zagranicznych. Przed fabrykami Królestwa, które znalazły się bez konkurencji, stawały otworem obszerne, 12 NAJNOWBZA HISTORIA POLSKI głodne rynki Rosji i dalekiej Azji. W związku z tym też napły- w ały do Polski, bezpośrednio z zachodem sąsiaduj ącej, olbrzymie kapitały zagraniczne; po Niemcach przychodzą Francuzi, Bel- gowie, Anglicy, Włosi i zakładają w P,c lsce fabryki, unikając w ten sposób wysokich ceł. Usunięta przez Rasjan z urzgdów inte- ligencja i szlachta, wypierana przez nowe warunki ze wsi, zaj- muje w tych fabrykach stanowiska administracyjne. Ubogi lud wiejski staje przy warsztatach. Warszawa, ł.ódź, Zagłgbie, Czg- stochowa skupiają dziesiątki tysięcy proletariatu fabrycznego; wyrastają nowe miasta i osady - Zgierz, Dąbrowa, Ozorków, zaludnione wy cznie przez robotników. Ludność Królestwa w ciągu tych 30 lat wzrasta dwukrotnie - z niecałych 5 da 10 zgórą milionów. Bardzo szybho zwłaszcza rozwijała się War- szawa, jako ognisko handlu i przemysłu; liczba jej mieszkańcó N ze 1G2 tys. w 1860 r. wzrosia do 594 tys. w r. 1897. W tempie iście amerykańskim rosła również i.ó dź; w r. 1833 była malutką mieściną o 5.700 mieszkańcach, w r. 1880 miała 580 kominów fabrycznych i 45 tys. mieszkańców, w r. 1900 była już wielkim 300 t sięcznym miastem, ilość fabryk przekraczała tysiąc, przy czym fabryki dawniej powstałe powiększyły znacznie ilość war- sztatów. . . Jeśli nawet uznamy warunki zewngtrzne za główną podstawg dla tak olbrzymiego postgpu gospodarczego, to prze- cież stwierdzić trzeba, że niemałą ro lę w tym postgpie cdgrywala energia społeczeństwa, wyladowywana tutaj właśnie, wobec zamknigcia przez zaborcę innych dziedzin. . . Rozkwit ten jednak obok wielu jasnych miał też sw.oje strony ujemne. Obcy przybysze-finansiści, dążąc do wycofania włożo- nych kapitałów w możliwie krótkim czasie i z możliwie wfelkim zyskiem nie tylko nie liczyli się z potrzebami kraju, nie tylko niszczyli jego bogactwa naturalne, ale i w stosunku do rob atnika kierowali się bezwzglgdnym najczęściej wyzyskiem; bardzo cig- żkie warunki, nadmierna ilość godzin pracy lod 12 do 161, liche wynagrodzeńie, brutalność w traktowaniu, nielitościwe często wyrzucanie ludzi na bruk - dały w wyniku nowy w życiu pol- skim element - wal ki klasowej. Po okresie kar i areszt.vwań, a, r. 1883 po raz pierwszy dochodzi do krwawej interwencji woj- ska r7ąd za orczy bow'iem nie okazywał tolerancji dla jakich- kolwiek przejawów działalności zbiorowej. Równolegle do tego narastania ruchu robotniczeg o, ako na- turalnej antytezy kapitalizmu, zachodziły inne zmiany w ukła- dzie sił społecznych, a wigc i w przejawach narodowego życia. Poza procesem tym coprawda pozostawał jeszcze przez czas dłuższy lud wiejski - zacofany, ciemny, pochłonięty własnymi troskami czy raczej biedą, był w sensie narodowym wciąż jeszcze masą biet`ną, Qbojgt.ną, wigcej katolicką, niż polską, i z czasem dopiero, powoli stopniowo, dochodzić zacznie do udziału nr życiu narodowym. Bardzo szybko natomiast kształtowała się nówa. specyftcznie polska warstwa inteligencji miejskiej; powstawała ona przez połączenie sie z mieszozaństwem tych odłamóův szla- chty wiejskiej, która, zdeklasowana, wyparta ze wsi prz^r a,a- PO KL SCE STYCZNIOWEJ 13 runki, szukała przytułku dla siebie w miasta.ch. Duchowa prze- waga salachty decyduje o charakterze i obliczu symbiozy; a po- nieważ tej właśnie szlachecko-mieszczańskiej inteligencji przy- padnie rola kierowniczki życia narad wego - stwierdzić trzeba, że po r. 1863, schodząc jako warstwa bezpowrotnie już ze sta- nowiska reprezentantki narodu, przekazywała następczyni nie tylka swoje aktualne nastroje, ale także swe tradycje, cały ńj w ciągu wieków uksztai owany świat pojgć myślowych i uczueio- wych reakcj i. Jak zawsze i wszgdzie, tak i tu te nowe prąd y ukształtowały sig nie od razu. P.oczątkowo były to nastrojc mgliste, intynkto- wne, o przeważaj ącym zabarwieniu reakcji bezpośredniej, odru- chowej. Z niemą rozpaczą, przerażonymi oczyma patrzan na skutki ostatniego porywu zbrojnego. Pod tym cigżarem pgkało i załamywało się - ůW'szystko!. . . Dotąd, od czasów ro biorów, "pokolenie za pokoleniem przekazywało sobie wiernie tradycję ruchu zbrojnego" i każde raz conajmniej chwytało za broń; usunigcie obceg o najazdu - "odbudowanie Polski historycznej od morza do morza" w granfcach sprzed pierwszego rozbio ru- było celem głównym pokoleń. Dążenie do tego celu łączono z nadziejami na czynną solidarność europejskich ruchów społecz- nych i na pomoc mocarstw zachodnich. Cóż jednak dały kolejne zrywy?. . . Nic - prócz ofiar, klęsk i pogłgbienia się niewoli!. . . A rachuby na Zachód?. . "Wiosna ludów" r. 1848 młodą, pory- wającą burzą przetoczyła się przez całą Europg, zatrzymała się jednak przed murami rosyjskiego "więzienia narodów" i obcego jarzma na polsklej szyf nawet nie rozluźniła. Późniejsze jeszcze odgłosy tej burzy bjawiły się w r. 1859 w zjednoczeniu Włoch, w kształtowaniu się podstaw do zjednoczenia Niemiec, przed arły się nawet w głąb Rosji, wywołując tam szereg doniasłych reform cara Aleksandra II, wytworzyły i w Polsce atmosferę, pchającą d.o powstania r. 1863, ale w praktycznym rezultaeie dały Polsce jako pamoc w walce gest tylko symboliczny, uosobiony przez Francuza Frangois Rochebrun i Włocha Fr ancesco Nulo, - wy- stąpienia zaś wodzów demokracji - Garibaldiego, Mazzinieg , Kossutha, Hercena, Marksa i Engelsa przekształciły się tylko w piękną wiązkę kwiatów, składaną w hołdzie bohaterstwu pow - stańców. Nic równleż, nic, prócz poczucia gorzkiego zaw.adu i rozczarowania, nie daly mocarstwa zachodnie, bo przecież naj- pierw nie mogły się uzgodnić v swej reakcji na przeciwpow- Stańczą konwencjg prusko-rosyjską, później zaś - 17 i 18 czerv ca 1863 - śkładając w Petersburgu noty w "sprawie pol- akiej ", dobyły. się na krok, ktbry z jednej str ny byl "jałmużną, ciśniętą walczącemu narodowi", z drugiej zaś - wywolał bru- talną odpowiedź Rosji i jeszcze vcriększą jej bezwzglgdność w tłumieniu powstania.21 2) Jakżeż tragicznie brzmiały raoorty s. Wł. Czartoryskiego który r r. 1863 był w Paryżu przedstawicielem dyplomatycznym Rządu Na- todowego. Z początku pełen dobrych nadziei goraco namawiał "bia- łych" do wsparcia powstania: "Nie ulega wątpliwości - pisał 30 14 N lJNOWSZA HISTORIA POLSKI W notach tych - raczej szkodliwych, niż bezowocnych- Francja i Anglia przemówiły za Polską po raz ostatni, po nich b wiem przychodzi długi, bo aż 54 lata licząey okres grobowego milczenia. Coprawda, "spraws polsk;a" i w tym beznadziejnym okresie nie zamiera i nie zanika całkowicie, odzy wa się raz po raz w stosunkach między zaborcami, parokrotnie - w momen- tach kryzysów w polityce europejskiej - wraca do kręgu po- ufnych rozważań w sztabach wojskowych, wchodzi nawet w ra- chuby polityczne rządów, angielskiego nie wyłączając. Jest to jednak jej "stan utajony", dla ogółu niedostrzegalny, ze vngtrz- nie zaś zepchnigta jest wyraźnie z szerokiej "widowni między- narodowej" do zamkniętego kola "kwestii wewngtrznych" każ- dego z zaborców. Było to w du ej mierze nieuniknioną konsekwencją wydarzeń tak doniosłych i tak dalekosigżnych, jak sedańska klgska Francji i zjedno zenie Niemiec pod supremacją Prus. W nowej konste- lacji politycznej - wraz z prz w g.ą niemieckich wpływów i sił na kontynencie - wysuwała się na czoło postać Bismarcka, "żelaznego hanclerza" i nieprzejednanego wroga Polski. Z jego iniejatywy, wyrosłej zarówno z obaw przed możliwym przeciw- działaniem mocarstw dla przywrócenia zachwianej rawnowagi w Europie, jak i z lgku przed "sprawą polską", doszło już w r. 1872 do zjazdu w Berlinie "trzech ceaarzy" - niemieckiegfl Wil- helma, rosyjskiego Aleksandra i austriackiego Franciszka Jó- zefa; obiecyw ano tu sobie nawzajem bronić "istniejącego po- rządku europejskiego", stać na straży "zasad monarchicznych i konserwatywnych", tłumić wszelkie aspiracje narodów ujarzmio- nych, polskiego przede wszystkim; za sprawą Bismarcka Rosja i Austria szły tu na wzajemny kompromis - Wiedeń przyrzekał nie popierać już "sprawy palskiej", Petersburg zobowiązywał sig poniechać propa owania panslawizmu, wymierzonego dotąd nie tylko w panującą na słowiańskich Bałkanach Turcjg, ale także i w "narodowościowy zlepe " habsburskiej monarchii. . . To "trójcesarskie porozumienie" zachiwůlało się jednak już po paru latach. W r. 1875 wybuchło przeciw Turcji powstanie w Bośni i Herceg winie. Powstańców poparła Serbia i Czarnogó- marca 1863 - te dalsze trwanie ruchu zbrojnego j est rzeczą niezbęd- ną. ustsnie byłoby klgską, niepowetowa.ną.. ruch ten utrztmać jest koniecznoścfą nieunfknioną '... Jeszcze jesienia nakazywał trwaó dalej w walce: "Zima niezaprzeczenie bgdzie cię2ka wewnątrz, skąpa w otuchy zewnętrzne, choć zato tym wigcej obiecującą zapowiada się wiosna". Ale gdy ta wiosna nadeszła - musi ksiątę wzywać jut do poniechania "walki bez celu, bez nadziei, kosztem sił rdzennych, sił ostatnich narodu"... "Od Europy - pisał 24 kwietnia 1864 - nie ma teraz nadziei pomocy.. Anglia pragnie pokoju, F'rancja zmuszona nań przystać i nawet rząd włoski wszystkie swe plany odkłada na dalsze lata. Po smutnym zakończeniu zeszłorocznych negocjacji z Moskwą tadne wysilenia nasze ani zewnątrz, ani wewnątrz kraju nie skłonią mocarstw zachodnich do interwencji za nami". Zob. opraco- waną przez dr Adama Lewaka "Polską Działalność Dyplomatyczną r 1863-1864, Zbibr dokumentów",. , tom I, wydawnictwo MinistRrstwa Spraw Zagranicznych, Warszawa, 1938. PO KLl SCE STYCZNIOWEJ 15 rze a w r.1877 i Rosja wypowiedziała wojnę Turkom, osłaniając to pozorami "opieki" nad narodami słowiańskimi, w istocie zaś dążąc do protektoratu na Bałkana ch i zdobycia Kanstantyno- pola. Pojawienie się nad dalnym Dunajem wojsk rosyjskich i ich t. n sukcesy zagroziły jednak nie tylko Turcji. Austria, zabez- pieczywszy się układem z Rosją - tajnym, opartym na porozu- mieniu berlińskim z r. 1872 - oczekiwaia, że okoliczności po- zwolą jej zagarnąć Bośnię i Hercegowing oraz utrwalić wpłyay w zachodniej czgści półwyspu bałkańskiego, obawiała się je d nak, czyů zwycięstwo Rosji nie prze.kreśli tych rachub. Dla Anglii usa- doańenie się Rosji nad Bosforem i nad morzem ródz.iemnym przy jednoczesnym wzroście rosyjskich wpływów na cały środ- kowy wschód byłoby ciosem zbyt niebezpiecznym. Z tych właśnie powodów lokalny - zdawało by się - konflikt bałk ański prze- kształeił się w ostry kryzys o szerokim zasięgu. Ostatecznie- w marcu r. 1878 Turcja, przegrawszy wojng, godziła się już San Stefano na pełną niezależność państwową Serbii, Czarno- górza i Rumunii oraz na stworzenie niezawisłej "wielkiej" Buł- g.arii. Groziło to protektoratem rosyjskim nad całymi Bałka-. nami. W tej sytuacji flota angielska ukazała się przed Kun- stantynopolem. Do wybuchu nowej wojny nie doszło zw.cłano jednak - przy usłużnym pośrednictwie Bismarcka - konferen- cjg międzynarodową, znaną jako "kongres berliński" lczerwiec 1878 r.). Nacisk Anglii, popieranej przez Niemców sprawił tutaj że Rosja musi.a.ła wyrzec się wielu swoich nie tylko bał kańskich roszczeń, ale i owocóvcn swego militarnega zwycigstwa: Austrii natomiast pozwolono okupo wać Bośnię i Hercegowing, ograni- czonym wpływom rosyjskim na półwyspie przeciwstawiono za iększone wpływy Austrii i Anglii. W wypadkach tych odezwała się i zagrała "po,grz bana" już "spraw : polska". Pod wpływem wojny na Bałkanach zrodziły śig a.P Lwowie dwie - z początku niezależne od siebie - ini- cjatywy polskie. Przebywający tam uchodźca z Litwy Wacław Koszczyc-Wołodźkn, publicysta drobnej miary, a politycznym myśleniu raczej fantasta, założył "Konfederację Narodu Pol- skiegc." pod hasłem skupiania sił naro dowych "na godzinę sta- nowczą"; w kraju nie było na to żadnego oddźwięku Koszczyc jednak przez dawne swe stosunki na wschodzie zdołał dotrzeć do czynni.ków tureckich i potrafił zainteresować je swoimi pow- stańczymi pomysłami. Prawie równocześnie w tymże Lwowie znacznie poważniejsi działacze z Ag. Gillerem na czele zawiązali "Kołc", z myślą tylko o polskiej akcji propagandowo-dyploma- tycznej ; spodziewano się bowiem, że " sprawa po lska " automa- tycznie wypłynąć musi z wydarzeń wojenno-politycznych. Rolę główną wyznaczono tu twórcy Rapperswilu, Władysławowi Pla- terowi, starcowi raczej zdziwaczałemu już, lecz o ambicjach oso- " bistych wciąż jeszcze zbyt wybujałych. Memoriały jego, rc zsy- łane teraz do różnych rządów europejskich, dały ten skutek, że łączyła się do sprawy dyplomacja angielska. Uznała ona że tbrojna dywersja w Polsce mogłaby poważnie sytuacjg Rosji ló NAJNOWSZA Y ISTORIA POLSKI utrudnić. W tym też kierunku pójdą zabiegi dyplomacji angiel- skiej, która : osobie lorda Johnston Buttlera spotyka się z odmownym stanowiskiem Wł. Czartoryskiego, J. I. Kraszew- skiego, Jeża-Miłkowskiego, pozyskuje jednak Karola Brzozow- skiego w Turcji, paru wielkopolan z A1. Guttrym i Wł. Niego- lewskim na czele i przy ich pomocy doprowadza w lipcu r. 1877 do ziazdu polskiego w Wiedniu - z udziałem Platera, członków "Koła" lwavc skiego, kardynała Manninga, lorda Denbigha oraz, nieoficjalnych również, przedstawicieli Francji, Turcji i Wggier. Intencje angielskie były tu aż cynicznie przejrzyste: nadawszy zjazdowi charakter "zupełnie nieoficjalny", gdyż - jak mówili - w Europie "nie ma ani jednego męża stanu, któryby w tej chwili myślał. o Polsce i chciał o niej mówić", starali się jedno- cześnie uchodzić za jedynych bodaj przyjaciół i orędowników "sprawy polskiej"; próbaw' ali też rozdmuchać "zapalny i łatwo- wierny patriotyzm Polaków", straszyli więc ich swymi czarnymi przewidywaniami na wypadek możliwego zwycigstwa Rosji; "sprawa polska" w takim aypadku była.by, według nich, pogrze- bana conajmniej na "kilka pokoleń", - jednocześnie byli pełni optymizmu co do rc zwoju wydarzeń migdzynarodowych - po- wstać może, mówili, koalicja angielsko-turecko-austriacka; u-ówczas Polacy winni "chwycić za. broń"; dlatego należy stwo- rzyć "polski rząd narodowy", który pokiero ůałby akcją przygo- towawczą, a w odpowie d niej chwili rzuciłby "hasło do walki". Strona polska jednak była ostrożna i powściągliwa; pamigtano o r. 1863 i stanowisku Anglii wobec po vstania, trzeźwo oceniano sytuaeję migdzynarodavcrą, choć nie znano gry, toczącej się za Yulisami, i w w5,suwanym przez Anglików "straszaku" rosyj- l:irů.z nie vridz?ano przeiaskrawianych niebezpieczeństw.') W tych varunkach grupa wielkopolska wycofała się ze zjazdu, pozo- staů 'iając tylko A. Guttry'e;o, a ten wvch odził z założenia, że - iak pisał do Jeża: Miłkowskiego - "kraj nie może z założo~ nymi rgkoma spoglądać obojgtnie na wypadki, które całą Europg trzymają vcr niepokoju; kwestia polska obok kwestii europejskiej znaleźć może miejsce, ale musi się i powinno stworzyć siłę, z którąby się liczyć musiano, a do teoo nastrecza się w:ůaśnie pora przez sform owanie wielkiego, choćby stutysigc nego korpusu polskieso"... Ostatecznie pozostali w Wiedniu uczestnicy zjazdu utworz li czteroosoboviy "rząd narodowy" lA. Sapieha; A. Go- łuchowski, T. Oksza-OrzechoR'ski i A. Guttry). U pc lskich pod- staw tega tworu leżała obawa, by całkowite wycofanie się z im- ') Np. poeta Kornel Ujejski po wiedeńskiej rozmowie z Johnston Buttlerem o antvrosviskiej koalicji pisał w jednym ae swych listów: ' Sad ę, że Austria pójdzie z Prusami i Moskwą; utraciwsz9 parę pro- wincji, łechtana jest nadzieja odwetowania się w innej stronie; Anglia, nie mo ąc przeprowadzió aliansu, skłoni się zostać pośredniczka do przvn-rócenia poko.ju dla zażeenania burzy. Polityka z dnia na dzień bankrutów". A Plater na an i lskie argumenty co do niebezpieczeństwa dla Polski ze stronv zwycięskiej l sji odpowiadał: "Tak zdaniem na- szvm nie jest, poniewat liczymy na wewnętrzne zmiany w R,osji, nie- zależnie od stanu rzeczy w innych państwach". PO KL SCE STYCZNIOWEJ 17 prezy nie skłoniło Anglików do szukania ludzi w typie Koszczy- ca. "Rzą cL" ten istniał kilka miesięcy, bez realnego dla eiebie gruntu. Jedynym przejawem jego działalności była próba stwo- rzenia za pieniądze angielskie dywersji przeciwrosyjskiej w południov o-wschodnim 8iedmlo rodzie w oparciu o etniczną grupkę Szeklerów. W ůagólnych ramach nieudanej imprezy po- vestał w Turcji legion polski, który, w sile 150 ludzi, pod dowódz- twem ma ora J. Jagmina walczył z ftosjanami w Bułgarii. Poza tym pod wplywem lwowian powstała v Warszawie zalążkowa ekspozytura "rządu" pod nazwą "Związku Synóvv Ojczyzny": skończył,a się to szgbko pierwszym po powstaniu procesem pfl- litycznym w Parszawie; powędro W ała na Sybir za udział w tym spisku garstka młoůtiych "niepoprawnych marzycieli", wśród nich A. 8zymański, późniejszy autor najpiękniejszych w naszej lit - raturze nowel i szkiców syberyjskich. Tak "z grobu" wydobyta przez Anglików "sprawa polska" nie znalazła jednak ich poparcia w końcowej fazie hryzysu. Wprawdzie angielski minister spraw zagranicznych lord 8alis- bury przed wyjazdem na kongres do Berlina my ślał o włączeniu "sprawy polsWej" do swej ogólnej polityki "zwalczanis Rosji"; obiecał to nawet Polakom, przyjmując ułożony przez nich ob- szerny memoriał i wyrażając żal, że nie ma w tym memoriale szczegbłowych informacji co do sytuacji w zaborze rosyjskim,s) gdyż m:ogłoby ta być dla niego podstawą do wprowadzenia spra- wy polskiej na obrady kongresu o tyle, by na przykłsdzie Polski w ykazać, ile fałszu, podstępu i obłuůd y kryje się w moskiewskim haśle "wyzwolenia narodbw bałkańskich ż jarzma tureckiego". W Berlinie jednak spotkał się Salisbury ze sprzeciwem Bis- rnarcka i pod jego naeiskiem z zamiarów swoich zrezygnował. O "sprawie polskiej" nie powiedział ko ngres ani s owa. Memo- riały polskie powgdrowały do archiwalnego kosza. Sam kongres jednak - choć tak cicho było na nim o Polsce - miał olbrzymie znaczenie dla "pogrzebanej sprawy", oczywiście - nie odrazu, a1e w skutkach dalszych. Popękały tu bowiem padstawy tak ścisłego dotąd związku trzech państw zaborczych. Austria- 31 Sugestfe lorda Salisbury'ego sprawiły, te grupa Polaków - z W. Ntegolewskim, posłem na sejm pruski, i J. Dobrzańskim, publicyat& i redaktorem ze Lwowa, złożyła kongresowi obszerny "Opis stanu Polaki w związku z kongresem", dołączając do tego "opisu" memoriał spe- cjalny o sytuacji Polaków w zaborze rosyjskim. Argumentacja poli- tyczna szła tu głównie w kierunku wykazania, te "panslawizm" ro- syjski jest wyrazem odwiecznego i nie widzącego dls siebie granic im- perlalizmu rosyjskiego, który po zagarnięciu 8łowian bałkańakich "p ypomni sobie", te krbl polski wbijał słupy graniczne na Elbie i na tej "podstawie" sięgnle nie tylko po Poznań i 8ląsk ele i Polska i Rosja - pisano tu - to dwa biegunowo przedwne _ _ Roaja podbija i ujarzmia Polska wyznaje zasady unii lubelskiej: ol- nt z wolnymi rbwni z równymi". Polskę nazywano tu bari r cywi- acji europejakiej "j śli Polska niepodległa nie zostanie 0dbu togůa- na" - stwierdzanó tu - to "usiłowania Anglil i jej sprzymierzeńćóvv 1 'zaj ce do pokoju trwałego, doprowadzą jedynie do ch vilowego Zawteszenia broni. . . . lg NAJNOW ZA HiSTORIA POLSKI uzyskawszy na kongresie Bośnię i Hercegowinę - wchodzi w okres niebezpiecznej rywalizacji z Rosją na Bałkanach; w r.18?9 Fetersburg przemyśli w a o wojnie z Austrią, co też daje w skutku w tym e roku zawarte przez Bismarcka i Andrassy'ego, nie- miecko-austriackie przymierze obronne. Rosję, która w d bie kongresu berlińskiego miała wiellde pretensje do Niemiec za popieranie postulatów angielskich, zra a to jeszcze bardziej i skłania ją do polityki zbliżenia do Francji, która po klgsce se- dańskiej, po utracie Alzacji i Lotaryngii, po zapłaceniu Niemcom olbrzymiej kontry bucji - marzy wprawdzie o "rewanżu", ale ałsba i osamotniona żyje w stałej obawie przed niebezpieczeń- stwem niemieckim. i tej sytuacji, dążąc do utrzymania Francji w stanie iaolacji i wygry a.jąc a atyckie antagonizmy migdzy Anglią i Rosją, Bismarck próbuje ratować jeazcze "trójporozu- mienie cesarskie", patronuje osobistemu spotkaniu Wilhelma I z Aleksandrem U, w r.1884 jeszcze doprowadza do z azdu trzech cesarzy w kierniewicach, a więc w F,alsce, co mieć miało wy- mowę tym głębsz . Ale wszyst ie te zabiegi "żelaznego kancle- rza" nie mogły zapobiec zwrotom takim, jr C zawarty w r. 1892 aoju,sz rosylako-lrancuski. I dwa te sojusze - niemfecko- austriacki i lrancuako-rosyjaki - wytwarzają nową honstelację, htórej wyrazem ostatecznym stanie się pierwsza wojna światowa. Wojna ta - wojna zab ców Polski migdzy sobą - da w awym wyniku niepodległość Polski w r. 1918. . .') Ale na wynik ten trzeba było czekać jeazcze dziesiątki lat. Wtedy - w o! 'esie postyczniowym - nikt ani myśl aiggać tak daleko, ani przewidzieć tego nie mógł. Wtedy oddech prze- mocy zaborców, łůącząc aię z idącymi z Zachodu po wiewami bez- nadziejzl ści, łamał serca i dusze, a załamujących się podtrzy- mać nie mogła ówczesz : emigracja, bo i po tym wzglgdem sytuacja też była teraz inna. Po roku 1831 skupiły się na Za- chodzie najwięhsze siły duchowe narodu - z Mickiewiczem, Krasińakim i 8łowackim, z C zartoryskim, Mochnackim i Lele- welem na czele. Żar, prynący z ich serc, potgga ich słowa mogły wstrz enąć najbardziej zmartwiałym sumieniem. Teraz - po r.1863 - pł . Jeż-Miłkowski, płk. Józef Gałęzo wski, gen. Hauke- Bosak, Władysła Plater, Jarosław Dąbrowski czy Walery Wrób- lewaki wielkimi wydawać się mogli tyl k;a na tle epoki i otocze- nia. OPielu z nich zresztą odpadnie nlebawem. Dąbrovc ki zginie ') bwczesna "rbw io vaga europejska" kactałto rała aię przez dłutszy czaa' z najważniejsz5ůch fahtów i dat wymienię: 1879 - solusz au- striacko-nle sieckt, czerwiec 1881 - porozumienie trzech cesarzy, 1882 - b)przymierze Niemiec, Auetrli i Włoch wrzesień 1884 - odno- wienie układu trzech c w 8pale (8 ciernlevrice), układ ten nie- odno viony w 1887 zast piony został ciśle tajnym ros9ls o-niemieckim Riichvwrsicherun8s-O 'ag, lutym 1889 - odnowienie trbjpizymiena z Płochami (zaasze na b lat), wiosna 1890 - upadek Bismarcka ze- rwanie Rllctversicherungs-Vertrag, sierpień 1892 - konwencja aoj- ahowa frencuako-roa9lsta, zatwlerdzona przez oba rz dy w grudniu 1895. lmglia a do 1908-1910 stała na stenowisłcu "wspaniałego odo- sobnienia". . . PO KL SCE STYCZNIOWEJ 19 na barykadach P.aryża, Bosak polegnie pod Dijon w korpusie Cłaribaldiego, Giller zamknie się w cichych murach Rappers- wilu, a najgłośniejszy Ludwik Mierosławski po paru ostatnich wyskoka.ch w ycofa się z czynnej działalności i końcowe lata życia spędzi w całkowitym osamotnieniu i zap.oJnnieniu. W po- ezji - cisza. Płomieni nie ma. Starsi p alistopadowi poeci za- milkli, a jeśli żyjący jeszcze B. Zaleski, S. Goszczyński czy T. Lenartowicz chwytali za pióro, to poto, by zaświadczyć, że należą dfl minionej epoki, zresztą to, co teraz dają, jest raczej kwiat- kiem polnym, niż dziełem sztuki. Młod i poeci ostyczniowi- Baliński, Kapliński czy Brzozowski - brzdąkają cicho, nie wy- wlerając żsdnego wrażenia, wielki zaś i genialny Norwid uwa- żany jest jeszcze za nieszkodliwego dziwaka. W prozie - w powieści - nie ma nic prócz Jeża-Miłkowskiego i Kaczkowshie- go. Postacią wielką, nawet w ybitną jest J. Klaczko, pisze on ednak pra vie wyłącznie pa francusku. Cała w ogóle emigracja "pnstycznfowa" byłůa raczej garstką tylko. Międ ,y jesieniq r: 1863 a zimą 1864-1865 uszło z kraju około 9 tys. lndzi. Wielu % tego ngrzę o wů zaborz austriackim, część nie wi.ększa dołqczyła na..Zachodzie do poprzedniego pokolenia em grantów, tworz;c :azem zespół może z 4, ińoże z 5 tys. ludzi złożany, rozsypany po całej Europie drobnymi wysepkami - w Anglii, Belgii, Ha= warti, niećo tyl:ko gęściej w Szwajcarii i P'rancji. I ta. niewiellca,. gsrstka stopnieje szybko nie tylko wskutek naturalnego ubytkiż przez wymieranie. Sporo odpłynie da zaboru a ustriack ego pod wplywem odpowiedniej propagand kra:kowskich ko se.r tys.=. tów, nie mniej poważnych wyrw - zwłaszcza we B'rancji- dókona nowa po r. 1870 sytuacja międzynarodowa, kiedy.to. zwrot v posedańskiej polityce P'rarleji w kierunku Rosji ovywoł.a,- przesadne, panikarskie niemal obawy i zmusi wielu do rozpto= B Zenia się jeszcze większego. Coraz szczuplejsza garstka "nie- p j y " p rze ednan ch , róbował i w takich warunkach utrzymywać "żagiew walki. Powstało `Zjednoczenie Emigracji polskiej" , , (Miłkowski Heltman Wróblewski, Jarmund) - To wa.rzystwo Demokratyczne (Mier.osławski) - "Polskie Ognisko Repub li- hańakie" fL. Bulewski). Krótki jednak i ubogi był żywot tych olganizacji, tracących zresztą najwięcej sił na walkę rywaliza- cy ną. Nie dłużej też wegetowały pisemka emigracyjne: londyń- Głos Worny (1863-1870) bendlikońska "Niepodległość" l8óó-.1870), brukselskie "Ognisk o" (1866) i "Wytrwałość" (1861- 1865), genewska Gmina" fl866-1867), paryska "Zmowa" (18?0). lSemka te - suchotnicze, wů najbliższym tylko, emigracyjnym o zeniu wywo ,ały głnsy uznania lub - częściej - krzyki urzenia. W kraju - jak słusznie stwierdzał Kraszewski )- il t prawie o nich nie wiedział i nikt ich nie czytał. . . . w kra,ju arłaśnie - po klęsce oszołomionym i zdanym na sną tylko słabość - Igk stawał się panującym uczuciem, a ů !) Zob. "Z roku 1866 Rachunki" przez B. Bolesławitę, Poznań, 1867, str. 133-139. 20 N ,lilOWSZA HISTORIA POLSKI pokora :kategorycznym nakazem chwili. . . Najsprzeczniejsze nie- az, wychodz ce z odmiennych założeń i awalezające się wza- jemnie żywioły osi gały rezultat politycznie jeśli nie taki sam, to.bardzo zbliżony, bo streszezający się w odwrcsie od przeszłości pawstańezej. . . Zaczęło się od publicznego potępiania ruchu zbrojnego już w okresie jego konania: Ludwik Dgbicki, Paweł Popiel i nieujaw- niający swego nazwiska Anonim - już w r. 1864-65 przyrów- n wali powstanie do "samobójstwa p,o g ańskiego", nazywali je "wybuehem serca przeciwko zdrowemu rozsądkowi", "lekko- myślności przeciw głosowi obowiązku". Powstanie - powiadano - to krok karygodny, nierozważny, zróbio ny bez najmniejszych widoków powodzenia. Wskazując na tragiczne skutki - wzywano do kategorycznego zerwania ze spiskiem, do oparcia się wszel- hiej "ta.jemnej władzy", do odmawiania pienigdzy na wszelkie "tajemne choćby najwznioślejsze cele", rlo urządzania się "jako tako na gruzach" i p:agodzenia się z myślą, że jako naród prze- staliśmy istnieć politycznie. . . Wszystkie dotychezasowe usiłowa- nia "wybicia się z niewoli" nie dały nic prócz ofiar, klgsk, bez- owocnego cierpienia i jeszeze wigkszego osłabfenia zbiorowości. Trzeba więc odst pić wreszcie od myśli odbudowania paźxstwa polskiego, zamkn ć się w sknomnych, w skich granicach rato- vania "najświętszych skarbów" - narodowości i szezgścia ro- dzinnego i z t myślą, w tym celu - wejść w porozumienie z rz dem zaborezym. . . W Króieet+wie - w zsborze rosyjekim w ogóle - głosy te, tonąc w pogrzebowej atmosferze, nie budziły początkowo żadnego echa. Inaczej - w zaborze austriackim, w tzw. wówezas C+alicji, która do r. 1860 była nie tylko najbardziej upośledzoną, ale i nie mniej prześladowaną dzielnicą pe lską. Lata te - 1860-1866 - s d la C alicji, w jej dzielnicowym żyeiu, okreaem wewnętrznej walki polityczn j, różowych nadziei i uzaaadnionych nawet oczekiwań - na tle przemian ustrojo- wych w m anarchii habsburskiej. Austria borykała się w tym czasie z ciężkim problemem swej przebudowy wewngtrznej. Naj- bardziej nabrzmiałą była kwestia węgierska, ale i inne "ludy monarchii" dostarezały jej kłopotów niemało. Federalistyczne ich dążenia szły po wspólnej linii - w atmosferze solidarności. Zawierane tajne układy czy wza jemne porozumienia wytwarzały dla Wiednia wgzeł tym trudniejszy, że wylewaj e się z ram monarChii, nie tylko siggały do ksigstw naddunajskich i obsza- rów słowiańakieh Tureji, lecz wiązały się z niezakońezoną jeszeze spra w ą zjednoczenia Włoch, z postacią C aribaldiego, z emigracj polityczną polską i wggierską, z rewolucyjnym ruchern rosyj- skim A1. Hercena, słowem - z jednolitym "frontem narod6w uciemigżonych", który miał afiliacje lub mocne oparcie w wielu krajach, korzystał z życzliwej protekeji kilku dworów lkról szwedzki i ks. Napoleon w Paryżul, w polityce zaś ówezesnej rz dów tworzył t ż jeden z poważniejszych problemów. Bacznie śledziła ten ruch Re sja; Bismarek również pamiętał o nim i w PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 21 przede dniu wojny z Austrią nie tylko układał sfę pota emxiie s Wggrami, ale myślał też o wywołaniu powśtania w Czechsch: Ze wsźystkich tych konspiracyjno-rew- olucyjnych i dyplomatye z= iiych powiązań - nie zawsze i nie wszgdzie jednakowó mocnych i ,vpałych - wyrastało jednak realne niebezpiecz źistwó; g ó ce ro2sadzeniem habsburskiego "zlepka". To też Wfedeń w. latach 1860-1866 szuka drogi do porozumienia ze swoimi "lu- dami" i wśród ciągłych wahań i. zapowiedzi, cofania się i na- wrotów w szerokim wachlarzu d centralizmu niemieckiego do Iederacji kilkuezłonowej, prób je ratować zagrożoną monarchig. Oatatecznie - w r. 1866, po niefortunnej wojnie z Prusami i ilęsce pod Sadawą, odrzuca Wiedeń szerszy program federalis- tyczny, ůgraniczając się do ugody z Wggrami tylko i do podział monarchii na dwie części - na Austrię i Wggry; dla pozostsłych ludów uchwalono nową konstytucjg, opartą na zasadzie centra- lizmu, lecz dającą szereg swobó obywatelskich: "zdejmowała- jak mówiono wówezas - kajdany z jednostek, aby nałożyć je narodom". . . Na. tle takich przeobrażeń wewngtrznych w Austrii, politye polscy w C#alicji dzielili się na trzy główne odłamy. Tzw. "fe- deraliśei" z Fr. Sm alką ha czele domagali się dla Cłalicji takie-. goż układu, jaki uzyskali Wggrzy: Odłam drugi z A . Dołuchow- śkim na czele godził się na autonomig w ramach Austrii. Naj- bardziej umiarkowany F1. Ziemla.łkowski gotów był iść na każdy kompromis, ale za ceng realnych zdobyczy. Osią walki o poatu- laty polskie na okres pięciu prawie lat (do grudnia 1893) stała się uchwalona przez sejm krajowy we Lwowie tzw. "rezfliucja aejmowa" z września r. 1868, domagająca się daleko idącego "usamodzielnienia C+alieji". W ostatecznym jednak wyniku- czy raczej w drodze stopniowych koncesji - otrzymywała Cła- licja autonomig krajową z sejmem we Lwowie i jego organem wykonawezym - Wydziałem Krajowym. Jgzyk pc lski wprooea- dzono jůako wykładowy da wszystkich szkół, jako urzgdowy- do sądów i wigkszości urzgdów cywilnych; obok władz autono- micznych działały urzgdy państwowe (namiestnictwo, dyrekeja nharbu, poczty) ; w powiatach (było ich 82) obok rządowych sta- rosbwů praco wały autonomiczne wydziały powiatowe; szeroki sa- morząd przyznano gminom miejskim i wiejskim. Btało to poniżej poziomu pierwotnych oczekiwań. Nie było jed n ah realnych warunków na uzyskanie koncesji wigkszych, zwłaszeza po berlińskim "trójporozumieniu cesarskim". W do- datku pozycjg polską w tej walce z Wiedniem os? abiało nie tylko jej wewngtrzne rozbicie na parg nieu2godnionych odłamów. Po- nłowie chłopscy w sejmie lwowskim stawali również po stronie "najjaśniejszego pana", a przeciwko "panom-szlachefe" w oba- Pie, by "pański" samorząd nie przyniósł chłopom jeszeze wigk- ego ucisku i wyzysku przez szlachtg. Trudno było równie artnc nizować współdziałanie z Czechami ze względu na ich 'azo ostrą walkg z Wiedniem oraz ich już i wówezas bardzo moskalofilizm. Nad problemem Cłalicji wisiał w ogdle cień 22 IAJNOWSZd HISTORIA POLSKI R;osji. Wiedeń w ówczesnej sytuacji nie chciał i nie mógł kom- plikować swych stosunków z Rosją, która - tępiąc polskość w sąsiednim Królestwie i zua. Libwie, nie przyjęłaby "wyodrębnienis Galicji" bez protestów i ostrej reakcji. W tych warunkach kom- promis stawa się koniecznością. Na zawierających zresztą ten kompromis polityków galic jskich działał odstraszająco przy- kład Królestwa. Uważano, że przez "upór", "wygórowane żą a- nia" czy "nierozsądne dążenia" można stracić i to, c jest tu do zdobycia. Trzeba "chwytać sposobność do rozwoju narAdo- wego" na wet w ograniczonych ramach, bodaj w jednej dzielnicy Polski. łudzeń nie było. Józef Szujski stwierdzał: "Jesteśmy w amutnym, ale koniecznym aliansie zachwianego narodu z pań- stwem, odbywającym wątpliwego gkutku kryzys odrodzenia". . . polaki interes narodowy rl akazuje podtrzymywać nawet taką I\uatri .'1 Bt d także wyrastały przeszkody do ha rmonijnega w łdzi łania z Czechami. Umiarkawany Ziemiałkowski aż "lę- i ai powiedzieć", coby się stało z nami "gdyby Austri roz- bito": "wtedy za lat kiłkadziesiąt może na różnoby s ukano Polaków n ad brzegami Wisły i u stóp Karpat, ale musianoby leh azukać u stóp Ałtaju". . . O tym śamym myślał - "mówiąc, pi- .sz;c, powtarzaj c" i Józef Szujski, że dziś "nieprzyjacielem na- sźym tyl o M oakwůa"; "kto dzisiaj staje przeciw k.ierunkowi Po= laków w Austrii. . . staj e bezpośrednio po stronie Moskwy, choćby -tego nie chćiał". . . Logicznym uzupełnienieni kompromisu,51 wyrastającego w ta= kich waruńkach i z takieh pobudek, stawał się nakaz zerwania `) I tu wfgc jak w pb niejszym okresie przygotowań przedwojennych 1008=1812 - instyn kt polityczny prowadził do wyboru part era słab- śzego: y B7 Spotykał się on jednak z niezadowoleniem i protestami ze stron zarówno tyćh; którzy w targach z Austrię chcieli uzyskać więoe.j jak i tych, którzy trwali jeszcze na oststnfch już szańcach przedpowatań- czej ideologii Najsurowiej os&dzi go i potgpi pokolenie następne, błę- dnie zsmykając istntę problemu w słynnym zwrocie' "Przy tobie na.j- jaśniejszy panie stoimy i stać chcemy". Słows te rzeczywiści za- mykały "adres" złotony cesarzowi Austrii przez sejm galicyjs ki ale - jeszcze w r. 1886. W uproszczonym trybie rozumowania i argumen- towania uwatano ten " wiernopoddańczy " zwrot za rezygnację z nie- pr2edawnionych prsw Polski i za polską sankcję na trwał związanie zaboru a u striaakiegn z monarchią habsbur dc . Ałe - powtbrzmy- "adres" pochodził z grudnia 1886, gdy zbyt jeszcze silne był5ů nadzieje na motliwość układu z Wiedniem według wzoru węgierskiego intencję "adresu" wyrażały nie słowa o "wiernopoddańczym" trwaniu przy tronie lecz przekonanie te Austria - jak mówił ten "adres'- "wiedziona dziejów koniecznością., będzie w wewnętrznym swoim ustro- ju najmocniejszym wyrazem poszanowania wolności a nazewną.trz tar- cz& cywilizacji Zachodu praw narodowości ludzkości i sprawiedliwości" - że przejmie ona posłannictwo, które "było udziałem naszym przez wieki"... Jeszcze w r. 1887 jeden z posłów na sejm lwowski Rodakow- skf mówlł: "Wyparta z Niemiec Austria powinna pójść naprzbd ku wsc hodowi z calym skarbem cywilizacji zarhodnfej której może byó przedstaů vicielką' .. Austria w tej "prac cywilizacyjnej" mot e i po- winna "oprzeć sie na silnym i zdrowym sz zepie słowiańskim"- szczepie "powołanvm do walki z barbarzyństwem"... Zadaniem Au- strii jest " tę walkg podjąć i do niej się przygotować ". . . PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 23 i nawet walki z ideą powstańczą, z zasadą spisku i konspinacji, w ogóle ze wsz stkim, co aprzeciwia się "trzeźwości i zdrowemu rozs dkowi" .Myśli, rzucane już przez P piela, podchwytują naj- wybitniejsi I 'akowscy pisarze i publicyści - z J. Szujskim, St. Tarnowskim, St. Koźmianem, L. Wodzickim; choć za czasów p owstania ściśle byli z nim związani, jako lokalni eksponenci paryskiego "H otelu Lambert" - teraz, od r. 1866, najpierw w "Przeglądzie Polskim", później (od 18691 także v "Tece Stań- czyka" wzywali do wkroczenia na drogi "rzeczy wlstości", zarów- no Foważną publicystyką, jak pamfletem, satyrą, ironią, szyder- stwem ostrzeliwując wszelkie "mrzonki", wypalając wszelkie ślady politycznego "romantyzmu", gasząc "niebezpieczne iskry dawnego zapału". . . Publicystyce takiej towarzyszyła - historia. Postacią w tym gro nie, jeśli nie najwybitniejszą, to bogato ewnętrznie wyposa- żoną i najbardziej ruchliwą był Szujski, historyk, poeta, dra- maturg, publicysta, gorący patriota, umysł głgboki, o niesłab- nącym zapale i godnej podziwu wytrwałości w praey. Zespala się z nim w tym historyczno-politycznym wysiłku Michał Bo- brzyński, profesor prawa i późniejszy namiestnik Galicji. Luź- niej był z tym obozem związany, choć przyjm wał jego załoaenia ksiądz Walerian Kalinka, który klęskę styczniową odczuł tak boleśnie i głęt ko, że zapadł na ciężkie zapalenie mózgu; w gronie historykóvrů krakowskich wyróżniał się niezwykłym bo- gactwem nagromadzonych, nieznanych przed nim xxuateriałów, niezależnością sądów, przenikliwością, spokojnym obiektywiz- mem. . . Wybitna rala przypadała tu i St. Tarnowskiemu, profe- sorowi historii literatury; szeroki jego wpływ w'yrastał z po- wagl historycznego nazwiska, z jego sytuacji społecznej jako dziedzica powůa.żnej po przod kach fortun y, z rozległej wiedzy, niepospolitego umysł u i niezwykłeg daru wymowy; patrząc na rozległą, kilkuwiekową niwę polskiego piśmiennictwa poprzez pryzmat własnych przekonań politycznych, społecznych i reli- gijnych - toczył bezwzględny bój ze veszystkim, co nie godziło aię z jego pojęciami, zwalczał zwłůaszcza wielkich romantyków za ich marzycielstwo, mistycyzm, mesjanizm; radykalizm, a n ade wazystko - ich "politykę spisków i powstań". . Jak Tarnowski, tak samo Szujski, Bobrzyński, Kalinka prag- pii i :ód "uleczyć" i "nauczyć" - kierowali się szczerą troską, by "rozwijać się i kształcić mógł" nie w "iluzjach", lecz w po- czuciu swo ich braków i przyczyn svc go up a.dku" g) To też i w 81 Najpełniejszy wyraz "krakowskf:ej szkoły historycznej" znajdujemy u Bzujskiego w )ego rozprawach "O młodszości naszego cywilizacyjnego zwoju" oraz w "Odrodzeniu i reformacji w Polsce" i w "Dziejach 'olakf według ostatnich badań spisanych" Uzupełnieniem dla nich b919 prace M. Bobrzyńskiego: "W imię prawdy dziejowej" oraz "Dzieje lahi w zarysfe". Punktem wyjścia, założeniem zasadniczym "1a'akow- j historii" była rozwinigta przez Szujskiego myśl, że "narodom, 'e politycznte nie tyją, a nie wyrzekły się Boga, co dtwiga upadłe, ! vłesnej szlachetnej dumy, którs wytężeniem wszystkich sił pomóc towa, - hfstoria, używana tylko jako pobudka narodowych uczuć, 24 AJNOWSZA HISTORIA POLSKI pracach swoich wydobywać zaczęli z głębi wieków i na pierwszy plan wysuwab wszelkie narodowe grzechy, wady i ułomności, dając w sumie obraz ponury, posępny i bemadziejny. Przyczyn rozstmju i upadku dawnej Rzec ypospolitej doszukiwali się wszędzie-w "zawiązku bytu d iejowego", w procesie wytwarza- nia aig państwa polskiego, w "niepomiernym jego ro zpostarciu się przestrzeniowym przez złączenie z Litwą i Rusią" i nawet w jego "młodszości cywilizacyjnej"; źródła narodowego nfe- szczęścia widzieli w "nierządzie" i "anarchii" szlacheckiej, w słabej władzy królewskiej, w braku centralizacji, w reformacji i w różno wierstwie, w sytuacji mieszczaistwa, w opłakanym lo- sie chłopbw. Potępiając to wszystko w sposób bezwzględny i na- miętny, wykazywali, że Polska oddawna, od setek już lat,był niezd lna do życia samodzielnego, że nie sąsiedzi, tylko nieład wewnętrmr przyprawił ją o utratę bytu politycmego, że - co więcej - w ciągu ostatnich wieków nie można znaleźć w dzfe- j ach polskich ani jednego praw 2iwie wielkiego czynu, ani jed- n j prawdziwie wielkiej postaci. . . Wywód z tego był prosty- jak już w r.1885 Ptwierdzał Jeż-Miłkowski: "historia krakowska wyrzekła nad nami ostatnie aławo" i "nie pozostaje nam już nic innego, jak z wyrokiem losu się zgodzić i o niepodległości ni możliwej dla. Polski nie marzyć ". . . Dziś j ednak, w spokoj- niejszej ocenie, stwierdzić trzeba, że choć ta "krako wska histo- ri " była na usługach polityhi, choć przypominała człowieka, który z ogrodu peł ego barw i zapachów wynosił same tylko badyle i osty, to jednak nie brakowa i o w niej mimo wszystko w artości dodatnich - w sensie naukowych zdobyczy, kryty- cyzmu, syntezy. Trwałą f doniosłą jej zasługą pozostaną stwo- rzone przez nią podatawy dla dalszego rozwoju naszej historio- grafii i wywołany przez nią - przeciwstawny, a uzupełniający wysiłek Kora na, 8moleńskiego i wielu innych badaczy prze- szłośof narodowej. Pierwaze kroki 8zujakiego i jego krakowskich towarzyszy- zwłaazcza rozum awania " Przeglądu Polskiego " i zj adliwe szy- derstwa "Teki 8tańczyka" byłyů walką polityczną. Jeśli nie wro- giem, to celem najbliższym był Lwów - miasto "zawsze wierne" . gdzie skupiDa. aię zresztą gromadka wyzna wców dawnej patrio- tyczno-rewolucyjnej ideologii z historykiem St. Buszczyńskim i poetą Kornelem Ujejskim. Ten właśnie Lwów usiłuje stanąć w obronie "spotwarzanego" przez Kraków narodu. Napróżno jed- nak!. . . Kierunek krakowaki, będący wyrazem reakcji gólnej, awyciężał. . . został przyj gty przez bezwzglgdną większość społe- cze2isbwa . Z początku tryumfowa w Galicji tylko, później- przełamaws hordon, wdarł się do Królestwa. I w Warsaawle również cieszyły się niezw ykłym powodzeniem odczyty St. Tar- jako plaster o rijaj c9 zakrzepłe rany jako łachman chwały dawnej, pozostały po żywych politycznie byłatiy zabójczą.. lekarka ona upad- łego na ziemię rycerza nLe pias tunka zepsutego dziecka - wieszczka, wołająca do ehspiacji vin dawnych, nie rzemieślniczka, maluj&ca do- mo ve i narodoNc chwały ". . . PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 25 nowskiego, potgpiające "ducha wiecmego rewolucjonisty", go- rącymi też oklaskami nagradzano goścfa z Petersburga, Wł. Spa- 6owicza, który w odczytach swych Polskę minioną nazywał "ja- vziogrzeszącą" - "rozpas, ną rospustnicą" - "karykaturą spo- łeczei twa" !. . . Coprawda - w tym czasie form:owała się już i w zaborze ro- syjskim grupa spo czna, której wyrazem politycznym miała być ugoda z rządem carskim. Galicyjski przy kład "współpracy" z zaborcą wywierać musiał tu swój wplyw, nie brakowało zresztą głosów zachęty. Momentem ważniejszym jednak dla przekszt.ał- cenia się nastrojbw ugodowych w czynną akcję ugodową były nie tyle wpływy krakowskie, ile względy klasowe. Zwykły, "do- brze poj ęty " interes własny zmusza bogatą plutokracj ę do wy- rzeczenia się "niemądrych przesąslów", skoro stały przeszkod na ńrodze do niezbędnych pr j hznych stosunków z rządem. Do sfer plutokratycmych - przedstawicieli przemysł,u i bagatszego mieszczaństwa - przymykała i coraz ściślej łączyła się z nimi waratwa szlachecka. Oprbcz ;w spólnego podłoża gospodarczego iatniał wspólny przeciwnik w postaci budzącego się ruchu ro- botniczego. Do formującej się tą drogą grupy dołączyły odpry- aki inteligencji miejskiej, która zawsze i wszgdzie służy różnym warstwom i klasom. Od r.1875 plutokratycma "Gazeta Pndska" propaguje kompromis i potrzebę porozumienia I zgodnego współżycia z władzą zaborczą. Właściwym jednak - najpoważ- niejszym - wyrazicielem dą eń ugodowych i politycznym re- prezentantem polskich sfer przemysłowo-ziemiańskich stanie aię "Kraj ", wydawany w Petersburgu przez Erazma Piltza i Włodzi- mierza 8p sowicza. Pferwszy z nich - prześwladcznny o niepo- konanej potędze Rosji - jedyną dla Polaków "drogę ratunku" widział w kapitulacji i lojalności. Spasowicz, adw kat, pisarz politycmy i krytyk literacki, Polak, przesiąknięty głęboko kul- .turą rosyjską i rosyjskimi ideami lfberalnymi,pisząc po polsku o literaturze rosyjskiej, po rcsyjsku zaś o twórczości polskiej- pracował wytranale nad "polsko-rosy jskim zbliżeniem kultural- ym", politycznie zaś marzył o federacji narodów na wzór zwią- zku szwajcarskiego. Obaj potrafili postawić pism:o na bardzo wyaokim poziomie, zapewnić mu współpracę najwybitniejszych publicystów i pisarzy polskich ze wszystkich trzech dzielnic f dzieki temu wywierać upływ na całą czyt a.jącą inteligencję pol- ską. Zanim jednak do tegn doszło - polskie dążenia ugodowe wyrażały się w bezowocnym chwytaniu przypadkowych sposob- ności d:o manifestowania lojalności. W r. 1876, w przede dniu wojny rosyjsko-tureckiej, z inicjatywy Zygmunta Wielopolskiego, 9ns mar rabiego, 800 nota blów polskich w adresie, zło onym "w imieniu n arodu polskiego", akcenty wiernopoddańcze zabar- 1a nutą "solidarności wszechsłowiańskiej"; w parg lat później, d pod wpływem prądu rewolucyjnego, który w organizacyjnej tonnie "Narodnej Woli" szedh drogą terrorystycznych zamachóa a przedstawicieli w.ładzy, rząd petersburski przebąkiwać coś e o ustgpstwach r kierunku liberalnym, - tenże Wielo- 28 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI abozu sformułowany został przez faktycznego jego wodza, Alek- sandra świętochowshiego, zd lnego pisarza, nieporównanego po- lemistę.") Uważał się on za "posła prawdy", co "za milioizy myś- li", jak Mickiewicz "za miliony czuł". Powiedziano o nim - w późniejszych po achunkach z nim - że walczył "z Bogiem, z tradycj , z romantyzmem, ze szlachtą"... Tak był.o. Najbardziej jednak zwalczał ideologię powstańczą i rzetelnie zasłużył sobie w naatgpnym poknleniu na tytuł bezwzględnego i okrutnego na- wet "likwidatora walki o niepodlegiość". . To właśnie pokolenie wskazania więtochowskiego nůazwie ró- wnież pogardliwie "pochwał groszorabstws" i "filozofią nie- wolnictwa". Sąd taki, takie "przeh zywi. .osLpatrzenia"- uchodzić może w polemice .artyjno-pollty znej. Sąd krylyc .xio- hiatoryczny musi być inny...' " ') Przede wszystkim prźyznać trzeba ') To świętochowski właśnie slormułował program pozytywizmu. Domagając się od warstw bogatszych pomocy dla słabszych ekonomicz- nie i rzucając hasło szerzenia oświaty wśrbd ludu - w głośnym swoim artykule o "nieobecnych" ("Absenteizm") ciskał straszliwe gromy n wazystkich (ziemian, hsięży, inteligencję), którzy ńie wypełniali tego obowiąaku, nie pamiętali o nirn 1ub uchylali się od niego. W pótniej- azych "Wskazaniach Politycznych", którymi wywarł bardzo glęboki i trwały wpływ na wszystkie odłamy społeczeństwa, pisał: "Nie na ze- wnętrznych środkach samodzielności politycznej spoczywa istnienic ludów. Naród zatym, k1óry politycznie byó przestał, który skutkiem tego zwątpił o swoim istnieniu, jeśli tylko rozwinął swoje siły duchowe i uzdolnienia do najwytsae j miary, może katdej chwili powiedzieć o aobie z otuchą i dumą: myślę, więc jestem!". I w konsekwencji ra- dził: "Winniśmy nie tylko krzepić sig, kształcić rozum, wyrabiać dzielny charakter i pielęgnować czyste uczucie miłości do kraju, ale tet oddychaE ciągle świetym powietrzem postępu ogólx .j myśli ludzkiej, odrodzoną przezeń krwią zasilać własny organizm i wytętać całą ener- gię twbrczą ',. ."Z'i'zeba prz bić więcej okien do Europy i dozwolić jej prądom, ateby przewiały nasz duszną chatg".. "Jeżeli jut nas nie mog nęciĆ wawrzyny Chrobrych i Batorych - nie znaczy to wcale, atebyśmy skazani byli tylko a obronę własnego gniazda i powstrzy- mani zupełnie w ruchu poza jego granicami. Katdy naród, który nic zamiera, lecz tyje i postępuje, musi być zaborczym, jeśli nie orętnie, to cywilizacyjnie. Dalecy jesteśmy od zamiaru apoteozy naszego losu, winniśmy jednak wskazać pomyśln& stronę jego przeznaczeń, mianowi- cie - otworzył on przed nami szerokie ole podbojów przemysłowo- handlowych, którego dotąd nie opanowal my dostatecznie i na którym odn1eść motemy pewniejsze zwycigstwa, nit te, w ktbrych dotąd po- kładaliśmy całą naszą ufność. Nie oczekujmy niczego od przewrotóar politycznych, wojen, traktatów, przemiennych łask obcych, lecz za- wierzmy własnej tywotności. Zajmujmy wszystkie stanowiska oprót- nione, wciskajmy się we wszystkie szczeliny, puszczajmy korzenie wszg- dzie, gdzi grunt podatny ku temu się znajdzie",., Oto, wedłu świg- tochowskiego, "program działań rozumnych i skutecznych, tymbar- dziej, te państwo, w którego skład weszliśmy, otwiera im w wielu hierunkach szerokfe ujścia"... "') Bolesław Prus słusznie oburzał się na takie opin!e: dla niego były to "głosy nieuctwa". "Przy świetle pracy organ!cznej - wyjaś- niał - zaczgliśmy ljako naród) pojmować. czym dla narodu jest cy- wflizacja. Prawda, te w wielu jeszcze głowach polityka zajmuje na)- więcej miejsca, ale jut powstaniom daliśmy za wygraną.. Wiemy, żc naród pod karą zniedołgtnienia musi posiadać zalety tołniers ie- odwagg, poświgcenie, poprzestawanie na najmniejszym, karność - leci przestaliśmy wierzyć, te wojna jest uni versalnym lekarstwem n PO KI: SCE STYCZNIOWEJ 29 lację historykom literatury, wskazującym, że to właśnie pisarze ytywistyczni - Sienkiewicz, Prus, Orzeszkowa, Dyg siński- "Tozsławili literaturg polską po całym świecie", że "rozwinęli i ymocnili ogólno-ludzkie pierwlastki duszy polskiej", że pod 1ch wpłYwem "typ Polaka uwspółcześnił się i uoóywatelnił"- tał się podobny do typu ůobywatela w innych krajach na Za- chodzie. Sienkiewicz, Prus, Orzeszkowa, Dygasińshi i innimniej- ai, ale liczni - to "nie tylko artyści", "malarze życ a polskiego" vv danej epoce, ale przede wszystkim "wychowawcy i przewnd- nicy społeczeństwa w najcigższym okresie jego ewolucji". Po wielkich romantycznych budzicielach i wieszczach "występują teraz najodpowiedniejsi ciężkim warunkam ch wili, potrzebom duchow ym mas, łaknących ciepl a i światła - nauczyciele, wy- Chow wcy, krzepiciele społeczeństwa, uświadamiający mu jego położenie, jego słaůbości, potrzeby, obowiązki i cele najbliższe". Błędem byłaby ocena pozytywizmu jako odmiany ugody - był przede wszystkim szkołą fil.ozoficzną, przeciwstawną romantyz- mowi, nie tyle w polityce, ile w metodach myślenia w oůgóIe; był też niewątpliwie w skutkach swoich walką z niewalą, jego "praca organiczna" była jednak orężem przeciw "sile i prze- tnocy aparatu zaborcy", a wypracowane przez niego nowe zwią- ti Polski z Zachodem i kulturą zachodnią były nową tam dla cůpływów, idących na Polskg z moskiewskiego wśchodu. Przy- czynił się też wybitnie do rozwoju sił ekonomicznych kraju, do przebudowy w d odatnim sensie struktury społecznej, d rozsze- rzenia oświaty na zaniedbywany dot d tak bardzo lud wiejski. Ale przy tym wszystkim awet najgorliwsi obrońcy stwierdzić mu- a , te pozytywizm przez potgpianie ideologii i umysłowości po- przedniej, przez wyrzekanie się niepodległości i zasadę apoli- tyczności "zobojętniał dusze" i "osłabiał zwalczane przez wynaradawiającą politykę zaůborcóvT poczucie polskie". Tłůuma- cząc ten oględny sąd na twardszy język, powied2ieć trzeba, że ůtak, jak historyczna szkoła krakowska ałuży a. ście mi- mowoli, oficjalnej tezie wroga, głoszącej, że naród polski był i eat niezdolny do życia samodzielnego, tak też pozytywizm war- azawaki - również mimowoli - aprzymierzał się z polityką za- borcy an jej dążeniu do zepchnięcia narodu naszego na tory całkowitej, bo i wewnętrznej kapitulacji. Jest w tym jeszcze )eden wyraz tragizmu niewoli! Tak czy inaczej - ale filozofia pozytywistyczna zdobyła prze- ragę w umysłowości pokolenia i wpływ przem ożny wywarła na vnzystkie odgałgzienia myśli polskiej. S:usznie też oceniono, że ' t ' ystkie cierpienia społeczne i jut nie wyglądamy "wiosny" Bo ' bana jest ciągle tam, gdzie kipi praca kulturalna'... Według Prusa Aůr po pow staniu styczniowym "naród obudził się przestsł walczyć i latować, a zaczął rozmyślać i pracować". Ut9wał Prus przy tym po- nia z dziedziny Iizyki: "Kiedy kula uderzy w ściang wówczaa t 9muje się i rozgrzewa; w mechanlce nazywa się to prźekształce- ruchu masowego w cząsteczkowy, ruchu zewnętrznego na re- y' podobna przemiana odb9ła się w naszym la'aju po kraa- atłumieniu powstania ". . 30 NAJNOWSLA HISTORIA POLSKI na niej wyrosły v szystkie kierunki współczesnej polskiej myśli politycznej - odů ugod wego do najbardziej radykalnego. Pod skrzydłami jej wychowa i a się wigc i polska myśl s ocjalistyczna, podzielona od począbków na dwa nierówne odłamy. W pierw- szym kwestia niepodległości Polski nie budziła żadnej wątpli- woścl. Nawiązując do trad y cji radykalnego odłamu emigracji polistopadawej, mówił zt o "samoistnym bycie narod owym w granioach dobrowolnego ciążenia" i łączył "mechanicznie" ha- sł niepodległości z hasłami "wyzwolenia społecznego ludu pra- cującego". Pod sztand arkiem tym skupiła się garść wybitniej- azych nawet publfcystów, nie wytworzył jednak ten odłam ani ruchu charakterze masowym, ani nawet poważniejszej orga- nizacji. W postyczniowej a.tmosferze sztandar taki nie vielu mógł pociągnąć ku soble. W odłamie drugim - wśród socjalistów "międzynarodowych", podstawą były teorie anarchizmu i tkwią- ca w nich wiara w szybkie nadejście rewolucji powszechnej, która ra,dykalnie rozstrzygnąć miała wszelkie nawet najbardziej pogma.tw ne ba.gadnienia. Odżegn ywan się od wszelkic trady- cji, d wny patriotyzm odrzucano i potgpian bard2o ostro.ů) Organ "migdzynarodowców" - wydawana w C+enewie "Rów- nodć" CK. Dłuski, t3t. Mendelson, L. Waryński) - w pierwszym awytn num rz podkreślała: "Nie mamy nic wspólnego z hasłem ni podlcgło6ci Polski".. . . "Patriotyzm polski nic nie zro bił dla kll,8y Dr cuj cej - pi Dłuski w głośnym sw.oim artykule w tej. e "ltówno6ci" - i nicby jej nie dał wtedy, gdyby powstania n6aa! pomyńlnym skutkiem uwieńczone zostały. . . odzyskana eolnofó t ła,by siQ udziałem tych nfewielu, którzy mając uprzy- wilajow:n , opart na ekonomicznym wyzyskiwaniu stanowisko w apoł czcństwie, szukali potrzebnej im swobody politycznej, klR y d pra.cuj ce, pozbawione śroakóve do niezależnej pracy, po odzyakd.rilu woln ości politycznej zostałyby tym samym pro- l t ri tem z zamianą zewnętrznych dekoracji"... I ea socja- limmu - vywodził Dłuski - jest "szersza i większa od idei patrioty nu". Waryński, człowiek o niezwykłym darze wymowy, nilporównany org`nizator i faktyczny wódz obozu, w jednym c nvych przcmówień stwierdzał: "Celem naszym nie polityczny, 1lo ltonomic ny przewrbt ". . . s ) Tak było. Ktokolwiek chcialůby rt) Vl yr zcm nastrojbw panuj&cych wśród młodzieży "postępowo- o0)a11ůtycóncj" może b9ć bardzo przykry wypadek z B. Prusem' gdy pr yb do Warszawy 8pasowicz w publicznym odczycie pastwił się hid 0. lolcm za jcgo "bezkrytyczny", a "uwi lbia.iacy" stosunek do pl' ůtZłotci narodowe - młodziet szumnie go oklaskiwała. Prue v tcl ctonic naswał za to młodzleż te "stadem baranów". Po paru dniach obr cni mtodzieńc9 pobili na ulicy pisarza. . , i) W tym duchu brzmlały wszystkie publiczne wystą.pienia. Kulmi- n llny 'yraz znalazły one dla siebie w zorganizowanym w (3enewie ůcbrůnlu w 60-t rocznlcę powstania listopadowego. Jut w zaproszeniu nů t n obohód atwicrdzano, te " dawne hasło : vive la Pologne !- 11ti0 6u cłnle wśród walki pracy z kapitabem". Pozostawało to przeo n ci z nadesłanym na obchbd listem Marxa Engelsa i Less- xkre, mówl cych z wielkim uznaniem o roli i zasługach demokrac,ji polstiC dla sprawy ruchów rewolucyjnych w Europie; list ten kończył PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 31 potgpić za to pierwszych polskich socjalistów - musiałby przed- tyrn potępić całe ówczesne pokolenie - pokolenie, które wydało z siebie Prusa, Sienhiewicza, Orzeszkową, Dygasińskiego. . . Błąd zasadniczy w rozumuw aniu pozytywistów polegał na tym, e to, ca było w życiu polskim prądem silnym, ale przemijają- ym, brali za całkowity i trw ły wyraz tego życia. Wbrew tym poglądom naród polski i po powstaniu styczniowym, w dobie pozytywizmu, nie przestawał spiskować i walczyć. Nigdy nfe yło chůwili, w której mwżna by było powiedzieć, że nie ma w życiu polskim idei niepodległ ości, że nie ma idei walki o tg niepod- ległość. Nie magła ona umrzeć i zniknąć poprostu dlatego, że rów noznaczne by to była z moralną śmiercią narodu. Prawda, pod wpływem klęski straciła dużo ze swej siły. W pozytywistycz- nym potopie aostały dla niej nieliczne, ostatnie niezdobyte je- scze szańce. Można było je lekcewa.żyć, ale lekceważenie nie przekreślało faktu ich istnienia, a nade wszystko olbrzymiej, tkwiącej w nich siły potencjalnej. . . Nie wylzel4ali się starvch dążeń, nie zryůw ali dotychczasowyeh nlci swoich tgsknnůt uczestnicy powstania. W r. 1865 Watenty Lewandowski, powstańczy naczelnik województwa podlaskie o, ywieziony na 8ybir, organizuje tam w porozumieniu z zesła- nym również wybitnym publicystą rosyjskim M. Czernyszew- akim, poważny splsek, ma.jący na celu oderwanie od Rosji calej Byberii i przeniesienie zbrojnego powstania syberyjskiego na temie jeszcze walczącego o swą w ůlność Kaukazu. 8pisek, sze- roko rozgałgziony, został wykryty dzięki zdradzie należących dn ' liego Rosjan. 8urowe, naw t okrutne kary Cwyroki śmierci, bicie !cljami, wyrywanie nozdrzy, wypalanie piętna na czole) nie oatudziły serc. W czer wcu 1866 r. członkowie spisku Lewandow- iktego w trzytygodni wym powstaniu zbrojnym nad Bajkałem róbowali otworzyć drogę do gromadnej ucfeczki do Chin; w głośnym procesie w Irkucku Clistopad 1866) skazano 4 na karg ierci 200 prawie na dożywotnią katorgg, 90 na 12 lat cigżkich obót,128 na rok ciężkich kajdan. . . Tak samo, jak zesłańcy syů5eryjscy, myśleli i czuli ci, co po 'ttpadku p wstania szukůzć musieli schronienia zagranicą. Po- 1vstańczy generał Józef Hau ke-Bosak i Jarosław Dąbrowski, tradycy nym hasłem: vive la Pologne!... Przemawiający tu jednai rYńaki wołał: "Dzisiaj obcymi są dla nas ideały słowiańskich fede- ji o których marzył Bakunin obojętne dla nas te lub owe granice twa polskiego, naszych patriotów zadanie. Ojczyzną naszą świat ł9! My nie spiskowcy trzeciego lat dziesiątka, szukający się nawza- b9 swoje liczebne siły policzyć. My nie bojowcy 63 roku, jedna- do caratu pałający nienawiści i na polach narodowej walhi 9! Ani państw sobie wrogich, ani wrogich nsrodowości nic tawiamy Jesteśmy ziomkami, członkami jednej wielkiej narodo- bardziej nL szczęśliwej, nit Polska - narodu proletariuszów! giew narodu tego jest nasz chorągwią jego interesy naszymi teresami jego wygrana naszym będzie 2wycięstwemt A kied )dzie chwila naszego powstania to jut nie olu'zyki: niech tyje Pol- I lub : PerEat Moskwa ! witać nas będą, ale eden wspólny olQzyt całego &wiata proletariuszów : niech tyje socjalna rewolucja ! ". . . 32 NAJNOWSZA I3lSTORIA POLSKI który tak w bitną rolg ode rał w Polsce w bkresie przygotowań do powstania styczniowego, w r. 1866, na t1e wojny ówczesne), pod jęli próbg stworzenia legionu polskiego po stronie Włoch przeciw Auatrii. W r. 1870 - w związku z wo)ną francusko- pruską, tenże Dąbrowski, po nieudane) w Lyonie próbie utwn- rzenia legionu polskiego, wybije się na czołowe mie)sce w dzie- jach "komuny paryskiej" i zginie jako "wódz naczelny ko. muny" na barykadzie w Paryżu 23 maja 1871, Hauke-Bosak polegnie w styczniu 1871 w bitwie pod Dijnn, jako dowódca bry- gady w korpusie C+aribaldiego, po kat astrofie sedańskie) powo- łanego przez Franc)g do objęcia dowódzbaV a nsd znaczną częś- cią armii francuskiej. W epizodzie z l:wůowską "Konfederacją" i je) "rządem narodo- wym" widać najlepiej, )ak otrzeźwiającą lekcją był rok 1863 nawet dla epigonów przedstyczniowej epoki. Jest )ednak ten epizod - może nieco )ůaskrawszym, ale w istocie rzeczy wiernym odbiciem tych "dziwolągów" logiki uczuciowe) i moralnej, wśród których żyło całe postyczniowe pok olenie. Czy "romantyczne", przedp awstańcze idee mogły umrzeć?. . . Nie !. . . Bo wyrosłe nie tylk o z tradycji narodawych, ale i z charakteru narodowego, dałyby się wydrzeć i zniszczyć tyl ko pospołu z sercem, )akie biło w piersi, tylko pospołu z ukrytym we kwi, z tkwiącym w kłgůbku wrodzonych skłonności dziedzictarem po o)cu, dziadach i dal- azych )eszcze przodkach. Po klgsce styczni we) - pr eśladowane i tępione, wyklinane i wyszydzane wycofują się z życia bież - ce o i aamykają się właśnie - w aercu polskim. . . Tam żyć nie przesta)ą. . . Nie zanikaj naw et u pozytywistów, choć ci zagłu- s2ali )e w sobie, opasywali sztywną skorupą swych "rozsąd- nych" argumentów; wydzieraiy się i u nich nazewnątrz, odzy- wały się wbrew woli w toku ich rozważań i wskazań, najpierw blado i nieśmiało, zabłąkanym jakby echem, aż z czasem zagra)ą bogat gamą bar u Prusa, Orzeszkowej, Rodziewiczówny, a zwłaszcza u 8ien kiewicza. Nawet goůzytywizm 5więtochowskie o gra wyraźnie echami polskiego romantyzmu. A skoro tak było u "chorążych" - to cóż mówić o "szarym tłumie"?.. Ugi ł się on po powstaniu pod cigaarem doznanych wrażeń, przeżył mę- czące chwile chaosu w głowie, a popłochu r' uczuciach i, po wahaniach - w rezygnacji - poszedł za głosem rozsądku- poszed jednak z "zamkniętym sercem". Stąd to niezwyłcłe, spe- cpficznie polskie życie w stałej sprzeczności migdzy kultem d la tradyc)i a bezwzględnym )e) potępieniemg) Dla wielu - dla 9l Jbzef Ptłsudski mbwił o dwóch legendach - sprzecmych, skwa- pliwie jednak ł&czonYch ze soba jako "cz9nnik moralnego wychowy- wa.nia t9sięcy i tysięcy ludzi którzy się byli urodzili po powstanlu r. 1883". A więc na p9tania dzieci "głośno i nieustannie słowem wzru- szenie n ramion pogardliwym lub niechętnym burknięciem" odpowia- dano na wszvstko, co było leRendą. zbrodni" r. 1863. Ale jednocześnie prowadzono dziecko lub młodzieńca "gdzieś w gęstwę lasu, by Bo w - szyó zapemnian& mogiła powstańja". Jakit tu wywód z tego "dzlwo- laga logiki uczuctowe i masalne " ?. . . Szanować szaleństwo?. . . czcib głupotę?. . . kochab zbtodnię?. . . I`' PO KL SCE STYCZNIOWEJ 33 brzymiej większości młodych ludzi - w sprzeczności tej za- ' ie wskazówka praktycznego wyjścia. Nie mogą wyrzec sig '; uczuć wyniesionych z dornu, ale nie mogą też zastosować ich w 'r)yciu. Najczgściej więc w czczej gadaninie wyładowują swój tem- perament i swoje aspiracje. Wynaturzało się to i karłowa iało : orsz bardzie). Literatuna pamiętnikarska z owej epoki świadczy, ' k to młodzież polska, studiująca w Petersburgu, Moskwie czy gijowie, "patriotycznym" swym uczuciom dawała wyraz w "ko- leżeńskich opłatkach", dzieleniu się "jajkiem wielkanocnym", atołowaniu się u Polek, które karmiły " barszczykami ", " zrazi- i", "kałdunami" i innymi równie "patriotycznymi" potra- ami. M ndzież ta, )ak również młodzież kra)u, wierzyła, że hupowanie w polskich sklepach, uezenie się historii i literatury polskie), przedmiotów wygnanych ze szkoly, a więc i zsnieůdba- nych - to niemal szczyt narodowego obowiązku i bohaterstwa, umiała też wmówić w siebie, że w spełnianiu takich drobnych rzeczy, a zua.wet w aamym ty1ko głoszeniu takich zasad tkwi wielki czyn patriotyczny. . . Nastroje te - wynaturzoeie, dzi- waczne formy "tradycji" czy "poczucia narodoweg " - prze- trwa)ą nawet w bardzo poważnych odłamach apołeczeństwa aż do początków XX stulecia i odzywać się bgdą nietylko w przede dnlu, a1e i r początkach pierwaze) wo)n św a.towe). . . C+dy tak ukryte w aercach uczucie u )ednych karłowaciało i ů ynaturzała aię, u innych - o wiele mnie) licznych - u )edno- stek n silnie)szym charakterze i samodzielnie)s ) indywid!ual- ności - atawało się aiłą, która, rosnąc, wypychała )e z ciasnego i dusznego hol bs.kiego frazesowiczostwa na szerszą drogg- powrotu do właściwe) o) czyzn duchowe). Jednym z pierwszych protestów był głoa Jana Popławskiego, który ga powrocie z ze- ałania (gdzle trafił za udział w spiaku A. Szymańskiego) wołał: "My, którzy czu)emy w aobie życle i zdrowie, my nle chcemy umierać (w sensie politycznyml - a zwłaszcza umierać tak głupio i tak podle ! ". . . Ten zwrot u) awnla się w 20 nlespełnůa lat po powstanlu. Odrywa) się od tłiumu )ednostdci, łącz s!g w groma,d.ki, rosnące powbli, lecz nieustannie. . . Bo rabi swo)e "lekarz niezawodny" - czas. . . Mi)ało już bwierć wieku od ka- tastrofy. Wrażenie )e) zbladło, atraciło cechy uplorne. Dorośli ju:ż i doszli do głosu w życiu ludzle, ktbrzy^ powstanie żnali )e- dynle z wspomnień matek, z opowiadań a ców. Poaa tym sprzy- mierzeńcem dla uczuć, budzących się po latach z letargu, sta)ą aig warunk! zewnętrzne, wyrata)ą s ę w a2eregu nowych na- rodowych strat. Nie na)lepie) było nawet zaborze auatriacklm, cieszącym sig ze "awobbd narodowych" w azer.oklm zakresie. Zdobycz nie- zaprzeczon był tu wielki postęp w dziedzinie ośwbaty. Istniały dwa polsWe uniwersytety - we Lwowie i Krahowle; at worzano Polaką kademig Umiejętności 1 Wyższą 8zknię Politechniczną. Rosła aleć polaktch aakół średnich różnego typu, aeminariów na- uCzycielaktch, azkół zawodowych (rolnicza, gdrnicza, leśnicza, handlowa) i szkół powszechnych, lud owych. Za te zdobycze )e- 34 NAJNOWSZA HISTORIA POISKI . dnak płacić musfał kraj - przeludniający się i duszącyla), ja- skrawym upośledzeniem i aaniedbaniem gospcaarczym, a wigc i jego konsekwencją: krańcową ngdzą, trapiącą chłopa na wai i nadmiernie wyhod waną, urzędniczą przeważnie inteligencję w miastach. Już St. Szczepanowski w swej słynnej książce o "Nędzy Galicji" wykazywał, nieznacznie tylko całość obrazu przejaskrawiając, że na początku lat 80-tych w błgdnym kole przeludnienia, biedy, .acofania gospodarczego "galicjanin pra- cował za ćwierć, a jadł za pół czławieka" i że ta nędza powięk- sza a; wzrost śmiertelności o 50.000 ludzi rocznie.ll) światlejsze jednosbki - T. Rutk wski f1883), M. Zyblikiewicz f1881) i Szcze- panowshi fod 1886) drogę ratunku wid!zieli w uprzemysłflwieniu kraju. Wołania ich jednak rozóijały się o twardy mur prze- szkód. Jerlną z tych przeszkód była konsenw tywna, społecznie wsteczna posta cra warstwy ziemiańskiej, rządzącej krajem nie- podzielnie; hamując przez odpowiednią poditykg budżetową roz- wój szkolnictwa powszechnego, by nie powiększać ilości "pół- mędrków" i nie budzić przez nich fermentów w ludzie .iej- skim, w arstwa rządząca sprzeciwiała się równocześnie uprzemy- słowfeniu, widząc w nim niebezpieczną groźbę dla swej pozycji i swych g.ospodarczych interesów. Przeszkody o wiele większe wyrastały z polityki rządu zaborczego, traktuj ącego Galicj ę j ako teren k ploatac;ji gospodarczej fpodatki blbrzymie, ponad 30 il. gWdenów roćznie) i reźerwuar żywych sił do wojska fokoło i60 ys: relQu ów rocżniel.: Od r. I880; gdy po kongresie berliń- . ._ś irxi p.ognrśzpůty się atosunki, Aust ti z Rósją, sżtab austri cki -:gatrzył na Cłall ję j o na obsz r pr yszłyęh dział ń wojenn.yeh; : śt. d nietyl o nacisnierna ilość garni onów wojskowyćh fw surnie . 3 :korp., y e i dzt v a:czna ` polit lca" co do rozbudowy kolei, :.d óg i mostó , s# też ni:e mńfej liczne zakazy przemys#awia- iria te o obśzaru; pxzemysł a.u triaoki rozbudow wano w głębi .i ona.xchii; że azcze.gblnyrrx nprzy ł.ejowanietn Czech. Dzi.ałały póaa, tym względy kon urencyjne; dośb dla przykładu stwierdżić, że Niemcy z P stlalii wyhupią tu !bogate tereny węglaaee w Krakowskim pa to tylko, by nie dopuścić do ich eksploatacji. Również celowo hamowano rozwój przemysłu naPtowego na Podkarpaciu, warzelni soli, kopalni potasu. Nawet przemysł rol- niczy i leśny - cukrownie, browary, młyny, gorzelnie, tartaki, fabryczki zapałek wegetował raczej w dusząc m splocie wie- deńskich nie tyle przepisbw, co szykan - cłowych, kolejn avy ch, ta,ryfov ych. Rządząca rajem warstwa szlachecka główne zaů dania swe widzia a. raczej w polityce parlamentarnej w Wied- niu i przez swój polski odłam w tym parlamencie istotnie wy- 10) Ludność Galiejd w o'l esle 1864-1913 wzrosła z 5 na 8 milionbw. 11) Bol. Prus w )ednej ze swoich "kronik" z r. 1888 alarmował, t R tysiąca powoływanych rekrutów na zdolnych do słutby przypada: Węgrbw 271, Niemców 208 Rusinbw 171, a Polakbw galicyjskich t9lko 102. "Czyli - wycią.gał w,nioski Prus - społecznośó polska w Galicji jest prawie trzy razy wątlejsza od Madziarbw, dwa razy od Niemcó v, a pbłtora raza od Rusinbw". Prus stwierdzał równiet, te w la'akow- skim "średnia długość tycia wynosi tylko 27 lat". PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 35 ała wpływ niemały na całokształt życis politycznegw mo- rch , ale podstaw nędzy galicyjskiej ani usunąć, ani nawet ,godzić nie umialla, nie mogła i nie chciała. Hamulcem były ; op k troski o własną poeycjg, względy na interes państwa; tycy polsc bowiem nie chcieli żądaniami czy naciskami w cawach Galicji przysparzać kłopotów rządawi wie eńskiemu cień Rosji wisiał groźnym niebezpieczeństwem: z rozwaju sy- cji międzynarodowej i z pogłębiających się rozdźwięków atro-rosyjskich wyrasGały nadzieje na wielką w4 jnę europej- nadzieje te zaś stawały się podstawą do rachub na odbu- wg niepodległej Polski w związku z monarchią habsburską. gy takich planach na przyszłość nie dnstrzegano i nie rozu- ,ano spraw bliższych. Stosunki bowiem polityczno-społeczne mątrz Galicji nie dawały pnosnieni j aśniejszych. Rozdzierała nawet głębsza niż w zaborze rosyjskim przepaść migdzy szla- chim dw rem a chłopską wsią. Chłop w masie swej nieuświa- tniony i ciemny, żył w starej, głuchej nienawiści do pana- ; uczuciowo stał po stronie cesarza, chcąc nim widzieć dynego opiekuna i sprzymierzeńca; polityka wiedeńska wyzy- lwała to dla sieůbie jednostronnie, bez jakiejkolwiek k arzyst- y dla chłopa interwencji. W tych warunkach chłop szarpał nieporadnie i beznadziejnie w straszliwym kole nędzy, po- kazanej przez pocieszycielkę-karczmę, żydowską lichwę i wy- ůt żerujących na tej biedzie adw okatów.l2) Jedynym w tym resie mnralnym opiekunem i doradcą chłbp był wiejski dz, początkowo nie wy chodzący poza ograniczony odcinek tl i z żydowską karczmą i lichwą. Z szeregów dfuchowieństwa Ndzie też pierwszy polityczny przywódca chłopstwa galicyj- go, ksi dz St. Stojałowski - człowiek, łączący w sobie nie- czenie wielki talent agitacyjny i organizańorski z krań- fir demagogi , niezmierną ambicją osobistą i jasl awym war- Wldtwem. Zaczynał od idei pogodzenia wsi z dworem, potym w opozycji i w walce ze wszystkimi: z rz dzącą szlachtą, dem wledeńskirn i Rzymem, skończył zaś na kompromitują- go i politycznie zabójczej ugodzie z Wiedniem. W początkach dnak swej działalności, gdy wyrastał dopiero na "potęgg po- czną", gdg program jego nie miał jeszcze żadnego ablicaa, tcele ginęły we mgle - potrafiń poruszyć wieś galicyjską o k, że na jego wezwanie w latach 1879-IBBŚ chłopi tłumnie Ć atniczyli nie tylko w' pielgrzymkach do Rzymu, ale i w ) Nie kto inny, tylko 8t. Tarnowski pisał w r. 1874 w "Przeglądzie "z boleści ", te wprowadza się w Galicji "pod maską =odza) pańazczyzny", wyrataj&cy się w tzw. "porcjach ; polegało li tym, te dwór potyczał chłopowi 20-30 "reńsśich" i wymagał pa, b9 ten "tytuł m procentu" pracował we dworze jeden dzień niu at do czasu spłaty długu w całości. Tarnowski w ocenie . się prze . 1 ' slawieka nie wahał d ut9ciem zwrotbw takich ak ' li- ", a nawet "rzemiosło oszuatbw i mniej lub więcej zamaskowa- złodziei 'v, , , Dodatkowe biedy wyrastały dla chłopa z nieuregulo- 1 sprawy serwitutbw; sprawiedliwość stała prawie zawsze po stro- a, bo w omawfanym ola'esie na 32.000 sądowych spraw o ser- chłopi wygrali tylko w 2 tys. wypadkbw.., 38 NAJNOWSZA HISTORIA POLBKI Narzucona przez warunki zmiana polityki gospodarczej nastra- jala przeciwko niemu popierające go dotąd w wslce z Kościołem sPery tzw nisrodowo-liberalne; ró wnocześnfe - od r. 1894 so- cjalizm, hierowany.przez Lassalle'a, Bebla i Liebknechta, atawał się coraz wpraźniej ruchem masowym. Bismarck, widząc w nim niebezpiecznego a, wypowisda mu walkę i przeciwko niemu teraz kieruje "uatawy wyjątkowe". Nie pociąga to jednak aa sobą żadnych zmian w "polityce polskiej " kanclerza. Przeciwnie - jego walka z polakością przybiera na ostrości i sile. Nowym bodźcem do niej staje się zaobserwowane już w r. 1880 (apis ludności) i rosnące osłabieni.e żywiniu niemieckiego na tych wschodnich "kresach Rzeszy". Było to naturalnym wynikiem zml an, gospodarczych. Po wojnfe z Francją przemysł niemiecki, rosnący w Westfalii w amery kańskim tempie, przyciągał do siebie ludność ze vszystkich dzfelnic; magnetyczne jego dzfała- nfe przejawiało się najailniej w rolniczych okręgach wschod- nich.l l Udzielałn się to i Polakom z Poznańshiego i ląska; tą drogą wyrośnie z czasem parusettysigczne skupienfe polskie w Westfalii. Jednakże exodus Niemcbw z ziem polakich był licz- niejszy. Skonstato w awszy ten groźny objaw, publicystyka nfe- mfecka uderzy a na alarm, domagając się wzmocnienia żywiołu niemfeckiego na wachodzfe. Bfsmarck zareagował na to w 1885 nakazując wydadenie z granic zaboru pruskiega około 30 tys. Polaków, oddawna tu osiadłych, poc.hodzących jednsk z innych dzi.elnic Polski. P r.1886 cesarz w styczniu zapowiedzfaił, a sejm pruski w kwfetniu jut wydał ustawę o "Komfsji Kodonizac jnej ", przeznaczając dla nie 100 mfl. marek na wykup ziemi z rąk Pol aków. Już i poprzednio stan po adrania polskiego zmniejszał się tu zastraszająco. Przed r. 1886 na 2.359 tys. ha wielkiej wła- sności 1.445 tys. ha było już w ręku niemieckim. Lepiej niecn wyglądało to w ramach własności drobnej - w Poznańskim ns 1.055 tys. ha Polacy posiadali jeszcze 650 tys. h . Akcja "Komi- sji Kol.oaiizacyjnej" miała jeazcte bard iej przechylić szalę na strong niemiecką. Początkowo, w cfągu kilku pierwszych lat, wynikf wysilków "Komfsji" nie przedstawisły się groźnie; po- większyła ona stan posiadanfa niemieckfego o nfepełne 30 tys. ha i oaadziła zaled w ie 900 rodzin nfemfeckfch, z któryqh dobra połowa odda vzia jut przebgwała w5ród Polakbw. Akcję na skalę większą poprowadzi "KcJnisja" dopiero w okresfe późniejszym. Tymczasem wstępny, względnie jeszcze łagodny jej szturm łą- czył sfę z polakożerczymi wysfłkami adminfstracji. Po wyrugo- vvanfu jgzyka polskiegn ze szkół zabroniono użyvcnać go na ze- branfach publicznych, redakcje pfsm polskfch karano coraz czę- ścfej grzywną i wfgzfenfem, stowarzyszenia i bfblfotekf ngkano rewizjamf, konfiskowana na poczcie nawet legalne, ale polskie dr ki. Dla zasflenba nfemczyzny podwojono ilość powiatów, zwfększono ponad potrzebę il ość urzędnfków, nauczycfelom i 141 Poza t9m wielki przemysł zabijając wie.le drobnych warsztatów rzemieślniczych, powodowsł dośE Ilczną emigrację za ocean", PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 39 urzędnikom przyznawano specjalne dodatki do pensji. Miastom, zwłaszcza w dzielnicach reprezentacyjnych, szlakom komunika- c;yjnym, wszystkim dworcom k alejowym nadawano atarannie pigtno wybitnie niemieckie, aby po różujący nie domyślał sig i nie zdawał sobie sprawy, że jedzfe przez I aj polski. W tej wciąż przybierającej na sile walce z polskością przyśa iecały Bismarckowi cele dalsze, wyrastające z jeg politycznych prze- wfdywań; w wytwarzającej sfę od czasu kongresu berlińskiego nowej konstelacji - w nowym w Europie układzfe stosunkbw i n wym podziale siŁ - mnożyły się zapowiedzi niezbyt bliskiej, lecz nieunfknionej wielkiej wojny europejskiej. Dla Bismarcka nie ulegało wątpliwości, że już po pferwszych strzałach w takiej wojnie tzw. "sprawa palska" wróci do polityki międzynarodowej jsko problem, wymagający roz wiązania; chciał wigc aawczasu atworzyć sytuację taką, by w przysztości sprawa Poznańshiego i Pomorza w żadnym wypadku nie mogła być wiązana ze sprawą polską; jedyną "pewną" drogę do tego widział w bezlitosnym tgpieniu Polaków i ve całkowitej gernanizacji pozostałych. . . Mima wszystko - porównawczo rzecz biorąc - stwierdzfć wypadnie, że za'bór pruski w tym okresie żył wśród ciosów po- ważnych i ciężkich, zawsze jednak o wfele jeszcze lżejszych i mniej groźnych od tych, jakfe sypały się jednůocześnie na życie polskie w zaborze rosyjskim. Prześladowana w Poznańskim pol- skość mogła się bronić - w okresie tych ataków na nią wyd - wała wiele pism, stworzyłůa teatr polski, podtrzymy wała w żywej dzfałalności Towarzystwo Przyjaciół Nauik; na wsi chłop viel- kopolski - zrazu sam, o vłasnych siłach, później z pomocą zie- mian tworzył gęstą sieć "kół rolniczych", op rtych na zasadzie aamopomocy i podnoszących wieś na wyższy poziom materialny i narodowy. Reprezentację polityczną za boru tw rzyło poselskfe Koło Polskie w parlamencie w Berlinfe. W latach 1869-1891 - w związku ze zmianami strukturze państwa - posłowie polscy protestowali przeci wko wcieleniu zaboru pruskiego do Rzeszy Niemieckiej, w konsekwencji uchylali się od udziału w szerszych praaach parlamentarnych, ograniczając sfę do spraw, związa- nych bezpośrednia z polską tylko dzielnicą, co też wyrażałb sfę najczęściej w protestach, czy w równie bezskutecznych apelach do rozumu i ludzhich uczuć Niemcbw. Jak w innych zaborach, tak i tu - ale raczej j uż w łonfe społeczeńst ea - nie brakowało przesa nych ocen i nferealnych rachub; zagrożonym wydawa.ło sfę, że na nich właśnie idzie fala najcigższa: stąd w r. 1894-95 nadzieje na ratunek ze strony... Rosji, jak gdyby ten "słowiań- ski" wilk mógł być lepszy od pruskfego bryt ana.. Takie nadzfeje ły właśnie, copra da krótko, w poznańskim Taw. Przyjaciół Nauk; wyrazem ich był udział tego Towarzyst va w "wszechsln- vfańskfm" kongresie archeologfcznym w Kijowie, a także i wy- atąpfenie w parlamencfe posła Taczanowskiego, który ostrzegał Niemcbw, że jeślf nie dadzą "ucha skargom polskim" - to ówczas w narodzfe polskim utrw ali sfg "przekonanie, że od zsch cdu niczego spodziewać sfg nfe można", co spowoduje, że 40 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Polacy "zwróc wzrok na wschód, stamtąd jeszez jedynie ocze- kując ratutvku". 8ilniejszy wyraz, niż w tych adnsobnionych gło- aach, znajdowały tendeneje ugodowe w konserwatywnym odła- mie społeczeństwa wielkopolskiego; vidziano tu koniecz,ncść r oż nia "tradycyjnych h ołdbar" Dinderowi w chwili, gdy obej- mował archidiece, ję, oraz wiernopoddańezego powltania ceaa- rzowej, gdy w związku z klęską powodzi vdwiedzała Poznań. t d też, z tych konserwaty wnych kó , wyazła akierowana do rz du nferta pol czenia aił do walki z "wapólnym wrogiem"- aocjalizmem. Jak w zaborze r asyjakim, tak i tu te ugodowe ten- deneje ł czono z nadziejami na złagodzenie kurau antypol- akiego, ale jek pod caratem, tak i tu próby takie dawały ty1ho upokorzenle tym g#gbsze, że najzupełniej nieskuteczne. . . W tym aamym czasie Króleatwo i Litwa żyły pod cigżką pię- ścią nowego cara Aleksandra III f wykonawcy, czy raczej in- apiratora jego despotycznych poczynań Konatantina Pc biedo- noscewa, zaprzyaiężonego wroga nie tglko polsko ci i katoli- cyzmu, ale i wazelkiego postępu. Po uk .dnym i nawet względnie łagodnym generał-gubernatorze Piotrze Albedyńshim przyazedł w r.1883 gen. Józef Hurko, ł cz cy w sobie bezwzględn ć tępego aatrapy z poapolitym moskiewskim chamstwem. Jego "program polityczny" streszezał się w dążeniu do zupełnej unifikacji ztem polskich z Rosj , wzmacniania w Polace żywiołu rosyjakiego, nadania ziemiom polskim "oblicza rosyjskiega" i wybicia Pola- kom z głowy "nierozsądnych mrzonek" nie ty1ko o wolności, ale na wet o możliwości pojednania. Cłodnym jego pomocnfkiem był kurator warazawskiego okręgu szkolnego Aleksander Apuch- tin; wysiłki tego szły w kierunku "podboju duchowego" mło- dzieży polskiej na rzecz Moskwy. Narzędziem tej pclityki był nfe tylko ałynny podręcznik aakolny historii Iłowajskiego, ata- raj cy się jak najbardziej oczernić i zohydzić całą przesz?ość Polski; apecjalnie dobrane grono aprowadzanych z Rosji "pe- dagogów", prześladując uezucia naradowe dzieci, atosoůwało przemyślny ayatem ścig,ań, łapań, podgl d ń, kar i nagród.ló) Jeszeze dalej wů tych metodach - pod hasłem walki z "pol- ak intryg " - posuwali aig Rosjanie na polskiej Litwie pod rz dami gen. Kachanowa, a.pownika i złodzieja tak wielkiego, że nawet wlleńskie swoje dygnitarstwo atracił dzięki udziaławi w rozkradsnfu pienięrtzy, zebranych prz z Roajan na pc mnik Pieazatiela w Wilnfe. Pod tak wzmożan fal rusytikaeyjną zachodziły dalsze nie- korzyatne zmiany w strukturze społecznej. N wai stan posia- dania polskiego zmniejs2ał się zatrważaj co: w r. 1885 Niemcy i tu byli już wł ścicielami miliona morgów, ydzi skupilf v ISJ Rodowity R,osjanin, prol. A. . pogodin w dutym swoim dziele "C3ławxyy)s tleczenija polskoj politiczeskoj myśli" (Petersburg, 1907) stwierdzał że "działalność personelu nauczycielskiego na polskich kre- sach lmperlum" za czasów Apuchtina to 'korupeja, donosicielstwo i niesprawiedliwość", to "najbardziej heńbiąca strona w dziejech ro- Ctiůa ". . . PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 41 -- awoim ręku do pół miliona morgów. W miastach rosła przewaga elementu obcego, napływowego, bo oprócz licznych Rnsjan osia- , i masowo 2ydzi rosyjscy; polityka rosyjska tworzyła dla nich olbrzymie "strefy zaka2ane" wewnątrz cesarstwa - wypędzani z dotychezasowy ch siedzib, przenosili się na dozwolone dla nich ziemie Polski i Litwy. Ten napływowy element l"litwacy")- zrusyfikwwany, nie mający nic wapólnego z Polską, a różni cy aię głęboko i d ydów, zdawna w Polsce osiadłych, gromadził aię po mi astach; w omawianym okresie 2ydzi atanowili już l4 ia ludności Królestwa, a w niektórych miastach - w Wilnie, Bia- łymstoku, później nieco i w ł odzi, odsetek ieh dochodził do 50 i nawet do 60%. Skazani wobec licznych ograniczeń rnsy)- akfch w zaaadzie na hanůdel ty1ko i drobne rzemioeła, wchodzili odrazu w oatry konflikt zar wzio z miesżezaństwem polskim, jak i z ydami polskimi; ostentacy jne posługiwanie się zniekształ- conym językfem rosyjskim pogłębiało niechęć do nich i było także jednym z powodów budz cego się - nieznanego d otąd w Polsce - antysemityzmu. Ogólny więc bilans narodowy - zwłaszeza w zaborach rosyj- akim i prusklm - wyrażał aię we wzroście ciemnyc.h chmur na polskim horyzoncie. Okazywało się, że wbrew wskaaaniom wig- tochcůwskiego - odwrócenie się od polityki, wyrzeezenie się "ro- mantyeznych marzeń" dla konkretnej myśli o "rynkach wschodnich" i "kulturze europejskiej" nie zabezpieczało na- rodu przed zagładą; przeciwnie - grożba zagłady rosła. Pod ci żarem tej prauw.dy zał mują się podstawy ideologii pozytywis- tycznej; dyskredytuje się, traci zaczyna wpływy, bo z prektyczną jej bezskuteczności łączy aię jej głęboka sprzecz- nnść i z tra dycją narodową, i z charakterem polskim. Uczucie patriotyczne, blumione dotąd i ukry nane, zaczyna wylewać się nazewnątrz coraz częśeiej : w podnfosłym obchodzie 50-t j rocz- nich powstania listopadowego l1881) - w lubileuszu ku ezci J. I. Kraszewskiego (1879) - i T. T. Jeża-Miłk wskiego (1883). W tymże ezasie Warszawa staje siB widownią "nieporządków studenekieh", skierawanych przeciwko działalności Apuchtina.lE) Te nuwe w społeczeństwie nastroje wdzierają się do pozytywfs- tycznej dotąd literatury, gra.ć w niej zaczynaj coraz mocniej i wracając do apołeczeństwa jako "Placówka" Prusa "Nad Niemnem" Orzeszko vej, tr logia Sienkiewicza f wspaniałe obra- zy Matejki, uderzają w najezulsze struny, wiążą je z nicią "tra- dycjf dziejowej", "krzepi serca" zmabałych patomków wiel- kich przodków, dndają - j k powledziano słvsznie o trylogff- "al 'zydeł spętanej tgsknocie", zaspakajają "głód heroizmu", przynoszą satysfakejg za wszystkw, co było dotąd poniewolnym "poniżaniem dusz własnych i wielkiej narodowej przeszd'ości". . . Jednocześnie - cdezuwało się powiew nowego, silnego pr du 16) QV kwietniu r l883 Rosjanin Żukowicz student uniwersytetu war- azawskiego, spoliczkował Apuchtina; młodziet polska 2solidaryzowała sie oc vwiści o z t9m czynem. W rezultacie wydalono z uniwersytetti I80 studentóa. 2 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI - idei demokratycznej. Jeż-Miłkowski, w odpowiedzi swej na "adres" wyraaając radość, że niepodległościowe jego wierzenia znalazły wreszcie oddźwięk wśród młodzieży, stwierdzał koniecz- ność wprowadzenia "do formuły prawa dziejowego" - cyfry dodatniej "pod postacią narodu, jeżeli nie skończenie oświeco- nego, to w materiał cywilizacyjny dostatnio za patrzonego". "Każdy w głą b społeczeństwa, dn ludu, wprowadzony śwLatła promień wart dla nas bitwy wygranej, jest bowdem potęgowa- niem sił w wnętrznych". Jeż w takim ujęciu swych emigra- cyjnych przemyśleń dtwarzał wlernie nastroje, rosnące w kraju. Zwrot w kierunku pracy dla ludu i z ludem zaznacza się caraz wyraźniej w życiu, a z czasem i w literaturze. "8iłaczkę" 2e- romskiego, rezygnując ze swych mło daieńczych marzeń, ze swych praw do szczęścia i życia osobistego i poświęcającą się pracy na wsi, czy też "doktora Piotra", który nie c.hce i nie może być "ździebełkiem zboża, rosnącym na pocie ludu, jak na nawozie" - spotkać można było w życiu o wiele wcześniej, niż gakazali się w literaturze. Najdzielniejszym pionierem tego ruchu - pracy nad oświatą ludu - staje się Konrad Prószyński (Promyk). Wydaje on dla ludu, poza "Cłazetą świ teczn ", znakomit,y swój "Elementarz" i szereg książek popularnych; przyk adem swoim pociąga in- nych - Mieczysława Brzezińskiego przede wszystkim - redak- tora ludowej "Zorzy" oraz autora wielu popularnych podręcz- nik6w. Akcja tajnego nauczania i zwalczania analfabetyzmu za- baczała też krggi corsz szersze. Ten aełaśnie patriotyczno-społeczny kierunek myśli w r. 1886 znajdzie dla siebie łożysko w miesfętzniku "Przegl d 8połeczny", założonym we Lwowie przez uchodźcę z zaboru rosyjskiego Bo- lesława Wysłoucha, próbującego w sw im "chłopomaństwie" połączyć i pogodzić ideę socjalistyczną z bezkompramisowym patriotyzmem. Według jego "Przeglądu" - program demokra- cji "musi być ludowy", nie tylko dlatego, że wymaga tego "ety- ka społJeczna, uznająca dobro ogółu tj. interesy m as lud owych za cel działania społecznego", ale dlatego także, iż tą tylka dro- gą dojść można do wyzwolenia uwięzionej "siły mas ludowych", a więc i do sytuacji, w której "sprawa polska stanie się sprawą kilkuzuastu milionów ludzi, z którą prędzej czy później państwa i ludy sąsiedmie liczyć się będą musiały". Uważając utworzenie państwa polskiego w granicach etnůo graficznych za cel polskiej polityki demokratycznej - pismo oświadczała, że "narodowość polska jedynie na ludzie oprzeć się może, ponieważ lud ten język swój, obyczaje i narodow ość zachowuje silnie i uparcie wśród najmniej pomyślnych oknliczności". Przestrzegało też przed po- wtórzeniem omyłek demokracji pc.listopadowej, która na próżno próbowała "użyć ludu za narzgdzie, usiłując wyzyskać jego olbrzymią uśpioną siłę". "Nasz punkt widzenia jest zasadniczo odmienny - dla nas lud narzę dzienz żadnym być nie może, bo szczęście tego ludu to właśnie cel najwyższy naszej pracy społecznej ". . . PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 43 Odpowiednikiem Iwowskiego "Przeglądu" był warszawski "Qłos", redagowany przez Jana Popławskiego i Józefa Bohusza- Patockiego. "Nazywamy narodem - deklarowaY "(+łos" - nie tę nieliczną garstkę spadkobierców przeszłości, warstwę, która pływ a, jak pozłota na rosole, ale tę milionową masę chłopsk , ktbrej świadomość abiorowa nie potrzebuje legitymować się her- barzem świetnych wspomnień, ani rozkopywać grobbw, w któ- rych przeszłość leży, ani powoůiywać się na traktaty"; wychodząc z założenia, że "lud jest najgłówniejszym składnikiem apolecz- ności narodowej" - "C+łos" domagał się, by interesy wszysbkich warstw spolecznych podporządkowane zosbały interesowi lud . Atakując pozytywistów, uznaj c potrzebę "wyzwolenia pracy", ale wypowiadając walkę "doktrynom apostołów kosm politycz- nego socjalizmu" ("lud nasz posiada własne pojmowanie azczę- ścia, nie dająee się ułożyć w oderwsne lub wzięte z obcego for- mułki") - "C+łos" nie mniej ostro występow .ł przeciwko szla- chcie, zwłaszzza przeciw kulturalnej jej hegemanii w życiu na- rod . Potępiał "stanoovczo" wszelkie "samozwańcze pretensje do kierowania na w społ ozn tych panów, co wystgp jąc w imię naszej tysiącletniej kultury i tradycji, nie chc wledzieć czy zapominaj. o tym, że ideały tej tradycji i farmy jej kultury ś obce dla większości naradu"... "Lud m swoj odrębn cy- wiłizację, różn od cywilizacji wy ższych warstw" - nie stoi ona "nieruchomie", ale "ch ociaż powoli - przeradůza się i roz- ija". . . Zarzucono zczasem i "Przeglądowi" i "Cłłosowi" abstrakcyj- ność pojęć i niesłuszność ocen - idealizowany lud ani nie.był, ani nie mógł być takim, j akim go tu widziano, stawał. się "w pewnym sensie - mitem". Cokolwiek by się o tym mówiło- stwierdzić trzeba, że ba piśma, daj c wyraz nowym nastrojnm, rozwija.ły je i pogłębiały, przyczyniając się do coraz żywszego odradzania się myśli niepodległościowej i spiskowo-powstańczej. Zresztą - właśnie ludzie, skupieni dokoła "C+łosu" stanowili w znacznej części ów "kontyngent", z którego rozwińęł a się pier- wsza po powstaniu niepodległościowa organizacja polityczna pod nazwą "Ligi Polskiej ". Z inicjatywą coprawda wystąpił przebywający na emigra.cji T. T. Jeż-Miłkowski, najbardziej zasłużony i ruchliwy, z mło- dz ' łem i nami tności rotestu' c zawsze prze- ienczym zapa g ą p Ją y ciwko wszelkim zwątpieniom, kompromisnm, kapitulacjom. Od szeregu już lat - w trosce serdecznej o naród i kraj u2nając "potrzebę ciągłości w obronie spra wy palskiej" - uznawał też "eo ipso potrzebę funduszów nieprzerwalność obronie za.pew- nlających". Pierwsze jego wysiłki w kierunku stworzenia takie- go funduszu - albo nie majd owały oddźwigku, albo po caasie, dzięki podobnym zabiegom A. Cłillera we Lwo-wie, dawały rezul- tat nikłg - suchotniczy. O losie tej sprawy zadecydował inny emigrant, Ludwi k Matyasek-Michalski, który jako inżynier na 8umatrze dorobił się znacznego m ajątku i nie skąpił grosza na cele patriotyczne. Przy jego wł śnle pomocy Miłkowski w r. 1889 4ůf NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI wydał słynną swoją "Rzecz o obronie czynnej i 8karbie Naro- dawym". Książeczka - niepozorna zewnętrznie - spotkala się Aer lcraju z wielkim powodzeniem; trzy kolejne jej wydania ro- zeszły się w krótkim czasie; ścigano ją rzecz jasna, w Galicji konfiskowano - o "szkodliwości" jej pisały takie powagi, jak "Kraj" i "Ateneum", a jed ak ro .,chwytywano ją w kraju, przepisywan ręcznie, odbijano masowo na rgeznyeh prasaeli. j ` W broszurze te dowodził Miłkowski, e ` obrona ůbierna", pro- pagowana od 20 lat przez "adwokatów bojaźni", celu swego nie dopięła. "Na pokorg w słnwach i pokorę w czynach" - Pruay "zadekretnwały gromadne z ziemi polskiej Polaków wygnanie", Moskwa "zaostrza ukazy", mające n:% celu "dcszezgtne żywiołu polskiego zgniecenie", Austria "coraz gruntowniej r jnuje Po!- skę ekonomicznie i intelektualnie ". . . Bezskutecznej i szkodliwej "obronie biernej" przeciwstawiał Milkowski "obronę czynną"; tylka czynną postawą można zmusić wr ów do zmiany ich sto- sunku do Polski. Obrona czynna "nie polega na powstaniu, ale naloazuje nie odżegnywać się od niego i mieć je na widoku"; chodzi o powstanie nie "romantyczne", ale "racjonalńe", " a= stoso vane do szans przewfdywać się dających". Z istniejącej sytuacji - ze "stanów", w jakieh państwa zab reze się znajdują, wynika, że powstać mogą "okoliczności, przy htórych nůasze. o prawa i byt z orgżem w rgku" upomnienie się "stać się może nie tylko możliwym, ale koniecznym". . . I te właśnie przewidy- wania każą dążyć do stworzenia instytucji "Skarbu Narodowe- gců". Opracowana w cztery lata później - w r. 1891- "Ustawa Skarbu Narodowego" mówiła, że jest on "funduszem składko- wym, gromadzonym dobrowolnie, w widokach pienigżnego po- pi rania spraw polskiQj i narodowego ruchu w jego usiława- niach, dążąeych do obrony i zdobywania praw narodowych" oraz mieć ma na celu "szezepienie śród ogółu społeczeństwa za- sady liczenia na własne siły i środki" - "zasilenie zbiorowych prac narodawych sta ymi funduszami" araz "poparcie w sto- sownej ehwili wszystkimi siłami stanowezej akeji politycznej ". . . Jak zawsze jednak w społeczeństwie polskim, tak i tu uczu- ciowy oddźwigk na broszurg był żywy i głgboki - akładki wszak- że na Skarb zua.pływały bardzo skąpo. Potworzyły się tu i tam "ogniska Skarbu", ale główne ognisko szwajcarskie w ciągu kil- ku pierwszych lat ze'b rało zaledwie 918 franków. Instytucjg pod- trzymał ofiarny Michalski, zapisując jej w testamencie 30 tys. frankbw.l7) Jednocześnie z powohywaniem do życia "Skarbu" zabiegano o stworzenie związanej z nim arganizacji politycznej. W sierpniu r. 1887 u Michalskiego w jego Hilfikonie pod Zury- chem zebrali się Jeż-Miłkowski, Aleksander Hirszberg, kustosz Ossolineum Iwowskiego, f Maksymiltan Hertel, emigrant z Pa- ryża; postanowiona stworzyć "Ligg Polską", jako "oónisko taj- nej pracy rewnlucyjnej, skierowanej przeciwko Rosji". Or anem 171 Odtąd fundusz Skarbu wzrastał powoli, ale stale. W r. 1892 - 4 .619 fr. w 1895 - 144.964 fr., w 1900 - 205.621 fr., w 1902 - 253.192 h., w 19 4 - 287.667 franków. PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 45 jej stawalo się ufundowane przez Michalskiego "Wolne Słowo polskie" w Paryźu. Już w pierwszym swym num rze z lS.IX.1887 aůystąpiło ono z zasadniczym art kułem Jeża tp. "Nasz pro- ', opracowany zaś nieco później, datawanyů w Genewie lgg7 - "statut" mówił, ża zadaniem Ligi jest "przysposobienie i skupianie śzystkich sił narodowyeh celem odzyskania :iie- podległości Polski w granicach przedrozbiorowych na podstawie federacyjnej i z uwzględnieniem różnic narodowościowych, nie spuszezając z okůa i tych czgści dawnej Rzplitej, co weześniej d niej odpadły"... Ponadto "statut" stwierdzał, że "Liga przyj- muje zasady, wyraż.one w manifeście b łego Towarzystwa De- mokratycznego Polskiego, które ro wijać i dopełniać będzie w kierunku narodowym i spotecznym ". . Za j edno z główniejszych zadań uznano przeciwdziałanie "temu złudnemu marzeniu, że sprawg polską z biegiem czasu Europa sama na porządku dzfen- nym postawi" - oraz wpajanie "przekonania, że sami postaraó się musimy o wyrobienie sobie tyle sił i znaczenia, aaeby pań- atwa eurupejskie znieůevolić do liczenia się z nami". . . Miala też Liga "obmyśleć i przygotować wszystkie środki do czynne o wystąpienia narodowego w chvvili stosownej i starać się nie tylko zdarzenia, umożebniające ruch naradowy przewidywać, ale w miarę możnośei i wywoły'wać te zdarzenia, któreby obrong praw narod.awych ułatwić mogły". . W dztałalności Wajow j miała Liga na celu "połączenie spoiste narodu całego", a gdyby "naraz niemażebnym było połączenie wszystkich czgści Poiski w jedną całość polityczną - starać się o to, ażeby się ezgści roz rwane stopniowo łączyły". . . ' ) Rdwnolegle do narodzin "Ligi Polskiej" ro2avijał si i kry- stallzował - także pod wpły wem "Głosu" i "Przegiąri " - tzw. narodowy kierunek socjalizmu. Już w r. 1881 B. Limanowski po zerwaniu z genewśką "Równůo cią" zalożył z Zygmuntem Balic- kim ugrupowanle pod nazwą "Ludu Polskiego", d żącego do "Polski niepadległej w granicaeh dobrowolnego ciążenia". Z czasem ukazywać się zacznle w Par żu "Pobudka", która- jako orgaa "gmin9 nnrodowo socjalistycznej " skupi takich dzia- a:czy, jak Limanowski, 8t. Barańnki, Jan Lorentowicz i Antflnl Lange. Program jej przy powstańezych aspiracjach streszezał ') Tu ni v4tplipie, w tym wśkazaniu tkwi genezn póżnl el e8o ruchu "wazechpolakiego": w parg lat pbźnie) krajowy Komitet Cen. trl 2y Lig! sbwlerdzi że ja.kkołwle c org zsi2acjn "działać zemierza a Przede wseyatkim w zaborze roaYl , ez& u wszakte mlała "chara ter ogblno-narodowY". Bo "w porovuůmiea iu z ni& lub bez tadnego, nawet lutn Ko z nią zwiazku, alc w jej duchn, duchu jedno- ści narodoae) i a modzielności spo eomej i poiityc e) ludu, wyetGpu) w dwóch ias zych zsborach i a wychod oCwie )ednnstki organizaojc tajrse lsvb )a v xse i sbron nictwa we włeściwym aobie za.kresie działania Ides "wszeohpolska" b9 % i'eakeja n.a dostrzegaln.e )uż rozramYwanie sig n rodu na trcY odrębne części oapowlednio do granic poroabiorowY . da z dztelciic znez' nnł eig zasklepiać w ogrenicaon5^m ob2 b ie wła- a Ych spratv i ci tyć ku swemu va nnY Ruch w echpole Cl mlał nie tYlko powstrzymywać ten prooes, lecz spasvodować powrbt do właściwej postawv ogólno-namdo vej. 46 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI sfg w dążenfu do "odzyskania nieporlległości Polski, jako jedy- nej poważnej gwarancji swobód narodowych wóbec zagrożonych przez najazd praw bytu i pomyślnego r zwoju narodu polskiego" oraz do "radyloalnego przewrotu panujących w Polsce społeczno- ekonomicznych stosunhów, opartych na wolnym najmie i wła- sności prywatnej". W dążeniach swych opierala się "Foůbudka" głównie na warstwie inteligencji, która "wszędzie daje inicja- tywg humanitarnym reformom, staje na czele wszelkich rewolu- cji i porywa aa. s obą bierne masy ludowe ". . . Nowe nastroje, nowe tendencje, pragnienia, poglądy nie mo- gły oczywiście nfe wywierać swego wpływu i na hołdujący mark- sizmowi odłam polskiego socjalizmu. ączy#o się to w dodatku ze skutkami zwrotu, jaki w sferach socjalistyeznych zachodniej. Europy dokonywał się w tym czasie w stosunku do zadań ruchu. Dawniej wierzono w bardzo bliski wybuch rewolucji powszech- nej, która n dykalnie rozstrzygnąć miała wszelkie k w estie so- cjalne i narod wościowe. Działa.lność przejawiała się właściwie tylko w propagandzie zasad i w przygotowyw.aniu tą drogą mas do udziału e przyszlej rewolucji. Mija#y wszakże lata i w rew przewidywaniom w odzów śocjalistycznych (Engels) - ka.pita- lizm nie umierał, rewolucja nie wybuchała. Moment jej zwycię=. stwa odchodził w przyszłość dalszą, nieokreśloną i mglistą. Dłu giego okresu wyczekiwania niesposób było wypełnia propagandą tył ko f nadztejaxr i. Wyrastała i narzucała sfg konieczność dzia- d ania natychmiastowego, ale w węższym zakresie. Tak zrodziły sig postulaty - R,aiki o zasadnicze, leez drobne stoaunkowo zdo= bycze socjalne, jak 8-godzinny dzień pracy, jak przed.stawiciel- stwó robotnicze w parlamentach, jak prawa knbiet, jak ubezpip= czenfa s ołeczne. . . Socjallści polscy w "międzynarodowgm" odłamfe poszli rów- nież w kierunku drobnych i stopniowyćh zdobyczy; zwiaszcza w tych dwóch zahorach, które korzystały z warunków kansty1u-- cyjnych i parlamentarny ch. W zaborze roayjskim wszakże droga ta wiązała się z zagadnieniem. walki z zaborcą w ogóle, bo on to przede wszystkim stał na straży interesóvv klas poaiada ących, on uniemożliwiał zdobycie vearun ków, kórzystnych dla klasy ro- botniczej, on wreszcie - kładąc się ogromnym ciężarem na ży- cie polskie - wyknszlawiał jego formy i utrudniał sytuację eko- nomiczną. Usunąć go - to znaczy zdobyć prawa, ułatwić sobie zadanie stnůpniowego wprowadaania ustroju aocjalistycznego. A przy tym ucisk narodowoścfowy szedł w t y.m czssie wyraźnie w głąb. Po wyrugowaniu języka polskiego ze szkót wyższych i śred- nich przyazła kolej na szkoły ludowe. Celem bezpośrednim za- bfegów rusyfikacyjnych stawało się dzfecko chłopa i rabotnika. Tenże robotnik i chłop, nieznając języka rosyjskiega, stawać musiał przed sądem rosyjskim, gdzie obronę swoich spraw miał utrudnioną. Równocześnie wprow adzały władze szereg ograni- czeń w dziedzinie pracy - z kolejnictwa np. usuwano pracow- ników-Polaków, do wszelkich robót puůblicznych sprowadzano robotnfków z głgbi Rosji. C+odzfło to w podstawy materfalne ro- PO KLFSCE BTYCZNIOWEJ 41 tnika polskiego. Tak sił rzeczy walka ekonomiczna i dla ro- botnik a przeradzać się musiała w walkę polityczną, a stąxl już og jeden tylko do uznania hasła niepodlegůlości. Tymbardziej kształtujący się fa'bryczny proletariat warszawski pozostawał 1 nieuniknionymi wpływami drobnego mieszczaństwa, w któ- n nie wyg ały tradycje rewolucyjne - żyła pamięć Kościu- P azki i Kilińskiego oraz żywo grały echa udziału rzemieślników ,Rrarszawskich w wydarzeniach lat 1861-1864. Na młodzież tego okresu oddziaływały jeszcze wpływy rosyj- ahie. Młodzież ta bowiem w poważnym odsetku studiowała na uniwersytetach w głęńi Rosji - zapoznawała się tam nie tylko z rosyjską publicystyką społeczno-rewůalucyjną Pisarewa i Do- br lubowa, ł awrowa, Bakunina, Czernyszewskiego - zanurzała afę też w atmosferze walki, na ten bowiem okres przypada dzia- #alność "Narodnej Woli", or.ganizacji rewolucyjnej, która- uznając konieczność walki palitycznej z caratem - terror przyjmowała za niezbędną formę tej walki. Energia, odwůa.ga, zacięta nieustgpliwość (car Aleksander II po dziewięciu nieu- dan ch zginął w dziesiątym zamachu na niego) - musiały sil- nie oddzialywać na młode, polskie umysły . Niektórzy, ja.k Hry- niewiecki, wykanawca śmfertelnego zam .chu na cara, wiążą sfg z ruchem rosyjskim całkowicie. . .ls) Już od r.1881 w obozte "migdzynarodowców" pojawiać się za- czyna nowe hasł.o - organizowanfa sił na gruncie nie tylko ekonomfcznym, ale i politycznym, oraz walki o "swobody poli- tyczne". Wyrazem głęůbszegn w tym kierunku zwrotu stanie się napisany przez Waryńskfego program - wyraźnie jeszcze anty- nicpodległościowy, oparty o zasadę solidarności wyzyskiwanych bez względu na ich narod.o vość, ale już polityczny, bo d'omaga- j cy się pełnych swobód obywatelskich. Program ten napisał Waryński dla pierwszej poważniejszej organizacji "Proletariat". 18) Marian Zdziechowski w swych wspomnieniach ("Wpływy ro- syjskie na duszę polską.") pisał: "Mieliśmy i my swój postęp w War- azswie - "Przegląd ?'ygodnlowy" Wiślickiego i ` Prawdę" Świętochow- akiego. Ale jakiet to było blade i nirtśmiałe w porównaniu z Rosją!.. Od czasu do czasu zwym9glano księty lub szlachtę a poza tym - nu- dna praca organiczna zamiast wielhich przewrotów!.. Cóż dziwnego, te Rosjs olśniewała nas szerokością widnohręgu który roztaczali po- atępowey jej i rewolucjoniści. Urohowi temu podlegałem i js pomimo kultu dla wieszczbw naszych i pomimo tradycji patriotycznej w9nie- aionej z domu". Józef Piłsudski w swych wspomnieniach ("Jak sta- łem się socjalisLą?") - stwierdzał, te w tym okresie "porównanie Rosji z Polsk& wypaść musiało zawsze na korzyść Rosji.. Byłem tym prost upokorion9 i stałem na rozdrotu" Oczywfście - dokonywanej dziś oceny historycznej nie motna usta wiać w tejte płas2czyźnie a jakiej widzieli to autorzy tych słów - w bezpośredniej reakcji. Po wo- dbw do wstydu czy uczucia upokorzenia zsiůe ma i - nie bylo Pod- atawy rewolucyjnej ideologii w Rosji e były wcale ani bogatsze, ani głębsze. Ideowe prą.dy rosyjskie pozostawały w kręgu ponośnych, ale mętnych systembw filozoficznycn flegla, Schelinga Feuerbacha - po- z%t9wizm polski zaś - oblaw nawskróś europejski, łaciński - w9ra- atał z duchowych wzorów francu kich - bardziej realistycznych, zna- cznie prostszych i aśnie!sz9ch. 48 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Organizacja ta - jako "partla socjalistyczna-rewolucyjna"- powstała z luźnych polskich kółek socjalistycznych, istniejących w Królestwlela) i wśród młodzieży polskiej na uniwersytetach rosyjskich. Waryński - łącząc te kółka - dąźyt do ytworzenia "masowej organizacji robotniczej". "Proletariat" w dzlałalności swej - stosunkowo skromnej - granic Królestwa nie przekra- czał, trzymając się gůlównych ośrodków przemysłu (w Warsza- u-ie głównie, poza tym w Zgierzu, Pabianicach, Białymstoku). Pnacą agitacyjną wśród młodzieży i w szeregsch robotniczych zdołano skupić paruset ludzi. Wydano kilka odezw , reagujących na ucisk i wyzysk, dokonano kilku, zresztą mało efekt ownych, zamachbw terrorystycznych na szpiegów, wydano też pięć nu- merów tajnego pisma o tejże nazwie "Proletariat". I w piśmle, i w odezwach z patriotyzmem polskim walcz ano jeszcze zaciekle. Aresztovt ania w r.1883 i 1884 rozbiły.tę m odą partię. Większość ybitniejszych działaczy - wśród nich VParyński, Płoski, Ku- nicki, Dębski, Janowlcz - powędrowała do więzienia. Do od- powiedzialności sądowej pociągnigto 190 osób, z tego p od sąd wojenny oddano 29. W grudniu 1885 wydano 6 wyroków śmier- cip) - wykonano z tego w cytadeli warsza w kiej cztery (na Kunlckim, Bardowskim, Ossowskim i Pietrusińskim) - resztę oskarżonych, z wyjątkiem trzech, skazano na długie lat s kator- gi. Waryński, areszt oůwany we wrzeaniu r. 1883, zmariů wskutek gruźlicy w twierdzy szliisselburskiej w r. 1889. . . Po klgsce "Proletariatu" zdro.wy instynkt polityczny i naro- dowy odzywał się w środowisku socjalistycznym coraz częściei i głośniej ?1) Organ teoretyczny, "Walka klas", wydaw ana od r. 1884 i zapowiadająca zrazu walkę "z rz dem ty1ko tam, gdzie on polityczne prawa robotnika ogranicza i gdzie staje po stronie fabrykanta" - w r. 1888 z or anu "międzynaradowej" stanie 191 Były to zrazu tworzone przez Waryńskiego (1878-18791 "kasy oporu", maj ce na celu stworzenie funduszu strajkowego, oraz po- wstałe z inicjatywy JbzEfa Uziębły "kółta rewolucylne". 201 Wśród tych sześciu skazanych na śmicrć było dwóch Roajan: sędzia Piotr Baxdowskij i oficer Mlkołaj i urie. 211 Ciekawszym ! wymownym fragmentem w historli "Proletariatu" jest wymiana deklaracji mlędzy nim a roayjsk "Narodn Wolę" w lutym i marcu 188ů , a wi c po uwfęzieniu W kiego. Było to ró- wnoznaczne z zawarciem sojuszu dla "obalenia wapólnego wroga- rosyjskiego aamowładztwa". Btrona polaka atwierdzata tu, że dztałal- ność swoją prowadzić ma "wazędzie, gdzic większośó ludności mówi po polsku"; strona.:nsyjska - "szanuj&c aamodzielność i awobodny rozwój katdego.zarodu' , przyznawała, te "rótnica warunhbw aocjal- nych rosyjs iego i polshiego narodu nie dopuezcza zupełnej totaamości sposobów prowadzenia pracy przygotowawczej roayjakich i polskich so- cjalistów".. "Narodowolcy" przyznawali tu "Proletarlatowi" - "zu- pełną niezaletność i odpowiedzialność za prowadzenie wszystkich spra v w Polscc"; oświadczali tet, że "obalenie rzą.du rosyjskiego ataje aip przede wazystkim obowiązkiem rewolucjonistów roayjskich, do ktbrych polskie siły przyłączą slę jako posiłkowy korpus apnymierzony". "Pro- letariaC" zobowiązywał się przystapić "do urzeczywistnl:enia przewrotu nie inaczej, jak na hasło", dane przez narodowolców, poczym jednak PO KLFSCE STYCZNIOWEJ 49 się organem "polskiej partii socjalno-rewolucyjnej" i głosić za- cznie, że w społeczeństwie polskim "powstawały i powstawać bg- dą za obr bem świadomych organizacji sacjalistycznych ele- menty niezad.owolone " i że socj alizm właśnie winien " stanąć n a czele wszelkiej żywotnej opozycji w kraju"... Wedlug "Walki Klas" z r. 1889 - istota sporu migdzy socjalistami a narodow- cami polega na tym, że ci ostatni chcą "przede wszystkim" Polski, podporządkowując temu cel o wi wszelkie inne sprawy, podczas gdy socjaliści wyzwolenie narodowe uważają za część całk o witego wyzwolenia. "Nam nie może iść o to, by odr;azu mieć Polskę socjalistyczną, ale my w Polsce takiej, jaką ona jest dziś i jaką będzfe w chwili rewolucji, zaprowadzać i rozwijać chcemy odpowi dnie urządzenia społeczne, które socjalizmowi tryumf utorują". . . W latach 1889-1892 istniały w kraju tylko trzy - bardzo sła.biutkie - organizacje socjalisty czne: "Proletariat, bgdący czy raczej chcący być dalszym ciągiem organizacji Waryńskie- go (L. Kulczycki, Wład. Studnicki); program jeg o polityczny streszczał się w dążeniu do zdobycia ogólno-państwo avej wolno- ści wraz z "samorządem" dla Polski, co do środków walki, to rozstrzygające znaczenie przypisywano terrorowi; żadnych jed- nak aktów tego rodzaju nie wykanywano; na tym tle zrodzi się nieporozumienie - część organizacji, zrażona takirn sto:;un- kiem do terroru, odpadnie i stworzy "Zjednoczenie R,obotnieze" , słabe bardzo i zupełnie pozbawione wpływów; trzecią wreszcie organizacyjką był "Związek Robotników Polskich" (St. C+rab- ski), h.ołdujący tzw. ekonomizmawi, unikającemu wszelkiej a;k- cji nawet agitacji politycznej, i łudzącemu się nadziej ami, że "uda się stwc rzyć półle galny ruch masowy na podstawie wallci z kapitałem" w formie strejków, kas oporu itd. Organizacje te - słabe, zwracające wiele uwagi na różniące je poglądy, gnę- .bione w dodatku represjami rządowymi, same odczuwały swą bezsilność. Tymczasem - w przeciwieństwie do tego stanu rze- czy - świadomość klasowa w masach wzrastała nieustannie. W r. 1892 v odzi np. świgto ro botnicze 1 Maja przekształciło się w strajk powszechny, zak c ńczony kr;wawą interwencją wojska (zabitych kilkudziesięciu, rannych około 200, aresztowanych prawie tysiąc). Wypadki te pozwalają istniejącym organizacyjkom odczuć miał "odłączyć się jako odrębna całośó i w obrgbie swej działalności przeprowadzić możebne reformy, stosując się do miejscowych warun- ków ", Spasowicz występujący w procesie Waryńskiego jako jego obrońca w tej wy mianie deklaracji widział "pewnego rodzaju traktat migdzynarodowy". Feliks Perl w swych "Dziejach ruchu socjalistyrz- Izego w zaborze rosyjskim" (Warszawa, 1932, na str. 197) widział w tym zapowiadanym łączeniu się i rozłączeniu sił "zupełną niepodleg- lośC Polski w formach państwa robotniczego". Dla Perla dokumenty te miały - słusznie - "wielką doniosłość" świadczyły bowiem że niepod?egłość Polski, choć w zamglonych zarysach, pojaw:ła się jednak jut tu, na tle rachub rewolucyjnych, i nawet w tedy, kfedy się od niej jeszcze odżegnyw ano, . , 50 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI swą bezsilność jeszcze bardziej. Coraz częściej przychodzi myśl o koniecznvści porozumienia i konsolidacji wy iłków. Zwroůt je- dnak programowy i organizacyjny dojrzał nie w hraju, lecz zagranicą. Duża rolę odegnał w tym "Przedświt", wydawany w Londynie pod redakcją St. Mendelsona. Poza tym - już na międzynarodowym kwngresie socjalistycznym w Brukseli w r. 1891 poruszono myśl utvcrarzenia jednej na wszystkie trzy zabory polskiej par.tii socjalistycznej; delegacja polska, reprezentująca trzy dzielnice Polski, zwracała się stąd d a "towarzyszy w kraju" z nadzieją, że uda się niebawem "na narodowym polskim z,je- ździe socjalistycznym dojść do zjedn oczenia, a przez to i do siły". . Wnet po brukselshim kangresie rozpoczęto przygotowa- nia do takiego z azdu. Liczne trudności kazały ograniczyć się narazie do uporządkow ania tych spraw w zaborze rosyjskim. Inicjatywa spotkała się z daść żywym oddźwi kiem. Grunt był już przygotowany; radykalny zwrot w tym kl runku wisiał niejako w powietrzu; do konieczności uznania postulatu nie- podległ ci socjaliści polscy dochodzili zupełnie niezależnie od warunków, vin jakich drziałali i myśleli - do zgodnych w treści swej wnioskóan przyszedł i Mendelson w Londynie, i Daszyński w Galicji, i Piłsuidski w syberyjskiej Tunce, i Janowicz, zamknięty w "kamiennym worku" twierdzy szlis- selburskiej. Nowe niepodległościowe poglądy, tak wymownie propagow ane przez Mendelsona w "Przedświcie", prowadzi- ły jednocześnie do zrozumienia konieczności zjedn aczenia sił: Paryska "Foůbudka" też wystąpiła z artykułami, nawołującymi da pogrzebania sporów. Pr2edstawiciel "Związku" St. Grabski w "Przyczynku do pragramu socjalnych demokratów polskich" uzasadniał i program niepodległościowy i potrzebę opartej o taki program partii. Przeszkody ideowe zostały więc na naj- ważniejszych szczebl ch przeł amane. Po2ostały d a pokonania względy techniczne i asobiste. I te jednak przełamano nieba- wem. W d ach I9-23 listopada r. 1892 odbył się w Paryżu zjazd działacz z grupy "Proletariatu", "Zjednoczenia", "Po- budki" i "Związku" (LimanovV ski, Mendelson, A1. Dębski, F. Perl, A1. Sul kiewicz, W. Jodko-Narkiewicz, St. Wojciechowski, St. Grabski i dziesięciu innych). W wyniku zjazdu połączono poszczególne organizacje zakordonowe w jedną całość - w "Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich" i ogłoszono nowy program; mówił on, że celem głównym jest "niepodległa Rzplita demokratyczna", oparta pod względem politycznym na bezpo- średnim, tajnym i pow5zechnym głosowaniu i "prawodawstwie lud.awym, pojmowanym zarówno jaka sankcja., jak i inicjaty- wa", - na całkowitym równouprawnieniu narodowości, wcho- dzących w skład Rzplitej na zasadzie dobrowolnej federacji,- na równości wszystkich obywateli bez różnicy płci, rasy, naro= dowości i wyznania, - na zupełnej wolności słowa, druku, ze- brań i stowarzyszeń, - na przymusowym bezpłatnym naucza- niu, wreszcie - na zniesieniu armu stałej i powszechnych uzbro- jeniu ludu. . . r ROZDZIAi DRUGI OKRES PRZEOBRAŻEŃ W styczniu r. 1893 z zadaniem przeniesienia uchwał zjazdu paryskiego n a grunt krajowy udał $ię nielegalnie do zaboru rosyjskiega Stanisław Mendelson. Po wielu tajnych zebraniach i naradach w Warszawie, Wilnie, Rydze i Petersburgu - po przełamaniu pewnych oporów i zastrzeżeń - udało mu się do- prowadzić do po ozumienia i zgody między "Proletariatem" i "Związkiem" oraz grupką "socjalistów narodowych", skupio- ny:ch dokoła "Głosu". Do pawstającej tą drogą Polskiej Partii Socjalistycznej przyłączyła się organizacja petersburska, ożona ze słuchaczy wyższych zakładów naukowych. Grupka socjalistów wileńskich, którą od kilku już miesięcy - 4d, chwili powrotu z zesłania syůberyjskiego - urabńał w duchu niepodległościowym młody Józef Piłsudski, przystąpiła do tworzącej się partii jaka jej "sekcja litewska". Na przełomie czerwca i lipca r. 1893 - w górach Ponarskich pod Wilnem - odbył się pier w szy konspi- racyjny zjazd P.P.S. z udziałem przedstawicieli organizacji z Wilna, Warsza;wy i Petersburga. W październiku 1893 wybrano pierwszy "Komitet Robotnicay P.P.S." z J. Piłsudskim i St. Wojciechowskim, jak a pierwszy kierowniczy ośrodek organizacji. W lutym r. 1894 drugi zjazd partyjny w Warszawie, oczywiście kanspiracyjny, powołał do życia Centralny Komitet Robotniczy fPiłsudski, Jan Strożecki, Juliusz Grabowski, Paulin Klimowicz i - jako zastępcy - Wacław Naa ke-Nakęski i Kazimierz Piet- kiewicz). Zespolenie luźnych dotąd grupek nie było jednak zadaniem łatwym. Ludzie zbyt głęboko jeszcze tkwili w swoich podwórko- wych tradyejach; odczuvcrali wprawdzie potrzebę zmian, ale no- wego programu nie chcieli i nie mogli przyjąć bez zastrzeżeń; odaywały się stare uprzedzenia i oskarżenia., stara wzajemna niechęć, czasami sekciarskie nawet zaślepienie i zacietrze ienie. Nawet w C.K.R. - ośrodku kierowniczym - wypadało według słów Pietkiewicza, "jak w parlamencie lawirować między kie- run kami i zagadnleniami praktycznymi": Strożecki fkolega I pi'zyjaciel eromskiego z Kielc) stał na straży "cz śtości zasad socjalizmu", Grabowski i Naake-Nakęski byli tu raezej amba- sadorami Ligi Polskiej i pilnowali znowu "interesów narodo- 52 NAJNO VSZA HISTORIA POLSKI wych". Nie lepiej było nazewnątrz. Już pierwsze wieści o zjeź- dzie pa rys,kim i jego uchwałach wywoływaty wiele domysłów i fantastycznych plotek "zdradzie sztandaru", o "zabagnieniu socjaiizmu", o "zapożyczaniu dla wznicsłej i świętej idei" nie- potrzebnego dla niej ůblasku od patriotyzmu. Walka z tym dla młodej P.P.S. nie była łatwa. Niski poziom oświaty ogólnej, brak zrozumienia dla podstaw i zasad nowego, niepodległościowego programu, d ,cść głęboka wśród robotników skłonność do posą- dzania inteligentów o "intr-,ygi" i "podstgp" - wszystko to było aż nader wdzięcznym polem dla wszelkiej demagogii. muszało to - w początkowej fazie - do poskramiania tendeneji patrio- tycznych i podkreślania klasowego charakteru P.P.S., co wywfl- ływał w C.K.R. sprzeciwy "narcůdowców"; później nieco, gdy antagoniści P.P.S. organizawać się zaczęli w partig "esdecką", trzeba było w przeciwieństwie do nich podkreślać m o ;niej po- stulat patriotyczno-niepodległościowy, co oburzało Strożeckiego. 8ytuacja uleg nie zmianie dopiero pa pier!wszym roku istnienia partii. Na przełomie lata i jesieni 1894 właůdze rosyjskie, chcąc "oczyścić" Warszawę na zapowiadan przyjazd cara Aleksan- dra III, d8konały wielu aresztowań wśród wszystkich odmian ówezesnej polskiej konspiracji. F ůla tych aresztowań rozbiła i Komitet Centralny P.P.S., zagarniając trzech jego członków- Strożeckiego, Grabowskiega i Naake-Nakęskiego. Cios był bardzo dotkliwy, ale w skutkach swoich ułatwiał rozwój ideowy P.P.S., bo wraz z odejściem ludzi, stojących "na straży" sprzecznych zasad, zanlkała k aniecmość "lawirowania jak w parlamencie", a ponieważ ta saana fala aresztowań rozbijała prawie doszezętnie i orgnizację esdecką, więc w ogóle wytwarzała się sytuacja, w której możn ar było stawiać postulaty polityczne i społeczne bar- dziej szezerze, bez narażania się na czyjeś ustawiczne zastrze- żenia, niezadowolenie, kwasy, bez obawy wywołania niespodzia- nych konsekweneji. Zamaczyć wszakże trzeba, że obawy takie nie zanf ady właściwie nigdy. Powody wewnętrznych tarć ideowych, na tle postulatu niepodległości, rodziły się i później raz po raz. Piłsudski i najbliższe jego otoczenie byli w ramach partii w stałej, ch cć niezawsze jednako silnej walce z przeciw- nikami hasła niepodleg ości. To też stanie się pawodem głównym rozłamu w r. 1906. Tymezasem, w początk wej fazie, w pierwszych lat a h istnie- nia P.P.B., verogiem jej haseł i dążeń była grupka "demokratów socjalnych", kierowana przez Różę Luxemburg i Juliana Mar- chlewskiego i już od lata r.1893 maiąca swe pismo - wydawaną w Paryżu "8pra wę Robotniczą". Ideoloaia tej grupy wyraża,ła się w przeświadezeniu, że wobec "organicznego" w sensie gospo- darezym wcielenia ziem polskich do trzech państw zaborezych, nie w.olno niszezyć tego związku` a walezyć trzeba o wyzwolenie klasy robotniczej w ramach każdego zaboru. Według Róży Lu- xem burg np. oderveanie Królestwa od Rosii rów-noznacme by- łoby ze zniszc eniem polskiego przemysłu i pcdkopaniem bytu polskiej warstwy robotniczej; trapiło ją pyta nie, co "w razie OKREB PRZEOBRALEŃ 53 niepodległości" ro bić będzie - bez "rynków rosyjskich" - 20 tysięcy szewców warszawskich?. . . Według niej również " uznanie dążności niepodległościowych w obozie socjalistycznym" jest "czynnikiem, narzuconym robotnikom przez inteligentów." I stąd właśnie nieprzejednanie wrogi stosunek tej grupki do postulatu niepodległości - a stąd i walka z P.P.S., reprezentującą ten wła- śnie p5stulat. Walka ta przybrała odrazu charakter bardzo ostry. Już w lecie r. 1893 pary ska "Sprawa Robotnieza", opie- rając się na fakcie wystąpienia z P.P.S. kilkunastu malkonten- tów, ogłosiła, że "wszyscy robotnicy", należąey db P.P.B., zmie- nili dotychezasową n.a wg i przyjęli miano "8ocjal-Demohracji Polskiej ". Nie było to prawdą, ale było wstępem do międzyna- rodowego kongresu socjalistó w w Zurychu. Kongres t n odbył się w sierpniu r. 1893. Poůprzedziły go burzliwe zeůbrania i dys- kusje delegacji polskiej, reprezentującej - jako całość - trzy z bory (I. Daszyński, Jan Kozakiewicz, Kaz. Mokłowůski, Jakób Stechenberg z Galicji, St. Gra bski z za boru pruskfego, W. Jodko- Narkiewicz, F. Perl oraz 8ba isław i Maria Mendelsonowie z P.P.S.l. Nie brakowało tu zarówno sceptyków w stoaunku do postulatu niepodlegl ości, jak i entuzjastów "Polski od Odry do Dniepru i od Bałtyůku do morza Czarnego". Na kongres przybyli ' rów nież Róża Luxemburg f Marehlewski, z mandatami od "8pra- wy Robotniczej ". Delegacja polska nie chci ała się na to zgodzić; bardzo gwałtownie zwłaszeza wystąpił Daszyńshi, powodując unieważnienie mandatów przez kongres. Pociągnęło to za se bą nową secesję z P.P.S. i utworzenie nowej partii, ktbra aer dro dze stopniowych modyfikacji przyjęła dla siebie ostatecmie nazwę "Socjalnej Demokracjf Królestw a Polskiego" (w skrbcie zwanej . esdecką), a która na pierwszym swoim zjeźd e w r. 1894 stosu- nek swój do postulatu niepoůdległůcści wyraziła w uchwale: "Uwa- iając walkę z ueiskiem narodaveůnściowym za nie będną, a mo- żliwą w obrgbie swego ogólnego programu - (partia) uwata jednocześnie program odbudow,ania Polski za zupełne wyrze- czenie się skutecznej walki polityeznej i oddalenie się od celów prc,letariatu tak ostatecznych, jak i naj liższyeh"... Ale - jak już wspomniałem - fala aresztowań w końcu lata 1894 rozbijała organizację esdecką prawie doszezętnie. Ocalałe resztki, bez kie- ronůnictwa i przy suchotniczym dopływie esdeckiej literatury agitacyjnej, ulegały rosnącym powoli wpł yůwom P.P.B. i wsiąk ły do jej szeregów. Po dwóch latach - w r. 1896 - nie by o już v ogóle organizacji esdeckiej w kraju. P.P.B. przez kilka lat nastgpnych - do r. 1901 - była jedyną reprezentan.tką ruchu socjalistycznego w zab cůrze rosyjskim i tego stanowiska jej pod- ważyć nie mogły usiłowania przebywających zagranicą przy- wódców esdeckich - Marchlewskiego, Luxemburg, Adolfa War- szawskiego, Leona Jogichesa - tydów przQważnie, obcych wigc rasowo i w dodatku odcfgtych od kra.l ll. Walka toczyła się datej, ale już tylko na terenie międzynarodówki socjalisbycznej, głó- wnie jedna k na odcinku socjalizmu niemieckieg a, gdzie Mar- chlewski zwłaszeza i Róża Luxemburg stali zawsze poů stronie 54 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI socjalistów niemieckich, os,karżając P.P.S. o "szowinizm" i utrudniając socjalistom polskim zaboru pruskiego wyodrgbnie- nie się spod hegemonii partii niemieckiej. W tej początkowej fazie nie tyle jeszcze przeciwnikiem, co konkurentem P.PS była Liga Narodowa, przeniesiona ze swej szwajcarskiej kolebki na teren zaboru rosyjskiego przez Zyg- munta Balickiego, który już w r. 1887 stworzył tajny "Związek Młodzieży Polskiej" (w popularnym skrócie "Zet"), wzorowany na organizacji masońskiej, z " trzystopnioWością " człon ków ( " externi ", " towarzysze " i " bra.cia " ) - z różnym zakresem "wtajemniczenia", ale z jednakim dla wszystkich o o wiązkiem karńości i posłuszeństwa. Miał on być - jak mówlła pierwsza jego ustawa - "instytucją szk c lno-pr yůgotowawczą", miał na celu "zogniskowanie i ześrodkowanie młodzie polskiej w róż- nych zakład a ch naukowych, tak wyższych, jak i niższych" oraz "przysposabienie" tej młodzieży do "przys ej działalxvości poli- tyczno-społecznej". Ta sama ustawa określała, że "Zet" wcho- dzi "w całości w skład organizacji Ligi Polskiej" i "w zupeł- ności poddaje się pod rozkazy" jej Komitetu Centralnego. Zrazu zahaczony zlekka tyl.ko o Warszawę, Puławy, Petersburg, Kijów i Odesg - z czasem sięgnął "Zet" głębiej i szerzej, przenikając do wszysGkich niemal ośrodków uniwersyteckich w kraju i za- granicą, stopniowo - ze zmiennym copraiw da szczgścieml))- ale przecież coraz mocniej opanowt jąc młodzież, a przez nią 1) Był to w ogóle w życiu Polski okres, kiedy wszystko jeszcze było w stanie mgławicowym w pocz tkowym dopfero ruchu. Pogranicze ideow między rbtnymi, prądsmi było bardzo szerokie, a ich oblicze politycme i społeczne wykrystalizuje się dopiero po kilku latach. 8t. Wojciechowski w liście z począMców 1893 pisał do Londynu z War- szawy te nie ma w niej "żadnych grup, odłambw" - "niedobfthi wszystkich unitis viribus coś dłubią bez określonego planu".. "trudno teraz o program - wszystkie programy wszystkie typy o rganizacji wyczerpane, wszystko okazało się nieodpówiednie; nawet ci, obecnie krzątający się.nicby prawdopodobnie nie robili gdyby ich gwałtem nie wciągall w wir tycia sami robotnicy pod tym wzglgdem ciekawie sig stosunhf kładaj - niewiara i zniećhęceniie u przywódców i sil- ne.parcie 2 doht,. O zapaLtywaaitu inteli ancji msże wam za przy- kład poshityó chociatby to te studenci, panny et tutti quanti dawną lekturę rosyjskich autoróav, Zoll etc., gdzie występują ludzie czynu, gdzie poruszają się sprawy s.połecme, zamienili na. powieści analityków. 8zperanie we własniej duszy mdłe marzenia zajęły miejsce czynu. Gdzie przyjdztese - Bourget i 8kandynawia wszgdzie znutone dusze katdy się nlml zach wyca komentuje widzi e nlch siebie. A przy tym na- rnnotyła s!ę talca ńtasa zapozńanych poetów, dra,maturgów i nowelis- tów! Do kogo przyjdziesz na pogawędkg polityczną - zaraz cię raczy jakimś cierszem dramatem nowelą ". Piłsudsk! po powmcie z ze- słania syb 'yjskfego na jesien! 1892, udał się z Wilna do Warszawy; stoj&c na gruncie m,otliwie najszerszego i ścisłego zespolenia wysiłków polskich, nawiązał osobiste stosunki z iudtmi, shupiajęcymi się dokołs "C3łosu" - z Popławskim Hłasko, Potocgim nieco później - w Wil- nie n1e w iPatszawie - nawiązały się pierwsże jego kontakty z Dmow- ski m wracają.cym z inllanckiego zesłasiia. QP jednym z pierwseych swoic h llstów (l5.II.1893) do Londynu lredahcji "Przedświtu") wypo- wiadał się Piłsudski za unikaniem "zbyt ostrej polemiki" z warszam- skim "Cłłosem" - prosił nie "dowcipkować" i n!e "drwić" - nie OKRES PRZEOBRA EŃ 55 z biegiem lat uzyskując przemożny i trwały wpływ na olbrzymią część inteligencji polskiej. Narazie - w r. 1888 - "Zet" wyłonił z siebie "Łączność", organizację o cel a h "kulturalno-narodo- wych". Prawie jednocześnie, bo w styczniu 1889, doprowadzi Balicki narodowo-socjalistyczną grupg paryskiej "Pobudki" do przystąpienia do Ligi, w dwa lata później zaś powołał do życia "Związek Wychodźctwa Polskiego" - "organizacjg narodową, obejmu jącą wszelkie grupy i stow srzyszenia Polaków, zamieszka- łych poůza granicami kraju", a pragnących, w dążeniu do "nie- podległości Polski", pracować na drodze "czynnego zdobywania praw narodowych siłami samego społeczeństwa". . . Jak już z tega wůldać - Liga w babiegach o stworzenie zastgpu zwolenni ków sięgała do wszelkich środowisk, gdzie patriotyzm łączyć się mógł z demokratyzmem czy nawet radykalizmem spo- łecznym. W kraju od r. 1891 wkracza na "drogę dział lności jawnej", z zachowaniem jedna "ścisłej tajności organizacyj- nej". Pierwszym przejawem tej działalności była odezwa, nawo- łuj ca do publicznej manifestacji w Warszawie w setną rocznicę konstytucji 3 Maja; jesienią tegoż 1891 r. wezwano społeczeńst vo do oóch odzenia żałoby narodowej przez cały rok 1892 (stulecie ri,rugiego rozbioru) i nie cofano się przed "terrorem względem zdemoralizowanych niewolą przedstawicieli społeczeństwa"- policzkowana redaktorów pism, wypo viadających się przeciw obchodowi maja vvemu, wnoszono trumny do mieszkań, w któ- rych e okresie żałoby narodowej urządzano weselsze zebrania czy zabawy taneczne, jednocze.śnie ostrą satyrą chłostano ugo- do wców. Kierujący tą akcją ligo cy skupiali się dokoła legal- nego "C+łosu", który próbował też przemy cać artykuły a za- maskowanej tendencji "narodowo-patriotycznej", zaostrzył je- dnak przez W cz jność cenzury rosyjskiej, krępującej go coraz bardziej. 8tąd decyzja wydaQvania nielegalnych broszur na te- maty aktualne pod wspólnym tytut em "Z dzisiejszej doby"; próbowano tu przemówić do "wszystkich niezadůawolonych" z życia pod caratem - inteligen cji, kupców, robotnikban i chło- pów - i dlatego właśnie są te broszury ciekawe, jako wyraz dą- żeń Ligi do zakotwiczenia wpływów we wszystkich warstwach społeczeńsbw a, mimo istniej&cych w nim rbżnic klaaowych i sprzecznoścl interesów. utywaó "oatrych słówek" i "niby mając9ch olśnió paradoksów": "Ma- my tu, w hraju - pisał - tak wiele w.spólnej pracy z wszeUcą demo- kracj& te doprawdy zupełnie niepotrzebnic rozjątrzać jeaacze i tak jut rozj trzone zdawna stosunki mlędzy kiet'unkami. Nie przeczę - trzeba i motna zaznaczać zasadniczą rótnicg pomiędzy soc)alistami iparti socja stycan& l ej nY i czysto patriotycznymi d żrnlami bio- r&cymi socjalizm tylko dlatego, te hasło to mote być popułarnym- ale robić to trzeba poważnie"... w 1 sytuacji twórca "Zetu" Ballcki mógł by jednocześnie organizatorem Ligi i równie lojalnym członklem P.P.S. W "Zecie" wyst puj&ce od początku bendencje aocjalist9 e uzgskały przewagę w latac'h 1891-1892 co tet stało się powodem zerwa- nia formałnego związku jego z Lig Narodową. reszto vania w r 189f rozbiły tet ! "Zet". Wskrzeszony w r. 1898, pozostawał odt d pod ros- nącymi wpływami Ligi. 56 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI OKRES PRZEOBR.A2El g7 Do działaczy Ligi w tym początkowym okresie najwybitniej- szych należeli Aleksander Więckoůwski, Jan Po pławski, Józe1 Hłasko, Józef Potocki. Postacią wśród nich najwigkszą okaże się niebawem Roman Dmowski, mający już za sobą karę ze- sła nia do niedslekich coprawda Inflant, przyrodnik z wykształ- cenia, umysł trzeźwy, ale z upartą logiką, charakter t . rdy z wybitną ambicją przewodzenia. Z jego to inicjatywy - ns prz łomie 1892-1893 - doszło wewnątrz organizacji do zamachu stanu. Zmieniůc no w sposób zasadniczy padstawy stosunku do Centralizacji szwajcarskiej2) - samą Ligę przechrzczono z "Polskiej" na "Narodową", za "wladzę kierowniczą" uznano "Radę Tajną"8), złożon z członków Komitetu Centralnego na zabór rosyjski i Komitetu Krajowego na Królestwo, "władzą wykanawcz " za.ś stawał aię "Komitet Centralny", złóżony po- czątkowo z trzech, później z pięciu członków4). Niebawem pier- wszy zjazd "Rady Tsjnej" ustali "podstawy programu współ- czesnej polityki narodoveej "; opracuje je i ogłosi Roman Dmow- ski z pocz tkiem r. 1893 w ůbroszurze pt. "Nasz Patriotyzm". Autor bardaa ostro atakował tu ugodę, potępiał ją beawzględnie jako "program polityczny"; widział w niej przede wszystkim "interes klssowy" kapitalistów, przemysłowców, obszarników- wyrażał się o niej z pogardą jak o przejswie d żeń "ludzi, nie umiej cych wznieść się ponad poztom brutalnie pojmowanych osobistych interesóvcn"; zarzucał ugodowooům niemal adradę na- rodową, gdy - jak pisał - wolą oni udawać się "pod skrzydła opiekuńcze rz du, d ż cego świadomie do zagłady naszego na- rodu, ani eli zgadzać się na wzrost tych sił narodowych, których rozwój jest niepożądany nie tylkůG dla rządu zaborczego, ale i dla nich aamych". Nie odpowia .ałs Dmowskiemu rawnież i "po- lityka biernego oporu", gdyż zamykaj c się z konieczności w "zbyt szczupłych granicach", nie jest w stanie wyrówmać "ehoć w połowie" strat, ponoszonych stale w życiu nsrodowym z dru- giej strony zaś - usprawiedliwiając sw postawę troską, by "nie stra ić tego, co jeszcze posiadamy", popełnia błąd w ocenie, bo pozostały nsm już tylko "szczą.tki szczątków". . . Nie przyjmował tu Dm ki również i "polityki powstańczej", gdyż przy stra- szliwej dpsproporcji si nie widział dla niej "realnych warun- ków" - doprowadzić ona może tylka do "buntów", w których "naród masawo bgdzie się pozbawiał najlepszych sił swoich, po- zwalaj c najcenniejszą krew upuszczać sobie strumieniami". . Za jedynie słuszną i wskazaną uůw ażał Dmowski "politykę re- wolucyjną": "dzlałalność nasza musi aążyć do zdabyczy poli- 2) Pierwsza "ustawa" z r 1887 przewidvwała i wprowadzała taką hierarchię organów: a) Centralizacja, b) Komitety prowfnc,ionalne w katdym z trzech zaborbw, c) Komitety gubernialne i powiatowe na ziemiach polskich d) grupy tajne, e) agenci Centralizacji. 2) Zostanie ona zniesfona w r. 1896; kompetenc.le jej przejdą na corocme zjazdy "komfsarzy" lokalnych i metbw zaufania. 4) Dmowski, Balichi, Popławski, Karol Raczkowski i Teofil Wali- górski - at do r. 1906 bez zmian w składzie. tycznych - być nie tylko oporną, ale i zaczepną ". " śrcdkami " i "sposobami" tej polityki być muszą "pojedyncze i zbiorowe manifestacje i obchody, różne formy biernego protestu, bezrobo- cie (strajki), lub choc by odmowa płacenia podatków, tępienie wszelkich zewnętrznych f rm rusyfikacji, niszczenie material- nych zasobów rządu, wreszcie kary, wymierzane na gorliwych agentów władzy lub ns zdrajcó c^ sprawy narodowej"; "przyj= mujemy w zasadzie wszystkie - nie mamy zamiaru cofać się przed najostrzejszymi, które zaś wprowadzimy w życie, na ja- kim szczeblu tej skali środków się zatrzymamy - to wskażą okoliczności". "A celem naszym najbliższy m - zmuszanie rządu: do oofnięcia się ze swej drogi, do rozpoczęcia okresu ustępstw". O ile końc wą część "Naszego Patriotyzmu" nazwać można Wytknięciem "kierunku na jutro", o tyle część początkowa była walką ůbezpośrednią z nastrojami ugadowymi, które po chwilo- wym załamaniu się znów przybierać zaczynaly ns sile, choć po- lityka rządu nie dawa a żadnych do tego podstaw. Przeciwnie - po gwsłcie w Krożach5) usiłowano znieważyć Warszawę- "upiększyć" ją bowiem postanowiono cebulsstą cerkwlą prawo- siawną na Pradze i zapowisdano przyjazd cara na "uroczystaść" ba ożenia fundamentów, Jak już wspomniałem - chęć "oczysz- czenia" Warszawy z eleanentów "niespakojnych" wywołała falę aresztowań. Wstępem były wypadki kwietniowe, kiedy to w związku z obchodem ku czci Kilińskiego policja zagarnęłs 239 osó'ba). Car do Wsrszawy nie przyjechał - zmarł w przededniu podróży. Ale na dws tygodnie przed zapowiedzianym jeszcze przyjaadem dokonano w nocy z 29 na 30 sierpnia nowych aresz- towań; w Wlęzieniu się znalazła prawie cała redakcja "Cłłosu", który też zostai zawieszony; wpadło trzech członków C.K.R. z P.P.S. oraz kilkunůastu działaczy z szeregów psrtyjnych: dslsze ciosy, sp dając bez przerw aż do października, poważriie wy- szczerbiły Ligę i P.P.S., rozbiły "Zet" i całkcwicie uśmierciły organizację esdecką. bl W dn. IO.XI.1894 w Krotach nad ludnością. okoliczną, zgroma- dzoną z zamiarfm obrony kościoła przed niesprawiedliwym urzędowym zamknięciem, gubernator kowfeński Klingenberg przy pomocy koza- ków i policji dokonał krzyczących gwałtów: wfele osbb zabito ilku- dziesięciu zraniono, kilksnaście kobiet zgwałcono. Oskartonych ó "opbr" władzy w wyniku rozprawy sądowej w Wilnie, skazano na rótne kary (od roku do 10 lat) katorgi, więzienia, rot aresztanckich, osfedlenia na Syberii; dra koński ten wyrok został przez cara złagodzony - osta- tecznie skazano na rok wigzienia tglko 4 oskartonych, resztę uniewin- nfono. 61 W dn. l7.IV.1894, w setną rocznicg powstania ludu warszawskiego, zorganizowano w Warszawfe (w zgodnym wspbłdziałaniu P.P.S., Ligi Narodowej i luźnych grupek patriotycznych) obchdd: po naboteństwfe w Katedrze św. Jana tłum poszedł pod dom Kilińskiego, skąd- zmniejszony jut - skierował się na Mfodową ku pałacowi I lstroma. Interwencja policji ograniczyła się zra.zu do zapisania nazwisk zatrzy- manych, po paru jednak dniach r19-2l.IV) aresztowano wszvstkich zanotowanych - 161 stu entów. 96 meżezvzn starszych oraz 32 ko- bietv w lipcu 1894 zapadły wyroki, skazujące na wfęzienie i z słanie razem 147 osbb. 58 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Było to w pewnym sensie momentem 2wrotnym w dziejach kształtującego się podziemia polskiego. Nie dlatego, że areszto~ wania osłabiły młode szeregi; straty - zwłaszcza w P.P.S.- zcstaną wyrównane szybho w ilości i w jakości. Uwigzienie jednak wielu czołowych dotąd działaczy - wycofanie się innych (z Ligi) d a zaboru austriackiego, stworzyło warunki do prze- obrażeń ideoůwych: w P.P.S., jak już wspomniałem, w kierunku postulatu niepoůdległości, w Lidze - jak zobaczymy niżej- umiarkowania społeczno-politycznego. Narazie - z chwilowego osłabienia podziemila - koray stała ugoda. Bodźcem do wzrostu nastnajów ugodo wych stała się zmia- na na tronie carskirn: po tępym i zacofanym samodzierżcy Alek- sandrze III przychodzi młody Mikołaj II; przypadek sprawił, że prswie jednocześnie, z powodu wieku i choroby, odchodził ze swego stanowisk w Polsce zniedolůgżniały już Hurloa, wkrótce potym odwołano i znienawidzonego Apuchtina. Po Hurce rządy w. Polsce objął dotychczasowy amůbasad4r rosyjski w Berlinie hr. Paweł Szuwałow, po nim książę pochodzenia gruzińskiegn Aleksander Imerety2iskij. Obaj arystokraci i dyplamatycznie kładni, znaleźli szybko drogę do nawiązania bliższych stosun- k&wů z rystokracją polską, zręcznie prayůtym maskując anty- polshie nastawlenie i rusyfikatorskie zamiary. Zmiany te podziałały na społeczeństwo polskie w sposób pod- niecaj cy. Ugodawcy już w r. 1894 zorganizowali się w stron- nictwo polityczne, silne nie tyle liczbą zorganizowaną, co pa- ni, jącymi w kraju nastrojami oraz ciężarem i powagą nazwisk, reprezentujących arystokrację, ziemiaństwo, pr2emysł, bogate mieszczaństwo z jeśli nie całością, to z olbrzymim odłamem kle- ru katolickiego. Rzucono hasła nie tylloo lojalności, ale też ule- giości i pokory - vcr przekonaniu, że tylko t drog uda się skłonić rząd do zmiany kursu politycznego. Czoławe organy ugody - warszawskie "Słowo" i petersburski "Kraj" prześci- gały się w do arze oświadczeń wiernopoddańczych, wymagając i od apołeczeństwa wyrzeczenia się wszelkich tendencji separa- tystycznych. Jednocześnie wydawano "rauty na cześć zasłużo- nych" dygnitarzy rosyjskich, organizowano i wysyłano do Pe- teraburga służa lcze deputacje. Zapisywano przy tym na rachu- nek ugody - bez żadnych na to podstaw - zmiany takie, jak przypaidkową dymisję Hurki, rozdmuchiwano znaczenie kilku z wielkim trudem i 2a grube pieni dze przeflancowanyůch do pism rosyjskich przychylnych dla "nadwiślańskiego kraju" artyku- łbw, szerzono pagłoski, że "niebawem" zniesione 2oataną prze- pisy, krępujące duchowieństwo katolickie, że języůk polski zo- sGaaiie uwzględniony w szkołach i urzęda,ch, że wz'eszcie prasa polska otrzyma pewną wolność. Propaganda taka, ze znacz- nym nakładem środków pieniężnych prowadzona, nie mngła przebrzmieć bez echa. Ulega jej nie tylko inteligencja - wpływy jej dawały aię odczuć nawet w alerze robotniczej. Momenty naj- silniejszege przejawu dążnoścf ugodowych przypadaj na lata i OKRES PRZEOBRA2EŃ 59 1897-98; głównymi etapami były tutaj pobyt nowego cara w Warszawie i odsłonigcie pomnika Murawiewa w Wilnie. Car przyjechał d o Warszawy we nYrześniu r. 1897, ale już na długo przed tym Warszawa - "stuletnia buntownica" - żyła w nastroju podniecenia, radości i nadziei. Zbierano składki- w dużych rublach i małych kopiejkach - na "d ar" la cara od "wdzięcznego" i "wiernego" społeczeństwa. Nie odmawiała ugodowcom swego paparcia cała legalna prasa polska, z "Prze- glątlem Tygodniowym", "Niůw ą" i "Gazetą Warszawską" n czele. Odezwa Piłsudskiego, w imieniu P.P.S., pigtnującego taką ormg powitania, jako hańbę, inteligencja przyjmowała z obu- r2eniem, robotnicy zaś - z wyraźną niechęcią. Zixnne cyfry mówią czasem wigcej, niż najdłuższe uzasadnfenia: w r. 1897, dy społeczeństw.o polskie tak szybko i tak ł.a two dało z siebie milion ru bli na "dar" dla cara, cały r o c z nyů "budżet" nie- podległościowej P.P.S., oparty na członkowskich składkach i ofiarach "sympatyków", wynosi 5.618 rubli tylko!. . . Nie osła- biały służalczych nastrojów czt jne zabiegi przybyłegw przed carem ministna Goremykina; on to kazał na barwnych trans- parentaeh powltalnych usunąć polską literę "M", zastgpując ją rosyjskim "N"; zgodził się na wręczenie carowi miliona ru- blf, ale na tacy, pr2ygotowanej na taką "uroczystość", kazał usunąć napis polski, głoszący, że taca pochodzi od "Królestwa Polskiego", - i zastąpić naůpisern rasyjskim z zamianą "Króle- stwa" na "Warszawę". Nie poawolił też przemawiać do cara ina- czej, jak tylůko po rosyjsku. Mimo to na dzień przyjazdu cara wyrósi w Warsza vie las łuków tryumfalnych, łopotały chorąg- wie moskiewskie, na tra$ie przejazdu, oprócz szpalerów mło- dzieży szkolnej, stały wiwatujące liczne delegacje ze wszystkich warstw społeczeństwa. Kulminacyjnym punktem uroczystości była defilada wojsk moskiewskich przed carem, oplsy vana przez legalną prasg polską z najwyższym entuzjazmem, oraz wręcze- nie carowi w azienkach "daru od społeczeństwa" przez spe- cjalny komitet z margrabią Wielopolskim, który - dziękufąc carowi za "szczęście oglądania go" i za łaskawe przyjgcie mi- liona rubli,s) podkreślał: "W twym wspaniałym śamowładztwie, w pokoju ewngtrmym państwa, w słs.wie i potgdze monarchii cały naród polski widzi promienist2 przysz ość i gotów jest tak w szczgściu, jak i w doświadczeniach losu, wiernie i niezachwia- nie służyć tobie, ukochanemu monarsze swemu". . . Znacznie dalej jednak posunęł a się ugoda w wypadku odsło- n3gcia w Wilnie pomnika Murawievc a-Wieszatiela. VPładze ro- syjskie - jak to wywodził rosyjski minister sprawiedliwości- oddać chciały w ten sposób "c2eść" nie człowiekowi nawet, ale "symbolowl władzy rosyjskiej na Litwie". Nie po wstrzymało to jednak ugodowców przed krokiem największego upokorzenia: w uroczystości odsłonięcia posągu wzigli udział marszałek wi- 8) Car przeznaczył je na budowę rosyjskiej Politechniki w War- szawie. 60 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI leńskiej szlachty hr. Plater, członkowie arządu miejskiego Kul- wiński i Suchecki oraz biskup Zwierowicz. Niestety! - tejże ugadzie zawrlzięczała Warszawa pomnik Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. Z nieśmiałą inicja- ty'wą wystąpionoů z począCkiem r. 1889. Władze, którym w przede dniu warszawskiej wizyty cara zależało na "serdeczności" w sto- sunkach ze społeczeństwem palshim, wy raziły swą zgodę i ze- awoliły na zbieranie-składek na ten cel. Qdy jednak spostrze- żono, że w zóiórce biorą udział obok inteligencji robotnicy, a także i chłopi - zrozumiano niebezpieczeństwo, uznan o, że stsje aię to manifestacją uczuć nůarodowych, a że udzielonego zezwo- lenia cafnąć już nie było można, wigc posypa.y się zakazy, ogra- niczenia i szykany. Prasie legalnej zabroniono pisać a zbliżającej się rocznicy, konfiskowano portreciki wfeszcza z wystaw sklepo- wych, a na parg tygodni przed uroczystością ograniczono swo- bodę przyjazdów z prowincji d Warszawy. Bardzo już kompro- misowy "program uroczystości", przedstawiony przez ugodowy komitet organizacyjny, został przez Cłoremykina poobcinany- na przewidywane śpiewy i muzykę pod pomnikiem godzono się pod warunkiem uprzednieg a aaegrania rosyjskiego hymnu "Boże, caria chrani", przekreślono polską stnaż abywatelską, utrzymanie porządku powierzając rosyjskiej policji, ilość "bi- letów wstępu" zredukowano z 20 do jednego tylko tysiąca, nie pozwolono na przewidywaną mowę Sienkiewicza, g odzono się je- dynie na przemówienie ks. Michała Radziwiłła, który nie cieszył sig w społeczeństwie ani powagą, ani szacunkieme). Ogranicze- nia i szyka y zwiększono, gdy odeawała się z podziemia P.P.B. Piłsudskf w adezwie stwlerdzał, że Miokiewicz staje się "jedn z ofiar prądu ugodowego" - i jego "bez ceremonii zaprzągnigto do roboůty ugodowej", by "swym zjawieniem się na Krakowskim Przedmieściu zaświadczył o możliwości pojednania się caratu z narodowością polską"; awracaj c się do ugodowców, pisał Pił- sudski, że jeśli chcą, to mogą "oddawać cesarzowi, co cesarskie w innej chwili i gdzieindziej, a nie u stóp tego, kt,óry miał mu (cesarzowi) do eddania tylko głęboką nienawiść i tę nienawiść, jako świgte uczucie, przekazał i wpoił w miliony naszego naro- du". Udział społeczeństwa w "uroczystości" ugodoůwo-rządowej byłby "ubliżeniem godności narodowej i obelgą dla pamięci Mic- kiewicza"; uroczystość mickiewicbcwskůa nie może być pokojowa, ale musi być przeciwrządową, jak przeciwrządowym jest duch Mickiewicza". I wobec tego wzywał Piłsudski wszystkch, których "uczuć nie stępiła niewola" i którzy "nie splamili swego su- mieni " jako "handlarze patriotyzmu i godności narodu": ze- 9) Był to ten sam ks. Radziwiłł, który nieco później, w r. IC99, za- n,iadomi listownie władze rosyjskie, że legalnymi Czytelniami arsz. Tow. Dobroczynności kierują ludzie, ktbrym "dowierzać nie można". wydają bowiem czytelnikom książki tak "deprawuia,ce", iak dzieła Balzaca, Taine'a, Zapolskiej, Zeromskie o. Niemojewckiego i Sieroszew- s?ciegn. N skutek tej denuncjacji wład2e rosyj kie dokcnały w,ielu aresztowań. OKRES PRZEOBRAZEŃ 61 bl ać się w Alejach, sformować tam "uroczysty pochód", "bez pieczątki rządowego pozwolenia" i "wbrew carskim siepacaom", a przed pomnikiem, po zakończeniu "urzędowego obchodu"- zaświadczyć, że to "nie naród spodlał, ale jego urzędowi prze - stawiciele".') Tak zdecydowanestan o viskoP.P.S.skłonilokomitet da wycofania z programu mowy Radziwiłła, zaniepokojone zaś władze postawil y na nogi policję i żandarmerig oraa wyprowa- dziły na ulicę wojsko. Odsłonięcie pomnika odůbyło się w ciasnym koraonie policyjnym, z udziałem zaledwie kilkuset "zaproszo- nych" i w grobowym milczeniu, gdyż po wycafaniu "rw'iernaů- poddańczej " mowy Radżiwiłła, i.ząd nie pozwalił na wygłoszenie mowy "obojgtnej". Sprowadzona orkiestra odegrała modlitwę z "Ha,lki", poczym zebrani przedefilowali przed pomnikiem... Nie udał się jednak i pochód, zapowiedziany przez P.P.S. Wielu sabotników w'ładze uwięzily w fabryůkach, zarządzając wypłatę; na oznaczonym miejscu w Alejach zebrał się wszakże kilkuty- sigczny tl um inteligencji i rabotników. Policja już na ul. Brac- kiej rozproszyła zebranych; doszło do zajść: pobit,o pa ru poli- cjantów, ściągnięto z konia żsndarma; pod pomnik datarł o kilka mniejszych grup. Liga Narodow była bardziej powściąg- liwa; próbowała przez swe "stosunki" wpływać hamująco na serwilistyczne aa:pgd komit,etu, zorganizaw.ała nielegalnie szereg odczyt,ów i przedstawień teatralno-amatorskich ("Dziady", "Konfederaci barscy"), wypowiedziała się wszakże za udziałem spoieczeństwa, a zwłaszcza młiodzieży w urzgdowym obchodzie, bo nie widząc dla siebie, w sferze swoich wplywów, mażliwości sformowania samodzielnego pochodu. stwierdaała, że lepiej już "iść wraz ze społeczeństwem całym", niż "pod komendą mię- dzynarod4wego sztandaru" P.P.S. Zebrawszy jednak "na cele nieurzędowe uroczystości" akoło 4:000 rubli, zużyla je Liga na sprowadzenie do Warszawy (na dzień przed odsłonięciem pom- nilia) około 400 chłopóvcr ze ůwszystkich trzech zaborów, lecz urządziła dla sprowadzonych tyl ko " uroczyste wilie " z okolicz- ności 2wymi przemówieniami. . . Smutne dzieje pomnika Mickiewicza w stopniu wigkszym je- szcze niż wizyta cara zaświadczyły o bezpodstawności ugodo- wych rachub i nadziei na jakąkolwiek zmianę w polityce rosyj- skiej wobec Polski. Poeiagnęło to za sobą ponowne zał amanie się wplywów ugody. Ci csem dla niej jeszcze bardziej r3otkliwym s62ło się ogłoszenie przez Piłsudskiego drukiem słynnego "Me- moriału księcia Imeretyńskiego". Tajny ten. dokument, prze- znaczonv dla rosyjskieao Komitetu Ministrów, po wielu zabie- gach zdobyty przez petersburska r.rganizacje P.P.S., treścią svro7a nrywołał głębokie wrażenie nie tylko ve Polsce, ale i za- granica, o ugodowcach bowiem mówił z najwyższym lekceważe- niem, stwierdzajac, że nie tile łość i po kora sfer konserwatyw- ') Jl dzisiejszej ocenie historycznej nie można jednak pominąć i za- sługi ugodowców - narodowego znaczenia wskrzeszonej dla tłumów Postaci Mickiewicza. 62 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI nych, lecz tylko niebezpieczny rozwój ruchu niepodległościowega zmusi władze rosyjskie do koncesji na rzecz społeczeństw pol- skiego. ankructwo ugody pod tym ciosem z ręki P.P.S. pociągało za sotbą poważne przeobrażenfa w Lidze Narodowej. Już w czerwcu r.1897 zmieniła ona swą nazwę na "Ogólno-Polskie Stronnictwo Demokratyczne"; ogłoszony jednocześnie nowy program mówił naj ó tej o "d żeniu do jak najszerszego rozwoju sił naro- dav ych - do postępu, prowadzącego za sobą pogłębienie treścf i rozszerzenie zala'esu narodow go ży cia". . . Nfepodległość poli- tyczna Polski była tu w dalszym ciągu "celem głównym usiło- wań", stwierdzano wszakże, fż "środków do tego celu dziś nie můożna obliczyć, ani warunków, w których to się stanie, kon- kretnie przedstawić"... Stwierdzenie takie było wyraźnym wy- rzeczeniem się starszych o cztery lata zahożeń "Naszego Patrio- tyzmu", z jego "polftyůką rewolucyjną". Nie mniej ugodowo brzmiůa y w programie takie jego mglfste niedomówienia, jak np. "w państwie prawnym o ile ono ma się rozumieć samo swe prawo, swą konstytucję szanuje, działalnbść przeeiw praiw:u jest niepotrzebna". Ponieważ o "samodzierżawnej" Rosji nie mogła być tu mowy, więc ustęp ten przeznaczano zapewne dla Galicji i zaboru pruskiego, ale w takim razie świadczył on o zgodzie na obce, byle konstytucyjne, panowsnie w Polsce. Problemów społecznych prograrn unikał, nie określał też stosunku swego do socjalizmu, nie dostrzegał na o bszarach Polski Litwinów, ydów, Rusinów, nic nie mówił o stanowisku swoim wobec kształtują- cego się już rewolucyjnego ruchu rosyjskiego. Dztałalność Ligi jednak wylewała się poza ramy jej programu f nieraz pozostawała w sprzeczności z tym programem. Zamy- kała się ona zresztą prswle całl wicie av wydawanfu i kolpor- tażu druków nielegalnych. Celem głównym w tych granieůaůch- f w tym okresie - była "praca nad lud m" - od r. 1896 skie- rowano na ten odcinerk niemal wszystkich energiczniejszych członków organizacji. Nie zrywano z pozytywistycznym hasłem popularyzacji wfedzy, najsilniejszy jednak nacisk kładziono na uświůadomienie narodowe. Narzędziem był "Polak", pismo od r. 1896 wyda w ane pod redakcją Popławskiegůo w Krakowie, a przemycane nielegalnie do zabaru rosyjskiego. Umieszczane tu - odpowiednio ilustrowane - "opowiadania z dziejów Polski" (Kościuszko, Kiliński, konsvyůtucja 3 Maja, Lelewel, Mickiewicz, Słowackf, 5ciegienny, p oůwstania listopadowe i styczniowe) na- strojone były nia ton egzaltacji patriotycznejlo). Obok tego- "skuteczne rady i wskazówkf, jak lud ma się bronić przeciw wszel kiemu uciskowi i jak może poprawić swoją dolę". Według "Polaka" - Moskale to tylko "dzika horda łotrów i złodzfei". 101 Np.: "Przypominamy Niemcom i Moskalom Crrunwald i Kłu- szyn; doczekają s!ę w tym wieku dzieci nasze takiej chwili, że zobacza cardw moskiewskich, na łańcuchu prowadzonych po Warszawfe, te zobaczą, lQólów pruskich, bljących kornie czołem przed majestatern Rzeczypospolitej Polskiej ", , , OKRES PRZEOBRA EŃ 63 którzy "zdzferają z nas ostatnią skórę, ciemigżą, wynaradawia- ją, prześladują naszą wiarę" i to już "wysbarczy, aby każdy Polak nienawldził ich z całej d.uszy. W ugodowcaeh pismo wi- działo "zdrajców, którzy tylko bałamueą lud". Wymienianych imiennie księży o ugodowych i serwilistycznych zapgdach nazy- wano tu "nikczemnymi zaprzańcami" i wzywano chłopów: "nie słuchsjcie tej mowy obłudnej, bo przez Ga ie usta przemawia nie kapłan katolicki i polskf, ale sługa carski, który dla pełnej misy zapomina o swym powołaniu i skłania ůwas do grzechu". W stosunku do szlachty - stanawisko niechętne, pełne zastrze- żeń. Dziś Polska stof na ludzie i tylko iud kmiecy dźwignie ją swymi plecy". . . O tym jednak, jaką będzie "wydźwignięt a" pol- ska - "Polak" nie pisał. Drogę do "niepodległej" wfdział tylko w walce, bo " tylko krwią i żelazem odzyskuj ą narody niepodleg- łość utraconą", a nam, Polako zn "śmierć za ojczyznę nie no- wina". Myśli te jednak obstawiano szeregiem zastrzeżeń: "p stanie zbrojne w pewnych warunkach, kiedy wrogowie nasi wplątaliby się w ciężką dla nich wojnę, a my rnoglibyśmy liczyć nie tylko na siły własne ale i na życzliwość, a nawet na pomoc innych potężnych pańsbW , byłoby niewątpliwie dla sprawy na- r dowej użytecznym', Narazie - "kiedy powstania nie możemy zrobić" - należy prowůadzić walkę o "swój byt", o "swoje pra- wa '; wyrażać się ta walka winna w tajnym nauczaniu, w roz- p g y g y owszechnianiu druków niele aln ch, w opieraniu si naduż- ciom władzy, w pisaniu skarg na samowolg. Jakkolwiekby się oceniůało "Polaka" - z tą jego frazeolůo ią i demagogią nawet - stwierdzić trzeba, że to on rozszerzył na wieś i ugruntował tam wpływy Ligi; oczywiście nie ogarniał y one całej Polski wiejskiej, ale aż do r. 1905 ůw szgdzie, gdzie wieś polska zaczynała myśleć politycznie, tam wpływy Ligi panowały niemal całko- wicie. Z treścią "Polaka" nie zawsze paacsba wał w zgodzie dwuty- godnik "Przegląd Wszechpolski" ad lata r. 1895 główny organ Ligi do "kierowania opinią publiczůrą". Ton pismu nadawał i oblicze jego rzeźbił przy nieustannej inspiracji Jana Popław- skiego, Rvůman Dmowski. I dla niego w tym oliresie dążenia do ugody z rządem carskim były "najpůatworniejszym zjawiskiem". "Dziś - pisał - ba dziej, niż kied kolwiek nie leży w naszym interesfe udawanie przywiązania do carskich rządów", bardziej niż kiedyliolwiek "dbać u-inniśrny o to by świat wiedział jak najwigcej o krzywůdach, jakle nam się dzieją, i o nienawiści do obcego jarzma, jaką te krzywdy budzą". "My do 2achodu na- leżymy dzieja mi, tradycją, kulturą, to też rozkładający wpływ wschodnich powiewów grozi narn podwó,jnie - naszej przyszło- ści narodowej i cywilizacyjnej". . Pod adresem Rosji pisał: `Jeślf istnieje jednostka moralna zwana Europą, to wasze mfej- sce poza nią, bo w barbarzvństwie prześcigacfe najrdzennfej- szych azjatów". Nfepodległość Polski - według "Przeglądu" jest "dla nas wszystkich koniecznym postul atem naszego ist- nienia narodowe o, nie tylko artykułem wiary, niepotrzebują- 64 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI cym uzasadnienia, ale wynikiem logicznym prawa przyrodzo- nego, pojmowanego we współczesnym, realnym jego znaczeniu". Dla tej idei - zapewniał "Przegląd" - "dla wolnej przyszłości naszej bgdziemy pracowůali póki nam sił starczy i wiary w tg przyszłość nie stracimy nigdy, a w chwilach najstraszniejszych ci csów twierdzić będziemy z niezachwianym przekonaniem: je- szcze Polska nie zging a! " Tę niepodleglą Polskę - pisał "Prze- ląd" - "zdobyć musimy krwią i żelazem, 'bo innych dróg ani sposobów odzyskania niepodległości ani doświadczenie historycz- ne nie podaje, ani rozumowůanie trzeźwe i logiczne, liczące się z wymaganiami rzeczywistości, nie wskazuje". . "Odzyskanie niepodległości P alski - dodawał - może być j dynie wynikiem wojny czy to pomigdzy mocarstwami zaborczymi, czy też pomię- dzy jednym lub dwoma z nich z innymi państw'ami i skombino- wanego z tą wojną powstania narodow go". Jeszcze w r. 1900 "potrzebę wytworzenia kadrów lub przyn a jmniej jakiegaś za- wiązku organizacji wojskowej" u Ważał "Przegląd" za "zadanie Zvielkiej wagi" i nawet "niecierpiące zwłoki" - i wystąpi na- wet z fantastycznym pomysłem stworzenia legionu polskiego w Anglii. . . Jeszcze w czer w cu r. 1901 pisał "Przegl d", że "po- wszechnemu u nas mniemaniu, iż w dzisiejszych warunkach mi- iitarnych powsta ie ludowe jest niemożliwe, kłam zadają nie tylko świeże i wymowne fakty, ale i zdania wielu specj alistów". . Ale już w listopadzle tegaż r. 1901 rQůzpoczni się odwrót z tego tanowiska; ten sam "Przegląd" d o wodzić będzie, że powstanie w Polsce jest "niemożliwe" i niebawem rozpocznie - jak sam określa - szereg "bardzo ostrych wystąpień przeciw wszelkiej agitacji powstańczej". Odwrót ten poóstawał vV r amach ogól- nego procesu - przejścia Ligi nie důa ugody jeszcze, lecz od radykalizmu społecznego do umiarkowania, od idei powstańc2o- niepodległościowej do postulatu nmi ejszych, ale "realnych" i bliskich zdobyczy politycznych. Pierwsze jednak zwiastuny do- konywuj ce o się zwrotu ideowego ukazywały się już cześniej, conajmniej od chwili ogloszenia nowego programu w r. 1897. Wyrażało się to wówczas nie w jawnym wyrzeczeniu się, ale w ostrożnym i coraz widoczniejszym usuwaniu postulatu niepod- ległości z pierwszego na plan dals2y. Już z poczatkiem r. 1898 wywołało to powstanie opozycji w łonie Ligi i naůw et pierwszą secesję: Bohusz-Potocki, jeden z redaktorów dawnego "( łosu" i wybitny działacz Ligi wystapi z jej szeregów z garstką jed- na ko myśl cych stworzy grupkę "Walki" i pod tą nazwą wyda- wać będzie pisemko z programem obronv postulatu niepodleg- łości. Ale taka ewolucja Ligi była nieuniknioną konsekwencj jej charakteru. Bo od początku swego istnienia starała się ona obj ć swymi wpływami "sfery najszersze". Lu,d wiejski, prole- tariat mielski, intelloencja, warstwy kupiecka, drobno- rzemy- słowa i ziemiańska, kler - oto teren nieustannych jej zabiegów i usitowań. Posługiůa ano się ogólnikiem, frazesem patriotycznym, który - wierzono - przemówić zdoła do wszystkich. Uczucie patriotyczne jednak i duma narodowa były w tym okresie w OKRES PRZEOBRA EIů1 65 y e i dusóno, tam drzemały ie opłakan m: tu tłumiono o uczucie to, ch cůć słabe, e, g,dzieindziej budziły się dopier y eden naród, nie usu- zać mogło i wiązało różne warstw w j o je idących z boku i z dołów klinów rozsadzających w taci różnic klasowych. I'ogodzić to było bardzo trudno. Praca lomeracie o tak sprzecznych interesach, dążeniach, na- kang nie mogł a iść po linii prostej i zdecydowanej; trzeba ojach macku nie ako b nikogo , , p nie zrazić ;; yło d ałać ostrożnie rzerazić. Program, ś iślej nieokreślony, nie zniechęcić, e p y na działanie w pięciu k ndygna- nieskonkretyzowany, obliczan j ójach narodu, pozostawiać musiał t żdemu Li a i ąc tako sze- Biejszej interpretacji. Z drugiła wrsobie siłygwewnętrznej, by rokim frontem, nie znajdowa wů mi, podnieść, zmusić do ludzi, obejmowanych swymi wpły pracy, ja ej wymagały stawluś ał esam y s a5'a'aćosię dio iów pod swą komendą j i aspiracji, a więc obniżać hasła łos óny p z P.P.Sdo ta ny ' ęp g st ować to zacz o od r. 1898. O memoriat" Imeretyńsklego spowod awał, jak wlemy, załamanie ai ę pr du ugodowego i masowy odp zawied lk j h` polityki ', row ych; niektórzy rezygnowůa li w ogóle z ws ` inni - liczniejsi - przechodzili właśnie do stronnictwa naro- dlawo-demokratycmego. Ten śwleż5ů, napłyůwowy element z sil- nymi w nim, starymi poglądami i tendencjami tworzył w Lidze odłam powoli, ale coraz bardziej narastający. Nie można było z nim się nie liczyć - trzeba byń j dnak a, we ó awpetp y, a programie i w ta kt ce' nie chcia , ,było wsůrzekać się reakcją starszej części członkaWů ni n gó sdykalizmu społe pierwotnego rewolucjonizmu polit bgdzie Li a starała się god 2 nego; to też przez kilka jeszc ze la jakoś jedno z drugim. . . ,S W pierwszej Ia2ie Zgo:a inaczej kształtowały się dzieje P.P ńaj bitniejszych z jej istnienia - do r. 1900 - do dz a ńależeli: Stanisław Woj- poza ośrodka kierov miczego lC.K.R anlzacją krajwwą a ciechowski, który był łącznikiem między oi'g londyńską Centralizacją Związku Zagranicznego Socjalistów Polskich (w skrócie Z.Z.S.P.l. W tymże czasie Al ksa der Sul- kiewicz, Tatar z pochodzenia, mogący dzięki tia nie zak ńspi- nikiem rosyjskiej komory celnej, proůw a ził, gen any, t.zw. granicę partyjną prz L2ńdynl pwydawnić w par- row wiarygodne ilości drukowanych w o tyjnych. Ko.lportażem tych druków w kraju - z ramienia C.K.R. - kierowała niestrudzona i ofiarna Maria Paszkowska. Ja k już wspomniałem, aresztora 'ania slerprokwnastgpny ke4 rozbiły pierwszy C.K.R. młodej partii. Przez rował organizacją Józef Piłsudski przy pomocy K amiak P a7 kiewicza. Po aresztowaniu tego Piłsudski przez sam jeden. Z trzeciego zjazdu partyjnego w r. 1895 wyszedł now C.K.R. w składzie: Piłsudski, L dwik Kulczycki i Sulkie- wicz. Pc dwóch już ůwszakże miesiącach Kulczycki powędrował 66 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI do więzienia, Sulkiewicz aaś zrzec się musiał stanowiska w C.K.R. ze względu na swą pracg na granicy. Miejsce jego w C.K.R. zajął Wojciechowski; przez dwa nastgpne iata kierują organizacją Piłsudski i Wojciechawśki; w listopadzie 1897 czwar- ty z,jazd partyjny wyznaczył na trzeciego członka C.K.R. inży- niera Aleksandra Malinawskiego, po roku już jednak okolicz- ności zmusiły Wojciechowskiego do wyjazdu zagranicę, znowu wigc aż do katastrofy w odzi w r. 1900 cały ciężar pracy kie- rowniczej spoczywał na barkach dwóch tylko ludzi - Piłsud- skiego i Malinowskiego. W tym pierwszym sześcioletnim okresie oprócz krajo ej ist- niała jeszcze zagraniczna organizacja partyjna. Do Londynu już w lecie r.1891 przeniesion o z Genewy redakcję "Przedświtu" wraz ze składem zagranicznych wydawnictw "Proletariatu" i "Walki Klas". W styczniu 1893 r. do tej nielicznej pierwszej garstki dołączyło się kilku wybitniejszych działaczy z Paryża - A1. Dębski, B. A. Jgdrzejows i, F. Perl i nůa krótko St. Woj- ciechowski, wszyscy - po zjeździe paryskim wydaleni z Francji na żądanie i pod naciskiem ambasady rosyjskiej. Wydaleni wraz z Ed. Abramowskim, który znalazł dla siebie schronienie w Szwajcarii, tworzyli pierwszy "zarząrl główny" - "Centrali- zację" - powołanego nůa; zjeździe paryskim do życia "Związku Zagranicznego 8ocjalistów Folskich". Z czasem przybyło tu i pracowało przez czas dłuższy czy krótszy kilku innych w.ybit- niejszych działaczy - wśród nich Ignacy Mościcki, Witold Jodk -Narkiewicz, Kaz. Kelles-Krauz, Leon Wasilewski, Bol. Miklaszewski. Pitsudski przyjeżdżał tu z kraju pigciakrotnie. Zainstalowana na t.zw. Beaumoncie f7, Beaumont Square, Mile End. E.) Centralizacja Związku Zagranicznego pracowała przede wszystkim niezwykle wydajnie w dziedzinie nielegalnego słow.a drukowanego. Z małej siedziby jej na Beaum c ncie szły do kraju poprzez misternie zorganizowaną sieć kontrabandy czasopisma z miesięcznikiem "Przedświtem" na czele i niezli- czone broszury propagandowe. Równolegle do tego Centralizacja jednoczyła w krajach zachodniej Europy polską emigrację ro- otniczą i młodzież z zaboru rosyjskiego, przebywającą na stu- diach zagranicą, twnrzyła w różnych miastach zachodnio-euro- pejskich sekcje Związku, ściśle zakonnpirowane, a mające za cel i zadanie szerzenie wśród otoczenia niepodległościowej ideo- logii P.P.S., rozpowszechnianie wydawnictw partyjnych, udziela- nie wszelkiej pomocy organizacji krajowej, wreszcie wyrabia- nie przyszłych działaczy nielegalnych. Dbano przy tyrn w Cen- tralizacji o sbosun ki w międzynarodowyrn obozie socjalistycznym i o spopularyzowanie w nim niepodległościowego programu par- tyjnego. Momentem o najgłębszym znaczeniu w życiu Centrali- zacji był udział w międzynarodouym kongresie socjalitycznym w Londynie w lipcu r. 1896. Delegacja polska n a ten kongres reprezentowała polski ruch sccjalistyczny we wszystkich częś- ciach Polski i na emigracji fPiłsudski, Mościcki, Jodko-Narkie- wicz, Daszyński, Reger, Kozakiewicz, Brzeskwiniewicz, Zelcer, OKRES PRZEOBRA2EŃ . 67 Dębski, B. A. Jędrzejowski). W pracy wstępnej, przygotowaw- czej - w drodze spotkań, rozxńów, korespondencji - stara io się ur'obić grunt dla przyjęcia przez kongres wniosku w sprawie niepodległości Fc lski. Nie było to niestety sprawą łaůtwą mimo tylu przyjaciół w świecie międzynarodowym. Nie przeryůw ała bo- wiem swej kontrakcji Róża Luxem'burg, a niezależnie i od niej ujawnialy się w międzynarodowym ohozie wahania i zastrzeże- nia, w'yrastające z ignorancji i chyba głównie z tępoty doktry- nerów i z panującej w partii niemieckiej niechęci do Polaków. Wniosek polski, domagający sig, by kongres oświadczył, że "nie- podległość Polski jest żądaniem politycznym, równie koniecz- nym dla międzynarodoweg oů ruchu robotniczego, jak dla samego proletariatu" - przyjgty został ostatecznie ale w zmienionej formiell). Początkowo Centralizacja londyńska pozostawała w stanie odrgbności organizacyjnej. W pierwszych l a tach nie stwarzało to trudności. W miarę jednak, jak P.P.S. rosła w kraju w siły i znaczenie - w miarę, jak rozszerzało się pole jej działania i pogłębiał się ch arakter posunięć, kwestia ściślejszego zespoie- nia staw ała coraz bardziej na porządku dziennym. Ostatecznie po przełamaniu różnych kamplikacji natury organizacyjnej i technicznej, z początkiem r. 1900 Z.Z.S.P. włączony został do P.P.S. jako jej "oddział zagraniczny". Wraz z tym st wierdzeniem wracamy na glówny teren dzia:a- nia partii - do zaboru rosyjskiego. W działaniu tym, w oma- wianym okresie, główną metodą jest agitacja, głównym środkiem - słowo drukowane. Źródłem zasilającym był Londyn. Stamtąd, a przez zakonspirowaną "gra.nicę" Sulkiewicza, szły drukowane nad Tamizą czasopisma, broszury agitacyjne i większe n awet dziełal2). W ciągu sześciu lat (1894 1899) sprowadzon a z tego źródła do kraju różnych wydaiwnictw w ilości 154.520 egzempla- rzy. Druki te odegrały swoją nie najmniejszą rolę-cůderwane jednak od bie ącego życia krajowego, dochodzące do r&k odbior- ców ze znacznyxrl nieraz opóźnieniem, nie mogły zaspok c ić wszy- 11) Na kongresie w specjalnej komisji wszyscy jej członkowie wy- powiedzieli się w zasadzie za rezolucją pólską, zwracali jednak uwagę te kwestia powinna byó traktowana ogólnie - nie w stosunku dó Polski jedynie. Ostatecznie kongres przyznawał "katdej narodowości m losie" i wyratał swoje "sympatie zupełne prawo stsnowienia o swy robotnikom wszystkich krajów, ktbre jęczą pod jaz'zmem despotyzmu militarnego, narodowego lub innego". 12) Londyfiskie: "Przedświt" przeznaczony dla agitatorbw i wspbł- czuj&cej z ruchem inteligencji (red. W. Jodko-Narkiewicz pótniej Leon Wasilewski) - miesięcznik popularno-naukowy "światło' (red. B. A. Jędrzejowski) w Paryżu: "Bulletin Officiel du Parti Soeialiste Polonais" (red. K. Kelles-Krauz). Do drukbw większych - obok 300 stronicow j, a b. wtedy popularnej "Kobieta a socjalizm" Bebla- naletały: 'Dziennik szpiega' Ant. Wiśniewskiego który w 1894 spo- wodował katastrofę "Głosu", "Pięciolecie P.P.B." St. Wojciechow- sklego, "We wspólnym jar2mie" L. Wasilewskiego memoriał Imeretyń- skiego, poza tym kilkanaście mniejszych broszur agitacyjnych z "Wska- zbwkami dla agitatorbw" na czele. 68 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI stkich potrzeb rosnąsego ruchu. Stąd już w r. 1894 decyzj a za- iożenia tajnej drukarni i wy awania w kraju pisma partyjnego "RoboGnik". Maszynę i czcionki sprowadzono poprz.ez Sulkiewi- cza z zagranicy. Drukarnia ukrywała się najpienw w Lipnisz- kach w powiecie oszmiańskim, później w Wilnie, wreszcie w Ło- dzi. fted a torem "Robotnika" był Piłsudski; przy pCmocy Woj- ciechowskiego głównie wydał on w ciągu sześciu lat 35 nume- rów pisma, z 11 dodatkami do niego, w ogólnej ilości 434 stron dwuszpaltawych i 59.236 egz., ponadto 9 numerów "Górnika" l4.500 egz.), 2 numery "Radomianina" oraz kilkadziesiąt odezw w ilości okołoů 120 tys. egz. Odezwy te pisał i wydawał Piłsudski w przerwach między je- dnym a arugim numerem "Robotnika". Każda z nich zn aKzyła doniosły moment w dziejach ówczesnej walki. Odezwami odpo- wiadał Piłsudski na zapaWiedź przyjazdu cara Aleksandra III, i na wiadomość o jego śmierci: odezwą protestował przeciwko okolicznnściom, towarzyszącym pobytowi cara Mikołaja w War- szawie, odezwami bronił Mickiewicza 1 protestował przeciwko pomni koWi Wieszatiela w Wilnie. Były te odezwy j e d y n y m głosem protestu, jaki w owym czasie wychodził z łona społe- czeństwa polshiego. W "Robotniku", ukazującym się bez przerwy ku bezsilnej wściekl4ści poszukujących go carskich żandarmów, szedł Pił- sudski ku pogłębieniu świadumości narodowej w masie robotni- czej i wyprowadzeniu tej masy z wytwarzającego się ciasnego koła walki klasowej do szerszego obrgbu zadań ogólno-narodo- wych. Stosunkozn w Polsce - w ramach j j niewolniczego ży- cia pod caratem - przeciwstawiał warunki, istniejące na za- chodzie Europy, gwałtom i nadużyciom moskie wskim - zasady takie, jak wolność słowa, druku, zebrań i organizowania się. Rosja była w "Robotniůku" jednym z głównych i stale wracają- cych tematów. Przykłady jej kulturalnego i polityczno-społecz- nego zacofania sziy w parze z astrą krytyką rządów rosyjskich w Polsce - ujawnianiem nadużyć i szachrajstw urzędniczych i ods: anianiem różnych "tajemnic rządo w ych" w systemie ru- syfikacyjnym. Niewola - przekonywał Piłsudski - to nie tylko wyzysk, wyrażający się w poda kach, znacznie większych niż w Rosji. Niewola - to także spychanie Polski na niższy poziom kultura lny, hamowanie naturalnego jej rozwoju, wypaczanie form jej życia społecznego. Dla robotnika polskiego nie może to być rz czą obojętną. Dziecko jego w szkole marnuje czas i wysiłki na naukę ůopů obcym, niezrozumiałym języku, robotnik dorosły nie maże porozumieć się w sądach i urzędach, a w walce o byt ma uprzywilejowanego przeciwnika w postaci robotnika roeyjskiego, sprowadzanego do Polski dla cełów rusyfikacyjnych. Robotnikowi polskiemu więc w polskim kra ju dzieje się tak, jak gdyby "komuś uginającemu się pod ciężarem dawiganego z tru- dem brzemienia ktoś dorzucił nowy wielki ciężar i nadto spętał mu 'łańcuchem ręce i nogi oraz zakneblował usta". Wszelkie próby polepszenia warunków życia i bytu aymagają ofiar nie- OKRES PRZEOBRA2EŃ 69 współmiernie ielkich, w d cdatku nie dają rezultatu praktycz- nego, bo poza plecami swcůjskich wyzyskiwaczy kryje się rząd despotyczny: "brutalną swą ręką, zbrojną w nahajki i karabiny, mięsza się on do walki robotników z fabrykantami, stając za- wsze po stronie tych statnich '. . . Zmiana ustroju w.ewnętrz- nego w Rosji - z sainodzierżawnego na konstytucyjny - nie może być celem robotnika pcůlskiego. Proletariat polski dzięki swej liczbie, uświa omieniu, sile, dzięki tradycjom walki poli- tycznej i wyniesionym z niej doświadczeniom, może łatwa stanąć na równi z proletariatem 2achodu i krokfem równie sz bkim może zdążać do ostatecznego swego celu - ustroju socjalistycz- nega. Lecz zależność od Rosji, nawet konstytucyjnej, "zwolnić musi postępy naszego ruchu i krok olbrzyma, odpowiad a ący si- łom proletariatu polskiego, stanie się krokiem karła". . . Polityka pokory - przekonywał Piłsudski - nigdy i nigdzie, a tym bar- dziej pod rządem moskiewskim, nie przynosi żadnej korzyści. W walce o prawa zorganizc.wanej sile przeci wstawfać trzeba ró- wnież sił ę zorganizowaną. Tylko to pozwoli skruszyć kajdany niewoli politycznej. Hasłem dla robotnika polskiego musi więc być "niepodległa i demokratyczna Rzplita Polska". W ramach takiej Polski proletariat potrafi zapewnić soůbie sw ůbody poli- tyczne i odpowiedni do swej siły udział w' prawodawst.wie i rzą- dzie. W wolnej Polsce dwa tylko będą obozy - "jeden polskich robotników, drugi - polskich posiadaczy". Tak - w w o lnej Polsce - bez obcegoů i wrogiego wpływu szala zwycięstwa szybko i stanawczo "przechyli się na stronę robotników". Usunąć na- j azd obcy z kraj u ! - oto kategoryczny nakaz, przewij aj ący się jasl awą nicią we wszystkich prawle artykułach Piłsudskie o w "Robatniku". Oczywiście - nie wzywał do bez zwłocznego po- wstania z bronią w ręku, podkreślał jednak, że chwila taka przyjdzie, że przyjść musi. Okres wyczekiwania zalecał wypeł- niać pracą uświadamiania i organizowani się. Solidarny protest, strajk, zbiorowe manifestacje - oto narazie broń, składająca się na "arsenał rewolucyjnyl3). W artykułach swych Piłsudski nieraz wiązał emancypacyjne dążenia klasy robotniczej z trady- 13) "By jarzmo niewoli nie wpiło się nam w barki by nie upodliło naszego ducha cierpliwym znoszeniem zniewag i poniewierki - musimy zawsze stać na straży swej godności i odpierać wszelkie zamachy rządu przeciw nam skierowane".. "Zawsze i wszędzie rz&d powinien spotkać w nas wroga, który nie pozwoli się bezkarnie zniewatać i zakuwać w nowe więzy".. "Jak wojsko nim stoczy bój skuteczny długo zapra- wiać się musi do używania oręża" tak i partia "ćwiczyć wciąż musi i przyzwyczajać do zbiorowych wystąpień '. . . Wtedy, gdy w pracy konspiracyjnej idziemy w pojedynkę lub nielicznymi grupkami unika- jąc zetknigcia się z władzą - w maniPestacji występuj my zbiorowo, w gromadzie, i nie ukrywając całkiem przed okiem otoczenia ani wych zamiarów ani tet samych siebie"... "Wtedy gdy w jednym s , w wypadku rząd tropi nas, wyszukuje urywając pojedyńcze osoby drugim my sami idziemy mu na spotkanie"... Te właśnie cechy- zbiorowość i jawność - "stanowią o ogromnym znaczeniu wychowaw- czym, jakie posiadają dla klasy robotniczej manifestacje narówni ze strajkami ". . . ?0 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI cjami Polski minionej. Treść, kryjącą się w gruzach szlacheckiej prze.;złości, stara się osadzić n sercu robotniczym. R c botnfk polski stanąć musi tam, gdzie zginęły ostatnie reduty walczącej o niepodległość szlashty, ma z kolei przejąć na swe barki cigżar "odpowiedzfalności za naród i państwo". . . Raz po raz dźwięczą tu poza tym reminiscencje "rom a tyzmu" szlacheckiego: bo oto "rc lą historyczną socjalizmu w Polsce jest r.ola obrońcy zachodu od zaborczego i reakcyjnego caratu"; albo też stare "szlachec- pfe" hasło - zs naszą wolność i waszą! - "jedna nogs otwora-.caratu spoczywa n a, pokornym rosyjskim narodzie" druga ciężarem swym przygniata "wszystkie łańcuchem niewoli przykute ludy". "Cios, przez polską klasę robotnfczą ůwy mfe- raany w celu usunigcia tej podstawy, jest najpewniejszym środ- hiem obalenfa caratu i we wł.asnym jego kraju". "Niepodległa nfewo i cara'smierć aratu, to wyzwolenie i Rosjf z tysiącletniej Rówpóegle do takiej dzi .łalności agitacyjno-wychowawczej tajnej, sle ruc hl iej iłś robot ików i inteligencji ůvcr organizacji p ężys ej. W ówczesnych, nader ciężkich warunkach, już samo utrzymanie ciągłoścf ruchu uznane by być musiało ma pc ważne zwyci two nad zabiegami żandarmów policjf f szpfclów. A przecież organizacja rosła z roku na rok. O stałym postępie śwfadczyć rnoże wzrost rozpowszechnianych druków nielegalnych: r. 1895 - 29.467 egz., w 1896 - 48.351 egz., w 1898 - 84.752 egz., w 1899 - 99.872 egz. Nie mniejszą g:ówn eę a składk ćh człotk"Pinansów" partyjnych, opartych n owskich: z 3.275 rb. w 1895 wzrosły one do 12.310 rb. w 1899. O rozroścfe c rganizacjf świadczyłůa również powfgkszająca sfę ilość strajków - tej jedynej wówczas broni w R alce o lepsze warunki: w r. 1895 - 22 strajki, w 1897 - 42, w 1899 - 67 z ogólną ilością stu tysfęcy straj kujących w cfągu pfęciu lat. Podobnie z dorocznymi, a zakazanymi przez carat obchodamf święta w dniu 1 maja: gdy w r. 1895 nfe zgło- sfło się w dnfu tym do pracy okołc 2 tys. robotników, w r. 1899 zgromadziło się ponad 15 tys. manffestantaw . Wychodzono na ulicę tłumem i z innych powodów (pomnfk Mickiewicza, rocz- nics mordu w Hucie Bankowejl4). maniPestacyjnie też odpro- wadzano na cmentarz zmarłych tow arzyszg. Zawsze w takich wypadkach były czerwone sztandary, śpiewy rewůalucyjne, mo y Polska zą Za eś k zyki: precz z caratem! niech żyje wolna eż w takich wypadkach ukazywały się na działy policji órazzandarmerii i kozaków oraz sflniejsze od- częściej dochodziło do starć i aresztawań. . . Oczywiścfe - w początkowym okresie swego istnfenia, P.P.S. jako partfa tůc botnfcza za najważniejszy dla siebfe teren uwa- żała miasta i osady fa bryczne; praca na wsi, wśród chfopbw, chod ła na płan dalszy; ograniczano sfg do przypadkowego 14) We wrześniu 18g7 w Dąbrowie Górniczej sprowadzone dla stłu- mienia strajku wojsko zabilo 3, ciętko raniąc 4 robotników. OKR.ES PRZEOBRA EŃ 71 rozdawania druków niegalnych odpowiednio dobranych - na jarmarkach, n arwet przy poborze w ojskowym. W r.1896 próbował pi łsudski zredagować i wydać "Jednodniówkę ch apską", ale wóbec braku w partif lu zi, znających dostatecznie wieś, jej bolączki i potrzeby, projekt upadł. Z czasem dopiero wydawać p.P.S. zacznfe przeznaczoną dla chłopów ` Gazetę Ludową", re- dagowaną n jpierw przez St. Grabskiego, później L. Wasilew- skiego, wreszcie A. Struga. W p y ` p j ęg rac nad ` sku ianiem i z ednoczeniem sił" si ała P.P.S. "wszędzie, gdzie sięgał wpływ słowa polskfeg:o", za obszar swego działania uważając "wszystkie prowincje, dawniej z Rzplit Pol- ską związane". W praktyce prowadziło to do sp o tkania z szere- giem ruchów, rodaących się i rozwijaj cych poza zbi oxowości polskąl ). W spotkaniach tych kierowano sfę nie tylko zasadą ca kowitej tolerancji, ale f obowi zkiem pcQnocy. Na Ukrainie kijowskiej, wtedy Rusią jeszcze zwanej, próbowano istniejące tam, nieliczne i wątłe kółka o za barwienfu radykalnym f socja- " . p p g p lfstycznym związać z untem otrzeb naddnfe rzańskie o ro- letariatu" i tą drogą doprowadzić do stworzenia partii rusiń- skiej"; poważniejsze awoce dać to miało później, narazie re- zultaty były nikłe, gdyż na zaczynaj cej się dopiero bu- dzfć Ukrainie zawcześnie jeszcze było na jakikolwfek ruch o charakterze narodowo-wyzwnleńczym').Pomy ślniej rozwijały sfę 15) W oficjalnym sprawozdaniu part9lnym ("PP.S. w ostatnich pięciu latach ) podkreślał St. Wojciechowski: "Nios&c propagandę socjalistyczną braciom n.aszym na Litwle i Rusi wolni jesteśmy od zarzutu zaborczości bo nie o interesy polskości nam chodzi, ale o in- teresy rewolucji która ma wyzwolió ludy z kajdan niewoli dzisiejszej i zapewnib im tiyt samodzielny. Rbwniet nie zakreślamy przez to gra- nic przyszłej republiki polskiej bo o nich zadecyduje dopiero zwycię- ska rewolucja, wola ludów, ktbre razem walczy 9". ') Budz&ce się tu tycie polityczne znajdowało dla siebie wyraz w istnieniu i krzątaniu się drobnych grup i kółe k o rótnych tendencjach ideowych - esdeckich socialistyczno-rewolucylnych radykalno-ludo- wych; przewatały tu vyratnie wpływy tosyjskie, wigkszośó związana była organizacyjnie z odpowiednikami w ruchu rosyjskim. Jednostki "marzycieli-samostijnikbw (niepodległościowców) tkwiły w tych kołach, ;zru powałv sie dokoła reda kcii Kijowskoj Staryny" (nieliczne ukraiń- skie wydawnictwa naukowo-literacki e ) z czołow& tu postacią Stepa- nenki. P.P.S. stosunki z Ukraińcami w Kijowie i w ogble nad Dnie- prem nawi zywała jut od 1899 Usiłowania szły w kierunku stwor Lenia "partii typu P.P.S." - niezaletnej od ruchu rosgjskiego z hasłem "niepodległej ludowej republiki ukraiński ;1" Chodztło o tó by partfa taka wyłoniła s ę ze społeczeństwa u ki'aińskiego, P.PS gótowa była dać wszelką pomoc technicm& - "detaszować" swoich ludzi st worzyć tajna drukarnię i składy zorganizowab przemyt' agitatorb v i publj cystów szukano w tym celu wśród Rusinów w Małopolsce Wschodnie ' tu jednak - we Lwowie - ni e udało slę zwerbowab nikogo Rusini lwowscy entuzjazmowali się pomysłem chętnic śpiewali pie ni nad- dnieprzańskfe i "Szcze ne wmerła Ula'aina" ale echać na Kijow- azczyzng i pracować tam konspiracylnie "w oticych stronach i warun- lcach" - nie chcieli. PP.S. nie rratała się ledna k tv mi trudnościami We Lwowie Jodko-Narkiewicz, Aleksander 8zymański Jbzef Nowicki przy udziale Mikoła.la Iiankiewicza (Ruslna naletąeego wtedy do P.P.S.D Galicji i śląska) ułotyli niepodległaściowa `Prohrammę" i po wydrukowaniu na bibulkowym papierze przerzucili do gijowa wras 72 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI ptosunki y otyszami p y ; udzielano im omoc radą, dostarczano otrzebn ch druków, a w Londynfe założono dla nich specjalną drukarnig; stosunki zrazu bliskie i serdeczne 99, kiedy to ambicje osobiste G'psuły c ůły się z dema o i przZ'R'ódców łotewskich połą- g g ą przeciwników P.p.S. Zna.cznie wigcej ůkłopotów dostarczało Wilno. Stanowiło ono w tym czasie nader swoist y g p : krzyżowały się tur b ek różn ch ru ek i kółek pů i- polskiejhWarszawy oraz rosyjskie o p e supremacji, wpływy g eters'burga i Moskwy. Z g j y łona e ś ych tendenc ćhchodzili młodzi działacze o naj- sprzec _ y ni ydzi próbowali d polac Litwini, Ros anie, Bia- łorusi o egrać jakąś rolę w obc zeniu bowali w , p ró- p ać nań, stworzyć coś w rodzaju orga izacyj, które częściąeL gi Narod ezekształcić sig, wzglg ie stać się miały czy żydowskiego "Bundu ' P'S. litewskiej Socjalnej Demokracji ' Ukazanie się tu po jakimś czasie grjpki ludzi, szczerze zabierających się o agitacji soejalistycz- nep wśród rzemieślników, pcůwita a P.P.S. bardzo życzliwie i ws ierała te usiłowania przez bezpłatne dostarczanie broszur. Oczekiwano, że y nają się i gru ka ta e drobne zrazu, różnice w takt ce wyrów- P pójdzie ręka w rgkę z P.P.S." Ale w miarg p sE tkami pgzemplarzy galicyjskiej gramatyki ukraińskiej, by i tam ą P g ą g g oznano " raw i kiemls óku 1 ÓO stwor si do samodzielnego tycia narodu ". Z Partię Socjali tyczną" pr2ez powołanie pier no w Kijowie "ITkraińską k jedynego Ukraińca Kaniew wszego C.K.R. . w skład jego weszli obo ca sami Polacy,pochodzący z Ukrainy - Bohdan Jaroszewski (zukrainizował się z czasem na Ko- maĆk Bw P ki); zócza.s mwicki Jam es Douglas (Pblak z ojca Szkn ta d ę przystąpił tu jeszcze Ludwik Siedlecki (zukra- inizował si z czasem na Sawę Kryłacza). Działalność młodziutkiej P P j g g j No vynyrzetłu aa onych nak ukraiński kolportażu niele alnej "Dobre cz polskich broszur agitacyjnych i odezw' w każd p gP 'niepodległości dla Ukiainie' druku wyst oWał uzasadniony postulat , wciągano do tego prądu mł rzono nielegalne kółka polsko-ukra- mady" - stąd Geż wyjdzie szere odzież z hijowskiej ukraińskiej "Hro- ściowych - Matiuszenk g działaczy socjalistyczno-niepodległo- o Koleśniczen ko bracia Miłoradowicze, Kosacz, Udjwenko i historyk ukraiński Wacław Lipiński, Jurkiewicz Roman Wo ciechowski i inni. Zwalczały tę założoną przez Polaków partię dwie d mok a y aie powstające równocześnie organizacje - "socjalno- ucyjna ukraińskale niejedń j o cie od ruchu rosyjskiego i ` wo1 " i a, skupisjąca rozmaite odmiany ra- dykalnie i rewolucyjnie nastrojonej młodzieży, Nie rozumiały one zna- czenia jakie dla rozwoju politycznego Ukrainy miało "rzucenie hasła nl e podległości politycznej w ste p y istycznym pnastawieniuie" i za rz kładem partii rosyjskich o central ` o zarzueały "nacjonalizm", źow ńizm i nazywały j p lską intrygą", Ale przecież stwnrzenie pol- skimi r kami Ukraińskie Partii Socjalistycznej to "wrgczenie Ukraiń- r&k pó ski h poni liwgju zob. Jbraińcy ten sztandar przejgli z zefa Nowickiego " Wspomnienia starego działacza" w "Niepodległości", tom XIII Warszawa 1936). W j j 1903 w nie ednolite Rh po źły w kierunkułz do rozłamu - elementy o tendencjac r śyje M, odłam o zab esPalania się z analogicz- nym ruchern się z Uhrafńską Psrtieniu soc alist czno-niepodleg- łościowym połączy ą Socjalistyczną która 2mie- niła w związku z t m nazwę na Ukraińską Partig Rewolucyjną. OKRES PR.ZEOBRAZEŃ ; i'astania w siły - grupka ta okazywała coraz wigcej niechęci la P.P.S., żądając od niej, ů5y wyrzekła się rozszerzania swej ůga,nizacji poza granice Królestwa. W rezultacie wykluła sig i t,ego dziwnego gatuńku "socjal-demokracja litewska", bez Qhreślonego programu politycznego, i pomim swej "litewskości" posługująca się niemal wyłącznie językiem polskim; skupiała ż w swych szczupłych szeregach ludzi, z których większość pcale nie znała języka litewskiegolg). Stojąc na gruncie "se- aratyzmu litewskiego" - uważała się za przedsba vicielkę "Li- vinów", nie w narodowym, ale ůw historyczno-terytorialnym naczeniu, i z tego powodu nie tylko usuwała się aůd łączności ruchem polskim, ale i wystgpował a przeciwůko niemu z coraz iększą wrogością. Postacią najruchliw zą będzie tu i rolg naj- wigkszą odegra Feliks Dzierżyński. Drugiego, nacznie większego kłopotu, przyspa rzali w Wilnie Zydzi. Kwestia żydowska w góle była dla P.P.S. od początku przedmiotem pilnej uwagi i nieustannej troski. Chodzilo o związanie robotników żydowskich solidau'nością z robotnfka 'ni polskimi, o rozwinięcie w nich "uczuć obywatelskich wzglgdem kraju, który zamieszkują". Dodatko vym bodźcem do zabiegów w tym kierun ku było stanowisko i wpływy Zydów rosyjskich, wydalonych z R osji, a mimo to "starających się narzucić y- dorn polskim ciążenie ku Rosji"17). I tu jedyną skuteczną drogą mogło 'być wtedy tylko słowo drukowůa e, brak jednak w partii publicysty, władającego żargonem, oraz szczupłość funůduszów partyjnych był y przez dłuższy czas przeszkodą dla wydaw ania specjalnego pisma. Projekt ten zrealizowano d c piero w r. 1898, ki dy z drukarni londyńskiej wychodzić zaczął żargonowy "Ar- bajter". Przed tym i po tym sprowadzan a dla ydów odpowied- nią litera urg propagandową od zbliżonej do P.P.S. organizacji żydowśkiej w Nowym Jorku. Nie zaspakajało to jednak istnieją- cych potrzeb i dało nikłe rezultaty w Warszaiavie tylko. W Wilnie natomiast, gdzie wśród 2ydów przeważał element zrusyfiůkowany, wychowany w szkołach, dających przewr otne pojęcia o Polsce i jej historii, lub nawet świeżo z Rosji przybyły, z kulturalnymi związkami z inteligencją rosyjską i z tradycją udzi ału 2ydów 16) Uchwała czwartego zjazdu P.P.B. z r. 1899 mówiła te partia uznaje "odrębnośó organizacyjną grup litewskich t.j takich które przy agitacji posługują się wyłącznie językiem litewskim" i gotowa była zawrzeć z nimi "najściślejsze stosunki oparte na wzajemnej po- mocy", pod warunkiem, te grupy te w działaniu swym "nie będą roz- budzały nienawiści do narodu polskiego, tak korzystnej dla celbw za- borczych caratu". Zjazd stał przy tym na stanowisku że wobec tego it "na Litwie jest znaczna ilość proletariatu, nie używającego języka litewskiego a związanego z proletariatem polskim wspólnością mowy i tradycja mi historycznymi" oraz wobec tego że "ani warunki poli- tyczne, ani ekonomiczne nie wymagają dla tego proletariatu odrębnej organizacji którą usiłuje mu nadaó grupa występuj&ca pod nazwa Socjal-Dem okracji Litewskiej" - zjazd nie uznawał `racji bytu" tej grupy. 19) Wedhsg słów St. Wojciechowskiego z jego "P.P.S. w ostatnim pigcioleciu", Londyn, 1900. ip' ?4 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI WwiązekuR b tnić yhw Rosyiskim powstał "Wszechżydowslu ympatie prorosyjsk e Isce", w skróceniu zwany Z chęcią do Pó ki i do P.P.S. N s y tu w parze z ostrą nie- jej w coraz głębszym ie gardzono demagogią i użyĄrano przenikaniu do mas żydowskich w War- s2awie i Królestwie. W r. 1898 "Bund" przystąpił, jako "orga- nizacja auton c miczna" do założonej przez Piotra Struvego "ro- syjskiej socjalno~demokratycznej partii robotniczej". . To wią- zanie się z ruchem rosyjskim Żydów, zamieszkałych w Polsce , osądzała p.P.S. bardzo surowo. . . Niezbyt pomyślnie układały się też stosunki z Rcsjanami. P.P.S. od począbków swego istnienia szukała bliższych kontak- czynnegowzli hjstr ńryuu em rosyjskim, pod warunkiem jednak ania zarówno politycznych założeń i dążeń polskich, jak i zasady, że na terenach, objętych działal- nością -P.P.S. (a więc w przedrozbiorowych gr anicach Polski), wszelkie "ro`boty rewolucyjne grup rosyjskich mogą być pro- ąz p źeszk d aczej' jak tylko za wiedzą i zgodą P.P.S.ls). C+ló- dłuższy zu w readizacji tych postulatów był przez czas sji. Po rozbic iu ` Nar da iejkolwiek wyra.źnej organizacji w Ro- ` o nej Woli istnlały tam niezliczone dzie- y, 6 si tki kółe B całkowicie niezależn ch or anizacyjnie zaś - nie- poradnych ). P.P.S. wspierała niektóre z nich dostarczając - poprzez "granicg" Sul kiewicza - nie tylko,potrzebne druki , ale i środki techniczne, j ak mim afy, małe maszyny drukar- skie i czcionki. Piłsudski popychał je stale "ku temu, by raz wreszcie ogłosił j j j programem " : "w owal eieniu akie ś partii ros skiej ze stałym z despotyzmem rosyjskim - pisał do nich - spodziewamy się znaleźć w was sojuszników równie wiernych jakimi my będziemy dla was w walce z tym samym wroaiem. Niestety, stwierdzab na każdym kroku, że wszystkie nzpki rosyjskie, nie posi a ając jeszcze wyraźnego oblicza poli- nyym p`centrali ego, odznaczały się jednak głęboko zakorzenio- zmem rosyjskim", który w gruncie rzeczy jest p y g y .' jut nym) W p rtię Źłoszon m w `Przedświcie w r. 1893 a uzna- a uzupełnienie ej politycznego prograźnu pisał Piłsudski: "Nawet w szereeach rewolucyjnych Rosli nie mamy dotych- czas cczerych przyjacidł kwestia zaś samodzielności jůest dla nas zbyt mollia za ówolnić zś gudoLyćh źia ó v tbbarbarzyński i cietki, byśmy rosyjskich Indyferentvzm e zachowaniem się re- olucjonistów w tym wzglgdzie musi być rzez nas umang za milczącą. sankcjg polityki rządowej. Wobec tego dząc z ń ą wis ósunk orźuci by rewolucyjne grupy rosyjskfe wcho- i czynnie z ' p swe dotychczasowe bierne stańowisko W jednym nz listów ź orit 18 5 ch aspiracji wystąpiły ". . pisał Piłsudski. Teraz panuje r j y ą . ` przedrukiwstaryo i ludzie ła masa hekólito afowanych rzeczv czgsto Powsta,ią rbtne grupy ws yasc9j źaś z j jak to umiej Rósjanie. acają. oczy swe ku Polsce ku aam by im podać rgkg nomocy. Cała masa ludzi uczy się po polsku r. a polśkij obrazrizćcj ch ls rganizować według wzoru polski2gó obą w porozumienie, katd h kółka jednak nie chcą wchodzić ze s e c ce mieć z nami do czynienia"... OKRES PRZEOBRA EŃ niczym innym, jak tylko "zakapturzonym imperializmem" ). w r. 1897 udało się Piłsudskiemu pchnąG sprawg naprzad o tyle, że 2a jego namową i przy obietnicy pomocy w przełamaniu tru- dności technicznych - jedna z tych grupek, petersburski "Zwi - zek walki o wyzwolenie klasy robotniczej ', wystąpić miał z ini- cjatywą zjazdu różnych grup i kółek rosyjskich. W o czekiwaniu ns ten krok Rosjan czwarty zjaad P.P.S. uchwalał, że przyszła umowa z mającą pawstać partią rosyjaką oparta ma być na sasadzie, że Rosjanie uznają polskie dążenia niepodległościowe, zobowiążą się do rozpowszechni a ia w społeczeństwie rosyjskim poglądów o s?.uszności tych polskich dążeń, a w działaniu swym nie bgdą wchodzili bez wiedzy i zgody P.P.S. w stosunki z żadną organizacją w Polsce i na Litwie, wreszcie - przyzrlają grupom, powst.ałym wśród narodowości nierósyjskich, prawo twor2enia odrębnych organizacji i swobodnego określenia stosunku do państwowości rosyjskiejzl). Nagle jednak, a dla P.P.S. i niespo- dzlanie - Piotr Struve ůogłosił "m a ifest" o utworzeniu "rosyj- skiej socjaldemokratycznej partii robotniczej", do której weszły pertraktujący właśnie z P.P.S. "7wi zek", grupa pisma "Rabo- c2aja C+azieta" i żydowski "Bund". Nazwa, zakreślająca dla par- tii granice pa ństwowe l"rossijskaja") - mimo, że nie brały tu udziału istniejące na obszarach Rosji partie nierosyjskie, obec- ność żydowskiego "Bundu", działającego głównie na Litwie bardzo dwuznaczne t kreślenie stosunku do dążeń odśrodkowych - wszyst o to musiało wywoł wa.ć po stronie polskiej mnóstwo zastrzeżeń.") Wkrótce jednak po "manifeście" Struvego pewstała 20) Jakżet często Piłsudski i inni działacze słyszeli od Rosjan w rótne formy słowne ubrane stwierdzenie: "Sądzimy, te nie znajdziecie a Rosji ani jednej grupy o jako tako wyrobionym fnstynkcie politycz- nym która zgodziłaby się na obrong waszego programu. 21) Ostatni w'arunek był odblaskiem stałej tros'ki Piłsudslsiego o na- rody ujarzmione przez Rosjg. Był też w tym programie wyzwolenia lu- dów prekursnrem boru jącym nowe drogi. Myśląc o "xnzbiciu kajdan niewoli politycznej" i widząc przed sob& potggę militarn& sji- P.P.S. zdawała sobie sprawg, te "rewoluc)a tym wigksze bgdzie miała szanse powodzenia im wigksze obejmie terytorium". Trzeci zjazd par- tyjny z r. 1895 stwierdzał te wśrbd wielu wchodzących w akład pań- stwa rosyjskiego narodowości "przeciwko barbarzy skiemu uciskowi caratu budzi się opór, który siłą rzeczy trwać i wzrastać musi" i te "narody te, dzigki swej liczebności przedstawiają siłg ktbra przy od- powiednich warun kach decydować bgdzie o losach car atu" Zjazd po- lecał partii budzić "d&tenia s paratystyczne" oraz "nieśó w miarg motności pomoc początkującym ruchom" wśród narodowości u)arz- mionych. Duchem takich załote owiana była napisana w r 1899 bro- szura Loona Wasilewskiego "We wspólnym jarzmie" Najgłgbsze só- sunki zawiazano z Flnami, starano się rozdmuchać budząc& się świa- domość narodową Estończyków, siggano na Kaukaz - do Cfruzinó r i O mian głównie. ) Pisał np. Piłsudski w liEcie do Londynu 4.VI.1898' "Niech ich diabli !. . . To łączenie się z Bundem i " wsierossijskośt' " nl e s& ó cechy ttóre nas mogłyby sympatycznie usoosobić" Ale dodawał "Musimy w tym kroku uznać powatne dla ruchu ros9jskiego dątności do zjed- noczenia sił, dotychczas rozsypanych po całej Rosji. Nada to temu ruchowi cech powatniejszych i postawi partig o ile bgdzie czynną i będzie się rozwijała, wobec nad:r watnych dla Rosji, a pomijanych ?8 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI wiązek nauhi uzupełniającej po hilha godzin.w tygodniu. W mia- stach prócz szkół elementarnych otwarto szkoły wydziałowe dla tych, htórzy nie szli do gimna um. Znaczenie jeszcze głębsze dla Galicji miała przeprowadzona w r.1896 przez Badeniego, już jaho premiera austriackiego, reforma prawa wyborczego w Au- strii, nieabyt jeszcze wprawdzie szernha, aIe już przez stworzenie t.zw. piątej kurii otwierająca szerszym masom drogę do wpły- wów na rządy. Masy te organizowały się w Galicji w dwóch obozach. Socja- listyczny reprezentowany był zrazu we Lwowie przez St. Kas- sjusza i A. Mańhowshiego, redaktoró v ~ pierwszego tu (od r. 1890) pisma socjalistycznego "Robotnih". Postacią wybitniejszą był drukarz lwowski Józef Hudec. W tymże cza.sie uwagg na sie- bie zwracać zaczął młody, wówczas akademik, Ignacy Daszyński, lączący wielhi dar hrasomóstwa z ognistym temperamentem i ujmującym sposobem bycia. Pierwotną f c rmą organizacyjną ru- chu były lokalne stowarzyszenia p.n. "Siły" i "Pracy", Garnęli się do tych gniazd nie tylko robotnicy, lecz i młodzież inteli- gencka, którą pociągal.y ideowe elementy socjalizmu. Nie brako- wało je:dnostek gorących i ofiarnych, to też młcdy ruch wzglgd- nie szybko wypływać zaczął n a widownię jako realna i wciąż rosnąca siła polityczna. Oparciem i pomocą byly związki z so- cjalizmem austriackim. W r. 1891 delegaci socjalistów polskich z C+alicji uczestniczyli w zwołanym do Wiednia kongresie so- 1 ćyjski'w hostriachich; w styczniu 1892 odbył się piervrszy "ga- . ngres socjalfstów. Tą drogą doszło do stworzenia partii, stranowiącej polską odnogę ogólno-austriackiej socjalnej demokracji. Socjaliści galicyjscy nie chcieli jednak związku bez- warunhowego; w deklaracji swej oświadczali że nie pozwala na to ani "wyjąthowe położenie" i h kraju, którego "granice poli- y w j ą y y t czne nie od iada stosunkom faht czn m i językowym", ani względy na rod ahów, mieszhających poza granicami pań- stwa austriackiego. Ale po pięciu latach, w 189?, obóz s acj alistycz- g g ą n v Austrii zor anizował si na zasadzie federacyjnej ; odt d też istnieć zaczęl a Polska Partia Soc.-Dem. Galicji i ląsha", jako utonomiczna część partii ogólno-austriachiej. Tenże rok 189? zaznaczył się pierwszym zwycigstwem socjalistbw w Galicji; wybory, po reformie Badeniegfl przeprowadzone na nowej zasa- dzie, dały mandat parlamentarne dwom socjalistorn - Janowi Kozakiewiczowi ze Lwowa i Daszyńshiemu, który już poprzednio przeniósł się do Kra kowa. Jemu też przypadnie rola przywódcy socjalizmu galicyjshiego. Walka jego z panującym w Galicji obozem honserwatystów, z klerem (z jezuitami głównie) C raz z hrajową administracją rządową - walka, prowadzona zarówno na terenie parlamentu w Wiedniu na zgrom adzeniach publicz- nych i poprzez wydawany w Krakowie "Naprzai " - przyspo- rzy mu wielu wrogów politycznych i osobistych, nieraz wciągnie go na drogę popisów oratorskich dla uzyskania paklasku tylko, nie mniej jednak uczyni z niego postać nie tylko bardzo po- pularną, ale i wpływową zarówno w parlamencie austriachim, OKRES PRZE O B R At EŃ ?a Ak i w międzynarodowym obozie socjalistycznym. Kierowany przez niego odłam socjalizmu galicyjskiego i w tym okresie, i długo jeszcze później za cel swój główny uważał najpierw zdo- 'bycie dla siebie, a później utrwalenie i powigkszenie swolch try- b w parlamencie wiedeńskim i lwowskim sejmie hrajowym. Cel ten wymagał nieustannej wa.lki z istniejącymi w Galieji stosunkami p olitycznymi i społecznymi; już to pochłaniało wie- le energii, a związek zarówno z parlamentem austriackim, jak i z partią austriacką odciągał jeszcze u w agg w stronę Wiednia. W tych warunkach za.gadnienia ogólno-polskie i sprawy innych zielnic polskich b chodziły na dalszy plan, nieraz - często- zupełnie z oczu znikały. Do hasla niepodległości Polski ustosun- kowywano się obojętnie, w najlepszych wypadkach z życzliwie ciepłą, ale nie czynną sympatią. W niezbyt wocnych próbach zaszczepienia niepodległościowej i trójzaborowej ideologii P.P.S zaboru rc syjskiego na gruncie partii galicyjskiej nie ustawali Daszyński, Kaz. Mo kłowski i Jędrzej Moraczewski oraz M. Han- kiea icz, Rusin, należący wtedy do ruchu polskiego. Podobnie- bez wigkszego pow o dzenia - próbowała wmontować tu świato- pogląd niepodległościowy sekcja lwc.wska P.P.S. (Jodko-Narkie- wicz, Bol. Mikłaszewski, F. Perl). Pod ich opieką i przy ich pomocy rozwijało się pbw stałe z inicjatywy i wysiłku młodych (bracia Ludwik i St. Siedleccy, Wacław Wolski) czasopismo "Promień", a później i wyrosła stąd tajna organizacja "Promie- nistych"; ten nowy wśród mło dzieży prąd o socjalistyczno-nie- podległościowej barwie przedarł się rychło ze Lwowa poprzez hordon do zaboru rosyjskiego, przede wszystkim jednak przeo- rywał młodzieżową niwg w Galicji - walczył w murach szkoly średniej z ówczesną w niej atm asferą, uderzał w zaściańkowość pojgć, z uszczypliwym hum orem wytykał śmieszne strony "trom- tadracji"; pod niewątpliwym jego wpływem dokonał się po- dział młodzfeży galicyjskiej na dwa odłamy: jeden o tenden- cja;ch konserwaty ac,nu-nacjonalistycznych poszedł do Ligi Naro- dowej, drugi - bardziej romantyczno-rycerski - tworzył rosnący zsstgp entuzja-stycznych niepodległo$ciowców. Bez tej wstępnej pracy "Promienia" byłoby Piłsudskiemu o wiele trudniej stwo- rzyć tu późniejszy "Związeh Walki Czynnej" i jego emanację- Związek Strzelecki.') Obóz drugi - ludowy - rozszczepil się w tym okresie na dwa ') Historię "Promienfa" przedstawił w swych wspomnieniach Stan. 8iedlecki w tom1o IV "Niepodległości" (Warszawa, 1931). Wpływ na tnłodzież może najgłębszy wywarły dwie przeprowadzone tu ankiety : jedne,j - na temat: "Jak stałem się soejalistą?" wzięli udział Józel Piłsudski, K. Mokłowski, Jodko-Narkiewicz, Daszyński, Hankiewicz, H- Diamaiid i inni; w drugiej - M. Konopnicka, E. Orzeszkowa, W. Sie- roszewski, A. Niemojewski i fnni pisarze polscy odpowiadali na pyta- nie, czy dątenie do międzynarodowego wspbłtycfa ludzf koliduje z mi- ło cią ojczyzny. Do "promienistych" w młodości swej należeli Zyg- tnunt Kisielewski, Marfan Hudec, Tadeusz Hartleb, Marian Kukiel, Stanisław Kot, Kazimferz Pużak, Kazimierz Switalski, Jan Szczyrek, . . I ' I EO NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI ierunki. Zrazu i aż do r. 1894 przewcdził chłopom niepodzielzi znany już nam ksiądz Stojałowski. Zażarta walka z rządem ramach akcji wyborczej) za prowadziła go dwukrotnie (w 188 i 1894) do więzienia ską d dzigki kontaktowi z socjalistami y- chodził bardziej radykalnym, nic jednak nie tracąc ze swego warcholstwa, demagogii i skłonności do nieobliczalnych skoków. Wracając z wigzienia do czynnega życia w r. 1894 - zał.ożył oparciu o encyklikg papieską "Rerum Novarum" ludowe stron- nictwo "chrześcijańsko-społeczne", w walce jednak z.oboze konserRatystów nie szczędził ciosów duchowieństwu, co pociąg- nęło za sobą w r.1895 potępienie z ambon galicyjskich, a w roku nastgpnym f klątwę papieską. Mim a to z wyborów w r. 1897 wyszedł jeszcze zwycigsko, wprowadzając do parlamentu 7 swo- ich zwolenników. Zwycigstwo to jednak było początkiem jego zmierzchu - zaczyna odtąd tracić wpływy wśród chłopów, bo skruchę wobec kościoła łączy w parlarnencie z ugodą i przej- ściem n a strong rządu, ponadto zaś pod wpływem warszawskfch wzlotów ugody staje się wyznawcą panslawizmu - czynnym aż do współpracy publicystycznej z rosyjskimi pismami pansla- wistycznymi. Drugi odłam ruchu ludowego wyrasta z poczynań Wysłoucha i założonego przezeń w 1889 "Przyjaciela Ludu". Tu - pod okiem Wysł ucha - stawiał pierwsze swoje kroki młody wówczas a ademik, a syn chłopski Jan Stapiński. I on z czasem c yrośnie na jaskrawego demagoga, łącząc brak skrupułów w do borze środków taktycznych z wygórowaną ambicją, żądzą władzy i pogonią za materialnym zyskiem osobistym, co w końcu pchnie go nawet na drogę kompromitującej i zabójczej dlań korupcji. Ćechy te wystąpią w ntm z caasem, narazie - w młcdym wieku - wyróżniał się bwandym charakterem w walce z przeciwnoś- ciami c2ujnym instynktem politycznym, ruchliwością, energią i talentem organizatorskim. Sylwet.ki tej już wtedy przesłonić nie mógł Jan Bojko, nauczyciel wiejski, pełen patriotyzmu, religij- ności i gorącego umiłowania ludu polskiego; postać to moralnie czysta, w intencjach szlachetna - umysłowo też od Stapińskiego o wiele więksaa, a.le niestety bez warunków wewngtrznych na działacza politycznego, zwłaszcza w owej epoce i w galfcyjskich warunkach, gdzie chłop ciemny, przybity nędzą, znękany biedą - iść chciał i szedł za tym tylko, kto umiał w sposób nieodpo- wiedzialny obiecywać korzyści bezpośrednie i bliskie. W r. 1894-95 ten wůciąż jeszcze budzący się dopiero, nie mający przed sobą ani dróg wyraźnych, ani skrystalizowanych celów ruch chłapski rozszczepia się n a dwa nierówne odłamy, bo w odpo- wiedzi na stworzone przez Stojałowskiego stronnictwo "chrześ- cijańsko-społeczne" Stapiński i Bojko powołali o życia "stron- nictwo ludowe", dając mu zamiast programu społeczno-politycz- nega sztuczny raczej i przypadko wy zlepek postulatów mglis- tych jeszcze i mgtnych, ale w r. 1897 2dobywając mu 3 mandaty do parlamentu. I choć na czele stronnictw a stanie Henryk Re- wakowicz, redaktor postępowego "Kuriera Lwowskiego" - ga- licyjski ruch chłopski długo jeszcze i poomacku szukać bgdzie OKRES PRZEOBR,A EŃ 81 najwłaściwszej dla siebie drogi. Budzący się dopiero - nie miał ani zaplecza, ani doświadczenia; przywódcy jego nie umieli stworzyć dlań świabc.poglądu społeczno-politycznego, bo i sami le bardzo wiedzieli, czego chcieć i ku czemu zdążać; wyzyski- wali go raczej - nawet bez skrupułów - dla swoich osobistych ambicji i materialnych korzyści, a nie cofali się też przed za- ciekłą i namiętną demagogią i w rywalizacyjnej walce z sobą, ostrej zwłas2cza w pierwszych latach po rozszczepieniu się na Wa kierunki. Nie ułatwiał wreszcie rozwoju kler, który wpły- wami swymi starał się utrzymać wieś w stanie politycznego i społecznego zacofania, a w walce z ruchem chłopshim nie waha się rzucać nawet klątwy, jak to uczyni np. biskup tarnowski. Było to w r. 1903, kiedy po "kongresie" w Rzeszowie rozpow- azechni a o w tysiącach odbitek i propagowano w "Przyjacielu 1udu" nowy program stronnictwa, bgdący w jego roawoju dość dużym ideologicznym krokiem naprzód: żądano większej auto- nomii dla C+alicji, poszerzenia kompetencji i znaczenia sejmu krajowego oraz głgbszej reformy prawa Wy borczego; mówiono też o pc,trzebie uprzemysłowienia kraju, powierzchownie jednak potraktowano palącą kwestię rolną, domagając się właściwie tego tylko, by ziemia w ramaoh akcji parcelacyjnej nie mogła prze- chodzić w ręce niepolskie. W tym ostatnim postulacie odbijały aię troski i potrzeby bogatszych gospadarzy wiejskich, d żących do powiększenia swego stanu posiadania. Tg też wůarstwę wiej- ską reprezentuje coraz wyraźniej "sttůo nictwo ludowe", w któ- rym po śmierci Rewakowicza ster kierownictwa przeszedł już cał kowicie do rąk Stapińskiego po utrąceniu przezeń o wiele słuszniejszej kandydatury Wysłoucha. Stało się to też p.awodem rozłamu,zwolennicy Wysłnucha bowiem z młodym Janem DąJb- akim na czele wyodrębnili się, skupiając doko a założonej "C+a- zety Ludowej" i pracą swoją przyczyniając się do podniesienia poziomu ruchu lud4wegp tutaj. Dwa te młode ruchy - socjalistyc2ny i ludowy - miały sprzymierzeńca i nawet, w początkowym okresie, życzliwego opiekuna w starym stronnictwie demokratycznym, opartyzń głównie o postępową inteligencję i drobnomieszczaństwo, a łączącym zasady "pracy organicznej" z "urąganiem po kątach na centralizm austriacki" - i z rocznicowym patriotyzmem kontuszowc -karabelowym. Miały jednak mło- de ruchy i wspólnego przeci w.nika w obozie konserwa- tystów, którzy nie chcieli wyrzec się nlczego ze swych pojgć i założeń z przed 25 lat, choć życie poszło daleko naprzód. Przodownictwo w życiu i niepodzielne rzą dy nad krajem uważali za esvój przywilej i prawo; w nowych ruchach ůwidzieli nie kon- urenba, lecz niebezpieczne zło, nawet plagg społeczną, z którą nie można pertraktować, a trzeba tylko tępić i dusić. W walce też z tą "plagą" nie cofają się przed r2ucanieni haseł antyse- mickich, przeciw socjalizmowi w pierwSzym rzgdzie. Dopiero z początkiem w. XX ten konserwatywny szaniec pękać zacznie od 82 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI wewn trz; młodsi z jego załoůgi - Wł. L. Jaworski, Jan Hupka, Adam Krzyża owski - wyodrębnią się w grupkę "neokonserwa- tystów"; politycznie - w stosunku do Wiednia - postawy nie zmieniają, w postulacie "wv odrgbnienia Galicji" wtdzą niebez- pieczeństwo osłabienia monarchii, pragną, ůby była ona "pań- stwem potężnym", z możliwie wielkim wpływem polskim na bieg spraw: "więcej osiągnierny stąd narodůo wych korzyści, niż gdy- byśmy od państwa, wewnętrznymi rozterkami skołata ego, naj- dalej iůdącą ssmodzielność dla Galicji uzyskali"; społecznie dą- żyli "neokonserwatyści" do powiązania z ziemiaństwem war- stwy zamożniejszych chłopów; w socjalistach zaś i ludowcach widzieli przeciwnika o niewątplbwej sile politycznej, a w w alce z nimi nie odrzucali zasady komprc misu w razie potrzeby. Grupę znacznie bardziej od tych hrakowskich - zachodnio-galicyjskich zachowa w'ców zamkniętą w swym wstecznictwie tworzyło pod naavG ą "Podolaków" ziemia2istwo z wschodniej czgści kraju- z K. Grocholskim i W. Dzieduszyckim na czele. Nie dopuszczając nůawet myśli o jakichkolwiek zmianach w ukł.adzie sił i st.osun- ków - uprawiali na swych obszarach, z ludnością w większości ruską, daleko posunięty, bezwzględny wy2ysk, tą egaistyczną swoją ślepotą przyczyniając się w dużej mierze Kio obudzenia i szybkiego rozrostu chłopie ruskim ostrej nienawiści, nietylko klasowej do polskiego dworu, ale i narodowej - do Falaków i Polski w ogóle. Do takiej Galicji, na teren o tak wyraźnych już kierunkach w działaniu polityczno-społecznym zaczgłůa od r. 1895 przenosić wpływy swoje i Liga Narodowa. We Lwowie i Krakc vc%ie - przy "Przeglądzie Wszechpolskim" i "Polaku" - przebywali Dmow- ski i Popławski, nieco później osiadł tu na stałe i Z. Balicki. Przy głównym wysiłku, skierowanym na zabór rosyjski, nie two- rzono jeszcze w Galicji organizacji jawnej - społeczeństw-o ga- licyjskie miało już swoje ustalone lub utrwalające się linie po- działów, a w dodatku ówczesne - powstańcze i splskowe - ha- sła i postulaty Ligi wy woiywały stanowczy sprzeciw konserwa- tystów i bardzo wyraźne zastrzeżenia stronnictwa demokratycz- nego, które chciaho szumnie i barwnie obchodzić "naro- dowe rocznice", ale spiskować dla powstania nie zam1e- rzało wcale. . . To też starała się Liga w tym początkowym okresie zakotwiczyć, utrwalić i rozszerzyć wpływy wszędzie, gdzie sig dało - przez sympatyków, albo zgoła "swoich" ludzi, formalnie bez przynależności partyjnej. Tą drogą opanowała Liga młodzież akademicką, we Lwowie zwłaszcza, zdobyła też poważne u-pływy w starym, przez poetę Asnyka założonym Towarzystwie Szkoły Ludowej. W następnym etapie - w r. 1902 - kupiła Llga za- łożone przez Szczepanowskiego jeszcze lwowśkie "Słcůwo Pol- skie"; redakcję objął działacz ligowy, wybitny publicysta i kry- tyk Zygmunt Wasilewski, który też przy pomocy Dmowskiego i Popławskiego przekształci to codzienne pismo n a najpoważniej- szy - vbok krakowsko-kwnserwatywnego "Czasu" - polski OKRES PRZEOBRA EŃ gg dziennik w Galicji.') Ułatwiało to Lidze - poza rozszerzaniem i pogłębianiem wpływów na ogół - wiąza,nie ze sobą działaczy galicyjskich; jedną z najpoważniejszych zdobyczy był prof. St. C łąbiński. W tym też czasie nawiązywać się aa zgły pierwsze ściślejsze kontakty Ligi z grupą "podolaków". Gruntem dla tych kontaktów stała się sprawa ukraińska. Budzącemu się bowiem narod wemu ruchawi ruskiemu z jego dążeniami do równou- prawnienia przecf.wstawiała Liga nacjonalistycznie zabarwione hasło "ob.rony polskiego stanu posla ania", Hasłem tym zdo- była sobie sympatię ziemi.aństwa podolskiego z czołowym wów- czas jego przedstawicielem - namiestnikiem Galicji Leonem Pinińskim, poszerzała swoje wpływy wśród młodzieży, opanowy- wała też stopniowo sferg urzędniczą, która w inteligencji ruskiej widziała niebezpiecznego dla siebie konkurenta, a w Lidze wi- dzieć chciała obrońcę. . . W Galicji - część jej zachodnia była l ajem czysto pol- skim, wschodnia zaś etnograficznie niejednolitym: miasta były polskie, na wsi jednak - choć nie we wszystkich powiatach- przewa gg mieli Rusini.22) Aż do połowy w. XIX byli Rusini masą narodowonieuświadc:mioną. szczupłą warstewkę jej inteligencji tworzył prawie wyłącznie kler greoko-katolicki; wtedy nie była j szcze rozstrzygnigta kwestfa, czym są Rusini - odrębnym na- rodem, czy tylko szczepem, który w dalszym swym rozwoju pod wpływem silniejszego otoczenia ma się zrusyfikować nad Dnie- prem, spolonizować się zaś w Galicji. W tym stanie rzeczy- pod obojgtnym zrazu okiem Austrii i przy zupełnie biernym sta- nowisku polskim - przenikać tu zaczęły wpływy rosyjskie. Mo- skwa wiązała z so bą siedzibę metropolity grecko-katolickiego (św. Jur we Lwowie) i tworzyła kierunek "staroruski"; nieprze- jednanie wrogi w stosunku do polskości, lojalny jeszcze wobec Austrii ale z wyraźnymi sympatiami dla prawosławia i wspól- n oty kultu ra:lnej z M4skwą aż do zatarcia różnic etnicznych. Akcja rosyjska n.y Ga.licji przybrała na sile po kongresie berliń- skim, gdy na tle spraw bał kańskich stosunki migdzy Petersbur- giem a Wiedniem dźwigczały nieprzyjaźnie. Propaganda w du- '1 Dołączy tu niebawem ze swym namiętnym piórem Stani- sław Grabski dotad i przez długi szereg lat związany z polskim ru- cheixi socjalis tycznym. 22) Wg austriackiego spisu z 1880 Polaków w Galicji, 51 proc., Ru- dindw: 43 proc. Reszta przypadać miała w całości na Zydów, których zykowej, a& więcej nit wynikałoby ae spisu opartego na zasadzie ję- n e wyżnaniowej, poniewat władze austriackie języka ty- dowskiego nie uznawały Zyilzi p awali jako swój język macierzysty ztlemiecki zarówno jak polski i ruski. Austriacki stosunek procentowy celowo a niesłuszn fe rozcią.gany na "całą Galicję" - nie odpowiadał zywistości. zredukować go trzeba o tendencje urzędnicze; rozmyśl- e Powigkszano ilośó Rusinów kosztem "Zydów, mdwiących po ru- u' tak jak w zachodniej czgści zapisywano "Zyddw mbwiących po lsku" na listę niemiecką", Według polskiego spisu ludności z r. i p o - w województwie lwowskim: Polaków 57 7 proc. RusinóR- ' w woj. tarnopolskim, Polakbw 49 3 proc. Riisinów 45 5 proc. ; oj. sLanisławowshlm: Polaków 22,4 próc., Rustnów 68,9 p roc. i i f 84 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI chu panslawizmu i prawosławia, zasilana pieniądzmi rosyjskimi, zata zala krąg cc raz szerszy; przechodziło na jej stronę coraz więcej parochów, a także i dziennikarzy ruskich. W r. 1882 je- dna z gmin, Hniliczki, przeszła w całości na prawosławie. Do- piero ten wypadek wyrwał Austrię ze stanu obojętności, a i Po- lakom otworzył oczy na rosnące pod ich bokiem niebezpieczeń- stwo. Do zwrotu w sytuacji przyczynia się też tworząca się już inteligencja rusk a, zaniepokůajona stanem rzeczy nad Dnieprem, gdzie rząd moskiewski tępił wszelkie objawy odrgbności naro- dowej i już od r. 1876 nie pozwalał na żadne druki ukraińskie. W tej atmosferze kształtować się zaczyna prąd budzenia się narodowego Rusinów małopolskich. Obok pierwszych pism- "Diło" dla inteligencji i "Batkiwszczyna" dla ludu - dział ać zaczyna grupka posłów ruskich w sejmie z Julianem Romańczy- kiem na czele, spotykając się z życzliwym a rc zumnym popar- ciem namiestnika Badeniego, który, ułatwiając narodowcom ru- skim złamanie przewagi moskalofilstwa w ośrodku "świętojur- skim", szedł im także na rękę w dzi dzinie szkolnictwa; w r.1893 na 4.287 szkół publiGznych Galicji prawie w połowie, bo w 2.086, jgzykiem wykładowym był ruski. Powstawać też zaczgły pierwsze gimnazja ruskie: od r. 1894 wykładać zacząl na uni- wersytecie lwowskim sprowadzony z Kijowa histo.ryk Hruszew- ski. On to "przeforsował" przyjęcie terminu "ukraiński" zamiast "ruski" ). Pod jego też okiem postępowało już przed jego przy- byciem rozpoczgte oczyszczanie jgzyka i pisowni z naleclałości rosyjskich. Tak powůali rosnąc, narodawy ruch ruski radykali- zował się też w sensie społecznym; obok "narodowców" o de- mokratycznych tendencjach tworzyła się grupa radykałów Cy- ryla Trylo vskiego, później nieco powstała: partia socjal-demo- kratyczna Mikołaja Hankiewicza. W miarg jednak krzepnigcia tych prądów, a ůvvięc i narastania aspiracji narodowych - nie- pokc jąco zaczynały zgrzytać i zaogniać się stosunki z Polakamf. Najwięcej przyczyniały się do tego zabiegi wszystkich trzech zaborców. Austria popierał a " ukrainizm " w myśl starej swej zasady: "dziel i rządź"; Moskale, nie szczędząc pienigdzy, pod- sycali niechgć Rusinów do "panów polskich", a nawet Niemcy założyli w tymże celu konsulat we Lwowie. Sytuacji ůbynajmniej nie łagodziła postawa dworów polskich - stosowany przez nie wyzvsk, ślepy na swe skutki - sta.ł slg bodaj głównym, choć przez siły wrogie zaostrzonym, powodem wielkich w r. 1901 i 1902 strajków rolnych w całej wschodniej Małopolsce. Stwo- rzyło to wyższy szczebel dla stanu zaognienia. "Podolacy" w młodszym swym odłamie poůłączą się z Ligą N arodową, by wspól- nie z nią, a pod hasłem obrony polskiego stanu posiadania, pod- rywa;, przeoiwko ruskiemu niebezpieczeństwu chłopów polsklch na tvm obszarze; ze wsi atmosfera walki przenosi się szybko do miast; podsycane wśród Rusinów głównie przez Moskwg na- 231 W języku zarówno rosyjskim, jak i ukraińskim wyraz "ruski" znaczy, "rosyjski". OKRES PRZEOBRAGEŃ 85 stroje "hajdamackie" - z usłużnie podsuniętym hasłem: "La- chy za San! " - już z początkiem w. hX dały szereg konfliktów w murach uniwersytetu lwow'skiego. Konflikty szybko wyrosły na rozruchy, w awanturach i bójkach używano nie tylko lasek, mebli, ůkamieni, cegieł, ale i broni. To prawda, że Rusini zacho- wywaniem się swoim prowokowali młodzież polską. Ale prawdą jest też, że do zaognienia atmosfery na uniwersytecie i do r oz- dmuchiwania; ,zajemnej nienawiści narodowej w sferze miast przyczyniało się prowadzone przez Ligę "Słowo Polskie w na- migtnym zacietrzewieniu nie stojące niżej od pism ruskich z ich coraz wigkszym szowinizmem. . . Nad zaborem pruskim w tym czasie wisialy chmury najbar- dziej w dziejach jego czarne. Prawda - na lata 1890-1894 przy- pada okres pewnego zł agodzenia w pc lityce polakożerczej. Od- szedł od steru rządów Bismarck. Nowy kanclerz, gen. Leon Ca- privi, znalazł się w obliczu zawieranego właśnie sojuszu rosyjsko- francuskiego; niepokojąco przejawiał się jednacześnie wzrost sił i wpływów socjalizmu, nadal uważanego w Niemczech za głó- wnego "wroga wewngtrznega". Wreszcie - wybory nie dały rządowi potrzebnej mu większości w parlamencie, wobec czego 16-mandatowe Koło Polskie stawalo się tu przysłowiowym ję- zyczkiem u wagi. W takiej sytuacji strona polska wystąpiła z ofertą porozumie- nia i ugody. Pierůwszym jawnym krokiem w tym kierunku było przemówienie prałata Floriana Stablewskiego we wrześniu 1890 na wiecu katolickim w Toruniu2 ). Jednocześnie poseł Józef Kościelski układ a się z Caprivim. Rezultaty układu były bardzo nierówne: uzyskiwała wiele strona niemiecka, gdyż Koło Polskie w krytycznych sytuacjach w parlamencie przechylało szalę, gło- sując za projektami rządowymi (np. ustawa n vojskowa, budżet marynarki, powiększenie flůc ty woj ennej ). Dla strony polskiej korzyści polityczne z układu były minimalne. W r. 1891 - w rok po śmierci Dinder.a - objął arcybiskupstwo gnieznieńskie ks. Stablewski. Zgoda rządu niemieckiego na tę nominacjg była wynikiem raczej stosunków z Watykanem. Poza tym pozwalał rząd na polską emigrację sezonową z Królestwa i Galicji, polecił wpro wadzić do o raniczonej ilnści szkół ludowych język polski jako przedmiot nadoůboůwiązk wy,zezwolił wreszcie na udzielanie w gmacha h szkolnych prywatnych lekcji czytania i pisania po 24) W oparciu o encyklikę papieta Leona XIII, ks. Stablewski mbwił o obowiązku walki z socjalistyeznym "duchem anarchii" dą.t&cym do obalenia prawowitej władzy. Przyznawał, te jest to dla Polaków obo- wiązek trudny, gdyt stoj& "pod grozą praw wyjątkowych", "pigtno- wani jako nieprzyjaciele państwa" niemiechiego. W polityce jednak "umieć przehaczyó 1 zapomnieĆ to pierwszy obowią.zek, jeśli tylko tym sprawie swej słutyó motna" Nowy o arz niemiecki - mówił ks. Sta- blewski - ma na celu "obronę chrześcijaństwa, ustroju społecznego i monarchii" w walce zarbwno z socjalizmem, jak t z "duchem wscho- du na ktbrego czele stoi R.osja ze sw& odmienną cywilizacj& swoim urzędowym fanatyzmem religijnym i pretensją do uniwfrsalnej mo- narchii, a przynajmn!ej hegemonii w świecie". . . I 86 NAJNOWSŻA HISTORIA POLSKI polsku. Dalej w ustępstwach rząd iść nie chciał i nie mógł. Nie zaspakajało to nadziei i oczekiwań polskich; przeciwko polityce Kościels:iiego podnosiły się coraz liczniejsze i silniejsze głosy sceptyków i zawiedzlonych, zaróWno w opinii ogółu, jak i w prasie; pod tą falą załamie się aut,orytet Kościelskiego i w Kole Polskim; członkowie jego odmówią poparcia Kościelskiemu w sprawie budżetu marynarki. Kościelski wskutek tego zrzekł sig mandatu i z tą chwilą upadła lmarzec 1894) i reprezentowana przez niego polityka ugody. Nie zaspokoiwszy oczekiwań polskich nawet w drobnej mierze, ustgpstwa rządu wywołały gwałtowny sprzeciw ze &trony kół nacjonalistycznych i opozycyjnych pod wodzą Bismarcka. W r. 1894 powstaje szowinistyczny "Związek szechniemiecki" z pro- gramem o silnym ostrzu antypolskim, jednocześnie, a pod ha- słem grożącego państwu niemfeokiemu "niebezpieczeństwa pol- skiego" utworzono w Poznaniu "Towarzystwo popierania niem- czyzny na kresach wschodnich" (Ostmarkverein), zwane w skrócie "hakatą"z5). Za Bismarckiem, który patronował tym awiązkom, pos a wigkszość prasy niemieckiej, a za prasą przy- ttaczająca czgść - prawie całość - społeczeństwa niemieckiego. Uderzały więc w Poznańskie fale szowinistycznego szału. Utrud- niano lub w ogóle nie dopuszczano do polskich manifestacji na.rodowych, patriotycznych. Po szykanach i ograniczeniach w stosunku do dwuchsetnej rocznicy adsieczy Wiednia przez So- bieskiego, setnej powstania Kościuszki i urodzin Mickiewicza- nie poawalano na db chód ku czci M. Konopnickiej, bo "poe- zjami swymi w sposób brutalny zagroziła spokojowi państwa pruskiego". "Obkładan.a aresztem" i k onfiskowano sąaownie- jako "podżegające do gwałtów" - nie tylko portreciki Nacze?- nika czy księcia Józefa, ale także reprndukcje obrazów polskich, nie tylko Matej ki i Grottgera, ale także i Chehnońskiego np. ; konfiskowano książki z "podburzającymi do gwałtów" ilustra- cjami (Andriollego np.) - prześlad awano i tgpiono za wzięcie literaturę polską, z XIX zwłaszcza wieku - nie tylko wieszczów romantycznych; konfiskowano, gdzie się tylko dało, wszystko- od J. Niemcewicza, K. Ctaszyńskiego, W. Pola do Wł. Bełzy, L. Rydla i St. Wyspiańskiego. Niemcząc zewnętrznie oblicze miast - Poznania przede wszystkim - nie zapominano cczywiście o o tym, by kolory miejskiej chorągwi poznańskiej zmienić z do- tychczasowych biało-amarantow ych na bialo-czarne z czarnym pośrodku krzyżem. . . Jednocześnie - osiedlani na zie- miach polskich Niemcy pod wodzą hakatystów bo jkc tują polskich kupców, r2enzieślniltów, lekarzy. Władze ułatwiają ten bojkot, stwarzając dla.Niemców jak najlepsze .arunki pod ka- żdym względem - specjalne fundusze przeznaczono na popie- ranie niemieckich warsztatów i organizacji gospodarczych, na budovcę szpitali, zakładanie teatrów i brbliotek, na zasilanie 25 Od poczatkowych liter naz vi:k założycieli - Hausemanna, Ken- nem i:::a i Thiedemanna. OKRES PRZEOBRA EŃ prasy i towarzystw patriotycznych. Urzędników zmuszano do "gorliwości hakatystycznej", przyznawano im bowiem lub c o~ fano wysokie dodatki za "należyte wykonywanie niemieckich obowiązków narodowych" na tych "kresach" Rzeszy. Najgor- liwsi mogli na ulgowych warunkach kupow'ać na własność mie- szkania, specjalnie w tym celu przez władze budowane. Władze robiły wszystko, by Niemców do tych "kresów" przywiązać i powstrzymać przed ucieczką 'głąb Rzeszy. Oczywiście, nie mo- gło to mijać bez śladu na obliczu miast wielkopolskich w naj- większym z nich, Poznaniu, w r. 1900 Polaków było tylko 55%. Równolegle do takiej germanizacji miast toczyła się walka o 2iemię na wsi. Istniejącą bez przerwy Komisję Kolonizacyjną w r. 1898 zasilono dodatkowym funduszem 100 milionów marek, w r. 1902 do ano jej jeszcze 50 milionów. Zaczyna ona teraz stosować inną metodg, uważając bowiem, że nawet najbardziej zgermanizowane miasto nie ostoi się w morzu otaczającej go polskości - nie rozprasza już kolonistów, lecz stara się skupić ich w okolicach miast - Gniezna, Krotoszyna, Mogilna przede wszystkim, t w o rząc zresztą w ten sposób i pierwsze bastiony wału niemieckiego, który według planów, miał w przyszłości odciąć całe Poznańskie od Królestwa. Gdy jednak miliony przy- zn a.ne Komisji, okazały się środkiem niedostatecznie skutecz- nym, uciekł się rząd do ustaw wyjątkowych; pierwsza z nich, z lO.VIII.l904, o "tworzeniu now ych osad" wymierzona yła w polską samoobronę przed zalewem; palski bowiem Ban k Ziem- ski, parcelując skupywane obszary, tworzył gęstą sieć gospo- darstw mniejszych dla rolników polskich. Ustawa z roku 1904 miała tg parcelacyjną akcjg utrudnić lub wręcz uniemożliwić, bo odtąd władza administracyjna mog a zgodzić się lub nie po- aw,olić na wystawienie nowych domów i budynków gospcdar- skich. Bank Ziemski znajdzie niebawem furtkg i w tym zakresie, zacznie bowiem osadzać nowych gospodarzy polskich w budynkach, zakupywanych teraz jednocześnie z ziemią. Rząd; wystąpi wobec tego z projektem ustawy o wywłaszczeniu. Zanim jednak to tego dojdzie - wielkiego na całym świecie rozgłosu na ierze sprawa Wc jciecha Drzymały, który w r. 1904, nie mo- gąc wybudować domu, zamieszkał wraz z rodziną w odpowiednio skonstruowanym wozie.' ) . ' Tak samo próbowali Niemcy tępić polskość i wśród wychodźczego skupienia w Westfalii. Pochodzący z tego wychodżstwa Andrzej Wa- chowiak opowiada z śwoich wspomnieniach lw "Niepodległości' tom VII, Warszawa, 19331: - "Kiedy już Prusacy w swej b:zsilnoścl w walce z krnąbrnym elementem polskim doprowadzili nienawiść do Polaków do zenitu" - kiedy zakazali posługiw.ania się językiem pol- skim na zebraniach polskich - Polacy w Westfalii nie ugięli sig: nie mogąc mówić po polsku - posługiwali się dużą, czarną tablicą, na któ- rej przemówienia pisali, poshzgia,ali się gramofonem który nagraną polską mowę powtarzał a kifdy Prusacy i ten środek uznali za wy- kraczający przeciw ustaR,ie" - westfalczycy polscy "wys?ali delegację do królowej holenderskiej i od niej uzyskali prawo urządzania wiecdw, zjazdów i zlotów sokolich na terenie Holandii, graniczącej z Westfalią. L 87 88 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Nie szczgdzili jednak Niemcy ciosów i dla innych dziedzin ży- cia polskiego. Wszystkie ulgi z okresu "łagodniejszego kursu.' Capriviego zostały cofnigte. Znów u 5 dalano Polaków, pocńodzą- cych z innych d'zielnic Polski, odmawiano wielkopolanoxn prawa do pracy w jakichkolwiek przedsigbiorstwach czy zakładach państwowych, prasg polską opasywano łańcuchem licznych ograniczeń, szykan, kar; zamykano dr c gę do zakładania stowa- rzyszeń polskich, na użycie zaś języka pols kiego na zgromadze- niach publicznych zezwalano tylko tam, gdzie - w r amach po- wiatu - P olacy byli w 60';;, większości. W walce z polskością niemczono gwałtem polske nazwiska przez zakaz używania pol- skiej w nich pisowni, nieraz Leż przez prze:a bianie Wróbla na Spatza czy Wilka na Wolfa. Gwałty te i zakazy w formie zna- cznie ostrzejszej niż w P o znańskim, wystgpowaiy na Pomorzu; tam naw'et w "erze Capriviego" nie wpi'owadzano żadnych ulg, bo jak oświadczył kanclerz wtedy polskim przywódcom ugody- Pomorze musi być i bgdzie traktowane jako "ziemia niemiecka", którą Polacy przed wiekami siłą zabrali Krzyżakom !. . . Metody najbardziej bezwzglgdne i brutalne stosowano w szkolnictwie, traktowanym jak o najskuteczniejsze narzędzie ger- manizacji. Przedszkola istniee mogły pod drakońskim warun- kiem używania w nich tylko niemieckiego języka; polskie szkoły prywatne pozamyka no, pozwolenie na prywatne lekcje polskiego w godzinach pozaszkolnych cofnigto, za bezpłatne p cza gronem rodziny udzielanie lekcji czytania i pisania po polsku wymie- rzano kary coraz surowsze. Na naukg religii po polsku do r. 1900 pozwalano tylko w klasach początkowych; dopuszcza,no się jed- nak i tu gwałtów, zapisując wiele dzieci wbrew w o li rodziców do grupy niemieckiej, a od r. 1900-1901 nawet z najniższych klas w nauce religii polski wyrugowano. Rodzice na ten gwałt odpowied'zieli protestem w formie odmowy kupienia dla dzieci nowy.ch katechizmów niemieckich; polecili też dzieciom nie od- powiadać nauczycielowi na niemieckie pytania z katechizmu. Nauczyciele próbowali ten "bunt ' dzieci złamać tak brutalnymi sposobami, jak np. rozdzieranie palcami aż do krwi milczących ust dziecięcych. Do najgłośniejszego g R'ałtu doszło we Wrześni w maju r. 1901. Gdy nauczyciel brutalnymi sposobami nie mógł przeł a mać oporu dzieci, zastosowano na polecenie inspektora szkolnego karę chłosty. Płacz i krzyk katowanych dzieci ściągnął pod budynek szk lny rodziców i ludność polską miasteczka. Wyrwano dzieci z rąk nauczycieli, rzucono przy tym trochę abelg i pogróżek, żadnego Niemca nie uderzono, choć oburzenie było wielkie. Sprawa jednak poszła do sądu w Lesznie; skazano za wtargnięcie do budynku szkolnego 24 osoby na kary cd kilku miesięcy do 21/z roku wigzienia. . . Niemcy przy swej wierz w siłg pięści - i przy dziedzicznym W Niemców jakby grom uderzył z pogodnego ni ba. Próbowali na dro- dze dyplomatycznej wpłynąć na Holandig , ale bezskutecznie. Jak wypadek z wozem Drzymały, tak i te holenderskie zjazdy a estfalczyków wywołały głośne echa w całej EuropiP. OKRES PRZEOBRA2EŃ 89 obciążeniu tgpotą w zakresie psychologii - nie umieli przewi- dzieć skutków swej polityki antypolskiej, ani nawet pierwszych ich przejawów zrozumieć i trafnie ocenić nie mogli. Gwałtowny szturm wywoływał po stronie polskiej walg oporu i obrony, wolg rosnącą pod naciskiem brutalnych metod, drastycznych środ- ków- i propagandy o podziale na "niemieckich panów" i "pol- skich niewolników". W ludzie wiejskim obudziła się świadc mość narodowa - wieśniak poznański w przybyłym tu niemieckim przybyszu ujrzał wroga, wydziera jącego nie tylko ziemię, ale nieraz i kawałek chleba. Na tym tle zespala się z ludem śpie- sząca mu z pomocą inteligencja miejska - wieś po znańska, dotąd tylko mówiąca po polsku, a czująca po katolicku, unaro- dowiła się w ciągu niewielu lat. . . Bud ziły się w społeczeństwie no- we sily m ora;lne-poczucie godności narodowej, obowiązku, solidar ności, - upór, zacigtość, zaradność, przedsigbiorczość. Wytwarzał sig .iążący wszystkich mus trwania w walce za wszelką ceng i v najt.rudniejszych nawet warunkach; żadnej placówki - sklepu, warsztatu, gospodarstwa na wsi - nikt opuścić nie mógł bez narażenia się na: cigżki zarzut dezercji i zdrady. Placówkom za- grożonym śpieszono z pomocą pienigżną i fachową. Na zakazy, ograniczenia, szykany znajd c 'ano zawsze skuteczne sposoby czy to w formie furtek w ustawach, czy w oparciu o zdarzające się jeszcze okruchy niemieckiego poczucia praworządności. Na boj- kot niemiecki odpowia ano bojkotem znacznie skuteczniejszym. Ostateczne rezultaty tej nierównej walki wyrażały się w bilan- sie dla Niemców ujemnym. Na wsi instytucje polskie w ramach swej akcji parcelacyjnej wykupywały z rąk niemieckich ziemi więcej, niż wydrzeć jej z rąk polskich mogła Ko misja Koloni- zacyjna; cena ziemi w Poznańskim- - dzięki Komisji - wzrosła trzy rotnie - wielu Niemców wolało sprzedać drogo tu, kupić tanio gdzieindziej. W miastach żywioł polski procentowo nie malał, lecz powoli, ale stale wzrastał. W Poznaniu np. ilość Po- laków pc wigkszyła się z 55 "% na 57 "% w r. 1905. Rosła również stale przewaga polska w handlu detalicznym oraz w ha ndlu by- dłem, zbożem i w ogóle produktami gospodarstwa wiejskiego. Rozwinął się nawet - mimo bardzo cigżkich warunków wobec silnej konkurencji niemieckiej - przemysł polski, głó vc nie z rol- nictwem z iązany - od rowarów i cukrowni do fabryk nawo- zó r sztucznych i maszyn rolniczych. . . W ogólnym, rezultacie stopa życiowa dzielnicy podniosła się znacznie. Przymusowa niejako ryw^alizacja z sąsiadem-Niemcem, korzystającym z po- mocy rządowej, prowadziła do użycia takich samych środków technicznych i lepszych metod uprawy, wskutek czego wyniki produkcji fabioryl w średnim ujęciu były wyższe dwukrotnie niż w Królestwie, a trzykrotnie niż w Galicji. Gęsta sieć polskich "spółek zarobkowych", "kółek rolniczych", "kas pożyczkowych" (zas?ugi tu największe Maksymiliana Jackowskiego i księdza Wawrzyniaka), ułatwiając wa;lkę z falą niemiecką, utrwalała i poszerzała stan dobrobytu, zarówno w miastach, jak i na wsi, gdzie dzięki odpływowi wielu rolników polskich do przemysłu i;, 90 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI aců Westfalii nie było przeludnienia i jegc skutków - rozdrob- nienia własności; ponadto dwory - polskie i niemieckie - przy uszczuplonej podaży rąk do pracy - bardziej dbały o rcbotnika, znacznie lepiej go traktowały i drożej o płacały. Poznańskie, nie przestając być krajem prawie wyłącznie rolniczym, stawało się najzamożniejszą dzielnicą Polski, in ůx-estycje zaś niemieckie 'w miastach i rozbudowa sieci komunikacyjnej lkoleje oraz drogi bite i wodne) podńcsiły jeszcze bardziej kulturę materialną. Te materialne plusy nie mogły oczywiście wytworzyć się óez minu ów w innych dziedzinach życia. W specyficznych - spo- łecznych i politycznych - warunkach tej dzielnicy wytwarzah sig cdrgbny typ Polaka: trzeźwy w myśleniu, praktyczny i so- lidny w działaniu, szukający wszgdzie konkretnej przede wszy- stkim treści i odwracający się od wszystkiego, co nie miało re- alnego i bezpośredniego związku z najbliższą rzeczywistością. Problem ekonomiczny, w ramach w.alki o narodowy stan po- siadania, pochłaniał niemal całą energig społeczeństwa. sku- piały się na tym odcinku prawie bez wyjątków jednostki naj- dzielniejsze i najbardziej patrictyczne; inne problemy, jal:o mniej ważne czy mniej istotne, spychano na dalszy plan, a na- wet na margines życia. Najjaskrawiej może odbijało się to na kulturze umysł.owej - literackiej i naukowej. Wprawdzie istniał tu teatr polski, pracowało Tow. Przyjaciół Nauk, Rychodziły czasopisma o polityczno-społecznym i literacko-artystycznym charakterze, panująca tu jednak atmosfera nie tylko nie sprzy- jała. rc zwinięciu skrzydeł, lecz przygniatała je raczej. Tygod- niowy "Przegląd Poznański" rękoma wybitnych ptiblicystów lo- kahzych lB. Chrzanowski, Wł. Seyda, Wł. Rabski) i zakordo- nowych lW. Feldman, Leon Wasi?ewski, L. Kulczycki) próbował przeszczepić na wie?kopolski grunt nowe w Polsce postgpowe prądy społeczno-polityczne i artystyczne zamarł jednak już po 2 latach l1894-1896) bezskutecznego kc łatania w głuchy obo- gtnością mur; powodowa,la też ta atmosfera exodus wybitniej- szych jedl ostek do Berlina, Warsz-awy, Krakowa i Lwowa lRab- ski, Przybyszewski, Kasprowicz). Niebawem nawet taki pozyty- wista, jakim był A1. wigtochowski, załamie ręce nad tym sta- nem rzeczy, pisząc o "gasnącej" już tu "kulturze polskie.l "- o "skażonym jgzyku, braku literatury, sztuki, nauki" - "kul- tura polska - alarmował, wyclbrzymiając swoje wnios' i - ule- ciała stąd, a pozostał tylko instynkt zachowawczy niższego rzę- du. który stara się napełnić kieszeń i żołądek, spichrze i ko- mory, ... W rzeczywistości nie było aż tak źle, jak to widział i oceniał posiwiały już chorąży "pracy or nnicznej" - w rzeczywistości Wielkopolska, w porównaniu z innymi dzielnicami, wszedłszy na wyższy szczebel kultury materialnej, spadia na niższy w ogólno- narodowej kulturze duchowej. Panowały tu, na tyzn niższym szczeblu, elementy, które w sumie nazwaćby można pozytywiz- mem w wydaniu mieszczańskim. Musiało t.o razić i pobudzać do przesadnych ocen Polaka z WarszaR y czy Lwowa, gdzie pier- i OKRES PRZEOBRA EŃ 91 wiastki szlachetczyzny nigdy nie przestawały górować w myśli i uczuciu. Niższy szczebel dawał jednak siłą rzeczy horyzonty węższe. Królestwo i Galicja bardzo żywo reagowały na wyda- rzenia w zaborze pruskim i w miarę swoich sił śpieszyły mu z pomocą. Dość dla przykładu u-ymienić tu sprawę poznańskiego Banku Ziemskiego, utworzonego w odpowiedzi na powołaną nie- miecką Komisję Kolonizacyjną; powstać on mógł tylko dzigki temu, że olbrzymią wigkszość jego akcji zakupiło w poczuciu solidarności narod owej ziemiaństwo polskie zaboru rosyjskiego i austriackiego; później, w r. 1901, w związku z Wrześnią w Kró- lest fe na apel Sienkiewicza zebrano spory fundusz na ofiary tego gwaltu niemieckiego. Królestwo i Galicja brały wreszcie na siebie niemal cały ciężar propagandy antyniemieckiej lWrze- śnia, Drzymała) oraz walki z niemiec ką literaturą antypolską, oszczerczą w treści, kolportowaną przez Niemców w całej Euro- pie. Wielkopolska, przyjmując tę pomoc, odpowiadała jeśli nie obojgtnością całkowitą, to minimalnym tylko zainteresowaniem dla spraw innych zaborów i dla zagadnień ogólno-narodowych. Na ogół w Poznańskim nie zdawano sobie spra wy z istotnego stanu rzeczy nie tylko w Królestwie i Galicji, ale nawet na bli- skim ląsku i na Pomorzu. yło to wynikiem przesadnej oce- ny niebezpieczeństwa niemieckiego, które jako bliskie i wiszące tuż nad głoQcnami, wydawało się znaeznie wigksze, niż był w rzeczy vistości; wyolbrzymione - wypełniało tu całą perspek- tywę narodową. Stąd też, z tej przesadnej oceny, wyrastał na- kaz: nie rozpraszać sił, lecz skupiać je na najważniejszym od- cinka. Łączyło się to z pogłę ionym przez wpływy niemieckie zamiłowaniem do porządku, praworządn ośCi, legalizmu i dawało w gólnym rezultacie zdecydowaną niechęć do spisku i konspi- racji. Nastroje te panować tutaj bgdą aż do państwowego zmart- wychwstanfa Polśki. Z tych wzglgdów przez czas dłuższy nie było tu gruntu ani dla socjalizmu niepodległościowego, ani nawet d12 kierunku, re- prezentowanego przez Ligę Narodową. Socjalizm miał tu zresztą zabójczego dla siebie przeciwnika w postaci ruchu "spoleczno- chrześcijańskiegc"; tworzony już od r. 1892, a kierowany przez arcybiskupa Stablewskiego, przy pomocy księży Kaz. Zimmer- rnana i St. Adamskiego, ruch ten w ciągu niewielu lat ogarnął trwałymi swymi wp?yw,ami właściwie całą sferę robotnfczą i dro- bnomieszczańską, nie tylko w Poznańskim, a1e i na ląsku, a nawet i w skupiskach wychodźstwa polskiego w Westfalii.=R) W tych warunkach socjalizm polski, z Fr. Morawskim na czele, szukał siedziby dla siebie w Berlinie; tu, korzystając z poparcia i pomocy sccjalistów niemieckich z Liebknechtem na czele, .y- 26) Oto kilka cyfr, mówi cych o jego wzroście: w Poznańskim gniazd jego ( " ton,arzystu, robotników polskich " ) było 44 z 8.000 członków w r. 1900, a 166 z 24.000 czł. w 1907; w Bochum ilość cz?onkbw w r. 1907 przekroczyła 40.000, w Bvtomiu w tymże czasfe - 12.000; z kilku je- go czasopism poznański dwutygodnik "Robotnik" w ciągu 3 lat l1905- 1907) zdobył 21.000 prenumeratorów. 92 NAJNOWSZA HISTORIA POISKI dawano "Gazetg Rabotniczą" ů1 i stąd wysyłano do Wielkopol- ski druki agitacyjne, w niewielkich zresztą ilościach. W r. 1893, za przykładem Królestwa, stworzono i tu "P.P.S. zaboru prus- kiego": dążyła ona do wyodrgbnienia się i uniezależnienia od ruchu niemieckiego, ten jednek - przy pomocy Róży Luxem- burg - walcząc z takimi tendencjami, ograniczał jednocześnie pole działania P.P.S. i hamował jej rozwój, i tak już bardzo utrudniony przez istniejące warunki. I dla Ligi Narodowej grunt w ielkopolski nie był zrazu zbyt przyjazny. Zastosowała ona jednak i tu wypróbowaną już w Galicji metodg wyszukiwania sympatyków, coraz ściślejs2ego wiązania ich z sobą i stc pniowego przez nich opanowywania. istniejących organizacji lokalnych. Najpierw kierow any przez Ligę "Zet", założywszy swoje zakonspirowane gniazda wśród młodzieży z Królestwa, studiującej na uniwersytetach niemiec- kich, zaczął sięgać po młodzież zaboru pruskiego. Najsilniejsze gniazd'a "Zetu" powstały w Berlinie, Wrocławiu i Karlsruhe. Tą drogą związała Liga z sobą takich młodych działaczy, jak Ma- rian Seyda i Wojciech Korfanty, jednocześnie zaś przenikała do gimnazjów i seminariów duchow nych, tworząc tam tajne grupki "Czerwonej Róży" z wyznaczonym im celem patriotycznego sa- mokształcenia. Niemcy w r. 1901 organizację tę wykryli; dwa głośne procesy - w Poznaniu i Toruniu - zakończone łagod- nymi wyrokami, wywołały jednak niepokój w społeczeństwie wůielkopolskim, które też publicznie, w prasie i w odezwach, nie tylko się odżegnało, ale najsurowiej potępiło wciąganie mło- dzieży do konspiracji i w ogóle wszelką działalność nielegalną. Zahamowało to poważnie, ale nie zatrzymało stopniowego roz- rostu i ugruntowywania się wpływów Ligi, sięgającej - jak wszędzie, tak i tu - do kilku kondygnacji - do szlachty "po- stępow j", .d'robnomieszczaństwa, robotników, rzemieślników i chłopów. Do narastania wpływów najwięcej może przyczynił się M. Seyda, który jako redaktor "Dziennika Berlińskiego" w r. 1899/1900 rozwijał i uzasadniał "wszechpolskie" założenia Ligi, walczył z wielkopolskim legalizmem i zasklepianiem się w ram- kach jednej dzielnicy, wysuwał też nie mniej śmiało postulaty niepodległości. Poza tym, jak Głąbińskiego w Lwowie, tak f tu związała Liga z sobą kilku wybitniejszych działaczy lakalnych- B. ChrzanowsWego z Poznania, Kulerskiego z Grudziądza i przez nich w latach 1901/03 weszła już do parlamentu nie- mieckiego. Nie pozostawiano odło iem i prastarej dzielnicy śląskiej. Zger- manizowana w ciągu kilku wieków już całkowfcie nie tylko w warstw^ach wyższej i średniej, ale i ludowej, w północno-zachod- niej swej połaci, piastowska ta ziemia w połowie w. XIX za- chowywała jeszcze polskość w poł udniowo-wschodniej części, t 271 R.edagowali ją kol ejno I. Dasz ński, St. Grabski i St. f'rzyby- szewski, który ogłosił tet w niej "złotą bullę ' ks. Ściegiennego- apokryf, bo to sam Przybyszewski napisał. OKRES PRZEOBRA EŃ 93 to w mowie tylko, bez świaůd mości narodowej. Wytworzył sig tu - w specyficznych warunkach - naskutek obustroůnnej in- filtracji - lokalny typ "Wasserpolaków" - zniemczonych do połowy ślązaków i do połowy również nie spolszczonych, ale "ześlązaczonych" Niemców. . . Do wyrwania zapomnianego przez Polaków ludu śląskiego z tego postgpującego letar- gu przyczynili się Niemcy z prałatem Bernardem B - gedainem na czele, który w połowie stulecia uzyskał zgodg rządu pruskiego na wprowadzenie tu do szkół ludowych języka pol- skiego; wychodzono z założenia, że ułatwf to walkg z analfa- betyzmem i ciemnotą i w skutkach swych stwnrzy grunt przy- jaźniejszy dla szybszych postgpów germaniza.cji; rachuby te je- dnak dały wynik wręcz odwrotny, bo ćwierć prawie wieku pol- skiej tutaj szkoły ludowej dało pierws2e i bardzo mocne pod- stawy dla repolonizacji kraju. Zasługi w tej dziedzinie najw-ięk- sze położył nauczyciel lud owy Karol Miarka, autor szeregu po- wiastek dla ludu oraz wydawca (od r. 1869) "Katolika"; uwa- żający się do 30-go roku życia za Niemca - Miarka, skoro ockngła się w nim polskość, budzenie jej wśród ludu uznał za swój.zyciowy cel i świgty obowiązek. Nazwać to można żarliwym, apostolstwem; choć w życiu osobistym pogrążony w biedzie, a nawet ngdzy - twardo odrzucił 30 tysięcy talarów, jakie ofia rowywali mu Niemcy za poniechanie działaln ości. Postacie obo.k niego rnniejsze, ale z trwałą zasługą to piszący dla ludu księża Jan Laxa, Konstanty Damrot i Norbert Bończyk oraz ludow'y poeta, kowal, Jan Ligoń. 7. okresu "Kulturkampfu" obudzona już polskość, mimo likwidacji polskich szkół, wychodziła bar- dziej jeszcze wzmccniona, bo popierał ją w tych latach nawet nien iecki kler, w walca z rządem szukający oparcia w masach. rozumiejący, że gerrruanizacja na modłę pruską to zluteranizowa- nie. Stosunki uległy zmianie gdy Bismarck poszedł na ugodg z Wa- tykanem; wówczas kler z b)sk upem wrocławskim Koppem wy- powiedział się za wzmacnianiem niemczyzny, a wigc i za polityką ant polską. Ale i tu Niemcy raz jeszcze mimowoli przyczyniali się do postępów repolo izacji, bo wskutek nacisku germa niza- cyjnego równoznaczne dotąd pojęcia wyznania i narod o wości zaczgły się cd lzielać od siebie i wyodrgbniać coraz wyraźniej. Dla tak wzmacnianego poczucia narodowego dodatkowym źród- łem zasilającym były elementy klasowe na tle śląskich stosun- ków społecznych, wyrażających się w jaskrawvm podziale. a dwie -- zorubsza biorąc - warstwy: niemiecką pc iad jących i uprzywilejowanych, oraz śląsko-polską upośledzonych, krzyw.- dzonych i v3zyskiwanych. Wreszcie - tak krzepnącą polskość podtrzymywały inne dzielnice. Po długich wiekach rozłąki w zapomnieniu tworzą się pierwsze nici narodowej wspólnoty i solidarności. Znajdzie to dla siebie wyraz już w r. 1879, kiedy t na apel Miarki w zw.iązku z klgską nieurodzaju i głodu na lasku, wszystkie dzielnice Polski, a zwłaszcza zabory rosyjski i austriacki, nadesłały ofiary w pieniądzach i w naturze w iloś- Ci, zaspakajającej klęskowe potrzeby. To poczucie wspólnoty 94 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI utrwa.lała i pogłgbiała akeja zbiorowych wycieczek, przede wszystkim do Krakowa, który bogactwo pamiątek narodowych łą- czył zawsze z serdecznością w przyjgciu "braci z nad Odry". Wreszcie do pracy narodc.wej przybywali na Śląsk młodzi dzia- łacze ze wszystkich dzielnic Polski. W ostatnich latach w. XIX wysunęli się na czoło Adam Napieralski, Józef Rostek i Bronis- ław Koraszewski. Pierwszy z nich, wielkopolanin Napieralski, jako redaktor "Katolika' , nieprzecigtny publicysta i tw órca pierwszego tu "Związku Wzajemnej Pomocy Polskich Robotni- ków", najczgściej oportunistycznie dcstosowywał się do zmien- nych sytuacji, w rachubach i działaniu nie odrzucał nawet ugo- dowego kompromisu. Przeciwstawiali mu się kujawianin Kora- szewski, twórca "Gazety Opolskiej", i rodou ity lązak, lekarz z zawodu, Rostek, w "Nowinach Raciborskich" walczący z ger- můanizacją i ugod:ą, a ůw pracy nad młodzieżą tworzący pierwsze zastępy polsk a-śląskiej inteligencji. Od r. 1892 przenikać za- częły na śląsk wplywy socjalistów polskich; kolportowana i tu berlińska "Gazeta Robotnicza" utorow,ůała drogg dn stworzenia w r. 1894 pierwszego polskiego "Związku Górników". W r. 1901 "Gazetę Robotniczą" przeniesiono z Berlina do Katawic. Nieco wcześni j csadziła tu paru swoich działaczy (J. Haasego i E. Golde) P.P.S. zaboru rosyjskiego. Prasg socjalistów wszakże utrudniały nie tylko władze niemieckie, aresztując działaczy, ale także i socjaliści niemieccy, którzy głosząc zasady brater- stwa i solidarności migdzynarodowej proletariatu, w praktyce okazyw ali się zawsze przede wszystkim Niemcami, wprawdzie bez pc lakożerczych nastawień, ale z wyraźną i stałą tendencją do hegemonii i prawa pierwszeństwa w lokalnych wypadkach rywalizacji. Nie mając takich powiązań, o tyle mniej przeszkód na swej drodze spotykała tu Lfga Narodowa, reprezentowana zrazu przez M. Seydę, który wrů r. 1900 z Berlina przeniósł się do Wrocław ia dla pracy na ląsku. Obok Seydy wyrastał na czołową postać Wojciech Korfanty, od r. 1901 redaktor tygodnika "Pra- ca" i dzięnnika "Górnoślązak", pism ufundowanych dla śląska przez M. Biedermana, dyrektora banku i wydawcę z Poznania. Wszystkie te poczynania i wysiłki, jakkolwiek o różnych bar- wach i odcieniach, ku wspólnemu zmierzały celowi, wszystkie przyśpieszały powrót ludu śląskiego do macierzy. W r. 1894 - wbrew zabiegom kleru - z wyborów do parlamentu wyszli pier- wsi Slązacy: Strzeda i Radwański, w r. 1907 już 5 poslów ze ląska wchodziło do parlamentarnego Koła Polskiego w Berli- nie. Przedtym, w r. 1903, .5 'ląsk manifestował już swą polskość: ze 120 tys. głosujących 46 tys, padło na kandydatów polskich; m.inn. w-szedł wtedy do parlamentu Wojciech Korfanty. Nieco wcześniej od Górnego budzić się zaczął ląsk Cieszyń- ski, również przed wiekami oderwany od Palski, a w omawia- nym okresie tworzący wspólnie ze. 'ląskiem Opawskim niezależny od Galicjf "kraj koronny" Austrii, o ludności mięszanej śląsko- polskiej, czeskiej i niemieckiej. Pierwszym budzicielem ducha narodowego tutaj był Paweł Stalmach, założyciel i wy3awca 95 "Gwiazdki Cieszyńskiej". Te i inne pionierskie wysiłki spoty- kały się z ostrą niechęcią nie tylko Niemców, tworzących tutaj warstwę bogatych ziemian i fa'brykantów, ale także i z cstrzej- szą nawet ze strony Czechów, którzy panowali w administracji krajowej. Mimo tych przeszkód,5 'ląsk Cieszyński już w r. 1873 wysiał do parlamentu w Wiedniu pierwszego stąd posła pol- skiego Jerzego Cienciałę. Obowiązujące w monarchii zasady konstytucyjne ułatwiały wszakże przełamywanie oporów czes- kich; powstawały więc pierwsze polskie szkoły ludowe, od r. 1884 działać zaczęla tu "MaciF Szkalna", w r. 1895 utworzono pierwsze gimnazjum polskie e, z pobliskiego Krakowa szło z pomocą galicyjskie T nwej. W sensie spo- łeczno-politycznym wpływy nórników zwła- szcza, zdobył socjalizm, re- ' żającego z Krakowa Daszyńskiego '.,ls Regera. Prąd o;rodzenia nar , .i o charakterze lokalnym ~ 1 dochodziły do samo ~ - i ' i .owo- wschodniej Europy. ' r i także zapomnianej i wła cielnicy w Prusach Wsch ů _ powa z- nym zwycigstwer .- bez dal- szych strat. Nie , , i ,ny w sto- sunku do pols) t , i topniały Już w r. 183a -. wszystkic szkół jako w ; cniczy dotąd język polski ib urzędowych niemieckich wp . ekich od praw- dy statystyk w spisa, ,wiących w Prii- sach Wschodnich po pols , r. 1867 do 287.562 w r. 1905, i to mimo przyrflstu . oważnym osłabie- niem polskości był odpływ o Wen. ku szczerej radości germanizatoró v - do roku 1895 odeszło omorza okoła 50 ty.. Polaków. Dzielnica - tak osłabiona, pozbawiona prawie zupeł- nie rodzimej inteligencji, całkowicie już niemal zniemczona w miastach przez urzędy i garnizony, na wsi ska ana na w-ynara- daw^iającą szkołg, na wpływy, naciski, groźby niemieckich rlwo- rów, dzierża w-ców, osadników - w dużej części odchodziła od polskości, w niemałej - pod naciskiem niemieckim - uważać się zaczynała za szczep odrębny "MazuróR." - i to tak dalece, że nazwę "Polak" uważano za obrazg. Zdarzałv się wůypadki odrywania się od niemczyzny i powrotu do właś- ciwej ojczyzny. Symbolem takiego odrodzenia może być zmarły w r. 1918 veybitny polski uczony Wojciech I ętrzyński, w rnła- doś^i Winkler, syn pruskiego żandarma, w pruskim duchu wy- chcwany w poczdamskim domu sierot. W gruncie rzeczy jednak ů." pły vy prąC .c odrodzeni we o wyrażaly się raczej w odporno- ści, w-zmożonej o tyle, że hamowała i opóźniała postgpy germa- niz2.cj i. OKRES PRZE O B R At EŃ i; 9& NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Na Kaszubszczyźnie symbolem tak broniącej się przed zagładą polskości był aż do swej śmierci w r. 1881 rodowity ka- szub Florian Ceynowa, syn chłopski spod Pucka, lekarz z wy- kształcenia, gorący społecznik. Obok ni go podtrzymywał e pór kaszu bów ich ludowy poeta Hieronim Derdowski, w poemacie swym "O panu Czorlińskim co do Pucka po sece jachoł" l1880) zapewniający, że "Niema; Kaszeb bez Polonii, a bez Kaszeb Pol- sci" oraz ruchliwy publicysta Aleksander Majkowski z Koście- rzyny. Czynnikiem, niewątpliwfe wzmacniającym c por- ność kaszubów, był ich kat c.licyzm, bo germanizacyjny system pruski i tu, jak na.5 'ląsku, walcząc z narodowością, walczył też i z religią, jako wyrazem oidrgbności. Kaszub w walce bronił ra- czej swej wiary, niż narodowości i jgzyka; popierał go w tym kler katolicki, niemiecki z pochodzenia, dla polśkości w gruncie rzeczy też nieżyczliwy,ale nie chcący luteranizacji ludności. Rówůnież na katolickiej Warmii poczucie cdrębności reli- 5ijnej stanowiło pancerz ochronny przed otaczającą niem- czyzną. Ale i wśród ewangelickich mazurów uja w.niał się ruch odrodzeńczo-narodowy, bardzo słabo przez Polaków z innych dzielnic wspomagany, zaciekle zaś przez Niemców prześladowany i łamany. W r. 1896 w Ełku bracia Karol i Hugon Burke wydawać zaczgli "Gazetę Ludową"; po dwóch la- tach wpływ jej wyraził się w 8 tys. głosów mazurskich na pol- skiego kan d'ydata do parlamentu. Ograniczenia, szykany, kon- fiska ty, kary uniemożliwiały rozwój pisma: jeden z braci musi stamtąd wyemigrować, drugi na 11/z roku powgdruje do wig- zienia. Najbliższy Grudziądz dla ratowania tej placówki przy- słał najpierw Jana Rakowskiego, po tym St. Paszulińskiego; pierwszego Niemcy wydalili, drugi wytrwał niedługo pod cigża- rem kar i konfiskat, śmiertelnych dla pisma. Taki sam los spo- tykał inne wysiłki. Założony przez Biedermana z Poznania w r. 1905 "Goniec Mazurski" w Ostrodzie upadł już po 3 miesiącach nierównej walki. Dłużej nieco, bo przez parę lat (od r. 1907) boryka się w Szczytnie w naicięższych warunkach "Przyjaciel Ludu", redagowany najpierw przez St. Zielińskiego (późniejszy kustosz Rapperswilu), a pa jego przymusowym wyjeźd'zie przez K. Jaroszyka z Poznania. Poetą ludowym był tu Michał Kajka. Jak powiedziałem już wyżej - wszystko to nie daw ało w swych ů vynikach poszerzania polskości, było tylko obroną przed zale- wem germanizacji i opóżniało ten zalew. . . Odrodzenie narodowe, 'ląska w bilansie c.gólno-polskim było niejako rekompensatą za straty, ponoszone nie tylko w Prusach Wschodnich. Bardzo poważną klęską narcdową była emigracja. Naród polski, u e wszystkich trzech zaborach, wtłoczony w nie- normalne warunki bytowania. musiał "eksportować" z roku na rok coraz większe ilości swoich synów. Błędem oczywistl-m by- łoby twierdzenie, że to tylko celowo szkodliwa czy wręcz eks- terminacyjna polityka zaborców była powodem tego procesu. Problem naj łębszymi korzeniami tku.ił w bezspornvm fakcie bardzo w-ielkiego u nas przyrostu naturalnego, i w' jego kon- OKRES PRZEOBRA EŃ sekwencji - nadmiernym przeludnieniu, na wsi zwłaszcza. Pol- ska była krajem, gdzie wysokcść przyrostu ludności przekraczała znacznie stopień chłonności jego ziemi i ogranicz,onego w swych możliwościach jego przemysłu. Polityka zaborców pogłębiała tyl- ko istniejące zło, przyczyniała się do powigkszenia jego skut- ków. Ruch emigracyjny rozpoczął się już w połow e w. XIX. W poszukiwaniu lepszych warunków, a często - poprostu dla chleba szedł w obce strony zarówno inteligent, jak rzemieślnik, robotnik i chłop. W głębi państw zaborczych - w R.osji, w Niem- czech, w Austrii - tworzyły się mnlejsze i większe skupienia polskie. Berlin i jego okolice np. ściągngły do siebie okodo stu tys. Polaków, Westfalia conajmniej 450 tys.') W Wiedniu, Pe- tersburgu, Mos kwie i mniejszych miastach istniały również "polskie kolonie". Poważny odsetek emigrantów przypadał na kraje uprzemysłowione Europy rolnicy szli wszędzie, nawet do Bośni. Najwigcej po hłonęły Stany Zjednoczone - ilość Polaków tam już w r. 1860 dochodziła do 30 ty s., a w r. 1900 przekraczała już milion. Strumień słabszy znacznie, wyrażający się jednak w dziesiątkach tysigcy, szedł do Ameryki południo- wej - Brazylii i Argentyny - oraz do Kanady. Statystyki do- kładnej dotąd nie ma; była ona utrudniona przez fakt, że w wielu kraja h zapisywano przybyszów według ich paszportu państwowego, a nie według narodowości. Poza tym z ziem pol- skich obok Polaków emigrowali Ukraińcy, 2ydzi, Litwini. Licząc oględnie - przyjąć można, że w okresie od r. 1870 do r. 1913 wyemigrow'ało z Polski w różne strony conajmniej 3 miliony Polakaw. Z narodowego punktu widzenia było to stratą wielk,ą i cięźką; nie tylko ze względu na ilość, ale także ze względu na jakość, wyemigrował bowiem element wprawdzie biedny, ale też najbardziej miały życiowo, przedsiębiorczy i energiczny, naj- bardziej zdrowy i pracowity, nie bojący się ani najcięższego wy- siłku, ani życiowego ryzyka. Część z nich po latach wracała do ojczyzny, mijając się w drodze z n.oůwymi falami uchodźców. Znacznie więcej jednak wsiąkło na zawsze w obce otoczenie. Jedni umieli przez dwa i trzy pokolenia dochowywać wierności - pielęgnować mowę polską i narodowe obyczaje inni - wy- naradawiali się bardzo szybko. Polski pot i trud, włożony w oóce fabryki i kopalnie na zachodzie, w bezkresne obszary Kanady, w ośrodki przemysłowe czy prerie Ameryki, w dziewicze puszcze Brazylii i Argentyny - mógłby być przecież - nie został jed- nak wtopiony w ogólno-narodowy wysiłek dla swego własnego kraju. 'l tej liczbie najwigcej, bo około 50 ', z Poznańskiego, res2ta przY- padała w połowie na śląsk w połowie na Pomorze i PrusY W Ilie. NiemcY popierali ten odpływ, bo utatwiał im germanizację tych d2ie1- nic. 97 ROZDZIAł TRZECI W PRZEDEDN I U REWOLUCJ I W zabo rze rosyjskim, przykutym do caratu, stosunki społecz- ne kształtowały się w tym czasie nie tylko pod naciskiem po- lityki Petersburga, ale także i pod nieuniknionym wpływem zmian, jakie dokonywały się w Rosji na przełomie stuleci. Do ostatnich lat panowania cara Aleksandra III była Rosja krajem w yłącznie prawie - rolniczym. Przemysł jej, bardzo sła'bo roz- winigty, nie był w stanie zaspokoić nawet wewnętrznych potrzeb i oczywiście nie mógł i nie próbował konkurować z kim kolwiek na rynku międzynarodowym. Przedmiotem eksportu mogło być tylko drzewo i zboże, ale i w tym ograniczonym zakresie nie ła- two było rywalizować z potężnym rolnictwem Stanów Zjedno- czonych. Mimo olbrzymich obszarów R csji udział jej w handlu światowym z największym trudem utrzymywał się na poziomie zaledwie 6 o o. Tak jaskrawemu zacofaniu ekonomicznemu walkę wypowie- dział Sergiusz Witte, rosyjski od r.1892 minister skarbu. Zlikwi- daw awszy zbyt kosztowną dla Rosji wojng celną z Niemcamf, dokonał głębokiej reformy walutowej i przystąpił do rozbudowy przemysłu. W ciągu niewielu lat ilość fabryk wzrosła niemal trzykrotnie. Ogólna wartość produ kcji z 1,8 miliarda rublf w r. 1897 doszła do 4,5 miliarda w r. 1910. Ilość zatrudnfonych w przemyśle w pierwszych latach stulecia dochodziła już do 2,5 miliona ludzi mimo to jednaR w samej tylko Rosji centralnej - dzięki biedzie na wsi - było jeszcze panad 5 rnflionów ludzi szuka jących pracy. Ten olbrzymf nadmiar rąk pozwalał prze- mysłowcom, w wielu wypadkach przedstawicielom kapitału ob- cego stcsować ciężki wyzys k. Odpowiedzią na to były coraz śmielsze i coraz czgstsze wystąpienfa robotników; w ciągu dzie- sięciu lat l1895-1904) zanotowano 1765 strajków w przemyśle rosyjskim. Od r. 1901 pawtarzać się zaczgły (w Moskwie, Peters- burgu, Charkowie, Rostowie Tyflisie) demonstracje uliczne, nie- raz hrwa.we i z śmiertelnym i ofiararni wskutek interw ncji woj- ska. Na wsi chłop rosyjski również zaczynał wchodzić na drogę buntów. Bo "wielką" reformg, znaną pod nazwą uwłaszczenia, przeprowadzono w Rosji w r. 1861 inaczej, niż na ziemiach pol- skich: kierowano się myślą całkawitego uzależnienia chłopa od dworu; "uwůłaszczonym" nadano mikroskopijne dzfa ki, w wie- W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 99 wypadkach nieużytki, w rękach dworów zaś - obok ol brzy- ich obszarów - pozostawiono prawie wszystko, bez czego życie u ,sf jest niemożliwe, a wigc pastwiska, łąki, lasy, a nawet je- d e w okolicy drogi. Odszarników, których majątki lfczyły po SO tys. dziesigcin, było w Rosji w tym okresie 699; ogółem- g7.833 "pomieszczyków" lobywatelf ziemskich) skupialo w swo- ręku 62 miliony dziesięcin, gdy na nieogarnioną rzeszę chłopską - w olbrzymiej części zupełnie bezrolną - przypa- dało zaledwie 6,5 milfona dzfesięcin. Działki chłopskfe utrzy- ywały się przeważnie vcn granicach 1/4 lub 1/2 dziesigciny. Chłop, obarczany najczęściej bardzo liczną radziną, eksploatował swoją działkę niemllosiernie i oczywiście przymierał głodem, szukając ga, zarobku we dworze, spotykał się z wyzyskiem jeszcze więk- szyrxl, niż robotnik w miastachl) Padająca tu i ówdzie klęska nieurodzaju tragizm położenia pogłgbiała jeszcze bardziej. W tych warunkach chłop, z głuchą nienawiścią patrząc na pań- akie dwory, ulegać zaczyna podszeptom złych swoich instynktów, - napada na te dwory, plądruje je, podpala gumna, stert sfana i zboże na pniu. W r. 1900 zan atowano 48 takfch wystąpfeń chłopskich, w r. 1901 - 50, w r. 1902 - 340, w r. 1903 - 141. Najsilniej objawfł się ten ruch na Ukrafnie, gdzie w przednów- kowym okresie r. 1902 w ciągu kilku dni splądrowano gruntow- nie 77 dworów. Przy takfm fermencie va masach robotniczych f chłopskich rosyjskfe partie re wolucyjne wciąż jeszcze tkwiły w fazie po- czątkowej organizacji - bez zwdązków ze spontanicznym ru- ehem robotniczym i bez wpływów na nfego. Formująca się po- wolf partia "socjalistów-rewolucjonistów" szukała zresztą grun- tu dla siebie g'łównie wśród inteligencji f młodzieży unfwersy- teckiej. Zadanie zorganizowania ruchu robotniczego oei ć chcfała na aiebie "rosyjska partia socjalno-demokratyczna", powołana do życia, jak już wiemy, w Mińsku Litewskim, w mar- cu r. 1898 przez t.zw. "manifest" Struvego. "Manifest" ten wazakże znaczenia praktycznegn nfe miał, wchodzące w akład tej partil grupki i kdłka w dalszym ciągu żyły w zupełnej nie- zależnogcf od siebie, a nawet w walce ze sobą. Moment zwrotny przyszedł dopfero w r. 1900, kfedy to Lenin wydawa zaczął "Iskrę". Czasopismo to, redagowane zbiorowo przez Lenina, Martowa, Axelroda, Zasulicz i Plechano wa, walcząc o zasad y. stawało się zorganizowanym centrum ruchu. W sierpniu r. 1903 na drugim zjeździe Lenin wypowied iał się za stwnrzenfem re- wolucyjnej "organizacji robotniczej" z "żelazną dyscypliną" wewnątrz, a ze "zniszczeniem caratu" jako celem. Ujawniła afę tu jednak różnfca zdań vcn wielu sprawůa h, doszło na tym tle do poważnych tarć. Leninow.i udało się wszakże, przy pomocy polskich esdeków. bior cych udział w tym zjeździe, skupić do- 1) Pomijam tu panując& sji zasadę t.zw. "obszczyny" 11 Bromadnego wladania ziemią.' rola należala do gminy chłop pracowat tylko dla siebfe na vrzydzfelonej mu i często zmfen,tanej dzfatce- bardzo małej f lichůej. I 100 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI koła siebie nieznaczną więksaość, mniejszość jednak z Marto- wem na czele umiała po zjeździe opanować redakcjg "Is y" i inne komórki`centralne. Uporczywe i zażarte walki tych dwóch odłamów - `bolszewików" i "mieńszewików" ) pochłaniają Iiiemal całą ich energię wskutek czego rosyjski ruch robotniczy w dalszym ciągu narastad żywiołow o i bez kierownictwa wcho- dził w okres rewolucyjnych wstrząsów. Przebudowując Rosję pod wzglgdem gospodarczym - Witte nie zapominah o obcoplemiennych jej "kresach"3) - traktując j e j ako tereny wyzysku ekůo,ziomicznego. Łączyło się to z progra- mem politycznym: "ogłupit' Polszu do urownia Rossii" - czyli zepchnąć Polskę pod względem kulturalnym na poziam Rosji. Podatki w Polsce były znacznie większe, niż w głębi caratu,4) vekłsdy zaś inwestycyjne znikomo małe. Jaskrawo odbijało sig to np. w zaniedbywanym stanie dróg i w zbyt wątłej w sto- sunku do potrzeb sieci kolejowej. Poza tym, gdy w głębi Rosji wydatki na ośwżatg wynosiły przeciętnie 1 rb. 70 kop. na 1 mie- szkańca, w apodatkowanym nadmiernie Królestwie przeznacza- no na ten cel tylko 69 kop. Skutek był ten, że odnetek anadfa- betów w Królestwie d ochodzib do 62% ludności w wieku doro- słym. Nie mogło to nie odbijać się na stanie moralności. W osa- dach fabryc ych i w robotniczych dzielnicach miast nożow- nictwa stało się palącą plag przestępczość w ci gu ćwierć- wiecza wzrosła o 46%, alkoholizm zataczał krąg coraz szerszy i w Zagłębiu np. wyrażał się w przecigtnym rocznym wydatku 20 rubli na każdego mieszkańca, choć zarabki robotnicze, wsku- tek kilkuletniego kryzysu i zwięksmnego przez to wyzysku, obni- żyły slg Poważnie a nędza proletariatu miejskiego, skazywanego na przymusowe bezrobocie wyrażała się w częstych wypadkach śmierci z głodu, na ulicy, bez dachu na.d głową.. Na wsi było le- plej, ale nie o wiele. Chłopi zamożniejsi stanowili odsetek zni- komy, olbrzymia ich większość - rnałorolna lub zgoła bezrolna - bfologicznie jednak silna i stale rosnąca - tonęła w ciem- nocie, bezradn cści biedzie i nawet nędzy, władze zaborcze zaś sCali ten utrwalały, nfe pozwalając na tworzenie choćbyů koo- peraćyn. czy kółek rolniczych, jakie w tym czasie gęstą jui sieci 2) "Bolsze" po rosyjsku - więcej "mfeńsze" - mniej Chodziło głównie o zasady w budowie organizacjl partyj nef - I,e pod "te- lazną dyscypliną" rozumiał despotyzm góry - karność ślepą nie tylko w działaniu ale i w jedziolitym my leniu. 31 Nawet,Wftte w j.odnym ze swych raportów stwierdzał, obszary, zamieszkałe przez rótnojęzyczne narody i plemiona, o wielkich rótni- cach w szczeblu cywilizacji i kultury składają się na 35o/" ludności cara45 W zeczywistości na rdzennych Rosjan przypadało nie wigcej ;" itte bowiem wślad za unędową statystyką do "wielkiej rodziny rosyjskiej" zaliczał nf e tylko Ukraińców i Białorusinów, ale p y Y p nocne yberyjs lh kzinbw, Ormlan oraz wsz stkie lemiona pdł- owo-azjatyckle. 41 Dość dla przykładu stwierdziC że Królestwo, coprawda dzięki swemu prcemysłoa i bogatsze nfeco ůod innych obszarów caratu datków pośrednich płaciło o 150^ w.tęcej, niż cała pozostała olbrzytńia reszta imperium. W PRZEDEDNIU REWOLUGJI 101 yvcnały Poznańskie. Rozkładowi ulegały również warstwy , W ziemiaństwie - w szczerbach po odeszłej důo miast bszej ekonomicznie jego części, narastał nowy element: Niem- , Zydzi, wzbogacone mieszczaństwo, abrotniejsi oficjaliści; w aůlelu dworach, które przez wieki były ogniskami tradycji naro- dowych i politycznych, rozsiadła się teraz w lepszych wy padůkach ideologia dorobkiewicza, w gorszych - obca narodowo jeśli nie ogo , to abojętność. Wyparta stąd szlachta, wypełniwszy w miastach wszystkie luki w szeregach inteligencj i zawodowej, de- Wasowała się jeszcze bardziej, dla chleba wchodząc w sferę robotniczo-rzemieślniczą i wnosząc do tej sfery nie tyle strzępy tradycji, ile przed.e wszystkixn zniechęcenie i rozgoryczenie "pańskich dziadów". W mieszczaństwie wreszcie, gdzie w no- vych, postyezniowych warunkach zamarły prądy asymilacyjne - kapitaliści obcy ze swym otoczeniem, liczniejsi od nich Niem- cy i najlfczniejsi 2ydzi z rosnącym odsetkiem nadsyłanych z Rosji "litwaków" - tworzyli wyspy zamknięte, bez powiązań z pokską turą i tradycjami, a często nie znające woale nawet języka polskiego. . . Obraz, złożony z takich tylko - ciemnych, smutnych, bez- nadziejnych prawie - barw, nie odpowiada by ówczesnej rze- czywistości. Nigdy i nigdzie ie występują same tylko ujemne zjawiska, zawsze i wszędzie straty wyrównywane są jeśli nie z okładem, to w pewnej mierze przez przyrost nowych sił4 Pa- nowanle rosyjskie w Polsce deformowało jej życie, straszliwie je wykoszlawia o, zubożało, cofału, ale je nocześnie - dzigki ciągłemu rozrostowi przemysłu i ha.ndlu poszerzał się nie wszę- dzie, ale w niejednym obrębie dobrobyt materialny. To też nie rnogło mijać bez skutków. Nas.troje niezadowolenia bowiem wy- rastają nie tylko z ucisku, wyzysku i biedy - bywają też wy- nikiem polepszenia warunków bytowania. Nieraz jedno łączy się z drugim, i stąd szerszy wachlarz reakcji na panujący stan rzeczy. Tak właśnie było w Królest e w omawianym czasie. Mimo więc warunków, na ogbł opłakanych i utrudniających rozwój życia narodowegw - przejawy regeneracji nie zanikały, przeciwnie - stopniowo, ale stale przybierały na sile. Z żywym oddtwiękiem spotyka się tutaj St. Szczepanowski, budziciel i krzewiciel "głgbokiej polskoścl", w pracach swoich o "Idei pol- skiej wobec prądów kosmopolitycznych" i n "Myślach o odro- dzeniu narod owym" mówiący o potrzebie "umocnienia polsko- ści przez oparcie jej na energii moralnej", podniosłości charak- terów i pierwiastku bohaterstwa. Dokonał się też zwrot w his- toriografii polskiej. Tadeusz Kormn dał już swe "Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta" i obszerną monografię o Kościuszce, Wł. Smoleński oprócz popularnych "Dziejów narodu polskiego" zwrócił uwagę na "Ostatni rok Sejmu Wlelkiego", w tym samym prawie czasie ukazała się pierwsza śwfetna praca 8z. Askenazego o polityce zagranicznej sejmu czteroletniego. Pracuje nad przeszłością narodową szereg innych historyków, a odsłaniana przez nich prawda, obalając nie jedno ze stwier- i 102 NAJNOWBZA HISTORIA POL9KI dzeń szkoły krakowskiej, dostarcza "coraz ważniejszych i pe, mniejszych wskazań dla ijającego się w cigżkich asrunkach życia narodowego". W "mozolnie zdobywanej prawdzie" o epo. kach minionych mieściła się odpowiedź na "dręczące pytania" o istotnych przyczyna h utraty bytu politycznego - na wszyst- kie "teńdencyjne lub z nieśwladomości a ypływające" aądy i przedstawienia zarówno polskich, jak i obcych historyków, ktd- rzy starali się przecież usprawiedliwić rozbiory. Czasopisma- "Biblioteka Warsza ska", "Ateneum", "Przegląd Filozoficzny' - wznoszą się na pozi4m, wyższy jeszcze, niż w okresie pozyty- wizmu - i choć nie osiągają wysokich nakładów - czytane sze- roko - przyczyniają się wybitnie do pogłgbienia intelektu pol- skiego. . . Przejawem przekształcaniar się wewnętrznego był też rosnący kult dla osądzanych do niedawna romantyków - a Mickiewicza i Słowackiego zwłaszcza. O tym, jak głęboko kult ten sięgał, świadczą nie tylko prace Ig. Matuszewskieg u, W. Feldmana czy - coprawda nieco późniejsza A. C+órskiego o "Monsalwacie", lecz przede wszystkim głośna.burza, jaką w młodszym pokoleniu wywołała niesprawiedliwością swoich są- dów obszerna praca Tretiaka o Słowazkizn. W literaturze 8ien- kiewicz po sławnej na cały świart trylogii dał "Krzyżaków", 2e- romski - choć "rozpaczliwie załamywał ręce nad przeszłością ojczyzny" - stawał się siłą, szarpiącą i budzącą serce polskie. Jest już Reymont, Berent i Sieraszew ki, jest pocz tkuj cy Da- niłowski, Orkan, uławski, którzy w różnym stopniu, ale prze- cież zgodnie sięgają w głąb palskiego serca. Jest już wśród nich - największy - Stanisław Wyspiański. . . I gdzieś tut a0 właśnie - w pcczątkach stulecia - tkwi moment, od którego mówić można, że współżycie duchowe Królestwa z C+alicją zaczyna ro- bić znaczne postępy, wspólne się odtąd stają zdobycze w roz- woj u intelektualnym. W życiu politycznym również ksztadtować się zaczynały nowe kierunki, zrazu jaka prądy uczuciowo-myślowe wśród! inteligen- cji, bez żadnego jeszcze oparcia w "terenie". Okrzepną one z czasem - w ogniu rewolucji - i wtedy dopiero wystąpią wyra- źnie nowe w społeczeństwie linie podziału. Narazie - za realną siłę polityczną w dalszym ciągu uchodzić mogły tylko trzy obozy. Ugodowcy - o parci głównie o ziemiaństwo i burżuazję, osla- bieni przez masowy odpływ rozczarowanych, inteligencji w pier- wszym rzędzie, - nie przestawali w dalszym ciągu łudzić się nadziejami na możliwość porozumienia z zaborcą i zgody jego na przyznanie Polakom praw, z jakfch korzystali inni "podda- ni" państwa. Jednym z jaskrawszych przykładów tych rachub stawał się memoriał, w lecie r. 1902 złożony rządowi rosyjskiemu przez biskupa wileńskiego St. Zwierowicza; w wyrazach, pełnych lojalności, zapewniał biskup, że kler polski "nie jest wrogiem rządu, lecz tylko tych osób, które dla przypodobania się i za- szczytóa- podają duchowieństwo rzymsko-katolickie i w ogóle katclików za fana!y,kówů nieprzejednanych, czego w rzeczywi- W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 103 t,ości nie ma"; prosząc o ulgi dla ludności polsko-katolickiej, nie mniej uroczyście 2apewniał: "będziemy wiernymi ddan piskuP ymi panującego nam dzisiaj szczęśliwie monarchy". . . Po latach - j pr głosach zbliżającej się rewolucji- dwoch wój w dł m, wezmą jeszcze czynny ugodovecy, przez s ileńs ki o a ud ał w akcie tak upakarzającym, jak odsłonięcie pomnika Ka- yny na placu Katedralnym w Wilnie. . . Liga N arotlowa, jak dawniej starająca się zapuścić swe horze- nie we wszystkie warstwy narodu, opierająca się jednak głównie inteligencji, drobnomieszczaństwie i ludzie wiejskim, - w na dalszy m ciągu stopniowo wycofywała się ze swych pierwotnych szańców, by niebawem - w latach wrzenia rewolucyjnego- zają ostatecznie pozycje, które sama kiedyś szturmował a za- ciekle, zwalczała gwałtownie. Tę n ezwykłą ewolucję - przej- ście w ciągu dziesięciu lat na przecivcnległy biegun - próbowałem oytłumaczyć częściowo już w rozdziale poprzednim. Tu d o aj- że krajowi kierownicy Ligi, z rąk Miłkowskiego biorąc my, j szwajcarskie jej założenia i cele, niesłusmie uważali je za swó światopogląd. Byłů to dla nich 'bowiem tyl ko punkt wyjścia- św-iatopogląd zaś miał się dopiero ukształtować w ogniu walki z rzeczywistością, pod wpłY 'em jej warunków i pod działaniem wielu okoliczności zewnętrznych. Warunki były zm enne, oko- liczności w każdej fazie inne i droga przez nie nie szła w górę, lecz spadałar w dół, wśród wahań, rezygnacji, nawrotów, szu- kania jakby poomacku kierunku najwłaściwszegoó) Działając 5) Oto dls prz9kładu kav estia stosunku do państw zaborcz9ch "Przegląd Wszechpolski" przez długi czas t(zwła Śywe tt pieni Topora-Grutewskiego) stał na stanowkbw lepśy od s9stemu ros9j- tywiołu polskiego jest "dla nas Poa slaego wzmacnis bowfem odporxtość nasż& na wynarodowienie". W czerwću 1901 tente "Pi' 81&d (w art "Polityka polska i trbjporo- zumienie") - próbująo rozstrzygn&E dylemaj z yim w rjzie nw mają iść Polacy: "z Niemcami przeciw RůoŃiemcami 89t daje to Niemcom" wypowiada się za związkiem z "nadzieję utworzenia przynajmniej jakiegoś Zwische nstaatu lub w najgorszym razl e przyłączenia jeteli nie całego to przynajmniej czę- ści Krblestwa do Austrli"... W pół roku pótniej w lutym 1902. Ja- straębiec-Popławski ("Prz. 1 . - ůz't. "Z cał ej Polski") nuca ostrzegawczą m9śl, te w razie wojny R.osja pokusib się jednaJk może o zagarnięcfe Poznańskiego śląska Warmii i Mazowsza pruskiego i wobec tego zechce chyba wdab się w "jal eś konszachty z Polakami". Antyrosyjskie akcenty t ego art9kułu nie pozostawiaj& w&tpliwości te "Przegląd" nie chce żadnych `konszachtbw" z Moskw&. W r 1902 gdy niemiecki gwałt we Wrześni stał się wodą na mł9n moskalofilstwa i ugody gdyt pozwalał im przedstawiać Rosję w jb ejszLiga sprbe i ubierab ją w szaty "opiekunki naszej wobeck iem e w hodnich czę- bowała jeszcae stworzyć "Wrześnię moskiews &" ściach Polski - w Siedlcach, Białej Podlaskiej, Zamościu, Białymstoku, Poniewieżu kilku in. miejscowościach gdzie doszło do strajku mło- dzieży protestującej przeciwko naucza i teniu iz Róśj&ku bysyjs j 8końcź9ło się wszystko jednak na "z powie pbźniej Dmowski - "złączyć sprawę polską z prz9 erzem trancusko-rosyjskim" a w Rosję 'wpoić świadomość, że w walce z Niemcami mote liczyć na Polaków' lit. Dmowski: "Polityha polska i odbudowanie państwa", na str. 381. 104 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI przy tym w kilku warstwach y j sprzecznych nastawień i dąże wsród różn ch nastro ów, ń - Liga w trosce, by każdemu dogodzić, nikogo nie zrazić - zamiast wskazań o zdecydowa- nym kierunku dawała sieć sprzeczności, tak pogmatwaną, że czołowy jej organ musial przyznać, iż "w szeregach naszego stronnictw a, i nawet, zdaje sig, w samych kadrach organizacji Ligi, za mało jest ludzi, dobrze rozumiejących program naro- dowo-demokratyczny". ) Wreszcie - krajowi kierownicy Liei szwajcarskie jej założenia i cele przyjęli niewątpliwie ze szcze- rym sercem, ale - jak to się z czasem okazało - bez głębszego przeświad zenia o ich słuszności. Stąd wiaśnie brak niezbgdnej siły w narzucaniu ich ludziom, werbowanym da szeregów,- stąd łatwa skłonność do kompromisów i ustgpstw w wypad kich spotykanego oporu czy zastrzeżeń. Zamiast więc pchać szeregi na tory przez siebie wybrane, Liga dostosowywała się do szere- gów i przy pozornym kierownictwie szła tam, gdzie iść chcia3y te szeregi. Najjaskrawiej ujawniło się to w stcsunku do uaodow- ców, którzy po rozczarowaniach na swej drodze zaczgli masowo przechodzić do obozu Ligi.7) Odwrót zaczął się od wyrzeczenia się myśli o powstaniu, bo tego właśnie ogół polski bał się wtedy i najwyraźniej nie chciał. "Przegląd Wszechpolski", który jeszcze w r. 1900 stai na staů- nowisku, że "tylko krwią i żelazem narody ujarzmione mogą zdobyć lub odzyskać niepodległość" - i w związku z tym za "zadanie wielkiej vc^agi" i nawet "niecierpiące zwłoki" uważał "wytworzenie kadrów lub przynajmniej jakiegoś zawiązku organizacjf wojskowe " y y ryrzekać się idei powsfańc u sch łku 1901 za.cz na nie tylko ategoryczn: " zej, ale też wystgpować przeciw niej coraz k ej, by jui w kwůietniu r. 1902 twierdzić, że "gdyby wszelka organizacja dział alności nielegalnej miała do- prowadzić fatslistycznie do wybuchu powstania , to zaiste le- piej by było powstrzymać się od wszelkiej szerszej pracy, zorga- nizowanej na drodze tajnej"; w tymże czasie zaczyna "Prze- gląd ' nazywać programy powstańcze "niedorzecznością" - p- mysłem "pólgłówków socjalistycznych", zabawką "na użytek czwartoklasistów". . . Tak wyrzekając się powstania nie odrzu- cała Liga jeszcze idei niepodległości, bo i ogół polski w głębi duszy nigdy jej się nie wyrzekał; Liga w dalszym ciągu niepod- ległość kraju uważała za cel swój ostateczny, ale - daleki, dro- gę do niego widziała w "drobnych, niepostrzeżonych, ale nie- zmiernie donios3ych zdobyczach z dnia na dzień". W marcu 1902 "Przegląd" stR'ierdzi już, że "wszystkie środki, które nas do tego celu - niepodległości Polski j j j prowadzą, są polityczni na łatwie, na skuteczniej e uprawnione - ugoda może być w pe- 6) "Przegląd Wszechpolski" nr 4/1900, w art. "W naszym obozie". 9) sprawozdaniu za rok 1903 do Komisji Nadzorczej Skarbu Na- rodow o wypłacającej Lidze odsetki z funduszu na jej działalność K ytrą iły ebroń zigrękiwlerszeł' że najnowsze jej hasła programowe ` żyw'ioły te nowe hasła gf części tywiołów niegdyś ugodowych" i że "pow'itały z cichy-m uznaniem ' W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 105 ych wa.i'u h równie uprawniona, jah rewolucja ". . . W słůowach tych odbijały się nie tylko wpływy "lepszej czgści ży- wiołóv ů niegdyś ugodowych". "Przegląd" przez cały niemal rok 1902 lod lutego do listopada) drukował "Myśli nowoczesnego polaka" R. Dmowskiego, jednocześnie w wydaniu książkowym ukazał się w tymże Lwowie "Egoizm narodowy wabec etyki" Z. Balickiego. Obie te książki stały się na szereg lat "wyzna- niem wiary" ruchu narc owego.') Przy głębszej jednak snalizie nie trudno wykryć w nich echa i wpływy pruskiego hakatyzmu. Punktem wyjścia było tu stwierdzenie, że w polityce idee muszą mieć żywot ograniczony - kaade pokolenie musi dokonać gruntownej ich rewżzji i śmiało a kateg rycznie odrzu- cić wszystko, co w spadku po poprzednikach stało się przesta- rzałe. "Pojęcia, które były imponującym przejawem wielkiego ducha" w ubiegłej epoce Emigracji polistopadowej - stały sig oto "śmiesznymi strzępami"; pokolenie, wchodzące w wiek XX, musi "zerwać te strzępy", "cds3onić zagadnienia nowoczesnego bytu narod owego" i "zajrzeć odwůażnie w oczy prawdzie". Naród polski, przez szereg pokoleń, wpatrzony w jeden tylko cel- ') Narzuca się tu raz jeszcze wybitna postać Jana Popławshiego. Dmuwski - ty.p działacza twarde o i władczego o wielkich ambicjach - od początków ruchu wysuwał sfg na jego wodza; to on maxima ars fuit tendencji do pod dawania się rzeczywis.taści f pr N w "a'ania 5ię zarówno do okolfczności, jak i do szerokfch fal opinfi wfdząc w popularności naj pewniejszą gwarancję powodzenia. W utylitar ych swych rachubach krańcowo trzeźwy, odrzucał wszystko co wydawało mu się "mr Lon " bez realnego oparcia w tyciu. W koncepcjach- najcz ciej krót own'ocznych - zmienny ale w ka dej z nich logiczny i konsekwentny aż do kresu, - od a y zarówno w przecfwstawianiu się tradycjom historycznym lnie tylko w zerwaniu z ideą powstańczą i w wyrzeczeciiu się nlepodległości ale i w pótnie)szym sprzęganiu Pol- ski z Rosj& w1rew ciotychczasowej póstawie wszystkich pokoleń)- jak i w odrzucaniu swoich własnych zużytych jut pogiądów i prze- konań. Brak tolerancji dla odmfe nego zdania łąćzył nieraz z bru- talnością tłu miąc i dusząc sprzeciwy czy zastrzeżenia w najblitszym swoim otoczeniu. Su reůmacji tej poddawał się nawet Balic'ki choć był najwybi tniejszym w ruchu organizaborem umysłem w niejednym od Dmowskiego głębszym naturą pod wieloma wz lędsrni bo8% zą ind wfdua1noścfą bai'dzo silną. W cie l.u ty.ch dwóch lurlzi wfdzi się za- zwyczaj Po.pławsldego a przecież to on był pierwszym koryfeuszem ruchu i właści vym twórcą jego fdeologii. Wyůbftny pu blicysta - fnte- lfgencję wfelostronną f głębok& łącz5'ł z gor&cym Patrfoty em prc.- pagując tarliwie a niestrudzenie ideę " unarodowfenia ludu ' - oparcia przyszłości PoLski na ludzie. To za jego sprsvrą stronnictwo w koń- cowych latach stulecia tyle sił pośw'ięcało pracy na wsi R,eriagując popularnego "Pola'ka" - bYł P'opławs f właś.ciwym fnspfratorem "Przeglądu Wszechpolskiego", robfąc z niego, w pierws2y rn pięciole- ciu budziciela uczuć patriotycznych ściślej - patriotyzmu rewolucyj- nego. Nie kto irmy tet, tylko Popławski najwaraśniej wskazywać za- czął na ważność dost pu Polski do Bałtyku' xbzwinie się to u niego z czasem w przesadne przekonanie że Poznań Bydgoszcz Toruń i Gdańsk s& dla Polski ważniejsze niż Wilno f b ku órzuekrzep e też hasło: "czas zawrócić na drogę którą trz dłonie wojów piastowskich". Jak wiele innych poglądów Popławskiego, tak f to jego hasło stało się ziarnem, zapładniającym u znysł Dmow- skiego; tu właśnie szu kać należy genezy póżniejszej książki D mow- skiego o "Niemczech, Rosji i kw'estii polskiej". 106 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI zdobycie utraconego bytu państwowego i uznający jedną tylko sferę zbiorowego czynu - bezpośrednią walkę o niepodległośó" - po pow'staniu styczniowym "stracił wiarg w ten cel", "vPy- rzekł się czynu" i - strojąc się w "śmieszne strzępy" - tonie w "beznadziejnym pesymiźmie co do swej przyszłości". . Na- rodowi jednak nie wolno widzieć przed sdbą tylko alternatywy; albo powstanie zbrojne, alba - rezygnacja i posłuszne chodzenie w jarzmie. Nie. Naród ma przed sobą jeszcze jedną drogę drogg realizmu politycznego. Należy zerwać przede wszystkim z biernością: jesteśmy "jednym z najmiększych, najł agod iej- sz ch narodów w Europie, najbardziej skłonnym do życia bez troski, nie tyl ko marzącym o spoczynku na łonie walnej ojczy- zny, ale spoczywającym bez ceremonif na łonie zakutej w kaj- dany, - narodem, mającym głęboki wstrgt do walki" i "chgtnie załatwiającym się z wrogami czapką, papką i solą". . . Ta polska "bierność" wystgpuje w różnych postaciaeh: jako "zwykłe le- nistwo" albo - jako przystrojona "w szaty czczych formułek, podnoszonych do godności wysokich zasad moralnych". Bierność ta jest zgubna i zabójcza. Należy wypowiedzieć jej walkę. Rzu- cając takie nowe hasła, jak "interes narodowy", "narodowy st.an posiadania", "ekspansja narod awa" i "narodnwy egoizm" - autorzy 2alecali nowe też metody walki społecznej i politycz- nej na podstawie zasady, że "cel uświgca środki", nawet naj- bardziej brutalne i bezwzglgdne - z zaborcą można pójść na ugodę, jeśli "interes narodowy" tego wymaga, zaś w "ekspansji naro owej" czy na obszarze "narodowego stanu poóiadani " wobec Ruainóar, Litwinów, 2ydów stosować można poznańshie metody pruskiej hakaty. Te nowe myśli-wskazania skonkrety- zowane zostały przez Dmowskiego w piątym z kolei programie Ligi;s) mówił on, że "dzisiejszy stan i położenie naszego narodu nie przedstawńa warunków zbrojnej lub dyplomatycznej akcji na rzecz niepodległości, ani nawet bezpośredniego takiej akcji przygotowania". . . "Zatrzymanie myśli politycznej narodu na tym odległym celu (niepodległości) i na drogach działania, któ- re bezpośrednio do niego prowadzą, odciąga ją od zadań real- nych dnia dzisiejszego, bałamuci grą przypuszczeń". . . wobec tego stronnictwo jako "cel bezpośredni" stawia sobie "skierować siły narodu do działalności politycmej w warunkach dzisiej- szych, na gruncie istniejących stosunków prawno-państwo vych, a w ięc w gra icach ustroju politycznego trzech państw rozbior- czych" i zdobycie "w każdym z trzech z.aborów stanowiska, za- pewniającego żywiołowi polskiemu możliwie najwigkszą samo- dzielność narodową, odpowiadającą jego przyrodzonej i histo- ryc ej odrgbności, jak najszerszy rozwój sił narodowych i wszechstronny postęp ekonomiczny, cyw lizacyjny i polityczny", a tym samym "stanowiska, zbliżającego naród do osiągnięcia 81 Jako "Program Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego w za- borze rosyjshim" ogłoszony on został w patdzierniku 1903 w "Prze- giądzie Wszechpolskim" nr 10, na str. 721-756. W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 107 rzyszłości niepodległego bytu". . . Co do " zadań realnych dnia P tejszego", to ograniczał je nowy program do "niedopuszcza- dalszego wprowad ania języka rosyjskiego, wypierania go pniowo, zdobywania praw dla języka polskiego, chronienia ztek odrębności prawno-politycznej Królestwa, rozszerzania kresu samorządu gminnego i krajowego". Jeśli przy maximum ezstronności nie nazwiemy jeszcze takiego programu deklara- & ugodową, to stwierdzić jednak musimy, że był on już zna- j uie bliższy stanowiska ugody, niż pierwotnych założeń -Ligi e był też przejściem od "wszechpolskości" w jej pierwotnym uaczeniu do "trójlojalizmu" w jego późniejszym nieco wyraaie. Nie znała takich przeobrażeń ideowych P.P.S. - konsekwent- na, a nawet prostolinijna w dążeniach do głównych swoich ce- tÓ - przede wszystkim dlatego, że autorytetem bozspornym i riłą, rozstrzygającą o kierunku dążeń i działań, był w niej w tym okresie Józef Piłsudski. Prawda ta ujawniła się w skutka h bezpośrednich katastroly łód zkiej. Wykrycie tajnej drukarni "Robotnika" i aresztowanie Piłsudskiego, odczute w szeregach partyjnych jako bardzo głęboki cios, wywołały vcn tych szeregach nie tylko falg pesymistycznych nastrojów, ale też i secesję kil- iunastu członków z L. Kulczyckim na czele, który - kier iąc 6ię względami osobistymi i sądząc mylnie, że P.P.S. została cał- kowicie już rozbitaa) - stworzył odrębną organizacjg pod na- zwą "P.P.S. 'roletariat". W teoretycznym uzasadnieniu swego hroku, nawiązując do czasów Waryńskiego, wysuwał Kulczycki konieczność stosow ania terroru oraz hasło autonomii w prze- ciwsta vieniu do bezwzględnie niepodległościowego stanowiska P.P.S. W stosunkach, panuj.ących po aresztowaniu Piłsudskiego, pogłgbiało to wrażenie upadku i chaosu, praktycznie jednak nie miaho wigkszego znaczenia; jedynym trwalszym śladem tego "rozłamu" były prace publicystyczne, jakie Kulczyeki pisał i wyd wał pod pseudonimem M. Mazowieckiego, a pod firmą tej secesyjnej grupkilo) Nieco poważniejszym skutkiem katastrofy łódzkiej było odnowienie się organizacji esdeckiej'); prz były z 9) Oprócz Piłsudskiego ares2towano wówczas A1. Malinowskiego, a Blepa gra przypadku pozwoliła żandarmom rozbić i nowy prowizor9cz- ny C.K.R. przez pochwycenie K. Rotnowskiego lpomocnik Plłsudskiego w tajnej drukarnil i F. Sachsa. Jednocześnie z rozbiciem ośrodka kie- rowniczego - wydarli żandarmi kilku wybitniejszych działaczy na prowincji. 101 Największa z tych prac "Historia ruchu socjalistycznego w za- borze rosyjskim' , wydana w Krakowie w 1903, bogata w fakty, ale pełna powierzchownych s&dów i tendencyjnych ocen. ') Do tego co powiedziałem jut wytej lna str. 531 - dodać trzeba, po roabiciu i zaniku w 1894-96 organizacji esdeckiej w kraju po- została zagranicą ruchliwa gru a teoretykóa esdeckich lRbta Luxen- burg, J. Marchlewski, A. Warszawski. L Jogichesl pracowała z zażar- tYm uporem nad wykuriem haseł i 2asad, które z czasem, w praktycz- nYm dla Pol ski wyniku, wyratą się w zamianie jarzma caratu na kaj- dany bolszewizmu. Wśrbd tych teoretyków postacią obok Marchlew- sklego czołową była Różs Luxemburg. pochodząca ze spoloniaowanej rodziny żydoa..skiej lwłaścicieli znanej galerii przy ul. Senatorskiej w War zawiel. Jiiż w okre5le iůzecůeen koůio-s esu Miedzyna.mc lówki m- i 108 NAJfTOWSZA HISTORIA POLSKI Wilna do Warszawy Feliks Dzierżyński przy pomocy St. Trusie- wicza, a w porozumieniu z Różą Luxemburg, zorganizował par. tię pod nazwą " Socj al-Demokracji Królestwa Polskiego i Litw y " , ictóra - reprezentując antyniepodległościowy kierunek socja- lizmu w Polsce, przekształcada się szybkw w prowincjonalny od- łam ogólno-rosyjskiej socjalnej demokracji.ll) cjalistycznej w Zurychu w 1893 Róta Luxemburg głosiła konieczrsośE "organicznego wcielenia trzech ćzgści b Raplitej da państw zaborczych i wyćworzenia w kaidej z tyGh części odrębnych dąteń i politycznych interesów". 'I wały związek z R,osją uwat ,ła za nieabędny waruneh " arczego i społecznego ro2woju Krdlestnva". Hasłem tym sprzę- gając się z zaborczą polityką. caratu i z polskim prądem ugodowym- odgradzała się od nfch jednak nieustannym nawoływaniem do "wa 1ki z absolutyzzneax s" - walhi jednak "wyłącznie klasow j" "Ostatecz- na zniesienle niewoli narodowej - głosiła na kongresie londyńsddm w 1896 - mo2e byĆ ostągnięte tylko praez zniesienie ustroju kapitalis- tycznego" a siłą która tego dokona ma być "ruch międzynarodowy robotni bw", zespolonych solidarnością wytszą od rótnic naradwwych. Celem jest "powszechny ustrbj soclalistyczny" - czyli jak to zostanie sformułowane później, "wytsza jedność mas pracują.eych w jedynej ws blnej gospodarce'. Przy takiej perspektywie - niepodległość poli- tyczna Polski nawet w pepeesowskiej koncepcji - w przejściowej for- mie " państwa nawpół ka-pitalistycznego i nawpbł socjalistycznego" oceniała jako "etap najzupełniej abytecrsxy". W niepodległościowych postulatach PP.S. widziała nawrbt do tradycji i haseł "odrzuconych jut bezpowrotnie w przeszłość" - po ępiała je gwałtownie ja ko "od- chylenie bu rtuazyjne: ' i "reahcyjną utnpię" - ja;ko rlowód "zacofa- nia" i "wstecznictwa"... W stosunku do Rosji głosiła koniec ność przeciwstawienta "sojuszowi burżuazji ros jskiej i polskiej solidarności roletariatu polshiego i rosyjskiego, domagała się (w okresie kon- Bresu lnndyńskiego) "zjednoczenia wszystkich sił proletaria kicłx w państwie rosyjskim do walki o zniszczenie caratu" Proletariat polski ma wedłuůg niej walczyć nie o niepodległość Polski, lecz tyl ke o oba- lenie caratu w R,osjl. Od roku 1898 za,cznie tet R. Luxemburg głosić ti'zebę podporządhowania rewolucyjnego ru;chu polsldego ruchowi rosyjakiemu w postaci rosyjskiej socjalnej demokracji (późniejszych bolszewików) W swej chorobliwej "nienawiści do Polski wolnej" po- su aůała się tak daleko te - jak słusznie pisał "Przedświ t" - wnlała Rosję naj bardziej reakcyjną. od Polski demokratyczn,ej ale niepodleg- tej Wobec taikich załoteń stosunek do ntep odległościówej P.P.S. wy- ratać się mógł tylko w walce gwałtownej namiętnej i nieprzebierającej w środ a,ch Nie mając w tym ola esie tadnego oparcia w kraju, nie mogła przeszka,dzać P p.S w jej robocie krajowej. szdsodziła jej jed- nak gdzie tylko i jak tylko magła na terenie Migdzynarodbw ki, na kongresach (londyńskim zwłaszcza) w rarnach partii niemieckiej i je1 organie "Die Neue Zeit" gdzie miała mocną pozycję i szerokie wpły- wy. Nie ustawała tet w publicznym wyůkazywaniu "dwuiicowości" P.PS w "demaskowaniu" jej przywódcbw jako "socjalzdrajców" i " shigt sów burtuazjl ". 11) Nowa ta partia wyrastała z połączenia nielicznych sympaty- ków Rbty Luxemburg w Królestwie z grupką esdekbw wilefiskich, wśrbd których jeszcze u schyłku w XIX jednoótkami ruchliwszymi byli Antoni OnaCowski, Izaak Dembo i Leon Tysalso-J giohes. Nazwać ich motna epigonami rosyjskiej "Narodxvej Woli " ; kwestia polska dla nich nie istniała; przewafnie Żydzi, w wfększości wypadkbw zrusyfi- kowani, zwracali slę do Rosji i z nią tylko w iązall wszystkie swe na- dzieje. Zdołali jednak zagarnąć pod swoje wpływy grupkę młodszych działaczy wileńskich którzy - jak wspominałem wvżej - posługiwali się )ęzykiem polskim, stali jednak na gruncie "separatyzmu litewskl e- go" i przeciwstawůial1 ie ro ?erzFni i c'płyH ów PP.S. na polskie ob- W PRZEDEDNIU REWOLUCJI lU9 - Katastrofa łódzka wszakże pociąónęła za sobą nie tylko o- jawienie się tych dwóch, niegroźnych jeszcze konkurentów. guch został w ogóle zdewastowany. Wprawdzie we wrześniu 1900 zwołano zjazd partyjny i wybrano nowy C.K.R. lSt. Woj- ciechowski, A1. Sulkiewicz, F. Sachs), zorganizowano i ukryto w Kijo ie n oůwą t%jną drukarnię, "Robotnlk ukazywał się znów,l2) funkcjonowały partyjne punkty graniczne - stary, Wierzbołowie, gdzie miejsce Sulkiewicza zajął w rosyjskiej w komorze celnej młody Józef Nowicki, oraz dwa nowe - w do- chodzących do samej graniey z Austrią lasach ordynacji za- mojskiej (Jan Miklaszewski) i w Petersburgu, obsługiw any przez lokalną organizację P.P.S. z Wł. Dehnelem na czelel3) Pow ůli też nawiązywano pozrywane nici. Młodyzn jednak działaczom którzy zajęli miejsce aresztowanych, mimo największej ich ofiarności, nie starczało ani sił, ani doświadczenia na usunięcie szczerb i załatwienie wszystkich spraw. Stwierdzano też na ka- żdym kroku, że przeciwnicy - zwłaszcza narodowi demokraci - rozw'inęli się tymczasem, dogonili P.P.S. nawet zdystanso- wali ją na niejednym polu. Słowem - P.P.S. do I900 uważana i będąca w istocie najpoważniejszą w Polsce partią polityczną - spadła na poziom jednej z kilku grup. . . Prawda o tym stanie rzeczy ukazała się Piłsudskiemu, gdy po swej nieprawdopodobnej i fantastycznej ucieczcel4) znalazł się szary Litwy. Postacią wśród tych młodszych największą był F. Dzier- tyński syn właśeiciela niewielkiego tolwarczku w powiecie oszrxxiań- skim. Aresztowany 2a agitację socjalistyczną wśrbd rzemieślnikbw ko- wLeńskich, został Dzierżyński skazany na 3-letnie zesłanie do gubernii wiackiej gdzie uległ głębszym jeszcze wpływom rosyjskim. W poczatku r. 1900 pojawił się z 'It'usiewiczem w Wars2awie. Odpadła wbwczas od niego część grupki wileńskiej, nie godząca się ns ścisłe zwią.zki z ruchem rosyjskim. Nie zdołał on jednak rozwinąć szerszej działalności, bo został ponownie aresztowany i skazany na katorgę syberylską. Miejsce po nim w organizacji esdeckiej lkrajowej) 2aj&ł Adolf War- szawski (Warski) ktbry tet parł do coraz ściśle sze o związku z bolszewickim odłam m ruchu rosyjskiego. W r. 1903 jako przeds a- wiciel S.D.K.P.L. wziął udział w drugim 2jetdzie partůii ros9jskiej i w głosowaniu poparł stanowisko Lenina. Dzierżyński, po uciec2ce z ka- torgi, przebywał zagranic& wśród Rosjan przeważnie i w stałym kon- takcie z R. Luxemburg i Marchlewskim. 12) Redaktorem był Feliks Perl. 13) Druki praEmycano tu prze2 Sztokholm, Wyborg i Terioki w Flnlandii. 14) Uprowadzony przez towarzyszy ze szpitala w Petersburgu - Pil- sudski poprzez Tallin Rygę, Polesie i Kijów udał się nielegalnie do zaboru austriackiego. ,2andarmeria, policja, straż graniczna otrzymały rozkaz schwycenia zbiega "za wszelką cenę' . Z tych względów oraz z powodu stanu zdrowia nie mógł Piłsudski wrócić do pracy konspira- cYjnej bezzwłocznie. Po kilkumiesięcznym pobycie we Lwowie i Za- kopanym udał się do Londynu. Towarzysząca mu tu tona jego Ma- ria wyszła z cytadeli warszawskiej w styczniu 1901 r za kaucj 500 tubli. Ares2towany w Łod2i, jednocześnie z Piłsudskim. A1. Malinow- po 30 miesiącach wię2ienia śledczego, skazany na zeslanie do Wśchodniej Syberii, 4 lipca 1802 zdołał w Mińsku Litewskim zbiec ywotąoEmu go z kraju strażnikowi. Ostatecmie katastrofa łódzka pociągnęła za soba właściwie jedna tylko of arg, bo do Wsch. Sybex'ii P wedr. a-;;ł růs i ' ; r, .-, ...lFn K. r'?ů R ż oa 110 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI w Londynie i przejrzał tam listy i sprawozdania z kraju. pró- bował zaradzić temu przez listo avne polecenia, wskazówki, rady; zanlm mogł a dać to jakiś rezultat - nadeszła wia omość o aresztowaniu K. Praussa, który by'ł jedynym łącznikiem mig y organizacją krajową a jeszcze ściślej zakonspirowaną drukar- nią w Kijowde, oraz J. Miklaszewskiego, który prowadził p - tyjny punht graniczny na Zamojszczyźnie. Na wiadomość tę zareagował Piłsudski decyzją natychmiastowego powrotu do kraju. 10 kwietnia 1902 opuścił L c:ndyn, l6.IV. był już w Kra- kowie, a 2l.IV. - po zdobyciu fałszywego paszportu - przehro. czył granicę rosyjskiego zaboru, grzmiącego jeszcze echami jego ucieczki z przed roku. yjąc na stopie nielegalnej, w warunkach konspiracji, w sieci wciąż jeszcze poszukujących go żandarmów , bada stosunki partyjne - braki, niediociągnigcia - i po aa. rientowaniu się w sytuacji opracowuje plan gruntownej reor- ganizacji. Zwołany przezeń w czerwcu 1902 szósty zjazd par- tyjny plan ten zatwierdza. Cały zabór rosyjski podzielany zo. staje na 5 okręgów. Gubernię warszawską, płocką, łomżyńską, siedlecką i polską część su alskiej powierzono Adam owi Buyno, piotrkowską bez Czgstochowy i Zagłgbia Bolesł awowi Czarkow- skiemu, Dąbrowę Górniczą, Częstochowg i Olkusz Waleremu Sławkowi, r,adomską, kielecką i lubelską Janowi Rutkiewiczowi, wreszcie Litw ę wraz z litewską czgścią Suwalszczyzny Feliksowi Saohsowi. Z powstałych sfer działania - "robotę" wśród inte- ligencji w Warszawie oraz wśród młodzież uniwersyteckiej w Petersburgu, Moskwie, Kijowie brali na siebie Piłsudski i Jodko, składy partyjne z drukami - Sachs, redakcję "Robotnika" w dalszym ciągu Perl, "finanse" partyjne - Buyno. Tak uporządkowawszy sprawy na głównym terenie walki, wrócił Piłsudski po dwóch miesiącach do Galicji, by w Brzu- chowicach pod Lwowem spędzić lato i jesień. Ludzie, pchnięci przez niego na nowe t ry, zmuszeni do działalności w nowej ior- mie, szli wprawdzie naprzód, pownli jednak i utykając raz po raz. Brakowało im nie tylko doświadczenia - brakowało przede wszystkixr tego kategorycznego imperatywu, jaki bił z twarzy jego młodej, lecz o niespotykanej sile wyrazu. Najbardziej ra- żący był brak koordynacji wysiłków. Piłsudski stara się z odleg- ł ości naprawić to zło, wpływać na bieg rzeczy - wyrównać nie- dociągnięcia, wypełnić luki - przez żądanie sprawozdań, udzie' lanie rad i wskazówek. Rezultat jednak nie odpowiadał ganiom, to też w listopadzie r. 1902 postanawia Piłsudski wróci d zaboru rosyjskiego już na stałe, a jeśli - w poźniejszy okresie - wyjeżdża stąd do Galicji, to tylko na krótki wyPo' czynek w lecie lub dla załatwienia sprawy przeniesienia londy ' skiego ośrodka P.P.S. do Galicji właśnie. Przełamując bowieni stanowisko towarzyszy, obojgtnych dla tej sprawy lub lekce- ważących ją przekonywując ich, że główny ośrodek zagranic 9 partii powinien być blfżej terenu walki i że w óle P.P.S. m - jak pisał w listach - ugruntować się w Galicji "możliwie sz5" bko i możliwie dobrze", gdyż "zbliżają się czasy, kiedy Galicja W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 111 e nam bardzo potrzebn a" - powoduje przeniesienie z Lon- do Krakowa najpierw pism partyjnych C"Przedświt", ierek Zakordonowy", "Gazeta Ludowa"1 - a niebawem i j placówki londyńskiej, tak, że nad Tamizą pozostanie tylko chiwum partyjne i część składu wydawnictw. DecyzJa ta była również skutkiem bezpośredniego zetknięcia z rzeczy stością, stwierdzenia zmian, zachodzących w życiu poteczeństwa - szybkiego i silnego jego rozwoju przy widocz- obniżeniu się roli i wplywów P.P.S. W obszernym liście do dynu, wyczerpująco analizując sytuac ję, stwierdzał Piłsud- ; "Tak!. . . Spadliśmy, i nie dlatego, z e jesteśmy słabsi abso- tnie, niż dawniej. . . lecz dlatego, że nas przerosło, albo ;eśli ecie - p erasta społeczeńsbwo". W początkach ruchu- ChC ` i plerdzał dalej - `byliśmy otoczeni tajemnicą tak gęstą, że e paza tajemniczą zasto ną damyślać się mogli, czego im tylko chciało" - "robiliśmy takie rzeczy, jakich przed nami ikt nie robił" Cwydawanie w kraju tajnego pisma i sprgżysty portaż bibuły) - "d oprowadziliśmy do szerszych p oruszeń Hldowych, pierwszych po powstaniu, świadomyrh i kierow anych l.doc ie dla wszystkich przez nas". . . Otoczenie patrzyło na to podzlwem, konkurenci - Liga, Bund, Rosjanie - rozmyślali, k zdobyć "sekret" P.P.S.. "I wówczas my sami urośliśmy w dnmg i pomimo, że dręczyły nas różne wątpliwości, - zaorani, Wegnący od wypadku do wypadku, nie myśleliśmy dużo o przy- ů ło ci"... "zdawało się może i wam, jak niekiedy mnie, że idąc !ůlej w tym samym kierunku, d ojdziemy do wszystkiego, że ta l zta, ta ogromna reszta, której nie mieliśmy, sama się przez zjawi, jako naturalna konsekwencja naszej robaty dotych- wej ". . . W gruncie rzeczy j ednak - stwierdzał - "w po- Iityce byliśmy zawsze w tyle za wypadkami", "czynnikiem, stale zla życie w jego drobiazgach oddziaływującym nie staliśm sig, ůlloć samym istnieniem i swego rodzaju hipnoza i agitacją zro- y bardzo dużo". Z chmur, które wyrosły na "horyzoncie p,p.B.", pierwszą widziah w fakcfe, że "mnóstwo grup nauczylo II robić to samo", co dotąd było niemal monopol m P.P.S.- l ta Narodowa przemyca równie dobrze swą bibułę, Zydzi z Ilndu wydają pisma "żywiej i lepiej" - bibuły rosyjskiej, ży- kiej i wszelkiej polskiej jest w kraju "huk". . . "pojawili Rusini, Litwini Kauk az, Finlandia". . . Drugą chmurą były ące wpływy ruchu rosyjskiego, który "imponu je ludziom" Polsce - "budzi pewne nadzieje i pomimo naszego przemil- ia pewne, zupełnie określone sympatie ". . Trzecia chmura aatała z pryśniętego uroku tajemniczości, czwartą wreszcie najpłodniejs2ą w skutki" - stało się "ożywienie, jakie za- -" owało w społeczeństw ie polskim" i wytworzenie się stron- socjalistycznego wśród szerokich kół inteligencji", stron- a jednak niezależnego od P.p.S. i nleobjętego przez nią. tiwano tu od P.P.S. "rczwiązania tych lub owych wątpli- i, lakiegoś nowego słowa w polityce, bo ka2dy odczuwał zmiany, zachodzące wokoło, i oczekiwał odpowiednika w 'i I 114 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI tąd sobie pozwolić nie można, - teraz widzę, że to kc.nieczność - konieczna jest jaka taka, lecz planowa gospodarka, konieczna jest myśl przew odnia i kierow anie wypadkami - czynne mię- szanie się do życia". Siedliskiem tego, co można byłoby uważać za "mózg", był londyński ośrodek P.P.S. Lecz Londyn - daleki i przez kraj zahipnatyzowany tym "mózgiem" już nie jest. "I ostatecznie ten mózg - stw.ierdzał Piłsudski "otwarcie" - zre- dukowany jest do jednej, literalnie jednej osoby - waszego pokornego sługi". Obmyśliwszy "mnóstwo rzeczy, ułatwiających "mózgowż" działanie, stwierdzał Piłsudski, że trzeba cząstki "mózgu zebrać w jedno i dać mu możność pracowania"; stąd właśnie - "konieczność Galicji i pozbycia się hipnozy przez sty- kanie się z robotą krajową, przez udział w niej, przez poznajo- mienie się z ludźmi i szczegółami tej roboty". . . ') Osobiście - w zab. rosyjskim - wszedłszy znńw da podziemia nielegalnego - przedziera się Piłsudski przez splot przeszkód i trudności, usiłując rozszerzyć i pogłgbić ruch. Kwestia najbar- dziej racjon alnego podziału pracy, doboru ludzi - stoi na pierwszym planie. Na konferencji C.K.R., zwołanej do Wilna w czerwcu 1903 i na nastgpnej, w grudniu tegoż roku, w Miń- sku Litewskim, wprowadza Piłsudski zmiany w paiziale kraju na akręgi i w obsadzie okręgóvcr, powołuje na kierownicze sta- nowiska nowych działaczy lSt. Jędrzejewskiego i Wł. Mechal, tworzy nowy okręg kijowski z zadaniem związania z partią roz- sianych tu skupisk polskich i udzielenia życzliwej pomocy mło- dej ukraińskiej partii socjalistycznej. Ze szczególną troską patrzy Pił sudski na abszar Litwy. Odwo- łując Sachsa i powierzając ten litewski okręg Janowi Rutkiewi- czowi, zaczyna sam redagować i wydawać nc we pismo "Wal- kę", "organ P.P.S. na Litwie", która jest, jak sam akreślił, "Ro- botnikiem w miniaturze", a w której wypisuje całe swoje "litew- skie serce i uczucia". . Chodzi mu o to, by na Litwie - w tym dziwnym wówczas konglomeracie sprzecznyeh nastrojów i dą- żeń - zająć przodujące stanowisko, stać się czynnikiem "istot- nie miarodajnym" i wpływowym, by stopniowo ogarnąć całą Litwę, zadecydow'ać o f rmie zespolenia rozstrzelonych dotąd sił. Nowym, vryrastającym partnerem stawała się tu litewska par- ' ) Pisał Piłsuds ki w dalszym ciągu tego listu : " Gdybym nawet nie miał tych wad i przywar, jakie mam, gdybym zamiast wielu braków posfadał zalety, nie potraffłbym podołaó zadanfu, tymbardziej, gdy 2 natury rzeczy na mózgu spoczywać musi i spoczywa nie tylko praca myślowa, twórcza lub badawcza, ale i kontrolująca, a nawet wprost działająca, jako wy onawca tej lub owej woli lub rozkazu mózgu. Nie macie wprost wyobratenfa, jak się czuję samotnym - w myśli, w głOwfe mam i miewam tysiące projektów i planów i nie mam z kim, rozmówić sfę i pogadać, dzięki temu` te nfe mogę, a często nie umiem znaletć praktycznego wyjścia lub zastosowania projektów, dzięki tem u, te nie mogę słcontro)ować rb nych robót, przypatrzeó się im, nie mogę zbadać stanu kwestli jakiej - tracę wiarę i ulność w wykonalność absolutnfe wszystkiego, a jeszcze ta nieulność do nowych ludzi, stare narowy i pr Lyzwyczajenia, wyniesione z czasów młodości P.P.S.".., W PRZEDEDNIU REWOLUGJI 115 tia socjaldemokratyczna; utw rzona w 1896, zapowiadała zrazu mgliście walkę o Litwg niepodległą, sfederowaną z Polską i z krajami sąsiednimi; z czasem - po paru latach - precyzowała, że nie myśli o Litwie "od Bałtyku do morza Czarnego", lecz tyl- ko o o bszarze, gdzie lud mówi po litewsku; stojąc na gruncfe państwowej odrębności w przyszłości i broniąc swej samodziel- ności organizacyjnej, posługiwała się jednak prawie wyłącznie językiem polskim, wydając, j.ako swój organ, "Echo życia robot- niczego na Litwie". Piłsudski w tej polszczyźnie separatystów litewskich wiůdział dowód, że z obszaru Litwy "niepcdobna wy- łączać części jednej i opierać się jedynie na niej". a.dna z grup narodowych nie zdoła tu ocytworzyć organizacji poważniejszej i silnej. Wspólna niewola wy,maga zgodnego współdzi.ałania wazy- stkich dla "zerwania kajdan i pętów, nałożonych na Litwę przez najezdników". Celem wspólnym musi tu być "zupełne rozbicie domu niewoli carskiej" i oderwanie się od Rosji nawet w razie zmiany jej ustroju samo rładczego na konstytucyjny. Stara,jąc się rozproszyć obawy i niespokojne podejrzenia partnera - Pił- sudski podkreślał, że P.P.S., działając na tych obszarach, nie myśli o wyłączności i supremacji, ale nie ch ce i nie może wy- rzekać się praw "współgospodarza": "Nie chod zi nam o zlanie się organizacji socjalistyczn ch na Litwie z organizacją socja- listyczną w Polsce, lecz o wytworzenie partii socjalistycznej na całej przestrzeni Litwy historycznej, do której to partii poszcze- gólne organizacje różnych narodowości, zaludniającyeh ten ob- saar, przystąpiłyby na zasadach równości całkowitej ". . . "Natu- ralnie - ani połączenie organizacji socjalistycznych na Lit- wie, ani soj usz ich z P.P.S. w Królestwie nie.przesądza bynaj- mniej formy przyszłego ustroju państwowego" obszaru; "czy rozpadnie się on na trzy lub dwie całkiem odr bne, niezależne republiki, czy połączą się one w jakiś związek federacyjny, mniej lub więcej ścisły - to jest kwestią przyszłości,ktbrą prawdopo- do'bnie rozstrzygnie wolny i świadomy swyćh praw lud pracu- j ący Polski, Litwy i Rusi ". . ' 1 Na takich podstawach opierając szczerą życzliwość dla lfte - skich ůaspiracji narodowych, śledził Piłsudski i badał wyłania- ') Tak pisał Piłsudski w "Walce". Szbsty zjazd P.P.S. lczerwiec, 1902) na wniosek Piłsudskiego u sawał konieczność "zespolenia wszya kkh sfł socjalistycznych w obydwóch hrajach"; "kwestia, czy Litwa ma być w przyszłości z Polską zlączona czy te2 z nią slederowana, czy całkiem niezaletna" - mote być "rozstrzygnfęta tylko przez wyzwo- lony spod ucisku caratu i samodzielnie o swym losie stanowiący rbż- nop) e y lud, zamieszkujący Litwę". Podkreślono w tej uchwale brak w P.P.S. )akichkolwiek dątności do polonizowania innych naro- dów. po roku, na konferencji wfleńskiej C.K.R. lcz:rwiec, 1903) Pił- sudski podkre lał, że "na Litwfe powlnniśmy być przedstawtcielami socjalf mu wśród ludności polskfej w tym kraju i jako tacy tądać dla aiebie rbwnego głosu z innymi narodowościami w rozstrzyganiu losów Lltwy. Taka taktyka doprowadzl do zespolenia sił socjalistycznych e j ą całośó". Piłsudski byl tu przekonany, te w tak zespolonej orga- nlzacji P.P.S. potrafi być przewodnikiem w walce i jej g)bwnym czyn- iem, 118 NAJNOWS2,A HISTORIA POLSKI sił. Wszedł on już wprawdzie w fazg głębszych przeobrażeń ideowych i organizacyjnych, wyrażało się to jednak głównie W zażartej i namigtnej w alce wszystkich ze wszystkimi o wszy, stko.') Nic widząc patrzeby głgbszego wnikania w dzieje tych antagonizmów, sporów i walk wewngtrznych - ograniczmy sig do zagadnień, najistotniejszych z polskiego punktu widzenia. Partia socjalistów-rewolucjonistów (M. Gierszuni, M. Tiut- czew, M. Gotz, K. Brieszkow-skaja, B. Sawinkow) - uważająca siebie za kontynuatorkg "Narodnej Woli", w stosunku do ruchu polskiega opierała się na tradycjach, idących wstecz - do Pro- letariatu i jego umowy z Narodną Wolą, do Hercena i Ogariewa z ich "Kołokołem" ("Dzwonem") - do dekabrystów z roku 1825 ; w programie swym - z republiką konstytucyjną jako celem - wypowiadała się za "federacją narodów niezależnyoh" (Wielkorosja, Polska, Kaukaz, Ukraina, Finlandia) oraz za "autonomią dla innych narodowości". P artia ta od początku awego istnienia dążyła do ściślejszych stosunków z P.P.iS.- Piłsudski odpowiadał na to powściągliwością, nie podobało mu się, że i ta partia swoją siecią organizacyjną wchodzi w oparciu o ydów na obszar Litwy, podejrzewał, że szuka związków z P.P.S. głównie dla wzmocnienia snrej pozycji w walce z rosyjską partią socjal-demokratyczną, widział, że istotnie nie ma ona jeszcze poważniejszego oparcia w społeczeństwie, uważał też za niewskazane zawieranie bliiszych z nią stosunków, zanim "nie ") Trzeba jednak zamaczyć, że w zgiełku tym na czołową. postać wyrastał coraz wyratniej Włodzimierz Ulianow-Lenin. Potępiał on za "oportunistyczne zwężenie dążeń" kierunek "ekonomizmu" (P. Struve, M. Bierdiajew), zalecający robotni korn tylko walkę o poprawę bytu, źądania polityczne - z wszelką swobodą tx yślenia i kryty ki - pr2e- nosząc na barki inteligencji. Jeszcze ostrzej osądzał i wyszydzał Lenin terrorystyCzną partig socjalistów-tewolucjonistów, którzy brak real- nego "oparcia w masach" i "płytkość przemyśleń teoretycznych" łą- czyó mieli z "biernym czekaniem na łaskę przypadku'. Nie mniej gwałtowną walkg prowadził Lenin w ramach własnej organizacji z ludtmi o odmiennych po lądach i koncepcjach. Zażarte, długie spory toczyły się tu dosłownie o wszystko: o cele rewolucji, o etapy po drodze do niej, o program partyjny z mnóstwem jego zagadnień, o budow'ę organizacji, jej formy f cha^akter, o rolg proletariatu fabrycznego, o jego przyszłą dyktaturę, o wspbłdziałanie z innymi klasami, o stosunek do postępowej czgści społeczeństwa o współpracg z narodami ujarzmio- nymi przez carat, o stosunek do chłopbw, o kwestię agrarn&. Zarówno wtłaczane do programu postulaty polityczne Lenina, kłócące się nieraz z ortodoksyjnym materializmem jak i narzucane przez niego formY organizacji, oparte na zasadzie elitaryzmu, centralizmu władz, żelaznej karności i obowiązkowej jednolitości poglądów wszystkich członkóR , wywoływały wiele zastrzeżeń i sprzeciwów ze strony ludzi, inaczej in- terpretujących marksizm lllb też pragnących demokratycznych stosun- ków wewnątrz partii, bez tak drakońSkiej dyscypliny, a ze swobodą w myśleniu i krytyce. Na tym w'łaśnie tle - jak wůspominałem już wyżej - dojdzie w 1903 do rozbicia na dwa odłamy "bolszewików" i "mień- szewikbw". Przeciwnicy - Plechanouů i Martowů - zmuszą Lenina nie- bawem do ustąpienia ze składti redakcji załoi.onej przez niego "Iskry ů i utrudnią mu w ogóle propagandę " bolszewizmu ' w ramach partli, gdyż niebawem opanują w.szSstkie ośrodki centralne. Dwa te skłócone odłamv p tączą się znów na zjeździe "zjednocz=niowym" w Sztokhol- die w kK-ie!.niu 1906. W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 119 zrobilo się prób urządzenia modus vivendi z istotnym przedsta- wicielem rewolucyjnych elementów ludowych - socj aldemokra- cją rosyjską". Zgodnie z ty m jego stanowlskiem konferencja C.K.R. w grudniu 1903 uchwalała: "Z socjalistami-rewolucjo- nistami utrzymywać przyjazne stosunki, ale nie wchodzić z nimi w stał umowę".') Co do głównego wted'y prądu w' Rosji - postanowi.ono jednocześnie, również na wniosek Piłsudskiego, "abadać, czy nie istnieje jakaś podstawa do normalniejszych stosunków", z mocnym podkreśleniem, że aawiązanie stosunków nie może pociągać za so`bą jakichkolwiek ustępstw " w sferze programowej" i w dziedzinie narodowościowych postulatów p.P.S. I tu właśnie tkwiła przeszkoda największa. Wprawdzie- niektórzy z s c.-demokratów rosyjskich - Plechanow w pierw- szym rzędzie - ze szczerą życzliwością traktowali sprawg nie- podległości Polski, a szanowali także separatystyczne dąże ia innych narodów, gwałtem utrzymywanych w ramach imperium moskiewskiego. Poglądy Plechanowa wszakże nie znajdowały w partii głębszego oddźwięku, sam on zresztą zacznie niebawem mocno je dbcinać. W partii czynnikiem decyduj cym był głos Lenina; nie mógł on w ówczesnych warunkach przekreślać i odrzucać jawnie "prawa narodów do samostanowienia", owszem - uznaw ał je jeszcze, ale uznanie to wyrażał w formie bardzo ogólnikowej, oplatając je uwůagami o myższośM zasady "między- narodowej solidarności.proletariatu" czy zastrzeżeniami co do potrzeby tworzenia nowych "państw klasowych". Były to pierw- sze przebłyski późniejszego hasła, że "celem komuni mu jest nie dzielenie, Iecz łączenie i wiązanie". Na długo ju ż wszakże przed sformułowaniem tego hasła - od początków stulecia- wypowiadał się coraz wyraźniej przeciw o wszelkim prądom na- rodowym, a nawet przeciwko zasadzie fed eracji - godząc się właściwie tylko na "swobody obyw telskie" i "równość praw". Ten rosyjski centralizm państwowy, równoznaczny z dążeniem do utrzymani a i 2achowania całego narodowościowego spadku po caracie, łączył się z niemniej despotycznymi zabiegami o podparządkowanie ruchowi rosyjskiemu, w walce z absolutyz- mem carskim, wszystkich ruchów nierosyjskich - od Bałtyku do Kaukazu. Przy takich założeniach i dążeniarh - stosunek do P.P.S. z jej hasłem nie tylko niepodległości Polski, ale i roz- bicia moskiewskiego "domu niewoli" - musiał być coraz bar- dziej nieprzejednanie wrogi. Jeśli w omawianym okresie vc a- runki nie pozwalały na walkg jawną (zresztą i większość zało- żeń była jeszcze w trakcie rodzenia sig) - to przecież prowa- dzona ją, gdzie było można, w formie podjazdowej, - poprzez Różg Luxemburg, przez wciąganie do ruchu rosyjskiego organi- zacji łotev skej i litewskiej, przez popieranie Bundu w jego pracy na ziemiach polskich i polsko-litewskich z jednoczesnym zamy- ') Jednym z wyrazów tych "przyjaznych stosun lców" była informu- jąca Rosjan współpraca Leona Wasilewskiego w czasopismach "es- erów" - w legalnym miesięczniku "Russkoje Boga.tstwo" i w pod- ziemnej " Riewolucionnoj Rossii ". 120 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI kaniem przed nim drogi na Łotwę i na Ukrainę. . . Piłsudski oczywiście orientował się w tej grze i - choć pełny nieufności - podejmował róbg "ułożenia stosunków", bo - jak mówił . "brak stosunków jest moralnym felerem", gdyż pozwala roz- wijać się antagonistom; tylko przy bezpośrednim kontakcie można informować Rosj an o Polsce, podnieść "spra wę polską w umysłach i dziennikarstwie rewolucyjnym Rosji", 1 tylko tą drogą mu%cna zmusić Rosjan do "wyraźnego wypowiedzenia się"... Szedł też na tę "pró'bę" z zachowaniem "największej azujności". . . Wszystkie te działania polityczne i równoczesna gruntowna przebudowa organizacji dokonywane były w warunkach nie- zmiernie trudnych. Już sama tylko szczupłość funduszów, po- chodzących ze skromnych składek członkowskich i przypadko- wych zarobhów (grzez przemyt dla Rosjan druków z zagranicy) ograniczała ilość.p ejmowanych prac, tempo zaś podejmowa- nych bardzo poważnie hamowała, pozwalając posuwa.ć się na- .przód poůwoli, krok za krokiem tylko. Warunki zewnętrzne były właściwie gęstą siecią, rozstawioną przez żandarmów, policjg i szpiegów. Zawi zywane nici rwały się ustawicznie, ba raz po raz ktoś wgdrował do cytadeli, raz po raz trzeba było wycofywać z "roboty" policyjnie skompromito wanych. Ginąć więc musiały niemale zasoby energii. Mimo to je rinak - po półtora roku wy- siłków - odbudowano większość zdewastowanych komórek: organiza.cja partyjna obejmowała wszystkie ośrodki,prżemysło- we i wigksze miasba. Wszędzie też wyczuwało się ponowny, stały wzrost wpływów na otoczenie. W ogólnej ocenie tego okresu stwierdzić trzeba:, że P.P.S. na przełomie r. 1903-19D4 była znów w zbiorowości polśkiej orga- nizacją najruchliwszą, silną jednak nie liczbą, lecz wpływami i odwagą wystąpienia. Wed.ług ówczesnych obliczeń Piłsudskiego - w chwili wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej ludzi zorgani- zowanych w partii było nie więcej jak tysiąc. Na jlepiej, naj- ściślej zorganizowane były szczyty. W miarę jednak posuwania sig a dół organizacja stawała się coraz bardziej luźna i nie- uchwytna` Nie mogło być inaczej w warunka h konspfracji. Ale wobec tej nieuchwytności zanikała w dole zdolność da jakich- kolwie k "czynnoścf technicznych"` Z wspomnianego tysiąca za- tym należało odrzucić conajmniej 3% na "elementy nieważkie". Zostawa3o więc do dyspozycji około paruset ludzi. Co gnrsza- i ta garstka nie stanowiła organizacji zwartej. Ludzie rozrzu- ceni byli pojedyńczo lub drobnymi grupkami po całym obszarze zaboru rosyjskiego. Siły zeentralizoa-anej, której m o%Lna byłoby użyć - pchnąć do jakichś zadań - nie było.l5) 15) W tym samym czasie Liga Narodowa miała również tylko 350 członków zorganizowanych. Lfczby zresztą niewiele tutaj znaczą. Pa- mlgtać trzeba o kai'dynalnej różnicy: gdy Liga, a w niej DmowsKi, wyciągając ostatnie konsekwencje z pozytywizmu, i propagując utyli- taryzm przystosowywał się do okoliczności i do poziomu społeczeństwa, - P.P.Ś., a w niej Piłsudshi zwłaszcza, szedł na przełamanie rztczy- W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 121 1 pierwszym dziesięcioleciu pracy i walki - pod cz jnym Q e earatu, przy ogólnym cofaniu się bojaźliwym przed każ- nielszą myślą, przy nader niskiej jeszcze kulturze mas pra- : u,j cych - zadania musiały się zamykać w szczupłych grani- a. jednostajnej, szarej robaty propagandowej, która dla swej trwałości i skuteczności wym agała przede wszystkim luźnegn, ,nieuchwytnego nawet kontaktu z masami. Uś iadomfć warstwy na.jszersze, stworzyć nowy kierunek myślowy, utrwalić nowy prąd uczuciowy, rozbudzić uśpione czy zagłuszone tendencje irreden- tystyczne, rozszerzyć je, pogłgbić, oswoić wreszcie ludzi z myślą konieczności zbrajnego wystąpienia w przyszłości - oto głó- aůne, jeśli nie jedyne zadania partii okresie przedrewolucyj- nym. Naogół - godzono się z myślą, że pokolenie współczesne pracować musi nie dla siebie., lecz dla przyszłoścl, że będzie je- azćźe jednym pokoleniem, któremu nie sądzono wejść do ziemi * obiecanej. Stanowcza - zwycięska - walka z caratem wystg- powała w postaci reminiscencji, niejasnych pragnień, poczucia, że "dla socjalistów polskich nie ma innego wyjścia ' - ryso- . wała się jednak gdzieś daleko, mgłach nieokreślonej przy- szłości` Myślano, mówiono, pisano o takiej walce, zawsze jednak ; w formie nieskonkretyzowanej, jako o celu, do któreg.o partia dążyć winna, nie zaś jako o problemacie polityki partyjnej na dzień bieżący i najbliższy. Nieliczne próby zaktualizowania tych zsgadnień spotykały się raczej z niepowodzeniem. Londyński "Przedświt" w latach 1900-1901 ogłosił szereg artykułów na ten tematlg) Był.y one - według określenia Piłsudskiega - pierw szymi próbami wskrzeszenia "idei walki fizycznej". Spotykamy aię też w nich - obok dowodów, przemawiających za koniecz- nością walki powstańczej, z szeregiem rad praktycznych. Po- ważne w tonie, naiwne jednak w aa'gumentacji, przyjgte zostały i w partil z uśmiechem pobłażllwośei; ogół partyjny to "mówie- nie o armatach i karabinach" potrakt, o wał jako "fantazjowa- nie". Zakładanie ja:kichkolwiek podstaw ruchu zbrojnega wy- dawało się pracą przedwezesną - nierealną. Tylko terror- pod niewątpliwym wpływem sfer rewolucyjnych z epoki "Na- rodnej Woli" wydaw ał się możliwym do przyjęcia systemem "walki fizyc ej". Zastosowano go też parokrotnie, tam, gdzie siły organizacji pozwalały na to. Rozumi ano jednak, że nie da on zwycięstwa. Mimo to nie umiano przedstawić sobie żadnej innej formy walki. Wyodrębnioną w partii grupę tworzyło naj- bliższe tylko toczenie Piłsudskiego. Jego powstańcze tendencje już i przez r. 1904 nie był dla nikogo tajemnicą. Dawał im wy- a'lstości - przełamanie ideą i wolą, szedł na podniesienie jednostek i narodu do poziomu nadchodzących czasów. To też więcej od liczb znaczy sprętystośó organlzacji i wytrzymałość charakterów. 16) W stycznfu r. 1900 W. Jodko-Narkiůewicz: "O przyszłej walce zbrojnej", w lipcu 1900 - Władysław Wojtowicz: "fiilka uwag w kwe- stff przyszłego ruchu zbrojnego ", w lutym-lipcu 1901 St. Grabski : 'VP ważnej sprawie". Na te właśnie artykuły odpowiadał "Przegląd Wszechpolski, określając je jako zabaa.kę "półgłówków socjalistycz- nych"... 122 I ;J nW ZA HISTORIA POLSKI raz w ogłaszanych artykuła.ch, w listach do towarz sz nych, w długich nocnych y y partyj- rc zmowach "przy skromnej herbatce studenckrojne prze iwlR śIg bs ł ci działaczy partyjnych pow- stanie zb y jeszcze "sui generis mitem" któr , y "uzmysławiać miał ideg niepodległości w pojęciach mas", Piłsudski zawsze traktował je kc nkretnie, podkreślając, że "obo- wiązkiem pokolenia było do niego dążyć i zupełnie readnie buch jego przygotowywać". Czy erzyi - skie? Zapewne wl w powstanie zwycig- zdaniem - powstanie, było z ób realnym na to politykiem; jego bie " - " bez w 1 owiązkiem pokolenia sam w so- ciąży nad odbitymn narodemt histyn zbrojny "z fatalną siłą p orycznym ' - ciąży j ako y p p wątpliwości stu rzeciw niewoli". Na dręczące towa- rzyszymusi przyp n wiadał stale, że "każde pokolenie krwią swo dziła". A nawet eć, że Polska żyje i że z niewolą się nie - jeśli warunki zewnętrzne, nastroje spo- r am po śtan ó sii izy z.n c i nie pozwalają na realny pro- y cb najwyżej na "blagę pow- stańczą yto ła ićmówi a et taką ` lagą' zmusi się Euro "o nas pę, by W tym stanie rzec i j"z przez to "spełnimy swoje". wydarzeń, dla których m h dziła partia w okres poważnych osyjsko-japońska, lekkomy 1ń e raczej źródłem, była woj- ylę dworsk e sprowokowana przez kama- y ą w Petersburgu, Rac huby tej ksmaryli na łatwe i sz bkie zwycięstwo rozbiły się o twardą rzeczywist.ość, po łań- cuchu klęsk na lądzie - pod W gou, Laojanem i Mukdenem - po wigkszych jeszcze katastrofach na morzu , od Artura Władywnstokiem i zwłaszc , p Portem uznać się za pokonaną i przy ż c Cuszymą - m iała Rosja y z 'm pośrednictwie Ameryl podpisać w Portsmouth warunki pokoju, przyznając w nich Ja- podającłj j az zoboło dział a ia w spornej dotąd Korei oraz o u Lia oůd p wą Sachalinu poł udniową część pó ,y- sP kapitulacji zmusza łrt;mos Artura i Dalnim. Do tak niesławnej jg i jej sytuacja we vn trzna. Klęskom bowiem na dalekim Proncie wojennym towarzyszył stały wzrost wrzenia rewolucyjnego w całym państwic. Nic była to fala na t le silna, b zdruzgotać podsta caratu - nic zdołała nawet 2achwiać n mprzejśc iej, zmusiła go jednak g wojnie - d i owych, bo w duże - osłabione o w j mierze cofniętych nie- bawem ustępstw w warunkach życia wewnętrznego. . . ście t2k id wybuchu w ojny - w lutym r, 1904 - nikt oczywi- aleko idących konsekwencji przewid2ieć nie mógł. W Polsce dla olbrzymiej wigkszości dla wszystkich niemal buch był niespodzianką, choć konflikt kształtował się przez czas dłuższy. Społeczeństwo nie umiało litycznymi. Podniccanc j myśleć kategoriami po- j - znalazło się w atmosferze jak naj- bardzie różo ch nadziei. Obudziła sig, a raczej silnicj się ode- zwała tradycyjna `nienawiść do Moskala", sympatie przechy- 17) Wystarczy zajrzeć choćbv do aůspomnfeń Wł. Mazurkiewicza, J. Grabca-Dąbrowskicgo, M. Sokolnichieeo czy Leona Wasilewski ego. W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 123 liły się odrazu i w yraźnie na stronę japońską. Były to jednak uczucia, ukryte głęboko, wylewające się w szczerych rozmowach v cztery oczy lub w zaufanym kółku. Cieszono się z klgsk ro- syjskich, z żywą radością komentowano szczegóły zwycigstw ja- pońskich, karmiono "ducha narodowego" fantastyczną plotką, powtarzaną za jakimś pismem z drżeniem głosu i z "łezką pa- triotyczną" w oku - plotką o tym, że generał japoński Kuroki, który tak dzielnie bił armig rosyjską, jest Polakiem, wyw odzą- cym się z rodziny Kurowskich. Nad tymi ukrytymi w duszy uczuciami górowała jednak trwożliwa niechgć do otwartego wy- stąpienia, do wyraźnego zamanifestowania swego stanowiska. Przyglądano się wigc może naw t z oburzeniem szczerym, lecz tłumi c nym, manifestacjom "patriotycznym", urządzanym w Wa rszawie i innych miastach Polski przez policjg i rosyjską niłodzież, - w milczeniu - zewngtrznie zupełnie obojgtnym, przyjmowano przejawy lojalności względem Rosji. Jednostki tyl ko zrozumiały przełomowe znaczenie momentu, jednostki tylko wyczuły, że wraz z pierwszymi strzałami pgkać zaczął utrwalony,oń stu praw de lat nimb niezłomnej potęgi Rosji, że śmiała decyzja "malutkiej" Japonii rozbiła krąg długotrwałej nie tyle legendy, co "za:bobonnej bojaźni" nawet nie przed ude- rzeniem, ale choćby tylko żmarszczeniem brw północnego ol- brzyma. Przebieg wojny dopiero wykazać miał, że jest to "kolos na glinianych nogach". Zanim jednak c słoniło się to w pełni dla wszystkich, narzucała się prawda inna - ogólna - źe woj- na jest wydarzeniem zbyt wielkiej wagi, by minąć mogła 'bez głgbszych śladów w- życiu państwa - osłabia je, czyni skłonniej- szym do ustgpstw. Stąd od pierwszych dni konfliktu, a zwłasz- cza na wiadomość o pierwszych klgskach rosyjskich różne w trzech głównych ośrodkach polskich odezwały się nadzieje, z nich zaś różne wyrastały decyzje i kierunki działania. Ugodowcy podnieśli głowg, w przekonaniu, że uwikłany w cigżką sytuację carat skłonniejszy 'będzie do ustgpstw . Pod wpływ,em wojny - już w marcu 1904 - na zjeździe w Wiedniu zorga nizowali się w Stronnictwo Polityki Realnej i przystąpili do akcji; nie zmieniając jed nak taktyki, nie schodzili z utartej drogi lojalności, uległości i pokory. Zamanifestowali teź to Swoje stanowisko w odezwie do społeczeństw-a, gdzie wbrew powszech- nym nastrojom martwili się, że klęski wojenne Rosji odbić sig muszą niekorzystnie i w Polsce. Ponadto - po czołobitnej piel- grzymce na Zamek, do gen. gub. Czertkow a, przystąpili do for- mow ania dla wojska rosyjskie o naw,et nie polskiego, tylko "rzymsko-katolickiego" pociągu sanitarneóo - z kapłanami, szarytkami i lekarzami "wyznania rzymsko-kat.olickiego". Arcy- biskup Popiel, patronujący tej imprezie. polecał księżc m popierać ą z ambon. Tych pierw'szych przejaw,ów- "loja;lności" nie 7ączo- ho jeszcze z ża nymi prośbami Wystapia z tym ugodowcy nie- o później, pod w pływem u ydarzeń wojennych i politycznych. Porażkom bowiem i coraz poważniejszym klęskom na daleka- Wschodnim teatrze działań w-ojennych tow'arzyszył szybki wzrost 124 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI cůi'zenia w całym państwie. Coprawda, w ciągu pierwszych mie- sigcy wojny napigcie uczuć rewolucyjnych najsłabsze było w rdzennej Rosji. Znacznie wyżej pod tym wzglgdem stoją ujarz- mione " kresy" państwa, a więc obok Polski - Kaukaz, Finlan- dia i nawet łratwa. Już w lecie jednak 1904 ruch konstytucyjny zataczał kręgi coraz szersze; wyrażało się to w licznych "zja- zdach", "bankietach" i "zebraniach" inteligencji z mowami rewolucyjnymi. 28 lipca 1904 ginie, rozszarpany przez bombę socjalistów-rewolucjonistów znienawidzony minister Plehwe. W hilka dni potym spadły wieści o klęskach pod Port Arturem i Laojanem. Nowy minister spraw wewnętrznych, książę Swiato- potk-Mirskij, wyrażając "zaufanie społeczeństwv", przebąkuje o agndzeniu systemu rządów - bez reform głębszych. Chodziło o zawarcie pokoju - o przetrwanie do tego czasu bez poważniej- szyoh ofiar ze stanu posiadania. . . Pod wpływem tych wydarzeń, a za przykładem inteligencji rosyjskiej, rozpoczyna się i w Polsce szereg zebrań, na których obok sprawy konstytucjf poruszano kwestig stosun.ku społeczeń- stwa polskiego do "odnowionej " Rosji. . . Zaczynają też ugodow- cy wysyłać "listy" i "memor1a y" o ministrów w Petersburgu. Jeden z nich, napisany przez HenrSůka Sienkiewicza, przedstawiał "upośledzenie kraju, wydanego na łup biurol acji", drugi- wspominał lgkliwie o konstytucji z czasbw Aleksandra I, prosił sl omnfe o prawa językowe oraz o samorząd miejski i wiejski; trzeci wreszcie - podpisany przez 23 "przedstawicieli arysto- kra ji i przemysłu" - zawierał rów nie skromne postulaty: to- lerancji relfgijnej i rbwnouprawnienia z Rosjanami, prosząc cara o wkroczenie na drogę, ktbra pozwoliłaby "zbliżyć i we- wngtrznie związać kraj polski z państwem rosyjskim". Nie ogra- niczano się jednak do wyczekujących ukłonów. Z uczuciem ro- snącego niepokoju wshzchując się w odgłosy zbliżającej się bu- rzy od wschodu, z trwogą patrząc na stały i szybki wzrost nastrojów rewolucyjnych w Polsce, w obaiwie przed społecznym przewrotem, szukają ugod oůwcy dróg i środków dla zahamowania tego niebezpieczeństwa. Gotowi są dać poważne pieniądze ka- żdemu, ktoby mógł i chciał być takim hamulcem. Proponują. to, bezskutecznie rzecz jasna, i Piłsudskiemu, jako przywódcy P.P.S. Z niespokojną też nieufnością patrzą na Japonię - czy nie zechce ona dla wł.asnych celów podjąć w Polsce jakiejś "akcji pokątnej ", czy nie bgdzie próbowała wyzyskać na to elementów "zasobnych w pewną energię i ambicje polityczne". Brak kon- taktów własnych zmusza ugodowców do szukania pomocy u po- bratymców galicyjskich. Nie odmówi im tego Wojciech Dziedu- szycki, faktyczny kierownik polityczny Koła Polskiego w Wie- dniu. Po rozmowach wstgpnych nad Dunajem zaprasza Dziedu- szyrki do swego Jezupola ambasadora japcůńskiego; gość trafia tu na wyreżyserowany starannie zjazd szlachty i arystokracji; wszyscy - zata.jając inspiracjg - w przypadkowych jakob rozmowach na tematy aktualne usi3ują przekonać ambasadora, że jakakolwiek "ruchawka" byłaby nieszczęściem dla Polski, że W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 125 ftosja stłumi ją krwaw i bezlitośnie, że Japonii nic to nie da, . przeciwnie - narazi ją na zarzut "popierania rewolucji spo- łecznej w Europie", a przez to bardzo jej zaszkodzi w oczach dworów europejskich. Niepewni skutków tej perswazji, usiłują ug owcy dotrzeć do decydujących sfer japońskich. Zamożny przemysłowiec Seweryn Jung zw'raca się z tym do Dmowskiego, namawia: go na wyjazd do Tokio, biorąc na siebie koszta z tą daleką podróżą związane. Dmowski propozycję Junga przyjął. Z faktu tego - zgody Dmowskiego - nie należy jednak wy- ciągać wniosku o pokrywaniu się stanowisk tych dwóch odła- mów ów` czesnej polskiej myśli politycznej. Wspólny był tylko cel główny - zapobiec i nie dopuścić do "awantury" w P ůlsce. W programach jednak i w taktyce is.tniały wciąż jeszcze różnice bardzo głgbokie i jaskrawe. Wybuch wojny na Dalekim Wschodzie powitała Liga Naro- dowa odezwą z naczelnym w niej haslem bierności i z ostrym zwrotem przeci w ko wszelkiej "polityce czynu". Bo - jak mó- wiła ta odezwa - ojna rosyjsko-japońska "nie pozwala żyWić nadziei na jakiekolwiek zmiany granic w Europie", co najwyżej może zmusić carat do "zmian w ustroju i w stosunku do pod- bitych narodów"; z tego zaś "wypływ a logiczny wniosek, że nie możemy myśleć o żadnych czynnych wystąpieniach w chwili obecnej", bo "nie przyniosłyby cůne żadnych korzyści, a były by zgubne, jako osłabiające nas w tak ważnej chwili". Bierność miała być całkowita. Gdy ugodowcy z arcybiskupem Popielem zainicjowali sprawę "ambulansu rzymsko-katoliekiego" - gůdy użyto ambon dla tego celu - Liga w ostrym liście do arcybi- skupa ostrzegła go przed skutkami takiej akcji, a gdy ta nie pomogło, poleciła kierowanej przez siebie organiza ji młodzieży rzemieślniczej "Kiliński" wybić szyby w oknach mieszkań bis- kupa i inny ch inicjatorów tej imprezy. Z niekończącą się litanią zakazów występowała tajna prasa Ligi, z popularnym "Pola- kiem" na czele. A więc nie wolno "dawa żadnych składek na wojnę moskiewską w Azji", nie wolno "składać wfiar na szpi- tale dla rannych", należy " Rycofać oszczgdności z banków rzą- dowych i złożyć je w kasach polskich", nie wolno "chodzić na nabożeństwa odprawiane dla uproszeni.a, zwycięstwa dla Mo- sknli" - należy "wychodzić z kościołów zaraz po sumie, nie czckając aż się carskie śpiewanie rozpocznie". . W drugiej swej odezwie - w spra.n-ie spodziewanej mobilizacji - Liga stwier- dzała, że w istniejących warunkach "za hęcanie do oporu jest nie tylko lekkomyślnością, ale zbrodnią" - "do wojska mos- kiewskiego trzeba iść", bo rząd "wszelki opór stłumi - pobór czy to rekrutów czy zapasowych do skutku doproůavadzi, a opor- nych niemiłosiernie ukarze"; "skoro się nie możemy porwać do walki przeciw Moskalom, to nie możemy róumież myśleć o oPorze, byłnb5: to szaleństwem, za które drogobyśmy zapłacili". . . le idac na wo-jng - "każdy prawy Polak powinien zrozumieć, że idzie pod przymusem" - "powinien pamigtać, że wrogowie asi to nie Japończycy, ale Moskale". . . I "byłoby zbrodnią wo- i I ; , 126 N 1,11ů7OWSZA HISTORIA POLSKI bec Ojczyzny, gdyby żolnierze polscy przyczyniali się do zwy- cięst.wa Moskall". . 'l'a - tak j2 zcze wyraźna i naa'et jaskrawa postawa anty- rcsyjska - znajdowała dla siebie wyraz i w innej sferze działań stronnictwa. A wfęc bezpośrednio po wybuchu wajny próbuje ono wejść w bliższe stosunki z P.P.S., a to "wobec odczuwanej potrzeby porozumienia i łączności polskich stronnictw narodo- wych ze względu na możliwość powi kłań wewngtrznych w Ra- sji". Te same względy kazały stronnictwu nawiązać bliższe sto- sunki z rewolucyjną opozycją w Finlandii; na zjeździe przedsta- wicieli obu stron w Kopenhadze stwierdzono "zupełną zgodność programu, taktyki i zapatrywań politycznych", przyjęto też zgodnie "plan działania w kierunku wspólnej akcji n arodów, przez Rosję uciśni o nych, i porozumienia wszystkich żyvc,iołów opozycyjnych w Rosji przez założenie agencji politycznej celem odpowiedniego informowania Europy, ewentualnie stałego ko- mitetu, służącego za łącznik organizacyjny pomiędzy tymi ży- wiolami". Jeszcze w październiku r. 1904 weźmie stronnictwo url'ział w paryskim zjeździe przedstawicieli rewolucyjnych i apo- zycyjnych organizaćji z obszaru imperium carskiego. Przybyli na ten zjazd Polacy, Rosjanie, Finowie, łotysze, Gruzini i Or- mianie. Polskę reprezentowali W. Jodko, A1. Malinowski, K. Kel- les-Krauz z P.P.S. oraz R. Dmowski i Z. Balicki ze stronnictwa narodowego. Zjazd - uzgadniając zasady podstawowe, jak znie- sienie sam ůwłariztwa, usunięcie przemocy rosyjskiej wobec po- szczególnych narodowości i prawo tych narodowości do stano- wienia o swym losie - postano `ił "połączyć usiłowania w celu przyśpieszenia upadku absolutyzmu w Rosji"... Jak z faktów tych wynfka - stanowisko i działanie Ligi w ntczym nie przypominała jeszcze "polityki uległości i pokory", było jeszcze bardzo dalekie nawet od tej " rc umnej ugody ", nar jaką z czasem dopiero pójd ie Dmowski.ls) Ale przecież przy tak wielkich różnicach istniały cele, z różnych też przesłanek wyrosle, ale jednakie i wspólne. Dmowski również z niepokojem patrzył na istniejące w kraju "żywioły", które - jak o nich 1B) Cłdy miecierpliwieni ugodowcy zarzucili Dmowskiemu 1 jego stronnictwu dwulicowośó gdy rzucili pytanie: "Skoro o powstaniu nie myślicie i ani bezpośredńlo, ani pośrednio do tego rodzaju akcji nie d Życie, to dlaczego niůe złotycie wyraźnego oświadczenia, te zasad- niczo potępiacie wszelką akcję rewolucyjną?" - naczelny organ stronnictwa "Przeglą.d Wszechpolski" w artykule "Doktrvna a realizm w polityce" odpowiadał, te takie oświadczenie byłoby "sprzeczne ze stanowiskiem stronnfctwa" i b~ "potępienie bezwzglgdne stanowiska rewolucyjnego byłoby uznaniem bezwzględnym stanowiska ugodowego, byłoby zastąpieniem doktrynersta a ciasnego i szkodliwego innym dok- trynerstwern równie clasnym i szkodliwym". "K:edy mówimy - tłu- maczył dalej "Przeglą.d" - te zdobycie niepodległoścl powinno byó naczelnym hasłem polityki narodowej, nie znaczy to wcale, te prak- tycznie działalnośó polityczna musi zmierzaó bezpośrednio do osiąg- nięcfa tego celu" - taktyka rewolucyjna w istniej cych warunkach "nie mo6e mieó zastosowania", bo "nie ma teraz f o lle przewid9wać mośna nie będzie w bliskiej przyszłości warunków dla akcji powstań- czej ", W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 127 pisał - "w swym namiętnym pragnieniu zużytkowania przed nymi jako motoru budzącej się energii politycznej naszego ludu, nigdy nie dają pewnGści, że nie uszczęśliwią kraju jakiznś niewczesnym pomysłem". Bo - jak pisał w "Przeglądzie"- "jakiekolwiek wybuchy, które by rządowi dały sposobność do zużytkowanis mas wojska w szerszej mierze, które by przez to dały c łemu krajowi boleśnie uczuć siłg zbrojną państwa- przyniosły by w chwili obecnej ogromną naszej sprawie szkodg, były by narodowym nieszczęściem". Z tych zalůo2eń wychodząc, star ł si Dmowski "niewczesnym pomysłom" zapobiec. Pod tym też kątcm podchodził db Japończyków, z którymi kontakt na- wią a,i przy pośrcdnictwie Finów bezpośrednio po wspomnia- nym tu już zjcidzie w Kopenhadze. W ostatnich dniach lutego 1904 przybył Dmowski d a Krakowa na długą rozmowg z przed- stawieielami ambasady japońskiej z Wiednia. Nic prawie poza datą i rniejscem spotkania niewiadomo o nim. Nie sądzę jed- nad, bym popełnił błąd, przypuszczając, że Dmowski starał się tu Japończyków zniechęcić do jakiegokol.wiek wkraczania na grunt polski. Praw opodabnie też, jak szlachta z Jezupola, nie był zbyt pewny skutków swej argumentacji. Tym ł atwiej tedy i tym chętnfej zgodził się na wspomina ą tu już prop oůLycję Junga. Pojechał do Tokio, by - jak to powie po powrocie w sprawozdaniu do Komisji Nadzorczej Skarbu w Rapperswilu- pofnformować japońskie "sfery państwowe o obecnym stanie kwestii polskiej, o właściwym położeniu rzeczy w Rosji" oraz by "zabezpieczyć się z tamtej strony od prób wywołania rucha yki na na zym gruncie ". . la ) Trzeci i najbardziej dynamiezny odłam myśli polskiej- P.P.S. - w "Przedświcie" komentując pierwsze wiadomości o przebiegu działań wojennych, stwierdzała pajawienie się w po- glądach i nastrojach społeczeństwa dwóch nowych elementów: wyraźnych sympatii dla Japończyków z życzeniem powodzenia 18) Trzeba jednak dorzució tutaj szczegół ciekawy i wymowny. Na przełomie czerwca i lipca 1804, właśnie w czasie podróży i pobytu Dmowskiego w Tokio dwaj inni czołowi przedstawiciele stronnictwa, Z. Balickf i J. PopłnRiski, w wyniku wciąt jeszcac utrzymywanych sto- sunków z Japończykami, spotkali się z ich strony z propozycją wysła- nia na tajny kurs w Parytu paru młodych ludzi, z tyrn, te po zdoby- ciu potrzebnych wi domości udadzą się do wschodniej Sybcrii 1 przy- st pią tam do działalności dywcrsyjnej na tyłach armii rosyjskiej. Balickl i Popławski propozycji tej nie odrzucili, przcciwnie - zaczeli szukaó zdecydow nych na to kandydatów w lwowskiej grupce mło- dzletowej "Odrodzenie", pozostająoej pod krzytującymi się wpływami zarówno P.P.S., jak i stronnictwa narodowego. W wyniku pertraktacji Z W Jodko wysłano na ten kurs do Paryta (hotel "Fortuna", avenue Malakolf, 8?/bP, kierownik major j poński Akashi) dwbch młodych ludzi - M. D bkowskiego i W. Harasymowicza. Trzeci - Wacław 8tudnicki, młodszy brat Wł dysława, był na tym kursle tłumaczem. ysłani po kilku tygodniach niezbyt skomplikownny kurs ukończyli, projckto r nego jednak wyjazdu ich na Syberię nie doszło. Obaj 1ut w szeregach P.P S. zorgx.nizow ali v Warszawie tnjnc ioboratortu m i produkowali ů nim bomby, utywnne w walce rewolucyjne) do połoa y r. 1806. ` 128 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI dIa ich orgża oraz budzących się pod wpływem 1cl k rosyjs nadziei na zmiang stosunków politycznych w Rosji. Ale tc no elementy nie bgdą miały praktycznego znaczenia, jeśli zost w granicach "biernego oczekiwania na rozwój wypadków", yć p bi i ta dza J ipończyków, nawet najgorętszych, mogą o wyc ęstwo ich nie musi pociąg a za sobą upadh despotyzmu w Rosji. I po przegranej wojnie. ",Wszystko gnia może po staremu". Zmusić rząd do ustępstw można tylko pr wkroczenie na drogg czynu w szerszym stylu: a więc albo po..,: wstanie abrojne, i w tym wypadku celem byłaby niepodległr, Polski, albo czynny udział w rewolucji ogólno-rosyjskiej, którp dać mogłaby szereg korzystnych zmian w formie autonomii . konstytucji, zmian pojmowanych jako etap w nieustaalny ą d żeniu do całkowite o zwolcnia. P oůwstanie zbrojne, według "Przedświtu byłoby `bardziej zgodne z n szymi tradycjami historycznymi i zrozumiałe dla. każdego Polaka". Zależy to je. dnak od dwóch okoliczności - od "nastroju ludu" i od "po: siadania środków, którymi walkg zbrojną pro wadzić można", O ile warunek pierwszy pod wpływem wyd arzeń i odpowfedniej aBitacji niechybnie "w całej pełni się ziści", to "co do Tugiego nie jesteśmy w stanie przewidzieć chwili, kiedy będziemy go- W tej sytuacji za najpilniejsze zadanie uważał Piłsudski stwo- rzenie "organizacji nawpół wojskowej, dającej się użyć do wszystkicgo": "zmobilizow=ać sztab, centrum ulokow a w War- szawie, tak, by zawsze była na miejscu, zmobilizować technikg i podoficerów ruchu, wytworzyć z tego organizację karną, z ra- portami rozkazami dziennymi itp." - stworzyć i trzymać "w pogotowiu tak dlatego by powstrzymać w razie czego ruch, jak dlatego, by go pchnąć"... I musi być n,ar tyle silną, by mogła "po erować" wszelkim ruchem jaki okaże się "potrzebnym i p tecznym",21) pobiera też Piłsudski decyzję, której skutki - p 1 W odezwie, nie wydanej wprawdzie ale na polecenie Piłsudskiego na lsanej przez W. Jodko i L. Wasilewskie o stwierdzano' "Dzlś proro kam pidzlsłslności na źejsni ny byłaby ka ygodna, . . Nie jesteśmy ahoćby na wet na e chcemy opierać na przewidywaniach pozór bardzo uzasadnionych dlatego nie utrzymujemy z zupcłną pewnoścfą it wojna dzisiejsza stworzy sytuację, przy ktbre) lcraj nasz odzys ka niepodległość. Ale nie mamy tet prawa wyrzekać się tej my li. Nie trzeba teby się powtbrzyły dwukrotne gorzkie lekcje, dane nam przez hlstorię gdy naród polski porywał za broń dopiero w kilka lat po ukończeniu wojen prowndzonych rzez carat zanied- ba vszy skorzystać z chwili najwiękźego osłabfen a wroga. I lie wzy- wamy zatym nikogo do powstania ale trzeba teby w kraju naszym istniała orgsnizacja, rozporządzającs wszystkimi zasobami, jakie w chwili odpowiedniej potrzebne być mogą, trzeba, teby była ona w sta- kiego rn źwatuszyć ludzf do działania, jak powstrzymać ich od ja- nego kroku ". 21) W lutym r. 1904 w liście swym z Warszawy do Leona Wasilew- sul maj bo owie stwierdzał Plłsudski : " Boimy się mobilfzacji i okre- tu ogrom mote być awantura bardzo i bardzo gruba. Urządziłem ną akcję w celu zrobienfa oninli o grotnym stanie rzec2y i konieczności ratoa'ania narazie sytuacji przez porządnie zmobflizowaną W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 129 możnaby zarządzeniami mobilizacyjnymi. Przede wszy- przygotowuje listownie ludzi, przebywających za kor- (L. Wasilewskiego, M. Dąbrowskiego, A1. Malinowskiego, ;. Iazurkiewicza) - że uważa ich "w stanie rozporzą dzalno- i uprzedza, iż moeą być "każdej chwili wezwani". Ponadto obiście lub w paru wypadkach tylko przez najbliższych po- ików dociera do ośrodków polskiej młodzieży uniwersytec- v Rosji, odbywa tam wiele zebrań przemawia, wyraża prze- : a,nie o pewnym zwycięstw ie Japonii, wskazuje na możliwość tania w Rosji ruchów rewolucyjnych i narodc wościowych, :-ułatwiać bgdzie za ania polskie - podkreśla konieczność a,y- cia z narodu jak najwigcej sił - i wzywa młodzież do zło- ia deklaracji o zupełnej Botowości podporządkowania się roz- o partii: wyjechać zaraz skoro każą, i tam, gdzie każą,- ić też wszystko , co każą. Jednocześnie kilku młodszym dzia- zom - St. Jędrzejewskiemu i W. Slawkowi w pierwszym rzg- e - poleca pracg w tymże kierunku na prowincji: dobierać ti"ychowywać ludzi, tworzyć z nich organizacjg o formach bar- ej zamknigtych i ścisłych, bardziej Botową do czynu, niż lu- c orB izacje agitacyjne. . . Na to ůx'szystko potrzeba było nie tylko ludzi, ale środków pie- l żnych w pierwszym rzgdzie. W kasie partyjnej były sumki, óre w stosunku do ogromu zad a ń nazwać trzeba było "śmiesz- hni groszami". W związku z tym rzuca Piłsudski na szalę Cały swój autorytet i wpływ osobisty, dacierając do sfer, stoją- Ych zdala od P.P.S. Próby te jednak - w Królestwie, na kre- ach, na bogatej polskiej Ukrainie, w Petersburgu i Moskwie ' w środow^iskach oczywiście polskich - nie dały właściwie nic. Ci, co szli w swej życzliwości najdalej, ograniczali się do mniej lub bardziej mglistych obietnic. Tu i tam "kapngła" po kilka- d2iesiąt rubli. W innych wypadkach ludzie którzy pieniądze ieli i daćby je mogli, uznawali konieczn.ość stworzenia orga- hi2acji, charakter jej jednak i cele chcieli y raczej sprowadzić do roli czynnika, hamującego podnoszenie się nastrojów rewo- organizację która wetmie jako tako w łapy podniecone i rozgorącz- k wane w klerunku otwartej wal ki umysty '... Myślami tymi przejęt-y woduje ogłoszenfe w "Robotniku" zasadniczego artykułu; cżytamy t t: "Obowiązkiem naszym jest wyzyskać wojnę dla naszych celbw, a' mtarę sił i stosownie do warunków Nie mamy obecnie sił na pow- stanie zbrojne, ale rozwinąć powinniśmy wszystki. siły w celu zao- strzenia i rozszerzenis agitacji rewolucyjnej w celu wzmocnienia naszej akcji przeciwrządowej naszej walki z caratem", "W akcji swej po- a'inniśmy sfę kierować rozwagą, powinniśmy liczyć się ze swymi siłami. le nie mniej od rozwagi potrzebna nam odwaga, potrzebne nam mę- SC o bojownikbw, które nie cofa się przed offarami, kiedy teRo dobro lravey wymaga. Zaa sześmy nawoływali towarzyszów do śmiałych wy- stapień, w obronie swych praw - dzisiaj, w "niespokojnych" czasach taka śmiałość tym bardziej jest potrzebna. A2eby stanąć na wysokoścl położenia. ażeby rozwtnąć w pełni taką akcję i agitację musimy roz- porządzać potężną organizacją i wielkimi środkami. Dotychczasowa nasza organizacja nie wystsrcza po temu. Musimy ja rozszerzyć mu- Sfrny ja przekształcfć tak, aby mogła kierow ać w'szelkim ruchem , jaki okaże się potrzebnym i potytecznym ". . . 130 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI lucyjnych. W tym stanie rzeczy nosił się Piłsudski z zamiare wydania odezwy do Polaków, którzy "słowa patrioty.zm nie uży- wają jaho frazesu obłudnego do pokrycia swego tchórzostwa lub p ó ekt ewyd aolubnych". Był też - także niezrealizowany serii "obligacji pożyczki ludowej P.P.S " partia zobowiązać się tu miada do zwrotu pieniędzy w clągu dwóch lat chyba że ktoś zgóry już traktowałby to jako "bez- zwrotną ofiarg na rzecz sprawy narodowej ". Równolegle rozwijała się próba zawarcia "sc juszów" - stwo- rzenia "koa,licji wszystkich przeci wůników cara.tu". Piłsudskiemu chodziło tu przede wszystkim o obszary dawnej Rzplitej. Z o czątkfem marca 1904 r. ukazała się też odezwa p , podpisana przez ską,Sa wzywaji ca t tyczne litewską, białoruską i łotew- " ą e udy do złączenia się w "jeden obóz walki z uciskiem. Było to jednak słarbe i skłócone ze sobą w do- datku. Zwraca się więc Piłsudski do w szystkich rewolucyjnych stronnictw, reprezentujących w Rosji narodowości nierosyjskie. Chodziło mu nie tylko o konsolidację, ale i o zwalczanie centra- listycznych prądów w partiach rosyjskich sądził, że tą drogą łatwiej będzie dojść do porozumienia i z Rosjanami. Pertrak- tacje wstępne - według instrukcji Piłsudskiega - prowadzili W. Jodko i A1. Malinowski. Naw,iązano stosunki z Finami, Kau- kazem i Ukrainą, "Koordynacja" jednak okazała się sprawą nie- łatwą. Różnice w przekonaniach, programach, taktyce, w stosun- ku wreszcie do caratu i św.iata rewolucji rosyjskiej łączyły się w przeszkody nie d o pokona ia. Trzeba było - na nalegania Fi- nów w dodatku - pójść na ko mpromis i zgodzić się na zjazd wszystkieh, nietylko rewolucy jnych, ale i opozycyjnych organi- zac f z całej Rosji, a wrięc też i różnych odłamów ruchu ros- skiego.22) yj Takim za bfegom "dyplornatycznym" towarzyszyły kroki w kierunku budowania siły własnej - polskiej. Jeszcze w marcu, za pobytu w Petersburgu, starał się Piłsudskf wykorzystać swe "niewielkie stosunki" by skontro lować, w jakfm stopniu dzie i kiedy zahaczy mobilizacja Polskę. Momentu branki nie mógł Piłsudski pozostawić bez odpowiedzi.') Udało mu się stwierdzić , 221 Jak już wspominałem j y g 1904, bez udzfału Piłsud g tcn odb ł sf w Par żu, w paź- dziernikp s iego gdyż był on w tym czzsie w przybylf jed ak p Edstapa, ćiele aprosze nle wysłano do 19 organizacjf, j ośmiu partii reprezcntujących Polakbw, Ros p n ewp ła 'a eotyszów i Flnów. Rosyjska partia soc.- dym udzfahx nie wzigła. Ze stron y polskiej b ła t p P.P.S. f Lfga Narodowa. Zjazd w deklaracjf ośwfadczał, żc ża- Programu tff,swó chctakt a koordynR.cję dzfałań nfe wyrzeka sfę swego y znych sposobów walki. Zgodzono sfg na za- sady podstawowe. W imig tych zasad zjazd postanowfł połączyC usfłowania w celu przyśpieszenfa upadku absóutyzmu. Rezultatów praktycznych było jednak niewiele. Programy uczestników, tendencje, nastroje - mimo zgody w opozycyjnym stosunku do r2ądu - byly nie tylko rozbieżne. ale i kłócące się ze sobą. '1 Po latach, wsnominając swoje pferwsze reakcje na wfadomość o a ybuchu wojny, pisał Piłsudski: "Rozumfałem, że zrobić duto nie ;e- steśmy w stanie, rozumialem dobrzc, że znikomo mali jesteśmy wobec W PRZEDEDNIU REWOLUCJI ge wobec stanu kolei syberyjskiej, nie pozwalającego na masowe i szybsze transporty wojska, o mobilizacji w szerszym zakresie nle może być narazie mowy, zwłaszcza w P alsce, najdalszej od teatru działań wojennych. Było więc jeszcze trochę czasu na prace organizacyjne. A ziarna rzucone zaczynały dopiero kieł- kować. Konieczność przebudov,y wewnętrznej stawsła się jasna i zrozumiała dla wszystkich, narwet f dla tych, co najbardzfej "szarością życia byli zahipnotyzowani". . Odzywały się tu zre- sztą nie tylko wpływy Piłsudskiego. Nastroje w warstwach, ob- jętych wpływami moralnymi partii coraz wyraźniej parły do otwartego wystąpienia, coraz bardziej stanowczo domagały się od kierownictwa wskazówek: jeszcze trochę zwłoki, a warstwy te - zniecierpliwione - stracą zaufanie, wyrwą się z rąk, po- toczą się swoją, nieabliczalną i niem oůżliwą już do apanowania drogą? ) To samo w yezuwało sfę wśrbd młodzieży, skupionej na wyższyc h uczelniach. W dalekizn Zurychu Ma ynicz, student po- lltechniki, zorganizował z Cichoakim, Slenkierem i Swirskim nteliczną gromad kę, która pod poufną opieką swego profesora, pułkownika armfi szwajcarskiej, a z myślą wydarzenfach. w kraju, wgłębiała się w zasady musztry i chodziła ne ćwiczenia w polu. Podobne gromadki tworzyły się na zachodzie dość gę- sto, by3y w Paryżu, w miastach uniwersy teckich w Niemczech zachodnich, w Belgii. Najsilniej jednak przejawiało się to w najblfższym Lwowie, gdzie sporo było młodzieży z Królestwa, i gdzie żwawo rusza się wśród niej Władysław Studnicki, dzfgki swemu temperamentowi skłóco y z P.P.S., do której od początku należał, rnimo szystko jednak tend ncjami o wiele mocniej z nfą związany, niż ze sferami "ludowców" i "endeków", ku tórych zaniepokojeniu na ich Iwowskich "podwórkach" bus2o- wał w sposbb sobie właściwy, czupurnie, i z własnym, odrębnym zdaniem w każdej niemal k estit; skupiona tu m7odzież, w du- żej mierze pod wpływem Studnickiego, żywo i "powstańczo" reago wała na wypadki w Królestwie?4) W tak podnoszącej si ogromu wyslłkbw do których zmusza wojna katde państwo".. "Nie pamfętam u , ile nocy spędziłem bezse nnie... Myślałem ciągle nad formą., w jaki sposób motna wnbec tego faktu 2naletć wyraz rotestu f wyraz naszego stanowfsSca". . . Nte mbgł sfę pogodzfć z myśla że "polskfe Maćki f Bartid" - "bez protesCu i nie stawiając żadńych przesakbd aktowi przemocy" - pojadą "na kraj świata umferać cho- rować, cierpfeć i dawać z cfała i tycia olfarę na raeez mocy swego wroga ". . . 2S) "Nasze znaczenfe i wpływy - pisał Leon Wasflewski w liścle z połowy kwfetnfa 1904 - wzrosły w cią.gu ostatnfch dwbch mfesfgcy olbrzymio, ale jakfe formy przybierze nasza akcja za dwa, trzy, cztery miesiącey tego niepodobna dziś określić. Będzfe to zaletało od najrót- norodnfejszych okolfczności - od dalszego prze biegu wypadkbw wo- lennych przede wszystkim. Bofmy się ateby nfe nastąpfł żywfołowy a'ybuch przedwcześnfe a wobec nastroju mas )est to zupełnfe motliwe Chodzf wfgc przede wszyst kim o to, ażebyśmy sfg stali panamf sytuacji i moglf kferowaó masamf w należyty sposbb. Wzmacnfamy wfęc przede wszystkim organfzację i mobflizujemy wszystkie sfły ". , 24) Sekretarz lwowskfej sekcji P.P.S. w maju 1904 pisał w jednym ze swych Ifstbw-sprawozdań: "Z powodu wojny rosyjsko-japońskiej, 131 132 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI temperaturze nastrojów "Przedświt" w czułowym artykule "Na- sza taktyka" lkw iecień, 1904) - wyrażając niewątpliwie myś i pragnienia Piłsudskiego - stwierdzał: "Jeżeli żadne dane nie pozwalają nam dziś pokusić się o uzyskanie niepodległości i co za tym idzie - ju ż dziś przygotowywać powstanie, to zue mamy również żadnych powodów do twierdzenia, że w niebar- dzo dalekiej przyszłości nie będziemy mogli, nie bgdziemy mu- sieli tega zrobić. Wystrzegajmy się zatym wszelkiego gadania o niemożliwości powstania i zwalczajmy ostro prądy ugodowe. Zarazem przystosowujmy organizację naszą do tych zadań, które kiedyś na nią spaść mogą". . . Wkrótce pntym, bo w lipcu "Ro'botnik', inny mi copraw d a względami się kierując, wystąpj z silniejszym jeszcze oświadczeniem: "Nie potrzeba chyba do- wodzić, że poůwstanie u nas nie może mieć innego celu, jak nie- podległość. Jasna też rzecz, iż cała nasza akcja rewolucyjna musi zmierzać do powstania, jako swego ostatecznego wyniku i uwieńczenia. Tak, jak się sprawa abecnie przedstawia, pow- stanie nasze może udać się tylko w tym wypadku, gdy pożar rewolucji ogarnie całe państwo, gdy ludy powstaną, aby do- szczętnie zburzyć carat. Nie wiemy, jak bliska jest ta radosna chwila, lecz cůb wiązkiem naszym jest przybliżyć ją i przygoto- wać się do niej ". . Ulegając parciu dołów - warszawskie władze lokalne partii już w końcu marca 1904 musiały się zdecydować na pierwsze otwarte wystąpienie : wezwano robotników do oczyszcz.enia ulic ze szpiegów i agentów policji, wystających po rogach czy su- nących krok w krok za kaadą, słusznie czy niesłusznie podej- rzaną osobą. Dwa tygodnie kwietnia zaznaczyły się też w War- sza wie masowym karceniem natrętnych bůbserwatorów; zrazu w dzielnicach fabrycznych, później w śródmieściu, na Marszał- kowskiej głównie, okładano ich kijami, tak, że w wielu wypad- kach przyjeżdżać musiało pogotowie. W wystąpieniach tych rzucał się w oczy brak wyrobienia w poczuciu obowiązkowości, punktualności, odpowiedzialności, - ludzie na wyznaczone miej- sce zbiórki przychodzili z wpóźnieniem lub nawet nie zjawiali się wcale; po ekarceniu szpfegów rożbiegali się odrazu w róz- nych kierunkach, jeszcze przed przybyciem policji. Piłsudski wyciąga stąd szereg wniosków praktycznych. Zwraca uwagę na konieczność wzmocnienia "zasady rozporządzalności" - ująć ludzi w karby ůd scypliny, spowodować w nich przełom psychicz- ny: człowiek, który w otychczasowej "robocie" kanspiracyjnej ostrożność swą i przezorność posuwać musiał aż do strachliweBo spoglądania na każdego strażnika czy policjanta, człow iek, od którego partia wymagała dotąd ukrywania się przed władzą zwłaszcza zaś wskutek ostatnich poratek caratu zauwata się we Lwo- wie pewien fermnnt rewolucylny Tu i ówdzie daja się nawet słyszeć głosy te naletałoby iut poczynió powatniejsze kroki przygotowawcze, stwor,zyć coś w rodzaju organfzacji na wypadek. gdyby nadeszła chwila odpowiednia do wystąpienia zbrojnego przeciw osłabionemu najaz- dowi"... W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 133 eczki przed nią, teraz musi mieć odwagg wystąpienia jaw- G - nie ukrywać sig, nie uciekać przed władzą, lecz iść jej .B spotkanie, szukać starcia z nią i nawet walki. ; 1 maju 1904 - kierownictwo wystąpieniami ulicznymi na c zasadach - powierzył Piłsudski Bolesławowi Bergerowi, botnikowi, który inteligencjg lączył z energią i determinacją. krbtce też eyć i dziadać zaczyna pierwsza "Bojówka", złożona ludzi, wybranych przez Bergera z różnych organizacji partyj- o-dzielnicowych. "Uzbrojeni" początkowo w laski, kije, kamie- te, cegły, tabakg - "- oj cůwcy" zbierali się w ściśle określonym asie i miejscu, schodzili nagle z chodnika na jezdnię, rozwijali rwony sztandar i przeszedłszy ze śpiewiem i okrzykami kil- adziesiąt metrów, rozprasza li się, zrazu przed nadejściem poli- ; i, później - po lekkim starciu z nią. . . W takim stanie rzeczy nawfązywano pierwsze kontakty z Ja- ończykami, najpierw przez ambasadę w Wiedniu, później- p Paryżu i Londynie. Pertraktacje wstępne, najeżone trudnoś- Ciami, przerywane tu, wznawiane tam, rezultat daly dopiero po ttlku miesiącach. Dla szerszego omówienia wszystkich porusza- nych spraw rząd japoůński z początkiem maja 1904 zapraszał do Tokio dwóch przedstawicieli partii.25) W maju tedy - wraz z Tytusem Filipowiczem, znającym dobrze jgzyk angielski, wyru- 6aył Piłsudski poprzez Lonůdyn, ocean Atlantycki i Stany Zjed- noczone w tę daleką podróż. W dniu 10 lipca byli już w Yoka- hamie. R4zmowy zasadnicze odbyły się w Tokio migdzy 12 a 15 lipca. Stronę japońską reprezentował w nich gen. Muratu, były attach wojskowy w Petersburgu. W ministerstwie spraw agranicznych przyjąć miał przybyłych Yc maza, dyrektor de- partamentu spraw politycznych; musiał on jednak nagle wy- echać do umierającego brata, to też zastąpił go w rozmowach wiceminister. Zarówno w memoriale, napisanym w czasie długiej podróży, ak i w tych tokijskfch rozmowach podkreślał Pilsudski, że po- atawa Polski i jej ewentualne wystąpienie powstańcze nie może by dla Japończyków spraRą obcůjętną. Stwierdzaůł wszakże ko- hieczność zwłoki. Powstanie w Polsce wybuchnąć rnoże nie wcze- niej, jak tylko w momencie widocznego, niewątpliwego osła- enia i wyczerpania Rosji. Wybuch poprzedzić musi szeroko za- lCrojona i w szybkiem tempie prowad zona praca prz goůtow awcza - stworzenie organizacji o charakterze wojskowym i zgroma- dzenie odpowiednich zapasów broni i amunicjl. To ostatnie vłaazcza uzależnione jest od stanowiska Japonii, od jej po- 'c'cy. Wysuwał też Piłsudski projekt powołania do życia w Ja- ů- Z Piłsudski po latach stwierdzał w swych "Poprawkach Historycz- lI9Ch": "Moqłcm był się zgodziĆ na wyjazd innych osób, lecz zdecy- m vałem jechać osobiście. Uczyntłem to dlatego, te nie moqłem nie 1' 1'puszćzać, te najprawdopodobntejszą. treścla te,j ltokijskiej) roz- oAV będzfe udzielanie informacii o charakterze wo.lskowym państwu Pońakrtmu i w tak drastycznej prawie nie chciałem nikomu dać łnomccnic Ćwa ". . . I' 134 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI ponii legionu polskiego z Polaków ochotnikóvcn z kraju i z Ame ryki oraz z jeńców i dezerterów z wojska rosyjskiego. Koroną tego współdziałania polsko-japońskiego miało być wysunigcie prze2 Japonię sprawy polskiej na przyszłej k onferencji poko- j owej. W praktycznym rezultacie tych rozmów uzyskano niewiele, bo jedynie zgodg na wydzielenie w osobne grupy jeńców-Pola- ków oraz na stałe dopuszczanie do nich przedstawiciela P.p.g, i jej wydawnictw. Wynikiem konferencji w innych punktach była tyllco ich obustronne yjaśnienie. Powściągliwość japońska mlała dwie główne pcdstawy: uśmiechała się Japończykom po- moc polska w formie akcji wywiadowczo-informacyjnej i dy- wersyjnej na tyłach armil rosyjskiej; Piłsudski nie chciał brać tylko takich obowiązków; owszem - w zrozumi tej konlec2no- ści poszedłby i na to, ale pod warunkiem współpracy w ramach szerszych, przede wszystkim pod warunkiern pomocy W br i i amunicji, a także i pewnyrh zobowiązań japońskich w sensie politycznym. Z drugiej strony Japończycy nie znali 2upełnie Polski anI jej spraw, argumentów Piłsudskiego shxchali też jak bajki o żelaznym wflku2%) Z tej nieznajomości Polski wyrastsło oczyv lście niedocenianie jej znaczenia w ówczesnej wewnętrznej polityce rosyjskiej, zresztą i o samej Rosji mieli Japończycy po- jęcia raczej mgliste, a wiadomości bardzo niedokłatine. Później jeszcze stwierdzono, że I ambasador angielski w Tokio prze- strzegał Japończyków przed angażowaniem się w "sprawę pol- ską" - nIe na rękę były Anglll w tym czasie jakieś poważniej- sze rozruchy na kontynencie. I sama Japonia też nie chciała komplikować sabie rokowań o pokój. Tak tedy z niebogatym re- zułtatem wraca ' trzeba było do Europy, wracać bez goryczy i źalu, raczej z pobłażliwością, z ciepłym uczuciem wdzięcznoS- ci za tyle spotkanej uprzejmości, grzeczności, gościnności. Mura- tu, traktujący przybyłych jako "gości rządu japońskiego" w os- tatniej pożegnalnej ro2mo w ie zwrócił się z prośbą o przyjęcie pienigdzy na pokrycie kosztów podróży. Piłsudski żadnych pie- niędzy nie przyjął, zgodził się jedynie na opłacony przez Japoń- czyków bilet powrotny na statku. . . W Tokio, pierwszego dnta po przybyciu, spotkał się Piłsudskl przypadkowo, na ulicy, z przybyłym o kilka dni wcześniej Dmowskim. Dhxga, dziewięciogodzinna rozmowa w hotelu u Dm owskiego rezultatu też nie dała. Dmowski nleustgpłiwie trzy- mał się swoich tez i w memoriale, zaożonym w tokijskim minis- terstwie spraw zagranicznych, rozwinął i uzasadnił pogląd, że powstanle w Polsce przyniosło by tyłko szkodę zaró ůůno Polsce, 26) Gdy np. wyrosła w ozmowa,c'h spraa a dostarczania broni do Pol- ski - poczciwy gen. Muratu uznał to za wręcz niemotliwe bo "siej- czas wied' gradonaczalnik budiet znat' " zaraz przectet dówie się o tym komendant miastal. Naprbżno Piłsudski, powołując się na do- świadczenia i praktykę rewolucyjną, proponował, by Muratu wybret się sam lub by wysłał kogoś na pogranicze Polskt, a P.P.B. i jego broń prLemyci tak, te taden "gradonnczalnik" nic wiedzi e Ś nie dzie, . , W PRZEDEDNIU REWOLUCJI 135 i Japonii, Rosja bowiem w obawie wybuchu polskiego trzy- musi nad Wisłą patgżną armię. Powstanie polskie - wy- _ ł Dmowski - zostałoby stłumione szybko i l wawo, a Wczas wszystkie siły, uwigzione w Polsce, przerzucone zostaną ciw Japonii. Przecenia się u nas skutki tej kontrakcji Dmow- iego. Nfe wiele, a nawet i zgoła nie zaważyły one na decy- ach japońskich. Niepowodzenie wyprawy miało - jak już pa- ! ledziałem - inne źródła. Ale dwa te dokumenty, dwa memo- ły, złożone w Tokio przez Piłsudskiego i DmoR'skiego, cieka- ůmi być mogą z innej strony. Są to j akby dwa zwferciadła : g paleontolog odtwarza z jednego arganu całość nigdy nie- pldzianego organizmu, tak historyk z obu tych memoriałów mbgłby wysnuć decydujące wnioski dla światopoglądu, stosunku do życia i charakteru obu tych ludzi i kierowanych przez nich uchów politycznych. REWOLUCJA ROKU 1905 137 ROZDZIAŁ CZWARTY REWOLUCJA ROKU 1905 Z Japonii poprzez Kanadę wrócił Piłsudski do Pc lski z po- czątkiem października 1904 i - niezrażony tokijskim epizodem - przystąpił odrazu do pracy nad przystosow aniem organizacji partyjnej do nowy h warunków i zadań. Zorientowawszy się w tyoh warunkach, stwierdziwszy, że w szeregach partyjnych ist- nieją zaledwie nikłe zalążki "siły fizycznej" w postaci organi- zacji Bergera, zwołał "konferencję C.K.R." do Krako -a (17: 20.X.1904) i wystąpił tu z żądaniem przyjęcia i stcsowania no- wej taktyki - "taktyki czynu"??) Konferencja zgodziła się na jego postulaty; uchwalono przystąpić do tworzenia "Organizacji Bojowej", tymczasem zaś doprowadzić ůd o kierowanych mani- festacjf pu blicznych w W arszawie i na prowincji oraz wzmóc akcję bicia szpiclów i niższych agentów policyjnych w całym kraju terror jako środek "doraźnej sprawiedllwości" miał być odpowiedzią jedynie na brutalne wystąpienia wyższych przed- stawicieli władzy zaborczej. Te l `akowskie uchwały zbiegły się w czasie z rosyjskimi za- rządzeniami mobiliza cyjnymi w Polsce. Dla uzupełnienia brygad sGrzeleckich, odchodzących na front japoński, zarządzono mo- bilizację na południu Królestwa - v Kaliskim, Kieleckim Częstochowskim, oůraz częściowo na północy - w Płockim i Au- 27) "Na nas spada odpowiedzialność za t,o, że kwestis polska jest umarła nie tylko w Europie, ale i w Rosji, i w samej Polsce" - mówił tu Piłsudski. "Zmartwychwstać ona może tylko ofiarami, krwią, a nie wymigiwaniem się Finlandia żyje w umysłach, . o kwestii pol ciej w Rosji nikt nie myśli że wymaga ona rozstrzygnigcia. Istnieje ona mo- te w głowach rusyfikatorów sprawia kłopot socjal-demokratom rosyj- skim ale nie żyje jako sprawa polityczna. Sytuacja jest poaůażna. Oczekiwanie zmian nadzieje na polepszenie są powszechne. Otóż w takiej Chwili kiedy przewrbt jest motliwy, my milczymy i sami do- bijamy kwes tię polską. Nam milczeć teraz nie wolno! Polityka nie jest matematyką. Obliczyć i przewidzieć wszystkiego niepodobna. A?e dopóki społeczeństwc jest bierne spodziewa się wszystkiego cd wy- padkbw - nic nie nastąpi! Naavet w razie likwidacji caratu, jeśli ża.dne zmiany u nas nie zsjdą, czy nie znajdziemy się w połcżeniu, te będzie zapbźno? Wobec tego - czy wolno nam milczeć? Prze.iście do nowej taktyki jest koniecznościa nawet gdyby ta doproa adziła do powstania, utopionego we lrwi. Taniej to na; będzie kosztowało, niż dzisiejsza martwota ! ". . . gustowskim. Piłsudski protest uważał za rzecz konieczną. Długo się jednak wahał i ważyr. Trapila go zwłaszcza myśl, że tam właśnie, gdzie sięgiząć ma mobilizacja, P.P.S. nie posia ała ani szerszych stosunków, ani poważniejszych wpływów. Z koniecz- ności więc wracał w myślach do Warszawy, gdyż sił tu było najwięcej, poza tym wystąpienie stolicy kraju dać może naj- więcej rozgłosu i najwięcej realnego efektu. Wahał się jednak i tu - obliczał "mc2liwe skutki'., gdyż tak łatwo "można było rozbić centrum pracy", wydatkując odrazu wszystko, co się ma. Postanowił ostatecznie, że "wystąpi Warszawa i że może się uda dodać w najgorętszych i najlepiej zorganizowanych punk- tach jakby d odatki mniej ostre". Przyjął też formę "mani- festacjl zbrojnej", nalegał jednak, by "zmniejszyć stopień uzbrojenia" - wydać broń tylko ściśle tůkreślonemu oddziałowi, złóżonemu z ludzi o zimnej krwi. Zresztą, nadmiaru broni nie było. W ostatniej niemal chwill za kupiono poza krajem i prze- mycono kilkadziesiąt browningów i rewolwerów bębenkowych. Przygotowaniom tym towarzyszyła gc rączkowa agltacja w War- szawie (Józef Kwiatek) - w sferach, objętych wypływami P.P.S. W ostatecznym wyniku - w niedzielę 13 listopada 1904 ódbyła się wielka manifestac a na placu Grzybowskim. Kilka tysigcy uczestników skupiło się pod sztandarami: "Precz z mobiliza- cją! ", "Precz z caratem! ", "Niech żyje P.P.S.! ", "Nieeh żyje niepodległa Polska! ". Była tu, w tym tiumie, na jego czele cała - z 50 ludzi złożona - organizacja Bergera, a w niej Stefan Okrzeja, późniejszy nieco męczennik i bohater. Tium ruszył z tůkrzykami i śpiewem "Warszawianki". W starclu z oddziałem policji, żandarmów i dragonów, bojowcy oddali paręset strzałów. Zaskoczona policja zaczęła się cofać i chować. Tłum, przez Mo- skali na placu już rozdzielony, kilkoma większymi strugami rozlał się na olbrzymiej przestrzeni miasta. Demonstrowano dłu- go jeszcze na ul. Wielkiej i Wierzbowej, na Nowym wiecie i placu Trzech Krzyży. zwłaszcza na Bagnie, gdzie doszło do starcia z wojskiem; i tu, jak na Grzybo ie, było kilku zahi- tych i sporo rannych po abu stronach Demonstracja ta - pierwszy po powstaniu styczniowym wy- raźny krok w kierunku wskrzeszenia waiki zbrojnej z za borcą - wywotała wielkie wrażenie w całym kraju i zag .nicą,='a) a - warła decydujący wpływ na uczestników, ) echam swymi ułat- 28) W pismach zachodnio-europejskich poza telegramami ukazały się Uczne korespondencje z Iantastycznymi nieraz ilustracjsmi. Urzędony "Warszawskij Dniewnik" i cała prasa rosyjska, zwłaszcza "Moskow- ekija Wiedomosti" z nieukrywaną pasj& zareagowały na "bunt w War- szawie". Pisma polskie - ugodowo usposobione - "Słowo" "Kraj", "Kurier Polski", "Gazeta Warszawska, a ta kte i "Dziennik Poznań- ski" rozpisywały się o "obcych agenturach", o "ręce tydowskiej" o "pruskich machinacjach". Arcybiskup Popiel, znany ze swych wysTą- pień, obnitających poziom społecznego tycia w Polsce, w "orędziu" potępił tg "próbę buntu" do h9- 30) W. Sła vek, gdy w latach 1831-1934 zbierałem materiał Y g rii rewolucji w Polsce zwracał szczególną uwagę na wysiłek psy- chiczny, na jaki zdobyć się musieli uczestnicy demonstracji; na a :doY 138 NAJNO SZA HISTOftIA POLSKI wiała też wystąpienia partii na prowincji. W czasic od 17 listo- pada do 26 grudnia 1904 demonstrow an o w Cmielowie, l5tara- chowicach, Bodzechcůwie, Kaliszu, Ra omiu, Sosnowcu, Pabianic ch, Zawierciu. W t.kumnych pochodach - ze szta - darami, śpiewem, transparentami f"Precz z mobilizacją! ", "Nie chcemy być żołnierzami cara ! " " Niech żyje wolna Polska ! " - strzelano na wiwat, bo policja najczgściej się usuw ała, niera.z jednak bito rewirowych i strażnfków. W poważniejszym starciu w Radomiu 24-25 grudnia zginął pułkownik Bułatow, dwóch oficerów i żandarm odnieśli rany, w demonstrującym zaś tłumle poległ jeden, rannych zaś było kilku robotników. W Łodzi 15 stycznia 1905 - w demonstracji na wzór Grzybowa - rzucono pierwszą w rewolucji bombę fbez wybuchu i ofiar) - w starciu z wojśkiem jedna zginął niosący czerwony sztandar Tomasz Książczyk. W tymże okresie - w celu odcigcia okolic, objętych mobilizacją, próbowano wysadzić mosty kulejowe na obszarze Radom ,ódź-Zduńska Wola-Sieradz. W Czgstochowie usiło- 'ovano zniszczyć pomnik cara Aleksandra II. W parze z tą "bo- j wą" - szła gorączkowa praca.a;gitacyjna. Wydano i rozpow- szechniono kilka odezw przeciw mcůbilizacji. Kraj oczywiście da swój kontyngent rezerwistów, w wielu jednak wypadkach po- woływani nie zgłaszali się na punkty zborne; tu i tam strażnicy musieli wiązać ręce rezerwistom i tak popędzać ich przed sobą. W kilku osaxlach rezerwiści strzałami powitali takich strażni- ków gdzieindziej - w Iłży np. - przyprowadzeni gwałtem na dziedziniec mobilizacyjny wyłamali sztachety i pouciekali do domów. W tym właśnie czasie doszło do głośnych wypadków w Pe- tersburgu: pochód, prowadzony vcr niedzielę 22 stycznia przed Pałac Zim wy przez popa Gapona, j a k dziś wiadomo - pro- wokatora, - zakończony został krwawą rzezią - olbrzymi tłum został tu zmasakrow any przez wojsko - były setkt zabftych, ty- siące rannych. Cała Rosja odpowiedziała na to falami strajków. P Warszawie też wypadki te odbiły się nader gł ośnym echem. P.P.S. dała hasło do strajku powszechnego'), stangły fabryki, warsztaty, drukarnie, zamknięto śklepy, wstrzymano ruch koło- wy. Już po kilku dniach ilość strajkujących w Warszawie obli- czano na 110 tys. ludzi. Stąd strajk bardm szybko rozszerzył sig na oałe Królestwo. W ańelu wypadkach doszło do ki-w awych starć z wojskiem fw Łodzi I1 zabitych, 108 rannych, w Radom- sku 28, Qv Ska.rzysku 5, w Ostrowcu - abok 40 rannych 29 aabi- tych). W lutym w całym Królestwie wybuchł strajk młodzieży, d.omagającej się szkoły polskiej. Za miastem poszła wieś. 8trajk policjantdw uciekają.cych w popłochu, odezwało się po raz pierwszy poczude stły przełamało się uczuci c strachu przed uzbrojonym przed- stawicielem vłedzy. ')Jej Komitet Warszawski w deklaracjl, ogłoszonej 28 stycmia, mówił lpo raz pierwszy w partii) o zależności "polskiego czynu re- wolucyjnego" od wydarzeń w R,osji; stwierdzał, że partia nie ma sił dla "sięgntecia po niepodległą polską. republikę ludową drog po v- stania", wobec czego zalecał walkę o sejm w Warsaa vic. REWOLUCJA ROKU 1905 139 ogarniał fol w arki, bojkot tytoniu i wodki zatoczył szeroki krąg, je ocześnie chłopi w wielu gmixua;ch żądali usunięcia jgzyka rosyjskiego z urzędoRania i 2e szkół wiejsklch. Kolejarze- strajkując, domagali się również wprowadzenia do służby języka po kiego. Wszystko to świadczyło wymownie, że nastrój mas- "element moralny rewolucji" - d oszedł już do bardzo wyso- kiego napigcia zarówno społecznego, jak narodowego. Nie od- wiadał mu jednak wciąż bardzo nikły w partii "element siły zorgani wanej ". A zamiast dążenia do wzmocnienia go przy- bierały na sile tendencje do jego lekceR ażenia. W partii - w wielu jej ośrcdkach - rozszerzało się i zwyciężało przeświad- czenie, że nie organizacja "karna, sprę.żysta, nawpół wojskowa", lecz tylko masy, przez czynny udział w rewolucji przechylie mo- gą sza;lę zwycięstwa, w konsekwencji za cel najbliższy i zadanie najpilniejsze uwsżano w dalszym ciągu pogłębianie nastroju w masach. Parafrazując myśl, wyrażoną w jednym z druków ówczesnych, powiemy i tu, że jest faktem, stwierdzonym przez historię wszystkich przewrotów, iż w miarg tego, jak rewolucja narasta, jsk zwycięstwo jej wydawać się zaczyna coraz bliższym i pew- niejszym, da szeregów różnych partii rozpoczyna się napływ żyw iołów nowych, dotąd stojących na uboczu lub zdala. Nie trzeba podawać w wątpliwość subiekty nej szczerości tych neo- litów, wielu z nich przyłączając się przynosi niejednokrotnie w ofierze życie własne. Element ten jednak zupełnie zamalgamo- wać slę w obozie partyjnym nie jest w stanle i tworzyć przez to mus balast uciążliwy i tym bardziej nlebezpieczny, im na:- pływ jest liczniejszs. Tak się stało i w Polsce w 1905. We wszy-- stkich ugrupowaniach politycznych nastąpił raptowny rozrost szeregów organizacyjnych. Ten świeży element napływowy przy- nosił ze sobą mnóstwo kwestii, zastrzeżeń i wątpliwości, bę- dących dźwięcznym echem nastrojów społeczeństwa. A to w przytłaczającej sR, j większości skłonne było do politycznegci oportunizmu. Wypad ki w Rosji oddziaływały nań pcdniecająco; wiara w rewolucję rosyjską rosła, ale rozszerzało się też d żenie do przy stosowania się do ruchu w całym państwie. Łatwiejsze do realizacji hasła "konstytuanty" czyli "autonomii" w rama h "odnowionej" Rosji przyjęte zostają przez najszersze warstwy. Wyraziclelem nieugodoaej i niesocjalistycznej lnteligencji np. staje się Andrzej Niemojewski, który ůr założonej "Kuźnioy" zalecał udział polski w ogólno-państwowym ruehu konstytucyj- nym pod hasłem "autonomii na zasadach etnogcaficznych". W tych warunkach rozrostcůwi liczebnemu wszystkich ugrupo- wań towarzyszy, równleż wszgdzie, "obclnanie" dążeń polltycz- nych. Jedynie ugodowcy, odłam n, społeczeństwle najbardziej wstecmy, podnoszą się w żądaniach na poziom nieco wyiszy, występując śmielej z postulatem "ustępstw językowych". Wszy- stkie inne partie poziom swoich haseł obniżają. Liga Narodcůwa, wchłonąwszy już dawniej liczne oćpryski prądu ugodoa,ego, a teraz rozrósłszy się a tymże easie jes2cze bardziej przez zwią- 140 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI anie się z ziemiańst c.em i bogatszym mieszczaństwem, wyrzel;a się ostatecznie resztek s vego rewolucjonizmu politycznego i radykalizmu spolecznego, politycznie zamykając się w granicach zrazu autc nomii, potym już tylko samorządu, społecznie zaś zwraca się coraz jawniej przeciwko socjalistom i walczyć zaczy- na z ich "wpływami rozkładowymi". Wśród socjaiistó v, rozaitych na kilka odłamów, skłóconych i walczących ze sobą, zastęp "niepodległościowców" stawał się szybko i coraz bardziej mniejszością w narast.ającym stale tł u- mie zwolenników walki o reformy społeczne i a.utc nomię w ra- mach "konstytucyjnego państwa rosyjskie o". W związku z tym też stale przybierał tu na sile prąd w kierunku przejścia "pod komendę rewolucji rosyjskiej". Najdalej posucvała się w tym S.D.K.P.L. - miała ona teraz w nastrojach mas grunt przy- jaźniejszy dla swej propagandy antyniepodległościowej i jednała sobie dość licznych zwc lenników zarówno wśród robotników, jak i młod ieży inteligenckiej, przede wszystkim jednak żydowskiej, bo polską zrażała do niej jej coraz wyraźniejsza rola satelity ) tego odłamu rosyjskiego, który pod wodzą Lenina wyrosnąć miał już niebawenz na bolszewizm rosyjski3l) ') Jedna z jej uchwał z tego czasu mówiła: "Socjal-Demokracjs K.P. i L. domaga sie nie oddzielenia Pol=ki od Rosji celem sů vorze- nia niepodległej Rplitej Polskiej, lecz zwołania sejmu u,stawodaw- czego dla Krblestwa v Warszaw.ie celem wypracowania autonomii dla naszego kraju... gdyż Polska stanowi realną część Rosji i tylko z nią razem może walczyć o władzę... Niepodległość Polski... jest szkodliwa dla międzynarodowego proletariatu i m:ędzynarodowej re- wolucji socjalnej" W kwietniu 1906, na "zjednoczeniowym" zjeź- dzie rosyjskich " bolszewików ' i "mieńszewików"' w Sztokholmie, S.D.K.P.L. połączyła się 2 partią rosyjską.. 31) Dziertyński pojawił się w Warszawie z poczatkiem wrzenia re- wolucyjnego. Wziął udział w organizowaniu demonstracji e deckiej 1 maja 1905 fo czym niżej). Aresztowany w lipcu, zwolniony na mocy amnestii w październiku 1905 - w kwietniu 1906 uczestniczvt z ramie- nia S.D.K.P.L. w czwartym zjeździe partii rosyjskiej; zawarta tu zna- jomość z Leninem przykuła go już całkowicie do ruchu rosyjskiego. Przed demonstracją 1.V.1905 działalność S.D.K.P.L. ograniczała się do propagandy, mocno zabarwionej zarbwno krańcową dema o ią, jal : Irazeologią, zupełnie się nie liczącą z waYunkami chwili. W pierwszym roku rewolucji jedynym głośniejszym przejaw'em istnienia S.D.K.P.L. była sprawa Marcina Kasprzaka; pochodził on 2 2aboru pru kiego: w 1900 gdy Dzierżyliski z 'IYusiewiczem 2akładali S.D.K.P.L., Rbża Lu- xemburg wysłała Kasprzaka do Warszawy; został tu jednak wkrótce aresztowany, ale że zdradzał oznaki obłędu - umieszczono go nie w więzieniu, lecz w szpitalu Jana Bożego, skąd - wyłamujac kratę- zbiegł zagranicę. Na wiosnę 1904 przybył Kasprzak ponownie do War- szawy, ale i teraz nie miał szczęścia; wkrótce po przybyciu, w cl w.ili, gdy przygotowywał esdecką odezwę na 1 maja, do mie zkania jeeo lpokotk u szewca na Wolil -kroczy'ła policja; by,ła to wizyta przypad- kocra gdyt poszukiw.ano kogoś innego; może policja po stvrierdzeniu omyłki odeszłahy spokojnie. Ale zdenerwowany Kasprzak powitał j& strzałarni: dwóch zabił, d -óch innych cieżko 2ranił, a gdy mu kul w rewolwerze zabrakło - chwůycił diiży szew,cki nóź i w ataku wści9kłości zmasakrował nie tylko rannych, ale i zabitych. B ł też sądzonv i ska- zany na śmlerć stracono go w Cvtadeli w arszaw,5kiej B.IX.19051 nśe tylko za działalność rew.olucyjną, ale i za wykazany sadyzm. Przypad- REWOLUCJA ROKU 1905 141 .i Jak wszystkie ugrupowania, tak i P.P.S. rozrosła się raptc vnie pod naciskiem napływających wciąż nowych zwolenników zechylaia się szybko na strong oportunizmu. Zwycigżały i tu ła autonomii, federacji i ściśłeóo u.spółdziałania z rewolucją q Rosji. Z początkiem lutego 1905 dokonano w partii "zamachu ; tanu". Zwołana dc.raźnie do Warszawy "konferencja central- na" przekształciła się w siódmy zjazd partyjny. Przebieg i wynik obrad był wyraźnym odwrotem od programu niepodległościowe- go, choć powzięta tu uchwała brzmiała jeszcze kompromisowo, ;tttówiła bow'iem o konieczności "jak najostrzejszej walki rewc - lucyjnej o zdobycie prawno państwowego usamodzielnienia kra- :,ju naszego z uwzglgdnieniem potrzeb wszystkich narod' owości", usamodzielnienie to określićby miało "zwołane da Warszawy zgromadzenie konstytucyjne, wybrane na podstawie powszech- nego, ró'wnego, tajnego i bezpośredniego głosowania". Wybrano ,tu też nowy C.K.R. - z działaczy starszego pokolenia wszedł da niego jeden tylko Piłsudski, ale i to z zastrzeżeniem: "o ile .przebywać będzie w kraju", t.zn. w zaborze rosyjskim. Tą drogą na wszystkie kierownicze i wpływowe stanowiska w partii- najpierw w ośrodku centralnym, a wślad za tym i na prowincji, wdarli się nowi ludzie. Przywódcami ich stawali się przeważnie 2ydzi, poza Buyną - Feliks Kon, Feliks Saćhs, Maks Hor- witz, Estera Gol e, pracujący w partii od kilku już lat, ale od początku uważani za jej "lewe skrzydło", za ludzi "typu esdec- kiego" z wyraźnymi zastrzeżeniami odnoszących się do hasła niepodległości i wypowiadaj ących się raczej za " or anicznym " związkiem Polski z Rosją. Dla starszych działaczy partyjnych wyrastała alternatywa: podporządkować się uchwałoům zj.azdu albo wysnuć z nich ostateczne konsekwencje 3=) Piłsudski jednak myśl o rozłamie stanowczo odrzucał. Na poufnej naradzie w Krakowie bez trudu przekonał starszy odłam pa rtii, że ograni- czyć się należy do obrony posiadanych pozycji, hamoůwania za- pędów w kierunku "autonomicznym" - i przygotowywać stop- niowo "odrodzenie przewagi kierunku niepodległościowego". Tymczasem wchodziły w życie uchwały zjazdowe. Jedna z nich polecała rc2poczęcie "jak na jenergiczniejszej walki dla osiągnięcia celów politycznych". Myślano tu o akcjach straj- howych i terrorystycznych, bo jedne i drugie, w przekonauiu wigkszości, przyczyniają się do "po łgbiania nastrojów w ma- sach", a masy decydują o zwycięstwie rewolucji. W związku z powołano do życia Wydział Spiskowo-Bajowy, a kierow- nictwo jego powierzono Ałeksandrowi Prystorowi i Paleremu kowo w tę sprawe w.platany Benedykt Gurcman lna kilka minut przed zlh'odnią przyszedł do Kasprzaka z pacz?tą papieru na odezwę) - ska- zanv został na 5 lat Svberii, adzie też - chory na płuca - zmarł w zabajka.lskim Barguzlnie w 1907. 32) "Formalnie - stwlerdza w swych wspomnieniach Leon Wasi- le vski - mogliśmy poprostu nie uznab tych uchwał, jako powzięt9ch przez zjazd, zwołany nielegalnie, i tądać noweeo, iormalnie zwołanego zlazdu; ale mogło to i napewno doprowadziłoby do rozłamu, a na to l ko prawdziwi twórcy P.P.S. nie szliśmy"... 142 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI REWOLUCJA ROKU 1905 143 Sławkowi. Prystor w oparciu o Bojówkę Bergera stworzył dwie lniepełne w składzie) "dziesiątki" bojoůw-e z Bronisławem kowskim i Stefanem Okrzeją na czele. Dalszą rozbudowę "go- jówki" w Warszawie wziął na siebie przybyły ze Lwowa młod Medard Downarowicz. Sławek stworzył zastgp prz yszłych "in. 9 struktorów bojowych ', wciągnąwszy do tego młodych studen- tów (M. Roubg, St. Tora, K. Zagrodzkiego, T. Bc browskiego, M, Dąbrowskiego) - i po bardzo powierzchownym "przeszkoleniu" kierując ich na prowincję - do Łodzi Czgstochowy, Lublina , Siedlec, Włocławk z zadaniem wyodrgbnienia z organizacj ogólno-partyjnej ludzi, którzy wejść by mcgli do Bojówki czy tworzyć oparcie dla niej. W tym samym czasie zgłosili się do "roboty óojowej" M. Piątkawski, Z. Raczyński, I. Lubicz- Sadowski, T. Dzierzbicki i J. Montwiłł-Mirecki. Wreszcie, jedno- cześnie z pierwszymi zabiegami Prystora i Sławka, M. Dąbkow- ski i W. Harasymowicz, przy pomocy braci swych założywszy tajne laboratoůrium, przystąpili do produkcji bomb i granatów , z czasem pod względem konstrukcji doprowadzonych do dosko- nałości. . . Bojówkę, tak tworzoną, pchnięto odrazu do wystąpień. Wy- raziły się one w szeregu zamachów na niższych przedstawicieli władzy zaborczej. Bezskutecznie przez czas dłuższy "polowano" na berpolicmajstra; Nolkena. By go wywabić na wybrane zgóry miejsce - Okrzeja, 26 marca 1905, rzucił bombg w policjantów w cyrkule na Pradze; trzech z nich zostało tutaj rannych wsku- tek wybuchu, czwartego zastrzelił Okrzeja z rewolweru, sam jed- nak ranny odłamkiem bornby uciec po zamachu nie zdołał. Nolken po wy'buchu na Pradze udał się tam istotnie; czekający na niego prz Zjeździe ukowski rzucił w przejeżdżającego ůbom- bg, nie powodując jednak śmierci. Aresztowanie Ola zei równo- zn a zne było z likwidacją jego "dziesiątki". Do uszczuplonych szeregów weszli zamasko ani prowokatorzy. Nie udał się szcze- gółowo obmyślany i starannie przygotowany plan odbicia Okrzei w momencie przewożenia go z Cytadeli do sądu. Z tra- gicznym niepowodzeniem spotkano sfę 19.V.1905 w próbie za- machu na gen. gubernatora Maksymowicza - Tadeusz Dzierz- bicki, na werandzie kawiarni oczekujący na przejazd satrapy do cerkwi, rzucił bombg sobie pod nogi w momencie, gdy uprzedzona przez prowokatorów policja zbliżyła się, by go are- sztować. Powgdrował do wigzienia i B. ukowski. Grupka Dow- narowicza, po udanym zamachu na patrol kozacki 1.V.1905, wykruszvła się również bardzo szybko, tak, że w VParszawie z początkiem lata Bojówka już nie istnia ła u'łaściwie, a na prawincji wysłani przez Sławka "instruktorzy" nie zdążyli jesz- cze wyjść poza fazę badania gruntu i szukania ludzi. Te pierwsze, niewątpliaůie óohaterskie, ale tak mało skut.eczne próby budowania "siły fizycznej" rozwijały się na tle nieusta- jących przypływów energii rewolucyjnej w masach. Dzień 1 maja 1905 postanowiła P.P.S. uczcić przez straik powszec ny. Znów na wezac anie partii stanęły fabryki, ustał ruch kołowy, epy, kawiarnie i restauracje były pozarnykane, instytucje pu- ; c e również nie funkcjonowa y. Manifestacje uliczne celowo , aniczano, z jednej strony w obawie przed możliwymi repre- . si rządu na wzór petersburskiej "gaponady, z drugiej- y niepewności, czy bgdą tak potężne, by nie wywołać wrażenia "osłabienia ruchu". Doszło jednak d o starcia ti umu z wojskiem ,p ł,odzi, Kaliszu, Siedlcach Lublinie, gdzie byli zabict i ranni. w Warszawie - na Powązkach i na Pradze - urządzono de- : onstracje lokalne; było 5 zabitych, kilkunastu rannych. Po- nury w skutkach przebieg miała demonstracja esdecka z Dzier- g skim na czele; prowadzony przezeń par.atysigczny tłum w pl. Jerozollmskiej spotkał się z wojskiem; po salwi2 zostało na bruku 25 zabitych i vc'ielu rannych, przeważnie kobiet i dzieci 33) p.P.B. zareagowała szczerym aburzeniem na tg rzeź, obok tego fednak odzywało się w niej niespokojne poczucie, że nawet w aferach jej wpływami objgtych, nastroůje przerastają już możli- wość ich opanowa.nia. Bardzo jaskrawo rzucało się to w oczy p i odzi, gdzie po kilkutygodniowym okresie strajków, demon- ntr.a ji, starć z wojśkiem i manifestacyjnych pogrzebów ofiar- w d 'ugiej poło wie czerwca doszło do budowania baryka.d i nie- udolnych, nieumiejgtnych walk na nich, co wywołało taką gwał- towną reakcj ę władz, że j ednego tylko dnia - 23' czerwca- naliczono 160 zabitych i 162 ciężej rannych. W krwawych tych w ypadkach zabiegi P.P.S. o zapanowanie nad tłumem rezul- tatu nie dawały. W tym okresie Piłsudski z Wydziałem Spiskowo-Bojowym Pry- ntora i Sławka kontaktu bezpośredniego nie utrzymywał. 8tał j kby na uboczu. Wystąpień tworzącej się Organizacji nie po- chwalał, powstrzymywać przed nfmi jednak nie mógł. Padlegała ona bowiem C.K.R., ponadto zaś w rewolucy jnej a tmosferze pa- nujące nastroje pchały ludzt do czynu. Nawet najbardzfej mądre argumenty o nieprzygotoWaniu Organizacji poczytywane być mogły w szerszych kołach poprostu za tchórzostwo3 ) Nie in- gerując tutaj bezpośrednio - Piłsudskf na lfcznych zebraniach partyjnych oraz w rozmowsch z towa zyszami ze "starego" od- 33) rganfzatorzy tej masa1 y w odezwie wydanej nazajutrz wzy- wali robotnihbw do "zemsty za krew przelaną" - do "terroru maso- wego", do masowych napadbw na wojsko i ro2brajania patroli, by tą 'ogą "zdobyó broń dla dzfesfątek i setek tysfecy lud2i". P.P 8. przez swego "Robotnfka" demonstrację na Jerozolfmskiej nazwała "karygod- ną. lekkomyślnoścfą" - "bezrozumnym prowadzenLem tłumu na rzeź" "łatwo jest szaTować słowami, łatwo rzucaó hasła rewolucyjne, ale dać ludowf choćby jaką taką broń przeciw gwałtom jest trudnfej ". 34) W. Sławek tłumaczył mi po latach że kferownicy Bo,iówki zbyt a Bo pracowali w atmosferze zupełnej obojętnoścf społeczeństwa, aby teraz, gdy sfę rewolucja rozpalała, mogli nfe poddać sfę głównemu uczu- cfu - ęcf dtrzymania f podsycenfa potaru. Może nawet w w,ypad- u gdvby znalf lepfej bwczesne zapatrywania Piłsudskiego, nfe potra- Ifliby Bojbwkę p ' i'gotowywać tylko, a do akcji nie wprowadzaC. Zbyt bYlf na to młodzi, zbyt małym wówczas bylf autorytetem, ateby się ganfzacja w tych warunkach spod lcieroaůnictwa nie wyłamała i nie AVstąpfła czynnfe, niczależnie od te o, czyby istniały lub nfe - plany vfększe f na szerszą zakrojonc skalę. 144 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI łamu iiieustępliwie propagował swoje 2asady. Glówną dla nie- go tym czasie pr2cszkodą w rozwinigciu dziaiań przygotowaw- cz5 ch był - brak pienigdzy. Japonia, skąd niedawno wrócił, mo taby poprzeć taką pożądaną dla niej polską dywersję. Pił- sudski był gotów brać broń i amunicjg, ale "branie pienigdzy od obcego państwa" - Japonii - "na własne działania, skie- rowane do niepodległości Polski" - uważał za. rzecz najbardziej ostateczną. Próbuje więc poruszyć założony kiedyś przez Mił- kowskiego w Szw,ajcarii Skarb Narodowy, który przecież - jah mówi a jego ustawa - miał na celu właśnie poparcie pieniężne "stano i,cz j akcji" pr eci - Rosji. Niestety, zakorzenione wpływy i przywileje Ligi Narodowej, czerpiącej z tego żródła, uczynil ů z tej zdawało by się tak prostej sprawy zaóadnienie nader trudne i zgoła beznad2iejne. Jednocześnie - również w lutym 1905 - próbuje Pilsudski raz jeszcze odwołać się d o ofiarności i patriotyzmu społeczeństwa. Rzuca myśl stworzenia komitetu, złożonego z pisarzy, poetów, artystów - ludzi, którzy dzigki spe- cjalnym warunkom życia w Pcůlsce odgrywali w niej rolę "ideo- wych przewodników". Komitet taki miałby wezwać społeczeń- stwo do ofiar i w ogóle zorganizować zbiórkg pieniężną na broń i walkę o niepodległość. Spotkał się tu Pilsudski z żywym, głg- bo' im oddźwigkiem w wrażliwych duszach i sercach takic lu- dzi, jak St. Wyspiański, St. Witkiewicz i St. eromski. Ale nie- stety, i teraz akcja podjęta rozbija się o c bojętność i niechgć zamożniejszej czgści społeczeństwa 3a1, W tym stanie rzeczy doszło w partii do komprornisowego je- szcze zwrotu. W połowie czerwca 1905 odbyła się fkonspiracyj- nie) w Józefowie pod Warszawą "rada partyjna" z udziałem 44 osób z różnych insty tucji i szczebli partyjnych. Zarysowały się tu wyraźniej i starły się 'bardzo ostro dws kierunki myśle- nia. Przewagg ilcściową mieli'tu przedstawiciele n.owego, tzw. "młodego" kursu. "Starzy" z Pił sudskim na czele tym mocniej podkreślać musieli swoje stanowisko. Do rozłamu nie doszło jeszcze, gdyż o4ie strony jeszcze go nie chciały. Piłsudski, od siódmego zjazdu formalnie należący d o C.K.R. - zażądał "dy- misji dla siebie" z powodu - jak to stwierdził - utrudniaj&- ceg pracę braku zaufania. Pociągngło to za sobą ust pienie innych członków; do novcego C.K.R. wybrano już wyłącznie 351 Michał 8okolnicki, który z polecenla Piłsudsklego sprawę tę prowadzfł, opisał ją w swych wspomnienlach, na str. 151-154 "Czter- naście lat", Warszawa, 1936. Sokolnicki omówił sprawę z Zeromskim: postanowiono zwrócić się do Wyspiańskiego. Odbyła się wtedy dłut- sza rozmowa Piłsudskiego z Wyspfańskim, który zdecydował slę ogło- s:ć wezwanie do skupienia liidzi przed przyszłą 'alką do podniesie- nia duchowego, zanim sie przystąpi do dzieła. Wezwanie to w formie hymnu "Przyjdt. Gołębico, Zbotny Duch". zostało już złożone w 9cr ' kowsk:ej drukarni uniwcrsyteckiej, ale zazrąd drukarni dla niewia- dnmvch przyczyn druk u,strzymał. Tymczasem zbieranie pieniędz9 szlo ooornie - sfery zamożne przewatn(e uchylały się od udzlełenia p mocy dla akcji. mające.i l a celu odzvsk nie niepodległości. Po pea" nvm czasie - zmiany, zachodzące w PPS, uczyniły całą sprawę nie' aktualną i dla jej inicjatorów. REWOLUCJA ROKU 1905 145 `młodych" fBuyno, Sachs, Kon, Horwitz, Rutkiewicz). Uchwa- lona "deklaracja polityczna" - odzwierciedlając stanowisko "młodych , - stwierdzaia, że do niepodległośei 1craju partia "dąży i nadal dążyć nie przestanie", podkreślała jednak, że w istniejącej sy tuacji nie ma warunhów na to, aby "wolność skry- stalizowała się w formę niepodległej republiki polskiej": zada- niem "na dziś" winno być "obalenie samowładztwa", przyczym "rewolucja polska stanowić może tylko czgść rewolucji, zmie- rzającej do przeistoczenia na podstawach demokratyczno-repu- blikańskich ustroju całego państwa rosyjskiego"; w drodze kompromisu przyjęto jako "dodatek" do "deklaracji" wniosek "starych", mówiący, że partia zwalcza będzie jak najostrzej wszel'ki układ stosunków politycznych, który "nie zagwarantuje krajowi zupełnej samodzielności" i który opierać się bgdzie na "przymuso 'ym związku Polski 2 Rosją". Spór na radzie naj- bardziej ostry toczył się dc koła zagadnienia " taktyki partyj- nej ". Momentem centralnym było tu parogodzinne przemówie- nie Piłsudskiego. Tu wiaśnie przedstawił on swój plan zorgani- zowania dostatecznie licznej kadry spiskowo-bojowej, której pr2ypaść by miała rola kierownicza i decydująca w momencie końcowej rc zgrywki z zaborcą. Plan ten przeu idy ał kilka etapów. W pierwszym - należy kraj cały pokryć ggstą siecią komórek bojowych, dobrze zakoń- spirowanych, karnych, starannie wyszkolonych i dobrze uzbro- jonych, silnych wewngtrznie, owianych duchem szczerego kole- żeństwa, przeniknigtych jedną wiarą i jedynym dążeniem. Gdy to się osiągnie - należy wywołać i rcůzpętae ostrą walkę rewo- lucyjną z władzą zaborczą. Zamachy na przedstawicieli tej wła- dzy mogą być wykonywane, ale nie mogą być ani jedynym, ani głównym celem - tylko muszą iść w parze z napadami na wszelkie instytucje rządowe, a więc na komisje wojskowo-lekar- skie, monopole, poczty, koleje, urzędy skarbowe, wigzienia, ma- gazyny i składy środków technicznych. W tym drugim etapie- w o kresie "partyzantki ukrytej" - bojowcy, pozostający pod dowództwem stałego swego naczelnika, nie porzucają swych za- wodów i codziennych zajgć, są pow oiywani na ćwiczenia tylko i do akcji, po której a racają do s ,ej normalnej praćy w fab- ryce czy innym warsztacie. W warunkach ścisłej, surowej kon- spiracji policjanci i żandarmi nie będą mogli się domyślić, że mijany przez nich zasmolony rc botnik czy orzący w polu chłop - to bojowcy, uczestnicy ostatniego zamachu czy napadu. W tej "ostrej" walce rewolucyjnej można bgdzie nie tylko wydzie- rać towarzyszy, aresztowanych i skazanych na śmierć, nie tylko zdobywać broń i pieniądze dla celów rewolucyjno-powstańczych. Obok zdc byczy materialnych, obok mocnego podważenia stano- wiska rzadu i poderwania jego powa i w oczach mas - dać to musi wyprowadzenie wojska z koszar. Olbrzymia siła zbrojna, ha. terenie same o tylko Królestw-a liczaca 300 tysigcy bagnetów i szabel, ze znacznym jes2cze odsetkiem artylerii, skupiona jest większych miastach. R2ąd, posługując się tą siłą, może prze- 146 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI rzucać ją wigkszymi oddziałami i stłumić szybko czy to party- zantkg w stylu 1863, czy "rewolucjg prc.letariacką". Z chwilą wszakże, gdy urzędy i instytucje państwowe znajdą się w nie- bezpieczeństwie, wojsko wyjść bgdzie musiało z koszar nie całą dywizją, nie pułkiem na ,et, lecz drobnymi, może nawet śmie- sznie małymi oddziałkami, - zostanie rozsypane po całym kraju - po miasteczkach, wsiach, fabrykach - dla strzeżenia nie tylko urzgdów, lecz każdego mostu i może każdego niemal słupa tele- graficznego. Pocfągnie ta za sobą upadek sprawności i dyscy- pliny, otworzą się szeroko wrota dla demoralizacji w szeregach. Z drugiej strony - wojsko, wchodzące w codzienne życie lud- ności, spowszednieje, nie bgdzie wywoiywało straahu, przestanie być dla tej ludności czymś tajemniczym, mistycznym, st.rasz- nym, jak JoR.isz, siedzący gdzieś za chmurami i miotający znie- nacka pioůruny. Gdy więc wojsko rozproszone tak zostanie po kraju - początkowe komórki spiskowo-bojowe stać się mogą i staną sfę nśrodkami, dokoła których bgdą się grupowały wigk- sze zastgpy bojowców czy już powstańców, zdolne do roabijania mniejszych oddziałów rosyjskich. Ostatnim etapem byłby wy- buch powszechnego powst.ania w całym kraju. . . Przemówienie to wywołało długą, namigtną, chwilami bardzo gwałtowną dyskusjg. Ostatecznie jednak rada znaczną większo- ścią głosów przyjęła wniosek, złożony w porozumieniu z Piłsud- skim przez obecnych członków Wydziału Spiskowo-Bojowego 3 ů). Szedł on w kierunku zorganizoůwania i wyszkolenia pewnej sta- łej a odpowiadającej potrzeůbom chwili ilości grup bojowych w celu wykonywania akcji w większym stylu, zarówno jednostko- wyeh, jak zbiorowych, oraz w celu dokonywania napadów na instytucje rządowe, - uznano jednocześnie kcnieczność tworze- nia w wystąpieniach masowych ośrodka z bojowców zdecydo- wanych, którzyby przy starciu w wojskiem mogli stawiać czynny opór i dać przykład niecofania się przed siłą zbrojną, - zgo- dzono się na potrzebg tworzenia kadry instruktorów dla ćwi- czenia i zaznajamiania z bronią araz taktyką walki rewolucyj- nej członków partyjnej organizacji agitacyjnej, - uznano też 36) Choć Piłsudski stał dotąd zdala od pierwszej Bojbwki - formo- wał się w niej jednak coraz wigkszy odłam jego zwolenników. W oczach C.K.R. - Bojówka uchodziła za coś w rodzaju "ręki karzącej " ; stąd - żądania wystąpień w formie akcji terrorystycznych. C.K.R. też ułatwiał Bojówce egzystencję przez zasilanie jej środkami pieniężnymi z funduszów ogólno-partyjnych. W maju 1905 grupa "zaciętych nie- podległościowców" w Bojbwce lnazwalibyśmy ich dziś "piłsudczyka- mi") - M. Downarowicz, J. Lubicz-Sadowski, M. Dąbkowski, J. Mont- wiłł-Mirecki - wychodząc z załotenia, te "terror t,o za mało", te trze- ba znaletb sposób na rozszerzenie i pogłębienie "roboty bojowej'. poszukiwała jut dróg nacisku na C.K.R. Zwołana przez tę grupę "kon- ferencja bojowa" lw lesie pod Milanówkiem) była odbiciem ogólno- partyjnych rozbletności w pogłądach, z przewagą jednak wpływó "niepodległościowców". Konferencja ta "zaprosiła" PiłsudsicieRo wej ia w skład Wydziału Spiskowo-Bojowego. Wybrano tu też Mirec- kiego, Downarowicza i Lubicz-Sadowskiego jako delegatbw Bojbwhi n radę w Józefowic. REWOLUCJA ROKU 1905 147 konieczność gromadzenia środków walki: broni i materiałów w buchowych. Przyjęto wreszcie opracowany już plan organi- zacji Wydziału Spiśkowo-Bojowego ze ścisłym określeniem za- dań jego i składu. Zanim jednak zdołano przystąpić do realizacji tej uchwały - C.K.R. przez F. Kona oświadczył Sławkowi, że organizacja partyjna nie ma już żadnych środków pienigżnych na zasilanie Bojówki. Wyrosła więc alternatywa - albo zlikwidować Bojów- kg, albo zastosować metody rewolucyjne, t.zn. golymi niemal rękoma wydrzeć zaborcy to, co niezbgdne było dla dalszej z nim walki. Stąd decyzja pierwszega napadu na kasg rządową. Sławek w słusznym przewidywaniu, że po pierwszej takiej akcji Rosjanie zarządzeniami ochronnymi utrudnią wykonanie sza- stępnych - postanowił uderzyć wszystkimi siłami na kilka miej- scowości jednocześnie. Po paru tygodniach wywiadów i przygo- towań - w nocy z 5 na 6 sierpnia 1905 dokonano napadów na kasy powiatowe w Lubartowie (Bobrowski i ledzińśki), w Wg- growie (Harasymowicz i Rouba), w Sokołowie (Sławek i T. Ar- ciszewski), w Opatowie (Montwiłł-Mirecki). W trzeeh pierwszych wypadkach spotkano się z przeszkodami: w Wggr,owie opanowa- no budynek rządo vy, nie zdołano jedn a k rozbić kasy, - w Bokołowie do akcji nie doszło wobec niespodziewanego zatrzy- mania się na nocleg znacznego oddziału wojska. Jedynie w Opa- towie Mirecki zdobył 12.194 ruble; zgingło tu dwóch rosyjskich strażników, dwóch bojowców odniosło rany. Zdobycz opatowską przeznaczono w całości na rozbudowg Organizacji Bojowej. Nagle jednak spadła seria ciosów: 20 sierpnia, wskutek wykrycia tajnego zebrania ogólno-partyjnego, z udziałem bojowców, are- sztowany został Lubicz-Sadowski, Mirecki po walce wů klatce achodowej, na strychu, wreszcie na dachu dc mu (ul. Mokotow- aka) próbował popełnić samobójstwo, strzał jednak nie był śmiertelny. W tym samym czasie - w innych okolicznościach- powędrowali do więzienia wszyscy praR`ie wybitniejsi bojowcy - Sławek, Downarowicz, Piątkowski, Raczyński, Zagrodzki, Rouba, Bogusławski. . . Aresztowania te przypadały na mament, w którym "czynnik lhoralny" rewolucji zbliżał się do swego zenitu. Przychodzą wła- śnie najwyższe, ale f ostatnie już jego wzloty. . . W Rosji odpowiedzią na "gaponadę" były nie tylko strajki robotnicze. Niekończące się fale protestów wychodziły ze sfer lnteligencji - profesorów, lekarzy, prawników, literatów, arty- atów, nauczycieli. Później, na zebraniach różnych inteligenckich viązków i stow arzyszeń o charakterze wieców - coraz lic iej- ych i coraz burzliwszych - o caracie mówiono jako o "eywym 'upie", oczekiwano jego rychłego upadku. przekonywano się a zajem o potrzebie związania nadziei i sił inteligencji z "po- gą powstającego ludu" - w robotnikach i chłopach widziano przyszłego "pana sytuacji" w Rosji. W. tych nader szum- gch dyskusjach, uchwałach, proklamacjach - wyładowywały g temperamenty. Zdolności do jakiegokolwiek czynu - nie by- 148 - NAJNOWBZA HISTORIA POLSW ło. Rzą d zastosował jednak represje. "Towsrzystwa" rozwląz p c dradza y się wszakże w inne hasłem konstytuanty na miejsce zbójec coraz głośniejszy te udzieliły się w dużej mierze iej szajki". Nastroja częły się domagać óezzwłoczne sferom ziemiańskim, i one za- ludowego' go "p j do rządu nieoukr a rzedstawidelstwe '. Niechęci swe przemysłu, dla których j y ywali iprzedstawldele się też cora2 groźni j w ede wszystkim utrat rynku. Burzyła , podpor caratu, dochodżiło do coraz a i w armii mó zMukde m, żołnierze strzelaliajużycll buntów. Na frcmde - p Cus ' jawnie do oficerów, na two do zymą - ,łoga paru okrętów zmusiła dowódz. wieszenia bialej flagi. W się marynarze floty c r listopadzie 1904 zbuntowali chnie po pół roku z wi2ksnomo skiej - bunt stłumic ny wybu- Potiomkin ' i "Gieorgig p slłą na paru pancernikach ("Knia. marcu 1905 zginął w obiedonosiee "). Nieco wcześniej, bo w cesarza, w. ks. Sergiusz sprawujący r pany przez bom bę, brat Wszystko to - w p ą dy w Moskwie.s7) zmuszało rząd do cofaniac niu z ciosami z rąk Japcůńczyków- carski o t ę i ustępstw. W sierpniu 1905 wydan0 "manifest " us anowieniu reprezentacji doradczej według projekćumy państwowej", jako . Bułygina, Tej na- miastce parlament.u izsiłowano jednak nadać taki charakter i wyznaczyć tak szczupły zakres działania, spokoić nawet na bardzie 3s) iż nie mogło to za- proteście i umlarkcůwanego odłamu opinfi. Po burzliw przez cały 2esień- y nieskoordyno- w'anych, samorzutn ch strajkach rozruchach - zaburzenia wy- buchały raz poyazteagencya obszarze państwa: tu robotnicy, t ąguspaździernika gdzieindziej chłopi, ci ci ostatnl w - w Rosjt centralnej i na Ukrainie - na- padli, splądrowali, spalili ponad dwa tysiące dworów; straty właścicieli w dziesigciu tylko uberniach oblic2ona na 29 millo- nów rubli '). Form g łecznej, lecz i naró jowe e sząnlały z o ba2 w e nie tylko spo- ąp enia chłopów łotew- skich i estońskich. bo wigksze obszary ziemi skoncentrowane tu były w rgku nie icznej w stosunku do ogółu ludnc ści warstWY Niemców, przeważnie y potomków krz żackiego rycerstwa. '1 chowa ybód d jlego rzucił Iwan Kslajew, Rosjanin, ale syn P olki, ecks w Warszawie. 381 Proj yt Bułygina początkowo przyznawał 34 proc. mfejsc w Du' ~1 dlal fabrykań lów li ku ÓR,4 EpmEn ólwlchłopów resztę - Zg proc. teligencji i robotnikom oraz Zydom bunto wniczemu", a wlę temawiano, następnie jednak Prswa wyl rczego począ.tkowo R'5'bor'a.ch brać mo p znano im je, a1e pod warunkie , s najmniej 1320 rubli rocznie. p y płacą. za mieszhanle co gą udział t lko cf, którz kwa liczące po milion mi=szkańcówtakiej zasadzie Petersburg i Mo- w ogóle, , , mieć miały 10-12 tys. wyborcó kier ow rea.olucji spontaniczne, ży r i brały g8wa i panującej nad w.yp iołowej, p z brsku świadomeBo P y adkami organizacji, brać musiał9 wl P y y ę śle e inst nkt. ad e a s ćz ńas,i realizowało się przepoů adane rzez Bakunina g e REWOLUCJ ROKU 1905 i 9 ta iego to wrzenfa - odruchów spontanicznych, nieslcoor- oaůanych, bo nie mających kierownictwa ogólnego, wyrósł ździerniku důbrzymi strajk powszechny. Ruch ter zapocząt- ali w Mc skwle zecerzy; nfezależnie od nich, choć prawie je- ,eśnfe, zastrajkowalf plekarze, cukiernicy, tramwajarze, ro- icy z fabryk tytoniowych. Decydujące znaczenie miał tu ak strajk kolejarzy na linii Moskwa-Kazań. Od tej chwili, niezwykłą szybkością, fala strajkowa rozszerzać się zaczęła ca,łe państwo. W ciągu paru dni zamarła sieć komunikacyj- - kolejowa, telegraficzna i telefoniczna, stanęły wszystkie bryki, przerwały pracę banki i szkoly, wodociągi, piekarnie, epy, teatry - zastrajkowali sędzio.wie, adwokaci, urzędnicy. . . d, zaskoczony zjawiskiem tak żywiołowym i tak dla niego pełnie nowym, pozbawiony nagle wszelkiej łącznoścf z wnę- m państwa i nawet z najbliższymi guberniami, ujrzał jedyną a siebie drogę w poważniejszych niż dotąd ustgpstwach. 30 dziernika 1905 ogłoszony też mstał manifest, zapowiada- cy konstytucjg '). Duma, wybrana na podstawie powszechnego awa wyborczego, miała być władzą ustawodawczą z prawem tontroli w stosunku do rządu. Wprowadzano też swobody oby- ' /a.telskie - wypuszczcno na Wolność wigźniów polftycznych, pf rtie rewolucy jne mcgły się ujawnić, prasie zdjęto dotychcza- owy kaganiec, można było już wygłaszać najśmielsze opinie, rzemawiać publicznie, organfzawać zebrania i pochotly. Manf- Iest był osobistym dziełem Wittego i odpowiadał umlarkowa- nym jego tendencjom; obok niego jednak zostały nienaruszone 4awne siły rządbw absolutnych i obligarchii carskiej. A jakie b ły ich fntencje - o tym przekonano się niemal nazajutrz. Zachwiane władze szukały sojusznika dla siebie w ciemnocie mas - i aorganizowały aż w 110 mlastach pogromy Zydów 1 inteligencji; miało to być "wybuchem oburz.enia prawo- 6ła ych Rosjan" - oburzenia na "plugawych rewolucjoni- ar sa) Nie wzmacniało to oczywiścfe podtaw caratu - chwiały !ig one i pękały coraz bardziej. W tydzień po manfleście wy- buchł strajk maryn arzy w podstolecznym Kr onsztadzie; stłu- miony tu - powtórzył się we flocie czarnomorskiej w Sebasto- polu. Równocześnie buntowały się garnizony w Rostowie, Kur- aku, Samarze, Irkucku, Władywostoku. Po zawarciu pokoju żoł- nierze z oddziałów frontowych zaczęli tłumnie je opuszczać, a opanoaując stacje kolejoR,e i pociągi, zmuszali służbg kolejową do odwożenia ich "do domu . W tym samym czasie ruch robot- niczy w większych ośrodkach przemysłowych wyłaniać zac2ął "rady delegatów robotniczych" - myślały one ooraniczyć się tylko do walkl ekonomicznej, życie jednak narzucało im zada- ů Odzywałv się tu w'płYw ' zawartego we wůrześniu w Portsmouth traktatu pokojou,ego z Japonia; zaw.ażvł. on bardzo na re volucji w Ro- dji i przyczynił się do zmiany nastrojów' w- Polsce. 39) Dls przykładu - w Odesie ofiarą pogromu było około 700 ludzi; Tomskii na Svberii tłum. n nhecności gubernatora 1 biskupa, spalił tysiąc osób, zamknigtych w teatrze. 150 NAJNOWBZA HISTORIA POLSKI nia polityczne, a tych udźwignąć nie mogły, rozwiązać nie umiały. W przebiegu rewolucji rosyjskiej rzucają się bowiem w oczy dwa zjawiska. Pierwsze - to ży wiołowość ruchu; narastał on sz bko i - w zasadzie - jako wyraz coraz szerszego przekona- nia, że carat jest wrogiem, którego trzeba obalić, kcůnstytuanta zaś celem, do którego dążyć. "Kuźnicą rewolucji" - i to z za- strzeżeniami - nazwać możnaby chyba tylko tłumne wiece: tu przede wszystkim a'ytwarzała się atmosfera rewolucyjna, stąd wypływały hasła dla ulicy - siły, kształtujące nastroje i dążenia mas. Masy hasła chwy tały, szły w ich kierunku, ale bez prze- wodnictwa ogólnego, ani bez metod w walce. Zanotowane w r. 1905 strajki, starcia, bunty - gdyby je złożyć w kierowaną ca- łość - skruszYłyby napewna twierdzę, mocniejszą od caratu; rozsypane jednak w przestrzeni i czasie, niezależne od siebie, nieskoordynowane, albo - jak wśród chł pów - ślepe i głuche, wyraz prędzej rozpaczy i nienawiści, niż jakiejś myśli - mogły carat conajwyżej nastraszyć i zmusić do przemijających tylko ustępstw. RewolucYjne partie rosyjskie już istniały, organizacyjnie je- dnak były bardzo słabe, w działaniu - jaskrawo nieporadne. Ich wpływ na otc zenie był minimalny, albo nawet nie było go wcale. Og społeczeństwa programów partyjnych właściwie nie znał, 2asłys2ane zaś różnice ich w założeniach i taktyce lekce- ważył. Wydawały mu się one bez znaczenia wobec celów rewo- lucji - obalenia caratu i powołania konstytuanty. Zaden z eta- pów wrzenia nie był wyrazem woli partii - każdy z nich wy - rastał tyl ko z nastrojów i odruchów mas. Partie nie tworzyły wydarzeń, conajwyżej - sziy za wypadkami, chwytały w rgce - i to nieporadnie - tylko to, co życie stwarzało i narzucało. Nawet w fali strajkowej partie szły prawie zawsze w tyle za komitetami lokalnymi, powstającymi samorzutnie w poszcze- gólnych fa'brykach. Tak sama było w wypadkach buntów ezy walk ulicznych. Partie więc nie kierowały tłumem lecz przeciw- nie - same wsiąkały w tłum, tonęły w nim, były jak łódź bez steru, oddana na los wypadków, miotana na wszystkie strony przez rozhukane fale. W tym stanie rzeczy na przywódców thunu wyrastali znagła ludzie najczęściej przypadkowů1, nieprzygotowant, politycznie nie- wyrobieni, nie ogarniający szerszych horyzontów, nie rozumie- jący istoty zdarzeń. Typowym przykładem tej przypadkowości były tworz ce się wtedy "rady delegatów robotniczych". W ta- kiej "radzie" w Petersburgu np. rola "prezesa" przYpadła w udziale adwokatowi Nosariowi lpseudonim Chrustalow)- czł vviekowi rzutkiemu, inteligentnemu, ale zupełnemu analfa- becie w sprawach politycznych. Pod taką "prezesurą" peters- burska "rada" - skłócona wewnętrznie, podzielona na walczące odłamy "socjalistów-rewolucjonistów", "bolszewików" i "mień- szewików" - nie miała, bo mieć nie mogła. ecyd'owanej linii; próbowała wśród szarpiących ją sprzeczności i niezbyt fortunnie REWOLUCJA ROKU 1905 151 kierować ruchem robotniczym, wydała parę "rozporządzeń" agólnych (nieuznawanie cenzury prasowej, wycofywanle oszczgd- ności z banków państwowych) - ale na krok stanowczy 2dobyć się nie zdołała. Piłsudski w późniejszej nieco ocenie wydarzeń nazywał to okresem "współżycia władz". Rewolucja, nie mając sił i środków, cierpiąc na brak ludzi zdecydowanych i przygo- towanych do zadań, jakie narzucało życie w nowym swoim wy , razie, nie ośmielała się powiedzieć estatniego swego słowa, nie odwa ła się powalić zachwianego i tracącego pewność prze- eiwnika, nie umiała wystawić tego, co jest głównym celem re- wolucji - t.zn. nowej władzy. Kontentowała się "współżyciem". W Petersburgu sytuacja przez jakiś czas wygląd:ała groteskowo i tragicznie. Zastanawiano się, kto kogo "zlikwiduje" - "rada" rząd czy rząd "radg". Ostatecznie - przegrała "rada". Rz d najpierw aresztował Nos aria-Chrustalowa (zastąpił go znacznie od niego zdolniejszy i wyro'biony politycznie Lew Bronsztejn, znany jako Lew Trockij) - a niebawem, w połowie grudnia 1905, żamknął w wigzieniu cały komitet wykonawczy "rady". Trochg lepiej wyglądało to na południu Rosji, w Jekaterynosła- wiu i Now orosyjsku; tu "rady" przekształciły się na krótko w lokalne rządy rewolucyjne, wkraczające dość stanowczo do wszystkich dziedzin życia. W Moskwie jednak, która po Peters- burgu była drugim głównym centrum wpływu moralnego na całą Rosjg, "rada", choć nieco energiczniejsza od petersbur- skiej, gubiła się w wątpliwościach, wahała sig, nie ufała ani siłom własnym, ani nastrojom mas. I masy wystąpieniem swoim wyprzedziły decyzję "rady" - w końcu grudnia 1905 strajk pc wszeehny przerodził się w wal.kę z wojskiem. Na ulicach Mo- skwy wy rosły barykady. Ten tydzień (22-27 grudnia) impro- wizacji rewolucyjno-bojowej - walki prawie bez środków tech- nicznych i właściwie bez kierownictwa ogólnego - nazwano przesadnie "powstaniem moskiewskim". Wybuch ten - silny nastrojem, ale słaby w organizacji i technice, został z nadmier- ną energią i bezwzględnością rozbity 1 sthuniony przez oddziały wojska pcůd komendą gen. Du.basowa. Wydarzenia, rozgry wające się w Rosji pociągngły za sobą nas- tgpstwa i w Polsce. Zachwiany carat musiał i tu poczynić szereg ustępstw. 30 kwietnia 1905 ogłoszony został "ukaz" o tolerancji religijnej, pozwalający kościołowi katolickiemu na swobodę działania na całym obszarze polskich ziem oraz zna- szącY karyů za przej cie z prawosławnego na inne wyznanie. 8korzystało z tego odrazu kilkaset tysigcy unitów, wracając do katolicyzmu. 14 rnaja 1905 unieważnione zostały "ukazy" od 1864 nie pozwalające Polakom kupować zemi na oósz;xrach 2a Bugiem. Poea tym przyznano Królestwu prawo zakładania i prowadzenia szkół prywatnych z polskim językiem wYkładowym, za Bugiem pozwolono na naukę jęzYków polskiego i litewskiego, wreszcie wprowadzono szereg ulg w zakresie tworzenia i działa- nia róanych stowarzyszeń. W sumie było to już 2nacznie większe od poprzednich marzeń raczej, niż oczekiwań polskiego ogółu. ' I 152 NAJNOWSZA HISTORI 1 POLSKI Ale rozkołysanych w rewolucyjnej atmosferze umysłów zaspo- koić już nie mogło. Oczekiwano ustgpstw większych, ehciano swobód szerszych. Nie był to wszakże prąd ani zbyt śmiały, ani - co Borsza - nie był jednolfty. Ilość ludzi, związanych orga- nizaeyjnie z różnymi partiami, już w połowie 1905 obliczać mo- żna było na zgórą sto tysigcy, a przecież nastroje rewolucyjne kraewiły się szeroko i poza kadrami zorganizow'anymi. Słusznie podkreślano już w ówezesnej publicystyce, że w sumie twor2yło to siłg, o jakiej marzyć nawet nie mogli przywód y ruchu sprzed powstania styczniowego. Niestety, była to siła raczej bezwładna. W wielu jej odłamach przywódcy najezgściej nie darastali do wysokości zadań, na szezytsch w wielu wypadkach nie było le- piej, niż w kierowanyeh przez te szezyty szeregach. Sto lat już licząca niewola, długotrwały brak udziału w życiu politycznym, bard2o niska kultura, a nawet. ciemnota mas wydawały swój mizerny owoc. Zmysł orientaeyjny ogółu był nader słaby, bar- dzo głgboko natomiast tkwiła niewiara w możliwość czy 2de 1- ność do samodzielnego bytu państwowego. To też w oczekiwa- niach i dąteniach - choć w treści swej rosły - nie wyzierano poza zasięg "opiekuńezych" skrzydeł Rosji. Ale nawet i w tym ograniczonym zakresie kłóciły się i walezyły ze sobą óżne "pro- gramy" - z "autonomią", z "federacją", z je tlą ogólno-pań- stwow konstytuantą, z dwiema konstytuantami - polską w Warszawie i rosyjską w Petersburgu. Nawet w chwilach, które nazwaćby można szezytem napięcia buntowniczego, rewolucja w Polsce nie zdnbyła się na jeden zgodny okrzyk i nie umiała skuplć pod jednym, wspólnym sztandarem wszystkich gotowych do walki. Obóz socjalistyczny rozbity był na kilka odłamów. Postulat niepodległoścl żył już tylko w P.P.S., ale i tu, jak już wiemy, bronić się musiał przed zalewem politycznego oportunizmu. Obok tak rozłamującej sie P.P.S. po łgbiła i ro2szerzyła swoje wpływy S.D.K.P.L., rywalizująca głównie z "Bundem" ) o wpływy w masach zarówno inteligeneji, jak i proletariatu ży- dowskiego, ale i wśród inteligeneji polskiej oraz rohatników pal- skich znajdująca już zwolenników najściślejszego związku z bolszewickim odłamem rewolucji rosyjskiej. Na czoło paru in- nych pomniejszych odmian socjalizmu - aż do jaskrawej grup- ki anarchistów - wysuwał się Kulezycki ze swoją "P.P.S.- Proletariatem". . . Po innej stronie, w atmosferze rozdźavigku i pomigszania po- jgć - grupowały się żywioły zachowaweze, także rozbite n kil- ka odłamów, ale łączące się pod wspóln5'm hasłem "autonomii dla Królestwa" tylko. Postulat ten uznają: nowe Stronnictwo Postgpowo-Demokratyczne, powstałe z początkiem 1905, a zło- żone z epigonów pozytywizmu z A. 5wigtochowskim na czele, 40) Zydowski "Bund" wypow'iadał się za działaniem w ramach ogólno-rosyjskiego ruchu socjalistycznego, zwalezał hasło niepodległości Polski i dlatego był w w-alce z P.P.S. REWOLUCJA ROKU 1905 153 oraz zainicjowany przez Wł. Grabskiego i przez nlego z Ligą Narodową związany ziemia,ńskl Związek Pracy Narodowej. Jed- nocześnie do poziomu autonomii podnosi swe dążenia ugodowe 8tronnictwo Politykf Realnej, spotykając się tu ae zniżającą ź swój lot Ligą Narodową. Wyrazem solidarności politycznej tych czterech odłamów był wspólny memoriał, domagający się auto- nomii dla Królestwa a podpisany przez dziesiątki tysigcy osób z H. Sienk.tewiczem na c2ele. Najsilniejszym i najwpływowszym ugrupowaniem w tym obo- zie autonomistów była Liga Narodowa.. W atmosferze wrzenia i niepokojów rozrosła się ona w stopniu znacznie większym, niż inne kierunki. Dmowski i Balicki z początkiem 1905 przybyli na stałe do Warszawy i, korzysiając z nieobecności głównych przy- wódKów ugody (bo ci w lgku przed rewolucją opuścili kraj)- zaczgli opanowywać stopniowo be atsze mieszezaństwo i zfe- mia,ństwo. Pierwszym owocem tych zabiegów był wspomniany już wyżej Związek Pracy Narodowej. Jak poprzednio przy wchłonigciu "lepszej czgści żywiołów ugodowych", tak i teraz rozszerzenie bazy powoduje dalsze 2wgżanie prograrnu Ligi, od- powiednio do "przeciętności polftyc nej " w świeżo opanowanych sferach. Politycznie tedy - autonomia dla Królestwa staje sig dla Ligi szezytem i kresem dążeń w danym okresie, społecznie - nie tyle program, ile postawa i działania Ligi uwstecznla sig szybciej i jaskrawiej niż poprzednio. Wpływ na Ligg tego nowego nabytku przejawił się odrazu w sprawie strajku szkolnego. Inicjatorką ruehu była tu mło- dzież ze sfery wpływów i stosunkón ^ organizaCyjnyeh P.P.S. Wystąpienie jej w związku z ówezesnym strajkiem powszechnym spotkało się z bardzo żywy m odxlźwigkfem - szpbko przyłączyły się do niej inne odłamy 2 przewagą młodzieży t.zw. "narodo- wej". W pierwszym stadium walkl strajkująca młod2ież była zupełnie samotna - miała przeciwko sobie nie tylka władze szkolne i policyjne, ale i olbrzymią wigkszość zatroskangch ro- dziców. Starsze pokolenie nie szezgdziło słów oburzenia i nawet potgpienia. Gromy na młodzież najcigższe spadły z rąk A1. wigtochowskiego i arcybiskupa Popiela. Cała też prasa legalna z "Gazetą Warszawską" na czele wypowiadała się najsurc wiej przeciw strajkowi. Dla Ligi Narodowej takie wystąpienie mło- dzieży było niespodzianką i zaskoczeniem4l) - w pierwszym też swym komunfkacie z 13 lutego 1905, dostosowując się do troski rod iców, wystąpiła ostro przeciw strajkowi4ż) - a i Dmowski 41) Komftet Cent.ralny Ligi w sprawozdaniu z d2iałalności za 1905i06 pisał do Komisji Nadzorezej Skarbu Narodowego: "Kiedy na hasło, idące z Petersburga, żywiołv socjalistyczne, a za nimi i inne, nie zda- lace sobie sprawy 2 zad ń politvki narodowej, zaczeły organizować ruch o ólnr. wybuehł także strajk młodzieży szkolnej. Wtedy Liga użvła wszelkich środków, ażeby tn odrticho ve wystapienie zamienić w świadomą walkę narodon'ą o szkołę polską ' , , 42) Protestujac energicznie "przeciw ko rozpowszechnianiu bezpod- stawnych i bardzo s2kodliwych iluzji" - z pytywała tu Liga: "Któt może być bardziej pożyteczny dla społeczeństwa - czy ten, kto nie 154 NAJNOWSZA HISTORIA POLSK' też nie ukrywał swoich pełnych żywej niechęci myśli o straj- ku. ) Nie mając jednak w ręku żadnych środków, by tak ey- wfołowy ruch wśród miodzfeży złamać czy choćby tylko zahamo- wać, Liga fdzie i tu na swoisty kompromis: uznaje mianowicie, że walka o szkołę.polską leży w granicach "programu autono- miczneg.o", i dlatego zaczyna strajk popierać, tworząe w oparciu o własną organizację młodzieżową "Związek unarodowienia szkół" i starając się przez niego zapanować nad wzburzonymi umysłami młodych44) Spotkała tu jednak wpływy nfe słabsze od sw oich, przełamać ich nie mogła, tak samo, jak nie mogła zapobiec wyrastający m ponad jej program zamachom rewol- werawym na przed tawicfeli szkoły i gorliwych rusyfikatorów, - musiała też pogodzić się z przecfąganiem sfg strajku, mimo, że już w czerweu 1905 dał on w swym skutku zgodg rządu ro- syjskfego na zakładanie i prowadzenie pryw atnych szkół pol- skich z polskfm językiem wykładowym (z wyjątkfem hfstorii, geografii f języka rosyjskiego) f wprowadzenia jgzyka polskiego, jako przedmfotu obawfązkowego, do szkół państwowych. Ani młodzież jednak, ani radykalniejsza część społeczeństwa nfe uznawała tych ustępstw rządu za wystarczające. O wiele ściślej, niż ze strajkiem szkolnym, związała sfę Lfga z "akcją gminną", polegającą na dążeniu do wyparcfa z sądów i urzgdów gminny h języka rosyjskiego i zastąpienia go pol- skim. Akcja ta - kierowana prawfe wszęd zie przez Ligg, przez stworzone przez nią "Towarzystwo Oświaty Narodowej", i roz- szerzona na wigkszcść gmin w Królestwie - była owocem offar- nej i systematycznej pracy oświatowej nad ludem, pracy roz- poczętej jeszcze w dobfe pozytywizmu, a poszerzonej i pogłg- bionej przez Ligę głównie w ostatnim kilkuleciu. Akcja ta zwy- ukończywszy żadnego zakładu naukowego, powiększy liczbę andrusów i ulicznych krzykaczy, czy też ten, któ trzeźwo patrzy na rzeczy i dąży do zdobycia wiedzy, by potym korzystać z niej dla ogólnego dobra?"... 43) W "Przeglądzie Wszechpolskim" (nr 3-4;1905) i w osobnej bro- szurze pisał Dmowski: "Walka o szkołę polską w Królestwie ze względu na skutki, jakie opuszczanie szkoły przez młodzież pociąga dła tejte młodzieży i tym samym dla całego społeczeństwa, jest niesłychanie kosctowna. Nle motemy ukrywać przed sobą faktu, że to przewlekające się świętowanle młodzi eży, której część tylko i to w niedostateczny sposób została zatrudniona przez organfzację nauczania prywatnego, że to wytrącenie z systematycznego życia i pracy, to wiecowanie jed- nych, nieprzyzwofte zaś i niemoralne wałęsanie się innych, te to wszy- stko musi nader zgubnie oddziałać na całe pokolenie znajduj&ce się obecnie w wieku szkolnym. Nie motemy ukrywać i tegó, te powatniejsi ludzie, my lący o przyszłości młodziety i społeczeństwa, długo się co- Iali przed uznaniem takiego środka, jak strajk szkolny, te zgodzili się nań wtedy gdy młodziet pod rdżnymi wpływami wśród ktbrych agi- tacje zzewriątrz pewną odegrały rolę, doszła do takiego podniecenia, że o jej powstrzymaniu nie było mowy" 44) Dmowski pisał w "Prz. Wsz.": "Gdy ruch wybuchł, nie było czasu na refleksje o jego szkodliwości; inteligentny ogół zrozumiał, te ciężko płaci, starano się zrobić wszystko, teby nie był to koszt darem- ny - tcby tym tosztem postawić Sprawę polską na ponądku dzien- nym i zmusić rząd do wejścia na drogę pewnych ponownych vr t9 względzie reform ". . . REWOLUCJA ROKU 1905 155 cięstwa pełn ego nie dała - rząd do wyrugowania jgzyka rosyj- skiego z gmin nie dopuścił. Ale narodowo-polski pr d na wsi, choć ograniczony w pgdzie, w gruncie rzeczy legalny, bo wyzy- skujący zręcznfe pewne postanowienia państwowo prawne, był wymowną i pocieszającą odpowiedzią na niezanikające od r. 1864 zabiegi Rosji o duchowe ujarzmienie palskfej wsi. Chłop, który w dobfe powstania styczniowego był raczej katolikiem, niż Polakiem, teraz po raz pierwszy mocno i śmiało demonstrował swoją polskość45). Liga, kierując tą akcją, dbarta i nie dopu- szczała do wylania się jej poza ramy pragramu autonomicznego. Próbowała zresztą w ogóle pracę i wpływy na wsi zmonopolizo- wać. Przy pomoey księży i ziemiaństwa, zanfepokojonego ude- rzającą i w wieś falą strajkow,ą, zwoływała Lfga wiece chłop- skfe, zainicjowała odpowiednfą "robatę kulturalną", do tworzą- cych się spółek włościańskich wprowadzała zrgcznfe na kierow- nfków swoich ludzi. Tak - stopniowo i coraz szerzej opanowy- wano niewyrobioną politycznie masę wiejską, aby i z niej stworzyć "siłę, którą w odpowiedniej chwili można będzie rzu- cfć na armię rewolucji". Tą drogą stworzyła Liga dla wsi or- ganizacjg polityczną pod nazwą Narodowego Zwfązku Chłop- skiego z ruchlf wym A1. Zawadzkfm-Prokopem na czele. . . Tak panując na wsi i starając sfę panoRanfe to godzić ze swoimi równie ścisłymi zwfązkami z zfemfaństwem, Lfga w po- dobny sposób próbowała pogodzić swe oparcie o bogate miesz- cza ństwo i sfery przemysłowe z zabiegami o ro szerzenie wpły- wów sw ich w sferze rzemieślniczej i robotniczej. 8tworzywszy już dawnfej własną organizację młodzieży rzemieślniczej "Kfliński" - Liga teraz, od początków r. 1905, tworzy przez "Towarzystwo Oświaty Narodowej " - "narod.owe koła robotni- cze" - i już w cz rwcu 1905 pownłuje do życia "Narodowy Związek Robotniczy", wraz z jega organem prasowym - "Po- chodnią". Program tej robotniczej przybudówkf Ligi zapowfadał "obrong interesów robotniczych", ałe - odrzuca ąc zasadg "wałki klasowej" - przecfwstawiał "solidarności mfgdzynaro- dowej" - "solidarność narodową". Jest ta też nfewątpliwfe na,jjaskrawszym przykładem metod taktycznych Ligf, usiłującej skupić w jednym obozie najsprzeczniejsze elementy pod wspól- nym dla nich sztandarem narodnwym. Najjaskrawiej też tu właśnie odezwały się wpływy i naciski sfer zamożnych, świeżo przez Ligę wchłoniętych. Najistotniejszym bowiem, choć zrazu nfeujawnfanym eelem Narodowego Zwfązku Robotniczego było wytworzenfe - według słów Dmowskfego - "potgżnej reakcjf 45) Komitet Centralny Ligf w sprawozdaniu do Komisjf Nadzorczej Skarbu Narodowego: "Wobec tego, że rząd rosyjski upierał się przy uznawaniu ludu naszego za lojalny, pogodzony z rosyjsklm panowa- niem i rosyjskimi instytucjami, postanowiono pierwsze wystąPlaie w walce o narodowe prawa zrobić wystąpleniem ludu i tym sposobem stwierdzić zarówno wobec rządu, jak i wobec opinii rosyjskiej, te "sprawa polska" to nie "sprawa pańska", ale sprawa całego narodu, przede wszystkim zaś - ludu polskiego ", , , l5g N 1 .lNOWSZA HISTORI p0 na rozkładow j N.Z.R. do ayc a dzfałalność soc alistów", W chwili pow wo prze o przez epide hów. Li a - Królest chodził mi ni; wówczas ~ ,cbłowych swych organach strajki, Polski', prz fam ,, oceniała jako "rzecz szkodliw e wpływom obcym i j a ońskim gielskim żydowskim - n emiec swoich zwal ' p ů - i oczywiście w czałs. Odpowiadało to miarę sił zanych, ale zamyKa! nfom warstw - siadających, z Li ůzwid c o drogę do fabr ó ęż frdwr ćiły f i zą w strajku je .yny skuteczny swój y s ę od każdego rzeciwnfka - a nie przerywając `bezrobocia". To też tworząc N.Z.R. walki Z epfdemią " bezrobocia ' swej publicystyczne j popiera strajki al niejednokrotnie sama jefobrykach nie tylko , e po roku, opanowawszy tą drogą "narod rganizuje. Dopfero botników, wypowie się Liga i tu jakowo usposobioe lych" ro- wystąpi do walki najstanowczej przeciw "bezrobocfu' i nawet z nim "na noże" w do- słownym zilaczeniu. . . W czasie, gdy Liga powoływała da życia N.Z.R. - rewolucja szybkossię zbli ając dozsniem w Rosji wciąż jeszcze narastała, powiedzi na bułyginowskiep ojekttDumZ w sferpniu 1905 w od- Królestwo, zaprotestowa y Warszawa, a z nią i cjami ulicznymi.fe) Tu trzydniowym strajkiem i demonstra- sów: w Siedlcach tam doszło d'o poważniejszych eksce- um starł się krwawo z wojskiem, pod Ra- domiem lniszczono tor kolejo y udynków kolejow ch w sadzono most na Pradze usunięto z b niestrajhu,jących unieruchomiono lokomotywy, Rosj an i sfę rewolucja zczając z nich parę. Na szczyty swoje ncsi . W końcowych dniach w dwóch ostatnich miesią- cach 1905 na wyd Zenia w Ros i patdzfernika - w odpowiedzi decydującą w nim ólą kó ebar ł i w Polsce strajk powszechny Z nika nadbie ł d zy. W nocy z 30 na 31 pażdzier- g y o Warszawy wiadomości o "manifeście kon tucyjnym, ) sty 46) Stanowisko Ligi było inne: w wego s p j Nadzorczej Sharbbgd le rezultatPtssh Rozum e)ą. d ja w ym fs f aju organizac a nas pferwszych po 75 latach wy a ńę da'Yborcze t hLóre na pew ien czas ńfedmala cpł ace organizacyjne, akowicle ją pochło- jego)i ś ktyki moment największej popularnośd s . Liga Narodow,a w P ocjalizmu - haseł Skarbu Narodowego stwierdzała: s rawozdaniu do Komisji Nadzorczej (okres Dumy bułyginow. kiej) organi ac ja naobotami przedwyborczym! sza nie dostrzegła w Rosjf s przygotowań do nowego w rajków tzw,. połityyc ńychrktórecri u e o w Postaci całego sy- stematu st rajków dane zo t y " w Polsce. Gdy hasło do st siał znaleźć sobie odbici na zorganfzowanie należytego przeciwdzfs ało nagle zapbźno j y uż było nfesł chaną siłą. Wytworzyło się poaůszechnen a i strajki wybuchły z ku c ch zdobycz lmaniPest konst t Po gcie, że ta dotychczas najpowatnie,lsza y ucyjny) jest zasługą reg ch str j Y . . . We własnych naszych sze stra- zvskiwaf k P snbfe zwolennikón. W ch .ili olityczny zacz ł socjalist y teczne komendy ón do,strajku k lei fabrykl warsztatówół sku- P e Y , skle- ów, tramw.ajów, dorożek, n.re ;zcie prasy y j d ny ` Goniec' ' R'y- REWOLUCJ ROKU 1905 157 anifest otwierał hrótkotrwały o res "dni wolnośclawych". ło to "aPogeum rewolucjf" - nawet prz ie ieln e byłocpowi d nią czoła4s) Podniecenie, a nawe hne. Przy za.stygłej w bezruchu komunikacji kolejowej i ejskiej, przy zamarłych fabrykacli, ófurach, skłepach, niezli- ne tłumy przewalały się ulicami, na placach i w gmachach blicznych odbywały się wiece z p omiennymi mowami, prasa azała się bez uprzedniego wysyłania egzemplarzy da cenzury, paru dniach poja wiły się nowe pisma, ukazywać się zacz ęy oszury o treści bezwzględnie dotąd tgpionej. Z cytadeli i wi- eń wyP zczono więźniów politycznych część emigra.ntów wi'ó- ła z Galicji, partie zakonspirowane dotąd zaczęły się ujawniać stopniowo, oglgdnie, nieufnie. W Warszawie pierwszy dzień "wolności" minął wzglgdnie spo- j j p j . jccůjnie. Ale uż naza utrz 1 lfstok da,ldo a byłorl2 zabitych uuencji wojska; w jednym z pun ów tralnym, przed tlziesiątki rannych. Tegoż dnia na placu Tea magistratem, gdzie się mieściło wigzienie śledcze, olbrzymi tłum, domabający się R' ypuszczenfa wigźniów politycznych, został roz- pgdzony przez "sotnig" kozaków l7 za,bitych, wielu rannych). Bez krwawych ofiar minęły tylko tłumne manifestacje na Kra- howsl;im Przedmieściu. I tu, i na placu Teatralnym, pod socja- lfstyczną barwą przeważał jedna żywioł niepolski. P.P.B., za- skoczona przez bfeg zdarzeń, spóźniła się z c rganiza cją własnych chodził pod zbrojną strażą narodowców z młodziety rzemieślniczej i przy w' mianie strzałów z socjalistami mogło się wydawać, iż jesteśmy garstką ni:edobithów, walczących rozpaczliwie przeciw powszechnemu zalewowi ". . 48) Bolesław Prus np. gestem "wspaniałomyślnej sr w yj &"R'lpi- kim swoim autorytetem "usankcjonował orientację sząc i ogłaszając sw& " g do młodości" (nr 1 "Młodości", wydawa- nej przez Henryha JuszkiewicZa). Au ński golkbyłst stań wczym prze- pierw szej chwili zatargu rosyjsko-ja ńade wszystko ` strajków ". WyPo- ciwnikiem ruchów rewolucyjnych a wiadał się przeciw "jakixnkolwieh nieporządkom" w Polsce w obawie, ateby "nasze nfepokoje nie skłoniły rzadu do ogłoszenia wojny świę- P .j tej przeciw olskim buntowni kom".k O żzadowoleń em przYz aję t ' "myśląc tak, myliłem sig, z najwię szy wicza - "wiek mVliłem sig!".. "Mnie - pisał dalej, cVtuja c Mek " OdZ1", zamroczył, chyl&c hu ziemi poradlone czoło' a twórcy rewolucji, - "wzbiwszy się nad poziomy mają dziś prawo za- wolać: Dalej z posad, bryło świata!"... Zes awiał też Prus dwa poko- lenia - ojców f dzi ci. "Oni ojcow'ie z 1863 od poezji romantycznej pr2erzucili sfę do zućhwałych czynllw d op e jd romanty źń j arac - wy, od codZiennych prac przesz oy niej do zuchwałych czynów czy może tylko zamiarbw Oni, załamawsę się na bohaterstwie, zostali skromnymi pracowniltami - eY zniech- ciwszy się do skromnych prac, zapragne v kł& zasług&tA ja asze bohat rstwo... wydaje się wam ja`saś ni na lichsz& 8eneracj&, te gdybyśde nie mieli takich popędów, bvli ha erstjwa, jeśli nie mło- bo przecie kto i kiedy miałby się rwać do dzf i za młodu, jeśli nie synowie takich ojców Wasmyśjl 1 Ąy' zaśana wzięli się do trudnej nauki m9ślenia f i w do uc zuć i marzeń, a praB- mocy prawa kontrastu Przerzuciliście s g ńecie nauczyć się działać".. 158 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI wystąpień. Polskie pochody robotnicze nie zdążyły tego dnia dotrzeć do śródmieścia, gdzie wyprzedziły P.P.S. żydowski "Bund" i S.D.K.P.L. - w tłumach przed magistratem i poti pomnikiem Mickiewicza słyehać było prawie wyłącznie żargon i dużo jgzyks rosyjskiego. Wywołało to zdumienie u jednych spontaniczny odruch u drugich. To też w ciągu kilku następ- nych dni obok manifestacji socjalistycznych, połączonych czgsto ze starciem z wojskiem lw jednym wypadku 19 rannych, 2 zdu- szonych w tł'umie, w drugim 5 zabit5,ch, wielu stratowanych i rannych) - odbywały się samorzutne pochody narodowe. Pier- wszy, we czw artek 2 listopada, liczył kilkanaście tysigcy uczest- ników, w dru.gim - w niedzielg 5 listopada - kroczyło ponad sto tysięcy lu i. Tłum płynął ulicaani, dźwigając sztandary o barwach narodowych z orłami polskimi i napisami: "Niech żyje Polska wolna i niepodległa!" śpiewano przy tym "Boże coś Polskę" i "Z dymem pożarów". Okna i balkony udekorowane były dywanami i kwiatami... Władze jednak już nazajutrz- 6 Iistopada - zakazały wszelkich zgromadzeń i pochodów. W cztery dni później wprowadzono w Królestwie stan wojenny, cenzura prasowa wracała do pełni swych praw, nowe pisma- )ak "Kurier Codzienny", wydawany przez P.P.S. w ciągu dwóch tylko tygodnf, zamknigto, a praeawników redakcji aresztowano. Strajk powszechny załaxnywać się zaczął już 7 listopada i w ciągu iesięciu następnych dni życie we wszystkich dziedzinach wróciło do normalnego biegu ' ). Fale strajku powszechnego przeszły oczywiście przez cały kraj. Wszędzie odbywały się demonstracje i pochody - socja- listyczne i narodowe. Nie brakło i tu krwawych starć z wojskiem. W wielu miejscowcścia h napadano na urzędy, niszczono w nich akta rosy jskie, godła państwowe i portrety cara. Odmawiano płacenia podatków, a w paru wypadkach zmuszono władze do zwrotu podatków już wpłaconych. Napadano również na straż- ników, polic)antów i żandarmów. W kilku wypadkach rzucono bomby w,gmachy rządowe - zatrzymyRrano pociągi, zniszczo o parę mostów kolejowych. W Zagłębiu próbowano stworzyć "re- publikę" lokalną: wojsko w ciągu 10 dni nie wychodziło tu z koszar, policjanci prawie nie pokazywa.li się na ulicach, wycho- dząc zaś spotykanych członków " kbexiitetu rewolucyjnego" sa- lutowali z lękliwym szacunkiem, policmajster wzywany do "ko- '1 W rielkim tym strajku kierownictwo P.P.S. niewątpliwie prze- ciągngło strung. został on przedhiżony nawet poza daty stra)ku w R.o- sji. Głbwną pr,zyczyną zskończenia stra)ku było ukazanie się wy- danego przcz "Gazetę Polską" dodathu nadzwycza)nego z wiado- mością tc Prusacy są jut w Kaiiszu. Pod piorunu)&cym wpływem te) wiadomości 5tra)k załamał się nagle - w ciągu kilku godzin. Do- tąd nie wy)aśniono źródeł te) wiadomości. Jedni uwatali )ą za spryt- ny humbug narodowe) demolQacji; nie brak jednak i twierdzeń, że 8kałłon htóry w tym okresie wciąż rwących się komunihac)i z Pe- tersburgiem posiada)ąc wyjątkowe pełnomocnictwa i zmus2on9 nie- raz do samodzielne o działania, zwrócił się sam do Nie cbw czy tet zastanawiał się nad ich cfe:tą. REWOLUCJA ROKU 1905 159 znitetu" posłusznie udzielał wyjaśnień i gotów był stosować się do wszelkich zarządzeń. Był to więc - jak w Petersburgu za zasów "rady delegatów" - okres "w spółżycia władz". Ale i tu "komitet rewolucyjny", złożony z ludzi przypadhowych, nie- przygotowanych do roli, jaka na nich spadała, nie zdołał nie tylko władzy swej utrzymać, ale nie umiał rozstrzygnąć nawet drobnych kwestii życiowych, dyskredytując i siebie, i sprawę rewolucji. Po 10 dniach władze carskie pochwyciły inicjatywę - kozacy zaczgli "hulać" po ulicach Sosnowca, bijąc, rąbiąc, ,2,esztując. Siły do przeciwstawienia gwałtowi - nie było. Brak tychże sił - brak przygotowania i nieudolność - ujawni sig raz jeszcze w grudniu 1905, kiedy ta, jak określano wówczas, "mani strajkowa przeszła wszelkie granice". Socjaliści we wszystkich swych odłamach, z wyjątkiem niepodległościowców z P.P.S., zapatrzeni we wzory rosyjskie, z początkiem grudnia zaczęli wzywać do strajków poszczególne fachy i grupy - pie- karzy, rzeźników, węglarzy, kominiarzy, stróżów, subiektów skle- powych, straż pożarną. O panującej atmosferze świadczy może najlepiej fakt, że w Warszawie, w jednym z rewirów, zastraj- kowali nawet rosyjscy policjanci. Gdy nad biegła wiadomość o wielkim strajku i o wybuchu "powstania" w Moskwie, opano- wane przez "młodych" kierownictwo P.P.S. w ogłoszonej ode- zwie uznało tg chwilę za najwłaściwszą do rozpętania "decy- d'ującega szturmu na chwiejący się carat". Był też ten par- tyjny "manif est" najjaskrawszym, ja,k dotąd, przejawem "młodego" kursu w P.P.S. z jego ślepą wiarą w siłg i skutecz- ność wybuchu rosyjskiego, z jego "utożsamianiem" i sprow,a- dzaniem ruchu polskiego do roli "ogona rewolucji rosyjskiej , z jego wreszcie naiwnym liczeniem na pomoc obcego narodo- wościowo wojska. Był też krokiem chybionym, więcej - kro- kiem z gruntu fałszywym, i w rezultacie - mógł tylko zdy- skredytować partig w oczach ogółu. Przez cały kraj wprawdzie praeszła znów fala strajków, wybuch rewolucji jednak nie nastąpit. Nie tylko kraj, do którego zwracał się C.K.R., ale i organizacja partyjna nie była zupełnie przygotowana ani do ataku, ani do objęcia władzy. Jeden tylko okręg potraktował "manifest" poważnie: w Ostrowcu stworzono "republikę ostro- wiecką" z "prezydentem" inżynierem Ignacy Boernerern na czele: w trzech powfatach - sandomierskim, iłżyckim, opa- towskim - usunigto stare carskie i ustanowiono nowe rewo- lucyjne władze. Ludzie, kierując tą "repu'bliką", postępowali o wiele rozsądniej i umiejgtniej, niż ich niedan,ni poprzednicy w Zagłębiu, ale wszystkie ich wysiłki skończyły się też niepo - wodzeniem. Słabość "czynnika technicznego" i tu zadecydo- wała o losie "republiki" - wystarczyło niewfelkiego nawet od- działu wojska, by bez trudu przywrócić na tej nikłej wysepce dawny carski "ład" i "porządek". W obliczu tych -ydarzeń nawet najwięksi przeciwnicy Pił- sudskiego w partii musieli przyznać mu rację. Zwrot w tym kierunku zaznaczył się zresztą już wcześniej. Od )esieni mno- 160 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI żyły się glosy, domagające się sprawniejszej "techniki", coraz czgściej też padały pod adresem C.K.R. zarzuty, ż nie potrafił stworzyć Bojówki nawet takiej, jaka dla jego własnych celów była potrzebna. Wyxazem kompromisu była uchwała kolejnej "rady partyjnej" z 15 października 1905, kiedy to na kierow- nika Wydziału Spiskowo-Bojowega powołano Józefa Piłsud- skiego. Przyznano mu tu prawo stworzenia w ramach partii odręb.nej Organizacji Bojowej i godzono się, że przystąpi z nią do akeji nie weześniej, jak dopiero po "zupełnym jej wyszko- leniu, ; zgodzono sfę również, że Wydział Spiskowo-Bojowy bę- dzie w zakresie swoich prac całkowicie uniezależniony od par- tyjny ch władz centralnych, a tworzona Organizacja Bojowa za konsplrowana także ż przed partyjną organizacją agitacyj- ną, bo ta żądaniami swymi mogłaby zakłócać bieg pracy wy- s2koleniowej. Potrzeby C.K.R. i kierowanej przezeń organizacji agitacyjnej zaspakajać miała powatywana jednocześnie do ży- cia Organizacja Techniczno-Bojowa z Jurem-Gorzechowskim, Wincentym Halską i Ludwikiem rledzińskim na ezele. Przy- stąpiła też ona odrazu o akeji bojowych; do głośniejszych jej wystąpień należą napady na kasę powiatou,.ą w Wysokim Ma- zowiecku (26.XII.1905 - zdobycz około pół miliana rubli) i na pociąg pocztowy pod Celestynou.,em (26.VII.l9OB - zdobycz oko`ło 8 tys. rubli) oraz efektowne, choć ułatwione przez uprze- dnio żandarmom i urzgdnikom rosyjskim' rozdane ła pówki, uprowadzenie dziesięciu ůigźniów politycznych z Pawiaka w Warszawie (24.IV.1906). Piłsudskl t,ymezasem realizował swój plan powolnego, lecz solidnego budowania "siły fizycznej". Jednym z pierwszych jego kroków był zakup stosunkowo znacznej ilości brc ni, za przyzn aną przez C.K.R. na ten cel czgść zdobyczy w Wyso im Mazowiecku. Kierownik stworzonej "intendentury" Wydzia- łu Bojowego, Władysła w, Dehnel, stosując się do wymagań i poleceń Piłsudskiego, nawiązał poufne kontakty z handla- rzami brani w Wiedniu, Berlinie i Hamburgu, zorganizował kilka punktów przemytu przez granicę - w Czeladzi pod Bę- dzinem, w Herbach pod Częstochową i w Aleksandrowie pod Toruniem, stw-orzył najściślej akonspirowane składy broni weovn trz Królestwa oraz odpowiednie "punkty" po przeciwnej stronie kordonu. Zakupiono ogółem 3900 brc aůningów i pół mi- liona naboi do n:ch, 210 mauzerów z 50 tys. naboi, 900 szty- letów i około tysiąca kl różnych materiałów wybuchowych, głównie kw.asu pikrinowego. Z ilości tej - 1400 browningów i 110 mauzerów z odpowiednią ilością amunicji w czerwcu 1906 była już w składach na terenie Królestwa, reszta pomstawała jeszeze za kordonem. Zakontraktowano jeszeze tysiąc karabi- nów systemu Spensera. Poza tym pracowaly VParszawie da.a tajne laboratoria - jedno przy al. Jerozolimskiej, gdzie St. Dąbkowski dokonywał prób i doświadezeń. drugie lprzy ul. Pięknej, pbźniej przy Mokotowskiejl, gdzie A1. Lutze-Birk przy pomocy AI. Zagórskiej prcdukował bomby i granaty. REWOLUCJA ROKU 1905 161 :N tępnym i bardziej doniosłym krokiem Piłsudskiego było orzenie zakonspirowanej "szkoty bojowej" w Krakowie. pili się tu dokoła niego najwybitniejsi działacze - i ci, aleli z pogromu jesiennego, i ci, co odzyskali wolność w drodze ucieczki z więzienia, bądź t.eż dzięki amnestii anifeście konstytucyjnym, a więc W. 8ławek, AI. Prystor, 6osnkowski, Montwiłł-Mirecki, Wł. Dehnel, M. Mańkowski, ` ( ibalski, Wł. Momentowicz, R. Jaworowski, T. Bobrowski, , Kwapiński. Komendantem szkoły został Wł. Jaxa-Rceen, erownictwo faktyczne wszakże spoczywało w rgku Piłsud- ego, który oprócz wy kład'ów o podstawowych zasadach orga- cji i o metodach pracy bojowej oraz o stra,tegii i taktyce partyzanekiej przedstawiał uczniom pol żenie polityczne ra- ; ;j , odmalowyw ał ciężkie warunki niewoli, wskazywał wśród : tyeh ciemności i rewolucyjnego chaosu drogę, określał najbliż- e cele i zadania. Uczono w szkole poza tym musztry pieszej, odbywały się ćwiezenia z bronią krótką i długą, przedstawiano asady organizacji armii rosyjskiej i jej uzbrojenia, podawano aposoby psuci a armat i karabinów oraz niszezenia torów kole- owych, mostów, telegrafów, telefonów, sporo godzin pośw'ig- eano metodom walki ulicznej w miastach i wznoszenia sztu z- nych przeszkód, uczono terenezna wstwa i czytania map, oma- wiano różne gatunki materiałów wybuchowych, ich skład che- miezny, sposób użycia i skutki dzlałania, wreszcie uczono anatomii w zakresie udzielania rannym pferwszej pomocy. Kurs w szkole trwał 6 tygodni - w ciągu półrocza przeszło przez nią ponad stu mlodych działaczy. Pobyt pod wspólnym dachem w warunkach ściśle wojskowej dyscypliny, w atmo- aferze, wytwarzanej przez siłg charakterów i niezłomność prze- konań, dawał w rezultacie braterskie koleżeństwo, hart woli, umiejętność narzucanfa sobie twardych nakazów. Na jeden je- azeze moment zwrócić trzeba tu uwagg. Piłsudski w tej stwo- rzonej przez siebie szkole dawał słuchaczom owoce nie tylko nwych politycznych pr2emyśleń i taktycznych rachub. Odzywa- ły się tu u niego echa jego rozpoczętych już dawniej studiów rnilitarnych 1 zwłaszeza badań nad historią powstania stycz- niawego. Już na kilka lat przez rewolucją - w spotkaniach lwowskich z Br. Szwarcem wracał najchętniej do kledyś, na 8yberii jeszeze prowadzonych z nim rozmów, przez niego wni- kał w sprawy wewnętrzne ruchu przedpowstańezego, studiował Damiętniki i wszystko, co o poR^staniu po polsku i po rosyjsku napisano; teraz, budująe Organizaeję Bojową, obrał system, zbliżo y d o form organizacji przedpowstańezej, a od przeszko- lonych bojowebw wymagał, by po przybyciu na przydzielony 1m teren działania w Królestwie odszukiwali weteranów ostat- hiego powstania i składali im wizyty; miało to być przeja' o'em _ kultu dla powstania i dowodem żvwej łączności między dwoma : Dokoleniami Polski walezącej. Tak wyszkolonych w Kra ke ele instruktorów wysyłał Plłsud- hi do różnych punktów rosyjskiego zaboru ze ścisłymi in- 162 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI strukejami i kategorycznym rozkazem zorganizowania na razie jednej tylko "piątki"; tg pierwszą "piątkg" nakazywał pr - prowadzić przez możliwie najstaranniejsze przeszkolenie wed- ług metod szkoły krakowskiej; dopiero po uzyskaniu niewąt- pliwych już rezultatów w pracy nad pierwszą, pozwalał przy- stąpić dc tworzenia drugiej, a potym - trzeciej. W czerwru 1906 Organizacja Bojowa Piłsu kiego na terenie Królestwa liczyła: 57 instruktorów i 139 "piątek" czyli 752 ludzi grunto- wnie przQszkolonych; do tego dochodziło jeszeze kilkudziesię- ciu funkejonariuszów Wydzfału Bojowego z Piłsudskim na czele oraz 33 pracowników "intendentury" Dehnela. Do pracy tej - systematycznej i obliczanej na dłuższą metę - wdzierał się jednak wartki prąd życia. Pogłgbiał się przede wszystkim k.cůnflikt wewnątrz partii. Istota jego wyrażała sig w coraz jaskrawszej różnicy w stosunku do trzech kardynal- nych wówezas zagadnień: hasła niepodległości, rewolucji w Rosji oraz zadań i celów Organizacji Bojowej. "Starzy" z Piłsudskim naů czele trwali bez kompromisów prz programie niepodaegłościowym. Celem wysiłków mogła yć tylko Polska niepodległa. W rewolucji rcsyjskiej widzieli dużo korzystnych i sprzyjających okolfezności, twierdzili wszakże, że rewolucja ta ma swoje własne, odrgbne i odmienne zadania i cele, że o niepodległość Polski nikt tam walezyć nie myśli i nie bgdzie, że wreszcie warunki, w ja kich toczy się walka w Polsce różnią się zasa.dniczo od warunków na cůbszarach rosyjskieh, wobec czego metody walki muszą być inńe, a sama walka w Polsce nie może być tylko echem rewolucji rosyjskiej, przeci- wnie - musi bo może się stać samodzielną kuźnicą wydarzeń rewolucyjnych. "Młodzi" natomiast postulat niepodległości odsuwali na plan ccůraz dal szy. Autonomia krajowa czy federa- cja z Rosją wydawała się im o wiele pewniejsza i bardziej re- alna, niż "mglisty miraż niepodległości". Wszystkie też nadzieje swaje wtązali z wiarą w rewolucjg rosyjską, która - jak sądzili - przez sam fakt swego zwycięstwa rozstrzygnie wszelkie kwe- stie polityczne i społeczne. Nadzieje te wynikały z przeświad- czenia, że bez obalenia samowladztwa carskiego nie można uzy- skać żadnych zdoóyczy, samowładztao zaś w Rosji - zbyt je- szeze silne - nie może runąć pod naciskiem ruchów kresowych, dlatego też ruch polski może być tylko czgścią składową rewo- lucji růgólno-rosyjskiej. Stą cii też wyrastało dążenie d.o ślepego naśladowania ruohu rosyjskiego, do utożsamlania się z nim pod wzglgdem taktyki - do robienia tego samego w Warszaw-ie, co robiono w Petersburgu czy Moskwie, choć polskie warunki i pol- ska rzeczywistość były inne. Licząc na żywiołowy charakter ru- chu widząc w nim jedyną pcůtęgg, zdolną do zburzenia caratu, dbali przede wszystkim o pogłgbienie nastroju w masach - zwo- ływali wiece, wygłaszali ogniste przemówienia, rozpowszechniali odpowiednią lltera turg, wzywali raz po raz do strajków, sądząc, że pogłgbi to nastroje, a zapominając, że to tylko niszezy i wyczerpuje gospodareze sfły kraju. Z takiego stanowiska wyras- REWOLUCJA ROKU 1905 ł stcsunek do Organizacji Bojowej. "Młodzi" w dalszym ciągu cieli wi azieć w niej "narzędzie walki natychmiastowej" - jak e aeszpiegów eżandarmów,hpoęcjant ąp źkodliwych w ogó e wan .lub przeszkadzających w roboeie agitacyjnej. Spotykając się z odmową Pi sudskiego, narzekali na "bezezy:Iność" Organizacji ,Bojou.ej, oskarżali ją o sprzeniewierzanie się socjali:.mowi i rewo- lucji, posądzali o "reakcyjne zamiary", p tępia?i koncepejg pow= stańczą i w walce z nią p csługiwali się zaróv;no ironią, jak de- rna ogią; nie rozumieli, jak ci "oficerov ie vojska polskiego" bą "sied2ieć bezezynnie" - izie reagować na rządowe akty gwałtu. . . Tym i to coraz gwałtowniejszym napaściom "mło- dych ' towarzyszył ferment wewnętrzny w szeregach b:rrjowców, którzy w poważnej swej czgści również nie umieli patrzeć w przyszłość. Napróżno najbliżsi współpracownicy Piłsudskiego starali się wykazać i przel:onać, że nie wolno poddawać się na- strojom chwili, że trzeba kr.ok za krokiem iść do ostatecznego eelu. Bojowcy, ludzie młodzi i dzielni, obarnigci pragnieniem walki - burzyli się przeciwko "bezezynności", nie łamiąc co- prawda zasad dyscypliny. Ferment jednak pogłębiał się - a jednocześnie odzywały się ceraz mocniej potrzeay życiowe, któ- re zaspokoić można bylo tylko przez zdobycie środków drogą rewolucyjną. Opanowane owiem przez "młodych" hierowni- ctwo partii nie myślało cale o udzielaniu pomocy pienigżnej, z drugie strony - po tylu przykrycli dośw iadezeniach nie było żadnych złudzeń co do własnego społeczeństwa. Ta brutalna prawaa życia, wartkim potokiem zalewając plany i dążenia, zmuszała do ich modyfikacji, dc przystosowania ich do realnych warunków. Piłsudski na wiosng 1906 zdecydował sig na rozpoczęcie akeji. Zrobił to pod przymusem, z otwartą i głg- boką niechęcią. Działalność Organizacji Bojowej - wbrew pla- nom pchniętej do walki - przejawiała się w szeregu zamachów na przedstawicieli policji i żandarmerii oraz na reprezentatyw- ne figury spośród władz rcsyjskich, jak również w licznych napadach na instytucje rządowe, urzgdy gminne monopole i pociągi poczto 'e, przy czym bardzo czgsto docho ziło do walk z eskortą czy ochroną wojskową. Oficjalne spraa,ozda.nie mó- wi o 561 nzpadach na urzędy, gdzie jednocześnie ze skonfisko- waniem pienigdzy rządowych zabierano blankiety paszportowe, niszezono akty, zdzierano godla państwowe, darto i wyrzucano portrety cara. Ponadto wedłu te5oż sprawo dania dokonano okolůo stu napadów na pociągi, przewnżące pieniądze rządowe i 678 zamachó , na przedstawicieli władzy, z tego zabitych 366 (wojskowych 68, urzgdników 268), rannych 235 ). 49) Te offejalno sprawozdania mówią o całym roku 1906 w dzie- sięciu guberniach Królestwa. Ponieważ O.B. wystąpiła do działania w końcu wiosny - i ponieważ w tymże czasie i na tymże obszarze dzia- łały bojówki SD.K.P.L. i P.P.S.-Proletariat oraz Organiza.cja Technicz- no-Bojowa P.P.S. - więc na O.B. Piłsudskiego przypada z podanych cyfr około 80 proc. 163 164 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI We wszystkich tych wypa d ,kach - zwłaszcza w napadach - w yzysk urzędy i pociągi iwano element niespodzianki: w ciągy kilkunastu minut staczano walkę z żołnierzami policją, urzęd- nlkami, dokonywano konfiskat y y y y się i znikano ' bez śladů,z. Z y' pa cz m sz bko w cof wano awsze, we wszystkich akcjach wystę- powały grupy stałe - nierozwiązujące się, działające najczęściej w tym sam m sk:adz.ie. Nawet do akcji mniejszych, gdzie y- starczyłoby paru bojowców, szła zawsze grupa. Ci, którzy nie brali udziału bezpośredniego w walce, stanowili osłonę, ułat- wiającą i ubezpieczającą wycofywanie się. Warunki odwrotu drobiazgoůwo obmyślane i badane w terenie przed akcją - od- grywały zasadniczą rolg. Trzeba pamigtać, że drobny od ciałek bojowców uzbrojonych w browningi, w najlepszym zaś razie, i to czgściowo tylko, w mauzery, z d o.datkiem paru bomb, wchodził zawsze w sferę działania regularnej siły zbrojnej za borcy, li- czącej nieraz do 10 tysięcy 'bagnetów i szabel, a rozrzuccnej w terenie większymi i mniejszymi oddziałami; wypadało więc wal- czyć, poruszać się, wycofywać wśród miażdżącej przewagi wroga. Otoczenie uderzać musiai a niezwykła śmiałość planów i nad- zw^yczajna sprawność w ich wykonywaniu. . . Imponowała też odwaga osobista bojowców. . . ůo) Piłsudski, jako przeciwnik "terroru, skierc wanego na jed- nostki", dopuszczał ć'o takich wystąpień w wyjątkowych tyłko wypadkach. Godził się na "akcje pienigżne" - napady na po- ciągi pooztowe i kasy rządowe, bo te, dając fundusze, niezbędne dla prac organizacyjno-przygotow- awczych, pozwalały bojowcc m walczy ć z eskortującym je wojskiem. Pod Herbami np. zgingło 4 żołnierzy, dwóch generałów i pułkownik, pod Włocławkiem- zginął podoficer, trzech żo;nierzy było ciężko rannych, poůd Ro- gowem zginął żandarm rannych było 13 żołnierzy i kilku agen- tów policyjnych. Był Piłsudski zwolennikiem "akcji sercowych", skierowanych "nie przeciwko ludziom, ale przeciw. ko instytucjom i zwłaszcza pomnikom panowania rosyjskiegc w polsce". Z jego właśnie inicjatywy zorganizowano i wykonano zamachy bojowe na kaplicę murawiewowską w Wilnie oraz na, pomnik cara Alek- sandra, II w Czgstochowie; później - w 1907 - projpktował zarnachy na koszary kozac!iie w Ł d'zi oraz na sobór prawosław- 50) Z akcji ważniejszych i głośniejszych wymienig tutaj - obok tragicznej, choć niewykonanej na linii Milanówek-Grodzisk, gdzie 9.VI.1906 wskutek wybuchu bomby w trakcie jej składania został cfę- tko ranny W. Sławek - napad na więzienie w Ostrołgce 18/l9.VII., akcję na furgony pocztowe pod Biłgorajem 4.VIII. na pociągi poc2to- we pod Herbami 27/2B.VII. pod Pruszkowem 2B.VII., pod Rogowem B.XI. na kasę olejową w R,adomiu 23.X, na pocztę pod Włocławkiem 20.X.1906. Akcj e te przeplatane były gęsto szeregiem drobniejszych wy- stąpień - na furgony, urzędy gmirme i monopole; z zamachów terro- rystycznych wymienię tu również tylko wainiejsze: na "pomocnika prystawa" Konstantinowa Warszawa 14.V., na płk. Muradowa 29.VI., na płk Kellera w Kaliszu 21.V., na gen Mzrkgrafskiego 2.VIII., na płk. Stenbock-Fermora 27.VIII., na gen. Wonlarlarskie o 27.VIII., na gen. Tiumienkowa 2.IX. oraz wykonany, ale nie śmiertelny zamach na gen. gub. Skałłona lB.VIII.l906. REWOLUCJA ROKU 1905 165 w Warszawie. Do zniszczenia tego "symbolu przemocy mos- e rskiej nad Polską" nie doszło tylkn z obawy, że wybuch, aůby mógł być skuteczny, musialby być bardzo silny, a to mogłoby pociągnąć liczne ofiary polskie spośród ludncści warszawskiej. Do inicjatywy, która przeszła do historii jako "krwawa śr o- da.", ustosunkował się Piłsudski odrazu bardzo niechętnie - i tp nie tylko jako przeciwnik "terroru personalnego". Inicjatywa ta ws'rosła z nastawienia psychicznega "dołów" Organizacji, domagających się "akcji masowej" na terenie całego Królestwa - akcji, która według nich byłaby świadectwem że "masy rwą 51ę d o czynu zbrojnego" - że czyn taki "potrafią wprowadzić w życie". . Pod nieustanną i wzrastającą presją "dołów" Wy- 1ział zaczął się zastanawiać nad takim wystąpieniem, odrazu jednak wyrosły na tym tle różnice 2a patryw ań. Piłsudski prze- ciwstawiał się kategorycznie - twierdził, że v, ystąpienie takie zrozumiane zostanie po vszechnie jako hasło do rozpoczgcia powstania zbrojnego, że wskutek tego po uderzeniu pierwszym nastąpić musi drugie i trzecie, nie słabsze, lecz przeciwnie- coraz silniejsze. Przewidywał, że wystąpienie takie postawi na nogi rząd, przyjdą represje, odbije się to fatalnie na dalszym biegu prac organizac5,jnych. Organizacja Bojowa jest jeszcze zbyt słaba, zbyt szczupła, by się porywać mcgła na taką walkg. Po "środzie" - "czwartku ' nie zrobi, nie odpowie rządowi na jego represje i gwałty, co wigcej - w niejednej miejscowości w.'ystąpfenie takie, ze wzglgdu na st an Organizacji, nic prócz klęski dać nie może. l Ale - przekonać nie mógł. Nastroje i dążenia w tym kierunku były z'byt silne. To też ostatecznie zg o- dził się pójść na kompromis i z kilku propcnowanych form wy- stąpienia masowego zatrzymap się przy takim, które nie miałoby charakteru walki powstańczej, a co najwyżej odpowiadałoby 5woją treścią chwili, poprzedzającej wybuch walki pow stańczej. Wyrosła stąd "krwawa śr cda" - 15 sierpnia 1906' w tym i w ciągu paru dni nastgpnych w Warszawie, Łodzi, Włocławku, Płocku, Kutnie, Łowiczu, Lublinie, Bgdzinie, Radcmiu, Szydłovc"- cu, Chełmie, Dąbrowie, Busku, Ggbinie, Kiernozi oraz we wsiach Dobre pod Radzyminem, Sannikach pod Gostyninem. w Strudze i Targówku pod Warszawą padło z rąk Organizacji 29 zabitych i 43 rannych przedstawicieli władzy rosyjskiej w Polsce.;, l Wy- wołało to w pierwszej reakcji w szeregach bojowych uczucie 51) Rozbieżność zdań w tej sprawie w Wydziale uniemożliwiła po- wzięcie decyzji formalną większością głosów. Postanowiono tedy odwo- łać śig do szerszego ogółu bojowców i zwołano do Falenicy pod War- szawą "konferencję bojową" z udziałem około 50 bojowców. PiłsudsY.i 1 tu w długim przemówieniu napróżno uza adniał swoje stanowisko, przewidując, że proponowana px-zez większość zebranych akcja skoń- czyć się musi żle i smutno. 52) "Robotnik" w' xxr 171 z 22.VIII.l906 mów.ił o 78 ofiarach yżyn oficjalnym sprawozdaniu rosyjskim - o 72. Według "Robotnika" hule bojowców dosięgły: 1 naczelnika straży ziemskiej, 1 policmajstra, 2 komisar2y cyrkułowych, 8 rewirowach, 24 policjantów, 25 strażników, 14 żandarmów., 1 dozorcę wigziei ůze o i 2 szpiegów. 166 NAJNOWBZA HISTORIA POLSKI zadowolenia i dumy. ) Ale niestety, już nazajutrz pa tej krótko- wzrocznej ocenie wypadków rząd zaczął się mścić. Znane już ze swych okrucieństw pulki lejb-gwardii wołyński i grochowski, wypu z‚zone na ulice Warszawy - "pohulały" zwłaszeza w dzielnicach robotniczych. Podobny "pogrom" urządzono w ł,o- dzi, na Nawrocie głównie. W pierwszych dniach września zem- sts moskiewska spadła na 8iedlce - wojsko w ciągu czterech dni gromiło i rabowało miasto. Zniszezeniu uległy wszystkie sklepy z wyjątkiem jednej apteki i paru mniejszych kramików. 8trzelano nie tylko z broni ręcznej, ale i z armat. Zabitych spo- śród ludności miasta był kilkudziesigciu, rannych ponad trzy- stu. Wkrótce potym przyszedł równie bezwzglgdny i krwawy po- grom w 2yrardowie. Kontrakeji ze strony Organizacji Bojowej nie było żadnej. Zgodnie z przewidywaniem Piłsudskiego, po "środzie" - "czwartek" nie przyszedł. . . W tym okresie we .ngtrzne rozbicie ideowe w partii dochodzi:o już do swe;o szezytu. Niepoliojącą próbą sił stał się już ósmy zjazd partyjny, zwołany do Lwowa w lutym 1906, a obsadzony bardzo mocno przez "młodych". "Starzy", pragnący aż d.oů osta- teczności bronlć jeszeze jedności partyjnej i nie dopuścić do rozłamu, wystgpowa?i tu powściągliwie. Olbrzymią wigkszością głosów zjazd, por any siłą argumentacji Piłsudskiego, ) przyjął jego wnioski co do Organizacji Bcůjowej. Było to niezaprzeczonym zwycigstwem "starych". Zato jednak w kwestiach programo- wych i politycznyćh przyjgto - v labiryncie kompromisów- uchwały niewyraźne i raczej mętne.ů ) Do rozłamu, istniejącego już "wů poglądach i psy chice obu stron", nie doszło jeszeze, uczestnicy zjazdu rozjeżdżali się jednak ze Lwowa pod wraże- niem nieuniknlonego już w naj aliższym czasie rozbicla partii na dwa odłamy. Wrażenie to pogłgbiał dalszy rozwój wydarzeń. 53) Wyrazicielem tych nastrojów był "Robotnik", pisząc, że "aure- ola niezmiernej siły rządu pryska, staje się on - obnażony z wszelkiej powagi - bezsilny, niezdolny do spra vowanfa czynności". Krwa vs środa - wywodził "R,obotnik" - wskazuje jasno na "możliwości walki z rządem, ośmiela do walki otwartej, walki zwycięskiej.,. wiara w zw - clęstwo wzrasta, walka przybiera ostrzejszy charakter, zapał wzrasta".. 54) "Naszym leaderem - wspominał Leon Wasil ewski - był Piłsud- ski". Wygłosił on "wspaniałą, przeszło godzinną mowę, w ktbrej bronił swego stanovriska w, sprawie Organizacji Bojowej", - "odpierał w,5'- mownie dążenie" do tego, aby stała się ona "bandą mścicielf publicz- nych, wymiatajacych bezustannie brudy carskie" w kraju. Mówił o jej właściwych wi elkich zadaniach, bronił jej samodzielności organizaov.i- nej, s "mdwił tak przekonywująco i mądrze, że zdobył sobie posłuch naweC wśród skra,inych lewfcowców, pomiędzy którymi byli ludzie, Po raz pierwszy go słuchaj cy i wcale o nie znający". 55) Stwierdzono tu wprawdzie, że P.P.S. dąży do utworzenla "nic' podległel polskiej republiki demokrlatycznej", podkreślano wszakże, iż w istniejącyc'h warunkach nie ma widoków na zdobycie niepodległości: to też - mówiła uch vała - part.ia "w dz?siejszej rewolucji walki o zdobycie niepodległości nie prowadzi", odrzuca jako "utopijną" mr i o powstaniu zbro,jnym, natomiast prow-adzić bedzie "u7az z proleta- riatem ca3ego państwa rosyjskiego solidarną w,alkę rewolucyjną, której celem jest obalenie caratu i stworzenie na jego gruzach ustroju fede- racyjnn-republikańskitgo " -, , REWOLUCJA ROKU 1905 167 j Cozdźwięki i przeciwżeńst va rosły coraz czgściej i coraz szyb- . ej. "Młodzi" w poczuciu bezwzgl ej sw j przewagi dawali 'Coraz wyraźniej odezuwać "starym", że najwłaściwszą jest dla ich rola nie tyle może niedobitków, ca do czasu jeszcze tole- towanyeh "biernych nieużytków". Prasa partyjna z "Robotni- hiem" na czele lbo "Przedświt" został zawieszony pod koniec 1905) - opanowana całkowicie przez "młodych" każdą kwestig clągała na pole ich widzenia. "Starzy" bezskutecznie próbowali walrzyć z tym zalewem, wysyłali artykuły do "Robotnika", ró- Rmie bezśkutecznie oddawali "do dyspozycji C.K.R." napisane przez siebie broszury. Zmusił o to do szukania pomocy w zbli- żonych ideowo pismach galicyjskich ("Naprzód", "Krytyka") - a potym d4 wydawania pod firmą "życia", bez pieczątki par- tyjnej, serii broszur, oświetlających zagadnienie rewolucji w Poisce. ) Jednocześnie (Piłsudski, Jodko, Wasilewski, Jędrze- jowski, Sc kolnicki, Sieroszewski) przystąpiono do wydawania "Trybuny", która - nie bgdąc pismem ściśle partyjnym - da- wala wyraz poglądom "starych"; redakejg jej objął Artur Sli- wiiiski, do niedawna redaktar "Głosu Kijowskiego". . W ramach tak silnie już napigtych stosunków wew`ngtrznych wyrastał spór - o charakterze orga iizacyjnym. "Młodzi" ze stałą u nich myślą. o usuwaniu drobnych przeszkód, napotyka- nych w codziennej pracy agitacyjnej, żądali w dalszym ciągu a coraz natarezywiej podpcrządkowania sobie Organizacji Bo- jowej - oddania kierownictwa i władzy nad nią lokalnym or- ganizacjom agitacy-jnym. Piłsudski, Wydział Bojowy i ogół bo- jow ców odrzucali te żądania, twierdząc, że "towarzysze z agita- cji nie maja pojgcia o sprawach bojowych" - "nigdy tym siĘ nie zajmowali, a czgsto nawet nie interesują się tym wcale"- że wreszcie "tak czgsto zmieniają śig na stanoR,iskach, iż nie zdołają nawet zaznajomić się z tow arzyszami z Bojóu ki". Na- próżno usiłowano przekonać "młodych", że "na wielkie rzeczy vażvć się może" jedynie "siła, pod jednym pozostająca kie- row nictwem" - rozbita i rozezłonko:wana na dro ne cząstki; pod:egłe lokalnym organizacjom agitacyjnym, rozpłynie się szy- bko, zaniknie lub wy2laturzy się w bandytyzm. Bojowcy na róż- nych szezeblach - w toku ciągłych starć i sporów z przedsta- Ą icielami "agitacji" - czuli s voią vyższość - czuli się ponie- kad partią w partii; nikt tu nie mcś?ał już i nie mówił o jed- nOćci partyjnej - coraz jaskrawiej zaryso;wywały się określenia 55) Ukazały się wted - pod firmą "Zycia": wybór pism K. Kelles- Krauza, F. PeRla "Koordynacja czy utożsamienie?", Gotdzikowskiegc lJudyma) "1V kwestii haseł programow ych i taktyki", W. Jodko-Nar- kiewicza A. Wroński) ' Zadania ruchu rewolucyjnego w zaborze ro- syiskim w chwili obecnej", ponadto dwutomowe A1. Malinowskieg< "Materiały do historii P.P.S.". Redakejg " ycia" powierzono Leonow Wasilew.skiemu, który sam też napisał i wydał tu broszurę o stosunkt Ligi Narodowej do rewolucji w zaborze rosyjskim. Trzeba tu też Ą paru bodaj słowach, uw,ydatnić rolę B. A. Jędrzejowskiego, któr5 bs,ł nie ty?e współpracoa-nikiem tych pism i wydawnictw, ile przede w'szt,stkim niezrównan -m w praco x-iůości administratorem i kasjerem lg8 NAJNOWSZ9 HISTORIA POLSKI "my" i "oni". . . Tg atmosferę pogłgbiających się wzajemnyc uprzedzeń, niechęci, nieufności zaostrzał jeszcze bardziej n o spór - o walkę z wojskiem rosyjskim. Według "młodych' j eśli nie wszystko, to bardzo dużo "zależaio od wojska": zechce ona stanąć przeciw carstowi - carat upadnie, zechce wypowie. dzieć się przeciw rewolucji - rewolucja.skazana bgdzie na za, gładę. Nie chciano wigc, obawiano się drażnić wojska. Posuwano się nawet do twierdzenia, że "lepiej jest, by w akcji zgingło kilky uświa d omionych pelnych poświęcenia bojowców, niż gdyby miał paść żołnierz, choćby najmniej uświadomiony", bo to "prze- szkadza w agitacji", bo to "żołnierza drażni" - zniechgca i nawet "wrogo do rewolucji nastraja". . Tymczasem dzięki wy. tworzonym przez działania bojowe warunkom, wojsko rozeszło się z garnizonów na cały kraj i w szgdzie, na każdym kro ku , spotykano się z nim nieustannie. Wydział Bojowy tu i tam- nieraz pró'bował unikać starć z żołnierzami. Najczgściej jed- nak byio to rzeczą niemożliwą i zakra wało na dziwaczny para- doks, bo jakżeż w walce, która była choć na drobną skalg, ale zawsze wojną z zaborcą - cofać się przed uzbrojonym filarem najazdu?. . . Wyrastały w tym błędnym kcle coraz to nowe ele- menty - podnoszące się fale reakji rządowej, orgie sądów po- lowych, pogromy w Warszawie, Łor) i, Siedlcach, yrardowie przyczyniały się do zaostrzenia sporów. W tych warunkach- wbrew stanowisku "młodych" w C.K.R. - wykonaizo kilka ak- cji - na pocztg pod Włocławkiem l20.X.19061, i na kasę kcle- jową w Radomiu l23.X.1906). Po Włocławku i Radomiu przyszedł niebawem Rogów (B.XI.) z polecenia Wydziału wykonany przez Montwiłlů-Mireckiego z udziałem Jana Kwapińskiegu. Wiadomość o tej rogowskiej akcji (straty rosyiskie - 1 zabity, 18 rannychl wywdała wśród "młodych" burzg protestów i oburzenia. Akcję rogowską sprowadzano tu na poziom "samowoli", bo - jak stw^ierdzał C.K.R. w "Robotniku" - wykonano ją "już nie bez wiedzy C.K.R., ale wbrew jego wyraźnemu zakazowi". Konsek- wencje nie kazały już czekać na siebie długo - Wydział Bojowy został przez C.K.R. "zawieszony w czynncściach"; z tych f o:= malnych względów uznano też za "nielegalną" zwołaną przez Wydział konferencję bojową i nie przysłano na nią przedstawi- ciela C.K.R. Konferencja ta wszakże wyra2iła swą zupełną so- li arność z Wydziałem. Wybrani tu delegaci - z Piłsudskim na czele - udali się niebawem na kolejny - dziew.iąty - zjazd P.P.S., zwołany do Wiednia w końcu listopada 1906. Piłsudski złożył tu deklarację w obronie Rogowa i stanawiska Wydziału w ogóle. Zjazd jednak, odpowiednio obesłany, w.iększością gło- sów przechylił się na strong C.K.R. - decyzja o zawieszeniu Wydziału została zatwierdzona, członkow ie zaś Organizacji Bo- jowej usunigci "poza nawias partii". . . Rozłam tą drogą stał się faktem dokonanym. Na obszsrze Królestwa zamiast jednej, od 14 lat działającej partii wystgpo- wać zaczęł- dwie frakcje z odrębnymi postulatami pro ramo wymf i taktycznymi. "Młodzi ' z olbrzymią wśród nich prze REWOLUCJA ROKU 1905 169 , ydów, 2amykając zjazd w Wiedniu, wybrali do swego ,g, - M. Horwitza, F. Sachsa F. Kona P. Lewinsona, B. g y ę p ę i M. Bieleckie ůo, i utworz li ` P.P.S.-Lewic ' ; na wano "Frakcją Umiarkowaną", ewicowcy jednak odrzu- i tę nazwę, u ważając ją za obelgę. Ich ewolucja ideow a: ro2- ie się w kierunku ścisłeg.o zastosowania ortodoksyjnej dok- klasowej Marksa i zespolenia się z ruchem rosyjskim y hasłem zjednoczenia klasy robotniczej. Zbliżą się też do ,g,p.L. i po 12 latach razem z nią wpadną w objgcia bol- izmu rosyj skiego. Boj owcy i w ogóle " starzy " z Piłsud- na czele wydzielili się w "P.p.S.-Frakcję Rewolucyjną". m pośrednio po w yc ofaniu się ze zjazdu wiedeńskiego zwoYał z . łsudski do Krakowa wybitniejszych przedstawicieli "starego" ;derunku. Wybr o tu prowizorycznie C.K.R. Frakcji lW. Jod- -Na.r'kiewicz, St. Tor F. Turawicz) i postanowiono przystą- nić do dzia:alności wyda,wniczej, tak, by każdemu z dotychcza- rych organów partyjnych opanowanych przez lewico wców, p p ą ą ą' przeciwstawić ismo od takF skmi. Uka ywać się też za zg y p nagłówku, że jest organem ra we frakcyjnym "Robotniku" i w "Przedświcie" zasadnicze It,tykuły o "stosunku do re w olucji rosyjskiej" - "w spra vie taktyki partyjnej" i "programowego żądania niepodległości". W sumie stanowiły te artykuły "wyznanie wiary" Frakcji- vyzyskiw'ano je też n a konferencjach, już od końca listopa- da 1906 zwoływanych we wszyst kich ośrodkach organizacyj- n y ch z myślą przeciągnigcia mas na swoją stronę. Sytuacja nie była łatwa, bo lewicow y w tej walce o wpływ5' nie cofali a!g przed najjaskrawszą demaaogią. Utrudniały tę walkę o pływy w masach także w arunki policyjne, bo liczniejsze ze- brania i konferencje nie mogły.odbywać się legalnie, - do- datkowe trudności wyrastały ze stanu rozprzężenia organiza- Cji partyjnej, gdyż wielu członków opuściło szeregi party ne jeszcze przed rozłamem; jedni dlatego, że nie mogli się pooo dzić z kierunkiem, narzucanym przez "młodych", inni - prze- lzucili się do legalnej pracy kulturalnej i społecznej, inni vreszcie znużeni i zniechęceni w ogóle wyrzekli się już ws2e1- ldej działalności. Mimo to - w marcu 1907 Frakcja Rewolu- Cyjna liczyła w swych szeregach 19.516 członków' cyfra ta nie obejmowała Organizacji Bojowej, któr a z wyjątki em kilku jed- hostek przes2ła w całości na strong Frakcji. Biorąc pod uwa- rt ne w lecie 1906 liczące ~ gę, że szeregi ogólno-pa.yj około 46.000 * ludzi, zmalały znacznie wskutek odpływu zntechęconych czy ůvcląganych do pracy legalnej - stwierdzić można, że olbrzy- thia wigkszość organizacyjna wypowiedziała się po rozłamie za 'takcją Rewolucyjną. Pierw szy jej zjazd, zwołany do Wiednia marcu 1907, wyłonił z siebie C.K.R. Frakcji w osobach T. Fi- uPowicza, Wł. Mecha, M. Sokolnickiego, M. Dąbkowskiego i St. JQdrzej ewskiego. Rozłam w P.P.S. to - signum temporis: rewolucja 2ałamyvc'ała g już w yraźnie. Ciążenie ku partiom rew,olucyjnym trwało 170 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI tylko do końca lata 1906. y siły" partyjne w Polsce doc ódt m momencie "zorganizowane j zity da 150 tysięcy ludzi. 7) Od esieni e dnak zaczął się odpływ. Był to skutek znużenia długo. trwałym wrzeniem, zachwiania się R-iary w pełne zwycięstwo, ąga 'pzna.czn erszer źer d i narastającą reakeją. Wielu . j ożliw-ości pracy spoiecznej ů) a i ambicje polityczne wigkszości były już zaspokojone przez kon. cesje, udzielone przez rząd po manifeście konstytucyjnym - We wszystkich miastach Królestwa istniały już prywatne szkcły średnie z polskim jgzykiem wyk:adowym pracować mogły legal- nie instytucje oświaboR-e - "Macierz Polska" "Kultura Pol. ka ", " wiatło " y - powstało "Towarz stwo Naukowe", "Sto- ;a.rz szenie Nauczycielst va Polskiego" i "Towarzystwo Biblio- teki Publicznej " - działały " uniwersytety ludowe ", tw- e rzyły się "domy ludowe", czytelnie, ochronki, kursy dla analfabetów. Dzigki za'biegom przybyłych z emigracji St. lojciechowskiego, Edw a ał s ęb u mowskiego i Romualda Mielezarskieao owstał i ro? ch kooperacyjny. Wskrzeszone "Tow.arzyśwo Rol- nicze" krzątało się żywo zakładając wiejskie "kółka rolnicze".. Vszystkie te placó ,ki tworzyć się i rozwijać pomyślnie mogły w dużej mierze dzieki temu, że w okresie konspiracji, w różnych jej odłamach i na różnych szezeblach, wykształciły się siły, nie- z5edne dla takiej pracy społecznej. Kilkunastoletni - przedre- wolucyjny - okres pracy tajnej teraz dawał i tu swoje owoce. Niejedną z tych koncesji rząd cofnie niebawem, inne znacznie uszezupli. Bo carat z okresu najbardziej dlań krytycznego - z ostatnich tygodni 1905 - wychedził jednak obronną rgką i od- tad z każdym miesiące n uzyskiu.ał coraz wigksza przewagg nad rewolucją i nad ruchem opozycyjnym. Coraz wyraźniej też zry- wał z polityką wah ń w kierunku liberalnym, coraz pewniej wkraczał na rogg reakeji. Cofające się "ariergardy rewolucji" prześlado ůano z coraz wigksz bezwzglgdności. Chodziło nie t ůlko o rozbicie i zniszezenie " roaa w odwrocie" lecz i o za- , 57) W P.P.S. w tym okresie bvło w 3023 "kołach" 46.599 członkbw, poza tym - 24 szkoły a itatorskie: suma podatku partyineoo doch ů dziła aů tym czasie do 40 tů. s. riabli p rtia w,ydaaůała 17 pism, w`iele brcs?ur i odezw; od kw-:etnia tylkn r1o lżstoPada 190.5 a wiec w ciągu półrocza rozpowszechniła partia 1.22.5.000 egz. różnych druków, Esdecy w spraw ozdaniach swych mówili o 30 tys. członkach i o 7278 rb. do- chodu miesi cznego z podatku partyjnego - są to jednak liczby dwu- 'krotn:e a ieksze od rzeczyn,iste o st nu rzeczy. Liga szeregi swedo Na- rodowego Związku Robotniczeeo obliczała na 30 tys., ale w rzeczywi- stnśsi - w tym okresie - nie dochodziły nne do 9 tys. czł. Najsilniejsze liczbowo były szer.egi samej Ligi. Działały i.reszcie w Królestwie oprócz żydowskiego "Eundu" - różne drobne organizacje, w sumie składające się na kilkanaście tysigcy członkóu, )) Ruch załamycvał się w masach również z powodu organizacyj- ne nieudolności nart:i rea.oliscy.lnych nierealności ustępstw rządo- wvch. dalszego upośledzenia Polski. Nieudana rewolucja dość nie- s odzieu,a łecutomatycznie, osłabiła n-igzy dotvchezas kr u ce ah' tvR'ność zeństwa jako takiego. To także w disżym stópń u tłu- m ezy przejście alelu cennych sił do innego, nie partyjno-politycz- ne o zakresu działanin. REWOLUCJA ROKU 1905 111 aszenie mas na przys ość. Bezwzglgdny terror 1 nieznaczne ,gpstwa - "bat dla nieposłusznych, a słodki piernik dla grze- ych " - oto zasady nowej polityki rządowej, reprezentowanej 2ez Sto ypina, najpierw ministra spraw wewnętrznych, później pg prezesa rady ministrów 31 Już w slerpniu 1906 wprowadzono p Rosji sądy polowe; sprave y końezy ły się najezgściej wyrakami j nierci; w krótkim czasie stracono w Rosji 3 2 tysiąca osób, pa, katorgg skazano 3873, do rot aresztanekich 4124. W tym sa- ym czasie wykryto i zlikwidowano w Rosji 118 rewolucyjnych akładów broni, 183 drukarnie tajne i składy literatury rewolu- c9Jne . raard rewolucji" i jej "ostatnie reduty", Tgpiąc tak "arie 'ę r d cofał i iikwiao .ał wieie z wymuszonych ustępstw- uwsteczniał wszelkie zdobycze rewolucji. Najjaskrawiej może przejav iło się to R stosunku do Dumy. Otwarcie obrad pierwszej na5tąpiło l0.V.1906. Opozycyjna w swoim składzie - wysuwała rbżne radykalne projekty i żądania: domagała się rządu parla- mentarnego, po t szechnego prawa głosowania bez wyłączania kobiet, upominala się o amnestig i zniesienie kary śmierci. Rząd nie przejmował się tymi "wymaganiami", gdy jednak mimo jego sprzeciwu na porządek dzienny weszła sprawa reformy rolnej i gdy w dodatku spotkał się z odmową zatwier zenja budżetu i planu poboru rekruta - postanow'ił tak niewygodną Dulng zli- l vidować i istotnie rozwiązał ją Zl.VII.1906. Posłowie schronili sig v pobliskim Vy orgu, na. terenie autoncmicznej Finlandii i stamtąd wezwali Rosjg do odmówienia rządowi podatków i rekruta. Odezwa ta wszakże oddźwigku nie znalazła. Do drugiej Dumy weszły znó . va znacznej mierze żywioły radykalne i znów zagadnieniem centralnym stała się sprawa reformy rolnej. Rząd zainscenizował tym razem spisek przeciwko carowi i na tej "pod stawie" aresztujac 55 pos:ózv - Dumg rozpgd ł. Wyzna- czono jednceześnie (l6.VI.1907) nowe wybory z ograniczonym prawem wyborezym; liczbg pesłów zmniejszano z 524 na 442. Do trzeciej Dumy wes ło 195 posłó z prawicy, 33 ze ` Związku Rdzennych Rosjan" i 128 z umiarkowanego centrum. Opozycjg - skłóconą - tworzyło około 70 posłów z kilku kierunków poli- tycznych. Rząd miał wreszcie taką Dumg, jakiej chciał, i z taką mógł "pracować" bez zatargów da 1912. Oczywiście - ta "nowa. polityka rządu nie megła nie do- aięgnąć Poiski. W 'Varszawie gen. gub. Skalłon w liście do :_ ótołypina, dawał 5raz przekonaniu, że walezyć z terrorem re- Wolucyjnyrn "można tylko pr2y pomocy terroru jeszeze moc- hiejszeao" i proponował stosowanie kary śmierci bez sądu. Za- 58) Został on zastrzelony n obecności cara w teatrze w Kijowte .IX. 19?1 i był ostatlzia już naczniejszą ofiarą rewołucji. W tym ltróconym z konieczności do minimum ooisie ewolucii rządowej trze- ' jednak zaznaczvć, że w zesnnłe rządzącym istniały powatne róż- blce w celach i taktrce; sdy Witte pragnał ustroju umiarkowanie tonstytiic ,jnego. Stoł pin bvł silnl.m reprezentantem davrnego sa- wladztvra. eara zaś otaczała kamary'la, tęskniąca do wzorów Miko- ja Piern-s,eoo. 172 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI sadg tę zastosowano istotnie w Warszawie i Łodzi, gdzie nie cofnięto się przed rozstrzelaniem chłopców na.wet 15-letnich. Adwokaci warszawscy odpowiedzieli na to głośnym proteste wystąpiły z zastrzeżeniami i władze w Petersburgu. Stolypin na ponowny wnic sek Skałłona pozwalał w dalszym ciągu "karać śmiercią bez sądu" z tym jednak, by nie robić z tego "praWaůů użytku zbyt pochopnego. W ł.odzi wszakże z rozkazu gen. Kaz. nakowa stracono bez sądu 8 robotników, w tym dwóch chlopców poniżej 18 lat. Nadużycia Ochrany, żandarmerii i policji - bez- karna ich samowola - przeradzały się w orgig gw'ałtów. Gorli- w:cść w służbie posuwano do granic zbrodni. Osadzaniem w wig. zieniach ludzi niewinnych i wytaczaniem im procesów starano sig maskować własną bezradność wobec zakonspiro anych sze- regów rewolucyjnych.`ů' ) Równolegle do t5,ch nadużyć - sądy wojenne miały obfite żniwo. Pierwszy rok "konstytucji" dał w Królestwie 2010 zamordowanych lub straconych. W ciągu trzech "konstytucyjnych" lat Skałłon podpisał pcnad tysiąc wyroków śmierci, z tego w samej tylko Warszawie wykonano w 1906- 343, w 1907 - 127, w 1908 - 184. W ciągu więc trzech tylko tych lat - i w samej tylko Warszawie - liczba straconych była wigk- sza, niż w 1863 w całym kraju. Wyroki śmierci poprze dzane były krótszym lub dłuższym okre- sem zngcania się nad wigźniem. Olbrzymia jednak wigkszość tak " adanych" przechodziła bohaterska przez tę próbg. Niejeden wszakże - nie wytrzymując tortur - "przyznawał się" do wszy- stkiego, czego odeń żądano. Z takich "zeznań" budowano fan- tastyczne najczęściej akty oskarżenia i wytaczano procesy, koń- czące się wyrokami śmierci lub w najlepszym razie zakuciem w kajdany na długie lata. Zdrajców, praw'ie bez wyjątku mimowol- nych. nie wypuszczano już ze szponów. W procesach odgrywall on: rolę głównych śůhůiadków oskarżenia; niektórych pod opieką tainych agentów wyprowadzano na spacery po ulicach i zmu- szano do wskazywania spotykanych członków organizacji. In- nych skazywano na podwójną rolg - ułatwiano im "ucieczkęůů lub zwalniano "dla braku dowodów winy" i zmuszano do wpro- wadzenia "zorganizowanej prowokacji" do kór bojowców. Jedni, odzyskawszy tą drogą wolność. popełniali samobójstwo, inni pró- bowali a.cisnąć się z powrotem do szeregów bojowych, by służyć 59) Tak np. po zamachu na Skałłona kancelaria jego zażądała od szefa OchranY płk. Szewiakow'a wykazu "członków P.P.S.' . Ochrana, nie mając żądanego materiału, spisała nazwiska w szystkich urodzonych po r. 1880 robotników z fabrvk "Labor" i "Wulkan" - aresztowała na tej "podstawie" ponad 200 osób, n1e majacvch nic u,spólnego z Organizacją Bojową, i pod zarzutem różnych "cieżkich zbrodni" prze- k zała ich Qen. gubernatorow,i "celem rozstrzelania bez sadu '; zasadY tej jednak już nie stosowano, to też większość aresztowanvch 2esłano tylko wů głąb Rosji. Kiedyindziej - w odpow.iedzi na żądanie władz petersburskich, by "aresztow'ać bezz łocznie w zystkich znanych człon- ków organizacji rewolucyjnych' - Ochrana przejrzała stare akta, wy- notowała z nich nazwiska osób, które wpraw,dzie brały kiedvś udziaY w ruchu, ale od szeregu już lat stały od nie o zdala. Na tel znów "pod- stawie ' aresztowano i "przeznaczono na zesłanie 257 osób. REWOLUGJA ROKU 1905 hranie. ol Prow'okatorzy jednak należeli do nielicznych wy tk ów, - w-ysoki pcziom etyki rewolucyjnej, wierność sprawie darność. siła charakterów niezłomność przekonań wreszcie ranna konspiracja, wszystko to bardzo utrudniało zabiegi darmów. To też zarzucając sieć prowokatorską, organizowali ndarmi "nowego wroga rewolucji" w pcstaci bandytów i no- wcówr. Wielu z nich w tym celu wypuszczono z więzień, innych erbo 'ano na peryferiach Warszawy i Łodzi; zapewniano im łkowitą bezkarność i kazano robić napady na kasy powiatowe zy wiście - po uprzednim usunięciu z takich kas większych um. Tym, stosunkowo tanim kosztem uzyskiwali żandarmi pfele, bo w oczach społeczeństwa zacierała się szy'bko granica i dzy akcją bojową a zwykłym bandytyzmem. ohyddarmom tłodziło o to, by działania pomigszać, splugawić, z ić akcję rzez wplątanie do niej ban dytyzmu. W sądach też usi- ową p y " ~nie owano pozacierać różnice. Pisał wted Żercmski w swoim o szpadzie", z ,racając się do bojowca.: "Wyzwałeś na rękg łuk 1 koronę świata, wigc obok męczeńskiego tweg o słupa dla tym większego urągoR'iska stawiają słupy łotrów". . . W tym okresie wpływy na o ół społeczeństwa największe miało etronnictwc Romana Dmowskiego, w dążeniach i taktyce do- atosowane już do przeciętneg o poziomu nastrojów i poglądów większości. Nową fazg w dzia?aniu rozpoczęło stronnictwo od wyzyskiwania szeroko rozpowszechnic nej tradycji, według które "Polskę z ubiły partie i niezgoda"; z myślą o "ratowaniu Pol- ę ` edność narodową" za- aki" zaczgt o głosić ` z od " i sławić ` j - to my,! "- czębo też identyfikować siebi z narodem : "naród i pod tym kątem oświetlać wszelkie zjawiska życia bieżącega. Każdego, kto się zgodzić z tyxn nie chciał, ogłaszano za "czło- wieka, pozbawionego uczuć narodowych", pracg jego uznawano za "szkodliwą dla nar odu". W walce z przeciwnikami nie prze- bierano w środkach; na argumenty rzeczowe odpc:wiadano naj- częściej gradem hańbiących dobre imig zarzutów. . . Po paru latach pr?eciw takim metodom podniesie się fala protestów na- wet we R,łasnych szeregach stronnictwa, narazie jednak pozwo- lało to lapać w sieci frazesu tłumy wielkie i eoraz większe. W 60l Szkodnikami najwigkszymi byli Miecz. Sankowski Ant. Dyrcz, Plebiński, Harewicz Szczygielski Tarantowicz Wolgemuůt Piotrowski. Ochrana wvzS' kiwůała ich nie tylko jako prowokatorźe. włk ga,niz ćj np. przez Plebińskiego niezdemaskowanego jes2c w,iecku nowych uczestniczył w wymianie zdobytych w' WYsokim Mó źywiście zyskiem banknotów na mniejsze i podniszczone, z powatnym dla siebie. Ten sam Szewiakow przy pomocy Szczygielsklego zorgani- zował tajne laboratorium poto, by laborantów aresztować, wytoczyć im proces i uzyskać za to awans na pułkkwn k ź.oN ani ówałeg4 ńapady ln przv pomocy Plebińskiego i Sankows ieg g i ie), oczywiście hffńsku Mazowteckim, Niaůkach, Częstochowie i Bgdzn "bojowców ' tych asesztowano, a Zawarzin za wykazaną "czujność" i "gorliwość" zaawansował na podpułkownika. W wypadku zdemysko- wania rowokatorów O.B. karała ich śmierci&: Sankowskiego i D rcva ?e.strze óno 20.X.1907 w Warszawie, Tarantowicza otruto w Rzymie w 1909. 173 1?4 NAJNOWSZ A HIS i ORIA POLSKI tym samym celu w tymże czasie zaczgto grać coraz mocniej na nucie antysemickiej. Tą drogą "grupowano siły spo:eczne prze- ciwko bandytom". W niezw'yklej prostolinijnośei teao ol reślenia "bandytą" był każdy, kto zakłócał "ustanowůiony porza.dek". "czynił zamgt" - "siał anarchig"... W równej mierze szkodzi "interesom narodow.ym" i "zamgt" rewolucyjny i "zwyczajny bandytyzm". Napadając na bandytyzm, celo vo przez władze krzewiony, gcdzono za jednynz zamachem i w "zamgt". Organy partyjne operowały kłamst ůem, nieuczcivcůością. nawet denun- cjacją. Artykulami, utożsamiający mi perfidnie wystąpienia ban- dyckie z akeją rewolucyjną, ůsławił się z vłaszeza Jan Gadonz- ski; zamordovcany przypadko vo przez prawd2iwych bandytó v - stał się jeszeze żywszym źródłem napaści na "partie v,ůywro- towe". Prasa stronnictwůa ogłaszała komunikaty policji o ` ban- dytach, działających na rzecz i rachunek P.P.S." - ksieża, ze stronnictwem związani, z wysokości ambcn sciiaaryzo ůali się w po lądach i ocenach z agentami policji i z krzyżem w rgku wyklinali jako "bandytó v" tych, co szli tak u;spaniale umierać za niepodle,głość kraju. . . ů1) W początkach tej akej i - u schyłku 1905 - zblokowane stron- nictwa niesocjalistyczne ysłaly do Pete:s5urga "deputacjg" pod przewodnictwem Dmowskiego. Miała ona zażądać autono- mii dla Królestwa i bezzwłoczne o wprowadzenia jgzyka polskie- go do wszystkich szkół, w drcdze jednak, do viedziawszy się o zarządzonym w kraju stanże wůojennym, uznała s ůą misjg za nieaktualną. Tylko jeden Dmowski cofnąć się nie chciał i udał sig id:o Wittego sam, by ge przekonywać o konieczn ości "rozum- nego traktowania sprawy polskiej " i tłumaczyć mu, iż opanować sytuacjg na ziemiach polskich można tylko przez powtórzenie eksperymentu z epoki 1862, a wůigc przez oddanie władzy cy- wilnej w rgce Po?aków, - siebie zaś widząc w roli Wielopol- skieg , obiecywał Wittemu uspokoić Królestwa. Premier rosyj- ski wszakże oferty tej nie przyjał; wiedział, że "spraw,a polska" na Zachodzie poparcia niadzie nie znajdzie, a w biegu a ůdarzeń wewngtrznych liczył na rosyjski nacjonalizm i dlatego bylo mu potrzebne raczej zaognienie, niż ulagodzenie stosunkó polsko- rosyjskich.s=) 61) Dorzucał tu snůój głos i AI. śażętochowski, pisząc o "przeklętym pokoleniu": H. Sien4iewicz również w,ystąpił z listem otwartym w sprawie "bandytyzmu". 62) Według wydanej w o ů ům czasie broszury prof. Baudouin de Courtenay - propozycje Dmon.skiego szły w tym kierunku, że "w ra- zie jeśli rząd obdarzy Królest .o Polskie autonomią i nada jęzvkowi polskiemu należne mu prawa , to s'ronnicta'o Dmow kieoo " vraz Z żywiołami konserw atywnymi ' zobowiaże sie "stłumić rewolucje w Pol- sce". Dmowski sam opisał tę spr^Zvę rw swej "Polityce polskiej , str. 66-68) - podejmując próbg rozbicia "legendy", jaka rzekomo się wy- tworzyła około tej rozmowy jeeo z Wittem. Bolał go zwůłaszeza zarzut. iż "obiecał Wittemu wyrżnać socjalistón w Polsce". Za słusznością zarzutu przemawiają jednak późnieisze fakty, a wśród nich i list DmowskieQo do Jeża-Miłkoa.skie o, napisany 9.IV.1906 "w drodze z Krakowa do Warszaaůy: "Czcigodny Pułkowniku " - pisał tu Dmoa'- REWOLUCJA ROKU 1905 175 Nic w Petersburgu nie uzyskawszy - wrócił Dmowski do kraju postanowieniem działania na własną rękg. Z pierwszą zapo- pledzią "wystrzelania" i "wyrżnięcia" soejalistów wystąpi:o :, owskie "Słowo Polskie", jeden z naczelnych organów stron- nietwa, już w lipcu 1905, proponując "nóż i rewolwer" ja' o "najleps argument" i "najpewniejsz y środek". Z uznaniem, posuwanym aż do radości, witano represyjne zarząxlzenia władz rpsyjskich, ) starano się utrudnić sytuacjg bojowców, .którzy po slce w Królestwie szukali schronienia w C+alicji, - przestr2e- gano władze austriackie przed tymi "siewcami anarchii" - ata- iowa.no administrację galicyjską za sprzyjanie "ruchowi ban- dyckiemu", posuwając się aż do niewątpliwej denunejacji. 4) - "Pr2epraszam, że narażam oczy Wasze na czytsnie listu, pisa- nego ołówkiem, ale pióro mi się popsuło, chciałbym zaś przed doje- haniem do moskiewskiej granicy przesłać Wam tych słów kilkoro. Piekłem jest Królestwol.,. Cały ten syfilis polityczny, którym nas za- rażali Moskale przez lat czterdzi eści, wysypał się obecnie i niewiadomo, tiedy to się skońezy. Socjały w roku zeszłym uwierzyły, te czas przy- ezedł "obalić carat" - gdy im się "rewolucja" nie udała - mszezą się na własnym społeczeństwie niszczą je strajkami rabują, mordują burżuazyjnych fabrykantów i naródowców robotnikó w (ci ostatni cd- pła,cają im nieraz tym śamym), To jest treść dzisiejszej "rewolucji". Obok tego jest rzecz jeszeze gorsza. Wierzac w rewolucjg, utworzyli so- bie drużynę bojową, złotona z chłopakbw od lat 15 do 20, z robotników bez pracy, z nożowców i złodziei nawet zwyczajnych. Dla tej drużyny sztabem są Zydzi, histerycy i najzwyczajnifjsi wariaei ljut 100 ich przewieziono z Cytadeli do szpitala dls umysłowo chorych - to jest fakt notoryczny). , , Dziś w prgdką rewolucję wierzyć przestają ale dru- .tyny nie rozpuszezają, boby się nie dała, choćby chcieli. Tę drużynę trzeba utrzymywać, żywić - więc rabuje się dla niej kasy i ludzi pry- watnych. Drużyna zaczyna być celem sama dla stebie, organizacja tedy rewolucyjna przekształca się stopniowó w szaj kę bandytów, gors2ych od zwykłych, bo oprbcz rabunku szerzących bezcelowe zniszezen:e. Z taką tedy rewolucją zmuszeni jesteśmy walezyć na noże"... 63) Np. pisało "Słowo Polskie": "R,epresje z okrutną bezwzględno- dą i pogwałceniem interesów ludności w Kśólestwie stosowane, oka- zują się jednak w pewnej mierze skutecznymi". bo jeśli na vet nie zgniotą zupełnie, to przynajmniej osłabią przejawy "bandytyzmu so- cjalistycznego", zmuszają bowiem wielu do ucieczki za kordon l"Sło o Polskie", nr 304, 3.VII.1905, w korespondeneji z Warszawy). 64) "Objawy anarchii i bandytyzmu" - ostrzegało "Słowo Polskie" - "bardzo łatwo mogą przenieśó się z Królestwa do Galicji", Zda- rzyło się w tym czasie w Galicji parę wypadków bandytyzmu, bez ia- dnego oczywiście związku z ruchem rewolucyjnym w Królest vie,- "Słowo Polskie" jednak rozdmuchiwało je jako "dostateczny powód do zastanowienia się nad grotącym krajowi niebezpieczeństwem ( " Sł. P.", nr 430 z 22.IX.1906 - w art. "Groźne objawy"). "We Lwon ie" stwierdzało "Słowo Polskie" lnr 123 z 2l.III.1906, w art. "Walka z anarchią") - "odbywa się zjazd rewolucjonistów przy wspbłudziale stu- kilkudziesięciu osbb... obrady trwają cały tydzień, odbywają się w )o- kalu publicznym. o zjetdzie rozprawiają głośno plotkarze polityczni po kawfarniach, tiodaj nawet wróble na dachach świergocą - tylko . Policja nlc o t m nie wie!" "Przez Podwołoczyska przeszedł trans- port karabinów maszynowyoh l ? ! ? ! ) - yślało Słowo Polski "- ' fahryki rzą.dowe sprzedawały broń i dostarezały nabojów.. pny trans- Portowanin broni pomagall czynnie rewolucjonlstom nawet żandarmł I łaszeza straintc celnl"., "Słowo Polskie" - poshxgując slę zmy- ślongm "argumentem" o "trensporele karabfnów maszynowych" za- rzucało urzędnitom austriackim, te zostali przekupieni przez bsmy 176 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Już wstępne ataki łączono z kategorycznymi nakazazni, rzuc- s nymi społeczeństwu; w marcu 1906 pisało "Słowo Polskie"; "Ostatnia to już chwila do podjgcia energicznej walki z ,- chią - walki na śmierć i życie. Musi to być walka bezw2ględna, a nie trwórzmy się obawą, że będzie to walka domowa, Historia uczy że właśnie z walk wewnętrznych vcychodziły narody sil- nymi, zwartymi, świadomymi swych zadań i interesów". W ty samym kierunku ixi wskazania innych pisrn stronnictws - o konieczności "wal ki na noże" mówili bez przerwy rozsyłanf po kraju agitatorzy, powtarzały się też te wezwania uparcie w kilku specjalnie wydanych odezwach dla sfer, .c bjętych przez związany ściśle ze stronnictwem Narodowy Związek Robotniczy. . . ) Początek walk partyjnych, które przekształciły się niebawem w walki bratobójcze, przypada na t.zw. "dni wolnościowe" o p oółoszeniu manifestu konstytucyjnego. Utarczki ze szpalt prasy i z zebrań publicznych przenosiły się na ulicę, zabójstwa jednak - jako wyraz zaciekłości stronniczej - miały jeszcze charakter sporadyczny, choć z biegiem czasu stawały się coraz częstsze, Dn niezwykłego zaognienia doszło w odzi, na tle stosunku do strajków. Ogół po trzech prawie latach był ju2 znużony i znie- chęcony do "bezrobocia". Nawet wśród robotni ków nie brako- wało już zdecydowanych przeciwników - strajki, wybuchając prawie bez ustanku, stały się powcdem krańcowej ngdzy w wielu rodzinach robotniczych. Olbrzymia większość opinii publicznej godziła się już, że "strajki niszczą społeczeństwo", przemy- słowcy zapowia li utratę rynków, upadek fabryk, zubożenie kraju, Narodowe więc hasło "czynnego poskramiania arogancji (lwowski) zjazd P.P.S., który "wyasygnować" miał na to "dziesięć ty- sigcy koron ", , , 65) W sprawozdaniu do Komisji Nadzorczej Skarbu Narodowego z 4 VIII.l905 pisał Dmowski, te główną troską stronnictwa było nie do- puśció w kraju do "ruchawkl powstańczej". Dla Dmowskiego nie było wątpliwości te "ruchawka" taka zostałaby przez wojsko carskie zgnie- ciona w krbtkim czasie, a wbwczas - pisał w swym sprawozdaniu- "społeczeństwu naszemu nie tylko pozostałoby przygnębienie i upadeY ducha ale i śwladomość, te zaszło coB wstrętnego, coś noszącego zna- miona narodowej zbrodni, kłbcącego się z całą n%szą tradycją poroz- biorową" - "naród pozostałby z poczuciem te padł olierą jakiej niedorzecznej mistyfikacji, że nanucono mu rzeczy, przeciwne jego du- chowi", Dmowski nie uzasadniał tu szerzcj, dlaczego "ruchawka" powstańcza miałaby być sprzeczna z duchem i tradycjaml nsrodu, p - kreślał tylko zasługi a łasnego stronnictwa, które "zapobiegło niebez- pieczefistwu ruchawki" przez rzekome odrywanie od ruchu rcwolucyj- nego "wszystklch, którzy czuj& i myślą. po polsku". "Przeciwdziałanie" to oceniał Dmowski jako "niesłychanie trudne" bo wypadało stron- ntctwu walczyó "z jedr ej strony z rewolucyjnym, wlchrzycielstwem, z drugiej z rz dEm i j.ego polic)ą"" Nie mniej jedn%k - atwieid2% Dmowski dale) -- "Llga Narodowa do tej walki przystąplł%, widz&c, wzrost an%rchii mote udaremnlć wszelką pr%cę i wezel:k walkę naro- dową". Dmowski tę część sprawozdania zamykał stwierdzeniem "zorgsnizow%ny Drzez Ligę Natodową Narodowy Związei Robotnic89 ogromnie szybko się rozrasta, wytwarzając potętn reakcjg na roztła- dową dział%lność socjalistów"." REWOLUCJA ROKU 1905 17? jalistycznych żydziaków" miało tu grunt niezawodnie przy- , otow y. walki bratobójcze w Łodzi o napigciu bardzo silnym, miały : dwa okresy. W pierwszym - od potowy listopada do początków ; rudnia 1906 - powodem bezpośrednim stały się nieporozumie- pis w fabrykach między rabotnikamt z socjalnej demokracji a narodowcami z Nar. Zw. Rob., którzy - zgodnie z dyrektywami ge swej gbry - odegrać próbowali rolę łamistrajków; robotnicy- cjaliści wyrzucali ich za to z fabryk; narodowcy robili to samo ` tsm, dzie byli silniejsi. Iskrą zapaln stał się napad narodowców na mariawickiego księdza Skolim.owskiego. W starciu kilku ma- riawitów, esdeków z przynależności partyjnej, zamordowano, kilku było rannych. Mariawici - mszcząc się - napadli na "na- rodowy" sklep spożywczy na Bahutach. Prasa narodowa z war- Bzawskim "Gońcem" i łódzkim "Rozwojem" wezwała d "godnej odpowiedzi". Wezwania usłuchano: na krańcach miasta zaczęły rasować bandy "narodowych sokołów"; przy zrozumiałej bez- Czynności władz w ciągu trzech tygodni zamordowano i pora- niono ponad 200 osób, z czego 2/3 ofiar stanowfli socjaliści lub osoby posądzone o sympatie dla socjalizmu. Kres tym walkoQn położył niezależnie od nich ogłoszony przez fabrykantów łódz- ,kich lock-out; dziesiątki tysięcy rodzin robotniczych skazywało to na głód; nędza zapanowała tak straszna, że nawet sfery kon- eerwatywne, zresztą także i w cbawie przed rozpaczliwymi kro- kami wynędzniałych tłumów, wystąpiły w ich obronie. . . Nie zdążyła ódź odetchnąć jeszcze po tym koszmarze, a ju ż w kwie- tniu 1907 rozpoczął się drugi ol es walk bratobójczych. Bandy narod owców włóczyły się po mieścir, rewolwerami zatrzymywały przechodniów, a znalazłszy jakiś ślad związków z socjalizmem, "pmbawiały życia". Na działaczy socjalistycmych czatowano, wcLągano ich w zasadzki, wywoływano z fabryk i "kładziono trupem na miejscu". Nierzadko dochadziło do regularnych walk na ulicachgB). Władze rosyjskie.a i myślały przeszkadzać; przy- glądały się z zadowoleniem, Walczyła z tą plagą jedynie Frak- cja Rewolucyjna P.P.S, Mając Organizację Bojową, mogłaby ó6) Jeden z niewymieniangc'h imiennie "działaczy narodowych" Rr AYwiadzie dla "Przeglądu Porannego" tak opowiadał o przebiegu walk ? IV.1907 : "Wieczorem wezwaliśmy naszych na ochotniha - stangło 1ch więcej, anfteliśmy posiadali broni; reszcie polecillśmy zekać. W botę jeszcze Zydzi lsocjaliści) działali zaczepnie - naszych padło a rannych 4, ogółfm 12, socjalistów taka sama mniej więcej cylra. W iedzielę socjaliści zrejterowali, nasi tylko się mścili za zabitych i za- btll 20 socjalfstów. Tak samo w poniedziałek i wtorek ". . . Głbwny po- dbwczas organ stronnictwa "Gazeta Polska" opisywała: "Te walki bratobójcze są. jakby pojeaynkami, w ktbrych obie strony walczą mniej pigcej równą bronią" w jednakowych warunkach... Jest pewna rycer- dtoś E a, tych okrutnych zapasach, w których bracia zabijają braci".. edyindzLej ta sama "Gazeta Polska", pisząc o wyniku jednego ze , stwierdzała z uznaniem: "Odwet to był straszny dla socjalistów od ubiegłej soboty padło ich trzy razy więcej nit narodowców". CYtuje wg, "'h,ybuny", nr 12 z l5.IV.1907, str. 47-48, art. "Krwawy Qlon"). Redaktorem "Gazety Polskiej" był w tym czasie J. Popław- ti. 178 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI względnie łatw,o wytrącić bratobójczą broń z ręki zarówno pod- judzających przywódców, jak i śle ego narzgdzia ich polityki. Powstrzymywała jednak przed tym zarówno głgboka odraza do bratobójstwa, jak i trafne wyczucie, że odwet, nawet szeroko rozwinigty, nie położy kresu nieszczgściu, a przeciw nie - wywo- łać może jeszcze wigksze zaognienie. Ograniczono więc od vet do kilku wypadków, karząc najbard2iej szkodliwe jednostki "tą samą bronią jakiej używały". Zorganizowano natomiast w Ł.o dzi kilka prżeciwrządowych akcji bojowrych, by zmusić władze d4 opuszczenia "pełnego życzliwości" stanowiska. Przysłała po- za tym Frakcja kilku wybitniejszych swoich ludzi - Montwiłła- Mireckiego i T. Arciszewskiego ' ) ; zaczęli oni zwoływać na wiece robotników z różnych organizacji i tą drogą budzić protest prze- ciwko takim sposobom walki partyjnej. Pod naciskiem ogółu musieli walkę bratobójczą potępić i narod,owcy - i wtedy do- piero ustały krwawe rzezie. . . 7) Walki bratobójcze do na.jwigkszego zaognienia doszły w Ło- dzi - w formie łagodniejszej jednak po wtarzały się w wielu miasteczkach Królestwa. Poza pro'blemem strajków powodem do bratobójczego mord wania się były także wybory do rosyjskiej Dumy. Rząd już w parę miesięcy po manifeście konstytucyjnym poczuwszy pewniejszy pod nogami grunt, rolę przyszłego parla- mentu, jak już wiemy, powa żnie ograniczył. W odpowiedzi na to P.P.S. (przedrozłamowa jeszcze) zapowiedziała bojkot wyborów, Inne ugrupowania polskie - stronnictwo realistów i demokra- tów postępowych - były zbyt jeszcze nikłe i słabe, by w walce ') Z inicjatywy M. Sokolnickiego, a z upoważnienia władz F`rak- cji - podjęta została i w Warszawie próba mediacji; w rozmowach tych wzięli udział z ramienia Frakcji - M: Sokolnicki Wł. Mech, T. Filipowicz, 2e strony narodowej demokracji - St. Bukowiecki St. Grabski, Jan Paderewski i Z. Balicki. Próba ta nie dała bezpośred- niego rezultatu ale stawiając ludzi oko w oko w obliczu odpowie- dzialności i pr2ywołując do poczucia odpowiedzialności, musiała wy- wołać ferment w narodowej demokracji i przyczyniła się przez to do zatamowania walk. 67) Stanowisko lwowskiego "Słowa Polskiego" w sprawie "walki nA noże" popierała cała prasa ze stronnictwem narodowym związanai "Kurier Warszawski" 2B.XII.1906 zapewniał, że "otrze2wienie nastąP dopiero wtedy, gdy robotnik, szarpany nędzą, zażąda rachunku od ag!- tatorów i wygna z ł odzi krzewicieli ana,rchii" "Goniec.' z 2B.II.l9 wywodził, że robotnicy już "jutro zmuszeni będą walczyć z nimi (aBi tatorami socjalistycznymi) na noże, aby zachować wprost swe żyCie które agitatorzy owi zniszczą z taką brutalnością, z jaką dziś nis2c2& mienie i dobrobyt robotnika polskiego". Główny organ, warszawsga "Gaz ta Polska" nr 75 z l7.III.1907 przekonywała: "Nie można pozwoi lić, by socjaliści bałamucili i prowadzili do zguby nieuśw.iadomionych obałamuconych; przeciw zbrodniczej agitacji podżegaczy socjalistYcE' nych należy stanowczo wystąpić, chociażby wYpadło gwałt gwałtem od cisnąć' robotnicy winni na terror odpowiedżieć terrorem; chociatb ceną krwi własnej i bratniej wyswobodzić się z tej ohydnej niewoli jakiej od dwbch lat trzymają ich socjaliści ! ". . Sam Dmowski na wi Dv filharmonii warszawski.ej stwierdził "Przeciw socjalizmowi wY żyliŚmy wszystkie siły... Przyznać musimy, że w walce z socjaltzm zmuszeni byliśmy przelać Wew bratnią ' l"Ludzkość ', nr 46 z d 28.I.1907). REWOLUCJA ftOKU 1905 179 , yborczej mieć jakiekolwiek znaczenie. To też z urny wyborczej eszli do pierwszej Dumy wyłącznie członkowie stronnictwa na- owego i to tym łatwiej, że w walce o mandaty przedstawiali g szerokim masom jako "jedyni brońcy narod owych praw polski" - dla ziemiaństwa zaś, przemysłowców i wpływowego leru byli niewątpliwą "ostoją ładu i porządku". W Dumie utworzono "Koło Polskie", złożone zrazu z 27, później po wyborach uzupełniających z 34 posłów. ) Działalność jego przejawiała się w jaskrawym podkreślaniu dążności auton - rnicznych z powoływaniem się na traktat wiedeński z 1815. Nie było tu jednak przyjaznego na to gruntu - rząd ani słyszeć o . tym nie chciał, rosyjscy zaś "kadeci , kt órym obiecywano za poparcie "puścić w niepamięć nawet rzeź Pragi.', żądali od a Dmowskiego, jak sam pisał do Komisji Nadzorczej - "z.upełnego _ uzależnienia się od nich, współdziałania bezwzględnego w ich polityce z gruntu centralistycznej, wzamian za to wskazując miraż autonomii, która im bandziej zbliżała się do konkretnego projektu, tym uboższą się stawała". Cała zresztą Duma patrzyła na "Koło Polskie" z nieufnością i niechgcią nie tylka z powo- dów nacj onalistycznych i centralistycznych ; "Koło " bowiem występowało kategorycznie przeciwko projektowi radykalnej re- tormy rolnej i uległo dopiero pod groźbą napiętnc,wania przez cały skład Dumy. Gdy po rozwiązaniu tej Dumy przez rząd 1'osyjscy posłowie opozycyjni udali się do fińskiego Wyborgu, by tam obradować dalej, "Kołn" wysłała tam wprawdzie swoich przedstawicieli, odmówiło jednak podpisu pod rewolucyjną ode- zwą wyborską. Tak - nie znalazłszy,w Dumie platformy do porozumienia się z rządem, "Koło. Polskie" zraziło do siebie drugą stronę - przedstawicielstwo rosyjskie. W wyborach do drugiej Dumy walka o mandaty była nieco trudniejsza. Udział w nich wziąć bowiem postanowiła rosyjska eocjal-demokracja, co niemal automatycznie pociągało za sobą taką samą decyzjg polskiegu obozu socjalistycznego, z jedynym w nirn wyjątkiem "starego" odłamu P.P.S., który w dalszym ciągu nawoływał do bojkotu nie tylko dlatego, że Duma była "karykaturą ciała ustawodawczego", ale dlatego głównie, że była "instytucją obcą". Udział w wyborach socjalistów i żywsza, hiż poprzednio działalność mniejszych ugrupowań sprawiły, że ntronnictwo narc owe zdobylo tym razem nie całość, tylko zde- ćydowaną większość mandatów (27 na 34). W drugiej Dumie z . 1ej silną opozycją, .zmocnioną teraz przez socjalistów, "Koło Polskie" pod prezesurą Dmowskiego znalazłc się w sytuacji "jg- ůczka u wagi". Sta?o się to dla niego główną podstawą rachub na zd bycze. Wyrazem ich był wniesio y 23.IV.1907 projekt au- tonomii, oparty na zasadzie "nierozerwalnego związku" Króle- wa z Rosją, w szczegółach zaś wzorowany na stosunkach ga- 881 Z "ziem zabranych" czvli z obszarów za Bugiem - wybrano = Polaków, większość ich jednak nie chciała wstąpić do "Koła Pol- eBo" i łączyła się z opozycpjnymi partiami rosyjskimi, głównie z lConstytucyjnymi demokratami' (w, skrócie "kadeci '). 180 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI licyjskich. e) Projekt ten jednak, choć był tak poważnym co- fnięciem się z podstaw- traktatu wiedeńskiego, nie znalazł p parcia nawet w Dumie, która w szowinistycznym swym odłamie widziała w " ole" - "wroga wewnętrznega", w opozycyjnym zaś - była powściągliwa, nieufna, a to dzięki jaskrawym wy- stąpieniom "Koła " przeciwko socj alnym hasłom i dążeniom re- wolucji. Rząd zaś nie tylkv nie myślał o jakichkolwiek ustęp- stwach na rzecz Polski, ale zaczynał już cofać :koncesje, udzie- lone w okresie własnej slabości. Dm wskiega jednak i jego "Koła" nie opuszczała nadzieja, że łącząc autyrewolucyjną po- stawę w sprawach społecznych z lojalnością wobec rządu, uda się jeśli nie rozszerzyć aż do projektowanej autonomii, to pr2y- najmniej ut.rw a lić uzyskane dzięki rewolucjf zdobycze. Nadzieje te kazały Dmo vskiemu decydującyxni głosami "Koła" ratować w Dumie rząd w zasadniczych sprawach óudżetu i kontyngentu rekruta.7o) Wywołało to jednak skutek odwrotny - zarówno rżąd, jak i nacjonalistyczny odłam Dumy poczuły się niemile dotknięte, że w sprawach tak dla państwa ważnych rozstrzy- gają glnsy polskich "inorodców". Tę niechęć rzą u i szowini- stów rosyjskich podsycała nieukrywana solidarn ść "Koła Pol- kiego", reprezentującego Królestwo, z "Kołem posłów polskich z Litwy i Rusi". Rosjanie solidarność tę traktowali jako "dys- la,etny wyraz pretensji polskich" do Litwy i Ukrainy i jako nie- pokojący do wód, że na tych obszarach walka politycznych i kulturalnych wpływów - polskich i rosyjskich - nie zamiera, ale trwa. Dlatego też car, na wniosek Stołypina, rozwiązując l6.VI.1907 drugą Dumę - zarządztł szereg zmian, takich, by "inorodcy" nie mogli już odgrywać roli "języczka u wagi" i decydować w kwestiach zasadniczych. Zmniejszono więc lic2bę mandatów w Królestwie z 37 na 14, z których w dodatku dwa rezerwowano dla "ludn ości rosyjskiej ".w Polsce (jeden dla War- szawy, drugi dla Chełmszczyzny). Jednocześnie utrudniono - ór Polaków na Litwie i Rusi. Zaczął też rząd cofać udzielone koncesje. Surowe kary spadały na wójtów i pisarzy gminnych, 69) Projekt przewidywał (dla Królestwa tylko) namiestnika carskie- go odrębny sejm, własny skarb i budżet polskie sądownictwo i mini' stra polsklego w składzie rządu rosyjslsiego, Z zakresu kompetencji 8ejmu wyłączano sprawy carskiego "domu panuj&cego" i dworu, polt- tyki zagranicznej, armii i floty oraz wypadki "buntu przedw najw9t' szej władzy"; ponadto - sprawy monetarne, cłowe, pocztowe i ko' munikacji międzynarodowe.j. 901 Przed głosowaniem "Koło Polskie" próbowało postawić warunet, by rząd zgodził się przynajmniej na psństwową. szkołę polską w K ' lestwie. Rząd jednak warunek ten odrzuclł, mimo to "Koło" głosowaM za budżetem. C3łówny mówca, Henryk Konic, złotył nawet uroczyst& przysięgę że "Koło" bronić będzie "rozwoju armii rosyjskiej" i bronić państwa,rosyjskiego nie tylko przed wmgiem. ale także i przed s2ko' dliwym dlań wpływem zewnętrznym. Dmowski stwierdzał jednoc2e ' nie : " Nie mamy powodu obraża,ć honoru armii rosyjskiej " i oklaska' mi podtrzymywał Konica, gdy ten stwierdzał: "My, Polacy nie chce- my, aby poza tym państa,em, w zależności od czyichkolw,iek wpłYwó - rozstrzygano losy naszego narodu. My tego nie chcemy i nie pr%- gniemy ''. . . REWOLUCJA ROKU 1905 181 a kontrybucje (po 3.000 rubli) na gminy, które "samowolnie" Růprowadziły język polski do szkół w ejskich i urzędowania. Już e wrześniu 1908 zamknięto t oůwarzystw gimnastyczne "Sokół", skupiające około 1B tys. czdonków ; w rok później - l4.XII.1907 rozwiązano "Macierz Szkolną", liczącą 116.341 członków i kształcącą 87.400 dzieci. Rozpoczął się też coraz silniejszy nacisk na stronnictwa jawne i legalną prasg, aby od oływały trwający jeszcze bojkot szkoły rosyjskiej; gro2ono zamknięciem istnieją- cych polskich szkół prywatnych. A więc nie tylko bezowocnym, ale wręcz szkodliwym okazał sfg w swych skutkach akt dobro- wolnego, bo niewymuszanego "spełnienia obowiązków państwo- wych wobec Rosji" - dabrowolnego włączenia strumienia pol- skiego do rzeki państwowości rosyjskiej i podporządkowania się sprzecznym z potrzebarni narodu interesom państwowyrn za- borcy. Sam zresztą Dmowski ujemnie - a z mgską od.wagą- ocenib swoją działalność w Petersburgu; według niego - poů- lityka polska w pierwszej Dumie sprowadzała się do zabiegów o pozyskanie rosyjskich "kadetów" dla sprawy autonomii; po- lityka ta - stwierdzał Dmowski - "pod względem metody nie rbżniła się niczym ad' polityki t.zw-. ugodowców; ró2nica była tylko w przedmiocie zabiegów, który tu był wigkszy od tego, o co zabiegali ugodowcy, i w tym, że tam zabiegano u rządu, a tu u "kadetów". . Co do drugiej Dumy, to - pisze Dmowski- "nie przywiozłem krajowi z Petersburga ani jednej zdobyczy, ani jednej ustawy, którąby można było uważać za zysk polski; natomiast polityka moja wywołała; nowe ci osy, nowe ataki na Polskg ".71 ) Niepowodzenia te nie mogły nie odbić się w kraju echem głębokiego rozczarowania i zniechęcenia. Wyrażało się to nie tylko w jaskrawym spadku licz4y głosujących: w Warszawie np. na 70 tys. uprawnionych w głosc.waniu d o pierwszej Dumy wzig- ło udział 63 tys., do drugiej Dumy - jeszcze 56 tys., a do trze- clej j tylko 19 tys. Rozczarowanie jednak i zniechgcenie obja- wiało się i w stosunku d 4 samego stronnictwa narodowo-demo- hratycznego. W wyborach do pierwszej i drugiej Dumy stroůn- hictwo przekonywało oddawna już przekonane społeczeństwo, e "cel realny i konkretny" może być postawiony tylko na grun- cie przynależnoścf ziem polskich do państwa rosyjskiego, - że "dowcdem mądrości politycznej" jest tylko dążenie do "legal- llych rozmów i targów z rządem", - że wszelkie czynne wystą- plenie przeciw .ładz zaborczej może tylko "pokrzyżować re- alne plany", utrudnić sytuację, a nawet zamknąć drogg do obyczy politycznych". Taka przedwyborcza argumentacja atronnictwa odzwiercia lała wiernie nastroje i poglądy więk- ości, to też dała mandaty do Dumy, ale też obróciła się prze- Civ ko stro nictwu, gdy niepowodzenie się ujaw,niło. Zniechgcony 1 rozczarowany ogół zrezygnowar z "polityki ' i wycofywał się ' "zacisze domow'e". Szeregi stronnictw a zaczgły gwałtownie 71i R. Dmowski : " Polityka po)ska ", , . na str. 74 i 80. 182 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI topnieć. Jaskrawy zwrot w kierunku ugody, zwłaszcza głosow; nia i deklaracje w Dumie, wywoływały nie tylko zastrzeżenig protesty, ale i rozkład wewngtrzny. Sztuczne "utrzymywanie związku" różnych żywiołów o sprzecznych interesach trwać dł żej już nie mogło. Rozpoczął się w-ige szereg secesji z oboz "narodowe o". Odpadały nie tylko jednostki. Powstała tzĄ; Fronda, ostro krytykująca ugodowy kierunek stronnictwa. Zer. wał z nim Narodowy Związek Robotniczy, wyodrębniając się p sam odzielną partię o wyraźnym obliczu niepodległościowym, -. odszedł znaczny odłam inteligencji z pierwszorzędnymi siłaml w osobach Zawadzkiego, Makowieckiego, Grużewskiego, zakła- dając kilka czasopism o tendencjach niepodległościowych ("Wal- ka - organ N.Z.S., "Myśl Wszechpolsk a" Zawadzkie o, niec" Grużewskiego). W olbrzymim odłamie odszedł od Lig1 również i Narodowy Zw, iązek Chłopski; rysy w stosunkach jego z Ligą ujawniły się już w grudniu 1906, kiedy to na tle sprawy organizacji "kółek rolniczych" wyrosła pierwsza secesja, sku- piająca się dokoła Maksymiliana Miłguj-Malinowskiego; rozwi- nie się to z cza em w stronnictwo chłopskie "Wyaw olenie"; na- razie jako grupa "Zarania" lod nazwy jawnego organu praso- wego) skupiać będzie młodszych działaczy ludowych (T. Nocz- nicki, I. Kosmowska, St. Osiecki) - a w pracy wśród ludu wiej- skiego, w walce z ugodowymi wpływami Ligi i kleru łączyć har- monijnie pozytywistyczne zasa;dy "pracy organicznej" z ha- słem politycznego wyzwolenia kraju. . . . Najgłośniejszym, a dla Ligi i najbardziej dotkliwym był pro- test jej założyciela - Jeża-Miikowskiego. Sprawa teg o protestu wiąże się z zagadnieniem Skarbu Narodowego, w 1887 stworzo- nega przez Miłkowskiego w Szwajcarii. Obowiązująca jego usta- wa przew'idywała, że z chwilą, kiedy fundusze Skarbu wzrosną do wysokości stu tys. franków - 2/3 narastających w ciągu roku procentów bę d'ą mogły być użyte na cele "organizacji po- litycznej, uosabiającej w sobie I uch narodowy i kierującej nim de facto, t.j. zajmującej w życiu politycznym narodu stanowi- sko podoóne do e rganizacji Komitetu Centralnego z roku 1862". Na podsta.wie teg o właśnie paragrafu ustawy Komisja Nadzor- cza Skarbu rozporządzalne odsetki przyznawała Lidze Narodo- wej - w odpowiedzi na przedkładane przez Ligę co roku "sprawozdania z działalności". Początkowo Komisja Nadzorcza w pełnym swoim składzie solidaryzowała się "w zupełności 2 ca?ą działaln,ością" Ligi w kraju i rok rocznie wypłacała odsetki. Ale w 1899 po raz pierwszy wiceprezes Komisji Henryk Gierszyń- ski wyst.ąpił przeciw ko Lidze z różnymi zastrzeżeniami - "głó- wůnie bezczynności" w porównaniu z pracą P.P.S. W 1901-1902 tenże Gierszyński i Lew-akaw.ski, sekretarz Komisji, głosowali za przyznaniem edsetków Lidze, ale z zastrzeżeniem, że "sig z dzialalnością tej or anizacji nie solidaryzuią . Dopiero w sierp- niu 1903 - naskutek now ego programu Ligi z w,yraźnym ju zwrotem w kierunku u ody - Gierszyński i Lew.akowski zł ożyli "votum separatum - po raz pierw..szy w tym roku odsetki w' REWOLUCJA ROKU 1905 183 okości 6.195 franków przyznane zostały Lidze nie jednogło- ie, ale wigkszcůścią głosów. W dwa miesiące później - Gier- 'ski i Lewakowski wycofali się ze składu Komisji, na ich ejsce zaś wybrano Józela Gałgzowskiego z Paryża i Ernesta ama ze Lwowa. Odsetki z roku 1904 w wysokości 6.992 fran- w ponownie przyznano Lidze, ale uchwałę.tę trzeba było po- zyć z niemałym już wysiłkiem dla ódparcia poważnych za- _ ) W roku następnym obudziły się wątpliwości i w Ko- lsji; wpraw ie oůdsetki w wysokości 7.334 fr. przyznano znów idze, ale już z przypomnieniem, że ma iść "drogą pracy, której rzyświeca ojczyzna wolna, cała i niepodległa". . . "Gdyby się kazało - przestrzegała Komisja - ż Liga Narodowa z dro i ; j nie schodzi, ale zbacza, Komisja bez wahania - otwarcie i 8tanowczo by z nią zerwała". . . Kierownictwo Ligl jednak umiało tę wiszącą już burzg zażegnać, co więcej - przez Z. Baliahiego u schyłku 905 uzyskał p ze Skarbu oprócż zwykłych procentów jeszcze 30 tys. fra,nków z kapitału, na podstawie art. 14 statutu, htóry stawiał wyraźnie warunek walki o niepodległość Polski. Komisja, oddalona od kraju i opierająca się na sprawozdaniu Disemnym Ligi oraz na ustnych zapewnieniach jej delegata- te 3Q tys. fr. z kapitału przyznała w przekonaniu, że "najpoży- teczniejsze dla sprawy Polskl niepodległej., demokratycznej, lu- dowej na przyszłość ziarna siała i sieje w 'uchu Ligi Narodowej Demoůkracja Narodowa". . . W pół roku później, gdy stronnictwo Dmow skiego zwgziłůo program swój do autonomii i w Dumie .rosyjskiej zab egało o względy "kadetów" - delegat jego na po- siedzeniu Komisji Nadzorczej przekonywał ją jeszcze, że "j a k dotąd pozostaje i nadal Liga na stanowisku, przyjętym przy za.wiązaniu w r. 1892 organizacji trójzabor arej, mającej zawsze na celu doprowadzenie do skutku życzeń państwow ości Polski, uzyskanie zupełnej niepodległości dla całej Polski"?3) Na tej też podstawle, w odpowieidzi na list, w imieniu stronnictwa przez K. Raczkowskiego podpisany 2O.IV.1906, przyznano dodat- kowc 31.V.1906 jeszcze 27.500 fr. z kapitału, a w sierpniu wypła- cono procenty w wysflkości 7.587 fr. Coprawda - te ostatnie dotacje wywołały rozłam w Komisji. Miłkowski, twńrca Skarbu 72) Według: "Skarb Narodowy. XII - Sprawozdani e za rok 1904", na str. 31, zarzut polegał na tym, te "ponieważ Komisja NadBorcza z wyjątkiem Ligi Narodowej żadnej innej organizacji politycznej w Pol- sce zasiłków procentowych nie udziela Skarb Narodowy przez to na rzecz Komitetu Centralnego Ltgi skonflskowany, stał się onego fun- duszem przybocznym"... "Detraktorowie rację zarzutu koniecznie wy- należć postanowili i wynaleźli. Wynależli ją w tym, że Komisja Nad- Zorcza składa się z członków Ligi, a zatym Lidze czyli jej sztabowi podlegać musi - słuchać rozkazów jego. Czemut nie ona szta bowi owemu, ale sztab dw jej sprawg z czynnoścf swoich zdawać jest obo- viązany i zdaje?" - zapytywała Komisja i odpowiadała na to, te "dlatego zasiłków żadnej innej nis udziela organizacji te tadna inna w tym, co Li a Narodowa, stopniu warunkom zasadniczym ustawy i statutu nie odpowiadała i nie odpow iada ". . . 73) W "Skarb Narodowy - XIV, Sprawozdanie za rok 1906", ns str. I1-12. 18! NAJNOWBZA HISTORIA POLSKI i założyciel Lfgi - dostszegał już coraz jaskrawszą rozbieżno,g migdzy nadsyłanymi sprawozdanfami stronnictwa a jeg rzeczy- wistą postawą i działalnością polityczną. W liście, który nieba- wem w prasie ogł osi, stwierdzał, że warunek, łączycy 8kar'b Na. rodowy z Ligą Narodową "złamany został z chwilą, gdy Liga uznała polityczny przez Koło Polskie w Dumie przyjęty kieru- nek". Kierunek ten - pisał Miłkowski - "nie tylko ze stanowi- skiem Komftetu Centralnego z 1862 podobieństwa najmniejszego nie ma, ale opierając się na trójlojaliźmie - rozbi ry hraju ratyfikuje, sprawę polsk z szeregu spraw międzynarad owych wykreśla i, wydając ją na łaskg i nfełaskg interesów i widoków państwowych mocarstw zaborczych, doniosłość jej patriotyczną w oczach ludu polskiego obniża i awoce własnej śród niego pracy niszczy". . Zaniepoko)ony tym zwrotem stronnictwa- Miłkowski na zjeździe Komisji w 1906 spowodował "uchwałg, zastrzegającą nietykalność ostatnich franków stu tysięcy". Nie- bawem jednak - jak stwierdza w liście dalej - "spostrzegłs2y, .że zastępu) ca Ligę organizacja, domaga.jąc się znów zasiłków pieniężnych, brnie dalej w gwałcenfu zasadniczych Skarbu Na- rodowego warunków". - zażądał wstrzymania wszelkich wy- płat; gdy wnios k jego w głosowaniu upadł - poda,ł się d.o dy- misji, cofnął to jednak na skutek nalegań członków Komisji oraz "na zargczenie de:egata Ligi", że powróci ona do "pracy Lfgi dawniejszej". Ale "wyzyskiwanie w ciągu dalszym w r. 1907/1908 przez niezasługującą coraz to wyraźniej na nazwg Ligi Narodowej Polski organizację Skarbu Narodowego" znie- va oliło Miłkowskiego do powtórnego podania się do dymisji, któ- rego - "mimo nalegania kolegów" - już nie cofnął. List swbj końezył Miłkowski ciężkim westchnieniem: "Błądzą nasi pod firmą N.D. mężowie stanu - wybacz im, Panie! Błędami iskrz się pisane i wydawane przez nich czasopisma i książki. Błędy jednak swoje w ludzi jako prawdy wmawiać umieją. Umiejęt- ności tej ofiarą z winy własnej padłem, nie wyćwiczywszy się odparowywać jej w szermierce języ knwej inaczej - jeno dy- misj ". Te rozlamy w Lidze - rozpadnigcie się jej na kilka odrgbnych, niezaletnych hierunków myślenia i działania politycznego oce- niane są zazwyczaj jalko skutek jej ugodowego oportunizmu. Bezsprzecznie - oportunizm ten odegrał tu sveo)ą i wcale nie- małą rolg. Jak dla Miłlflowskiego, talć dla wielu innych był bodź- cem ostrym, wywołującym oburzenie i protest. W gruncie rzeczy jednak - w głgbi - oddawna już istniały warunki do takieBo rozpadnięcia się i podzfału. Nle tylko w sferach, wpływami Ligf objętych, a klasowo sprzecznych, ale w c óle w społeczeństwie Królestwa dochod iły d głosu nowe elementy i nowe siły. w ohresie przedrewolucyjnym drzemiące jeszcze, budzące się do- piero, słabe f nikłe - zagarniane były przez dwa główne prą l9 - P.P.B. i Ligi, - w okresie rewolucji jednak rozwinęły sfęů okrzepły, niektóre nawet w peMi już dojrzały i - usamodziel- nlając się - zmieniły polityc o-społeczną strukturę kraju REWOLUCJA ROKU 1905 185 p d rokiem 1905 na polityczno-społeczne oblicze Królestwa dał się właściwie tylko trzy prądy - ugodowy, soc)alistycz- ; -nfepodległościowy i narodowo-demokratyczny; po rewolucji, raczej już u jej schyłku linie podziałów tworzyły gęstą sieć: rnysł i ziemfaństwo reprezentowane było jak dswniej przez ugodowe 8tronnictwo Polityki Realnej. - drobnomieszczatistwo na większym odłamem inteligencji i kleru skupiało się pod standarem narodowo-demokratycznym, proletariat rnfejski mlał trzy o wiele szersze 1 głgbsze #ożyska - rew lucyjno-nie- podległościowe (Frakcja Rewnlucyjns P.P.S.), narodowo-anty- iocjalistyczne (N.Z.R.) i lewicowe o coraz głębszym narastaniu ppływbw rosyjskiego bolszewizmu. Obudzony wreszcie ruch Chłopski wchodził w życie narodowe dw ma skrzydłami - "Za- re,nia" i N aradowego Związku Cbłopskiego. Inteligencja, stojąca poza obrębem głównych tych kierunków tworzyła kilka dro - niejszych ugrupowań, które dopiero z czasem, głównie w ohresie pierwszej wojny światowej, ayrosną na organizacje a politycz- nym znaczeniu. W takiej strukturze - od początków 1907, a nawet już udi fchyłku 1906 - a na tle potęgującej się reakcji rządowej- Coraz szerszy zataczał krąg i coraz wfęcej zdobywał wyznawców pr d, vyrażający się w nadziejach na zwrot "mimo wszystko" - "ku lepszemu", na "poprawg sytuacji", na "powrót swobód ohoćby w zmniejszonych rozmiarach". . Nadzieje te pcdtrzy- mywał rząd ciągłymi obietnicami, że "z chwilą uspokojenia zni- tng represje". . . Stąd coraz szers2e prześwfadczenie, że "rządu nie należy drażnić - a czekać cierpliwie na zapo wiadane złago- dzenie kursu". Wszystkie ugrupowania polskie - z jedynym wy- qtkiem Frakcji Rewolucyjnej - przez cały rok 1907 żyły w tych łłudzenfach. . . Plłsudski już w Ifstopadzie 1906 w artykule o "Polityce walki Czpnnej"7 ) - ogłoszonym w "Trybunie" - stwierdzał, że od Chwili stłumfenia "p4wstania" moskiewskiego rozpoczął się w Rosji i trwa "nle zwykła reakcja, lecz odwrót na całej linfi". "Nie należy łudzić się pozorami, nie należy przypisywać wagi ;jawiskom chwilowym, zmianom drugorzędnym, wskazu)ącym akoby, że w polityce rządowej dokonał się zwrot ku bardziej llberalnym normom". T.zw. "ustępstwa" poddane analizie oka- się "arykwftem energii społecznej, której rząd okiełznać nie Zdołał". . Błędem zasadniczym - wywodził dalej - jest też mniemanie, że "reakc)a skończy sig, gdy się skończą niepokoje Aewnętrzne". Panująca reakcja - podkreślał Piłsudski - nie st prze)ściowa, gdyż jest "przejawem odwfecznego rosy)skiego 'stemu państwowego"... "System ten nie pęknie, póki nie zo- anie złamana potęga ludzi, których tradycją rodzinną i po- ' aniem życiowym jest utrzymywanie tego systemu. Inacze), mieczem, amać te) potęgi nie można. Rewolucja zbrojna, 1 rtykuł ten z inspirac)i Piłsudsklego i po kilku rozmowach z n1 uapisat i ogłosił pod inic)ałami "T-z" Tytus Filipowicz. 186 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI - przy tym nie a la Moscou, lecz dostatecznie silna dla zgniece- nia sił rządowych - oto konieczność dziejowa, jaką mamy przed sobą. Musimy Rykorzysbać wszystki siły społ eczn w celu organizowania zbrojnego powstania. Ono jedynie może zmie- nić podstawy naszego bytu politycznego". . . "I czym prędzej zdamy sobie sprawg, że z dzisiejszego położenia nie ma irme- go wyjścia, tylko walką zbrojną - tym lepiej ". . . Nikt nie mó- wi, - pndkreślał - o "j akimś jednorazow ym, nagle wybucha- jącym powstaniu zbrojnym; było by to równomaczne z fra- ze$owiczostwem i z przyznawaniem się do "zupełnej ign ran- cji" w zakresie pozyty wnych warunków walki. Nie wolno "pew- nego pigknego poranku rzucić na wojsko choćby podwójną ilość dostateeznie uzbrojonych cywilów", atak taki "musi a łby sig skończyć przegraną". . Ale - "nauka obch dzenia się z bronią i organizowanie kadrów, z konieczności tajne, związa- ne jest z ogromnymi trudnościami, koniec końców jest jed- nak w istniejących warunkach możebne". Dalszym krokiem w pracy nad "przekształceniem chętnych do boju cywilów w kadry przyszłej armii powstańczej" musi być przeprowaaze- nie zorganizowanych szeregów przez "ży we doświadczenie dro'b- nej partyzanckiej walki". Ch odzi "o to, by nie t y lko kadry, lecz jak najszersze masy ludności przekona o możliwości walki. A teg można okonać j2dynie zapomocą przykładów, świadczą- cych, że zwyciężanie sił rząd awych jest możebne i wykonalne. Wszelkie zmniejszenie autorytetu, jakim armia cieszy się w oczach ludności, będzie również działało w tym samyxn pożą- danym kierunku". Dotychczasowa dziaialność Organfzacji Bo- jowej dała w skutku gurałtowne dla wszystkich widoczne obni- żenie się autorytetu policj i rosyj skiej, a tu i tam całkowity na- wet zanik t.ego autorytetu.75) Co więcej - obniżył się pcważnie i autorytet woj ska. Rozłam w partii nie mógł przejść bez śladów w życiu Orga- nizacji Bojowej. Do "lewicy" odeszły z niej nieliczne tylko jed- nostki, ałe poważną czgść jej sih trzeba było przeznaczyć na ro- 75) W tym samym mniej więcej czasie, gdy Piłsudski stwierdzał to w "?tybunie" - gen. gub. Skałłon (l4.VII.1906) w liścle poulnym do 8tołypina komunikował: "Terror, wykonywany jut drugi rok prze2 oddziały bojowe komitetów re wolucyjnych - osią.gną.ł teraz najwytszy stopień natętenia, co w posbb najzgubniejszy odbija się na skład2ie personalnym policji której szeregi szybko rzedną i prawie te nie s& uzupełniane. W ostatnim czasie w samej tylko warszawskiej policji bralk 16 ofioErów, 40 rewirowych i ponad 450 stójkowych, co stanowi około 40 proc, ogólnego etatu. Pragnących zająć oprótnione mie.lsca prawie nie ma". "Ani surowe przepisy stanu wojennego, - ;twierd2ał 8kałłon dalej - ani ochrona policji przez uzbrojonych tołnierzy e przytsoszą oczekiwanych rezultatbw - bojowcy napadają i na tolnier29 wartownikdw, z ktbrych jut niektórzy zapłacili życi e . Funkcjonarius2e policji są przygnębieni, brak im obrony i, jeteli krwawe rozprawy 2 niml nie zostarsą wstrzymane miasto Warszawa i z nią cały kraj. są. naratone na to te pozost aną wkrótce bez policji a nowe etat9 ziemskiej straży, zgodnie z którymi ilość ziemskich stratników ma w stosunku do obecnej ilości podwoić, zostaną martwą litkr&, 8d nilst nie zechce służyć w policji ", , , REWOLUCJA ROKU 1905 lg7 potę polityczną i organizacyjną we Frakcji. W z viązku z tym wobec odpływu ludzi i na tle ogólnego pogorszenia warun- óW walki reu.olucyjnej - przeprowadził Piłsudski reformg za- .równo organizacji, jak zasad. Jak parokrotnie już tu podkreślałem - działalność bojowa, Iozwinigta w lecie 1906 r., kłóciła się z jego planem, opartym na myśli szerszego i gruntowne o rozbudowania "czynnika te- Chnicznego". Skoro jednak działalaność bc jową już rozpoczgto, to należało ją pro 'adzić tak, by podstawy dla realizacji szer- ezego planu nie zanikały, lecz przeciwnie - rozrastały się i po- głębiały. Zanik działalności bojowej - po tak wymownym okre- 8ie walki - byłby zrozumiany jako upa,dek organizacji i w spo- 6ób przygngbiający pcdziałałby na otoczenie. Należy więc w dalszym ciągu ezorganizować rząd i tą drogą wpajać w masy przekonanie o możliwości zwycięstw'a. Jednocześnie masy te na- leży ujmować w ramy organiza,cji ściślejszej, przygotowywać je technicznie ció walki. Niech jedna czgść członków partii walczy i dezorganizuje rząd - druga niech się przygotowuje do szer- azych zadań w przyszłości. W pozornej tedy tylk a sprzeczności z dotychczasowym jego stanowiskiem pozostać mogą wywody ego na pierwszym porozłamowym zjeździe Frakcji. W działal- ności bojowej widział dwa zadania. Pierwsze nazywał "samo- obroną spcłeczną", która "nie jest ani karą, ani zemstą", a tylko "zapobieganiem i przeszkadzaniem złemu"; nie może na ograniczać się jedynie 4 odpowiedzi na gwałty zarówno ze Btrony rządu i kontrrewolucji, jak na przejavc=y bandytyzmu; lecz musi również znaleźć środki przeciwdziałania tym gwałtom w ehWili, kiedy one są dokonywane, musi im nawet niekiedy zapo- biegać. Zadaniu temu nie może pc dołać organizacja partyjna i hieliczne grupy spiskowe: "do samoobrony muszą się wdrożyć lnasy pod kierunkiem partii". Stąd - konieczność stworzenia "milicji", która ma przeciwstawiać się pogromom, bandytyzmo- walkom bratobójczym - ale nie może wykonywać akcji bojowych - chyba tylk a w zupełnie wyjątkowych wypadkich. Dzia łania bojowe w dotychczasowej formie stanowią zadanie Organizacji Bojowej. Ma ona w dalszym ciągu ;okonywać na- padów na instytucje rządo 'e, kasy, pociągi oraz zamachów na przedstawicieli władzy; im czgściej się powtarzać będą takie vystąpienia - tym trudniejsza będzie sytuacja rządu, tym bar- tlzlej dlań kłopotliwą i kosztowną będzie ochrc na instytucji- tym popularniejsze przekonanie o możliwości walki zbrojnej Z rządem ' ). W wyniku dziesiątego zjazdu postanowiono, że siły ojo .e P.P.S. Frakcji Rew. składać się bgdą z Organizacji Bo- oa.ej i milicji z Wydzialem Bojc wym na czele; Organizacja jowa "oddzielona od organizacji partyjnej" i nawet przed ią "możliwie zakonspirowana", pozostaje w bezpośrednim roz- ') Podane tu zasadv - u,raz z założeniami co do organizacii mi- - przedstawił Piłsudski iuż na zjeździe lu.ou skim. Wóu'czas Zyjęcie tych u'vty cznvch ocaliło czasowo jedność partii. Natomiast opuszczenie do u'y konania tego planu spro 'adziło rozłam. 188 NAJNOWSZA HISTORIA POISKI porządzeniu Wydztału Bojowego, podlegająceg8 C.K.R. , "Milicja" jako narzędzfe samoobrony i środek do rozszerzenia w szeregach ogólno-partyjnych znajomoścf zasad i metod w , podlegać ma Wydziałowi i wyznaczonym przez niego "o.kręgo- wym inspektorom rnilicyjnym", tylko pod względem technicz. nym, pod innymi zaś w'zględami - lokalnym, dzielnicowym i okręgowym komitetom partii; stworzona zostaje "szkoła milf- cyjna" dla przygotowania niezbędnej il ości instrukto.rów mfll- cyjnych; tworzące się grupy milicji w poszczególnych miejsco- wościach po d'degają lokalnemu "naczelnikowi milicji", wyzna- czonemu w zasadzie przez inspektora milicyjnego; broń pozo- stawać musi w zakonspirowanych składach pod opieką i oso- bistą odpowfedzfalnoścfą naczelnika - wydawać ją ludziom mo- żna tylko do ćwiczeń i tylko w wypadkach konieczności jej uży- cfa; przed akcją samoobrony naczelnik może wzywać ludzi na naradę i dyskusję, od chwili jednak wyruszenia na akcjg d jej zakończenia obowiązywać musf zasada: kategoryczny rozkaz na- czelnika i bezwzględne posłuszeństwo milicjantów. Ale i tego planu - jak paru poprzednich - nie pozwoliły zrealizować szybko zmieniające się warunki.7g) Reakcja rząxibwa rosła niemal z tygodnfa na. tydzień. Carat, odzyskując siły i pewność siebfe, ograniczał 1 cofał "swobody", usiłował też za- pobiec przyszłemu wybuchowi przez "ffzyczne wytgpienie ele- mentów buntu". Aresztowanfa były coraz częstsze i liczniejsze, wyroůki coraz sroższe. Szczerb w szeregach organizacji nie było czyrn wypełnić, bo w tym okresie "orgif stanu wojennego" ustał już zupełnie dopływ świeżych sił, zwłaszcza spośród inteligencjf, powiększał się natorniast odpłyvc słabszych, znużonych, zniechę- conych. W topnfejących szeregach mnożyły się nieporozumienfa, starcia, zatargi. Tłem głównym dla nich był brak zrozumienia sytuacji - wielu zdawało się ciągle, że można jak dawniej wie- cować, utrzymywać masową organizację, żądać od kierownictwa potrzebnych ludzi, wydawnictvc i pieniędzy. C.K.R. Frakcji w nowych warunkach sprostać tym żądaniom nie mógł. Wskutek jedne o z zatargów na tym tle - wśród fntryg - odpań a od Frakcjl znaczna część organizacji warszawskich. Do jaskraw- szych znacznie i smutniejszych wydarzeń doszło w Łodzi, nie- chybnie dzięki demoralizującym wpływom toczących się tam 96) W cią u trzech pierwszych miesięcy porozłamowych dokonała OrRanfzacja Bojowa 33 akcji, z ważniejszych wymienię: zamachy 21.liII.l906 na płk. Obruczewa lza pogrom w Siedlcach) i na naczel- nfka żandarmerii łódzkiej atko-Andrejewa tl0.I.1907l, akcje bolowe: w ł owiczu 2.I.l w Wfsznicy 9.I. pod Rejowcem 17.I.) i w l lałę' czowie 3.II.l. Jako "szczyt spran'ności" bojou'ej w tym okresie oceniał Piłsudski akcję na urzad pocztowy w Warszawle przy zbiegu ulic ń ' czej f Wspólnej 22.II.1907l, dokonaną przez zesoół bojowców pod do- a,ództwem Tomasza Arcfszea,skie o: wśrbd białeon dnia, w połudnfe skonfiskowano tu 6.427 rubli; v wrniku krótkotrwałej, lecz gwałtownej walkf zginął tu jeden z bojoa,ców. Karchocha, dwóch bvło rannychi po stronie rosyiskiei zabitych 4, rieiej i lżej rannych 6 żołnierzy urzędnikbw rosyjskich oraz przypadkca-o paru interesantów, na szczę' ście - bardzo lekko. REWOLUCJA ROKU 1905 189 śnie walk bratobójczych. Organizacja łódzka Frakcji - naj- iejsza - poszła drogą nadużyć w kierunku bandytyzmu, tała też za ta przez C.K.R. Frakcji rozwiązana na wszystkich blach, bo nie tylko "doły", ale i członkowie okręgowego az dzfelnicowych komitetów brali udzfał w bandyckim napa- e. Zaprzepaściło to sprawg "organizacji milicyjnej", zapo- tkowanej w Łodzi właśnie ; i j ą trzeba było rozwiązać, gtl,yż ;amując się z posłuszeństwa - nieprzeszk alona jeszcze- kształciła się samowolnie w "bojówkę", bardzo szybko ule- a demoralizacji i wkroezyła na drogg j awnego bandytyzmu. . . Tak borykając się z trudnościami wewnętrznymi - Frakcja jej Organizacja B jowa oprócz reakcji rządowej miały prze- iwko sobie niechgć społeczeństwa, które w przytłaczającej swej G plększości za najmędrszą uznawało dalej "politykę nledraż- Il ienia rządu" - i pcd w pływem niesumiennej, demago- tc ej agitacji narodowych demokratów z rosnącym obu- seniem potępiało "prowokacyjno-niepodległościową" postawg il'rakcji i jej działania bojowe i obarczało ją odpowiedzialnośtią oralną za skutki. Rząd umiejętnie nastroje te podsycał, sto- ując system represji wręcz nieludzkich: w Warszawie np. 17.V. . 607 po akcji bojowej na miejską stacjg kolei nadw-iślańskiej ojsko strzelalo do uciekającego z dworca tłumu podróżnych; ł odzi, po akcji na furgon pocztowy, wysłany w pościg oddział ,tozaków wdarł się do jednej z fabry k i zamordował tam 20 osób, ponadto zaś - szablami przeważnie - cfężko zranił 70 ludzi. W tych warunkach Organizacja Bojowa ograniczała svc:ą zia- łAlność do wypadków nieżbgdnej konieczności - unfkała więk- ; zych skupfsk, walczyła praiwie wyłącznie na prowincji, tam ednak sił było coraz mniej. Do akcji najpoważniejszych w tym okresie należy nieudany niestety napad Mireckiego pod i apami (7.VII.1907) na poůciąg z odjeżdżającym do Petersburga, an ym ze swych okrucieństw wolyńskim pułkiem lejb-gwardii. grupy wystąpień drobniejszych wymfenię: wyrwanie z więzie- ltie lubels'kiego 21 więźniów l26.V.1907), dwa napady (T. Arci- wski 22.IV. i 17.V.1907) na furgony pocztowe w Łodzi oraz pomniany już napad na k lej naK1 wiślańską fl7.V.1907), wre- I6cIe wykonaną przez Mfreckiego osta.tnią już jego akcję na fur- i n pocztowy pod Staroźrebcami (6.VIII.l907). ak walcząc j eszcze - wchodziła Organizacj a Boj owa w okres go konania. . . Szeregi topnfały szybko wskutek mściwych ůnań rządu, zupełnego braku oparcia w terroryzowanym Poteczeństwie i jego skutku - wycofywania się z "roboty" bszych i znużonych. W sierpniu 1907 już tylko . Zagłębiu, omskim i Kieleckim istniały zdolne jeszcze do czynu od- ły bojoR^e; gdzieindziej - Warsza.wy nie wyłączając - były tylko jednostki o silnych charakterach. Sytuację bardzo cię- ů beznadziejną już, komplikował jeszcze brak środków mate- nych, gdy najrozmaitsze wy d;'atki narzucały się swą nieod- rtą koniecznością. Już same koszta najniezbędniejszych wy- nictw i utrzymywanie pozostałej przy życiu czgści organi- 190 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI zacji - agitacyjnej i bojowej - przerastały możliwości Frakcji , a w dodatku da tego nie można było nie wspierać wigźniów f ich rodzin. Dla przykładu tylko wspomnę, że w pertraktacjach z żandarmami w sprawie ułatwienia ucieczki z cytadeli ujętemu Mireckiemu spotykano się z żądaniem 10 tys. rubli. Obrońcy sądowi przeważnie nie brali honorariów dla siebie, musieli je- dnak ułatwiać swe zadania poważnymi nieraz łapówkami. p przy tym - ludzie, do niedawna pozornie przynajmniej legalni i sami pracujący na s w-e utrzymanie, przechodzili teraz coraz czgściej na stopę n?elegalną, a ukrywając się, zmieniając ciągle miejsce zamieszkania, pozostawiając nieraz liczną rodzinę bez środków da życia, oczekiwali, pr sili, żądali choćby najskrom- niejszej pomocy w tym cigżkim dla nich okresie. Konieczność uwzglgdnienia tych wszystkich potrzeb przy stałym uszczupla- niu się dochodów przedłużała stan przejściowy i nfechy bnfe wpłynąć musiała na liczbę ofiar, pochłonigtych przez wigzienia, katorgg i szubienice. I na tle tego rozstroju i przygnębienia ob- serwował się zja w iska dotąd w Organizaeji nieznane: różne jednostki organizacyjne zaczynały "wpadać" bez określonych przyczyn. Rewizje, dotychczas u ludzi Organizacji bardzo rzad- kie, stawały się coraz częstsze, adresy starannie zakonspirowane - sta.wały się znane policji i żan!d:a,rmom: Czuło się, że Orga- nizację otaczać zaczyna sieć coraz bardziej się zwgżająca, kie- rowana świadnmie i celowo przez prowokacjg. Dla Piłsudskiego już na jesieni 1907 było rzeczą oczywistą, że re volucja została przegrana i że niepodobna liczyć na jej wzno- wienie w przeżytych już formach. Wnioski streszczały się w po- glądzie, że dla olbrzymfej wigkszości - dla wszystkich prawie - rewolucja przyszła niespodzianie, zastała najgorętszych na- wet w stanie nie tylk o materialnego, ale i psychicznego nieprzy- goto,wania do wielkich wydarzeń. Przed rokiem 1905 nikt nfe myślał o przygotowanfu się zawczasu do walki, w ługim zaś a przyjaznym dla takich poczynań okresie dużo czasu, sił, ener- gii stracono na bezpłodne spory i tarcia wewnętrzne. Organizacjg Bojową, znacznfe spóźnioną w narodzinach i rozwoju, trzeba było tworzyć w ogniu walki i ca wigcej - trzeba było natychmfast jej użyć, a w konsekwencji f zużyć w znacznej części. Wystą- pienia jej przy tym przypadały na okres zamierania rewolucjf i obniżania się nastrojów. Za brakło vc ęc jej szerszego poparcia mas. Próby przekształcenia jej w "siłę fizyczną" musiały za- wieść. Ruch rewolucyjno-bojowy musiał zacząć wygasać, nfe przekroczywszy ram drobnych stosunkowo a:kcji. Organizacja- w lecie 1906 występując do działania, liczyć mogła około półtota tysiąca ludzi, bohaterskfm swoim przykładem pociągnąć mogła dwa, maximum trzy tysiące, tworzyła lęc w sumfe siłę, Z którą trudno było myśleć walce planowej, konsekwentnej 1 stanowczej - trudiio było porywać się na "rzeczy większe". Zrdbiła jednak to, na co ją stać było - pazbawiła znaczenia policjg, wyprowadziła wojsko z koszar, rozwałkowała je, odarła z nimbu niezłomnej potęgi. Główną jej zasługą jest uratowanfe ruchu zbrojnego. "W społ,2czeństwie - mówił później Pił- ;ki -.zapanowałoby niepodzielnie już przekonanie o zupeł- niemożliwości prowadzenia walki zbrojnej, gdyby nie po- tła ona w, chwili tak odpowiedniej - w chwili osłabienia i irganizaeji caratu". . . Organizacja Bojowa, stan wiąc za- zek samodzielnej polskiej siły zbrojnej, przełamała w w2elu Zach siabość beznadziejną wobec fizycznej przemocy caratu. niej i bez jej czynów byłoby zupełnie niemożliwe późniejsze dzenie polskiego ruchu wojskc wego w kolejnych formach ązku Walki Czynnej, organizacji strzeleckieh, Legionów r W. Wreszcie -- =- wydała Organizacj a wiele wybitnych postaci : ii, jak Sławek czy Prystor, przej d ą przez w szystkie etapy ki o niepodległość, a w państwie wolnym odgrywać bgdą kie- niczą r olę, inni - jak Stefa n Okrzeja, Henryk Baron, Józef ztwiłł-Mirecki, przez krew ofiarną i śmierć staną się posie- n nowej przyszłości 7 ů ). Walczyła Organiza cja jeszcze na jesieni 1907 i z początkiem 908, mając na celu głównie zdobycie funduszów nie tylko na dacjg istniejącego stanu rzeczy, l cz i stworzenie podstaw a przyszłość. Sam Piłsudski przy pomocy najwybitniejszych jowców - Mireckiegc , potem Mańkowskiego i Dehnela, od ta 1907 przez szereg miesięcy przygotowywał niezrealizowaną obec trudności akcjg w= formie podkopu pod filię banku pań- itwowego w Kij owie. W Królestwie - na jesieni 1907 i na wio- ulę 1908 - dokonano akcji pienigżnych pod Sławkowem, Ostrowcem, Sokołowem, Szydłowcem i Tumlinem (Arciszewski, Cłfbalski, Momentow.icz). Nie pociągało to jednak odprężenia w aytuacji. Z zamknięcia rachunków za rok 1907 wynikało, że Organizacja dysponuje zaledwie 8 tys. rubli. W lutym 1908 wpły- nęły pieniądze z akcji tumlińskiej f13 tys. rb.) - ale z tego 5 tys. rb. trzeba było wydać na obronę zamkniętego w cytadeli Mireckiego. Resztę poehłonęło życie i stopniowa likwidacja ośrodków. . . Akcji tych dokonywano i plany większej "roboty na przysz- łość" budowano w sferze krzyżowania się dwóch sprzecznych hferunków myślenia, które wyrastały na tle zmieniających się warunków zewnętrznych. Dążenia większości bojowców wyrażały eię w przekionaniu - mylnym wprawdzie, lecz świadczącym o Wielkiej sile charakterów - że w oparciu o psychiczne zalety ?7) Wymieniam tu tylko trzęch najbardziej znanych, reprezentują setki innych: Okrzeja - 19-letni robotnik fabryczny, Baron- 19-letni robotnik garbarski, Mirecki l29 lat), syn ziemianina, matka 5ego była w pierwszym małżeństwie hr, Niesiołows ką. Sylwetka, we- wnęt.rznie nie mniej wspaniałą, był 20-letni stolarz z Parczewa Hipo- Kopiś; przed sądem w ostatnim słowie zażądał dla siebie kary mierci przez rozstrzelanie, gdyż uwůażał, że taka śmierć należy się "żoł- llierzow,i rewolucji", walczącemu o wolność ojczyzny. Sąd - do głębi poruszony postawą Kopisia - sam w brew stanowisku bohatera, zwró- cił się do cara o ułaskawienie. Ostatecznie - skazano Kopisia na ka- i'gę syberyjską, gdzie też zmarł w'skutek gruźlicy", 191 REWOLUCJA ROKU 1905 192 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI xobotniks polskiego da się utrzymać nieprzerwalność dz1 bojowych, - że walki czynnej nie należy zawieszać, lecz j ciwnie - kontynuować i rozwijać ją w miarę sił i mo Piłsudski jednak patrzył na te sprawy inaczej. . . Przełam nastroje otoczenia - postano vc ł zamknąć kilkuletni okres : gań 2 przemocą ja,kimś mocnym akflrdem, by pokazać, że łalność bojowa nie kończy się wskutek klęski i wyczerpania, że przerywa się ją celo wo, z myślą o podjęciu jej w późniejs2 bardziej sprzyjających okolicznościach. W związku z tym jektował zamach na koszary kozackie w i,odzi oraz ns s prawosławny w Warszaw e; o d projektów tych wszakże ods1 wobec możliwości wielu nieuniknionych ofiar polskich. To uderzeniem kańcowym, zamykającym okres walki, stać się ix: wyprawa bezdańska. Polegała ona na napadzie na pociąg p towy - dokonano jej 26 września 1908 w Bezdanach, na m staeji kolejowej pad Wilnem. Wzięło w niej udział - pod bistym kierownictwem Piłsudskiego - 17 'bojowców, wśród W. Sławek, A. Prystor, F. Cłibalskf, T. Arciszewski, Wł. Mon towicz, A1. Szczerbińska (późniejsza marszałkowa Piłsuds Akcję, trwającą 45 minut, przygotowywał Piłsudski w ciągu d więcfu miesigcy - wśród niesłychanych trudności, wśród nii czonych przeszkód, kolosalnego ryzyka i niezmiernie nikł szans udania się. Dała ona w swym wyniku ponad 200 tys. r zdobyczy. Swój osobisty udział w tej wyprawie uzasadniał sudski w liście, pisanym do towarzyszy tuż przed wyprawą: " lum ludzi na to posyłał, tylum przez to posłał na szubienfcę w razie jeśli zging, to bgdzie naturalną dla nich, dla tych chych bohaterów, satysfakcją moralną, że i ich wódz nie gar ich robotą". . Poza tym - zmuszala do tego twarda konit ność : " Moneta ! - pisał w tymże liście -j ak nią gardzę wolę ją brać tra k, jak zdobycz w walce, niż żebrać o ni zdzieciniałego z tchórzostwa społeczeństwa, bo przecie jej mam, a mieć muszę dla celów zakreślonych". . . Rewolucja lat 1905-1906 - mówił nieco później Piłsudski była źle przygotowana i nfe wyzyskała przez to wszystkich r żliwości. Przegrana świadczy, iż fala rewolucyjna w masach rasta tak szybko, że w okresie vc^rzenia nie ma już czasu przygotowanie się i naukę. Trzeba wówczas działać, walczyi Wobec tego najgłówniejszym zadaniem ludzi, myślących o wa zbrojnej, musi być prowadzenie możliwie dużo przygotowań ' wczasu. "Naszym obowiązkiem jest - podkreślał Piłsu dtski vykorzystać odpływ fali rewolucyjnej w ten sposób, by przyszłej walki jak najlepiej się przygotować aby i tę przys nie cechowała taka sama bezsilność, jak nledawną przes hoś Ąů aů; ROZDZIAł PIĄTY DRODZE DO CZYNU ZBROJ( EGO :Już w okresie zamierania rewolucji w Królestwie sytuacja ałaj lityczna w Europie układała się cora2 wyraźniej w zapo- edź wojny międ2y dwoma blokami państw; istniejący od lat kunastu sojusz francusko-rosyjski miał przeciwko sobie przy- erze N?emiec, Austrii i Włoch. Od początku dawało to te- etyczną tyl ko równ owagę sił na kontynencie. Cłwarancją po- iec rosłanś bkon Ró j czawó y ij poński jg wychitarna Nie- odziła bar- osłabiona. To zwichnięcie równowagi oraz mnożące sig zejawy polityczno-g.ospodarczej ekspansji Niemiec na obs2a- ch pozaeuropejskich nie mogły nie niepokoić Anglii i osta- wyrwały z niezależnej pozycji odosobnienia. Zna- znie j ą ' zło to dla siebie wyraz w ukła:dzie z Francją lwiosna 1904), ci niebawem i w łagodzeniu starych antagonizmów rosyjsko- : gielskich; w sierpniu 1907 daszł o migdzy Anglią a Rosją do jiec mpromisowego układu w spra w=ar,ůh azjatyckich, w czerwcu ' 08 do spotkania w Tallinie króla Edw arda z carem Mikoła- m. W tym wstgpnym jeszcze okresie zmian w układzie sto- nków i sił r2ąd austriacki 5.X.1908 ogłosił aneksję Bośni Hercegowiny, okupowanej dotąd na mocy traktatu berliń- ego z 1878. Ostry z tego owodu zatarg austriacko-rosyjski stał jednak zala odzony, gdyż głów 'ne mocarstwa nie chcia- w.ojny i nie były jeszcze do niej gotowe 11. Antagonizxny ostrzać się i pogłgbiać będą pod nnciskiem wielkich proble- ów polityczno-gospodarczych w skali światowej - Niemcy bi ami sw mi si ać b d daleko poz poczticiu swej siły am cj y ęg ę ą a pę ednak Bałkany stawały się obszarem najbar- o l. To j m. Niemcy zdecydowanie popier j j p ali tuta e odminowaR s i Rosja zaś w dyplomatyczn ustrig przeciw' o j, ej walce swoją pozycjg czuła przy sobie Ang?ię, która w trosce o ba- 11 Podobnie zała odzono zatarg o Maroko i zlokalizowano wojnę łosko-turecką w Afryce. 21 Zresztą wspbłzawodnietwo z Angli& w płaszczyźnie ekonomicz- 1 i panow'ania nad morzami było tylko jednym z w yrazbw dyna- mu niemieckiego - zbrojny. niepohamowany i drapieżny, sta- ał się gro2bą w'ielokierunkową i znakomicie przyśpleszał proces doj- ania konfliktu. 194 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI sen śródziemnomorski osłaniała Turcję wielką wtedy obsza- rem, ale bardzo słabą. I tu właśnie, na Bałkanach, w paździer- niku 1912 wybuchnie wojna : niewielkie kraje Serbia, Czar- nogórze, Bułgaria i Grecja wystąpią wspólnie przeciw Turcji a po zwycigstwie, przy podziale zdobyczy te ůtorialnych, po- biją się między sobą. Ten pozornie lokalny zamgt nie mógł minąć bez wpływów na szerszej płaszczyźnie, już choćby dla- tego, źe wywołał gwałtowne zaognienie w stosunk arh austria- cko-rosyjskich. Tu też ostatecznie w 1914 padną pierwsze strza- ły wielkiej wojny europejskiej. W tej nabrzmiewającej groźnie sytuacji wszystko pozornie przemawiało za tym, że sprawa polska w znaczeniu migdzyna- rodowym nie istnieje. Zaborcy - jeśli myśleli o niej, to tylko w sztabach; politycznie - mimo poglgbiającego się kflnfliktu - byli zgodni by wtrącona do grobu - nie mogła się zeń pod- nieść. Stanowisko Rosjl przesądzało o stosunku jej przyszłych sojuszników w wojnie: dla Anglii Polska w tym. okresie jest tylko "zwykłą prowlncją rosyjską", Francja nie posuwa się tak daleko, ale zachawuje całkowite milcze:lie, gdyż jest to kardy- nalnym warunkiem przyjaźni i sojuszu z Rosją. W ostatnich l atach przed wojną niewielkie kraje bałkańskie przykuły do siebie na długo uwagg dyplomacji europejskiej. Głośno było o Albanii mówiono o C echach, nieco mniej i ciszej o Fin- landii, tylko o Polsce było głucho. Komisja Skonfederowa- nych Stronnictw Niepodległościowych - w 1913, wyzyskująC zamgt bałkański - wysłała na konferencję ainbasadorów w Londynie obszerny memoriał, gdzie - przedstawiwszy stan rzeczy na ziemi a h pólskich - stwierdzała, że "koniecznością jest dla mocarstw europejskich", by w sprawę polską wejrzaly i "postarały slg w granicach sił swoich ją rozstrzygnąć". Ale memoriał ten, przedstawiony w imieniu Komisji przez Jodko- Narkiewicza, został całkowicie zignorowany przez ambasado- rów. Na ziemiach polskich w ystgpowały z silą coraz jaskrawszą groźne skutki długotrwałej nie oli - kurczenie się polskiego obszaru etnograficznego na wschodzie i na zachodzie przy jednoczesnym coraz widoczniejszym rozpadaniu kraju i naro- du na trzy odrębne rejony, z których każdy ciążył nie w na- turalnym kierunku, ku środkowi Polski, lecz w przeciwnym, od środka ku obcym centrom w Petersburgu, Wiedniu i Berlinie. Zaborcy od długiego przecież czasu, pod osłoną rzekomych "racji strategicznych" i "konieczności państwowych", praco- wali nad pogłgbieniem i utrwaleniem tego rozdarcia. W dzie- dzinie komunikacji np. - doskonałymi pociągami łączono WarszaRę z Petersburgiem i Moskwą, Poznań i Katowice z Ber- linem i Wrocławiem Kraków i Lwów z Wiedniem; rozmyślnie przytym utrudniano i komplikowano komunikacjg osobową Poz- nania z Katowicami, Górneóo ~ląska z Krakowem i Zagłębiem Dąbrowskim. Sztucznie stworzone na tym obszarze luki w sieci kolejowej sprawiały, że na pokonanie niew ielkiej ilości kilo- PO DRODZE DO CZYNU ZBROJNEGO 195 etrów, dzielących dwa miasta, równie ; olskie, ale w dwó h borach położone, trzeba było poświęcie zamiast kwadransów ereg godzin. I.wów był c ałkowicie odcięty od Warszawy i Kró- stwa, wzdłuż całej granicy austriacko-rosyjskiej od Szczal o- ej do Brodów wytworzono zupełną pustkg k omunikacyjną, głębianą jeszcze przez celowe zaniedbania w komunika ji osowej na pogranicznych zwłaszcza obszarach w Kieleckim, belskim i Sandomierskim. Dziwacznie zwłaszcz wygląda,ło polskie zagłgbie węglowe: "wielkie piece hut i maszynowa po- a produkcja, wedle najnowszych naukowych wskazań roz- nięta przez Niemców na Górnym śląsku, całą silą politycz- aego cigżaru i dążeni niesiona była ku Berlinowi; w krairiie j, przepasanej kolejami i doskonałymi szosami, na ile tego ymagały interesy produkcji i komunikacji niemieckiej, roz- poczynał się jednak już ku pograniczom ośrodków Polski ja.k- yy celowo naniesiony gnój i bezład; gdy zaś było przestą ić n'anicę - zaczynała się czgść tegoż s amego, pełnego bogactw, Ośrodka Zagłębia Dąbrowskiego, pod panowaniem rosyjskim, v,nurzane w niechlujstwie blisko stutysięcznej ludności mias- to, brak dróg zupełny, zaniedbanie wszelkiej materialnej łcul- tury , celawe i świadome sponiewieranie kraju i ludzi". Spra- wy gospodarcze, również rozryv rady Pólskę "między rynki wschodu i zachodu" - rolnik polski w Poznańskim praco vał dla uprzemysłowionych obszarów Niemiec, rolnik małopolski za patrywał Wiedeń i Austrię, przemysł polski w Królest vte liczył głównie na rynki rosyjskie. Podobnie działał parlamen- taryzm państw zaborczych, ciągnący polityków polskich w trzech różnych kierunkach - do Petersburga, Wiedni i ger- lina 3). Uwagg każdego zaboru przy kuwały przede wszystkim jego własne, lokalne problemy. W Austrii od kilku już lat toczyła aię walka o reformę wyborczą. Cesarz Franciszek Jbzef wypo- wiadał się za uchyleniem dotychczasowych kurii,.a wpro cůa- dzeniem głosow ania powszechnego, spodziewał się bowiem, że parlament, pochodzący z najszerszych warstw, bgdzie się rnu- siał zająć przede wsey tkim kwestiami społecmymi, iar dotych- czasowym bowiem panowała atmosfera sporów i walk narodo- wościowych, a słynne "obstrukcje" grup narodowościowych pa- raliżowały często politykę i działania rządu. Opracowany i wnle siony przez min. Gautscha w grudnlu 1905 projekt refo=m9 spotkał się z opozycją Koła Polskiego, grożąc bowiem konser- watystom utratą władzy, krzywdził j eszcze Galicj ę przeZ zmniejszenie ilości mandatów. Przy pośrednictwie wezw.anego przez cesarza namiestnika Potockiego doszło jednak do ugo- dy. Polacy poniechali opozycji aa pewne rozszerzenie autonomi! krajowej w szkolnictwie i kulturze narodowej, otrzymali v ięk- szą ilość mandatów, mogli też sami dokonać podziału Galicjl 3) Zob. szkic M Sokolnickiego: "Sprawa polska na terenie mi dzy- narodowym - 1914-1918", w "Niepodległości", tom I, Warszawa, 1930. 196 na okrggi wyborcze i decydować o systemie wyborczym. znie- niony projekt reformy uzyskał w parlamencie potrzebną wigk- szość i w styczniu 1907 nowa ustawa weszła w życie. Prezes L oła Polskiego, W. Dzieduszyrki, został ministrem dla Galicji , W. Korytowski - ministrem skarbu. Wybory w Galieji odbyły się w atmosferze bezkompromiso- wej, zacigtej walki, zwłaszcza we wschodniej czgści kraju, gdzie ze wzgl du na Rusinów wprowadzono okrggi dwumandatowe. Narodowcy ruscy rozwingli gwałtowną agitacjg i zawierali przeciw Polakom kompromis z ydami. Podola y i sprzggnigci z nimi narodowi demokraci polscy nie cofngli się przed po- pieraniem, Starorusinów", odłamu tak wybitnie moskalofilskie- go, że identyfikująceao się właściwie z narodowością rosyjską, WVyniki wy.borów były dla konserwatystów klgską; uzyskali oni na ogólną ilość 106 mandatów tylko 11. Nie pozbawiało to ich jeszcze wpływów i znaczenia - usuwa o jednak z pozycji wy- łącznego władztwa nad krajem, stąd też przełomowe dla Ga- licji znaczenie tych wyborów. Poza nimi po stronie polskiej zdobyli ludowcy Stapińskieg o 17 mandatów, narodowi demokra- ci 16 socjaliści 6; reszta przypadała w nierównych czgściaeh demokratom galicyjśkim, ludowcom ksigdza Pastora i odłamo- wi Stojałowskiego. ydzi zdobyli 3, Rusini - z przewagą na- rodowców - 27 mandatów. Posłowie polscy weszli w skład par- lamentarnego Kflła Polskiego zrazu w niepe:nej tylko połow ie. Stronnictwem najliczniejszym tu byli narodowi demokraci, to też prezesem Koła został St. Głąbiński. Nie chcieli tym się pogodzić zepchnigci na drugi plan konserwatyści - i za poś- rednictwem Potockiego zawarli kompromis z grupą Stapińskie- go, wciągając ją do Koła. Porozumienie to poważnie podniosło znaczenie Koła w parlamencie, ale wewnątrz obozu polskiego, likwidując walkg na jednym odcinku - zaogniało ją na dru- gim, pobudzało baw.iem narodowych demokratów do coraz moc- niejszego atakowania; przeciwników - konserwatystów i socja- listów. Wiązało się to zresztą z coraz ostrzejszym problemem rus- kim, a w jego ramach ze sprawą uniwersytetu we Lwowie i sej- mu kraja' 'ego. Rusini nową ordynacjg wyborczą do parlamen- tu uważali za wielką dla siebie krzywdg i domagali się wyrów- nania jej przyna;jmniej prz z zwigkszenie ilości mandatów do sejmu; obowiązywała tu jednak stara ordynacja wyborcza- sluszne pretensje Rusinów zaspokoić można było tylko przez jej zmianę, reformatorskie jednak projekty namiestnika Po- tockiego roabijały się bezowocnie o twarde, nawet gwałtowne sprseciwy polskie4). Drugim źródłem, za gniającym coraz bar- dziej stosunki polsko-ruskie, była sprawa uniwersytetu we Lwo- wie. Istniały już w nim katedry z ruskim jgzykiem wykłado- 4) Obowiazywał tu system głosow ania kurialnego; Polacy pano- wali całkoa-icie w kuriach wielkiej własności i miejs tiej, mandaty ruskie pochodzić mogły tylko z kurii wiejskiej, ale i tu nie rozdzie- lano mandatów na polskie i ruskie, NAJNOWS A HI TORIA POLSKI PO DRODZE DO CZYNU ZBROJNEGO 187 wy m, Rusinom to jednak nie wystarczało, nie chcieli się też sgodzić na stopniowe pow ię:kszanie ilości katedr ruskich, ż&da- f&c separacji i pełnego uniwersytetu ruskiego nie gdzieindziej tylko we Lwowie. Opinia polska odpowiadała na to2godą na iwersytet ruski pod warunkiem wszakże, iż siedzibą jego nie bgdzie Lwów. W murach uczelnimnożyły się burzliwe mani- festacje obu stron - szowinistyczna młodzież ruskanie cofała &ig przed gw'ałtami, zdzierała ze ścian portrety rektorów, nisz- czyła a,ule; młodzież polska przeciwstawiała się tym gwałtom, to też coraz czgściej dochodziło do walk, o krwaw y'm nieraz przebiegu. W walkach tych młodzież ruska za pczywódców sWych miała parlamentarzystów ruskich z Wiednia, polską pro- wadzili, jak dawniej, narodowi demokraci przy pomocy podo- laków. W innych odłamach opinii polskiej szukano jednak dro- gf do rozsądnego kompr omisu w drodze przez Wiedeń. Naro- dówcy ruscy - po wyborach wszediszy do parlamentu w po- ważnej ilości - stanęli tam po stronie rządu, ale - wzxnac- niając go - domagali się koncesji i żądanie to popierali groź- bą obstrukcji. Rokowania z nimi, przy pośrednictwietządu, pro- wadził namiestnik Potocki. W listopadzie 1907 dos o do ukła- du, obiecującego Rusinom zbadanie i załatwienie skarg na ad- lninistracjg polską, subwencję na ruską akcjg oświatową, po- wigkszenie ilości ruskich szkół i katedr na uniwersytecie. Za- nim jednak można było ocenić wartość praktycznąukł adu- przyszły w lutym 1908 burzliwe w przebiegu, a tragicane w skut- kach wy bory do sejmu krajowego. Polskie komitety wyborcze, ulegając wpływom narodowych demokratów i przywódcy po- dolaków, Cieńskiego, zawarły sojusz wyborcz z moskalofilami ruskimi, toteż w wyniku wyborów mandaty 2 kurii wiejskiej przypadły po połowie stronie polskiej i ruskiej, ale 9 manda; tów z połowy ruskiej zabierali moskalofile. Narodowcy ruscy, wychodząc z wyborów z 15 tylko mandatami klęskg swoją przypisywali namiestnikowi Potockiemu - niesłusznie bo dą- żył on do łagodzenia antagonizmó v, narodowcóůw ruskich na- wet popierał, a przywódcę ich, Oleśnickiego, chcial vprowarlzić na stanowisko marszałka sejmu. W atmosferze jednak przesy- conej namigtnościami nle dostrzegano tych jego tendencji lub opaćznie je tłumaczono. 12 kwietnia 1908 Potocki zatał zamor- dowany przez prz jgtego na audiencji młodego szon inistg rus- kiego Siczyńskieg . Napigcie w stosunkach polsko-ruskich do- chodziło do szczytu. Nastgpca P tockiego - M. Bobrzyński- w przewidywaniu zbliżającej się wojny chciał prze2 rozsądną . ugodę polsko-ruską wzm cnić pozycjg polską. Ale i on nie 2do- łał doprow'adzić do pacyfikacji stcsunków, choć slcapili się przy nim w t. zw. bloku namiestnikow.skim krakowscy konserwatyści, ludowcy i dernokraci galicyjscy. Obóz przeci t-ny z narodowy- ihi demokratami na czele walczyl z namiestnikiem i jego blo- ůkiem namigtnie i gwałtowmie, zarzucając im, że polityka ich w sprawie ruskiej inspirow'ana jest. z Wiednia i słui , jego inte- resonz; cskarżeni odpo ,i2dali na to zarzutem przenoszenia na la8 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI grunt wschodnio-ga;licyjski metod pruskiej hakaty i popieran mo e o lysławastó niea odbieiem o ch demokratów w spra : r zasad "narodowego egoizmu " stawała się też odblaskiem zasadniczej ich orientacji - w ' ją g zie wůojny iść chcieli z Ros rzeciw Niemcom, a więc i pr - ciw Austrii; nie ulegało przy tym wątpliwości, że Niemcy z Ber. lin a prowadzili walkę z żywiołem polskim i tu założony w t celu konsulat niemiec ki we Lw wie rozdmuchiwał bezusta e nacjonalizm ruski, a i związki narodowców ruskich z Nieni. carni też nie ulegały wątpliwości ). Z tych powodów narodowl demokraci widzieli w narodowcach ruskich przyszłych wojen. nych soj uszników Niemiec i dlatego też popierali odłam kalofils.ki, moe. g , ąg s zakże jedynym p w d t liwie wielka i ważna - nie byłs o em walki z Babrzyńskim. Atakowano go nie mniej gwałtownie na odcinku administracji krajowej, p - legającej mu zresztą w całości prawie wciąż jeszcze opano. wanej grzez konserwatystów. Wszechwładna - była nie tylko prześzkodą na drodze do demokratyzacji stosunków; w wybo- rach do parlamentu w 1911 ńie mogła zapobiec zwycigstwu socjalistów, którzy powigkszyli ilość mańdatów z 6 na 10; ale nie pozwoliła narodowym demokratom zdobyć wigcej, jak tyl- ko 10 m andatów, o 6 mniej niż mieli choć wpływy ich w spo- łeczeństwie poważnie wzrosły. Po tych wyborach wrócili kon- serwatyści w osobie Bilińśkiego do prezesury w Kole Polskim. Wy woł a.ło to wzrost namigtności w walce. Ogniskowała się ona teraz dokoła przygotowywanej reformy ordynacji wyborezej do sejmu. Przeciwnicy Bobrzyńskiego rozumieli, że dotychczaso- wa ordynacja utrzym aG się dłużej nie może, godzili się na zmia- nę targowali się jednak długo, w niejednym nieustgpliwie,- tak, że dopiero w 1913 projekt reformy wniesiony aostał do sejmu. W ostatniej jednak chwili narodowi demokraci uzyska- li poparcie episkopatu z arcybiskupem Teodorowiczem na cze- le. Nagłe wystąpienie duch owieństwa przeciw projektowi spo- wodowało dymisję Bobrzyńskiego. Na miejsce jego przyszedł Witold Korytowski, człowiek o wiele mniejszy i sła bszy. Zdo- ła on jednak - za cenę niezbyt wielkich poprawek - prze- prowadzić otrzymany w spadku po Bobrzyńskim projekt re- formy. Stanie się to jednak tuż w przededniu wojny, a więc zbyt już późno by pociągnąć mogło pomyślniejszy zwrot w stosunkach polsko-ruskich. W zaborze pruskim w tym czasie napór germanizatorski trwał i nawet wzrastał. W szkolńictwie wypadki ta k drastycz- 5) Narodowcy ruscy nie wzięli udziału w zjeździe neo-słowiańskim w Pradze w lipcu 1908 dlatego w łaśnie, że skierowany pr2eciw Au- striż zwracał się też przeciwko Nierncom Austria przymykała oc2y na wůpływy i pieniądze niemieckie przenikające do narodowców rus- klch sama też wysuw'ała przeciwko Polakom "straszak ruski" o pierając na tym obszarze tendencje antypolskie i grożąc podziaem łtraju na da,ie czgści - polską i ruską. p0 DRODZE DO CZYNU ZBROJNEGO 199 R- Wrześni, już się nie powtarzały; r'ząd Pr n ał sig narażać na nową falę oburzenia w Europie. Znie- o karg chłosty, ale dzieciom, nie chcącym uczyć się religii niemie ku, przedłużano o rak lub d wa okres obowiązkowego nia do szkoły. Te i inne represje wywołały w 1906/1907 _ zechny strajk szk lny; ograniczony do lekcji religii po ecku - ogarnął on ponad 50 tysięcy dzieci i młodzieży ał rok. Niemcy złamali go w drodze różnych kar sądow- ůymierzanyćh rodzicom. Wall z językiem polskim nie ykano oczywiście w obrgbie szkoły. l9.IV.19y08 wydano "us- pg o stowarzyszeniach", zezwalająeą na uż anie na zgro- lzenia h publicznych "jgzyków nie-niemieckich" tam tylko, e według ostatniego sgisu "ludność nie-niemiecka liczy co nlzliej 60"% ogółu mieszkańców". Równocześnie rozwijał się szturm w walee o ziemię. 20 marca 1908 ogłoszono uchwa- przez sejm pruski ustawę o, pt ymusowym wywłaszczeniu i tam, gdzie "zabezpieczeńie: c ' y nie da się ina- j 4siągnąć, jak tylko przez wzri a nieńie i zaokrąglenie po- dłości niemieckiej drogą tworzeńia osad" . Znac ie powigk- ono przy tyxń fundusz Komisji Koloniza yjnej."Bezowocnie - rzecz jasna - przebrzmiał "uroczysty protest Kota Pol- ůóego w sejmie pruskim - "protest grzeciw aktowi gwałtu, p zeciw g orzkiemu, nielitościwemu bezprawiu". Dalsze echa Iutawy były jednak potgżne. W Królestwie i Galicji zawrzało, reagował mocno pod naciskiem polskim garl aunent austria- Ćti, w prasie wszystkich krajów Europy potgpiano ustawę = głośnym oburzeniem. Nawet niemiecka buta nie odważyła ůlę tego lekceważyć. Kanclerz Bulow, w polakożerczej polityce ldący śladami Bism arcka, w 1909 ustąpił - niewątpliwie z in- nych powodów, ale następca jego, Bethmann-Hollweg, ograni- Cgył stosowanie ustawy o wywłaszczeniu do kilku zaledwie wy- padków. Ale już w 1913 - znów zwigkszono fundusz Komisji Colonizacyjnej o 335 milionów marek . Z apowiadało to, w prze- dedniu wojny, wzmożenie akcji. Pobudzać Niemców do tego musiały dotychczasowe wyniki - nikłe, wobec ol brzymich środ- lCów. Społeczeństwo polskie bowiem broniło się skutecznie i na- lvet w ogólnym bilansie powiększało swój stan posiadania o 75 tys. ha ). Ten niekorzystny dla siebie wynik wyrównywali jed- llak Niemcy przez skutki akcji osiedleńczej; sprowadaani wraz 8 rodzinami os dnicy wzmacniali żywioł niemiecki; przyrost ludności niemieckiej stawał się powoli nieco większy, niż pol- nkiej; okrzepł zwłaszcza poważnie - mający oddzielić Poznań- ikie od Królestwa - sztucmy pas osadnictwa niemieckiego ha szlaku od Toruni a; i Bydgoszczy poprzez Kruszwicg, Gniez- no i Wrześnię do Jarocina i Ostrowia. B1 Komisja Kolonizac9jna za cały czas swego istnienia otrzyma- % Iantastyczną sumę 995 milionów marek zakupiła zaś 438 tys ha : tego jednak ponad 300 tys ha od Niemcbw, przebywających na memiach polskich, i tylko około 125 tys. ha od Polahów. Polacy tymte okresie wykupili z rąk niemieckich około 200 tys. ha. 200 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Mixno jaskrawej wymowy faktów - polskie sfery konser tywne nie wyraekały się ugodowych złudzeń. Nowe dzieje obudziła zmiana na stanowisku kanelerza kiedy po g lowie przyszedł Bethmann-Hollweg. Liczono zwłaszeza na sarza, że może zechce spowodować łagodniejszy kurs w politg ce antypolskiej. Wyrazem t y h nadziei i rachub było nie tyl głosowanie Koła Polskiego w parlamencie za potvigkszeniem s my na cesarską listg cywilną, ale i urocaysste powitanie cesarzp w Poznaniu w 1913. Jedynym tu skutkiem było oburzenie wigg szości społeczeństwa na inicjatorów i uczestnfków tyeh mani festacji. Z tendenejami ugodowymi walezyła tutaj najg ośniej i najskuteczniej Liga Narodowa. Rozrosła się tu ona, posze- rzyła swoje wpływy po ważnie. Jak wszgdzie, tsk i tu, dosto. sowująe się do warunkhów, ogłosiła w 1905 lokalny progra o silnych akcentach ludowych i antyziemiańskich, podkreśla.. jąc bowiem potrzebg "podporządkowania interesów lokalnych. i dzielnicowo-stanowych albo klasowych interesom ogólno.; narodowym" - uznawala jednocześnie, że "interesy ludu, sprawa jego postgpu i rozwoju są dziś równoznaczne z inte.; resami narodu, a skoro zachodzi sprzecznośe społecznych dą.,, żeń warstw poszezególnych - miarodajnym jest interes ludu polskiego ". . . Program taki był wstgpem do połączenia się Lig1, w 1906 z wielkopolskim ruchem ludowym, zapoczątko wanym w 1871 i prowadzonym dotąd przez Romana Szymańskiego w oparciu głównie o sfery drobnomieszezańską i rzemieślniez . Liga - przejmując warsztat wydawniezy Szymańskiego z "Org- downikiem" na czele - podchwyciła jednocześnie upadający organ ziemiańsko-klerykalny "Kurier Poznański" i - powie- rzywszy redakejg M. Seydzie - zrobiła z niego pismo własne dla inteligenejf o stale rosnącym wpływie na nią. Tymi dro- gami Liga - od 1909 jako Polskie Towarzystwo Demokratycz- ne - w eiągu kilku lat wysungła się na pierwsze miejsce układzie sił polityczno-społecznych dzielnicy i zdobyła sobie nawet powa żną pozycjg w parlamencie, w Kole Polskim, gdzie ns 20 posłów co najmniej połowg stanowili jej jawni czy ukry- ci zwolennicy. W ogólnej ocenie jej działalności tutaj widzieć trzeba nie tylko niezmienne dążenie do zakotwiczenia wpły- wów w różnych odłamach społeczeństwa i kierowania nimi poprzez splot taktycznych sprzeczności, w dużej czgści - z ukrycia. Nie można nie dostrzec i niewątpliwej historycznej jej zasługi, wca le nie małej, a wyrażającej się w walce z za- sklepieniem dzielnicowym, w otwieraniu wielkopolskfch okien na sprawy innych zaborów i zagadnienia ogólno-narodowe. Jej walka z ugodą tutaj była niewątpliwym odblaskiem nowej, antyniemieckiej, orientacji Dmowskiego; próby jednak prze- kształcenia tych antyniemieckich nastrojów w prąd filorosyj- ski nie mogły znależć tutaj odpowiedniego dla siebie gruntu. Na ziemie polskie zaboru rosyjskiego szła w tymże czasie ofensywa wyb jałego nacjonalizmu moskiewskiego i wojujące- go prawosławia. Ze szezególn zawzigtości wystgpowano prze- PO DRODZE DO OZYNU ZBROJNEGO 201 o działa:lności polskiej na polu oświaty i kultury. Po zli- owanfu "Macierzr Szkolnej" i " wiatła" padały pod eio- uniwersytety ludowe i kursy dla analfabetów, w 1809 za- , pno "Towarzystwo Kultury Polskiej". Istniejąće legalnie ie szkoły prywatne zmuszeno do wykladania coraz więk- ilości przedmiotów po rosyjsku i narzucano naućzycieli an, W nieustannym nacisku na te szkoly zamknięto w 1909 veůarzystwo wpisów szkolnych", które siecią swej organiza- ogarniając cały kraj, wspomagało te szkoły przez zbieranie adek n a wpisy dla uczniów nfezamożnych. W 1910 Rszystkim Warzyszeniom prywatnym narzueono obowiązek posługiwa- się językiem rosyjskfm. Nie pozwalano na żadne obchody iileuszowe ku czci pisarzy ani na zjazdy naukowe. Prasę le- ngkano bezustannymi karamf pienigżnyxni i więzienny- z miesiąca na miesiąc rozszerzano wykaz tematów, któ- ,tt poru szać nie wolno. Szyldy sklepowe, reklamy uliczn2, spi- potraw w restauracjach musiały by dwujgzyczne. Wśród Ćkh prześlad.owań jgzyka,. oświaty, kultury - padały też ey bardzo cigżkie; w 1809 wniesiono do Dumy projekt w .awie Chełmszczyzny, a w 1912 oderwano od Królestwa Chodnie powiaty Lubelszezyzny i Siedlecezyzny - i utworzo- z nich odrgbną gube:nię chełmską. Ludność polska tego %zaru (na 745 tys. mfeszk. ponad 467 tys. katolików) wtłoczo- w warunki wzmożonej rusyfikacji. W tym samym czasie d w drodze przymusu wykupił prywatną koIej warsźawsko- edeńską, łączącą WarszaRg poprzez Skierniewice z Aleksan- wem i Granicą, a przez Łódź - z Kaliszem. Był to ostatni ś w Królestwie " autonomiczny orga.nizm " w dziedzinie spo- ;zno-gospodarezej. Wskutek tego prz ymusu tysiące kolejarzy lakich znalazly się na bruku, rząd bowiem w cela h rusy- ;acyjnych sprowadzał pracowników kolejowych z głębi Ro- ,. Projektowany w tymże czasie samorząd miejski dla Kró- twa groził tym iż tendenejami - jgzyk palski miał być unigty zarówno z ohrad miejskich, 1 f z urzgdowania we- igtrznego. Jeszeze gorzej było na Lita-ie. Prawda - po "ukazie" to- a,ncyjnym polskość odzyskała tu pewne prawa. W Wilnie- l początku 1905, po 42 latach przerwy, u azywać się zacz_gło dyne zresztą, na akie pozwolono, pismo polskie "Kurier Li- wski". Pozwolono też na drukowanie książek polskich, da- anie przedstawień teatralny eh, tolerowano nawet polskie or- lnizacje oświatowe. Wracająca szybko fala ucisku nie znosi 'ch zdobyezy, nie dopuszeza już jednak dó zakładania pol- jch szkół prywatnych, za nauczanie jgzyka polskfego lub za iziel nie mfeszkań na taką naukę karze wysoką grzywną lub zieniem; zabroniono znów używać jgzyka polskiego na zeb- tniach publicznych, szykanami gnębiono kupców używających ldów rosyjsko-polskich, narzucano teź jęayk rosyjski w na- e religii i uparcie dążono do wyrugowania polskiego nawet hościoła kaiolickfego. Unitom, którzy na mocy ukazu chcie- 202 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI li zerwać z narzuconym im prawosławiem, powrót do ka cyzmu uniemożliwia.no. Zmniejszoną ilość mandatów do D tak obwarowano, że wybór Polaka na obszarze na wschód Wilna i Grodna był prawie zupełnie niemożliwy, w najbarc zaś pols kich guberniach - wileńskiej i kowieńskiej - mandaty przeznaczano dla Rosjan... Na takim tle zjawiskiem wręcz fenomena lnym by pqg , pujące polszczenie się wsi litewskich i białoruskich, nie na . łym obsza,rze, ale dookoła większych miast, w pobliżu polsl "zaścia,nków"szlacheckich, tu i tam w sąsiedztwie dworów polů skich ; proces ten był wynikiem warunków, jakie sfę wytwo. rzyły po zniesieniu pańszczyzny - uwłaszczona wieś, w lep. szej niż dotąd sytuacji materialnej, zaczynała dążyć do wyg. szego szczebla społecznego i kulturalnego. Największe wyep - jeśli nie cał kowicie polskie, to z wybitną przewagą polskoś potnv orzyły się i ro ły na obszarze Wileńszczy y , w okolicach Kowna, Kroż, Poniewieża, Rosień, a także i na dalszych In. flantach. Gdzieiridziej jednak - na obszarze Mińska, Mohy lowa, Witebska, na Polesiu i Wołyniu polskość cofała się wśród strat - enklawy jej rozpadały się na odcięte wyspy, a w znów wdzierały się enklawy obce, rząd rosyjski bowiem, wzma- cniając stale napływ Rosjan i ydów z głębi państwa, po- pierał tu jednocześnie budzące się nacjonalizmy lokalne - nl- kły jeszcze białoruski, silniejsayů i bardziej prężny ukraińshl: słabe, nie m.ogły być szkodliwe dla Rosji, a ułatwiały jej wal- kę z polskością. Szybko zwłaszcza i coraz bardziej zaostrzały się stosun ki polsko-litewskie. Obudzony i rosnący litewski ruch narodowy 7) szedł coraz wyrainiej w kierunku cał kowitego zer- wania z Polską. Młoda inteligencja liGewska, wyrastając bea- pośrednio z warstwy ludowej, w dużym odłamie z opornej 1 upartej 2mudzi, pragnęła wypełnić życie litewskie treścią ro' dzimą; spotykając się jednak na każdym kroku z przejawaml i wpłvwami polskości - zahamowanie jej postępów uznała za swój cel najbliższy i główny, a czując znów, że w walce na za' sadzie współaawodnictwa przewagi nie uzyska i procesu po- lonizacji nie powstrzyma - zajęła stanowis'ko wrogie z głów- nym hasłem odcięcia się i odgrodzenia calkowitego od pol- skości. Łączono to z żalami historycznymi do Polski - rosły skargi, zarzuty, oskarżenias). Uczucie narodowe zresztą spla' 7) Gdy za oceanem w Ameryce Jan Szlupas pracował nad 9' odrgbnie tem emigracji litewskiej i zerwaniem jej związków z w9 chodźctwem polskim - w kraju ns "ojca litewskiego odrodzeni wyrastał Jan Basanowicz który po studiach w Moskwie i po kizn okresie działania podziemnego w Kowieńszczytnie przeniósł 4 na Litwę pruską, do Tylży gdzie w oparciu o założone przez Niem' ców jut dawniej "Litauische lite arische Geselschalt" wydawać ' czął 'Auszrg" ("Przedświt") oraz broszury propagandowe, zwrócont przeciw Rosji ale też pełne ostrej niechgci do Polski. Wywierało decydujacy wpływ ns kształtującą się młodą inteligencję w lu'aj 8) Mówiono np. i pisano o stratach etnografii liteůwskiej o trw ażającym skurczeniu się w ciągu wieków obszaru narodowośclo' PO DRODZE DO DZYNU ZBROJNEGO 203 b się z elementami społecznymi - dwór przeci.e był polski, wieś litewska.. Te antypolskie nastroje podsycali, poszerzali głębiali przez swoje wpły wy zarówno Niemey, ja.k i Ro- e y ). Socj aliści litewscy, j ak wiemy j uż, w programie swo- , Z 1896 mówi1i jeśzcze o federacji z Polską. Tendencj ta- zanikały jednak szybko. Demokraci litewscy w 1902 swój el odległy" widzieli już w "Litwie w'olnej i niepodległej w sto- .ku do innych narodów i państw". W okresie rewolucji- grudniu 1905 - zwołany do Wilna lftewski zja,zd przedstawi- i1i organizacji spod cznych i gmin wiejskieh w uchwale swej Basanowicz w memoriale wcześniejszym o miesiąe) doma- t się usamodzielnienia Litwy na zasadzie autonomii i fe- racji w gr anicach państwowości rosyjskiej; myślano tu o ob- rze, który objąłby "współczesną Litwę etniczną, jako oś- iek, i kraje sąsiednie, ciążące ku niej z powodów gospodar- ch, kulturalnych lub narodowych". . . W takich tedy warunkach, gdy nie tylko tu, na kresach lnocno-wschodnich, ale w ogóle na ziemiach polskich zacho- lły zmiany głębokie i dalekosiężne, - gdy drapieżny ucisk borców ,ciąż przybierał na sile, - gdy rosnące straty w ca- ci polskiego obszaru etn ograficznego większe yły od lokal- ch zysków, - gdy wreszcie porozbiorowy podział pogłębiał jeszcze przez odśrodkowe spychanie dzielnic ku centrom cym - w takich warunkach z chmur na horyzoncie euro- jskim spadało na naród natarczywe pytanie - co m w ra- ; wojny robić, jaką drogą iść?... Gzekać biernie na łaskę lo- go Litwy; zapominano jednak o głbwnym tego powodzie - sła= I odporności litewskiej na obce wpływy zapominano, że po pod- ach Mendoga i Gedymina "naród litewski - według słów Mickie- aza - ujrzał się w swoich granicach jak strumyk" który "po Ptecznym opada wylewie". Podbita Ruś zwyciężała Litacůg wytszoś- E kultury - dwór książęcy, jego otoczenie, szlachta zrutenizow ały , na długo przed uni z Polską odchodząc od rnas litewskich. unii z Polską polonizowało się to, co już oddawna było zruteni- ane i oddawna a bezpowrotnie dla litewszczyzny stracone. Je- nym może wyjątkiern było bezpośrednie spolonizowanie się tej abnej garstki szlacheckiej, która na mudzi tylko - do począt- wů wieku XVII - używała, zresztą w domu tylko, jgzyka litew- lego, a nie ruskiego. Nie trzeba dodawać, że polskość rozszerzała tu dzigki swej wyższości kulturalnej i sile atrakcyjnej polskiego troju, że nigdy nie było ani gwałtu, ani nacisku. mudź długo 5kutecznie broniła się przed przyjęciem chrześcijaństw a - Jagieł- znak Krzyża wprowadził tu dopiero w ćwierć wieku po unii krew- fej, pogaństwo jednak nie zanikało i przetrwało na mudzi do czątków XVII stulecia. ł) Rząd rosyjski oczywiście popierał ruch narodowy litewski o t5,le .ko, o ile ułatwiał mu on w,alkg z polskością. Jednocześnie jednak mował i tgpił niebezpieczne dla siebie jego przejawy, rozdmuchi- ł też wzajemne antagonizmy. bo osłabiały obie strony Wielką 'lxiowę ma tu fakt, że na całym obszarze wielkiej Litwy historycz- j w jednej tylko guberni Kowieńskiej jgzyk polski uznany został r dowo za "tubylczy" obok litewskiego; pozwalało to na używanie :yka polskiego np. na zebraniach publicznych i w życiu R ea'nę- ůnym organizacji społecznych; prawa takiego nie miała o w,iele rdziej polska Wileńszczyzna. 204 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI su?... Stanąć po stronie jednego zaborcy przeci v drugie u . Czy szukać swoj ej własnej - polskiej - drogi ?. . Wyrasta. jące stąd polskie działania polityczne rozwiną się w dwóch zasadniczych kierunkach; w definicji wstępnej, w uproszczo- nym trybie powiedzieć o nich można, że oba - niejednolite wewnątrz - dążyć będą do wyzyskania przyszłych wydar dIa różnie pojmowanej poprawy w losie narodu; jeden pój- dzie w oparciu o Austrig przeciw Rosji, drugi - zwiąże si z Rosją przeciw Niemcom. Dla Piłsudskiego - z jego oceny sytuacji europejskiej i po- lityki zaborców, z jego o bliczeń, przewidywań, wniosków . wyni kało, że pogrzebana przez przemoc "sprawa polska" - żyje w sensie migdzynarodowym, gdy tylko padną pierwsze strzały, że bgdzie ona - w miarg rozwoju wydarzeń wojen- nych - narastać i narzucać się z coraz Rigkszą siłą - nie dlatego tylko, że zaborcy, walcząc ze sobą na ziemiach pol- skich ůbgdą się starali zjednywać dla siebie ludność polską, lecz dlatego głównie, że wojna, przekreśli dotychczasowe gra- nice i postawi problem dalszych losów obszaru polskiego. W ob- liczu tego problemu Niemcy trzymać się bgdą koncepcji nowe- go podziału Polski i narzucą ten swój punkt widzenia o wiele słabszej Austrii. Z drugiej strony niepodobieństwem byłoby są- dzić że zwgcięska Rosja - "uwalniając" Galicjg, Poznańskie, 5ląsk i Pomor2e - zechce wyrzec się częgokolwiek ze swoich zdobyczy. . . Piłsudski - jak sam to stwierdzał - "nie robił ni dy żad- nych przypuszczeń - czy ci, czy tamci zwyciężą". Na krótko przed wybuchem wojny - w lutym 1914, w publiczn5.m odczy- cle w Paryżu, da jednak wyraz sn`emu przekonaniu, że "spra- wa polska zostanie pomyślnie 'rozwiązana w tym szc2ęśliwym wypadku, jeśli Niemcy pobiją Rosjg, a sami zostana pobici przez Francję". N iechybńym ich sojusznikiem prz,eciw Ro.sji bg- dzie wielka rewoliicja rosyjska; co do wybnzchu jej pod wpływem wojny- w ątpliwości nie miał. Podobnie, warev pow- szechnej opinii, "wojna - pi ał - potrwa znac2nie dłużej niż ogólnie przypuszczamy". Wyczerpie to i osłabi zaborców, a wte- dy "przedstawi się (nam) możność ůx'płynięcia na losy Polski, o ile posiadać bgdziemy siłg"... "Losy Polski - powtarzał- od samych Polaków zależeć będą ". . Tak tedy - w ty,ch przełomowych dla Europy i dla Polski latach powziął Piłsudski decyzję przygotow ania wystąpienia zbrojne o na wypadelt wojny europejskiej. Decyzja ta opierała się na bacznym obserwowaniu położenia międzynarodowego, zwiastującego bliską burzę wojenną. Decyzja ta przesądzała równoc2eśni e o całkowitej przebudowie i zmi nie kierunku Or- ganizacji Bojowej, o powrocie do planów z okresu wojny ro- syjsko-japońskiej, o ustanowieniu systematycznego szkolenis wojskoa,ego i poszukiwaniu sposobów otrzymania broni i uzy- skania ułatwień pra u'nych dla edukacji i ćwiczeń. Decyzja ta przesądza a ró ,nież o polityczny m charakterze ruchu - przy PO DRODZE DO DZYNU ZBROJNEGO 205 otawania i plany w jskwwe nie mieści.ły się już w ramash par- socjalistycznůej wy ałY s r.s' 3 g ji w celu st vo- nia podstaw dla armii ludowej. Pitsudski - realista w śro - a.ch, kalkul.ator ćhłodny w stosowaniu metod działan ia - dą- ył ta że do utrz mania w swaim ręku dożychc.zasowych re- ltatów swej pracy i nie lekceważył żadnej, choćby naj 'nniej- j komórki już uzyskanej i ewnej. le ramy działania sta- y się już szersze, postawienie nowy h za dań wym;a, ało pzleglejszej bazy w narodzie. Nawa ta decyzja i jej nastgp- ra odróżniają Piłsudskiego i jego pra ę od innych ugrupowań olskich tego akresu. Ta różnica była główna, wszystkie inne - poboczne tyłko i wtarne. Głńwną bazą.jego działania już od połowy 19D8 stawała się (łalicja. W wyborze ówczesnym nie bylo liczenia na jakieś bezpośrednie poparcie Wiednial ) istniały jednak podstaw;ů do nadziei, że w atmosferze gallcyjskich swobód narodowych prze- a cody będą znacznie mniejsze, niż gdziełsolwiek indziej. Os- tały się tu zresztą i pracow'ały różne, dość liczne, placowki Frakcji Rewolucyjnej: w Krakowie - Komitet Zagraniczny, tedakcje pism, centralna szkoła a gitatorska, w miastach wigk- 6gych - sekcje lokalne i kola milicyjne. Emigracja polityczna z Królestwa była w ogóle dość liczna - obak sta szych dzia- łaczy lJodko-Narkiewicz, L. Wasilewski, B. A. Jgdrzejowski) - przebywali tu wybitniejsi uczestnicy walki rewołucyjno-pow- 8tańczej (W. Sławek, K. Sosnkowski, bra ia Dąbkowscy, Jur- Qorzechowski, Fr. Lipiński) - tu też, za kordonem, szukało azylu sporo szarych bojowców, w lwowskich i krakowskich za- hładach nauko arych skupiała się dość lic ie młodzież z zabo - ru rosyjskiego; postgpowa mtodzież galicyjska spod znaku "Pro- mienia" może jeszcze wyraz niej wiązała się myślą i uczuciem Z Organizacją Bojan ą. We Lwowie, zresztą od kilku już lat, istniały dwa ugrupowania młodzieży o charakterze spiskowym a pokrewnych dążeniach : "Organizacja Nieprzejednan yćh" pod hierownictwem Witolda SadaR skiego, i "Związek Odrodzenia" 10) Stosunki z Austriakami wyrosły pflźniej i rozwijały się w mia- rQ pogłębiania się konfliktu europejskiego. Piłsudski stwieůrdzał póź- niej' "Rachunek robiłem bez sentymentów i gdybym wówczas na chwilę miał pewność, że u któregokolwiek z innych zaborców ta rzecz łatwiej się robić bgdzie, tobym do tego zaborcy pojechał, nie wa- hałbym się 2 niczym, bez względu na to czy t,o byłby nasz wschod- hi sąsiad, czy to nawet Niemiec. Wiedziałem bowiem dobrze, że trud- llości zbudowania siły zbrojnej, naw,et najmniejszej, będą tak ol- bi'zymie, tak wielk'e że ledwie przez nie przepchać się będzie można". 'Rachować na jakąkolwiek budowę w zaborze pruskim byłoby "po prostu złudzeniem . Odpadała i Rosja, jasne było, że "na to nie pdjdzie . ` Zostawała mi tylko Austria - najsłabsza, wobee tego naj- ' łatw'iejs:a do adania, chociażby nawet metodą t. zw. austriackie o gadania '. W tym poniewolnym onarciu o Au trię Piłsudski, jak tnówimy to jeszcze niżej - żzdał tylko ułatwień w rozwoju orga- nizacji i dostarczenia broni, żadnych politycznych warunków przyj- tować nie chciał uchylał się stanowczo od jakichkolwiek umów, ttóreby ograniczyć mogłv sw'obodę jego działania, a wiec i możli- j vośĆ w,yzyskania wszystkich przemian, jaYie wojna zrodzi. 206 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI z Wł. Sikorskim na czele. Grupki te - jak stwierdzał pierwszy ich historyk, Marian Kukiel - "pozb;awione związku z burz- liwym życiem politycznym" Królestwa, nie umiały "znaleźć so- bie właściwego kierunku działania", to też zupełnie naturał- nym było ciążenie ich ku ludziom, szerzącym ideg tworzenia podstaw dla polskiego ruchu wojskowego. We Lwowie postacią tak pociągającą stał się K. Sosnkowshi, kieru.jący pra ami lokalnego koła milicyjnego. Już na wiosnę 1908 odbył on szereg rozmów z przybyłym tu Piłsudskim; po "analizie 'wyniku prac bojowo-party jnych" postanowiono wyjść poza obóz socjalistyczny, - zrobić próbg wciągnigcia do akcji przygotowawczej ludzi, gotowych stanąć z bronią w ręku do walki o niepo dległość, a uzna;jącyeh przytym, z-e główną ro- lg w tej walce odgrywać bgdzie Organizacja Bojowa. Na tej podstawie - a w czasie, gdy Piłsudski w Wilnie przygotowy- wał wypra wę bezdańską - Sosnkowski pertraktował z "Orga- nizacją Nieprzejednanych" i "Związkiem Odrodzenia", przygo- towując je do przyjęcia nowej idei. W końcu czerwca 1908, gdy Piłsudski znów przybył do Lwowa, odbyło się w mieszka- niu Sosnkowskiego zebra.nie konstytuującell). Powoływaną tu do życia nową organizację nazwano - na wniosek Kukiela - Związkiem Walki Czynnej; do Wydziału, który miał kiero- wać pracami, wybrano Sosnkowskiego, Rożena, Dąbkowskiego i Bohuszewicza. Z.W.C. miał być organizacją niepolityczną, "sprzysigżeniem o charakterze spiskowym", wpływy zaś swoje szerzyć i szeregi swe powigkszać miał drogą "agitacji osobis- tej", prowadzonej przez członków wśród młodzieży niepodle- głościowo, rewolucyjnie i demokratycznie myślącej. Prace jego opierać się miały na doświadczeniach Organizacji Bojowej i stanowić dalszy ciąg jej wysiłków. "Konstrukcj organizacyj- na - stwierdzał w 1909 Sosnkowski - obliczona została na możliwie szerokie rozgałgzienia grup związkowych, na konie- czność pokrycia ich siecią R szystkich środowisk, gdzie sku- piała się emigracja i młodzież akademicka"... "Celem Związ- ku - mówił pierwszy jego regulamin - jest prowadzenie poza granicami caratu robót przygotowawczych oraz wytworzenie (zastgpu) organizatorów i kierownikaR technicmych dla przy- szłego powstania zbrojnego w zaborze rosyjskim", powstania które.R wyniku swym dać miałoby "niepodległą republikę de- mokratyczną". Drogg, wiodącą do tego celu, widział Z.W. - w "jak najszerszym wy zwoleniu energii rewolucyjnej, tkwiącej w masach ludowych". Z celem niepodległościowym łączono dą- żenie do "sp.ołecznej reformy, któraby ogóławi obywateli wyz- wolonego kraju zagwarantowała praR'o do pracy i chleba, a za- 111 Udział w nim wzigli: Piłsudski, Sosnkowski, Zygmunt Bohu- szewicz bracia M. i S. Dąbkowscy, K. Fabrycy, Jur-GorzechowsKi, Kiciriski, M. Kukiel, Miedziobrodzki, K. Możdteń, Leon NoNakowskl J. Ołdakowski, A1. Ringman, Wł. Rożen, M. Trojanowski. Na zebra- me to - mimo zaproszenia - nie przybył Wł. Sikorski, uchylił się też od udziału w pracach, które z zebrania tego wyrastały. PO DRODZE DO DZYNU ZBROJNEGO 207 ieniając ziemię na własność narodową, zwi'óciła ją dawnemu jej właścicielowi - milionom pracującego ludu". . . T początkowym okresie swego istnienia Z.W.C. pr a ował jedynie jako "szkoła dla kierawników przyszłe.go ruchu zbroj- ' eszcze bez tendencji do tworzenia "masowej organi- nego , j g, . 7a,cji o charakterze wojska ochotnicze o ' ). W stosunku do Or- ganizacji Bojowej uważał się - zgodnie z regul zninem - za "siłg pomocniczą", pozostaw a z nią też w śeisłej łączności . korzystał z pomocy jej ludzi, oraz z jej zasobów - pienię- dzy, broni, wydawnictwl=). W sensie politycznym wszakże- a tea zgodnie z regulaminem - stavvał na gruncie szers nie zamykając się bowiem w ramach partii, sięgał po elementy nie tylko socjalistyczne, lecz w ogóle demokratyczne i radykal- ne. Staną się też te tendencje jego źródłem dla poważniejszych nieporozumień. Odezwały się przede wszystkim różnice 'w po- glądach na zadanie ocalałych resztek Organizacji Bojowej. Jed- ni - jak dawniej - byli zwolermikami "nieprzerwalności dzia- łań bojowych", inni - skupiając się przy Piłsudskim - opo- wiadali się aa koniecznością poniechania aralki bezpośredniej, a przygotowywania sił do wystąpienia w przyszłości, w nowych, bardziej sprzyjających okolicznościach. W pewnej mierze łą- czyły się z tym i zagadnienia pieniężne. Wyprawa bezdańska - jak wiemy - dała ponad 200 tys. rubli a e zdobycz ta, choć znaczna, nie mogła zaspo.koić wszystkich potrzeb i zabezpie- czyć jeszcze rozwinięcie prac, obliczanyeh na kilka co najmniej lat. Spłacano długi organizacyjne, utrayxnywano prasę i Ry- ' da amictwa Frakcji Rewolucyjnej, sporo pochłonęła pomoc dla ` emigrantów, pozostających w Galicji po kilka miesięcy bez pra- cy i dachu nad głową, nie zapominano też i o więźniach i ich rodzinac h. Dzigki takim wydatkom zdabycz bezdańska szybko '. stopniała - w kasie na przełomie 1908/1909 pozostawały już nikłe resztki. Kompromisowym niejako wyjściem z tego stanu rzeczy - sporów o zadania Organizacji Bojowej i potrzeby wigkszych środków - stać się miała planowana i przygotowywa- na na wiosnę 1909 akcja na rządowy bank rosyjski w Mozy- ') Stwor2ono kursy trzystopniowe - niższy średni i wyższy od- powiadające poziomowi wojskowych szkół podoficerskich i oficerskich. Wykłady obejmowały naukę o broni balistykę organizację armii ro- syjskiej terenoznawstwo czytanie inap i planów materiały wybu- : chowe, fortyfikacje polowe, służbę wywiadowczą' ćwiczenia praktyczne odbywały się albo w lokalach zamkniętych nauka o broni, musz- tra piesza) - albo za miastem, w lasach. Wielką pomocą w począt- kowym zwłaszcza okresie były regulaminy i wydawnictwa Wydziału Bojowego, jak "Materiały u.'ybuchowe", , Służba wywiadowcza", ,Unie- ruchomienie komunikacji", "Nauka strze lania", "O planach i mapach topograficznych". 121 Regulamin określał nau'et, że z chwilą wybiichu powstania- Z-W.C. uzna Organizację Bojową za kierowniczkę działań zbrojnych podda się jej zn ierzchnict 'u. Zasada ta obowiązywała formalnie do połowy 1911, kiedy to ustalono, że Z.W.C. "z chwilą w'ybuchu pow- ótania oddaje siły swoje w rozporządzenie rządu rew'olticyjnego" uz- hanego przez P.P.S. - "inicjatorkę no t.ych usiło -ań zbrojnych lu- : du polskiego ". 208 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI rzu na Polesiu 13). Plan ten wszakże - z powodu licznych z , spodzianek i trudności technicznych - nie mógł być zre wany. W budowie Z.W.C. wypadło się ogierać na mizer 1 ofiarności społeczeństwa, raczej - na składkach samych c o . ków. Piłsudski po tej mozyrskiej próbie wyrzekł się ostatec . nie dzia,łań rewolucyjno-bojowych w tym typie. Stanowishq jego przesądziło o postawie wigkszości. Wy drgbniła się drobna grupa, pragnąca "nieprzerwalności działań" - już nie dlp zdobycia środków, lecz dla samej walki z obcym najazdem. N czele staną tu Arciszewski, Gibalski, Hellmann; w ciągu paru jeszeze lat walezyć oni bgdą na terenie Królestwa, z broni w rgku, wystgpując co prawda rzadko i w skromnym zakresie. Drugi, poważniejszy powód do wewnętrznych tarć i nieporo- zumień wyrastał z ponad partyjnych tendencji Z.W.C. Prze- ciw tworzeniu jego, jako organizacji, odchylającej się od so- cjalizmu, wystgpowali nawet ludzie, związani z Pilsudskim przyjaźnią i długimi latami wsgólnej pracy : Perl, Jodko-Nar- kiewicz, Filipo icz, B. A. Jgdrzejowski, ttzkże Sulkiewicz. Wed- ług nich "militaryzm" Z.W.C. stał w sprzeczności z doktryną socjalistyczną, skoncentrowanie zaś uwagi na pracy wojskowej w Galicji pociągnąć za sobą mogło jeśli nie zanik, to osłabie- nie roboty partyjnej, organizatorskiej i a itacyjnej w sferach robotniczych Królestwa; wciąganie elementów demokratycznych i radykalnych, ale niesocjalistycznych wydawało się u.ielu sprowadzaniem partii na "manowce programowe i ideologicz- ne"; oba riano sig, że w prądzie wojskowo-pnwstańezym, ogar- niającym szersze sfery, utonąć mogą klasowo-robotnicze pier- wiastki, tymezasem zaś - masy muszą widzieć i uiedzieć wy- raźnie, że walezą nie tylko,o Polskg volną, ale także i o swój klasowy interes. Uczucie niepokoju o socjalistyczny charakter prac, różnice przekonań i dążeń zarysowywały się coraz jas- krawiej i ostrzej w lfeznych spotkaniach, ze braniach, konfe- renejachl ). Niejeden stawał przed alternatywą: wyrzec sig 131 W zbliżonych w treści do wysiłku bezdańskiego pracach przy- gotowawezych w Kijowie i w Mozyrzu brali udział, pod osobistym kle: row,nictw,em Piłsudskiego - Arciszewski, Bojarski, Gibalski, Hellmann, Lutze-Birk, Minkiewicz, Momentowicz, Możdżeń, Prystor, Prystorowa, Sławek, Sosnkowski, Szezerbińska i kilku innych 14) Do fermentu tego przyczynił się w niemałej mierze St. (3rab- ski, który - działając najprawdopodobniej na własną rgkę, próbował bezskutecznie stworzyć "kontakt P.P.S. z Narodową Demokracj& , Podłożem dla tych jego zabiegów była aneksja Bośni i Hercegowiny ro2umiana słusznie jako zapowiedź konfliktu zbrojnego migdzy Austri& a Rosją. Grsbski mówił wiele i głośno o konieczności porozumienia i jednolitej polityki, o szkodliwości wystapień czy działań nieskoordY- nowanych, z argumentów jego wszakże wyzierała chęć zwlązania P.P.S. "solidarnością ogólno-narodową" i zabezpieczenia się tą drog& przed samodzielnym wystąpieniem przeciw Rosji. Zabiegi te - oczy- wiście - nie mogły dać żadnego rezultatu, ale ruchliwość Grabskie- go, jego chełpliwa gadatliw ość pogłgbiły obawy i podejrzenia o prze- kształcenie P. P. S w jakieś "narodowo-rewolucyjne" stronnictao. W za iązku z tym lwowska np. sekeja P.P.S. zażądała od swych człon- kó v natychmiastowego wycofania się z Z.W.C. PO DRODZE DO DZYNU ZBROJNEGO 209 ,W.C. albo zer 'ać z partią. Piłsudski zrywae nie chciał. Pra- . s nad przyg.otowaniem nowych sił była dopiero zapoczątko- a; na zer w anie nie pozwalały związki os biste, przy- ' zanie do spraw i ludzi, z którymi się przeszło przez okresy :y ,jcięższe; p owstrzymywał także wzgiąd na istotny stan rzeczy . . do wyzwolenia narodu pot.rzeba wysiłku wszystkich czyn- pych sił z wszystkich warstw; klasa robotnicza, zbyt słaba, by ydźwignąć mogła cały ciężar walki, była jednak elementem aů 2biorowości polskiej najbardziej ofiarnym i jedyną siłą, za- ; rtowaną już w walce i d o tvalki gotową. Nie rozbijać wige ł, lecz łączyć i skupiać je trzeba. Pozostawała droga powol- nego ła godzenia niechgci, rozpraszania nieufności, przyzwy- ' ,jania do myśli o konieczności oparcia się na gruncie szer- p mnl ). Ostatecznie - po niejakim czasie - sytuacja prze- ;tamie się korzystnie dla goczynań Piłsudskiego. Na jednym zebrań - z udziałem B. A. Jędrzejowskieg.o, Jodki-Narkiewi- za, Perla, Malinowśkiego, Dehnela, Wasilewskiego, Sulkiewi- za - Piłsudski, przedstawi w^szy plany swoje i prace, jako nie- zmiernie trudne i wyjątkowych wymagająee wysiłków - spro- wadził sprawg na głaszezyzng alternatywy : "Jeśli wy mnie nie poprzecie - w takim razie bgdg musiał dać temu spokój, ;bo bez waszego poparcia nie dam sobie rady". Wigkszość opo- wiedziala się tu za "bezwzglgdnym poparciem" Z.W.C. i łago- dzeniem tarć. Dojdzie wprawdzie do konfliktu migdzy gopie- Tającym Piłsudskiego Wydziałem Zagranicznyzn part.ii a jej Wydziałem Organizacyjnym, kierującym robotą partyjną w Kró- lestwie. Konflikt skońezy się rozłamem - nieliczna stosunko- wo grupa z Perlem, Arciszewskim, M. Dąbkowskim, W. Ku- nowskim na czele wyodrgbni się w samodzielną organizacjg "P.P.S.-Opozycja" z własnymi organami prasowymi "Pla ców^- (1912) i "Walką" (1913)4s). Olbrzymia - porównawezo - wigkszość partii w przygotowaniach rewolucyjno-powstań- Czyoh wchodzi na tory równoległe do dążeń Z.W.C. - w pra- aie, broszurach, odezytach popularyzowano tematy z dziedziny o'ojskow.o ści, w partyjnych "szkołach centra lnyeh" w Krako- 15) Piłsudski, choć pochłonigty pracą nad Z.W.C., nie przestawał hrać czynnego, kierowniczego udziału w życiu partii. Na XI zjeżdzie ,Dartyjnym w Wiedniu w 1909 został wybrany do trójosobowego C.K.R. '2'az z T, Filipowiczem i W. Jodko-Narkiewiczem. W listopadzie 1912 ů jako delegat partii - uczestniezył w kongresie austriackiej so- :Cjaldemokracji w Wiedniu. Brał też udział we wszystkich konferen- jach i radach partyjnych w okresie 1909-1914. Zwołana do Lwow a p marcu 1914 rada partyjna stwierdzi, że wobec wyjazdu zagranicg hajpierw, Filipowicza, a pótniej 1 Jodko-Narkiew cza - Piłsudski "jest .Właściwie jedynym czynnym członkiem C.K.R.". Dokooptowůano w ów- Czas W. Sławka i L. Wasilewskiego, którzy wraz z Piłsudskim tw'orzy- ostatni przedw ojenny ośrodek kierowniczy partii. 161 Jak grupa bojowa Arciszewskiego tak i "Opozycja" rozw,iążą lę w sierpniu 1814 i jak najczynniej wesprą zbrojne w'ystąpienie Pił- sudskiego. 210 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI wie i Lwowie wykładom o treśei "bojowo-wojskowej" poświę- cano coraz wigcej czasu. . .17). W Król estwie jednak, które dla Z.W.C. mfało być obszarexxi dzfałań powstańczych, oddźwięku życzliwego dla takich dążeń i prac nie było prawie zupełnie. Rozwinęły się tu bowiem szyb- ko, zapanowały niemal niepodzielnie n astróje przeciwstawne. Bo żywioły rewolucyjne stopniały bardzo poważnie wskutek ma- sowego odpływu znużonych i zniechęconych; rozbite na kilka skłóconych odłamów, przygni cione ciężarem klgski i rosnącej reakcji, albo ulegały dalszemu rozkładowi moralnemu, albo ży- ły w gorzkim poczuciu niemocy wobec rzeczywistości. Wpływu na otoczenfe nie miały, bo nigdy nikogo nie pociąga ku sobie ten, kto przegrał. Zmęczone kilkuletnim wrzeniem najszersze warstwy - ze wszystkich kondygnacji narodu, od arystokra- cji, zfemiaństwa i przemysłu do drobnomieszczaństwa i obudzo- nej politycznie wsi - włączały się coraz tłumniej do prądu nazwanego "neougodą". Wyrastał ten prąd z odzywającego sig j uż od 1906 - znanego nam poglądu, że " konstytucj a rozpo- czyna nową dla Polski erę", że da "możność pomyślnego roz- wiązania sprawy polskiej w granicach państwa rosyjskiego". ale pod warunkiem : "nie drażnić rządu" i "zerwać z taktyką opozycyjną". Coraz cigższe i coraz boleśnfejsze ciosy, spadaů jące w tym czasie z rąk Rosji, nie hamowały i nie osłabiały tego kierunku. Rozrastał się on i pogłgbiał - mimo ciosów- nie tylko wskutek epidemicznego sw ego charakteru. Reprezen- tująca go prasa - liczna, bogata, szero ka w zasiggu - posłu- giwała się przemyślną metodą publicystyczną, wyzyskując bo- wiem drakońskie przepisy z licznymi v ni h wykazami "te- matów zakazanych", "nielegalnych", ujmowała wszystkie kwe- stie tak, by przeciwnir y nic publicznfe odpowiedzieć nie mo- gli. Ogół żył a gc w powodzi twierdzeń i argumentów - jed- nostronnych, przez nikogo nie odpieranych. Nikt też przeszko- dzić ani napiętnować nie mógł towarzyskfego zbliżenfa z Mos- kalamf - arystokracja, zierniaństwo, zamożne sfery miejskie w klu bach i restauracjach, na polowaniach i balach z hałaś- liwą serdecznością demonstrowały nowy kierunek w stosun u do zaborcy. Udzielało się to w odpowiedniej skali warstw' m średnim i nawet nfższym, i osłabiało w społeczeństwie poczu- cie odporności wobec moskiewskiego najazdu. Mnożyły sfę równfeż nie spotykając anf protestu, ani sprzeciwu, demon- stracje ugodowe. Do najjaskrawszych dochodziło w Dumfe ro- syjskiej. Zastoso aną tu przez Koło Polskie metodg postęPo' wania nazwano "wchodzeniem w środek państwa rosyjskiego ů posłowie polscy brali jak najbardziej czynny udzfał w pracach 17) W 1910 wykłady tego typu górowały już ilością. nad wykłada- mi "agitacyjnym:"; wypełniały 78 godzin "zajęć na sali" i 111 go "ćwiczeń praktycznych". Wykładowcami byli Piłsudski, Wasilews ů Filipowicz, Jodko-Narkiewicz i inni. Piłsudski z 78 godzm. za jęć na sali" zabrał 24 na historię Organizacji Bojowej geogrena militarną Królestwa i "zadania praktyczne" przyszłej rewolucji. PO DRODZE DO C ZYNU ZBROJNEGO 211 różnych komisj nad sprawami wewngtrznych gubernii impe- rium, jeśli zaś przypominali o Królestwie, to tylko w argumen- tacji, że "w jednolitym państwie winny być jednakowe urzą- dzenfa", a więc z tej racji nie mogą "w różnych częściach państwa panować różne systemy podatknwe". Nie którzy- jak Szebekó - oddawali P lskg w ogóle "pod opiekę dwugło- wego orła". . . Z drugiej strony - gwałty i ciosy takie, jak zamknięcie "Macierzy", wyodrgbnienie Chełmszczyzny, wydar- cie kolei warszawsko-wiedeńskiej nie pociągały za sobą nawet najsłabszego protestu Koła. Przeciwnie - nie chciało ono i tu- ta,j " drażriić rządu " ; tracąc nadziej g na autonomig - liczyło jeszcze przynajmniej na samorząd miejski i wiejski, w tro- sce też o taką "zdobycz" wysłało do Galicji swoich przedsta- wicfeli z tym, by odwiedli parlamentarzystów polskich w Wied- niu od zamiaru złożenia prot stu z powodu Chełmszćzyzny. Dmowski - wskutek całkn.witego niepowodzenia jego poli- tyki w Dumie - już w 1908 spotkał się z silną opozycją we- wnątrz własnego stronnictwa, a w 1909 - ujrzawszy i tu prze- ciwko sobie zdecydowaną wigkszość - musiał ożyć mandat. Był to jednak upadek jego przejściowy, l óć'kotrwaiy. Zach- wianą pozycję zdołał szybko nie tylko przywróclć do równowa- gi, ale poważnie wzmocnić, i anf na chwilę - nawet wśród jaskrawych niepowodzeń - nie przestawał być czołową, sztan- darową postacią obozu... Stronnictwo jego, również bardzo po- ważnie zachwiane i osłabione wskutek pore rolucyjn.yeh rozła- mów i secesji, w krótkim czasfe nie tylko wyrównało straty, ale zn a znfe poszerzyło i pogłębiło swoje wpływy, tak, że zwła- szcza od 1912 tworzyło vcr Królestwie obóz bezsprzecznie najlicz- niejszy, miało za. sobą wyraźną 'większość apinii w ca ym za- borze rosvjskim, we wszystkich odłamach społeczeństwa. i wszy- stkich jego warstwach. U podstaw tak olbrzymfego powodze- nfa - rówrnoznacznego nie tylko z popularnoścfą, ale i ze swoistą siłą - leżały dwie spr awy - straszak niemfecki i kwe- stia żydowska. Pruska ustawa o wywłaszczeniu poruszyła i wzburzyła polski instynkt narodowy we wszystkich dzielnicach. Głęboka fala na- strojów antyniemieckich stawała się tłem dla nowej - w 1908 wydanej - książki Dmowskiego: "Niemcy, Rosja i kwestia polska". Eksterminacyjną politykę pruską uznał Dmowski krót- kowzrocznie 2a najwigksze dla narodu polskiego niebezpieczeń- stwo. Było ono istotnie wfelkie. Dmowski jednak nie dostrze- gał, czy raczej dostrzec nie chciał, że w walce z naparem ger- anizatorskim Polacy mimo wszystko wychodzili jeszcze ob- ronną ręką, gdy tymczasem Rosja w tendencjach na dalszą metę w niczym Prusakom nie ustępowała, a w działaniu bez- Dośrednfm, na obszarze kilkakrotnie od zaboru prusl ego wfęk- s 'zn, znacznie mocniej gniotła polskość, zadawa ta. jej cfosy cfgższe i na pewno groźniejsze w skutkach. Nfe chcąc tego do- atrzegać i przekreślając własne sprzed dziesfgciu lat twierdze- nia, że "rozkładający wpływ wschodnfch powie wów grozi nam ., 2 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI podwójnie - naszej przyszłości na rodowej i cywilizacyjnej". wolał Dmowski wierzyć, że Rosja po klgsce na Dalekim Wscho- dzie i osłabiona przez rewolucję - straciła wiele na znaczez u w świecie międzynarodowym, wewngtrznie zaś stanęła w ob- liczu trudności, które przez swój wzrost pchać ją będą do wy- rzeczenia się zasady jedynowładztwa n "całym obszarze Kalisza do Władywostoku".. W tej sytuacji autonomia dla Kró- lestwa wy awała się postulatem o mocnych podstawach i blis- kim realiaa ji Auton.omia w treści zbli ona do warunkó w ga- licyjskich wyprowadziłaby Królestwo z obrębu niebezpieczeń- stwa narodowego. Wrogiem głównym i na bliższą przyszłość jedynym pozostawałyby Niemcy z ich groźnym systemem eks- terminacyj nym. W książce swej przedstawiał też Dmowski niebezpieczeństwo potggi nlemieckiej nie tylko dla Polski, ale także dla Rosji i Eu- ropy. Wykazywał, że Berlin - opanowawsz Austrig i pozba- wiwszy ją wszelkiej samodzieln.ości - tkwi też silnymi mac- kami w Rosji, panuje tam przez nie w niejednej dziedzinie i wpływa zgubnie na politykg rosyjs' ką, r sprawie polskiej pr2ede wszystkim. Tymczasem - w kształtującej się groźnie sytuacji migdzynarod.owej sprawa polska winna mieć dla Rosji doniosłe znaczeni.e. Ziemie polskie być mogą i sba ć się muszą wałem obronnym prz ciw naparowi niemieckiemu. W tym tkwl zadanie historyczne Polski. Okres walki "z bronią w ręku o nie- podległość został zamknięty" bezpowrotnie; "wszelkie działa- nia przedsiębrane w tym kierunku byłyby tylko zabójstwem sił własnyeh ". Sprawa palska - j ako " kwestia międzynarodo- wa", j a ko "' k'westia odbudowania państwa polskiego" - nie istnieje. Sprawa polska dla Polakavsn to już tylko "walka o byt", walka o prawo do "narodowej odrębności i samoistności". Wo- bCc najgroźniejszego ni bezpieczeństwa - bezwzglgdnego prus- ki go "ausrotten" - Polacy muszą zerwać z tradycją "przed- murza Europy na wschodzie" - i st ać się winni, we własnym interesie, przedmurzem dla Rosji, a przez nią dla Europy, przed ghspansją niemiecką. Nieuniknionym wykwitem takiego rozu- mawania, obliczanego na "pojednanie Rosji z Polską"- w pi erwszym etapie pod postacią autonomii - było rezygna- cyjne lekceważenie dla ziem polskich na Litwie i Rusi; zna- czenie istotne mieć mogą tylko ziemie piastowskie na zacho- d ie, a wigc konieczność zjedn.aczenia ziem etnograficznie pol- skich, w oparciu o Rosję i w związku z Rosjąls). 181 Pod niewątpliwym wpływem wskazań Dmowskiego - Czesław Jankowski, poeta i publicysta niewielkiego kalibru, wystąpił z hasłem "skupiania się narodu w granicach etnograficznych" - wycofania żywiołu polskiego nie tylko z Ukrainy Wołynia i północno-wschod- niej Białejrusi ale także z Litwy, i nawet z Małopolski Wschodniej. Wskazania takie wywołały gorące, płomienne wystąpienie E. Abra- mowskiego przeciwko "pomniejszycielom Ojczyzny". Tendencje re- zygnacyjne uważał Abramowski za niezgodne z naszym duchem naro- dowym, któremu zawsze obcą była przemoc i gwałt, obcą jednak t k2e uległość i pokora; program takiego "okrojenia Polski" oceniał PO DRODZE DO fr LYNU ZBROJNEGO 213 Wnioski te i wskazania kształt.owały się nie tylka pod wra c- niem pruskiej ustawy o R'ywłaszczeniu, były też nie tylko ko- lejną fazą w dostosowywaniu się do nastrojów mas, głęboka przez zapowiedź nowych gwałtów pruskich poruszonych i obu- r2onych boleśnie. Wnioski te i wskazsnia były również wyra- m przewidyw ań co do przebiegu i wyniku wojny europejskiej. Nie widząc żadnych podstaw dla oczekiwań, by wojna dać mo- gła niepodległość Polsce, Dmowski zamykał się w ramach al- ternatywy : albo zwyciężą Niemcy i wtedy dojdzie do nowego podziału ziem polskich, a wigc i powigkszenia obszaru naro- dowego zagrożenia pod eksterminacyjnym naciskiem pruskim, - alba zwycigstwo przypadnie Rosji i wtedy dojść musl do zjednoczenia wszystkich dzielnic polskich w granicach państWa rosyjskiego. Dmowski wiedział, że zwycięska Rosja nie wypuś- ci ze swych szponów i zjednoczonej Polski, sądził jednak, te zjednoczenie pod berłem cara lepsze jest od nowego rozbioru, - spodzievcńał się też, że poważne wzmocnienie żywiołu polskie- go zniewoli Rosję do korzystnych dla Polaków zmian w poli- tyce i zgody na szeroką autonomię. Całe to - pozornie jak najbardziej logiczne rozumowaniel ) była brutalnym zerwa- niem ze wszystkim, co się ukształtowało w ciągu stu ostatnich lat jako tradyrja narodowa, jako narodowe wyznanie wiary, jako przykazania polskiego patriotyzmu. Wśród motywaw i intencji, leżących u podstaw tego rozu- mowania, była zresztą i spekulacja pnlityczna : Dmowski wy- kazywał tą drogą, że jeśli nie jesteśmy dziś, to będziemy jutro bardzo potrzebni Rosji, winna więc ona pozyskiwać sobie Pu- laków za cenę ustgpstw, przez autonomię przede wszystkim. Wyrazem tej spekulacji stawał się i udział Dmowskiego w' ak- cji "ne o.slawizmu", rzekomo nie mającej nic wspólnego z Ro~ sją oficjalną, w istocie zaś bgdącej kierowaną przez Stołypina odmianą starego panslawizmu=o). Stra ty w wojnie z Japonią pró- ako wyraz tchbrzostwa politycznego, jako skutek ro kładających wpływów długotrwałej niewoli. Pomysłom takim, wyrastającym wg. niego ze "słabości" przeciwstawiał idee, zrodzone przez "siłę", zGvią- zane z tradycjami narodowego bohaterstwa. siejące "przecudowny en- tuzjazm młodości", podnoszące poczucie narodowej dumy i godności, wysubtelniające wrażliwośC na wszelki ucisk i gwałt. 191 Bo jednocześnie np. nie wierzył Dmowski w krążącą wtedy po- głoskę, jakoby Rosja odstąpić miała Królestwo Niemcom. "Ziemie polskie - pisał - nie stanowią łupu ponętnego (dla Niemcówl". Nowe zdobycze terytorialne na wschodzie "utrudniłyby niesłychanie i skomplikowały kwestię polską w państwie Hohenzollernów ". , Albo - pisząc o zmniejszeniu się powagi i znaczenia Rosji w świecie mię- dzynarodowym, - czy się spodziewał interwencji i nacisku mocarstw zachodnich w sprawie polskiej? Gdyby tak - to dlaczego dowodzil, te sprawa polska, jako "kwestia międzynarodowa" nie istnieje?. Wreszcie - jeśli sądził, że Rosja w osłabieniu porewolucyjnym pod naciskiem trudności wewnętrznych wyrzeknie się "zasady jedynowładz- twa", to czym myślał ją do tego zmusić, skoro ideę budowania siłq fizycznej w narodzie tak kategorycznie odrzucał?. 201 Ruch panslawistyczny był prądem bardzo silnvm w okresi 1860-1878 Porówny w,ano go z pangermanizmem - nies3usznie, bo ten dążył do zjednoczenia narodowego NiemcóR , zgodny w'ięc był 214 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI bowano wyrównać jeśli nie przez zdobycze bezpośrednfe, przez wzmocnienie pozycji w Europie. Rozumiano, że w zmie- nionych warunkach, gdy Serbia i Bułgaria były już pa ństwa- mi niepodległymf, a Słowiani.e w Austrii żyli wśród szerokich swobód narodowych - stare panslawistyczne hasła : skupiania się Słowian, ączenia się "strumfeni w morze" pod "opiekuń- czymi skrzydłami" Rosji, nie mogą już mieć powodzenia, toteż mówiono już tylko o "zjednoczeniu ogólno-słowiańskim" na zasadzie "równouprawnienia" i "swobodnego rozwoju narodo- wego". Ostrze tej akcji skierowane było przede wszystkim prze- cfiw ko Austri.i, gdzie mniejszości słowiańskie tworzyły zdecydo- waną większość ludności; celem najbliższym było rozbicie Ga- licji przez wzmocnienie wśród Rusinów odłamu moskalofilskie- go. Dmowski wiązał z akcją neoslawizmu siebfe i swe stron- nictwo, bo - widząe w Niemczech niebezpieczeństwo dla szy- stkich Słowian - liczył na ysk polityczny w stosunkach swo- ich z nacj onalistycznym odłamem opinii rosyjskiej. Moskiewskie próby przeszczepienia panslaNcůizmu na grunt pol- skf spotykały się z oddźwiękfem nader nikłym - w sferach ugodowych tylko. Ogół społeczeństwa polśkiego odpowiadał na nie zawsze zdecydowaną niechgcfą, uważając, że "sprawa pol- ska j est sprawą polską, a nie słowiańską ". W w ,lce z nielicz- nyxni w Polsce zwolennik.ami łączenia Slowian w "jednym mo- rzu" - zasługi nie najmniejsze położyło właśrtie stronnictwo Dmowskiego - Popławski zwłaszcza ostrzegał przed ukrytym tu niebezpieczeństwem nfe tylko politycznego, ale też kultu- ralnego i moralnego ujarzmi nia Polski; na krótk4 też przed akcją neoslaruůizmu stronnictwo Dmowskiego udaremniło pró- byů zorganizowania wystawy słowiańskiej, rozbiło proj kt zjazdu historyków i filologów słowiańskich, w 1906 nie dopuściło do udziału sokołów polskich w zlocie wszechsłowiańskim w Pra- dze ů ). Utrwalało to Rosj an w przekonaniu, że - według słów z ówczesną nacjonalistyczną tendencją dziejow,ą. Panslawizm oparty na zasadzie szczepowej, kłócił się z tą tendencją i dlatego real- nego gruntu mieó dla siebie nie mógł. Twór sztucmy polegający na budzeniu wśród Słowian "poczucia jedności", był wyrazem za- chłannych instynktów Rosji. Spotykał się wszakte - w swych począt- kach zwłaszcza - z żywym oddtwiękiem wśród ujarzrnionych i sła- bych narodów słowiańskich. Działaczom słowiańskim, Czechom przede wszystkim, zdawało się, że pod skrzydłami opiekuńczymi Rosji znajdą dla swych narodów warunkf znacznie lepsze. Nie dostrzegano jed- nak czy nle rozumiano jeszcze, że przejście takie byłoby równo- znaczne z całkowitym uzale2nieniem się od "starszej siostrzycy ro- syjskiej, a więc byłoby tylko zmian form niewoli - z tym że po- lityczns łączyłaby się jeszcze z kulturalną, cywilizacyjną i duchową. Prad panslawistyczny pod lconiec XIX w. zaczął słabnąć i zani- gać, Przypomniano o nim po klęskach w wojnie z Japonią i posta- nowiono go wskrzesić w zmienionej. dostosowanej do nowych wa- runków formie. Narzędziem Rosji w tym wypadku byli Czesi. ů) Jeszcze w 1908 "Myśi Wszechpolska" uważała panslawizm i w'y- kluwający się z niego neoslawizm za "szerzenie na wielką skalę mos- kiewszczyzny" - i "przygotowyw`anie agentów dla spraw'y rosyj- skiej ". . . PO DRODZE DO GZYNU ZBROJNEGO 215 Dmowskiego - Polacy j ako " zwo1ennicy kultury zgniłego za- chodu" są "wrogami Słowiańszczyzny". Z tych też pow odów liczono się z ostrą opozycją polską i w stosunku do neoslawiz- mu. Stało się jednak inaczej. Gdy w maju 1908 przybyli do Pe- ńersburga przywódca nacjonalistów czeskich Kramarz, Słowe- niec Hribar, starorusini wschodnio-galicyjscy Hlibowiecki i MaT- kow oraz 15 innych przedstawicieli Sławian dla omówienia "spraw słowiańskich" i przygotowania kongresu wszechsłowiań- skiego - Dm wski przyłąc ył się do nich, przyjmując j dno- stronne tylko zobowiązania na rzecz "sprawy słowiańskie ). Wywołało to pow szechne zdumienie, ni tylko w Polsce ale i w Rosji 2 ). Kongres z udziałem przedstawicieli wszystkich narod ow słowiańskich z wyjątkiem narodowców ruskich z Gali- cji Wschodniej, odbył się w Pra ze 12-18 lipca 1908. Delegacji polskiej, reprezentującej narodową demokrację f realistów z ' Królestwa ziem litewsko-ruskich i Galicji - przewodzili Dmaw- ski i St. Grabski. Uchwalona na wniosek rosyjski rezolucja mó- wiła : " Zj azd słowiański uznaj e żywotność i owocność ogólno- słowiańskiego zjednoczenia oraz uważa, iż do urzeczywistnienia tego zjedn oczenia niezbędne jest usunięcie niezgód i nieporo- zumień pomiędzy słowiańskimi narodami. Zj zd uznaje że usu- nięcie nfeporozumień m że być uskutecznione jedynie p z pow szechne uznanie i zastosowanie zasad równouprawnienia i swobodnego rozwoju kulturalnych i narodowych odrgbności". . . O kwestii polskiej nie powiedział kongres nic; zepchnął ją po prostu ńa poziom sporów polsko-rusińskich czy serbsko-chorwa- ćkich. Okazało się też niebawem, że i główna rezolucja kongre- su była tylko czczą frazeologią, obliczaną prz ez Rosję na zjed- nanie południowych Słowian i Gzechów dla pretensji rosyjskich 21) Kramarz w przemówieniu swoim wyrażał pogląd, że "dla Po- laków dziś potrzebna jest silna Rosja... kwestia polsko-rosyjska musi być rozwiązana na gruncie pr2yznanea p źlyźnania r jęzS'ka polskiego go samorządu na własnym grunci, w urzędzie sądzie szkole ". . . Dmowski w odpowiedzi na to stwierdzał, że "przyje,mnie m u jest iż poglądy jegok łasne"Ńiezró u p a ymrdest nie w poglądach tak w,ytrawnego polity a"... j j dla mnie pytanie - dodawał - na akich waraŚ kach wtalrzam est udział Polaków w sprawie słowiańskiej. Dla n - p sprawa słowiańska jest naszą bez warunków, bez zastrzeżeń. My dziś jesteśmy szermierzami w walce o przyszłoźes kłód 1 ń ez spotka 1. dCWg .jedności słowiańskiej z naszej strony p j lwowskiego "Słowa Polskiego", nr 267 z 9.VI.1908, art. Konferenc a słowiańska" ). 22) Moskiewůska "Ruś" - nazajutrz po deklaracji Dmowskiego : "Jak obuchem uderzyła wszystkich zdumiewająca wiadomość - Po- lacy z nami!". . Jeden z oficjalnych organów stronnictwa - "Słowo Polskie" pierwszą telegraficzną wiadomość o niespodziewanej dekla- racji Dmow'skiego nazwało "tendencyjnym fałszem prasy niemiec- kiej ". Po kilku dniach konsternacji " Słowo Polskie zaczęło uza- sadniać deklarację "zmienionymi warunkami" "potrzźeąsdonyspań- nia do nich taktyki", "dziejowym niebezpieczeństwem stw a niemieckiego ', "zmianą słowiańskiej polityki Rosji", która- jak zapew'niało "Słowo" - porzuciła już 'mrzonki o zlaniu się stru- mieni słow`iańskich w rosyjskim morzu"... 216 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI do Konstantynopola i Bosforu '). Neoslawizm 2resztą - twór ja- skrawo sztuczny - nie wytrzymał próby nawet półrocznej. Pol- scy jego zwolennicy w Galicji - z Głąbińskim na czele - .- akceptowali w parlamencie wiedeńskim aneksjg Bośni i Her- cegowiny. Wywołało to słusrne rozgorycaenie Serbów. Rosja na tg klęskę swoją na Bałkanach odpaR iedziała wzmożonym naciskiem na Galicję Wsch odnią przez żywsze popieranie mos- kalofilskiego odłamu Rusinów, a wkrótc:e potym zapowiedziała wyodrębnienie Chełmszcayzny. To też na drugi 2jazd słowiań- ski w Petersburgu w maju 1909 przybyła trójosobowa już tyl- ko delegacja polska (Dmowsl , Straszewicz, Olizar) i to jedynie dla zło ena gorzkiej deklaracji, mówiącej, iż "proklamowana na zj ździe praskim idea słowiańska nie uległa dalszemu roz- wojowi, ale przekrgcone postanowienia zjazdu posłużyłů za po- parcie działań, skierowanych na szkodę sprawy słowiańskiej; w zakresie stosunków polskp-rosyjskich zaszło znaczne pogor- szenie". . . W trzecim zjeździe - w Sofii, w lipcu 1910 - żaden Polak nie wziął już udziału. . . Te przykre i ciężki e dośwrtadczenśa z neoslawizmem otwiera- - jedna k oczy na prawdę o tendencjach Rosji "). Dmowski za- chwiał się nie tylko w swej wi rze w możliwość uzyskania au- tonomii; przekonywał się - także przez swe st osunki w Peters- ů) Uczestnik kongresu w Pradze, prof, Marian Zdziechowski, w jed- nym ze swych wspomnień stwierdzał, że jako prezes istnie.iącego w Krakowie Klubu Słowiańskiego starał się zawsze przeciwdziałać "szeroko rozgałęzionej wrbd Słowfan austriackich propagandzie ro- syjskiej" ' "Nie dopiąłbym celu wymyślaniem na Rosję; trzymałem sig innej metody, tłumacząc, że poza Rosją carską, która nas prze- śladuje, a oni jej się kłaniają, jest inna opozycyjna Rosja, i w inte- resie naszym i ich leżałoby zbliżenie się do niej. Nie byłem rozu- miany R śród swoich; młodzież uniwersytecka w Krakowie i Lwo- wie ur2ądzała demonstracje przeciw osobie mojej i memu niby ruso- filstwu. O ileż bystrzejszym od nich był główny agent rosyjski, Dy- mitr Wergun, który w swoim "Słowiańskim Wieku", wychodzącym w Wiedniu, tak mnie charakteryzował: "zaciekły wrbg Rosji, orga- ni2ator katolickiego panslawizmu dla walki z Rosją i wskrze szenia idei jagiellońskiej, łączącej w jedno Polakbw, Czechów i Chorwatów". Jechałem też do Pragi pełen wojowniczych zamiarów. Spełzły jed- nak na niczym, pierwsze bowiem skrzypce trzymał Dmowski; ku wielkiemu zdziwieniu memu, my - "ugodowcy" - Ludwik Stra- szewicz i ja - stanowiliśmy w delegacji naszej opozycyjną, krańcową lewicę w porównańiu z ugodowością Dmowskiego i Balickiego. Je- den zaś z delegatów Rosjan, życzliwy nam i bardzo przez nas cenio- ny poseł Mikołaj Lwow, gorąco do mnie w rozmowaćh prywatnych apeloa.ał, abym całego swego wpływu użył i wów ćzas i potym na podtrzymanie autorytetu Dmowskiego ze względu na zaufanie, jakim się cieszy w Rosji". ůů) Prof. M. Zdziechowski: "Jakby w odpowiedzi na umizgi neo- slaa,izmu rząd rosyjski rzucił się na nas ze zdwojonym rusyfika- cyjnym szałem; słusznym jest zdanie Bobrzyńskiego, że w prze- widywaniu bliskiej wojny chciał mieć Polskg zdeptaną, osłabioną, niezdolną do oporu. Najcharakterystyczniejszym objawem tej psy- chiki i tej polityki w owych latach było pamiętne posiedzenie Rady Państwa, na którym obaj niezmordowani heroldow ie rusyfikacji, Hur- ko i Stiszinskij, manifestacyjnie rzucili się sobie w objgcia z radoś- ci, że zdołali uratow ać ojczyzng i państwo od grotnego niebezpie- PO DRODZE DO QZYNU ZBROJNEGO 217 purgu, że zarówno rząd rosyjski jak i nacjonalizm moskie śki rlie zamierzają wcale kupować sobie względów społeczeństwa polskiego i że jego antyniůemiecką postawg w razie wojny uważa- j i uw"a.żać bgdą za zwykły obaw^ląr k "poddanych wobec pań- stwa". W ogniu tych doświadczeń topniała nadzieja na po- myślniejszy zwrot w sprawie polskiej w razie wojny. Pogłębia- ły się obawy, że Rosja - nawet w konflikcie 2brojnyzn - trak- towůać będZie sprawę polską w dotychcz sowych ramach "we- wnętrznej kwestii rosyjskiej" b z istotniejszych zmian w sto- sunku do niej. Stawało się t ż rzeczą coraz j aśniejszą, że Ro- sja głównego swego przeciwnika w przys dej wojnie widzi nie w Niemcach, tylko - w Austrii ). Rezultabem tych obavcn był pesymizm w ocenie najbliższego jutra. W październiku 1912, kLedy Bałkany stanęł w ogniu wojny lókalnej, wywołując os- tre napięcie w stosunkach międzynarodowych, Dmowski na kra- kowskim zjeździe wybitniejszych przedstaw'icieli stronnictwa musiał stwierdzić; że w zbliżająoej się, ojnie wielkich mo- carstw nie widzi nadziei na poprawę w sytuacji Pelski; zale- cał też stronnictwu nie wychodzić poza troskę o "utrzymanie ńa dziś status quo na ziemiach polskich, do czasu dopól kW estia polslśa dzigki rozwojowi wypadków międzynarodowych i postgpom polityki polskiej ńie dojrzeje do poważniejszego roz- wiązania".. Zgodnie z tą jego dyrektywą prasa stronnictwa- z redagowanym przez Balickiego "Przegląderrs Narodowym" na czele - zaczgła wysuwać hasło "bierności wobec wszystkich konstelacji europejskich" : w "obecnej dobie" - przekonywano - "sytuaćja kwestii polskiej jest taka, że ani orientacja aus- triacko-niemiecka ani jej antipodum nie obiecuje żadnyeh ko- rzyści narodowych", "błąkają się ieszcze wśród nas tęsknoty do jakiejś wojny, która vcrybuchnie "na wiosńę" i przyniesie w położeniu naszym znaczną ulgg, - stosu.nki j dnak między- naro.dowe tak się ob cnie ułożyły, że każda z owych oczekiwa- nych wojen brzemienna jest dla nas raczej niebezpieczeństwa= mi, aniżeli nadziejami". "ZaróR'no jedna orientacja, jak dru- ga pozbawiona jest wszelkich podstaw".. Pozostaje "jedynie czeństwa przeforsowuiąc usuntgcie uchwały Durny, mocą której jg- zyk polski miał być dopuszczony ltylko dopuszc2ony!) przy urzędo- wym języku rósyjskim na posiedzeniach i w Wewngtrznych czyn- nościach władz miejskich w Warszawie". 23) W polskiej literaturze historvczno-politycznej istnieje - bez dos- tatecmych na nią dowodbw - wersja, że Dmowski w tvm okresie obawfał się, it wojna wielkich mocarstw skończyć się może zwycię- stwem Niemiec nad Francją. rozbiciem Austrii przez Rosle i pogo- dzeniem się zwycięzców - Niemiec i Rosji, kosztem Polski przede wszystkim. DziE w,iemy, te ' óaůczesnych sto unkach między sztaba- mi francuskim i rosyiskim z rzytów nie brakow ało, gdy bowiem Fran- cuzi domagali się od ftosjan uderzenia łównego na Prusy, dla od- ciążenia armii francii:kiej, Rosjanie mvśleli przede wszystkim o 7.miaż- dżeniu Austrii. WatpliR'a je t rzecza. b,y Dmowski wtedzieć móeł już wtedv o tych rozdźwiękach. Wiedział jednak - ocZ wiście - o faktach takich, jak potkanie cara Mikołaja z cesarzem Wilhelmem w Pocz- damie w październiku 1910 i o nieustannych wysiłkach dvplomacji niemieckiej, by oderwać Rosjg od sojuszu z Francją i Anglią. 218 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI skuteczna droga - wpływać w miarg sił na zmiang kierunku polityki sfer, stojących u steru rządów w duchu własnych pos- tulatów"; "jest to pe vnikiem psychologicznym, stwierdzonyzn przez doświadcz nie wszystkich czasów że wp#yw opozycji na sferę rządzącą zmniejsza się w miarę tego, jak wzrasta kąt od- chylenia linij politycznych jednej i drugiej ". . Należy więc "dą- żyć do zmniejszenia kąta odchyleń" między Polską a Rosją, Czyli - należy w dalszym eiągu - prowadzić politykg ugodo- wą... =41. Mimo tylu rozwianych złucizeń, mimo nawet bankructwa za- łożeń - stronnictwo Dmowskiegp ni e prześtawało panować nad umysłami w całym zaborz rosyjskim. Niesła bnące w jego pro- pagandzie akcenty antypruśkie i tanie, al e popularne hasła bójkotu towarów niemieckich przemawiały do wigkszości sil- niej, niż odglosy niepowodzeń w polityce.. Jeszcze większą po- pularność, a w-raz z nią i tłumy nowych zwolenników dała dema- gogicznie wyzyskiwana sprawa żydowska. W 1912 - w wyborach do czwart j Dumy - z urny, dzięki żydowskim głównie głosom, wyszedł jako poseł z Warszawy kandydat P.P.S.-Lewicy, Wła- dysław Jagiełło. Dmowski w odpowiedzi na to rzucił hasło boj- kotu ydów : "Swój do swego po swoje!". . Było to uderzeniem w strunę oddawna już napigtą. W 1909 ydzi stanowili już 15"jo ludności Królestwa, w Warszawie w ci gu dziesięciu pierwszych lat stulecia ilość ich podniosła się z niecałych 150 na przeszło 200 tysięcy. Na ziemiach litewsko-ruskich stosunek proćento- wy był jeszcze jaskrawszy. Poważny odła m stanowili 2ydzi, w dalszym ciągu przesiedlani z Rosji. Opanowując coraz bar- dziej handel we wszystkich jego dziedzinach i na wszystkich szczeblach wcis kając się do wolnych zawodów i do rzemiósł - drażnili otoczenie jeszcze bardziej, w codziennym życiu po- sługując się ostentacyjnie językiem rosyjskim i lgkliwą usłuż- ność wobec Rosjan łącząc z wyzywającą arogancją wobec Po- la ków. Hasło bojkotu miało więc i atmosferę, i grunt podatny. Tendencj e antysemickie w stronnictwie narodowo-demokratycz- nym ujawniały się od dawna, ale dopiero teraz - w dwóch ostatnich latach przed wojną - doszły do absurdalnych szczy- tów. Nie ograniczano się do "wojny straganiarskiej"; w pro- pagandzie idącej falą płytką ale szeroką i hałaśliwą, przed- stawiano ydów nie tylko jako "pijaw.ki, wysysające z kraju najlepsze jego soki" ale też jako "wůroga wewnętrznego Polski", jako sprawcę wszystkich narodowych bied, nieszczęść, katastrof. W styczniu 1913 warszawska "Gazeta Poranna - dwa grosze" - w odpow iedzi moskiewskiemu "Nowomu Wriemieni" - cheł- pliwie stwierdzała, że pigćdziesiątą rocznicg powstania 1863 "uczciliśmy w ten sposób, żeśmy wypowiedzieli wojng, ale tym razem - ydom". Z. Balicki w "Przeglądzie Narodowym", 24) Cytuje z artykułów Aspera: "Nasze orientacje polityczne" i "W sytuacji obecnej" oraz ż art, Balickiego : "Instynkt państwo- wy" w "Przeglądzie Narodowym", tom X 1912, str. 113, 119, 120, 338 oraz tom XII/1913 str. 455. PO DRODZE DO aZYNU ZBROJNEGO 219 Marylski w " Gazecie Warszawskiej " dowodzili, że to Zydzi K rólestwa Kongresowego utworzyli organizację masońską doprowadzili do wybuchu w 1830, że to oni wywotali ruch :ewolucyjny w 1848 i spowndowali wybuch w 1863, że to oni p;aśnie n a zucili P.olsce prąd pracy organicznej i obdarzYli Pol- ruchem socjalistycznym. W takim poniewieraniu i zohy.- dza.niu polskich waLk o wolność i niepodległość chodziło nie o o "zamknigtą przeszłość". I nie tylko o "historiozoficz- ne" uzasadnienie tezy Dmawskieg o o zgubnych skutkach po- = ru zbrojnego. Rozwijający się w Galicji polski ruch wojsko- ary określa się nie tylko ja: ko "grę aż nadto jasną i przejrzystą" "grę, obliczoną na pierwotne instynkty jaklchś Malissorów lub Macedończyków", których można "po dziesięćkroć wywieść ar pole". . Posądza się i oskarża ten ruch o uleganie "iwpły- wom masonerii", - dowodzi sig, że "wszystkie j eg cechy umy'- błowo-polityczne zdra,dzają wP '5' duchowe żydosWva"; do namej jego nazwy - ruch niepodległościowy - "ucho czysto polskie odruchowy wstrgt czuć musi". . . Ocenia się go też ja o "najjaskrawszą ilustracjg zacof ania politycznego", bo "w spo- łeczeństwie, którego m śl i czyn stałyby na należytym pozi.o- mie dojrzałości politycznej, pod.obne oddalenie się młodzieży od tego, co stanowi treść życia i walki o byt narodu, byłoby ni emożliwe " = 1. Atakowany tak zaciekle ruch wojskow y w Galicji rozwijał się jednak - powoli, ale stale... Id ea "militaryzacji" krzepła - rozszerzając się stopniowo w zaborze austriadkim, przenika- ła za kordon rosyjski, $iggała do środków młodzieży, studiu- jącej na Zachodzie i w Rosji. Początkow.o - przez dwa pierw- aze lata - Związek Walki Czynnej pracował tajnie, w kon- spiracji. W 1910 dopiero powstały jawne jego em .na je w pos- taci "Towarzystwa Strzelec" w Krakowie i "Związku Strzelec- kiego" we LwoRůie, zalegalizowanych przez Austrig na zasadzie przepisów o przysposobieniu wojskowym młodzieży ' l. Z.W.C. jed- nak nie przestawał istnieć; dzialał dalej w konspiracji, jako organizacja nadrzgdna, kierownicza, jako "kadra moralna" "l. 25) Wszystkie cytaty pochodza z artykułbw Aspera i Balicki2go ("W sytuacji obecnej" "Apolityczny wpływ ydów" "Polityka nowo- czesna a nasze zacofanie" ) w " Przeglądzie Narodowym, rocznik 1912 str. 353, 574 i nast. Dmowski i pótniej jeszcze potępiał i wyszydzał "ortodoksję patriotyczną - wychowaną na tradycji powstań i po- ezji romantycznej" - nazywał j& "tradycyjną bezmyślnością", "nie- przytomnością umysłową", "staropanieńską histerią", i nawet "psy- chologią zbuntowůanych niewolników ". ') Do tego ezasu organizacje strzeleckie o charakterze przyspo- sobienia wojskowůego istnieó mogły tylko w Tyrolu; w przewidywa- niu bliskie.l w'ojny ustawę tę stopniowo rozszerzano na całą Austrię ") M. Sokolnicki w swoich w'spomnieniach, "Z chwilą gdy rząd austriacki zezwůolil na stowarzyszenia st.rzeleekie, można było zmie- nić typ dotychczasowy przygotowań wojskowych - można było czgś- ciowo je ujaw'nić. Piłsudski poszedł drogą podwbjną : stworzone zos- tały, wzorem innvch stoa'arzyszeń legalnych, Związki Strzeleckie z ich normalnym zarządem, z zarejestrow'anym w Nsmiestnictwie statu- tem i wszystkimi formalnościami, wypełnionymi skrupulatnie wobec 220 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Za zachowaniem jej przemawiały warunki zewngtrzne - Galicja ni,e była jedynym obszarem działania, a i tu ujawnione orga- nizacje strzeleckie nie miały gwarancji ciągłości dla swego roz- woju; władze austriackie mogły zmi eniać swój stosunek do nich, stosownie do swy ch potrzeb politycmych. . . Nowe gniazda powstawały jawnie w Galicji, półjawnie- w Belgii, b`rancji, Szwajcarii, tajnie - w Królestwie, w zabo- rze pruskim, na Litwie, na Ukrainie, w głgbi Rosji. Jednakże po ujawnieniu - w połowie 1912 - organizacja, tak szeroko rozgałgziona, skupiała zaledwie kilkuset (900 - 800) młodych ludzi. Ilościowy więc rezultat czteroletnich wysiłków był raczej nikły. Ale - jak w początkach Z.W.C., tak i teraz jeszcz nie było w pracy tej tendencji do szerszej rozbudowy szeregów; wciąż jeszcze zamykano się w ramach przygotowywania tylko kierowników dla przyszłego powstania. Z drugiej strony- w otoczeniu żyły jeszcze zbyt mocno reminiscencje postycznio- w ; dodatkową arodą na ten stary młyn był przegrany właś- nie ruch rewolucyjny w Królestwie; społeczne i polityczne siły dzielnic wyzn aczały zgoła inne kierunki dla głównych zainte- resowań 2B), - przeci wnicy w walce nie przebierali w środ- kach, wielu zniechgcały do ruchu jego nieukry wane związki z socj alizmem 27). . . W warunkach tak niezmiernie trudnych - przy jaskrawej "niewspółmierności sił i zamiarów" - znów narzędziem głów- administracji i policji, - jednocześnie zaś utrzymana została obok nich - jako ich główna sprężyna, dotychczasowa organizacja tajna - Z.W.C. A zatym - Związek 8trzelecki we Lwowie, a Strzelec w Krakowie, dwie, zresztą legalnie biorąc, odrębne i wzajem od siebie niezależne organizacje - poddane zostały w całym swym ży- ciu wewnętrznym rozka2odawstwu Z.W.C. i jego obieralnego Komen- danta - Piłsudskiego. Tym sposobem działalnośó obu Związków i wszystkich ich póżniejszych rozgałgzień i przybudówek podłegała ścisłym kategoriom szkolnej pracy wojskowej, na czele zaś kadr szkolnych stał sztab pod kierownictwem szefa - Sosnkowskiego ". 26) Nawet Galicja nie była gruntem zbyt przyjaznym. Do tego, coś- my wyżej powiedzieli już o życiu tej dzielnicy, dodajmy - dla ilu- stracji - że np. "Przedświt" jeszcze w 1913 - w melancholijnej ocenie stosunków galicyjskich - stawiał galicyjskiemu stronnictwu ludowemu zarzut, iż "systematycznie uprawia politykę apolityczną"- "wprost i wyrażnie" usuwa się od udziału w kwestiach narodowych, że sprawy takie, jak "kolczykowanie świń" czy "zaopatrzenie wsi w sól bydlęcą" - zasłaniają mu "wszelkie horyzonty". Socjalistów galicyjskich w tymże okresie poctiłaniała walka o miejsce w parla- mencie; klęska Daszyńskiego w Krakowie, później zrzeczenie się na jego rzecz mandatu przez T. Regera z Cieszyna była dla nich także wydarzeniem pierwszoplanowym; związani byli zresztą z austriacką so- cjaldemokracją znacznie mocniej, nit z P.P.S. zaboru rosyjskiego. 2?) Socjaliści galicyjscy swoją walkg z klerem np. prowadzili w spo- sób aż nader gwałtowny, godząc w uczucia religijne mas. Ponura spraw'a księdza Damazego Macocha, który w kościele Jasnogórskim popełnił świętokradztwo i zamordował swojego brata - została przez socjalistów wyzyskana grubo ponad miarę. Powści&gliwszym był jesz- cze "Przedświt". Ale krakowski "Naprzbd ' nie tylko zbyt namiętnie potępiał stosunki klasztorne, nie tylko nader ostro krytykow'ał władze kościelne, ale nie cofnął się też przed lekceważeniem i nau'et ośmie- szaniem "idei cudowności obrazu Matki Boskiej". Wobec pow szech- PO DRODZE DO CZYNU ZBROJNEGO 221 nym w walce o dusze stawało się słowo i druk. Sam Piłsudski, pochłonięty pracą organizazyjną, pisał w tym okresie niewiele. Był j ednak - j ak słusznie stwi erdzał Chlebowski - bezpośred- nim lub pośrednim inspiratorem niepodległościowej literatury, zarówno militarnej, j ak politycznej, oświetlaj ącej międzynaro- dowe perspektywy sprawy polskiej i zadania narodu w nadcho- lzącym ni euchronnie starciu państw zaborczych. Powstaje w tym czasie w Krakowie - jako j den z głównych ośrodków działania P.P.S. - spółka nakładowa "Książka", pod kierow- nictwem "starego londyńczyka" B. A. Jędrzejowskiego i po- mocnika jego, Wł. D hnela; skupiła ona najgłośniejszych wůów- czas pisarzy - Zeromskiego, Daniłowskiego, Orkana, Siero- szewskiego - ogłosiła prace historyczńe Limanowski go, wydała ponownie "Rzecz o obronie czynnej" Jeża-Miłkowskiego. Tu też - w "Książce" - z polecenia Piłsudskiego wyd o szereg dzieł o treści wojskowej i w jennej. Jako jedna z pierwszych uka- zała się w czerwcu 1910 "Sprawa Armii Polskiej", napisana na. żądanie Piłsudskiego przez M. Sokolnickiego. Jak wspominał później jej autor - Piłsudski chciał tą drogą zwrócić uwagg obojętnego, apatycznego nawet społeczeństwa na to najdonio- ślejsze dlań zagadnieni , chciał za pomncą przykładów histo- rycznych przekonać, że "wbrew ustalonej fałszywej opinii nie dlatego ginęliśmy, że walczyliśmy zbyt wiele i zbyt czgsto, ale dlatego, że walczyliśmy nie dosyć lub niedość uxniejętnie". Wymagał od autora, aby w książce sw j - dla względów wy- chowawczych - rozwinął "pierwiastek posłuszeństwa" i wy- kazał, "jak ogromną zal tą wszelkiej organizacji jest d scy- plina". W rozmowach z autnrem, zanim ten książkę zaczął pi- sać, przypomniał mu swe dawniej już w otoczenie wga.jane "idee o porządku, jaki musi być w każdyrn ruchu", o "pierwia- stku rganizacji, jakim się powinien wyróżnić ruch polski" w przeciwieństwie do b.e hadu ż'ywiołów rewolucyjnych w Rosji. Wskazy w ał, jakie "wyrwy czyńił w naszym społeczeństwie i w n aszych dążeniaćh politycznych brak poczucia odp wie- dzialności". Wymagał, by książka zawierała "wskazania, jak rzeczą w czl owieku szlachetnym konieczną jest poczucie odpo- wiedzialności za to, co czyni i przedsiębierze". Zwalczał bowiem "zawzigcie wszelkie formy decyzji zbiorowej tak samo, jak pra- cy kolegialnej". "Pokazy wał na przykładach, jak daleoe w dzie- nego w Polsce kultu - oburzenie na socjalfstów było również pow- szechne a tym trwalsze te napastliwe artykuły "Naprzodu" wyda- no pótniej jeszcze w b roszurze i bardzo szeroko ją kołportowano. W rok po sprawie Macoeha rozpętała się najpierw w Krakowie a póź- niej w całej Galicji - znów antyklerykalna - burza z powodu po- wołania na katedrę socjologii poznańczyka księdza Zimmermana któ- ry jako znany i wybitny działacz chrześcijańsko-społeczny w Wielko- polsce został uznany przez socjalistów galicyjskich za niepożądanego Intruza i niebezpiecznego rywala w dziedzinie organizowania lokal- nego życia robotniczego Akcja, wszczęta przeciwko niemu wywołała awantury i walki dwóch odłamów mMdziety. Uniwersytet zamknię- to. I w tym wypadku socjaliści zmobilizowali przeciwko sobie wszy- stko, co myśl& i uczuciem stało przy kościele i klerze. 222 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI jach Polski zarówno, jak w dziejach innych narodów rady i na- rady były zawsze objawem słabości, prowadziły do wyników najbardziej ostrożnych i postanowień chwiejnych lu b wyborów lgkliwych". Powtarzał, źe "z naturą wojskowości związa,ny jest zarówno honor indywidualny człowieka , jak poczucie indyvirldu- alnej jego odpowiedzialności". Jeśli - mówił "taką się stanle powszechna edukacja w narodzie, j żeli na podłożu takich idei będzie się wychow ywać młode pokolenie, - jeżeli zacznie siQ tam, gdzie to się okaże możliwe, tworzenie oddziałów, samo- rzutnie ćwiczących bronią, oddziałów strzeleckich, sportowych, uprawiających strzelanie, - jeżeli w kr ew społeczeństwa wej. dzie poczucie tego, że nie można być wiecznie obrażanynl, wiecz- nie poniżanym i bitym, to przy nadarzonej okazji spnł eczeń- stwo zawierać będzie w sobie materiał do podniesienia siQ i stworaenia siły". "W obliczu czynników obcych, panujących nad Polską bez żadnego oporu ni sprzeciwu, wobec niewoli i przystos wania się do niewoli", należy rozbudzić i wyzwolić w społeczeństwie "brubalną wolg przemocy n.aszej własnej, pol- skiej". Wówczas - "w wypadku zda.rzonej okazji, będziemy w stanie zrównać slę z innymi społeczeństwami, stworay tak, jak one, siłg, opartą na rozkazach, na posłuchu", - siłę, "wy- rażającą solidarność społeczeństwa i mogącą coś w świecie obec- nym znaczyć ". . . Z nfeul ywanym wstrgtem i pogardą mówił Piłsudski o "metodach handlowania", stosowanych czy to przez Dmowśkiego w Petersburgu, czy przez parlamentarzystów pol- skich w Wiedniu. " Czymżeż tu handlować ? " - zapytyw ał. . . "Owszem, można prowadzić i handel, ale j żeli slę ma czym, j eżeli moźna czymś zagrozić, coś dać wzamian ; niczym Polacy nie są zdolni grozić nikomu, bo nie mają ź adnej siły, a na wet w siłę nie wierzą i siłę l kceważą. Nie zaczgto wigc jeszcze nami nigdzi naprawdg handlow ć, nigdzie na nas żadny ch staw k stawia . Jesteśmy, jak kupa gnaju, roawłóczona we wszystkie strony f wdeptywana w ziemię"... Autor w książce, n apisanej z myślą o jej ponadpartyjnym charakterze-ostro osądził wszystkie polskie stronnictwa polityczne: "ugodę - za obni- żani czynnika honoru, narodową demokracjg - za płytkość frazesów - pokrywkg zaprzaństwa, partie socjalistyczno-klaso- we - za rozbijanie społeczeństwa, za egoizm stanowy, za ob- niża,nie polskiego ludu". Czgść główną poświęcił programowi "zbudowania w niewoli armii polskiej", określanej nie tylko jako "konieczność polityczna chwili", ale też jako jedyna "dźwi- gnia dla charakterów i dla mas w narodzie" - "jedyny ratunek od ogarnia:jącego nas stopniowo obniżania godnóści ludzk el i poczucia zbiorowego interesu". . . Ksiąźka Sokolnickiego nfe była jedynym wyjątkiem. Z bez- pośredniej inspiracji Piłsudskiego lub pod wpływem rozmów z nim - czy też po prostu pod wpływem jego pracy wojskowo- przygotpwawczej - ukazuje się kilka innyeh wydawnictw. T. Fllipowicz w "Marzeniach Politycznych" (1909) głosił konie- czność wmowienia walki zbrojnej - "mfmo małości serc i ni- PO DRODZE DO CZYNU ZBROJNEGO 223 _ rrsyśli polskiej ". . . Jan Braoza (Feliks Młynarski) w " Za- ieniach polityki niepodległości" C1911) domagał się stwo- a jeszcze w niewoli nie tylko wojska, ale też rządu, skar- i całej w ogóle sieci administracji państw owej, widząc w tym ę do najwłaściwszego zespolenia sił narodowych. Nieco póź- j M. Kukiel jako "Porucznik Strzelców" da rozprawg o bie i wojsku", - przed nim, w 1910, Władysł w Studni- rzucił w polski świat śmiałą swoją książkg o "Sprawie pol- ej", gdzie w przeglądzie polityki polskiej w ciągu w. XIX ha.zywał, jak to pawstania zbrojn przerywały rozkładowy n haseł ugodowych, i stwierdzał raz jeszcze, ż niepodleg- osiągnąć można tylko w drodze walki orgżnej. Głosząc zebę rozbicia Rosji - szedł niewątpliwie za daleko w wią- iu polskiego ruchu zbrojnego z Austrią, a przyszłego pań- a polskiego z monarchią habsburską, słusznie jednak prze- ywał, że "nie wielkie walki społeczne, nie rewolucja socjalna, wielkie walki narodów i państw czekają Europg". "Kujcie, cie broń!" - "twórzcie siłę militarną, siłę czyrmą, nosiciel- ducha ofiary, podsta podźwignigcia się z upadku ' ). . . : 6am Piłsudski - jak nadmieniłem już - pisał w tym okresie unk wo niewiele. Głównymi pozycjami w tym jego dorob- stawał y się odczyty i wykłady o rewolucji 1905 i o powstaniu 8ó3 2s). Do zbadania dziej ów epoki styczniowej wiódł go nie lku "irnpuls serdeczny" - wgzeł duchow gn pokrewieństwa, gboki sent xnent osobisty. Piłsudski bada tg epokę, by wyka- a.ć i tu, że wadka w 1863 nie była z góry sk zaną na klęskę, iecz że była tylko źle przygotowana i nieumiejgtnie grzeprowa- dzona, ze nie prz widziano w niej i nie wyzyskano wszystkich możliwości. Tak broniąc - buduje swój "most między pokole- Ciami" - stara się wytrzebić konsekwencje psychiczne wysiłku tych wszystkich, którzy "rok 1863 z pamięci, z serc chcieliby ') Władysław Studnicki, w młodości skazany na Sybir, po po- 2'ocie z zesłania należał do P.P.S. od jej pocz&tków, pod pseudo- nimem "Veto" tak charakterystycznym dla jego duchowej ylwet- ti. Współpracował z "Przedświtem" w jego londyńskim okresie. Ja- to jeden z pierwszych w obozie socjalistycznym, równolegle do wystą- pienia Miłkowskiego w obozie narodowym, rzucił hasło wznowienia alki zbrojnej. Bezkompromisowy i zawsze gorący, opuścił szeregi P.P.S., gdy nie znalazł natychmiastowego odzewu. Wyjechał do zaboru austriackiego, gdzie w porozumieniu z niektbrymi działaczami na- 1'odowyrni, rzucił hasło "wyodrębnienia Galicji" jako etapu do two- rzenia w Austrii "polskiego Piemontu". Gdy Piłsudskt w latach 1809--1910 wkroczył na drogę przygotowań do akcji zbrojnej - zna- lazł w Studnickim wiernego i gorącego szermierza swych idei. 28) Por. wyżej str. 210, przypis. 19. Pozatym : " Zarys historii mili- tarnej powstania styczniowego" powstał jako cykl a ykładów w kra- iowskiej Szkole Nauk Politycznych w 1912; dzieje nocy "22 stycz- hia 1863" wydane zostały u Rzepeckiego w Poznaniu 1914; pracował ż Piłsudski nad wfększym dziełem, które ogarnąó miało całokształt 1'oku 1863; Sokolnickiego obarczał w tym wypadku zadaniem przed- stawienia strony politycmej, sam na siebie brał stronę militarną. Pra- Ca ta, złotona w nieznanych okollcznościach w lwowskim Ossolineum. Przetrwała w tym ukryciu Ca ieró wieku. Druk jej, rozpoczęty w le- cie 1939, praerwała wojna. 224 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI wymazać", - pragnie, y naród, dojrzawszy prawdg, wrócił po tym moście do dawnej swojej aiary w możliwość skutecznej walki - wrócił na pobojowiska powstańeze, by tam "sprawę przegraną podjąć na nowo". Obok tego-szuka wzorów, porów- nań, uza.sadnień dla własnych poczynań - z błgdów popełnio- nych wyciąga naukę dla siebie, swoje własne rewolucyjne doś- iadczenia sprawdza w zestawieniu z wypadkami sprzed pót wieku. W odezytach o powstaniu powołuje się raz po raz na rok 1905, w wykładach o rewolucji równie czgsto wspomina o powstaniu. Dwa ruchy zbrojne, różniące się oczywiście siłą i formą, lecz bardzo zbliżone w treści zasadniczej, w umyśle Piłsudskiego zrastają się w sposób niemal nierozdzielny. Ce- mentem spajającym jest tu górujące pona.d wszystko dąż enie do wyłowienia wszelkich "powodów nieudania się" - zbadania wszystkich źródeł klęski w jednym i drugim wypadku. . . O konieczności głgbszego wejrzenia w dzieje powstania stycz- niowego mówił Piłsudski stale swemu otoczeniu i tam, gdzie by- ło można, żądał wysiłku. I tu, z jego inicjatywy czy inspiracji lub pod jego wpływem, zwłaszeza w okresie 50-ej rocznicy, wy- rastały eoraz to nowe prae , nou;e, dodatkow przgsła w moście, budowanym przez niego. Założone w 1913 pismo "Którzy idżie- my", iskrzy się już najszczerszym entuzjazmem dla walki, sto- czonej przez ojców-dziadów. W Poznaniu księgarz Karol Rze- pecki rozpoezyna w.ydawnictwo "Bojów Polskich" - ilustro- wanych epizodó z dziejów naszych wojen narodowych. Tu = po "22 styeznia" Piłsudskiego - ukaże się praca Długosza o Czachowskim, Grabiec na żądanie Piłsudskiego opractzje i ogłosi swój obszerny "ftok 1863", wreszeie W. Tokarz pxzy- stąpi do pisania monografii o "Krakowie w początkach pow- stania stgezniowego i o wyprawie na Miechóa ". Te wysiłki his- toryków wspiera litera tura pigkna - na niewielkiej przestrzeni paru lat, ukaże się "Gloria victis" Orzeszkowej, "Echa leśn " i "Wierna Rz ka" eromskiego, "Ojcowi e nasi" Struga, "Kry- jaki" Wielopolskiej. Wpływ w tymże kierunku wywierały weześ- niejsze nieco prace Askenazego o Łukasińskim i Poniat wskim. W 1912 ukaza.ły się trzytomow e T. Korzona "Dzieje wojen i wrojskowości w Polsce ', dla których częściowym uzupełnie- niem stawaia się a ydana prawie jednacześnie praca Kukiela o dziejach oręża polskiego w dobie Napoleona. A przytym- szezególny zbieg rocznic narodowych: pięćsetnej Grunwaldu lpołączonej z uroczystym w Krakowie odsłonigciem ufundowa- nego prz ez Paderewskiego pomnika), - trzechsetnej Khzszyna, setnej pochodu Napoleona na Moskwę, pig‚dziesiątej powstania styczniowego, - wyR'oływał z przeszłości obraz bohaterskich wysiłków,, klęsk wprawdzie, ale także zwycięstw i chwały-. . Łączyły się z tym odgłosy powikłań migdzynarodowych w Euro- pie : cigżki kryzys z po 'odu wojny na Bałkanach został jeszeze - z wielkim trudem - załagodzony, ale w listopadzie 1912 i na wiosng 1913 doszło R' Aust.rii i w Rosji do zarządzeń mobili- zacyjnych. PO DRODZE DO CZYNU ZBROJNEGO 225 gezpośrednim powodem zaognienia w stosunkach austriac- !Źg, V 1912 lzhin ćjatlywyki pod ki wnćtąwem dypl m warty o 8yjskiej, a uznający cesarza Rosji za arbitra w sporach, ktdre ewentualnie wyniknąćby mogły w trakcie lub w wyniku ůx ojny ;; ,na Bałkanach. Na ten sukces dyplomacji rosyjskiej Austria- już po wybuchu wojny bałkańskiej - zareagowała przez swe- ` 8o ministra spraw zagranicznyeh Berchtolda 5. XI.1912 zapo- wiadając, że nle dopuści do podważania sw ich interesów na .Bałkanach. Wojskowe sfery austriackie domagały się posta- ,wienia Rosji kategorycznego ultirruatuxn. Sprzeciwił się temu .jednak cesarz Franciszek Józef') - i prżez specjalnego wy- ś;annika zwrócił się do cara Mikołaja, jako "dynasta do dy- . asty". Dało to w skutku obustronne odwołanie zarządzeń mo- .bilizacyjnych. Nie ulegało wsaakże wątpliw ości, że i ten kolejny kompromie .nie zatrzyma zbliżając ej się fatalistycznie katastrofy. Dotych- :Ezaso 'a gwaraneja pokoju - niepewna, wzglgdna już i daw- . niej sównowaga sił - chwiała się i pgkała w oćzach coraż bar- .dziej. Nic nie mogło ani teraz równowagi przywrócić, ani praed- tym zwiahriigciu. jej zapobiec. I .ównowaga żywych sił ńie może '. być stanem trwałym. Siła daje nie tyl ko poczucie pewności, ale ,'pobudza też do śmiałych decyzji, wiedzie na drogę ryzyka, prze- ..żnocy, gvcna tu. Kto przed uzbrojoną pięścią cofać się nie chciał - musiał własńą mocniej opancerzyć. Wyścig zbrójeń nie był . drogą do przywrócenia równowagi; tylko - równią poćhyłą ku nieućhronnexńu starćiu: Rozbijał zresztą równowagg nie tylko wyżwolony pierw iastek siły brutalnej i przemocy. Skruszały bo- wiem podstawy nie jednej ze sta łych dotąd fox'zxi. óweześni . ekonomieci i mężowie stanu za główne ognisko niebezpieczeń- atwa uważali wielkie - światowe - próblemy gospodareze,. a przyszłą burzg widzleli jiako konflikt anglo-niemieaki o współ- zawodńictwo ńa morzaeh i na obszarach koloniałnych Iub jako 'Qvalkę dwóeh wielkich bloków europejskich o wielkomocarstwową przewagę w świecie. Diagnoza ta; była czgścio 'o tylko słuszna. Żnaćznie bliżej - w starej Europie - nie brakowało również problemów niebezpieczn.ych - kryły się xu dnie "kotła bałkań- . akiego", wyzierały z habsburśkiego "zlepka narodów" 'l. A przy- tym to, co się widzi tak jasno w dzisiejszym spojrzeni wsteca, w ezuwało się wyraźnie wówezas : gmach Europy po stu la- tach trwania prawie bez zmian -. pgkał i załamywał się w '1 Dla przełamania oporu cesarza wyżsi dowódcy austriaccy za- .meldowali się u niego, raportując, że korpusy ich gotowe są na wszel- t1e ewentualności. Franciszek Józef odpowiedzieć miał na to. że to samo słyszał już kiedyś, w 1866, od Benedeka, który przegrał jednak ojng z Prusami pod Sadową. ') W okresie 1909-1913, za kulisami jawnych soju 2ów, toczyły g tajne knowania niemiecko--rosyjskie co do podziału Austro-Wggier; Europa w tych latach mogła nagle stanąć - jak określa M. Sokol- tlicki (,.fiok 1914 - wyjątki"1 - "w'obec alternatyR,y wojny pow- szechnej o Austrig lub też pogodzenia się kosztem Austrii". 226 NAJNOWSZA IiISTORIA POLSKI swych postaocna ch; rozsadzała go silna prgżność dąi ń narod wych - nie tylko organizacje państwowe, wielkie i mniejsze chciały szerszych dla siebie form i swobodniejszego oddechu,co przy ciasnocie wyrażać się mogło tylko w próbach wzajemn e8o spychania się, a więc i burzenia podstaw równowagi; siłą, pod, ważającą stary gmach, st wały się obudzone i coraz głęb- sze aspiracje narodów i. jarzmionych - nowa, coraz silniejsza tendencja dziejowa, która pełny dla siebie wyraz znajdzie do- piero zcza.sem - w orgd tu Wilsona i w- nowej, powersal- skiej, mapie Europy z szeregiem nowych na niej narodowych państw. Polski ruch niepodleg ościowy - naj bogatszy w tra- dycje, najgłgbszy w formie przygotowań - był tej nowej ten- dencji dziejowej wyrazem najsilni jszymů,). Wśród odgłosów zbliżającej się nieuchronnie burzy - mfl- mentem dla Polski najistotniejszym, najważniejszym było os- tateczne roabicle się trójcesarskiego praymierza zaborców, trwa- jącego dotąd bez przerwy od 150 lat w zmiennych formach, ale z niezmiennym celem - utrzymania sprawy polskiej w gro- bie. A niew lę wła,śriie uważał Piłsudski za największe dla na- rodu nfebezpieczeństwo; dotychczasowe jej skutki w.yraż,ały się w olbrzymich stratach fizycznych i moralnych, a dalsze trwa- nie jej byioby dr4gą do większego jeszcze os a ienia, zuboż - nia i głgbszego npadku ''' ). Wojna potęg rozbiorc2ych mieć może zbawienne dla Polski skutki, ale t lko pod warunkiem, że Polacy nie będą biernymi w niej widzami, lecz przeciwnie- ") 1\1, Sokolnicki w "Czternastu latach": "Naprbtno tyle czyn- ników trwałych zadowolonych z panującego stanu rzeczy, domagało się zachowania pokoju i utrzymania równowagi. Naprótno przernawiano z głośnych trybun w imię ratowania cywilizacji"". Pokój okazywał się "ideałem negatywnym t wstecznym'. "Wszystkie nowe siły wszystkie pierwiastki młode, wyrosłe pod skórupą Europy domagały się prswa tycia i rozbijały równowagę Czuliśmy nie tylko nadcią- gającą powoli i zdaleka ale nieuchsonnie burzę; słyszeliśmy nie tylko )akby odległy grzmot nieustający powstały z grotnych konfliktów na krańcach świata ale wiedzieliśmy i widzieliśmy jasno, te my, ja ko Polacy z narodu uciemiężonego rozdartego na części i rozdep- tanego poch odzący te my w tym narodzie zamierzający rozbudzfć i wyzwolfć pierwiastek siły naletymy do tyćh nowszych i najmłod- szych czynników w Europie, do których należy jutro ", , ''' ) Widzieliśrny w poprzednfch okresach - w Poznańskim, w ene Bismarcka, w Krblestwie pod rządami. Hurki i pótniej - jak pod naciskiem brutalnych metod zaborców budziły się w społeczeństwie nowe siły moralne. niewątpliwym rezultatem gw.ałtów było "budzenie się polskości w Pólsce" = "wydobywanie utajonego i prześladowa- nego elementu wieńczenie młodych skroni przedwczesnym laurem mgczeństwa czy bohaterstwa tworzenie właśnie gdzieś w głębi dusz polskich znowu. jak w czasie wielkiej migracji, Polski jako świętej" fM. Sokolnicki: "Sprawa polska na terenie migdzynarodowym'). O wiele silniejsze jednak - nieporównanie szersze i głębsze - byłY negatywne skutki niewoli i jej gwałtów - wzrost niewiary, upadelc a nawet zanik energii tyciowej, 2wyrodnienie serc, znikczemnienie charakterów - wypływanie na powierzchnig i rozprzestrzenianie się ujemnych i niebezpiecznych elementów psychiki narodowej. Z w iel- ką i jaskrawą siłą wystąpiło to w Królestwie po upadku rew'olucji i w przede dniu w,ielkiej w ojny. ąpią czynnie i samodzielnie. Formą tego wystąpienia po- o być powstanie zbrojne; .ojna toczor a przez zaborców ziemiach polskićh, stworzy dla akcji powstańczej warunki i ylele korzystniejsze od tych, jakie istniały w 1904-1908'). Nie o i być nie mogło wątpliwości i wahań co do kierunku: bez lenia Rosji niemożliwe jest odzyskanie niepodległości ). :Inaczej myśleli najwpływ uwsi przywódcy opinii publicznej f Cłalicji. Wiedeńskie Koto Polskie i Sejm krajowy, jakkol- ek złożone z odłamów skłóconych i zwalczających się wza- nie - zgadzały się w zasadniczym poglądzie że tocząea na ziemiach polskich wojna będzie dla narodu polskiego jwigkszym nieszczęściem - zniszczy kraj ekonomicznie po- łonie tysiące ofiar, wtłoczy Polaków vc szeregi wrogich ar- i zmusi do walki bratobójczej. Z tych wzglgdów bojąc się jny - starali się ci przywódcy hamująco vpływać na po- ykę austriacką - odradzali jej stanowczość i śmiałość, za- lcali ostrożną powściągliwość i pojednaw ze umiarkowanie, wnocześnie zaś zapewni ali, że w razie w:ybuchu wojny Po- y galicyjscy spełnią swój obowiązek wobec monarchii ' ). Naj- ů) M. Sokolnicki (w "Roku 1914") o powstańczych planach Pił- pldskiego: "Ogłoszenie powstania nazajutrz po w'ybuchu wojny eu- bpejskiej wprowadzi powszechny zamęt wśród walczących wojsk wy- oła czgściową dezercję z armii zaborczych i da materiał ludzki do !&dr, tworzonych zawczasu".. "Polska stanie się w ówczas, z całą sw ą ową i odrodzoną siłą, stawką odrębną w grze migdzy mocarstwa- Mi i będzie mogła jako czynnik samodzielny pójść w sojuszu z tym ród nich które da jej możność egzystencji. ") Choć wyżej parokrotnie jut poruszaliśmy problem stosunku Pił- Ndskiego do Rosji - stwierdtmy tu jeszcze, że stanowisko jego z tych Iůt wyrastało konsekwentnie z przekonania które dawniej już znaj- IOwało wyraz w programie narodowościowym P.P.S. lrozbicie rosyj- ddego "więzienia narodbw"), jak i w memoriale tokijskim lrozczłon- wanie "paxistwa rosyjskiego na główne części składowe i usamo- olnienie przemocą wcielonych w skład imperium krajbw"). Rosja esztą - 'kolos gngbiący narody" - trzymała w swoich s2ponach b'zy czwarte obszaru Polski i już z tego wzglgdu musiała być głów- agm wrogiem Polski. Konsekwencji w stanowisku Piłsudskiego od- Powiadała pełna zgoda z narodową tradycja. M. Zdziechowski słusz- Gie stwierdza w swych wspomnieniach: "Historia Polski streszcza Itę od czasów.unii z Litwą w walkach z Moskwą; Polska poroz- orowa orgżnie walczyła o odzyskanie niepodległości aż do cstatniej Itlotliwości - migdzy Polską a Rosją leży morze krwi nie znaj- dzlemy rodziny. ktbraby fz tego powodu) nie miała bohaterów i mę- CZennikbw, , tradycja walki z Rosj w eszła w kreu- i kość narodu, Itała slg duszą jego" Dodajmy od siebie że literatura nasza bę- aąca jak wszędzie najdoskonalszym wizerunkiem duszy narodowej- % 'racała się też prawie wyłącznie przeciw Rosji. Stw'ierdżmy przy- 'm za M. Sokolnickim: "Piłsudski nie zapomniał nigdy że Austria iest także zaborcą. że patrzy na nas i na sprawg polską z rvżyny mocarstwowej potggi... nie przv iazyw ał n'agi do pertraktacji z austriackimi kierowmikami politycznymi, wiedzac, że czynnik polski, Dozbawiony dostatecznej siły, uważany bgdzie za narzedzie lub za 'Ban podwładny a nie partnera... Z tym wiekszą nieufnościa trak- tOwał Piłsudski Niemcy i kierujacSch nimi wojskow'ych i polityków Druskich ". '1 Zob. u M. Soko?nickiego f"Polska m:edzy Iů`'iemcami a Rnsi " 1 " k 1914"j: Austria dopuściła do t .nrzenia z t.i3zkó r n oi:ka PO DRODZE DO CZYNU ZBROJNEGO 227 228 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI dobitniejszy wyraz znalazło to w odezwie, ogłoszonej w niu 1912; podpisani pod nią posłowie polscy do parlameh austrżackiego i sejmu krajowego stwierdzali, że Polacy w licji - "dalecy od wszelkich porywów nierozważnych" p fią "przez ciągłą i spokojną praeg nad razwinigciem własng sił moralnych i fizycznych przygotować się do zadań narod w yeh, jakie wyrosną z biegu wydarzeń". Zarazem - w tej ` deklaracji - posłowie dawali wyraz swemu przekonaniu, "w obecnym pow' ażnym położeniu politycznym" wszyscy Pol cy galicyjsey - "zgodnie zjednoczeni są w gotowości, a w razie potrzeby z wytgżeniem wszystkich sił spełnić sw obowiązek wabec państwa i ;w elkodusznego monarchy", k ' ich "w cigakiej doli zrozumiał, prawa narodowe uznał i st swoim zaufaniexn obdlarzał". . . Ta zapowiadana wiernopodda ezość galicyjska była jednak niew ^x,ażaną ;w słowach zgodą n taką samą wiernopoddańezośe Królestwa w stosunku do Rosj a Poznańskiego - do Prus: wszędzie Polacy odd a mieli "cesar: rzom, co cesarskie" - wszędzi iść mieli do obcyeh szeregdw;; bić się i ginąć za obcą sprawg, ve polskiej zaś - czekae a bierů ną ufnością na łaskę "wielkodusznych monarchóa ."... Taki głos Koła poselskiego był drogowskazem dla opinii ga-. licyj skiej. Olbrzymia j ej wigkszość szła za nim przed i po kry- zysie a kańskim. Odłam mniejszy nie tyle się z nią nie zga- dzał, ile w agóle bez myśli o jutrze zasklepiał się w lokalnych sprawaeh bieżących. Nie dojdzie też w Galicji do ostrzejsze- go zwrotu o charakterze prze#ornu; od#ączały się od główneg0 kierurrku myślenia jednostki, a za ich przykładem i pod ich wpływer m gromadki i grup y . Najweześniej - bo już w 1908- 1910 łączyć się zaczgłi z ruchem wojskowym socjaliści gati- cyjscy, stopniowo przełamując w sobie trudny dla nich próA- lem doktrynalny : "jak pogodzić Marxa z Marsem" - i po- woli wychodząc z obrgůbu dotychcr.asowych pojgć, przyzwycas- jeń, metod. Odzywały się tu skutki bezpośrednich, osobistych stosunków z działaczami z P.P.S., decyd jąey wszakże był po- połslciego "częściowo z powodu odzywającego się, a historycznie zwią zanego ze sprawą, polslc 2agadnienia Bliskiego Wschadu, częściowo może pod wpływem doradców węgierskich; czyniła to jednak b powzięśego agóry planu, bez 2adnej ambicji samodzielnej inicjaty- wy pditycznej". Połitycy polsko-gałicyjscy nie przyczyniali się do "utworzenia własnej polityki Austro-Węgier", choć "mieli wpłY i znaczenie w Austrii ". . . " Gołuchowski, jako wspólny minister spra zagranicznych chciał powrócić - wbrew interesom polskim do kon- cepeji trój-cesarskich, Biliński jako wspólny minister Iinansów, nle spróbował prowadzenia bardziej udzielnej taktyki sojuszniczej z Niem- cami, Bobrzyński jako namiestnik Galicji, nie wyszedł poza zimn&, powierzoną policyjnym organom toleranejg w stosunku do polskich przygotowań do <<-ojny" - "wbrew interesom Polski nie naw'iąZat łączności z Piłsudskim, pozostawił ją austriackiemu sztabowi, P3' niński i Cieński liczyli wrgez na Ftosjg".. "Najzdolniejszy z nich wszystkich, najbardziej orvginalny i samodzielny W Dzieduszy odegrał w ty m ;ena i Bernhardiego. S1>ostrzeglem, żc Niemcy jakoś zanadto się o nas staraj . Austriacv zaś umyślnie u'ypuszezaja z r, k' .. By- ły to ocłblaski toeząevch siF pottfnie rokou,rń niemiecko-austrlackich w sprawie polskiej. "Wtedy - tvspominał Piłsudski - powiedziałem, że jako sztandarow'y czlowiek ttie mogg przechodzić 2 rak do rąk".. 302 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI KU PAŃSTWU POLSKIEMU 303 s i o czwartym rozbiorze Polski - i że on nie może wiązać swego nazwiska z takimi pogłoskami. Równolegle do tej oso- bistej jego "gry na plus" - szedł nacisk ze strony oddzia aw legionowych. Powstała z jego inicjatywy "rada pułkowników" (w skład jej weszli również oficerowie Drugiej Brygady z Hal- lerem i Januszajtisem) - w szeregu memoriałów do N.K.N. i władz austriackich wysuwała żądania o ch arakterze nie tyl- ko wojskowym, ale i politycznym. Najdobitniej żądania te sformułowane zostały w memoriale z 30 sierpnia 1916, podpi- sanym przez Piłsudskiego, Sosnkowskiego, Hallera i Roję: wzywano tu N.K.N. do wyraźnego zazn a zenia wobec rządu austriackiego, iż obecne "Legiony i ich przyszły twór może i musi być jedynie uważany za wojsko polskie, które bije się i umiera za niepodleg ość Polski"; domagano się tu od N.K.N. ponadto wydatniejszej niż dotąd opieki nad wojs kiem, obrony jego interesów, poparcia jego dążeń i pragnień, - żądano wy- cofania oficerów a ustriackich, zwinięcia Departamentu Woj- skowego, poro umienia z delegacją stronnictw politycznych w Warszuwie, utw.brzenia prowizorycznego rządu polskiego, wreszcie - wycofania Legionów z frontu, użycia ich jako ka- drów wojska polskiego, założenia polskich szkół wojskovrych i postępowania w sprawach wojska zgodnie i ściśle według rad, jakich udzielałaby specjalna, z wyższych oficerów złożona komisja. Na skutek tych nacisków Austria po, trzech tygod- niach zdecydowała się na "koncesję", 20 wrześnla zapowiada- jąc przebudowę Legionów w "Polski Korpus Posił!kowy" (miał on się składać z dwóch pełnych dywizji pod "narodowymi chorągwiami polskimi", a przydzieleni doń oficerowie aus- triaccy musieliby vłożyć mundur legi o owy). Postulat zasad- niczy - niepodleg'łego państ wa i nieaaaeżnego rządu polskie- go - pomijano milczeniem ; rozbudow ną siłę polską Aus- tria chciała nadal utrzymywać w swoim ręku i dla własnych przede wszystkim celów. W tej też nadziei - idąc zresztą za kstegoryczną radą Niemców - 26 września odpowiedziała Pił- sudskiemu 2godą na jego żądanie dymisji. Dało to jednak skutek pdwrotny od zamierzonego. W szeregach Pierwszej i w większości Trzeciej Brygady zawrza.ło - oficerowie tłum- nie żądali dymisji, żohtierze masowo stawali do raportu, do- magając się bądź to zwolnienia, bądź też - jeśli o Galicjan chodzi - pr2eniesienia do oddziałów armii austri a kiej l. Zadkoczone władze nie dawały na to żadnej odpomviedzi. Pr e- wlekanle sprawy pog ębiało ferment - tymbardziej, że Bry- gada Druga, uchylając się od udziału w demonstracji - przez usba Zielińskiego, Hallera i Januszajtisa zapowiadała, iż będzie "nie omnle trwać na raz obranej drodze", - N.K.N. nawoły- 80) W katdym wypadku powtarzano to samo : "Poniewat vc z ci z- ku z udzieleniem dymisji wodzowi memu Józefowi Piłsudskiemu nie widzę w dalszej słutble swej potytku, do odzy.skania niepodległej Ojczyzny prowadzącego, - proszę o zwo:nlenie mnie z Legionów'. wał do cofnięcia żądań o zwolnienie i do wytr:Rania "aż do bliskiego powstania państwa polskiego", - Departament Woj- skowy z pułk. Sikorskim na czele na licznych zebraniach pub- licznych, potępi jąc "bunt", przedstawiał zapo riadany "Kor- pus Posiłkowy" jako ol brzymią zdobycz i jako cel główny dla narodowych dążeń, - Komenda Legionów w reszcie usiłowała zastraszyć "zbuntowanych" ciężkimi konsekwencjami Wrzenie to przypadało na końcowy etap toczących się po- ufnie niemiecko-austriackich rokowań w sprawie polskiej. Rozpoczęły się te rokowania już w lipcu - z inicjůatywy Niem- ców, szukających drogi do polskiego rezera; aru żywych sił. Pozycja Austrii w tły ch rokowaniach była nader słaba. Dwa lata walki - z Rosją, Serbią i Włochami - zredukowały moc- no ograniczone już i przed wojną podstawy jej samodzielności. Min. Burian próbow ag je wzmocnić przez zjednanie Polaków z Królestwa. W tym celu - an czerwcu 1916 - wcielono do gen. gubernatorstwa lubel k iego Chełmszczyznę i wprowadzono ad- ministrację cywilną z przewagą Polaków, pod kierawnictwem Madejskiego sl). Nie da o to oczehiwanych wyników, a cios, wy- mierzony przez Brusiłowa na Wołyniu, i wystąpienie Rumu- nii - wtrąciły Austrię w zupełną już zależność militarną od Niemiec. W tych warunkach rokowaniach w sprawie pols- kiej nie było już widaków dla koncepcji trialisty cznej - Wę- grzy w dalszym ciągu nie godzili się na nią, a i Berlin bynaj- mniej nie chciał ani tak goważnego wzmocnienia mon archii habsburskiej - ani takiego pogłębienia jej slawizacji. Korzy- stając z przewagi - Niemcy próbowalf w rokowaniach narzu- cić rozwiązanie cn formie państwa polskiego z ziem zaboru ro- syjskiego tylko i zwiąaaa ego z Rzeszą, - dorxiagali się też znie- sienia podzia łu Krblestwa na dwie okupacje, w przywróceniu jedności obszaru widząc niezbędny wstępny warunek or- ganizacji państiwa polskiego. Austria jednak nfe zgodziła się na ta ą koncepcję, gdyż pozbawiałoby to ją wszelkiego już wplywu na bieg i los sprawy polskiej; rezygnując z przyłą- czenia Królestwa do Cłslicji - nie zamierzała też, jak i Niem- cy, wyrzekać się czegokolwiek ze swego stanu posiadania. Osta- tecznie - w wyrifku targów zgodzono się 11 sierpnia na wspól- n proklamaeję obu cesarzy - z ńy fn;, ż.e powołane do życia państwo polshie ograniczone będzie tylko do zaboru rosyjskie- 81) Opór wojskowych władz austriackich przełamywał Burian pod naciskiem gaticyjskich politytów polskich, którzy w tym czasic poprzez wewngtrzną konsolidacjg dochodzili do skuteczniejszych wpły- wów na politykę austriacką : w wynlku zabiegów o zjednoczenie roz- bitych sił socjaliści w styczniu 1916 weszli do Koła Polskiego 1 jego komisji politycznej, w marcu podolacy wrbcili do IQ.K.N.; zawarto układ, na podstawie ktdrego prezesurę N.K.N. objał L. Bilińslci pre- zes Koła, Jaworski 2aś został wiceprezesem N.K.N. Kierown,ictwo polityti narodowej przechodziło do komis)i polity ej Koła Polshie- go, N.g.N. zaś ograniczył swe działania tylko do spraw legiono vych. Wzmocniło to pozyc)ę Polatbw robec Austrii, poci gnęło jednak na- stępstwa w ograniczonej i dot d vspółpracy PiłsudskieBo z N.K.N. 304 NAJNOWBZA HIBTORIA POLBKI go (przy nieokreślone) bliże) rektyfikac)i na rzecz Niemiec i z zachowaniem )eszcze na czaa nieokreślony podziału Króle- stwa na dwie okupac)e). 8prswa organizacji wo)ska polshie- go prze)ść miała całlcowicie do rąk Niemców. Ogłoszenie te) decyz)i wstrzy nano )ednůa0c pod wpływem wiadomości z Ros)i, gdzie 8azonow otraymah 23 lipca dymis)ę - w Wiedniu i Ber- linie wzrosły w zwd lcu z tym nadzie)e na odrębny pokbj z Ro- s)ą. Nadzie)e te )ednak razwlewady się - a ferment w Legio- nach dochodził )uż do szczytów i groził poważnymi kompli- kac)an . Pod )ego też wpt w em decyd j się Niemcy ostatecz- nie na krok, ktbr - choć obliczony był przez nich tylko na zyski bezpośrednie - stać się mlał aktem o olbrzymlm na,c e- niu politycznym i historycmym. Rokawania niemiecko-austriackie, z wybitną w nich rolą hr. Juliusza Andrassy'ego, toczyły się w'łaściwie bez polsklego w nich udziału') Toteż przed ogłoszeniem aktu trzeba było stworzyć boda) pozory działania w porozumieniu ze społeczeń- stwem polsl;im. Otrzymał więc Beseler w końcu paździer- nika polecenie zorganizowania delegs)i, która vv Berlinie i Wie- dniu pr2edstawiłaby "życzenia Polaków". Nie było żadnych w1- doków na związanie z tą ceremonią ani prorosy)skiego )eszcze Koła Międzyparty)nego, ani ty nbardzie) C.K.N., )ednocz cego obóz niepodległościowy na gruncie twardych postulatów Pił- sudskiego, Beseler liczyć mógł tylko na aktywistów; wůez- wa a zy tec y do siebie wybitnie)szych przedstawicieli tego kie- runku, oznajmił im, co zoata o )uż w sprawie polskiej posta- nowione i doradził kategorycznie aysłanie delegac)i. Złożona z siedmiu osób, z rektorem uniwersytetu warszawskiego Jó- zefem Brudziriskim na czele ) - delegac)a ta 27 paździer nik.a przy)ęta została przez Bethmanna-Hotlwega w Berlinie, a 30 października przez Buriana w Piedniu; w obu wypadkach de- klaracje )e) były powści gliwe - mówdły o braku pełnomocnictw, ograniczały się do wyrażenia oaobistych przekonań, że caży na- ród polski dąży do "wskrzeszenia niepodległego państwa pol- skiego" - wypowiadały się aa zniesieniem- okupacy)nego po- działu Królestwa, za powołaniem regenta i tymczasowe) rady stanu, za tworzeniem wreszcie wn)ska polskiego w oparciu o Le- giony, - postulaty te 2amyka)ąc )ednak niem,ożliwym tu do pozr.inigcia stwierdzeniem, że od budowane państwo polskie bę- dzie "sprzymierzeńcem" Niemiec i Austrii. Bethmann-Hollweg i 7Burian odpowiedzieli na tak.ie dehlaracje ogólnikowymi i nie- zbyt zgodnymi zapawnieniami życzliwego stosunku do "dążeń Polaków" i o szcz2rej cl- współpra,cy z nimi nad "stnpniow :: ,: ą państwa polskiego"... O granicach tego państwa nie . :o n'c. Bethmann-Hollweg stwierdzał tylko, że "dopdki 'i Bethna -;3Gli c2 t';:śu za5ięgał Opinii MiChała ŁempiChiego W C;i l iÓ. 82; ruza Brudzlńskim - w skład jej weszli: Chmielewski, Dzie,r - . 's ł ;-:c' :i, C'i2nio Fa': ; F. Radziwfłł i A. R,onlkier. KU PAŃSTWU POLSKIEMU 305 wre walka, ogarniająca wsaystkie dziedziny życia, ani granice pańsLwa nie mogą być określone, ani samo państwo ostatecz- nie ukonstytuowane"; dopiero "w czasie pokoju nioże być to dzieło w pełni ukończone ". . . Rozgłos przez prasę nadany tej ceremonii berlińsko-wiedeń- skiej był przygotowaniem gruntu dla proklamacji 5 listopada. Równocześnie w Warszawie i Lublinie obaj gen. gubernatorzy oółosili akt, zapowiadający, że cesarzowie Niemiec i Austro- Węgier - "przejgci niezłomną ufnością w ostateczne zwycig- stwo ich orę a" i "powodowani życzeniem, by ziemie polskie, przez waleczne ich wojska cigżkimi ofiarami panowaniu rosyj- skiemu wydarte do szczęśliwej wywaeść przyszłości - uioży- li się, by z ziem tych utworzyć państwo samodzielne z dzie- dziczną monarchią i konstytuayjnym. ustrojem". . Wynikałn stąd wyraźnie, że Poznańskie, Pomorze i śląsk pozostaś mają przy Niemczech; co do Galicji - to w ogłoszonym o dzień wcześniej liście do premiera austriackiego cesa z Franciszek Jó- zef zapowiadał "wyodrębnienie" tej dzielnicy na zasadzie sze- rokiej autonomii, ale w ramach monarchii habsburskiej ). Tak ograniczając obszar "niepodległej państwowości" polskiej- a kt nie mniej wyraźnie zapowiadał: "Nowe Królestwo znajdzie w łączności z obu sprzymierzonymi mocarstw mi rgkojmie, po- trzebne do swobodnego sił swoich rozwoju - we własnej armii nadal żyć będą pełne słaiwy tradycje wojska polskiego dawniej- szych cza ów i pamięć walecznych polskich towarzyszy broni u wielkiej wojnie obecnej". . Akt stwierdzał wreszcie w za- kończeniu: "Wielkie, od zachodu z Królestwem Polskim są- siadujące mocarstwa z rad.ością ujrzą u swych granic wschod- nich wskrzeszenie i rozkwlt wolnego, szczęśliwego i własnym narodowym życiem cieszącego się państwa" Jakkolwiekb się oceniało ten akt - okoliczności jego ogło- szenia, istotę je,go intencji, mglistość i ograniczony zasięg je- go zapow'2edzt - aaiwsze stwierdzić trzeba, że stworzył on mo- ment przełomowy dla sprawy polskiej - usuwał głaz najcięż- szy z jej grobu, wyprowadzał ją przecież - po raz pierwszy od cza.sów upadku Rzeczypospolitej - z zamkniętego koła zmowy zaborców na szeroką płaszczyznę międzynarodową. Wracającej na to forum nie m'ogła spychać znów do grobu Koalicja zachod- nia - nie tylko dlatego, że już od roku co najmniej rozlegało się tam cora2 głośniej hasło "walki o wyzvc ůolenie ludów"; odezwa- 83) "Jest moją wolą - pisał Franciszek JózeP - w chwili, kiedy nowe państwo powstaje, równolegle z tym rozwojem r2eczy także krajowi Galicji nadać prawo samodzielnego urzą enia swoich praw krajowych at do pełnej miary tego, co z jego przynależncścią do ca- łości państwa i j j pomyślnością się zgadza". Ta zapowiedt "wy- odrgbnienia" ogłoszona została 4 listopada bez porozumienia z Niem- cami. Austria z rokowań z nimi wychodziła z gorzkim poczuciem przegranej w sprawie polskiej, z niepokojem myślała o przyszłości Galicji i by osłabić jej grawitację ku niepodległemu państwu pol- skiemu Burian za radą Bobrzyńskiego shłonił cesarza do resk.ryptu o "wyodrgbnieniu ". 306 NAJNOWSZA fiISTORIA POLSKI ły się obawy, że dalsze milczenie i bierna postawa od bić się mu- si na nastrojach w Polsce, a wigc i ułatwić Niemcom drogę do wyzyskania militarnej siły polskiej. Z tych przede wszystkim obaw wyrosną z jednej stronůy warunki znacznie korzystniej- sze dla prowadzonej na zuchodzie akcji politycznej Dmow- skiego, z drugiej - naciski na Rosję, wciąż jeszcze umiarkowa- ne - nie ukrywane już jednak, lecz ro.zgłaszane z wyraźną rachubą na wywołanie echa w Polsce. Rząd rosyjski na akt 5 listopada odpowiedzial po dziewięciu dniach komuni kat m w prasie: "Nieprzyj riele nasi mają wi- docznie na celu wypełnienie swych armii rosyjsko-polskimi re- krutami"; "rząd rosyjski widzi w tym akcie Niemiec i Austro- Węgier wielkie naruszenie prawa międzynarodowego, które za- kazuje zmuszania miesz ańców zajgtego terytorium do podno- szenia broni przeciwlio ich vcrłasnej ojcay źizie"; uważając prokla- mację za "bezwartościową" - k4munikat prz pominał, że "Ro- sja od początku wojny dwukrotnie wypowżedziała się w spra- wie polskiej i ma na widoku utworzenie Królestwa Polskiego, które objąć ma wszystkie ziemie polskie". Nazajutrz - 15 lis- topada - przedśb wiciele dyplomatycmi Rosji składali zagrani- cą protest przeciwko "podeptaniu praa. a międzynarodowego" - i podl 'eślali, że "prowincje Królestwa Polskiego nie prze- stają tworzyć nierozerwalnej czgści składowej państwa rosyj- skiego i że mieszk ańcy ich związani są przysięgą, jaką ożyli carowi, swemu w2niosłemu panu". Do tego protestu dostoso- wa a swą reakcj ę i koalicj a zachodnia. Stwierdzano i z t j strony - pod naciskiem Sturmera - że Niemcy i Austria po- gwałciły "zasadę, która zgo dnie z podsta .ůowymi wymagania- mi prawa zabrania państvrii, prowadzącemu wojnę, zmusaać poddanych przeciwnika do udziału w operacjach bojowych prze- ciwko własnemu krajowi"; sprzymierzeni - odwołując się do "sądu państw neutralnych", zapowiadali, że dokon.anego "na- ruszenia prawa" nie będą umawali za "usprawiedliwienie" fak- tów, jakie Niemcy i Austria mogłyby w przyszłości stworzyć w Polsce. Narzuconą przez Petersburg - zresztą bez trudu- treść tej deklaracji złagodzić miały telegramy Brianda, Asqui- tha i Boseli'ego do Sturmera; dwaj pierwsi - 16 listopada po- wotując się na prasowy komunikat rosyjski i je;o końcowe za- powiedzi, stac'ierdzali: "Cieszymy się szczerze z tego wielko- dusznego postanowienia rządu j. c. mości na rzecz narodu pol- skiego, z którym łączą nas dawne symp.atie i którego przywró- cona jedność bgdzie gtównym składnikiem przyszłej równo- wagi europejskiej ". . . Premier Boseli w telegramie swym wspo- minał o "zawsze aywej sympatii" Włochów dla Polski - z uz- naniem też przyjmował powtórzoną zapowiedź autonomii, któ- ra - według niego - była "przez sto lat ideałem szlachet- nego narodu" polskiego. Na telegnamy z takimi akcentami ży- czliwości i na towarzyszące im - równie delikatne - poufne - sugestie koalicji zareagował rząd rosyjski instrukcją dla swoich ambasadorów na zachodńe: "Jesteśmy gotowi - mó- KU PAŃBTWU POLSKIEMU 307 wiła ta instrukcja - pozostswić Francji i Angli całkowit swo- bodę w określeniu aa chodnich granic Niemiec, licz c, iż sprzy- mierzeni ze swej strony pozostawią nam taką samą swodiodę w naszym rozgraniczenlu z Niemcami i Austrią"; w szc egbl- ności polecała instrukcja "hłaść nacisOc na wyłączenie kwestii polskiej z zahresu dyskusji międzynarodowej", oraz "przeciw- stawiać sig,wszelkim próbom postawienia kwestii przyszlości Polski pod warancją czy kontrolą mo arstw"... Myślano tu przede wszystkim o Francji - do stanowiska Włoch nie przy- wiązywano w Petersburgu znaczenia, najzupełniej zaś obojgt- na w sprawie polskiej postawa An,glii nie budził najmniej- s ych obaw. Ale i Paryż - n trosce o Alzację głównie - uległ pod nacishiem Izwolskiego; z począt`kiem stycznia 1917 amba- sador francuski w Petersburgu, Paleologue, za.wiadomił Rosję oficjalnie, iż rząd francuski przyzriaje rządowi -rosyjskiemu ' "pełną swobodę v ustaleniu granic za.chodnich" Rosji, a więc i w dysponowaniu całym obszare Polski. Ta jednak próba ze- pchnięcia sprawy pol kiej z widowaii międzynarodowej jeśli by- ła sukcesem dyplomacji carskiej, to ostatnim już i krótkotrwa- łym, bo w dwa tygodnie po nim - 22 stycznia 1917 - no wy prezydent Ameryki Wilson w pierwszym swoim orędziu do se- natu upomniał się o Polskę nie tyl ko 2jednoczoną, ale wolną i niepodległą. Na trwanie zresztą w po ycji sprzed 5 listopadkv nie poawe,- laly Rosji abawy przed reakcją samej Polski. Komitet lozański już 11 lfstopada w proteście, podpisan y n przez 20 dzlałaczys ) wskazywał na g'łówny cel Niemców - stwoxzenie "siły pomoc- niczej", w samym akcie, nie podającym "zobowiązań co do za- sadniczych warunkówi istnienia przyszłego państwa", widział próbę nowego rozbioru Polski: "Naród polski jest jednolity i niepodzielny, jego dążenie do własnego państwa obejm ;je wszystkie trzy części Polski... Tego zjednoczenia oczekują Po- lacy w pierwszej linii od obecnej wojny, która postawiła hasło wolności i niepodległości ludó ". W trzy dni później - 14 lis- topada - posłowie polscy w Dumie petersburskiej, Harusewicz i Sz beko, dali wyraz oczekiwaniom, że "hwestia polska bgdzie w swej całości rozwiązana przez Rosję i jej sojuszników", na co usdgszeii jeszcze od ministra spraw wewnętrznych Protopo~ powa, że podstawy dla kwestii polskiej tworzy odezwa w. księ- cia z sierpnia 1914. Autonomia wszakże - w zarysach zresztą mglistych i niepewnych - wydała się juz posłom polskim i ist- niejącemu tu Komitetowi Nazodoa'emu z Warszawy - ana- chronizmem; to też w pierwszych dniach grudnia wystąpill oni z koncepcją znacznie szerszą dla "skuteczniejszej rywali. zacji" z aktem 5 li5topada, i od nowego premiera Trepowa uzyskali oświadczenie, że celem Rosji jest wydarcie z rąk nie- przyjaciela nie tylko Królestwa, ale i "polskich obszarów za- 841 M. in. R. Dmowski, W. C+ siorowski, E. Piltz, M. Seyda, M. Za- moys ki. 308 NAJNOWSZA HIBTORIA POLSKI kordonowy.ch" : "c, cemy - mó wi w imieniu rządu - stwo- rzyć Polskę wolną w jej etnografirznych gra icach, a w nie- ro ervealnej ł czności z R.osją"... Rząd więc przez to oświad- caenie przenosił już sprawę z wąshich ram autonomii na pła- szczyznę nieal 'eślonej jeszcze liżej unii. Potwierdzał to sam car Mikotaj 25 grudnia w r e do armii : "Rosja - nie osi gnęła jeszcze celów, vy aczo nych jej przez wojnę : obsa- dzenia Konstantynopola i cieśnin oraz stworzenia Polski wolnej, ożonej z ws stkich trzech części, dot d rozdzielonych". Wie- logolski w imieniu Komitetu Narodowego udał się 5 stycznia do cara, by nietylko złożyć w imieniu narodu polskiego "najgłgb- sze uczucia wdzięczności i radości", ale także, by uzyskać "wskazówkę, jak należy rozumieć słowa, zawarte vcn rozkazie"; po e diencji zaś oświadczył, że wed'ług cara "Polska ma być zjednoczona i wolna t. zn. że otrzymać ma własny ustrój pań- stwowy i własną armię". W lutym 1917 rosyjska "komisja dla sprawy polskiej" przystąpiła do prac nad projektem, który w połowie marca przedstawiony miał być D umie. W tymże cza- sie, w konsekwencji, uległ zJnianie stosunek do wojskowej forma- cjr polskiej. Jeszcze na przełomie 1915/1916 stworzono z resztek legionu puławsklego "polską brygadę strzelecką", ziożoną z czterech batalionów, dwóch szwadronów jazdy i kompanii sa- peróws ) ; w szeregach lw sumie okoin 4000 ludzi) przaw ę m1e1i "katolicy" - niezawsze Polacy - z Litwy i Biadejrusi; nad całością czuwał, jako szef sztabu, rotmistrz żandarmerii ylinskij, - na stanowiska dow ódców pu ków i batalionó v do- bran zresztą oficerów, grunt4wnie zrusyfikowany ch i "bar- dziej carśkich, niż wymagaha te o ich kariera"; przodowa w tym. zni nawidzony pr Lez aoinierzy płk. Znamierowski. Jedy- nie płk. Rządkawski i przydzielflny tu później na dowódcg jed- nego z batalionów ppłk. L. eligowski - stawali w obronie re- szt ek narodowo polskiego charakteru formacji, osłaniali też i popierali dyskretnie oficerów młodszych, którzy, skupiając się przy chorążym H. Bagińskim (z gali cyjskich Drużyn Strzelec- kich) - praoowali nad obudzeniem i pogłebieniem polskości wśród nieuświadomionych "katolików" litewsko-białoruskićh. Od wiosny 1916 brygada przebywała na fronci,e pod Baranowi- czami, później - w lecie - wzięła udzia w walkach pod Zao- siem i Zelwą. O dalszych jej losach zatiecydowa y nie wyka- zane tu zalety bojowe, lecz wypadki dalekie od niej: Brusiłaan - po swej wołyńs8ej ofensywie, a pod wrażeniem zetknięcia się z Legionami pod Kościuchnówką, - wystąpił z uzasadnio- nym względami politycznymi wnioskiem o konieczności stwo- rzenia w Rosji "poważniejszych oddzialńw polskich". Wniosek ten w Petersburgu entuzjastów maleźć nie xnógł. Niebawem jednak przyszedł akt 5 listopada, a w związku z tym Komitet Wielopolskiego w złożony.m memoriale stw.o rzenie w Rosji kor- 85) Organizował ją gen. Szymanowski, po nim dowbdcami brygady byli kolejno płk. Sławoczyński i gen. Olszewski. KU PA lSTWU POLSKIEMU 309 pusu polskiego uważał za jedyną skuteczną drogg walki z re- krutacyjnymi zabiegami Niernców w Polsce. Pod nacfskiem więc z kilku stron rząd rosyjshi gogodził się z tą konfecznoś- cią o tyle, że w styczniu 1917 na rozkaz Naczelnego Dowódz- twa rosyjskiego brygada Ol szewskiego przeniesiona zastała z nad Szcza.ry do Kijowa na reorganizację i przebudowg.nie w korpus, ale w "polską dywiz,ję strzelców". Tak tedy akt 5 li- stopada skutkami swymi siggał i tu, choć n "ustępstwie" tym i w ogóle w ujawniających się w tym czasie zmianach politykt rosyjskiej w sprawie polskiej odbijał się też zaostrzający się coraz bardziej kryzys wewngtrzny - zwiastun niedalekiej już rewolucj i. W kraju - stosunek społeczeństwa da aktu 5 listopada był dwnzwarstwowy. Pro lamowanie niepodleg ości nie mogło nie wywołać głębokiego wrażenia. Poruszone uczucia narodowe za- grały wzruszeniem, radością, nawet entuzjazmem, - na tym wszakie tle powszechnego podniecenia jaskrawiej, niż dot d, zaznac2yły się linie podziału i kiezwnki dążeń. Najżywiej i naj- głośni,ej ma,nifestowała Cła.licja; coprawda - w październihu jeszcze, na pierwszą konltretną wiadomość o decy zji ogranfcze- nia niepodległości do "ciasnego obszaru Królestwa", zerwała się w Kole Polskim. burza; uchwalon naw t votum nieufności dla Buriana; reakcja ta u agodziła się jednak szy.bko, przecho- dząc w samopocieszaj ce sWvderd enie, że "głową muru się nie przebije", i że ostatec ie to, co się uzysk je, jest ogromną zmianą na lepsze; przy niepodległym bowdem Królestwie wy- odrębniona C+alicja żyć bgdzie w ws.runkach znacznie szerszej niż dotąd autonomii i już bez zmomy podziału na część polską i ruską. Toteż 12 listopada na uroczystym posfedzeniu sejmo- wego Koła polskfego Biliński wśród entuzjastycmych wiwatów na cześć "Polski wolnej, niezawisłej" i na cześć "wielkodusz- nego monarchy" slCtadał mu nie tylko "najgorgtszą podzfękg" ale i zapewnienia "niezłannej vderności". Ogół spateczeistwa galicyjskiego jedna,k myślami i uczuciami zwrócony był tylho ku Warszawie - sprawa "wyodrębnienia" i rozszerzenia anto- nomii nie tylko zmalała, ale w ogóle glnęta dlań w olśniewa- ją.cym blasku zapowiedzianej niepodległości se). Warszawa na akt 5 listopads odpowiedztała tegoż jesccze dnia wielkimi m,anifestacjami; pełne ży wiołowej radości i en- tu jazmu - dźwięczady jednak m, nymi ak.centami zastr e- 86) Sgdziwy Stanisław Tarnowski o ktbaym - jak w ogble o "stań- czykach ' krakowskich - słusznie powiedział Wł. 8tudnicti, !e tiwi - cego w nich gorącego patriotyzmu bali się po 1803 "jak ognia, ttb y pali" - w ostatnim w swoim życiu publicznym wyst pieniu tu vła- śnle na uniwersytecie, do łez wznszony, mówił: "To, o c ym ma- rzgła, czego pragnęła za co cierpiała Polsia od pbłtora wietu - to stało się to )est !. . Przywrócenie niepodległo ci parmtwa przen ty , co )e zabrali, dzie,je świata nie znaj l... Niedocieczone aą drogi Bo- skfe a w tym Iakcie niepodobna nie widzieć zmiłowania Opatrmości. zrządzenia sprawiedliwości... Przy)ął Bbg te ofiary, tę hew te łzy, te boleści, te modły, co się od rozbiorów z tej ziemi do niebś r o- siły ", ;:,,, , I , 310 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI żeń i dalej idących żądań; nie brakowało glosów, że skt "za- wiera w sobie treści zbyt mało", że "nie oznacza ani cza,su, w którym ma biy ć zrealizowany", ani nawet "obszaru, którego do- tyczy"; liczono jednak, że Niemcy pod naciskiem polskim bę- d musiełi niebawem zrobić krok dalszy i wypowiedzieć sig jaśniej. ZRołane przez C.K.N. wielkie zgrnmadzenie ludowe w "P.alals de C+lace" na No wym Swiecie 5 listopada - w rezo- lucjl, przyjQtej po wysłuchaniu kUku przemówień, złożyło hold Pitsudskicntu, jako "temu, co w światowej wojnie pierwszy wzhiósł oręż w obronie wblności i honoru narodu polskiego", i domagało się twoa zenia "armii narodowej pod jego wodz ". W poch dach, tegoż dnia zorganizowanych przez C.K.N i P.P.B., wziQl4 udziu,ł kUkadziesiąt tysięcy ludzi z chorągwiami i sztan- darami: śpiewano "Jeszcze Polska", w iwatowano na cześć nie= podległości, narodawego wojska i Piłsudskiego. Rada miejeka stollcy na uroczystym posiedzeniu burzliwymi oklaskami i okrzykami odpowiadała na wyrażane przez Brudzińskiego na- dzteje: "przyjdzie nareszcie chwila, gdy na terenie międzyna- rodowy,m będziemy mieli własnych rzeczników, gdy na Zamku zasiądzie nasz w asny polski król, gdy naszego honoru narodo- o i naszych własnych granic bronić będą pod narodowyzn sztandarem nasze własne wojska". Pi sudskf, do którego zwra- cano się myślami i tutaj - na manifestacje te odpowiedział 6 listopada listem do Brudzińskiego, dzie określając swój za- sa,dniczy stosunek do "głównego dnienia" - stwierdzał ae we n e udzlał w budowie wojska z chwU uformowania sig "polskiej władzy rządow ej", bo "żołnierz - o ile nie jest na- jetrmikiem - musi posiadać za sobą rząd", htóry "aołnierza reproaentuje nazewnątrz", który "z żołnierza wszelkie troski polityczne zdejm'uje" i daje mu "poczucie 2rozum ałe celu".. Jed'nocześnie - w drugim liście do płk. Rydza-Smigłego, wo- bec przełomowego znaczenia chwUisz) - wzywał swoich żo't- nierzy, by co gli żądanie zwolnienia z szeregów: - "musicie teraz - pisał - ykazać uzasadnioną cierpliwość i ufność, ż.e żotniera polski w tej świato eej wnjnie znajdzie nareszcie oj- czyznę - v postaci arłasnego rządu i własnego wojska"... Takie warunki i żądania odsłaniały przed Beselerem prawdę o sytuacji. W stosunku swoim do Polski łączył on troskę o i n- teres Rzeszy z wysokimi ambicjami osobistymi; w sprawie pol- skkj wtdział dla siebie rolę historyczną i. stano wLsko cesarskie- go namiestnika conajmniej; toteż by'ł najgorliwszym wśród Niemcbw propagatorem polskiej państwowości. Przy niemałej inteligencji był wszakże typowym żotnierzem niemieckim- 87) Pfsał w tym ll cie Piłsudski: "Po raz pierwsz9 w 1 wojnie światowej dzisiaj w miastach naszych publicznie z ust przedstawi- cieli wlelkich armii-narodbw padają zapomniane poza Polską słowa' Niepodległość Polski, Rząd Polski Wojsko Polskie Za te słowa ongiś umlezsli na polach oitew nasi ojcowie i dziadowie, z tymi słowami my po '9lomu, nieraz z offar& własnej wolności czy nawet t9cia tworzyć podwaliny ich istotnej treści, te same słowa prbbowaliśm9 wymbwić w imieniu Pols pamiętnego dnia 6 sierpnia 1914 rohu".. xu PA srwu PoLsxIErzu 311 " filozofem w skór e feldfebla", j ak nazywano go Polsce ; choć widoczna była i u niego typowo niemiecka nie zdolność zrozumienia psychU ci obcej, to )ednak ;po rocznym pobycie w Warszawie orientował się w stosunkach polskich ztiacmie le- pie), niż )ego ^Yadze zwierzchnie; rozumiał, że "nie da się ku- pić Polaków zbyt tanio", chaiał pr ytym szerszych podstaw ta ie i dla ambitnych swnich planów i dlatego od pocz tku dom agał się. konces)i dla Polski więhszych, niż projektowane przez Ludendorlfa czy berlfńakie otoczenie cesarza. P akcie 5 listopada widzia w zasadzie wy tarczaj ;ą podstawę d1a "vvrlzięczności Polaków" - reakc)ę spaieczeństwa przyjął na- wet ze zdziwdonym rozgory Leniemss), zaniepokoił się jednak o los sprawy, i uznał konieczność eyraźaiejs ;h posunięć. Działając w pośpiechu, na własn rękę, bez porozumienia z Berlinem - ale i bez wyczucia wagi polskich imponderabiliów - zrobił krok z gruntu błQdhy; ogłoszona przez niego 9 listo- pada odezwa starała się wprawdzle iyjaśnić powody, dla któ- rych okupanci musz "tymczasowo" zachować w swoim ręku "zarząd nowego aństwa" - na "pierwsze mie)sce" wszg`kże wysuwała spra wę wo)ska i domagała się bezzwłocznego wer- bunku ochotnicze.gos ). Ten samodzielny,l ok Beselera ocenio- no w Berlinie i Wiedniu )ako przesu nigcie "sprawy państwa pol- skiego z fazy programu do stadium realizacji", - w Polsce jednak nie rnógł ůo nie wywołać fatalnego a'rażenia. C.N.K. w sw ej odpowledzi w formie odezwy z 10 listopada stwierdzał, że "armię, bgdącą najczystszym wyrazem woli i zapału narodu, 88) W rozmowie z zaproszon delegacj C.g.N. fA. Sliwiński, St. Osiecki, 8t. Kempner) mbwił 10 listoD a: "Co się t9czy postulatów, ktbre panowie wystawiacie, to )est to trochę za mocne postawienie kwestii sądzę, te panowie powin.niście Drzychodzić z opiniami z po- lądami, nie stawiać zaś wymagań sine qua non; w ten sposbb może mbwić pafistwo z pańsCwem, gdy występuj rbwne siły, a C.K.N.- przyznacie to panowie - nie jest potęgą, k by mogła stawiać Niemcom postulaty... Musicie panowie przyznać, że to m9$my uwol- nili wasz lQaj od Moskali i że wy cie się do tego nie przyczynili.. Ta ga.i'gtka legionów, co walczyła u naszego boku, nie mogła wpłynąE na przebieg wojny"... W parę tygodni pbźniej, 15. XII., mówił Beseler do zaproszonych przedstawicieli społeczeństwa "Akt 5 listopada jest w stosunku do was darem z naszej strony, Daństwa centralne bowiem nię były do tego niczym zmuszone... Wiemy, te przyjęcie aktu nie było jednolite Zdawałoby się, że państwa centralne mogły się były spodziewać entuzjazmu i oznak wdzigczności. Entuzjazm ten dał się odczuć w pewnej tylko mierze, oznaki zaś wdzięczności przypadły nam w udziale w wyjątJkowych tylko wypadkach. Jaką zaś wagę do aktu tego przywięzywać nalety - widać najlepiej choćby z wielkiego wzbu- rzenia, jahie wywołał na całym świecie"., 89) "Powaga i niebezpieczeństwa t9cii ciętkich chwil wojennych oraz troska o wojska nasze, stojące w obliczu wroga, zmuszaj& nas zachować zarząd nowego państwa waszego, tymczasowo jeszcze w naszych rękach"... Ale "nie ustał jeszcze bbj z R.osją.. Mętnie i z vielką chlubą walczyli obok nas bracia wasi z Legionów polstich; wstępujcie w ich ślady. . . Pod narodowymi waszymi barwami i sztan- darami, które umiłowaliście nade wszystko, macie osłaniać ojczyznę aaszą. Znamy waszą odwagę i płomienną waszą miłość ojczyzn9, to też wzywamy was do boju przy naszym boku"... 312 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI usi powolaG Po , j 1'nie uprawniony szafarz krwi polskiej", - że "w Leglona,eh, które od dwóch lat zgórą wal- czą bohatersko z przemocą moskiewshą - mamy nie tylko go- tawe kaarY, ale i dowód, że naród polski potrafi się zdobyć na męstwo i hartowną wolę w odpieraniu przernocy i gwałtu'- i że "w nie homnym twórcy ruchu zbrojnego, w Józefie Pił- sudsk.i m, m y za, w którego ręce może naród palski o- żyć miecz swój z ca ą ufnością"; w "uprawnionej nadziei, iż po rsze postula spełnione zostaną" - C.K.N. wzywał Pola- kaw, by tylko "na rozkaz rządu polskiego stawili się pod na- rodowe szta.ndary". Nazajutrz - 11 listopada - podztemna P.O.W. - o e do mł.odzi ży ogłaszając werbunens do sw Tch szeregów - zapowiadała, że przeszkolone wejdą w skład woj po kiego, które powoła do życia polski rząd. Le- wica niepodległościowa na olbrzymim wńecu 12 listopada wy- sunęła warunek, że wojsko budowane być może dopiero po zwołaniu sejmu i utworzeniu rządu, opartego na zaufaniu naj- szerszych warstw . Prawicowe K tn. Mię YP tyjne - nie określając jesmcze swego st anowiska ściślej - stwierdzało, że decydować o kierunku polityhi,palskiej może tyl ko społeczeń- stwo poLsl e poprzez prawnie w branych swoićh praedstawi- cieli. Liga Państwowości Polskiej, stojąca dotąd pod sztanda- rem avpiązku państwowego z Ausżri - w powiad a się za wspólpracą polsko-niemiecką w tworzeniu woj k'a, ale też pod warunkiem powołania do życia "polskiej władzy narodowej". Deklaracje te - różniące się motywacją, zgodne jednak w wa- r , zasadniczYch - poparte zostały przez liczne zebra- nia publiczne i tłumne pochody; wrażenie najgłębsze vywaz'ła wlel.ka demonstracja uliczna lewicy z głównym w okrzykach i na transparentach ha słem "rząd przed wojskiem". . Beseler - pod takim naciskiem, o 'ientu jąc się już w pope3nionym blę- dzle, i chcąc go jak najprędzej naprawić, - znów samodziel- nie, bez porozumienia z Berlinem - ogłosił 13 listopada "roz- porzą.dzenie o radzie stanu i sejmie w Królestwie Polskim"- Był to wszakże nowy jego błąd, zapowiedzianYm bowiem insty- tucjom wyznaczył rolę organóve do radczYch tylko; w dodatku - rozporządzenie to "tymczasowo", aż do porozumienia z Austrią i uayskania jej zgody, obowiązywać miało tylko na ob- szarze okupacji niemieckiej. Jedynym skutkiem takiego pom;, słu mógł być tylko wzrost nastrojów opozycyjnyrh w społe- czeństwie. C. K. N. rzucił hasło boj kotu werbunku, wů odezwie z 18 listopada stwierdzając raz jeszcze, że "armia polska może być powołana do życia tylko przez rząd polski" oraz że "arm'la ta, jako konieczna podstawa niepodl głości winna być budo- wana odrazu na zasadach, zapewniających jej niezależno ć od cTynników obaych, a więc pod kierownict em ludzi, tg sa- modzielność narodowi gwarantujących".. Beseler nie ustawał jednak w szukaniu drogi porozumienia. W kontaktach swoich z prjedstawicielami społeczeństw'a był nawet wzglgdnie szczery. Nie ukrywał, że potrze bny mu jest KU PAŃSTWU POLSKIEMU 313 współudział polski: "Nie m am prawa - mówił - robić przy- musowego poboru - i to nie leży an naszych intencjach; wie- my zresztą, że taki pobór mógłby wywnłać opór ludności i wrzenie"... Budowę armii uważał jednak za konieczność naj- pilniejszą, bo ma być "najistotniejszą cechą i podstaw nieza- leżnego państwa". Apelu jąc o pomoc - wzywał do pnzbYcia się podejrzeń i nieufności. "Co dać nam może Polska?" - za- pytywai i odpowiadał: "Te 50-60 tysięcy wojska będziemy wi- dzieli z najwigkszą przyjemnością... ale ta wasza pomoc nie przechyli szali lasów wojennych". Nie o Niem,cy, lecz o Pul- skę chodzi. "Chcemy wam dać możność obrony waszych gra- nic"... "Ufajcie nam i bądźcie przekonani o nasay h dabrych zamiarach". "To, co cesarz niemi ecki oświadczył przez usta swego gen rała jest opoką, na htórej budować mbżna nie tyl- ko domy, ale i kościoły"... Dla Niem ców stwnrzenie państwa polskiego jest kaniec ością; Rosja musi być odrzucona j k najd.alej na wschód, "aby się nie powtórzył rok 1914" - aby znikł wreszcie "klin rosyjski", wrzynający się ni bezpiecz.nie w posiadłości niemieckie. Ni podległego państwa jednak nie możns st nor yć odrazu. Wojna trwa i "mamy tu zbyt poważne interesy, zwfązane nieroaerwa nie z valką o nasze najżywat- niejsze sprawy - o samą nsszą egzystencjg, abyśmy mogli zo- stać bierrxymi widzami tego; co się w Polsce dziać będzie ". W tych warunkach "na utworzeni ;państwowości polskiej mo- żemy się zgodzić tylko przY zachowaniu kierownictwa v na- szym ręku" lbei der &dingung, dass wir die Arbeit uberwa- chen"). Drugą, obok trwającej wojny przeszkodą do "natych- zniastowej realizacji" aktu niepodległości są skut-ki długotrwałej niewoli: "Przez 125 lat byliście uciskani przez Moskali - nie macie stanu urzgdniczego" i ludzi, przygotowanych do kiero- wania państwem; nie ulega wůątpliwości, że naród polski "po odpowiednim wyszkoleniu" będzie mńgł wyłomić z siebie zespół odpowfedni, ale "ze stanem obecnym liczyć się naleay "- jak również niewolno przymykać oczu na "zbyt daleko posu- nięte zróżniczkowanie spol eczeństwa" z ostrymi przy tym an- tagonizmami partyjnymi, a więc i z niebezpieczeństwem t,arć i wůalk wewnętr ych, niedopuszczalnych w obliczu wojny. Nie- odległe państw8 należy wigc budować "pnwoli i stopniowo" ("allmahlich und stufenwefse"1. Budowę trzeba zaczyna od wojslka: Postulat "rządu prr a wojskiem" jest "opinią tłu- mu", którY "myli się czgsto" - "zadaniem polityków jest nie poddawanie się opinii, ale jej opanowy wanie"... Legiony będą podstawą organizacyjną dla wojska. Armia jednak to "mecha- nizm nadzwyczaj zl aiony i precyzYjnY" - tworayr ją mogą tylko "ludzie fachowi i doświadczeni", a więc "pod kierunl em pachowych sił nfemieckich". Piłsudski? - tak, - "jest to pło- mienny patriota i wielki organizator". Pomoc jego w tworzeniu wojska "byłaby pożądana"... A1e "za daleko panowie idziecie, chcąc jego właśnie widzieć na czele armii". Argumenta.cję tg - o łaniającą istotne motywy i cele, a1e 314 NAJNOWSZA HISTORIA POLBKI w dużei mierze svczerą - popierał Beseler faktami, nlezawaz zręcznymi, obliczonymi jednak na poruszelzfe czulych strun polakich. W odezwie z 15 listopada, obiecującei. o otnikom prawa i p Yw eie, z jakich korzystaią żołnierve armii nie- miec,l ei, - pod.l eślał vwrot o narodowych polshich barwach i svtandarach, jedno ześnie jednak stwierdzał, iż dla uzyska- nia praw kom;batanckich wojsko polskie bę lzie tymczasem "pr yłączone do armii niemieckiej". W trzy dni później - w komuni1cacie z 18 listopada - zapowiedział, że kadrą woiaka polskiego będ Legiony, które cesarz F'ranciszek Józef ma "przekazać Królestwu Polakiemu". Oddziały legionowe od paź- dziernika przebywały na odpoczynku na przyfrontowym ob- szarze w rejonie Baranowicz. Austria nie chciała jeszcve w9- puszczać ich ze swoich rąk, na naleganie Beselera jednak zgodziła się na prveniesienie ich do Królestwa ). 1-go grudnia pułki legionowe z gen. Szeptyckim, jako nowym komendantem Legionów - wkroczyły do Warszawy; ludność przyjęła je ser- decznie i uroczyście, Beseler wysłał na ich spotkanie gen. Etzdorfa, sam zaś powitał je z konia na placu 8a%him. Jeszcze przed tą. u.rac ystoścfą zmieniona została dotychczasowa nazwa urzędowa Królestwa v "Okkupationsgebiet" na "Verwaltungs- gebiet Polen" - z jednoczesnym uzn em iego mieszkańców, dotąd "podda.nych rosyjsldch", za "oby w'ateli Królestwa Pol- skiego". Wreszcie - 6 grudnia ogłoszono rozporządzenie o "Tymczasowej Radzie 8tanu"; s ładać się ona miała z 25 mia- nowanych członków (15 z niemieckiej; 10 zaś z austriackiej okupacji), reprezentować "wszystkie ziemie i wszysthie koła za- wndowe w obrębie obu enerał-gubernatorstw" - i egzysto- wać do czasu "powaYania Rady 8tanu z w borów". Jako organ tymczasowy i doradczy okupantów - miała za zadanie wyda- wać opinie w kwestiach prawodaw'czych, ponadto zaś zai się podźwignięciem życia gospodarczego, "przygotować urządze- nie polskiei adminlstracii państwowei", "przedstawiać z włas- nej inicjatywy wnioski i projekt w sprawach 1Q'aioveych", i wapółdzia iać z Beselerem w "tworzeniu woiska polshiego". Jakkolwiek taktyka okupantów nie prvestawała wywolywać poarażnych zastrzeżeń, a rozporządzenie o Radzie 8tanu z tak nffkł ymi kompetencjami i nieuchwytnym zalQesem działania staio znacznie niżei poziomu żądań i oczekiwań " ), to jednak wy- tworzyła się vcn Polsce stopniowo, a!e azybko nowa atmosfera, a pod jei wpływem zachodziły przeobrażenia ? postawie po- szcvególnych g F politycznych. Tu głośno, tam p.ocichu, 901 Legiony składały się w tym momencie z 6 pułkba piechoty, dwdch pułków kawalerii pułku artylerii dwbch dywizjonów artylerii dywfzjonu haubic oddziałów technicznyeh (saperzy, łączno ćl i słutli pomocniczych; razem było w szeregach 1037 olicerów i Donad 20 tys. żołnierzy. ') W opinii kraju i teraz i pótniej jeszcze niemał rolę odgrywały względy ekonomiczne : wyzysk kraju i podział na dwa obszary okupa- cyjne. KU PAŃSTWU POLSKIEMU 315 gdzieindziej w głębi ducha przyznawano w niejednym rację Beselerowi. Rozumiano, że Niemcy - dopóki trwa wojna- nie mngą ani vc-ycofać się z Polski, ani wyrzec się kontroli nad jej życiem ; godmno się, że aparatu do rządzenia państwem nie da się stworzyć za jednym zamachem; uznawano, że rząd - nie mając własnej siły zbrojnej - nie będzie miał żadne- o znaczenia; w Legionach nie widziano siły, odpowiedniej do potrzeb - były one mimo wszystko zbyt szczupłe i w do- datku formalnie uzależnione jeszcze od Austrii. KształWwało się więc i dojrzewało coraz szersze przekonanie, że nie należy uchylać się od współdziałania z okupantami, że trzeba w za- powiedzianej Radzie Stanu widzieć zawiązek rządu i w tych skromnych początkowo ramach walczyć o coraz szerszą kom- petencję, w tei w ,lce budować stopniowo aparat administra- cyjny, przede wszystkim zaś - tworzyć i powiększać si ł.ę zbroj- ną, bo by dko ona może dać podstawę dla powagi rządu, wzmoc- nić pozycję Polski w stosunkach z okupantami, podnieść po- ziom sprawy polskiej na terenie międzynarodowym, rozsbe- rzyć państwow ość polską na ziemie polskie za Bu.giem i Niem- nem, zatrzymać wreszcie inwazję ze wschodu, możliwą, a na- wet nieuniknioną po klęsce Niemiee. Wyrazem tych przeobrażeń był nie tylko niezby t zresztą zna- czny rozrost Klubu Paiistwowców Polskich 8tudnichiego. Ko- menda Legionów w sprau ie werbunku stanęła odrazu po stronie Beselera, w Departamencie Wojskowym i w Lidze Pań- stwowości zwyciężyły głosy za przejściem z platformy austro- polskiej na niemiecko-polshą. Od prawicowego Koła Między- partyinego oderwała się - twnrząc nowe "8tronnictwo Naro- dowe", dość liczna grupa zwoleziriików bliższego współdziała- nia z Nierncami, a zmiana w postawie samego Koła Międay- partyjnego wyraziła się w uchwale, która w akcie 5 listopada w działa już "czyn polityczny" o d niosłym znaczeniu mię- dzynamdowym, stanowisko Rosji w sprawie polskiej uznawała za "nieodpowiadaiące nie omzUym i powszechnym dąże- niom narodu polskiego", i choć wysuwała szereg 2astrzeżeń i żądańel) - to jednak nie wykluczała już czynnego udziału Koła w "stopniowej budowie państwa polskiego", we "wcielaniu w ży ie tych wszysthich za,dań państwowo-twórczych, które mogą być organizowane niezależnie od względów i celów mfli- tarnych" Niemiec, a z "zabezpieczeniem niczym nieskrępowa- nej dea9zji narodow ej". W tym samym czasie w C. K. N. prze- ważył pogląd, że odbudowa państwa rozł żona być musi na parę etapów, że Ra.da 8tanu będ2ie wprawdzie tylko karłowa- 91) Domagało się tu Koło Migdzypartyine "zgromadzenia ustawo- dawczego, powołanego do tycia z wyborbw, opartych na zasadach de- mokratycznych". Pod kreślano tu, że "olbrzymia wigkszość społeczeń- stwa polskiego" otywiona "gorącym pragnieniem wyzwolenia ojczyz- ny" umie jut,fednak "stosować miarę krytyc2ną do pozornych spo- sobów uregulowania przyszłości nnrodowe)" i te pojmuje, lt "każda kropla krwi polskiej przelana być mote tylko z dojrzałej i świado- mej woli narodu ". . . 316 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI tą reprezentacją, ale stać się może pierwszym zarodkiem rzą- du, źe więc należy wejść w jej skład, by przez o becność i współudział w jej pracach skutecznie wpływać na ich roz- wój i kierunek. Nie brakowało zresztą i tutaj głosów wiary w szczerość obietnic okupanta, który przecież wyprowadza Pol- skę z grobu. Był nawet i s .oisty entuzjazm - pracować choć- by i z Beselerem, aby tylko dało to Polskę wolną. W tej nowej atmosferze zachwiała się i P. O. W. - wystąplły i w niej i przybierały na slle tendencje do wyjścia z podziemia i wstą- pienia do szeregów mającego powstać wojska. Z nastrojów tych - już w połowie listopada - zrodziła się koncepcja skupienia tych wszystkich kierunków, które- choćby w zasadzie tylko - przyjmowały akt 5 listopada za podstawę do odbudowy państwa. Tą drogą powol ano do życia Radę Narodową; w s kład jej weszły wszystkie ugrupowania, należ ce do C. K. N., Liga Państwowości i nowe - secesyjne- Stronnictwo Narodowe v'=) ; rozpoczgła ona swą działalność od złożenia Beselerowi memoriału, w któx yrn, domagając się po- rozumienia z nią w sprawle doboru członków Rady Stanu, żą- dała regenta dla Polski, utworzenia przynajmniej dwóch pol- skich ministerstw - sprawiedlivc.nści, wyznań i oświaty, oraz departamentu spraw wojskówych w przyszłej Radzie St.anu. Beseler, nie uchylając tych żądań, nie obiecy a' ał szybkiego ich zsłatwienia. W tym właśnie momencie - 12 grudnia - przy- bgł z Krakowa do Warszawy Piłsudski, powitany entuzjastycz- nie przez tłumy na placu przed dworcem i na ulicach, przez które wiozła go -,wyprzęglszy konie - młodzież akademicka. W rozmowach z Beselerem gců najważniejszej sprawie - oj- ska ) - stwierdził Pił udski, że plany niemieckie niewiele różni się od dotychczasowych dążeń austriackich: Polskę skazywały na dostarczenie rekruta, Polakom przyznawały tyl- ko dru orzędne prace wykonawcze, w ręku Niemcóocn pozosta- wia y organizację, szkolenie i do wodzenie. Piłsudski już w roz- mowach z Beselerem wystąpił bardzo ostro przeciwko takim planom, po paru dniach zaś ożył jeszcze m,emoriał, gdzie po- gl dom swoim w kwestii w erbunku i wstępnej fazy organiza- cji wojska nadał chara kt,er ostrzeżenia przed skutkami upra- szcza.nia sytuacji. Równolegle do tych rozmaw z Beselerem- próbował Piłsudski w osobistym kontakcie z przedstawicielami różnych polskich kierunków polityczniych skonsolidować je w stosunku do Rady Stanu. Według niego należało ułożyć pełn listę kandydatów i zażądać od Niemców, by 2godzili się na to bez targów; gdyby zgodzić się nie chcieli - nie wstępować do 92) Do )e "wydziału wykonawczego" wybrano J. Bru a ieBo Z. Chmielewskiego, 8t. Dzier Lbidciego, L. Grendyszyńskiego, A 8liaůiń- skiego, A. Ronikiera, A. Wieniawskiego, E. Smiarowskiego i 8t. Thu- gutta. 98) Beseler - wspaminał pótniej Piłsudski - "zagadać mógł: vy- powiadał pbłtoragodzinne mowy, starając się dowieść, 2e lepiej rozu- mie lnteres Polslci, nit ja". , KU PAl lSTWU POISKIEl\?U 317 Rady Stanu wcale. Próbował Piłsudski namuwić do tej wspól- nej akcji pasywistyczną praw cę i doprowadzić do ugody mig- dzy R,adą Narodow a Kołem Międzypartyjnym; chciał, by w Radzle 8tanu.grupa, z nim związana, łączyła się z pasywista- mi w sprawach cywilnych, z aktywistami - w sprawach woj- skowych, i by tą drogą wyciągnąć korzyści jak najwięcej. Pró- by takiego porozumienia nie dały wyniku, bo Koło Międzypar- tyjne gotowe było wejść do Rady Stanu, pod nieustępliwym jednak warunkiem przyznania mu 51% miejsc. Ani C. K. N. nie mógł się na to zgodzić, ani Beseler nie dopuściłby do takiej przewagi pas wistów. Po tych próbach bez rezu łtatu wró ;ił Piłsudski do Krakowa, spraw zaś Rady Stanu przeciągnę a, się o k ka tygadni jeszcze, głównie z powodu trudności w usta- le.niu jej składu. Beseler zgodził się w zasadzie kierować się tu opinią Rady Narodowej, w praktyce jednak od,rzucał kan- dydatów, niewygodnych dla siebie, a.asnych zaś narzucał mi- mo zastrzeźeń i prntestów. Koło Międzypartyjne, prz konawszy się, że uzyskać m.oże zaledwie kil.ka mandatów, odmówiło w końcu swego udziału . Ostatecznie - dopiero 14 stycznia odbyć się mogło pierwsze posiedzenie Rady Stanu; przeoc ndniczącym jej - z tytułem "marsza łka korormego" - został Wacław Nie- mnjowski, ziemianin z Kalisktego, wice-marszałkiem Józef Mik ułowski-Pomorski, dyrektor Wyższej Szkoły Rolniczej w Warszawiee4). Piłsudski wchodził do niej jako jeden z dzie- sięciu jej członków z okupacji austriackiej; zmuszały go do te- go obawy o P. O. W. a ) - chciał też czuwać z bils.ka nad sprawą wojska - jak bowiem za czasów N. K. N., tak i teraz, na po- czątku Rady Stanu, chciał wojsko tworzyć. Nazajutrz po uroczystym otwarciu - 15 stycznia - Tym- czasowa Rada Stanu w orędziu do narodu "radosne i pilne" dla siebie zadanie widzia3a w "przygotowaniu sejmu ustawo- dawůczego", "opracowaniu konstytucyjnego ustroju państwa", zor anfzowaniu administracji polskiej i skarbu, podniesieniu przemysłu, rozwoju kultury, a nade wszystko w "stworzeniu licznej, bitnej, a karnej arrnii polskiej". Intencje wigc sięgały dalek4, nadzieje były wiellde. Rzeczy vistość wszakże zaczęła szybko t umi je i gasić. Jednocześnie - wydarzenfa tak wiel- kie jak prżystąpienie Ameryki do wojny i wybuch rewolucji w Rosji - zmieniły zasadniczo całą sytuację. Na przełomie 1916/1917 Niemcy, a przy nich i Austria wciąż 94) Z 25 jej ezłanków rolę czynniejsz& odegrali w niej St Buko- wiecki St Dzie,izbicki, St. Ilziewulski, L. Grendyszyński, Wł. Kunow- ski, M. ł empicki ksiądz H. Przeździecki, Wł. Studnicki, A. śliwiński; komisarzami wła lz okupacyjnych byli hr. Lerchenfeld i br, Konopka, zastępcami ich hr. Hutten-Czapslci, dr. Rosner, Iszkowski i Zych- liński. 951 Mówił pbtniej : " Zmuszony byłem wst pić do Rady Stanu po- niewat P.OW. w mojej nieobecności zaciagnęłaby się do wojska. Wielki wtedy panował entuzjazm dla obietnic okupantbw. Gdy prcy- byłem do Warszawy - wziałem jako komendant kierownictwo w w swoje ręce i skierowałem organizację dok&d chciałem",., 318 NAJNOWBZA HIBTORIA POLBKI jeszcze odnosiły sukcesy militarne; ra Lbijały sfę o ich opór ataki francusko-angielskie nad Sommą, wł oskie nad Pfave; w Rumunii Mackenzen w ofensywie - zdobył Bukareszt i rozbił armię rumuńską. Sukcesy te odnoszono już jednak z najwięk- szym wysiłhiem - rezerwy były prawie wyczerpane, ciężhi problem aprowizacyjny zaostrzał się kata,strofalnie. Szukając ratunku - Niemcy postano ili użyć w walce, przecfw Anglii głównie, łodzi podwodnych. 8tany Zjednaczone poprzednio już zapowiadały, że taką aůalkg uważać będą za "casus belli"- i na pierwszą konkretną wiadomość o pirackich zamiarach Niemców zerwały z nimi l3 lutego 1917) stosunki dyploma- tyczne. Berlin zlekceważył to ostrzeżenie w nadziei, że łodźie podwodne zmuszą Anglię do kapitulacji, zanim zdąay nadejść pomoc z za occanu. Toteż zaczęli Niemcy zatapiać bez uprze- dzenia statki, idące do portów angielskich i francuskich. Ameryka zareagowała natychmiast, 5 kwietnia wypowiadając wojng. W tym sa,mym j ednsk czasfe sytuacj a na wschodzie zmieniła się korzystnie dla Niemców. W Petersburgu 12 marca wojsko przesato na stronę demonstrujących od kilku dnf tłu- mów. Po czterech dnfach -16 marca - car Mikołaj zmuszony został do abdykacji. Władza przeszła do rąk dotychczasowej opozycji. Nowy rząd z księciem Lwowem na czele wywiesił hasła wolności i demokratycznych swobód, zapowiedzia też dalsze trwanie Rosji w wojnie aż do całk,owitego zwycięstwa. Mimo to rewolucja rosyjs a wzmacniała nadzieje Niemców- tymbardziej, że wszystko przem.awiało za szybkim rozwinię- ciem się przewrotu w chaos; nieuniknfonym chaosu tego re- fleksem musiał być rozkład armii rosyjskiej. By to przyśpie- szyć - Niemcy zwrócili się do przebywającej w Szwajcarii gru- py bolszewików rosyjskich z Leninem na czele, zaproponowali fm swoją poznoc w po wrocie do Rosji i istotnie przewieźli ich vl zaplombowanym wagonie do 8kandynawii. Znalazłszy się tą drogą w Rosji - Lenin przystąpił d;o energicznej walki z rzą- dem tymczasowym, wysuwając demagogic nie przemawiające do mas hasła natychmiastowego zakończenia wojny, konfiska- ty prywatnej włssności i przekazania władzy w rgce robotników i chłopów. Ale wzmacniając nadzieje Niemców na zwycięstwo, rewolu- cja rosyjska otw era'ł.a też nowe dro dla polskfego avysiłku wyzwoleńczego. Nowy rosyjski rząd księcia Lwowa nie mógł nie określić stanowiska swego wobec sprawy polskiej; zmusza- ły go do tego nie tylko wolnościoac e jego hasła, ale i obawa przed silą, jaką z Polski wydobyć chcieli Nfemcy. Znalazło to dla siebie wyraz w odezwie, z jaką 30 marca 1917, pa na adach w łonie rządu, głównie z ministrem spraw zagranicznych Mf- lukowem, ksfążę Lwow j ako premier zwrócił się do Polaków ; potępiając upadły carat za to, że dawał Polsce "kłamliwe obietnice", których - chociaż mógł - dotrzymać nie chciał, odezwa nie mntej stanowczo osądzała intencje Niemców, któ- rzy óto - wiyzyskując błąd caratu i w "ůwyłącznym zamiarze KU PAŃSTWU POLSKIEMU 319 szkodzenia Rosji i jej sprzymierzeńcom" - użyczają Polsce "fluzorycznych praw politycznych", rozciągając je zreszt "nie na cały naród polski, tylko na część jego obszaru"; Niemcy - mówiła odezwa dalej - chcą za tę ceng "kupfć krew narodu polskiego"; nie pójdzie on jednak pod ich roz- kazami dusić wolność, bo nigdy nie stawał w obronie despo- tyzmu; Niemcy dążą do nowego "rozczłonkowania" Polski- naród ro syjski zaś, zrzuciwszy jarzmo, "przyznaje bratniemu narodowi polskiemu pełne prawo decyzji o swoim losie według własnej woli". "Bracia Polacy!... Naprzód, do walki! Ramię przy ramieniu!... Za waszą i naszą wolność!"... W dalsaym jed- nak ciągu nie schodziła odezwa z zasadniczej linii caratu: i nowa Rosja nie zamierzała wyrzec się panowania nad Pol- ską, zmieniła tylko mglistą carską automię na nieokreśloną bliżej "unig militarną"; nie rząd tymczasowy, tylko nie ist- niejąca jeszcze konstytuanta. rosyjska zatwierdzić ma "no.- wy braterski związek", ona też ro strzygnie sprawg granic; narazie rząd tymczasowy mówił ogólnie o Polsce wolnej w gra- nicach ziem zamieszkałych przez bezsporną większość pol- skąna . Pierwsza bezpośrednia konsekwencja tej odezwy spadła na wielotysigczną rzeszę czynowników rosyjskich, ewakuowanych z Królestwa w 1915;- carat przez dwa prawie lata utrzymywał ich bez przydziału f pracy, w stałym pogotowiu na powrót do Polski-; teraz rząd ksigcia LwoRůa zaczął ich zatrudniać, z tym, że nad Wisłę już nie wrócą. Jednocześnie utworzona zosta.ła Komisja Likwidacyjna dla spraw Królestwa Polskiega pod przewodnictwem wybitnego Polaka, adwokata f działacza polf- 961 W parę miesięcy pótniej - w czerwcu i llpcu 1917, w okresie montowania nieudanej ofensywy na froncie - nie tylko w prasie ro- syjskiej, ale i w oficjalnych oświadczeniach polskie Wilno i Lwbw określano jako "miasta rosyjskie, czekające powrotu do rosyjskiej , macierzy". Mylił się wigc R. Dmowski (w hsiątce "Niemcy, Rosja i kwestia polska" w 1908 i w memoriale do Balfoura, o czym nitej)- przewidując zanik w Rosji agresywnych lnstynktów i 2aborczych ten- dencji; mylił slę tet, te po przewrocie ogrom zadań wewnętrznych ů pochłonie całkowicie energię i uwagę społeczefistwa rosyjskiego. O tc-ieleż bliższym prawdy był przenikliwy Maurycy Mochnacki: "Są w polityce pewne maksymy ktbreby motna nazwać dogmatami jest droga, którą ziemskie państwa, jak ciała niebieskie, opisywać m,uszą; . przypadek wfele mote, ale prawie wszystko w tym względzie dzieje się z musu nieodpartego, z koniecznej, niczym nie przełamanej potrzeby; taka konstytucja, ogromnych szczególnfe państw, podaje rachubie po- litycznej zasady, liczby i czas w przybliteniu, ktbrymi jeśli nie wszyst- ko, to przynajmniej wiele rzeczy naprzód przewidzieć można; są to pewniki matematyczno-polityczne" ("Powstanie narodu polskiego w 1830 i 1831", Poznań, 1863, str. 21). Wg. Dallina ("Russia and Post- war Europe" N. York, 1945) - Rosja carska w pierwszej wojnie światowej dątgła do "zjednoczenia" Polski, zagarnięcia Prus Wsch Bukoa-iny, Rusi Przykarpackiej i Słowacji oraz "protektoratu" nad królesta,em czeskim, ponadto zaś - korytarza między Austrlą i Wę- grami, ktbry łącząc Czechy z Serbią, odgradzałby od Europy Rumunię i Węgry. Czyt te cele Rosji carskiej nie odpowiadają, niemal idealnie, rzeczywistości, ukształtowanej w 1945 przez Rosję sowfecką? I ! 320 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Uyrznego w Mosk ie - A1. Lednickiego; powierzono jej opiekę nad państwowym i spolecznym majątkiem polskim w Rosji, ustalenie kolejności i trybu likwidacji urzędów, działających do 1915 w Polsce, sprawy kościola katolickiego oraz jeńców wojennych polskiej narodowości. , Z zastrzeżeniami jednak, graniczącymi z jawną niechęcią, traktovc ał nowy rząd rosyjski sprawę budowy wojska polskie- go w Rosji. W chwili wybuchu rewolucji "brygada strzelców polskich" w rejonie Kijowa (gen. Biy lewski) przekształcała się w czteropułkową dywizję; przeniesiona do okolic Płoskirows na końcowy okres organizacji i szkolenia - w czerwcu 1917 skierowana została na front galicyjski. W tym czasie armia rosyjska była grunt ownie już zdemoralizowana - tkwiła je- szcze na froncie, a,le nie chciała już się bić, wiecowała, "bra- tała" się z Niemcami i Austriakami. Udzieliło się to i dywizji polskiej; pod Strusowem odmówiła posłuszeństwa; oficerowie zdolali opanować objawy rozkładu; dywizja przeszta do oka- pów i w kilkudnio ym ciężkim boju pod Brzeżanami zacho- vrał a się co najmniej dzielnie; mimo to i choć ro.zkład oddzia- łów rosyjskich był o wiele jaskrawszy - władze rasyjskie sko- rzystały z wypadku pod Strusowem i wydały rozkaz rozwiąza- nia dywizji. Nie dc zło do tego tylko dzięki krytycznej sytuacji na froncie; dywizja - zwłaszcza jej pułk pierwszy pod do- wództwem eligowskiego, wyróżnia się w walkach nad Sere- tem i Zbruczem, ratuje tu też ludność Czortkowa i Husiatyna przed rabunkiem zdziczałych w paczuciu bezkarności oddzia- łówt rosyjskich. Związany z nią organizacyjnie dywiz,jon uła- nów spod Charkowa, gdzie się formował a7 ), skierowany został na odcinek frontu pod Stanisławowem; tu pod dowództwem płk. Bolesława Mościckiego, stanął w obronie miasta przed moskiewsl im rabunkiem, 24 lipca zaś - pod KrechoRůcami- w ciężkiej walce z Bawarczykami szarżował ich kilkakrotnie; zapłacił za te szarże stratą 80 swych ułanów (w tym ponad 30 poległych), zdobył jednak trwałą slawę - wszedł do histórii rycerskiej polskiej odw agi i fantazji. Ilość Polaków, przebywających wówczas w szeregach armii ros jskiej, d otąd nie została ustalona; ocenia się ją w przybli- żeniu na 600-700 tysigcy ludzi co najxnniej. W masie tej, znę- kanej przez trzy lata wojny, rewolucja zaostrzyła przede wszy- stkim tęsl otę do dalekich domów, pogłębiła poczucie narodo- wej solidarności; stąd paw' zechny pęd do skupiania się i wy- odrębnienia z otaczającego rosyjskiego coraz szybszego rozkła- du i coraz jaskrawszego chaosu. Coprawda - olbrzymia, przy- ttaczająca większość widziała w skupianiu się tylko pewniej- szą drogę szybszego powrotu do kraju. Nastroje te tworzyły jednak grunt bardzo przyja y dla hasla budowy armii po - skfej. 97) Dowódca jego, rtm. Wsraksiewicz, odmdwił złotenia przysięgi, jaką. po rewolucji składać miała cała armia rosyjska; ułani jego ślu- bowali tylko "wiertność Polsce wolnej i zjednoczonej". KU PAŃSTWU POLSKIEMU 921 Już w kwietniu 1917 gen. Bylewski 1 pik. eligowski inte.rwenio- wali Petersburgu osobiście, domagając się od mi.nistra w j- ny Cłuczkowa przekszt łcenia istniejącej dywizji w korpus. Na skuted tej interwencji stw nrzono przy sztabie generalnym pol- ską komisję wo jskową z gen. Bylewskim na czele. Nie mogła ona jcdna is posunąć sprawy naprzód - władze rosyjskie bo- wiem zgodziły się vprawdzie na stworzenie korpusu, ale nie wydawały rozkazu, który pozwoliłby na w dzielenie Polaków z szeregów rosyjskich. Przejawiała się w bym nietylko mssko- wana niechęć do ^eparatyzmu polskiego, ale odzywały się te ż skutkf niejedno litej postawy polskich przywódców politycznych w Rosji. Zaznacza .y się tu trzy kierunki. Prawicow'y, dążąc do pogłębienia zavią:.ków poLskich z k,oalicją antyniemiecką, wy- powia,dał się za stworzeniem możliwie licznej, a odrębnej armii polskiej i czynnego jej udziału w wal ..e z Niemcami. Niezdecy- dawane co do celów "centrum" uważało, że narazie ograniczyć się należy do grup polskich wewnątrz armii yjskiej. ca natomiast wypowiadała się stanowczo przeciw tworzeniu ja- kichkolwiek polskich jednostek wojsko ch; odgrodzona od kraju, nie orientowała się w zachodzących tam zmianach, za- stała też wprowadzona w bł ąd przez instrukcjg z kraju, od- zwierciadlającą stanaR żsko wspótpracy z Niemcami, a sprzecz- ną z postulatami Piłsudskiego i obozu niepodległościowegoes) Zywioinwy jednak pgd wśród żołnierzy okazywał się zna,cznle silniejszy od hamujących wpływów przywódców. Tworzyły sit an poszczególnych formacjach rosyjskich "Związki WojskowycY Polaków", a coraz liczniejsze zjazdy ich delegatów doma.ga się wyodrgbnienia. Z żywyzn ddźwigkiem spo tkała się też myś zwołax:ia zjazdu o ólnego. Wybrani delegaci - w liczbie 384 - udali się do Petersburga. W pierwszym dniu obrad - 8 czerw ca - na honorowego przewodniczącego wybrano entuzjastycz nie przebywaj ącego w Warszawie Piłsudskiego' ). Obrady - wśro- 98) Na zjeździe w Moskwie w maju 1917 uchwaliła lewica, że "ar mia polska powstać mote jedynie z woli narodu i pod rozkazas rządu polskiego" oraz te "ani emigracja, ani wojskowi Polacy ni mają prawa samodzielnie bez porozumienia z krajem decydować tworzeniu w szeregach rosyjskich odrębnych formacji wojskowych' Było to konsekwencj& spatkania i narad w Sztokholmie (w maju 191 działaczy polskich z Rosji z wysłannikiem Rady Stanu Wł. gunovc skim. Jak wielu innym, tak i Kunowskiemu wydawało się wówcza że rewolucja w Rosjl i rozkład armii rosyjskiej zapewniły ostateczni zwycięstwo Niemcom' ulegał on zreszta wpływom osobistym Studnic kiego, Sikorskiego i Kota, stoj&cych wtedy na gruncie ścisłego wspbł działanfa z Niemcami. Kunowski w Sztokholmle storpedował wig ostatecznie instrukcję Piłsudskiego, przed rokiem przez Sokolnickieg przekazaną P.O.W w Rosji. Piłsudski o zjetdzie sztokhol kim dc wiedział się post factum, ze złotonego w Radzie Stanu sprawozdanl Kunowskiego. Naprótno jednak szukał drbg do skomunikowania si z działaczami w Rosji i ponownego polecenia im by popierali orga nizację 1 rozwój wojska; wysłanie emisariusza okazało się niewyko nalne, bo polskie czynniki aktywfstyczne z Rady Stanu i dawneg DeparCamentu QPojskowego pobudziły Niemców do wzmotonej 1 su rowej kontroli w urzędach paszportowych '1 Wyboru tego dokonano na wniosek kpt. Ignacego Matuszewsklegi I i 322 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI . ścierania się sprzecznych kierunk.ó v - tt`waly do 22 cz2rWca. ' Powzięta ostatecznie uchwała zwracała się do "rządu Woln j Rosji, by uznając żywiolnwůe dążenie Polaków" - "przystąpił niezwłocznie do złączenia Polaków wujskowych w oddzielną siłę zbrojną". Wyłoniony ze zjazdu Naczelny Polski Kom'itet Wojskowy (w skrócie "Naczpol") - pod przewodniCtwem ów- czesnego chorą żego Władysiawa Raczkiewicz miał b - or ah rn wylcomawczym i opierać się w swych pracach na żasadzle:do- browolnego przQnoszenia się Polaków z szeregów rosyjskićh do forrnacji polskich; tworząca się armia polska skl adaó się vinna ze wszystkich rodzajów broni, dowództwo jej - pbd zwńer7 h-. nictwem rosyjskie.go wodza naczelnego = rriusi; być pOlskie; użyta może być w walce z Nierncami,i Austri i nie może, być wciągana do wewngtrznych spraw rosyjskich. Ó w zesny ;s ef rząd u rosyjskiego, Kierenskij, ustośunkował się do ućh crały zjazdu z wyraźną niechęcią i odm ,óarił swej zgody na budowę polskiego wojska. yczliwie jednak odniósł się d o sprawy wódz naczelny, gen. Korni low; w komprOmisowym rozstrzygnięciu zezwolono ostatecznie na st.worzenie narazie jednego korpusu i wyznaczono na jego doůwódcę gen. Józefa Dowbór-Muśnickic- go. Podstawą organizacyjną miala być istniejąca już dywizja pol- ska oraz krechowiecki pułk ułanów. Cłdy więc Rosja rewolucyjna z tak wyraźną niechęcią, z za- strzeżeniami, pod przymusem i powoli wchodziła na now'ą w stasunku do Polski drogę - mocarstwa zach.odnie również ogra- niczały się w sprawie polskiej do najniezbędniejszych tylko ge- stów bez tendencji do czynnego zaangażowania się. Na odezwę marcową rządu ksigcia Lwowa Anglia, Francja i Włochy odpo- wiedziały 4 kwietnia przez swych ambasadorów gorąaymi gra- tulacjami, później, przez szereg miesigcy jeszcze - dbały, by w żadnym wypadku nie prz kroczyć ram zakreślonych przez pro- klamację z 30 marca. Anglia bierność i milczenie w sprawie pol- skiej uważała w dalszym ciągu za stanowisko najwłaściwsze ), który uczestniczył w zjeżdzie jako delegat żołnierzy polskich 75-ej dy- wizji rosyjskiej. 99) Anglia odzywała się w sprawie polskiej tylko w wypadkach nie- uniknionej już konieczności. W końcu kwietnia 1917 w odpowiedzi na interpelację liberałów w parlamencie Bonar Law stwierdził nie- chgtnie, że "stworzenie państwa polskiego byłoby rgkojmią trwałego pokoju europejskiego", dodawał jednak: "oczekujemy dnia, kiedy dzigki mądremu aktowi rosyjskiego rz2du tymczasowego Polska zjaw: się ponownie w życiu migdzynarodowym". "Wysiłki nas2e w tej woj- nie zmierzać bgdą do popierania Polski w jej dążeniu do zjednocze- nia".,. Nazajutrz po tej odpowiedzi inspirowana prasa angielska da- wała wyraz swoim wątpliwościom, czy naród polski zechce "wziąć na siebie ogromną odpowiedzialność za swą niepodległość " ; Polacy- "spokrewnieni z Rosją", napewno będą woleli pozostać w składzie "odnowionego demokratycznego państwa rosyjskiego niż sięgać po uciążliwą a kruchą niepodległość". Nieco pótniej próbowała Anglia użyć sprawy polskiej, by zachgcić Rosję do dalszej walki z Niemcami, w czerwcu 1917, gdy Kierenskij usiłował zmontować ofenzywę rozpa- dającej się już armii rosyjskiej, rząd angielski w nocie swej "deszył się szczerze', że wolna Rosja zapowiedziała wyzwolenie tahte te) KU PAŃSTWU POLBKIEMU 323 Francja godziła się, że nowy rewolucyjny rząd rosyjski dzaedzi- czy po upadłym caracie pełne prawo nieskrę.powanej decyzji o losach Polski. Własnemu też interesowa podporządko vano spra- wę polską w stosunku do państw centralnych: gdy późną wio- sną 1917 Austria w próbach ucieczki przed graiącą katastrofą namawiać będzie Niemców do pokoju kompromisowego i pro- ponować im Galicjg za ceng Alzacjf i Lotaryngii - i gdy sarna poufnie szukać będzie dróg do zawarcia pokoju odrębnego- Francja i Anglia skłonne będą pod warunkiem ustgpstw terr- torialnych Austrii na rzecz Włoch, a Niemiec na rzecz Francji, zgłosić petne desinteressement w sprawie polskie j. Francja od stanowiska Rosji uzależnia3a swą postawę naw t w naj w.ażniejszej i pal.ącej sprawie wojska la ). Niepokój, obu- dzo y w niej przez akt 5 listopada - zmusił ją jeszcze przed wybuchem rewolucji - do delikatnych sondaży i nacisków na rosyjski sztab generalny. Naciski te przybrały na sile.po upadku caratu, a także pod wpływem memoriału, złożonego w tym cza- sie przez Agencj g Lozańską 1 1. Ale i w nowym rządzie rosyj- skim nie było entuzjastów dla tej spraRy, toteż do.piero w pferw- szych dniach maja wyduszonp z Mlluko wa zgodę na tworzenie oddziałów polskich przy boku armii francuskiej. Sztab francuski przystąpił bezzwłocznie do opracowania projektu 1 ''=). 4 czerwca "części Polslci która znajduje się w granicach niemieckiego cesar- stwa": "w tym przedsięwzięciu demokracja angielska tyczy Rosji błogosławieństwa Botego".. 100) Sprawa armii polskiej żyła we Francji od początku wojny. W sierpniu 1814 ochotników polskich zgłaszających się entuzjastycznie do walki z Niemcami, wcielono do szeregów Legii Cudzoziemskiej' utworzono tu, obok czes'kiej i włoskiej takte hompanię polską ' pó przeszkoleniu w Bayonne lstąd nazwa "bajończycy") - odd2iałek polski, z 300 ludzi złożony, skierowany został na oddnek frontu nad rz. Aisną' po hilku miesiącach walki pozycyjnej w okopach (zginął tu m. inń. syn historyka Władysław 8zujski) - bajończycy zdzie- si tkowani zostali w ciętkiej bitwie pod Arras l9. V. 1815) pozostała przy życiu garstka (50 jut tylko ludzi) wzięła jeszcze udział w walce o Notre Dame de Lorette lw czerwcu 1815); ocalałe resztki wyco- fano z frontu. tym ktbrzy chcielip ozwolono wstąpić do szeregbw armii ftancuskiej. l Ia wznowienie próby nie było ani ludzi ani wa- runkbw politycznych. Dopiero na przełomie 1816/1817 Wacław (3ąsio- rowski redaktor paryskiej "Polonii ', historyk i powieśdopisarz zwią- zany mocno z epok& Nanoleońską, rozpoczął żywą akcję propagan- dową; popierał go w tym E. Piltz, stojący na czele Bureau Politique Polonałs w Parytu. 101) Memoriał ten, wręczony francushiemu attach wojskowemu w Bernie, stwierdzał, te re2erwuar sił w Polsce pozwala na tworzenle armii milionowej, i groził te warszawska Rada Stanu armię tak& stworzy napewno skoro się przekona ostatecznie, it Koalicja nie za- pewni Polsce niepodległości 102) Minister wojny Painlev i min s rsw zagr Ribot w liśde do prezydenta Poinca,r go tak uzasadniali honieczność stworzenia armii polskiej: "Intencje rządbw sprzymierzonych a zwłaszcza ros9js e8o rządu tymczasowego w sprawie odbudowania państwa polstiego, nie mogą być lepiej potwierdzone nit przez danie Polakom mo ości ual- czenia pod ich sztandarem nůarodowym. F'rancja powl a ą so- bie za punkt honoru współdziałanie w tworzeniu i rozwoju przys dej armii polskiej - pokrewność ducha naszych narodbw i pr 9ja ů je- kiej Polacy za vsze dawali dowody naszemu krajowi, stanowią d1a I I , 324 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI 1017 prezydent republi kl Poincare podpisał dekret, zapowiada- jący "ulworzenie we Frnncji Iia czas wojny autonomlcznej armii polski2j", mającej v,alczyć pod duwództwem francuskim, ale pod polskim sztandarem. Pou ołano do ay^cia "Francusko-polską Misję 'Wojskową" z gcn. Archinard'em naczele, do sztabu jej przydzielono oficerów francuskich polskiego pochodzenia, po paru tygodnżach zorganizowano obóz polski w Sille-le-Guil- laume, zv departamencie Sarthe. Począt,ki były bardzo trudne; trzeba była w ycią ać nielicznych Polaków z armii francuskiej i dwóch brygad rosyjskich, pray słanych do Francji przez rząd carski jeszcze w r. 1916; szukano o hotników w Belgii i Holan- dii, rejestrowano zgłaszających się z obozów jeńców. Po dwóc'h miesiącach w poto - ie sierpnia 1917, skupiono w Sille-le- łuil- laum 240 oficerów i 247 żo'Inierzy; w ciągu września stan wzrósł do 832 ludzi. W tej najtrudniejszej wstgpnej fazie współ- działali z Francuzami ze strony polskiej Piltz i Gąsiorowski. Spośród oficeróar francuskich zasługi najwigksze po łożył pp k Adam Mokiejewsk , gorąco związarly ze sprawą od jej począt- ków. Dmowski przebywał w tym czasie w Londynie. "Ponieważ- pissł później - własnymi siłami nie byliśmy zdolni zdobyć nie- podległości, więc mogliśmy ją mieć tylko przy czyjejś potgżnej pomoay; ponieważ 2aś nie mieliśmy takich sił, ażeby tę poznoc pozyskać za równej ?artości usługę pomagającemu, więc była ona możliwa o tyle tylko, o ile istnienie państwa polskiego oka- że się potrzebne dla kogoś, kto będzie zdolny Palskę odbudować". Przy takim za't ożeniu jedynym środkiem działania mogła być tyl.ko erswa ja. Nfe ustawał też Dmowski w takim właśnie dzia- łaniu. Zadanie nie było łatwe; jak dawniej, tak i teraz - po rewalucji w Rosjl - życzliwy oddźwi k zanikał, skoro tylko dyskusja wychylała się poza problem militarnej i politycznej walki z Niemcami. Mugł Dmowski sam - jak to nieraz już w życiu t mił - przejść z jednego bieguna na drugi - od za- sady niewolnicze o związku z Rosją d:o postulatu pełnej nieza- wisłości polltycznej w ramach szerszych nawet od etnograficz- nego dbszaru poLsk.tego; Koalicja jednak nie była sk' onzia do tak radyl;a.lnych zwrotów. 8ytuację Dmowshiego utrudnlała zresztą i jego własna przeszł.ość : jego dawne argumenty pro- rosyjskie obracały się teraz przeciwko niemu, a sława antyse- mity zmobilizowała przeciw o niemu tak potgżne w świecie wpłyTvy żydowskie. To jednak - bez powodzenia, ale z ytrwa- łym uporem - próbował rozbija,ć mu . Z rewolucji rosyjskiej i z jej przebiegu wyciągał wnioski zbyt pochopne: sądził, że Rosja po wstrząsach i katastrofie straci nieodwołalnie już swą do- tychc;asową pozycję i znaczenie w świecie. że jej siła agre- sywna załamie się bezpowzotnie, że dla Polski wreszcie ika niebezpieczeństwo rosyjskie, otwierają się natomiast szerokfe nas moralny obowiązek przyczynienia się do tego azniosłego i chwa- lebnego dzieła ". . . KU PAl BTWU POISKIEMU 325 możliwości na wschodzie. Na zachodzie jednak pozostanie nie- bezpieczeństwo niemieckie, groźne zarówno dla olski, jak i dla zachodu. Europa, tracąc Rosjg jako soj us ha przeciw Niemcom, winna dążyć do sLRnrzenia Polshi odpowiednio wiel- kiej i silnej. Z tych założeń wyohodząc - Dmowski v memo- riale, złożonym Balfourowi, domagał się dla Polski nietylko Po- znai s,kiego i Pomorza, ale także Gdańska i części Prus Wsc od- nich, na południu całej Galfcji ze 5ląskiem Cieszyńskim, na wschodzie zaś nie tylko Grodna, Wilna i Kowna, a1e także znacznej części Mińszczyzny i Wołynia. Zą ania takie ani w Paryżu, ani tymbardziej w Londynie nie mogiy mieć dla siebie żadnego gruntu. Rosja nie tylko teraz, ale i później dł.ugo jeszcze ciążyć będzie nad sprawą wschodnich granic Polski;- zagadnienie niemieckie przedstawiało się dla Anglii też inaczej, niż dla Polski, wreszcie żądania Dmows.kiego, zagarniające Lit- winów, Białorusinów, Ul aińców - kłóc y się jaskrawo z co- raz silniejszym na zachodzie hasłem wolności dla wszystkich na zasadzie etnografic lej. Mimo niepowodzenia nie chciał Dmowski ani zredukować, ani nawet zmodyfikować nawych swoich postulatów. Staną sig też one podstawą pro ramową dla P8lskie.go Komitetu Naro- dowego, powołanego do życia w Lozannie 15 sierpnia 1917. Pre- zesem został Dmowski, sel 'etarzem J. Wielowieyski, skarbni- kiem M. Zamoyski. Na delegatów wyznaczono: E. Pilt,za w Pa- ryżu, Wł, Sobańskfego w Londynie, K. Skirmunta w Rzymie, J. Mo zelewskiego w Bernie; w Waszyngtonie działać miał w imieniu Komitetu Paderewski. P o ukonstytu,owaniu się - 28 sierpnia przedstawił Komitet rządom koalicyjnym swoje cele: "reprezentowanie interesów polskich, zajęcie się sprawami po- litycznymi armii polskiej (we Francji), opiekowanie się oso- bami narodowości polskiej" - i zwrócił się o uznanie go za "oficjalną organizację polską". Uznanie to uzyskał od r du francuskiego 20. IX. 1917, od W. Brytanii -15. X., od Włoch- 30. X., od Stanów Zjednoczonych - 1. XII. 1917. Rząd fran- cuski zgodził się też na przeniesienie Komftetu z Lozanny do Paryża 1 ). 103) Rząd francus ki przez min. Rfbota z "najtywszym zadowole- niem" witał powstanie "organu, który ma wbrew zwodniczym poku- som mocarstw central ych przygotować organizację przyszłego suwe- rennego i niezawisłego państwa polskiego"; "Franeja, ktbra dawne i serdeczne tradycje wiątą tak ściśle ze sprawą odbudowanis Polski", patrzy z ufnością na podjętą. przez Komitet akcję. Francja gotowa jest utyczyć Komitetowi "swej całkowitej pomocy i sądzi, 2e nie mo- gła dać Polsce lepszego dowodu swoich intencji )ak przYczyniaj&c się do stworzenia autonomicznej arsnii polskiej". Rząd sngfelski ogra- niczył się do uprzejmego ntwierdzenia. i2 uznaje Komitet za "oficjal- na organizację polską i przyjmuje do wiadomości, i2 siedzib jego bgdzie Parvż. Sonnino stwierdzał przy uznaniu, że "narbd włoskl` który podobnie, jak naród polski cierpiał dla swej niepodległości, s najtywszą sympatfą patr Ly na dą2enia narodu polskiego do wol- ności i niepodległości". Robert I ansing ograniczYł się do powiado- mienia o wysłaniu odpowiednich instrukcji ambasadorowi St. Zjed- noczonych w Paryżu. 326 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI KU PAl STWU POISKIEMU 327 Wydarzenia tak wielkie, jak rewolucja w Rosjf i pienle zbrojne Ameryůki przeciw Niemcom, musiały o zagrać głębokimi echami i w Polsce. Nawet zabór pruski pociniósł gławę, i przez posłó cn swnich w.p lamencie z o I1 więk.szą już stanowczością up oaninał się o swoje,praws Rząd niemiecki - pod tym naciskiem, a i pod ciężarem a sfery ogólnej - zapo'wiedział rozszerzenie praw j skiego i zniesienie ustawy o wywłaszczeniu, sejm pruski wse ae przeciwstawił się tyzr zamiarom gwałtownie i namigtnie; kilku miesiącach, gdy się okazado, że i w budżecie na rok x bliaszy utrzymane bgdą pozycje antypolskie, posłowie Tr cayński i Korfanty ostre wystąpienie przeciwko systemowi pi kiemu połączyli z żądaniem autonoznii dls zaboru prushl pod gwarancją międzynarodowego sądu ro jemczego. Wywd to wielką bvrzę w sejmże, ale rezultatów żadnych nie dało; Z sił znacznie iw'ńększą i głębszą w skutkach odzywała nowa sytuacja w Galicji. Jeszcze na przełomie 1916/1917 H Poiskie we wszystkich swych odlamach pracowało zgodnie projektem nowej konstytucji na podstawie cesarskiego reskr tu o "wyodrębnieniu l aju". Zgoda ta jednak zaczę a pę już po styczniowym orędziu Wilsona, a roabiła się całkow pod wpł w em rewolucji w Rosji i zbr.ojnej interwencji Am! ki. Przeciw.ko konserwatystom, . którzy wciąż jeszcze stall gruncie związku państwowego z Austrią 1 ) - wystąpili aflC liści, narodowi demokraci i później nieco - ludowcy. W ` stąpieniach tej koadicji odbfjały się nastroje społeczeństwa licyjskiego - ska zane, jak cała Austria, na wojenny głód, kane jeszcze rekwizycjami, już z tych.p r ;ów patrzyło Wiedeń z niechgcią coraz wię kszą; zaostrzał tę postawę i skrypt o wyodrębnieniu - nie wystarczały już koncesje d ni cowe, oceniano je s'łusznie jako próbę uderwania Galicji głównego prądu narodowego. Najmocniejszy wyraz znalazta w wystąpieniu profesorów Iwowskich i krakowskich, którzy strzega?i Koło przed polityką "małych celó cn" -żądali od n1 " wyraeczenia się. kł amstwa, w które nikt już nie wierzy" oświadczenia się za "pełną niepodległością zjednoczonej 1 ski". . . Po tej też linii szedł coraz gwałtowmiejszy atak na C motnionych v Kole parlamentarnym konserwatystów - 106) Wł, Seyda w marcu 191?, atakując rząd, że i po akcie 5 pada nie znosi w zaborze ruskim ustaw antypolskich, stwierds Polacy mimo długotrwałego podziału na trzy części "nie utrad czucia narodowej jedności" i żyją w nadziei że w wyn#łcu "ludzkość poprzez rnorze krwi przyjdzie do orzekonania, iż tade ród nie ma prawa do uciemiężania drugiego narodu że prz - katdy narbd posiada przyrodzone prawo do wolnóści i nle1 wanego rozwoju swe.i narodowej istoty". 1071 W marcu 1917 nowy minister spraw zagranicznych hr. C informował politvków polskich poufnie, że ani reskryptu o " rębnieniu, ani aktu 5 listopada nie należy uważać za roz l ' ostateczne, gdyż wszczęte przez nfego rokowania z Niemcami raj możliwośC powrotu do pierwotnej koncepcji połączenia z Galicją.- p,fi oni bronić jeszcze swej p ozycji, ostrzegając przed skut- ania z Austrią, pom c jej w sprawie polskiej uwa- aůogóle za niezbędną, obawlali się też, by Austria - rw od- ted na zerwanie - nie sięgngła po argument ruski w Ga- Wschodniej. Po długiej dyskusji w Kole parlamentarnym ; nowiono odwołać się do opinii Koła sejmowego. Ostatecz- . w wyniku dwudnfawiych narad w Krakowie (27 i 28 ma- przyjgta została - według wniasku Wł. Tetmajera - re- oja, stwierdzająca, że "jedynym zadaniem narodu polskiego odzyskanie niepodległej Polski z dostępem do morza" i że o całkowicie solidaryzuje się z tym dążeniem; jedynie dla K ovania niezbędnych pozorów wyrażano tu nadzieję, że czliwy' cesarz Austrii" zechce ująć sprawę w swe ręce lOB). łeczeństwo galiay.js? e zaaklamowa o uchwałg z entu az- n, dając temu wyraz w licznych telegramach i listach oraz podniosłych w przebiegu zebraniach publicznych. Warszawa na wiadomość o orędzfu Wilsona odpow edziała dnie radosnymi manifestacjami przed konsulatem amery- gkim, rewolucję rosyjską natomiast powitała raczej pow- gliwie. ftozumiano tu oczywiście, że upadek caratu musi dalekosiężne skutki - zarówno w dalszym przebiegu woj- jak i dla sprawy polskiej. Pierwsze jednak echo - odezwa du księcia Lwowa - wyw ołała rozczarowanie jednych, za- eżenia drugich 1 1; nie było też pewności, czy przewrót wytrąci brani z rąk Rosji i czy nie ułatwi przez to zwy- 6twa Niemcom. Dopiero zbrojne wystąpienie Am eryki roz- óy gnęło te wątpliwości. Wyrazem tych stopniowo, ale szybko utrwalających się ieych przekonań były zmiany w nastawieniu i przegrupo- niu sił. Jedynie Klub Państwowców Studnickiego trwał nie- iennie na dotychczasowym stanowisku ścisłej współpracy z :mcami i budowania pańsbwůa polskiego w oparciu o Rzeszę. słern "walki z anarchią" poszerzała swoje wpływy Liga Pań- Powości, uległa wobec Niemców, różniąca się jednak od gru- Studnic.kiego ty m, że współpracę z Niemcami uzasadniała aiecznością "utrzymania ciągłości pracy nad reaiizacją pań- 0B1 Ten ukłon w stronę cesarza był ustępstwem dla konserwatys- !, by mogli się podpisać pod rezolucją; dla nich też zmieniono we osku Tetmajera wyraz "zjednoezonej" na "niepodległej" Polski. l891 Rada Stanu w deklaracji swej z 6 kwietnia oświadczała się ipowczo przeciwko "wszelkiej przymusowej narzucanej" Polsce łącz- ki z Rosją; warun.ki, "ograniczające istotę niepodległości" pol- oceniła jako "nieodpowiadające honorowi wolnego narodu" ro- iego. Jednocześnie podkreślała te "wiekowy spór polsko-rosyj- o rozległe kraje, leżące pomiędzy etnograficzną Polską a Rosją haletące przez wieki do Polski nie został zakończony" i że losu lu'ajów nie można pozostawiE "dowolnej decyzji konstytuanty )Bkiej". Koło Migdzypartyjne w deklaracji z 18 kwietnia witaj&c '1'adością obalenie dawnego ustroju rosyjskiego" zastrzegało się iwko próbom "załatwienia połowicznego" i w,obec narzucanej Rosję "unii militarnej" podkreślało, że "atrybutem zwierzch- hatdego państwa niepodległego jest swobodne zawieranie so- i konwencji militarnych". . 328 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI stwa polskiego - bez oglądania się na wynik wojny" 1l nad stworzeniem "silnej armii, jako gwarancji niepodległ.ości". . . Reszta, a raczej olbrzyrnia wigkszość społeczeństwa = odgra- dza3a się od Niemców coraz bardziej. Za tym wspólnym mu- rem niechęci drogi były jednak różne; wprawdzie łagodziły się tu i tam dotychczasowe antagonizmy - w stosunkach mię- dzy CK.N. a Kołem Migdzypartyjnym po jawiały się nie tylko tendencje do porozumienia, ale i próby współdziałania llo) ; z drugiej strony wszakże rozpadały się związ,ki o mocnych dotąd podstawach: w trosce o wplywy w masach odrywały się od C.K.N. Polska Partia Socjalistyczna, Narodo , Związek Robot- niczy i zbliżony do nich Związek Niepodległości. Istniejąca w tych warunkach Tymczasowa Rada Stanu mia ła przed sobą dwie możliwe drogi - albo iść z Niemcami, albo przystosować się do własnego społeczeństwa. Wyůbrawszy drogg pośrednią, stada się instytucją martwą : od Niemcuw nie uzyska- ła nic, a w społeczeństwie straciła szybko wszystko, co mogło być i nawet było oparciem dla niej. W dzia.łaniu swym rozbudo- wała się w'ewnętrznie tylko; stworzyła różne departamenty, wydziały i komisje z licznymi urzędnikami; w "państw wo- twórczej gadaninie" , bez pośpiechu pracowała nad projektem konstytucji i organizacji władz najwyższych, nad ustawą dla rad grninnych, nad sprawami sądownictwa i szkolnictwa, przygotowywała zespół swofc h komisarzy powiatowych. Nic z te- go jednak nie wychodziło poza mury jej siedziby: trwał po- daał kraju na dwa obszary, dalej dział ły tylko władze oku- pacyjne, bez zmian w nieżyczliwym, a często i brutalnym sta- sunku do ludności. Napróżno Rada Stanu domagała się od Niemców szerszyćh dla siebie kompetencji i w ogóle "faktów", które "pozwalałyby wykaza,ć społeczeństwu możność budowania w porozumieniu z mocarstwami centralnymi państwa polskie- o" lll) - napróżno popierała te żądania groźbami dymisji, sta- 110) W kwietiu 1917 członkowfe Stronnictwa Narodowego M. Zbrow- ski i J Targowski zwrócili się do C.KN. z inicjatywą pówołania re- genta i utworzenia rządu narodowego, niezależnego od Niemców, a złożonego z przedstawicieli wszystkich polskich kierunkbw, nie wy- łączając Koła Migdzypartyjnego. Na regenta przewidywano Z. Lu- bomirskiego, na premiera E Sapiehę. Ujawnfenie tego rządu nastą- piEby miało 3 maja w trakcie uroczystej akadernii w ratuszu. Nie ulegało wątpliwości, te Niemcy rząd taki bezzwłocznie aresztują i wy- wiozą- godzono się z tym i celem głównym było tu stworzenie Niem- com kłopotbw. Piłsudski popierał tę inicjatywę, rozbiła się ona jed- nak o sprzeciwy Józefa Swietyńskiego. 111) W deklaracji z 6. IV. 1917 stwierdzała Rada Sta,nu: "Ufność, jaką obudził początkowo naczelny urząd poństwowy polski zachwiała się i Rada Sta.nu ma przed sobą dwie alternatywy: albo straci całho- wide wpływ na społeczersstwo i resztę posiada.nej powagi, albo pod- niesie swbj autorytet przez złożenie niedwuznacznych dowodów, że waży coś w życiu Polski" W tejże deklaracji zaznaczała Rada, te "bardzo dobrze rozumie koniecznaści wojenne, nie widzi jednak po- wodów, dla których nie miałaby przejmowaC w swoje ręce tych dzie- dzin ż cia ktbre bezpośrednio nie słutą potrzebom toczącej się 'woj- ny", Dom,agała sfę.niezwłocznego odda.nia w jej ręCe szkolnictwa i IiU PA BTWU POLBKIEMU 329 wianiem ultimatum, zawieszeniem swych czynności; Niemcy w g zwłokę odpowiadali na te żądania dopiero po kil- ku tygodnia h, w formie ogólników i frazesó v ł ez znaczenia i zawsze z prośbą o "dodatkowe wyjaśnienia" czy gruntow- niejsze zbadanie poruszonych problemów 12 . Wśród zgrzytów nie mniej ostrych toczyla się ku swemu dramat r Znemu rozwiązaniu i sprawa wojska. Wobec przyjgtej zasady i "uroczystyc.h zape.wnień" okupantów, że kadrami ar- mii mają. być oddziały legionowe - Rada Stanu już 7 lutego 1917 zwróciła się do obu cesarzy z "prośbą o mażliwie szybkie przekazanie Legionów państwu polskiemu" i w oczekiwaniu na decyzjg przygotowywa ła odezwę werbunkową. 17 marca, do w edziawszy się o rokowaniach niemiecko-austriaekich w sprawie wajska polskiego, zwróciła się z żądaniem dopuszcze- nia jej przedstazvicieli do tych rokowań, spotkała się jednak z kategoryc2ną odmow Niemców. W wyniku tych rokowań Austria 10 kwietnia 1917 zgodziła się wreszcie przekazać Legio- ny, ale nie Radzie Stanu, tylko Heselerowi i nie wů całości, a jedynie w części, złożonej z KróleRiaków. Beseler, w wyni- ku tychże rokowań wyznaczony na "polskiego wodza naczel- nego aż do czasu powołania głowy państwa polskiego" - za- żąda od Rady Stanu jak najszybszego og oszenia odezu-y wer- bunkowej. Rada Stanu 21 kwietnia projekt odezwy przedsta- wiła; mówiąc tu o "armii naro owej, która zapewni posłueh żądaniom polskim" i wywrze wpływ na sprawg kształtaw - nia się granic - o "wojsku polskim pod polskimi oficerami i polską komendą" - odezwa ta ani słowem nie wspomniała ani o Nierncach, ani o do wództwie niemieckim, zap o wiadała natomiast dobitnie, że "armia narodacva" przysięgać będzie "ojczyźnie i przyszłemu królowi polskiemu". . . Nie ulegało w t- pliwości, że Niemcy na takie brzmienie nie zgodzą sig. Beseler istotnie - nie kwestionując w zasadzie całości - zażądał zmfan sądownictwa, prawa do udziału w sprawach aprowiza.cyjnych i prawa ingerencji przy dokonywanych rekwizycjach, oraz zapewnienia lud- nośd swobodnej komunikacji między obu okupacjami. Poza tym do swych najważniejszych postulatów zaliczała "rozszerzenie swej dzia- łalności na resztę Królestw a Polskiego i te czgści Lftwy, w których konieczności wojenne nie staną temu na przeszkodzie", - dalej: po- wołanie regenta, uznanie Królestwa za "samodzielny podmiot prawa migdzynarodowego oraz przyznanie Radzie Sta.nu prawa wysyłania i przyjmowania legacji w stosunkach z państwami sprzymierzońymi i neutralnvmi". W dekla.racji z 1. V. 191? stwierdzała, te nic s5ę w życiu Królestwa nie zmienia: stosunek władz okupacyjngch do lud- ności "nie przyjął form przyjatniejszych", a rozporządzenia wyda- wane s "adbo z porninięciem Rady Stanu, albo bez uwzględnienia jej opinii ", , , 112) Np. na deklarację z 6 kwietnia odnowiedzieli 21 kwietnia, na tądania z 1 maja - dopiero 8 czerwca, zwracając się tu m. inn. z wezwaniem, by Rada Stanu wypracowała i przedstawiła dodatkowo wnioski co do sposobu, w jaki bez naruszenia przez okupantów pod- staw prawa międzynarodowego odbyć się ma przekazanie Polakom niektbrych gałęzi administracji i z jakich źrbdeł pokryte będą zwią- zane z tym koszta. 330 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI w formule przysięg o wej. Odezwy nie ogdnszono, przystąpiono natomiast do rokowań w sprawie przysięgi. Nie czekając na ich wyni k - Beseler rozpoc ł sw oją pracę nad budow.ą "Pol- n3sche Weh.rmacht " (Polshiej Siły Zbrojnej ), stworzył oboay ćwlczebne, przydzielił do nich niemieckich tylko inst,ruktorów z szefem wyszkolenia gen. Barthem na czele; wobec zsstrze- żeń Austrii pułhi legionowe rozbijano według pochodzenia dziel- ni owego aohzierzy: część, złożona z ( alicjan, podlegała istnie- jącej nadal Komendzie Legionów; Królewiae y, wydzielani w od- rgbne.grupy, "należeli" do Beselers; niemiecki język, brak ze strony instruktoróůw zrozumienia i szacunku dla polskich tra- dycji, narzucanie nowych - niemieckich - mundurów, a nade- wszystko brutalne rozdarcie wgzłów przyjaźni i braterstwa, za- dzierzgnigtych przez legionistów w cigżhiej s'łużbie na froncie - odczuwane byiło boleśnie, i wywoływało naa2t tak silne wśród żoinierzy wzburzenie, iż zarówno Komenda Legionów (po gen. Szeptiy kim - gen. Zieliński), ja.k i "marszałek korormy" Niemojowski zwra,cać się musieli z apelami a "spokój i rozwa- gg" - nawoływali do pozbycfa się "obaw i pod ejrzeń", zapew- niali wreszcie, że podział na dwie grupy jest "tymezasowy" i że obowiązywać bgdzie tylko przysięga w brzmieniu, jalae ustali Rada Stanu. Piłsudski od początku uwa ał T. Radg Stanu za twór chy- biony; już w grud,niu 1916 stwierdzał, że jeśli ma powstać, to tylko w składzie ustalonym na podstawie porozumienia wszy- stkich głów yth od amów społeczeństwa polsl ego; w tym ce- lu - jak już nadmieniłem - próbował doprowadzić do poro- zumienia między lewicowym C.K.N. a prawieaavym Kołem Mig- dzypartyjnyrn. Mimo nieudania się tych prób postanowił jed- nak wstąpić do Rady Stanu - wedłu wła nych słów - "ra- szej jako wojskowy, niż polityk"; "niemieeka próba bw orze- nia wojska polśkiego była w zacz tku" - nie chciał odrzucać jej a priori, nie uchylając się wigc od udziału w niej, p osta- wił swoje bezkompromisowe go tu.laty : kadrami armii pol- skiej mają być Legiony; winny one być jak najrychlej prze- jgte przez Radg Stanu i oddane pod zwierz hnictw o polskich w adz wojskivwych; powstająca w oparciu o nie armia pol- ska p owinna stanowić odrgbną, samodzielną całość; może być użyta jedynie na froncie wschodnim., w walce z Rosją; zależ- ność jej od ogólnego kiero wnictwa armii państw centralnych nie może przekraczać stopnia zależności od innych kozn.batan- taav; dowódcami na wsay stkich szezeblach mogą być tylko Po- lacy. P.O.W. w ejdzie w całości do szeregów wojska, ale dopiero po wyjaśnieniu i rozstrzy.gnigciu kwestii zasadniczych. Z tymi też zastrzeżeniami P.O.W. na polecenie Piłsudskiego 16 stycz- nia podporządkoůwała się Radzie Stanu 113), pozwoliło to na 113) Org.anizacja łiczyła w tym momencie w 17 swoich okrggach i 77 obwodach 11.200 członkbw; ponadto w instytucjach pomocni- czych było ok. 2.000 członków. Pod wzglgdem społecznym przypadało KU PAŃSTWU POLSKIEMU 331 jaav łą akejg propagandową i werbunkową oraz na szkolenie i e wićzenia w terenie bez przeszkód ze strony Niemców, którzy nie orient jąc się jeszeze w istocie rzeczy, oceniadi to jako zgod- ny z ich planami rodzaj przysposobienia wojskoweg mło- dzieży. W kwietnfu 1919, gdy po wybuchu rewolucji w Rosjf i po zbrojnej interweneji Ameryki, sytuacja przechyliła się wy- raźnie na korzy ść Polski - wystąpił Piłsudski z wezwaniem, by Rada Stanu, pod pretekstem nieuwzglgdnienia jej żądań przez Niemców, podała się gremialnie do dymisji. Wigkszość wszakże, tkwiąc wśród udzeń - nie przyjgła tego wezws- nia. Piłsudski - nie zrywając jeszeze z Radą - za ostrzył sną pozycyjną wobec Niemców taktykg, jednocześnie zaś przystą- pił do urabiania opinii polskiej w kierunku nowych wskazań, wyrastających ż nowej sytuacji; rewolucja v Rosji paraliż je sily materialne najgroźniejszego zaborcy, usuwa go na czas dłuższy z drogi polskiej wszystkie więc siły polskie należy te- raz skierować przeciwk.o Niemcom. Inspirująe w tym du- chu prasg swego obozu 11 ) - podejmuje Piłsudski próbg stwo- rzenia wspólnego frontu wszystkich ugrupowań palskich z Ko- łem Międzypartyjnym włącznie; w tajnej "Organizacji A" sku- piać zamierzał jednostki kierownicze i wpływowe z lewicy, w analogicznej "Organizacji B" - takie same jednostki z pra- wicy; obie te organizacje - nie stykając się ze sobą bezpośred- nio - miałyby jednego kierownika, w Piłsudskim. Róve soc2eśnie - na przełomie czerwca i lipea 1919 - po uchwała h zjazdu wojskowych pols kich w Petersburgu, ważył Piłsudski my śl swe- go wyjazdu do Rosji, by tam nie tylko pokierować nx-ysiłkiem polskim nad stworzeniem i rozbudową oddziałó v polskich, ale też aby nawiązać kontakty osobiste z przywódcami rewolucji ; ponieważ podróż pr2ez kraje neutralne - choćby.w najwięk- szej konspiracji - okazy ała się niewykonalną, pozostawała jedyna droga zbrojneóo przedarcia się przez linig frontu z pa- roma szwadronami Beliny-Prażmowskiego; na realizacjg tego planu, opracowanego w szezegół ach i opartego na konkret- nyeh już przygotowaniach - nie pozae,olił t.ylko rozwój wy- padków. Trwające od kwietnia raka anis w sprawie przysiggi - da- ły w swym rezultacie 2 lipca zgodg Beselera na ustalone pr2ez Radę Stanu brzmienie roty 11 ů ). Piłsudski uznał je za sprzeczne na inteligenejg 31 ` na robotników i drobnomieszezaństwo 33 , na młodzież wiejską 36 %. 115) "Biuletyn" C.K.N. za lansowanie nowych wskazań został przez Niemców zawieszony już 12 maja 1917. Zastąpiła go "Chwila", uśmiercona po dwóch numerach; będące dalszym ciągiem tych wy- dave nictw "Z dnia" zawieszone zostało po 20 numerach. Wielki n-pł5 w na kształtowanie się nowZ'ch nastrojów wya,ierał tygodnik "Rząd i Wojsko" organ P.O.W., powstały z inicjatywy W. Sławka, a kie- rowany przez T. Hołóu,kę i A. Sk arezyńskiego. 117) Tekst przysiggi brzmiał: "Przysiggam Panu Bugu Wszechmoc- nemu, że Ojezyźnie mojej Polskiemu Krblestu u i memu przyszłemu 332 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI z "polskim honorem narod awym i żdnierską godnością" i te- goż dnia z Ra.dy Stanu ustąpił, pociągając za sobą cały lewy jej odłam. Konflikt wszedł przez to w swą fazę najostrzejszą. Za zł ożeniern przysiggi vvypowiadała się poza Radą Stanu i czynnikamf aktywistycznym lojalna wa5ec Niemców Komenda Legionów, z gen. Zielińskim na czele, Sikorski ze swnim "Ins- pektoratem Zaciągu", oraz ca?a Druga Bry. gada. Jedni uważa.li, że "niepodległość budować należy etapami, a Legiony trzeba zachować za wszelką ceng' , inni - zasłaniali się po prostu obowiązkiem karności żoinierskiej. Przeciwko przyslgdze -ystą- piły z nielicznymi wyjątkami lBerber:ki, Kukiel, Zymierski) pozostające pod przemożnym w-pływem Piłsudskiego pułki w Pierwszej i w wigkszości w Trzeciej Brygadziella). Wyni kiem konfliktu było rozbicie Legionów. Odmawiających przysig i Królewiaków rozbrojono i internowano w dwóch obo- zach - oficerskim w Benia;minowie i żołnierskim w Szezypiór- nie. Równocześnie spadły z rąk Beselera represje na P.O.W. i obóz niepo le ł ościowy; 14 lipca nad ranem aresztowano w Warszawie i na prowineji 90 najwybitniejszrych działaczy (m. in. W. Sławek, A. Skwarezyński, W. Jgdrzeje vicz, P. Gó- recki); w tydzień po tym - w nocy z 21 na 22 lipca aresz- towano i wywieziono do twierdzy w Ma.gdeburgu Piłsudskiego i Sosnkowskiego. Wywolało to w kraju falg głębokiego oburze- nia nie tylka na Niemców, ale i na Radg Stanu; zrozumiała wreszcie i ona że nie ma dla niej innej już drogi poza dymisją, ustąpiła jednak dopiero 26 sierpnia, gdy rozwiały się ostatnie jej złudzenia i nadzieje. Beseler bowiem po kryzysie przysig- gowym postanowił w budowie armii polskiej oprz,eć się tylko na ga stce Królewiaków, którzy przysiggg złożyli, oraz na re- krutach, zwerbowany.ch przez Inspektorat Za ią owy Sikor- skiego, od Au`striaków zaś zażądal, by wycofali oddziały legio- nowe z Królestwa. W wyn3ku ostatecznym - złożone już z Ga- licjan tylk,o szezątki pułków Pierwszej i Trzeciej Brygady prze- wdezione zostały do Pr zemyśla i tam rozformowane ; żołnierzy i oficerów przydzie?ono rnałyzni grupami do oddziałów austria- królowi - na lądzie i wodzie 1 na hażdym miejscu wiernfe i ucz- ciwfe słutyć bgdę że w wojnie obecnej dotrzymam wiernie brater- stwa broni wojskom Niemiec i Austro-Wggier oraz Daństw z ninti sprzymierzonych ". . . 118) Konflikt l9 lipca) poprzedzony został hrótką chwilą mg ą- cego wahania: "Myślałem - pisał Piłsudski - o zajęciu z bronią w rgku Dgblina i trzymania go at do wymuszenia nowych układów. Brak moich najpewniejszych pułków w okolicy Dgblfna sprawił źe porzuciłem ten plan ", , . Delegacji tołnier y swoich, którzy przyszli z prośbą by pozwolił lm oprzeć się Nlemcom z bronią w rgku odpo- wiedział stanowezo: "Nie czas!, Chwila nieodpowiednia... Naród znę- kany nie podtrzyma nas. Może tu i bwdzie zbuntuje się jeka bardziej zrabowana przez Niemców wleś, )ahieś szezególnie pokrzywd2one mia- steczko. Powstaną napewno peowiacy lecz i was i ich Niemcy zgnio- tą, wasz bunt byłby pretehstem do iniszezenia kraju postąpionoby z nami jak z Belgią... Jestem tołnierzem, rozumiem wa.s ... ałe szliście na pole bitew umieraó za ojezyznę, teraz idżcie za nią do wigzienia",.. KU PAŃSTWU POLSKIEMU 383 ckich na froncie włoskim. Brygada Druga w całości wróclta na dawny obszar swoicti d ałań nad Prutem, w rejonie Czer- niowiec. Sytuacja ogólna Niemców w tym momencie nie była jed- na ta k pom,yślna, by mo li ja wnie i ostatecznie zerwać ze "sprawą polską". łodzie podwodne, na które tak liczono, v y- rządziły Anglii szkcdy ogromne, ale nie złamały jej, e mn- gły też zapobiec przypływowi z za oceanu coraz większej po- mocy dla Koalicji. Na wschodzie rewolucja rozbrajała moralnie armig rosyjską, front jednak trwał, wlęził poważne siły nie- mieckie i zarażał je sR-ůoim pacyfistycznym rozl ł adem. Sprawa rekruta polskiego nie traciła więc nic ze swojej wagi i nla- czenia. A jeśli po doświadezeniach ostatnich miesigcy zmalały -- aż do zaniku prawie - widoki na pomoc polską w walce, to wzrosły i pogłgbiły się wzglgdy polityczne. Po orędziu Wil- sona, po deklaracji ksigcia LwaR' a, aktu 5 listopada nie można było przekreślie, przeciwnie - trzeba było podnieść go, wzmoc- nić i oży wić. Rewolucja rosyjska przytym pozwalała na na- dziejg, że w wypadku okoju kompromisowego ustępstwa na zachodzie można bgdzie wyrónenać zyskami na wschodzie przez związanie z Rzeszą pod pozorami woli ludności nie tylko pol- skich, ale też litewskich i nadbałtyckich obszarów. Wreszcie- nie można było zostawiać bez odpowiedzi rywalizacyjnych za- biegów Austrii, która w coraz cigższych dla siebie warunkach przerzucając się z jednej koncepeji nv drugą, próbowała zjed- nać sobic Polaków przez powołanie na gen. gubernatora rx. Lu- blinie gen. St. Szeptyckiego i wprowadzenie korzystnych dla ludnośei zmian w administracji okupacyjnej. W tych warunkach i dla ułagodzenia wstrząsu po kryzysie przysięgowym - musieli Niemcy uznać potrzebg koncesji; 1 września 1917 oddali w rgce polskie szkolnictve o, a po miesiącu i sądownfetwo także. W przerwie - 12 września - cesarzowie Niemiec i Austrii w reskryptach do gen. gubernatorów w War- szawie 1 Lublinie st . ierdzili, że pragną "kontiynuować budowę państwa polskiego zgodnie z manifestem z 5 listooada 1916"; ponieważ jednak wojna traca - "nie jest jeszeze m żliwym, a ay król polski z prastarą, okrytą sławą koroną Piastów i Ja- giellonów zjawił się w stolicy kraju i by reprezentacja ludu, opa.rta na zasadach demokratycznych, objgła dla dobra kraju prace Warszawie", - "ale już dziś w miejsce dotychezaso- wych instytucji wejść mają aů życie organy Królestwa Pol- skiego, wyposażone we ł.adzg ustawodawezą i wykonav czą, tak, że odtąd s ładza państwowa w zasadzie spoczywać bgdzie w rgku rza.du narodowe o '. O łoszcne w zwia ku z tym 15 wrześ- nia "patenty" obu gen-óubernatorów wyjaśniały, że "najwyż- sza r ładzą państwową ve Królestn'ie Polskim. aż do jej objęcia przez króla lub regenta" hgdzie Rada Re enc 5jna, złożona z trzech cz:onków, mianowanvch przez monarchów; ma ona w porozumieniu z wład2ami okupacyjnymi powołać rz d z pre- 334 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI mierem na czele a "władzę ustawodaw,czą" wykonywać bg- dzie przy współudziale Rady Stanu, której chara kter określony miał być później : ). Władzę tę wsza kże bardzo ograniczono ; wszystko wdaściwie uzależnione było od okupantów; w spra- waćh, nie prze.kazanych w ręce polskie, nawet obradować wol- no było "tylko za zgodą mocarstw okupacyjnych", a zarządze- nia w sprawach przekazanych musiały uz yskać zgodę gen. gu- bernatorów. Najwyraźniej też odmówiono Radzie Regencyjnej praw' a zawierania jakichkolwiek umów międzynarodowych i wy- syłania zagranicę przedsta vicieli dyplomatycznych. Był to więc znowu akt połowiczny - choć w porównaniu z manifestem z 5 listopada znacznie dalej idący. Ale i społe- czeństwo polskie w swej ewolucji odbyło w ciągu roku drogg niemałą. To też jego największe i naj u ływowsze odłamy kon- cepcję Rady Regencyjnej odrzuciły stanowczo : lewica niepo- dległościowa z P.O.W. zajęła stanowisko bezwzglgdnego bojkotu, Koło Międzypartyjne, idąc za ws kazówkami z Paryża, z nad- mjernym nawet hałasem odgradzało się o d "inst y tucji z no- minacji ókupantawn" i tylko pokątnymi drogami staralo sig zapewnić sobie wpływy w tworzącej się administracji państwo- wej. Opowiedziało się za koncepcją Rady Regencyjnej jedynie "centrum", złożone w swej większości z kilku odmian aktywi- stówi - słabe i nie posiadające wpływów na oto zenie; uznało ono "przyxnierze polityczne" z okupantami za "skuteczny śro- dek", "niezwłnczne lzaś) utworzenie armii polskiej", gotowej do czynnego poparcia i zabezpieczenia "sprawy granic wschod- nich w myśl narodowych postulatów polskich" - za "pc sta- wowy warunek" istotnej niepodległości. W stwierdzeniu tym odbijały się nadzieje akty . istów, że na kresach wschodni.c,h uzyska się odszkodowanie za "nieosiągalne" ziemie zaboru pru- skiego. Ale Niemcy i tej mnie.jszości, ciążącej ku nim, sytuacji ułatwiać nie chcieli, raczej utrudniali ją. Ziemie pols ko-litew- sko-rusl;ie za Bugiem, od chwili ustąpienia Rosjan, a więc od jesieni 1915, odcigte były od Królestwa murem nie do przeby- cia; nie pozwalano na przejazdy z jednego obszaru na drugi, nie prze.p o książek, pism, nawet listów. Za tym murem 'lębiono i tępiono polskość bezwzlgędnymi metodami hakaty. W Wilnie, choć gen. Pfeil przy wkroczeniu doń 18. IX. 1915 n je "per ą w sławnym Królestwie Polskim" - na wzno- wienie uniwersytetu nie pozwolono; rozwiązano wszystkie pol- slde Towarzystwa Oświatowe, zawieszono "Towaraystwo Przy- jaciół Nauk", rozwiązano Towarzystwo "Sokół" ; polskie szkoły średnie i początkowe istnieć mogły tyłko w Wilnie i Kownie i w ich najbliższym promieniu 1= ). Na tych też obszarach o zde- 119) Ustawa o Radzie Stanu ogłoszona została 4 lutego 1918. Rada składać się miała ze 110 członków l12 wirylistów, 55 z wyborbw i 43 mianowanych przez Radę Regencyjną). 120) Przeprowadzony przez Niemcbw spis ludności wykazywał w KU PAŃST VU POLSKIEMU 335 cydowr.nej przewadze polskiej p;c pierano przeciwko niej Litwi- nów i Białorusinów. W bezwzględnej walce z najsilniejszym na tych zie- miach polskim pierwiastkiem kulturalnym, odbijały się za- miary niemieckie na pow.ůojenną przyszłość. Na jesieni 1915 - po usunięciu Rosj n - Niem y utworzyli "Militarverwaltung Litauen" lZarząd Wojskowy Litwy), obejmujący Kowieńszczy- znę, ziemię sww alską, oraz powiaty wileński, trocki i świgciań- ski; obszar ten, połączony niebawem z łotewską Kurlandią, za- mierzali Niemcy włączyć po .wiojnie do Rzeszy i drogą koloni- zacji jak najszybciej zgermanizować. W roku 1917, gdy po wysLą- pieniu Ameryki dotychczasowa wiara w peine zwycięstwo prze- radzala się w nadżiejg na pokój kompromisowy - musieli Niem- cy s vą zamierzoną aneksjg przykryć popularną szatą "samb- stanowienia narodów ". Zawiadomili więc działaczy litewskich, że projekt ją przyłączyć Litwę do Prus lub Saksonii na zasadzie unii personalnej - pozwolili też na zwołanie do Wilna wiel- kiego zjazdu litewskiego. Odbył się on - po uprzednim do- kładnyxrL przesianiu kandydatur - 18 - 23 września 1917 przy udziale 214 przedstawicieli różnych ugrupowań i stowarzyszeń litewskich. W w yniku - wyłoniono zespół 20-osobowy, nazwa- ny "Valstybes Taryba" lRada Państwowa) z J. Basanowiczem i A. Smetoną na czele. Uchwała zjazdu mówiła oględnie, że pod- stawy niepo dległego państwa litewskiego i jego stosunku do na- rodów sąsiednich określi później zw łana konstytuanta; nie- zado roleni z tego NiemG wymusili na Tarybie ll.XII.1917 drugą deklarację, która zapowiadając odbudowg niepodleglego pań- stwa litewskiego ze stolicą w Wilnie, zrywała wigzy, łączące Litwg dotąd z "innymi państwami", co rozumieć należało nie tylko jako unieza.leżnienie się od Rosji, ale też jako przekreśle- nie wi kowej unii z Polską; deklaracja ta ponadt o zwracała sig do Niemców z pro sbą o pomoc i opiekę nad powstającym pań- st Vem 121 ). Ta k więc reskr ypt o Radzie Regencyjnej zbiegał się w czasie z powołaniem do życia litewskiej Taryby. W Warszawie i w Pol- sce nie mogło tb minąć bez gł ębszego vc-a'ażenia. Nastrój opo- zycyjny spotęgował się, udzielając się nawet umiarkowanym aktywistom. W tych warun kach nie łatwo było wyszukać kan- dydatów na regeńtów, a rywalfzacja Niemiec i Austrii sytuację komplikowała jeszcze bardziej. Dopiero po miesiącu, 15 paź- dziernika, zostali wyzrlaczeni i po uroczystym zlożeniu przy- sięgf an katedrze św. Jana objęli "za zgodą obu wielkich mo- Wilnle Polaków 50,3 o, Zydów 42%, Litwinów 2,6 %. W Kownie- Polaków 42 %. 121) W dwa miesiące pótniej l16 lutego 1918) Taryba w bezsku- tecznej jeszcze próbie wydarcia się z kleszczów niemieckich ogłosiła nową deklarację; powtarzając zwrot o stolicy w Wilnie i o zerwaniu więzbw z "innymi państwami" nie wspominała jut wcale o nie- mieckiej pomocy i opiece. Niemćy jednak za wiątącą uwatali dekla- rację z Il. XII. 1917. 336 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI narchów najwyższą władaę w Królestwie Polskim" Zdzisław ks. Lubomirski, arcybiskup Aleksander Kakowski i Józef Ostrow- ski, wsay cy trzej do nieda vna mocno ze stronnictwem realis- tów aw'dązani. W uroczystym orędziu do narodu regencl przy- siggali "Bogu i narodowl polskiemu", iż sprawować będą rządy "dla dabra powszechnego i ugruntowania potęgi, niepodległoś- ci, sławy, wnlności i szczę cia Ojczyzny", podstawy dla pań- st vowej niepodległości widzieli vů aktach z S.XI.1916 i l2.IX.1917 - apelowali też do narodu o poparcie, wzywali wszystkich do "gromadnej pracy dla umiłowanej Polski". Szlachetny patos tych sł ów kłócił się jednak z głosami rzeczywistOści. Już przy pierwszym kr ku Rady Regencyjnej okazało się, że twarda rę- ka okupantaw! nie pozwoli na żadną samodzielną inicjatywę. Ghciała bowiem Rada powołać na premiera Adama Tarnow- skiego, dyplomatę austriackiego, znanego ze swej energii, ale też i z cz rmej sytx patii dla koncepcji austro-polskiej. Niem- cy z tych powodów nie chcieli na niego się zgadzić. W kom- promisowym wyniku targów austriacko-niemieckich premierem został astatecznie Jan Kucharzewskil==). Utworzony przez nie- go rząd został zatwierdzony przez okupantaw i rozpoczął pracę dopiero 8 grudnial ). Ogłasmny przez premiera zamiar budo- wania armii na podstawie poboru przym usowego i puwołania ćzterech roczriików wywoł ostre sprzeciwy, prawicowej zwła- szcza opozycji. Pod tym nacishiem Rada Regencyjna hamująco a;pływała na premiera, zresztą sprawę tę wnet zepchnęły w cień wydarzenia o niezwykłej daniosłości. W Rosji rewolucja weszła w tym czasie w drugą swoją fazg. Lenin w dążeniu do swych celów łącząc żelazną wolę z dema- gogią środków - po paru nieudanych próbach vc rwał wresz- cie 7 listopada 1917 władzę z rąk Kiereńskiego, deklamatora bez zmysłu politycazego i sprawcy tak szybkiego rozpadu we- wnętrznego Rosji. Zgorinie ze swymi dotychczasowymi hasłami, tak skutecznie przemawiającymi do mas - Lenin, ber. włocznie po zwycięstwie, ogłosił światu, że "kolejnym celem revc olucji jest natychmiastowa likwidacja wojny"; gdyby nawet chciał - walczyć dalej nie mó ł : armia rosyjska była już w stanie zupełnego rozkładu, uwagę zaś i siły trzeba było skupić przede wsaystkfm dla umocnienia zdobytej władzy. To też 26 listapada noiwy, bolszewicki już, wódz naczelny Mikołaj Krylenko zwró- cił się do państw wojujących z ogólną propozycją zawarcfa pokoju. Niemcy i Austria odpowiedziały bezzwłocznie z odą. Wnet zawarte zostało zawieszenie broni na froncie rosyjskim, 122) Po akcie 5 listopada przeszedł Kucharzewski do obozu akty- w:stów i wrócił ze Szwa)carii do Warszawy. 1231 W skład jego weszli: Jan Stecki - sprawy wewn., J. K. Stecz- kow,ski - skarb, St. Bukowiecki - surawiedliwość, A. Poniśowsit- wyznania i aświata, J. Mikułon ski-Ponzorski - rolnict ro i dobra ko- ronne J. Zagleniczny - przemysł i handel, St. Stan.iszerski - praca i opieka społeczna St. Przanowski - aprowizacja, L. Górski - ho- misja wojskow.a i W. Rostwo:on-ski jako dyrektor departamentu stanu. KU PAŃSTWU POISKIEMU 337 a po dwóch tygodniach - 22 grudnia 1917 - rozpoczgły się w Brześciu nad Bugiem rokowania pokojowe. Kucharzew ki na- próżno domagał się dopuszczenia go do udziału - tych roko- waniach - Niemcy odmówili mu tego kategorycznie, a i bol- szewicy nie chcieli się na to zgodzić, twierdząc, że reprezento- wać Polskę mógłby Piłsuds ki, a nie uzależniona od okupanta Rada Regencyjna. Brzcść uskrzydlił nadzieje Niemców na peine zwycięstwo; za- mierzali też siły, więzione na froncie wschodnim, przerzucić na zachód dla rozstrzygającego tam uderzenia. Perspekt ůwy te gr oanym cieniem padły na Polskę. Nie tylko w Galicji, ale i w Królestwie odezw.a,ły się zatrwożone głosy, że jedynym ratun- kiem przed skutkami militarnego tryumfu Niemiec może być tylko powrót do koncepcji austro-polskiej. Wobec nieustępli- wej niechęci Węgrów do trializmu zrodził się pomysł unii per- sonalnej - powolania cesarza austriackiego Karola na tron polski, obejmujący Królestwo i Galicję, lub ostateca ie tylko Królestwoll ). Zwolermicy takiego rozwiązania (skłaniał się.ku niemu i premier Kucharzewski).p tanowlli propagować je dro- gą wielkich zgromadzeń pu.blicmych. Pierwsze jednak, we Lwo- wie 2 lutego, wywołało burzliwą kontrdemonstrację m odzie- ży, pozostającej pod wpływami kierunku prokoalicyjnego.l=g) Do podobnych, a może i gwałtowniejszych starć doszłoby nie w t- pliwie i gdzieindziej, gdyby nie nagły cios, jaki z rąk Austrii właśnie spadł na jej stronników. W rokowaniach w Brześciu delega.cja bolszewicka (Joffe, Ka- mieniew, Pokrows'3j) wiystąpiła z hasłem "pokoju bez aneksji i kontrybucji". Niemcy odpowledzieli zgodą, ale z zastrzeże- niem, że nie może być mowy o aneksji w wypadkach, gdzie ludność dobrowolnie wypowiada się za oderwaniem od Rosji i przyłączeniem do innego państwa. Zażądali też od Rosji, by wyrzekła się P4lski, Litwy i Kurlandii. Delegacja bolsze,wdcka po bezskutecznych protestach w jechała do Petersbur ga po ins- trukcje. Wróciła niebawem z Trockim na czele i próbowała w grze na zwłokę uczynić z Brześcia wielką trybunę propagan- dową. Gdy ostatecznie Trockij odmówił zgody na stawiane ia,- runki - Niemcy ruszyli w głąb Rosji, i nie spotykając oporu, 125) Koncepcja ta wyrastała z pogłosek i wrateń, że zarbwno nowy po zgonie Franciszka Józefa cesarz Karol, jak f min. Czernin pragńą połączenia Królestwa z Galicją i rokują o nie z Niemcami. Nie wie- dziano wtedy, te Austria, chwiejąc się pod shuthami wojny, od wios- ny 1917 wpadała z jednej sprzeczności w drugą. Z Niemcami istot- nie rokowała w sprawie polskiej, najpierw jednak, w okresie bez- owocnych zabiegów o pokój kompromisowy, namawiała Niemcbw, by się wyrzekli Alzacji i Lotaryngii za ceng Galicji ktbra wraz z grb- lestwem weszłaby w s.kład Rzeszy na prawach państwa związkowego' później - wrócił Wiedeń znów do dawnej koncepcji; Niemcy byli skłonni zrzec się Krdlestwa, ale Dod warunkiem, te z obszaru jego wykrojone zostanfe dla nich najbogatsze Zagłgbie i że zn przez wojnę przemysł polski nie zosCanie odbudowany. 126) W starciu z interweniując policją jeden student %ostał za- bity, drugi ranny. 338 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI podeszli na północy pod Petersburg, bo aż do Narwy i Pskowa - zajgli również Orszę i Mohylów nad Dnieprem. Zmusiło to bolszewików do powrotu do Brześcia. Traktat pokojowy, podpi- sany 3 marca 1918, oddzierał od Rosji Lotwg, Est nig, Lit,wę i ca y obszar Polsůki. Zagadnienie Ukrainy roza.iązano na in- nej drodze. Kraj ten w tym okresie był w walce z bolszewi- kami o wolność i niepodległość. Pizybyůla do Brześcia dele acja ukraińskal2T) zw.róciła się do Niem ców z propozycją zawarcia odrghnego pokoju i z prośbą o pomoc w budowie państwa i utrwalaniu jego niepodległości. Czernin gorąco delehacjg poparł - w nadziei na zboże, sytuacja żyw-nościowa Austrii bowiem graniczyła już z katastrofą. Niemcom ze wzglgdów go- spodarczych i politycznych odpowiadało to róR ież, to też za- warty mstał i 9 lutego 1918 po pi any odrgbny układ z Ukra- iną, nie tylko oddający jej Chełmszczymg i część Podlasia, ale w tajnych klauzulach obiecujący jeszcze podział Galicji z tym, że wydzielona jej czgść ruska w połączeniu z Bukowiną stała by się "prowincją ukraińską" w Austrii. Na pierwszą wieść o tym układzie - zerwała się burza w ca- łej Polsce. W Galicji i Królestwie wybuchły strejki w faů5ry- kach, sklepach i w kolejnictwie. Glgbokim oburzeniem kipia- ły tlumne manifestacje w miastach wigksvych i małych. Ostry protest ogl'osiła Rada Regencyjna, .stanowczo zareagowały Ko- ła Polskie w Wiedniu i Berlinie, rzad Kucharzewskiego podał sig do dymisji, w Luhlinie zrzekli się swoich stanowisk Szep- tycki i Madejski, pociągając za sohą wyższych urzgdnikó av - Polaków. Najgłnśniej, bo czynem zbrojnym zaprotestowała Bry- gada Druga, skupiona w tym momencie w strefie przyfron- towej w rejonie Czerniowiec, z płk. H llerem na czele; w nocy z 15 na 16 lutego - łamiąc opór austriacki w boju nocnym pod Rarańczą - przeszła przez linig frontu na wschód, by tam połączyć się z formacj .mi polsl;imi 2 ). Si3ę poważną miał swoim rgku gen. Dowbór-Muśnicki. 1271 Po wybuchu pierws2ej rewolucji rosyjskiej powstała w Ktjo- wie Ukraińska Rada Centralna (rodzaj parlamentul wypowiedziała się za autonomią w granicach Rosji. W listopadzie 1917, po zwy- cięstwie Lenina, Rada przeszła na grunt. niepodległości i proklamo- wała niezależną ukraińską republikę ludową. Bolszewicka Moska.a odpowiedziała na to zbrojnym najazdem i a lut5 m 1918 zajęła Kijów, powołując "czerwony rząd" ukraiński iKociubińskiego, póżniej Ra- kowsiiego). Organizująca dopiero sa.ą państa.o ość i swoją siłę zbroj- ną,. niepodległościowa Ukraina szukała pomocy zzewnątrz, m, inn. właśnie u Niemców w Brześciu. 128) Zdołała się przebić t.ylko piechota, zaalarmowane siły austriac- kie przecięły bowiem i zamknęły drogę artylerii i taborom. pułk ułanbw był zbyt oddalony i udziału w akcji wziąć nie mbgł Pojma- n9ch (ok. stu oficerów i 800 żołn.) internowano w iilku obozach na Węgrzech; po drobiazgowym śledztwie oskarżono 91 oficerbw i 2!0 szeregowych; proces w Marmaros-Sziget rozpocz ł się 28. V. 1918 i trwał przez całe lato. W patdziernitu 1918 tuż przed upadkiem u- strii zosta3 umoraony. KU PAŃSTWU POLSKIEMU 339 Mimo ciężkich warunków i licznych przeszkód nie tylko ze str y rosyjskich władz rządowych i wojskoůvvychl2 ) - kor- pus jego zdążył sformować się jeszcze przed przewrotem bol- szewickim i z początkiem grudnia 1919 liczył w trzech dywi- zjach z pułkiem jazdy, artylerią i oddziahami technieznyrni 1.505 oficeró cn i 20259 szeregowców; w styczniu 1918 stan pod- liiósł się do 29 tysigcy ludzi. Rozrzucony zrazu czgściami na wiel? ej przestrzcnf (Mińsk, Witebsk, Zubcow nad Wołgą, Jel- nia na wschód od Smoleńska) - w styczniu został skoncen- trowany w rej onie Bobrujska i Rohaczowa. Koncentracja ta odbyła się za zgodą nowych władz bolszewickich, lecz wśród niezliczonych z ich strony przeszkńd i spotggowanej agftacji re- wolucyjnej 130). ,57 reai korpusu w trakcie tej koncentracji i bezpośrednio po niej stopniały z 29 do 12 t sigcy, zyskały za to na zwartości i weRngtrznej sile. Doszło bowiem w tym czasie do zbrojnego zatargu ; powody były obustronne - gen. Dowbór- Muśnicki udzielał dworom podskim osłonry przed napadami zre- woltowanych wsi, wysyłał ekspedycje karne, wziął też w obrong generałów z dawnego nazzelnego dowództwa rosyjskiego; bol- szewicy natomiast zażądali wprowadzenia do korpusu rad żoł- nierskich i domagali się nie "neutralności", lecz czynnego udzia- łu po stronie zwycigskiej rewolucji. Walki z powodów tych wszczgte, toczyły się w rejonie Bobrujska, Rohaczowa i łobina do końca lutego, aż do w kroczenia Niemców na ten obszar. Naj- poważniejszym sukcesem polskim w tej walce było zdobycie i opanowanie twierdzy bobrujskiej z bo atymi składami materia- łbw woj ennych. Zdala od Bobrujska-w earunkach innych, ale nie łatwiej- szych - tworzyły się zawiązki dwóch jeszcze zaprojeůkto - nych korpusów polskich. K,orpus drugi gen. Stankiewicza for- mowal się w Sorokach nad Dniestrem, skupiając oficeró e i ża!- nieray z armii rosyjskiej frontu rumuńskiego; w lutym 1918 si3y jebo, w czgści mniejszej w szeregach, w wigkszej-w nad- miernie rozbud o wanych sztabach, dochodziły zaledwie do 4 ty- sigcy ludzi. Korpus trzeci powstać mlał na ul aińskim Po- dolu z tworzących się przeważnie samorzutnie oddziałów pol- 129) Propaganda lewicy polskiej przeciw tworzeniu wojska, gwał- towna zwłaszcza na jesieni 1917, nie tylko tamowała dopływ do szere- gbw; wdzierała się też do istniejących jut formacji, w skutkach łą- czą.c się mimo rbżnicy motywbw, z rozkładową agit.acja bolszewicką. Olbrzymf ponad 20 tys. żołnierzy liczący pułk zborny w Biełgorodzfe w październiku 1917 zbuntował slę, aresztował dowódcę i 8 oficerów, naletących jakoby do "polskiej reakcji' i oddają.c się do dy.pozycjl rosyjskich rad robotniczo-żołnferskich, oświadczał, te "gotbw iść choć- by nad Don" dla walki z rosyjską kontrrewolucją. 130) Zatrzymyw-ano na długo pociągl na bocznych torach, nfe da- wano wśrbd mrozbw opału, podburzano przeciwko oficerom, nama- wiano do rozejścia się. Oddziały - zwłaszcza dywizja trzecia gen Iwaszkiewicza - musiały w ciężkich warunkach zimowych i wśrbd walk przejśC pieszo po paręset klm. Sławą okrył się szwadron rtm. Plisow- skiego w ciagu 3 tygodni przedzierając się z Odesy poprzez obszary za- lane przez Dolszewików. 340 NA.lNOWSZA HIBTORIA POLSKI skich. Gen. Michaelis miał je skupić i poł ączyć z korpusem dru- gim, zamiast tego jedna'k rozproszył je jeszcze bardziej po pol- skich dvc'orach, folwarkach i cukrowniach dla beznadziejnej ich obro y przed pożogą re blucyjną. W sumie było tu około 2 tysięcy ludzi. Wszystkie te foimacje - korpusu Dowbora nie wyłączając w krótkim czasie uległy zupełnej zag'ładzie. Złożyły się na ten nieunil iony w yrok wia.runki zewnętrzne. Stwierdzenie to nie może jednak przesłaniać faktu, że dowódcy i wyżsi oficerowie w większaści swej stali tu poniżej poziomu zadań. Na stanowl- ska kierownicze wprowadzał ich najczęści ej przypadek, połączo- ny z ich starszeństwem służbawym. Zawodowcy zaledwie prze- eigtni, przy zvv yczajeni od lat do pracy w unormowar ych warun- kach - teraz o:załomieni ogromem zdarzeń, gubili się bezIad- nie w otaczającym chaosie. A przytym przez zawodową służbg w armii rosyjskiej dawno już oderwani od Polski - zapominieli o niej, nie znali j ej, nie rozumieli, po polsku albo nie mówili wca- le, albo kaleczyli polszczymę haniebnie. U wielu polskość uśpio- na teraz się dopiero ockngła, dla innych - dla większości - po- gardzana dotąd, stawała się tylko jedynym pasem ratunkoavym w rewolucyjnym odmęcie. Sytu2.cjg, wyrastają cą z tego stanu rzeczy, zaostrzali polscy dztalacze polityczni. Aż do ostatniej chwili bowiem nie było wśród nich zgody co do kierunku, a więc nie było i jasnego dro- gowskazu dla wojska. Krzyżujące się ich wp'ływy stwarzały błgd- ne koło dla dowódców, przyaw.yczajozuy ch do pracy na podsta- wle ścisłych r.oz.kazów: słabsi g bili się w tym kole ostatecznie, energica' iejsi wydzierali się zeń na drogg decyzji i poczynań samod ielnych, :bez oglądania się na sprzeczne opinie dorad- cńw. Powiększało to ogólny chaos. Z inicjatywy jednostek, naj- częściej pod hasłem zbiorowego powrotu do kraju, tworzyły sig w różnych miastach Rosji formaoje większe i mniejsze, nieraz rywaliz jące ze sobą i zawierające samndzielnie rbżne uk9ady polityczne czy to z bolszewikami, czy też z kontrrewolucją ro- syj ską. Brak łączności z krajem, odcigtym przez linig frontu, utrud- niał orientację co do jego nastrojów i dążeń - prowadził do mylnych oce n i w.niosków. L wdca niepodległościowa, przez Ku- nowskiego w Sztoloholmie wprowadzona w błąd, i w pierwszych miesiącach 1918 wciąż jeszcze interpretowała "wolę kraju" w ten sposób, że nie należy twozzyć wojska polskiego w Rosji, skoro istnieje już w kraju; nawet "linig Komendanta Piłsud- skiego" interpretowano tak samo, bo długo nie wiedziano nic o jego aresztowaniu i rozbiciu Legionów, a później nie wlerzono mętnym i sprzecznym pog'tosk om o tym, co się w kraju stało. Wpływowa grupa Lednickiego w ůpowiad.ała się również za do- stosovc`aniem działań do stanowiska kraju i za podporządkowa- niem się jego dyrektywom. Praiw cowa Rada Międzypartyjna ostro tendencje takie zwalczała, nie w Warszawie i w instytu- cjach z nominacji niemieckiej, ale w Paryżu i w Kom tecie KU PAŃSTWU POLSKIEMU 341 Dmowskiego widząc instancję o głosie rozstr ,ygająoym'); spra- wg budowy wojska polskiego w, Rosji popierała w dalszym cią- gu gorąco i energicznie, chodziło jej jednak nie tyle o realną siłę, ile raczej o liczbę, o prapagandowy atut polityczny dla Pa- ryża; głosząc wytrwale konieczność skupienia w szeregach mo- żliwie wielkiej ilości żołnierzy, nie mogła, a w gruncie rzeczy i nie mryślała urabiać ich w czyrme narzędzie swej postarwy an- tyniemieckiej; nie pozwalaly na to warunki - zawarte ju2 przez bolszewików 2awieszenie broni i toczące się rokowania w Brześciu; zresztą - hasło walki nie znalazłoby oddźwięku w masach; przeciwnie-spowodowałoby tłumne wyco ywanie się z szeregów; boć korpus Dowbo a wskutek zatargu zbrojnego z bolszewikarni stopniał w ciągu kilku dni z 29 do 12 tysigcy ludzi. Trzeba wigc było także dostosowyn vać się do tych nastro- jów i tak czy inaczej, ale godzić się na jedyne popularne w ma- sach hasło spokojnego, zorgani2uwanego pawrotu do kraju, sko- ro tylko warunki pozwolą, bez walki, co najwyżej z bronią w ręku i ze zdobytym w Rosji m eniem. Sytuację, jaka się wytworzył tutaj, próbo ' ł opanować przez swych emisariuszy obóz niepodległościowy z kraju. Z polecenia "Konwentu Organiza,cji A", działającego na podstawie instruk- cji, wydanych przez Piłsudskiego jeszcze przed jego aresztowa- niem, od wiosny 1918 różnymi drogami przenikali na Podole. Ukraing i Bialoruś wybitni działacze i oficerowie Pierwszej Bry- gady - T. Hołówko, kpt. Lis-Kula, kpt. P. Barthel de Weyde n- thal, por. B. Miedzińskil;jl) - by pols.kim tu przywódcom poli- tycznym i dowódcom formacji wojskowych przedstawiać sytua- ') Głoszono tu zasadę, że Polska niepodległa i zjednoczona, z do- stępem do Bałtyku, powstać może tylko na gruzach potggi niemiec- kiej; stąd hasło czynnego zbrojnego współdziałania z Koalicją. W pier vszych dniach sierpnia 1917 działacze tego kierunhu na zjeździe w Moskwie utworzyli Polską Radę Zjednoczenia Międzypartyjnego ; wo- bec tego, źe WielopoLskiego i St. Grabskiego obciążały zbyt kompro- mitujace w nowych warunkach związki z rządami carskimi, na pre- zesa Rady wybrano dawnego socjalistę St, Wojciechowskiego. Rada podporządkowała się powstającemu prawie rbwnocześnie Polskie mu Komitetowi Narodowemu w Lozannie (pótniej w Parytu). 131) Postacią najwybitniejszą był kpt. Lis-Kula. Ignacy Matuszew- ski po pierwszym sR'oim zetknięciu slg z nim w 1918 notował: "Ma ze 20 lat. Wiem, że jestem coś niecoś wart, ale w stosunku do Lisa czuję że nie jestem godzien, jak się to mbwi, rozwiązać mu rzemy- ka" M. Wańkowicz we wspomnieniu o tymte okresie stwierdza : "W osobie Lisa-Kuli otrzymaliśmy dowbdcę, ktbrego nie waham się na- zwać genialnym w ścisłym tego słowa znaczeniu". Lis- Kula po po- wrocie do Polskf poległ pod Torczynem w 1919 w walce z Ukraińca- mi. Kpt. Barthel de Weydenthal - oficer wybitnie zdolny, o nfeogra- niczonych jednak ambicjach i uzurpatorskich skłonnościach` poległ pod Odessą w kwietniu 1919 jaho dowódca artylerii w dywizji e- ligowskiego. Tadeusz Hołbwko, gorący niepodległościowiec o socjali- stycznej barwie, szeroki horyzont myślowy łączył z wyjątkowym da- rem argumentacji i przekonywania; odegrał wybitną rolg w poli- tycznej historii formacji polskich w R.osji choć mylił się w rachu- ba.ch swych na rewolucję rosyjską f jej tosunek do sprawy armil polskiej; zginął w 1930, zamordowany w 'IYushawcu przez Uhraiń- ców. 342 NAJNOWSZA HISTORlA POLSKI c)ę w kraju, wyjaśniać stanowisko obozu niepodleg'łośeio ego, wzywać do zgodnego polskiego współdziałania na jednolitym lroncie przeciwko niemiecko-austriackim okupantom i związa- nej zależnością od nich Radzie Regencyjnej oraz budowania pod tym hasłem możliwie wielkiej i silnej armii polskiej w Ro- sji. Usiłow.ania te, wspierane przez przypływ nowych z kraju emi- sariuszy, spotka y się w niejednym wypadku z żywym oddźwię- kiem nawet ; środowiskach dotąd niechętnych, kruszyły mur niezrozumienia i zastrzeżeń i da yby zapewne poważniejszy rezultat, gdyby wypadkl chciały poczekać. W pol'owie lutego 1918 zerwanie rokowali w Brześciu zapawda- dało marsz niemiecki w głąb Rosji, a więc i zajęcie obszarów, na których przebywały formacje polskie. W tej sytuacji gen. Dov bór-Muśnicki w porozumieniu z Naczpolem lprzekształco- nym styczniu na Nacz. Radę Polskiej Siły Zbrojnej) -.po- stanowił zwrócić się do Rady Regencyjnej z wezwaniem, by umożliwiła mu pr2ejście z Białejrusi do :kraju. Wysłany do War- szawy z listami bohaterski płk. B. Mościcki został jednak w drodze zamordownany przez bandę chłopów białoruskich. W Ciągu kilku dni - przed i po tym tragiczlvym wypadku - pró- bowano z paru stron zawrócić gen. Dowbora z obranej przez niego drogi; żądano, by przeszedł z korpusem na południe Ro- ajl, przedstawiano mu bezsilność Rady Regencyjnej, przypomi- nano rozbrojenie Legionów i aresztowanie Piłsudskie o. Naciski e nie odniosły jednak skutku. Generał przystąpił do rokowań z Niemcami i 26 lut go 1918 zawarł i podpisał z nimi.umowę, uzyskując uznanie trzech zajętych przez korpus pavc atów za obszar neutralny z niezależnym, samorządem wewnętrzizym. Korpus przez wysłanych do Warszawy delegatów poddał się pod zwierzctt.ziictwo Rady Regencyjnej i po paru dniach złożył jej przysięgę wojskową. Równocześnie Wł. Raczkie icz został peł- nomocnikiem Rady Regencyjnej do spraw formacji polskich na wschodzie, a z jego nominacji gen. Osiński dowódcą wojsk pol- skich na Ukrainie. Wszystko to trwało jednak bardzo krótko, bo Niemcy w początku.kwietnia odmaw li Radzie Regencyjnej pra- wa "wchodzenia w bezpośrednią styczność z oddziałami wojska polskiego w Rosji". Musieli też regenci w gorzkim poczuciu swej ca kowitej bezsiły zwolnić korpus od złożonej przysięgi i polecić "bohaterskie iojsko opiece Boskiej". W tym momencie korpus otoczony już był przez siły niemieckie ze wszystkich stron. Wnet też zażądali Niemcy jego demobilizacji. Gen. Dowbór musiał żą- daniu temu, po targach, ulec, ale starał się sprawę przewlec, w ciągu itilku.tygodni zwalniając z szeregów i kier jąc do kraju tysiąc żotnierzy. 20 maja zażądali Niemcy natychmiastowego ożenia broni i "rozfornuowania korpusu z taką szybkością, na jaką pozwalają waruxiki transportowe". Stojącyů na czele tajnej organizacji wewnątrz korpusu Barthel de Weydenthal, Lis-Kula, Ignacy Matuszewski, M. Wańkawicz próbowali powstrzymać gen. Dowbora pr Led kapitulacją, żądając od niego rozkazu do walki z Niemcami; nie by o widoków nie tylko na zwycięstwo, ale óo- KU PAŃSTWU POLSKIEMU 343 daj na przebicie się wgłąb Rosji, żądano jednak. brojnego apo- ru nie dla zwycięstwa, ale dla "stwierdzenia wob c świata sta- nowiska Palaków". Gen. Dowbór wszakże kierował się nie pol- skimi imponderabiliami, lecz zimnym rachunkiem sztabowca. Spiskowcy - spot.kawszy się z odmową - dokonali zamachu stanu, aresztowali Dowbora i jego sztab, ale poderwać oddzia- łów do walki nie zdołali. W wyniisu ostatecznym, korpus bez oporu złożył broń i oddał Niemcom olbrzymie zapasy mat ria- łóv n woj ennych Ij ). B .krwawą likwidację korpusu Dowrbora-Muśnickiego wy- przedził nieco tragicznie bohaterski epiloó Brygad Drugiej, która po przebiciu się spod Rarańczy na rosyjskie Podole po- łączyła się z korpusem Stankiewicza w Sorokach. Dowództwo nad cał ością objął płk. J. Haller, z ppłk. ymierskim jako szefem sztabu. Ponieważ Niemcy zawTarli w tym czasie pokój z Rumu- nią - korpus musiał opuścić obszar Besarabii. Po czterotygod- niowym marszu na wschód, wgłąb Ukrainy, zatrzymano się nad Dnieprem, pad KanioRrem. W szeregach korpusu w tym mom;en- cie 5yło 6918 ludzi, 5845 koni, 44 działa i z półtora tysiąca wo- zów złożony tabor. Wobec zbliżania się Niemców, po pokoju brze- skim zalewających stopniowo całą Ukraing, już w trakcie mar- szu z Sorok wystąpiły wyraźnie, a pod Kaniowem ścierać się zaczęły ostro dwie koncepcje: jedna żądała dalszego marszu, 132) W chwil: itapitulacji w szeregach korpusu było 23.661 ludzi, z tego tylk.: ..5.600 w oddziałach liniowych, olbrzymia reszta - w nadmiernie :zbudowanych sztabach i administracji oraz w bryga- dzie rezerwo ej, sks. Fiającej żołnierzy najmniej pewnych, bo wcielo- nych do korpusu ostatnim dopiero okresie. Niemcy skoncentro- wali przeciv ko koI-puscw'i trzy dywizje piechoty, dwa pułki kawale- rii, sporo artylerii i moeli każdej chwili ściągnąć jeszcze siły do- datkowe. Dokoła spra vy rozbrojenia korpusu - i w ogóle sprawy wój:ka polskiego w Rosji - wyrcsła olhrzymia i pełna namiętności literatura polemiczna. Oskarżano i potępiano gen. Dowbora nie tylko za to, że uległ bez walki, ale i za to, że nie uszedł przed Niemcami wgl b Rosji. Nie zdawano sobie sprawy jednak ze stosunku Rosji olsze vickiej do tego problemu. Hołówko w swych wspomnieniach ( " f'rzez dwa fronty") stwierdza, że po l obycie na Podolu i Ukrainie po- stanowił "jechać do Moskv;y, tam rozpocząć rokowania z rządem sowieckim i otrzymać od nie o zgodę na tworzenie armii polsk:ej gdzieś nad Wołgą, - tam kraj żczny, tam spokojnie będziemy mogli przeprowadzić pracę oraaniaacyjną". Tkwił w tym założeniu błąd olbrzymi, Y.olsze vicy bow iem albo przekształciliby to wojsko polskie w oddziały czer .one (zob. niżej - rozdział ósmy , str. 3781, albo roz- broiliby je i zniszczyli. Dowbo:ow i w lutym 1917 postawili warunki: wydanie starszyzny od dow'ódców pułków w górę i wcielenie oddzia- łów korpusu do garnizonów moskiewskiego okręgu wojskowego. Jak- żeż miał im ufać i iść w icli objgcia? Za bezcelo ve szaleństw o uznał również walkę z Niemcami. hiarjan Zdziechowski, poruszając tę sprawę, w wspomnieniu swym dziR ił się Hołówce: jakżeż mógł "dą- żyć - mówiąc językiem dyplomacji - do paktu o nieagresji, jak mógł nie widzieć niedorzeczności paktu z ludimi, stojącymi poza obrębem wszelkiej kultury moralnej . Stwierdźmy jednak, że Zdzie- chowski pisał to niernal w 15 lat po wypadkach. Hołówko zaś dzia- łał w atmos:erze zamgloaej mocno przez pigknie brzmiące hasła re- wolucji rosyjskie). 344 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI KU PAl STwTJ POISKIEMU 345 poza Dniepr, by tam szukać pomyślniejs2ych warunków; wie- rzono, że zdala od zasięgu sił i wplywów niemieckic da się nie tylko zachować, ale i rozbudować jeszcze korpus i "w chwlli od- powiedniej. wrócić o ężnfe do Polski". Koncepcja druga, przy której stał i pł k. Haller, wyjście z sytua ji widziała w poddaniu się zwierzchnictwu Rady Regencyjnej, .która przez swoich przed- stawicieli zalecała właśnie "zatrzymać się na miejscu i unihać za targów 2 Niemcami". Wśród wahań bez decyzji mingdy trzy t ^godnie. Pozwoliło to Niemcom osaczyć korpus sfłami niemal dwukrotnie większymi. Na żądanie kapi tulacji i zł'ożenia broni odpo 'wiedzfał korpus alarmowym zarządzeniem pogotowia bojo- wego. Po paru dniach, o świcie 11 maja, Niemcy bez upr2edze- nia już uderzyli na stanowiska korpusu. W wyniku całodziennej zażartej waLki Niemcy stracili ponad tysiąc ludzi w zabitych i rannych, korpus straty miał mniejsze, ale pod wieczór, po cał- kowitym wyczerpaniu amunicji, musiał skapitulować i złoeyć broń. W miesiąc po Kaniowie przestał istnieć najsłabszy korpus trzeci. Rozproszone jego oddzia, ki nie tylko obroną dworów i cukrowni polskich, ale też rekwfzycjarni i ekspedycjami karny- mi rozdmucha y dla siebie w ludzie ukraińskim zażartą niena- wiść; już z początkieM kwietnia 1918 w elkie i szybko w zamę- cie rewolucyjnym rosnące watahy chłopskie i powstańcze od- działy ukrafńskie, z poduszczenia i przy pomocy okupa tów austi,iackich, zaczgły napadać na mniejsze załogi i wyrzynać je z dzikim okrucieństwem. Zarządzona dla ratowania się w to- pieli koncentracja o ddziałków wywołała wzmożony nacisk ze stro ny watah; wśród walk o charakterze rzezi lNiemirów, Cłnie- wań) przedarły się oddziałki polskie do Winnicy; tu - wobec eznadz,iejności sytuacji - musiały się zastosować do rozkazu austriackich władz okupacyjnych i przejść do wyznaczonego im rejonu Pików-Chmielnik. Skupiło się tu ogółem 121 oficerów i 2026 szeregowyeh. Po kilku tygodnia ch, w nocy z 9 na 10 czerw- ca 1918, Austriacy, otoczywszy tę garstkg, zażądali od niej ka- pitulacji. Złożono broń bez próby oporul33). Likwidacja korpusów nie zamknęła jednak dziejów polskiego wůysiłku abr jnego na wschodzie. Po Kaniowie znaczna czgść żoł- nierzy i oficerów Drugiej Brygady, korzystaj ąc z niedbałej ochro- ny niemieckiej, wymknęła się z niewoli i na rozkaz Hallera gromadziła się nfejawnie przy nim w Kijawie. Tu też - w Kijo- wie - skupili się przybylf z kraju prz edstawiciele "Konwentu Organizacji A" -- płk. E. RydL= migły, M. Sokolnicki, T. Schae- tzel, B. Wienia ',a-Długoszowski, A. Strug, J. Beck; celem podję- tych tu wysiłkó r była nie tylko rozbudowa ta jnej P.O.W. na obszarze Ul atny lB. Miedziński, później Lis-Kula), ale i po- nowne stworzenie jawnej siły zbrojnej, w porozumieniu z przed- 1331 Po Michaelfsfe dowódcą korpusu był nomfnalnfe gen Osińskf, faktycznie szef sztabu kpt. Barthel de Weydenthal; swym despotycz- nym charakterem i kategoryczną nfechęcią do ugody z Austriakamf nastrofł przeciwko sobie olicerów i musfał wskutek tego ustąpfó; do- wództwó po nim objął płk. Rbmmel. stawlcielami polskich ugrupowe,ń polityc nych w Rosjil )- a w oparciu o koalicję mocarstw zachodnich. W ramach tej akcji B. Wieniawa-Długoszowski, M. Sokolnicki, A. Strug i J. BecL udali się do Moskwy; utworzono tam polską Komisję Wojskową i po rokowaniach z ambasadą francuską zawarto umowę, która w głównych swych punktach ustalała warunki skupienia żołnierzy polskich w pbłnocnych portach Rosji, w Archangielsku i Murmańsku, przewiezienia ich do Francji i wcielenia do szeregów tworzącej się tam armii polskiej. Halier -w przejeździe przez Moskwg-10 lipca wydał rozkaz, wzywający żolnierzy do śkupia,nia się pod "sztand.arem walki z Niemcami"; utwormny w Maskwie Wydział Mobilizacyjny nakazywał"wszelki- mi sposobami i drogami kferować się na północ"; 2organimwa- no w tym celu lic ne "komendy etapo e", zakonspirowane przed władzami bolszewickimi, te bowiem nie tylko nie zamierzały po- pierać wszczgtej akcjf, ale zwalczały ją zarówno z nvłasnych po- budek, jak i pod naciskiem ambasad ra niemieckiego w Mo- skwie Mirbac.ha. "Komendy etapowe" rozbijano przęz areszto- wania pod za.rzutem "działa,lności kontrrewolucyjnej", żołnie- rzy przem kających się na północ, po schwytaniu rozstrzeliwa- no bez sądu. Wobec takfch i coraz bezwzglgdniejszych regresji eva akuacja nie mogła przybrać szerszych rozmiarów; niebawem - wskutek zatargu zbrojnega bolszewików z ekspedycyjnym de- santem angielskim w Archangielsku - droga na północ zostaa a w ogóle zamknięta. Przeszkody te nie osłabiły organizacyjnych zamierzeń polskich, zmusiły jednak do zmiany kierunku - z północy na wschód i południe Rosji. Wyrosną też niebawem, w różnych warunkach zewnętrznych, ale na wspólnej podstarw ńe ideowej, w oparciu politycznym o Francję i przy jej pom acy, dwie większe formacje: czwarta dywizja eligowskiego na,Ku- banfu i piąta dywizja płk. W. Czu.m na Sy beriil3ó), 134) Z Rady Międzypartyjnej, lewfcy f centrum - Jezierskim, Ko- żuchowskfm i Raczkowskim. 1351 Dzieje tych formacji naletą do następnego jut okresu. Tu ogranfczmy sfę do stwferdzenfa, że na Murmaniu i w Archangielsku utworzono parę niewfelkich oddziałków (płk. Machcewicza, mjr. Sko- kowskiego, mjr. Horawskiego, razem 500 ludzi); podlegały one do- wódcy sngfelskich sfł desantowych gen. Poolowi f wyrbżniły się w walkach z bolszewikami w rejonie Archangfelska i Onegi. W grud- niu 1919 wrócfły do Polskf. Dywfzja syberyjs ka w l ołowfe 1919 liczą- ca w swych szeregach 774 offcerów i 2.898 szeregowych, powstawała w ramach koalicji, złotonej z korpusu czeskiego i ochotniczej prze- ciwbolszewfckfej armfi rosyjskiej admirała Kołczaka (od stycznis 1919 na etacfe francuskim); wobec załamanfa sfę tej ahcji - dywizja. po walkach z bolszewilsamf, musfałs 10 stycznfa 1920 skapitulować przed nimi i pójśb do nfewoli. Tylko drobna jej część w małych grupkach przedarła sfę do Charbina, skąd w lfpcu 1920 - drogą morską przybyła do Polski Dywizja Zeligowskiego tworzyła sfę przy opartej o goalicję rosyjskiej armii 'kontrrewolucyjnej gen Aleksfe- jewa, pdźniej w ramach armff Denikfna, z wyraźnym jednak zastrze- żeniem przynaletnoścf do "wojska polskiego, walczacego na Ironcfe francuskim f posfadającego prawa samodzfelnej armff sojusznfczej ". Po walkach nad Kubanfem, późnfej pod Odesą. dywizja l2.500 ludzil w czerwcu 1919 poprze2 Rumunfę przyszła do Polski. 346 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Na Zachodzie tymczasem pos2erzyły się znacznie i okrzepły podstarwy dla niepodległościowej koncepcji w sprawie polshiej. Znaczenie przełomowe miało tu ponowne l8 stycznia 1918) wy- stąpienie Wilsona, który z czternastu punktów, określających cele wojenne Ameryki, trzynasLy paświęcił Polsce, stwierdzając, że w wyniku wojny powstać musi :iiepodległe pańsbvcn polskie, abejmujące ziemie z be spornie polską ludnością, z "zapewnio- nym wolnym i bezpiecznym dostgpem do morza". Deklaracja ta podyktowała aliantom zachodnim nowy program w stosunku do Polski, sformulowany coprawda po upłya-ńe kilku miesięcy, 3 czerwca 1918, we wspólnym oświadczeniu premierów Francji, W. Brytanii i Włoch, stwierdzających, że "utworzenie Polski zjednoczonej i niepodległej z dostępem do morza stanowi jeden z warunkóm pokoju trwałego i sprawiedliwego oraa prn róce- nia panowania prawa w Europie" 13E). Wzmocniło to bardzo powaźnie pozycję Komitetu Dmowskie- gu i znac2nie szersze otworzyło przed nim możliwości. Już w lu- tym 1918, bezpośrednio po wystąpieniu Wilsona, rząd francu - sla oddał pod opiekę Komitetu "wszyst kie spraw-y wojskowe, mające związek z polityką"137) - jednocześnie przy nano m,u prawo opieki konsularnej nad obywatelami polsl mi w W. Brytanii, Stanach Zjedn. i Francji (później we Włoszech także) oraz ułatwiono egzystencję i pracę przez regularną pomoc fi- nansową w formie pożyczki dla przyszłego państwa polskiego. Zw2'ot jeszcz pomyślniejszy dokonał się w sprawie budowy woj- 1361 Wydarzenia w R,osji, upade rządu Kiereńskiego i zagarnięcie władzy przez bolszewików - wywierały również swbj wpływ na stano- wisko aliantów zachodnich w sprawie polskiej. Zawieszenie broni na froncie wschodnim i rokowania pokojowe w Brześciu wywołały na zachodzie falę oburzenia na bolszewików. W związku z tym Balfour zawiadomił przez Sobańskiego Komitet Dmowskiego, że "W. Bryta- nia nie uzna żadnego pakoju, zawartego w sprawach Polski bez u- przedniego z nią porozumienis" Pod vpływem Brześcia premier Lloyd George 8 stycznia 1918 tuż przed ogłoszeniem 14 punhtów Wflsona, ale zapewne wiedząc już o nich, stwierdzał, że "dla trwa- łości życia politycznego Europy niepodległa Polska obejmująća całą rdzennie polską ludność, jest pilną potrzebą". Ballćur w Izbie Gmin 27 luteóo wypowiedział się wyratnie za zwrotem Polsce ziem zagar- niętych przez Niemcy od czasu rozbiorbw Rzplitej. Przedstawiciele dyplomstyczni Koalicji w rumuńskich Jassach Z marca 1918 w de- klaracji, złożonej 2-mu korpusowl na Ukrainie, podkreślali, te "jed- nym z głbwnych celów państw sprzymierzonych w obecnej wojnie j st odbudowa Polski w jej granicach etnograficznych". We wszyst- kich tych deklaracjach od 14 punktów Wilsona do oświadczenia pre- mierów z 3 czerwca 1918 - ude.tza nie tylko wysuwana zasada etno- graficzna; wspominają one o Niemcach, ale nie ma w nich ani cie- nia wzmianki o Rosji. Koalicja nie chciała iść dalej niż mgliste obietnice odezwy księcia Lwowa. Wydana przez bolszewików w grud- niu 1917 deklaracja o "prawie narodów Rosji" (o czym nfżej w nast. rozdzialel nie miała dla zachodu żadnego znaczenia, nie wierzył on bowiem w długotrwałość ich rządów, oczekiwał rychłego ich upad- ku i przywrócenia caratu. 1371 Rota przysięgi sztandary odznaki kontrola wydawnictw olic- jalnych przydziały slużbowe, vspółudział w sprawach rekrutacji i nominaćji wyższych oficerów, prawo zwiedzanfa koszar i szkót. KU PAŃBTWU POLSKIEMU 347 ska. Najtrudniejs?,y tu problem - braku ludzi do szeregów- rozwiązano przez wysłanie delegacji do Ameryki fGąsiorowski, Kleczkowski, Poniatowski). Już poprzednio - 4 kwietnia 1917 - wielki kongres sokolstwa polskiego w Pittsburgu wypowůiedział się za najsz5 bszym utworzeniem stutysięcznej armii polskiej; do realizacji tej uchwały nie doszło, bo wobec przystąpienia Ame- ryki do wojny Polacy iść musieli do szeregów amerykańskich. Mimo to pozostały tu jeszcze, zwłaszcza n Kanadzie, bardzo sze- rokie możliwości werbunkowe; rządy tych krajów ustosunkowa- ły się do akcji najprzychylniej, Palonia pełna była patriotycz- nego entuzjazmu, podniecanego jeszcze przez nieustanne, a go- rące apele Paderewskiego. Dla zgłaszających się ochotników stworzono obozy lnajwigkszy w Niagara) oraz szkoły oficerskie i podoficerskie lCam;bridge, Toronto, Niagara of the Lake). Pier- wsayů transport 1200 ochotników, przybył do Bordeaux we Fran- cjf 26 grudnia 1917; po nim - w odstępach parutygodniowych - napływały dalsze. 10 kwietnia 1918 w szeregach tw.nrzącego sIę wojska było 204 oficerów i 10.738 szeregowych. Zorganizo va- no z nich pierwszą trzypudkową dyw i ję pod doR.ńdztwem gen. Vidalon'a. Pułk pisrwszy iej dywizji w czerwcu 1918 wyruszył już na front i wyróżnił się w alka ch pod St. Hilaire, Centre- Chs.iton i Bois de Raquette, tracąc o.koło stu po;ległych i 500 rannych. Walcząc - nie mógł wziąć udziału w wielkiej uroczy- stoścl wrgczenia pułkom sztandarów przez prezydenta Poinca- rego (22 czerwca). Po pierwszej - przystąpiono wnet do formo- wania dywizji drugiej; pracę hamawał i utrudniał teraz brak oficerów polskich, dowódcami różnych szczebli byli przeważnie oficerowie francuscy, a i o nich nie było łatwo. Zwrot pomyśl- niejszy nastąpi dopiero na jesieni 1918 wskutek dalszego rozsze- rzenia prerogatyw Komitetu Dmon,skiego przez zawarty 28 ůx rze- śnia układ w sprawie wojska, który w swym pierwszym paragra- fie postanawiał, iż tR'Arzące się oddziały polskie mają być "autonomiczną armią sprzymierzoną" pod polskim dowództwem. Pozwoliło to Komitetowi powołać na stanowisk,a naczelne pr y- byłego właśnie z Rosji gen. Józefa Hallera. W momencie tej no- minacji - 4 października 1918 - w szeregach wojska było 430 oficerów i 16.915 szeregowych. W Polsce w ciągu tego ostatniego półrocza wojny utrzymy- wał się dot.ychczasowy podział cpinii na trzy, bardzo nierów- ne, klerunki. Front jednolity tw orzyło spoleczeństwo tylko w stosunku do Austrii. Po traktacie brzeskim nikt już nie miał do niej zaufania. adnego też nie było oddźwigku na noa-e umizgi Wiednia, który pod naciskiem szerzących się w całej monarchii nastr4 jów niezadou,.olenia i wrzenia - szuka dro- gi powrotu do swych tradyeyjizie dobrych stosunków z Kołem Polskim, teraz stojącym na gruncie ostrej opozycji. Gdy vW- szły na jaw nieudane próby zawarcia odrębnego pokoju z Koa- licją - skompromitowany Czernin, spraa ,ca Brześcia, musiał ustąpić. Nowy minister Burian bez.zwłocznie (4 marcal dyfikował na korz ść Polsl i układ z Ukraln co do Chełm- 348 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI szcayzny; nieco później, gdy ustąpił popierający Rusinów pre- m er Seidler, osłabła znacznie i groźba podziału Galicji. Nie dawało to jednak w skut'kach swoićh korzystniejszej dla Wied- nia sytuacji - wprawdzie napigcie w stosu.nkach z Kołem Polskim zelżało nieco, zawiedzeni jednak Rusini przeszli do opozycji, społeczeństw'n polskie zaś trwało bez zmain w po- wszechnej nieufności i niechgci. W stosunku do Niemców jednak frontu tak jednolitego nie było. Nikt nie wątpił, że w razie ich zwycięstwa cały zabór pruski zostanie przy Rzeszy; wisiała przy tym groźba okroje- nia Królestw , nie mniej przejrzyście rysowały się plany nie- mieckie na wschodzie, gdzie "niepodległa" Litwa i Ukraina miały zamknąć Polskę w "pruskim vc.orku". Mimo to jednak nie zanikały w Polsce próby polityczneg o współdziałania z Ber- linem. Dwa by y ku temu powody. Na wiosnę i aż do lata 1918 nie było podstaw dla pełnej i niezachwianej wiary w zwy- cięstwo Koalicji. Przeciwnie: Niemcy, wyzyskując zawieszenie broni na wschodzie - przerzucili olbrzymie siły na zachód i w marcu 1918 rozpoczgli tam wielką ofcnsywg; udcrzenie by- ło mocne i dało Niemcom na niektórych adcinkach pow ażne zdobycze w ter enie - zagroziło to Anglikom odcigciem ich ar- mii od portów francuskich nad Kanalem La Manche, Paryż znala się w zasięgu olbrzymich dział niemieckich. Sukcesy te nie mogły nie budzić w Polsce niepokoju, wzmocniły też bardzo po Brześciu os abiony obóz aktywistóu- ; jednocześnie- w sferach zamożniejszych pogłgbiły się obawy przed niebez- pieczeństwem ze strony rewoluc,ji rosyjskiej; odzy -ały się gło- sy, że i razie klgski Niemiec zwycigska Kcalicja nie ochroni Polski przed inwazją ze wschodu, a vigc i przed głębokim przew' otem społecznym. W tej atmosferze - w dwa miesiące po wstrząsie brzeskim i dymisji Kucharzewskiego - Rada Regencyjna zdołala stwo- rzyć nowy rząd z J. K. Steczkow'skim na czele 3 ) Sformuło- wał on swoje stanowisko w dwóch aktach : w poufnej nocie do Berlina z 29 ku'aetnia, domagał się rokowań, które do- prowadzilyby do "definitywnego rozwiązania kwestii polskiej pad wzglgdem politycznym, wojskowym i gospodarczym,"; za- sadą podstawową miało b5 ć oparcie państwa polskiego o Niem- cy i Austrig w formie "przymierza i konwencji a ojskowej '- pod warunkiem "integralności terytorium KrólestRa" - z jedynym wyjątkiem czterech powiató w Suwalszczy'źnie, ale 1371 Nowy premier przed objęciem stanowiska był w Berlinie i uzyskał tam przyrzeczenie przekazania w ręce polskie kilku innych lpoza szkolnictwem i sądow.nictweml gałęzi administracji. Gabinet zaczął ur Lędować 4 kwietnia 1918. W skład jego wchodzili: Stecz- kowski - premier f min. skarbu, J. Stecki - spr. w'ewn., J. Higers- berger - sprawiedliwość, A. Ponikowski - wyznania i oświata, St. Dzierzbicki - przemysł i handel, W. Chodźko - zdrowie. praca i opieka społeczna, J. Radziwiłł - dyrektor departamentu polityczne- go lczyli spraa y zagranicznel i Fr. Radziwiłł - dyrektor komisji wojskow ej. KU PAŃSTWU POLSKIEMU 349 z rekom pensatą za nie na "obszarze Narew-Bóbr-Niemen", na Wileńszczyźnie przede wszystkim; domagał się też "przy- stępu do m a'za" w formie zagwaran towanej "wolnej żeglugi na Wiśle " ; według noty "państwo pol kie w ten sposób o mo- carstwa centralne oparte i w. swych najżywotniejszych intere- sach zadowolone", stanowiłoby "najlepszą trwałą osłonę Euro- py od wschodu"... Na czerwcową zaś deklarację premierów Francji, W. Brytanii i Wło h rząd Steczkowskiego odpowie- d ał, że moment i okoliczności jej ogłoszenia przypominają "chwile, gdy dopiero po opuszczeniu Królestwa grzez w-ojska rosyjskie rząd carski zdecydował się przystąpić do urzeczywist- nienia jednego z tych praw, o które przez s to lat bezskutecz- nie dopominaliśxr y się": "chwila, w której uchwała tała powzżęta, a nie jej treść, nadaje jej właściwego charakteru" W stw'ierdzeniu tym odzywały się ech.a ówczesnych - ostat- nich już - sukcesów militarnych Niemiec. Rząd polski - mó- wiła deklaracja dalej - "zgadza się z całym narotiem polskim w niestrudzonym dążeniu do stworzenia niezawisłego pań- stwa", ale "nie da się wytrącić z równowagi przez rezolucję wersalską" i nie zejdz3e z drogi "współpracy z mocarstw'ami centralnymi", które umożliwiają Polsce rozwiązanie "histo- rycznego zadania, oczekującego ją na wschod2ie Europy". Deklaracje te ze zrozumiał yCh względów powoływaly się na naród polski, w istocie jednak odzwierciedlały stanons .isko tyl- ko znikomej jego mniejszości. Częściowyxrx, ale przecież wy- mownym wyrazem nastrojów kraju były wybory do Rady Sta- nu. Niepodległościowa lewica i P.O.W. zbojkotowały je całkowi- cie, Koło Międzypartyj ne wzigło w nich udzia , bo - nie uzna- jąc Rege ncji i zwalczając ją - chcia a jednak przez swą obec- ność w Radzie Stanu rozszerzyć i pogłgbić wpływy swoje w tworzącej się administracji, - uzyskało też w wyborach bez- względną większość mandatów (37 na 55). Nie dawało mu to jednak przewagi w Radzie Stanu, w połowie pochodzącej z nom.inacji regentów. Instytucja ta zresztą, zwołana na pierw- sze posiedzenie dopiero 22 czerwca 1918, była kolejną fikcją; ograniczona przez Niemców w kompetencjach, lekeeważona przez nich i nieuznawana przez olbrzymią większość społeczeń- stwa - zbierała się pod przewodnictwem sw' go marszałka Francisrka Pułaskiego w ciągu 4 miesięcy kilkanaście razy, po- to tylko, by wytaczać bezowocne pretensje i skargi na postę- powanie władz okupacyjnych. Załamała się w tymże czasie ostatecznie i sprawa wojska. Beseler nie wyrzekał się jej jeszcze całkoR icie, traktował ją już jednak jako propagandową tylko przeciwwagę dla oddziałów polskich, powstających w Rosji i we Francji. W szeregach tej budowanej już tylko "na pokaz" armii na przełomie 1917-1918 było zaledwie 139 oficerów i 2.600 żołnierzy. W spoleczeństwie, tak jaskrawo odgradzającym się od Niem- ców i Rady Regencyjnej z jej instytucjarni - wzrosły w tym 350 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI czasie tendencje w kierunku radykali u społecznego. Nastro- je, wytwarzające się pod ciężarem wojny i okupacji oraz pod wpływem wydarzeń w Rosji, próbowały wyzyskać dla siebie grupy skrajne - P.P.S.-Lewica i Soc. Demokracja, za.patrzone w rewolucję rosyjską i dążące do przeniesienia jej zdobyczy na grunt polski. Były to jednak orlłamy słabe, bez widoków na skuteczną n.walizacjg z le vica niepodległościową, lączacą szczery patriotyzm polski z rozsądnym umiarem w dążeniu dv przebudowy społecznej. Ta właśnie lewica w życiu polskim ostat.nieóo okresu woj- ny odgrywała role najczynniejszą. Kierunek jej pracom Izada- wał zakonspir wany "Ko went Orga.i izacji A" z płk. Ry- dzem- migłym i J. Moraczewskim na czelel35 , Równo legle do przedstawionych tu już wyżej wysiłków w sprawie wojska polskiego w Rosji - Konwent w hraju pracow .ai nad zespole- niem polskich dążeń narodowychl381; nad rozbudowůą P0W140 i skupleniem w podziemiu sił na zbliżający się moment osta- tecznej hlęski Niemiec i Austrii. Dokonana w marcu 1918, 138) Poza tym: M. Dównarowic2, Janusz Jgdrzejewicz, T. Kasprzyc- ki, A. Koc, B. Miedziński, J. Poniatowski, W. Sieroszew.ski, A. Skwar- czyński, M. Sokolnicki, K. świtalski, L. Wasilewski, J. Zdanowicz- Opieliński, B. Ziemięcki. 139) Jak jut nadmieniałem - z polecenia Piłsudskiego, jeszcze przed jego aresztowaniem, prowadzone były rozmowy z Kołem Mię- dzypartyjnym - z celem głównym stworzenia w Polsce jednolitego Irontu przectwko okupantom. Po wywiezieniu Piłsudskiego do Magde- burga - Konwent w osobach Mora,czewskiego, Rydza-śmigłego, L. Wasilewskie o (przy udziale H. Radlińskiej) prowadził rokowania z przedstawicielami Koła - A1. Skarbkiem, St. Głąbińskim, St. Su- rzyckim. Moraczewski w swych wspomnieniach notował: "Przystą- piliśmy do tych nocnych rodaków rozmów z głębokim przekonaniem i silną wolą doprowa.dzenia do koniecznej zgody. Napotkaliśmy mur partyjnictwa, niedający się obalić,.. Po traktacie brzeskim, po przejś- ciu Drugiej Bryeady przez Iront, po wielkich manifestacjach w kra- ju, wspólnie urządzanych - przychodziliśmy na konferencje ze stałym ttczuciem obawy przed chęcią i motliwością oszukania nas przez na- szy part.nerów. Może i u nich przeważała ta sama podejrzliwo ć. Nie wiem. Faktem jest, te schodziliśmy się ze sobą w atmoslerze wza- jemnego niedowierzania i liczenia się z każdym słowem... Za poradą Leona (Wssilewskiego) wysungliśmy, jako główny przedmiot obrad. sprawę zbrojnej akcji dywersyjnej na tyłach wschodniego frontu wojsk okupacyjnych. Nasza organizscja wojskowa mogła działać zbrojnie na terenie Królestwa i na ziemiach, na wschód od Królestwa letących. Motna było niszczyć linie komunikacyjne, mosty, połą- czenia telegraficzne, przeszkadzać wywozowi tywności i wojennych materiałbw pomocniczych. Na to potrzebowała P.O.W. tylko pienię- zy, bo ludzi m!eliśmy. Ponievc aż ta akcja mogła mieć wielkie zna- czenie i dla naszej sprawy i dla spra ry Ent nte'y - wydawało nam się słuszne, by pieniędzy zatądać od pafistw zachodnich. Dotychczas wszvatkie pieni&dze, płacone przez Ententę, zabierała na swoją robotg organizacja endecka. Zagabnięci o pomoc pieniętną francusko-angiel- ską, endecy godzili się dostarczyć potrzebnych nam środków pod wa- runkiem, abyEmy nie szukali konta.tt.u ze sprzymlerzonymi państwami zaohodnimi. Oni mieli być pośrednikami zarówno gdy chodziło o środki, jak i przy przenoszeniu vstazóveek czy poleceń czysto wojsko- ych. Gczywiście, endekom chodziło o utrzymanie w państwa.ch En- tente'y przekonania o ich wszechmoc Dolitycznej I wojskowej. Dla KU PAŃSTWU POLSKIEMU 351 na tajnym zebraniu w Krakowie - analiza, sytuacji streściła sig we wniosku, że wojna skończyć się może już na jesieni 1918. Postano iono przystosować się do tego terminu w przygotowa- niach. Uznano konieczność zbrojnego wysiłku w ku coaym momencie - w celu "usunigcia okupacji i stworzenia polskimi rękoma faktu niepodległości państwowej". Zaakceptowany tu plan Rydza-5migłego przewidywał utworzenie w tym celu głów- nej bazy operacyjnej na obszarze słabszego przeciwnika, a więc na okupacji austriackiej; o ddziały skupionej tu w podziemiu P.O.W. miały uderzyć na Austriaków, Niemców zaś - na ob- szarze ich panowania - związać zamierzano przez szeroko jednocześnie rozwinigtą dyR ersję zbrojną. Ponieważ w tym czasie stosunek społeczeństwa do okupantów wyrażał się w lekceważeniu dla Austriaków, a w lęku przed Niemcami - pc- stanowiono "przetamać tg psychologięů przez wstępną akcję terroa'ysLyczną w stosunku do Nlemców. Zadanie to spadło na P.O.W. i na stw orzone przez P.P.S. jej "Pogotowie Bojowe". W pierwszych dniach października 1918 dokonano ponad 200 za- machów na żandarmów i innych przedstawicieli okupacyjnych władz niemieckich; padł wówczas z ręki P.P.S. dr Schultze, szef niemiec:kiej policji politycznej w Warszawie. Niemcy na poważniejsze represje odw.agi już nie mieli. Sy- tuacja ioh od lata już rozw ała się wyraźnie w kierunku ka- tastrofy. Podjgta w marcu z wielkim hałasem ofensywa na froncie zachodnim nie zdotał złamać silnego oporu wojsk francuskich i koalicyjnych, i celów swoich nie osiągngła. Cig- żkie, przedłu2ające się walki bez rezul tatu adbijały się na po= stawie moralnej niemieckich dywizji, zwiotczałych już, zmę- czonych czteroletnią wojną, a przez pobyt na schodzie i zet- knięcie się z rewolucją rosyjską zarażonyrh propagandą bol- szewirką i pacyfistyczną. W głębi Niemiec, wyczerpanych go- spodarczo blokadą i znękanych przez ciężary wojny, panowały nastroje niewia ů, zniechgcenia i narzekań. Gdy we Francji Clemenceau, a w Anglii Lloyd George umieli i mogli zapano- nas takie ułożenie stosunków było niemożliaůe nie tylko z powodbw politycznych, ale bardziej jeszcze z powodóa czysto wojskowych. Tego jednak stanowiska endeków nie zdołaliśmy przełamać. Zmusiło nas ono do wysłania swoich delegatbw do Moska y i na Ilkraing... Prze- aůidywatiśmy honieczność próby porozumienia się z rządem bolsze- wiekim, z rządeni ukraińskim, gruzińskim, z wůojskowymi formacjami czeskimi (w Rosji) 1 z wojskami Koalicji... Zgodziliśmy się, acz nie- chętnie na wyjazd (do Kijowa) komendanta P.O.W. płk. Rydza-śmi- łego. Doprowadził on ostatecznie do skutku rodzaj "konwencji" między wojskami Koalicji a P.O.W. Sprawa pientgdzy na ahcję zbrojną została również oderwana od endecji '. . 140) Prbbował też Konwent wydrzeć Niemcom Piłsudskiego i Sosn- kowskiego z twierdzy magdeburskiej. Opracowůano plan porwania obu rigtniów. Prace wywiadow.czo-organizacyjne w Berlinie i Magdebur- gu prowadził honspiracyjnie Julian Stachiewicz. W Berllnie i Lipshu stworzono tajne punkty na okres ukrycia się bezpośrednio po uciecz- ce. Przygotowano też przejście przez granicg do Szwajcarii, w oparciu o Iabrykę, której dyrektorem był w svroim czasie prof. Ign. Mościcki. 352 NAJNOWBZA HISTORIA POLSKI wać nad głosami znużenia, tłumić - nawet z bezvceględnością - tendencje pacyflstyczne i utrzymywae swoje kraje w stanie najwyiszego napięcia moralnego - w Niemczech coraz głoś- niej narzekano na dowództwo wnjskowe, oskarżano je i po- tgpiano za upór ůw trwaniu w sytuacji beznadziej nej; parla- m nt niemiecki olbrzym więhszością opowiadał się za "po- kojem bez aneksji i odszkodowań"... W sierpniu Ludendorff musiah stwierdzić, że Niemcy wojnę z Zachodem już przegrali. .W tej sytuacji uchůwycili się Niemcy nadziei, że może uda się im jeszcze zmniejszyć rozmiary klęśki przez uratowanie hodaj części obszarów, zdobytych w ciągu wojny na wschodzie. Szukali też gorączko wůo drogi do "deflnitywnego roawiązania sprawy polskiej", stworzenia faktów przed zawieszeniem broni i rozpoczęciem pertrakta ji polcojowiyůch. W sierpniu 1918 cesarz Wilhelm postawił wezwanego do Spa ks. Radztwiłła, ministra spraw zagranicznych w rządzie Steczkow skiego, przed alter- natywą: albo związek z Niem ami, przyczym królem polskim miałby zostać arcyksiążę Kar81 Stefan Habsburg z Zywca, albo poiączenie Królestwa z Galicją, pod warunkiem okrojenia Kró- lestwa na rzecz Niemiec. Radziwiłł zgodził się na związek z Niemcamf, Austria jednak - na zjeździe cesarzy w Spa- miystąpiła z zastrzeżen3ami. Do porozumienia nie doszło. Upadł również późniejszy nieco - wrześniowy - projekt Ludendorffa, proponujący Polsce Wileziszczyznę za cenę części Królestwa dla Niemców. W pierwszyth dniach września Berlin, chcąc ogYonić swnje plany polskie pozorami zgody Polaków, ogłosił kwietniową notę Steczkawskiego z podstawową jej zasadą opareia państwa polskiego o mpcarstwa centralne. Jedynym skutkiem tej publikacji byda tak silna reakcja społeczeństwa polskiego, że Steczkowski 5 września podać się musiał do dry.- ji. W ogólnej sytuacji tego okresu-kflntrofensywa Koalicji, pod n.aczelnym dowództwem Focha, i przy masowym użyciu nowej wtedy broni, czołgów, nie rozbiła frontu niemieckiego, zmu- szała go jednak do stałego odwrotu z jednej linii obronnej na drugą. W sierpniu i wrześniu dywizje niemieckie cofały się bez walki lub poddawa y się da niewoli. Nie mogło to rnijać bez wpływu i skutków n-ů obozie państw centralnych. Najwcze- śniej, w kuńcu ůvczześnia, skapitulowała Bułgaria, równocześ- nie zwlsypywać się zaczął gmach monarchii habsburskiej. Wiedeń próbował jeszcze ratować, co się da, przez korzystną dla siebie interpretację punktów Wilsona z 8.I.1918, mówią- cych o prawie narodów Austrii tylko do autonomii. Interpre- tacja ta leżała u podstaw austriackiej prośby o pokój (4.X. 1918 r.). W aczek1a'aniu na odpowiedź Ameryki Wiedeń roz- począł przygotowania do przebudowy monarchii. 13.X. wazak` że nades a odpowiedź Lansinga, iż wobec zmian, akie za- sr y od chwili ogłoszenia punktów Wilsona, narodom Austrii pzzyznać należy nie autonomię, lecz całk,owitą swobodę de- KU PAŃSTWU POLSKIEMU 353 cyzji co do losów własnych. Wiedeń, nie ujaw ůniając tej odpo- wiedzi, ogłosił 16.X. manifest cesarski z mglistą zapowiedzią ,przekształcenia Austrii w państwo związkowe; krajom, ma- jącyrn zostać w składzie Austrii, polecał manifest tworzenie "rad narodowych"; ale zastrzegał, że "póki się nie dokona przeqarażenia" obowiązY w- ać będą "dotychczasowe urządzenia". Manifest oceni ono jako dowód niezrozumienia sytuacji. Ogło- szona 21.X. odpowiedź Lansinga wywołała wszędzie głębokie oddźwięki. Ludy Austrii jeden po drugim w swoich manife- stach i deklaracjach opowiadały się za zerwaniem związków z monarchią. Zbiegało się to w czasie ze zwycięstwem Włochuw na froncie pod Vittorio Veneto; rozbita armia austriacko-wę- gierska dzikim tłu mem uciekała z frontu do wnętrza kraju. W Wiedniu rząd podał się do dymisji, a desygnowany na pre- miera Laznmasch stworzyć miał gabinet o charakterze "likwi- dacyj nym". 29.X. ů cn Pradze proklamowana została niepodleg- ła Czechosłowacja, sejm chorwacki teg ż dnia ogłosił nieza- leżność południowej Słowiańszczyzny. W Wiedniu l.XI. utwo- rzył się rząd republikański, a w Budapeszcie władza przeszła do rąk węgierskiej Rady Narodowej. Z.XI. ogi oszono urzędowo, że wszystkie kraje razsypującej się monarchii tworzyć mog odrębne arrnie narodowe przez wyłączanie z wojska austriacko- węgierskiego grup narodowościowych; odbywać się to miało p:zy pomocy zachowywanYch jesżcze austriackich instytucji wojskc veych z Naczelną Komendą armii włącznie. Na mtesiąc prawie przed takim rozpadnięciem się monarchii habsburskie j - 3.X. - objął rządy w Niemczech książę Maksymilian ba- deński. Zrozumiano to powszechnie jako zapow iedź niedale- kiej kapitulacji. Istotnie - 4.X. Niemcy, Austria i Turcja zwró- ciły się do Ameryki z prośbą o zawieszenie broni i zawarcie pokcju na zasadzie deklaracji Wilsona. 5.XI. Lansing zawiado- mił Niemców, że marsz. Foch upoważniony został do przyjęcia upełnomocnionych przedstawicieli rz,ądu niemieckiegu. Delega- cja niemiecka 6.XI. wyjechała z Berlina by stawić się przed Fo- chem na odci.nku Ohimay-Guise; wyjazdowi delegatów towarzy- szyły już powszethne zaburzenia w Niemczech o charakterze rewc lucyjnym, rozpoczęte przez marynarzy w Kilonii, Lubece, Bremie i Hamburgu. Nazajutrz - 8 lfstopada - cesarz Wil- helm uciekł, szukając azylu w Holandii, abdykowa też następ- ca tronu. 9 listopada proklamowano w Berlinie republikę. De- legacja niemiecka przedstawione jej przez Focha warunki ża- R ieszenia broni podpisała 10 listopada. Nazajutrz ll.XI. - na długiej linii frontów, ziejących w ciagu czterech lat ogniem i krawiącyc h się bez przerwy - przestały grzmieć armaty i karabi y: ROZDZIA óSMY. PI ERWSZE DN I RZECZYPOSPOLITEJ Dla Polski najważniejszą konsekwencją wojny była kolejna klgsha wszystkich trzech zaborców. Austria rozsypyw'ała sig bezpowrotnie, Niemcy wchodziły w okres niemocy, Rosja pło- ngła ogniem rewalucji. Jedynym logicznym wynikiem tych wa- runków mogło być tylko niepodległościowe rozwiązanie "sprawy polskiej". Wyłaniającą się jednak z gruzów wojny niepodleg- łość po lską trzeba było podtrzymać i utrwalić. Teoretycznie - dwie na to mogły być dr agi: albo czekać biernie, aż zwy- cigska Koalicja ustali warunki niepodległości, określając gra- nice i decydując o charakterze, sile i znaczeniu powstającego państwa, albo - nie czekając, własnym wysiłkiem stworzyć szereg faktów dokonanych. Stanowiska pośrednieaa szukał Dmowski. Za pobytu swego w Ameryce, dowiedziawszy się o brzmieniu przyg otowanej już do podpisów konwencji, która ustalała warunki rozejmu, a m. in. ż ądała od Niemiec bezzwłocznego wycofania się z zaję- tych w czasie wojny abszarów - interweniowah u Lansinga w tym sensie, by przedłużyć okres okupacji niemieckiej w Pol- sce rzekoma dla ochrony jej przed bolszewizmeml), i w wyni- ku tej interwencji uzyskał wprowadzenie do konwencji odpo- wiedniego postanowienia=). Z tej racji robiono później Dmow- 1) Sam Dmowski w swej "Polityce polskiej" (str. 341) tak tę spra- wę przedstawfa: "Wojna kończyła się już faktycznie, kończyła się w ten sposbb te Europa środkowa, która zwycięzcy mieli przebudować, nie znajdo,wała ;ig w ich i kach. Konwencja zawierała dwa artykuły, dotyczące Polski Jeden zapewniał sprzymierzeńcom komunikację e Polską przez Bałtyk i ujście Wisły, czyli przez Gdańsk... drugi zobowią- zywał Niemców do natychmfastowego ewakuowania wszystkich zajg- tych podczas wojny terytorfów Stanęło mf przed oczyma połotenie Polski Wojska połskiego właścfwie w kraju nie ma, alianci ze swoim wojskiern nie przyszli, wojsko niemieckie usuwa się do Niemiec, a na jego miejsce wlewa się fała bolszewicka ze wschodu. Udałem się na- tychmiast do Lansinga i zażądałem uzupełnienia tego astykułu za- strzeżeniem że na wschodzie ewakuacja a.ojsk niemieckich nastąpi dopiero wtedy, gdy państwa sprzymierzone tego zatądają- Chodziło mi o zyskanie na czasie dla uzbrojenia Polski jako tako. Przecie mie- liśmy zapewnioną komunikację przez Gdańsk". 2) Uzyskany t droóą przez Dmowskiego art. 12 konwencji brzmiał : "Wszystkie a ojska niemieckie, znajdujące się obecnie na obszarach, PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 355 skiemu zarzut defetystycznej niewiary w naród i jego siły. W ówczesnych warunkach - ostatecznie - brak wiary mógł mieć uzasadnienie dla siebie; zorganizawana w Polsce siła była istotnie nikła; w gruncie rzeczy wszakże chodziło tu a to, by Niemcy poczekali aż Dmowski wraz z Komitetem Narodowym i rozbudowaną armią Hallera będzie gotów, w oparciu o zwy- cięską Koalicję do wyruszenia z Francji poprzez C dańsk do Polski. Przedłużenie rządów niemieckich w Palsce miałoby za- gwarantować Dmowskiemu drogę do władzy w Polsce. Rachu- by były błgdne i pozostały tylko dawodem, że Dmowski, wraz z otoczeniem odcigty od kraju pr ,ez cztery lata wojny, jak najmylniej oceniał sytuację w Polsce i nie orientował się w panujących tam nastrc jach. Jesienią 1918 nastroje te już cał- kowicie dojrzały do wybuchu, nikt nie patrafiłby wybuchowl temu zapobiec, nikt nie 2dołałby utrzymać społeczeństwa w ramach "biernego czekania". Atmosferę ówczesną w Polsce zabarwiały decydująco dwa główne prądy. Jeden wyrażał się w jaskrawej radykalizacji po- glą ów w sprawach ustroju społecznego. Było to wynikiem po- vc'szechnego rzeświadczenia, że wojna, nie tylko w Polsce, ale wszędzie, przeorała 2byt głęboko życie, aby utrzymać się mo- gły dotychczasowe jego formy. Działały poza tym wpływy re- wolucj i rosyj skiej. Zmiana form wydawała się koniecznością nieuniknioną. Ugrupowania polftyczne, zależnie od swych za- łożeń i dążeń, alba podsycały to przeświadczenie, albo widząc w nim ży viołową siłę - ulegały mu, szły na kompromisy 1 ustgpstwa. Stąd też jakby licytowanie się w rzucaniu haseł, zapowiedzi, obietnic; nawet ci, co w gruncie rzeczy zmian nfe chcieli, poddawali się powszechnemu prądowi, posługując się nową, a dotąd obcą im terminologfą. Wśród tych nlejednolitych obja vów szerzącej się rad k alizacji przewijał się i opla,tał je wspólny, a co raz silniejszy prąd patriotyczny. Nadzieje na cał- kowite wyz cnolenie rosły i potgżnlały w miarę zbliżania się ka- tastrofy państw centralnych. Już na przełomie września i paź- dziernika górowało przekonanie, że dni panowania okupantów są policzone. ywą emanacją tych oczeki vań stały sfę nieba- wem dość liczne próby różnych grup i jednostek wydarcia wła- dzy z rąk słabnącego okupanta. Polska nie mogła wyzwolić sig wtedy orlrazu, na cały m swym obszarze i za jednym zamachem. Wyzwolenie dokonało się też w hilku etapach, niezależnych nd siebie, nieskoordynowany h; dzielnice, a na wet drobne połacie kraju zrzucały jarzrno okupacji w różnym czasie, w różnych warunkach, w patriotycznym uniesieniu, ale i z silnym po- dźwiękiem rywalizacji migdzypartyjnej. Po paru tygodniach dopiero te wyzwolone części połączą się w jedną całość psń- stwoR'ą. które przed wojną tworzyły czg Rosji, powinny wrbcić do granic Niemfec takich, jakie były w dn. 1 sterpnfa 1914. (nie zaraz, lecz) ze wzgłędu na położenie wewnętrzne tych obsearów. . . shoro tylko alianci uznają, że chwila po temu nades a"... 356 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI Chronologicznie - na pierwszy nie tyle krok, co odruch do- była się Rada Regencyjna, w odpowiedzi na wiadomość o zwró- ceniu się Niemiec do Ameryki z prośbą o pokój. Już 7.X. uka- zato się jej orędzie do narodu, gdzie powołując się na "zasady po- kojowe, głoszone przez prezydenta Sta.nów Zjednoczonych", oczekiwała bliskiego "ziszczenia nigdy nieprzedawnionych dą- żeń narodu" i wzywała społeczeństwo: "Okażmy się godnymi tych potężnych nsdziei, które zgórą przez wiek żywili wśród ucisku i niedoli ojcowle nasi. Niech za,milknie wszystko, co nas wzajemnie dzielić może, a niech zabrzmi jeden wielki głos: PoLska zjednoczo a, niepodległa!"... Rozwiązując Radę Stanu - jednocześnle zapowiadali regen- ci powołanie nowego rządu; w skład jego wejść mieliby przed- stawiciele wszystklch warstw społecznych i kierunków politycz- nych; głównym jego obowiązkiem być miało opracowanie- wspólnie z przedstawicelami ugrupowań politycznych, a w cią- gu miesiąca, demokratycznej ardynacji wyborczej; sejm po najszybszym jego zwołaniu miałby zadecydować o organizacji wladz naczelnych państwa; wtedy ustąpiliby regenci "zgodnie ze złożoną przysięg'a": Manifest ten był niewątpliwie aktem rewolucyjnym, nawet zamachem stanu, Rada Regencyjna bowiem zrywała formal- nie z Berlinem i Wiedniem, uniezależniała się od nich, prze- kształcała się w "pomost" migdzy władzą z nomina,cji oku- pauitów a władzą, pochodzącą z niesla ępowanej woli narodu. Nfemcy na bunt ten wcale nie zareagowali; zbyt już słabi, by interweniować stanowczo, nie pozwolili tylko Polakom z za- boru pruskiego przyjechać do Warszawy na zwoływaną przez regentów ogólno-polską naradę w sprawie utworzenia rządu koa,licyjnego 3) Narada ta zresztą nie dała spodziewanego wyniku, a właści- wie nie odbyła się, bo cały obóz niepodległościoa y i bardzo sil- ne stronnictwa lewicowe, które zwalczały Radę Regencyjną, od jej początków, nie chciały oczywiście wiązać się z nią w zym ostatnim etapie przed zasadniczym przełomem. Do War- szawy na zwołaną na,radę przybył wprawdzie z Krakowa Da- szyński i gotów był z ramienia socjalistycznej partii galicyjskiej wziąć udział w rządzie koalicyjnym, musiał się jednak coPnąć pod stanowczym sprr ciwem i naciskiem PPS. Pociągngło to za sobą wycofanie się Witosa. Gdy wlęc grunt tak się im spod nóg usuwał - musieli regenci zrezygnować z szerokiego planu i oprzeć się skromnfe tylko na Kole Migdzypartyjnym, a więc na realista.ch i narcdowych demokratach, którzy chcieli przez pochwycenie steru rządów opaxi.o wać i zahamować postępując powszechn radykalizacj nastrojów i dążeń. Obawiano się naj- 31 Po zdemfsjonowanym 5.IX, J. K. Steczkowskim pozostawał i pra- cował jego gabinet pod orowizorycmą prezesurą najyierw St. Dzierz- bickiego, a później B. Broniewskfego. Desygnowany na premfera Jan Kucharzewskf od 2.X. próbował utworzyó nowy rząd, ale po tygodniu nieudanych prób - 9.X. - z misji tej zrczygnon,ał. PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 357 więcej PPS Lewicy i Soc. Demokracji, niebezpiecznych nie licz- bą, a demagogią, wyzyskując bowiem wojenne zubożenie i wy- niszczenie proletariatu w miastach i na wsi, podburzały go do gwaitownych wystąpień przeciw "burżuazji" i szykowały się do "d,yktatury praletariatu" na wzór bolszewicko-rosyjski. Tak doszło do utworzenia 23.X. gabinetu Józefa,5 'wieżyńskiego ) Swoje powstanie za.notyfikował ten rząd w Berlinie i Wiedniu, pr.o sząc jednocześnie Polski Komitet Narodowy w Paryżu o re- prezentowanie państwa polskiego przy rządach Koalicji, pra- gram zaś swój przedstawił społeczeństwu 20.X. za pośrednic- twem prasy, zapowiaůdając likwidację okupacji na podstawie porozuniienia z okupantami, zachowanie ładu i porządku, zwo- łanie sejmu, rozpisanie pożyczki wewnętrznej, rozbudowg wnj- ska, prace nad przygcůtowaniem reformy rolnej. Nieco wcześ- niej, 12.X., Rada Regencyjna wydała dekret, wedlug którego wojsko miało złożyć przysięgę, że dochowa wierności "Ojczyź nie swej, państwu polskiemu, i Radzie Regencyjnej, jako tym- czasowej władzy zwierzchniej". Istniejące oddziały przysięgę taką złożyły i 25.X. przeszdy pod władzę Rady Regencyjnej 29.X. ogłoszono tymczasową ustawg o powszechnym obowiązku służby wojskowej, gen. T. Rozwadowskiego powołano na szefa Sztabu. Okupanci i na to wszystko patrzyli bez protestów, z przekazaniem jednak administracji kraju w ręce polskie nie śpieszyli sfę, zabiegi i naciski Rady Regencyjnej i rządu kieru- jąc na tory opóźniających pertraktacji. Ostatecznie Beseler 31.X. zrezygnowawszy z dowództwa nad wojskiem, dopiero 7.XI. godził się n oddanie administracji z dn. 15 lisWpada, w Lublinie zaś austriackl gen.gub. Liposzczak ustalał na to ter- min 1 grudnia. W tych warunkach tybodniowe w ciągu paź- dziernika rządy gabinetu 5 'wieżyńskiego nie miały prawie zu- pełnie realnego dla siebie gruntu; bezradny i bezsilny wobec niesłabnącej bezwzględności i brutalności administracji o,kupa- cyjnej, oparty o nfewielki tylko odłam opinii, rząd starał się wzmocnić swą pozycję przez wciągnięcie i związanie z sobą przedstawicieli bardzo ůwpływowej lcwicy. Głąbiński układał się z Witosem, Chrzanowski próbował pertraktować z socjalistami. W trakcie tych zabiegów jednak zas2ły głębokie zmiany w pc.- łudniowy ch i wschodnich częściach Polski, w związku z rozsy- pywaniem się gmachu habsburskfego. 41 W skład jego weszli: Z. Chrzanowskf - spr. wewn., St. Głąbiński - spr. zagr. J. En lich - skarb, J. Higersberger - sprawiedliwość, A. Ponikowski - wyznania i oświata, Wł. Grabski - rolnictwo i do- bra koronne, A. Wierzbicki - przemysł i handel, W. Paszko vski- komunikacja J. Wołczyński - zdrowie, A. Minkiewfcz - aprowiza- cja. Bez wierizy i zgody Piisudskfego więzionego w Ma.gdeburgu po- wołano go tu na ' ministra obrony krajowej ". Autorzy te8o pom, ysłu chcfeli w ten sposób uspokofó lewfcę 1 zjednać sobfe tajną POW. Premier świeżyński telegraffcmie prosił kanclerza niemleckiego o uwolnienie Piłsudskiego, by mógł on "objąć powierzony mu urząd". Kanclerz odpowfedział 31X., te z odziłby sfę na zwolnfenie, gdyby uzyskał gwarancję że "brygadier Piłsudski porzucf wrogfe stanowisho wobec władz okupacyjnych' i że "z całą szczerością stanie na gtun- 358 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI W czynnym dążeniu do zrzucenia jarzma wyprzedził wszy- stkie ziemie polskie ląsk Cieszyński. Polskie tutaj stowarzy- szenla narodowe kulturalne i gospodarcze wystąpiły z wyraźną deklaracją już 12.X. Po tygodniu, 19.X., utworzono "Radę Na- rodową Księstwa Cieszyńskiego", złożoną z przedstawicieli wszystkich lokalnych stronnictw polskich; przewodzili jej ks. Józef Londzin, T. Reger i Jan Michejda. Organizowane przez nfą wielkie "wiece ludowe" w Cieszynie, Orłowej, Boguminie doznagały się bezwarunkowej przynależności da Polski "wolnej, niepodległej, zjednoczonej". 30.X. Rada Narodowa w proklama- cji swej, powołując się na tę "jednomyślną wolg i zgodę ludno- śct", ogłaszała objgcie przez si bie nad tym obszarem tymcza- eowej "władzy państwowej". Nazajutrz, 31.X., żołnierze Palacy z armii austriackiej, przy pomocy z Krakowa, rozbroili garni- zon austriacki w Cieszynie. Opanowano tą drogą wigkszość księstwa. Te wyzwoleńcze wysiłki polskie spotykały się z podob- nymi dążeniami Czechów. Gdy w powiecie frysztackim, zwłasz- cza w Karwinie Morawskiej, doszła do sporów i zatargów mig- dzy polskimi i czeskimi górnfkami, przedstawiciele polskiej Ra- dy Narodowej spotkali się w Polskiej Ostrawie z reprezentan- tami swego czeskiego odpowiednika - "Zemskeho Narodniho Vyboru pro Slezka" i 5.XI. zawarli i podpisali umowg o tym- czasowym podziale ląska, wedłvg zasady etnograficznej; go- dzono się tu, że decyzjg co do "ostatecznego rozgraniczenia te- rytorialnego" pozostawić należy rządom cn Warszawie i Pradze, tymczasem Rada Narodowa obejmowała powiaty cieszyński i bielski, czeski zaś Narodny Vybor - powiat frydecki; w czwar- ty.m - frysztackim - powiecie pozostawiano dotychczasowy stan rzeczy. Równolegle, a z kilkudniowym opóźnieniem w stosunku do wydarzeń na ląśku, dokonywało sfę wyzwolenie Cłalicji. Koło Polskie w parlamencie wiedeńskim 15.X. powołując się na org- cie przesttzegania obustronnych interesów państwowych". Swfeiyński w odpnwiedzi sn,ej 2.XI stwferdził: "Według naszego rozumienfa po- wotanie na minfstra obrony krajowej brygadiera Piłsudskiego słuty za najlepszą gwarancję, te tylko w razie jego zwolnienfa motemy wziąć odpowiedzialność za spokój w kraju f poprawne lfkwfdowanie okupacji, niezbędne ze względu na obustronny fnteres. Powrót Pfł- sudskiego jest dla rządu polskiego rękojmią utrzymania spoko u w dra.iu wobec czego musfmy ponownie kłaść nacisk na niezwłoczne umotliwfenfe mu przybycia do kraju". Ale i ta depesza nfe odnfosła skutku. Nfemcy w obliczu atastrofy, godzac sfę jut na nieunfknione straty na zachodzie łudzfli sfę jeszcze nsdziejami na rekompensaty na wschodzie w sp,rawfe polskfe,l zaś chcfeli stracić jak najmniej. Już w początku patdziernika 1918 kanclerz wysłał do Magdeburga hr. Kesslera. ktbry znał osvbiście PfłsudskieRo z czasbw walk na honcie wołyńskim wysłannfk proponował oględnfe zwolnienie pod warun- kfem "nieaůalczenia przecfw Nfemcom ' i redukcji pretensji połstich do zaboru pruskiego Plłsudski przecf&ł stanowczo tę rozmowę. Po rag drugi ptzybył Kessler do Magdeburga 6.XI. z zadaniem wydob9cie od wi tnfa pisemnego oświadczenla, że "nIc nie przedsie vetmie prnc- cf v Nlemcom". Jedna'kte pod naciskfem wydarzeń Berlin już w no- c9 l.XI. polecił Kesslerowf telegraflcznie zwolnić PLłsudskiego hen tadnPgo z jego strony o wfsdczenla. PI RWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 359 dzie Wilsona i na "niewzruszalną wolę wszystkich warstw lud- ności kraju" - oświadczyło, że członkowie jego "uważają aig od tej chwili za obywateli państRa polskiego", wolnego i zjed- noczonego. Spotkały się tu jednak dwie koncepcje: konserwa- tyści z odłamem demokratów wypowiadali się za lojalnym, a wigc biernym czekaniem aż Austria dobrowolnie przekaże po- wstającej Polsce zagarnięte kiedyś ziemie polskie; większość jednak chciała iść i poszła inną drogą, doprowadzając do zjaz- du w Krakowie, 28.X., posłów ze wszystkich stronnictw i do uchwały o utworzeniu "Polskiej Komisji Likwidacyjnej", zło- żonej z 23 osób, pod przewodnictwem I. Daszyńskiego, W. Wi- tosa, A. Skarbka i T. Tertila, dotychczasowego prezesa Koła Polskiego. Powzięte uchwały mówiły, że "ziemie po lskfe z obrę- bu monarchii austro-wggierskiej należą już do państwa pol- skiego". Komisja brała na siebie tymczasow^ą władzę na.d tymi ziemiami, miała też "zlik.vc dować stosunki" z Austrią. Powsta- jąc niezależnie od Wiednia, bez jakichkolwiek z jego rąk peł- nomocnictw, Komisja nie uznała też żadnych austriackich or- ganów likwidacyjnych. Większcść jej wypowiadała się za pod- porządkowaniem się Radzie ftegencyjnej, socjaliści jednak, z Daszyńskim na czele, stanowczo nie chcieli zgodzić się na to. Sprawa ta pozostała narazie bez rozstrzygnięcia, bo uwagg i energig pochłaniały bliższe i pilniejsze zadania. 3'l.X. wezwano austriackie władze w Krakowie do kapitulacji. Na czele pol- skiej akcji woj kowej stanął z ramienia Komfsji oficer legiono- wy, płk. B. Roja. Zaimprowizowane oddziałki polskie rozbroiły - bez rozlewu krwi - garnizon austriacki i opanowały całe miasto. W podobny sposób rozbrajano i usuwano Austriaków na prowincji. W tym stanie rzeczy przybył do Krakowa, jako oficjalny delegat rządu świeżyńskiego, W. Czartoryski z wez- waniem, by Komisja podporządkowała się Radzie Regencyjnej, a jego uznała za "komisarza rządu dla Galicji". Istrl jącą nie- chgć o takiego rozwlązania zaostrzył niefortunny wy'bór de- legata, arystokraty z pochodzenia, konserwatysty z przekonań. Witos - "rozparty w fotelu" oświadczył mu, że "rządy panów sig skończyły!" - Moraczewski dodał, że Komisja napewno podporządkuje się rządawi w WarszaR ie, ale "dopiero po wy- rzuceniu Niemców", gdyż "nie poto wyrzucaliśmy Austria ów z południa Polski, by uginać karku pod jarzmo Niemców, trzy- mających (wciąż jeszcze) w ryzach północną czgść" kraju. Kon- sekwencją tej odmowy była przebudowa Komisji na tymczaso- wy rząd dzielnicowy; do nowego prezy ium weszli Witos, Józef Ptaś, Maraczewski i Tertil. Stoworzono 12 wydziałów o charak- terze ministerialnym, na prowincji powoływano komisarzy i ra- dy powiatowe, im też albo zgoła inicjatywie jednostek pozosta- wiając troskę o opanow a,nie anarchii, wyrosłej nagle z ksta- klizmu wojennego, a podsycanej jeszcze przez papełniane btęd9. Utworzona właściwie nagle - sił i środków, potrzebnych do rządzenia krajem, Komfsja nie miała i mieć nie mogła, i o nlkt z jej grona nie przewidywał dls aiebie takiej roli; nic ,ego też 360 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI zaw zasu, nawet w zalążku, nie przygotowano, wszystko trze- ba było improwizawać, niezawsze szezęśliwie. Co gorsza - nie pomyślano, czy nie umiano zatrzymać w szeregach żołnierzy- Polaków z rozsypującej się armii austriackiej; jeśli nie zachę- cano, to nie przeszkadzano nie tylho w usuwaniu obcych urzgd- ników, ale i w rozbrajaniu i rozpgdzaniu posterunków słu by bezpieczeństwa, austriackich z nazwy, ale polskich przeważnie w swoim składzie. Wyzwalający się kraj nie rniał więc ani siły zbrojnej, ani policji. ołnierze austriaccy różnych narodowości oddawali broń tylko tam, gdzie żądanie można było poprzeć groźbą użycia siły. W olbrzymiej tedy ilości wypadków żoYnie- rze ci rozbijali bezpańskie już magazyny R,ojskowe, rabowali ich zawartość i obwieszeni tym łupem, uzbrojeni - wracali do. da- lekich swoich domów, albo w przepełnionych pociągach, al bo w wielu wypadkach pieszo, tworząc dzikie bandy, rabujące po miasteczkach i wsiach, a nawet napadające na pociągi, towaro- we zwłaszeza. W tym morzu nagle spadłej i rosnącej anarchli jednostki energiczniejsze twarzyły tu jakiś drobny oddziałex wojska, tam - służbę bezpieczeństwa, lub próbowały ve' ogóle zapanować na sytuacją. Tu i tam - w walce z rabunkiem, przy braku sądów, stosowano doraźną karg publicznej chłosty. Nie brakowało oczywiście i wybuchów ambitnego warcholstwa, uznającego za władzg siebie tylko, uabrojanego w demagogig, a dającego w skutku napady na dwory, rozbijanie i rabowanie sklepów w miasteczkach lub plądrowanie bogatych domów. Kolbuszowa, Tarnobrzeg, Brzesko, Chorzów nie należały tu do wyjątków, były tylko - przez krew rannych i pome rdowanych - jaskrawszymi odblaskami zamgtu, w gruncie rzeczy rac2ej nieuniknionego w dobie tak wielkiego przełomu i przewrotu, na szezgście - zamgtu krótkotrwałego. W takich warunkach nie faktyczna, lecz nominalna tylko ůNładza Kcmlsji Likwidacyjnej ogarnęła zachodnią połowg Ma- łopolski ze Sląskiem Cieszyńskim, na po !udniu siggając na Spisz i Orawg, na wschadzie jednak zatrzymując się nad Sanem, Cała Małopolska Wschodnia opanowana została przez Ukraiń- ców, w drodze zamachu, ułatwionego im przez umierającą Austrig. Wiedeń aż do ostatniej chwili łudził sig, że może uda mu s!g jeszeze wyjść z katastrofy w formie państwa związkowe- go; na Ukraińców małopolskich patrzył oddawna, jal: na "wier- nych.tyrolezyków wsciZodu", a w przededniu kat2strofy arie- dział, że Ukrainska Raua Narodow chce zachować zwiąaek z Austril ra podstawie iederacyjnej.5) Dlatego też w ostatnich 5) Polityczni przy vódcy ukrafńscy aż do ostatniej chwili nie v9- chodzili poza dążenie do wyodrgbnienia wschodniej Galicji i prze- kształcenia jej w "prowineje narodowościovra wewnątrz Austrii". Na wiosne 1918 dr Panejko próbował zapocza.tkować "kierunek entento- filski", spotkał się jednak z potępieniem ze strony ukraińskiei repre- zent.acji plrlamentarnei Petruszewicz) i kra.iowych nacjonalistów Kost'-LeR icki). Tra..ano w uostawie austro ilskiej choć coraz wi- doczniejsza była klę ka państw centralnvch choć coraz wvratniej chwiał się gmach habsburski. Wielh! wiec we Lwow ie 19.X..1918 po- PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 361 tygodniach austriacka Komenda Naczelna zaczęła wycofywać z Małopolski Wsch. oddziały, zhożone z żcłnierzy Polaków, za- trzyrnywać zaś i osyłać z frontu włoskiego pułki całkowicie ru- skie lub z wybitną przewagą Rusinów w szeregach, przekazując im też magazyny wojskowe oraz składy broni i amunicji. Z oku- powanych terenów za Zbruczem ściągnięto "strzelców siczo- wych . Polityezni przywódcy ukraińsay aż do ostatniej chwili (31.X.) - w Wiedniu i we Lwc wie - usilnie a be 5kutecznie za- biegali o to, by Austria formalnie przekazała im władzg we Lwowie i w całej Małopolsce Wsch. Równolegle jednak do tych zabiegów tworzono gniazda spiskowe w Przemyślu, Stanisławo- wie, Stryju, Kołomyi, w Brzeżanach, Tarnopolu; czgść "strzel- ców slezowych" razpuszezona z bronią i amunicją niby do do- mów, w istocie zaś dla opanowania głębszej prowineji. We Lwo- wie w kilkunastotysigeznym, ruskim przeważnie garnizonie or- ganizacja spiskowa miała 2.400 ludzi. Stojący na czele spisku sotnik Dymitr Witkowski przewidywał zakońezenie przygoto- wań do 3.XI. Ale Wiedeń zwlekał z decyzją, I akowska zaś Kc- misja Likwidacyjna zapowiadała swoje przeniesienie się do Lwowa. To vcłaśnie przyśpieszyło wybuch. Ukraińska Rada Na- rodowa (Kost'-Lewicki) - ulegając zresztą naciskom WitkoR'- skiego, zdecydowała się na wystąpienie. W nocy z 31.X. na l.XI. rozbrojono i internewano Polaków, pozostających jeszeze w oddziałach garnizonu l15 i 19-ty pułki austriackiej obrony krajowej) - jednocześnie zaś obsadzono zbrojnie wszystkie ważniejsze gmachy rządawe i miejskie, na skrzyżowaniach ulic ustawiono placówki z karabinami maszynowymi. Lwów - bu- dząc się - ujrzał się pod okupacją ukrafńską. W sposób podob- ny, choć z niemałymi różnicami w czasie, opanowano wszyst- kie miasta i powiaty a ż da linii Sanu. W Przemyśiu tylko l.XI. z inicjatywy H. Lieberrnana powstała wspólna polsko-ruska "Komisja rządząca"; po 3 wszakże dniach Ukraińcy złama2f umowg, podstgpnie i w nocy opanoarali Przemyśl. Polacy utrzy- mali się jednak w czgści miasta za rzeką, na tzw. Zasaniu, two- rząc tu polską Radg Narodową z so jalistą Liebermanem i nar. dem. L. Tarnowskim na czele. Polski Lwów spontanicznie stanął w e,bronie swoich praw. Sily były mniej niż szezupłg Mścił się tutaj bray przezorności, a nawet lekceważenie niebe ieczeństwa ze stron Ukraińców ) wołał do życia Ukr. Radę Narodow&, odrzucił wniosek Hankiewicza (niepodległośó całej Ukrainy) i - stając na gruncie manifestu ce- sarskiego - wypowiedział się za stworzeniem ze wschodniej tylko Ga- licji "państwa ukrnińskiego w zwiazku z Austri ". Do ostatniej chwili łudzono się, że - jak pisał Kost'-Lewicki ("Wełykij Zryw" Lwów, 1931) - złączenie się z Austrią dać mote Ukraińcom galicyjskim "za- bezpieczenie przed imperialistycznym naporem najblitszych sąsia- dów".. 6) W przede dniu wybuchu przebywający we Lwowie St. Głąbiński, min. spr. zagr. w gabinecie Świeżyńskie o. radził delegatom młodzie- ży by nie vierzyli w "alarmistyczne pogłoski". Płk. Wł. Sikorski, przy- słany tu przez Radę Reg. dla organizowania oddziałów wojska, 28.X. meldował w obszernym raporcie szefowi Sztabu w Warszawie o licz- 362 NAJNOWSZA HIBTORIA POLSKI Przedstawiciele Rady Regencyjnej i krakowskiej Komisji przygotowywali się jedynie do uroczystego w dn. l.XI. ogłosze- nia tu "państwowości polskiej". 31.X. siły polskie składały sig z POW (ok. 400 ludzi), batalionu "kadrowego" (pod hpt. Tatar- Trześniowskim, ok. 250 ludzi) i zupełnie nieuchwytnych, raczej tylko zaprojektowanych nar. demokratycznych "Polskich Kadr Wojskowych" kpt. Mączyńskiego. Po.djęte przez POW próby po- łąc2enia tych szczupłych sił pod wspólnym dowództwem rozbiły sig o mur krótkowzrocznych ocen, wzglgdów prestiżowych i vy- górowanych ambicji.7) W nocy wigc z 31.X. na l.X. załogę pol- ską stanowił słaby, prawie nieuzbrojony batalion piechoty kpt. Tatara, zakwaterowany w Szkole Sienkiewicza, i niewielkie po- gotowie mobilizującej się POW w Domu Akademickim i w Do- mu Techników. O ukraińskim fakcie dokonanym dowiedziano się o świcie. Walki zaczęły się w godzinach rannych w rejonie Szkcły Sienkiewicza, gdzie patrol polski rozbroił pierwszą na- potkaną placówkę ukraińską. Zaalarmowane miasto pośpieszyło z pomocą swoim obrońcom. Młodzież męska, dziewczgta, nawet dzieci stawały wů szeregach walczącyeh. W nierównej walce zdo- bywano na nieprzyjacielu broń i amunicję i w ciągu kilku dni wydarto ulicę po ulicy zachodnią połowę miasta. Bgdzie też ona przez trzy tygodnie wyspą, odciętą od Polski, zdaną tylko na własne bohaterstwo.s) nych objawach "wskazujących na poważne przygotowania ze strony ukraińskiej", ale 30.X. wyjechał ze Lwowa do Przemyśla na nowe wyznaczone mu stanowisko. Kpt Cz. Mączyński ówczesny austriackf komendant składów broni na dworcu lwowskfm, związany politycz- nie z nar. demokracją, również lekceważył pogłoski o przygotowywa- nym zsxnachu. Nieliczna tutaj POW przez nołączenie się z "Wolnoś- ćią (organizacja młodych olicerów Polaków z pułków austriackich) miała dokładne wiadorności o gorączkowych przygotowanlach uln aiń- skich komendant jej podporucznfk de Laveaux niejednol otnic alarxnował i kpt. Kam ińskiego (zastęDcę Sikorskiegó) i kpt. Mączyń- skiego, ale młody wiekiem i nitszy stopniem nie zdołał Drzekonać star- szych o niebezpieczeństwie zarządzoną przez niego 31.x, mobilizację POW przyjęto albo niechętnie, albo z pobłażliwym uśmiechem. 7) Z inicjatywy ppor. de Laveaux odbyła się wsDblna narada ze- brani i tu pobłażliwie potraktowalf zdobytą u ez POW wiadomóśE o zamachu w ciągu najbliższej nocy. Do wyboru wspblnego dowódcy nie doszło, bo kpt. Kamiński oświadczył, te "jako przedstawiciel regular- nego wojska nfe może się poddawać tadnej komendzie" Mączyński zaś nie chciał decydować bez porozumienia z organizacją polityczną, do ktbrej naletał. Dopiero po wybuchu walki wybrano wspólnego do- wbdcę kpt. Rożena. po jego rezygnacji tegoż dnia "komendantem na- cselnym został kp,t. Mączyński, zastępcą jego Dor. i a.pifiski-Nilski. 81 Wybuch walki wywołał w garnizonie austriackim Lwowa tzw. dżiką demobilfzację; z koszar miasta wylały się nagle - śpiesząc na dworzec kolejowy i w kierunku rogatek miejskich - tysiące żołnieny rótnych narodowości. 8tronie polskiej ułatwiło to sytuację niezmier- nie nie tylko przez powstały w mieście zamęt, ale i prcez otwart motliwość zdobycia broni. Dla strony ukraifiskiej b9ł to niespodzie- wany cios, bo pędowi demobilizacyjnemu uleeli i tohuerze ruacy; i oni - rzucając broń - odchodzili nawet z posterunków warto vni- caych. Siły ulQaińskie bardzo powatne w Di s j chwili stopniał % ybko i tak dalece, te jut 2.XI nie motna było pozwolić ńawet naj- bardziej zmgczonym bodaj na krótki odpoczynek. 8ciagane Dośpieemla PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 363 W chwili, gdy na "miasto zawsze wierne" spadał cios tak na- gły - wyzwalał się obszar okupacji austriackiej, z Lublinem, Piotrkowem, Radomiem i Kielcami. l.XI. na rozkaz płk. Rydza- migłego POW przystąpiła, przy entuzjastycznym współudziale społeczeństwa, do rozbrajania i usuwania austriackich okupan- tów; poddawali się oni temu naciskowi bez oporu i oddając bro ń, oraz magazyny, w ciągu paru dni odeszli w samorzutnej demobilizacji. Rada Regencyjna i rząd Swieżyńskiego już po- przednio podjgli pr6bę podporzą dkowania sobie tego obszaru, przysyłając tu 30.X. swego komisarza, Juliusza Zdanowshiego, który też w oparciu o urzgdnikówů Polaków z rozwiązanego tu austriackiego "gen. gubernatc rstwa" zaczynał rządzić i wy a- czać starostów na powiaty; równocześnie płk. Pasławski prbbo- wał zaprzysiądz dla Rady grupy oficerów i żołnierzy Polaków z armii austriackiej; skierowano tu również podlegający Radzie Regencyjnej batalion wojska. Chw'iejną tu i niepewną pozycjg swoich delegatów osłabiał sam rząd. 'wieżyńskieao. Bo - jak już wspomniałem - starał się on, dla wzmocnienia kru hych pcdstaw związać z sobą i wciągnąć do swego skł=adu przedstawicieli lewicy. Nie mogło to dać rezultatu, bo lewica nie tylko trwała w nieprzejednanej nie- chęci do Rady Regencyjnej, ale i przygotowywała się już w ta- jemnicy do stanowczego wystąpienia. Gabinet Swieżyńskiego, nie wiedząc o tym, powodów niepowodzenia szukał w swoim po- chodzeniu - nominacji z rąk regentów. Toteż minister spraw wewnętrznych Chrzanowski, poparty przez Głąbińskiego, wystą- pił z pomysłem radykalnego 2erwania z Radą Regencyjną. Opracowano projekt odezwy; zapowiadano w niej Polskę nie tylko "zjednoczoną i a-olną", ale i "ludową". Odmawiając Ra- dzie Regencyjnej i sobie prawa do reprezentowania narodu, ga- binet postanawiał jednak pozostać "na posterunku", by "w porozumieniu z politycznymi stronnictwami, przedstawiającymi pracujący lud polski", przystąpić do tworzenia nowego rządu. Regenci oburzeni tą próbą zdetronizowania ich - po trafili gro- teskowy "zamach stanu" 2dusić. Gabinet wieżyńskiego musiał ustąpić. W wydanej odezwie do narodu regenci zapowia,dali na grudzień wybory i zwołanie sejmu, E. Sapiesze zaś powierzyli utworzenie nowego "rządu koalicyjnego". Niedoszły premier o tak jaskravcym nazwisku mógł tylko pogłgbić przepaść między społeczeństwem a regentami, nie ułatwiali mu też beznadziej- nego zadania i narodowi demokraci, którzy godząc się na udział w rządzie, chcieli tworzyć w nim główny trzon i domagali się dla siebie 12 tek, z 4 pozostałych 3 przeznaczając dl:ai prawico- wego odłamu ludowców, i tylko jedną dla socjalistów. z Pokucia i Bukowiny oddziały "strzelcbw siczowych" spotykały aię z oporem obrony polskiej w rejonie KleDarowa i Per senkówki. albo ulegały tu rozbiciu. albo cz ścio vo tylko przedzierały się do niiasta. Tak niepomyślny rozwój sytuac)i spowodował dymisję sotniia Wit- kowskiego. Miejsce jego j ł 3.XI. ataman "strzelców siczowych" firyć gossak. 364 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI W tym stanie rzeczy rozległ się śniiały głos lewicy. W wyniku bowiem poufnych narad w Krakowie i Warszawie socjaliści, lu- dowcy i ra dylcalny odłam inteligencji postanowili siggnać po w.ładzę przez utworzenie pierwszego całkowicie niezależnego rządu polskiego. Na siedzibę wybrano Lublin, bo leżał na tere- nle Królestwa, oczyszczony już był z okupantów i posiadał w oddziałach POW siłę, dającą g varancję powodzenia. Wtajemni- czeni z Warszawy przybyli tu już 2.XI., ale dopiero w nccy z 6 na 7.XI., po niezbędnych przygotowaniach, ogłoszono, że utwo- rzył się i zaczął działać "tymczasowy rząd ludowy republiki pol- skiej " ). Równocześnie opublikowano "manifest", rewolucyjny w tonie, radykalny w zapowiedziach.l ). Spotkało się to w ma- sach z żywym oddźwiękiem. Rozmacho ,i ambicji nie odpowia- dał zasięg siły; w działaniu praktycznym wychylono się nie- znacznie poza Lublin; o wiele większej reszty o'bszaru nieist- niejącej już okupacji austriackiej nie opanowano. Ustosunko- wały się życzliwie i skłonne były do uznania zwierzchnictwa Lu- blina Rada Narodowa w Cieszynie (Reger) i w Przernyślu (Lie- berman), pcdporządkowała się bezzwłocznie starsza o parę dni "republika" socjalistyczna w Dąbrowie Górniczej, podobnie po- łączyć się z Lublinem chcieli ks. Eugeniusz Okoń i Tomasz Dą- bal, proklamując "republikę" na obszarze migdzy Tarnobrze- giem a Kolbuszową. Od tych wszakże przejawów solidarności znacznie silniejszą była opozycja konkurentów. Warszawska prawica z naradowymi demc kratami na czele w wydanym ko- munikacfe odmawiała kategorycznie swego uznania dla l bel- skiego "faktu dokonanego", Rada Reg. oświadczała, że oczeku- je rządu koalicyjnego, krakowůska zaś Komisja Likwidacyjna za- 9) Przy Daszyńskfm jako premierze objęli. St. Thugutt - sprawy wewn. J. Moraczewski - komunikację, G. Dubiel - oświatg, J. Ponia- towski - rolnictwo B Ziemięcki - przemysł T. Arciszewskf - opie- kę społeczna W. Vitos - aprowizację, M. Malinowski - roboty pu- bliczne M Downarowicz - skarb, płk. E. Rydz-śmigły - wojsko W. Sieroszewski - propagandg; było poza tvm 2 ministrów bez.teki- T. Nocznicki i B. Stolarski, oraz 3 wiceministrów - A. Strug, T. Ho- łówko i I. Kosmowska. 10) Ogłoszony jednocześnfe (opraco any przez Hołbwkg i Thuguttal "manifest" zapowiadał: "Państwo polskie obejmujace sob& wszystkie zfemie zamieszkałe przez lud polski, z własnym wybrzeżem morskim. stanowić ma po wszystkie czasy Polskn Republikę Ludow , której pierwszego prezydenta obierze sejm ustawodawczy". "Rada Regencyj- na działająca na szkodę narodu polskiego z dniem dzisiejs2ym z woli ludu polskiego przestaje istnieć; w razie, gd5 by Rada Regencyjna oraz rzą.d, przez nią. stworzony tej woli ludu pol 'ciego nie chciały się pod- dać ogłoszone będa za wyjęte spod prawa: ściganfe ich i ujrcie w rę- ce ńaszych władz wykonawczych będzie obowiazkiem katdego oby- watela polskiego. Sejm ustawodawczy zwołany bgdzie nriez nas jeszcze w bież. roku na podstawie powszechneĄo. bez różnfcy płci, rbwnego. bezpośredniego, tajnego i proporcjonalneeo ełosowania". Ogłaszaj&c dalej "całkowite nolityczne i obywatelskie równouprawnienie wszy- stkich obywateli bez różnicy pochodzenia, alary, narodowości" - a takte "wolności sumienia, druku, słon-a gromadzeń f nochodów" upaństwowiono "wszystkie donacje i majoratv ' oraz wszystkie lasy, a ustanawiajac dla przemyshx i handlu 8-eodzinny dzień pracy za- pow:adano wniesienie na sejm projektu szerokich reform społecz n ch. PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 365 powiadała, że uzna tylko "jednolity rząd polski" 11) Były nawet podjęte próby brojnej wyprawy na Lublin; nie doszło do nich, bo w Warszawie gen. Rozwadowski wycofał się z przygotowywa- nej akcji, w Krakowie zaś płk. Roja oparł się żądaniom i zgo- dził się jedynie na interocrencję wojskową przeciwko Okoniowi i Dąbalowi. Z drugiej strony i rząd lubelski nie mógł swej wła- dzy rczszerzyć: nie było na to ani sił, ani czasu. Wypadki bo- wiem toczyły się już bardzo szybko, sytuacja oóólna w ciągu lcilku dni zmieniła się zasadniczo. Rewolucja w Niemczech wraz z detronizacją cesarza usuwała i kanclerza Maksymiliana ba- deńskiego, oddając 9.XI. władzę w rgce socjalisty Fr. Eberta. Z Warszawy już poprzeilniego dnia umknął w potajemnym po- śpiechu gen. Beseler, sztab jego rozsypał się, zre wolt wany gar- nizon niemiecki, dostosow-ując się do wydarzeń w Rzeszy- stworzył rady żołnierskie. W niedzielę lO.XI. o godz. 5-ej rano verócił do Warszawy Jó- zef Piłsudski.l2) Tegoż dnia od rana rozpcczęlo się rozbrajanie Niemców; akcja, zapoczątkowana przez POW w Warszawle, roz- szerzyła się błyskawicznie na cały obszar niemieckiej okupacji w Królestwie. Wzięły.w tym udział różnobarwiie organizacje wszystkich ugrupowań politycznych, młodzież szkolna, kobiety, nawet dzieci. Odbierano Niemcom broń na ulicy i na posterun- kach, zmuszano do kapitulacji wyodrębnione mniejsze oddzia- ły na prowincji, opanowywano linie kolejowe, urzędy, instytucje, usuwano z nich urzgdników niemieckich. Wśród ogblnego en- tuzjazmu nie zdawano scůbie sprawy z powagi sytuacji i tkwią- cego w niej niebezpieczeństwa. Niemcy od dłuższego już czasu 11) Zadanie podporządkowania Komisji nowierzył rza,d lubelski dwom swoim członkom - Moraczewskiemu i Dubielowi. Przybyli oni w tym celu B.XI do Krakowa spotkali się jednak ze stanowcz nie- chęcią większości Komisji i odinowa płk. Roji, który czekał na powrót Piłsudskiego i angatować się politycznie nie chciał Jednym z powo- dów tego niepowodzenia było zmienne stanowisko Witosa, który dą- żąc do władzy, nie chciał ani się spóźnić, ani pomylfć w wyborze part.nera. Brał on udzfał w poufnych naradach grzed utworzeniem rzą.du. Do Lublina przyjechał wraz z Daszyńskim i Stanińskim ?XI. Potwierdził swa zgodg na tekę ministra aprowizacji i nie miał tad- nych zastrzeteń co do treści manifestu. ani pretens.li o to, te wśrbd podpisdw umieszczono jego nazwisko. Wracajac jednak z Luhlina, spotkał sfę w pociągu ze Skarbkiem co dało w skutlcu odnowiona kon- cepcję połaczenia ludowców f prawicy dla utworzenia rzadu pod pre- zesurą Witosa. Po przyjeździe do Krakowa przystą.piono odrazu do narad. Dlatego też - ku zdumieniu Lublina - o łosił Witos 9.XI w prasie: "W odezwie, wydanej nrzez tymczasowy rzz l.d ludowy republi- ki polskiej w Lublinie, wymieniono moje nazwisko. Celem uniknięcia nieporozumienia oświadczam, że podpis mbj umieszczono bez mojej wiedzy i te w skład tego rządu nie wchodzę". ?2) Wiadomość o nrzyjeździe Piłsudskiego wynrzedziła sam przy- jazd zaledwie o parę godzin. W nocy o godz. 2-ej dowiedzieli sie o tvm regenci i POW. Totet wbrew okrzepłe.i jut legendzie o "wielkich tłu- mach" - na dworcu powitał Piłsudskieao t9lko ks Lubomirski i nie- liczny. z kilkudziesieciu osób złożony zesnbł peowiakbw i b legionistów z A. Kocem na czele. Tłumy tvsiaczne zebrały się przed mieszkaniem Piłsudskiego przy ul. Moniuszki dopiero po godz. 10-ej, gdy ludzfe, wychodząc z kościołów, dowiadywali się o przyjeździe. 366 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI czuli się w Polsce, jak na dygocącym wulkanie, oczekiwali wy- buchu i w niespokojnych przewidywaniach wyolbrzymiali jego skutki. Wiadorność o rewolucji w Rzeszy i o ucieczce Beselera pogłębiła te panikarskie nastro je. Urzędnicy myśleli o tym, aby t lko ujść cało; rady żołnierskie również rzuciły ha,sło ja k naj- szybszego powrotu do kraju; nie chciały też go opóźnfać czy utrudniać przez walkę z Polakami; żołnierze, zmęczeni cztero- letnią służbą, bić się nie chcieli; osaczeni na posterunkach czy zatrzymywani na ulfcach, oddawali brc ń nawet wyrostkom i dziewczgtom. Istniała jednak granica dla tych kapitulacyjnych nastroj ów. W momencie listopadowego przełomu pozostawało w Polsce jeszcze około 80 tys. Niemców (wraz z urzgdnikami i ich rodzi- nami) - z tego nie mniej niż 30 tys. w Warszawie; reszta roz- rzucona była po całym kraju nierównymi grupami; oddziały te były już zrewoltowane, jednak zdyscyplinowane jeszc2e nie tyl- ko przez nawyk, ale i przez instynkt samoobrony; niektóre nic nie straciły ze swej przedrewolucyjnej buty i karności. Strona polska odczuła to w niejednym wypad ku; najjaskrawszy zdarzył sig w Migdzyrzeczu, gdzie próba rozbrojenia garnizonu niemiec- kiego ściągnęła na miasto niemiecką ekspedycję karną z Bia- łej; nie tylko rozbito drobny oddziałek POW, lecz w ciągu 3 dni (16 -18. XI.) ovymordowano kilkadziesiąt osób z ludności cy- wilnej, zrabowano wszystko, co mieć mo:gło jakąś wartość, ściąg- nigto jeszc2e olbrzymią kontrybucję. W Warszawie z 30 tys. Niem- ców ponad 12 tys. przypadało na wojsko, zmasowane w ko- szarach w stanie bojowym: Rada żołnierska w ciągu 9.XI. szu- kała kontaktu z Polakami o większym w społeczeństwie auto- rytecie, by zadeklarować gotowość opuszczenia Warszawy bez walki, pod warunkiem, że zostanie zagwarantowany bezpieczny i spokojny przebieg ewakuacji. Nie znalazłszy takich przedsta- wicieli do południa w niedzielę, Rada była już skłonna rozwią- zać się i przekazać wła.dzę szefowi sztabu Beselera płk. Not- he'mul3) ten zaś wcale nie ukrywał, że należy w razie potr2e- by nawet pod groźbą bombardowania z fortów utrzymać Warsza- wę w ręku jako punkt węzłowy aż do czasu wycofania wojsk niemieckich nie tyl'ko z Polski, ale też z Ukrainy i Białejrusi. Tuż przed powzięciem uchwały Rada dowiedziała się o powro- cie PiŁsudskiego i postanowiła zwrócić się do niego. Piłsudski zgodził się ich przyjąć ů) ; chodzlłn mu nfe tylko o to, by uniknąć 13) Ta niedoszła decyzja pahrywała się z nieznanymi jeszcze a War- szawie tendencjatni nowych rewolucyjnych władz w Berlinie; już l3 XI nadeszły do Warszawy instrukcje, wg których rady tołnierskie miały być instytucjami o charakterze doradczym tylko, władzę Iai- tyczną zaś sprawować mieli oficerowie. ů) Zajęty od rana rozmowami politycznymi z regentami f przed- stawicielami rbtnych ugrupowań - mógł Pi sudski przyjąó delegatów niemieckich dopiero o północy. Niemałą rolę w tej sprawie odegrat Wł. Marcinkowski, bwczesny podporucznik niemiecki, a pbtniejszy urzędnik polskiej służby dyplomatycznej; on też w godzinach popo- łudniowych zameldował się u Piłsudskiego, przedstawił sytuację i za- powiedział, że zgłosić sfę mają przedstaeiciele rady. PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 367 bezcelowych walk i ofiar, lecz i o to, by Niemcy odeszli jak naj= prgdzej i by - odchodząc - nie zepchngli Polski na poziom "prymitywu pod wzglgdem techniki życia"; chodziło o broń, tabor kolejowy, środki łączności. WS nikłe z tej nocnej rozmo- wy z delegatami pertraktacje doprowadziły do układu : Pił- sudski zwracał się do ludności z wezwaniem, by nie dawała się porywać "uczuciom gniewu i 2emsty", by "zachowała zimną krew, równowagg i spokój" : "wyjazd władz i wojsk niemiec- kich musi od być się w najzupełniejszym porządku" - "nikt niepowołany nie ma prawa występować z jakimikolwiek za- rządzeniami w stosunku do odchodzących żołnierzy. Rada Zołnierska Rymagała jednocześnie od wszystkich niemieckich załóg i placówek, by "zachowywały się tak, jak tego wymaga nowy stan rzeczy". Niemcy w pertraktacjach zrezygnowali ze swego pierwotnego żądania, by w rgku ich pozostały główne linie kolejowe (z Warszawy ku granicy) - zrezygnow.ali również z pieszego przemarszu przez Polskg; godzili się na pol- skie kierownict .o e akuacji i na kompromisowy warunek- oddziały niemieckie wyruszają i pojadą pr2ez Polskg z bronią, ale skła.dają tę broń ' adzom polskim w punktach granicz- nych. Układ ten podpisany został l6.XI., ale pierwsze trans- porty Niemców wyruszyły już l3.XI. Ewakuacja trwała tydzień; l9.XI. cały okupowany przez Niemców obszar Królestwa, z wy- jątkiem Suwalszczyzny i czgści Podlasia był już wolny. Od- działy niemieckie, zgodnie z układem, składały broń w pun- ktach granicznych. Staio się to główną podstawą dla wypo- sażenia tworzących się oddziałów wojska polskiego. Równolegle do te o pokoj wego likwidowania okupacji- s?,ly wysiłki w kierunku opanowania i uporządkowania we- wngtrznej sytuacji politycznej. Bezsporny autorytet moralny Piłsudskiego i pełny zaufania "glos ludu", widzącego go w au- reoli bohatera narodowego, sprawiły, że od pierwszych chwil pobytu w wyzwalającej się Warszawie znalazł się on bez żad- nych ze swej strony starań w sytuacji nadrzędnej, ponad ry- walizacją kierunkó v i ambicjami jednostek. Wszyscy od niego właśnie oczekiwali rozwiązania trudnej sytuacji, wszyscy- choć z różnymi zastrzeżeniami i warunkami - godzili się pr2e- cież na jego 2wierzchnictwo w sensie roli wyjątkowej i roz- strzygającej. Znalazło to dla siebie pierwszy ja vny wyraz w decyzjach Rady Reg.. która już ll.YI. przekazała Piłsudskie- mu "władzę wojsko a i naczelne dowództw.o wojsk polskich", z jedynym zastrzeżeniem, że "po utworzeniu się rzadu naro- dowego, w którego rgce Rada Reg. zwierzchnią swoją wiadzg 2łoży, brygadier Józef Piłsudski władzg wojskową temuż rzą- dowi narodowemu zobowiązuje się z.łożyć"' '). Połączone to by- 14) To "przekazanie władzy wojskovrej" było ; u kiegotpoddainśę. niem Iaktu już dokonanego bo pod rozkazy Pi samorzutnie gen. Rozw'adow .ski H Warszaw.ie. płk. Rydz-śmi Lublinie i płk. Roja w Krakowie. Piłsudski - "obejmując komend ' - l2.XI. w'ydał pierw : zy swój rozkaz, gdzie "liczył na to", że każ- 3B8 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI ło z prośbą, by Piłsudski właśnie podjął się utworzenia takiego rządu. W związku z tym - na skutek stanowezej perswazji Ptłsudskiego - rozwiązał się rząd lubelski 1 ). W trzy dni póź- niej - l4.YI. - Rada Reg., uważając "stan przejściowy po- działu zwierzchniej władzy" za szkodliwy dla powstającego pań- stwa oraz "kierując się dobrem Ojezyzny" - postanowiła sig rozwiązać, a "obowiązki" swe i "odpowiedzialność wzglgdem narodu" w rgce Piłsudskiego złożyć lu). Decyzja ta z trzydniowym opóźnieniem potwierdziła wytwo- rzony już stan rzeczy: władza sama szła do rąk Piłsudskiego. Bezpośrednio po przyjeździe z Magdeburga - już od wezesnych godzin rannych.lO.SI. rozpoczął przyjmowanie zgłaszających się przedstawicieli różnych instytucji, organizacji społecznych i ugrupowań politycznych. Z tej powodzi kontaktów i wrażeń wysuwała się na plan pierwszy sprawa najpilniejsza i najtrud- niejsza - powołania rządu. W rozmowach z przedstawicielami wszystkich wigkszych i mniejszych stronnictw spotykał się Pił- sudslci z zasadniczym potwierdzeniem własneg.o poglądu: wigkszość doradzała utworzenie rządu "nie tylko na podsta- wach demokratycznyclz, ale i z wybitnym udzialem przedsta- wicieli ludu vciejskiego i miejskiego"1ů). Miałby wigc być to r cąd koalicyjny, 2łożony z przedstawicieli wszystkich głównych odłamów społeczeństwa, ale z przewagą socjalistów i ludowców. Piłsudski, "licząc się z potgżnymi prądami, zwycigżającymi na dy oPicer i żołnierz "potrafi siebie prze2wyciężyć i zdobgdzie się na wysiłek dla usunigcia lw wojskul rótnic i tarć, klik i zaścianków" - tej "szkodliwej pozostałości" po różnych próbach tw orzenia w cza- ale wojny "w różnych miejscach i warunkach" polskich formacji woj- skowych. i51 Krakowska Komisja Likwidacyjna wahała się jeszeze; podpo- rządkuje się dooiero po utw,orzetiiu rządu Moraczewslsfego. lfi) Rada Reg. - ustgpując -- pozorami osłaniala sw'oje własne poezucie, że grunt usuwa jej się pod nogami i że wů nowej sytuacji nie ma już dla niej miejsca. Lewica zapowfadała strajk demonstra- cyjny, l3.XI. tłumy manifestowały, krzyczac: "Precz z regentami!"- tegot dnia rzucono parg petard na podwórze pałacu arcybiskuoa Ka- kowskiego. 171 Rozmowy te trwały do l3.XI., ale już pierwszego dnia wfd2iał Pilsudski, że ster rządów winien się znaleźć w ręku lewicy. lO. XI. późnym wfeczorem wů lokalu Przy ul. Szpitalnej odbyło sfg zebranfe przedstawicieli stronnictw lewico vych. Przybyły tu Piłsudski przema- wiając - określał ów etap v żyeiu Europy jako "enokg wielkiej prze- budowy społecznej ' ; uw,ażał, że uboga technicznic i zniszczona Pol- ska na żadne ekspery.menty pozwolić sobie nie moie, bo s zazwůyczaj "zbyt koszto vne.'. "Eksperyment" rosyjski odrziical. "Musimy zacze- kać, jak zagadnienie przebudowy społecznej rozwiąże u siebie zachód", bogaty i mogący za eksperymenty p3acić. "Cóż, groszg oanóův - mó- wił tu dalej - ja wam władzg dam. Was niesie na sw oich skrzydłach wiatr, który dziś polatuje nr.d całą Eiirooa.. Ale ja nanón. ostrzegam: nie zepominajcie, że wůy jesteście piasek!... Wy jesteście fal1 nastrojów, ale nie jesteście zorganizowana. sił '.... Vedług nie,o - w jednym tylko zaborze austriackim oolskie życie społeczne i polityczne mogło rozwijać sfę mniej lub w,igcej normalnie. Ani w Poznańskim, ani w Królestwie warunków na to nie było. "Jeżelf wy - końezył - nie wykorzystacie tego czaau. kiedy bedzfecie mieli władzg wů rgku, na Co, by się zorganizować, aby z piasku stać się realną s:łl, to ja was, PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 3B9 zachodzie i wschodzie", postanowił powierzyć misjg utworzenia takiego rządu I. Daszyńskiemu, w przekonaniu, że zdoła on ,.w z odnej współpracy z wszystkimi żywiołami przyczynić się do odbudowy dźwigającej się z gruzów Ojezyzny", oraz pod wa- runkiem, że wzmocni "skuteczność pracy swego gabinetu przez udział w nim wybitnych sił fachowych, niezależnie od ich prze- konań politycznych". Miał to być rząd tymezasowy, a wigc i bez prawa do wprowadzania gł bszych zmian społecznych. Głównym jego zadaniem miało być opracowanie projektu or- ganizacji "najwyiszej władzy reprezentacyjnej, obejmującej trzy zabory" oraz zwołanie sejmu. Daszyńskl, przyjąwszy misjg, spotykał się jednak z przeszko- dami nie do przełamania. Witos ze swym odłamem ludowców w zasadzie nie uchylał się od udziału w rządzie, ale domaga się dla siebie pozycji, jaka odpowiadałaby ilościowej przewadze ludu w kraju. Narodowi demokraci - widząc w mającym po- wstać rządzie odwróconą koncepeję w-łasną - tymbardziej nie chcieli godzić się na "rolg w cieniu"; cofngli się ezgściowo ze swego sztywnego stanowiska pod siłą argumentu, że trzeba wprowadzić do rządu reprezentantów zaboru pruskiego dla za,- manifestowania wobec zagranicy zjednoczenia wszystkich dziel- nic Polski; nie doszło jednak do porozumienia i tu, bo nar demokraci z Poznańskiego domagali się nieustgpliwie nie tyl- ko korzystniejszego dla nich podziału tek, ale i kluczowych sta- nowisk w rządzie. Poza tym cała prawica pod przemożnym wpływem nar. demokratóyv nie chciała w ogóle współpracy z Daszyńskim. Spowodowało to po 3 dniach jego pojednaw- czą, lecz bezow ocną rezygnacjg. Piłsudski powołał wówezas na premiera J. Moraczewskiego, który był dla prawicy postacią mniej jaskrawą. Nie rezygnowano jeszeze z koncepcji koali- cyjnej w szerszym sensie - pertraktacje trwać miały w dad- szym ciągu - postanowiono jednak nie czekać już na ieh wy- nik. lB.XI. ogłoszono skład pierwsaego rządu pod prezesur Moraczewskiegol"1. Programowa jego deklaracja z 2l.XI. była w dziedzinie reform społecznych wiernym echem manifestu lu- belskiego; naogół jednak w tonie swoim był znacznie spokoj- niejszy i niejedną z radykalnych zapowiedzt lubelskieh prze- n błota za uszy wyCiągaó nie będg"... (wg notatek Tad. święcickiego, który brał udział w tym zebraniu. W zebraniu tym uczestnfezyli m. in. N. Barlicki, T. Filipowicz, A. Koc, M. Malinowski, J. Moraczewski, F. Perl, W. Sławek, A. śliwiński, L. Wasilewski, Fr. Paschalski, W. Sieroszewski, E. Smiarowski, J. Łuczyński, B. Straszewicz. 18) Weszło do niego zrazu 6 socjalistów, 5 przedstawicieli ugrupo- wań ludowych, 2 radykalnej inteligeneji i 2 bezpartyjnych; zarezer- wowano 2 teki dla ludowców i 2 dla poznańczyków. J. Moraczewski- premier i min. komunikacji, J. Piłsudski - wojskn, L. Wasilewski- sprawy zagr., St. Thugutt - sprawy wewn., L. 8uplństi - apra ůie- dliwość, K. Prauss - wyznania i oświata, M. Downaroaůicz - hultura i sztuka, Fr. Woyda - rolnictwo, J. Iwanowski -- przem9sł i handeł, T. Arciszewski - poczt.a, B. Ziemigdd - praca i opieka, W. Witos- min. dla Galicjf, A. Kgdzior - roboty publiczne. I1o projektowanego rozszerzenia koalfeji nie doszło; poznańczycy zai'ezerwowanych tek nie 370 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI kazywał przyszłemu sejmowi. Był jednak mimo wszystko rzą- dem rewolucyjnym : "Wyszliśmy z ludu - mówił - robotnicy i chłopi polscy oddali nam w ręce władzg nad wyjarzmio.ny- mi częściami Polski. Toteż pragniemy być rządem ludowym, który interesów milionów rzesz ludu broni, jego życiu t.oruje nowe drogi, jego wolg spełnia". I w zgodzie z tym - nie cze- kając na sejm - wprowadzał 8-godzinny dzień pracy, ubez- pieczenia na wypadek choroby i pomoc dla bezrobotnych; stwo- rzył biura pośrednictwa pracy oraz instytucjg inspektorów pracy, ustadał najniższą granicę plac, ogłaszał ustawg o ach- ronie lokatorów. Opublikowany już 22.XI. "dekret o naj wyższej władzy" stwierdzał, że Polska jest i będzie republiką, i wpro- wadza tymczasowy jej ustrój : Piłsudski jako Naczelnik Pań- stwa sprawować ma najwyższą władzę "aż do czasu zwołania sejmu ustawodawczego"; rząd stanowią ministrowle przez nie- go mianowani i przed nim odpowiedzialni; on też zatwierdza projekty ustaWodawcze rządu, które moc obowiązującą uzysku- ją "z chwilą ich ogłoszenia", tracą zaś ją - jeśli nie zostaną przedstawione "na pierwszym posiedzeniu sejmu" dla ponow- nego zatwierdzenia; niezależne sądy wydawać mają wyroki w imieniu "Republiki Polskiej", urzędnicy zaś - przysięgać na wierność reptvblice. 2B.XI. ogłoszono dekret o ordynacji wy- borczej, opartej na pigcioprzymiotnikowej zasadzie i przyzna- jącej prawo wyborcze wszystkim obywatelom bez różnicy płci od 21 roku życia. Naczelnik Państwa dekretem z 2B.XI. zarządził wybory na 26 stycznia 1919; dehret ten dzielił obszar Króle- stwa na 34 okręgi wyborcze (z Suwałkami i Białyxnstokiem), ląska Cieszyńskiego i Cłalicji Zachodniej (do Sa.nu) na 12 okrggów; ponieważ w Cłalicji Wschodniej, opanowanej przez Ukraińców, wybory narazie odbyć s'ię nie mogły - więc dekret przewidy wał, że wejdą stąd do sejmu byli posłowie do parla- mentu austriackiego; dla zaboru pruskiego - od Warmii do ńląska - podzielonego na 10 okrę.gów, wydane być miały do- datkowe zarządzenia "po porozumieniu się z przedstawicielami społeczeństwa" tych dzielnic; również po późniejszym "poro- zumieniu ze społeczeństwem polskim" wejść mieli do sejmu "przedstawiciele Polaków na Litwie i Rusi".. W takim prowizorycznym, przedwyborczym, podziale kraju odbijał się ówczesny stan rzeczy : Naczelnik Państwa i rząd Moraczewskiego panowali nad niewielkim stosunkowo obsza- rem Królestwa lbez Suwałk i Białegostoku) oraz nad.$las- kiem Cieszyńskim i MałopolSką zachodnią. Ziemie na pWnoc i wschód od Hugu okupowane były jeszcze przez Niemców. Cały zabór pruski formalnie należał jeszcze do Rzeszy Niemiec- przyjgli Witos Kędzior i Woyda wycolali się z rządu po ki1ku tygod- niach; weszli w końcu grudnia: B. Stolarski z "Wyzwolenia" rolnic- two) oraz J. Próchnik lrob. publ.), St. Stączek lkomunikacja) i F'r. Wójcik lbez Ceki), wszyscy trzej z galicyjskiej grupy ludowcóůxů Sta- pińskie o. Trzej fachowcy - Wł. Byrka, A. Minkiewicz i W. Chodt- ko objęli teki skarbu, aprowizacji i zdrowia. PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 371 kiej. Powstały tam w przełomowych dniach listopada rady żolnierskie i robotnicze, zrazu niemieckie w swoim składzie; pod naciskiem polskim wszakże zreorganizowały się one; wchła- niając Polaków: w Poznaniu trzyosobowe jej prezyciium skła- dalo się ostatecznie z jednego Nie ca (August Twachtmann) i dvcóch Polaków (Celestyna Rydlewskiego - nar. dem. i Tad. Matuszewskiego - soc. dem.). Obok głównej - poznańskiej- powstawały wszędzie (także na Pomorzu i Sląsku) prowin- cjonalne, miejskie i wiejskie rady robotniczo-żołnierskie; wszyst- kie podlegały Centralnej Radzie w Berlinie, działać zaś mogły w bardzo ograniczonym zakresie - aprowizacji, utrzymania po- rządku, k.ontroli urzędów lokaln ych, ła odzenia konfliktów pol- sko-niemieckich i usuwania najjaskrawszych hakatystów. Jed- nocześnie i równolegle do tych migszanych polsko-niemieckich rad żołniers.ko-robutniczych tworzyły się rady ludowe polskie, mające również dba.ć o utrzymanie porządku i bezpieczeństwa w porozumieniu i współdziałaniu z radami żołniersko-robotni- czymi. lO.XI. istniejący w Poznaniu już dawniej Komitet Oby- watelski ukonstytuował się jako Naczelna Ra,da Ludowa; uzna- ła ona, że do Polski zjednoczonej iść trz ba "drogą pokojową", wzywała "wszystkie klasy społeczeństwa" do zachowania "spo- koju i porządku"; w stosunku do rad żohiierskich kierowała się zasadą zgodnego współdziałaniala). Z inicjatywy tej Rady doszho 3.XII. do zebrania się w Poznaniu sejmu dzieln.icowego; ůwypowiedział się on za reformami, w drodze ewolucji, bez wstrząsów rewoluc jnych, - od zwycigskiej Koalicji oczekiwał decyzji co do losów zaboru pruskieg Q., zastrzegając się tylko, że "o sprawie naszej dzielnicy bez zgody naszej i bez wspbł- działania naszego przesądzać nie wolno", - dokonał wreszcie wyboru nowej Naczelnej Rady Ludowej z trójosobowym Komi- sariatem na czele (ks. St. Adamski, W. Korfanty i Adam Posz- wiński), który wezwał raz jeszcze istniejące powiatowe, miej- skie i gminne rady ludowe do współdziałania z radami robot- niczo-żolnierskimi; wezwano również społeczeństwo do tworze- nia wszgdzie "stra,ży" - miały i one utrzymywać porządek, staną się jednak zawiązkiem polskiej tutaj siły i odegrają głów- ną rolę w momencie wybuchu powstania zbrojnego przeciwko Niemcom. C+rudniowy ten zryw w stosunku do wydarzeń w Pol- sce spóźniony będzie o dwa pełne miesiące; pow.ndy zwłoki tkwiły w powszechnym tu przekonaniu, że cały zabór pruski "po wyroku kongresu po:kojowego spadnie w rgce polskie, jak dojrzały owoc '. Ksiądz 8t. Adamski 3.XII. mówił na sejmie ů ,,ů Poznaniu : "Czekaliśmy na ziszczenie marzeń naszych lat 19) Dawało to w skutkach takie np. dziwolągi: l9.XI.1918 "gurier Poznański'ů donosił w formie oświadczenfa Rady: "Pogłoska, jakoby legioniści polscy byli w pochodzie na Poznań, zaniepokoiła ludność. Rada rob.-tołnierska natychmiast utworzyła komisję, ktbra pod prze- wodnictwem posła dr Seydy i z udziałem innych posłów polakich do parlamentu i sejmu udała się na granicę ůkraju. Posłowie polscy oświadczyli. że w żadnym wypadku nle dopuszczą do starcia z żoł- nierzami niemieckfmi ". 37Z NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI nieomal 150; będziemy umieli czekać jeszcze tych kilka tygodni, które nas dzielą od ostatecznego uregulowania (sprawy) pań- stwowości polskiej". W. Korfanty w pierwszych dniach pow- stanis grudniowego, gdy Poznań był już wolny, podkreślał: "Nie chcemy przesuveać słupów granicznych przed konferencją pokojową". W. Trąmpczyński jednoc2eśnie doda,w ał, że Poznań- skie nie chce stwar2a,ć faktów dokonanych. Jeszcze w połowie stycznia 1919 Naczelna Rada Ludowa zawiadamia rząd war- szawski, że "ze względów zewnętrznych politycznych wciąż jesz- cze musi stać na stanowisku, że o przynależności ziem b. dziel- nicy pruskiej do R,zplitej stanowić ma kongres pokojowy i dla- tego unikać musi ścisłego związku z r2ądem polskim i prosi, by rząd warszawski zechciał to uwzględnić". Oczywiście - tak jaskrawej przesady w stanowisku nie można wytłumaczyć tylko cnot rozwagi czy zakor2enionym tu zamiłowaniem do "porząd- ku", praworządności i legalizmu; odzywały się tu nie tylko ten- dencje separatystyczne i łącząca się z nimi niechęć do "czer- wonych rządów" w Warszawie; działały poza tym wpływy na- rodowej demokracji - lokalnej, warszawskiej i nade wszystko - paryakiej. Przez taką postawę swoją osłabiając wy. bitnie polityczną po- zycję Warszawy - uchylała się też Wielkopolska od udziahu w dźwiganiu ogólnonarodowych ciężarów, tak olbrzymich w tym początkowym okresie odradzającej się państa ow'ości. Największe eyrastały z konieczności obrony - na całej długości wschod- niego pogranicza niewielkiej wyjarzmionej wysepki albo to- czyła sfg już walka zbrojna, albo zbiegały się czarne chmur z czaj cym się w nich niebezpieczeństwem nowego potopu. A w dniu 11 listopada to, co mo a było nazwać wojskiem, dawało w sumie nie wlęcej jak 25 tys. ludzi p). Istniały jed- nak podstawy do 4-krotnego w krótkim czasie zwiększenia tej siły. Bo goza POW, zmobilizo.waną dotąd w nieznacznym ułam- ku, tkwiło w spoteczeństwie kilkanaście tysięcy oficerów i żoł- nierzy z tnygad legionowych i z rozwiązanych w Rosji korpu- sów polskich; sporo było oficerów i podoficerów z armii austria- ckiej i rosyjskiej. Dać mogło to wystarczającą na początek ka- drę. Piłsudski, stojąc przed prablemem rozbudowy wojska, po- stanoW'lł ograniczyć się w pierwszej fazie do mobilizacji POW i zaci gu ochotniczego. Poboru nie chciał - nie było jeszcze potrzebnego na to aparatu administracji wojskowej, poza tym pobór nawet paru tylko rocanikbw sprowadziłby do młodych szeregów ludzi, mających za sobą służbę woje ą w armiach zaborczych - ludzt znużonych i zdemoralizowanych; trzeci wreszcie powód tkwił w ubóstwie tworzonego wojska - wa- runki zakwaterowania, umundurowania, nawet wyżywienia gra- 20) 8kładały się na to: brygada stworzonej Drzez Niemców, a pod- legaj j R.adzie R,eg. "polskiej siły zbrojnej" organizujące się for- macje na obszarach wcześniej wyzwolonych (Galicja Lubelszczyzna), rozproszone oddziałki zmobtlizowanej części P VP i drobne formacjc wyrosłe z inicjatywy jednostek. PIEftWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 373 niczyły z nędzą - godzić się na te warunki, bez narzekań i sarkania znosić dokuczliwe niewygody i braki mógł tylko ochotnik, przychodzący do szeregów ze szczerym zapałem, 2 wia- rą w Polskę i w stałość podstaw jej odrodzenia. Zmobilizowana POW dała do szeregów około 50 tys. ludzi ' ), nfezorganizowana młodzież s2kolna, robotnicza i wiejska okoto 25 tys. Zgłaszali się legioniści, dow:borczycy, kaniowczycy. Z po- czątkiem stycznia 1919 r. wojsko-liczyło już 110 tys. ludzi w stu batalionach piechoty, 80 bateriach artylerii, 70 szwadronach kawalerii oraz odpowfednfej ilości służb pomocniezych i od- działów technicznych, skromnego lotnictwa nie wyłączając. Je- dynym dla tego wojska źródłem zaopat,rzenia były pozostawio- ne przez okupantów magazyny; toteż ubrane było przeważnie pstrokato, w sporym odsetku w połatanych munduraeh, i na- w t bez butów, wyposażone w sprzęt stary i zu2yty, w broń i amunicję kilku typbw. W tych niezwykle trudnych warun- kach szkolono je powierzchownie, w gorączkowym pośpiechu, bo "pod obuchem wydarzeń, pod naciskiem frontów". Utrud- niała sYkolenie uciążliwa służba wartow icza, zwłaszcza w po- czątkowym okresie, kiedy formujące się oddziały musiały co- najmniej połowę stanu wyznaczać do pilnowania różnych obiek- tów wojskowych, ludność bowiem wychowana w warunkach niewoli, zdemorali2owana przez wojnę, z bożała przez okupa- cję - nie tylko skorzystała z zamętu w dniach rozbrojenia i rozdrapała niejeden z pozostawfanych pr2ez okupantów, ma- gazynów, ale i później Wadła, gdzie i co mogła, z budynków koszarowych np. - odnawianych, ale jeszcze nie obsad2onych, wynosząc w nocy sprzęt, ramyů olrtenne, draw.i, kotły z kuehni. Przy rozbrajaniu ukupantów każdy, kto chciał, zatrzymać mógł dla siebie odebraną broń i amunicję. Toteż w wielu powiatach, południowych i wschodnich zwłas2cza, grasowały uzbrojone bandy; powtarzały się napady na pilnowane nawet magazyny wojskowe, oraz rabunkowe najazdy na miasteczka bez dosta- tecznej osłony; dobrze uzbrojone bojóvc ki komunistyczne 'bu- szowały nie tylko w ośrodkach robotniczych, ale i na wsi. Wszy- stko to utrzymywało wojsko w stanie alarmowym, nie tylko utrudniając szkolenie, ale i w bardzo poważnym stopniu re- dukując pomoc dla hrwawiących się już w walce lub zagrożo- nych odcinków ówczesnego pogranicza. W pierwszych dniach wyzwolenia pomocy jak najszyd szej wymagał Lwów. Pośpiesaył z nią Kraków, gdzie szef sztabu płk. Roji, major Jultan 8tachiewicz zorgani2ował grupę od- sieczową; stanąwszy też na jej czele - 9.XI. wyruszył na opa- nowany przez Ukraińców Przemyśl, i zdobył go po walce ll.XI., stwarzając przez to zasadniczą podstawę dla dalszych dziakań. Piłsudski w rozkazach, wysłanych 13 i 16 listopada,.do Prze- ') Z tego 16.800 a-eszło do wojska jut w przełomowych dnlach lis- topada. Peowiacy wypełnili szeregi prawie w całości w pułkach 11 21 22, 23, 24, 25, 26, 27, 35, 37 i 41, w powatnym odsetku w pułkacli 17, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34 i 75. 374 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI myśla, i Krakowa, polecał "skoncentrowanie większej siły" w Przemyślu i jak najszybsze uderzenie sLąd w kierunku na Lwów. Na skutek tyclz rozkazów plk. Roja wydzielił, co tylko mógł, z szczupłego stanu swoich sił. Organizację i dowództwo wyprawy objął płk. Tokarzewski; grupa jego w sile 1340 ludzi 19. I. wyruszyła z PrzemySla i już nazaju1rz połączyla się z za- łogą L vowa ' ). Po calodzieiinej, zażartej welce Ukraińcy w nocy z 21 na 22 XI. nzusieli wycofać się z miasta2s), Wyzwoleiiie Lwow a nie położyło jednak kresu walce. Od- dzialy polskie powoli rosły w siłg. W listopadzie nadeszły po- siłki z Lublina pod mjr. Wiec .orkiewiczem, z Warszawy pod płk. Skrzyńskim. Nieco późnfej stworzono w Przemyślu grupę uderzeniową gen. Zielińskiego; w suniie w końcu grudnia da- wało to około 12 tys. ludzi, a wlęc siłę, liczbowo trzykrotnie sła.bszą od ukraińskiej ==1. Nie pozwalało to na podjęcie dzia- łań o charakterze rozstrzygającym. Ograniczano się przeważ- nie do obrony stanu posiadania. Trzy tu były główne rejony walk - w najbliższych okolicach stale zagrożonego Lwowa, na południu - na obszarze Chyrowa, oraz na północy - w oko- licach Rawy Ruskiej. Skoncentrowana tu z początkiem stycz- nia grupa operacyjna gen. Romera (5 tys. ludzi),w dziaianiu poprzez Zółkiew i Kuli.ków na Lwów wzmocniła pozycję polską w tym rejonie, wpływu głębszego jednak na sytuację ogólną nie wywarta. W grudniu, kiedy w walce o Małopolskę Wschodnią tak da- leko było jeszcze do rozstrzygnigcia, nieco dalej na północ, w re- ů) Na kilka dni przed odsieczą Takarzewakiego - 17 listopada przy- był do Lwowa z Jass delegat poselstwa francuskiego w Rumunii z pro- jektem mediacji między walczącymi stronami. Mediacja ta jednak za- łamała się o opór Ukraińców i ich głbwnego politycznego inspiratora, metropolity 8zeptyckiego. Wobec tego po krótkotrwałym zawieszeniu bront walki rozgorzały na nowo. W tym stanie rzeczy nadszedł To- tarzewskl Wg wspomnień Michała 8okolnickiego, który towarzysz9ł delegatowi francushiemu z Jass do Lwowa poprzez obszar okupowan9 przez Ulcraińców. 21) W entuzjastyczn atmosferę tego zwycięstwa wdarł się jednak zgrzyt w treści bardzo przykry, w skutkach dla Polskl bardzo cięthl. V zatargu pol sko-ukraińskim Zydzi lwowscy w powatnym odłamie stanęli jawnie po stronle Ukraińcbw. Polacy w trzytyg lniowym okre- sie walk patrzyli na to z rosnącym zdumieniem i oburzeniem. Z na- strojów tych a dniu wyzwolenia wydzielił slę pęd nieoczekiwanie ja- skrawy: ludność przedmieść, kierowana przez nieodpomiedzialne jed- nosWi, rzuciła się na dzielnicę tydowską; rozbijano sklepy, podpala- no dorny, rabowano, nie brakowało zabitych. 8tanowcza interwencja wojska położyła tegot jeszcze dnia kres pogromowi. Wyroki sądów doratnych byly bardzo surowe, nie mogły jednak ani zagłuszyć, ani nawet osłabić echa w Europfe i Ameryce Zydzi z całego śwlata, wy- olbrzymiając jeszcze nrypadek. mobiilzoa%ali przeciw Polsce opinlę świata i pbźniej wyzyskiwali to przez swoje wielkie wpływy na konfe- renc)1 pokojowej w Wersalu. 221 Ukraińcy budowę sweóo wojska opferali z początku na zacl&Bu ochotniczym pótniej na poborze. W szczytowym momencie - w mar- cu 1919 - armia ich składała się z 3 korpusów w sile 40 tys. ludzi, pod dowództwem gen. Omelfanowicza-Pawlenki, pótniej een. Gr ' kowa. PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 375 jonie Rów'nego i Sarn, pojawił się nowy przeciwnik w postaci Ukrainy Naddnieprzańskiejzs). Oddziały jej przeważnie party- zanckie, ale dość silne i wzmacniane przez rekrutacjg na za- garnianym obszarze, wkroczyły na Wołyń i Polesle, a w os- tatnich dniach grudnia w odłamie pod dowództwem atamana Oskiłki zbliżyły się do Bugu. Dla obrony zagrożonej Chełm-, szczyzny zlógł Naczelny Wódz wydzielić tylko dwa tys. ludzi. Cłrupa ta, pod dowództwem gen. Majewskiego, później Rydza- śmigłego, stanęła nad Bugiem; po miesiącu - na przełomie stycznia i lutego - w działaniu zaczepnym zajęła Włodzimierz i Kowel, następnie - pomyślnymi wypadami przesuwaj c się stopniowo na wschód, zatrzymała się na linii Stochodu. Jak w Małopolsce Wschodniej, tak i tu - działania rozstrzygaj ce odłożyć trzeba było na później, ogólna bowielń sytuacja nie. pozwalał a narazie na niezbgdne w nocnienie sił 2 1. C dy tak płonęły krańce południowe i wschodnie - nad ca- łym północnym pograniczem wisiała groźba inwa i. Wyzrla- czona w drodze porozumienia tymczasowa linia demarkacyjna biegła równolegle do linii kolejowej Kowel - Brześć - Biały- stok CłrajaR . Niemc zatrzymywali tg linig w swoim ręku, wyzyskując ją w stopniowej ewakuacji z Ukrainy na Prusy Wschodnie. W punktach gra.nicznych jednak dochodziło czgsto do strzelaniny i hrwawych nieraz zatargów czy to wskutek bu- ty niemieckiej, czy też dzigki krewkości polskich temperamen- tów. Mogło to wywołać gwrałtowną reakcj ę Niemców tym łatwiej, że przemarsz przez Polskę byłby dla nich o wiele szybszy i vW- godniejszy. Pociągnęłoby to za sobą skutki nieobliczalne. Ud.a o się - w drodze dyplomatycznej - zażegnać to niebezpieczeń- stwo.. Natomiast kształtować się tu zaczynało inne - nieco dalsze narazie, ale narastające i zbliżające się szybko. Był to marsz Rosji czer wonej na Zachód. Bolszewicy - w początkowej faz.ie swoich rządów w Rosji- widzieli przed sobą trzy główne zadania : obronić zdobyte już 237 O pierwszych prbbach budowy niezaletnej Da twowości ukraiń- skiej mówiliśmy wyżej w zwi zku z pokojem brzeskim. Tu dodajmy, że moskalofilska polityka hetmana Skoropadskiego i materialna eks- ploatacja Ukrainy przez Niemców wywołały proklamowany rzez Ukr. Radę Narodową ruch powstańczy. Ale już i bez tego wezwania lud- ność, mająca dośb broni i amunicji zaczęła tworzyć oddzfały i watei- hy partyzanckie o wielklej rozpiętoś cl w charakterze i barwie. W za- męcie tym na postać czołową wyrastał Szymon Petlura gorący a triota wybitny publicysta socjalista z przekonań W końcu paź er- nika 1918 gdy Niemcy rózpoczęli swoj& st&d ewakuację, utworzył siQ na Ukraińie Dyrektoriat - rzad tymczasowy, Dod prezesur& plsa- rza Winniczen ki a z Petlur& jako wodzem naczelnym. Chob zagrożo- na śmiertelnie ód strony Rosji bolszewickiej - młoda reDublika r u- ciYa część swoich sił do walki z Polsk&. stosunek jej do Ula'aińców małopolskich był chwiejny. Dwa odłamy nasodu nle a wspólnej podstawy i tworzyły dwa odrębne oreanizm9 kierownictwie Dolitycznym i wojskowym dzlałały te niezale nia, Ch l vr zasadzie w przyjaznym porozumieniu zwłaszcza w rajonia b ů pośredniego styku( obszar Raay RuaWej) 24) Jednym z powodbw była naDaść Czechów na l ak, o czym n1 1ů 37g NAJNOWSZA HI TORIA POLSKI pozycje, rozszerzyć panowanie na całe państwo rosyjskie i za- trzymać w nim wszystkie obcoplemienne kresy, przerzucić w.reszcie rewolucję, skoro się tyl ko da, na obszary, pozostające pod wojenną okupacją niemiecką i austrfacką, f poprzez opano- waną tą drogą Polskę, Bukowing, Besarabię podać "rękę brat- nfej pomocy masom pracującym" w Niemczech, Austrif, na Węgrzech, w Rumunii; w tym bowiem czasie był bolszewizm pełen wiary w gwałtowne wstrząsy i przewroty na zachodzie jako owoc powszechnego znużenia czt roletnią wojną'). Dla przykrycfa tych rewolucyjno-zaborczych planów wznieśli bolsze- wicy fasadę z haseł, brzmiących pfęknfe i szlachetnie. Już naza- jutrz po"zagarnigciu władzy, B.XI.1917, ogłosili swój "dekret o pokoju, w htórym proponowalf prowadzącym jeszcze wojng ,narodom ich rządom "bezzwłoczne rozpoczęcie rokowań o sprawiedlfwy pokój demokratyczny", znosili "tajną dyploma- ' cjg, wypowiadali się stano ovczo przeciwko agresji we wszelkich jej formach, a dla narodów, drogą gwałtu przyłączonych do wielkiego pa.ństwa, domagali się "prawa i możności wypowie- dzenfa się w sprawie form egzystencji" i to pod warunkiem wolnego głoaowania - "bez najmniejszego przymusu" "przy zupełnym wyprowadzenfu wojska narodowości zaborczej czy w o óle ailnfejs ej". Z rozmachem nie mniej szerokim ogłoszono nieco późnfej (l5.XII.1917) podpisaną przez Lenina i Dżugaszwili-Stalina, jako komisarza dla spraw narodowoś- ciowych, "deklarację praw narodów Rosji", która w swoirn punkcfe pferwszym mówiła o "równości narodów Rosjf", w dru- gim zaś - o ich "prawie do swobodnego samookreślenfa aż do oddzielenia się od Rosji i utworzenfa samodzielnego pań- stwa. Oba te dekrety były przede wszystkim chwytem propagan- dowym - obliczanym na zdobycie popularności f autorytetu ideowego, tak potrzebnego w początkowym, .bardzo trudnym okresfe umacniania się u władzy. Były też w przekonanfu bol- szewików środkfem jeśli nfe na zabicie, to przynajmniej na za- hamowanfe f osłabienie istnfejących wśród mniejsmści tenden- cji i dążeń odśrodkowyeh"). ') V Pyrazem dąteń do tych trzech "celów blitszych" była rozpo- częta przez Trockiego w lutym 1918 budowa armii czerwonej. Począt- kowo przewidywano, te wystsrczy milion tołnierzy. Ale jut po kilhu mie:;iącach Lenin ośwladczył. ,Potrzebujemy armii trzymilionowej- motemy ją mieb i mieb ją będziemy" (u Lenina w "Pismach" - ` So- czinienija tom XY, str. 421, Moskwa, 1923). ") U podstaw stosunku do problemu letały dogmaty Lenina, który v wielu swofch pracach publicystycznych zalecał i wymagał traktować ze "szczegblną uwagą" wszelkie "przetytkf uczub narodowych w kra- jach najdłutej uciskanych" uznawał koniecznaśb "pewnych ustępstw", a to w celu 'szybkiego wykorzenienis nieufności i przesądów narodo- wych", - w walce z "wrzodem nacjonalizmu we wszystkich jego for- maeh" za najskuteczniejszy środek uważał właśnie "propagandę pra- wa samostanowienia" W polemice z przeciwnikami którzy w propa- gandzie takiej widzieli niebezpieczeństwo grotące eałości Rosji, od- powiadał, że sztywna niestępliwośb w tej ilziedzinie, jawna zaborcność PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 377 W pozornej zgodzie z dekretamf pozostaje ich poIityka naro- dowościo a - idą w niej zrazu na ustępstwa, nieszkodliwe z punktu widzenia utrzymania spadku narodowościowego po caracie, i pozwalają narodowoścfom na "swobodg wewnętrzną" w dziedzinie właściwości kulturalnych, Rierzeń, obyczajów,- przyjmą na ůret ideę federacyjną, bo prfmo - ułatwfć ona mo- że opanowanie prądów odśrodkowych, secundo - być może też skuteczn bronią propagandową w hierunku na zachód Euro- Pr'). i zachłanność musi "wzmagab i wzmacniab dątenia separatystyczne wśrbd narodbw uciskanych", tych zwłaszcza, którzy w pewnej swojej części korzystają w krajach sąs dujących z wigkszych praw i szerszej wolności; przeciwnie zaś - "prz9znanie prawa do odłączenia się nmniejsza niebezpieczeństwo rozpadnięcia się państwa". Im a,ięcej w sprawach narodowościowych liberalizmu i tolerancji, im więcej wy- rozumiałości i pobłażliwości dla aspiracji narodowych - "tym rzad- sze i tym słabsze w praktyce bgdą dą nia do oderwania się", gdyż "korzyści", p ynące z przynaletnoścl do wielkiego państwa, korzyś- ci" w sensie gosgodarczym i intere u mas "nie mogą podlegab dys- kusji". Oczywlścle - nie po2walał w tym "liberaliźmie" i "tolerancji" posuwać się za da.leko "Uznanie prawa samostanowienia - stwierdzał - nie powinno byb nigdy th.unaczone jako zachęta do sepasacji lu- dów", ani tymbardziej jako zgoda na nią. Bo - celem komunizmu jest "nie dzielenie, lecz łączenie i wiązanie" ') Coprawda - już w marcu 1921 dziesiąty zjazd partyjny uzna federację za "przejściową formę na drodze ku jedności" Wcześniej jeszcze, na trzecim "wszechrosyjskim zjeździe rad" w Petersburgu 12.1.1918 8talin stwierdzał, te hasło samoola'eślenia narodbw, to w praktyce "tworzenie federacji republik narodowościowych pod zwierz- chnictwem Rosji komunistyczno-sowieckiej" i pod warurskiem, że cnłonkami rządbw tych republik mogą byb tylko komuniści = "je- dyni przedstawiciele proletarlatu" Na bsmym zjetdzie partyjnym (18. - 23. III.1919) wybitny komunista Tomskij przyznawał że ruchy narodowe "stanowią ostatnią kartę burtuazji" - "kartę tę pobić można tylko za pomocą tego, co ją mote zneutralizowab, czyli obiet- nicą pełnego wyzwolenia narodowego" "Jesteśmy pewni - mówił Tomskij - że nie ma na tej sali ani jednego towarzysza, ktbry uwa- tałby samookreślenie nsrodów za zjawisko normalne i potądane- traktujemy to zjawisko, jako zło, którego nie można unikxsąe".. W stw'erdzeniach tyćh grały już echa groźnych komplikacji, jakie dla bolszewitbw właśnie wyrosły z szafowanego tak hojnie hasła. Ich bowiem "ustępstwa" na rzecz aspiracji narodowych zaspokoić mogły tylko ludy na najniższym poziomie uświadomienia Inne ludy nie chcą autonomii, nie chcą 2ederacji pragną pełnej wolności i włas- nej państwowości. Prądy te, coraz silniejsze, przerodzą się w ruchy powstańcze, w niejednym wypadku dojdzie do całkowitego oderwa- nia się od Moskwy i organizowania życia narodowego pod niezależ- nym sztandarem. Z owocami posianego przez siebie "zła" walczyć tet bęrlą bolszewicy bezwzględnie i okrutnie - przewagą sił masowy- mi rzeziami, niszczeniem miast, paleniem osad, deportacja i. Propa- ganda działająca nazewnątrz, przedstawiała te akcje jako "lika ida- cję elementbw kontrrewolucyjnych". Zginie w tej walce nierównej sła- by, nieshoordynowany, skłócony ruch niepodległościowy Ukraińców, pętla "absolutyzmu moskiewskiego" jeszcze mocniej niż za caratu zaciśnie się na szyi Tatarbw, taki sam los spotka ludy pbłnocnegó Kaukazu w niewolę cięższą od carskiej pójdą Chiwa i Buchara lata całe trwać będzie okrutna nieludzka pacylikacja wśród turkiestań- skich i nadkaspijskich Baszkirów, Kirgizów, Kazachów, Uzbeków, Ta- dżyków. Zginie pod Ialą czerwonego zalewu - po walce zaciętej lecz beznadziejncj Azerbejdżan, Armenia i bohaterska Gruzja. Estonia t 378 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI O Polsce w pierwszym roku swoieh rządóven bolszewicy nie mówili właściwie nic. Stosunku do niej przez dłuiszy czas nie określali'= ). Dopiero na jesieni 1918 - datowan,y 20. VIII., a ogłoszony 5.IX. dekret Rady Ko misarzy Ludowych unie- waźniał - "znosił bezpowrotnie" - wszystkie akty i trak- taty, zawarte przez rządy arskie z Niemcami i Austrią w spra- wie rozbiorów Polski, - unieważniał je wobec ich "sprzeczno- ści z zasadą samookreślenia narodów i rewolucyjnym poczu- ciem narodu rosyjskiego, który przyznaje narodowi polskiemu nieodbieralne prawo do zjednoczenia i niepodległości". Brzmia- ło i to bardzo pigknie i szlachetnie, ale w istocie rzeczy i ten dekret był tylko narzgdziem w ogólnej taktyce bolszewików i nie wychodził, jak poprzednie, z ram akeji propagandowej, obliczanej na oddźwięki w Polsce, jak i na komplikacje dla Austrii i Niemiec w ich stosunku do t.zw. sprawy polskiej. O prawdziwych intenejach Moskwy mówiły fakty inne., Już w lecie 1918 zaobserwować można było nie tylko tendeneje, lecz i wyraźne wysiłki w kierunku zatrzymania w Rosji moż- liwie największej ilości Polaków, których wojna w 1914/1915 wy- rzuciła z hraju na wschód. Wyraża się to nie tylko w odpo- wiedniej propa.gandzie i nawet stwarzaniu trudności w ro poczynającej się akeji repatriacyjnej, ale też w walce z popu- la nym wśród uchodźetwa polslfiego hasłem "neutralności Po- lakóar w stosunku do wydarzeń w Rosji". Bolszewicy próbują złamać tę postawg tgal iących do kraju rzesz i przeciągną je na str.onę "czynnego współdziałania ze zwycigską rewolu- cją". Przykładem zabiegów w tym kierunku była próba prze- ciwatawienia polskim organizacjom uchodźCzym w Rosji i Ra- dzie Regencyjnej w kraju "separatystycznego rządu polskiego na emigracji" ze 8tefanem Heltmanem, komunistą, na czele. Poważniejsze wyniki dały zabiegi w kierunku zorganizoRania "formacjl polskich pod czerwonym sztandarem". Już w ro- ku 1917 - jeszeze przed zagarnigciem wła.d zy praez bolsze- wikbw - pokazały się pierwsze, drobne.oddziałki polskie o za- barwieniu bolszewickim. Widziało się je w walkach ulicznych w Petersburgu, Moskwie i w miastach południowej Rosji. Nie 1 ł otwa jut w liatopadzie 1918 zostały "wyzwolone" prze2 armię czerwoną i obdarzone rządami komuniatów; kraje te jednak własnym wyaiłkiem zbrojnym przy pomyślniejszych okolicznościach i przy po- mocy zzewnątrz zdołały najazd odrzució i zdobyć prawdziw wolnośC na 20 iat. 25) Wprawdzie w rokowaniach pokoj,owych e Brześciu TroCkij pa- rokrotnie występuje "w obronie Polski ' i wraz z towarzyszącymi mu tu 8t. Bobińskim i K. Radkiem 7.II.1918. tąda wycolania niemteckich wojsk okupacyjnych "at do granic z 1914" i uwolnlenia Polski od "wszelkich władz i instytucji narzuconych Drzez lub przy pomocy państw okupacyjnyćh, gdyt tylko w tym wypadku lud Dolski mógłby rypowiedzieó swo ą. wolę swobodnie" 8ami wnioskodawcy napewno e wierzyli w motliwość takiego rozwi&zania - Niemcy byli zbyt ail- jeazeze w ogóle, a w Brześciu i na wschodzie panowali nad sytu bj cnłkowicie. Toteż "t dania" bszeskie Bobińskiego i Radka mogły y i były takte tylko "chwytem propagandowym". PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 379 brakowało tu ludzi o przekonaniach komunistycznych, wielu jednak pchał do tych szeregów po prostu ternperament polski, nie pozwalający siedzieć bezezynnie w obliczu wielkich wyda- rzeń. Robiła swoje i propaganda, pięknym hasłem "samookreś- lenia narodów" i "powrolu do kraju" siggająca wszędzie- i do żołnierzy Polaków, zagubionych u chaosie rozpadającej się armii carskiej, i do robotników polskich w fabrykach ro- syjskich, i do Polaków - jeńców wojennych z armii austriac- kiej i niemieckiej. Najpoważiziejszą ilościowo formacją, pow- stałą w takich okolicznościach, był słynny już w l917 roku "pułk białogrodzki". Przemianowany niebawem na "rewolucyj- ny pułk czerwonej Warszawy" ze bikowskim na czele, stał sig trzonem głównym tzw. "dywizji zachodniej", dwubrygado- wej, formowanej czgściowo w Tambowie, czgściowo w Witeb- sku, a obejmującej pułki piechoty "warszawski", "siedlecki", "miński", "grodzieński , "wileński" i "suwalski" - "czerwo- ny pułk warszawskich huzarów", "mazowiecki pułk czerwo- nych ułanów", dwa dyve'izjony artylerii bez specjalnej nazwy. Oddziały te, nierówne w swoim składzie i w sumie nie prze- rastające istotnie sił jednej dywizji, otoczone były najtroskliw- szą opieką polityczną ). Obarezono je zadaniem "zrobie- nia rewolucji w Polsce", - nazywano je "kadrą rewolucyjnej armii polskiej", - uczono je, że "rewolucja w Polsce dokonać sig musi bez bagnetów Rosji sowieckiej", - "że nowy porzą- dek i ład" przynieść Polsce musi nie obcy, moskiewski, ale "polski żolnierz". Niektóre z tych oddziałów - po przeszkole- niu, politycznym głównie - wypróbowano w walkach z po- czątku z anarchistami w Moskwie, potym - w lecie 1918 - z Niemcami pod Kurskiem, wreszcie z "białą kontrrewolucj " pod Perekopem, pod Kazaniem, pod Carycynem, w Jarosla- wlu i pod Kachanówką. Takim - właściwie jawnym - przygotowaniom towarzyszy- ły poufne kontakty z Niemcami ů ), - dadzą też one niebaw em poważne w skutkach tajne porozumienie sowiecko-niemiechie przy pomocnym bowiem nacisku niemieckich rad żołnierskich 261 Po Zbikowskim doaódca dywizji został Makowskl po nim ł .g- a a. Pierwszym "komisarzem politycznym" był 8t. Boólński, po nim Sławiński wreszcie Nikitin. Z wybltnlejazych organizatorów wymie- nię: Dzitkiewicza, Cłabrysia, ścibora i 8teekiewicza. Istniał Drzy dy- wizji "kurs czerwonych dowbdców polskich" organizatorzy ego- ?tygar i Bobeko - zostali usunięci i oskarteni o "rozmyślne dezor- ganizowanie szkoły i przyjmowanie do niej niekomunlatycznej mło- dziety polsldej" poto, by "stworzyć ośrodek kontrrewolucyjny". Po dokonanej "czystce" szkoła istotnie dała Moskwie kilkudzieaięciu nle tyle "komandirbw", ile instruktorów politycznych; pracowali oni nad "urabianiem nastrojów" aśród ludności Dolskiej na Białejrusi i na Litwie. " ů) Jut 16.I.1918 w kwaterze sowleckiej odbyła atę tajna narada z a ojskową delegacją niemiecką z mjr. Boelke'm na czele; zobowi - zywano się wzajemnle jut a ówezas "tępić bezwzględnie" na obszarach litewsko-białoruskich "elementy azogle": wśród nich w pierwazym rzędzie organlzacje polskie takie. jak P.O.W. - i etosować wzglGdem nlch "najostrzejsze środki ai do rozstr2elania włącznl ". 380 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI uzyskują bolszęwicy. zgodę niemieckiego dowództwa na ewa- kuację Białejrusi etapami, poczynając od terenów, bezpośred- nio z Rosją graniczącycli. W związku z tym komitet wykonaw- czy partii bolszewickiej w połowie listopada 1918 r. w odezwie do ludności tych obszarów nawolywał ją do "bratniego związ- ku" z Rosją, do okupowanego zaś jeszcze przez Niemców Dy- neburga wysłał "specjalnego delegata" Manuilskiego, jedno- cześnie zaś w rejonie Witebsk - Orsza zgrupował trzy dywi- zje w sile 18 tys. ludzi. 17 listopada 1918 r. dywizje te rozpo- częły "czerwony marsz na zachód ', zajmując kolejno opróż- niane przez Niemców tereny żů ). Rozpoczynając ten marsz - Moskwa w propagandzie swej uzasadniała go koniecznością zajęcia "pustych miejsc", bo mo- że tam "rozgościć się anarchia", mówiła też o swoim "obo- wiązku poparcia dla dążeń ludu pracującego Litwy i Blał j- rusi" w jego "obronnej walce z zaborczością burżuazji pol- skiej"... "Poparcie" to wyraża się w narzucaniu przez czerwo- ny bagnet sowieckich form ustrojowych. W pośpiechu i sztucz- nie - jeszcze pod okupacją niemiecką - sklecono "komunis- tyczną partię Litwy i Białejrusi", która z miejsca odrzuca ha- sło "samoolQeślenia narodów uciskanych". B.XII.1918, gdy ar- rnia czerwona podchodziła dopiero pod Mińsk - utworzony zostaje z siedzibą przejściową w Dynenburgu "tymczasowy ro- botnic2o-włościański rząd rewolucyjny Litwy" z W. Mickiewi- czem-Kapsukasem na czele 2s). Qłówne w tym czasie zadanie 27) Zyczliwe, a nawet przyjazne dla Moskwy stanowisko niemieckich rad tołnierskich znajdowało dla siebie wyraz także i w pozostawianiu bolszewikom wszędzte wielkich llości broni i amunicji fdla przykładu: v Pskowie - 3.000 karabinbw ręcznych, 15 maszynowych, w Mtńsku -1700 kar., w Estonii przekazywano nawet armaty). To samo z tabo- rem kolejowym - w samym tylko Dornacie np. otrzymali boLszewicr od Niemców 70 lokomotyw i 1200 wagonów. Godzili się też Nfemcy na priyjazd i dzfałalność licznych "mfsji" soa,feckich; złożone z agfta- torbw f organizatorów, zaopatrywane suCo w pieniądze, a pod pozo- rem opieki nad wracającymi z niewoli tołnierzami rosyjskimi- "misje" te przygotowywały grunt na moment wkroczenia czerwonej armii. O atmosferze stosunków niemtecko-sowieckich świadczyć mote Iakt, że w okupowanym Wilnie nrzybyli tu z Moskwy tak wybitni działacze bolszewiccy, jak Joffe i Kamieniew, pr2ez dwa dni 21 i 22.XII.1918 przemawiali do żołnierzy niemieckich na specjalnie zwo- ływanych mitingach. 28) W skład jego wchodzfli poza tym: Z. Aleksa-Angeritis, K. Ci. chowski, Sz. Dimansztajn, A1. Jakszewicz, K. Kiernowicz, Swotialis- Proletaras i A. Wajnsztejn. Fakt znamienny - pierwszy "manifest" tego tworu napisany i ogłoszony został w jgzyku Dolskim. Z posiada- nego pierwodruku przytaczam - z zachowaniem pisowni i swoistej polszczyzny: "W walce nie jesteśmy już samotni. Proletariat całego świata, podniósłszy sztandar rewolucyjnego powstania, idzie nam na pomoc. Mamy zapewnioną wszechstronną pomoc robotniczo-włościań- skfej soyvieckiej Rosji. bpieszą nam na pomoc z rozwinigtymi czer- wonymi sztandarami nasi bracia, czerwone oddzfały rewolucyjne, sY- nowie robotników i włościan naszej bolejącej, teraz walczącej o wol- ność, pracuiące.l Litwy. Przyjmijcie fch no przyjacielsku i bratersku, wstępujcfe do ich szeregów - a-spólnymi siłami łata iej dacie sobie radę ze swymi ciemięzcami. Wznoście szt.andar powstania! WszYscy proletarfusze, bez rb2nicy narodowości, organizujcie władzę rad dele- PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 381 tego "rządu" - to, jak określił sam Kapsukas - "kontakty z Moskwą dla spotkania i dalszego kierowania czerwonej ar- mii, która szła na pomoc rewolucyjnemu proletariatowl i bied- nemu chł opstw u Litwy". Zadania i działania późniejsze - to zupełnie bezskuteczne próby "wciągnięcia do walki rewolucyj- nej szerokich mas pracujących" Litwy - mała, znikoma gar- stka komunistów nie była w stanie i nawet nie umiała prze- łamać nastrojów ludności mięszanej, ale zgodnej w swej nie- chęci do bolszewizmu, społecznie najzupełniej obcej jakiejkol- wiek ideologii robotniczej ). W trzy tygodnie p tworze Kap- sukasa - 3l.XII. - Iv askwa ogłosiła uroczyście p4wołanie do życia "na obszaarch już uwolnionych" białoruskiej "republiki rad", mającej sięgać od Mińska, Nowogródka i Baranowicz do Woł.kowyska, C+rodna i Białegostoku. Ale i ten twór grzęźnie w warunkach lokalnych, boryka się z nimi nieudolnie i bez- owocnie - i to jest głównym powodem połączenia "słabych sił dla wspólnych celów", a mianowicie - 27.II.1919 Moskw nie mniej uroczyście proklamuje "zjednoczaną socjalistyczną republikę rad Litwy i Białejrusi" o). gatbw robotników, bezrolnych i małorolnych włościan, zrzucajcie jarz- mo wiekowych swych tyranów, strójcie szeregi czerwonej armii so- wieckiej rzeczypospolitej Litwyl". Jeden z końcowych okrzyków: "Niech tyje czerwons armia! Ponadto mówił ten "manifeot" : "W imieniu powstańców-robotników, zuborzałego włościaństwa i czer- Wonych oddziałów rewolucyjnych ogłaszamy władzę niemieckiej okupa- Cji 'wojennej litewskiej R.ady - Taryby i władżę wszelkich innych burtuazyjnych rad narodowych i komitetów za zniesioną. Cała pełnia władzy przechodzi do rąk rad delegatbw robotniczych, bezrolnych i małorolnych"... %tawiwszy sytuację polityczn& w Europie ( zwy- cięskipochód rewolucji", "koniec panowania burtuazji" imperializm nnglo-lranko-amerykański" i jego dątenia do opasania 'Rosji telaz- nym pierścienfem") - "manilest" zapowfadał, że "tymczasowy rz d rewolucyjny Litwy" będzie "prowadził z całą energią walkę za urze- czywlstnienie u stroju soc)alistycznego". 29) W. Mickiewicz-Kapsukas w ert. "Walka o władzę radzieck na Litwie i Białor.usi" w wydawanym przez Instytut Lenfna w Moskwie czasopiśmie w jęz. polskim "Z pola walki" (nr 9/10/1930) dał przy- ład budowania gmachu kłamstw, który rozsypując się grzebie i nie- udolnego architekta; celem głbwnym jego było schowanie prawdy o roli czerwonej armii w ówczesnym najeździe na Litwę, - ale z Iaktbw przytaczanych wynika niezbicie te bez tej czerwonej armii "rząd" Kapsukasa nfe mógłby ani powstaó, ani utrzymaó się ani jednego dnia. 30) Zywot tej efemerydy nie był długi - o losie jej zsdecydowat zwycięski przebieg pierwszej polskiej ofensywy w kwietniu 1919 w tym chwilowym opanowaniu polskich obszarów Litwy wzięła udzi ł i rzekoma polska "dywizja zachodnia" oddtiały jej tworzyły częśó garnizonu sowieckiego w Wilnie. w okresie wiosennej ofensywy pol- skiej biła się ona z wojskiem pólskim pod Lid& Słonimem Barano- wiczamf i 1\Iińskfem. W sierpniu 1919 zlikwidowa,no js w krb,tkfej dro- dzc: "polska" dywizja stała się po prostu 52-gą dywizją sowiecką. w walkach, nle tylko na froncie polskim, oddziały te wyszczerbiły F1ę w stopniu bardzo powatnym; złotone poczatkowo nawet w powatnym odsetku z Polaków (jeńcy, b. legioniści II Brygady, tołnierze i robotni- cy, pociągnięci l:rzez obłudę haseł werbu kcwych) - zapasowet;o re- nerwuaru tywych sił nie miały; przerzedzone szeregi z konieczności 382 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI 8połeczeństwo polskie na LitR.ie oddawna już liczyło sig z niebezpieczeństwem takiej fnve azji. Oficerowie z rozwiąza- nych w Rosji formacji polskich już lO.IX.1918 r. utworzyli w Wilnie "Związe:k Wojskowych Polaków", który - rozsze- rzając się konspiracyjnie na prowinejg (Lida, Wilejka, Oszmia- na; Niemenezyn, Koszedary, Kow no) po upływie miesiąca skupił 130 oficerów. i zgórą 500 żołnierzy; na'aviązano bllski kontakt z młodzieżą sz.lcolną. Takie same organizacje tworzyły się jed- nocześnie w Mińsku Litewskim, Grodnie i Białymstoku sl). Bpo- łeczeństwo dostarezało niezbędnych środków pieniętnych, w paru wypadkacli opodatkowano się nawet na rzecz tej "sa- moobrony". Główną przeszkodą w kształtow aniu się tej siły był prawie zupełny brak broni. Warunki ogólne były tu bar- dziej sk omplikowane, o wiele trudniejsze, niż w Polsce. Oku- pacyjna armia niemiecka na tym obszarze w pofowie listopa- da 1918 r. liczyła ponad 250 tys. ludzi; zrewolucjonizowana - nie przestawała być. karną; o rozbrojeniu jej, jak w Pol- sce - nie mogło być mowy. W dodatku - w Wilnfe istniał rząd litewski, utworzony przez prof. A. Valdemarasa na pole- cenie Taryby ll.Xl., uzależniony całkowicie od Niemców, w sto- sunku do Polaków zaś nieprzejednanie szowfrlistyczny. W okre- sie, gdy się tworzyć zaczgły tu różne uzbrojone "milicje", ro- syjsko-sowieckiej nie wyłączając, zabiegi polskie o broń grzg- zły. beznad ziejnie w sieci lokalnych stosunków : Niemcy, dabrze w sytuacji zorientow ani, powtarzali, że wszelkie roz- mowy w tej sprawie "muszą iść przez rząd litewski", Litwini zaś - odrzucając polską koncepejg, by tymezasem zawiesić sprawg przynależności państwowej tych ziem i ograniczyć eig do wspólnej obrony kraju - domagali się od Polaków uzna- nia Wilna za stolfcg Litwy, na co znńw Polacy zgodzić się nie mogli i nie chcieli. Równocześnie, dy niemiecki komendant tego obszaxu, gen. H,offmann, wyrażał w zasadzie zgodg na wy- danie broni - niemieckie rady żołnierskie zgłaszały katego- rycmy sprzeciw i oświadezały, że nie dopuszezą do t worzenia i uzbrojenia oddziałów polskich, kt6re miały by walezyć z wkra- uzupełniano ełementem rosyjskim; w tych warunhach dywizja bar- dzo szybko zatraciła swój "polski charakter". W czasle pobytu w W!1- nie - ochotnicy się nie zgłaszal! a do a'erbunku przymusowego znie- chęcały doświadezenia: wielu "ezerwonych strzelców" i "warszaw- ehlch huzarów" przy zetknięciu się z wojskiem polskim przechodziło na stronę polską. Wreszcie - uznano mote formac ę taką za zbędną, nawet szkodllwą - stwierdzono bowlem, te ludno ć Wilna i okupo- wanych obszarów ma na powltanie dla tej "awangardy" w granato- wych maciejów9cach z czerwoną gwiazdn. nie kwiaty, lecz zdumlone nledowierzanle,a potym - pogardliwe milezenie. 31) W Mińsku pod opieką polskiej "Rady Ziemi Mińskiej" orga- nizował " samoobronę " płk Kobordo ; wobec olbrzymiej przewagi nadciągających sił łiolszewickich o wszezgciu walki z nimi nie mogło być mowy l2XII. Kobordo wyprowadził z Mifiszezy2ny całą. orga- nizację (nlepełny tysląc ludzi z 200 karabinów) ; część przeszła do Wil- na, reszta rozproszvł ię w mniej lub bardziej pomyślnych próbach przedarcis sfg do Polski. PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 383 czającą armią czerwoną3 ). W tej sytuacji - w pierwszych dniach grudnia - "Samoobrona" wileńska wysłała do War- szawy dwóch delegatów (gen. Wł. Wejtkę i Wł. Raczkiewicza) z zadaniem przedstawienia sytuacji Naczelnikowi Państwa. Dało to w sRoim wyniku nominacjg gen. Wejtki na do vódcg wszystkich formacji "Samoobrony Krajowej Litwy i Białej- rusi", poważną pomoc pienigżną i wysłanie do Wilna rotmi- strza Olgierda Górki, który, jako przedstawiciel rządu polskie- go, upoważniony został do rokowań zarówno z Niemcami, jak i z Litwinami. W myśl instrukcji Piłsudskiego ') Górka po pr y- byciu na miejsce zwrócił się do Niemców o pozostawienie w Wilnie pewnej ilości broni oraz o zgodę na przejazd w trans- porcie kolejowym do Wilna dla jego obrony oddziałów wojska polskiego (4 bataliony piechoty, pułk ulanów i dwie baterie artylerii), Niemcy jednak przedstawioną sprawg skierowali do Berlina, ten zaś odpowiedział odmową, bo - jak twierdził- "po zawarciu zawieszenia broni nie jest uprawniony do zawie- rania umów bez udziału Entente'y" 33). Litwini godzili się na "pomoc", ale tylko pod warunkiem, że rząd polski uzna bez- zwłocznie niepodległość państwa litewskiego z Wilnem jako stolicą. Ten sam warunek - w ramach ślepego uporu - za- mykał drogg do porozumienia rządu litewskiego ze społeczeń- stwem polskim. Nie uczyniwszy nic dla obrony przed inwazją i cofając się przed najazdem Moskwy bez walki, która poprzez przelaną krew mogłaby jeszeze podeprzeć pretensje do tego obszaru -.rząd litewski, pod osłoną przedostatnich oddziałów niemieckich, w nocy z 3l.XII. na 1.I.1919 opuścił Wilno, prze- nosząc się do Kowna. W tym momencie czerwona armia rosyjska, obsadziwszy po- przednio Nowogródek, Baranowicze, Lidg - podchodztla już 32) W tym samym czasie agenci sowieccy przy poparciu niemiechich rad tołnierskich utworzyli w Wilnie "radę delegatów robotnićz9ch", wprowadzając do niej 94 komunistbw, 70 bundowców, 27 esdeków li- tewsko-białoruskfch. Rada ta l6.XII. plakatami powiadomiła miesz- kańców, te jest "jedyną władzą" na tym obszarze. Podporz dkował8 sie tet bezza,łocznie moskiewskiemu sowietowi w Mińsku, okupowanym jut przez armię czerwon&. ů) Pierwszą oficjalną deklaracją Naczelnfka Państwa w sprawie sto- sunków polsko-litewskich było przemówienfe w Belwederze lB,XII. 1918 do delegacji zamieszkałych w Polsce Lltwinów. Jako "przyja- etel Litwinów" - chciał Piłsudski im dopomóc. Aby jednak ' Po pomogła stostrzanej Lftwie, trzeba, teby Litwini ograniczyli swe pre- tensje do Litwy etnogralicznej, gdyt Litwa historyczna posiada ob-. szary bezwzględnie polskie". W Polsce nie ma "tadnych uczuć zabor- czych"; "Polska nie ma nic przeciwko temu, aby powstało nlezaletne państwo litewskie", ale - "zdaje się, it Litwa będzie państwowo zee- polona z Polską". "Koalicja musi być uprzedzona do państwa litew- skfego, stworzonego przez Niemebw", to tet Lltwint we własnym inte- resfe wfnni "szukać dla siebie rozstrzygnięcla na drodze polubowne- go porozumienia z Polską". Popierany przez Niemców imperfalizm li- tewski "musi ustać" gdyt nie ma tadnych szans powodzenia 33) Odpowiedt tę otrzymał Górka w Wilnie 26xII. Naczelnik Pań- stwn 29.XII. zwrócił się telegraficznie do premiera Clemenceau z pro5bą o nacisk na Berlin. 384 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI do Wilna. Gen. Wejtko ze ściągniętych oddziałów prowincjo- nalnych i wileńskich stworzył 4 bataliony; miał też z 245 lu- dzi złożony "pułk ułanów" pod rtm. Dąbrowskim. Wydany "rozkaz mobilizacy%jny" wezwał do szeregów "wszystkich zdol- nych do broni Polaków od 17-go roku życia". Ochotników zglo- siło się wielu, stanowili jednak gromadg bez broni. W dzień Nowego Roku po południu Samoobrona uderzyła na okupan- tów od strony Zarzecza. Niemców było już bardzo malo; po lalku utarczkach oddali całe miasto, zachowując w swoim rę- ku tylko dworzec kolejowy i najbliższą jego okolicg. Ciężką walkę wypadło stoczyć z dobrze uzbrojonymi przez Niemców placówkami (misjami) bolszewickimi - w ciągu doby złama- no jednak ich opór; zdobyto ponad tysiąc karabinów. 2 stycz- nia Wilno wraz z dworcem kolejnwym było wolne. Czerwona armia jednak wkroczyła już do Nowowilejki. Po walkach w tym rejonie 3 i 4 stycznia oddziały polskie cofnęły się do miasta i przez całą dobg jeszcze powstrzymywały ogńiem nacisk sta- le i szybko rusnącej przewagi. 5 stycznia - gen. Wejtko uz- nał sytuację za beznadziejną. Wycofując wieczorem swe od- działy z walki i z miasta - zamierzał przedrzeć się z nimi d o wolnej już części Polski. Zostały one jednak w większości zatrzymane i rozbrojone przez Niemców34). Społeczeństwo polskie na wyzwolonym obszarze Królestwa i Gałicji żyło jeśli nie w beztroskim lekceważeniu, to w każ- dym razie w głębokim niedocenianiu niebezpieczeństwa ze wschodu. Dla olbrzymiej wigkszości zagadnieniem centralnym nie była kwestia granic, ani groźba najazdu - o wiele mocniej przykuwały uwagg sprawy wew'ngtrzne, dźwigczące jaskrawą walką rywalizacyjną stronnictw, grup, jednostek. Gabinet Mo- raczewskiego, popierany tylko przez PPS, Wyzwolenie, grupę Stapińskiego i radykalną inteligencję, atakowany i zwalcza- ny był z wielu stron. Namiętn.ości rosły szybko, zaogniały sig niebezpiecznie. Sytuacja wewngtrzna - w pierwszych zw łaszcza tygodniach - była bliska stanu anarchii. Łączące się w całość państwową dzielnice, pełne wzajemnych uprzedzeń, boczyły się na siebie; administracja tworzyła się w drodze przypadkowego napływu czy doboru ludzi, przeważnie nieprzygotowanych do zadań, bez systemu w pracy, często z brakiem poczucia dyscypliny g: ). W głgbi kraju w wielu miejscow ościach tworzący się aparat wykonawczy rządu nie miał jeszcze autorytetu, s? aby - co- fał się nieraz bezradnie przed pzzejawami warcholstwa czy 341 Część najwfelssz Niemcy po rozbrojenfu skierowali do ł ap i pozwolili jej przejść na stronę polską.; grupy inne przedzferały się różnvmi drogami nawet przez Kowno. Ogółem z "Samoobrony" wi- leńskfej weszło do szeregów formującej się 'tedy dywizji litewsko-bia- łoruskfej 123 oficerów i 1169 szeregowych. Część "Samobrony" (ułani D;browskiego) pozostała, przechodz c na partyzantkę. 35) Leon Wasilcwski, jako minister sPraw zagranicznych, w dzien- niku swvm notował: "W biurze u nas skandaliczny nieład, o godzinie 10 m. 3a nikogo nie ma, nic załatwić niepodobna".. PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 385 nawet zorganizowanego bandytyzmu. W Ta.rnobrzeskim "repu- blika" Okonia i Dąbala, nie uznając "rządu warszawskiego", pod hasłem : "precz z wojskiem polskim" tworzyła wgasną "gwardię konną", "konfiskowad a" grunty i lasy, dzieląc je między chłopów, napadano tu nie tylko na dwory, ale i na plebanie; zamęt ten opanowano dopiero w końcu stycznia 1919. Nie było to zresztą jedynym wyjątkiem; w Pińczowie nikomu nieznany Lisowski ogłosił również "ńiezależną republikę ludo. wą", podobną do tarnobrzeskiej w wyrazie, lecz istniejącą kró- cej. Uabrojone bandy dokonywały rabunkowych najazdów na mniejsze miasteczka (Działoszyce, Wodzisław zwłaszcza) - es- decy i komuniści pod hasłem "dyktatury proletariatu" opa- nowali niejedną instytucję miejską, two rzyli - zwłaszcza w Luů belszczyźnie i Chełmszczyźnie - sowieckie "rady", wywoły- wali ferment na vc^si, nawołując, nieraz skutecznie, chłopów, s w pierwszym rzędzie fornali nie tylko do strejków, ale te do opanowania i podziału obszarów dworskich. W ośrodkach robotniczych - w Iabrykach i kopa.lnish - powtarzały si raz po raz wypadkf nie tylko czynnego sabotażu, ale też aresz- towania dyrektorów i inżynierów, bicia ich, naRet wrzucania żywcem do szybów. W wigkszych miastach - w Warszawie przede wszystkim- nie było lepiej. Na niezliczonych wiecach robotniczych docho- d ło co dzień do gwałtownych zbrojnych starć migdzy komu- nistami a soejalistami3e). Nie było dnia bez hałaśliwych de- monstracji za lub znacznie częściej przeciw rządowi. Ten stan nieustającego, wciąż rosnącego wrzenia podsycała prasa, nie znająca żadnego hamulca i umiaru w sianiu antyrządowego fermentu w społeczeństwie. Sekundowały jej zorganizowane za- stępy agitatorów, którzy nawet z zaczepianych na ulicy prze- chodniów umieli tworzyć wielotysięczne, a burzli we wiece ulicz- ne. lepe zacietrzewienie dochodziło do rozwydrzenia pewnego bezkarności. Pod adresem Naczelnika Państwa i rządu ciska- no jaskrawe oskarżenia i najdalej idące insynuacje. Zarzu- tem nie tylk "chwiejności" i "nieprzyjaznego stanowiska" wobec Koalicji, ale i germanofilstwa posługiwała się najhałaś- li wiej narodowa demokracja. Do niezwykłego zaognienia do- s o w końcu listopada. Przed rządem stały właśnie dwa cięż- kie prablemy: nie zanikało bowiem i nie malało niebezpie- czeństwo ze strony niemieckich oddziałów okupacyjnych n Zabużu; każdej chwili mogły one runąć na Polskę; jednocześ- nie przelewały.sig przez Polskę coraz większe bandy Rosjan, wracających pieszym tłumem z niewoli niemieckiej. W tej sy- tuacji rząd - na propozycję n iemiecką - zgodził się poniewol- 36) Broń odebrana Nfemcom w powaznym odłamie poz staia w ręů ku ludności. Z tego powodu gabinet Moraczewskiego powołał do tycia specjalną "ilicję ludową" - z celem dalszym włączenia do wojska elementu odpowiedniego, z celem blitszym zaś = uzyskania kontroli i odebrania broni z rąk ludzf, nieraz o ciemnej przeszłości i aspo- #ecznych tendencjach, 38ó NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI nie na nawiązanie stosunków dyplomatycznych. Do War- szawy l9.XI. przybył tedy hr. Kessler 3 ů ). Wynikłe stąd roko- wania pozwoliły uregulować sprawę ewakuacyjnych transpor- tów niemieckich z Wołynia i Ukrainy, drogą północną, z omi- nięciem Polski, i uporządkować odpływ jeńców rósyjskich z Niemiec; uzyskało się ponadto możność kupienia za be2cen tak niezbgdnej wówczas broni i amunicji 3b). Niemcy ponadto oddawali Polsce 5 okupowanych dotąd powiatów podlaskich. Mimo tylu oczywistych korzyści - prasa najgwałtowniej ata- kowała "germanofilski rząd", że zgodził się na posla niemiec- kiego w Warszawie, gdy nie ma w niej jes2cze dyplomatów Koalicji. Podniecana tym i podburzana, a nie rozumiejąca po- wagi sytuacji ulica demonstrownła hałaśliwie przed siedzibą poselstwa niemieckiego, 29:XI. wdarła się nawet do niej i zde- molowad a gruntownie. Tegoż dnia tłum, prowadzony przez agitstorów, wdarł się do pałacu namiestnikowskiego i zażądał . wydania "wirmych ministrbw", a nie znala szy ich - rzucił się d4 rabunku mienia '). Z energią nie mniejszą atakowały rząd skrajne odłamy zbolszewiczałej lewicy. Tu powodem do naj- jaskrawszego wystąpienia stał się nieoczekiwany (29.XII.1918) przyjazd do Warszawy rosyjsko-sowieckiej misji Czerwonego Krzyża z Moskwy, rzekomo dla opieki nad wracającymi z nle- woli niemieckiej żołnierzami rosyjskimi. Rząd w ogóle nie mógł się zgodzić na to; by Rosja traktowała Polskę, jak "swo- ją prawincję, o której przysyła swoich urzędników wtedy, kiedy uzna to za potrzebne", a nie ulegało wątpliwości, że ta misja znaku czerwonego krzyża używa.ć będzie dla osłony swej dy rsyjnej raboty w Polsce "). Komuniści warszawscy wystą- 37) Jednocześnie osiadł w Berlinie Niemojowski, jako przedstawi- ciel rządu polskiego. 38) W chwili przybyMa Kesslera do Warszawy wojsko polskie- według raportu 8ztabu Cłłównego - posiadało amunicji "na sześć dni walki '. ') Te wybuehy opinii zrozumiale antyniemleckiej, ale niezoriento- wahej w realnej sytuacji, zmusiły Wasilewskiego do wręczenia Kessle- rowi paszportu; opuścił on Warszawę l5.XII.1918. ") Bolszewicki rząd w Moskwie jut w połowie listopada 1918 zwró- cił się do Warszawy z propozycją nawiązania stosunków dyplomaty- cznych wymieniając J. Marchlewskiego ja ko swego kandydata na posłs,w Warszawie. Jednocześnie )ednak rząd sowiecki internował pozostających w Moskwie członków przedstawicielstwa polskiego z cra- sów Rady Regencyjne), za.jmując lokale, mienie i archiwa. Min. Wasilewskf protestował, 2ądał zwolnienis internowanych, podkreśla- j&c " &d polski uwata za nlemotliwe oświadczyć się co do kwe- stii stosunków z republik sowiecką. dopóki lncydent nie będzie w zu- pełności zlikeidowany". Ponadto Wasflewski stwierdzał, it "wiele wgpadków wskazuje na politykę agresywną f imperialistyczną. sowiec- kiego rządu rosyjskiego, którego wojska najechały Litwę i Białoruś, wprowadzają tam sowiecką a.dministrac ę ujarzmiają narody odma- wiając im prawa stanowienia o swolm losie". Za rzecz niedopusz- czalną. również uwatał Wasilewski tworzenie przez Rosję "pułkbw polskich noszących nazwy miast polskich", Na noty Wasileaůskiego odpowiaaał. Czyczerin te rząd sowiecki internowanych zwalnia, lo- kale, pieniądze i archiwa zwraca; zapewniał, te "tadne niebezpie- PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 389 pili od ra2u z tłumną manifestacją z głównym w niej okrzy- kiem : "niech żyje Rosja sowiecka ! ". W wyniku starcia z wojskiem było w tym tłumie 5 żabitych i 14 rannych. Z tych wszystkich powodów Wasilewski, jako minister spraw 2agra- nicznych, zażądał najpierw internowania nieproszonych gości w hotelu, nazajutrz zaś polecił im opuścić Warszawę i Polskg. Prawy odłam opozycji w swej walce z rządem nie zawahał się przed z.brodnią : eskorta, która miała odstawić mfsję do pun- ktu granicznego, izległa w drodze namowom agitatorbw, a mo- że już w Warszawie została specjalnie dobrana i na granicy w lesie pod Łapami, członków misjf sowfeckiej zamordowała fl). Moralnym sprawcom zabójstwa ehodziło o 2dyskredytowanie rządu w opinii świata; liczono też na falę oburzenia w kraju; wdrożone jednak pr2ez rząd energiczne śledztwa wykryło sprawców bezpośrednich i wpływy, którym tilegli. Przy tak straszliwie cigżkiej s tuacji wewnętrznej przeszko- dy wcale nie małe wyrastały na drodze do nawiązania stosun- kbw z państwami zwycigskiej Koalicji. Kraje, sąsiadujące z Polśką od zachodu, Niemcy przede vcrszystkim, nie przepusz- czały nawet telegramów z Warszawy. Wysłani na zachód de- legaci musieli pokonywać nieprawdapodobne trudności w dro- dze przez nowe kraje, powstające na powojennych gruzach; dotarłszy do Szwajcarii - ugrzęźli w niej z powodu nieocze- kiwanego zamknięcia granicy. Wjazd do Francji był w ogóle utrudniony, gdyż zgodę na wjazd. osbb z Polski uzależniały władze francuskie od stanowiska Polskiego Komitetu Narodo- wego. Wobec takich trudności usiłowano nawiązać stosunki z Koalicją popr2ez skupione w Rumunii koła dyplomacji euro- pejskiej., poprzez obszary wschodu, pozostające pod zarządem wojskowym gen. Franchet d'Esperey'a, nawet przez wysłanie delegata do małej 8erbii, życzliwie nastrojonej, a należącej do zwycigskiej Koalicji. Pilsudski - jako Naczelny Wódz -już l6.XI. zanotyfikowad mocarstwom (i wszystkim krajom w Europie) - że "państwo polskie powstaje z woli całego narodu i opiera się na podsta- czeństw o nie grozi Polsce ze strony wojsk sowieckich" gdyt s& one "nie tylko bardzo oddalone od granic Polski ale nawet odgrodzone przez Litwę i Ukrainę". Pułkom za& nadanó nazwy miast pol kich na tądante tych pułkbw - "z czego proletariat tych miast jest dum- ny " W ołows i 39) Misja sowiecka składała się z pięciu osób - Br es (stary polski csdek), Alter (syn), Ali,erowa (matka) Ajwazowa i dr. Klocman. Zamordowano cztery osoby - pi tej. rannel uńalo się zbfec )ut po odejścfu morderców Sprawcami hezpośredntini byli porucznfk Koy oraz podporucznicy Cyndler i Lewicki Koy - nie- schwytany przez władze - ukrywał się pod nazwiskiem Zameczka w 9-e dywiz)i piechoty i zgin ł pod Telehanami na wiosnę 1919. Areaztowani Cyndler i Lewlcki po półtorarocznym śledztwfe dzięki zabiegom i wpływom ewych politycznvch przyjacfół i opiekunów wy- puezczeni zostali z więzienia na "woln stopę". pod warunkiem te pbj- dą na front. Rozprawa sadowe odbyć się miała po wojnle. ObaJ jed- nak zRinęli w walkach na froncie : Cyndler na Podolu w okolicacl Baru, w czerwcu 1920, Lewicki - nad Zbruczem w połow, te lipca 1920. 388 NAJNOWSZA HISTOićIA POLSKI wach demokratycznych"; podnosił tu, że Polska zawdzięcza swe zmsrtwychwstanie świetnemu zwycigstwu Koalicji, - da- wał też wyraz przekonaniu, że potężne demokracje Zachodu nie odmówią odradzającej się Polsce swego poparcia i pomo- cy. IZównocześnie zanacał się Piłsudski do Wilsona i Focha o możliwie szybkie skierowanie do Polski stworzonych na Za- chodzie polskfch oddziałów wojskowych. Nazajutrz, l7.XI., mi- nister spraw zagranicznych zwrócił się do państw Koalicji z prośbą, by przysłały do Warszawy swą oficjalną reprezenta- cjg. Na żadne z tych wystąpień odpowiedzi nie otrzymano. Najwlgksze na tej. drodze przeszkody stwarzał pozostający w Paryżu - pod prezesurą Dmowskiego - Polśki Komitet Na- rodowy4o). Uznany przez Koalicję za polityczną reprezentację Polaki i mając polityezne zwierzchnictwo na;d stworzonymi we Franeji dywizjami polskimi, - Komitet nie przestawał się łu- dzić, że będzie mógr niebawem wraz z wojskiem swoim- przy poparciu i pomocy aliantów - udaó się do Polski i abjąć w niej władzg. Dlatego - mimo rozpaczliw j sytuacji we Lwo- wie - zatrzymywał we Franeji bogato wyposażoną armig Hal- lera i nie uznawał ani Naczelnika Państwa, ani stworzonego przezeń rządu4l). Pozostawiając bez odpowiedzi pojednawezy apel gabinetu Moraczewskiego42) i nie dopuszezając do Fran- cji czy do rządu francuskiego w Paryżu wysłanników z kraju, szerzył i pogłgbiał w opinii państw zachodnich mniemanie, ja- koby Plłsudski i jego ministrowie - to "sami germanofile i bolszewicy", w publicznych oskarżeniach przypisywał mu naj- nitsze pobudki działania i potworne zamiary aż do xirady włącznie. Przynosiło to oczywiście ol.brzymią szkodg Polsce, a stanove`iska Komitetu nie wzmacniałó już choćby dlatego, iż przez walkg tak gwałtown i namiętną składał dowód, że sam nie reprezentuje całej Polski. Osłabiała też jego stanowis- ko podwójna - polityczna i finsnsowa - zależność od alian- 401 8tojący blisko rz du dziennik Iranouski "Temps" określał sy- tuac)ę ówczesną w dowcipnej uwadze, że istnieją dwa rzędy polskle - jeden, który nle chce opuścló Paryts, i drugi, ktbrego nie chcą wpuścić do Paryża", 411 M. Bobrzyński w.swoim "Wskrzeszeniu Pailstwa. Polskiego" (Kraków 1825, tom drugi, str. 35-371 stwierdza shxsznie, te w okresfe wojny Komltet, inlormując Zachód o sprawach Polski, - "spełniał zadanie bardzo potyteczne". Dopóki tet kraj był pod okupacją nie- mlecką, KomiCet miał słuszne powody nie uznawać Rady Regencyjnej, siebie zaś uwataó za jedynego reprezentanta interesów Polski wo- bec Koalicjl. Ale w llstopadzie 1818 powody te odpadły : "Naezelnlk Państwa dziertyt nad krajem władzę, oparty na społeczeństwie, Ko- mitet paryski stanowisko swoje zawdzięczał woli państw obcych, nie ulegało wlęc kwestii, .kto komu powinien był się poddać ". 421 Rząd w ll cie do Paderewskiego z 2l.XI.1918 pisał : "Relleksem straszliwych warunków naszego bytu była rozterka, dzieląca (w cza- sie wojny) dusze Polakbw", ałe "nadszedl czas harmonijnego skoor- dynowanla wszystkich. polskich uczuć i wysiłków". Rząd nie doma- gał sie od Komitetu podporządkoivania się władzom krajowym, pro- slł tylko o przysłanie delegatów dla wspdlnego omówienia i ure u- lowania sprawy wzajemneeo stosunku. PIER 'VSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 389 tów, nie mając bo .iem dostatecznych funduszów na swe utrzy- manie, musiał prosić Franejg i An lię o subwenejg l300 tys. franków miesigeznie), jednocześnie jednak zabiegał, by ta Franeja i An lia podniosły jego znaczenie przez uznanie go za rząd przynajmniej w zakresie polityki zagranicznej, kierow- nict .a nad armią Hallera i opieki konsularnej nad Polakami. Francuski minister Pichon nie odmówił tu swego poparcia i z odpowiednim wnioskiem zwrócił się do rządu angielskiego. Balfour jednak lw swej odpowiedzi 3O.XI.) był powściągliwy;. uważał, że trzeaa poczekać aż nadejdą dokładniejsze wiado- mości o sytuaeji w Polsce. Po takiej odmo ie Balfoura - Pi- chon, nie nieniając swego życzliwego stosunku do Komitetu, uznał potrzebg "zgody absolutnej" pomigdzy "różnymi czyn- nikami, które są powołane do odbudowania przyszłej Polski93) - sam też zwrócił się do Piłsudskiego z propozycją przysła- nia delegacji do Paryża. Naczelnik Państwa propozycjg tg przyjął i w końcu grudnia wysłał do Paryża K. Dłuskiego, A. Sujkowskiego, M. Sokolnickiego i rotmistrza Wieniawę-Dłu- goszo -skie5o. Jednym z głównych zadań tej delegacji było po- rozumieizie się z Komitetem w sprawie "wspólnego działania wobec aliantów". Piłsudski w liście do Dmowskiego prosił go o ułatwienie rokowań, podkreślając, że "nade wszystko życzy sobie uniknięcia podwójnego przedstawicielstwa Polski wobec aliantów", bo "tylko jedno wspólne przedsta .icielstwo może sprawić, że nasze żądania zostaną wysłuchane". "Opierając sig na naszej starej znajomości - pisał Piłsudski.- mam na- dzfej g, że w tym wypadku i w chwili tak poważnej co naj- mniej kilku ludzi, jeśli - niestety - nie cała Polska - potra- fi się wznieść ponad interesy partii, klik i grup. . . Chciałbym bardzo u-idzieć Pana migdzy tymi ludźmi ů ). . Dele acja po walce z przeszkodami w drodze - w pierw- szych dniach stycznia dojechała do Paryża. Sprawą najpilniej- szą było dorgezenie listów notyfikacyjnych Naczelnika Pań- stwa. Ale już przy piervrszym kroku w tym kierunku stwier- dzono, że Dmowski w porozumieniu z Pichonem o ranicza rolg delegacji tylko i wyłącznie do rokowań z Komitetem. Gdy bo- wiem delegaci zgłosili się o audfeneję u prezydenta republiki, ośvciadezono im w fmieniu Pichona, że Polskg reprezentuje w Paryżu Komitet Narodowy i że audienejg uzyskać mogą te tylko osoby z Polski, dla których Komitet o nią poprosi,- Dmo vski zaś uznał audienęjg za "zbyteczną" i "niemożliwą ', bo - jak mówił - "według przyjgtych zwyczajów tylko mo- narchowie, wstgpując na tron, notyfikują to przez osobne mi- sje i że nie można Polski ośmieszać tą niewłaścitvą ceremonią, 43 Według deklaracji Pichona w Izbie Deputowanych z 29.XII.1918. ů1 Sprau-a ta winzała się z pobytem w Polsce St. Grabskieoo, jako wysłnnnika Komitelu. Zgłosił się on do PiłsudskieQo nie odraztt, lecz 18 dnia. Rozmo va jego z Naczelnikiem w obecności min. Wasilew- skie o reztiltatu nie dała, ale v wyniku jej Piłsudski napisał swój list do Dmowskiego. 390 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI wystarczy zupełnie zaw iadomienie rządów państw sprzymierzo- nych przez Komitet Narodowy". Tak zamykając przed delega- cją drogę do prezydenta republiki, nie dopuszczał też Dmowski Wieniawy-Długoszowskiego z listem Naczelnika Państwa do Fo- cha, dowodząc z nieustępliwym uporem, że redakeja listu jest "niewłaściwa". Wobec tych trudności - delegacja postanowiła działać drogą uboczną - za pomocą stosunków osobistych. "Wszędzie - stwierdza Dłuski - przedstawialiśmy charakter i cele naszej delegacji ora.z informowaliśmy o stanie politycz- no-ekonomicznym naszego kraju, a konieczności szybkiej po- mocy aliantów w postaci artykulów żywności, broni, amuni- cji i ekwipunku dla skutecznej walki z bolszewikami, pod- kreślając, że Polska jest jedynym wałem ochronnym dla za- chodu przed ich naporem ' ) Doznaj ąc. wszgdzie nader życzliwe- go przyj ęcia, widzieliśmy zrozumienie. roli Polski wobec gro- ąc o Zachodowi niebezpieczeństwa, dostrzegaliśmy jedno- cześnie niekłamane zdumienie u tych panów, z powodu nie- przyjęcia nas nawet przez Pichona, gdy taki p. Gabryś, rze- komy przedstawiciel Litwy lub przedstawiciele narodów daw- nej Rosj! mieli wolny watęp do ministerium spraw zagranicz- ny h". Stosownie do wskazań Piłsudskiego - "działać pojed- nawezo" - zgodnie z duchem listu jego do Dmowskiego- starała się delegacja łagodnie dotrzeć do celu, ale codzienne niemal nalegania Dłus kiego i radiodepesze Piłsudskiego o ko- nieczności doręczenia listów notyPikazyjnych nie pociągały żad- nych mnian w stanowisku Dmowskiego. Podobne przeszk ody piętrzyły się na droaze do porozumie- nia z Komitetem. Delegacj.au Nac zelnikar Państwa streszezaha żądanie swoje i warunki vcn kilku punktach: Komitet, uzna- jąc Piłsudskiego za Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza, wgpółd ałać z nim będzie "w obronie praw' pa i.stwa w za- kresie stosunków dy plomatycznyah", delegacja zaś w imie- niu Naczelnika uzna Komitet, po przyjęciu przezeń równej ilości nowych członków wybranych prnez delegacjg, - za "przedsGawicielstwo państwa polskiego nazewnątrz" i przyzna mu "prawo reprezentacji kraju w negocjacjach pokojowych", wreszcie - wobec.przyznania Polsce dwóch tylko miejsc na konfereneji pokojowej - jeden z tych przedstawicieli miano- wany będzie przez Komitet, drugi przez Naczelnika Państwa. ądania te jednak i warunki spotykały się z nieprzejednanym poólądem Dmowskiego, że zarówno on, jak i wszyscy członko- wie Komitetu, stanąwszy w chwili wybuchu wojny przy boku Rosji wyraźnie przeciwko Niemeom, stanęli przez to na grun- cie Entente'y i tą "proalianeką" polityką z abyli uznanfe Ko- mitetu za "jedynego prawowitego przedstave,iciela państwa pol- skie o przed Entente'ą". Wybór delegatów na kongres pokojo- ') W rozmowach tych delegacja - w odrótnlenlu od stanowlsks Komltetu Narodowego - zastrze ała się przeclwko wysyłanlu armi! aprzymlerconej do Polsk! jako zbytecznej i nlepotądanej; spothało s!ę to z pełnym zrozumieńlem. PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 391 wy należy - wedłub Dmowskiego - do "kompeteneji jedynie Komitetu", mianowanie zaś polskich przedsta icieli dyploma- tyc:zriych w państwach Entente'y uzależnione jest od jeóo oso- bistej decyzji. Rząd Moraczewskiego uchodził w jego oczach za "konstrukeję niesolidną, niestałą"; .ierząc w bliski wybuch rewolucji komunistycznej w Warszaw'ie, powtarzając wielokrot- r ie, że rząd Moraczewskiego "ucieknie gdzieś przed komunis- t5-czną falą" - mówiY Dmowski o konieczności "rządzenia Po:ską przez Komitet", który wediug iziego jest "wyrazem wo- li całego narodu"; nie zaadzał się też na politykę wschodnią Pitsudskieeo, wystgpowat stanowezo przeciwko łączeniu w jed- nej osobie władzy Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza; według nieeo Wódz Naczelny Polski ppdporządkować się bez- zwlocznie winien marszałkowi Fochowi, takie zaś podporząd- kowanie się osłabi autorytet Naczelnika Państwa. Zamknigte w takim obrgbie dyskusje na posiedzeniach plenarnych Komi- tetu i w osobistych, poufnych rozmowach z Dmowskim trwały od 10 do 16 stycznia. Dmowski, mimo ielu zastrzeżeń - dążył jednak także do porozum.ienia - na swoich warunkach. Poro- zumienie to i jego punktacja były już w5'Pracowane w szeze- gólach, gdy nagle, a dla obu stron niespodziewanie nadeszła 16 stycznia wraz z wiadomością o nowym rządzie Paderewskie- go i decyzja z Warszawy. Decyzji tej obie strony podporząd- kowały się natychmiast i bez zastrzeżeń. Jeszeze przed wyjazdem delegacji Naczelnika do Paryża- w kraju, z ramienia Komitetu, przebywał i działał przysłany s Paryża Stanisław Grabski. Miał on co do "zadań Komitetu ' poro umieć się nie tyle z Naczelnikiem Państwa i z rządem MO- raczewskiebo, ile ze "społeczeństwem". Jeździł tedy po całej wolnej Polsce - w hotelach, gdzie się zatrzymywał, wywieszać kazał flagę państwową nie polską, t5 lko irancuską, na zwo- lywanych zaś zebraniach publicznych robił szumną propagan- dę na rzecz Komitetu, przedstawiając bowiem dużą mapę r Gdańskiem, Mazowszem pruskim i. 'ląskiem, z Wilnem, Miń- skiem, Połockiem i Kamieńcem Podolskim, zapewniał, że Ko- mitet wywalezy takie właśnie dla Polski granice. Te propa- gandowe jego podróże daly w skutku niezwykle ostre zaoenie- nie w stosunku wewnętrznych w kraju. Wszgdzie gdzie się zjawiał, wywoływał burzllwe demonst.racje za.olenników Komi- t.etu: sam zawzięty, namiętny, nieobliczalny w zacietrzewieniu - przemówieniam! swymi, zwłaszeza o potrzebie utworzenia "rzadu narodowe o", rozdmuchivcał i tak już silne w prawieo- wym odłamie nastroje antyrządowe. Wzmógł s!ę za jego przy- czyną bojkot finansowy i ospodarezy lniepł.acenle podatków, uchylanie się od udzlalu w ro?pisanej przez rząd pożyczee wen-nętrznej) - nn szezyty yuzdania neszła nůnlka zaróa. no z rzadem, jak i z Naczelxrikiem Państwa; ). To za jego- 43) Chwytano się a'ypróbon anr,j jiit dn rniej metody obdziernnin ludz! ze c>ci i pow'aei moralnej. Np. szef Sztabu gen. Szeptecki wnióst lnieprzyjCtn przez Pitsiid kieeo) prośbę o dymlsję, ponleważ w prasie, 392 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI C+rabskiego - sprawą w sferach prawicowych i w łatwowier- nych masach pienić się jadowicie zaczął pogląd, że należy Naczelnika Państwa i jego ludzi usunąć, bo "straszą Koalicjg i zrażają ją do Polski". O Naczelniku Państwa i o Naczelnym Wodzu krzyczano na wiecach, pisano w prasie, że "nie dorasta do wysokości zadań wielkiego momentu dziejowego", oskarża- no go o "konszachty" z nieprzyjacielem i - nie odsłaniając prawdy o szczupłości ówczesnych sił wobec ogrornu potrzeb - wmawiano :w bezkrytyczny ogół, że tak kieruje obroną Lwo- wa, by "oddać go na zawsze w ręce Ukraińców". . . Fala ty ch nieprzytomnych w ymysłów zapieniła się jeszcze bardziej po 18 grudnia, kiedy to Piłsudski odrzucił zaproponowaną mu przez Grabskiego koncepcję specyficznie pojmowanego "rządu koslicyjnego " 4 ). W atmosferze, tak przesyconej namiętnościami, wzmóc sig musiały tendencje zamachowe. Istotnie - w nocy z 4 na 5 stycznia 1919 r. grupa spiskow ów narodowo-demokratycznych z E. Sapfehą, Tad. Dymowskim, J. Zdziechowskim i p:k. M. Ja- zwłaszcza w "Gazecie Warszawskiej" zarzucano mu "zdradg kraju". "Gazeta Warszawska" - pisał w prośbie swej Szeptycki - jest ofi- cjalnym organem narodowej demokracji, artykuł inspirowany celo- wo przez partię ktbrej ns natychmiastowej zmianie składu dowbdz- twa zalety, Głęboko dot hnięty w swym honorze wojskowym, osobis- tym i rodowym, ,uwatam dalszą pracę na tym odpowiedzialnym sta- nowisku wobec wstrętu, jakiego nabrałem do tak niskich, niehono- rowych, sposobów za niemotliwą".- 46) Jednocześnfe jednak Grabski w liście sprawozdawczym do Komi- tetu z 28.I.1919 pisał : "Sytuacjs wewnętrzs stale się poprawia wy- siłkiem ssmego społeczeństwa. Mirno, że Komitet Narodowy, na po- moc htórego społeczeństwo ogromne pokładało nadzieje nie tylko tadnej nie dał pomocy dla przezwyciętenia wewnętrznego kryzysu aie przeciwnie - ciągłym odkłada,niem terminu przyjazdu wojska,sza- lenie osłabił obbz aliancki w kraju - to jednak ewolucja stosunków społeczno-politycznych poszłs w kraju stanowczo w kierunku coraz wighszego ładu i porzą.dku",.. Wyxxsagał dalej, ażeby Komitet "z ca- ł& energią" podkreślił wobec Koalicji te "Polskapozbawiona u,szel- kiej z zewnątrz pomocy wykazała wysoką zdolność psństwowo-twór- czą, załstwiła się bez krwawych walk z zaszczepianą przez Niemców i Rosję anarchią bolszewicką '. Sytuację na krwawiących się w nie- równe walce kresach oceniał jako "rozpaczliwą". - "Jeśli Polska - pisał dalej - nie otrzyms w tym względzie natychmiastowej po- mocy od aliantów, to cała dyplomacja, w Paryżu uprawiana, będzie czczą gadaniną" "Wy w Parytu sięgacie argumentami słownymi (w sprawfe granic) po Horyń, a przez trzy miesiące pozostawiacie Galfcję Wschodnią po Lwbw we władaniu Ukraińców; choć wiecie, te Lwowa bronią 14-letni chłopcy i kobiety, a najlepsza młodziet ginie w walce nierównej z braku amunicji i, choć w waszej mocy było dać pomoc dostateczną. Gdyby miesiąc temu przyszłs jedna tylko dywfzja Hallera i z niej jeden tylko pułk zjawił się we Lwo- wie z naletytą artylerią, to wobec obawy ukraińskich band przed Koalicją byłby nie tylko Lwów ale Borysław i Drohobycz zupełnie uwolnion,y od ataków ukraińskićh. Alg jeśliście tego dla jakichś po- wodów nie mogli czy nie chcieli zrobić to mogliście przysłać przez Austrię amunlcję z włoskiego frontu. OVystarczało posłać. misjg woj- skową polsko-francuską w tym celu do Włoch, albo do Budapesztu. Wyście głusi byli na wszystkie -w tym względzie błagania Nic, lite- ralnie nfc dla przyśpieszenia pomocy Polsce nie uczyniliście. Prze- ciwnie, tylko ciągle tg pomoc opótnialiście ". , . PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 393 nuszajtisem na czele, za pomocą sfałszowanych rozkazów zba- łamuciwszy kompanię Szkoły Podchorążych i garść żołnierzy z 21 pułku piechoty, opanowała podstępnie gmach komendy miasta i założyła tam "rewolucyjny rząd narodowy"; przewi- dywano tu Sapiehg na premiera, przebywającego we Francji gen. Hallera na wodza naczelnego, gen. Daw bór-Muśnickiego na szefa sztabu. Wraz z opanowaniem komendy miasta pole- cono uzbrojonym bojówkom "straży narodowej" dokonać are- sztowań. Zatrzymały one w Alejach Ujazdowskich wracających nad ranem z Belwederu premiera Moraczewskiego i min. Wa- silewskiego. Aresztowano w mieszkaniu - po uprzednim strze- laniu przez przymknigte drzwi - min. Thugutta, a także kc- mendanta policji Jura-Gorzechowskiego i organizującego mi- licję ludową kpt. I. Boernera. Próba aresztowania Naczelnika Państwa nie powiodła się. Przybyli do Belwederu zamachowcy przy pierwszym napotkanyrn oporze ze strony adiutanta Sta- mirowskiego poddali się, składając broń i granaty; bez trudu również rozbrojono skupione w pobliżu Belwederu bojó vki "straży narodowej". Równocześnie gen. Szeptycki, przemówiw- szy do żołnierzy, którzy przyszli go aresztować, odwiódt ich od buntu i opanował komendę miasta, aresztując w niej głów- nych zamachowców. Wystąpienie płk. Berbeckiego, który aresz- tował wciągniętych do spisku nieliczny h oficerów, przecię:n tę nieudolną i groteskową próbę przewrotu. Piłsudski w trak- cie likwidacji zamachu przybył do komendy miasta, w ostrym przemówieniu skarcił warchołów, po czym z volnił ich, zo- bowiążując słoR- m honoru do czekania w mieszkaniu na dalsze rozkazy. Rada ministrów wszakże o5łosiła stan wyjąt- kowy w Warszawie, w odezwie do społecz ństwa napiętnowa- ła zamach, podjgty w chwili, gdy "granice republiki ze wszech stron są za.grożone" i gdy piętrzące się trudności wymagają "wspólnego i zgodnego wysiłku całego narodu"; zapowiedzia- ła też, że "nie zawaha się przed ukaraniem winnych". Na na- legania Thugutta, jako ministra spra v wg nętrznych 4 ), Pił- sudski zgodził się na aresztowanie cywilnych przywódców za- machu, Thugutt jednak zdołał u 'igzić tylko Sapiehg, gdyż inni zamachowcy zdążyli już opuścić Warszawg. . Zamach skompromitował sprawców i stojącą za nimi naro- 4G) St. Thugutt pisze w swym pamigtniku : "Poszliśmy z Mora- czewskim zaraz lpo zlikwidowanym zamachu) na pierwsze piętro do sypialni Komendanta. Leżał na sofce, straszliwie zmęczony, blady i zgryziony. Mimo to usiłował rzeczy bagatelizować, t cały zamach uważał za operetkę. Gdy zaua'atyłem, te w operetkach nie ma zwy- czaju strzelać do ludzi z prawdziwych rewolwerów, odparł : "A, praw- da, do Was strzelali ! ", . Było mi niesłychanie tal człowieka, który mimn chęci zachowania odmiennych pozorbw musiał głgboko odczuć ten Iakt warcholstwa, ůrożący całości i bezpieczeństwu rodzącego się państwa. Jednak nie mogłem skłonić się do pobłażania temu ; warcholstwu. Januszajtis, jako wojskowy, nie podlegał mojej jurys- j dykcji. le resztę chciałem aresztować dla przekazania ich sądowi sejmowemii... Piłsudski ostatecznie ustąpił, nie chciał ich tylko wig- zić w cytadeli ", , , 394 NAJNOWSZA fiISTORIA POLSKI dową demokracjg, a stanowisko gabinetu Moraczewskiego ra- czej w rnocnił. Wprawdzie - ustąpił on w dziesięć dni po za- machu, zgoła inne jednak względy zadecydowały o zgłoszonej i przyjgtej dymisji. Przede wszystkim - gabinet ten miał być w ogóle "rządem tymezasówym" - krótkotrwałym - głównyzx , jego z,adaniem było przecież opracowanie ordynacji wyborezej. Po ogłoszeniu jej - gabinet już w początku grudnia chciał ustąpić, sytuacja jednak zmuszała do przeciągania prowizo- riurn. Istotne powody dymisji tkwiły w sytuacji gospodarezej; ludność podatków dobrowolnie nie płaciła, tworząca się admi- nistracja zaś nie mogła jeszeze ich ściągae; rozbiły się roko- wania o pożyczkg zagraniczną i o pomoc w aprowizacji, zała- mala się wsitutek bojkotu pożyczka wewngtrzna. "Bojkotu fi- Iiansowego sfer zamożnych - stwierdza Wasilewski - nie znogliśmy przełamać, do bicia asygnat nie byliśmy technicznie przygotowani i dalsze nasze pozostanie u władzy mogło do- prowadzić do niewypłacenia na 1 lutego pensji urzgdnikom. Myśmy też osobiście byli tak zmgezeni i wyczerpani nadludzką orką, że dymisja była dla nas wprost fizycznym w yzwoleniem". Drugiego pówodu dostarezył Komitet Narodowy Dmowskiego. Konieczność uregulowania tej nienormalnej i szkodliwej sytu- acji stawała się nie jedynym, ale jednym z powodów zasadni- czej - jednej z najwigkszych w tym okresie decyzji Piłsudskie- go. W dniu bowiem Bożego Narodzenia, 25 grudnia, przybył do Polski Ignacy Paderewski; wylądowawszy w Gdańsku, udał sig do Poznania, a stamtąd - wszędzie entuzjastycznie witany- poprzez Kalisz i Łódź przybył 3 stycznia do Warszawy, któr.a iza jego cześć równle serdecznie manifestowała. Paderewski po pierR szej rozmowie z Piłsudskim w Belwederze 4 stycznia udał sig do Krakowa. Po paru dniach - wróciwszy do Warszawy- zgłosił się znów w Belwederze. Piłsudski w tych rozmowach wy- st pił z inicjatyw' ą porozumienia, które w treści swej dawałoby istotną, a nie gołosłowną jedność narodową. Wynikiem tygodniowych rokowań Naczelnika Państwa z Pa- derewskim była zmiana rządu. Gabinet Moraczewskiego 16 sty- cznia ustąpił, Paderewski zaś stanął na czele nowego rządu, j ako premier i minister spraw zagranicznych. Pierwszym naj- ważniejszym nastgpstwem tej zmiany był kompromis z Dmow- skim, który uznał nowy rząd w Polsce i 21.I. powiadomił o tym Koalicjg. P;derewski zaś, jako minister spraw zagranicznych, uLnawał Komitet za reprezentanta interesów polskich przy rzą- dach Entente'y. Usuwalo to wreszcie anormalne zjawisko- "dwóch rządów polskich", nie stworzyło jednak hamulców dla KomiLetu Narodowego w jego postawie wobec spraw krajowych i w j ego vralce z Naczelnikiem Państw ,a 4 1. 491 W skład nowego rządu weszli: St. Wojciechowski - sprawy wewn., płk. Jan Wroczyński - wojsko, J. Englich - skarb, L. Su- piński - sprawiedliwość, J. ł.ukasiewicz - wyznnnia i oświata, Z. Przesmycki - kultura i sztulCa, K. Hącia - przemy.;ł i handel, J. Eberhardt - komunikacja, J. Prucl nik - roboty publiczne, PIERWSZE DNI RZECZYPOSPOLITEJ 395 Z przyjazdem Paderewskiego ściśle też jest związana sprawa wy volenia dzielnicy poznańskiej. Paderewski z Gdańska udał sig do Poznania. 27.XII. pow itano go tam z gorącym entuzjaz- mem. Miasto przystrojono chorągwiami o barwach polskich i koalicyjnych. Tłumne na jego cześć manifestacje wywołały kontrdemonstracjg Niemców. W starciu dwóch thzmów padły strzały. Walka stąd rozszerzyła się błyskawicznie na całe mia- sto. Glówną rolg odegrały tu zorganizowane poprzednio od- działy polskiej "straży ludowej". Po kilku godzinach Polacy, wypierając Niemców, opanowali prawie całe miasto. Na takie hasło z Poznania por vały się do walki miasta - mniejsze. Pow- stańcom pośpieszył z pomocą stworzony po cichu w Szezypior- nie pod Kaliszem, a wigc w wolnej czgści Polski, batalion mło- dych R'ielkopolan. Niemcy jednak w przewidywaniu takiego wybuchu przygotowali się zawezasu do obrony. W wielu wy- pa dkach opór ich był twardy i długi zwłaszeza w powiatach, gdzie stanowili poważniejszy odsetek ludności. Trzeba było ściągnąć tu większe siły, by opór złamać. Dwóch tygodni czasu - w walce - wymagało opanoRanie obszaru od Inowrocławia i Szubina do Kgpna oraz od Wrześni do Zbąszynia. Na połud- niowym, za;chodnim i północnym krańcach tego obszaru wy- tworzyła się linia frontu bojowego z głównymi ogniskami walk pod Szubinem, Chodzieżą, Zbąszyniem, Wolsztynem, Sarnowem i Rawiczem. Od połowy lutego obow'iązywać miał rozejm, w praktyce jednak ta "polsko-niemiecka wojna pozycyjna" trwała do czerwca 1919 r., a wigc do chwili podpisani a traktatu wersalskiego. Wysiłkowi bojowemu od jego tu początku towa- rzyszyła gorączkowa akeja organizacyjna; na czele tworzącej sig siły zbrojnej stangli zrazu mjr. Taczak i - j a ko szef szta- J. Iwanowski - praca i opieka, T. Janiszewski - zdrow-ie, H. Lfnde - poczta A. Minkiewicz - aprowizacja Wł. Seyda - jako kierownik ministersLwa dzfelnicy pruskiej. Piłsudski, zawiadamiając o tej zmia- nie Dłuskiego, pisał w liście do niego: "Brak środków technicznych i brak możności wytworzenia ich w Polsce zmuszał w polityce ze- wnętrznej skierować wszystkie wysiłki w kierunku uzyskania od En- tente'y pomocy pienigtnej, aprowizacyjnej i uzyskania od niej broni; cel ten najłatwiej mbgł byó uzyskany przez ugodg z narodową demo- kracją"... Pozatym - pisał dalej - "chodziło mi o to, by doprowa- dzić do sejmu bez zbyt ostrej formy walk wewngtrznych któreby mogły doprowadzić do rozlewu krwi". Chodziło także o bliski termin (18 stycznial rozpoczgcia obrad konfereneji pokojowej w Wersalu... A przytym: "katastrofalny brak amunicji, a przede wszvstkim zupeł- na pustka kasy państwowej". "Dotychezasowy gabinet, w sposób zu- pełnie nieopatrzny nie postarał się o możności techniczne wybijania nowych banknotów", a "Poznańezycy, którzy mają wů zanadrzu mi- liony, nie chcielf pienigdzy tych oddać do dyspozycji gabinetu Mora- czewskiego"... "Paderewski przez przyjgcie władzy ode mnie uznaje przez to samo mnie jako Naczelnika Państwa; drugie - że przes swoje podziękowanie, skierowane do ustępującego gabinetu, uznaje to, co było dotychezas w polityce polskiej, i staje w sprzeczności z na- migtną f bezwzglgdną krytyką gabinetu ze strony narodowej demo- kracji, potgpiającej w czambuł jego dotychezasową robotg"... O wa- runkach ugody z Komitetem Narodowym w Paryżu luzupełnienie jego składu i jednolita delegacja na konfereneję pokojowąl zob. w roz- dziale nastgpnym. 396 NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI bu - zdobywca Przemyśla, mjr. J. Stachiewicz. 16.I.1919 do- wództwo główne objął gen. Dowbór-Muśnieki. Oddziały pow- stańeze przekształcano przez pobór kllku roczników w batalio- ny, pułki dywizje. Przez pół roku - aż do podpisania trakta- tu wersalskiego - wyz .olone Pozn ńskie stanowiło odrgbną dzielnicę mając na czele niezależną od rząQu warszawskiego Radg Ludową; w konsekweneji i wo;sko wielkopolskie nie pod- leg.ało Naczelnemu Dowództwu w 'Varszaw.ie, i dopiero l.VIII. 1919 r. wejdzie w skład armii polskiej. W marcu jednak i w ma- ju 1919 niewielkie, wydzielane specjalnie "grupy" przyszły z pomocą oddziałom, walezącym v Małopolsce z Ukraińcami. Gdy tak Poznańskie zrzucało jarzmo - na stary polski ląsk Cieszyński spadł nag:e cios niespodziewany. Czesi, łamiąc za- warte umowy, 23.I.1919 zażądali od polskiego tutaj dowódcy, płk. Latinika, wycofania się w terminie dwugodzinnym na li- nię rzeki Białej, i przed upływem tego terminu uderzyli zbroj- nie na Bogumin, Karwing i Jabłonków. Zaatakowane oddzia- ły polskie stawiły opór - znacznie jednak słabsze, choć u-spo- magane przez samorzutny zryw obronny polskich tu robotnikó - , musiały się wycofać najpierw ku Cieszynowi, później nad Wi- słę; zaalarmowana Polska pośpieszyła z pomocą; sił w nad- miarze nie było, ale w ciągu paru dni nadbiegły tu oddzialki z Wadowic Krakowa, Czgstochowy Kiele, Łodzi i Warszawy; podniosło to ogólny stan sił polskich tutaj do 4 tys. ludzi. Toteż w trzydniowym boju pod Skoczowem l29-31.I.1919) Czesi oporu polskiego złam ać już nie mogii i wystąpili z propozy- cją zawieszenia broni. Sprawą tą zresztą zajgła się już Koali- cja, gdzie Czesi mieli wówczas potgżnych protektorów. Pod jej naciskiem przedstaw:ciele dyplomatyczni polscy i czescy zawarli 3.II.1919 umowg która mó vi a, że o przynależności tych ziem rozstrzygnie kongres pokojowy, na razie zaś obo- wiązywać miała "tymezasowa linia rozgraniczenia". Na tej podstawie Czesi zatrzymywali zagarnięte podstgpnie zagłgbie Karwińskie, Bogumin i znaczną czgść powiatu cieszyńskiego. Niezadowoleni jeszcze - w nocy z 23 na 24. II. 1919 znów znienacka uderzyli na oddziały polskie w celu opanowania Cie- szyna, atak ten wszakże został odparty. Przy odgłosach wigc vcalki zbrojnej o kresy odbywały sig 26 stycznia pier rsz wybory do sejmu ustawadawezego. W głn- sowaniu wzigło udział ftylko na obszarze Królestwa i Mało- polski zachodniej) ponad 4.800.000 osób. Wybrano w Króles- twie 226 posłów, w Małopolsce - 70; bez wyborón- weszło do se,imu 44 posłów z dawnego parlamentu austriackiego (Mało- polska Wschodnia - 28) i niemieckiego (9 z Poznańskiego, 5 z G.