Henryk Suchar Zmierz Husajna Dedykuję całej rodzinie Henryk Suchar Książka i Wiedza Okładkę i strony tytułowe projektował Krzysztof Suchar Zdjęcia na wkładce ilustracyjnej Juliusz Urbanowicz Redaktor techniczny Krystyna Kaczyńska Korekta Zespół © Copyright by Wydawnictwo „Książka i Wiedza" Warszawa 2003 Wydanie pierwsze Obj. ark. druk. 9,75 Druk i oprawa: GRAFMAR Trzynaście tysięcy sześćset siedemdziesiąta druga publikacja „KiW" Nr inw. ISBN 83-05-13269-2 Spis treści Wstęp Waldemar Milewicz / l 1. Wańka-Wstańka / 13 2. Przed upadkiem / 16 3. Siły Saddama / 23 4. Miraże Bagdadu / 26 5. Tricki / 34 6. Saladyn / 43 T. Wielki Sternik / 49 8. Idol Rzeźnika / 54 9. Mania Kata / 57 10. Miłość / 64 11. Następcy / 70 12. As Stanów Zjednoczonych / 78 13. Tortury / 82 14. Skutki „Pustynnej Burzy" / 88 15. Al-Kaida w Iraku / 103 16. Lęki Ameryki / 110 17. USA—Irak (pięćdziesiąt lat stosunków) / 115 18. Wystąpienie prezydenta G. W. Busha w ONZ /119 19. Opozycja iracka / 122 20. Próby kontroli / 131 21. Rozliczenie / 136 Aneks/139 Irak — kalendarium XX i XXI wieku / 140 Irak — podzial administracyjny oraz gospodarka 1143 Siły zbrojne państw Zatoki Perskiej 1146 Islam 1147 Bibliografia / 155 Wstęp 13 Bagdad, 16 kwietnia 2002 Stoi owinięty iracką flagą, wykrzykując po arabsku coś, co — jak mi później tłumaczy kula- wą angielszczyzną — brzmi mniej więcej tak: „Swoje życie i swoją krew oddam Tobie, Sadda- mie". Cholernie ekspresyjny, dlatego podchodzę. Niezły dziwak — myślę sobie — może się przyda do reportażu. — Skąd jesteś? — pytam. — Z Kut. To takie miasteczko 180 kilometrów od Bagdadu, w stronę Basry. Przyjedź! Pogadamy, Pokażę ci, jak mieszkam. — To kiedy? — pytam ochoczo. Znalezienie roz- mówcy w tym kraju, zwłaszcza takiego, który ze- chce zaprosić cię do siebie, to niezły kąsek. — Jutro — pada odpowiedź. — W południe. Wstęp ___ Wieczorem dzwonię z hotelu. Chcę się upewnić, czy podał mi prawdziwy numer, czy czeka. — Proszę o połączenie z numerem... w Kut. — Proszę bardzo — głos operatorki. — Ile będę czekał? — Niedługo. Czekam. Godzinę, dwie. W końcu idę spać. Rano budzi myśl: przecież nie połączyli mnie wcale. Dzwonię do operatorki. — Za chwilę połączę. Mija godzina. Telefon milczy. Ryzykuję. Jedzie- my. — Nigdzie nie jedziemy! — stwierdza stanowczo nasz iracki opiekun. Bez jego zgody nie można się ruszyć z hotelowego pokoju. — Jedziemy — upieram się równie stanowczo. — Nie jedziemy! Gość jest niewzruszony. — OK, jedźmy w takim razie do Twojego szefa. — Do niego możemy — odpowiada po krótkim wahaniu. Szefowi, a właściwie całej gromadzie smutnych facetów w ministerstwie bez nazwy robię karczem- ną awanturę. Straszę. Oni słuchają, coś gardłują między sobą. W końcu kłócą się. Nacieram tym śmielej: — Polecą głowy, Wasze głowy, jeśli za dwie go- dziny nie będziemy w Kut. Tam czeka na nas bar- dzo wpływowa osobistość. Zaczyna się przesłuchanie: 8 ________________________________________Wstęp — Gdzie go poznałeś? — Wczoraj, na oficjalnych uroczystościach uro- dzinowych w Tikricie Jego Ekscelencji Prezydenta Saddama Husajna. — Jak się nazywa? — Tak i tak. lano Konsternacja. Nie wiedzą, nie słyszeli, ale nie są pewni. — Kto cię z nim poznał? — Jak to kto? Wysoki funkcjonariusz waszego ie- ministerstwa. To on nam go polecił. — Jaki funkcjonariusz? fczo — Taki wysoki, z wąsami (w tym kraju każdy się facet, wzorem Jego Ekscelencji, nosi wąsy). Dzwonią do szefa. Na szczęście telefony w tym x kraju służą głównie do ozdoby biurek. W końcu je- den, najważniejszy bierze na siebie ryzyko: ?a. — Jedźcie — zrezygnowany, ale jeszcze bardziej n wystraszony zwraca się do naszego przewodnika. Na miejscu postanawiam najpierw odwiedzić h miejscową bezpiekę. Jeśli tego nie zrobię, myślę so- m- bie, opiekun każe natychmiast wracać. Na progu staję jak wryty: nasz wczorajszy dziwak. Padamy sobie w objęcia, jak starzy przyjaciele. Cyrk obser- wuje cała gromada tajniaków. Oni jeszcze bardziej zdumieni. r- Jedziemy na obiad, do niego. Rodzina. Portret Saddama na telewizorze. Nasz gospodarz do zdję- cia śpiewa Happy Birthday. Wstęp____________________________________ Zadaję dziesiątki pytań. On, tak jakby ich nie słyszał albo nie rozumiał. Odpowiada zawsze w ten sam sposób: — Kochamy naszego wielkiego Prezydenta. Wszyscy Go kochamy. Amman, 30 listopada 2002 — Nienawidzę s...syna — słyszę zaraz na wstę- pie rozmowy. Prawdę mówiąc, nawet nie miałem zamiaru z nim rozmawiać. Brudny, zarośnięty, śmierdzący chłopak siedział na brzegu chodnika w centrum Ammanu, zaczepiając przechodniów. Żebrak — pierwsze, co przyszło do głowy. Po paru słowach zrozumiałem, jak bardzo się pomyliłem. Przyjechał — to niewłaściwe słowo. Przedarł się, uciekł kilka miesięcy temu z Iraku. Tam piekło. Tu miał być raj. Myślał: zaraz dostanę amerykańską albo australijską wizę i do widzenia. Naiwny! Takich jak on, marzycieli, stoi przed amerykańską ambasadą w jordańskiej stolicy co najmniej setka. — Czekać! Odpowiedź codziennie ta sama. — Nie lepiej było siedzieć na miejscu? — pytam, patrząc na jego brudne, postrzępione łachy. — Kiedy ostatnio jadłeś? 10 Wstęp e Nie przyjmuje zaproszenia na obiad. Rama- ten dań. Ale pogadać możemy. Długo, zawile tłuma- czy, dlaczego uciekł z kraju. W końcu, wcale nie pytany: — Ręce mi spuchły od klaskania. — Nie lepiej było tam klaskać, niż tu głodować? — Lepiej głodować — odpowiada z przekona- niem. — Zresztą tam za klaskanie też dają dwa, trzy dolary na miesiąc. Tu przynajmniej głoduję ę- godnie. — Za co go tak nienawidzisz? — Zabił mi ojca — spuszcza nisko głowę. Muszę wyciągać z niego szczegóły: syn generała irackiej ar- mii. Ojciec wrócił ze służbowej delegacji w Londynie, dwa dni później niż powinien. Znaczy: szpieg. Nie- kończące się przesłuchania. Doprowadzili do takiego stanu, że pewnego dnia wziął pistolet, poszedł na cmentarz i tam się zastrzelił. :?, On nie ma wątpliwości: zmusili go. Nieprzymu- [\i szony na pewno by tego nie zrobił. — Klaskałem jeszcze parę lat. W końcu nie wy- trzymałem. W Bagdadzie została matka i czterech braci. Nazwiska nie podam, bo ich zabiją. Waldemar Milewicz 11 1.WANKA-WSTAŃ KA Saddama Husajna nie stropiła klęska zadana mu w 1991 roku przez wojska koalicyjne. Opera- cja „Pustynna Burza", dowodzona przez genera- łów Normana Schwarzkopfa i Colina Powella, wymusiła co prawda odwrót wojsk irackiego agresora z Kuwejtu, ale nie wysadziła z siodła Husajna i całego klanu Al-Takritów, który omotał swymi mackami kraj. Co więcej, wyszło na jaw, że lekceważąc wolę ONZ, prowokacyjnie grając na nosie światu, Husajn nie przerwał programów zbrojeniowych, które zostały wyjęte spod prawa przez tę organizację. Przez dziesięć ostatnich lat w reżimowych laboratoriach i fabrykach pełną parą szła praca na rzecz pomnożenia zapasów broni chemicznej i biologicznej, czyli narzędzi masowej zagłady. Wańka-Wstańka Reżim dozbrajał się, zamiast się rozbrajać. Na kogo szykowano tak duże ilości skumulowanych środków zniszczenia — 2850 ton iperytu, 210 ton tabunu, 795 ton sarinu, prawie 4 tony gazu VX — i gdzie je umieszczono? Nie można wykluczyć, że perfidna bezpieka Husajna zamelinowała cały ten zapas w podziemiach obiektów cywilnych — w mi- nisterstwach, zakładach komunalnych, szpitalach, szkołach — i obiektach religijnych — w meczetach i madrasach. Tak przynajmniej zeznają świadko- wie. Wiadomo też, że Irak złożył w Turcji zamówie- nie na milion porcji atropiny, leku mogącego być odtrutką na rozproszone gazy bojowe. Po 1991 roku Bagdad nie widział też niczego złego w przygotowaniu 16 tyś. bomb lotniczych, na- szpikowanych chemią, 110 tyś. pocisków artyleryj- skich oraz 50 chemicznych i 25 bakteriologicznych ładunków przeznaczonych do zamontowania w dłu- godystansowych rakietach balistycznych. To zupeł- nie nowa jakość w magazynach zbrojeniowych Ira- ku. Wcześniej Husajn dysponował również instru- mentami chemicznego i biologicznego terroru, ale niższej klasy: między innymi jadem kiełbasianym (19 ton) i wąglikiem (8,5 tony). Tyle, że po „Pu- stynnej Burzy" akurat te substancje trujące zostały przez sprzymierzonych zlokalizowane i zlikwidowa- ne. Wywiad brytyjski twierdzi, że jednak nie wszystkie. W tajnych schowkach wojsko irackie mogło jeszcze zadekować pozostałości tych śmier- 14 Wańka-Wstańka Na cionośnych materiałów. Mogą też ciągle istnieć spe- :h cjalistyczne urządzenia produkcyjne, które umiejęt- ton nie ukryto w latach 1991—1998 przed spojrzeniami X — wszędobylskich inspektorów rozbrojeniowych, że ten mi- ich, Dwie- yć a , na- ych dłu- peł- tra- ru- le m tały wa- 15 2. PRZED UPADKIEM Stany Zjednoczone gotowe są do uwolnienia Iraku od Saddama Husajna, jeśli ten ośmieli się torpedo- wać prace oenzetowskich inspektorów rozbrojenio- wych. Amerykańskie sztaby wojenne opracowały parę wersji wydarzeń. Jakkolwiek by było, na pierw- szy ogień i tak pójdą eskadry bombowców B-2 i B-52, mające za zadanie unieszkodliwić baterie przeciwlot- nicze przeciwnika. Pozwoli to w pełni panować nad przestrzenią powietrzną. Istotne dla szybkiego sfina- lizowania „Pustynnej Burzy bis" będzie przerwanie łączności między kwaterą główną Husajna a jego wojskami. Piloci będą też mierzyć w składy z bronią chemiczną i biologiczną, by zniweczyć ewentualne plany jej użycia. Na cenzurowanym znajdzie się po- nadto Gwardia Republikańska, „zwierzęta wojny", jak nazwał ją jeden z ekspertów wojskowych. 16 Przed upadkiem Superbombowce będą startować z baz wojsko- wych w Stanach Zjednoczonych i na wyspie Diego Garcia na Oceanie Indyjskim, należącej do Wielkiej Brytanii. Piloci mają wystrzeliwać do celów inteli- gentne bomby mogące głęboko penetrować bunkry, jaskinie, piwnice i inne pomieszczenia podziemne. Samoloty F-16 i F-18 będą ostrzeliwać cele irackie pociskami małego kalibru. Załogi okrętów floty amerykańskiej przemierzających wody Zatoki Per- skiej też nie będą spać. Jednostki te będą z kolei razić wybrane cele na lądzie pociskami samosteru- jącymi typu „Cruise". Zmasowane nękanie sił irackich rychło powinno a u wytworzyć atmosferę oblężenia i beznadziejności opo- °" ru, ergo nadkruszyć wolę wałki i wzmóc tendencje odśrodkowe w armii irackiej. Husajnowi ciężko bę- dzie zachować autorytet, gdy dotychczasowi lojaliści rw~ przekonają się naocznie, że dni Rzeźnika są policzo- 1 ?\9 '" ' ne. Saddama, mimo prymitywnie buńczucznych de- klaracji, zaczai zjadać tasiemiec strachu. By uspokoić nastroje społeczne, wypuścił on setki więźniów poli- M~ tycznych. Lecz nie wszyscy skorzystali z dobrodziej- e stwa tej koniunkturalnej amnestii i w związku z tym przez Bagdad przeszły demonstracje niezadowolo- lia- nych krewnych penitencjariuszy, których nie objęła łaska tyrana. Coś takiego było, jeszcze całkiem nie- > dawno, nie do pomyślenia. Amerykańskie siły interwencyjne na pewno będą atakować wojska irackie z lotnisk w Katarze, Ku- 17 Przed upadkiem ! wejcie i Turcji, gdzie — na południu kraju — rozlo- st; kowana jest główna baza Incirlik. Stamtąd do Ada- sk - ny, ośrodka administracyjnego wilajetu (wojewódz- wi i twa) o tej samej nazwie, jest zaledwie tuzin kilo- ob metrów. Adana jest węzłem drogowym na linii ko- W; lejowej Stambuł—Bagdad. W Incirlik na rozkazy Ki czekają 4 tyś. żołnierzy. Są tam schrony dla pięć- Ai dziesięciu siedmiu samolotów oraz dwa pasy star- dy towe. Stąd wzbijają się w powietrze maszyny ame- cu rykańskie i brytyjskie, doglądające, by Husajn nie ta naruszał strefy zakazu lotów nad północnym Ira- og kiem. Arabia Saudyjska też nie sprzeciwi się ko- ba rzystaniu z jej pasów startowych, jeśli operacja zy- m; ska aprobatę ONZ. Podobnie Jordania. Syria i Iran tw zapewne zachowają neutralność, bo i tak nie mają 33 innego wyjścia. Izrael nie został włączony do pla- Oi nów operacyjnych ze względu na delikatną naturę zu relacji Jerozolimy ze światem arabskim. Jerozolima cii zakomunikowała jedynie, że Saddam może spodzie- wi wać się odwetu, jeśli ostrzela terytorium izraelskie. w? Ma być inaczej niż w 1991 roku, kiedy to Izraelczy- by cy, nie chcąc zaogniać sytuacji, nie reagowali na zaczepki irackie. do W Zatoce Perskiej i na Oceanie Indyjskim Stany w< Zjednoczone rozporządzają potężną siłą uderzeniową, cz; którą mogą jeszcze w każdej chwili wzmocnić. Tade- ks usz Wróbel w „Polsce Zbrojnej" przytoczył nazwy fo] tylko wybranych jednostek amerykańskich, które ne czuwają w tym rejonie. Wykaz ten powinien wy- sk 18 Przed upadkiem rozlo- starczyć, by przyprawić Saddama Husajna o gęsią Ada- skórkę: V Flota US Navy, 2. Morski Wysunięty Dy- )dz- wizjon i 4. Ruchomy Dywizjon Wysunięty Statków — lo- oba stacjonujące na Diego Garcia. Oprócz tego — 5. ko- Wysunięty Magazyn Wojsk Lądowych w Katarze i zy Kuwejcie oraz 54. batalion łączności rozlokowany w ?ć- Arabii Saudyjskiej i Kuwejcie. W tejże Arabii Sau- ar- dyjskiej oraz w Bahrajnie, Katarze, Kenii, Kuwej- me- cię i Omanie można napotkać żołnierzy z 831. ba- nie talionu transportowego. Ojczyzna Saudów jest w a- ogóle miejscem koncentracji niezwykle istotnych o- baz, między innymi lotnisk. Roztasowało się tam zy- między innymi 363. Ekspedycyjne Skrzydło Lotnic- [ran twa i 320. Ekspedycyjna Grupa Lotnictwa. Grupy ają 332. i 386. są jednocześnie w Arabii, Kuwejcie i a- Omanie. 379. Ekspedycyjne Skrzydło Lotnictwa ba- irę żuje w Katarze, 405. zaś — na wyspie Diego Gar- lima cia i w Omanie. Rozmowa z ekspertem nie pozosta- Izie- wia wątpliwości — jest to siła miażdżąca. Inna spra- ikie. wa, czy trzeba będzie cały ten potencjał uruchamiać, czy- by wyzwolić Irak z ucisku paranoicznego tyrana, i Wydaje się bowiem, że do rozbicia wojsk Iraku dość będzie użyć zwrotnych sił szybkiego manewro- ly wania. Ekspert do spraw wojskowych Wojciech Łu- wą, czak opisał w „Polityce" wielce prawdopodobny ie- kształt takiej akcji, przetestowanej niedawno w Kali- fornii w ramach ćwiczeń Millennium Challenge. Ma- e newry kosztowały aż 250 min dolarów amerykań- skich, ale pokazały, że mają sens. Uczestniczyło w 19 Przed upadkiem nich 13,5 tyś. żołnierzy. Pierwszy krok zrobili spado- chroniarze, zrzuceni z wysokości 10 kilometrów, czyli tej, na której przemieszczają się odrzutowce pasażer- skie. Dzięki temu przelatujący na tym samym puła- -( pie transportowiec z wojskiem nie budzi podejrzeń. / Komandosi po wylądowaniu opanowali lotnisko ukry- j te w pustynnej głuszy. Sprawili stuprocentową nie- v spodziankę, bo po pierwsze spadli z wysoka, a po j wtóre — posiłkowali się bezszmerowymi spadochro- nami, których zbliżanie się mógł wyczuć jedynie nie- toperz. Jakość zwyciężyła nad ilością. 2 Desant okopał się na lotnisku, instalując łącz- ność oraz sprzęt pozwalający posiłkom na lądowa- nie bez zakłóceń, nawet w warunkach poważnych zaburzeń atmosferycznych. Grupa wsparcia przyle- ciała „Herculesami C-130". Aby nie było wpadki, osłaniały ją latające baterie „AC-130 U Spectre", trafiające do celów naziemnych nawet wtedy, gdy wydaje się, że nic nie widać. Z przepastnych trzewi „Herculesów", na dużej prędkości, wyprysnęły „Strykery", osiemnastotonowe wozy bojowe. Było ich czternaście. Obsada tych supernowoczesnych pojazdów miała trzy zadania: zdezorganizować cen- trum dowodzenia przeciwnika, zabrać mu głowice rakietowe i unieruchomić wyrzutnię pocisków bali- stycznych. „Strykery" precyzyjnie pędziły do celu, na bieżąco korygując kurs dzięki stale aktualizo- wanym informacjom. Operacja poszła jak z płatka. Czy tak samo będzie w Iraku? 20 ___ Przed upadkiem W razie nadzwyczajnej potrzeby Stany Zjedno- yl czone mogą swobodnie wyekspediować w rejon star- azer" da 250 tyś. żołnierzy, co stanowi jedynie niespełna IU a" jedną piątą stanu osobowego armii amerykańskiej en' (1,384 min). W rezerwie pozostaje jeszcze 1,134 min. ^" Nie jest znana skala zaangażowania brytyjskiego, 11 " które jest jednakże przesądzone. Wojska brytyjskie 0 liczą ogółem 213 tyś. żołnierzy i są wyśmienicie przygotowane, między innymi dzięki ćwiczeniom na me" poligonach polskich. Do tego dochodzą 303 tyś. re- zerwistów Zjednoczonego Królestwa. wa- :yle- zewi o h cen- ce ali- u, )- ka. 21 Przed upadkiem Mapa l. Sieć baz amerykańskich na Bliskim Wschodzie 22 3. SIŁY SADDAMA Co Saddam może przeciwstawić nowoczesnej, mobilnej armii USA, powiększonej o jednostki so- juszników, przede wszystkim brytyjskich? Wygląda na to, że niewiele. Siły zbrojne Iraku to 410—430 tyś. żołnierzy i 600—650 tyś. rezerwistów. Choć li- czebnie niemałe, nadają się one raczej do udziału w typowych konfliktach konwencjonalnych, w ro- dzaju wojen domowych, jakie toczyły się między in- nymi w Kongu czy w Afganistanie. Tam przewagę miała żywa siła, masa ludzi posiadających karabin- ki automatyczne, amunicję, granaty, miny, pociski przeciwpancerne i przeciwlotnicze. Wydaje się, że Husajn może bardziej polegać na kwalifikacjach Gwardii Republikańskiej oraz Specjalnej Gwardii Republikańskiej, dwóch doborowych formacji (w su- mie 100 tyś. ludzi) składających się z najlepiej wy- Siły Saddama ćwiczonych wojowników irackich. Tylko jak długo t tacy ludzie zechcą bronić oblężonej reduty skazanej I na kapitulację? s Wojsko irackie jest ponadto niedoinwestowane, i nie dostaje regularnie żołdu, jest nędznie wyekwi- j powane, musi się obywać bez treningów, jest zde- l moralizowane sromotnym laniem z 1991 roku. Po ł stronie USA zaś stoi zaawansowana technika elek- i troniczna, przeciwko której Husajn może rzucić i 2,2—2,5 tyś. mało ruchliwych, wyeksploatowanych < czołgów produkcji jeszcze radzieckiej, 2 tyś. dział ( artyleryjskich, 4,4 tyś. pojazdów opancerzonych, 1,5 1 tyś. baterii rakiet przeciwlotniczych, 500 śmigłow- ] ców i 250—350 samolotów bojowych, nie najnow- f szej generacji (w przeważającej mierze rosyjskich). i Głośno było o regeneracji silników do tych maszyn. j Remonty wykonywali technicy jugosłowiańscy, co < skwasiło stosunki między Belgradem a Waszyngto- i nem. Jeszcze większy skandal w 2002 roku rozpę- tała wiadomość o sprzedaży Irakowi przez Ukrainę za 100 min dolarów superczułych systemów rada- rowych „Kolczuga". Stany Zjednoczone były zasko- czone tymi rewelacjami i nielojalnością Kijowa, aspirującego do NATO. Prezydent Leonid Kuczma dowiedział się, że 54 min dolarów pomocy amery- kańskiej na razie pozostanie poza jego zasięgiem. W armadzie powietrznej Iraku jest również trzy- dzieści osiem francuskich myśliwców „Mirage". Pa- ryż sprzedał je Bagdadowi w latach siedemdziesią- 24 Siły Saddama igo tych, gdy tekę premiera piastował Jacąues Chirac. zanej Lokator pałacu Matignon zadbał wtedy o to, by bli- skowschodni klienci nie musieli wysupłać więcej ne, niż 1,7 min dolarów za sztukę. Zanosiło się na wi- partnerstwo strategiczne między Francją a Ira- ie- kiem. W związku z tym w 1976 roku Saddam na- Po był jeszcze od Francuzów dwa reaktory jądrowe, ilek- mające służyć do wyrobu plutonu do celów militar- ' nych. W Izraelu zagotowało się. Sześć lat później ych dywizjon izraelski precyzyjnie zbombardował iracki ał ośrodek atomowy w Osirak, w którym uruchomiono , 1,5 te urządzenia. W epoce zbliżenia z Bagdadem )w- Francja zdołała jeszcze wykształcić i wyszkolić sze- v- ściuset irackich naukowców i inżynierów a tomi- ki). stów. Do dziś emabluje ona Irak. W 2001 roku zyn. francuscy przedsiębiorcy zainaugurowali Targi Bag- :o dadzkie, wysyłając do Iraku najliczniejszą delegację ?to- i prezentując największą ekspozycję handlową. me- linę a- y- \. •zy- Ja- ią- 25 4. MIRAŻE BAGDADU Do Bagdadu nie można dziś dostać się drogą po- wietrzną, bo komunikacja lotnicza z Irakiem zosta- ła w 1990 roku zawieszona po napaści armii irac- kiej na Kuwejt. Dostępne są szlaki lądowe. Najbli- żej jest z Jordanii, dokąd latają wszystkie duże li- nie lotnicze. Z granicy jordańsko-irackiej na chęt- nych do Bagdadu, którzy pomyślnie przeszli przez czasochłonne formalności proceduralne, oczekują sznury ciężarówek. Wjechać do Iraku jest również trudno, bo władze przeważnie nie wpuszczają obco- krajowców, starannie segregując wszystkie wnioski wizowe. W ambasadzie irackiej w Warszawie leży cała sterta podań dziennikarzy polskich, których aż świerzbi, aby wyskoczyć do Iraku i spojrzeć z bli- ska na kraj pogrążony w marazmie, przesłonięty kurtyną międzynarodowych zakazów i dodatkowo 26 c I I A i \ ] ] c ( j Miraże Bagdadu odgrodzony od świata niechęcią do cudzoziemców. Kraj, nad którym zbierają się chmury interwencji militarnej . Rozmiary terytorium współczesnego Iraku odpo- wiadają sumie obszaru Polski, Czech i Słowacji — 438,5 tyś. kilometrów kwadratowych. Na po- wierzchni tej żyje około 23 min ludzi — najwięcej, ponad trzy czwarte, jest Arabów, ale są jeszcze Kurdowie — około 20 proc. oraz Asyryjczycy, Per- sowie i Turkmeni. Na zachodzie i południowym-za- chodzie kraju rozciągają się pustynne połacie. Snu- ją się po nich — przeważnie wędrowne — szczepy beduińskie. W lejący się z nieba żar, po niewidocz- nych, zasypanych piaskiem traktach nomadzi prze- istfł- pędzają stada wielbłądów. Północno- wschodnie ru- bieże Iraku oplatają łańcuchy górskie. Tam z kolei żyją pasterze, dla których zasadniczym celem egzy- 2 li- stencji jest hodowla zwierząt — baranów i kóz. 6t" Tam właśnie rozgościły się plemiona kurdyjskie, '7P7 które zbudowały swoje sadyby w cieniu szczytów n górskich. Dżumhurija al-Irakija ma sześciu sąsia- 1GZ dów, ó jednego mniej niż Polska. Graniczy z mocar- stwami regionalnymi — Turcją, Iranem, Arabią Saudyjską oraz z Syrią, Jordanią i Kuwejtem. y Na ziemiach Iraku w czasach antycznych kwitły największe cywilizacje — sumeryjska, asyryjska i babilońska. Zasługą Sumerów jest wynalazek pi- sma. Od 1979 roku Bagdadem trzęsie paranoidalny V0 j • u ' • despota wyposażony w bron masowego rażenia — 27 Miraże Bagdadu S l Saddam Husajn Al-Takriti. Saddam to wyjątkowe x V j imię, które tłumaczy się jako „zadający ciosy, zabi- jaka". Brzemienna matka chciała nawet usunąć " l ciążę, narzekając na ból, jaki sprawiał jej płód, ale przekonania religijne wzięły górę i w końcu się * rozmyśliła. Imię, nadane noworodkowi, było nieja- ko pochodną katuszy przeżytych w okresie brze- mienności. Pochodzący z osiadłego plemienia bedu- ^ inów rodzice nadali dziecku imię chyba intuicyjnie, * jakby wywołując wilka z lasu. Wilk ten przez dłu- gie lata polował na ludzką zdobycz. Do dziś szcze- rzy zęby, zadręcza spauperyzowany naród, choć dziś jego dni wydają się policzone. Krwawe metody postępowania wobec rodaków przysporzyły zabijace niechlubne miano Kata z Bagdadu. Korzystne usytuowanie geograficzne krainy sprawiało, że zawsze o dominację w tym rejonie wojowały czołowe potęgi światowe. Najpierw impe- rium rzymskie krzyżowałe miecze z Persami, by zwyciężyć i okopać się w tym newralgicznym punk- cie globu. Później Arabowie nie szczędzili krwi i potu, by zainstalować się między Tygrysem a Eu- fratem w strefie międzyrzecza (czyli w Mezopota- mii). To właśnie triumfujące militarnie plemiona arabskie założyły Bagdad i uczyniły zeń centrum znaczącego kalifatu (750—1258). Dostęp do bo- gactw Orientu, do nieprzebranych zasobów wod- nych, przywiódł na Bliski Wschód również wojow- nicze ludy mongolskie. Podbiły one zamożną, pro- 28 Miraże Bagdadu we sperującą krainę, ale długo tam nie zabawiły. Tylko ajjj. rok. Wycofując się, rozgrabiły i podpaliły Bagdad, '-. „miasto tysiąca i jednej nocy". Stało się to w 1258 aje roku. Miasto podniesiono z ruin i do dziś jest ono iracką metropolią. ,,-a_ Na zasoby Iraku zaczęli ostrzyć sobie zęby ro- snący w siłę Turcy. Zrealizowali swoje zakusy w ju. pierwszej połowie XVI stulecia, obracając Irak w nje swoją kolonię i fortyfikując ją. Tureccy namiestnicy [u. i paszowie bezpiecznie siedzieli sobie w pałacach 2e_ Mezopotamii, od czasu do czasu tylko odpierając ataki Persów, trwające do XVIII wieku. Zdobywcom DC[V było w zagranicznych posiadłościach dobrze dopóty, ace dopóki nie rozleciało się imperium osmańskie, czyli aż do zakończenia pierwszej wojny światowej (1918). O łakomym terytorialnie kąsku, hojnie obdarzo- )e_ nym przez naturę, nie zapominały też mocarstwa europejskie, szczególnie Wielka Brytania i Niemcy. ^ Berlin zaktywizował się w Iraku na przełomie wie- ków XIX i XX. Szło mu tak dobrze, że zdobył na- wet koncesję na budowę i eksploatację Kolei Bag- dadzkiej. Inwestycja ruszyła w 1902 roku. Ale pierwsze skrzypce mimo wszystko grali Brytyjczy- cy. Ich wpływy były wyraźne. Gdy podczas pierw- szej wojny światowej przyszło kroić tort po osłabio- nych zawieruchą i idących na ustępstwa Turkach, Irak zajęły wojska wyekspediowane z Londynu. Po konferencjach Ententy w San Remo i Sevres w 29 Miraże Bagdadu l! 1920 roku nikt z negocjatorów za bardzo się nie pr dziwił, że to właśnie Londyn będzie sprawować br , kontrolę nad Irakiem, wypełniając mandat przy- St ' • znany Zjednoczonemu Królestwu przez Ligę Naro- pi dów. ro Zdziwili się tylko Irakijczycy, liczący na dużo in więcej. Nie wytrzymała dyktanda Ligi Narodów ro młodzież iracka, wywołując powstanie, które rychło ch zdławiono. Król Jerzy V uznał wtedy, że spoiwem, Si jakie może bardziej harmonijnie połączyć metropo- w lię z azjatyckim protektoratem, będzie królestwo w Iraku. Dyplomaci dworu św. Jakuba uwinęli się sp chyżo i powołali je już w 1921 roku. Intronizowano cji Fajsala Al-Husajna, przyjaciela słynnego Lawren- ty ce'a z Arabii, orientalisty i wybitnego pisarza, ale Ai przede wszystkim agenta wywiadu brytyjskiego na sz Bliskim Wschodzie. Obaj organizowali w 1915 roku Ir pospolite ruszenie Arabów przeciwko supremacji ce Turków. Lojalny wobec Korony Fajsal I z dynastii Haszymidów nie mieszał się do polityki prowadzo- le nej przez brytyjskiego wysokiego komisarza. W ds 1924 roku weszła w życie konstytucja, tworząc pod- w. waliny pod powstanie monarchii konstytucyjnej w de Iraku. r e To w okresie brytyjskiego zwierzchnictwa, w ni 1925 roku, w Iraku, w którym koncentrują się dru- ni gie pod względem obfitości złoża ropy naftowej, m podjęto ich wydobycie. Irackie Towarzystwo Nafto- w we (Iraq Petroleum Company) zdominowane było in 30 Miraże Bagdadu nie ; przez biznes zamorski, zwłaszcza przez kapitał ać brytyjski, do którego dołączyli Amerykanie. Shell, 'zy- Standard Oil, Anglo-Persian Company rozstawiały *laro- pionki na szachownicy irackiej. Dzięki Anglikom rozkwitło też rolnictwo, dla którego impulsem była żo intensywna sztuczna irygacja — dzięki odbudowie >w rowów i kanałów melioracyjnych, będących jeszcze 7chło i chlubą Mezopotamii tysiące lat przed naszą erą. vem, | Sieć nawadniającą zrujnowali najeźdźcy mongolscy ropo- • w XIII wieku. Daktyle, pszenica, jęczmień, ryż, ba- wo wełna, orzeszki ziemne — zapełniły magazyny i ię spichlerze rolników. Daktyle stały się iracką spe- wano cjalnością. W połowie lat dwudziestych palmy dak- ren- tyłowe rosły na obszarze ponad 50 tyś. hektarów, ale Areał dochodowych upraw bezustannie się powięk- [0 na szał. Przed irańską rozróbą Husajna w 1978 roku roku Irak zbierał ponad 580 tyś. ton daktyli, niezwykle cji cenionych przez kupców i smakoszy, stii W 1930 roku Wielka Brytania zawarła z Fajsa- dzo- lem I układ dający jej całą gamę przywilejów, mię- f dzy innymi swobodę przemieszczania — wzdłuż i : pod- wszerz Iraku — własnych sił zbrojnych na wypa- ij w dek konfliktu oraz prawo do posiadania baz na te- renie kraju. Dwa lata później nie było już — zda- niem metropolii — przeszkód, by przyznać Irakowi dru- niepodległość i ustanowić w kraju pełnokrwistą , monarchię. Nie wszystkim to odpowiadało. Kurdo- fto- wie dawali temu wyraz, wzniecając insurekcję za 4o insurekcją. Dochodziło do pogromów Asyryjczyków. 31 Miraże Bagdadu Gdy druga wojna światowa pustoszyła Europę, Ira- kijczycy znowu wystąpili przeciwko uciążliwej obec- cy ności Brytyjczyków. I te wystąpienia stiutmcmo bet "K pardonu. Rozpoczęła się paruletnia okupacja Iraku F przez Anglię. W czasie wojny w Iraku przebywała i n doskonaliła wojenne rzemiosło Armia Polska na Wschodzie. Gdy w 1948 roku proklamowano państwo Izrael, które z punktu musiało walczyć o przetrwanie, Irak opowiedział się po stronie jego oponentów. Po przegranej Arabów do Iraku napłynęła fala uchodź- ców palestyńskich. Równocześnie odpłynęła masa Żydów — zaradnych kupców i sprawnych rzemieśl- ników, w sumie 120 tyś. Nie wyszło to Irakowi na dobre. W latach pięćdziesiątych krajobraz energetyczny globu jął się gwałtownie zmieniać. Ropa i gaz za- częły brać górę nad węglem kamiennym i brunat- nym jako podstawowe źródła energii. Wtedy do gry na Bliskim Wschodzie raźniej włączyły się Stany Zjednoczone. W 1955 roku, z inicjatywy Waszyngto- nu i Londynu, Irak i Turcja zawarły Pakt Bag- dadzki, układ polityczno-militarny, do którego wkrótce przystąpiły jeszcze Wielka Brytania, Paki- stan i Iran. W latach sześćdziesiątych ropa i gaz definitywnie zdystansowały inne surowce energe- tyczne. Rola Iraku nieustannie rosła. W 2002 roku potwierdzone rezerwy irackiej ropy wynosiły 112 mld baryłek. 32 Miraże Bagdadu Irak należy do Organizacji Krajów Eksportują- cych Ropę Naftową (OPEC) oraz do Organizacji Konferencji Islamskiej (OIC). Jest członkiem Ligi Państw Arabskich oraz Organizacji Narodów Zjed- noczonych. 33 kv w! 5. TRICKI ™ to ni st W Bagdadzie nigdy nie było spokojnie albo s{ wystarczająco dobrze, by zapewnić trwały spokój, f] W lipcu 1958 roku, na fali niezadowolenia spo- g łecznego, socjalizujący generał Kassem dokonał s] puczu wojskowego. Puczyści wymordowali rodzi- ri nę królewską Fajsala II, tak jak bolszewicy — carską. Poglądy Kassema nie wróżyły niczego do- n brego dotychczasowym rozdającym karty w Iraku p graczom zagranicznym. Niebawem przekonała p się o tym na własnej skórze Anglia, która zosta- s ła zmuszona do likwidacji swych baz. Kassem p spowodował też wystąpienie Iraku z Paktu Bag- c dadzkiego, który następnie został przemianowa- v ny i do 1979 roku funkcjonował pod przykrywką ^ CENTO, mając główną siedzibę w Ankarze w j; Turcji. r 34 _____________________________________Tricki Zdaniem wojska, Kassem poszedł za daleko w — deklarowanej i później urzeczywistnianej przez sie- bie — polityce pozytywnego neutralizmu. Oficerom nie podobała się zbyt daleko posunięta reforma rol- na, forsowana przez obalonego kolegę, oraz jego po- głębiająca się zażyłość z panami Kremla. W związ- ku z tym w 1963 roku Kassem został pozbawiony władzy przez prawicową generalicję. Swoim lide- rem obwołała ona Abd As-Salama Arefa. Trzy lata później zginął on w tajemniczym wypadku samolo- towym. Abdul Rahman, brat Arefa i jego następca na stolcu prezydenckim, cieszył się najwyższym stanowiskiem tylko dwa lata. W lipcu 1968 roku stery rządów w sposób pokojowy przejął Ahmad Hassan Al-Bakr, jeden z przywódców ugrupowania BAAS, Partii Socjalistycznego Odrodzenia Arab- skiego (który wcześniej sprawował funkcję premie- ra). Al-Bakr, światopoglądowo i taktycznie, jął skła- niać się ku blokowi komunistycznemu. Pod jego przewodem ukonstytuowała się dziewięcioosobowa Rada Dowództwa Rewolucji, w której Saddam Hu- sajn był Numerem Dwa. W 1972 roku nowy lider podpisał w Moskwie traktat o przyjaźni i współpra- cy z ówczesnym szefem Kremla Leonidem Breżnie- wem. ZSRR triumfował, Zachód zaś miał coraz mniej powodów do radości. Reżim BAAS, podobnie jak jego kremlowski odpowiednik, otwarcie oznaj- miał o wspieraniu ruchów wywrotowych w Azji, 35 Tricki ! j Afryce i Ameryce Łacińskiej. Ponieważ miał pienią- aj? ! t dze, czynił to w praktyce. jar ,: Nasilając krytykę Zachodu, jesienią 1978 roku nv j l Al-Bakr zmieszał z błotem autorów dopiero co za- ga wartego porozumienia z Camp David, stwarzające- ^u go nadzieję na stabilizację sytuacji na Bliskim jr? Wschodzie. Sygnatariusze tego historycznego doku- ^ mentu, ze strony USA — Jimmy Carter, Egiptu — ^r Anwar Sadat i Izraela — Menachem Begin, usta- wj nowili swego rodzaju trójkąt polityczny, kładąc fun- damenty pod budowę gmachu pokoju w tym zapal- za nym regionie. Kair i Tel-Awiw stały się od tamtego ^l czasu głównymi beneficjentami pomocy amerykan- ;ej skiej, idącej w miliardy dolarów rocznie. Nie WJ wszystkim jednak Arabom w smak była fraterniza- cjj cja Sadata z „syjonistami i imperialistami". W paź- ^u dzierniku 1981 roku Sadat zginął podczas defilady ^ wojskowej, podziurawiony jak sito przez zamachów- ce ców w mundurach wywodzących się z szeregów ^r muzułmańskiej ekstremy. Al-Bakr nie krył satys- sj( fakcji. ^ Drogi Zachodu i Bagdadu rozchodziły się coraz gg bardziej. W lipcu 1979 roku, jedenaście lat po prze- j™ wrocie, zawrzało w Radzie Dowództwa Rewolucji, pe rozszczepionej na zwalczające się frakcje. Al- • llfc*'^. A f.— K A K A ^j\L— D AURA \ • ' '"^ ^ eto- 'x-x ) 'v. / nia x-^. 1 ""'-••^ IRAK Ll ARABIA SAUDYJSKA ^ AL~BASRAflL? itu j\ Miejscowości, w których są zlokalizowane / / W^lll ^^ pałace prezydenckie | • ^.J^ "- TT Fabryki broni biologicznej ^'"^.^ /" ^(/f ly (^ Fabryki broni chemicznej ~~ ""• ^V Y;^ Mapa 2. Miejsca możliwego magazynowania i wytwarzania broni masowej zagłady w Iraku 41 Tricki____________________________________ Oenzetowskim fachowcom zawadzano na każ- dym kroku — podsuwano lewe papiery, przeszka- dzano w dojeździe do pracy, niejednokrotnie szan- tażowano bronią. Tym razem najmniejsze próby kombinowania, wyprowadzania w pole, okłamywa- nia społeczności światowej przez Husajna skończą się dla niego, ni mniej, ni więcej, drugą „Pustynną Burzą". Tylko że teraz despota będzie musiał albo zginąć, albo stanąć przed trybunałem do spraw zbrodni wojennych, który osądzi go za akty ludo- bójstwa i wieloletnie krętactwa. Dlatego właśnie Husajn może zwodzić i przeciągać linę, by opóźnić akcję militarną. Optymalną porą na jej przeprowa- dzenie jest okres między listopadem a pierwszą de- kadą kwietnia, kiedy temperatura powietrza w Ira- ku nie przekracza 25 stopni Celsjusza. Później upał staje się nieznośny. Na dodatek żołnierze ko- alicyjni będą lądować w maskach przeciwgazowych i w gumowych kombinezonach ochronnych na wy- padek zaatakowania ich bronią chemiczną. 42 6. SALADYN Często porównywany do Stalina ze względu na przejawiane cechy — apodyktyczność, podejrzli- wość, okrucieństwo i brak litości w stosunku do wszelkich, najbledszych przejawów opozycji — Sad- dam Husajn, podobnie jak sowiecki wódz narodów, przyszedł na świat w biednej rodzinie. Urodził się 27 kwietnia 1937 roku w wiosce Takrit, 160 kilo- metrów na północ od stolicy Iraku, w archaicznym środowisku klanowym. Skazany był na agresywną szorstkość i impulsywność ojczyma, który wyzywał Saddama od bękartów. Harował na roli. W wieku dziesięciu lat nie potrafił jeszcze czytać i pisać. Mając dość brutalności przybranego ojca, uciekł do wuja rewolucjonisty. W tamtych czasach Irak był areną działania licznych tajnych komórek rewolu- cyjnych dążących do usunięcia Brytyjczyków. Wuj 43 Są lady n Chajrallach zaraził bratanka nienawiścią do koło- ] nizatorów. Saddam dostał od niego pistolet. Rzucił : się w wir nauki, szybko odrabiając zaległości edu- kacyjne. Po Iraku kursuje komiks ukazujący wy- trwałe zmagania młodego Husajna z materią wie- dzy. Chajrallach lubił również powtarzać, że Żydzi, Persowie oraz muchy nie powinny istnieć. Brata- nek wziął to sobie do serca. Niedaleko miejsca narodzin Husajna osiem wie- ków wcześniej przyszedł na świat Saladyn. Salah ad-Din wywodził się z irackiego Kurdystanu. Był wezyrem na dworze Fatymidów — szyickich włoda- rzy Egiptu. Obalił ich w 1171 roku i założył własną dynastię — Ajjubidów. W Egipcie powtórnie za- triumfował wtedy sunnizm. W 1187 roku Saladyn odniósł błyskotliwą wiktorię nad krzyżowcami pod Hittinem i odebrał im Jerozolimę. Jest kultową po- stacią wojującego islamu, jako ten, który pokazał chrześcijanom, gdzie raki zimują. Saddam nigdy nie omieszka nawiązywać do tego, jak blisko mu do Saladyna. Niedawne obchody okrągłej sześćdziesiątej piątej rocznicy urodzin Husajna przerodziły się w manife- stacje nieposkromionej, obłąkańczej miłości do jubi- lata. Przeistoczyły się równocześnie w swego rodza- ju igrzyska dobrej woli, urządzone ku czci najwyż- szego władcy. Poszczególni rywale — z różnych szczebli drabiny społecznej — konkurowali ze sobą w liczbie i intensywności pochlebstw formułowa- 44 Są lady n nych pod adresem Słoneczka Mezopotamii. Organi- zatorzy tych pochlebczych reżyserowanych i drogich spektakli nafaszerowali je fałszem i pokazuchą. Po- stronni widzowie widzieli to, ale nie komentowali. Bali się. Dwadzieścia trzy lata dyktatury nie tylko zrujnowały prosperujący w latach siedemdziesią- tych Irak, ale również głęboko zainfekowały stra- chem i hipokryzją jego mieszkańców — dziedziców najwspanialszych cywilizacji, jakie wydały dzieje świata. Saddam Husajn Sadisavan zaczął rozwijać skrzydła polityczne w wieku dziewiętnastu lat. Za- silił wtedy szeregi stronnictwa BAAS, dynamiczne- go tworu politycznego o charakterze panarabskim. BAAS, powstała w Syrii w 1953 roku, dąży między innymi do zmaterializowania idei istnienia jednoli- tego państwa wszystkich Arabów. Od zarania po- piera Palestyńczyków. Propaguje również koncepcje socjalistyczne, co zresztą znalazło wyraz w jej na- zwie — Partia Socjalistycznego Odrodzenia Arab- skiego. Członkowie partii nie przepadają jednak za teorią walki klas, będącą jednym z ideologicz- nych motorów napędzających niegdyś funkcjono- wanie takich mechanizmów politycznych, jak KPZR Leonida Breżniewa czy PZPR Bolesława Bie- ruta. Akceptują za to islam, ale, jako specyficzna mieszanka wierzących z laikami, nie popadają w nabożną przesadę i nie oddają się religijnym sza- leństwom. 45 Saladyn W Iraku przemoc zawsze była naturalnym ele- mentem gry politycznej. Młody aktywista Saddam ostro wziął się za konsolidację swojej pozycji w or- ganizacji, w której zamierzał zrobić karierę. W wie- ku dwudziestu jeden lat osobiście zabił swego ku- zyna komunistę, który zadenuncjował kolegę z BAAS. Dzięki determinacji, impulsywności i ener- gii, jaką buchał, rychło został wciągnięty do partyj- nych bojówek, nie stroniących od aktów terrory- stycznych. Zaangażowanie w taką działalność wy- musiło emigrację Husajna do Syrii i Egiptu. W Ka- irze trzy lata studiował prawo. Po czterech latach ukrywania się przed irackim wymiarem sprawiedli- wości w 1963 roku młody terrorysta wrócił do Bag- dadu. Współtowarzyszom walki konspiracyjnej ani się śniło marnować ogromny dorobek bojowy par- tyjnego druha. Saddamowi powierzono batutę herszta podziemnej grupy szturmowej — Dżihaz Hunain, będącej zbrojnym ramieniem BAAS. Rok później szef bojówki został aresztowany. Ale już w 1968 roku uczestniczył w rebelii, która wyniosła na szczyty Al-Bakra. W Radzie Dowództwa Rewolucji, którą urodziła rewolta, Saddam został wiceprze- wodniczącym, a później przypięto mu jeszcze ostro- gi wiceprezydenta Iraku. Miał tylko trzydzieści je- den lat. Saddam Husajn z impetem ruszył do walki z analfabetyzmem rodaków. Wyniki kampanii nie dały na siebie długo czekać. Były tak znakomite, 46 ___________________ Saladyn że oszołomione UNESCO wkrótce uhonorowało Hu- sajna okolicznościową nagrodą. Szczęście sprzyjało charakteryzujący się niebotyczną zwyżką ceny ropy naftowej na światowych rynkach, po brzegi wypełnił brzęczącą monetą iracką szkatułę. Przemysł naftowy już wtedy był w irackich rękach. Iraq Petroleum Company upaństwowiono rok wcześniej, po ostroż- nych rokowaniach z Anglikami i Amerykanami. Sytuacja była teraz diametralnie różna. W 1927 roku, gdy w Iraku trysnęła pierwsza ropa, w ów- czesnej spółce wydobywczej państwo miało tylko 5 proc. udziałów. Budżet zarabiał grosze, tym bar- dziej że baryłka ropy kosztowała zaledwie jednego dolara. Teraz nastała bonanza, bo Irak miał wszystko, a ceny oszalały. Rzutki wiceprezydent głęboko sięgnął po petro- dolary. Wyasygnował je na budowę od zera zakła- dów wydobycia siarki, kopalni fosfatów, a także na rozbudowę linii kolejowych, szos i wspaniałych au- tostrad, poprawę usług medycznych i komunal- nych. Irakijczycy byli dumni i zauroczeni, cały świat arabski zaś wstrząśnięty tempem i rozma- chem przemian. Husajn udowadniał, że zakomplek- sionych Arabów, rozczarowanych fiaskiem działań „postępowego" Egipcjanina Gamala Abdela Nasera stać jednak na wielkie czyny i inżynieryjne wzloty. Bagdadzki uniwersytet rozkwitał, tak jak całe szkolnictwo. Powszechnie uczyły się kobiety. Hu- 47 Saladyn sajn zyskał miano Johna Kennedy'ego Bliskiego Wschodu. Później jednak wyszło na jaw, że w tym samym czasie, gdy świat zachłystywał się nim, Rzeznik dokonywał publicznych egzekucji Kurdów i Żydów. 48 7. WIELKI STERNIK Iracki heros jedenaście lat czekał na to, by wy- sadzić z siodła swego mentora i przewodnika poli- tycznego. Pomógł mu w tym wewnętrzny ferment i rozłam, jaki osłabił partię BAAS i osobiście Al- Bakra. Siedemnastego lipca 1979 roku, w jedena- stą rocznicę rewolucji BAAS, Husajn osadził swego kuzyna Al-Bakra w areszcie domowym i ogłosił się prezydentem. Mając czterdzieści dwa lata Saddam zdobył władzę absolutną. Ale ten samowolny akt nie przypadł do gustu współtowarzyszom partyj- nym. Nie uzgodnił on z nimi tego posunięcia. Kole- dzy nie gardzili, co prawda, gwałtem, ale przyzwy- czajeni byli jeszcze do choćby pozorów demokra- tycznych procedur. Husajn nie patyczkował się z nimi — została stracona cała wroga mu warstwa przedstawicieli Rady Dowództwa Rewolucji oraz 49 Wielki Sternik dwudziestu jeden naczelników partyjnych BAAS. sl Wszystkim zarzucono zdradę, niektórym zaprzeda- i nie się Izraelowi. Musiał zginąć nawet najserdecz- niejszy przyjaciel świeżo upieczonego dyktatora Ad- n nań Hamdani. Po własnoręcznym wykończeniu go jj Saddam płakał dwa dni. Wdowie miał powiedzieć: s „Adnan był mi jak brat, ale musiał umrzeć". c Metody rządzenia, jakie upowszechniał samo- s zwańczy szef państwa, prędko zaczęły wywoływać g ciarki i dreszcze nawet u najbardziej odpornych t Irakijczyków. Masowe zatrzymania, przesłuchania, a wymyślne tortury, porwania, tajemnicze zniknięcia v oponentów politycznych, szykanowanie ich rodzin t zasiały pierwsze ziarna wątpliwości w dobroć i r bezinteresowność nowego lidera wsławionego do- I brymi uczynkami. Obiekcje rychło przerodziły się j w permanentnie narastający lęk. Teraz dopiero c szydło wyszło z worka. Wcześniej po bazarach krą- i żyły tylko niesprawdzone pogłoski o wyjątkowym ? lodowatym sadyzmie zastępcy Al-Bakra. Słyszano i o tym, że w latach sześćdziesiątych z zimną i krwią, własnoręcznie przenosił on na łono Abra- hama wielu przeciwników politycznych. Teraz tam- ; te plotki się potwierdzały. Głośnym echem odbiła się dokonana przez Rzeźnika egzekucja ministra i zdrowia, który ośmielił się skontrować jedną z jego : wypowiedzi. Działo się to na posiedzeniu rządu. Wściekły Saddam podszedł do ministra i, z cynicz- nym uśmieszkiem przyłożywszy mu pistolet do 50 Wielki Sternik skroni, zastrzelił. W sali zapanowała grobowa cisza i przerażenie. Zebranych sparaliżowała groza. To wówczas mi- nistrowie dostali czytelny sygnał, dobitnie ilustru- jacy granice ich ingerencji w tekst oświadczeń i po- stepowanie Saddama. Od tamtej pory głosy sprze- dwu ustały, jak nożem uciął. Nikt też nie potępiał samozwańca ani nie szydził z niego wtedy, gdy szere- gowiec Husajn, nie mający żadnego zawodowego wy- kształcenia ani realnego doświadczenia militarnego, arbitralnie mianował się najwyższą rangą wojsko- wym i zwierzchnikiem sił zbrojnych. Nominacje prze- biegały w dwóch fazach. Najpierw dyktator wypro- mował się na generała, a później — na marszałka. Może tylko na razie nie jest generalissimusem, tak jak niegdyś jego duchowy nauczyciel i wzór do naśla- dowania Stalin. Znając bezwzględność i efektywność policji politycznej, mało też kto ośmielał się prote- stować przeciwko kosztownym awanturom wojen- nym w Iranie i Kuwejcie, wszczynanym przez zara- żonego wirusem manii wielkości samowładcę. Przed dwudziestu laty, na prowincji, w Dudżail, spiskowcy chcieli zabić Husajna. Plan się nie po- wiódł. Nastąpiła przerażająca odpowiedź władz — cała miejscowość została starta z powierzchni zie- mi. Nikt nie wyszedł cało z hekatomby, jaką zgoto- wano niewinnym ludziom. W 1987 roku w Mosulu — głównym ośrodku wydobycia ropy naftowej — grupa desperatów także zamierzyła się na Sadda- 51 Wielki Sternik ma. Też bez skutku. Rok później próbowano ze- strzelić samolot, którym podróżował. Również nie wyszło. Legenda najwyższego pana, raisa, którego nie imają się kule, rozprzestrzeniała się. Mit o nie- tykalności Husajna ugruntował również fakt pozo- stania irackiego guru w pałacu prezydenckim w Bagdadzie, mimo dotkliwej porażki poniesionej podczas „Pustynnej Burzy" w 1991 roku. Pokonany despota nie tracił formy. Irakijczycy bezradnie rozkładali ręce na wieść o masakrach do- konywanych przez doborowe oddziały wojska na pół- nocy w Kurdystanie i na południu kraju, gdzie domi- nują iraccy szyici. Kurdowie i południowcy zbrojnie wystąpili przeciwko swemu ciemiężycielowi, darem- nie — jak się okazało — łudząc się, że przegrana „Pustynna Burza" na tyle go osłabiła, iż usunięcie go jest tylko kwestią czasu. Pomylili się. Tysiące zapła- ciły za nieudany bunt najwyższą cenę. Tak jak już wcześniej Irańczycy, tak teraz wielu Kurdów padło ofiarą gazów bojowych. Stacje telewizyjne pokazywa- ły miejscowości w północnym Iraku, w których rozpy- lano obłoki trucizn, wsie zawalone stosami zdeformo- wanych trupów, rozpacz ocalałych z gazowej apoka- lipsy. W październiku 1995 roku Saddam Husajn po- zwolił narodowi przedłużyć swój mandat prezy- dencki. W powszechnej elekcji, którą zresztą długo odwlekano, poza nim nikt nie wystartował. Żaden bowiem śmiałek nie odważył się stanąć w szranki 52 Wielki Sternik z oprawcą. Bezstronnych obserwatorów zabrakło. Zignorowano zasadę tajności wyborów. W efekcie, dzięki takim i innym manipulacjom, 90 proc. elek- toratu opowiedziało się za swym jedynym, bezkon- kurencyjnym kandydatem. W październiku 2002 roku Saddamowi całkowicie puściły hamulce. W starannie wyreżyserowanym plebiscycie za usank- cjonowaniem dożywotnich rządów Kata z Bagdadu oddało swój głos 100 proc. uprawnionych do głoso- wania. W dzisiejszych czasach tego rodzaje insceni- zacje polityczne są już na świecie rzadkością. Ale dla Husajna, którego działania sprowadziły na kraj nędzę, izolację międzynarodową i status pariasa, nie są niczym nadzwyczajnym, są tak powszednie jak zamiana nocy w dzień. Zaszczuci Irakijczycy zagłosowali na indywiduum, którego epoka kończy się i którego ekscesy sprawiły, że zarobki przecięt- nego Irakijczyka wynoszą około trzech dolarów. Dowcipnisie żartowali, że gdyby dyktator przepro- wadził głosowanie wśród umarłych, frekwencja i poparcie z łatwością osiągnęłyby pułap 120—130 proc. 53 8. IDOL RZEZNIKA Bożyszczem dla irackiego dyktatora jest losif Dżugaszwili (Józef Stalin), sowiecki oprawca, ale jednocześnie jeden ze zwycięzców drugiej wojny światowej i sprawny pogromca opozycji. Saddamo- wi imponowało bestialstwo i biegłość, z jaką sukce- sor Lenina rozprawiał się z politycznymi antago- nistami, których wyrżnął w pień podczas dra- stycznych czystek personalnych w latach trzy- dziestych ubiegłego wieku. Stalin mordował ad- wersarzy, głodził Ukraińców, ale zwykli ludzie nie mieli mu tego za złe. Jak już mieli, to o tym gło- śno nie mówili, nie plotkowali i nie podburzali in- nych. Prosty lud publicznie aprobował postępki zbrodniarza. Ludzie radowali się, że to nie w nich policja polityczna dojrzała wrogów klaso- wych. Tak samo jest w Iraku, gdzie od 1979 roku 54 Idol Rzeźnika nie istnieją nawet pozory głoszenia odmiennych po- glądów. l ! W księgozbiorze gromadzonym przez miłośnika , j Stalina dzieła idola i monografie na temat „prze- : ..,. ; ^ '! : ji1 wodnika narodów" zajmują poczesne miejsce. Hu- sajn lubi przypominać liczne podobieństwa, jakie łączą go z osławionym Gruzinem — mizeria dzie- ciństwa, niepełna edukacja, antypatia do ludzi z dyplomem uniwersyteckim, ale i ciężka praca. To ostra harówka, bezustanne prześciganie otoczenia w pracowitości, wytrwałość w osiąganiu celu wy- niosły ambitnego Irakijczyka na polityczny Olimp. Taka sama była droga Stalina na wyżyny wielkiej polityki. Obaj tyrani mieli też w początkach karie- ry wpływowych protektorów, powszechnie rozpozna- walne, popularne osobistości, od których uczyli się sprytu i lawirowania w korytarzach władzy. Opiekunem Stalina był Włodzimierz Lenin, in- spirator i główny autor przewrotu bolszewickiego 1917 roku, ale i twórca pierwszych na świecie obo- zów koncentracyjnych. Husajna zaś pilotował gene- rał Hasan Al-Bakr. Lenin i Al-Bakr długo hołubili swych faworytów, ale nie do końca. Parę lat przed śmiercią Lenin zalecał w swym testamencie poli- tycznym, by współtowarzysze partyjni dobrze się zastanowili, zanim zdecydują się wybrać Stalina na sternika partii bolszewickiej. Dżugaszwili przechy- trzył ich jednak, kamuflując ostatnią wolę Włodzi- mierza Iljicza przed niepożądanymi oczami. Al-Bakr 55 Idol Rzeźnika również pod koniec zasiadania na najwyższym urzę- dzie przestrzegał przed Husajnem. Bezowocnie. Gdy partię BAAS ogarnęły zacięte waśnie frakcyj- ne, wygrać mógł tylko najsilniejszy. Dla byłego pu- pilka Al-Bakra nie było wtedy alternatywy. Last but not least, kolejną cechą łączącą charakterolo- gicznie obu zbrodniczych kacyków było bezgranicz- ne zaufanie do tajnych służb, które osobiście kon- struowali. Obaj nie cierpieli też wojska, ale rozu- mieli i doceniali splendory płynące z posiadania wojskowych szarż. Saddam zawsze był pracowity, widząc w ciężkiej pracy skuteczny środek do celu. Wstaje wcześnie, o piątej rano, i — pierwsza rzecz — wypija kawę. Dużo czasu zabiera mu higiena osobista. Pindraczy się jak kokota. Pomaduje wąsy na czarno, na tak zwaną czerń królewską. Dba o paznokcie. Ma ma- nię na punkcie zapachów. „Słodkie aromaty i pot źle się komponują" — mówi, zalecając kobietom dwa razy dziennie kąpiel. Mężczyźnie wystarczy raz. Każe się kąpać wszystkim, bo uważa, że czło- wiek powinien walczyć z wszechobecnymi bakteria- mi. Kobietom, gdy nie stać je na pastę do zębów i szczoteczkę, i tak zaleca częste mycie zębów, choć- by kawałkiem szmatki kuchennej i paroma kropla- mi nafty. Do najdrobniejszej rany od razu przykleja plaster, by nie wywołać zapalenia. Boi się przezię- bienia. Dyżurni systematycznie sprawdzają tempe- raturę w jego gabinecie i na bieżąco ją korygują. 56 9. MANIA KATA Saddam nie ufa prawie nikomu. Krąg osób do- puszczanych do konfidencji jest bardzo wąski. Sta- ły dostęp do „bóstwa" ma osobisty służący, sekre- tarz do spraw poufnych Abed Amid Mahmoud. To- tumfacki pochodzi z rodzinnych stron przełożonego, ze wsi Takrit. Obcy ludzie nie mają szans dostać się przed oblicze wodza, może najwyżej 3—4 osoby. Lepiej radzą sobie z kontaktami z ojcem dwaj naj- starsi synowie Saddama: Udaj i Kusaj. Ten ostatni mógłby nawet objąć tron po tacie, gdyby pozwoliły na to, przede wszystkim, okoliczności zewnętrzne. Jeśliby mieli o tym rozstrzygać jedynie Irakijczycy, mówiąc krótko — dotychczasowa świta Husajna, Kusaj mógłby spać spokojnie. Ale kto wie, co bę- dzie po amerykańskiej interwencji, kto będzie taso- wał karty i rozdawał stanowiska. I kto wie, czy 57 Mania Kata Kusaj nie powędruje — na początek — do więzie- nia. Iracki lider panicznie boi się gwałtownej śmier- ci. Wie, jakimi sposobami można zabić, i drży na myśl, że ktoś mógłby skutecznie sięgnąć po jedną z takich znanych mu metod. Husajn ubiera się sto- sownie do zagrożeń. Elementem jego codziennego stroju jest kamizelka kuloodporna. Mimo pomyśl- nego zainstalowania w Iraku brutalnej despotii, rozmnożenia ponad zdrowy rozsądek rzesz szpicli i donosicieli, nigdy nie ufa ludziom. Bojaźn przerosła w obsesję. Sprawiła ona, że otaczająca go kamaryla zmuszona była zwerbować i przygotować kilku so- bowtórów Saddama, rzekomo podobnych do orygi- nału jak dwie krople wody. Dublerzy zaszczycają rozliczne ceremonie i przyjęcia, w których „auten- tyk" nie chce osobiście partycypować, udatnie na- śladując ruchy i zachowanie prototypu. Wyłącznie parę osób wywodzących się z grona rodziny i naj- bliższych współpracowników może bez błędu odróż- nić pierwowzór od kopii. A to tylko dlatego, że wie- dzą oni o pewnej przypadłości Saddama — drob- nym tiku w prawym oku wodza. Husajn przyjmuje gości, ale nigdy nie podaje im ręki. Ubzdurał sobie, że któryś z nich mógłby mieć przy sobie truciznę, dla niepoznaki umieszczoną na przykład między palcami. Wita się więc z wysoko postawionymi przyjaciółmi zagranicznymi, na któ- rych mu zależy, szeroko rozkładając ramiona. Wy- 58 Mania Kata ie~ konuje tak zwanego misia, którego do perfekcji j opanował, naśladując mistrza tego gestu, genseka 'er- j KPZR Leonida Breżniewa. Podwładni zaś skazani ia są jedynie na tulenie się do klap Saddama. Całusy 13 z w policzek zarezerwowane są dla najbardziej pro- ;°- minentnych przybyszy. Prezydent nigdy nie nocuje >o dwa razy w tym samym miejscu. Bezpieka ma zwi- sł- chrowane nerwy, bo nigdy nie wiadomo, na jaki wariant topograficzny zdecyduje się Husajn, gdzie ;li i zechce zaznać odpoczynku po wykonaniu coraz osła cięższej roboty państwowej. Na wszelki wypadek ryła : służba gotuje urozmaicone posiłki dla najwyższego >o- dostojnika irackiego jednocześnie w kilku pałacach, [i- w podziemnych pałacowych schronach. Nie tknie ! on jednak jedzenia, dopóki serwowane danie nie i- , zostanie najpierw zdegustowane przez podkuchen- l- ' nego o predyspozycjach kamikadze. ie W ogóle ostatnio Saddam je coraz mniej. W kil- i- ka miesięcy schudł o 10 kilogramów. Już wcześniej óż- Husajn potrafił się głodzić, ale jak jadł, to jadł. Je- 'ie- den z bagdadzkich restauratorów z „Indiana Cafe" opowiadał, że podczas sutej wieczerzy dostojny klient mógł spokojnie spałaszować ponad kilogram im samego mięsa. Nad kulinarnymi gustami misa 6Ć rozwodziła się cała prasa. Środki przekazu szczerze na niepokoiły się wówczas nadmierną otyłością wy- 1 brańca bogów, zalecając mu większą dbałość o za- chowanie kondycji fizycznej. Tyle mogą. W 1996 roku Irakijczycy zamówili za granicą dla pragnące- 59 Mania Kata go się odchudzić Saddama urządzenie do odsysania tłuszczu. Z powodu powojennych sankcji nie mogło ono jednak dotrzeć do Bagdadu, bo jest na liście zabronionego sprzętu high-tech. Nie są na niej za to cygara, które, bez kłopotu, docierają do adresata prosto z Hawany, przesyłane przez Fidela Castro, serdecznego druha z bratniej Kuby. Humidory Saddama pęcznieją od luksuso- wych cygar, bo nie chce on już palić tyle, co daw- niej. Kiedyś zdjęcia znamienitego palacza, upozo- wanego na Winstona Churchilla albo na amerykań- skiego biznesmena krwiopijcę, publikowano, gdzie tylko się dało. Dla odmiany teraz częściej widać Husajna przechadzającego się alejkami, wśród ro- mantycznej gęstwiny krzewów różanych, wąchają- cego aromatyczne kwiatki i gloryfikującego florę. Lider stąpa statecznie, wymierzonym krokiem po- mazańca obdarzonego łaską bożą. Od czasu do czasu zerka na stopy. To silny od- ruch. Lider podziwia nowe buty. Na nogach zawsze ma najlepsze włoskie trzewiki. W prywatnej kolek- cji Saddama znajdują się dziesiątki par najwyższej klasy obuwia, sprowadzanego od najlepszych szew- ców Italii. Taki labirynt obuwia, w którym można się bez mapy pogubić, jest swoistą rekompensatą za materialne wyrzeczenia, jakich doświadczał w młodym wieku. Wódz uwielbia też kapelusze, co ma go upodobnić do dandysów z obrazów hollywo- odzkich. Nakrycia głowy są czasem całkiem nie- 60 Mania Kata ia zwykłe, bo kuloodporne. Saddam gustuje też w 3 twarzowych krawatach. Ubóstwia złoto i świecideł- l ka. Podczas konfliktu z Iranem w 1985 roku we- •<»;• zwał poddanych, by ofiarowywali złoty kruszec na cele wojenne. Poruszone społeczeństwo oddało mnó- 3 stwo złota. Po zakończeniu wojny, trzy lata później, Husajn paradował już w złotej karocy. W smutnym dzieciństwie Saddam chodził na bo- saka, unikał więc ludzi, wstydząc się biedy. Wioska była zapyziała, opuszczona przez Boga — nie było t- tam ani bieżącej wody, ani prądu. Dziś Husajn jest bogaczem, obecnie sklasyfikowanym na siódmym miejscu w tabeli najzamożniejszych monarchów i dyktatorów. Dorwanie się do koryta w 1979 roku było dla niego wspaniałą sposobnością, aby szybko i przegonić upiory niewesołego dzieciństwa i pocie- I szyć się. Husajn poszedł na całość, wspomagany przez legion krewnych i znajomków z tej samej okolicy, często analfabetów. „Pastuchy" z Takritu, ; jak ich złośliwie ochrzcił gmin, przechwyciły ; wszystkie newralgiczne posady. Zapewnia im to to- i talną inwigilację społeczeństwa oraz narastający ; dobrobyt osobisty. W tym kontekście wcale nie szo- kuje suma, jaką Saddam zaproponował libijskiemu wodzowi Muammarowi Kadafiemu w zamian za udzielenie mu schronienia. Padała kwota 3,5 mld dolarów, która, według agencji dochodzeń finanso- i wych Kroiła, stanowi jedynie jedną trzecią majątku Wujaszka. Jego fortuna ostrożnie szacowana jest 61 Mania Kata na 10 mld dolarów. Codziennie 600 tyś. baryłek ropy opuszcza Irak z pominięciem embarga ONZ — aż jedna czwarta eksportu. Niedozwolony wywóz możliwy jest dzięki brudnym transakcjom — ubija- nym między innymi przez Udają — z dziewięciuset zagranicznymi firmami naftowymi. Ostatnia dieta rekompensuje Husajnowi brak ćwiczeń fizycznych, którym kiedyś oddawał się z dużym zapałem i regularnością. Iracki dygnitarz, doceniając walory sportu dla utrzymania niezbęd- nej tężyzny fizycznej, sporo spacerował. Dużo pły- wał, zwłaszcza w Tygrysie, bawiąc się jak dziecko i prychając w wodzie jak mors. Na początku, gdy miał wolne, pływał skromną motorówką. Później już żeglował, przemiennie korzystając z dwóch ogromnych, wykwintnych jachtów. Na pokładzie jednego z nich na potrzeby użytkownika zaaranżo- wano nawet apartament w stylu Ludwika XVI. Wodny relaks miał różne oblicza. Czasami Husajn stawał na brzegu Tygrysu i rzucał w jego nurt je- den—dwa granaty. To był preferowany przez niego sposób wędkowania. Po chwili, śladem trajektorii rzutu, do wody wskakiwali płetwonurkowie i wy- ciągali ogłuszone ryby. Saddam podobno lubi rybie białko. Teraz jednak prawie zapomniał o wysiłku fizycz- nym. Przyczyna bezruchu jest prozaiczna. Husajna dojmująco bolą plecy. Ból bywa czasem szarpiący. Dyktator nie może się nisko schylać, a już tym 62 Mania Kata bardziej uprawiać ulubionych dyscyplin sporto- wych. Musiał zrezygnować z wykonywania figur ta- óz necznych, które uwielbiał. Szczególną estymą da- i- rzył muzykę i tańce arabskie. A kiedy już puszczał 3t się w pląsy, wykonując wymyślne prysiudy i ła- mańce, wszyscy zebrani przyłączali się do zabawy i głośno klaskali. Dziś w relacjach telewizyjnych można dostrzec nienaturalną sztywność, z jaką Hu- sajn porusza się podczas publicznych zgromadzeń. 63 -od o3ap{saui oSapeza^ nui Bfizpojf} 'S^BMjiy ibBJj — Tp^zoiuąoi iraij tpppBJi iMosazaad fTqpo 'aJtureg 'B§TUQ -BfBsiTjj T BpBpfl — MOU^S a>[foM.p fizpofds BMQ 'luiE^ei TUI^BO iiuiu z ^pa^M afnoąo 'fazn^p BU nzBJ po o^ T 'o^o AV feupsdM nui BJLO^ '^atqo^ op ais afnzBtAvXz.icj '^aaau^JBd Biuaiuiz ara aż 'Azo -BUZ ara oo 'B^SIUIB§OUOUI nfezpoj o§aA\s ^saf ~i{0^u -{Bns^as tpBiSjo M BiuBąopodn afnpfBuz ara 'MOS — ^oazjB^s ais majB^sazad ao^saTzpja^zo oj" "OBpB^S -^A\ opofui Bqoo5j uiBppBg "osopo^ui OBzn^pazad uo BUI oq 'araiB^uatuna^sui o§ afn^Ba^ o^sazo aps 'sijas iqnq 'ULfyzBiMzoa uiai>[aiAVO|zo ^saf ara ufesnjj 'feps -ouzaiqn^ OBU^SBZ t pso5{zpn| qoBfatzp M oara^srez ij^zfepz AoBf 'MOUBJĄ npiM po nraarazojpo ^ DSCHIWOL Miłość tomka, Alego. Odstawiona na bok, Sadżida, wcze- śniej rozrzutna, pozbawiona smaku modnisia, zmarniała i całkiem usunęła się w cień. Przefarbo- wała się nawet na ciemno, by nie mieć takich sa- mych blond włosów jak Samira. Saddam od dawna obnosi się ze swoją wiarą, uczęszczając na publiczne modły do meczetów. Ka- mery gorliwie rejestrują rytuały odprawiane przez Przewodnika, a stacje telewizyjne emitują później materiał filmowy w porach najwyższej oglądalności. W latach osiemdziesiątych mis uznał, że już naj- wyższy czas uzmysłowić pospólstwu do końca, kim jest, i ogłosił się potomkiem proroka Mahometa, to jest — ni mniej, ni więcej — niekwestionowanym namiestnikiem wszystkich muzułmanów. Sporzą- dzono wykres drzewa genealogicznego, z którego „boskie" pochodzenie Husajna wynikało niezbicie. Nie wzbudziło to reakcji zahukanego, prowadzone- go na postronku kleru sunnickiego. W Iraku du- chowni układają nawet pieśni i modlitwy wysła- wiające przenikliwość, mądrość i nadzwyczajną du- chowość Husajna. Chcąc podkreślić swój rzekomy religijny format i znaczenie, „samorodny" zwierzch- nik wszystkich mahometan wznosi na terenie daw- nego lotniska pod Bagdadem meczet. Otoczony bę- dzie czterema minaretami i ma być taki, jakiego świat jeszcze nie widział. Będzie większy od mecze- tu w Mekce, co samo w sobie jest już niewąskim bluźnierstwem, i wyższy od wieży Eiffla. Saddam 65 Miłość_____________ ___________________ nie przejmuje się tym — kocha monumentalizm, pompę i rekordy. Miłość własna, próżność i przekonanie o pełnie- niu misji dziejowej doszczętnie wypaczyły charak- ter satrapy. Dworzanie dopilnowali, by kult jed- nostki przerósł oczekiwania nawet samego zainte- resowanego, przyćmił wyrazy entuzjazmu i uwiel- bienia, jakie otaczały Józefa Stalina w Związku So- wieckim. Husajn patrzy na wszystkich zewsząd. Z niezliczonych pomników, z powszechnie rozwieszo- nych transparentów i plakatów, z okien mieszkań, z portretów. W Iraku żyją 23 min ludzi i pewnie na każdego przypada portret prezydenta. Jego wi- zerunek zdobi wnętrza prywatnych salonów i sy- pialni, krzesła, obrusy, zastawę, klocki dla dzieci, pluszowe misie, fasady i gabinety gmachów rządo- wych. Naklejki z podobizną bohatera narodowego widnieją wszędzie tam, gdzie tylko jest luka do za- pełnienia. Dziennikarz rosyjski opowiadał, jak ze szklanek udekorowanych na kolorowo rozpromie- nionym obliczem Saddama pił w Bagdadzie prze- myconą wódkę. A gdy obudził się rano, na kacu, popatrzył na zegarek i zdębiał. Z czasomierza też uśmiechała się do niego twarz Husajna. Dopiero długotrwała gonitwa myśli uzmysłowiła żurnaliście, że to przecież tylko dar od rządu irackiego, a nie delirium tremens. Za kadencji Husajna wzniesiono wiele obiektów. Dokonano rekonstrukcji Babilonu. Na każdej setnej 66 Miłość cegle wyryto imię Wielkiego Budowniczego. Sad- dam zatwierdza wszystkie projekty architektonicz- ne, szczególną uwagę poświęcając stawianym dla siebie i najbliższych pałacom. Jest ich dwadzieścia jeden i położone są głównie nad Tygrysem. Są to budowle, które cechuje orientalny przepych i bujna ornamentyka — rzeźbione kolumny, dekoracyjne sklepienia, koronkowe arabeski, sute żyrandole. W jednym pałacu, trzykrotnie bardziej przestronnym od Białego Domu, specjalnymi kotwicami przy- twierdzono do ściany ręcznie wykonaną gigantycz- ną rzeźbę orła z drewna. W sąsiedztwie drugiego wykopano olbrzymi staw, w którym będą się akli- matyzować delfiny. Po trzecim biegają lwy i tygry- sy. W kilku zaś można się zabawić w prywatnych kasynach. Gdy w 1998 roku Bagdad był bombardo- wany przez lotnictwo USA i Wielkiej Brytanii, Hu- sajn zaprosił do swych pałaców prostych ludzi, by tam nocowali. Byli niczym ludzkie tarcze i odwiedli sojuszników od dalszych nalotów. Niektóre pałace Saddama wydrążono pod ziemią. Istnieje też po- dobno podziemny pas startowy. W Iraku gazety nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie zamieściły fotografii Wujaszka. Zawsze w nowej pozie, żeby nie było nużących powtórek. Wi- dzowie dzienników telewizyjnych byliby niepomier- nie zdziwieni, gdyby serwisów informacyjnych (no- tabene składających się głównie z relacji na temat Husajna lub krytyki imperialistów) nie poprzedziła 67 Miłość Jego fizjognomia. Paranoja na podobną kosmiczną skalę panuje chyba jeszcze tylko w Turkmenista- nie, Korei Północnej i na Kubie. Jakby i tego jesz- cze było mało Kat zarządził przygotowanie mono- grafii, mającej w szczegółach i „prawdziwie" odtwo- rzyć jego „pełen poświęcenia, bezprzykładnie ofiar- ny żywot". Dziejopisowie dopisali na medal i wy- pchali półki księgarskie opasłym dziewiętnastoto- mowym dziełem opiewającym Saddama Husajna. Uczniowie cytują z niego wyjątki na wyrywki, jak papugi powtarzają powiedzonka i mądrości Papy Wszystkich Arabów. Grafomani mają godziwe źró- dło zarobkowania, klecąc na wyprzódki opracowa- nia konkurujące ze sobą w liczbie komplementów pod adresem Saddama i ilości wazeliny. Powodzi im się tak dobrze, jak pacykarzom w Turkmenista- nie, którzy nie mogą się opędzić od zamówień na wyrychtowanie olejnych wizerunków Turkmenba- szy, prezydenta megalomana Saparmurada Nijazo- wa, który też oszalał na punkcie własnego ego. W niesłychanie zróżnicowanym świecie arabskim ni- gdy nie było tak bezprzykładnego kultu jednostki, zahaczającego o pornografię polityczną. Gdy Saddam ukazuje się na trybunie honorowej i oddaje wystrzał z ulubionej strzelby, stłoczona do- okoła gawiedź wyje z uciechy i zatacza się w eufo- rii. Ulubieniec tłumów zawsze ma coś w zanadrzu dla swoich admiratorów. A to wyjdzie na zewnątrz w mundurze wojskowym, a to uda turystę albo nie- 68 Miłość spodziewanie zademonstruje swe „przywiązanie" do Kurdów i beduinów, paradując w tradycyjnym przyodziewku kurdyjskim albo w beduińskich sza- tach. Husajn jest również bohaterem serialu nakrę- conego przez Terence'a Younga, reżysera filmów z Bondem. Zrealizowany w 1983 roku odcinkowiec składa się z sześciu części i traktuje o zaangażowa- niu głównej persony dramatu — Saddama w poro- nioną próbę zamachu na generała Kassema w 1959 roku. Young obsadził Saddama Kamala w roli bo- haterskiego zamachowca. W 1995 roku Kamal uciekł z bratem (mężem cór- ki Husajna) za granicę. Ujawnili wtedy Amerykanom detale programu wyprodukowania w Iraku broni bio- logicznej. Gdy obaj stwierdzili, że nie służy im dłużej rozłąka z ojczyzną, postanowili poprosić Rzeźnika o przebaczenie. Otrzymali je. Ale gdy postawili stopy na ziemi irackiej, rychło okazało się, że słowa Husaj- na jak zwykle mijają się z czynami. Bracia zostali zamordowani. Od 1979 roku na ziemi irackiej zginęło pół miliona ludzi tylko dlatego, że nie darzyło ślepym afektem irackiego uzurpatora. 11. NASTĘPCY Obalenie Saddama Husajna wysunie na plan pierwszy kwestię sukcesji. Wybór będzie ciężki, tym bardziej że żaden z zauszników satrapy nie może być brany pod uwagę przy wstępnym obsa- dzaniu foteli rządowych. Skompromitowane ścisłą współpracą z Wujaszkiem towarzystwo to, choć otrzaskane z kuluarami i zagrywkami władzy, trafi raczej na ławę oskarżonych. W kompanii tej figu- ruje między innymi trzydziestosześcioletni syn Ku- saj, rzecznik reżimu, wicepremier Tarik Aziz, wice- prezydent Taha Jassin Ramadan, kuzyn Saddama, Ali Hassan Al-Mad/id, obeznany jak mało kto z bronią chemiczną, której zawsze (przeciwko Irań- czykom oraz w Iraku — w Kurdystanie i na ziemi szyitów) używano z jego rozkazu, a także szef Mi- nisterstwa Spraw Zagranicznych Nadżi Sabri oraz 70 Następcy współprzewodniczący Rady Dowództwa Rewolucji Izzat Ibrahim Al-Dori. Lista bliskich przyjaciół i wspólników łotrostw Husajna jest o wiele dłuższa. Sądy będą miały prawdopodobnie pełne ręce roboty. Chyba że totum- faccy zdołają w porę się spakować, ewakuować i uzyskać azyl w zaprzyjaźnionych krajach — w Li- bii, Iranie, na Kubie, a może w przyjaciółce Rosji. Zaprzyjaźnieni z Husajnem deputowani Dumy, między innymi Władimir Żyrinowski, odwiedzali swego czasu Bagdad, łamiąc międzynarodowy za- kaz przylotów do Iraku. Zabawa w kotka i myszkę ma jednak krótkie nogi. Nikt bowiem nie zechce dziś na dłuższą metę zadzierać z jedynym super- mocarstwem, zdeterminowanym, by doprowadzić do końca wojnę z terroryzmem. Gdyby reżim iracki został jakimś trafem zakon- serwowany, stawce peletonu następców Husajna przewodziłby bezapelacyjnie Kusaj, namaszczony przez ojca dziedzic tronu. Wcześniejszym fawory- tem był starszy potomek Udaj, ale w 1997 roku po- ważnie okaleczyli go zamachowcy. Jak większość Irakijczyków uważali oni, że mają do czynienia z bestią w ludzkiej skórze, człowiekiem chorym umy- słowo, który powinien być leczony. Napastnicy od- dali długie serie strzałów z pistoletów automatycz- nych. Celowali w nogi. Udaj odniósł poważną kon- tuzję. Musiał długo leżeć w szpitalu. A przez ten czas licho nie spało. Rywale do sukcesji kręcili się 71 Następcy po pałacach, antyszambrowali. Na szachownicy personalnej w hierarchii zaszły duże zmiany. Rulet- ka pokazała na Kusaja. Udaj jest teraz na bocznym torze, ale sobie nie szkoduje. Prowadzone przez niego interesy nabrały niebywałego rozmachu. Czarny rynek ropy nafto- wej dodatkowo ożył. Starszemu synowi Saddama podlega kilkanaście firm nielegalnie eksportujących ropę naftową — ponad kwoty wyznaczone przez ONZ. „Starszy junior" kieruje również Irackim Ko- mitetem Olimpijskim. To on też, wedle niektórych informacji, odpowiada za bezpieczne magazynowa- nie sekretnie wytwarzanych w Iraku komponentów mogących mieć zastosowanie w produkcji broni chemicznej i bakteriologicznej. Na równi z ojcem wie, gdzie rozmieszczono pozostałych dwadzieścia rakiet „Husajn". Mają one zasięg 650 kilometrów, a zatem mogą dosięgnąć Cypru, centralnych rejonów Turcji i Izraela. Na doskonale znanym sobie czar- nym rynku Udaj usilnie zabiega też o zakup mate- riałów rozszczepialnych. Czy już kupił, nie wiado- mo. W każdym razie dwoi się i troi, bo czas leci. Jeśliby mu się ten zakup powiódł, to Irak w dwa lata byłby w stanie spreparować bombę atomową. Kusaj tymczasem żyje w strefie cienia, nie wy- chylając się, nie wystawiając się na widok publicz- ny od dobrych kilku lat. Potrafi ponoć własnoręcz- nie zabić, ale gros mokrej roboty też wykonują za niego owiane grozą specsłużby, zdolne do wszyst- 72 Następcy kiego, wszechmocne, bo będące oczkiem w głowie et- Saddama i dlatego wymykające się wszelkiej kon- troli. O Kusaju jednak rzadziej mówi się w kontek- J ście spirali zbrodni, rozkręcanej w Iraku od 1979 ły roku. Czy zatem może on być do zaakceptowania dla Amerykanów? Akceptacja Kusaja i stworzenie układu z Husajnem, ale bez Husajna może być ch wyjściem pragmatycznym, choć przejściowym. Na dłuższą metę bez całkowitej dehusajnizacji trudno )- będzie się obyć. i Schedę po irackim tyranie może przejąć jeden z kilku Irakijczyków prowadzących działalność poli- w tyczną za granicą. W stawce tej na pierwszy plan wysuwa się Ahmed Czalabi stojący na czele Irac- kiego Kongresu Narodowego. Ta emigrancka orga- nizacja zrzesza członków reprezentujących całe roz- a ległe spektrum społeczne i polityczne kraju ojczy- v stego. W Kongresie można odnaleźć zarówno Ara- bów, jak i Kurdów oraz żarliwych wyznawców isla- *,- mu — sunnitów i szyitów (jak Czalabi), ateistów, agnostyków, a nawet katolików. Organizacja ma siedzibę w Londynie, i to na tamtejszym gruncie dochodzi do spięć i dysput programowych. Ahmed Czalabi ma metkę człowieka Ameryki. Reputacja taka może mu zarówno pomóc, jak i zaszkodzić. Podobnie dwuznaczną reputacją cieszy się, tyle że w Afganistanie, Hamid Karzaj, przez jednych ak- ceptowany, przez drugich traktowany jak sprze- dawczyk, lokaj wysługujący się giaurom za garść 73 Następcy srebrników. Bez wątpienia jednak Czalabi może odegrać jedną z pierwszoplanowych ról w Iraku, w którym zabraknie już Kata z Bagdadu. Rywalem prymusa Ameryki będzie pewnie Sza- rif Ali (dla odmiany sunnita), w którego żyłach pły- nie błękitna krew królewska. Ali jest bowiem po- tomkiem haszymidzkiej dynastii rządzącej, kuzy- nem zdetronizowanego w 1958 roku króla Fajsala II. Od tamtego czasu iracki arystokrata przebywa na wygnaniu w Londynie, gdzie nigdy nie mógł się uskarżać na nędzną wegetację. Przeciwnie. Mają- tek rodowy, jaki udało się rodzinie wywieźć, star- czał z nadwyżką, by pędzić jedwabną egzystencję z dala od ojczyzny. Szarif Ali może, ale nie musi zo- stać władcą Iraku. Sztuka ta nie udała się Zahiro- wi Szachowi, ostatniemu monarsze afgańskiemu, który od 1973 roku, od czasu antyrojalistycznego rokoszu, zameldowany jest we Włoszech. Mimo protekcji i nacisków USA sędziwy polityk nie powrócił w mury starego pałacu królewskiego, w którym dziś urzęduje prezydent Hamid Karzaj. Nie chcieli go Afgańczycy, bo za długo izolowany był od plag i bolączek ojczyzny, oderwał się od oj- czystej gleby — mówili. Nie chcieli go też Rosjanie i związany z nimi Sojusz Północny, bo byłoby to równoznaczne z oddaniem kolejnego pokaźnego pla- stra władzy na rzecz frakcji proamerykańskiej. Stanęło na Karzaju, też osobistości o orientacji pro- amerykańskiej, ale przynajmniej nie posiadającej 74 Następcy królewskiej charyzmy, więc mniej groźnej, jeśli cho- dzi o wywieranie wpływu na pogubione społeczeń- stwo. Haszymidzi, ci sami, którzy od osiemdziesięciu lat zręcznie rządzą Jordanią, mają opinię ludzi sensownych, zdolnych do konstruktywnego działa- nia. Gdyby Szarif Ali odzyskał rodowy tron, będzie musiał stanąć przed wyzwaniami, z jakimi nie mu- siał borykać się jego przodek Fajsal II. Od nasta- nia epoki Husajna Irakijczycy zostali wyprani z inicjatywy obywatelskiej — większość samodzielnie myślących, wyedukowanych, niezależnych ludzi pa- dła ofiarą prześladowań policyjnych albo wyemigro- wała. Ci, którzy przetrwali w Iraku, są albo za- szczuci, albo zostali wprzęgnięci w służbę cyniczne- go dyktatora. Ludzi rozsądnych, nadających się do odrodzenia instytucji demokratycznych, może być na miejscu za mało. Restauracja porządków demo- kratycznych zabierze wiele lat i będzie wymagać przyjaznego nadzoru ze strony wojsk koalicyjnych. W rezerwie pozostaje były szef sztabu armii irackiej podczas inwazji na Iran, Nizar Al-Chazra- dżi, mieszkający od 1996 roku w Danii. Ma on po- dobno jednak na sumieniu śmierć setek Kurdów w Halabdży, zagazowanych przez korpus karny przy- były z Bagdadu dla zdławienia kurdyjskiej rewolty w 1988 roku. Choć trzeba mu to jeszcze udowodnić, Al-Chazradżi na wszelki wypadek nie bierze udzia- łu w naradach opozycji irackiej, odbywających się 75 Następcy pod patronatem Stanów Zjednoczonych. Wielu emi- grantów docenia jego odważną ucieczkę z Iraku w 1996 roku, ale ciążące na śmiałku podejrzenia o przyłożenie ręki do pogromu Kurdów mogą odbić się czkawką i przekreślić szansę na przyszłe przy- wództwo. Gdyby zadziałał nadzwyczajny zbieg okoliczności (wewnętrzne spory uniemożliwiłyby wyłonienie zde- cydowanego pretendenta do przywództwa), pałeczkę lidera po Saddamie mógłby przejąć jeden z dwóch przywódców kurdyjskich — Masud Barzani albo Dżalal Talabani. Przymiarka taka wydaje się dziś osobliwa. Ale trudno przewidzieć, jaki scenariusz zostanie uruchomiony, gdy w Iraku nie stanie wszechwładnego Husajna. Wiadomo, że obóz opozy- cyjny jest dziś bardzo zatomizowany. Co miesiąc w łonie społeczności irackiej rozproszonej po świecie rodzą się kolejne paruosobowe frakcje, które zbliża tylko niechęć lub nienawiść do Kata oraz intencja uchwycenia kawałka władzy. Poza tym wszystko dzieli. Barzani włada północą Iraku z miasta Erbil. Dzięki położeniu na pograniczu z Turcją północ zbiera gros opłat celnych zarabianych przez Kur- dystan. Zacofane południe, zarządzane z miasta As-Sulajmanija przez Dżalala Talabaniego, utysku- je na dziury w budżecie. Barzani zazdrośnie jednak strzeże swych dochodów, co w przeszłości prowadzi- ło do osobistych tarć oraz starć między partyzant- kami obu antagonistów. 76 Następcy W grę nie wchodzi jako dziedzic misa Husajna potężny, lecz całkowicie związany z Iranem Mu- hammad Baker Al-Hakim. Jest on hołubiony przez Teheran, bo reprezentuje szyicką odmianę islamu. Blisko mu pod względem duchowym do ajatolla- chów, którzy od 1979 roku niekompetentnie rzą- dząc Iranem, doprowadzili go na krawędź ruiny ekonomicznej. Pod komendą Al-Hakima jest zna- cząca siła zbrojna — 5 tyś. chłopa, wyszkolona i wyposażona przez gospodarzy. Komendant stoi rów- nież na czele Najwyższego Zgromadzenia Irackiej Rewolucji Islamskiej. Dodatkowym atutem w oczach szyitów tego proirańskiego działacza jest fakt, że urodził się w Nadżafie, ważnym punkcie na mapie islamu, jednym ze sztandarowych sank- tuariów szyizmu. W tym samym mieście, gdzie na stałe rezyduje czcigodny ajatollach Sistani, sprawu- jący duchową pieczę nad szyickimi braćmi z Iraku i Iranu. 77 12. AS STANÓW ZJEDNOCZONYCH Czy Amerykanie mają innego asa w rękawie, czy też po zwyciężeniu Husajna opowiedzą się za którąkolwiek z wymienionych osób? Choć nazwiska te krążą w powietrzu, wcale nie jest przesądzone, że wybór padnie na kogokolwiek z obecnych aspi- rantów. Wiecznie skłóceni panowie mogą nie gwa- rantować spokoju podczas okresu przejściowego. Możliwość wojny domowej nie jest opcją li tylko z kategorii political fiction. Dobrą ilustracją jest Afganistan, gdzie klęskę ponieśli talibowie. Ale wlokącej się transformacji ustrojowej towarzyszy, jak dotąd, ustawiczne napięcie, dochodzi do eksplo- zji niezadowolenia, panoszą się lokalni watażkowie, władza Hamida Karzaja zaś w istocie ogranicza się tylko do Kabulu i do okolicznych rejonów. Równo- waga jest krucha. Wojna domowa wisi na włosku. 78 As Stanów Zjednoczonych Pojawiły się więc spekulacje, że po usunięciu Husajna USA zdecydują się na dobrze im znany, przećwiczony w Japonii po drugiej wojnie świato- wej, wariant rządów wojskowych. W tym celu pod- jęto szkolenie irackich sił zbrojnych na emigracji, dysydentów pałających żądzą wzięcia rewanżu na Saddamie za lata upokorzeń i uchodźstwa. W wy- zwolonym kraju administratorem mógłby zostać ge- nerał Tommy Franks, głównodowodzący amerykań- skich sił zbrojnych w Zatoce Perskiej. Franks robił- by to, co generał Douglas MacArthur w Tokio — nadzorował proces powojennej odbudowy i ewolucji politycznej. Amerykański patronat doprowadził do bezprecedensowej demokratyzacji i rozwoju gospo- darczego Nipponu. Japonia jest obecnie solidną, stabilną, niewzru- szoną demokracją w całej Azji Wschodniej, przykła- dem dla państw miotających się między sprawdzo- nymi wzorcami ustrojowymi a jałowym ekspery- mentatorstwem politycznym i gospodarczym. Po- dobnie może stać się z Irakiem, osadzonym w mo- rzu arabskim, gdzie na razie górę biorą reżimy mo- nopolistyczne, autokratyczne, kpiące sobie z opozy- cji lub bezkarnie ją tłamszące. Właściwie, demo- kratycznie urządzony Irak może stać się latarnią morską i drogowskazem dla zdezorientowanej, wy- zutej z praw, coraz rozpaczliwiej patrzącej w stronę islamskiego ekstremizmu ludności arabskiej. Prze- ciwwagą dla wojującego islamu, który poza wzma- 79 As Stanów Zjednoczonych ganieni radykalizmu i sterowaniem uczuciami, nie jest w stanie niczego wnieść do poprawy egzysten- cji ludzkiej. Ziejący nienawiścią do USA i Izraela, do całego „rozkładającego się" Zachodu, ortodoksi zapowiadają nirwanę w niebie. Na padole ziem- skim nie oferują nic konstruktywnego. Wystarczy, że człowiek sobie trochę pożyje, choćby nawet w ubóstwie i posłuszeństwie, bo przecież na górze i tak będzie spijać ambrozję. To marny, mało pocią- gający program na życie doczesne. Amerykański przejściowy protektorat przyczynił- by się do ustanowienia systemu federacyjnego w Iraku, który zapobiegłby zaburzeniom politycznym. Do tej pory zaciekle dyskryminowane i represjono- wane, większość szyicka, skupiona na południu, i mniejszość kurdyjska, na północy, mogłyby wresz- cie uzyskać równe prawa. Stratedzy z Białego Domu i Departamentu Stanu przewidują bezpo- średnie wybory dopiero po ustanowieniu zrębów ładu. Może to potrwać parę miesięcy, ale równie dobrze i lat. Trwały porządek wewnętrzny nie jest jednak możliwy bez równouprawnienia szyitów i Kurdów oraz zaproszenia ich do stołu rokowań i wspólnych rządów. Możliwe, że w Iraku zdałby eg- zamin system polityczny skopiowany z libańskiego. W Libanie, gdzie wojna domowa jest upiornym wspomnieniem z przeszłości, panuje niezachwiany konsens w sprawie podziału tek rządowych. Okre- ślone resorty i wyższe posady urzędnicze są nieja- 80 As Stanów Zjednoczonych ko automatycznie, z góry zarezerwowane dla przed- stawicieli poszczególnych ugrupowań o zróżnicowa- nym zabarwieniu religijnym, między innymi dla chrześcijan maronitów, sunnitów, szyitów i druzów. Kiedy należy przeprowadzić wybory w Iraku? Po rozliczeniu przez trybunały wojskowe osób, które za- winiły najbardziej, brały udział w kneblowaniu i eli- minacji osób niewygodnych, w czystkach etnicznych oraz w marnotrawieniu i rozkradaniu dobra narodo- wego. Wreszcie po zlikwidowaniu broni masowego ra- żenia, które musi przebiegać w spokoju i przy zacho- waniu surowych reguł bezpieczeństwa. Dla urzeczy- wistnienia tych zamiarów w kraju, w którym natura skumulowała jedną dziesiątą wszystkich światowych zasobów ropy, przyjazna okupacja może być jedyną rękojmią współpracy skonfliktowanych grup etnicz- nych i wyznaniowych. Przy realizacji tego scenariu- sza Amerykanie raczej nie będą jedyną siłą okupa- cyjną. Funkcje wspomagające przypadną między in- nymi Brytyjczykom, Hiszpanom, Włochom, Holen- drom i Polakom. Muszą się z góry liczyć z długo- trwałym pobytem. 81 13. TORTURY Od 1994 roku obcinanie kończyn w Iraku jest praktyką usankcjonowaną przez Radę Dowództwa Rewolucji. Wyrok przewidujący odrąbanie ręki lub nogi może zapaść za wszystko — za kradzieże, de- zercję, a nawet za zajmowanie się chirurgią pla- styczną. Kary są stopniowane. Winowajca, któremu odjęto najpierw prawą rękę, musi liczyć się z tym, że w przypadku recydywy zostanie pozbawiony le- wej nogi. Syn Saddama Udaj chętnie stosuje takie kary czy po prostu toleruje je. Jego okrucieństwo jest tajemnicą poliszynela. Wie o tym niejeden Ira- kijczyk, póki co na próżno marzący o wymierzeniu mu sprawiedliwości. Organizacja Amnesty International oskarżyła Udają o przymykanie oczu lub wręcz o zachęcanie do potwornych zbrodni popełnianych przez podlega- 82 ____ Tortury jącą mu milicję fedainów. Opisała ona przypadki zemsty z 2000 roku na kobietach, które miały kontakty z opozycją, ale dla niepoznaki zostały obwinione o uprawianie nierządu. „Prostytutki" rozstrzelano. Odrąbano im głowy i nawleczono je na tyczki. Ale na tym się nie skończyło — odurzeni narkotykami fedaini kontynuowali horrorystyczny show. Przed domami pomordowanych tyczki wko- pano w ziemię. Rodzinom i postronnym miały służyć jako upiorne memento, przestroga przed niestosownymi znajomościami. W tym samym roku obcięto język mężczyźnie, który miał czelność niepochlebnie wyrazić się na temat Husajna. Ten makabryczny spektakl też miał dalszy ciąg. Krztuszącego się własną krwią nieszczęśnika za- ładowano na samochód i diugo obwożono po uli- cach Bagdadu. „Eksponatowi" towarzyszył narra- tor, który przez megafon wyjaśniał przechodniom sedno przestępstwa ukaranego amputacją deli- kwenta. Amnesty International oraz Human Rights Watch"zebrały dziesiątki zeznań ludzi i krewnych ofiar tortur stosowanych w zakładach karnych i aresztach śledczych Iraku. W listopadzie 2002 roku brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych opu- blikowało w Londynie raport zwięźle sumujący wy- siłki obu organizacji. Elementem sprawozdania jest między innymi spis tortur, o których wiadomo, że uciekano się do nich najczęściej. Oto one: 83 Tortury 1. Wydłubywanie oczu. Znany jest przypadek kurdyjskiego biznesmena z Bagdadu, którego zaatakowano w 1997 roku. Gdy ro- dzinie wydano ciało denata, okazało się, że oprawcy wydłubali ofierze oczy, a w miejsce gałek wsadzili kulki papieru. 2. Dziurawienie rąk elektryczną piłą. Pospolita tortura stosowana wobec więźniów poli- tycznych. Amnesty International przytoczyła przypa- dek mężczyzny, któremu kwasem zalano dziury w dłoniach. 3. Podwieszanie do sufitu. Ofiary mają zasłonięte oczy, są rozebrane do naga i godzinami wiszą na linach przywiązanych do przegubów dłoni. Ręce są często ściągnięte na plecach. 4. Wstrząsy elektryczne. Powszechnie stosowany sposób torturowania. Obiektem sadyzmu oprawcy są różne części ciała — genitalia, uszy, język, palce. 5. Maltretowanie seksualne. Ofiary, zwłaszcza kobiety, są gwałcone i seksual- nie maltretowane, między innymi okaleczane rozbi- tymi butelkami. 6. Falaka. Ofiary leżą twarzą do podłogi. Ich stopy obijane są kablem, co często skutkuje utratą świadomości. 84 Tortury 1. Inne tortury fizyczne. Gaszenie papierosów na różnych częściach ciała, wyrywanie paznokci rąk i nóg, okładanie kijami, bicie pejczem, rurką i prętami metalowymi. 8. Fingowane egzekucje. Ofiary dowiadują się, że zostaną stracone przez pluton egzekucyjny, po czym następuje sfingowana egzekucja. Ofiary mają kaptury na głowach, stają przed plutonem egzekucyjnym, który wystrzeliwuje ślepe naboje. 9. Kąpiele w kwasie. Na zdjęciach z okresu najazdu na Kuwejt widać, jak iraccy agresorzy pastwią się w taki sposób nad Kuwejtczykami. Ofiary wiszą na pasach przycze- pionych do nadgarstków i stopniowo opuszczane są do kadzi z kwasem. W grudniu 2002 roku na konferencji prasowej w Londynie wystąpił Husajn Al-Szahristani, kierują- cy Iracką Radą do spraw Pomocy Uchodźcom w Wielkiej Brytanii. Al-Szahristani mówił o grobo- wym milczeniu, jakie zapanowało w Iraku po eks- cesach reżimu Saddama, i o tym, jak udało mu się uniknąć najgorszego z rąk siepaczy Husajna. „Byłem świadkiem łamania praw człowieka w Iraku. Do 1979 roku byłem jednym z głównych na- ukowców w Irackiej Organizacji Energii Atomowej. Pracowaliśmy nad pokojowym zastosowaniem ener- 85 Tortury __ gii jądrowej. Aresztowano mnie, torturowano i przetrzymywano w odosobnieniu przez ponad jede- naście lat za odmowę udziału w realizacji progra- mu nuklearnego na rzecz wojska. Miałem jednak więcej szczęścia niż inni więźniowie polityczni. Nie wywiercono mi dziur do kości, jak w sąsiedniej celi. Nie odcięto mi członków piłą elektryczną. Nie wyjęto mi oczu. Moje dzieci doprowadzono do celi tortur, lecz nie zamęczono ich na śmierć, abym wyśpiewał, co rze- komo złego zrobiłem. Kobiety z mojej rodziny nie zostały przywiedzione do celi i zgwałcone na moich oczach, co przydarzyło się moim kolegom. Oprawcy nie rozpuścili mi rąk w kwasie. Nie znalazłem się w gronie więźniów politycznych wywleczonych z więzień i użytych jak króliki doświadczalne w eks- perymentach chemicznych i biologicznych. Torturowano mnie tylko dwadzieścia dwa dni i noce, bez ustanku. Zwisałem z sufitu, ręce miałem związane na plecach, traktowano mnie przewodami pod wysokim napięciem i bezlitośnie katowano. Uważano przy tym, by nie zostawiać trwałych śla- dów na ciele, bo miano nadzieję, że się załamię i zgodzę się pracować na rzecz realizacji programu jądrowego. Na swój sposób miałem szczęście, gdyż jedena- ście lat spędziłem w odosobnieniu i nie musiałem oglądać, co dzieje się w ogromnym więzieniu — państwie irackim — w którym żyło ponad 20 min 86 Tortury niewolników. Nie musiałem być świadkiem publicz- nych egzekucji, podczas których matkom kazano obserwować zagładę synów, i później żądać od nich pieniędzy za zużyte kule. Nie musiałem oglądać, jak wyszarpywano i obcinano ludziom języki za to, że śmieli skrytykować Saddama lub kogoś z jego rodziny. Nie musiałem patrzeć na to, jak wypalano piętna i obcinano uszy młodym ludziom, którzy spóźnili się na ćwiczenia wojskowe. Nie widziałem, jak osuszano piękne irackie bagna na południu, pa- lono trzciny i masakrowano tamtejszych mieszkań- ców Madanów, niszcząc ich tradycyjny sposób ży- cia. Nie widziałem, jak stu trzydziestu kobietom ścinano głowy, by je potem publicznie demonstro- wać. Pod wieloma względami udało mi się. Teraz zaś mogę opowiedzieć o tym, co stało się z tysiącami Irakijczyków, bo oni już nie mogą. Potworności te dzieją się już od przeszło dwudziestu lat. Wspólno- ta międzynarodowa traktowała je dotąd w milcze- niu albo nawet przymykała na nie oczy. Saddam nie jest przeciętnym dyktatorem; jest wyjątkową postacią. Broń masowej zagłady w jego rękach jest niebezpieczna dla irackiego narodu i ludzkości". 14. SKUTKI „PUSTYNNEJ BURZY" Regres, a nawet degrengolada Iraku widoczna jest gołym okiem. Egzystencja ludzi oraz infra- struktura leżą w gruzach. Trudno też przewidzieć, czy obalenie Husajna będzie momentem zwrotnym w najnowszej historii tego kraju. Po eksperymen- tach trwających od 1958 roku dawna Mezopotamia jest w stanie agonalnym. Gospodarka leży na ło- patkach. Tkanka społeczna zaś została poszarpana przez nieodpowiedzialnych politykierów. Nie ma dziś mowy o niegdysiejszym spójnym narodzie irac- kim — są za to plemiona i klasy, tak jak w śre- dniowieczu. Budowa demokracji na jałowej, popę- kanej glebie będzie żmudnym, czasochłonnym za- daniem. Czy Irak z jadowitego wroga przeistoczy się w głównego alianta USA na Bliskim Wschodzie, wypierając z tej półki Arabię Saudyjską? 88 Skutki „Pustynnej Burzy" Można przypuszczać, że Irakijczycy euforycznie powitają wojska wyzwoleńcze. Jednak kredyt za- ufania nie będzie wieczny. Wyposzczony kraj będzie oczekiwać inwestycji oraz pomocy. Trudno sobie wyobrazić, że Irak będzie można pozostawić same- mu sobie. Gdyby jednak do tego doszło, to w cen- tralnym punkcie Bliskiego Wschodu powstanie ognisko chaosu, który prędko ogarnie cały region. Irak rozpadnie się. Zgodnie z teorią domina będą też padać poszczególne państwa, powodując czarną dziurę geopolityczną. Nastąpi zmiana granic na Bliskim Wschodzie, dając do ręki amunicję naro- dowcom i muzułmańskim ekstremistom. Wszyscy będą niezadowoleni i podminowani. Jak grzyby po deszczu będą się też mnożyć fundamen- talistyczne grupy i grupki proklamujące jedna po drugiej dżihad przeciwko szarogęszącej się, samo- lubnej Ameryce. W całym regionie od dawna ak- tywne są radykalne organizacje islamskie, prące do władzy i kompromitowania Ameryki. „Pustynna Burza bis" oraz rozprzestrzeniające się fale nastro- jów ańtyamerykańskich mogą ułatwić radykałom realizację snów o potędze. Ziszczenie się tego sce- nariusza byłoby jednak nie do pogodzenia z dekla- rowanymi przez USA celami operacji w Iraku — zmiana reżimu i zastąpienie go obliczalnym rzą- dem demokratycznym. Kampania wojenna przeciwko Katowi i jego klice i tak może spowodować różnorodne reperkusje poli- 89 Skutki „Pustynnej Burzy" tyczne i gospodarcze. Przede wszystkim może zdesta- bilizować Bliski Wschód, gdzie roi się od krytyków postępowania USA, zwłaszcza w aspekcie kontaktów z Izraelem. Kraje arabskie mogą stać się widownią masowych wystąpień antyamerykańskich, niechybnie oddziałujących na układ sił w regionie. Upaść mogą nawet rządy sympatyzujące z Zachodem, zwłaszcza zaś liberalny król Abdullach w Jordanii, co byłoby stratą niepowetowaną. Monarcha ma bowiem różno- barwnych poddanych. Jordanię zamieszkuje między innymi mniejszość palestyńska, zirytowana proizrael- ską postawą administracji USA, posądzanej o bier- ność czy wręcz o stronniczość w sprawie rozwiązania kwestii palestyńskiej. Eliminacja propalestyńskiego Husajna doleje tyl- ko oliwy do ognia. Dla szerokich mas arabskich iracki autokrata jest niekłamanym bohaterem, ty- tanem, geniuszem taktyki i strategii, który się mo- carstwu nie kłania. Opiera się zakusom Izraela, bezkarnie — jak dotąd — igra z ONZ i USA. Przy- latują do niego wybitni politycy rosyjscy. Jest też coraz bliżej wyprodukowania broni nuklearnej. Dla- czego Husajn nie może mieć bomby atomowej, sko- ro ma ją Izrael? — pytają prostoduszni kupcy na sukach, arabskich bazarach, którym nikt widocznie nie opowiedział o zbrodniczym „dorobku" tego orientalnego herosa. W Egipcie, Syrii, Jordanii, na terytoriach palestyńskich Saddam jest takim sa- mym bóstwem, jak kiedyś Nelson Mandela w Czar- 90 Skutki „Pustynnej Burzy" nej Afryce. Z tą tylko różnicą, że Mandela mógł zo- stać sprawiedliwie uhonorowany Nagrodą Nobla, Husajn zaś mógłby pretendować do laurów ufundo- wanych przez Adolfa Hitlera lub swej ulubionej ikony, Józefa Stalina. Entuzjazmujący się osiągnięciami Rzeźnika wszyscy Arabowie chwalcy nigdy widocznie nie roz- mawiali ze swymi irackimi współbraćmi. Ci dopie- ro pomogliby im odsłonić prawdziwą twarz Husaj- na. Irakijczycy nie znoszą prostackiego, ordynarne- go satrapy tak mocno, jak mocno czarna ludność nie cierpiała apartheidu, fatalnego systemu segre- gacji rasowej uprawianego w rasistowskiej Republi- ce Południowej Afryki. Ze szczerego oddania lub z musu irackiego samowładcę może popierać około jednej piątej społeczeństwa, zwłaszcza zaś ci, któ- rzy są trybikami reżimu. Wyżsi dowódcy wojskowi, aparat represji, urzędnicy rozmaitego autoramentu i różnych resortów oraz ich najbliżsi — w sumie może milion osób. A gdzie pozostałe 22 miliony? Wyrazem niechęci żywionej do USA przez zna- czące odłamy społeczności arabskiej jest trwający bojkot towarów amerykańskich. Dwa miesiące przed końcem 2002 roku zbyt produktów, wypusz- czanych na rynek przez firmy kojarzone z USA spadł na Bliskim Wschodzie o 40 proc. Coca-cola, przez lata kultowy napój regionu, wypierana jest przez kolorową wodę z bąbelkami rozlewaną w Ira- nie. Napitek nazywa się „Zam Zam Cola" i jest 91 Skutki „Pustynnej Burzy" przebojem konsumenckim. Przez cztery miesiące w Arabii Saudyjskiej i połączonym z nią mostem Bahrajnie poszło 10 min butelek irańskiej „ambro- zji". W tych samych krajach o 10 proc. obniżyła się sprzedaż coca-coli. Furorę w Zjednoczonych Emira- tach Arabskich robi z kolei „Star Cola", lansowana jako czysto arabski specjał, nie do podrobienia. Uszczerbek ponoszą również inne spółki amery- kańskie. W Arabii Saudyjskiej — Kentucky Fried Chicken i Burger King mają o połowę mniejsze ob- roty. Saudyjski bar McDonald's położony w pobliżu amerykańskiej bazy wojskowej został napadnięty przez religijnego ekstremistę. Maniak wpadł do środka, zastraszył zebranych bronią i podpalił lo- kal. W Jordanii, bliskiej sojuszniczce Stanów Zjed- noczonych, zamknięto z powodu kulejącego popytu dwie z sześciu tamtejszych restauracji McDonald's. W Egipcie przedmiotem kpin satyryków stało się wycofanie ze sprzedaży proszku do prania „Ariel" (koncernu Procter & Gamble), bo jego nazwa brzmi tak, jak imię znienawidzonego premiera Izraela Ariela Szarona. W dodatku islamscy puryści uzna- li, że narysowane na paczce logo detergentu przy- pomina gwiazdę Dawida, co go ostatecznie dyskwa- lifikuje. Głównym oponentem interwencji zbrojnej jest Rosja, choć — mimo wszystko — nie stanęła ona okoniem podczas głosowania w Radzie Bezpieczeń- stwa NZ i nawet nie skorzystała z przysługującego 92 Skutki „Pustynnej Burzy" jej prawa weta. W efekcie Rada Bezpieczeństwa jednomyślnie uchwaliła rezolucję nr 1441 w spra- wie Iraku. Moskwa jednak nie przestaje płakać nad swoją dolą. W kuluarach wypomina Stanom Zjednoczonym, że myślą tylko o swoich interesach i że to ona zapłaci największą cenę za podbój Iraku i wyciągnięcie Saddamowi dywanu spod stóp. Putin ma na myśli dług, obliczany na 6—9 mld dolarów, jaki Irakijczycy mają wobec swych byłych moskiew- skich dobroczyńców. W ostatnich jedenastu latach nie można go było ściągać ze względu na obowiązu- jące restrykcje handlowe wobec kraju agresora. Husajn, co prawda, mamił Kreml mirażami wiel- kich pieniędzy, jakie można zarobić w Iraku, ale najpierw musiałby wywalczyć na forum Narodów Zjednoczonych uchylenie sankcji. A było to niere- alne. W rezultacie suma 40 mld dolarów, jaką rzekomo mogli Rosjanie wyciągnąć z Iraku dzięki intratnym, przygotowanym przez tamtejszych urzędników kontraktom, zawisła w powietrzu. Fe- deracja Rosyjska, borykająca się z poważnym kry- zysem, nie została ozłocona przez bagdadzkiego do- brodzieja. Putin otrzymał jednak podobno od George'a W. Busha obietnicę gwarancji dobrych interesów. Łu- koil, Jukos i inne rozpychające się łokciami na świecie rosyjskie kompanie naftowe mogą znaleźć się w elitarnej grupie biznesu spoza Ameryki, jaki zostanie dopuszczony do eksploatacji pól naftowych 93 Skutki „Pustynnej Burzy" w Iraku. Prezes Łukoilu Wagit Alekpierow chwalił się bez ogródek, że Putin załatwił mu to u Busha. Tylko, czy Rosjanie zaoferują Irakijczykom atrak- cyjne warunki współpracy? Niemniej przyzwolenie USA jest dla Rosjan niezbędne, bo przyszli władcy Iraku, związani z Amerykanami, zapowiedzieli już, że anulują wszystkie porozumienia biznesowe, ja- kie ubito za Husajna. Tymczasem Moskwa ma na pieńku z ugrupowaniami opozycyjnymi, jakie prę- dzej czy później dojdą do głosu w Iraku. Ani Mi- chaił Gorbaczow, ani Borys Jelcyn, ani „superdemo- krata" Putin nie zająknęli się słowem o nikczem- nym charakterze rządów Husajna, o bestialstwach i nieszczęściach, jakie sprowadził na swój naród. Moskwa śpiewała raczej w zgodnym chórze z Bag- dadem, że winę za tarapaty, wszystkie krzywdy i niedostatek Irakijczyków ponosi Waszyngton. Putin zarezerwował gniew i połajanki za terroryzm dla swoich obywateli — Czeczenów. Pozytywem Blitzkriegu w Iraku może być dla Rosjan także rozwój kontaktów handlowych ze Sta- nami Zjednoczonymi. Nowa doktryna paliwowa USA akcentuje potrzebę dywersyfikacji importu no- śników energii. Tym bardziej pilne jest to teraz, gdy można spodziewać się burzliwej reakcji regionu arabskiego (skąd Ameryka importuje najwięcej ropy) na wygonienie Husajna i zmianę orientacji politycznej Bagdadu. Obecność USA w Iraku, po zmieceniu Kata, choć nieuchronna, nie będzie mile 94 Skutki „Pustynnej Burzy" widziana. Region może stać się areną częstych roz- ruchów antyzachodnich i dlatego nieobliczalnym źródłem dostaw ropy. Rosja zaś jest krajem stabil- nym, potencjalnie dużym eksporterem brunatnego surowca i może uzupełniać strategiczne zapasy ropy gromadzonej przez supermocarstwo. W interesie Moskwy zresztą jest związanie się z USA zależnościami surowcowymi. Zapewni jej to odpowiednią dźwignię wpływów politycznych w Białym Domu. Rosjanie aż się do tego palą. Tak bardzo, że Jukos przetransportował tankowcami pierwsze dostawy ropy do Ameryki, mimo ewident- nych strat. Wynikały one głównie z konieczności dwukrotnego przeładunku „czarnego złota" po dro- dze do portów przeznaczenia. Choć nie tylko — ropa rosyjska jest droga. By wyprodukować baryłkę ropy na Syberii, trzeba wydać 9 dolarów, a w Iraku — tylko 2—3 dolary. Michaił Chodorkowski, prezes Jukosu, musiał zejść z ceny, by Amerykanie ze- chcieli odebrać jego przesyłkę. Zaznaczył jednak, że w tej fazie współpracy z USA ważniejsze jest zdo- bycie przyczółków, natomiast „kasa przyjdzie póź- niej". Rodzi się pytanie, czy i jak długo Rosjan bę- dzie stać na dofinansowywanie deficytowego wywo- zu ropy. Nafciarze prognozują, że Rosja sama bę- dzie mieć problemy z jej wydobyciem za jakieś 7— 8 lat, bo jej złoża są coraz bardziej wyeksploatowa- ne. Czym wtedy będzie czarować mieszkańców Bia- łego Domu? 95 Skutki „Pustynnej Burzy" A Wydobycie ropy naftowej Ropociągi naftowe Mapa 3. Irackie złoża ropy naftowej oraz ropociągi 96 Skutki „Pustynnej Burzy" Rosjanie modlą się teraz tylko, by akcja prze- ciwko Husajnowi nie zaowocowała spadkiem cen ropy. Gdyby bowiem po przepędzeniu tyrana i prze- jęciu kontroli nad bogactwami Iraku baryłka bru- natnego surowca miała kosztować — jak się szacu- je — około 15—16 dolarów, kasa Kremla zacznie świecić pustkami. Nawet w pokornym i nawykłym do wyrzeczeń społeczeństwie rosyjskim może w końcu dojść do wybuchów nieukontentowania, wy- wołanych ponownym brakiem rubli na wypłatę przez państwo pensji, rent i emerytur. Grozi to re- akcją łańcuchową, gdy strajki i demonstracje będą ogarniać coraz to nowe grupy społeczne i podmioty Federacji Rosyjskiej (jest ich w sumie osiemdzie- siąt dziewięć). Rosjanie doświadczyli już podobnego kryzysu, gdy z konieczności były modne operacje barterowe. Niewypłacalność budżetu i krach wystąpiły latem 1998 roku. Zamiast wynagrodzenia, pracownicy za- częli dostawać produkty gotowe: konserwy, kartony mleka, ziemniaki, papier toaletowy, szampony, my- dło, a w kołchozach — nawet nawozy i kompost. Wymieniali je później na inne towary, oddając pre- ferencje artykułom spożywczym. W piękny dzień, 17 sierpnia, oszczędności denominowane w rublach zdewaluowały się czterokrotnie. To tak, jakby w je- den dzień ktoś anonimowy wyciągnął każdemu obywatelowi z kieszeni 75 z zachomikowanych 100 rubli. Deficyt gotówki może też Putinowi skompli- 97 Skutki „Pustynnej Burzy" kować prowadzenie wojny kolonialnej w Czeczenii, którą, dla mydlenia oczu naiwnym, ochrzcił opera- cją antyterrorystyczną. Czy wojna z Irakiem spra- wi, że w rosyjskim budżecie znowu pojawią się dziury, groźne dla politycznej przyszłości gospoda- rza Kremla i szkodliwe dla wygrzebującej się z doł- ka gospodarki Rosji? „Pustynna Burza bis" zdaje się nie wróżyć nicze- go dobrego stosunkom Arabii Saudyjskiej z USA, a wręcz może doprowadzić do ich skrajnego przewar- tościowania. Do tej pory, od 1945 roku, Rijad i Wa- szyngton były wobec siebie jak siostry syjamskie, które nie mogą się bez siebie obyć. Po zakończeniu drugiej wojny światowej prezydent Franklin Dela- no Roosevelt i król Abdul-Aziz ibn Saud obiecali sobie ścisłe przymierze i wzajemną wyrękę. W za- mian za uprzywilejowany dostęp do saudyjskich złóż ropy Amerykanie zobligowali się do ochrony królestwa i jego niewyczerpanego sezamu naftowe- go przed zagranicznymi knowaniami. W latach siedemdziesiątych królestwo Saudów wyrastało na lidera świata arabskiego. W najlepsze rozkwitał boom naftowy sprzyjający tym aspira- cjom. W 1974 roku Rijad delikatnie zasugerował Waszyngtonowi, by wciągnął Izrael do aktywniej- szych starań na rzecz wynegocjowania zasad trwa- łego pokoju na Bliskim Wschodzie. Chodziło o przyspieszenie uregulowania kwestii palestyńskiej, ropiejącego wrzodu na ciele Bliskiego Wschodu. 98 Skutki „Pustynnej Burzy' Ameryka dała się przekonać. Saudyjczycy, od 1924 roku strażnicy dwóch najświętszych sanktuariów islamu, przypieczętowali w ten sposób swoje przy- wództwo w strategicznym regionie. Układ w Camp David, zawarty w 1979 roku między Egiptem a Izraelem, był inspirowany przez USA. Oznaczał ol- brzymi krok do przodu, lecz nie rozwiązał kwestii palestyńskiej. A bez jej rozstrzygnięcia Bliski Wschód nie może nawet marzyć o spokoju. Później, gdy Moskwa najechała Afganistan, Bli- ski Wschód, Azja Środkowa i USA żyły tym, jak wykurzyć tępiących islam sowieckich interwentów z krainy Ariów. Saudyjczycy byli w tym dziele głównymi partnerami dla Amerykanów. Kwestia palestyńska została odsunięta w cień. Odżyła wraz z intifadą w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Znowu ucichła, gdy zaczęły pękać posady komuni- zmu, do czego przyczyniła się polska aksamitna re- wolucja. Świat zachłystywał się rozpadem systemu i jego upadkiem nawet w kolebce Lenina — ZSRR. Sprawa palestyńska powróciła na tapetę po zawar- ciu izraełsko-palestyńskich układów w Oslo. Ale proces pokojowy stanął w miejscu po zastrzeleniu premiera Izraela Icchaka Rabina. Odpowiedzią na zamrożenie procesu były niepo- koje na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych eksplodo- wała druga intifadą. Mnożyły się zamachy pale- styńskich kamikadze. Sytuacja w Izraelu wymyka- 99 Skutki „Pustynnej Burzy" la się spod kontroli. Wtedy premierem został Ja- strząb" Ariel Szaron, nieprzejednany wobec Pale- styńczyków. Saudyjczycy uznali, że Stany Zjedno- czone robią zdecydowanie za mało, by nakłonić go do podjęcia konstruktywnych rozmów. Mało tego. Uważali, że Amerykanie — ewidentnie, lecz bez rozgłosu — przyzwalają na kontynuowanie przez Szarona egoistycznego pax-Ismeliana, przy lekce- ważeniu praw palestyńskich i pomijaniu postula- tów Jasera Arafata. Jednak lata dziewięćdziesiąte to cicha erozja stosunków saudyjsko-amerykańskich. W 1989 roku ZSRR musiał zwinąć swój ograniczony kontyngent w Afganistanie. Wkrótce potem zaczęło walić się imperium sowieckie. Priorytety polityki Stanów Zjednoczonych przesuwały się. Rola Arabii Saudyj- skiej jako amerykańskiej szpicy w regionie stopnio- wo malała. W 1990 roku wybuchła wojna nad Zato- ką Perską. W królestwie wylądowało 600 tyś. żoł- nierzy koalicyjnych, by stawić czoło Saddamowi Husajnowi, panoszącemu się w sąsiednim Kuwej- cie. Dla saudyjskiej ulicy tego było już za wiele — stopy tysięcy niewiernych bezkarnie deptały ziemię Proroka, kalając krainę Mekki i Medyny. Okazję dla siebie zwęszył, bezdomny od czasu powrotu z Afganistanu, Osama ben Laden. Teraz podsycał nieprzyjazne koalicji, zwłaszcza Stanom Zjednoczonym, reakcje społeczne. Żądał zamknięcia baz amerykańskich w Arabii Saudyjskiej i w regio- 100 Skutki „Pustynnej Burzy" nie. Miał pretensje do dworu królewskiego, że idzie na smyczy USA. Został wydalony, udając się na tu- łaczkę do Sudanu i Afganistanu. Saudyjski milio- ner poprzysiągł wtedy zemstę rodzinie Saudów i jej świętokradczym sojusznikom. Solennie postanowił oddać się bez reszty dżihadowi. Ostrze jego miało kłuć równo — zarówno członków rodu Saudów, jak i jankesów, tak nieskrępowanie czujących się w Arabii Saudyjskiej. A w ogóle spodobało mu się, że w Kuwejcie Husajn tak śmiało rzucił rękawicę su- permocarstwu. Dał słowo, że będzie lepszy od Sad- dama, że zakasuje go w zuchwałości wobec Amery- kanów. Saudyjczyk ben Laden psuje Arabii Saudyj- skiej opinię na świecie, co skwapliwie dyskontują jej nieprzyjaciele. Polityka nie znosi próżni, a dziś stosunki Rijadu z Waszyngtonem są napięte i zdystansowane. Na- prężenie to odpowiada Rosji, chcącej zastąpić Ara- bię Saudyjską w roli czołowego dostawcy ropy do Stanów Zjednoczonych. Moskwa ma zadawnione porachunki z Saudyjczykami, sięgające okresu awantury afgańskiej. Współpraca w trójkącie USA—Arabia Saudyjska—Pakistan boleśnie dała się wtedy we znaki ZSRR, owocując sponsorowa- niem walki afgańskich mudżahedinów z sowieckim okupantem. Dzięki współdziałaniu tej Trójki Zwią- zek Radziecki przeżył swój Wietnam. Kreml nigdy nie zapomniał tego Saudyjczykom i Pakistańczy- kom. 101 Skutki „Pustynnej Burzy" Z kolei od lat dziewięćdziesiątych zeszłego stule- cia Kreml oskarża Saudyjczyków o przesadnie szczodre subsydiowanie budowy meczetów w Rosji i finansowe dopieszczanie ruchów wahhabickich na Kaukazie. Wzrost świadomości i znaczenia dwu- dziestomilionowej wspólnoty islamskiej nie jest Mo- skwie na rękę. Uwadze Rosjan nie uszedł fakt udziału piętnastu Saudyjczyków (na ogółem dzie- więtnaście osób) w zamachach terrorystycznych na World Trade Center w Nowym Jorku i na Penta- gon w Waszyngtonie. Nadwerężyło to wizerunek Saudyjczyków w Ameryce. W dłuższej perspektywie fakt ten dodatkowo może zdeprecjonować strate- giczne partnerstwo Rijadu i Waszyngtonu. Piętna- stu samobójców saudyjskich to była niespodziewa- na gratka dla Kremla i dogodny argument w jego anty saudyjskiej propagandzie. Władimir Putin co rusz wyciąga ten fakt na światło dzienne, również w obecności George'a W. Busha. Bierze odwet za Afganistan i słabość Rosji. Walczy o wpływy poli- tyczne nad Potomakiem i o szerszy kanał zbytu dla surowców rosyjskich. 102 15. AL-KAIDA W IRAKU Od sierpnia 1990 roku, od czasu inwazji na Ku- wejt, Irak plasuje się wysoko na liście amerykań- skiego Departamentu Stanu, na którą wpisane są państwa sponsorujące terroryzm. Przez dwanaście łat reżim Husajna nie zamierzał niczego zrobić, by zaprzeczyć tym posądzeniom. Mało tego. Trzy lata później, także w Kuwejcie, Husajn raczej starał się potwierdzić swe cechy i intencje. W 1993 roku przebywającego tam wtedy z wizytą ojca dzisiejsze- go prezydenta Stanów Zjednoczonych George'a Bu- sha usiłowali zamordować, nasłani przez Saddama, agenci. Ujęto ich. Identyfikacja wykazała, że są Irakijczykami. Zamachowcy przyznali się do winy. Otrzymali najwyższy wymiar kary. Zostali straceni. USA przypuściły atak rakietowy na Irak. Odpalono dwadzieścia trzy „Tomahawki", kierując je na sie- 103 AI-Kaida w Iraku dzibę mucharabatu w Bagdadzie, kontaktujących się z al-Kaidą spesłużb odpowiedzialnych za śmierć dziesiątków tysięcy niewinnych ludzi w Iraku. Gdy al-Kaida zaczęła dawać się we znaki coraz dotkliwiej i bezczelniej, Stany Zjednoczone wzmo- gły śledztwo. Ustalono między innymi, że to iraccy specjaliści instruowali jej członków, jak należy po- sługiwać się ładunkami chemicznymi. W gościnie u Saddama miał też przebywać, już po rozgromieniu i wygonieniu czołówki „Bazy" z Afganistanu, jeden z prominentnych funkcjonariuszy siatki Osamy ben Ladena. Doradca do spraw bezpieczeństwa narodo- wego Condoleezza Rice i minister obrony Donald Rumsfeld mówili o żelaznych dowodach na potwier- dzenie tych hipotez. Podczas kampanii wojennej podjętej 7 października 2001 roku w Afganistanie kilkuset obywateli Iraku miało też walczyć po stro- nie talibów i al-Kaidy, przeciwko afgańskiemu So- juszowi Północnemu i Amerykanom oraz ich za- chodnim aliantom. W swoim przykazaniu (fatwa) ben Laden wska- zywał, że USA zależy na destrukcji Iraku, tak samo jak Izraelowi. Stany Zjednoczone trzymają z Izraelem — wrogiem Arabów, okupującym Jerozoli- mę i zabijającym Palestyńczyków. Tel-Awiw może w każdej chwili oczekiwać srogiego odwetu z rąk cier- piących Arabów i dlatego — nie bez kozery — oba- wia się o swe bezpieczeństwo. Tymczasem Bagdad odgrywa dużą rolę na scenie bliskowschodniej. Roz- 104 AI-Kaida w Iraku bicie Iraku, a także rzekomo planowane rozdrob- nienie Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Sudanu — in- nych lokalnych mocarstw, Izraelczycy przyjmą jedy- nie z wdzięcznością i ulgą. Pozbędą się bowiem po- tencjalnego zagrożenia. Tylko zatomizowanie Ara- bów, dezintegracja pociągająca za sobą osłabienie dużych, regionalnych graczy, gwarantuje Żydom przetrwanie w oceanie arabskim. W przeciwnym razie czeka ich zguba — rewelował zbrodniczy Me- sjasz. Dodawał jeszcze, iż polityka degradacji krajów arabskich sprawi też, że i Waszyngtonowi łatwiej będzie zadawać się z papierowymi, zminiaturyzo- wanymi państewkami i apodyktycznie narzucać im swoje zdanie. Amerykanie starannie pilnują swego. Strategiczne surowce — ropa, gaz — długo jeszcze będą eksploatowane na Bliskim Wschodzie, zapewniając dostawy paliwa dla motoru gospodarki amerykańskiej. I dlatego Osama uważa, że Irako- wi w chwili zbliżającej się próby z Ameryką po- winna pomóc cała społeczność islamska, nie tyl- ko Arabowie. Rzecz w tym, by wspólnie dać od- pór współczesnym „krzyżowcom" — Ameryka- nom, sprzymierzonym z izraelskimi „syjonista- mi". Tandem ten jest wrogo, zdradziecko nasta- wiony do wszystkich Arabów, pragnie ich eksplo- atować i chce nimi bez ustanku sterować — pod- sumował swoje schizofreniczne wywody Osama ben Laden. 105 AI-Kaida w Iraku Saudyjski milioner, zajmujący pierwszą lokatę na liście najbardziej poszukiwanych przez USA ter- rorystów, prawdopodobnie ma wiele do zawdzięcze- nia swojemu sponsorowi z Bagdadu. Saddam Hu- sajn i jego ludzie nigdy bowiem nie odmawiali schronienia niebezpiecznym terrorystom — jednym z najgłośniejszych był Palestyńczyk Abu Nidal, za- jadły antagonista nawet Jasera Arafata. Nidala sprzątnęli w 2002 roku sami Irakijczycy, zarzucając mu spiskowanie z Izraelem. Ugrupowania wywro- towe, stawiające na przemoc, w tym al-Kaida, też spokojnie mogły zwrócić się do Bagdadu o protek- cję i środki finansowe. Przyznawano je, choć nie bezpośrednio, lecz zazwyczaj poprzez podstawio- nych pośredników, by w razie wsypy móc udawać niewinność. Szczególnie łaskawi Irakijczycy byli wtedy, gdy ben Laden mówił im o swym pragnieniu powięk- szenia terrorystycznej ośmiornicy o nowych anty- amerykańskich sprzymierzeńców. Za podarowane fundusze, nie uszczuplające własnych oszczędności, Saudyjczyk kupował życzliwość i solidarność pry- watnego biznesu. Werbował przywódców instytucji politycznych pokrewnych formacji terrorystycznych i partyzanckich, operujących w różnych zakątkach, a także prostych ludzi na całym świecie. Zausznik ben Ladena, iracki przedsiębiorca Mamdouth Mah- mud Salim odpowiadał za szpiegowską i operacyj- ną działalność „Bazy" w Europie, dopóki w 1998 106 AI-Kaida w Iraku roku nie został pojmany przez policję niemiecką i osadzony w więzieniu. W pięcioosobowej komórce al-Kaidy ulokowanej we Frankfurcie nad Menem prym wiodło także dwóch Irakijczyków. Ta terrorystyczna szajka była o krok od wysadzenia w powietrze rynku głównego, katedry i siedziby Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Islamscy maniacy, chcąc zwielokrotnić efekt uderzeniowy, planowali równolegle użyć sari- nu. Tę silnie trującą substancję wynaleźli hitlerow- cy, japońscy terroryści zaś w 1995 roku zastosowali ją ze śmiertelnym rezultatem w metrze tokijskim. Strasburg był o krok od tragedii. Zapobiegło jej aresztowanie agentów „Bazy" w grudniu 2000 roku. Rok wcześniej jeszcze jednego Irakijczyka, szykują- cego atak na amerykańską ambasadę w Tiranie w porę ujął wywiad albański. Liczne irackie agencje wywiadowcze — tak jak koreańscy „dyplomaci" z północy Półwyspu Kore- ańskiego — bez skrępowania korzystały z poczty dyplomatycznej dla przesyłania pieniędzy, materia- łów wybuchowych, broni i amunicji. Przeznaczano je dla band terrorystycznych rozsianych po wszyst- kich kontynentach, od Europy po Azję i Afrykę. Fundusze miały służyć opłacaniu aktów terroru, wymierzonych w zachodnie placówki, interesy oraz turystów. Maskę dyplomaty nakładał też iracki szpieg Ahmad Ibrahim Samir Al-Ani, podobno spotykający się kilkakrotnie z wysłannikami ben 107 Al-Kaida w Iraku Ladena w Pradze, między innymi z Mohamma- dem Attą, jednym ze sprawców staranowania wież nowojorskiego World Trade Center. Czesi za- przeczają, jakoby takie spotkania miały u nich miejsce. Od 11 września 2001 roku międzynarodówka terrorystyczna spod znaku al-Kaidy planowała czternaście operacji, obliczonych na sianie śmierci i zamętu pośród ciżby „niewiernych". Termin ten, w pierwszej kolejności, odnosi się do wszystkich Ame- rykanów, czymkolwiek by się nie zajmowali. Nie- które plany zostały pokrzyżowane. Ale niestety — nie wszystkie. W zamachach dokonanych w Indo- nezji, Kuwejcie, Tunezji, Jemenie i Pakistanie zgi- nęło około trzystu osób. Z danych Interpolu wyni- ka, że na celowniku — poza USA — może być jed- nocześnie jeszcze kilka krajów. „Baza" ma skupić się teraz na Europie. Rzekomo jest ona mniej za- bezpieczona przed zagrożeniami, bo nie miała jesz- cze swojego World Trade Center. Terroryści wyczu- wają to i intrygują. W Europie istnieją uśpione ko- mórki al-Kaidy, zwłaszcza w Belgii, Hiszpanii, Ho- landii, Niemczech i we Włoszech. To mobilne, prze- poczwarzające się grupy o zmiennym składzie, „sieć sieci". Niewiele więcej o nich wiadomo. Całun ta- jemniczości spowijający al-Kaidę przed rokiem po- został dotąd niemal nietknięty, nieprzenikniony. Dla speców jedno jest jasne — to organizacja ka- drowa, której rdzeń wypełnia około trzystu osób 108 AI-Kaida w Iraku całkowicie zaprzedanych idei rewolucji antyimpe- rialistycznej i antysyjonistycznej. Reszta zwolenników działa luźno, mając pełnię swobody w doborze środków i celów. W razie wąt- pliwości wie, do kogo zwrócić się po poradę. Na sa- mym czubku drabiny decyzyjnej zasiadają: Ajman Al-Zawahiri, prawa ręka Osamy i Chaled Szejk Mohammed, główny projektodawca uderzenia na World Trade Center i Pentagon. Bez śladu sczezli Szejk Mohammed i Ahmed Al-Hawsawi, którzy po- średniczyli w przepływie pieniądzy, jakie wydano na dokonanie wrześniowych ataków. Choć niewi- dzialny, Osama ben Laden żyje. Teraz nawet jego odejście nie zakłóciłoby już działalności „Bazy", która okrzepła i zakamuflowana czyha na następ- ną okazję, by zadać morderczy cios. Terroryści do- stosowali się do zmienionych warunków. Nauczyli się, jak obracać walutą i gdzie ją lokować, by nie wpaść. Wtopili się jak kameleony w nowe środowi- ska. Zdolności adaptacyjne terrorystów sprawiły, że — mimo aktywności wywiadów — nowe komórki terrorystyczne pączkują jak na drożdżach. 109 16. LĘKI AMERYKI Po tragedii nowojorskiej Amerykanie mają po- wody, by uważać na al-Kaidę. Tym bardziej że nie- uchwytny, jak dotąd, Osama ben Laden odgraża się, że nie spocznie, dopóki nie zada USA, Wielkie- mu Szatanowi ciosu powodującego ostateczne za- chwianie potęgi jedynego supermocarstwa. Ponad- partyjna Rada Stosunków Zagranicznych ostrzegła, że Stany Zjednoczone nie są gotowe do odparcia podstępnych ataków reżyserowanych w sztabach terrorystycznych. Zaostrzono środki bezpieczeństwa na lotniskach i w powietrzu oraz kontrolę imigra- cyjną, a także udoskonalono systemy ostrzegania na poziomie narodowym i lokalnym. Mimo wpro- wadzenia tych obostrzeń i tak pozostało jeszcze mnóstwo mankamentów, które należałoby usunąć — wyrokuje Rada Stosunków Zagranicznych. 110 Lęki Ameryki Analitycy punktują między innymi fakt, że 650 tyś. policjantów w USA nadal nie ma dostępu do rejestrów odnotowujących nazwiska osób podejrze- wanych o związki z terroryzmem. Na sabotaż nara- żone są elektrownie konwencjonalne i atomowe, a także rafinerie ropy naftowej i zbiorniki z gazem — serce gospodarki. Obiekty te nie mają dostatecz- nych zabezpieczeń, ich personel nie jest wystarcza- jąco przeszkolony. Co stanie się, gdy antyamery- kańscy maniacy przypuszczą atak chemiczny lub biologiczny — czy służby specjalistyczne są dość kompetentne, by nie dopuścić do masowego skaże- nia? Raport Rady Stosunków Zagranicznych zwra- ca też uwagę, że mniej niż skromna część pocią- gów, ciężarówek i statków wjeżdżających i wpływa- jących na terytorium amerykańskie jest przeszuki- wana i badana. Na alarm biją senatorowie Gary Hart i Warren Rudman, już w 1999 roku prze- strzegający przed nadciągającymi zamachami terro- rystycznymi o katastrofalnych skutkach, mogącymi wydarzyć się w USA. Przestrogi senatorów usłysza- no, ale wtedy puszczono mimo uszu. Tymczasem starania, by posiąść broń masowej zagłady, to powinność prawowiernych muzułmanów — orzekł Osama ben Laden. Dorzucił ją do uświę- conych kanonów wiary islamu — oddawania czci jedynemu Bogu (szahada), wspólnej modlitwy od- mawianej pięć razy dziennie (salat), postu bez je- dzenia, picia i rozrywek między wschodem a zacho- 111 Lęki Ameryki dem słońca (saum), pielgrzymki do Mekki (hadżdż) oraz datku, jałmużny na rzecz pokrzywdzonych (zakał). Irak taką broń ma od paru dziesięcioleci i zabijał nią Persów, Kurdów oraz szyitów z południa kraju. Japońska fanatyczna sekta Aum Shinrikyo w 1995 roku zatruła stacje metra w Tokio sarinem, którego nie brakuje w składach irackich. Widmo udostępnienia straszliwych rodzajów broni innym zindoktrynowanym, odmóżdżonym maniakom jeży włosy na głowie. Terroryści nie muszą dziś wcale zabiegać o poci- ski jądrowe. Gdy 11 września 2001 roku zaatako- wali World Trade Center w Nowym Jorku, do zbu- rzenia bliźniaczych wież wystarczyło im 100 tyś. kilogramów paliwa lotniczego w bakach „Boein- gów". Teraz wystarczyć może atak zarazkami ospy, by położyć pokotem dziesiątki tysięcy ludzi. Więcej nawet niż podczas bombardowania Hiroszimy i Na- gasaki, gdy poległo 200 tyś. Japończyków. By wy- tworzyć środki biologiczne, nie trzeba mieć rozle- głej infrastruktury, niezbędnej do produkcji broni atomowej. To pokusa dla konspiratorów i barba- rzyńców. Długotrwała zimna wojna doprowadziła do tego, że magazyny i silosy zdążyły się wypełnić po brzegi bronią chemiczną i biologiczną. Najwyższe tempo produkcji tego rodzaju środków rażenia notowano w ówczesnym Związku Radzieckim. Ile ich zostało i za ile można je nabyć od zbiedniałych, skorumpo- 112 Lęki Ameryki wanych naukowców i chciwych gangsterów? Irak i Korea Północna, dwa państwa z „osi zła" prezyden- f: ta Busha, oraz Chiny również gromadziły podobną li|'ii| broń, by potem rzucić świat, albo przynajmniej są- ., siadów, na kolana. Biologiczne ładunki są łatwe do przewiezienia. Można dostarczyć je do celu łodzią, frachtowcem, ciężarówką lub zwykłym, prywatnym samolotem. Za kierownicą będzie siedzieć szofer, poduszczony przez wrogie organizacje, których śla- dy urwą się wraz z jego śmiercią. Ekipy dochodze- niowe znowu będą mieć do czynienia jedynie z po- szlakami. Aż w końcu sprawcy sami przyznają się do swego postępku, siedząc w dobrze ufortyfikowa- nych domach — w pieczarach na kobiercach albo w wygodnych fotelach w kapiących od złota rezyden- cjach. Żadne państwo z tych, które trafiły na listę ce- lów al-Kaidy, nie może spać spokojnie. Jak dotąd, to USA najboleśniej odczuły na własnej skórze za- maskowaną siłę terrorystów: już w 1993 roku zdo- łali oni naruszyć masyw World Trade Center w Nowym- Jorku, w 1996 roku — zaatakowali wie- żowce w Chobar w Arabii Saudyjskiej, w 1998 roku — gmachy amerykańskich ambasad w Kenii i Tanzanii, a jesienią 2001 roku — lotniskowiec „U.S.S. Cole". Receptą, a nawet tylko półśrodkiem na zwalczanie cichego frontu terroru może być usilna praca wywiadowcza. Stany Zjednoczone przygotowują się do niej, asygnując na te cele co- 113 Lęki Ameryki raz znaczniejsze sumy. George W. Bush utworzył Urząd Bezpieczeństwa Państwowego, mający zwiększyć efektywną ochronę Ameryki przed terro- rystycznym jadem. 114 17. USA—IRAK (PIĘĆDZIESIĄT LAT STOSUNKÓW) Na stosunki USA—Irak cieniem kładła się at- mosfera zimnej wojny, konfrontacja między komu- nizmem a wolnym rynkiem i demokracją. Na ame- rykańsko-iracki antagonizm nakładała się jeszcze tradycyjna wrogość Arabów do Stanów Zjednoczo- nych, mająca swoje praźródło w niezachwianym po- pieraniu przez Waszyngton państwa izraelskiego. -j Powstało ono w 1948 roku w otoczeniu żywiołu arabskiego. Arabowie w zasadzie nigdy nie pogo- dzili się z istnieniem Izraela. Oziębieniu klimatu amerykańsko-irackiego sprzy- jał prokomunistyczny zamach stanu dokonany w Bagdadzie w 1958 roku przez generała Abd Al-Kari- ma Al-Kassema. Dziesięć lat później, gdy władze przechwyciła lewicowa, nacjonalistyczna partia 115 USA—Irak BAAS, nie mogło być lepiej. Tym bardziej że rok wcześniej Irak zerwał stosunki dyplomatyczne z Waszyngtonem, za jego solidarność z Izraelem pod- czas wojny sześciodniowej 1967 roku. Stronnictwo BAAS nie taiło swej oceny, że Ameryka oraz pań- stwa europejskie uosabiają „zgniły" Zachód, który podporządkował sobie świat arabski i manipulował nim w XIX wieku i pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Przewodniczący BAAS generał Ahmad Hassan Al-Bakr postawił na zbliżenie ze Związkiem Ra- dzieckim, w którym — tak jak w Iraku — ścigano objawy nieprawomyślności, osadzano ludzi w wię- zieniach i obozach pracy i nie wstydzono się tego, bo takie wymogi stawiała walka klasowa. ZSRR odwdzięczał się Al-Bakrowi, odwzajemniając awan- se politycznie i gospodarczo. W 1972 roku wzajem- na sympatia przełożyła się na układ o przyjaźni. USA kompletnie odstawiono na boczny tor i przy lada okazji piętnowano za imperialistyczne ciągoty. Moskwa była bez grzechu, bo za półdarmo zbroiła Irakijczyków i „bezinteresownie" zagospodarowywa- ła pola naftowe. W 1984 roku Bagdad wznowił stosunki dyplo- matyczne ze Stanami Zjednoczonymi. Był to re- wanż Husajna za udzielenie mu przez prezydenta Ronalda Reagana pomocy w śmiertelnych zmaga- niach z Iranem. W 1980 roku Irakijczycy najechali, wywracany do góry nogami przez fanatycznych aja- 116 USA—Irak tollachów Iran. Iracka inwazja była na rękę Wa- szyngtonowi. Irańscy duchowni bowiem rok wcze- śniej obalili rządy amerykańskiego sprzymierzeńca szacha Rezy Pahlawiego. Irańczycy odwrócili się plecami od dawnych przyjaciół i okazywali USA to- talną wrogość. Irańscy studenci przetrzymywali setki amerykańskich zakładników na terenie daw- nej ambasady Stanów Zjednoczonych w Teheranie, poniżając ich, bijąc oraz grożąc śmiercią. Próba oswobodzenia jeńców skończyła się klapą. Lecące rodakom na pomoc amerykańskie śmigłow- ce utknęły w pustynnych piaskach. Po tym fiasku prezydent Jimmy Carter już się nie podniósł poli- tycznie i z kretesem przegrał następne wybory. Armia Husajna na razie posuwała się naprzód. W 1982 roku karta się odwróciła. Szala fortuny za- częła się przechylać w kierunku Teheranu. Wtedy z odsieczą przyszła Husajnowi Ameryka. Intensywne dostawy broni odwróciły zbliżającą się klęskę Ira- ku. Walczące strony, dysponujące teraz wyrównany- mi .siłami, beznadziejnie wykrwawiały się w oko- pach aż do 1988 roku. Wtedy wojna zakończyła się remisem — w kategoriach wojennych nikt nie wy- grał i nikt nie przegrał. Do dziś nie ma układu po- kojowego między Teheranem a Bagdadem. Normalizacja stosunków między USA a Irakiem trwała tylko do 1990 roku, dopóki Saddam Husajn nie napadł na Kuwejt. Od tamtego czasu relacje Waszyngtonu z Bagdadem znajdują się w stadium 117 USA—Irak gnilnym. Paradoksalnie, szansą na ich polepszenie może być interwencja zbrojna zmierzająca do zmia- ny reżimu, który zmienił obraz Iraku i zamienił r i j!' ' kwitnącą oazę iracką w wyschniętą studnię. Czaso- wo interesy amerykańskie w Iraku reprezentuje ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Bagdadzie. Polskę łączy jeszcze z Irakiem między innymi umo- wa handlowa, datująca się z 1932 roku, oraz umo- wa o współpracy kulturalnej z 1959 roku. 118 18. WYSTĄPIENIE PREZYDENTA G. W. BUSHA W ONZ (fragmenty) Dwunastego września 2002 roku, tuż po obcho- dach pierwszej rocznicy zamachów terrorystycznych na World Trade Center i Pentagon, prezydent USA George W. Bush mówił na forum ONZ o swych ocze- kiwaniach wobec Iraku. „Stany Zjednoczone pomogły w założeniu Naro- dów Zjednoczonych. Chcemy, by ONZ była efektyw- na, szanowana i skuteczna. Chcemy, by rezolucje tego najważniejszego wielostronnego organu świa- towego były przestrzegane. A teraz akurat rezolu- cje te są jednostronnie podkopywane przez reżim iracki. USA będą współpracować z Radą Bezpieczeń- stwa NZ, aby sprostać wspólnemu wyzwaniu. Jeśli 119 Wystąpienie prezydenta C. W. Busha w ONZ reżim iracki postawi się nam ponownie, to świat będzie musiał postąpić rozważnie i zdecydowanie, by pociągnąć Irak do odpowiedzialności. Będziemy współpracować z Radą Bezpieczeństwa NZ w celu uchwalenia niezbędnych rezolucji. Lecz cele USA nie powinny być podawane w wątpliwość. Rezolucje Rady Bezpieczeństwa NZ zo- staną bowiem wyegzekwowane. Albo wymogi poko- ju i bezpieczeństwa zostaną spełnione, albo działa- nie stanie się nieuniknione. Reżim zaś, który utra- cił swą prawomocność, straci również władzę. Jeśli nie uda nam się zadziałać w obliczu nie- bezpieczeństwa, to naród iracki będzie musiał na- dal żyć w warunkach brutalnego ucisku. Reżim ten nabierze nowych sił, by zadręczać, zdominować i podbić sąsiednie kraje, skazując Bliski Wschód na dalsze lata rozlewu krwi i strachu. Region pozosta- nie niestabilny, z nikłymi nadziejami na wolność, odizolowany od postępu naszych czasów. Jeśli sprostamy odpowiedzialności, jeśli przezwy- ciężymy zagrożenia, to możemy osiągnąć całkiem inną przyszłość. Naród iracki będzie w stanie zrzu- cić okowy niewoli. Pewnego dnia będzie mógł dołą- czyć do rodziny, gdzie znajdują się demokratyczny Afganistan i demokratyczna Palestyna, inspirując reformy promieniujące na cały świat muzułmański. Narody te będą mogły dać przykład, udowadniając, że uczciwe rządy, szacunek dla kobiet, wielka is- lamska tradycja nauki mogą zatriumfować na Bli- 120 Wystąpienie prezydenta C. W. Busha w ONZ skim Wschodzie i jeszcze dalej. A my udowodnimy, że obietnice ONZ mogą być w naszych czasach spełnione. Musimy wybrać między światem strachu a świa- tem postępu. Nie możemy stać obok, nie robić nic, gdy niebez- pieczeństwo narasta. Musimy bronić własnego bezpieczeństwa, trwa- łych praw i nadziei ludzkości. Zgodnie ze swym dziedzictwem i dokonanym wyborem, USA zadbają o to". 121 19. OPOZYCJA IRACKA Iracki Kongres Narodowy Powstał w 1992 roku w Wiedniu. W stolicy Au- strii doszło wówczas do spotkania kilkudziesięciu grupek opozycyjnych, połączonych chęcią pozbycia się Saddama Husajna. Rej wodziły dwie: Kurdyjska Partia Demokratyczna Masuda Barzaniego oraz Patriotyczny Związek Kurdystanu Dżalala Talaba- niego. Uczestnicy konferencji opowiedzieli się za zachowaniem integralności terytorialnej Iraku, fe- deralizmem, przestrzeganiem decyzji ONZ, demo- kracją, pluralizmem i respektowaniem praw czło- wieka. Przebieg debaty był balsamem dla duszy człowieka Zachodu. To było w czerwcu. W październiku 1992 roku, kiedy w północnym Iraku obradował Iracki Koń- 122 Opozycja iracka gres Narodowy, dołączyli do nich szyici. Ahmed Czalabi, neutralny szyita, wykształcony w USA, absolwent wydziału matematyki, stanął na czele Komitetu Wykonawczego. Czalabi zbiegł do Jorda- nii w 1958 roku, gdy pod ciosami rewolucjonistów padała monarchia. Kierował tam bankiem Petra. W 1989 roku musiał jednak zrezygnować z funkcji prezesa po tym, gdy zarzucono mu malwersacje. Czalabi wyjechał z Jordanii. Twierdzi, że został zmuszony do opuszczenia kraju przez Jordańczy- ków, którzy byli pod presją Bagdadu. Amerykanie wątpią w przywiązanie Irackiego Kongresu Narodowego do ideałów demokratycz- nych. IKN — to paleta różnorodnych ugrupowań, wyznających zróżnicowane ideologie, opartych na władzy silnych, narzucających swą wolę jednostek. Wódz jest osią, wokół której kręci się cała reszta. Niewątpliwym sukcesem inicjatywy było jednak skrzyknięcie pod jeden sztandar różnorakich grup etnicznych i wrzucenie do jednego tygla często sprzecznych poglądów politycznych. W Kongresie można odnaleźć byłych członków partii BAAS, byłych wojskowych, komunistów i nacjonali- stów. Udział Kurdów zapewnił IKN siłę zbrojną i za ich pośrednictwem — obecność na ziemi irac- kiej. 123 Opozycja iracka Iracka Zgoda Narodowa Iracka Zgoda Narodowa jest dzieckiem Saudyj- czyków, którzy w 1990 roku sfinansowali jej po- wstanie. W organizacji, której szefuje Ijad Allawi, przeważają funkcjonariusze wywiadu i oficerowie wojska, którzy opuścili szeregi swych macierzy- stych formacji. Allawi był wcześniej przewodniczą- cym Związku Studentów Irackich w Europie. W 1995 roku król Jordanii Husajn zezwolił Alla- wiemu na działalność w Ammanie. Rok później, w czerwcu, organizację spotkało przykre niepowodze- nie. W Iraku ujęto stuosobową grupę jej sympaty- ków wywodzących się z szeregów wojska. Nie pa- tyczkowano się z nimi. Wielu uduszono i posiekano na kawałki w celach. We wrześniu pech nadal prześladował IZN. W wyniku ofensywy wojska na północy Iraku pojmano dalszych, tym razem kilku- set opozycjonistów. Ci, którzy ocaleli, wyemigrowa- li, głównie do Stanów Zjednoczonych. Allawi utrzy- muje jednak, że od tamtego czasu pozycja i wpływy Irackiej Zgody Narodowej zostały odtworzone i wzmocnione. Kurdowie Iracki Kongres Narodowy zapowiedział znaczącą autonomię dla Kurdów. Miałaby ona być material- 124 Opozycja iracka nym ucieleśnieniem koncepcji federalizmu, forso- wanej przez organizację. Niezależność Kurdów ra- czej nie wchodzi w rachubę, bo byłaby ona otwar- ciem puszki Pandory w regionie. Kurdowie za- mieszkują Kurdystan — Irak, Iran, Turcję i Syrię (są także w Afganistanie, Kazachstanie i Armenii). Zgoda na utworzenie przez nich państwa skutko- wałaby przenicowaniem ładu geopolitycznego. Tur- cja dostaje gęsiej skórki na samą myśl o możliwo- ści powstania kurdyjskiego bytu państwowego w Iraku. W drugiej kolejności musiałby on objąć rów- nież Turcję, powodując jej rozpad. Ludy kurdyjskie, znane pod tą nazwą od XI wie- ku, nigdy nie miały suwerennej organizacji pań- stwowej. Dziesięć wieków temu uległy one Seldżu- kom. Nawrócili oni Kurdów na islam. Sułtan turec- ki Selim I w 1514 roku wcielił znaczne połacie Kurdystanu do imperium osmańskiego. Inkorpora- cja była skutkiem zwycięstwa Turków nad Persa- mi. Potwierdził ją turecko-perski układ z 1639 roku. Od 1908 roku w Stambule zamanifestował swoje istnienie Kurdyjski Komitet Narodowy. Wychodziły gazety w języku kurdyjskim. Dziesięć lat później Kurdowie byli o krok od stworzenia własnego pań- stwa. Imperium osmańskie poniosło klęskę i rozpa- dło się w 1920 roku. Na powojennej konferencji w Sevres postanowiono, że Kurdom należy się pań- stwo, do którego wejdą ziemie przez nich zasiedlo- 125 Opozycja iracka ne. Ale w 1923 roku przyszło kolejne rozczarowa- nie. Na mocy traktatu w Lozannie tereny kurdyj- skie podzielono między Turcję, Iran i Irak, kontro- lowany wtedy przez Wielką Brytanię. Kurdowie wszczynali wszędzie powstania, topione we krwi. W 1946 roku w irańskim Kurdystanie, gdzie ba- zowała armia sowiecka, proklamowano Republikę Kurdyjską. Zirytowało to Teheran. Irańczycy nie patyczkowali się z insurgentami. Przywódca rebelii Mustafa Al-Barzani z Iraku miał teraz drogę odcię- tą — i do Iraku, i do Iranu. Udał się więc do ZSRR, gdzie przesiedział i przeczekał najgorsze do 1958 roku, do czasu obalenia monarchii. Uporczy- wa walka bojowników kurdyjskich zaowocowała de- klaracją władz irackich w 1970 roku, że Kurdysta- nowi należy się autonomia. Za słowami nie poszły jednak żadne czyny. Oszukani Kurdowie uznali, że miarka się przebrała. W 1974 roku znowu chwycili za broń, co sprowadziło na nich kolejne pogromy i pacyfikacje. Setki tysięcy Kurdów musiało przepro- wadzić się, pod bagnetami, do centrum kraju, gdzie było ich lepiej „widać". Podczas wojen Husajna z Iranem i Kuwejtem Kurdowie nie raz burzyli się przeciwko Bagdadowi, fałszywie sądząc, że Rzeźnik jest wystarczająco wy- cieńczony, by wyrwać mu autonomię. W 1991 roku, upokorzony przez koalicję międzynarodową, Husajn wziął na Kurdach srogi odwet. Lała się krew, palo- no wioski. Dwa miliony Kurdów uciekło za granicę, 126 Opozycja iracka uchodząc przed ogniem i mieczem siepaczy Husaj- na. Exodus wzbudził zaniepokojenie na świecie. In- terweniowały siły międzynarodowe — z Francji, USA oraz z Wielkiej Brytanii. Interwencja prze- rwała spiralę przemocy — Kurdowie mogli powró- cić do rodzinnych domów. Kurdowie szybko wzięli sprawy w swoje ręce. W majowych wyborach 1992 roku wybrano Kurdyjskie Zgromadzenie Narodowe, złożone ze stu pięciu de- putowanych. Husajn potępił ten akt, ale Kurdowie byli już poza jego zasięgiem. Partyzantki Barzanie- go i Talabaniego zjednoczyły się. Wyłoniono jednoli- tą, dobrze wyekwipowaną armię, liczącą 35—50 tyś. ludzi. Ogłoszono powstanie autonomicznego państwa Kurdów irackich. Saddam i Turcja zare- agowali nerwowo, zgodnie okazując osobliwe przy- mierze. Ankara nie dopuszcza myśli, że wynagrodzeniem za ewentualne wspomożenie interwencji amerykań- skiej przez bojowników kurdyjskich może być nie- zawisłość dla Kurdów irackich. Bo to będzie zalą- żek zarazy, która za chwilę rozleje się między inny- mi na Turcję. Turcja, Syria i Iran, gdzie Kurdów jest najwięcej, nie aprobują konceptu powołania Kurdystanu jako integralnej jednostki państwowej. Nikt nie pali się do kwestionowania regionalnych porządków i wyziębiania ciepełka geopolitycznego, jakie ustaliło się w regionie będącym beczką pro- chu. Turcja już tylko dla zasady wysuwa postulat 127 Opozycja iracka przyłączenia do siebie północnego Iraku, utrzymu- jąc, że w ten sposób jedynie zostałby on przywróco- ny na łono macierzy. Nikt bowiem nie ma ochoty otwierać puszki Pandory. Chyba że radykalni Kurdowie, którzy daniną krwi chcieliby okupić powstanie Islamskiego Emi- ratu Kurdystanu, na wzór państwa afgańskich tali- bów. Islamska Frakcja Kurdyjska, na czele z Ali Abd Al-Azizem, ma siedzibę w Halabdży, gdzie w 1988 roku opryszkowie Husajna bronią chemiczną uśmiercili setki osób. W 1998 roku oderwała się od niej Armia Islamu, w której pierwsze skrzypce grał mułła Krekar. Mułła został aresztowany w Europie w sierpniu 2002 roku za powiązania z al-Kaidą. Na północy Iraku, gdzie Krekar urzędował, swoje kry- jówki mieli podkomendni ben Ladena, którzy uszli z Afganistanu przed ścigającymi ich wojskami amerykańskimi. Krekar jest wychowankiem szejka Abdullacha Al-Azzama, teologa o korzeniach pale- styńskich, który był duchowym nauczycielem Osa- my ben Ladena. Szyici iraccy Rada Najwyższa Rewolucji Islamskiej w Iraku skupia szyitów irackich i też należy do Irackiego Kongresu Narodowego, będąc jednym z jego czoło- wych komponentów. U narodzin ugrupowania, w 128 Opozycja iracka 1982 roku, stali szyiccy ajatollachowie z Iranu, pragnący mieć swoją ekspozyturę w Iraku. Przed zgonem przywódca rewolucji islamskiej w Iranie ajatollach Chomeini wymieniał szefa Rady Najwyż- szej Rewolucji Islamskiej Muhammada Bakra Ał- Hakima jako lidera Islamskiej Republiki Iraku. Pod wodzą Ał-Hakima są paramilitarne bojówki, tak zwany Korpus Badr (na cześć bitwy stoczonej w 624 roku pod Badr, położonym między Mekką a Medyną; stronnicy Mahometa rozprawili się tam z przeważającymi siłami mekkańczyków). Pięć tysię- cy ludzi Badru zapędza się niekiedy z Iranu do po- łudniowego Iraku, by przypomnieć o sobie wojsku irackiemu. Depcze także po piętach urzędnikom Husajna, molestując ich napadami na biura i pusz- czając z dymem wyposażenie gabinetów. Rada Najwyższa Rewolucji Islamskiej zbyt jed- noznacznie kojarzona jest z Iranem, by łatwo udało się jej zdjąć z siebie etykietkę sługusów Teheranu i poderwać wiernych do boju przeciwko Husajnowi. Według informacji wywiadowczych, Korpus Badr do tej pory -odnawia swe uzbrojenie dzięki dostawom z Iranu, zapewnianym przez tamtejszych Strażników Rewolucji, ortodoksyjnych strażników świętego ognia szyizmu. Brat Muhammada Bakra, Abd Al- Aziz Al-Hakim, nie gorszy, bo też mający swe stronnictwo — Zew Islamski, podejrzewany jest o współudział w zamachach z 1983 roku na ambasa- dy USA i Francji w Kuwejcie. Miał również maczać 129 Opozycja iracka palce w nieudanej próbie zgładzenia emira Kuwej- tu w 1985 roku. Szef Rady Najwyższej Rewolucji Islamskiej, mimo formalnego członkostwa w Irackim Kongresie Narodowym, nader często odcinał się od tej organi- zacji. Aż do sierpnia 2002 roku. Muhammad Bakr przybył wtedy do Waszyngtonu, razem z innymi antagonistami Husajna, by radzić na temat powo- jennego urządzenia życia w Iraku. Dla fasonu trzy- mał się z boku, ale nie tracił rezonu. Wierzy bo- wiem, że mimo proirańskiej łatki i dla niego zosta- nie wykrojona jakaś posada. 130 20. PRÓBY KONTROLI Po kapitulacji Iraku w styczniu 1991 roku Hu- sajn przyrzekł stosować się do rezolucji ONZ, w tym do tej podstawowej dla bytu obywateli, noszą- cej numer 687. To ona uzależniała odwołanie sank- cji gospodarczych od wyzbycia się przez despotę broni masowej zagłady. Rozgromiony i poddany kontroli międzynarodowej, Irak miał zdemontować wszystkie linie i maszyny do jej produkcji w taj- nych zakładach. Trzy miesiące później do Iraku wkroczyli inspek- torzy rozbrojeniowi Komisji NZ do spraw Iraku (UNSCOM), wyposażeni w mocny mandat między- narodowy. Mieli za zadanie zlokalizować wszystkie podejrzane miejsca i po zebraniu pełnej dokumen- tacji zniszczyć te obiekty. Wysłannicy ONZ nie mu- sieli się niczego bać, bo stała za nimi wojenna po- 131 Próby kontroli tęga USA i całej antyirackiej koalicji. Raźno więc wzięli się do dzieła. Rezultaty poszukiwań przeszły najśmielsze oczekiwania. Irak produkował tony preparatów biologicznych i już wiedział, jak robi się zarodniki wąglika. Tylko krok dzielił go też od skonstruowania instalacji nuklearnej. Inspektorzy oenzetowscy, cal po calu, likwidowa- li śmiercionośny potencjał Iraku. W pałacach za- mieszkiwanych przez klan Al-Takritów zaczęły roz- legać się pierwsze pomruki niezadowolenia. Ale rozbrojenie nadal postępowało, w zasadzie bez za- kłóceń. Względna idylla trwała do połowy lat dzie- więćdziesiątych. Wtedy pojawiły się pierwsze tarcia i iskrzenia, które niebawem przerosły w ostry kon- flikt. W 1996 roku, ośmielony pasywnością i nikło- ścią zaangażowania świata, Husajn zablokował in- spektorom dostęp do niektórych miejsc. Nie było gromkich sprzeciwów i ostrych reakcji. I to był po- czątek coraz bardziej hardej postawy Rzeźnika. Rok później zażądał on, by w ekipach inspekto- rów oenzetowskich nie było więcej Amerykanów. Zarzucał im szpiegostwo, które mieli uskuteczniać, zamiast oddawać się rzetelnej, bezstronnej pracy. Drużyna Billa Clintona, zanurzona w aferę Moniki Lewinsky i rzekome skandale finansowe prezyden- ta, protestowała cienkim głosem. W 1998 roku Saddam kazał inspektorom wyjechać i więcej się nie pokazywać. Ustąpili. W Iraku rozpętała się bu- rza entuzjazmu. Ludzie wiwatowali na ulicach, 132 Próby kontroli świętując złudne zwycięstwo nad reprezentacją tych, którzy ich upokorzyli w styczniu 1991 roku. W atmosferze terroru inspektorzy wyprowadzili się, lecz sankcje pozostały w mocy. Kogo zwyciężył Hu- sajn? Wyrzucenie przedstawicieli ONZ zaciemniło ob- raz zbrojeń Iraku, zamiast definitywnie go rozja- śnić, co przyczyniłoby się do zniesienia dokuczliwe- go embarga. Kontrolerzy byli i są przeświadczeni, że w reżimowych skrytkach pozostały jeszcze rezer- wy broni masowej zagłady i że dlatego zostali wy- proszeni. Husajn też o tym wiedział. W związku z tym ośmielił się na to ryzykowne posunięcie, mając świadomość, że oznacza ono zadarcie z jedynym su- permocarstwem. Wolał konflikt od totalnego wypa- troszenia mu magazynów zbrojeniowych. Domyślał się, że jeśli zostanie ogołocony ze swej broni, o czym wszyscy się dowiedzą, to narazi się na niewy- baczalny blamaż w oczach wszystkich Arabów, swo- ich wielbicieli. Syn Udaj szeptał mu, że tak właśnie będzie. Że bierność nie tylko podważy jego reputację, a nawet ośmieszy go i wystawi osłabiony Irak na dobrą wolę i widzimisię sąsiadów. Że zgoda na dalszy po- byt inspektorów i całkowite rozbrojenie może dodać odwagi Kuwejtowi czy Arabii Saudyjskiej, którym mało swoich zasobów ropy, a irackie są godne awantury wojennej i zaboru. Kto i czym je obroni? Pod koniec 1998 roku Amerykanie i Brytyjczycy 133 Próby kontroli postanowili utrzeć nosa Husajnowi. Podczas cztero- dniowych nalotów, które przeszły do historii jako operacja „Pustynny Lis", bomby spadały na te punkty, które mogły stanowić przykrywkę dla pro- dukcji broni chemicznej i biologicznej. Sankcje ONZ są ciężarem dla ludności. Od po- czątku lat dziewięćdziesiątych, odkąd one obowią- zują, do połowy poprzedniej dekady w Iraku zmar- ło co najmniej pół miliona dzieci. Najczęściej z po- wodu niedożywienia, a także wskutek cholery i bie- gunki, czyli chorób, z którymi dziś na świecie moż- na się łatwo uporać. Nie jest to możliwe w Iraku, gdzie brakuje medykamentów i specyfików lekar- skich. Saddam bowiem na początku nie zgodził się na przyjęcie programu „ropa za żywność". Tylko dlatego, że uzyskiwane z tej wymiany fundusze i późniejsza dystrybucja dostaw miały być pod suro- wą kontrolą. Program „ropa za żywność" uruchomiono dopiero w 1996 roku. Co pół roku Irak może sprzedać ropę za 2 mld dolarów i przeznaczyć je na zakup arty- kułów spożywczych i leków. Jest trochę lepiej, choć umieralność jest ciągle wysoka. Ale skąd Husajn ma pieniądze na zaspokajanie swych wybujałych ambicji? Na budowę sztucznych akwenów, socreali- stycznych monumentów ku swojej czci, pokazowych siedzib, w tym. coraz bardziej zakamuflowanych, lecz nadal chorobliwie wystawnych rezydencji. Irak jest zdewastowany. „Pustynna Burza" i wcześniej- 134 Próby kontroli sza wojna z Iranem wyrządziły ogrom szkód — po- walone mosty, potrzaskane szosy i autostrady, ze- rwane linie energetyczne, unieruchomione filtry wodne i oczyszczalnie ścieków. W Bagdadzie co nie- co udało się wyremontować, ale na przykład w sta- rożytnej Basrze leżącej nad Szatt al-Arab brakuje wody. Bez uchylenia sankcji i przejrzenia kont Hu- sajna niewiele da się naprawić. 135 21. ROZLICZENIE Oswobodzenie Iraku i planowane niezwłoczne zniesienie embarga handlowego będą natychmiasto- wymi pozytywnymi efektami „Pustynnej Burzy bis". Czekają na to Irakijczycy, publicznie wychwa- lający Saddama pod niebiosa, ale pod nosem zło- rzeczący mu i przeklinający za grad nieszczęść, ja- kie sprowadził na niegdyś mlekiem i miodem pły- nący kraj. Międzynarodowe awantury wojenne wsz- czynane przez Husajna oraz szykany i represje roz- kręcone przez jego machinę ucisku spowodowały masowy exodus ludności. Od trzech do czterech mi- lionów ludzi — muzułmanów tak jak bagdadzki sa- mozwaniec — porzuciło swe domy w Iraku, ucho- dząc do państw sąsiednich, do Europy oraz USA. Setki tysięcy współwyznawców islamu musiało bez szemrania zmienić swe miejsca zamieszkania, 136 Rozliczenie przenosząc się w rejony, w których mniej „zagraża- li" reżimowi. Akcje przesiedleńcze, wymuszane i przebiegające pod czujnym okiem policjantów i żoł- nierzy, przypominały podobne akcje przeprowadza- ne przez wojska sowieckie na ziemiach wschodniej Polski po napaści 17 września 1939 roku. To samo przeżyły ludy kaukaskie w 1944 roku, gdy na roz- kaz Stalina miliony górali — Czeczenów i Ingu- szów — i ich najbliższych przerzucono do Kazach- stanu i na Sybir, bo też „zagrażali" wtedy idolowi Saddama. Milion muzułmańskich ofiar pochłonęła wojna iracko-irańska rozpalona przez Kata. Ten wycień- czający konflikt sprzyjał też eksterminacji Kurdów. Husajn bał się, że zechcą oni zdyskontować jego słabość i powalczyć o niepodległość. Dlatego tłamsił te ewentualne aspiracje prewencyjnymi masakra- mi. Iracka inwazja Kuwejtu w 1990 roku przynio- sła śmierć tysiąca Kuwejtczyków. Do dziś Husajn nie odpowiedział, gdzie jest sześciuset pięciu jeń- ców, których interwenci wzięli do niewoli w 1991 roku. Wśród nich są między innymi Kuwejtczycy, Saudyjczycy, Egipcjanie, Syryjczycy, Bahrajńczycy, Omańczycy, Libańczycy, Irańczycy i Hindusi. Z tego i innych przestępstw bagdadzki paranoik i megalo- man, najzdolniejszy uczeń Stalina, który jawnie przerósł swego mistrza, będzie się musiał prędzej czy później rozliczyć. Wojownicze pogróżki i zawo- alowane intencje apokalipsy, jaką zamierza światu 137 Rozliczenie zgotować, jeśli ten tylko zechce go tknąć, brzmią jak powarkiwanie wściekłego wilka zapędzonego we wnyki. Akcja militarna w Iraku potrwa parę ty- godni, albo być może kilka miesięcy, lecz sanacja kraju będzie rozłożona na całe lata, bo i latami na- rastały spustoszenia. 138 ANEKS IRAK — KALENDARIUM XX i XXI WIEKU 1918 — Wielka Brytania przejmuje kontrolę nad Irakiem po upadku imperium osmańskiego 1932 — Irak odzyskuje niepodległość — na tron wstępuje król Fajsal I 1958 — obalenie monarchii i proklamowanie repu- bliki 1968 — junta wojskowa związna z arabskimi na- cjonalistami dokonuje zamachu stanu — pre- zydentem zostaje Hassan Al-Bakr 1972 — Bagdad zawiera z Moskwą układ o przy- jaźni 1979 — Saddam Husajn odsuwa Al-Bakra od wła- dzy i przejmuje stanowisko szefa państwa 140 Aneks. Kalendarium XX i XXI wieku 1990 (sierpień) — Irak napada na Kuwejt i usiłuje go inkorporować 1991 (styczeń) — rusza operacja wojskowa „Pu- stynna Burza", prowadzona przez koalicję międzynarodową, ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Początek nalotów na Irak 1991 (luty) — rusza ofensywa lądowa. Kuwejt zo- staje wyzwolony w ciągu czterech dni 1991 (marzec) — samoloty USA i Wielkiej Brytanii ustanawiają ochronną strefę bezprzelotową nad północnymi i południowymi terenami Ira- ku. Jest to wynikiem krwawo stłumionych przez Saddama Husajna powstań: Kurdów — na północy i większości szyickiej — na połu- dniu 1991 (kwiecień) — Rada Bezpieczeństwa NZ nawo- łuje Irak do rozbrojenia i zniszczenia broni masowej zagłady, uchwalając rezolucję nr 687 1991 (maj) — do Iraku przybywa pierwsza grupa • inspektorów UNSCOM (United Nations Com- mission on Iraq) — Komisji Narodów Zjedno- czonych do spraw Iraku 1996 — Bagdad godzi się na propozycję ONZ sprzedaży określonych kwot ropy. Za uzyska- ne pieniądze może kupować artykuły spożyw- cze (tzw. oil for food programme — program „ropa za żywność") 141 Aneks. Kalendarium XX i XXI wieku 1998 — Irak wyprasza inspektorów oenzetowskich. Ustaje współdziałanie z UNSCOM 2002 (styczeń) — prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush, cztery miesiące po atakach na World Trade Center i Pentagon, nazywa Irak częścią „osi zła" 2002 (wrzesień) — George W. Bush w przemówie- niu na forum Zgromadzenia Ogólnego NZ za- powiada, że Ameryka samodzielnie może pod- jąć rozprawę z Irakiem, jeśli zajdzie taka po- trzeba 2002 (wrzesień) — Bagdad odgraża się, że nie za- stosuje się do żadnej nowej rezolucji NZ doty- czącej inspektorów rozbrojeniowych 2002 (listopad) — Rada Bezpieczeństwa NZ jedno- głośnie uchwala rezolucję nr 1441, przewidu- jącą nieograniczony dostęp inspektorów roz- brojeniowych do „podejrzanych" miejsc w Ira- ku 2002 (listopad) — Saddam Husajn zgadza się na warunki ONZ nakazujące Irakowi całkowite rozbrojenie albo poniesienie konsekwencji. 142 IRAK — PODZIAŁ ADMINISTRACYJNY ORAZ GOSPODARKA Prowincje (muhafazy) Główne miasto 1. Al-Anbar Ar-Ramadi 2. Al-Basra Al-Basra 3. Ał-Kadisija Ad-Diwanija 4. Al-Musanna As-Samawa 5.^ Al-Nadżaf An-Nadżaf 6. Al-Tamin Kirkuk 7. Babil Al-Hilla 8. Bagdad Bagdad 9. Dijala Bakuba 10. Karbala Karbala 11. Maj sań Al-Amara 12. Niniwa Mosul 13. Sala Al-Din Samarra 143 Aneks. Irak — podział administracyjny oraz gospodarka 14. Wasit Al-Kut 15. Zi Kar Ań Nasirijja 16. As-Sulajmanija As-Sulajmanija 17. Dahuk Dahuk 18. Irbil______________Irbil___________ Trzy ostatnie muhafazy tworzą Kurdyjski Okręg Autonomiczny. Próby przytoczenia nowych danych statystycz- nych na temat stanu gospodarki mijają się z ce- lem. Dane są stare i wyrywkowe. Bank centralny Iraku nie publikuje statystyk od lat, praktycznie od ponad dwóch dziesięcioleci, gdyż nie ma się czym chwalić. W 1986 roku, czyli dwa lata przed podpisaniem układu rozejmowego z Iranem, war- tość Produktu Krajowego Brutto (PKB) kraju sza- cowano na 35 mld dolarów. W 1990 roku zaś na- stąpiła ogołacająca szkatułę państwową inwazja na Kuwejt. Według danych ONZ PKB Iraku w 1988 roku wyniósł blisko 14 mld dolarów. W 1987 roku eksport iracki nie przebił pułapu 12 mld dolarów. Nabywców znajdowała ropa, arty- kuły ropopochodne, gaz, nawozy sztuczne oraz dak- tyle. W tym samym czasie za granicą zakupiono towary na sumę 7 mld dolarów — między innymi maszyny, surowce, żywność. Według wskaźników z 1986 roku eksport iracki kierowany był głównie do Brazylii, Hiszpanii i Japonii. Import zaś pochodził 144 Aneks. Irak — podział administracyjny oraz gospodarka z Japonii, Turcji, RFN, Włoch i Wielkiej Brytanii. W 2001 roku wymiana towarowa między Rzecząpo- spolitą Polską a Irakiem zamknęła się kwotą 0,5 min dolarów. W pierwszym półroczu 2002 roku ob- roty były czysto symboliczne — 30 tyś. dolarów. Produkcja górnicza i przemysłowa w Iraku Jednostki miary 1970 1980 1987 Ropa naftowa min ton 76 ,5 130 ,0 105,0 Gaz ziemny min m sześć. 784 ,0 1282 ,0 1896,0 Siarka tyś. ton — 700 ,0 500,0 Energia elektryczna mld kWh 2, 8 8 ,0 18,9 Oleje napędowe min ton o, 8 2 ,4 3,7 Oleje opałowe min ton 1, 5 2 ,9 11,8 Nawozy azotowe tyś. ton 6,0 355 ,0 38,8 Cement min ton 1, 5 5 ,5 8,0 145 SIŁY ZBROJNE PAŃSTW ZATOKI PERSKIEJ (2001) Państwo Produkt Krajowy Wojsko Czołgi Śmi- Samo- Brutto (PKB) na główce loty głowę mieszkańca w dolarach ame- rykańskich (w cenach bieżących) 1. Arabia Saudyjska 6921 205500 910 33 348 2. Zjednoczone Emiraty Arabskie 20203 65000 411 49 101 3. Oman 6751 43400 117 O 40 4. Kuwejt 17533 15500 293 20 82 5. Katar 16166 12330 35 19 18 6. Bahrajn 9522 11000 106 40 34 7. Iran 2466 513000 1565 104 288 146 ISLAM Islam narodził się w Arabii. Początek kalenda- rza muzułmańskiego wyznacza 16 lipca 622 roku naszej ery, data hidżry, ucieczki Mahometa z Mek- ki, gdzie się urodził, do Medyny, zwanej wówczas Jasrib. Mahomet był buntownikiem i reformato- rem. W Jasrib stanął na czele wspólnoty religijnej i został przywódcą minipaństwa. Według legendy, Mahomet był wysłannikiem Allacha. Bóg często mu się objawiał. Objawienia te zostały spisane przez jego wyznawców już po śmierci Proroka i uję- te w księgę — Koran, Biblię muzułmanów. Mahomet wzywał ludzi do oddawania czci jedne- mu jedynemu bogu, do prowadzenia czystego życia i szykowania się na sąd boży. Twierdził, że Allach już wcześniej zsyłał na ziemię swoich przedstawi- cieli, którzy jednak nie byli słuchani, i stąd wzięły 147 Aneks. Islam się wszystkie nieszczęścia. Wymieniał między inny- mi Mojżesza (Musę) i Abrahama (Ibrahima), prasz- czura wszystkich Arabów i Żydów. Abraham jako pierwszy propagował wiarę w Allacha. Islam tedy jawił się nie jako absolutne novum, lecz jako po- wrót do korzeni. W Iraku ponad 90 proc. mieszkańców wyznaje wiarę muzułmańską, 7—8 proc. — to chrześcijanie różnych wyznań — katolicy, Chaldejczycy i sabej- czycy, czczący świętego Jana Chrzciciela. Sunnizm Dziewięćdziesiąt procent muzułmanów na świe- cie wyznaje tę odmianę islamu. Sunnici są ludźmi tradycji i wspólnoty, bezwzględnie wierzą w hadisy — opowieści o życiu i postępkach Proroka. Przed- stawiają podjęte przez Mahometa decyzje dotyczące rozlicznych stron rzeczywistości społecznej i religij- nej. Hadisy były przekazywane z ust do ust. W VIII i IX wieku zostały spisane. Największe zaufa- nie sunnitów budzą księgi hadisów zestawione przez Al-Buchariego, Muslima, Abu Dauda, Al-Tir- mizego, An-Nasadża i ibn Madża. Istnieją również zbiory hadisów, które mogą budzić wątpliwości. Sporządzano je koniunkturalnie, by uzasadniać zmiany i innowacje proponowane przez sięgające po władzę ugrupowania polityczne. 148 f V Aneks. Islam ___ _____ *, Sunnici bronią szańców tradycji, traktując szy- itów jako odszczepieńców i fałszerzy prawdy. Uzna- ją autorytet czterech pierwszych kalifów — Abu Bakra, Umara, Usmana i Alego, który ożenił się z córką Proroka. Po odejściu Mahometa nie dopusz- czają wariantu pośrednictwa między Allachem a owczarnią wiernych. Dlatego oddalają jako naciąga- ną uzurpację twierdzenia, że potomkowie kalifa Alego — imamowie, mają jakieś szczególne upraw- nienia wobec muzułmanów. Prawo cywilne stosowane w społecznościch sun- nickich różni się od prawodawstwa szyickiego, od- rzucając między innymi tymczasowe śluby. Inne jest podejście tradycjonalistów do cudzoziemców, inny charakter mają święta religijne, rytuały, w szczegółach różnią się także modlitwy. Sunnici do- minują przede wszystkim w Arabii Saudyjskiej i Afganistanie. W Iraku jest ich mniej (około 34 proc.) niż szyitów. Szyizm Sunnici są w stałej opozycji do szyitów, którzy stanowią większość wśród arabskiej ludności Iraku i w Iranie. Mniej jest ich w Libanie, Jemenie i Bahrajnie. Źródłem animozji są rozbieżności dok- trynalne. Dla szyitów wyrocznią są zarówno kalif Ali, jak i jego potomkowie. Na początku VII wieku 150 Aneks. Islam powstał cały obóz polityczny odwołujący się do Ale- go jako jedynego możliwego imama, po jego śmierci zaś tak samo mieli być traktowani jego synowie. Niejako automatycznie imamat miał przechodzić z ojca na syna. Ale synowie Alego nigdy nie sięgnęli po władzę. U sunnitów zaś imamem jest osoba wy- bierana lub mianowana przez ludzi. Nawet jednak w środowisku szyitów nie było zgodności co do prawomocności zasady dziedziczno- ści. Już w VIII stuleciu w łonie szyizmu ukształto- wały się dwa nurty: umiarkowany i skrajny. Przed- stawiciele tego pierwszego światopoglądowo są dość bliscy sunnitom, drudzy zaś ślepo ubóstwiają Ali- dów. Dlatego trudno o porozumienie. Szyici spo- dziewają się, że ostatni imam ponownie przybędzie pod postacią mahdiego, by zbawić całą ludzkość. W obrębie obu prądów — umiarkowanego i skrajnego — także dochodziło później do rozłamów, owocujących powstaniem przeróżnych sekt. W dzie- jach islamu zwolennicy szyizmu prowadzili — ze zmiennym szczęściem — boje o przywrócenie wła- dzy potomkom Alego. Od 1979 roku republiką is- lamską jest Iran, w którym rządzi kler szyicki. Ajatollach Chomeini, duchowy przywódca rewolty, która zmiotła szachinszacha, miał plany utworze- nia podobnego państwowego bytu religijnego w Ira- ku. Ale nie doczekał urzeczywistnienia tego zamy- słu. 151 Aneks. Islam Święta w islamie Dniem świętym, i w związku z tym w większości krajów muzułmańskich dniem wolnym od pracy, jest każdy piątek. W świecie islamu są dwa święta ruchome o kapitalnej wadze. Ruchome, bo pań- stwa, w których się je obchodzi, posługują się ka- lendarzem księżycowym. Święto Ofiarowania (Kurhan Bajram) wysuwa się na czoło. Zbiega się ono z zakończeniem sezo- nu pielgrzymek do Mekki. W dolinie Miny pątni- cy zarzynają barany i jagnięta. Rytuał ten upa- miętnia zamiar Ibrahima złożenia w ofierze Alla- chowi swego syna, Ismaila. Ten sam obrządek celebrują muzułmanie na całym świecie. Mięso ubitego zwierzęcia oddawane jest biednym. Służy też ono do odbycia uczty rodzinnej. Tego dnia od- mawiana jest specjalna modlitwa, odwiedza się mogiły przodków, wizytuje się przyjaciół. Odświe- ża się także szaty. Święto Zakończenia Postu (Id al-Fitr) jest drugą pod względem znaczenia doniosłą okolicznością świąteczną dla wyznawców islamu. Jego obchody zaczynają się wraz z zakończeniem miesięcznego postu, przestrzeganego podczas ramadanu. Towa- rzyszy im specjalna modlitwa. Po niej zaś następu- je odświętny poczęstunek. Biedacy i żebracy mogą liczyć na jałmużnę. Świętujący udają się też na groby rodzinne. 152 Aneks. Islam Nowy Rok (Nawruz) między innymi w Iraku, Iranie i Afganistanie obchodzony jest zawsze w marcu. 153 Bibliografia Arabowie. Słownik encyklopedyczny, PWN, Warsza- wa 2001 Encyklopedia geografii świata. Azja, Wiedza Po- wszechna, Warszawa 1995 „The CQ Researcher" (2001) „Foreign Affairs" (2001, 2002) „Komsomolskaja Prawda" (2002) „Le Nouvel Observateur" (2002) „Polska-Zbrojna" (2002) International Institute for Strategie Studies Ministerstwo Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii (materiały z 2002 roku). 155