Elżbieta Cybulska Nowe tajemnice niekonwencjonalnej medycyny DAT PRESS GDAŃSK1994 Projekt okładki Wojciech Kołyszko Redaktor Krystyna Łączek Skład Dariusz Kardaś Fotografie mudr Zbigniew Treppa ISBN - 83 - 901121 - O - 8 Wydanie I ©Copyright by Elżbieta Cybulska ©Copyright by Dat Press Gdańsk, 1994 DRUK l OPRAWA Zakłady Graficzne w Gdańsku fax (058) 32-58-43 Nie potrafimy biec za słońcem, ale możemy je zawsze nosić w naszych sercach Wszystkim moim wiernym Czytelnikom książkę tę poświęcam z życzeniami pomyślności i nieograniczonej wiary w siły i możliwości Człowieka. Pamiętajmy: każdy dzień jest prezentem! Elżbieta Cybulska Wprowadzenie Najwspanialszym ze wszystkich dostępnych nam doświadczeń jest dotykanie tajemnicy. Z tego właśnie rodzi się prawdziwa sztuka i nauka. Człowiek, który myśli, że wszystko już zrozumiał, jest jak martwy i wzrok jego jest przymglony. Albert Einstein Oddaję Czytelnikom do rąk Nowe tajemnice niekonwencjonalnej medycyny z nadzieją i wiarą, że podobnie jak moja poprzednia książka Tajemnice niekonwencjonalnej medycyny spotka się z zainteresowaniem. Książka ta jest jej kontynuacją i rozszerzeniem. Przedstawiam różne sposoby i metody niekonwencjonalnego leczenia jak np. naftą, sokami, moczem, głosem, olejem, zapachami, muzyką i tańcem, a nawet ... śmiechem. Tak, tak, terapia śmiechem otrzymała na Zachodzie miano gelotologii i jest traktowana z dużą powagą. Na moich spotkaniach autorskich często słyszę pytanie: - Która metoda jest najlepsza? - Odpowiadani więc: - Nie ma metody najlepszej ani najgorszej. Każda jest na swój sposób dobra, ale o tym, czy będzie ona właściwa dla danej osoby, musi zdecydować ta osoba, biorąc pod uwagę m.in. swoje upodobania, potrzeby, możliwości. W takich sytuacjach należy przede wszystkim kierować się intuicją, bo ona jest naszym najlepszym przewodnikiem duchowym. Mówimy często: Coś nas tknęło! - to właśnie w tym momencie dała o sobie znać intuicja i powiedziała nam, co mamy robić. I powinniśmy to właśnie czynić, nawet, gdy wydaje się nam to nielogiczne czy niedorzeczne. Rozwój cywilizacji i sprzeniewierzanie się odwiecznym prawom natury zabiły w nas umiejętność słuchania intuicji oraz instynktu. Te umiejętności można w sobie odrodzić poprzez uzdrowienie własnej świadomości, czyli zrozumienie, czym jest pozytywne myślenie, które prowadzi do wyzwolenia i wykorzystania dobroczynnej mocy własnych sił psychicznych. Zdrowie, młodość i uroda wcale nie muszą być przemijające! Uważam, że każdy z nas może być zdrowy i szczęśliwy, jeśli tego naprawdę chce. Wszyscy mamy możliwości uzdrawiania siebie i innych, trzeba tylko te możliwości poznać, rozwijać je i konsekwentnie wykorzystywać dla dobra swego i dobra innych osób. Naprawdę! Każdy z nas może dużo więcej! Więcej niż myśli i niż mu się wydaje! Cytowane w niektórych rozdziałach fragmenty listów od Czytelników (niedowiarków informuję, że wszystkie te listy przechowuję w swoim archiwum) niech będą świadectwem i wyzwalającym przykładem dla tych, którzy stracili wiarę w siebie i swoje możliwości. Wszystko co najlepsze jest w Człowieku. Chcąc poznać, co w Człowieku jest najlepsze i najgłębsze, trzeba umieć się zatrzymać! Będę szczęśliwa, gdy lektura tej książki, stanie się przystankiem Państwa na drodze dotykania tajemnicy życia. I niech tak się stanie! Elżbieta Cybulska 6 czerwca 1993 r. Zamienić klęskę w sukces! Największym władztwem na świecie jest władztwo Człowieka nad samym sobą Leonardo da Vinci Czy można zamienić klęskę w sukces? Czy można odwrócić swój los? Czy można cierpienie zmienić w radość? Te pytania nurtują każdego z nas. A im bardziej los doświadcza, tym uporczywiej szukamy odpowiedzi na te odwieczne pytania. Moja odpowiedź brzmi: - Tak! Można zamienić klęskę w sukces! Ja tego dokonałam i o tym chcę opowiedzieć Czytelnikom; opowiedzieć nie po to, aby się chwalić, lecz aby przekonać, że skoro ja to mogłam uczynić, to równie dobrze może to zrobić każdy człowiek, bez wyjątku! Potrzebna jest tylko wiara w siebie, w swoje możliwości, zaufanie sobie i świadomość pewnych, niezmiennych procesów i praw jakie odwiecznie funkcjonują we Wszechświecie. Tym prawom nie wolno się sprzeniewierzać. Los wystawił mnie przed laty na swoistą próbę, obdarzając 10 cierpieniem i bólem. W okresie, gdy moje koleżanki chodziły na pierwsze randki, zakochiwały bez pamięci i cieszyły urokami młodości, ja - zupełnie nieoczekiwanie - zaczęłam poważnie chorować. Przez lata trwała wędrówka po szpitalach, klinikach, sanatoriach, a jednoznacznej diagnozy mojej choroby nie było. Nie mówiono mi tego, ale podejrzewano najgorsze. Cierpiałam bardzo, długie godziny spędzając podłączona do kroplówek, faszerowana lekami, poddawana różnym uciążliwym badaniom, a sonda wkładana przez nos lub gardło do żołądka była dla mnie wyjątkową torturą; na jej wspomnienie - choć minęło tyle lat - przechodzą mi ciarki po plecach. Przykuta przez długie tygodnie do szpitalnego łoża, mogłam - gdy nie podawano mi „otępiających" leków - dużo czytać i rozmyślać, rozmyślać. Jak bumerang powracało wówczas jedno pytanie - dlaczego tak cierpię? Za co? Kiedy to się skończy? Gdy przeszłam ciężką operację - z perspektywy czasu wiem, że zupełnie niepotrzebną - a zdecydowanej poprawy stanu zdrowia nie było, zaczął powoli, stopniowo rodzić się i narastać we mnie bunt. W pewnym momencie powiedziałam sobie: Dość cierpienia, dość szpitali, lekarzy, leków! dość uzależnienia swego życia od choroby! Muszą być jakieś inne sposoby, bym mogła być zdrowa i cieszyć się życiem, i każdym dniem z osobna. A może to okrutne cierpienie zostało mi dane po to, abym zbliżyła się do jakiejś tajemnicy? Powoli poznawałam świat medycyny niekonwencjonalnej. Pomagały mi w tym artykuły redaktor Wandy Konarzewskiej, która na łamach tygodnika Literatura odkrywała przede mną świat zjawisk pozazmysłowych, medycyny naturalnej i nieograniczonych możliwości człowieka. Zdobytą wiedzę popularyzowałam w tygodniku, w którym wówczas pracowałam. Byłam bardzo oddana swojej pracy 11 dziennikarskiej, mimo nękającej mnie choroby. Kiedy przebywałam kolejny raz w szpitalu, zdarzyły się dwie rzeczy, które w sposób nieodwracalny i zdecydowany wpłynęły na moje życie. Opiszę pierwsze zdarzenie. Na dwa dni przed moim „wylądowaniem" w szpitalu z kolejnym ostrym atakiem trzustki, do redakcji przyszedł młody, skromnie ubrany człowiek. Miał drobną sprawę do załatwienia. Sekretarka potraktowała go z wyższością i odesłała z przysłowiowym kwitkiem. Żal mi się zrobiło tego mężczyzny i zaproponowałam mu pomoc. Nasze spotkanie trwało zaledwie kilka minut. W dwa dni potem pogotowie zawiozło mnie do szpitala. Przez kilka dni obezwładniające bóle trawiły moje ciało. Leżałam pod kroplówkami i z wysiłkiem zdobywałam się na oddychanie. Cała byłam wypełniona cierpieniem. Modliłam się tylko o jedno - aby przestało boleć. „Proście, a będzie wam dane" - mówił Jezus i moja modlitwa została wysłuchana. Zdarzyło się coś, co moje szpitalne współtowa-rzyszki niedoli określiły mianem cudu. Dzisiaj wiem, że: „Cud nie dzieje się w sprzeczności z naturą, lecz w sprzeczności z tym , co nam o naturze wiadomo". - To stwierdził przed wiekami św. Augustyn. Wówczas jednak, w szpitalu, gdy w drzwiach pojawił się młody człowiek poznany przypadkowo w redakcji i z nieśmiałym uśmiechem oznajmił: - Miałem widzenie, że pani potrzebuje pomocy. Dlatego nawet skróciłem swój pobyt w delegacji. - ja zareagowałam z niedowierzaniem, zdziwieniem. Tak naprawdę, to mnie po prostu zamurowało i to do tego stopnia, że zapomniałam o dokuczliwym bólu. Zdołałam jedynie wykrztusić: - Jak pan sobie wyobraża pomoc dla mnie? - Mam przyjaciela bioenergoterapeutę. Przyprowadzę go do 12 szpitala. Na pewno pomoże pani - usłyszałam w odpowiedzi stanowcze, spokojne słowa. - A może ma pani swoje najnowsze zdjęcie? - indagował dalej mężczyzna nie speszony wrażeniem, jakie uczynił na całej sali. - Jeżeli ma pani takie zdjęcie przy sobie, to mój przyjaciel nie będzie musiał przychodzić do szpitala, a „podziała" za pomocą zdjęcia na odległość - dodał wyjaśniająco. Powtarzam często do znudzenia moim znajomym i bliskim, że nie ma przypadków we Wszechświecie. Tak było też z tą fotografią. Gdy niemal nieprzytomną pogotowie zabierało mnie z domu - ja odruchowo zgarnęłam do kosmetyczki swoje zdjęcia wykonane tydzień wcześniej do paszportu. Wręczyłam jedno młodemu człowiekowi, a ten żegnając się ze mną oznajmił: - Czuję, że muszę się pospieszyć. Niemal natychmiast pod szpitalem udało się mu zatrzymać taksówkę i ... dojechał pod dom bioenergoterapeuty w chwili, gdy ten z walizeczką w ręku wychodził na ulicę z zamiarem wyjazdu. Mniej więcej w pół godziny po tej wizycie pielęgniarka poprosiła mnie do telefonu. Pokonując ból, zwlokłam się z łóżka i niepewnym krokiem podreptałam do dyżurki pielęgniarek. Była godzina piętnasta. Telefonował bioenergoterapeuta. Zamienił ze mną kilka zdań, zapytał o przebieg choroby, a potem z łagodną pewnością w głosie oświadczył: - Do godziny siedemnastej miną pani wszelkie bóle. Następnego dnia proszę zrobić badania krwi i moczu. Treść rozmowy telefonicznej przekazałam paniom z sali. Słuchały niedowierzająco, ja zresztą też. Mimo mojej wiedzy byłam dość sceptycznie nastawiona do usłyszanych rewelacji. Położyłam się. Nawet udało mi się lekko zdrzemnąć, a 13 obudził mnie sygnał w radiu oznajmiający godzinę siedemnastą! W oka mgnieniu uzmysłowiłam sobie, że miały mi minąć wszystkie bóle. Odruchowo zerwałam się z łóżka i co? I nic mnie nie bolało! Mogłam iść wyprostowana. Dla pewności podskoczyłam kilka razy, okręciłam się z radością wokół własnej osi i ... i nic mnie nie bolało! Moje szczęście nie miało granic - nic mnie nie bolało! Mogłam normalnie chodzić, podskakiwać, śmiać się! Następnego dnia poprosiłam ordynatora oddziału o wykonanie badań krwi i moczu. Wszystkie wyniki były w normie, co wywołało zdumienie wśród lekarzy. Ordynatorowi, z którym byłam zaprzyjaźniona, opowiedziałam o historii z bioenergoterapeutą. Starszy pan spojrzał na mnie uważnie, wzruszył ramionami i kpiąco rzekł: - No wiesz, Elżbieta, ty, wykształcona osoba wierzysz w takie bzdury. Po prostu minął kryzys i to wszystko. Po tych słowach już nigdy więcej z panem doktorem nie podejmowałam podobnych dyskusji. Poprosiłam jedynie, aby jak najszybciej wypisano mnie ze szpitala i tak się stało. Wiedziałam, co mi naprawdę pomogło i wiedziałam również, że nie tylko bardzo chcę, ale powinnam poświęcić się odkrywaniu i przybliżaniu ludziom tajemnic niekonwencjonalnej medycyny, której dobroczynnych skutków doświadczyłam na sobie samej. Po powrocie ze szpitala do redakcji czekała mnie przykra niespodzianka. Dowiedziałam się od swego szefa, że: „U redaktor Cybulskiej nastąpił niebezpieczny przechył ku szarlatanerii". Konsekwencją tego było zwolnienie mnie z pracy. Stało się to wszystko w czasie, kiedy mój stan zdrowia był wciąż niezadowalający, moja matka była umierająca (w kilka miesięcy później zmarła), a bliski mi mężczyzna opuścił kraj. Zostałam bez pracy, bez środków do życia, bez bliskich. 14 Sama z cierpieniem i bólem. No cóż, można się było wówczas załamać, jęczeć, przeklinać, narzekać na swój los i szukać winy w innych. To byłoby najprostsze. Po chwilowym odrętwieniu postanowiłam za wszelką cenę zrobić porządek z własnym zdrowiem. Szansę widziałam w medycynie niekonwencjonalnej. Zaczęłam intensywnie pogłębiać wiedzę w tym zakresie. Sprowadzałam literaturę zagraniczną, wyjeżdżałam na konferencje i sympozja poświęcone tej problematyce. Dzięki temu poznawałam ludzi zajmujących się sprawami, o których wiedza w Polsce była zaledwie marginesowa i traktowana z przymrużeniem oka. Zdobywane wiadomości niemal natychmiast praktykowałam na sobie samej. To właśnie m.in. dzięki intensywnie przeprowadzanym głodówkom leczniczym udało mi się w dużym stopniu zregenerować i „oczyścić" własny organizm z zalegających w nim od lat złogów, nieczystości i niestrawionych lekarstw. Temu wszystkiemu towarzyszyło pozytywne myślenie i głęboka wiara we własne siły psychiczne. Odzyskałam zdrowie i radość życia. Gromadzenie materiałów i doświadczeń zdobytych przeze mnie zaowocowało cyklem artykułów na łaniach Sztandaru Młodych, Przyjaciółki. Otrzymywałam po nich tysiące listów i telefonów od wdzięcznych czytelników upewniających mnie w słuszności publikacji. Oto fragmenty niektórych: „Dzięki Pani artykułom odzyskałam wiarę w sens życia. Uwierzyłam w siebie. Zaczęłam się cieszyć życiem. Nazwałam Panią „Wspaniałe Serce", bo to co robi Pani dla ludzi swoimi publikacjami nie ma ceny". Maria S. z Koszalina 15 w siebie" i doskonalić się. Mam nadzieję, że przy Pani cudownych radach będę mogła pomagać sobie i bliskim". Barbara B. z Poznania „Pragnę Pani gorąco podziękować za wiele cennych rad i wskazówek z jakich możemy korzystać, czytając Pani artykuły. Pani artykuły odkrywają przed nami zupełnie inne spojrzenie na nasze choroby, dolegliwości i cierpienia oraz ich sposób leczenia. Skorzystałam z wielu porad i mój stan zdrowia bardzo poprawił się, a co najważniejsze - uwierzyłam, że można pomóc sobie samemu i to często w całkiem prosty sposób". Krystyna C. z Wiślicy „Przesyłam Szanownej Pani serdeczne pozdrowienia z Bożym Błogosławieństwem i dziękuję Bogu za przekazywanie głęboko wartościowej wiedzy, pomocnej dla naszego zdrowia i życia. Pani artykuły to pokarm dla duszy i ciała. Pozwalają człowiekowi uwierzyć w siebie". Maria B. z Pabianic „Jestem pełen podziwu dla Pani wkładu w popularyzowanie metod medycyny niekonwencjonalnej. Dzięki zmianie sposobu myślenia można swoje życie uczynić szczęśliwym, przemienić ze strasznego koszmaru w jasny dzień! Osobiście - dzięki Pani - przebyłem tę drogę, a raczej przebywam, bo przecież człowiek jest taką istotą, która ciągle się doskonali. Z własnego doświadczenia wiem, że najważniejsza jest wiara, aby była ona mocna, potrzebuje oparcia w kimś, kto potrafi wesprzeć duchowo. Dla mnie Pani jest taką osobą. Dzięki opisywanym metodom nauczyłem się zmieniać myśli negatywne w pozytywne, a to jest fundament każdego rozwoju duchowego i dobrego zdrowia. Stosując takie metody jak: akupresura, psycho-tronika, instynkt w odżywianiu, afirmacje, leczenie głodem, można doprowadzić chory organizm do stanu całkowitego zdrowia. Na swoim przykładzie wiem, ile zawdzię- 18 czam masażom akupresurowym, pozytywnemu myśleniu. Dla mnie bardzo ważne są też medytacje, które pozwalają mi na osiągnięcie spokoju i równowagi duchowej, a dzięku temu do wielu spraw podchodzi się zupełnie inaczej, bez strachu, lęku i z nadzieją. Staram się do każdego dnia, do każdej chwili uśmiechać się, na ile jest to możliwe. Dzięki temu wszystkiemu z chłopaka, który został przez medycynę oficjalną skazany na nieuleczalną chorobę i brał 20 tabletek dziennie - obecnie czuję się zdrowy, szczęśliwy i pełen wiary w siebie. Cieszę się, że żyję!". Tomasz Ch. z Grudziądza (lat 20) Niech treść tych kilku listów oraz przykład pana Zygfryda i Tomasza, będzie świadectwem, że można odwrócić swój los, zamienić cierpienie w radość, czego życzę każdemu, bowiem każdy z nas jest akumulatorem nieprzebranych, zasobów energii i możliwości. Trzeba jednak mieć świadomość tego, umieć i chcieć wyzwalać i wykorzystywać te siły dla Gorąco polecam tę formę uzdrawiania własnej świadomości, gdyż Wszechświat jest pełen obfitości, możemy czerpać z tego bogactwa, bo każdy zasługuje na miłość, szczęście i wszystko, co najlepsze. Trzeba jednak po to sięgnąć! Jak to czynić? - o tym na łamach książki. Życzę z całego serca powodzenia! Uzdrawianie świadomości Pracę nad sobą proponuję zacząć już od dzisiaj. Na początek zapoznajmy się z programem Akademii Emocji działającej w Wielkiej Brytanii. Nosi on tytuł Właśnie dzisiaj, a więc: Właśnie dzisiaj — postaram się żyć tylko przez ten jeden dzień, nie starając się uporać naraz ze wszystkimi problemami swego życia. Zaraz, w tej chwili, mogę zrobić choć jedną rzecz, coś, z czym nie chcę pozostać na zawsze. Właśnie dzisiaj - będę szczęśliwy. Szczęście przychodzi od wewnątrz, nie jest sprawą zewnętrznych, przypadkowych okoliczności. Dlatego ja będę szczęśliwy. Właśnie dzisiaj - postaram się dostosować do tego co jest, a nie naginać wszystko i wszystkich do moich pragnień. Będę starał się zaakceptować moją rodzinę, moich przyjaciół, moją pracę i interesy oraz okoliczności życiowe takimi, jakimi będą. Właśnie dzisiaj - zadbam o zdrowie swego ciała, będę ćwiczył sprawność swego umysłu, przeczytam coś, co posłuży mojemu rozwojowi duchowemu. Właśnie dzisiaj - zrobię coś dobrego bezinteresownie, nie bacząc, czy ktoś dowie się o tym , nie licząc na nic w zamian. 20 Zrobię przynajmniej jedną rzecz, na którą trudno mi się było zdobyć wcześniej, a*także choćby drobną przysługę, jakiś gest miłości w stronę swego sąsiada. Właśnie dzisiaj - postaram się być miłym i życzliwym dła kogoś, kogo spotkam na swojej drodze. Będę starał się wyglądać możliwie najlepiej, ubrać się gustownie, mówić spokojnie, działać odważnie, nie krytykować i nie znajdować win ani błędów u nikogo, a także nie starać się naprawiać nikogo poza sobą samym. Właśnie dzisiaj - mam program dla siebie. Może nie wypełnię go całkiem dokładnie, lecz mam go i będę go miał nadal. Będę wystrzegał się dwóch wrogów - pośpiechu i niezdecydowania. Właśnie dzisiaj - przestanę mówić: „Gdy będę miał czas". „Nigdy nie znajdę czasu na nic". Jeśli chcę mieć czas, muszę go sobie wziąć. Właśnie dzisiaj - mam czas na medytację i czas, aby pomyśleć o ludziach, którzy mnie otaczają. Będę mógł poświęcić czas na relaks i myśli o poszukiwaniu Prawdy. Właśnie dzisiaj - pozbędę się strachu. Szczególnie nie będę się bał być szczęśliwym, cieszyć się tym, co jest dobre, ładne i miłe w życiu. Właśnie dzisiaj - zaakceptuję siebie i będę żyć najlepiej, jak tylko potrafię. Właśnie dzisiaj - wybieram wiarę w to, że mogę tak przeżyć ten jeden dzień. 21 Ten wybór jest moim wyborem. To ja sam wybieram. *gf Program Akademii Emocji, popularyzowany też w swoim czasie przez Akademię Życia Lucyny Winnickiej, ma na celu ttzmysłowienie, iż tylko pełna integracja umysłu, ciała i duszy daje pełnię zdrowia, dobrego samopoczucia. Dzięki takiej integracji następuje prawidłowy przepływ energii przez nasz organizm. Zakłócenie tego przepływu, zablokowanie, powoduje chorobę, depresję. Medycyna holistyczna, traktująca człowieka jako całość psychofizyczną, uważa, że prawie wszystkie choroby mają swój początek w sferze psychiki, różnych emocji, niewłaściwym, a jakże często negatywnym myśleniu o sobie oraz innych. Najwyższy czas to zmienić ! Najwyższy czas wziąć odpowiedzialność za siebie ! Co to znaczy wziąć odpowiedzialność za siebie? To znaczy uświadomić sobie, że zdrowie Człowieka ma tak wielką wartość, iż każdy musi się czuć odpowiedzialny za nie, bez oglądania się na lekarzy, uzdrowicieli i medykamenty. Wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie, to zmierzyć się ze sobą, a nie oszukiwać wkładaniem kolejnych masek na twarz i udawaniem pozornej szczęśliwości. Już Darwin głosił, że czas ludzkiego życia zaprogramowany jest na ok. 200 lat - i żylibyśmy tak długo, gdybyśmy „sami się nie zabijali", a umieli żyć w zgodzie z prawami natury i ciała. Nasz organizm jest i tak dla nas niezwykle wyrozumiały i cierpliwie znosi wszelkie sprzeniewierzenia się odwiecznym prawom natury. Natura wyposażyła nas w mechanizm samouzdrawiania, ale najpierw trzeba wiedzieć jak z tego korzystać. 22 Można i trzeba korzystać z dobroczynnej mocy naszych sił psychicznych* auchowych. Aby to jednak uczynić, należy chcieć choć na chwilę zatrzymać się w odwiecznej pogoni za dobrami doczesnymi i chwilę pomedytować nad sobą. „Nie będzie zdrowego społeczeństwa, dopóki nie przesta*. niemy szukać szczęścia w posiadaniu i doraźnych przyjemnościach ... Ci, których rozczarowała cywilizacja techniczna, którzy pragną odnaleźć cel i pełnię życia już uczynili krok na drodze ku zdrowiu. Szukają prawdy, sprawiedliwości, miłości. Nieważne, gdzie to odnajdą, w religii czy filozofii, w sztuce, czy muzyce, w nowym stylu życia, który przybliży ich Naturze i jej prawom, w wiedzy czy po prostu w satysfakcji płynącej z wykonywania codziennych obowiązków. Naprawdę, nie ma znaczenia, od czego zaczniemy. Najważniejsze jest to, aby skoncentrować się na zaspokojeniu potrzeb i pragnień całej swej istoty, nie tylko potrzeb ciała. Gdy to osiągniemy, reszta dokona się sama" - stwierdza Jack Worsley w Rozmowach o akupunkturze. Stare, ludowe przysłowie mówi, że człowiek jest stworzony do szczęścia jak ptak do lotu. Aby jednak móc się do tego lotu poderwać, trzeba być zdrowym. Zdrowym - nie w znaczeniu, że jest to brak choroby lub kalectwa - ale że posiadamy pełną zdolność do twórczego, owocnego i radosnego życia z maksymalnym wykorzystaniem potencjału wszystkich swoich możliwości psychofizycznych. Kto zatem z Czytelników może powiedzieć z ręką na sercu, że znajduje się w takim stanie? Dla upewnienia się proponuję przeprowadzenie testu opracowanego przez filozofa i dietetyka Nyioti Sukarswa (1893-1966). Celem tego testu jest kompleksowa ocena własnego zdrowia. 23 Jeżeli więc: 1. Nie występuje uczucie ciągłego zmęczeMa, częste katary oraz stwierdzenie ustne lub myślowe „trudne, niemożliwe, nie mogę" i nie pojawia się leniwa niechęć pokonywania m trudności, ocena wynosi = 5 punktów. ^L Mamy dobry apetyt, co bywa oznaką zdrowia, o ile spożywa się umiarkowane ilości rzeczywiście zdrowych pokarmów i to z uczuciem przyjemności = 5 punktów. 3. Nasz sen jest głęboki i bez majaczeń sennych i ponownego przeżywania zdarzeń dziennych = 5 punktów. 4. Dopisuje nam dobra pamięć - najważniejszy czynnik życia wewnętrznego = 10 punktów. 5. Mamy dobry humor, miły sposób bycia, pogodę ducha, a krytyka nas nie razi i bezinteresownie czynimy dobro = 10 punktów. 6. Posiadamy szybkość oceny sytuacji, prawidłowej reakcji i precyzję działania oraz nawyk zaprowadzania porządku u siebie i wokół siebie = 10 punktów. 7. Nasze życie jest sprawiedliwe i uczciwe. Nie kłamiemy, nawet w obronie własnej, cechuje nas ścisłość i dokładność, zło przetwarzamy w dobro i nigdy nie ulegamy zwątpieniu w swym działaniu = 15 punktów. Jeżeli uzyskamy powyżej 40 punktów, możemy się cieszyć, gdyż znaczy to, że jest dość dobrze. Suma 60 punktów i więcej świadczy o bardzo dobrym stanie naszego ducha i ciała. Zwracam uwagę, że autor testu bardzo duże znaczenie przywiązuje nie tylko do zdrowia fizycznego, ale także stanów emocjonalnych i psychicznych. Pomiędzy ciałem, umysłem a duchem istnieje ścisła zależność, a jej idealnym przejawem jest wewnętrzne poczucie harmonii i równowagi, co daje pełnię zdrowia. 24 Zdaniem wybitnego lekarza i humanisty profesora Juliana Aleksandrowicza - nie jest zdrowy człowiek, który: - sam cierpiąc, świadomie wyzwala cierpienie u innych, - sam syty, obojętnie patrzy, jak inni przymierają głodem, - karci innych za kłamstwa i czyny, które sam popełnia, - za akty doznanej życzliwości nie potrafi być wdzięczny, czuje się upokorzony i zamiast wdzięczności odpłaca niechęcią, - nienawidzi innego człowieka z przyczyn irracjonalnych, jak uprzedzenia rasowe, religijne i nie potrafi się z tej nienawiści wyzwolić, - nie potrafi obiektywnie ocenić siebie i ma albo zbyt wygórowane mniemanie o sobie , albo nie docenia swojej wartości, - czuje się upokorzony niedoborami fizycznymi lub psychicznymi i nie ma wewnętrznego imperatywu ich wyrównania, - nie potrafi odnajdywać radosnych i pięknych stron życia swojego i innych, a jedynie smutek i bezsens istnienia, - boi się zarówno wroga rzeczywistego, jak i urojonego, i nie potrafi się od tego lęku uwolnić, - świadom, jak szkodliwe dla zdrowia jest zakłócanie równowagi środowiska naturalnego czyli biosfery, nie przeciwdziała mu w miarę swoich możliwości, - ma brak wyobraźni i nie potrafi nakreślić wizji lepszego jutra, gdyż jego świadomość skażona jest zgubnym mitem o preferencji wartości materialnych nad etycznymi. Stanowisko profesora Aleksandrowicza potwierdza to, co odkryto już przed wieloma wiekami. Ojciec nowożytnej medycyny Hipokrates z Kos (460-377 p.n.e.) w dziele Corpus Hippocraticum głosił, że zdrowie wymaga stanu równowagi między wpływami środowiska, sposobem życia oraz różnymi elementami ludzkiej natury. 25 « Wypływa z tego wniosek, że choroby nie należy traktować jako nieszczęścia bezprawnie wdzierającego się w ludzkie życie, lecz jako wynik różnych przyczyn prowadzących do dys-harmonii i utraty równowagi. Trudno początkowo to zrozumieć i uwierzyć. ^pToteż właśnie dzisiaj, tu i teraz proponuję rozpocząć uzdrawianie własnej świadomości! Nie można tego dokonać, dopóki nie zrozumie się, że początek wszelkiej choroby, niepowodzenia i nieszczęścia ma swoje źródło w negatywnym myśleniu człowieka o sobie i otoczeniu. l Sztuka i rola pozytywnego myślenia Głębokie myśli wywołują w nas silne uczucia, czyli określone stany emocjonalne i psychiczne, które na drodze impulsów nerwowych wpływają na pracę poszczególnych układów i narządów organizmu. Myśl może więc w bezpośredni sposób ingerować w procesy zachodzące wewnątrz komórek ustroju. Dokładne funkcjonowanie myśli nie zostało jeszcze zbadane. Mówi się, że są to fale elektromagnetyczne o nieznanym zasięgu. Naukowcy twierdzą, że każdy z nas ma około 50 tysięcy myśli dziennie. Ile w tym gąszczu myślowym jest zwątpienia, złości, nienawiści, pesymizmu i pogardy? Niech każdy sam sobie odpowie, robiąc rachunek sumienia. Złe, negatywne myśli to pociski samobójcze, które nas bardziej osłabiają niż choroba i praca. Pamiętajmy, że: Myśl jest twórcza! Myśl jest niezniszczalna - prędzej czy później wróci do nas nawet wtedy, gdy już o niej zapomnieliśmy! Myśl produkuje rezultaty - będziemy je zawdzięczać wyłącznie sobie, choć do tej pory, nie zdając sobie sprawy z po-tęgi myślenia, byliśmy skłonni zdarzenia życiowe rozpatrywać 27 w kategoriach przypadku, zbiegu okoliczności lub pecha. Myśl jest potęgą, ale człowiek jest jej panem ! Ano właśnie, jak zapanować nad tym nieokiełznanym strumieniem myśli, które bez przerwy kłębią się w nas? Przede wszystkim należy zrozumieć, że sami jesteśmy za nie odpowiedzialni. Możemy nimi aktywnie kierować przez ich stałą kontrolę. Nie jest to takie trudne, wymaga jedynie cierpliwości i niedopuszczania do siebie negatywnych myśli osłabiających i zużywających energię. Jeżeli pojawiają się takie, to trzeba je natychmiast zmienić na pozytywne. Np. często, wstając rano, mówimy: „Czuję się fatalnie, jestem do niczego", no i w rezulacie mamy dzień pełen szarości, dolegliwości i przykrości. A można inaczej! „Czuję się świetnie, (a to, że trochę łamie w kościach, to po - przejdzie), mam przed sobą wspaniały dzień!" Spróbujmy to sobie także zwizuałizo-wać, aby wzmocnić pozytywne myślenie, poprzez wyobrażenie oczekiwanych przyjemności i spełnionych potrzeb. Gwarantuję, że jeżeli z takim nastawieniem i przekonaniem wkroczymy w nowy dzień, to możemy spodziewać się wszystkiego, co najlepsze. Nie wolno jednak nigdy wątpić, bo myśli wątpiące błyskawicznie bombardują te pozytywne i często biorą górę nad nimi. W celu przekształcenia własnej świadomości i uwolnienia się od wzorców negatywnego myślenia można stosować afirmacje, które są pozytywnymi myślami, wybranymi przez nas i narzuconymi podświadomości w celu osiągnięcia pożądanego rezultatu. Przez ich powtarzanie, np. „Jestem teraz i zawsze bezpieczna", w miejsce starej matrycy powstaje w umyśle wzór, któremu podporządkowuje się podświadomość. Nasza podświadomość to bierny i niezwykle skrupulatny 28 „magazyn pamięci". Jeżeli przez dłuższy czas „wciskamy" jej schematy myślowe typu: „Jestem pechowcem. Nikt mnie nie kocha", to jakie mamy podstawy, by oczekiwać od życia szczęścia, zdrowia? Jeżeli chcemy życia pełnego radości i szczęścia, to i nasze myśli muszą być takie! Cokolwiek będziemy wysyłać umysłem czy słowami, powróci do nas w podobnej formie. Konstruowanie afirmacji jest swego rodzaju sztuką. Słowa, które użyjemy, muszą być przemyślane i nie mogą być „pu-,ste". Do afirmacji musi być także dołączony obraz, czyli kreacja tego, czego oczekujemy i co chcemy otrzymać. Musimy po prostu to widzieć niemal ze szczegółami, bowiem gdy zastosujemy afirmację bezmyślną czyli „pustą", to rezultat może być nieoczekiwany. Podam przykład. Jedna z moich znajomych marzyła o komfortowym życiu i gdy poznała tajemnicę afirmacji - postanowiła popracować nad następującą myślą: „Ja, Kasia, zasługuję na komfort". Powtarzała tę myśl przez kilkanaście dni, pisała ją wielokrotnie, bo to też jest wskazane przy utrwalaniu afirmacji, lecz w myślach ani razu nie widziała obrazu tego „komfortu". Po trzech tygodniach otrzymała w prezencie mięciutkie bambosze z napisem... „Komfort"! „Aby otrzymać odpowiednie wyniki stosowanej afirmacji, należy zastąpić nieprawidłowe myśli, idee, wzorce (kody), które są podstawą twoich problemów, pozytywnymi wzorcami. Zdaj sobie sprawę z tego, iż to ty kreujesz swoją rzeczywistość. To, co cię spotyka w życiu, jest odzwierciedleniem wzorców zakodowanych w podświadomości. Z tego wynika możliwość zmiany siebie i otoczenia przez zmianę kodu. Doty-czy to całokształtu spraw związanych z naszą codziennością, a więc zdrowia, wypadków, chorób, mieszkania, powodzenia itp. Najważniejsza jest jednak konstrukcja wzoru - kodu, który 29 wbudujesz w podświadomość. Słowa muszą być dobrane dokładnie, ponieważ realizacja wiąże się z bliskoznaczną treścią zakodowaną pod znaczeniem danego wyrazu. Na przykład: jeśli dobra praca kojarzy ci się z niskimi zarobkami, to afir-mując dobrą pracę automatycznie ograniczasz sobie wyższe wynagrodzenie. Należy więc zmienić kod: „dobra praca przyniesie mi duże pieniądze" - tak piszą o skuteczności afirmacji J. Rudkiewicz i W. Drewniak w materiałach z Sympozjum Radiestezyjnego w Bydgoszczy w 1989 roku. Technika budowania afirmacji Uprzedzam, że proces przekształcania własnej świadomości w celu pozytywnego myślenia nie jest zabiegiem przynoszącym rezultaty natychmiast, trudno bowiem na początek wejść w stały rytm pozytywnego myślenia. Tyle myśli kotłuje nam się w głowie w ciągu dnia, że trudno ciągle je „pilnować" i panować nad nimi. Nie należy jednak się tym zrażać i konsekwentnie, małymi kroczkami, próbować swych sił w porzuceniu negatywnego myślenia o sobie, swoich bliskich i otoczeniu. Pamiętajmy przy tym zawsze, że: myśl jest twórcza, każda myśl produkuje rezultaty. Pracę z afirmacjami najlepiej rozpocząć od wypisania na kartce kilku negatywnych myśli o sobie samym, często nam towarzyszących, które chcielibyśmy zmienić w pierwszej kolejności, np.: Nigdy mi się nic nie udaje. Zawsze z czymś muszę nawalić. Jestem leniem i do niczego w życiu nie dojdę. Jestem nerwusem. Trzęsę się ze strachu w towarzystwie innych ludzi. Następnym krokiem będzie zbudowanie takich afirmac ji, które będą odwróceniem negatywnych myśli o sobie, h-c./ nie na zasadzie negacji, tylko wyobrażenia sobie pozytyw- >, nego myślokształtu. Nie należy więc budować afirmacji o treści: ja się nie boję, lecz: ja (wstawiamy swoje imię w ulubionej formie) jestem teraz i zawsze bezpieczna wśród ludzi. 31 TT r Afirmację najlepiej stosować w czasie teraźniejszym. Znaczna część negatywnego myślenia o sobie wynika z braku akceptacji samego siebie i wielu pretensji do siebie. Samoakceptacja jest ściśle związana z wysoką samooceną. Trzeba umieć przede wszystkim zaakceptować samego siebie. Proponuję dla przykładu kilka afirmacji prowadzących do samoakceptacji: 1. Ja.......lubię siebie takim, jakim jestem teraz i zawsze. 2. Ja.......akceptuję moje życie i moje dzałania takimi, jakie są teraz i zawsze. 3. Ja.......zasługuję na miłość i szacunek takim, jakim jestem teraz i zawsze. 4. Ja.......jestem osobą, którą można kochać. 5. Ja.......jestem teraz i zawsze życzliwy dla siebie. 6. Ja....... daję innym miłość, ponieważ daję ją sobie. 7. Ja....... podejmuję słuszne decyzje we właściwym miejscu i czasie. 8. Ja ....... wybaczam sobie wszystkie krzywdy i cierpienia, jakie kiedykolwiek sobie zadałem. 9. Ja.......akceptuję swoją kobiecość (męskość) i cieszę się nią teraz i zawsze. 10. Bezpiecznie jest dla mnie .......pozwolić sobie na miłość. 11. Ja.......ufam swojej intucji teraz i zawsze. Spośród podanych afirmacji proponuję wybrać jedną, najbardziej znaczącą dla siebie. Na kartce papieru piszemy tę afirmację. Obok, po prawej stronie, notujemy myśli i emocje, które są odzewem naszego wnętrza na napisaną afirmację. Może to np. wyglądać tak, że przy afirmacji: „ja ... lubię i akceptuję siebie taką, jaką jestem" pojawi się myśl: bzdura, nie ma mnie za co lubić, drażni mnie moje zachowanie i ciągłe 32 i'1 głupie problemy - ludzie mnie nie lubią i na pewno mają l u temu powody, to głupota to pisanie i wkurza mnie! Im bardziej trafna jest afirmacja, tym więcej będzie negatywnych stwierdzeń odrzucających ją. Ten stan rzeczy jest l jt i i widłowy! Znaczy to, że rozpoczął się proces oczyszczania .i /ej podświadomości z negatywnych wzorców myślenia i jH,c/ywania. Praca nad jedną afirmacja może trwać nawet kilka tygodni. Piszemy ją wielokrotnie na kartce, możemy na-jł.rać na taśmę magnetofonową, powtarzać w myślach, aż do < liwili, gdy zaczną pojawiać się w nas pierwsze spontaniczne n-akcje i emocje akceptujące afirmację. W tym czasie mogą pojawiać się momenty zniechęcenia, /wątpienia, zmęczenia i wewnętrznego buntu. Są to normalne i ca keje podświadomości bardzo przyzwyczajonej do swego .Miidetnika" negatywnych wzorców i utrudniającej nam rozlanie się z nim. Warto wtedy odpocząć, głęboko oddychać, skorzystać z pomocy drugiej osoby, która będzie biernym słuchaczem naszej ilirmacji lub też będzie ją nam na głos powtarzała. Niezmiernie ważne jest też dołączenie do afirmacji odpowiedniego obrazu, inaczej mówiąc myślokształtu, który jest kroacją tego, czego pragniemy. Afirmację puste, tzw. bezmyślne, mogą przynieść nam zupełnie nieoczekiwane rezul-Uily. Jedna z moich koleżanek marzyła o życiu w komforcie. W /wiązku z tym zbudowała sobie następującą afirmację: Ja, K i vsia, zasługuję na komfort. Do afirmacji tej jednak nie do-I.K /yła żadnego konkretnego obrazu komfortu ani warunków, u i.ikich ma zaistnieć. Po kilku tygodniach pracy nad afir-iii.K ją urodziwa panna Krysia poznała na weselu sędziwego, owdowiałego multimilionera, który po kilku dniach znajomości zaproponował Krysi małżeństwo. Panu nie przeszkadzała 33 T blisko pięćdziesięcioletnia różnica wieku, ale dla mojej znajomej był to szok, a że do materialistek nie należy, znajomość szybko zakończyła. Otrzymała więc od losu szansę na życie w komforcie, ale przecież nie o to jej chodziło! Powtarzam raz jeszcze: najpierw musimy w myślach „zobaczyć" z wieloma szczegółami to, co chcemy otrzymać . Wyobraźnia twórcza to podstawowy czynnik w świadomym budowaniu życia. Nie może spełnić się los, którego przed sobą nie widzimy! Siły życia zwane psychicznymi Człowiek jest istotą potężną! Ukryte są w nim nieograni-i /one siły psychiczne zwane siłami życia lub duchowymi. Pro-Uem w tym, że - zdaniem naukowców - wykorzystujemy je , n ledwie w granicach 5%! Stanowi to czubek góry lodowej, Której reszta tonie w mrokach nieznanego. Co gorsze, człowiek nie jest nawet świadomy potęgi tej siły i faktu, że jest akumulatorem olbrzymich, nieprzebranych zasobów energii. < Idybyśmy potrafili wykorzystać chociaż kilka procent wię-i ej własnych sił psychicznych, to żadna choroba nie miałaby do nas dostępu. Istnienie tych sił naukowcy wiążą z wciąż niezbadanymi (ibszarami ludzkiego mózgu i nieproporcjonalnym wykorzy-Htaniem jego obu półkul. Wybitny lekarz francuski, neurolog, dr Fryderyk Tilney tak prognozuje: „Przez opanowanie świadomości będziemy rozwijać cen-l.ra mózgowe, które udostępnią nam takie siły, jakich dzisiaj nawet nie domyślamy się". Z kolei naukowcy rosyjscy A. Dubów i W. Puszkin w książce / 'arapsy ekologia i współczesne przyrodoznawstwo nawołują: „Potężna wiedza o człowieku i jego możliwościach powinna 35 rrr stać się własnością ludzkości. Wiadomo, że właśnie nasze czasy - czasy eksplozji informacji stawiają szczególnie wysokie wymagania przed psychiką człowieka. W związku ze zmienionymi warunkami pracy i nasilającym się tempem życia człowiek nie może się ograniczyć do swych zwykłych możliwości. Problemem o nadzwyczajnej doniosłości stało się wykorzystanie rezerwowych możliwości psychicznych człowieka." Idea rozszerzenia potencjału ludzkiego mózgu nie jest nowa i nie zawdzięczamy jej współczesności. Dwa tysiące lat temu Jezus powiedział swym uczniom: Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. O potędze sił drzemiących w człowieku wiedzieli dobrze wielcy tego świata. „Siła człowieka wewnętrzna jest niezmienna, jakiej rozum ani przewidzieć nie może" - przekonywał swoich przyjaciół w Kole wieszcz Adam Mickiewicz. „Dla każdego człowieka najważniejszym przedmiotem poznania jest on sam i jego siła duchowa" - pouczał Lew Tołstoj. Współcześnie, profesor filozofii Maria Szyszkowska napisała: „Sił żywotnych jest w nas z reguły więcej niż sądzimy. Trzeba tylko nimi odpowiednio sterować". Zanim jednak zacznie się nimi sterować, trzeba je w sobie wyzwolić. Z pytaniem: - Jak wyzwolić w sobie siły psychiczne? - zwróciłam się do autora słynnej książki Siły życia Martina Graya. Książka ta była opublikowana w kilku językach świata, a jej autora los kilkakrotnie tak srodze, 36 • l<świadczył, że ma wielkie moralne prawo wypowiadać się ni» ten temat. Oto co usłyszałam w odpowiedzi: „Siły życia to olbrzymi kapitał energii zawartej w każdym i mis, lecz my nie umiemy tej energii wyzwalać i korzystać z l<«) dobroczynnej mocy. Mało kto z nas zna swoje możliwości. 1'ych możliwości, o których mówię, nie mierzy się liczbą lat wpędzonych w szkole czy na uniwersytecie. Nie zależą one od /.itkresu wiedzy. Natura nas nimi obdarzyła, a my powinniśmy je ujarzmić i wykorzystać do realizacji własnych celów i własnego dobra. Jednym z podstawowych warunków wyzwalania sił psy-i liicznych jest zaufanie sobie samemu i bycie sobą. Nie wolno mówić: nie mogę, nie potrafię, to mnie nie dotyczy. Tr/,eba też mieć jasno postawiony cel i bardzo konsekwentnie do niego dążyć. Wielu z nas marnuje swoją < ncrgię na rozpoczynanie od początku wciąż nowych i /<-czy, których nie doprowadza do końca. Inni z ko-l«-i topią się w morzu złości, nienawiści, zazdrości. Te in-^atywne emocje bardzo osłabiają człowieka. Należy n li natychmiast zaniechać! A swoją energię ukierunkować na wszystko, co pozytywne i potwierdzać to w czynnym działaniu. Na spotkaniach ze mną powtarzam: DZIAŁAJ! Coś jest iik> tak? Nie załamuj się! Poszukaj wsparcia i zacznij zmieniać to, co nie jest w porządku. Niekoniecznie trzeba zmieniać wszystko. Nie można tego dokonać za jednym razem. Trzeba jednak pragnąć tej zmiany, a w tym celu wykonać pierwszy krok. W ten sposób wyzwala się energię psychiczną i dąży tło sukcesu. Bierność zabija! Tylko ten kto zna swoje pragnienia, może im zadośćuczynić." - Tyle Martin Gray. Ze swej strony pragnę dodać, że 37 warunkiem korzystania z zasobów własnej energii psychicz-1 nej jest zerwanie z negatywnym myśleniem. Pisałam już wj poprzednim rozdziale, że myśl jest potężną formą energii budującą nasz los i zawsze trzeba mieć tego świadomość. Co jednak robić, gdy już nieszczęście czy choroba człowiel dosięgły? Przede wszystkim - za żadną cenę - nie wolno poddać się zwątpieniu, które szalenie osłabia. Jeden z moich za-l granicznych przyjaciół psychoterapeutów tak zwykł mawiać^ na zajęciach: „Nie zgadzaj się na to, że jesteś chory! Nigdy nie mów ludziom, że jesteś chory! Nigdy do tego nie przyznawaj się przed samym sobą! Choroba jest jedną z wielu rzeczy, którym od początku należy przeciwstawiać się!" Wszystko, cokolwiek dzieje się w naszym życiu, jest rezultr tem mentalnych schematów myślowych, które kreują rzecz -wistość i są przyczyną naszych chorób. Oto co na ten temat pisze Luiza L. Hay w broszurze Ulecz swoje ciało: „Jestem przekonana, że każda choroba może cofnąć się poprzez zmianę sposobu myślenia. Stwierdzono u mnie kiedyś raka pochwy. Kiedy miałam pięć lat, zgwałcono mnie, byłam dzieckiem często bitym, nie było więc nic dziwnego w tym, że rak pojawił się w pochwie. Było to związane z zakorzenionym w mojej podświadomości głębokim urazem i zranieniem. Uświadomiałam sobie, że jeśli nie zmienię schematu myślenia, lekarze będą mnie kroili, aż nie będzie co kroić. Każdy rak czy jakakolwiek inna choroba powraca, dzieje się to, bo chory nie poczynił żadnych zmian w sposobie myślenia. 38 Wiedziałam, że gdybym mogła oczyścić swój schemat myólowy, który stworzył warunki do powstania raka, nie po-11 lubowałabym lekarza. A więc targowałam się o czas. Le-Itttr/ niechętnie dał mi trzy miesiące, ostrzegając jednocześnie, w /włoka ta zagraża życiu. Bezzwłocznie przystąpiłam do „oczyszczania" z urazu moich schematów myślowych. Jak do-l.it'!c całego organizmu. Po sześciu miesiącach byłam zupełnie !, zmysłami węchu i smaku, abyśmy mogli zaspokoić natu->• potrzeby organizmu sygnalizowane przez instynkt. Pro-"i współczesnego człowieka polega na tym, że zatracił dany • , naturę instynkt i nie potrafi z niego korzystać, tak jak to 11 małe dzieci czy zwierzęta. Gdybyśmy go umieli słuchać • iować się nim, na pewno bylibyśmy zdrowsi i szczęśliwsi. Iowiek pierwotny jadł i pił wtedy, gdy był głodny i spra-••iiy. My bardzo często mylimy uczucie apetytu z prawym głodem. Bardzo często nasz żołądek zapychamy bez-liiie czym się da, nie zdając sobie sprawy, że przeładowany wód pokarmowy z trudem przyswaja nowe treści. Nato- • l organizm oczyszczony z nadmiaru i głodny bez trudu loiiuje swoją pracę. Odczuwanie prawdziwego głodu od u do czasu, jest wręcz błogosławieństwem dla organizmu, mobilizuje siły obronne. Niestety, większość z nas zatra- 'ł i 51 Osobnej uwagi wymaga problem właściwego przeżuwani pokarmu. Pamiętajmy o tym, że pierwsze trawienie odbyw się już w jamie ustnej. Jeżeli nie pogryziemy starannie i n: przeżujemy pokarmu na pierwszym etapie, to naszemu żołą< kowi przyjdzie wykonać kilkakrotnie większą pracę, niż gdyb; śmy starannie przeżuli. Szybkie połykanie posiłków jest prz czyną różnych chorób układu pokarmowego. Twierdzenie, brakuje nam czasu na godne spożywanie, jest tylko bezmyś nym usprawiedliwianiem siebie. Potrafimy wiele godzin sp dzić przed telewizorem, aby potem „na łapu capu" połkm kolację. A teraz kilka słów na temat picia. Należy pić tak, jakbj się jadło. „Gryź swoje picie" - powiedziano już dawno temu Każdy łyk należy chwilę przetrzymać w ustach, posmakować przeżuć i ... dopiero potem połknąć. Powtarzam raz jeszczfe pośpiech przy jedzeniu i piciu jest naszym głównym wróg* *i\ Amerykański uczony Horace Fletcher dzięki mądrermi d żywianiu wyleczył się z ciężkiej choroby wrzodowej żołąd i od jego nazwiska powstał termin „fleczerować", czyli prz łykać bardzo powoli. Powinniśmy o fleczerowaniu pamięt w każdej sytuacji życiowej, a już wręcz niedopuszczalne j wypijanie jednym haustem butelki oranżady czy piwa. Przynajmniej część z tych zasad, (a mają one w sobie tylko elementy anopsologii, ale i makrobiotyki, wegetariani zmu) powinna towarzyszyć nam na co dzień. Wiem z do świadczenia, że najtrudniej przełamać nawyki żywieniowe „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci" - nie bez kozery mówi ludowe porzekadło. Uczona amerykańska M. Reed badała przyzwyczajenia różnych ludów, ot najpierwotniejszych do najbardziej cywilizowanych, aby pi latach pracy dojść do wniosku, że dużo łatwiej prymityw nego człowieka nauczyć dobrego wychowania i tzw. kultu 52 \vvilizowanego świata, niż odzwyczaić od nawyków żywicowych. Stopniowo jednak, mając już odpowiednią świado-i" <, możemy próbować zmieniać swoje przyzwyczajenia ży-M i nowe. Wyjdzie to nam tylko na zdrowie! Bardzo może nam .•móc w zmianie nawyków i wykorzystaniu instynktu odpo-•• .Inia afirmacja. Oto przykład afirmacji, która była kiedyś u Uirdzo pomocna: la (wymawiamy imię) będę jadł(a) wyłącznie takie pro-ii l i y i w takich ilościach, które są niezbędne do prawidłowego l <-jonowania mego organizmu". Mirmację powtarzamy w myślach tak długo (możemy też i holne pisać), aż wejdzie nam ona „w krew". I kiedy zatrzy-miny się np. przy straganie z warzywami, instynkt bezbłęd-ic podpowie nam, co mamy kupić, aby nam służyło. ___! Lecznicza głodówka — — odmładza i przedłuża życie! Świadoma głodówka to praktykowana od wieków i niezwyj kle ceniona metoda leczenia. Jest ona potrzebna każdemu nas bez względu na wiek i poziom hemoglobiny. Leczenie głc dem ma głównie na celu oczyszczenie organizmu z wszelkie! złogów i nieczystości, nagromadzonych przez lata niewłaścia wego odżywiania się. Ze statystyk wynika, że Europejczyl zjada ilościowo od trzech do pięciu razy więcej, niż potrzebuj! organizm. Nasz żołądek został wręcz określony przez jednegl z naukowców „ściekiem kanalizacyjnym". Jemy źle i jemy zj dużo! Mamy złe nawyki żywieniowe. W naszym społeczei stwie wciąż funkcjonuje przekonanie, że „dużo i tłusto - t| zdrowo", a jest dokładnie odwrotnie. Niewłaściwe odżywię nie i przejadanie się jest przyczyną wielu chorób, a przeć wszystkim przedwczesnego starzenia się. Swoją drogą to ZE stanawiające, że ludzie panicznie boją się głodu, a rzadl kto boi się przejedzenia. Praktycznie nie dajemy chwili o< poczynku układowi trawiennemu, gdyż oprócz zasadniczyc posiłków ciągle coś podjadamy. Nasi przodkowie byli dużo mądrzejsi od nas i często za. cali wstrzemięźliwość w jedzeniu i piciu, a także praktyków : 54 l omatycznie głodówki zwane postami. Platon i Sokrates ' „odzyskania sprawności umysłowej i fizycznej" mieli zwy- • 11 odbywania dziesięciodniowych postów. Pitagoras nato-i"i i^l pościł 40 dni przed przystąpieniem do egzaminów na uniwersytecie i później wymagał tego od swoich uczniów. l olei Hipokrates bardzo często zalecał swoim pacjentom • i" i-K-j głodować jeden dzień". W Europie kuracją głodówkową zainteresowano się bliżej na '•tomie XVI i XVII wieku. Wówczas dr R. Hoffmann wydał i/,kę pt. Opis znakomitych wyników osiągniętych we wszyst-1 chorobach dzięki głodowaniu, a jego kolega po fachu dr A. ozbycie się choroby, oczyszczenie krwi, choć to wszystko 59 l przez post osiąga się. Daleko ważniejszym celem jest zdobycie sobie, przez uniezależnienie ciała od wpływu odżywiania ł trawienia, takiej jasności ducha, która ułatwia rozstrzyganie teoretycznych i praktycznych zagadnień życiowych. Jasność myśli i łatwość decyzji moralnych są najcenniejszymi skutkami postu". Poddaję to pod rozwagę. Może warto zaufać tym słowom? Kiedy po raz pierwszy w poważnym tygodniku napisałam o leczeniu głodem - spotkałam się z jednej strony z dużym sceptycyzmem tzw. czynników oficjalnych i lekarzy, a z drugiej strony posypała się lawina listów od Czytelników, którzy mi zaufali, zdobyli się na wysiłek przeprowadzenia głodówki i dobrze na tym wyszli. Fragmenty niektórych listów cytuję niżej. Najpierw list od młodej dziewczyny, dotykającej niezwykle istotnego problemu, do którego chciałabym się ustosunkować. „Bardzo zainteresował mnie Pani artykuł o leczeniu głodem. Mam 20 lat i mając 15 lat zaczęłam się odchudzać. Robiłam to głównie przez niedojadanie. Głodowałam wbrew woli mojej mamy, która twierdziła, że to niezdrowe. Dzięki Pani artykułowi przekonałam się co do tej metody. Ale zaniepokoił mnie artykuł w gazecie „Dziewczyna" zatytułowany „Samobójstwo na raty". Czytam go i oczom nie wierzę. Oni po prostu nakazują obżerać się! Piszą, że jeżeli nie posłuchamy ich rady, to zachorujemy na anorexis nervosę - jadłowstręt psychiczny, i, co więcej, twierdzą, że leczenie tej choroby jest bardzo trudne i długotrwałe. Artykuł Pani bardzo mnie przekonał i chciałabym przekonać się jeszcze bardziej, że nie mają racji. Co robić, skoro objadając się będziemy chorzy i szybko zestarzejemy się, a głodując także będziemy poddawani obróbkom w klinikach i również będziemy chorzy?" Urszula B. 60 Cieszę się, że Urszula podjęła ten temat, bowiem wiele na-Hl.olatek, a t—a,kże dojrzałych kobiet odchudza się „na siłę", odżywiając g=się jedynie herbatą i bułkami. Taki tryb postępowania m o:.----',e rzeczywiście doprowadzić do różnych chorób i nie ma nic wspólnego z leczeniem głodem. Przede wszyst-11 ni trzeba r—^zróżnić dwa pojęcia: niedojadanie (lub inaczej niedożywieni-^«) i świadome leczenie głodem! Ukazała si—^ ostatnio ciekawa książeczka ukraińskiego leka-i/ji G.A. Woj^towicza Ulecz się sam - o leczniczym głodowaniu w pytaniach i odpowiedziach. Pozwolę sobie zacytować fragment wypow _Jedzi doktora Wojtowicza, który od lat zajmuje n K; leczeniem głodówkami. W byłym ZSRR zostały one z powodzeniem \\^=-ykorzystane do leczenia ostrych stadiów choroby popromienne^__i po wybuchu w Czarnobylu. Okazało się bo- wicin, że głcedowanie zapewniło obronę przed infekcją i we \\ ystkich 1<—uczonych przypadkach zapobiegło powikłaniom n n (>b naprc^»mieniowanych. Oddaję głc----)s doktorowi Wojtowiczowi: „Ołnrlnwa.i----iie w postaci wymuszonego niedożywienia, kiedy człowiek spcz^>żywa jakieś pożywienie w bardzo małej ilo-Icl, a w ni««których przypadkach jest to pożywienie ni-•klej jakości lub też małowartościowe pod względem zawartości niezam _3ennych aminokwasów, niewystarczających ilo-icl białka, -y^^itamin, prowadzi do choroby. Takie odżywianie nie może zaspokoić podstawowego zapotrzebowania e:ner-|H,yoznego, :«Bnie może również zapewnić pełnowartościowego 01 l/y wiania Ic^omórek. Narządy i układy nie otrzymują przy lv ni nawet rr-----iinii-rmm normy substancji odżywczych potrzebnych do ich f i ~i n kr jonowani a.. Jednocześnie nawet znikoma ilość pokarmu nie pozwala organizmowi na pełnowartościowy (en-tlugonny) tr>^=^b odżywiania, który następuje przy całkowitej 61 Pff głodówce. Przy tym szybko i nieracjonalnie wydatkowane są tłuszczowe rezerwy organizmu. Do tego wariantu można zaliczyć „głodówkowe" diety z jednostajnym ograniczonym odżywianiem. Niekiedy wskutek przyjmowania pewnych leków odchudzających uszkadzane są procesy syntezy wewnątrzkomórkowej. Powstaje przy tym deficyt i pogarsza się jakość biologicznie ważnych struktur organizmu człowieka. Ten wariant odchudzania się, jak też i głodowanie w postaci długotrwałego niedojadania może doprowadzić w końcu do zwyrodnienia narządów wewnętrznych. Takie postaci głodowania nie zapewniają właściwych skutków leczniczo-profilaktycznych, a wręcz przeciwnie, stwarzają warunki do rozwoju chorób. Takie „diety" wciąż, są szeroko stosowane i to nawet z zalecenia niektórych lekarzy. Ludzie stosujący je oraz większość lekarzy, bezpodstawnie utożsamiają podobne diety z metodą dozowanego, leczniczego głodowania, co wprowadza dezorientację wśród pacjentów. Eksperymenty te doprowadzają chorych do takiego wyniszczenia, że w końcu konieczna staje się odbudowa ich zdrowia". Proszę przeanalizować słowa doktora Wojtowicza. Dla wyjaśnienia dodam, że pełnowartościowe przestawienie się organizmu na wewnętrzny, czyli endogenny tryb odżywiania wymaga absolutnego wyłączenia jakiegokolwiek pokarmu w trakcie kuracji głodówkowej. Przytoczę kilka fragmentów listów Czytelników, którzy podjęli trud leczniczego głodowania w różnym zakresie. Niech ich przykład, silna wola i doświadczenie będą inspirujące dla innych. „Nawiązując do Pani artykułu o dobroczynnym działaniu głodówki, chciałabym z Panią podzielić się doś-• ' wiadczeniem, które mnie spotkało. Zastosowałam 4-dnio- 62 wą głodówkę wiosenną i dwie jednodniowe. Otóż po dwóch tygodniach od 4-dniowej głodówki dostałam mie-i.iczkę po półtorarocznej przerwie. Mam 56 lat i sądzi-l.un, że najwyższy czas na „odpoczynek" na tym polu. ()dwiedziłam ginekologa, który po zbadaniu nie stwier-d/ił niczego niepokojącego, ale uznał, że krwawienie w l.yin wieku nie jest normalne i jak powtórzy się, to powinnam się zgłosić do szpitala. Równo po 30 dniach do-hl.ałam znów okres i wcale się nie przejęłam stwierdzeniom lekarza, bo był to typowy- okres ze wszystkimi objawami. Jestem pewna, że został on spowodowany moją (głodówką. Tak więc nie tylko ubyło mi 2 kg, ale zregenerował się cały organizm". Krystyna L. z Warszawy „Argumenty w artykule „Leczenie głodem" bardzo trafiły mi do przekonania. Nastawiona psychicznie przeprowadziłam dwudniową głodówkę. Oczywiście, było na początku ciężko. Szczególnie pod koniec pierwszego dnia, ale wszystkie trudności pokonałam. W ciągu drugiego dnia już nie odczuwałam głodu. Moje samopoczucie1 później było świetne i czułam się lekka jak skowronek. Mam zamiar co jakiś czas głodować dla zdrowia. • Dla mnie ważne jest, że zdobyłam się na psychiczny wy-•iłok opanowania reakcji mego organizmu". Barbara B. z Wyszkowa „Pragnę Pani podziękować za cykl artykułów poświęconych leczeniu głodem. Mam 19 lat i od 6 lat miewałam bóle głowy połączone z bólami zębów i oczu, zawsze jednostronnie. Wielokrotnie byłam poddawana różnego rodzaju badaniom, prześwietleniom i leczeniu, ale bez powodzenia. Lekarze załamywali bezradnie ręce, a bóle nękały mnie codziennie uniemożliwiając normalne życie. Popadłam w depresję i zaczęłam się objadać sobie na y.łość. Wyczerpana bezskuteczną walką zmieniłam front i zaczęłam stosować post. Rezultat był bardzo szybki. 63 rpr Już po dwóch dniach bóle całkowicie ustąpiły. Z początku myślałam, że to przypadek, więc znowu zaczęłam przyjmować pokarm, no i bóle wróciły. Spytałam znajomych co o tym sądzą, ale byli wzburzeni i przekonani, że na pewno dostanę anemii. Ja jednak jestem osobą upartą i postanowiłam kontynuować głodówkę. Mam teraz za sobą pół roku walki z chorobą i jestem szczęśliwa, bowiem wszystkie bóle i dolegliwości, które zatruły mi życie - minęły! Cieszę się, że postawiłam na swoim". Ewa L. z Bydgoszczy •* „Podziwiam Pani upór w propagowaniu leczenia głodem i chciałbym własnym przykładem zaświadczyć o sile leczniczego postu. Przeprowadziłem na sobie w ściśle dopasowanych w założonej koncepcji wariantach trzyeta-powe kuracje głodówkowe, podczas których piłem tylko soki. Pierwsza głodówka trwała 54 dni, druga 72 i trzecia 90 dni. W wyniku tych postów uniknąłem groźby usunięcia objętej nowotworem gałki ocznej, został zatrzymany proces zwyrodnieniowy, co mam udokumentowane. Teraz przygotowuję się do głodówki 40-dniowej, ale już bez picia soków. Chcę, aby ta głodówka posłużyła memu doskonaleniu się i nauczyła mnie pokonywać własną słabość". Jerzy K. z Opola (Wszystkich niedowiarków informuję, że posiadam dokładny adres i telefon p.Jerzego.) Profesor Kinga Wiśniewska-Roszkowska jest jednym z niewielu lekarzy w kraju propagujących od lat leczniczy post. Panią Profesor poprosiłam o krótką rozmowę na ten temat. - Jest Pani lekarzem - pionierem w propagowaniu i stosowa-* niu metody leczenia głodem. Jakie były początki tych zainte\ resowań? 64 Nn poc/ątku lat sześćdziesiątych pracowałam w klinice w • ul/A i już interesowałam się tą metodą. Jedna z ciężko cho- i'h objadała się nadmiernie. Przyszła mi wtedy myśl, aby i proponować jej kilkudniową głodówkę. Wyprosiłam u szefa i li niki specjalne zezwolenie i zaaplikowałam pacjentce tylko i-icic wody i naturalnych, soków. Już po dwóch dniach ustąpiły "tilro bóle i kobieta z radości głodowała przez siedem dni, a mój szef był tak zaskoczony pozytywną reakcją pacjentki, że • l.il iui zgodę na przeprowadzenie głodówek u 100 pacjentów, l' M to się to wszystko w 1961 roku, a wyniki moich poczynań •i" iiłam w Polskim Tygodniku Lekarskim. Później udało mi f wyjechać do słynnej kliniki leczenia głodem doktora Ni- i '.lajtywa w Moskwie, gdzie miałam okazję przyjrzeć się nie-ykłym wręcz efektom tej niekonwencjonalnej metody, która IM i-cież była już znana i stosowana w starożytności z dużym i •••wodzeniem. Doświadczenia pani profesor zdobyte w moskiewskiej klinice ;••> woliły pani z jeszcze większą wiarą i przekonaniem propa--k jako metody leczenia. Modne dziś głodówki protestacyjne i1 uktowane są niemal jak dopust Boży i wszyscy się nad tymi l>uidnymi" głodującymi litują. A przecież tak naprawdę gło- 1'U'Ky przeprowadzają na sobie doskonałą kurację oczysz- • mjącą i wzmacniającą. W czasie głodówki, kiedy nie jest 'Inntarczany pokarm, cała energia organizmu jest skierowana mc na trawienie, lecz na oczyszczanie z wszelkich złogów i 65 nieczystości zalegających przez całe lata. Pojęcie głodu w umysłach ludzkich bardzo mocno jest związane z wizją osłabienia i wycieńczenia, a jest dokładnie odwrotnie. Skąd jednak przeciętny człowiek ma wiedzieć o tym, skoro przez całe lata nie wolno było pisać na ten temat. l - Proszę teraz o kilka praktycznych odpowiedzi. Czy dwu-czterodniowa głodówka przeprowadzona wyłącznie we własnym zakresie, może być niebezpieczna dla zdrowia? - Z całą pewnością nie. Taka głodówka to doskonała kuracja odmładzająca, odradzająca i uzdrawiająca organizm. Poza pewnymi wyjątkami powinien ją robić każdy z nas, bo poza korzyściami fizycznymi, dzięki głodówce uzyskuje się jasność myślenia. Wiele wybitnych osobistości ze świata polityki, biznesu, kultury wie o tym dokładnie i systematycznie uprawia głodówki. Głodówki dłuższe, ponad tydzień, a dochodzące do 6 tygodni, należy przeprowadzać pod kontrolą lekarza, gdyż powinno się systematycznie badać krew i mocz. - W jakich chorobach leczenie głodem przynosi szybkie i skuteczne wyniki? - Bardzo dobrze leczy się głodówkami miażdżycę, a także wszelkie choroby przyczynowo związane z miażdżycą, a więc w grę wchodzą tu choroby serca, niewydolność krążenia, nadciśnienie tętnicze, duszność pochodzenia sercowego, obrzęki, bóle wieńcowe, stany przedzawałowe. Przy ostrej niewydolności nerek i wrzodach żołądka głodówka też święci swoje tryumfy. Można dzięki niej wyleczyć bezpłodność w niektórych przypadkach. Dobrze też reagują na leczenie głodem różne choroby oczu, nieżyty nosa i zatok, zapalenia płuc oraz choroby skóry i wszelkie choroby reumatyczne. 66 - A jakie są przeciwwskazania w stosowaniu głodówek leczniczych? Komu nie wolno ich przeprowadzać? - Głodówek nie wolno stosować cukrzykom, a także tym WH/ystkim, u których nastąpiło wyniszczenie organizmu połą- • one z utratą substancji ustrojowej, głównie białka. Nie po-iMimy też być stosowane w leczeniu nowotworów, zwłaszcza lośliwych. Przeciwwskazane są również przy gruźlicy płuc i • liorobie Basedowa. •ar ri Sokoterapia Doskonałym uzupełnieniem wegetarianizmu, a także leczenia postem - przy zastosowaniu wariantu głodówek niepełnych - jest sokoterapia. Nie tak dawno soki owocowe i warzywne zostały uznane jako doskonały lek, ponieważ zawierają wiele cennych witamin, soli mineralnych i mikroelementów. Substancje te są dużo łatwiej przyswajane przez przewód pokarmowy niż z leków syntetycznych. Soki mają działanie zasadotwórcze, co przeciwdziała zakwaszaniu organizmu, spowodowanym nadmiernym spożywaniem mięsa, tłuszczu, słodyczy, używek. Podstawową zasadą sokoterapii jest stosowanie soków z owoców i warzyw świeżych, pochodzących z pewnego źródła. Soki należy spożywać od razu po wyciśnięciu. Nie wolno ich przetrzymywać dłużej niż kilkanaście minut, gdyż szybko ulegają fermentacji, co znacznie zmniejsza ich wartość leczniczą. Bardzo ważny jest również czas i sposób, w jaki pijemy soki. Wszystkie soki należy pić na czczo, na około 15 minut przed posiłkiem. Te 15 minut to czas potrzebny organizmowi do wchłonięcia soku. Pijemy powoli, małymi łyczkami, mieszając je ze śliną. Kuracja sokoterapeutyczna trwa około trzech tygodni, a jednorazowo wypijamy około pół szklanki soku. Soków nie wolno przyprawiać ani solą, ani pieprzem, dopuszczalne 68 (nut jedynie dodanie kilku kropel cytryny. Niektórzy specjaliści zalecają też, aby przed rozpoczęciem sokoterapii przyjąć iodek przeczyszczający i odczekać, aż organizm opróżni się i • lopiero potem zacząć pić soki. Sokoterapię - jako metodę uzupełniającą - stosuje się przy bardzo wielu chorobach. Oto właściwości i działanie kilku podstawowych soków: Z surowej kapusty - doskonały przy schorzeniach reu-jatycznych i wrzodach przewodu pokarmowego. Już dawno Upustę uznano za królową warzyw, ze względu na jej bogac-vo witamin, soli mineralnych, mikroelementów. Z kiszonej kapusty - dezynfekuje cały układ pokarmowy, ir/macnia system nerwowy i zapobiega starzeniu się. Z czerwonych buraków - zapobiega powstawaniu no-votworów, leczy schorzenia gardła, wątroby, a także reguluje [pr/emianę materii. Z selerów - posiada właściwości gojące, toteż leczy różne 'nuy zapalne wewnątrz jamy ustnej i układu pokarmowego. l >'/iała również uspokajająco, a więc najlepiej pić przed snem. Z czosnku - jeden z najlepszych naturalnych antybiotyków i środków dezynfekujących. Ma też właściwości przeciw-&ki/opowe i przeciwnowotworowe. Jest doskonałym środkiem lin obniżenie ciśnienia krwi i przeciwdziała miażdżycy. Z cebuli - składniki cebuli powodują rozszerzenie na-easyń krwionośnych i dzięki temu zapobiegają sklerozie. Mają wybitne działanie odkwaszające, wzmacniające. Cebula 69 posiada także właściwości antyskrzepowe, a tym samym anty zawałowe. Z marchwi - dostarcza organizmowi cenną prowitaminę A, która jest najlepszym lekarstwem dla naszego wzroku. Ponadto oczyszcza krew, usuwa bakterie gnilne, zabija pasożyty jelitowe, leczy niedokrwistość, choroby układu sercowo - naczyniowego, wątroby, nerek, zapobiega powstawaniu kamieni nerkowych, leczy nadczynność tarczycy. Przeciwdziała starzeniu się i poprawia cerę, nadając jej przyjemny, brzoskwiniowy odcień. Z surowych ziemniaków - jest cennym lekiem w chorobach żołądka i przewodu pokarmowego, gdyż likwiduje nadmiar kwasów żołądkowych ivma działanie rozkurczowe. Z zielonej sałaty - ma działanie uspokajające i rozkurczowe, toteż powinien być stosowany przy schorzeniach nerwicowych, chorobach przewodu pokarmowego, dróg żółciowych i moczowych. Cenny przy leczeniu kokluszu u dzieci. Z czarnej rzodkwi - z uwagi na różnorodną zawartość soli mineralnych i jodu zapobiega chorobom wątroby, tworzeniu się kamieni żółciowych, pomaga przy niewydolności tarczycy oraz reguluje miesiączkę. Z rzepy - podobnie, jak sok z rzodkwi, zapobiega tworzeniu się kamieni żółciowych, a przy tym jest doskonałym lekiem przy leczeniu prostaty. 70 Z pietruszki - leczy choroby reumatyczne, skóry, zapalenie krtani i bronchit, przy tej chorobie należy go zażywać pół na pół z mlekiem. Z surowych ogórków - bardzo dobry środek przy różnych chorobach skóry. Pomaga też na porost włosów. Urynoterapia — — leczenie moczem Na temat urynoterapii zagranicą powstały różne prace i to już nawet przed wiekami. Ja chciałabym się oprzeć zarówno na doświadczeniach własnych, przyjaciół, jak i książce doktora Johna A. Armstronga, zatytułowanej Water oj Uje (Woda życia), wydanej na Zachodzie w 1944 roku. Autor tej książki przez kilkadziesiąt lat swojej praktyki lekarskiej stosował w różnych przypadkach chorobowych leczenie uryną i to często z rewelacyjnym rezulatem. Do napisania książki namówili go ludzie, którzy dobroczynne skutki urynoterapii odczuli na własnym organizmie. We wstępie do swej książki doktor Armstrong pisze: „Uryna wychwalana przez starożytnych, ale niedoceniana przez współczesnych jawi się nam obecnie we wspaniałym świetle jako napój o nieporównywalnej wartości. Zawiera on produkty o czystości i ilości, o jakiej nam się nawet nie śniło, produkty najbardziej witalnej natury, przekraczające to, co Ellis Barker miał na myśli pisząc: wojny, gdy zostali zranieni a bramkowało środków dezynfek- \ jnych, po prostu siusiali na siebie ; wzajemnie (przepraszam, Hli kogoś uraziłam, ale są na to doowody w literaturze). Lamowie i jogowie Tybetu są zdtdania, że to właśnie m.in. 'l uojd piciu własnej uryny dożywajtją sędziwego wieku w dolo tiałym zdrowiu i mogą przechoddzić przez pustynie niedo-,li;pnę zwykłym śmiertelnikom. A teraz kilka cytatów z książki wwydanej na początku XIX cku w Anglii, Szkocji i Irlandii i jednocześnie, a noszącej tuł One Thousand Notable Tking^gs. „Uniwersalnym i doskonałym śrcrodkiem na wszelkiego ro-fl/aju zaburzenia wewnętrzne i zewnnętrzne jest picie swej wła-liioj wody codziennie rano przez 9 9 kolejnych dni, a to leczy korbut, czyniąc ciało lekkim, zwiiinnym i radosnym". 73 „Jest to dobre przeciwko wodnej puchlinie i żółtaczce". „Przemywanie uszu swą własną wodą życia jest dobre'1 przeciwko głuchocie, hałasom i wielu innym dolegliwościom w uszach". „Przemywaj oczy swą własną wodą, a to leczy bóle oczu, oczyszcza i wzmacnia widzenie". „Myj i nacieraj tym ręce, a usunie to odrętwienie, pękanie skóry, jej bolesność, a stawy uczyni elastycznymi". „Przemywaj tym każdą ranę, a jest to szczególnie dobre". „Przemywaj każdą część ciała, która swędzi, a to usunie dolegliwości". „Myj pośladki, a jest to dobre przeciwko hemoroidom i bólom". Z kolei, w starej księdze z 1695 roku, zwanej Salomon's En-glish Physician, zn.ajdują się m.in. następujące stwierdzenia: „Zewnętrznie przez obmywanie uryna oczyszcza i uelastycznia skórę, szczególnie w przypadku ciepłej i świeżo oddanej. Oczyszczając goi i "wysusza rany zadane nawet zatrutą bronią. Leczy łupież, a wcierana w okolicy pulsów obniża gorączkę. Jest doskonała przeciwko roztrzęsieniu, odrętwieniu, paraliżowi, a obmywanie okolicy śledziony łagodzi jej bóle". „Zaletami lotnych soli uryny jest to, iż potężnie absorbują kwas i niszczą korzeń wszelkich chorób w ciele. Otwierają wszelkie zatamowania. Leczą reumatyzm i choroby hipochondryczne, dają zadziwiające efekty w epilepsji, zachwianiach równowagi, apopleksji, konwulsjach, migrenie, paraliżach, drętwocie, utracie władania kończynami, atrofii, przygnębieniu, większości przeziębień, wilgotnym chorobom głowy, mózgu, nerwom, stawom, macicy". Jak napisałam, chciałabym się głównie oprzeć na książce doktora Johna Armstronga Woda życia, gdzie przytoczono l! 74 wiele różnych przykładów wyleczenia dzięki zastosowaniu ury-noterapii. John Armstrong najpierw przekonał się na sobie o Hkuteczności tej kuracji. Opisuje to w następujący sposób: „W wieku 34 lat stawałem przed komisją wojskową i zostałem odrzucony przez czterech egzaminujących lekarzy z podejrzeniem o gruźlicę. Skonsultowałem się więc ze specjalistą, 'len jednak niezbyt poważnie mnie potraktował stwierdzjąc, /,e jest to raczej stan kataralny aniżeli gruźlica. Zalecił dużo świeżego powietrza, słońca i pożywnej diety. Poszedłem za jego radą i w ciągu roku przytyłem 28 funtów. Mimo to, poradziłem się innego specjalisty, który poinformował mnie, że moje oba płuca dotknięte są chorobą i wbrew ternu, co powiedział pierwszy specjalista, byłem gruźlikiem i potrzebowałem podtrzymywać swoje siły dietą bogatą w cukier i skrobię. Wreszcie zaczęła się cukrzyca i poddany zostałem całkowicie nowemu i drastycznemu reżimowi, który kontynuowany przez 16 tygodni bez przerwy, nie przyniósł spodziewanych i ezultatów. Po dwóch latach takiej kuracji straciłem wiarę w lekarzy i lozpocząłem serię prób na własną rękę. Nie będę się wdawał w h/czegóły, lecz dość powiedzieć, że pościłem przez 45 dni odżywiając się jedynie własną uryną i czystą wodą - wszystko to wbrew zaleceniom lekarzy, którzy twierdzili, że 11 dni bez je-d/enia to górna granica, do jakiej człowiek może dojść. Wcie-l ałem także urynę w ciało - bardzo ważny czynnik w leczeniu. 1'r/erwałem w końcu swój post, zjadając surową wołowinę i Hiociaż nie przyniosło to dolegliwości, a jedynie spowodowało /..irłoczny głód, to przez pewien czas jadłem ostrożnie i kontynuowałem picie uryny, zauważając, iż zmienia się jej temperatura, ilość, smak itp., w całkowitej zależności od tego co imlłem i wypijałem, jak również ilości wykonywanych ćwiczeń. 75 Pod koniec kuracji czułem się i byłem „całkowicie nowym człowiekiem". Ważyłem 140 funtów, byłem pełen wigoru, wyglądałem około 11 lat młodziej niż w rzeczywistości i miałem skórę jak młoda dziewczyna. W owym czasie miałem 36 lat, a w chwili gdy to piszę, mam ponad 60. Dzięki piciu każdej kropli uryny, którą wydzielałem, pozostając na dobrze zrównoważonej diecie i nigdy nie jedząc więcej pożywienia aniżeli ciało wymagało, wyglądałem i czułem się znacznie młodziej niż większość ludzi w moim wieku, byłem wolny od większych i mniejszych dolegliwości". Doktor Armstrong dzięki urynoterapii powrócił do świata ludzi zdrowych. Po tym doświadczeniu za swój podstawowy obowiązek uznał niesienie pomocy cierpiącym i chorym poprzez zachęcanie ich do leczenia własnym moczem. Taka kuracja z reguły jest połączona z postem, piciem uryny, wcieraniem jej w chore i zranione miejsca, a także robieniem kompresów. Oto jak wyglądało leczenie 40-letniej kobiety, której prawa noga zaatakowana gangreną była w stanie gnicia, a lekarze nakazywali amputację. Doktor J. Armstrong pisze: „Kłopot zaczai się od obrzęku w kostce. Przypisywano to jej zajęciom, które wiązały się z długim klęczeniem na twardej, kamiennej posadzce. Kobieta poddawała się różnym kuracjom, ale jej dolegliwości tylko wzrosły. Cierpiała też skutkiem ciężkiej obstrukcji, hemoroidów, egzemy, anemii, bezsenności, tików nerwowych, ogólnej depresji, owrzodzenia ust i języka, bólów twarzy, wyprysków w kątach warg. Jednakże, pomimo swej męki, była kobietą wielkiego ducha i nie miałem trudności z nakłonieniem jej na post. Oprócz wypijania całej ilości uryny, jaką wydalała, zaleciłem jej także picie 6 razy dziennie ponad pół kwarty zimnej 76 wody. Podczas pierwszych 5 dni tej pokuty wypryski zaczęły zanikać, a skóra pod każdym względem wyglądała zdrowiej. Ból twarzy zniknął drugiego dnia, trzeciej nocy chora w końcu spała po tygodniach bezsenności, a pod koniec pierwszego tygodnia jelita i nerki pracowały „nadprogramowo" i hemoroidy ustąpiły. Po 2 tygodniach nie było śladu gangreny, a w miejscach dawnych jam wyrosła nowa skóra. Chora noga, która pod wpływem choroby była dwa razy większa niż normalnie, teraz wróciła do swych zwykłych rozmiarów - nawet blizna nie pozostała". Doktor John Armstrong zanotował na swoim koncie dużo przypadków wyleczenia gangreny przy pomocy urynoterapii, a zawsze przystępował do tej kuracji w sytuacji, gdy inni lekarze zalecali już wyłącznie amputację. Duże sukcesy odnosił też w leczeniu różnych nowotworów u osób skazanych na niechybną śmierć. Przytoczę z jego książki trzy przypadki opisane w dużym skrócie: „Młody mężczyzna, lat 28. Dawano mu 3 dni życia. Stan diagnozowany - rak przełyku i choroba weneryczna. Dzięki urynie całkowite wyleczenie". „Pani w wieku 62 lat. Diagnoza: rak jelita. Proponowano jej stworzenie sztucznej odbytnicy, ale odmówiła. W jej wieku szybko opadała z sił. Wyleczona uryną w ciągu 3 tygodni. W obecnej chwili ma 84 lata". „Pani, lat 40. Diagnoza: rak piersi. Zalecano jej wycięcie poprzedzone ścisłym reżimem i dawano nikłe nadzieje na wyleczenie. Pacjentka nie zgodziła się na operację. Kompletna kuracja metodą postu urynowego. Po 21 latach wciąż żyje i ma się dobrze". Inna grupa chorób leczonych przez doktora Armstronga uryną, to różnego rodzaju choroby nerek i serca w sytuacjach 77 tzw. beznadziejnych. Trudno gojące się rany i oparzenia również skutecznie leczy uryna, o czym doktor Armstrong przekonał się na własnej skórze. Tak to wspomina: „Na skutek wypadku doznałem poważnych obrażeń kostki i palców stopy. Paznokcie były oderwane, a z palców wystawało żywe mięso. Naturalnie szok i ból bardzo poważne. Niemniej jednak odrzuciłem pomoc znajomego lekarza, ponieważ postanowiłem raz jeszcze dowieść na ranach efektów kuracji uryną. Po umieszczeniu części stopy na swoim miejscu przez kilku lekarzy, którzy byli świadkami mojego wypadku, pościłem przez 4 dni w celu zniwelowania szoku i stosowałem na dotknięte chorobą części okłady nasycone w urynie. Okłady te były wciąż utrzymywane w wilgoci przez ciągłe nawilżanie i nie były zdejmowane przez 5 dni. Gdy wreszcie je usunięto, uvultaty były zadziwiające: wszelkie ślady zranienia zniknęły, Mopa była zdrowa i sprawna jak we wczesnej młodości. Przy okazji odcisk, który mi dokuczał, także zniknął dzięki temu leczeniu". Osiągnięcia doktora Armstronga zachęciły innych odważnych lekarzy do stosowania uryny. Oto, co napiął do niego doktor Geo Cotton z Texasu: „Po otrzymaniu pańskiej literatury kilka miesięcy temu, poddałem tę metodę sprawdzeniu i rezultaty były zadziwiające. Uryna w leczeniu ran okazuje się niezastąpiona. Wydaje mi się, że jest to odkrycie wielkiej prawdy, która powinna być szeroko ogłoszona cierpiącej ludzkości". Z pełną świadomością i celowo tyle miejsca poświęciłam różnym cytatom, a to dlatego, żeby nie być posądzoną o go-łosłowność. Chcę również powiedzieć, że znam w Polsce kilku lekarzy, którzy wprawdzie w dużej tajemnicy, ale niektórym chorym zalecają urynoterapie. Moja bliska koleżanka, doktor 78 pediatra, po urodzenm trzeciego dziecka poczuła się bardzo źle. Prześwietlenie wykazało guzy na macicy. Zalecono operację. Koleżanka jednak postanowiła wyleczyć się sama. Przez miesiąc pościła i piła swoją urynę. W tym czasie zajmowała się trójką dzieci i z dnia na dzień czuła się coraz lepiej. Po guzach nie został żaden ślad. Inny przykład spośród moich znajomych. Pan lat 50, mul-Mmilioner. Rozpoznano u niego raka jelita grubego. Dawano mu kilka miesięcy życia. Pan „zawziął się". Przez 41 dni pościł i pił własną urynę. Po tej kuracji schudł, odmłodniał i całkowicie wrócił do zdrowia. Jest obecnie gorącym zwolennikiem propagowania urynoterapii. Muszę w tym miejscu wyznać, że ja również stosuję ury-uoterapię, lecz jak dotąd wyłącznie zewnętrznie, a to głównie do przemywania różnych oparzeń, zranień. Efekty przechodzą wszelkie oczekiwania. Już w kilkanaście godzin od rozpoczęcia kuracji drobne rany zabliźniają się, a po kilkunastu dniach /anika po nich wszelki ślad. Dlaczego tak się dzieje? Jaka jest moc w naszej urynie? S/koda, że nauka nie zajęła się tym tematem. Mnie osobiście przekonuje twierdzenie doktora Armstronga, że z mo-c/em wydalamy również cenne witaminy, biopierwiastki, które ))o ponownym wprowadzeniu do organizmu, działają leczni- < '/o. Z drugiej strony, doktor Chas H.Duncan z USA, zali-c/,any do autorytetów medycznych, tak pisze w swojej książce Autoterapia: „Istnieją w chorobowych wydzielinach toksyczne substancje, wobec których pacjent musi rozwinąć opór, aby kuracja mogła być prowadzona. Innymi słowy w „autoterapii" pa- < jent posiada właściwe toksyczne substancje wewnątrz wła-.uego ciała i to pozostawia lekarzom odkrycie i rozstrzygnięcie 79 o właściwych dawkach i przerwach między dozowaniem tych substancji, tak by miejscowe tkanki mogły same rozwinąć odporność". Przekładając te słowa na prostszy język, należy rozumieć, że wydalane wraz z uryną toksyczne substancje, zwrócone organizmowi, będą tworzyły antyciała dążące do stanu uzdrowienia, czyli tak jak to się dzieje w homeopatii. „Wyrażam uznanie dla Pani odwagi i wdzięczność. W 63 roku mojego życia wyzbyłam się dolegliwości małych i dużych. Dzięki Pani wróciło mi zdrowie, humor, chęć spotykania się z ludźmi i wiara, że mogę pomóc sobie samej. Już od 17 roku życia zaczęły się problemy zdrowotne. Przez 46 lat przeszłam chyba wszystkie choroby świata łącznie z zabiegami operacyjnymi, a także paraliż i wylew prawostronny, zwężenie tętnicy mózgu, rak macicy, hemoroidy, żylaki z ciągłym zapaleniem, a następnie otwarte rany, aż do zwapnienia żył i wypadnięcia włosów. Bóg sprawił, że zaczęłam czytać Pani artykuły. Wybrałam dla siebie urynoterapię, gdyż już w dzieciństwie babka leczyła mi rany wyjedzone przez wszy, a do tego dodałam ssanie oleju, które na mnie dobroczynnie wpływa. Nie mogę stosować leczenia farmakologicznego, bo pojawia się niesamowity ból głowy, zachwianie równowagi. Jedynie wypicie pół szklanki własnej uryny jest lekiem na wszelkie bóle. Gorąco pragnę podzielić się moją radością, ponieważ ja przeżyłam, a dwie moje przyjaciółki nie zdobyły się na picie uryny i zmarły na raka. Mój syn jest lekarzem, więc najpierw piłam urynę w tajemnicy przed nim. Moje pierwsze leczenie uryną trwało 11 dni. Całkowicie pościłam i wypijałam kilkanaście szklanek uryny i jeden litr przegotowanej wody na dobę. Ponieważ nigdzie nie ma podanej recepty, jak leczyć się uryną, to ja wypijałam tyle, ile dałam radę, mimo, że wydalałam więcej. Stosowałam też nacieranie 80 całego ciała przez trzy godziny na dobę, a szczególnie stopy, głowę, całą twarz, szyję. Straciłam też sporo na wadze, ale dzięki nacieraniom moje ciało jest elastyczne, prężne i nie widać skutków schudnięcia. W czasie kuracji przechodziłam kryzys. Miałam niesamowite bóle wszystkich stawów, a na dodatek swędzenie całego ciała i wysypkę. Miałam grzybicę prawej stopy, a na podudziu brzydką ranę, której nie mogłam wyzbyć się przez długie lata i lekarz proponował nawet amputację nogi. Przyłożyłam okłady z uryny na noc. Rano wystraszyłam się, noga miała opłakany wygląd. Przerwałam kurację. Poczułam się jeszcze gorzej, nie mogłam wytrzymać z bólu. Zaczęłam wcierać urynę w ranę i to przyniosło ulgę. Czynność tę robiłam trzy razy dziennie, aż do zgojenia się. Wcierałam więcej i dłużej w miejsca bardziej chore, gdzie wychodziły guzy. Nacierałam też trzustkę, wątrobę, oczy, pośladki, żylaki, pępek (była przepuklina, bo po operacji puściły szwy).Nie ma już przepukliny, zrosła się, nie ma guzków. Minęło załamanie psychiczne, pozostała jeszcze cukrzyca. Zasypiam bez tabletek i mam spokojny sen. Mam sprawne ręce, mogę pracować. Wycofała się wieńcówka. Nie znaczy to , że zrezygnowałam z wizyt u lekarzy. Uważam, że stosowanie na dłuższą metę takiej głodówki należy czynić pod kontrolą lekarza. Sądzę, że do końca życia czeka mnie picie uryny, bo kiedy zrobię przerwę na jakiś czas, to brak uryny odczuwam jak brak narkotyku. Uryna wyzwala we mnie energię, sprawność myślenia. Wyzbywam się lęku i niepewności. Odnoszę wrażenie, że podołam wszystkim przeszkodom życiowym!" Irena C. z Warszawy Autorkę tego listu, panią Irenę, poznałam osobiście w pewnym ośrodku wczasowym, a właściwie to ona mnie rozpoznała na podstawie zdjęć zamieszczanych w prasie. Przyglądała się mi badawczo przez kilka dni, a potem podeszła, przedstawiła 81 się i opowiedziała historię swojej walki z chorobami. Patrząc na tę elegancką, zgrabną, uśmiechniętą kobietę - trudno było mi uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu była skazana na śmierć w cierpieniu. Niech historia pani Ireny będzie przykładem, że nie wolno się załamywać i poddawać, nawet w sytuacji pozornie beznadziejnej. Nie ma nieuleczalnie chorych - powiedział wybitny lekarz profesor Julian Aleksandrowicz. Jest to przede wszystkim kwestia znalezienia właściwej metody leczenia i konsekwentne stosowanie jej z głęboką wiarą w wyzdrowienie. Fragmenty listów od moich Czytelników na temat dobroczynnych skutków urynoterapii: „Wierzę w skuteczność leczenia uryną. Mój synek w wieku 2 lat miał zapalenie jamy ustnej. Leczenie szło bardzo opornie. Powstały nie gojące się i jątrzące rany. Dopiero pani opiekująca się dzieckiem wy lei tyła go uryną, a znała ten sposób od sióstr zakonnych. Teraz mój syn ma 18 lat i wyleczył sobie uryną stan zapalny ucha. Stosuje też urynę do przemywania ran, okładów przy oparzeniach i zwichnięciach." Teresa K. z Koszalina „Żywo interesuję się medycyną niekonwencjonalną. A jeżeli chodzi o urynoterapię, to pragnę powiedzieć, że dopiero po przeczytaniu Pani artykułów zdobyłem się na odwagę i zacząłem pić własną urynę. Tłumaczyłem sobie, że jest to coś mojego, własnego. Prowadzę notatki na ten temat. Pierwszą szklankę uryny wypiłem przy zgaszonym świetle w łazience i w tajemnicy przed rodziną. Było gorzkie, ale poszło. Następną szklankę wypiłem po upływie 2 godzin. Po tym wydalanie moczu stało się bardzo obfite. Po pierwszej szklance, w ciągu pół godziny, wydaliłem ponad pół litra moczu, 82 a po drugiej szklance już dużo mniej. Pierwszego dnia wypiłem trzy szklanki uryny i nacierałem dłonie, twarz i szyję przez kilka minut. Ręce robiły się bielsze. Nie stosowałem postów. Dlaczego piję urynę? Jestem rencistą mimo młodego wieku. Mam duże nadciśnienie, wieńcówkę, powiększenie komory serca, niedokrwistość i sam już nie wiem, co jeszcze. Doszły też kłopoty z zębami. Zaczęły mi wypadać, a te które jeszcze zostały - zaczęły się ruszać. Już po pierwszym dniu picia uryny moje ząbki przestały „tańczyć" i ustąpił ból. Będę stosował urynę, tak długo jak wytrzymam. Stosuję też akupresurę stóp. Ratuję się sam, bo uważam, że bardzo dużo zależy od nas samych, ale nie możemy załamywać się i trzeba pracować nad sobą,,. Władysław W. z Warszawy „Gdy byłem dzieckiem, rodzice zostawili mnie na wsi i w wtedy zachorowałem na oczy. Ropiały mi, nie mogłem patrzeć na światło. Nad żarówką widziałem masę kolorowych kręgów. Wtedy wyleczyła mnie moja babka moim własnym moczem. Przykładała na noc kompresy na oczy. Po kilku dniach byłem zdrowy." Stanisław K. z Krakowa „Czytałem Pani artykuły o urynoterapii i obiecałem sobie, że po Nowym Roku jakoś spróbuję picia uryny. Stało się inaczej. W listopadzie zatrułem się i tak mnie zdesperowało, że wypiłem pół szklanki moczu czekając na wymioty. Położyłem się i gdzieś po godzinie byłem już w porządku. Zatrucie przeszło! Dzięki temu nabrałem takiego zaufania do uryny, że wypiłem już kilka litrów w ciągu dwóch miesięcy. Picie uryny propaguję u znajomych, u rodziny. Nie zwracam uwagi na ignorantów! Uważam, że uryna jest najwspanialszym lekarstwem, jakie dała nam natura! W sylwestra zachorowałem. Miałem kaszel i katar, były to 83 typowe objawy grypy. Od razu wypiłem rano szklankę uryny, a wieczorem powtórzyłem to. Jakie było moje zdumienie, gdy następnego dnia miałem już 36,6 stopni temperatury. Czułem, że w organizmie zachodzi wściekła walka, ale ja cały czas wspierałem się pozytywnym myśleniem, które Pani propaguje. Przeszło i czuję się dobrze. Teraz piję urynę profilaktycznie. Najważniejsze, że zrobiłem pierwszy krok. Nigdy by się to nie stało, gdybym nie przeczytał przypadkiem Pani artykułów. Aha, mam 27 lat." Henryk L z Radomia „Po przeczytaniu Pani artykułu o urynoterapii spróbowałem tej metody. Jak zwykle na początku każdego nowego sposobu leczenia były i u mnie opory. Picie własnego moczu i mycie się nim budzi z początku odrazę. Tak się złożyło, że bardzo bolało mnie kolano i postanowiłem zastosować urynę poprzez okłady. Na początku ból bardzo się wzmógł i nie mogłem dotknąć mocniej kolana. Po kilku dniach kolano przestało w ogóle boleć. Stosuję też nacieranie ciała moczem i jest dzięki temu cieplej, poprawiło się też moje samopoczucie. Moja skóra stała się delikatniejsza. Zacząłem też pić mocz z samego rana, a jak nie wypiję, to mi czegoś brakuje." Zbigniew J. z Malborka „Jestem zachwycony Pani artykułami o medycynie niekonwencjonalnej. Niektóre tematy, o których Pani pisze są mi bardzo bliskie i znane, inne mniej, a jeszcze inne są dla mnie rewelacją. Pracę Armstronga o leczeniu moczem znam, mam od ok. 10 lat. Wielu moich znajomych zrobiło z niej odbitki kserograficzne, które są dalej powielane. Ja używam urynę profilaktycznie. Od 13 lat posługuję się wahadłem, które jest dla mnie jak przyjaciel i ono mi zawsze mówi czy wypić i kiedy. Rano zawsze najpierw płuczę jamę ustną, następnie wypijam jeden łyk. Z kolei 84 przed południem piję pół szklanki uryny. Tak mi każe moje wahadło. Dzięki temu przez ostatnie kilkanaście lat ani razu nie chorowałem i nie byłem na zwolnieniu lekarskim, a mam 56 lat." Henryk K. z Elbląga „Dzięki lekturze Pani artykułów zastosowałam okłady z uryny na szyję przy zapaleniu strun głosowych i przy anginie. Obeszło się bez antybiotyków, których w ogóle nie uznaję. Przed laty znałam wiejską kobietę, która miała nieprawdopodobnie piękne, długie, gęste włosy. Długo męczyłam ją o tajemną receptę na takie włosy. Okazało się, że od lat myje ona głowę we własnym moczu. Nie miałam wówczas odwagi wypróbować, a teraz żałuję. Stosuję też mocz przy oparzeniach. Nawet po tych ciężkich goi się wspaniale i blizny są prawie niewidoczne. Doskonale usuwa się także urazy po stłuczeniach dzięki zastosowaniu okładów z uryny." Ewa G. z Nowego Sącza „W czasie wojny byłem na zesłaniu w łagrze rosyjskim. Po jakimś czasie dostałem na twarzy liszaj i powstały małe ranki. Bałem się mówić, myć wodą, gdyż wszystko powodowało szczypanie. Cała skóra twarzy ściągała się pod wpływem mimiki. Mycie wodą, a już mydłem było niemożliwe. Straszne warunki obozowe, zima (ok. 40 stopni mrozu), i brud, a może i pluskwy stały się przyczyną bolesnych liszai. Starszy współtowarzysz niedoli poradził mi myć się własnymi „szczochami" - tak dosłownie powiedział. Z desperacji zrobiłem to. Przemyłem twarz moczem dwa razy w ciągu dnia i już po pierwszym dniu kuracji poczułem znaczną ulgę. Po 2-3 dniach miałem twarz wygładzoną, poczułem się dużo lepiej i liszaje zniknęły na dobre. Po powrocie opowiadałem o tym przy różnych oka- 85 zjach. Jedni potwierdzali, że uryna leczy, a inni z niedowierzaniem kręcili głową. Moi rodzice też znali kuracje urynowe i stosowali je." inż. Bogdan P. z Bydgoszczy „Po przeczytaniu Pani artykułu o urynoterapii nasunęło mi się kilka wspomnień. Pochodzę z rodziny górniczej. Ojciec, teść, mąż, szwagier pracowali w kopalni i bardzo często byli narażeni na różnego rodzaju okaleczenia. Zawsze mówili, że w takiej sytuacji najlepiej jest użyć własnej uryny, po której nie było żadnych zakażeń i wielu górników ją stosuje. Przypominam też sobie, że gdy byłam dzieckiem, to często miałam mocno popękane rączki, nieraz aż do krwi. Wtedy mama kazała mi wieczorem załatwić się do nocnika i myć w tym ręce, a następnie owijała je. W zależności od stanu, pomagało nieraz już po drugim razie, a dłonie stawały się delikatne". Irena Sz. z Wałbrzycha „W czasie okupacji zachorowałam na żółtaczkę, a ponieważ nie było lekarstw dla Polaków, trzeba było skorzystać z porady wiejskiej znachorki. Ona zaaplikowała mi picie uryny, ale po łyżce stołowej. Robiłam to, choć ze wstrętem, gdyż miałam silne bóle brzucha i okolicy wątroby. Po dwóch tygodniach zginęły mi zażółcenia w oczach i na skórze oraz minęły silne bóle. Drugi przypadek miałam również w czasie wojny. Nie było co jeść, chcieliśmy kupić ziemniaki od gospodarza niemieckiego. Powiedział, że je nam odstąpi, ale wówczas, gdy z mamą przyjdziemy na wykopki. Myśl, że będzie można delektować się ziemniakami zdopingowała nas i pojechałyśmy na pole. Nie miałam odpowiedniego obuwia do tej pracy, postanowiłam więc kopać na bosaka. Miałam zaledwie 13 lat i w życiu nie trzymałam w ręku motyki. Za którymś razem trafiłam motyką w duży palec u nogi. Nie było czym zabandażować krwa- 86 wiącej nogi, a perspektywa jedzenia ziemniaków przyćmiewała ból. Mimo różnych zabiegów rana jątrzyła się od września do końca stycznia i nie mogłam nawet włożyć jedynych butów. W końcu zawinęłam nogę w koc i powędrowałam do wiejskiej kobiety. Kazała mi przykładać szmatkę nasączoną własnym moczem. Po dwóch tygodniach rana zagoiła się. Wierzę bardzo w leczenie uryną". Romualda L. z Poznania „Mój dziadek zawsze każde skaleczenie leczył moczem. Pierwszy raz widziałam jak przy rąbaniu drzewa, przeciął rękę siekierą, zaraz obsiusiał ranę i zasypał ją piaskiem. Byłam przerażona, że skończy się to zakażeniem, ale po trzech dniach palec był zagojony. 10-letni kuzyn w sieczkarni ściął sobie cały wierzch skóry. Był leczony okładami z moczu i ziołami. W ciągu chyba tygodnia cały płat skóry przyrósł tak dokładnie, że nie było widać śladu cięcia. Ciocia z kolei wyleczyła sobie uryną bóle zębów połączone z ropnymi wrzodami i więcej już nie miała z tym kłopotów". Bronisława N. z Łodzi „Moja babka była wiejską znachorką i cała okolica do niej zjeżdżała. Uważała ona, że mocz jest podstawą leczenia. Zalecała picie, okłady, nacierania. Nawet szkarlatynę leczyła moczem. Ja też spróbowałem takiej kuracji. Miałem skłonności do nadmiernego pocenia się, a mój pot miał bardzo przykry zapach, choć często kąpałem się. Lekarz nie potrafił mi pomóc. Powiedział, że na pot nie ma żadnego leku. Doszedłem do wniosku, że to stan zapalny i od lekarzy wybłagałem antybiotyki. Pomogło na kilka dni, a później to samo. Postanowiłem więc pić własny mocz. Po wypiciu około pół szklanki nastąpiła wewnątrz organizmu taka rewolucja, jakby coś tam wrzało. Tak było kilka razy, a potem przeszło. Dzięki temu już się nie pocę jak kiedyś. Teraz będę się leczyć 87 moczem przez nacieranie dłoni, łopatek i karku, bo zaczęło mnie tak kręcić i łamać, że trudno wytrzymać". 49-letni kierowca „Moczem leczono mnie, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Ostatnio na oblodzonych, betonowych schodach poślizgnęłam się i zjechałam w dół. Nie mogłam sama wstać. Musiano mnie nieść. W domu po zdjęciu buta okazało się, że noga w zgięciu koło podbicia jest bardzo spuchnięta oraz są duże wylewy żylne po obu stronach stopy. Wieczorem przyłożyłam okład z moczu. Do rana noga skłęsła. Po opuchliznie nie było śladu. Zostały tylko siniaki". Agnieszka G. z Radomia „Cierpiałam na dotkliwe swędzenie i zaczerwienienie oczu. Po dwudniowym przemywaniu oczu własną uryną - dolegliwości ustąpiły". Janina L. z Gdyni „Pamiętam epizod z czasów okupacji, kiedy ojciec na skutek kontaktu z mięsem świńskim zakażonym czerwonką, również uległ zakażeniu. Wyleczył się z tego piciem uryny. Ostatnio moja mama pomimo stosowania różnych medykamentów nie mogła pozbyć się „zgagi" (nadkwasota). Dzięki piciu uryny ma teraz spokój". Stanisław N. z Opola „Oboje z mężem bardzo interesujemy się leczeniem metodami naturalnymi'. Mój mąż w młodości mieszkał na wsi. Jego kuzynka miała guz na piersi. Wyleczyła się, przykładając kompresy z uryny. Kuzynka zmarła mając ponad osiemdziesiąt lat. Kilka lat temu mąż złamał nogę i miał silne wylewy. Za radą pielęgniarki środowiskowej mąż przyłożył kilka kompresów z moczu i całe zasinienie zniknęło, a żyły pochowały się. Kompresy takie są dobre na wszystkie 88 r opuchlizny, zwichnięcia, co zresztą z dobrym skutkiem wypróbowałam na sobie samej". Wiktoria P. z wrocławskiego „Urynoterapia to bardzo stara ludowa terapia przekazywana z pokolenia na pokolenie. Przesyłam kilka recept mojej babci. 1. Mokrą pieluszką przecierać buzię i dziąsełka niemowlęcia, a nie będzie żadnych nalotów i grzybków. 2. Stary murarz ma delikatne ręce, choć pracuje bez rękawic, bo myje każdego dnia ręce we własnym moczu. 3. Popękane pięty czy ręce goją się, jeśli wciera się w nie własny mocz. 4. Plackowate wypadanie włosów i łysina, przecierana własną uryną, pokrywają się włosem. 5. Grzybica, liszaj, egzema - przy takich schorzeniach miejsca chore nacieramy moczem, a w ciężkich stanach używamy do pomocy soku z aloesu. 6. Gronkowiec złocisty twarzy - przemywamy kilka razy w ciągu dnia uryną, stosując do tego dietę, witaminy z grupy B, wskazana jest kapusta kwaszona razem z jabłkami i sok z niej do picia". Helena K. z Legnicy „Książkę Woda życia kupiłem rok temu w kościele. Jestem rencistą, a mam dopiero 40 lat. Cierpię na wrzody, wysokie ciśnienie, gościec. Zdobyłem się na odwagę i przeprowadziłem kurację uryną. Przez 3 tygodnie wypijałem każdą kroplę swej uryny i popijałem to małymi łykami przegotowanej wody. W tym czasie całkowicie pościłem i jedynym moim posiłkiem była uryną. Wcale nie czułem głodu, zmęczenia ani osłabienia. Po tej kuracji poczułem się jak nowo narodzony. Serce przestało dokuczać, głowa boleć, a żołądek ściskać". Stanisław W. z Gdańska „Jestem Pani wdzięczna za artykuły o urynoterapii. Dzięki tym artykułom uwierzyłam w siebie i należę teraz do ludzi zdrowych. Miałam dużo chorób i dolegliwości. Przede wszystkim nie mogłam chodzić na nogi, bo tak bardzo dolegały mi ostrogi (naroślą na kościach piętowych), miałam też fioletowe, piekące żylaki, nadciśnienie tętnicze, bóle głowy, silne bóle wątroby, bardzo chory prawy bark, tak że nie mogłam ręki unieść do góry. Miałam też kamienie w przewodach nerkowych. Dzięki moczeniu nóg w moczu i przez picie własnej uryny cieszę się teraz dobrym zdrowiem. Odzyskałam siły, zdrowie i humor. Wielkie „Bóg zapłać" Pani za wszystko, co Pani czyni dla ludzi chorych". Maria N. z Malborka Jestem pierwszą osobą w kraju, która kilka lat temu odważyła się pisać w ogólnopolskiej prasie oficjalnej o prastarej, ludowej metodzie leczenia moczem, nazwanej przeze mnie urynoterapią. Termin ten został później podchwycony przez wielu innych. Pierwszy raz uczyniłam to ponad trzy lata temu na łamach Sztandaru Młodych w swoim cyklu poświęconym medycynie alternatywnej. To, co się działo po opublikowaniu pierwszych odcinków, przeszło wszelkie oczekiwania. Posypała się lawina listów od tysięcy osób w różnym wieku, z różnych środowisk, które po cichu stosowały przez lata leczenie własnym moczem, lecz wstydziły się do tego przyznać przed znajomymi, a nawet rodziną. Wiele osób dziękowało mi za to, że przełamałam wstydliwe milczenie wokół tej metody, stosowanej od wielu wieków na całym świecie. Listy, których fragmenty cytuję, to zaledwie ułamkowy procent tych, jakie otrzymałam. Być może doświadczenie i przykład innych będzie wskazówką dla zainteresowanych. Nikt na świecie nie opracował jeszcze sposobów 90 stosowania uryny w określonych chorobach. O tym, czy podjąć taką kurację czy nie, może zadecydować wyłącznie sam zainteresowany i to on bierze odpowiedzialność za to, co robi. Nie namawiam nikogo do stosowania urynoterapii. Każdy postąpi tak, jak uzna za stosowne. Czas kuracji urynowej jest indywidualną sprawą każdego pacjenta i powinno się przy tym kierować intuicją. l Uzdrawiająca moc ... nafty W Europie pierwszą osobą, która zaczęła zajmować się leczeniem destylowaną naftą na szeroką skalę, była Francuzki Paula Garneur. Leczniczą siłę nafty wypróbowała najpierw / powodzeniem na sobie samej. Była chora na raka z przerzu tami. Przeprowadzono operację i usunięto jelito grube. Jed nak niewiele to pomogło. Chora bardzo chudła i nastąpił paraliż. Lekarze dawali jej tylko dwa dni życia. Mimo paraliżu i beznadziejnej sytuacji Paula nie załamała się i nie poddała. Przypomniała sobie, że żołnierze walczący podczas pierwszej wojny światowej w Bośni i Hercegowinie opowiadali, iż tam tejsza ludność przy różnych okazjach pije naftę i stosuje ją do nacierania. Paula poleciła kupić w aptece destylowaną naftę i zaczęła ją natychmiast zażywać po jednej łyżce stołowej. Już po godzinie nastąpiła poprawa i ustąpił paraliż, a także bóle. Po sześciu tygodniach zażywania nafty Paula poczuła wilczy apetyt, i mogła bez problemów jeść lekkostrawne pokarmy. Nastąpił też przyrost wagi ciała. Od tego czasu Paula Garneur stała sit,1 gorącą rzeczniczką leczenia naftą. Doprowadziła do tego, że otrzymała patent we Francji, Anglii, Irlandii i Niemczech na 92 leczenie naftą. Około 20 tysięcy chorych przewinęło się przez jej gabinet i dzięki stosowaniu nafty powróciło do zdrowia w sytuacjach często beznadziejnych. Paula twierdzi, że nafta pomaga w przypadkach, gdzie choroba wywodzi się z raka. Przy tym ważne jest, aby leczyć naftą destylowaną w temperaturze 100-150 stopni Celsjusza, bowiem przy wyższej temperaturze destylacji z mieszaniny węglowodanów wyparowują składniki lecznicze. Zdaniem Pauli Garneur nafta: pomaga w przypadkach raka nawet z przerzutami, leczy paraliż, leczy zakażenia krwi, leczy przerosty gruczołu krokowego, leczy cukrzycę. Chorym na cukrzycę zaleca się stosować naftę raz dziennie na r/czo w ciągu miesiąca, po 15-20 kropli na cukier. Następny miesiąc raz dziennie w tygodniu, potem zapobiegawczo raz na miesiąc. Kilka przykładów wyleczeń dzięki nafcie: Najmłodszy syn Pauli Garneur zachorował na paraliż dziecięcy. Paraliż sięgnął biodra i zaatakował drugą nogę. Lekarstwa nie pomogły. Po kilku godzinach zażywania nafty mógł już stanąć na nogi, a po siedmiu dniach biegał z dziećmi. Helena Nagiers z Hondurasu w wieku 27 lat była umierająca. Operacyjnie usunięto jej pierś z guzem, ale miesiąc później zauważono przerzuty na jajniki i macicę. Stan chorej, zdaniem medycyny oficjalnej, był beznadziejny. Zaczęła zażywać na czczo łyżkę nafty. Po czterech tygodniach znikł ból i unormowało się ciśnienie. Zastrzyki z morfiny odstawiono już po tygodniu zażywania nafty. 93 - Józef Szober, lat 57, chory na prostatę, pił naftę przez cztery tygodnie trzy razy dziennie po jednej łyżeczce. Już po dwóch tygodniach choroba cofnęła się. Ten sam człowiek po dwóch latach zachorował na wrzód żołądka i po trzech tygodniach zażywania nafty całkowicie wyzdrowiał. Przez ostatnie kilkanaście lat krążył po Polsce tekst; autorką była doktor Kossakowska z Warszawy (już nie żyjąca) Zdaniem doktor Kossakowskiej propagującej leczenie naftą, przyjmowanie tego specyfiku należy uzależnić od stopnia tolerancji nafty przez organizm. Osoby, które nie tolerują przyjmowania nafty w ilości jednej lub dwóch łyżeczek do herbaty, powinny zacząć od kilku kropli podanych na przegotowanej zimnej wodzie, w zależności od stopnia choroby. Taką kurację przeciętnie stosuje się co najmniej od czterech tygodni do sześciu. Następnie należy odstawić naftę i skontrolować mocz, morfologię krwi, a w razie gorszego samopoczucia znów podawać naftę, robiąc krótkie przerwy. W przypadkach ciężkich nowotworów wskazane jest prowadzenie kuracji przez 6-7 tygodni bez przerwy i po krótkiej przerwie należy ją wznowić. Można też podawać naftę w mniejszej ilości a nie odstawiać na dłuższy czas, gdyż nafta nie leczy raka, a jedynie go cofa. Doktor Kossakowska twierdziła, że naftę można brać przez dłuższy czas bez szkody dla zdrowia. Pisała: „Miałam doniesienia, że niektórzy brali z własnej inicjatywy do trzech łyżek dziennie bez ujemnych skutków, jak również niektórzy stosowali naftę z małymi przerwami, w ciągu kilku miesięcy z dobrym rezultatem. Ścisłego dawkowania nie ma. Jest to przecież lek nie przebadany klinicznie. Każdy musi indywidualnie dobrać dawkę, która mu najbardziej pomaga. Najczęściej stosuje się naftę od kilku kropli do trzech łyżeczek dziennie, między posiłkami, w przegotowanej zimnej wodzie. 94 l Jyły doniesienia, że nafta zażywana na czczo powoduje wolny lolec, wtedy należy brać naftę na wodzie, między posiłkami. l )< mięsień, że nafta komuś zaszkodziła, nie było. W przypadku nowotworu wątroby wskazane jest wypić po nafcie łyżeczkę prawdziwej oliwy". Jak wynika z przekazów, doktor Kossakowska nie przyjmowała żadnych honorariów za poradę, lecz życzyła sobie, aby informacje o leczeniu naftą przekazywano wszystkim potrzebującym, co też niniejszym czynię. l ><'cyzję o zażywaniu nafty powinno się skonsultować z lekarzem, najlepiej homeopatą. Obecnie w wielu polskich ap-Ickach, głównie homeopatycznych, jest sprzedawana nafta » nazwie Petroleum D-5 i tylko taka nadaje się do celów leczniczych. rr* Lecznicza siła oleju Po raz pierwszy publicznie mówiono o leczeniu olejem n.i zjeździe Wszechukraińskiego Związku Onkologów i Bakterio logów kilka lat temu. Asystent Kijowskiego Instytutu Hydro melioracyjnego N. Timofiejewicz Karnauch wygłosił referal w którym podzielił się swoimi doświadczeniami i refleksjami na temat leczenia olejem. Podkreślił, że najtrudniejszą barier,| do pokonania jest pogodzenie się z łatwością stosowania tci metody, która może przynieść rewelacyjne rezultaty. N. Time fiejewicz Karnauch w swoim wystąpieniu powiedział m.in.: „Osobiście stosowałem leczenie olejem; polega ono na ssą niu oleju roślinnego, a reszty dokonuje sam organizm. Dzięki temu leczą się komórki, tkanki oraz wszelkie narządy orgarn zmu ludzkiego. Przy tym organizm usuwa z siebie wszystka niepotrzebne, martwe substancje, które go niszczą. Do takich substancji zaliczam sole, śluzy oraz inne, zbędne składniki Dzięki olejowi wyleczyłem się z przewlekłego schorzenia krwi na które chorowałem 18 lat, zapalenia zatok szczękowych a przy tym był leczony cały organizm". Tyle na ten temat powiedział ukraiński uczony, który miał odwagę jako pierwszy publicznie poruszyć ten problem. Czytelników przede wszystkim interesuje, jak w praktyci przeprowadzić takie leczenie. 96 Najpierw kilka słów o samym oleju. Najlepszy do tego celu jest olej słonecznikowy lub oliwa z oliwek. Przy tym musi być bardzo świeży i nie jest istotne, że termin ważności jeszcze nie minął. Najważniejsza jest data produkcji. Olej, który przeznaczamy do ssania, powinien być wyprodukowany najwyżej przed miesiącem. Oleje zachodnie mają informację na etykietce, że są przydatne do spożycia przez dwa lata. Proszę wie tym nie sugerować, gdyż już kilkumiesięczny olej jest dużo mniej wartościowy od np. miesięcznego. Wypraktykowałam to kilkakrotnie na sobie, toteż proszę mi zaufać. Gdy mamy już świeży olej, rano, po przebudzeniu się a przed umyciem nębów, i oczywiście na czczo, bierzemy do ust średnią łyżkę oleju. Należy go ssać w przedniej części jamy ustnej, przepuszczając między zębami - ale w żadnym przypadku nie wolno go połknąć. Na początku ssania olej staje się gęsty, a następnie i/adki jak woda. Proces ssania trwa od 10 do 20 minut, a po upływie tego czasu trzeba olej wypluć do muszli klozetowej i dokładnie ją spłukać, bowiem w wyplutym płynie znajduje MC, mnóstwo zarazków różnych chorób. Jeśli kroplę takiego płynu obejrzy się pod mikroskopem w 600-krotnym powięk-H/eniu, to zobaczy się bakterie w stanie rozwoju. Wypluwany płyn powinien mieć kolor biały jak mleko. Gdy jest żółty, to oznacza, że proces ssania nie został doprowadzony do końca i należy jego czas przedłużyć. Ssanie oleju można wykonywać nawet trzy razy dziennie, a uzależnione to jest od stopnia zaawansowania choroby i o tym decydujemy sami, kierując się intuicją. Ze swego doświadczenia, (a olejem leczę się już od kilku lat) mogę dodać, że w trakcie ssania nie należy otwierać ust. Oddychamy przez nos. N. Timofiejewicz Karnauch uważa, że olejem można le-< /,yć takie choroby jak: bóle głowy, zębów, zapalenia zakrze- 97 powe żył, przewlekłe schorzenia krwi, schorzenia żołądka, jelit, serca, płuc, wątroby, choroby kobiece, zapalenie mózgu. Doktor Jadwiga Górnicka w Aptece natury dodaje do tej listy jeszcze zapalenie zatok bocznych nosa, paradontozę i ze-sztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. Leczenie olejem należy stosować tak długo, dopóki nie nastąpi zdecydowana poprawa. Przy ostrych stanach zapalnych poprawa następuje bardzo szybko, przy przewlekłych (chronicznych) na efekty trzeba czasami czekać kilka miesięcy. Stosując leczenie olejem, trzeba też wiedzieć, że w tym czasie może nastąpić tzw. pozorne pogorszenie stanu zdrowia, przejawiające się złym samopoczuciem podwyższoną temperaturą ciała. Nie wolno wówczas pod żadnym pozorem przerwać kuracji, bo taki stan zdrowia jest dowodem, że organizm podjął walkę z chorobą i rozpoczął się aktywny proces usuwania ognisk chorobowych. Olej należy ssać nawet leżąc w łóżku, bowiem leczenie odbywa się wyłącznie w czasie ssania oleju. Zachęcam wszystkich gorąco do stosowania tej metody leczenia. Rewelacyjnie prosta w swoim sposobie - może niezwykle tanim kosztem przynieść wspaniałe rezulaty. „Chcę się z Panią podzielić moją radością. Od kilku lat, bez względu na porę roku, bolało mnie gardło. Ból nasilał się bardzo po lekkim przeziębieniu (np. gdy zmarzłam w nogi) lub po spożyciu chłodniejszego pokarmu. Leczyli mnie lekarze laryngolodzy i interniści. Zjadłam lub wypiłam morze lekarstw. Żadnej poprawy nie było, a lekarze udzielali mi różnych rad i wskazówek, np. nie jeść pokarmów ostrych, kwaśnych, słodkich, zimnych, gorących. Jedna pani doktor wręcz powiedziała, abym ... przyzwyczaiła się do bólu! Wyrzekłam się więc przez lata cytryny, miodu, alkoholu i wielu innych rzeczy. Ból nie mijał i dokuczał bardzo, aż stanęłam przed problemem l §8 zaniechania wykonywania mojego zawodu nauczyciela, który wykonuję od 22 lat. Wtedy trafiłam na Pani artykuł o leczeniu olejem. Z początku nie mogłam się zabrać do tej nieprzyjemnej -według mnie - kuracji, ale przemogłam się. Dwa razy dziennie ssałam olej słonecznikowy. Poprawa przyszła po ok. 2-3 tygodniach. Ku mej radości ból ustał zupełnie. I tu muszę wyznać, że kuracja olejem nie jest ani nieprzyjemna, ani uciążliwa. Robiłam to wykonując inne czynności: prysznic, sprzątanie, przygotowanie śniadania rodzinie. Obecnie nie przeziębiam się, nie boli mnie gardło, nie mam kataru. Piję herbatę z cytryną, alkohol, nie unikam miodu, itp. Zachęcam wszystkich, którzy mają problemy z gardłem, aby spróbowali leczenia olejem. Metoda ta naprawdę pomaga i głęboko wierzę w jej skuteczność". Łucja Ł. z koszalińskiego „Stosuję od paru miesięcy ssanie oleju. Dzięki temu wyleczyłam zapalenie dziąseł i schorzenia żołądka. Najbardziej pomaga mi olej słonecznikowy. Trzeba jednak być cierpliwym. U mnie poprawa przyszła dopiero po 3 miesiącach, a w międzyczasie poczułam się gorzej, ale Pani pisze, że gorsze samopoczucie jest naturalne. Przetrwałam, je, nie zniechęciłam się i teraz jestem szczęśliwa, że bez „chemii" mogłam sobie skutecznie pomóc". Zofia U. z Płocka „Krwawiły mi bardzo dziąsła, mój oddech, szczególnie rano, był wyjątkowo nieprzyjemny. Postanowiłam ssać olej. Już po kiku dniach krwawienie ustało, a gdzieś po tygodniu uświadomiłam sobie, że mój oddech jest świeży. Ssanie oleju stosuję nadal, przynajmniej na czczo, bowiem tak już przyzwyczaiłam się do tej czynności, że po prostu źle się czuję bez tego i nawet będąc na wczasach wzięłam z sobą buteleczkę oleju i używałam go". Elżbieta K. z Wrocławia 99 Apiterapia — leczenie miodem, propolisem, pyłkiem, mleczkiem i ... jadem pszczelim Miód leczy Żaden z darów natury nie ma tak bogatej literatury w różnych językach świata, jak właśnie miód. Jego zalety sławiono od wielu wieków i już około dwudziestu tysięcy lat temu na | ścianach groty skalnej w pobliżu dzisiejszej Walencji, w Hiszpanii, namalowano rysunek człowieka wybierającego miód z dziupli. Starożytni Hebrajczycy uważali za najszczęśliwszą krainę, tę, „która płynie mlekiem i miodem". W Egipcie wierzono, że pierwsza pszczoła wyfrunęła z rogów świętego byka Apisa i stąd pochodzi jej łacińska nazwa Apis Mellifica. Starożytny Egipt bardzo sobie cenił złocisty produkt pszczół. Był on nie tylko chętnie jadany, ale służył przede wszystkim do opatrywania ran i balsamowania zwłok. Z papirusów dowiadujemy się, że miód wchodził w skład 116 leków przeznaczonych na różne schorzenia. Słynna z piękności Kleopatra, dla pielęgnacji urody i zdrowia, często zażywała 100 kąpieli w oślini mleku i rozpuszczonym w nim miodzie. Miód był uważany wówczas za „eliksir życia". Ojciec medycyny, Hipokrates, zachwalał miód jako doskonały środek na długowieczność i sam go zażywał. Być może dzięki temu przeżył w dobrym zdrowiu ponad 100 lat. Swoim pacjentom Hipokrates zalecał miód przy chorobach wątroby, stanach gorączkowych, zakażeniach, a także niektórych ranach. Mahomet zakazał uczniom picia wina, a w zamian zalecał im używanie miodu pitnego. Arabowie włączyli miód do swego codziennego jadłospisu. Podobnie uczynili mieszkańcy obu Ameryk, a szczególnie czcili miód Aztekowie. Do dziś zresztą, w niektórych częściach świata, traktuje się pszczoły jako święte stworzenia. Tak uważają np. pierwotni mieszkańcy Australii, Aborygeni, a w Afryce wizerunek pszczoły umieszcza się na totemach i amuletach. Sława miodu z biegiem czasu przywędrowała i do Polski. Bartnictwo i pasiecznictwo rozwijało się w naszym kraju z dużym powodzeniem. To właśnie z Polski pochodzi ksiądz Jan Dzierżoń, sława światowego pszczelarstwa, doktor honoris causa zagranicznych uniwersytetów, odkrywca dzieworództwa u pszczół. Okoliczni mieszkańcy nazwali go „proboszczem pszczół". W dworku, w którym pracował, w Łowkowicach koło Kluczborka założono Stację Hodowli i Unasienniania Matek Pszczelich. Prowadzone na szeroką skalę badania miodu wykazały, że jest on niezwykle łatwo przyswajalny przez organizm jako środek odżywczy i posiada wiele właściwości leczniczych. Jest znakomity w chorobach dróg oddechowych, w stanie wyczerpania, po operacjach, przy bólach stawowych, zatruciach, chorobach żołądka i jelit, chorobach zakaźnych, chorobach nerek i moczowodu, żółtaczce, chorobach kobiecych. 101 Tf W wielu klinikach świata miód jest stosowany w apatii, otępieniu, wyczerpaniu psychicznym. Dla ciężko pracujących górników i sportowców jest wręcz niezbędny. Prof. S. Tabershow z USA udowodnił, że górnicy spożywający systematycznie miód zapadali na pylicę około 10 lat później niż pozostali. Do podobnych wniosków doszedł rosyjski uczony prof. N.B. Jojrisz, który niemal całe życie poświęcił na badanie właściwości miodu. Z jego prac możemy dowiedzieć się niezwykle dużo o właściwościach miodu. To właśnie według receptur prof. Jojrisza w jednej z fabryk byłego ZSRR są wyrabiane specjalne miody dla diabetyków. Zdaniem profesora Jojrisza niektóre leki można wykonywać samemu w domu. Są to leki naturalne, w skład których wchodzą zioła, owoce, warzywa, oliwa, ziarna zbóż, itp. Należy je traktować jako uzupełnienie podstawowego leczenia, a mają głównie na celu wzmocnienie organizmu. Podam dla przykładu kilka receptur. Uwaga! Miód używany do leków powinien być przedtem podgrzany w kąpieli wodnej przez 10 minut w temperaturze nie wyższej niż 40 stopni Celsjusza. W praktyce najlepiej jest wstawić naczynie z miodem do większego naczynia z gotującą się wodą i trzymać je w nim przez 10 minut. Mieszanka wzmacniająca organizm 20 sztuk słodkich migdałów i 20 zielonych liści pelargonii (Pe-largonium rosareum) należy utłuc w moździerzu na miazgę. Następnie 3 sparzone cytryny kroimy na części (oczywiście bez pestek) i w maszynce do mięsa mielemy je wraz ze skórką. Przygotowane składniki mieszamy dokładnie z odpowiednio podgrzanym pół kilogramem miodu. Mieszankę spożywamy 102 na około kwadrans przed jedzeniem 2 lub 3 razy dziennie po jednej łyżce. Mieszanka wzmacniająca serce Przygotowujemy 250 g podgrzanego miodu, 250 g cytryn wraz ze skórką oraz 125 g fig, które mielemy w maszynce do mięsa. Do miodu, cytryn i fig dodajemy kieliszek rumu i całość dokładnie mieszamy. Spożywanie jednej łyżeczki po obiedzie i kolacji doskonale wzmocni nasze serce. Mieszanka pomocna w leczeniu mięśnia sercowego Pół kg cebuli dymki obieramy i kroimy na duże plastry, a następnie gotujemy w pół kilogramie miodu aż do całkowitego rozgotowania. Taką mieszankę należy spożywać na 20 minut przed jedzeniem 2-3 razy dziennie po jednej łyżce. Co należy wiedzieć o miodzie, aby go mądrze wykorzystywać? Miód zawiera około 60 różnych składników. Są to enzymy poprawiające przemianę materii, cenne sole wapnia, magnezu, żelaza, fosforu, mikroelementy, witaminy i kwasy. Większość tych składników jest bardzo łatwo przyswajalna przez organizm. Człowiek dorosły może spożywać około 150 g miodu dziennie podzielonych na kilka razy, ale nigdy bezpośrednio przed posiłkiem lub po. Z kolei dzieci powinny jeść miód w połączeniu z różnymi innymi produktami jak owoce i herbata. Dopuszczalna norma dla dzieci nie powinna przekraczać 2 łyżeczek. Należy pamiętać również o tym, że są przeciwwskazania do spożywania miodu. Są osoby o dużej wrażliwości; miód wywołuje u nich zmiany alergiczne jak swędzenie, wysypka, itp. Takie osoby nie mogą jeść miodu. Natomiast chorzy na cukrzycę 103 powinni zasięgnąć opinii lekarza, który zna stopień zaawansowania choroby pacjenta i ewentualnie wyrazi zgodę na spożycie umiarkowanych ilości miodu. Zaleca się także, aby ograniczyć jedzenie miodu u dzieci chorych na skazę wysiękową i skrofułożę. Za znawcą miodu, autorem broszury Produkty pszczele i zastosowanie w lecznictwie, Ferdynandem Jośko podam kilkanaście przepisów kuracji miodowych, które bez problemów można stosować w warunkach domowych. 1. Po przebytej chorobie i wyczerpaniu należy 500 g kefiru zmieszać z jedną łyżką miodu, 2 łyżkami płatków owsianych i jednym żółtkiem. Mieszać dokładnie i dodawać sok z jednej cytryny, aż płatki rozpłyną się. 2. Maść na ranę wykonujemy przez zmieszanie dwóch kropel tranu i małej łyżeczki miodu. Maść kładziemy na gazę, którą przykrywamy na noc ranę, aż do zagojenia się. 3. Przeciw grypie mieszamy szklankę ciepłego mleka z dwoma łyżeczkami miodu i odrobiną masła. Można pić kilka razy dziennie. 4. Dla lepszego trawienia i zlikwidowania nerwowego uczucia głodu popijamy przed posiłkami szklankę mineralnej wody zmieszanej z 2 łyżeczkami octu winnego i 2 łyżeczkami miodu. 5. Dobrym środkiem do płukania gardła przy różnych dolegliwościach jest płyn sporządzony z jednej szklanki wody i jednej łyżeczki miodu gotowany przez 5 minut. Roztworem tym można też płukać oczy. 6. Pleśniawki u niemowląt pędzlujemy roztworem miodu przygotowanym z ciepłą wodą w stosunku 1:1. 7. Dla uspokojenia nerwów zaleca się spożycie jednej łyżeczki miodu przed snem. 104 8. Osobom z osłabionym mięśniem sercowym, które nie tolerują miodu, podaje się przegotowane mleko z niewielką ilością miodu. 9. Na przemianę materii doskonałym specyfikiem jest napój z miodem i cytryną (ożywia kolor skóry, poprawia jakość cery, szczególnie u chorych na wątrobę). Na pół szklanki przegotowanej wody dajemy 2 łyżeczki miodu i sok z 1/4 cytryny. Napój wypijamy między posiłkami. 10. Popękaną i odmrożoną skórę goi maść sporządzona następująco: 125 g miodu i 2 żółtka mieszamy z olejkiem ze słodkich migdałów i smarujemy tym 2 razy dziennie skórę. 11. Nieżyty jelit u dzieci powyżej jednego roku życia znikają, gdy im się poda czarną herbatę osłodzoną łyżeczką miodu i 2 razy dziennie tarte jabłko. Kurację tę również mogą stosować dorośli. Na podstawie swego doświadczenia mogę powiedzieć, że w celach profilaktycznych bardzo korzystne jest wypijanie codziennie przed śniadaniem pół szklanki letniej, przegotowanej wody z dodatkiem l łyżki miodu, lecz uwaga! Napój ten koniecznie musimy przygotować wieczorem, aby zawarte w nim biokatalizatory uaktywniły się, a potrzebują na to około 10 godzin. Najlepiej przyswajalny jest napój wypijany bezpośrednio po obudzeniu się. Zamiast więc sięgać na czczo po papierosa, dużo zdrowiej będzie sięgnąć po szklankę uzdrawiającego napoju. Obecnie na rynku znajduje się kilkadziesiąt gatunków miodu. Jego jakość określa się na podstawie smaku, koloru i aromatu. Który jest najlepszy? - Zdania na ten temat są podzielone. Przez wielu ceniony bardzo jest miód lipowy, spadziowy, grykowy, akacjowy. Ważne jest, aby pochodził z pew- 105 nego źródła, gdyż bywa również sprzedawany miód fałszywy, z takimi domieszkami jak: syrop ziemniaczany, mąka, krochmal, kreda. W domowych warunkach w następujący sposób można sprawdzić prawdziwość miodu, jeśli jest płynny. Kropla miodu prawdziwego nie będzie się toczyć po wygładzonej powierzchni, tak jak to się dzieje z miodem sfałszowanym. Miód jest wyjątkowo trwałym i dobrze przechowującym się produktem pod warunkiem, że jest trzymany w pomieszczeniu suchym, dobrze przewietrzonym, z daleka od produktów o silnym zapachu. Temperatura przechowywania powinna się wahać w granicach 5-10 stopni C. Miód bardzo nie lubi wilgoci i najwygodniejsze do jego przechowywania są naczynia szklane oraz beczki z lipy, olchy i topoli. Propolis leczy W ciągu ostatnich trzydziestu lat zawrotną karierę na świecie zrobił kit pszczeli zwany propolisem, co z greckiego oznacza „przedmurze miasta". Kit służy w ulu do uszczelniania szpar i zbędnych otworów oraz utrzymania czystości i steryl-ności. Posiada silne właściwości bakteriobójcze, a tym samym zabezpiecza ul przed inwazją bakterii, wirusów i grzybów. Dla pszczół propolis jest też swego rodzaju bronią przed różnymi intruzami. Gdy do ula wtargnie mysz lub owad, to po zażądleniu go na śmierć, pszczoły budują kokon z propolisu wokół zwłok, które z czasem ulegają całkowitej mumifikacji. Tajemnicę tę odkryto w starożytnym Egipcie i wykorzystywano do balsamowania zwłok. Wytwarzanie kitu przez pszczoły jest zajęciem wielce pracochłonnym, gdyż potrzebna jest do tego żywica znajdująca 106 się w szparach kory drzew szpilkowych oraz na pączkach takich drzew liściastych jak: brzoza, topola, kasztanowiec. „Żeby zebrać żywicę z kory pnia czy gałęzi, pszczoła chwyta ją dolnymi żuchwami i wyciąga. Tworząca się nić urywa się od podstawowej masy żywicy. Wówczas pazurkami drugiej pary nóżek pszczoła zdejmuje nić z żuchwy i składa żywicę w koszyczku pyłkowym, a następnie śliniąc nadaje jej kształt bryłki. Po każdorazowym oddzieleniu nici pszczoła wzlatuje, wykonuje krótki lot i w ciągu kilku sekund wraca na poprzednie miejsce w celu kontynuowania zbioru żywicy" - tak przedstawiono produkowanie kitu w „Encyklopedii" autorstwa A. I. Roota, E. R. Roota i H. H. Roota z roku 1959. Dalsza część obróbki wykonywana jest już w ulu. Od tego, skąd pochodzą składniki propolisu, uzależniona jest jego jakość i skład. Zdaniem naukowców-apiterapeutów, najcenniejszy jest propolis z topoli, brzozy i sosny. Przeciętnie kit zawiera około 40% żywicy, 17% wosku pszczelego, 6% wosku roślinnego, 14% substancji lotnych, 10% substancji garbniko-watych, 14% domieszek mechanicznych, a także związki o silnej aktywności biologicznej jak: galwanoidy, sterole, sterydy, kwasy aromatyczne, no i bardzo cenne dla zdrowia makro- i mikroelementy. Jak wynika z różnych badań klinicznych, propolis ma rozległe zastosowanie, dzięki właściwościom przeciwbakteryjnym, przeciwwirusowym, przeciwbólowym, regeneracyjnym. Należy jednak wiedzieć, że nie każdy kit nadaje się do wykorzystania, bowiem tylko 40% kitu posiada tzw. aktywność biologiczną. Aktywność tę mogą wykazać jedynie badania laboratoryjne, takie np. jak prowadzone od przeszło dwudziestu lat w Śląskiej Akademii Medycznej i Krakowskiej Akademii Medycznej. 107 rr Doc. dr Stanisław Scheller ze Śląskiej Akademii Medycznej zasłynął w Polsce tym, że jako pierwszy otrzymał etanolowy ekstrakt propolisu zwany w skrócie EEP. Z kolei prof. S.Starzyk z Krakowskiej Akademii Medycznej udowodnił, że EEP niszczy pierwotniaki i toksoplazmę. W tym miejscu należy podkreślić, że to leczy ekstrakt kitu pszczelego, czyli EEP a nie sam kit! EEP zaczęto stosować w klinikach i szpitalach. Okazało się, że jest to środek skuteczny przy różnych chorobach. Tam, gdzie inne lekarstwa nie zdały egzaminu, podawano EEP, który czynił niemal cuda. Sprawdził się w likwidowaniu odleżyn, leczeniu owrzodzeń, egzemy, grzybic, zapaleniu gardła, zatok, dróg moczowych, przeziębień, bronchitu, nieżytu gardła, paradontozy. Nie znaczy to, że propolis pomaga na wszystko, lecz jego wszechstronna przydatność jest bezdyskusyjna. Na świecie produkuje się już około 50 środków propoliso-wych sprzedawanych w postaci tabletek i nalewek. W naszych aptekach i sklepach ze zdrową żywnością także możemy kupić preparaty z propolisu. Dla tych, którzy zechcą wypróbować kurację propolisem przy różnych schorzeniach, podaję kilka przepisów. Tylko 40% kitu pszczelego zawiera substancje biologicznie aktywne. Skąd więc brać kit, jeżeli nie możemy zdobyć EEP ani też przeprowadzić badań laboratoryjnych kitu na aktywność? Otóż najlepiej zaopatrzyć się w kit pochodzący z różnych pasiek i zbierany w różnych porach roku. W ten sposób czyniąc, mamy szansę trafić na aktywny kit. Zabierając się do wykonania różnych preparatów propolisu, należy przede wszystkim kit oczyścić z widocznych gołym okiem zanieczyszczeń i zalać zimną wodą, aby wypłynęły inne brudy. 108 Propolisowa nalewka Pół litra spirytusu mieszamy z 5 dag kitu pszczelego i pozostawiamy na 14 dni, wstrząsając codziennie butelką. Następnie odcedzamy przez lejek z waty i wlewamy do naczynia z ciemnego szkła. Jest to doskonała nalewka przeciwko przeziębieniom, anginom, wirusowym infekcjom. Profilaktycznie dorosły człowiek może przyjmować 2 razy dziennie po 25 kropli, a dzieci tyle kropli nalewki podanej na cukrze, ile mają lat . Propolisowe mleko Jeden litr świeżego, pełnotłustego mleka należy zagotować i wrzucić do niego 10 dag drobno posiekanego lub zmielonego propolisu. Mleko należy gotować na wolnym ogniu przez 10 minut, lecz nie wolno dopuścić do wrzenia. Wszystko mieszamy drewnianą łyżką i przecedzamy. Po wystygnięciu utworzy się na wierzchu warstwa wosku, którą należy zdjąć. Propolisowe mleko trzymamy w chłodnym miejscu i pijemy 2 razy dziennie po l łyżce przy bronchicie, astmie, zaziębie-niach, chorobie wrzodowej żołądka i dwunastnicy. Propolis bardzo rzadko powoduje uczulenie, tym niemniej może ono wystąpić, toteż wskazane jest wcześniejsze skonsultowanie się z lekarzem. Leczenie pyłkiem, mleczkiem i.. .jadem „Dusza kwiatów i róż" - tak francuska pisarka Madame Sevigne nazwała miód. Z biegiem czasu okazało się, że nie tylko sam miód, ale i inne produkty pszczele mają własności lecznicze i zasługują na uwagę. Jednym z nich jest pyłek zbierany z różnych roślin. Pszczoła siadając na kwiecie, 109 potrąca żuwaczkami pylniki kwiatów tak, że część spada na głowę i tułów pszczoły, która unosząc się, sczesuje go używając przednich nóg. Tak uzbierany pyłek przenosi do koszyczków mieszczących się na tylnych nóżkach, a następnie miesza go z nektarem oraz miodem. Człowiek podpatrzył tę czynność i postanowił wybierać pyłek z kwiatów palcami, ale taki pyłek okazał się zupełnie bezwartościowy. Postanowiono więc zastawić pułapkę na pyłek. Przed wejściem do ula zakłada się płytki z otworami o średnicy 5 mm; żeby przecisnąć się, pszczoła ociera się o otwór „gubiąc" część pyłku, który spada do podstawionych naczyń. Taki pyłek poddano licznym badaniom i jego niezwykle bogaty skład chemiczny zadziwił świat. Okazało się, że jest on bardzo zasobny w pełnowartościowe białka, tłuszcze, węglowodany, witaminy oraz makro- i mikroelementy. Tak bogatego składu nie ma żaden inny naturalny produkt przyrody. Dzięki tym właściwościom zaczęto na świecie stosować pyłek w szpitalach i klinikach, bowiem bezspornie udowodniono, że wpływa on dodatnio na skład krwi, normalizuje czynności jelit, obniża ciśnienie, reguluje przemianę materii, działa kojąco na system nerwowy, nie dopuszcza do przedwczesnego starzenia się. U mężczyzn nie tylko zapobiega prostacie, ale i leczy ją. W związku z tym zaleca się mężczyznom, aby w wieku 40-50 lat zażywali profilaktycznie 15 g pyłku dziennie. Zapewne wielu w tym miejscu zapyta - skąd brać życiodajny pyłek? Jest on sprzedawany w aptekach w postaci przyjemnych w smaku tabletek, które ssie się. Obok propolisu i pyłku, w sferze zainteresowań uczonych znalazło się także mleczko pszczele, którym karmione są larwy robotnic i trutni w ciągu pierwszych godzin po wykluciu się z jajeczek. Świeże mleczko pobrane z mateczników od larw 110 nie starszych niż trzydniowe jest bogate w witaminy BI, B2, Be, 612, PP, kwas pantotenowy, kwas foliowy, biotynę, nia-cynę oraz wiele różnych biopierwiastków. Jego właściwościom poświęcono specjalny kongres w Bolonii. Mleczko doczekało się miana „eliksiru życia" z uwagi na swoje odmładzające i wzmacniające działanie. Kuracja pszczelim mleczkiem daje dobre wyniki w takich schorzeniach jak: niewydolność narządów związanych z procesem starzenia się, w miażdżycy, cukrzycy, chorobie wieńcowej, chorobie wrzodowej żołądka i dwunastnicy, nieżycie jelita grubego, zaburzeniach czynności gruczołów dokrewnych, niewydolności wątroby, niedowładach kończyn i niedorozwoju umysłowym i fizycznym u dzieci. Mleczko pszczele można kupić w aptekach. Zdaniem naukowców najlepiej przyswajalne jest mleczko liofilizowane, które ma postać proszku. Wystarczy je zażywać raz dziennie na pół godziny przed posiłkiem. Trzymamy je kilka minut pod językiem, aż do całkowitego rozpuszczenia. W naszym kraju ma także zwolenników apitoksynoterapia, czyli leczenie pszczelim jadem. Dla przeciętnego śmiertelnika brzmi to niczym herezja. Jednak badania naukowe potwierdziły, że w leczeniu reumatyzmu nie ma na świecie lepszego specyfiku, jak właśnie pszczeli jad zawierający mnóstwo cennych związków. Ankieta rozpisana wśród pszczelarzy świata wykazała, że 50% spośród nich wyleczyło się całkowicie z reumatyzmu dzięki pracy w pasiece i użądleniem. Badania wykazały, że jadem można leczyć choroby oczu, skóry, neuralgię, nadciśnienie. Natomiast przeciwwskazane jest leczenie jadem osób chorych na nerki, wątrobę, trzustkę, cukrzycę, gruźlicę, miażdżycę, choroby kobiece, schorzenia centralnego systemu nerwowego i niewydolność krążenia krwi. Należy przy tym wiedzieć, że część osób bywa uczulona na 111 jad i tego rodzaju leczenie można prowadzić jedynie pod nadzorem lekarza. Na świecie jest kilkadziesiąt różnych leków wyprodukowanych na bazie jadu pszczelego. W byłym ZSRR jest to „Wi-trapin", w Niemczech „Apizatron". Nie spotkałam jeszcze leku jadowego produkcji polskiej. Pozostaje nam jedynie „wystawić się" na użądlenie pszczoły, dużo skuteczniejsze niż wszystkie preparaty. Aby jednak osiągnąć pożądany skutek, czasami trzeba poddać się tysiącom użądleń, które dla reumatyków są znacznie mniej bolesne niż dla innych osób. Nie można jednak żądleniu poddawać się bezmyślnie. Wskazane jest umycie mydłem i wodą danego miejsca oraz lekkie posmarowanie go miodem, a po użądleniu wyjęcie żądła. Dopiero po zejściu opuchlizny można wystawić się na ponowne użądlenie. W czasie pierwszej kuracji wolno przyjąć około 30 użądleń. Przypominam jednak, że zabiegi te przeprowadzamy wyłącznie pod kontrolą lekarza. Produkty i preparaty pszczele zdobyły niemal cały świat. Również w naszym kraju powstają ośrodki, w których leczy się miodem, propolisem i jadem pszczelim. Budowane jest jedyne w świecie sanatorium apiterapii w uroczej miejscowości Kamianna, leżącej w Beskidzie Sądeckim, niedaleko Krynicy. Hydroterapia — — leczenie wodą Warunkiem życia na ziemi obok powietrza jest woda. Stanowi ona także główny składnik ludzkiego organizmu, a jej nadmiar lub niedobór w nas jest przyczyną różnych chorób. Wpływ wody na życie człowieka został zauważony i doceniony już w starożytności. Hipokrates w dziele Corpus Hipp-craticum jeden z głównych rozdziałów poświęcił właśnie wodzie. Omawia w nim sposoby wykorzystania wody i jej naturalnych źródeł w celach profilaktycznych oraz terapeutycznych. W ojczyźnie Hipokratesa - Grecji - przypisywano wodzie znaczenie magiczne. W wielu domach niezbędnym elementem wyposażenia były specjalne miednice do polewania ciała i wanny do kąpieli. W starożytnym Rzymie budowano łaźnie mogące pomieścić jednorazowo do 6000 osób. W takiej łaźni były pomieszczenia o różnym przeznaczeniu. Były tam komory suchego powietrza (tepidarium), ciepłego powietrza (caldarium); komory gdzie polewano ciało ciepłą i zimną wodą, a potem przechodzono do komory chłodzącej (frigida-lium). Można też było korzystać z pomieszczeń, gdzie delikwenta „traktowano" gorącą parą wodną, co jest odpowiednikiem znanej nam sauny. Ten ostatni zabieg służył wypoceniu się i oczyszczeniu skóry. 113 Na Dalekim Wschodzie już słynne księgi Wedy zalecały wszystkim obmywanie ciała w rzekach i jeziorach. Miało to znaczenie nie tylko higieniczne, ale i doskonale hartowało ciało zważywszy na fakt, że należało to czynić nawet kilka razy dziennie. U Persów polewanie wodą nakazywały.. .zarządzenia państwowe! W Egipcie kąpiele w Nilu należały do codziennego rytuału i przestrzegano tego surowo. Wodolecznictwo, czy współcześnie mówiąc hydroterapia, na przestrzeni wieków zdobywało sobie coraz większe uznanie. Jednak prawdziwy rozkwit zaczęło przeżywać na początku XIX wieku. Stało się tak za przyczyną prostego chłopa śląskiego Yincenza Priessnitza (to od jego nazwiska pochodzi nazwa prysznic). Zrobił on wielki majątek na hydroterapii i - jak to zwykle bywa przy różnych odkryciach - o sukcesie zadecydował przypadek. Młody Priessnitz uległ ciężkiemu wypadkowi, złamał kilka żeber, a na dodatek wbiły mu się one w płuca. Stan chłopca był beznadziejny, a ponieważ pochodził z ubogiej rodziny, to żaden lekarz nie zajął się nim; nie było na to pieniędzy. Wówczas Yincenz wiedziony wrodzoną intuicją zaczął przykładać do piersi kompres zrobiony z worka i maczany w pobliskim źródle, z którego także systematycznie popijał wodę. Po kilku dniach poczuł się dużo lepiej, a po dwóch miesiącach całkowicie wyzdrowiał! Nasunęło mu to pomysł, aby wodną kurację zalecać innym chorym. Z czasem założył własne sanatorium, do którego ściągały tłumy z niemal całej Europy. Sława sanatorium szybko dotarła do Wiednia i cesarz nakłoniony przez „życzliwych", których w tamtych czasach również nie brakowało, kazał wysłać specjalną komisję lekarską. Miała zbadać metody lecznicze Priessnitza, jednak okazała się bardzo obiektywna i po zbadaniu sprawy orzekła w sprawozdaniu, że wszelkie praktyki prowadzone w sanatorium 114 są nie tylko właściwe, ale z wszech miar godne polecenia. W historii wodolecznictwa drugą osobą, która przybliżyła społeczeństwu tę naturalną formę terapii, był żyjący w połowie XIX wieku ksiądz prałat Sebastian Kneipp. Swą sławą przyćmił znacznie osiągnięcia niepiśmiennego Pries-snitza, choć podobnie jak tamten, sam najpierw wypróbował zalety wodnych kuracji, aby potem propagować je na świecie. Kneipp nigdy nie był lekarzem, choć mylnie podają tak niektóre źródła. Zanim został księdzem, zdobył zawód tkacza, ale nie wykonywał go. Kościołowi też nie poświęcał zbyt dużo uwagi. Niemal całą energię skupiał na prowadzeniu zakładu wodoleczniczego we Wórishofen. Po zdobyciu doświadczeń, a złożyło się na to aż 39 lat praktyki, napisał książkę pt. Moje leczenie wodą, gdzie podaje różnego rodzaju sposoby stosowania kąpieli, okładów, polewań oraz hartowania ciała. Niektóre wywody S. Kneippa nic nie straciły na aktualności mimo upływu lat. Oto, co np. pisze on w odpowiedzi na pytanie: skąd pochodzi wrażliwość dzisiejszej generacji? „Powodem złego stanu zdrowotnego jest brak hartowania. Rozpieszczenie i zniewieściałość dzisiejszej generacji dosięgły wysokiego stopnia. Ogół stanowią osłabieni, słabowici, niedokrwieni, nerwowi, chorzy na żołądek lub serce, silni i zdrowi należą do wyjątków. Czujemy dziś bardzo dotkliwie każdą zmianę powietrza, przejściu jednej pory roku do drugiej towarzyszy zwykle przeziębienie, katar, nawet nagłe wejście z zimnej ulicy do ciepłej izby nie pozostaje bez złych następstw". Aż trudno uwierzyć, że słowa te zostały napisane ponad sto lat temu! Hartowanie ciała w naszych czasach stosują tylko nieliczni, a wielka szkoda, że tak dzieje się. Sądzę, że odpowiedź na pytanie - hartować się, czy chorować - może być tylko jedna. 115 Sebastian Kneipp w swojej książce zaleca m.in. takie sposoby hartowania: - chodzenie boso, - chodzenie boso po mokrej trawie, - chodzenie boso po mokrych kamieniach, - chodzenie boso po świeżo spadłym śniegu, - chodzenie boso w zimnej wodzie, - kąpiel zimna rąk i nóg, - polewanie kolan (połączone z polaniem górnym lub bez niego). Według Kneippa chodzenie latem boso to jedna z najbardziej naturalnych metod hartowania organizmu. Przy okazji robimy także masaż akupresurowy stóp, bowiem potykamy się o kamyki, nierówności. Rano natomiast wspaniale jest pobiegać po świeżej rosie; taki bieg może trwać od kilku do kilkunastu minut. Chodzenie po świeżo spadłym śniegu przewyższa w skutkach wszystkie poprzednie zabiegi, ale należy podkreślić -śnieg musi być bardzo świeży, a spacerować nie wolno w wietrzną pogodę, lecz gdy jest spokojnie. Pierwszy spacer może trwać najwyżej 3-4 minuty. Ważne jest tu odpowiednie nastawienie psychiczne. Nie należy się bać, że przeziębimy się. Kneipp uważa, że tego rodzaju zabiegi są doskonałe na różne choroby jak m.in. przeziębienia, anginę, katar, reumatyzm, a także bóle głowy. Podaję przepisy zabiegów wodoleczniczych hartujących ciało zalecanych przez Kneippa oraz wypróbowanych przez doktor Jadwigę Górnicką z Warszawy: 1. Codziennie chodzić w zimnej wodzie 2 minuty. Obmywać ciało przez 2 minuty zimną wodą z octem: 3 łyżki octu na dużą miskę wody. Po obmyciu polewać jednego dnia górną część ciała, a drugiego dnia dolną część ciała przez 2 116 minuty. Szybko włożyć ubranie i wysuszyć się w ruchu bez wycierania lub wrócić na pół godziny do łóżka. 2. Półkąpiel w wywarze z owsianej słomy, kwiatu siana, do czego dodajemy 3 łyżki soli ciechocińskiej. Zabieg trwa 20 minut, a po nim należy obmywać się przez minutę zimną wodą i ciepło ubrać. 3. Półkąpiel w zimnej wodzie przez 2-6 sekund. Następnie należy ubrać się ciepło i wysuszyć bez wycierania. 4. Polewać się całkowicie zimną wodą pod prysznicem przez 2 minuty, zaczynając od stóp, kolejno kolana, uda, pośladki, brzuch, klatka piersiowa, plecy. Ubrać się ciepło i wysuszyć w ruchu bez wycierania. 5. Ciepła półkąpiel w wywarze z kwiatu siana, słomy owsianej lub skrzypu (gotować 4 garści przez 20 minut). W kąpieli przebywać około pół godziny i co 10 minut polewać się przez minutę zimną wodą, a na zakończenie włożyć ciepłe ubranie, nie wycierać się i położyć do łóżka. Doktor Jadwiga Górnicka proponuje też taki sposób hartowania: „Dla wydelikaconych kobiet i dzieci polecani nacieranie ciała ciepłą wodą, do której dodajemy pół łyżki soli". Przy wysokiej gorączce proponuje się następujący zabieg wodoleczniczy: całe ciało obmywać zimną wodą przez jedną minutę i powtarzać to co godzinę (może być 8-9 serii zabiegów); po każdym trzeba natychmiast położyć się do łóżka. Ja polecam wypróbowany od lat prosty zabieg, któiv pomaga usunąć resztki snu i jest doskonały na przemianę materii. Stajemy w wannie i przez 5 sekund robimy zimną wodą natrysk każdej stopy, a później to samo ciepłą wodą i kończymy zimną. Dokładnie tak samo postępujemy z wewnętrznymi stronami dłoni; na zakończenie można też zrobić natrysk twarzy. W ten sposób przez skórę, w której znajdują się liczne receptory łączące nasz system nerwowy ze światem 117 zewnętrznym, przekazujemy energie mechaniczne, elektryczne i biomagnetyczne regulujące układ nerwowy i cały ustrój człowieka. Na szczęście wody nam jeszcze nie brakuje, więc wykorzystujmy jej zasoby z większą świadomością niż do tej pory, bowiem jak rzecze ludowe przysłowie: „Chcesz być zdrowy, młody, to nie stroń od wody!" Akupresura — — kochaj swoje stopy Akupresura jest pochodną akupunktury i wywodzi się z medycyny chińskiej, a polega na masażu uciskowym poszczególnych punktów ciała. Pozwala nie tylko przywrócić zdrowie, poprawić samopoczucie, ale także zwiększyć energię i siły regenerujące organizm. Działa na wszystkie narządy wewnętrzne, poprawiając ich wydolność. Każdy z nas może stosować akupresure, lecz trzeba przedtem poznać rozmieszczenie odpowiednich punktów na powierzchni ciała i stóp. Jest ich mnóstwo. Na jeden narząd przypada od kilku do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu punktów. W rozdziale tym chcę skupić się wyłącznie na aku-presurze stóp, a nie całego ciała. Ponad cztery tysiące lat temu Chińczycy odkryli, że na naszych stopach znajdują się strefy refleksyjne, odpowiadające organom wewnętrznym (zob. rysunki na końcu książki). Na początku XX wieku wprowadzono na Zachodzie akupresure stóp do medycyny oficjalnej dzięki amerykańskiemu lekarzowi Wiliamowi Fitzgeraldowi, który odkrył, że wskutek masowania pewnych punktów stóp - otrzymuje się efekty w innych odległych miejscach. Doktor Fitzgerald stosował akupresure 119 nawet jako środek znieczulający przy niewielkich zabiegach. Spopularyzowała i rozpowszechniła tę metodę masażystka Eunice Ingham, która wypracowała swoistą technikę masażu. Po wojnie refłeksoterapia rozwinęła się na szeroką skalę w Belgii, Anglii i Francji, gdzie prowadzi się w wyższych uczelniach zajęcia i wykłady na temat tej formy terapii, a także szkoli specjalistów. Czym są masowane punkty? Nazwano je receptorami, a są to unerwione miejsca, pozostające w ścisłym związku z określonymi organami. Poprzez masaż receptorów osiągamy ich lepsze ukrwienie, a co za tym idzie, również ukrwienie określonego narządu. Dlaczego i w jaki sposób to się odbywa, nauka jeszcze nie wyjaśniła do końca, mamy jednak szereg dowodów na potwierdzenie skuteczności masażu receptorów. Proponuję małe doświadczenie: Spróbujmy w tej chwili po-masować środkowy palec u nogi (receptor środkowego palca ręki). Co czujemy? Po prawidłowym masażu środkowy palec ręki da wrażenie ciepła, a powodem będzie lepsze ukrwienie. Sądzę, że istotne jest wyjaśnienie, dlaczego tak ważne jest ukrwienie. Krew jest środkiem transportującym nie tylko tlen, ale także wszystkie substancje odżywcze, hormony, przeciwciała, a także produkty rozpadu i różnorodne złogi. Złogi te tworzą się jedynie w miejscach źle ukrwionych. Zależnie od wielkości złogów zakłóca się ukrwienie danego narządu. Powstaje więc sprzężenie zwrotne pomiędzy narządem a receptorem. Jak zabrać się do masażu stóp? Zaczynamy zawsze od lewej nogi i od śródstopia. Warto przedtem lekko natłuścić stopy kremem. Każdy masaż zaczynamy od znalezienia receptora nerek, który masujemy 2 lub 3 minuty, a następnie 120 przechodzimy do receptora przewodu moczowego po to, aby pomóc organizmowi w wydalaniu różnych substancji trujących (kwasu moczowego) i tym samym wzmocnić te organy. Gdybyśmy zaczęli masaż od innych receptorów, moglibyśmy doprowadzić do „zablokowania" nerek toksynami i złogami, dlatego tak ważne jest ich właściwe ukrwienie. Następnie możemy przejść do masowania receptorów głowy, żołądka, jelit, wątroby, trzustki oraz punktów limfatycznych, które produkują przeciwciała. Jeżeli refieksoterapię traktujemy profilaktycznie, to wystarczy, że co drugi dzień poświęcimy na obie stopy ok. 20 minut. Natomiast w przypadku stanów zapalnych należy masować je kilka razy dziennie po 10 minut, poświęcając na każdy receptor około 2 minut. Pomocne mogą być tu różnego rddzaju wałki i rolki, które wkładamy pod stopy. Polecam też plastykowe klapki, zwane fakirkami. Najlepsze oczywiście jest chodzenie boso, toteż nie żałujmy sobie tego, przebywając na łonie natury. Masaż stóp można robić samemu, choć lepiej gdy jedna osoba wykonuje go drugiej, masując receptory opuszkami kciuka lub kostką zgiętego palca. Chciałabym też zwrócić uwagę na właściwą pielęgnację nóg, a głównie stóp. Często należą one - niestety - do najbardziej zaniedbanych części ciała. Jest to wielki błąd. Jeżeli na stopach znajdują się nagniotki i zgrubienia, to właśnie one mogą być przyczyną naszego złego samopoczucia. W takich przypadkach konieczny jest pedicure i częste moczenie nóg w wywarze z siana (garść siana na jeden litr wody gotować 2 minuty i trzymać 15 minut pod przykryciem). Zgrubienia należy ścierać pumeksem i nosić wygodne obuwie, bo jest ono także gwarancją dobrego samopoczucia. Kobiety noszące obuwie na wysokim obcasie mają znacznie częściej bóle głowy i kręgosłupa niż te, które wybrały styl sportowy. 121 Masaż stóp jest dostępny dla każdego z nas i polecam go bardzo. Znam wiele osób, które dzięki niemu odzyskały zdrowie. Jedynymi przeciwwskazaniami do stosowania refleksote-rapii są rozległe skaleczenia skóry, ciąża, ciężkie choroby krążenia krwi lub choroby z niewydolnością serca. Innych przeciwwskazań nie ma. W zależności od schorzenia i jego przewlekłości - na efekty lecznicze należy poczekać czasami kilka tygodni, a nawet miesięcy. Poprawa stanu zdrowia może nastąpić niemal natychmiast, ale są to raczej rzadkie przypadki. W okresie stosowania masaży mogą też pojawić się tzw. objawy uboczne, jak: podwyższona temperatura, zwiększony ból w danym narządzie, czy opuchnięcie nadgarstków. Są to jednak wyłącznie reakcje przejściowe i świadczą o tym, że organizm podjął trud wydalania substancji toksycznych i złogów. Najbardziej widać je w moczu, bo po prawidłowym masażu może on być brązowy. Dopóki uciskane receptory będą bolesne, będzie to świadczyło o chorobie. Nie zrażajmy się więc bólem receptorów pod wpływem ucisku, gdyż ból ten jest dla nas cenną informacją sygnalizującą chorobę. Bądźmy cierpliwi i nie przerywajmy masażu, jeżeli trochę boli, a efektów nie ma od razu. Rezultaty przyjdą po pewnym czasie. Akupresura stóp ma duże osiągnięcia w leczeniu takich chorób, jak: astma, stany stresowe, dolegliwości pęcherza, nerek, bóle głowy, dolegliwości sercowe, wrzody żołądka, a nawet guzy piersi. A zatem - do dzieła! Wykaz chorób wraz z podaniem receptorów, które należy masować przy danym schorzeniu. Wykaz ten podaję, opierając się na informacjach doktor Jadwigi Górnickiej i siostry Hedi Masafret. Jeżeli przy danej chorobie znajduje się informacja, że należy masować organy przemiany materii, to oznacza, że chodzi o: ł 122 żołądek, dwunastnicę, trzustkę, wątrobę, woreczek żółciowy, jelito grube wznoszące się, jelito grube poprzeczne, jelito grube skierowane w dół, odbytnicę. Przy poleceniu: masować punkty limfatyczne, należy znaleźć trzy receptory, tzn. gruczoły limfatyczne górnej części ciała, gruczoły limfatyczne podbrzusza i zatokę limfatyczną. Alergia - nadnercze, nerki, przewód moczowy, pęcherz, przytarczyczka. Anemia - śledziona, organy przemiany materii. Angina - krtań, migdały, punkty limfatyczne. Angina pectoris - nadnercze, nerki, przewód moczowy, pęcherz, żołądek, serce. Astma - nadnercze, nerki, przewód moczowy, pęcherz, przytarczyczka, płuca, oskrzela; stosować dietę. Bark (bóle) - receptor barku, masaż okolicy biodra, nosić wygodne obuwie. Bezsenność - głowa. Białaczka - punkty limfatyczne, śledziona, migdałki, organy przemiany materii; stosować dietę. Biegunka - punkty limfatyczne, organy przemiany materii. Bronchit - płuca, oskrzela, przytarczyczka, punkty limfatyczne, nadnercze; stosować dietę. Ciąża - przysadka mózgowa, jajniki, macica, piersi, wzmocnienie przemiany materii. Cukrzyca - żołądek, dwunastnica, trzustka; stosować dietę. Duszność - płuca, oskrzela, nos, kora mózgowa, serce. Dwunastnica (wrzód) - żołądek, dwunastnica. Dziąsła (zapalenie) - szczęki. Egzema - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, przytarczyczka. 123 Gardło - szczęki. Głowa - masaż głowy. Gorączka - punkty limfatyczne, migdałki, śledziona. Gościec, reumatyzm - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, przytarczyczka, organy przemiany materii. Grypa - punkty limfatyczne, migdałki, śledziona, nos, zatoki czołowe. Guzki krwawnicze (hemoroidy) - odbytnica, mięsień trójgłowy łydki, nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze. Guz - punkty limfatyczne, migdałki, śledziona. Impotencja - jądra. Jajniki (zapalenie) - masaż jajników, punktów limfatycznych ewentualnie przytarczyczek lub tarczycy. Jaskra - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, oczy. Jęczmień - masaż odpowiedniego oka, punktów limfatycznych. Kamica żółciowa - dwunastnica, woreczek żółciowy, wątroba, punkty limfatyczne. Kark (bóle) - masaż karku, kręgów szyjnych, kości ogonowej, bezpośedni masaż kości ogonowej. Kaszel - oskrzela, płuca, punkty limfatyczne, nadnercze, przytarczyczka, nosić wygodne obuwie. Katar sienny - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, przytarczyczka, nos, tchawica, oskrzela. Kręgosłup - masaż kręgów szyjnych, kręgów piersiowych, kręgów lędźwiowych, kości krzyżowej. Krótkowzroczność - nerki, przewód moczowy, pęcherz, oczy. 124 Krtań - masaż krtani. Kurcze łydek - przytarczyczka. Lumbago - (postrzał) - masaż kręgosłupa. Łękotka (uszkodzenie) - masaż strefy refleksyjnej kolan. Łuszczyca - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, przytarczyczka, organ przemiany materii, punkty limfatyczne. Macica (zapalenie) - masaż macicy, jajników przy krwawieniach, przysadki mózgowej, punktów limfatycznych. Miesiączkowanie (bolesne) - jajniki, macica, mięśnie łydek, przysadka mózgowa. Mięśniak - macica, punkty limfatyczne. Migdałki (zapalenie) - masaż migdałków, punktów limfatycznych. Migrena - skronie, przytarczyczka, ewentualnie żołądek. Moczenie nocne - nerki, przewód moczowy, woreczek żółciowy. Nadciśnienie tętnicze - nerki, przewód moczowy, pęcherz, kora mózgowa. Nadczynność tarczycy - tarczyca, przysadka mózgowa. Nerki (bóle) - masaż nerek, przewodu moczowego, pęcherza, nadnercza, punktów limfatycznych. Nerwoból - przy bólach korzonków nerwowych masować kręgosłup, kręgi szyjne, kręgi piersiowe, kręgi lędźwiowe, kość krzyżową, przytarczyczkę. Nowotwór - punkty limfatyczne, masaże dotkniętych organów. Nieżyt oskrzeli - płuca, oskrzela, punkty limfatyczne, przytarczyczka, nadnercze. 125 rr Nieżyt żołądka - masaż żołądka, jelit, organów przemiany materii, punkty limfatyczne. Nos (krwawienia) - nos, przytarczyczka. Odra - nerki, przewód moczowy, przytarczyczka, punkty limfatyczne. Omdlenia - serce, nadnercze, głowa. Oparzenie - masaż stref odpowiednich organów, punkty limfatyczne, nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, przytarczyczka. Opłucna (ból) - śledziona. Oskrzela (zapalenie) - płuca, oskrzela, punkty limfatyczne, tarczyczka, nadnercze. Otyłość - tarczyca. Oziębłość płciowa - przysadka mózgowa, jajniki, macica. Padaczka - głowa, punkty limfatyczne. Pęcherz moczowy (zapalenie) - nerki, przewód moczowy, pęcherz, punkty limfatyczne. Półpasiec - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, przytarczyczka. Parkinsonizm - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, organy przemiany materii. Płuca (zapalenie) - płuca, punkty limfatyczne, nadnercze, przytarczyczka. Pochwa (swędzenie) - pochwa, macica, ewentualnie punkty limfatyczne. Prostata (zapalenie) - nerki, przewód moczowy, pęcherz, receptor prostaty. Paradontoza - szczęki, organy przemiany materii. Rogówka (zapalenie) - oczy, punkty limfatyczne, nerki, przewód moczowy, pęcherz. 126 Rwa kulszowa - nerki, przewód moczowy, pęcherz, przytarczyczka, punkty limfatyczne. Serce (ból) - żołądek, nadnercze, serce, ewentualnie kręgi piersiowe. Siatkówka (zapalenie) - nerki, przewód moczowy, pęcherz, oczy, punkty limfatyczne. Stawy (zapalenie) - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze. Stwardnienie rozsiane - nerki, przewód moczowy, pęcherz, organy przemiany materii, przytarczyczka, masaż kręgów szyjnych, kręgów piersiowych, kręgów lędźwiowych, kręgów krzyżowych i punktów limfatycznych. Szyja (ból) - krtań, migdałki, punkty limfatyczne. Świnka - punkty limfatyczne, migdałki, gruczoły płciowe, jajniki, jądra. Torbiel - punkty limfatyczne oraz masaż odpowiednich organów. Trądzik - nadnercze, nerki, przewód moczowy, pęcherz, wątroba, woreczek żółciowy. Trzustka (zapalenie) - żołądek, dwunastnica, trzustka, punkty limfatyczne. Uszy (bóle) - masaż uszu, głowy, punktów limfatycznych. Usta (przykry zapach) - żołądek. Wapń (niedobór) - przytarczyczka. Wątroba (zapalenie) - dwunastnica, wątroba, woreczek żółciowy, punkty limfatyczne. Weneryczne choroby - masaż chorych organów, punktów limfatycznych. Węzły chłonne - migdałki, punkty limfatyczne, śledziona. 127 Wole - przysadka mózgowa, tarczyca. Wyrostek robaczkowy - masaż ślepej kiszki, punkty lim- fatyczne. Wzrok (zakłócenia) - nerki, przewód moczowy, pęcherz, oczy. Wzdęcia - masaż ślepej kiszki. Wzrost (zakłócenia) - przysadka mózgowa. Włosy (wypadanie) - masaż jąder i jajników, nadnercza, organów przemiany materii; sprawdzić odżywianie. Zaćma - oczy, nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, głowa. Zatoki (zapalenie) — masaż zatoki czołowej, punktów limfa- tycznych, przytarczyczek. Zatrucia pokarmowe - żołądek, dwunastnica, gruczoły lim- fatyczne. Zaparcia - organy przemiany materii, strefy refleksyjnej łydki odpowiadającej odbytnicy. Zapaść - natychmiastowy masaż serca, ewentualnie nadnercza. Zez - głowa, oczy. Zęby (próchnica) - szczęki, organy przemiany materii. Zmęczenie - nerki, przewód moczowy, pęcherz, organy przemiany materii, przytarczyczka, głowa. Żelazo (niedobór) - śledziona. Żołądek (wrzód) - masaż żołądka. Żółtaczka - dwunastnica, wątroba, woreczek żółciowy, punkty limfatyczne. Żylaki - nerki, przewód moczowy, pęcherz, nadnercze, kręgi lędźwiowe, kręgi krzyżowe. 128 „Jestem pielęgniarką i przez lata mój stosunek do medycyny niekonwencjonalnej był dość sceptyczny, ale ponad dwa lata temu zmieniłam zdanie. Tak się złożyło, że wówczas cała moja rodzina zaczęła niedomagać. U męża wykryto wrzody, dzieci się wciąż przeziębiały, a na mojej piersi pojawił się guzek. Przeraziłam się bardzo. Wpadłam w panikę i zaczęłam się bać, że guz może być złośliwy. Lekarz zalecił obserwację i serię badań. W tym czasie zaczęłam też czytać Pani artykuły o pozytywnym myśleniu i wierze we własne siły życia. Potraktowałam to jako nieoczekiwany dar losu i ewentualną deskę ratunku dla siebie. Zabrałam się do pracy nad sobą. Zaczęłam pozytywnie myśleć i bardzo uwierzyłam w akupresurę stóp. Masowałam wszystkie punkty limfatyczne, czyli receptory gruczołu limfatycznego górnej części ciała, receptor gruczołu limfatycznego podbrzusza i zatokę limfatyczną, a także receptor migdałków i śledziony. Przez pierwsze dwa tygodnie na masaż stóp poświęcałam około godziny, z podziałem na etapy, a więc 20 minut rano, 20 w ciągu dnia i tyle samo wieczorem. Po dwóch tygodniach przeżyłam chwile radości. Wydało się mi, że guzek się zmniejszył. Koleżanka lekarka badając mnie, potwierdziła, że rzeczywiście guzek jest znacznie mniejszy. Z radości, z jeszcze większym zapałem masowałam stopy przez następne dwa tygodnie i równo w miesiąc od podjęcia masaży po guzie nie pozostał żaden ślad! Potwierdziły to badania i prześwietlenia. Teraz akupresurę stosuję profilaktycznie i piję przepisany przez zielarza zestaw ziół. Akupresurę robię też rodzinie i znajomym. Uważam, że przy akupresurze najważniejsza jest cierpliwość i konsekwencja oraz wola wyzdrowienia. W sytuacjach podbramkowych trzeba każdego dnia znaleźć godzinę dla siebie i dokładnie prowadzić masaż, a na efekty nie trzeba będzie długo czekać". Grażyna M. z Tczewa 129 „Mam 22 lata. Jeszcze niedawno w ciągu tygodnia miałam 2-3 razy ataki padaczki. Cała rodzina czuwała nad tym, abym się przypadkiem czymś zbyt mocno nie wzruszyła, czy nie podnieciła, bo każda taka emocja groziła kolejnym atakiem. Nie wolno było mi chodzić na dyskoteki, prywatki, biegać, skakać, spotykać z chłopakami, bo mogło się to dla mnie skończyć bardzo przykro. Pani artykuł spowodował, że zaczęłam trochę pozytywniej myśleć o sobie i trochę buntować się przeciwko nad-troskliwości matki i dziadków. Z pasją zabrałam się do akupresury stóp. Mniej więcej około 40 minut dziennie po kilka razy robiłam sobie całościowy masaż stóp. Po tygodniu moje ataki znacznie osłabiły się a ku mojej przeogromnej radości - od miesiąca - nie było żadnego! Jestem głęboko przekonana, że jest to wyłącznie zasługa akupresury!". Krystyna L. z Bydgoszczy Mudry — — gesty, które leczą Ayurveda - to starożytna medycyna hinduska. Ayu - - znaczy żyć lub życie codzienne, a veda - wiedza, której korzenie sięgają w tak daleką przeszłość, że trudno ją ogarnąć. Ayurveda to praktyczna nauka o zdrowym życiu i samole-czeniu, a jej celem jest doskonale zdrowie człowieka i długowieczność. Mądrość Ayurvedy pochodzi od dawnych mędrców - riszich, którzy osiągnęli ją drogą intuicyjną, bezpośrednio ze świadomości kosmicznej. Stwierdzili oni, że świadomość jest energią przejawiającą się w pięciu podstawowych elementach, jakimi są eter (niebo), powietrze, ogień, woda i ziemia. Pojęcie tych pięciu elementów stanowi sedno nauki Ayurvedy; doskonałe zdrowie jest zachowaniem równowagi pomiędzy tymi pięcioma elementami. Według Ayurvedy każdemu palcowi naszych dłoni odpowiada jeden element. Każdy palec kontroluje poszczególny element i odpowiednio nimi manipulując, możemy doprowadzić do wyrównania energii w organizmie. Jak to osiągnąć? Człowiek, który wyjawił ludzkości wielką tajemnicę, nazywa się Keshav Dev. Jest joginem i wiele lat swego życia poświęcił na badania mudras - systemu gestów rąk 131 i układu palców w czasie obrzędów rytualnych. Z całego zestawu wybrał kilkanaście tych, które mają działanie lecznicze, wzmacniające i profilaktyczne, a przy tym są bezpieczne dla człowieka i bardzo proste do wykonania. „Ręce są jedną z najważniejszych części ciała - mówi mistrz Dev - twój los leży w twoich rękach i trzeba to wziąć całkiem dosłownie. Nie tylko dlatego, że linie na rękach wskazują przeszłość i przyszłość danej osoby, lecz przede wszystkim dlatego, że poszczególne palce posiadają całkiem osobne, własne funkcje i władzę wewnątrz organizmu. Kto tę władzę posiądzie, może zachować cielesne zdrowie i duchową radość". Keshav Dev w swoim aszramie w Indiach zajmuje się uzdrawianiem chorych różnymi naturalnymi sposobami leczenia, wśród których, obok diety, wielką rolę odgrywają mudry. „Pierwszą reakcją pacjentów, którym mówię o mudrach jest sceptycyzm - opowiada mistrz. - Jak może poprawić się moje zdrowie - mówią oni - kiedy nic więcej nie robię prócz lekkiego przyciskania palców? Jeżeli jednak zaufali i przeprowadzili ćwiczenia, poczuli skutek i ich sceptycyzm zmienił się w zdumienie. Wyjaśniam im potem, że tak prosto wyglądające techniki są nadzwyczaj- cennym prezentem, który od oświeconych yoga - mistrzów został nam dany". Zdaniem Keshav Dev reguła wyrównania energii brzmi: Jeśli się czubkiem któregoś z palców dotknie opuszki kciuka przy równoczesnym delikatnym nacisku kciuka na ten palec, to element odpowiadający poszczególnym palcom w organizmie zostanie zredukowany. Jeśli chcemy któryś z elementów wzmocnić, postępujemy odwrotnie: kciukiem dotykamy do opuszki odpowiedniego palca. Istnieje jeden wyjątek: palec serdeczny (ziemia) i mały palec (woda) nie wpływają na siebie wzajemnie, dlatego ważne jest, aby wypróbować różne możli- 132 wości. Ćwiczenia te, jak i wszelkie następne pozycje, wykonujemy bez naprężenia jakichkolwiek mięśni i bez wysiłku. Ich wielką zaletą jest fakt, że możemy je wykonać niemal w każdej sytuacji życiowej: na spacerze, siedząc na nudnym zebraniu, czy też w trakcie oglądania telewizji albo podczas podróży. Ćwiczenia te powinny być wykonywane obiema dłońmi a ogólny czas ćwiczeń w ciągu dnia nie może być krótszy niż 45 minut. Można ten czas podzielić na 2 lub 3 krótsze odcinki. Przy niektórych schorzeniach czeka się na efekty nawet do kilku tygodni, toteż trzeba być konsekwentnym i cierpliwym. Przy chorobach nie zaawansowanych już po kilku dniach ćwiczeń można uzyskać dużą poprawę zdrowia i samopoczucia, a czasami zdarza się to w ciągu jednego dnia. Opisy wybranych mudr: 1. Shankh Mudra (Mudra Muszli) 2. Surabhi Mudra (Mudra Krowy) 3. Gyan Mudra (Gest Wiedzy) 4. Shunya Mudra (Mudra Nieba) 5. Vayu Mudra (Mudra Wiatru) 6. Linga Mudra (Mudra Podnosząca) 7. Apan Vayu Mudra (Mudra ratująca życie; pierwsza pomoc przy ataku serca) 8. Prań Mudra (Mudra Życia) 9. Prithvi Mudra (Mudra Ziemi) 10. Yaruna Mudra (Yaruna jest Bogiem Wód) 11. Apan Mudra (Mudra Energii) 133 1. Shankh Mudra (Mudra Muszli) Mudra ta wpływa leczniczo na wszelkie dolegliwości gardła i krtani, m.in. na chrypkę. Wzmacnia i polepsza głos, a uzyskamy jeszcze większy efekt, gdy w czasie ćwiczenia będziemy śpiewać głoskę OM, uważaną za najkrótszą mantrę. Mudra ta jest szczególnie zalecana dla osób, których narzędziem pracy jest głos, a więc artystów, śpiewaków, nauczycieli, itp. Pozycja: dwie złączone ręce przypominają muszlę. Cztery palce prawej ręki obejmują kciuk lewej ręki. Kciuk prawej ręki dotyka wystającego środkowego palca lewej ręki (nie spięte). 2. Surabhi Mudra (Mudra Krowy) Przy pomocy tej pozycji mudry można z powodzeniem leczyć wszelkie dolegliwości reumatyczne, gośćcowe i zapalenie stawów. 134 T Pozycja: mały palec lewej ręki dotyka serdecznego palca prawej ręki, mały palec prawej ręki dotyka serdecznego palca lewej ręki i równocześnie łączy się palec środkowy prawej ręki z palcem wskazującym lewej ręki, a palec środkowy lewej ręki z palcem wskazującym prawej. Kciuki pozostają rozstawione. 3. Gyan Mudra (Gest Wiedzy) Mudra ta jest jedną z najprostszych do zastosowania, a jednocześnie jedną z najważniejszych. Keshav Dev powiedział o niej : „Ta prosta mudra jest uniwersalnym środkiem leczniczym przeciwko duchowym spięciom oraz wewnętrznemu nieporządkowi. Ona poprawia myślenie i możliwości koncentracji oraz wspiera duchowe zmysły czucia. Podstawą prawie wszystkich problemów zdrowotnych są problemy duchowo - 135 - psychiczne, tak więc radzę wszystkim praktykować Gyan Mudra pojedynczo lub w połączeniu z innymi mudrami, co zwiększy skutek leczenia". Wielu myślicieli, filozofów (a nawet sam Budda na różnych wizerunkach) zostało przedstawionych właśnie z rękoma w pozycji Gestu Wiedzy. Na pewno nie jest to przypadek. Mudra ta bowiem polepsza zdolność koncentracji, wzmacnia duchowo, usprawnia pamięć, pomaga przy bezsenności i nadmiernej senności oraz depresjach i wysokim ciśnieniu krwi. Jednym słowem Gest Wiedzy odradza nas na nowo. Pozycja: palec wskazujący lekko styka się z czubkiem kciuka. Pozostałe trzy palce są wyprostowane (nie spięte). 4. Shunya Mudra (Mudra Nieba) Mudra ta jest głównie przeznaczona dla osób cierpiących na schorzenia uszu i słuchu. W niektórych sytuacjach już w kilkanaście minut po zastosowaniu Mudry Nieba można polepszyć słuch, a przy dłuższym praktykowaniu doprowadzić do niemal całkowitego wyleczenia wszystkich chorób uszu. Pozycja: palec środkowy składamy tak, aby opuszką dotknął podstawy kciuka, kciukiem zaś przyciskamy ów palec; pozostałe palce są wyprostowane i rozluźnione. 5. Vayu Mudra (Mudra Wiatru) Zadaniem tej mudry jest osłabienie w różnych częściach ciała „wiatru", który wywołuje takie choroby, jak: reumatyzm, ischias, drżączkę rąk, szyi i głowy. Już po kilkunastu godzinach od ćwiczeń Mudry Wiatru można zauważyć po- 137 prawe. Przy schorzeniach przewlekłych mudra ta powinna być przeprowadzana na zmianę z Prań Mudrą i ćwiczenia należy zakończyć w chwili stwierdzenia ustąpienia objawów choroby. Pozycja: palec wskazujący składamy tak, aby opuszką dotknął podstawy kciuka. Kciukiem przyciskamy ów palec lekko, a pozostałe palce są wyprostowane w rozluźnieniu. Plr^ 6. Linga Mudra (Mudra Podnosząca) Mudra ta bardzo pomaga przy przeziębieniach, kaszlu i zapaleniu płuc, gdyż mobilizuje siły obronne organizmu. Jej ćwiczenie pomaga także schudnąć pod warunkiem, że stosuje się ją z dużą dokładnością równolegle z następującą dietą, w ciągu dnia pijemy minimum 8 szklanek przegotowanej wody i jemy dużo owoców cytrusowych, bananów, ryżu, jogurtu. Nie 138 wolno zbyt długo stosować tej mudry, gdyż może to doprowadzić do letargu i apatii. Pozycja: wewnętrzne powierzchnie dłoni składamy razem, a palce splatamy. Jeden z kciuków wystaje i jest okrążony przez połączenie palca wskazującego z kciukiem drugiej ręki. 7. Apan Vayu Mudra (Mudra ratująca życie; pierwsza pomoc przy ataku serca) Wykonywania tej mudry powinniśmy nauczyć się wszyscy, bowiem jej znajomość może uratować życie nam samym, naszym bliskim i znajomym. Stosowanie tej mudry zaleca się szczególnie przy różnego rodzaju atakach serca, zawałach, nie-domaganiach. Gdy coś takiego nastąpi, należy natychmiast zastosować tę mudrę i to koniecznie obiema rękami, a przy- 139 niesie to natychmiastową ulgę, która porównywalna jest do zażycia nitrogliceryny. Pozycja: palec wskazujący składamy tak, aby czubkiem dotknął podstawy kciuka, równocześnie składamy opuszkami: palec środkowy, serdeczny i kciuk, mały palec pozostaje wyprostowany. r ^IPP^^ 8. Prań Mudra (Mudra Życia) Ćwiczenie tej mudry ma głównie na celu wyrównanie poziomu energetycznego w całym organizmie i podniesienie jego witalności. Stosowanie jej jest wskazane w stanach wyczerpania i zmęczenia. Oprócz tego doskonale wpływa na wzrok, polepsza jego ostrość i leczy różne choroby oczu. Zalecana jest także osobom nerwowym, gdyż korzystnie wpływa na samopoczucie, a przy okazji likwiduje skutecznie objawy senności. 140 Pozycja: opuszki palców serdecznego, małego i kciuka są razem złączone, a pozostałe palce wyprostowane swobodnie. 9. Prithvi Mudra (Mudra Ziemi) Mudra ta ma na celu poprawę stanu psychofizycznego ze wskazaniem na przeciwdziałanie słabościom psychiatrycznym i stresom. Dzięki jej stosowaniu można podnieść własną samoocenę i tym samym wzrośnie zaufanie do siebie samego. Pozycja: składamy ze sobą opuszkami- palec serdeczny i kciuk (lekko przyciskając). Pozostałe palce są swobodnie wyprostowane. 141 10. Yaruna Mudra (Yaruna jest Bogiem Wód) Mudra ta jest zalecana dla osób, które w żołądku lub płucach mają dużo elementu wody (wydzieliny lub śluzu); to powoduje energetyczną blokadę całego organizmu. Ćwiczenie tej mudry pomaga też przy schorzeniach wątrobowych, kolkach i wzdęciach. Pozycja: składamy mały palec prawej ręki tak, żeby dotykał podstawy kciuka, którym dociskamy lekko mały palec. Lewa ręka obejmuje prawą od spodu, przy czym kciuk lewej ręki kładziemy na kciuku prawej. 142 11. Apan Mudra (Mudra Energii) Głównym zadaniem tej mudry jest przeciwdziałanie bólowi i wydalanie z organizmu różnych trucizn i zanieczyszczeń, jakie mają miejsce np. przy zatruciu żołądkowym. Leczy tez schorzenia układu moczowego. Ćwiczenie mudry prowadzi do oczyszczenia organizmu. Pozycja: opuszki palców środkowego, serdecznego i kciuka składamy razem, pozostałe palce są swobodnie wyprostowane. 143 Ayurveda zna dużo więcej mudr niż przedstawiono powyżej. Mudry te możemy ćwiczyć w różnych pozycjach, choć najkorzystniejsza jest pozycja kwiatu lotosu. Niektórzy twierdzą, że systematyczne wykonywanie mudr może zastąpić ćwiczenia jogi klasycznej. Skorzystajmy z tego. Jeszcze do niedawna wiedza ta była określona mianem tajemnej i znana tylko wybranym. „W latach pięćdziesiątych z racji zawodowej służby wojskowej przebywałem w Wietnamie. Interesowałem się kulturą i wiedzą Dalekiego Wschodu. Tam zetknąłem się z mudrami. Pragnę z całą odpowiedzialnością za słowo, stwierdzić, że stosowanie ćwiczenia Apan Vayu Mudra przynosi natychmiastową ulgę w przypadku dolegliwości serowych. Wypróbowałem tę mudrę i jestem przekonany o jej skuteczności, szczególnie w przypadku sensacji na podłożu nerwicowym. Podobne zdanie mam o ćwiczeniu Prań Mudry. Gorąco ją polecam". Paweł K. z Jelenie] Góry 144 „Mam 53 lata i m.in. chorą wątrobę. Yaruna Mudra bardzo mi pomaga przy bólach wątroby i chroni przed wzywaniem karetki pogotowia". Małgorzata P. z Warszawy „Stosuję wiele różnych metod, które Pani opisuje, bowiem chorób też mam dużo jak na moje 52 lata. Bardzo zainteresowały mnie mudry. Przyznaję, że z początku miałam kłopoty z utrzymaniem rąk w odpowiedniej pozycji. Nie spodziewałam się, że moje palce i ręce są tak mało elastyczne, ale po tygodniu już przestałam mieć problemy z odpowiednim ułożeniem rąk. Stosuję każdego dnia kilka mudr na przemian i każdą przynajmniej po 15 minut albo dłużej. Gdzieś po dwóch tygodniach systematycznego wykonywania mudr zauważyłam, że poprawił mi się słuch, moje kręgi szyjne stały się bardziej elastyczne, a ja mam dużo lepsze samopoczucie i większy spokój. Będę nadal stosowała mudry, bo głęboko wierzę, że dzięki nim jestem w stanie sama sobie bardzo skutecznie pomóc". Wanda S. z Warszawy Mam nadzieję, że cytowane wyżej fragmenty listów Czytelników zachęcą do stosowania mudr. Dodam, że można wykonywać kilka mudr w ciągu doby, ale każdą przynajmniej kilkanaście minut. Wykonujemy je obiema rękoma, w miarę możliwości starajmy się w tym czasie skoncentrować. O tym, że należy je stosować systematycznie, aby osiągnąć rezulatat, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Palming poprawia wzrok Nazwa palming pochodzi od słowa „palm" - dłoń i tak właśnie została przez angielskiego lekarza Henry'ego Benja-mina nazwana niezwykle prosta metoda poprawiająca wzrok, wzmacniająca oczy, a także lecząca niektóre ich choroby. Palming dr Benjamin opisał w książce pt. Better sight without glasses, czyli Lepszy wzrok bez okularów. Praktyczne zastosowanie palmingu rozpoczynamy od następującego ćwiczenia: Siadamy możliwie jak najwygodniej i rozluźniamy całe ciało tak, aby nigdzie nie było napięć. Wskazane też jest zrobienie kilku głębokich oddechów, aby ułatwić zrelaksowanie ciała. Następnie zamykamy oczy i nakrywamy je dłońmi tak, aby lewa dłoń znalazła się na prawym, a prawa na lewym oku, przy czym palce rąk częściowo powinny krzyżować się. Oba kciuki muszą być wyprostowane i odwiedzione jak najdalej od dłoni, w geście „prośby". Nie wolno dłońmi dotykać ani nacierać oczu. Nozdrza mają być odkryte, a łokcie można oprzeć na kolanach. W trakcie ćwiczenia nie należy myśleć o żadnych problemach, tylko wyobrażać sobie czerń; dzięki temu następuje większe rozluźnienie oczu i ich odprężenie. Jeśli komuś trudno jest na początku skupić się na czerni, niech wyobraża sobie jakąś przyjemną sytuację z życia lub 146 niech odda się kreowaniu wymarzonych przyjemności. Jednorazowe ćwiczenie powinno trwać około 10 minut i należy je stosować przynajmniej raz na dobę. Kręgarstwo — — jak dbać o „drzewo życia" ? Trudno dociec, kiedy i gdzie zaczęło rozwijać się kręgar-stwo, nazywane też chiropraktyką (od grecko-łacińskiego złożenia wyrazów chir, chiro - oznaczających rękę), gdyż jest ono wykonywane rękoma. Hipokrates uważał, że powodem różnych chorób jest przesunięcie kręgów i należy wykonać odpowiedni zabieg kręgarski, aby usunąć przyczynę. Tak o tym pisał: „Ta sztuka jest stara. Wysoce cenię sobie tych, którzy ją pierwsi wynaleźli i nie tylko tych, ale wszystkich, którzy będą ich naśladować i swoimi odkryciami przyczynią się do dalszego rozwoju sztuki jak naturalnymi sposobami leczyć. Nie może ujść oku i rękom zręcznego lekarza, aby przesunięte kręgi kręgosłupa na lekarskim stole naprawił bez uszkodzenia ciała chorego. Nie może dojść do uszkodzenia, dopóki leczenie jest prowadzone prawidłowo". Informacje na temat kręgarstwa w wiekach średnich są bardzo skromne. Rozwijało się wśród ludności wiejskiej. Po raz pierwszy oficjalnie zaczęto stosować chiropraktykę na początku XIX wieku w Stanach Zjednoczonych. W 1834 roku opisano tam 148 przypadków, w których cierpienia były 143 związane z uszkodzeniami lub wrażliwością kręgosłupa. Usiłowano określić związek między poszczególnymi odcinkami kręgosłupa, a chorobami. Prawdziwy jednak rozwój kręgar-stwa przypada dopiero na okres otwarcia przez Andrew Taylor Stiłla szkoły osteopatów w 1874 roku (osteopatia- ogólnie nazwa wszystkich chorób kości) i szkoły chiropraktyki w 1896 r. przez Daniela Palmera, który choć był tylko kupcem, wiele lat poświęcił na studiowanie budowy kręgosłupa i jego patologii. W swojej książce Nauka i sztuka oraz filozofia kręgarstwa Palmer bardzo ciekawie pisze o powiązaniach fizjologicznych całego organizmu z systemem nerwowym wskazując, że krę-garstwo nie jest mechaniczną sztuką nastawiania kości, lecz wymaga głębszej znajomości anatomii człowieka. Palmer zrozumiał, że funkcjonowanie organizmu człowieka jest związane z „wrodzoną inteligencją" lub inaczej mówiąc - siłą witalną. Ta siła rozchodzi się od mózgu po całym ciele za pośrednictwem nerwów. Przy dyslokacji kręgów dochodzi poprzez ucisk do zaburzenia w przepływie tej siły, co z czasem może doprowadzić do kalectwa. Nastawianie kręgów pozwala na przywrócenie jej swobodnego przepływu do narządów wewnętrznych. Daniel Palmer w swojej szkole chiropraktyki wyuczył tej sztuki dziesiątki uczniów; niektórzy z nich zostali znanymi lekarzami - kręgarzami. Dzięki Palmerowi chiropraktyka w USA rozwija się dużo szybciej niż w innych krajach. W Europie praktyki ustawiania kręgosłupa pozostawiono przez lata w rękach terapeutów ludowych, którzy czynili to z różnym skutkiem. Z czasem, w niektórych uczelniach we Francji, Szwajcarii, Niemczech zaczęto wprowadzać wykłady na ten temat. Angielski profesor medycyny J. A. Mennel i ortopeda J. Cyriax rozpoczęli kursy chiropraktyki dla lekarzy; dzięku nim działa do tej pory w Londynie jedyna 149 europejska szkoła osteopatów. Z każdym rokiem medycyna oficjalna coraz łaskawszym okiem patrzy na chiropraktyków, czego dowodem jest założenie w 1965 roku Międzynarodowego Towarzystwa Medycyny Manualnej. Na czym polega chiropraktyka? Uszkodzenie kręgosłupa następuje z powodu osiadania kręgów lub ich odchylenia od prawidłowej osi. W obu przypadkach następuje zaciśnięcie się, a więc zwężenie otworów mię-dzykręgowych, które stanowią wejście i wyjście nerwów. Gdy nastąpi ucisk, to odnośny pień nerwowy może ulec zapaleniu lub zanikowi. Np. uszkodzenie nerwów rdzeniowych w okolicy lędźwi lub krzyża może spowodować ciężkie zaburzenia w narządach jamy brzusznej, a nawet i serca. Schorzenie kręgosłupa może mieć wpływ na oczy (zaburzenia widzenia), uszy (szumy), jamę ustną (zapalenie), głowę, uzębienie (bóle), odpowiada za mięsień serca,'astmę. Zdaniem doświadczonych kręgarzy, wiele chorób i cierpień ludzkich bierze się z tzw. dyslokacji kręgów. Czasami już jeden zabieg może przynieść ulgę; rzecz w tym, by wykonał go fachowiec. Kręgarstwem zajmują się również osoby spoza środowiska medycznego. Niektóre z nich cieszą się dużym zaufaniem wśród pacjentów. Są jednak tacy, którzy nadużywają tego zaufania, traktując kręgarstwo jako intratne źródło dochodu, a rzadko idzie to w parze z fachowością. Gdy boli nas w krzyżu i chcemy, aby ustawiono nam kręgosłup, zastanówmy się dobrze, do kogo idziemy i czy jest to człowiek odpowiedzialny. W przeciwnym razie możemy nabawić się trwałego kalectwa lub zostać pacjentem ortopedy czy neurologa. Nasze „drzewo życia" wymaga szczególnej troski, więc nie powierzajmy go dyletantom. Może to nas drogo kosztować! Pamiętajmy o tym. 150 Choroby kręgosłupa to prawdziwa plaga dręcząca ludzi w całym cywilizowanym świecie. Koszty leczenia i rehabilitacji tych schorzeń są najwyższe wśród tzw. chorób cywilizacyjnych. Problem jest o tyle poważny, że wielu z nas rodzi się już z wadami kręgosłupa lub nabywa je we wczesnym wieku. „Blisko 73 % dzieci we wczesnym dzieciństwie i okresie dojrzewania ma jedno lub więcej odchyleń od prawidłowej sylwetki ciała. Ponad 50% cierpi na tzw. koślawość stepu". Te zastraszające dane przytaczam za opracowaniem Wojewódzkiego Zespołu Rehabilitacyjnego w Gdańsku. Praca nosi tytuł Ocena postawy ciała u 6-letnich dzieci, a badania przeprowadzono w 1990 i 1991 roku! Liczby te nie wymagają komentarza. Zabrzmi to paradoksalnie, ale według naukowców, od chwili gdy człowiek przyjął wyprostowaną postawę, stworzył niekorzystne warunki obciążające odcinek lędźwiowo-krzyżowy, do czego nie został przygotowany w procesie ewolucji. Z kolei rozwój cywilizacji ograniczył nasze możliwości ruchowe. Korzystamy z samochodów, wind, przesiadujemy w wygodnych, nie zawsze „zdrowych" fotelach, śpimy na miękkich i źle wyprofilowanych tapczanach. Dzieci noszą zbyt ciężkie tornistry, siedzą w niewygodnych ławkach, zajęcia z wychowania fizycznego często są prowadzone niewłaściwie i przyczyniają się do powstawania mikrourazów, nie mówiąc już o sporcie wyczynowym. To wszystko bardzo osłabia nasze „drzewo życia". Dlatego niezwykle ważne jest uświadomienie sobie roli wciąż zaniedbywanej profilaktyki, na którą przede wszystkim powinna składać się gimnastyka. Niestety przypominamy sobie o niej wtedy, gdy jest już za późno. 151 Proponuję test, którego wynik odpowie na pytanie, czy nasz kręgosłup wymaga leczenia. Proszę przeanalizować uważnie 10 pytań i za każdą odpowiedź TAK zaliczyć odpowiednią liczbę punktów. 1. Czy przy wstawaniu lub schylaniu się bóle nasilają się? -5 punktów 2. Czy w miejscach, w których występują bóle, odczuwasz również chłód lub drętwienie? - 5 punktów. 3. Czy czujesz ból, gdy wstajesz rano z łóżka? - 5 punktów. 4. Czy bóle nasilają się, gdy leżysz na plecach? - 10 punktów. 5. Czy ból zaczyna się w okolicach pleców i przemieszcza się w kierunku nóg? - 15 punktów. 6. Czy obecnie nogi bolą silniej niż plecy? - 10 punktów. 7. Czy ból nóg jest kłujący lub uciskowy? - 10 punktów. 8. Czy bóle stają się dokuczliwsze, gdy kaszlesz lub kichasz? - 10 punktów. 9. Czy chętniej siadasz na twardym krześle niż na miękkim fotelu? - 5 punktów. 10. Czy poruszanie się jest dla ciebie przyjemniejsze niż siedzenie lub leżenie? - 5 punktów. Jeżeli suma odpowiedzi na TAK przekroczyła 40 punktów, to jest dla nas informacja, że z naszym kręgosłupem jest źle; prawdopodobnie doszło już do zwyrodnień dysków kręgowych i należy jak najszybciej udać się z wizytą do lekarza. Osoby, które uzyskały punktów około 20-35, również nie powinny lekceważyć swego stanu. Oto lista rad i wskazówek magistra rehabilitacji ruchowej Ryszarda Kasprzaka, kierującego dużym zakładem przyrodo-lecznicznym: 152 „Lista takich rad jest dość długa i inne są dla kobiet, a inne dla mężczyzn. Postaram się jednak je połączyć. Zacznijmy od tych zasadniczych: nigdy nie wolno niczego podnosić z podłogi przy wyprostowanych kolanach; nie wolno nosić ciężarów ponad 6 kg na wyciągniętych rękach; nie wolno dźwigać ciężarów powyżej 8 kg ponad poziom barków. O tych wskazówkach trzeba zawsze pamiętać! Jeżeli musimy gdzieś dłużej stać, to starajmy się oprzeć jedną nogę wyżej i nie garbić się. Nie należy też pozostawać przez dłuższy czas w jednej pozycji. Spać powinniśmy na równym i twardym materacu i najlepiej na boku ze zgiętymi nogami, w tzw. pozycji embrionalnej. Osoby prowadzące samochód powinny mieć siedzenie możliwie blisko kierownicy, aby nogi były odpowiednio zgięte w stawach biodrowych i kolanowych. Wstając z krzesła, należy robić to powoli, bez gwałtownego zrywu. Stosowanie tych rad może zapobiec poważniejszym schorzeniom kręgosłupa, ale nie zapominajmy o gimnastyce, której systematyczne uprawianie, przynajmniej przez kilkanaście minut dziennie, będzie warunkiem naszej sprawności fizycznej. Takie rozruszanie się na początku dnia, połączone z głębokimi oddechami, przygotuje nasz organizm do pokonywania trudów dnia codziennego". Technika Aleksandra Technika Aleksandra to zespół ćwiczeń, pozycji i zasad opracowanych przed laty przez australijskiego aktora F.M. Aleksandra mających na celu leczenie i korygowanie naszego kręgosłupa. Kilka słów o twórcy techniki: F. Matthias Aleksander urodził się w Australii w 1869 roku. Mimo, że był chorowitym dzieckiem, już w wieku 18 lat został aktorem i specjalizował się w rolach szekspirowskich odnosząc znaczne sukcesy. Kiedy był u szczytu sławy, zaczęły się kłopoty z głosem. Silne bóle gardła i chrypka doprowadziły do tego, iż Aleksander czasowo stracił głos i musiał zrezygnować z pracy. Jego rozpacz nie miała granic. Trudno mu było pogodzić się z myślą, iż nie może występować na scenie, a żadne kuracje nie pomagały. Nie poddawał się jednak. W pewnym momencie zaczął obserwować siebie w lustrze, swoją postawę, ruchy w czasie recytacji. Zauważył, że w trakcie tej czynności odchyla głowę do tyłu, unosi krtań połykając powietrze, przez co następuje zatrzymanie oddechu. To z kolei powodowało zanikanie emisji głosu. Odkrycie to spowodowało, że Aleksander zaczął wnikliwie obserwować siebie i innych w trakcie mówienia. Doszedł do wniosku, że przyczyną utraty głosu były zupełnie niepotrzebne, nawykowe ruchy, które powodowały ucisk strun głosowych. 154 Gdy Aleksander odkrył przyczynę swojej choroby, postanowił za wszelką cenę sam sobie pomóc, a przede wszystkim zlikwikować szkodliwe nawyki. Kilka lat życia poświęcił na ponowne ukształtowanie właściwych relacji między głową, szyją i tułowiem. Cały czas szukał zależności między czynnością, sposobem jej wykonania i udziałem w niej poszczególnych części organizmu. Aleksander uważał, że sposób posługiwania się własnym ciałem przez człowieka wpływa na wszystkie czynności, które są wykonywane, a tym samym ne efekt ich wykonania. Postąpmy tak, jak uczynił Aleksander, przyjrzyjmy się sobie w lustrze lub naszym bliskim. Ile niepotrzebnych ruchów wykonujemy np. sięgając po książkę na półce? A co dzieje się z nami podczas prozaicznej czynności mycia zębów? Czy potrzebnie napinamy aż tyle mięśni? A ile przy tym niepotrzebnie zużywamy energii? Zastanówmy się nad tym. Za wskazówkę i informację niech służy nam zachowanie małych dzieci. Poobserwujmy je, a przekonamy się z jaką lekkością, gracją, bez wysiłku poruszają się. One po prostu nie „nabrały" jeszcze różnych niepotrzebnych nawyków, zachowań, są naturalne, bo kierują się instynktem; większość dorosłych już ten dar natury dawno w sobie „zabiła". W wieku 25 lat, F. M. Aleksander poświęcił się nauczaniu opracowanej przez siebie techniki leczenia bólów kręgosłupa, a także jego profilaktyki. Trzeba uświadomić sobie, że nieprawidłowe wykonywanie ruchów ciała powoduje szereg zaburzeń w organizmie, gdyż nie ma swobodnego przepływu energii życiowej. Mogą to być różnego rodzaju zaburzenia jak np. reumatyczne, sercowe, żołądkowo-jelitowe, zmęczenie, a nawet zaburzenia seksualne. (O tym, jakie czynniki powodują bóle kręgosłupa, pisałam już w rozdziale poprzednim.) 155 Proponuję przeprowadzenie kilku ćwiczeń. Systematycznie wykonywane mogą pomóc przy określonych schorzeniach. Ćwiczenia te opracował Aleksander, który po przeprowadzce do Anglii, założył szkołę i nauczał w niej stosowania swej techniki. Z czasem w wielu krajach świata powstały takie szkoły, gdzie kształci się nauczycieli Techniki Aleksandra. Nauka trwa 3 lata, a terapeuci opuszczający szkołę, mają bardzo wysokie kwalifikacje. W Polsce takiej szkoły jeszcze nie ma. Schorzenia kręgosłupa 1. Stań w pozycji wyprostowanej. 2. Następnie nogę prawą przenieś przed lewą, tak by stopy znalazły się w odległości około 15 cm od siebie. Wykonaj głęboki wdech. 156 3. Wykonaj wydech i wraz z nim skłoń wolno górną część ciała, dotykając palców stóp końcami palców, a następnie przez chwilę „zwisaj" w tej pozycji. Potem postaraj się jak najbliżej przyciągnąć głowę do kolan i spróbuj w tej pozycji wytrzymać około 20-30 sekund, oddychając przy tym. Powtórz to ćwiczenie w drugą stronę. Bóle kręgosłupa — hemoroidy 1. Stań prosto, w rozkroku około 50-60 cm. 2. Rozłóż ręce równolegle do podłogi. 3. Wykonując wydech pochyl ciało w przód, do podłogi. 4. Biorąc wdech - skręć ciało w lewo; lewa ręka ma być wyciągnięta w górę z wyprostowanymi palcami. Powtórz to ćwiczenie w odwrotną stronę. 157 Bóle krzyża, rwa kulszowa, lumbago i problemy z oddawaniem moczu 1. Siądź na podłodze, nogi wyciągnij prosto przed siebie. 2. Prawa noga pozostaje, a lewą należy ugiąć w kolanie wysuwając ją na zewnątrz i w tył. 3. Następnie chwyć kostkę lewej nogi obiema rękami i głęboko oddychając, spróbuj wytrzymać w tej pozycji około 20-30 sekund. Powtórz ćwiczenie zmieniając kierunek. Cukrzyca, wrzody i nieżyt żołądka 1. Stań w pozycji prostej z rozstawionymi stopami w odległości około 50-60 cm. 2. Dłonie załóż za głowę na karku i utrzymaj łokcie w jednej linii z głową. Wykonaj głęboki wydech. 3. Odchyl się lekko w tył, wdychając równocześnie powietrze, nie zamykaj ust. Wytrzymaj w tej pozycji około 20-30 sęk. 158 Niskie ciśnienie, artretyzm, anemia 1. Stań w pozycji wyprostowanej, nogi rozstawione w odległości około 50-60 cm. 159 2. Obie dłonie połóż na biodrach i powoli wykonaj głęboki wdech. 3. Zegnij ciało w lewo, patrząc jednocześnie w tę stronę i wykonując wydech. Wytrzymaj około 20-30 sekund. Powtórz ćwiczenie w odwrotnym kierunku. Serce i bóle klatki piersiowej 1. Przyjmij pozycję wyprostowaną, stopy ustawione w odległości około 50-60 cm. 2. Obie ręce połóż na biodrach i wykonaj wdech. 3. Zegnij ciało w talii do przodu; plecy muszą zostać wyprostowane, głęboko oddychaj. Wytrzymaj około 20-30 sekund. Bóle głowy, bezsenność, wysokie ciśnienie 1. Usiądź na podłodze, obiema rękoma obejmij kolana tak ściśle, jak jest to możliwe, przyciskając je do klatki piersiowej. 160 2. Następnie chwyć ręce pod kolanami i wykonaj głęboki wdech. 3. Przy wydechu schyl głowę do przodu tak, aby podbródek znalazł się między kolanami. Oddychając wytrzymaj około 20-30 sekund. I Aromaterapia — — ozdrowieńcze zapachy Oddech kwiatów jest dużo przyjemniejszy w powietrzu niż kwiat w ręku. Francis Bacon O ogrodach Aromaterapia to jedna z najstarszych naturalnych metod leczenia. Od wieków znane jest stosowanie wonnych olejków, kadzideł, trociczek. Grecki lekarz Teofas z Eresos już ponad dwa tysiące lat temu napisał dzieło pt. Co się tyczy zapachów traktujące o olejkach eterycznych i ich lecznicznym działaniu. Informacje tam zawarte do dziś są podstawą aromaterapii. Olejki eteryczne występują w różnych częściach roślin - w kwiatach, liściach, korzeniach, owocach. Zbierają się w małych gruczołach rośliny, a najbardziej znanym sposobem ich wydobycia jest destylacja z parą wodną roślin lub ich części. Para wodna wydobywa drobiny olejku; po wychłodzeniu oddziela się on od skroplonej wody. Metoda ta jest bardzo kosztowna i wymaga specjalistycznego sprzętu, ale tylko olejek wydobyty tą metodą posiada wszelkie lecznicze właściwości i jest pełnowartościowy. l 162 Skład każdego olejku wydobytego z rośliny nadal stanowi dla nas tajemnicę. Wiadomo, że jest złożony z około 100-200 substancji, które występują w różnych zawartościach od kilkudziesięciu procent do tysięcznych lub nawet milionowych części promilla. Skład żadnego olejku nie został w pełni poznany, choć wiemy, że zawierają one dużo terpenów, fenoli, alkoholi i aldehydów. Dzięki temu posiadają właściwości anty-septyczne. Ich bakteriobójcze działanie jest znane od tysiącleci. Trzy tysiące lat przed Chrystusem Egipcjanie używali aromatycznych roślin w kosmetyce, do leczenia oraz balsamowania. Słynna egipska królowa Kleopatra cierpiąca na bezsenność kazała napełniać poduszki płatkami róż, co gwarantowało jej dobry sen. Współczesne badania olejku różanego wykazały, że ma on działanie relaksujące i nasenne. Kiedy w XV wieku wybuchła w Europie epidemia dżumy, na ulicach i w domach chorych palono kadzidła z żywic sosen, cyprysów, cedrów, co wiele osób uchroniło przed chorobą. W *tzasie I wojny światowej francuski lekarz Gaterossu, lecząc rannych żołnierzy, wypróbował i potwierdził antyseptyczne działanie olejku lawendowego, skutecznie ułatwiającego gojenie się oparzeń i ran. W tym miejscu zapewne wiele osób zada pytanie - skąd bierze się skuteczność oddziaływania zapachów na organizm ludzki? Zmysł węchu człowieka jest jednym z najczulszych, a wrażliwość nosa na pachnące substancje w powietrzu jest wprost niewyobrażalna i nie do końca zbadana. Nowoczesne metody naukowe pozwoliły jednak uchylić przynajmniej rąbka tajemnicy. Tkanka śluzowo-węchowa, która mieści się z obu stron jamy nosowej na wysokości oczu, jest niezwykle precyzyjnym tworem natury. Składa się z 10 milionów komórek nerwowych pokrytych cienkim śluzem. Każda komórka posiada 6 do 8 163 rzęsek, na których powierzchni znajdują się receptory węchowe. Jest to jedyna część ciała, gdzie system nerwowy ma bezpośredni kontakt ze światem zewnętrznym. Impulsy elektryczne są z tego miejsca kierowane do ośrodków mózgowych z pominięciem kory mózgowej. Bezpośrednim odbiorcą tych impulsów są ośrodki sterujące czynnościami wegetatywnymi. Wyjaśnia to, dlaczego zapachy mają duży wpływ na takie czynności życiowe naszego organizmu jak: oddychanie, przemiana materii, puls, sen, a także na samopoczucie. Wchodząc do autobusu w godzinach szczytu i wchłaniając w siebie woń nieumytych ciał, miewamy często uczucie obrzydzenia i mdłości. To nie jest przypadek. Robert Tisserand, twórca Instytutu Aromaterapii w Wielkiej Brytanii tak zwykł mawiać: „Wącham, więc myślę - myślę, więc jestem". Codzienne doświadczenia pokazują nam, jak istotną rolę odgrywa zapach w naszym życiu. Nie zawsze to sobie uzmy-słowiamy. Zapach może zmęczyć, zirytować, wprawić w depresję, a także zdecydowanie poprawić samopoczucie, uprzyŁ~'| jemnić życie lub pomóc w chorobie. Warto wi,ęc troszkę więcej wiedzieć o tym, jak praktycznie wykorzystywać aromaterapię dla własnego dobra. Aromaterapia zaleca stosowanie olejków eterycznych: 1. przez wdychanie (inhalację z parą wodną), 2. do kąpieli, 3. do masażu, 4. przez spożywanie doustne - olejki w kapsułkach według zaleceń lekarza, np. z nasion wiesiołka. Najbardziej powszechną formą stosowania olejku jest rozpylanie go w powietrzu za pomocą nawilżacza elektrycznego albo odparowywanie mieszaniny olejków ogrzewanych świecą w specjalnym naczyniu. Takie naczynie składa się z pojemnika, do którego wstawiamy płaską świeczkę. Na pojemniku 164 znajduje się pokrywka; wlewamy do niej od kilku do kilkunastu kropli olejku i mieszamy z niewielką ilością wody. Już po kilkudziesięciu sekundach zaczynamy odczuwać w powietrzu przyjemną woń. Zmienia ona mikroklimat naszego mieszkania, poprawia samopoczucie oraz chroni przed owadami. W mieszkaniu najbardziej wskazane jest używanie olejków pelargonii, pomarańczy, lawendy, róży, mirtu, a w miejscu pracy olejku cytryny, hyzopu, mirtu, limby. W sypialni powinno się stosować olejek różany, sandałowy, cedrowy i lawendowy. Dla poprawy samopoczucia i cery można też robić inhalacje. Do miski z gorącą wodą dodajemy kilka kropel olejku. Twarz trzymamy nad parą, a głowę przykrywamy ręcznikiem. Do tego celu najlepiej nadaje się olejek: rumiankowy, tymiankowy, eukaliptusowy, szałwiowy, limbowy. W podobny sposób można wykonywać kompresy. Mały ręcznik zanurzamy w misce wody, do której dodajemy kilka . kropel jednego z olejków, np. różanego, cedrowego lub lawendowego. Do kąpieli prz&d snem najlepiej stosować olejek lawendowy, cedrowy, różany, pomarańczowy i z geranium. Do wanny z wodą dodajemy kilkanaście kropli olejku. Należy jednak pamiętać, że taka kąpiel nie może trwać dłużej niż 10 minut. Kąpiele w aromacie olejków leczą mięśniobóle, dolegliwości skórne i krążeniowe, usuwają zmęczenie. Stosowanie olejków do masaży wymaga znajomości rozkładu punktów akupresurowych na ciele człowieka. Powinna wykonywać je osoba posiadająca taką wiedzę. Na zakończenie sprawa najważniejsza - gdzie kupić takie olejki. Aby olejek był skuteczny, musi być pochodzenia naturalnego. W sprzedaży znajduje się dużo olejków syntetycznych, a te nie mają działania terapeutycznego. W sklepach ze zdrową żywnością, bądź artykułami radiestezyjnymi można 165 kupić naturalne olejki. Są oczywiście znacznie droższe niż syn-l tetyczne, a na opakowaniu mają podany dokładny adres pro-| ducenta. W ten m.in. sposób można je odróżnić od syntetycz nych. Olejek taki należy przechowywać w ciemnym pomiesz-) czeniu i chronić przed nim oczy. W większych miastach są organizowane przychodnie medy-l cyny niekonwencjonalnej, gdzie działają gabinety aromatera-j pii. Warto skorzystać z ich usług. Ponoć nawet księżniczl Diana regularnie stosuje zabiegi aromaterapeutyczne, które bardzo jej pomagają. Magnetoterapia — — leczenie magnesem Lecznicze właściwości magnesu (nie mylić z mikroelementem magnezu) znane już były w starożytności nie tylko w Grecji, ale także w Chinach, Indiach, Egipcie oraz krajach arabskich. Magnes był używany do sporządzania amuletów, których zadaniem była ochrona zdrowia właściciela i obrona przed złymi mocami. Uważano wówczas, że magnes jest dobry na wszystkie choroby i każdy szanujący się cyrulik przykładał go do ciała pacjenta oraz aplikował pigułki i maści z zawartością magnesu. Uzdrawiająca moc magnesu znana była także Arystotelesowi i Pliniuszowi. Słynny Paracelsus w XVI wieku tak pisał o magnesie: „Twierdzę, na podstawie przeprowadzonych przeze mnie doświadczeń, że jest w nim ukryta tajemnicza siła, bez której przeciw wielu chorobom nic nie można zdziałać". Przez wieki próbowano rozszyfrować tajemnicę leczniczej siły magnesu, lecz dopiero wiek XX przyniósł częściowe rozwiązanie zagadki. W Europie i w Stanach Zjednoczonych zaczęto prowadzić zakrojone na szeroką skalę badania naukowe nad właściwościami magnesu. Najbardziej intrygowała uczonych siła 167 tkwiąca w nim. Poświęcono temu kongresy naukowe i syrnl pozja w różnych częściach świata. Naukowcy jednoznaczl nie wypowiedzieli się, że magnetoterapia może być bardzj pomocna w leczeniu nadciśnienia oraz niektórych schorzeń układu nerwowo-naczyniowego, a także zdecydowanie poprą wia samopoczucie. Japoński lekarz Kyoichi Nakagawa, ordy nator kliniki w Tokio, przeprowadził badania na ponad jedo nastu tysiącach chorych cierpiących na sztywność karku, ra mion, lumbago, newralgie, bóle mięśniowe, reumatyzm. Sto sował magnesy o średniej mocy i przykładał bezpośrednio na bolące miejsca. Aż 95% spośród jego pacjentów uznało terapię] magnesem za metodę bardzo skuteczną. Wieloletnie badania nad magnesem wykazały, że działanie obu biegunów magnesu jest zróżnicowane. Promieniowanie bieguna północnego (ujemnego) ma działanie pobudzające metabolizm. Dowiodły tego m.in. doświadczenia na zwierzętach, u których najpierw wywołano stan zapalny, a potem dzięki polu magnetycznemu znacznie wzrósł poziom leukocytów we krwi. Biegun południowy (dodatni) wysyła promieniowanie obniżające odporność, hamujące metabolizm i opóźniające rozwój żywych organizmów. Dlatego też niezwykle ważną sprawą jest właściwe rozpoznanie biegunów. Badaniem wpływa pól magnetycznych na żywe organizmy zajmuje się we Wspólnocie Państw Niepodległych, (byłym ZSRR) biologia magnetyczna. Od 1948 roku lekarze w armii rosyjskiej stosują magnesy do zlikwidowania bólu w kończynach przed i po amputacji. Najbardziej powszechnie stosowany jest magnes w Japonii. W wielu sklepach można kupić magnesy o średnicy 5 mm i grubości 2,5 mm, czyli mniej więcej wielkości ziarna grochu, które przykleja się do skóry za pomocą plastra. Najlepsze 168 wyniki osiągnięto przytwierdzając magnesy w miejscach tzw. akupunkturowych na meridianach i kanałach. Oprócz pojedynczych magnesów stosuje się też chusty magnetyczne i szale magnetyczne, gdzie umieszczonych jest od kilku do kilkunastu magnesów. Dawniej używano nawet biustonoszy obciążonych magnesami. Wiele firm na świecie zarabia miliony na produkcji różnego rodzaju przyrządów służących do leczenia magnesem. Są to opaski, plastry, naszyjniki, pasy, materace, a przede wszystkim bransolety, które ostatnio masowo pojawiły się na polskich bazarach i w prywatnych sklepach. Sprzedawane w Polsce bransoletki, sprowadzane z krajów Dalekiego i Bliskiego Wschodu, nie są niestety zaopatrzone w informację o tym, jakie są wskazania oraz - co ważniejsze - przeciwwskazania do ich noszenia. Nie zdajemy sobie sprawy, że kupując taką bransoletkę z nadzieją poprawy zdrowia, możemy sobie bardzo zaszkodzić. Nie wolno nosić takich bransoletek, czy też innych przedmiotów z magnesu zwanych leczniczymi biostymulatorami: - po przebytym zawale serca, - osobom o niskim ciśnieniu krwi, - kobietom w ciąży, - osobom chorym na choroby krwi, - w stanach infekcyjnych, - po zatruciu alkoholowym, - osobom, których organizm nie toleruje chemicznych środków leczniczych. Należy wiedzieć, że jeżeli występuje choć jedno przeciwwskazanie, to nie wolno nosić bransoletki z magnesem. Również osoby posiadające rozrusznik serca, plomby metalowe, protezy, płytki lub gwoździe w kościach nie powinny używać 169 magnesu, gdyż metal może doprowadzić do niebezpiecznych zakłóceń. Pamiętajmy, że magnetycznych biostymulatorów nie należy używać w pobliżu jakichkolwiek metalowych, elektrycznych lub elektromagnetycznych urządzeń. Kto zatem może i powinien nosić magnetyczne bransoletki? Noszenie ich jest wskazane przy: - nadciśnieniu krwi, - chorobie reumatycznej, - migrenowych bólach głowy, - bezsenności, - przemęczeniu, - w sytuacjach stresowych, - niedomaganiach serca i układu naczyniowego, - uszkodzeniu stawów, - stanach zapalnych nerek, - zapaleniu korzonków nerwowych, - złamaniach kości, - przy chorobie lumbago. Używając bransoletki leczniczej trzeba pamiętać że nie nosimy jej wyłącznie na przegubie jednej ręki, lecz przemiennie na obu rękach. Na noc bransoletkę zdejmujemy. Nosząc ją dłużej trzeba wiedzieć, że pole magnetyczne stopniowo zużywa się i działanie bransoletki nie jest wieczne! O homeopatii Początków homeopatii historycy medycyny dopatrują się w teoretycznych założeniach Hipokratesa, który wysunął tezę, że „choroby podobne leczy się lekami podobnymi". Pierwszym nowożytnym lekarzem, który udowodnił tezę, że „prawo podobieństwa" w przyrodolecznictwie jest pewne, był twórca współczesnej homeopatii, doktor medycyny Samuel F. Hahnemann (1755-1843). Rozpoczął on leczenie chorób wenerycznych za pomocą preparatów rtęci. Obserwując skutki jej działania stwierdził, że oprócz innych objawów, preparat ten wywołuje gorączkę, czyli jak gdyby odrębną chorobę. Dzięki temu doszedł do wniosku, że gorączka towarzysząca chorobie jest niszczona gorączką wywołaną przez preparat rtęciowy. Po tym doświadczeniu Hahnemann zajął się badaniem właściwości leków przez obserwowanie objawów wywołanych po podaniu leku zdrowej osobie w dużej dawce. Doświadczenia te przeprowadzał przede wszystkim na sobie i swoich bliskich. Okazało się, że każdy lek wywołuje w organizmie swoistą chorobę w stopniu tym większym, im silniejsze jest jego działanie. Jeżeli chcemy wyleczyć samą chorobę, należy podać środek, który ją wywołuje, aby zwalczył ognisko zapalne. Tak zrodziła się pierwsza, podstawowa zasada homeopatii zwana similia similibus curantur, czyli podobne leczy się podobnym. 171 Stąd też wywodzi się nazwa homeopatia od greckiego homis - podobnie i pathos - cierpienie. Odkrycie Hahnemanna było sprzeczne z panującymi teoriami i przekonaniami. Na dodatek twórca homeopatii zawzięcie krytykował osiągnięcia ówczesnej medycyny, wykazywał ubóstwo środków terapeutycznych oraz publikował artykuły o szkodliwości działań niektórych lekarzy. Nic więc dziwnego, że wokół jego osoby rozpętano ostrą nagonkę, której przewodzili lekarze i zagrożeni w swoich przywilejach aptekarze. Doprowadzono do tego, że do kilku sądów wniesiono oskarżenia przeciwko Hahnemannowi i w 1813 roku został pozbawiony prawa wykonywania praktyki lekarskiej. Fakt ten odbił się głośnym echem w Europie i przysporzył Hahnemannowi nie tylko sławy, ale i pacjentów. Dopiero bowiem po publicznym ogłoszeniu zakazu, homeopatia stała się bardzo modna i tłumy nawiedzały jej twórcę w poszukiwaniu skutecznej pomocy. Hahnemann szybko postarał się o ministerialną zgodę na ponowne prowadzenie praktyki i otrzymał ją. Jego osiągnięcia jako lekarza homeopaty były tak duże, że ściągnęły doń najbogatszą klientelę Europy, a w wielu krajach powstały szpitale i szkoły homeopatyczne. Z czasem w ślady Hahnemanna poszło wielu lekarzy i farmaceutów, którzy na szerszą skalę i z powodzeniem zaczęli stosować leki homeopatyczne. Obecnie na świecie znanych jest około 2500 preparatów homeopatycznych. Zdaniem współczesnych lekarzy, działanie leku homeopatycznego polega na uaktywnieniu układu obronnego człowieka, a podawana mała dawka substancji czynnej stanowi bodziec, który mobilizuje układ immunologiczny. Leki stosowane w homeopatii oparte są wyłącznie na składnikach pochodzenia naturalnego: roślinnych, zwierzęcych i 172 mineralnych. Dawka substancji czynnej w leku j^st bardzo mała, a rozpuszcza się ją przeważnie w alkoholu rozcieńczonym wodą. Rozpuszcza się w proporcji l : 10. Jedna dziesiąta substancji jest rozcieńczona dziewięcioma częściami alkoholu. Takie postępowanie określa się jako D-l. Już jednak w trzeciej fazie, a więc D-3, w leku homeopatycznym znajduje się jedna tysięczna część pierwotnej substancji. Tego rodzaju rozcieńczenie może być jeszcze wyobrażalne dla laika, ale już np. przy D-l O, czyli jeden do dziesięciu miliardów można tylko podziwiać stopień trudności rozcieńczenia i precyzję wykonania. Co jednak powiedzieć o dawce D-25 i powyżej, kiedy w pierwotnej substancji nie pozostaje żadna drobina i nie można stwierdzić śladu najmniejszej cząsteczki, a mimo to substancja taka działa leczniczo. Rodzi się oczywiste pytanie - skąd w takim roztworze działanie lecznicze, skoro nie ma w nim elementów czynnych? To pytanie mimo wysiłków naukowców pozostaje na razie bez odpowiedzi. Hahnemann uważał, że przy tak wysokich rozcień-czeniach efekt leczniczy bardziej powoduje energia uwolniona z danej substancji niż ona sama. W swej pracy Organon of mediaine twórca homeopatii pisze: „Energia ta nie jest obecna w materialnych atomach tych niezwykle aktywnych leków. Nie można jej też rozpatrywać w kategoriach fizyki czy matematyki, jak bywa interpretowana przez niektórych, widzących w niej jedynie aktywnie działające cząstki materialne. Jest to szczególna siła, niewi-(l/ialna, wymykająca się wszelkiej klasyfikacji, uwolniona w wyniku potentyzacji z rozpuszczonej substancji, która działa dynamicznie przez kontakt z żywą tkanką na cały organizm, R (Mała tym silniej, im więcej jej powstaje w wyniku rozcieńczenia leku. 173 Czy w naszym szczycącym się „nowym myśleniem" stuleciu niemożliwe j et uznanie istnienia siły działającej leczniczo, która nie byłaby czymś materialnym jak dotychczas stosowane leki? Czy mało jest zjawisk w codziennym życiu, które wymykają się wyjaśnieniom? Jeżeli widok czegoś obrzydliwego spowoduje u człowieka wymioty, czy znaczy to, że jakaś materialna substancja pobudza żołądek do skurczu? Czy nie jest to jedynie dynamiczny efekt obrazu, który utkwił w naszym mózgu? Czy uniesienie ręki to tylko przejaw pracy dźwigni, materialnego instrumentu? Czy nie ma w tym rozumu, energii, woli człowieka, wpływającej na ten ruch?" Przeciwnicy homeopatii twierdzą, że działa tu wyłącznie wiara i sugestia pacjenta, a jej zasady są sprzeczne z doświadczeniem farmakologów i toksykologów. Na to twierdzenie prezes Narodowego Związku Francuskich Lekarzy Homeopatów dr F. Buraud odpowiada: „Ośmieszyć doktrynę homeopatii jest bardzo łatwo, ale istnieją przecież liczne próby kliniczne, potwierdzające wartość tego sposobu leczenia. W końcu tylko poprzez praktykę dochodzi się do formułowania ogólnych zasad teorii. Wyjaśnienie działania homeopatii nie musi być wcale irracjonalne. W dodatku - nie można mieć do niej pretensji o to, czego nauka jeszcze nie rozumie". Kontrowersje wokół homeopatii będą trwały, dopóki jej zagadka nie zostanie rozwiązana. To kwestia czasu. Jedno jest pewne - leki homeopatyczne nie powodują żadnych objawów ubocznych! Fakt ten jest bardzo ważnym argumentem w dobie chemioterapii, często bezmyślnie nas zatruwającej. Niewątpliwą zaletą homeopatii jest to, że może ona przywrócić całemu organizmowi równowagę i wzmocnić go. Dlatego tak ważna jest prawidłowa diagnoza, którą powinien poprzedzać 174 szczegółowy wywiad z pacjentem i wnikliwa obserwacja. Powstaje coraz więcej aptek homeopatycznych. Coraz więcej lekarzy i zielarzy zajmuje się homeopatią. Ktokolwiek chce leczyć się tą metodą, powinien najpierw trafić do lekarza ho-meopaty, który po dokładnym badaniu, zaordynuje odpowiednie leki. W żadnym przypadku nie wolno leczyć się homeopa-tycznie na własną rękę, kupując np. w aptece taki środek, który pomógł sąsiadowi na schorzenie nas nękające. Nasze odczucie choroby jest z reguły subiektywne i dopiero zbadanie organizmu przez lekarza homeopatę da podstawy do oceny czy lek nam pomoże. Radiestezja medyczna — - czyli jak używać wahadła Wszystko co nas otacza, a także to co jest pod ziemią -promieniuje. Promieniowanie to bywa jednak tak słabe, że nawet najczulsze instrumenty nie są w stanie go zarejestrować, ale na tyle silne, że działa na system nerwowy człowieka; powoduje skurcz mięśni, który wprawia w ruch różdżkę lub wahadło. Radia - to po grecku promień, aestenasthai - odczuwanie i stąd wzięła się nazwa radiestezja. Radiesteci to ludzie, którzy mają zdolność odczuwania i reagowania na sygnały wysyłane przez różne substancje. Różdżka czy wahadło są tylko narzędziem, najważniejszy jest człowiek, jego wrażliwość i właściwości. Ma je wiele osób, lecz zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy i o ich odkryciu często decyduje przypadek. Proponuję zatem Czytelnikom, tym, którzy są wrażliwi, wypróbowanie sił w radiestezji. Opanowanie techniki pracy z wahadłem może nam przynieść szereg korzyści; można będzie diagnozować siebie, swoich bliskich, żywność, lekarstwa, a także badać miejsca, w których przebywamy. Radiestezja nie ma nic wspólnego z magią. Umiejętność pracy z wahadłem jest wyłącznie kwestią zdolności człowieka. 176 Rozkład stref diagnostycznych na dłoni prawej ręki. Rozkład stref diagnostycznych na dłoni lewej ręki. l' Rozkład stref diagnostycznych na dłoni prawej ręki: 1) bóle migrenowe 2) nadczynność, niedoczynność tarczycy 3) choroby nowotworowe 4) zapalenie płuc, oskrzeli 5) grypa 6) przeziębienia 7) alergie 8) zapalenia jajników, zapalenia gruczołu krokowego 9) błonica (dyfteryt) 10) zapalenie żył, żylaki 11) artretyzm 12) febra 13) cukrzyca 14) infekcje, zapalenia 15) choroby serca 16) choroby wrzodowe 17) świnka, odrą, koklusz, ospa 18) kamica nerkowa, kamica żółciowa 19) zapalenie wyrostka robaczkowego 20) zapalenie zatok nosowych i czołowych 21) zapalenie ucha środkowego, jaskra 22) ciąża 179 1 1 1 Rozkład stref diagnostycznych na dłoni lewej ręki: 1) głowa, mózg 2) krtań, gardło ox , T . . - l >.-Jl* ' * VM"" o) barki, ramiona 4) klatka piersiowa, płuca, oddychanie 5) żołądek, przepona 6) jama brzuszna, jelita 7) kręgosłup 8) narządy płciowe, drogi moczowe 9) okrężnica, biodra, odbyt ID) kolana 11) nogi, kostki 12) stopy, palce u nóg 13) układ krążenia 14) układ kostny 15) serce, krew, ogólna witalność 16) układ nerwowy 17) układ mięśniowy, wątroba 18) układ limfatyczny, nerki 19) wyrostek robaczkowy 20) nos, okolice nosa, zatoki 21) oczy, uszy 181 Zawodowi radiesteci uważają, że wahadło należy traktować jako przedmiot osobistego użytku i nie wolno go pożyczać, pozwalać bawić się dzieciom, czy dotykać innym osobom. Przechowywane powinno być w oddzielnym opakowaniu, najlepiej w skórzanym woreczku i bez dostępu światła dziennego. Wahadło można bez trudności kupić w sklepach ze sprzętem ra-diestezyjnym i zdrową żywnością. Osoby, które nie mają wahadła, niech się nie martwią, bowiem do pierwszych ćwiczeń z powodzeniem może służyć obrączka, koralik, guzik, byle był wykonany z naturalnego surowca. Istotny jest również sznurek, który przywiązujemy do wahadła. Powinien być prosty, a jego długość nie może przekraczać 30 cm. Najważniejsze jest jednak mentalne nastawienie się, czyli koncentracja myśli. Wyjaśnię to na przykładzie. Załóżmy, że chcemy znaleźć w mieszkaniu zagubiony pierścionek. Przede wszystkim nastawiamy się w myślach na szukanie tego przedmiotu i wyobrażamy go sobie dokładnie ze wszystkimi szczegółami. To bardzo ważne, bo kiedy znajdziemy się obok poszukiwanej rzeczy, to choć promieniowanie przedmiotu nie dojdzie do naszej świadomości, to zareagują na nie mięśnie skurczem przedramienia ręki, w której trzymamy wahadło. One pierwsze odbiorą sygnały promieniowania. Ich mimowolny skurcz wprowadzi w ruch wahadło. 1 l Umowa z wahadłem W7 zależności od tego, jak umówimy się z wahadłem, tak ono zareaguje. Umawiamy się na przykład w sposób następujący: jeżeli odpowiedź na zadane pytanie brzmi tak, to wahadło kręci się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Jeśli odpowiedź brzmi nie, ruch wahadła jest odwrotny. Zadawane pytania 182 musza być precyzyjne i logiczne, tak aby odpowiedź mogła brzmieć jednoznacznie, czyli tak lub nie. Przystępując do pracy z wahadłem, najlepiej usiąść na krześle. Plecy wyprostowujemy, do prawej ręki bierzemy wahadło, trzymamy nitkę kciukiem i palcem wskazującym, a koniec nitki ukrywamy w dłoni. Tak przygotowani możemy spróbować określić własny promień radiestezyjny, czyli długość nitki, na której jest zawieszone wahadło. Zwijamy więc lewą rękę w pięść i ustawiamy dłoń tak, aby rozgałęzienie między palcem wskazującym, a kciukiem było na górze. Nad tak zwiniętą dłonią trzymamy wahadło i pytamy w myślach o długość naszego promienia. Powoli puszczamy nitkę. Tam, gdzie będzie najbardziej zdecydowany obrót wahadła na tak - robimy pętelkę, supełek i odtąd już zawsze powinniśmy trzymać wahadło w tym miejscu. Sposób trzymania wahadła radiestezyjnego Czy jesteś zdolny? - J Można teraz przystąpić do pierwszych ćwiczeń, a przede ] wszystkim do poszukiwania odpowiedzi na pytanie: jaki jest "l stopień naszych uzdolnień radiestezyjnych? W tym celu kła- j dziemy lewą dłoń na splocie słonecznym, a w prawej trzy- ] mamy wahadło, które po zadanym pytaniu zacznie się obra- j cać, a później się zatrzyma. Liczba tych obrotów będzie mier- \ nikiem naszej radiestezyjnej wrażliwości. I tak: j od O do 15 obrotów - brak uzdolnień, , j od 15 do 30 obrotów - uzdolnienia słabe, t .. Ł j od 30 do 100 obrotów - uzdolnienia dobre, .,.,«, l powyżej 100 obrotów - uzdolnienia wybitne. ' Ważny jest stan, w jakim przystępujemy do ćwiczeń: należy 1 być wypoczętym i zrelaksowanym. Pamiętajmy też, że na po- | czątek nie wolno zajmować się jednorazowo wahadłem dłużej ] niż 10 minut. \ Skoro pierwsze kroki z wahadłem są za nami, proponuję j zająć się radiestezją terapeutyczną, zwana także medyczną. i Ma ona na celu głównie stawianie diagnoz określających ro- j dzaj choroby i stopień jej zaawansowania oraz wybieranie j odpowiednich lekarstw wraz z ustalaniem częstotliwości ich l dawkowania. ; Jak diagnozować? \ Podstawą radiestezji terapeutycznej jest fakt, że wahadło i trzymane nad zdrowym organem daje określoną reakcję, a ! trzymane nad chorym daje reakcję przeciwną. Różnice w za- ^ chowaniu się wahadła możemy traktować jako diagnozę. U \ każdego radiestety reakcje wahadła mogą być inne. U jednych \ 184 ) i wahadło nad zdrowym organem wiruje, a nad chorym nieruchomieje. U innych odwrotnie. Są to reakcje indywidualne, które trzeba bezwzględnie poznać w trakcie ćwiczeń, aby w przyszłości uniknąć błędu. Sposoby pracy z wahadłem w celu diagnozowania są różne. Przedstawię jeden z najprostszych. Najpierw proszę zapoznać się z rysunkami. Na dłoni, podobnie jak na stopie, znajdują się receptory, odpowiadające określonym organom. Jedna z najprostszych diagnoz, tzw. bezpośrednia, polega na tym, że radiesteta lewa ręką (kciukiem) dotyka punktu danej strefy, czyli określonego organu, a prawą wprowadza w ruch wahadło. Wcześniej zadaje w myślach pytanie, np. czy wątroba jest zdrowa? Określony ruch wahadła odpowie na to pytanie. Podobnie postępuje się z pozostałymi strefami. Badanie musi być prowadzone powoli, w skupieniu i ciszy. Od naszej wiedzy medycznej będzie zależało, jak precyzyjne pytania potrafimy zadawać, a tym samym uzyskiwać właściwe odpowiedzi. Radiestezja terapeutyczna może również pomóc we właściwym doborze lekarstw dla pacjenta. Wszystkie medykamenty, zioła oraz inne specyfiki mają zróżnicowaną siłę oddziaływania na konkretną osobę. I tak np. dziurawiec jednemu pacjentowi choremu na wątrobę może pomóc, drugiemu zaszkodzić, a dla trzeciego być specyfikiem zupełnie obojętnym. Jeżeli chcemy zbadać, czy lekarstwo jest dla nas korzystne, należy przeprowadzić następujący zabieg: Lewą dłoń trzymamy nad lekarstwem, zadajemy w myślach pytanie - czy to lekarstwo nam pomoże, a wahadło trzymane w prawej dłoni da nam odpowiedź. Jeżeli chcemy zbadać lekarstwo innej osobie, to prosimy ją o trzymanie ręki kilkanaście centymetrów nad specyfikiem i zadajemy pytanie, oczywiście ukierunkowane na tę osobę. 185 Leczenie na odległość Metody, o których pisałam, mają charakter bezpośredni, gdyż badamy pacjenta, który znajduje się obok nas. Istnieją też w radiestezji terapeutycznej metody pośrednie. Praktykowanie ich wymaga dużego doświadczenia i wiedzy - polegają na diagnozowaniu osoby na odległość. Elementem pośredniczącym między pacjentem a radiestetą jest „świadek", czyli przedmiot należący do pacjenta i wysyłający określone promieniowanie. Takim doskonałym „świadkiem" jest wykonana stosunkowo niedawno fotografia, na której interesująca nas osoba jest sama, bez towarzystwa; w przeciwnym razie promieniowanie jej może być zakłócone przez biopole pozostałych osób. Kilkanaście lat temu znalazłam się w szpitalu z kolejnym, ostrym zapaleniem trzustki i dzięki temu, że miałam przy sobie zdjęcie paszportowe zrobione tydzień wcześniej, skorzystałam z pomocy radiestety na odległość. Po upływie kilku godzin od chwili „działania" radiestety na mnie, poczułam ogromną ulgę w cierpieniu. W sytuacji, gdy radiesteta zna dobrze pacjenta, nie jest nawet potrzebne zdjęcie, bo może go sobie wyobrazić, „zwizualizować" w myślach i przekazywać uzdrawiającą energię. Życzę powodzenia wszystkim, którzy zechcą spróbować sił w radiestezji. Aby uniknąć błędu, należy dużo ćwiczyć, pozytywnie myśleć i być życzliwym dla wszystkich. Gelotologia — śmiech to zdrowie Powyższy tytuł nie jest żadnym żartem. Wśród różnych niekonwencjonalnych metod leczenia jedną z najmłodszych, a zarazem najstarszych, jest leczenie śmiechem. Najmłodszych dlatego, że dopiero w ostatnich kilkunastu latach na Zachodzie zaczęto odkrywać i uznawać wagę oraz rolę radosnego śmiechu. Nadano tej terapii miano gelotologii. Oto co pisano w Medical Tnbune w 1985 roku: „Jesteśmy świadkami narodzin nowej dziedziny naukowej w medycynie - dziedziny zajmującej się śmiechem, tematem, który do tej pory krótkowzroczni adepci sztuki Eskulapa pozostawiali filozofom, poetom i innym laikom. Jest to dziedzina, która zmienić może sposób myślenia i działania lekarzy, zwolenników ortodoksyjnego podejścia. Dzięki śmiechowi ozdrowieje nasza bliska załamania opieka medyczna. Ku niewątpliwej korzyści konsumentów znacznie skurczy się rynek medykamentów. Półżartem można postawić diagnozę, że ku ubolewaniu niektórych, znacznie „rozjaśni" się atmosfera na wszelkich kongresach medycznych. Nowa dziedzina lekarska uhonorowana została już poważną nazwą - gelotologia (terapia śmiechem). Obejmuje bardzo szeroki zakres i niewątpliwie 187 zasługuje na traktowanie jej z całą powagą naukową". Odkrycia, że naturalny, radosny śmiech jest zdrowiem, nie dokonano wcale współcześnie, lecz jedynie usankcjonowano je. Już w starożytności wiedziano dobrze o tym, że śmiech -dar otrzymany przez człowieka od natury - może być wielce pomocny w zwalczaniu chorób i stresów. Nie żałowano sobie wówczas śmiechu, ani nie wdawano się w analizowanie skomplikowanych procesów psycho-fizjologicznych wywoływanych przez śmiech. Fizjologię śmiechu zaczęto badać stosunkowo niedawno. I cóż odkryto? Otóż okazało się, że w trakcie śmiechu przedostają się do krwi substancje zmieniające ją i znacznie wspomagające normalny krwiobieg. Dzieje się to dzięki temu, że ruchy mięśni spowodowane śmiechem przetaczają krew z jamy brzusznej w kierunku serca. Ruch ten jednocześnie przyspiesza opróżnianie się pęcherzyka żółciowego oraz znacznie ożywia ruchy robaczkowe jelit, a tym samym pomaga w lepszym oczyszczaniu się. Innym, niezwykle ważnym efektem jaki powoduje śmiech, jest usprawnienie procesu oddychania, gdyż w trakcie śmiechu pęcherzyki powietrzne stają się dla tlenu bardziej przenikliwe. Dzięki temu znacznie szybciej dochodzi do nasycenia krwi życiodajnym tlenem. Śmiech przyczynia się także do wzmożenia produkcji histamin czyli hormonów wewnątrzkomórkowych. Aby śmiech był lekarstwem dla duszy i ciała, musi być przede wszystkim radosny i spontaniczny. Leczniczy śmiech ma ścisły, nierozerwalny związek z pozytywnym myśleniem człowieka o sobie i otoczeniu. Najzdrowszy jest śmiech - taki do łez. Jedynie on może doprowadzić całe ciało do odprężenia, rozluźnienia wszystkich mięśni, a tym samym do powstania w organizmie leczniczych substancji zwanych endorfinami. 188 Zadaniem tych substancji jest m.in. wyzwalanie drzemiących w nas sił oraz podwyższanie bariery immunologicznej organizmu. Teoretycy i praktycy zajmujący się terapią śmiechem proponują następujący sposób postępowania, skutecznie prowadzący do wyzwolenia leczniczego śmiechu w każdym z nas: 1. Przyjmijmy rozluźnioną postawę ciała, tak aby nasza muskulatura była jak najmniej napięta. 2. Pozwólmy naszej twarzy przybrać wyraz delikatnej pogody, tak by „zmazać" z oblicza śmiertelną powagę, będącą wyrazem codzienności. 3. Przybranie tego wyrazu twarzy, dzięki sprzężeniu zwrotnemu z nasza fizjologią, powoduje organiczny proces powstawania „radosnych molekuł". 4. Następują konwulsyjno-rytmiczne skurcze przepony, którym towarzyszą coraz głośniejsze efekty akustyczne w postaci śmiechu całym gardłem. 5. Wewnątrz naszej psychiki rośnie radosna myśl, a wyobrażenie towarzyszące przedmiotowi śmiechu staje się coraz skuteczniejsze oraz postępuje rozluźnienie mięśni. 6. Zaczynają płynąć łzy, których nie należy tamować. Kończy się normalne myślenie i jesteśmy niemal „zawieszeni w samym poczuciu śmieszności". W ten sposób śmiech osiąga swój szczyt i powstaje efekt leczniczy, który należy systematycznie powtarzać, aby go utrwalić. Anonimowy autor książki Śmiech leczy, przetłumaczonej ostatnio na język polski, tak pisze o dobroczynnej mocy śmiechu: „Byłem swoim pierwszym pacjentem. Na sobie doświadczyłem leczniczej siły radosnego śmiechu. Śmiech jest niezastąpiony. Śmiech ratuje życie. Leczy duszę i ciało, traktując wszelkie przejawy życia ludzkiego jako jedną całość. Brzmi 189 to prosto, bardzo prosto i takim też jest. Ta prostota jest właśnie decydująca. Śmiech jet rzeczą prostą, jeśli umiemy się śmiać, bądź jeśli umiemy się go ponownie nauczyć. Zarówno na sobie, jak i na wielu ochotnikach robiłem liczne eksperymenty, stosując śmiech jako środek leczniczy przeciwko' różnym dolegliwościom, poczynając od bólu zębów, rozstroju żołądka, poprzez uporczywe migreny, aż po ciężkie zespoły dolegliwości astmatycznych i mowotworów włącznie. Wszędzie tam, gdzie jest stosowana moja teoria, ludzie pozostają zdrowi lub zdrowieją". Sądzę, że nie trzeba nikogo przekonywać, jakim bogactwem i darem jest śmiech i życzliwy uśmiech. Na ścianie pewnej świątyni na Śląsku widnieją słowa: Najmniejszy uśmiech na ustach: rozwesela serce, podtrzymuje dobry humor, pielęgnuje pokój w duszy, pomaga zachować zdrowie, nasuwa łagodne myśli, daje natchnienie do dobrych czynów. Uśmiechaj się do siebie: tak długo, aż zauważysz, że ponurość i surowość ustępują z twej twarzy, tak długo, aż zauważysz, że ci się ogrzało w ciepłych promieniach własne oblicze. A potem dopiero wyjdź z domu: aby rozlewać własny uśmiech na innych. Zatem uśmiechaj się do twarzy: stęsknionych, bojazliwych, smutnych, wątłych, młodych, starych, do tych kochanych twarzy w rodzinie i w gronie przyjaciół, aby wszystkie mogły nacieszyć się jej powabem i napić się radością jej uśmiechu. 190 Zatem nie żałujmy sobie i bliźnim uśmiechu na co dzień. To przecież nic nas nie kosztuje, a ile dobrego może zdziałać? Wybitny polski filozof Tadeusz Kotarbiński jest autorem wierszyka Wesołe smutki: „Jeśli w domu wesoło, ciesz się. Gdy ponuro Stwarzaj źródła radości sam, wewnętrzną mocą. Niech pogoda nad smutkiem zawsze będzie górą, Jak światło: w dzień od słońca, od latarni nocą". Niech słowa tego wiersza towarzyszą nam w życiu a dzięki temu będzie nam łatwiej i lżej! Muzykoterapia Już w starożytności wiedziano, że muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, ale przede wszystkim jest najtańszym lekarstwem. W Egipcie, za czasów Kleopatry, muzykę jako lek zalecano na receptach, o czym dowiadujemy się z zachowanych, do dzisiaj papirusów. Na jednym z nich znajduje się spis wskazań, jak muzyką wyleczyć ... bezpłodność. Homer opisywał, jak muzyka uratowała przed dżumą wojska greckie pod Troją. Z wielu innych przekazów literackich wynika, że muzyka przez wieki towarzyszyła żołnierzowi w bojach, mobilizując i podrywając do walki. Zbawienny wpływ muzyki na samopoczucie człowieka spowodował, że w Europie już w XVII i XVIII wieku istniała specjalna dyscyplina - medycyna muzyczna. Na użytek cierpiących kompozytorzy przygotowywali utwory mające na celu łagodzenie migren, bezsenności, wrzodów żołądka, nerwic. Dla uśmierzenia silnego bólu w XVII wieku M. Maret skomponował 12 sonat zatytułowanych O cierpieniach podagry. Kompozytor ten ma w swoim dorobku inne dzieła o działaniu leczniczym, wykorzystywane do dziś. Na początku XX wieku medycyna konwencjonalna do muzyki jako formy terapii odnosiła się z dużym sceptycyzmem i nieufnością. Działo się tak do czasu. Oto bowiem pojawienie 192 się bigbitu spowodowało, że w czasie koncertów wiele osób masowo mdlało lub popadało w histerię i agresję. Podjęto badania nad tym zjawiskiem i jednoznacznie stwierdzono, że przyczyną była szybka, głośna i agresywna muzyka powodująca dysharmonię organizmu. Przypomniano wówczas dokonania muzykoterapeutów z poprzednich wieków i zaczęto w sposób ściśle naukowy badać wpływ muzyki na ludzki organizm. Badania wykazały, że najszybciej i najsilniej na muzykę reaguje układ naczyniowo - sercowy i oddechowy. Muzyka wzmacnia napięcie mięśni, potęguje proces oddychania, przyspiesza przemianę materii, zmniejsza napięcie nerwowe, obniża próg wrażliwości na ból. „Dzieje się to - zdaniem prof. Marco Todoschini - na zasadzie rezonansu wibracyjnego: muzyka uruchamia miliardy komórek mózgowych, mikrosystemów wibracji, sprzyjając harmonijnej równowadze, która pomaga w zapobieganiu chorobom". Zainteresowanie muzykoterapią było tak wielkie, że na uczelniach medycznych w Jugosławii, w Danii, w RFN, we Francji i Australii powołano katedry muzykoterapii. W Polsce dzięki prof. Tadeuszowi Natansonowi i doc. Andrzejowi Janickiemu powstał Instytut Muzykoterapii we wrocławskiej Akademii Muzycznej. Jest to na razie jedyna tego typu placówka w kraju kształcąca muzykoterapeutów. W stosunku do potrzeb jest ich wciąż bardzo mało. Można ich spotkać przede wszystkim w szpitalach i klinikach, gdzie prowadzą grupowe zajęcia. Na zajęcia te pacjenci przychodzą bardzo chętnie, bowiem pomagają one w osiągnięciu psychicznej równowagi, harmonii. Zaczęto też muzykę wprowadzać do sal operacyjnych, gdyż doskonale wpływa na psychikę operowanych. 193 A odkąd dr F. Fłood z Nowego Jorku zaaplikował swoim podopiecznym w szpitalu słuchanie co dzień pogodnej muzyki śmiertelność w tym szpitalu wyraźnie zmalała! Ostrożnie z muzyką! { ., .-*. H-- Muzykoterapia to nie słuchanie muzyki na chybił trafił. Muzykoterapia to wybór, słuchanie takiej muzyki, która wpływa na nas relaksująco i kojąco, niczym kołysanka na dziecko. W najbardziej zapadłej wsi może nie być ubikacji, ale jest na pewno telewizor i magnetofon. Proponuję, aby to mądrze wykorzystać, gdyż wpływ głośnej muzyki jest szkodliwy nie tylko dla słuchu, lecz może doprowadzić do groźnej choroby. Zdaniem naukowców, szczególnie niebezpieczna jest dla zdrowia muzyka „metalowców". Heavy - metal powoduje silną agresję, czego dowodem są liczne awantury wywoływane w czasie koncertów tych grup. Tego rodzaju muzyka działa na wiele osób niczym środki pobudzające i jak ostrzegają naukowcy: „Prowadzi do granicy, po przekroczeniu której, coraz więcej ludzi będzie potrzebowało z tego powodu lekarza". Warto przy okazji wiedzieć, że hałas staje się uciążliwy dla zdrowia, gdy przekracz 50 decybeli(dB), a poczynając od 70 dB wywołuje w organizmie zaburzenia. Muzyka „metalowców" mieści się w granicach 110-120 dB. Wniosek łatwo wysnuć samemu! Dodani jeszcze, że prof. Andrzej Rakowski z Akademii Muzycznej w Warszawie doszedł do wniosku, że muzycy bitowi w wieku 25 lat mają już taki słuch, jak ludzie w wieku przedemerytalnym. A teraz kilka słów o zastosowaniu muzykoterapii w domowych warunkach. Aby było to skuteczne - musimy poznać 194 potrzeby swego organizmu. Możemy to łatwo sprawdzić. Przygotujmy kilka melodii i przed wysłuchaniem każdej z nich zbadajmy sobie tętno, gdyż liczba skurczów serca jest najprostszym sprawdzianem funkcjonowania naszego organizmu. Norma dla zdrowego człowieka wynosi 60-80 skurczów na minutę. Jeżeli po wysłuchaniu melodii tętno ulegnie przyspieszeniu, będzie to oznaczało, że nie powinniśmy słuchać tej muzyki w celach leczniczych i odprężających. Natomiast gdy tętno ulegnie zwolnieniu o 5-10 uderzeń, to będzie informacja dla nas o korzystnym działaniu melodii. Jeżeli będziemy tego utworu słuchali przez jakiś czas, np. przed zaśnięciem, to już po pierwszych taktach zaobserwujemy u siebie poprawę samopoczucia i „rozładowanie" organizmu. W krajach zachodnich bez problemów można kupić płyty i kasety o chrakterze relaksującym i każdy powinien mieć w swoich zbiorach takie utwory, które działają na niego wyciszaj ąco. Z własnego doświadczenie wiem, że to dużo skuteczniejszy sposób, niż sięganie po krople uspokajające czy „wyskokowe". Uwaga dla kierowców: wielu ma w samochodach magnetofony, radia i w czasie jazdy słucha różnych melodii. Należy jednak uważać na to, czego się słucha. Zwłaszcza, gdy jedzie się samemu. Badania wykazały, że część wypadków została spowodowana słuchaniem albo zbyt agresywnej muzyki, która podwyższa ciśnienie krwi i wpływa podniecająco, albo zbyt powolnej, która z kolei usypia. We wszystkim należy zachować umiar! Choreoterapia — — taniec leczy Ostatnio moja znajoma, nauczycielka języka polskiego, wpadła do mieszkania z radosnym okrzykiem: - Słuchaj, odkąd chodzę na kurs tańca, czuję się jak nowo narodzona. W tańcu zrzucam z siebie różne problemy i tak stapiam się z muzyką, że zapominam o zmartwieniach i kłopotach. Zawsze unikałam potańcówek, dyskotek, bo wydawałam się sobie za ciężka, a teraz żałuję, że tak robiłam. Taniec to cudowne lekarstwo .. Moja znajoma poszła na kurs nie po to. aby nauczyć się dobrze tańczyć lecz po to, aby poznać dokładnie układ kroków różnych tańców, przydatny w prowadzeniu kółka tanecznego. Zupełnie nieoczekiwanie, przy okazji, odkryła, że taniec może być wielką przyjemnością i służyć rozładowaniu napięć i stresów. Amerykanie tę prawdę odkryli już na początku lat pięćdziesiątych i leczenie tańcem nazwali choreoterapią. Prekursorami choreoterapii były dwie amerykańskie nauczycielki, które udowodniły, że istnieje ścisły związek między sposobem poruszania się uczniów, a uczuciami, które chcieli wyrazić. Jedna z nauczycielek, Marian Chace, prowadziła także zajęcia terapeutyczne z pacjentami szpitala 196 psychiatrycznego. Dla tych chorych, niezrozumianych przez otoczenie, taniec był podstawowym sposobem komunikowania się, co Marian Chace podsumowała mówiąc: „Taniec daje człowiekowi możliwość nawiązania kontaktu z otoczeniem wówczas, gdy w związku z przebiegiem choroby jest go niemal całkowicie pozbawiony". Coraz częściej terapeuci na całym świecie wykorzystywali taniec w pracy z chorymi psychicznie, z ludźmi opóźnionymi w rozwoju umysłowym, z niepełnosprawnymi. To, w jaki sposób człowiek porusza się, chodzi, schyla, biegnie, mówi o człowieku bardzo dużo. Odkryła to już kilka tysięcy lat temu medycyna chińska. Wykwalifikowany terapeuta, wnikliwie obserwując ruchy człowieka, z łatwością może powiedzieć, w jakich częściach ciała znajduje się blokada energetyczna. Choroba to zakłócenie przebiegu energii życia, mającej w różnych kulturach różne nazwy. Tam, gdzie nastąpiło zakłócenie, tworzy się blokada energetyczna, która powoduje, że poruszamy się inaczej, jesteśmy spięci, bardziej sztywni. To z kolei powoduje, że ograniczamy ruch i w rezultacie „rdzewiejemy!". Choreoterapeuta angielski Gay Parker powiedział: „Jako dzieci biegamy, skaczemy i podskakujemy. Jednak w miarę dorastania nasze możliwości ruchowe stają się coraz mniejsze i wraz z ograniczeniem ruchów powściągamy także nasze uczucia. Potem zwykle nie mamy sposobności wyrażania siebie przez ruch, a właśnie choreoterapia przywraca nam jakąś część tego, co utraciliśmy." Na Zachodzie zajęcia z choreoterapii prowadzi się zarówno indywidualnie, jak w grupach. Wbrew pozorom, zajęcia te niewiele mają wspólnego z tańcem pojmowanym przez nas dosłownie. Choreoterapeuta najpierw obserwuje ruchy swego pacjenta, sposób oddychania, a potem opracowuje 157 dla każdego indywidualny zestaw ćwiczeń, wśród których znajdują się takie elementy, jak przytupywanie, kołysanie się, rozciąganie mięśni oraz zestawy kroków tanecznych. Wszystkie te ćwiczenia pacjent będzie musiał powtarzać wielokrotnie, aż do znudzenia, aby nastąpił efekt terapeutyczny, czyli odblokowanie energii. Ćwiczenia te są wykonywane przy muzyce, choć nie zawsze. Mają one na celu głównie sprowokowanie człowieka do rozładowania ukrytych emocji i samooczyszczania się. W tym miejscu przypomnijmy rytualne tańce ludów pierwotnych, szamanów, czarowników. W czasie tańca wpadają oni w tak silny trans i ekstazę, że dzięki temu mogą chodzić po rozżarzonych węglach, kaleczyć się i nie odczuwają przy tym bólu. Zastanówmy się, o czym to świadczy? A może właśnie dzięki takiemu bezgranicznemu zapamiętaniu się w tańcu następuje całkowite oczyszczenie psychofizyczne, co daje pełną harmonię ciała i umysłu? Nie można tego wykluczyć. No cóż, my możemy tylko żałować, że w naszym kraju nie prowadzi się zajęć z choreoterapii i ta forma niekonwencjonalnego leczenia nie jest u nas znana i praktykowana. Pozostaje nam jedynie taniec naturalny i spontaniczny. Niekoniecznie na sali balowej czy parkiecie dansingowym. Czasami może wystarczyć własne M i dobra muzyka. Wcale nie musimy mieć partnera, który towarzysząc nam może przysporzyć jedynie dodatkowych stresów, bo bardziej skupiamy się na nim, zamiast na całkowitym oddaniu się urokowi tańca. Tańczyć można również solo! Magiczna siła klejnotów Tajemnica magicznej mocy kamieni szlachetnych od wieków budziła namiętności. Próby jej poznania i wyjaśnienia podejmowali już starożytni. Kamienie szlachetne fascynowały ludzkość nie tylko dla swej wyjątkowej urody, ale także dla swych właściwości leczniczych i magicznych. Kamienie „szczęśliwe" i „nieszczęśliwe" występują w legendach, mitach, baśniach różnych narodów z całego świata. Diamenty, rubiny i szmaragdy poświęcano różnym bogom w nadziei, że zapewnią ofiarodawcom powodzenie i pomyślność. W niektórych starych cywilizacjach, np. w Egipcie, wiara w magiczną siłę klejnotów była tak wielka, że nawet zmarłych w ich ostatnią drogę wyposażano w kosztowności. Biedniejsi zadowalali się wkładaniem drogocennego kamienia do ust zmarłego, aby uchronić ciało przed rozkładem. Zamożnym nakładano na twarz maski z klejnotów. W Chinach ciała zmarłych władców pokrywano płytkami z nefrytu, co miało zapewnić im nieśmiertelność. Majowie do tego stopnia wierzyli w oddziaływanie kamieni szlachetnych, że stworzyli mineralogiczny kalendarz nazwany przez współczesnych „Kręgiem osiemnastu klejnotów". Poszczególnym kamieniom szlachetnym przyporządkowano określony odcinek czasu i były one amuletami dla osób w tym \ 199 okresie urodzonych. W przekonaniu Majów osoby te przejmowały niektóre cechy opiekujących się nimi klejnotów. Starożytni mędrcy uważali, że istnieje ścisła zależność między planetami i kamieniami szlachetnymi, które powstały pod wpływem ich światła. Klejnoty po prostu wypromieniowują siłę, przejętą od rządzących nimi planet. Promieniowanie to, choć nigdy nie zostało zbadane, często ma charakter leczniczy. Jeśli istnieje związek między planetami a kamieniami szlachetnymi, oznacza to, że nie każdy klejnot jest dla nas wskazany. Z umieszczonego w dalszej części wykazu czytelnicy dowiedzą się, jakie kamienie szlachetne powinny nosić osoby urodzone pod określonym znakiem zodiaku i planetą. Magiczną moc wspierającą lub niszczącą mają wyłącznie klejnoty pochodzenia naturalnego. Ale uwaga! Na klejnocie skradzionym lub nabytym nielegalną drogą ciąży piętno zła i nie przyniesie on szczęścia swemu nowemu właścicielowi. Tezę tę potwierdza historia słynnego diamentu o nazwie „Hope" skradzionego w 1688 r. z kościoła w Birmie przez fracnuskiego złotnika. Kamień ten był podobno wyjątkowej urody. Przez ponad 200 lat miał 126 właścicieli i każdemu z nich (jest dokumentacja) w krótkim czasie przyniósł śmierć. Jego ostatnia właścicielka, bogata Amerykanka, zaginęła wraz z klejnotem w czasie słynnego rejsu „Titanica", który zatonął i spoczął na dnie oceanu. Czy to przypadek? Diamenty, które po oszlifowaniu nazywamy brylantami, należy nosić na serdecznym palcu prawej ręki. Dowiedziałam się o tym z przetłumaczonych ostatnio ksiąg starożytnych. W jednym klejnocie nie powinno się mieszać kilku kamieni, bowiem ich wibracje, nakładając się na siebie, mogą negatywnie działać na użytkownika. Łączenie np. pereł z diamentami i rubinami uważa się za błąd w sztuce jubilerskiej; 200 nie popełniono by go w starożytności. Zdaniem jasnowidzącej z Pakistanu, Siny Kahn, klejnoty trzeba zakładać na siebie o określonych godzinach: np. pierścionek lub kolię - wyłącznie kwadrans po pełnej godzinie. Kto chce, niech wierzy lub nie. Ja wierzę w magiczną siłę klejnotów. Niektóre kamienie szlachetne i przypisywane im właściwości lecznicze Ametyst - wysyła specjalne fale wibracyjne, które unicestwiają wszelkie złe myśli; pomaga przy migrenach i bólach głowy; obdarza użytkownika spokojem, odwagą, zdolnością koncentracji, intuicją. Artystom daje natchnienie. Akwamaryn - strzeże przed złymi duchami, przynosi bogactwo, łagodzi depresje i pomaga przy nerwicy. Bursztyn - obdarza właściciela siłą, zdrowiem, ma liczne właściwości lecznicze; leczy gardło, zapalenie migdałków, reumatyzm, wzmacnia drogi żółciowe, łagodzi depresje, astmę. Jest symbolem optymizmu i jasności myśli. Diament - książę wśród drogocennych kamieni, najbardziej znany i podziwiany klejnot, a jednocześnie wciąż pełen tajemnic. Wpływa korzystnie na rozwój duchowy człowieka, a także leczy wiele chorób, m.in. żółtaczkę, podagrę, febrę. Jego działanie w bardzo dużym stopniu zależy od intencji osoby ofiarowującej. Jeżeli jest szczera, to na pewno diament przyniesie powodzenie i szczęście. 201 Agat - zaleca się go mówcom, adwokatom i politykom, gdyż jego posiadanie poprawia dar wymowy i przyczynia się do zwycięstwa. Agat zapewnia też szczęście rodzinne. Leczy gorączkę, ból głowy, łzawienie oczu. Jaspis - noszony na piersiach strzeże od bólu głowy i letargu, wzmacnia układ trawienny i nerki. Daje moc przezwyciężenia trudności i wzmacnia miłość do ludzi. Koral - w strożytności używano go jako środka przeciwko truciznie, czarom i opętaniom. Paracelsus uważał biały koral za doskonały lek na padaczkę, manię prześladowczą i różne zatrucia. Tradycja ludowa głosi, że gdy korale na szyi użytkownika zbledną, jest to oznaką rychłej choroby. Koral wzmacnia układ krążenia, serce i płuca. Księżycowy kamień - chroni przed złem, a przyciąga dobro. Wskazany dla kobiet, zwalcza bowiem różne kobiece choroby. Łagodzi lęki, emocje, nerwice i ułatwia dobry sen. Lazuryt (lapis lazuli) - w czasach starożytnych uważany za znakomity lek na gorączkę, epilepsję, bóle głowy i bezsenność. Reguluje funkcje hormonów, a głównie tarczycy i narządów płciowych. Przyłożony na chore serce - przynosi natychmiastową ulgę. Magnetyt - z tym kamieniem nie powinni rozstawać się aktorzy i mówcy, gdyż nadaje on ich głosowi nie tylko siłę, ale i czyni ich wielce przekonującymi. Magnetyt pomaga też przy nerwobólach i reumatyzmie. Przynosi dobry sen. 202 Malachit - wskazany dla kobiet, bowiem łagodzi bóle men-struacyjne, pomaga w leczeniu cukrzycy oraz oczyszcza organizm z trucizn. Zapewnia powodzenie i wzajemność w miłości. Nefryt - chroni przed różnymi niebezpieczeństwami, pomaga przy reumatyzmie, usuwa bóle oczu i leczy choroby nerek. Opal - najbardziej mistyczny z kamieni. W zależności od tego, kto go nosi, wzmacnia lub osłabia skłonności użytkownika. Noszony przez kobiety w ciąży zmniejsza cierpienia przy porodzie i daje piękne, zdrowe dzieci. Jeśli nosi go zimny, egoistyczny materialista, to opal może przynieść mu cierpienia i zawody, ale jeżeli użytkownik jest człowiekiem gotowym do służenia innym ludziom, to opal będzie go wiernie wspomagać. Jest skuteczny przy dolegliwościach związanych z seksem i pomaga rozładować napięcie emocjonalne. Perła - jeżeli jest noszona przez kobiety, które mają złe aspekty Księżyca, to może im przynieść łzy i ciepienie. Sprzyja osobom urodzonym pod wpływem księżyca, leczy dolegliwości żołądka, wątroby. Rubin - wskazany dla osób apatycznych, chorych, pozbawionych inicjatywy i pogrążonych w melancholii, bowiem pobudza je do życia i działania. Leczy choroby serca, krwi i pomaga przy chorobach zakaźnych. Szafir - podobno ukryta jest w nim tajemnica mądrości; słowo „sahhir" po hebrajsku znaczy - utajone, święte - wyrażające najgłębszą tajemnicę świętości. Sprzyja więc osobom wtajemniczonym w zagadkę wszechświata, pozwala też swoim użytkownikom zachować zdrowie i siły do późnej starości. 203 Uspokaja nerwy i serce, pomaga przy chorobach oczu, skóry, łagodzi gorączkę. Szmaragd - ma wszechstronne działanie, marynarzom zapewnia bezpieczną żeglugę i dobre połowy. Szczęśliwy klejnot dla narzeczonych. Jeżeli właścicielowi szmaragdu zagraża nieszczęście, kamień może go od tego uchronić. Znane też jest powszechnie jego lecznicze działanie na oczy. Sam Neron używał szmaragdu, który wzmacniał jego wzrok. We Francji szmaragd nosił kiedyś nazwę „beryl" i to właśnie stąd pochodzi nazwa szkieł do oczu - brille. Topaz - w księgach egzorcystów napisano m.in., że kto go nosi „tego nie splami nigdy oszczerstwo i żadna złość ludzka nie będzie w stanie imienia jego obrzucić błotem, bowiem światło prawdy wcześniej czy później tak zatriumfuje nad fałszem, jak promień słońca zwycięża mroki nocy". Topaz jest lekarstwem na nerwobóle głowy. Bardzo wskazany dla ludzi parających się słowem mówionym i pisanym, a więc dla dziennikarzy, literatów, adwokatów, polityków i kapłanów. Turkus - chroni swego właściciela przed złą odmianą losu, daje mu siłę psychiczną, pogodę ducha, strzeże przed złymi czarami. Wzmacnia układ oddechowy, pamięć, intuicję i fantazję. Podobno zmienia swoją barwę, jeżeli właściciel jest chory lub w niebezpieczeństwie. 204 l Znak zodiaku, planeta i odpowiadający im kamień szlachetny Baran (Mars) - 21.03-20.04 rubin, jaspis, magnetyt Byk (Wenus) - 21.04-20.05 szmaragd, szafir, turkus, koral Bliźnięta (Merkury) - 21.05-21.06 topaz, bursztyn, agat, kamienie półszlachetne i nieszlachetne Rak (Księżyc) - 22.06-22.07 szmaragd, kamień księżycowy, opal i wszystkie kamienie opalizujące Lew (Słońce) - 23.07-23.08 diament, topaz Panna (Merkury) - 24.08-23.09 agat, jaspis, topaz, kamienie półszlachetne Waga (Wenus) - 24.09-23.10 szafiry (jasne), szmaragdy, turkusy, korale (czerwone) Skorpion (Mars) - 24.10-22.11 rubin, granat, jaspis Strzelec (Jowisz) - 23.11-21.12 turkus, szafir 205 Koziorożec (Saturn) - 22.12-20.01 onyks, czarny diament Wodnik (Saturn) - 21.01-19.02 akwamaryn, szafir Ryby (Jowisz) - 20.02-20.03 ametyst, chryzolit Ostrożnie z uzdrowicielami! Pierwszym w Polsce był Harris, po nim Nardelli. A potem jak grzyby po deszczu zaczęło w naszym kraju przybywać wszelkich uzdrowicieli, wśród których prym wiodą bioenergoterapeuci, choć tylko nieliczni z nich zasługują na tę nazwę. Cóż ma robić zagubiony, chory człowiek, wobec którego medycyna oficjalna jest bezsilna, a instynkt życia każe o nie walczyć? Taki człowiek wysupłuje ostatnie pieniądze i trafia do najbliższego, bądź najbardziej rozreklamowanego bioenergoterapeuty. Niekoniecznie idzie to w parze z wysoką jakością usług. Problemy bioenergoterapii są mi bliskie od wielu lat. Im dłużej zajmuję się tym zagadnieniem, im więcej zdobywam doświadczenia i wiedzy, tym więcej mam wątpliwości. Jedno wiem na pewno: wskazana jest duża ostrożność w korzystaniu z usług różnych bioenergoterapeutów. Transfer energetyczny czyli przekazywanie energii, zjawisko istniejące, ale nie zbadane do końca, wciąż pozostaje dla nas tajemnicą. Mimo badań prowadzonych dość intensywnie w USA i byłym ZSRR, nie zdajemy sobie sprawy z wszystkich skutków, jakie niesie z sobą transfer energetyczny. Namnożyło się w Polsce uzdrowicieli ponad miarę. U większości z nich główną motywacją nie jest miłość bliźniego, 207 a chęć zdobycia pieniędzy. Tymczasem tylko bezinteresowna chęć pomocy drugiemu człowiekowi za pomocą transferu energetycznego jest szansą dla chorego. Niestety, jedynie mała garstka bioenergoterapeutów traktuje pacjenta z należytym szacunkiem, uwagą i miłością. Mimo to - moim zdaniem - nie wysokość opłat jest problemem zasadniczym, lecz nieuctwo wielu bioenergoterapeutów. Fakt, że komuś „coś" drgnęło w rękach czy „poczuł ciarki, mrowienie", nie oznacza, że może uzdrawiać innych. Niemal każdy z nas ma dar oddziaływania na drugiego człowieka i zwykłe, życzliwe pogłaskanie dziecka czy psa jest też transferem energetycznym. Fakt, że poczuło się „coś" w rękach, świadczy tylko i wyłącznie o tym, że jest się przekaźnikiem energii. I trzeba dużo, dużo uczyć się i rozwijać duchowo, aby przekaz energetyczny był „czysty". Co to znaczy? Powołam się na interesującą książkę Doroty Zarębskiej-Piotrowskiej, która ukazała się ponad rok temu, a nosi tytuł Tajemnicze energie. Autorka, odwołując się do różnych światowych autorytetów, sceptycznie wypowiada się o transferze energetycznym. Sugeruje, że zabieg taki może często prowadzić do tzw. przesunięcia choroby. Bioterapeuta leczy żołądek i po jego działaniu następuje poprawa. Jednak po jakimś czasie ten sam człowiek zaczyna chorować na serce. Mogło nastąpić u niego energetyczne przesunięcie choroby z żołądka na serce. Pacjent sobie tego nie uświadamia. Opierając się na wieloletnich obserwacjach, jestem przekonana, że niebezpieczeństwo takie istnieje. Inny problem to wykonywanie zabiegów przez chorych bio-terapeutów. Czy mają moralne prawo „uzdrawiać", skoro sami nie potrafią sobie pomóc? Nie mamy też wcale pewności, czy w trakcie zabiegu choroby bioterapeuty nie przechodzą 208 na odbiorcę. Może to zostać ujawnione po upływie dłuższego czasu. Przestrzegam przed udziałem w tzw. zbiorowych seansach bioenergoterapeutycznych, gdy tworzy się łańcuch rąk. Dorota Zarębska-Piotrowska pisze: „Jeśli założymy fakt, że seans zbiorowy opiera się na prostym mechanizmie naczyń połączonych, to można przypuszczać, że w wyniku wyrównania potencjałów przepływu energii - z całą pewnością osoby słabsze energetycznie mają szansę coś uzyskać, będą jednak i tacy, którzy na tym stracą. Czasem taki „porządkujący" wpływ obiegu obcej energii może okazać się zabójczy, całkowicie dezorganizując i tak już niestabilne pole chorego. Przekaz w grupie liczącej nieraz kilkanaście chorych osób może spowodować, że jednocześnie dokona się specyficzny rodzaj transmisji informacyjnej choroby czy dysfunkcji do innych uczestników seansu. W ten sposób zdrowy człowiek, uczestniczący w seansie dla poprawienia samopoczucia, może wyjść z niego „zainfekowany" energetycznie informacją o chorobie, która ujawnić się może z kilkuletnim odroczeniem". Byłam świadkiem kilku zbiorowych seansów. Intuicja zabraniała mi jednak włączenia się do energetycznego kręgu rąk. Rozmawiałam później z uczestnikami seansu, ze zwykłej ciekawości biorącymi w nim udział. Kilkunastu osobom samopoczucie pogorszyło się, a jedna z młodych dziewcząt przez tydzień budziła się z krwią w ustach. Przypadek? Przestrzegam też przed korzystaniem z pomocy kilku uzdrowicieli w krótkim odstępie czasu lub jednocześnie. W wyniku nakładania się różnych biopól może dojść do całkowitego rozregulowania biopola chorego, co doprowadzi do zdecydowanego pogorszenia się stanu zdrowia. 209 Zadziwia mnie beztroska wielu bioterapeutów, którzy zamiast uczyć się i rozwijać duchowo swój „dar Boży" nie tylko rozmieniają go na drobne, lecz jeszcze przynoszą dużo szkody. I - co gorsza - są tak zadufani i wpatrzeni w siebie, że w szaleństwie pseudolecznictwa zapominają o najważniejszym - o chorym człowieku! Dlatego za słuszne uważam wprowadzenie zakazu uprawiania praktyk uzdrowicielskich przez nielekarzy. Jestem głęboko przekonana, że prawdziwi uzdrowiciele na tym zakazie nie ucierpią, a wręcz mogą skorzystać, bo to ich zmusi do współpracy z lekarzem. A głęboko wierzę, że integracja medycyny oficjalnej z niekonwencjonalną ma rację bytu, bo ta ostatnia jest jedynie alternantywną propozycją i nie powinna z medycyną oficjalną konkurować ani jej wyręczać. Poznaj swój biorytm Jest czas wytężania się. Jest czas odprężania się. I czas krążenia wokół roboty jako wilcy wokół daniela. I jest też czas kontemplowania jej - - i czas, aby się z niej dobrze pośmiać. R. Townsene Byłam w Alpach. W kilka dni po powrocie zupełnie nie mogłam dojść do siebie. Pracowałam na zwolnionych obrotach. Przy prowadzeniu samochodu zauważyłam, że mam opóźniony refleks i kłopoty z koncentracją. Wszystko to kładłam na karb ponownej aklimatyzacji. Stan ten jednak przedłużył się do tygodnia, co było dla mnie sygnałem ostrzegawczym. Uzmysłowiłam sobie, że dawno nie robiłam wykresu własnych biorytmów i natychmiast powinnam to uczynić. I cóż się okazało? Biorytmy wykazały, że to jeden z najgorszych tygodni w całym roku, bowiem niemal nałożyły się na siebie dni krytyczne cyklu psychicznego i fizycznego, a faza cyklu intelektualnego również znajdowała się w głębokim niżu. Czyli mam prawo czuć się podle. Jest to niezależne od mojej woli, a jedynie zgodne z naturą. Natura doskonale wie, 211 co czyni, i osłabiła mój życiowy akumulator. Jego nadmierna eksploatacja w tym okresie mogłaby doprowadzić nawet do tragedii. W naturze nie ma przypadków! Wszystko, cokolwiek się dzieje, ma swój głęboko uzasadniony sens, choć bardzo rzadko mamy tego świadomość. Zatrzymajmy się więc na chwilę przy biorytmach, które wiernie towarzyszą naszemu życiu od poczęcia aż po śmierć. Nasz organizm, podobnie jak cała natura, podlega określonym rytmom, które naukowcy nazwali biorytmami i podzielili je na trzy rodzaje: fizyczny, emocjonalny i intelektualny. Biorytm fizyczny (F) , najkrótszy, trwa 23 dni, odpowiada za naszą kondycję fizyczną, czyli podatność lub odporność na różne choroby. Jeżeli jesteśmy w dniach krytycznych tego cyklu, to prosty zabieg chirurgiczny, a nawet wyrwanie zęba, może przynieść nieoczekiwane komplikacje. Zostaną one ograniczone do minimum, jeżeli taki zabieg zostanie przeprowadzony w fazie dodatniej cyklu. Cykl emocjonalny (E) - 28 dni, odpowiada za nastroje i samopoczucie. Jego niż i dni krytyczne mogą spowodować spadek naszej wrażliwości i brak wiary w siebie. Cykl intelektualny (I), najdłuższy, trwający aż 33 dni, rządzi predyspozycjami twórczymi, inteligencją, pamięcią i w wyżu tego cyklu wszelkie prace twórcze mają wielką szansę powodzenia. Każdy cykl dzieli się na: fazę ujemną (-), dzień zerowy (0), fazę dodatnią (+) i dzień krytyczny (x) . Najgorsze są: faza ujemna i dzień krytyczny. Pod znakiem zapytania jest 212 również dzień zerowy, który - zdaniem naukowców - może zarówno przyczynić się do sukcesu, jak i doprowadzić do katastrofy. Np. nasz skoczek olimpijski, Wojciech Fortuna, w dniu swego słynnego wyczynu sportowego znajdował się w podwójnym okresie zerowym biorytmów: fizycznego i intelektualnego. Akurat w jego przypadku zaowocowało to złotym medalem olimpijskim. Biorytm fizyczny długość 23 dni faza dodatnia przypływ energii wzmożona chęć działania wzrost siły fizycznej odporność na zmęczenie odporność na choroby duża sprawność mięśni faza ujemna spadek energii zmniejszenie lub spadek chęci do działania spadek siły fizycznej podatność na zmęczenie spadek odporności na choroby Biorytm psychiczny (emocjonalny) długość 28 dni faza dodatnia faza ujemna dobre samopoczucie opanowanie nerwowe życiowy optymizm zwiększona intuicja spadek dobrego samopoczucia podatność na gwałtowne reakcje brak wiary w siebie 213 Biorytm intelektualny długość 33 dni faza dodatnia faza ujemna dobra pamięć wzrost aktywności twórczych logiczne myślenie osłabienie pamięci brak chęci do wszelkiej twórczości Już od kilkunastu lat na całym świecie obliczanie bioryt-mów pracowników, artystów, naukowców, sportowców zostało zaakceptowane, a wyniki są wykorzystywane. Prym pod tym względem wiedzie Japonia, która ma nawet katedrę bioryt-mów na Uniwersytecie Tokijskim, a także instytut do badań nad wykorzystywaniem biorytmów. Wypracowane metody pozwoliły zmniejszyć wypadkowość w przemyśle japońskim o 30%. Największe towarzystwa lotnicze na świecie sporządzają biorytmy dzienne i miesięczne całego swego personelu. Gdy biorytmy pilotów są niekorzystne, nie dopuszcza się ich do pracy. Być może katastrofa, która zdarzyła się w marcu 1980 r. na Okęciu nie miałaby tak tragicznego przebiegu, gdyby piloci samolotu znajdowali się w fazach dodatnich poszczególnych cykli biorytmu. Po fakcie obliczono bowiem ich biorytmy, które wykazały, że cała załoga znajdowała się w biorytmowych okresach kryzysowych. W takiej sytuacji reakcja na działanie i wskazania aparatów pokładowych jest znacznie zwolniona. Zdaniem Jerzego Sikory, autora książki Biodiagram prawdę ci powie, piloci rozbitej na Okęciu maszyny nie potrafili uchwycić momentu, w którym jeden z sil- 214 ników zaczął pracować nienormalnie i nie zdążyli w porę go wyłączyć. Nie można zapobiec dniom kryzysowym, złym, bowiem dyktuje je nam natura. Można jednak zmniejszyć grożące niebezpieczeństwo poprzez ograniczenie aktywnej działalności w tym właśnie okresie. W wielu pismach różne agencje ogłaszają, że wykonują pomiary biorytmów. Można skorzystać z ich usług, ale jeżeli ktoś ma chwilę czasu i kalkulator, niech sam spróbuje obliczyć swoje biorytmy. Za punkt wyjścia bierzemy naszą datę urodzenia i obliczamy dokładną liczbę przeżytych dni, do dnia, w którym wykonujemy biorytm. Pamiętać należy, by dodać po jednym dniu za każdy przeżyty rok przestępny. Ważna też jest godzina urodzenia: jeśli po dwunastej w południe - odliczamy ten dzień. Jeżeli nie znamy godziny urodzenia, dzień urodzenia doliczymy. Powstałą liczbę dzielimy kolejno: przez 23 (dni cyklu fizycznego), przez 28 (dni cyklu psychicznego) i 33 (dni cyklu intelektualnego). Liczby, które otrzymujemy w wyniku dzielenia, oznaczają liczbę pełnych cykli i dany dzień każdego z cykli. I w tym dniu jesteś właśnie dzisiaj. Uwaga: W cyklu fizycznym najbardziej feralny jest dzień dzielący cykl na fazę dodatnią i ujemną, czyli na połowę 11,5-12. W psychicznym - 14, a w cyklu intelektualnym 16,5-17. Sekretna potęga snu „O śnie! O, niepojęta siło odradzania nas do życia rzeczywistego i przeistaczania w inną naturę. Nasycasz ciało nowymi siłami, a w tym samym czasie nosisz nas o setki i tysiące mil od miejsca, gdzie powłoka nasza spoczywa. Nosisz po przestworzach i głębiach, czyniąc z nas istoty inne niż jesteśmy na ziemi - lekkie, zwinne i lotne. O śnie, tajemnicza potęgo!" Stefan Żeromski Międzymorze W tej poetyckiej wizji snu Stefana Żeromskiego jest wiele prawdy o znaczeniu snu w naszym życiu. Zapędzeni i zagonieni bardzo często nie doceniamy wartości snu. Sen to przede wszystkim wypoczynek i regeneracja sił fizycznych i psychicznych. W tym stanie spędzamy około jednej trzeciej części na- 216 szego życia. Warto więc zatrzymać się przy tym temacie i odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Gdzie śpimy? Niezwykle ważną sprawą dla naszego pełnowartościowego snu jest odpowiednie pomieszczenie. Idealna sytuacja to taka, gdy sypialnia jest wydzielona z całego mieszkania i przeznaczona wyłącznie do spania. Jest to ważne z kilku powodów. Głównie dlatego, że takie pomieszczenie będzie „czyste" pod względem energetycznym. Energia, jaką emanuje każdy organizm ludzki to rzecz niewidzialna i może dobrze, że tak jest, bowiem gdybyśmy zobaczyli jaki „śmietnik" różnych negatywnych emocji noszą w sobie ludzie i pozostawiają po sobie, to przerazilibyśmy się. Ten „śmietnik" wchłaniają osoby bardziej wrażliwe i to im zakłóca odpoczynek i sen. Najlepiej, jeżeli okna sypialni wychodzą na wschód i jest ona sucha. W ciągu dnia należy dłuższy czas wietrzyć pokój i naświetlać słońcem, aby oczyścić go z wyziewów nocy, toksyn i bakcyli. Niewskazane też jest trzymanie kwiatów w sypialni. Nie wolno także przechowywać w niej starych ubrań, butów czy brudnej bielizny, gdyż zanieczyszczają one powietrze. Do sypialni również nie powinny mieć dostępu żadne domowe zwierzęta jak psy czy koty, a już karygodne jest zabieranie ich do łóżka. Jak śpimy? Odpowiednie ustawienie łóżka i właściwa pozycja w czasie snu ma decydujący wpływ na jakość i wartość naszego odpoczynku. Już w starożytności odkryto, że najwłaściwsza pozy- 217 cja do snu to taka, w której głowa jest skierowana na północ, a nogi na południe. Na osi północ-południe przepływają przez glob ziemski prądy magnetyczne. My podlegamy działaniu tych prądów i jeżeli jesteśmy usytuowani zgodnie z ich biegiem, to prądy te będą mieć na nas dobroczynny wpływ. Inaczej mówiąc - pomożemy jedynie naturze spełniać jej zadanie. Kilka słów należy poświęcić łóżku, na którym śpimy. Najlepiej, gdy jest ono wykonane z naturalnego drewna i ustawione w pewnej odległości od ściany, aby zachować właściwą cyrkulację powietrza. Łóżek w sypialni nie należy zestawiać razem ani bokiem. Pościel powinna być wykonana wyłącznie z naturalnych materiałów. Modne obecnie wełniane pledy i poduchy spełniają ten warunek, a przy tym są bardzo przyjemne w użyciu. Nie należy jednak przesadzać z ilością poduch. Najlepsza jest poduszka płaska, a wystarczy nawet mały Jasiek. W czym śpimy? Bielizna, w której śpimy, powinna być wyłącznie przeznaczona do tej czynności i wykonana z naturalnych tkanin jak: len, bawełna czy jedwab. Ubiór ten należy często prać i suszyć na słońcu, aby przeniknął on słoneczną energią. Nie należy go też w dzień wkładać do łóżka, a zawiesić w przestronnym miejscu. Kiedy spać i jak długo? Zdaniem badaczy snu należy do łóżka układać się na 2-3 godziny przed północą, wtedy będzie to sen najzdrowszy. Jeżeli chodzi o długość snu to zdania są podzielone. Ja osobiście uważam, że długość snu jest indywidualną sprawą każdego 218 z nas, bowiem jesteśmy tak różni i mamy zróżnicowane potrzeby. Są osobnicy, którym wystarczy kilka godzin i czują się świetnie. To „skowronki" wstające o świcie i z uśmiechem na twarzy zaczynające dzień. Są też ludzie „sowy" (często mają oni bardzo niskie ciśnienie), którzy nie lubią wczesnego wstawania i jeżeli muszą już to robić, to cierpią, a potem mają pretensje do siebie. Uważam, że nie powinni z tej przyczyny wpędzać się w poczucie winy, gdyż tak ich stworzyła natura i mówienie o rzekomym lenistwie jest nieporozumieniem. Higiena snu Rzeczą powszechnie znaną jest fakt, że przed snem nie wolno objadać się. Pełny żołądek przed snem to często gwarancja koszmarów sennych i potwornego zmęczenia rano, tuż po obudzeniu się. Niezbędna też jest przed pójściem na spoczynek kąpiel ciała, oczyszczająca nas w sensie dosłownym i psychicznym. Stykając się w ciągu dnia z różnymi ludźmi, przejmujemy od nich nie zawsze najlepsze emocje i energie. Dzięki kąpieli oczyszczamy się z tego. Sytuacją idealną jest, gdy do snu układamy się uwolnieni od trosk dnia codziennego i wyciszeni. Wówczas mamy prawo oczekiwać, że wypoczynek przyniesie pełną regenerację sił. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Niektórzy łykają przed snem tabletki uspokajające lub nasenne. Przestrzegam przed tym, bo łatwo o uzależnienie. Proponuję raczej posłuchać relaksującej muzyki, która wprowadzi nas w odpowiedni nastrój i stan. Warto też przed snem zrobić akupresurowy masaż stóp, a następnie umyć nogi w ciepłej wodzie z dodatkiem soli np. bocheńskiej. Osobom, którym marzną stopy, taki masaż 219 na pewno pomoże. Jeżeli nie, to trzeba założyć skarpety, a do nich wsypać ziarna gorczycy, które działają rozgrzewająco i przeciwreumatyczne. Osobom mającym kłopoty z zaśnięciem zalecam robienie głębokich oddechów w łóżku i pomaganie sobie sugestią - afir-macją. Powtarzamy zdanie: „Odrzucam wszystkie moje codzienne troski, kłopoty i zmartwienia. Jestem życzliwie usposobiona do całego świata. Uspokajam się. Będę spała w spokoju, by nabrać nowych sił w dniu jutrzejszym". Powtarzanie takiej sugestii z pełnym przekonaniem da dużo lepsze skutki, niż łykanie środków farmakologicznych. Oto co pisze na temat snu Jogi Rama-Czaraka w książce Hatha-joga: „Naucz się być „leniwym" w łóżku i sprawiaj wrażenie lenistwa, gdy tylko owiniesz się kołdrą. Naucz się nie myśleć w łóżku o tym, co robiłeś we dnie, uczyń z tego prawidło nienaruszalne, a nauczysz się wkrótce spać, jak sypia zdrowe dziecko; bądź dzieckiem udając się na spoczynek". Sen to najlepsze lekarstwo i kosmetyk dla każdego z nas. Dbajmy więc we własnym interesie o jego jakość! Każdy dzień jest prezentem ! W 1692 roku w kościele w Baltimore została wyryta na ścianę następująca modlitwa-przesłanie: Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu, pamięta], jalci spolcój może być w ciszy, tale dalece jalc to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunlcach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego, co mówią inni, naiuet głupcy i ignoranci, oni leż mają swą opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi, możesz stać się zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie. Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami, jalc i planami, wy-(conuj sercem swą pracę, jalclcolwielc by była slcromna. Jest ona trwałą, wartością, w zmiennych Icolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach, świat bowiem jest pełen oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, bowiem wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu. Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć, nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelldej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jalc trawa. Przyjmuj pogodnie to, co lata niosą, bez goryczy wyrzelcaj się przymiotów młodości. 221 Rozwijaj siłę aucfia, by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie, lecz nie dręcz się wytworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obole zdro-luej dyscypliny bądź łagodny dla siebie. Jesteś dzieclciem Wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj i czy to jest dla ciebie jasne, czy nie, nie wątp, że wszechświat jest talci, jalci powinien być. Tale więc bądź w polcoju z Bogiem, colcolwielc myślisz o jego istnieniu i czymfcolwielc się zajmujesz, i jaleielcolwielc są twoje pragnienia: w zgiełlcu ulicznym, zamęcie życia zac/iowaj poteój ze swą duszą. Z całym swoim zalcłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piętcny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwym.' Niech te mądre słowa napisane kilkaset lat temu przez anonimowego autora będą dla nas, w tych trudnych czasach drogowskazem. Ilekroć będzie nam źle i smutno przypomnijmy sobie to przesłanie, a znajdziemy w nim wsparcie i otuchę. Przekazuję to przesłanie Czytelnikom z wiarą i nadzieją, iż sprawi, że każdy zechce choć na chwilę „zatrzymać się" w odwiecznym pędzie i zadumać nad sobą. W pogoni za dobrami doczesnymi zapominamy o najważniejszym - o sobie samym! Motywacją naszego działania stało się za wszelką cenę „mieć", a nie „być". Patrząc na współczesny świat, jego chlubne i niechlubne dokonania, popadamy w stany skrajne: od euforii do depresji. Te skrajne, niewyważone emocje często gubią nas. „Powodzenie lub niepowodzenie naszego przedsięwzięcia więcej zależy od przeważającego w nas nastroju niż od czegoś innego — więcej nawet niż od sił 222 do pracy, od inteligencji, bystrości i pilności". To cytat ze wspaniałej książki P. Mulforda Moc ducha, moc życia. Podpisuję się pod nim z głębokim przekonaniem - popartym doświadczeniem - że tak właśnie jest. Powinniśmy przynajmniej mieć świadomość, że wszystko, co się nam przydarza, jest wynikiem naszego sposobu myślenia i nastawienia emocjonalnego. Przypominam, że nasze myśli są potęgą, produkują rezultaty, które zawdzięczamy wyłącznie sobie, a nie zbiegowi okoliczności lub pechowi. Proszę, podarujmy sobie chwilę czasu, aby zajrzeć w głąb siebie. Zróbmy rachunek sumienia i przeanalizujmy myśli na temat bliskich, znajomych, a także na swój temat. Ile w tym myślowym gąszczu jest złości, nienawiści, zazdrości, braku wiary w siebie i drugich.Nic tak nie niszczy człowieka jak negatywne myślenie o sobie i bliźnich. Negatywne wy-śli prędzej czy później trafią w nas niczym pociski samobójcze. Zapiekła złość, nienawiść, gniew, chowana uraza, to uczucia wyrządzające szkodę przede wszystkim tym, którzy je produkują. Takich uczuć i myśli trzeba się wystrzegać i pozbyć jak najszybciej, bo są one wyniszczające. Trzeba uczyć się uwalniać od przeszłości, która nas powstrzymuje. Droga do tego jest jedna — wybaczenie. Mamy często do siebie wiele pretensji, wpędzamy się w poczucie winy za różne zdarzenia, za własną niedoskonałość. Wybaczmy więc najpierw sobie wszystkie krzywdy i zranienia, jakie z różnych powodów, mniej lub bardziej świadomych — sobie uczyniliśmy. Bądźmy łagodni dla siebie i dla innych. Oni też mają prawo do błędów i ułomności. Wybaczmy im to. Stać na to każdego z nas. Dzięki wybaczeniu pozbędziemy się 223 wielkiego balastu obciążającego naszą podświadomość. Będzie nam dzięki temu, dosłownie i w przenośni, lżej na duszy i ciele. Głęboko wierzę, że każdy z nas jest zdolny do wybaczenia, gdyż Matka—Natura stworzyła nas po to, abyśmy kochali, a nie nienawidzili. Miłość jest kluczem do wszystkiego. Miłość — to pozytywny stosunek przede wszystkim do siebie samego, a drogą wiodącą do miłości jest wybaczenie. Ja również proszę o wybaczenie wszystkich moich Czytelników, którzy pisali do mnie listy z prośbą o porady i nie otrzymali odpowiedzi. Takich listów otrzymuję tysiące, nie sposób ich zliczyć, a fizyczną niemożliwością jest też indywidualne, uczciwe odpisywanie. Niech ta książka będzie odpowiedzią chociaż na część poruszanych w listach problemów. Dziękuję również moim wszystkim Czytelnikom, z którymi spotykałam się na łamach Sztandaru Młodych, Przyjaciółki, tygodnika Sto łat, miesięcznika MIP - za słowa wsparcia i otuchy dla mnie. Pamiętajmy: każdy dzień jest prezentem! w przygotowaniu: ELŻBIETA CYBULSKA URYNOTERAPIA - leczenie moczem ELŻBIETA CYBULSKA DIETA MIŁOŚCI BIBLIOGRAFIA 1. Aleksandrowicz J., Nie ma nieuleczalnie chorych, Warszawa 1981. 2. Aleksandrowicz J. i Gumowska L, Kuchnia i medycyna, Warszawa 1982. 3. Capra F., Punkt zwrotny, Warszawa 1987. 4. Choe Kok Sui, Stara sztuka uzdrawiania, Warszawa 1992. 5. Cooddington M., Poszukiwacze uzdrawiającej mocy, Bydgoszcz 1993. 6. Człowiek, jego ból, cierpienie i prawo do szczęścia. Materiały z II Krajowej Konferencji Lekarzy i Humanistów, Gdańsk 1980. 7. Enel, Pierwsze kroki w radiestezji terapeutycznej, Paris 1958. 8. Fischer M., Sekret milionera, Warszawa 1992. 9. Górnicka J., Apteka natury, Kielce 1989. 10. Gray M., Siły życia, Warszawa 1988. 11. Gumowska L, Pszczoły i ludzie, Warszawa 1987. 12. Jośko F., Produkty pszczele i ich zastosowanie w lecznictwie, Kamianna 1986. 13. Klimuszko Cz., Moje widzenie świata, Warszawa 1989. 14. Klimuszko Cz., Sposób na życie, Warszawa 1989. 15. Korabiewicz W., Cuda bez cudu, Warszawa 1988. 16. Kratochvil S., Psychoterapia, Warszawa 1980. 17. Krishnamurti J., Wolność od znanego, Warszawa 1989. 226 18. Leibold G., Leczenie głodem - komu wolno pościć, Warszawa 1992. 19. Martin S., Ciało i umysł, Warszawa 1993. 20. Mulford P., Moc ducha, moc życia, Wrocław 1992. 21. Mulford P., Nie wyzyskane siły życia, Wrocław 1992. 22. Mulford P., Przeciw śmierci, Wrocław 1992. 23. Nardelli S., W kręgu biopola, Katowice 1986. 24. Ray S., Zasługuję na miłość, California 1985. 25. Schopenhauer A., Aforyzmy o mądrości życia, Warszawa 1990. 26. Schulz J. i Uberłmber E., Leki z Bożej apteki, Warszawa 1988. 27. Sherwood K., Sztuka duchowego uzdrawiania, Warszawa 1990. 28. Sokołowska M., Socjologia medycyny, Warszawa 1986. 29. Sikora J., Biodiagram prawdę ci powie..., Katowice 1983. 30. Sztuka poznanie siebie. Kronika bydgoskiego ośrodka radiestezyjnego, Bydgoszcz 1986. 31. Szymański J. A., Magnetoterapia, Warszawa 1989. 32. Szyszko-Bogusz A., Współczesne metody relaksacji i koncentracji, Kraków 1989. 33. Świrski J. J., Przyrodolecznictwo w zastosowaniu domowym, Warszawa 1990. 34. Thorwald J., Dawna medycyna, jej tajemnice i potęga, Wrocław 1990. 35. Winnicka L., Podróż dookoła świętej krowy, Katowice 1986. 36. Wiśniewska-Roszkowska K., Głodówka jako metoda leczenia, Bydgoszcz 1993. 37. Wojtowicz G. A., Ulecz sam siebie (o leczniczym głodowaniu w pytaniach i odpowiedziach, Katowice 1991. 38. Zarębska-Piotrowska D., Tajemnicze energie, Kraków 1991. SPIS TREŚCI Wprowadzenie......................................... 7 Zamienić klęskę w sukces............................... 10 Uzdrawianie świadomości............................... 20 Sztuka i rola pozytywnego myślenia..................... 27 Technika budowania afirmacji........................... 31 Siły życia zwane psychicznymi.......................... 35 Leczenie psychotroniczne............................... 41 Anopsologia - instynkt w odżywianiu................... 49 Lecznicza głodówka - odmładza i przedłuża życie....... 54 Sokoterapia............................................ 68 Urynoterapia - leczenie moczeni........................ 72 Uzdrawiająca moc ... nafty............................. 92 Lecznicza siła oleju..................................... 96 Apiterapia - leczenie miodem, propolisem, pyłkiem, mleczkiem i ... jadem pszczelim.........................100 Hydroterapia - leczenie wodą...........................113 Akupresura - kochaj swoje stopy.......................119 Mudry - gesty, które leczą..............................131 Palming poprawia wzrok...............................146 Kręgarstwo - jak dbać o „drzewo życia"?...............148 Technika Aleksandra...................................154 Aromaterapia - ozdrowieńcze zapachy..................162 Magnetoterapia - leczenie magnesem...................167 O homeopatii..........................................171 228 Radiestezja medyczna - czyli jak używać wahadła.......176 Gelotologia - śmiech to zdrowie........................187 Muzykoterapia.......................v.................192 Choreoterapia - taniec leczy............................196 Magiczna siła klejnotów................................199 Ostrożnie z uzdrowicielami!.............................207 Poznaj swój biorytm...................................211 Sekretna potęga snu....................................216 Każdy dzień jest prezentem!............................221 Bibliografia............................................226 Książkę Elżbiety Cybulsklej Nowe tajemnice niekonwencjonalnej medycyny można zamówić (za zaliczeniem pocztowym) w Wydawnictwie Dat Press ul. Łąkowa 39/44 80-743 Gdańsk tel. 31 09 36 tel./fax 31 75 53 Czytelników., księgarnie i hurtownie zainteresowanych następnymi książkami Elżbiety Gybulskiej URYNOTERAPIA - leczenie moczem DIETA MIŁOŚCI prosimy o składanie zamówień w Wydawnictwie Dat Press. Przypominamy, że następną wydaną książką będzie URYNOTERAPIA - leczenie moczem TABELE ROZKŁADU RECEPTORÓW NA STOPACH I NA PRZEDRAMIENIU Legenda do rysunku prawej stopy 1 Mózg, lewa połowa 2 Zatoki czołowe, lewa płowa 3 Pień mózgu, mały móżdżek 4 Przysadka mózgowa 5 Skroń, strona prawa, nerw trójdzielny 6 Nos 7 Kark 8 Oko lewe 9 Ucho lewe 10 Ramię prawe 11 Umięśnienie trapezoidalne, strona prawa 12 Tarczyca 13 Przytarczyca 14 Płuca i oskrzela, strona prawa 15 Żołądek 16 Dwunastnica 17 Trzustka 18 Wątroba 19 Pęcherzyk żółciowy 20 Splot słoneczny 21 Nadnercze, strona prawa 22 Nerka, strona prawa 23 Przewód moczowy, strona prawa 24 Pęcherz 25 Jelita cienkie 26 Wyrostek robaczkowy (ślepa kiszka) 27 Zastawka ileocoecalis 28 Jelito grube skierowane ku górze 29 Jelito poprzeczne 35 Kolano prawe 36 Gruczoł nasienny (moszna lub jajniki), strona prawa Legenda do rysunku lewej stopy 1 Głowa, mózg, strona prawa 2 Zatoki czołowe, strona prawa 3 Pień mózgu, mały móżdżek 4 Przysadka mózgowa 5 Skroń, strona prawa, nerw trójdzielny 6 Nos 7 Kark 8 Oko prawe 9 Ucho prawe 10 Ramię lewe 11 Umięśnienie trapezoidalne, strona lewa 12 Tarczyca 13 Przytarczyca 14 Płuca, oskrzela, strona lewa 15 Żołądek 16 Dwunastnica 17 Trzustka 20 Splot słoneczny 21 Nadnercze, strona lewa 22 Nerka, strona lewa 23 Przewód moczowy, stiona lewa 24 I\ Is >l ino lewe Id i \u> /oł nasienny (ino /na lub jajniki), 111 ni i lewa Legenda do stopy, strona wewnętrzna 6 Nos 13 Przytarczyca 24 Pęcherz 38 Staw biodrowy 40 Gruczoły limfatyczne, podbrzusze 49 Pachwina 50 Macica lub Prostata 51 Penis, pochwa, cewka moczowa 52 Kiszka odchodowa (hemoroidy) 53 Kręgi szyjne 54 Kręgi brzuszne 55 Kręgi lędźwiowe 56 Kość krzyżowa i ogonowa l Legenda do stopy, strona zewnętrzna 5 Skronie, nerw trójdzielny 10 Ramię 35 Kolano 36 Gruczoł nasienny (jajniki i jajowód lub moszna) 37 Odprężenie podbrzusza (przeciwko bólom menstruacyjnym) 38 Staw biodrowy 39 Gruczoły limfatyczne, górna część tułowia 42 Narząd równowagi 43 Piersi 44 Przepona Legenda do grzbietu stopy 39 Gruczoły limfatyczne, górna część tułowia 40 Gruczoły limfatyczne, dolna część tułowia 41 Zatoka limfatyczna, pierwszy przewód limfatyczny 42 Zmysł równowagi 43 Piersi 44 Przepona 45 Migdały 46 Szczęka dolna 47 Szczęka górna 48 Krtań i tchawica Przeciwstawne receptory 1 Ręka - stopa 2 Nadgarstek - staw stopy 3 Przedramię - dolna część uda 4 Łokieć - kolano 5 Górna część ramienia - górna część uda 6 Staw barkowy - staw biodrowy 7 Pas barkowy - pas miednicowy r k