Andrzej Małkiewicz Wybory czerwcowe 1989 L. Wałęsa: Droga do wolności. 1985-1990. Decydujące lala. Warszawa 1991. J. Wasilcwski: Kontraktowy Sejm jako miejsce formowania się elity politycznej. W: J. Wasilewski, W. Wesolowski (red.): Początki parlamentarnej..., op. cit. J. Wasilewski, W. Wesolowski (red.): Początki parlamentarnej elity. Posłowie kontraktowego Sejnm. Warszawa 1992. J. Waszkiewicz (red.): Zmiany strukturalne w Polsce: diagnoza, analiza, perspektywy. Wrocław 1993. J. Wiatr, J. Raciborski: Wybory w PRL: doświadczenia i wnioski. Warszawa 1987. A. Zybertowicz: Wuścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i układ posinomenklaturowy. Komorów 1983. 88 Bibliografia A. Anusz: Niezależne Zrzeszenie Studentów w latach 1980-1989. Warszawa 1991 (autorstwo lej książki budzi wątpliwości, wykorzystuję z niej głównie przytoczone tam dokumenty). W. Beres, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: Generał Kiszczak mówi prawie wszystko. Warszawa 1991. M. Berezowski: Koniec epoki. Wywiady. Warszawa 1991 [rozmawiają: K. Barcikowski, W. Jaruzelski, Z. Messner, M. Orzechowski, I. Sekuta, J. Urban]. I. Białecki, B. Heyns: Poparcie dla "Solidarności" a wynik wyborów w 1989 roku. W: L Kolarska-Bobińska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów, -t czerwca 19S9. Warszawa 1990. Z. Bujak: Przepraszam za "Solidarność". Warszawa 1991. A. Czubiński: Dzieje najnowsze Polski. Polska Ludowa {1944-1989}. Poznali 1992. J. Czyżewski: Trzęsienie ziemi w MON. Warszawa 1993. L. Dobrzyńska-Rybicka: Wybory powszednie w świetle psychologii społecznej l etyki. Poznań 1925. K. Dubiński: Magdalenka-transakcja epoki. Warszawa 1990. A. Florczyk, T. Żukowski: Nowa geografia polityczna Polski. W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów..., cip. cit. H. Galus: Transformacja ustrojowa Polski w XX w. jako problem teoretyczny i badaivczy socjologii polityki. W: O. Sochacki (red.): Socjologia polityki w Polsce. Gdańsk 1991. S. Gebethner: Wybory do Sejmu i Senatu 1989 r. (wstępne refleksje). "Państwo i Prawo" 1989, nr 8. B. Geremek: Od dekompozycji do demokracji?W: P. Smoleński (red.): Szermierze Okrągłego Stołu, Zwippietlia i nadzieje. Warszawa 1989. B. Geremek, J. Żakowski -.Rok 1989. Bronisław Geremek opowiada. Jacek Żakowski pyta. Warszawa 1990. J. P. Gieorgica: Polska lokalna we władzy PZPR. Warszawa 1991. N. Harrop, W. L. Miller: Electlons and Yoters. A Comparatlvelntroductlon. Houndmills 1987. J. Hausner (red.): Ekonomiczne uwarunkowania ksztahowania się sytuacji politycznej w Polsce w 1988 roku. Kraków 1990. J. Holzer, K. Leski: Solidarność w podziemiu. Łódź 1990. ?. W. Hołubiec, J. W. Mercik: Techniki i tajniki głosowania. Warszawa 1992. A. Jabłoński, A. Antoszewski (red.): Polski przełom polityczny 1989. Miedzy totalitaryzmem i demokracja Materiały sympozjum polilologicznego. Wrocław 1990. K. Jasiewicz: Zachowania wyborcze w świetle badań z serii "Polacy". W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów..., op. cii. R. Kałuża (red): Polska, wybory '89. Warszawa 1989. \. Kania: Marszałkowie i prezesi. Mówią - Dyzma Gala), Stanisław Gucwa, Roman Matinowski. Warszawa 1992. L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów. 4 czerwca 1989. Warszawa 1990. \. Koralewicz, M. Ziótkowski: Mentalność Polaków. Sposoby myślenia o polityce, gospodarce i życiu społecznym w końcu lat osiemdziesiątych. Poznań 1990. <. Korzeniowski: Ku pojęciu poczucia alienacji. "Przegląd Psychologiczny" 1986, nr 29. (. Korzeniowski: Poczucie podmiotowości -alienacji politycznej. "Sludia Psychologiczne" 1987, z. 2. - (. Korzeniowski: Poczucie podmiotowości-alienacji politycznej. Uwarunkowania psychospołeczne. Poznań 1991. C Koseta: Rota Kościoła katolickiego w kampanii przed wyborami czerwcowymi. W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów..., op. cit. S. Kowalski: Drużyna Wulfsy. Uwagi o kampanii wyborczej "Solidarności". W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki liadiiń -wyniki wyborów..., op. cii. M. Kozakiewic/.: Byłem marszałkiem koniruklowego. Warszawa 1991. P. Kuczyński: Sondaż przedwyborczy dla "Lejournal des eleclions ". W: L. Kolarska-Bohiń.ska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki Iwdmi -wyniki wyborów ..., op. cii. W. Kuczyński: Zwierzenia zausznika. Warszawa 1992. M. Kudej: Podstawom' problemy systemu wyborczego PKL (w lalach 1984-1988). "Studia loridica Silesiana", t. 13. Katowice 1990. J. Kuroń: Mojlizupa. Warszawa 1991. J. Kuropieska: Juk kaiidydowiilnii mi senatora. "Zeszyły Historyczne" Paryż 1990, z. 91. A. W. I.ipiński: Plebiscyt i odmowa. Studium lerenoire reakcji wyborczej 1989 roku. Warszawa 1990. A. W. Lipiński: Solidarnościowy ruch iniodochlopski. W: "Państwo i kultura polityczna. Zeszyty politologicz- ne" vol. 9, Warszawa 1990. A. Lusirzykowski (red.): l.okólny synem spo/eczno-poliłyczny w procesie przemian. Warszawa 1990. E. Łętowska: Baba na świecznik. Warszawa 1992. P. Łukasiewicz: "Syn legionisty" c:yll sylwetki kandydatów w propagandzie wyborczej. W: L. Kolarska-Bohiń- sk;i. P. Łukasiewicz. Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki w\'borów.... op. cii. A. Malkiewicz: Gcncia usiuw \\yziiiinio\\ycli z maja 1989 r. W: Kościół. Państwo. Społeczeństwo. Materiały z konferencji naukowej Znk/udn Historii Idei Politycznych i Sadu S/nsklego Okręgu Wojskowego. Wroclaw, czerwiec 1991 r. Wrocław 1991. A. Małysiak: Kola państwu w transformacji ustroju gospodarczego. W: J. Waszkicwicz (red.): Zmiany strukturalne w Polsce: diagnoza, wiu/izu, perspektywy. Wrocław 1993. G. Mink: Silą czy rozsądek. Historia społeczna i poll^cznci Polski {19S<)-19!-i()). Warszawa 1992. J. Moskalewicz: Przedwyborczy -sondaż "Solldurnosci" w okręgu Wcirszciwa-Mokotów. W: L. Kolarska-Bobiń- ska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki hadtlń -wyniki wyborów..., op. cit. I. Pawlak: Podziały w klubach poselskich. W: J. Wasilcwski, W. Wcsolowski (red.): Początki parlamentarnej elity. Posłowie kontraktowego Sejmu. Warszawa 1992. M. Pietrz.ik: Stosunki miedzy państwem i Kościołem w świetle ustaw wyznaniowych z 17 maja 1989 r.. "Państwo i Prawo"1991, nr l. Polacy SIS. Dynamika konfliktu a szansę reform. Raport z badania "sprawy Polaków '87". Warszawa 1989. J. Raciborski: Ryluul, plebiscyt czy wybory? Socjologiczna analiza wyborów do rad narodowych w 198S r. Warszawa 1989. J. Raciborski: Wzory zachowań wyborczyoli u dawne modele wyiwrów. W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasie- wicz. Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów..., op. cit. M. F. Rakowski: Jak to sif stało. Warszawa 1991. M. F. Rakowski: /.anim siane przed Iryhiiitaicm. Warszawa 1992. M. Rulkowska: Ruch związkowy w Łodzi i województwie łódzkim (1980-1990). W: A. Lusirzykowski (red.): Lokalny system ..., op. cii. A. Rychard, A. Sulek (red.): Legitymacja. Klasyczne teorie i polskie doświadczenia. Warszawa 1988. B. Rychlowski: Niestabilność Europy Wschodniej u bezpieczeństwomiędzynarodowe. Warszawa 1991. F. Ryszka: Państwo stanu wyjątkowego. Wrocław 1985. A. Siciński (red.): Nazajutrz. Reakcje społeczeństwa polskiego na katastrofę w Czernobylu. Warszawa 1989. F. Siemieński: Kwietniowa nowela konstytucyjna 1989 roku. "Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny" 1989, nr 4. E. Skotnicka-Illasiewicz: Drogi do Sejmu. W: J. Wasilewski, W. Wcsołowski (red.): Początki parlamentarnej elity ..., op. cii. P. Smoleński (red.): Szermierze Okrągłego Stołu. Zwątpieniu l nadzieje. Warszawa 1989. L. Sobkowiak: Determinanty przełomu politycznego 79iW roku. W: A. Jabłoński, A. Anioszcwski (red.): Polski przełom polityczny 1989..., op. cii. J. Sommer: Znaczenie wyiwrów do Sejmu i Senatu w 19S9 roku dla kształtowania się nowego systemu politycznego. W: A. Jabłoński, A. Antoszewski (red.): Polski przelom polityczny 1989..., op. cit. H. Suchocka, L. Kański: Zmiany konstytucyjnej regulacji sadownictwa l prokuratury dokonane w roku 1989, "Państwo i Prawo" 1991, nr l. E. Śmiłowski: Czerwcowe wybory parlamentarne w sondażach CBOS. W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasie- wicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań-wyniki wyborów..., op. cii. J. Vt\aan:Jajakobyfy. Warszawa 1991. mogła zgodnie z kontraktem "Okrągłego. Stołu", a nawet więcej - bo zwyciężyła moralnie. Ale obok tego PZPR poniosła porażkę nie do naprawienia, która rychło doprowadziła do jej rozpadu. Wprawdzie i "Solidarność" coś straciła, ale straty były nieporównywalne. Jak mówił L. Wałęsa: "Planowaliśmy, że wybory będą przy Związku, a okazało się, że Związek jest przy wyborach, bo one go przysłoniły"3. "Solidarność" oddała do parlamen- tu swoich najlepszych ludzi. Wielu innych, dla których ruch społeczny, jakim w istocie była dotychczas "Solidarność", stanowił główną płaszczyznę aktywności społecznej, przeszło definitywnie do działalności w stowarzyszeniach i organizacjach politycznych uzyskujących obecnie samodzielność - zwłaszcza w komitetach obywatelskich4. Po oddaniu najlepszych sił sama "Solidarność" nie była już zdolna, by wrócić do dawnej liczebności ani wpływów w społeczeństwie. Działał jeszcze jej mit, tradycja, zwłaszcza zaś charyzma L. Wałęsy, dzięki czemu Związek nie zszedł na margines życia społecznego. Główną uwagę skupił jednak na sobie Sejm i tam dokonywały się główne wydarzenia, a płaszczyzna PZPR - "Solidarność" - od sierpnia 1980 r. do kwietnia 1989 r. ogniskująca główne problemy kraju - straciła kluczową rolę. Wybory zapoczątkowały -jak trafnie określił przenikliwy zawsze Kisiel - "epokę STWÓRCZEGO CHAOSU"5, rozpad dotychczasowych struktur politycznych i wyłania- nie się zupełnie nowych, były początkiem generalnej przebudowy państwa i przegrupo- wania sceny politycznej. Ale to już odrębny temat. Pewne reminiscencje samych wyborów trwały jeszcze dość długo. Przebieg i wyniki wyborów do Sejmu stały się przedmiotem licznych protestów wyborczych6. Do Sądu Najwyższego wpłynęło ogółem 37 protestów dotyczących wyboru posła. Wszystkie zostały rozpoznane zarówno przez Sąd Najwyższy jak i przez Komisję Regulaminową i Spraw Poselskich Sejmu. 7 protestów oddalono ze względu na niezachowanie 7-dniowe- go terminu lub wniesienie przez osobę nieuprawnioną. W 17 wypadkach stwierdzono, że wbrew treści protestów nie doszło do naruszenia ordynacji. W 3 wypadkach stwierdzono naruszenia ordynacji, które jednak nie miały wpływu na ostateczny wynik wyborów. Dotyczyły one przymuszania żołnierzy służby zasadniczej do udziału w głosowaniu, ale z pozostawieniem im możliwości dokonywania swobod- nego wyboru na kogo głosują; uniemożliwienia niektórym osobom udziału w drugiej turze głosowania; odmowy przez komisję wyborczą umieszczenia przy nazwisku jednego z kandydatów symbolu NSZZ RI "Solidarność". Protestów tych postanowio- no nie uwzględniać. Dwa protesty dotyczyły nieumieszczenia na listach kandydatów osób zgłoszonych z zachowaniem wszystkich zasad prawnych do mandatów przyznanych PZKS, ale skreślo- nych z listy członków PZKS przez instancje Stowarzyszenia, zresztą decyzjami niepra- womocnymi - za samowolne zgłoszenie swoich kandydatur do Sejmu. W wypadku 3 L. Watęsa: Będziemy mieli taką Polskę na jaką zasłużymy. TS nr l, 2 czerwca 1989. Zob. też J. Biatecki, 3. Heyns: op. cit., s. 239. 4 A. Chećko: Trzecia noga. "Polityka" nr 26, l lipca 1989. 5 Kisiel: Kolegom z " Tygodnika" do sztambucha. TP nr 24,11 czerwca 1989. * W. Maszenda: Powyborcze remanenty. ÓW nr 45,11 lipca 1989. Dariusza Krześniaka, kandydującego w okręgu Warszawa Praga Północ, Sąd Najwyższy i Komisja sejmowa dopatrzyły się pewnych nieprawidłowości, uznały jednak, że nic doszło do zasadniczego naruszenia ordynacji. W wypadku okręgu wyborczego w Gdyni jeden z kandydatów - Henryk Góra - przeszedł do drugiej tury wyborów, po czym został skreślony i w drugiej turze pozostał tylko jeden kandydat Marian Szalybełko. W rezultacie wyborcy pozbawieni zostali możliwości rzeczywistego wybierania między kandydatami. W tej sytuacji Sąd Najwyższy zwrócił się do Sejmu z propozycją uwzględnienia protestu, podtrzymała ją również po kilkumiesięcznych burzliwych dyskusjach komisja sejmowa. Kolejna burzliwa debata odbyła się na forum Sejmu. Posłowie reprezentujący PZKS oraz J. Łopuszański i S. Nicsiolowski z OKP proponowali uznać faktyczny wynik wyborów, mimo wszelkich uchybień prawnych. Jednak większość OKP i pozostałe kluby opowie- działy się za uznaniem protestu i tym samym mandat M. Szatybełki uchylono, zarządzono nowe wybory . Pozostałe protesty Sejm zdecydował się oddalić . Wyniki wyborów do Senatu nie budziły tak poważnych wątpliwości. 5 lipca Senat stwierdził ważność wyborów i więcej nic wracano do tej sprawy. Formalnie nowy parlament rozpoczął pracę 4 lipca 1989 r., tego dnia posłowie i senatorowie złożyli ślubowanie i wybrali organy kierownicze obu izb. W rzeczywistości jednak obrady klubów rozpoczęły się już 23 czerwca, od tego też dnia parlament, nazwany później kontraktowym, zaczął kształtować nowy obraz życia politycznego w Polsce. 7 Slenogram Sejmu, l grudnia 1989, l. 92-127, 132; Mon. Poi. 1989, nr 40, póz. 314. W wyniku powtórnego głosowania M. Szatybcłko zoslal ponownie wybrany, leraz już bez naruszenia ordynacji. 8 Slenogram Sejmu, l grudnia 1989,1.128-132. 9 Slenogram Senatu, 5 lipca 1989,1.10-15; Mon. Poi. 1989, nr 22, póz. 16, 85 Zakończenie Od Jałty polityka Zachodu, mimo rozmaitych szczegółowych modyfikacji, opierała lię na niezmiennym założeniu, że dopóki istnieje Związek Radziecki z jego potencjałem nilitarnym to położenie polityczne Europy na wschód od Łaby nie może ulec zmianie. W ej sytuacji główny wysiłek kierowano na umacnianie granicy oddzielającej od imperium, iowstrzymywanie prób jej przesuwania oraz przygotowywanie zbrojnej rozprawy z jego [imią. Dopiero sukces militarny mial umożliwić wyzwolenie zniewolonych dotychczas larodów. Dlatego popieranie ruchów demokratycznych w tej części świata traktowano ako działanie pomocnicze, osłaniające, odwracające uwagę, jednak pozbawione samo- Izielnego znaczenia i skazane na niepowodzenie. Wyniki wyborów czerwcowych w Polsce wykazały błędność tych założeń. Okazało ię, że nie zewnętrzna przemoc militarna czy też jej groźba, ani wybuch walki zbrojnej o /olność narodową, ale demokratycznie, bez użycia przemocy wyrażona wola społeczeń- twa może skruszyć rzekomy determinizm dziejowy. O radykalnej zmianie sytuacji olitycznej w Polsce nie zadecydowały same tylko przesłanki ekonomiczne, militarne, omoc Zachodu czy też upadek imperium radzieckiego - choć wszystkie te czynniki dograły pewną rolę. Decydujące jednak okazały się przekształcenia w mentalności, w wiadomości społecznej, będące z kolei następstwem zmian, jakie się dokonywały w olsce i w świecie. Rządzący zdawali sobie sprawę z zachodzenia tych przeobrażeń, choć ie doceniali ich skali. Pragnęli zmodyfikować mechanizmy sprawowania władzy, jednak kazali się niezdolni do wyzbycia się odziedziczonych z przeszłości autorytarnych awyków i wyobrażeń. Sukces wyborczy "Solidarności" był wynikiem rozczarowania społeczeństwa do )cjalizmu, do dotychczasowego systemu rządów, wynikiem wieloletniej, pokojowej alki sił opozycji, ale także rezultatem zaangażowania się w kampanię wyborczą setek sięcy ludzi, którzy w krótkim czasie zorganizowali olbrzymią strukturę komitetów lywatelskich, wraz z całym ich otoczeniem, strukturę, która okazała się zdolna do -zeprowadzenia skromnymi środkami ogromnej kampanii politycznej. Kierownictwo ŁPR nie przewidziało tego. O ile doceniało skalę społecznego niezadowolenia - i >awiało się jej - to zarazem nie doceniało możliwości "konstruktywnej" mobilizacji, ) której okazało się zdolne polskie społeczeństwo. Przywódcy partii, przyzwyczajeni do ^kontowania wyuczonej bezradności społeczeństwa1, zachowali się wobec elektoratu sposób arogancki - i przegrali. ' E. Skotnicka-Illasiewicz: op cit., s. 168-169. Wybory czerwcowe były wielką próbą: dla opozycji próbą pokojowego przeobrażenia Polski, uwzględniającą konieczność przejściowego kompromisu z dotychczasową wła- dzą. Dla PZPR było to usiłowanie oparcia swej władzy na nowych podstawach, z uwzględnieniem konieczności jej uszczuplenia, podzielenia się nią z opozycją; wybory były elementem walki o uzyskanie czasu na przegrupowanie sił i przedłużenie swoich rządów. Wynik wyborów przyniósł przeobrażenia głębsze niż ktokolwiek śmiał przypu- szczać, wydarzenia zaczęły się od tej chwili toczyć w zupełnie nowym kierunku. W intencjach obu stron kontraktu zawartego przy "Okrągłym Stole" wybory miały zapoczątkować okres ograniczonego współudziału opozycji w rządzeniu państwem, miały zapoczątkować czteroletni proces stopniowej jego przebudowy. W zamierzeniach kierownictwa PZPR miał lo być okres wytchnienia, który zamierzano wykorzystać na przebudowanie partii i oparcie władzy związanych z nią elit na bardziej pewnych niż dotychczas zasadach, zwłaszcza na nowym fundamencie ekonomicznym, czemu służył rozpoczęty niedawno proces prywatyzacji. Wymagało to wprawdzie podzielenia się częścią władzy z opozycją, ale nie zamierzano odstępować jej w całości. W intencjach kierownictwa "Solidarności" czteroletni okres kompromisu miał umo- żliwić przebudowę, demokratyzację państwa i całego życia politycznego, zbudowanie silnych struktur opozycji, rozpoczęcie odbudowy gospodarki kraju na nowych zasadach. Po tym okresie spodziewano się zdobyć, w sposób legalny, pełną władzę. We wszystkich tych rachubach obie strony kontraktu nie wzięły pod uwagę nastrojów społeczeństwa, które nic chciało już czekać, pragnęło przebudowy szybkiej, gruntownej. Uwierzono, że kandydaci z "drużyny Lecha" zapewnią realizację takich właśnie aspiracji, dlatego też obdarzono ich tak daleko idącym zaufaniem. Stworzyło to nową sytuację, obligującą zwycięskich parlamentarzystów, reprezentujących opozycję, do działania w nowym Sejmie i Senacie w sposób bardziej radykalny niż zamierzali w chwili przystępo- wania do walki wyborczej. Ale również posłowie wybrani z mandatów "koalicyjnych" w dużej części zawdzięczali ten wybór swej krytyce dotychczasowego systemu, oni więc także czuli się zobligowani do działań reformatorskich. Wytworzyło to razem całkowicie nową sytuację polityczną, w której wydarzenia musiały potoczyć się inaczej niż uzgo- dniono to przed wyborami. Trzeba podkreślić, że - w obliczu skali istniejących w kraju emocji i napięć społecznych - kampania wyborcza miała przebieg stosunkowo spokojny. Konflikty, które miały miejsce podczas jej przebiegu nic wykraczały poza normy przyjmowane w demokracjach zachodnioeuropejskich, co Maciej Kozłowski ocenił jako "wspólne zwycięstwo wszystkich uczestniczących w wyborach stron i dobry prognostyk na przyszłość"2. Wyborcy podeszli do całej kampanii, a zwłaszcza samego głosowania, z niewiarygodną powagą, przez co wyniki wyborów nabrały tym głębszego znaczenia. Obie strony rywalizacji odniosły formalny sukces: PZPR stała się, zgodnie z założe- niami przyjętymi przy "Okrągłym Stole", najsilniejszą partią w nowym Sejmie i mogła doprowadzić do wyboru "swojego" prezydenta. "Solidarność" uzyskała wszystko co 2 M. Koztowski: Godzina prawdy. TPnr25,18 czerwca 1989. rży zakładów przemysłowych. Nikt z wymienionych nie wniósł znaczniejszego wkładu w pracę nowego Sejmu. Ponadto PZPR uzyskała także kilka mandatów dla postów kadencji wcześniejszych. Odegrali oni rzeczywiście znaczną rolę w nowym parlamencie - byli to wspomniani już wyżej: S. Gabrielski, R. Ney, T. Fiszbach, J. Gołaczyński. Dotychczas kierownicze organy państwa i partii połączone były swoistą "unią personalną". Członkowie najważniejszego gremium PZPR jakim było Biuro Polityczne kierowali Sejmem, rządem, najważniejszymi organizacjami społecznymi. Obecnie, gdy konstytucyjna rola Sejmu została umocniona, legitymizacja władzy PZPR byłaby możli- wa tylko pod warunkiem umocnienia tej unii personalnej. Tymczasem w wyniku wyborów spośród 17 członków Biura Politycznego do Sejmu wybranych zostało zaledwie dwoje: I. Lubowska i M. Orzechowski - nie należący jednak/to czołowych postaci w tym gronie - oraz jeden spośród 5 zastępców członków BP"-- Z. Sobótka. Wszyscy zostali wybrani z mandatów dodatkowych. M. Orzechowski został przewodniczącym Klubu Poselskiego PZPR, wiceprzewodniczącym dwu komisji i przewodniczącym Pol- skiej Grupy Unii Międzyparlamentarnej. Lubowska i Sobótka nie odegrali w Sejmie znaczniejszej roli. Spośród 8 sekretarzy KC, a więc członków roboczego kierownictwa PZPR, wszedł do Sejmu tylko M. Orzechowski. W. Jaruzelski, stojący na czele partii, nie kandydował. Przewidywano, że zostanie w przyszłości prezydentem. Kandydat na nowego pierwszego sekretarza M.F. Rakowsid )rzepadł na liście krajowej. Trudno ocenić, w jakim stopniu kierownictwo PZPR zdawało sobie sprawę ze znaczenia swej nieobecności w Sejmie. Mogło jej zaradzić - poprzez zmianę struktury derownictwa, usunięcie części polityków, którzy nie sprawdzili się w wyborach, zastą- )ienie ich posłami. Wymagało to jednak radykalnego przeorientowania w myśleniu >olitycznym kierownictwa partii, a do tego okazało się ono niezdolne. Gdy 29 lipca 1989 . dokonano częściowej reorganizacji kierownictwa, wybrano 3 nowych członków Biura 'olitycznego, nie było wśród nich ani jednego posła. Natomiast wśród 4 nowych ekretarzy znalazło się trzech posłów: M. Król, M. Swięcicki (był sekretarzem tylko do 18 września, zrezygnował po wejściu do rządu) i S. Wiatr. Dwaj pierwsi w znacznym stopniu -rzyczynili się do rozwiązania PZPR. Ostatni - S. Wiatr - wziął natomiast decydujący idziałw tworzeniu SdRP, partii przynajmniej w części zachowującej tradycje PZPR. Posłowie reprezentujący PZPR weszli do Sejmu podwójnie napiętnowani: obciążała ;h czterdziestopięcioletnia przeszłość i aktualna kompromitacja wyborcza. Świadomi 'yli braku społecznej akceptacji i wiarygodności . Ukształtowany w wyniku wyborów Klub Poselski PZPR nie zapewnił realizacji nnkcji, dla której partia ta zaproponowała przeprowadzenie wyborów i tak spieszyła się z ;h terminami. Po pierwsze, okazał się niezdolny do prowadzenia skutecznej walki z pozycją, zorganizowaną w Obywatelski Klub Parlamentarny. Wynikało to zarówno z raku umiejętności prowadzenia skutecznej polemiki, organizowania głosowań, a w 2 J. Pawlak: Podziaty w klubach poselskich. W: J. Wasilewski, W. Wesotowski (red.): op. cit., s. 108; A.W. ipiflski: Plebiscyt..., op. dt., s. 7. końcu z niechęci do dyscypliny klubowej, przez co, mimo formalnie większej liczebno- ści, Klub PZPR nie potrafił być ani ofensywny w inicjatywach, ani skuteczny w głosowaniach. Po drugie, i ważniejsze. Klub Poselski PZPR już w czerwcu 1989 r., zanim jeszcze zebrał się nowy Parlament, skonfliklował się z kierownictwem PZPR, nie chciał (niezależnie od tego, czy potrafił) legitymizować władzy partii - czego formalnym wyrazem był udział postów PZPR w usunięciu z Konstytucji zapisu dotyczącego kierowniczej roli tej partii wobec państwa. Konflikt z własnym klubem poselskim stał się jednym z czynników przyspieszających rozwiązanie PZPR. W powszschnym odczuciu społeczeństwa wyrazem r/eczywistych pragnień wybor- ców były wyniki wolnych wyborów do Senatu. Zasiadło w nim 99 senatorów (G. Białkowski zmarł 29 czerwca 1989 r.), 98 należało do Obywatelskiego Klubu Parlamen- tarnego, l był niczrzeszony. 95 nic posiadało żadnego stażu parlamentarnego, 4 było wcześniej posłami w Sejmie PRL, jeden - Ryszard Rciff - był członkiem Rady Państwa od lutego 1981 r. do maja J 982 r. Skład Senatu był więc wyrazem wejścia do organów władzy zupełnie nowej ekipy, w nieznacznym tylko stopniu wspomaganej przez osoby związane w przeszłości z dawną władzą, które jednak już dawno zerwały te kontakty. Rozdział 13 Wyniki Klęskę PZPR można rozpatrywać w trzech aspektach: liczbowym, jakościowym i moralnym. W aspekcie moralnym, zapewne najważniejszym, społeczeństwo jednoznacz- nie wyraziło swoje preferencje - 4 czerwca ostatecznie potwierdzona została utrata legitymacji władzy PZPR i nic już nie mogło zmienić tego faktu. Komuniści nie mogli rządzić dłużej, chyba że za pomocą siły, ale i to było wątpliwe. Ordynacja została wprawdzie tak skonstruowana, że opozycja nie mogła tych wyborów wygrać - a jednak je wygrała, osiągnęła druzgocące zwycięstwo. Musiała więc objąć władzę, choć nie była do tego przygotowana. W aspekcie liczbowym 4 czerwca i dogrywka 18 czerwca przesądziły o tym, że PZPR ani jej sojusznicy nie zdobyli ani jednego miejsca w Senacie - co już samo w sobie było klęską, ale ze względu na ograniczoną w Konstytucji rolę Senatu było do przebolenia. Zresztą, podczas rozmów w Magdalence, wzięto taką możliwość pod uwagę i tak określono ordynację, by nie zagroziło to władzy partii. Ale brak reprezentacji w Senacie, v połączeniu z upadkiem listy krajowej na tyle zmienił układ głosów w przyszłym )arlamencie, że pozycja PZPR, jako najsilniejszej partii w nowym Sejmie, choć formalnie została utrzymana, w rzeczywistości stała się iluzoryczna. Eksponowano wówczas jeden aspekt zagadnienia: problematyczny stał się wybór -rezydenta. Ale obok tego szczególną rolę odegrał drugi problem: zbyt mało było wśród -osłów osób o odpowiednim autorytecie i doświadczeniu, zarazem zaś lojalnych wobec :ierownictwa partii, które mogłyby pokierować klubem poselskim PZPR i zdyskontować ego liczebność, zapewnioną przez ordynację. Przepadli kandydaci z listy krajowej. V okręgach wyborcy masowo kreślili zwłaszcza pierwszych sekretarzy, wojewodów, linistrów. Wielu z nich popełniło błąd kandydując do Senatu, podczas gdy przynajmniej lektorzy mieliby być może szansę wejść do Sejmu. W ich miejsce wybrani zostali w /ielu wypadkach reformatorzy, nie zamierzający być potulnymi wykonawcami decyzji ierownictwa partyjnego. W okręgach przepadli m. in. członkowie Rady Państwa W. Jonkisz, Z. Messner, Uziębło, wicemarszałek Sejmu E. Gacek, minister B. Ferensztajn, wiceminister gen. L. Jasiński, I sekretarze KW PZPR: M. Gorywoda (Katowice), St. Habczyk (Bielsko-Bia- i), St. Kolasa (Piotrków Trybunalski), J. Wilk (Legnica) oraz tacy czołowi działacze artyjni jak R. Moric, R. Łukasiewicz, J. Kubasiewicz, gen. R. Paszkowski, gen. . Szaciło. Prawie wszyscy wymienieni byli posłami poprzedniej kadencji, należeli do rupy polityków kierujących pracami Klubu Poselskiego PZPR. Był to dla nich cios zupełnie nieoczekiwany. Pdtótach, gdy nic poza wewnątrzpartyjną rozgrywką nie mogło zachwiać pozycją decydentów z PZPR, okazało się, że wobec publicznej weryfikacji są bezradni. Przepadła większość kierownictw klubów ZSL i SD. Przepadli także niektórzy działacze zaangażowani w w próbę odnowy w partii w 1981 r. Częściowo był to wynik manipulacji aparatu partyjnego, który starał się tak rozmieścić kandydatury, by zmniejszyć szansę osób dla siebie niewygodnych, i w kilku wypadkach odniósł sukces, jak w odniesieniu do Jana Łabęckiego z Gdańska, którego udało się umieścić na jednym mandacie z Tadeuszem Fiszbachcm. W Warszawie sami reformato- r/y popełnili błąd umieszczając na jednym mandacie Andrzeja Bratkowskiego i mcc. Macieja Dubois, który w rezultacie przepadł. W innych wypadkach wyborcy "wycięli" reformatorów, nie dowierzając ich intencjom, co spotkało Henryka Kubiaka - prezesa Klubu "Kuźnica", Andrzeja Kur/a - dyrektora Wydawnictwa Literackiego. Byli to "ostrożni reformatorzy", krytyczni wobec wielu elementów dotychczasowej polityki PZPR, ale zarazem pragnący zachować ją w zmodyfikowanej postaci. Ich przegrana osłabiła siły zwolenników przebudowy partii - i przez to, paradoksalnie, być może przyczyniła się do przyspieszenia jej rozwiązania. Wynik wyborów do Sejmu określony był z góry kontraktem "Okrągłego Stołu". Formalnie rzecz biorąc został on zachowany, mimo problemów wynikłych podczas głosowania. W rezultacie dwu tur wyborów i zmiany ordynacji dokonanej 12 czerwca w Sejmie zasiadło 458 posłów wybranych w okręgach wyborczych i 2 wybranych z listy krajowej. Wśród nich było: -173 posłów z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, -161 posłów z listy Komitetu Obywatelskiego "Solidarność", -76 postów ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, - 27 postów ze Stronnictwa Demokratycznego, -10 postów ze Stowarzyszenia PAX, - 8 posłów z Unii Chrzcścijańsko-Społecznej, - 5 posłów z Polskiego Związku Katolicko-Społecznego . Jednak rzeczywisty wynik wyborów odbiegał od formalnego. Przede wszystkim, w nowym Sejmie zasiadła stosunkowo nieliczna grupa -38 postów uczestniczących w pracach parlamentu poprzednich kadencji. 422 postów zasiadło w Sejmie po raz pierwszy. PZPR udało się wprowadzić zaledwie 13 posłów zasiadających w Sejmie poprze- dniej kadencji. Wśród nich znalazł się tylko jeden pracownik aparatu - Józef Gajewicz, pierwszy sekretarz komitetu krakowskiego; nie odegrał on zresztą poważ- niejszej roli w nowym Sejmie. Pozostali byli ludźmi polityką zajmującymi się tylko marginesowo: dwu lekarzy (Andrzej Sidor i Janusz Szymborski), dwu dziennikarzy (Jan Goczoł i Tadeusz Kijonka), dyrektor biblioteki (Bożena Urbańska), dyrektor kombinatu rolnego (Tomasz Romańczuk), oficer - profesor WAT (Zbigniew Puzewicz), dyrekto- ' Zob. Sprawozdanie Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia sprawozdania Państwowej Komisji Wybor- czej oraz dekretów Rady Państwa, przedstawione przez Janusza Trzcińskiego 5 lipca 1989 r. Stenogram Sejmu, ł. 38-40. kandydaci z listy krajowej uzyskali ponad 50% głosów, a średni procent oddanych na nich głosów był najwyższy w Polsce - 62,5%9. Kandydaci PZPR i ZSL w pierwszej turze otrzymali stosunkowo więcej głosów niż w innych regionach. W drugiej turze w wyborach do Senatu zwyciężył wprawdzie kandydat Komitetu Obywatelskiego Zdzisław Nowicki, ale drugiego przedstawiciela "Solidarności" P. Baumgarta pokonał nie tylko H. Stokłosa, ale także Z. Rosiński, wojewoda pilski. Był to jedyny w Polsce przypadek zwycięstwa członka PZPR nad kandydatem Komitetu Obywatelskiego. Najwyższa w kraju była frekwencja wyborcza: w pierwszej turze 70%, i w drugiej 60%. Oczywiście, wszystkie te zjawiska nie mogły wynikać tylko ze sposobu rozegrania kampanii wyborczej. Nie podejmując się pełnego wyjaśnienia sprawy chcę zwrócić uwagę na niektóre tylko czynniki. Województwo pilskie było (i jest) sztucznym tworem administracyjnym, łączącym trzy regiony o odmiennej specyfice. Są to skrawki Wielkopolski, z silnymi tradycjami patriotycznymi, powstańczymi - kandydaci z tych okolic, z różnych zresztą abozów, chętnie powoływali się na udział rodziców czy dziadków w powstaniu wielko- polskim. Dalej idą fragmenty Izw. marchii granicznej, należącej przed wojną do Niemiec, ;zęściowo zgermanizowanej, ale ze znaczną liczbą polskich autochtonów. Ludzie ci byli )becnie głęboko zantagonizowani z powojennymi osadnikami, czuli się dyskryminowani v Polsce, zresztą niewielu już ich zostało w rezultacie najpierw represji, potem zaś ;xodusu do Niemiec. Na koniec były to fragmenty Pomorza, najsłabiej rozwinięte gospodarczo i najrzadziej zaludnione, głównie przez potomków tzw. osadników wojsko- vych, ludzi, którzy zawsze czuli silne związki z "władzą ludową", byli jej zbrojnym amieniem i w związku z oddaleniem od centrów gospodarczych i kulturalnych oraz »gólnym zacofaniem nie dostrzegali przemian zachodzących w kraju, kryzysu ani :ontestacji społecznej, wciąż jeszcze gotowi byli do wdzięczności dla tych co dali im irzed laty ziemię i awans społeczny - niewielki, ale innego przecież nie znali. Te trzy regiony były słabo zintegrowane1', a partia potrafiła, jak rzadko, wykorzysty- /ać podziały. Tu nie było żadnej odnowy wewnątrzpartyjnej. I sekretarz KW był ten sam 'd 1975 do 1989 r.; organ KW, wspomniany już "Tygodnik Pilski" w 1988 r. został znany za najlepszą gazetę terenową partii w kraju - i rzeczywiście był redagowany nacznie zręczniej niż inne gazety wojewódzkie. Pewną rolę odgrywały jeszcze dwie specyficzne okoliczności. Województwo było wyjątkowo silnie nasycone wojskiem, było ponadto bliskie granicy niemieckiej, prowa- ziły tędy szlaki tranzytowe w głąb kraju, co sprzyjało rozwojowi prostytucji i przestęp- czości. Wszystko to musiało głęboko frustrować mieszkańców, jednak były to okolicz- ości jakby "ponadustrojowe", sprzyjały zwątpieniu w sens zmian politycznych i liczeniu 9 A. Florczyk, T. Żukowski: op. cit., s. 289. 10 Warto zauważyć, że podobny charakter miało położone również na skraju Wielkopolski i ziem chodnich województwo leszczyńskie - tu także kandydaci "Solidarności" uzyskali względnie słabe wyniki choć ostatecznie zdobyli w drugiej turze większość głosów; lista krajowa zyskała zdecydowaną większość - b. S. Mizerski: "Solidarność" w "Pentagonie". GW nr 26, 13 czerwca 1989; K. Jasiewicz: op. cit., s. 190 i st.; J. Białecki, B. Heyns: op. cit., s. 238-242; A. Florczyk: op. cit., s. 288-289. wyłącznie na sukces indywidualny - którego symbolem stał się Stokłosa. Dlatego wyborcy uwierzyli właśnie jemu, a nic "Solidarności". Stokłosa ucieleśniał tęsknotę do skutecznego działania, do sukcesu, nadzieję, że również tu, w kraju można coś osiągnąć. Wyborcy wierzyli w jego niezależność, opartą na solidnych podstawach materialnych. Nie oczekiwali, że będzie ich reprezentantem - tak jak nie byli nimi dotychczasowi posłowie - ale przenieśli na niego swoje prywatne marzenia, zawierzyli, że jego sukces sianie się początkiem realizacji powszechnych pragnień poprawy bytu materialnego; na nic więcej nie liczyli. Rozdział 12 Casus Stokłosa Żadnemu ugrupowaniu ówczesnej "koalicji" rządzącej nie udało się wprowadzić do Senatu ani jednego przedstawiciela. Komitet Obywatelski zdobył 99 mandatów (jeden z elektów, G. Białkowski, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, zmarł 29 czerwca, zatem w Senacie zasiadło początkowo 98 przedstawicieli opozycji), jeden przypadł Henrykowi Stokłosie wybranemu w województwie pilskim, którego hasło wyborcze brzmiało: "ani z koalicji, ani z opozycji". Był on bezpartyjnym kapitalistą, "królem mączki"1, właścicie- lem dużego prywatnego przedsiębiorstwa w pobliżu Piły. Nie odegrał - nie mógł - znaczniejszej roli w parlamencie, niemniej jego przypadek zasługuje na bliższą uwagę, jako jedyny przykład niepowodzenia "Solidarności" w omawianych wyborach. Jego sukces był równie kłopotliwy dla opozycji jak i dla partii rządzącej, był wówczas niezrozumiały2. Dziś, z perspektywy, można postawić hipotezę, że antycypował on te nastroje, które w półtora roku później przyniosły względny sukces Stanisława Tymińskiego. W schyłkowym okresie władzy PZPR w społeczeństwie upowszechniało się przeko- nanie, że indywidualny sukces każdego obywatela jest możliwy, a przeszkadza mu jedynie wszechwładza partii i "socjalistyczna" ekonomika. Jeśli usunie się te dwa ograniczenia, wówczas "wszyscy staną się kapitalistami". Człowiek sukcesu _ postać tępiona przez cały niemal okres PRL - stał się wzorcem osobowościowym dla milionów, w tym dla niemałej liczby osób nie posiadających żadnych predyspozycji charakterologicznych, aby go realizować. Toteż zniesienie wspomnianych ograniczeń przyniosło tym ludziom głębokie rozczarowanie i frustrację. Niemniej, u schyłku lat osiemdziesiątych mało kto domyślał się tej przyszłości, natomiast PZPR usiłując dyskon- tować nastroje społeczne, zaczęła sama lansować "ludzi sukcesu", w tym zwłaszcza własnych aktywistów, ale także bezpartyjnych, by pokazać, że i oni mają szansę w "socjalistycznej" Polsce. Ludzi takich było więcej (np. Kazimierz Grabek w Radomiu3), otrzymali też stosowne wsparcie partii - ale żaden, poza Stokłosa nie osiągnął sukcesu wyborczego. Wtedy też ' D. Łukaszewski: Cena mandatu. "Wprosi" nr 24, 11 czerwca 1989. B. Geremek, któremu na ogół nic sposób odmówić przenikliwości i trafności ocen, w tym wypadku przedstawia naiwną interpretację, jakoby przeważyły rozdawane pizez Stoktosę kiełbaski - GŻR, s. 192. 3 A. W. Lipiński: Plebiscyt..., op. cii., s. 47. 4 "Polityka" nr 22, 3 czerwca 1989. 74 pojawił się po raz pierwszy, jeszcze bez wielkiej reklamy, S. Tymiński, przedstawiany w "Rzeczypospolitej" jako pozytywny przykład emigranta, który nie zajmuje się polityką, zdobywa natomiast majątek . Oczywiście, sztandarowymi "ludźmi sukcesu" mieli być aktywiści partyjni, a wśród nich na pierwszym miejscu M. Wilczek . Jak już wspomniałem wyżej, propaganda ta rzeczywiście przyniosła mu pewną popularność, ale błędy w ordynacji nie pozwoliły jej zdyskontować. Na sukces Stokłosy złożyły się, jak można przypuszczać, cztery okoliczności. Obok przedstawionej wyżej naiwnej mody na pewien typ osobowości, była to dość zręczna (w tym wypadku) polityka PZPR, błędy popełnione przez "Solidarność" oraz specyficzny charakter województwa pilskiego. Partia udzieliła mu poparcia dyskretnego, ale stanowczego, zwłaszcza w drugiej turze. Ale już wcześniej, od początku kampanii, szefem propagandy w jego sztabie wyborczym został J. Prześluga - dziennikarz "Tygodnika Pilskiego" - organu KW PZPR, gazeta ta zresztą już od wielu miesięcy lansowała jego osobę. Partia wiedziała co czyni, związki Stokłosy z dotychczasowym systemem były mało widoczne, ale mocne. Ostatnio był on jednym z inicjatorów Towarzystwa Wspierania Inicjatyw Gospodarczych . Wygłosił przy tej okazji przemówienie, które dobrze współ- grało z intencjami ówczesnej władzy: "Chcąc utorować drogę przedsiębiorczym będzie- my musieli wypowiedzieć bezpardonową wojnę bezdusznej biurokracji, głupocie, kun- ktatorstwu, lenistwu, opieszałości i złej woli ludzi. Przyjdzie wreszcie wskazywać tych, którzy mentalnie przynależą jeszcze do okresu nazywanego "stalinowskim"". A zarazem usprawiedliwiał brak rzeczywistych reform mówiąc, że "napięty bilans energetyczny odsunął na lata następne zapowiadaną restrukturyzację gospodarki i przesunięcie akcentu rozwojowego na jej gałęzie wytwarzające dobra konsumpcyjne" . "Solidarność" wypowiedziała Stokłosie bezpardonową walkę, której metody także poniekąd antycypowały sposoby zastosowane szeroko w kolejnych kampaniach wybor- czych, a które skutecznie zraziły wyborców nie do "opluskwianego" kandydata, ale do "opluskwiaczy". W 3 numerze "Gazety Wyborczej" pojawiła się informacja, że "z szeregów PZPR został wykluczony za malwersacje finansowe", którą później "Gazeta" musiała odwołać. "Solidarność" w województwie pilskim była ogólnie słaba. W związku z tym kontrkandy- datem Stokłosy został "spadochroniarz" - przysłany z sąsiedniego Szczecina - Piotr Baumgart. Wbrew nadziejom propagandy partyjnej w większości województw antagonizmy regionalne nie wpłynęły na wynik głosowania - tu jednakże miało to miejsce. Na czym polegała pilska specyfika? Kandydaci "Solidarności" odnieśli tu stosunkowo niskie zwycięstwo w wyborach sejmowych - Lech Kozaczko uzyskał 56,3%, Kazimierz Błaszczyk 54,7%. Były to wyniki jedne z najsłabszych w Polsce. Z kolei wszyscy 5 Przyznaj? śle: jestem milionerem. Wywiad R. Simsela z S. Tyminskim. "Rzeczpospolita" nr 103,3 maja 1989. 6 J. Wilczak: Kandydat z pienieckmi. "Polityka" nr 24, 17 czerwca 1989; M. Wilczek: Radzę panu zalozyc firmę. "Rzeczpospolita" nr 104. 4 maja 1989, M. Wilczek-mężczyzną roku 1989. W: ibidem. 7 J. Prześluga -.Miejsce dla przedsiębiorczych. "Tygodnik Pilski" nr 7, 12 lutego 1989. 8 Przejmujemy tradycje "Bazaru". "Tygodnik Pilski" nr 4, 22 stycznia 1989. 75 odmiennym programem. O ile pomiędzy listami partyjnymi do Sejmu nie mogło być konkurencji, to jednak doszło do niej w odniesieniu do Senatu. Każda partia wystawiła odrębnych kandydatów, którzy walczyli pomiędzy sobą; mało efektywnie, ale to już odrębna sprawa. Ale również "bezdyskusyjne" mandaty do Sejmu wywołały kontrowersje. Odstąpienie 35% mandatów dla "Solidarności" odbyło się bowiem kosztem m. in. ZSL i SD. W stosunku do liczby posiadanej w Sejmie IX kadencji ZSL straciło 30 mandatów, tj. 28% posiadanych dotychczas, SD 8, tj. 23%, podczas gdy PZPR zrezygnowała z 72, tj 29% mandatów. Pozornie więc straty stronnictw były proporcjonalnie mniejsze, ale przy i tak niewielkiej reprezentacji, były znacznie bardziej odczuwalne. Zwłaszcza SD miało podstawy do pretensji o szykanowanie go w ordynacji wybor- czej. W poprzednim Sejmie miało 35 posłów, teraz otrzymało ogółem 27 mandatów (w tym 3 z listy krajowej). W 81 okręgach nie było więc mandatów dla tej partii, jej potencjalni zwolennicy nie mieli zatem możliwości wyrażenia swego poparcia (poza głosowaniem na listę krajową). Wprawdzie PZPR mogła bronić się argumentem, że z kolei w 4 okręgach nie było mandatów dla niej (Kępno, Lubartów, Łódż-Widzew, Nowy Targ), ale dysproporcja była tu znaczna. Ponadto intencje demaskowała geografia wyborcza. Mandaty tak podzielono, by komitety SD najbardziej pretendujące do samo- dzielności, zostały ich pozbawione6. W obliczu nieuniknionej perspektywy zmniejszenia liczby mandatów w nowym Sejmie, aktyw stronnictw krytykował przyspieszenie wyborów, postulował utrzymanie terminu ustawowego . SD coraz wyraźniej, choć jeszcze nie ostatecznie, dystansowało się od PZPR. "Współpraca PZPR, ZSL i SD musi być wypełniona nową treścią" - deklarował 20 marca J. Jóźwiak - w "nowomowie" oznacza to, że dotychczasowe zasady współpracy odrzuca się, i żąda ich renegocjowania - "niezbędne jest skoncentrowanie wysiłków nie tyle na jałowym użeraniu się z tezami opozycji, co na przedstawianiu i popularyzowaniu naszych własnych możliwości rzeczywiście efektywnego rządzenia państwem ku pożyt- kowi jego obywateli" . Podobne sformułowania, ale już mające rangę wypowiedzi programowej zaakceptowanej przez najwyższe gremium Stronnictwa padły z jego ust podczas XIV Kongresu SD'. Z kolei w przemówieniu na Krajowej Konferencji Delega- tów PZPR podkreślił, że program SD jest wprawdzie w wielu dziedzinach zbieżny z PZPR, ale "są też istotne różnice w podejściu do wielu spraw"10 i już jawnie domagał się renegocjowania zasad współpracy, do czego jednak nic doszło. W trakcie kampanii wyborczej dawał do zrozumienia, że nie wyklucza możliwości nawiązania współpracy z "Solidarnością" - "Gotowi jesteśmy - mówił - związać się z 6 GW nr 4,11 maja 1989. 7 Zob. np. wystąpienie R. Siedleckiego (przewodniczącego MK SD w Wałbrzychu) na IV wojewódzkim zjeździe SD w Wałbrzychu 2 lutego 1989 - "Trybuna Wałbrzyska" nr 7, 14 lutego 1989. Koalicja, ale jaka. "Rzeczpospolita" nr 68, 21 marca 1989. Zob. też J. Musiot: Trudno budowa/ iia zgliszczach. "Prawo i Życie" nr 13, l kwietnia 1989. 9 "Kurier Polski" nr 79, 21 kwietnia 1989. 10 "Rzeczpospolita" nr 106, 6 maja 1989. 72 każdym, kto zaakceptuje i uszanuje nasz program" . A niektórzy kandydaci deklarowali, jak Jan Świtka: "SD z nikim ślubu nie brało, a jeśli nawet, to o rozwód może wystąpić" . J. Lityński stwierdzał z nadzieją, że niektórzy przedstawiciele SD występują "Ł podo- bnym do naszego programem", zatem "będzie nas w Sejmie więcej niż 35 procent" '. Doszło nawet 16 maja do spotkania na Zamku Królewskim w Warszawie J. Jóźwiaka, przewodniczącego CK SD, z L. Wałęsą. Miało ono charakter czysto kurtuazyjny i w tym momencie zdawało się nie mieć żadnego praktycznego znaczenia -jednak wkrótce okazało się, że pewne niedoceniane gesty nabrały znaczenia realnego. W jeszcze większej skali ferment narastał w ZSL1 . 7 maja grupa działaczy zażądała zwołania nadzwyczajnego zjazdu, który przekształci stronnictwo w ogólnospołeczną partię, nawiązującą do tradycji PSL z lat trzydziestych i czterdziestych. Powołano Społeczną Komisję Kongresową . By uwiarygodnić się wobec tej presji, kierownictwo ZSL samo zaczęło usztywniać stanowisko wobec PZPR. Na IV Plenum NK ZSL zgłoszono propozycję przedyskutowa- nia przez trzy partie zasad dalszego funkcjonowania koalicji w nowych warunkach. Na KKD PZPR R. Malinowski, używając jeszcze starej terminologii, mówił o potrzebie nadania nowego wymiaru sojuszowi rohotniczo-chłopskiemu . Politycy związani z PZPR dostrzegali przemiany w "stronnictwach sojuszniczych", ale nie doceniali ich skali. "Wewnątrz stronnictw uformują się frakcje prawicowe sympatyzujące z opozycją, a zarazem konkurujące z nią o kawałki władzy i posady" - przewidywał J. Urban10 Mimo tej wiedzy przywódcy PZPR zlekceważyli nastroje w stronnictwach, przekonani, że ich kierownictwa są pod pełną kontrolą i będą w stanie podporządkować sobie posłów. Jednak podstawą tego przekonania miała być obecność w Sejmie przywódców wybranych z listy krajowej. Gdy ten element zawiódł, pozycja liderów osłabła na tyle, że jedyną szansą ratunku dla nich było podporządkowanie się wkrótce po wyborach nastrojom panującym w stronnictwach, zerwanie z PZPR i zawarcie nowego sojuszu. Nie ocaliło to Malinowskiego i Jóźwiaka, ale pomogło przetrwać ich najbliższym współpracownikom. n J. Jóźwiak: Współpraca z tymi, z którymi nainpo drodze. "Rzeczpospolita" nr 127, l czerwca 1989. 12 S. Mizerski: Głosujcie na mniejsze do. GW nr 16,31 maja 1989; zob. MFRJ, s. 231. 13 J. Lityński: Gdzie nomenklatura, gdzie robotnicy. GW nr 13, 24 maja 1989. 14 GW nr 8, 17 maja 1989. 15 O przemianach wewnątrz Stronnictwa w latach osiemdziesiątych mówi R. Malinowski w: J. Kania: op. cii., s. 131 i nasi. 16 GW nr l, 8 maja 1989. 17 "Rzeczpospolita" nr 106, 6 maja 1989. 18 J. Urban: Prognoza pogody. "Polityka" nr 20,20 maja 1989. nego samorządu społecznego35. Spychały zatem w cień kierownictwo "Solidarnofci"36. To co było koniecznością w okresie gorączki wyborczej, mogło stać się niebezpieczeń- stwem dla przyszłego umocnienia Związku. Decyzji o rozwiązaniu komitetów sprzyjały inne jeszcze nastroje. Komitety nie były demokratycznie wybrane. Procedura wyborów pochłonęłaby zbyt wiele czasu, którym nie dysponowano. Ten brak dcmokratyzmu budził niechęć37. Ściągały też na siebie oskarżenia o zbyt silne w nich wpływy "lewicy laickiej". Na nich koncentrowała się niechęć, rozczarowanie tych kandydatów na posłów i senatorów, których pominięto podczas typowania "drużyny Lecha". W gorączce kampanii wyborczej większość spośród nich czynnie zaangażowała się w poparcie "drużyny", ale pozostał żal, który skupił się na komitetach. W konsekwencji, choć mogły one odegrać istotną rolę w umacnianiu politycznej roli opozycji, to jednak z jednej strony stanowiły tym samym potencjalną groźną konkurencję dla struktur "Solidarności", z drugiej zaś można było wylać na nic wszystkie żale wywołane niespełnionymi ambicjami. Wszystko to zadecydowało o decyzji KKW38, decyzji, której część komitetów nie podporządkowała się. W ten sposób, już w chwili zakończenia wyborów zaczęły się ujawniać przesłanki "wojny na górze", która w następnym roku doprowadziła do rozbicia obozu solidarnościowego. 35 J. Litynski w ankiecie: Obawy l nadzieje. "Kontakt" 1989, nr 7/8, s. 8-9. 36 Choć zarazem byty z nią silnie powiązane, np. w Katowicach wiceprzewodnicząccy RKW Marian Krzaklewski byt zarazem sekretarzem KO. Czy jednak, gdyby nic byto decyzji rozwiązującej komitety, dalszą karierę realizowałby w "Solidarności"? 37 J. Ambroziak: Po spotkaniach. TS nr 2, 9 czerwca 1989. 38 GŻR, s. 201-204; M. Rutkowska: Ruch związkowy w Łodzi i województwie łódzkim (1980-1990). W: A. Lustrzykowski (red.); Lokalny system spoleczno-polityczny w procesie przemian. Warszawa 1990, s. 141-142. Rozdział 11 Koalicja "Fakt, że PZPR po raz pierwszy znajdzie się w Sejmie w mniejszości sprawia, że będzie ona musiała liczyć na poparcie sojuszniczych stronnictw" - ostrzegał przed wyborami B. Geremck1. Ale przywódcy tej partii albo nie dostrzegli niebezpieczeństwa , albo nie byli już zdolni, by mu się przeciwstawić. Poza rutynowymi gestami wobec ZSL i SD nie zrobili nic, by przyciągnąć je do rzeczywistej współpracy, gdy tymczasem w obu stronnictwach narastała wola buntu wobec dotychczasowego hegemona, poczucie włas- nej ważności i niezależności. Klęska wyborcza uświadomiła niektórym politykom PZPR potrzebę przewartościowania polityki wobec sojuszników - "koalicja musi bardziej wyraźnie być koalicją polityczną - mówił 6 czerwca Z. Rykowski". Ale rozważań tych nie przeniesiono do praktyki. Później już, ostatnią próbą ratowania koalicji metodą "rzutu na taśmę" był pomysł powierzenia funkcji premiera R. Malinowskiemu - ale był to już jednak gest spóźniony, niczego nie dał partii, a być może przyczynił się do ostatecznego skompromitowania R. Malinowskiego wewnątrz stronnictwa i usunięcia go wkrótce z funkcji prezesa. Ale rozpad "koalicji" nie dokonał się dopiero w sierpniu 1989 r. Jego przesłanki narastały wcześniej. Zarówno w ZSL jak i SD uzależnienie stronnictw od PZPR od dawna już budziło niechęć, zwłaszcza wśród niższego aktywu. Duże znaczenie miał tu "Okrągły Stół", przy którym przywódcy stronnictw wystąpili po stronic PZPR, ale ku własnemu zaskoczeniu odkrywali, że w wielu dziedzinach postawa strony "solidarnościowej" jest im bliższa niż "rządowej"". Choć nie od razu wyciągnęli z tego wszystkie wnioski, przebieg i wyniki "Okrągłego Stołu" przyspieszyły narastanie fermentu. Uległ on dalszemu pogłębieniu podczas wyborów. Dotychczasowa koalicja rozpadła się już na początku kampanii. PZPR, ZSL i SD wystąpiły w wyborach oddzielnie, każda z ' GW nr 4,11 maja 1989. 2 Tak sugeruje Rakowski - MFRJ, s. 204. A przecież opozycja jawnie pisała o swych nadziejach na rozpad koalicji-zob. P. Moszyński: Ciekawe czasy. "Kontakt" 1989, nr 6, s. 60 (wywiad datowany 18 kwietnia 1989). 3 "Rzeczpospolita" nr 133, 8 czerwca 1989. 4 Ze wspomnieli Cz. Kiszczaka wynika, ze dwukrotnie składano mu oferty: przed mianowaniem Kiszczaka na premiera i przed jego zdymisjonowaniem -s. 273-276. Sam Malinowski wspomina ojednej tylko ofercie i to złożonej w sposób niezbyt poważny - M. Malinowski w: J. Kania: op. cii., s. 153 i nast. 5 .1. Urban wspomina, że już w czasie obrad Okrągłego Stołu "wyczuwało się bunt aparatu stronnictw wobec PZPR" - JUJ, s. 171; zob. też MFRJ, s. 204. 71 Niektórzy PZPR-owscy kandydaci do Sejmu i Senatu, zdając sobie sprawę z autorytetu Kościoła, usiłowali zapewnić sobie poparcie duchownych20. Popierał takie działania Cz. Kiszczak, będący w tej sprawie w kontakcie z J. Orszulikiem . Deklarowali się jako katolicy, agitowali za porozumieniem między PZPR i Kościołem na wszystkich szczeblach22. Kandydaci powoływali się, a nawet rozdawali literaturę emigracyjną '. Partyjni kandydaci na senatorów usiłowali ukryć swoją przynależność, podając się za niezależ- nych . Nic im to nie pomogło, ale samo występowanie takich postaw rzuca ciekawe światło na "jakość" partyjnych kandydatów. Kandydatami zostawali często dyrektorzy wielkich zakładów produkcyjnych, którzy nic mieli trudności z zebraniem koniecznej liczby podpisów2 . Ich związki z PZPR były z reguły czysto formalne. Należeli, bo bez tego nie mogliby być dyrektorami - jednak wielu z nich, uzyskawszy legitymizację dzięki wyborom, straciło jakiekolwiek zaintere- sowanie dla podtrzymywania dalszych związków z partią. Nie był to tylko przejaw koniunkturalizmu, ale właśnie wyraz głębszych postaw. Badania socjologiczne wskazują, że w postawach tych partyjnych kandydatów, którzy ostatecznie zostali wybrani, dominowały motywacje osobiste, brakowało zaś identyfikacji z grupą, z partią . Również SD i ZSL utraciły kontrolę nad wyborami, z ich mandatów wybierani byli posłowie nie mający poparcia instancji, niekoniecznie zresztą popierani przez "Solidar- ność" (np. Bożena Marianna Kuc w Siedlcach). Wybory w II turze odbywały się przy "szyderczo" niskiej frekwencji , wynoszącej zaledwie 25,1% uprawnionych. Znaczna część wyborców uznała, że po oddaniu głosów na "Solidarność" wszystko co było istotnego w tych wyborach zostało już rozstrzygnięte, a wyniki głosowania w obrębie mandatów partyjnych już ich nie interesują28. Wyborcy w drugiej turze głosowali przede wszystkim na tych kandydatów, którzy uzyskali jakąś formę poparcia od opozycji. "Gazeta Wyborcza" przy 21 posłach PZPR odnotowała, że wybrani zostali przy poparciu "Solidarności". Późniejsze badania 20 Z. Ganowski: Ksiądz proboszcz poprze generała. "Trybuna Wałbrzyska" nr 22, 30 maja 1989 (o gen. A. Slefanowskim, komendancie głównym straży pożarnych); J. Kuropieska: Jak kandydowałem..., op. cii., s. 92; E. Skotnicka-Illasiewicz: op. dl., s. 174-175. 21 J. Kuropieska: Jak kandydowałem.:, op. cii., s. 107. 22 "Dlaczego proboszcz nic ma rozmawiać z sekrelarzem gminnej czy miejskiej organizacji partyjnej" - pytał Jan Glemp, brał pymasa, członek PZPR, kandydat (nie wybrany oczywiście) nil senatora w Bydgoszczy - Z rzeczywistością za bary. "Argumcniy" nr 22, 28 maja 1989. Zob. leż K. Żurawiński: Propagandowy ffiufa«/.GWnrl2,23maja 1989; W. Kalicki: Kościół jako zwierza pociągowe. GW nr 14, 29 maja 1989. 23 J. Kuropieska: Jak kandydowalem..,, op. cii., s. 96. 2-1 J. Hennelowa: Wiosenne przyspieszenie. TP nr 21, 21 maja 1989; PZPR w konspiracji. GW nr 13, 24 maja 1989; J. Kuropieska: Jak kandydowalem..., op. cii., s. 100. 25 J. Litynski: Gdzie nomenklatura, gdzie robotnicy. GW nr 13, 24 maja 1969; J. Kuropieska: Jak kandydowalem..., op. cii., s. 112. 26 E. Skotnicka-Illasiewicz: op. cit., s. 161-164,166, 170. 27 MFRJ, s. 223. 28 Zob. hipotezy zestawione przez S. Gebethnera: op. cii., s. 12-13. 29 Dogrywka. GW nr 32, 22 czerwca 1989; MFRJ, s. 220. 68 wykazały, że chociaż "wzmocnili oni pulę miejsc mandatowych przeznaczonych dla strony «rządowcj», żywią do swych byłych partii (PZPR, ZSL) nieukrywaną niechęć, a od pezetpeerowskiej tradycji dystansują się niemal wszyscy . Ogółem takich kandydatów było po stronic "koalicyjnej" 55 - co oznaczało, że wraz z 260 posłami i senatorami "bezpartyjnymi" opozycja mogła zdobyć większość w 560-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Wybór prezydenta stał się więc problematyczny. W okręgach, gdzie "Solidarność" nie poparła żadnego z kandydatów, wyborcy oddawali głosy na tych, którzy dawali przynajmniej nadzieję na pewną niezależność, którzy otrzymali "negatywne poparcie", tj. byli zwalczani przez aparat własnej partii31. W kilku obwodach do drugiej tury przeszli znani prominenci - choć nie mieli atrakcyjnych kontrkandydatów, jednak 18 czerwca wyborcy masowo ich skreślali, dzięki czemu przechodził drugi kandydat. Taka była np. sytuacja w Katowicach, gdzie kandydo- wał były premier, członek Rady Państwa Zbigniew Messner - wybrany zaś został Herbert Gabryś, dyrektor "przedsiębiorstwa, przewodniczący MRN w Mysłowicach, potem zresztą jeden z najaktywniejszych posłów, dla którego dopiero sposób, w jaki uzyskał mandat stał się zachętą do niesubordynacji wobec władz partyjnych. Trzeba zauważyć, że PZPR między pierwszą a drugą turą usprawniła swoją taktykę - niewiele jej to pomogło, bo zbyt wiele błędów popełniono wcześniej. "Solidarność" natomiast nadal skutecznie rozgrywała zarówno własne pozycje jak i mandaty partyjne. Co prawda w przededniu drugiej tury popełniła błąd, który nie zdążył już wpłynąć na kształt wyborów, ale przyniósł w przyszłości rozgoryczenie i konflikty w szeregach jej zwolenników. KKW 17 czerwca postanowiła rozwiązać komitety obywatelskie, które wypracowały tak błyskotliwe zwycięstwo . Okoliczności podjęcia lej decyzji nie są dla mnie w pełni jasne, ale niektóre można określić. Kampania wyborcza rozbudziła ogromny zapał uczestników, ujawniła talenty organi- zatorskie, propagandowe, polityczne wielu osób. Społeczna aktywność nakierowana była na wsparcie "Solidarności", ale zorganizowana została nie w strukturach Związku lecz w komitetach obywatelskich. W latach 1980-1981, które były płaszczyzną odniesienia dla wszystkich aktywistów (poza najmłodszym pokoleniem), "Solidarność" stanowiła cen- trum całego ruchu społecznego, a trzeba dodać - centrum ogromnie, aż do przesady, dbające o demokratyzm wszelkich decyzji i wyborów. Teraz odzyskała tę rolę tylko częściowo, bowiem komitety funkcjonowały obok Związku - a poprzez swój spektaku- larny sukces mogły nawet stanąć ponad nim, same zogniskować społeczną aktywność' . Socjolodzy stwierdzali, analizując przebieg i wyniki I tury, że "«Solidarność» wygrała te wybory raczej jako ruch obywatelski niż związkowy'" . Komitety miały szansę stać się politycznym zapleczem dla posłów i senatorów, jako społeczny organizm pośredniczący między wyborcami a ich przedstawicielami w parlamencie, stać się zalążkiem aulcntycz- 30 E. Skotnicka-Illasiewicz: op. cit., s. 171. 31 Ibidem, s. 169. 32 E. Jastrun: Komitety Obywatelskie niepotrzebne ? GW nr 30, 20 czerwca 1989; GŻR, s. 201-204. 33 W końcu maja M. Boni opisywał rozwój społecznego ożywienia wokół warszawskiego KO, i pytał, dość bezradnie, jak przenieść je do "Solidarności"? M. Boni: "Mazowsze" od jesieni do wiosny. TS nr l, 2 czerwca 1989. 34 Kto głosował na " Solidarność". GW nr 29, 17 czerwca 1989. 69 zamierzali być posłusznymi wykonawcami woli komitetów partyjnych. Ich wysiłki obóz "Solidarności" początkowo potraktował jako przewrotny chwyt propagandowy aparatu partyjnego3, wobec czego radzono skreślać wszystkich kandydatów spoza "drużyny Lecha". Jednak stopniowo stanowisko "Solidarności" uległo ewolucji. Wskazywano tych kandydatów, których należy skreślać w pierwszej kolejności. Byli to zwłaszcza przedsta- wiciele partyjnej nomenklatury . Równocześnie zaś ostra walka, jaką z niektórymi kandydatami podjęły instancje partyjne', skłoniła opozycję do zmiany stanowiska wobec nich. Jako pierwszy publicznie wystąpił Maciej Strzcmbosz, pisząc, że po zamanifestowaniu w I tur/e społecznej dezaprobaty dla PZPR, w II turze "koniecznie należałoby wybierać, co więcej - w odpowiedniej oprawie propagandowej - otwarcie wcspr/cć tego z kandydatów, który rokuje - choćby nawet niewielkie, lecz jednak - nadzieje na samodzielność myślenia". W rezultacie, być może, posłowie ci "poczują się w obowiązku reprezentować nie tylko «koalicyjnc» interesy?"'. Głos ten został szeroko podchwycony. "Nie jest bez znaczenia - pisano - czy znajdzie się w Sejmie odważny partyjny ekonomista czy potakiwacz [...], zwolennik czy przeciwnik procesu reform" . Jako jedni z pierwszych poparcie "Gazety Wyborczej" otrzymali Jerzy Modrzejewski w Jeleniej Górze, który w ł981 r. był tu wiceprzewodniczącym Zarządu Regionu "Solidarności" , oraz Andrzej Bratkowski w Warszawie, brat znanego publicysty, uczest- nik konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość", od lat bliższy opozycji niż obozu rządzącego9. Na krótko przed II turą E. Skalski stwierdzał już otwarcie, że to "opozycja powinna wybierać kandydatów koalicji rządowej"10, a S. Bratkowski dodawał: "nie tylko możemy wybrać swoich przedstawicieli, ale i dobrać sobie przeciwników", co więcej, "niektórzy okazać się mogą naszymi przyjaciółmi" . 12 czerwca na ogólnopolskim spotkaniu przewodniczących komitetów obywatelskich postanowiono udzielić wsparcia kandydatom bliskim "Solidarności" . A kandydaci tacy znaleźli się. Poniżej wymienię tylko kilku - wszyscy, których nazwiska przytaczam zostali wybrani posłami. Zgłoszono kandydatury kilku osób związanych w latach 1980-1981 z ruchem "porozumień poziomych", takich jak np. Wiesława Ziółkowska z Poznania, Tadeusz 3 S. Mizerski: Robry partyjny ?GW nr 4, 11 maja 1989; K. Żwawskr. Propagandowy mutant. GW nr 12,23 maja 1989; J. Lityński: Gdzie nomenklatura, gdzie robotnicy. GW nr 13, 23 maja 1989. 4 Między innymi J. Gajewicz (Ludzki pan. GW nr 16, 31 maja 1989), G. Tuderek, R. t-ukaszewicz, J. Kubasiewicz - E. Skalski: Moje typy. GW nr 26, 14 czerwca 1989. 5 Zob. Niedobrzy partyjni? GW nr 13, 24 maja 1989; Wydalony : mandatu. GWnr 14, 29 maja 1989; Partia nie chce partyjnych. GW nr 17, l czerwca 1989. 6 M. Strzembosz: Dobry partyjny?'GW nr 14, 29 maja 1989. 7 J. Dworak: Wybory 1989. TS nr l, 2 czerwca 1989; J. Raciborski: Wzory.., op. cii., s. 228-229. 8 GWnr 4, 11 maja 1989. 9 GW nr 14, 29 maja 1989. Poświęcono mu kilka artykułów, ostatni w przeddzień II tury: W. Pasek: "Nasz" kandydat na " Ich" liście. GW nr 29, 17 czerwca 1989. Zob. GŻR, s. 211. 10 E. Skalski: Moje typy. GW nr 26, 14 czerwca 1989. 11 S. Bralkowski: Uwagi petitem. W: ibidem. 12 "Rzeczpospolita" nr 138, 14 czerwca 1989. 66 Fiszbach z Gdańska1 , który odbywał wspólne spotkania wyborcze z Lechem Kaczyń- skim; kandydatury członków PZPR związanych z "Solidarnością", jak Marcin Święci- cki14, syn prezesa warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, Jan Wróbel15 i in. Instancje partyjne usiłowały powstrzymać ich przed kandydowaniem, ale w ogólnym bałaganie niewiele osiągnęły. O rozkładzie w obrębie partii świadczy fakt, że niektórzy kandydaci nie mający poparcia komitetów terenowych uzyskali reklamę za pośrednictwem tygodnika "Polity- ka" (np. Dobrochna Kędzierska-Truszczyńska). Ale i ci kandydaci, którzy zostali zatwierdzeni na partyjnych konwencjach wyborczych, nie gwarantowali pełnego posłu- szeństwa. W czasie kampanii obiecywali dwuznacznie, jak Zofia Wilczyńska: "Nie będę numerem w naszym Sejmie"16. Dalsza działalność udowodniła, że nie były to puste obietnice, zarówno Wilczyńska jak i wielu jej kolegów postarali się odegrać w Sejmie rolę samodzielną, nic byli elementem "maszynki do głosowania". Niektórzy kandydaci wprost zapowiadali nieposłuszeństwo wobec kierownictwa partii. "Od początku nie mogę pogodzić się z obowiązującą w Sejmie dyscypliną partyjną [...). Uważam, że powinna obowiązywać tylko w sprawach wyjątkowych" - mówił poseł IX kadencji ze Szczecina - wybrany potem do Sejmu X kadencji - Jacek Piechota! - i to powołując się na swój brak dyscypliny już podczas IX kadencji. Nie wszyscy kandydaci popierani przez komitety PZPR zamierzali bronić socjalizmu. Przebieg kampanii mógł czynić wrażenie, że wszyscy jej uczestnicy pragną wprowadze- nia w Polsce stosunków kapitalistycznych, a sporne pozostają jedynie kwestie szczegóło- we, tempo przemian i zwłaszcza - ich wykonawcy. I wyborcy głosowali na tych kandydatów PZPR, którzy najbardziej zdecydowanie opowiadali się za kapitalizmem. Przykładem niech służy Waldemar Henryk Grzywacz, przewodniczący RW PRON w Szczecinie, który deklarował: "Głęboka restrukturyzacja gospodarki wymaga inwestycji, które mogą pojawić się za sprawą inwestorów zagranicznych." Jednak "na kredyty nie mamy co liczyć. Drogą realną jest wiązanie się z obcym kapitałem poprzez różnego rodzaju spółki z udziałem zagranicznym, albo wprowadzenie na teren kraju samodziel- nych obcych przedsiębiorstw"18. Z kolei spośród kandydatów lojalnych wobec władz partyjnych skutecznie zwiększali swoje szansę ci, którzy eksponowali w swoich wystąpieniach gotowość współpracy z opozycją, jak np. adm. Piotr Kołodziejczyk, który deklarował otwarcie Polski na kontakty z zagranicą, potrzebę konstruktywnej dyskusji z opozycją, "jestem zawsze gotowy do rozmów i współpracy. Umiem dyskutować i potrafię ustąpić przed argumentami" . 13 G.G6iny:N(Kze"{o€kiepochvodne".G'Wm2S, 16czerwca 1989. Byt on gorąco zwalczany przez tamtejszy komitet wojewódzki, mimo to został wybrany, został wicemarszałkiem Sejmu. Zob. MFRJ, s. 220; "Głos Wybrzeża" ar 123, 29 maja 1989; T. Fiszbach: Zaczyna .v f jutro (wywiad). "Wprosi" nr 26,25 czerwca 1989. 14 M. Święcicki: Wole punkty zbieżne (wywiad). GW nr 28, 16 czerwca 1989. 15 J. Wróbel: Lepszy Wróbel (wywiad). GW nr 28, 16 czerwca 1989. 16 "Polityka" nr 20, 20 maja 1989. 17 Niech decyduje rozum (wywiad). "Glos Szczeciński" nr 118, 20 maja 1989. 18 W.H. Grzywacz: Nie obawiajmy się kapitału zagranicznego. "Glos SzczeciUsld" nr 136,10 czerwca 1989. 19 "Głos Wybizeża" nr 138,15 czerwca 1989. 67 kierownictwa i wprowadziła tylko kilku posłów umiejących walczyć politycznie i równocześnie lojalnych wobec liderów partii. Rozmiary klęski powiększało przepadnie- cie spośród kandydatów ze stronnictw "koalicyjnych" tych polityków, którzy byli najbardziej lojalni wobec PZPR. Zmieniło to sytuację zarówno w poszczególnych klubach jak i we władzach stronnictw, po raz kolejny unaoczniło działaczom stronnictw, że współpraca z PZPR ani ich stronnictwom, ani im osobiście nic dobrego nie przyniesie. Rozpad "koalicji", który już od pewnego czasu "wisiał w powietrzu", w rezultacie wyników wyborów w obrębie listy krajowej i mandatów dodatkowych został znacznie przyspieszony. Wynik ten miał również poważne skutki dla rozwoju sytuacji w obrębie PZPR. Oto grupa działaczy, skazanych przez liderów partii na "śmierć polityczną" okazała się dla nich "ostatnią rezerwą" kadrową. Ludzie typu R. Neya, J. Oleksego, M. Orzechowskiego, G. Rembisz mieli odejść od czynnego życia politycznego, a tymczasem niespodzianie logika rozwoju wydarzeń spowodowała, że kierownictwo partii musiało na nich postawić, dać im silne pozycje w Sejmie (szefa Klubu Poselskiego, przewodniczących komisji), a w konsekwencji zapewnić im także współudział we władzach partii. W połączeniu z pozostałymi wynikami wyborów w obrębie mandatów partyjnych decyzje wyborców spowodowały także przetasowania w kierownictwie PZPR, wejście do niego grupy polityków mających nieco większe zaufanie wyborców - ale też nieskłonnych do posłuszeństwa wobec dotychczasowego kierownictwa. Miało to dwie dalsze konsekwen- cje: szybkie wyemancypowanie się Klubu Poselskiego PZPR spod kontroli Biura Politycznego oraz, po pół roku, rozpad PZPR i rozpad jej Klubu Poselskiego. Rozdział 10 Druga tura W obliczu wyników uzyskanych 4 czerwca rezultaty drugiej tury, 18 czerwca, choć dotyczyły większości (295) mandatów do Sejmu (i 8 do Senatu) - nie miały już znaczenia rozstrzygającego, mogły jedynie porażkę PZPR pogłębić lub złagodzić. "Soli- darność" mogła jeszcze walczyć o 9 mandatów - i 8 spośród nich zdobyła. Partia (i jej sojusznicy) miała na pozór zagwarantowane uzyskanie wszystkich mandatów przewidzia- nych kontraktem, ale okazało się, że "Solidarność" może wpłynąć na to, którzy spośród członków PZPR, ZSL i SD oraz ugrupowań katolickich mandaty te otrzymają. Kampania wyborcza, obok wszystkich przejawów indolencji aparatu ujawniła też ferment dokonujący się wśród członków PZPR. Uległo mu w pewnym stopniu nawet kierownictwo. By właściwie ocenić wyniki drugiej tury wyborów trzeba cofnąć się do wydarzeń z maja 1989 r., gdy wyraźnie ujawnił się kryzys w partii i obu stronnictwach, kryzys, który wpłynął na wynik głosowania w obrębie mandatów "koalicyjnych", obsadzonych 18 czerwca. Wśród szeregowych członków partii nastąpił głęboki ferment. "Gazeta Wyborcza" z satysfakcją informowała, że członkowie PZPR licznie podpisują listy wyborcze Komitetu Obywatelskiego1. Nastroje wyborców głosujących na kandydatów PZPR trafnie ocenił Henryk Komar, nauczyciel z Piotrkowa Trybunalskiego, wybrany z listy PZPR, ale dzięki poparciu udzielonemu przez "Solidarność", który podkreślał, że jego wyborcy "zorientowani byli na zmiany głębokie, zmiany systemowe"2. Zatem, nawet jeśli głosowali na kandydatów PZPR, to wybierali spośród nich tego, który dawał największe nadzieje zmian. Jak wcześniej wspomniałem, ordynacja wyborcza zawierała furtkę, przygotowaną w celu dywersji przeciw kandydatom "Solidarności", ale dającą się wykorzystać także przeciw partii. Otóż, w obrębie określonego mandatu mógł kandydować członek organizacji, której mandat był "przypisany", niezależnie od stanowiska władz tej organizacji -jeśli tylko zgromadził co najmniej 3000 podpisów wyborców popierają- cych jego kandydaturę. Wykorzystując tę możliwość, do mandatów zarezerwowanych dla PZPR zaczęli zgłaszać się kandydaci, którzy na własną rękę zgromadzili po 3 tysiące podpisów i nie 1 G\V nr 2, 9 maja 1989 i nasi. Badania CBOS w maju 1989 r. wskazywały, że 1/6 członków PZPR, 48% ZSL i 55% SD będzie głosować na kandydatów KO - MFRJ, s. 224. 2 Stenogram Sejmu, 23 sierpnia 1989 r., Warszawa 1989, ł. 17. 65 Motywując konieczność zmiany ordynacji powoływano się na potrzebę dotrzymania kontraktu procentowego, był to jednak wybieg, pozwalający obu stronom "zachować twarz", w istocie zaś szło o sprawę znacznie poważniejszą. Scharakteryzowałem już wyżej rolę i skład listy krajowej. Jej przepadniecie oznaczało, że partyjni posłowie pozostaną w Sejmie bez kierownictwa lojalnego wobec partyjnej elity. Przebieg wyborów z mandatów partyjnych wskazywał, że Biuro Polityczne może utracić kontrolę nad własną reprezentacją parlamentarną. Tak się zresztą stało już wkrótce. Aby choć w części zapobiec temu niebezpieczeństwu należało wprowadzić do Sejmu bodaj kilku kierowni- czych działaczy partii, zdolnych do zdyscyplinowania partyjnych postów, bez czego posiadanie formalnej największej liczebności niewiele dałoby. Istniała jednak obawa, że ci właśnie kandydaci będą skreślam w pierwszej kolejności. W tej sytuacji, wyciągając wnioski z doświadczeń pierwszej tury, kierownictwo PZPR dokonało karkołomnej operacji: do każdego nowo wykreowanego mandatu wystawiono po dwu kandydatów, obu spośród czołowych działaczy, co gwarantowało, że niezależnie od frekwencji i preferencji wyborców połowa z nich wejdzie do Sejmu. Zasadnicza trudność polegała jednak na tym, że niemal cały "pierwszy garnitur" aktywu PZPR - a więc większość członków Biura Politycznego, sekretarzy KC, partyjnych członków rządu, wojewodów, I sekretarzy KW - "spaliła się" w I turze, albo kandydowała jeszcze na zwykłe mandaty w II turze. Partii zabrakło odpowiednich kandydatów! Mimo wszystko, znaleziono osoby, które 14 czerwca zarejestrowane zostały przez komisje wyborcze . Dwa mandaty obsadzono osobami z centralnego kierownictwa. W Koszalinie kandydowali Kazimierz Cypryniak i Marian Orzechowski, obaj członkowie Biura Politycznego i wieloletni pracownicy aparatu politycznego, dysponujący doświad- czeniem pozwalającym odegrać kierowniczą rolę w parlamencie. Ten drugi został potem przewodniczącym Klubu Poselskiego PZPR. W Ostrowie Wielkopolskim kandydowały Iwona Lubowska i Gabriela Rembisz, również członkinie Biura Politycznego, ale nie mające doświadczenia pracy w aparacie politycznym. Wybrana została ta pierwsza, nie odegrała żadnej roli w pracy Sejmu. Inne mandaty trzeba było obsadzić osobami spoza ścisłego kierownictwa. W Wodzi- sławiu Śląskim kandydowali Andrzej Gdula i Sławomir Wiatr, kierownicy wydziałów KC. Wybrany został ten drugi, naukowiec, od niedawna pracownik aparatu partyjnego; zapowiadał się na dużej miary polityka, ale jeszcze nie należał do partyjnej czołówki. Znalazł się w niej zresztą już wkrótce, gdy w obliczu klęski PZPR sięgnęła po nowe pokolenie działaczy. W Nowym Targu kandydowali dwaj krakowscy profesorowie - Roman Ney, sekretarz naukowy PAN, w pr/cszłości sekretarz KC PZPR i Marian Stępień, od pół roku sekretarz KC, a zarazem od dawna wiceprezes Klubu "Kuźnica", którego prezes Hieronim Kubiak kandydował w Krakowie - i przepadł w drugiej turze. Stępień zresztą też przegrał, a wybrany został Ney, który okazał się dość aktywny w nowym Sejmie. O pozostałe mandaty ubiegało się po dwu działaczy ZSMP i ZHP, / Sprwozdame Państwowej Komisji Wyborczej..., op. cit.; "Rzeczpospolila" nr 140, 16 czerwca 1989. Niektóre problemy z wyłanianiem lej grupy kandydatów opisuje Rakowski - MFRJ, s. 233; Zob. leż E. Skolnicka-Hlasiewicz: op. cii., s. 167-168, gdzie przytoczono wypowiedzi postów wybranych z mandatów iodatkowych. funkcjonariuszy MSW, kierowników wydziałów KC, pierwszych sekretarzy czołowych komitetów zakładowych partii, generałów z MON, działaczy gospodarczych. Pewnym sukcesem kierownictwa PZPR stał się wybór w Białej Podlaskiej Józefa Oleksego, ministra do spraw związków zawodowych, jedynego ministra wśród nowych kandydatów, a później jednego z najaktywniejszych postów - oraz w Łomży Stanisława Gabrielskiego, mającego duże doświadczenie zarówno w pracy parlamentarnej jak i w aparacie partyjnym. Pewne znaczenie mógł mieć także wybór Krzysztofa Grzebyka, od niedawna naczelnika ZHP. ZSL, SD i stowarzyszenia katolickie nic zastosowały podobnej taktyki, zestawiając kandydatów różnej "rangi". W rezultacie ugrupowania te zdołały wprowadzić z manda- tów dodatkowych tylko kilku działaczy większego formatu. Byli to: Aleksander Łuczak, od niedawna sekretarz NK ZSL, Jerzy Osiński, wieloletni prezes spółdzielczości mleczar- skiej i Zdzisław Zambrzycki, przewodniczący ZK KZRKiOR. Z SD - Andrzej Bondare- wski, nowo wybrany przewodniczący Centralnego Sądu Partyjnego, Kazimierz Modzele- wski - przewodniczący Krajowej Rady Rzemiosła, Zbigniew Rudnicki, prezes Central- nego Związku Rzemiosła, były minister. PZKS poniósł kolejną porażkę, zgłaszając na jedyny swój mandat dodatkowy w Jaworznie prezesa Związku W. Gwiżdżą. Decyzję tę unieważniła PKW, ponieważ Gwiżdż już przedtem kandydował bez powodzenia z listy krajowej8. W rezultacie w konkurencji pozostał tylko jeden kandydat PZKS - Józef Starczynowski i wprawdzie został wybrany, ale niemal połowa wyborców i tak go skreśliła (otrzymał 58,5% głosów). Ogólnie, o ile całe wybory w obrębie "65%" miały operetkowy charakter, to mandatów dodatkowych dotyczy to w szczególnym stopniu. Choć spełniły one obie funkcje, na których zależało kierownictwu PZPR, a więc przywróciły układ procentowy uzgodniony przy "Okrągłym Stole" i wprowadziły do Sejmu kilku postów spośród czołowych działaczy partii - to obydwie spełniły jedynie "na granicy przyzwoitości". Wyraziło się to również w tym, że kandydatami na dodatkowe mandaty z ZSL zostali politycy popierani przez "Solidarność" - i zostali wybrani (Alicja Kornasiewicz, A. Łuczak, Jan Rajtar) - a więc i w tym wypadku pozycje dotychczasowej władzy zostały w części podważone. Wśród wybranych było natomiast niewielu doświadczonych parlamentarzystów. Znalazł się wśród nich tylko jeden poseł poprzedniej kadencji - K. Modzelewski z SD i trzech posłów kadencji wcześniejszych - S. Gabrielski (PZPR), A. Bondarewski i Z. Rudnicki z SD. Ten ostatni, mimo że został wybrany przewodniczącym Klubu Poselskiego SD, rychło opuścił Klub i Stronnictwo. Wybrani mieli świadomość swego "nieprawego" pochodzenia, co poważnie zmniejszało ich aktywność w Sejmie . Przedstawione wyniki potwierdziły raz jeszcze, że upadek listy krajowej był klęską nie tylko moralną, ale jak najbardziej praktyczną - a zmiana ordynacji nie zmieniła ani wydźwięku propagandowego tej przegranej, ani nie usunęła jej realnych skutków. Opozycja wprowadziła mianowicie do parlamentu znaczną liczbę wybitnych polityków, natomiast PZPR nie zdołała zapewnić mandatów niemal nikomu z członków swego 8 Sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej..., op. ciŁ; zob. leż Komunikat PZKS. "Rzeczpospolita" nr 143, 20 czerwca 1989. 9 Zob. wypowiedzi przytoczone przez E. Skolnicka-Illasiewicz: op cii., s. 168,172-173. 63 przewidziany jest W. Jaruzelski' . Jednocześnie pojawiła się kandydatura M. F. Rako- wskiego jako jego następcy w roli szefa partii. I początkowo tylko w formie dowcipu zaczęto wtedy nazywać Rakowskiego sekretarzem pierwszym i ostatnim. 35 "Rzeczpospolita" nr 137, 13 czerwca 1989; J. Kuropieska: op. cit., s. 157. Przeciw oświadczeniu Urbana zaprotestował J. Onyszkiewicz: Nie ma takwfao zapisu. G W nr 26, 14 czerwca 1989. Równocześnie sam Jaruzelski, który zdał sobie sprawę z wymowy pierwszej tury wyborów, popadł w depresję i zaoferował prezydenturę C. Kiszczakowi (C. Kiszczak, W, Bereś, J. Skoczyłaś: op. cii., s. 269). Choć później zmienił zdanie, nigdy jednak nie odzyskał już pewności siebie - co widać było w sposobie sprawowania funkcji prezydenta i sposobie zrezygnowania z niej. 60 Rozdział 9 Zmiana ordynacji Dokonana 12 czerwca dekretem Rady Państwa1 zmiana ordynacji wyborczej do Sejmu nic była sprzeczna z literą prawa obowiązującego w PRL, natomiast naruszała zarówno normalne obyczaje'parlamentarne (nie zmienia się ordynacji w czasie wybo- rów), jak i ogólnego ducha prawa . Niemniej wkrótce nowy Sejm zatwierdził dekret i to w zasadzie (poza jednym głosem komentarza J. Szymanderskicgo) bez dyskusji, czym usunął niedostatki prawne'. Na mocy tego dekretu 33 nieobsadzone mandaty przekazano do okręgów, celem dokonania do nich wyboru spośród całkowicie nowych kandydatów . Zmiana ordynacji spowodowała zmiany w Państwowej Komisji Wyborczej. Jeden jej członek - J. Kliś - wycofał się z komisji z powodu kandydowania na posła (zresztą bez powodzenia), w to miejsce Rada Państwa powołała Zbigniewa Olejnika, również reprezentu- jącego Unię Chrześcijańsko-Społeczną . Co jednak znacznie ważniejsze, na znak protestu przeciwko zmianom prawa wyborczego w trakcie kampanii jeden z przedstawicieli KO prof. Jerzy Ciemniewski złożył rezygnację z pracy w Komisji. Pozostali przedstawiciele KO ogłosili protest przeciw zmianie, ale w Komisji postanowili pozostać . 1 Dekrel z dnia 12 czerwca 1989 r. o zmianie ustawy - Ordynacja wyborcza do Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej X kadencji, na lala 19S9-1993. Uz. U. 1989, nr 36, póz. 198; zob. GW nr 26, 14 czerwca 1989; "Rzeczpospolita" nr 138, 14 czerwca 1989. 2 Opinię taką wyraziła H. Suchocka 4 lipca 1989 r. na posiedzeniu sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia sprawozdania Państwowej Komisji Wyborczej o wynikach wyborów do Sejmu oraz Dekretów Rady Państwa. - Biuletyn l/X, s. 4. 3 Stenogram Sejmu, 5 lipca 1989, ł. 1/38-41; Mon. Poi. 1989, nr 22, póz. 158. Trzeba jednak zasygnalizo- wać, że 4 i 5 lipca problem ten byt przedmiotem burzliwej dyskusji na posiedzeniach nadzwyczajnej komisji sejmowej rozpatrującej dekrety. M. Bednarkiewicz, J. I-ubieniecki i W. Pańko z OKP poddali dekret ostrej krytyce. Również A. Zieliński (PZPR, później bezpartyjny) krytycznie ocenił jego podstawy prawne. Praeważy- ło jednak stanowisko H. Suchockiej i P. Łączkowskiego, aby ze względu na polityczne uwarunkowania dekretu, nie protestować przeciwko jego zatwierdzeniu. -Biuletyn l/X, 2/X. Niezależnie jednak od wszelkich regulacji prawnych, konieczność posłużenia się tak naciąganym środkiem stanowiła dla PZPR kolejną kompromitację, a dla jej członków była upokarzająca. 4 Uchwała Rady Państwa z dnia 12 czerwca 1989 r. w sprawie ponownego głosowania do mandatów nie obsadzonych z krajowej listy wyborczej. Dz. U. 1989, nr 26, póz. 199. Zob. Zamiast listy. GW nr 27,15 czerwca 1989. 5 Sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej..., op. cii.; Uchwała Rady Państwa z dnia 14 czerwca 1989 r. w sprawie zmiany w składzie Państwowej Komisji Wyborczej. Mon. Poi. 1989, nr 20, póz. 134. 6 Uslqpilz PKW. GW nr 27,14 czerwca 1989; Zostają w PKW. GW nr 28,16 czerwca 1989. Sprawozdanie PanstH'owej Komisji Wyborczej..., op. cit. 61 Opozycji. W. Baka 16 czerwca na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR opowiedział się za powołaniem "solidarnościowego" premiera . Bodaj jako pierwsi spośród urzędników państwowych zorientowali się w sytuacji pracownicy naczelnych organów państwa. J. Kuropicska wspomina, że już 7 czerwca w Kancelarii Sejmu panowała panika. "Najwyżsi dygnitarze sejmowi wyraźnie się pakują ( przygotowują do rychłej ewakuacji" . Szok był jednak zbyt duży, aby obydwie strony zdały sobie od razu sprawę z konsekwencji tego co się stało. Działacze PZPR usiłowali umniejszyć znaczenie wyników głosowania 4 czerwca, poprzez stwierdzenie, że wyborcy w istocie nie dokonali wyboru, a jedynie "odreagowa- li" swoje niezadowolenie z sytuacji, a więc zachowali się niepolitycznie ', lub, że 4 czerwca miał miejsce "plebiscyt", a więc wyniki są znakiem nastrojów, nie stanowią zaś wyrazu świadomego poparcia dla wybranych kandydatów24. Ten pogląd był częściowo prawdziwy, bo wyborcy głosowali na "drużynę", a nic na poszczególnych kandydatów, a kreślili członków PZPR, nic wnikając w ich indywidualne cechy, ale czynili to właśnie z całą świadomością, natomiast w propagandzie PZPR usiłowano dokonać znamiennej mistyfikacji, popr/ez wyeksponowanie częściowo plebi- scytarnego charakteru wyborów próbując umniejszyć znaczenie ich wyników, podczas gdy rzeczywista wymowa "plebiscytu" uwypuklała klęskę PZPR. Rzeczywiście, w pełni plebiscytarny charakter miały wybory kandydatów z listy krajowej. Tego chciało kierownictwo PZPR, tak określiło ordynację - i przegrało. Plebiscyt miał dotyczyć - w intencjach liderów partii - poparcia lub odrzucenia decyzji "Okrągłego Stołu", ale wola społeczeństwa przekształciła go w plebiscyt oceniający bilans 45 lat dotychczasowych rządów . Ta przegrana miała ogromny wydźwięk moralny - ale w niczym nie umniejszała znaczenia świadomej woli wyborców wyrażo- nej w odniesieniu do pozostałych mandatów, Po stronie władzy 5 czerwca rano pojawiły się propozycje unieważnienia wyborów - ale zostały odrzucone przez kierownictwo. Ograniczono się do koncepcji przeprowadzenia uzupełniających wyborów na mandaty nie obsadzone w wyniku klęski listy krajowej26. 21 MFRJ, s. 234. 22 J. Kyropieska: op. cit., s. 156. 23 "Indywidualnymi decyzjami wyborczymi kierowała przede wszystkim emocja odreagowania" stwierdził zastępca rzecznika prasowego rządu Z. Rykowski na konferencji pasowej O czerwca - "Rzeczpospolita" nr 133, 8 czerwca 1989; J. Sommer: Znaczenie naborów do Sejmu i Senatu w 1989 roku dla kształtowania się nowego systemu politycznego. W: A. Jabłoński, A. Antoszewski (red.): Polski przełom polityczny 1989. Miedzy totalitaryzmem i demokracją. Materia/y sympozjum poiitologiczucgo. Wrocław 1990, s. 31; A. W. Lipinski: Plebiscyt..., op. cit., s. 8-9. ~4 J. Bisztyga: Nie cofniemy się z drogi demokracji i reform (oświadczenie rzecznika "koalicji"), "Rzeczpospolita" nr 132, 7 czerwca 1989; J. Majka: Można zwyciężyć i przegrać. Można przegrać i zwyciężyć. TLnr 135, 10 czerwca 1989; WIR: Wyborczy plebiscyt. "Argumenty" nr 25, 18 czerwca 1989; MFRJ, s. 227. 25 Zwracał na to uwagę B. Geremek w telewizyjnej rozmowie z. J. Reykowskim 9 czerwca - zob. "Rzeczpospolita" nr 136, 12 czerwca 1989; zob. też A.W. Lipinski: Plebbcyl..., op. cii., s. 9 i nast. 26 GŻR, s. 200; W. Jaruzelski w: M. Berezowski: Koniec epoki, op. cii., s. 36-38. W. Bereś, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: op. cit., s. 151-266. J. Kuropieska: op. cit., s. 155; o naciskach przeciwników kompromisu z opozycją w aparacie partyjnym w dniach 5-6 czerwca - zob. MFRJ, s. 228-229. 58 Opozycja nie była jednak pewna, czy pomysły rozwiązań siłowych nie wrócą. A. Hali ostrzegał: "Czy są gwarancje, że 13 grudnia nie powtórzy się? [...] nie ma"27. Jeszcze w lipcu 1989 r. istniały wśród elit politycznych obawy dotyczące możliwości puczu wojskowego - całkowicie bezpodstawne, ale to stało się wiadome dopiero później 8. W wyniku obaw przeć taką właśnie, siłową reakcją przywódcy "Solidarności", chętnie i szybko udzielili wsparcia ekipie kierowniczej PZPR, mając nadzieję, że powstrzyma ona swoich ekstremistów; uspokajali rządzących - a także własnych rozentuzjazmowanych zwolenników - że obecnie jeszcze "nie bylibyśmy w stanie władzy sprawować"29. Z kolei władza obawiała się nastrojów triumfalistycznych w społeczeństwie, maso- wych wystąpień z żądaniem natychmiastowej zmiany rządzących , zwrócono się więc do Kościoła i przywódców "Solidarności" o powstrzymanie takich tendencji, gwarantując w zamian pełne uznanie wyników wyborów' . W ten sposób obawy obu stron zadecydo- wały o szybkim porozumieniu między nimi, czego zewnętrznym wyrazem były dwa równoległe oświadczenia: Biura Politycznego - zapewniającego nienaruszalność wyni- ków wyborów i J. Onyszkiewicza, rzecznika prasowego "Solidarności", zapewniającego o trwałości porozumień "Okrągłego Stołu". Zaraz zaś potem spotkała się Komisja Porozumiewawcza i uzgodniła formułę zmiany ordynacji wyborczej, co uzasadniano potrzebą utrzymania procentowego podziału mandatów w Sejmie33. Kierownictwo partii, które w kwietniu i maju dopuściło do daleko idącej demokraty- zacji stosunków wewnątrzpartyjnych, co przyniosło mu skutki raczej opłakane, zastana- wiało się obecnie nad zwołaniem plenum KC, aby ten statutowy organ zadecydował o taktyce w drugiej turze34. Ostatecznie jednak uznano widocznie, że skoro nadmiar demokracji doprowadził do fatalnych następstw w pierwszej turze, to dla ratowania drugiej tury należy zaprowadzić w partii dyktaturę. I tak też uczyniono. Celem rozwiania niewczesnych nadziei, rozbudzonych w społeczeństwie J. Urban wystąpił 11 czerwca w Dzienniku Telewizyjnym informując, że na urząd prezydenta 27 A. Hali: Hasfa i rzeczywistość. TS nr 2, 9 czerwca 1989; zob. leż jego wypowiedź w ankiecie: Obawy l nadzieje. "Kontakt" 1989, nr 7/8, s. 5; zob. leż pytanie Konstantego Geberla i odpowiedź Wiesława Górnickiego podczas konferencji prasowej 13 czerwca - "Rzeczpospolita" nr 139,15 czerwca 1989. 28 Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam za "Solidarność", op. cit., s. 137; M. Kozakiewicz: op. cit., s. 26; K. Dubinski w książce: C. Kiszczak, W. Berrf, J. Skoczyłaś: op. cii., s. 266. 29 J. Kurort: Nikt w historii tego nie przerabiał. GW nr 27, 14 czerwca 1989; MPRJ, s. 229. 30 Doświadczenia okresu międzywojennego pokazują, że "zważywszy uczuciowe napięcie walczących stronnictw i złączone z powodzeniem nadzieje, wyniki głosowania wyzwalają potężne masy uczuć radosnych lub gniewliwych [...], wywołują masowe uczucia i zbiorowe czyny, często niepożądane" - L. Dobrzynska-Ry- bicka: op. cit., s. 32. 31 K. Dubinski w książce: C. Kiszczak, W. Bereś, J. Skoczyłaś: op. cit., s. 266. 32 J. Bisztyga: Nie cofniemy się z drogi rozwoju demokracji i reform. "Rzeczpospolita" nr 132, 7 czerwca 1989; "Rzeczpospolita" nr 133,8 czerwca 1989; K. Barcikowski w: M. Berezowski: Koniec epoki, op. cit., s. 52. 33 "Rzeczpospolita" nr 135, 10 czerwca 1989; W. Bereś, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: op. cit., s. 266-267; GŻR, s. 190-196, 200-201, 210; L. Wałęsa: Droga..., op. cit., s. 143. 34 J. Kuropieska: op. cit., s. 157; MFRJ, s. 231 -232. 59 Frekwencja nie była wysoka - 62%12 - ale kandydaci KO przechodzili zdecydowa- "^ większością głosów, natomiast w obrębie mandatów "partyjnych" masowe były kreślenia. Najbardziej symptomatyczne były - z założenia - wybory do Senatu. Kandydaci KO uzyskali w nich przeciętnie 64% ważnych głosów, kandydaci koalicji Przeciętnie 17%. W wyborach do Senatu przepadli czołowi działacze partyjni, ci, którzy zaryzykowali ^Indydowanie poza listą krajową: m. in. członkowie Biura Politycznego Zbigniew ^ichałek i Leszek Miller, ministrowie Dominik Jastrzębski, Aleksander Kwaśnie- ws^ki, Mieczysław Wilczek, sekretarze komisji KC J. Basiak, M. Lubczyński, kierow- "i^k Kancelarii Sekretariatu KC B. Kołodziejczak, pierwsi sekretarze Komitetów Wojewódzkich W. Kinccki (Gorzów), J. Kurylczuk (Słupsk), K. Łuczak (Włocławek), A-. Rączka (Nowy Sącz). Przepadli też: kosmonauta M. Hermaszcwski, przewodniczący ^irządu Krajowego ZMW R. Kupijaj, dyrektor CBOS S. Kwiatkowski, szef Głównego ^łrządu Politycznego Wojska Polskiego T. Szaciło. Odpadli partyjni wojewodowie: J- Jędykiewicz (Gdańsk), A. Wojciechowski (Przemyśl), dyrektorzy wielkich firm: ^itold Zaraska ("Exbud"), E. Brzoscowski ("Igloopol"). Pozostał wprawdzie w konku- 1'GĄicji partyjny kandydat do Senatu - Z. Rosiński, wojewoda pilski - ale na ostatnim ""(cjscu, więc szansę miał niewielkie i rzeczywiście przepadł w II turze. Przepadły także oscoby mniej eksponowane, wystawione "na wszelki wypadek", jak długoletni poseł R- Najsznerski, a także byli prominenci, jak N. Aleksicwicz, K. Kąkol, A. Kopeć. Przepadli wszyscy "bezpartyjni bolszewicy" i osoby formalnie bezpartyjne, ale na różne ^tbsoby powiązane z dotychczasową władzą, jak minister A. Krawczuk, R. Bender (^hSS-SP), J. Zabłocki (ChSS-SP), M. Niepokulczycka (Federacja Konsumentów), E. Mędewski (dziennikarz). Przepadli także wszyscy kandydaci opozycyjni spoza "drużyny Lecha", a więc m. in. Andrzej Ostoja Owsiany i Marian Miszalski z KPN, Kalirol Głogowski (Ruch Wolnych Demokratów), Stanisław Kocjan (Grupa Robocza), -^"nusz Korwin-Mikke (UPR)1". Wyniki uzyskane przez kandydatów PZPR do Sejmu Przedstawię łącznie omawiając rezultaty II tury. Wyniki 4 czerwca zaskoczyły wszystkich , ale dla jednych była to niespodzianka radosna, dla innych zaś ponura. 12 Niska frekwencja była jednym z zaskoczeń podczas tych wyborów. Obiestrony konkurencji spodziewały sie 2 znacznie wyższego udziału głosujących. ZoL-i. J. Raciborski: W:oiv..., op. cii., s. 206-207; J. Biatecki, B. ^ylyns: op. cit., s. 239-243; GŻR, s. 192-194, 199; I., Wałęsa: Droga...,'op. cii.. s. 143. Z czego wynikała liczna absencja? Czy z braku zainteresowania, niewiary w skuteczność aktu wyborczego, odrzucenia porozumień "Nagłego Stołu? 1-' J.KropiwnicU: Liczy/się tylko.'stempel Wafesy.GW M 24, lOczerwca 1989: K. Korwin-Mikke: Wkrótce "^"" zacznie żałować. W: ibidem - i inne wypowiedzi w tym samym numerze "Gazety Wyborczej". 14 A. Anusz: Niezależne..., op. cii., s. 106; I. Biatecki, B. Hcyns: op. cit., s. 241; K. Jasiewicz: Żarliwi3""1 "y^orcze w świetle badań z serii "Polacy". W: K-BŁRW, s. 165; MFRJ, s. 227-229. L. Sobkowiak: ^^'ennwanty..., op. cii., s. 21. Warto dodać, że w nie mniejszym stopniu zaskoczyły polityków i uczonych ^^darzenia, które miały miejsce w kilka miesięcy później w krajach sąsiednich. Zob. J. Kocka: Ueber-raschung ""a'-'l Erklarung. Was die Umbriiclie von 1V99190 fi'ir die Gesellsciwfissesciilc-lile bedeulen koiiitlen. W: Was is ^^^ellscilaftsgeschichte? Positioiien, Tlieitien, Aiiatysen. Herausgegebcn M. Heltling. C. Huerkamp. P. Nolie, ll--VIV/. Schmuhl. Munchen 1991. Zaskoczenia wybitnych politologów zestawia W. Myślecki: Wielka transfor- '"^kja. W: J. Waszkiewicz (red.): op. cit., s. 51-52. 56 Janusz Onyszkiewicz w swoimi pierwszym komentarzu telewizymym w poniedziałek wieczorem "wydawał się nieco zdumiony rozmiarami zwycięstwa" . Z kolei wśród ludzi związanych z partią nastąpiło rozczarowanie i zniechęcenie - pogłębione u wielu poczuciem osobistej porażki. Dotyczy to nie tylko przegranych kandydatów - ale też członk6'w sztabów wyborczych, dziennikarzy zaangażowanych w akcję propagandową - cały akt-yw partyjny uczestniczył przecież, choć nieudolnie, w kampanii i do ostatniej chwili nie. zdawał sobie sprawy z rozmiarów nadchodzącej klęski; 4 czerwca dostał obuchem po głowie16. Klęsce politycznej towarzyszyła klęska moralna. Porażka "partię jakby sparaliżowała. Partia czuła się pobita" - mówi 4 W. Jaruzelski1 . Jak wspomniałem wcześniej, w partii narastały już od pewnego czasu -\.vątpliwości co do własnej legitymizacji. Teraz uzyskały one tak silne potwierdzenie, że PZPR ostatecznie utraciła w tym momencie zdolność do życia. Ówczesny rzecznik prasowy MON Ireneusz Czyżewski cytuje w swoich wspo- mnieniach wypowiedź W.-Jaruzelskiego: "Kiedy stanęliśmy wobec rezultatów - to był wstrząs, to było trzęsienie ziemi. W sposób bardzo dobitny uświadomiłem wówczas sobie, że jest to nie tylko podzielenie się władzą, ale jednocześnie przyspieszenie procesu, który może doprowadzić bardzo pn dużym Te podziały w obrębie opozvcii n r» -;""-- it P2 - -t'"ł;ov» niezn1'-''-""' "" """" .tonkowie!K^lS,kl;ndycla-óy^otlle^c': 16 ^ . , "., ^^. Na drugim miejscu p^01^' Ni^upa Robocza, która wystawiła swoich zwolenników w Łodzi, Szczecinie w a si(? (^/»ia polilyk' R - Ruch Wolnych Demokratów zarejestrowały po jednym i/0^111. L^ ^nadto występowali kandydaci całkowicie niezależni, jak "major" Wald dydacic--^ z Po^^70^ Alternatywy (otrzymał 1,8% głosów), czy Zbigniew ^ ^yc^unięty przez Ruch Alternatywnego Myślenia (1,6%)14. Jako niezależni kand^^ ^niektórzy niedawni członkowie ugrupowań katolików "koncesjonowanych" v/llr1^ rd Bentler(15,4/oJ, Janusz Zabłocki (2,8%), Henryk Goryszewski (2,8%} ""-''^ ^yszź» Te podziały w obrębie opozycji przyjmowane bvłv Y*1 PZPR z cluzyn, zadowoleniem. Liczono na to, że istniejący w kraju ulct.,,1 [^ "Par^- -' dwiema siłami decydującymi: partią i "Solidarnością"-zmieni się w nh'0'^ y^ w P"^0^ ," PZPR przewagę nad zdezintegrowaną opozycją. Jcdnai^ ^Y, ^ nieadekwatna do sytuacji - ordynacja była większościowa, sprzyjająca laica ^^ pola'"11^"1 ' P - rozgrywania wyborów lak, jak gdyby były one proporcion7^1'1'''"110"1 bt^yfy na klf?skę' . Aparat PZPR miał nadzieję, że głosy zwolenników opoz sl(azate t/ rozpr0^0^111^' co pomoże jego kandydatom w wejściu do Senatu, a \v s - -11 "^finą ^./odujc podziały obrębie "35%". Rachuby te całkowicie zawiodły, a ^tt\lc - spow/^rzypu^czac, ze zimowa"." -ę rozgrywaniem mandatów opozycyjnych d^1. 'noz^ ^^c ^^^ P3^, co pomoże jego ^ . obrębie "35%". Rachuby zajmowanie się rozgrywaniem mai nego od własnego podwórka i nomenklatury partyjnej. lego podwórka i ułatwiło wybór z list P/DR wrocito u^a^nie^31^1^11 0 partyjnej. " -""^dalow Kolejne fałszywki. GW nr 13, 24n,aja 1989;Me"^ GW ^s^ssssa::- ^ ^sss^^^1-^ GW nr 14, 29 niusza Czykwina, jako kandydata UChS do Sejmu (został wybrany w II turze) i Jana Piwnika, "niezależnego" kandydata prawosławnego do Senatu '. PZPR usiłowała dyskontować nawet swoje własne zbrodnie - wystawiając na kandydatów ludzi w przeszłości głęboko przez siebie skrzywdzonych, ale gotowych, mimo to, występować w jej barwach , albo przynajmniej przeciw kandydatom Komitetu Obywatelskiego. Byli to m. in. gen. Józef Kuropicska (3,5%), mec. Władysław Siła-No- wicki (21,1%) - obaj długoletni więźniowie polityczni. Eksponowano w propagandzie ich dramaty, aby ich uwiarygodnić i ułatwić zwycięstwo. Wystawiono też jako kandydatów wybitnych lekarzy, jak: Zbigniew Religa (23,2%), Piotr Janaszek (25,5%), kosmonautę Mirosława Hermaszewskiego (12,2%), wielu popu- larnych ludzi telewizji, artystów i znanych prezenterów . W tej roli występowali m. in. Zdzisława Guca (19,1%), Antoni Gucwiński (11,8%), Jan Płócienniczak (28,8%). "Listy wyborcze wyglądają często tak, jakby chodziło tu o gigantyczne wybory do władz SPATiF-u" - ironizował K. T. Toeplitz . Działania te poważnie niepokoiły "Solidar- ność". K. Żurawski pisał w "Gazecie Wyborczej": "Kampania [PZPR] prowadzona jest ^ inteligentnie, przy użyciu chwytliwych środków, można jej wróżyć pewien sukces" . Była to jednak pomyłka. 23 Zob. "Tygodnik Podlaski" nr 5, 21 maja 1989. 24 PZPR "jeśli zamierza wylansować kogoś na posła lub senatora, wyraźnie podkreśla, że takiemu niezależnemu kandydatowi data w przeszłości porządnie po grzbiecie" - K. Żurawski: Propagandowy mutant. GW nr 12, maja 1989. 25 W odbiorze społecznym był on dość powszechnie kojarzony z opozycją. Jednak w środowisku opozycji jego postawa budziła co najmniej wątpliwości. S. Bratkowski pisał z rezerwą: "Nikt nie wie, czy pełen ognia mecenas Siła-Nowicki, kiedyś doradca "Solidarnością, dziś jednoosobowa, samodzielna partia polityczna, to ktoś z ugrupowania, katolików państwowych pana Morawskiego czy Zabłockiego, zwłaszcza, że do okrągłego stołu zaprosiła go strona rządowa" - Gramy o swój los. TP nr 18, 30 kwietnia 1989. 26 T. Bogucka pokpiwala, że w wyborach występują Irzy siły: PZPR, "Solidarność" i TYP - Pankracy na senatora!. GW nr 13, 24 maja 1989. 27 KTT: Image. "Polityka" nr 20, 20 maja 1989. 28 GW nr 6, 15 maja 1989. 38 Rozdział S Techniki walki z opozycję Trzeba przyznać, że taktyka propagandy partyjnej znacznie zmieniła się w stosunku do lal 1982-1988. Przekonano się, ze "opluskwianie" przeciwników stanowi dla nich najlepszą reklamę. Takie przypadki zdarzały się zresztą i w lej kampanii. Akcentowano zwłaszcza otrzymywanie przez obóz "Solidarności" środków finanso- wych z zagranicy . Ten zarzut mógł być skuteczny. Doświadczenie okresu międzywojen- nego pokazywało, jak pisze L. Dohrzyńska-Rybicka, że "naiwna świadomość Polski dwudziestego wieku przypomina świadomość Greków w stosunku do sofistów, pogardza tymi, którzy chcą ją przekonywać za pieniądze. Nie ma większej obelgi rzuconej agitatorowi jak, «ty płatny sługo» - «dobrze ci płacą za to co mówisz»" . W ciągu walk politycznych następnych dziesięcioleci obserwacja ta zyskała wielokrotne potwierdzenie. Niemniej, obecnie coś się zmieniło w świadomości społecznej. Być może oskarżenia o zagraniczne finansowanie opozycji zbyt już często były formułowane, aby mogły jeszcze budzić emocje. Chociaż więc wzbudziły widoczny niepokój w obozie "solidarnościo- wym", to wśród wyborców nic miały większego oddźwięku. Inne zarzuty propagandy partyjnej nic tylko nie były odpierane, ale przeciwnie, były dyskontowane przez obóz "Solidarności". Na przykład po napaści J. Urbana na A. Wajdę "Gazeta Wyborcza" przedrukowała dosłownie jego tekst, uznając, że stanowi on właśnie najlepszą rekomendację: "Andrzejowi Wajdzie zachwyt nad Wałęsą odebrał talent. Nakręcił politycznie tendencyjny i artystycznie bezwartościowy film pt. «Człowiek z źclaza»". Jedyny komentarz "Gazety Wyborczej" brzmiał: "Andrzej Wajda kandyduje do Senatu z województwa suwalskiego"3. Propaganda partyjna usiłowała straszyć wyborców dramatycznymi konsekwencjami ewentualnego zwycięstwa wyborczego kandydatów "Solidarności". S. Gebcthncr ostrze- gał: "zaktywizują się po obu stronach wszystkie siły i odmiany ekstremalne [...}. Nie ' Zob. np. D. Luliriski: Wyborcze pieniądze z RFN. "Trybuna Ludu" nr 117, 19 maja 1989; GW nr 18, 2 czerwca 1989. Po pewnym czasie hasła te zostały odwrócone przeciw przywódcom PZPR, gdy wyszło na jaw, że otrzymali oni wsparcie finansowe z ZSRR. Zob. opinie M. Kozlowskiego: Godzina prawdy. TP nr 25, 18 czerwca 1989. 2 L. Dobrzynska-Rybicka: op. cii., s. 25. 3 GW nr 3,10 maja 1989; zob. S. Kowalski: op. cii., s. 81. Być może złożoność ordynacji przekraczała możliwości percepcji przywódców PZPR , czymże bowiem tłumaczyć sposób przeprowadzenia kampanii wyraźnie nieadekwatny do możliwości stwarzanych przez tę ordynację? Łudzono się oto, że "w tej kampanii kandydat musi dotrzeć do wyborców z programem indywidualnym, bo wyborcy będą głosować na człowieka, który da gwarancję, że coś zrobi" - mówił Z. Czarzasty11. Partia liczyła, że wybory uda się przekształcić w "konkurencję osobowości". Ten manewr nie przeszedł. Jak pisał A. Szczypiorski: "Swoją zostawiłem w domu, na kołku. Byliśmy i jesteśmy ekipą, przychodzimy do ludzi z konkretnym programem wielkich przemian." 4 czerwca obywatele pójdą do urn "by wybierać między kosmetyką kontynu- acji a wielką reformą państwa"12. Wobec tej sytuacji - trafnie dostrzeżonej przez Szczypiorskiego - pomysł "konkurencji osobowości" był po prostu naiwny. Wyborcy w każdych wyborach wybierają między partiami i tego, mimo wszystkich zawiłości ordynacji, nic usunięto. Owa "konkurencja osobowości" była leź, być może, efektem nazbyt życzeniowego potraktowania hasła "wyborów nie konfrontacyjnych". Było ono pewną ofertą wobec opozycji ', ale przez partyjny aparat wyborczy - który sam się do niego nie zamierzał bynajmniej stosować - potraktowane zostało jako obowiązujące dla opozycji, i co więcej, jako zaakceptowane przez nią, co nigdy nie miało miejsca. Powyborcze analizy jednoznacznie wykazały, że "podstawą dla zachowań wyborców była przede wszystkim opcja polityczna, a nie walory indywidualne kandydatów. Nawet w tych wypadkach, w których poszczególni kandydaci PZPR uzyskali stosunkowo wysoki procent głosów, było to następstwem określonej orientacji politycznej przez nich reprezentowanej -z reguły proreformatorskiej" . Kampania propagandowa PZPR miała charakter defensywny, obronny. Zabrakło i jednolitej koncepcji, i wigoru. Plakaty i hasła propagandowe kandydatów PZPR raziły banalnymi, ogólnikowymi sformułowaniami ("gorący patriota", "ofiarny"), a nawet - choć może było to mniej rażące dla niezorientowanych wyborców - hasła te były niekiedy jawnie sprzeczne z programem prezentowanym przez kandydatów . Partyjni propagandziści nic wiedzieli jak robi się wybory, co najwyżej czytali albo oglądali reportaże o wyborach w USA i mechanicznie przejmowali niektóre wzorce, nie zdając sobie sprawy z ich nieadekwatności. Na przykład wielki nacisk położono na "osobisty urok" kandydatów - ukazując ich na zdjęciach z dziećmi, rodzinami etc. - natomiast 10 Zbysław Rykowski przyznał: "Tak się to wszystko szybko rodziło i robiło, że nie wyobraziliśmy sobie ani my, ani nasi partnerzy wszystkich możliwych sytuacji przedwyborczych" - Konferencja prasowa w Centrum "Jnterpress". "Rzeczpospolita" nr 127, l czerwca 1989. Zaś o kandydatach PZPR A.W. Lipiński pisze (Plebiscyt..., op. cit., s. 64): "Odnosiło się wrażenie, że wielu z nich do końca nie uświadamiało sobie istoty toczącej się ostrej walki politycznej". u Z. Czarzasty: Wybory nie głosowanie (wywiad). "Polityka" nr 18, 6 maja 1989. Grę "na postać" zalecało też Centrum Badania Opinii Publicznej - MFRJ, s. 224. 12 A. Szczypiorski: Pienvs:a runda. GW nr 7, 16 maja 1989; zob. leź S. Kowalski: op. cii., s. 83-84; A.W. Lipiński: Plebiscyt..., op. cit., s. 9. 13 J. Urban przyznaje: "Wiedzieliśmy, że jesteśmy słabi i prosiliśmy, aby nas nie bili, nie stosowali całego swojego arsenału" -Jajakobyfy, s. 165, zob. też s. 170. 14 S. Gebethner: Wybory..., op. cit., s. 10; T. Smoliński: op. cit, s. 27-28. 15 Wspomina o tym J. Kuropieska: op. cit., s. 131. 36 wstydliwie ograniczając informacje o działalności partyjnej16 - podczas gdy polski wyborca mało interesuje się sprawami rodzinnymi kandydatów, natomiast dużą wagę przywiązuje właśnie do przynależności i działalności politycznej . Partyjni kandydaci, nic mogąc obiecywać radykalnych zmian w kraju, deklarowali rozwiązywanie problemów lokalnych: "powiązanie interesów wojewódzkich z moją pozycją" . Starali się omijać problemy aktualne, obiecując dużo, ale w odległej przyszłości. Spotkań z wyborcami organizowano niewiele, i to gromadząc po kilku kandydatów razem. Nic prowadzono agitacji na ulicach. Kandydaci niechętnie podejmo- wali dyskusję z wyborcami, tak jak w przeszłości występowali z pozycji tych, którzy "wiedzą lepiej". Wypowiedzi czytali często z kartki, wyczyszczone z wszelkiej spontani- czności i w języku niezrozumiałym dla słuchaczy. Propaganda PZPR była źle pomyślana - ale i skutecznie likwidowana przez sympatyków "Solidarności", spontanicznie rujnowana przez c-oby niczrzeszone, mło- dzież. Plakaty partyjne masowo zrywano, frekwencja na nielicznych spotkaniach z kandydatami PZPR była niewielka. J. Kuropieska opisuje spotkanie przedwyborcze, w którym wzięło udział 5 partyjnych kandydatów do Sejmu i Senatu - i 7 wyborców19. Na wielu innych główną publiczność stanowiły dzieci lub żołnierze. Oczywiście, nie to było decydujące. PZPR musiała przegrać te wybory. Również ci kandydaci, których akcja prowadzona była dość sprawnie, jak A. Kwaśnicwski, też ponieśli klęskę20. Błędy w propagandzie z pewnością jednak pogłębiły jej ogólne rozmiary. PZPR liczyła na siłę publikatorów, którymi dysponowała. Dziennik Telewizyjny stał się środkiem reklamowania kandydatów "koalicji", przede wszystkim listy krajowej21. Jednak opozycja, dla równowagi, uzyskała możliwość prezentowania swoich kandydatów w Radiu Wolna Europa, a stopień społecznej wiarygodności obu tych mediów byt nieporównywalny. Partia uległa złudzeniu, że wyborcy odrzucą kandydatów "spadochroniarzy", że tylko miejscowi mają szansę wyboru . Wobec tego wielu czołowych działaczy PZPR, którzy nie zmieścili się na liście krajowej, kandydowało w swoich rodzinnych województwach do Senatu, m. in. Leszek Miller w Skiernicwickiem (otrzymał 19,8% głosów), Henryk Bednarski w Bydgoskiem (8,4%), Dominik Jastrzębski w Łomżyńskiem (23,4%) - i do Sejmu, np. Ireneusz Sckuła w Zagłębiu Dąbrowskim. Licząc na mniejszą odwagę grup dotychczas najbardziej zmarginalizowanych obóz rządzący wystawił kandydatów reprezentujących mniejszości wyznaniowe, m. in. Euge- 16 Co wykorzystywała i wykpiwała "Gazeta Wyborcza". Zob. np. P. Skwieciliski: Jestem kandydatem spolec:nym. GW nr 12, 23 maja 1989; S, Gebelhner: Wybory..., op. cit., s. 10. 17 JUJ, s. 170. 18 L. Miller: Silne lobby małych województw. Wywiad. "Rzeczpospolita" nr 127, l czerwca 1989. 19 J. Kuropieska: op. dl., s. 139-141. Zob. leź np. P. Skwieciński: Jestem kandydatem społecznym. GW nr 12, 23 maja 1989. 10 Mimo wszystko, uzyskał on jeden z najlepszych wyników spośród partyjnych kandydatów do Senatu - 38,4% głosów. 21 Kandydaci Urbana w DTV. GW nr l, 8 maja 1989; J. IIennelowa: Wiosenne przyspieszenie. TP nr21, 21 maja 1989; A.J. Wicczorkowski: Extru studio wyborcze. GWnr 13, 26 maja 1989. 22 W. Pawłowski: Każda Polka głosuj e na Olka. "Polityka" nr 20, 20 maja 1989. Rozdział 4 Kandydaci PZPR Kierownictwo PZPR zrezygnowało z centralnego ustalania partyjnych kandydatów do Sejmu i Senatu, zadowalając się decydującym głosem przy ustalaniu listy krajowej. Proces wyłaniania kandydatów w okręgach pozostawiono instancjom wojewódzkim, które nie sprostały zadaniu. Ponadto zdecydowano się na "pluralizm" wewnątrz własnego obozu, zasadę rywalizacji między kandydatami - która, jak wynikało z ordynacji, obowiązywać miała w obrębie mandatów partyjnych do Sejmu - przeniesiono na mandaty do Senatu oraz mandaty "bezpartyjne". Zasadę pluralizmu zinterpretowano w starym stylu, rozumiejąc przez nią nie pluralizm różnych ugrupowań politycznych - ale pluralizm wewnątrz partii. Było to nieporozu- mienie. Być może jeszcze przed ośmiu laty, gdy aktualny był spór o "porozumienia poziome" w PZPR, pluralizm taki zyskałby aprobatę bodaj części społeczeństwa, obecnie jednak wywoływał wzruszenie ramion, nawet wśród członków partii. Społeczeństwo pragnęło obecnie innego pluralizmu. Będąc zatem nieefektywnym na zewnątrz, pluralizm taki zarazem radykalnie zmniejszał szansę wyborcze kandydatów na senatorów, wzajem- nie odbierających sobie głosy, a w wyborach do Sejmu rodził dodatkowe następstwa, o których będzie mowa niżej. Aktyw PZPR dał się zwieść pierwszym informacjom ze spotkań obozu "solidarno- ściowego", na których zgłaszano więcej kandydatów niż było miejsc do zdobycia . Jednak Komitet Obywatelski szybko zaprowadził tu porządek, powołując dokładnie tylu kandydatów ile było mandatów do obsadzenia, natomiast aparat PZPR z godną podziwu nieudolnością nie dostrzegł tej dość oczywistej taktyki. Partia wysuwała po kilku kandydatów na senatorów, co musiało powodować rozpro- szenie głosów i dodatkowo obniżało ich szansę. Na przykład w Radomiu Komitet Wojewódzki PZPR zaakceptował początkowo 10 kandydatów. W Warszawie kandyda- tów było 292. Na początku maja okazało się, że w całym kraju naprzeciw 100 kandydatów zgłoszonych przez "Solidarność" stoi około 500 związanych z obozem iządzącym. Nie tylko było ich zbyt wielu, ale kampanię prowadzili każdy osobno, nie ' "Rzeczpospolita" nr 98, 26 kwietnia 1990. 2 J. Urban ironicznie komentuje: "demokracja wewnątrz partii była lak rozpasana, że nie można było już zdekapitować zbędnych kandydatów i wyłonić trzech [...]. Była taka intencja, ale to się nie udało". J. Urban w wywiadzie udzielonym M. Berezowskiemu: Koniec epoki, op. cit., s. 227; MFRJ, s. 231. 34 próbowali nawet wzajemnego wspierania się. Doszło do tego, że Jak pisze socjolog, w kampanii wyborczej do Senatu "oprócz «druźyny Wałęsy» nie sposób tu właściwie wyodrębnić innych zbiorowych jej uczestników . Niemniej, w kierownictwie PZPR panowało przekonanie, że uda się uzyskać co najmniej 30 mandatów senatorskich. "Nikomu do głowy nic przychodziło, że mogą np. przegrać wybory min. Wilczek, Kwaśniewski". Liczono też na min. D. Jastrzębskiego, L. Pastusiaka, gen. S. Kwialkowskicgo. Później liczbę tę zredukowano do 14 mandatów, a jeszcze w ostatnich szacunkach - na 4 dni przed głosowaniem - oceniano, że "koalicja" zdobędzie od 4 do 13 mandatów4. Szacunki te nie były zresztą całkowicie bezpodstawne. Badania prowadzone przez niezależny ośrodek wykazały, że 15,3% respondentów (w obrębie próby ogólnopolskiej) poparłoby M. Wilczka jako kandydata na prezydenta5, a więc przy innej ordynacji i innym sposobie prowadzenia kampanii wyborczej miałby on, być może, znaczne szansę w wyborach do Senatu. Również B Geremek przyznaje, że był wówczas pewien,-że kandydaci Komitetu Obywatelskiego zdobędą 70-80 miejsc w Senacie, ale pozostałe, sądził, uzyska "koalicja"6. Przykłady te ilustrują, zjakim talentem PZPR zaprzepaściła nawet te możliwości, którymi jeszcze dysponowała, ale też pokazują, jak niedokładne było rozpoznanie nastrojów społecznych przez obie strony wyborczej rywalizacji. Na początku maja instancje partyjne postanowiły zredukować ilość partyjnych kandydatów, odbyły się wojewódzkie konwencje, na których wytypowano, zresztą wśród gwałtownych sporów, po 3 kandydatów - co i tak było liczbą zbyt wielką. Części spośród wyeliminowanych zaproponowano -jako rekompensatę - kandydowanie do Sejmu. Ale nie wszyscy "negatywnie zweryfikowani" podporządkowali się tej decyzji. Spełnili bowiem jedyny formalny wymóg - zdobyli 3000 podpisów - uważali zatem, zgodnie z ordynacją, że partyjne poparcie nie jest im niezbędne7 W kilku wypadkach, by uniemożliwić takie postępowanie dokonano wydalenia kandydatów z partii, przez co _ zgodnie z ordynacją - tracili prawo wybieralności . Ostatecznie więc o mandaty do Senatu ubiegało się 178 członków PZPR, a ponadto 87 przedstawicieli ZSL, 69 - SD, co musiało prowadzić do rozproszenia głosów i obniżało szansę wyborcze kandydatów koalicji . -' K. Jasicwicz: op. cii., s. 181-182. Zoli. leź A. W. Lipiliski: Plebiscyt..., op. cit., s. 48. 4 J. Kuropieska: op. cii., s. 120, 154; J. Urban w: M. Berezowski: Koniec epo/d, op. cit., s. 228; B. Geremek wspomina, że początkowo PZPR liczyła nawet na połowę mandatów! - GŻR, s. 96, a także 163; zob. leż wypowiedz W. Jaruzelskiego w: M. Berezowski -.Koniec epoki, op. cii., s. 31. Trudno uwierzyć, ale z różnych źródeł zyskuje potwierdzenie infonnacja, że szef partyjnej kampanii Z. 0/arzasly martwił się przewidywana przez siebie klęska wyborcza opozycji i szukał sposobów dopomożenia jej, by zyskała odpowiednia ilość mandatów. Piszą o tym B. Geremek (op. cii., s. 200), J. Kuropieska (op. cit., s. 96); K. Dubiński i B. Gercmek w książce: C. Kiszczak, W. Bereś, J. Skoczyłaś: op. cit., s. 265, 267; M. Orzcchowski w: M. Berezowski: Koniec epoki, op. cii., s. 150-152; A. Czubiński: Dzieje najnowsze Polski. Polska ludowa (1944-1989). Poznali 1992, s. 642; MFRJ, s. 214. s P. Kuczyński: op. cit., s. 21. 6 GŻR, s. 190. 7 J. Kuropieska: op. cit., s. 129-131. 8 Najgłośniejszy stał się, dzięki "Gazecie Wyborczej", przypadek Czesława Kozaka w Legnicy - GW nr 14,29 maja 1989. 9 E. Śmiłowski: op. cit., s. 39. M.F. Rakowskiego, który jakby czyniąc ukłon w stronę "Solidarności" stwierdził, że "program wyborczy opozycji jest niemal żywcem przepisany z partyjnych i rządowych programów działania" . A trzeba przypomnieć, że jeszcze tydzień wcześniej redaktor naczelny "Trybuny Ludu" J. Majka dopatrywał się w tym programie "zdrady narodowych interesów"18. Ta dość radykalna różnica zdań jest dobrym wskaźnikiem głębi zróżnico- wań wśród kierowniczych gremiów partii. Przyjęta przez konferencję "Deklaracja wyborcza PZPR" była mdła: obiecywała, że wszystko się zmieni, ale tylko trochę. Nie miała w sobie nic, co mogłoby przyciągnąć wyborców . Przywódcy PZPR rozumieli konieczność systemowych zmian w kierunku demokracji - okazali się jednak niezdolni do skutecznego działania w tych warunkach20. Przyzwy- czajeni do lekceważenia społeczeństwa i toczenia subtelnych gier personalnych w obrębie swej partii, nie potrafili przestawić się na inny styl. Do wyborów podeszli jak do kolejnej rozgrywki wewnątrzpartyjnej - w której postawili na demokratyzację i decentralizację, sądząc, że w len sposób poprawią image partii w oczach społeczeństwa . Tyle tylko, że w poprzednich latach usunięto z PZPR niemal wszystkich zwolenników demokratyzacji i decentralizacji, w ramach walki z "porozumieniami poziomymi" pozbyto się ludzi, którzy mogliby taki program uwiarygodnić, zatem jego realizacja znalazła się w rękach partyjnej biurokracji, co go w oczywisty sposób kompromitowało. Szefem partyjnej akcji wyborczej został Zygmunt Czarzasty, od grudnia 1988 r. sekretarz KC PZPR. Poprzednio kierował on partią w odległym województwie słupskim. "Odkrył" go i wylansował W. Jaruzelski, który lubił podejmować takie "odważne" decyzje personalne, przełamujące tradycyjne układy i niekiedy zapoczątkowujące udane kariery. Ale ta decyzja do udanych nie należała. Jak złośliwie pisał J. Urban - Czarzasty był "niesłychanie gładki, uprzejmy, przyjacielski. O czole nieskalanym myślami" . Poprowadził kampanię wyborczą wprost ku katastrofie, z taką konsekwencją, że chwila- mi trudno oprzeć się pytaniu, czy rzeczywiście nic wiedział co czyni? Ale nie można odpowiedzialnością za klęskę obarczać tylko jego. Organizacja wyborów była wspólnym dziełem całego kierownictwa PZPR. Za stronę polityczną odpowiadał Józef Czyrek. Był to polityk niezwykle ostrożny, świetny negocjator, ale zarazem pozbawiony temperamentu, zdecydowania. Nadawał się bardziej na doradcę niż na samodzielnego polityka - był później mało widocznym ministrem stanu przy sfrustrowanym, pozbawionym energii prezydencie Jaruzelskim. Propagandą wyborczą PZPR kierował Stanisław Ciosek, jeden z twórców "Okrągłego Stołu", mistrzowsko negocjujący z przywódcami opozycji, jednak nie posiadający 17 TL nr 106,6 maja 1989. 18 J. Majka: Wybory i wybory. TL nr 101, 29 kwietnia 1989. 19 Deklaracja Hyborcza Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. "Trybuna Ludu" nr 107, 8 maja 1969. 20 "Choć uznaliśmy nieodzowność budowy nowego ładu politycznego, to w praktyce nie do końca rozumieliśmy, że będą w nim obowiązywać zupełnie nowe reguły gry" - MFRJ, s. 213. 21 A przeoczyli moment, w którym wybory - za sprawą opozycji - rzeczywiście uzupełnione zostały o aspekt wewnątrzpartyjny; gdy mianowicie kandydaci popierani przez "Solidarność" podjęli walkę o mandaty partyjne. 22 JUT, s. 168. Zob. też podobną opinię K. Dubińskiego w: C. Kiszczak, W. Bereś, J. Skoczyłaś: op. cit., s. 265. 32 umiejętności oddziaływania publicznego, ani nie rozumiejący problemów takiego oddzia- ływania. Zresztą partia skierowała do wyborów najlepszych swych ludzi. Bardziej kompetentnych nic miała. Jej aparat zdobywał doświadczenia w zupełnie innych warun- kach - w zakulisowych, kotcryjnych rozgrywkach personalnych, które w PRL zastępo- wały politykę. Stając otwarcie naprzeciw społeczeństwa okazał się bezradny. Grubym błędem było opóźnienie startu aparatu PZPR do wyborów, co wynikło po części z własnej świadomej decyzji. Przywódcom partii wydawało się, że odniosą sukces, jeśli oddziaływania propagandowe zintensyfikują w ostatnich dniach, a zwłaszcza w przeddzień głosowania ". Ulegli złudzeniu, że wyborcy przychylą się do racji tego, kto ostatni zabierze głos. "Jest to słuszne - ocenia L. Dobrzyńska-Rybicka - ale tylko w odniesieniu do tych biernych jednostek, których ogólny nastrój nic porywa, brak im bowiem i emocjonalnej indywidualności, i ożywienia umysłowego, wskutek czego działają pod wpływem chwilowego wrażenia, albo przypadku" . Oto jak przywódcy PZPR postrzegali społeczeństwo, którym rządzili! W sobotę 3 czerwca nic ukazała się "Gazeta Wyborcza", wyszły natomiast dzienniki partyjne. W telewizji zabrał głos M. F. Rakowski, podejmując niezdarną polemikę z niektórymi hasłami wyborczymi opozycji. "Rząd [...] nic ma łatwego życia" - użalał się przed wyborcami; obiecywał kolejne podwyżki emerytur i rent, kokietował decyzją z 2 czerwca o zamknięciu zatruwających środowisko zakładów Celwiskoza w Jeleniej Górze. W sumie było to żałosne25. Nieco lepsze było przemówienie W. Jaruzelskiego, który wezwał do stworzenia szerokiej powyborczej koalicji . Widoczna była intencja zakoń- czenia kampanii w wielkim stylu, lecz realizacja wypadła groteskowo. Nie sprzyjał poparciu wyborców dla dotychczasowych sił rządzących katastrofalny stan gospodarki kraju, którego nie udało się ju/ ukryć. By poprawić swój image rząd Rakowskiego dodatkowo pogłębiał deficyt budżetowy, m. in. podnosząc ceny skupu produktów rolnych, bez podnoszenia cen sprzedaży; od maja ł989 r. deficyt zaczął lawinowo narastać27. Była to polityka wyjątkowo krótkowzroczna. W okresie wyborów władze popełniły też fatalne błędy polityczne. M. in. 24 kwietnia 1989 r. na mocy nadzwyczajnego złagodzenia kary wyszedł z więzienia (na 9 lat przed terminem określonym w wyroku) W. Chmielewski - jeden z zabójców ks. J. Popiełuszki - co wywołało zrozumiałe oburzenie społeczeństwa. 23 Rakowski twierdzi, że autorem tej koncepcji był partyjny psycholog, od niedawna członek kierownictwa PZPR Janusz Reykowski -MFR.I, s. 230-231; A. Czubi ński: Dzieje najnowsze..., op. cit., s. 643. 24 L. Dobrzyńska-Rybicka: Wybory powszechne w świetle psychologii społecznej..., op. cii., s. 30. 25 M. F. Rakowski: Chce Morzyć, ze wybory ule podziela Polaków. "Rzeczpospolita" nr 130, 5 czerwca 1989. 26 "Rzeczpospolita" nr 130, 5 czerwca 1989. 27 MFRJ, s. 219, 223. Biuletyn 62/10, Komisja Nadwyczajna do spraw przeanalizowania i oceny działalności ustępującego rządu, pos. l, 20 września 1989, s. 11. 33 wiele emocji, przyciągały uwagę i zapał społeczeństwa. L. Dobrzyńska-Rybicka na podstawie badań Instytutu Socjologicznego w Poznaniu stwierdza, że lud "usiłuje sobie wyrobić zdanie osobiste co do wyborów, aby wybrać dobrze. Dowodzi tego gorliwość z jaką przychodzi na zebrania i wiece; «lepiej obiadu nie zjeść, a usłyszeć dobrą mowę»" . Do tamtych wzorów chętnie wracano. Przywódcy PZPR, choć sami zaproponowali przeprowadzenie częściowo wolnych wyborów, jednak nie w pełni, jak sądzę, uświadamiali sobie konsekwencje tej decyzji. Od rządów nieformalnych sprawowanych przez 45 lat zbyt łatwo przerzucili się do wiary w formalizm 65% mandatów zagwarantowanych "koalicji". Świadczy o tym bałaganiarskie podejście do kampanii wyborczej , do której nie zmobilizowano sił partii, które były wprawdzie niewielkie, ale i tak nie zostały w pełni wykorzystane. Niezależnie bowiem od błędnego rozegrania poszczególnych elementów kampanii zadziwiająca jest po prostu mała aktywność wszystkich ogniw partii, jakby lekceważenie aktu wyborczego. W aparacie partyjnym nie było poczucia zagrożenia, ani ducha walki6. Wyraźne sukcesy opozycji podczas trwania kampanii wyborczej spowodo- wały wreszcie, pod koniec maja, "przebudzenie" PZPR7, ale było ono spóźnione. Jak wynika z badań socjologów "koalicji, w przeciwieństwie do "Solidarności", nie udało się zmobilizować potencjalnego elektoratu"8. Rozpoczynając grę o parlament PZPR nie chciała, bądź nie umiała, podporządkować się jej zasadom. Jedną z nich jest możliwość utraty władzy i przejścia do opozycji. Kierownictwo PZPR do ostatniej chwili przed wyborami nie dopuszczało do siebie myśli o takiej ewentualności. Intelektualiści partyjni aż do 4 czerwca w znikomym stopniu zdawali sobie sprawę ze zmiany sytuacji: "obóz niezależny - pisano - nigdy owych reform nie byłby w stanie urzeczywistnić przeciwko dotychczas rządzącej partii, a nawet bez jej pomocy i współdziałania" . Pytany o możliwość przejścia PZPR do opozycji S. Wiatr powiedział: "Nie potrafię sobie wyobrazić, co zdarzyłoby się następnego dnia. Sądzę, że partia w swej dzisiejszej kondycji nie przetrwałaby takiego zwrotu." Z tej trafnej oceny wyciągnął jednak tylko połowiczny wniosek: partia może oddać tylko część władzy - zachowując "polityczny pakiet kontrolny" - sprawy bezpieczeństwa państwa i polityki zagranicznej . Dobre samopoczucie aparatu partyjnego mogło wynikać z tego, że dysponował o wiele większymi niż opozycja zasobami materialnymi i licznym personelem. Partia szeroko wykorzystywała instytucje państwa, do jej dyspozycji stały drukarnie, transport, urzędnicy, wojsko, milicja. W sztabach wyborczych pracowali funkcjonariusze urzędów 4 L. Dobrzyńska-Rybicka: Wybory powszednie w świetle psychologii społecznej i etyki. Poznań 1925, s. 28. ^ O najzwyklejszym bałaganie organizacyjnym pisze E. Śmitowski: op. cit., s. 31, 49. 6 "45 lat sprawowania władzy bez opozycji rozleniwiło PZPR" - przyznał samokrytycznie Rakowski, MFRJ, s. 223. 7 L. Wałęsa ocenia, że PZPR ruszyła do walki dopiero na dwa tygodnie przed wyborami - Droga do wolności, op. cit.. s. 138. Zoh. leż S. Kowalski: op. cit., s. 91. Propaganda PZPR stopniowo poprawiła swą jakość, po 4 czerwca stanęła na zupełnie przyzwoitym poziomie. Ale, cóż z tego, było już za późno i jedynym, co jej pozostało, było zręczne osłanianie rozpadu partii. 8 E. Śmitowski: op. cit., s. 37. 9 J. Syski: Myślenie o wielkiej koalicji. "Polityka" nr 21,27 maja 1989. 10 S. Wiatr: Partia w opozycji ? (wywiad). "Głos Wybizeża" nr 84,11 kwietnia 1989. 30 państwowych, oficerowie, żołnierze, dziennikarze - w ramach swoich obowiązków służbowych. "Gdy była potrzebna grochówka - była grochówka, gdy helikopter - był helikopter"11. Ale wszystkie te środki wykorzystywano nieudolnie. Propaganda PZPR miała charakter urzędniczy i rutynowy, opierała się na nawoływa- niu do "ciągłości" i do "doświadczenia", podczas gdy wyborcy właśnie tej "ciągłości" mieli dość. Z. Rykowski (pełniący obowiązki rzecznika prasowego rządu) w imieniu rządzącej koalicji zapewniał przed wyborami, że może ona liczyć na sukces, mimo braku rozmachu propagandowego, bowiem "my jesteśmy znani. Wiadomo czego po nas można oczekiwać. Jesteśmy gwarantami pewności, stabilizacji tego kraju"12. Wypowiedź ta dobrze ilustruje sposób postrzegania rzeczywistości wyborczej przez aparat partyjno-państwowy. Politycy zaliczający się do niego kontaktowali się głównie z kręgami społecznymi należącymi do "nomenklatury", jej oczekiwania brali za nastroje całego społeczeństwa. Duża część nomenklatury, aparatu urzędniczego rzeczywiście mogła obawiać się głębszych zmian, swoje interesy oddawała więc w ręce tych, którzy obiecywali stabilizację, utrwalenie nieznacznie tylko zmodyfikowanego systemu społecz- no-politycznego. Ale nawet w tym środowisku nie wszyscy tego pragnęli (czego dowodzą wyniki wyborów w placówkach dyplomatycznych). Natomiast nastawienie większości społeczeństwa było całkowicie odmienne. Postępowanie władz w minionych latach doprowadziło do "jednomyślnej niemal" - choć wychodzącej z bardzo różnych przesła- nek - krytyki teraźniejszości i przeszłości i'. Choć cele były różne i - na ogół - nie w pełni określone, to negacja dotychczasowego systemu była wspólna dla większości obywateli. Przywódcy partii byli zresztą w jakimś stopniu świadomi tej negacji, ona właśnie skłaniała ich do poszukiwania kompromisu z opozycją. Zarazem jednak łudzili się, że nieznaczne reformy dokonane przez rząd M.F. Rakowskiego spowodowały, chwilową choćby poprawę nastrojów1 . W pierwszych dniach maja zebrała się Krajowa Konferencja Delegatów PZPR. Przygotowywano ją Od ponad roku, w założeniach miała być wielką imprezą propagando- wą, miała objawić nowe oblicze partii, która się demokratyzuje, zrywa z resztkami stalinizmu. Konstanty Gebert - oceniając referat Biura Politycznego przedstawiony na Konferencji - pisał z niejakim zaskoczeniem, że "idzie dalej niż najśmielsze marzenia struktur poziomych z lat 80/81"15. Tyle tylko, że efekt tych działań okazał się znikomy16. Konferencji nikt nie zauważył. Społeczeństwo, w tym także członkowie PZPR, zaabsor- bowani byli akcją wyborczą, a partyjni propagandziści nie potrafili wpisać Konferencji w kampanię, toteż minęła bez echa. Warto o niej wspomnieć, głównie ze względu na referat 11 J. Czyżewski: Trzęsienie ziemi w MON. Warszawa 1993, s. 16. 12 Konferencja prasowa w Centrum "Interpress". "Rzeczpospolita" nr 127, l czerwca 1989. 13 K.T. Tocplitz: Społeczeństwo współpracy. "Polityka" nr 20, 20 maj;) 1989. 14 l znów, ujawnia te złudzenia S. Urban: "Wydawało nam się, że reformy rządu Rakowskiego, liberaliza- cja, np prawo do posiadania paszportów w domu, podniosły naszą popularność [...]. Łudziliśmy się, że niektóre nasze działania, np. ustawa o prywatnej przedsiębiorczości, zostaną prawidłowo odczytane - jako koniec realnego socjalizmu"-JUJ, s. 169; podobnie MFRJ, s. 214. 15 D. Warszawski: PZPR na wirażu. GW nr 2,9 maja 1989. Zob. leź L. Łuczak: Bez parasola. "Wprost" nr 22, 28 maja 1989. 16 MFRJ, s. 222-223. tej jesieni, przewidując rychły wybuch niezadowolenia społecznego. Chcieli więc jak najszybciej włączyć "Solidarność" do mechanizmu władzy, upatrując w lym - zapewne słusznie - jedyną szansę na choćby tymczasowe rozładowanie nastrojów. Przewidując podzielenie się władzą nie sądzili, że będą musieli oddać tak wiele, a niebawem wszystko. Przyspieszyli własny upadek pr/ez błędne spekulacje, że pospiesznie ustępując z niektó- rych pozycji, uchronią się dzięki temu przed całkowitą klęską. Rozdział 3 Taktyka wyborcza PZPR Rządząca PZPR -jak każda władza autorytarna - przez rałe 45-lecie lekceważyła Sejm, nie przywiązywała wagi nawet do zewnętrznych form jego pracy1. Wybory lat 1947-1988 można określić jako rytualne, bądź plebiscytarne. Wybory plebiscylarne miały dostarczyć legitymizacji rządzącej partii poprzez quasi-elckcję, podczas której obywatele w rzeczywistości niczego nie wybierają, a jedynie głosują. M. Harrop i W. L. Miller zastanawiając się nad celem, w jakim przeprowadzano wybory w krajach "socjalistycz- nych", przypisują im liczne funkcje: były formalnym potwierdzeniem doktryny suweren- ności ludu; legitymizowały rządzących; miały mobilizować i edukować społeczeństwo, budować jedność narodową; były formą konsultacji i "sprzężenia zwrotnego" między władzą a społeczeństwem, pozwalały kontrolować nastroje . Oczywiście wszystkie te funkcje mogły spełniać tylko w ograniczonym zakresie, o tyle, o ile władza korzystała z innych jeszcze źródeł legitymizacji. Zdaniem J. Raciborskiego i J.J. Wiatra trafniejsze jest określenie wybory zrytuali- zowane: "nie odgrywały żadnej większej roli, nie były ani rzeczywistym plebiscytem, ani aktem wyboru przedstawicieli. Ich rytuał zapewne spełniał jakąś funkcję psychologiczną, stwarzając z jednej strony iluzję legitymizacji, a z drugiej wzmacniając poczucie, iż wszyscy zachowują się wobec istniejącego systemu co najmniej biernie, jeśli nie popierające"'. Mimo ponadpięćdziesięcioletniej przerwy w praktykowaniu demokracji, w Polsce zachowały się - zwłaszcza w byłym zaborze pruskim i w byłej Galicji - bogate tradycje demokratyczne. Warto przypomnieć, że wybory w okresie międzywojennym budziły ' Zob. definicję autorytaryzmu E. Noltego: "Autorytarną można nazwać każda formę ustrojowa, w której przyznaje się wyższą pozycję innemu składnikowi władzy naczelnej niż parlament" - cyt. za: F. Ryszka: Państwo stanu wyjątkowego. Wrocław 1985. D. Galaj, marszałek Sejmu w latach 1971-1972 wspomina jak uświadomiono mu fikcyjnosć władzy parlamentu, bowiem, jak się przekonał, "ośrodkiem władzy politycznej, który reguluje również działalność Sejmu jest Biuro Polityczne KC" (J. Kania: op. cit., s. 7). Zob. też uwagi J. Kusopieski: Jak Icandydowalem na senatora. "Zeszyły Historyczne" Paryż 1990, z. 91, s. 87-88; GZR, s. 93. 2 N. Harrop, W.L. Miller: Electlons and Yoters.A Comparative Introduction. Houndmills 1987, s. 24-28. 3 J. Wiatr, J. Raciborski: Wybory w PRL: doświadczenia i wnioski. Warszawa 1987. Zob. też: J.P. Gieorgica: Polska lokalna we wtady PZPR. Warszawa 1991, s- 131-134; R Zawadzka: Apolla bez skreśleń. "Prawo i Życie" nr 9, 4 marca 1989; A. W. Upiński: Plebiscyt..., op. cit., s. 17-32; M. Kudej: Podsta\vowe problemy systemu wyborczego PRL (w latach 19S4-1988). "Studia luridica Silesiana" 1.13, Katowice 1990, s. 23-48. kampanię rządzącej koalicji . Koncepcja ta okazała się błędna dla jej autorów z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, struktury partii i wspierającej ją administracji państwowej okazały się tak przeżarte biurokracją, że nie były zdolne do szybkiego działania. Mechanizm wewnętrznych uzgodnień powodował ogromne wydłużenie procesów decyzyjnych. Ich przyspieszenie, wymuszone wyborami, spowodowałoby, być może, w dłuższej perspe- ktywie ożywienie strupieszałych mechanizmów, ale w krótkim czasie powodowało podejmowanie decyzji nieprzemyślanych, błędnych, do reszty kompromitujących . Partia nie potrafiła wykorzystać przewagi czasowej. Gdy planowano wybory na 21 maja - zamierzano procedurę organizacyjną rozpocząć w styczniu 1989 r. . Pięć miesięcy być może byłoby wystarczające dla ociężałej machiny partyjno-państwowej. Jednak rozpoczęcie przygotowań odłożono na później. Pierwsze prace rozpoczęto w marcu 3989 r., ale dopiero 18 kwietnia Biuro Polityczne zaczęło dyskusję nad taktyką wyborczą . Wcześniej kierownictwo PZPR cały swój wysiłek skupiało na trzech zadaniach: "Okrągłym Stole", przełamywaniu oporów w szeregach samej partii przeciw dialogowi z opozycją, wreszcie na reorganizacji struktury aparatu KC, którą przeprowa- dzono w marcu 1989 r. Ta ostatnia akcja musi budzić zdziwienie. W obliczu "Okrągłego Stołu" i licznych problemów występujących w życiu kraju partia zamiast zająć się otoczeniem, skupiła uwagę na problemach swego aparatu. Świadczy to o kompletnym wyobcowaniu w stosunku do własnych interesów . Poza tym zajmowano się działalno- ścią rutynową - była to przecież partia rządząca, i lepiej czy gorzej, cały czas rządziła państwem, co jest dość absorbujące. Opóźniony start do wyborów po raz kolejny wykazał indolencję aparatu partyjnego. W jego otoczeniu byli bowiem ludzie, którzy oceniali sytuację trafnie, przynajmniej do pewnego stopnia. J. Urban w imieniu rządu już 3 stycznia deklarował publicznie potrzebę 25 Mówi o tym M. Orzcchowski w: M. Berezowski: Koniec epoki. Warszawa 1991, s. 153. Podobnie Roman Malinowski w: J. Kania: Marsza{km\ie i prezesi. Warszawa 1992, s. 128; A. W. Lipiński: Plebiscyt..., op. cii., s. 43. I rzeczywiście, początkowo opozycja uległa pewnej panice. "Czas gra przeciwko nam. To było dobrze pomyślane i przewidziane: zalążek demokracji, okruszyna podmiotowości - rozbije się o czas" - pisała E. Szumańska: Chaos i czas. TP nr 19, 7 maja 1989. Ale ostatecznie okazało się, że opozycja umiała czas wykorzystać, a "koalicja" nie potrafiła. 26 Mimo oczywistych różnic, może warto uczynić porównanie z sytuacją z lat 1980-1981. Powstanie nowych uwarunkowań politycznych spowodowało początkowo - jesienią 1980 r. - paraliż pracy aparatu partyjnego ("władza okazywała się coraz słabsza i bardziej bezradna" - J. Urban: Lisi do S. Kani, op. cit., s. 51), potem, na przełomie lat 1980/81 przez kilka miesięcy prowadził on działania w sposób bardzo aktywny, ale zarazem chaotyczny, pozbawiony wzajemnego powiązania pomiędzy poszczególnymi akcjami. Od wczesnej wiosny 1981 r. praca PZPR ulegta stopniowej racjonalizacji, jej aparat podjął skuteczną samoobronę. Potrzebował jednak pół roku, by uzyskać sprawność realną, a nie tylko biurokratyczną. Wiosną 1989 r. wybory zaplanowano na termin, w którym wciąż jeszcze partyjna biurokracja owładnięta była paraliżem. Być może, byt on już nieusuwalny - tylko w takiej sytuacji możnaby decyzje jej kierownictwa uznać za racjonalne. 27 Tak przewidywał opracowany na przełomie 1988/89 r. w KC PZPR Harmonogram prac związanych z wyborami do Sejmu PRL w 1989 r. Projekt. Warszawa 13 stycznia 1989 - zbiory własne. 28 MFRJ, s. 211-213. 29 Z. Czarzasty argumentował: "Przemiany w sposobie działania wymagają także zmiany struktur" - Czy jest inny wariant? (wywiad). "Prawo i Życie" nr 6, 11 lutego 1989. Skończyło się jednak na przekształceniu samych tylko struktur. 26 przeprowadzenia wyborów na nowych zasadach. Wkrótce partyjni intelektualiści zaczęli alarmować, że "z dyskusją o wyborach nie ma co czekać dłużej"' - lecz szefowie partii, jak zwykle, zlekceważyli ich ostrzeżenia. Kierownictwo PZPR proponowało opozycji rozmowy o wyborach' \ rozważało różne ich warianty, ale nie przygotowywało się organizacyjnie do ich przeprowadzenia. Tymczasem kierownictwo "Solidarności" dostrzegło niebezpieczeństwo uzyskania słabego wyniku wyborczego - i być może właśnie dzięki temu o wiele sprawniej zareagowało' . Jak pisze L. Wałęsa, po spotkaniu inauguracyjnym "w samych rozmo- wach «0krągłcgo Stołu» udziału potem nie brałem [...]. Wiedząc, że sprawy idą we właściwym kierunku, mogłem zacząć realizację mego planu przygotowania społeczeń- stwa do wyborów"". A więc - "Solidarność" wystartowała do wyborów już w lutym, podczas gdy PZPR w kwietniu. Jeszcze wcześniej - 18 grudnia 1988 r. - utworzony został Komitet Obywatelski przy przewodniczącym NSZZ "Solidarność", który stał się sprawnym sztabem wyborczym'4. Wkrótce też cały kraj pokryła sieć lokalnych komite- tów obywatelskich, częściowo tworzonych w oparciu o rozmaite wcześniej powołane instytucje, niekiedy o doraźnym charakterze, które wykorzystano teraz do nowych zadań. Przykładem może tu być Obywatelski Komitet Obchodów 70-lecia Odzyskania Niepodle- głości, powołany jesienią 1988 r. w Lublinie' . Nie było więc mowy o zaskoczeniu. Obie te okoliczności - własna indolencja i sprawna reakcja opozycji - były możliwe do przewidzenia, a ich nieuwzględnienie daje kiepskie świadectwo przywódcom PZPR. Trzecia konsekwencja szybkich wyborów ujawniła się dopiero w przyszłości - było nią przyspieszone oddanie władzy przez PZPR. Kompromis wypracowany przy "Okrągłym Stole" dawał kierownictwu partii możliwość sprawowania władzy jeszcze przez pewien czas. Cały proces wyborów i konstytuowania się nowego parlamentu można było tak przedłużyć, by do jesieni zachować pełnię władzy. Ale przywódcy partii bali się 30 S. Podemski: Przyczaiła demokracji "Polityka" nr 2,14 stycznia 1989 - i wiele innych. 31 GŻR, s. 48 i n. 32 Zob. np. wypowiedź A. Michnika w dialogu z A. Kwaśniewskim. "Rzeczpospolita" nr 105, 5 maja 1989; GZR, s. 119 i n., 162-163; zob. też S. Kowalski '.Drużyna Wałęsy. Uwagi o kampanii wyborczej -Solidarności/. W: K-BŁRW, s. 90; W. Kuczyński: Zwierzenia zausznika. Warszawa 1992, s. 28-29; J. Bocheński: Czym jest l czym nie jest parlament. GW nr 7, 16 maja 1989. -'-< L. Wałęsa: Droga do wolności, 19S5-1990. Decydujące lata. Warszawa 1991, s. 112. 34 Spotkania intelektualistów i działaczy "Solidarności" z Lechem Wa/esa w Warszawie. "Kontakt" 1989, nr l, s. 25-27. W krajowej prasie legalnej informację o jego powstaniu i składzie opublikował "Tygodnik Powszechny" nr l, l stycznia 1989. Zgoda cenzury na tę publikację świadczy, że władze chciały dać do zrozumienia społeczeństwu, iż powstanie KO potraktowały poważnie i życzliwie. Jednak późniejszy rozwój wydarzeń pokazuje, że w istocie potraktowały go niepoważnie i lekceważąco. Świadczy to po raz kolejny o indolencji i niezdolności do rządzenia, tym bardziej, że znaczenie powstania KO dostrzegli od razu publicyści partyjni - zob. felieton KTT w l numerze "Polityki" - ale przeoczyli przywódcy. Dodać trzeba, że 18 grudnia KO został nie tyle utworzony, co sformalizowany, bowiem kontynuował on prace nieformalnej rady działającej przy przewodniczącym NSZZ "Solidarność" od 31 maja 1987 r. -'5 O działalności lego Komitetu pisze R. Bender: 11 listopada-koncesjonowany. "Tygodnik Powszech- ny" nr l, l stycznia 1989. Historia komitetów obywatelskich -zaczynająca się w 1984 r., gdy zaczęło tworzyć pierwsze "komitety obywatelskie przeciw przemocy" -jest lematem zasługującym na odrębne opracowanie - zob. J. Holzer, J. Leski: op. cii., s. 95 i n.; Z. W. Rykowski: Komitety Obywatelskie, Warianty strukturalne. "Biuletyn Analiz Wyborczych" nr 2, Warszawa 1990, s. 45-47. 1~l Aleksandra Kwaśniewskicgo, polityka na pewno dużego formatu i nie popełniającego prostych błędów - który kandydował w województwie koszalińskim16. Nie spodziewano się zwycięstwa. Raz jeszcze warto przypomnieć, że kierownictwo PZPR wyzbyło się już złudzeń co do własnej legitymizacji, ale liczono, że niedojrzałość i oportunizm wiejskich wyborców pozwoli na zdobycie pewnej ilości mandatów. Te rachuby okazały się całkowicie chybione - w województwach rolniczych (z wyjątkiem leszczyńskiego i pilskiego) kandydaci "Solidarności" zwyciężyli lepszym stosunkiem głosów niż w uprzemysłowionych1 . Tymczasem, gdyby przyjęto ordynację proporcjo- nalną - PZPR mogłaby wprowadzić kilkunastu senatorów. Obliczenia ekspertów "Solidarności" wskazywały, już po wyborach, że pr/y ordynacji proporcjonalnej kandy- daci Komitetu Obywatelskiego zdobyliby 71 miejsc, "koalicja" uzyskałaby ich 19, a 10 przypadłoby kandydatom niezależnym . Czyżby autorzy ordynacji tak słabo znali nastroje społeczne, albo tak przeceniali swe zdolności agitatorskie, że łudzili się lepszym dla siebie wynikiem przy ordynacji większościowej? W każdym razie cały kontrakt "Okrągłego Stołu" ustalony był świadomie w taki sposób, by nawet stuprocentowa klęska przedstawicieli obozu władzy w wyborach senackich nie odebrała "koalicji" większości w Zgromadzeniu Narodowym. "Solidar- ność" mogła uzyskać maksymalnie 46,43% mandatów19. Można więc przypuszczać, że przynajmniej niektórzy negocjatorzy partyjni liczyli się z wynikiem zbliżonym do rzeczywiście uzyskanego20. Przy obecnej dostępności źródeł nic jest możliwe wyjaśnie- nie przesłanek kierujących takim określeniem ordynacji - być może kierownictwo partyjno-państwowe zgodziło się z góry ustąpić opozycji jeden - zdawało się, że najmniej ważny - człon machiny państwowej , licząc, że tym sposobem wciągnie ją w tryby tej machiny i ułatwi osłanianie swej rzeczywistej władzy formalnym pluralizmem. Podobnie jak w przypadku większości mandatów do Sejmu, przewidziano dwie tury głosowania. Zachodziła jedna tylko różnica: wyborca mógł zostawić na liście 2 (w województwach katowickim i warszawskim 3) nazwiska kandydatów. Czwartym wreszcie członem systemu wyborczego były mandaty "bezpartyjne". Choć pozornie podział mandatów był ustalony przed wyborami, to jednak tylko PZPR i jej sojusznicy wiedzieli z góry, ile ich uzyskają. W obrębie 35% mandatów "bezpartyjnych" miała odbyć się rzeczywista walka z udziałem nie tylko "Solidarności" i rozmaitych 1(1 Zob. jego własną ocenę motywów i szans kandydowania: Jestem gdzieś pośrodku (wywiad). "Wprost" nr 4,28 słycznia 1990. 17 I. Bialecki. B. Heyns: Poparcie dla "Solidarności" a wynik wyborów w 1989 roku. W: K-BŁRW, s. 248. 18 E. Pleszczyńska, K. Leski: Liczby' przeczą mitom. GW nr 26, 13 czerwca 1989. 19 S. Gebelhner: Wybory..., op. cit" s. 11. 20 W notatkach K. Dubińskicgo z Magdalenki mowa jest o I. Sckule oraz A. Kwaśniewskim (s. 76) - ale z pewnością nic tylko oni mieli trzeźwe spojrzenie na możliwości PZPR. J. Rcykowski miał deklarować prywatnie: "w wyborach lego rodzaju mamy nikle szansę, albo wręcz nie mamy żadnych szans" - GZR, s. 90; J. Urban do "trzeźwych" zalicza oprócz siebie Stanisława Kwialkowskiego (JUJ, s. 166). Z. Bujak podobnie pisze o S. Ciosku; Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam :ci "Solidarność", op. cit.,s. 133. 21 Taki pogląd wyraża K. Dubinski w książce W. Beres, J. Skoczyłaś, C, Kiszczak: op. cit., s. 264. Podobnie pisze l. Urban, który przedstawia Stanisława Cioska jako autora koncepcji Senatu, który władza powoła właśnie po to, by jako mniej ważny organ oddać go opozycji - JUJ, s. 168. 24 ugrupowań do niedawna nielegalnych, a niekiedy nadal jeszcze formalnie nie zalegalizo- wanych - jak zwłaszcza KPN - a także z udziałem "bezpartyjnych bolszewików", .takich jak Jerzy Urban, ludzi formalnie nie należących do partii, ale będących jej wiernymi współpracownikami. Zatem 35% mandatów stanowiło jedynie maksymalną liczbę, którą opozycja mogła zdobyć, ale (w odróżnieniu od mandatów "koalicyjnych") nie było to wcale pewne. W intencjach twórców ordynacji wybory do Sejmu miały być grą do jednei bramki: nasze mandaty mamy zagwarantowane, a o wasze jeszcze powalczymy . Sukces "Solidarności" w czerwcowych wyborach polegał nie tylko na tym, że potrafiła lepiej rozegrać pojedynek na narzuconych warunkach - ale ponadto umiała odwrócić zasady, nie tylko obronić własne pole, ale zagrozić rzekomo niedostę- pnej pozycji przeciwnika. O tym w dalszej części. Postanowienia ordynacji były wyjątkowo złożone. Złamano wymóg jednolitości głosowania na wszystkich kandydatów. To była zapewne przyczyna dużej ilości głosów nieważnych, oddanych nieprawidłowo. W odbiorze społecznym łatwo powstały niekorzy- stne dla PZPR stereotypy, a wśród nich przeświadczenie, że wolne i demokratyczne są jedynie wybory do Senatu, zaś sejmowe są wolne w 35%23, co znakomicie wyraził sugestywny plakat "Solidarności". Dodatkowym czynnikiem ułatwiającym grę wyborczą PZPR miały być terminy. Partia nalegała na szybkie wybory, początkowo proponowała 21 maja 1989 r.24, potem przedłużenie obrad Okrągłego Stołu zmusiło do przełożenia terminu, ale tylko o dwa tygodnie, na 4 i 18 czerwca. Przyczyny tego pośpiechu nie są do końca jasne. Być może przywódcy PZPR pragnęli zdążyć przed oczekiwanym przez siebie załamaniem gospodarczym. Zapewne przewidy- wali, że rezerwy towarowe, które uruchomili wiosną - po części poprzez zakupy zagraniczne za ostatnie kredyty jakie udało się wykorzystać - wkrótce wyczerpią się, a braki na rynku mogą stać się powodem nowych gwałtownych konfliktów. Pragnęli wcześniej podzielić się władzą, by część odpowiedzialności oddać opozycji. Sejm ukształtowany w wyniku porozumień "Okrągłego Stołu" miał powołać nowy rząd, zobowiązany do przedłożenia nowego programu reform. Ten nowy rząd miał szansę wydobyć kraj z kryzysu, należało więc uczynić wszystko, by jak najszybciej go ukształtować. Gdy legitymizacja władzy rządzącej partii staje się coraz bardziej wątpliwa, gospodar- ka i finanse państwa sypią się, a żadna grupa społeczna nie chce wziąć na siebie kosztów ich ratowania - przyspieszenie wyborów parlamentarnych jest elementarnym krokiem Zalecanym w podobnych sytuacjach przez wszystkie podręczniki działania politycznego w warunkach demokracji. A te właśnie ówczesne elity władzy zaczynały studiować. Ale oprócz względów, należących do sfery myślenia politycznego w stylu zbliżonym do demokracji, istotną rolę odgrywał też zapewne zamysł instrumentalny, politykierski. Zapewne liczono także na to, że sprinterskie tempo wyborów zaskoczy opozycję, dopiero wychodzącą z podziemia, nie mającą w pełni ukształtowanych struktur, co ułatwi 22 S. Kowalski: Drużyna Wałęsy..., op. cit., s. 83-84; JUJ, s. 165; L. Wałęsa: Droga do wbmsci, op dt, s. 138-139. 23 MFRJ, s. 231; S, Gebethner: Wybory..., op. cii., s. 4-5. 24 GŻR, s. 57. Okręgowe komisje wyborcze do 10 maja przyjmowały zgłoszenia kandydatów na posłów, dokonywane przez naczelne i wojewódzkie wład/.e organizacji tworzących "koalicję" oraz od wyborców w liczbie co najmniej 3.000. Zarejestrowano ogółem 1760 kandydatów, po rezygnacji -dobrowolnej lub wymuszonej - niektórych spośród nich, w wyborach w okręgach uczestniczyło ostatecznie 1682 kandydatów. Do poszczególnych mandatów kandydowało od l (mandat nr 86, "bezpartyjny" w Gdańsku) do 16 osób (mandat nr 163, dla PZPR, w Kielcach). W sprawie rejestracji kandydatów do Państwowej Komisji Wyborczej napłynęły 43 odwołania od decyzji komisji okręgowych. Dotyczyły odmowy rejestracji lub cofnięcia zgłoszenia ze względu na wykluczenie kandydata z organizacji oraz odmowy umieszcze- nia w obwieszczeniach wyborczych informacji charakteryzujących kandydatów. Od 23 do 27 maja można było sprawdzać listy wyborcze, co uczyniło 6,5% uprawnionych, wniesiono 73 reklamacje. Dopiero w dniu wyborów okazało się, że część spisów sporządzona została na podstawie nieaktualnych rejestrów mieszkańców12. W re- zultacie dane statystyczne dotyczące frekwencji obarczone są niewielkim, kilkuproccnto* wym błędem. Ordynacja wyborów sejmowych określana była jako kurialna, apartheidowa13. System wyborczy składał się z czterech odrębnych członów, które wymagają bliższego scharakteryzowania. Najważniejsze dla PZPR było ustalenie puli partyjnych mandatów do Sejmu. Przy- wódcy PZPR nie mieli złudzeń, że w demokratycznych wyborach zdołaliby uzyskać znaczniejszą liczbę mandatów. Dlatego zapewnili sobie dominującą pozycję poprzez szczególną formę ordynacji, z góry określającej podział miejsc. Zgodzono się, aby PZPR zmniejszyła swój stan posiadania, utraciła bezwzględną większość, niemniej miała uzyskać 171 miejsc (156 w okręgach i 15 z listy krajowej, tj. 37,2% mandatów), co zapewniało jej najsilniejszą pozycję w nowym Sejmie, umocnioną ponadto przez postów "koalicji", o których lojalności wobec hegemoniczncj PZPR nikt wówczas nie wątpił, a łącznie z którymi dotychczasowa władza gwarantowała sobie większość 65% mandatów. Wybory miały decydować nie o sile poszczególnych partii, ale o tym jedynie, którzy spośród członków będą je reprezentować w Sejmie (system ten dotyczył PZPR, ZSL, SD, PAX-u, UChS i PZKS). Podział mandatów koalicyjnych (łącznie z listą krajową) miał więc przedstawiać się następująco: 12 Sprawozdanie Państwowej KontisjiWyborczej...,df>. cit. 13 J. Raciborski: Wzory zachowań..., op. cit., s. 231; GŻR, s. 120; Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam za "Solidarność", op. cit., s. 136. 22 W okręgach Z listy krajowej f.acznie % PZPR 156 15 171 37,2 ZSL 67 9 76 16,5 SD 24 3 27 5,9 PAX 7 3 10 2,2 UChS 6 2 - 1,7 PZKS 4 1 5 1,1 Bezp. 2 2 0.4 Aby uzyskać mandat kandydat musiał otrzymać albo bezwzględną większość głosów oddanych w pierwszej tur/e, albo zwyciężyć (niezależnie od tego, jakim stosunkiem głosów) w drugiej turze, do której przechodzili dwaj zdobywcy największej liczby głosów z pierwszej tury. Aby głos wyborcy był ważny, musiał on skreślić wszystkich, poza jednym, kandydatów z danej listy. Drugim członem była lista krajowa, która w przekonaniu kierownictwa partyjno-pań- stwowego miała zapewnić bezkolizyjne wejście do Sejmu czołowych jego przedstawicieli. Aby zostać wybranym kandydat musiał otrzymać ponad 50% głosów w skali kraju. Głos był ważny niezależnie od liczby dokonanych skreśleń. Drugiej tury nie przewidziano. Przywódcy "Solidarności" propozycję kandydowania z listy krajowej odrzucili. W tej sytuacji dwa powyższe człony systemu wyborczego miały być bezproblemowe i powinny zagwarantować utrzymanie udziału PZPR w sprawowaniu władzy za pośrednictwem mechanizmów nowego parlamentu. Oba zawiodły. Wrócę do tego. Trzecim członem były wybory do Senatu, które miały się stać - w intencjach zarówno rządzącej partii jak i opozycji - swoistym testem prawdy. Nikt bowiem nie wątpił w znaczne wpływy opozycji w społeczeństwie, ale też nikt nie wiedział jaki jest ich zakres. Głosowanie na senatorów miało to wyjaśnić. Mimo ostrzeżeń niektórych partyjnych naukowców przyjęto ordynację większościową, przy której małe ugrupowa- nia nie miały szans na sukces, a wpływy głównych sił społecznych miały znaleźć zwielokrotnione odbicie w podziale mandatów. Być może twórcy takiej właśnie ordynacji oparli się na ocenie geografii wpływów opozycji, która mogła dawać nadzieję, że uda się przeforsować kandydatów obozu rządzącego w peryferyjnych, wiejskich województwach, gdzie "Solidarność" została w przeszłości niemal doszczętnie zduszona, kontrolowanych przez PZPR znacznie silniej niż regiony uprzemysłowione. Do powstania takich nadziei mogły przyczynić się optymisty- czne opinie płynące z aparatu wojewódzkiego partii, który z biurokratycznym samozadowole- niem zapewniał centralę, że w pełni kontroluje nastroje społeczne, a opozycja nie dysponuje kandydatami o wystarczającej popularności '. Może o tym świadczyć postępowanie 14 S. Gebelhner: Wybory..., op. cit., s. 231. 15 J.P. Oieorgica: Polska lokalna we władzy PZPR. Warszawa 1991, s. 139-140; GŻR, s. 96; JUJ, s. 165; MFRJ, s. 220; S. Gebelher: Wybory..., op. cit., s. 11. Rozdział 2 Ordynacja W wyniku rokowań w Magdalence i przy "Okrągłym Stole" opozycja zaakceptowała nieco tylko zmodyfikowany system wyborów zaproponowany przez partię . Prace nad ordynacja były stosunkowo szybkie, ale przecież trwały prawie miesiąc. Rada Państwa rozpatrywała projekty po raz pierwszy 13 marca 1989 r. Przez Sejm uchwalone zostały 7 kwietnia 1989 r. wraz z niezbędnymi poprawkami do Konstytucji. Przyjęto je przy protestach niektórych postów (a także przedstawicieli opozycji) wobec pospiesznego trybu podejmowania decyzji, które jednak nie miały wpływu na ostateczny wynik prac'. Zatem, późniejsze tłumaczenia kierownictwa PZPR, że błędy w ukształto- waniu ordynacji wynikły z opracowania jej w ciągu kilku godzin, są bezzasadne. Czasu na poprawianie było dość. Rada Państwa 13 kwietnia zarządziła przeprowadzenie wyborów do obu izb Parlamentu 4 i 18 czerwca 1989 r. i ustaliła kalendarz wyborczy, określiła, że z krajowej listy wyborczej wybranych zostanie 35 posłów, utworzyła 108 okręgów wyborczych do Sejmu i 49 do Senatu oraz określiła liczbę, numery i przeznaczenie mandatów . Podziału na okręgi 425 mandatów do Sejmu dokonano proporcjonalnie do liczby mieszkańców w tych okręgach i zgodnie z przeznaczeniem wynegocjowanym przy "Okrągłym Stole". Nie obyło się bez prób manipulacji. M. in. więcej mandatów ' Oficjalnie koncepcje ordynacji wyborczej do Sejmu zgłosił 18 lutego 1989 r. w Zespole do spraw Reform Politycznych Okrągłego Stołu sekretarz KC PZPR Kazimierz Cypryniak. Po nieznacznych modyfikacjach została ona zaakceptowana przez uczestników rokowań. Rakowski (MFRJ, s. 193-200) zwraca uwagę na rolę, jaką w skonceptualizowaniu zasad wyborów odegrały poufne rozmowy kierownictwa partyjnego i przedstawi- cieli Kościoła. Właściwymi autorami systemu "kontraktowego" mieliby być ks. Alojzy Orszulik i Stanisław Ciosek. Propozycję wolnych wyborów do Senatu zgłosił przy Okrągłym Siole Aleksander Kwaśniewski (MFRJ, s. 203; A. Kwaśniewski: Jestem gdzieś pośrodku (wywiad). "Wprost" nr 4, 28 stycznia 1990). Omówienie postanowień ordynacji zob. S. Gebelhner: Wybory do Sejmu i Senatu 1989 r. (wstępne refleksje). "Państwo i Prawo" 1989, nr 8; T. Smoliński: Ordynacje wyborcze do Sejmu X kadencji i Senatu PRL. "Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny" 1989, z. 4, s. 23-37. 2 Sleiiogran Sejmu, 22 marca 1989 r., ł. 12-17, 24-94; ibidem, 7 kwietnia 1989, ł. 20-75. 3 Ibidem, 22 marca 1989 r., ł. 81-85; "Rzeczpospolita" nr 63, 15 marca 1989; R. Czerniawski: Prezydent, Senat, wyborcy. "Prawo i Życie" nr 12, 25 marca 1989; GŻR, s. 139-140; MFRJ, s. 203-204. Zob. Ordynacja wyborcza do Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej X kadencji na lala 1989-1993 i Ordynacja wyborcza do Senatu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Dz.U. 1989, nr 19, póz. 102, 103. 4 Dz.U. 1989, nr 21, póz. 109, 110; 1989; nr 22, póz. 116; Mon. Poi. 1989, nr 11, póz. 86-89; 1989, nr 13, póz. 104; 1989, nr 15, póz. 108. 20 "bezpartyjnych" przydzielono województwom, w których "Solidarność" byte słaba5. Utworzono 9 okręgów 2-mandatowych, 3-mandatowych było 27, 4-mandatowych 34 i 5-mandatowych 38; przeważały więc okręgi 4- i 5-mandatowc. W każdym okręgu przynajmniej jeden mandat przeznaczono dla kandydatów "bezpartyjnych"6. Do nadzoru nad przestrzeganiem prawa wyborczego Rada Państwa powołała Państwową Komisję Wyborczą w składzie 21 osób, wysuniętych przez naczelne władze ugrupowań biorących udział w wyborach, w tym 6 przedstawicieli Komitetu Obywatel- skiego. Przewodniczącym został prof. Alfons Klafkowski (prezes Trybunału Konstytu- cyjnego, członek PAX), sekretarzem Jerzy Breitkopf (szef Kancelarii Rady Państwa), wiceprzewodniczącymi Zygmunt Czarzasty (PZPR), Bernard Widcra (ZSL), Edward Zgłobicki (SD) i prof. Andrzej Zoil (KO). Członkami Komisji zostali: Piotr Andrzejewski (KO), Barbara Blicharz (ZSL), Jerzy Ciemniewski (KO). Roman Drecki (PAX), Józef Kliś (UChS), Tadeusz Knap (PZPR), gen. Tadeusz Kojdcr (PZPR), Wacław Kuper (SD), Anatol Lawina (KO), Wojciech Obarski (OPZZ), Wacław Sutkowski (ZSL), Małgorzata Średzińska (ZSMP), Zofia Wasilkowska (KO), Marek Wiśniewski (PZKS), Janina Zakrzcwska (KO). Komisja rozpoczęła pracę 20 kwietnia - do 20 czerwca odbyła 12 posiedzeń7. Do 27 kwietnia prezydia wojewódzkich rad narodowych powołały, w podobnym trybie, okręgowe komisje wyborcze, w składzie 16-17 osób. Ogółem weszło do nich 1.832 osoby. Zachowano podobny jak w PKW parytet organizacyjny. Przedstawiciele "Solidarności" stanowili 23% ich składu, pełnili zwykle funkcje wiceprzewodniczących, PZPR - sekretarzy. Na przewodniczących powoływano bezpartyjnych z "koalicji", ale zdarzali się też członkowie "Solidarności" . Utworzono 23 353 obwody głosowania i dla każdego powołano komisję wyborczą - weszło w ich skład 231 487 osób. Ponadto, do 25 maja kandydaci na postów i senatorów zgłosili 121 094 mężów zaufania9. Liczby te obrazują skalę społecznej mobilizacji niezbędnej dla przeprowadzenia kampanii wyborczej - faktyczna mobilizacja była wielokrotnie większa - zwłaszcza po stronic opozycji; do różnych prac na rzecz "Solidarności" zaangażowało się społecznie około 100 tyś. osób . Odrębne obwody głosowania (tzw. "zamknięte") utworzono w jednostkach wojsko- wych i dla skoszarowanycli funkcjonariuszy MO. Powołano też 205 obwodów za granicą, w 44 państwach - weszły one w skład okręgu wyborczego nr l dla dzielnicy Warszawa-Śródmieście; a także obwody na statkach morskich11. 5 Zob. np. W. Gielżyński: Wypełnianie dziury w obwarzanku. GW nr 13, 26 maja 1989. Zob. też niżej, rozdział 11: "Koalicja". * S. Gebethner: Wybory..., op. cii., s. 7. 7 Zob. Sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej l wyborów do Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej X kadencji w dniu -/ czenwa 1989 r. oraz z głosowania ponownego w dniu 18 czerwca 1989 r, Warszawa, 20 czerwca 1989 r. Zbiory własne. 8 Np. Artur Frey w Szczecinie - GW, nr 13, 24 maja 1989. 9 "Rzeczpospolita" nr 129, 3 czerwca 1989. 10 W. Bojarski: Nie ma urlopu dla " Solidarności". GW nr 31,21 czerwca 1989. 11 Sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej..., op. cii.; o organizacji wyborów za granicą zob. K. Śliwinski: Głosowanie za granica. GW nr 12, 23 maja 1989. Wątpliwości w tej sprawie wyrażali bodaj wszyscy politycy. L. Wałęsa mówił o zdobyciu 20% miejsc w Sejmie i 70% w Senacie . Badacz spraw polskich i zwłaszcza "Solidarności" T. Garlon Ash szacował przewidywany sukces sejmowy na 30% . W. Giełżyński przedstawiał dramatyczne konsekwencje możliwej klęski wyborczej kandydatów Komitetu Obywatelskiego49. Przywódcy obozu "Solidarności" nie doceniali swojej siły. Obawiano się sfałszowa- nia wyników, podobnie jak to miało miejsce w wyborach wcześniejszych, a także unieważnienia rezultatów, gdyby okazały się dla władzy niewygodne. Wątpiono także, czy parlament będzie miał jakikolwiek wpływ na realne rządzenie krajem. S. Kowalski analizując propagandę wyborczą "Solidarności" stwierdził nawet, iż "spoza wszystkich słów wypowiedzianych w kampanii przebijał [...] paniczny niemal lęk o wynik końco- wy" . Przedstawiciele opozycji ostrzegali, że w razie klęski wyborczej lub ubezwłas- nowolnienia przyszłego parlamentu - wycofają się z udziału w jego pracach51. Niemniej kandydaci solidarnościowi oceniali, że "groźba nowego stanu wojennego jest bardzo mała" i uważali, że należy wykorzystać każdą furtkę demokracji, choćby była ona nawet niewielka. Przeciwnicy udziału w wyborach argumentowali, że nie dotyczą one kwestii władzy. że w ich wyniku nie może dojść do zmiany siły kierującej państwem. Głęboko się mylili, ale wtedy jeszcze nikt doprawdy nie był w stanie tego przewidzieć. Uważali oni, że wybory są jedynie kolejnym wybiegiem władzy, a nowy Sejm, nawet z udziałem rzeczywistej opozycji, będzie atrapą, tak jak poprzednie. Co do intencji władzy mylili się zresztą tylko częściowo. Gruntownie omylili się co do rzeczywistości. Przeciw udziałowi w wyborach opowiedziała się niewielka część środowisk emigracyjnych - najbardziej zdecydowanie środowisko związane z rządem londyńskim. Liderzy "Solidarności" odpowiadali wątpiącym, że wybory ani nie są demokratycz- ne, ani nie są pustym rytuałem, a wyborcy mogą decydować nie tylko o podziale 35 procent mandatów, ale także o podziale pozostałych. Przeciwnicy kontraktu "Okrągłego Stołu" radzili przełożyć ugodę z władzą na później, gdy będzie ona skłonna do poważniejszych ustępstw, na co L. Wałęsa odpowiedział dramatycznym apelem: "Polska 47 W. Pasek: Rulewski, nie przeszkadzaj! GW nr 13, 24 maja 1989. 48 T. Garton Ash: Niewiarygodna, cudowna sprawa. GW nr 14, 29 maja 1989. 49 W. Giełżyński: Wyspiański ostrzega. GW nr 12, 23 maja 1989. 50 S. Kowalski -.Drużyna Wałęsy. Uwagi o kampanii wyborczej .Solidarności/. W: K-BŁRW, s. 90. Zob. leż GŻR, s. 162-163; W. Kuczyński: Sprawdzian partyjnych korzeni. "Kontakt" 1989, nr 6, s. 48-49; idem: Zwierzenia zausznika. Warszawa 1992, s. 28-29. O pewnych aspektach doświadczeń poprzednich wyborów zob. J. Raciborski: Wzory zachowań wyborczych a dawne modele wyborów. W: K-BŁRW, s. 191-234; idem: Rytuał, plebiscyt czy wybory? Socjologiczna analiza \vyborów do rad narodowych w 1988 roku. Warszawa 1989; zob. też JUJ, s. 104. 51 J. Bocheński: Czym jest t czym nie jest parlament. GW nr 7,16 maja 1989. J. M. Rokita: Kontrola władzy już nie wystarcza. TP nr 20, 14 maja 1989. Kandydaci obiecywali wyborcom lak jak Andrzej Czapski: .Jeżeli poczujemy się manipulowani, złożymy mandaty" - GW nr 13.14 maja 1989. Trzeba dodać, że lęk o wycofanie się władzy z bezprecedensowego przecież kontraktu Okrągłego Stołu obecny był wśród opozycji przez cały czas od chwili jego zawarcia. Zob. K. Smoleński (red.): op.cit., s. 8,14. 52 B. Lis: Odpowiedz. GW nr 7,16 maja 1989. 18 się rozpada - cywilizacyjnie, gospodarczo, duchowo. Nic mamy więc czasu i musimy ponieść ryzyko teraz"''. Organizacje związane z "Solidarnością" stanęły przed trudnym wyborem. Od chwili gdy zapadła decyzja o udziale Związku w wyborach, możliwe było tylko albo udzielenie jej poparcia, albo faktyczne poparcie dotychczasowej "koalicji". Zarówno bowiem bojkot wyborów jak i wysuwanie kandydatów "niezależnych" było na rękę władzy . Większość sił opozycyjnych uznała w tej sytuacji, że mimo wszelkich wątpliwości, należy udzielić poparcia kandydatom Komitetu Obywatelskiego. Znakomicie wyraził tę postawę anoni- mowy autor piszący w imieniu Niezależnego Zrzeszenia Studentów: "Nie pytaliście nikogo o zdanie. Uznaliście się za jedynych reżyserów, a wszystkie inne siły wyłączacie w dychotomiczny obraz: za nimi, albo za wami. Ale tak nie jest. Ta dychotomia została przez was narzucona. Stawiając waszą rozgrywką przyszłość całej opozycji na ostrzu noża nie zostawiliście nam wyboru. Poprzemy was. Poprzemy was wszystkimi siłami, ale nie dlatego, że to jesteście właśnie wy, ale tylko dlatego, aby to nie byli oni [...]. Nie będziemy liczyć na wdzięczność, ale na następne wybory" . 53 L-Watęsa: Będziemy mieli taka Polskę na jaka zasłużymy. "Tygodnik Solidarność" nr l, 3 czerwca 1989. Podobnie wypowiadało się wiele innych autorytetów, np, J. Nowak-Jezioranski (Szansa dla Polski. GW nr 13, 24 maja 1989) w wywiadzie udzielonym J. Fedorowiczowi mówił: "Polska jest w śmiertelnym niebezpieczeń- stwie i w tej akcji ratowania kraju wszyscy muszą wziąć udział". 54 Co usilnie starała się uświadomić wyborcom cala propaganda obozu "solidarnościowego". Zob. np. S. Bratkowski: Gramy o swój los. TT nr 18, 30 kwietnia 1989. Wynik tych usiłowań był zresztą niewielki - wystarczył do sukcesu wyborczego kandydatów Komitetu Obywatelskiego, ale przy niskiej frekwencji i konieczności walki przeciw innym kandydatom opozycyjnym. 55 Następne wybory. "CIA" nr 55, 24 kwietnia 1989 - cyl. za: A. Anusz: Niezależne Zrzeszenie Studentów wiatach 1980-1989. Warszawa 1991, s. 102-103. przejście były czasem monarchia, czasem Kościół, czasem polityczne porozumienie partii lub grup"'5. Długo zresztą "Solidarność" nie akceptowała formuły kontraktowych wyborów. Dopiero po kilku turach poufnych rokowań na początku lutego wyrażono wstępną zgodę, a w marcu ostatecznie zaakceptowano wynegocjowane z panią warunki - uznając legalizację za sprawę najważniejszą, a nieosiągalną bez takiego właśnie ustępstwa' . Nowy parlament, mimo niedemokratycznego sposobu powołania, mógł stać się zarówno trybuną dla opozycji jak i narzędziem odgórnego przekształcania państwa. Gdy władza pragnęła legitymizacji - opozycja postanowiła "zamiast legitymizować system [...] uruchomić proces demokratyzacji"' . Ta ostatnia sprawa miała być może szersze jeszcze znaczenie. Kierownictwo "Solidarności" - pamiętając sytuację z lat 1580-1981, gdy oddolne działania związkowe prowadziły do mnóstwa konfliktów, a zarazem okazywały się mało efektywne wobec sztywnych postaw administracji państwowej - teraz wolało skupić uwagę na działaniach odgórnych: odgórnym odbudowywaniu Związku i przebudowywaniu państwa38. Takiemu potraktowaniu sprawy sprzyjała sytuacja zarówno w Związku jak i w partii. W "Solidarności" istniało silne kierownictwo, dysponujące znakomitym zapleczem intelektualnym, ale mające słabe powiązania ze strukturami lokalnymi. Doły zostały w dużej mierze rozbite przez akcje policyjne lat 1981-1988, a także zanarchizowane doświadczeniami strajków 1988 r. - oddolna odbudowa Związku byłaby więc obecnie znacznie trudniejsza niż jego budowanie w roku 1980. "Panowie boicie się swojej bazy. My też boimy się bazy, zwłaszcza niedoświadczonych działaczy" - przyznawał w Magdalence Władysław Frasyniuk39. Kierownictwo "Solidarności" skupione wokół L. Wałęsy mogło obawiać się prób przejęcia steru Związku przez jedną z dwu opcji. Pewne wpływy posiadali przeciwnicy wszelkich kompromisów z władzą, zwolennicy przekształcenia ładu społecznego na drodze otwartej walki, nawet zbrojnej. Druga opcja zakładała nadrzędność pracy organi- cznej, która w dłuższej perspektywie doprowadzić miała do przemiany społeczeństwa. W obu wypadkach nie dopuszczano możliwości jakiegokolwiek kompromisu z obecną wła- dzą40. Obie opcje posiadały znaczne wpływy wśród mas członkowskich, natomiast kierow- nictwo "Solidarności" opowiadało się w większości za kompromisem z rządzącymi. W kierownictwie PZPR wpływy konserwatywne zostały w dużej mierze pokona- ne. Uginając się przed koniecznościami kierownictwo to autentycznie chciało porozu- mienia z opozycją, oczywiście na korzystnych dla siebie zasadach. Natomiast w instancjach terenowych znacznie więcej było tradycyjnego myślenia, wciąż panowały w wielu miejscach nastroje wrogie jakimkolwiek ustępstwom wobec dążeń społecz- 35 B. Geremek: Akt nadziei. GW nr 4,11 maja 1989. 36 GŻR, s. 75; K. Dubiński: Magdalenka- transakcja epoki. Walszawa 1990, s. 42; JUJ, s. 169. 37 GŻR, s. 78. - 38 Zob. np. wypowiedzi T. Mazowieckiego w Magdalence 27 stycznia 1989 r. - K. Dubiński: op. cit., s. 41-43. 39 K. Dubiński: op. cit., s. 44. Myli się J. Urban, gdy twierdzi, że kierownictwo "Solidarności" dążyło do prostego przywrócenia sytuacji z 1981 r. (JUJ, s. 169). Nawet jeśli ktoś tego pragnął, to nie mógł mieć złudzeń, aby tamten układ sił dało się odtworzyć. 40 L. Sobkowiak: op. cit., s. 9-10. 16 nych4 , wielu działaczy nie potrafiło zrozumieć sytuacji, nie dostrzegało klęski polityki partii i zamierzało działać nadal po staremu. Nie ujawniali oni z reguły swego stanowiska publicznie, czynili to co najwyżej mniej znaczni przeciwnicy kompromisu i w zakamuflo- wanej formie. "Zaprzestać administrowania to nic znaczy -stracić władzę. Wchodzimy w trudniejszy, ale chyba atrakcyjniejszy okres autentycznego przewodzenia społeczeń- stwu" - deklarował rektor Uniwersytetu Szczecińskiego, członek KC PZPR, K. Jaskot42. To nie była tylko tromtadracja i głupota, ale przejaw realnego zamiaru nieustąpienia ani piędzi z zajmowanej wygodnej pozycji. Rokowania i kompromisy "u góry" były więc łatwiejsze niż "u dołu". Uzyskawszy wpływ na centralne organy państwa kierownictwo "Solidarności" mogło łatwiej rozwią- zywać problemy również w terenie. Tej szansy postanowiono nie zmarnować. Przywódcy PZPR liczyli na to, że wybory staną się pułapką dla opozycji, utrwalą układ władzy, choćby nieco zmodyfikowany; kosztem niewielkich ustępstw zapewnią legitymizację dotychczasowym władcom PRL, pogodzonym z istnieniem opozycji. W rachunku tym nie uwzględniono jednak jednego elementu: społeczeństwa. Nie przewidziano totalnej klęski wyborczej rządzących. Przygotowując się do wyborów opozycja rozważała różne warianty ordynacji. Była np. propozycja -jak twierdzi B. Geremek, popierana przez braci Kaczyńskich ' - aby odbyć rodzaj plebiscytu. Obie strony kontraktu ułożyłyby listy kandydatów, a obywatele przegłosowaliby je en błoć. Stanowczo sprzeciwili się temu J. Kuroń i A. Michnik, optujący za wyborami konkurencyjnymi. Równocześnie jednak J. Kuroń uważał, że "ci, którzy rządzą, muszą mieć poczucie bezpieczeństwa"44, aby nic sięgnęli do siły, dlatego trzeba zgodzić się na przejściową przewagę koalicji partyjnej. Wyrażoną ostatecznie przy "Okrągłym Stole" zgodę na podział mandatów B. Geremek komentuje w sposób, któremu nie można nie przyznać racji: "Czy my zgadzaliśmy się na 65 procent dla komunistów? Czy my im te 65 procent dawaliśmy? Nie, bo oni mieli już 100 procent. My zgadzaliśmy Się na to, żeby ze swoich 100 procent oddali narodowi 35. Naszym punktem wyjścia nie były przecież wolne wybory i demokratyczny ustrój. Wychodziliśmy od systemu, w którym społeczeństwo nie miało do powiedzenia nic"4 . Pomimo odzywających się od pierwszej chwili krytycznych ocen kontraktu, społe- czeństwo przyjęło jego zasady z entuzjazmem, nieliczne opinie negatywne zostały całkowicie zagłuszone i dopiero w następnym roku zaczęły na nowo być słyszalne i powszechniej dostrzegane. Początkowo dominowało raczej niedowierzanie, czy uda się rzeczywiście zdobyć przyznaną - lecz warunkowo - pulę mandatów 6. 41 Ostrzegał przed tym A. Gdula w Magdalence - zob. K. Dubiński: op. cit., s. 42; L. Sobkowiak: op. cit., s. 10. O oporach wewnątrz partii zob. MFRJ, s. 209. 42 "Głos Szczeciński" nr 11, 13stycznia 1989. 43 GŻR, s. 70. 44 GŻR, s. 72. 45 GŻR, s. 73-74. Zob. leż s. 75, 80: o alternatywnej koncepcji ordynacji wyborczej do Sejmu zgłoszonej przez prof. J. Zakrzewską; o alternatywnej ordynacji do Senatu proponowanej przez Jarosława Kaczyńskiego i Piotra Winczorka, ibidem, s. 94. 46 Zob. np. S. Bratkowski: Gramy o mój los. TP nr 18, 30 kwietnia 1989; K. Burnetko: Jak glosować. W: ibidem; J. Nowak-Jeziorariski: Szansa dla Polski. GW nr 13, 24 maja 1989 (wywiad dla J. Fedorowicza). a) uniknięcie gniewu społecznego, b) zachowanie władzy, choćby w forinie okrojonej; w zamian oferowano: * c) legalizację "Solidarności", d) wejście opozycji do systemu władzy, e) stopniową zmianę systemu rządzenia z pozaprawnych rządów jednej partii w system zmierzający ku demokracji, w którym parlament jest rzeczywistym podmiotem władzy, a rządy wynikają z układu sił w Sejmie; kontrakt procentowy gwarantować miał niesprzeczność tej oferty z warunkiem drugim. Wynik wyborów miał być przesądzony z góry - na co zgodziły się wszystkie strony kontraktu. Wynik rzeczywisty przesądził o tym, że ostatni z wymienionych punktów zrealizowany został szybciej niż ktokolwiek mógł przypuszczać, a kontrakt procentowy, choć utrzymany, stracił znaczenie. Takiego rozwoju wydarzeń przywódcy partyjni jednak nie przewidzieli: przygotowali sobie '- co za chwilę zostanie pokazane - wiele zabezpieczeń, ale nie docenili skali społecznego rozczarowania do swych rządów. Wydaje się, że na decyzji o zawarciu przy "Okrągłym Stole" kontraktu wyborczego zaważyły także dodatkowe motywy, tylko pośrednio widoczne w dostępnych dziś źródłach. Pierwszym było uspokojenie nastrojów społecznych, widoczne wkrótce po rozpoczęciu obrad, co dla obozu władzy było pierwszym - od długiego czasu - sukcesem . Kierownictwo partyjno-państwowe przekonało się, że publiczna dyskusja w znacznym stopniu rozładowała nastroje społeczne. Ale przecież "Okrągły Stół" nie mógł trwać w nieskończoność. Dostrzeżono więc szansę, by burzliwe i kontrowersyjne obrady prowadzić nadal w parlamencie, by, jak mówił A. Kwaśniewski "ten .«okrągły stół» przenieść do Sejmu, na Wiejską. Tam powinna toczyć się dyskusja na tematy polityczne, spory i nieskrępowana wymiana poglądów" . Kierownictwo PZPR mogło też żywić nadzieję, że uda się "wtopić" czołowych działaczy "Solidarności" do socjalistycznego systemu władzy, uczynić Związek kolejną "przybudówką", taką, jaką stanowiły dotychczas stowarzyszenia świeckich katolików: fAX, ChSS, PZKS26. Dodatkową zachętą mogły być reformy radzieckie. W ZSRR w wyniku pieriestrojki podważone już zostały pewne elementy wszechwładzy partii - ośrodek centralnej dyspozycji politycznej przesunął się z Biura Politycznego KC KPZR do Rady Najwyższej i urzędu jej przewodniczącego. Natomiast lokalne komitety partyjne zachowały w 24 Warto zauważyć, że choć później przyszły rozmaite rozczarowania, to wówczas Okrągty Stół zdawał się przynieść sukces wszystkim bodaj zainteresowanym. W odczuciu społecznym przyniósł sukces "Solidarności" i porażkę obozowi władzy - E. Śmitowski: Czerwcowe wybory parlamentarne w sondażach CBOS. W; K-BŁRW, s. 33 - "Solidarność" zyskała legalizację i współudział w rządzeniu - partia zaś szansę legitymizacji i tymczasowy przynajmniej spokój społeczny. 25 A. Kwaśniewski: Reformy chcemy i musimy przeprowadzić (wywiad). "Rzeczpospolita" nr 44, 21 lutego 1989. A. Kwaśniewski nie należał jeszcze wtedy do ścisłego kierownictwa PZPR. Ale podobne stanowisko, choć nieco ostrożniej wyrażone, można było usłyszeć z ust najwyższych dostojników partii. Np. Janusz Kubasiewicz mówił, że Sejm "powinien być tym forum, na którym ścierają się racje i poglądy wszelkich odłamów polskiego społeczeństwa" -Dotrzymać słowa. "Argumenty" nr 23, 4 czerwca 1989. 26 Ostrzegał przy tym P. Moszyński: Ciekawe czasy. "Koniaki" 1989, nr 5, s. 10. 14 znacznym stopniu kontrolę nad terenem - w ten sposób w miejsce jedynowładztwa wytworzył się system swoistej dwuwładzy partyjno-państwowej, przy czym osoba prezydenta zespalała oba człony władzy i gwarantowała realny wpływ partii na usamodzielnione i formalnie pozapartyjne organy państwa . Choć system ten w końcu okazał się niestabil- ny, wtedy jeszcze, w 1989 r. mógł wydawać się trwały i dawać nadzieję na ukształtowa- nie w Polsce podobnej dwuwładzy, gwarantującej partii utrzymanie części wpływów. Poseł J. Wałeczek z PAX-u w marcu 1989 r. trafnie odczytywał te intencje, mówiąc iż "zaczynamy likwidować pluralizm [czytaj: system hegemoniczny z dekoracyjnym udzia- łem "stronnictw sojuszniczych" i "świeckich katolików"], a wprowadzać dualizm"28. Również badania prowadzone w Polsce przez niezależne ośrodki socjologiczne wskazy- wały, że przynajmniej część członków "Solidarności" byłaby wówczas skłonna zaakcep- tować jakąś formę dwuwładzy29. Przywódcy "Solidarności" zdecydowali się wziąć udział w kontraktowych wyborach uważając, że przejęcie pełni władzy nie było jeszcze w tym momencie możliwe' , chyba, że drogą krwawej rewolucji, czego pragnęli uniknąć' . Liczono natomiast na ewolucyjne zmiany w mechanizmie funkcjonowania państwa i w ślad za nimi na przekształcenie mechanizmów funkcjonowania gospodarki3 - co okazało się trudniejsze, niż ktokol- wiek mógł przypuszczać. "Polska pogrąża się w gospodarczej katastrofie. W sytuacji gdy statek tonie - mówił B. Geremck - trzeba próbować ratować ten statek. O błędach kapitana porozmawiamy później"". Zwolennicy udziału w wyborach uważali - jak Jan Maria Rokita - że nie można zlekceważyć możliwości legalnego działania opozycji: "Polityka jest sztuką wykorzystywania dnia dzisiejszego, a nie czekania na lepsze czasy"'4. Liczono na przeobrażenie państwa jednej partii w państwo narodu. Tenże Geremek pisał: "Historia nie zna przykładów natychmiastowego przejścia od systemu totalitarnego do demokracji, ale zna przykłady przechodzenia ewolucyjnego, w których siłą łagodzącą 27 B. Rychłowski: Niestabilność Europy Wschodniej a bezpieczeństwo międzynarodowe. Warszawa 1991, s. 15-16. B. Geremek interpretuje postawę przywódców PZPR według zbliżonych zasad: "Instytucja prezydenta miata zastąpić w państwie kierownicza rolę PZPR" - GŻR, s. 93. 28 Kancelaria Sejmu. Biuro Prasowe. Biuletyn Nr 905/IX Kad. (cyt. dalej: "Biuletyn") Komisja Nadzwy- czajna do Rozpatrzenia Projektu Ordynacji Wyborczej do Sejmu oraz Ordynacji Wyborczej do Senatu. Pos. l, 28 marca 1989, s. 33. 29 Zob. P. Kuczyński: op. cii., s. 20-21. -'° Nie ma racji J. Urban, który na ogół trafnie ocenia intencje "władzy", natomiast często myli się co do zamierzeń opozycji, gdy pisze, że już wtedy "opozycja stawiała na swe zwycięstwo w walce o władzę" (JUJ, s. 104) - z pewnością, ogół członków "Solidarności" liczył na zmianę władzy, ale jej przywódcy nie oczekiwali na rychłą realizację lego zamierzenia, iv każdym razie nie w wyniku najbliższych wyborów. 31 Donald Tusk pisał: "Dziś nikt rozsądny nic może gwarantować sukcesu w gwałtownym starciu z władzą i - co ważniejsze - przewidzieć skutków ewentualnego zwycięstwa. Słuchając pomysłów politycznych i programowych potencjalnych liderów rewolty dochodzę do wniosku, że byłaby ona przegraną Polaków wtedy właśnie, gdyby się powiodła". "Gwiazda Morza" nr 9,1989. 32 GŻR, s. 32. 33 B. Geremek: Od dekompozycji do demokracji? W: P. Smoleński (red.): Szermierze Okrągłego Sto/u. Zwątpienia i nadzieje. Warszawa 1989, s. 33. 34 J.M. Rokita: Kontrola władzy już nie wystarcza (wywiad). TP nr 20,14 maja 1989. W 1986 r. nastąpiła amnestia wobec więźniów politycznych i- od tego czasu skala bezpośrednich represji wyraźnie zmniejszyła się. Od połowy lat osiemdziesiątych W. Ja- ruzelski zapraszał ludzi związanych z (nielegalną) opozycją do swej rady konsultacyjnej, szereg osób zapraszano, choć formalnie jako osoby prywatne, do rozmaitych gremiów doradczych, dano ciche przyzwolenie na wybór osób związanych z "Solidarnością" na kierownicze funkcje w niektórych wyższych uczelniach, gminnych radach narodowych, niskonakładowych czasopismach1 . Obie strony zachowywały się dość niekonsekwentnie: władza przyzwalała, ale niekiedy cofała zgodę, opozycja w zasadzie odmawiała wchodzenia do struktur oficjal- nych, ale niekiedy jej przedstawiciele przyjmowali oferty. Skala zjawiska była jednak, aż do 1988 r., niewielka. Wahania władzy, które musiały oczywiście zniechęcać opozycję do korzystania z tak niezobowiązująco składanych ofert, wynikały z rozbieżności istnieją- cych w kierownictwie partii. Skrzydło reformatorskie popierane, choć niezbyt zdecydo- wanie, przez W. Jaruzelskiego, spotykało się ze sprzeciwem zachowawczej części aparatu, torpedującej wszelkie próby kompromisu . Prognozy gospodarcze i polityczne na 1989 r. napawały przywódców państwa lękiem. Kryzys ekonomiczny pogłębiał się i wszelkie prognozy wskazywały na jego dalsze narastanie17. Rodziło to obawę, że latem lub jesienią może dojść do wybuchu niezadowolenia społecznego, którego władza nie zdoła już opanować. Mogło to przynieść nie tylko upadek polityczny rządzących i prowadzonej przez nich polityki, ale klęskę całego systemu władzy i krwawą rozprawę z tymi, których społeczeństwo uważało za winnych niepowodzeń i całego zła w kraju. Kierownictwo PZPR targane niepokojem o swe wpływy, a może i głowy, nabrało wreszcie zdecydowania w swoim dążeniu do kompromisu, realnie pogodziło się z koniecznością podzielenia się władzą z nieuznawaną dotychczas opozycją, w tym jedynie dostrzegając szansę ocalenia choć części tejże władzy. "Pragnęliśmy za wszelką cenę wmontować opozycję w spójny, wspólny układ polityczny" - pisze J. Urban i zapewne możemy mu wierzyć, o ile tylko będziemy pamiętać, że nacisk kładzie on na słowo "wspólny" l. Zmianom politycznym w Polsce sprzyjała sytuacja międzynarodowa: pogłębiający się kryzys w ZSRR i próby zrewidowania jego polityki wewnętrznej i zagranicznej, co dawało szansę na rozwiązanie polskich problemów bez ingerencji ze wschodu . Z drugiej obozowi "Solidarności" po raz pierwszy sformułowana zoslata w obozie władcy w liście J. Urbana do S. Kani z 3 stycznia 1981 r. - zob. "Kultura" (Paryż) 1989, nr 6, s. 50-60 i "Polityka", 22 lipca 1989: JUJ, s. 74-75. 15 Według J. Urbana: "Rada Konsultacyjna to też była próba zinstytucjonalizowania opozycji, włączenia jej do procesu reform, a poprzez nic do rządzenia" - JUJ, s. 103-104, także s. 143. Zob. też M. Łęlowski: Co hamuje. "Konfrontacje" nr l, styczeń 1988, s. 6; J. Holzer, K. Leski: Solidarność..., op. cit., s. 114-117, 123 i nast.; G. Mink: op. cit., s. 165 i nasi.; L. Sobkowiak: Determinanty..., op. cit., s. 8, 12-13; L. Wałęsa: Droga-, op. cit., s. 50. 16 G. Mink: op. cit., s. 182-186; JUJ, s. 143-144, 151-152. 17 Zob. zwłaszcza J. Hausner (red.): Ekonomiczne uwarunkowania kszlattowania się sytuacji politycznej w Polsce w 1988 roku. Kraków 1990. Dramatycznie przedstawił wyniki procesów gospodarczych lat 1982-1988 W. Wilczynski: Zostaje tylko haralari. "Polityka" 1988, nr 50. 18 JUJ, s. 169. 19 Zwraca na to uwagę W. Jaruzelski w wywiadzie dla M. Berezowskiego: Koniec epoki. Warszawa 1991, 12 strony, nie ulegało już wątpliwości, że, jak złośliwie napisał S. Kisielewski, "Zachód na ratowanie socjalizmu forsy nie da, choćby się pan Urban wdzięczył jak primadonna"20. Sytuacja wewnętrzna i międzynarodowa nie tyle sprzyjały więc reformom, ile domagały się ich natarczywie, grożąc, w wypadku braku wyraźnych zmian politycznych konse- kwencjami tragicznymi dla rządzących. W tej sytuacji kierownictwo partyjno-państwowe zdecydowało się na poszerzenie oferty wobec opozycji. Przystępując do tworzenia swego rządu M.F. Rakowski zapropo- nował wejście do niego trzech ministrów "solidarnościowych" - ale bez legalizacji "Solidarności" - co jej kierownictwo uznało za niemożliwe do przyjęcia: zbyt wiele należałoby oddać za ustępstwa w istocie kosmetyczne. W następnych miesiącach propozycje te systematycznie ponawiano w coraz to nowych formach, proponując np. powołanie Rady Porozumienia Narodowego - jakby superrządu z udziałem przywód- ców "Solidarności". "Chcieli rządzić wspólnie z nami. Chcieli się z nami podzielić Polską" - mówił później B. Geremek - natomiast "my nie chcieliśmy się dzielić"21. Wobec nieustępliwości opozycji przywódcy PZPR proponowali kolejne, coraz dalsze kompromisy. W końcu 1988 r. sformułowano koncepcję przedterminowych wyborów, które miałyby z jednej strony umożliwić wejście grupy przedstawicieli "Solidarności" do kierowniczych organów państwa, z drugiej zaś, zapewnić PZPR reprezentację wystarcza- jącą dla faktycznego sprawowania władzy . Miały one stanowić swoistą osłonę dla procesu reformowania państwa i partii, który wymagał czasu i względnego spokoju. 4 stycznia 1989 r. koncepcję tę omówiono poufnie z przedstawicielami Episkopatu23. Uzyskawszy jego zgodę kierownictwo partii zaproponowało opozycji swoisty handel wymienny: legalizację "Solidarności" w zamian za wejście jej przedstawicieli do Sejmu na kontraktowych zasadach i wolne wybory do Senatu w zamian za zgodę opozycji na wybór partyjnego prezydenta. Taki kompromis musiał wiązać "Solidarność" - ale i partię - uczynić z nich partnerów (choć bynajmniej nie sojuszników), dawał obu stronom gwarancje bezpieczeństwa. Taki kompromis - wierzyła władza, zresztą trafnie -mógł na jakiś przynajmniej czas rozładować nastroje społeczne. Jeśli wyjdziemy poza sformułowania oficjalne i spróbujemy zrekonstruować motywy działania kierownictwa PZPR, to jak się wydaje, jego oferta kontraktowych wyborów opierała się na pięciu kluczowych elementach. Miała ona zagwarantować PZPR: s. 14, 34-36. Zob. też A. Werblan: Co naprawdę wydarzyło sif w Europie Środkowo-Wschodmej? "Przegląd Społeczny" 1993, nr 10, s. 54-60. Ta obiektywna zmiana sytuacji została dostrzeżona przez opinię publiczną, w której znikł strach przed interwencją - zob. P. Kuczyński: Sonda: przedwyborczy dla "Le journal des electioiis". W: K-BŁRW, s. 17. 20 Kisiel: O miłośnikach idylli, tudzież o maniakach. "Tygodnik Powszechny" (cyt. dalej: TP) nr 18, 30 kwietnia 1989. 21 B. Geremek, J. Żakowski: Rok 1989. Bronisław Geremek opowiada. Jacek Żakowski pyta. Warszawa 1990 (cyt. dalej: GŻR), s. 98. " M. F. Rakowski: Jak to się slafo. Warszawa 1991 (cyt. dalej: MFRJ), s. 193-194. Rakowski przypisuje sobie autorstwo tej koncepcji. Jeśli to prawda (o czym nie jestem przekonany), to był nie tylko ostatnim sekretarzem PZPR, ale też - niechcący - inicjatorem ostatniej i decydującej jej kompromitacji. 23 Ibidem, s. 194-197. 13 uległości w coraz większym stopniu wypierać będzie postawa lojalno-krytyczna"'. Przed niekontrolowanym wybuchem społecznym ostrzegali przedstawiciele opozycji . Decyzję o przystąpieniu do przebudowy systemu politycznego, której jednym z elementów miały stać się wybory, podjęto pod wpływem dwu fal strajków w 1988 r. - na przełomie kwietnia i maja oraz sierpnia i września. Strajki te same w sobie nie stanowiły dla władzy poważnego zagrożenia, jednak kierownictwo PZPR odczytało je jako zapowiedź wybuchu w nieodległej przyszłości dramatycznego konfliktu społeczne- go, nad którym -jak się obawiano - nikt już nic zdoła zapanować . Zarazem pojawił się nowy element sytuacji: w pokojowym zakończeniu strajków znaczną rolę odegrała mediacja Lecha Wałęsy . Jej pozytywny dla władzy wynik zachęcił kierownictwo PZPR do zmiany dotychczas nieprzejednanego stanowiska wobec "Solidarności". Jeszcze 19 sierpnia Rada Ministrów określiła postulat reaktywowania "Solidarności" jako nierealny. 22 sierpnia gen. Czesław Kiszczak w pełnym pogróżek przemówieniu radiowo-telewizyjnym wyraził jednak gotowość szukania rozwiązania politycznego, a 26 sierpnia wystąpił z propozycją odbycia spotkania z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych, czyli "Okrągłego Stołu". 31 sierpnia spotkał się z L. Wałęsą (w obecności biskupa J. Dąbrowskiego), który oświadczył, że golów jest przystąpić do rozmów z władzami . Niezależnie od podjęcia dialogu z opozycją władze gorączkowo szukały sposobów poprawienia sytuacji gospodarczej i społecznej. Gdyby osiągnęły sukces, czy dialog byłby kontynuowany? Można w to wątpić. Jednak przez cały czas sytuacja gospodarcza kraju pogarszała się, a to zmuszało władze do ustępliwości. Równocześnie w szeregi aktywistów partyjnych wkradało się zwątpienie we własne prawo do sprawowania władzy. "Czy nasza partia autentycznie reprezentuje interesy klasy robotniczej?" - pytał na X Plenum KC członek prezydium CKKR E. Dobrzyński8. Oczywiście, polscy robotnicy dawno już nie mieli złudzeń w tym zakresie, ale jest znamienne, że złudzeń stopniowo wyzbywali się też rządzący. Czy partia, której przywódcy zaczynają wątpić w swą legitymizację, może nadal sprawować władzę? "Gra o legitymizację" tocząca się pomiędzy rządzącymi a niezależnymi siłami społe- cznymi od 13 grudnia 1981 r. nie przyniosła wprawdzie rozstrzygnięcia, ale coraz wyraźniejsza była perspektywa klęski PZPR w tym zakresie . 3 Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Kadencja IX - Sesja VII. Sprawozdanie stenograficzne z 39 posiedzenia Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w dniu 13-14 października 1988 r. (cyt. dalej: Slenogram Sejmu). Wystąpienie S. Seidlera, ł. 46. Zob. J. Kurort: Moja zupa. Warszawa 1991, s. 9. 4 M. Łętowski: Co hamuje. "Konfrontacje" nr l, styczeń 1988, s. 6. 5 Zob. np. J. Urban:M'e byłem Walleiirodem (wywiad). "Wprost" nr 6, 11 lutego 1990. 6 J. Holzer, K. Leski: "Solidarność" w podziemiu. Łódź 1990, s. 145-161; o znaczeniu strajków dla samopoczucia władzy zob. J. Urban: Jajakobyły. Warszawa 1991 (cyl. dalej: JUJ), s. 153; o próbach wmanewrowania rzecznika praw obywatelskich w walkę polityczną związaną ze strajkami zob. E. Łętowska: Baba na świeczniku. Warszawa 1992, s. 22-26. 7 J. Holzer, K. Leski: op. cii., s. 159; G. Mink: op. cii., s. 211-212; JUJ, s. 153; L. Wałęsa: Droga do wolności. 1985-1990. Decydujące lata. Warszawa 1991, s. 94-95. 8 "Trybuna Ludu" (dalej: TL) nr 299, 27 grudnia 1988. 9 Na utratę przez PZPR legitymizacji władzy wskazują niemal wszyscy autorzy piszący o okresie lat osiemdziesiątych. Zob. m.in. G. Mink: op. cii.; A. Rychard, A Sutek (red.): Legitymacja. Klasyczne teorie l polskie 10 Utrata legitymizacji mogła stać się jawna w rezultacie wyborów sejmowych, które zgodnie z konstytucją powinny być przeprowadzone jesienią 1989 r. Nastroje społeczne kształtowały się w sposób, który przywódcom partyjnym nakazywał wątpić, czy uda się uzyskać zadowalającą frekwencję i czy uda się zafałszować wyniki tak jak w wyborach wcześniejszych (. Kompromitacja wyborcza mogła stać się zapalnikiem kolejnego prote- stu społecznego, grożącego dramatyczną utratą władzy przez ekipę rządzącą. A jednak przywódcy PZPR pragnęli utrzymać choć część wpływów, poszukiwali więc jakiejś formy legitymizacji. Ustąpienie części władzy opozycji w zamian za jej zgodę na utrzymanie w ręku partii najwyższych organów państwa, zwłaszcza prezydenta i parlamentu - dawałoby PZPR pośrednią legitymizację. Oczywiście, konstrukcja taka była dość krucha - i jak pokazała przyszłość, runęła szybko - ale czy istniało dla ówczesnych decydentów inne wyjście? Trudno dziś jednoznacznie określić, kiedy kierownictwo PZPR przeszło od abstra- kcyjnych rozważań nad sposobami zapobieżenia swej klęsce do pierwszych, choćby wstępnych decyzji. Niewątpliwie pewne poufne rozmowy z czołowymi przedstawicielami opozycji prowadzone byty jeszcze przed 1988 r. Jerzy Zdrada pisze o połowie 1987 r.12. Cz. Kiszczak w swoich wspomnieniach twierdzi nawet - w sposób co prawda wyjątko- wo nieprecyzyjny - że już w 1986 lub 1987 r. zaprezentował biskupom B. Dąbrowskie- mu i A. Orszulikowi koncepcję kompromisu historycznego z Kościołem katolickim i dopuszczenia opozycji do współrządzenia krajem2'. Oczywiście, pomijając z pewnością celowe niejasności relacji, nie była to żadna oficjalna oferta, a jedynie jakaś forma sondażu. W każdym razie, można przypuszczać, że już przed 1988 r. przynajmniej niektóre osoby ze ścisłego kierownictwa partyjnego brały pod uwagę możliwość daleko idących ustępstw wobec opozycji, tyle, że jak pisze Kiszczak - "zabrakło nam odwagi perspektywicznego myślenia", by od luźnych koncepcji przejść do czynów1 . doświadczenia. Warszawa 1988; L. Sobkowiak: Determinanty przełomu politycznego 1989 roku. W: A. Jabłoński, A. Antoszewski (red.): Polski przełom polityczny 1989. Miedzy totalitaryzmem i demokracja. Materiały sympozjum potitologicznego. Wrocław 1990, s. 7 i nast. 10 O nadziejach podziemia, związanych z przyszłymi wyborami mówi Z. Bujak w wywiadzie udzielonym Z. Rolickiemu -Przepraszam za..Solidarność". Warszawa 1991, s. 128. 11 Oczywiście, zwolennicy koncepcji spiskowej wskazują takie wyjście: oddanie władzy swoim agentom. Ale ja wkładani to między bajki, służące doraźnym grom politycznym - przynajmniej tak długo, dopóki zwolennicy lej koncepcji nie dostarczą przekonywujących argumentów. Oczywiście, nie można negować rozmaitych gier agemuralnych prowadzonych przez tajne służby. Na ten temat zob. zwłaszcza A. Zybertowicz: W uścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i ukfad postnomenklaturowy. Komorów 1993. Jednak czym innym jest posługiwanie się agentami dla sprawowania władzy, a czym innym oddawanie władzy agentom. Tak silne twierdzenie nie może być przyjęte bez wystarczającego dowodu. 12 J. Zdrada: To jednak jest wielkie zwycięstwo. "Kontakt" 1989, nr 4, s. 10. 13 W. Bereś, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: Generał Kiszczak mówi prawie wszystko. Warszawa 1991, s. 237; o pewnych późniejszych próbach porozumienia z Kościołem zob. A. Małkiewicz: Geneza usta\v wyznaniowych z maja 1989 r. W: Kościół. Państwo. Społeczeństwo. Materiały z konferencji naukowej Zakładu Historii Idei Politycznych l Sądu Śląskiego Okręgu Wojskowego. Wrocław, czerwiec 1991 r. Wrocław 1991, s. 161-172. 14 W. Beres, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: op. cit., s. 257; zob. też s. 259 i n. Zob. też JUJ, s. 148-154 - o "zespole trzech" pracującym nad koncepcją kompromisu z opozycją. Być może idea oddania części władzy tych analiz . Pominę też zagadnienie zapewne najważniejsze: genezę tak zdecydowanego poparcia udzielonego opozycji przez znaczną część społeczeństwa. By to wyjaśnić należałoby napisać historię PRL, a to już doprawdy zupełnie inne zadanie. Skupmy się więc na znalezieniu odpowiedzi na następujące pytanie: dlaczego, w obrębie istniejących możliwości, PZPR uczyniła wszystko, by pogorszyć swój wynik, a opozycja - niemal wszystko, by powiększyć sukces? Wyczerpujące opracowanie tak zakreślonego tematu nie jest jeszcze dzisiaj możliwe, dopóki nie są dostępne wszystkie materiały dotyczące tych wydarzeń, a z drugiej strony - zbyt silne są wciąż jeszcze emocje, aby badanie mogło być w pełni obiektywne. Można już jednak sformułować pewne opinie, byleby nie zapominać, że mają one na razie charakter wstępnych propozycji wyjaśnień, które w przyszłości mogą zostać potwierdzone lub uchylone. Możliwość prowadzenia badań wynika z dostępności dwu typów obszernych źródeł. Podstawowym jest prasa, która od zakończenia "Okrągłego Stołu" była cenzurowana już tylko w odniesieniu do zagadnień międzynarodowych. Na jej łamach znajdowały odzwierciedlenie (jawne, bądź pośrednie) działania, intencje i zaniechania poszczegól- nych ugrupowań. Pozwala ona zwłaszcza ujawnić chwyty i środki, za pomocą których uczestnicy wyborów usiłowali komunikować się ze społeczeństwem, z wyborcami. Drugim etapem źródeł są wspomnienia uczestników wydarzeń, których okazało się już wiele. Oczywiście, zarówno prasa jak i wspomnienia są źródłami mało wiarygodny- mi. Zwłaszcza wypowiedzi formułowane po kilku lalach i to w ferworze walki politycz- nej informują nas w mniejszym stopniu o tym, co uczestnik wydarzeń rzeczywiście czynił w 1989 r., a w większym - jak pragnie tamte wydarzenia wykorzystać dla realizacji aktualnych celów. Dlatego też wiele tekstów trzeba było pominąć, jako zbyt mało wiarygodne, a wszystkie pozostałe wykorzystano tylko z największą ostrożnością. Wykorzystałem też źródła urzędowe: oficjalne wyniki wyborów (których rzetelności nikt nie kwestionował) i przepisy prawne regulujące głosowanie. Posłużyłem się też stosunkowo licznymi wynikami badań socjologicznych dotyczących kampanii wyborczej i przebiegu głosowania. Nie bez znaczenia była też oczywiście moja własna obserwacja przebiegu wyborów. Perspektywa uczestnika wydarzeń, a nie tylko badacza, utrudnia osiągnięcie dystansu i obiektywizmu, jednak - świadomy tych zagrożeń - staram się ograniczyć je na tyle, na ile jest to możliwe. W rezultacie, przy zachowaniu tych rygorów, których starałem się przestrzegać, udało się, jak sądzę, uzyskać obraz wydarzeń o tyle zbliżony do obiektywnego, o ile jest to w tej chwili osiągalne. Nie bez wpływu na ostateczny kształt książki pozostały zachęty, uwagi i krytyka wielu osób, wśród których szczególne podziękowania należą się zwłaszcza prof. prof. Andrzejowi Kudłaszykowi, Janowi Waszkicwiczowi i Wojciechowi Wrzesińskiemu. 2 Ich. zwłaszcza K-BŁRW; A.W. Lipiński: Plebiscyt i odmowa. Studium terenowe reakcji wyborczej 1989 roku. Warszawa 1990; pewną wartość - głównie źródłową - ma leż wydawnictwo: R. Kałuża (red.): Polska, wybory '89. Warszawa 1989. Rozdział l Motywy udziału w kontraktowych wyborach Inicjatywa przeprowadzenia kontraktowych wyborów wyszła od kierownictwa PZPR. Wielu jego członków stopniowo uświadamiało sobie, że czas ich rządów nieodwołalnie kończy się, a próby kurczowego utrzymania istniejącego systemu politycznego muszą zakończyć się tragicznie. Wybory 1989 r. stały się punktem zwrotnym długiego procesu przybliżania się Polski do wyjścia z opłotków "realnego socjalizmu", procesu, który zaczął się w połowie lat pięćdziesiątych, wiódł od zmarnowanych szans polskiego października, poprzez kolejne konflikty społeczne i pozorowane lub zaniechane reformy, aż po sierpień 1980 r., gdy powstanie NSZZ "Solidarność" przyniosło jakościową zmianę sytuacji, której już ani stan wojenny, ani kolejne etapy reform wewnątrzsystemowych nie mogły odwrócić. Wybory stanowiły punkt przełomowy, od którego proces eliminowania systemu socjalistycznego w Polsce nabrał cech nieodwracalności, Mieczysław F. Rakowski już w 1986 r. w rozmowie z Mikołajem Kozakiewiczem mówił, że "historyczny pojedynek komunizmu z kapitalizmem został przegrany. Przegra- ny ostatecznie i bez możliwości wyjścia z powstałej sytuacji, [...j Oczekuję za kilka lat nowej eksplozji społecznej"1. Partia zaprzepaściła -jak się wkrótce okazało, bezpowrotnie - zdolność sprawo- wania władzy. Obiecała już społeczeństwu wszystko, co można było obiecać - i udowodni- ła, że niczego dotrzymać nie potrafi. Gospodarka była wyeksploatowana, znajdowała się w stanie jawnej zapaści. Nastroje społeczne coraz bliższe były wybuchu . Przywódcy PZPR uświadamiali sobie ten fakt z niechęcią, jednak podjęte działania i niektóre wypowiedzi świadczą, że przynajmniej część kręgów kierowniczych zrozumiała że "dotychczasowe metody sprawowania władzy zawodzą [...], miłą dla władzy postawę 1 M. Kozakiewicz: Byłem marszałkiem kontraktowego. Warszawa 1991, s. 134. 2 Zob. m. in.: Polacy 88. Dynamika konfliktu a szansę reform. Raport z badania "sprawy Polaków '87". Warszawa 1989; A. Siciński (red.): Nazajutrz. Reakcja społeczeństw polskiego na katastrofę w Czernobylu. Warszawa 1989; K. Jasiewicz: Zachowania wyborcze w świetle badań z serii "Polacy". W: K-BŁRW s. 165-197, zwłaszcza s. 172 i nast.; A. W. Lipirtski: Plebiscyt..., op. cit., s. 34-35; A. Matysiak: Rola państwa w transformacji ustroju gospodarczego. W: J. Waszkiewicz (red.): Zmiany strukturalne w Polsn: diagnoza, analiza, perspektywy. Wrocław 1993, s. 5-12; G. Mink: Silą czy rozsądek. Historia społeczna l polityczna Polski (1980-1989). Warszawa 1992, passim. 4 czerwca 1989 r. skończyła się w Polsce pewna epoka, a 18 czerwca przypieczętował się ten koniec. Wszystko, co wydarzyło się w kraju przez następne lata, było konsekwen- cją - niekiedy niemiłosiernie odsuniętą w czasie - woli społecznej wyrażonej w tym dniu. Przyniósł on_triumf szeroko rozumianej opozycji i ostateczną klęskę rządzącej od' ponad czterdziestu lat PZPR. Choć zwycięstwo opozycji zostało przesądzone wcześniej, a zachowania wyborców były wynikiem doświadczeń wielu dziesięcioleci, a zwłaszcza okresu od sierpnia 1980 r.1 , warto przyjrzeć się samej kampanii wyborczej, która była wydarzeniem bezprecedensowym w dziejach Polski, zadecydowała o skali, o konkretnym wymiarze sukcesu obywatelskiego. Wydarzenia te stały się już przedmiotem badań socjologów, a będą -jestem o tym przekonany - wdzięcznym polem do badań wielu historyków. Ale już dziś, choć perspektywa czasowa jest niewielka, warto pokusić się o pewne oceny o charakterze historycznym. Skupię się na dwu tylko aspektach: przyczynach tak błyskotliwego zwycięstwa opo- zycji i tak bezprecedensowej klęski PZPR - tkwiących w przyjętej przez obie strony taktyce. Wyniki te nie polegały, co należy od razu mocno podkreślić, tylko na procento- wych rezultatach wyborów - ale w nie mniejszym stopniu, choć ten aspekt umknął nieco uwadze obserwatorów, na składzie wyłonionych w wyborach przedstawicieli poszczegól- nych ugrupowań. Ten aspekt ujawnił się dopiero po pewnym czasie, dlatego przyjdzie mi niejednokrotnie wskazywać na zjawiska w perspektywie samych wyborów pozornie drugorzędne, ale zyskujące znaczenie w przyszłości. Wymaga to zwłaszcza uważnego przyjrzenia się temu, kto miał zostać wybrany zgodnie z intencjami ustępujących władz, a kto ostatecznie zasiadł w parlamencie. Nie będę natomiast analizował bliżej innych, także ważnych problemów, jak geogra- fia wyborcza, zachowania ZSL, SD, ugrupowań katolickich, jak skala mobilizacji społecznej, działalność ugrupowań bojkotujących wybory e te. Każdy z nich domaga się odrębnego opracowania, a niektóre zostały juź(!) zbadane -posłużę się zatem wynikami 1 "Władza, nazywająca się «ludowq», osiągnęła arcyniistizostwo w odpychaniu od siebie obywateli młodych, w sile wieku i emerytów wszystkich warstw" - sarkastycznie, ale jakże trafnie podsumował te doświadczenia Edmund Osmańczyk: Trzy zdania. "Gazeta Wyborcza" (cyt. dalej: GW), nr 4, 11 maja 1989. Socjolog zaś ocenił: "Można przeto mniemać, że o udziale w wyborach zadecydowały wcześniej wykształcone postawy polityczne i gotowość partycypacji, na które kampania wyborcza nie miała już wpływu" - J. Moskalewicz: Przedwyborczy sondaż "Solidarności" w okręgu Warszawa-Mokotów. W: L. Kolarska-Bobiń- ska, P. Łukasiewicz, Z. W, Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów. 4 czerwca 1989. Warszawa 1990 (cyt. dalej K-BŁRW), s. 67. Zob. też H. Galus: Transformacja ustrojowa Polski w XX w. jako problem teoretyczny i badawczy socjologii polityki. W: O. Sochacki (red.): Socjologia polityki w Polsce. Gdańsk 1991, s. 49-70. Spis treści WSIe? .................................................... 7 1. Motywy udziału w kontraktowych wyborach ................. 9 2. Ordynacja ............................................. 20 3. Taktyka wyborcza PZPR ................................. 27 4. Kandydaci PZPR ........................................ 34 5. Techniki walki z opozycją ................................ 39 6. Lista krajowa ........................................... 43 7. Taktyka "Solidarności" ................................... 47 8. 4 czerwca .............................................. 54 9. Zmiana ordynacji ....................................... 61 10. Druga tura ............................................. 65 11. Koalicja ............................................... 71 12. Casus Stokłosa ......................................... 74 13.Wyniki ................................................ 78 Zakończenie .............................................. 82 Bibliografia .............................................. 86 673072 Książka dotowana przez Fundację Stefana Batorego Recenzent prof. dr hab. Wojciech Wrzesiński Redaktor Jacek Krawczyk Redaktor techniczny Ryszard Mi kil Iski rw- . ^xb,aA Okładkę projektował Mariusz Fransowski © Copyright by Instytut Politycznych PAN, 1994 ISBN 83-85479-63-5 Wydawca Instytut Studiów Politycznych PAN 00-625 Warszawa, ul. Polna 18/20 Realizacja Wydawnictwo Adam Marszałek ul. Przy Kaszowniku 27a, 87-100 Toruń BIIW-EO- ^S-/ 2. /S »4 czerwca, skończy f su w foCsce komunizm" Joanna. Stcztplywsiiy. INSTYTUT STUDIÓW POLITYCZNYCH POLSKIEJ AKADEMII NAUK Andrzej Małkiewicz WYBORY CZERWCOWE 1989 Warszawa 1994 Ijlljllllllllil 111111111 :,": .'l:: 2AOEi9