JAN BASZKIEWICZ POWSZECHNA HISTORIA USTROJÓW PAŃSTWOWYCH (c) Copyright by Wydawnictwo ARCHE, Wydanie I, Gdańsk 1998 Redakcja: Alicja Tokarczyk Korekta: Aneta Zalesińska .". BIBLIOTEKA Wah Dlisnnikarsiwa i N«uk Politycznych Uniwersytetu Warazawikiele Projekt okładki, łamanie i skład: • "L ^IS-Ti T^T^ STUDlO<^vernment) nie był jednak wynalaz- kiem liberałów. Miał bardzo starą metrykę i w liberalnej Wielkiej Brytanii zachował cechy nader nieortodoksyjne. W podstawowej zbiorowości, pa- rafii, jego zależność od mieszkańców była niewielka, szarogęsili się tu ziemianie i proboszczowie. W hrabstwach głównym organem samorządo- wym był sędzia pokoju z rządowej nominacji. Nie przywożono go jednak w ministerialnej teczce, pochodził zawsze z miejscowej elity ziemiańskiej i nie był przez władze rządowe opłacany. Uważał się więc (i był uważany) za organ od rządu niezależny. W miastach rządziły staroświeckie i nie- sprawne korporacje (borough corporations) zdominowane przez oligarchię finansową, kupiecką i przemysłową. Dopiero reforma wyborcza 1832 r. dała sygnał do przemian zmurszałego systemu samorządowego. 245 Powszechna historia ustrojów państwowych Były one powolne. Najpierw dość gruntownie zreformowano samorząd miejski (1835): znikły korporacje, pojawiły się rady miejskie (wybierane na trzy lata w cenzusowym głosowaniu), burmistrzowie (mayors) i ławni- cy (aldermen) wybierani przez rad? na lat sześć. Nowy system pobudził w miastach patriotyzmy lokalne i dostosował życie miejskie do wyzwań nowoczesnej cywilizacji przemysłowej. Natomiast w regionach wiejskich na reformę samorządu parafii i hrabstw trzeba było czekać do lat 80-tych i 90-tych XIX w., gdy kolejne reformy wyborcze (1867,1883-85) mocno już zdemokratyzowały ustrój polityczny Wielkiej Brytanii. Osobliwością brytyjskiego systemu było istnienie w XIX w. przeróż- nych organów ad hoc pochodzących z lokalnych wyborów i mających konkretne zadania administracyjne w dziedzinie opieki społecznej, zdro- wia, edukacji itd. Parlament uważał, że wystarczy respektować zasadę wybieralności. Jednakże z takich rozwiązań ad hoc wynikały komplikacje, nie tylko techniczne. I tak np. nowelizacja "prawa o ubogich" (pochodzą- cego jeszcze z XVII w.) dokonana w 1834 r. gruntownie popsuła klimat społeczny w Anglii; był to jeden z impulsów dla ruchu czartystowskiego. Do tej pory nędzarzami zajmowały się samorządy parafialne pobierające na ten cel specjalny podatek (poor ratę). Ten patriarchalny system zburzo- no w r. 1834; powołano osobne "biura" (Boards iif Guardians) z wyboru mające zajmować się biedakami. Ujednolicono przy tym system opieki: zakazano świadczeń indywidualnych, "domowych" i zapędzono nędzarzy do "domów pracy" o surowej dyscyplinie. Osiągnięto cele zgodne z libe- ralną ekonomią: podatek na ubogich się obniżył, lepiej wykorzystywano siłę roboczą, ale cały nowy system był przez robotników znienawidzony, m.in. dlatego, że powtarzające się sezonowe bezrobocie wymagało - zaka- zanej teraz - pomocy "domowej", a separacja płci w domach pracy rozbi- jała rodziny. W przeciwieństwie do systemu brytyjskiego samorząd amerykań- ski, bardzo zróżnicowany, zdominował gminy. W miastach i hrabstwach przed demokratyzacją ustroju funkcjonariuszy mianował gubernator. Ale gmina żyła własnym, w większej części niezależnym życiem (nawet cele wyznaczane przez ustawy, federalne i stanowe, realizował samorząd). Funk- cjonariuszy gminnych wybierało na rok zgromadzenie mieszkańców i to ono ich kontrolowało. Poza tym zgromadzenie nie było bierne, inicjowało Państwo liberalne wiele przedsięwzięć lokalnych. Osobliwość tego systemu stanowiła nie tylko krótka kadencja funkcjonariuszy gminnych, ale także znaczna ich liczba. Intencja była jasna: partycypacja jak największej liczby mieszkańców w prowadzeniu spraw gminy, rozbudzenie "ducha gminy". W dojrzałym kształcie samorząd taki funkcjonował przede wszystkim tam, gdzie był najstarszy, w Nowej Anglii. W stanach południowych i zwłaszcza na obsza- rach stopniowo przyłączanych do Unii "duch gminy" był znacznie słabszy. We Francji atrapę organów samorządowych stworzył Napoleon w po- staci rad generalnych (w departamentach) i municypalnych (w gminach). Ich uprawnienia były symboliczne, a członkowie pochodzili z nominacji władzy. Liberalna monarchia przyjęła zasadę cenzusowych wyborów do rad (1832). Ich uprawnienia były jednak nadal niezwykle szczupłe. Na samo- rząd z prawdziwego zdarzenia wypadło Francuzom czekać aż do prezy- dentury Francois Mitterranda (1982). W liberalnym systemie podziału władz pozycja samorządu jest dość klarownie określona. Odpowiada on przed wyborcami, a nie przed władzą wykonawczą. Poddany jest oczywiście prawom wydawanym przez władzę ustawodawczą. Gdy organy samorządowe oskarżone zostają o łamanie prawa (najczęściej przez władzę wykonawczą), sprawę rozstrzyga władza sądowa. V. Wojsko W systemach liberalnych nie żywiono zaufania do wielkich i stałych armii, upatrując w nich podpory reżimów wrogich wolności: monarchii absolutnych czy generalskich dyktatur w stylu napoleońskim. Brytyjczycy i Amerykanie skłonni byli zresztą sądzić, że potężne armie lądowe nie są im potrzebne ze względu na szczęśliwe położenie geograficzne ich krajów. W monarchiach liberalnych kontynentalnej Europy żywe było przeświad- czenie, że po ćwierci wieku wojen w czasach rewolucji i bonapartyzmu gigantyczne konflikty wojenne są już wystarczająco skompromitowane, Sądzono zatem, że wystarczy zabezpieczać się przed groźbą wojen ograni- czonych. Wypadało też przemyśleć gwarancje cywilnej kontroli nad armią, tak by nie narazić liberalnego państwa na jakieś militarne pronunciamiento - wzorem był tu zamach stanu Bonapartego, później wiele razy naślado- 247 Powszechna historia ustrojów państwowych wany w XIX w. i to nie tylko w państwach latynoamerykańskich, lecz także w zachodniej Europie (kilka razy w Hiszpanii, w 1851 r. we Francji). Amerykanie poszli najdalej, bo mieli poczucie bezpieczeństwa, oddzieleni Oceanem od wojowniczych szaleństw Europy. Ochotnicza armia była tu niewielka, na potrzeby walk z Irokezami czy Siuksami na ogół wystarczała obywatelska milicja. Każdy trzymał tedy swoją strzel- bę w szafie, w razie zagrożenia sąsiedzi się skrzykiwali i wyciągali owe strzelby... Wrogość do stałej armii i wiara w wartość obywatelskiej samo- obrony podyktowały Amerykanom zasadę zapisaną w drugiej poprawce do konstytucji: "Dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpie- czeństwa wolnego państwa, a zatem prawo ludu do posiadania i noszenia broni nie może być naruszone". Oczywiście dwieście lat temu nie wyobra- żano sobie, jakie konsekwencje może mieć w przyszłości taka zasada. W liberalnej Wielkiej Brytanii szczycono się utrwaleniem cywilnej kon- troli nad armią: gabinet mógł odwoływać generałów nawet w toku operacji na froncie. Doświadczenia XVIII i początków XIX w. wzmocniły poczu- cie "wspaniałej izolacji" Wyspy Brytyjskiej. Nic nie wyszło z inwazyj- nych pogróżek Francji królewskiej (w okresie wojny amerykańskiej), re- wolucyjnej, a nawet napoleońskiej: uznano zatem, że udana inwazja Wil- helma Zdobywcy, w XI wieku, była ostatnią i nikt nie powtórzy tego wyczynu. Po klęsce Napoleona sądzono, iż Wielka Brytania nie musi się już wplątywać w jakieś wielkie wojny europejskie. Wielbiono księcia Welling- tona, pogromcę "Boga wojny", Bonapartego, ale ów bohater narodowy konstatował z goryczą, że podziw ten nie przekłada się na szacunek dla armii: Brytyjczycy zawód żołnierski traktują pogardliwie, ochotnicy przy- chodzący do służby stanowią bardzo pośledniJnateriał ludzki. W istocie, sądzono, że głównym zadaniem wojska jest obrona (i posze- rzanie) posiadłości zamorskich. Ale najtrudniejszy i największy obszar, Indie, miał do tego celu własną armię, której trzonem byli Hindusi; w in- nych koloniach wystarczały garnizony pod kontrolą gubernatorów. Cywilna kontrola nad armią ujawniała wielkie słabości, ale obawiano się reform wadliwego systemu. Parlament skąpił pieniędzy na cele wojsko- we; organy rządowe wykonujące zwierzchnictwo nad armią miały skom- plikowaną i anachroniczną strukturę; generałowie dowodzący tkwili na swych stanowiskach po kilkadziesiąt lat i nie potrafili odświeżyć staroświec- 248 Państwo liberalne kiej doktryny wojennej (gen. Raglan objął stanowisko głównodowodzą- cego w wojnie krymskiej, gdy miał lat blisko siedemdziesiąt i był już kompletnym ramolem). W obliczu porażek wojennych władze cywilne i dowództwo wojskowe wzajemnie się oskarżały o zaniedbania i konser- watywne skostnienie. Pocieszano się porzekadłem, że Anglia przegrywa wszystkie bitwy z wyjątkiem ostatniej. Sprawdziło się to w czasie wojen krymskiej i burskiej, jednak dotkliwe porażki podczas tych zwycięskich wojen skłoniły Brytyjczyków do reformowania po każdej z nich obu pio- nów systemu militarnego, tj. organów cywilnych i dowództwa. Dzięki temu Wielka Brytania mogła wejść do wojny 1914 r. z niewielką, ale świetnie wyposażoną i wysoce profesjonalną armią. Także Francuzi już w okresie pierwszego eksperymentu liberalnego (w kon- stytucji z 1791 r.) proklamowali stanowczo zasadę posłuszeństwa armii władzom cywilnym. Ponieważ jednak bardzo się bali nie zreformowanej armii królewskiej, rozbudowali masową paramilitarną organizację cywilną - Gwardię Narodową, dowodzoną przez oficerów z wyboru. Miała ona stanowić przeciwwagę dla zawodowego wojska pod komendą kró- .lewskich oficerów (co było wielce problematyczne), a zarazem rezerwę bezpieczeństwa wewnętrznego w sytuacji, gdy rewolucja pobudziła napię- cia i konflikty socjalne. Gwardia Narodowa pozwalała nie odwoływać się do pomocy armii, gdy trzeba było poskromić burzących się chłopów czy miejskich sankiulotów. Nadano jej tedy charakter cenzusowy - mogli w niej służyć tylko obywatele spełniający wymogi cenzusu majątkowego i teoretycznie powinni byli to czynić pod rygorem utraty praw wybor- czych. Napoleon nazwał tak pomyślaną Gwardię Narodową "opatrznością sklepikarzy". Rewolucyjna zasada powszechnej służby wojskowej z poboru (dość teoretyczna od 1793 r., skonkretyzowana w r. 1798) została zniesiona w liberalnej Karcie konstytucyjnej z 1814 r. Ustawa wojskowa z 1818 r. przyjęła zasadę kompromisową, służby wojskowej obowiązkowej, ale nie powszechnej. Wszyscy młodzi Francuzi podlegali obowiąz- kowi służby, ale co roku losowano spośród nich stosunkowo niewielki kontyngent (40 tyś. ludzi). Liczne kategorie młodych były wszelako zwol- nione od służby (żywiciele rodzin, alunmi itd.). Ponadto zamożny rekrut skazany przez los mógł opłacić zastępcę, który odsłużyłby za niego woj- 249 Powszechna historia ustrojów państwowych sko. Długi okres służby (6, od 1832 r. 7 lat), a także możliwość J'ej prze- dłużania, z której korzystali przede wszystkim "zastępcy", nadawały armii charakter profesjonalny. Słabością takiego systemu była szczupłość wy- szkolonych militamie rezerw, co się skrupiło na Francji w wojnie z Niem- cami (1870-71). Liberalna monarchia Ludwika Filipa twardo obstawała przy politycznej neutralności wojska, jakkolwiek ministrami wojny byli tu tradycyjnie ge- nerałowie, a marszałkowie napoleońscy -jak o tym była mowa - otrzymy- wali nawet stanowiska premierów. Teoretycznie wojskowi nie byli pozba- wieni praw wyborczych, ale tylko niewielu oficerów spełniało warunki cenzusu majątkowego. Podobnie jak w Wielkiej Brytanii znaleziono dla armii (dużo we Francji większej) zatrudnienie w ekspansji kolonialnej. Długi podbój Algierii wy- pełnił całą historię monarchii orleańskiej (1830-47); bardzo to sprzyjało programowej neutralności politycznej wojska. Czasy Ludwika Filipa obfi- towały w konspiracje i zamieszki, ale bezpieczeństwo reżimu zapewniały sprawna policja i bardzo liczna Gwardia Narodowa. Konserwatywno-libe- rainy rząd popełnił jednak fatalny błąd. Posyłał Gwardię przeciw radykal- nym ruchawkom i ludowym zamieszkom, wykorzystując drobnomieszczań- skie obawy przed "wywrotowcami" i "socjalistycznymi wrogami własności". Ale trzon Gwardii Narodowej stanowili przecież obywatele pozbawieni praw wyborczych, ludzie ze średniej i drobnej burżuazji. I oto władze odma- wiały im elementarnych praw politycznych zastrzeżonych dla bogaczy, a jednocześnie oczekiwały, że Gwardia będzie posłusznie szturmować ba- rykady i własną piersią osłaniać orleańskie rządy. Ostatecznie w lutym 1848 r. gwardziści mieli już dosyć wyciągania kasztanów z ognia dla dworu i wielkiej burżuazji - i odmówili strzelania do zbuntowanego ludowego (tj. robotniczo-drobnomieszczańskiego) Paryża. Spowodowało to upadek liberalnej monarchii. Do swej roli "opatrzności sklepikarzy" Gwardia Na- rodowa powróciła kilka miesięcy później, gdy w czerwcu 1848 r. rzucono ją przeciw groźnej rewolcie socjalnej w Paryżu, ruchowi o czysto robot- niczym zapleczu. Państwo liberalne VI. Dziedzictwo Państwo liberalne nie było aż tak bardzo wynalazcze, jak się potocznie przypuszcza. Zanim liberalni filozofowie wymyślili teorię podziału władz, mechanizm taki praktykowały Zjednoczone Prowincje Niderlandów. W tych samych Niderlandach testowano zasady państwa złożonego na długo przed konfederacją i federacją amerykańską. Konstytucja jako zbiór fundamen- talnych norm ustrojowych to pomysł znany czasom wczesnonowożytnym, i to w różnym kształcie jurydycznym. Konstytucją zwyczajową były pra- wa fundamentalne monarchii francuskiej, uformowane w XIV i XV w.; konstytucją w formie ustawy sejmowej - polskie Artykuły Henrykowskie z 1573 r.; konstytucją oktrojowaną - Cromwellowski "Instrument Rządze- nia", ustawa zasadnicza efemerycznej Republiki Angielskiej (1653). Sa- morządy jako organy zarządu lokalnego istniały w Anglii od późnego średniowiecza, potem także w "kolonialnej" Ameryce północnej. Pierwo- cinami partii politycznych na długo przed torysami i whigami w Anglii były XVI-wieczne organizacje polityczne we Francji (partia hugenocka, katolicka "wieczysta święta Liga") i w Niderlandach (partie rewolucyj- nych kalwinów w okresie wojny z Hiszpanami). Zasada rządów oligarchii zamożnych, przeciwstawiana rządom szlachty, stanowiła fundament repu- bliki weneckiej. Wolności polsko-litewskiej szlachty (swoboda polityczna, wolność osobista, tolerancja religijna, niemal pełna wolność słowa itd.) odpowiadały kanonowi liberalnych "wolności koniecznych". Ale dopiero państwo liberalne z tych rozproszonych, nie wykształco- nych do końca, niedookreślonych elementów stworzyło relatywnie spójne polityczne systemy. Trzy podstawowe, wyżej omówione, to brytyjska mo- narchia parlamentarna, amerykańska republika federalna z bardzo konsek- wentnym podziałem władz, francuska monarchia półpariamentama z silną pozycją króla. Każdy z tych systemów oddziaływał na skalę międzyna- rodową. Brytyjski system parlamentamo-gabinetowy miał duży wpływ - poprzez praktykę konstytucyjną - na Trzecią Republikę francuską (tu jed- nak rola parlamentu stała się jeszcze silniejsza). Francuska monarchia pół- pariamentama stanowiła wzór dla konstytucji europejskich monarchii libe- ralnych XIX wieku, znów zresztą z różnymi odchyleniami. Poza Europą model Stanów Zjednoczonych był atrakcyjny zwłaszcza dla rozległych 251 Powszechna historia ustrojów państwowych państw, które pragnęły pogodzić silną władzę centralnąz ^tonomią swo- ich prowincji. Około połowy XIX w. republiki latynoafl^ykańskie czuły wyraźnie potrzebę politycznej i socjoekonomicznej mod^izacji i spoglą- dały na model ustrojowy USA. Liberalne reformy wyra21^ się już w sa- mych nazwach państw: Stany Zjednoczone Meksyku, K°lumbii, później (po zniesieniu reżimu cesarskiego) Stany Zjednoczone BWylii. Nic trwa- łego wyjść z tego nie mogło, bo społeczeństwa indo-laty^skie nie miały tradycji demokratycznych, liberalnych, samorządowych; administracja była tam słaba i skorumpowana, potęga oligarchii ogromna, ajs^yną solidniej- szą strukturą pozostawało wojsko. Toteż zamiast ugruntowała się instytu- cji federalnych i podziału władz powracały w Ameryce Łacińskiej junty generalskie i dyktatury oligarchiczne. Inspirację amerykańską znaleźć też można w konstytucj1 ^publiki chiń- skiej z 1912 r. Jej ojciec, Suń Jat-sen, sądził, że należy sz^ć równowagi pomiędzy silną władzą prezydencką i autonomią chińskich Prowincji. I tu generałowie rychło obalili zafascynowanego anglosaską ki^rą polityczną Suń Jat-sena. Oprócz bezpośrednich inspiracji, często nietrwałych, i^ieje wszakże dziedzictwo państwa liberalnego, które wywiera wpływ i^ Systemy poli- tyczne świata euroamerykańskiego. Dostarcza standardów °^eny tego, co Niemcy określają mianem przyzwoitego państwa (anstdn^r Staat). Ma ono obowiązek respektować prawa Człowieka, w tym o\vc "'Wolności ko- nieczne" wynalezione przez liberałów. Musi wspierać si?ną konstytucji. Nie może lekceważyć zasady podziału władz, choć jego ^ztałty mogą być wielce zróżnicowane. Musi szanować swobodę działani9 Partii politycz- nych. Nie wolno mu dopuścić do wymknięcia się armii ^od kontroli władz cywilnych. Wszystko to jest spuścizną XVIII- i ^-wiecznego "liberalnego wyznania wiary", Jego zasadniczą słabością b^ ^bawa przed demokracją; tę jednak liberalizm zaczął przezwyciężać już od P°^owy XIX w. Nasze doświadczenia pokazują, że mariaż Wolności i Ró^ści jest nie- łatwy, ale jednak możliwy. Rozdział jedenasty Reżimy autorytarne Klasyczny model reżimu autorytamega w nowożytnej wersji stwo- rzył generał Bonaparte po zamachu stanu z listopada 1799 r. Nierzadko upatrywano w nim zwykłą dyktaturę wojskową, tyle że stosunkowo stabilną. Owszem, gdy w obliczu ekonomicznego kryzysu, krachu ideologii, rozjątrzenia konfliktów socjalnych i politycznych klasy rządzące nie mogą (czy nie potrafią) utrzymać stabilności władzy, dowódcy wojska często wstępują na scenę jako rozjemcy i gwarantowie równowagi. Na czas dłuższy lub krótszy pojawia się dyktatura militarna, jednoosobowa lub kolegialna ("junta generalska"). To m.in. jedna z dróg "wyjścia z re- wolucji", gdy proces rewolucyjny wyczerpie swą dynamikę - zjawisko dobrze znane w historii. Napoleon Bonaparte postrzegany jest przede wszystkim jako wybitny wódz, dopiero na drugim planie jako szef państwa, a później monarcha (dla jego wrogów - uzurpator tronu). Jego imperium to twór militarnej ekspansji, wydatki w budżecie jego państwa w większości przeznaczone były na wojsko, karierę militarną wychwalała propaganda jako szybką i efektowną drogę wejścia do społecznej elity. Jednakże sam Napoleon sądził, że władza wojska we Francji jest nie- przydatna. Swych marszałków, admirałów, generałów obsypywał zaszczy- tami i dobrami materialnymi, ale trzymał z daleka od decyzji politycznych. Armia stabilizowała ustrój, ale jego podporami były także scentralizowana biurokracja i - do czasu - Kościół. W codziennej praktyce państwowej rola administracji była pierwszoplanowa, zaś owa armatura administra- cyjna mocno jest zakorzeniona w "stu tysiącach notabli". Napoleońscy 253 Powszechna historia ustrojów państwowych państw, które pragnęły pogodzić silną władzę centralną z autonomią swo- ich prowincji. Około połowy XIX w. republiki latynoamerykańskie czuły wyraźnie potrzebę politycznej i socjoekonomicznej modernizacji i spoglą- dały na model ustrojowy USA. Liberalne reformy wyraziły się już w sa- mych nazwach państw: Stany Zjednoczone Meksyku, Kolumbii, później (po zniesieniu reżimu cesarskiego) Stany Zjednoczone Brazylii. Nic trwa- łego wyjść z tego nie mogło, bo społeczeństwa indo-latynoskie nie miały tradycji demokratycznych, liberalnych, samorządowych; administracja była tam słaba i skorumpowana, potęga oligarchii ogromna, a jedyną solidniej- szą strukturą pozostawało wojsko. Toteż zamiast ugruntowania się instytu- cji federalnych i podziału władz powracały w Ameryce Łacińskiej junty generalskie i dyktatury oligarchiczne. Inspirację amerykańską znaleźć też można w konstytucji republiki chiń- skiej z 1912 r. Jej ojciec, Suń Jat-sen, sądził, że należy szukać równowagi pomiędzy silną władzą prezydencką i autonomią chińskich prowincji. I tu generałowie rychło obalili zafascynowanego anglosaską kulturą polityczną Suń Jat-sena. Oprócz bezpośrednich inspiracji, często nietrwałych, istnieje wszakże dziedzictwo państwa liberalnego, które wywiera wpływ na systemy poli- tyczne świata euroamerykańskiego. Dostarcza standardów oceny tego, co Niemcy określają mianem przyzwoitego państwa (anstdndiger Staat). Ma ono obowiązek respektować prawa Człowieka, w tym owe "wolności ko- nieczne" wynalezione przez liberałów. Musi wspierać się na konstytucji. Nie może lekceważyć zasady podziału władz, choć jego kształty mogą być wielce zróżnicowane. Musi szanować swobodę działania partii politycz- nych. Nie wolno mu dopuścić do wymknięcia się armii spod kontroli władz cywilnych. Wszystko to jest spuścizną ^XVIII- i XIX-wiecznego "liberalnego wyznania wiary". Jego zasadniczą słabością była obawa przed demokracją; tę jednak liberalizm zaczął przezwyciężać już od połowy XIX w. Nasze doświadczenia pokazują, że mariaż Wolności i Równości jest nie- łatwy, ale jednak możliwy. Rozdział jedenasty Reżimy autorytarne Klasyczny model reżimu autorytarnego, w nowożytnej wersji stwo- rzył generał Bonaparte po zamachu stanu z listopada 1799 r. Nierzadko upatrywano w nim zwykłą dyktaturę wojskową, tyle że stosunkowo stabilną. Owszem, gdy w obliczu ekonomicznego kryzysu, krachu ideologii, rozjątrzenia konfliktów socjalnych i politycznych klasy rządzące nie mogą (czy nie potrafią) utrzymać stabilności władzy, dowódcy wojska często wstępują na scenę jako rozjemcy i gwarantowie równowagi. Na czas dłuższy lub krótszy pojawia się dyktatura militarna, jednoosobowa lub kolegialna ("junta generalska"). To m.in. jedna z dróg "wyjścia z re- wolucji", gdy proces rewolucyjny wyczerpie swą dynamikę - zjawisko dobrze znane w historii. Napoleon Bonaparte postrzegany jest przede wszystkim jako wybitny wódz, dopiero na drugim planie jako szef państwa, a później monarcha (dla jego wrogów - uzurpator tronu). Jego imperium to twór militarnej ekspansji, wydatki w budżecie jego państwa w większości przeznaczone były na wojsko, karierę militarną wychwalała propaganda jako szybką i efektowną drogę wejścia do społecznej elity. Jednakże sam Napoleon sądził, że władza wojska we Francji jest nie- przydatna. Swych marszałków, admirałów, generałów obsypywał zaszczy- tami i dobrami materialnymi, ale trzymał z daleka od decyzji politycznych. Armia stabilizowała ustrój, ale jego podporami były także scentralizowana biurokracja i - do czasu - Kościół. W codziennej praktyce państwowej rola administracji była pierwszoplanowa, zaś owa armatura administra- cyjna mocno jest zakorzeniona w "stu tysiącach notabli". Napoleońscy 253 Powszechna historia ustrojów państwowych notable tworzyli społeczną podstawę reżimu: to ludzie wyróżniający się z masy obywateli majątkiem (dobrze widziane były dobra nieruchome), wykształceniem, talentami (także politycznymi i administracyjnymi), wpły- wem na swe środowisko, parantelami, no i bezwzględną lojalnością w sto- sunku do szefa państwa i politycznego systemu. Sporą rolę wśród notabli odgrywali doświadczeni funkcjonariusze anden regime 'u i kolejnych reżi- mów rewolucyjnych; dla kariery administracyjnej doświadczenie liczyło się bardziej niż wielki majątek czy uniwersyteckie wykształcenie. Dla nowego systemu sprawna biurokracja ważniejsza była od wojska. Ale, z drugiej strony, można tu zauważyć przejawy niejakiej militaryzacji instytucji cywilnych. Styl wojskowy wdzierał się do urzędu, a nawet szkoły, hierarchia administracyjna to replika wojskowej, prefekt czy mer to rodzaj oficerów w cywilu. Reżim napoleoński zapowiadał przeróżne systemy autorytarne XIX i XX w., scentralizowane, elitarne, ograniczające społeczną mobilność, z roz- budowaną kontrolą społeczeństwa, nie tylko biurokratyczno-policyjną, słu- _zyły bowiem owej kontroli także szkoła, propaganda państwowa, Kościół. Był to wszelako reżim postrewolucyjny, nie stanowił zwykłej recydywy absolutyzmu. Napoleon posługiwał się formułą: "Rewolucja się zakończy- ła powrotem do zasad, które ją rozpoczęły". Te zasady były oświeceniowe: racjonalna, a nawet wręcz naukowa organizacja władzy nad terytorium pań- stwa, jego zasobami, jego populacją. Nie oznaczało to jednak powrotu do ideologicznego rozwichrzenia czasów rewolucji, które przyniosły roz- czarowanie do ideologii, znużenie wielką retoryką. W ustach Napoleona słowa "ideologia", "ideologowie" miały wyraźnie negatywne znaczenie. Jego formacja umysłowa (inżyniera wojskowego) i jego talenty miały zde- cydowaną orientację matematyczną. To wyjaśnia ambicję stworzenia, na gruzach świata ideologicznego, racjonalnego, naukowego despotyzmu. y Ale postrewolucyjny charakter tego reżimu zmuszał do zachowywania /pozorów, uspokajania ludzi, którzy - mimo rozczarowania przebiegiem j rewolucji - bynajmniej nie chcieli powrotu do anden regime'u. Dlatego i, też system autorytarny ma, zwłaszcza w pierwszych latach, charakter fasa- li dowy. Posługuje się z wielkim mistrzostwem polityczną hipokryzją, •otworzy cały świat ustrojowych fikcji. 254 Reżimy autorytarne Wielki liberał Benjamin Constant, sztandarowa postać opozycji przeciw Napoleonowi, wnikliwie poszukiwał różnic pomiędzy bonapartyzmem (który określał jako system uzurpacji) i dawną monarchią absolutną. "Despotyzm - konstatował - wygania wszystkie przejawy wolności; uzurpacja [...] po- trzebuje jej przejawów, ale zawłaszcza je i bezcześci". Dla uzurpatora opinia publiczna jest niebezpieczna, ale potrzebuje on jej pozoru. Dlatego uzurpacja "uderza lud jedną ręką, by zdławić jego rzeczywistą opinię, a następnie bije go drugą ręką, by wymusić na nim pozór opinii rzeko- mej". Gdy sułtan skazuje na śmierć swego ministra, wszystko odbywa się w milczeniu. Ale kiedy uzurpator prześladuje niewinnego, to nakazuje go oczerniać, tak by powtarzane kalumnie "stwarzały wrażenie narodo- wego wyroku". To uzurpacja wymyśliła manipulowane plebiscyty, hołdow- nicze adresy, monotonnne gratulacje dla władzy, całą "tę konwencjonalną komedię, która nikogo już nie zwodzi i która już dawno powinna była upaść, całkiem ośmieszona". W ocenie Constanta bonapartyzm był kary- katurą Wolności. /. System fikcji ustrojowych Konstytucja nowego reżimu (1799) została przygotowana pośpiesznie; Bonaparte żądał od jej redaktorów, by była "krótka i niejasna". Stworzyła ona rozbudowany system pozorów. Był to pozór demo kra c ii, gdyż konstytucja proklamowała po- wszechność praw wyborczych. Polegała ona jednak na tym, że obywatele (mężczyźni, oczywiście) zgromadzeni w gminach mieli prawo umieścić co dziesiątego mieszkańca gminy na "listach zaufania". Kryterium wyboru tych 10% populacji było wzniosłe: chodziło o "obywateli godnych pro- wadzenia spraw publicznych". Owi godni obywatele układali z kolei de- partamentalne listy zaufania, wybierając 10% ze swego grona. Wreszcie zaufani notable departamentami wybierali 10% najgodniejszych, tworząc listę krajową. Z owych list rząd miał powoływać funkcjonariuszy publicz- nych odpowiednich szczebli - gminnych, departamentalnych, centralnych, w tym także członków parlamentu z listy krajowej. Bardzo pracowicie ukła- dano owe listy, które miały być realizacją napoleońskiej zasady, iż "zaufanie 255 Powszechna historia ustrojów państwowych notable tworzyli społeczną podstawę reżimu: to ludzie wyróżniający się z masy obywateli majątkiem (dobrze widziane były dobra nieruchome), wykształceniem, talentami (także politycznymi i administracyjnymi), wpły- wem na swe środowisko, parantelami, no i bezwzględną lojalnością w sto- sunku do szefa państwa i politycznego systemu. Sporą rolę wśród notabli odgrywali doświadczeni funkcjonariusze anden regime 'u i kolejnych reżi- mów rewolucyjnych; dla kariery administracyjnej doświadczenie liczyło się bardziej niż wielki majątek czy uniwersyteckie wykształcenie. Dla nowego systemu sprawna biurokracja ważniejsza była od wojska. Ale, z drugiej strony, można tu zauważyć przejawy niejakiej militaryzacji instytucji cywilnych. Styl wojskowy wdzierał się do urzędu, a nawet szkoły, hierarchia administracyjna to replika wojskowej, prefekt czy mer to rodzaj oficerów w cywilu. Reżim napoleoński zapowiadał przeróżne systemy autorytarne XIX i XX w., scentralizowane, elitarne, ograniczające społeczną mobilność, z roz- budowaną kontrolą społeczeństwa, nie tylko biurokratyczno-policyjną, słu- _zyły bowiem owej kontroli także szkoła, propaganda państwowa, Kościół. Był to wszelako reżim postrewolucyjny, nie stanowił zwykłej recydywy absolutyzmu. Napoleon posługiwał się formułą: "Rewolucja się zakończy- ła powrotem do zasad, które ją rozpoczęły". Te zasady były oświeceniowe: racjonalna, a nawet wręcz naukowa organizacja władzy nad terytorium pań- stwa, jego zasobami, jego populacją. Nie oznaczało to jednak powrotu do ideologicznego rozwichrzenia czasów rewolucji, które przyniosły roz- czarowanie do ideologii, znużenie wielką retoryką. W ustach Napoleona słowa "ideologia", "ideologowie" miały wyraźnie negatywne znaczenie. Jego formacja umysłowa (inżyniera wojskowego) i jego talenty miały zde- cydowaną orientację matematyczną. To wyjaśnia ambicję stworzenia, na gruzach świata ideologicznego, racjonalnego, naukowego despotyzmu. y Ale postrewolucyjny charakter tego reżimu zmuszał do zachowywania / 'pozorów, uspokajania ludzi, którzy - mimo rozczarowania przebiegiem rewolucji - bynajnmiej nie chcieli powrotu do anden regime 'u. Dlatego też system autorytarny ma, zwłaszcza w pierwszych latach, charakter fasa- dowy. Posługuje się z wielkim mistrzostwem polityczną hipokryzją, ', tworzy cały świat ustrojowych fikcji. 254 Reżimy autorytarne Wielki liberał Benjamin Constant, sztandarowa postać opozycji przeciw Napoleonowi, wnikliwie poszukiwał różnic pomiędzy bonapartyzmem (który określał jako system uzurpacji) i dawną monarchią absolutną. "Despotyzm - konstatował - wygania wszystkie przejawy wolności; uzurpacja [...] po- trzebuje jej przejawów, ale zawłaszcza je i bezcześci". Dla uzurpatora opinia publiczna jest niebezpieczna, ale potrzebuje on jej pozoru. Dlatego uzurpacja "uderza lud jedną ręką, by zdławić jego rzeczywistą opinię, a następnie bije go drugą ręką, by wymusić na nim pozór opinii rzeko- mej". Gdy sułtan skazuje na śmierć swego ministra, wszystko odbywa się w milczeniu. Ale kiedy uzurpator prześladuje niewinnego, to nakazuje go oczerniać, tak by powtarzane kalumnie "stwarzały wrażenie narodo- wego wyroku". To uzurpacja wymyśliła manipulowane plebiscyty, hołdow- nicze adresy, monotonnne gratulacje dla władzy, całą "tę konwencjonalną komedię, która nikogo już nie zwodzi i która już dawno powinna była upaść, całkiem ośmieszona". W ocenie Constanta bonapartyzm był kary- katurą Wolności. /. System fikcji ustrojowych Konstytucja nowego reżimu (1799) została przygotowana pośpiesznie; Bonaparte żądał od jej redaktorów, by była "krótka i niejasna". Stworzyła ona rozbudowany system pozorów. Był to pozór demo kra c j i, gdyż konstytucja proklamowała po- wszechność praw wyborczych. Polegała ona jednak na tym, że obywatele (mężczyźni, oczywiście) zgromadzeni w gminach mieli prawo umieścić co dziesiątego mieszkańca gminy na "listach zaufania". Kryterium wyboru tych 10% populacji było wzniosłe: chodziło o "obywateli godnych pro- wadzenia spraw publicznych". Owi godni obywatele układali z kolei de- partamentalne listy zaufania, wybierając 10% ze swego grona. Wreszcie zaufani notable departamentami wybierali 10% najgodniejszych, tworząc listę krajową. Z owych list rząd miał powoływać funkcjonariuszy publicz- nych odpowiednich szczebli - gminnych, departamentalnych, centralnych, w tym także członków parlamentu z listy krajowej. Bardzo pracowicie ukła- dano owe listy, które miały być realizacją napoleońskiej zasady, iż "zaufanie 255 Powszechna historia ustrojów państwowych idzie od dołu, władza idzie od góry". Cały trud okazał się wszelako darem- ny, bo w praktyce rząd dobiera} funkcjonariuszy publicznych wedle swego widzimisię (z punktu widzenia kompetencji byt to zresztą dobór inteligentny). "Listy zaufania" okazały się fikcją. Fasadę demokracji tworzyły równiezJpJe^is^JtY^ Oto sprawujący najwyższą władzę Pierwszy Konsul otrzymywał od całego ludu (dorosłych mężczyzn) legitymizację swoich działań; zaufanie spływało nań wprost, bez pośredników. Urządzano owe plebiscyty trzykrotnie: w 1799 r. dla ludowej ratyfikacji nowej konstytucji (która zresztą arbitralną decyzją wła- dzy weszła w życie na sześć tygodni przed ogłoszeniem wyników plebi- scytu); w latach 1802 i 1804 dla potwierdzenia zmian w ustroju wzmacnia- jących pozycję Bonapartego (w 1802 r. został on konsulem dożywotnim, w 1804 r. cesarzem). Plebiscyty organizowała władza wedle uznania: nie było takich spraw, w których konieczne byłoby "odwołanie się do woli narodu". Wszystkie rząd wygrywał komfortową większością przy dużej frekwencji. Oficjalne wyniki pierwszego plebiscytu to 3 Oli 007 głosów za i 1562 przeciw (99,9% ^ poparcia: reżimy totalitarne XX w. nie osiągały "lepszych" wyników). Podobnie było w następnych plebiscytach, a największa liczba głosów "nie", w r. 1802, to ledwie 8374. Trudno się dziwić mikroskopijnym rozmiarom opozycji, skoro w urzędach wykładano podczas plebiscytów dwa czyste rejestry: do jednego wpisywali się, imieniem i nazwiskiem, zwolennicy Pierwszego Konsula, do drugiego mogli się wpisać, także imie- niem i nazwiskiem, jego przeciwnicy... Ponadto wyniki plebiscytów byty cynicznie fałszowane co do liczby oddanych głosów "tak" i ogólnej frek- wencji. Jak się zdaje, liczbę trzech milionów głosów pozytywnych w plebis- cycie z 1799 r. należałoby zredukować niemal do połowy (do 1,6 miliona): dopisano do niej bowiem pól miliona głosów żołnierzy, którzy nie uczest- niczyli w plebiscycie, i setki tysięcy głosów "cywilnych". Takie fałszer- stwa wydają się niezbyt zrozumiałe, skoro miażdżące zwycięstwo nowego reżimu było i tak przesądzone. Ale taka właśnie była filozofia bonapar- tyzmu: pokazać, że cieszy się on masowym, demokratycznym poparciem ..narodu. Zapewne najbliższe prawdy były wyniki plebiscytu z 1802 r., gdy Bonaparte cieszył się ogromną popularnością po zawarciu pokoju 256 Reżimy autorytarne z Wielką Brytanią. Francuzi łudzili się, że dziesięcioletni okres morder- czych wojen dobiegł wreszcie końca. ^ " . System byt f i k ej ą; p a r l a m e n t a r y z m u. 'Można by sądzić, że parlamentaryzm rozkwitał, bo powołano aż trzy izby: Trybunat, Ciało Pra- wodawcze i Senat. Ale właśnie ppwpłano je, amewybrano,,Senat powstał na trzeci dzień po wejściu konstytucji w życie, składał się z mianowań- ców, nieusuwalnych i dożywotnich; miał się uzupełniać przez kooptację. Z kolei Senat "wybrał" posłów Trybunatu i Ciała Prawodawczego. W prak- tyce zatwierdził przedłożone mu listy. Inicjatywa ustawodawcza należała wyłącznie do rządu. Nad projektami ustaw dyskutował Trybunat, ale nie miał on prawa głosowania. Ciało Pra- wodawcze ("ciało nieme", jak mówiono) głosowało nad projektem bez dyskusji, "tak" lub "nie". Izby nie mogły niczego zmienić w projekcie rządowym; mimo to uchwaloną ustawę rząd był władny przesłać Senato- wi, a ten miał prawo ją skasować, jeśli uznał, że jest "niekonstytucyjna". Zabawne, że Napoleon dał Senatowi jawnie niekonstytucyjne prawo wy- dawania aktów normatywnych, tzw. senatusconsultow, także w podsta- wowych kwestiach ustrojowych (m.in. to właśnie senatusconsultum z maja 1804 r. uczyniło Bonapartego cesarzem Francuzów). Była to wygodna metoda omijania normalnej drogi ustawodawczej, gdy wydawała się ona szefowi państwa zbyt długa. Miał on jeszcze inne pomysły w zanadrzu: mianowana przez niego Rada Stanu (ulokował tam zresztą dobrych praw- ników) miała przygotowywać projekty ustaw, ale na drodze pozakonsty- tucyjnej przyznał jej także prawo interpretowania ustaw, co pozwalało naginać ich treść do potrzeb rządu. Od samego też początku Bonaparte sam stanowił prawo poprzez rządowe rozporządzenia. Trudno o większe skrępowanie izb parlamentarnych teoretycznie po- chodzących z wyboru: Trybunatu i Ciała Prawodawczego. Spośród wy- mienionych wyżej czterech ciał kolegialnych realne znaczenie miały tylko dwa: Senat i Rada Stanu. Ale dalsza ewolucja jeszcze bardziej upokarzała owe pseudoparlamentame organy. Trybunat, w którym wolno było dysku- tować, został zredukowany do połowy składu, odebrano mu prawo dys- kusji na posiedzeniach plenarnych, a wreszcie go zlikwidowano (1807). Ciało Prawodawcze wegetowało żałośnie. W nagrodę za uległość nieco wzmocniono pozycję Senatu (m.in. uzyskał prawo rozwiązywania przed 257 Powszechna historia ustrojów państwowych terminem Trybunatu i Ciała Prawodawczego), ale Bonaparte zadba} te;, by Senat zupełnie od siebie uzależnić (np. senatusconsulta mogły by: uchwalane tylko z jego inicjatywy i tylko on mógł proponować kandydc- tów na wakujące fotele senatorskie). "Tylko ja jestem reprezentantem ludu' - powtarzał Napoleon. Jego pseudoparlament byt tylko atrapą systemi przedstawicielskiego. To samo zresztą dotyczyło mianowanych przezei rad generalnych w departamentach. Były one atrapy samorządu lokalnego: uprawnienia miały symboliczne, a szef państw starannie pilnował, bv ^ rady nie wyobraziły sobie, broń Boże, iż reprezentują lokalne zbiorowości Lud jest suwerenem, zapewne, ale w jego untóni^Jzemawiać może tylko , pierwszy Konsul, a później Cesarz. Istniała w tym systemie fikcja k o l e g i a\ ^ o ś c i, przynajmniej w pierwszych latach. Najwyższą władzę wykonawczą sprawować miało 'trzech konsulów, jednakże drugi i trzeci konsul mogli tylko doradzać pier- ,, wszemu, nie przyznano im żadnych uprawnień decyzyjnych. Francuzi po- wiadali więc, że ich rola nie jest większa niż rold dwu poręczy fotela, na którym Pierwszy Konsul raczy zasiadać. Konsulów wybierał Senat na lat dziesięć, ale po zawarciu pokoju z Wielki} Brytanią tenże Senat przy- znał Bonapartemu "nagrodę narodową": wybrał go na dalsze 10 lat; Pierwszy Konsul sprawowałby tedy swój urząd do końca 1819 roku. Napoleon uznał: nagrodę za skąpą i wraz ze swymi kolegami-fig^^tami zarządził plebi- scyt w sprawie przyznania mu dożywotniego konsulatu. Wygrał go gład- ko; wnet też senatusconsultum z sierpnia 1802 r. zmieniło konstytucję przyznając Napoleonowi nie tylko konsulat dożywotni, ale i prawo wska- zywania następcy, co praktycznie oznaczało dziedziczność władzy. Wła- dzy już q u a s i - m o n a r c h i c z n ej, bo Pierwszy- Konsul otrzymał jed- nocześnie m.in. prawo łaski, prawo ratyfikowania traktatów międzynarodo- wych i decydującą rolę przy "wybieraniu" przez Senat drugiego oraz tneciego konsula. Bonaparte stał się monarchą bez korony: tworzył swój dwór, jego wizerunek zdobił monety, dzień jego urodzin, 15 sierpnia, byt świętem narodowym... Gdy w 1804 r. przyjął tytuł cesarza Francuzów, prawie ni- czego już nie dorzucono do jego uprawnień władczych, określono jedynie status rodziny cesarskiej, zasady dziedzicznia korony, regencję, dygnitar- stwa dworskie. 258 Reżimy autorytarne Jednakże przez kilka lat utrzymywano fikcJ^_J^y.b.Uk.aiLizJii.iŁy w intencji złagodzenia oporów licznych jeszcze we Francji obywateli, którzy nie zapomnieli obalenia tronu i jakobińskiego hasla_,Jmierć królom". Se- natusconsultum z r. 1804 z rozkoszną niekonsekwencją stanowiło, że "rząd Republiki powierzony zostaje cesarzowi, który przyjmuje tytuł cesarza Fran- cuzów". Ta karkołomna konstrukcja trwała jeszcze kilka lat, w dokumen- tach publicznych "Republika Francuska" błąkała się mniej więcej do 1808 r. W rzeczywistości system monarchizował się wyraźnie, nie bez intencji skłonienia dworów europejskich do uznania, iż to ustrój "taki jak inne", ale i w celu zaspokojenia ambicji jego twórcy. Rozwijała się w najlepsze pompa dworu cesarskiego, Napoleon ożenił się z Habsburżanką, bratanicą zgilotynowanej Marii Antoniny; przywrócono instytucję szlachectwa, cen- zurę i inne tradycje ancien regime 'u (m.in. w dziedzinie represji karnej). A jeszcze kilka lat wcześniej Bonaparte wykrzykiwał z oburzeniem: "Je- stem żołnierzem, synem Rewolucji, nie zniosę tego, by mnie znieważano mianem króla". //. Racjonalizacja ustroju Obłuda tego systemu fikcji politycznych wywoływała oburzenie w na- der ograniczonej skali. Byłoby ono większe, gdyby nie zdumiewające suk- cesy militarne Napoleona -1 gdyby nie stabilizacja socjopolityczna Francji po długim okresie rewolucyjnych konwulsji. Zamysł tworzenia "nauko- wej" organizacji państwa powiódł się tylko częściowo. Nie sposób jednak' odmówić racji Ludwikowi Napoleonowi Bonaparte, który \v r. 1852 kon- statował, iż "od pięćdziesięciu lat Francja kroczy po gruncie, który Kon- sulat i Cesarstwo wyznaczyły jej organizacji administracyjnej, sądowej, religijnej, finansowej". Trwałość tych napoleońskich struktur świadczyła o jakości wykonanej wówczas przebudowy. O scentralizowanej i hierarchicznej armaturze administracyjnej państwa, stworzonej u progu nowych rządów (1800), była już mowa. To sprawny instrument autorytarnych rządów, o wiele doskonalszy od scentralizowanej administracji ancien regime 'u, by już nie wspominać o centralizacji jako- bińskiej z lat 1793-94, improwizowanej pośpiesznie i kulejącej, rychło 259 Powszechna historia ustrojów państwowych terminem Trybunatu i Ciała Prawodawczego), ale Bonaparte zadbał też, by Senat zupełnie od siebie uzależnić (np. senatuswnsulta mogty być uchwalane tylko z jego inicjatywy i tylko on mógt proponować kandyda- tów na wakujące fotele senatorskie). "Tylko ja jestem reprezentantem ludu" - powtarzał Napoleon. Jego pseudoparlament byt tylko atrapą systemu przedstawicielskiego. To samo zresztą dotyczyto mianowanych przezeń rad generalnych w departamentach. Były one atrapą samorządu lokalnego: uprawnienia miały symboliczne, a szef państwa starannie pilnował, by i rady nie wyobraziły sobie, broń Boże, iż reprezentują lokalne zbiorowości. Lud jest suwerenem, zapewne, ale .WJegojnueniu przemawiać może tylko , JPierwszy Konsul, a później Cesarz. Istniała w tym systemie fikcja kolegialności, przynajmniej w pierwszych latach. Najwyższą władzę wykonawczą sprawować miało trzech konsulów, jednakże drugi i trzeci konsul mogli tylko doradzać pier- , wszemu, nie przyznano im żadnych uprawnień decyzyjnych. Francuzi po- wiadali więc, że ich rola nie jest większa niż rola dwu poręczy fotela, na którym Pierwszy Konsul raczy zasiadać. Konsulów wybierał Senat na lat dziesięć, ale po zawarciu pokoju z Wielką Brytanią tenże Senat przy- znał Bonapartemu "nagrodę narodową": wybrał go na dalsze 10 lat; Pierwszy Konsul sprawowałby tedy swój urząd do końca 1819 roku. Napoleon uznał nagrodę za skąpą i wraz ze swymi kolegami-figurantami zarządził plebi- scyt w sprawie przyznania mu dożywotniego konsulatu. Wygrał go gład- ko; wnet też senatuscimsultum z sierpnia 1802 r. zmieniło konstytucję przyznając Napoleonowi nie tylko konsulat dożywotni, ale i prawo wska- zywania następcy, co praktycznie oznaczało dziedziczność władzy. Wła- dzy już q u a s i - m o n a r c h i c z n ej, bo Pierwszy Konsul otrzymał jed- nocześnie m.in. prawo łaski, prawo ratyfikowania traktatów międzynarodo- wych i decydującą rolę przy "wybieraniu" przez Senat drugiego oraz trzeciego konsula. Bonaparte stał się monarchą bez korony: tworzył swój dwór, jego wizerunek zdobił monety, dzień jego urodzin, 15 sierpnia, był świętem narodowym... Gdy w 1804 r. przyjął tytuł cesarza Francuzów, prawie ni- czego już nie dorzucono do jego uprawnień władczych, określono jedynie status rodziny cesarskiej, zasady dziedzicznia korony, regencję, dygnitar- stwa dworskie. 258 Reżimy autorytarne Jednakże przez kilka lat utrzymywano fikcJ.e_ repub^ikJ.ri.izJii.iL^ w intencji złagodzenia oporów licznych jeszcze we Francji obywateli, którzy nie zapomnieli obalenia tronu i jakobińskiego hasia^J)imęrć królom". Se- natuswnsultum z r. 1804 z rozkoszną niekonsekwencją stanowiło, że "rząd Republiki powierzony zostaje cesarzowi, który przyjmuje tytuł cesarza Fran- cuzów". Ta karkołomna konstrukcja trwała jeszcze kilka lat, w dokumen- tach publicznych "Republika Francuska" błąkała się mniej więcej do 1808 r. W rzeczywistości system monarchizowai się wyraźnie, nie bez intencji skłonienia dworów europejskich do uznania, iż to ustrój "taki jak inne", ale i w celu zaspokojenia ambicji jego twórcy. Rozwijała się w najlepsze pompa dworu cesarskiego, Napoleon ożenił się z Habsburżanką, bratanicą zgilotynowanej Marii Antoniny; przywrócono instytucję szlachectwa, cen- zurę i inne tradycje ancien regime 'u (m.in. w dziedzinie represji karnej). A jeszcze kilka lat wcześniej Bonaparte wykrzykiwał z oburzeniem: "Je- stem żołnierzem, synem Rewolucji, nie zniosę tego, by mnie znieważano mianem króla". 77. Racjonalizacja ustroju Obłuda tego systemu fikcji politycznych wywoływała oburzenie w na- .der ograniczonej skali. Byłoby ono wTękśze, gdyby nie zdumiewające suk- cesy militarne Napoleona - i gdyby nie stabilizacja socjopolityczna Francji po długim okresie rewolucyjnych konwulsji. Zamysł tworzenia "nauko- wej" organizacji państwa powiódł się tylko częściowo. Nie sposób jednak' odmówić racji Ludwikowi Napoleonowi Bonaparte, który w r. 1852 kon- statował, iż "od pięćdziesięciu lat Francja kroczy po gruncie, który Kon- sulat i Cesarstwo wyznaczyły jej organizacji administracyjnej, sądowej, religijnej, finansowej". Trwałość tych napoleońskich struktur świadczyła o jakości wykonanej wówczas przebudowy. O scentralizowanej i hierarchicznej armaturze administracyjnej państwa, stworzonej u progu nowych rządów (1800), była już mowa. To sprawny instrument autorytarnych rządów, o wiele doskonalszy od scentralizowanej administracji ancien regime 'u, by już nie wspominać o centralizacji jako- bińskiej z lat 1793-94, improwizowanej pośpiesznie i kulejącej, rychło 259 Powszechna historia ustrojów państwowych też zlikwidowanej. Niemniej, problemy trapiące administrację władców absolutnych odzywały się i w systemie napoleońskim. Cesarscy prefekci zależni byli od rządu, ale pragnęli także zachować dobre stosunki z nota- blami swego departamentu - i niekiedy gotowi byli poświęcić dla nich swą administracyjną gorliwość. Malowniczym tego przykładem jest histo- ria tzw. statystyki personalnej i moralnej z lat 1809-1810. Bonapartyzm bardzo udoskonalił aparat policyjny, przy czym rozbudował siatkę służb paralelnych. Jednym z przedsięwzięć potężnego ministerstwa policji było zebranie obszernej informacji o notablach z całe- go terytorium Francji. W teczkach owej "statystyki personalnej i moral- nej" znaleźć się miały dane o ich sytuacji rodzinnej i majątkowej, ich poglą- dach, ich lojalności wobec rządu, słabościach i grzechach... Ambitne za- mierzenie rozbiło się o niechęć prefektów do zadzierania z wpływowymi ludźmi z ich departamentów. Materiały spływające do Paryża musiały rozczarować ministra policji (był nim wówczas już nie arcysprawny Fouche, lecz tępy stupajka generał Savary). Z "teczek" wynikało, że notablom, tej podporze Cesarstwa, niczego poważnego nie można zarzucić! Stworzenie aparatu administracyjnego to tylko jeden z elementów tego, co Bonaparte określał ambitnie jako yJ? r^a niżąc je narodu". Arcy- świetnym osiągnięciem było stworzenie ram prawnych dla funkcjonowa- nia społeczeństwa kapitalistycznego w postaci Kodeksu cywilnego Fran- cuzów (1804), sławnego Kodeksu Napoleona. Był on bez wątpienia stron- niczy: to kodeks właściciela, pracodawcy, wierzyciela, ojca, męża. Obowiązuje on we Francji do dzisiaj, choć z istotnymi zmianami. Innym elementem "organizacji narodu" było gruntowne uporządkowanie stosunków pienięż- nych: powstał Bank Francji, który otrzymał monopol emisji pieniądza, wartość franka francuskiego została określona i ustabilizowana. Konkordat z 1802 r. nawiązał do tradycji ancien regime'u, to znaczy do kontroli szefa państwa nad "kościołem Galii". Struktury kościelne włączone zosta- >> ły w ten sposób do napoleońskiego systemu. Zarzucono rewolucyjne ma- rzenia o powszechnej dostępności edukacji, ale stworzono solidny model edukacji elitarnej na szczeblu wyższym i średnim (napoleońskie liceum mogło razić militarnym stylem działania, lecz uczyło dobrze). System poa Jicyjny słuiyiJlimilawmemuJellorow^^^ policja me została~zdomino- ,wana przez politykę, a więc przez donpsicielstwo, śaganjeJtDiskgw^.otwjfc., 260 Reżimy autorytarne ranie listów w "czarnym gabinecie" na poczcie. Była też policja "od dziewczyn | publicznych, złodziei i latami"; porządek publiczny i poczucie bezpieczeń-/ stwa zwiększyły się wydatnie. ' Bonapartyzm inspirował w XIX w. reżimy autorytarne przede wszy- stkim w kręgu kultury iberyjskiej i iberoamerykańskiej. Jednak najłatwiej było naśladować jego zewnętrzno-polityczny wystrój, grę pozorów, tytula- turę. Stąd np. pojawianie się w Ameryce Łacińskiej rządzących generałów, którzy w pewnym momencie przeobrażali się w cesarzy (Jan-Jacques Dessa- lines, cesarz Haiti od 1804 r.; Agustin Iturbide, cesarz Meksyku Augustyn I w l. 1822-23; Faustin Soulouque, cesarz Haiti Faustyn I w l. 1849-59). Natomiast solidna racjonalizacja ustrojowa ubogich i zacofanych państw la- tynoskich była poza zasięgiem możliwości tamtejszych reżimów autory- tarnych. Słabość struktur administracyjnych nie dawała się przezwyciężyć. Starano się natomiast utrzymywać w jakim-takim ładzie wojsko (najpierw w obawie przed próbą odwojowania kolonii przez Hiszpanię, potem w związ- ku z wojnami o granice). Toteż latynoskie autorytaryzmy przypisywały armii znacznie większą rolę niż to było we Francji. Cywilne dyktatury były rzadkie i nietrwałe, wyjątek stanowił Jose Gaspar de Francia rządzący Paragwajem w l. 1814-1840. Zapewne najbliższy bonapartyzmowi - w zamyśle, nie w rezultatach - był trwający przez lat z górą trzydzieści meksykański system autorytarny gen. Porfirio Diaza, zwany porfiriatem (1876-1910). Podobnie jak bona- partyzm przyszedł on po bardzo długim okresie socjopolitycznych kon- wulsji z ambicją ustabilizowania kraju, centralizacji władzy, racjonalnej, a nawet naukowej "organizacji narodu". Wyrazem tej scjenty stycznej kon- cepcji było przyznanie nieformalnej roli kierowniczej grupie tzw. cienti- ficos ("uczonych") - intelektualistów i biznesmenów przyjmujących idee pozytywizmu Augusta Comte'a (racjonalnej, planowej, hierarchicznej or- ganizacji życia społecznego). Miejsce tradycyjnej polityki miałaby zająć nauka, a ona nie podlega przecież demokratycznym sprawdzianom. Sam generał Diaz, wzorem obu Napoleonów, stryja i bratanka, stworzył zresztą fikcję demokratycznych procedur i utrzymywał je do końca. W odróżnie- niu od nich jednak nie kazał się zrobić cesarzem, komentował się urzędem prezydenta republiki oraz pozycją najwyższego szefa (jefe maximo) kla- nów oligarchicznych, biurokratycznych i militarnych. Zręcznie utrzymy- 261 Powszechna historia ustrojów państwowych wał między nimi równowagę i, podobnie jak Napoleonowie, ograniczał politykę represji. W wyborach prezydenta i parlamentu (Kongresu) nie dawał obywatelom żadnego rzeczywistego wyboru, ale nadrabiał to zręcz- nie pompą aktu wyborczego: każdy z nich był malowniczą fiestą. Zrobił niemało dla rozwoju przemysłowego Meksyku, ale powiększało to skan- daliczny rozziew między miejskim kapitalizmem i archaicznym rolnic- twem. Sprowokowało to w r. 1910 rewolucję, która połączyła zdesperowa- nych chłopów i peonów, robotników rolnych, ze spragnionymi politycznej wolności warstwami ludności miejskiej. III. Drugie wydanie bonapartyzmu Cesarstwo Napoleona III przejęło wiele zasad i instytucji stworzonych przez Napoleona I, musiało jednak uwzględnić upływ czasu i zmieniony stan społeczeństwa. Aby usprawiedliwić swój zamach stanu obalający Drugą Republikę, Ludwik Napoleon Bonaparte ogłosił "przywrócenie głosowa- nia powszechnego" (ścieśnionego uprzednio przez republikański parlament). Komedia "list zaufania" byłaby dla Francuzów nie do przyjęcia. Nie mo- żna też było wracać do zmyślnych machinacji z trzema izbami: parlament był teraz jednoizbowy, z napoleońską nazwą Ciała Prawodawczego, wy- bierany w głosowaniu powszechnym i bezpośrednim. Fikcyjność demokracji i parlamentaryzmu wcale jednak nie znikła. Re- żim bardzo się starał, by demokratyczne wybory posłów zdeformować. Służyła temu chytra geografia polityczna wsparta - znów ta naukowa "organizacja narodu" - na socjologii wyborczej. Uważna obserwacja za- chowań wyborczych pozwalała tak kroić i łączyć okręgi (jednomandato- we), by regiony opozycyjne roztopić w lojalnych (np. łącząc niepokorne przedmieścia robotnicze z procesarskim otoczeniem wiejskim). Ponadto rząd bezpośrednio ingerował w proces wyborczy, argumentując to słabą kulturą ogólną i edukacją polityczną "ciała wyborczego" (liczba analfabe- tów ciągle jeszcze zbliżała się do połowy dorosłej populacji). Lud potrze- buje przewodnika i rząd mu w tym służy: nie udaje neutralności i wskazuje mu ,,kandydatów oficjalnych", płaci za ich kampanię wybor- czą, wspiera ich głosem prefekta, mera, nauczyciela, do czasu także i księ- 262 Reżimy autorytarne dza z ambony. Była to bardzo skuteczna metoda, jeśli jednak zawodziła w jakimś okręgu - następowały brzydkie manipulacje wyborcze: szykano- wanie kandydatów opozycyjnych, zmuszanie do głosowania jawnego, fałszo- wanie wyników. Rezultaty takich praktyk okazywały się niejednoznaczne. Przez długi czas opozycja była w parlamencie zmarginalizowana (po wy- borach r. 1852 - 3 posłów, po r. 1857 - 5), ale absencja wyborcza psuła obraz: przekraczała 35%. Nawet w zliberalizowanym Cesarstwie nie spa- dła poniżej 20%. Złudzenie demokracji pryska, gdy przyjrzymy się uprawnieniom Ciała Prawodawczego. Inicjatywa ustawodawcza była monopolem cesarza, miał on też prawo sankcji - a więc kontrolował proces ustawodawczy na wej- ściu i na wyjściu. To, co działo się w środku - dyskusję parlamentarną nad projektami ustaw - brutalnie skrępowała dyktatura przewodniczącego izby. Nie wolno też było ogłaszać mów parlamentarnych w prasie, opinii publicznej dostępna była tylko papka sporządzona przez przewodniczą- cego w postaci oficjalnego biuletynu. Ciało Prawodawcze nie miało oczy- wiście żadnego wpływu na skład i politykę rządu. Cesarz był dziedziczny, miał pełnię władzy wykonawczej, sam powoływał i odwoływał ministrów, którym zaufanie izby nie było potrzebne. Można zadać sobie pytanie: skoro Ciało Prawodawcze tak niewiele mogło, czemuż rząd z takim nakładem energii "organizował" wybory i starał się zmarginalizować opozycję? Wynikało to z całej filozofii reżimu, który każde wybory parlamentarne przekształcał w plebiscyt. Cesarz chce wie- dzieć, że cieszy się zaufaniem swego ludu - i aparat państwowy "pomaga" temu zaufaniu wyrazić się jak najpełniej. Oprócz Ciała Prawodawczego istniał i Senat złożony z wirylistów (kar- dynałów, marszałków, admirałów, członków rodziny cesarskiej) oraz z mia- nowańców cesarza. Nie był jednak traktowany jako druga izba, "cień izby niższej". Fotel senatorski to bajecznie opłacana synekura dla pupilów władcy. Teoretycznie Senat miał być "strażnikiem konstytucji", tj. badać konstytucyjność ustaw, ale to fikcja. Nieco większe znaczenie miały jego uchwały, senatuswnsulta (głównie w materii modyfikowania konstytucji); ale w rzeczywistości tworzyły one parawan dla samowoli cesarza, gdyż musiały uzyskać wprzód jego przyzwolenie... 263 Powszechna historia ustrojów państwowych Z pierwszego cesarstwa przejęto instytucję p l e b^c y t ów, tworzą- cych - podobnie jak wówczas - fasada demokracji. Ich gospodarzem był cesarz: tylko on określał, czy i kiedy zarządzić plebiscyt, pytania fórmufował rząd, a obywatel odpowiadał tylko "tak" lub "nie". Plebiscyty urządzano trzykrotnie, dwa razy na samym początku reżimu, dla ludowej ratyfikacji nowej konstytucji (1851) i przywrócenia cesarstwa (1852), trzeci raz - w ostatnich miesiącach przed upadkiem Napoleona ni (1870). Absencja była nieco mniejsza niż w wyborach (17-20%), a liczba głosów "nie" bez porównania większa niż w plebiscytach Napoleona I: w 1851 r. 640 tyś., w 1852 r. 400 tyś., a w r. 1870 prawie 1,6 min. To ostatnie głosowanie ludowe pokazało, jak ważny jest wybór jego tematu i sformułowanie pytań. Zapytano bowiem Francuzów, czy aprobują libe- ralne zmiany w konstytucji dokonane po r. 1860. Opozycja znalazła się w trudnej sytuacji: nie chciała wzywać do głosowania "nie", bo liberali- zacji reżimu sama się domagała, nie mogła apelować o głosowanie "tak", bo umocniłoby to nadal nie lubiany i zwalczany ustrój. Ostatecznie więk- szość nurtów opozycji rekomendowała głosowanie negatywne. Wyniki ple- biscytu (7,3 min. "tak", 1,6 min. "nie") zdawały się solidnie utrwalać Drugie Cesarstwo; po czterech miesiącach nie zostało po nim nawet śladu. Owa liberał iJ^LLŁJ e ż imu wJatach 60-tychXIX w. to feno- men ciekawy. Wszystkie poprzednie ustroje francuskie od Pierwszego Ce- sarstwa, przez monarchie: restaurowaną i orleańską, aż do Drugiej Repub- liki - w drugiej połowie swego czasu zużywały się i usztywniały. Drugie Cesarstwo zaś od połowy (1860) liberalizowało się wyraźnie, choć nie bez przerw i trudności. Ludwik Napoleon Bonaparte skonfiskował po r. 1851 wolności publiczne: bardzo restrykcyjnie traktowano stowarzyszenia, nie przywrócono napoleońskiej cenzury, ale surowe represje wymuszały na prasie autocenzurę, kontrolowano wydawnictwa i kolportaż druków, cen- zurowano teatry... Policja miała szerokie uprawnienia represyjne. Znamienne, że mimo bonapartowskich tradycji "naukowej organizacji narodu" bru- talnie dławiono swobodę intelektualną, szkoły i wyższe uczelnie nadzoro- wano bardzo ściśle. Administracja lokalna z prefektami-bonapartystami na czele gorliwie wspierała tę dyktaturę. Inaczej już z ciałami zbiorowymi: parlamentem, Senatem, Radą Stanu. Napoleon III nie dysponował odpowiednią liczbą Reżimy autorytarne ludzi kompetentnych a wiernych, wykorzystywał tedy pogodzonych z no- wym reżimem orleanistów, ci zaś zachowali nostalgię za liberalizmem. Armia była zadowolona i lojalna, burżuazja cieszyła się z przywrócenia stabilności politycznej i poparcia, jakiego cesarz (wcale biegły w kwe- stiach ekonomicznych) udzielał finansistom, negocjantom, przemysłow- com. Dobra koniunktura sprzyjała postępom kapitalizmu. Chłopi twardo popierali cesarza, Kościół pobłogosławił autorytarnemu systemowi. U schyłku latJO-tych poparcie dla reżimu osłabło. Polityka włoska Napoleona III zagroziła świeckiej władzy papieża w środkowej Italii i za- ogniła stosunki cesarza z Kościołem. W 1852 r. Napoleon III obiecywał pacyfizm: "Cesarstwo to pokój". Wznowienie polityki wojowniczej (woj- na krymska, wojna włoska z Austrią) skłoniło barona Rothschilda do bez- czelnego odwrócenia tej formuły: "Nie będzie pokoju, nie będzie cesar- stwa". Zaniepokojenie burżuazji powiększył tzw. celny zamach stanu (1860): w traktacie handlowym z Londynem Napoleon III zrezygnował z ceł pro- tekcyjnych, dzięki którym przemysł francuski mógł produkować drożej i gorzej od brytyjskiego. Burżuazja francuska nie była dość mądra, by docenić długodystansowe korzyści, jakie postępowi technoprzemysłowe- mu niosło zlikwidowanie protekcjonizmu. Erozja poparcia dla reżimu po prawej jego stronie - wśród burżuazji i duchowieństwa - skłaniała do refleksji, bo nawet bardzo "muskularne" systemy nie lubią, gdy im pod nogami wyrasta, choćby częściowa, polityczna próżnia. Można było zrekompensować straty, przyciągając grupy antykle- rykalnej i liberalnej inteligencji, demokratycznego drobnomieszczaństwa, nawet i robotników. To jednak wymagało zwrócenia społeczeństwu choć- by części skonfiskowanych praw politycznych. Liberalizacja systemu do- konywała się w trzech falach: 1860-61, 1867-68, 1869-70. W oficjalnej wersji wszystko to było inicjatywą cesarza i wyrazem jego dobrej woli. W istocie podjął on wykalkulowaną akcję, ostrożnie dozował zmiany, wahał się i niekiedy cofał. Opozycja - od republikanów do legitymistów - powściągliwie reagowała na tę ewolucję. Bezkompro- misowi bónapartyści, tzw. mamelucy, niechętnie spoglądali na "rozmięk- czanie" reżimu i bojkotowali reformy, gdy tylko mogli to robić. Proces był długi i trudny, ale rezultaty nie do zlekceważenia. Ostrożnie poszerza- no uprawnienia Ciała Prawodawczego - dopuszczono interpelacje, ujaw- niono treść dyskusji parlamentarnych, przyznano izbie prawo do propo- 265 Powszechna historia ustrojów państwowych nowania poprawek w projektach ustaw, wreszcie dopuszczono ją do inicja- tywy ustawodawczej. Senat przeobrazi! się w drugą izbę ustawodawczą otrzymawszy prawo wetowania ustaw (z początku było to weto zawiesza- jące, potem absolutne). Nie było jeszcze mowy o odpowiedzialności poli- tycznej ministrów przed parlamentem, ale zaczynano przebąkiwać o po- trzebie podwójnego zaufania dla ministrów: zaufania cesarza, ale i parla- mentu. Zmiany w konstytucji, tylko na wniosek cesarza, musiał od r. 1870 zatwierdzać lud w plebiscycie. Pojawiło się nawet niejasne sformułowanie konstytucyjne o,,odpowiedzialności cesarza przed ludem". Ponadto złago- dzono reżim prasowy, powiększono sferę praw obywateli w ich relacjach z aparatem państwowym. Klimat polityczny ożywił się, apatia ustępowała. W porównaniu z wy- borami roku 1857 absencja wyborcza spadła w 1869 r. o prawie 14 punk- tów procentowych. W tych ostatnich wyborach Drugiego Cesarstwa po- stęp opozycji był efektowny. Dawniej rząd uzyskiwał w wyborach prze- wagę nad opozycją w skali 5-6 min. głosów, teraz ów dystans stopniał bardzo wyraźnie (ok. 4,5 min. głosów dostał rząd, ok. 3,3 min. głosów zgarnęła opozycja). Można było oczekiwać dalszej ewolucji systemu auto- rytarnego w stronę monarchii parlamentarnej z silną pozycją cesarza. Wszyst- ko to nie pomogło jednak Drugiemu Cesarstwu uniknąć losu poprzednika: podobnie jak w r. 1814 klęska militarna spowodowała bezkrwawe obale- nie instytucji cesarskich. Tym razem na korzyść ustroju republikańsko-de- mokratycznego. Epizod Drugiego Cesarstwa nie zniszczył wcześniejszych orientacji po- litycznych, republikańskich i liberalno-monarchicznych; odrodziły się one bez trudu. Skompromitował natomiast we Francji na długo instytucję wła- dzy personalnej i plebiscytu (powróciły one dopiero z gaullizmem). Jego złe strony - długo trwająca dyktatura, nieco krócej występujące akcenty klerykalne, korupcja i zbytek kręgów dworskich (tak zwana cesarska gala, la fetę imperiale) - spychały w cień pozytywny bilans reżimu: ogromny postęp ekonomiczny, utrwalenie instytucji głosowania powszechnego. Na- wet natrętne popieranie "kandydatur oficjalnych" w wyborach miało tę dobrą stronę, że odzwyczaiło francuską wieś od uległości lokalnym nota- blom, co wyraźnie występowało w wyborach powszechnych z lat Drugiej Republiki. Reżimy autorytarne Drugie Cesarstwo znacznie bliższe już było XX-wiecznym reżimom autorytarnym niż system Napoleona I. Lepiej operowało instytucjami quasi- -demokratycznymi i quasi-parlamentamymi, lepiej znosiło polityczną opo- zycję. Dało też "muskularnym" reżimom XX wieku całkiem dobry przykład stopniowego liberalizowania systemu pod presją zewnętrznych i wewnętrz- nych koniunktur. Do historii owych autorytaryzmów XX stulecia wypad- nie powrócić osobno. Powszednia historia ustrojów państwowych nowania poprawek w projektach ustaw, wreszcie dopuszczono ją do inicja- tywy ustawodawczej. Senat przeobraził się w drugą izbę ustawodawczą, otrzymawszy prawo wetowania ustaw (z początku było to weto zawiesza- jące, potem absolutne). Nie było jeszcze mowy o odpowiedzialności poli- tycznej ministrów przed parlamentem, ale zaczynano przebąkiwać o po- trzebie podwójnego zaufania dla ministrów: zaufania cesarza, ale i parla- mentu. Zmiany w konstytucji, tylko na wniosek cesarza, musiał od r. 1870 zatwierdzać lud w plebiscycie. Pojawiło się nawet niejasne sformułowanie konstytucyjne o "odpowiedzialności cesarza przed ludem". Ponadto złago- dzono reżim prasowy, powiększono sferę praw obywateli w ich relacjach z aparatem państwowym. Klimat polityczny ożywił się, apatia ustępowała. W porównaniu z wy- borami roku 1857 absencja wyborcza spadła w 1869 r. o prawie 14 punk- tów procentowych. W tych ostatnich wyborach Drugiego Cesarstwa po- stęp opozycji był efektowny. Dawniej rząd uzyskiwał w wyborach prze- wagę nad opozycją w skali 5-6 min. głosów, teraz ów dystans stopniał bardzo wyraźnie (ok. 4,5 min. głosów dostał rząd, ok. 3,3 min. głosów zgarnęła opozycja). Można było oczekiwać dalszej ewolucji systemu auto- rytarnego w stronę monarchii parlamentarnej z silną pozycją cesarza. Wszyst- ko to nie pomogło jednak Drugiemu Cesarstwu uniknąć losu poprzednika: podobnie jak w r. 1814 klęska militarna spowodowała bezkrwawe obale- nie instytucji cesarskich. Tym razem na korzyść ustroju republikańsko-de- mokratycznego. Epizod Drugiego Cesarstwa nie zniszczył wcześniejszych orientacji po- litycznych, republikańskich i liberalno-monarchicznych; odrodziły się one bez trudu. Skompromitował natomiast we Francji na długo instytucję wła- dzy personalnej i plebiscytu (powróciły one dopiero z gaullizmem). Jego złe strony - długo trwająca dyktatura, nieco krócej występujące akcenty klerykalne, korupcja i zbytek kręgów dworskich (tak zwana cesarska gala, la fetę imperiale) - spychały w cień pozytywny bilans reżimu: ogromny postęp ekonomiczny, utrwalenie instytucji głosowania powszechnego. Na- wet natrętne popieranie "kandydatur oficjalnych" w wyborach miało tę dobrą stronę, że odzwyczaiło francuską wieś od uległości lokalnym nota- blom, co wyraźnie występowało w wyborach powszechnych z lat Drugiej Republiki. 266 Reżimy autorytarne Drugie Cesarstwo znacznie bliższe już było XX-wiecznym reżimom autorytarnym niż system Napoleona I. Lepiej operowało instytucjami quasi- -demokratycznymi i quasi-pariamentamymi, lepiej znosiło polityczną opo- zycję. Dało też "muskularnym" reżimom XX wieku całkiem dobry przykład stopniowego liberalizowania systemu pod presją zewnętrznych i wewnętrz- nych koniunktur. Do historii owych autorytaryzmów XX stulecia wypad- nie powrócić osobno. Rozdział dwunasty Państwo demokratyczne J; acyś Francuzi wymowni zrobili wynalazek: iż ludzie są równi" - pisał Adam Mickiewicz. W istocie, nowożytna teoria demokracji powstała we Francji (Jean-Jacques Rousseau), tutaj też po raz pier- wszy w czasach nowożytnych próbowano ją realizować (w Pierwszej Re- '; publice, 1792-93). Próba zresztą poniosła fiasko, demokratyczna republi- ka wykonała poślizg ku dyktaturze (1793-94), po czym na krótko przyjęła formę liberalnej republiki cenzusowej, 1795-99. Fundamentem XVIII-wiecznej klasycznej teorii demokracji był postulat powszechności i równości praw politycznych, przede wszystkim zaś praw wyborczych. Każdy obywatel powinien korzystać z prawa głosu w pro- wadzeniu spraw publicznych - i głos każdego powinien mieć taką samą siłę. XIX-wiecznych demokratów nie kontentowało przekształcenie pań- stwa dobrze urodzonych w państwo posiadaczy. Cenili wolność, dostrze- gali olbrzymi postęp, jaki przyniosły ustroje liberalne po zlikwidowaniu rządów absolutnych. Jednakże liberałowie byli przekonani, że równość praw politycznych byłaby niedorzeczna, skoro ludzie tak bardzo różnią się uzdolnieniami, pracowitością, wykształceniem, zamożnością - a demo- kraci protestowali przeciw mieszaniu dwu różnych pytań: "czy ludzie są równi w prawach" i "czy ludzie są jednakowi". Oczywiście, ludzie są różni, ale - jak twierdzili demokraci - różnice naturalne (pici, siły fizycz- nej, uzdolnień, temperamentów) mają znaczenie marginalne, natomiast ol- brzymie różnice społeczne (zamożności, wykształcenia, przywileju poli- tycznego) są skandalicznym rezultatem niesprawiedliwych instytucji socjo- politycznych: despotyzmu, niewolnictwa, poddaństwa, cenzusów wyborczych... 269 Powszechna historia ustrojów państwowych Jest niesłuszne spoglądanie na równość jednostek przez pryzmat ich przy- należności do grup społecznych, postrzeganych bezzasadnie jako "lepsze" i "gorsze". Uzdolnienia, pracowitość, cnota itd. nie są przecież monopo- lem tylko bogatych lub tylko mężczyzn, znaleźć je można we wszystkich klasach i grupach. Uzdolnienia (także polityczne) rozsiane są wszędzie, lecz nie mogą się swobodnie rozwijać z winy złych urządzeń społecznych: braku dostępu do wykształcenia, wykluczania uboższych od praw polity- cznych. Rozumowanie to sugerowało wyraźnie, że demokratyczna równość praw nie tylko zmieni system rządzenia, lecz zabarwiać też będzie, czy nawet modelować, edukację i struktury własnościowe, status kobiet i organizację militarną, wierzenia religijne i kulturę duchową społeczeństwa. Potwier- dzała to empiria: Alexis de Tocqueville uważnie obserwował w latach 30-tych XIX w. młodą demokrację amerykańską i dostrzegł w niej nie tylko stosowne instytucje polityczne i większościowe sprawdziany, lecz cały system społeczny. Wszelako XIX-wieczna demokracja daleka była od dzisiejszych stan- dardów. W systemach liberalnych, gdzie idee demokratyczne mogły się najswobodniej rozwijać, demokraci skupiali się na zwalczaniu cenzusów majątkowych w prawie wyborczym. Postrzegali w nich podstawową ba- rierę na drodze do równości praw politycznych i skłonni byli sądzić, że po zniesieniu cenzusów zamożności mieć już będą swą wymarzoną de- mokrację. Wszyscy obywatele powinni mieć prawo głosu i każdy głos musi mieć tę samą moc - powtarzano. Jednakże wcale nie było oczywiste, kto jest owym obywatelem i jaki sens przypisać należy małemu słówku "każdy". Francuscy jakobini u schyłku XVIII w. i większość XIX-wiecz- nych demokratów lekką ręką wykluczali od obywatelstwa połowę rodzaju ludzkiego - kobiety. Nie pomagały argumenty filozofów. Już stary Platon sądził, że poszukiwanie talentów do rządzenia państwem wyłącznie wśród mężczyzn, z pominięciem kobiet, jest równie niedorzeczne jak np. szu- kanie owych uzdolnień tylko wśród łysych, a już nie wśród owłosionych (lub odwrotnie). Najmłodszy z filozofów Oświecenia, Condorcet, przeko- nywał, że samo życie potwierdza wybitne talenty polityczne kobiet: przy- kładem mogą być Elżbieta angielska, Maria Teresa lub liczne regentki królestwa Francji. Demokraci byli głusi na te argumenty. 270 Państwo demokratyczne Pojawiały się wśród nich opinie, że nie należy dawać praw politycz- nych ludziom nie mogącym głosować swobodnie z powodu uzależnienia od zwierzchników lub pracodawców, a więc żołnierzom i służbie domo- wej (wspomnijmy nawiasem, że w XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii służba domowa stanowiła najliczniejszą kategorię pracowników najemnych). W po- dobnym zresztą duchu Sejm Czteroletni odsunął od sejmików szlachtę gołotę uzależnioną od protekcji magnackiej. W Stanach Zjednoczonych, gdzie demokracja nowożytna ustabilizo- wała się najwcześniej (od lat 30-tych XIX w.), odsuwano od praw poli- tycznych nie tylko kobiety (gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że tu także najwcześniej zaczęto przełamywać ich dyskryminację polityczną). Demokratyczna Ameryka przez kilka dziesięcioleci pozbawiała praw po- litycznych dorosłych mężczyzn z wielu grup mniejszościowych od dawna tu osiadłych. W stanach "wolnych" odpychano od uprawnień obywatel- skich Murzynów, a w stanach południowych czteromilionowej populacji murzyńskiej odmawiano elementarnych praw ludzkich. Nie mieli praw obywatelskich rdzenni mieszkańcy tych ziem, Indianie (którym zresztą na owych prawach najczęściej wcale nie zależało). Nie korzystali z nich również liczni w Kalifornii Chińczycy, z dawna tu osiadli. Zmieniło się to tuż po wojnie domowej (XIV poprawka do konstytucji z roku 1868 i XV poprawka z 1870), ale wkrótce pojawiła się na Południu segregacja rasowa, a z nią i odpychanie Murzynów od urn wyborczych. Wszelako sto i sto pięćdziesiąt lat temu nikt nie miał wątpliwości, że Stany Zjednoczone Jacksona, Lincolna i Teodora Roosevelta są państwem (i społeczeństwem) demokratycznym. To samo dotyczy proklamowanej w r. 1870 francuskiej Trzeciej Republiki: demokraci schyłku XIX w. upa- trywali w niej model ustroju republikańskiego i demokratycznego (a czę- sto i wzór do naśladowania). Nie zmieniały tej opinii oczywiste dla nas dzisiaj ułomności owej demokracji: obsesyjne odmawianie praw wybor- czych kobietom, brak samorządu lokalnego z prawdziwego zdarzenia. Oczywisty jest wniosek, że standardy demokracji zmieniały się z upły- wem czasu. Demokracja to zjawisko stopniowalne, nie da się powiedzieć, że albo jest, albo jej nie ma. Pojęcie "demokratyzacji" nie ma u nas dobrej reputacji (bo też nadużywano go w latach 1956-1989), ale jest faktem politycznym dobrze w świecie znanym. 271 Powszechna historia ustrojów państwowych I. Uwarunkowania demokratyzacji Na samym początku rewolucji francuskiej reprezentant Stanów Zjedno- czonych we Francji tak pisał o Francuzach: "oni chcą tu amerykańskiej konstytucji i nie zastanawiają się nad tym, że nie mają amerykańskich obywateli zdolnych ją podtrzymywać". Ów Amerykanin, Gouvemeur Morris, mylit się zresztą, bo we francuskiej partii patriotów (tj. wrogów absolu- tyzmu) nie było fascynacji konstytucją USA. Dotknął on jednak problemu do dzisiaj dyskutowanego: czy dla ustanowienia demokracji wystarczy ogłosić demokratyczną konstytucję, czy też konieczne jest upowszechnie- nie demokratycznej kultury obywatelskiej. Ustrój, który powierza losy pań- stwa ogółowi obywateli, nie utrwali się przecież, jeśli ziarno demokracji padnie na niepodatną społeczną glebę: ten pogląd powtarzano nieraz w ciągu ostatnich dwustu lat. Demokracja wymagałaby więc odpowiedniego ,, śro- dowiska". Gdy go zabraknie, musi ponieść klęskę. Porównanie losów demokracji w Ameryce i we Francji zdawałoby się potwierdzać taką opinię. Amerykanie przez długi czas mieli szansę prakty- kować społeczną samoorganizację i egalitarne obyczaje dzięki samorzą- dom lokalnym, wolnej prasie, kulturze dobrowolnych stowarzyszeń, bra- kowi arystokracji, względnie egalitarnym stosunkom własnościowym. Gdy zatem na przełomie lat 20-tych i 30-tych XIX w. zrobiono w Stanach krok podówczas uważany za najważniejszy: zdemokratyzowano prawo wy- borcze, zmiana ustrojowa dokonała się w sposób bezkonfliktowy i nie- odwracalny. Najwidoczniej istniała społeczna gotowość przyjęcia demo- kracji. Tocqueville sądził, że jeśli coś może zagrozić w Ameryce demo- kratycznej stabilizacji, to nie nadmiar wolności i równości, lecz przeciwnie - ich deficyt. Miał na myśli problem niewolnictwa i w diagnozie swej się nie mylił. We Francji natomiast, gdzie społeczeństwo nie miało sposobności przej- ścia przez solidny trening demokratyczny, dwie kolejne próby ustanowie- nia demokracji (1792, 1848) całkowicie zawiodły. Podobny los spotka} próby demokratyzowania ustroju niektórych republik latynoamerykańskich w XIX w. Wyciągano stąd wniosek, że gwarancji demokratycznej stabil- ności szukać należy nie w "twardej" sferze instytucji politycznych, lecz w "miękkiej" sferze kultury i obyczajów. Jest to jednak wniosek dyskusyjny. 272 Państwo demokratyczne Łatwy sukces demokracji amerykańskiej był możliwy dzięki zaniżeniu jej standardów. Gdyby w latach 20-tych XIX w. demokratyczna reforma objęła zniesienie niewolnictwa i równouprawnienie ludności kolorowej - niechybnie by się załamała. Tego pierwszego nie zniosłoby Południe, tego drugiego - nawet "wolne" stany Północy. I nie pomogłaby tu niewątpliwa demokratyczna kultura białych Amerykanów. We Francji natomiast wielki patron teorii demokratycznej, Rousseau, sądził, iż główną trudnością bę- dzie samo ustanowienie i puszczenie w ruch demokratycznych urządzeń: z tego punktu widzenia trapił się brakiem demokratycznego "ducha" ("Duch uspołecznienia, który ma być rezultatem działania instytucji, powinien by patronować ich ustanowieniu"). Jeśli jednak uda się stworzyć i wprowadzić w życie demokratyczną konstytucję, ludzie wnet "wpasują się" do nowe- go, sprawiedliwego systemu ustrojowego i ujawnią szlachetne cechy swej natury ("Nie ma złych ludów, są tylko źle rządzone" - twierdził Rou- sseau). Ta filozofia demokracji wspierała się, jak widać, na optymistycznej wierze w dobroć i plastyczność natury człowieka. Nie bez wpływu takiej antropologii politycznej francuscy demokraci w pierwszych dwu próbach (1792, 1848) szukali nie kompromisów, lecz pełnej, "prawdziwej" demokracji. System półdemokratyczny stworzony przez konstytucję 1791 r. (cenzusy wyborcze nie były w nim wygórowane, większość Francuzów miała prawa wyborcze) załamał się szybko. Nie tylko zresztą z winy demokratów pragnących zupełnej równości politycz- nej; większą odpowiedzialność ponoszą ci wrogowie konstytucji 1791 r., z dworem królewskim na czele, dla których demokracji było w niej sta- nowczo zbyt wiele. Podobnie w 1848 r., gdy pod ludową presją starano się tworzyć "zupełną" demokrację: także i tym razem załamała się ona w rezultacie oporu społecznej materii. Dopiero po r. 1870 Trzecia Repu- blika ustabilizowała demokrację francuską. Kultura demokratyczna Fran- cuzów ciągle pozostawiała wiele do życzenia, wystarczyło jej wszakże, by zawierać głębokie polityczne kompromisy i spokojnie obserwować ewo- lucję demokratycznych instytucji. "Twarda" sfera instytucjonalna i "mięk- ka" sfera demokratycznych obyczajów rozwijały się powoli i nie bez zgrzy- tów, ale wspierały się wzajemnie. Nie jest zatem tak, że brak demokra- tycznej kultury politycznej przesądza negatywnie szansę demokratycznej stabilizacji. 273 Powszechna historia ustrojów państwowych . Jeśli przyjąć XIX-wieczną optykę, w której demokratyzacja postrzegana była przede wszystkim jako znoszenie cenzusów majątkowych w prawie wyborczym (a tylko dodatkowo jako ustanawianie krótkiej kadencji parla- mentu, tajności głosowania, diet poselskich itd) - można wyróżnić trzy podstawowe strategie demokratyzacji ustroju. Strategia amerykań- ska to szybkie, bezkonfliktowe i nieodwracalne zdemokratyzowanie wybo- rów parlamentarnych, prezydenckich i lokalnych. Strategia brytyjska to demokratyzacja na raty: rozłożona na całe dziesięciolecia, stopniowo zbliżała do standardów powszechności i równości wybory parlamentarne i lokalne. Wreszcie strategia francuska polegała na powtarzaniu, aż do skutku, załamujących się prób utrwalenia powszechnych i równych wyborów parlamentarnych (w r. 1848 wyjątkowo także wyborów prezy- denckich). Z reguły chodziło o powszechne głosowanie mężczyzn. //. Demokracja amerykańska "Era dobrego samopoczucia" zdająca się zapowiadać rządy elit, trwała zaledwie kilkanaście lat. W latach 20-tych XIX w. ujawni} się silny ruch demokratyczny o solidnych ludowych podstawach. Wielką rolę ode- grali w nim westmeni, przedsiębiorczy farmerzy, ranczerzy i traperzy za- siedlający stopniowo Wielki Zachód. Duch eksploratorski, energia, inicja- tywa, głębokie poczucie niezależności cechujące ludzi Zachodu nie dawa- ły wielkich szans monopolicznym rządom elit. Owym westmenom nie były obce skłonności anarchizujące: nie sądzili wcale, by władza państwo- wa była im koniecznie potrzebna i nie godzili się na narzucanie im zobo- wiązań publicznych, na które nie wyrazili aprobaty. Amerykańskie realia sprzyjały takim nastrojom: nie było obowiązkowej służby wojskowej, po- borcy podatkowi i sędziowie z trudem tylko docierali na dalekie obszary Zachodu, triumfowała tam społeczna samoorganizacja łącznie z "westerno- wym" wymiarem sprawiedliwości. Jeśli już stabilizacja i ucywilizowanie Wielkiego Zachodu wymagały rozbudowy struktur władzy, mogła to być jedynie władza demokratyczna. Nie należy jednak lekceważyć innych składników społecznych ruchu demokratycznego. Wspierali go ruchliwi i ambitni drobni posiadacze i ro- Państwo demokratyczne botnicy wielkiego, uprzemysłowionego, politycznie aktywnego obszaru No- wej Anglii. Miały swój interes w popieraniu demokracji niektóre grupy wielkiego kapitału, np. nowojorskiego, konkurującego z konserwatywnym, mającym wielkie wpływy w rządzącej elicie kapitałem filadelfijskim. Za swego przywódcę demokraci uznali popularnego generała Andrew Jack- sona, w gruncie rzeczy dość zachowawczego, który wszakże nie protesto- wał, gdy propaganda demokratyczna przedstawiała go jako obrońcę praw ludu i skromnego westmana (w rzeczywistości był człowiekiem zamoż- nym i pochodził z Południa). Stanął na czele demokratycznej fali i dzięki niej wygrał wybory prezydenckie w 1828 roku. Także konserwatywne stany południowe nie omieszkały przyłączyć się do procesu demokratyzacji. Przyzwyczajone do dominacji we władzach Unii, zaniepokojone rosnącą przewagą demograficzną Północy, wzmac- niały teraz solidarność całej ludności białej. Istniał zresztą na Południu klimat powierzchownego demokratyzmu: bogaci plantatorzy poklepywali po ramieniu białą biedotę i pili z nią w karczmach burbona, ale oczywiście nigdy by nie wpuścili tego "białego śmiecia" (white trash) na swoje sa- lony. Pierwszym przejawem demokratyzacji było odrodzenie się partii politycznych po okresie ich faktycznego zaniku. Jako główna siła reform pojawiła się partia demokratyczna, przeciwstawiali się jej whigo- wie. Te dwie formacje nawiązywały do tradycji demokratycznych republi- kanów Jeffersona i federalistów Madisona i Hamiltona. Zaczęły też działać inne, efemeryczne partie (wypadnie wrócić do tego wątku). Oczywiście, bez odnowienia się życia partyjnego działanie mechanizmów demokra- tycznych byłoby niemożliwe. Drugim i najważniejszym elementem demokratyzacji było znosze- nie cenzusów majątkowych. Proces ten trwał kilka lat, ponie- waż nie było ogólnopaństwowej ordynacji wyborczej i zasady prawa wy- borczego określały stany. W rezultacie prawo głosu otrzymali niezamożni biali mężczyźni. Długo przetrwały, gdzieniegdzie, cenzusy domicylu (wy- magany od wyborcy pewien okres zamieszkania w tej samej miejsco- wości) i elementarnego wykształcenia (umiejętności czytania i pisania, względnie rozumienia konstytucji). W niektórych konstytucjach stanowych było też osobliwe ograniczenie biernego prawa wyborczego: urzędów nie 275 Powszechna historia ustrojów państwowych mogli obejmować ateiści. Ale, jak powiadał Luter, od myśli nie płaci się cła - i dla ludzi niewierzących a ambitnych przeszkoda owa byia łatwa do przeskoczenia. Po trzecie, znacznie poszerzała się teraz lista stanowisk, głównie lokal- nych (w hrabstwach i miastach), które obsadzane były z wyborów, a nie - jak dotąd - z nominacji gubernatorów i parlamentów stanowych. Z wybo- ru wszystkich mieszkańców stanu pochodził więc gubernator (dotąd wybie- rany przez stanowy parlament), a także jego najbliżsi współpracownicy: wicegubemator, prokurator stanowy, skarbnik itd. Gubernator nie miał więc tych uprawnień, które otrzymał w konstytucji federalnej prezydent - swobodnego doboru swoich pomocników-ministrów, z zastrzeżeniem potwierdzenia ich nominacji przez Senat. Zasada wyborów, obowiązująca w gminach, została przeniesiona do hrabstw i miast: ogół mieszkańców wybierał lokalnych funkcjonariuszy (burmistrzów, sędziów pokoju, pobor- ców podatkowych itd.). Zasada nominacji nie znikła jednak całkowicie; m.in. funkcjonariusze mieli prawo mianowania swoich zastępców. Każdy amator westernów pamięta sceny, w których szeryf wręcza swą gwiazdę jakiemuś dzielnemu obywatelowi, oświadczając, że jest on teraz jego za- stępcą (deputy marshall). Dalszy, czwarty element procesu demokratyzacji to gruntowna zmia- na procedury wybierania prezydenta Unii. O kandyda- tach na stanowisko prezydenta (i wiceprezydenta) nie decydował już tzw. caucus, czyli wąska grupa politycznych bossów, lecz konwencje partyjne, złożone z delegatów wybieranych w całym kraju przez członków i sympa- tyków partii. Z kolei elektorów, dokonujących wyboru prezydenta i wice- prezydenta, przestały powoływać parlamenty stanowe; wybierał ich ogót ludności stanu (białej i męskiej, oczywiście). Demokracja amerykańska miała nie same tylko blaski. Razem z nią pojawił się tzw. system łupów (spoils system}. Była to reakcja na stan poprzedni, w którym elity przypisywały sobie faktyczny monopol na sta- nowiska publiczne. Teraz partia zwyciężająca w wyborach uważała się za uprawnioną do obsadzenia swoimi ludźmi tych stanowisk, które jeszcze pochodziły z nominacji (a było ich wiele). "Łupy należą do zwycięzcy" - powiadano. Oczywiście elity zareagowały gwałtownie: system łupów, ich zdaniem, to promowanie ludzi niekompetentnych a zachłannych. Te mier- 276 Państwo demokratyczne noty protegowane przez swą partię tworzą system wyuzdanej korupcji, dbają o interes własny, a nie publiczny, zachowują się jak lokatorzy po- kojów umeblowanych, którzy przecież nie mają zwyczaju dbać o meble. Każdy taki funkcjonariusz wie przecież, że trzeba się śpieszyć ze spija- niem śmietany, bo najbliższe wybory mogą przerwać ów błogostan. Nie były to oskarżenia bezpodstawne. Partie polityczne nastawiały się na przygotowywanie zwycięstw wyborczych i przy pomocy całej sfory naganiaczy pozyskiwały głosy poprzez drobne przysługi dla wyborców, poczęstunki, czasem obietnice pomocy materialnej lub posady po zwy- cięstwie. Urzędnicy rzeczywiście skłonni byli uprawiać korupcję i często nie grzeszyli kompetencją. To zresztą sprawiło, że z biegiem lat ścieśniano listę stanowisk poddawanych takiej partyjnej rotacji. Jednakże system łu- pów we wczesnym okresie swego funkcjonowania miał niewątpliwą za- letę: złamanie nieformalnego monopolu aroganckich elit na stanowiska publiczne było dla demokracji korzystne. "Era Jacksonowska", jak nazywano czas demokratyzacji ustroju w koń- cu lat 20-tych i w latach 30-tych XIX w., przyniosła wiele decyzji socjoekonomicznych, które miały wspierać zmiany polityczne. Zlikwidowano Bank Rezerw Federalnych, postrzegany jako bastion ,,dra- pieżnego wielkiego biznesu" (był to centralny bank państwowy, jego likwi- dacja w r. 1837, na cale ćwierć wieku, spowodowała zresztą wielkie ekono- miczne trudności). Zniesiono więzienie za długi, skracano czas pracy w prze- myśle (norma oscylowała wokół 10 godzin, to dużo lepiej niż w Europie), wprowadzono umiarkowane cła protekcyjne dla ochrony rodzimego prze- mysłu. Przeciw temu ostatniemu krokowi mocno protestowało Południe, które eksportowało do Europy swą bawełnę i przywykło sprowadzać naj- lepsze europejskie towary przemysłowe. Owe socjoekonomiczne reformy "ery Jacksona" poświadczają wielki wpływ, jaki na cały proces przemian wywierali przemysłowcy i robotnicy ze Wschodniego Wybrzeża. Dickens, który zwiedzał Stany Zjednoczone w r. 1842, był zdumiony poziomem życia robotników amerykańskich. Potężnym impulsem dla poszerzania demokracji w USA była wojna domowa i zwycięstwo Północy nad secesjonistami. XIII poprawka do konstytucji (1865) zniosła niewolnictwo; tym razem, inaczej niż w tekście pierwotnym konstytucji, użyto bez eufemizmów terminu slavery. Straciły 277 Powszechna historia ustrojów państwowych moc argumenty południowców: i ekonomiczne (bez niewolnictwa grozi im zupełny upadek), i ideologiczne (Biblia uznawała stan niewoli, wspa- niałe demokratyczne Ateny także, były one zresztą największym w Grecji centrum handlu niewolnikami). XIV poprawka (1868) przyznała obywa- telstwo Stanów Zjednoczonych wszystkim urodzonym na ich terytorium lub naturalizowanym po przybyciu do USA; żaden stan nie mógł im ode- brać przywilejów obywatelskich ani praw do sprawiedliwego procesu są- dowego (due process of law) i do równej ochrony prawnej (equal protec- tion ofthe laws). Wzmocniła to jeszcze XV poprawka (1870): żaden stan nie mógł pozbawić obywateli prawa wyborczego ze względu na rasę, kolor skóry lub poprzedni stan niewolnictwa. W okresie tzw. Rekonstrukcji, gdy w stanach południowych stacjonowały garnizony wojsk Jankesów i ochraniały następstwa zwycięstwa wojennego Północy, Murzyni chętnie korzystali z przyznanych im praw wyborczych; byli wybierani na urzędy publiczne, -nawet na stanowiska wicegubematorów i sędziów stanowych Sądów Naj- wyższych. W Południowej Karolinie zdobyli nawet większość w parla- mencie stanowym. Skończyło się to wraz z wycofaniem północnych garni- zonów (ostatecznym w 1877 r.). Nawiasem mówiąc, ich odejście z Połud- nia było rezultatem gigantycznej manipulacji politycznej. W wyborach prezydenckich 1877 r. szala przechyliła się na korzyść kandydata partii demokratycznej, Samuela Tildena, który zasłynął jako pogromca korupcji we własnej partii. Ale komisarze wyborczy, republikanie, sfałszowali wy- niki wyborów w trzech stanach południowych. Sprawa oparła się o Kon- gres, gdzie liderzy demokratyczni zgodzili się przehandlować zwycięstwo Tildena w zamian za ostateczne wycofanie garnizonów północnych z Po- łudnia. Pogromca korupcji w partii demokratycznej padł jej ofiarą, prezy- dentem został republikanin Rutherford Hayes. Przez pewien czas na Południu trwał względny spokój w konflikcie rasowym, tyle że Murzyni nie mieli już szans na obejmowanie stanowisk z wyboru; białe elity potrafiły kontrolować przebieg aktów wyborczych, w razie konieczności sięgając po środki zastraszania. Ale w latach 90-tych XIX w. pojawiła się na Południu ostra segregacja rasowa, aSąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał, że stanowe ustawy segregacyjne .nie są sprzeczne z XIV poprawką do konstytucji i zasadą równej ochrony prawnej. W precedensowym orzeczeniu z 1896 r. Sąd orzekł, iż w syste- 278 Państwo demokratyczne mię segregacji rasowej obywatele są "równi, ale oddzieleni" (equal but separate) i daremnie jeden z sędziów wskazywał w votum separatum, iż konstytucja USA "jest ślepa na kolory"... Jankesi, konsumujący polityczne i ekonomiczne owoce zwycięstwa w wojnie domowej, stracili zaintereso- wanie dla konsekwentnej ochrony praw Murzynów. Dla demokracji miało to następstwa bardzo negatywne: za segregacją rasową przyszły na Połud- niu faktyczne ograniczenia praw wyborczych. W małych zwłaszcza miej- scowościach Murzyn, który wybrałby się do lokalu wyborczego, mógł liczyć na pobicie lub kąpiel w smole i pierzu. Na przełomie XIX i XX w. liczba murzyńskich wyborców spadała lawinowo: w stanie Luizjana w ciągu 10 lat ze 130 tyś. Murzynów uczestniczących w głosowaniu pozostał za- ledwie tysiąc. Ustawy segregacyjne stanów południowych, tak zwane Jim Crow Laws (Jim Crow, Kuba Kruk to pogardliwe określenie Murzyna), nie były wymysłem bogatych i konserwatywnych plantatorów. Ich przeko- nanie o fundamentalnej niższości czarnej rasy było niewzruszone, a mie- szanie się z Murzynami na równej stopie w miejscach publicznych im akurat nie zagrażało. Nie sądzili tedy, by konieczne było wznoszenie muru separacji rasowej w postaci ustaw segregacyjnych. Natomiast radykalna biała biedota, dotknięta ekonomiczną depresją i narażona na codzienne, bezpośrednie kontakty z Murzynami - bardzo głośno i wytrwale domagała się owych legalnych barier. Jim Crow Laws uchwalane więc były w stanach południowych przez z górą pół wieku, ostatnie pochodziły jeszcze z lat 40-tych XX stulecia. Segregacja przyjmowała rozmiary absurdalne, ogarniała nie tylko koleje żelazne, szkoły, teatry, szpitale, restauracje, ale także tereny do rybołów- stwa i cmentarze. Desegregacja zaczęła się nieśmiało pod rządami Trumana, najpierw w armii. Przełomem stało się dopiero orzeczenie Sądu Najwyższego z roku 1954 stwierdzające niezgodność segregacji rasowej w szkołach publicznych z XIV poprawką. Jednak dopiero w latach 60-tych, za prezydentury Lyndona Johnsona, segregacja rasowa znikła: sto lat po zniesieniu niewolnictwa! Licząc proces demokratyzacji ustroju od połowy lat 20-tych XIX w., wypadnie uznać, że prawie sto lat trwała wyborcza dyskryminacja ame- rykańskich kobiet. A rola ich w życiu socjopolitycznym Stanów była od 279 Powszechna historia ustrojów państwowych początku niemała, o czym świadczy znaczna polityzacja w okresie wojny o niepodległość czy aktywny udział w procesie zagospodarowywania Wiel- kiego Zachodu. Właśnie na Zachodzie zaczęło się dopuszczanie kobiet do um wyborczych: pierwszy był stan Wyoming (1869), za nim - nie bez wahań i powoli - szły inne stany. Jednak dopiero w 1920 r. XIX poprawka do konstytucji zabroniła tak federacji, jak i stanom stosowania cenzusu płci. W tej mierze Amerykanie wyprzedzili o parę lat Wielką Brytanię, a bardzo znacznie - Francję, Włochy, Belgię, Szwajcarię, Jugosławię... Mimo wszystkich słabości, które dziś widać lepiej niż wówczas, demo- kracja amerykańska była w XIX w. fascynującym przykładem dla demo- kratów europejskich, m.in. dlatego, że położyła kres mocno zakorzenio- nym wyobrażeniom, iż republika i demokracja nie są w ogóle możliwe, jeśli państwo nie jest bardzo małe (jak w starożytnej Grecji). Konwulsje i upadek francuskiej Pierwszej Republiki zdawały się potwierdzać tę opi- nię. Dlatego też twórcy konstytucji Drugiej Republiki (1848) bardzo ją zbliżyli do amerykańskiego wzoru (prezydent z wyborów powszechnych, parlament także, ministrowie muszą mieć tylko zaufanie prezydenta, istnieje system checks and balances, różne są okresy kadencji władz itd.). Naj- wyraźniej jednak znów "zabrakło amerykańskich obywateli zdolnych tę konstytucję podtrzymywać" - by użyć formuły Gouvemeura Morrisa. ///. Demokratyzacja ustroju brytyjskiego Demokracja brytyjska musiała uporać się nie tyko z cenzusami mająt- kowymi, lecz także z archaicznym i niesprawiedliwym, bo skrajnie nie- równym, systemem podziału mandatów do Izby Gmin. Wynikał on z utrzymy- wania się, jeszcze w XIX w., średniowiecznych wyobrażeń, iż prawo wy- bierania posła nie jest obywatelskim prawem, lecz przywilejem całych wspólnot: hrabstw (counties) i obdarzonych przywilejem miast (parlia- mentary boimghs). Ponadto, zwłaszcza w miastach, kryteria dopuszczania mieszkańców do um wyborczych były skomplikowane i niebywale zróż- nicowane. Reforma wyborcza rządu hrabiego Greya (1832) nie- co uprościła ten archaiczny system. Liczne "zgniłe miasteczka" straciły 280 Państwo demokratyczne przywileje wyborcze, powiększono reprezentację wielkich miast, po części ujednolicono kryteria dostępu do um, obniżono cenzusy majątkowe. Licz- ba wyborców wzrosła z ok. 440 tyś. do ok. 720 tyś. By opanować ten wzrost, zarządzono prowadzenie rejestru wyborców, ale zadanie to po- wierzono skromnym i mało kompetentnym urzędnikom, toteż rejestry nie- wiele były warte. Zajęty się tym obie wielkie partie, liberalna i konser- watywna: aż do wojny 1914 r. kontrolowanie rejestrów wyborczych było głównym zadaniem lokalnych komórek partyjnych. Po r. 1832 w miastach większa część burżuazji już miała prawo gło- sowania, robotnicy jeszcze wcale go nie mieli. W hrabstwach bardzo wzrosła liczba dzierżawców mających prawo głosu. Rezultat był zaskakujący: re- forma Greya znacznie nasiliła presje i wpływy wyborcze wielkich właści- cieli ziemskich, landlordów. Głosowanie było bowiem jawne (aż do 1872 r.), a zależność dzierżawców od landlordów - ogromna. Zachował się też wpływ landlordów na liczne małe miasteczka, które nie utraciły przywi- leju wyborczego. Wybory odbywały się na widoku publicznym, wśród krzyków, awantur, niekiedy zamieszek: znów odwołajmy się do opisu wyborów w Eatanswill, jaki dał Dickens w Klubie Pickwicka. Dopiero ustawa o tajnym głosowaniu z 1872 r. uprościła i uspokoiła akt wyborczy. Czartyści domagali się tajności (i powszechności) wyborów już w latach 30-tych i 40-tych XIX w., od lat 50-tych projekty dalszych reform krążyły wśród działaczy obu wielkich partii. Był to jednak okres politycznej nie- stabilności, rozłamu w partii konserwatywnej, częstych zmian rządu. Libe- rałowie dominowali w rządach i w latach 1850-65 zrobili sporo dla czą- stkowej demokratyzacji i humanizacji systemu (ustawodawstwo pracy, prawa polityczne Żydów, rozwody, wydatna humanizacja prawa karnego). Jed- nakże to konserwatyści - premier lord Derby i mózg partii, Benjamin Disraeli - dokonali w 1867 r. wielkiej reformy wyborczej, bijąc liberałów na ich własnym, reformatorskim boisku. Disraeli dostrzegł wnikliwie ros- nące ambicje robotników, coraz liczniejszych i coraz lepiej zorganizowa- nych w trade-unionach. To właśnie owe związki zawodowe patronowały ruchliwej grupie nacisku. Lidze na rzecz Reformy. Robotnicza w swym składzie Liga domagała się - ni mniej ni więcej - powszechności praw wyborczych! Pomysł Disraelego był śmiały: przejąć robotniczą klientelę wyborczą dla torysów, nie dopuścić, by robotnicy szli na pasku liberałów. 281 Powszechna historia ustrojów państwowych Reforma z 1867 r. nie przyniosła powszechnego głosowania, brytyjska elita polityczna wołała zachować ostrożność. Zgodnie z ideą "konserwatyzmu ludowego" wypieszczoną przez Disraelego, reforma uprzy- wilejowała duże miasta z liczną ludnością robotniczą. Odebrano 53 miejs- ca w Izbie Gmin małym miasteczkom, dając je miastom przemysłowym, a przede wszystkim zbliżono się w miastach do powszechności praw wy- borczych (dano je wszystkim głowom rodzin zajmujących własne miesz- kanie, płacącym podatki i mającym rok domicylu). Liczba wyborców wzrosła prawie w dwójnasób, z 1,2 min. do 2,3 min., głosować mogło ok. 800 tyś. robotników. Nawet premier Derby odczuwał zaniepokojenie ("To skok w ciemno"). Disraeli był rozczarowany, gdyż wybory wedle nowych zasad (1868) dały jednak większość liberałom z wybitnym politykiem, Willia- mem Gladstonem na czele. Było też oczywiste, że liberałowie zrobią ko- lejny krok w procesie demokratyzacji: reforma z 1867 r. nie zaspokoiła roszczeń robotniczych i powiększyła gorszące różnice między miastami i hrabstwami, gdzie nadal obowiązywały dość wysokie cenzusy, a wpływ landlordów wcale się nie zmniejszał. Z drugiej strony, hrabstwa wiejskie nadal korzystały z nadreprezentacji w Izbie Gmin na niekorzyść regionów uprzemysłowionych. Rząd Gladstone'a zaczął jednak znów od reform czą- stkowych. Wbrew klasycznym liberałom wkroczył na obszar edukacji, tworząc publiczne szkoły podstawowe (nieco później wprowadzono obowią- zek szkolny i bezpłatność nauczania podstawowego), wydatnie wzmocnił pozycję trade-unionów (1871), przeprowadził ustawę o tajności wyborów (1872), reformował armię (zniesienie sprzedawalności stopni oficerskich, skrócenie okresu zaciągu z 12 do 6 lat, likwidacja kar cielesnych). Reforma wyborcza Gladstone'a (1883-85) przeobraziła radykalnie system: nie wprowadziła jeszcze głosowania powszechnego, ale zbliżyła się doń na tyle, że odtąd można już mówić o demokratycznym ustroju Wielkiej Brytanii, wedle ówczesnych standardów przynajmniej. Po r. 1867 prawa wyborcze miała 1/3 dorosłych mężczyzn, po reformie Gladstone'a wskaźnik ten zbliżył się do 2/3 (w suinie głosowało teraz ok. 5 min. ludzi). Prawa wyborcze traktowano od tej pory jako prawo obywa- teli spełniających niewygórowane warunki, a nie jako przywilej korporacji terytorialnych. 282 Państwo demokratyczne Gladstone wykonał reformę wyborczą na trzy takty. W r. 1883 wydano ostrą ustawę przeciw korupcji: surowo ograniczono sumy, które można było wydać w kampanii i rozmiary sztabów wyborczych. Te restrykcje okazały się skuteczne, plaga korupcji prawie zupełnie znikła. W 1884 r. ujednolicono kryteria wyborcze: umiarkowane warunki obowiązujące w mia- stach od 1867 r. rozciągnięto na hrabstwa (roczny domicyl, własne mie- szkanie, wpis na listę podatników). W r. 1885 dokonano nowego podziału kraju na okręgi wyborcze (odtąd jednomandatowe) proporcjonalnie do liczby ludności. Znów straciły na tym małe miasteczka, ale wielkie miasta (w tym i Londyn) nareszcie już przestały być niedoreprezentowane. Pozostał do załatwienia problem praw wyborczych kobiet: zaczęły się one ich domagać pod koniec lat 60-tych XIX w., nie bez wpływu wybitnego filozofa Johna Stuarta Milla. W latach 1869-1907 ko- biety stopniowo uzyskiwały czynne i bierne prawa wyborcze w coraz ważniejszych wyborach samorządowych, od lat 70-tych obejmowały już mniej liczące się lokalne urzędy. Ale wybory do Izby Gmin były dla nich zamknięte. Impulsem dla bojowniczek o prawa wyborcze do parlamentu, sufrażystek, stało się równouprawnienie polityczne kobiet w dominiach, Nowej Zelandii (1893) i Australii (1901): kobiet było tam niewiele, ceniły się więc i - jak widać - były cenione. Pierwsze lata XX w. (aż do r. 1914) wypełniły gwałtowne działania sufrażystek: atakowały ministrów i policjan- tów, wrzucały materiały wybuchowe do skrzynek pocztowych, jedna z nich rzuciła się w 1913 r. pod końskie kopyta podczas wyścigów w Epsom i zginęła. Nic to nie pomogło: lider konserwatystów Balfour był nawet skłonny ustąpić, ale jego partia była przeciw; liberałowie daliby kobietom prawo głosu, lecz ich lider Asquith opierał się stanowczo. Dopiero reforma wyborcza Lioyda George'a, która wpro- wadziła zasadę wyborów powszechnych (1918), przyznała prawa wyborcze kobietom; jednakże mężczyzna głosował po ukończeniu 21 lat, kobiety - po ukończeniu 30 lat życia. Zrównanie praw kobiet i mężczyzn nastąpiło' zresztą wkrótce potem (1928). Ostatnim reliktem nierówności było w Wiel- kiej Brytanii tzw. głosowanie pluralne: niewielkie grupy wyborców miały więcej niż jeden głos (np. z tytułu przynależności do korporacji uniwersy- teckiej). Zniesiono to w r. 1948. 283 Powszechna historia ustrojów państwowych Istotnym składnikiem procesu demokratyzacji były wreszcie refor- my samorządów lokalnych i prawa wyborczego do organów samorządowych. Po utworzeniu rad miejskich (1835) przyszła długa przer- wa. Rady hrabstw powstały dopiero w r. 1888, wtedy też pojawiła się Rada Londynu, w 1835 r. wyjętego spod reformy miejskiej. Wreszcie w r. 1894 utworzono rady parafialne. System wyborczy samorządowy różnił się od parlamentarnego i nie był jednolity; znamienne, że kobiety uzyskały szyb- ciej czynne i bierne prawa wyborcze w wyborach samorządowych niż w parlamentarnych, proces dopuszczania ich do um zaczął się już w 1869 r. O miejsca w radach miejskich, zwłaszcza wielkich miast, ostro zabie- gały wielkie partie: konserwatyści, liberałowie, później i Partia Pracy. Ina- czej było w regionach wiejskich: radni w hrabstwach i parafiach często woleli występować w roli niezależnych. Do rad hrabstw przez dość długi czas po r. 1888 wybierano miejscową elitę ziemiańską, nawykłą do admi- nistrowania hrabstwem i robiącą to na tyle sumiennie, by zachować wpły- wy w okresie ogólnej demokratyzacji ustroju. Zwieńczeniem politycznej demokratyzacji stały się reformy roku 1911. Wtedy właśnie Izba Gmin otworzyła się dla kandydatów nieza- możnych, nie mogących dla posłowania zawiesić swej pracy zawodowej: pojawiły się wreszcie diety poselskie w zawrotnej dla ludzi ubogich wyso- kości 400 funtów rocznie. Zarazem dokonało się, po dramatycznych spo- rach, zasadnicze osłabienie niedemokratycznej Izby Lordów. Utraciła ona już dawno możliwość obalania rządu, ale nadal dysponowała prawem abso- lutnego weta w stosunku do projektów ustaw uchwalonych przez Izbę Gmin. Korzystała z niego, by utrącać niektóre reformy proponowane przez liberałów. Już od lat 60-tych partia liberalna zastanawiała się tedy nad reformą izby wyższej; jej konserwatywni rywale stanowczo się temu opierali. Ostry kryzys zaczął się w r. 1909. Ustawodawstwo socjalne i wyścig zbrojeń kosztowały dużo, toteż liberalny rząd założył w projekcie budżetu na rok 1909 pewien (wcale nie krwiożerczy) wzrost podatków od wysokich do- chodów i od własności ziemskiej. Konserwatyści zaczęli krzyczeć z furią o nadciągającym socjalizmie i końcu własności prywatnej, a Lordowie obalili budżet ogromną większością głosów (350:75). Coś podobnego zdarzyło się po raz pierwszy w historii. Rząd, w pełnym porozumieniu z królem Państwo demokratyczne Jerzym V, zagroził parom, że mianuje 500 nowych członków izby wyż- szej: był to także krok bez precedensu. Lordowie ulegli presji. Ustawa z 1911 r. odebrała im prawo wetowania ustaw finansowych, a we wszy- stkich innych dziedzinach ich weto było odtąd tylko zawieszające. Jak widać, demokratyzacja ustroju w brytyjskim stylu dokonywała się powoli, na raty, stosunkowo łagodnie. Kolejne reformy polityczne (oso- bliwie wyborcze) nie zaspokajały roszczeń zwolenników demokracji, niosły rozczarowania, ale nie prowokowały jakichś ostrych aktów agresji spo- wodowanych frustracją. Wyjaśnia to, po pierwsze, fakt, o którym już wspo- mniano: wiadomo było, że ustępstwa rządzących nie będą cofnięte, gdy presja złagodnieje, że - przeciwnie - są one zaliczką na dalsze polityczne reformy. Po wtóre, demokracja ma przecież nie tylko wymiar polityczny: zmienia system rządzenia, ale i wyciska piętno na życiu społecznym. Bry- tyjska klasa polityczna była tego świadoma. Reformy polityczne byty więc obudowane również stopniowymi, lecz konsekwentnymi reformami socjalnymi. Ustawodawstwo socjalne, prawo koalicji dla robotników, poprawa statusu kobiet, upowszechnianie publicznej, obowiązkowej i bez- płatnej edukacji, ingerencja państwa w sferę ochrony zdrowia, likwidowa- nie resztek nietolerancji religijnej, humanizacja prawa karnego i stosunków w armii - to imponujący bilans zmian. I nie można powiedzieć, że libera- łowie mają w tej dziedzinie wyłączność zasług. Rządy konserwatysty Dis- raelego (1874-80) dały także silny impuls ustawodawstwu socjalnemu, zgodnie z ideami "konserwatyzmu ludowego". Presja związków zawodowych i utworzonej w 1893 r. Partii Pracy była potężna i zaważyła niemało na przyśpieszeniu tych procesów. Brytyjski wzorzec demokratyzacji mógł znaleźć zastosowanie w kra- jach, w których konflikty społeczne nie były przesadnie rozjątrzone, a "klasa polityczna" skłonna do ostrożnych reform. Dobrym przykładem jest Szwecja, w której od początku lat 20-tych do początku lat 60-tych XIX w. przepro- wadzono całą serię cząstkowych reform wyborczych, po czym przyszły trzy reformy wielkie: w 1866, 1909 i 1919 r. Podobnie jak w Wielkiej Brytanii tym politycznym zmianom towarzyszyły stopniowe reformy so- cjalne. Innym przykładem może być kolebka liberalizmu, Holandia, z jej kolejnymi reformami wyborczymi z lat 1850, 1887, 1896, 1917; zwień- czyło tę ewolucję głosowanie kobiet od r. 1919. I tu demokratyzacji po- 285 Powszechna historia ustrojów państwowych litycznej towarzyszyło wzbogacanie ustawodawstwa socjalnego, kompli- kowało natomiast sytuację społeczną dość znaczne skłócenie na tle reli- gijnym - bardzo odległe echo antykatolickiej rewolucji niderlandzkiej. IV. Demokracja francuska Model francuski to kolejne "podejścia" do demokracji pełnej (w ówczes- nym rozumieniu tego słowa) - próby załamujące się i ponawiane aż do skutku. Nie wyobrażano tu sobie demokracji bez republiki i powszechnego głosowania mężczyzn, ale Pierwsza Republika (1792), a także lepiej, zda- wałoby się, zrównoważona ustrojowo Republika Druga (1848) rychło pa- dły ofiarą ostrych konfliktów socjopolitycznych. Pierwszą w nowożytnej - Europie trwałą, nie epizodyczną demokracją stała się dopiero Trzecia Re- publika proklamowana 4 września 1870 r. Poważni obserwatorzy euro- pejscy sądzili, że i w tym przypadku szansę przetrwania systemu demo- kratycznego są niewiele większe od zera. Demokratyczne wybory parla- mentarne z lutego 1871 r. posłały do Konstytuanty, mającej określić ustrój państwa, ogromną większość (2/3) deputowanych monarchistycznych! Ra- dykalni republikanie, szczególnie liczni w Paryżu, chcieli zapobiec restau- racji monarchicznej i rzucili ryzykowne hasło: powszechne głosowanie, dziecko demokratycznej republiki, nie ma prawa popełniać matkobójstwa. To stanowisko - obok protestu przeciw kapitulanckiej postawie rządu w nie zakończonej wojnie z Niemcami - było przyczyną gwałtownej paryskiej rewolucji trwającej od marca do maja 1871 r., tzw. Komuny Paryskiej. Wrogość dzieląca wówczas demokratycznych (w wersji mniej lub bar- dziej radykalnej) republikanów i mniej czy bardziej liberalnych monar- chistów była we Francji głęboka. Rewolucja paryska 1871 r. zmuszała jednak do refleksji rozsądnych ludzi po obu stronach barykady. W ciągu poprzednich osiemdziesięciu lat Francuzi czterokrotnie zmiatali ze sceny ustroje monarchiczne, domagając się republiki; pod monarchicznymi rzą- dami nieustannie odradzały się spiski i zamieszki republikańskie. Umiar- kowani monarchiści dojrzewali do myśli, że jedynym sposobem uniknięcia "jakiejś nowej Komuny" będzie zgoda na demokratyczną republikę - z sy- stemem zabezpieczeń przed jej nadmiernym radykalizmem. Umiarkowani Państwo demokratyczne republikanie z kolei musieli brać pod uwagę fakt, iż radykalny republika- nizm Paryża w okresie Komuny wzbudził gwałtowne opory Francji "głę- bokiej", tj. wsi i mniejszych miast. Zamiast więc okopywać się na pozycjach nieprzejednania i wymyślać sobie od reakcjonistów i kryptokomunistów, rozsądni politycy z obu obozów poszukali politycznego kompro- misu, jakim się stała konstytucja Trzeciej Republiki. Z początku był to kompromis kruchy (precedensowe głosowanie nad jednym z artykułów konstytucji, w styczniu 1875 r., dało tylko jeden głos przewagi propozycji republikańskiej). Później już większość za republiką była solidniejsza. Konstytucja z 1875 r. jest nietypowa: składa się z trzech ustaw z lutego i lipca tegoż roku i liczy zaledwie 34 artykuły. Na tle francuskiej tradycji konstytucyjnej uchodziła więc za arcydzieło zwięzłości. Była to konsty- tucja skromna, bo nie akcentowała swej wyższości nad ustawami zwykły- mi, nie tworzyła utrudnień dla nowelizacji jej przepisów, nie przewidy- wała też żadnego badania zgodności z nią ustaw zwykłych. To zresztą sygnalizuje stan ducha monarchistów: nie stracili do końca nadziei, że nastroje Francuzów mogą się przechylić na stronę monarchii. W sprzyja- jącej sytuacji łatwo więc byłoby zrewidować konstytucję i przemianować "mocnego" prezydenta na dziedzicznego króla. W istocie, ów prezydent Republiki wedle konstytucji 1875 r. miał quasi-monarchiczną pozycję. Nie ponosił odpowiedzialności politycznej; jego kadencja była długa, 7-letnia; to on mianował i odwoływał minis- trów, a także innych funkcjonariuszy cywilnych i wojskowych. Prezydent szefował siłom zbrojnym, miał znaczne uprawnienia w sferze stosunków międzynarodowych, dysponował prawem łaski. Dzielił z parlamentem ini- cjatywę ustawodawczą, mógł domagać się powtórnego rozpatrzenia przez parlament przyjętej przezeń ustawy, co stanowiło łagodną formę weta za- wieszającego. Przysługiwało mu także prawo rozwiązywania Izby Deputo- wanych, za zgodą Senatu. Była to swoista przeciwwaga dla odpowiedzial- ności ministrów przed Izbą; członkowie rządu musieli mieć bowiem po- dwójne zaufanie: i prezydenta, i Izby. Gdyby jednak posłowie zbyt się pastwili nad ministrami, wybrańcami prezydenta, ten mógłby rozwiązać Izbę: niech wówczas wyborcy rozstrzygają konflikt. Nawiasem mówiąc, konstytucja nic nie mówiła o premierze, który stał się potem jednym z fila- rów całego systemu Trzeciej Republiki. 287 ././. Powszechna historia ustrojów państwowych Wreszcie prezydent, wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, tj. po- łączone Izbę Deputowanych i Senat, mógł bez żadnych ograniczeń ubie- gać się o kolejne reelekcje. Jego pozycja przypominała władzę króla w mo- narchii orleańskiej, zdradza też podobieństwa z dużo późniejszym urzę- dem prezydenta V Republiki. Oczywiście, w porównaniu z monarchią orleańską postęp był olbrzymi: wówczas liczba wyborców osiągnęła ostatecznie 240 tyś., teraz zbliżała się do 10 min. Ale dla Izby Deputowanych, pochodzącej z pow- szechnego głosowania mężczyzn, konstytucja stworzyła silną przeciwwa- gę w postaci Senatu, który miał być reprezentacją Francji "głębokiej", prowincjonalnej i w większości zachowawczej, Francji wsi i małych mia- steczek. Spośród 300 senatorów monarchistyczna w większości Konsty- tuanta miała wybrać 75 dożywotnich, a wakujące po nich miejsca Senat miał obsadzać przez kooptację. Pozostali senatorowie, wybieralni, tworzyli swoistą "radę starszych": cenzus wieku 40 lat, długa, 9-letnia kadencja. Rozdział mandatów między departamenty dawał już przewagę Francji wiejs- kiej, powiększał ją skład kolegiów wyborczych gromadzących się w sto- licy departamentu: wchodzili do nich deputowani i radni z pseudosamorzą- dowych rad, w tym po jednym delegacie z każdej rady gminnej. Ale gmi- ną we francuskim systemie był wielusettysięczny Lyon czy Marsylia - i każda wioska zabita deskami licząca kilkuset mieszkańców, a przy wy- borach senatorów miały one oto równe prawa. Wszystko to oznaczało, że Senat miał być szańcem obrony przed zmianami. Wraz z silnym prezy- dentem wyposażonym w prawo rozwiązywania Izby Deputowanych, miał trzymać w szachu ten ostatni organ, wyłoniony w drodze powszechnego głosowania. Okazało się jednak, że konstytucji z 1875 r7nie będą mogli realizować politycy prawicowi, którzy wprowadzili do niej - przy zgrzytaniu zębów po stronie republikanów - tyle zachowawczych bezpieczników. Wybory z 1876 r. dały republikanom ogromną przewagę nad monarchistami w Izbie Deputowanych (360:160); zdumiewające też były wyniki wyborów do Se- natu, gdzie prawica zdobyła przewagę zaledwie jednego głosu (151:149). Bastionem konserwatyzmu i monarchizmu pozostał urząd prezydenta, ale prezydent, hrabia de Mac-Mahon, był niemądry i niezręczny: próbował zahamować falę republikanizmu w sposób równie brutalny co nieskutecz- ny - i ostatecznie uznał, że pozostaje mu tylko złożyć dymisję (1879). 288 Państwo demokratyczne Obie izby natychmiast wybrały prezydentem republikanina Juliusza Grevy, który zdecydował się nie korzystać z niektórych monarchicznych upraw- nień prezydenta rażących republikańską cnotę. Po części przeszły one na rząd, po części uznano je za wygasłe wskutek niestosowania. W drodze praktyki zmieniła się tedy, po r. 1879, cała pozycja prezyden- ta Republiki. Uznano, że niekorzystanie z prawa rozwiązywania Izby Depu- towanych przez szefa państwa spowodowało jego wygaśnięcie. Nominacje wysokich funkcjonariuszy - prefektów, ambasadorów, generałów, sędziów - przeszły de facto na rząd. Przedtem na akcie nominacyjnym decydujący był podpis prezydenta, a kontrasygnata ministra tylko formalnością. Ponie- waż prezydent nie ponosił politycznej odpowiedzialności, a ministrowie odpowiadali przed parlamentem, kontrasygnata ministerialna dawała mo- żliwość nękania szefa resortu za niefortunną nominację prezydencką. Te- raz wszystko wywróciło się do góry nogami: na akcie nominacyjnym kontr- asygnata premiera lub ministra była faktyczną decyzją, a podpis prezy- denta - jedynie dekoracyjną formalnością. Wpływ prezydenta na skład rady ministrów także był formalny. Decy- dował o nim premier w porozumieniu z partiami politycznymi. W braku systemu dwupartyjnego, przy tradycyjnym rozproszkowaniu orientacji po- litycznych klecenie rządów było zadaniem niełatwym. Jedynie na desyg- nację premiera prezydent miał pewien wpływ, nader ograniczony. Oczy- wiście szef państwa nie ponosił odpowiedzialności politycznej przed parla- mentem, jednakże dwa razy (w 1887 i 1924 r.) politycy parlamentami zmusili prezydenta do ustąpienia. Z różnych zresztą powodów, w obu przypadkach żaden liczący się polityk nie chciał przyjąć od prezydenta misji tworzenia nowego rządu; opatrywano to obraźliwymi lub zjadliwymi' komentarzami pod adresem szefa państwa. Pierwszemu (Grevy'emu) zarzu- cano protegowanie łapownictwa, drugiemu (Millerandowi) przekraczanie skromnych (!) prezydenckich uprawnień. Wśród nowych zwyczajów kon- stytucyjnych utrwaliła się reguła, że prezydent nie korzysta z prawa reelekcji, choć konstytucja ją dopuszczała. Uznawano, że siedmioletnia kadencja każdemu powinna wystarczyć. Zwyczaje takie bywają wszelako kruche: w 1939 r. prezydent Lebrun wystawił swą kandydaturę na drugą kadencję i wygrał (uzasadnieniem była napięta sytuacja międzynarodowa). Cieszył się zresztą ponownym wyborem jedynie przez piętnaście miesięcy. 289 Powszechna historia ustrojów państwowych W nowym "odczytaniu" konstytucji z 1875 r. słabnięciu prezydentury odpowiadało wzmocnienie roli premiera i rządu. Premier, zupeł- nie nieobecny w konstytucji, od czasów prezydenta Grevy'ego stał się ważną figurą. Znikła zasada podwójnego zaufania: rząd i ministrowie mu- sieli mieć zaufanie parlamentu, stosunek prezydenta do nich nie miał istot- nego znaczenia. Z kolei parlament mógł sobie pofolgować, bo nie było już groźby, że jeśli zechce zbyt często obalać rządy, to go prezydent rozwiąże. W tym poczuciu bezkarności zmieniano gabinety na miarę ambicji partii i wybit- nych parlamentarzystów. Żaden rząd Trzeciej Republiki nie przeżył dłużej niż trzy lata, a były i takie, które obalano po trzech dniach. Przeciętna trwania rządu wynosiła 4 miesiące... Przyczyniło się do tej karuzeli rządo- wej rozproszkowanie partyjne, które zmuszało do klecenia kruchych koali- cji złożonych z wielu formacji politycznych, nieraz odległych programo- wo. Inaczej niż w Wielkiej Brytanii, prawo obalania rządu wyrobiła sobie izba wyższa: francuski Senat sześciokrotnie dokonał takiej egzekucji po- przez swoje wotum nieufności. Powstały wreszcie potężne komisje parla- mentarne, które nie tylko nadzorowały ministrów, lecz starały się też wpły- wać na ich politykę i ich decyzje, stając się czymś w rodzaju paralelnych organów rządowych. W sumie ukształtował się zupełnie inny system polityczny niż ten, któ- ry przewidywała konstytucja z 1875 r., z prezydentem o władzy głównie reprezentacyjnej (prezydent "od otwierania wystaw chryzantem", jak złośli- wie mówiono), z wszechwładnym parlamentem i całą karuzelą premierów i gabinetów. A niemal wszystko dokonało się w drodze praktyki, poprzez formowanie nowych zwyczajów konstytucyjnych. Bardzo temu dopomógł prezydent Grevy zapowiedzią respektowania "systemu parlamentarnego" i swą praktyką niekorzystania z "monarchicznych" uprawnień szefa pań- stwa - powstał w ten sposób zbiór zasad, który można było nazwać mia- nem "konstytucji Grevy'ego". Jej moc była taka, że gdyby późniejsi prezy- denci próbowali wskrzesić swe uprawnienia wpisane do konstytucji z 1875 r., niechybnie by ich oskarżono o... naruszanie konstytucji! Można się zastanawiać, czemu republikanie nie stworzyli nowego sy- stemu politycznego poprzez formalną nowelizację konstytucji, zwłaszcza, iż rewizja konstytucji była procedurą łatwą. Owszem, dwa razy konsty- 290 Państwo demokratyczne tucję z 1875 r. nowelizowano (1879, 1884), ale obie te nowele dotyczyły głównie sfery symbolicznej. Dzień 14 lipca ustanowiono świętem narodo- wym, ale - wbrew powszechnemu mniemaniu - nie dla uczczenia zdoby- cia Bastylii 14 VII 1789 r., lecz na cześć święta jedności narodowej, które z wielką pompą obchodzono 14 VII 1790. Marsy Hanka, ku oburzeniu prawicy postrzegającej w niej pieśń wywrotową i krwiożerczą, stała się hymnem narodowym. Stolica Francji powróciła do Paryża (w następstwie Komuny Paryskiej pozostawiono ją bowiem w królewskim Wersalu). Za- kazano modłów w parlamencie: to zapowiedź laicyzacji państwa. Wre- szcie zamknięto możliwość wyboru na urząd prezydenta (a potem i na posłów) członkom dawnych rodzin panujących - Orleanów i Bonapartów. Istotny wpływ na mechanizmy ustrojowe miała tylko dyspozycja noweli z 1884 r. pozbawiająca charakteru konstytucyjnego kilka artykułów konsty- tucji o organizacji Senatu. Potem już zwykłą ustawą zdemokratyzowano Senat: zniesiono stanowiska senatorów dożywotnich, zmieniono skład ko- legiów wyborczych, likwidując nadreprezentację gmin wiejskich na korzyść miast. Senat nie sprzeciwił się "repubhkanizacji" ustroju, ujawniał nato- miast od początku XX w. swą zachowawczość w sferze społecznej: opierał się energicznie ustawodawstwu socjalnemu, bardzo we Francji zacofane- mu w porównaniu z niemieckim i brytyjskim. Na pytanie, czemu nie przekształcono republiki prezydenckiej w parla- mentarną na drodze gruntownej rewizji konstytucji, lecz tylko w drodze praktyki, można by rzec, iż instynkt polityczny nie zawiódł republikanów. W stuleciu 1791-1884 Francja przeżyła osiem konstytucji, trzy gruntowne rewizje ustaw zasadniczych i wiele nowelizacji pomniejszych. Respekt dla konstytucji, wiara w jej trwałość i świętość bardzo na tym ucierpiały. Po zwycięstwie nad Mac-Mahonem republikanie przerwali wreszcie ten diabelski krąg: zasadę, że każda zwycięska formacja polityczna natych- miast zmienia konstytucję wedle swych własnych wyobrażeń. Pamiętano także w obozie republikańskim, że konstytucja z 1875 r. była produktem cierpliwie i długo negocjowanego kompromisu. Lepiej było tedy jej nie obalać, lecz tylko "odczytywać" ją na nowo. Ostatecznie przecież owe istotne zmiany systemu dokonały się nie poprzez gwałcenie konstytucji, lecz przez dobrowolne niewykorzystywanie uprawnień prezydenckich (np. prawa rozwiązywania Izby, prawa żądania "powtórnego rozpatrzenia" ustaw 29F Powszechna historia ustrojów państwowych przez, parlament) oraz przez działania "obok", ale nle "przeciw" konstytu- cji (nie wspominała ona nic o premierze, lecz nie ^"taniała powoływania szefa rady ministrów). Po r. 1945 wydawało się' ze dawne złe praktyki we Francji powracają (trzy konstytucje w ciągu l '^t, licząc uchwaloną, lecz nie ratyfikowaną konstytucję z kwietnia 19^° r-) - ale V Republika szczęśliwie po r. 1958 znów ustabilizowała konsO^ję na wiele dziesię- cioleci (zresztą też nie bez odmiennych "odczyt^ )- Niestabilność polityczna - kruchość zmiennych •Alicji rządowych, ka- lejdoskopowe zmiany gabinetów - nie powodo^ w kraju społecznej niepewności i chaosu. Stabilizowały sytuację dwi^ °^oliczności. Po pier- wsze, w tzw. klasie politycznej istniała grupa "Z^dowych ministrów" (ministeriables), bardzo doświadczonych, profesJon^^h, zdolnych do roz- sądnych kompromisów. Obejmowali oni wielokroć stanowiska rządo- we, w różnych resortach i pod auspicjami różnym koalicji. Rządy więc ciągle się zmieniały, ale ministrowie niekonieczni6' Yło to tasowanie tej samej talii kart. Rezultat takiego układu określoP0 Pogardliwie mianem republiki kolesiów (la republique des copains): ist^ie, taka elitaryzacja sfery rządowej (a w pewnej mierze i parlamentarnej) ''Przyjata nepotyzmo- wi i korupcji. Historię Trzeciej Republiki znaczą lic21^ skandale na szczy- tach władzy, brudzące ministrów, posłów, senator0^ nawet urząd pre- zydenta. "Zawodowi ministrowie" mieli jednak ^osc zalet, by uchronić Francję przed chaosem. Po wtóre, rządy w Paryżu S1? cieniały, ale trwał sprawny i fachowy aparat administracyjny, centralnY * lokalny. Jego pod- stawy stworzył Napoleon w okresie Konsulatu - i ni^ele się m zmieniło. Demokratyczna republika nie zdecydowała się na r^Ygnację z usług hie- rarchicznej, mianowanej z góry administracji: przeć122 •Urzędnicy są nomi- nowani i kontrolowani przez władze rządowe ściśle ^"^ne od demokraty- cznie wybranego parlamentu - powiadano. Wypa^10 przyznać, choćby po cichu, że doświadczona biurokracja potrafi koryg^ć błędy ministrów i parlamentu wynikające z niedostatku kompetencji l11" ź partyjnej stronni- czości. Aby nie naruszyć tej imponującej biurokratyczneJ ^dowli, nie zdecy- dowano się na stworzenie solidnego samorządu lo^^ego. Wybory do rad generalnych (departamentalnych) i gminnych, pOP^ednio cenzusowe, już w r. 1848 stały się wyborami powszechnymi, ye drugie Cesarstwo Państwo demokratyczne manipulowało nimi bezwstydnie. Trzecia Republika potwierdziła zasadę demokratycznych wyborów do rad i zrezygnowała z mianowania merów w gminach: wybierały ich teraz rady gminne (Paryż nie miał jednak mera, stolicą rządził prefekt policji). Ustawa z r. 1884 powierzała radom gmin- nym funkcje gospodarza gminy, ale była to tylko fasada: kuratela admini- stracji rządowej nad gminami pozostała bardzo ścisła, zwłaszcza w kluczo- wej sferze finansów. W jakimś stopniu było to uzasadnione: małe gminy nie radziły sobie ze skomplikowanymi w społeczeństwie industrialnym problemami technicznymi, socjoekonomicznymi, finansowymi. Głęboka demokratyzacja objęła natomiast dwie ważne instytucje: woj- sko i szkołę. Po klęsce wojennej z 1870 r. przyjęto zasadę po- wszechnej i osobistej (a więc bez płatnych zastępstw) służby wojskowej; zasada owa, sformułowana w r. 1872 i sprecyzowana w r. 1889, oznaczała koniec przywilejów klas zamożnych. Na ołtarzu służby dla Republiki zło- żono też przywileje studentów i seminarzystów ("Księża, tornister na plecy" - wołano). Służbę wojskową określono na trzy lata (w zasadzie); gdy niesławna sprawa Dreyfusa sprowokowała falę antymilitaryzmu, skrócono ją do dwóch lat (1905). Jednakże pogarszająca się sytuacja międzynarodowa spowo- dowała w 1913 r. powrót do służby trzyletniej. Na tle innych państw demokratycznych sprzed 1918 r. (USA, Wielkiej Brytanii) Francja wyróż- niała się powszechnym obowiązkiem służby, bo u Anglosasów ciągle istniały armie ochotnicze i zawodowe. Uzasadniała tę ideę "narodu pod bronią" przewaga militarna Niemiec, lecz także obawa przed antyrepublikańskimi postawami większości korpusu oficerskiego, przy wielkich trudnościach ustanawiania skutecznej kontroli cywilnej nad armią. Ministrami wojny byli we Francji, z reguły, generałowie. W sferę szkolnictwa podstawowego państwo wkroczyło już w okresie monarchii orleańskiej: przemysłowcy potrzebowali robotników dysponują- cych elementarnym wykształceniem, a rząd traktował szkołę publiczną jako wyborny instrument "umoralniania" ludu i skłaniania go do uległego godzenia się z losem. Rządzącej "klasie średniej" chodziło o to, by - jak pisał Wiktor Hugo - "wejść ludziom do mózgu"; dzięki temu łatwiej było wejść im także na plecy. Intencje godzenia ludu z kapitalistycznym ładem społecznym nie były obce także republikańskim politykom, jednak- że od czasów Ludwika Filipa ów kapitalizm trochę się ucywilizował, a do- 293 Powszechna historia ustrojów państwowych bra koniunktura znacząca drugą połowę XIX w. łagodziła konflikty socjal- ne. Toteż cele ustawodawstwa szkolnego Trzeciej Republiki były głównie polityczne: chodziło o kształtowanie "ducha republikańskiego" młodych generacji, demokratycznego i laickiego, a także o zredukowanie wpływów edukacyjnych Kościoła, postrzeganego jako filar antyrepublikańskiej opo- zycji. W r. 1881 wprowadzono bezpłatność publicznego nauczania pod- stawowego, rok później - obowiązek szkolny dla dzieci od 6 do 13 lat, w r. 1886 przyjęto zasadę, iż w szkołach publicznych nie mogą nauczać księża i zakonnicy. Doskonałe wyższe szkoły pedagogiczne kształciły nau- czycieli, "czarnych huzarów Republiki", jak ich nazywał pisarz i filozof Charles Peguy. Podręczniki dla szkół publicznych były niezwykle sku- tecznym wykładem katechizmu demokratyczno-republikańskiego. Cała ta polityka szkolna wyrażała ogólniejszą ideę neutralności religijnej państwa, które jednak odżegnywało się od antyreligijności. "Nie ma we Francji religii państwowej, nie ma też niereligijności państwa" - mówił twórca reformy szkolnej, Jules Feny. Głęboki kryzys w stosunkach Republiki z Kościołem przyniosła dopiero sprawa Dreyfusa, finałem był radykalny rozdział Kościoła od państwa (1905). Powszechna służba wojskowa i obowiązkowa edukacja podstawowa przemieszały klasy społeczne, wpajały młodym ludziom elementy repu- blikańskiego katechizmu, kształtowały demokratyczne obyczaje. Nowej politycznej kulturze sprzyjał nawyk codziennego czytania wielobarwnej politycznie i dobrze redagowanej prasy (do tej pory Francuzi pozostawali w tej dziedzinie daleko za Anglosasami). Trzecia Republika dokonała też postępu w dziedzinie demokratyzacji życia rodzinnego. Ustawodawstwo rewolucji francuskiej stworzyło bardzo nowoczesny model rodziny: do- strzegano w niej zminiaturyzowany wzór wielkiego, demokratycznego spo- łeczeństwa, chciano więc ją uwolnić od nierówności i konfliktów, oprzeć na miłości i lojalności, a nie na przymusie. Stąd obalenie dyktatury rodzin- nej męża i ojca, poprawa statusu żony, uznanie praw dziecka (także nie- ślubnego), ułatwienie adopcji na przekór feudalnemu kultowi "więzów krwi", wprowadzenie rozwodów, nowe regulacje dotyczące stosunków ma- jątkowych w rodzinie i spadków... Dzieło rewolucji mocno okaleczone zostało przez Kodeks Napoleona i ustawy okresu Restauracji. I oto Trzecia Republika nawiązała do dziedzictwa Pierwszej: w szczególności poprzez 294 Państwo demokratyczne przywrócenie instytucji rozwodów (1884) i osłabienie władzy ojca i męża. Do zasad rewolucyjnych w prawie rodzinnym Francja powróciła w pełni dopiero w latach 70-tych XX w., pod rządami Giscarda d'Estaing. Jak u Anglosasów, tak i we Francji demokracja stała się nie tylko no- wym sposobem rządzenia, ale i nowym układem relacji społecznych. Sto- sunkowo najsłabiej prezentowało się tu ustawodawstwo socjalne. Wsze- lako szkoła, służba wojskowa, czytelnictwo prasy, rozwijająca się kultura dobrowolnych stowarzyszeń, demokratyzacja życia rodzinnego - kształ- towały tę demokratyczną kulturę, której dotąd Francuzom nie dostawało. "Twarda" sfera instytucji politycznych funkcjonowała nie bez zgrzytów: rozproszkowanie partyjne, niestabilność rządów, korupcja, biu- rokratyzm administracji, brak samodzielności samorządowej - wszystko to nie wzbudzało respektu dla instytucji demokratycznych. Ale obywatel- ska kultura i demokratyczny obyczaj rozwijały się systematycznie i głębo- ko. Paradoksalnie, w realistycznych powieściach pisarzy konserwatywnych, wrogich demokracji - takich jak Edmund de Goncourt czy Pauł Bourget - znaleźć można interesujący opis przenikania kanonu demokratycznych zasad i obyczajów do mentalności i postaw jednostek, rodzin, całych grup spo- łecznych. Oczywiście, pisarze owi proces ten oceniali krytycznie. Poświad- czali jednak fakt doniosły: stabilizację demokracji w społeczeństwie, które demokratycznego treningu przejść wcześniej nie miało okazji. W podobnym położeniu były, u schyłku XIX i na początku XX wieku, społeczeństwa w większej części Europy. Nic tedy dziwnego, że euro- pejskim demokratom tamtego czasu francuska demokratyczna republika parlamentarna wydawała się godna zazdrości i naśladowania. Dotyczyło to także demokratycznych socjalistów nie tęskniących bynajmniej za wła- dzą dyktatorską. Gdy tedy wojna światowa zakończyła się w 1918 r. - jak wówczas sądzono - "wielkim triumfem zachodnich demokracji", model republi- kańsko-demokratyczny Francji inspirował (a nawet skłaniał do naśladow- nictwa) "nowe demokracje", które pojawiły się na mapie politycznej Eu- ropy w wyniku klęski i rozpadu mocarstw postabsolutnych: carskiej Rosji, Drugiej Rzeszy, Austro-Węgier, Turcji. Nie odpowiadał "nowym demo- kracjom" brytyjski wzorzec demokratyzacji "na raty". Okazało się jednak rychło, że francuski model stabilizacji demokratycznej nie wszędzie miał szansę trwałości. 295 Powszechna historia ustrojów państwowych V. Mechanizmy socjopolityczne demokracji W ustrojach demokratycznych XIX i początków XX wieku wyraźnie wystąpił wzrost społecznej roli państwa. Przyczyny tego pro- cesu po części były wspólne dla wszystkich krajów zaawansowanych na drodze cywilizacji industrialnej, niezależnie od ich politycznego ustroju. Wzrost liczby ludności, nasycenie społeczeństwa nowoczesną techniką, gwałtowna urbanizacja, postęp w dziedzinie środków transportu, polityka kolonialna i globalizacja stosunków międzynarodowych - wszystko to wy- magało rozwiązywania przez państwo skomplikowanych problemów organi- zacyjnych i technicznych (policja sanitarna, budowlana, rozbudowa infra- struktury, ochrona posiadłości zamorskich itd.). Mieściło się to jeszcze w liberalnej koncepcji państwa (z jego funkcją ochronną) i władzy (którą powinni sprawować ludzie wykształceni). Kłopotliwy dla liberała był tyl- ko fakt, iż procesy owe wzmacniały zdecydowanie władzę wykonawczą, ministrów i biura, jako że w obliczu nowej sytuacji wyborca był tylko amatorem, a poseł co najwyżej pótzawodowcem. Demokrata natomiast stawał w obliczu bankructwa klasycznych, XVIII-wiecznych wyobrażeń o demokratycznych rządach, wedle których do rządzenia państwem nie jest potrzebna jakaś wiedza tajemna, a każdy obywatel może (i powinien) mieć we władzy czynny udział. Współrządzić państwem będzie bowiem podobnie, jak rzemieślnik zarządza swym warsztatem, a farmer - gospo- darstwem. Takie utopijne wyobrażenia o mechanizmie władzy demokra- tycznej były usprawiedliwione w rolniczej Ameryce czasów Jeffersona czy też słabo uprzemysłowionej Francji czasów Jana Jakuba Rousseau, ale nie u schyłku XIX wieku. Rozszerzenie pola działania państwa i wzrost jego aktywności wynikały również z poddawania go coraz silniejszej presji społecznej. Tak było już w państwie liberalnym: presja elit nieraz zmuszała je do przekra- czania granic "czystej polityki" i zadań ochronnych, do wchodzenia na obszar problemów socjoekonomicznych teoretycznie zastrzeżonych dla społe- czeństwa obywatelskiego. Oto w liberalnej Wielkiej Brytanii presja społeczna na posłów i ministerstwa (kolonii, handlu) przyniosła sukces w walce z niewolnictwem i handlem niewolnikami, oraz w dążeniu do obalenia "ustawy zbożowej", która w interesie ziemiaństwa nakładała wysokie cła 296 Państwo demokratyczne na import zboża. Silna grupa nacisku w tej drugiej konfliktowej sprawie, Liga do walki z ustawą zbożową, stała się przykładem, jak presję społeczną należy organizować. Z kolei w liberalnej Francji presja wielkiego biznesu skłoniła rząd i parlament do przyjęcia na barki państwa większej części kosztów rozbudowy sieci kolejowej; w osobliwej spółce państwa i kapitału prywatnego, którą wówczas stworzono, ten drugi nie omieszkał zastrzec sobie lwiej części korzyści z eksploatacji kolei. Jest oczywiste, że w demokratycznym systemie politycznym skala i cha- rakter presji społecznych zmieniły się wyraźnie. Dopuszczone do praw politycznych niższe warstwy społeczeństwa - chłopi, robotnicy, drobni posiadacze miejscy - mogły wyrażać swe roszczenia nie w bezładnych i sporadycznych rewoltach czy zamieszkach, lecz w legalnym, stałym, zorganizowanym nacisku na władzę. Oczywiście presja klas zamożnych też się odpowiednio wzmacniała. Tak więc finanse, przemysł, wielki han- del żądały od państwa ochrony, a nawet stymulowania ekspansji rodzi- mego biznesu (miało to wielki wpływ na politykę kolonialną demokra- tycznych państw). Fabrykanci chcieli, by państwo dawało robotnikom ta- kie ąuantum wykształcenia, jakiego wymagała nowoczesna cywilizacja przemysłowa. Z kolei robotnicy domagali się od państwa co najmniej poprawy warunków pracy i aktywnej walki z pauperyzmem. Ambitniejsi żądali - w zgodzie z klasyczną filozofią demokracji - państwowych dzia- łań na rzecz upowszechnienia własności, tak by każdy mógł "pracować na swoim". W skrajnych wypadkach mówiono wręcz o "zniesieniu pracy najemnej, tego ostatniego wcielenia ekonomicznej niewoli". Drobni posia- dacze naciskali na państwo, by likwidowało ekonomiczne monopole: sym- bolem monopolowej zachłanności były np. wielkie domy towarowe rujnu- jące drobnych sklepikarzy czy wielkie fabryki konfekcji i butów niszczące krawców i szewców. Okazało się tedy, że system demokratyczny zwyciężył w czasach, w któ- rych ogromnie wzrosła różnorodność społecznych struktur i interesów, przy czym owe interesy jawiły się jako nie tylko różne, ale sprzeczne. Różnorodność i konflikt stawały się właściwościami społeczeństw demo- kratycznych. Oznaczało to znowu klęskę klasycznych, zrodzonych w XVIII w. wy- obrażeń o socjopolitycznych mechanizmach demokracji. Sądzono wówczas, 297 Powszechna historia ustrojów państwowych że gwarancją równości praw politycznych będzie względna egalitaryzacja kondycji materialnych - tak "aby bogaci byli mniej bogaci, a biedni mniej biedni". Oczekiwano takiego efektu po działaniach demokratycznego pań- stwa (popieranie rolnictwa i rzemiosła, a nie finansów, przemysłu i wiel- kiego handlu; podatki progresywne; reforma prawa spadkowego; rezerwa własności publicznej dla podtrzymywania słabszych w przypadku kryzy- sów i klęsk życiowych itd.). Likwidacja gorszących przejawów bogactwa na jednym społecznym biegunie i skrajnej nędzy na drugim - to droga do społeczności harmonijnej, bezkonfliktowej, w której łatwo o utożsa- mienie, a przynajmniej uzgodnienie interesów indywidualnych z interesem powszechnym. Rzeczywistość XIX-wiecznej demokracji zrujnowała te piękne marze- nia o społeczeństwie jednocześnie wolnym, równym i braterskim. Brater- stwo okazało się artykułem deficytowym, a konflikty interesów - zjawi- skiem nieuniknionym. Harmonijne społeczeństwo ufundowane głównie na drobnej własności ("tarczy wolności, godności i aktywności człowieka") jawiło się coraz wyraźniej jako mrzonka. Wypadało zatem przeformuiować teorię i praktykę rządów demokra- tycznych. Po pierwsze, skoro coraz większa złożoność materii społecznej wymusza rządy "fachowców" i "specjalistów" (budzili oni zawsze nieuf- ność demokratów) - to należałoby przesunąć akcenty. Nadal oczekiwano masowej aktywności obywatelskiej, bez której demokracja stałaby się fikcją. Ale aktywność ta miałaby polegać nie na tym, iż każdy szewc i farmer rządzić będzie państwem, lecz na wnikliwej kontroli władzy: każ- dy wyborca kontroluje posłów, każdy poseł - ministrów i biurokratów. Po drugie, skoro stworzenie-bezkonfliktowej wspólnoty okazało się niere- alne, należy szczególną wagę przypisać sferze swobód obywatelskich. Nie odpowiada prawdzie twierdzenie, że klasyczna teoria demokracji gotowa była poświęcić wolność dla równości; zakładała ona, że są to wartości solidarne, że można je pogodzić bez trudu. W społeczeństwie, w którym utożsamienie interesów indywidualnych z interesem powszechnym stałoby się faktem - stan wolności osiągałoby się bezkonfliktowo. Jednakże w spo- łeczeństwie najeżonym sprzecznymi interesami i konfliktami o ich prze- forsowanie - niezbędne się staje, zwłaszcza dla grup społecznych słab- szych, przestrzeganie całego katalogu swobód obywatelskich. Wypadnie 298 . Państwo demokratyczne uznać przy tym zasadność tezy Monteskiusza, iż wolność nie "robi się sama", lecz wymaga energii, wysiłku, cierpliwej wytrwałości. W progra- mach ruchów demokratycznych wydłuża się zatem lista koniecznych swo- bód obywatelskich: przykładem jest francuski "program z Belleville" (1869). Oznaczało to znowu zakwestionowanie niektórych twierdzeń klasycz- nej filozofii demokratycznej. Jan Jakub Rousseau niechętnym okiem spo- glądał na partie i organizacje społeczne ("zrzeszenia cząstkowe"). Sądził, że partie polityczne to wynalazek arystokratyczny (przykład brytyjski zda- wał się tego dowodzić), a wszelkie zrzeszenia cząstkowe są wyrazem in- teresów partykularnych i mogą tylko deformować wyobrażenia o interesie powszechnym. Sto lat później program z Belleville bardzo mocno akcen- tował wagę pełnej wolności stowarzyszeń i zgromadzeń. W istocie, bez partii i dobrowolnych organizacji artykułowanie oraz realizowanie inte- resów w pluralistycznym społeczeństwie nie rokowało powodzenia. VI. Partie i stowarzyszenia Demokratyzacja prawa wyborczego zmieniła gruntownie wizerunek i za- dania partii politycznych; z partii elitarnych przeobrażały się one w f o r- macje masowe, aktywnie współzawodniczące o głosy wyborców na politycznym rynku. A ponieważ demokracja ogromnie poszerzała ów rynek, więc otwierała drogę do rozmnażania się partii. Pierwsza chronolo- gicznie demokracja amerykańska ujawnia oba te zjawiska. W odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, gdzie parlament był ośrodkiem krystalizacji partii politycznych. Kongres amerykański nie stał się kataliza- torem takiego procesu. Był opanowany przez rządzącą oligarchię, więc demokraci budowali swoje struktury od dołu. Partia demokratyczna sku- piona wokół Jacksona, będąca sojuszem przeróżnych grup społecznych i interesów, pragnęła - na fali gorąco forsowanej demokratyzacji - przejąć władzę nie tylko w Waszyngtonie, ale i w skali lokalnej (stanów, hrabstw, miast). Nadało jej to charakter partii mocno zdecentralizowanej, a zarazem skłaniało do rozbudowy - właśnie w skali lokalnej - tzw. maszyn partyjnych, organizacji przygotowujących zwycięstwa wyborcze. Pra- wzorem "maszyny" była nowojorska struktura partii demokratycznej, od 299 Powszechna historia ustrojów państwowych gmachu, w którym rezydowała, zwana Tammany Hali. Pokazała ona, jak można opanować politycznie wielkie miasto dzięki energicznym działa- niom całej siatki agentów partyjnych. Także inne partie wykorzystywały wynalazek "maszyn" dla łowienia głosów za cenę drobnych przysług ży- ciowych, poczęstunków, obietnic rozdawania posad po zwycięstwie wy- borczym: "system łupów" stwarzał w tym względzie ogromne pole działa- nia. Jeśli "maszyna" napotykała opozycję wśród wyborców, potrafiła tak- że szykanować przeciwników. W skrajnych przypadkach nie rezygnowano i z fałszerstw czy innych machinacji poza granicami prawa. Szybko też pojawiły się związki "maszyn partyjnych" z lokalnymi elitami zamożności. Przez ćwierć wieku partia demokratyczna nie miała silnego rywala, choć partii pojawiło się niemało. Liberalni, zamożni whigowie stanowili formację zbyt luźną i nie zdołali się ustabilizować. Bardziej populistyczną formacją, wrogą Jacksonowskiej demokratyzacji, stała się ,,partia anty- masońska" (prezydent Jackson był wolnomularzem i demokrację można było przedstawiać jako masoński spisek). Pojawiła się tzw. Know-nothing party, "partia nic-nie-wiedzących", bo jej członkowie na pytania o cele partii mieli obowiązek odpowiadać, że niczego nie wiedzą. Była to partia wroga katolicyzmowi, impulsem dla jej powstania stała się masowa emi- gracja Irlandczyków do Stanów. Jak widać, nawet trzeźwi Amerykanie czasem ulegali wpływom demonologii społecznej, która za każdym pro- blemem społecznym gorączkowo poszukuje jakichś demonicznych spi- sków: masonów, Żydów, jezuitów, imigrantów, kułaków, obcej agentury... W 1854 r. uformowała się partia republikańska, co zapoczątkowało trwającą do dziś erę amerykańskiej dwupartyjności. Nie oznaczało to za- niku partyjnego pluralizmu. Obie wielkie partie były mocno zdecentrali- zowane, wielką część ich energii skupiało organizowanie zwycięstw w wy- borach stanowych i lokalnych (przy tych okazjach rozdawnictwo posad i innych korzyści rozwijało się najpełniej), toteż autonomia stanowych organizacji partyjnych była rozległa. Niektórzy badacze twierdzą wręcz, że można mówić nie o dwu wielkich partiach, lecz o tylu partiach repu- blikańskich i demokratycznych, ile było stanów. W skali krajowej istnieje zaś luźna ich federacja... Obie wielkie partie ulegały wewnętrznym podzia- łom czy nawet rozłamom (przykładem rozłam w partii demokratycznej podczas wojny domowej: demokraci z Południa i z Północy znaleźli się 300 Państwo demokratyczne we wrogich obozach). Pojawiały się kilkakrotnie próby tworzenia "trzeciej partii" zdolnej wcisnąć się między dwie główne partie i zmierzać do wła- dzy. Udało się to Partii Pracy w Wielkiej Brytanii, natomiast w Stanach wysiłki uformowania silnej partii socjalistycznej zawiodły (wieczysty kan- dydat socjalistów na prezydenta, Eugene Debs, najlepszy wynik osiągnął w wyborach 1912 r.: 6% głosów). Dwie wielkie partie w USA postrzegane są jako aideologiczne, niewiele się od siebie różniące programowo maszyny do zdobywania głosów i wła- dzy. Sąd to przesadzony. Partia demokratyczna rodziła się jako formacja walcząca o demokrację, decentralizację władzy, autonomię stanów. Młoda partia republikańska wypisała na sztandarach obronę praw Człowieka i lik- widację niewolnictwa. W późniejszej historii dwie partie także nie były "aideologiczne". Republikanie chętnie przywoływali wielkie tematy ideo- logii konserwatywnej i konserwatywno-liberalnej: rodzina, religia, ojczyz- na, wolna przedsiębiorczość, odpowiedzialność każdego za własny los... Z kolei demokraci kilkakrotnie chwytali w swe żagle wiatr wielkich ru- chów społecznych wyrażających interesy słabszych i niezadowolonych grup "prostych ludzi". U schyłku XIX w. poparli ruch populistów, głównie farmerów, sfrustrowanych efektami gwałtownego postępu kapitalistycz- nego w tzw. wieku pozłacanym. Później przejęli z rąk republikanów pa- łeczkę tzw. progresizmu, dostrzegającego ułomności amerykańskiej cywi- lizacji przemysłowej. Demokratyczny prezydent Wilson, wybrany w 1912 r. pod hasłami "uczciwego ładu" i "nowej wolności", realizował dość bo- gaty program reform. Katastrofa Wielkiego Kryzysu (od 1929) wyniosła do władzy demokratę Franklina Roosevelta z programem "nowego ładu" (New Deal), z trudem i nie w pełni, lecz jednak wcielonym w życie. I jeszcze na początku lat 70-tych XX w. demokraci niefortunnie próbowali przechwycić w żagle rozwichrzony ruch kontestacyjny. We wszystkich okresach napięć i konfliktów społecznych wybór między demokratami i republikanami nie był ideologicznie obojętny. Od dawna obie wielkie partie szkicują wizerunek rywali w kategoriach ideologicznych. W oczach demokratów republikanie są egoistyczni, niewrażliwi społecznie, obłudni, skłonni do szowinizmu; za fasadą kultu wolnej przedsiębiorczości szukają protekcji rządu dla swych podejrzanych machinacji gospodarczych... Dla republikanów demokraci to partia demagogii społecznej, radykalizmu, peł- 301 Powszechna historia ustrojów państwowych zającego socjalizmu, bałaganu; partia, w której wielką rolę odgrywają ludzie dalecy od "stuprocentowej amerykańskości" (w optyce republikanów rdze- niem Ameryki są biali protestanci anglosaskiego pochodzenia). Obie wielkie partie amerykańskie stanowią sojusze rozmaitych grup i różnych interesów. Jednakże wyborcy wiedzą, dlaczego wybierają jedną lub drugą. Jakkolwiek problem przynależności partyjnej jest w USA roz- mazany, granice między członkiem partii i sympatykiem-wyborcą są płyn- ne, to jednak trwałość identyfikowania się z partią ma dość wysoki po- ziom. W systemie brytyjskim demokratyzacja prawa wyborczego nie od razu przekładała się na zmianę profilu partii, tj. ewolucję ku partiom masowym. Przed reformami wyborczymi z drugiej połowy XIX w. domi- nowała wielka powściągliwość w formułowaniu programów partyjnych; sądzono, iż lepiej mówić o wielkich zasadach (liberalnych bądź konser- watywnych) niż o konkretach. Po r. 1867 zaczęto kaptować nowy elektorat formułowaniem wyraźniejszych projektów: co chcemy utrzymać, co zmienić, co zacząć od początku... Miało to tę zaletę, że po zwycięstwie wyborczym liderzy partyjni mogli głosić, iż otrzymali mandat na realizowanie swych programowych zapowiedzi. Ale niosło również zagrożenia: wiedza o ocze- kiwaniach nagle poszerzonego elektoratu nie była dokładna, program mógł się nie podobać i nie budzić zaufania. Tak np. radykalne skrzydło partii liberalnej ułożyło w r. 1891 szczegółowy ,,program z Newcastle", a lider partii Gladstone go zaakceptował. Wszelako rezultaty wyborów (1895) okazały się dla liberałów bardzo niekorzystne. Partia odżegnała się tedy od programu: uznano za sprzeczne z samą naturą liberalizmu wiązanie się sformalizowanym programem. Partie bombardowały zatem wyborców nie oficjalnymi dokumentami, lecz broszurami i artykułami prasowymi, mowami liderów i politycznymi pamfietami. Do idei programu powróciła' w r. 1906 nowa formacja na politycznej scenie, Partia Pracy. Nasilenie propagandy partyjnej u schyłku XIX stulecia sygnalizowało ważną konsekwencję demokratyzacji: liderzy partyjni zrozumieli, że mu- szą się liczyć ze swym elektoratem i z rozbudowanymi już organizacjami lokalnymi własnej partii. Poprzednio liderzy i sztaby pozwalali sobie nie- raz na raptowne zmiany polityki bez oglądania się na opinię społeczną. Teraz groziło to przegraniem wyborów lub nawet rozłamem w partii: w taki 302 Państwo demokratyczne -właśnie sposób problem przyznania autonomii Irlandii rozbił w 1886 r. partię liberalną i przyniósł liberałom klęskę wyborczą; a dokładnie to sa- mo spotkało w latach 1903-1906 konserwatystów na tle projektu przy- wrócenia protekcjonizmu celnego. Demokratyzacja przyniosła także gwałtowne wstrząsy tradycyjnej bry- tyjskiej dwupartyjności. W 1867 r. klęskę poniosło powstanie w Irlandii; reforma wyborcza Disraelego i tajność głosowania skłoniły Irlandczyków do przyjęcia strategii walki parlamentarnej. W latach 70-tych pojawiła się partia autonomistów irlandzkich: zgarniała w Izbie Gmin 60-65 man- datów, ale dezorganizowała obrady doprowadzoną do perfekcji obstrukcją parlamentarną. W wyborach 1885 r. układ sił dał wynik bez precedensu: konserwatyści - 249 mandatów, liberałowie - 335 i partia irlandzka - 86. Trzecia partia stała się języczkiem u wagi! Jednakże na tle projektu auto- nomii irlandzkiej, jak wspomniano wyżej, w 1886 r. rozbiła się partia liberalna, powstała wroga autonomii partia liberalnych unionistów - i Wielka Brytania miała już cztery partie, przy czym konserwatyści i unioniści two- rzyli koalicję. W 1895 r. dokonała się fuzja konserwatystów i unionistów, ale nieco wcześniej powstał już pierwszy zarys partii robotniczej - Nie- zależna Partia Pracy (1893). Był to efekt słabnięcia tradycyjnego sojuszu "Lib-Lab", partii liberalnej i ludzi pracy (Labour] reprezentowanych przez związki zawodowe. Nowe organizacje związkowe, bardziej bojowe, kryty- kowały ten sojusz i domagały się samodzielnej akcji politycznej robotni- ków. Niezależna Partia Pracy opowiedziała się za socjalizmem demokratycz- nym realizowanym drogą stopniowych reform. Intelektualnym zapleczem brytyjskiego socjalizmu i reformizmu od 1884 r. było Stowarzyszenie Fa- biańskie; w tym samym czasie uformowały się małe grupy marksistowskie (Federacja Socjaldemokratyczna, Liga Socjalistyczna), ale ich wpływ był nikły: Federacja grzeszyła sekciarstwem i dogmatyzmem, Liga wnet za- częła anarchizować. Niezależna Partia Pracy przyjęła taktykę Labour Alliance, szerokiego sojuszu związków zawodowych i działaczy socjalistycznych. Pomogła tej idei brutalna wrogość pracodawców wobec tych inicjatyw i represjono- wanie działaczy związkowych. W 1900 r. powstał Komitet na rzecz Re- prezentacji Pracy łączący związkowców i socjalistów, z zadaniem wpro- wadzenia jak największej liczby robotników do Izby Gmin. W wyborach 303 Powszechna historia ustrojów państwowych 1906 r. Komitet wprowadzi} do parlamentu 29 posłów; przyjęto wówczas nową nazwę partii, Partia Pracy, i program partyjny. Była to partia odmienna od innych, bo źródłem jej siły nie był parla- ment, lecz kraj, a przede wszystkim potężna sieć robotniczych t r a - de-unionów. Przyjęła też odmienną formułę członkostwa zbio- rowego: na partię składały się właśnie związki zawodowe i stowarzy- szenia socjalistyczne. Frakcja parlamentarna Partii Pracy oskarżana była o to, że szła na pasku partii liberalnej (która zresztą w latach 1906-1914 bardzo się zradykalizowaia, dużo mówiła o interwencji państwa w imię sprawiedliwości społecznej i o rozbudowie ustawodawstwa socjalnego). Liberałowie bali się utraty ludowego elektoratu na rzecz Partii Pracy; z ko- lei bardziej bojowe związki zawodowe obawiały się liberalnej kurateli nad ruchem robotniczym. Stąd, zwłaszcza po r. 1910, zjawisko syndykalizmu rewolucyjnego: spora grupa działaczy związkowych orzekła, że droga par- lamentarna do socjalizmu rozczarowuje, trzeba zatem odwołać się do ma- sowego ruchu strajkowego, do gwałtownej konfrontacji z kapitalizmem i do strajku generalnego, który kapitalizm obali. Warto wreszcie zniuansować twierdzenie o oryginalności Partii Pracy szukającej podstaw swej siły w kraju, a nie w Izbie Gmin. W wyniku demokratyzacji prawa wyborczego tradycyjne partie także starały się zapuścić korzenie w społecznej glebie i rozbudować organi- zacje lokalne. Zaczęli konserwatyści: w roku reformy wyborczej Disraelego powołali Krajową Unię Stowarzyszeń Konserwatywnych, w r. 1870 zaś Centralne Biuro Konserwatywne - dwie organizacje mające pobudzać i rozwijać lokalne komórki partii. Obie były mało skuteczne, ożywiły się dopiero w latach 80-tych; wraz z utworzoną w 1883 r. Ligą Pierwiosnka (Pńmrose League) wywierały znaczny wpływ na lokalną aktywność kon- serwatystów. Liberałowie zaczęli później, po klęsce wyborczej z 1874 r., ale byli skuteczniejsi. Wzorem stała się stworzona przez grupę radykal- nych liberałów Birmingham Liberał Association. Organizacja ta pokazała, jak przy pomocy sprawnych komitetów partyjnych w każdej dzielnicy można opanować politycznie wielkie, przemysłowe miasto. Organizacje lokalne liberałów, a potem i konserwatystów odgrywały więc coraz większą rolę w dobieraniu kandydatów i mobilizowaniu elektoratu, tak w wybo- rach parlamentarnych, jak i samorządowych. Pojawiły się nawet głosy, 304 Państwo demokratyczne że lokalne struktury partii zdominują ich liderów oraz frakcje parlamen- tarne i będą narzucać swój dyktat Izbie Gmin, a zatem całemu krajowi. Tak się nie stało, organizacje lokalne bardziej potrzebowały pomocy cen- trali partyjnej niż liderzy i posłowie wsparcia "terenu". Ostoją siły starych partii brytyjskich pozostał więc parlament. Partie wywierały zresztą wpływ na kraj inną jeszcze drogą - poprzez wielkie grupy nacisku, dla których wzorem była liberalna Liga do walki z ustawą zbożową z lat 40-tych XIX w. W latach 60-tych za reformą wyborczą agitowały: liberalna Unia na rzecz reformy i popierana przez trade-uniony Liga na rzecz reformy. Irlandczycy nie kontentowali się swą partią w Izbie, w imię obrony praw dzierżawców rolnych stworzyli potężną Ligę Agrarną (1879). Wielką, pozapartyjną grupą nacisku była Unia stowarzyszeń na rzecz głosowania kobiet (1897), sztab generalny sufrażystek. Konserwatyści także uciekali się do tej formuły: gdy w 1903 r. w obawie przed konkurencją (głównie przemysłu niemieckiego) wystąpili z projektem odwrotu od wolnego handlu ku protekcjonizmowi - utworzyli Ligę na rzecz reformy taryf celnych. Demokratyczna Trzecia Republika nie od razu zmieniła wizerunek partii francuskich, rozproszkowanie i płynność życia partyjnego trwały jeszcze do początków XX wieku. Monarchistyczna prawica była po r. 1870 podzielona na trzy ońentacje: legitymistów (zwolenników powrotu starszej linii Bourbonów), orieanistów (ci pragnęli oddać rządy wnukowi Ludwika Filipa) i bonapartystów. Ale starsza linia bourbońska wygasła w 1883 r., bonapartystów bardzo osłabiła klęska Drugiego Cesarstwa, republika się utrwaliła - i prawica musiała zmieniać swe polityczne oblicze. Nadal po- została rozbita. Z pewnym uproszczeniem można powiedzieć, że dziedzi- ctwo legitymizmu kontynuowali, od lat 90-tych, tzw. przejednani katolicy: ulegli inspiracji papieża Leona XIII i ostrożnie akceptując instytucje re- publikańskie, pragnęli na nie wpływać w duchu katolicko-społecznym. Tra- dycje orleanizmu przejmowali "progresiści", orientacja liberalna zachwa- lająca umiar i porządek, mająca pewne wpływy w kręgach wielkiego biz- nesu, nader obojętna w kwestiach społecznych. Obie te formacje miały charakter elitamo-klubowy, nie stanowiły solidnych partii politycznych, ale w parlamencie zachowały wpływy dzięki wiernemu elektoratowi. W mia- rę upływu czasu prawica zrozumiała potrzebę solidniejszych struktur: po- 305 Powszechna historia ustrojów państwowych wstała zatem Akcja Liberalna (1902), która skupiła głównie "przejedna- nych", oraz Federacja Republikańska (1903), gdzie skupili się z kolei "pro- gresiści". Nie stały się one zresztą partiami masowymi. Bonapartyści po r. 1880 wtopili się w większości w ruch prawicy nacjo- nalistycznej. To ruch antyrepublikański i antyparlamentamy, autorytarny, antyniemiecki i antysemicki, militarystyczny i klerykalny ("sojusz szabli z kropidłem"). Nie interesowały nacjonalistów sukcesy wyborcze, chętnie obaliliby republikę i demokrację przy użyciu przemocy, ale byli na to zbyt słabi. Nie ominęła ich francuska choroba rozproszkowania, tyle że nie partyjnego. Formułę organizacyjną stanowiły tu ligi (Liga Patriotów, Akcja Francuska, Liga Ojczyzny, Liga Antysemicka itd.). Taktyka ligowa polegała na agresywnej propagandzie i wyprowadzaniu zwolenników na ulice. W centrum politycznego spektrum ulokowali się, bardzo wpływowi u schyłku XIX w., umiarkowani republikanie: formacja laicka, demonstru- jąca przywiązanie do idei postępu, wroga wszelakim radykalizmom. W 1901 r. utworzyła strukturę partyjną pod nazwą Sojuszu Republikańsko-Demo- kratycznego. Jej elektorat był duży, partia jednak słaba. Na lewicy wreszcie działały dwie partie, które już się zbliżały do mo- delu partii masowej. Lewica mieszczańska to radykałowie, wyznawcy de- mokracji laickiej i umiarkowanie egalitarnej, apostołowie "solidarności społecznej": w jej duchu żądali ustawodawstwa socjalnego (bardzo we Francji ubogiego) i nawet, w imię "walki z monopolami", ograniczonej polityki nacjonalizacji (np. kolei i kompanii ubezpieczeniowych). Lewe skrzydło radykałów uważało się za socjalistów, co wyraża nazwa: Partia Radykalna i Radykalno-socjalistyczna. Ale program partii, ostro krytyku- jący groźbę "kapitalistycznego feudalizmu", podkreślał zarazem zdecydo- wane, choć "nie bezkrytyczne", przywiązanie do własności indywidualnej. Partia Radykalna powstała w r. 1901: była to formacja duża, lecz pozba- wiona spoistości (spierały się w niej trzy główne "tendencje") i zdecentra- lizowana. Wielką część jej energii pochłaniały sprawy lokalne, liczne (około tysiąca) komitety terenowe w większym stopniu tworzyły rdzeń partii niż jej centrala w Paryżu. Wszystko tu było niedoprecyzowane i płynne: pro- cedury, zasady przynależności, nawet nazwy komitetów lokalnych. Rady- kałowie byli mocno osadzeni we Francji małych miast i wsi; w wyborach 306 Państwo demokratyczne 1906 r. zdobyli 3,2 min. głosów na ok. 11 min. uprawnionych. Rządzili krajem w początkach XX w., nie zdradzając, wbrew swemu programowi, ochoty do głębokich przemian politycznych i socjoekonomicznych. Drugą partią o wielkim elektoracie stała się partia socjalistycz- n a. Francuskiego socjalizmu nie ominęło "żelazne prawo rozproszkowa- nia": w Trzeciej Republice rozmnożyły się liczne nieduże partie i grupy. Skupieni przy Juliuszu Guesde i zięciu Marksa, Pawle Lafargue, marksiści stworzyli w 1882 r. Francuską Partię Robotniczą, liczącą zaledwie 15-20 tyś. członków. Ostro rewolucyjni blankiści (mniej od marksistów doktrynerscy) założyli Socjalistyczną Partię Rewolucyjną (1898). Tzw. posybiliści (Fe- deracja Pracowników Socjalistów, 1882) chcieli robić rewolucję stopnio- wo i od dołu, opanowując władzę w gminach i zarządzając nimi w inte- . resie ludzi pracy. Allemaniści (Socjalistyczna Partia Robotnicza i Rewolu- cyjna, 1890) nie ufali patetycznym ideologiom i "burżuazyjnej" polityce parlamentarnej: chcieli prowadzić walkę ekonomiczną, wspierając się na związkach zawodowych i na masowej akcji strajkowej. W dziesięcioleciu 1893-1902 kandydaci socjalistyczni osiągali coraz lepsze wyniki wyborcze, od 600 tyś. do prawie 900 tyś. głosów. Ale głosy owe miały niewielką siłę, bo się rozpraszały. Druga Międzynaro- dówka naciskała na socjalistów francuskich, by się zjednoczyli, co też nastąpiło w r. 1905. Powstała zjednoczona partia socjalistyczna, Sekcja Francuska Międzynarodówki Robotniczej (SFIO). Była zróżnicowana wew- nętrznie, ale ze wszystkich francuskich partii najlepiej (i demokratycznie) zorganizowana. Za fasadą rewolucyjnej retoryki i zapowiedzi zniszczenia kapitalizmu kryła się działalność reformistyczna: edukacja robotników, po- większanie sukcesów wyborczych, reformy socjalne, szacunek dla swobód politycznych i formuły republiki parlamentarnej. W r. 1914 SFIO liczyła już z górą 90 tyś. członków i zebrała ponad 1,4 min. głosów. Skrajną lewicę reprezentowali mocni we Francji anarchiści, ale ci, wro- dzy wszelkiej polityce, nie tworzyli oczywiście struktur partyjnych, ufali żywiołowej walce "klasy (robotniczej) przeciw klasie (kapitalistów)", a przez dłuższy czas także i akcji terrorystycznej (głównie w latach 90-tych). Póź- niej uznali, że jednymi trwałymi strukturami, które można akceptować, są związki zawodowe (definitywnie zalegalizowane w r. 1884). To właśnie anarchiści i zbliżeni do nich allemaniści byli animatorami zjednoczenia 307 Powszechna historia ustrojów państwowych w 1895 r. związków zawodowych w wielkiej centrali, Powszechnej Kon- federacji Pracy, CGT. Nic tedy dziwnego, że we francuskim ruchu syndy- kalnym silny był nurt tzw. anarchosyndykalizmu, wrogiego wobec pań- stwa i polityki, uznającego związki zawodowe za fundament przyszłego wolnego społeczeństwa. Anarchosyndykalizm uprawiał też kult akcji re- wolucyjnych wiodących do strajku generalnego, który miałby zdezorga- nizować i obalić kapitalistyczne społeczeństwo. Francuski anarchosyndy- kalizm był podobny (ale bardziej bojowy) do brytyjskiego rewolucyjnego syndykalizmu z lat 1910-1914. Wszystkie partie parlamentarne, od katolickiej Akcji Liberalnej po SFIO, respektowały zasadę republiki demokratycznej i parlamentarnej (choć prag- nęły jej reformowania) i mogły uczestniczyć w niełatwych i kruchych koalicjach rządowych (choć udział socjalisty Milleranda w rządzie mie- szczańskiej centrolewicy, 1899-1902, wywołał spore oburzenie w ruchu socjalistycznym). Te orientacje, które republikę demokratyczną odrzucały - skrajna prawica nacjonalistyczna oraz skrajna lewica anarchistyczna - par- tii politycznych także nie akceptowały i nie tworzyły. Powiększały wsze- lako rozdrobnienie polityczne, tradycyjne dla Francji i wpływające na fun- kcjonowanie francuskiej demokracji. VII. Stabilizacja demokratyczna Społeczne zakorzenienie demokratycznej kultury bez wątpienia stabili- ' żuje demokratyczne systemy polityczne. Jednak, jak o tym świadczy przy- kład Trzeciej Republiki, niedostatki kultury obywatelskiej mogą być prze- zwyciężone przy dłuższym i względnie poprawnym funkcjonowaniu demo- kratycznych instytucji. Samo ich ustanowienie niczego jeszcze nie przesądza: w wielu krajach pozaeuropejskich i w Europie po r. 1918 tworzono sy- stemy demokratyczne - i załamywały się one bardzo szybko. Natomiast "wielkie demokracje" - amerykańska, brytyjska, francuska - ustabilizo- wały się. I one zresztą były narażone na zagrożenia (USA w latach wojny domowej) i załamania (Francja 1940-44). Wstrząsy wojenne są z pewno- ścią niebezpieczne dla funkcjonowania demokratycznego systemu. 308 Państwo demokratyczne Częstszym i większym zagrożeniem są konflikty wewnętrzne. Przede wszystkim klasowe, bo rozdzierają one niekiedy głęboko tkankę społecz- ną. Ale także antagonizmy narodowe, rasowe, plemienne, religijne, ideolo- giczne, polityczne. Ich rozjątrzenie utrudnia lub wręcz uniemożliwia kom- promisy, nieodzowne dla funkcjonowania demokracji w społeczeństwie nieuchronnie przecież pluralistycznym i konfliktowym. Usunięcie konflik- tów byłoby możliwe tylko poprzez trwałe zniszczenie wolności, a - jak słusznie pisał amerykański federalista Madison - takie lekarstwo byłoby gorsze od choroby. Poziom konfliktów klasowych w "wielkich demokracjach" był w w. XIX i w początkach XX w. dość wysoki (epizodycznie nawet w Stanach Zjed- noczonych). Nie przekraczał jednak krytycznej czerwonej kreski sygna- lizującej eksplozję. Zamożność tych krajów i dobra koniunktura drugiej połowy XIX w. obniżały temperaturę konfliktów socjalnych. Ponadto, jak była o tym mowa, państwa demokratyczne wzmacniały proces "studze- nia" antagonizmów przy pomocy ustawodawstwa socjalnego. Fenomen ochoczego udziału państw demokratycznych lub bliskich demokracji (jak Belgia) w ekspansji kolonialnej (w szczególności w "rozdrapaniu" Afryki w ostatnim dwudziestoleciu XIX w.) oraz społecznego poparcia dla ko- lonializmu tłumaczą nie tylko względy rywalizacji mocarstw, geostrategia itd., lecz także racje ekonomiczne i widoki na redukcję pauperyzmu. "To dla Wielkiej Brytanii kwestia chleba z masłem" mówił apostoł i organi- zator brytyjskiej ekspansji w Afryce, Cecił Rhodes. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że demokratyzująca się Wielka Brytania potrafiła dać status dominialny, a więc niemal pełną niepodległość, swym koloniom o silnym komponencie ludności białej (najpierw, w 1867 r., Kanadzie, później No- wej Zelandii, Australii, wreszcie Afryce Południowej). Konflikty narodowe omijały szczęśliwie Francję. W Stanach Zjedno- czonych gigantyczna i wielonarodowa imigracja rodziła bardzo liczne na- pięcia (między "starymi" i "nowymi" Amerykanami, a także wśród róż- nych grup narodowych w masie imigrantów), ale amerykański ,,tygiel" (melting-pot) poprzez amerykanizację przybyszów zapobiegał groźnym kon- fliktom. W Wielkiej Brytanii kwestia irlandzka, jedyny poważny konflikt narodowy w państwach Europy Zachodniej drugiej połowy XIX w., oce- niana była jako "choroba nieuleczalna, ale nie śmiertelna". Istotnie, w dużo 309 Powszechna historia ustrojów państwowych mniejszej skali choroba owa trwała do końca XX w., lecz nie okazała się zabójcza dla brytyjskiej demokracji. Konflikt rasowy spowodował największą katastrofę narodową w dzie- jach USA i zagroził amerykańskiej demokracji. Zwycięstwo Północy bar- dzo go ostudziło, choć nie zdjęło z porządku dnia. Uniknęli natomiast Amerykanie konfliktów religijnych, co było zasługą tolerancji religijnej i ścisłej separacji Kościołów od państwa. Brytyjczycy zlikwidowali dyskryminację obywateli wyznań katolickiego i mojżeszo- wego (nastroje "antypapistowskie" zresztą nie wygasły); wzrost protestan-, tyzmu nieanglikańskiego osłabił rolę Kościoła państwowego, który w 1851 r. skupiał już tylko trochę ponad 50% praktykujących; wreszcie postęp obo- jętności religijnej (w połowie XIX w. co najmniej 40% populacji nie prak- tykowało) obniżał poziom religijnych napięć. Gwałtowny konflikt religij- ny dotknął natomiast Francję na przełomie XIX i XX w.: spowodowały go związki kleru z antyrepublikańską prawicą nacjonalistyczną i brutal- ność antykościelnych reakcji rządu. Rozdział Kościoła od państwa miał rozładować napięcia, tak się jednak nie stało. Były to konflikty ostre, ale nie ponad miarę wytrzymałości francuskich instytucji demokratycznych. To samo można powiedzieć o brytyjskim konflikcie wokół praw wy- borczych kobiet. Agresywność sufrażystek nie groziła rewolucją, a choro- ba, zgoła nie śmiertelna, okazała się rychło uleczalna. Zależność między szansami stabilności demokratycznej a "studzeniem" temperatury konfliktów nadaje głęboki sens przyjmowanym dziś szeroko poglądom, iż demokracja to rządy większości temperowane respektowa- niem praw mniejszości. Zwykłym bowiem podkładem ostrych konfliktów jest dyskryminacja grup mniejszych lub słabszych (kobiety nie są nume- ryczną nmiejszością, lecz przez długi czas były dyskryminowane, bo mały dynamizm w obronie ich praw czynił z nich grupę słabszą). Trwała i bru- talna dyskryminacja mniejszości jest konfliktogenna, a więc niebezpieczna dla demokracji. Przekonały się o tym boleśnie różne systemy demokraty- czne w skonfliktowanych społeczeństwach XX wieku. Rozdział trzynasty Państwo postabsolutne Była już mowa o dwoistym, starym i nowym obliczu klasycznego absolutyzmu. W XIX wieku, mniej więcej od połowy stulecia, formowało się na wschodzie Europy państwo, które można określić jako postabsolutne. Ujawnia ono jeszcze mocniej takie podwójne cechy charakteru: lepiej lub gorzej łączy elementy absolutyzmu i nowożytnego, mieszczańskiego konstytucjonalizmu. Najwcześniej weszły na tę drogę Prusy; Rosja zostawała w tyle, choć na samym początku XIX w. wydawało się, że będzie innym absolutyzmem wskazywała drogę reform. Cytowaliśmy już pogląd Tocqueville'a, wedle którego dla monarchów absolutnych re- wolucja francuska była i klęską, i mistrzynią. Można było sądzić, że inte- ligentny car Aleksander I okaże się pojętnym uczniem tej nauczycielki. W latach 1801-1803 nad reformami w Rosji pracował tzw. tajny ko- mitet (m.in. z udziałem ks. Adama Czartoryskiego): udało mu się zlik- widować anachroniczne kolegia stworzone przez Piotra I i ustanowić w ich miejsce osiem urzędów ministerialnych, jednoosobowych (ale bez gabine- tu ministrów, car pracował z ministrami trochę osobno, trochę poprzez komitet rządowy). Innym osiągnięciem była skromna reforma oświatowa, z której najwięcej skorzystały uniwersytety, m.in. działający od 1803 r. znakomity uniwersytet wileński. Po pokoju tylżyckim car Aleksander I deklarował chęć przeprowadze- nia w Rosji,,reform konstytucyjnych". W niewielkiej części urzeczywis- tniło się to w postaci konstytucji Wielkiego Księstwa Finlandii (1809) i Królestwa Polskiego (1815). Na polecenie cara wybitny polityk Michał Speranski przygotował w 1809 r. obszerny projekt reform państwowych 311 Powszechna historia ustrojów państwowych w Rosji. Obok powołanego już w 1802 r. Senatu jako sądu najwyższego działać miały Rada Państwa (dla opiniowania, ale i tworzenia projektów ustaw) i Duma Państwowa debatująca nad ustawami i uchwalająca je. Car zachowałby zresztą i monopol inicjatywy ustawodawczej, i prawo sankcji. Duma pochodziłaby z cenzusowych wyborów szlachty i mieszczan; w gu- berniach, powiatach i gminach powstać miały samorządowe dumy lokalne. Z tego wszystkiego jedynie Rada Państwa doczekała się realizacji. W dru- giej połowie panowania Aleksandra I, a zwłaszcza pod rządami Mikołaja I (od 1825 r.) Rosja zakrzepła w brutalnym i tępym despotyzmie. To samo można powiedzieć o Austńi rządzonej despotycznie przez bystrego, lecz bardzo reakcyjnego ministra (od 1821 r. kanclerza) Klemen- sa Mettemicha. Jego rola wzrosła szczególnie po r. 1835, gdy nieudolnego cesarza Franciszka I zastąpił jego syn Ferdynand I, upośledzony umysło- wo. Mettemich nie chciał żadnych zmian ustrojowych - jeśli nie liczyć wzmacniania biurokracji i policji w imię bezwzględnego zwalczania libe- ralizmu i aspiracji narodowych (monarchia habsburska była przecież zlep- kiem wielu narodowości). Wyczerpana wojnami Austria po r. 1815 zmniej- szyła swą armię; tym bardziej potrzebowała silnych struktur administra- cyjno-policyjnych. Najdalej na drodze reform posunęły się Prusy, ale też otrzymały w okresie napoleońskim szczególnie bolesną nauczkę: katastrofa militarna w wojnie z Francją (1806-1807) ujawniła pilną potrzebę zmian. Dokonali ich po r. 1807 dwaj ministrowie, Stein i Hardenberg, a także gen. Schamhorst (twórca reformy wojskowej, która polegała na wprowadzeniu powszechnej 3-letniej służby wojskowej i tworzeniu głębokich rezerw). W sferze ustro- ju państwowego zapowiadano nawet konstytucję i "reprezentację narodo- wą", ale król Fryderyk Wilhelm III ostatecznie nie zdecydował się na taką śmiałość. I tak jednak zrobiono niemało. Zlikwidowano anachroniczne urzędy kolegialne. Na górze powstało pięć ministerstw jednoosobowych, jedno- osobowe były też władze lokalne w prowincjach (nadprezydenci), rejen- cjach (prezydenci) i powiatach (landraci). Oddzielono sądy od administra- cji (ale mimo zniesienia w r. 1807 poddaństwa osobistego chłopów, na wsi pozostała władza sądowa i administracyjno-policyjna panów ziemi). 312 Państwo postabsolutne Wprowadzono dobrze pomyślany samorząd miejski, uważnie zresztą kon- trolowany przez władze państwowe. Nieco później, w 1823 r., powstały quasi-samorządowe Stany prowin- cjonalne o nikłych kompetencjach. W latach 40-tych nowy król Fryderyk Wilhelm IV, uchodzący (bardzo na wyrost) za liberała, umyślił sobie stwo- rzyć atrapę parlamentu z delegatów owych Stanów prowincjonalnych. Ze- brany w 1847 r. taki ,,zjednoczony Landtag" nie miał istotnych upraw- nień, ale ostro domagał się reform. Coś się bowiem zmieniło w Prusach od 1806 roku: samorząd kształtował świadomość mieszczańską, na wsi powoli i stopniowo zmierzano ku uwłaszczeniu chłopów, sądy potrafiły przeciwstawiać się naciskom administracji, a nawet samego króla, rzecz za Fryderyka II nie do pomyślenia. Na drugim krańcu Europy bastionem despotyzmu była Hiszpania. Ko- lejne cztery rewolucje (1808,1820,1834,1854) usiłowały w długich i krwa- wych konwulsjach utrwalić reformy liberalne; po kilku latach wracał jed- nak absolutyzm hiszpańskich Bourbonów, tępy i reakcyjny. Klęskę ponio- sły też liberalne rewolucje włoskie: w Neapolu (1820), Piemoncie (1821), Romanii (1831). Rewolucje pierwszej połowy XIX w. zwyciężały, jeśli uzyskiwały pomoc militarną mocarstw, jak rewolucja grecka z lat 20-tych, lub jeśli wybuchały w krajach nie znających już absolutyzmu (1830: Fran- cja i Belgia). Dla despotycznych reżimów Europy wschodniej skuteczną nauczką sta- ła się dopiero rewolucja europejska lat 1848^-9 (dla Rosji także klęska w wojnie krymskiej, 1854-56). Od tego czasu zaczęło się kształtować państwo postabsolutne. Widomym tego znakiem stało się oktrojowanie konstytucji: w Prusach w r. 1850, w monarchii habsburskiej w r. 1867 (ale eksperymenty konstytucyjne zaczęły się tu dużo wcześniej - patent marcowy z r. 1849, dyplom październikowy z r. 1860, patent lutowy w ro- ku 1861). Rosja miała otrzymać ustawę zasadniczą od cara Aleksandra II, ale gdy zaczęto wstępne przygotowania, car zginął w zamachu (1881). Ostatecznie konstytucję dla Rosji oktrojował dopiero w r. 1906 Mikołaj II; jednakże głębokie reformy ustrojowe Aleksandra II (z lat 1861-1874) na- dały Rosji charakter, by tak rzec, niewykończonej monarchii postabso- lutnej. 313 Powszechna historia ustrojów państwowych Teoretycznie w monarchii takiej obowiązywała nadal zasada pełnej (absolutnej, samowładnej) władzy monarchy -cesarza, cara, króla. Monarcha zmieniał tylko - dobrowolnie, aktem najwyższej swej łaski -sposób wykonywania tej władzy. Ta idea skłaniała do unikania nazwy "konstytucja", ponieważ sądzono, iż sugeruje ona kon- stytuowanie zupełnie nowego ustroju. Rządy wolały używać określeń elip- tycznych: patent, dyplom, ustawa państwowa, ustawa zasadnicza. Jako akty szczególnej łaski owe konstytucje mogły być poddanym odebrane, zgodnie z zasadą pełni monarszej władzy. W rzeczywistości jednak były one wymuszane przez układ sił społecznych i głęboko zmieniały insty- tucje polityczne, a opinia traktowała te zmiany jako nieodwracalne. Oczy- wiście lojalne przestrzeganie przepisów konstytucyjnych w praktyce dzia- łania władz rządowych - to już inna kwestia. Wspomniana zmiana instytucji dotyczyła przede wszystkim pojawienia się parlamentów i istotnej transformacji procesu ustawodawczego. Ważne jednak były także zmiany w sferze sądownictwa, a wreszcie przekształ- cenia w dziedzinie zarządu lokalnego: rozbudowa organów samorządo- wych (w Austrii także autonomia krajów koronnych). Aby jeszcze bardziej zbliżyć nowy wizerunek ustroju do konstytucjonalizmu zachodniego, za- częto nawet wpisywać do ,,ustaw zasadniczych" podstawowe prawa i wol- ności obywatelskie. /. Parlamenty i monarcha Najważniejszą innowacją było przyjęcie zasady, że monarcha stanowi prawa przy współudziale parlament-u. Bez zgody monarchy ustawa nie może dojść do skutku, ale i zgoda parlamentu jest odtąd nie- zbędna. Oznaczało to w istocie koniec absolutyzmu monarszego, jakkol- wiek ratowano pozory uznaniem, iż "współudział" parlamentu dotyczy tylko treści ustawy, ale jej moc wiążąca wynika z monarszej woli: cesarz (król) wyraża tę wolę, dając sankcję uchwalonej ustawie. Można też było w sposób zawężający interpretować samo pojęcie ustawy (np. uznając, że monarcha z nikim nie dzieli się władzą rządową, przyzna- wano mu monopol stanowienia norm, które określały struktury i działanie aparatu rządowego). 314 Państwo postabsolutne Z uznania, że tylko monarcha sprawuje władzę rządzenia, wy- nikała też zasada, iż parlamenty nie mogą mieć wpływu na obsadę sta- nowisk ministerialnych i na politykę rządu. Car rosyjski i królowie pruscy nie zamierzali w tej mierze iść na żadne kompromisy: nominacje minis- trów, kontrola nad nimi, ich odwoływanie wreszcie - to wyłączna domena monarchy. Inaczej w liberalniejszej Austrii: tendencja do tworzenia rzą- dów parlamentarnych była tu wyraźna, napotkała jednak przeszkody trudne do przezwyciężenia w postaci rozproszkowania narodowego izby posel- skiej. Różne narodowości Austrii (Niemcy, Czesi, Polacy z Galicji, Ukraińcy, Włosi z Triestu, Rumuni) tworzyły w parlamencie wiedeńskim odrębne koła poselskie. Ze zróżnicowaniem narodowym krzyżowały się podziały poli- tyczne na liberałów, konserwatystów, demokratów, nacjonalistów; nawet socjaliści, na przekór hasłom międzynarodowej solidarności robotników, podzielili się rychło wedle kryteriów narodowych. Takie rozdrobnienie izby poselskiej zablokowało szansę rządów parlamentarnych w Austrii. Zupełnie inna była sytuacja sejmu węgierskiego w Budzie, nader jednoli- tego socjalnie i narodowo, zdominowanego przez madziarską szlachtę. W węgierskiej części monarchii habsburskiej naród panujący, Węgrzy, to ledwie 40% całej populacji; hegemonia madziarska nad mającymi razem większość narodowymi mniejszościami (Słowakami, Chorwatami, Rumu- nami w Siedmiogrodzie, Serbami) była brutalna. Oczywiście skłaniało to do manipulowania wyborami do parlamentu, tak by osiągnąć jego ma- dziarski skład, i do uprawiania polityki harmonii między parlamentem i rządem. Toteż rządy królestwa Węgier miały z reguły charakter parla- mentarny. Porównanie liberalniejszej Austrii i autorytarnych Węgier poka- zuje, że istnienie rządów parlamentarnych wcale nie musi oznaczać większej liberalności systemu. Monarchowie państw postabsolutnych mieli spory wpływ na skład i z b wyższych parlamentów. Same nazwy tych izb sygnalizują ich konser- watywny, postfeudalny charakter: Izba Panów w Prusach i Austrii, Izba Magnatów na Węgrzech; tylko w Rosji przyjęto neutralną nazwę Rady Państwa. Wszędzie monarchowie mieli prawo mianowania członków izby wyższej (w Rosji nawet połowy składu). Poza tym do izb tych wchodzili przedstawiciele wielkich rodów arystokratycznych, czasem wiryliści i człon- kowie rodziny panującej. Rosyjska Rada Państwa odchodziła od tego wzorca. 315 Powszechna historia ustrojów państwowych Jej członkowie nie pochodzący z carskiej nominacji byli wybierani na 9 lat przez prawosławny kler, delegatów samorządów ziemskich, korporacje szlacheckie, przemysłowo-handlowe i naukowe (Akademia Nauk, uniwer- sytety). Izby niższe (z nazwą izb poselskich, w Rosji - Dumy Państwo- wej) pochodziły z wyborów, bardzo skomplikowanych (rekordy zawiłości biła ordynacja węgierska). Wszędzie dbano o to, by uprzywilejować elitę zamożności, nie tylko poprzez cenzus majątkowy, ale także przez rażące zróżnicowanie liczby wyborców, na jaką przypadał jeden mandat poselski. W Prusach podzielono w tym celu "ciało wyborcze" spełniające warunki cenzusu na trzy klasy, wedle wysokości płaconych podatków. Najzamoż- niejsi byli oczywiście najmniej liczni, ale każda klasa wybierała tę samą liczbę elektorów, którzy z kolei wybierali posłów. W innych krajach przy- jęto tzw. system kurialny wsparty na kryteriach "neostanowych". Dzielono zatem "ciało wyborcze" na kurie, np. wielkiej własności ziemskiej, prze- mysłowo-handlową, chłopską, robotniczą. W każdej z nich obowiązywały cenzusy majątkowe, najważniejsze jednak były gorszące rozpiętości w "sile głosów" poszczególnych kurii. Dominowało głosowanie pośrednie. W Au- strii w pierwszych latach ustroju konstytucyjnego posłów do parlamentu wiedeńskiego wybierały sejmy krajowe (wybierane także w głosowaniu kurialnym), w Rosji kurie ludowe uczestniczyły w głosowaniu trzy- i czte- rostopniowym. W Rosji także, ale przede wszystkim na Węgrzech system wyborczy blokował lub bardzo utrudniał drogę do parlamentu mniejszo- ściom narodowym. Rosjanie odebrali prawa wyborcze narodom azjatyc- kim imperium, bardzo zredukowali reprezentację parlamentarną Polaków i narodów kaukaskich. Węgrzy, niezależnie od dyskryminacji mniejszości narodowych, uprawiali manipulacje wyborcze (m.in. dzięki głosowaniu jawnemu), a nawet cyniczne fałszerstwa. Parlamenty państw postabsolutnych bardzo odległe więc były od stan- dardów demokratycznych. Najbardziej zbliżyła się do nich izba poselska Austrii. Najpierw zlikwidowano wybory pośrednie posłów (przez sejmy krajowe), potem obok czterech kurii cenzusowych i "neostanowych" wpro- wadzono piątą kurię głosowania powszechnego (1896). Ta reforma (prze- forsował ją Polak, premier rządu austriackiego, nr. Badeni) nadgryzła przy- wileje wyborcze klas "wyższych" i m.in. wprowadziła do izby poselskiej 316 Państwo postabsolutne socjalistów. Wreszcie w r. 1907 zniesiono system kurialny: posłów wybie- rano odtąd w głosowaniu powszechnym, równym, bezpośred- nim i tajnym. We wszystkich monarchiach postabsolutnych powstanie parlamentów - mimo znacznych ograniczeń ich kompetencji i ułomności prawa wybor- czego - było potężnym impulsem dla ożywienia i wzbogacenia aktywno- ści obywatelskiej i politycznej kultury. Umożliwiło legalne działanie i two- rzenie nowoczesnych struktur partii politycznych (najwięcej utrudnień w tej sferze pozostało w Rosji). Parlamentaryzm stwarzał szansę politycznej opo- zycji, uczył polityki środowiska dotąd całkowicie zmarginalizowane. Iry- towało to monarchów, ministrów i powiązane z rządami siły konserwa- tywne (biurokrację, korpus oficerski, arystokrację). Nic tedy dziwnego, że przypadki obchodzenia czy naruszania konstytucji dotyczyły głównie uprawnień parlamentu i jego relacji z władzą rządową. //. Władza rządowa i samorząd Władza rządowa pozostała m o n o p o l i c z n ą domeną monar- chów i ich agentów. Pojmowano ją szeroko. Nie jest to tylko, jak w sys- temach demokratycznych, wykonywanie ustaw. Tak jak w klasycznym absolutyzmie, monarcha jest filarem całego ładu społecznego, to on od- dziela kraj od chaosu. Jako strażnik porządku i bezpieczeństwa nie tylko zajmuje się "policją wewnętrzną" (w bardzo szerokim rozumieniu terminu "policja"), lecz także steruje polityką zagraniczną i obroną narodową. Łą- czy się z tym oczywiście monopol na stosowanie przymusu: tylko organy rządowe dysponują tym instrumentem. System postabsolutny oddzielał sądy od administracji i uznawał niezawisłość sędziego. Ale dotyczyła ona tylko sfe- ry orzekania. Pod względem organizacyjnym (awanse, przeniesienia służ- bowe itd.) sędziowie pozostawali pod kuratelą rządową, co ułatwiało na- ciski administracyjne na nich. Nie była to wszakże cecha wyróżniająca reżimów wschodnioeuropejskich: demokratyczna Trzecia Republika ma na sumieniu nagminne upokarzanie "trzeciej władzy" presjami adminis- tracyjnymi, protekcjonizmem i nepotyzmem. Co się tyczy niezawisłości 317 Powszechna historia ustrojów państwowych w orzekaniu, sądy pruskie okazywały charakter już w okresie przedkonsty- tucyjnym. Ale i w Rosji, gdzie wymiar sprawiedliwości był nieprawdo- podobnie zabagniony (zależny od władz rządowych, skorumpowany, nie- sprawiedliwy i okrutny), reforma sądowa Aleksandra II (1864) gruntownie zmieniła sytuację. Powstał zupełnie nowoczesny system z niezawisłością sędziowską, zasadą równości stron, ławą przysięgłych w ważniejszych spra- wach karnych, wybieralnymi sędziami pokoju dla spraw drobniejszej wagi. Rządowe naciski i szykany nie znikły, ale rosyjscy sędziowie w sposób godny podziwu potrafili bronić niezawisłości orzekania, adwokaci okazy- wali wielką odwagę. Skłaniało to zresztą władze do przekazywania spraw politycznych jurysdykcji różnych sądów specjalnych. W państwach postabsolutnych sądy orzekały nadal w imieniu "Najjaś- niejszego Pana"; monarcha miał duży wpływ na bieg wymiaru sprawie- dliwości poprzez prawo łaski, prawo ogłaszania amnestii, prawo umarza- nia toczących się dochodzeń. Jednakże dla nawykłej do samowoli władzy możliwość zaostrzania represji bywa bardziej atrakcyjna od prawa jej ła- godzenia, a możliwość owa została teraz wyraźnie zredukowana. Ostatecznie w monarchii postabsolutnej o żadnym podziale władz nie można mówić. Gromkie formuły o "pełni władzy monarchy" są już tylko fasadą, niemniej jest on obecny we wszystkich sferach władzy państwo- wej. Współdecydował (wraz z parlamentem) o ustawodawstwie, a sporą część prawodawstwa zawłaszczał nadal dla siebie. Monopolizował szero- ko pojętą władzę rządzenia. Wymierzał sprawiedliwość poprzez "swoje" (choć niezawisłe) sądy - i znów część tej sfery zawłaszczał dla siebie. Niezwykle ważnym elementem ustroju monarchii postabsolutnych stał się wreszcie samorząd. Zniesienie poddaństwa osobistego chłopów w Austrii i Rosji zniweczyło tradycyjną i dla państwa bardzo wygodną zasadę administracyjno-sądowej władzy pana ziemi nad chłopami. Wypeł- nienie tej luki przez aparat biurokratyczny byłoby niezwykle trudne i kosz- towne; samorząd gminy to rozwiązanie dogodniejsze. Dalej, była już mowa o tym, że kapitalistyczna cywilizacja przemysłowa (która w Europie wschod- niej rozwijała się szybko po zniesieniu poddaństwa i pańszczyzny) stwa- rzała nacisk na zwiększanie zadań państwa w sferach gospodarki, opieki społecznej, edukacji. Państwa takie jak Rosja i Austro-Węgry, borykające się wciąż z kryzysami finansowymi i nie najsprawniej zorganizowane, 318 Państwo postabsolutne odczuwały silną pokusę, by część tych zadań przerzucić na barki samorzą- dów. Były to wreszcie państwa bardzo rozległe i wewnętrznie zróżnico- wane. Do świadomości elit władzy docierała myśl, że rządzenie będzie skuteczniejsze, jeśli wiedza o specyficznych cechach i potrzebach różnych i odległych regionów nie będzie się wspierać jedynie na raportach biuro- kracji, przekupnej i lubiącej upiększać rzeczywistość. Samorządy stwarza- ły szansę pełniejszej i rzetelniejszej informacji. Jednakże postabsolutne rządy nie zamierzały dopuścicić do upolitycz- nienia działalności samorządów, które mogły być wygodną platformą opo- zycji. Nie chciały też tracić monopolu na rządzenie. Toteż ordynacje wy- borcze do samorządu, z głosowaniem cenzusowym i kuńalnym, dawały najwięcej szans ludziom zamożniejszym i dobrze myślącym, a nie "klasom niebezpiecznym", osobliwie robotnikom. Władze rządowe zachowały pra- wo ścisłego nadzorowania organów samorządowych. Samorządy nie miały samoistnego prawa do stosowania przymusu: mogły się do niego uciekać tylko poprzez organy rządowe lub tylko w takim zakresie swego działania, który był traktowany niejako ich "własny", lecz jako "poruczony" im przez władzę rządową. Najciekawszym fenomenem był bez wątpienia samorząd w Rosji. Po- woływano go "na raty", najwcześniej (1861) na szczeblu gmin wiejskich i gromad (gromada, wolost', łączyła kilka sąsiednich gmin). W drugiej kolejności (1864) stworzono samorząd w guberniach i powiatach, najpóź- niej zaś (1870) w miastach. Na wsi zgromadzenia gminne i gromadzkie nie miały istotnych uprawnień poza wyborem sołtysów i wójtów, niższych funkcjonariuszy i sądów gromadzkich. Organy samorządowe, pod ścisłą kontrolą biurokracji powiatowej, wykonywały na wsi podstawowe funkcje administracyjno-sądowe. Rozległe zadania otrzymał samorząd ziemski, tj. gubemialny i powiatowy. Cenzusowe i kurialne głosowanie wyłaniało radnych zgromadzeń (ziemstw) gubemialnych i powiatowych; ziemstwa z kolei wybierały swe organy wykonawcze, urzędy ziemskie. Władze rządowe sprawowały kuratelę i nad samorządem ziemskim; mógł on egzekwować swe decyzje siłą tylko po- przez organy rządowe. Wreszcie w miastach w cenzusowym głosowaniu powoływano rady (dumy) miejskie, które wybierały zarządy miasta. Przy wyborach radnych 319 Powszechna historia ustrojów państwowych do dum przyjęto pruski system podziału wyborców na trzy klasy wedle wysokości płaconych podatków: klasy pod względem liczby wyborców rażąco nierówne, ale każda wybierała tę samą liczbę radnych. Kontrola władz rządowych (gubernatorów) nad samorządem miejskim była jeszcze bardziej wścibska niż nad ziemstwami. W organach samorządów miejskich i ziemskich przeważali ludzie z klas zamożnych (ale w ziemstwach powiatowych znaczny był udział bogat- szych chłopów, równy wpływom ziemiaństwa). Wszelako działacze ziemstw, dum miejskich i ich organów wykonawczych na ogół poważnie i sumien- nie traktowali swe społeczne obowiązki (radnym za ich pracę nie płacono). Wybornie ilustrują to postawy i działania bohaterów Anny Kareniny Lwa Tołstoja. Dzięki samorządom zacofana i apatyczna Rosja postmikołajewska mogła wcale nieźle stawić czoło wyzwaniom kapitalistycznej moderni- zacji. Utrzymując się z lokalnych podatków, samorządy mogły zadbać o gospodarkę, opiekę społeczną i zdrowie, oświatę, infrastrukturę komuni- kacyjną... Rosja, dramatycznie zapóźniona pod względem kontroli prze- mysłu i handlu, porządku sanitarnego, stanu dróg, ubezpieczeń gospo- darczych, liczby szkół, szpitali, przytułków itd., zrobiła dzięki samorzą- dom wielkie postępy we wszystkich tych dziedzinach. Umiarkowany liberalizm światłego ziemiaństwa i burżuazji inspirował się właśnie filozofią postępu: spokojnego, cierpliwego, otwartego. Mniejszą cierpliwość okazywała spora armia zatrudnianej przez samo- rządy inteligencji: nauczycieli, lekarzy, inżynierów, urzędników, agrono- mów... Byli oni mniej zależni od władzy w porównaniu z inteligencją w służbie państwowej, swobodniej wtopieni w tkankę społeczną "Rosji głębokiej", toteż nastroje ich były bardzie] opozycyjne niż radnych ziemstw i dum miejskich, przekonania zaś nie tylko liberalne, ale często co najmniej demokratyczne. Hamowało to sprawę rozciągnięcia systemu samorządowego na te regiony, w których carat - z ostrożności politycznej - ich nie uruchomił (m.in. na Ukrainie prawobrzeżnej i Białorusi, w kra- jach bałtyckich, kaukaskich i zakaukaskich, w Kongresówce). Znano tam jednak samorząd wiejski: jego obraz w Królestwie Polskim, opisany przez Sienkiewicza w Szkicach węglem, jest, w świetle badań źródłowych, nad- miernie pesymistyczny. 320 Państwo postabsolutne Nie da się jednoznacznie ocenić stanu samorządności w monarchii au- stro-węgierskiej. Biła ona Rosję wprowadzeniem (ale tylko w Austrii) sze- rokiej autonomii wszystkich krajów koronnych, co pozwalało m.in. wyjść naprzeciw rosnącym aspiracjom narodowym Polaków z Galicji, Cze- chów, Włochów z Triestu itd. W Rosji, jak o tym była już mowa, u schyłku XVIII w. zniszczono autonomiczne instytucje Inflant, Estonii i Karelii; nie przetrwała długo autonomia Królestwa Kongresowego; utrzymała się jedynie ustanowiona w 1809 r. autonomia Wielkiego Księstwa Finlandii, ale i ona została gwałtownie ścieśniona w końcu XIX w. (pogarszała się sytuacja międzynarodowa, a Finom przypisywano sympatie proniemiec- kie). Autonomię przywróciła Finlandii rewolucja 1905 roku. W węgierskiej części monarchii habsburskiej tylko Chorwacja otrzy- mała autonomię - bardzo chudą i nie w pełni szanowaną. W Austrii au- tonomicznym statusem konstytucja obdarzyła wszystkie 17 krajów koron- nych. Jako wyższa forma samorządu autonomia obejmowała nie tylko udział w zarządzie lokalnym, lecz i stanowienie lokalnych ustaw. Powstały tedy sejmy krajowe (z wyborów kurialnych) i ich organy wyko- nawcze, wydziały krajowe. Konstytucyjne uprawnienia tych organów au- tonomicznych były nader skromne, w dodatku podział kompetencji między nimi a administracją rządową (z namiestnikiem na czele) nie był ani kla- rowny, ani dla organów autonomicznych korzystny. Dobra reputacja, którą owa autonomia pozostawiła w Krakowie czy w Pradze, wynikała z faktu, że rozszerzały ją w praktyce kompromisy między Wiedniem a Polakami i Czechami. Ugoda z galicyjskimi Polakami była dużo łatwiejsza i pozwo- liła na szeroką polonizację nie tylko szkolnictwa i kultury, lecz także ad- ministracji i sądownictwa. Sytuacja Czechów była gorsza ze względu na silną pozycję ludności niemieckiej w Czechach i na Morawach. Antagonizm czesko-niemiecki był głęboki, wyrażał się w ostrej walce o stanowiska, o rolę języka czeskiego w życiu publicznym itd. Ustępstwa Wiednia Czesi wydzierali po kawałku. Także w Galicji nie znikły antagonizmy narodowe między Polakami i Ukraińcami; istniała wszakże perspektywa ich złago- dzenia w drodze kompromisu. Samorząd lokalny w austriackich krajach koronnych powstał w miastach, gminach i - tylko w niewielkiej części monarchii - w powia- tach. Samorząd miejski i gminny wsparto na podziale zadań: większa ich 321 Powszechna historia ustrojów państwowych część to zadania "własne" (gospodarka i kultura), mniejsza - zadania "poruczo- ne" przez administrację rządową i te miały już zabarwienie polityczne. W pierwszej sferze organy samorządowe odpowiadały za naruszenia pra- wa, w drugiej podlegały nader ścisłemu nadzorowi administracji rządowej. W praktyce dawało to liczne okazje do sporów kompetencyjnych i ostrych konfliktów; austriacki samorząd nie miał tedy dobrej reputacji. Sprawnie natomiast działał samorząd pruski, ale konstrukcję miał wielce osobliwą. Tylko powołany w okresie przedkonstytucyjnym (1808) samorząd miejski dawał organom wybieralnym (radom miejskim z wyboru ludności, magistratom z wyboru rad) rozległe kompetencje ad- ministracyjne, z wyłączeniem spraw policyjno-sądowych i z zastrzeżeniem drobiazgowego nadzoru władz rządowych. Dopiero w okresie konstytucyj- nym stworzono samorządy na szczeblu gmin, powiatów, rejencji i pro- wincji. Przyjęto jednak zasadę, że administrację lokalną muszą sprawować urzędnicy fachowi, natomiast organy z wyboru są jedynie po to, by - na niższych szczeblach - wywierać wpływ na obsadę stanowisk szefów admi- nistracji (naczelników gmin, landratów), a także po to, by pomagać urzęd- nikom zawodowym oraz (w ograniczonym zakresie) by ich kontrolować. Wpływ pruskich junkrów na owe organy z wyboru i, jednocześnie, rola warstwy junkierskiej w administracji rządowej wielce ułatwiały harmo- nijne współdziałanie tych pierwszych z tą drugą. III. Prawa i swobody poddanych Efektowną innowacją zbliżającą konstytucje monarchii postabsolutnych do zasad liberalno-konstytucyjnych było pojawienie si? konstytucyjnych praw i swobód obywatelskich (ukłon w stronę tradycji sta- nowiło to, że państwo postabsolutne wolało termin "poddany" od terminu "obywatel", ale to sprawa drugorzędna). Jednakże już podstawowe założe- nia są tu odmienne niż w systemach liberalnych. Zachodnia filozofia praw Człowieka i Obywatela wspierała się na przeświadczeniu, że są to prawa pierwotne, "naturalne", a zatem nie wolno ich traktować jako "prezentu" państwa. Władza państwowa tych praw nie ustanawia, ona tylko je ujaw- nia, deklaruje - w przekonaniu, że zapominanie o nich lub pogarda dla nich "to jedyne przyczyny nieszczęść publicznych i zepsucia rządów" (Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r.). 322 Państwo postabsolutne W monarchiach postabsolutnych prawa i swobody obywatelskie mają źródła pozytywne: ustanawiają je konstytucje oktrojowane przez wład- cę, regulować je mogą (a więc i zmieniać) ustawy przez monarchę sankcjo- nowane. Nie są to więc żadne prawa naturalne. Odpowiadało takiej kon- strukcji doktrynalne założenie, iż tylko monarcha jest władzą pierwotną, naturalną - inne zaś mają charakter konwencjonalny, sztuczny. W konsekwencji owe prawa i swobody nie miały mocy ponadpozytywnej, to znaczy nie stanowiły dyrektywy dla twórców prawa pozytywnego. Były natomiast dyrektywą dla urzędników, którzy ustawy wcielali w życie. Bar- dzo to zacieśniało praktyczne znaczenie oktrojowanych w konstytucjach wzniosłych zasad. Dobrym przykładem może być równość wobec prawa. Monarchie post- absolutne likwidowały w zasadzie tradycyjne różnice stanowe między szla- chcicem, mieszczaninem, chłopem (w zasadzie, bo pewne relikty różnic stanowych pozostawały). Ustanawiały "równość wobec prawa". Znały tę- zasadę i konstytucja pruska z r. 1850, i austriacka z r. 1867. Wszelako w tym właśnie czasie wielki liberał angielski, John Stuart Mili, pisał trzeź- wo: "Ci sami ludzie, którzy głoszą sprawiedliwość w postaci równej ochrony praw każdego człowieka, tolerują najbardziej gorszącą nierówność w brzmie- niu samych ustaw". I to właśnie czyniły monarchie postabsolutne. Ustawy mogły w sposób gorszący wprowadzać nierówne traktowanie np. Rosjani- na i Żyda, prawosławnego i katolika, Węgra i Słowaka, fabrykanta i robot- nika... Równość wobec prawa polegałaby więc tylko na tym, że urzędnik stosujący owe nierówne ustawy nie mógłby inaczej (nierówno) traktować jednego robotnika niż innego robotnika, jednego Żyda niż innego Żyda - a więc nie mógłby wprowadzać innych nierówności niż przewidziane ustawowo. To prawda, że zarzucenie wszystkich nierównych traktowań ludzi przez prawo byłoby niesłuszne i wręcz niemożliwe: prawo drogowe musi nieró- wno traktować kierowcę i pieszego, prawo o obowiązku wojskowym - zdolnego i niezdolnego do służby. Problem tkwi w formule Milla, iż nie należy tolerować "gorszących" nierówności, pozbawionych racjonalnych podstaw i wynikających z uprzedzeń czy wrogości do całych grup spo- łecznych. A już Platon wiedział, że na problem równości jednostek skłonni jesteśmy spoglądać przez pryzmat ich przynależności do grup społecz- 323 Powszechna historia ustrojów państwowych nych, zaś owe grupy chętnie - i bezzasadnie - oceniamy jako "lepsze" i "gorsze", "wyższe" i "niższe". Państwo postabsolutne w taki właśnie sposób deformowało piękną zasadę równości wobec prawa. Jeśli nawet przynosiło ono postęp w zrównywaniu obywateli, to niejako mimochodem, po drodze do innych celów. Tak było ze zrównaniem obo- wiązku wojskowego. Była już mowa o tym, że pod wrażeniem klęski militarnej Prusy wprowadziły w r. 1814 powszechną służbę wojs- kową i system głębokich rezerw. Reforma okazała swą skuteczność: Prusy w r. 1866 pokonały błyskawicznie Austrię, a w r. 1870 - Francję. Wraże- nie w Europie było piorunujące i skłoniło do przyjęcia wzoru pruskiego Austrię (1869) oraz Rosję (1874). W Rosji służba była dłuższa (6 lat), ale - wobec wielkiej liczby poborowych - o tym, kto pójdzie do służby czynnej, a kto do pospolitego ruszenia, decydowało losowanie. Znikły przywileje klas zamożnych, pozostały dla poborowych wykształconych, co jednak oznaczało nie zwolnienie, lecz tylko skrócenie służby. Ponieważ od czasu wojny domowej w Ameryce stało się jasne, że odtąd toczyć się będą wojny techniczne, wyszkolenie wojskowe zmieniało się i stawało instrumentem cywilizacyjnego awansu rekrutów z ludu; powszechność służ- by zrównywała obowiązki obywatelskie i po trochu egalitaryzowała oby- czaje. Zupełnie niezależnie od intencji polityków i generałów w państwach postabsolutnych. IV. Państwa złożone Centralizacja władzy, spuścizna po klasycznym absolutyzmie, utrzyma- ła się w Rosji. Austria i Prusy uznały konieczność eksperymentowania z ustrojem państwa złożonego. Dla Prus było to narzędzie jed- noczenia Niemiec, a więc przezwyciężania wielowiekowego politycznego rozczłonkowania, i to właśnie pod pruską hegemonią. Monarchia hab- sburska wykorzystała formułę państwa złożonego dla złagodzenia kon- fliktów narodowych. W pierwszym przypadku przyjęto model federacji, w drugim-unii realnej dwu państw. Austro-Węgry stały się po r. 1867 związkiem dwu rzeczywiście równo- rzędnych państw, z których każde miało własny parlament i rząd, własną 324 Państwo postabsolutne administrację i - po części - nawet własną siłę zbrojną (armia była wspól- na, lecz obrona terytorialna to odrębne instytucje: austriacka landwera, węgierscy honwedzi). Odrębne były sądy i prawo sądowe. Wspólne instytucje to monarcha (cesarz w Austrii, król na Węgrzech) i trzy ministerstwa: spraw zagranicznych, wojny, finansów. Dla regulowania tych spraw wspólnych (polityki zagranicznej, obrony, skarbu) oba parlamenty wybierały swe 60-osobowe delegacje, które obradowały osobno, lecz gło- sowały wspólnie. Istniały więc trzy rodzaje instytucji ustrojowych: w s p ó l - n e ("cesarskie i królewskie"), austriackie ("cesarsko-królewskie") i węgierskie ("królewsko-węgierskie"). Niepodległość swego pań- stwa Węgrzy akcentowali z wielkim uporem. Taka monarchia ,,podwójna" nie zadowalała elit czeskich, które - też z wielkim uporem - formułowały postulat przekształcenia jej w "potrójną" przez nadanie Czechom takich samych własnych urządzeń, jakie otrzymali Węgrzy. Po r. 1867 mówiono wiele razy o perspektywie wojny Austrii z Rosją, co budziło nadzieje Polaków galicyjskich (osobli- wie konserwatywnych "stańczyków") na zjednoczenie Galicji z Kongre- sówką. To dawałoby szansę na przyznanie Królestwu Polskiemu ze stolicą w Krakowie takiego statusu, jaki miało Królestwo Węgier. Nie miało na to szansy terytorium polskie kończące się tuż za Oświęcimiem i Krako- wem, a przed Sandomierzem i Zamościem. Nic z tych czeskich i polskich "austroslawistycznych" nadziei nie wyszło, ale wspomniane kompromisy Czechów i (zwłaszcza) Polaków z Wiedniem łagodziły konflikty narodo- we w austriackiej części monarchii. Monarchia dualistyczna zaspokoiła aspiracje narodowe Węgrów, ale to właśnie polityka narodowa Madziarów wnet zaczęła stwarzać zagroże- nia dla spokoju, a nawet egzystencji całego państwa habsburskiego. Na Węgrzech (w "krajach Korony św. Stefana") powstawał cały splot kon- fliktów: wąska i nie respektowana w praktyce autonomia Chorwacji, brak autonomii i intensywna madziaryzacja dotykające pozostałe mniejszości (Słowaków, Rumunów w Siedmiogrodzie, Serbów w Sławonii i Wojwodi- nie, Ukraińców na tzw. Rusi Zakarpackiej). Węgrzy ponosili też wielką część odpowiedzialności za ucisk narodowy w Bośni i Hercegowinie, choć ten kraj (odebrany Turkom w 1878 r., formalnie anektowany w 1908 r.) stanowił kondominium obu państw, Austrii i Węgier. Sytuację bardzo po- 325 Powszechna historia ustrojów państwowych gorszył przewrót w Serbii (1903): upadek dynastii Obrenowiczów i ob- jęcie tronu serbskiego przez Piotra Karadżordżewicza, ostro antyniemiec- kiego i prorosyjskiego. Oznaczało to kres wpływów Austro-Węgier w kró- lestwie Serbii i kolosalny przypływ nacjonalizmu wśród południowych Słowian, którzy znaleźli teraz mocne wsparcie w Belgradzie. Z kolei w Wied- niu zdawano sobie sprawę, że dalsze zderzanie się aspiracji narodowych rumuńskich, słowackich, południowostowiańskich z ostrym nacjonalizmem węgierskim grozi rozsadzeniem całej monarchii habsburskiej. Pojawił się zatem, w otoczeniu bardzo niechętnego Węgrom następcy tronu, arcyksię- cia Franciszka Ferdynanda, projekt przekształcenia dualistycznej monar- chii w Stany Zjednoczone Wielkiej Austrii. Byłaby to federacja 15 stanów, wykrojonych wedle zasady etnograficznej i - podobnie jak w USA - podporządkowanych silnemu rządowi federalnemu w Wiedniu. Pomysł ten mógłby odpowiadać Słowakom (których dążenia narodowe nie były jeszcze bardzo mocne) czy Rumunom z Siedmiogrodu (którzy niezbyt się kwapili do zjednoczenia z zacofanym ekonomicznie i rządzonym przez nielubianych Hohenzollernów królestwem Rumunii). Ale projekt federa- cyjny nie zadowoliłby południowych Słowian, napotkałby też gwałtowny opór Węgrów tracących własną państwowość i dominację w ,, krajach Ko- rony św. Stefana". Tak czy owak, strzały w Sarajewie projekt ów obaliły. Federacyjny ustrój przyjęła natomiast zjednoczona pod hege- monią Prus "druga Rzesza Niemiecka" (1871-1918). Poprzedzały ją dwa twory. Najpierw duża (39 członków) i bardzo luźna konfederacja państw niemieckich, z Austrią i Prusami, tzw. Związek Niemiecki (wyłączono zeń ziemie, które nie wchodziły do "pierwszej Rzeszy", a więc m.in. Węgry, Galicję, ziemie polskie zaboru pruskiego). Związek Niemiecki (1815-1866) nie odegrał większej roli. Inaczej miała się sprawa z tzw. Związkiem Północnoniemieckim (1866-1871), który - po klęsce Austrii w wojnie z Prusami - skupił pod hegemonią pruską 22 państwa niemieckie. To już federacja z królem pruskim jako dziedzicznym przewodniczącym. Konstytucja tego państwa związkowego (1867) bez więk- szych zmian stała się wzorem dla konstytucji Drugiej Rzeszy (1871), fede- racji powiększonej do 25 państw członkowskich. Były to 4 królestwa (Pru- sy, Bawaria, Saksonia, Wirtembergia), 6 wielkich księstw, 12 księstw i 3 tzw. wolne miasta Rzeszy (Hamburg, Brema i Lubeka). Głową federacji 326 Państwo postabsolutne był dziedzicznie król pruski z tytułem cesarza niemieckiego (nie cesarza Niemiec, co podkreślać miało federacyjny charakter Rzeszy Niemieckiej: państwo o nazwie "Niemcy" nie istniało). Każda monarchia wchodząca w skład Rzeszy zachowała swego władcę i swą konstytucję. A były to ustroje bardzo różne: Prusy to typowa monarchia postabsolutna, Bawaria i Wirtembergia to państwa bardziej już liberalne; najdalej od dawnego absolutyzmu lokowały się państwa reńskie, wielkie księstwa Badenii i Hesji. Zgodnie z konstytucją Rzesza stanowiła federację nader luźną. De iure nie istniał nawet monopol Rzeszy na politykę zagraniczną, większe pań- stwa miały bowiem prawo do własnej dyplomacji, ale owi dyplomaci mo- gli odgrywać rolę czysto dekoracyjną (może z wyjątkiem dyplomacji ba- warskiej). W rzeczywistości politykę zagraniczną prowadzili cesarz i pod jego kontrolą kanclerz Rzeszy. Nie nastąpiło zupełne ujednolicenie armii. Tylko marynarka wojenna była wspólna, istniały natomiast cztery "kon- tyngenty" wojsk lądowych: pruski, saski, bawarski i wirtemberski - czterej królowie byli odpowiednio ich naczelnymi dowódcami w czasie pokoju, podczas wojny naczelne dowództwo przypadało cesarzowi. Jednakże wspól- ny sztab generalny, sławna w świecie machina militarna, zapewniał opera- cyjną jednolitość w całej armii niemieckiej. Najważniejszy był zresztą "kontyngent" pruski, ze względu na demograficzną przewagę Prus w Rze- szy i na to, że żołnierze wszystkich mniejszych państw trafiali do tego właśnie kontyngentu. Jakież sprawy zatem były wspólne? Przede wszystkim waluta, cła, część podatków. Dalej, zarząd kolonii (które Rzesza wykroiła sobie głów- nie w Afryce, ale też na Dalekim Wschodzie i wyspach Oceanii). Wspólna była marynarka wojenna i poczta (jednak Bawaria miała pocztę własną). Wreszcie, co ważne, przewidziano dla całej Rzeszy jednolite ustawodaw- stwo cywilne, handlowe i karne. Było zatem owych spraw wspólnych nie tak wiele, mniej niż np. w Stanach Zjednoczonych. Do prowadzenia spraw wspólnych powołano jednak sporo organów. To najpierw cesarz niemiecki, stanowisko zawarowane dziedzicznie dla króla Prus. Rząd Rzeszy zredukowany został do jednego ministra z ty- tułem kanclerza Rzeszy. Pomagali mu szefowie resortów Rzeszy, sekretarze stanu, ale byli to jedynie urzędnicy całkowicie zależni w działa- niu od kanclerza, nie tworzący żadnego gabinetu (na tym polegał tzw. 327 Powszechna historia ustrojów państwowych system kanclerski). Cesarz powoływał, kontrolował i odwoływał kanclerza Rzeszy nie oglądając się na parlament. Ale za czasów cesarza Wilhelma I, bardzo sędziwego (zm. 1888), de facto rządził Rzeszą kanclerz Otto von Bismarck ("Niełatwo być cesarzem pod takim kanclerzem" - żartował Wilhelm I). Za panowania Wilhelma II, żądnego władzy, sytuacja się zmie- niła i w r. 1890 Bismarck otrzymał dymisję. Eks-kanclerz prorokował, że po jego śmierci Rzeszy zostanie już tylko 20 lat egzystencji, "tak jak po śmierci Fryderyka Wielkiego Prusom zostało 20 lat do katastrofy pod Jena". Proroctwo okazało si? zadziwiająco dokładne: Bismarck zmarł w ro- ku 1898. Kanclerz Rzeszy był z reguły (z jednym wyjątkiem) także prezesem pruskiej rady ministrów. Urzędy Rzeszy, którymi dyrygował, rozbudowy- wały swe agendy bardzo intensywnie aż do końca Drugiej Rzeszy. Trzecim po cesarzu i kanclerzu organem Rzeszy był dwuizbowy parlament: Sejm (Reichstag) i Rada Związkowa (Bundesrat). Wy- bory do Reichstagu były demokratyczne: powszechne, równe, bezpośred- nie, tajne. Demokratyzm ów nieco ograniczyły cenzusy wieku, dość wyso- kie (25 lat przy czynnym i 30 przy biernym prawie wyborczym), a przede wszystkim mocne uprzywilejowanie regionów wiejskich na niekorzyść wiel- kich miast. Ponadto obok demokratycznego Reichstagu w parlamencie Rzeszy równorzędną pozycję miał zgoła niedemokratyczny Bundesrat: zgro- madzenie przedstawicieli rządów wszystkich państw Rzeszy, którzy otrzy- mywali wiążące instrukcje od swoich władz. Cesarz nie miał prawa weta w stosunku do ustaw przyjętych przez parlament, ale nie było mu potrzeb- ne. W praktyce i tak mógł zablokować każdą ustawę, bo jako król pruski wysyłał do Bundesratu największą liczbę przedstawicieli. Zgodnie z kon- stytucją mogli oni unicestwić każdy projekt ustawy, który przychodził z de- mokratycznie wybranego Reichstagu. Jednakże powszechne wybory parla- mentarne były mocnym impulsem dla politycznego ożywienia, pobudzały obywateli do aktywności publicznej, przyśpieszyły ukształtowanie się no- woczesnych, masowych partii. Druga Rzesza była de iure dość luźną federacją wielu państw, ale już u schyłku XIX w. postrzegano ją jako państwo nie tylko silne (ekonomicznie i militamie), lecz także wewnętrznie spójne; państwo, w którym federalna struktura jest raczej fasadą niż istotą ustroju. Zazwyczaj tłumaczy się to przy- 328 Państwo postabsolutne gniatającą przewagą Prus w stworzonym właśnie pod ich egidą cesarstwie niemieckim. Prusy były największym państwem Rzeszy (obejmowały po- nad połowę terytorium cesarstwa) i miały potężny potencjał ludnościowy, gospodarczy i obronny. Cesarzem był król pruski, kanclerzem pruski pre- mier, Bundesrat został zdominowany przez delegatów rządu pruskiego... Wilhelm II bardzo się starał, aby stare junkierskie Prusy (mocno już pod- minowane przez postępy kapitalizmu) ze swym postabsolutnym ustrojem nie rozpłynęły się w Rzeszy Niemieckiej z jej demokratycznym prawem wyborczym i cywilizacją industrialną. A jednak polityczna hegemonia Prus nie wyjaśnia do końca owej spój- ności wewnętrznej Rzeszy, większej niż by to wynikało z federalnej kon- stytucji. Ogromne znaczenie miało także wspólne ustawodawstwo cywil- ne, karne, handlowe. Ujednolicone prawo karne i procedura karna były instrumentem zwalczania przeciwników rządu, ale też i gwarancją jedno- litego ładu i bezpieczeństwa wewnętrznego. Prawo cywilne i prawo han- dlowe, wzorowo i nowocześnie skodyfikowane, solidnie wzmacniały jed- nolity organizm gospodarczy Rzeszy Niemieckiej. Laickie instytucje prawa cywilnego sprzyjały kształtowaniu laickich postaw i laickiej świadomości społecznej, a w konsekwencji - osłabiały duże w katolickich państwach Rzeszy wpływy polityczne Kościoła rzymskiego (taki był przecież cel Bismarckowskiego "Kulturkampfu"). Istotne znaczenie dla zwartości wewnętrznej Rzeszy miało także po- wstanie masowych, ogólnoniemieckich - a więc przelewających się przez granice królestw i księstw - partii politycznych. V. Partie i stowarzyszenia Powszechne wybory do Reichstagu szybko przyniosły sukces partii ma- sowej jako nowej formy organizowania aktywności politycznej obywateli. Paradoksalnie, dopomogły temu restrykcyjne ustawy Rzeszy mające utrudnić formowanie się wielkich partii. Nie pozwalano miano- wicie na tworzenie centralnych organów partyjnych; tylko w okresie kam- panii wyborczych do Reichstagu mogły działać centralne komitety wy- borcze. Skłaniało to partie niemieckie do bardzo intensywnej rozbudowy aktywnych organizacji lokalnych. Nieoczekiwane rezultaty przyniosło także Bismarckowskie ustawodawstwo antysocjalistyczne, obo- 329 Powszechna historia ustrojów państwowych wiązujące w Rzeszy w latach 1878-1890. Zmusiło ono socjaldemokrację niemiecką do zejścia pod ziemię (wnet zresztą zaczęła się ona ostrożnie wyłaniać na powierzchnię życia politycznego). Prześladowania rządowe stały się impulsem dla "obudowywania" Socjaldemokratycznej Partii Nie- miec całą siecią organizacji robotniczych o charakterze satelitarnym: so- cjalistycznych związków zawodowych, organizacji sportowych, samopo- mocowych, oświatowych itd. W okresie obowiązywania ustaw antysocja- listycznych było to bardzo utrudnione, później nadało ruchowi socjalde- mokratycznemu dynamiczny charakter. Po odejściu Bismarcka prześladowania socjalistów i restrykcje wobec wszystkich partii bardzo zelżały, ustaw represyjnych nie odnawiano. Roz- budowa nowoczesnych partii postępowała szybko; największą z nich i naj- bardziej sprawną pozostawała długo socjaldemokracja, SPD. Jej szefowie, Prusacy - August Bebel, Pauł Singer i Edward Bemstein - przyswoili partii pruskie cnoty zamiłowania do porządku, dyscypliny, do- brej organizacji. Wszystko tam było dokładnie uregulowane w statucie: par- tyjne struktury, procedury, zasady członkostwa, składki, ewidencja... SPD, istniejąca od 1875 r. (kiedy to połączyli się marksiści i zwolennicy Fer- dynanda Lassalle'a, wówczas już nieżyjącego), po r. 1890 mnożyła sukce- sy: na początku XX w. liczyła 400 tyś. członków, tuż przed pierwszą wojną światową zbliżała się do miliona członków, a jej elektorat przekro- czył liczbę trzech milionów. Ten model świetnie zorganizowanej masowej partii będą długo powielać inne partie, i nie tylko w Niemczech, i nie tylko socjalistyczne. Inne wielkie partie niemieckie - katolicka Partia Centrum lub partia konserwatywna - nie były tak bardzo zainteresowane mno- żeniem liczby członków, ale poszerzały swe elektoraty dzięki organizacjom sterowanym przez owe partie, liczącym setki tysięcy zwolenników i człon- ków. Dla partii konserwatywnej masowym zapleczem był Związek Rolni- ków, łączący wielką własność ziemską i zamożniejszych chłopów; dla Partii Centrum - Związek Ludowo-Katolicki, liczący w 1913 r. blisko 800 tyś. członków. Znamienne, że Bismarck próbował odciągnąć ludzi pracy od partii (głów- nie robotników od socjaldemokracji) przez rozbudowę ustawodawstwa so- cjalnego. Miało to związać lud niemiecki z niemieckim opiekuńczym rzą- dem, a nie z jakimiś liderami partyjnymi. Mniej to jednak pomogło Bis- 330 Państwo postabsolutne marckowi, niż sądził, a ustawodawstwo restrykcyjne w stosunku do partii wyraźnie tym ostatnim - w końcowym rachunku - dopomogło. Zwłaszcza socjalistom: rząd zdołał zrobić z nich męczenników (masowe deportacje działaczy SPD z dużych miast wywołały refleks solidarności z prześlado- wanymi i skompromitowały ustawy antysocjalistyczne). W monarchii austro-węgierskiej podziały ideowo-polityczne krzyżowa- ły się z narodowymi, co utrudniało tworzenie masowych partii. Dotknęło to nawet ruch socjalistyczny, z definicji ponadnarodowy: Czesi organizo- wali go samodzielnie, galicyjska Polska Partia Socjalno-Demokratyczna z Ignacym Daszyńskim tylko formalnie związana była z Socjaldemokratyczną Partią Austńi, kierowaną przez Wiktora Adiera. Wszystkie te partie od schyłku lat 80-tych XIX w. (PPSD od 1892 r.) przyjęły model nowo- czesnej, masowej partii (nawet w niewielkich Czechach socjaldemokracja skupiła ok. 20 tyś. członków). Działały w monarchii habsburskiej takie partie, które miały zaplecze czysto niemieckie: z natury rzeczy nacjonali- styczno-niemiecka partia Georga Schónerera, ale także chrześcijańsko-spo- łeczna partia dr. Karla Lugera (stał się on idolem młodego Adolfa Hitlera). Katolicyzm społeczny drugiej połowy XIX w. szukał zaplecza ludowego w miastach (obawiano się, że cywilizacja industrialna zepchnie katolicyzm do rangi religii wiejskiej). Liiger uprawiał tedy dość ostrą demagogię so- cjalną, antykapitalizmowi nadawał sens antysemicki (poprzez identyfikację: plutokracja = "żydostwo"). Zdobył liczną klientelę drobnomieszczańsko- robotniczą, ale potrafił też wykorzystywać instytucje konserwatywne (Ko- ściół, monarchię) i szukać sojuszu z nimi. Podobną strategię przyjmie później Hitler, któremu jednak przede wszystkim spodobał się demago- giczny, "wodzowski" styl kierowania masową partią przyjęty przez Karla Liigera. Zupełnie inna była sytuacja w Rosji. Formacje, które miały szansę stać się partiami masowymi, przez cały czas (także po wydaniu przez cara reformatorskiego manifestu z 1905 i konstytucji z 1906 r.) musiały działać konspiracyjnie. Dotyczyło to partii Socjalistów Rewolucjonistów (istnieją- cej od r. 1901), z utopijnym acz oryginalnym programem socjalizmu chłop- skiego, i Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, założonej w 1903 r., od początku rozdzieranej sporami między radykalnym (bolszewickim) i umiar- kowanym (mienszewickim) skrzydłem. Natomiast po wydaniu wspomnia- nego już manifestu cara Mikołaja II z 17 października 1905 r. powstały 331 Powszechna historia ustrojów państwowych partie legalne, ale nie mające widoków na masowość. To przede wszy- stkim liberalna partia Konstytucyjnych Demokratów (kadetów), domagająca się reform szerszych niż zawarte w konstytucji z 1906 r. (np. parlamentarnej odpowiedzialności ministrów), oraz tzw. Związek 17 października ("oktia- bryści"), lojalny wobec cara, uznający manifest październikowy z 1905 r. za maksimum ustępstw politycznych postabsolutnej monarchii. Nawet te ostrożne, monarchistyczne partie źle znosiły lekceważenie przez rząd Dumy Państwowej i jawne naruszenia konstytucji, praktykowane arogancko, gdy tylko fala rewolucji 1905 r. opadła. VI. Wzorzec monarchii postabsolutnej Model państwa postabsolutnego stwarzał szansę ewolucyjnego odcho- dzenia od anachronicznego systemu despotycznego i adaptowania ustroju politycznego do zmian, jakie niosły kapitalistyczne przemiany socjoeko- nomiczne. Skłaniało to do zainteresowania tym właśnie wzorcem despoty- czne rządy krajów pozaeuropejskich. Najbardziej efektownym (i najbar- dziej też udanym) przykładem takiej recepcji jest reforma ustroju Japonii po tzw. rewolucji Meidżi. Obalenie despotycznego szogunatu (1868) przywróciło władzę cesarzy, z których szogunowie zrobili w XVII w. bezsilnych figurantów. Zaczęła się era "rządów oświeconych" (Meidżi) cesarza Mutsuhito: reforma agrar- na (zniesienie reżimu feudalnego), administracyjna, militarna, oświatowa, forsowna industrializacja. Cesarski absolutyzm był w istocie oświecony, ale pozostawał absolutyzmem. Od początku lat 80-tych XIX w. opozycja polityczna liberalnych środowisk ziemiańskich i kapitalistycznych była już w stanie utworzyć partie domagające się konstytucji (partia liberalna, par- tia reform). Z kolei partie opozycyjne potrafiły chwytać w żagle rozległe niezadowolenie społeczne, uzasadnione kosztami reform. Hasło konsty- tucji stało się szyldem masowego "ruchu na rzecz praw ludu" (minken undo). Konserwatywne politycznie (przy całym swym reformatorskim progra- mie) sfery dworskie sympatyzowały z junkierskimi Prusami. Japońska mi- sja wysyłana kilkakrotnie do Berlina przyniosła widome efekty: konstytu- cja japońska, oktrojowana przez cesarza w 1889 r., była dość wierną kopią postabsolutnej konstytucji pruskiej z roku 1850. 332 Państwo postabsolutne Mniej skuteczne okazały się próby przeszczepienia systemu postabso- lutnego do Turcji. Imperium Ottomańskie usiłowało się zreformować już od końca lat 30-tych XIX w.; ruch reformatorski (tanzimat) zyskał popar- cie sułtana Abdulmedżida. Ruch ten objął sfery administracji, podatków, gospodarki, oświaty, systemu militarnego. Zachowawcza i skorumpowana biurokracja sabotowała reformy gdzie tylko mogła, rezultaty były więc skromne, a wojna krymska przerwała ów "pierwszy tanzimat" (1839-1853). Drugi okres tanzimatu, od r. 1856 do końca lat 60-tych, przyniósł jeszcze większe rozczarowanie. Narastała tedy opozycja przeciw despotycznej wew- nątrz kraju, a uległej wobec mocarstw zachodnich polityce sułtanów. Kry- zys polityczny w latach 70-tych tak się spiętrzył, że sułtan Abdulhamid II wyraził niechętną zgodę na oktrojowanie konstytucji, czego domagała się zgodnie bardzo skądinąd zróżnicowana opozycja. Owa konstytucja z 1876 r. była kolejnym przykładem recepcji wzoru europejskich monarchii postab- solutnych. Ponieważ jednak opozycyjni posłowie w parlamencie ostro kry- tykowali sułtana i rząd (m.in. za nieudolne prowadzenie wojny z Rosją w latach 1877-78), władze rozbiły ruch opozycyjny, zawiesiły obrady parlamentu ad kalendas Graecas i nie znosząc konstytucji - de facto poz- bawiły ją mocy. Innym przykładem oddziaływania postabsolutnego modelu może być konstytucja perska z lat 1906 i 1907. W Persji od dawna ścierały się wpływy brytyjskie (na południu kraju) i rosyjskie (na północy, łącznie ze stolicą w Teheranie). Nic tedy dziwnego, że rosyjska rewolucja 1905 r. szybko przelała się do Teheranu i innych miast perskich. Dwaj kolejni szachowie, Mozaffar ed-Din i Muhammad Ali, zgodzili się zatem na pro- klamowanie - w dwu ratach - ustaw zasadniczych (ważniejsze było "uzu- pełnienie" konstytucji z 1907 r.). Znowu można to uznać za triumf wzorca wschodnioeuropejskiego, z tą różnicą, że wolności obywatelskie i projekty ustaw nie mogły być sprzeczne z zasadami islamu (badać to miała specjal- na komisja ajatoiłahów). Jednak już w 1908 r. szach rozpędził parlament (medzlis) i obalił konstytucję przy pomocy zamachu stanu. Wywołało to gwałtowny opór, detronizację szacha Muhammada Alego (1909) i przy- wrócenie konstytucji. Dopiero w 1911 r. zgodna interwencja zbrojna Rosji i Wielkiej Brytanii stłumiła rewolucję perską; kraj stał się de facto półko- lonią podzieloną na strefy wpływów rosyjskich i brytyjskich. Rozdział czternasty Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945) Zakończenie pierwszej wojny światowej witano jako historyczny triumf demokracji. Upadły reżimy postabsolutne, uznano demo- kratyczną zasadę samostanowienia narodów, nowe państwa przyj- mowały instytucje demokratyczne, demokratyzowały się państwa stare, nadgryziono nawet system zależności kolonialnej (co prawda, tylko w od- niesieniu do posiadłości państw pokonanych). Już od marca 1917 r. Enten- ta mogła dumnie ogłaszać, że walczy o demokratyczną wolność z reżima- mi biurokratyczno-militamymi (bo z grona aliantów ubył półdespotyczny carat, zapominano zaś z roztargnieniem o innym aliancie - biurokratycz- no-militamej Japonii). Prezydent Wilson domagał się sprawiedliwego po- koju i obiecywał worid safe for democracy. Jesienią 1918 r. proklamo- wano zwycięstwo wielkich demokracji Zachodu, bo w Rosji demokracji starczyło tylko na osiem miesięcy. Nie zostało też prawie nic z demokra- tycznych ambicji Suń Jat-sena: Chiny w okresie wojny 1914-1918 r. stały się widownią zaciekłych walk o władzę między klikami militarnymi. Je- den z rywalizujących generałów, umocniwszy się w Pekinie, ogłosił zre- sztą latem 1917 r. przystąpienie Chin do wojny po stronie Ententy. Za wielki sukces demokracji można było natomiast uznać to, że w 1917 r. zwyciężyła rewolucja meksykańska. Jedno z największych państw obszaru nazwanego później Trzecim Światem przyjęło arcydemokratyczną konsty- tucję; trudno było przewidzieć, że w Meksyku (a także gdzie indziej) duża część demokratycznych zasad pozostanie na papierze. 335 Powszechna historia ustrojów państwowych Sukcesy demokracji wydawały się, zwłaszcza w Europie, przypieczę- towane ogromnym upustem krwi. W opinii społecznej dominowało prze- konanie, że wojny można było uniknąć, że zawiodły klasy i elity rządzące nie poddane wystarczająco skutecznej kontroli społeczeństw. Receptą na lepszy, pokojowy świat wydawałoś!? zatem hasło "więcej demokracji" (lub: "demokracja dla wszystkich"). Okrutne, lecz egalitarne doświadczenie wojny w okopach zdawało się sprzyjać temu demokratycznemu klimatowi. Kruchość sukcesów demokracji wynikała ze skumulowania się różnych przyczyn. Klasy i grupy społeczne, które długo były trzymane na słomian- ce i z wielkim trudem przecierały sobie drogę do demokratycznych praw politycznych, z reguły skłonne są do przeceniania skutków, jakie im przy- niesie demokracja. Szybko więc przychodzą rozczarowania i frustracje, zwłaszcza tam, gdzie brak choćby zaczątków demokratycznej kultury oby- watelskiej. Na tym podłożu może się rozplenić propaganda niebezpieczne- go mitu jakobińsko-bolszewickiego: mitu niezwykłej skuteczności prze- mocy politycznej. Skoro zawodzą demokratyczne procedury i kompromi- sy, nęci zdradliwa łatwość odwołania się do gwałtu "w słusznej sprawie". Już w latach pierwszej wojny światowej ujawniał się taki właśnie spo- sób myślenia. Demokratyczne przemiany po r. 1917/18 nie stały się sku- tecznym antidotum na syndrom frustracji i agresji. Prawda, że w XIX-wiecz- nej Francji czy Wielkiej Brytanii demokratyzacja systemu politycznego także wywołała niemało rozczarowań; tym razem jednak zawód był szcze- gólnie dotkliwy. Okres powojenny wystawiał bowiem demokracje, zwła- szcza "nowe", na wyjątkowo ciężkie próby kryzysów ekonomicznych (z Wielkim Kryzysem w samym środku dwudziestolecia międzywojen- nego), konfliktów narodowych, poczucia pokrzywdzenia "ładem wersal- skim", egoizmu i nieudolności elit rządzących, zamętu ideologicznego. Na tym tle szerzyły się pokusy autorytarne i totalitarne jako łatwa recepta na "zmianę tego wszystkiego" i na szybki sukces. Nic tedy dziwnego, że w Europie lat 30-tych państwa, które zachowały instytucje demokratyczne, można policzyć na palcach: Wielka Brytania i Francja, kraje skandynawskie (ale bez Finlandii), Belgia i Holandia, w Euro- pie środkowej jedynie Czechosłowacja, wreszcie stojąca na uboczu polity- ki europejskiej Szwajcaria. Spośród nowych państw jest na tej liście tylko Czechosłowacja (dopisać by można jeszcze Irlandię, choć i tu w latach 30-tych wystąpił regres demokracji). 336 Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945) I. Stare i nowe demokracje Sukcesem demokracji po r. 1918 było rozszerzenie praw wyborczych na kobiety w krajach o długich tradycjach państwowych, takich jak Wielka Brytania, weimarskie Niemcy, Austria, Holandia, Szwecja (Norwegia i Dania zrobiły to trochę wcześniej). Nie dołączyła do nich Francja, bo niechętne głosowaniu kobiet okazały się nie tylko środowiska konserwatywne, lecz i lewicowe (radykałowie): te drugie obawiały się wpływu, jaki na kobiety mógł wywierać kler. Oto odbijała się na stanie demokracji kłótnia laickiej Trzeciej Republiki z Kościołem, stonowana zresztą przez wydarzenia wo- jenne. Francuzki nie były jednak odosobnione: aż do końca okresu mię- dzywojennego kobiety nie głosowały m.in. we Włoszech, Belgii, Szwajca- rii, Jugosławii. Zmieniło się to dopiero po drugiej wojnie światowej, ale Francuzki otrzymały prawa wyborcze już w 1945 r., Szwajcarki dopiero w r. 1971. "Stare" demokracje uznały w r. 1918, że wojna ukazała wyższość in- stytucji demokratycznych nad "biurokratyczno-militamymi", wymagają więc one doskonalenia, a nie jakichś gruntownych zmian. Brytyjska czy fran- cuska gospodarka wojenna kierowana przez państwo (obie zresztą dalekie od rygorów niemieckich) miała ustąpić przed tradycyjnym liberalizmem ekonomicznym, w którym rola państwa na obszarze gospodarki była nie- zwykle skromna. Jednakże w wysoko rozwiniętych państwach (a takie były "stare" demokracje) trwały procesy komplikowania się życia społecz- nego, zapoczątkowane w XIX w. postępami cywilizacji przemysłowej. Rosła zatem nadal - także w systemach liberalnych - rola biuro- kracji racjonalizującej zarządzanie, lecz skłonnej do wymykania się spod demokratycznej kontroli. Teoretycznym refleksem tego zjawiska były wni- kliwe i raczej pesymistyczne w ocenie przyszłości analizy Maxa Webera. Wielki Kryzys lat 30-tych postawił "stare" demokracje pod ścianą i zmu- sił do szukania ratunku we wzroście interwencjonizmu państwo- wego. Poszukiwania szły zresztą w różnych kierunkach. W Wiekiej Brytanii kryzys dał bezprecedensowe zwycięstwa wyborcze (1931, 1935) konserwatystom, którzy przecież już w początku stulecia domagali się powrotu do celnego protekcjonizmu. W Stanach Zjednoczonych także dość szybko (wraz z, wyborem Franklina Roosevelta na prezydenta w r. 1932) 337 Powszechna historia ustrojów państwowych Sukcesy demokracji wydawały się, zwłaszcza w Europie, przypieczę- towane ogromnym upustem krwi. W opinii społecznej dominowało prze- konanie, że wojny można było uniknąć, że zawiodły klasy i elity rządzące nie poddane wystarczająco skutecznej kontroli społeczeństw. Receptą na lepszy, pokojowy świat wydawało się zatem hasło "więcej demokracji" (lub: "demokracja dla wszystkich"). Okrutne, lecz egalitarne doświadczenie wojny w okopach zdawało się sprzyjać temu demokratycznemu klimatowi. Kruchość sukcesów demokracji wynikała ze skumulowania się różnych przyczyn. Klasy i grupy społeczne, które długo były trzymane na słomian- ce i z wielkim trudem przecierały sobie drogę do demokratycznych praw politycznych, z reguły skłonne są do przeceniania skutków, jakie im przy- niesie demokracja. Szybko więc przychodzą rozczarowania i frustracje, zwłaszcza tam, gdzie brak choćby zaczątków demokratycznej kultury oby- watelskiej. Na tym podłożu może się rozplenić propaganda niebezpieczne- go mitu jakobińsko-bolszewickiego: mitu niezwykłej skuteczności prze- mocy politycznej. Skoro zawodzą demokratyczne procedury i kompromi- sy, nęci zdradliwa łatwość odwołania się do gwałtu "w słusznej sprawie". Już w latach pierwszej wojny światowej ujawniał się taki właśnie spo- sób myślenia. Demokratyczne przemiany po r. 1917/18 nie stały się sku- tecznym antidotum na syndrom frustracji i agresji. Prawda, że w XIX-wiecz- nej Francji czy Wielkiej Brytanii demokratyzacja systemu politycznego także wywołała niemało rozczarowań; tym razem jednak zawód był szcze- gólnie dotkliwy. Okres powojenny wystawiał bowiem demokracje, zwła- szcza "nowe", na wyjątkowo ciężkie próby kryzysów ekonomicznych (z Wielkim Kryzysem w samym środku dwudziestolecia międzywojen- nego), konfliktów narodowych, poczucia pokrzywdzenia "ładem wersal- skim", egoizmu i nieudolności elit rządzących, zamętu ideologicznego. Na tym tle szerzyły się pokusy autorytarne i totalitarne jako łatwa recepta na "zmianę tego wszystkiego" i na szybki sukces. Nic tedy dziwnego, że w Europie lat 30-tych państwa, które zachowały instytucje demokratyczne, można policzyć na palcach: Wielka Brytania i Francja, kraje skandynawskie (ale bez Finlandii), Belgia i Holandia, w Euro- pie środkowej jedynie Czechosłowacja, wreszcie stojąca na uboczu polity- ki europejskiej Szwajcańa. Spośród nowych państw jest na tej liście tylko Czechosłowacja (dopisać by można jeszcze Irlandię, choć i tu w latach 30-tych wystąpił regres demokracji). 336 Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945:5) I. Stare i nowe demokracje Sukcesem demokracji po r. 1918 było rozszerzenie praw wyborczycbh na kobiety w krajach o długich tradycjach państwowych, takich jak Wiełksa Brytania, weimarskie Niemcy, Austria, Holandia, Szwecja (Norwegia i Daniaa zrobiły to trochę wcześniej). Nie dołączyła do nich Francja, bo niechętnele głosowaniu kobiet okazały się nie tylko środowiska konserwatywne, leczz i lewicowe (radykałowie): te drugie obawiały się wpływu, jaki na kobiecy mógł wywierać kler. Oto odbijała się na stanie demokracji kłótnia laickiejej Trzeciej Republiki z Kościołem, stonowana zresztą przez wydarzenia woo- jenne. Francuzki nie były jednak odosobnione: aż do końca okresu mię-ę- dzywojennego kobiety nie głosowały m.in. we Włoszech, Belgii, Szwajca-a- rii, Jugosławii. Zmieniło się to dopiero po drugiej wojnie światowej, alde Francuzki otrzymały prawa wyborcze już w 1945 r., Szwajcarki dopieroro w r. 1971. "Stare" demokracje uznały w r. 1918, że wojna ukazała wyższość in-i- stytucji demokratycznych nad "biurokratyczno-militamymi", wymagają wiece one doskonalenia, a nie jakichś gruntownych zmian. Brytyjska czy fran-i- cuska gospodarka wojenna kierowana przez państwo (obie zresztą dalekieie od rygorów niemieckich) miała ustąpić przed tradycyjnym liberalizmemoi ekonomicznym, w którym rola państwa na obszarze gospodarki była nie-i- zwykle skromna. Jednakże w wysoko rozwiniętych państwach (a takieie były "stare" demokracje) trwały procesy komplikowania się życia społecz-z- nego, zapoczątkowane w XIX w. postępami cywilizacji przemysłowej, j. Rosła zatem nadal - także w systemach liberalnych - rola biuro-i- k racji racjonalizującej zarządzanie, lecz skłonnej do wymykania się spodid demokratycznej kontroli. Teoretycznym refleksem tego zjawiska były wni-i- kliwe i raczej pesymistyczne w ocenie przyszłości analizy Maxa Webera.a. Wielki Kryzys lat 30-tych postawił "stare" demokracje pod ścianą i zmu-i- sił do szukania ratunku we wzroście interwencjonizmu państwo-i- w e g o. Poszukiwania szły zresztą w różnych kierunkach. W Wiekiejij Brytanii kryzys dal bezprecedensowe zwycięstwa wyborcze (1931, 1935))) konserwatystom, którzy przecież już w początku stulecia domagali sięię powrotu do celnego protekcjonizmu. W Stanach Zjednoczonych także dośćić szybko (wraz z wyborem Franklina Roosevelta na prezydenta w r. 1932)^) 3377 Powszechna historia ustrojów państwowych dokonano wyraźnego zwrotu. Miast spokojnie czekać, aż kryzys sam się wypali (to była recepta liberalna), podjęto próbę zastosowania w praktyce socjalliberalnych, aktywnych metod zwalczania kryzysu. Polegały one na zwiększaniu siły nabywczej mas poprzez organizowanie wielkich robót publicznych, pomocy dla farmerów, bezrobotnych, mniejszości narodowych. .Dokonano także dewaluacji dolara. Niektóre decyzje (jak legalizacja związ- ków zawodowych) ściągnęły na głowę Roosvelta oskarżenia o socjalizm... W sumie polityka rooseveltowskiego Nowego Ładu, ekonomicznie mniej skuteczna niż głosi jej legenda, wymagała uruchomienia potężnej siły rzą- du federalnego w sferze socjoekonomicznej; umocniła też znacznie pre- zydenturę, a osłabiła opozycyjny wobec Nowego Ładu Sąd Najwyższy. We Francji takie działanie było niemożliwe ze względu na liberalne stereotypy myślenia polityków mieszczańskich (także radykałów, bez któ- rych tworzenie rządu było praktycznie niemożliwe) i, przede wszystkim, z powodu nieuleczalnej słabości i niestabilności rządów. Słabe koalicyjne gabinety były zablokowane różnymi, często sprzecznymi żądaniami wy- borców poszczególnych partii. Całkowicie unicestwiono projekty reform ustrojowych i ekonomicznych premiera Tardieu zafascynowanego wzora- mi anglosaskimi: zamarzył on sobie wielką modernizację gospodarki, wy- datne wzmocnienie władzy wykonawczej, ewolucję ku anglosaskiemu sy- stemowi dwupartyjnemu. Zdesperowani bezskutecznym miotaniem się rządów prawicowych Fran- cuzi oddali walkę z kryzysem w ręce partii reprezentujących interesy naj- bardziej poszkodowanych - robotników i drobnych posiadaczy. Wybory z wiosny 1936 r. dały bezprecedensowy sukces socjalistom i komunistom; radykałowie stracili głosy jako współodpowiedzialni za poprzedni bała- gan, ale pozostali wielką partią. Mógł tedy powstać rząd dysponujący mocną większością. Ów rząd "Frontu Ludowego" zmienił klimat polityczny, odbudował autorytet władzy, rozbudował ustawodawstwo socjalne (co skró- ciło dystans dzielący Francję od innych państw wysoko rozwiniętych). W sferze ekonomicznej popełniono jednak niemało błędów, co utrudniało wychodzenie z kryzysu. Walnie natomiast temu dopomogła rozgrzewająca koniunkturę polityka zbrojeń: na tle złej sytuacji międzynarodowej rząd intensywnie modernizował armię. Duże różnice między partnerami "Fron- tu Ludowego" rozbiły go w r. 1938, ale sporo po nim pozostało, impuls okazał się bardzo silny. 338 Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945) Demokratyczna Szwecja walczyła z kryzysem na swój sposób. Zastoso- wano amerykańskie metody pobudzania siły nabywczej i konsumpcji: wiel- kie roboty publiczne, pomoc dla rolnictwa, popieranie eksportu przez de- waluację korony itd. W Szwecji rozrzut głosów między partie polityczne był znaczny, miast jednak tworzyć, jak we Francji, kruche i skłócone koalicje, praktykowano tu "parlamentaryzm mniejszościowy". Rząd for- mowała partia mniejszościowa i dzięki rozwiniętej sztuce kompromisów znajdowała poparcie dla ważnych decyzji raz u jednej, raz znów u innej partii. Dla walki z kryzysem rząd socjaldemokratów zdobył solidne popar- cie partii chłopskiej. Kraj zaczął wychodzić z kryzysu już w 1933 r. Bar- dzo to wzmocniło szwedzką socjaldemokrację, która w 1936 r. zdobyła większość w izbie niższej parlamentu. Wielki kryzys nie powalił więc "starych" demokracji, choć je osłabił: przyczynił się do wzrostu liczby wielbicieli rozwiązań totalitarnych - fa- szystowskich czy też stalinowskich. Jednak w krajach anglosaskich i w Szwe- cji, w Holandii czy Szwajcarii partie komunistyczne i ruchy faszyzujące były słabe. Gorzej we Francji: partia komunistyczna, w latach 20-tych skraj- nie sekciarska i nieliczna, od 1930 r. przyjęła politykę "otwarcia", co dało jej w wyborach 1936 r. 1,5 min. głosów. Ale swój sukces komuniści zawdzięczali taktyce wejścia do demokratycznej gry. Szczerość owej tak- tyki budziła mocne wątpliwości nawet wśród ich partnerów z Frontu Lu- dowego; krępowała ona wszelako partii komunistycznej swobodę ruchów. Z kolei nacjonalistyczne i faszystowskie "ligi" miały we Francji liczną klientelę, ale rozproszkowane i skłócone nie zdołały zagrozić demokracji. Próba "ligowego" puczu w lutym 1934 r. skończyła się żałosnym fias- kiem. Jeśli wewnętrzne zagrożenia "starych" demokracji nie skłaniały do bi- cia na alarm, to jednak samopoczucie krajów demokratycznych było mar- ne i pogarszało się wyraźnie. Przyszłość ich wydawała się niepewna, a to nie pobudzało optymizmu, witalności, dynamizmu działań. Oto bowiem systemy demokratyczne ustanowione po r. 1918 załamywały się kolejno i ustępowały przed ofensywą totalizmu i autorytaryzmu. Po wojnie do rodziny demokratycznej weszły nowe państwa europej- skie: Irlandia na Zachodzie (de facto niepodległa od 1921 r., choć do roku 1937 na statusie dominialnym), na Wschodzie - Finlandia, trzy republiki 339 Powszechna historia ustrojów państwowych bałtyckie, Polska, Czechosłowacja, Jugosławia ("Królestwo Serbów, Choi- watów i Słoweńców"), przez krótki czas Ukraińska Republika Ludowa. Później jeszcze dołączyła do demokracji republika Grecji (w roku 1924, gdy zwycięstwo wyborcze republikanów usunęło króla Jerzego II) i Hisz- pania (1931). Droga tej ostatniej do demokratycznej republiki była szcze- gólnie zawiła. Od 1876 r. Hiszpania była liberalną monarchią konstytu- cyjną, w której zmieniali się wciąż u steru liberałowie i konserwatyści; w r. 1923 królewski zamach stanu Alfonsa XIII wydał Hiszpanię w ręce autorytarnej dyktatury generała Miguela Primo de Rivery (1923-1930), najpierw wojskowej, po dwu latach cywilnej. I wreszcie rok 1931 przy- niósł (po odejściu najpierw dyktatora, potem króla) demokratyczną repu- blikę. Nie było jej dane przetrwać długo. Demokracja zawitała po r. 1918 do państw pokonanych w wojnie. Re- publikański i demokratyczny system przyjęły Niemcy oraz Austria. Kon- stytucja weimarska z 1919 r. nadała Niemcom ustrój republiki federalnej obejmującej 21 Landów, tj. krajów z własnymi parlamentami i rządami, oraz bardzo zdemokratyzowała instytucje polityczne: przyznano prawa wy- borcze kobietom, cenzus wieku obniżono do 20 lat, prezydenta republiki weimarskiej wybierano na 7 lat w głosowaniu powszechnym (by go jed- nak nie wzmacniać nadmiernie, przewidziano możliwość usunięcia pre- zydenta z urzędu w drodze referendum zarządzanego przez Reichstag, tj. izbę niższą parlamentu). Reichstag oczywiście pochodził z wyborów de- mokratycznych; druga izba parlamentu, Reichsrat, reprezentacja Landów, miała w procesie ustawodawczym tylko prawo weta zawieszającego. Rząd, z kanclerzem na czele, ponosił odpowiedzialność polityczną przed parla- mentem. W praktyce -jak to zwykle bywa, gdy prezydent pochodzi z wy- borów powszechnych, a uprawnienia ma ograniczone - nastąpiło wzmoc- nienie pozycji prezydenta (m.in. w stosunku do rządu, ale i do parlamentu, który przyznawał prezydentowi prawo wydawania norm ustawowych). Dość podobnie wyglądała konstytucja Austrii (1920), republiki federalnej z pre- zydentem (tu różnica) wybieranym przez połączone izby parlamentu. I tu- taj doszło do wydatnego wzmocnienia pozycji prezydenta, ale dokonano tego poprzez zmianę konstytucji (1929): odtąd wybierany był on w głoso- waniu powszechnym, otrzymał prawo rozwiązywania parlamentu, ograni- czone prawa ustawodawcze, zwierzchnictwo nad armią. W obu państwach Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945) niemieckich, Republice Weimarskiej i Austrii, demokracja załamała się w tym samym czasie (1933-34). Drugi sukcesor monarchii austro-wę- gierskiej, Węgry, w ogóle nie zakosztowały demokracji. Po kilku miesią- cach chaosu, który nastąpił po klęsce wojennej państwa habsburskiego, powstała epizodyczna Węgierska Republika Rad (od marca do sierpnia 1919 r.), obalona przez interwencję zbrojną rumuńsko-czeską, po czym od razu objął dyktaturę admirał Miklos Horthy, który ogłosił się regentem Królestwa Węgier. Nowe demokracje korzystały z cudzych doświadczeń. W wielu konsty- tucjach widoczny jest wpływ instytucji Trzeciej Republiki (np. w polskiej konstytucji marcowej, w konstytucji czechosłowackiej z r. 1920). W in- nych z kolei - wpływ konstytucji weimarskiej (np. w konstytucji Finlandii z 1919 r., Hiszpanii z 1931 r.). Demokratyczna gorliwość nowych adeptów ludowładztwa stwarzała jednak niemało dylematów. To nie tylko klasycz- ny problem stosunku między władzą ustawodawczą, najbliższą suweren- nego ludu, a rządem, podejrzewanym o chęć przekraczania swych upraw- nień (które skądinąd musiały być rozległe wobec mnożących się trudno- ści). Innym dylematem była relacja między parlamentem i sądami: czy należy przyznać sądom prawo badania konstytucyjności ustaw (model ame- rykański), czy prawo takie wykluczyć (wedle francuskiego wzoru)? Cze- chosłowacja przyjęła pierwsze rozwiązanie, Polska - drugie. Parlament pochodził przecież z demokratycznych wyborów suwerennego narodu, a sę- dziowie - z nominacji (i to często władz zaborczych!). Jakże zatem po- zwalać, by sądy stawały ponad parlamentem - rozumowali rzecznicy dru- giego rozwiązania. Ale wykluczenie badania konstytucyjności ustaw mogło otworzyć drogę samowoli parlamentu, przekonanego, że zapisane w kon- stytucji swobody i prawa obywatelskie mają raczej dekoracyjny charakter. Ponadto w Polsce po r. 1921 ciągle obowiązywało mnóstwo ustaw zabor- czych jawnie sprzecznych z konstytucją marcową. Nie można było szybko ich zmienić, i nie można było uznać, że straciły moc jako sprzeczne z kon- stytucją. Osłabiało to autorytet konstytucji, podważało powagę całego po- rządku prawnego, bo obywatele nie mogli korzystać z praw przyznanych im przez ustawę zasadniczą. Inny dylemat stwarzała sądowa kontrola administracji na de częstych sporów między urzędem a obywatelem. Czy przyjąć system brytyjski (obo- 341 Powszechna historia ustrojów państwowych wiązujący także w wielu innych "starych" demokracjach) oddający te spo- ry Jurysdykcji sądów powszechnych, czy też francuski tworzący odrębne, wyspecjalizowane sądy administracyjne? Ten drugi system miał duży, finezyjny dorobek w dziedzinie orzecznictwa i dobrze brzmiące uza- sadnienie: zasadę "oddzielenia sądów od administracji" sformułowaną w pierw- szej fazie rewolucji francuskiej (ale wówczas chodziło o uwolnienie sądów od administracyjnej presji). Miał też kiepską genezę: prototypem najwyż- szego sądu administracyjnego była stworzona za czasów Konsulatu Rada Stanu, całkowicie uzależniona od Pierwszego Konsula. Po reformie z 1872 r., a zwłaszcza od początku XX w. ta część działalności Rady Stanu zdobyła sobie zasłużony autorytet: był to znakomity najwyższy sąd administracyj- ny. Jednakże doświadczenie sądów administracyjnych w Prusach i Austrii rodziło obawy, że taka forma sądowej kontroli administracji pachnie jej "napoleońskim" uzależnieniem od władzy rządowej. Obawiano się, że gdy demokracja osłabnie, sądy administracyjne nie będą zdolne bronić obywateli, bo uzależnią się od rządu (i taki właśnie los spotkał m.in. polski Najwyższy Trybunał Administracyjny po r. 1926). Te spory o możliwie najlepszy kształt instytucji demokratycznych zda- wały się dobrze wróżyć "nowym" demokracjom. Podobne rokowania - ale to dotyczyło i demokracji "starych" - zdawały się wynikać z upowszech- nienia w okresie międzywojennym dobrze zorganizowanych i masowych partii politycznych. Burzliwie się rozwijały organizacje i stowarzyszenia, w szczególności związki zawodowe. Zapowiadało to tak ważną dla demo- kracji masową partycypację obywateli w życiu publicznym, w tym także aktywizację demokratyczną klas społecznie słabszych: robotników, drob- nych posiadaczy miejskich, chłopów. Pojawianie się masowych partii ro- botniczych i chłopskich zmieniało pejzaż polityczny krajów demokratycz- nych. Podobne procesy zachodziły zresztą i w niektórych "starych" demokra- cjach. Wspominaliśmy już o bezprecedensowym sukcesie socjaldemokracji szwedzkiej, która w 1936 r. wraz z małą grupą komunistów niezależnych od Moskwy zdobyła większość w parlamencie; nigdy przedtem w Szwecji nie udało się to żadnej partii. W Wielkiej Brytanii Partia Pracy zdołała się wcisnąć do systemu dwupartyjnego: przez pewien czas funkcjonował tedy system trójpartyjny i rządy koalicyjne (niezbyt udane). Rywalizacja Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945) Partii Pracy i liberałów dawała przewagę raz jednej partii, raz drugiej (przy bardzo mocnej pozycji konserwatystów) - aż do 1935 r., gdy Partia Pracy zdobyła miażdżącą przewagę nad liberałami w liczbie oddanych głosów (8,5 min. do 2,5 min.) i jeszcze większą w zdobytych mandatach (154 do 33). Powrócił więc reżim dwupartyjny. We Francji kilka miesięcy później, wiosną 1936 r., partia socjalistyczna (SFIO) po raz pierwszy zdy- stansowała wielką i sławną partię radykalną (149 mandatów do 111). W połowie lat 30-tych szwedzki premier-socjalista (Per Hansson) nie był tu rewelacją, bo już wcześniej charyzmatyczny lider socjalistów Hjalmar Bran- ting pełnił funkcję szefa rządu (w latach 1920 i 1921-23). Ale sensacją było pojawienie się w Wielkiej Brytanii premiera-laburzysty Ramsaya MacDo- nalda (1924, 1929-1935) i socjalisty Leona Blumajako premiera Francji (1936-1937 i na krótko 1938). A jednak, jak już była o tym mowa, wiele systemów demokratycznych upadło, dając wolne pole reżimom autorytarnym i totalitarnym; optymistyczne prognozy szans demokracji zawiodły. //. Reżimy autorytarne Autorytaryzm stał się dominującym systemem w długim pasie od Fin- jandii po Grecję, lecz także na Półwyspie Iberyjskim. Demokracja ulegała tam militarnym przewrotom i monarchicznym zamachom stanu. W 1923 r. nastąpił przewrót w Bułgarii zorganizowany przez nacjonalistów Alek- sandra Gankowa i królewski zamach stanu w Hiszpanii, który oddał wła- dzę generałowi Primo de Riverze; w 1926 r. doszło do zamachu majowego w Polsce i przewrotu wojskowego w Portugalii, który wykonał marszałek Carmona; w 1929 r. miał miejsce antydemokratyczny królewski zamach stanu w Jugosławii; w 1930-31 r. w Finlandii o krok od władzy byli faszyzujący lappiści, ostatecznie wzięła tu górę nacjonalistyczno-konser- watywna prawica, tworząc jednak, przy pomocy ustaw o ochronie republi- ki, system autorytarny; w 1934 r. ostry reżim autorytarny ustanowiono w Austrii; w 1935 r. republika grecka uległa przewrotowi generała Kondi- lisa, którego po roku zastąpił gen. Metaxas; w 1936 r. rebelia wojskowa w Hiszpanii dała początek wojnie domowej, w której poległa demokra- 343 Powszechna historia ustrojów państwowych tyczna republika; w 1938 r. dokonał się królewski zamach stanu w Rumu- nii. Autorytaryzm zawitał też do republik bałtyckich wraz z zamachami stanu prawicowych liderów: Antonasa Smetony na Litwie (1926), Karlisa Ulmanisa na Łotwie (1934) i Konstantina Patsa w Estonii (1934). Ustanawiane kolejno reżimy autorytarne lat międzywojennych określa- ne były nierzadko mianem "faszystowskich", głównie we frazeologii ko- munistycznej, ale nie tylko (to w nauce amerykańskiej pojawił się termin "klerófaśżyzm" na określenie reżimu austriackiego z lat 1934-1938). Istot- nie, niektóre reżimy autorytarne inspirowały się "korporacyjnymi" wzo- rami faszyzmu włoskiego i szły daleko w likwidowaniu politycznego plu- ralizmu. Dotyczyło to właśnie Austrii po r. 1934, Łotwy pod rządami Ulmanisa czy Portugalii w systemie stworzonym przez Antonio Salazara (od 1932). Owszem, w krajach rządzonych autorytamie me brakowało ruchów faszyzująco-totalitamych. Taki charakter miała np. rumuńska Że- lazna Gwardia (,,Legion św. Michała Archanioła") pod wodzą Comeliu Codreanu; za ruchy faszystowskie można uznać wspomnianych fińskich lappistów czy węgierskich strzałokrzyżowców; w Austrii duże wpływy miała totalitarna partia hitlerowska. Jednakże rządzące reżimy autorytarne traktowały owe ruchy faszystowskie jako rywali do władzyjako wichrzy- cieli rujnujących z trudem osiągniętą polityczną stabilizację, wreszcie - jako agentów obcych sił, Mussoliniego czy Hitlera. Walka autorytaryz- mów u władzy i ruchów totalitarnych przybierała niekiedy formy drastyczne i krwawe (np. w Rumunii konflikt Żelaznej Gwardii z reżimem królew- skim Karola II). Oczywiście, liczne wspólne idee łączyły systemy autorytarne i faszystow- skie: nacjonalizm, antykomunizm, wrogość do demokracji, do klasyczne- go parlamentaryzmu oraz do rozbudowanych praw i swobód_ obywatel- skich, kult silnego rządu zapewniającego porządek. Ustrojowe konsek- wencje wynikające z tych idei były jednak w poszczególnych krajach rządzonych autorytamie mocno zróżnicowane^Jadykaine^w Austrii czy Portugalii, powściągliwe w Hiszpanii za rządów Primo de Rivery, na Wę- grzech, w Polsce. Była z reguły w reżimach autorytarnych przymieszka-- konserwatyzmu wynikająca z ich społecznego zaplecza (ziemiaństwo, hie- rarchia duchowna, dwory królewskie w monarchiach, stare aparaty biuro- kratyczno-militarne...). Ów element zachowawczości sprawiał, że systemy Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945) te nie chciały lub nie bardzo potrafiły manipulować wielkimi ruchami masowymi (co było typowe dla faszyzmu); Jlie lubiły brutalnych i krzykli- wych demagogów faszystowskiego typu; tylko w ograniczonym wymiarze odnawiały elitę polityczną (podczas gdy faszyzmy akcentowały wolę od- dawania władzy ludziom nowym). Systemy autorytarne różniły się od faszyzmu tym, że z reguły nie two- rzyły wielkich, świetnie zorganizowanych i zdyscyplinowanych monopar- tii. Starania o zbudowanie szerokich "frontów", "bloków" czy "ruchów" popierających władzę robione były bez szczególnej energii i przynosiły ograniczone efekty. Sedno władzy pozostawało przy rządzie sterowanym przez szefa władzy wykonawczej (monarchę, regenta, prezydenta; czasem faktycznego dyktatora nie piastującego najwyższych urzędów: to casus Józefa Piłsudskiego). Niekiedy taka najwyższa władza przerastała jej pia- stuna, co otwierało wrota do rywalizacji ośrodków władzy, jak znów w Pol- sce pod rządem konstytucji kwietniowej, gdy Piłsudskiego zabrakło. Za-, pleczem władzy rządu nie była wielka monopartia, lecz aparat biurokra- tyczny i militarny. /'W systemach autorytarnych utrzymywały się, w większym lub mniej- szym zakresie, relikty ustroju demokratycznego. Nie wszę-.., dzie zakazywano działania partii politycznych i likwidowano parlament, powołując co najwyżej jakąś jego namiastkę w postaci reprezentacji sta- nowo-korporacyjnej na wzór włoski (Hiszpania Primo de Rivery w 1926 r., Austria w r. 1934). Można oczywiście krytykować zredukowanie upraw- nień ustawodawczych parlamentu i jego kontroli nad rządem w Polsce, na Węgrzech czy w Jugosławii, można wytykać niedemokratyczne zasady ordynacji wyborczych - ale mimo wszystko ów system przedstawicielski istniał, dawał niejakie oparcie opozycji politycznej, zachowywał choćby skromne elementy pluralizmu partyjnego. , Autorytaryzm nie ma totalitarnej ambicji kontrolowania wszystkich pól Judzkiego życia ani roszczeń do monopolu światopoglądowego. Raczej rzadkie były zatem przypadki ostrych konfliktów autorytarnej władzy ze związkami wyznaniowymi. Władza zadowalała się posłuszeństwem oby- wateli i w razie potrzeby wymuszała "porządek" brutalnymi metodami. Mamy tu jednak raczej skrępowanie społeczeństwa zakazami i ogranicze- niami, niż próbę "uformowania" go do "dynamicznych", pozytywnych działań politycznych w ramach państwowego scenariusza. Nie uprawiał 345 Powszechna historia ustrojów państwowych l - , ..,."" \\ A"'-"". • : " ^MISsss^ [' tez, autorytaryzm, jak to czynił faszyzm, rozbudowanejMęmagógaspolecz- > -ne!, która reżimom totalitarnym nadawała fasadę troski o ludzi pracy. Nie oznaczało to oczywiście braku ambicji etatystycznych; AĆ^ intensywnego wpływania na procesy gospodarcze poprzez,^olityke^r>an,- ^stwową (a osobliwie tworzenie sektora publicznego) wyróżniała rządy auto- rytame; tendencje liberalizmu ekonomicznego były im najczęściej równie obce jak liberalizm polityczny. Czasami osiągano zresztą niemałe efekty (np. w Hiszpanii pod dyktaturą Primo de Rivery). Etatyzm w gospodarce postrzegano m.in. jako przesłankę rozwijania solidnego potencjału mJlitarneg.o. ~- ,^ W krajach, które przyjęły reżimy autorytarne, wystąpiły bowiem po roku 1918 ostre konwulsje rewolucyjne; Europa wschodnia czuła się zagrożona przez bliskość bolszewickiej Rosji, a od 1922 r. ZSRR (zauważmy nawia- sem, że była to osobliwa nazwa państwa, pozbawiona jakichkolwiek od- niesień geograficznych i etnicznych, co miało ułatwiać jego rozszerzenie się "na cały świat"). Troskę o potencjał militarny uzasadniano też całym kłębowiskiem konfliktów narodowych w tym regionie. Wobec skompliko- wanego przemieszania narodów wykreślanie granic wedle kryteriów etno- graficznych było niemożliwe; nie wyobrażano też sobie możliwości maso- wych, przymusowych przesiedleń (zwłaszcza po brutalnym wyrzuceniu przez rząd turecki Greków z zachodniej Turcji, gdzie ludność grecka sie- działa od czasów homerowych). Trudne problemy mniejszości narodo- wych stanowiły tedy pożywkę dla postaw i ruchów nacjonalistycznych w tym regionie Europy; żywy też był antysemityzm. W efekcie^ rządy autorytarne dość paradoksalnie łączyły kult "rdzenności" ustroju i obronę wartości narodowych z ponadnarodowymi odwołaniami do^BuchTcza'' su", który wszędzie niesie bankructwo demokracji i zmusza do tworzenia i "muskularnych" ustrojów politycznych. Silnym i nacjonalistycznie zorientowanym reżimom sprzyjało też poczucie pokrzywdzenia przez państwa, które wygrały wojnę, a niekiedy frustracje z powodu niedostatecznej rekompensaty za wojenne wysiłki i straty. Wę- grzy bardzo boleśnie odczuli redukcję terytorium ich państwa z 325 tyś. km w r. 1914 do 93 tyś. km ; poczucie krzywdy występowało także w Turcji, Bułgarii, Austrii (zwycięscy alianci nie tylko okroili terytorium Austrii, lecz także zabronili Austriakom myśleć o połączeniu się z Repu- bliką Weimarską i zmusili do zarzucenia przez nich nazwy "Republika Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945) Niemiecko-Austriacka"). Z kolei Włochy i Grecja, formalnie kraje zwy- cięskie, były ciężko sfrustrowane, bo nie otrzymały tego, co im obiecywa- no i do czego, wedle własnego mniemania, miały najsłuszniejsze prawo. Nie tylko siła nacjonalizmów i powojenne frustracje osłabiały ład de- mokratyczny w "nowych" demokracjach. Głęboki wpływ na ten proces miały trudności i konflikty związane z kryzysem ekonomicznym lat bez- pośrednio powojennych, a od r. 1930 z Wielkim Kryzysem. Nie sprzyjała stabilizacji demokratycznej^siła konserwatyzmów: wielkiej własności ziem- skiej, Kościołów, aparatów biurokratyczno-militarnych (w wielu krajach odziedziczonych po monarchiach postabsolutnych i bardzo niechętnych demokratycznym procedurom). Z drugiej strony, w porównaniu ze "stary- mi" demokracjami dużo słabsze były tu siły, które mogłyby się stać soli- dną podporą instytucji demokratycznych. Przemysł, handel, finanse były podzielone etnicznie i politycznie, po części uzależnione od zagranicy, po części powiązane z siłami zachowawczymi. Inteligencja w takich kra- jach jak Polska, Rumunia, Jugosławia - ambitna politycznie - miała słabe szansę w powszechnym głosowaniu, gdyż status inteligencki nie był naj- lepszą rekomendacją dla ludowych wyborców. Robotnicy (poza Polską i Czechosłowacją, a na drugim krańcu Europy Hiszpanią) byli niezbyt liczni; część (niewielka) przystała do komunistów, wrogich demokracji (w Hiszpanii do równie jej wrogich anarchistów); część ulegała wpływom nacjonalistycznym. Wśród chłopstwa - sporo bierności politycznej lub skłonności konserwatywnych. Inaczej było w Bułgarii, gdzie silną pozycję zdobył masowy i radykalny Związek Chłopski premiera Aleksandra Stam- bolijskiego; złamał tę siłę nacjonalistyczny przewrót Gankowa z 1923 r. Granice między autorytaryzmem i totalitarnym faszyzmem nieraz sta- wały się płynne. We włoskim faszyzmie występowały cechy charaktery- styczne dla autorytaryzmów, choć ich znaczenie było raczej fasadowe; do reżimu włoskiego zbliżały się systemy "korporacyjne": austriacki "kle- rofaszyzm" i proklamowane w 1933 r. przez Salazara portugalskie "nowe państwo" (Estado Niumi}. Niektóre reżimy autorytarne "usztywniały się", zwłaszcza w okresie wojny (i nie bez hitlerowskiej presji): to m.in. przypa- dek reżimu Vichy we Francji po r. 1942. Z kolei, znów nie bez wpływu sytuacji zewnętrznej, półtotalitamy z początku reżim frankistowski w Hisz- panii bardzo powoli tracił po r. 1945 faszystowskie właściwości, które ulegały stopniowej erozji. 347 Powszechna historia ustrojów państwowych III. Totalitaryzmy we Włoszech i w Niemczech Termin ^totalitaryzm" wymyślili faszyści włoscy. To faszystowski filo- zof Giovanni Gentiie oświadczył, iż "faszyzm jest totalitarny"; Mussolini stworzone przez siebie państwo określał mianem Stato totale. Pojęcie to- talitaryzmu zaczęło robić wielką karierę w okresie zimnej wojny, bo stało się wspólnym mianownikiem dla reżimów włoskiego i hitlerowskiego, już pokonanych, i dla systemu stalinowskiego (rozciąganego na niemałą liczbę państw komunistycznych w Europie i Azji). Mimo istotnych różnic układu Sflcjoekonomicznego, podobieństwa polityczne były wyraźne i przekracza- ły granice odmiennych, deklarujących zażartaJvzajemnaJvrogosc ideolo- gii - faszystowskiej i komunistycznej. Wyróżniają więc totalitaryzm, bez względuJia barwę ideolo- giczną, rządy monopartyjne, monopolistyczne zakusy oficjalnej doktryny politycznej, szczelna kontrola mediów komunikacji społecznej, system ter- rorystycznego, policyjnego nadzoru nad całym obszarem życia publicz- nego (a po części i prywatnego), centralistyczna i biurokratyczna organiza- cja państwa ogarniającego (w mniejszym lub większym zakresie) także kontrolę gospodarki. Totalitaryzm wykorzystuje nowoczesne tech- niki władzy, by nadzorować wszystkie pola i formować ,,nowego człowieka": nie tylko posłusznego władzy, lecz aktywnego, zaangażowa- nego głęboko po jej stronie, zawsze zresztą w granicach szczegółowo y przez władze przygotowanego scenariusza. Pisarz Curzio Malaparte, dobrze znający faszyzm włoski, definiował półżartem totalitaryzm jako system, "w którym wszystko to, co nie jest zakazane, jest obowiązkowe". Faszyzm włoski był pierwszy; w odróżnieniu od Hitlera, któremu wy- starczyło kilka miesięcy, Mussolini zdobywał pełnię władzy na raty. Sławet- ny "marsz na Rzym" w październiku 1922 r. był tylko otwarciem drogi; później przez prawie dwa lata partia faszystowska dość zgodnie współ- pracowała w rządzie koalicyjnym z prawicą. Dopiero po "zmanipulowa- niu" wyborów wiosną 1924 r. prawica zaczęła się burzyć, utworzyła opo- zycyjną szeroką "koalicję awentyńską", której wszakże nie poparli ani król Wiktor Emanuel III, ani armia. Mussolini wykonał tedy w styczniu 1925_r. .drugi zamach stanu: ogłosił ustanowienie państwa totalno-korpo- \ racyjnego, a siebie mianował jego Wodzęm.JLPjce.., \^' ~^^ 348 Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945) Reżimy faszystowskie powoływały się na dwie wartości naczelne: p a n -:_ siwo i n ą ród.,.. We włoskiej wersji^JanatwoL^yskiłcLprzewagę.Jlad_ wspólnotą narodowa, co wynikało m.in. z faktu, że Mussolini (podobnie jak ongiś Machiavelli, którego Duce uważał za swego mistrza) dość scep- tycznie oceniał współczesną sobie generację Włochów jako ludzi mało zdolnych do heroizmu, poświęceń, dyscypliny. W takiej sytuacji państwu wypadło przyznać misję wdrożenia Włochów do narodowych cnót: sta- wiania dobra wspólnoty ponad interesy indywidualne i grupowe, dyscypli- ny, posłuszeństwa, wiary w faszystowską doktrynę, waleczności. Dewiza^ \ faszyzmu^brzmiała zwięźle: "Wierzyć, być posłusznym, walczyć". • Z nauk Machiavellego wynikało, że w sytuacjach wyjątkowych (zagro- żenia bytu narodowego, wojny zewnętrznej lub domowej, tworzenia no- wego ustroju) konieczna jest bezwzględna dyktatura władcy ("księcia" dawniej, "wodza" obecnie) i jego drużyny. W takim stanie wyjąt- kowym wszystko się polityzuje, kryteria prawne ustępują politycznym, a przede wszystkim zasadzie skuteczności działania. Jednakże owo ,,pań- stwo stanu wyjątkowego", które iaiato.bye-środkiem do celu (uformowa- nia nowego człowieka i nowego narodu), rychło stało się celem i trwałą formułą rządzenia w paradoksalnym "permanentnym stanie wyjątkowym". Wcieleniem wszechwładnego, państwa był Duce. Faszystowski Wódz to unowocześniona wersja starej władzy ma- gicznej .(teraz zwanej przez uczonych charyzmatyczną): swą własną mocą^ władca wywołuje oczekiwane przez lud rezultaty. Ta znana w starożyt- ności i średniowieczu formuła odżyła nieoczekiwanie w totalitarnych dyk- taturach XX wieku. Wódz narodu (Stalina przedstawiano nawet chętnie jako "Wodza ludzkości") jest reprezentantem sił wyższych (żelaznych praw Historii, Losu narodowego, Opatrzności itd.). Ma zatem nadludzkie wła- ściwości: dysponuje nieomylnością (Duce, ale i Fiihrer "ma zawsze rację"), niezawodną wewnętrzną intuicją (sławne intimo convincimento Mussoli- niego), wszechmocą (u Stalina to refleks nauki Marksa, która "jest wszech- mocna, ponieważ jest słuszna"), siłą pokonywania wszystkich nieprzyja- ciół, wewnętrznych i zewnętrznych... Dzięki temu Wódz osiąga niebywałe sukcesy: likwiduje kryzysy ekonomiczne i bezrobocie, poszerza granice imperium (w przypadku włoskim - o Abisynię i Albanię), buduje potęgę ekonomiczną i militarną państwa, niekiedy nawet odwraca bieg rzek, zaw- 349 Powszechna historia ustrojów państwowych sze zaś przeobraża oblicze narodu. Wszystko to jest tylko zapowiedzią doczesnego raju (tysiącletniej Rzeszy, nowego imperium Romanum, świa- towego komunizmu). W zamian jednak wymaga się bezwzględnego po- słuszeństwa Wodzowi, nie skrępowanemu żadną formalną legalnością?*" Włoski Wódz kumulował niemało stanowisk państwowych: był szefem rządu, ale i sześciu ministerstw (spraw zagranicznych, spraw wewnętrz- nych, korporacji, wojsk lądowych, marynarki, lotnictwa). Przewodniczył też Wielkiej Radzie Faszystowskiej, która zawłaszczyła funkcje swego rodzaju superparlamentu. Wola Wodza miała moc prawa - tak jak decyzje najbardziej ambitnych władców epoki absolutyzmu. Państwu faszystow- skiemu Duce przypisał prymat nad partią rządzącą: sam niczego na tym nie tracił, bo był wcieleniem państwa. Ów prymat państwa nad partią wyrażał się np. w zasadzie, że sekretarz generalny partii faszystowskiej jest jednym z ministrów; ustrój wewnętrzny partii regulowały ustawy i dekrety państwowe. Była to partia bez cienia jakiejś organizacyjnej demokracji: obowiązywało w niej ślepe posłuszeństwo Wodzowi. Po złożeniu przysięgi wierności dla Duce, nowy członek partii dostawał do ręki karabin: ale to tylko symbol obowiązku walki sprzężonego z wiarą i posłuszeństwem. W praktyce - zupełnie od- miennej od hitlerowskiej - faszyzm włoski posługiwał się dla realizowania swych celów przemocą, którą dysponował aparat państwowy. Przewaga państwa nad partią nie była więc jakąś retoryczną figurą. Obowiązywała ulubiona formuła Mussoliniego: "wszystko przez państwo, nic bez pań- stwa, niczego przeciw państwu". Nie zmieniała tego układu sił reguła przyznająca członkom partii Faszystowskiej monopol na istotne pod wzglę- dem politycznym stanowiska publiczne. Często powtarzano tezę, że totalitaryzm włoski był niepełny czy^ też niedokończony. Nie zniesiono monarchii ani praw do tronu domu Sa- baudzkiego; król teoretycznie pozostał głową państwa, choć jego pozycja była czysto dekoracyjna. Utrzymano fikcję obowiązywania liberalnej kon- stytucji królestwa z 1848 r. (tzw. Karty Albertyńskiej), ale ustawodawstwo faszystowskie nie zostawiło dosłownie niczego z jej liberalnych zasad. Do r. 1939 zachowano parlament, ale jego składu nie określały już wy- bory, lecz decyzje Wielkiej Rady Faszystowskiej i Wodza. I to Duce de- cydował o tym, czym parlament miał się zajmować; inne sprawy zawsze 350 Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945) można było załatwić rządowym dekretem. Wybory do parlamentu miały charakter plebiscytamy (głosowano za reżimem lub przeciw niemu, bo było to głosowanie na całą listę kandydatów) i oczywiście zawsze osiąga- no "doskonałe" wyniki. Jest faktem, że koła dworskie, hierarchia duchowna, niektóre grupy intelektualistów zachowywały jakieś elementy autonomii. Ten cień nie- zależności oraz wymieniane wyżej ustrojowe fikcje i fasady były Musso- liniemu przydatne, bo - w odróżnieniu od Hitlera - dbał on o swój wizę-' runek w obrocie międzynarodowym; chciał być przyjmowany w europej- skich salonach władzy (i zresztą był, aż do napaści na Abisynię). Oczywiste jest także, iż faszyz(r)^ włoski, rue nuaUak Aabolicznego oblicza jak hit- i.eryznL Jeśli obowiązywało tu (od 1938 r.) ustawodawstwo rasistowskie, to jednak nikomu nie przychodziło do głowy masowe eksterminowanie Żydów. Francuscy Żydzi wręcz szukali osłony przed prześladowaniami ze strony Niemców i władz Vichy na obszarze niewielkiej włoskiej strefy okupacyjnej we Francji. Jednakże ów "niedokończony" totalitaryzm włoskiegofaszyzimLtakże.- pokazywał odrażające oblicze. I tu istniały (na niedużą skalę, to prawda) obozy koncentracyjne, i tu policja polityczna torturowała i mordowała. I tu postarano się podporządkować państwu nie tylko wszystko, co poli- tyczne, lecz także sfery życia gospodarczego i zawodowego. Służyły temu celowi upaństwowione korporacje łączące, pod hasłem narodowego soli- daryzmu, pracodawców i pracowników poszczególnych gałęzi gospodarki. I tu wreszcie podejmowano duży wysiłek (przez długi czas skuteczny), aby skłonić zwykłych ludzi do aktywnego wspierania reżimu, choćby tyl- ko poprzez udział w całym scenariuszu oficjalnych organizacji i manife- stacji. Totalitaryzm hitlerowski rywalizację dwu "wielkich wartości", narodu i państwa, rozstrzygał na korzyść narodu - przy założeniu, że wspólnotę narodową reprezentuje jej elita skupiona w partii hitlerowskiej, NSDAP. Przyjęto więc hierarchię odmienną niż we Włoszech. Nie bez znaczenia był fakt, że włoski aparat państwowy, słabszy i mniej wydolny, cieszył się też mniejszym respektem niż niemiecki. Rzesza hitlerowska wyposażona była w doskonałą infrastrukturę państwową wywodzącą się ze starej pruskiej tradycji. Sprawna machina Prus od czasów fryderycjań- skich uczyła posłuszeństwa i porządku Prusaków, a od czasów Bismarcka 351 Powszechna historia ustrojów państwowych dyscyplinowała ogół Niemców. Cieszyła się też szacunkiem, nie powszech- nym wprawdzie, lecz w szerokim społecznym przekroju. W konsekwencji totalitaryzm włoski stawał wobec zadania wzmocnienia i dowartQŚciową-_ _nia państwa, natomiast dla hitleryzmu machina państwowa mogła być groź- nym rywalem Fiihrera i jego drużyny. W istocie, sprawni, kompetentni, konserwatywni funkcjonariusze państwowi Rzeszy żywili najczęściej uczucia ambiwalentne wobec nowej władzy. Nie gustowali w krzykliwej dema- gogii, dostrzegali intelektualny prymitywizm hitlerowskich dygnitarzy, źle znosili ich brutalność i złe maniery. Jednocześnie fascynowała ich poli- tyczna skuteczność nowych panów Niemiec, umiejących wybornie manipu- lować masą ludzką, łapać wJot polityczne okazje, odważnie podejmować ryzyko i wygrywać. Ostatecznie, nie bez wahań i dezercji (niezbyt licznych), aparat państwowy przyjął dominację hitlerowców, służył im swymi fachowymi umiejętnos- ^roL^odził się nawet przykładać rękę do najbardziej karkołomnych .i zbrodniczych przedsięwzięć Adolfa Hitlera. Osławiona konferencja w Wann- see (1942), podczas której rozważano techniczne problemy zadecydowa- nego już "na górze" Holocaustu, jest przykładem zdumiewającego stanu ducha wybitnych dygnitarzy rządowych starej szkoły - biurokratów, tech- nokratów, prawników. Nie rozważano tam wcale, czy można się godzić na tak upiorny zamysł, lecz gorliwie zastanawiano się nad tym, jak zagwa- rantować sprawne pod względem technicznym wykonanie całej operacji. Hitleryzm zdołał skutecznie i trwale opanować i wykorzystywać do swych celów sprawną maszynerię państwową Niemiec; służyła mu ona jeszcze i w ostatniej fazie przed klęską, gdy dalszej służby Hitlerowi od- mawiali niektórzy generałowie i nawet najwyżsi bonzowie partyjni. Prze- dłużyło to żywot totalitaryzmu hitlerowskiego. Koncepcje ustrojowe we wczesnym programie NSDAP z roku 1920 były niedookreślone: nie rozstrzygano jasno nawet kwestii monarchicznej lub republikańskiej formy ustroju. Oczywiście, podstawowe zasady (ale nie instytucje) określono wyraźnie: wrogość do demokracji, parlamenta- ryzmu, federalnej struktury państwa. Szczegółowej wizji ustrojowej jed- nak nie było; nawet określenie "Trzecia Rzesza" nie jest wynalazkiem hitlerowców, lecz konserwatywnego nacjonalisty Artura Moellera van den Bruck. Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945) qPol-4